Skip to main content

Full text of "Rozprawy"

See other formats


This  is  a  digital  copy  of  a  book  that  was  preserved  for  generations  on  library  shelves  before  it  was  carefully  scanned  by  Google  as  part  of  a  project 
to  make  the  world's  books  discoverable  online. 

It  has  survived  long  enough  for  the  copyright  to  expire  and  the  book  to  enter  the  public  domain.  A  public  domain  book  is  one  that  was  never  subject 
to  copyright  or  whose  legał  copyright  term  has  expired.  Whether  a  book  is  in  the  public  domain  may  vary  country  to  country.  Public  domain  books 
are  our  gateways  to  the  past,  representing  a  wealth  of  history,  culture  and  knowledge  thafs  often  difficult  to  discover. 

Marks,  notations  and  other  marginalia  present  in  the  original  volume  will  appear  in  this  file  -  a  reminder  of  this  book's  long  journey  from  the 
publisher  to  a  library  and  finally  to  you. 

Usage  guidelines 

Google  is  proud  to  partner  with  libraries  to  digitize  public  domain  materials  and  make  them  widely  accessible.  Public  domain  books  belong  to  the 
public  and  we  are  merely  their  custodians.  Nevertheless,  this  work  is  expensive,  so  in  order  to  keep  providing  this  resource,  we  have  taken  steps  to 
prevent  abuse  by  commercial  parties,  including  placing  technical  restrictions  on  automated  ąuerying. 

We  also  ask  that  you: 

+  Make  non- commercial  use  of  the  file s  We  designed  Google  Book  Search  for  use  by  individuals,  and  we  reąuest  that  you  use  these  files  for 
personal,  non-commercial  purposes. 

+  Refrainfrom  automated  ąuerying  Do  not  send  automated  ąueries  of  any  sort  to  Google's  system:  If  you  are  conducting  research  on  machinę 
translation,  optical  character  recognition  or  other  areas  where  access  to  a  large  amount  of  text  is  helpful,  please  contact  us.  We  encourage  the 
use  of  public  domain  materials  for  these  purposes  and  may  be  able  to  help. 

+  Maintain  attribution  The  Google  "watermark"  you  see  on  each  file  is  essential  for  informing  people  about  this  project  and  helping  them  find 
additional  materials  through  Google  Book  Search.  Please  do  not  remove  it. 

+  Keep  it  legał  Whatever  your  use,  remember  that  you  are  responsible  for  ensuring  that  what  you  are  doing  is  legał.  Do  not  assume  that  just 
because  we  believe  a  book  is  in  the  public  domain  for  users  in  the  United  States,  that  the  work  is  also  in  the  public  domain  for  users  in  other 
countries.  Whether  a  book  is  still  in  copyright  varies  from  country  to  country,  and  we  can't  offer  guidance  on  whether  any  specific  use  of 
any  specific  book  is  allowed.  Please  do  not  assume  that  a  book's  appearance  in  Google  Book  Search  means  it  can  be  used  in  any  manner 
any  where  in  the  world.  Copyright  infringement  liability  can  be  ąuite  severe. 

About  Google  Book  Search 

Google's  mission  is  to  organize  the  world's  Information  and  to  make  it  universally  accessible  and  useful.  Google  Book  Search  helps  readers 
discover  the  world's  books  while  helping  authors  and  publishers  reach  new  audiences.  You  can  search  through  the  fuli  text  of  this  book  on  the  web 

at  http  :  //books  .  google  .  com/| 


Digitized  by 


Google 


i 


l^arbarli  College  Hibrarg 


FROM  THB  BBąpBST  OF 

GEORGE  FRANCIS  PARKMAN 

(CU8l0fz844) 
OF  BOSTON 

A  fund  of  $25,000,  ••tibii«h«d  in  1909,  the  Income 
of  which  \t  used 

"  For  the  purchase  of  books  for  the  Llbrary" 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


ROZPRAWY 
i 

SPRAWOZDANIA  Z  POSIEDZEŃ 

WYDZIAŁU 

HIST0BTCZN0-FIŁ0Z0FICZN£60 

AKADEMII   UMIEJĘTNOŚCI. 


.  Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


ROZPRAWY 

i 

SPRlWOZDAiriA  Z  POSIEDZEŃ 
WYDZIAŁU 

HISTORYCZNO-FILOZOFIGZNEGO 

Ablemli  UiiocMci. 


Tom    XVIII. 


w  KR*\KOWIE. 

NAKŁADEM  AKADEMII. 

w  OBUKABNI    UKI1¥BB8YTBTU  JAGIBLŁOŃSKISGO 
pod  Mnądem  Ign.  Stolcls. 

1886. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Googlo, 


.      TREŚĆ. 

I.  Rozprawy. 

Str. 

PisKOSiKSKi  Franciszek:  O  sądach    wyższych   prawa 

niemieckiego  w  Polsce  wieków  średnich.     .     .  1—68 

Kaspabek  Franciszek  :  Prace  instytutu  dla  prawa  na- 
rodów w  przedmiocie  prawa  międzynarodowego 
prywatnego 69 — 144 

FiBRiCH  Maurtcy:  o  przysiędze  stanowczej  i  o  prze- 
słuchania stron  jako  świadków  w  procesie  cy- 
wilnym z  uwzględnieniem  projektów  nowój  au- 
stryjackiśj  ustawy  sądowój 146—274 

Ułanowski  Bolesław  :  Drugi  napad  Tatarów  na  Polskę    275 — 325 

II.  Sprawozdania. 

A)  Posiedzenia  Wydziału  historyczno-filozoficznego  ...  in 

B)  Posiedzenia  Komisyi  historycznej v 

C)  Posiedzenia  Komisyi  prawniczśj ix 

D)  Posiedzenia  Komisyi  archeologicznej zxi 

Dodatek:  Sprawozdanie  o  drugim   dziale  ksiąg  Archiwum 

kapituły  katedralnej  krakowskiej;  ks.  Ignacego  Pol- 
kowskiego      XZVIII 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


I. 
ROZPRAWY. 


Digitized  by 


Google 


Hi.'. 


Digitized  by 


Google 


o  sądach  wyższych 

prawa   niemieckiego    vsr    Polsce 
wieków  średnich, 

przez 

Dra  Franciszka  Piekosińskiego. 

§.  1.  Bezpośredni  powód  do  napisania  tój  rozprawy. 

W  tomie  IV  Rozpraw  i  Sprawozdań  wydziału  historyczno- 
filozoficznego  Akademii  Umiejętności  ogłosił  prof.  Bobbzyński 
pierwszą  część  gruntownej  swćj  pracy  „O  założeniu  sądów 
wyższycłi  prawa  niemieckiego  na  zamku  krakowskim",  w  któ- 
rej przedstawił  rozwój  sądownictwa  wedle  prawa  niemieckiego 
w  dawnój  Polsce,  w  epoce  poprzedzaj ącój  wydanie  przywileju 
Kazimirza  Wielkiego  w  przedmiocie  ustanowienia  sądów 
I7vyż8zych  prawa  niemieckiego  na  zamku  krakowskim,  a  za- 
razem rozebrał  krytycznie  tekst  tegoż  przywileju  i  poparł 
nowemi  wywodami  przypuszczenie  Naruszewicjła  i  Helcla 
co  do  prawdziwćj  daty  przywileju,  odkładając  rzecz  o  dzia- 
łalnośei  sądów  wyższycłi  na  zamku  krakowskim  do  drugiój 
części  8w6j  rozprawy. 

Jakkolwiek  mimo  upływa  lat  dziewięciu  część  druga 
m  rozprawy  nie  ukazała  się  jeszcze,  mamy  jednak  uzasadnioną 
nadzieję,  że  Szanowny  Autor,  który  tyle  trudów  poświęcił, 
tak  znaczny  zapas  materyjałów  przewertował,  aby  ro^aśnić 

wyds.  uowt  T.  xyui.  1 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


8 

udzielony  sobie  przez  Helcla  wyjątek  z  wyroku  wydanego 
pod  r.  1450^  przez  rajców  sześcin  miast  wielkopolskich,  popie- 
rając objawione  przez  Bandtkiego  zdanie  co  do  istnienia 
osobnego  sądu  komisarskiego  sześciu  miast  dla  Wielkopolski. 

Od  czasu  rozprawy  Roepblla  pomnożył  się  znakomicie 
materyjał  dyplomatyczny,  przybyły  nowe  zagadki.  Pokazało 
się,  ii  obok  sądów  królewskich  prawa  wyższego  niemieckiego 
istniały  takież  sądy  także  wjobrach  klasztornych  jJbi^upich. 

Zagadka  to  prawdziwa  w  obec  wyraźnego  brzmienia 
przywileju  Kaziniirzowego ,  który  właśnie  dlatego  wydany 
był  za  poprzedniem  zezwoleniem  wszelkiego  duchowieństwa, 
iżby  sąd  wyższy  prawa  niemieckiego  ^sl  zamku  krakowskim 
mógł  zyskać  charakter  sądu  powszechnego. 

Dla  rozjaśnienia  więc  t^j  zagadki  okazała  się  potrzeba 
oljolt  pracy  prof.  Bobrzyńskiego,  poświęconej  wyłącznie  sądom 
wyższym  prawa  niemieckiego  na  zamka  krakowskim,  podjęcia 
równocześnie  monograficznego  opracowania  także  sądów  wyż- 
szych partykularnych  tegoż  prawa.  Dogodną  ku  temu  celowi 
sposobność  nastręr*zała  ta  okoliczność;  iż  między  rękopisami 
przechowanemi  w  bibliotece  jagielońskićj  w  Krakowie  zna- 
chodziła  się  także  księga  jednego  z  takich  yyłaśnje  zagadko- 
wych sądów  wyższych  part^uTarnych,  mianowicie  sądu  wyż- 
szego przeznaczonego  dla  posiadłości  klasztoru  tynieckiego, 
położonych  nad  rzeką  Wisłoka  około  miasteczka  Kołaczyc, 
z  siedzibą  pierwotną  na  zamku  Goleszu. 

Rozprawa  przeto  obsadzie  wyższym  w  gródku  goleskim 
rozpocząć  miała  szereg  monografij  o  sądach  wyższych  party 
kulamych  prawa  niemieckiego  w  Polsce  wieków  średnich, 
do  czego  owa  księga  rękopiśmienna  tem  bardzićj  się  nadawała, 
iż  poczynając  akta  swe  rokiem  1405  a  więc  terminem 
niezbyt  odległym  od  przypuszczalnćj  daty  założenia  owego 
sądu 9  dochodziła  prawie  do  połowy  wieku  XVI,  obejmując 
tym  sposobem  cały  wiek  XV  aż  po  koniec  wieków  średnich 
o  nas. 


Digitized  by 


Google 


Jakoż  podpisany  autor  zabrał  się  piloie  do  tój  pracy 
monograficzDĆj  y  pokazało  się  atoli  po  dokładnem  zbadania 
materyjału  w  owój  księdze  zawartego,  iż  nsateryjał  ten  daje 
wprawdzie  dostateczne  wyjaśnienie  w  przedmiocie  składa 
tegoż  sądn/jego  zakresu  działania  i  stosunku  do  sądu  wyż- 
szego powszechnego  na  zamku  krakowskim,  nie  wyjaśnia 
wszelako  faktu  powstania  tegoż  sądu,  i  jemu  podobnych,  dalój 
pierwotnych  zawiązków  sąJów  tych  i  faz  przejściowych,  któ- 
regoto  przedmiotu  również  żadno  z  dzieł  prawniczój  literatury 
naszój  dostatecznie  nie  opracowało. 

A  jednak  podając  uczonym  badaczom  monograficzny 
opis  sądu  wyższego  w  gródku  goleskim,  wypadło  z  rzeczy 
porządku  powiadomić  choć  po  krotce  czytelnika,  jaki  był  zawia- 
zek  sądów  wyższych  partykularnych  prawa  niemieckiego 
w  dawnćj  Polsce,  skąd  początek  swój  wzięły  i  jaką  była  ich 
pierwotna  organizacyja  w  epoce  poprzedzającćj  tę  chwilę, 
odkąd  księgi  pozostałe  o  organizac}ji  i  działalności  tych  są- 
dów  dokładne  nam  dają  wyjaśnienie. 

Zniewolony  był  przeto  autor  zarządzić  w  tym  kierunku 
poszukiwania  wśród  bogatych  naszych  zbiorów  dyploma- 
tycznych średniowiecznych,  jakicmi  się  już  poszczycić  możemy, 
a  chociaż  rezultat  osiągnięty  w  znacznćj  c/ęści  wymagania 
autora  zadowolnił,  okazało  się  przecież,  iż  wiadomości  z  tych 
źródeł  zaczerpnięte,  przekraczają  zasobnością  swą  znacznie  te 
ramy,  jakie  słowu  wstępnemu  do  drobnćj  zresztą  ,  monografii 
o  sądzie  wyższym  w  gródku  goleskim  zakreślić  wypadało, 
i  że  to  sjowo  wstępne  jako  osobną  rozprawkę  pirócić  należy. 

Tak  powstała  niniejsza  praoa,  którćj  stroną  ujemną 
jest  właśnie  to,  iż  przeznaczona  pierwotnie  tylko  jako  jeden 
ustęp  do  innćj  pracy,  nie  wyczerpuje  dostatecznie  przedmiotu 
ani  tćż  jest  z  należytą  gruntownością  napisana.  Sądzę  jednak 
iż  do  przebaczenia  mi  obudwu  tych  usterek  tćm  więcćj  prawo 
rościć  sobie  mogę,  gdy  jak  wiadomo,  zapas  naszych  doku- 
mentów   średniowiecznych  drukiem   ogłoszonych,   przeniesie 


Digitized  by 


Google 


cyfrę  dwanastu  tysięcy,  że  zatem  samo  rozpatrzenie  8ię 
szczegółowe  w  tym  olbrzymim  zapasie  daleko  więcej  sto- 
sankowo  pochłonęłoby  czasu  i  pracy,  niż  jój  na  rozprawę 
o  tak  szczupłych  rozmiarach  poświęcić  można. 

§  2.  Osadnictwo  na  prawie  niemieckióm  w  Folsoe  wieków 

średnich. 

W  dziejach  ekonomicznego  a  po  części  nawet  społe- 
cznego rozwojn  Polski  wieków  średnich  jest  bezsprzecznie 
jednym  z  najdonioślejszych  czynników  zakładanie  wsi  i  miast 
prawem  niemieckióm. 

Ohcj  zwyczaj  na  naszą  przeszczepiony  glebę,  sprzyja 
jące  to  dla  siebie  znal9zł  warunki ,  więc  tH  odrazu  głębokie 
w  średniowierznćm  społeczeństwie  naszóm  zapuścił  korzenie, 
zrósł  się  z  potrzebami  jego,  korzystne  dlaA  tak  pod  względem 
materyjałnym  jak  i  społecznym  wydając  owoce.  Wytworzył 
OD  w  tćm  społeczeństwie  klasę  mieszczańską  złożoną  z  zdol- 
nych rękodzielników  i  przedsiębiorczych  kupców,  pośredni- 
czących w  handlu  między  Wschodem  a  Zachodem ,  podniósł 
moralnie  i  materyjalnie  wieśniaka,  przemieniając  go  z  ubo- 
giego prawie  niewolnika  w  zamożnego  i  swobodnego  kmiecia. 

Jemnto  kraj  nasz  zawdzięcza  powstanie  handlu  i  prze- 
mysłu i  szybki  rozwój  rolnictwa  w  XIV  i  XV  wieku,  jemu 
społeczność  nasza  swój  znakomity  zmysł  kolonizacyjny,  a 
w  skolonizowaniu  Rusi  przez  I^jlskę  czynnik  ten  najważniejszą 
grał  rolę.  I  jeśli  na  jakiem  polu,  to  na  tem  przedewszystkiem 
Polska  jako  pośredniczka  w  przeszczepieniu  cywilizacyji  za- 
chodnićj  na  Wschód  najświctniejszemi  poszczycić  się  może 
rezultatami. 

Lecz  w  czćm  leżała  tajemnica,  że  zakładanie  wsi  i  miast 
prawem  niemieckićni;  tak  popularnćm  się  stało,  że  tak  ducho- 
wieństwo jako  i  rycerstwo  starało  się  jakby  o  wielką  łaskę 
o  uzyskanie  przywileju  monarszego  na  Teuton,  w  czćm  nawet 
przodowali  monarchowie  przenosząc  wsie  z  prawa  polskiego  na 


Digitized  by 


Google 


6 

niemłeckie  lab  zakładając  nowe  wprost  na  prawie  niemieckióm 
na  surowym  korzenia. 

Tajemnica  w  tćm  polegała,  iż  wieś  na  prawie  niemieckićm 
osadzona  przy  nadzwyczaj  prostój  swćj  i  pojedynczej  organi- 
zacyji,  zaspakajała  wszystkie  niemal  potrzeby  tak  ladnodci 
wieśniaczej  jako  tńż  dwom  i  wystarczała  sama  dla  siebie 
jnż  prawie  zapełnię,  ie  dalój  przynosiła  każdema  materialne 
korzyści,  ktokolwiek  z  osadnictwem  na  prawie  niemieckićm 
wszedł  w  związek,  a  więc  w  pierwszój  linii  tak  dworowi 
jakotćż  wieśniakonl,  w  drugiój  dachowieństwa  i  monarsze, 
a  wreszcie  oałema  społeczeństwa  naszemn. 

Dość  zresztą  porównać  ówczesny  stan  wsi  istniejących 
na  prawie  polskićm  z  osadami  założonemi  na  prawie  niemiec- 
kićm,  aby  się  i)rzekonać ,  że  jak  wieś  polska  jest  rzecby 
można  rezultatem  pierwotnego  instynktowego  tylko  dzia- 
łania człowieka  do  utrzymania  swego  samobytu,  bez  poczucia 
jakichkolwiek  wyższych  potrzeb  i  bez  dążenia  do  zaspokojenia 
takowych,  przyeiśnionego  nadto  mnogością  danin  i  posług 
różnorodnych  na  rzecz  dworu  monarszego,  bez  rachuby  i  bez 
względu  choćby  one  nawet  ruinę  tćj  jednostki  za  sobą  pocią- 
gnęły, włóczonego  po  najrozmaitszych  sądach  wojewodziiiskich, 
kasztelańskich  i  całćj  zgraji  różnych  poborców  i  mytników 
w  odległe  nieraz  miejsca,  obkładanego  tamże  przeróżnemi 
karami,  których  egzekucyja  była  istnem  rozdrapaniem  i  roz- 
marnowaniem  wieśniaczćj  fortuny,  pociąganego  wreszcie  do 
tćj  w  wysokim  stopniu  dokuczliwćj  dziesięciny  snopowćj, 
która  nie  dozwalała  wieśniakowi  zwieść  sprzętu  w  dogodnćj 
chwili  do  stodoły,  dopóki  nie  zjawił  się  dzicsięcinnik  i  dzie- 
sięciny na  polu  nie  wytyczył,  choćby  sprzęt  cały  zgnić  miał 
wśród  słot  i  niepogody,  tak  wieś  osadzona  na  prawie  nie- 
mieckićm  jest  aż  do  najdrobniejszych  szczegółów  prostem 
przeciwieństwem  tego  obrazu:  wszystko  tam  obmyślane,  co 
potrzebne,  aby  nietylko  wszelkie  uciążliwości  od  wieśniaka 
odsunąć,  nietylko  byt  mu  spokojny  zapewnić,  ale  także  zaspo- 


Digitized  by 


Google 


1 

koić  wszystkie  jego  potrzeby  na  miejscu  a  nawet  utrzymać 
go  na  pewnym  stopniu  zamożności. 

Zobaczmy  w  jak  prosty  sposób  len  cel  umiano  osiągnąć. 
Za  przykład  niech  nam  posłuży  posiadłość  rycerska,  gdyż 
na  nicłi  najwybitnićj  okazywały  się  korzystne  skutki  zasadza- 
nia na  prawie  niemieckićm. 

Wyobraźmy  sobie  szmat  lasu  około  40  włók  t.  j.  1200  ^'^'  "  '^^ 
morgów  liczący,  w  nim  drewniana  chałupa  i  niewielka  ^mo- 
że kilkanaście  a  najwyżćj  kilkadziesiąt  morgów  obejmująca^ 
polana  nprawnćj  roli,  tyla  ile  starczą  siły  d^orskićj  czeladzi 
na  jćj  uprawę ,  to  mnićj  więcej  przeciętny  obraz  posiadłości 
szlacheckićj  w  XIII  wieku.  Czeladź  dworska  złożona  z  za- 
knpnych  lub  odziedziczonych  niewolników,  oddaje  się  uprawie 
roli  na  rzecz  dworu,  paszeniu  bydła  i  trzody  na  paśnikach 
leśnych,  na  bukwi  i  żołędzia,  tudzież  doglądaniu  barci.  Rybo- 
łóstwo i  polowanie  uzupełniają  rubrykę  dworskich  dochodów. 
Wieśniak  jako  osadnik,  jctóryby  nie  był  niewolnikiem  dworu, 
jest  w  posiadłościach  szlacheckich  ówczesnych  nader  rzadkićm 
zjawiskiem,  pochodzącćm  z  bardzo  nielicznych  w  tym  kierunku 
monarszych  nadań;  swobodny  zaś  osadnik,  garnął  się  głównie 
do  królewszczyzn  lub  posiadłości  kościelnych  i  klasztornych, 
w  których  z  powodu  egzempcyjnych  przywileji  monarszych 
miał  zapewniony  byt  o  wiele  znośnicjszy. 

Jakżeż  inaczćj  wyglądać  będzie  ta  posiadłość  szlachecka, 
jeśli  się  uda  rycerzowi  uzyskać  przywilej  od  monarchy  na 
założenie  wsi  prawem  niemieckićm.  Wnet  zjawi  się  zasadżca, 
który  podejmie  się  osadzenia  nowej  wsi  na  surowym  korzeniu 
i  asakupi  sobie  od  dworu  odrazu  sołtystwo  w  tćj  nowćj  osadzie 
za  kilkanaście  lub  kilkadziesiąt  grzywien.  To  pierwszy  gotowy 
pieniądz  w  znaczniejszćj  samie,  jaki  wpływa  do  pustej  dotąd 
kalety  szlachcica.  Równocześnie  zawarty  zostaje  układ  obejmu- 
jący warunki  lokacyji,  mianowicie  ilość  łanów  przeznaczonych 
pod  nową  osadę,  prawa  i  obowiązki  sołtysa,  prawa  i  obowiązki 
przyszłych  osadników,  unormowanie  sądownictwa  oraz  sposobu 


Digitized  by 


Google 


8 

uiszczania  dziesięciny  i  wysokości  onćjże.  Układ  ten  spisany 
zostaje  w  formie  jednostronnego  przez  dwór  wydanego  i  przy- 
szłemu sołtysowi  wręczonego  przywileju,  który  tenże  w  miarę 
potrzeby  dworowi  lub  włodarzowi  dworskiemu  okazywać  jest 
winien.  Potem  następuje  wymiar  łanów  przeznaczonych  pod 
nową  osadę.  Sołtys  to  miernik  zarazem,  zna  się  na  objętodci 
łanów  cay  to  wielkich  czy  małych,  frankońskich,  magdeburskich, 
flamandzkich,  szredzkich  czy  chełmińskich,  zna  tóż  sposób 
mierzenia,  bo  są  w  tóm  pewne  tajemnice:  zupełnych  nieużytków 
nie  wlicza  się  w  rozmiar  wcale,  a  ogólną  powierzchnię  łanów 
wymierzać  trzeba  w  figurze  gieometrycznćj  wedle  możności 
jak  najbardzjćj  zbliżonćj  do  czworoboku  lub  prostokąta.  Po- 
łożenie topograficzne  lasu  wskaże,  czy  powierzchnię  tę  można 
wymierz)ć  w  jednćj  ręce  czy  tćż  w  dwóch  lub  więcćj.  Tak 
wymierzona  powierzchnia  zowie  się  miarą,  jćj  granice  ścianami, 
las  pozostały  po  za  tą  miarą,  poza  ścianami,  o  ile  zostaje 
póżniój  pod  uprawę  wzięty,  zowie  się  przymiarkiem,  zaścian- 
kiem, zbytkiem,  po  łacinie  excrescenłiae  agronim,  residuitateSy 
extremitates,  remanenłiacy  siiperfluitates ,  po  niemiecku  uber- 
schaar,  skąd  powstały  póżniój  uasze  obszary  dworskie,  o  czćm 
jeszcze  słówko  niżćj. 

Skoro  miara  już  jest  ograniczona,  następuje  wymiar 
pojedynczych  łanów  znowu  wedle  możności  jak  najregularniej- 
szych,  każdy  łan  przez  całą  długość  lub  szerokość  miary  od 
jednćj  ściany  do  drugićj  *).  Przypuśćmy,  że  powierzchnia 
przeznaczona  pod  nową  osadę  czyli  miara  wykazuje  trzydzieści 
łanów,  to  z  takowych  dwa  wolne  od  wszelakiego   czynszu 


')  Nie  zawsze  następował  wymiar  łanów  równocześnie  z  Wy- 
daniem przywileju  lokacyjnego,  zdarzało  się  bowiem  dość 
często,  iż  w  przywileju  lokacyjnym  podano  tylko  w  przy- 
bliżeniu liczbę  łanów,  jaką  lokacyja  objąć  ma,  zostawiając 
wymiar  pojedynczych  łanów  czasowi,  w  miarę  zgłaszających 
się  osadników. 


Digitized  by 


Google 


stanowią  uposażenie  sołtysa,  dwa  idą  pod  wspólne  paświsko 
zwane  pospolicie  skotnicą  lub  wygonem;  a  jeśli  kościół  istnieje 
lub  ma  być  założony,  tedy  jeszcze  dwa  łany  wolne  od  czynszu 
przeznaczone  zostają  na  uposażenie  kościoła,  reszta  pozostała 
26  a  względnie  24  łanów  to  kmiece  role  czynszowe  przezna- 
czone dla  przyszłych  osadników,  o  których  sprowadzenie  sołtys 
się  teraz  troszczyć  będzie.  Czynsz  z  takićj  kmiecćj  roli  czyli 
z  łanu,  stale  na  św.  Marcin  opłacany,  wynosi  około  połowy  XIV 
wieku  mnićj  więcćj  12  do  24  groszy,  dziesięcina  pieniężna 
z  łanu  połowę  lub  nawet "/,  czynszu,  najczęścićj  wiardunekcgyli^ 
12  gr.  z  łanu,  a  zwracamy  uwagę,  że  w  tćj  epoce  szło  14 
groszy  na  czerwony  złoty  węgierski  ^). 

Wszelako  nie  zaraz  po  założeniu  wsi  na  prawie  nie- 
mieckićm  czynsz  ten  staje  się  płatnym.  Powierzchnia  prze- 
znaczona pod  nową  osadę  nie  posiada  jeszcze  aoi  skrawka 
uprawionćj  ziemi,  całą  miarę  pokrywa  las  starodrzewny  Inb 
przynajmnićj  gaj.  Trzeba  zatćm  dać  osadnikom  czas,  iżby 
sobie  przedewszystkićm  las  wykorczowali  i  w  uprawną  za- 
mienili rolę.  Przypuszczając,  iż  każdy  osadnik  zdolen  jest 
wykorczować  sobie  przecięciowo  dwa  do  trzech  morgów  sta- 
rego lasu  w  ciągu  jednego  roku,  a  gaju  nawet  więcćj,  na- 
dawał dwór  osadzie  tak  zv7ane  lata  wolnizny  od  kilkunastu 
do  dwudziesta  lat,  w  ciągu  których  osadnicy  wolni  byli  od 
czynsza  i  dziesięciny,  których  oplata  dopićro  po  upływie  tych 
lat  wolności  rozpocząć  się  miała. 

Oprócz  łanów  zostaje  jeszcze  wymierzonych  kilka  Inb 
kilkanaście  tak  zwanych  zagród  czyli  ogrodów  lub  dworzyszcz 


*)  Środkiem  wsi  zazwyczaj  prowadzono  drogę,  wzdhiż  którćj 
wyznaczone  zostały  miejsca  na  ogrody  i  dworzyszcza  dla 
nowych  osadników.  Dworzyszcza  ;te  nie  przylegały  zaraz 
do  drogi,  lecz  były  nieco  głębićj  wpuszczone,  aby  rozszerzając 
drogę  wytworzyć  plac  dla  przekupniów  i  rzemieślników 
podczas  targów  i  jarmarków.  Zwało  się  to  nawsiem,  a  do- 
chód z  nawsia  często  przypadał  sołtysowi. 
W7di.  iloMl  T.  xviu.  2 


Digitized  by 


Google 


ijących  każde  około  2  morg()w.  Przeznaczone  one  są  dlą, 
§Imk6w,  i)ricc  przede  wszy  stkiem  dlą  rzeźników,  pieką: 
ewców^  dla  karc/marza^  kowala  a,  nawet,  dla  ła^iębnik% 
ładnik  o  ile  możności  wjszystkie  swe  potrzeby  mógł 
a  miejsca  zaspokojone.  Pierwotny  zagrodnik  bowiem^ 
jski  rzemiedlnik. 

Tawet  sądownictwo  b^  ło  na  miejscu.  Sołtys  wraz  z  ławą 
I  z  siedmiu  ławników,  wybranych  z  pośród  miejscowycłi 
tów,  wykonywał  sądownictwo  wszelakiego  rodzaju  tak 
e  jako  tóż  karne,  z  wyjątkiem  niewielu  ciężkicli  spraw, 
•ozstrzygały  się  ląa  sądach  wielkich,  trzykroć  do  roku 
CDOŚci  włodarza  dworskiego  odbywanych.  Bo  sołtys 
iv^nik  zarazem,  on  obeznany  jest  ze  sposobem  gajenia 
rwania  sądów  wedle  prawa  niemieckiego^  on  zną, 
niejsze  przepisy  tegoż  prawa  co  do  obligacyj,  zastawów^ 
spadkowego  i  t.  d.  on  tćż  niewątpliwie  jest  instruktorem 
ych  ławników  co  do  przepisów  Teutonu,  boć  trudno 
osadzie,  postarać  sic^  o  księgę  prawa  i  o  ludzi  piśmien- 
joby  w  tćj  księdze  przepis  prawa  odszukać,  odczytać 
mieć  potrafili. 

iprócz  dwóch  łanów  wolnych  od  wszelkićj  daniny  otrzy- 
jeszcze  sołtys  jako  dalsze  uposażenie  szósty  grosz 
1  z  łanów  kmiecych,  trzeci  grosz  wszelkich  kar  i  opłat 
'ch,  zazwyczaj  także  czynsze  z  jatek  rzeźnych,  stra- 
chlebnych  i  szewskich,  karczem,  młynów  i  sadzawek, 
edy  nawet  barcie  i  łowy,  w  zamian  za  to  winien  był 
^ę  rozległości  osady  i  stosunkowo  chojniejszego  uposa- 
wego  bądź  samojeden,  bądź  tćż  samowtór  lub  nawet 
ŁCĆ  na  zdatnym  koniu,  uzbrojony  wedle  przepisu  przy- 
stawić się  na  wojnę  w  miarę  potrzeby,  towarzyszyć  panu 
czyto  na  sądy,  wieca  lub  sejmy,  czy  na  dwór,  wjeszcie 
za  posyłkami  pauskiemi. 

ddna  zagroda  czynszowa  przeznaczona  była  dla  kar- 
li, którjr  wyrabiał  piwo;  a  jeśli  w  osadzie  znałazła  hi^ 


Digitized  by 


Google 


11 

ft<M»ka,  wnet  isjawił  się  i  młynans^  który  i  sadzawkę  rybną 
wykopał  i  jas  urządził  i  .młyn  wybudowała  aby  osada  zboże, 
a  kariBzmarz  słód  miał  gdzie  mleć.  Nadto  młynarz  to  mechanik 
w  całym  tego  słowa  znaczenin:  on  w  miarę  potrzeby  poba- 
dnje  dwór  i  budynki  gospodarcze  dla  pana  swego,  on  potrafi 
zrycbtować  stoły  i  ławy  i  inne  potrzebne  sprzęty,  on  nawet 
zna  się  na  opalisadowaniu  gródka,  na  wystawieniu  wieżyc 
olironnych  i  planków. 

I  oto  obraz  wsi  na  prawie  niemieokiem  osadzonój.  Po 
upływie  lat  wołnizny  w  jakżeż  odmiennóm  położeniu  znajdują 
się  wszyscy  ci,  którzy  się  na  przywileju  lokacyjnym  oparli. 

Więc  najprzód  dziedzic,  który  z  swój  obszernój  posia- 
dłości pokrytój  starodrzewem  krom  zaspokojenia  niezbędnych 
potrzeb  do  życia  przez  chodowie  bydła  i  trzody,  żadnych 
zgoła  nie  ifaiał  dochodów,  obecnie  z  pozostałych  mu  20  łanów 
czynszowych  pobiera  rocznie  bez  żadnych  trudów  lub  przy- 
łożenia się  swego  20  do  30  czerwonych  złotych  w  szerokich 
groszach  praskich,  oprócz  dochodów  z  sądownictwa  i  innych 
drobniejszych,  lecz  co  ważniejsza  to  to,  że  gdy  w  przywileju 
lokacyjnym  zastrzeżonóm  jest,  iż  kmiecie  winni  dworowi 
kilka  dni  dó  roka  zadarmo  w  polu  pracować ,  mianowicie 
oprawić  pole  pod  jary  wysiew  i  ozimy,  zasiać  a  w  czasie 
żniw  zebrać  i  zwieść  do  stodół,  tedy  przybywa  dworowi, 
ograniczonemu  dotychczas  na  nieliczną  czeladź  dworską,  rąk 
do  ^aćy,  poczyna  on  rozszerzać  także  swoje  gospodarstwo 
dilrorskie  czyli  folwarczne,  kbrczuje  owe  poza  miarą,  poza 
śdaną  miary  pozostałe  powierzchnie  lasu,  owe  uberschary, 
bo  już  tna  siły  do  ich  obrobienia  i  uprawy,  i  tym  sposobem 
powstaje  gospodarstwo  folwarczne  na  większą  skalę,  dzisiejszy 
dworski  obszar,  którego  nazwa  właśnie  z  tych  iiberscharów 
początek  swćj  bierze,  podczas  gdy  miara  stale  wsią  się  nazywa. 

Ma  tćż  dziedzic  wszelaką  wygodę  z  sołtysa,  który  mu 
wszędzie  a  zwłaszcza  na  wojnę  zbrojno  towarzyszy  i  z  mły- 
narte,  który  mu  zastępuje  miejsce  domowego  mechanika. 


Digitized  by 


Google 


12 

Z  owych  24  wieśniaków,  którzy  tu  przed  laty  na  wieśó 
o  świeżćj  lokacyji  z  gołemi  prawie  rękami  przyszli,  mamy 
dzisiaj  24  zamożnych  kmieci.  Kaidy  z  nich  załogę,  jaką  dostał 
od  dwora  w  bydle  i  ziarnie  na  pierwsze  zagospodarowanie, 
już  dawno  dworowi  w  latach  wolnizny  zwrócił:  obecnie  po- 
siada on  oprócz  wspólnego  paświska  i  wspólnego  użytku 
z  lasu  dworskiego  na  opał  i  budulec,  łan  ziemi  uprawnój 
na  wyłączną  własność,  z  którego  opłaciwszy  czynsz  dziedzi- 
cowi i  dziesięcinę  wiardunkową  kościołowi  a  nadto  niewielką 
królewszczyznę  monarsze,  do  jakiój  wsie  na  prawie  niemieckiem 
założone,  były  obowiązane,  a  która  przywilejem  koszyckim 
z  r.  1374  ostatecznie  na  dwa  grosze  z  łanu  określoną 
została,  już  więcój  do  żadnych  prestacyj  nie  był  pociągany 
krom  kilku  dni  roboczych  przez  rok  dla  dworu  i  dwóch 
obiadów  dla  włodarza  dworskiego  podczas  wielkich  sądów; 
trzeci  obiad  ciążył  już  na  sołtysie.  A  jeśli  nawet  co 
przewinił,  nie  pociągano  go  do  grodu,  nie  ciążył  go  niemiło- 
sierny komornik  lub  służebnik  grodowy,  lecz  stawał  w  własnój 
wsi  przed  swoim  sołtysem  i  ławą  złożoną  z  najbliższych  są- 
siadów, a  w  sądzie  tym  nikt  nie  miał  interesu  gnębić  go  nad 
słuszność,  gdyż  tak  sołtysowi  jako  i  dziedzicowi  zależało  na 
tćm,  aby  wieśniacy  bezprawnie  uciskani  nie  uciekali  z  roli, 
iżby  przez  to  łany  nie  pustoszały. 

Wreszcie  i  sołtysa  położenie  było  bardzo  ponętne,  a  to 
nie  tylko  pod  względem  materyjalnym  lecz  nawet  pod  wzglę- 
dem moralnym.  Niewielką  on  gotówkę  przyniół  z  sobą  zaku- 
pując przed  laty  u  dworu  sołtystwo  istniejące  dopićro  w  na- 
dzieji  w  pośród  puszczy,  którą  poprzednio  wykarczować 
trzeba  było.  Dziś  oprócz  dwóch  łanów  będących  własnością 
sołtysa  a  więc  wolnych  od  czynszu,  pobiera  on  dochód  znaczny 
z  czterech  łanów  czynszowych,  z  zagród,  jatek,  kramów, 
młyna,  sadzawek,  kar  sądowych  i  t.  d.  a  dochód  ten  roczny 
pewnie  nie  wiele  mniejszy,  jak  cena  jaką  przed  laty  za  całe  soł- 
tystwo zapłacił.  O  moralnych  sukcesach  sołtysa  niżój  powiemy. 


Digitized  by 


Google 


13 

Lecz  nietylko  dla  tych^  którzy  przy  zakładaniu  osady 
na  prawie  niemieckićm,  jako  bezpośredni  działacze  występo- 
waK,  płynęły  obfite  korzyści;  płynęły  one  i  dla  tych,  którzy  bardzo 
mało  Inb  nawet  nic  się  do  takich  lokacyj  nie  przykładali. 

Mam  tn  na  myśli  w  pierwszym  rzędzie  kościół^  który 
przychodził  do  znacznych  dochodów  z  dziesięcin  takich  ob- 
szarów, z  których  dotychczas  żadnych  dziesięcin  nie  pobie« 
rał.I  rzecz  dziwna,  że  właśnie  kościół  największe  nowym  lokaoy- 
jom  stawiał  trudności,  obstając  przy  żądaniu  oddawania  dziesię- 
ciny snopowój  zamiast  małdratowój  lub  pieniężnój ,  mimo  iż 
dziesięcina  snopowa  połączona  z  obowiązkiem  wieśniaka  cze- 
kania ze  sprzętem,  dopuki  dziesięcinnik  nie  przyjedzie  i  dziesię- 
ciny sobie  w  polu  nie  wytyczy,  i  z  dalszym  obowiązkiem  odwie- 
zienia tój  dziesięciny  dziesięcinnikowi  do  jego  stodół,  była 
dla  wieśniaka  ciężarem  niezmiernie  uciążliwym,  rujnującym 
go  nieraz  pod  względem  ekonomicznym,  jeśli  n.  p.  czekając 
na  dziesięcinnika  nie  zdążył^ze  sprzętem  umknąć  z  pola  przed 
słotami.  A  dodaó  należy,  iż  o  ile  nam  daty  przywileji 
wslcazują,  dziesięcina  pieniężna  była  czćmś  cięższem  jak 
dziesięciną,  jeśli  l)owiem  ń.  p.  przy  czynszu  po  16  lub  18  gr. 
z  łanu,  zastrzeżona  jest  dziesięcina  po  gr.  12,  albo  przy  czyn- 
szu po  12  gr.  z  łanu  dziesięcina  w  wysokości  gr.  6,  to  taka 
dziesięcina  nie  dziesiątą  lecz  trzecią  lab  dwie  piąte  części 
dochodu  przedstayria. 

Mimoto  kościół  upomie  obstawał  przy  dziesięcinie  sno- 
powej, więc  gdy  król  Kazimirz  Wielki  począł  na  szeroką 
sludę  zakładać  wsie  na  prawie  niemiecki^  lub  przenosić 
wsie  z  prawa  polskiego  na  niemieckie,  przyszło  do  ostrych 
zatai^w  między  królem  a  biskupem  krakowskim  Bodzantą, 
że  król  był  aż  zmuszony  dla  wywarcia  odpowiedniego  nacisku 
na  biskupa,  wydać  edykt  powszechny  zabraniający  kmie- 
ciom i  osadnikom  odstawiania  dziesięciny  biskupowi  lub  ko- 
ściidom    na    własnych    wozach,    a    nawet    niektóre    dobra 


Digitized  by 


Google 


14 

biidrapie  mianowicie  klacz  Rftdłowcrki  i  TTszewski  sekweHirem 
obłożył  % 

SMićtjlo  się  ba  ttm,  te  Bodzanta  o  tyh  jedynie  nrtą^ 
piły  it  seswolił,  aby  tylko  w  ziemiach  po  prawym  brzegi 
Wieły  położonych,  od  księstwa  f^iwięcimekiego  poczynając 
ał  po  gnmioe  Raiii  i  Węgier  z  nowjrch  osad  bralią  była 
driaBięcina  wiardnnkowa.  Zresztą  tylko  wójtonCi  i  sołtysom 
z  łaii6w  wójtowskich  i  sołtysich  i  to  najwyżej  z  cztei<eeh 
słnłyć  miał  przy  wilćj  aiszezania  dziesięciny  piemężnij  fldiasto 
snopowój  '). 

Pa&Btwo  z  iokacyj  na  prawie  niemieckióm  w  kilku  kie- 
rankacłi  znakocnite  odnosiło  korzyści.  Przedewszystkiem  pod 
względem  ekonomieznym:  ogromne  powierzchnie  leśnych  pust- 
kowi preemienaly  się  w  uprawną  rolę,  nadając  ojczyźnie 
nascój  coraz  bardziój  ceclię  kraju  rolniczego,  w  miastach  po- 
częty się  rozwijać  handel  i  przemysł,  kwitnąć  rękodzieła. 

Pod  względem  oówiaty  lokacyje  na  prawie  niemieckiem 
znamionują  wielki  postęp  i  to  postę)»  ten  prawdziwy,  któi-y 
się  nie  ogranicza  do  indywiduów  lub  do  nielicznćj  garsfti 
osób  wybranych,  lecs- odraza  całe  klasy  społeczne  oganiia. 


')  1362  .  .  Quod  licet  alias  ex  guibusdam  causis  prOhibu* 
crimus  et  prohiberi  mandauerimus  kmełhonibus  seu  ćohnis 
djfocesis  CracouiensiSy  ne  decimas  prediales  fnAgum  Siui- 
rum  tam  episcopo  gnam  aliis  ąuibusaimąue  clericis 
debitas  suis  curribus  conducerenty  sictit  condućebaniut 
tempofibtts  rectroaetis  .  .  .  Kod,  Kał.  kr.  I  N.  195. 

1334  . . .  ąuamuis  rillas  episcopales  ątiosdam  scilicet 
RadloWf  Yswaniy  Bcsadky^  Zauada,  PrzedscziczajJodloua^ 
Pasecznaj  Nemsyno,  in  qua  hereditate  locałe  sunł  due 
viUe,  mddicet  Reepmnyk  et  Rosumberk,  CunoU)  et  Bucaue 
recipi  et  intromitti  de  eisdefn  nostris  officialibus  mandas- 
semuSy  non  causa  omninwde  retencionis,  sed  ius  seruitutis 
regalis  in  eisdetn  reąuirentes  .  .  .  Kod.  Kał.  kr.  7,  N.  198. 

•)  Bandtkib,  Jus  Polonicum  p.  164,  art»  I  i  UL 


Digitized  by 


Google 


15 

W  miejsce  n6tępaj%cój  zwolna  klasy  wiośmacz^  pier- 
wotnego naszego  społeczeństwa,  która  żadnćj  zgpła  niezar 
znawszy  oświaty  i  bez  jakiójkolwiek  nadziei  w  lepszą  przy- 
szłość, uciskana  licznemi  prestacyjami  i  posługami  publi- 
cznenii  lub  na  rzecz,  swych  dziedziców,  istniała  t}'lko  niemal. 
o  tyle,  o  ile.  ją,  zwierzęcy  instynkt  zachowawszy  do  utrzy- 
msMUft  właanego  bytu.  przynaglał,  powstawała  ki  sa  Ziimo- 
^jch  kmieci,  która  wolna  od  wszelkich  ucisków  i  udręczeń 
z  9wolK>dną  myślą  nielylko  chętnie  oddawała  się  pracy,  któ- 
rćj  owoce  byt  jój  przedewszystkiem  polepszały,  ale  nadto. 
powołana  do  samorządu  gminnego,  mając  c^yto  w  sądzie  ła- 
wniczym roztrząsać  i  rozstrzygać  spory  i  wymijdywać  wyroki 
na  zasadzie  prawa  niemieckiego,  czy  to  w  radzie-  gminnćj  ob- 
myślać środki  i  wydawać  wilkirze  w  przedmiocie  dobra  i  po- 
rządku publicznego,  rozwijała,  się  umysłowo  w  najlepszym, 
bo  w  społecznym  kierunku.  Nie  zaznawała  ona  wprawdzie 
na^  szkolnych,  lecz  poznawała  naukę  społecznego  porządku. 

Obok  kmieci  powstawała  z  lokacyj  na  prawie  niemie- 
ck;em.  inna  je«9U)ze  wyższa  klasa,  społeoioia^  Masa  wójtów 
i  sołtysów. 

Jak  w  pierwotnym  ustroju  naszym  społecznym  pomię- 
dzy wieśniakiem  a  rycerzem  znakowym  czyli  szlachcicem, 
istniała  klasa  pośrednia  pół  szlachty,  włodyków,  tak  przy 
wzrastającem  ciągle  osadnictwie  na  prawie  niemieckiem, 
w  miejsce  nbożęjącćj  zwolna  klasy  włodyków  i  sznkającćj 
sobie,  na  Rusi  lepszćj   przyszłości,  powstaje   klasa  sołtysów, 

Sołtys  u  nas  jeśli  nie  jest  przybyszem,  to  z  kmiecia 
bogatego  lub  z  rodu  sołtysiego  pochodzenie  swe  bierze:  na- 
leżałby przeto  do  klasy  wieśniaczćj.  Powołany  wszelako  z  je- 
dnćj  strony  do  wykonywania  sądownictwa  i  utrzymania  po- 
rządku publicznego  w  swojej  gminie,  z  drugićj  zaś  strony 
do  słożby  wojennój  jako  żołnierz  należycie  wedle  przepisu 
przyi^ilejn  uzbrojony,  stał  się  w  społeczeństwie  naszćm  bar- 
dzo potytepzną  jednostką.  Ubogiego  włodykę  nie  stnć  było 


Digitized  by 


Google 


iadną  miarą  ani  na  tak  dobrego  konia  ani  na  taką  zbroję, 
na  jaką  stać  było  i  do  jakićj  przywilejem  lokacyjnym  obo- 
wiązany był  zamożny  sołtys. 

Ten  tóż  więc  charakter  dobrego  żołnierza  królowie  nasi 
ceniąc  przedewszystkiem  u  sołtysów,  wynieśli  ich  odrazu  do 
wyższój  klasy  społepznój,  a  choć  ich  nie  zrównałi  z  włody- 
kami;  dali  im  jednak  podwójnie  tak  wysoki  pokup  za  głowę 
Inb  ranę,  jak  był  za  głowę  lub  ranę  zwyczajnego  kmiecia 
nałożony  *).  Tego  przywileju  wyższego  pokupu  za  głowę 
i  ranę  używali  także  ci  kmiecie,  którzy  w  lokaeyjach,  gdzie 
sołtys  lub  wójt  z  mocy  przywileju  samowtór  lub  samotrzeć 
na  wyprawę  wojenną  wyruszyć  był  obowiązany,  sołtysowi 
na  tę  wyprawę  jako  żołnierze  towarzyszyli  (mUes  factus  de 
cmethane). 

Skoro  więc  osadnictwo  na  prawie  niemieckióm  tak  zna- 
komite zarówno  dla  państwa  i  kościoła,  jak  dla  dworów,  soł- 
tysowi kmieci  sprowadzało  korzyści,  nic  dziwnego,  iż  tak  głę- 
bokie w  naszćm  społeczeństwie  zapuściło  korzenie,  że  nawet 
jeszcze  w  KYIII  wieku  spotykamy  się  z  nowemi  nadaniami 
prawa  niemieckiego. 

Pierwsze  _08ady  niemieckie  na  obszarach  dawnój  Polski 
pochodzą  już  z  drugićj  połowy  XII  wieku.  Pojawiają  się  one 
nąjpierwćj  na  Szlązku.  Już  w  przywileju  fimdacyjnym  kla- 
sztoru Cystersów  lubiązkiego  z  r.  1175,  wydanym  w  Grodzisku 


')  XCVIL  Militi  vero  fmnoso  slachcie  bO  marcas,  scarta- 
bello  30  marcaSf  milUi  creato  de  scuUeto  vel  cmethone  15 
marcas  pro  capite:  item  militi  slachcie  pro  vulnere  10  mar- 
cas^ scartabello  5  marcas,  sculteto  vel  cmętonifactis  mUilibus 
3  marcas  pro  vulneribus  statuimtis  persolvendas. 

L  V.  Cmeto  occidens  cmełonem  pro  poena  homicidii  ca- 
słellaniae  in  qua  homicidium  commissum  fueritj  vel  ei,  cui 
ius  persuaserit  4  marcas^  consanguineis  vero  sive  amieis 
proximioribus  6  marcas  decernimus  persokendas. 

Helcel,  Starod.  pom.  I.  str.  93,  119. 


Digitized  by 


Google 


1? 

przez  Bolesława  WysokiegO;^  znajduje  się  wzmianka  o  Niem- 
cach kolonistach;  których  książę  z  pod  prawa  polskiego  wy- 
łącza ^). 

Z  ziemi  wieluńskiej  Tuto  niemiec  wspomniany  jest  w  do- 
kumencie Monacha  patryjarcby  jerozolimskiego  z  r.  1198^ 
jako  nadawca  klasztorowi  miechowskiemu  wsi  położonej  pod 
Budą  *). 

W  Wielkopolsce  Władysław  Odonicz  nadając  w  roku 
1210  na  synodzie  borzykowskim  Winemarowi  opatowi  pfor- 
te&akiemn  w  opolu  przemętskiem  różne  posiadłości  w  celu 
założenia  tamże  klasztoru  Cystersów,  dozwala  mu  zarazem 
osadzania  wsi  Niemcami  na  prawie  niemieckiemu  z  uchyle- 
niem wszelkiego  prawa  polskiego  ^). 

Na  Kujawach  książę  Ziemiomysł  nadaje  w  r.  1223 
krzyżownikom  gwieździstym  w  Inowrocławiu  swobodę  wedle 
prawa  niemieckiego  dla  trzech  wsi:  Marulewy,  Batkowo 
i  Szropsko  ^) ;  a  w  r.  1237  spotykamy  już  Niemców  i  na  Ma- 
zowszu, mianowicie  w  Płocku  % 

Do  Małopolski  przybywa  znaczniejszy  zaciąg  Niemców 
II  schyłku  panowania  Leszka  Białego.  W  tym  bowiem  cza- 
sie ozyskuje  Iwo  biskup  krakowski  od  Leszka  Białego  swo- 
body dla  Niemców  osadzić  się  mających  w  kasztelaniach  kie- 
leckiej i  tarskiej  V* 

W  latach  1228  i  1230  spotykamy  w  spółczesnych  do- 


*)  B&sching:  Die  Urkunden  des  Kłosters  Leuhus  N.  L 

*)  Kod.  Wielkopolski  I,  N.  34. 

«)  Kod.  Wielkopolski  I,  N.  66. 

*)  Bzyszcz.  Muczk.  I,  N.  17.  ^ 

^)  Kod.  Mazowiecki  N.  11. 

*)  1227.  JiberłaUs  eł  immuniłałes,  quas  dUectus  JUius  no- 
bUis  uir  L.  dux  polonie  super  TeiUonicis  in  terriioriis 
KUciensi  et  Tarsensi  casteUanianm  locandis...  Kod.  kat. 
hrak.  /,  N.  17. 

W^tU.  Uosot  T.  XTUI.  ^ 

Digitized  by  VjOOQ IC 


18 

kamentach  Piotra  sołtysa  krakowskiego,  co  dowodzi  istnie- 
nia jut  w  tern  mieAde  znaczniejszej  osady  niemieckiej  '). 

Wcześnie  też,  bo  jeszcze  w  pierwszej  połowie  Xin  wie- 
ka ukaanją  się  osady  niemieckie  na  podgórzu  tatrzańskiem. 
Mianowicie  otrzymnje  w  r.  7234  Teodor  wojewoda  krakow- 
ski od  Henryka  Brodatego  przywilej  osadzania  Niemców  nad 
Dunajcem  i  jego  przypływami  w  okolicy  Nowego  targu  % 
a  w  r.  1244  zakłada  Bolesław  Wstydliwy  Podoliniec  aa  pra- 
wie niemieckiem  ^). 

Wszelako  dopiero  w  drugiej  połowie  XIII  wieku  stają 
się  osady  niemieckie  w  Małopolsce  częstszemi.  Pierwszą  wsią 
osadzoną  przez  biskupów  krakowskich  na  prawie  niemie- 
ckiem są  Biesiadki;  które  w  r.  1269  od  Pawła  bisk.  krakow- 
skiego przywilej  prawa  niemieckiego  otrzymały ,  drugą  6ar- 
lica  założona  prawem  niemieckiem  w  r.  1274  na  wzór  mia- 
sta Sk9ly  *). 

Snąć  jeszcze  pod  te  czasy  bardzo  znaczny  był  przy- 
plyw  do  Mąło£ul8ki  Sławian  zaodrzański^^  którzy  przed 
uciskiem  margrabiów  brandeburskich  i  daków  saskich  siedzi- 
by swe  ojczyste  o|)U8zczali,  skoro  w  znanych  czterech  funda- 
mentalnych pr/.ywilejacb  swobód  i  ogzempcyj  nadanych  bisku- 
pom i  kapitale  krakowskiej  na  wiecach  oględuwskim,  chro- 
berskim,  zawichojskim  i  beszowskim  w  latach  1252,  1254 
i  1255  nie  ma  żadnej  wzmianki  o  osadnictwie  Niemców  lub 
na  prawie  niemieckiem  '^j. 

W  XIV  atoli  wieku,  a  zwłaszcza  za  pokojowych  rzą- 
dów Kazimirza  Wielkiego  osadnictwo  na  prawcie  niemieckiem 
szerokiem  płynie  korytem,  w  XV  zaś  wieku  już  powszechncm 
się  staje.  • 


')  Zbiór  dyplomów  klasztoru  mogilskiego,  N.  8  i  11. 

')  Rod.  Małopolski  I,  N.  15. 

')  Akta  grodź.  ziem.  I,  Ń.  1. 

*)  Kod.  kat  krak.  I,  N.  67  i  76. 

')  Kod«  kat.  krnk.  I,  N.  35,  41,  42;  i  43. 


Digitized  by 


Google 


19 

OftftdDiotwo  na  prawie  niemieckiem  nie  ograniczało  się 
na  samćio  lakladanin  wsi  Dowych,  i  owszem  wieie  wsi  istnie- 
jąoych  joi  od  dawna  na  prawie  pois1<iem  przenosEOno  na  pra- 
wo niemieekie.  Następowała  w  takim  razie  zupełna  koma- 
saeTJa  jaż  wyczynionych  grantów  i  dziedzin  i  nowy  syste- 
matyczny podział  na  łany. 

Co  więcćj,  nawet  wsie,  ktdre  nie  miały  przywileju 
prawa  niemieckiego,  przyjmowały  urządzenia  osad  na  pra* 
wie  niemieekiem  załoionych,  zacłiowując  zresztą  prawo  pol- 
akie.  Jnż  w  statutach  Kazimirza  Wielkiego  czytamy  o  kmie- 
ciach siedzących  na  wolniżnie  na  prawie  polskiem  'j. 

Osady  zakładane  na  prawie  niemieekiem  lub  przeno- 
szone na  takowe  rządziły  się  bądź  wprost  prawem  magde- 
bnrskiem,  bądi  pośrednio  prawem  szredzkiem  lub  chełmió- 
ddem.  W  Małopolsce,  Wielkopolsce,  Sieradzkiem  i  Łęczyc- 
kiem  przeważało  prawo  szredzkie,  na  Mazowszu  i  Kujawach 
prawo  cłiełmińskie. 

Wymiar  nowćj  osady  następował  w  Ms^opolsce  na 
łany  frankońskie  czyli  wielkie  lub  szredzkie  czyli  nale^  na 
Szląsku  i  w  Wielkopolsce  obok  łanów  wielkich  frankońskich 
iataiały  łany  małe  flamandzkie,  prawo  chełmińskie  przepisy- 
wido  dla  swych  osad  również  łaoy  flamandzkie,  które  póini^ 
włókami  ebełmińskiemi  zwano. 

§  3.  Sądy  wyższo  prawa  niemi^ckidgo  w  cgól«. 

Wspomnieliśmy  wyż^,  iż  jurysdykcyję  sądową  we  wsiach 
na  prawie  niemieekiem  osadzonych,  sprawował  sołtys  z  ławą, 
złożoną  zazwyczaj  z  siedmiu  ławników. 

Nie  cały  jednak  obszar  spraw  cywilnych  i  karnych 
pornczany  bywał  jurysdykcyji  sądów  ławniczych,  nie 
wszystkie  też  indywidua  na  prawie  niemieekiem  osadzone, 


*)  Bandi^kie:  Ius  Polonicum  115. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


20 

jtirysdykcyji  tejże  ławy  podlegały.  Sprawy  największój  wa- 
gi, zwłaszcza  ciężkie  występki  karne,  zastrzegał  częstokroć 
dwór  własD^ jury adykeyj  i ,  co  zaś  do  osób ,  to  jurysdykcyji 
sądów  ławniczych  podlegali  kmiecie  i  zagrodnicy  we  wsiach, 
mieszczanie  po  miastach,  lecz  nie  podlegali  J[żj^  sołtysi  ani 
wójtowie. 

Stosunek  sołtysa  czy  wójta  do  dworu  na  prawie  leń- 
skiem  był  oparty.  Dwór  więc  tylko  jako  lennodawca  sołtysa 
czy  wójta  jako  wazala  swego  sądzić  był  uprawniony.  Przy- 
wileje lokacyjne  nie  pozostawiają  w  tćj  mierze  żadnćj  wąt- 
pliwości. Oto  stereotypowa  formuła  określająca  jurysdykcyję 
M^  przywilejach  lokacyjnych:  uwalniamy  wieśniaków  z  pod 
wszelkićj  jurysdykcyji  wojewodzińskiej ,  kasztelańskiej  i  id. 
tak  iż  wieśniacy  tylko  przed  swym  sołtysem,  sołtys  zaś  przed 
nami,  zwłaszaza  gdyby  w  wymiarze  sprawiedliwości  opiesza- 
łym się  okazał  lub  opornym,  odpowiadać  winien. 

Okazała  się  więc  potrzeba  sądów  dworskich,  raz  dla 
rozstrzygania  spraw  większćj  wagi,  jurysdykcyji  dworu  za- 
strzeżonych, powtóre  dla  wykonywania  sądownictwa  nad  wój- 
tem lub  sołtysem. 

Obok  tego  wytwarzały  się  jeszcze  inne  sądy  wyższe. 
Jakkolwiek  każda  wieś  na  prawie  niemieckiem  osadzona  miała 
swój  sąd  ławniczy,  który  wraz  z  sądem  dworskim  ostatecznie 
wszystkie  sprawy  cywilne  i  karne  rozstrzygać  był  uprawnio- 
nym, to  jednak  rzadko  która  wieś  była  w  stanie  mieć  swoją 
księgę  prawa  niemieckiego,  lub  posiadać  tak  zdolnych  ła- 
wników, iżby  zawilsze  sprawy  w  duchu  tegoż  prawa  rozstrzy- 
gnąć byli  w  możuości ,  tem  bardzićj ,  gdy  sam  zwód  prawa 
rozliczne  miał  luki,  które  się  dopiero  zwolna  uzupełniały  or- 
tylami  sądów  ławniczych  najcelniejszych  miast  rządzącycli^ 
się  prawem  niemieckiem. 

W  sprawach  więc  wątpliwych,  gdzie  ława  nie  była 
w  możności  wydać  orzeczenia,  udawała  się  z  zapytaniem  po 
objaśnienie  prawne  do  innej   ławy  celniejszćj,  złożonej  z  ła- 


Digitized  by 


Google 


21 

wników  w  prawie  biegłych :  tam  tet  zanosiły  strony  ortyla- 
mi  ławy  pokrzywdzone ,  apelaeyje  swe,  które  również  nie  były 
niczem  innem,  jeno  zapytaniem,  czy  apelowany  orty!  odpo- 
wiada postanowieniom  prawa  lub  jak  wedle  prawa  być  po- 
winno *j. 

Te  więc  dwie  potrzeby,  mianowicie  potrzeba  jorysdyk- 
cyji  nad  sołtysami  i  wójtami  oraz  potrzeba  dawania  wyja- 
śnień w  przedmiocie  prawa  obowiązującego,  były  źródłem 
powstania  ponad  sądami  ławniczemi  sądów  wyższych  prawa 

niemieckiego,  których  trzy   katejs^osfie  rozróżniamy,  miano- 

.  .  ^  ■  - — 

\neie: 

a)  sądy  leńskie  {ludicium  feudale,  iudicium  sctdtetorum, 
lus  feudahf  lus  dictum  lenskie),  wykonywujące  jurysdykcyję 
nad  wójtami  i  sołtysami, 

b)  sądy  wyższe  w  właściwem  tego  słowa  znaczeniu  (lus 
superiuSy  lus  supremum)  udzielające  ławom  wyjaśnień  pra- 
wnych drogą  orty  Ii  lub  rozstrzygające  sprawy  w  drodze  ape- 
lacyji,  tudzież 

c)  sądy  komisarskie  czyli  najwyższe. 

Sądy  leńskie  i  komisarskie  w  sądach  dworskich  począ- 
tek swój  mają. 

§.  4.  Sądy  leńskie. 

Prawo  leńskie  stanowi,  iż  lennodawca  jeśli  wazala  swe- 
go przed  sąd  stawić  zamierza,  z  sześciu  conajmniej  wazali 
i  siódmego,  któryby  oskarżonego  lennika  pozwał,  sąd  złożyć 
winien  '). 

My  najdawniejsze  wskazówki  składu  sądów  leńskich 
a  nas  posiadamy  z  lat  1282,  1299  i  1337.     Mianowicie  znaj- 


')  W  miastach  rada  miejska  dzierżyła  władzę  ustawodawczą 
w  swym  ręku :  w  celniejszycb  przeto  miastach  ława  u  rady 
miejskiej  objaśnień  prawnych  zasiągała. 

•)  Łaski  :  Cofnntune  incliti  Polonie  Begni  jmuHegium,  1506, 
str.  257. 


Digitized  by 


Google 


22 

dnjetny  w  przywileju  klasztom  staniąteckiego  ż  r.  12S2  w  przed- 
miocie nadania  Hartmadowi  kapelanowi  bocbeńskiemn  soł- 
tystwa we  wsi  Brzeźnicy,  którą  na  prawie  szredzkiem  zasa- 
dzić miał,  postanowienie,  iż  sołtys  ten  nie  inaczćj  sądzony 
byó  może,  jak  przed  sądem  złożonym  z  dziewięciu  wazali  ')• 

Wierzbięty  natomiast  kasztelana  przywilej  z  r.  1299 
w  przedmiocie  założenia  wsi  Zimnodół  na  prawie  niemieo- 
kiem  %  i  Świętosława  opata  hebdowskiego  przy wilcg  z  r.  13S7 
nadający  Kunkowi  Kunczonowiczowi  sołtystwo  we  wsi  Gnno- 
wie,  określają,  iż  sąd  na  sołtysa  z  siedmin  wokych  sołtysów 
składać  się  wioien  *). 

W  dobrach  duchownych  i  rycerskich  były  te  sądy  leńskie 
zrazu  tylko  przygodne,  składane  od  wypadkn  do  wypadku  w  mia* 
rę  potrzeby.  Stałe  sądy  leńskie  mogły  i  musiały  powstać  naj- 
wcze6nićj  na  dworach  książęcych :  raz,  iż  książęta  w  pierwo- 
tnych przywilejach  na  prawo  niemieckie  udzielonych,  w  róż- 
nych wypadkach  na  dwór  książęcy  odnosić  się  rozkazywali  % 


*)  1282.  Edam  et  ipsum  'scultełum)  in  nuUo  iudieare  per- 
fniłtimttó,  nec  stws  heredeSj  nisi  fiat  de  ipso  novem 
feodalium  presencia  medianie.   Kod.  dypl.  Pol.  III.  N.  58. 

*)  1299,  Cmethonesąue  nosiri  nullas  respondebuntf  nisi  co- 
ram  eodem  sculłełOf  et  si  guis  predictum  nostrum  scut 
tetum  citaueriły  coram  mdło  respondehity  nisi  corani  sep- 
tern  liheris  sctdtełis.  Kod.  Małop.  I,  N.  131. 

*j  1337.  Preterea  nullus  nostrum  scuUetum  mU  ąuoslihet 
suos  successores  ad  alterius  ludicij  ezamen,  ad  nostram 
tantummodo  presenciam  citare  debebit  aut  eciam  enocwit*, 
quo  sic  euocato  per  nos  in  nostra  Curia  per  septem  eciam 
sctUtetos  vicinos  ad  boe  conuocatos  ipse  iudicabitur  et 
sui  successores.  Kod.  kat.  krak.  I,  N.   162. 

*)  1255.  Quafncumque  vero  causam  temiinare  non  pote- 
rintj  ad  nostram  audienciam  transmitant,  Rzyszcz. 
Muczk.  II,  N.  64. 

1^268.  Ad  nos  autem  non  aliter  citabuntur,  nisi  per  li- 
teram  nostro  sigUlo  communiłam  in  catisa  iantummodOj 
quam  solteius  non  potcst  diffinire.    Kod.  Tyniecki  I,  N.  36. 


Digitized  by 


Google 


95 

powtóre,  iż  znaczna  liczba  dóbr  monarszych  na  prawie  nie- 
miei^Mni  osadzanych,  częstszą  składania  sądów  le&skich  na- 
stręczała sposobność,  a  wreszcie,  iż  książęta  w  wielu  przy- 
wilejach nawet  co  do  dóbr  duchownych  i  rycerskich  dla  dworu 
swego  prawo  sądzenia  opieszałego  sołtysa  sobie  zastrzegali. 
Wcześfiie  więc  i  to  już  najpóźoió}  w  drugiój  połowie  XIII 
wieka  musiał  istnieć  najiwnrąfth  kRią^ępych  stały  sęAda  na- 
dworny pra\ya  nięmiecjiego,  który  z  sołtysów  dóbr  książę- 
cych lub  innych  wasali  sądy  leńskie  składał. 

Wyraźne  wspomnienie  takiego  sędziego  nadwornego 
prawa  niemieckiego  na  dworze  Łokietka  spotykamy  w  przy- 
wileju z  r.  1306  dla  miasta  Krakowa,  który  postanawia,  iż 
jeśli  sprawa  iaka  przeciw  wójtowi  krakowskiemu  podniesioną 
będzie,  książę  sędziego  swego  do  miasta  ześle,  aby  sprawę 
tę  wedle  prawa  niemieckiego  osądził  '). 

Zwał  się  ten  sędzia  nadworny  landwójtem  (Iudtix  pny 
rineialis^  advocaius  provinciałis)  a  najdawniejsi  tacy  sędzio- 
wie, jakich  znamy  na  dworze  krakowskim,  są:  Wilhelm 
w  btach  1317,  1318  i  1321,  Gkrasz  w  r.  1324  i  Henkyk 
S^-HKRE  w  r.  1336  *). 

siedzibą  ich  był  gród  krakowski,  a  sąd  sam  nosił  na 
iwę:  prawa  niemieckiego  w  grodzie  krakowskim  (lus^Th^' 
łotitcum  in  castro  Cr acoyiensi).  Jaki  był  jednak  skład  tego 
sąda  łebskiego  w  pierwszćj  połowie  Xły  wieku,  nie  jest  nam 
wiadome,  gdyż  nie  dochował  nam  się  żaden  akt  z  tej  epoki 
przez  tenże  sąd  wydany.  Przypuścić  jednak  można  z  pe- 
wnśm  prawdopodobieństwem*,  iż  obok  sołtysów  z  dóbr  mo- 
narszych znaczny  w  nim  udział  brać  musieli  także  rajcy  i  ła- 
wnicy krakowscy,  jako  nad  innych  w  prawie  niemieckiem 
Ueglejsi. 


')  Kod.  miasto  Krakowa  I,  N.  S. 

*j  Kod.  dyp.  m.  Krakowa  I|  str.  XŁ. 


Digitized  by  VjOOQ IC 


24 

Najdawniejszy  dotychczas  akt  sądu  leńskiego  krakow* 
skiegOy  jaki  posiadamy,  pochodzi  dopiero  z  początku  drugićj 
połowy  XIV  wieku,  mianowicie  z  r.  1358,  *)  to'  jest  z  tój 
właśnie  chwili,  kiedy  Kazimirz  Wielld  za  przyzwoleniem 
wszystkich  stanów  przeprowadzał  reorganizacyję  onegoż  na 
sąd  wyższy  prawa  niemieckiego:  skład  tego  sądu,  który  je- 
szcze podówczas  zatrzymał  dawniejszą  nazwę  prawa  niemiec- 
kiego na  zamku  krakowskim,  nosi  już  widoczne  dlady  reor- 
ganizacyji  w  tym  kierunku,  jaki  następnie  przywilejem  pra- 
wa wyższego  z  r.  1361  uświęconym  został.  O  czem  niżój. 

Drugim  z  koleji  co  do  dawności  byłby  sąd  leński  w  gro- 
dzie  sandomirskim.  Przywilejem  mianowicie  z  r.  1336  król 
Kazimirz  Wielki  bacząc  ucisk  mieszczan  sandomirskich  tu- 
dzież wieśniaków  w  opolu  sandomirskiem  na  prawie  niemiec- 
kiem  osadzonych,  którzy  częstokroć  przed  sądy  pozamiejsco- 
we  a  nawet  aż  do  Krakowa  pozywani  bywali,  postanowił, 
iż  odtąd  tak  mieszczanie  sandomirscy  jakotóż  osadnicy  nie- 
mieccy powiatu  sandomirskiego  tylko  przed  swymi  wójtami 
i  sołtysami  odpo«via'lać  mają  z  jedynem  wyłączeniem  spraw 
cięższych  oraz  w  wypadkach  monarszego  pozwu,  w  których 
to  razach  sądzeni  być  mają  prawem  niemieckiem  w  grodzie 
sandumirskim  pr^ez  sandomirskiego  wójta  i  tych,  którzy  mu 
przydzieleni  będą  '). 

Nic  wprawdzie  ten  przywilej  nie  wspomina  o  wójtach 
i  sołtysach,  iż  równie  przed  tymże  samym  sądem  w  grodzie 
sandomirskim  odpowiadać  mają,  i  mogłoby  się  na  chwilę  zda- 
wać, iż  to  jest  tylko  podniesienie  ławy  miejskićj  sandomir- 
skićj  do  rzędu  sądu  wyższego  prawa  niemieckiego  na  powiat 
sandomirski;  postanowienie  atoli,  że  wójt  sandomirski  sprawy 
te  nie  w  mieście  lecz  w  grodzie  sądzić  winien,  Diemnićj  iż 
mu  mają  być  przydzieleni  osobni  asesorowie,  nie  pozwala 


')  Kod.  Midop.  I,  N.  253. 
')  Kod.  Małdp.  I,  N.  204. 


Digitized  by 


Geogl^' 


33 

dtx  eommissorias)  przez  biskapa  kigawskiego  na  powiat  woj- 
borski  ustanowionym  i  przyjmuje  akta  leńskie  '). 

Zanim  się  jednak  te  trzy  sądy  leńskie  okręgowe  po- 
tworayły,  składali  biskupi  kujawscy  sądy  leńskie  przygodne 
tćj  wsi,  którćj  sołtys  miał  być  przed  sąd  stawiony.  Do- 
^nmenta  biskupów  kujawskich  z  KIY  wieku  przeważnie  ta- 
kie zawierają  postanowienia  'j. 

Co  do  biskupstwa  płockiego  istniał  zdaje  się  w  XIV 
wieka  sąd  leński  w  gródku  gorznieńskim.  Lecz  czy  to  był 
sąd  leński  stale  urzędnjący  czy  tylko  przygodnie  zwoływany, 
trudno  oznaczyć.  Wzmiankę  bowiem  mamy  tylko  w  jednym 
przywileju  Klemensa  bisk.  płockiego  z  r.  1339,  w  którym 
tenże  si^sowi  z  Grążaw  w  gródku  gorznieńskim  odpowia- 
dać każe  "). 

Szczególny  rodzaj  składania  sądu  leńskiego  podaje  nam 
przywilej  Jana  Grota  biskupa  krakowskiego  z  r.  1331  na  soł- 
tystwo w  Jaworsku.  Postanawia  biskup,  iż  sołtysi  nie  gdzie- 
indzićj,  jeno  w  Jaworsku  przed  własnymi  ławnikami  odpo- 
wiadać winni  %  Jeśli  to  nie  pochodzi  z  myłki  w  przepisy- 
waniu dokumentu,  ileże  takowy  tylko  w  kopii  się  dochował, 
to  postanowienie  podobne  wykraczałoby  wręcz  przeciw  pra- 
wa leńskiemu,  które  wazalowi  tylko  przed  sądem  z  wazali 
złożonym  odpowiadać  nakazuje,  ławnicy  zaś  wiejscy  nie  są 
wazalami  dworu  lecz  poddanymi. 

Podobne  postanowienie  znajdujemy  także  w  przywileju 
kiq>itały  włocławskićj  z  r.  1437  na  sołtystwo  w  Parkach  '^), 
mianowicie,  iż  gdyby  kapitule  sołtysa  zapozwać  wypadło,  te- 


^ 


Bysscz.  Hucz.  II,  N.  396. 

Ryatcs.  Mncz.  N.N.  256,  271,  272,  289,  293,   296,  325 
*)  Kod.  Mazowiecki  N.  62. 
*)  Kod.  kat  krak.  II,  N.  246. 
')  RysBcz.  Mucz.  II,  N,  389. 


Wjdt.  iloMf.  T.  ZTUI. 


Digitized  by 


Google 


u 

dy  on  posadziwszy  na  swóm  miejsca  inną  zdolną  osobę  od- 
powiadać winien.  Jest  ta  znowa  widocznie  rozomiana  ława 
miejscowa,  którój  sołtys  przewodniczy,  a  przed  którą  jeśli 
dwór  na  sołtysa  żałobę  wniesie,  sołtys  w  miejsce  swe  inn'^ 
odpowiednią  osobę  jako  przewodniczącego  ławie  posadź, 
a  sam  przed  tąż  ławą  odpowiadać  ma. 

W  tćj  materyji  posiadamy  jeszcze,  jeden  dokament,  mi 
nowicie  akt  z  r.  1403,  mocą  którego  Piotr  wójt  dziedziczna^ 
krośnieński  czwartą  część  tegoż  wójtostwa  Jakabowi  Cirlero- 
wi  mieszczaninowi  bieckiema  w  400  grzywnach  groszy  pra- 
skich w  zastaw  daje  ^).  Przedmiot  akta  t  j.  zastaw 
lennego  wójtostwa,  należałby  przed  sąd  leński,  akt  zaś  ze- 
znany  jest  przed  ławą  miejską  krośnieńską,  której  atoli  prze- 
wodniczy landwójt  a  świadknją  rajcy.  Wiemy,  iż  w  później- 
szych czasach  Krosno  należido  do  okręga  jarysdykcyjnego 
sąda  leńskiego  sanockiego,  zachodzi  więc  pytanie,  czy  ów 
akt  z  r.  1403  ni^  jest  skazówką,  iż  przed  założeniem  sąda 
leńskiego  w  Sanoka  ława  miejska  krośnieńska  pod  przewo- 
dnictwem landwójta  załatmała  także  sprawy  leńskie  okręga 
krośnieńskiego. 

§  5.  Sądy  wyższe  prawa  niemieckiego  w  właściwem  tego 
słowa  znaczeniu. 

Jeśli  sądy  leńskie  jaż  w  przepisie  prawa  leńskiego  midy 
swój  byt  i  astrój  przewidziany,  to  sądy  wyższe  prawa  nie- 
mieckiego wywołane  jedynie  koniecznością  objaśnienia  prawa 
zwyczajowego,  istnienie  swoje  i  organizacyję  zwyczajowi 
zawdzięczają. 

W  Niemczech  można  przyjąć  za  normę,  iż  osady  ma- 
cierzyste wznosiły  się  zczasem  do  rzęda  sądów  wyższych 
względem   osad  filijalnych,  które  z  macierzy  początek  swój 


>)  Akta  grodź.  ziem.  III,  N.  78. 


^Googh 


Digitized  by  ViiOOV  1^ 


35 

biorąc,  do  niej  tóź  w  razie  potrzeby  po  objaśnienia  prawa 
się  odwcdywaly. 

U  nas  inaczój.  Osadnicy  Niemcy  przychodzili  z  poza 
gnmic  rzeczypospolitój^  rzadko  z  osady  już  w  kraju  istnie- 
jącej, natomiast  licznego  kontyogensa  dla  nowych  osad  na 
prawie  niemieckiem  dostarczała  ludność  krajowa,  mianowicie 
wieśniacy  swobodni,  potomkowie  dawnych  przybyszów,  Sło- 
wian zaodrźańskich,  często  tćż  bardzo  przenoszono  istniejące 
jnż  wsie,  ludnością  polską  na  prawie  polskiem  zasadzone,  na 
prawo  niemieckie.  O  stosunku  przeto  filii  do  macierzy  na- 
der rzadko  tylko  mogła  być  u  nas  mowa,  choć-  może  u  nas 
bardzićj  niż  gdzieindziej  dawała  się  uczuć  potrzeba  zasiąga- 
nia  wyjaśnienia  w  przedmiocie  przepisów  prawa  niemieckiego, 
choćby  jnż  dla  tego,  że  tak  znaczną  liczbę  nowych  osadni- 
ków stanowiła  ludność  krajowa,  zwyczajów  prawa  niemie- 
ckiego nie  świadoma. 

Zresztą  i  prawa  niemieckie,  te  zwłaszcza,  które  u  nas 
obowiązywały,  mianowicie  zwierciadło  saskie  i  prawo  miej- 
skie magdeburskie,  nie  były  jeszcze  same  rozwinięte  w  chwili, 
kiedy  się  u  nas  pierwsze  osady  na  prawie  niemieckiem  zja- 
wiają. Jestto  właśnie  chwila  stopniowego  tych  praw  rozwoju. 
Prawa  magdeburskie,  jakie  ławnicy  magdeburscy  Henrykowi 
Brodatemu  w  'początku  XIII  wieku  udzielili,  obejmowid:y  za- 
ledwie 18  artykułów,  zwód  praw  udzielony  przez  tychże  ła- 
wników Henrykowi  HI  w  r.  1261  dla  Wrocławia,  obejmuje 
już  79  artykułów,  do  czego  w  r.  1295  nadesłali  ławnicy  mag- 
deburscy dodatkowo  artykułów  23,  gdy  zwód  udzielony  w  r. 
1304  miastu  Gorlicom  zawiera  artykułów  140,  ')  a  księga 
praw  złożona  przez  Eazimirza  Wielkiego  dla  użytku  sądu 
wyższego  na  zamku  krakowskim,  obejmująca  zwierciadło  sa- 
skie i  prawomiejskie  magdeburskie-,  liczy  już  artykułów  502.. 


*)  Stenzel:  Urkundenbuch  mr  Geackickte   des    Ursprungs 
der  Stddte  etc.  N.  I,  !•  ,  XVI,  LVI,  XOVI,  CV- 


Digitized  by 


Google 


36 

Nic  więc  dziwnego^  ii  w  obec  niedostatecznie  jeszcze 
rozwiniętego  samego  prawa  niemieckiego^  a  bardziej  jeszcze, 
iż  nie  każdą  osadę  stać  było  mieć  odpis  zwodn  artykułów 
tegoż  prawa^  musiała  się  zdarzać  dość  często  u  osad  młod- 
szych konieczność  zasięgania  rady  u  ław  osad  celniejszych 
i  starszych  co  do  przepisu  prawa. 

Lecz  do  którychto  osad  celniejszych  i  starszych  miały 
się  osady  młodsze  uciekać  po  objaśnienia  prawne? 

Różnorodne  w  tćj  mierze  było  postępowanie  książąt. 
Zrazu  książęta  wszystkie  sprawy  prawa  niemieckiego  na  dwór 
swój  pociągają,  póżnićj  już  tylko  te,  którychby  wójt  lub  soł- 
tys rozstrzygnąć  nie  umieli,  a  wreszcie  wyłączają  dla  siebie 
jedynie  sprawy  przeciw  wójtom  i  sołtysom  z  powodu  niedba- 
łego wymiaru  sprawiedliwości,  w  rzadkich  tylko  wypadkach 
stanowiąc,  dokąd  po  objaśnienia  prawne  udać  się  należy  '). 

W  niektórych  wprawdzie  wypadkach  dawał  już  sam 
przywilej  lokacyjny  w  tej  mierze  pewne  skazówki,  stanowiąc, 
iż  nowo  założona  osada  ma  się  takiem  samem  prawem  nie- 
mieckiem  rządzić,  na  jakiem  założoną  jest  ta  lub  owa  osada 
starsza,  jćj  za  wzór  postawiona.  I  tak  n.  p.  Podolińcowi 
wskazał  Bolesław  Wstydliwy  za  wzór  prawo  niemieckie,  ja- 
kiego Kraków  i  Sandomirz  używa,  Krakowowi  prawo  nie- 
mieckie miasta  Wrocławia,  Opatowcowi  znowu  prawo  niemie- 
ckie używane  w  Krakowie.  Kazimirz  książę  łęczycki  wska- 
zał Sobocie  za  wzór  miasto  Brześć,  kapituła  krakowska  wsi 
Garlicy  za  wzór  miasto  Skałę,  Floryjan  bisk.  krakowski  osa- 
dzie l^ajno  za  wzór  miasto  Tarczek  i  t  d.  "j. 

Rzecz  więc  prosta,  że  te  nowo  założone  osady  do  ta- 
kich za  wzór   sobie  postawionych  miejscowości    póżnićj  po 


')  Ryszcz.  Mucz.  II,  N.  64,  156,  —  Kod.  Tyniecki  I,  N.  36. 

')  Akta  grodź,  ziems.  I,  N.  1,  —  Kod.  kat.  krak.  I,  N.  76, 
II,  N.  292,  —  Ryszcz.  Mucz.  II,  N.  44,  —  Kod.  Tynie- 
cki N.  24. 


Digitized  by 


Google 


37 

objaśnienia  prawne  z  zapytaniami  się  odnosiły,  i  że  czasowo 
przynajmniej  osady  wzorowe  zyskały  sobie  stanowisko  sądów 
wyiszych  w  pewnych  okręgach.  Nie  był  to  jednak  stosunek 
przymusowy,  któryby  osadę  nowo  założoną  zniewalał  nie 
f^^iHieindziój,  jeno  n  osady  wzorowój  szukać  wyjaśnienia  prawa. 
Gdzie  atoli  i  takićj  skazówki  brakło,  a  przywilej  loka- 
cyjny żadnego  co  do  apelacyj  postanowienia  nie  zawierał, 
tam  ława  w  razie  potrzeby  zasiągała  informacyj  prawnych 
u  innej  celniejszćj  ławy  wedle  własnego  uznania,  uzyskawszy 
atoli  poprzód  ku  temu  pozwolenie  swego  dziedzica  czyli  dwo- 
ru. Można  jednak  przypuścić  z  pewnem  podobieństwem  do 
prawdy,  iż  osady  z  dóbr  książęcych  bądź  na  dworze  książę- 
cym u  sędziego  nadwornego  prawa  niemieckiego  lub  też 
u  celniejszych  osad  również  książęcych  szukały  prawnych 
objaśnień  i  podobnież  osady  w  dobrach  kościelnych  lub  kla- 
sztornych '). 


*)  Zdaniem  Roepella  (Roepell  1.  c.  str.  290  sądowDictwo 
wyższe  prawa  niemieckiego  w  Polsce  w  ten  sposób  było 
wykonywanem,  iż  wójtowie  znaczniejszych  miast  byli  za- 
razku sędziami  wyższymi  nad  wsiami  w  okręgu  tychże  miast 
na  prawie  niemieckiem  osadzonemi,  i  że  z  sołtysami  tych- 
że wsi  trzykroć  do  roku  tak  zwane  iudidum  magnum 
czyli  supremum  odbywali.  Nie  możebnćm  jest  pogodzić 
to  przypuszczenie  Roepella  z  przepisami  prawa  magdebur- 
skiego. Wedle  postanowień  tego  prawa  odbywają  się  sądy 
wielkie  czyli  bnrgrabskie  trzykroć  do  roku  w  stałych  ter- 
minach, mianowicie  w  dzień  św.  Agaty,  w  dzień  św.  Jana 
i  Pawła  i  w  oktawę  św.  Marcina,  a  to  pod  rygorem,  iż  je^ 
śli  burgrabia  w  tych  dniach  sądów  swoich  nie  odbędzie, 
w  innych  dniach  odbywać  takowych  nie  ma  prawa. 

I  również  staDOwi  prawo  magdeburskie,  iż  podczas  sądów 
burgrabskich  sołtys  winien  pod  karą  dziesięciu  funtów  za- 
siąść przy  burgrabim  i  pierwszy  wyrok  jemu  wymyślić. 
W  obec  tego  postanowienia  każdy  wójt  lub  sołtys  musiał 
w  dnie  wielkich  sądów  pozostać  we  wsi  i  czekać  przybycia 
swego  dziedsica  lub  jego  włodarza,  aby  z  nim  wspólnie 
wielkie  sądy  odbyć;  o  zjazdach  przeto  sołtysów  z  landwój- 


Digitized  by 


Google 


38 

W  takim  składzie  rzeczy  wyłania  się  w  epoce  poprze- 
dzająećj  przywilej  Eazimirza  Wielkiego  na  sąd  wyższy  w  gro- 
dzie krakowskim,  zaledwo  jedno  lab  drngie  miasto,  które  sobie 
większe  od  innych  wyrabia  znaczenie  w  przedmiocie  udzielania 
prawnych  wyjaśnień.  Takiem  jest  przedewszystkiem  Inowro- 
cław już  przywilejem  Władysława  Łokietka  z  r.  1298  dla 
Radziejowa,  następnie  przywilejem  Kazimirza  Wielkiego  dla 
Bydgoszczy  z  r.  1346,  a  nawet  jeszcze  w  sto  lat  póżniój  przy- 
wilejem Kazimirza  Jagielończyka  z  r.  1450  dla  miasta  Gniew 
kowa  jako  źródło  do  zasiągania  wyjaśnień  prawnych  wska- 
zane '). 

Kruszwicę  wskazali  książęta  kujawscy  osadzie  Skotni- 
ki w  r.  1303,  Włocławek  a  względnie  Chełmno  i  Toruń  Prze- 
mek kujawski  osadzie  Solec  w  r.  1325  '). 

O  Poznaniu  zaś,  iż  używał  charakteru  sądu  wyższego, 
istnieje  tylko  przypuszczenie  na  podstawie  nie  dość  jasnego 
ustępu  przywileju  lokacyjnego  Przemyśla  i  Bolesława  książąt 
wielkopolskich  z  r.  1253,  w  którym  postanowiono,  iż  żaden 
niemiec  osadzony  w  dzierżawach  tych  książąt  poza  miastem 
Poznaniem  nigdzie  indziój  praw  swych  poszukiwać  nie  ma  '). 

Gdy  więc  instancyje  apelacyjne  nie  były  w  prawie  ści- 
śle określone,  a  zwyczaj  zupełną  swobodę  w  tćj  mierze  zo- 
stawiał, zdarzało  się,  iż  niektóre  znaczniejsze  miasta  nawet 


tem  w  tych  dniach  absolutnie  mowy  być  uie  mogło,  za- 
ozem  tćż  i  sądy  wielkie  pewnych  miast  nie  mogły  być  za- 
razem sądami  apelacyjnemi  wsi  okolicznych. 

To  tćż  przeglądając  akta  sądów  wyższych  prawa  nie- 
mieckiego widzimy,  iż  one  podczas  sądów  wielkich  sądów 
swych  nie  odbywają  wcale,  gdyż  sołtysi  nic  mogli  w  dniach 
tych  ruszyć  się  ze  swych  włości. 

')  Ryśzcz.  Muczk.  I,  N.  89,  II,  N.  496,  591. 

')  Rzyszcz.  Macz.  I,  96,  II,  480. 

»)  Kod.  Wielkopolski  N.  321. 


Digitized  by 


Google 


39 

poza  granice  kraju  do  Magdeburga  i  Hali  po  objaśnienia  pra- 
wne poselstwa  słi^y, 

Temu  stanowi    rzeczy  miał   koniec  położyć   przywilej 
^aTJmirza  Wielkiego,  ustanawiający  na  zamku  krakowskim  i 
powszechny  sąd  wyższy  prawa  niemieckiego  dla  ci^ej  Polski.  { 

Co  do  daty  tego  przywileju  adhuc  sub  iudice  lis  est '). 

Oryginał  jego  zaginął  snaó  jeszcze  w  XIV  wieku,  a  kie- 
dy Władysław  Jagieło  potwierdzał  ten  przywilej  w  r.  1421, 
musiał  wziąić  jego  osnowę  ex  copiis  (sumptis  ex  origtnaltbus ) 
m  certis  codicibus  dictorum  iudicum  ').  Kopię  tę  posiada- 
my. Pochodzi  ona  z  końca  XIV  lub  najpóżnićj  z  początku 
Xy  wieku  i  jest  oprawiona  przy  rękopisie  zawierającym  księ- 
gę prawa  niemieckiego,  złożoną  przez  Eazimirza  Wielkiego 
do  użytku  sądu  wyższego  na  zamku  krakowskim.  Tekst  ten 
w  mnićj  lub  więcćj  dbałych  kopijach  służył  za  podstawę 
wszystkim  późniejszym  przywilejom  i  drukom  % 


')  Poglądy  moje  krytyczne  w  przedmiocie  daty  i  tekstu  tego 
przywileju,  zawarte  są  w  Przeglądzie  krytycznym,  Ejraków 
1876  str.  211.  \ 
*)  BoBitzTŃSKi:  O  założeniu  sądów  wyższych   prawa   niemie- 
ckiego na  zamku  krakowskim,  str.  6. 
V  BoBBZTŃSKi  odróżnia  wprawdzie  cztery  odrębne  teksty  opie- 
rając się  na  znacznych  odmiankach,  jakie  w  tych  tekstach 
dostrzegł.    Jeśli  atoli   zważymy,  iż  wszystkie  te  odmianki 
są    tylko    stylistycznćj    natury,    zad   co  do  tych   ustępów, 
w  których  najstarsza  kopia  dowodnie  od  oryginału    odbie- 
gać musi  i  błędy  zawiera,  jak  co  do  ustępu   z  dwiadkami 
i  co  do  ustępu  z  wyszczególnieniem  sołtystw,  dziwna  mię- 
dzy kopiami  zgodność  panuje,  które  błędy  te  wiernie  po- 
wtarzają,   tedy   mnsimy   nznać,  iż  wszystkie  te  odmienne 
teksty  ostatecznie  w  owej  błędnej  najstarszej   kopii  źródło 
swe  maj%  mniejszą  .zaś  lab  większą   liczbę   odmianek   na 
karb  mniej  lub  więcej  dbałych  kopistów  dmgiej   lub  trze- 
ciej ręki  położyć  należy. 

Ustęp  o  służbie  wojennej  sołtysów  jest  już  Jagiełowym 
przydatkiem,  stoji  bowiem  w  przeciwieństwie  z  tern,  co  król 
Kazimirz  jedno  zdanie  poprzód  powiedział.    Jeśli   bowiem 


Digitized  by 


Google 


40 

Data  wystawienia  przywileju  Kazimirzowego  jest  r. 
1356  nazajutrz  po  św.  Franciszku  w  Krakowie.  Erytj^ezni 
uczeni  jak  Naruszewicz,  Helcel,  Bobrztński  odrzucają  tę  d:itę 
niemogąc  jój  pogodzić  z  tymi  dostojnikami  duchownymi  i  świe- 
ckimi, którzy  bądź  jako  świadkowie,  bądź  jako  tacy  w  przy- 
wileju są  powołani,  za  których  współudziałem  ustawa  po- 
wyższa przyszła  do  skutku,  a  uważając  ową  datę  r.  1356 
jako  prostą  myłkę,  oświadczają  się  za  r.  1365  w  przypuszcze- 
niu, iż  myłka  najsnadnićj  z  tój  daty  na  rok  1366  powstać 
mogła.  I  my  z  tych  samych  powodów  odrzucamy  r.  1356 
jako  datę  wystawienia  samego  aktu,  Uadziemy  ją  atoli  dla 
różnych  decydiyących  skazówek  na  r.  1361. 

Ale  samem  sprostowaniem  daty  wystamenia  przywileju 
nie  zostaje  jeszcze  bynajmnićj  załatwioną  kwestyja  czasu, 
kiedy  sąd  wyższy  prawa  niemieckiego  na  zamku  krakow- 
skim założony  został,  a  raczćj  kiedy  istniejący  już  tamże  sąd 
nadworny  prawa  niemieckiego  odnośnemu  uległ  przekształ- 
ceniu, tćm  bardziój,  gdy  jak  nas  sama  treść  przywileju  uczy, 
założenie  sądu  wyższego  na  zamku  krakowskim  nie  było  wy- 
pływem doraźnego  aktu  monarszego,  lecz  rezultatem  różno- 
rodnych czynności  przygotowawczych  i  rokowań  ze  stanami 
rzeczypospolitćj  prowadzonych.  Król  sam  oświadcza,  iż  w  celu 
założenia  powszechnego  sądu  wyższego  na  zamku  krakow- 


król  Kazimirz  w  przywileju  swoim  mówi,  iż  aby  owi  soł- 
tysi tern  pilnićj  do  spraw  sądu  wyższego  się  przykładali, 
tychże  sołtysów  i  wójta  od  wszelkich  wypraw  wojennych 
uwalnia,  tedy  tenże  sam  król  i  w  tymże  samym  przywileju 
nie  mógł  o  jedno  zdanie  niżój  dodać,  iż  tydi  samych  soł- 
tysów do  powszechnej  wyprawy  wojennej  pociąga,  gdyż 
byłoby  to  skasowaniem  tego  dobrodziejstwa,  jakie  tymże 
sołtysom  dopićroco  nadał.  Jeśli  zrrsztą  żadna  kopia  tego 
dodatku  nie  ma  prócz  przywileju  Jagiełowego,  tedy  rzecz 
jasna,  iż  dodatek  ten  dopićro  przez  Jagiełę  przydanym  zo- 
stał, który  tą  restrykcyją  Kazimirzowe  uwolnienie  sołtysów 
w  sądzie  wyższym  zasiadających  od  służby  wojennej  zniósł. 


Digitized  by 


Google 


25 

wątpić,  ii  przywilejem  z  r.  1336  Eazimirz  Wielki  ustanowił 
w  grodzie  sandomirskim  takiż  sam  sąd  leński,  jaki  istniał 
w  grodzie  krakowskim,  i  że  taksamo  landwójtem  tegoż  sądu 
ustanowił  wójta  sandomirskiego,  jak  lantwójci  grodu  krakow- 
skiego bywali  także  wójtami  krakowskimi. 

Najwcześniejszy  akt  sądu  leńskiego  sandomirskiego  po- 
siadamy z  r.  1381.  Wskazuje  on  nam,  iż  w  skład  tego  są- 
du wchodzili  sołtysi  z  Okaliny,  Koprzywnicy,  Szawłowic,  Ja- 
łowąsa,  Daromina,  Łukawy,  Zawichosta  oraz  wójt  opatowski, 
przewodniczył  mu  zaś  wojewoda  i  starosta  sandomirski  z  mo- 
cy starościńskiego  swego  urzędu  (regio  ac  nostro  capitanea- 
tus  namine)  '). 

Trzeci  sąd  leński  książęcy  w  Małopolsce  istniał  w  gro; 
dzie  sądeckim.  Jakkolwiek  pozytywną  o  nim  wzmiankę  ma- 
my dopióro  z  r.  1384,  przecież  początek  jego  do  schyłku 
Xin  wieku,  a  stałe  urządzenie  do  pierwszój  połowy  wieku 
XIY  odnieść  wypada.  Ziemia  sądecka  stanowiła  wdowią 
wymowę  księżnych  lub  królowych  wdów.  Dzierżyła  ją  pićrw- 
sza  w  tym  cliarakterze  Kinga  wdowa  po  Bolesławie  Wstydli- 
wym^ potćm  Gryfina  wdowa  po  Leszku  Czarnym,  wreszcie 
Jadwiga  wdowa  po  Łokietku.  Osadnictwo  podgórza  karpa- 
ckiego w  ziemi  sądeckićj  już  od  Xin  wieku  dość  raźno  po- 
stępowało, stąd  wcześnićj  powstać  musiała  potrzeba  ustano- 
wienia landwójta  na  dworze  książęcym  w  Sączu  i  urządzenia 
sądu  leńskiego  dla  ziemi  sądeckićj.  Nosi  tćż  ten  sąd  leński 
i  póżniój,  kiedy  już  nie  było  w  Sączu  stałćj  rezydencyji  księ- 
żnych wdów,  tytuł  sądu  leńskiego  dworskiego.  Królowa  Ja- 
dwiga w  przywileju  z  r.  1384  wydanym  dla  wsi  Januszowćj, 
zowie  go  sądem  najwyższym  prawa  niemieckiego  na  dworze 
sądeckim  *),  w  akcie  wydanym  r.  1389  tytułuje  się  ten  sąd : 


1)  Kod.  M^op.  I,  N.  356. 

*}  1384.  Sydelo  vero  coram  nobis  aeu  nostro  ludicio  Theu- 
tufdcoli  supremi  ludidj  curie  nostre  Sandeeenaie,  dum 


Digitized  by 


Google 


odale  curie  regis  Polonie  in  Nova  Sandecz^  a  na 
gói  czasu  nosi  tytuł  ludicii  feodalii  terre  sande- 
feszcze  w  r.  1464  zwany  jest  ludicium  ecuUeto- 
indeeende  *). 

li  go  w  r,  1379  sołtysi  z  wsi  Długołęka,  Kiczno, 
Ikowa,  Siedlce,  Kunina  i  Fryczowa  ')• 
Y  i  ostatni  sąd  leński  książęcy  w  Małopolsce  sta- 
Y,  był  w  gro^ffzie  bieckim.    Akta  sądu  tego  prze- 
sircłiiwum  krajowem  w  Krakowie  sięgają  wstecz 
rai  się  ten  sąd  sądem   najwyższym   prawa  nie- 
iemi   bieckićj    (supremum   Iu»  Theutonicum  terre 
premum  ludicium  luris  promncialie  terre  Beyezen" 
supremum  aeultetorum  terre  Beyczensie), 
niejszy  skład  tego  sądu,  jaki   znamy  z  r.  1383, 
dmiu  sołtysów  wsi  Skołyszyna,  Kunowa,  Suche- 
lika,  Mszanki,  Przesieki,  Głęboki  i  Lipinek  pod 
rem  landwójta  Jana  mieszczanina  bieckiego. 
ranicami  Małopolski  jeszcze  tylko  na  Rusi  spo- 
i  sądy  leńskie  książęce,   mianowicie  ^  grodzie 
y  grodzie   lwowskim.    Najdawniejszy  akt  sądu 
lockiego  znamy  dopićro  z  r.  1435,  składa  on  się 
i  siedmiu  ławników,  zapewne  sołtysów;  ^)  inny 

enda  iusticią  negligens  fuerit...  Kod.  dypl.  polski  III, 

rodź.  i  ziem.  Tom  IX;  N.  4,  gdzie  jednak  wydaw- 
nie  zdołał  odczytać  bardzo  niewyrażnćj  pieczęci.  Po- 
jednak  jój  odlew  galwanopłastyczny  w  moim  zbio- 
częci  polskich  średniowiecznych. 
jrpL  Polski  III,  N.  220. 

[ałop.  I,  N.  346.  Roepell  w  rozprawie:  Ueber  die 
Itung  des  Magdeburger  Stadrechts  im  Oebiete  des 
olmschen  Beichs  ostwaerts  der  Weichsel^  Breslau 
)tr.  291,   mylnie   ten  dokument  z  datą  roku  1389 

icolaus  Zeymih  iudex,  Clemens  de  Wyelepole,  Sta- 

Digitized  by  VjOOQ IC 


27 

ciekawszy  akt  tegoż  sądu,  bo  obejmujący  przebieg  procesn 
między  dwoma  wójtami  krośnieńskimi  z  apelacyją  do  sądu 
wyższego  na  zamka  krakowskim^  pochodzi  z  r.  1461  *). 

Ale  obok  tego  sądu  leńskiego  prawa  niemieckiego  istniał 
także  w  ziemi  sanockiej  jnż  na  samym  początku  Xy  wiekU; 
a  zatem  niewątpliwie  z  XIY  jeszcze  wieku  pochodzący  sąd 
leżaki  ziemski;  /u«  promndale  terrigenarum  supremum,  złożo- 
ny z  starosty  sanockiego  jako  najwyższego  sędziego  i  ośmiu 
assesorów  ziemian  sanockich  *). 

Wiadomo  nam^  że  na  Rusi  już  w  Xiy  wieku  wiele  dóbr 
nadanych  było  rycerstwu  prawem  lennem^  wszelkie  więc  trans- 
akeyje  co  do  takich  dóbr  jak  niemniej  wszelkie  sprawy  wy- 
pływające ze  stosunku  lennego  przed  sądem  leńskim  zała< 
twiane  byó  musiały. 

Że  ten  sąd  leński  ziemski  sanocki  nie  był  sądem  ziem- 
skim  zwyczajnym;  dowodzi  fakt;  iż  już  od  drugiój  połowy 
XIV  wieku  i  przez  cały  wiek  XV  spotykamy  osobnych  sę- 
dziów i  podsędków  ziemi  sanockiój;  w  tym  zaś  sądzie  leń- 
skim ani  sędzia  lub  podsędek  ani  inny  dostojnik  ziemski 
udziału  nie  bierzC;  prócz  starosty  sanockiego,  który  tu  wy- 
stępuje w  charakterze  królewskiego  namiestnika. 


nialaus  Nyebileez  de  Proseek,  Paulus  Lysowski^  Mariinus 
de  CroszenkOf  Johannes  Berkmann,  lohannes  Groto,  Tho- 
mas Polan  scabini  iuris  supremi  Theutunici  eastri  Sano- 
eeneis.   Akta  grodź,  ziems.  T.  yJII^  N.  62. 

■)  Akta  grodź,  ziems.  T.  III,  N.  118. 

*)  1402.,.  Ideirco  nos  Styborius  capitaneus  eastri  Sanoka 
iudex  iuris  prorńncialis  terrigenarum  supremus,  PaiMo 
Vngarus  de  Temesc/tow^  Pakosch  de  Pakoschowka,  Petras- 
sius  Wsdowiky  dominus  de  Wsdow^  Nicolaus  Czesehyk  do- 
minus  de  Tyrawa  minori,  Matliyaseh  de  Boyschcze,  Pe- 
traseius  de  Ghrabownicza,  Nieolaus  de  Tarnawa  et  Botha 
de  Morocliowa  heredes.    Akta  gród.  ziems.  T.  yU,  N.  23. 


Digitized  by 


Google 


38 

Jakim  był  sąd  leński  w  grodzie  lwowskim  trudno  ozDa- 
czyć.  Jedyny  akt  tegoż  sądu  jaki  znamy  z  r.  1427  '),  przed- 
stawia nam  starostę  lwowskiego  i  czterech  asesorów^  o  któ- 
rych nawet  nie  dowiadujemy  się  z  treści  aktu^  czyto  byli 
sołtysi  czy  ziemianie,  czy  to  był  sąd  leński  prawa  niemiec- 
kiego czy  sąd  leński  ziemiański.  Treść  sama  aktu  wskazy- 
wałaby, iż  akt  ten  przed  sądem  leńskim  prawa  niemieckiego 
zeznanym  być  winien :  żyd  bowiem  Wołczko  celnik  lwowski, 
sprzedaje  Hanuszowi  Linkowi  sołtystwo  w  Karczu,  Karcz  zaś 
należał  do  wsi  Wirbiąża,  co  do  którćjto  wsi  tenże  sam  żyd 
Wołczko  kilka  lat  przedtem,  mianowicie  w  r.  1423,  od  Wła- 
dysława Jagieły  przywilej  na  prawo  szredzkie  uzyskał  *). 

W  kilku  przywilejach  prawa  niemieckiego  przez  Wła- 
dysława Jagiełę  dla  wsi  w  ziemi  ruskićj  położonych,  jest 
wspomniany  nadworny  sędzia  prawa  niemieckiego  {iudex  no- 
ster  ffenercUis)^  ')  lecz  gdy  nie  dodano,  że  ten  sędzia  na  zam- 
ku lwowskim  ma  swoją  siedzibę,  trzeba  przypuszczać,  ii 
w  tych  przywilejach  nie  jest  mowa  o"  landwójcie  lwowskim 
stale  urzędującym,  lecz  w  ogóle  o  tćj  osobie,  którą  król  pod- 
czas bytności  swój  w  ziemi  ruskićj  na  dwór  swój  w  chara- 
kterze landwójta  powoła. 

Bądżcobądż  nie  musiał  się  sąd  leński  w  grodzie  lwow- 
skim rozwinąć  wcale,  skoro  Władysław  III  przywilejem  swym 
z  r.  1444^  dla  miasta  Lwowa  wydanym,  nie  tenże  sąd  leński, 
lecz  ławg^  miejską  lwowska^  do  rzędu  sądu  wyższego  prawa 
niemieckiego -dku4ud4}  .xie™i  ruskićf  podniósł.  *J."'^  ^ 

Na  tćm  kończy  się  szereg  sądów  leńslich  książęcych 
prawa  niemieckiego,  o  których  bądź  pozytywne  mamy  do- 
wody, bądź    przjrpuścić   można  z  pewnćm   prawdopodobień> 


')  Akta  grodź,  i  ziems.  II,  N.  49. 

')  Akta  grodź,  i  ziems.  II,  N.  42. 

*)  Akta  grodź,  i  ziems.  H,  N.  33,  42,  74,  VI,  16,  28. 

*)  Akta  grodź,  i  ziems.  V,  N.  106. 


Digitized  by 


Google 


39 

stwem,  it  stale  urzędowały.  Dla  których  ziem  nie  istniał  / 
taki  sąd  leński,  tam  starosta  składał  w  miarę  potrzeby  sgd  I 
leżski  przygodny.  Starosta  bowiem  był  namiestnikiem  kró- 
lewskim,  i  już  Wacław  król  czeski,  który  piórwszy  w  Polsce 
starostów  jako  namiestników  monarszych  zaprowadził,  w  przy. 
wilejn  z  r- 1294  dla  klasztoru  Cystersów  w  Mogile  wydanym  '), 
wskazał  urząd  starościński  jako  ten,  przed  którym  sprawy 
z  prawa  niemieckiego,  któreby  przed  sąd  dworski  należały, 
rozsądzane  być  mają.  Zasada  ta,  iż  starosta  zastępuje  mo- 
narchę w  sądach  nadwornych  prawa  niemieckiego,  jest  zre- 
sztą i  w  późniejszych  przywilejach  Kazimirza  Wielkiego,  Wła- 
dysława Opolczyka  i  Władysława  Jagieły  z  lat  1347,  1362, 
1364, 1368, 1376, 1394,  1397  i  t.  d.  wyraźnie  wypowiedziana  ■). 

Obok  sądów  leńskich  książęcych  poformowały  się  także 
stałe  sądyleńskie  dla  posiadłości  niektórych  klasztorów  i  bi- 
sknpstw.  ^ 

Pierwsze  tn  miejsce  zajmuje  klasztor  Benedyktynów 
w  Tyżcn,  który  dla  swoich  licznych  posiadłości  na  prawie 
niemieckiem  osadzonych,  aż  dwa  sądy  leńskie  stałe  urządził, 
mianowicie  jeden  w  Tyńcu,  drugi  w  gródku  goleskim  pod 
Kołaczycami. 

Najdawniejsza  wzmianka  o  sądzie  leńskim  klasztoru  ty- 
nieckiego pochodzi  już  z  r.  1349,  i  zawarta  jest  w  przywi- 
leju Hekrtka  opata  tynieckiego  na  prawo  niemieckie  dla  wsi 
Demborzyna  ■).    Czytamy  w  tym   przywileju  postanowienie , 


")  1294.  ut  nuUus  dictos  incolas  iudicety  nisi  eorum  dominiy 
fratres  ordima  supradicii,  aut  inne  solum  noater  capita- 
neuSj  cum  iidem  easent  negligentes  in  iuaticia  guertdantibus 
de  prefaiia  incolia  facienda*  Zbiór  dypl.  klaszt.  Mogilskie- 
N.  42. 

*)  RzyszcK.  Muczk.  II,  N.  279,  305,  562.  Akta  grodź,  i  ziems. 
I,  N.  10,  II,  N.  2,  VII,  N.  12,  Kod.  M ałop.  I,  N.  294,  Kod.  Ty- 
niecki  I,  N.  117. 

»j  Kod.  dypl.  Tyniecki  I,  N.  67. 


Digitized  by 


Google 


so 

ii  Bołtys  eoram  nostro  iudicio  promnciali  scultetorum  odpowia- 
dać ma;  trudno  wszakże  oznaczyć^  czy  jest  ta  rozumiany  sąd 
leński  stale  urzędujący  czy  tót  tylko  przygodny,  niemnićj 
czy  ta  wzmianka  odnosi  się  do  sądu  leńskiego  na  dworze 
opackim  wTyńcu,  czy  tćż  do  sądu  leńskiego  w  gródku  go- 
leskim,  gdyż  Demborzyn  leżał  właśnie  w  okręgu  jurysdyk- 
cyjnym tegoż  gródka. 

W  przywilejacli  wszelako  z  lat  1386  i  1394  już  wyra- 
źnie sąd  sołtysów  w  Tyńcu  jest  wspomniany  ').  Najdawniej- 
szy akt  tegoż  sądu  z  r.  1431  wymienia  siedmiu  sołtysów 
jako  ławników,  mianowicie  sołtysów  z  Radziszowa,  Zorzowa, 
Liszek,  Skawiny,  Prądnika,  Bodzanowa  i  Tyńca  z  landwój- 
tem  Jakubem  Ząbkiem  na  czele,  tytuł  zaś  tegoż  sądu  jest: 
Najwyższe  prawo  niemieckie  Magdeburskie  w  Tyńcu  {Iu8 
supremum  Teutonicum  Magdeburgense  in  Thynyecz)  *). 

Sąd  leński  w  gródku  goleskim  przy  Kołaczycach  istnie- 
je już  dowodnie  w  r.  1382.  W  przywileju  bowiem  z  tegoż 
roku  wydanym  Janowi  Cbrząstowi  na  sołtystwo  w  Moderów- 
ce,  postanawia  Jan  opat  tyniecki,  iż  sołtys  ten  tylko  na  dwo- 
rze opackim  w  Kołaczycach  przed  siedmiu  sołtysami  odpo- 
wiadać winien  ')•  Księga  aktów  tegoż  sąda,  która  się  po 
dziśdzień  dochowała,  poczyna  się  jednak  dopićro  rokiem  1405. 

Z  klasztorów  małopolskich  jeszcze  tylko  klasztor  Panien 
Norbertanek  na  Zwierzyńcu   szczyci  się  osobnym  dla  posia- 


^)  1386..*  ita  guod  sćulteŁus  coram  nobis  et  coram  iudicio 
nostrorum  scultetorum  in  Tincia  respondebit.  Kod.  Ty- 
niecki I,  N.  109. 

1394.  aduocatua  aułem  non  alibi  nisi  coram  nobis  et 
successoribus  nosŁris  seu  iudicio  claustri  Ilnieiensis  obliga- 
tur  respondere  et  iuri  parere.     Kod.    Tyniecki  I,  N.  119. 

•)  Kod.  Tyniecki  I.  N.  167,  Kod.  Uniw.  krak.  II.  N.  128. 

*)  1382.  damus  eidem  scułtetoy  quod  nuUas  debet  respondere^ 
niai  coram  nobis  aut  ctiria  nostra  in  Colaczicze  eoram 
septem  scultetis  iure  Teutonico.  Kod.  Tyniecki  N.  108, 245, 
259. 


Digitized  by 


Google 


31 

dłości  swych  sądem  leńskim  z  siedzibą  na  Zwierzyńcp.  Dwa 
akta  tegói  sądu  z  lat  1401  i  1402  wskazują,  iż  w  sądzie 
tym  zasiadali  jako  ławnicy  sołtysi  z  Olszanicy,  Cłiwacimiecha, 
Troksy,  Łanów,  Krzciccina,  Erzonówki,  Woli  radziszowskićj, 
Bibie  i  Braciejówki  poręby  *). 

Sołtysowie  niektórych  innych  klasztorów  małopolskich, 
mianowicie  szczyrzyckiego  tudzież  św.  Andrzeja  w  Krakowie, 
sprawy  swe  przed  sądem  leńskim  grodu  krakowskiego  zała- 
twiali, inne  wreszcie  klasztory  mniój  uposażone  w  posiadło- 
ści ziemskie  na  prawie  niemieckiem  osadzone,  zapewne  przygo- 
dnie tylko  w  miarę  potrzeby  sądy  leńskie  składały. 

W  posiadłościach  biskupstwa  krakowskiego  jeden  tylko 
sąd  leński  spotykamy,  mianowicie  w  Bodz^tynie  dla  licznych 
wsi  biskupich  w  okręgach  kieleckim,  tarskim,  iłżeckim  i  ku- 
nowskim,  na  prawie  niemieckiem  osadzonych.  Dziwny  jest 
atoli  najdawniejszy  skład  tegoż  sądu  z  r.  1390 :  wójt  bodzę- 
tyński  wraz  z  ośmiu  rajcami  i  ławnikami  bodzętyńskimi  sta- 
nowią sąd  leński  *),  i  bylibyśmy  w  niepewności,  czy  nie  ma- 
my do  czynienia  wprost  z  ławą  miejscową  bodzętyńską,  gdy- 
by sam  przedmiot  aktu,  mianowicie  sprzedaż  wójtostwa 
w  Tarczku  i  sołtystwa  w  Leśnój  biskupowi  krakowskiemu 
nie  wskazywała,  iż  to  jest  sąd  leński  w  pierwszój  fazie  swego 
istnienia,  i  gdybyśmy  go  w  sześć  lat  póżniój,  mianowicie 
w  r.  1396  nie  widzieli  już  urządzonego  wedle  przepisów  pra- 
wa leńskiego  z  sześciu  sołtysami  jako  ławnikami  pod  nazwą 
luris  Superioria.  Sołtysi  ci  pochodzą  z  wsi  Dąbrowój,  Psar, 
Wzdołu,  Łącznój,  Siekierzna,  Bronikowic  i  Woli  pod  prze- 
wodnictwem wójta  bodzętyńskiego  '). 

Poza  Małopolską,  mianowicie  na  Rusi  wspomniany  jest 
już  w  r.  1386  sąd   niemiecki  na  dworze   biskupów  przemy - 


')  Kod.  dypl.  m.  Krakowa  I,  N.  94  i  101. 

^  Kod.  kat  krak.  U,  N.  373. 

'}  Kod.  kat.  krak.  II;  N.  407,  632. 


Digitized  by 


Google 


32 

skicli^*).  W  przywileju  Janusza  bisk.  przemyskiego  z  r.  1431  '; 
na  wójtostwo  radymińskie  jest  ten  sąd  bliżćj  opisany,  jako 
złożony  z  siedmiu  wójtów,  a  dekret  tegoż  sądu  z  r.  1444 
wykazuje,  iż  w  skład  onegoż  wchodzili  sołtysi  z  Jasionki, 
Równego,  Bliznego,  Domaradzia,  Cergowy  i  Przesieżnicy  pod 
przewodem  Grzegorza  Wolbrama  sołtysa  z  Brzozowa  jako 
landwójta  '). 

W  posiadłościach  biskupstwa  kujawskiego  spotykamy 
sąd  le&ski  stale  urzędujący  w  Łagowie  oraz  ślady  sądów 
le&skich  odbywanych  w  Wolborzu  i  przed  starostą  w  Raciążu. 

Sąd  leuski  w  Łagowie  wspomniany  jest  już  pod  r.  138^ 
w  przywileju  Zbyluta  biskupa  kujawskiego  na  prawo  szredz- 
kie  dla  wsi  Sędek  ^),  w  którym  postanowiono,  iż  sołtys  tejże 
wsi  przed  wójtami  zebranymi  w  Łagowie  odpowiadać  winien. 
W  r.  1424  wefaodzi  w  skład  tego  sądu  siedmiu  sołtysów,  mia- 
nowicie sołtysi  Niewskurzowa,  Piotrowa,  Łagowa,  Sadku, 
Woli,  Wszacbowa  i  Olszewnicy  z  landwójtem  Tomkiem  Nie- 
wskurzewskim ;  przewodniczy  zaś  sądowi  dzierżawca  Łagow- 
ski ^).    Inny  akt  tegoż  sądu  mamy  z  r.  1441  *). 

W  przywileju  z  r.  1426  wydanym  na  sołtystwo  w  Sosnce 
w  powiecie  radziejowskim,  stanowi  Jan  biskup  kujawski,  że 
sołtys  odpowiadać  winien  przed  dzierżawcą  lub  starostą  ra- 
ciąskim  i  sędzią,  którego  biskup  w  tym  celu  naznaczy  ^). 

W  powiecie  wojborskim  wreszcie  spotykamy  w  r,  1445 
Macieja  z  Bieswod,  który  się  tytułuje  sędzią  komisarzem  (/u- 


')  Akta  grodź,  i  ziems.  VIII,  N,  15. 

•)  Tamże  Vm,  N.  55. 

')  Akta  grodź,  i  ziems.  YIII,  N.  72. 

^)  Rzyszcz.  Muczk.  II,  N.  324. 

*)  Kod.  dypl.  polski  III,  N.  197. 

•)  Ryszcz.  Mucz.  II,  N.  392. 

')  Ryszcz.  Mucz.  II,  N.  375. 


Digitized  by 


Google 


41 

skim  odbywał  z  duchowieństwem  synody,  z  rycerstwem  wie- 
ca,  z  rajcami,  wójtami  i  sołtysami  narady :  doniosłej  więc  dla 
nas  jest  wagi  śledzić  za  postępem  tychjiakowaii,  zwłaszcza 
gdy  w  tym  liieranka  iLilka  ważnych  nasuwa  się  skazówek. 
Rzecz  szczególna,  iż  w  tój  mierze  właśnie  owa  fałszywa  data 
roku  1356  stanowi  dla  nas  punkt  wyjścia. 

W  r.  1356  mianowicie  odbył  się  jeden  z  tych  prawo- 
dawczych wieców  w  Wiślicy,  na  którym  powstał  zdaniem 
Helcia  drugi  statut  małopolski.  Z  wiecu  tego  mamy  dato- 
wany jeden  przywilej  Kazimirzą  \yielkiego,  który  choć  słabe 
rzuca  światło  na  jego  czynności.  Jestto  rodzaj  listu  okólnego 
do  urzędników  ziemskich  i  grodzkich  małopolskich,  w  któ- 
rym król  na  zasadzie  produkowanych  sobie  przez  opata  kla- 
sztoru mogilskiego  przywileji  oświadcza,  iż  wszyscy  podda- 
ni tegoż  klasztoru  wolni  są  od  wszelkićj  jurysdykcyji  ziem- 
skiój  i  grodzkiój  i  tylko  przed  królem,  gdy  będą  listem  jego 
zapozwani,  odpowiadać  mają,  nadto,  iż  od  okazania  tego  li- 
sta monarszego  zakonnicy  stosownie  do  swych  przywileji  ża- 
dnój  opłaty  uiszczać  nie  mają:  jakto  na  walnych  wie-; 
cach  świeżo  w  Wiślicy  odbywanych,  postanowio-l 
nem  zostało  '). 

Helcel  odnosząc  ten  ostatni  ustęp  listu  Kazimirzowego 
tylko  do  kwestyji  produkowania  onegoż  władzom  i  zakazu 
pobierania  jakiejkolwiek  za  odczytanie  opłaty,  widzi  w  tćm 
odwołanie  się  do  przepisu  §.  18  wydzielonego  przez  siebie 
statutu  m  czyli  małopolskiego  drugiego,  który  obejmuje  zła- 
godzenie i  umiarkowanie  opłaty  pamiętnego  '). 

Dość  jednak  odczytać  przepis  owego  §.18  statutu  z  r. 
1356  '),  aby  się  przekonać,  że  uwaga  Helcia  nie  jest  trafną, 


^)  Zbiór  dyplomów  klasztoru  mogilskiego,  N.  72. 

*)  Helcel:  Starodawne  prawa   polskiego  pomniki,  T.  II,  str. 

IV,  nw.  1. 
')  Helcel:  Starodawne  prawa  pola.  pomniki  I,  str.  19G. 

Wydi.  ftloiof.  T.  XVUŁ  6 


Digitized  by 


Google 


42 


bo  ów  przepis  stoji  w  prostom  przeciwieństwie  z  listem  kró- 
lewskim. Król  w  liście  swym  wręcz  zabrania  pobierania 
jakiejkolwiek  opłaty  od  produkowania  onegóż,  gdy  tjoncza- 
sem  §.  18  nietyłko  nie  nchyla  pamiętnego,  lecz  owszem  na- 
daje sankcyję  zwyczajowi  pobierania  onegoż;  stawiając  je- 
dynie za  normę,  iż  pamiętne  to  w  sprawach  znaczniejszych 
nie  więcój  nad  groszy  4,  w  sprawach  drobniejszych  nie  wic- 
cój  nad  groszy  2  wynosić  ma.  Nie  mógł  więc  król  mieć 
na  myśli  ustawy,  która  coś  wręcz  przeciwnego  postanawia. 
Dodać  jeszcze  należy,  że  pamiętne  pośrednio  tylko  od  pro- 
dukowania dokumentów  pobierane  było.  Główną  bowiem 
cechą  tćj  opłaty,  skąd  tóż  i  nazwę  swą  wzięła,  było,  iż  sę- 
dziowie mieli  pamiętać,  co  się  przed  nimi  działo,  a  wzglę- 
dnie w  księgę  sądową  zapisać,  ażeby,  jeśli  póżnićj  kiedy 
którakolwiek  ze  stron  będzie  miała  potrzebę  odwołania  się 
na  fakta  jakieś  przed  sądem  przewiedzione  lub  odbyte,  i  te- 
go od  sędziów  drogą  wsteczy  czyli  za  laską  dopominać  się 
będzie,  sędziowie  w  tćj  mierze  świadectwo  złożyć  mogli. 
Zdaniem  tćż  naszem,  ów  końcowy  ostęp  listu  kazimirzow- 
skiego  t.  j.  powołanie  się  na  uchwały  wieca  wiślickiego,  nie 
odnosi  się  tylko  do  zakazu  pobierania  opłaty  od  produkowane* 
go  dokumentu,  lecz  do  całej  treści  listu  królewskiego  a  zatćm  głó- 
wnie do  postanowień  co  do  jurysdykcyji  nad  poddanymi  klaszto- 
ru mogilskiego  ^).  A  w  takim  razie  napróżnobyśmy  szukali  ja- 
kichkolwiek postanowień  do  wyjaśnienia  tćj  kwestyji  w  sta- 
tucie wiślickim,  gdyż  takowy  obejmuje  tylko  postanowienia 
w  przedmiocie  prawa  ziemskiego,  gdy  tymczasem  kwestyja 


*)  Interpunkcyja  w  drukowanym  tekście  dokumentu  t.  j.  prae* 
cinek  przed  ^velułi^,  nie  powinna  wpływać  na  uczonych 
badaczy,  gbyi  wiadomo,  że  wydawca  dyplomataryjasza  mo- 
gilskiego używał  interpunkcyji  nowożytnej  i  kładł  ją  tak, 
jak  sam  treść  aktu  rozumiał.  Tymczasem  oryginalny  do* 
kument  nie  zna  różnicy  między  przecinkiem  a  kropką. 


L 


Digitized  by 


Google 


43 

jnrysdykcyji  nad  poddanymi  klasztoru  mogilskiego  należa- 
ła całkowicie  w  dziedzinę  prawa  niemieckiego. 

Już  bowiem  przywilejami  Bolesława  Wstydliwego  z  lat 
1266  i  1278,  Leszka  Czarnego  z  lat  1286  i  1288  a  głównie 
przywilejem  króla  Wacława  z  r.  1294  uzyskał  był  klasztor 
mogilski  dla  wszystkich  niemal  swych  posiadłości  prawo  nie- 
mieckie a  wraz  z  niem  także  uwolnienie  wszystkich  swych 
poddanych  od  wszeUkiój  jurysdykc}ji  ziemskiój  i  grodzkiój, 
z  zachowaniem  jedynie  jnrysdykcyji  klasztoru,  a  starońciu- 
skićj  czyli  nadwornćj  tylko  w  tym  jednym  wypadku,  gdyby 
klasztor  w  wymiarze  sprawiedliwości  opieszałym  się  okazał  '). 
Jeśli  atoli  Eazimirz  Wielki  zatwierdzając  w  tój  mierze  przy- 
wileje swoich  poprzedników,  nie  ogranicza  w  liście  wzmian- 
kowanym z  r.  1356  jnrysdykcyji  nadwomój  nad  poddanymi 
klasztom  mogilskiego  do  owego  jedynego  wypadku  opiesza- 
łości klasztoru  w  wymiarze  sprawiedliwości,  lecz  odpowiadać 
im  karze  na  dworze  monarszym,  ilekroć  pozwem  monarszym 
zawezwani  zostaną,  toć  trudno  w  tem  niedopatrzyć  tenden- 
cyji  króla  pociągnienia  tych  wszystkich  trudniejszych  spraw, 
którymby  ławy  miejscowe  dla  nieświadomości  prawa  po- 
dołać nie  mogły,  na  dwór  monarszy,  mianowicie  przed  or- 
ganizujący  się  właśnie  sąd  wyższy  prawa  niemieckiego. 

Jeśli  zresztą  jak  się  niżćj  okaże,  mamy  już  z  następnych 
zaraz  lat  dwóch  t.  j.  z  r.  1357  i  1358  a  zatćm  na  lat  kilka  przed 
wystawieniem  samegoż  przywileju  urządzającego  sąd  wyższy 
na  zamka  krakowskim,  niezbite  dowody,  iż  sąd  ten  or- 
ganizuje się  w  tym  samym  właśnie  kierunku,  jaki  mu  na- 
stępnie owym  przywilejem  przepisanym  został,  toć  cóż  wła- 
ściwszego, jak  odnieść  pierwszą  myśl  urządzenia  sądu  wyż- 
szego na  zamku  krakowskim  i  pierwsze  prawodawcze  nada- 
nie formy  tćj  myśli  do  tak  znakomitego  pod  względem  usta- 


')  Zbiór  dyplomów  klasztoru  mogilskiego;  N.  42. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


44 

wodawczym  faktU;  jakim  był  wiec  wiślicki  z  r.  1356.  Na 
tym  tót  wiecu  sądzimy  odbywały  się  pierwsze  narady  króla 
z  rycerstwem  co  do  założyć  się  mającego  sądu  wyższego  na 
zamku  krakowskim^  do  czego  król  tóm  łatwićj  aprobatę  rycer- 
stwa uzyskał  9  gdy  podówczas  rycerstwo  mało  jeszcze  po- 
siadało wsi  prawem  niemieckiem  założonych,  ostatecznie  tót 
chętniój  musiał  widzieć  rycerz,  jeżeli  jego  sołtys  udawał  się 
po  objaśnienia  prawne  do  sądu  nadwornego  monarszego,  jak 
do  jakićjś  ławy  miejskiej  lub  klasztornćj.  Otóż  jeśli  w  tyle- 
kroć  wspomnianym  liście  Kazimirza  Wielkiego  dla  klasztoru 
mogilskiego  z  r.  1356  widzimy  powołanie  się  króla  na  uchwa- 
ły wiecu  wiślickiego,  to  z  powodów  powyżej  przytoczonych 
możemy  śmiało  sądzić,  że  są  tu  rozumiane  uchwały  powzię- 
te w  przedmiocie  założenia  na  zamku  krakowskim  powsze- 
chnego sądu  wyższego  prawa  niemieckiego,  przed  którymby 
nietylko  osadnicy  królewczyzn,  ale  także  osadnicy  z  dóbr 
kościelnych  i  klasztornych  w  sprawach  ważniejszych  odpo- 
wiadać mieli,  którejto  uchwały  ów  list  królewski  byłby  już 
tylko  prostą  konsekwencyją. 

Co  się  tyczy  synodu,  na  którym  król  od  duchowieństwa 
zezwolenie  na  utworzenie  powszechnego  sądu  wyższego  na 
zamku  krakowskim  uzyskał,  był  nim  niewątpliwie  synod  ka- 
liski odbyty  w  styczniu  r.  1357  *).  Wielki  przywilej  swobód 
wydany  przez  króla  wkrótce  po  tym  synodzie,  bo  już  dnia 
1  marca  1357  dla  arcybiskupstwa  gnieźnieńskiego,  świadczy 
widocznie,  iż  król  w  Jarosławie  arcybiskupie  gnieźnieńskim 
gorącego  swych  planów  zyskał  poplecznika,  który  na  syno- 
dzie zamiary  monarsze  między  duchowieństwem  przeprowa- 
dzić zdołał. 

Z  tego  samego  roku  mamy  dowód,  iż  w  sądzie  nadwor- 
nym prawa  niemieckiego  w  Krakowie  złożoną  została  księga 
prawa  niemieckiego,  a  w  przywileju  dla  mieszczan  Czchowa 


')  Kod.  Wielkopolski  NN.  1349,  1354. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


45 

postanawia  król,  iż  przeciw  wyrokom  ławników  miejscowych 
do  tój  księgi  prawa  niemieckiego  i  do  sądu  nadwornego  kró- 
lewskiego apelować  mają  V- 

Wreszcie  w  przywileju  z  r.  1358.  wydanym  dla  miasta 
Krakowa  ■),  jest  ów  sąd  nadworny  prawa  niemieckiego  wy- 
raźnie nazwany  sądem  wyższym  {maius  nostrum  iudicium), 
a  niewątpić,  iż  ten  wielki  przywilej  z  r.  1358  jest  tylko  wy- 
pływem rokowań  prowadzonych  przez  króla  z  rajcami  miasta 
Krakowa  w  celu  założenia  powszechnego  sądu  wyższego  na 
zamku  krakowskim.  Miało  bowiem  miasto  Kraków  już  w  przy 
wileju  lokacyjnym  Bolesława  Wstydliwego  z  r.  1257  zastrzeżo- 
nym, iż  książę  nie  ustanowi  nad  wójtami  miejscowymi  żadne- 
go landwójta,  lecz  gdyby  sprawa  jakaś  ważniejsza  powstała, 
natedy  książę  bądź  zejdzie  w  własnej  osobie,  bądź  wyśle 
z  ramienia  swego  komisarza,  i  to  tylko  do  roz  trzygnienia  te 
jednćj  sprawy  •). 

Rajcy  przeto  miasta  Krakowa  zezwalając  na  apelacyje 
od  wyroków  ławy  miejcowćj  do  sądu  wyższego  na  zamku 
krakowskim,  pozbywali  się  zawarowanego  sobie  przez  Bole- 
sława Wstydliwego  prawa,  jest  więc  widoczna,  iż  ów  wielki 
przywilej  nadany  im  przez  Kazimirza  Wielkiego  r.  1358  jest 
rodzajem  rekompenzaty  za  ich  ustępstwo  w  powyższój  sprawie. 

Donioślejszym  atoli  nad  to  wszystko  dowodem  prze- 
kształcania się  sądu  leńskiego  na  zamku  krakowskim  na  sąd 
wyższy,  jest  najdawniejszy  akt  tegoż  sądu,  jaki  posiadamy 
z  r.  1358  % 

Treść  sama  aktu  nie  jest  wypływem  jurysdykcyji  sądu 
wyższego  jako  takiego,  nie   zawiera  on  ani  rozstrzygnienia 


')  Kod.  Małop.  I,  N.  249. 
*)  Kod.  miasta  Krakowa  I,  N.  32. 
*)  Kod.  dyp.  m.  Krakowa  I,  N.  1. 
')  Kod.  Hidopolski  I,  N.  253. 


Digitized  by 


Google 


46 

apelaeyji  ani  wyjaśnienia  w  przedmiocie  obowiązującego  pra- 
wa,  lecz  tylko  akt  dobrowolnej  sprzedaży  sołtystwa  w  Za- 
drożO;  a  więc  akt,  który  należał  przed  sąd  le^iski.  Lecz  jak- 
żesz  interesującym  jest  skład  tego  sądu  leńskiego  na  zamku 
krakowskim,  który  już  w  tym  roku  jest  w  przywileju  mo- 
narszym zwany  sądem  wyższym.  Oto  składa  go  land- 
wójt  z  siedmiu  sołtysami,  z  których  tylko  dwaj  pochodzą 
z  dóbr  królewskich,  mianowicie  sołtysi  z  Sułoszowy  i  Prze- 
ginii,  dwaj  z  dóbr  klasztoru  miechowskiego,  t.  j.  wójt  mie- 
chowski i  sołtys  z  Michałowic,  jeden  z  dóbr  klasztoru  szezy- 
rzyckiego:  sołtys  głogoczowski,  i  jedeo  z  dóbr  duchowień- 
stwa świeckiego,  sołtys  z  Bronowie,  którejto  wsi  jeden  fol- 
wark należał  do  kościoła  N.  Panny  Maryji  w  Krakowie,  dru- 
gi do  prebendy  św.  Jerzego  na  zamku  krakowskim.  A  więc 
na  kilka  lat  przed  wydaniem  przywileju  Kazimirzowskiego 
widzimy  sąd  nadworny  prawa  niemieckiego  na  zamku  kra- 
kowskim zorganizowany  już  w  taki  spo8'ób,  aby  mógł  być 
sądem  powszechnym,  to  jest,  iż  w  nim  nietylko  sołtysi  z  dóbr 
królewskich,  ałe  także  i  sołtysi  z  dóbr  klasztornych  i  kościel- 
nych zasiadają,  nad  któremi  ten  sąd  ma  mieć  w  myśl  |>rzy- 
wileju  wyższą  jurysdykcyję. 

Jakoż  już  tenże  sam  akt  z  r.  1358  jest  dowodem  wy- 
konywania jurysdykcyji  powszechnćj:  dotyczy  on  dobrowol- 
nćj  sprzedaży  sołtystwa  w  Zadrożu,  którato  wieś  należała 
podówczas  do  klasztoru  św.  Andrzeja  w  Krakowie.  Akt  więc 
winien  był  być  przed  sądem  leńskim  tegoż  klasztoru  lub  na 
dworze  ksieni  zeznany,  gdyby  był  klasztor  do  myśli  królew- 
skiej nie  przystąpił,  i  w  sądzie  nadwornym  na  zamku  kra- 
kowskim powszechnego  sądu  prawa  niemieckiego  nie  uznał. 

Już  tćż  od  roku  1359  przywileje  monarsze  zowią  ów 
sąd  nadworny  na  zamku  krakowskim  sądem  nadwor- 
nym   powszechnym    {iudicium   nosirwn  generale),    któ- 


Digitized  by 


Google 


47 

ryto  tytuł  i  póżnWj    mu   stale  w  przywilejach  tego  rodzaju 
pozostaje  O- 

Akt  tegoi  sądu  następujący  w  porządku  chronologi- 
cznym jaki  posiadamy  z  samego  początku  r.  1363,  nowy  szcze 
gól  nam  przedstawia  *).  Oto  sąd  nadworny  prawa  niemie- 
ckiego na  zamku  krakowskim  zmienił  swą  pieczęć,  a  właści- 
wie tylko  godło  pieczęci,  niezmieniając  napisu  okólnego.  Pie- 
częć, jakiój  ten  sąd  poprzednio  używał,  przedstawiała  orła 
piastowskiego,  tak  samo  jak  pieczęć  sądu  leńskiego  sądeckie- 
go, orzeł  ten  w  nowej  pieczęci  ustąpił  miejsca  glosiSLjogSL' 
tćj  o  dwóch  koronach,  z  których  druga  przewrotnie  na  szyję 
jest  włożona.  Ta  głowa  pozosłała  już  odtąd  nazawsze  go- 
dłem  sądu  wyższego  na  zamku  krakowskim. 

Przypuszczając,  iż  przywilej  króla  Kazimirza  Wielkiego 
urządzający  sąd  wyższy  prawa  niemieckiego  na  zamku  kra< 
kowskim  wydany  był  w  roku  1361,  to  zmianę  pieczęci  jego 
uważać  już  należy  jako   bezpośrednie  następstwo  urzędowćj  I 
ZDniany  charakteru  dotychczasowego  sądu  nadwornego  czyli ; 
leńskiego  na  sąd  wyższy. 

W  kilka  lat  potem  sąd  ten  przyjmuje  we  własnych  aktach 
tytol  sądu  czyli  prawa  naj^wyższego  niemieckiego  na  zamku 
krakowskim  {lus  supremum  Teutonicum  in  castro  Graco- 
vien8i)  *). 

Jakąkolwiek  przyjmiemy  datę  wystawienia  przywileju 
Kazimirza  Wielkiego  w  przedmiocie  ustanowienia  sądu  wyż- 
szego prawa  niemieckiego  na  zamku  krakowskim,  czy  rok 
1365  idąc  za  zadaniem  Naruszewicza,  Helcia  i  Bobrzyńskie- 
go,  czy  rok  1361  wedle  mego  przypuszczenia,   faktem  jest, 


')  Rzyszcz.  Muezk.  III,  N.  121  122,  190, 
Akta  grodź,  i  ziems.  II,  N,  74^  YI,  N. 
Kod.  Uniwers.  krak.  U,  N.  135. 

*)  Kod.  Malop.  I,  N.  265. 

•;  Kod.  Małop.  I,  NN.  279,  326,  362. 


Digitized  by 


Google 


48 


iż  w  r.  1366  sąd  ten  bji  już  aż  do  tytułu  gotów,  godzi  się 
więc  zapytać,  czy  król  dopiął  zamierzonego  celu.  Otóż  -co 
do  tego  celu  monarszego,  jaki  Kazlmirz  Wielki  zrządzeniem 
sądu  wyższego  na  zamku  krakoviskim  osiągnąć  zamierzał, 
wielka  z  treści  przywileju  wątpliwość  się  budzi. 

Zali  się  król  mianowicie,  iż  niektóre  strony  od  wyro- 
ków wójtów,  sołtysów  i  ławników  apelacyje  swe  aż  do  Mag 
debnrga  zakładają,  gdzie  każdy  wyrok  dziewięciu  wiardun- 
kami  szerokicłi  groszy  praskich  opłaconym  być  musi,  lecz  co 
gorsza,  iż  niektórzy  wójtowie,  sołtysi  i  ławnicy,  miasto  iżby 
sami  wydawali  wyroki,  zmuszają  strony  do  kupowania  sobie 
wyroków  u  rajców,  wójtów  i  ławników  miast  niektórych  kró- 
lestwa, którym  do  wydawania  wyroków  poza  granice  wła- 
snćj  jurysdykcyji  żadne  nie  przysługuje  prawo. 

Aby  więc  temu  nadużyciu  kres  położyć,  ustanawia  król 
sąd  wyższy  prawa  niemieckiego  na  zamku  krakowskim,  zni- 
żając zarazem  opłatę  od  wyroku  tegoż  sądu  na  7  szkojców, 
krom  wynagrodzenia  pisarza  za  koszta  sporządzenia  oduo- 
śnego  aktu. 

Gdyby  to  był  istotnie  jedyny  cel  założenia  sądu  v>yż- 
szego  na  zamku  krakowskim,  mianowicie  uchylenie  apelaoyj 
do  Magdeburga  lub  do  innych  celniejszych  miast^w  granicach 
rzeczypospolitej  i  oszczędzenie  stronom  owych  9  wiardunków 
za  kupno  ortylu,  tedy  musielibyśmy  się  zapytać,  czy  cel  tak 
drobny  zostawał  w  jakimkolwiek  stosunku  do  sześcioletuich 
prawie  trudów  i  usiłowań  monarszych,  przedsięwziętych  w  ce- 
lu doprowadzenia  sądu  wyższego  na  zamku  krakowskim  do 
skutku. 

Wszakże  nadużycia  te,  jeśli  króla  tak  bardzo  bolały, 
mógł  król  co  do  królewszczyzn  uchylić  każdej  chwili  pro- 
stym dekretem  okólnym  do  sołtysów  i  wójtów  w  dobrach 
królewskich  rozesłanym,  nakazującym,  iż  wszelkie  apelacyje 
i  zapytania  w  przedmiocie  obowiązującego  prawa  na  dwór 
królewski  przesyłać  mają.    Do  tego  nie  potrzebował  król  ani 


Digitized  by 


Google 


49 

zezwolenia  rycerstwa  ani  duchowieństwa;  gdyż  akt  taki  był 
jedynie  wypływem  władzy  monarszój  nad  wsiami  na  prawie 
niemieckiem  założonemi.  Co  się  zaś  tyczy  poddanycłi  w  do- 
bracłi  kościelnych  i  klasztornych^  o  tych  król  nie  miał  isto- 
tnie żadnego  powodu  troszczenia  się :  z  dawna  już  poddani 
ci  wyłączeni  od  wszelkiej  zgoła  jurysdykcyji  ziemskiej  i  grodz- 
kiej, uwolnieni  od  wszelkich  niemal  danin  i  prestacyj  na  rzecz 
monarchy,  podlegli  jedynie  jurysdykcyji  swych  duchownych 
dworów,  nie  zostawali  w  żadnym  prawie  z  monarchą  stosun- 
ku. Ich  los  nie  potrzebował  monarchę  tak  żywo  obchodzić, 
i  śmiało  mógł  król  pozostawić  własnemu  staraniu  klasztorów 
i  kościołów,  by  kosztownym  apelacyjom  swoich  poddanych 
skutecznie  zabiegali. 

Musimy  więc  przypuszczać,  iż  wcale  inne^  daleko  wa-^ 
żniejsze  cejepragnął  osiągać  Kazimirz  Wielki  przez  zało- 
ieme  sądu  wyższego  powszechnego  na  zamku  krakowskim, 
jak  te,  do  których  w  przywileju  wyraźnie  się  przyznaje,  jeśli 
je  uznał  być  godnemi  kilkoletnich  trudów. 

Jakoż  domysł  leży  jak  na  dłoni. 

Osadnictwo  na  prawie  niemieckiem  wytwarzało,  jak  już  \ 
wspomnieliśmy  wyżćj,  nową  klasę  społeczną,  mianowicie  kla- 
sę wójtów  i  sołtysów.  Była  to  klasa  dla  społeczeństwa  pol- 
skiego w  różnych  kierunkach  bardzo  pożyteczna.  Kaz  dla 
Bwćj  inteligencyji,  która  pewnie  wyższą  była  od  inteligencyji 
włodyków  lub  zubożałej  szlachty,  już  choćby  z  tytułu  znajo- 
mości prawa,  które  sołtysowi  jako  przewodniczącemu  sądów 
ławniczych  obcem  być  nie  mogło;  powtóre  w  kierunku  eko- 
nomicznym: sołtysowie  jako  założyciele  nowych  osad  znali 
się  przedewszystkiem  na  korczoWaniu  lasów,  na  jakości  gleby 
i  j6j  najkorzystniejszćj  uprawie;  wreszcie  w  kierunku  wojsko- 
wym: sołtys  z  mocy  urzędu  swego  obowiązany  był  towarzy- 
szyć panu  swemu  na  każdą  wyprawę  wojenną  na  dobrym 
wierzchowcu  i  dobrze  uzbrojony.    Dodać  jeszcze  należy,  iż 

Wyda.  ttoMt  T.  XVUI  7 


Digitized  by 


Google 


50 


Liego  J}oważania  u  ludu  wiejskiego,  nad 

wszelaką  wykonywali, 
ftysów  i  wójtów,  którzy  z  mocy  prawa 
pod  zwierzchnictwem  swoich  bezpośre- 
zwolna  z  pod  tego  ^zwijBrzchnictwaa  pod- 
g_gą(lu  leńskiego  monarszego,  znaczyło 
L  monarchy  jedne  bardzo  pożyteczną  kla- 
tćm  silniejby  stała  przy  boku  królewskim, 
Iwornym  tarczę  i  ochronę  przeciw  może- 
vych  lennodawców :  dworów, 
my,  był  niewyjawiony  w  przywileju  cel 
imirz  Wielki  założeniem  sądu  wyższego 
na  zamku  krakowskim  osiągnąć  pragnął, 
nas  akta  tegoż  sądu  uczą,  miał  on  być  nie- 
i,  lecz  także  sądem  leńskim  powszechnym, 
lakże  król  nie  zdołał  osiągnąć, 
eliczny  zasób  aktów  wydanych  przez  sąd 
rakowskim  w  drugiój  połowie  XIV  wieku^ 
ał,  przychodzimy  do  przekonania,  iż  z  soł- 
aych,  którzy  jako  ławnicy  w  sądzie  tym 
si  z  dóbr  klasztoru  brzeskiego  nie  zasie- 
Łszforu  tynieckiego  raz  tylko  jeden-  wój- 
)otykamy  po  raz  ostatni  r.  1376,  najdłu- 
[)ltysi  z  dóbr  klasztoru  szczyrzyckiego  i 
ik  że  ostatecznie  z  jurysdykcyją  leńską 
i^ższy  krakowski,  o  ile  z  tych  dochowa- 
lożna,  jedynie  co  do  dóbr  klasztoru  szczy- 
skiego  i  św.  Andrzeja  w  Krakowie  *<. 
króla,  a  może  i  opór  stawiany  przez  po- 

które  w  tern  pociąganiu  ich  [własnych 


^N.   253,  266,  279,  326,  362,  II,    rękopis. 
11,  NN.  .537,  553,  559.      Kod.  Wielicki 


Digitized  by 


Google 


51 

Bohysów  przed  sąd  leński  królewski  musiały  widzieć  znaczne 
nszcznplenie  swej  władzy,  były  powodem,  iż  ów  zamiar  kró- 
lewski pożądanego  nie  osiągnął  skutku. 

Wnet  tóż  widzimy  dwa  z  tych  klasztorów,  które  sołty- 
sów swych  do  sądu  wyższego  krakowskiego  wysyłać  miały, 
mianowicie  tyniecki  i  zwierzyniecki  zslkładające  dla  dóbr 
swych  osobne  sądy  leńskie. 

Ćo  wiccćj !  zdaje  się,  że  następcy  Kazimirza  W.  nawet  tej 
my6Ii,  iżby  sąd  wyższy  krakowski  prawa  niemieckiego  utrzymać 
jako  powszechny  dla  całej  Polski,  nie  pozostali  wiernymi. 

Joż  w  latach  1383  i  J384  sądy  leńskie  w  Bieczu  i  No- 
wym Sączu  tytułują  się  sądai?ii  wyższemi    (ludidum  supre- 
mum) '),  podniesione  więc  zostały  te  dwa  sądy  leńskie  królew- 
skie do  rzędu  sądów  wyższych  w  swoich  okręgach  jurysdyk- 
cyjnych, tak  samo  późnićj  sąd  leński   sanocki  występuje  za- 
razem jako  sąd  wyższy  (lus    supremum).    Za  tym   przykła- 
dem z  góry  poszły  klasztory  i  biskupstwa.     Klasztor   tynie- 
cki podniósł  oba  swoje  sądy  leńskie:  w  Tyńcu  i  Goleszu  do 
rzędu  sądów  wyższych,  toż  biskupi  przemyscy  swój  sąd  leń- 
ski w  Łagowie,  biskupi  krakowscy  w  Bodzctynie.    Słowem; 
przyjąć   można  za  normę,  iż  gdzie  tylko  wytworzył  i^ię  sąd 
leński  stale  urzędujący,  tam  przyjął  on  z  biegiem   czasu  za-' 
razem  charakter  sądu  wyższego  dla   swego  jurysdykcyjnego \ 
okręgu. 

Ztąd  tćż  poszło,  iż  urządzenie  tych  sądów  wyższych, 
skoro  w  sądach  leńskich  początek  swój  biorą,  takież  samo 
jest  jak  sądów  leńskich :  landwójt  z  siedmiu  sołtysami  jako 
ławnikami  skład  tych  sądów  stanowi. 

Inaczej  atoli  rzecz  się  ma  w  tych  wypadkach,  jeśli  ja- 
kie miasto   bądź   dro^ą    zwyczaju,  bądź  z  mocy    książęcego 


*)  Sąd  leński  sandomirski  tytułuje  siew  r.  1381  również  są- 
dem wyższym,  snąć  jeszcze  z  mocy  przywileju  Kazimirza 
W,  z  r.  133C.  Kod,  Małopolski  I,  N.  356. 


Digitized  by 


Google 


52 

przywileju  z jjtała -sohi^  prawo  wydawania  ortyH  w  wypad- 
kach wątpliwyi^  jnb^w  j|n'awąch_drogą  apelacyji  onemnż  do 
roztrzygnienia  przedstawionych.  W  takich  mieJBCowońciach 
albo  ława  sama  albo  przy  współudziale  rajców  Inb  tóż  sami 
rajcy  wydają  ortyle,  przedstawiając  w  ten  sposób  sąd  wyższy. 
Udział  rajców  był  w  takich  razach  zazwyczaj  bardzo  znaczny. 
I  nic  słnszniejszego :  ława  bowiem  z  sołtysem  była  tylko  wła- 
dzą sądowniczą,  podczas  gdy  władza  ustawodawcza  leżała 
w  ręku  rajców:  komuż  więc  właściwiój,  jeśli  nie  rajcom^ 
przyznać  należało  prawo  interpretowania  ustawy  w  wypadkach 
wątpliwych  tudzież  udzielania  prawnych  wyjaśnień. 

Niewielką  tylko  znamy  liczbę  sądów  wyższych,  które 
powstały  poza  sądami  leńskiemi. 

Z  mocy  książęcych  przywilejów  uzyskało  przedewszyst- 
kiem  miasto  Inowłódż  prawo  wydawania  ortyli.  Eazimirz 
Wielki  w  przywileju  z  r.  1346  zakładając  miasto  Bydgoszcz 
prawem  niemieckiem,  wyraźnie  stanowi,  iż  wrazie  naganie- 
nia  wyroku  lawy  miejscowój,  gdyby  i  rajcy  miejscy  podołać 
nie  mogli,  do  rajców  miasta  Inowlodzia  po  objaśnienie  usta- 
wy udać  się  należy  *).  Toż  Kazimirz  Jagielończyk  w  przy- 
wileju z  r.  1450  dla  miasta  Gniewkowa  powtórzył,  odsjtłając 
strony    spór  wiodące  z  apelacyją   po  ortyl  do  Inowłodzia  "). 

Pod  r.  1325  uzyskało  miasto  Włodzisław  charakter  są- 
du wyższego  względem  świeżo  założonej  "osady  Solec  *). 

Przywilejem  z  r.  1444  nadał  Władysław  Warneńczyk 
miastu  Lwowu  prawo  wydawania  ortyli  na  całą  ziemię 
ruską  *). 

Miasto  Fordon  (Wyszogród)  stanowiło  apelacyję  samo 
dla  siebie.    W  przywileju  z  r.  1424  Władysław  Jagieło   sta- 


? 


Ryszcz.  Muez.  U,  N.  496. 
Tamże  N.  591. 
)  Tamże  N.  480. 
*)  Akta  grodź,  i  ziems.  V,  N.  106. 


Digitized  by 


Google 


53 


nowi,  iż  apelacyja  od  wyroku  ławy  tylko  przez  rajców  mia- 
sta rozstrzyganą  być  ma  '). 

Zdaje  się,  iż  takiego  samego  przywileju  używało  mia- 
sto Kraków  w  epoce  poprzedzającój  ustanowienie  sądu  wyż- 
szego prawa  niemieckiego  na  zamku  krakowskim.  W  naj- 
dawniejszój  mianowicie  księdze  tegoż  miasta  znajdujemy  pod 
r.  1324  zapiskę,  wedle  której  gdy  ława  krakowska  w  pe- 
wnym zawiłym  sporze  nie  wiedziała  jak  sobie  postąpić,  ode- 
słała całą  sprawę  do  rajców  miasta,  a  otrzymawszy  od  raj- 
ców skazówkę,  w  myśl  takowej  spór  dalej  poprowadziła  i 
ostatecznie  rozsądziła  *)* 

Ława  sandomirska  zdobyła  sobie  drogą  zwyczaju  po- 
wagę sądu  wyższego.  Mamy  akt  z  r.  1396,  gdzie  ława  bo- 
dzentyńska  a  raczćj  sąd  leński  bodzentyński  w  jednym  tru- 
dnym procesie  odwołuje  się  za  przyzwoleniem  biskupa  kra- 
kowskiego do  lawy  sandomirskićj  jako  do  celniejszego  sądu 
(ius  łanguam  ad  excellenciu8)  po  objaśnienie  prawne  '). 

Biskupi  krakowscy  dwa  sądy  wyższe  prawa  niemie- 
ckiego dla  posiadłości  swych  ustanowili :  jeden  w  Sławkowie 
dla  powiatu  sławkowskiego,  drugi  w  Bodzentynie  dla  powia- 
tów:-kieleckiego,  iłżeckiego  tudzież  kunowskiego  *).  Ten 
ostatni  sąd  wyższy  w  Bodzentynie  powstał  ze  sądu  leńskiego, 
a  interesującym  jest  nadzwyczaj  skład  tego  sądu  z  r.  1396, 
gdy  on  w  charakterze  sądu  wyższego  (m  banniło  iure  Su- 
periori)  rozstrzyga  spór  o  sołtystwo  w  Szerzawach.  Wójt 
bodzentyński  z  czterema  rajcami  i  sześciu  sołtysami  wsi  oko- 
licznych, a  każdy  sołtys  zosobna  z  dwoma  przysięźnikami, 
razem  przeto  23  osób  stanowią  areopag  tego  sądu  wyższego  ^). 


')  Ryszcz.  Mucz.  U,  N.  664. 

•)  lAb.  Acłarum  N.  706.  w  Monum.  medii  aemhisiorica  T.  IV. 

•)  Kod.  kai  krak.  II,  N.  407. 

*)  Kod.  kai  krak.  II,  N.    532,  535. 

')  Kod.  kat.  krak.  n,  N.  407. 


Digitized  by 


Google 


64 

Widzimy  z  lego,  iż  istniejące  obok  powszechnego  sąda 
wyższego  na  zamku  krakowskim  partykularne  sądy  wyższe 
prawa  niemieckiego  w  trojaki  powstawały  sposób: 

albo  ławy  miejskie  celniejszych  miast  podnosiły  się  bądź 
drogą  zwyczaju  bądź  drogą  książęcego  przywileju  do  rzędu 
sądów  wyższych, 

albo  r{ldy  miejskie  zyskiwały  tążsaińą  drogą  charakter 
sądów  wyższych  na  pewien  okrąg  jurysdykcyjny, 

albo  wreszcie  sądy  leńskle  przełnieniały  "się  w  sądy 
wyższe  w  własnym  jurysdykcyjnym  okręgu. 

Zachodzi  teraz  pytanie,  jaki  był' stosunek  tych  sądóW 
wyższych  tak  między  sobą,  jako  tóż  względem  sądu  wyższe- 
go na  zamku  krakowskim. 

W  tej  mierze  zbyt  szczupłym  rozporządzamy  materyja- 
łem,  z  którego  zaledwie  następne  wyprowadzić  się  dają  fakta : 

1.  sądy  lefiskie  są  zarazem  sądami  wyższemi  względem 
ław  w  ich  okręgii  jurysdykcyjnym  położonych,  wydają  więc 
tym  ławom  ortyTe; 

2.  sądy  lefiskie  załat\viają  wszelkieśprawy  leńskie  prze- 
ciw wójtom  i  sołtysom  lub  sołtysów  między  sobą  w  pierW- 
szAj  instancyji; 

3.  sąd  Wyższy 'pilawa  niemieckiego  na  zamku  krakow- 
skim jest  nietylko  sądem  wyższym  względem  ław  do  'jego 
okręgu  jurysdykcyjnego  należących,  ale  także  względem  są- 
dów leój^kich,  ihimo,  iż  takowym  charakter  sądów  wyższych 
przysługuje. 

I  tak  ń  p.  Rdd  wyżssty  sanocki  odsyła  rozpoczęty  '|)rzed 
sobą  spór  wójtów  krośnieńskich  do  Sądii  wyższego  krakowskie- 
go pro  informacione  ac  decreło  ortUegiali  ') ;  w  aktach  sąda 
wyższego  goleskiego  spotykamy  ciągłe  apelacyje  od  wyroków 
tegoż  sądu  do  sądu  wyższego  krakowskiego  z  iym  jeszcze  cie- 


1 


')  Akta  grodź,  i  ziems.  III,  N.  118. 


Digitized  by 


Google 


65 

kawym  dodatkiem,  iż  niektóre  apelacyje  od  wyroków  sądu  wj^ż- 
Bzego  gfoleskiego  idą  do  sądu  wyższego  w  TyńcU;  jakby  sąd 
tyniecki  nie  zostawał  z  sądem  goleskim  na  stanowisku  spól- 
rzędnem  lecz  wyżsizem;  wreszcie 

4.  zdaje  się,  iż  także  od  wyroków  sądów  wyższych 
par^knlarnycb  szły  apelacyje  do  sądu  wyższego  powszechne- 
go krakowskiego,  przynajmtiiój  co  do  Lwowa  mamy  dowody, 
iż  od  wyroków  rajców  lwowskich  w  charakterze  sądu  wyż- 
szego wydanych,  do  Krakowa  szły  apelacyje  '). 

§  6.  Sądy  komisarskie. 

Trzecią  i  ostatnią  kategoryję  sądów  wyższych  prawa 
niemieckiego  stanowią  sądy  komisarskie. 

Sąto  sądy  nad vf orne  ostatniój  instancyji. 

Nazwa  ic^  ztąd  pochodzi,  iż  skład  tych  sądów  nie  był 
z  góry  obmyślany,  lecz  ilekroć  zaszła  potrzeba  złożenia  są- 
du takiego,  król,  szczególnych  komisarzy  do  tego  mianował. 

Jedyny  wyjątek  w  tój  mierne  stanowi ,  ss^Ą  komisarski 
Bzejifilomiast  (ludicium  ret/ale  sex  cwitatum)^  którego  orga- 
nizacyja  już  przywilejem  Kazimir^a  Wielkiego  przy  ustano- 
wieniu pow8;zechnego  sądu  wyżsa^ego  na  zamku  krakowskim 
określoną  została  '). 

Postanowił  mianowicie  król,  iż  gdyby  kto  od  wyroku 
sądu  wyższego  prawa   niemieckiego  na  zaniku   krakowskim 


*)  CerDtis  Tucholien,  Farrago  civil%um  actionum  ad  fomiam 
iuTU  Maydenburgensisj  foL  66  ver, 

')  Gdy  wyroki  sądu  komisarskiego  sześciu  miast  należą  jeszcze 
do  białych  kruków  w  prawniczej  literaturze  iiaszój,  podaję 
przy  końcu  niniejszćj  rozprawy  jeden  wyrok  tegoż  sądu 
z  r,  1432,  wyjęty  z  ksiąg  sądu  ławniczego  kazimirkiego, 
przechowanych  w  archiwum  akt  dawnych  miasta  Krakowa, 
wraz  z  poprzedzającemi  go  ¥ryrokami  dwóch  niższych  in- 
stancyj;  mianowicie  ławy  kazimirskiój  tudzież  sądu  wyższe- 
go prawa  niemieckiego  na  zamku  krakowskim.  (Obacz  do- 
datek N.  U). 


Digitized  by 


Google 


56 

na  dwór  królewski  apelować  chciał,  ma  uiyskać  od  króla 
w  tym  celu  komisarzy  z  pomiędzy  rajców  następającycb  sze- 
ściu miast:  Krakowa,  Sącza,  Bochni,  Wieliczki,  Eazimirza 
tudzież  Ilkusza,  po  dwóch  mianowicie  z  każdego  miasta,  któ- 
rzy apelacyję  ostatecznie  rozstrzygną. 

Przywilejem  z  r.  1399  zaprowadził  Władysław  Jagieło 
w  składzie  tego  sądu  komisarskiego  o  tyle  zmianę,  iż  z  liczby 
sześciu  miast,  których  rajcy  komisarzy  dostarczać  mieli,  wy- 
puścił miasta  Kazimirz  tudzież  Ilkusz,  a  nadto  rozporządził,  iż 
sądy  te  starosta  krakowski  z  delegacyji  króle wskićj  zwo- 
ływać ma  '). 

Jagiełowe  ograniczenie  liczby  miast  komisarskich  do 
czterech  nie  utrzymało  się:  w  r.  1421  potwierdził  Jagieło 
w  całej  osnowie  przywilej  Kazimirza  Wielkiego  w  przedmio- 
cie ustanowienia  sądu  wyższego  na  zamku  krakowskim  *}, 
czem  i  skład  sądu  komisarskiego  sześciu  miast  do  pierwo- 
tuego  stanu  przywrócony  został.  Jakoż  używa  ten  sąd  i  pó- 
żoićj  tytułu  „sześciu  miast"  a  Kazimirz  tudzież  Ilkusz 
dostarczają  mu  jak  dawnićj  komisarzy  z  grona  swych  rajców  'j. 

Sąd  ten  nie  miał  osobnćj  własnćj  pieczęci,  lecz  opatry- 
wał wyroki  pieczęciami  radzieckiemi  sześciu  miast  komisar- 
skich *). 


^)  Kod.  dypl.  m.  Krakowa  I,  N.  91. 

*)  BoBRZYŃSKi:  1.  c.  str,  6. 

»;  Kod.  dypl.  polski  III,  N.  218. 

*)  Dopiero  w  XVII  wieku  uzyskał  sąd  komisarski  sześciu  miast 
własuą  swą  pieczęć.  Wyobraża  ona  tarczę  herbową  rozdzie- 
loną Da  sześó  pól,  w  których  herby  miast  Krakowa,  Sącza, 
Kazimirza,  Bochni,  Wieliczki  tudzież  Ilkusza.  A  każdy 
herb  oznaczouy  początkową  literą  miasta,  któremu  należy. 
Nad  tarczą  koroua  i  mała  tarcza  z  orłem  polskim  przepa- 
sanym przez  piersi  literą  S,  oznaczającą  snąć  Zygmunta 
III.  W  otoku  napis:  sigMum,  dominorum.  commissario- 
rum,  8€x.  civitatum. 


Digitized  by 


Google 


b1 

Czy  gojio^n^^jai-SZfiAdJŁ^Plląst  istniał  takżejlla  Wiel- 
kgpolski?  RoEPELŁ  Jest  tego  zdania,  i  na  dowód  przytacza 
ustępy  z  wyroka  kompromisarskiego,  wydanego  przez  burmi- 
strzów i  rajców  sześciu  miast  wielkopolskich,  mianowicie 
Kalisza^  Gniezna,  Pyzdr,  Eońcian,  Pobiedzisk  i  Kłecka  w  r. 
1450,  w  sporze  między  rajcami  miasta  Poznania  a  Wojcie- 
cliem  Berlinem  mieszczaninem  tamecznym  ^). 

My  ze  zdaniem  Roepell^)^  narazie  z  następujących  po- 
wodów zgodzić  sij  nie  możąrny. 

Sądy  komisarskie  w  ogóle  rozstrzygały  spory  w  trzech 
instancyjaeh,  a  w  każdćj  ostatecznie. 

W  pierwszój  instancyji  rozstrzygamy  sądy  komisarskie 
te  sprawy,  które  wprost  jurysdykcyji  dworu  monarszego  pod- 
legały. 

W  drugiój  instancyji  rozstrzygały  sądy  komisarkie  te 
spory,  które  się  toczyły  przed  sądem  wyższym  prawa  nie- 
mieckiego na  zamku  krakowskim  jako  sądem  leńskim  w  pierw- 
szo) instancyji,  a  drogą  apelacyji  przeszły  na  dwór  do  sądu 
komisarskiego. 

W  trzeciój  wreszcie  instancyji  rozstrzygały  sądy  komi- 
sarskie te  sprawy,  które  się  w  pierwszój  instancyji  toczyty 
przed  sądami  ławniczemi,  drogą  apelacyji  przeszły  do  sądu 
wyższego  krakowskiego  i  tam  w  drugiój  instancyji  rozstrzy- 
gnięte, szły  teraz  drogą  dalszój  apelacyji  na  dwór  do  sądu 
komisarskiego  jako  instancyji  trzeciej. 

Otóż  badając  zakres  jurysdykcyjny  sądu  komisarskiego 
sześciu  miast  na  zamku  krakowskim,  jaki  mu  przywileje  Ka- 
zimirzowski  tudzież  późniejszy  Jagiełów  z  r.  1399  naznacza- 
ją, widzimy,  iż  s^  ten  może  tylko^rozstrzyjgać  sprawy  w  dru- 
giój i  w  trzeciój  instancyji  nigdy  w  pierwszój,  niemnićj,  iż 
tak  jest  organicznie  z  sądem  wyższym  na  zamku   krakow- 


*)  Boepelł:  i.  c.  str.  287. 

Wj<U.  fllosof.  T.  XTI1JL 


Digitized  by 


Google 


skim  związany^  że  tylko  te  sprawy  drogą  apelacyji  przed 
sąd  komisarski  sześciu  miast  wprowadzone  byó  mogą^  które 
poprzednio  w  sądzie  wyższym  krakowskim  rozstrzygnięte 
zost<^y. 

Nawet  spór  przeciw  rajcom  miasta  Krakowa  nie  szedł 
przed  sąd  sześciu  miast,  lecz  przed  umyślny  sąd  komisarski. 

Crdyby  zatóm  istniał  analogiczny  sąd  komisarski  sześciu 
miast  dla  Wielkopolski,  musiałby  istnieć  także  powszechny 
sąd  wyższy  prawa  niemieckiego  dla  wielkopolskich  woje- 
wództw, którego  śladu  dotychczas  nigdzie  nie  napotkaliśmy, 
trudno  tóż  przypuścić,  iżby  się  gdzieś  choć  w  kopii  nie  do- 
chował przywilej  monarszy  urządzający  w  ten  sposób  sądo- 
wnictwo prawa  niemieckiego  w  Wielkopolsce,  a  tak  ważny 
organ  bez  przywileju  monarszego  chyba  w  życie  wejść  nie 
mógł. 

Wracając  do  treści  owego  wyroku  kompromisarskiego 
sześciu  miast  wielkopolskich  z  r.  1450  '),  widzimy  przede- 
wszystkiem,  iż  spór  między  rajcami  miasta  Poznania  a  Woj- 
ciechem Berlinem  temuż  sądowi  przedstawiony,  toczy  się  przed 
tymże  sądem  dopićro  w  pićrwszćj  instancyji,  że  nie  przyszedł 
przed  sąd  ów  drogą  apelacyji,  że  zatćm  sąd  ten  nie  wystę- 
puje wcale  jako  sąd  wyższy,  lecz  poprostu  jako  sąd  komi- 
sarski pierwszćj  instancyji.  Gdy  zaś  przekonaliśmy  się  wy- 
żćj^  iż  sąd  komisarski  sześciu  miast  ustanowiony  na  zamku 
krakowskim,  występuje  tylko  w  charakterze  sądu  wyższego 
drugićj  lub  trzecićj  instancyji,  a  nigdy  jako  sąd  komisarski 
pierwszćj  instancyji,  tedy  przybywa  nam  nowy  argument  do 
porzucenia  przypuszczenia,  jakoby  ow  sąd  sześciu  miast  wiel- 
kopolskich był  stale  urzędującym  sądem  komisarskim  sześciu 


*)  Wyrok  ten,  którego  mały  tylko  ustęp  udzielony  sobie  przez 
Helcla,  wydrukował  Roepelł,  podajemy  w  całości  przy 
końcu  niniejszćj  rozprawy  z  kopii  po  ś.  p.  Hełcłu  pozo- 
stałą).   (Obttcz  dodatek  N.  I). 


Digitized  by 


Google 


69 

miast  dla  Wielkopolski  na  wzór  krakowskiego,  i  musimy  go 
nwaiać  jako  ag^czslgy  sąd  komisarski  przygodnie  tylko  dla 
rozstrzygnienia  tej  jednój  sprawy  złożony^  przyczem  wszakże 
co  do  składa  onegoż  sąd  sześciu  miast  krakowski  za  wzór 
służyć  mógł. 

Nie  można  też  pominąć  i  tej  ważnej  okoliczności,  iż 
wsadzie  komisarskim  sześcin  miast  dla  Wielkopolski  stale  nrzą- 
dzonym,  rajców  miasta  Poznania  żadną  miarą  brakowaćby  nie 
mogło,  gdy  opuszczenie  icti  w  sądzie  przygodnym  bardzo  ła- 
two tern  się  tłumaczy,  iż  w  sporze  jako  strona  interesowana 
występują. 

Nasuwa  się  teraz  pytanie,  jaki  stosunek  zachodził  mię- 
dzy reszta  sadów  wyższych  królewskich  prawa  niemiec''iego. 
jak  n.  p.  bieckim,  sądeckim  i  iTS.  a  sądem  komisarskim 
sześciu  miast,  {nianowicie,  czy  apelacyje  od  wyroków  sądów 
tych  mogły  iść  wprost  do  sądu  komisarskiego  sześciu  miast, 
czy  też  tylko  pośrednio  przez  sąd  wyższy  krakowski.  W  tej 
mierze  żadne  z  drukowanych  źródeł  nie  daje  nam  wyjaśnienia. 

Przypuszczać  jednak  możemy,  iż  nie,  bo  gdyby  apela- 
cyje od  wyroków  tych  sądów  wprost  do  sądu  komisarskiego 
sześciu  miast  były  dozwolone,  musiałaby  o  tern  być  konie- 
cznie wzmianka  w  przywileju  Władysława  Jagiely  z  r.  1.399, 
tem  bardzićj,  gdy  sądy  wyższe  w  Bieczu  i  Nowym  Sączu  już 
po  przywileju  ka/.imirzowskim  powstały. 

Przypuszczenie  nasze  zdaje  się  jeszcze  potwierdzać  fakt, 
iż  nawet  i  z  tych  spraw,  które  orfylami  sądu  wyższego  kra- 
kowskiego osądzone  zostały,  nie  wszystkie  szły  drogą  apela- 
cyji  do  sądu  komisarskiego  sześciu  miast,  lecz  często  wyzna- 
czał dla  nich  król  sąd  komisarski  przygodny.  Tak  n.  p.  kie- 
dy Henryk  z  Kamieńca  wraz  z  Barbarą  żoną  Jana  z  Kro- 
sna zyskali  wyrok  w  sądzie  wyższym  sanockim  przeciw  Pio- 
trowi wójtowi  krośniećokiemu,  zaś  tenże  Piotr  zyskał  znowu 
w  sądzie  wyższym  krakowskim  wyrok  przeciw  Janowi  z  Kro- 
sna mężowi  Barbary,  strony  obie  nie  szły  z  apelacyją  do  są- 


Digitized  by 


Google 


i^ 


60 

da  komisarskiego  szeicia  miast;  lecz  król  złożył  dla  nich  r. 
1464  przygodny  sąd  komisarski  z  Jana  Tęczyńskiego  kaszte- 
lana krakowskiego  tudzież  Jana  Bytwiańskiego  marszałka 
koronnego  i  starosty  sandomirski^go^  którzy  wyrok  w  osta- 
tniej instancyji  wydali  a  król  takowy  utwierdził  V« 

Oprócz  sądu  komisarskiego  szedciu  miast  skład  innych 
sądów  komisarskich  nie  był  wcale  U8tawą_  przewidziany,  był 
więc  dowolny  i  od  rozporządzenia  królewskiego  zawisły.  Tak 
n.  p.  królowa  Elżbieta  wyznacza  w  r.  1375  sędziego  i  pod- 
sędka  krakowskich  jako  komisarzy  do  roztrzygnienia  sporu 
między  opatem  mogilskim  a  Marcinem  z  Opatowa  o  dom 
w  Krakowie,  któryto  spór  przed  ławą  krakowską  rozpoczęty, 
królowa  na  dwór  swój  przeciągnęła  *);  w  r.  1401  Jan  Tę- 
czy ński  kasztelan  krakowski  rozstrzyga  jako  komisarz  królew- 
ski spór  między  proboczczem  u  św.  Jadwigi  na  Stradomiu 
a  rajcami  miasta  Krakowa  o  brzeg  Wisły  ') ;  do  rozstrzygnie- 
nia  sporu  między  mieszanami  sądeckimi  a  bardyjowskimi 
o  drogę  z  Bardyjowa  do  Krakowa  naznaczeni  zostali  w  r. 
1434  komisarzami  starosta  krakowski,  wojewoda  krakowski, 
łęczycki  i  radomski  kasztelanowie  oraz  sędzia  ziemski  łęczy- 
cki i  podsędek  ziemski  krakowski  *)]  królowa  Zofia  wyzna- 
czyła w  r.  1446  komisarzami  do  rozpoznania  sporu  między  raj- 
cami miasta  Sanoka  a  Tomaszem  Koncewiczem  Jana  z  Za- 
górzan podstolego  i  marszałka  nadwornego  królowej  oraz  Ja- 
kuba z  Morawian  kasztelana  czchowskiego  '^),  a  Mikołaj  Ka- 
mieniecki starosta  krakowski  podwakroć  w  latach  1497  i  1500 
rozstrzyga  jako  komisarz  królewski  spory  między  kmieciami 
mogilskimi  a  opatami  tamecznego  klasztoru  Cystersów  i  t.  p.  ^). 


')  Akta  grodź,  i  ziems.  III,  N.  119,  122. 

»)  Kod.  Małopolski  I,  N-  327. 

')  Kod.  dyp.  m.  Krakowa  I,  N.  99.  . 

*)  Akta  grodź,  i  ziems.  IX,  N,  32, 

*)  Akta  grodź,  ziems.  IV,  N.  84. 


')  Zbiór  dyplomów  klasztoru  mogilskiego^  N.  166  i  157. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


61 

Od  wyroku  sadu  ^inisarskiego   sześciu   raiast   dalsza  \ 
apgljM^yja    nie  była  możebną.    Wzbronił   j6j  wyfalńie  przy-  ' 
wilej  Władysława  Jagieły  z  r.  1399  a  Kazimirz  Jagielończyk 
dekretem  z  r.  1455  zagroził  Qti*atą  życia  i  mienia  tym^  któ 
rzyby  takowe  apelacyje  zakładać  się  ważyli  lub  sędziów  sze- 
ściu miast  z  tytułu  wyroków  w  tychże   sądach   wydanych 
pozywali  *). 

Restrykcyja  ta  uUerius  non  appellandi  nie  odnosiła  się 
atoli  do  innych  sądów  komisarskich  a  zwłaszcza  do  tych, 
które  rozstrzygały  spory  przyszłe  drogą  apelacyji  z  przed 
sądów  radzieckich,  o  których  już  w  przywileju  Jagiełowym 
z  r.  1399  jest  mowa.  Postanowił  mianowicie  Władysław  Ja- 
gieło,  iż  odwołanie  się  od  wyroku  rajców  miasta  Krakowa  ma 
iść  przed  sąd  komisarski  królewski  lecz  nie  przed  sąd  sze 
ściu  miast.  Otóż  strona  uciążona  wyrokiem  takiego  sądu  ko- 
misarskiegO;  miała  prawo  prosić  króla  o  złożenie  nowego 
sądn  komisarskiego  z  innych  komisarzy,  i  tak  iść  mogły  ape- 
lacyje do  coraz  nowego  sądu  komisarskiego  w  nieskończo- 
ność, gdy  żadna  ustawa  takich  apelacyj  nie  zabraniała  a  wła- 
dza monarsza  w  ustanawianiu  sądów  komisarskich  nie  była 
ograniczoną. 

Dopićro  przewód  procesu  krakowskiego  zatwierdzony 
rzekomo  przez  Zyguiuuta  I  w  r.  1544,  przyjął  za  zasadę,  że 
jeśli  wyrok  sądn  komisarskiego  zgodzi  się  z  apelowanym 
wyrokiem  radzieckim,  dalsza  apelacyja  nie  będzie  dopuszczo- 
ną. W  przeciwnym  zaś  razie  wolno  stronie  wyrokiem  ucią- 
żonej  żądać  powtórnych  komisarzy  a  nawet  po  raz  trzeci 
z  tern  wszelako  zastrzeżeniem,  iż  jeśli  wyrok  powtórnego  są- 
du komisarskiego  zgodzi  się  z  wyrokiem  komisarzy  poprze- 
dnich Inb  radzieckim  jako  też  od  wyroku  trzeciego  sądu  ko- 


^)  Rzyszcz.  Mucz.  I,  N.  150.   Rod.  m.  Krakowa  I,  N.  158. 


Digitized  by 


Google 


03 

misarfikiego,  jakimkolwiekby  on  był^  dalsza  apelacyja  nie  ma 
miejsca  *). 

Ody  sądy  komisarskie  były  sądami  dworskiemi  w  ogóle '), 
przeto  składanie  sądów  komisarskich  nie  było  monarszą  tylko 
prerogatywą:  każdy  dziedzic  mógł  złożyć  sąd  komisarski 
w  sprawie  wypływąjącój  z  osadnictwa  na  prawie  niemieckiem. 

Hamy  na  to  przykłady:  W  r.  1479  składa  klasztor 
tyniecki  sąd  komisarski  przygodny  do  rozstrzygnienia  spora 
mieszczan  brzosteckich  przeciw  Mikołajowi  Sąspowskiemn 
wójtowi  brzosteckiemu  o  uciążenia ;  w  r.  1482  złożył  klasztor 
tyniecki  inny  sąd  komisarski  przygodny,  aby  Marcia  Giede- 
cki  sołtys  z'  Łapczyc  mógł  przed  tymże  sądem  sprzedać  soł- 
tystwo swe  klasztorowi  tynieckiemu  '). 

Ostatecznie  i  sądy  leńskie  były  właściwie  sądami  ko- 
misarskiemi :  sołtysowie  bowiem  nie  zasiadali  w  nich  z  mocy 
sołtysiego  urzędu  swego,  lecz  jedynie  z  mocy  udzielonćj  im 
w  tym  celu  przez  dwór  komisyji. 


*)  RzEsiŃsKi:  Processus  luris  Cmlis  Cracoviensis  a  eon- 
sulibus  civitait8  a.  D.  1544  Sigismundo  I  regnante  coh- 
scriptus.  Cracoviae  1840,  str.  11,  12. 

')  Robię  różnicę  między  „dworski"  a  „nadworny",  ro- 
zumiejąc w  pierwszym  razie  każdy  dwór  czyto  monarszy, 
czy  klasztorny  lub  kościelny,  czy  też  szlachecki,  w  drugim 
tylko  dwór  monarszy. 

»)  Kod.  dypl.  Tyniecki  N.  269,  276. 


Digitized  by 


Google 


DODATKI. 

Ł  Wyrok  B%du  komisdrskiego  szećciu  miast  wielkopolskich. 

H50.  Nos  Magistri  Giyiam  et  Consules  civitatum  et  opi' 
doram  infrascriptoram  vide1icet  Kalissiensis,  GoeznensiS;  Pisdren- 
sia,  KostanensiB;  Pobiedziska  et  Kleczsko  Significamus  et  Reco- 
gnoBcimna  per  preaentes  nniyersis  presentlbus  et  futuris;  qaibu8 
ezpedity  Qiialiter  dam  de  anno  domini  M"^  CCOC^  quinqaage8imo 
ad  diem  et  feriam  Bextam  prozimam  antę  dominicam  Invocavit 
ad  civitatem  Posnaniensem  de  mandato  et  commisso  speciali  Se- 
renissimi  domini  nostri  graciosissimi  Kegis^  Kazhimiri  Regis  Po- 
lonie conYenissemus  ad  discernendum  judicandiim  et  fine  debito 
terminandam  et  sentenciandum  Causam  et  gwerram  ac  controver- 
aias  nniYereaB  iuter  famosos  etc.  Consules  Ciritatis  Poznanien- 
818  et  cive8  ejusdem  ab  nna  et  providiim  Ałbertum  Berlin  civeni 
eciam  Poznaniensem  ab  altera  partibus,  Ibidem  Nos  conaedentes 
in  pretborio  predicte  ciyitaŁis  faabitis  prius  cum  dictis  partibus 
hinciode  altercacionibus  ad  affectacionero  dictarum  parci um  C^on- 
cordavimu8  ipsas  partes  modo  amicabilis  concordie  pcrpetuis 
temporibns  pro  omnibus  et  singulis  causis,  rebus,  gwerris,  liti- 
bna,  odiis,  displicenciis  et  controversii8  omnibuS;  in  quibus  ipse 
partibus  (sic,  zamiast  partes)  sibi  mutuo  coram  nobis  cuipam  obie- 
ceranty  magnis  vel  paryis,  nullis  exceptiS;  qua8  et  dicte  partes 
utrimąne  adiutorius  (?)  annorura  dudum  preteritorum  decursibus 
usąne  in  hodiernum  diem  habuerant^  omnes  illas  mortificayimus 
et  prcflenti  nostra  concordla  (tdocreto  annuUamus  et  in  nihilum 
redigimus  temporibus  perpetuis  obs^rranduro.     Qnam  conoordiam 


Digitized  by 


Google 


64 


decernlmns  presentibns  predictis  inviolabiliter  et  intacte  obser- 
yandam  et  tenendam  peq>etao :  Sab  vallo  per  nos  yallato  Ducen- 
tarum  Marcarum,  Ita  ut  que  parcium  ipsam  concordiam  in  ali- 
quo  puocto  supra  et  infra  scripto  quod  absit  yiolare  auderet^  ta- 
lis  pars  luet  predictum  yallum  ducentarum  marcanimy  quanim 
medietas  cedet  domino  Regi,  Serenitati  Sue  pro  fisco  infiscanda, 
alia  yero  medietas  Nobis  ciyibus  arbitris  secundum  yoluntatem 
nostram  conyertenda  pertinebit.  In  casa  yero  qao  quod  absit 
ipse  Albertus  Berlin  lueret  yallum  predictum  et  solyere  ipsum 
non  preyaleret;  tunc  pro  eo  debeSit  pati  iioc,  qaod  nos  prefati 
Consiliarii  Ciyitatum  secundum  juris  formam  decernimus.  Inpri- 
mis  igitur  ipse  Albertus  Berlin  sub  yallo  predicto  ducentarum 
marcarum  debet  et  tenetur  reponere  ad  statim  in  presencia  iuris 
omnes  litterss  Regales  salyorum  conductuum  et  alias  qua8libet 
adiudicatorias  literas,  a  Serenissimis  diye  memorie  Regibus  Po- 
lonie Wladislao  antiquo  et  Wladislao  filio  suo  Ungarie  etc.'  Re- 
gę et  Serenissimo  domino  nostro  graciosissimo  Regę  Kazhimiro 
habitas  et  confirmatas  cum  appensis  eorum  sigillis  pergameneas 
et  papireas,  Et  dominorum  Terrestrium  literas  singulas  in  facto 
predicte  cause  extortas  et  acquisitas,  et  contra  civitatem  Pozna- 
niensem  et  eius  ciyes  et  Incolas  reseryataS;  quomodolibet  in  bo- 
diernum  diem  retentas,  nullas  penitus  excipiendO;  nec  non  omnes 
et  singulas  alias  literas  Regales  etc.  que  possent  in  posterum 
ipso  Alberto  Berlin  in  posterum  (sic)  prodesse,  et  ciyitati  Po- 
znaniensi  ac  Communitati  ipsorum  et  Incolis  aliquo  modo  obesse: 
qua8  si  coram  nobis  non  reponeret  et  aliquas  reseryaret.  Nos 
Ciyiiates  predicte  eodem  yigore  domini  nostri  graciosissimi  Re- 
gis  Polonie  Kazhimiri  etc.  nobis  in  hac  parte  commisso^  concesso 
et  datO;  mortificamus  et  presenti  concordia  annullamus  et  in  ni 
cbilum  redigimuSy  ipsis  perpetuum  silencium  imponendo.  Decer- 
nimus eciam  et  yallo  predicto  sentenciayimus,  qaod  ipse  Alber- 
tus Berlin  pro  istis  culpis^  in  quibus  erga  civitatem  eum  reperi- 
mus,  debet  et  tenetur  pro  principali  petere  pro  offensa,  alias 
odprossicz  famosos  Consules^  adyocatum,  Scabinos  et  Jnratos 
ac  ciyitatis  Gommunitatem  poznaniensis.  Et  e  conyerso  Consu- 
les  predictiy  AdyocatuS;  Scablni  et  lurati  etc.  habebunt  petere 
Albertum  Geriin(s)  et  eum  pro  próbo  et  honesto  bomine  babere  et 


Digitized  by 


Google 


65 


concire,  nec  non  et  paeros  ipsius  et  fratrem  germaniim  snos  et 
omnes  eia8  amicos  qai  sibi  in  premissis  consilia  prebuerunt,  et 
non  debebnnt  pneris  vel  fratri  ac  amicis  predictis  suis  in  a]iqao 
derogare,  nec  aliqao  modo  predlctas  controversias  etc.  in  perpe- 
tonm  reminisci.  Decernimus  insoper,  ut  ipse  Albertus  Gerlin 
ammodo  et  in  perpetuura  per  se  yel  per  alium^  directe  vel  indi- 
recta  non  debebit  discordias  inter  Consulatum;  Juratgs  vel  com- 
munitatem  pałam  aut  occnlte  seminare,  8ub  prefato  vallo  ducen- 
tarnm  marcamm  irremissibiliter  sic  prout  suprascriptum  est  per> 
soWendarum,  et  nec  antiąiium  vel  novam  Consulatum,  Juratos  aut 
Commnnitatem  verbis  derogativi8  obloąui  vel  impedire  sub  pre- 
missa  pena,  sed  dedebit  commodum  cum  profectu  et  honore  ci- 
Yitatis  ano  juramentu  quod  prestitit  jus  civile  suscipiendo,  fide- 
Iłter  procnrare  toto  suo  conatu  prout  homo  probus  ammodo  in 
perpetuum.  Item  decernimus  et  decrevimus  quod  idem  Albertua 
Berlin  pro  istis  prescriptis  rebus  in  gravamen  Civitati8  non  de- 
bebit aliqua8  ammodo  et  perpetuis  temporibus  literas  conductus 
Segales  vel  alias  qua8libet  acquirere  sub  vallo  predicto  ducenta- 
rnm  marcarum ;  et  si  ipsum  contiugeret  velle  alibi  suam  querere 
mansionem^  Civitas  Poznaniensis  non  poterit  sibi  literam  sue 
honeate  consenrationis  denegare ,  sed  dare  irrecuse  sub  simili 
pena.  Ipse  autem  Albertus  Berlin  pro  debitis  suis  contractis, 
vel  sibi  per  aliquem  obligatis,  non  alias  quam  in  iure  civili  de- 
bebit contentare  (sic)  sicut  alius  ipsorum  convicinus,  nostro  pre- 
aenti  decreto  et  vallo  mediante.  Item  sub  eadem  pena  decemi- 
mns  qnod  murus,  quem  Albertus  Berlin  ultra  granicies  sue 
domns  in  circulo  propretendit,  debet  sic  intacte  perpetuo  perma* 
nerę,  sine  consulatus  contradiccione  et  impedimento. 

Et  ut  hec  omnia  premissa  robur  obtineantperpetue  firmitatis, 
decernimus  presentis  nostre  concordie  tres  literas  extradi  de  ver- 
bo  ad  verbum  scriptas.  Unam  videlicet  Civitati  Poznaniensi  et 
eiu8  civibu8;  aliam  vero  Albero  Berlin,  reliquam  vero  Nobis  Civi- 
tatibns  in  perpetuum  obsenrandaS;  quamlibet  literarum  predictarum 
8ex  sigillis  ses   premissaram  Civltatum  appensis   sigillis  signatas. 

Datum  in  prethorio  Poznaniensi  Anno  et  die  quibus  supra- 
scriptum per  manum  Stanislni  .  .  .  kolcz  (?) 
Z  oryginału  pożyczonego  A.  Z.  Heielowi  przez  Józefa  Muczkowskiego. 

WydiL  ilOMl  T.  ZYia  ^ 


Digitized  by 


Google 


66 


II.  Wyrok  sądn  komisarskisgo  sześcin  miast  na  zamkn  kra- 
kowskim w  sporze  Teodoryka  Weynrioha  przeciw  Brygan- 

dowi. 

a)  Wyrok  ławy  kazimirskiej. 

1432.  Ersam  vnd  weyzen  liben  frunde.  alz  wir  wormols  an 
ewer  worsichtikeyt  geschreben  haben  won  eczlicher  schaldunge 
ortil  wegen  alz  ir  denne  dez  schelders  ortil  bestetiget  hot,  alloy- 
ne  ir  me  yn  schrebit  vnd  yn  seczczet  yn  ewer  ortil,  denne  wir 
an  ench  geschreben  haben  vnd  wor  yns  getadinit  wirt. 

Zachen  sich  dirgangen  haben  wor  gehegetim  dinge,  alz  ir 
dem  schelder  wor  ozu  gesprochen  habit  won  rechtis  wegen,  wy 
daz  der  anclager  ym  dy  briffe  legen  sal.  Nu  hot  her  dy  briffo 
geleget  vnd  froget  von  rechtis:  her  richter!  Sinthemol  mir  ans 
oberstem  rechte  ist  ozu  gesprochen  dy  briffe  czu  legen,  al  bij 
legę  ich  dy  briffe  vnd  froge :  Sinthemol  her  denne  wor  mola  won 
mir  begerith  hot  der  lewperunge  vnd  ich  ym  dy  gethon  habe 
vnd  dy  briffe  nu  geleget  habe,  Ab  her  nu  der  clage  nicht  ho- 
ren  sal  Ader  waz  dy*do  recht  sey?  Der  wederzache  entwort 
vnd  sprach:  Her  richter!  Sinthemol  her  dy  briffe  geleget  hot,  ab 
man  dy  nicht  lezen  sal,  lich  habe  ich  den  briffen  gnuk  gethan, 
vnd  hetthe  ich  den  briffen  nicht  gniik  gethan,  Zo  welde  ich  is 
mit  ym  berichten,  daz  her  nicht  ober  mich  clagen  dorfte.  Dor 
ober  wir  eyn  ortil  aus  gesprochen  haben:  Sinthemol  her  die 
briffe  geleget  hot  vnd  wormols  dy  lewprunge  czwir  gehoret  hot, 
Zo  sal  her  der  clage  czu  horen  won  rechtis  wegen.  Her  daz 
vnsir  ortil  nicht  off  genomen  hot,  Sunder  schalt  daz  sprechende 
daz  ortil,  daz  wir  dy  Sepphen  aus  gesprochen  haben,  daz  neme 
ich  nicht  vor  eyn  recht  off  vnd  schalde  daz  an  daz  oberste  recht 
vnd  bessert  daz  mit  sulchen  worten:  Sinthemol  mir  czu  gespro- 
chen ist  ans  oberstem  rechte,  daz  her  dy  briffe  legen  sal  vnd 
geleget  hot,  zo  sal  her  dy  briffe  lossen  lezen  licht  hetthe  ich 
den  briffen  gnuk  gethan,  Vnd  hetthe  ich  den  briffen  nicht  gnuk 
gethan,  Zo  welde  ich  is  mit  ym  berichten,  daz  her  nicht 
derfte  off  mich  clagen.     Do   methe    besser  ich  meyn    ortil    ynd 


Digitized  by 


Google 


67 

csyhe  mich  an  dez  konigis  bnch  off  daz  haws  ken  crakaw. 
dez  cza  Tnderweyznnge  bithe  wir,  ab  ynser  ortil  besten  sal 
ader  dez  scbelders.  gegeben  cza  Kazraer;  an  der  nechte  methe- 
woche  wor  Palmarum,  Noch  crist  gebort  wirczen  hundirt  Jor  vnd 
dornoch  yn  den  XXXIP  Jore,  vnder  Sepphen  Segil. 
ffoyt  vnd  Sepphen  der  Stat  Kazimer. 

b)  Wyrok  s%du  wyższego  prawa  niemieckiego. 

Theodrichns  Weyrich  sentenciam  snpremi  iuris  scabinorum 
caBtri  cracouiensis  non  suscepit^  sed  appellaait  ad  ludicium  do- 
mini regi8  et  wit  iam  increpare  Ibi;  vbi  habet  ius. 

Yoyth  vnd  Sepphen  dez  abirstyn  gerichtes  dewtschis  May- 
deburger  Rechtes  czu  Krokaw  wff  dem  hawse. 

Erbem  liben  fninde.  Alz  ir  won  yns  seyt  begernde  euch 
cza  ynderweyzen  dnrch  orteyl,  ab  ewer  Sepphcnortil  besten  sal 
oder  dez  Schelders,  dor  wflF  wir  eych  eyn  sulch  ortil  geben  an- 
sprechinde  wor  eyn  recht.  Sinthemol  daz  wormols  durch  ortil 
dez  obirsten  gerichtes  dewtschis  Maydeburger  Rechtis  geteyl  ist, 
daz  der  an  clager  syne  geczewgnis  briffe  legen  salde  wor  der 
clage  in  gehegte  bank,  vnd  her  dy  geleget  hot,  nv  denne  der 
anwarter  dy  selbe  briffe  wor  der  clage  bcgert  czu  horn  vnd  daz 
zye  salden  gelezen  werden  vndri  andoworten  ais  ir  vns  denne 
schreybity  zo  sal  man  zye  lezen,  ee  dy  clage  gefellit  wirt,  do- 
methe  sal  dez  Scbelders  ortel  besten  ynd  der  Sepphen  nicbt,  won 
rechtis  wegen.  gegeben  cza  crakaw  yff  dem  hawse  am  ostir 
obende  wirczenhandirt  jor  ynd  yn  dem  czew  ynd  dreysigistem 
Jore,  ynder  ynsirm  Sepphen  Sigil  koniglichis  gerichtis.  ynd  daz 
ist  wor  Sepphen   Schilliiig. 

c)  Wyrok  sądu  komisarskiego  sześciu  miast. 

Dytrich  Weynrich  hot  eyn  brocht  das  orteyl  der  VI  stetin, 
das  lawt  yon  worte  czu  worte  alzo :  Daz  yrteil,  das  dy  scheppin 
cza  Kazimir  awsgesprochen  haben,  alzo  das  brigand  czu  der 
clage  czulioren  solde  ee  wen    das  dy  brifO;  dy  dytrich  weynrich 


Digitized  by 


Google 


68 


in  geheget  ding  gelegit  hatte,  gelcsin  wurJiii;  das  vrteil  ist  recłit 
ynd  sal  bundę  vnd  krafft  haben,  vnd  das  orteil;  das  dy  seheppin 
des  obirsten  rechtis  off  dem  hawse  ausgesprochen  haben^^as  ist 
machtios.  von  rechtis  twegen. 

Lib.  8cab.  Casimir.  Arch.  m.  Krakowa  N.  132, 
str.  328;  330  i  341. 


-  ^.*\AAA/VAA/*- 


fn 


jt 


Digitized  by 


Google 


FBACE  mSTYTDTD  DLA  FBAf  A  NABODOf 

wprzedmiócie  prawa  międzynarodowego  prywatne 

przedstawi- 


I.    ^WSTEJP. 

Międzynarodowe  prawo  prywatne  przedstawia  zasa 
według  ustaw  którego  państwa  ocenionym  ma  być  przy 
dek  prawny,  który  w  jakimkolwiekbądż  związku  pozost 
z  zagranicą,  czy  to  w  skutek  tego,  że  w  ten  stosunek  we 
dzą  endzoziemcy,  albo  że  stosnnek  powstał  za  granicą,  a 
za  granicą  ma  być  dopełniony.  Gzy  sędzia  w  tych  przyp 
kach  ma  stosować  wyłącznie  prawo  swego  kraju  (lex  fo 
czy  uwzględnić  lub  zastosować  także  prawo  zagraniczne  i  li 
re  z  kilku  możliwych,  oto  pytania  praktyczne  i  ważne,  li 
re  nank%  pod  nazwą  prawa  prywatnego  międzyi 
rodowego,  częstokroć  także  mnićj  właściwie  pod  nas 
kolizyi  ustaw  i  statutów,  lub  zastosowania  ust; 
we  względ&ie  terytoryalnym  ')  stara  się  rozwiąż 
Że  w  obec  dzisiejszych  tak  rozgałęzionych  stosunków  oł 
towych,  w  obec  spotęgowanego  środkami  nowemi  komuni 
cyi  w  sposób    niesłychany   ruchu   osób  i  przedmiotów  po 


')  Lehre  von  dem  rdumlichen  Herrschaftsgebiete  der  Red 
normen. 


Digitized  by 


Google 


70 


pale  graniczne  szczególnych  państw^  pytania  te  coraz  więk- 
szej nabierają  wagi,  że  w  szczególności  poznanie  odnośnych 
zasad  dla  Polaków,  żyjących  pod  panowaniem  trzech  odmien- 
nych systematów  prawnych,  ma  pierwszorzędną  doniosłość 
praktyczną  —  zdaje  się  być  rzeczą,  którćj  dowodzić  i  szero- 
ko wywodzić  nie  potrzeba  *). 

Istniałyby  dwa  radykalne  środki,  aby  te  pytania,  które 
jak  każdemu  prawnikowi  wiadomo,  nastręczają  niezwykłe 
trudności,  usunąć  zupełnie  z  widowni  świata,  mianowicie: 

1)  zupełne  ujednostajenie  prawa,  albo 

2)  postanowienie,  że  sędzia  wyłącznie  stosować  ma  do 
wszelkich  przypadków,  które  jego  rozpoznaniu  podlegają,  tyl- 
ko swoje  prawo  {lex  fori),  że  wszelkie  inne  postronne  i  obce 
prawo  dla  niego  nie  istnieje. 

Ani  jeden  ani  drugi  sposób  nie  możemy  uznać  za  wła- 
ściwy. 

Jeżeli  w  niektórych  dziedzinach  prawnych,  mianowicie 
w  prawie  handlowćm  i  wekslowćm,  bez  narażenia  na  szwank 
żywotnych,  a  odrębnych  interesów  każdego  państwa,  z  po- 
wodu zgodności  potrzeb  obiegowych,  przyjęcie  tych  samych 
zasad  prawnych  jest  możliwe  i  w  znacznćj  części  nawet  już 
ma  miejsce,  istnieją  mimo  to  i  pozostaną  zawsze  pewne  stro- 
ny życia,  jak  n.  p.  prawo  rodzinne,  spadkowe,  prawo  rzeczo- 
we co  do  nieruchomości,  w  których  oględny  ustawodawca  za- 
wsze w  pierwszćj  linii  będzie  musiał  się  liczyć  z  duchem 
swego  narodu,  z  jego  przeszłością,  jeg(?  potrzebami  obe- 
cnemi ,  i  nigdy  nie  poświęci  żywotnych  interesów  swo- 
ich własnych  i  społeczeństwa  własnego,  aby  zaprowadzić 
u  siebie  jakie  prawo  li  tylko  dla  tego,  że  gdzie  indzićj  takie 
prawo  istnieje.    Ujednostajenie   zupełne   prawa,   choćby  na- 


')  Por.  przedmowę  do  polskiego  przekładu  dzieła  Dr.  Ba- 
ra: Prawo  międzynarodowe  prywatne  i  karne.  Warszawa. 
Nakładem  redakcyi  blbliot.  umiejęt.  prawnych  1876,  str.  4. 


Digitized  by 


Google 


71 

wet  cywilnego,  należy  zatóm  policzyć  do  rzędu  tych  nieprak- 
tycznych marzeń,  do  których  w  dziedzinie  politycznćj  najeży 
idea  państwa  uniwersalnego  '). 

Z  drugićj  strony  także  wyłączne  panowanie  zasady  t  e- 
cytoryalności  prawa  a  w  następstwie  tejże  panowanie 
wyłączne  legis  fori  byłoby  możliwćm  tylko  w  państwach,  któ- 
re od  reszty  świata  oddzielają  się  murem  chińskim.  Wszyst- 
kie państwa  europejskie  w  imię  przyjętej  powszechnie  zasa- 
dy konieczności  stosunków  międzynarodowych,  uznają  i  uznać 
muszą  zastosowanie  w  swoich  granicach  w  pewnój  mierze 
także  prawa  obcego,  nie  mogą  ignorować  stosunków  pra- 
wnych gdzieindzićj  powstałych,  i  nie  mogą  zaprzeczać  im 
uznania  i  poparcia  w  obrębię  swoich  granic.  Uznanie  prawa 
obcego  w  pewnych  granicach,  jest  nietylko  wypływem  grzecz- 
ności międzynarodowćj  (comiłas  gentium)^  lecz  obowiąz- 
kiem międzynarodowym  każdego  państwa,  bez  którego 
obieg  międzynarodowy  byłby  wprost  niepodobnym  "j. 

Zgodności  zupełnćj  praw  i  jejnostajności  tychże  nie 
wymaga  wcale  interes  obiegu  międzynarodowego,  ale  wyma- 
ga tego,  ażeby  istniały  we  wszystkich  państwach  zgodne 
zasady  co  do  pytania,  według  którego  prawa  da- 
ny stosunek  prawny  wszędzie  oceni  onym  będzie. 
Zawiązując  stosunek  prawny  n.  p.  małżeństwo,  albo  kontrakt, 
powinienem  z  góry  wiedzieć,  że  bez  względu  na  to,  którego 
państwa  sądy  ten  przypadek  oceniać  będą,  wszędzie  jedno 
tylko  prawo  będzie  stanowić  podstawę  ich  orzeczenia. 


')  Asser:  Droit  international  prive  et  droit  uniforme  {Re- 
vue  d.  d.  int.  1880  sir  1).  Westlake:  Introduction  au 
droit  international  prwe,  b.  c,  sir,  23,  nast.  Manoinl:  Rap- 
port   w  Revue  tom  VII,  str.  330—333  i  t.  d. 

')  Por.  Bar:  1.  c.  §,  26,  tenże:  Internationales  Privairecht 
(w  floltzendorffa:  Encyklopddie  der  Rechtsmssenschaft  4, 
wyd.  1882)  str.  681. 


Digitized  by 


Google 


"'«T^'^»l»i 


^pewność  w  tym  względzie  jest  dla  obiega  wprost 
Przypuśćmy  n.  p.  że  kupiec  angielski  zawrze 
n  krakowskim  w  Paryżu  kontrakt  o  dostawę  zboża 
burga^  i  że  w  razie  sporu  sądy  austryjackie  stosować 
tego  stosunku  prawo  austryjackie,  sądy  Francuzkie 
ie,  sądy  Angielskie  angielskie,  a  sądy  w  Hamburgu 
iemieckie ;  natenczas  powstałyby  prawdziwie  chaoty  - 
sunki  w  obiegu  międzynarodowym.  Nie  szkodzi  tu- 
możliwa  różnorodność  praw  państw  różnych,  ile  mo- 
enienie  jednego  i  tego  samego  stosunku  według  praw 
i  sprzecznych.  Ustalenie  zasad  wtymwzglę- 
;;odnych  jest  tedy  nieodzowną  koniecznością. 
Leli  zapytamy  w  ogólności,  jakie  prawo  mogłoby  być 
'ane  do  tych  stosunków,  które  nazwać  chcemy  w  krót- 
tosunkami  międzynarodowe  mi  prywatne- 
enczas  znajdujemy  siedm  możliwych  kombinacyj  '): 
prawo  kraju,  gdzie  sprawa  jest  osądzoną  (Ipx  fori)y 
prawo  kraju,  gdzie  jedna  ze  stron  mieszka  (lex  do- 

prawo  kraju,  w  którćm  strona  ma  obywatelstwo  (Hol- 
zywa  to  w  sposób  nieco  barbarzyński  lex  ligenntme 
lex  originis)f 

prawo  kraju,  gdzie  rzecz  sporna  leży  (lex  rei  si(ae)y 
prawo  kraju,  gdzie  czyn  naruszający  prawo  zaszedł 
delicłi  comissi)y 

prawo  kraju,  gdzie  czynność  prawna  do  skutku  przy- 
;  loci  acłus)  n.  p.  kontrakt,  testament,  wreszcie 
prawo  kraju,  gdzie    uiszczenie   (soluŁio)  ma  nastąpić 
solutionis)  *J. 

illand:  De  Happlicdion  de  la  loi  {Revuc  de.  dr,  int, 
I,  1880  8tr.  569). 

viGNV  wspomina  tylko  o  4  raożliwośjiacli  przy  odszu- 
niu  siedziby  dla  stosunku  prawnego^  miejscu  zamieszkania 
)b  (jak  2),  położenia  rzeczy  (jak  4),  przedsięwzięcia  dzia- 
lia  prawnego  (jak  6,  6,  7),  i  miejscu  sądu  (jak  1),  zaś 
e  wspomina  o  oby  watelstwie.  System  VIII;  str.  121. 


Digitized  by 


Google 


\ 


73 

Niepodobna  pozostawić  wyboru  między  temi  moiliwemi 
pra  warnie  które  w  takich  przypadkach  mogłyby  być  za- 
stosowane^  wyłącznie  uznania  i  dowobiości  sędziego,  tylko 
ustawodawstwo  każdego  państwa  szczególnego  winno 
podać  sędziemu  normy,  według  których  ma  sprawy  te  rozsą- 
dzać. Takiemu  wyraźnemu  przepisowi  sędzia  musi  oczywi- 
ście ulegać. 

Przepisy  prawne,  w  tym  względzie  w  różnych  państwach 
obowiązujące,  nie  są  jednak  wcale  wystarczającemi,  a  wy- 
czerpujące ich  zestawienie,  ułożone  z  odpowiedzi  na  kwesty- 
jonaryjusz  Instytutu  dla  prawa  międzynarodowego  w  r.  1875 
z  Anglii,  Austryi,  Belgii,  Holandyi,  Prus,  Bosyi,  Szkocyi, 
Szwecyi,  Stanów  Zjednoczonych  Ameryki  i  Włoch  (Iiev.YlI, 
str.  393 — 416  p.  ty  t  Asseb  :  Resume  des  reponses  au  Ouestionnai- 
redę  Mars  1875)  wymownym  tego  jest  dowodem,  a  mianowicie : 

a)  przepisy  przeważąjącćj  ilodci  kodeksów  są  nader  la- 
koniczne, jak  landrechtu  pruskiego  (wstęp  §§.  23—35)  k.  cyw. 
austr.  (§§.  4^33  —  37,300),  k.  Nap.  (3,  11  —  13),  k.  cyw. 
król.  PoIsIl  (art  3, 7, 11  —  15;  i  nie  wyczerpują  całego  przed- 
miotu, 

fr)  nowsze  kodeksy  są  wprawdzie  w  tym  względzie  obszer- 
niejsze, mianowicie  Zuiychski  (§.  2  nast.),  saski  z  r.  1863 
(§§.  6-18)  i  włoski  z  r.  Ib65  lart,  3,  6—12)  ')  ale  ich  za- 
sady są  niezgodne  z  zasadami  kodeksów  dawniejszych, 
mianowicie  kodeksu  austryjackiego  i  kodeksu  pruskiego,  któ- 
re polegają  jeszcze  na  panującćj  w  czasie  ich  wydania,  dziś 
porzuconćj  teoryi  statutów  {stoŁuta  personalia,  realia  i  mixta  ')). 

W  obec  tego  stanu  ustawodawstw,  sędzia  powołany  do 
rozpoznania  przypadków  tego  rodzaju,  albo  musi  iść  za  try- 


')  Przytoczone  w  polskim  przekładzie  Bara  1.  c.  str-  83. 

■j  Krytykę  tćj  teoryi  podają  Sayiony  VIII,  str.  121—  124  ; 
Bas:  1.  c,  §.  4 — 15,  Umoeb:  I,  str.  153.  nast.  a  szczegól- 
nie WAcbteb:  Arcbiv  24,  str.  370  nast. 

WjłM,  ilOMl  T.  ZTUi  10 


Digitized  by 


Google 


74 

bem  dotychczasowćj  praktyki  sądowój,  jak  to  rzeczywiście 
dzieje  się  w  Stanach  Zjednoczonych  Ameryki  północnój 
i  w  Anglii,  gdzie  jednaka  nawiasowo  mówiąc,  także  pewna 
chwiejność  w  tym  przedmiocie  się  wyjawia,  albo  szukać  opar- 
cia dla  swych  orzeczeń  w  teoryi.  To  t6i  n.  p.  pisarze  o  pry- 
watnym prawie  austryjackićm  (jak  Unger,  Schiffneb)  radzą 
sędziemu  anstryjackiemu,  ażeby  w  przypadkach,  gdzie  prze- 
pisy tego  prawa  nie  wystarczają,  zaczerpnął  światła  z  uzna- 
nćj  teoryi,  akceptując  mianowicie  znaną  teoryję  Satignyego, 
jednak  jakkolwiek  uznać  należy,  że  wskutek  ciągłych  usiło- 
wań teoretycznych,  nie  zasypiających  ani  na  chwilę,  nastą- 
piło pewoe  zbliżenie  zdań  co  do  rozwią/.ania  szczególnych 
pytań,  mimo  to  nawet  teoryja  daleką  jest  jeszcze  od  tego, 
aby  podawała  nam  zgodne  i  niezachwiane  w  tym  względzie 
zasady.  Zdanie,  które  Sayigny  w  przedmowie  do  YIII  tomu 
swego  znakomitego  System  des  Rómischen  Rechtes  w  r.  18^9 
wypowiedział:  „W  tym  przedmiocie  zdania  autorów  i  orze- 
czenia trybunałów  przedstawiają  najwybitniejsze  i  najliczniej- 
sze różnice^,  jeszcze  dziś  powtórzyć  można.  Wystarczy  w  tym 
względzie  wspomnieć,  że  słynna  teoryja  Sayignyego  *),  która 
polega  na  tćj  zasadniczej  myśli,  że  stosunek  prawny  oceniać 
należy  według  praw  miejsca,  do  którego  tenże  według  swćj 
istoty  należy  t.  j.  gdzie  ma  swoją  siedzibę,  która  przez 
długi  czas  łącznie  z  poglądem  Waechtera  *)  była  powszech- 
nie przyjętą  i  stanowi  też  w  gruncie  rzeczy  podstawę  zna- 
komitego i  szczegółowo  przeprowadzonego  dzieła  Bara:  das 


^)  Krytykę  krótką  takowej  podaje  Mancini  :  Rapport  w  Revue 
de  d.  i  VII  345. 

')  Ueber  die  ColUsion  der  Prwałrechłsgcsetze  V€rschiedener 
IStaaten  (Archiv  fur  die  civilistische  Praxis  Tom  XXIV, 
(1841j8tr.  230— 311,tom  XXV,  1—60,151—200,  361— 
419),  który  zaznaczenia  i  ducha  poszczególnych  przepisów 
prawnych  wysnuć  chce  prawidło  o  ich  zastosowaniu  we 
wzlędzie  terytoryjaliim* 


Digitized  by 


Google 


76 

intemałianale  PrivQł.  u.  Słrafrecht  186 2 ^  dziA  {trzez  nowąteoryję 
włoską,  która  prawa  ojczyste  stron  (nationcUiłś)  za 
główną  podstawę  także  w  dziedzinie  prawa  prywatnego 
mięzynsrodowego  nważa  i  która  w  ośmiotomowóm  dziele 
Laubenta  nLe  droit  cwilintemational prive'^  Bruxelles (1^80-- 
1882)  wymowną  znalazła  obronę,  jest  w  pewnój  przynajmniój 
częid  saeliwianą  '). 

W  obec  tego  niezadawalniającego  stanu  astawodawstwa, 
praktyki  sądowój  i  teoryi,  rzeczywiście  nader  ważn  go  pod- 
jął się  zadania  założony  w  r.  1873  w  Gaadawie  Instytut 
dla  prawa  międzynarodowego  (Institut  de  droit  in- 
temational)^  w  którego  skład  wchodzą  najznakomitsi  prawnicy 
wszystkich  narodów  cywilizowanych  •)  jeżeli  jako  pierwszy 
pnnkt  bogatego  swego  programu,  jako  jeden  z  najgłó  \  niej- 
szych  zbiorowój  pracy  przedmiotów  przyjął  „ustalenie  pe- 
„wnój  ilości  prawideł  ogólnych  co  do  prawa  międzynarodowego 
„prywatnego,  które  mogłyby  być  przyjęte  w  traktatach  mię- 
„dzynarodowych,  by  zapewnić  orzeczenia  zgodne  w  przypad- 
„kach  kolizyi  różnych  praw  cywilnych  i  karnych". 

Instytut  dla  prawa  międzynarodowego  pojął  bardzo  dohr/e, 
że  w  kwestyjach  prawa  międzynarodowego  publicznego,  w  któ- 
rych interesy  wielkiój  polityki,  pytania  bytu  i  potęgi  polity- 
cznćj  państw  górujące  zajmują  i  zajmować  będą  stanowisko,  na 


')  Krytykę  szkoły  włoskiej  zawierają  Strisowbu:  „Z)/e  Ita- 
Uenische  Schule  des  mternaiionalni  Prwatsrechłs^  (Ge- 
ricłUsalle  1881  N.  50—^6),  Bar:  (w  Holtzendorifa  Rechłs- 
encyklopddie  1882y  fitr.  678),  a  w  szczególności  dzieła 
Laurenta  Brocher  Karol  w  Revue  d.  d.  int.  XIII,  1881, 
8tr.  531— 570.  Por.  tćż  Brocher  v.  Rev.  d.  d.  int.  VIII, 
1876,  8tr.  35-59. 

')  Zaraz  po  zawiązaniu  tćj  instytucyi  podałem  wiadomość  o 
niej  w  dwóch  rozprawach,  zamieszczonych  w  r.  1873  i  1874 
w  krakowskim  Przeglądzie  polskim  p.  tyt.  ,, Usiłowania  naj- 
nowsze około  reformy  prawa  międzynarodowego"  i  -Jeszcze 
ałów  kilka  o  reformie  praw.  mlędzynarod". 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


N 


77 

Mojćm  zadaniem  gpecyjalnćm  jest  obecnie  tylko  przed- 
stawienie dotychczasowych  rezultatów  prac  Instytutu,  w  przed- 
miocie międzynarodowego  powszechnego  prawa 
cywilnego.  Sprawozdawcą  w  tym  przedmiocie  był  z  po- 
ezą&n  MANcrni,  późniejszy  minister  sprawiedliwości,  a  dzi- 
siejszy spraw  zagranicznych  we  Włoszech.  Na  piórwszóm 
pp nkonstytnowaniu  się  Akademii,  w  Genewie  odbytom  zgro- 
madzeniu rocznóm  dnia  5  września  1874  uchwalono  na  za- 
sadzie świetnego  referatu  Hancinieno  (Reyne  tom  YII  p.  329 
—  361)  tylko  cztery  rezolucyje  ogólne,  przyjęte  je- 
d Domyślnie,  osnowy  następąjącój :  V 

/•  Instytut  uznaje  rzeczywisty  poh/tek,  a  dla  mekiórych  dzie- 
dzin nawet  konieczność  traktatów  międzynarodowych, 
wprowadzafąrych  między  państwami  cywilizowanemi  na 
zasadzie  wspólnego  porozumienia  prawidła  obowiązujące 
i  jednakowe  dla  prawa  międzynarodowego  prywatnego, 
według  których  u^ładze  publiczne,  a  w  szczególności  sądy 
państw  odnośnych  miałyby  rozstrzygać  pytania,  odnoszą- 
ce się  do  osób,  dóbr,  czynności  prawnych,  spadków,  po- 
Jstfpowania  i  wyroków  zagranicznych. 

IL  InsiyhU  mniema,  źe  najlepiej  cel  ten  da  się  osiągnąć,  je- 
idi  Instytut  sam  przygotuje  wnioski  dosłowne  (projets 
iextuels)  do  takich  traktatów,  czy  to  ogólnych^  czy  tei 
szczególnych,  odnoszących  się  do  niektórych  tylko  dziedzin, 
a  mianowicie  do  prawa  małżeńskiego,  spadkowego,  do 
wykonania  wyroków  zagranicznych.  Te  projekty  do 
traktoiów,  przez  instytut  sformułowane,  mogłyby  służyć 
za  podstawę  do  rokowań  urzędowych  i  do  redakcyi  osta- 
teczni/^ którąby  powierzyć  należało   konferencyi  prawo 


*)  Annuaire  de  VInstiłut  de  dr.  int  Gand.  I877j  I,  p.  123; 
Reime   VII  1875  1.  c ,  polski  przekład  Bara  str.  94. 


Digitized  by 


Google 


cców  i  ludzi  fachowych f  wysianych  ze  strony  państwa 
ptkich^  lub  przynajmnUj  niektórych.  W  ostałniM 
fpadku  zastrzedzhy  należało  państwom  innym  motnoU 
niejszego  przystąpienia  do  traktatów  zawartych  wzglf' 

takich  dziedziny  gdzie  system  ten  (późniejszego  przy- 
owania  państw  innych)  moie  byó  przyjętym  bez  me- 
)dności. 

iktaty  takie  nie  powinnyby  narzucaó  państwom  urna- 
}qcym  się  jednostajnoici  zupełndj  ich  kodeksów  i  ich 
w ;  niemogłyby  nawet  tego  uczynió  bez  przeszkody  dla 
lepu  cytoilizacyi.  Lecz  nie  naruszając  niezawisłoiei 
iwodawcz^i,  fyłóby    zadaniem  takich  traktatów  okre^ 

z  góni,  które  z  ustawodawstw,  mogących  między  so- 
wejść  w  koliżyjcy  w  róinych  stosunkach  prawnych  ma 
zastosowane.  Tym  sposobem  sprzeczności  między  usta- 
lawstwami  państw  róinych^  nie  dające  się  częstokroó 
odzie,  wpływ  niebezpieczny  interesów  i  przesądów  na- 
juychf  niepetonośó  jurysprudencyi  i  samejie  umieję- 
\ci  nie  mogłyby  oddziaływać  na  takie  postanowienia 
etatowe. 

stanie  dzisiejszym  nauki  prawa  międzynarodowego 
czyłohy  tyle,  co  posunąć  do  ostateczności  zasadę  nie- 
isłości  i  udzieltwści  terytoi-yjalnej  państw,  gdybyśmy 
stwom  przyznawaH  rygorystyczne  prawo,  odmawiania 
fm  hezwgl^dnie  uznania  ich  praw  cywilnych,  tudzież 
uwzględnienia  ich  z  natury  płynącćj  prawnej  zdolno- 

by  te  prawa  wszędzie  wykonywać  mogli.  Ta  zdol- 
;  istnieje  niezawiśle  od  wszelkich  postanotaień  trakta- 
ych  i  wszelkiego  warunku  wzajemności.  Przypuszcze- 
obcych  do  używania  tych  praw  i  zastosowanie  ustaw- 
fch  do  stosunków  prawnych,  które  od  nich  są  zawi- 
I,  nie  moie  lyć  wypływem  prostćj  grzeczności  i  przyzwo 
ci  (comitas  gentium)^  lecz  uznanie  i  opieka  tych  praw 
Hrony  państw    wszystkich,   muszą    być  uważane  jako 


Digitized  by 


Google 


79 


obowiązek  sprawiedliwości  mifdzynarodowśj.  Ten  obo- 
wiązek UBtaje  tylko  wtedy j  jeżeli  prawa  cudzoziemca^  lub 
zastosowanie  ustaw  zagranicznych^  nie  dałyby  się  pogo 
dzić  z  urządzeniami  politycznemi  państwa  innego  (du 
ierritoire  regi  par  Vautre  souverainełe)j  albo  z  istniefą" 
eym  tamże  porządkiem  publicznym. 

Szczególnych  uchwał,  odnoszących  się  do  prawa  cywil- 
nego nie  powzięto  wówczas  ^),  i  dopióro  po  dłagich  bada- 
niach i  stadyjach  przygotowawczych,  mianowicie  po  zbada- 
niu .stann  nstawodawstw  krajów  różnych,  o  których  była  mo- 
wa na  posiedzeniach  akademii  w  Hadze  1875,  Zurychu  1877  *); 
i  w  Brukseli  1879  •},  przystąpiono  w  r.  1880  w  Oxfordzie, 
do  uchwalenia  dalszych  części  prawa  międzynarodowego  pry- 
watnego, mianowicie  części  ważnój  i  zasadniczój,  która  się 
odnosi  do  „stanu  cywilnego  i  zdolności  (etat  et  la  capacite 
des  personneś)  osób^.  Jako  sprawozdawcy  występuje  tam 
belgijski  profesor  Arntz  łącznie  ze  znakomitym  angielskim 
prawnikiem  Westlake,  w  bieżącym  roku  w  Monachium 
(1883)  mieli  przedstawić  ci  sami  sprawozdawcy  wnioski  co 
do  małżeństw  i  rozwodów,    ale  niemam  jeszcze  spra- 


*)  Mamcini  zformnłował  jeszcze  dwie  szczególne  rezolucyje, 
odnoszące  się  do  stanu  i  zdolności  osób,  tudzież  do  uregu- 
lowania spadków,  jednak  nie  poddano  ich  w  Genewie  dy- 
sknsyi.  Mylne  przedstawienie  w  przekładzie  polskim  Bara 
na  str.  95,  96.  tudzież  180  nota  2,  w  tym  względzie  spro- 
stować należy 

•)  Annnaire  1878  II,  str.  31 — 44.  Uchwalono  sprawę  odroczyć 
wskutek  ciekawych  uwag  pisemnych,  jakie  przedstawił 
Westlake. 

')  Przedstawiono  wnioski  sprawozdawców  Amtza  i  Westlaka 
(Annnaire  1880,  3.  et  4.  annće  I,  str.  190 — 201),  uchwalono 
jednak  dnia  6  wrześ.  1879  odroczyć  uchwały  do  posiedze- 
nia następnego.  Wnioski  te  były  jednak  podstawą  dysku- 
syi  i  uchwał  Oxfordzkich  z  n  1880. 


Digitized  by 


Google 


80 

wozdań  z  tego  posiedzeDia  %  poprzestać  zatóm  muszę  na 
sprawozdaniu  o  uchwałach  Oxfordzkich  z  wreśnia  1880: 
Osnowa  ich  jest  następująca:  *) 

jjinstytuł  wyjawia  życzenie^  aby  następujące  zasady  były 
przyjęte  w  sposób  zgodny  w  ustawach  cywilnych  wszystlHdi 
narodów  i  żeby  ich  zachowanie  poręczone  było  przez  traktaty 
międzynarodowe.  Traktaty  mają  zawierać  następującą  ktau- 
zulę  jako  dodatek  do  arł.  I: 

jf  Państwa  obowiązują  się  nawzajem  nie  wprowadzać  od  te- 
go  prawidła  żadnych  wyjątków  nowychy  bez  zezwolenia  wszyst- 
kich stron  kontraktujących, 

„Państwo-  w  których  w  Uj  mierze  jeszcze  istnieją  wyjąt- 
ki, unnny  jak  najprędzij  sprowadzić  zgodność  swego  ustawo- 
dawstwa z  tą  zasadą, 

Art,  1,  Obcy,  bez  względu  ną  różnicę  obywatelstwa  {na* 
tionaliti)  i  religii,  używa  tych  samych  praw  cywilnych,  co  oby- 
watela nienaruszając  wyjątków  w  obecnćm  ustawodawstwie  wy- 
raźnie ustanowionych, 

II,  Dzieci  prawego  łoża  mają  obywatelstwo  ojca, 

III,  Dziecię  nieślubne  ma  obywatelstwo  ojca,  jeżeli  to 
ojcowstwo  prawnie  zostało  uznane;  w  razie  przeciwnym  oby- 
watelstwo matki,  jeżeli  macierzyństwo  praumie  jest  uznane, 

IV,  Dziecię  rodziców  nieznanych,  albo  rodziców  niewia- 
domego obywatelstwa,  jest  obywatelem  państwa,  w  którego  gra- 
nicach się  urodziło,  albo  gdzie  znalezione  zostało,  jeżeli  jego 
miejsce  urodzenia  jest  nieznane. 


^)  Po  napisaniu  tego  artykułu  doszło  mnie  sprawozdanie  z  po- 
siedzenia Monachijskiego  w  Reyue  d.  d.  int.  1883,  Xy,  str. 
599;  z  którego  przekonałem  się,  że  nie  powzięto  w  tym 
przedmiocie  żadnych  uchwał  stanowczych,  tylko  odroczono 
sprawę  do  następnego  posiedzenia.  Rozprawy  Monachij- 
skie uwzględniłem  jednak  w  dalszym  ciągu  pracy  niniejszej. 

*)  Debaty  i  uchwały  zob.  w  Annuaire  de  VIn8titut  de  droit 
int,  V,  1882  str.  41—68, 


Digitized  by 


Google 


N, 


81 


F.  Przez  zaślubienie  nabywa  kobiiła  obywatelstwo  męża. 

VL  Stan  eywUny  i  zdolność  (Letat  et  la  capacite)  oso- 
by oceniać  naleiy  według  ustaw  państwa^  w  którśm  j4j  oby- 
watelstwo słu&y   {auqud    eUe  appartient  parsa  nationalitś). 

Jest  obywatelstwo  osoby  nieznane,  natenczas  rozstrzyga 
ojóf  stanie  cywUnem  i  zdolności  prawo  jej  miejsca  zamieszkania. 

Istnieją  w  jednem  państude  odmienne  prawa  cywilne, 
natenczas  pytania,  odnoszące  się  do  stanu  i  zdolności  cudzO' 
eiemca,  rozwiązane  będą  według  wewnętrznego  prawa  tego 
państwa^  do  którego  cudzoziemiec  należy  (les  ąuestions  relatives 
a  Vetat  et  a  la  capacitś  dś  Pśtranger  seront  decidśes  selon 
U  droit  interieur  de  VEtat  auguel  ii  appartient)  '). 

VlL  Sukcesyja  pod  tytułem  ogólnym,  względem  oznacze- 
nia osób  powołanych  do  dziedziczenia  (successibles),  rozciągło- 
ści ich  praw,  co  do  miary  lub  kwoty  części  rozporządzalnśj 
albo  zachowku  i  co  do  wewnętrzni]  ważności  rozporządzeń 
ostatni^  tooli,  podpada  pod  prawo  tego  państwa,  do  którego 
należał  zmarły,  albo  eioentualnie,  w  przypadkach  przewidzia- 
nych w  arł.  VI,  pod  prawo  jego  miejsca  zamieszkania,  bez 
względu  na  różnicę  dóbr,  stanowiących  spadek  albo  miejsce  ich 
położenia* 

VIIL  Wżadnyin  przypadku  prawa  pańsiwajednego  nie  bę- 
dą mie€  uznania  i  skutku  w  terytorjum  państwa  drugiego,  jeżeli 
takowe  sprzeciwiają  się  prawu  publicznemu  lub  porządkowi 
puUieznemu. 


^  To  brzmienie  przyjęto  według  wnioskn  sprawozdawców 
(Abntza  i  Westulke).  Myśl  tataj  wyrażona  była  przez  Pie- 
RANTOMiBOO  W  ten  sposób  sformułowaną  jjDans  le  cos  ou 
differentes  his  coexistent  dans  un  meme  Źłat,  on  decidera 
S  apres  le  droit  interieur  de  Vśtranger  ąudle  est  la  loi 
civile,  gui  doił  śłre  appliąuee  de  prłfirence  {AnntMire 
1882,  62). 


WjdM,  ilMoC  T.  xviii  II 


Digitized  by 


Google 


II.  Ocenienie  TŁohwał  powziętych. 

Przedstawiwszy  treść  dotychczasowych  uchwał  Instytutu 
awa  międzynarodowego  w  przedmiocie  uchylenia  koli- 
ędzy  prawami  cywilnemi  państw  różnych,  przystępuje- 

ocenienia  tych  uchwał. 
Vzedewszystkiem  winniśmy  na  to  zwrócić  uwagę,  że 
rczerpują  one  bynajmnićj  całego  przedmiotu,  nie  mo- 
bie  zatćm  z  tego  zdać  sprawy,  czy  dyskusyja  dalsza 
)szczególnemi  instytucyjami  prawa  prywatnego,  tudzież 
)krewnemi  iustytucyjami  prawa  handlowego,  nie  spro- 
w  uchwalonych  dotąd  postulatach  pewnćj  modyfikacyi, 
e  wywoła  potrzeby  uznania  pewnych  wyjątków.  Nie  ma- 
razu  zupełnego,  jakby  międzynarodowe  prawo  prywa- 
)dług  postulatów  Akademii  dla  prawa  międzynarodow., 
zystkich  rozgałęzieniach  tego  prawa  wyglądało,  wyma- 
inienie  dotychczasowych  uchwał  tćm  większćj  oględno- 
iC  zaś -niema  dotąd  po  10-Ietnićj  pracy  jeszcze  uchwał 
a  prawie  międzynarodowćm  pry watnćm,  —  w  tóm  zarzu- 
Instytutu  niema  żadnego,  jestto  t)'lko  dowód  pracy 
^nej  i  dojrzałćj  rozwagi,  która  nie  cbce  od  razu  sta- 
udynka  gotowego,  może  na  pozór  pięknego  i  wykoń- 
:o,  ale  nie  mającego  warunków  trwałości,  bo  nie  bio- 

w  rachubę  stosunków  danych  i  gruntu  rzeczywistego  *). 
ic  trudności  przedmiotu  jestto  jedyna  droga,  która  do 
:)ś  rezultatu  doprowadzić  może. 
.  Atoli  zasadnicze  tutaj  przedewszystkiem  zachodzi  py- 
czyli  w  ogóle  cel,  który  Instytut  dla  prawa  między- 
iwego  pragnie  osiągnąć,  może  być  osiągniętym  i  czy 
Li,  któremi  do  tego  celu  zmierza,  są  odpowiednie.  Je- 


^or.  sprawozdanie  Abntza  w  Annuaire  de  VInst  d.  d.  int. 
.880,  I,  str.  194. 


Digitized  by 


Google 


83 

ieli  od  kilka  wieków  usiłowania  naukowe  u  wszystkich  na- 
rodów cywilizowanych  istnieją,  aby  ustalić  zasady  zgodne 
o  prawie  międzynarodowóm  prywatnóm,  jeżeli  te  usiłowania 
doprowadziły  już  dotąd  do  pewnego  zbliżenia  w  poglądach, 
toć  trudno  przypndcić,  aby  te  nieustanne  dążności  były  tylko 
wypływem  zamiłowań  czysto  teoretycznych.  Przeciwnie  ma- 
ją one  swoje  podstawę  w  nieodzownych  potrzebach  obiegu, 
który  wymaga  pewności  prawnćj,  jako  minimalnego  warunku 
istnienia  i  rozwoju,  i  dlatego  to  widzimy,  że  pojawiają  się 
owe  usiłowania  najpićrw  tam,  gdzie  istnienie  praw  różnoro- 
dnych w  jednćm  państwie  obieg  tamowało,  mianowicie  naj- 
pićrw  we  Włoszech,  póżniój  we  Francyi  i  Holandyi^  a  na- 
stępnie, przeniesione  do  obiegu  międzynarodowego  głównie 
n  tych  narodów  są  popierane,  które  z  obcymi  utrzymują  oży- 
wione stosunki  (Anglia,  Francyja,  Ameryka  północna,  Wło- 
chy) ').  Zgodność  zaś  zapatrywań,  która  dotąd  w  istotnych 
punktach  już  w  części  została  osiągniętą,  czyż  nie  usprawie- 
dliwia nadzieji,  że  ona  stać  się  może  zupełniejszą  i  .wszech- 
stronniejszą,  jeżeli  obieg  międzynarodowy,  coraz  więcćj  się 
ożywiający,  a  takim  jest  obecny,  tego  domagać  się  będzie 
coraz  natarczywićj  i  dotychczasowemi  rezultatami  zadowol- 
nić  się  nie  może?  Cel  zatćm,  który  sobie  wytknął  Instytut 
prawa  międzynarodowego,  do  możliwych  i  bardzo  pożądanych 
policzyć  należy,  a  przedmiotem  dyskusyi  mogą  być  tylko 
środki  przedsięwzięte,  aby  dojść  do  celu. 

Jeżeli  pominiemy  niepodobną  do  przeprowadzenia  jedno- 
stajność  ustaw  wszystkich  cywilizowanych  krajów,  które  w  ży- 
wszych między  sobą  pozostają  stosunkach,  przedstawiają  się 
3  możliwe  środki  do  celu  prowadzące,  mianowicie 

1)  dążność  do  naukowego  usunięcia  dotychczaso- 
wych sprzeczności  w  zdaniach  i  poglądach,  ażeby  na  podsta- 
wie zgodnych  opinij  prawników  wyrobiło  się  powoli  i  stopnio- 


^)  Bab  w  BecUsencycl.  Holtzendorffa  680. 


Digitized  by 


Google 


"9    agy^^ 


84 

wo  potrzebom  odpowiednie  międzynarodowe  prawo  zwy- 
czajowe w  tym  względzie^  tak  jak  dotąd  n.  p.  zasada^ 
cus  regii  aełum  przez  zwyczaj  weszła  w  używanie; 

2)  droga  nstawodawstwa  wewnętrznego  każ> 
dego  państwa  z  osobna,  wreszcie 

3)  droga  międzynarodowego  porozumienia 
państw  i  zawieranie  międzynarodowych  traktatów  w  przed- 
miocie międzynarodowego  prawa  prywatnego. 

Instytut  uważa  tę  ostatnią  drogę  za  najodpowiedniejszą 
i  w  tym  względzie  naszćm  zdaniem  ma  słuszność. 

Właśnie  dziedzioa  prawa  międzynarodowego  prywatne- 
go przedstawia  dla  ustawodawstwa  państwowego  wewnętrzne- 
go takie  trudności;  o  które  się  cała  jego  potęga  rozbija.  Pań- 
stwo może  niezawodnie  wydać  takie  przepisy,  ale  zapewnić 
im  wykonanie  i  skutecznego  poparcia  im  udzielić  może  tylko 
w  obrębie  własnych  granic.  Po  za  temi  granicami  niema  pań- 
stwo władzy,  niema  tedy  żadnćj  rękojmi,  że  stosunki  w  je- 
dnom  państwie  uregulowane,  także  w  drugićm  będą  uznane, 
a  o  to  tutaj  właśnie  chodzi.  Przepisy  jednego  państwa  mo- 
gą być  najlepsze  i  najodpowiedniejsze,  cóż  to  wszystko  po- 
może, jeżeli  inne  państwa  inne  uświęciły  zasady,  i  w  skutek 
tego  stosunek  prawny,  wjednćm  państwie  ważny,  w  drugim 
będzie  nieważny.  Że  jednostronne  przepisy  każdego  państwa 
z  osobna  nie  wystarczą,  niechaj  wyjaśni  przykład,  który  Stri- 
BowEB  ')  przytacza.  Przypuśćmy,  że  Hamburski  sąd  ma  decy- 
dować o  sukcesyi  beztestamentowćj  Bawarczyka,  zamieszkałe- 
go we  Włoszech.  W  Hamburgu,  gdzie  obowiązuje  prawo 
powszechne  (gemeines  Bechł),  niema  żadnego  przepisu  na  ten 
przypadek,  może  być  tedy  stosowane  prawo  włoskie,  lub 
prawo  bawarskie.    Prawo  włoskie   stanowi,   że  spadek   cu- 


^)  Die  italienische  Sekule  des  internaiionalen  Privatrechts 
Oerichissalle  1881  N.  20. 


Digitized  by 


Google 


X 


86 


dzoziemca  ocenionym  byd  winien  według  jego  praw  ojczy- 
stych, odsyła  tedy  do  prawa  bawarskiego^  prawo  bawarskie 
(codex  Masimilianens)  zaś  nważa  dla  uregulowania  spadku 
prawo  miejsca  zamieszkania  (lex  domidlii)  zmarłego  za  sta- 
nowcze, odsyła  zatóm  znowu  do  prawa  Włoskiego.  Jeżeli  te- 
dy jednostronne  przepisy  państw  o  prawie  międzynarodowóm 
prywatnćm  doprowadzają  do  takich  sprzeczności,  że  przypa- 
dek dany  albo  żadnemu  ustawodawstwu  nie  ulega,  albo  że 
poddają  ten  sam  przypadek  kilku  ustawom,  natenczas  istnieje 
oczywisty  dowód  na  to,  że  uregulowanie  międzynarodowych 
stosmików  prywatnych  przekracza  sferę  możności  każdego 
państwa  z  osobna,  że  tutaj  zatćm  droga  wzajemnego  poro- 
zumienia i  zawieranie  traktatów  międzynarodowych  między 
państwami  są  jedynie  skuteczne  i  praktyczne.  Jako  środek 
przygotowawczy  do  zawarcia  traktatów  międzynarodowych 
może  niezawodnie  posłużyć  dążność  do  porozumienia  nauko- 
wego, ponieważ  jednak  nauka  nie  jest  źródłem  prawa,  a  na- 
wet zgodna  opinia  wszystkich  uczonych  nie  zapewnia  ich 
zdaniom  praktyczno}  wykonalności,  zresztą  uznanie  jakiegoś 
prawa  zwyczajowego  w  tym  względzie,  choćby  się  nawet  ta- 
kowe wyjawiło  w  praktyce  sądowćj  państw  niektórych,  i 
było  poparte  przez  communis  opinio  doctorum,  zawsze  napot- 
ka na  trudności  w  zastosowania,  szczególnie  w  państwach, 
które  nie  dozwalają  przystępu  prawu  zwyczajowemu  do  dzie- 
dziny prawa  prywatnego,  jak  n.  p.  austryjackie  (§.  10  k.  cyw.), 
pozostanie  zawarcie  traktatów  międzynarodowych  w  tym  przed- 
miocie postulatem  nieodzownym.  Widzimy  tćż,  że  państwa 
pojedyncze  zawierają  w  nowszych  czasach  coraz  więcćj  ukła- 
dów międzynarodowych  w  lym  przedmiocie,  mianowicie  co  do 
spadków,  małżeństw  i  t  p.  i  że  przyznaję  tym  umowom  pierw- 
szeństwo przed  własnemi  ustawami.  Mianowicie  rząd  Wło- 
ski okazał  się  w  tym  względzie  bardzo  ruchliwym.  Wsku- 
tek ponownych  rezolucyj  Włoskićj  izby  deputowanych  z  r. 
1863  i  1866,  uchwalonych  na  wniosek  Manciniego,  rząd  wło- 


Digitized  by 


Google 


86 


ski  rozpoczął  w  r.  1867  rokowania  z  Francyją,  Niemcami, 
Belgią,  które  mimo  tradnońci^  jakie  początkowo  stawiano  we 
Francyi,  byłyby  doprowadziły  do  rezultatu,  gdyby  nie  były 
stanęły  temu  na  przeszkodzie  późniejsze  zawikłania  polityczne. 
W  r.  1873  znowu  włoska  izba  deputowanych  wzywa  rząd, 
ażeby  dalój  popierał  rozpoczęte  dzieło  ^\  a  że  ta  kwestyja 
we  Włoszech  nie  schodzi  z  porządku  dziennego,  dowodem  te- 
go ta  okoliczność,  że  Mancini,  zostawszy  ministrem  spraw 
zagranicznych,  ponownie  rokowania  z  innemi  państwami  roz- 
począł w  r.  1881  ^). 

Najznakomitsi  tćż  antorowie  o  naszym  przedmiocie,  jak 
Sayigny  (L  c.  Vin.  str.  30),  Laubent  »),  MASsfe,  Brocheb,  Es- 
PERSON,  FiORE,  Rolin-Jaeqxjemyns,  Lawbence,  Mancini,  a  z  no- 
wszych szczególnie  Szwajcar  Soldan  *)  i  t.  d.  przemawiają 
tak  dobitnie  za  potrzebą  traktatów  międzynarodowych,  że  przy- 
gotowanie takowych  przez  prace  Instytutu  dla  prawa  między- 
narodowego uważamy  za  rzecz  wielce  pożądaną.  Nawet  pi- 
sarze, którzy,  jak  Bab  *),  nie  wierzą  w  skuteczność  takich 


')  (^e  le  goiwernemenł  voului  hien  perseverer  dans  rinitiati- 
ve  meritoire^  qu'il  avait  prise  depuis  quelques  annies, 
de  proposer  la  stipulation  de  convention,  entre  V Italie  ei 
les  autres  Żtats  paur  rendre  uniformes  et  óbligatoireSj  dans 
rintereł  de  leurs  peuples,  les  regles  essenłielles  du  droii 
internałianel  priviv,  Mancini  Rapporłs  w  Rev,  d.  d. 
int  VII,  1875,  str.  342. 

')  iDStytut  dla  prawa  międzynarodowego  zawetował  z  tego  po- 
wodu dla  Mancinlego  w  Turynie  1882  jednomydlnie  uznanie  i 
życzenia,  aby  negocyacyje  doprowadziły  do  skutku.  Iłevue 
d.  d.  int.  XIV,  699  (1882). 

')  Kończąc  swoje  8-tomowe  dzieło  Droit  civil  international 
1882  pisze  ten  autor:  ^La  diplomatie  seul  peut  łrancher 
le  noeud^  Bevue  1882,  XIV  str.  686. 

*)  De  Vułilite  de  conventions  internationals  en  matióre  de 
droit  international  priv^,.  Paris  1881  {v.  Ilev,  Xl  V  1882 
p,384). 

')  Krit.   V.  J.  Sch.  Tom.  XV,  1873  str.  21. 


Digitized  by 


Google 


X 


87 

traktatów  międzynarodowych,  któreby  szczegółowo  cały  przed- 
miot o  zastosowaniu  zagranicznycłi  norm  prawnych  wyczer- 
pująco regulowały,  mimo  to  za  takiemi  umowami  co  do  szcze- 
gólnych pytań  przemawiają.  W  każdym  przypadku  jednak, 
jakiemukolwiek  zdaniu  co  do  rozciągłości  pytań,  które  mają 
być  regulowane  w  drodze  traktatów  międzynarodowych,  hoł- 
dować będziemy,  przyznać  musimy,  że  prace  Instytutu  dla 
prawa  międzynarodowego,  przedsięwzięte  w  sposób  wskaza- 
ny w  uchwałach  ogólnych  (ust  I,  II,  III),  są  wielce  użytecz- 
ne, choćby  tylko  dla  tego,  że  przyczynić  się  mogą  do  zbli- 
żenia poglądów  naukowych,  które  zawsze  będą  pożądanemi, 
nawet  gdyby  umowy  międzynarodowe  wcale  do  skutku  nie 
przyszły,  i  stan  dzisiejszy  wadliwy  i  niewystarczający  nadal 
nńal  pozostać. 

II.  Przystępujemy  obecnie  do  ocenienia  samych  uchwał 
Instytutu  dla  prawa  międzynarodowego,  fak  de  legę  Za^a,  głó- 
wnie austryjackiego  ustawodawstwa,  jak  delege  ferenda.  Da- 
dzą się  one  podzielić  na  dwie  kategoryje :  1)  jedne  mają  tylko 
charakter  formalny,  jak  uchwały  co  do  sposobu  zaprowadze- 
nia zgodnych  zasad,  o  których  była  władnie  mowa,  dalćj  re- 
zolncyja  lY  wyrażająca  zasadę,  że  stosowanie  prawa  obcego 
nie  jest  wypływem  prostćj  grzeczności  między narodowćj, 
lecz  obowiązkiem  sprawiedliwości  międzynarodowój,  2)  drugie 
podają  materyjalne  zasady  co  do  zastosowania  praw  państw 
różnych  do  poszczególnych  przypadków.  Poprzestajemy  na 
omówieniu  tych  ostatnich,  bo  pierwsze  do  uwag  dalszych  nie 
nastręczają  powodu. 

Dodtąd  uchwalono  następujące  rezolucyje  treści  matę- 
ryjalnćj : 

A)  Obcy  z  krajowcem  stoi  na  równi  co  do  używania 
praw  cywilnych^  których  uznanie  jest  niezależne  od  wzaje- 
mności {IV  uchwał  ogólnych,  art.  I  uchwał  Oxfordzkich). 

B)  Stan  i  zdolność  osoby  ocenioną  będzie  w  pierwszćj 
linii  według  jćj  przynależności  państwowćj  (praw  ojczystych), 
$rL  VI«  uchwał  Ozfordzkicb, 


Digitized  by 


Google 


88 

C)  Prawo  ojczyste  zmarłego  reguluje  spadek  pa  nim 
bez  względu  na  jakość  dóbr  spadkowych  (art  YU  uchwał  Oxf). 

D)  Zasady  o  niektórych  znamionach  przynależności  pań- 
stwowój  (art.  II — V  ustaw  Oxfordzkich)  wreszcie 

£)  Zasady  o  wykluczeniu  prawa  obcego  przez  wzgląd 
na  prawo  publiczne  i  porządek  publiczny  (art  YIII  uchwid 
Oxfordzkich;  art  IV  uchwał  ogólnych). 

Tym  uchwałom  kilka  uwag  poświęcić  chcemy : 

A)  Używanie  praw  cywilnycłi  ze  strony  obcych. 

Że  obcy  bez  względu  na  różnicę  krajowości  i  wyzna- 
nia religijnego  ma  używać  tych  samych  praw  cywilnych^  co 
krajowiec,  jest  nietylko  postulatem  międzynarodowym,  ale 
zasadą,  przez  pozytywne  prawa  państw  różnych  ^),  i  trakta- 
ty międzynarodowe  uznaną.  Uchwalenie  tego  postulatu  było 
jednak  koniecznom 

I)  przez  wzgląd  na  prawo  francuskie  mianowicie  art 
11  i  13  E.  N.;  który  tćj  zasady  jako  ogólnćj  wcale  nie  uzna- 
je, przeciwnie  cudzoziemcowi,  jeżeli  nie  uzyskid  pozwolenia 
do  zamieszkania  we  Francyi  (art.  13),  tylko  takie  prawa  cy- 
wilne przyznaje  we  Francyi,  Jakie  są  albo  będą  dozwolone 
„Francuzom  przez  traktaty  z  narodem,  do  którego  ten  cu- 
„dzomiec  należy-.  Istnienie  tych  przepisów  dało  umiejętno- 
ści francuskiój  powód  do  rozróżnienia  praw  na  droiłs  citils 
i  droits  naturds,  a  z  tych  tylko  ostatnie  miały  służyć  wszyst- 


K.  cyw.  aust.  §.  33  i  traktaty  zacytowane  w  Stubenraucha 
Commentarz.  (5.  a.  b.  g.  B.  wyd.  IV.  1884  str.  89.  i  u  PiJtt-. 
ŁiNOBNA :  Handbuch  des  in  Oesłerreich-  Ungarn  gdtenden 
inłemałionalen  Privałrechłe$ ,  2  wyd.  Wiedeń  1878,  K. 
włoski  art  3,  holender,  z  r.  1838,  co  do  praw  w  Niemczech 
obowiązujących  RoTH  System  d.  deutschen  Privatrecht$ 
1880,  I.  §.  67  str.  386.  K.  cyw.  król.  Polskiego  art  11  i  t  d. 


Digitized  by 


Google 


\ 


89 

kim  ladziom  w  ogólnością  a  w  szczególności  także  każdemu 
cudzoziemcowi,  podczas  gdy  pierwsze  stanowić  mają  wyłą- 
czny przywilej  Francuzów,  dostępny  cudzoziemcom  tylko  pod 
pewnemi  warunkami  (art  U  i  13).  Pomijając,  że  to  rozró- 
żnienie praw  samo  przez  się  nie  ma  żadnćj  zasady,  wywoła- 
ła rozmyślna  niejasność  ustawy,  która,  mimo  przedstawienia 
Trybnnata,  nie  wyliczyła  szczegółowo  tycli  praw,  jakie  obcym 
mają  być  odmówione  \),  liczne  spory  w  tym  kierunku,  jakie 
prawa  zaliczyć  do  cywilnych  nadanych,  a  które  do  natural- 
nych, tak  że  jeszcze  dziś  ta  sprawa  wyjaśnioną  zupełnie  nie 
jest  Słusznie  mó«vi  w  tym  względzie  Arntz  ■  j :  „We  Fran- 
cyi  1  innych  krajach,  które  się  rządzą  prawem  francuskiem, 
jak  n.  p.  w  Belgii,  szereg  praw  szczególnych,  wydanych  po 
obwieszczeniu  K.  C,  przyznid  obcym  używanie  najważniejszych 
praw  cywilnych,  których  ich  kodeks  pozbawił,  mianowicie 
zdolności  dziedziczenia  i  przyjmowania  darowizn  między  ży- 
jącymi ').  Ale  nasza  zasada  nie  była  ogłoszoną  w  sposób 
ogóby  dla  wszystkich  praw  cywilnych,  a  kwestyja,  jakich 
praw  cywilnych  używa  obcy  w  krajach,  gdzie  obowiązuje 
K«  C.  fr.,  jest  jeszcze  dziś  przedmiotem  wielu  sporów.  Wy- 
starczy wskazać  dla  przykładu  na  to,  że  istnieje  wielka  ró- 
żnica zdań  co  do  pytań,  czy  obcy  może  być  opiekunem  swo- 
ich dzieci,  czy  może  przyspasabiać,czy  może  być  przysposo- 
bionym**. Otóż  dla  krajów,  które  się  rządzą  prawem  prywa- 
tnćm  francuskiem,  przyjęcie  uchwały  Instyt.  dla  prawa  międzn. 
położyłoby  tamę  sporom  smutnym  o  stanowisku  cudzoziem- 
ców, postawiłoby  pytanie  o  zdolności  prawn^  cudzoziemców 
jasno,  wykluczając  ją  tylko  wtedy,  jeżeli   wyraźny   przepis 

*)  Proudhon  et  Valbttb  Traite  sur  Vetat  despersonnes  1848, 

/.  str.  169  —  177. 
*)  Bappart  w  Annuaire  de  VJ.  d.  d.  i  1880 1,  str.  195.  por. 

także   RiYiER   w  Holtzendorffa    Encyklopedyi   651    i    Bas 

§.  27. 
'}  Art  726  i  912   uchylone  zostały   we   Francy!  ust.    z  14 

lipca  1819  por.  Pbouohon  L  c.  171, 

Wtda.  fioMl  T.  Tmi  la 


Digitized  by 


Google 


prawa  obowiązującego  takiego  wyjątku  dopuszcza.  Wpraw- 
dzie sprawozdawca  Instytutu  był  tego  zdania,  że  zupełne  zró- 
wnanie praw  krajowców  i  cudzoziemców  we  względzie  pry- 
watno-prawnym,  jest  ideałem,  do  którego  dążyć  należy,  je- 
dnak proklamacyja  tej  zasady  bez  zastrzeżenia  i  bez  uwzglę- 
dnienia w^^jątków  istniejących  jeszcze  w  prawach  państw  nie- 
których, utrudniłoby  tylko  przyjęcie  tego  artykułu  przez 
rządy  '). 

2.  Nawet  dla  krajów,  które  nie  rządzą  się  prawem  fran- 
cuskióm,  przyjęcie  tego  artykułu  wpowadzałoby  tę  nowodć, 
że  porzuconą  tutaj  jest  zupełnie  panująca  powszechnie  zasa- 
da wzajemności.  Wszystkie  ustawodawstwa,  przyznające 
w  zasadzie  obcym  te  same,  co  krajowcom,  prawa  cywilne, 
wyjąwszy  K.  C.  włoski  art.  3  i  holenderski  ^),  czynią  tako- 
we zawisłęmi  od  formalnój  przynajmniej  wzajemności  i  za- 
strzegają sobie  odwet  na  przypadek,  gdyby  inne  ustawodaw- 
stwo obcych  od  używania  pewnych  praw  wykluczało  ').  Przy- 
znajemy że  dziedzinę  prawa  prywatnego  nie  uważamy  wcale 
za  właściwą  do  stosowania  odwetu  międzynarodowego,  uwa- 
żamy więc  wniosek  porzucenia  tćj  zasady,  pomijając,  że  ta- 
kowa obecnie  tylko  wyjątkowo  ma  praktyczne  zastosowanie, 
za  odpowiedni  dc  legę  fercnda  *)  i  nieszkodliwy    ani  dla  in- 


')  Annuaire  1880,  I,  str.  196;  I.  c.   1882  str.  42. 

*)  Mancini  Mapp.  *Ók)7 — 3ó8,  nazywa  zasadę  włoską,  wyrażo- 
ną w  art.  3  C.  c.  „noble  exemple  de  justice  accordee  me- 
me  a  des  nations  (warcs,  qtii  ne  nous  rendenł  rieti^, 

')  N.  p.  K.  austr.  §.  33,  Landrecht  pr.  §.  43 — 45,  K.  cyw. 
saski  §.  20 

*)  Także  Mommsen  w  znakomitym  artykule :  Wie  isŁ  in  dem 
burgerlichen  Geselzbuch  fur  Di^łschland  des  Verhaltniss 
des  inldndischen  Eechłs  zu  dem  ausldndischen  eu  nor- 
miren?  (Arch.  f.  eiv.  Fraxis  1878  tom  61,  str,  149—202), 
w  którym  skody fikowany  projekt  w  19  §§.  dla  przyszłego 
jednolitego  niemieckiego  kod.  cyw.  przedstawia,  nie  uważa 
zanady  wzajemności  za  potrzebną. 


Digitized  by 


Google 


91 

teresów  państwa,  ani  obywateli.  Odwet  w  ogóle  sprawie- 
dliwości nie  odpowiada,  bo  dotyka  niewinnych;  dalćj  przy- 
puścić trudno,  ażeby  w  nowszym  trybie  ustawodawstwa,  ogra- 
niczenia obcych  w  prawach  cywilnych  były  wprowadzane  li 
tylko  dla  tego,  aby  obcemu  państwu  wyrządzić  przykrość. 
Jeieli  takie  ograniczenia  jeszcze  sporadycznie  istnieją,  lub 
byłyby  w  przyszłości  wprowadzone,  można  przypuścić,  że 
wywołane  zostały  istotnemi  potrzebami  tego  państwa,  a  w  takim 
razie  z  pewnością  nawet  przewidywanie  odwetu  nie  powstrzy- 
ma państwa  od  zaprowadzenia  ograniczeń,  które  okażą  się 
potrzebnemi,  ani  nie  nakłoni  tego  państwa  do  uchylenia  ogra- 
niczenia istniejącego.  Stosowanie  odwetu  jest  tedy  środkiem 
prawidłowo  niepraktycznym.  Francyja  zniosła  w  r.  1819 
ograniczenie  zdolności  dziedziczenia  cudzoziemców  wcale  nie 
przez  wzgląd  na  odwet,  tylko  z  powodu,  że  chciała  ściągnąć 
obce  kapitały  do  wycieńczonego  wojnami  kraju  '),  a  Czarno- 
góra mimo  zastosowanego  w  Austryi  odwetu  dotąd  nie  do- 
puszcza obcych  do  posiadania  nieruchomości,  bo  to  nie  doga- 
dza Jćj  żywotnym  interesom. 

3.  Instytut  pragnie  nadto,  aby  w  traktatach,  które  ma- 
ją być  zawarte,  domieszczono  klauzulę,  że  państwa  uma\via- 
jące  się  przyjmują  na  siebie  obowiązek  a)  uchylenia  istnie- 
jących obecnie  w  ich  ustawodawstwie  ograniczeń  zdolności 
prawnćj  obeycłi,  h)  tudzież  uiewprowadzenia^żadnych  nowych 
ograniczeń,  bez  pMzw(»lenia  uszystkjch  stron  kontraktujących. 


*)  PROUDHON  et  Yalette  1.  c.  str.  171  :  „Oi?  pensa,  ąiCilfal- 
hiit  chercher  u  atłirer  en  France  les  capiłaux  eirangers, 
dant  la  puissance  servirait  a  feconder  Vagriculture  et 
IHndusirie,  et  meme  a  relwer  Je  cours  de  fonds  publics. 
Mais  pour  cela  U  itait  nicessaire  que  len  etrangcrs  ne 
fussent  pas  retenus  par  la  craintc  de  ne  pouvoir  trans- 
mettre  a  Inirs  parcnts  les  birns  giiHls  laisseraieni  en 
France^.  . 


Digitized  by 


Google 


92 

Ta  klauzula  nie  zdaje  nam  się  być  odpowiednią.  Pojmuje- 
my ie  państwo  może  przyjąć  na  siebie  jeszcze  obowiązek 
ad  o),  lecz  aby  państwo  które  miido  się  wiązać  w  sposób 
ad  h)  na  przyszłodć  i  prawo  wewnętrznego  ustawodawstwa 
do  tego  stopnia  ograniczać^  iż  bez  zezwolenia  obcych  państw 
zmian  wskazanych  przedsięwziądć  by  nie  mogło^  zdaje  mi  się 
być  rzeczą  niepodobną  i  żądaniem  przesadnćm.  Nawet  przy- 
jęcie tćj  klauzuli  w  traktatach,  gdyby  ona,  o  czćm  wątpię, 
uzyskała  gdziekolwiek  potwierdzenie  ciał  parlamentarnych, 
byłaby  dla  trwałodci  tych  traktatów  szkodliwą,  bo  zniewa- 
lałaby państwa  w  razie  potrzeby  wprowadzenia  ograniczeń 
w  zdolności  prawnćj  obcych,  a  któż  może  być  pewnym,  że 
tak  nio  będzie,  do  wypowiedzenia  lub  zerwania  całego  trak- 
tatu, jeżeliby  zachodziła  trudność  w  uzyskaniu  zastrzeżonego 
pozwolenia  ze  strony  państw  innych.  Mojem  zdaniem  zatćm 
Instytut  niepotrzebnie  tę  klauzulę  uchwalił. 

4.  Równa  zdolność  prawna  cudzoziemców  z  krajowcami 
w  dziedzinie  prawa  cywilnego,  nie  nadaje  pierwszym  żadnych 
przywilejów  w  obec  krajowców.  Jeżeli  zatćm  krajowcy  od  uży- 
wania pewnych  praw  są  wykluczeni,  natenczas  także  cudzo- 
ziemcy do  używania  tych  praw  w  kraju  nie  będą  dopuszcze- 
ni, chociaż  w  ich  ojczyźnie  takie  ograniczenia  nie  istnieją. 
Państwo  austryjaekie  n.  p.,  które  nie  uznaje  zdolności  do  za- 
warcia małżeństwa,  lub  do  dziedziczenia  u  osób  zakonnych, 
które  złożyły  śluby  uroczyste  (§.  63,  538  k.  cyw.),  nie  uzna 
tćj  zdolności  także  u  obcych  osób  zakonnych.  Te  ogranicze- 
nia zdolności  prawnćj  w  dziedzinie  prawa  prywatnego  nale- 
żą dzisiaj  w  państwach  cywilizowanych  <)co   do  osób  fi - 


^)  Inaczój  rzecz  się  ma  z  państwami,  stojącemi  na  odmien- 
nym poziomie  cywilizacyi.  Państwa  europejskie,  zawierając 
traktaty  z  państwami  wschodniemi,  nie  mogą  poprzestać 
na  umówieniu  równego  traktowania  swych  poddanych  z  pod- 
danymi tych  państw,  tylko  chcąc  zapewnić  swoim  podda- 
nym pewne  prawa,  muszą  takowe  szczegółowo  określić,  tak 


Digitized  by 


Google 


93 

zycznych  do  wyjątków,  zawsze  jednak  sprowadzić  mo^^^^ 
ten  skutek,  ie  stanowisko  prawne   obcych  za  granicą  z  ] 
wodn  różnorodności  ustaw  nie  będzie  takie  samo,  jak  w  i 
własnój  ojczyźnie  *). 

6.  Czy  zrównanie  cndzoziemców  z  krajowcami  odn 
się  także  do  zagranicznych  osób  prawniczych,  w  tj 
względzie  nie  dają  nchwały  Instytutu  wyjaśnienia,  prawe 
podobnie  myślano  albowiem  przy  powzięciu  tych  uchwali 
ko  o  osobach  fizycznych,  gdyż  wzmianka  o  obywatelstv 
i  wyznaniu  (art  I  uchw.  Oxf.)  tylko  do  fizycznych  osób  odi 
sić  się  tnoże.  Pisarze  o  międzynarodowym  prawie  pry¥ 
toćm  utrzymują,  że  osoby  prawnicze,  istniejące  w  jednóm  pt 
stwie,  także  w  państwie  innćm  jako  takie,  a  zatćm  jako  pc 
mioty  prawne,  uznane  być  winny  *).  Prawo,  istniejące  w  si 
dzibie  osobie  prawnćj,  rozstrzyga  o  jćj  osobowowości  pi 
wnćj,  która  skutkiem  tego  wszędzie  ma  być  uznaną.  ' 
zdanie  ma  się  samo  przez  się  rozumieć  co  do  miast,  gno 
i  kościołów,  a  międzynarodowy  obieg  wjrmaga  tego  uznai 
także  względem  innych  osób  prawniczych  ("Bar). 

Według  mego  zdania  nie  można  prawideł,  obowiązuj 
cych  o  osobach  fizycznych,  wprost  stosować  do  osób  praw] 
czych.  Zdolność  prawna  osoby  fizycznćj  płynie  z  jćj  istni 
nia  fizycznego,  które  żadnego  uznania  państwowego  nie  p 
trzebuje,  jako  człowiek  jest  każdy,  a  zatćm  także  cudzozi 
mieć,  osobą,  osoby  prawnicze  zaś  są  sztucznymi  podmiotai 
prawa,  które  wymagają  do  istnienia  uznania  państwa,  bą< 


że  Europejczycy  w  obec  krajowców  zyskują  nieraz  uprz 
wilejowane  stanowisko.  Por.  n.  p.  traktat  Austryi  z  Chin 
mi  z  2  września  1869,  1.  58  d.  u.  p.  z.   r.  1872,   art. 
12,  13,  38—43. 

')  PoB  Lehr  :  Du  principe  de  la  reciprociti  ou  de  Vas$ini 
lation  auxnationaux  (Bev.  d.  d.  int.  XIIy  1880  sir.  18C 

■)  Bar:  §.41;  Unoer:  I.  §.  23  not.  6;  Roth:  1.  c.  I,  286 


Digitized  by 


Google 


94 

ogólnego  przepisu  ustawy,  bądź  szcsególnego  nadania.  Byt 
osoby  fizycznćj,  zwyczajnie  niewątpliwy  *),  jest  ściśle  zwią- 
zany z  jój  zdolnością  prawną,  ii  osób  prawniczydi  zaś  odró- 
żnić należy  pytanie  o  icb  istnieniu,  od  pytania  o  ich  zdolno- 
ści prawBÓj. 

Co  do  istnienia  osoby  prawniczćj,  sędzia  przede- 
wszystkiem  według  praw  swego  kraju  rozpozna,  czy  zagrar 
niczne  osoby  prawnicze  nie  należą  do  kategoryi  niedozwolo- 
nych, w  razie  twierdzącym  odmówi  im  uznania  i  opieki  sądowój, 
choćby  za  granicą  istniały  prawnie  ").  Tylko  dozwolone  we- 
dług lex  fort  osoby  prawnicze  zagraniczne,  uzna  sędzia  kra- 
jowy a  ich  istnienie  rozpozna  według  praw  tego.  kraju,  gdzie 
mają  siedzibę.  Z  uznania  bytu  zagranicznćj  osoby  prawniczćj, 
nie  płynie  jeduik  wprost  jćj  zdolność  prawna  w  dziedzinie 
majątkowćj,  o  którą  jedynie  w  prawie  prywatnćm  chodzi. 
Zdolność  majątkowa  osób  prawniczych  częstokroć  z  przyczyn 
publicznych  ulegało  lub  ulega  ograniczeniu  \  być  nawet  mo- 
że, że  państwo  osobom  prawniczym,  które  według  prawa 
międzynarodowego  w  ich  działalności  publicznćj  uznać  musi, 
n.  p.  państwom  innym,  odmówi  zdolność  nabywania  majątku 
w  swych  granicach  z  przyczyn  politycznych.  W  takich  przy- 
padkach sędzia  nie  uzna  zdolności  prawnćj,  szczególnie  ma- 
jątkowćj, zagranicznych  osób  prawniczych.  W  kraju  n.  p. 
gdzie  klasztory  są  ograniczone  albo  wykluczone  od  nabywa- 
nia nieruchomości,  także  klasztory  zagraniczne,  których  byt 
zaprzeczonym  być  nie  może,  będą  ograniczone  lub  wykluczo- 
ne od  nabywania  nieruchomości.  Tylko  pod  temi  zastrzeże- 
niami   zdolność   prawna   dozwolonych  według   lex  fori  osób 


*)  Wątpliwość  może  istnieć  n.  p.  w  razie  domniemanój  tylko 
śmierci.  Bar  §.  40. 

*)  Zapis  n.  p.  uczyniony  na  rzecz  zakazanego  w  kraju  towa- 
rzystwa zagranicznego,  będzie  w  tym  kraju  nieważny. 

')  Ustawy  amortyzacyjne,  pr.  Roth  1.  c.  I,  406. 


Digitized  by 


Google 


95 


prawniczych  zagranicznych  w  kraju  uznaną  być  może.  Nie- 
podobna zaprzeczyć^  że  w  nowszych  czasach  przeważa  ten- 
deneyja  do  dopuszczenia  cudzoziemskich  osób  prawniczych 
D.  p.  towarzystw  akcyjnych,  nawet  towarzystw  zabezpiecze- 
nia, zawsze  jednak  państwo  zastrzega  sobie  dopełnienia  z  ich 
strony  pewnych  warunków  *),  a  zupełne  zrównanie  z  krajo- 
wemi  osobami  prawniczemi  o  tyle  nie  istnieje,  że  te  osoby 
nie  mogą  się  wprost  odwoływać  do  tych  przywilejów,  które 
n.  p.  co  do  przedawnienia  i  zasiedzenia  przyznane  są  kra- 
jowym korporacyjom  lub  fundacyjom  tćj  samćj  kategoryi  "). 
Instytut  dla  prawa  międzynarodowego  w  obec  wielkich  tru- 
dności, jakie  jednostajne  uregulowanie  stanowiska  obcych  osób 
prawniczych  nasuwa,  na  razie  to  pytanie  pominął. 


B)  Stan  i  zdolność  osób. 

Uznanie  zdolności  prawnćj  cudzoziemców  jest  warun- 
kiem nieodzownym  istnienia  prawa  międzynarodowego  pry- 
watnego, gdzie  obcy  nie  jest  nawet  podmiotem  prawnym, 
tam  o  kolizyi  praw  niema  mowy.  Z  uznaniem  osobowości  prawnćj 
cudzoziemców  jednak  dopićro  rozpoczynają  się  problematy 
prawa  międzynarodowego  prywatnego.  Osoby  wchodzą  w  rofc- 
Uczne  stosunki  prywatnoprawne  w  kraju  i  zagranicą,  z  kra- 
jowcami i  cudzoziemcami,  któreż  prawo  rządzi  tcmi  roz- 
lieznemi  stosunkami?    Zanim  to  pytanie  może  być  roz^trzy- 


')  Por.  rozporz.  ces.  z  24  listopada  1865  1.  127  d.  u.  p.  i  ustawę 
z  29  marca  1873  i.  42,  traktat  handlowy  z  Serbią  z  6 
maja  li<81  art.  II,  I.  84  d.  u.  p.  z  r,  1882. 

*)  UŃOER  1.  c.  I,  165  twierdzi,  że  prmlegia  fisci  nie  mają 
zastosowania  do  państwa  zagranicznego,  zaś  przywileje  na 
rzecz  kościołów  i  fundacyj  mają  znaczenie  także  do  tego 
rodzaju  zakładów  zagranicznych.  Por.  Bar  (w  Holt.  Encyk.) 
str.  690,  Ve8Que  -  PthTLiNGBN  1.  c.  N.  26,  27,  Stuben^ 
BAUCB  ad  §.  38. 


Digitized  by 


Google 


aasuwa  się  inne  ogólniejsze,  które  wraca  potom  we 
ich  szczególnych  możliwych  stosunkach  prywatnopra- 
t.  j.  pytanie  któremu  prawu  osoba  sama  przez 
a?  Gzy  idzie  o  nabycie  własnością  lub  innych  praw 
ychy  czy  o  zobowiązania,  czy  o  zawarcie  małżeństwa, 
ine  prawa  rodzinne,  czy  o  spadek,  zawsze  wraca  to 

czy  osoba  jest  zdolną  wejść  w  te  stosunki,  czy  mo- 
odnie  rozrządzać?    Od  rozwiązania  tego  pytania  za- 

i  skuteczność  wszystkich   stosunków  prywatno-pra- 

„Przedmiotem   najbliższym    i   bezpośrednim,   mówi 

Sayigny,  (System  VIII,  str.  42^,  nad  którym  przepis 
rozciąga  swoje  panowanie,  jest  osoba.  A  mianowi- 
dewszystkłem   osoba  w  swoim  bycie  ogólnym,  jako 

wszystkich  praw  (jćj  zdolność  prawna);  następnie 
ba,  o  ile  swobodnćm  działaniem  w  najważniejszych 
kach  stosunki  prawne  wytworzyć  może  albo  do  ich 
icnia  się  przyczynić  (jćj  zdolność  działania).  Osoba 
byt  swój  sztucznie  rozszerza.    Chce  wiadać  nad  rze- 

udaje  się  przez  to  do  miejsca,  które  te  rzeczy  zaj- 
;atćm  do  dziedziny  prawnćj,  która  jćj  może  być  obcą... 
)bowiązania  chce  uzyskać  władztwo  nad  działaniem 
)8ób,  albo  poddać  swe  własne  działanie  woli  obcćj. 
i,  zawiązując  stosunki  rodzinne,  w  odrębne  formy  by- 
że  tym  sposobem  częścią  dobrowolnie,  częścią  mimo- 
w  sposób  doniosły  wychodzi  po  za  obręb  swćj  pier- 
jzysto  osobistćj  sfery  prawnćj.  Z  tych  uwag,  mówi 
'  dalćj,  wypływa,  że  przepis  prawny,  który  w  każdym 
3rzypadku  ma  być  zastosowauym,  jest  przedewszyst- 
;łównie  oznaczonym  i  ograniczonym  przez  okręg  pra- 
lóremu  uprawniona  osoba  podlega;  że  jednak  obok 
różnorodniejsze  i  najważniejsze  modyfikacyje  nastąpić 

skutek  stosunków,  w  jakich  pozostają  częścią  pe- 
Dzy,  częścią  pewne  działania  albo  stosunki  życia  do 
}kręgów  prawnych^.    Stosownie  do  tych  uviag  oza- 


Digitized  by 


Google 


91 

•fetdnioiiychy  roftpoczyna  Sayiont  swoje  pomnikowe  badania 
o  prawie  międzynarodowóm  prywatnćm  od  rozwiązania  py- 
tana, jakie  okolioznoóci  stanowią  o  przynależności  osoby  do 
pewnego  okręgu  prawnego,  czyli  które  prawo  ma  stanowić 
6  praymiotach  osoby  w  ogólności;  o  jój  stanie  (Zustand  der 
Per$mi  on  sich)^  a  następnie  dopiero  rozbiera  poszczególne  sto- 
{N-awne  (prawo  rzeczowe,  obligatoryjne,  spadkowe  i  ro- 
b).  Nie  było  to  zresztą  żadną  nowością,  bo  i  u  pisa- 
ny dawniejszych,  od  Bastołusa  począwszy,  główną  odgry- 
wają rolę  statuta  persanaliay  a  z  tym  rozdziałem  o  pokre- 
imij  treści  spotykamy  się  w  ogóle  u  wszystkich  pisarzy  bez 
wyjątku,  którzy  się  tylko  prawem  międzynarodowćm  prywa- 
Mm  zajmąją,  czy  to  pod  nazwą  dawną  statutów  osobistych, 
esy  praw  stanu  (Statusgesetze)  '),  czy  prawnych  przymiotów 
OBÓb  i  ich  skutków  i  t.  p. 

l^usznie  tóż  Instytut  dla  prawa  międzynar.  rozpoczął 
gwę  pracę  o  prawie  międzynarodowćm  prj^watnómódpowzię- 
da  uchwał  co  do  stanu  osób.  Według  ustaw  jakich  ma  być 
ocenionjrm  stan  i  zdolność  'osób  w  ogólności  ?  to  pytanie  zo- 
stało w  art  6  uchwał  Instytutu  rozwiązane.  Zanim  przystą- 
fimy  do  ocenienia  sposobu  rozwiązania,  przedstawionego  przez 
Instytut  prawa  międzynarodowego,  zdać  sobie  musimy  spra- 
wę z  tego,  co  rozumieć  należy  przez  stan  osoby,  czyli  jak 
się  Instytut  prawa  międzynarodowego  wyraża,  przez  etat  et 
ęapaidU.  Zgodnie  z  nauką  (Sayiony,  Wachteb,  Bar,  Ungeb, 
MoMMSEN,  Mancini,  Calyo,  Lawrence  i  t.  d.)  i  z  językiem 
używanjrm  w  ustawach  (C.  c.  art.  3  ').  L.  pr.  §.  23  k.  cyw. 


V  WaohtbB:  Archw  XXV  str.  161  nast. 

')  Odnośnie  do  prawa  francuskiego  mówi  Zachabiae  §.  54 
(tłumaczenie  Cukbowigza)  „Stan  jest  to  zdolność  prawna, 
na  mocy  którćj  jednostka  drugie  względem  siebie  i  sama 
słebłe  względem  iunych  zobowiązywać  mofte.  (Stan  w  tćm 
uacsentu  jest  osobowością  człowieka  i  wyraża  to  oo  capnt 
U  Rzymian).  Jednak  w  prawie  oyw.  wyraz  stan  używa  się 

W>4i.  ttosol  T.  xyuŁ  18 


Digitized  by 


Google 


§8  % 

a  §.  433.  „Fdhigkeit^y  kod.  saski;  §.  7  Reckts-und  Hondr 
lungsfdhigkeitf  włoski  art  6)  rozumieć  należy  przez  stan  cj- 
wilny  osoby,  ogół  tych  przjrmiotów  osób,  od  którycłi  zale- 
ży tak  ich  zdolność  prawna,  jakotćż  ich  zdolnodć  działania. 
Wszystkie  zatćm  przymioty  osoby,  które  tylko  wpływ  na  j6j 
zdolność  prawną  i  zdolność  działania  wywrzeć  mogą,  takowe 
rozszerzają,  zmniejszają  lab  w  zupełności  uchylają,  jak  wiek, 
płeć,  nieobecność,  wady  umysłowe  i  fizyczne  i  t.  p.,  niemniój 
stan  familijny,  czy  n.p.  kto  jest  stanu  wolnego  lub  żonatym, 
dziecięciem  ślubnćm  lub  nieślubnćm,  stanowią  razem  wzią- 
wszy stan  osoby  cywilny  0>  czyli  jak  się  k.  cyw.  austr 
wyraża,  prawo  osobowe.  Jedna  tylko  co  do  uchwał 
Instytutu  prawa  międzynarodowego  zachodzić  może  wątpli- 
wość, czy  tenże  wart.  6,  mówiąc  o  etat  i  capacitó  des personneSf 
wykluczyć  chciał  ocenienie  stanu  familijnego,  bo  w  pierwo- 
tnym wniosku  Makciniego  była  zgodnie  z  kod.  cyw.  włosk. 
{Vetiit  et  la  capaciti  des  personnes  et  les  rapports  de  familie)  w  art. 
6.  mowa  o  „itat  et  capaciti  de  la  Personne^  les  Bapports  de 


jeszcze  w  znaczeniu  ściślejszćm  na  oznaczenie  ogółu  sto- 
sunków między  jednostką  a  familią  zachodzących.  (Stan 
uważany  pod  tym  względem  odpowiada  rzymskiemu  Stch 
tus  familiae.  Biorąc  stan  w  znaczeniu  scisłćm  jakie  ma 
tutaj,  można  sobie  także  wytłumaczyć,  dlaczego  ten  wyraz 
w  ustępie  3  art  3  jest  użyty  łącznie  z  wyrazem  zdolność 
capaciti).  Letat  civil  des  personnes^  mówi  Proudhon  I, 
str.  105,  se  compose  des  simples  droits  de  cite  rtsuUants 
de  la  fixation  du  domicile ;  des  rapports  de  parenti  et 
ćCaUiance;  des  ąualites  et  de  droits  que  la  loi  attache 
au  sexe,  a  Vage  des  personnes  et  a  leur  constitution  phy- 
siąue  et  morale ;  de  la  capadte  legale  et  des  facidtes  re- 
(juises  pour  parditre  et  parłiciper  valabl&nent  aux  trans- 
actions  sociales. 

*)  K.  cyw.  §.  15.  Prawa  osobowe  wynikają  częścią  z  osobi- 
stych przymiotów  i  stosunków,  częścią  zasadzają  się  na  sto- 
sunku familijnym.  Por.  BAa,  §.  42  I  u  Holtzendorfa  str,  689, 


Digitized  by 


Google 


99 

RMiUef  et  les  droiłs  et  les  obligałions  qui  en  decoulenł*  —  albo 
dlatego  wypuścił  wyraz  rapporłs  de  famMe^  ponieważ  fran- 
cuskie  ustawodawstwo  fart  3)  i  jurysprudencyja  przez  itat 
w  szczególnoAoi  rozumie  także  stan  familijny.  Jakkolwiek 
tij  wątpliwości  na  razie  bez  znajomości  dalszych  uchwał  In- 
stytutu rozwiązać  niepodobna^  tyle  jest  rzeczą  pewną,  że  In- 
stytut nie  czyni  żadnój  różnicy  między  zdolnością  prawną  i 
zdolnością  dzii^ania  (jak  Bar,  Stobbe)  %  między  samemi 
przymiotami  osoby  a  ich  prawnemi  skutkami  (jak  WUchter)  \ 
między  zdolnością  osób  ogólną  i  szczególną  (jak  Bar)  *),  tyl- 
ko cały  stan  osoby  poddaje  pod  panowanie  je- 
dnego prawa.    O  tych  stosunkach  osobistych,  ma  w  pier- 


')  Według  Bara  tylkt)  zdolność  działania  osoby  oceniać  nale- 
ży według  jój  praw  ojczystych,  zad  o  zdolności  prawnćj 
rozstrzygać  ma  prawo  któremu  odnośny  stosunek  prawny 
zresztą  podlega,  n.  p.  o  zdolności  do  nabywania  nierucho- 
mości Ux  rei  situe,  o  zdolności  prawnćj  niewolnika  prawo 
miejsca,  w  którćm  przebywa  fw  Holtzendorffa  Encykloped. 
str.  689  tudzież  w  dziele  wiekszóm  §.  45). 

*)  Według  teoryi  Wachtera  pytania,  czy  ktoś  jest  małoletnim, 
ionatym,  dziecięciem  prawćm  i  t.  p.,  t.  j.  przymioty  osoby 
mają  być  rozwiązane  według  lex  domicihiy  ale  pytanie,  ja- 
kie skutki  prawne  te  przymioty  osobiste  wywierają,  czy 
n.  p.  małoletni  się  ważnie  zobowięzywać  może,  ma  ulegać  roz- 
poznaniu według  Innego  prawa,  mianowicie  lex  loci  actus.  To 
rozróżnienie  nie  jest  nzasadnione,  ani  w  istniejących  usta- 
wodawstwach,  ani  w  naturze  rzeczy,  jak  szczególnie  Savi- 
ONY  YIII  135  nast  wykazał,  bo  przymioty  osobiste  mają 
tylko  w  prawie  znaczenie,  o  ile  prawne  skutki  z  niemi  są 
związane,  mianowicie  zdolność  osobista  przez  nie  jest  okre- 
śloną. Prawne  skutki  przymiotów  osobistych  z  temi  przy- 
miotami są  tak  ściśle  związane,  że  oddzielenie  jednych  od 
drugich  jest  wprost  bezzasadnćm.  To  rozróżnienie  dopro- 
wadziłoby także  w  praktyce  do  wielkich  niedogodności,  por. 
MoMMSEN  Archiy.  tom  61  str.  163. 

')  Bab  (§.  44  i  55)  przez  szczególną  niezdolność  rozumie 
przypadki,  w  których  osoby,  zresztą  do  działań  prawnych 
zdolne,  tylko  od  przedsięwzięcia  pewnych  czynności  pra- 
wnych są  wykluczone.  Tutaj  należą  ograniczenie  Scti  Ma- 


Digitized  by 


Google 


100 

wmij  linii  roMtrqrga6  prawo  kraj«,  do  którego  oaoba  jako> 
poddany  należy,  tak  ojńewa  pMtnlat  kualytiitii  prawa  bu^ 
dsynarodowegO;  za  jednomyślną  uchwałą  je j^o  ezłoifik6wv 

Wiadomą  jest  necz%  ie  dotychcsas  w  teoryi  niemieo- 
kiAj  wręez  praeeiwna  panowała  zasada,  mianowioie  łe  adoł- 
noAć  prawna  i  zdolność  duałania  osoby  ma  być  ocemoną 
wedłog  prawa  jćj  miejsca  zamieszkania  (SayioktI.  a 
634,  Ukgeb,  Roth  Oit.d..)*.    Zamiłowanie  do  tego  dogmate 


eedoniani  i  Yellejani  prawa  rzymskiego,  a  dzisiaj 
gólnia  ograniczenia  zdolności  wekslawćj.  Ograniczenia  pim« 
wne  tego  rodzaja  według  Bara  mają  charakter  ściśle  tery- 
toryjalny,  a  oprócz  tego  bezpieczeństwo  obiegu  prawnego 
byłoby  zagrożone  w  wysokim  stopnia,  gdyby  takie  przepi- 
sy prawne  za  granicą,  gdzie  zwyczajnie  nie  są  znane,  by- 
ły uwzględniane.  Z  tych  powodów  osoba  w  tych  przy- 
padkach nie  może  się  odwoływać  na  prawo,  któremu  zre- 
sztą osobista  jćj  zdolność  ulega.  Tego  zdania  Bara  ^zmo- 
dyfikowanego zresztą  przez  niego  samego  w  e  n  c  y  k  I.  Holtz. 
str.  691)  nie  podzielamy,  bo  różnica  między  ogólną  a  szcze- 
gólną zdolnością  do  działania  nie  jest  tak  jasną,  aby  na 
nićj  oprzeć  można  tak  doniosły  wyjątek,  a  nawet  bez  wpro< 
wadzenia  takowćj  wyjątki  w  szczególnych  przypadkach  mo- 
gą być  uzasadnione,  por.  Sationt  1.  c.  147  nast.  Homh- 
SEN  164. 
V  System  d.  deutschen  Privatrexhts  tom  I,  1880  str.  283: 
Die  Rechłs-  und  HancUungsfdhigkeit  einer  Person  rich- 
tet  sich  in  der  Regel  nach  den  Geseteen  des  Wohnsiti^es 
dersdben.  Ais  Wohnsitz  giU  derjenige  Ort^  den  die  Per- 
son mm  Mittelpunkte  ihres  geschdftlichen  Yerkehrs  ge- 
macht  hatf  oder  der  ikr  nołhtcendiger  Wohnort  isP,  Uai 
Jemand  gUichzeitig  mehrere  Wohnsitge,  so  ist  das  Reeht  des 
zuerst  besłimmten,  Kat  er  gar  keinen  WohnsiłZy  so  isł 
d.  Gesete  des  Ortes  der  Herhunft  entscheidend,  MU 
Aenderungdes  Wohnsitzes  tritt  Unterwerfungunłerd.Oe- 
seUe  des  neuen  Wohnsitzes  ein.  Dies  gilt  sowohl  fur 
Einheimische  ais  fur  Fremde.  Einheimische  werden  da- 
her  nach  dem  fremden  EeclU  beurtheilł  u.  Fremde  nach 
dem  einheimischen  Rechty  wenn  sie  in  dessen  Reehtsge- 
hiei  domicUiren.  {Dies  ist  namenłUch  von  der  preus. 
Praxis  anerkannt) 


Digitized  by 


Google 


101 

jąst  Bawet  w  Anstiyi  tak  wielkie^  że  niefylko  wpływa  ną, 
iitfefpi:eta(grją  iatiuejąeego  prawa  w  4ucha  axiomata  „ie  miej-^ 
see  saiBieszkanią  jesi  tym  węzłem;  który  osobę  łączy  z  pe- 
wną dziedziną  prawną'^  (Scłufiher  dst  Civ.  B.  1877  str.  Qi)^ 
mianowicie  §.  a.  2A.  L  pyw.  o  ocenieniu  zdolnońci  oudzoziAm- 
e6W)  leoz,  ^ie  ustawa^  jak  w  §.  4  przy  ocenieniu  zdjohio- 
ifii  krąjiowców,  wyraźnie  prawo  ojczyste  jako  normę  rozstrzy- 
gając uznaje  a  ten  przepis  żadną  sztuką  interpretacyjną  usu- 
nąć się  nie  d%  z  żalem  serca  zaliczają  przepis  ten  do  wy- 
ją&ów  pozytywnych;,  nie  dających  się  zre8z^  wcale  uspra- 
wiedliwić. (Unger;  Schiffher  1.  c.  69).  Mojem  zdaniem  cały 
ten  dogmat  i  paonjąca  w  Niemczech  doktryna  wcale  nie  jest 
niezachwialną. 

Że  ta  teoryja  przyjęła  się  u  pisarzy  niemieckich  łatwo, 
sobie  wytłumaczyć.  Nauka  o  kolizyi  praw  powstała  albo- 
wiem z  nauki  o  kolizyi  statutów,  o  sprzecznodci  różnych 
praw  partykularnych  jednego  i  tego  samego  państwa  (praw 
miastowych;  zwyczajów,  praw  krajowych).  Czuli  to  dobrze 
twórcy  tćj  teoryi;  iż  istnieją  pewne  stosunku,  tak  ściśle 
z^nązane  z  człowiekiem;  że  wszędzie  mu  towarzyszą,  jak  cień» 
które  winny  pozostać  niezmienne  mimo  to,  że  osoba  chwi- 
lowo znajduje  się  w  innćm  miejscu,  rządzonćm  prawem  od- 
miennćm.  Wyrobili  tedy  naukę  o  statutach  osobistych  {Sta- 
hUa  in  peraonas  direcła^  guaegue  certam  eis  gualUatem  affigunt^ 
troHBeunt  eum  pwaonis  eatra  territorium  słatuentium,  ut  persona 
ubigue  sii  ufdformis  yu$que  unus  słatiu,  jak  się  wyraża  pisarz 
17  wieku  Stockmanus,  Dednonea  brąbantinoH  ').  Chcąc  te 
prawa  umiejscowić,  nie  pozostawało  autorom  statutowym  nic 
innego,  jak  uwzględnić  prawo  zamieszkania  {lex  domicUiijf 
bo  rozchodziło  się  o  prawo,  w  tćm  samćm  państwie  obowią- 
snjące,  nie  można  było  zatćm  myśleć  o  innćm  prawie  miejsco- 


^  BouŁEROis  I;  29.  113  ^Lhomme  dłant  le  mSme  partout^. 
Bab  §.  43. 


Digitized  by 


Google 


m 

wóiD,  któryby  rozstrzygało  o  tych  przymiotach  osobistych.  W  tym 
kształcie  przeszła  teoryja  statutów  osobistych  takie  do  Nie- 
miec po  recepcyi  prawa  rzymskiego.  Nadto  uwzględnić  na- 
leży, ie  niedostateczne  ńrodki  komunikacyjne  ówczesne  pra- 
widłowo tylko  ruch  osób  z  pobliskich  miejscowości  sprowa- 
dzały,  ie  partykularyzm  prawa  niedozwalał  innej  zasady  oce- 
nienia,  jak  tylko  według  miejsca  zamieszkaniai  wytłumaczyć 
więc  łatwoy  dlaczego  ta  teoryja  długi  czas  panowała,  i  była 
stosowaną  wprost  także  do  nieczęstych  zresztą  kolizyj  praw 
państw  różnych  ^).  W  końcu  nie  były  tćż  pojęcie  i  ómado- 
mość  obywatelstwa  wyrobione,  a  trudności  jakie  z  jednćj  stro- 
ny władza  każdego  państwa  stawiała  wychodźstwu  swoich 
poddanych,  a  z  dragićj  strony  państwa  i  gminy  przypuszcze- 
niu obcych  do  stałego  pobytu  w  ich  okręgu,  miały  ten  skn- 
tek,  że  zwyczajnie  doroicilium  każdej  osoby  było  w  kraju  jćj 
państwowo)  przynależności.  Teoretycy  dawniejsi  mieli  te  sto- 
sunki na  myśli,  jeżeli  ocenienie  zdolności  osobistćj  podda- 
wali pod  lex  damicUii,  t.  j.  tego  miejsca,  z  którą  osoba  pod 
każdym  względem  stale  była  związaną,  i  nie  przypuszczali 
prawdopodobnie ,  ażeby  to  miejsce  mogło  być  odmiennćm  od 
miejsca  przynależności  państwowćj  %  Nic  dziwnego  tćż,  że 
pierwsze  nowsze  kodyfikcyje  miemieckie,  jak  bawarski  ko- 
delks  Maximilianfi8{lGSip.2j  §.  l7)  i  Landrecht  pruski  (^§.23^ 
zupełnie  na  stanowisku  utartćm  legia  domicilii  stoją. 


*)  Por.  MoMMSEN  Wie  ist  in  dem  biirgerlichen  Gesetzbuck 
Jilr  Deutschland  des  Yerhdltniss  des  inldndischen  Jtechts 
zu  dem  auslUndischen  zu  normiren?  Archiv.  filr  civiltst. 
Prax.  LXI.  1878  str.  154. 

')  Że  nie  istniała  prawdopodobnie  u  autorów  17  i  18  wieku 
świadomość  różnicy  między  lex  domicilii  a  lex  originis^ 
wykazuje  historyja  powstania  teoryi  statutów  osobistych. 
Terytoryjalność  prawa  była  zasadą  {Statutum  tórritorium 
non  egreditur.se  non  extendit  eztra  terriiorium  statuentia)^ 
wyjątkowo  jednak  niektóre  prawa  mają  znaczenie  także  ea^ra 


Digitized  by 


Google 


103 

Rzecz  się  atoli  zmieniła,  gdy  najpierw  we  Francji  pod 
wjrfjwem  wielkiej  rewolncyi  poWstała  myśl  prawdziwej  je- 
dności prawnój  wewnątrz  państwa ,  gdy  zniknęły  różnice 
praw  prowincyjonalnych  w  obec  prawa  jednego,  zniknęły  tóż 
różnice  osobiste  ztąd  wynikające  w  obec  jednego  wspólnego 
obywatelstwa.  Kod.  Nap.  urzeczywistnił  dla  Francyi  marze- 
nia teoretyków  statutów  osobistych,  aby  człowiek  pozostał 
wszędzie  tym  samym,  bo  jedno  prawo  zapanowało  w  całćj 
Francyi.  Jeżeli  tym  sposobem  dla  prawa  materyjalnego 
zamieszkanie  straciło  swe  dawniejsze  znaczenie  we  Francyi, 
spotęgowana  idea  państwowa  ścieśnić  pragnęła  węzły  przy- 
należności państwowćj  dla  Fraacazów  także  po  za  granica- 
mi ojczyzny,  utrzjrmać  n  nich  tę  świadomość  wszędzie,  gdzie 
tylko  przebywają,  roztoczyć  opiekę  prawną  nad  swymi  pod- 
danemi  także,  ile  możności,  w  obcych  krajach.  Tćj  dążno- 
ści wyraz  daje  art.  3.  K.  N.  „Ustawy  tyczące  się  stanu  i  zdol- 
ności osób  rządzą  Francuzami,  choćby  za  granicą  zamieszka- 
łymi''.   Ustawa,  mówi  Pobtalis,  tym  sposobem  okiem  matki 


ierriioriumj  a  do  nich  należą  właśnie  statuta  personalia^ 
stanowiące  de  sola  persona  ejtŁsgue  perpetua  capaciłatej 
gualitcUe  etc.  Tylko  persona  subdita  mogła  ulegać  sta- 
tutom, stanowiącym  ojćj  osobie  (Bartolus),  a  ponieważ  o  tym 
stosunku  rozstrzygało  wówczas  domict7tti9»,  było  Uzdomi- 
cilii  owóm  prawem  wszędzie  o  zdolności  osobistćj  rozstrzyga- 
jącem.  For /Sat^i^ny,  mówi  słusznie  Siebbnhaar  (Commentar 
0.  b.  G,  B.  Sachsens  I.  34)  hot  sich  Niemand  den  Zwfifd 
gemacłU,  ob  d.  WohnsiłZy  oder  die  Statsangeho- 
rigkeit  ais  erUscheidend  zu  betrachten  seiyUnd  daher  d. 
Eifwersłdndniss  in  dieser  Hinsicht  ein  zufdlliges^  we- 
nigstens,  nicht  auf  Uarem  Bewusstsein  und  auf  Grunden 
beruhendes  isf^.  W  obec  tego  stann  rzeczy,  odwoływanie  się 
na  dawniejszą  tooryją  prawa  powszecłmego,  rzekomo  zgo- 
dną, jak  to  Ppapp  (i.  107)  czyni,  nie  ma  żadnój  mocy 
pisekonyw^jącój.  Por.  także  Bab  §.  29. 


Digitized  by 


Google 


tcmartyBty  obywatelowi  nawet  w  najodleglejsze  kraje,  i  prze- 
szkadza mn  zarazem,  aby  przez  opuszczenie  kraju  nie  obszedł 
tistaw  ojczystych.  Co  do  obcych  nie  ma  w  tym  względzie 
iryrainego  przepisu,  ale  praktyka  sądowa  tych  samych  wzglę- 
dem nich  trzyma  się  zasad.  ,, Wyrokując  o  stanie  i  zdolnośtS 
cudzoziemca,  sądy  francuskie  winny  się  trzymać  jedynie  usta^ 
j^o  kraju^,  tak  przedstawia  ZaCHAbiae  1.  c.  §.  31  obowią^- 
3^  we  Prancyi  prawo  '). 

Tym  samym  duchem  jedności,  tą  samą  tendencyję  uchy- 
ickiia  wszelkiego  partykularyzmu  (§.  lik.  cyw.  aust),  nace- 
ckowaoe  jest  ustawodawstwo  austrjjackie,  mianowicie  kodeks 
cywilny.  Ze  świadomością  idzie  tedy  kodeks  cywilny  w  tym 
względzie  nie  za  landrechtem  pruskim,  tylko  za  prawem  frati- 
cuskićm.  Że  nasz  §.  4  zupełnie  się  zgadza  z  art.  3.  K.  N. 
nikt  nie  wątpi,  naszóm  jednak  zdaniem  także  §.  34.  kod.  c. 
hiaczćj  wytłumaczonym  być  nie  może  jak  tylko  tak,  że  usta* 
wa  w  ten  sam  sposób,  jak  zdolność  krajowca,  ocenia  zdolność 
cudzoziemca  t.  j.  „w  ogóhiości  według  ustaw,  którym  cudzo- 
ziemiec jako  poddany  podlega^.  O  tćm  nie  wątpili  dawniejsi 
komentatorowie  k.  cyw. jak  Zeiłleb  (Lstr.  147)  Winiwabteb  (II. 
wyd.  1838)  Ellinger,  dopićro  Unger  (I.  str.  163)  wprowadził 
interpretacyję  nową,  że  §.  34  ocenia  zdolność  cudzoziemców  we- 


')  Historyja  kodyfikacyi  art  3  usprawiedliwia  tę  interpretacyję. 
Pierwotna  redakcyja  opiewida:  La  loi  ohUge  {ndistincte- 
menł  tous  cet$x  qui  kabitent  le  territoire,  L'4tr(mger  y 
est  soumis  pour  les  biens,  gtCU  y  posseie  et  pour  aa 
peraonne  pendant  sa  residenee.  Zmieniono  tę  redakcyję 
ponieważ  była  za  obsaerną  w  tym  względzie,  że  poddawa- 
ła obcych  ustawom  francuskim  co  do  ich  stanu  i  zdolności, 
co  uważano  za  niezgodne  ze  zwyczajami  europejskiemi  „22 
paraity  mówi  PR0UDH0N-VALBTtB  1.  c.  L  35,  risuUer  de 
cette  discussiany  que  Von  itaU  disposó  a  laisser  le$  etrat^ 
ger  soumis  i  leur  hi  personeUe'^  towtefois  le  aUmce  du 
Codę  laiaee  d  ceł  igard  une  certaine  latitude  &  la  <2oc- 
trine*^. 


Digitized  by 


Google 


^^P" 


106 

dłng  praw  icli  miejcca  zamieszkania  tak,  ie  n.  p.  sąd  aostry- 
jacki  zdolność  prawną  i  działania  Anglika  zamieszkałego  n. 
p.  w  Berlinie  oceniać  ma  wedlng  prawa  praskiego.  To  zda- 
nie podzielają  z  nowszycli  Eibchstetter,  Schiffneb,  Randa, 
{Erwerb  d.  Erbschafi  1867  str.  8),  Pfapf-Hopmann  Excurse 
(L  str.  105  — 107),  mnie  się  jednak  zdaje,  ie  zdanie  pierwo- 
tne, za  którćm  z  nowszych  oświadczają  się  Vesque  Putt- 
LiNGEN  (Handbuch  des  ost  intPr,  JB.  1878  str.  67j.  Stuben- 
RAUCH  {Ccmmentar  188S  ad  §.  34),  Rittner  {ost  Eherecht 
str.  38  uwaga  ^),  jest  z  dachem  astawodawstwa  aastryjackiego 
zgodniejsze.  Stwierdza  to  zdanie  a)  najpićrw  to,  co  Pfaff, 
o  powstania  §.  34  1.  c.  przytacza.  Referat  Zeillera  na  posie- 
dzenia z  dnia  1  latego  180S^,  opiewa:  j^Die  Fahigkeit  0u 
RedUsgeschdfłefi  muss  ntan  aus  den  vaterldndischen  GeseUen 
des  Handelnden  beurieilen^.  Przedstawiając  wniosek,  w  isto- 
cie równobrzmiący  z  §.  34.  kod.  cywilnego  azasadnia  go 
w  ten  sposób:  j^Es  sei  d.  Analogie  des  §.  15  (=  4.  a.  b.  g. 
B.)  tt.  dem  Vólkerrechłe  angemessen  *).  Wir  t€ollen,  dass 
die  personliche  rechtliche  Fahigkeit  unserer  Miłburger  uberaU 
nach  unseren  vaterldńdischen  Gesetzen  ermessen  werde;  wir 
mussUn  also  auch  das  NdnUiche  bei  Fremden  gelten  lassen^. 
Mniejszość  (trzech)  była  wprawdzie  zdania,  że  zdolność  ca- 
dzoziemców  ma  być  ocenioną  wedłag  praw  aastryjackich, 
większość  jednak  poszła  za  Zeillerem  i  to  tylko  ustępstwo 
mniejszości  aczyniła,  że  przyznała,  iż  w  wyjątkowych  przy- 
padkach dobro  państwa  mymaga  dalćj  idącego  ograniczenia 
działań  cadzoziemca.  Z  tego  tylko  powoda,  zmieniono 
proponowany  tekst  Zeillera  w  ten  sposób,  że  zamiast 
słowa  stets  przyjęto  insgemein  (zwyczajnie)  i  dodano  nstęp 
końcowy:  Jeżeli  w  szczególnych  przypadkach  nstawa  inaczćj 


*)  Występuje  tu  ten  sam  powód,  który  był  stanowczym  przy 
obradach  nad  art.  3.  kod.  Nap. 

Wjdi.  ilMof.  T.  XV1U  14 

Digitized  by  VjOOQ IC 


m^ 


)yń^.  b)  Interpretazjja  Unoera  potęga  głównie  M 
yraz  IMerian  w  §.  34  OBoaczać  ma  nie  poddaństwo' 
le^  tylko  poddaństwo  prywatno  prawne,  a  takowe  z»- 
Biiejsoa  aamieszkant*.  Ale  pomijając,  źse  nigdsie  nie 
ny  w  prawie  anstryjackiem,  a  szczególnie  w  k.  oyw. 
>dstawy,  aby  wyraz  Unierian  w  innem  znaczeniu  jak 
oddaństwa  politycznego  był  roznmia&óm, 
e  późniejsze  przepisy,  do  tego  przedmiotu  się  odiio- 
urzędowe  objaśnienia,  zawsze  tylko  poddaństwo  po- 
uwzględniały,  mianowicie  d.  n.  z  22  grudnia  1814 
^  str.   1118  o  zdolności   osobistój    cudzoziemców  do 

małżeństwa,  rozp.  m.  z  22  listop.  1850:  „Zanim 
&rz  weźmie  udział  w  zawarciu  małżeństwa  cudzoziemca) 
przekonać,  czyli  tenże  według  ustaw  swój  ojczyzny 
nym  do  zawarcia  małżeństwa^,  postanowienia  o  ure- 
u  spadku  po  cudzoziemcach  w  patencie  z  9  sierpnia 
208  d.  u.  p.  §§.  22—26  i  t.  d.  %    c)  Interpretacyja 

którego  powaga  niemało  się  zresztą  do  tego  przy- 
źe  przepisy  kodeksu  i  za  granicą  ')  mylnie  są  poj- 

wprowadza  niezamierzoną  wcale  przez  autorów  ko- 
liewytłumaczoną  zresztą  sprzeczność  między  §.  4  a  34. 
rzemawia  za  nią  w  końcu  także  wzmianka  o  zamie- 
i  pochodzeniu,  którą  w  §.  34  znajdujemy,  bo  jak 
Stubbnrauch  (ad  §.  34)  zauważył,  miała  tym  ąyo- 
yć  zwróconą  uwaga  na  te  dwie  okoliczności,  które 
ie  (jak  wedle  §§.  26,  29,  30  k.  cyw.)  o  obywatel- 
sstrzygają  "). 


'.    RlTTNEU   1.    C.    39,    V£SQUE   PUTTLINOESN    1.  C.    58. 

Niemczech,  por.  Roth  I.  c.  I.  str.  284. 
ykatnra  sądu  najwyższego  jest  chwiejną,  por.  Stuben- 
rcH  ad  §.  34.  Nie  mogą  jednak  pominąć  uwagi,  że  au- 
)wte  nieraz  przytaczają  (Hrzeczenia,  mające  rsekomo  stwier- 
6  zapatrywania  sądu  najwyższego,  które  w  bardzo  tylko 
3głym  związku  z  kwestyją  sporną  pozostają.  Tak  o.  p. 


Digitized  by 


Google 


107 

Fó  4^  4^gre8gn>  kiom  była  kosdeoaią,  aby  ireM))rawa 
anatiTJaokiegowyśiriedć,  akMrmwjrja&oia;  te  tekowa  jeit  Kg^e- 
iaą  K  profioMwawi  rezolncyją  Insfjinti  ^  prawa  siiędzy* 
aandawr.,  wracamy  do  piaeiatawienia  dalaaego  rozwoju  lurta- 
wadftwgtwa  aaropejddego.  Praedstawia  sif  nam  iataj  tea 
wIMl,  ie  WMystkie  kodeksy  nowsze  19.  wieka,  jeżeli  o  zdoł- 
neid  prawnej  zawierają  postaoowieiiia^  jak  kodeks  hołender- 
ski,  art6,g  '),  ZuaTCHSKi(§.  2),  Saksoński  <§.  7,  8)  '),  Wło* 
aki  <ait.  6),  prawo  wekslowe  (art  84),  tę  zdolność  oceniają 
nie  wedtag  miejsca  zaroieszkaniay  tylko  według  obywatel- 
atwa  osoby. 

Doktryna  prawa  powszechnego  o  stosowaniu  do  zdoino- 
fiei  prawnćj  legis  domioiliiy  która  miała  swoje  podstawy  gió- 
WBie  w  partykularyzmie  prawa ,  i  dlatego  tćż  jeszcze 
dzift  w  Niemczech  jest  rozpowszechnioną,  tudziei  w  niewy- 
robionym pojęciu  obywatelstwa,  jak  z  tego  rozwoju  ustawo- 
dawstwa przekonać  się  można,  jest  tedy  zachwianą,  a  dziś  de 
Jegfe  ferenda  przedstawia  nam  się  sprawa  tak,  źe  ocenić  na- 
leży, czy  przemawiają  obok  zewnętrznych  tylko  okoliczności, 
które  do  powstania  teoryi  tćj  o  panowaniu  legis  domicilii  do- 
prowadziły, jakie  powody  wewnętrzne,  któreby  zatrzyntanie 
tij  zasady  albo  jćj  wprowadzenie,  gdzie  nie  jest  uznaną,  uspra- 
wiedliwiały, albo  .czy  przeciwnie,  jak  nowsze  ustawy  stano- 
wią^ prawo  ojczyste  osoby  stanowić  winno  o  jej  zdolności 
prawnćj   i  zdolności  działania. 


orzeczenis  sądu  najwyższego  z  9  mają  1882  1.  2945  {Ger. 
Ztg.  1882  N.  94  i  95),  przytoczone  jako  dowód,  że  sąd 
najwyższy  uważa  miejsce  zamieszkania  cudzoziemców  za 
stanowcze  co  do  ocenienia  ich  zdolności,  zupełnie  do  tego 
pytania  się  nie  odnosi,  tylko  rozwiązuje  kwestyję  właści- 
wości sądów  austryjackich  względem  cudzoziemców  za  gra- 
nicą zamieszkałych  (§.  29  lit.  d)  normy  jurysd.), 

')  Por.  AssER  w  Ilevue  d.  dr.  int.  I.  str.  113. 
*)  Por.  SisBENHAAR  CofTimen/ar  1864  str.  SSnast. 


Digitized  by 


Google 


108 

Zwolennicy  jednńj  i  dragiój  teoryi  wałne  w  obronie 
swoich  sprzecznych  zdań  przytaczają  powody: 

Za  panowaniem  legii  domiciUi  przemawia  a)  siedziba 
(miejsce  zamieszkania)  je3t  pnnktem  środkowym  hytn  pra- 
wnego osoby,  ustalenie  miejsca  zamieszkania  zawióra  zatto 
w  sobie  tę  okoliczność  stanowczą,  która  na  cały  b3rt  prawny 
osobowości  wpływ  wywiera  (Unger  I.  165),  b)  wybór  stałe- 
go miejsca  zamieszkania  oznacza  dobitnie,  że  osoba  dobro- 
woloie  się  poddała  pod  prawo  tego  miejsca,  c)  interes  obie- 
ga wymaga,  aby  istniało  znamię  łatwe  do  rozpoznania^  któ< 
remu  prawu  osoba  co  do  swych  stosunków  osobistych  pod- 
lega, a  w  tym  względzie  nastręcza  miejsce  zamieszkania  wię- 
ksze korzyści  niż  obywatelstwo,  którego  sprawdzenie  jest  tru- 
dnom,  d)  obywatelstwo  rozstrzyga  przedewszystkiem  o  sto- 
sunkach publicznych,  a  nie  o  stosunkach  prywatnych  '). 

Tym  powodom  przeciwstawiają  zwolennicy  hgts  ligean- 
łiae  (originis)  uwagi  następujące:  a)  także  w  prawie  rzym- 
skiem  było  domicilum  punktem  środkowym  bytu  prawnego 
osoby,  a  mimo  to  domiciliumy  jak  Sayiony  wykazał,  stanowiło 
tylko  o  podsądności  i  obowiązku  przyczynienia  się  do  ciężarów 
miejskich,  rzeczą  zaś  jest  pewną,  że  nie  było  stanowezóm  dla 
ocenienia  trwałych  stosunków  prawa  osobowego  (Bar  §.  29). 
b)  Domicilium  nie  nastręcza  wcale  pewniejszego  kryteryjum 
do  oceniania  nad  przynależność  państwową.  Być  może,  że 
ktoś  niema  żadnego  miejsca  zamieszkania,  albo  że  ma  ich 
kilka.  Tutaj  trudności  są  także  wielkie,  a  szczegółowe  ba- 
dania Whartona  Ą  treatise  on  the  conflicłs  of  law  *)  z  prak- 
tyki sądów  amerykańskich  i  angielskich,  wykazują  najlepićj, 
jak  trudną  jest  częstokroć  decyzyja,  czy  ktoś  w  pewnćm  miej- 
scu mieszka,  choć  nawet  najdokładnićj  zbadane  będą  wszyst- 


')  Por.  MoMMSEN  1.  c.  str.  157. 

•)  Bar  Kńt  V.  J.  Schr.  XV  tom,  str.  17. 


Digitized  by 


Google 


109 


Ide  faktyonie  stoannld,  które  na  tę  okolicBtiość  wpływ  wy- 
wneć  mogą,  a  to  tćm  bardziój,  o  ile  przy  ocenienia,  gdzie 
jest  0ti^  dedzibą  osoby,  nietylko  nwzględnió  należy  sam  ze- 
wnętrzny  fakt  mieszkania  w  pewnój  miejscowości,  ale  zara- 
zem zamiar  wewnętrzny  pozostania  stale  w  tóm  miejscn. 
Przynajmniej  żadną  miarą  twierdzić  nie  można,  że  ocenie* 
nie  stałego  miejsca  zamieszkania  osoby  jest  łatwiejsze,  niż 
ocenienie  jego  przynależności  państwowej,  szczególnie  w  no- 
wszych czasach,  gdzie  wszędzie  szczegółowe  istnieją  przepisy 
o  nabycin  i  ntracie  obywatelstwa,  c)  Chociaż  państwo  do- 
zwala obcym  mieszkać  w  swoich  granicach,  mimo  to  nie  mają 
oni  tamże  nieodwołalnego  prawa  do  pobytu.  Jestto  uznaną  za- 
sadą obecnego  prawa  międzynarodowego,  że  państwo  obcych 
%  granic  swoich  wydalić  może.  W  obce  tego  stanu  rzeczy 
do  prostego  faktu  mieszkania,  które  każdćj  chwili  przez  pań- 
stwo może  być  przerwane,  nie  można  przywięzywać  tego  zna- 
czenia, iżby  od  niego  miało  być  zawisłe  ocenienie  trwałe  stosun- 
ków osobistych.  Miałobyż  dowolne  ze  strony  państwa  wy- 
dalenie cudzoziemca,  sprowadzać  już  tćm  samćm  zmianę  jego 
cidego  stanu  osobistego?  Z  tych  powodów  twierdzi  Bar 
(§.  30)  słusznie,  że  nie  miejsce,  gdzie  osoba  mieszka  fakty- 
cznie, ale  gdzie  ma  prawo  nieodwołalne  do  mieszka- 
nia, (co  na  jedno  wychodzi,  jak  obywatelstwo)  może  roz- 
strzygać o  jćj  przymiotach  osobistych  ')• 

i)  Jestto  niewątpliwie  petitio  principii^  jeżeli,  jak  to  Un- 
OER  czyni,  uważamy  miejsce  zamieszkania  bezwzględnie  za 
podstawę  i  punk  śrpdkowy  prawniczego  bytu.  Siedziba  jest 
niezawodnie  punktem  środkowym  dla  prowadzenia  interesów, 
załatwiania  spraw,  ale  czy    nam  wolno  z  tego  wyprowadzać 


*)  W  enćykl.  Holtzeudorifa  (str.  686)  Bar  nawet  wyraźnie 
obywatelstwu  przyznaje  pierwszeństwo  przed  miejscem  za- 
mieszkania. 


Digitized  by 


Google 


m 


wniosek,  ie  osoba  JHi  w  eałośei  tonie  w  miejsoi 
mSy  jest  właśnie  pytajiiemy  które  dopióro  na  bjrć  roBwiącane. 
Jeteli  osoba  ma  łnne  obywatelstwo,  a  inne  nmtoe 
szkania,  natonoKas  związaną  jest  wczbm  podwójuymy  i  ^ 
inie  o  to  ehodzi,  kitóremo  z  nieb  przyznać  pierwszetetwot 
Nie  motna  zaś  tee:o  pytania  rozstrzygnąć  li  tylko  ze  aiaaiio* 
wiska  domniemanej  woli  osoby,  lecz  ze  stanowiska  patetwa 
i  interesów  obiegu  (MoBOiBEif). 

e)  Zmiana  miejsca  zamieszkania  zalety  od  woli  oeobyi 
państwo  nznajiC  prawie  powszechnie  wolnoprzesiedlBość 
wewnątrz  państwa  i  swobodę  mieszkania  za  graaioą.  JeieH 
zaś  ktoś  przeniósł  miejsce  zamieszkania  za  granicę,  to  nie- 
podobna przyjąć  zawsze  i  przypuszczać,  ie  się  poddał  zupeł- 
nie prawu  nowego  miejsca  zamieszkania.  Przeciwnie  najeżę- 
ścićj  zachowa  poczucie  swćj  odrębnćj  narodowości,  i  nwaiać 
się  będzie  co  do  swych  stosunków  osobistych  jako  pozosta- 
jący nadal  pod  prawami  swego  państwa.  „Odyby,  mówi 
słusznie  Manoini  '),  Anglik,  Włoch,  lub  Francuz,  przybywa- 
jąc do  kraju  innego,  był  pozbawiony  zaraz  na  granicy  wszyst- 
kich tych  praw,  które  z  jego  obywatelstwa  płyną,  i  przyjąć 
musiał  bezwględnie  prawa  kraju,  w  którym  pragnie  się  osie- 
dlić, natenczas  byłoby  to  zbyt  drogą  ceną  i  przeszkodą  osie- 
dlenia się,  byłoby  to  nieuzasadnionćm  pozbawieniem  cudzo- 
ziemca praw,  których  wyzbyć  się  nie  chce".  Nie  moina 
zatćm  przypuszczać,  że  cudzoziemiec,  przybywając  do  kraju 
innego,  dobrowolnie  we  wszystkich  stosunkach  prawu  nowego 
miejsca  zamieszkania  ze  świadomością  pragnie  się  poddać  *). 


')  Revue  VII.  str.  351 

»)  Wywody  Strisowera  (GeńcłUshaUe  1881  Nr.  24)  zsl  lex 
domicUii  nie  przekonały  mnie.  Cudzoziemiec,  który  opu- 
szcza kraj,  i  w  innym  się  osiedli,  tylko  z  początku  ucauje 
może  nieznaczną  zresztą  różnicę  nowego  dla  siebie  syste- 
matu  prawnego,   ale  w  krotce,  tak    samo   jak    oswoić   się 


Digitized  by 


Google 


111 

/).  Ze  stanowiska  państwa  nawet  takie  dobrowolne  pod- 
dane mt  000^7,  gdyby  miało  miejsce,  nie  miałoby  znaczenia. 
Włatoie  cel  przepisów,  okreńlającycłi  w  ogóle  zdolność  oso- 
by, a  szczególnie  zdóbaośó  jćj  działania  zmierza  do  poddania 
t6)  osoby  pod  trwałą  opiekę  prawa  nawet  po  za  granicami 
państwa.  Zastosowanie  tych  przepisów  według  ich  natury 
i  przeznaczenia  od  woli  osoby  jest  niezależne  a  zatóm  także 
od  zmiany  miejsca  zamieszkania,  którego  wybór  od  woli 
oseby  zależy.    Państwo  nie  może  na  to  pozwolić,  aby  ma- 


musi z  nowemi  stosunkami  życia,  nauczyć  się  języka,  przy- 
jąć obyczaje  miejscowe,  wżyje  się  także  w  porządek  pra- 
wny nowego  miejsca  zamieszkania,  do  tego  stopnia,  że  sam 
uznałby  za  rzecz  niestosowną  gdyby  go  sądzono  według 
jego  praw  ojczystych,  mianowicie  wtedy,  jeżeliby  według 
tych  praw  był  w  gorszćm  położeniu,  niż  według  praw  miej- 
sca zamieszkania.  Tym  argumentacyjom  Strisowera  prze- 
ciwstawić można  najpierw  fakt,  że  osoba  zmieniająca  miej- 
sce pobytu,  sama  częstokroć  nie  wie,  czy  się  w  t^m  miej- 
scu osiedli  stale,  ten  zamiar  może  powstać  póżnićj,  być  za- 
leżnym od  powodzenia  osoby  i  stosunków  zawiązanych 
w  nowym  miejscu  pobytu.  W  tym  czasie  próbnym  z  pe- 
wnożcią  nie  można  uznać  jćj  miejsca  pobytu  za  miejsce 
zamieszkamia.  Następnie  wiemy,  że  nawet  osoby  stale  za 
granicą  mieszkające,  zachowują  częstokroć  ze  świadomoócią 
swoje  obywatelstwo,  zapisując  się  do  metryk  konsularnych 
swego  państwa,  i  pod  tegoż  opieką  pozostać  pragną.  Istnie- 
nie tych  t.  zw.  kolonij  cudzoziemców  w  każdćm  państwie,  a 
szczególnie  w  każdćm  mieście  większóm,  dowodzi  że  zwy- 
czajnie cudzoziemcy,  nawet  w  państwach  cywilizowanych 
miesBkający,  utrzymują  świadomie  związek  z  krajem  rodzin- 
nym, spodziewając  się  ztąd  poparcia  także  w  czynnościach 
prywatnoprawnych  na  zasadzie  traktatów  handlowych.  To 
świadome  zatrzymanie  obywatelstwa  wykazuje,  że  cudzozie- 
miec tylko  o  tyle  poddał  się  prawu  miejscowemu,  ile  po- 
rządek publiczny  tego  wymaga,  (por.  art.  3.  K.  N.).  Jeżeli 
wreszcie  cudzoziemiec  nie  przywięzuje  wartości  do  swego 
obywatelstwa,  jeżeli  obywatelstwo  to  przyniosłoby  mit  szko- 
dę, natenczas  postara  się  zapewne  o  naturalizacyją  w  kraju^ 
w  którym  mieszka. 


Digitized  by 


Google 


112 


n 


łoietni  przez  przekroczenie  granicy,  szkodliwe  dla  siebie 
zawierał  umowy;  aby  mąż  opuszczając  terytoryjum  pań- 
stwa za  granicą  zapominał  o  obowiązkacłi  względem  żony 
i  dzieci;  albo  zawierał  tamże  małżeństwo,  które  ustawy  knjo- 
we  za  niedopuszczalne  uważają  (działanie  in  fraudem  legis) 
g)  każde  państwo  nadto  uwzględnić  musi  także  zapatrywa- 
nia prawne,  które  w  tym  względzie  w  innych  pannją  pań- 
stwach, bo  pytanie  o  ocenieniu  zdolności  prawnój  osoby  wcho- 
dzi w  zakres  prawa  międzynarodovs  ego.  Jeżeli  zatćm  wszyst- 
kie państwa  cywilizowane  zdolność  prawną  krajowców  oce- 
niają wedle  swoich  praw,  bez  względu  na  to  gdzie  się  kra- 
jowcy znajdują,  wymaga  konsekwencyja  b}^  uznać  tę  samą 
zasadę  także  względem  cudzoziemców    '). 

h)  Zresztą  państwo  niema  wcale  żadnego  interesu  w  tóm, 
aby  osoby  obce,  które  z  nióm  trwałym  węzłem  obywatelstwa 
nie  są  związane,  otoczyć  opieką  w  tych  stosunkach,  które 
trwale  ich  stan  osobisty  i  roizinny  określają.  Jego  rzeczą 
tylko  patrzyć,  ażeby  za^^tósowanie  praw  obcych  nie  uwłaczało 
bezpieczeństwu  obiegu.  Ponieważ  zaś  pogodzenie  potrzeb  obie- 
gowych z  ocenieniem  zdolności  osób  według  ich  praw  ojczy- 
stych, da  się  przeprowadzić,  z  tych  przeto  wszystkich  powo- 
dów jesteśmy  zgodnie  z  Mancinim,  Mummsenem,  Babeh,  i  prze- 
ważającą ilością  pisarzy  nieniemieckich  zdania,  że  prawa 
ojczyste  co  do  ocenienia  stanu  i  zdolności  osób  winny 
mieć  pierwszeństwo  przed  prawami  miejsca  zamieszka- 
nia. Oświadczamy  tym  sposobem  zgodność  z  rezolucyją 
uchwaloną  przez  Instytut  prawa  międzynarodowego. 


')  Z  tego  stanowiska  międzynarodowego  broni  tój  zasady  takie 
Hbffter  (Yólherrecht  1881  §  38j  utrzymiyąc,  że  takowa 
najlepićj  odpowiada  samoistności  i  stałości  stosunków  piy- 
watno -prawnych  tudzież  uszanowaniu,  jakie  należy  zacho- 
wać względem  państw  innych. 


Digitized  by 


Google 


113 

Instytut  achwalając  tę  rezolucyją,  miał  na  myśli  stosnn- 
ki  w  państwach  cywilizowanych,  a  nmydlnie  nie  uwzględniał 
krajów  wscłiodnich^  gdzie  istniejące  kapitulacyje  przyznają 
obeym  przywilej  zakrajowości,  a  mianowicie  osobne  sądo- 
wnictwo koosnlarne,  z  czego  liczne  powstają  zawikłania  '). 
Ale  nawet  w  państwach  cywilizowanych  zasada  wypowiedzia- 
na musiała  doznać  mody  fi  kac  yi  z  powodu,  że  1)  nieraz 
obywatelstwo  osoby  może  być  nieznane  i  2)  że  w  niektórych 
państwach  istnieje  jeszcze  partykularyzm  w  dziedzinie  prawa 
prywatnego.  W  obu  przypadkach  zasada  prawa  ojczystego 
nie  wystarcza,  w  drugim  dlatego,  że  choćbym  wiedział,  iż  A 
jest  poddanym  n.  p.  pruskim,  albo  angielskim,  nie  wiem,  we- 
dług którego  z  praw  dzielnicowych,  w  tych  państwach  obo- 
wiązujących oceniać  jego  przymioty  osobiste,  czy  n.  p.  we- 
dług Landrechtu,  lub  obowiązującego  w  prowincyjach  nadreń- 
skich  prawa  francuskiego,  czy  poddanego  Wielkićj  Brytanii 
według  praw  w  Anglii,  lub  w  Szkocyi,  lub  w  Kanadzie, 
albo  w  Australii,  albo  w  Indyjach  wschodnich  i  t.  d.  wią- 
żących. 

ad  1).  Zgodzono  się  bez  trudności  na  zasadę  posiłkową, 
że  w  tym  przypadku  ma  rozstrzygać  o  stanie  i  zdolności  oso- 
by prawo  jćj  miejsca  zamieszkania  faktycznego.  W  dysku- 
ayi  podniesiono  tylko,  że  może  wprawdzie  istnieć  trudność 
w  ocenieniu,  do  którego  państwa  osoba  należy,  ale  że  osta- 
tecznie według  zasad  prawa  międzynarodowego  każdy  czło- 
wiek do  jakiegoś  państwa  należyć  musi.  (Bluktschu  Annu- 
aire.  V.  1882  str.  52). 

ad  2).  Większe  trudności  nasuwał  wzgląd  na  partyku- 
laryzm praw  w  państwach  niektórych.    Asntz  wnosił,   aby 


')  Por.  uwagi  Saripołosa  z  Aten  w  dyskusyi  nad  art.  6,  tu- 
dzież odpowiedź  Rolina-Jaequemyns  i  przewodniczącego 
w  Annuaire  tom  Y.  1882  str.  49. 

wjdi.  tiMoi  T.  xvm,  15 

Digitized  by  VjOOQ IC 


rzypadka  rozstrzygało  o  zdolnońci  osoby  prawo  jij 
Eamieszkaoia  z  urodzenia  (lot  du  domicih  d*  ort  ginę 
iffirentes  legislations  dmles  eadsłent  dans  le  meme  iltat)^ 
rm  celU;  aby  stosunki  osobiste,  które  stałym  normom 

winny,  nie  doznawały  zmian  za  każdą  zmianą  miej- 
eszkania.  Podług  tego  wniosku  n.  p.  Polak,  pocłio- 
i  królestwa  Polskiego,  który  w  granicach  Rosyi  czę- 
dif^  miejsce  zamieszkania,  żył  przypuśćmy  w  Dor- 
tstępnie  w  Petersburgu,  potom  w  Odessie,  pod  pa- 
n  różnycli  praw  dzielnicowych,  miałby  określony  raz 
se  swój  stan  cywilny,  według   praw  królestwa  Pol- 

j.  według  tamtejszego  kod.  cyw.,  a  względnie  ko- 
p.,  a  Polak,  pochodzący  z  Poznańskiego,  według 
itu  pruskiego,  choćby  mieszkał  kolejno  we  wszyst- 
)lnicach  pruskich,  tak  różnorodnym  partykularnym 
cywilnym  ulegających  ').  Ten  wniosek  się  jednak 
rmał,  zarzucono  mianowicie  ze  strony  angielskićj 
KE,  Dicey),  że  zamieszkanie  z  urodzenia  (domicUe 
)  byłoby  częstokroć  narzuconćm  wbrew  woli  obywa- 
j  pierwotne  miejsce  zamieszkania  opuścił  i  z  miej- 
hodzenia  żadnćj  niechce  utrzymać  łączności.  Dlaczegóż 
oddany  Wielkićj  Brytanii,  który  pochodzi  z  Indyj 
eh,  na  zawsze  ulegać  tamtejszemu   prawu,  chociaż 

się  oddawna  do  Londynu  ?  Ze  stanowiska  państwa 
go,  posiadającego  kolonie  we  wszystkich  częściach 
oprócz  tego  ludność  ruchliwą,  którćj  wolnoprzesiedl- 
:ćm  nie  jest  hamowaną,  rzeczywiście  przyznać  należy, 
d  na  pierwotne  miejsce  zamieszkania  (z  urodzenia) 
^właściwym,  a  słuszniejszą  była  poprawka  Wbstla- 

nie  miejsce  pochodzenia,  tylko  miejsce  faktycznego 
anią  w  tym  przypadku  było  stanowczćm. 


1  spis  źródeł  praw  cywilnych  w  Prusiech  obejmąje  u  Ro- 
73  stronic  {Deutaches  Privałrechł  L 1880  sir.  53-^125) 


Digitized  by 


Google 


115 

WestiiAKE  pragnął  nadto,  aby  celem  uniknięcia  wątpli- 
wotoi  co  do  faktycznego  zamieszkania^  w  państwach  z  par- 
tyknlaiysmem  prawnym  zmiana  miejsca  zamieszkania  wyma 
gala  oświadczenia  wyraźnego,  zapisanego  w  księgach  publi- 
cznych '),  jednakowoż  nie  przyjęto  tego  wniosku  ze  względu 
na  praktyczne  trudności  w  przeprowadzeniu.  Ostatecznie  przy- 
jęto wniosek  dodatkowy  PiERANTONiEGO,  sformułowany  przez 
Abmtza,  aby  według  wewnętrznego  ustawodawstwa  kaidego 
państwa,  w  któróm  istnieje  kilka  dzielnicowych  praw  cywil- 
nych, oceniać  stan  i  zdolność  osób,  do  tych  państw  należą- 
cych lust  3.  art  6).    Instytut  oświadczył  tym  sposobem,  że 
pytanie  to  należy  do  prawa  wewnętrznego  każdego  państwa, 
te  nie  można  tutaj  sformułować  żadnćj  ogólnćj   międzynaro- 
dowćj  zasady,  i  w  tym  względzie  ma  słuszność.    Cóżby  bo- 
¥ńem  za  skutek  mogła  mieć  zasada,  dająca  pierwszeństwo 
bądi   damicilium   originis,  bądź    zamieszkaniu  faktycznemu, 
jeżeli  ta  zasada  w  wewnętrznćm  ustawodawstwie  państwa  za- 
granicznego, do  którego  cudzoziemiec  należy  i    w   którćm 
mieszka,    nie  jest   przyjętą?    Rozchodzi   się  o  ocenienie 
zdolności  Prnsaka,  tamże  zamieszkałego,  n.  p.  w  Austryi,  na- 
tenczas Instytut  odsyła  sędziego  do  prawa  pruskiego,  aby  to 
pytanie  rozwiązał  według  tego  z  praw  dzielnicowych  Praskich 
jakie  mu  ustawy  pruskie  wskażą.    Postąpiłby  sędzia  austry- 
jacki  inaczćj,  chciałby  n.  p.  ocenić  zdolność  Prusaka  według 
damicilium  originis,  podczas  gdy  Landrecht  pruski  daje  pierw- 
szeństwo faktycznemu   miejscu    zamieszkania    («(stęp  §.  23), 
natenczas  niemiałby  taki  wyrok  skutku  w  Prusiech,  i  byłby 
częstokroć  niewykonalnym.    Jak^plwiek  jednak  Instytut  nie- 


*)  Pofir  hiter  les  inceriitudes  au  sujet  du  domicile,  U  est 
a  disirer,  que  dans  toni  Źtat  ou  ilexiste  des  legistations,  ci- 
vil€8  diffirtnteSj  U  changementdedomicUe  soił  assujetti  par 
ces  legiskUians  a  la  condition  d'une  declaratian  expresse^ 
dumenl  enregistrie. 


Digitized  by 


Google 


116 


mógł  innego  rozwiązania  tćj  nader  zawiłój  kweBtfri  na  razie 
wyszukać,  jest  rzeczą  niemnińj  pewną,  że  rezoincyja  przyję- 
ta nie  wystarczy  we  wszystkich  przypadkach,  nie  daje  mia* 
nowicie  skazówki,  jak  postąpić,  jeżeli  ustawodawstwo  we- 
wnętrzne kraju  obcego  tego  pytania  wcale  nie  rozwiązuje,  jak 
n.  p.  angielskie?  Tylko  stopniowe  usunięcie  partykałaryzmu 
może  te  zawikłania  rozwiązać,  wówczas  bowiem  pytanie  ad  2) 
nie  będzie  więcćj  praktycznćm. 

* 

Prócz  powyższych  dwóch  zastrzeżeń  nie  uchwalił  Insty- 
tut dotąd  żadnych  wyraźnych  wyjątków  od  ogółnćj  za- 
sady. Takie  wyjątki  jednak  wyprowadzić  się  dadzą  częścią 
z  uzDEDĆj  równćj  zdolności  prawnćj  krajowców  i  cudzoziem- 
ców (art  I),  częścią  z  ograniczeń,  jakim  w  ogóle  ulega  za- 
stosowanie prawa  obcego  (art  VIII).  Niema  więc  wątpliwo- 
ści, że  także  Instytut  uznaje  następujące  wyjątki,  które  po- 
wszechnie prawie  są  przyjęte: 

I.  Ustawy,  uchylające  albo  ścieśniające  zdolność  pra- 
wną, mają  częstokroć  charakter  ściśle  terytoryjalny, 
tak  że  tylko  w  obrębie  tego  pańntwa,  które  podobne  wydi^o 
przepisy,  zastosowane  być  mogą.  Dwa  z  tego  wyprowadzić 
można  następstwa: 

Najpićrw,  że  ustawom  takim  w  kraju  odnośnym 
wszyscy  bez  wyjątku  ulegają  nawet  cudzoziemcy,  których 
państwo  takich  ograniczeń  nie  zna.  W  państwie  A,  które 
n.  p.  niedopuszcza  żydów,  lub  pewnych  zgromadzeń  religij- 
nych do  nabywania  majątku  nieruchomego,  także  cudzoziem- 
cy tćj  kategoryi  od  nabycia  nieruchomości  wykluczeni  będą; 

powtóre,  że  poddani  tego  państwa  A,  w  państwie  in- 
nćm,  które  ograniczeń  takich  nie  wprowadziło,  nie  będą  uwa- 
żani za  ograniczonych  w  zdolności  prawnćj.  Skutki  niezdol- 
ności prawnćj  niewolników,  uznanych  za  cywilnie  zmarłych, 
ograniczenia  płynące  z  różnicy  wyznania,  zmniejszenia  czci 


Digitized  by 


Google 


117 

obywatelskiej  nie  rozciągają  eię  za  granicę  państwa  A.  Usta- 
wy tego  rodzaju  albowiem  mają  swoje  uzasadnienie  iylko 
w  społecznych  lub  politycznych  stosunkach  pewnego  państwa^ 
które  państwa  inne  uważać  mogą  za  nieprawidłowe  i  do  pod- 
trzymywania których  n  siebie  wcale  nie  mają  powodu,  jełeli 
inae  zasady  w  swojóm  ustawodawstwie  uświęciły  ^). 


*)  Mianowicie  równą  zdolność  prawną  cudzoziemców  z  kra- 
jowcami. Trafne  są  awagi  Assera  w  tym  względzie  do  art. 
9  kod.  Hol.  zgodnego  z  austr.  §.  33  k.  c.  „La  desspos^i- 
tion  if  art  9  esi    Tanłiąue  hospitalife    bałave,  misę  en 

prineipe Chwrir   un    asiUy   non  a  ceux  qui   se   sont 

rendus  coupables  de  crimes  atroces,  wnis  d  cevx  gui 
Vintólerance  poUłiąue  poursuit  sans  raisofi;  promełłre  ju- 
stice.  secaurs  ei  protcction  d  tous  ceux  qui  nous  appor- 
tent  leur  c^pitaux  et  leur  itidustrie,  West-ce  pas  augmenter 
la  prospłritS  de  VMat,  accroitre  la  force  de  la  nałian 
et  consolider  Vindependance  du  royaume  (Rev.  I. 
117). 

Nawet  państwa,  które  takie  ograniozeDia,  jak  konfiskatę  mająt- 
ku i  śmierd  cywilną  znają,  skutki  tychże  tylko  do  granic  kra- 
ju chcą  mieć  rozciągnięte.  W  tym  duchu  postanowiła  Ra- 
da administracyjna  królestwa  Polskiego  dnia  28  sierp.  (9 
września)  1842  1.  28604  „ie  wyrzeczona  na  wychodźcę  kon- 
liskacyja,  stosnjąca  się  jedynie  do  roajątkn  tegoik  w  króle- 
stwie położonego,  nie  może  mu  stać  na  przeszkodzie  do 
dysponowania  przez  testament  na  korzyść  mieszkańców  kró- 
lestwa majątkiem,  jaki  za  grnnieą,  czy  to  przed  wyrzecze- 
niem w  królestwie  śmierci  cywilnćj,  czy  tćż  po  jćj  wyrzecze- 
nia nabył,  i  że  tesłamenta  pomienione  przez  sądy  króle- 
stwa, podobnież  jak  i  testamenta  przez  cudzoziemców  za 
granicą  sporządzone,  uważane  być  winny ''.  Zawadzki: 
Prawo  cyw.  król.  polskiego  I.  1860  str.  106.  Wbbtlake: 
{Bevue  de  dr.  int.  VL  1874,  str.  ^Oi^  przytacza  z  praktyki 
angielskićj  przypadek,  w  którym  małżeństwo  anglika,  dot- 
kniętego w  Anglii  śmiercią  cywilną  za  zbrodnię  stanu,  za 
granicą  ważnie  zawarte,  uznano  także  w  Anglii  za  ważne, 
a  dzieci  w  tćm  małżeństwie  spłodzone,  za  dzieci  prawego 
łoia. 


Digitized  by 


Google 


118 

II.  Przywileje,  przyznane  pewnjon  klasom  osób  w  kraju, 
n.  p.  Bzlachcie,  nie  będą  uznane  za  granicą,  gdzie  prawo  ta- 
kich przywilejów  dla  tych  klas  nie  zna. 

Te  wyjątki  nie  usprawiedliwiają  jednak  wcale  zdania 
Bara,  że  ocenienie  zdolnoAci  prawnój  osób  innym  nlega  za- 
sadom niż  ocenienie  ich  zdoInoAci  działania,  chociaż  przy- 
znać należy,  że  zdolnoAć  działania  dzisiaj  większe  ma  prak- 
tyczne znaczenie  niż  zdolność  prawna,  którćj  ograniczenie  jest 
tylko  wyjątkowe. 

in.  Najważniejszćm  jednak  jest  pytanie,  jakich  wyjąt- 
ków dopuAcić  od  zasady,  że  prawo  ojczyste  stanowi  o  stanie 
i  zdolności  osoby,  w  interesie  obiega.  Interes  obiegu 
główną  odgr3'\va  rolę  w  argumentacyjach  tych  teoretyków, 
którzy  dziś  jeszcze  lex  domiciUi  w  pierwszćj  linii  uwzglę 
dniają,  interes  obiega  skłania  Whartona  '),  tudzież  praktykę 
sądową  angielską  •)  i  Ameryki  północnćj  do  ocenienia  zdol- 
ności osób  albo  według  lex  domiciUi^  albo  według  Ux  loci 
aciuH  stosownie  do  tego,  czy  jedno  lub  drugie  prawo 


1 


')  A  Treałise  on  ihe  Cofiflict  of  laws  or  prwctio  Interna- 
tional law  1  wydanie  Pbiladejphia  1872  (omówione  szcze- 
gółowo przez  Bara  kr.  V.  J.  Schr.  XV.  1874  str.  1—49, 
szczególnie  str.  16 — 25)  2  wyd.  1881 

*)  O  praktyce  angielskićj  daje  wyjaśnienie  Dicey  The  law 
of  Dom  u  ile  Londyn  1879  (Rev.  XL  466),  Westlakb: 
A  Treatisa  on  Prwate  International  Law  2  wyd.  Lond. 
1H80,  niemnićj  sprawozdania  tego  ostatniego  w  Revue  d. 
d,  int.  VI.  1874,  388  —  403,  612  —  629,  VIII.  1876, 
478;  X.  Itt78,  639,  XI1L  1881,  236;  XIV.  1882,  286. 
En  Angleierre,  mówi  Westłake  1.  c,  XIII  435,  toutes  Us 
fois  que  Von  admet  le  statut  personneU  c^est  d'apris  le 
domicile^  et  non  d'apres  la  nationaliti  politi- 
que,  qo'on  ditermino  ce  statut^.  Zarazem  jednak  skon- 
statować należy,  to  juryspnidencyja  jest  chwiąjn^  co  do 
ocenienia  zdolnoóci  małoletnich  i  kobiót  zamężnych,  dawniój 
oceniano  takowe  według  lex  loci  acłus  aut  contractus^  obe- 
cnie czc6ciój  według  lex  domicilii. 


Digitized  by 


Google 


119 

więećj  sprzyja  ważności  czjnnodci  prawnćj..^ 
PtiedewBzystkiem  na  to  tutaj  awagę  zwrócić  należy-  że  prak- 
tyka amerykańska,  w  tamtejszych  stosunkach  wprawdzie  znaj- 
duje usprawiedliwienie,  jednak  nie  może  nam  służyć  za  pod- 
stawę do  wypowiedzenia  zasady  powszechnćj.  Do  Ameryki, 
przegrodzonej  zresztą  Oceanem  od  Europy,  napływa  ze  stare- 
go światu  i  to  z  państw  wszystkich  ludność,  która  emigruje 
z  różnych  godzi^^ych  i  mnićj  godziwych  przyczyn  z  Europy 
z  zamiarem  osiedlenia  się  stałego  w  Nowym  świecie  i  po- 
rzucenia dotychczasowego  związku  państwowego.  Tych  ko- 
lonistów, a  do  nich  niewątpliwie  przeważająca  część  wychodź- 
ców należy,  niemożna  nawet  uważać  już  za  należących  do 
państwa,  które  opuścili  i  którego  się  wyrzekli  wyraźnie,  za 
stosowaniem  tedy  do  ich  stanu  i  zdolności  praw  państwa, 
z  którego  wyemigrowali,  nie  przemawiają,  ważne  pr/yczyny. 
Takie  osoby  raczćj  można  uważać  już  za  przynależne  do 
państw  amerykańskich,  nawet  przed  uzyskaną  tamże  natura- 
lizacyją,  jeżeli  się  uwzględni  że  w  ogóle  do  pojęcia  obywa- 
telstwa {nationalite)y  które  stanowi  podstawę  do  ocenienia 
stanu  i  zdolności  osób,  wcale  nie  jest  wymagane,  aby  osoba 
była  w  używaniu  calój  pełni  praw  politycznych  ^).  Jeżeli 
tedy  w  obec  wielkiój  ilości  napływowćj  ludności,  o  niepe- 
wnćj  zresztą  częstokroć  przynależności  państwowćj,  w  Ame- 
ryce stosowanie  Ipx  domicilii  może  być  odpowiedniejsze,  sto- 
sunki europejskie  nadają  się  lepićj  do  stosowania  legis  ori- 
ginis.  Nawet  praktyka  angielska,  która  domicilium  w  pierw- 
szćj  linii  uwzględnia,  odnosi  się  przeważnie  do  poddanych 
Wielkiój  Brytanii,  mieszkających  w  różnych  dzielnicach  tego 
olbrzymiego  państwa,  których  stan  i  zdolność  oczywiście  tyl- 
ko według  miejsca  zamieszkania  może  być  ocenioną,  jeżeli 
ńę  jednak  rozchodzi  o  cudzoziemców,  przyjmuje  częstokroć, 


9  Bab  u  Hoh&endorffa  1.  str.  687, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


120 

że  zatrzymali  miejsce  zamieszkania  w  kraju  rodzinDym,  jak 
n.  p.  co  do  wychodźców  politycznych^  jeżeli  nie  porzncili  za- 
miaru powrócenia,  a  żądając  ścisłego  dowodu  na  to,  że  zmia- 
na miejsca  zamieszkania  nastąpiła,  bo  inaczój  domicilium  ori- 
ginis  jest  rozstrzygającym,  praktycznie  do  tego  samego  re- 
zultatu dochodzi;  jak  gdyby  wychodziła  ze  założenia,  że  stan 
i  zdolność  cudzoziemców  według  ich  praw  ojczystych  oceniaó 
należy  V-  Te  zapatrywania,  niemniój  zgoda  zupełna  obe- 
cnych na  posiedzeniu  Oxfordzkim  znakomitych  prawników 
angielskich  na  rezolucyję  przez  Instytut  uchwaloną,  wykazują 
że  interes  obiegu  wcale  nie  byłby  zagrożonym,  gdyby  także 
w  Anglii  przychylono  się  ku  przewaźającój  na  kontynencie 
europejskim  praktyce  'j  ocenienia  zdolności  osób  wedłng  ieh 
praw  ojczystych.  Interes  obiega  wymaga  niewątpliwie  pe- 
wnych wyjątków,  ale  tych  wyjątków  nie  omijamy  wcale  przy 
zastosowaniu  lex  domicilii,  jak  tego  dowodem  Landrecht  pru- 
ski wstęp  §.  35  'j.  Niepewność  prawna  w  ogólności  powstać 


^)  Wbstlakb  Rev.  XIV.  1882  str.  296  —  299.  W  jednym 
przypadku  nawet  orzekli  Lordowie  w  r.  1863,  że  do  zmia- 
ny zamieszkania  nie  wystarczy  przeniesienie  siedziby  do 
innego  kraju,  lecz  nadto  wymagać  należy  wprawdzie  nie 
zupełnćj  naturalizacyi  w  tym  kraju,  ale  przynajmnićj  do- 
wodu, że  osoba  wyrzekła  się  swojćj  dawniejszćj  ojczyzny 
{Moorhouse  v.  Lord,  por.  Westlake  R€V.  VI.  1874,  618 
i  XIV  1882,  296). 

*)  O  praktyce  francuskićj  por.  D,  F.  Rossliirt:  Beitrag 
zum  inłernationalen  Frwatrechłe  (Arch,  /".  civil,  Praxis 
1863  tom  XLVI.  str.  311  -—  334,  szczególnie  322  i  330), 
o  niemieckiój  Mommsbn  (L  c.  tom  61,  str.  152  —  156ll, 
Sachs  w  Revue  VL  234,  o  Belgijskiej  Revue  tom  IV. 
148.  661,  VL  275,  Vn.  483;  o  Włoskićj  Bevue  tom 
VL  260  —  274;  o  Holenderskiej  Bevue  XIII.  401; 
XIV.  414. 

')  Obcy,  który  w  kraju  zawiera  umowy  odnoszące  się  do  rze- 
czy, tutaj  położonych,  ocenionym  będzie  co  do  swój  zdol- 
ności działania  według  tych  praw,  które  ważności  czyn* 
DOici  nąjwięcjj  sprzyjają. 


Digitized  by 


Google 


w 

moie,  jeżeli  ważność  czyDności  prawnój  będzie  zaszczepioną 
na  zasadzie  prawa^  stronie  dragiój  nieznanego,  o  którego 
istnienia  nie  mogła  się  łatwo  przekonać  przy  zawarcia  czyn- 
ności prawnćj;  bez  względu  na  to,  czy  owe  prawo  jest  pra- 
wem obowiązującćm  w  kraju  ojczystym  (l€X  originis),  lub 
w  miejsca  zamieszkania  (l€X  domicilii)  strony,  która  na  takie 
prawo  się  odwołuje.  Tutaj  przedewszystkićm  trzeba  będzie 
uczynić  różnicę  między  różnemi  rodzajami  czynności  pra- 
wnych. Jeżeli  idzie  o  zawiązanie  stosunków  trwałych, 
n.  p.  o  zawarcie  małżeństwa,  natenczas  z  natury  rzeczy  pły- 
nie, że  dochodzenie  ścisłe  zdolności  działania  osób  jest  wska- 
zane, i  niema  żadnego  uzasadnionego  w  interesie  obiegu  powo- 
du, aby  uczynić  wyjątek  od  ogólnćj  zasady.  Rozchodzi  się 
jednak  o  czynność  przemijającego  znaczenia  n.  p. 
o  kopno  lab  sprzedaż  rzeczy  ruchomycłi,  o  czynność  handlo- 
wą, wówczas  niepodobna  wymagać  dochodzeń  o  przymiotach 
osobistych  kontraktujących.  W  takich  przypadkach  codzien- 
nego obiegu  przedewszystkiem  przypuścić  można,  że  cudzo- 
ziemiec poddid  się  zupełnie  prawu  miejscowemu,  że  także 
jego  prawo  ojczyste  nie  mogło  mieć  zamiaru  poddania  go 
w  takich  stosunkach  wyłącznie  pod  swoje  panowanie,  zwła- 
szcza że  tutaj  prawo  pozostawia  zwyczajnie  stronom  swobo- 
dę nieodzowną,  bez  którćj  obieg  byłby  wprost  niepodobnym 
(jus  disposUwum).  Wszak  w  życiu  codziennćm  tysiączne 
czynności  prawne  załatwiają  małoletni  ze  zupełnym  skutkiem, 
A  gdyby  księgarz,  lub  kupiec  przyborów  piśmiennych  każde- 
go studenta,  który  kupuje  książkę,  ołówek,  librę  papieru  mu 
siał  pytać  o  metrykę,  albo  żądać  przyzwolenia  ojca  lub  opie- 
kana, zanim  towar  wyda,  natenczas  takie  ścisłe  i  pedantyczne 
przestrzeganie  niezdolności  do  działania  małoletnich  byłoby 
tamą  swobodnego  ruchu  obiegowego.  Co  więcćj  w  interesie  obie- 
ga nawet  w  ważniejszych  działaniach  nieraz  państwo  swych 
własnych  małoletnich  i  w  ogóle  niezdolnych  do  działania  nie 
dironi,  jeżeli  z  ich  strony  zachodzi  podstęp  i  jeżeliby  swoje 

Wj4m.  ilMal  T.  XVia  16 


Digitized  by 


Google 


lość  do  działania  wyzyskać  chcieli  na  niekorzyńć  osób 
.  W  tym  celu  stanowi  n.  p.  §.  248  kod.  cyw.  aostr. 
ttni,  który  skończywszy  lat  20,  udaje  się  w  jakiój 
ici  za  pełnoletniego,  staje  się  odpowiedzialnym  za  wszel- 
ody,  jeżeli  druga  strona,  przed  doprowadzeniem  do 
interesu,  nie  była  w  stanie  dowiedzieć  się  o  rzeczy- 
udawania  ^). 
e  zasady,  już  w  stosunkach  między  krajowcami  uzna- 
ją być  analogicznie  zastosowane,  do  stosunków  pra- 
w  które  wchodzą  cudzoziemcy.  Jeżeli  cudzoziemiec, 
%c  w  stosunki  prawne  zatai,  że  jest  cudzoziemcem  i  do* 
astępnie  chce  się  zasłonić  prawem  ojczystem,  które 
olność  działania  ogranicza,  i  jeżeli  druga  strona  kon- 
rca  działała  w  dobrćj  wierze  a  przypuścić  mogła  bez 
)ści  ze  swój  strony,  że  cudzoziemiec  jest  do  działania 
),  natenczas  zachodziłaby  zła  wiara,  którćj  %adne  pra- 
ierać  nie  może  ').  W  tćj  myśli  także  obowiązujące 
lawstwa,  jak  austr.  §.  35  i  36  k.  cyw.,  prawo  wekslo- 
84;  kodeks  Zurychski  §.  2;  Saski  §.  8  i  t.  d.  wy- 
tanowiły  od  prawideł  obowiązujących  względem  oce- 
;dolności  osób,  a  Mommsen  (1.  c.  str.  198J  następują- 
elkim  interesom  obiegu  odpowiadający  wniosek  do 
Igo  powszechnego  kodeksu  cywilnego  niemieckiego 
iwił  jako  §.  3 :  „O  ile  idzie  o  zobowiązanie  cudzo- 
t  z  działania  w  kraju  przedsięwziętego,  przyjmu- 
,  że  jest  zdolnym  do  działania  także  wtedy,  jeżeli 
[ność  jest  uznaną  wedłag  postanowień  prawa  krajowe- 
•ciażby  nie  była  uznaną  według  prawa  zagranicznego, 
8zy  jeżeli  zobowiązanie  zostało  przyjęte  w  obec  cu- 
nca,  do  tego  samego  państwa  należącego,  a  ten  ostatni 


r.  także  §§.  1308  —  1310  k.  cyw.  o  względnćj  odpo- 
sdzialności  za  szkodę  obłąkanych,  głapowatych  lub  dzieci, 
jt  u  Holtzendorffa  687  i  691. 


Digitized  by 


Google 


123 

,,sarazem  wiedział,  że  kontrakti^ący  jest  jego  krajowcem.  Co 
,ido  zobowiązań  z  czynów  niedozwolonych,  których  się  dopn- 
i^śoił  cadzoziemiec  w  krajn,  rozstrzyga  wyłącznie  prawo  kra- 
jowe o  warunkach  zdolności  działania^. 

Instytnt  dla  prawa  międzynarodowego  jeszcze  dotąd  nie 
powziął  atanowczyah  uchwał  co  do  wyjątków  dopuszczalnych 
w  isteresie  obiegu,  jednakie  na  posiedzeniu  monachijskiem 
w  r.  1883  była  ta  rzecz  już  na  porządku  dziennym.  Miano- 
wicie Bab,  zgodnie  ze  zasadami,  które  wyznaje  i  które  już 
poprzednio  rozwinął  a  my  powyźój  streścili,  przedstawił  czte- 
ly  rezolucyje,  jak  wspólne  prawidła  dla  prawa  powszechnego 
ejTwilnego  i  dla  prawa  handlowego: 

1.  Zdolność  osobista  także  w  sprawach  handlowych  ma 
być  ocenioną  według  praw  ojczystych  strony.  * 

2.  Działała  jedna  ze  stron  (lub  jój  spadkobierca)  w  do- 
brój  wierze,  w  tym  przypadku  kontrakt  (lub  akt  nabycia) 
będzie  ważnym  co  do  zdolności  osobistój,  jeżeli  odpowiada 
prawu  miejsca  kontraktu  (loi  du  lim  du  conłrał). 

3.  W  sprawach  handlowych  zamiast  prawa  ojczystego, 
stanowić  będzie  prawo  miejsca  zamieszkania  o  wszystkich 
stosunkach,  które  mogą  być  urządzone  wedłng  swobodnćj 
woli  stron. 

4.  Dla  aktów  i  kontraktów,  pochodzących  od  zakładów 
handlowych  w  kraju  obcym,  prawo  miejsca,  gdzie  zakład 
handlowy  istnieje,  jest  uważane  za  prawo  miejsca  zamie- 
szkania. 

Rezolucyje  te  nie  zostały  przyjęte  i  sprawa  jest  odro- 
czoną do  następnego  posiedzenia,  głównie  z  powodu,  że  zna- 
komity znawca  prawa  handlowego  Golds(*hmii>t  oświadczył 
ńę  przeciw  trzem  pierw8zym  rezolucyjom  i  przedstawił  w  ich 
miejscu  dwie  inne,  które  z  pominięciem  prawa  ojczystego, 
w  sprawach  handlowych  kładą  nacisk  na  lcx  domidlii,  albo 


Digitized  by 


Google 


m 

lex  loci  conłractus  ')  Nie  przesądzając  uchwałom,  które  caita- 
tecznie  zostaną  przyjęte,  pozwolimy  sobie  zwrócić  uwagę  na 
to,  że  jakkolwiek  postanowienia  wyjątkowe  w  interesie  obie- 
gu przeważnie  w  sprawach  handlowych  są  potrzebne,  mimo 
to  także  w  sprawach  podlegających  prawu  powszechnemu 
cywilnemu  będą  nieraz  pożądanemi.  Te  wyjątkowe  postano- 
wienia mianowicie  będą  koniecznemi  w  prawie  obligatoryj- 
nćm,  a  może  też  w  prawie  konknrsowóm. 

W  stanie  obecnym  prac  Instytutu  o  prawie  międzyna- 
rodowym nie  jest,  naszćm  zdaniem,  rzeczą  praktyczną  przed 
przedyskutowaniem  tych  partyj  uchwalać  rezolucyje  przez 
wzgląd  szczególny  na  stosunki  handlowe,  wykazać  się  albo- 
wiem może,  że  druga  i  trzecia  rezulucyja  Bara  a  względnie 
druga  Gk)LD8CHMiDTA  będą  potrzebnemi  takie  dla  prawa  po- 
wszechnego cywilnego,  a  wówczas  oie  będzie  powodu,  żeby 
osobne  zajmowały  miejsce  jako  specyjalność  dla  prawa  han- 
dlowego w  uchwałach  Instytutu.  Wykaże  się  zaś  że  stosun- 
ki handlowe  wymagać  będą  odmiennych  postanowień,  naten- 
czas znajdzie  się  dla  irh  zaznaczenia  miejsce  w  odnośnych 
partyjach  szczególnych.  Jesteśmy  zatćm  tego  zdania,  aby 
Instytut  odroczył  powzięcie  uchwał  co  do  2  i  3  rezolucyi 
Bara  (a  względnie  2  Goldschmiedta),  aż  do  chwili,  gdy 
obradować  będzie  nad  stosunkami  obligatoryjnemi  w  ogólno- 
ści. Rezolucyja  4  Bara  wymagałaby  także  poprzedniego  roz- 
wiązania pytania  o  zdolności  prawnćj  i  zdolności  działania 
osób  prawniczych  w  ogólności,  bo  zakład  handlowy  może 
posiadać  tak  osoba  fizyczna,  jakotćż  spółka  handlowa.   Zda- 


')  Takowe  opiewają  według  li€vue  XV.  18«3  str.  606:  1.  La 
eapacite  personellff  en  matiere  commercialey  est  regie  par 
la  hi  du  domicile  des  parties. .  2.  Toułefois,  le  contrat 
sera  valabłe  ąuant  a  la  copaciłi  persondle^  si  celle-ci 
exisłe  selon  la  lot  du  lieu  du  contrat. 


Digitized  by 


Google 


125 

niem  naszóm  tylko  rezoluoyja  1.  mogłaby  być  obecnie  już 
pnedmiotem  uchwały. 

C)  Uregulowanie  spadkn. 

Ustawy,  które  regolnją  trwale  stan  i  zdolnośó  osób,  ma- 
ją szczególne  zastosowanie  w  prawie  rodzinnóm  i  spadkowóm. 
We^ag  tego  samego  prawa,  co  zdoIno6ć  prawna  i  zdol- 
nośó działania  osoby,  winny  być  ocenione  także  stosnn- 
ki  familijne  i  spadkowe,  mówi  słnsznie  Mumhren  (l.c.  154). 
„Tak  o  prawnych  skutkach  małżeństwa  rozstrzygać  powinno 
prawo,  któremn  małżonek  w  swych  stosunkach  osobistych 
podlega,  o  władzy  ojcowskićj  prawo,  któremn  ojciec,  o  opie- 
ce prawo,  któremn  pupil  podlega,  o  stosunkach  prawa  spad- 
kowego ustawodawstwo,  któremn  ulega  spadkodawca  w  swo- 
ich stosunkach  osobistych". 

Instytut  dla  prawa  międzynarodowego  nie  wypowiedział 
dotąd  swoich  zapatrywań  co  do  wszystkich  tych  instytucyj 
prawnych,  lecz  jedynie  co  do  prawa  spadkowego  ')  i  postą- 
pił zupełnie  zgodnie  z  przyjętą  zasadą,  jeżeli  mnsi  prawo 
ojczyste  spadkodawcy  za  rozstrzygające  o  jego  spadku,  bez 
względu  na  jakość  i  położenie  dóbr  pozostałych  (art.  7). 


^)  Rezolucyje  co  do  prawa  małżeńskiego  i  rozwodów  przed- 
wioue  przez  Arntza  i  Westlakb^go  na  posiedzeniu  mona- 
nachijskićm  (1883)  nie  zostały  uchwalone,  mianowicie  od- 
roczono wskutek  sprzecznych  poglądów  uchwałę  o  wniosku 
AsNTZA  osnowy  następującćj :  „Jeżeli  małżeństwo,  ważne 
według  praw  ojczystych  jednćj  strony,  a  nieważne  według 
praw  ojczystych  strony  drugićj,  będzie  uznane  za  niewa- 
żne w  kraju  ojczystym  tćj  strony  drugićj,  natenczas  to  mał- 
żeństwo ma  być  uważane  wszędzie  za  nieważne  (nie  uwła- 
czając skutkom  cywilnym  małżeństw  w  dobrćj  wierze,  ma- 
łrimanium  patativufn^).    Bev.    XV.  1883  str.  699. 


Digitized  by 


Google 


126 

Dziedziczenie  jest  snkcesyją  pod  tytałem  ogólnym  (ani- 
wersalną,  in  universum  ju8\  spowodowaną  śmiercią  pewnij 
osoby.  Jego  „intota  polega  na  tćm  że  dziedzic  wstępuje 
w  majątek  spadkowy  jako  całoAć,  wchodzi  w  ogół  stosunków 
majątkowych,  których  zmarły  był  podmiotem,  o  ile  takowe 
wskutek  śmierci  jego  nie  zgasły^  ').  Z  tój  istoty  prawa  spad- 
kowego, którą  dopióro  późniejsze  prawodawstwo  rzymskie 
w  obec  rozgałęzionych  stosunków  obligatoryjnych  w  interesie 
społecznym  uznało  (Piętak  1.  c.  str.  21)  i  którą  przyjęły 
także  wszystkie  nowsze  prawa  cywilne  na  kontynencie  euro- 
pejskim \  wypływa,  że  sprawy  spadkowe  winny  być  uregu- 
lowane według  jednego  tylko  prawa.  Rozchodzić  się  może 
tylko  o  to  w  dziedzinie  prawa  międzynarodowego  prywatnego, 
czy  tćm  prawem,  od  którego  ocenienie  stosunków,  spadkowych 
jest  zależne,  ma  być  prawo  ostatniego  miejsca  zamieszkania  *) 
spadkodawcy,  albo  jego  prawo  ojczyste.  Za  pierwszą  al- 
ternatywą przemawiają  Waohter,  Sayigny,  w  ogóle  wię- 
kszość pisarzy  niemieckich  %  a  z  obowiązujących  kodeksów 
cywilnych  prawo  saskie  (wstęp  §.17),  któremu  zarzucić  mo- 
żna tutaj  brak  konsekwencyi  w  obec  przyjętćj  zasady,  że  stan 
i  zdolność  osoby  według  prawa  ojczystego  ma  być  ocenioną 
(§.  7).  Z  powodów  jednak  wyhiszczonych  już  poprzednio 
w  rozdziale  B),  uważamy  drugą  alternatywę  t.  j.  aby  prawo 
ojczyste  zmarłego  stanowiło  prawidłowo  o  stosunkach  spad- 


')  Piętak:  Prawo  spadkowe  rzymskie,  Lwów  18S2  I.  str.  13. 

')  Por.  Landrecłit  pruski  część  I.  tyt.  §.  34,  35;  tyt.  9  §.  350, 
tyt.  17  §  127  nast.;  kod.  Nap.  724,  732,  870,  k.  austr. 
631,  532  i  t.  d. 

^)  Prawo  miojsca  ostatniego  pobytu,  jako  zupełnie  przypad- 
kowego, całkiem  tutaj  w  rachubę  wchodzić  nie  może. 

*)  Por.  RoTH  1.  c.  str.  294  „Ftir  die  Bestimmung  der  Erbfolge 
in  den  Nachlass  einer  Person  sind  entscheidend  die  Oe- 
setze  des  letzten  Wohnorłes  derselben^. 


Digitized  by 


Google 


127 

kowych,  za  odpowiedniejszą,  zwłaszcza  te  prawo  spadkowe 
łącznie  z  prawem  rodzinnótn  jest  tą  dziedziną,  w  którćj  róż- 
nice narodowych  poglądów  w  prawie  prywatnćm  jeszcze 
tąd  są  najwybitniejsze,  a  przypuszczenie  Sayignyego,  ie 
domicUii  odpowiada  domniemanćj  woli  spadkodawcy  niety 
jest  zupełnie  dowolne,  ale  zarazem  tutaj  niestanowcze  ').  ] 
wszą  szkoła  włoska,  na  jój  czele  Mamcini,  a  z  pisarzy  i 
mieckich  obecnie  Bar  V  i  Mommren,  stanowczo  to  ostatnie  zda 
popierają,  mimo  to  w  prawie  pożyty wnćm  takowe  szczupłe  doi 
znalazło    nznaniC;   mianowicie  w  prawie  Znrychskiem  (§. 
i  w  prawie  włoskićm  (art.  8)  ').    Instytut  dla  prawa  międ: 
narodowego  swoją  uchwałą  (art  7  uehw.  Oxfordzkich)  uśv« 
cił  dwie  ważne  zasady:  a)  jedność  prawa  regulującego  s| 
dek  i  b)  poddanie  spadku   pod    przepisy   prawa   ojczyste 
spadkodawcy,  które  to  zasady  de  legę  ferenda  w  zupełno 
pochwalamy.    Do  zasady  pierwszój  skłania  się  nawet  de  I 
laia  praktyka  sądowa  pruska,  tudzież  część  pisarzy  o  pra^ 
francuskićm  \   a  że  takowa  jedynie   odpowiada  potrzeb 


')  Bar  u  Holtzendorffa  str.  707. 

'j  We  większćm  swćm  dziele  Bar  (§.  107)  częścją  lex  doi 
eiUh  częścią  lex  rei  sitae  za  stanowcze  przy  uregulował 
spadku  uważał. 

*)  Prawo  dziedziczenia  z  ustawy  i  z  testamentu,  co  się  ty( 
porządku  dziedziczenia,  co  do  rozciągłości  praw  spadł 
wych  i  co  do  ważności  wewuctrznój  rozporządzeń  woli  os 
tnićj,  oceniane  będzie  według  praw  ojczystych  zmarłego,  1 
względu  na  jakość  dóbr  i  kraj,  gdzie  takowe  się  zuajdu 

*)  Zachariae  tom  I.  §.  314;  Arntz  Cours  dc  dr,  civ. 
N,  72y  73;  Bertauld  Ciusłions  prat.  et  docłr.  dn  Ci 
Nap.  1867,  Dubois  (w  Journal  d.  dr.  int.  privell)j  i 
ToniE  Charles :  De  la  succession  legitime  et  testament 
re  en  droit  international  privej  ou  du  confltt  des  lois 
diffirenies  nationsen  matiere  de  stACcession  Paris  18 
{v.  Rev.  X.  279)y  Por.  wyrok  trybunału  w  Havre  z 
sierpnia  1872  w  Journ,  d.  d,  int.  pr.  1874,  p.  182. 


Digitized  by 


Google 


cznyni;  wielokrotnie  już  wykazywano.  Zasada  przeci- 
ctóra  spadek  nieruchomy  reguluje  według  lex  rei  sit(te, 
o  pozostałość  ruchomą  ocenia  według  prawa  miejsca 
zkania  (ewentualnie  prawa  ojczystego  spadkodawcy), 
w  praktyce  sądowćj  angielskiój  i  amerykańskiój  i  jest 
]ie  uznaną  w  prawodawstwie  austryjackióm.  Prawo 
ackie  (pat  z  9  sierpnia  1854)  stanowi :  1)  spadek  po 
ijrm  austryjackim  co  do  rucliomego  majątku,  gdziekol- 
(dź  się  znajdującego,  tudzież  co  do  nierucliomości  w  An- 
(ołożonych  regulowanym  hywa  według  prawa  austry- 
!;o  (§.  21 1.  c).  2)  Go  do  spadku  po  cudzoziemcacłi,  jeżeli 
szczególnych  międzynarodowych  układów  ^),  różnić  na- 
ajątek  ruchomy  od  nieruchomego.  Majątek  nieruchomy 
Izoziemcach  w  Austryi  położony  we  względzie  spadko- 
ilega  prawu  austryjackiemu  (§.  22  1.  c,  §.  300  k.  c. 
D.  z  22  stycznia  1^12  1.  997  zb.  p.  s.),  majątek  zaś 
ly  tylko  wyjątkowo,  jeżeli  wszyscy  interesowani  się 
zgodzą,  albo  niewiadomo,  do  którego  państwa  cudzo- 
c,  w  Austryi  zamieszkały,  należał,  albo  państwo  zagra- 
nie zachowuje  wzajemności,  względnie  jego  postępo- 
co  do  pozostałości  po  austryjackich  poddanych  jest 
ne.  Pomijając  te  wyjątki  pozostawia  prawo  austryjac- 
Bgulowanie  stosunków  spadkowych  względem  ruchomo- 
zmarłych  w  Austryi  cudzoziemcach  ich  prawu  ojczy- 
(§§.  23  —  25  I.  c).  Te  zasady,  które  w  Anglii  i 
nyce  |.ólnocnćj  znajdują  prrynajmnićj  częściowe  uspra- 
^ienie  w  tćm,  że  pojęcie  dziedziczenia  jako  sukcesyi 
salnój  tamże  nie  jest  wyrobione,  w  prawie  austryjac- 
pozostają  w  rażącćj   sprzeczności  ze  zasadniczemi  po- 


(tarr:  Behandlung  des  Nachlasses  der  Ausidnder  in 
)esłerreich  Wien  1873  Ve8Que  FDttlinobn  L  ć.  1878 
tr.  275  —  365 


Digitized  by 


Google 


129 

glądami  tego  ustawodawstwa  na  stosunki  spadkowe.  Jeżeli 
spadkodawca  pozostawił  majątek  nieruchomy,  w  różnych  pań- 
stwach położony,  prowadzą  te  zasady  do  wielkich  niedogo- 
dności praktycznych  Spory  między  spadkobiercami,  według 
różnych,  częstokroć  sprzecznych  ustaw  do  spadku  powołanymi, 
niemożność  słusznego  rozkładu  ciężarów  i  długów,  masę  spad- 
kową obciążających,  oto  praktyczne  następstwa  zasad  tych, 
przypominających  dawniejsze  toi  territoria^  łoi  heredifates, 
i  rozrywających  niepotrzebnie  konieczną  jedność  spadku. 
Wprawdzie  utrzymują  nieliczni  zwolennicy  teoryi,  że  lex  rei 
Slipie  ma  stanowić  bezwględuie  o  majątku  nieruchomym,  do 
spadku  należącym,  jakoby  rezolucyja  przyjęta  przez  Instytut 
międzynarodowy,  uwłaczała  zwierzchnictwu  terytoryjalnemu 
państwa,  które  wszystkie  nieruchomości  poddaje  swemu  pra- 
wu, i  w  tym  duchu  tćż  niektórzy  prawnicy  angielscy  obecni 
na  posiedzeniu  Oxfordzkim  sformułowali  przeciw  art.  7.  za- 
strzeżenie (Trayebs  Twiss,  J.  Lorimbr,  T.  E.  Holland,  W.  E. 
Haix)  *j,  sądzimy  jednak,  że  pogląd  ten  nie  wytrzymuje  kry- 
tyki. Nie  pojmujemy,  w  czćm  mogłoby  ubliżyć  zwierzchnic- 
twu państwowemu,  jeżeli  nieruchomość  przejdzie  na  osoby, 
które  inne  prawo,  albo  w  innym  stosunku  niż  prawo  krajo- 
we, do  sukcesyi  powołuje.  Czy  po  Pawle  otrzyma  nierucho- 
mość Piotr  lub  Jan,  jest  dla  państwa  zdaje  mi  się  rzeczą  zu- 
pełnie obojętną.  Państwo  niezawodnie  wymagać  może,  ażeby 
GO  do  sposobu  nabycia  dóbr  nieruchomych,  w  jego  obrębie 
położonych,  stosowano  się  do  tych  przepisów,  które  w  inte- 
resie publicznym  uważa  za  konieczne,  wymagać  n.  p.  może 
wpisu  do  ksiąg  publicznych,  jako  warunku  nabycia  praw 
rseezowych,  lecz  pytanie,  kto  jest  uprawniony m,  zwyczajnie 
nie  nastręcza  żadnego  interesu  publicznego  ').    Sądzimy  za- 


')  Afmuaire  de  V  Insi.  1882  słr.  58. 
*)  For.  MrrTEBMAiERA :  Zeitschr.  /.  d.  Rechłsw.  d.  Auslandes 
tom  11  8tr.  272. 

W^da.  ilMoŁ  T.  Xntt  X7 


Digitized  by 


Google 


ISO 

tim,  że  przyjęcie  rezolacji,  przez  Instytut  achwalonój  w  pra- 
wodawstwach  europejskich  żadnym  nie  ulega  zarzutom  nza- 
sadnionym,  a  byłoby  tóm  więcćj  pożądanćm,  gdyż  położyło- 
by tamę  licznym  zawikłaniom  i  nieodognodciom  praktycznym. 
W  Austryi  mogłaby  nawet  pożądana  zmiana  być  zaprowa- 
dzoną bez  zmiany  kodeksu  cywilnego,  albowiem  §.  300  k. 
oyw.  odnosi  się  niewątpliwie  tylko  do  nieruchomości;  jako  od- 
osobnionych podmiotów  majątkowych  ^);  zaś  §.  22  pat  z  9, 
sierpnia  1854  przypuszcza  możność  odmiennych  traktatów 
międzynarodowych  ').  Rozumie  się,  że  państwo  w  każdym 
razie  może  przedsięwziąć  odpowiednie  zarządzenia,  aby  za- 
bezpieczyć prawa  krajowych  wierzycieli,  spadkobierców  lub 
zapisobierców,  i  swoje  prawa  skarbowe  (opłaty  spadkowe)  *), 
jak  zaś  zresztą  spadek  po  cudzoziemcu  będzie  uregulowanym, 
w  to  mieszać  się  niema  powodu.  Oprócz  tego  niezawodnie 
l€x  rei  sitae  będzie  miała  zastosowanie  co  do  takich  nie- 
ruchomości w  spadku  pozostałych,  które  oddziehią  od 
reszty  majątku  stanowią  całość  i  nawet  przy  spadkach 
krajowców  szczególnemu  prawu  dziedziczenia  ulegają  n.  p. 
dobra  lenne,  powiernictwa  familijne  (§.  618  k.  cyw.);  ewen- 
tualnie posiadłości  włościańskie. 

Co  do  uchwał  instytutu  dwie  uwagi  jeszcze  się  nasu- 
wają: a)  nie  ma  w  nich  wzmianki  wyrażnćj  o  zapisach  {le- 
gata). Podzielamy  w  tym  względzie  zdanie  Mohbisena  (Lc 
179)  „Chociaż  zapisy  udzielają  tylko  prawo  do  pewnych  przed- 
„miotów,  winny  być  jednakże  według  tego  samego  prawa. 


^)  Por.  Umger  i.  174  i  202.  Przynajranićj  podobny  przepis 
Landrechtu  pruskiego  (wstęp  §.  32)  i  Cod.  civ.  (art  3) 
jest  przez  niektórych  tak  tłumaczonym,  że  nie  odnosi  się 
do  nieruchomości,  jeżeli  takowe  stanowią  część  składową  t. 
z.  universitas  iuris,  jaką  jest  spadek. 

')  „  Wenn  nicht  durch  Staatsvertrdge  ein  anderes  Ueberein' 
kommen  getroffen  wird^. 

')  Por.  §§.  137  —  140  ces.  pat.  z  9  sierp.  1864  1.  208  ds.  u.  p. 


Digitized  by 


Google 


181 

„eo  snkeesyja  nniwenalna  na  przypadek  śmierci  ocenione, 
^ponieważ  niczóm  innćm  nie  są  jak  tylko  ograniczeniem  snk- 
cesyji  nniwersalnój''.  Nie  niega  wątpliwości,  że  instytut  także 
tak  samo  na  rzecz  się  zapatruje,  wspominając  o  wewnętrznej 
wainoAci  rozporządzeń  ostatnićj  woli  (nietylko  testamentów). 
h)  Snkcesyja  wyjątkowo  ma  być  —  stanowi  art.  Vn. 
rozpoznawana  wedłng  prawa  miejsca  zamieszkania  zmarłegd 
w  przypadkach  przewidzianych  w  art.  YI.  To  sformułowanie 
wyjątku  odpowiada  pierwotnemu  brzmiemiu  art.  YI,  według 
wniosku  sprawozdawców,  kiedy  lex  domicilii  stanowić  miała 
tak  w  przypadku  nieznanego  poddaństwa  osoby,  jakotći  w  przy- 
padku partykularyzmu  prawnego  w  tćm  samćm  państwie. 
Gdy  zaś  art.  YI.  został  w  redakcyi  ostatecznćj  zmienionym 
a  lex  damicflii  tylko  rozstrzygać  ma  wówczas,  gdy  obywatel- 
stwo osoby  jest  nieznane,  należało  także  stosownie  zmienić 
redakeyję  wyjątku  ustanowionego  w  art.  YII,  bo  obecne  je- 
go brzmienie  daje  powód  do  mniemania,  że  Instytut  dla  pra- 
wa międzynarodowego  także  pod  l€X  domicilii  poddaje  spad- 
ki cudzoziemców,  pochodzących  z  krajów,  gdzie  panuje  par- 
tykularyzm prawny,  zwłaszcza  że  mówi  w  liczbie  mnogićj 
o  przypadkach  przewidzianych  w  art.  YI  (datis  les  cas  prS- 
vus  ci'dessu8  a  VarŁ,  6).  Dojść  by  można  tym  sposobem  do 
konsekwencyj  zupełnie  sprzecznych  z  zasadniczemi  pogląda- 
mi Instytutu.  Tak  n.  p.  spadek  poddanego  pruskiego  z  Ko- 
lonii, zamieszkałego  stale  w  Wiedniu,  miałby  być  według 
dosłownego  brzmienia  art.  Yll  regulowanym  według  prawa 
anstryjackiego,  choć  jego  obywatelstwo  jest  znane,  ponieważ 
w  Pmsiech  jeszcze  wiele  praw  partykularnych  istnieje. 
Oezywiście  Instytut  takiego  rozwiązania  sobie  nie  życzył, 
ażeby  jednak  taką  interpretacyją  wykluczyć,  należało  wyją- 
tek w  ten  sposób  sformułować  „ou  auhsidiairement,  ątuind  le 
dtfufU  n*a  pas  de  nałionalił4  connue^  par  les  lois  de  son  do- 
mieile^.  Taka  redakcyja  wszelkie  wątpliwości  uchyla.  Idzie 
o  rozwiązanie  jakićj  kwestyi  spadkowój  odnośnie  do  spadku 


Digitized  by 


Google 


132 

po  cndzoziemcti;  którego  obywatelstwo  jest  znane,  natenczaa 
sędzia  stosować  będzie  prawo  ojczyste  cudzoziemca,  które 
mu  poda  takte  skazówki,  jakiego  z  praw  partykularnych, 
w  ojczyźnie  cudzoziemca  obowiązujących,  ma  się  trzymać, 
jeżeli  za6  obywatelstwo  .zmarłego  jest  nieznane,  natenczas 
zastosuje  sędzia  lex  domicilii. 


D)  Zasady  o  niektórych  znamionach  przynaleiności  pań- 
stwowo] (art.  n  ~  V  ust.  Oxf.). 

Jeżeli  stan  i  zdolność  osób  i  wszystką  co  z  tćm  jest 
w  związku,  om  być  ocenione  według  lex  domicilii^  natenczas 
są  potrzebne  postanowienia  na  przypadek,  gdy  osoba  albo 
niema  wcale  miejsca  zamieszkania,  albo  ma  ich  więcćj,  jeże- 
li zaś  te  stosunki  podlegają  ocenieniu  według  prawa  ojczy- 
stego, wówczas  inne  znowu  pozostają  wątpliwości,  wymaga- 
jące rozwiązania,  mianowicie  a)  jeżeli  osoba  nie  ma  obywa- 
telstwa w  żadnćm  państwie  albo  h)  jeżeli  ma  obywatelstwo 
w  kilku  państwach.  Wprawdzie  takie  przypadki  nie  powin- 
ny zachodzić,  każdy  człowiek  powinien  należeć  do  jakiegoś 
państwa,  i  powinien  być  obywatelem  jednego  tylko  państwa, 
jednakże  z  powodu  niezgodności  ustaw  o  nabyciu  i  utracie 
obywatelstwa  w  państwach  różnych  mogą  się  wydarzyć  i  wy- 
magają koniecznie  rozwiązania.  A  n.  p.  opuści  kraj  rodzin- 
ny z  zamiarem  niepowrócenia  i  straci  tćm  samćm  obywatel- 
stwo w  kraju  rodzinnćm,  jeżeli  zaś  równocześnie  nie  nabył 
obywatelstwa  w  kraju  innym,  do  którego  się  przeniósł,  nie 
jest  obywatelem  w  państwie  żadnem.  Małoletni  Francuz  nie 
może  w  czasie  maloletności  zmienić  swój  przynależności,  przy- 
puśćmy jednak  że  w  Niemczech   uzyska   naturalizacyję,   na- 


Digitized  by 


Google 


183 

tenczas  Francyja  nwaźa  go  ciągle  jeszcze  za  poddanego 
fraBenskiego,  Niemcy  zaś  za  poddanego  niemieckiego. 

Inatytat  dla  prawa  międzynarodowego  swojej  opinii 
o  tych  przypadkach  nie  objawił,  boć  przecież  przypadku  ad 
a)  Bie  można  stawiać  znpełnie  na  równi  z  przypadkiem  w  art. 
VI  wspomnianym^  jeżeli  obywatelstwo  osoby  jest  nieznane, 
natomiast  uznał  za  stosowne  podać  niektóre  znamiona  oby^ 
waMstwa  (art.  II  —  V  ucbw.  Oxfordz.j. 

Te  postanowienia,  polegające  na  tćj  słnsznćj  i  coraz 
więoćj  także  w  nowszych  ustawodawstwach  nznanćj  zasadzie, 
że  pochodzenie,  związek  krwi,  nie  zaś  miejsce  urodzenia  sta- 
nowi o  obywatelstwie  osoby,  mogłyby  niezawodnie  być  przez 
wszystkie  ustawodawstwa  przyjęte  M,  mojćm  zdaniem  jednak 
uchwalenie  tych  postanowień  w  związku  z  przepisami  o  pra- 
wie międzynarodowćm  prywatnćm,  uważam  za  niewłaściwe 
z  powodów  następujących : 


^  Dyskusyi  mógłby  tylko  podlegać  art.  III  co  do  warunków, 
kiedy  nieślubne  dziecię  ma  nabyć  obywatelstwo  ojca.  Że 
uprawnienie  {legitimaiio)  ten  skutek  sprowadzić  może, 
jest  w  niektórych  ustawach  o  obywatelstwie  (n.  p.  w  nie- 
mieekićj  §.  2  i  w  węgierskićj  §.  4.)  wyraźnie  ustanowione,  pod- 
ezaa  gdy  austryjaekie  ustawodawstwo  żadnego  wyraźnego 
w  tym  względzie  nie  zawiera  przepisu  a  kwestyja  jest 
sporną,  nie  wiadomo  mi  jednak,  aby  którekolwiek  ustawo- 
dawstwo do  skonstatowania  prawnego  (legalement  consta- 
łee)  ojcowstwa  w  inny  sposób,  ten  skntek  przywiązywało. 
Przypuśćmy  że  ktoś  w  krajach,  nie  wzbraniających  poszuki- 
wania ojcowstwa,  zostanie  n.  p.  w  myśl  §.  163  kod.  cyw. 
austr.  sądownie  uznanym  za  ojca  nieślubnego,  naten- 
czas pewną  jest  rzeczą,  że  ten  fakt  nie  sprowadzi  upra- 
wnienia dziecięcia,  a  wątpić  można,  czy  państwa  europej- 
skie by  się  na  to  zgodziły,  aby  takim  faktom  przyznać 
wpływ  na  zmianę  obywatelstwa  dziecięcia  nieślubnego.  Mo- 
jćm zdaniem  instytut  byłby  właściwićj  postąpił,  gdyby  był 
w  art  III  tylko  uprawnionemu  dziecięciu  małoletniemu  przy- 
zni^  obywatelstwo  ojca. 


Digitized  by 


Google 


1)  Według  rezolncyi  wstępnój  do  nchwał  Oxfordzkich 
być  takowe  przyjęte  do  praw  cywilnych  państw  cywi- 
lnych. Jakkolwiek  niektóre  ustawy  cywilne  (n.  p.  k. 
art.  9  nasŁ,  kod.  anstr.  §§.  28  —  32)  zawierają  prze- 
[)  obywatelstwie,  mimo  to  uregulowanie   obywatelstwa, 

jest  podstawą  szeregu  praw  i  obowiązków  i  skutki 
wywiera  we  wszystkich  dziedzinach  prawnych,  nie  na- 
mi wyłącznie,  ani  nawet  głównie  do  prawa  prywatnego, 
atelstwo  nawet  we  wewnętrznćm  ustawodawstwie  pań- 
staje  się  coraz  więcćj  przedmiotem  oddzielnych  ustaw  '), 
)  więc  przypuAció,  aby  państwa  skłoniły  się  do  uregn- 
ia  odnośnych  stosunków,  o  ile  takowe  w  ogóle  w  sferę 
ynarodową  wchodzą,  w  sposób  dorywczy  li  tylko  przez 
d  na  kolizyję  praw  prywatnych. 

2)  Uchwalone  art.  (II  —  V)  nie  rozwiązują  właśnie 
yj  stanowczych  dla  prawa   międzynarodowego   pr3rwa- 

nie  dają  odpowiedzi  na  to,  jak  sprzeczności  przepisów 
w  różnych  o  nabyciu  lub  utracie  obywatelstwa  uchylone 
mają  w  dziedzinie  prawa  prywatnego,  co  stanowiło 
E^ólny  przedmiot  badań  Instytutu.  W  roku  1877  Insty- 
3czywiście  Da  szerszą  skalę  podjął  się  zadania  uchylę- 
jrch  kolizyj  i  sformułował  szereg  rezolucyj,  zgodnych 
itrywaniami  Bluntschlego  •)  „o  nabyciu  i  utracie  oby- 
jtwa  przez  naturalizacyję"  (ustęp  4  pod  a)  do  *)  •), 
onał  się  jednak,  że  tych  pytań  na  razie  rozwiązać  nie 
i,  ponieważ  istnieje  wielka  różnica  poglądów  w  pań- 
b  różnych  o  warunkach  i  skutkach  naturalizacyi,  a  szcze- 
I  ponieważ  cały  ten  przedmiot  nietylko  tyczy  się  prawa 


Por.  Cogobdan:  La  fiaiionaliU  qu  point  de  vue  des  rop- 
oorts  internati(maux  Parts  1879  Annuaire  str.  401  nast. 
Revue  d.  d.  int  II,  1870  str.  107  nast. 
podanych  w  Annuaire  de  Vlnst.  d.  d.  int.  II.  1878  str.  35. 


Digitized  by 


Google 


135 

prywatnego,  lecz  także  publicznego  ^).  Uznajemy  w  zupeł- 
ności te  powody,  zwłaszcza  że  w  samój  rzeczy  kolizyje  oka- 
sały  się  głównie  w  prawie  wojskowym,  gdy  niektóre  pań- 
stwa zacz^y  powoływać  do  służby  wojskowój  swoich  podda- 
nych dawniejszych;  chociaż  nabyli  już  naturalizacyję  w  kraju 
obcćm  *),  w  takim  razie  jednak  byłby  Instytut  właściwiój 
sobie  postąpił,  gdyby  nietylko  na  razie  wypuścił  rzecz  o  na- 
toralizacyi,  lecz  w  ogóle  całą  sprawę  o  obywatelstwie  pozo- 
stawił odrębnemu  zbadaniu. 

Zamiast  wyrwanych  z  całodci  większój  art.  II  —  Y  na- 
szćm  zdaniem  nawet  bez  dotknięcia  kwestyi  o  obywatelstwie, 
mógł  podać  wskazówki  co  do  poruszonych  na  wstępie  wąt- 
pliwości.   Nam  się  rzecz  przedstawia  w  sposób  następujący: 

1)  Pytanie,  czy  osoba  jest  krajowcem  lub  cudzoziem- 
eem,  rozwiąząje  sędzia  przede  wszy  stkiem  według  prawa  kra- 
jowego (lex  fori),  bo  przepisy  o  obywatelstwie  są  przeważnie 
pnbliczuemi,  któremi  sędzia  bezwzględnie  jest  związanym. 

2)  Jest  osoba  według  l€X  fori  krajowcem,  natenczas  bę- 
dzie uznaną  za  obywatela,  choćby  takowa  według  ustaw  in- 
nego państwa  była  uważaną  za  obywatela  państwa  innego. 
Jeżeli  n.  p.  w  Austryi  ma  być  ocenioną  zdolność  działania 
natnializowanego  Bosyjanina,  natenczas  sędzia  austryjacki 
oceniać  t>ędzie  takową  wedlag  prawa  austiyjackiego,  choćby 
ta  osoba  w  Rosyi  jeszcze  była  uważaną  za  obywatela  ro- 
syjskiego. 

3)  Jest  osoba  według  kx  fori  cudzoziemcem,  natenczas 
będsie  traktowaną  jako  cudzoziemiec.  Zachodzi  wątpliwość, 
do  którego  z  państw  obcych  cudzoziemiec  taki  należy,  wówczas 


*)  A^muaire  1880  L  str.  193. 

')  Uchylenie  tyóh  kolizyj  dało  powód  do  kilku  traktatów  mię- 
międsynarodowych  między  Ameryką  północną  a  Niemcami, 
i  Anglią,  między  Anglią  iFrancyją.  Por.  Cooobdan  1.  c. 


Digitized  by  VjOOQ IC 


me 

jego  Btan  i  zdolność  osobisto^  niemnićj  stosunki  pozostające 
w  związku  z  temi  pytaniami,  będą  ocenione  wedłng  lex  do- 
micilii. 

Według  łych  wskazówek  mojćm  zdaniem  wszyskie  tru- 
dności mogą  być  uchylone.    Stracił  n.  p.  ktoś  obywatelstwo 
przez  wychodźstwo,  natenczas  sędzia  nie  uzna  go  więcćj  za 
krajowca,  a  jeżeli  nie  udowodni,  że  nabył  obywatalstwo  inne, 
Ir  prawo  miejsca  zamieszkania  stanowić  będzie  o  jego  przymio- 

^  tach  osobistych  *).    Twierdzi   ktoś,  iż  jest  obywatelem   fraa- 

r  cuskim,  a  stroua  przeciwna  zarzuci,  że  jest  poddanym  angiel- 

skim, bo  się  w  Anglii  urodził,  wówczas  sędzia,  gdyby  nie- 
mógł  rozwiązać  pytania,  któremu  z  tych  sprzecznych  obywa- 
telstw przy  nać  pierwszeństwo,  najwłaściwićj  postąpi,  jeżeli 
lex  domicilii  osoby  za  podstawę  orzeczenia  przyjmie,  albo 
gdyby  nie  miała  stałój  siedziby,  prawo  miejsca  jćj  pobytu. 
Pozwalamy  sobie  na  przedstawiony  sposób  rozwiązania  tru- 
dności zwrócić  uwagę  Instytutu  dla  prawa  międzynarodo- 
wego '). 


')  lanego  zdania  są  Moiimsen  (1.  c.  161)  i  Bar  (§.  30  i  i 
Holzendorffa  str.  688),  którzy  utrzymują,  że  stosunki  oso- 
biste osoby  we  względzie  prywatnoprawnym,  tak  długo  we- 
dług prawa  dawniejszćj  jćj  ojczyzny  mają  być  ocenione,  jak 
długo  ta  osoba  nie  nabyła  obywatelstwa  innego. 

';  MomMsen  (1.  c.  201 ),  który  ze.  świadomością  omija  rozwiązań  ie 
pytania,  jak  postąpić,  jeżeli  sędzia  krajowy  jent  w  wątpliwości, 
do  którego  z  państw  obcych  zaliczyć  obcego,  jako  rzadkiego(?), 
następujący  wniosek  dla  przyszłego  kod.  cyw.  niem.  w  §. 
17  przedstawia:  „Osoby,  które  dotychczasowe  obywatel- 
stwo utraciły  a  jeszcze  innego  obywatelstwa  nie  nabyły, 
w  tym  czasie  pod  względem  swych  praw  cywilnych  uzna- 
ne będą  za  poddane  państwa,  do  którego  dotąd  naleiidy. 
Zresztą  osoby,  które  nie  należą  do  żadnego  państwa,  albo 
przynajmniój  nie  do  państw  biorących  udział  w  między- 
narodowych stosunkach  (jako  przykład  przytacza  M.  mu- 
rzynów w  Europie)    oceniane   będą  co  do  tych  praw,  dla 


Digitized  by 


Google 


13? 


E)  Przyesyny  f^klncząjące  bezwzględnie  zastosowanie 
prawa  oboego. 

Nawet  najrozleglejsze  uznanie  stosunków  prawnych, 
w  państwie  obcćm  powstałych,  doprowadzić  musi  do  pe* 
wnych  wyjątków,  w  których  zastosowanie  prawa  obcego  jest 
niedopuszczalne.  Przeważające  względy  dobra  publicznego 
mogą  uznanie  prawa  obcego  w  obrębie  państwa  innego  wprost 
wykluczać  a  w  takich  przypadkach  sędziowie  i  władze  pu- 
bliczne tego  państwa  nie  będą  mogły  stosować  prawa  obcego. 
Nikt  o  tćm  nie  wątpi,  że  każde  państwo  ma  prawo  takie 
wyjątki  ustanowić,  w  tym  względzie  powszechna  panuje  zgoda. 
Trudność  tylko  zachodzi  w  dokładnćm,  trafnćm  i  wyczerpu- 
jącym określeniu  tych  wyjątków,  i  w  rzeczy  samćj  ani  w  usta- 
wodawstwach  ani  w  teoryi  takowe  nie  zostały  dotąd  w  spo- 
sób, uchylając  wszelką  wątpliwość,  określone.  Kod.  Nap.  sta- 
nowi w  art  3  „że  ustawy  policyi  i  bezpieczeństwa  obowią- 
zują wszystkich  w  kraju  mieszkających^  a  art.  6  „nie  można 
przez  prywatne  umowy  ubliżać  ustawom  tyczącym  się  po- 
rządku publicznego  i  dobrych  obyczajów".  Jeżeli  z  tych 
przepisów  wyprowadzić  chcemy  wniosek,  że  w  krajach  rzą- 
dzących się  prawem  francuskićm  obce  prawo  nie  będzie  za- 
stosowanćm,  gdyby  było  w  sprzeczności  z  porządkiem  pu- 
blicznym i  dobremi  obyczajami,  natenczas  można  przeciw  tym 
wyjątkom  podnieść  zarzut,  że  są  niedokładne  i  pozostawiają 
dowolnemu  ocenienie  zakres  tego  co  należy  do  porządku  pu- 
blicznego i  dobrych  obyczajów,  tak  samo  jak  przeciw  podo- 
bnym przepisom  kod.  cyw.  włoskiego  art.  12  V* 


których  obywatelstwo  jest   stanowcze,    według   praw    tego 
państwa,  w  okręgu  którego  mieszkają,  albo  jeżeli  nie  mają 
Btałój  siedziby,  gdzie  przebywają". 
*)  W  żadnym  przypadku  akty  i  wyroki  kraju  obcego,  rozpo- 
rsądzenia  i  umowy  prywatne  nie  mogą  mieć  skutku,  jeżeli 

W^  AoMl  Y.  XVUi  18 


Digitized  by 


Google 


fSlW 


W  teoryi  Sayigny  (VIII  §.  349)  wyjątki  od  zastosowa- 
prawa  obcego  sprowadził  do  dwóch  kategoryj: 

a)  ostawy,  które  mają  ściśle  pozytywny,  przymusowy 
akter  musi  sędzia  krajowy  bezwzględnie  zastosować.  Do 
Lategoryi  nie  należą  wszystkie   bezwzględnie   obowiązu- 

przepisy  (jus  cogens)  *),  tylko  te,  które  mają  swoje  uza- 
iienie  po  za  abstrakcyjną  dziedziną  prawa  prywatnego 
Ira  rationem  inris)  i  polegają  albo  na  względach  ety- 
ch  (n.  p.  wykluczenie  wlelożeństwa),  albo  zawdzięczają 

byt  względem  dobra  publicznego  {publica  ułilitas)  bądź 
olitycznym,  bądź  policyjnym,  bądź  ekonomicznym  (n.  p. 
łączenie  pewnych  klas  od  posiadania  dóbr  nieruchomych). 

b)  Instytucyj  prawnych  państwa  obcego,  w  kraju  niezna- 
[,  sędzia  krajowy  nieuzna  (n.  p.  niewoli,  śmierci  cywilnćj). 
edoakowoż  także  to  sformułowanie  wyjątków  jest  niedo- 
ne,  jaż  kilkakrotnie  v^ykazano,  n.  p.  Bar  §.  33,  Mommsen 
.  194   nast).    Przedewszystkiem  możnaby   na  podstawie 

wyjątków  doprowadzić  do  zbytecznego  ograniczenia  w  za- 
rwaniu prawa  obcego,  ponieważ  przy  każdym  przepisie 
względnie  obowiązującym  możnaby  wykazać,  że  względy 
a  publicznego   dały   powód    do  jego  wydania.    Oprócz 

te  wyjątki  niewątpliwie  za  daleko  się  posuwają.  Prawo 
yjackie  n.  p.  niezna  ani  wielożeństwa,  ani  niewoli,  i  uwa- 
5  stosunki  za  niedopuszczalne  z  przyczyn  etycznych.  Czy 
JO  powodu,  ponieważ  te  instytucyje  podpadają  pod  oba 
^tki  powyższe,  sędzia  austryjacki  zawsze  będzie  mógł  te 
mki  ignorować?    Czy  będzie  mógł  uznać  poddanego  tu- 


sprzeciwiąją  się  ustawom  zasadniczym  królestwa,  odnoszą- 
cym się  do  osób,  dóbr  lub  czynności,  albo  ustawom,  który 
w  pewnym  względzie  odnoszą  się  do  porządku  publicznego 
i  dobrych  obyczajów, 
jak  przepisy  o  małoletnosci. 


Digitized  by 


Google 


Id9 


reckiego  za  dziócię  nieprawego  łoża,  litylko^  tego  powoda, 
te  pochodzi  ze  związku  poligamicznego,  w  Tnrcyi  uznanego? 
Czy  będzie  mó^ł  ignorować  niewoli,  jeżeli  n.  p.  ocenić  ma 
przypadek  w  którym  ktoś  twierdzi,  że  w  krajn  obcym,  gdzie 
niewola  jeszcze  jest  znaną,  za  pośrednictwem  swego  niewol- 
nika nabył  wladność?  Słusznie  tedy  Bar  i  Mommsen  forma* 
łnją  te  wyjątki  inaczćj,  mianowicie:  „Sędzia  nie  może  pra- 
„wa  obcego  zastosować:  jeżeli  to  zastosowanie  doprowadzi- 
„łoby  do  reznltata,  który  wedłog  prawa  krajowego  musi  być 
uważanym  za  niemoralny.^  Tę  zasadę  uważamy  za  odpo- 
wiednią, wolelibyśmy  tylko  zamiast  „niemoralny"  wyraz  „pra- 
wnie niedozwolony^  ^),.  bo  sędzią  nie  może  dopomagać  do 
nrzeczywistnienia  stosunku,  który  jego  prawo  krajowe  za  nie- 
dozwolony uznaje,  jednak  każdy  przyzna,  że  i  ta  formuła 
jest  zbyt  ogólną  i  całćj  bogatćj  treści  życia  niewyczerpuje. 
Dziwić  się  tylko  można  ostrćj  krytyce  Bara  przeciw  szkole 
włoskićj  i  Laurentowi  '),  którzy  tę  samą  myśl  zasadniczą 
w  innych  tylko  słowach  wyrażają,  mianowicie,  że  obcy  nie  może 
wykonywać  praw  prywatnych  w  kraju  innym,  jeżeliby  tako- 
we tamtejszym  stosunkom  publicznym  się  sprzeciwiały.  Je- 
żeli Bar  twierdzi,  że  wobec  tak  postawionćj  kwestyi  zasada 
główna  (O  prawidłowym  zastosowaniu  prawa  ojczystego)  staje 
się  miękką  jak  wosk,  a  wyjątek  rozciągliwym  jak  kauczuk, 
to  można  by  ten  sam  zarzut  podnieść  przeciw  jego  poglądo- 
wi, gdył  ocenienie  tego  co  prawo  krajowe  uważa  za  niemo- 
ralne lab  niedopuszczalne  bardzo  rozległo  pole  dla  interpre- 
taeyi  rozszerzającćj  otwiera. 


*)  nie  wszystkie  bowiem  ustawy  zakazowe,  które  w  kraju 
hiizwzględnie  maszą  być  zastosowane,  mają  związek  z  mo- 
ralnością lab  niemoralnością  n.  p.  zaJcaz  nabywania  niera- 
chomości  przez  zgromadzenia  zakonne,  tylko  płyną  z  in- 
nych poglądów  publicznych. 

»)  U  Holtzendorffa  1.  c.  str.  679. 


Digitized  by 


Google 


140 

Słas^ne  takie  są  awagi^  które  poczynił  Westłake  pfrze- 
ciw  art  8  (według  pierwotnego  wniosku  3)  ucliwał  Instytu* 
tu  '):  ;, Jakie  ustawy  albo  zwyczaje  kraju  stanowią  ten  po- 
rzą<tek  publiczny,  którego  nie  wolno  naruszać?  Te  pytanła 
mogą  sprowadzić  wielkie  trutłności,  a  wątpię  czy  znajdzie 
się  dyplomata,  któryby  był  skłonoym  do  podpisania  tntktattr, 
pozostawiającego  te  pytania  nierozwiązane.^  W  wewnętrz- 
nćm  ustawodawstwie  państwo  może  albo  poprzestać  na  wy- 
powiedzeniu zasad  ogólnych,  jak  kontynentalne  kodeksy,  albo 
Kfiikać  w  szczegóły,  jak  parlament  angielski  w  swoiob  aktach. 
„Inaczćj  rzecz  się  ma,  gdy  państwo  zawiera  traktat  Prze- 
zorność wymaga,  aby  nie  przyrzekało  zachowania  prawideł, 
których  znaczenie,  z  powodu  zbyt  ogóinikowćj  redakcyi,  mo- 
że być  spornćm^.  Dyplomata  angielski  niemógłby  przed- 
stawić parlamentowi  do  przyjęcia  prawideł,  które  tak  są 
niezgodne  ze  ścisłą  stylizacyją  ustaw  angielskich.  ,yOdpo- 
wiedział  by  zapewne:  Jeżeli  uasze  ustawodawstwo  ma  nled% 
zmianie  na  zasadzie  porozumienia  międzynarodowego,  niech- 
że przynajmnićj  rząd  przedkładając  parlamentowi  wniosek 
do  ustawy  będzie  w  możności  dać  zapewnienie  parlamentowi^ 
że  postanowienia  odnośnćj  ustawy  rzeczywiście  polegają  na 
wzajemnćj  zgodności  zdań.  Przypuszczając  jednak  nawet  że 
dyplomacyja  nie  podniesie  tych  wątpliwości,  które  przewiduję, 
zapytać  się  god/i,  czy  Instytut  spełni  dzieło  użyteczne,  dą- 
żąc do  przyjęcia  prawideł,  które  nie  przyczynią  się  wcale  do 
ujednostajnienia  jurjsprudencyi  w  krajach  różnych". 

Jeżeli  Instytut  mimo  te  uwagi  zamienił  wniosek  pier- 
wotny w  uchwałę,  jaką  mamy  przed  sobą  w  art.  8  i  na  którą 
się  także  póżnićj  Westlake  zgodził,  jestto  dowodem,  że  inna 
ściślejsza  stylizacyją  była  tutaj  niemożliwą.  Trzeba  tutaj,  jak 
to  czyni    kod.  saski  (§.  19)  i  Mommsen  (1.  c.  196,  202)  dla 


*)  Annuaire  II.  1878  str.  38. 


Digitized  by 


Google 


141 

pnyadego  kodeksu  cywibego  niemieckiego  wiiosi  %  poprze- 
ibM  u  wypowiedzenia  ogólnój  zasady,  a  przeprowaHizenie 
tikowAj  w  8Zczeg<Uadi  pozostawić  nauce  i  praktyce  sądowńj. 
StaB  sędziowBkiy  posiadióący  wykształcenie  nietylko  cywili- 
•tyeflie,  nie  wszechstronnie  prawnicze,  obejnrDJąoe  także  pr»^ 
wo  pibliczne,  a  przytóm  doświadczenie,  zaczerpnięte  źe  iy- 
eia  praktycznego,  niezawodnie  potrafi  ocenić,  które  ustawy 
•bee^  b^ch^  w  takićj  sprzeczności  z  prawem  i  z  porzi^dkiem 
poWieziiyuiy  w  kraju  istniejącym,  że  ich  zastosowanie  będzie 
wykłiezone.  Gdzie  zad  na  takie  wykształcenie  i  usposobie- 
ftie  u  sęd^ów  łiezyć  niemożna,  tam  nie  pomogą  nawet  naj- 
ćiclkMjńąne  i  as^ręećj   w   szczegóły  wnikające  przepisy 


ni.    Zakończenie. 

ZbłfżaiBfy  się  do  końca  naszćj  rozprawy,  która  omawia 
tylko  początek  prac  Instytutu  dla  prawa  międzynarodowego 
w  sprawie  tak  żywotnćj,  jaką  Jest  uregulowanie  stosunków 
nnędiynairodowych  prywatnych.  Że  przez  podjęcie  tć}  wła- 
iate  pffacy  umiejętność  prawa  międzynarodowego  prywatne- 
go skatecznego  doznała  poparcia,  nie  potrzebujemy  zdaje  się 
toCa^  jeszcze  raz  powtarzać,  a  dotychczasowy  rezultat  tako- 
wej zadowofaiić  może  każdego  bezstronnego  badacza.  Jak 
powszechnie  wiadomo,  należy  idea  narodowości  dzisiaj  do 
mpfMi  świat  poruszających.  Wewnątrz  państw,  obejmujących 
kilka  narodowości;  niemnićj  w  stosunkach  zewnętrznych  od- 


*)  Ausldndisehe  Gesetze  sind  nicht  cmisutoendeny  wenn  de- 
reń Anwendtmg  durch  inldndische  Gesetze  nach  der  Yor- 
aekrifl  oder  nach  dtm  Zwecken  derselben  ausgeschlossen 
isi.  Ten  wniosek  zgodny  i  §.  19  kod.  saskiego,  jest  na- 
wet jeszcze  więc^  ogólnikowym,   niż  art.  8.  uchwał  Ozf. 


Digitized  by 


Google 


142 

grywa  ona  rolę  ważną.  Nowa  ruchliwa  szkoła  włoska  npa- 
trnje  w  idei  narodowej  jedyną  trwałą  podstawę  prawa  mię* 
dzynarodowego.  He  w  tój  idei  prawdy,  a  ile  przesady,  nie 
naszą  rzeczą  tutaj  ro/.bierać  ');  clicemy  tylko  skonstatować, 
że  każdy  potężny  ruch  -  umysłowy,  a  jest  nim  niezawodnie 
ten,  który  pod  hasłem  narodowości  się  rozwija,  wyjawia  swo- 
je skutki  w  odległych  częstokroć  dziedzinach  pracy  ludzkiój, 
które  żadnego  na  pozór  z  nim  niemają  związku.  Faktem  jest,  ię 
idea  narodowości  wniknęła  także  do  dziedziny  prawa  pry- 
watnego, a  mianowicie  do  dziedziny  prawa  międzynarodo- 
wego prywatnego,  w  nićj  opatrywano  pierwszą  kardynalną 
zasadę,  która  jak  nić  czerwona  wyprowadzić  nas  miała  z  cha- 
osu sprzecznych  zdań,  rozwiązać  zagmatwane  problematy. 
Przeciw  temu  nowemu  prądowi  powstała  jednak  zarazem 
silna  reakeyja.  Powstała  obawa,  że  myśl  narodowości  na 
pozór  tak  postępowa,  w  dziedzinie  obiegu  prywatnego  spro- 
wadzi jeszcze  większe  zacofanie.  Jeżeli  każdy  człowiek  ze 
swojćm  prawem  narodowćm  tak  ściśle  jest  związany,  że  ta- 
kowe wszędzie  mu  towarzyszy,  natenczas  cofniemy  się  na 
stanowisko  średniowiecznych  praw  osobistych,  w  epokę  leges 
barbarorum,  gdzie  niepewność  prawna  była  wielką,  bo,  jak 
mówi  biskup  Agobard,  „często  się  zdarzało  że  zeszło  się  pięć 
osób  razem,  z  których  każda  podlegała  prawu  innemu",  co- 
fnienjy  się  na  stanowisko  ludów  wschodnich,  praw  indyjskich 
i  niahometańskich,  które  o  terytoryjalności  prawa  nie  mają 
wyobrażenia  *).  Czyż  mamy  znowu  interes  obiegu  ratować 
przez  średniowieczną  professio  iuris  ?   Tak  w  spokojnćj  dzie- 


').  Por.  Bulmeeincq:  PraxiSy  Theorie  u.  Cod.  des  Yolker- 

rechłs   Ib 74  str.  63  —  70. 
*)  Por.    Holland:    De    Vapplication    de   la  loi  Rev.  1880, 

str.  668. 


Digitized  by 


Google 


143 


dżinie  prawa  prywatnego  odbiły  się  fale  potężnych  nasz  wiek 
rozrywających  walk  narodowych.    Instytut  dla   prawa   mię- 
dzynarodowego z  całą  świadomością  rzeczy   rozwiązał  pyta- 
nie sporne  i  to  w  sposób^   który  obawy  przeciwników  nowój 
teoryi  uśmierzyć  może,  a  z  drugiój   strony   dalekim  jest   od 
przesady  jednostroonie  wypowiedziano)  zasady  narodowości. 
Określił  dokładnie  punkt  sporny   miaoowicie,  że  nie  o  naro- 
dowość w  potocznćm  znaczeniu  tutaj  chodzić  może,   tylko  o 
przynależność    państwową  *),    którćj     pierwszeństwo    przed 
miejscem  zamieszkania  przyznać  można  śmiało  bez  cofnięcia 
wstecz  rozwoju  prawnego  i  bez  narażenia  na  szwank  intere- 
sów uzasadnionych  obiegu   międzynarodowego.    W  debatach 
nad  zapadłemi    uchwałami    wypowiadano  wprawdzie   nieraz 
poglądy,  które  przecenienie  idei  narodowćj  w  sobie  mieściły 
(n.  p.  Pierantoni),  Instytut  jednak  zachował    rozsądną  miarę 
a  to  zapewni  jego  pracom    trwałą   naukową  wartość,    zwła- 
szcza iż  takowe  wyrównania  sprzecznych  poglądów  nie  szu- 
kają w  wypowiadaniu  abstrakcyjnych  myśli,  tyll^o  w  kon- 
kretnych ukształceniach  życia  praktycznego,  w  których  nie- 
ma miejsca   dla    odpychającćj  i  szorstkićj   jednostronności. 
Czas,  w  którym   uchwały  zapadłe  wejdą  w  praktyczne  wy- 
konanie, może  być  jeszcze  bardzo  odległym,  zawsze  jednak 
prawdziwy    interes    naukowy    towarzyszyć    będzie    dalszym 
pracom    Instytutu.    Jego    posiedzenie    Oxfordzkie  z  r.  1880 
zdobyło  sobie  rozgłos  przez   kodyfikacyją    podręcznika  dla 
prawa  wojennego,  przez   uchwalenie  prawideł  o  wydawaniu 
przestępców,  nie  mniejszem  jest  znaczenie  tego   posiedzenia 


')  Nationaliłe  u  pisarzy  francuskich  i  włoskich  ma  znaczę* 
nie  obywatelstwa  państwowego.  W  państwach  o  jednolitćj 
narodowości  rzeczywiście  między  obywatelstwem  państwo- 
wym a  narodowością  niema  sprzeczności. 


Digitized  by 


Google 


144 


dlą  prawa  międzynarodowego  prywatnego  z  powoda  powzię- 
cia ncbwał  zasadniczych,  które  czyteluilcom  podaliśmy  w  na- 
dziei; te  może  obudzą  n  nas  żywszy  interes  dla  prac  ze 
wszech  miar  zasłużonego  instytutu. 


Pisałem  w  styczniu  1884  r. 


Digitized  by 


Google 


o  PRZYSIĘDZE  STANOWCZEJ 

i  o  prjsesłuchaniu  stron  jako  świadków  w  procesie  cywilnym 

z  uwzględnianiem  projektów  nowej  austryjackiij 

ustawy  sądowój  ^). 

Napisał 


I>r.  ]|f auryoy  FlerloJb. 

Docent    Ujłiwenytoto    Jagiellodsklago. 


WSTĘP. 

Jeszcze  pół  wieku  nie  upłynęło  od  czasu,  gdy  przesłu- 
chanie stron  jako  świadków  zaprowadzono  jako  środek  dowo- 
dowy w  sądach  hrabskicli  w  Anglii  (Counły.  Court  AcL  9  et 
10.  Fiei.  c.  95,  26  Sierpnia  1846  r.),  a  już  znaleźli  się  liczni 
zwolennicy  tego  środka  dowodowego  pomiędzy  processuali- 
stami.  W  Anglii  przekonano  się  wkrótce  o  doskonałości  po- 
wyższego środka  dowodowego  tak,   że   zaprowadzono    go 


')  Z  nader  obfita  literatory,  odnofizącój  się  do  przysięgi  w  pro- 
cesie cywilnym^  pozwalam  sobie  przytoczyć  następujące  dzieła 
i  rozprawy: 

Strippisłmamn  :  Der  Gerichiseid;  Tom  I  Der  chrisłliche 
Eii^  Caasd.  1855]  Tom  II  Die  Etdesauschiebung  Cassel. 
1856;  Tom  Ul  Die  noihwendigen  etc.  Eide.  Cassel.  1857. 
foHmKUtAHs:  Der  GUubenseid.  Marburg  i  Lipsk  r.  1863. 
Oósghsł;  Der  Eid  nach  seinem  Priwsipy  Begriff  und 

Wjda.  ttoMl  T.  Zmi  29 


Digitized  by 


Google 


146 

póżnićj  (Stat.  14  et  15  Vict  c.  99)  także  w  postępowaniu 
przed  sądami  wyższymi  z  wyjątkiem  sporów,  wynikłych  z  po- 
wodu cudzołoztwa  lub  z  powodu  złamania  zaręczyn.  W  mo- 
wie będący  środek  dowodowy  jest  także  używany  w  pro- 
cesie państw  północnćj  Ameryki,  wreszcie  został  on  zapro- 
wadzonym u  nas  w  postępowaniu  w  sprawach  drobiazgowych, 
a  nowy  austryjacki   projekt   ustawy   sądowćj  z  r.  1881  dla 


Gebrauch.  Berlin  1837.  FCobr  v.  Rechtborn:  Der  Be- 
toeis  dur  eh  Eide  im  Zivilproze$se.  Wien^  1865.  Rbnaud: 
Zur  Lehre  vom  Glaubenseide  w  Archw  f.  civU.  Prax. 
T.  XLIII.  Lippmann:  Ueber  den  normirten  Eid.  Berlin, 
1874.  Dor.  August  Balasits:  O  przysiędze  stanowczój 
z  dodatkiem  „o  ile  wiem  i  pamiętam**  Lwów,  1875.  Dor. 
Priłipp  Harras  Rittbr  von  Harrasowsky:  Die  Parteten- 
vern€hfnung  und  der  Parieieneid  nach  dem  gegenwdrii- 
gen  Stande  der  Cimlprocessgesetegebung.  Wien,  1S76. 
RizT :  Der  Beweis  durch  Haupteid.  Ołaser  :  Oegenwari 
und  Zukunft  des  Haupłeides  {Gerichtszeitung  z  r.  1865 
i  1866)  i  Die  Lehre  vom  Haupteid  im  Entumrfe  der  Ci- 
v%lproces8ordnung.  (Gerichtseeitung  z  r.  1867)  obie  roz- 
prawy wydrukowane  obecnie  w  „Beitrdge  0ur  Reform  des 
osterreichischen  Civilprocesses.  Wien^  1883\  Nadto: 
Wbtzełł:  System  des  ordentlichen  GivilprocesseSy  3  wyd* 
z  r.  1878.  §§.  26  — 28.  Renaud:  Lehrbueh  des  gemet- 
nen  deutschen  Civilprocessrechts.  II  wyd.  z  r,  1873,  §§. 
127  —  142.  Endemann:  Dos  deutche  Civilproccssreckt. 
Heidelberg  1868.  §§.  200  —  207.  Bater:  Yortrdge  Ober 
den  deutschen  gemeinen  ordentlichen  CivilprocesSy  wyd. 
IX.  §§.  261  —  275.  Martin:  Yorlesungen  Ober  die 
Theorie  des  deutschen  gemeinen  biirg.  Processes.  Leipgig^ 
1855.  §.  129.  Schmid:  Handbuch  des  gemeinen  deutschen 
CivUprocesses.  §§.  158  —  170.  Osterłoh:  Lehrbuóh 
des  gem.  deut.  ord,  Civilprocesses.  §§.  143 — 148.  Mar- 
tin; Lehrbuch  des  gem.  deut.  biirg.  Processes.  13  wyd. 
§§.  224  —  232.  G5nner:  Handbuch  des  deut.  gemein. 
Processes  XLVni  do  LI.  Endemann:  Die  Beweislehre 
des  Cimlprocesses.  Heidelberg,  1860j  str.  438  i  nast; 
Łanobnbece:  Die  BeweisfUJirung  in  bUrgerlichen  Bechts- 
streiiigkeitenf  str.  728  i  nast. 


Digitized  by 


Google 


147 

krajów  reprezentowanych  w  Badzie  państwa  przyjął  przesłu- 
chanie stron  jako  świadków  w  poczet  środków  dowodowych 
zamiast  przysięgi  stanowczój. 

Jest  przeto  na  czasie  zastanowić  się  bliićj  nad  istotą 
i  pożytecznością  powyższego  środka  dowodowego  i  porównać 
go  z  przysięgą  stanowczą,  aby  módz  orzec,  czy  jego  zapro- 
wadzenie w  nowćj  ustawie  sądowćj  jest  pożądane.  Zapro- 
wadzając ten  środek  dowodowy,  zrywamy  z  tradycyją,  od- 
rzucamy środek  dowodowy  w  Europie  wszędzie  od  wieków 
używany,  a  stawiamy  w  jego  miejsce  nowy,  nie  będąc  może 
dostatecznie  przeświadczeni  o  jego  użyteczności.  Licznych 
zwolenników,  jakich  znalazło  przesłuchanie  stron  jako  świad- 
ków, zawdzięcza  może  ten  środek  dowodowy  nie  tak  swym 
wewnętrznym  zaletom,  jak  raczćj  temu,  że  środek  dowodowy 
przysięgi  stanowczćj  we  formie  używanćj  w  dawniejszych 
ustawach  sądowych  ma  liczne  wady  i  niedogodności.  Chcąc 
uniknąć  tych  wad,  wybrano  przesłuchanie  stron  jako 
świadków,  chociaż  nie  jest  niepodobieństwem  uchylić  braki, 
jakie  znajdują  się  w  postanowieniach  prawnych  obowiązu- 
jących ustaw  sądowych  o  przysiędze  stanowczćj  bez  odrzu- 
cenia zarazem  istoty,  na  którćj  polega  przysięga  stanowcza, 
którćj   użyteczność  stwierdziło  kilkuwiekowe  doświadczenie. 

Wady  przysięgi  stanowczćj  są  powszechnie  znane,  a  są 
one  tak  liczne  i  tak  dotkliwe,  że  oznaczono  je  w  Niemczech 
wyrazami:  „Noihstand  des  Eidesrechtes.^  Zikk  ^)  nie  może 
znaleść  dość  ostrych  słów  na  określenie  przysięgi  stanowczej 
we  formie  obecnie  używanćj.  Mówi  on  o  przysiędze  (str.  521), 
ie  jest   dla  jednych     niejako   kluczem,  aby   wniknąć   do 


^  Zink:  Ueber  die  Ermittlung  des  8achverhaltes  im  fran- 
gosischen  CwUprocesse.  T.  I.  To  samo  Bar  :  Recki  und 
Beweis  str.  129. 


Digitized  by 


Google 


148 

zatwardziałego  samiema,  dla  innych  Arodkiem  pnjniasii,  aby 
wymtiBić  przyznanie  rzeczy  najskrytszych ;  bezradności  wszyst- 
kich przychodzi  przysięga  w  pomoc  jak  dobroczynną  wrMka, 
którój  silna  ręka  posiada  moc  zdjęcia  zasłony  z  ukry- 
wania i  fałszu^  z  oszustwa  i  podstępu.  Dalój  wyrais  się 
o  przysiędze  stano  wczój,  że  jest  rozpływającym  się  mglistym 
obrazem  bez  rdzenia  i  siły  (str.  538),  te  podupadła  do  rz^u 
zwykłych  sztuczek  dla  pieniactwa  i  sfctuki  procesowania  siCi 
£e  jest  pustym  tłuczkiem  na  orzechy^  którf  wolska  się  me- 
ohanicznid  do  formułek  sztywnych  wyroków  (st^.  537)i' 

Byłoby  wprawdzie  rzeczą  nader  pożądaną,  abj  aftyei^> 
pi^ysięgi  w  ogóle  w  procesie  cy  wilhym  jak  ni^bardziój  ogra- 
niczyó;  przeprowadzenie  jednak  tego  ograniczenia  a  wzgl^ 
dnie  ci^kowite  usunięcie  przysięgi  napotyka  na  nie  dające  się 
ptawie  pokonać  trudności  dlatego,  że  używane  w  naszych* 
ustawach  sądowych  środki  dowodowe^  jakoto:  świadkowie^ 
znawcy,  dokumenty,  oględziny  sądowe  nie  wystarczają  w  prtae- 
ważnćj  liczbie  przypadków  ^).  Nie  wszystkie  interesa  pra- 
wne zawiera  się  przy  świadkach,  nie  na  wszystkie  wystawia 
się  dokumenty,  a  znawcy  i  oględziny  sądowe  dadzą  się  za- 
stosować tylko  w  nielicznych  przypadkach. 

Chcąc  przeto  uniknąć  tego  następstwa,  aby  w  większńj 
liczbie  procesów  wydanie  sprawiedliwego  wyroku  z  powodu 
braku  dowodów  nie  było  po  prostu  niemożliwe  ')|  jest  rzeczą 


^)  FtłGER:  Der  Beweis  dureh  Eide^  str.  2.  Bar:  Recki  u. 
BeweiSy  str.  127.  Langenbeck:  1.  c.  str.  733.  Sohmitt: 
w  Verh.  d.  8.  d.  Juristentages  T.  I,  str.  44. 

')  Ciekawy  sposób,  w  jaki  sobie  dawni  Rzymianie  radzili 
w  procesach,  w  których  zbywało  na  dowodach  podaje  Gel- 
lius  (Nocłes  atłicae,  XI F.  2.)  według  M.  Catona  „ita 
essć  moribus  majorum  traditum  obs€rvatufnque*..  ui  si 
quod  inłer  duos  actum  e^ł  neąue  tabuliś,  neque  tMibus 
planum  fieri  possit^  tum  apud  judieemy  qui  de  ea  reco- 
gnoseerein  uter  ex  iis  v%r  mełior  esset  ąuaereretur :  e<,  9i 


Digitized  by 


Google 


149 

koBieeziią  ożyć  w  celaeh  dowodu  zeznań  przeciwnika  i  wła- 
snych zeznań. 

Zeznania  jednój  ze  stron  spór  wiodących,  uczynione  na 
korzyść  dmgiój;  stanowią  przyznanie  i  uwalniają  przeciwnika 
od  dowodu.  Zeznania  jednak  jednój  ze  stron  spór  wiodących, 
uczynione  na  własną  korzyść,  nie  stanowią  wcale  dowodu. 
Jeśli  przeto  i  takie  zeznania  mają  mieó  znaczenie  w  proce- 
sie,  musi  przystąpić  do  nich  jeszcze  inna  okoliczność,  która 
sędziego  byłaby  w  stanie  przekonać  o  ich  prawdziwości.  Tą 
to  właśnie  okolicznością  jest  przysięga  *J,  t.j.  powołanie  Boga 
na  świadka  prawdziwości  swych  zeznań.  Przysięga  była  i 
jest  używaną  w  najrozmaitszy  sposób  za  środek  dowodowy, 
w  procesie  cywilnym.  Na  dowód  tego  dość  przejrzeć  dzieło 
Habrasowskiego  y^Die  Parteienvemehmung  und  der  Parieien- 
ńi^^i  abjr  się  przekonać,  że  pod  tym  względem,  co  kraj,  to 
inny  obyezaj. 

Ponsędzy  rozmaitemi  konstmkcyjami  przysięgi  stron 
w  proeesie  oywilnym  dadzą  się  jednak  o'dróżnić  dwie  od-^ 
mienne,  od  siebie  charakterystycznie  odróżniające  się  formy,  t;  ji 
przysięga    stanowcza  i  przesłuchanie   stron   jako  świadków. 

Użycie  przysięgi  stanowczćj  w  procesie  starano  się  o  ile 
można  ograniczyć.  I  tak  był  dowód  z  przysięgi  stanowozćj, 
w  powszechnym  procesie  cywilnym  niemieckim  wykluczony 
w  zupełności,  łub  ograniczony  do  i^ewnych  lylko  przypad- 
ków, a  to :  ze  względów  publicznego  dobra,  w  sporach  mał- 
żeńskich (Strippelmann  1.  c.  T.  II.  str.  104.)  i  w  sporach 
o  cjcowstwo  (ibid*  str.  lOD);  z  procesualnych  względów  zaś, 
jeśli  fakt  mający  być  dowiedzionym  przez  przysięgę,  lub  jego 
przeeiwie&siwo  jest  JHż-  udowodnione  innjrmi  środkami  dowo- 


pares  essenty  seu  boni  parUt^r  seu   mdlij  tum   illiy  unde 
pataty  credereiur,  ac  seeimtum  eumjtdicaretur, 
')  Gnoss:   Die  Beweisłheorie   im  canonischen    Process,  II 
Theil  str.  64.  Mabtin:  Yorlesungen.  T.  IL  §.  189. 


Digitized  by 


Google 


ymi  (ibid.  p.  1 13);  jeśli  przysięgą  mają  być  udowodnione 
a  tworzące  akt  prawny,  który  tylko  dokumentem  pnbli- 
fm  udow  odnionym  być  może  (ibid.  p.  125),  wreszcie  byl 
'^ód  z  przysięgi  wykluczooy  lub  ograniczony  w  niektó- 
li  procesach  szczególnych. 

I  w  uaszćm  ustawodawstwie  przebija  się  dążność  do 
aniczenia  o  ile  możności  przysięgi,  a  w  sprawach  o  unie- 
tnienie  małżeństwa  i  o  rozwód,  o  ile  rozchodzi  się  o  do- 
I  okoliczności  w  §.  99  i  115  kod.  cyw.  wymienionych, 
13  d.  n.  z  23  Sierpnia  1819  r.  Nr.  1595  zb.u.  s.)  i  w  po- 
lowaniu prowizoryalnem  (§.  14  ces.  rozp.  z  27.  Pażdż. 
9  r.  Nr.  12  Dz.  u.  p.)  jest  dowód  z  przysięgi  całkiem,  w  spo- 
i  syndylialnych  zaś  (§.  16  ust.  z  12  Lipca  1872  r.  Nr. 
D.  u.  p.)  częściowo  wykluczony. 

Z  zagraniczuych  ustaw  zasługuje  pod  tym  względem  na 
sególniejszą  uwagę  ustawa  sądowa  rosyjska  z  20  Listop. 
4r.,  która  nie  zna  ani  przysięgi  stanowczćj,  ani  przęsłu- 
nią  stron  jako  świadków  i  dopuszcza  tylko  dowodu  zprzy- 
;i,  na  którą  się  strony  dobrowolnie  zgodziły  '). 

Zaprzeczeniem  zasady  ograniczenia  dowodu  z  przysięgi 
n  w  procesie  cywilnym  jest  dopuszczenie  przesłuchania 
n  jako  świadków.  Ten  sposób  konstrukcyi  przysięgi 
rocesie  cywilnym  jest  prawie  niczem  nieograniczonem  do- 
uczeniem dowodu  z  przysięgi  stron  w  procesie,  wyjąwszy 
iem  nieliczne  ograniczenia  wynikające  stąd,  że  się  stronę 
kża  za  świadka  we  własnćj  sprawie,  (np.  §.  414  proj.  austr.) 
dopuszczalność  tego  dowodu  zawisłą  prawie  wyłącznie 
uznania  sędziego. 

Oprócz  przysięgi  można  użyć  w  procesie  jeszcze  innego 
saju  pressyi  na  przeciwnika  w  tym  celu,  aby  go  żmu- 
do przyznania.  Takim  środkiem  może  być  konfrontacyja 
n,  lub  zadawanie  pytań  przez  sędziego  w  tym  celu,  aby 


)  Harrassowsky  1.  c  str.  102.    Dor.   Kabat:    O  dowodach, 
str.  164.    §§.  115—118  i  485—499  ust  sąd.  ross. 


Digitized  by 


Google 


161 

się  od  strony  dowiedzieć  prawdy.  Tutaj  jest  już  sama  stro- 
na przedmiotem  badania  przez  sędziego  na  wzór  procesu  in- 
kwizycyjnego.  Przesłuchanie  przeciwnika  w  sporze  na  wnio- 
sek strony  jest  zaprowadzone  w  niektórych  ustawodawstwach; 
a  w  procesie  francuskim  utworzyła  się  z  niego  osobna  insty- 
tacyja  procesnalna. 

Przysięga  stanowcza;  przesłuchanie  stron  przez  sędziego 
z  urzędu  lub  na  wniosek  przeciwnika  i  przesłuchanie  stron 
jako  świadków  stoją  więc  ze  sobą  w  ścisłym  związku^  wszyst- 
kie te  ins^rtucyje  mają  bowiem  na  celu  użycie  zeznań  własnych 
stron  za  zasadę  dowodową  w  procesie  cywilnym,  lub  uwol- 
nienie strony  od  dowodu.  Te  trzy  instytucyje  procesualne 
oznpełniają  się,  a  nawet  zastępują  się  czasem  wzajemnie. 
Musimy  więc  w  naszój  pracy  omówić  je  po  kolei  o  tyle,  o  ile 
to  jest  potrzebnem  dla  ocenienia  postanowień  projektu  no- 
wćj  ustawy  sądowćj  o  przesłuchaniu  stron  jako  świadków. 


§•  1- 

O  przysiędze  sŁaaowozój. 

Rzecz  o  przysiędze  stanowczćj  musimy  rozpocząć  od 
procesu  rzymskiego,  albowiem  nauka  o  przysiędze  stanowczćj 
(wskazanćj)  opiera  się  na  prawie  rzymskiem. 

Podział  postępowania  sądowego  rzymskiego  na  postępo- 
wanie injure  i  in  judicio  wywarł  wpływ  także  na  instytucyje 
przysięgi  w  procesie  rzymskim.  Przysięga,  ofiarowana  injure,  ró- 
żniła się  od  przysięgi,  ofiarowanćj  in  judicio.  Juramenłum  injure 
ddatum  wskazywano  przeciwnikowi  na  treść  intentio  formuł- 
ki, a  więc  na  istnienie  samego  stosunku  prawnego.  Przeci- 
wnik, któremu  przysięgę  in  jurę  wskazywano,  musiał  ją  przy- 
jąć lub  odkażać; 

Aiłpraetor:  eum,  a  quo  jusjurandum  pełetur  sohere  aut 
jurare  cogam,  (Ł  34  §.  6  D.  de  jur.  XIL  2). 


Digitized  by 


Google 


152 


Z  drngićj  jednak  strony  stawał  się  przeciwnik,  któiy 
przysięgę  przyjął  i  złożył,  sędzią  we  własnćj  sprawie  ^),  przy- 
sięgał bowiem  zwykle  nie  na  prawdziwo66  jakiegoś  faktu, 
lecz  na  był  samego  spornego  stosunku  prawnego  *).  Dlatego 
UŁ  zastępowała  przysięga,  złożona  m  jurę,  wyrok  *). 

Jusjurandum  rei  judicałae  tńcem  obtinet  non  immerito, 
quum  ipse  ąuis  judictm  adver8arium  suum  de  causa  sua  fe- 
cerit  deferendo  ei  jusjurandum.  {I,  1.  pr.  D.  ąuar.  rer.  ad. 
(U-  5). 

Przeciwnik  mnsii^  wprawdzie  przysięgę  wskazaną  so- 
bie in  jurę  przyjąć  lub  odkażać,  (juramentum  necessariutn) 
pomimo  tego  przymusu  nie  traci  jednak  przysięga  wskazana 
in  jurę  charakteru  umownego  ^),  deferent  zdaje  się  ł>owiem 
na  swego  przeciwnilut,  a  ten  ma  możność  przyjęcia  przysiek 
lub  jćj  odkażania.  Dlatego  mówi  Paulus:  Jusjurandum 
speciem  transactionis  continet  majoremąue  hahei  aucłaritatem, 
quam  res  judicała^  Q.  2  D.  de  jur.  {12.  2). 

Zasadniczo  różniła  się  od  tćj  przysięgi  przysięga  wska- 
zana w  postępowaniu  in  judicio.  Przedmiotem  jćj  były  fakta, 
a  złożenie  jćj  nie  zastępowało  wyroku;  przysięga  ta  była 
środkiem  dowodowym  *).    I  tę  przysięgę  musii^  delat  przy- 


M  Zhocebmakn:  Olaubenseid  str.  6. 

")  Sayigny:  System.  VII,  str.  60. 

•)  Sayigny:  System.  YIŁ  str.  66.  Bethmann  HoUu:eg.  Ci- 
vilpr.  n  Btr.  679. 

*)  Keller:  Rom.  CwUpr.  VI  wyd.  str.  B22.  fiAYiGHTt  Sy- 
stem. VII  str.  65. 

')  Keller  1.  c.  str.  332.  Sayignt:  VII.  81.  Bethmakn  Holi- 
weg.  Cmlpr.  II  str.  601  i  583.  Endemann  :  Beweislehre 
str.  446.  Ciekawy  przykład  przysięgi  wskasasój  m  fU^ 
dieto  podaje  Suetopius  de  clar.  Ehetor.  Cap.  VL 


Digitized  by 


Google 


153 

jąć  lab  odkażać  %  mógł  ją  jednak  nałożyć  także  sędzią  ja- 
ko przysięgę  aznpełniającą  (juramentum  judiciale)  *J. 

Prawo  rzymskie  znało  także  przysięgę  pozasądową,  któ- 
rą mogła  jedna  strona  drugićj  wskazać.  Delat  nie  mógł  je- 
dnak być  zmuszonym  do  przyjęcia  lub  odkażania  tćj  przy- 
sięgi ;  jćj  przyjęcie  lub  odkażanie  a  względnie  nieprzyjęcie 
oferty  przysięgi  zależało  wyłącznie  od  jego  woli.  Złożenie 
wszakże  tćj  przysięgi  miało  ten  sam  skutek^  jak  złożenie 
przysięgi  wskazanćj  in  jurę  '). 

Już  w  powyższycli  zasadach,  na  którycłi  opiera  się  przy- 
sięga stanowcza  w  procesie  rzymskim,  przebiją  się  troista 
lUitora  naszćj  pjTiysięgi  stanowczćj :  religijna  *),  umowna , 
i  proeessualna. 

Jako  wezwanie  Boga  na  świadka  ^)  zawićra  przysięga 
pierwiastki  religijne;  przy  ojBarpwaniu  przysięgi  przeciwni- 
kowi przebija  się  pierwiastek  umowny  przysięgi;  wreszcie 
jako  środek  do  przekonania  sędziego  o  prawdziwości  faktów, 
pr^wiedzionycb  przez  strony  na  uzasadnienie  swych  praw, 
jeat  przysięga  środkiem  dowodowym,  a  tem  samem  ma  w  so- 
liie  pierwiastki  prawno-procesualnę. 

Stroną  religijną  przysięgi  q^e  będziemy  się  bliżćj  zaj- 
mować, albowiem  różnorodność  wyznania  wywiera  tylko  wpływ 
ną  formę  *)  złożenia  przysięgi,  a  nie  na  jćj  istotę   prawną, 


')  Różne  pod  tym  względem  zapatrywania  przytacza  Langen- 

BBCK  L  c.  str.  739. 
*)  Sayiont:  System.  YII  str.  82. 
^  Zthtutirmamn;  1.  c  str.  5. 
*)  Cicero  de  officiis.  IIL  29.  „Esł  enim  jusjurandum  affir- 

matio  religiosa.    Quod  autem  affirmate^  quasi  Deo  teste 

promiseris,  id  łenendum  esł'^. 
*)  n  Rzymian  można   było  przysięgać  na  różne    przedmioty, 

ob.  8aviqny  vii  str.  48,  nota  a).  Strippblmann  1.  c.  Ilstr.  6. 
*)  Stbippełmann  :  1.  c.  II  str.  447.     Wetzełł:  1.  c.  str.  256. 

Renaud:  Civilpr.  p.  364.  a  szczególnićj    Strippełmann  ł. 

e.  I  atr.  292  i  naat.  i  Habbasowbky  1.  c.  str.  321. 

Wjrdic  ilMol  T.  XVIU.  20 


Digitized  by 


Google 


'^mm 


w  wyznań  zaś,  którym  wedhg  ich  zasad  religij- 
wolno  składać  przysięgi,  zastępuje  obecnie  prawie 
uroczyste  zapewnienie  zeznania  prawdy^)   miejsce 

niejszą  dla  processnalisty  jest  strona  nmowna  przy- 
siek jćj  zdolność  służenia  za  środek  dowodowy, 
tórzy  autorowie,  jak  n.  p.  Rizy  *)  i  Sayigny  •)  twier- 
zysięga  stanowcza  jest  Ii  tylko  środkiem  dowodo- 
ihodząc  z  zapatrywania,  że  umowna  istota  dawnćj 
przysięgi  znikła  w  nowoczesnych  ustawach.  Tak 
)  jest.  Pierwiastek  umowny  przysięgi  przebija  się 
ofiarowania  przysięgi  przeciwnikowi.  Ofiarowanie 
i  wolnćj  dyspozycyi  stron.  Siła  dowodowa  przy- 
^  na  woli  deferenta  *).  „Ofiarowanie  przysięgi  jest 
fania  a  zarazem  aktem  przymusu^;  aktem  zaufa- 
iem  przez  ofiarowanie  oddaje  się  deferent  na  łaskę 
^ę  przeciwnika,  czyniąc  zwycięstwo  zawisłem  od 
ń  przeciwnika;  aktem  przymusu,  albowiem  prze- 
asi  przysięgę  przyjąć  lub  odkażać,  lub  tći  ulżyć 
nieniu  przez  udowodnienie  przeciwieństwa  tego,  co 
miało  być  stwierdzone. 

owanie,  względnie  odkażanie  przysięgi  jest  więc 
nćj  dyspozycyi  stron,  którego  dopuszczalność  nie 


ASsowsKT  1,  c.  str.  .301  i  324.  Wetzełł  1.  c.  str.  256,  d. 

10  Stycznia  1816  Nr.  1201.  Zb.  u.  s. 

Betoeis  durch  den  Haupteid  etc.  §.  7. 

m.  VII.  str.  86;  ogranicza   jednak  swe  zapatrywanie 

p.  90. 

i:  Yortrdge  aher  die  Beichs-Cwilprocessordnung  %tt. 
i  nast.  Sayiont:  YU  str.  54  i  56,  ob.  także  Łan- 
bgk:  Betceis/uhrung^  str.  743  i  nast 


n 


Digitized  by 


Google 


165 

może  i  nie  powinna  być  zawisłą  od  wiarogodności  stron  spór 
wiodąeyclL  Ten  akt  processualny  składa  się  z  wskazania 
praysiogi  i  jój  przyjęcia  ^).  Pierwiastek  nmowny;  przebijają- 
cy się  tak  silnie  w  przysiędze  w  procesie  rzymskim^  dotrwał 
ai  do  naszych  czasów  i  jest  jedną  z  największych  zalet  przy- 
sięgi stanowczćj. 

Z  drngiój  jednak  strony  nie  trzeba  spnścić  z  uwagi  dm- 
giój  natory  przysięgi  stanowczój^  t.  j.  że  przysięga  stanowcza 
jest  nie  tylko  aktem  wolnój  dyspozycyi  stron,  lecz  tdkie  środ- 
kiem dowodowym  *).  Z  tój  dmgiój  natnry  przysięgi  stano- 
wezójy  tndzież  z  powodn  jój  świętości  wynikły  różnorodne 
ograniczenia  dopuszczalności  przysięgi  stanowczćj  bądź  ze 
względu  na  osobiste  przymioty  stron  spór  wiodących,  bądź 
ze  względn  na  wiadomość  stron  o  fakcie,  mającym  być  stwier- 
dzonym przysięgą,  bądź  wreszcie  w  tym  kierunku,  że  przy- 
sięgę uważano  tylko  za  środek  dowodowy  posiłkowy,  t.  j. 
środek,  który  dopiero  wtedy  dopuszczonym  być  może,  gdy 
inne  środki  dowodowe,  ofiarowane  przez  strony,  nie  wystar- 
czają. 

Zasady,  na  których  polega  przysięga  stanowcza,  są  więc 
nader  proste  i  racyonalne.  Dowodzący  ofiaruje  przysięgę 
swemu  przeciwnikowi,  który  ją  może  przyjąć  lub  odkażać. 
Przez  to  traci  przysięga  cechę  przysięgi  własnćj  i  nabićra 
w  przekonaniu  sędziego  większćj  mocy  dowodowćj. 

Ta  tak  prosta  zasada  natrafia  jednak  w  zastosowaniu 
na  liczne,  czasem  prawie  nieprzezwyciężalne  trudności,  które 
tak  przyciemniły  zalety  przysięgi  stano wczćj,  iż  wielu  pro- 
eessualistów  życzy  sobie  jćj  usunięcia  z  liczby  środków  do- 


*)  Stbipfelicann  :  L  c.  u  str.  37  i  nast.  wykazuje,  że  prze- 
ciw wskazaniu  przysięgi  dadzą  się  podnieść  ze  stanowiska 
moralnego  i  religijnego  uzasadnione  zarzuty. 

*)  Btbippełmamn:  1,  c.  II  str.  45.  Konsekwencyje  powyższćj  po- 
dwójnćj  natury  przysięgi  stanowćzój  rozbiera  Endemamn. 
Beweislehre  str.  476  i  nast 


Digitized  by 


Google 


I  w  istocie  wytworzyła  się  z  biegietn  Gziiida  t  pt(h 
i,  na  których  polegała  przysięga  staiiowcfta  w  {Ifo- 
Inym  rzymskim,  instytncyja  proCł^sualna  nader  da- 
sztuczna. 

dżmy  w  krótkości  szereg  powodów  tych  zażaleń, 
;ereg  tmdności,  na  jakie  natrafia  się  przy  zastoso- 
rsięgi  Stanowczój  : 

^  wyż  podnieśliśmy y  że  przysięga  stanowcza  ma 
wną  i  wybitny  charakter  środtui  dowodowego.  Na- 
nmownćj  strony  przysięgi  jest,  że  przysi^  Bta- 
aściwie  tylko  wtedy  dopuszczoną  być  winba^  gdy 
r  spór  wiodące  mają  możność  jój  złożenia.  Pod 
warunkiem  jest  możliwem  dobrowolne  przyjęcie 
względnie  jój  odkażanie,  co  właśnie  nadaje  przy- 
rakter  umowny.  Uważając  znów  przysięgę  stano- 
rodek  dowodowy,  musimy  dojść  do  wyniku,  że 
tylko  wtedy  moc  dowodu  przypisać  można,  gdy 
jąca  przysięgać,  pojmuje  ważność  przysięgi  {judi- 
urante)  i  posiada  dokładną  wiadomość  o  fakoi^^ 
m  przedmiot  przysięgi.  Cóż  wfęc  ma  nę  stać, 
ze  stron  spór  wiodących  nie  wie  o  fakcie,  który 
rzysięgą  stwierdzonym  ?  W  tym  przypadku  jest 
ledzący  o  tym  fakcie,  zmuszouym  {przysięgę  odkażać, 
tś,  nie  wiedząc  o  fakcie  mającym  być  udowodnionym^ 
a  zdać  się  w  zupełności  na  łaskę  lub  ni^askę  prze- 
ie  mogąc  przysięgi  złożyć  na  przypadek  j6j  odka- 

tyka  średniowieczna  pomagała  sobie  w  tym  pttj- 
ez  dopuszczenie  t,  z.  przysięgi  mniemania  (jura- 
edulitatisj  Olaubenseid),  Przysięgi  tój  bife  znało 
makie  %  Wiadomość  delata  o  fakcie,  który  ma 
)rzedmiot  przysięgi,  nie  była  w  procesie  rzymskim 

brmann:  i.  c.  str.  9. 


Digitized  by 


Google 


■łw 


167 

warankiem  Jdj  dopaszczitlnbAci;  delat  mógł  bowiem  o  tym 
ĆEiketo  dowiedzieć  się  ee  źródeł  wiarogodnych,  chociażby  o  nim 
nie  miał  wiadomości  z  własnego  spostrzeżenia  ').  Zupełna 
nieświadomość  ^delata  o  fakcie,  stanowiącym  przedmiot  przy- 
sięgi, mogła  być  dla  delati&  tylko  powodem  do  reknzacyi  przy- 
sięgi, a  tern  samem  powodem  niedopaszczenia  jćj  przez  sę- 
dziego ■).  (Pauli  R.  S,  II.  1.  §.  4,  L  34  pr.  D.  de  jur.  (12.  2.) 
1.  4.  pr.  D.  de  in  litem  jur.  (12.  3),  1.  U.  §.  2,  1.  12,  13. 
D.  de  ad.  rer.  amoL  (25.  2\  Przysięgi  mnieaania  nie  znali 
tćż  prawnicy  średniowieczni  włoscy  (Wetzel.  str.  260  not. 
38),  ani  prawo  kanoniczne  *),  lecz  zaprowadziła  ją  dopićro 
i  rozpowszechniła  romanizująca  głossa  do  zwierciadła  saskie- 
go. Przysięga  mniemania  powstała  wskutek  kombinacyi  nie- 
mieddćj  przysięgi  niewiadomości  z  romańsko-kanonicznem 
jwramenium  creduUtatts  \ 

Przeszłoby  to  granice  naszego  zadania  przedstawić  po- 
wstanie i  rozwój  przysięgi  mniemania.  Bzecz  ta  jest  do- 
kładnie (^racowaną  w  lylekrotnie  powołanem  dziele  Zimmer- 
MANNA.  Tyte  tylko  podnieść  musimy,  że  przysięga  ta  roz- 
powszechniła się  wkrótce  po  całych  Niemczech  pomimo  licz- 
nych zarzutów  podnoszonych  przez  prawników,  opierających 
się  na  prawie  rzymskiem.  Tylko  pod  tym  względem  nie 
było  w  praktyce  zgody,  eży  przysięga  mniemania,  ma  być 
złożoną  w  formie  twierdzącćj,  pozytyWnćj,  czy  tćż  w  formie 
przeczącćj,  t  j.  alI>o  ),mniemam,  że  nie''  {glaube,  dass  nichf), 
albo  tdż  „nie  mniemani  że''  {g^be  nichtj  dass).  Bóżnica  ta, 
wydi^^lca  się  na  pierwszy  rznt  oka  prostą  grą  wyrazów,  ma 
głębste  psychełogiezne  znaczenie.    Co  się  jednak  t^czy  istdty 


^)  ZimgERMAwu ;  L  e.  str.  27. 
')  „  1.  c.  str.  35  i  oast. 

•)  Oboss:  Beweislheorie  11  str.  249. 
*)  ZTMMKRMAWiy  1.  c  str.  422. 


Digitized  by 


Google 


168 

przysięgi  mniemania,  to  zapatrywania  prawników  były  pod 
tym  względem  prawie  zawsze  podzielone.  Jaż  sama  nazwa 
j^der  Glaubenseid^  nasuwa  liczne  wątpliwości;  w  słowie  nGlau- 
ben^  pomieścić  się  bowiem  dadzą  wszelkie  stopnie  przeko- 
nania strony  o  prawdziwości  jakiegoś  faktn^  poczynając  od 
przeświadczenia,  opartego  na  gruntownój  wiedzy,  a  kończąc 
na  prostem  podmiotowem  mniemania,  iż  fakt  jakiś  jest  praw- 
dziwy. Podmiotowe  przekonanie  strony  gra  też  przy  pny- 
przysiędze  mniemania  nader  wielką  rolę,  a  różne  sposoby 
nkładania  roty  przysięgi  mniemania  '),  mające  na  celn  zmu- 
szenie strony  do  sumiennego  przekonania  się  o  prawdziwo- 
ści faktu,  stanowiącego  przedmiot  przysięgi,  nie  są  w  stanie 
osłabić  wpływu,  jaki  na  moc  dowodową  przysięgi  mniema- 
nia wywiera  indywidualność  strony,  mającćj  składać  przy- 
sięgę. 

Im  większą  wagę  kłaść  będziemy  w  przysiędze  na  pier- 
wiastek umowny,  tćm  łatwićj  dopuścić  musimy  przysięgę 
mniemania,  jeśli  jednak  zważać  będziemy  w  przysiędze  li  tylko 
na  jćj  przymiot  środka  dowodowego,  musimy  przysiędze  mnie- 
mania przypisać  tylko  słabą  moc  dowodową.  Jeśli  bowiem  ofiani- 
jący  przysięgę  przeciwnikowi  zgadza  się  na  to,  iż  przeciwnik  ma 
złożyć  przysięgę  w  razie  jćj  przyjęcia  z  dodatkiem  wiedzy  i  pa- 
mięci, natenczas  sędzia  nie  mą  powodu  odmawiać  takićj,  na 
dobrowolnćj  umowie  stron  polegąjącćj  przysiędze,  mocy  do- 
wodu. Jeśli  jednak  nie  będziemy  zważać  na  pierwiastek 
umowny  w  przysiędze,  lecz  będziemy  ją  uważać  li  tylko  za 
uroczyste  potwierdzenie  prawdziwości  jakiegoś  &ktu,  naten- 
czas nie  będziemy  mogli  przypisać  wielkićj  wagi  zaprzysię- 
żonemu zeznaniu  strony,  które  będzie  miało  za  przedmiot 
fakt,  nieznany  stronie  z  własnego  spostrzeżenia. 

Najrozmaitsze  mogą  zachodzić  przypadki,  w  których 
strona  zmuszona  byćby  mogła  do  złożenia  przysięgi  na  iSftkta 


^)  Zimmbumawn  ;  1.  o.  str.  444  sąn. 


Digitized  by 


Google 


159 

nie  znane  j6j  z  własnego  spostrzeżenia.  Przysięga  mniema- 
nia ma  więc  w  procesie  cywilnym  szerokie  zastosowanie  We 
wszystkich  tych  przypadkach  nie  stwierdza  strona  przysięgą 
swój  świadomości  o  prawdziwości  faktu^  stanowiącego  przed- 
miot przysięgi,  lecz  tylko  swe  przeświadczenie  o  prawdziwo- 
ści tegoż  faktn,  oparte  na  innych  podmiotowych  powodach^). 
Przeciw  mocy  dowodowćj  przysięgi  mniemania  dadzą  się  więc 
liczne  i  uzasadnione  podnieść  zarznty.  Przysięga  ta  jest  tóż 
jednym  z  głównych  punktów  oparcia  dla  przeciwników  przy- 
sięgi stanowczój  <). 

Nauka  prawników  średniowiecznych  dozwalała  delato- 
m  w  niektórych  przypadkach  złożyć  zamiast  przysięgi  mnie- 
mania przysięgę  nieświadomości  (juratnentum  de  ignorantia). 
Jednak  tak  pod  względem  istoty  tój  przysięgi,  a  w  szczegól- 
ności pod  względem  jój  ścisłego  odróżnienia  od  przysięgi 
mniemania^  jakotóż  pod  względem  warunków  dopuszczalno- 
ści tój  przysięgi- nie  było  pomiędzy  processualistami  zgody  '). 

Jeśli  deferent  wskazuje  delatowi  przysięgę  na  fakta,  nie 
znane  sobie  z  własnego  spostrzeżenia  %  natenczas  możnaby 
z  ważnych  powodów  uznać  tę  przysięgę  za  nieodkazalną,  co 
jednak  zawsze  połączone  jest  z  przykrością  dla  delata  i  sprze- 
ciwia się  umownój  istocie  przysięgi  stanowczój. 

n)  Dalsza  trudność  zachodzi,  jeśli  jedna  ze  stron  spór 
wiodących  jest  niezdolną  do  złożenia  przysięgi  bądź  z  powo- 
du młodocianego  wieku,  bądź  tóż  z  powodu  wad  umysłowych^ 
a  nie  ma  zastępcy  prawnego  tychże  osób,  który  byłby  w  sta- 


')  Wetzełłł  :  1.  c.  str.  259.  Srippełmann  :  I.  c.  II  str.  61  — 

80  i  oast 
")  Bak,  w  Verh.  8  Jurist  T.  I  str.  47. 
*)  Stbotełmann:  1.  c.  II  str.  93.     Zimmermann  1.  c.  str  351. 

Bałasits:  1.  c.  str.  39. 
*)  Stbifpeucakm:  1.  c.  II.  str.  289  i  nast 


Digitized  by 


Google 


160 

nie  fakt  odnośny  stwierdzić  swą  przysięgą  zwłasnój  wiedzy  ^). 
I  w  tvm  przypadka  traci  przysięga  stanowcza  swą  dwostron- 
nodó,  albowiem  przysięgę  jedna  tylko  ze  stron  złożyć  może. 
Zachodzi  więc  wątpliwość,  czy  w  takim  razie  przysięgę  w  ogó- 
le dopuścić  można.  Jeśli  ta  przeszkoda  zachodzi  tylko  po 
stronie  deferenta,  natenczas  przysięga  staje  się  przysięgą  nie- 
odkazalną  i  w  zasadzie  nie  można  zaprzeczyć  jćj  dopnszozal- 
ności.  Inaczćj  się  rzecz  ma,  jeśli  delat  jest  niezdolnym  do 
złożenia  przysięgi.  Wtedy  przysięga  stanowcza  jest  niedo- 
pnszczaloą,  albowiem  delat  nie  miałby  możności  przyjęcia 
przysięgi,  lecz  musiałby  ją  odkażać,  przez  co  stałaby  się 
przysięga   przysięgą  własną  deferenta. 

III)  Jeszcze  większe  trudności  nasuwają  się,  jeśli  jedną 
ze  stron  spór  wiodących  jest  osoba  prawnicza,  lub  spółka, 
lub  też  jeśli  w  sporze  biorą  udział  spólnicy  sporu  '). 

A.  Przysięgę  złożyć  może  w  ogóle  tylko  osoba  fizyczna, 
osoba  prawniczą  jest  więc  już  z  natury  swćj  niezdolną  do 
składania  przysiąg.  Gdy  jednak  środek  dowodowy  przysięgi 
głównój  jest  w  pr^ocesie  cywilnym  niezbędnym,  a  osoby  pra- 
wnicze działają  na  zewnątrz  przez  osoby  fizyczne,  pr^to  do- 
puszczano już  od  dawien  dawna  te  osoby  fizyczne  4o  płoże- 
nia przysięgi  w  zastępstme  i  ze  skutkiem  dla  o§o]^  pra- 
wniczćj  •). 

Na  pierwszy  rzut  oka  zdawidoby  się,  iż  powyższa  pro- 
sta zasada  jest  w  stanie   i)9uną<i  wszę}kif  tru4QQŚc\|  które 


^)  Abnołd:  Ueher  Eidesleistung  durch  8teUvertreter  §.  30, 
53.    Renaud:  Lehrbuch^  str.  373. 

*)  Bar;  Recht  und  Beweis  str.  135. 

')  W  procesie  kanonicznym   składali    zastępcy    uorganizowa- 
nych  korporacyj    przysięgę    zamiast    korporacyi    „nomine 
suo  et  in  animas  conventuum  eorundefn  vel  majoris  et  sa 
nioris  partia    ipsorum^.  (r.  2.  de  test.  et  attest  in  VI\ 
H.  10).    Oboss:  Beweistlheorie  II.  str.  260. 


Digitized  by 


Google 


161 

i3^S4  ^9  nasunąć  przy  dopuszezenin  osób  prawniczych  do 
przysi$gŁ  Tak  jednak  nie  jest^  albowiem  trudności  powsta- 
ją z  powoda  różnorodności  osób  prawniczych,  stowarzyszeń 
i  epiUekf  które  mogą  być  podmiotami  prawnymi,  a  tóm  sa- 
mom i  różnorodności  sposobów  ich  zastępowania.  Inaczój 
przedstawi  się  kwestyja,  kto  ma  być  dopuszczonym  do  zło- 
żenia przysięgi  w  imieniu  kofporacyi,  inaczój  w  imieniu  fun- 
dacyi  lub  Skarbu  państwa,  inaczćj  wreszcie  imieniem  spółki 
haadlowój  jawnćj,  komandytowój  lub  akcyjnój  ^)  i  t,  d.  Bó- 
inie  też  na  powyższą  kwestyję  zapatrują  się  tak  teoretycy, 
jakotćż  praktycy  *).  Trudność  i  różność  zapatrywań  wzma- 
ga się,  jeśli  czynności  osób  prawniczych  bywają  załatwiane 
przez  ogół  członków,  wchodzących  w  skład  osoby  prawniczo], 
lob  gdy  zastępstwo  osoby  prawniczćj  jest  poruczone  colle- 
giam  osób. 

Przez  uchwałę,  powziętą  większością  głosów,  może  wpraw- 
dzie korporacy  a  lub  Collegium  objawić  swą  wolę  przyjęcia  lub 
odkażania  wskazanćj  sobie  przysięgi,  przez  taką  uchwałę  nie  da 
aę  jednak  stworzyć  w  łonie  korporacyi  lub  w  Collegium 
przeświadczenie  o  prawdziwości  faktu,  mającego  być  stwier- 
dzonym przysięgą,  i  moralnego  obowiązku  zeznania  prawdy  *). 


*)  Kbtszner:  Handelsgeseijsiuch  j  str.  108.  Yoioteł:  Die 
Leistung  des  Schiedseides  durch  die  offene  Handelsge- 
sdUchaftj  w  Centralorgan  (V.  344).  Ehidbicann:  Hand- 
buch  d.deut.  Handds-  See-  und  Wechselrechtes.T.Latr. 
578  i  nast 

*)  STRiPfSŁicANK :  U  str.  831  i  nast  Akmołd:  U^er  Eides- 
leistung  durch  Stelherłrełer  im  Cmlprocesse.  1843. 
YnBascK:  BeŁrachlungen  uber  die  Anwendung  des  Be- 
UfeismiUels  der,  Eidesddałion  und  der  richterlichen  TJr- 
iheUe  auf  jttristische  Personen  etc  1848.  Endbmamm: 
Beweislehrej  str.  553  i  nast.  Renaud  :  Lehrbuchy  str.  375. 

*)  Wjbtzbłł:  i.  c  str.  267. 


widn.  fiflfoi  T.  zmi 


Digitized  by 


Google 


162 

To  przeświadczenie  jest  możliwe  tylko  n  poszczególnych  osób 
fizycznych;  zachodzi  więc  znów  pytanie,  którzy  członkowie,  i  ilu 
z  nich  ma  być  dopuszczonych  do  złożenia  przysięgi  imieniem 
osoby  prawniczo)  V  ?  Rozstrzygającą  przy  wyborze  tychie  osób 


^)  Kwestyja  ta  była  już  spomąpomiędzy  glosatoramu  Hasmsł: 
Dissensiofies  dominorum  p.  317.  jyDifferunt  in  ead.  L. 
rC.  2,  59,  2.)  §.  Hoc  etiam  in  f.  (§.  5.)  super  Ulo  ffer- 
bo:^  „Idonea  ete.^  Ex  hoc  verbo  dicunt  Ouidam,  quod 
major  pars  vel  idoneior  debet  jurare  in  catisa  universi' 
tatis,  et  hoc  probant  per  praedictam  §.  et  ita  sentit  P. 
{Placentinus),  Ego  (Hugolinus)  dico,  ąuod  universitaiis 
praesidem  jurare  sufficit,  universitate  praesente  vel  parte 
majore  vel  ideneiore,  quae  praeest  in  iudicio,  ut  D.  ad 
Municipalem  (50,  L)  L.  Municipes  {IŁ)  et  D.  de  Gon- 
ditionibus  et  demonstrationibus  (35,  Ij  L.)  Municipibus 
(97).  Py  (Pillius)  idem  didt  ątwd  Azo.  Nam  sufficU 
eos  jurare,  per  ąuos  universitas  defenditur,  vel  eiiam  ma- 
jorem partem  universitatis^  et  hoc  etiąm  videtur  veUe  do- 
minus  Al.  (Albericus).  Nam  ąuomodo  major  pars  untVer- 
sitatis  jurabit,  ąuum  per  se  consentire  non  possit,  ut-  D. 
de  Libertis  univćrsitatum  (38,  3.)  L.  1.  et.  D.  de  Dolo 
(4,  3,  L,)  Si  ex  dolo  (15)  ?  Imo  unus  de  universitate 
unam  eliget  sententiam^  alius  aliam.  Vnde  dico]  quod 
non  ipsa  universitas,  id  est,  ipsi  homines  de  universiia- 
te  vel  major  pars  ipsorum  ita  segregatim  non  jurabit^ 
sed  ąuibus  caussa  universitatis  commissa  est,  sa^aramen- 
tum  praestabunt,  ut  D.  de  Conditiontbus  et  demonsir. 
(35,  1.)  L.  Municipibus  {97.)  et  guod  ibi  diciłur,  guod 
major  pars  vel  tota  debet  jurare,  id  est  major  pars  eon- 
sulum  vel  omnes  consules  debent  jurare,  vel  nobiliores 
vel  ditiores  ex  eis,  ut  C.  de  Praediis  decurionum  {10, 
313).  L.  2.  Nam  guod  umversitas  vel  major  pars,  vel 
Uli,  qui  a  majore  parte  universitatis  eUcti  sunt,  fadunł, 
perinde  est,  ac  si  tota  universit<is  faceret,  ut  D.  Quod 
cujus.  univ.  {3,  4.)  L.  2.  et  L.  seąuentibus.  Sed  guid, 
si  isti  consules  nunc  confessi  fuerunt,  universitati  obest? 
Respondent;  idem  erit,  ąuod  Supra  (§.  68)  in  tutore  et 
curatore  dictum  est.  Plac.  (Placentinus)  dicit  contrarium'' 
scilicet  guod  omnes  de  universitate  vel  major  pars  de- 
beat  jurare,  et  hoc  per  Legem  istam.    Nec  obstał,  guod 


Digitized  by 


Google 


163 

okolicmością  będzie  ich  świadomość  o  fakcie^  który  ma  sta- 
nowić przedmiot  przysięgi.  Jeśli  jednak  jest  kilka  osób  upra- 
wnionych do  złożenia  przysięgi  i  posiadających  tę  świado- 
mość^ zachodzi  dalsze  pytanie,  czy  wszystkie  te  osoby  mają 
słołyć  przysięgę;  czy  tylko  niektóre,  a  w  ostatnim  przypadku, 
komu  shiży  wybór  osób  mających  złożyć  przysięgę  imieniem 
osoby  prawniczo),  czy  deferentowi,  czy  też  delatowi,  i  czy 
pnedwnikowi  strony  obierającćj  wolno  przeciw  wybranym 
podnosić  zarzuty  i  jakie?  Każde  z  tych  zapatrywań  znala- 
ńo  swych  obrońców,  i  za  każdem  z  nich  dadzą  się  przyto- 
czyć dostateczne  powody,  które  jednak  osłabić  można  prze- 
eiwnemi  argumentami  równćj  prawie  siły  ^)  tak,  że  ostate- 
cznie najlepszem  prawie  wyjściem  byłoby  pozostawić  ocenie- 
nie tćj  kwestyi  uznaniu  sędziego,  opartemu  na  dokładnćm 
rozważenia  wszystkich  okoliczności,  zachodzących  w  danym 
przypadka. 

B.  JśBzcze  większe  wątpliwości  nasuwają  się  przy  spól- 
nikach  sporu,  albowiem  na  rozwiązanie  pytania,  czy  wszyscy 
gpólnicy  sporu,  czy  tćź  tylko  niektórzy  mają  być  dopuszcze- 
ni do  dożenia  przysięgi,  wywiera  wpływ  nie  tylko  istota  pra- 
wna stosunku  prawa  materyalnego,  będącego  przedmiotem 
sporo,  lecz  także  okoliczność,  jak  się  dane  ustawodawstwo, 
względnie  teoryja  i  praktyka  zapatruje  na  istotę  uczestnic- 
twa sporu,  a  wiadomo,  jak  różne  pod  tym  względem  istnieją 
zapatrywania.  Do  tego  przyłącza  się  jeszcze  jedna  wątpli- 
wość>  a  mianowicie,  jak  sobie  postąpić,  gdy  z  pomiędzy  kil- 
ku spólników-  sporu  jedni  przysięgę  przyjmą,  drudzy  ją  od- 

ka^>)• 


dieiłuTy   guod  consenłire  non  possunty  nam  bene  consen- 

tire  possunt,  ut.  D.  ąuod  metus  caussa  (^,  2,  L.)^. 
*)  Stbippełkahn  :  1.  c  U  sth   264  i  nast.     Abnołd:  1.  c.  §. 

17  i  nast  Endemamn:  Beweislehrey  str.  560, 
*)  Lanob2«bbck:  BeweisfUhrung^  str.  751  i  nast  Emdemann: 

BeweMdire^  str.  661. 


Digitized  by 


Google 


164 

Przy  przysiędze  spólników  sporo  należy  więc  oiróaniA 
dwa  pytania,  t.  j.  kwestyję  przyjęcia  i  odkażania  pnysi^ 
od  kwestyi,  kto  przysięgę  stanowczą  ma  złożyć  ^). 

Zwróćmy  najpiórw  naszą  uwagę  na  pytanie,  w  jaki  spo* 
sób  rozstrzygnąć  kwestyję  wskazania,  względnie  przyjęcia 
i  odkażania  przysięgi.  Trzy  sposoby  rozwiązania  tego  pyta- 
nia są  według  Olasera  możliwe: 

*  1)  Sozstrzyga  większość  głosów.  Je&U  większości  aie 
m;G^  nie  należy  uważać  pr/^ysięgi  za  przyjętą,  lecz  za  odka- 
zai^. 

2)  Sędzia  rozstrzyga,  czy  ze  względu  na  q>rzecziie 
oświadczenia  ^)óloików  sporu  należy  nważać  przysięgę  la 
przyjętą  lub  odkażaną.  Przy  rozstrzygnieniu  tego  pytania 
powinien  się  sędzia  najpićrw  zastanowić  nad  tćm,  czy  nie- 
która ze  spólników  nie  ofiarowali  innych  dowodów,  naten- 
czas należy  te  dowody  najpićrw  dopuścić.  Gdyby  takieh 
dowodów  żadna  ze  stron  spór  wiodących  nie  ofiarow^a,  na- 
tenczas winien  sędzia  zastanowić  się  nad  tćm,  czy  ze  względu 
na  przytoczone  przez  strony  powody  uchylenia  się  od  przy- 
sięgi można  przypuścić,  iż  złożenie  przysięgi  przez  innych 
spólników  dostarczy  wymaganego  ustawą  dowodu;  wreszcie 

3)  wychodzą  niektórzy  z  tego  zapatrywania,  że  pytanie 
wskazania,  przyjęcia  i  odkażania  przysięgi  przez  spólników 
sporu  łączy  się  z  pytaniem,  kto  z  nich  ma  przysięgę  złożyć. 

Na  tę  ostatnią  kwestyję  można  się  znów  różnie  zapa- 
trywać. 

I  tak: 

1)  niektórzy  są  tego  zdania,  że  spólnicy  sporu  mogą 
się  umówić,  którzy  z  nich  mają  złożyć  przysięgę  w  imieniu 
wszystkich  a  więc  z  tym  samym  skutkiem,  jak  gdyby  wszy- 


')  Ołaser:  Gesammelte  Schriften  str.  121  i  nasi 


Digitized  by 


Google 


166 

scy  byK  przysięgli  *)  lub,  że  przysięgać  powiuni  cł  spólnity, 
kt6ny  o  fakcie,  mającym  być  stwierdzonym  przysięgą,  wie- 
dzą K  własnego  spostrzeżenia.  Niektóre  ustawy  i  niektórzy 
Mrterowie  są  tego  zdania,  że  jeśli  przedmiotem  sporu  jest 
stosimek  prawny  niepodzielny,  wystarczy  nawet  przysięga 
jednego  spólnika  '). 

2)  Inni  są  znów  zdania,  że  wszyscy  spólnicy  spom  mają 
przysięgać,  dopuszczając  tylko  wyjątek  co  do  zobowiązań 
soKdarnyefa  yrzględnie  korrealnycb,  przy  którycb  złożenie 
inysięgi  przez  jednego  spólnika  na  fakta,  mające  wpływ 
na  istnienie  całego  stosunku  prawnego,  może  mieć  skutek 
dla  wszystkich  spólników.     . 

Powyższe  zdanie  nie  da  się  jednak  przeprowadzić  do 
ostatecznych  konsekwencyj  a  szczególnićj,  jeśli  się  zważy,  że 
we^ng  obecnego  stanu  minki  jest  uczestnictwo  spom  Ii  tylko 
formalnem  połączenicim  kilku  procesów  dla  łącznego  prowa- 
dzenia sporu.  Zdarzyć  się  przeto  łatwo  może,  iż  stosunek 
prawny^  t>cdący  przedmiotem  sporu  jest  podzielny  tak,  że 
wyrok  może  różnie  wypaść  dla  każdego  spólnika  spo^ 
W  takim  przypadku  byłoby  niesprawiedliwością  czynić  pra- 
wa jednego  spólnilia  zawisłemi  od  przysięgi  drugiego,  od 
jego  łaski  lub  niełaski.  Chcąc  przeto  tćj  niesprawiedliwości 
oniknąć,  należy  o  ile  można  kwestyją  dopuszczalności  przy- 
sięgi, jćj  wskazania  i  odkażana  oceniać  odrębnie  ze  względu 
na  każdego  spólnika  ').  Jeśli  zaś  wydanie  odrębnego  orze- 
czenia co  do  każdego  spólnika  sporu  jest  niemożliwe,  naten- 
czas nie  pozostawiłoby  nic  innego,  jak  już  w  razie  odkażania 
przysięgi  przez  jednego  ze  spólników  uważać  przysięgę  za 
odkażaną  przez  wszystkich  spólników.    Po  stronie  delata  nie 


*)  Strippblmann  :  I.  c.  II.  str.  198. 

*)  Abnold  :  1.  c.  §.  76. 

'y       n  ^*  ^*  §'  '^'^*     Stbippełmann:  1.  ć.  DL  str.  195. 


Digitized  by 


Google 


166 

jest  to  koniecznością,  spólnicy  spora  wskazujący  przysięgę 
mogą  wskazać  jednego  Inb  kilka  z  pomiędzy  siebie,  którzy 
przysięgę  w  razie  jój  odkażania  będą  mieli  złożyd,  albowiem 
podobne  postępowanie  nie  sprzeciwia  się  ani  nmownćj  nata- 
rze  przysięgi,  ani  tćż  istocie  przysięgi  jako  środka  dowodo- 
wego. 

Sóżne  inne  wątpliwości,  które  się  przy  ocenienia  po- 
wyższych pytań  nasanąć  mogą,  rozbiera  Głaser  (OesammeUe 
Schrifłen  str.  129  i  nast),  uwzględniając  także  niektóre  prze* 
pisy  prawa  materyalnego  i  dochodzi  wreszcie  do  wnioska,  że 
rozróżnić  należy: 

A.  Przypadki,  w  których  wyrok  wypaść  może  dla  każ- 
dego spólnika  spora  odmiennie.  W  tych  przypadkach  nale- 
ży kwestyję  dopnszczalności  przysięgi  oceniać  względem  każ- 
dego spólnika  sporu  zosobna  tak,  jjik  gdyby  on  tylko  był 
przysięgę  wskazid,  względnie  przyj-  lab  odkazić.  Od  tój 
zasady  przyjąć  należy  jednak  dwa  wyjątki: 

a)  kilku  spólników  sporu  może  przysięgę  w  ten  sposób 
wskazać,  iż  wymienią  zarazem  jednego  z  pomiędzy  siebie, 
który  przysięgę  złożyć  ma  w  razie  jćj  odkażania; 

b)  jeśli  przedmiotem  dowodu  jest  czynność  indywidu- 
alna jednego  ze  spólników,  wywierająca  skutki  prawne  dla 
wszystkich,  natenczas  wystarcza  przysięga  tego  sp^nika  i  zło- 
żenie jćj  wywićra  skutki  dla  wszystkich. 

B)  Przypadki,  w  których  dla  wszystkich  spólników  spo- 
ru tylko  jedno  wspólne  orzeczenie  wydane  być  może.  W  tych 
przypadkach  mogą  wprawdzie  spólnicy,  wskazujący  przysięgę, 
wymienić  z  pomiędzy  siebie  kilku  lub  jednego,  który  na 
przypadek  odkażania  przysięgi  będzie  ją  miał  wykonać  za- 
miast wszystkich,  Inaczćj  jednak  rzecz  się  ma  ze  spólnikami 
sporu,  którym  przysięgą  wskazano,  ci  będą  musieli  wszyscy 
przysięgę  przyjąć,  i  złożyć,  albowiem  w  razie  nie  przyjęcia 
przez  jednego  z  nich  przysięgi  będzie  ona  musiała  być  uwa- 
żaną za  odkażaną,  a  niezłożenie  przysięgi   przez  jednego 


Digitized  by 


Google 


167 

s  nich  będsie  musiało  pociągnąć  dla  wszystkich  przegraną 
spora. 

Te  same  wątpliwońci;  które  omówiliśmy  powyiój  ze 
względu  na  uczestnictwo  spora-  nasuwają  się^  gdy  do  sporu 
przystępuje  ktoś  jako  interwenienta  a  wygrana  sporu  ma  być 
uczynioną  zawisłą  od  przysięgi  interwenienta.  Szczególnićj 
wątpliwą  jest  tutaj  kwestyja,  czy  przysięga,  którą  deferent 
wskazał  stronie  głównćj^  może  być  wykonaną  skutecznie  przez 
iutenrenienta  nawet  wbrew  woli  deferenta.  Rozstrzygnienie 
t^  kwestyi  zawisło  przeważnie  od  stosunku  prawa  matery- 
jalnego,  będącego  przedmiotem  sporu. 

m.  Wskazanie  przysięgi  przeciwnikowi  jest  dla  niego 
torturą  duchową,  zmusza  go  bowiem,  albo  do  przyjęcia  a 
w  dalszjrm  następstwie  i  złożenia  przysięgi^  albo  tóż  do  jćj 
odkażania  i  oddania  tćm  samćm  wygranćj  sporu  w  ręce  de- 
ferenta. Ta  tortura  duchowa  jest  tak  przykrą,  iż  nie  raz  stro- 
na mająca  skrapolatne  sumienie  woli  przysięgę  odkażać,  niż 
złożyć  ją,  chociaż  jest  przekonaną  o  prawdziwości  swych 
twierdzeń*  Deferent  niesumienny  może  z  łatwością  skorzy- 
stać z  tych  skrupułów  swego  przeciwnika  i  wygrać  tym  spo- 
Bobem  spór,  który  może  w  innym  razie  byłby  wypadł  na 
jogo  niekorzyść.  Skrupuły  delata  wzrastać  mogą  jeszcze 
bardziej,  jeśli  przysięga  ma  być  przez  niego  złożoną  na  facta 
aliena. 

Podobne  skrupuły  może  mieć  jednak  i  deferent  przy 
wskazaniu  przysięgi.  I  on  musi  się  nad  tćm  zastanowić, 
czy  oddać  sprawę  przez  wskazanie  przysięgi  w  ręce  prze- 
ciwuilui  *)   i  musi  przypuszczać  ewentualność,   że  w  razie 


^  QuintiUanu8f  De  orai.  insL  V.  6.  4.  i  6.  Af  is  qui  de- 
fertf  aliogui  agere  modesłe  videtur,  cum  liłis  adv€r8arium 
judieem  faciaU  et  eum  cujus  cogniłio  est^  onere  liberat, 
qui  profeeto  dlieno  jurejurando  starta  ąuam  suo  mavult 
ę 8ed   nobis   adolescenłibus  seniares  in  agendo 


Digitized  by 


Google 


1«8 

odkąswia  bfdssie  on  sam  musiał  przysięgę  wykonać. 

Wątpliwości;  powstające  przy  wskazaniu,  przyjęcia  i  od- 
każania przysięgi;  są  więc  zwykle  po  oba  stronach;  a  iródło 
ich  leży  bądź  w  świętości  przysięgi,  bądź  w  wzajemnój  nieu- 
fności stron. 

Łatwo  również  zdarzyć  się  może,  że  jedna  strona  wskaie 
drogićj  przysięgę  li  dla  szykany  i  dla  dokuczenia. 

IV,  Jedną  z  najważniejszych  wad  postanowień  naszych 
ustaw  sądowych  o  przysiędze  stanowczćj  jest,  te  prawie 
wszystkie  dopuszczają  przysięgę  stanowczą  wyrokiem  wa- 
runkowym ').  W  takim  wyroku  musi  być  nąjpićrw  dokła- 
dnie zformułowaną  rota  przysięgi  w  sposób  wykluczający 
wszelką  wątpUwość,  a  następnie  muszą  być  określone  do- 
kładnie skutki  połączone  ze  złożeoiem  i  niezłożeniem  przy- 
sięgi.   Jedno  i  drugie  jest  połączone  z  licznemi  trudnościami. 

Ułożenie  roty  przysięgi  w  ten  sposób,  aby  obejmowała 
tylko  fuktA  stanowcze,  jasno  i  dobitnie  określone,  należy 
do  najtrudniejszych  zadań  sędziego.  Nieraz  jedno  fałszywe 
słowO;  może  nie  konieczuie  potrzebne,  uniemożliwia  stronie 
złożenia  przysięgi  i  jest  powodem  przegrania  sporu.  Co  da- 
Mj,  przedmiotem  przysięgi  mogą  być  tylko  fakta,  nie  zań 
pojem  prawne  lub  podmiotowe  zapatrywanie  strony  ').  Ta 
nowa  nasuwają  się  trudności.  Ścisłe  odróżnienie  pojęć  pra- 
wnych od  faktów  jest  prawie  niepodobne,  wszak  większość 


facti  praecipere  sold^ant,  ne  unąuamjusjurandum  dffer- 
rmtM^:  sicid  neąue  optio  judicis  adversąria  essei  per- 
miłtendd  .... 

')  Sayigny:  System.  VII  str.  90  not.  1)  twierdzi,  że  tego 
zwyczaju  bynajmnićj  zalecać  nic  można.  W  Hessyi  dopu- 
szczano przysięgę  rezolucyą.  Strippelmann  :  1.  c.  II  str. 
3/8.  T4t  forma  dopuszczenia  przysięgi  pochodzi  z  prawa 
rzf łaskiego,  i.  11.  C.  de  smL  et  interło",  (VII.  45). 

')  Lippmann:  Ueher  den  normirten  Eid.  Berlm  1874  str.  35 
i  nii9t  Stbippkłmann  :  1.  c.  II.  str.  145  i  nast.  Głaser: 
GesummtUe  Schriften  str.  141.  Wach:  fortrdge  str.  170, 


Digitized  by 


Google 


169 


słów  prawniczych  jest  również  używaną  w  życiu  codziennem, 
i  znaczenie  ich  jest  powszechnie  znane^  jak  n.  p.  pożyczka, 
kupno  i  sprzedaże  najeni;  posag  i  w.  i.  Użycie  takich  wy- 
razów w  rocie  przysięgi  jest  możliwC;  a  nawet  konieczne; 
albowiem  starając  się  opisać  odnośne  pojęcia  prawne  w  inny 
sposób;  raczój  zaciemniłoby  się  rotę  przysięgi.  Jakżeż  je- 
dnak tmdne  znalezienie  granicy,  po  za  którą  w  powyższym 
kieronkn  postąpió  nie  można?  Jakżeż  trudno  sędziemu  na- 
brać prsekonania;  czy  strona  zrozumiała  w  sposób  należyty 
znaczenie  użytych  przez  niego  w  rocie  wyrazów  prawniczych. 

Równe  trudności  nasuwają  się  przy  oznaczeniu  dokła- 
dnem  w  wyroku  skutków  złożenia,  względnie  niezlożenia 
przysięgi.  Jeśli  przysięga  jest  dopuszczoną  na  kilka  faktów, 
natenczas  staje  się  ułożenie  należyte  wyroku  prawdziwą  ła- 
migłówką. 

Dalszą  niekorayśoią  warunkowego  wyroku  jest,  że  stro- 
na mająca  złożyć  przysięgę  może  się  z  wyroku  przekonać  do- 
kładnie o  skntk^ich,  połączonych  ;e  złożeniem,  względnie  nie- 
ałożeniem  przysięgi.  Stroną  jest  więc  w  stanie  dokładnie 
przekonać  się  o  korzyściach,  względnie  stratach  ze  złożenia 
przysięgi  przez  nią  lub  przez  przeciwnika  wynikających,  co 
stać  się  może  dla  nićj  łatwo  powodem  krzywoprzysięstwa, 
jeśli  obawa  straty  majątkowćj  przezwycięży  jćj  moralne  skru- 
puły *). 

V.  Gdybyśmy  nawet  pominęli  okoliczność,  że  przy- 
sięga, jako  akt  religijny  tylko  u  człowieka  sumiennego , 
wierząoeigo  w  Boga  i  w  życie  przyszłe  może  mieć  znaczenie  '), 
że  więo  wiarogodność  tego  środka  dowodowego  zawisła  wła- 
ściwie od  okoliczności,  których  sędzia  nie  może  prawie  nigdy 


O  Wach:  Forłrage  str.  173. 

")  Zihk:  Ermittlung  des  8achv&rhaltes.  T.  I.  str.  525. 


Wjds.  filAMf.  T.  xvnŁ 


Digitized  by 


Google 


170 


sprawdzić  ')>  uderzyć  musi  każdego  liczny  szereg  wątpliwo- 
ści; nasuwających  się  przy  zastosowania  tego  środka  dowo- 
dowego, w  szczególności;  jeśli  zważymy,  że  oprócz  powyż 
w  krótkości  omówionych  ważniejszych  kontrowerzyi,  istnieje 
jeszcze  tak  w  praktyce,  jakotćż  w  teoryi  spory  zastęp  in- 
nych wątpliwych  i  spornych  pytań,  odnoszących  się  do  przy- 
sięgi stanowczćj.  I  tak  pytanie,  czy  i  pod  jakimi  waronka- 
mi  jest  dopaszczahia  przysięga  marnotrawców,  głuchych,  nie- 
mych, ghichoniemych  '),  krydataryuszów^  czy  może  być  wska- 
zaną przysięga  nieobecnym  ')  ,  tudzież  osobom  skazanym 
jnż  za  krzywoprzysięstwo  *).  Do  wątpliwych  mateiyj 
należy  dalćj  stosunek,  w  jakim  pozostaje  ofiarowanie  przy- 
sięgi do  innych  środków  dowodowych,  ofiarowanych  przez 
iednę  ze  stron  spór  wiodących,  a  w  szczególności,  czy  de- 
ferent  może  na  fakt,  udowodnić  się  mający,  ofiarować  przy- 
sięgę i  inne  środki  dowodowe,  czy  tćż  ofiarowanie  przysięgi 
wyklucza  inne  środki  dowodowe  i  odwrotnie  '^). 

Powodem  powstania  tćj  kontrowerzyi  była  dwoista  na- 
tura przysięgi.  Jedni  uważając,  ją  za  środek  do  zawarcia 
ugody  mniemali,  że  sprzecznćm  byłoby  z  istotą  ugody  dopu- 


*)  Glasbb:  Beiirdge  zur  Lehre  vom  Beweise  im  Strafpro- 
cesse  str.  218. 

')  Abnołd  :  L  c.  str.  50  i  nast. 

^)  ibid.  §.  59  i  nast 

*)  Obtlopp:  Eidesunfdhigkeił  Meineidiger  w  Archiv  f. 
civ.  Prax.  N.  F.  VIIB.  Strippelmank  :  1.  c.  II  str.  192, 
Renaud:  Civilprocess.  str.  380.  Wetzell:  1.  c.  str.  257. 
Martin;  Lehrbuch,  13.  wyd.  str.  470.  Bab;  w  Yerh. 
8  Jurisł.  T.  L  str.  23.  Langenbeok:  Beweisfuhrung, 
str.  761.    Endemann:  Betoeislehre,    str.  488. 

*)  Stbippelmann  :  1.  c.  II  str.  346  i  nast.  Sayigny;  System. 
VII.  str.  89.  Wetzell:  1.  c.  str.  286.  Ostebloh:  Civil' 
process  I.  str.  390.  Renaud:  Lehrbuch  str.  395,  a  szcze- 
gólniój  rozprawa  Mittełsładta  y,In  wie  weit  soli  eine 
€ventu€lle  Eidesdelation  gestatłetwerden?^w  Yerhandlun- 
gen  des  achlen  deułchen  Jurisłentages. 


Digitized  by 


Google 


171 

sczczać  dowód  na  sporne  fakta ;  dradzy^  zwracając  znów  uwa- 
gę na  to^  że  przysięga  jest  środkiem  dowodowym  i  to  ze 
względa  na  sędziego  tylko  posiłkowym,  dopuszczali  kumu- 
lacyi  jćj  z  innymi  drodkami  dowodowymi,  wychodząc  z  za- 
patrywania, że  jedynie  i  wyłącznie  zależy  od  woli  dowo- 
dzącego, jakich  środków  dowodowych  i  w  jakim  porządka 
chce  nżyć.  Za  tem  ostatniem  zdaniem  oświadczyła  się  wię- 
kszość  prawników  i  ósmy   niemiecki  Juristentag  ^). 

Te  same  pytania  nasuwają  się  po  stronie  delata,  a  mia- 
nowicie, czy  delat  może  tylko  wskazaną  sobie  przysięgę  przy- 
jąć lub  odkażać,  lub  tćż  może  także  tymczasowo  uwolnić 
się  od  tego  obowiązku  przez  udowodnienie  innymi  środkami 
dowodowymi  przeciwieńtwa  faktu,  stanowiącego  przedmiot 
dowodu  z  przysięgi  i  to  w  toku  sporu,  przy  oświadczeniu  się 
na  przysięgę  przez  t.  z.  dowód  ku  ulżeniu  sumienia  {Gewis- 
sensvertr€tung  durch  Beweis)  ").  Wreszcie  spomem  jest,  czy 
i  pod  jakimi  warunkami  może  przeciwnik  strony,  dopuszczor 
nćjdo  złożenia  przysięgi,  zapobiedz  złożeniu  przysięgi  nawet 
po  wyroku  przez  t.  z.  probałio  pro  eviłando  perjurio  *). 

W  końcu  wspomnieć  jeszcze  należy  o  spornych  pyta- 
niach, nasuwających  się  przy  rozwiązaniu  kwestyi,  czy,  a  w  da- 
nym razie,  w  których  przypadkach  można  uważać  przysięgę 
niezłożoną  za  złożoną.  Chodzi  tutaj  w  szczególności  o  okre- 
ślenie skutków  prawnych,  jakie  wy  wićra  śmierć  strony  przed 


O   Ferhandlungen.  T.  n  str.  317. 

•)  Wetzbll:  L  c.  str.  288.  Renaud:  l.c.  str.  391.  Mutheb; 
Die  Oem8sensvertretung  im  gemeinen  deutschen  RecłUe 
Erlangen  1860]  Nissen:  Die  Gewis8ensvertretung  im 
gemeiiien  deutschen  ProcesBrechłe,  Leipeig  1861;  Bołoia- 
No :  Ueber  die  Zulassung  der  Gewissensvertr€tung  in  der 
neuen  Frocessgesetggebung  w  Archiv  f,  civ.  Praxis.  K  I\ 
T.  YII  str.  135.  Stbippełmakn:  II,  304.  Łanoembbok:  Be- 
weisfahrung^  Bir.  813;  Endemann:  Beweislehref  sir.  515. 

•)  Wbtzbłl:  L  c.  str.  292. 


Digitized  by 


Google 


172 

złoienietn  praez  nią  przysięgi  na  dowód  z  pra/sięgi  *).  Wiel«, 

szczególniej  z  dawniejszych  prawników  uznawało  w  tym  m* 

zie  przysięgę  za  złożoną,  wycłiodząc  z  zapatrywania^  te  nmie- 

rający  nie  chciałby  ściągnąć  na  siebie  kar  wiecznych  przea 

zczenie  krzywoprzysięstwa.    Przypuszczenie  to  jest  je- 

mylne,  bo  nikt  nie  może    przewidzieć   dnia  i  godziny 

imierci,  a  chociażby  nawet  wiedział,  że  nadchodzi  chwila 

mierci,  to  trudno  przypuścić,  że  właśnie  praed  śmiercią 

I  o  procesie,  w  którym  ofiarował  przysięgę. 

Przechodząc  teraz  do  omówienia  postanowień  ważniej- 

ustaw  sądowych  nowoczesnych,  o  ile  dotyczącą  istoty 

ęgi  stanowczćj,  zaczniemy  od  ustawodawstwa  aostry- 

go: 

I.  Zbytecznćm  byłoby  przedstawiać  szczegółowo  poata- 
nia  naszych  ustaw  sądowych  o  przysiędze  stron,  są  to 
m  rzeczy  znane  *).  Poprzestać  możemy  tutaj  na  stwier- 
i  faktu,  iż  i  postanowienia  naszych  ustaw  sądowych 
i^siędze  mieszczą  w  sobie  te  same  wady  i  niedokładno, 
tóre  wyż  omówiliśmy.  Wady  te  są  tóm  dotkliwsze,  te 
Eiwach   sądowych   austryjackich   nie   są   rozstrzygnięte 


Strippelmann  :  II  str.  388.  Wbtzell:  1.  c.  str.  259.  Bar: 
¥  Verh.  d.  8  Jurisł.  T.  I,  str.  23.  Endemann:  Beweis- 
ehre  str.  626.  Renaud:  Lehrhuch^  str.  371. 
EIizy:  Der  Beweis  durch  den  Haupteid  im  oesterr.  Ci- 
ńlproces,  Wien  1837.  Heimerl:  Beiłrag  zur  Erldute- 
rung  des  §.  205  d.  allg.  Ger.  {Themis^  n.  F.  L  101 — 
tli),  Prockner:  Beiłrag  zur  Lehre  des  Haupłeidee  (Ju- 
nst,  X.  275 — 293);  Wboschawer:  Eriduterung  des  §.279 
ier  tvesłg.  oder  §.  206  d.  Jos.  Ger.  uber  den  Baupt- 
nd ;  Pratobevera:  Ueher  das  Beweismiłtel  des  Eides  im 
7esterr.  Chilpr.  (Małerialien.  V.  134—270) ;  FCger  v. 
Bechtborn  :  Der  Beweis  durch  Eide  im  Civilprocesse. 
Wien,  1865;  Dr.  August  Bałasits:  O  przysiędze  z  do- 
latkicm  o  ile  wiem  i  pamiętam.  Dr.  Maurycy  Kabat  :  O  do- 
Kredach  w  procesie  cywilnym,  str.  161  i  nast 


Digitized  by 


Google 


173 

uiektóm  8  kotitrowdrsyl  wy&  omó«vioDych)  a  sDaczonie  uie- 
których  postano wiei  ttstawy  jest  wątpliwe.  Nie  moina  się 
tit  dziwić,  że  w  praktyce  sądowój  nie  ma  pod  wieloma  wzglę- 
dami utartych  zasad*    I  tak^  n.  p.: 

a).  Znaczenie  dodatku  «o  ile  wiem  i  pamiętam''  (§.  279 
usi  sąd.  gal.  §.  206  powsz.  u.  s.)  jest  dotąd  sporne.  Jedni 
uważają  przysięgę  z  dodatkiem  ^o  ile  wiem  i  pamiętam^  za 
przysięgę  wiedzy,  inni  za  przysięgę  niewiadomości,  inni  znów 
za  przysięgę  nmiemania,  inni  wreszcie  za  przysięgę,  którą 
przysięgający  stwierdza,  że  nie  jest  przekonany  o  prawdzi- 
woftci  {NicMglaubenseid)  ').  Zimmermann  (1.  e.  str.  371)  uwa* 
ża  przysięgę  ustaw  sądowych  austryjackich  z  dodatkiem  wie- 
dzy i  pamięci  za  ptzysięgę  niewiadomości  i  twierdzi,  te  ze 
wszystkich  form,  jakie  wskazanie  przysięgi  przyjęło  w  Niem- 
czech po  recepcyi  praw  obcych,  zbliża  się  ustawa  anstryjac- 
ka  najbardziej  do  prawa  rzymskiego.  Tak  samo  zapatruje  się  na 
tę  przysięgę  Bab  *)  i  prof.  Balasits  ').  Już  podczas  obrad  nad 
powszechną  nstawą  sądową  spierano  się  nad  dopuszczalnością 
dodatku  „o  ile  wiem  i  pamiętam^',  a  w  szczególnoAci  był  spór 
pomiędzy  komisyą  kompilacyjną,  układającą  projekt  do  usta- 
stawy,  i  depntaeyą  ustanowioną  do  wydania  opinii  o  proje- 
kcie (Harrassowsky  str.  290).  Depntacyja  była  tego  zdania, 
że  dodatek  powyższy  jest  niedopuszczalnym,  wychodziła  bo- 
wiem z  zapatrywania,  że  przysięga  jest  środkiem  zawarcia 
ngody.    Eomisyja  kompilacyjną  zaś  wychodziła  z  zapatrywa- 


^)  Rizy:  str.  138.  Pratobeybra:  str.  169  i  nasi  210.  Wa- 
on£r:  w  swem  czasopiśmie  1829  I.  str.  86,  U.  str.  325. 
Weoscheider:  Erlduterungen  des  §,  279  W.  oder  206 
d.  Jos.  Q.  O.  CAKNSTBiif:  Łehrbuch,  T.  II,  str.  412  i 
inni. 

•)  W  Yerhandlungen  des  VIII  deuischen  Juriśtentages 
str.  51. 

')  O  przysiędze  stanowczej  z  dodatkiem  „o  ile  wiem  i  pa- 
miętam^. 


Digitized  by 


Google 


174 

nia,  że  dodatek  „o  ile  wiem  i  pamiętam^,  jest  konieoznym, 
dlatego,  aby  nie  zmnszać  delata^  mającego  zaprzysiądz  fada 
aliena^Ao  odkażania  przysięgi. 

Według  słusznego  zdania  Cannsteina  i  Dr.  Kabata  *), 
które  tóż  i  w  praktyce  przeważa  '),  nie  jest  przysięga  z  do- 
datkiem „o  ile  wiem  i  pamiętam^  ani  przysięgą  wiedzy,  ani 
tćż  przysięgą  niewiadomości,  leCz  przysięgą  mniemania,  czyli 
raczćj przysięgą  przekonania  (Ueberzeugungseid).  Delat,  skła- 
dający przysięgę  z  dodatkiem  wiedzy  i  pamięci,  stwierdza  swą 
przysięgą,  że  przekonał  się  i  nabrał  przeświadczenia  o  prisiw- 
dziwości  faktów,  stanowiących  przedmiot  dowodu  z  przysię- 
gi. Przysięgę  z  powyższym  dodatkiem  ma  w  zasadzie  skła- 
dać delat,  bez  względu  na  to,  czy  przysięga  na  własne  lub 
cudze   fakta  '). 

b)  Powód  do  wątpliwości  w  praktyce  daje  także 
przypadek,  gdy  delat  nie  posiada  żadnój  wiadomo&d 
o  fakcie,  który  ma  być  stwierdzonym  przysięgą.  Autorowie, 
którzy  uważają  przysięgę  z  dodatkiem  wiedzy  i  pamięci  za 
przysięgę  niewiadomości ,  dopuszczają  przysięgi  i  na  fakta 
delatowi  całkiem  nie  znane  *),  Autorowie  zaś,  którzy  uwa- 
żają powyższą  przysięgę  za  przysięgę  mniemania,  względnie 
za  przysięgę  przekonania  °),  twierdzą,  że  w  tym  przypadku 
jest  przysięga  w  ogóle  niedopuszczalną,   albowiem  delat  nie 


*)  Lehrbuch.   T.   II,   str.  417.     Dr.    Kabat:   O    dowodacłi, 

str,  181. 
*J  Ob.  zestawienie  orzeczeń  Trybunału  Nąjw.  w  wydaniu  6el- 

lera  do  §.  206  ust.  sąd. 
')  Cannstein:  Lehrbuch.  T.  II,  str.  332  i  415.  Dr.  Kabat: 

1.  c.  str.  176. 
^)  Dr.  Bałasits:  O  przys.  z  dodat.  „o  ile  wiem  i  pamiętam" 

str.   46.     Nippel:   Erldułerung   d.   ąllg.    G.    O.    T.  I, 

str.  535. 
')  Rizy:  L  c.  str.    78.  Por.    także    rozpr.   Larchbra   w  Ge- 

richtshaUe  z  r.  1884  Nr.  4,  5  i  6.   Dr.    Kabat  :  O  dowo- 
dach, str.  190. 


Digitized  by 


Google 


175 

ma  możności  jój  przyjęcia.  Zdanie  to  podziela  obecnie 
także  Trybunał  Najwyższy  z  tćm  jednak  ograniczeniem,  że 
przysięga  tylko  wtedy  ma  być  niedopuszczalną,  gdydelatnie- 
tylko  nic  nie  wie  o  fakcie,  który  ma  być  stwierdzonym  przy- 
sięg%  lecz  także  nie  jest  w  stanie  zasięgnąć  o  nim  wiado- 
mości *).  W  przeciwnym  bowiem  razie  mógłby  złożyć  przy- 
sięgę z  dodatkiem  „o  ile  wiem  i  pamiętam^.  Trudności  na- 
suwa tataj  ocenienie  pytania,  w  jaki  sposób  delat  ma  wy- 
kazać, że  o  faktach,  na  które  mu  przysięgę  wskazano,  nie 
ma  i  nie  mógł  zasiągnąć  wiadomości. 

RiZT  ')  mniema,  że  jest  rzeczą  deferenta,  jeśli  delat  za- 
przecza, jakoby  o  fakcie  będącym  przedmiotem  dowodu  z  przy- 
sięgi udsl  wiadomość,  udowodnić,  że  delat  ma  o  nim  wiado- 
mość. Takie  rozwiązanie  tego  pytania  nie  ma  jednak  popar- 
cia w  przepisach  ustawy,  a  niektóre  dawniejsze  orzeczenia 
Trybunału  Najwyższego ')  wychodzą  słusznie  z  tego  zapatry- 
wania, że  proste  twierdzenie  delata,  iż  o  fakcie  będącym 
przedmiotem  dowodu  z  przysięgi  nie  ma  wiadomości,  bynaj- 
maićj  nie  uwahiia  go  od  obowiązku  złożenia  przysięgi,  albo- 
wiem w  przeciwnym  razie  mógłby  delat  z  łatwością  uniemo- 
iliwić  zastosowanie  środka  dowodowego  przysięgi  głównej, 
delat  winien  więc  swą  nieświadomość  uprawdopodobnić.  Zre- 
sztą jest  jndykatnra  Najwyższego  Trybunału  ^)  w  tćj  zawiłćj 
materyi ')  chwiejną. 

c)  Liczne  również  wątpliwości  powstają  w  praktyce,  gdy 
się  rozchodzi  o  wskazanie  przysięgi  osobom  małoletnim,  zo- 


V  Ob.  zestawienie    orzecz.  N.  T.  w  wydaniu  ust.  sąd.  Gel- 

LEBk  przy  §.  207  powsz.  ust.  sąd. 
')  Rizt:  Haupłeidj  str.  81. 
T  Orz.  w  Zb.  GL  U.  W.  Nr.  402  i  1076. 
*)  Ob.  zestawienie  orzeczeń  w  Glasera  kleine  Schriflen  str. 

109  do  115. 
')  Ob.  doskonały  wywód  Glasera  o  tym  przedmiocie,  Jcleine 

Schriftenf  str.  145  i  nast. 


Digitized  by 


Google 


cym  pod  knratelą,  kry datary  uszom,  kuratorom,  zarząd- 
mas,  gminom,  Skarbowi  i  t.  d.,  lub  o  złożenie  przysięgi 
:  te  osoby,  a  względnie  ich  prawnych  zastępców,  albo- 
i  pytania  te  w  ustawach  sądowych  wyraźnie  nie  są  roz- 
gnięte.    Najwięcćj  trudności  nasuwa  się  jednak  w  prak- 

gdy  chodzi  o  przysięgę  spólników  sporu,  albowiem 
ra  nie  zawićra  o  tym  przedmiocie  żadnych  postanowień  ^). 
o  tylko  zdanie  jest  powszechnie   przyjęte  t.  j.  że  przy- 

wskazana  wyrokiem  kilku  spóhiikom  spora,  tylko  wtedy 
a  być  uważaną  za  przyjętą,  gdy  ją  przyjęli  wszysey 
iicy,  w  przeciwnym  razie  należy  ją  uważać  za  odkażaną. 

N.  T.  z  12  Stycznia  1869  r.  Nr.  706  G.  U.  W.)  Ck) 
ań  tyczy  reszty  pytań  tutaj  się  nasuwających  i  skutków 
nia  przysięgi  przez  jednego  lub  kilku  uczestników  sporo, 
ikiyka  i  teoryja  rozróżnia  słusznie,  ezy  stosunek  prawny 
rzedmiot  sporu  jest  podzielny,  lub  niepodzielny.  Wpierw- 

razie  należy  kwestyję  wskazania,  odkażania^  przyjęcia 
v7ykonania  przysięgi  ocenić  oddzielnie  ze  względu  na 
Bgo  uczestnika  sporu,  w  drugim  zaś  razie,  w  którym  wy- 
¥obec  wszystkich  musi  być  jednolitym,  może  być  w  da- 
przypadku  dostateczna  przysięga  nawet  jednego  z  ncz^ 
ów  sporu*).  Trudne  jest  jednak  zastosowanie  tych  za- 
w  praktyce,  a  stąd  różnorodność  orzeczeń  sądów. 
Ustawy  sądowe  obecnie  obowiąziyące  dają  więc  doM 
dów  do  reformy  nauki  o  przysiędze  w  prooesie  cywil- 
Dlatego  starały  się  projekty  nowych  ustaw  sądowych 
gdzy  innemi  także  szczególnićj  o  zreformowanie  posta- 
)ń  o  przysiędze. 


')  Ob.  Nippel:  objaśnienia  do  §.  203,  powsz,  u.  8. 
Rizy:  Haupieidy  §§.  11  do  15;  i  zestawienie  odnpśnych 
przeczeń  Tryb.  Najw,  w  wydaniu  Oellera  ust  sąd.  do  §  207 
i  209  p.  u.  8.,  wreszcie  znakomite  opracowanie  r^czy  o 
przysiędze  w  wyż  powołanem  dziele  Dr.  Kabata  i  Oląsęsa: 
Gesantmelte  Schriftevy  str.  117  i  nast. 
Dr.  Kabat  ;  O  dowodach,  str.  207.   Inaczej  Cannstedi  U,  345 


Digitized  by 


Google 


•  177 

Projekt  z  r.  1858^  idąc  w  tćj  mierze  przeważnie  z& 
ustawą  aądpwą  węgierską  z  3  Maja  1852  r.  (§§.  233  do  280) . 
zawiera  w  rozdziale  o  dowodzie  z  przysięgi  już  liczne  nowe 
podtanowienia.  I  tak  stanowi  §.  265,  że  przysięga  jest  nie- 
dopsBzczalną,  jeśli: 

1)  osoba^  maj^»  złożyć  przysięgę,  nie  skończyła  jeszcze 
lat  14  w  czasiC;  w  którym  wydarzył  się  fakt,  mający  stano- 
wić przedmiot  dowodu  z  przysięgi; 

2)  osoba  mając  złożyć  przysięgę  nie  jest  w  stanie  z  po- 
wodu wad  cielesnych,  lub  umysłowych,  lub  z  powodu  oko- 
liczności, zachodzących  w  danym  przypadku,  potwierdzić 
tego,  GO  ma  być  przedmiotem  dowodu  z  przysięgi,  z  własnćj 
wiedzy  i  z  własnego  przekonania.    Dalćj 

3)  osoba,  która  została  uznaną  winną  zbrodni  oszustwa 
lub  zbrodni  pochodzącćj  z  chciwości  zysku,  nie  może  być 
dc^ttszcaoną  do  złożenia  przysięgi  uzupełniającćj  lab  sza- 
cnakowój,  jeśli  przeciwnik  powyższy  zarzut  w  sporze  po- 
dniesie, 

4)  osobom,  których  miejsce  pobytu  jest  niewiadome,  nie 
może  być  przysięga  wskazaną, 

§.  266  stanowi  dalćj,  że  pozostawia  się  uznaniu  sędzie- 
go, czy  można  dopuścić  przysięgę  strony  przez  nią  ofiaro- 
waaą,  jeśli  taż  osoba : 

a)  skończyła  wprawdzie  w  czasie,  w  którym  wydarzył 
się  przypadek,  mający  być  stwierdzonym  przysięgą,  już  lat 
14,  lecz  nie  skończyła  jeszcze  18  lat  życia, 

b)  została  uznaną  winną  jakićjkolwiek  zbrodni,  lub 

e)  występku,  lub  przekroczenia  pochodzącego  z  chciwo- 
wości  zysku, 

d)  popadła  w  upadłość,  lub 

e)  pozostaje  pod  kuratelą  z  powodu  marnotrawstwa. 

O  praysiędze  osób  trzecich  zamiast  przysięgi  stron  spór 
wiodących  zawićra  projekt  z  r.  1858  w  §.  268  następujące 
postanowienie: 

Wjdfl.  fimot  T.  ZTDŁ  28 


Digitized  by 


Google 


178  • 

„Na  okoliczności,  które  nie  są  wiadome  samój  strome 
spór  wiodącćj,  lecz  osobie  trzedój,  w  którój  prawa  strona 
wstąpiła,  łub  przez  któro j  czynności  została  zobowiązaną^ 
a  w  szczególności  jój  pełnomocnikowi,  cedentowi  lub  ewikto- 
nowi,  lab  tóż  w  razie  prowadzenia  spora  przeciw  ręczycielo- 
wi,  są  wiadome  dłałnikowi  głównema  z  własnej  wiedzy, 
może  byó  dopuszczoną  także  przysięga  tych  trzecicli  osób 
wedłag  aznania  sąda^.  §.  269  dopaszcza  pod  lymi  samymi 
warankami  do  przysięgi  prokaratorów,  bachlialterów  i  slagi 
handlowe  w  sporach  zakłada  handlowego,  a  §.  270  stanowi, 
że  opiekonowie,  ojcowie  i  kuratorowie  mogą  byó  doposzcze- 
ni  do  przysięgi  na  fakta,  znane  im  z  własnego  spostrzeżenia, 
w  sprawach  ich  pupilów,  małoletnich  dzieci  i  osób  pod  kura- 
telą zostających,  jeśli  te  osoby  nie  są  w  stanie  same  złożyć 
przysięgi. 

Wreszcie  stanowi  §.  271,  o  przysiędze  spólników  spora 
i  osób  prawniczych,  że  osoba  wskazująca  przysi^ię  spólnikom 
sporu,  gminie,  stowarzyszeniu,  lub  innym  prawniczym  osobom 
winna  wskazać  osobę,  która  w  ich  imieniu  ma  złożyć  przy- 
sięgę, sąd  zaś  winien  rozstrzygnąć,  kto  ma  złożyć  przysięgę, 
według  zachodzących  okoliczności  w  ten  sposób,  aby  bez  po- 
trzeby nie  mnożyć  liczby  przysiąg,  i  aby  tylko  tym  przysię- 
gę natożyć  lub  zastrzedz,  którzy  mogą  ją  dożyć  z  własnćj 
wiedzy. 

Ck)  się  tyczy  przysięgi  stanowozćj,  zawiera  projekt  dwa 
ważne  postanowienia,  a  mianowicie  : 

a)  że  wskazanie  przysięgi  przeciwnikowi  na  fietkta,  o  któ- 
rych on  nie  może  posiadać  wiadomości  z  własnój  wiedzy,  jest 
niedopuszczalne.  Jeśli  jednak  przysięga  jest  wskazaną  na 
czynności  prawozlewoy,  lub  na  czynności  osób,  przez  których 
czynności  delat  został  zobowiązanym,  natenczas  przysięga 
delata  jest  dopuszczalną,  a  on  winien  ją  dożyć  w  rotę,  że 
pomimo  sumiennych  poszukiwań  nie  nabrd  przekonania,  że 
i  t.d.  (§.292);  tudzież 


1 


Digitized  by 


Google 


179 

b)  te  delat  musi  w  ciąga  spora  oświadczyć,  czy  przy- 
sięgę przyjmuje  lob  odkaziye;  gdyż  inaczćj  przysięga  będzie 
uwałaną  za  milcząco  przyjętą  (§.  297^. 

Projekt  z  r.  1862  zawićra  prawie  te  same  postanowie- 
nia o  przysiędze  stanowczój,  co  projekt  z  r.  1858  z  małemi 
tylko  modyfikaoyjami. 

Obrady  nad  projektem  z  r.  1862  wstrzymano  jednak, 
s  powoda  toczących  się  wówczas  w  Hannowerze  obrad  nad 
wspólną  procedurą  sądową  dla  wszystkich  państw  rzeszy 
niemieckiój.  Projekty  tój  komisyi  służyły  tóż  za  podstawę 
późniejszych  prac  nad  reformą  procesu  cywilnego  w  Austryi, 
a  w  szczególności  projektu  z  r.  1867. 

Postanowienia  projektu  z  r.  1867  o  przysiędze  (§§.  423 
i  nast)  zbliżają  się  jednak  po  większój  części  do  postano- 
wień projektu  z  r.  1858  i  z  r.  1862. 

Ważne  są  postanowienia: 

§.  428  i  429,  iż  jeśli  przysięga  ma  być  złożoną  przez 
spólników  sporu,  którzy  ze  względu  na  przedmiot  sporu  po- 
zostają w  spólności  prawnćj,  lub  tóż  są  z  tego  samego  pra- 
wnego lub  faktycznego  powodu  uprawnieni  lub  zobowiązani, 
natenczas  ma  sąd  orzec,  czy  wszystkim,  lub  któremu  z  nich 
ma  być  przysięga  mnożoną  ze  skutkiem  dla  wszystkich,  je- 
śli jednak  przysięga,  w  powyższych  przypadkach  złożyć  się 
mająca,  dotyczy  czynności  lub  spostrzeżeń  jednego  tylko,  lub 
kilku  zastępców  lub  spólników,  natenczas  winna  być  przy- 
sięga im  nałożona,  zważać  jednak  należy  na  to,  aby  bez 
potrzeby  przysiąg  nie  mnożyć.    Dalój : 

postanowienie  §.  429  ust  2,  iż  jeśli  przysięga  została 
nałożoną  kilku  zastępcom  lub  spólnikom  sporu,  natenczas 
należy  nwazać  przysięgę  za  niewykonaną  już  wtedy,  gdy 
jedna  z  tych  osób  przysięgi  nie  złoży;  wreszcie  postanowie- 
nie §.  433,  że  obowiązany  do  złożenia  przysięgi  może  nawet 
po  sądowćm  ustaleniu  roty  przysięgi  oświadczyć  swą  goto- 
wość do  złożenia  przysięgi  nmićj   obszemćj  {beschrankter), 


Digitized  by 


Google 


180 


jeśli  cofa  poprzedoie  twierdzeaia^  lub  robi  ustępsiwft  na  rzecz 
przeciwnika.    W  tym  przypadku  może   łądać   odpowiednia 
zmiany  roty  przysięgi.    Jeśli  sąd  przychyli  się  do  tój  prośby, 
iczas  winien  poprzedni  wyrok  znieść  i  wydać  nowy. 
Projekt  z  r.  1867  zawićra  dokbidniejsze  postanowienia 
zysiędze  stanowczćj  niż  projekt  z  r.  1858. 
I  tak  stanowi  §.  446,  że  wskazanie  przysięgi  jest  nie- 
szczalne  : 

1)  na  fakta,  których  przeciwieństwo  uważa  sąd  za  odo- 
lione, 

2)  celem  prowadzenia  odwodu^  jeśli  dowód  i  odwód 
}y  za  przedmiot  te  same  fakta^ 

3)  na  fakta;  o  których  delat  nie  może  mieć  wiadomo- 
i  wreszcie 

4)  na  fakta,  których  udowodnienie  mogłoby  narazić  de^ 
na  niebezpieczeństwo  dochodzenia  karnego. 

Sąd  może  jednak  niedopuścić  wskazania  przysięgi  na- 
po  jćj  przyjęciu,  względnie  odkażaniu,  jeśli  z  przepro- 
;Qnego  dowodu  za  pomocą  innych  środków  dowodo- 
i  okazuje  się,  iż  fakt,  mający  być  zaprzysiężonym,  jest 
[nie  nieprawdopodobny  (§.  451). 

Według  §.  448  uważa  się  stronę,  która  w  toku  spora 
oświadczy,  czy  przysięgę  sobie  wskazaną,  przyjmuje  lub 
żuje,  jako  odmawiającą  złożenia  przysięgi. 

Wskazania  przysięgi  po  jćj  przyjęciu  lub  odkażaniu 
nożna  odwołać.  Również  jest  nieodwolalnem  przyjęcie 
lięgi  lub  jćj  odkażanie  (§.  455). 

Strona,  która  przyjęła  przysięgę  sobie   wskazaną,  musi 

zasadzie  złożyć  bez  wszelkiego  dodatku.  Od  uznania 
ego  zależy  dopuścić  z  ważnych  powodów,  a  mianowicie, 
przysięga  nie  ma  za  przed  miot  własnych  czynności,  lub 
rzężeń  strony,  przysięgę  w  rotę:  „że  strona  nie  nabrała 
:onania,  iż^ 


Digitized  by 


Google 


181 

To  sanie  prawie  poataaowieiiia  zawierał  jaż  t.  z. 
Referenłen  Enłwurf  z  r.  1866  z  tą  zmianą,  ii  wskazanie 
przysięgi  na  fakta  delatowi  nieznane  nie  było.wyklnczonem 
(§.  446). 

Komisyja,  wybrana  przez  Badę  państwa  do  obradowa- 
nia nad  powyż8Z3rm  projektem  rządowym,  poczyniła  w  swem 
d(^ładiićm  i  obszemóm  sprawozdania  z  dnia  17  Grudnia  1869  r. 
nieliczne  zmiany  w  rozdziale,  zawierającym  postanowienia 
o  przysiędze,  wspomniała  jednak  jaż  we  wstępie  do  swego 
sprawozdania  o  przesłuchaniu  stron  jako  świadków,  jako 
o  środku  dowodowym,  używanym  w  Anglii  i  Ameryce  pół- 
nocBĆj  z  dobrym  skutkiem  (str.  37). 

Nowy  projekt  rządowy  ustawy  sądowój  {neuerliche  Be- 
gierungM)orlage\  przedłożony  Radzie  państwa  w  r.  1870,  przy- 
jął niektóre  z  popraw-,  proponowanych  przez  powyższą  ko- 
misyję  Bady  państwa,  nie  różni  się  jednak  zresztą  w  rozdziale 
o  przysiędze  od  projektn  z  r.  18671 

Późniejszy  projekt  rządowy,  przedłożony  Radzie  pań- 
stwa w  r.  1876  tudzież  najnowszy,  przedłożony  w  dniu  28 
Kwietnia  r.  1881,  nie  zna  .już  przysięgi  stanowczćj ;  oł)a  (e 
projekty  przyjęły  bowiem  zamiast  przysięgi  stanowczo]  prze- 
sfaicbanie  stron  jako  świadków,  o  któróm  późnićj  będzie  mowa. 

II.  W  nowój  ustawie  sądowój  niemieckiój  obowiązującój 
od  I-go  Października  1879  r.  zatrzymano  przysięgę  stanowczą 
jako  środek  dowodowy  z  ważnemi  jednak  modyfikacyjami 
tak,  że  postanowienia  ustawy  sądowój  niemieckiój  różnią  się 
znacznie  od  postanowień  dawniejszego  procesu  pospolitego 
niemieekiego. 

Postanowienia  tój  ustawy,  któremi  chciano  usunąć  wyż 
przytoczone  braki  i  wady  przysięgi  stanowczćj,  są  następujące : 

1)  PrzyiEiięga  jest  dopuszczalną  li  tylko  na  fakta,  bęiłą- 
ce  czynnościami  przeciwnika,  jego  prawozlewców  lub  zastęp- 
ców, lub  tćż  MLta,  które  były  przedmiotem  spostrzeżenia 
tych  osób  (§.  410). 


Digitized  by 


Google 


182 

Odkażanie  przysięgi  jest  tylko  pod  tymi  samymi  wa- 
jrankami  możliwe.    Odkażanie  jest  niemóiliwe^  jeśli  przed- 
miotem przysięgi  są  własne  czynności  lab  spostrzeżenia  de- 
lata  tak^   że  tylko  on  byłby  w  stanie   złożyć   przysięgę  na 
iwdziwość  (§.  413J.    Przysięga  może  być  wskazaną,  wzglę- 
ie  odkażaną  tylko  stronie  spór  wiodącój^  a  nie  osobie  trze- 
j.    Wskazanie  lab  odkażanie  przysięgi  interwenientowi  jest 
ko  możliwem^  jeśli  interwenient  winien  być  nważanym  za 
sestnika  spora  (§.  66  i  414).    Sąd  może  jednak  postano- 
i,  że  powyższe  ograniczenia  dopnszczenia  przysięgi   nie 
ją  wejść  w  zastosowanie,  jeśli  strony  zgadzają  się  wzglę- 
n  przysięgi,  mającój  być  dopaszczoną,  a  przedmiotem  przy- 
gi  są  fakta  (§.  415). 

2)  Delat  masi  oświadczyć,  czy  wskazaną  sobie  przy- 
gę  przyjmtge  lab  odkazaje  i  to  nawet  ¥^dy,  gdyby  po- 
>sił  zarzaty  przeciw  dopaszczalności  przysięgi.  Zanieclia- 
t  powyższego  oświadczenia  lab  niedozwolone  odkażanie 
;ysięgi,  bez  warankowego  przyjęcia  jćj,  ma  ten  skatek,  iż 
at  bywa  aważanym  za  odmawiającego  złożenia  przysięgi 
417;.  Tenskatek  następtge  jednak  dopićro  wtedy,  gdy 
at  przez  sąd  do  oświadczenia  się  będzie  wezwany  (§.  420). 
sez  wskazanie,  przyjęcie  lab  odkażanie  przysięgi  nie  jest 
Inak  wyklaczoną  możność  nżycia  innych  środków  dowo- 
wjch  przez  jedne  ze  stron  spór  wiodących,  a  jeśli  strona 
^e  tych  środków  dowodowych,  natenczas  należy  aważać 
ysięgę  jako  wskazaną  tylko  na  przypadek  niendania  się 
voda  z  tych  środków  dowodowych  (§.  418).  Jeśli  ofiaro- 
no  inne  środki  dowodowe,  nie  jest  delat  obowiązanym 
ićrw  oświadczyć,  czy  przysięgę  przyjmaje  lab  odkaziye, 
)óki  deferent  po  przeprowadzenia  dowoda  nie  powtórzy 
irowania  przysięgi  (§.  419).  Wskazanie,  pf^yjęcie  i  od- 
danie przysięgi  jest  nieodwołalne,  wyjąwszy  jeśli  osoba, 
jąca  złożyć  przysięgę,  zostanie  prawomocnie  skazaną  za 
yślne  naraszenie  obowiązka  zaprzysiężenia  prawdy  (u^^en 


Digitized  by 


Google 


183 

icissefUlicher  Yerlełgung  der  Eidespflichł)  (§.  422  i  423)^  lub, 
gdy  przeciwnik  ofiarował  inne  środki  dowodowe  na  fakta/ 
stanowiące  przedmiot  dowodu  z  przysięgi. 

3j  Na  fiikta,  będące  czynnościami  osoby  mającój  złożyć 
przysięgę  lub  będące  przedmiotem  jćj  spostrzeżenia^  składa 
się  przysięgę  w  rotę:  „że  fakt  jest  prawdziwy  lub  niepraw- 
dziwy^. Jeśli  jednak  przeciwnik  osoby,  mającćj  złożyć  przy- 
si^;ę,  twierdzi,  że  taki  fakt  nastąpił  lub  nienastąpił,  a  nie 
moina  przypuścić,  że  delat  będzie  wstanie  złożyć  przysięgę 
na  prawdziwość  lub  nieprawdziwość  tego  faktu,  natenczas 
może  sąd  na  wniosek  strony  dozwolić,  aby  przysięga  była 
złożoną  w  rotę:  „że  składający  przysięgę  po  starannem  zba- 
danio  i  wywiedzeniu  się  doszedł  do  przekonania,  iż  fakt  jest 
prawdziwy,  względnie  nieprawdziwy". 

Na  wszelkie  inne  fakta  składa  się  przysięgę  w  rotę : 
^ie  składający  przysięgę  po  sumiennem  zbadaniu  i  wywie- 
dzenin  się  nabnd,  względnie  nie  nabrał  przekonania,  iż  fakt 
jest  prawdziwy  (§1  424). 

4).  Przysięgę  dopuszcza  się  w  zasadzie  wyrokiem  sta- 
nowczym warunkowym,  a  złożenie  przysięgi  następuje  do- 
piero po  prawomocności  wyroku.  (§.  425).  Od  tćj  zasady 
istnieją  jednak  następujące  wyjątki: 

a)  jeśli  strony  zgadzają  się  pomiędzy  sobą  tak  wzglę- 
dem stanowczości,  jakotćż  względem  roty  przysięgi; 

b)  jeśli  przysięga  ma  służyć  dla  rozstrzygnienia  sporu 
ubocznego; 

c)  jeśli  orzeczenie  sędziego  względem  poszczególnych 
środków  zaczepki  lub  obrony  zawisło  od  złożenia  przysięgi 
(§•426); 

d)  w  sporach  z  dokumentu  lub  wexlu  (Urhunden  und 
Weekselprogess)  (§.  558) 

W  tych  przypadkach  może  bowiem  sędzia,  a  wczwar- 
^  musi,  dopuścić  przysięgę  rezolucyą  (Beweisbeschlusa), 
w  trzecim  z  nich  zaś  także  wyrokiem  warunkowym  przed- 


Digitized  by 


Google 


184 

stanowczym  (ZunschenurtheU).  W  tym  ostatnim  przypadku 
następuje  złożenie  przysięgi  dopićro  wtedy,  gdy  przy  roz- 
strzygnięcia sporu  orzeczonem  będzie  wyrokiem  wanmkowyiii 
stanowczym,  że  złożenie  tćj  przysięgi  jest  jeszcze  rozstrzy- 
gające. 

W  wyroku  warunkowym  musi  być  oznaczoną  rota  przy- 
sięgi tudzież  skutki  złożenia  względnie  niezłożenia  przysięgi 
tak  dokładnie,  jak  tego  stan  sprawy  dozwala.  Po  złożenia 
przysięgi  musi  być  jednak  wydanym  jeszcze  wyrok  ostate- 
czny bezwarunkowy,  w  którym  Sąd  orzeka,  czy  nastąpiły  skut- 
ki, w  wyroku  warunkowym  określone  (§.  427^. 
*  5^  Złożenie  przysięgi  dostarcza  zupełnego  dowodu  na 
fakta,  będące  przedmiotem  przysięgi.  Ten  sam  skutek  ma 
uwolnienie  od  złożenia  przysięgi  przez  przeciwnika.  Odmó- 
wienie złożenia  przysięgi  ma  ten  skutek,  że  przeciwień- 
stwo tego,  co  miało  być  stwierdzone  przysięgą,  będzie  uwa- 
żane za  udowodnione  (§.  428  i  429).  Jećli  obowiązany  do 
złożenia  przysięgi  nie  stanie  na  audyencyi,  wyznaczonćj  do 
złożenia  przysięgi,  natenczas  należy  na  wniosek  przeciwnika 
orzec  wyrokiem  zaocznym,  że  przysięga  ma  być  uważaną  za 
niezłożoną  (verweigert)  (§.  430). 

6)  Obowiązany  do  złożenia  przysięgi,  który  poprzednie 
swe  twierdzenia  odwołcge,  lub  wpierw  zaprzeozane  fakta 
przyznaje,  może  oświadczyć  gotowość  złożenia  przysięgi 
w  rotę  bardzićj  ograniczoną  (heschrdnkterer)  nawet  wtedy, 
gdy  przysięgę  dopuszczono  już  wyrokiem  warunkowym.  Ró- 
wnież można  poprawić  niestanowcze  okoliczności  objęte  rotą 
przysięgi  (§.  431). 

7).  Jeśli  obowiązany  do  złożenia  przysięgi  umrze,  lub 
jeśli  stanie  się  niezdolnym  do  złożenia  przysięgi,  lub  tćż  gdy 
przestanie  być  ustawowym  zastępcą  strony,  natenczas  mogą 
obie  strony  wykonać  te  wszystkie  prawa  ze  względu  na  pro- 
wadzenie dowodu,  jakie  im  służyły  przed  wskazaniem  przy- 
sięgi, a  jeśli   przysięga  została  już  dopuszczoną  wyrokiem 


Digitized  by 


Google 


185 

warankowym,    satenczas  wyrok  się  znosi  i  wydaje  się  inny 
wyrok  w  sprawie  samój  (§.  438). 

8)  Trodną  kwestyję  złożenia  przysięgi  przez  spólników 
spora  w  przypadka,  gdy  stosnnek  prawny,  będący  przedmio- 
tem spom,  nie  da  się  odrębnie  ustalić  ze  względu  na  każdego 
ze  spólników,  (§.  58)  rozwiązuje  §.  434  ust.  w  sposób  na- 
stępujący : 

,,Przy8ięga  na  fakt,  który  ma  wpływ  na  stosnnek  pra- 
wny,  mogący  być  ustalonym  wobec  wszystkich  spólników 
sporu  tylko  w  jeden  spoiny  sposób,  (einheiilich  fesimstellen" 
des  Bechtsverhdltniss),  musi  być  wszystkim  spólnikom  wska- 
zaną lub  odkażaną,  chyba  że  wskazanie,  względnie  odkaża- 
nie przysięgi  jest  wobec  niektórych  z  pomiędzy  spólników 
niedopuszczalnem.  W  każdym  razie  potrzebnćm  jest  tak  do 
wskazania,  jakotóż  do  odkażania  przysięgi  przez  spólników 
6p<Hii  jednomyślne  oświadczę uie  wszystkich. 

Względem  przyjęcia  winni  się  oświadczyć  tylko  ci  spól- 
nicy  sporu,  którym  przysięga  została  wskazaną. 

Jeśli  jeden  lub  kilku  ze  spólników  odmówi  złożenia 
przysięgi,  którą  mają  złożyć  wszyscy  hb  niektórzy  z  nieb, 
lob  tćż,  jeśli  przysięga,  którą  ma  złożyć  część  spólników,  nie 
będzie  przez  nich  złożoną,  lub  tćż  ma  być  uważaną  za  od- 
mówioną, natenczas  orzeka  sąd  według  snego  uznania,  czy 
twierdzenie,  które  miało  być  udowodnione  przez  wskazanie 
przysięgi,  ma  być  za  prawdziwe  uważane.  Jeśli  niektórzy 
spóhucy  oświadczą,  iż  nie  złożą  przysięgi,  natenczas  nie  na- 
leży zarządzać  złożenia  przysięgi  przez  innych  spólników, 
jeśli  sąd  uważa  tę  przysięgę  za  niestanowczą. 

9)  Jeśli  jedna  ze  stron  nie  jest  zdolną  do  prowadzenia 
procesów,  natenczas  może  być  pr/.ysięga  wskazaną,  wzglę- 
dnie odkażaną  tylko  jćj  prawnemu  zastępcy  i  to  o  tyle,  o  ileby 
sama  strona,  gdyby  proces  sama  prowadziła,  lub  tćż  zastępca, 
gd)fby  sam  był  struną,  musiid  przysięgę  dopuścić. 

WjćM.  Vh9t4.  T.  zvm.  24 


Digitized  by 


Google 


186 

Małoletnim^  którzy  jnż  skończyli  16  rok  życia,  i  marno- 
trawcom może  być  przysięga  wskazaną  lub  odkażaną  na  fakta 
będące  ich  czynnościami,  lub  tćż  które  były  przedmiotem  ich 
spostrzeżenia,  o  ile  to  sąd  uzna  na  wniosek  przeciwnika  za 
stosowne  i  dopuszczalne  (§.  435). 

Jeśli  jest  kilku  ustawowych  zastępców,  należy  zastoso- 
wać analogicznie  postanowienia  o  przysiędze  spólników  spo- 
ru ;  jeśli  jednak  przysięga  dotyczy  czynności  własnych,  lub 
spostrzeżeń  niektórych  tylko,  lub  jednego  ze  zastępców,  na- 
tenczas reszta  nie  jest  obowiązaną  do  składania  tćj  przysięgi 
(§.  436). 

10)  Jeśli  wynik  rozprawy  i  dowodów  nie  wystarcza, 
aby  uzasadnić  przekonanie  sądu  o  prawdziwości  lub  niepraw- 
dziwości faktu,  mającego  być  dowiedzionym,  natenczas  może 
sąd  na  fakt  sporny  jednćj  lub  drugićj  stronie  nałożyć  przy- 
sięgę t.  z.  sędziowską  {richterlicher  Eidjy  do  którćj  mają 
również  zastosowanie  wyż  omówione  zasady  (§.  437  i  nast). 

III.  Przedstawić  jeszcze  muszę  postanowienia  ustaw  fran- 
cuskich o  przysiędze,  albowiem  w  nich  przebija  się  szczegół- 
nićj  jasno  pierwiastek  umowny  przysięgi  stano wczćj. 

Kodex  cywilny  francuski  (art.  1357  —  1369)  i  kodex 
postępowania  (art  120  i  121)*  zawierają  dość  niedokładne 
postanowienia  o  przysiędze. 

Przysięga  może  być  nałożoną  w  jakimkolwiek  stanie 
sprawy  jednćj  ze  stron  spór  wiodących.  Sąd  może  jednak 
zarządzić  adcytacyę  trzecićj  osoby,  aby  taż  złożyła  przysię- 
gę na  fakt  sporny  n  p.  jeśli  cesyonarynsz  zapozwie  dłużnika, 
a  ten  chce  wskazać  przysięgę  cedującemu  na  fakt  zapłaty, 
która  nastąpiła  przed  cessyą  ') 


^)  Schlink:  Commenłar  iJtbcr  die  franzosische   Cwilprocess- 
ordnung.    Coblbnz;  1843.  T.  U.  str.  259. 


Digitized  by 


Google 


187 

Według  art  1359  i  1362  kod.  cyw.  może  być  przysięga 
wskazaną  i  odkażaną  tylko  na  czynność  własną  strony  (fait 
perssonel).  Z  tego  jednak  nie  wynika,  abj  juramentum  creduli- 
ioŁis  było  wykluczone  n.  p.  w  przypadku ;  gdy  spadkobierca 
ma  przysięgać  na  czynności  spadkodawcy  (art.  2^75  k.  c.  i  189 
k.  h.) «). 

Według  zdania  Schlinka  (II,  260)  jest  przysięga  rodza- 
jem przyznania  sądowego,  od  którego  różni  się  tylko  pod 
względem  formy  i  tćm,  że  na  krzywoprzysięstwo  jest  kara  na- 
łożona. Co  się  jednak  tyczy  skutków  przysięgi,  to  takowe  są 
te  same,  co  skutki  przyznania  sądowego,  i  dlatego  nie 
można  przysięgi  dzielić,  tak  jak  nie  można  dzielić  przyznania. 
Dlatego  nie  zależy  wyłącznie  od  woli  deferenta,  na  co 
przeciwnik  ma  przysięgać,  przeciwnie  delatowi  wolno  rpbić 
takie  dodatki  i  dodawać  takie  warunki,  jakie  uważa  za  sto- 
sowne. Wynika  to  z  istoty  przysięgi.  Art.  1364  k.  c.  uwa- 
ża I>owiem  przysięgę  za  kontrakt  dwustronnie  obowiązujący, 
gdyż  wymaga  wskazania  i  przyjęcia,  dlatego  tćż  musi  delat 
mieć  wszelką  swobodę  co  do  sposobu,  w  jaki  chce*  przysięgę 
złożyć. 

ScHLiNK  (1.  c.  Str.  261)  wymienia  następujące  przy- 
padki, w  których  dowód  z  przysięgi  jest  niedopuszczalny: 

1)  w  sporach  o  długi  z  gry  i  zakładu  (art.  1965  k.  c), 
ailK>wiem  wierzytelności  z  tego  tytułu  pochodzące  nie  mogą 
być  dochodzone  w  drodze  spora; 

2)  przy  przedawnieniu,  z  wyjątkiem  przypadków  omó- 
wionych w  art.  2275  k.  c.  i  na  fakt  uznania  długu  przeda- 
wnionego ; 

3)  w  przypadkach,  w  których  ustawa  wymaga  do  wa- 
żnońd  umowy  pewnćj  oznaczonćj  formy,  jak  n.  p.  przy  mał  - 
żeństwach,  adopcyach,  darowiznach,  testamentach,  wexlach 
i  t  p.,  albowiem  odnośna  czynność  prawna  jest  tak  długo 
nieważna,  dopóki  nie  będzie   zawartą  w  przepisano)   formie; 


')  Sgołink:  Lc  str.  260.    Zink:  ErmiUlung  I,  str.  543. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


^!i^ 


i  czyny  karygodue,  bo  nie  można  nikoma  wska- 
ysięgi  na  jego  własną  hańbę.    Ta  należy  jeszcze 

e  można  wskazać  przysięgi  osobom  prawniczym, 
one  już  z  natury  rzeczy  są  niezdolne  do  składania 
Zastępcy  osoby  prawniczćj  mogą  być  tylko  prze- 
a  podane   przez  przeciwnika  pytania  ^)  (art.  336 

nęga  może  być  dopuszczoną  li  tylko  na  fakta  sta- 

)ór  rozstrzygające;  to  nie  przeszkadza  jednak  do- 

przysięgi  na  pnnkta   incydentalne ;  lub  na  fakta 

;  przyjęcie  przysięgi  wskazanćj  lub  odkazanój  za- 
rony   spór  wiodące  umowę ;  że  będą  się  trzymać 
rzysięgą  będzie  stwierdzone.    Z  tego  Y^ika: 
I  tylko  osoby,  mogące  wolno  rozporządzać  przed- 
[)rU;  mogą  przysięgę  wskazać;  przyjąć;  lub  odkażać; 

strona,  która  przysięgę  wskazała  lub  odkażała, 
cofnąć  swego  oświadczenia,  jeśli  strona  przeciwna 
a  już  gotowość  złożenia  przysięgi, 

po  złożeniu  przysięgi,  jest  każdy  środek  dowo- 
opuszczalny,  który  miałby  na  celu  wykazać  fałszy- 
dęgi  •). 

mo  bezwarunkowego  przyjęcia  przysięgi,  można  ją 
żyć  z  modyfikacyjami,  co  nast^ić  może  tylko  po 
liu  przeciwnika  '). 


1.  c.  I,  str.  545. 

ncourł.  Cours  de  codę  civiL  T.  II.  str.  190.  Zdtk: 
L  str.  547. 

hol:  ił  268. 


Digitized  by 


Google 


189 


Każda  przysięga  winna  być  do  puszczoną  wyrokiem,  któ- 
ry masi  podać  okoliczności;  na  które  ma  być  przysięga  zlo- 
ioną  (art  120  kod.  proc.)  Przed  wydaniem  takiego  wyroku 
moBi  jednak  odbyć  się  pomiędzy  stronami  rozprawa  co  do 
dopnszczalnó&ci  i  przyjęcia  przysięgi.  Ustawa  nie  zawićra 
wyraźnych  postanowień^  jak  ma  brzmieć  wyrok  dopuszcza- 
jący przysięgę,  a  w  szczególności,  czy  to  ma  być  tylko  wy- 
rok przedstanowczy,  czy  też  stanowczy  wyrażający  zarazem 
skutki,  połączone  ze  złożeniem,  względnie  niezłożeniem  przy- 
sięgi. We  Francy!  trzymają  się  tćj  ostatnićj  formy,  podczas 
gdy  w  reńskich  prowincyjach  trzymano  się  pierwszćj  formy  '). 
Jeśli  strona  nie  stanie  na  audyencyi,  wyznaczonćj  do  złoże- 
nia przysięgi,  może  przeciwnik  żądać  wydania  wyroku  za- 
ocznego tćj  treści,  że  strona  ma  być  uważaną  za  odmawia- 
jącą złożenia  przysięgi.  Przeciw  temu  wyrokowi  służy  stro- 
nie środek  prawny  oppozycyi  *). 

Fakta,  które  mają  być  udowodnione  przysięgą,  musi 
strona  wyraźnie  potwierdzić  lob  zaprzeczyć,  nie  można  skła- 
dać przysięgi  w  ten  sposób,  że  przysięgający  nie  przypomina 
sobie,  czy  te  fakta  nastąpiły  lub  nienastąpiły. 

Po  złożeniu  przysięgi  zapada  wyrok  w  sprawie  samćj, 
od  którego,  o  ile  opiera  się  tylko  na  przysiędze,  apellować 
nie  można. 

W  myśl  art  1366  kod.  cyw.  stanowi  przysięga  dowód 
tylko  pomiędzy  stronami  spór  wiodąoemi,  ich  spadkobiercami 
i  prawonabywcami. 

Artykuł  ten  wyjaśnia  dalój    powyższe   postanowienie 


w  ten  sposób,  że: 


*)  Schuhk:  IL  271. 

')  ScHŁiKK :  I.  c.  str.  275.  Przeciwne  zapatrywanie  przytacza 
Zdik:  ErmMung.  J.  str.  543  not  14. 


Digitized  by 


Google 


190 

a)  przysięga,  wskazana  dłużnikowi  przez  wierzyciela 
solidarnego,  uwalnia  dłużnika  tylko  co  do  części  przypada- 
jącój  na  tego  wierzyciela; 

b)  przysięga  wskazana  dłużnikowi  głównemu  wywićra 
skutek  i  na  ręczycieli ; 

c)  przysięga  wskazana  dłużnikowi  solidarnemu  uwalnia 
także  jego  współdłużników ; 

dj  przysięga  ręczyciela  uwalnia  także  dłużnika  głó- 
wnego; 

e)  skutki  pod  c)  i  d)  wymienione  następują  jednak  tyl- 
ko wtedy,  jeśli  przysięgę  wskazano  na  fakt,  wykazujący 
istnienie  samój  wierzytelności,  a  nie  na  fakt  solidarności  lub 
poręczenia. 

Ustawa  mówi  tylko  o  liberation,  dlatego  nie  ma  odmó- 
wienie przysięgi  przez  powyższe  osoby  wpływu  na  solidar- 
nych współdłużników,  ręczyciela  i  dłużnika  głównego  V- 

Oprócz  przysięgi  stanowczćj  {setinent  decisoire)  zna  usta 
wa  francuska  jeszcze   przysięgę  nałożoną   przez  sędziego  ') 
{scrment  defere  d'office). 

Art.  1366  kod.  cyw.  zna  dwa  rodzaje  tój  przysięgi: 

1)  przysięgę  rozstrzygającą  sprawę  samą  i 

2)  przysięgę,  celem  oznaczenia  ilości  skazania, 

W  obu  przypadkach  nakłada  sędzia  przysięgę  z  urzędu. 
Dwa    warunki    dopuszczenia    przysięgi    uzupełniająco) 
wymienia  art.  1367.  kod.  cyw.,  a  mianowicie : 

a)  fakta  pozwu  lub  obrony  nie  mogą  być  już  całkiem 
udowodnione  i 

b)  nie  może  zbywać  zupełnie  na  dowodach. 

Różnice  zachodzące  pomiędzy  przysięgą  stanowczą  i 
przysięgą  uzupełniającą  są  następujące: 


»)  Schlink:  n.  str.  266. 

»)  W  tłomacz.  Rzesińskiego :  nP^yaięga  wyznaczona  z  urzędu* 


Digitized  by 


Google 


191 

1)  przy8icg;a  uzupełniająca  nie  może  być  odkażaną, 

2)  przysięga  uzupełniająca  stron  nie  wiąże,  dlatego  mogą 
założyć  od  wyroku  dopuszczającego  tę  przysięgę  środek  pra- 
wny apellacyi,  restytucyi  lub  ka^sacyi, 

3)  przy  przysiędze  uznpełniającćj  muszą  już  istnieć  inne 
dowody. 

Sędzia  apellacyjny  może  wyrok  zmienić  pomimo  złoże- 
nia przysięgi  uzupełniającój  w  pierwszćj  instancyi.  Wyrok, 
dopuszczający  przysięgę  uzupełniającą,  może  odwołać  nawet 
sędzia,  który  tę  przysięgę  dopuścił,  jeśli  przed  złożeniem 
przysięgi  dostarczone  będą  dowody,  z  których  mylność  wy- 
roku się  okazuje.   (Schlink  I.  c.  str.  268). 

Dowód  fi^szywości  przysięgi  uzupełoiającćj  nie  jest  wy- 
kluczony. 

W  ko:ńcu  dodać  należy,  że  przysięga  należy  do  środków 
dowodowych  we  Francyi  najrzadzićj  używanych.  I  tak  n.  p. 
doposzczono  w  r.  1873  tylko  439  przysiąg  stanowczych  i  112 
uzupełniających.  Liczba  wyroków  na  przysięgę  wynosi  tylko 
V,7o  wszystkich  spraw  załatwionych  *j. 

Przeszłoby  to  ramy  naszego  zadania,  gdybyśmy  chcieli 
przedstawić  także,  w  jaki  sposób  i  ustawodawstwa  innych 
państw  normują  rzecz  o  przysiędze.  Wspomnieć  tylko  na- 
leży, że  niektóre  ustawodawstwa  nie  znają  nawet  przy  przy- 
siędze stanowczćj  roty  przysięgi,  lecz  dozwalają  zamiast  za- 
przysiężenia roty  przesłuchania  przysięgającego  pod  przy- 
sięgą. Tak  n.  p.  odbiera  się  przysięgę  stanowczą  w  Szko- 
cyi  (Habrasowskt  str.  45)  w  ten  sposób,  że  deferent  prze 
słachuje  delata  na  audyencyi,  wyznaczonćj  do  złożenia  przy- 
sięgi. Podczas  tćj  audyencyi  może  delat  także  sam  dawać 
wyjaśnienia,  a  sędzia  prowadzący  rozprawę  może  z  urzędu 
zadawać  pytania,  które  wydają  mu  się  być  potrzebne  do  wy- 


')  Babbassowskt  :  I*  c.  str*  1 3.  Fon  także  Zink  :  I  e.  L  str.  548, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


192 


.^, 


jaśnienia  stanu  rzeczy.  Sąd  moie  nawet  zarządzić  powtór- 
ne przesłuchanie;  jeśli  uwaia  je  za  potrzebne  do  wyjaśnienia 
stanu  rzeczy. 

W  ten  sam  sposób  odbiorą  się  przysięga  w  Szwajcaiyi 
przed  sądem  związkowym  (Habbassowskt  str.  146^  i  w  nie- 
których kantonach;  jak  n.  p.  w  Genewie  (L  c.  148). 


§.2. 

O  przesłaclianiu  stron  w  sporze. 

Z  istoty  stosunku  cywilno  prawnego  wynika^  ie  strony 
prawami  swemi  cywilnemi  mogą  dowolnie  rozrządzać.  Dal- 
szem  następstwem  tćj  zasady  jest;  że  i  w  sporach;  których 
przedmiotem  są  prawa  cywilne  stron,  służą  im  te  same  prawa 
wolnćj  dyspozycyi  przedmiotem  sporu.  W  tćm  prawie  są  one 
tylko  o  tyle  wiązane,  o  ile  jest  to  koniecznom  dla  uporządko- 
wanego toku  procesu ;  i  o  ile  wykonywaniu  tego  prawa  nie 
sprzeciwiają  się  prawa  przeciwnika. 

Strony  mają  zupełną  wolność  w  popieraniu  procesu. 
Rozpoczęcie  procesu,  jego  przygotowanie  i  dalsze  prowadze- 
nie w  granicach  ustawą  dozwolonych  zawisło  wyłącznie  od 
woli  strou;  o  ile  się  rozchodzi  o  prawa,  któremi  strony  wolno 
rozrządzać  mogą  '). 

Aby  spór  mógł  się  toczyć  koniecznom  jest  współdzia- 
łanie stron  przed  sądem.  Przez  zawarcie  stosunku  proceso- 
wego '),  który  powstaje  przez  wytoczenie  pozwu   przez  po- 


^)  Maxime  des  freien  Processbetriebs  der  Parłeien,  Cank- 
stein:  Dis  rationellen  Orundlagen  des  Civilprocess€S, 
str.   173. 

')  Na  oznaczenie  niemieckiego  wyrazu  „ProcessrechtsterhdU" 
niss^  nie  utworzył  się  jeszcze  odpowiedni  polski  wyraz.  Uiy- 
w^m  na  oznaczenie  tego  pojęcia  wyrazu  „stosunek  proce- 
sowa''. BOlow:  Die  Lehrevonden  Processemreden. 


Digitized  by 


Google 


193 

woda,  przei  przyjęcie  go  przez  sędziego  i  przez  wdanie  się 
w  spór  przez  pozwanego,  oświadczają  strony  nietylko,  że 
chcą,  aby  stosunek  prawny,  który  pomiędzy  niemi  istnieje^ 
był  rozstrzygnięty  w  drodze  procesu,  lecz  przyjmują  także  • 
na  siebie  obowiązek  współdziałania  w  tym  celU;  aby  umożli- 
wić wydanie  wyroku. 

Strony  są  we  własnym  interesie  obowiązane  dostarczyć 
sądowi  tego  materyałU;  który  jest  koniecznym  dla  wyjaśnie- 
nia stanu  rzeczy  i  rozstrzygnienia  sporu. 

Łąeząc  ten  obowiązek  stron  z  dwoma  powyższemi  zasa- 
dami, dojść  musimy  do  wyniku,  że  sędzia  nie  ma  w  zasadzie 
prawa  domagać  się  od  stron,  aby  swe  twierdzenia  udowodniły, 
strony  mogą  na  uzasadnienie  swych  twierdzeń  przytoczyć  tyle 
faktów  i  tyle  dowodów,  ile  im  się  podoba,  z  drngićj  jednak 
strony  może  sędzia  żądać,  aby  przytoczone  przez  strony  fakta 
były  należycie  wyjaśnione,  i  aby  powołane  przez  nie  środki 
dowodowe  były  należycie  użyte. 

Z  tego  się  okazuje,  że  sędzia  nie  może  wprawdzie  stron 
nważać  za  środki  do  uzyskania  dowodu,  może  on  jednak  przez 
zadawanie  stosownych  pytań  dążyć  do  wyświecenia  stanu 
rzeczy. 

Przesłuchanie  stron  przez  sędziego  w  procesie  jest  tćż 
jednym  z  najważniejszych  środków  wyświecenia  sprawy, 
i  gdzie  tylko  ustne  postępowanie  istnieje,  było  i  jest  prakty- 
kowane M- 

Zachodzi  jednak  pytanie,  czy  i  stronom  służy  prawo 
zadawać  sobie  wzajemnie  pytania  w  sporze,  w  celu  wymu- 
szenia przyznania  i  uwolnienia  się  w  ten  sposób  od  dowodu  ') 


*)  Bar:  Recht  und  Beweis  słr.  146. 

*)  HrrTEBiiAisR :  Dos  Fragereeht  der  Parieien  im  burgerli" 

chen    Yerfahren.     Archiv  f.  civil.    P'rax,    Tum  XXXIX, 

str.  21%. 


Wjds.  ttosot  T.  zvin. 


Digitized  by 


Google 


194 

Na  tę  oatatnią  kwestyję  różnie  się  zapatrywały  ustawodaw- 
stwa i  różne  tćż  instytucyje  procesualne  powstały  z  biegiem 

czasu,  których  celem  było  wymuszenie  od  przeciwnika  przy- 
znania '). 

Już  prawo  rzymskie  zna  t.  z.  inŁerrogatianes  in  jurę  *) 
dla  uchronienia  powoda  przed  niekorzyściami  pluspetitioms. 
W  przypadkach,  w  których  dochodzenie  praw  powoda  było 
zawisłem  od  ziszczenia  się  pewnych  warunków  w  osobie  po- 
zwanego, o  których  powód  nie  mógł  mieć  dokładnój  wiado- 
mości, dozwalał  mu  pretor  zapytać  się  pozwanego  o  wyja- 
śnienie tych  okoliczności,  n.  p.  jeśli  się  rozchodziło  o  dług 
spadkowcy,  o  wyjaśnienie,  w  jakićj  części  pozwany  dziedzi- 
czy, lub  przy  acłio  de  pauperie^  czy  jest  właścicielem  zwie- 
rzęcia, które  wyrządziło  szkodę  i  t  p. 

Pozwany  był  w  takim  razie  obowiązany  odpowiedzieć 
prawdę,  albowiem,  jeśli  całkiem  nie  odpowiedział,  przyjmo- 
wano za  prawdę  ewentualność  dla  niego  najniekorzystniejszą, 
.jeśli  tylko  była  prawdopodobną,  a  jeśli  odpowiedział  nie- 
prawdę na  niekorzyść  powoda,  przyjmowano  za  prawdę  to, 
eo  powód  twierdził. 

Pozwany  mógł  prosić  o  zwłokę  do  odpowiedzi,  a  jeśli 
się  bez  swćj  winy  omylił,  mógł  później  swą  odpowiedź  spro- 
stować. 

Proces  kanoniczny ')  poleca  stronom,  aby  cały  matery- 
jał  procesowy  rozłożyły  na  t.  z.  positionesy  i  aby  po  złożeniu 
juramenti  calumniae  odpowiedziały  sobie  na  wzajemne  post- 
łiones  lub  interrogationes.  Strona  mogła  nawet  żądać,  cho- 
ciażby  sama   nie    postawiła  positiones^   aby  jćj  przeciwnik 


')  Postanowienia  różnych  ustaw  sądowych  są  przedstawione 
w  powyższćj  rozprawie  Mitterhaiera  i  w  dziele  Habbas- 
sowsKiBGo:  „IHe  Parteienvernehmung  eic.^. 

■)  Keller:  Civilproces3,  VI  wyd.  str.  269.  Beth.  Hollweo: 
II,  550. 

';  Zimmerhann:  1.  c.  str.  166.  i  nast.  Orosb:  Beweisiheorie 
h  str.  38;  71  i  nast.  i  IL  str.  213. 


Digitized  by 


Google 


195 

był  prze^ebany  pod  pr/ysięgą  ^).  Bówniei  i  sędzia  może 
zadawać  stronom  pytania  w  kaidem  stadyum  procesU;  na 
które  strony  maszą  odpowiedzieć  pod  przysięgą.  Niestawien- 
nictwo na  terminie;  wyznaczonym  do  odpowiadzi  na  positio- 
nes^  uważano  za  przyznanie  (G.  2  in  VP  de  confessis  {2. 9). 
Wetzell  str.  630.). 

W  szczególniejszy  sposób  arządzonem  jest  jednak  prze- 
iłachanie  pTzecivniika  w  procesie  w  ustawodawstwie  francn- 
skiem.  Ordonnance  z  r.  1667  *)  dozwala  stronom^  zgodoie 
z  ówczesną  praktyką^  dać  się  wzajemnie  przesłuchać  na  sta- 
nowcze fakta^  które  muszą  być  ułożone  w  formie  artykułów. 
Przesłuchanie  może  nastąpić  w  każdym  stanie  procesu  przed 
sędzią  procesowym^  lub  przed  sędzią  przez  niego  delegowa- 
nym,  jeśli  to  tylko  nastąpić  może  bez  przewleczenia  sprawy. 

Je61i  sędzia  zarządzi  przesłuchaniei  natenczas  doręcza 
się  przeciwnikowi  odpis  pytań,  na  które  ma  odpowiedzieć. 

Przesłuchanie  odbywa  się  w  nieobecności  strony,  która 
żądała  przesłuchania  i  rozpoczyna  się  od  odel^rania  przysięgi  od 
przeciwnika  mającego  być  przesłuchanym,  który  musi  się  sta- 
wić osobiście  bez  adwokata.  Sędzia  przesłuchujący  może 
z  urzędu  zadawać  stronie  nowe  pytania. 

Jeśli  strona,  mająca  być  przesłuchaną,  nie  staje  lub 
odmawia  odpowiedzi,  natenczas  należy  uważać  twierdzenia, 
na  które  ma  odpowiedzieć  za  prawdziwe. 

Pomimo  ostrćj  krytyki  jakiej  doznała  powyższa  instytu- 
cyja  procesualna ')  przyjęto  ją  także  do  kodexu  postępowa- 
nia sądowego  z  r.  1806. 


')  Świadkiem  tego  dawnego  zwyczaju  jest  Pillius;  Summa 
de  ordine  judiciorum  Pars  Ilj  §.  11.  wydanie  Beromanna 
str.  31. 

')  Hasrassowsky  :   I.  o.  str.  1  i  nast. 

*)  Habbassowskt  :  1.  c.  str.  3.    Mittermaibr:  I.  c.  str.  289. 


Digitized  by 


Google 


196 


PostaDOwienia  kc»dexu  postępowania^  odnoszące  «ię  do 
tozój  instjtircyi  procesaaliiój  (ait.  324  i  naat.),  są  nastę- 
b: 

Każdej  ze  stron  spór  wiodących  wolno  żądać,  aby  jij 
iwnik  był  przesłuchany  na  fakta  stanowcze,  o  iłe  się 
uskutecznić  bez  przewleczenia  sprawy. 
Żądający  przesłuchania  przeciwnika,  musi  przedłożyć 
ń  pismo  zawierające  pytania,  które  mają  być  zadaae 
iwnikowi,  sąd  biada  ex  offieio,  czy  przedłożone  pytania 
anowcze  i  rozstrzyga,  czy  interrocalorium  dozwolić 
)dmówić,    bez    poprzedniego   przesłuchania   przedwni- 

Przed  przesłudianiem  doręcza  się  przeciwnikowi  podaaie 
|cego  i  wyrok  dozwalający  przesłuchania,  niemnićj  nchwa- 
zaaozająca  komisarza,  mającego  przedsięwziąńć  prze- 
tnie. Od  tego  wyroku  służy  przeciwnikowi  6rodek  pra- 
tipellacyi,  który  ma  moc  wstrzymującą.  Ten  sam  śro- 
prawny  służy  proszącemu,  jeśli  przesłucłiania  odmó- 
».  W  drngićj  instaancyi  odbywa  się  rozprawa  kontrady- 
3zna  pomiędzy  stronami '). 

Komisarza,  mającego  przedsięwziąść  przesłuchanie,  mia- 
(inrezydent,  a  je6łi  miejsce  zamieszkania  przeciwnika  jest 
\g  od  siedziby  sądu,  natenczas  może  prezydent  wezwać 
osłuchanie  prezydeiita  sądu  miejsca  zamiesziŁania  przeoi- 
i,  lab  sędziego  pokoju  jego  okręgu. 
O  przesłuchanie  można  prosić  i  podczas  postępowania 
igićj  instancyi. 

Pomiędzy  przesłuchaniem  i  doręczeniem  wyroku  musi 
)ć  co  najmniój  24  godzin.  (Art.  329). 


(niektóre  sądy  odmiennćj  trzymają  się  praktyki,  ol).  Sghłimk  : 
1.  c.  II.  str.  248. 
Schłink:  1.  c.  IL  str.  248. 


Digitized  by 


Google 


*        197 

Jeśli  {n^eciwnik  ca  ^yraaczon^  atidyenryi  nie  stanie, 
natenczas  należjr  odrótoić,  czy  swą  nieobecność  jest  w  staaie 
uspokwiedliwić  lab  nie.  W  pierwszym  przypadkn  wyznacza 
si{  nową  attdyencyę.  (Art.  332,  kod.  fiost.). 

Jefli  zaś  strena  nie  usprawiedliwi  swego  niestawien- 
nictwa, lab  tći  stanąwszy,  wzbrania  się  odpowiedzieć,  na- 
tencsas  spisuje  się  w  tdj  mierze  sumaryczny  protokół,  i  fakta 
w  infterrogatarmm  podane,  będą  mogły  być  uważane  za  spraw- 
dzone. Ustawa  (Art.  330)  nie  łączy  więc  z  niestawiennic- 
twem skutków  przyznania,  sąd  nie  musi  faktów  przytoczo- 
nymi przez  proszącego  o  przesłudianie  uważać  za  prawdziwe; 
zaleiy  to  od  uznania  sądu. 

W  myśl  art  333  i  334  musi  strona  stawić  się  na  audy- 
jeiicyi)  wyenaczonćj  do  przesłuchania,  osobiście  i  bez  adwo- 
kata. Na  zawarte  w  interrogatarium  pytania  winna  odpo- 
wiedzieć stanowczo  i  zwięźle,  bez  pdiwarzy  lub  wyrazów 
krzywdzących  przeciwnika,  i  bez  pomocy  jakichś  pism. 

To  samo  odnosi  się  do  pytań,  zadawanycłi  przez  sę- 
dziego. Przesłuchanie  odbywa  się  w  nieobecności  proszącego. 

Po  skończeniu  przesłuchania  odczytuje  się  spisany  ze 
streną  protokół  i  wzywa  się  ją  do  oświadczenia,  czy  zawarte 
w  prcftokele  odpowiedzi  są  zgodne  z  prawdą  i  czy  przy  nich 
obstaje.  Po  ceem  podpisuje  protokół  strona,  komisarz  i  pisarz. 

4Strona,  chcąca  zrobić  użytek  z  zapytań,  winna  je  ka- 
zać wręczyć  przedwmkowi ;  zapytania  nie  mogą  jednak  być 
przedmiotem  pism  z  jednćj  łub  dmgićj  strony.  Proszącemu 
o  l^rzesłuchanłe  wolno  także  ciekiem  nie  robić  użytku  z  od- 
powiedzi 

I&stytocjfja  przeiAuchania  prsflcciwnika,  nie  znaflazła  we 
Francyi  zwolenników.    Przeciwnie  ostro  ją  krytykowano  '), 


')  Schumk:  1.  c  8tr.  445.    ELutRAssowsKy :  l.'c.  str.  6.  Bab: 
Itechł  und  BeweU,  str.  148, 


Digitized  by 


Google 


198 

twierdząc,  ie  instytucyja  ta  jest  czędciój  dla  sramienia  prze- 
słuchanego szkodliwszą,  niź  dla  proszącego  pożyteczną.  Po- 
wodem powyższćj  krytyki  są  bądź  liczne  kontrowerzye  istnie- 
jące tak  w  teoryi,  jak  w  praktyce,  co  do  poszczególnych 
pytań,  nasuwających  się  przy  zastosowania  powyższych  po- 
stanowień, bądź  w  tćm,  że  jedni  aatorowie  uważają  przeshi* 
chanie  powyższe  za  środek  do  wymuszenia  przyznań  u  prze- 
ciwnika, drudzy  zaś  tylko  za  środek  dla  wyjaśnienia  staną 
rzeczy. 

Dlatego  tóż  używają  bardzo  rzadko  w  praktyce  powyż- 
szego przesłuchania,  a  to  tćm  bardzićj,  iż  zastępuje  je  i  tak 
w  zupełności  prawo  przysłagające  sędziemu  zarządzenia  kał- 
dój  chwili  osobistego  stawienia  się  stron  V*  Art.  428  proc. 
stanowi,  że  Trybunał  handlowy  będzie  mógł  we  wszystkich 
przypadkach  nakazać  nawet  z  urzędu^  aby  strony  wysłucha- 
ne były  osobiście  na  audyencyi,  albo  w  izbie  sądowój,  a  je- 
śli zajdzie  prawna  przeszkoda  wyznaczyć  jednego  z  sędziów, 
albo  nawet  sędziego  pokoju  dla  ich  przesłuchania. 

Przesłuchanie  stron  przez  sąd  orzekający  zna  tóż  usta- 
wa sądowa  niemiecka,  stanowiąc  w  §.  132,  że  sąd  może  za- 
rządzić osobiste  stawienie  się  strony  przed  sądem,  celem  wy- 
jaśnienia  stanu  rzeczy  ').  §§,  127  i  nast.  zawierają  zaś  po- 
stanowienia, w  jaki  sposób  sąd  ma  wpływać  na  strony,  aby 
sprawa  podczas  ustnćj  rozprawy  była  należycie  wyjaśnioną. 

Projekty  austryjackie  nie  jednako  zapatrywi^  się  na 
istotę  prawną  przesłuchania  stron  w  sporze. 

Referenten  Entwurf  z  r.  1 866  (§§.  126  —  137)  nadaje 
sądowi  nietylko  obszerne  prawo  wypytywania  stron,  w  celu 
wyjaśnienia  sprawy,  lecz  nadto  dozwala  sądowi,  jeśli  to  nwa- 


>)  Sohłik:  1.  c.  str.  238.    Harrassowski  :  I.  o.  str.  7.     Art 

119  kod.  post. 
*)  Ob.  Materialien   zu  den  Rechłsjustizgesetaen ,   herausgc- 

geben  von  C.  Hahn,  str.  564  i  nast. 


Digitized  by 


Google 


199 

ia  za  stosowne,  zawezwać  stronę  osobiście  do  sądu,  w  celn 
zadawania  jćj  pytań.  Jedli  strona  nie  odpowie  na  zadane 
sobie  pytanie,  lab  nie  stanowczo,  należy  rzecz  uważać  tak, 
jak  gdyby  odpowiedź  była  wypadła  w  sposób  korzystniejszy 
dla  przeciwnika.  Ten  przepis  należy  stosować  także  wtedy, 
jedli  strona  zawezwana  do  sądu  w  celu  zadawania  jćj  pytań 
nie  staje  bez  dostatecznych  powodów,  a  pytanie,  które  miało 
być  stronie  zadane,  udzielono  jćj  już  wpierw  na  pidmie. 

Podobne  postanowienia  zawićra  projekt  rządowy  z  r. 
1867,  (§§.  131—139)  a  §.  135  zawićra  identyczne  postano- 
wienie  z  §.  136  powyższego  projektu,  iż  jeśli  strona,  którćj 
mają  być  zadawane  pytania,  nie  może  stanąć  na  rozprawie 
z  powodu  zachodzącój  przeszkody,  lub  tćż  stawienie  się  jćj 
byłoby  połączone  z  szczególnemi  trudnościami  z  powodu  da- 
lekiego miejsca  zamieszkania,  natenczas  można  poruczyć  jćj 
przesłuclianie  jednemu  z  członków  sądu  procesowego  lub 
sądowi  jćj  miejsca  zamieszkania.  W  tym  przypadka  winno  być 
pytanie,  zadać  się  mające  stronie,  zamieszczone  w  uchwale  są- 
dowćj  i  udzielone  stronie  przy  wezwaniu  na  piśmie ;  sędzia 
pytający  się  może  jednak  zadawać  i  inne|;p3rtania,  które 
uważa  za  potrzebne  do  uzupełnienia  lub  wyjaśnienia  odpo- 
wiedzi, którą  strona  dbła. 

We  wszystkich  przypadkach  należy  wezwać  także  stro- 
nę przeciwną  na  audyencyją  wyznaczoną  celem  przesłuchania 
strony. 

Dokładnićj  niż  t.  z.  Beferenttntwurf  określa  pro- 
jekt z  r.  1867  skutki  połączone  z  odmówieniem  odpo- 
wiedzi, lub  z  niedokładną  odpowiedzią  stanowiącw  §.  136, 
iź^  jeśli  strona  nie  odpowie  na  zadane  sobie  pytanie, 
lub  nie  w  sposób  stanowczy,  a  to  bez  podania  uzasadnio- 
nych powodów,  natenczas  należy  uważać  rzecz  tak,  jak 
gdyby  odpowiedź  wypadła  bjła  w  sposób  korzystniejszy 
dla  przeciwnika,  a  o  nastąpieniu  tego  skutku  należy  orzec 
osobną  nchwałą,  chyba  że  natyclmiiast  zapadnie  orzeczenie 
w  sprawie  samćj,  lub  tćż  rezolucyja  dopuszczająca  dowód* 


Digitized  by 


Google 


200 

Te  8&me  skutki  następiiją  na  wniosek  pneeiwnika^  je&łi 
strona  zawezwana  celem  osobistego  przesłuchania  nie  stąye 
bez  podania  dostatecznych  powodów,  a  pytanie  zadać  się 
mające  udzielono  jćj  już  wpierw  na  piimie;  strona  mesta- 
wająea  może  jednak  prosić  o  przywrócenie  do  pierwotnego 
stanu.  > 

Projekt  z  r.  1870  zawićra  te  same  postanowienia  w  §§. 
134—137  z  małą  zmianą  w  §.  136. 

Ten  sposób  przesłuchania  strony  zbliża  się  do  przęsłu- 
cliania  na  wniosek  przeciwnika,  używanego  w  nstawie  fraa- 
cuskićj,  jest  jednak  bardzićj  przykry  dla  strony  przesłuclia 
nćj  z  powodu  kategorycznego  określenia  skutków,  pirfąezo- 
nych  z  odmówieniem  odpowiedzi,  względnie  z  niestanowezą 
odpowiedzią. 

Inaczćj  zapatruje  się  na  tę  rzecz  projekt  z  r.  1876  (§§. 
207—209  i  213— 214>.  Ten  projekt  nie  dozwakk  zawezwa- 
nia strony  przed  sąd^  w  celu  zadawania  jćj  pytań.  Pobadki 
projektu  wychodzą  z  zapatrywania,  że  zmuszanie  stron  do 
osobistego  stawienia  się  w  przypuszczeniu,  że  dadzą  się  na- 
kłonić do  przyznania,  lab  że  będzie  można  przez  zadawanie 
pytań  stronom  wybadać  prawdę  nawet  wbrew  ich  woli,  nie 
odpowiada  zasadom  postępowania  sądowego.  Oel  powyższy 
da  się  tylko  osiągnąć  w  poetępowantn  dowodowem. 

Celem  przeduchania  stron  w  toku  rozprawy  jest  według 
tego  projektu,  aby  sędzia  mógł  przekonać  się,  jaką  jest  wła- 
ściwa treść  tego,  co  strony  w  sporze  twierdziły. 

Tego  słusznego  zapatrywania  trzyma  się  także  projekt 
z  r.  1881,  który  zawiera  w  §§.  213  i  2U  właściwe  postano- 
wienia o  prawie  przewodniczącego  i  członków  Trybuni^ 
zadawania  stronom  pytań,  tudzież  o  prawie  stron  do  wziye- 
mnego  pytania  się. 

Nasze  obecnie  obowiązujące  ustawodawstwo  dozwala 
przesłuchania  stron  przez  sędziego  w  postępowania   natpóm, 


Digitized  by 


Google 


201 

snmaiyczneiD,  w  sprawach  małżeńskich;  w  postępowaniu  pro- 
wizoiyjalnem  i  drobiazgowem  '). 

Przesłachania  strony  na  wniosek  przeciwnika  nie  zna 
ani  nstawa  sądowa  niemiecka^  ani  nasz  projekt,  ani  nasze 
obecnie  obowiązujące  ustawodawstwo,  i  w  ogóle  jest  ta  in- 
st]rtucyja  znaną  prawie  wyłącznie  w  ustawodawstwie  francu- 
akiem  i  w  ustawodawstwach  pokrewnych. 

Przesłuchanie  strony  na  wniosek  przeciwnika  nie  da  się 
tćł  ani  ze  stanowiska  praktycznego,  ani  ze  stanowiska  teo. 
retycznego  usprawiedliwić. 

Przesłuchanie  może  mieć  dwojaki  cel:  albo  wyjaśnienia 
sprawy,  albo  tói  wymuszenia  przyznania.  Cel  wyjadnienia 
stanu  sprawy  jest  ze  stanowiska  teoretycznego  dopuszczalny, 
lecz  do  tego  celu  można  dojść  już  przez  przesłuchanie  strony 
przez  sędziego,  nie  potrzebując  licznych  formalności,  z  jakie- 
mi  połączone  jest  przesłuchanie  przeciwnika  w  procesie  fran- 
caskim. 

Cel  wymuszenia  przyznania  nie  da  się  osiągnąć  przez 
przesłnclianie  przeciwnika,  albowiem  niemożna  go  przymusić 
do  zeznania  prawdy.  Słusznie  wprawdzie  twierdzi  Mitter- 
icAiER '),  iż  moralną  podstawą,  na  którćj  opierać  się  ma  pro- 
ces cywilny,  winien  być  obowiązek  stron  do  zeznawania  praw- 
dy przed  sądetn.  Każda  ustawa  sądowa  musi  wychodzić  ze 
zidotenia^  że  strony  są  obowiązane  zeznawać  przed  sądem 
prawdę  '),  obowiązek  ten  nie  da  się  jednak  wymusić.  Środ- 


')  §-  20  powsz.  ust  sąd.  §.  21  ust  sąd.  gal.  §.  8  dekr. 
nadw.  z  24  Października  1845  r.  Nr.  906.  Zb.  u.  s.  §.  2 
d.  n.  z  23  Sierpnia  1819  r.  Nr.  1595.  Zb.  u.  s.  §.  6  ces. 
post  z  27  Pażdzier.  1849  r.  Nr.  12.  Dz.  u.  p.  §.  20 
ust  z  27  Kwietnia  1873  r.  Nr.  66  Dz.  u.  p. 

*)  Arehiv.  1.  c.  str.  296. 

')  §.  131.    proj.   austr.  z  r.  1867,  §.  132   proj.   z  r.  1870, 
§.  208    proj.  z  r.  1876  i  §.  208    proj.  z  r.  1881    stono- 
wią,  że  strony  winny  fakta,  uzasadniające  ich  żądanie,  przed- 
stawić zgodnie  z  prawdą, 
wjds.  iiflMCi  T.  zvnŁ  26 


Digitized  by 


Google 


202 

kami,  które  mogłyby  stroaę  nakłonić  do  zeznawania,  mogły- 
by być  kary  porządkowe,  przysięga,  i  fikcyja  przyznania 
na  przypadek  odmówienia  zeznania.  Środki  te  są  jednak 
niedostateczne.  Kary  porządkowe  i  fikcyja  przyznania  mo- 
głyby tylko  nakłonić  stronę  do  zeznawania,  lecz  nigdy  nie- 
mogłyby  jej  przymusić  do  zeznawania  prawdy. 

Przymuszanie  zaś  przeciwnika  do  zeznawania  pod  przy- 
sięgą jest  przesłachaniem  strony  jako  świadka,  o  którćm  po- 
niżćj  będzie  mowa.  Takie  przesłuchanie  byłoby  najprzy- 
krzejszą  torturą  duchową,  ktorćj  strona  musiałaby  się  pod* 
dać  na  wniosek  przeciwnika,  Strona  przesłuchana  musiałaby 
wbrew  wszelkim  zasadom  procesu  o  ciężarze  dowodu  dostar- 
czać przeciwnikowi  w  sporze  dowodów  z  swych  własnych 
zaprzysiężonych  zeznań.  Takiemu  przesłuchaniu  nie  można  pod- 
dawać strony,  albowiem  sprzeciwiałoby  się  to  zasadzie  swo- 
bodnćj  rozprawy  stron  przed  sądem,  i  istocie  stosunku  procesowe- 
go, wktórym  strony  winny  wprawdzie  umożliwić  sobie  wzaje- 
mnie prowadzenie  sporu,  lecz  żadna  nie  jest  obowiązaną  uła- 
twiać przeciwnikowi  prowadzenia  sporu  przez  dostarczanie 
mu  dowodów,  lub  przez  uwolnienie  go  od  obowiązku  dowo- 
dzenia. 

Tym  samym  zasadom  procesu  cywilnego  sprzeciwia  się 
także  przesłuchanie  strony  bez  przysięgi  na  witiosek  przeci- 
wnika, a  nadto  nie  doprowadza  do  pożądanego  celu,  albo- 
wiem strona,  nie  będąc  niczem  zmuszoną  do  zeznawania 
prawdy,  znajdzie  z  łatwością  na  każde  pytanie  wymijającą 
odpowiedź,  z  którćj  strona  prosząca  o  przesłuchanie  żadnćj 
nie  będzie  mieć  korzyści. 

Jedynie  właściwćm  jest  więc  tylko  przesłuchanie  stron 
w  sporze  przez  sędziego,  które  używane  umiejętnie  niejako 
środek  inkwizycyi,  lecz  jako  środek  do  wyjaśnienia  sprawy  % 
może  doprowadzić  do  najlepszych  rezultatów. 
l 

')  Wach:  Yortrdge  str.  64. 


Digitized  by 


Google 


203 


§.3. 

O  przesłnchanin  stron  jako  świadków. 

Na  całkiem  odmiennych  zasadach  od  instytucyj  proces- 
saalnych,  które  dotąd  poznaliśmy,  polega  przesłuchanie  stron 
jako  świadków. 

Wedłng  naszych  zapatrywań ,  różni  się  świadek  zasa- 
dniczo od  strony.  Strona  prowadzi  spór,  jest  jego  podmio- 
tem ,  świadek  jest  środkiem  dowodowym,  osobą  różną  od  stro- 
ny spór  wiodąećj,  a  jeśli  jego  zeznania  mają  zasługiwać  na 
wiarę,  musi  on  nie  być  w  sporze  interesowanym  *).  Z  dru- 
gićj  strony  nie  mają  wedłag  zasad  naszego  procesn  zeznania 
strony,  wypowiedziane  na  jćj  korzyść,  dla  dowodn  znaczenia. 

Inaczćj  się  zapatruje  na  tę  rzecz  ustawodawstwo  an- 
gielskie, dozwalając  stronom  zeznawać  we  własnćj  sprawie 
w  charakterze  świadka.  Instytucyja  przesłuchania  stron  jako 
świadków  nie  jest  jednak  znaną  dawnemu  ustawodawstwu 
angielskiemu,  lecz  zaprowadzoną  została  dopićro  w  bieżącćm 
stuleciu.  Gdy  więc  ta  instytucyja  zawdzięcza  swój  początek 
AngKi,  musimy  się  nieco  zastanowić  nad  odnośnemi  postano- 
wieniami ustaw  angielskich  !). 

Prawo  angielskie  nie  zna  przysięgi  stanowczćj.  Przy- 
sięga jest  jednak  używaną  w  procesie,  lecz  w  formie  ciekiem 
odrębnój,  tylko  ustawodawstwu  angielskiemu  właściwćj,  a  mia- 
nowicie : 

1)  Strona,  mająca  prowadzić  dowód,  może  wystawić  pi- 
semne świadectwo  na  fakta  potrzebujące  dowodu  i  takowe 
zapnysiądz.    Jest   to  t.  z.    affidaviL    Affidawit  jest  aktem 


V  Wetzełł:  str.  206. 

*)  Przedstawienie  instytucyl  przesłuchania  stron  jako  świad- 
ków w  Anglii  i  Ameryce  opiera  się  na  wyż  cytowanem 
dziele  Harrassowskiego  str.  28  i  nast 


Digitized  by 


Google 


204 

nłożouym  zwykle  przez  adwo^cuta  a  przez  stroaę  zaprzysię- 
żonym. Na  jego  nłoienie  nie  ma  ani  sąd^  ani  przeciwnik 
w  sporze  żadnego  wpływn.  W  affidayit  należy  podać  fakta 
potrzebne  do  uzasadnienia  żądania  w  odrębnych  ustępach. 
Jeśli  w  affidayit  chodzi  o  fakta  znane  wystawcy  tego  dokn- 
menta  z  własnego  spostrzeżenia,  natenczas  mnsi  być  w  niem 
poświadczona  prawdziwość  tychże  faktów.  Jeśli  zaś  fakta 
w  affidayit  podane  nie  są  znane  wystawcy  z  własnego  spo- 
strzeżenia,  natenczas  winien  podać  źródła  swój  wiadoBioiei 
a  nadto  zapewnić,  że  o  prawdziwości  tychże  faktów  jest 
przeświadczony. 

Affidayit  podpisuje  wystawca  i  zaprzysięga  przed  or- 
ganem upoważnionym  do  odbierania  tego  rodzaju  przysiąg, 
który  działa  jako  komisarz  sądowy.  Ten  fnakcyonaryusz 
nie  wdaje  się  jednak  w  ocenienie  treści  affidayit,  lecz  odbiera 
tylko  przysięgę  i  poświadcza  odbiór  na  samćm  affidayit,  któ- 
re strona  póżoićj  do  odnośnego  podania  sądowego  jako  śro- 
dek dowodowy  dołącza. 

Affidayit  jest  potrzebne  we  wszystkich  przypadkach, 
w  których  sąd  ma  coś  rozstrzygnąć  lub  zarządzić  ł>ez  prze- 
słuchania przeciwnika.  Jeśli  przeciwnik  żąda  zmiany  takićj 
uchwały  sądowćj,  winien  faktyczne  podstawy  swego  żądania 
również  przez  affidayit  udowodnić. 

W  postępowaniu  przed  sądami  słuszności  {court  of  eąmitjf) 
dopuszczano  affidayit  także  w  postępowaniu  spomem  jako 
środek  dowodowy  faktycznych  twierdzeń  stron,  co  ma  obe-* 
cnie  zastosowanie  także  w  postępowaniu  przed  najwyższym 
Trybunałem,  który  powstał  wskutek  połączenia  sądów  du- 
szności z  sądami  prawa  powszechnego.  W  postępowaniu 
przed  Trybunałem  najwyższym  pozostawionem  jest  uznaniu 
sędziego,  czy  jakiś  fakt  może  być  udowodniony  przez  affi- 
dayit, a  nadto  może  przeciwnik  strony  prowadBąo^ij  dowód 
żądać,  aby  wystawca  affidayit  był  przesłuchany  w  sposób 
krzyżowy. 


Digitized  by 


Google 


205 

Jeszcae  bardziój  rozpowszechnione  jest  używanie  affi- 
dayit6w  w  sporach  prostych^  w  których  się  rozchodzi  o  wie 
rzytelno6ei  pieniężne,  pochodzące  z  tytała  obligatoryjnego. 
W  tego  rodzaju  sporach  może  sędzia  skazać  przeciwnika, 
jeśli  powód  udowodni  przez  affidayit  tytuł  swój  wierzytelno- 
ści a  zarazem  zapewni,  że  wedhig  jego  wiedzy  niema  pozwa- 
ny powoda  bronienia  się,  i  to  nawet  pomimo  oświadczenia 
przeciwnika,  iż  wdaje  się  w  spór,  chyba,  że  pozwany  prze- 
kona  sędadego  również  przez  affidayit,  lub  w  inny  sposób,  że 
ma  duszny  powód  bronienia  się. 

2)  Prawo  angielskie  dozwala  dalój  przesłuchania  prze- 
ciwnika pod  przysięgą  na  żądanie  strony.  W  szczególności 
mógł  powód  w  sporach  należących  do  zakresu  działania  są- 
dów słuszności  żądać,  aby  przeciwnik  na  ułożone  przez  po- 
woda pytania  odpowiedział  pod  przysięgą  przed  organem 
do  tego  upoważnionym.  W  dawnych  czasach  mógł  przeci- 
wnik odmawiający  odpowiedzi  być  do  tego  zmuszonym  are- 
sztem, póżnićj  jednak  wyrobiło  się  w  praktyce  zapatrywanie, 
że  odmówienie  odpowiedzi  znaczy  tyle,  co  przyznanie. 

Przeciwnik  odpowiadał  na  powyższe  pytania,  przedkła- 
dając wyznaczonemu  do  przesłuchania  organowi  odpowiedź 
gotową  na  piśmie,  którą  następnie  zaprzysięgał. 

W  sądach  słuszności  można  było  wywrzeć  jeszcze  wię- 
kssKj  przymus  na  przeciwnika. 

Strona,  która  chciała  się  bronić  w  sporze,  była  obo- 
wiązaną* zeznać  wszystko  pod  przysięgą,  co  o  faktach  przy- 
toczonych dla  uzasadnienia  roszczeń  pozwu  wie,  myśli,  lub 
mniema,  tudzież  wydać  wszystkie  dokumenty  odnoszące  się 
do  roszczeń  pozwu. 

Póżnićj  dozwolono  także  w  postępowaniu  przed  sądami 
prawa  pospolitego  stronom  zadawać  sobie  pytania  co  do  istnie- 
nia dokumentów,  na  które  przeciwnik  musi^d  pod  przysięgą 
odpowiadać.  Tak  pytania,  jakotćż  pisemna  odpowiedź  mu- 
9<ą  być  poparte  przess  affidayit. 


Digitized  by 


Google 


1 


206 

3)  Powyższe  dwa  sposoby  używania  przysięgi  w  pro- 
cesie były  jaż  używane  w  dawniejszćm  prawie  angielskiem, 
a  gdy  w  przytoczonych  postanowieniach  przebija  się  dążność 
uważania  zeznań  strony  złożonych  pod  przysięgą  na  równi 
z  zeznaniami  ńwiadka^  przeto  było  już  ułatwione  przejście 
do  formalnego  przesłuchania  strony  jako  świadka. 

Pierwszy  początek  tój  instytucyi  znajdujemy  w  sądach 
duchownych  i  w  sądach  admiralicyi,  które  trzymając  się  pra- 
wa rzymskiego  i  kanonicznego  nie  mogły  uważać  dowodu 
z  jednego  świadka  za  dowód  zupełny.  Otóż  dła  uzupełnie- 
nia tego  niezupełnego  dowodu,  przesłuchiwały  te  sądy  stronę, 
która  ofiarowała  niezupełny  dowód,  pod  przysięgą  jako 
świadka.  To  przesłuchanie  zastępowało  miejsce  przysięgi 
uzupełniającój.  • 

Prawnicy  angielscy  występowali  przeciw  tój  praktyce 
twierdząc,  że  nikt  nie  może  składać  świadectwa  we  własnćj 
sprawie.  Tćj  ostatnićj  zasady  trzymało  się  ustawodawstwo 
angielskie  nawet  wtedy,  gdy  zniesiono  ustawy  określające, 
kto  jako  świadek  może  być/  przesłuchany,  i  gdy  dopuszczano 
nawet  takich  świadków,  którzy  z  wyniku  sporu  spodziewali 
się  korzyści  lab  szkody. 

Od  tych  postanowień  było  już  łatwe  przejście  do  prze- 
słuchania stron  jako  świadków.  I  w  istocie  zaprowadzono 
ten  środek  dowodowy  w  postępowaniu  przed  sądami  hrab- 
skiemi  ustawą  o  ściąganiu  drobnych  długów  {9  et  10.  Yid. 
cap.  93  et  83)  ').  W  tćm  postępowaniu  wolno  było  każdćj 
stronie  żądać,  aby  albo  sama  była  przesłuchaną  pod  przy- 
sięgą albo  jćj  przeciwnik. 

Wreszcie  w  r.  1851  przyjęto  zasadę,  że  strony  są  zdol- 
ne do  składania  świadectwa  we  własnój   sprawie,  i  że  pod- 


*)  Ob.  ROttimann:    Der    engJische    Cwil-Prore^is,    str.  242. 
§.  83. 


Digitized  by 


Google 


207 

legają  przymusowi  składania  świadectwa  ( Z^  z  15.  Vict.cap,  99). 

Istniejące  wówczas  ograniczenia  tćj  zasady  zniesiono 
póioićj  tak,  że  obecnie  stoją  strony  pod  względem  zdolno- 
ści Awiadczenia  i  pod  względem  prawa  odmówienia  świadec- 
twa na  równi  z  innymi  świadkami. 

Przesłuchanie  stron  jako  świadków  zaprowadzono  w  Szko- 
cyi  ustawą  z  9  Maja  1853  r.  (2^.  Vict.  cap.  20),  nie  zniesiono 
jednak  tą  ustawą  używanój  w  Szkocyi  przysięgi  stanowczój. 

W  Stanach  zjednoczonych  północnej  Ameryki,  a  w  szcze- 
gólności w  Nowym  Yorku  jest  tak  przedkładanie  affidayit, 
jakoteż  przesłuchanie  stron  jako  świadków  w  używaniu. 

Każda  strona,  która  dołącza  do  swoich  pism  proceso- 
wych affidayit  zmusza  przez  to  swego  przeciwnika  do  przed- 
kładania również  takiego  affidayit  przy  swoich  pismach.  Ko- 
missyja  układająca  projekt  procedury  wychodziła  nawet  z  za- 
patrywania, że  jest  rzeczą  bezwzględnie  niedopuszczalną,  aby 
strona  w  procesie  coś  twierdziła,  czego  nie  mogłaby  zaprzy- 
siądz. 

Obecnie  obowiązująca  w  Nowym  Yorku  ustawa  sądo- 
wa uważa  przesłuclianie  stron  jako  świadków  za  środek  do- 
wodowy odrębny  od  dowodu  ze  świadków. 

Każda  strona,  a  jeśli  występują  spólnicy  sporu,  może 
każdy  spólnik  żądać,  aby  przeciwnik  był  przesłuchany  pod 
przysięgą  jako  świadek.  Jeśli  kilku  spólników  sporu  pozo- 
staje do  siebie  w  takim  stosunku,  iż  są  od  siebie  niezawiśli 
pod  względem  swego  prawnego  położenia,  natenczas  może 
każdy  z  nich  żądać  przesłuchania  innych  spólników. 

Dowód  z  przesłuchania  siebie  samej  jako  świadka  mo- 
że ofiarować  tylko  ta  strona,  która  była  już  sama  przesłu- 
chaną na  wniosek  przeciwnika  jako  świadek,  lub  tćż  którćj 
spólnik  w  ten  sam  sposób  był  przesłuchany. 

Zresztą  stoją  strony  pod  względem  cytacyi,  prawa  od- 
mówienia świadectwa,  przesłuchania,  i  ocenienia  wiarogodno- 
śei  zeznań  na  równi  z  innymi  świadkami. 


Digitized  by 


Google 


208 

Odmówienie  składania  świadectwa  ma  ten  skatek^  ie 
oświadczenia  strony,  mającćj  być  przesłuchaną  jako  świadek, 
złożone  w  pismach  procesowych  w  przedmiocie  faktów,  ma- 
jących być  przedmiotem  przesłuchania,  wykreślają  się  z  tych- 
że pism,  a  nadto  nakłada  się  na  stronę  stosowna  kara. 

Postanowienia  o  przesłachania  stron  jako  świadków 
bywają  stosowane  tatLże  do  przesłuchania  osób,  które  nie 
będąc  stroną,  są  w  sporze  bezpośrednio  interesowane. 


Instytucyja  przesłuchania  stron  jako  świadków  znalazła 
w  Niemczech  licznych  zwolenników  i  przeciwników. 

Pierwszy  pisał  o  tćj  instytncyi  Mittermaier  (w  Archir. 
f.  cml.  Praxis  T.  35j  str.  137  i  nast)  i  oświadczył,  iż  cho- 
ciaż przesłuchanie  stron  jako  świadków  ma  zdaniem  prawai- 
ków  i  praktyków  angielskich  wielkie  zalety  i  w  Anglii  było 
błogiem  w  swych  skutkach,  to  jednak  nie  może  on  zalecić 
wprowadzenia  tćj  instytucyi  w  Niemczech.  Na  poparcie  swe- 
go zdania  przytacza  9  powędów,  które  odnoszą  się  przewa- 
żnie do  ustawodawstwa  angielskiego. 

Do  zwolenników  przesłuchania  stron  jako  świadków  na- 
leży: Głaser  (w  dwóch  wyż  powołanych  rozprawach:  „Ge- 
genwart  und  Zukunft  des  Haupłeides  i  Die  Lehre  vcm  Haupt- 
dd  im  Enłwurfe  der  ChUprocessordnung)^  Bab  (w  diiele: 
Rechł  und  Beweis  im  Zivilprocesse^  w  Outachten  des  achien 
deutsehen  Jurisłentages  ^  wreszcie  w  Zeitschrift  fur  das 
Privał  und  off.  Eechł  der  Oegenwart  Tom  IV.  str.  610), 
Gannstein  (GruncUagenj  str.  45,  not  8;  Lehrbuch,  11^ 
408),  Habrassowskt  (1.  c.  str.  358),  Łippmank  (w  dEieł- 
ku  jyUeber  den  normirien  Eid.  Berlin,  1874  r.^  Dr.  Au- 
gust Bałasits  '),  nieznajomy  autor  dzieła  p«t:  f^Studim 


^)  O  dowodzie  z  wysłachania  stron  jako  świadków.   (Prawnik 
z  r.  1874  Nr.  1,  2,  3,  21,  23,  i  25). 


Digitized  by 


Google 


209 

Reform  des  oeslerreichisrhen  Chilprocesses^  y  (str.  27  i  nast.) 
polemizaje  z  komisjją;  układającą  projekt  do  ustawy  sądo- 
wćj  niemieckićj  i  iuni. 

Do  przeciwników  naszćj  instytucyi  zaś  należy  Oster- 
ŁOH  {GuiadUen  uber  den  norddeułschen  Eniwurfj  str.  117). 
ScHMrrr  {Outachten  des  8  dęułschen  JurisientageSy  str.  39). 
Wach  (KrUische  Yinteljahesschnłł,  T.  XIV  sir.  365  i  nast. 
i  Vorirdg€%\x.  162).  HEUSLEBfZ>/e  Orundlagen  des  Brweisrechtes 
w  Archiv.  f.  civ.  Prax.  T.  62,  str.  303)  i  Wendt  (Beweis  und 
BeweismUiel,  tamże  T.  63,  str.  270). 

W  drodze  ustawodawczćj  zaprowadzonćm  zostało  prze- 
slnclianie  stron  jako  świadków  w  Austryi  w  postępowaniu 
w  sprawach  drobiazgowych  ustawą  z  d.  27  Kwietnia  1873  r. 
Pobudki  tćj  ustawy  wskazują  na  wielkie  braki  przysięgi  sta- 
nowczój  i  wyrażają  przekonanie,  że  wszystkie  te  braki  będą 
uannięte  przez  zaprowadzenie  przesłuchania  stron  jako  świad- 
kóWy  zarazem  zbijają  zarzuty,  podj^oszone  w  teoryi  przeciw- 
ko przesłuchaniu  stron  jako  świadków.  W  izbie  deputowa- 
nych nie  było  nad  zaprowadzeniem  przesłuchania  stron  jako 
świadków  debaty.  Sprawozdawca  Dr.  Demel  wspomniał  tyl- 
ko, ii  ten  nowy  środek  dowodowy  jest  już  zaprowadzony 
w  ZtlriebUy  w  Anglii  i  w  Ameryce  północnój,  że  tamtejsi 
praktycy  instytucyę  powyższą  bardzo  chwalą,  że  wreszcie 
taż  instytucyja  przyczynia  się  do  wykrycia  prawdy  matery- 
jalnójy  poczem  zalecił  zaprowadzenie  tego  środka  dowodowe- 
go w  postępowaniu  drobiazgowem.  Izba  przyjęła  tćż  §§.  53 
do  65  ustawy  o  postępowaniu  w  sprawach  drobiazgowych 
wedłag  wniosku  sprawozdawcy. 

W  projekcie  z  r.  1876  jest  również  przesłuchanie  stron 
jako  świadk<)w  przyjęte  zamiast  przysięgi  stanowczćj  ')  (§§. 
Ul  do  420).    Pobudki  do  tych  §§  fów  są  krótkie;  odwołują 


^)  Odnośne   postanowienia   omówił  Bar  w  Zeitschrift  /.  d. 
Priv.  u.  o/f.  Recht  d.  Oegenwart  T.  IV  str.  610  i  nast. 

Wyda.  ilu0ft  T.  ZYITL  27 


Digitized  by 


Google 


210 


lo  pobudek  ustavvy  o  postępowaniu  w  sprawach  drobiaz- 
^ch  i  podnoszą,  że  doświadczenia,  które  przez  ten  krótki 
ńąs^  czasu  zrobiono  w  postępowaniu  w  sprawach  dro- 
gowych, są  tego  rodzaju,  iż  z  znpełnóm  zaspokojeniem 
la  się  oświadczyć  za  zatrzymaniem  .przesłuchania  stron 
świadków  w  procesie  cywilnym,  tak  że  nie  ma  potrzeby 
acać  do  przysięgi  stanowczój.  Motywa  rozbierają  tylko 
igółowiój  przypadek  przesłuchania  pod  przysięgą  zastęp- 
osób  prawniczych  i  spólników  sporu. 
Projekt  z  r.  1881  jest  poprawnera  i  uzupełnionem  wy- 
)m  projektu  z  r.  1876  i  zawiera  o  przesłuchaniu  stron 
świadków  w  §§.  413  do  423  te  same  postano  wienia,  co 
kt  z  r.  1876  z  małemi  poprawkami.    Również  i  pobudki 

same,  jakie  zawiera  projekt  z  r.  1876  z  tą  różnicą,  iż 
^iają  bliżój  postanowienia  zawarte  w  §§.  417  i  423 
ktu,  z  których   pierwsze   rozwiązuje    pytanie,   która  ze 

ma  być  w  zasadzie  pierwsza  przesłuchana   pod   przy- 
,  drugie  zaś  określa  wpływ   śmierci  strony,   ofiarującćj 
d  z  przesłuchania  siebie  jako  świadka,  na  ten  dowód, 
śmierć  przed   przesłuchaniem  nastąpiła. 
Jednćm    słowem   pobudki   projektów  z  r.  1876  i  1881 
ają  za  pewnika  iż  przesłuchanie    stron  jako   świadków 
edynym  właściwym  sposobem  użycia  przysięgi  stron  jako 
a  dowodowego  w  procesie. 
Inaczćj  się  rzecz  miała  w  Niemczech. 
Już  niemiecki  Juristentag  postanowił    na  swćm  ósmćm 
,niu,  po  nader  wyczerpującćj  dyskusyi,  16  głosami  prze- 
[3,  iż  nie  można   zalecić    zaprowadzenia  przesłuchania 


oświadczając  się  za  zaprowadzeniem  przesłuchania  stron 
jako  świadków.  Przeciw  tój  instytucyi  oświadczył  się  zaś 
autor  artykułu  p.  t.:  „Bemerkungen  mm  Entwurfe  der 
oesłerreichischen  Civilprocessordnung^  w  Zetisch,  f.  No* 
tariat  u.  freiwillige  Gerichłsbarkeił  in  Oesłerreich  z  r, 
1879  Nr.    15—17. 


Digitized  by 


Google 


211 


stron  jako  świadków  *).  Przeciw  przesłuchaDia  stron  jako 
świadków  oświadczyła  się  tóż  północno-niemiecka  komisyja 
dla  nłożenia  projektn  nstawy  sądowój.  Toż  samo  czynią  po- 
budki nowćj  niemieckiój  ustawy  sądowój  '). 

Podczas  obrad  komissyi  niemieckiój  Kady  państwa  nad 
projektem  ustawy  sądowój,  uczynił  deputowany  Reichens- 
PESGER  wniosek;  aby  zamiast  przysięgi  stanowczój  przyjąć 
do  ustawy  przesłuclianie  stron  jako  świadków.  Za  tym  wnio- 
skiem oświadczył  się  jednak  tyiko  MarquabdseN;  a  przeciw- 
ko wnioskowi  byli  Steuckmann,  Bahr,  Schwarze,  Amsberg, 
Hauser  i  Gneist.  Wniosek  Reichenpergera  upadł  tćź  w  ko- 
inissyiy  albowiem  tylko  siedm  głosów  było  za  nim,  reszta 
komissyi  przeciw  niemu  '). 

Zastanówmy  się  teraz  nad  zaletami  i  wadami  przesłu- 
chania stron  jako  świadków  w  porównaniu  z  przysięgą  sta- 
nowczą: 

I).  Jako  pierwszą  zaletę  przesłuchania  stron  jako  świad- 
ków podnoszą  wszyscy,  iż  unika  się  przez  zaprowadzenie 
tćj  instytncyi  wszystkich  trudności,  które  się  nasuwają  przy 
przysiędze  stanowczój  *).  Nie  ulega  kwestyi,  iż  przez  prze- 
słuchanie stron  jako  świadków  upraszcza  się  rzecz  o  przysię- 
dze stron,  i  że  unika  się  tym  sposobem  wielu  wad  przysięgi 
stano  wczój. 

Przedewszystkićm  odpada  wyrok  warunkowy  i  rota 
przysięgi,  co  jest  jedną  z  największych  zalet  przesłuchania 
stron  jako  świadków.  Sędzia  jest  w  stanie  wypytać  się  stro- 
nę o  źródło  wiedzy,    może   przekonać  się,  czy  strona   rzecz 


^)  Yerhandlungen  des  achten  deutschen  Juristentages.  T.  IL 

8tr.  316. 
*)  wydanie  Hahna  str.  330. 
*)  wydanie  Hahna  str.  652  i  nast. 

*)  Bar  :  w  Yerhandl.  d.  8.  d.  Juristentages.   T.  1.  str.  33 . 
•    Ołaseb:  kleine  Schriften  str.  134 — 160  i  nast 


Digitized  by 


Google 


212 


całą  nalciycto  pojmuje,  zwrócić  jćj  uwa^  na  okoliczności 
stano wc^iC;  a  co  Dajwainiejfisa:  ustaje  tfudaość  ułoAeuia  roty 
przysięgły  ustaje  w^tpli^ość,  o  ile  w  rocie  zamieAcić  teożUft 
słowa,  mające  prawnicze  znaczenie;  i  sędzia  nie  potrzebaje 
czynić  swego  orzeczenia  zawisłem  od  oI^olieznoAci ,  mającój 
dopićro  nastąpić;  lecz  wydaje  wyrok  bezwarunkowy  po  thsL- 
danin  całćj  sprawy. 

Rota  przysięgi  ma  tę  jedyną  zaletę,  iż  są  w  nićj  joA 
sformułowane  fakta  stanowcze;  które  strona  ma  przysięgą 
stwierdzić.  W  ten  sposób  ułatwia  sędzia  stronie  skupienie 
uwagi  na  okoliczności  stanowczC;  i  każe  jćj  się  tem  samem 
zastanowić;  czy  z  czysteni  sumieniem  może  na  nie  przysi^fę 
złożj^ć.  Eto  miał  często  sposobność  słuchania  świadków, 
mógł  się  przekonać;  jak  rzadko  znajdzie  się  osoba,  która 
jest  w  stanie  zwięźle  i  jasno  opowiedzieć  to^  co  ma  zeenli- 
wać;  ile  trudu  kosztuje  czasem  sędziego  zauim  jest  w  stanie 
wydostać  ze  świadka  prawdę;  i  zanim  jest  w  stanie  zebrać 
jego  opowiadania  w  jedną  całość.  Te  same  trudności  nasu- 
nąć się  muszą  przy  przesłuchaniu  stron  jako  świadków  i  to 
jeszcze  w  wyższym  stopniu,  albowiem  świadek  zeznaje  na 
fakta  dla  niego  zwykle  obojętne;  strona  zaś  zeznaje  we  wła* 
snej  sprawiC;  a  chociaż  przy  przesłuchaniu  nie  wie  jeszcse 
z  pewnością,  (jak  to  ma  miejsce  przy  wyroku  warunkowym), 
jakie  skutki  będzie  miało  złożenie  przez  nią,  lub  nie  złoże- 
nie świadectwa;  to  jednak  nie  trudno  ich  się  domyśleć  może ; 
co  więks^U;  właśnie  nieświadomość  skutków  może  pobudzić 
stronę  do  tem  większćj  bojażni  i  ostrożności  w  swych  zezna- 
niach i  łatwo  stać  się  może  dla  nićj  powodem  zatajenia  lub 
przekręcenia  prawdy. 

Z  tych  kilku  uwag  okazuje  się,  jak  ważnem  jest  zada- 
nie sędziego  przy  przesłuchaniu  stron  jako  świadkóW;  i  że 
nie  bez  podstawy  jest  obawa  tych  prawaikó^;  którzy  mnie- 
mają, że  przy  przesłuchaniu  stron  jako   świadków   łatwićj 


Digitized  by 


Google 


213 

nioic  być  popeiniou^ni  krzy>voprzy8ic4wo  uiż  przy   przysię- 
dze «tatK)Wt!KĆj  '). 

Dalszą  zaletą  przeelachania  stron  jako  świadków  jest, 
ie  nmka  się  przysięgi  mniemaDia  (iuramentum  crcduUtaiis). 
Czernie  jest  w  istocie  ta  przysięga  ?  Nie  jest  ona  przysięgą 
niewiadomościy  złożoną  na  facia  alieiMy  bo  taka  przysięga  nie 
mogłaby  mieć  w  procesie  żadnego  znaczenia,  Z  tego^  że 
strona  o  czemd  nie  wie>  czego  z  własnego  spostrzeżenia  wie- 
dzieć nie  mogła,  nie  można  jeszcze  żadnych  wyprowadzać 
wniosków.  Fakt,  mający  być  zaprzysiężonym,  mógł  poniimo 
to  nastąpić,  chociaż  strona  o  nim  nie  wie. 

Przysięga  mniemania  nie  jest  więc  niczćm  innem,  jak 
tylko  zaprzysiężonym  przez  stronę  wnioskiem,  wyprowadzo- 
nym ptzez  nią  z  różnych  jćj  wiadomych  okoliczności,  które 
wzbudziły  w  niój  przekonanie,  że  fakt  jakiś  nastąpił  lub  nie 
nastąpił.  Strona  staje  się  przy  przysiędze  mniemania  nieja- 
ko sędzią  we  własnćj  sprawie '),  ona  sama  czyni  wnioski  na 
podetamie  faktów  przez  nią  stwierdzonych.  Sędzia  nie  może 
zbadać,  w  jaki  sposób  strona  doszła  do  przekonania  o  praw- 
dziwości Inb  nieprawdziwości  faktu,  mającego  być  zaprzysię- 
żonym, lecz  musi  poprzestać  na  jćj  przysiędze.  O  wiele  więc 
lepsią  jest  rzeczą,  jeśli  strona  ppda  sędziemu  pod  przysięgą 
te  okoliczności,  z  których  wnosi  o  prawdziwości  lub  niepraw- 
dziwości jakiegoś  faktu,  i  da  sędziemu  tćm  samćm  możność 


*)  MiTTjfiBMAiER ;  W  Arch.  /.  civ.  Prax.  Tom.  35.  str.  139. 
Przeciwnego  zdania  są:  Bar  Verh,  8  Juristen,  T.  I,  str. 
34  i  Rechi  u.  Betceis  str.  152.  Głaser:  kleiue  Schrift. 
str.  170. 

';  Mylnie  twierdzi  Lippmanm  „Uebrr  den  normirłen  Eid^ 
str.  10,  jakoby  strona  przy  przysiędze  stanowczćj  była  sę- 
dzią we  własnćj  sprawie,  strona  stwierdza  bowiem  przysię- 
gą tylko  prawdziwość ,  względnie  nieprawdziwość  jakiegoś 
faktu  stanowczego,  od  którego  udowodnienia  zawisł  wynik 

•    sporu. 


Digitized  by 


Goosle 


214 


osądzenia,  czy  dowód  ze  zbiega  opowiedzianych  przez  nią 
okoliczności  się  udał  Inb  nie  ndał  *j.  Dla  strony  skmpala- 
tnćj  będzie  bardziój  pożądanym,  jedli  zrzuci  w  ten  sposób 
ze  siebie  odpowiedzialność  za  wnioski,  przez  siebie  wypro- 
wadzone, a  stronę  nieskmpulatna  można  poddać  w  ten  spo- 
sób ścislćj  kontroli. 

I  tutaj  jednak  okazuje  się,  jak  tmdnćm  jest  zadanie 
sęriziego  przy  przesłuchania  stron  jako  świadków. 

Inne  wątpliwości,  nasuwające  się  przy  przysiędze  sta- 
uowczćj,  nasuwają  się  także  przy  przesłuchaniu  stron  jako 
świadków.  I  przy  przesłuchaniu  nasuwają  się  kwestjjerczy 
przesłuchać  pod  przysięgą  wszystkich  spólników  spora,  czy 
tylko  niektórych,  czy  wszystkich  zastępców  osoby  prawniczej, 
czy  tylko  niektórych,  jakie  skutki  pociąga  za  sobą  złożenie, 
względnie  niezłożeoie  przysięgi  przez  jednego  spólnika  na 
prawa  drugich  i  t.  d.  Projekt  z  r.  1881  pozostawia  rozwią- 
zanie wszystkich  tych  kwestyi  uznaniu  sędziego  (§§.  415  i 
416).  I  przy  przesłuchania  stron  jako  świadków  nasuwa  się 
pytanie,  czy  przesłuchać  osobę  pod  opieką  zostającą,  czy  jój 
prawnego  zastępcę,  czy  krydataryusza,  czy  też  zarządcę  ma- 
sy. Projekt  z  r.  1881  (§.  415J  i  ustawa  o  postępowania 
w  prawach  drobiazgowych  (§.  64)  pozostawia  rozwiązanie 
i  tćj  kwest}  i  uznaniu  sędziego.  Rozwiązanie  takie  jest  bez- 
sprzecznie najłatwiejsze,  sądzę  jednak,  że  trudności  powyż- 
sze można  ominąć  także  przy  przysiędze  stanowczćj  przez 
właściwe  postanowienia  ustawowe,  n.  p.  te,  które  zawiera 
ustawa  sądowa  niemiecKa.  Dopiero  co  przytoczone  wątpli- 
wości nie  mogłyby  więc  żądną  miarą  być  dostatecznym  powo- 
dem do  odrzucenia  przysięgi  stanowczćj. 

Co  się  tyczy  wreszcie  przymusu  psychologicznego,  któ- 
ry jest  tak  przykrym  dla  obu  stron  przy  przysiędze  stanow- 


')  Bab:  Bechł  u.  Beweis,  str.  153 . 

/Google 


Digitized  by  ^ 


215 

czej,  to  przymus  ten  jest  równie  przykrjm  przy  przesłucba- 
nin  stron  jako  świadków.  Stronie  skrupalatnój  i  snmieunćj  jest 
równie  nieprzyjemnie  składać  przysięgę  stanowezą,  jak  być 
przesłachaną  jako  świadek  we  własnćj  sprawie^  a  dla  strony 
niesnmiennćj  jest  ta  okoliczność  obojętną.  Rzekłbym  nawet, 
że  ten  przymus  jest  przy  przesłuchaniu  strony  jako  świadka 
przykrzejszym,  mi  przy  przysiędze  stanowczćj ;  strona  bywa 
bowiem  examinowaną  przez  sędziego  we  własnćj  sprawie 
i  musi  ciągle  walczyć  pomięizy  interesem  własnym  i  obo- 
wiązkiem zeznania^  prawdy,  interes  własny  nakazuje  jćj  być 
ostrożną  i  wyrachowaną  w  odpowiedziach,  a  obowiązek  ze- 
znawania prawdy  każe  jćj  wyjawić  rzeczywisty  i  zupełny 
stan  rzeczy,  ba  nawet  świadczyć  przeciw  sobie. 

II).  Jako  zaletę  przesłuchania  stron  jako  świadków  przy- 
taczają, że  jedynie  to  przesłuchanie  da  się  pogodzić  z  wolną 
teoryją  dowodową  '>•  Okoliczność  ta  jest  prawdziwą.  Przy 
przysiędze  stanowczćj  jest  wolność  sędziego  w  uznaniu  mocy 
dowodu  wykluczoną.  Fakt  zaprzysiężony  musi  sędzia  uznać 
za  prawdziwy,  chociażby  się  to  sprzeciwiało  jego  przekona- 
niu. Inaczćj  się  rzecz  ma  przy  przesłuchaniu  stron  jako 
świadków.  Ponieważ  strona  gra  przy'  tem  przesłuchaniu  rolę 
świadka,  przeto  tćż  zależy  w  zupełności  od  uznania  sędziego, 
jaką  moc  dowodu  przypisze  zeznaniom  strony. 

Zwrócić  jednak  należy  uwagę  na  to,  iż  wolna  teoryja 
dowodowa  nie  da  się  przeprowadzić,  w  procesie  cywilnym 
w  ten  sam  sposób,  jak  w  procesie  karnym. 

W  procesie  cywilu}  m  jest  koniecznem  pewne  ograni- 
czenie wolnćj  teoryi  dowodowćj,  albowiem  tego  wymaga 
bespieczeństwo  obrotu.  Strony,  zawierające  jakąś  czynność 
prawną,  muszą  mieć  w  ustawie  wskazany  sposób,  w  jaki  będą 


*)  Gu^ser:  Ueine  Schrifien  str.  134.     Bar:   Yerh.  8  Juri- 
Sten.  T.  I,  str.  31. 


Digitized  by 


Google 


216 

mogły  sobie  zapewnić  dowód  na  przypadek  moUiwepo 
spora  w  ten  sposób,  aby  nie  być  zawisłem!  od  uznania  sę- 
dziego. Gdyby  strony  nie  midy  tego  środka,  bj  loby  bespie- 
czeństwo  obrotu  narażone.  Dlatego  tćż  uznawały  i  uznają 
ustawy  sądowe  zawsze  pewne  ograniczenia  wolnćj  teoryi 
dowodowój  w  procesie  cywilnym,  a  w  szczególności  pod  wzglę- 
dem dowodu  z  dokumentów  i  dowodu  z  przysięgi. 

Pierwsze  ograniczenie  jest  konieczne,  drugie,  chociaż 
nie  konieczne,  to  jednak  nie  szkodliwe,  a  co  najmniój  nie 
jest  koniecznom  następstwem  wolnój  teoryi  dowodowój,  od- 
rzucenie środka  dowodowego  przysięgi  stanowczój. 

Również  i  zasada  ustności  nie  pociąga  za  sobą  konie- 
cznie usunięcia  przysięgi  stanowczój,  czego  najlepszym  do- 
wodem jest  procedura  sądowa  francuska  i  niemiecka,  które 
chociaż  ułożone  na  zasadzie  ustności,  przecież  znają  przysię- 
gę stanowczą  jako  środek  dowodowy.  I  nasze  projekty  usta- 
wy sądowój  z  r.  186*2  i  1867  nie  znają  jeszcze  przesłuchania 
stron  jako  świadków,  chociaż  polegają  na  tój  zasadzie. 

Zasada  ustności  pociąga  za  sobą  tylko  zmianę  zewaę- 
trznój  formy  czynuoścl  procesualnych,  a  nie  ma  wpływa  aa 
teoryę  dowód  iwą,  chociaż  przyznać  trzeba,  że  zasada  astno- 
ści  przyczynia  się  niezmiernie  do  wyjaśnienia  rzeczywistego 
stanu  rzeczy. 

Czy  zaś  przesłuchanie  stron  jako  świadków  przyoaynia 
się  tak  dalece  do  wykrycia  prawdy  materyjalnój,  jak  to  niektó- 
rzy procesualiści  twierdzą  i  czy  pod  tj  m  względem  stoi  w  isfo- 
cie  wyżćj  od  przysięgi  stanowczój^  o  tem  pomówimy  póżniój. 
Tutaj  tyle  tylko  wsponmieć  muszę,  że  gdyby  w  procesie 
cywilnym  było  właściwćm  dąż^ć  do  prawdy  snateryjal- 
nćj  I),  to  przesłuchaniu  stron  jako  świadków  odpowiada 
łoby  temu  celowi  bezsprzecznie  więcój,  niż  przysięga  stanow- 


')  Wach:  Yorłrdge,  str.  148  i  nast. 


Digitized  by 


Google 


217 

csa  w  formie  dawnićj  nżywanój,  przez  stosowne  reformy 
przysięgi  stanowezćj  dałoby  się  jednak  i  pod  tym  względem 
podnieńć  jćj  znaczenie. 

III).  Oprócz  tych ,  już  z  istoty  rzeczy  Wynikających 
zalet  przesłuchania  stron  jako  świadków,  podnoszą  jeszcze 
zwolennicy  tój  instytucyi,  że  ł  historyczne  powody  prze- 
mawiają za  jćj  zaprowadzeniem.  Nieznajomy  antor  dziełka, 
p.  t  „Studien  sur  Reform  des  oesterr.  Civilprocesses^ 
(Innsbruck  1883}  twierdzi  mianowicie  (str.  29),  że  przesłu- 
chanie stron  jako  świadków  odpowiada  pojęciu  przysięgi 
w  starogermańskim  procesie.  Przeszłoby  to  ramy  naszego 
sadania,  gdybyśmy  chcieli  zastanawiać  się  bliżój  nad  istotą 
przysięgi  w  starogermańskim  procesie,  dość  jednak  wspomnieć, 
że  zasady  tego  procesu  wyparte  zostały  przez  proces  romań- 
ski, którego  zasady  przez  wieki  w  Niemczech  stosowane,  wy- 
tworzyły powszechny  proces  iiiemiecki.  Przysięga  główna 
przyjętą  tćż  została  wraz  z  procesem  romańskim  w  całych 
Niemczech,  a  zasady  dawnego  procesu  niemieckiego  poszły 
w  zapomnienie.  Gdyby  więc  nawet  w  przysiędze  procesu 
fltarogermańskiego  można  w  istocie  znaleść  jakieś  podobień- 
stwo do  przesłuchania  stron  jako  świadków,  i  gdyby  z  tego 
powodu  wprowadzono  zasady  tego  procesu  o  przysiędze  do 
nowego  procesu  w  zmodyfikowano]  formie  przesłuchania  stron 
jako  świadków,  to  zerwanoby  z  historycznym  rozwojem. 
Przesłuchanie  stron  jako  świadków  nieodpowiada  obecnie  nie- 
mieckiemu poczuciu  prawnemu,  jak  słusznie  podnoszą  moty- 
wa  niemieckiój  ustawy  sądowój.  (IIahn,  str.  330).  Natural- 
ny rozwój  prawa  nie  polega  na  gwałtownem  przywracaniu 
przestarzałych  pojęć,  lecz  na  racyonalnćj  zmianie  tego,  co 
istnieje. 

Napróżno    szuka   również  Bar  *)  w  procesie  cywilnym 
rzymskim  siadów  przesłuchania    stron  jako   świadków.    Już 


')     Verh.  8  Jurist.  T.  I,  str.  15. 

Wj<U.  fil'woŁ  T.  XV  Ul.  28 


Digitized  by 


Google 


218 

prędzój  możnaby  znaleść  w  juramenłum  de  veritaie  dicenda  ') 
procesu  kanonicznego  i  w  przysiędze  uzupełniającej  pewne 
podobieństwo  do  przesłuchania  stron  jako  świadków. 

Przejdźmy  obecnie  do  omówienia  wad  przesłucłiania 
stron  jako  świadków. 

Trzy  główne  zarzuty  można  podnieść  przeciw  tćj  in- 
stytucyi : 

A).  Przesłuchanie  stron  jako  świadków  sprzeciwia  się 
zasadzie  swobodnój  rozprawy  stron.  Już  wyż  podnieśliśmy,  że 
sędzia  ma  prawo  żądać  należytego  wyjaśnienia  stunu  sprawy, 
że  on  ma  prawo  żądać  od  stron,  aby  mu  dostarczyły  mate- 
ryjału  potrzebnego  do  wydania  sprawiedliwego  wyroku,  sę- 
dzia nie  ma  jednak  prawa  żądać  od  stron  przytoczenia  fak- 
tów i  dowodów,  których  one  same  dobrowolnie  nie  przyto- 
czyły '),  a  w  siczególności  nie  ma  prawa  uważać  stron  za 
przedmiot  dochodzenia  prawdy  ').  Zasada  inkwizycyjna  jest 
w  procesie  cywilnym  wykluczoną  i  z  jego  istotą  sprzeczną. 
Nikt  nie  może  być  zmuszonym  do  świadczenia  w  swćj  wła- 
snćj    sprawie,  a  tem   mnićj  do   świadczenia   pfzeciw   sobie. 

Tym  jedynie  zdrowym  zasadom  procesu  cywilnego 
sprzeciwia  się  przesłuchanie  stron  jako  świadków.  Przy  tćm 
przesłuchaniu  bada  sędzia  stronę,  zadając  jćj  pytania,  dążą- 
ce już  nie  do  wyjaśnienia  stanu  rzeczy,  lecz  do  wybadania 
prawdy  %    Sędzia  inkwiruje  stronę  pod  grozą   prawa   kar- 


^)  Zimmermank:  Glaubenseid^  str.  174  i  nast. 

■)  Cannstein:  Grundlagenj  str.  197. 

•)  Wach:   Yortrdge^  str.  163. 

*)  Zbyt  optymistycznie  zapatruje  się  na  tę  kwestyją  I^pphank: 
JJeber  den  normfrten  Eid.  str.  52  i  nast. 

Przykłady  przesłuchania  stron  jako  świadk(^w  w  proce- 
sie cywilnym  angielskim  podaje  Torrent  w  rozprawie  „  Von 
der  eidlichen  Yernehmung  der  Parteien  in  dem  engli- 
sch**n  Civil'Process  bei  den  Common  Law  Courts^  Kri- 
tische  Zeitschrift  fur  Rechtswissenschaft  und  Gesetzge* 
bung  des  Auslandes,     Tom  28,  str.  266. 


Digitized  by 


Google 


219 

nego.  Strona  mnsi  zeznawać  we  własnćj  sprawie,  a  nawet 
przeciw  sobie.  Możnaby  wprawdzie  przeciw  temu  zarzucić, 
że  w  myśl  §.  421  projektu  z  r.  1881  nie  może  strona  być 
zmuszoną  do  zeznawania.  §.  ten  zawiera  jednak  z  dmgićj 
strony  postanowienie,  że  sędzia  ma  ocenić  wedłng  §.  298, 
t  j.  według  swego  uznania,  jaki  wpływ  na  kwestyję  do- 
wodu ma  podobne  odmówienie  świadectwa  *).  Strona  więc, 
chcąc  uniknąć  tego  niekorzystnego  wpływu  na  spór,  jest  nie- 
jako zmuszoną  do  zeznawania.  Jest  to  tćm  przykrzejsze, 
gdyż  dopaszczenie  przesłuchania  strony  jako  świadka  nie 
sawisło  tylko  od  jćj  woli,  lecz  może  być  również  zarządzo- 
nem  przez  sąd  z  urzędu.  (§.  413  projektu).  Sędzia  może 
więc  zarządzić  przesłuchanie  strony  pod  przysięgą  i  wbrew 
jćj  woli. 


^)  Według  §.  381  projektu  może  świadek  odmówić  odpowie- 
dzi: 

1)  na  pytania,  których  odpowiedź  mogłaby  przynieść 
hańbę  lub  niebespieczeństwo  dochodzenia  karnego  małżon- 
kowi świadka,  lub  tćż  osobie,  z  którą  on  w  prostćj  linii 
lub  w  pobocznćj  do  drugiego  stopnia  jest  spokrewniony 
lub  spowinowacony,  lub  z  którą  jest  połączony  przez 
adopcyję, 

2)  na  pytania,  których  odpowiedź  pociągłaby  dla  świad- 
ka lub  osób  wyż  wymienionych  bezpośrednią  stratę  mająt- 
kową, 

3)  na  pytania,  odnoszące  się  do  faktów ,  względem  któ- 
rych świadek  nie  mógłby  udzielić  wyjaśnień  bez  narnsze- 
nia  ciążącego  na  nim  z  zawodu  obowiązku  zachowania  ta- 
jemnicy, jeśli  od  tego  obowiązku  nie  został  uwolniony. 

Wedłng  §.  421  może  strona  przesłuchana  jako  świadek 
odmówić  odpowiedzi  tylko  z  powodów,  wymienionych  w  §. 
381  pod  1)  i  3),  sędzia  może  jednak  również  według  swo- 
bodnego uznania  osądzić,  jaki  wpływ  na  kwestyję  dowodu 
wywiera  takie  odmówienie  odpowiedzi. 

Odmówienia  odpowiedzi  z  powodu  wymienionego  w  §.  381 
pod  2)  nie  można  uważać  za  usprawiedliwione. 


Digitized  by 


Google 


220 

Wskutek  tego,  z  istotą  procesu  cywilnego  sprzecznego 
stanowiska;  które  strona  zajmuje  przy  jój  przesłuchanio 
jako  świadka  I  ma  sędzia  o  wiele  większy  wpływ  na 
strony,  mi  przy  zwykłem  przesłuchaniu  bez  przysięgi. 
Strona  słuchana  pod  przysięgą  musi  zeznawać  prawdę,  sę- 
dzia  przesłuchąjąc  ją  musi  więc  przez  zadawanie  pytań  sta- 
rać się  nakłaniać  ją  do  zeznania  prawdy.  Z  drugićj  jednak 
strony  zależy  od  jego  uznania  ocenić^  czy  jćj  zeznania  za* 
sługąją  na  wiarę.  Sędzia  może  więc  przy  przesłuchaniu  naj- 
rozmaitsze zająć  stanowisko.  Sędzia,  mający  wątpliwoAci, 
będzie  mógł  swe  badanie  nczynić  dla  strony  nieznośnemi  bę- 
dzie bowiem  wymagał  od  strony  dobitnych  i  jasnych  zeznafr. 
Strona  trwożliwa  w  przykrćm  będzie  się  znajdować  położenia, 
bo  nie  będzie  w  stanie  uczynić  zadość  wymaganiom  sędziego, 
a  jćj  zeznania,  choć  może  najprawdziwsze,  lecz  wypowiedzia- 
ne lękliwie  i  w  sposób  niepewny,  nie  będą  w  stanie  przeko^ 
nać  sędziego.  Z  drugićj  strony,  strona  obeznana  z  formami 
procesu,  mająca  częścićj  do  czynienia  ze  sądami,  umiejąca 
swą  sprawę  dobrze  przedstawić,  łatwićj  będzie  w  stanie  prze- 
konać sędziego  o  prawdziwości  iswych  zeznań,  chociażby  ta- 
kowe  nie  odpowiadały  rzeczywistemu  stanowi  rzeczy.  Je- 
dnćm  słowem  zachowanie  się  stron  przed  sądem,  ich  duchowe 
przymioty  i  zdolności  mogą  sędziego  przy  przesłuchaniu  ich 
jako  świadków  łatwo  w  błąd  wprowadzić.  Sędzia  musiałby 
znać  charakter  strony  i  jćj  indywidualne  przymioty  i  wady, 
aby  módz  z  sumiennością  ocenić  wiarogodność  jój  zeznań, 
złożonych  we  własnćj  sprawie. 

B).  Wbrew  istocie  prawnćj  procesu  cywilnego  identy- 
fikuje instytuoyja  przesłuchania  stron  jako  świadków  stronę 
ze  świadkiem.  Strony  są  podmiotami  stosunku  procesowego, 
powstającego  pomiędzy  niemi  i  sądem,  spór  toczy  się  o  ich 
prawa.  One  są  bezpośrednio  w  sporze  interesowane.  Stro- 
ny mogą  rozrządzać  swemi  prawami,  będącemi  przedmiotem 
sporu,  one  są  obowiązane  umożliwić  sobie  wzajemnie  wyda- 


Digitized  by 


Google 


.    221 

nie  wyroku^  ale  do  czegoś  więcój  nie  jest  strona  obowiązaną^ 
a  w  szczególności  nie  jest  obowiązaną  do  świadczenia. 

Świadek  jest  według  teraźniejszych  pojęć  procesualnych 
osobą  w  sporze  nie  interesowaną;  od  osób  spór  wiodących 
toiną,  a  nawet  większy  Inb  mniejszy  stopień  interesu  w  wy- 
niku sporu  czyni  świadka  mniój  lub  więcój  wiarogodnym. 
WecUug  naszych  pojęć  procesualnych  nie  może  więc  strona 
być  zarazem  świadkiem  i  stroną  we  własnym  sporze. 

Jest  to  w  istocie  wielkim  postulatem  żądać  od  strony, 
aby  się  wzniesła  tak  ponad  swe  własne  interesa,  zapomniała 
taky  że  to  jój  sprawa  jest  przedmiotem  sporu,  iżby  z  wszel- 
ką bezinteresownością  zeznawała  w  cłiarakterze  świadka 
w  przedmiotach  ją  może  aż  nadto  blisko  obchodzących  Słu- 
sznie nazywa  Głaseb  ^)  gorliwość  strony  pobudzoną  intere- 
sem własnym  „najniebespieczniejszym  nieprzyjacielem  praw- 
dy**.  To  samo  stosuje  się  i  do  procesu  cywilnego.  Jakżeż 
wielki  wpływ  może  mieć  indywidualne  zapatrywanie  strony 
na  pojmowanie  faktów,  będących  przedmiotem  jćj  zeznań. 
Wszak  nieraz  możemy  się  spotkać,  szczególnićj  u  ludzi  mnićj 
wykształconych,  z  tak  mocnćm  przeświadczeniem  o  słuszności 
swych  praw,  iż  są  w  stanie  wmówić  w  siebie  nastąpienie 
jakiegoś  faktu,  który  wcale  nie  nastąpił. 

Lecz  i  u  ludzi  wykształconych,  jak  często  spotkać  się 
można  z  fołszywem  pojmowaniem  własnćj  sprawy.  Dość 
wspomnieć  o  przypadku,  w  którym  po  dłuższych  naradach 
przyszła  do  skutku  ustna  umowa  pomiędzy  stronami.  Jeśli 
a  powodu  takiój  umowy  póżnićj  spór  powstanie,  to  prawie 
na  pewne  twierdzić  można,  że  jćj  treść  przedstawi  każ- 
da strona  inaczćj,  i  że  nie  jedno,  co  było  tylko  projektem, 
ofertą ,  będzie  uważane  przez  jedną  ze  stron  za  treść  umowy. 


O  Lehrbuch  des  Strafprocesses  T.  I.  sir.  9. 


Digitized  by 


Google 


222 

Komaż  tutaj   dać  wiarę?    Jakież   trudnóm    będzie   zadanie 
sędziego  przy  wybadania  rzeczywistego  staną  rzeczy. 
[  W  myśl  §.  419  projekta  winien  sędzia   przed  przęsła- 

^  chaniem  strony  jako  świadka  oznajmić  jćj^  iż  będzie   miała 

t  zeznawać  w  tym  charakterze.  A  więc  tych  kilka  słów :  „hę- 

^  dziesz   teraz   zeznawać  w  charakterze   świadka^   inąją^  jak 

\  gdyby  różdżką  czarodziejską,  przemienić   stronę  w  świadka, 

[  mają  wytrzeć  z  nićj   pobndki   osobiste  i  wynieść  ją  na  sta- 

]  nowisko   bezstronności?    Jest  to  wielkie   żądanie,  a  to  tćm 

bardzićj^  jeśli   się  zważy,   że  strona  może  właśnie   dopióro 
{'  chwilę  przedtćm  przemawiała  do  sędziego  w  obronie    swych 

'>  praw,  że  może  chcąc  go  o  słaszności  swych  roszczeń  przeko- 

nać, przedstawiła  historyją  powstania  swych  roszczeń  w  zbyt 
jaskrawych  kolorach  tak,  że  się  minęła  z  prawdą.  Ta  stro- 
na ma  obecnie  zeznawać  jako  świadek,  pod  przysięgą,  po- 
mna skutków  prawa  karnego,  ma  odwołać  to,  co  powiedzii^ 
i  przyznać  się  sędziemu,  że  dopiero  przed  chwilą  kłamała. 
Podobne  postąpienie  wymaga  rzeczywiście  zaparcia  się  sa- 
mego siebie,  wymaga  silniejszego  charakteru  niż  się  go  zwy- 
kle spodziewać  można.  Niebespieczeństwo  krzywoprzysię- 
stwa jest  tutaj  wielkie,  a  środki  ostrożności  podane  w  §§. 
419  i  420  projektu  i  w  §§.  60,  61  i  62  post.  drób.  nie  za- 
wsze może  okażą  się  skutecznemi  ^). 


^)  §§.  419  i  420  proj.  brzmią,  jak  następuje: 

§.  419.  Fałszywe  zeznanie  strony  jako  świadka  należy 
uważać  za  fałszywe  świadectwo  złożone  przed  sądem.  Stro- 
nie należy  przed  przesłuchaniem  jćj  jako  świadka  wyraźnie 
ozuajmió,  że  będzie  miała  zeznawać  w  charakterze  świadka. 
Przed  tćm  oznajmieniem  można  stronę  tymczasem  przesłu- 
chać w  celu  wyjaśnienia.  Do  wyjaśnień  i  zeznań  strony, 
które  nastąpiły  przed  powyższem  oznajmieniem,  nie  stosują 
się  postanowienia  prawa  karnego  o  ofiarowaniu  się  do  krzy- 
woprzysięstwa lub  fałszywego  świadectwa.  Okoliczność,  że 
to  oznajmienie  nastąpiło  przed  przesłuchaniem  strony,  na- 
leży uwidocznić  w  protokole. 


Digitized  by 


Google 


223 

Następstwem  tego,  że  strona  ma  być  aważaną  za  świad- 
ka jest,  że  powody,  wyklnczające  świadka  od  świadczenia 
lab  dla  których  świadek  tylko  bez  odebrania  przysięgi  prze- 
sfaichany  byó  może,  wykluczają  także  stronę  od  świadczenia 
we  własnćj  sprawie  (§.  414,  370,  3S7  proj.)  *).  Pomiędzy 
tymi  powodami  znajduje  się  także  skazanie  za  krzywoprzy- 
sięstwo, a  następstwem  tego  postanowienia .  jest,  że  strona, 
która  raz  krzy woprzysięgła,  staje  się,  że  tak  powiem,  wyję- 
tą z  pod  prawa.  Jest  ona  zupełnie  bezbronną  wobec  niesn- 
miennego  przeciwnika.  Jako  powód,  nie  mając  innych  środ- 
ków dowodowych,  nie  może  skarżyć,  bo  nie  może  być  prze- 
słnchaną  jako  świadek.  Jako  pozwany,  jest  ona  bezbronną 
wobec  napadów   przeciwnika,    zdaną  w  zapełności   na  jego 


§.  420.  Od  strony  należy  odebrać  przysięgę  przed  jój 
przesłuchaniem.  Odebranie  przysięgi  nie  ma  miejsca,  jeśli 
obie  strony  na  to  się  zgadzają. 

Jeśli  się  przesłuchuje  stronę  po  przesłuchaniu  jćj  przeci- 
wnika, można  odłożyć  odebranie  od  nićj  przysięgi  aż  do 
ukończenia  przesłuchania.  Jeśli  jćj  zeznania  nie  wydają 
się  być  prawdopodobnemi,  nie  należy  od  nićj  odbieiać 
przysięgi. 
')  Według  §.  370  proj.  nie  mogą  być  przesłuchani  jako  świad- 
kowie : 

1)  duchowni  względem  tego,  co  im  powierzono  na 
spowiedzi  lub  w  ogóle  pod  warunkiem  zachowania  ducho- 
wnćj  tajemnicy, 

2)  urzędnicy  państwowi,  gdyby  przez  swe  zeznania  na- 
ruszyli ciążący  na  nich  obowiązek  zachowania  tajemnicy 
nrzędowćj,  chyba  że  zostali  uwolnieni  od  tego  obowiązku 
przez  swych  przełożonych, 

S)  osoby,  które  w  czasie,  gdy  mają  zeznawać,  nie  są  w  sta- 
nie podać  prawdy  z  powoda  stanu  swego  ciała  lub  umysłu. 

Wedłag  §.  387  proj.  nie  można  odebrać  przysięgi  od 
świadków,  którzy  w  czasie  ich  przesłuchania  nie  skończyli 
jeszcze  14  lat  życia,  tudzież  którzy  już  raz  byli  skazani 
za  krzywoprzysięstwo  lab  fałszywe  zeznanie.  Tacy  świad- 
kowie mogą  być  tylko  przesłuchani  bez  odebrania  od  nich 
przysięgi 


Digitized  by 


Google 


224 

łaskę  lub  niełaskę,  może  być  zrabowaną  przez  niego  jego 
własną  przysięgą  Zasada  więc,  ie  skazanie  za  czyn  kary- 
godny nie  pociąga  za  sobą  utraty  lub  ograniczenia  zdolności 
do  działania  na  poln  prawa  cywilnego,  doznaje  tataj  dotkli- 
wego ograniczenia.  Przypadek,  zaczerpany  z  tycia  prakty- 
cznego, łatwo  to  wyjaśni.  Osoby  A  i  B  żyły  przez  dłaiszy 
czas  w  zgodzie  i  zawiórały  ze  sobą  różne  czynności  prawne. 
Po  kilku  latach  powstały  pomiędzy  A  i  B  niesnaski,  które 
zpowodowały  zerwanie  wzajemnych  stosunków.  A  był  juł 
wpiórw  karany  za  krzywoprzysięstwo,  B  zaś  należy  do  tycli, 
którzy  nie  wahają  się  zaprzysiądz  nieprawdę,  gdy  chodzi 
o  zysk.  Otóż  B  wytacza  przeciw  A  cały  szereg  sporów  dro- 
biazgowych o  pretensyje  urojone.  A  zaprzecza  ich  należno- 
ści przy  rozprawie,  lecz  bezskutecznie,  bo  B,  produkując  kon- 
testacyję  kamą  osoby  A,  uniemożliwia  jój  przesłuchanie  pod 
przysięgą,  a  sam  korzystając  z  tój  okoliczności  stwierdza  przy- 
sięgą własną  fakta,  które  mu  są  korzystne,  nie  dbając  o  to, 
że  są  nieprawdziwe,  bo  świętość  przysięgi  jest  dla  niego 
niczem,  a  prawa  karnego  się  nie  boi,  bo  wie,  że  A  nie  jest 
w  stanie  wykazać  mu  krzywoprzysięstwa,  gdyż  stosunki,  za- 
chodzące pomiędzy  A  i  B,  są  tylko  im  znane,  a  dokumentów 
na  ich  dowód  nie  wystawiano.  A  jest  więc  bezbronny  i  B 
może  go  śmiało  rabować  swą  przysięgą. 

C).  Pytaniem,  które  sobie  każda  ustawa,  zaprowadza* 
jąca  przesłuchanie  stron  jako  świadków,  zadać  musi,  jest, 
która  ze  stron  spór  wiodących  ma  być  pierwsza  przesłuchaną, 
czy  ta,  na  którćj  ciąży  ciężar  dowodu,  czy  tćż  jćj  przeciwnik  ? 

Na  to  pytanie  odpowiada  projekt  z  r.  1881  w  §.417 
i  ust.  o  post  drób.  w  §.  55,  że  strona,  na  którćj  ciąży  we- 
dług uznania  sędziego  obowiązek  dowodu,  ma  być  w  zasa- 
dzie pierwsza  przesłuchaną  ').    Jeśli  jednak  ta  strona  nie 


')  Wyjątki  od  tćj  zasady  podają    §§.  342  i  346  proj.    We- 
dług §.  342    może    sędzia    zarządzić   na  wniosek    strony. 


Digitized  by 


Google 


225 


może  być  przeslachaną  z  powodów  przytoczonych  w  §,  414, 
natenczas  może  sąd  dowód  z  przesłachania  stron  całkiem 
wykluczyć  lab  tćż  zarządzić  przesłuchanie  przeciwnika.  Sąd 
może  nawet  w  każdym  innjm  przypadku  polecić,  aby  prze- 
ciwnik był  wpierw  przesłuchanym,  jeśli  uważa  to  za  stoso- 
wne do  wykrycia  prawdy.  Po  przesłuchaniu  strony  może  jćj 
przeciwnik,  jeśli  jego  przesłuchanie  w  myśl  §.  414  nie  jest 
wykluczone,  żądać,  aby  również  jako  świadek  był  przesłu- 
chany. Sąd  może  na  wniosek  lub  z  urzędu  zarządzić  prze- 
słuchanie przeciwnika  i  wtedy,  gdy  jedna  ze  stron  odmówi 
świadectwa,  lub  tćż,  gdy  uzna,  że  jćj  zeznania  nie  dostarczają 
dostatecznego  dowodu  (§§.  417  i  418  proj.). 

W  tych  postanowieniach  projektu  widzimy  zupełne  zer- 
wanie z  dotychc^asowćm  ustawodawstwem.  Wskazania  przy- 
sięgi nie  ma.  W  miejsce  wskazania  i  odkażania  wstępuje 
przysięga  własna  strony,  kryjąca  się  pod  formą  przesłucha- 
nia w  charakterze  świadka.  Że  przysięga  własna  strony  nie 
ma  według  naszych  pojęć  o  procesie  znaczenia,  tego  dowo- 
dzić nie  potrzebuję.  Przysięga  nabićra  według  naszych  po- 
jęć mocy  dowodu  dopićro  przez  wskazanie  względnie  odkaża- 
nie. Przysięga  własna  strony  jest  w  naszjm  procesie  tylko 
w  wyjątkowych  przypadkach  środkiem  dowodowym,  n.  p.  jako 
prsywęga  szacunkowa  lub  uzupełniająca. 


prowadzącej  dowód,  przesłuchanie  przeciwnika  jako  świad- 
ka, jeżeli  tenże  zaprzecza  posiadanie  dokumentu  potrzebne- 
go w  procesie,  a  eąd  jeet  zdania,  że  przeciwnik  jest  obo- 
wiązany do  jego  okazania.  Przeciwnik  bywa  słuchanym 
w  tym  celu,  aby  wybadać,  czy  dokument  posiada  lub  wie, 
gdzie  się  znajduje,  lub  czy  nie  ukrył  lub  zniszczył  doku- 
mentu w  tym  celu,  aby  go  przeciwnik  nie  mógł  użyć. 

Pod  tymi  samymi  warunkami  może  być  przesłuchaną  ja- 
ko świadek  osoba  trzecia  pozwana  o  wydanie  dokumentu 
w  innym  sporze  potrzebnego,  (§.  346). 

Wjds.  ilMol  T.  ZTUi  29 

Digitized  by  VjOOQ IC 


226 

ZróiYDOwaieniem  wskazanła.  i  odkażania  ma  być 
przy  przesłachaniu  stron  jako  świadków  postanowienie,  iż 
i  przeciwnik  strony  przesłuchano)  może  żądać  przesłuchania. 
Cóż  jednak  ma  sędzia  począć,  gdy  obie  strony  co  innego 
zeznają?  ')  Jest  to  jeden  z  najboleśniejszych  punktów,  który 
zwolennicy  przesłuchania  stron  jako  świadków  tylko  z  nie- 
chęcią omawiają,  pocieszając  się  tćm,  że  bardzo  rzadko,  a  ra- 
czćj  prawie  nigdy  nie  zdarzy  się  przypadek,  aby  strony 
zaprzysięgły  fakta  sprzeczne  ';.  Możliwość  jednak  nie  jest 
wykluczona,  a  jedynym  ratunkiem  w  takim  przypadka  ma 
być  wolne  uznanie  sędziego. 

Trudność  jednak  będzie  tutaj  niemała,  bo  prawie  za- 
wsze będzie  się  miało  do  czynienia  z  krzywoprzysięstwem 
jednćj  ze  stron.  Oczywiście,  jeśli  jedna  strona  będzie  prze- 
słuchana nar  fakta  pozwu,  druga  na  fakta  obrony,  nie  będzie 
pomiędzy  niemi  sprzeczności,  lecz  jeśli  każda  z  nich  zezna, 
co  do  tych  samych  faktów,  co  innego,  to  trudno  przypuszczać, 
że  zaszła  pomyłka  jednćj  ze  stron.  Po  czemże  sędzia  pozna, 
która  z  nich  mówi  prawdę,  kiedy  każda  ze  stron  potwier- 
dziła swe  zeznania  przysięgą. 

Inne  zarzuty  czynione  przesłuchaniu  stron  jako  świad- 
ków są  bez  znaczenia. 

I  tak  twierdzą  niektórzy,  iż  zaprowadzenie  przesłacha- 
nia  stron  jako  świadków  będzie  dla  stron  dlatego  bardzo 
uciążliwćm,  że  prawie  w  każdym  sporze  będą  musiały  strony 
stawać  osobiście  przed  sądem.  Okoliczność  ta  ma  podrzędne 
znaczenie,  albowiem  i  do  złożenia  przysięgi  stanowczćj  mu- 
siałyby strony  stanąć  osobiście. 


*)  Mylne  są  wywody  Lippmanna  {TJeher  den  normirlen  Eid. 
str.  54  i  nast.),  oparte  na  tóm,  że  i  przy  przesłuchania 
świadków  przychodzą  czasem  sprzeczne  zeznania  przysięgą 
stwierdzone.  Polegają  one  na  pomieszaniu  zeznań  świadka 
z  zeznaniami  strony.  ' 

•)  Bar  :  Rcchi  und  Bcueis,  str.  151,  Verh.  8  Jurist.  str. 
34.  Głaser:  ki,  Schrift.  str.  170. 


Digitized  by 


Google 


227 


Niektórzy  twierdzą  znów,  że  wskntek  zaprowadzenia 
przesłnebania  stron  jako  świadków  utraci  na  znaczeniu  8tan 
adwokacki  ^),  albowiem,  jeśli  sędzia  będzie  mógł  wybadać 
prawdę  ze  stron,  nie  będzie  patrzał  już  na  wywody  adwoka- 
tów. Tak  jednak  nie  jest.  Sumienny  i  uczciwy  adwokat 
zawsze  chętnie  przez  sąd  słuchanym  będzie,  a  przytaczając 
tylko  to,  co  jest  zgodne  z  prawdą  i  co  jest  do  rzeczy  po- 
trzebne,  nie  będzie  się  potrzebował  obawiać,  aby  strona,  za- 
przeczając i  odwołując  jego  twierdzenia,  skompromitowała  go 
przed  sądem. 


§•  4- 
Bozbiór  krytyczny  i  wnioski. 

Z  powyższego  wywodu  okazuje  się,  że  tak  przysięga 
stanowcza,  jakotćż  przesłuchanie  stron  jako  świadków  mają 
wady  i  zalety. 

60  się  tyczy  naszego  ustawodawstwa,  to  nie  można  go 
brać  za  dowód  na  poparcie  ani  jednćj,  ani  drugićj  instytucji, 
albowiem  postanowienia  obowiązujących  ustaw  sądowych  są, 
jak  już  wyżój  powiedzieliśmy,  o  ile  dotyczą  przysięgi  stanów- 
czćj  niedokładne  i  dlatego  w  zastosowaniu  trudne,  a  z  dru- 
gićj strony  nie  mamy  jeszcze  dostatecznych  materyjałów  do 
oeeoienia,  czy  przesłuchanie  stron  jako  świadków  w  postę- 
powaniu w  sprawach  drobiazgowych  doprowadziło  do  pożą- 
danych rezultatów.  Wykazy  statystyczne  wykazujące,  ile  w  każ- 
dym roku  było  sporów  drobiazgowych,  w  ilu  przypadkach 
przesłuchano  jedne,  a  w  ilu  obie  strony  jako  świadków,  nie 
dają  nam  podstawy  do  ocenienia  dobroci  tćj  iustytucyi.  Je- 


')  Yerhandlungen  des  ackten  deuUchen  Juristeniages.  T,  IL 
str.  805. 


Digitized  by 


Google 


228 

dynym  sposobem  zebrania  pod  tym  względem  doświadczeń 
"^yJby,  gdyby  sędziowie  drobiazgowi  catój  monarchii  złożyli 
umotywowane  sprawozdania  w  tym  przedmiocie,  a  to  tóm 
bardziej,  że  z  powodu  ograniczenia  środków  prawnych  Sądy 
krajowe  wyższe  mają  bardzo  rzadko,  a  Trybunał  najwyższy 
nie  ma  nigdy  sposobności  wejrzeć  w  działalność  sądów  dla 
spraw  drobiazgowych.  Doświadczenia  pod  tym  względem 
w  Anglii  poczynione  nie  mogą  być  dla  nas  miarą,  albowiem 
stosunki  są  tam  całkiem  odmienne.  W  Anglii  wytworzyła 
się,  jak  wyż  widzieliśmy,  instytucyja  przesłuchania  stron  jako 
świadków  na  historycznćj  podstawie,  u  nas  jest  zaprowadze- 
nie tćj  instytucyi  zerwaniem  z  historyczną  tradycyją.  Słu- 
sznie tćż  podniesiono  w  komisyi  parlamentu  niemieckiego, 
obradującćj  nad  projektem  nowćj  ustawy  sądowćj,  że  w  An- 
glii są  zadowoleni  z  zaprowadzenia  przesłuchania  stron  jako 
świadków,  bo  tam  nie  było  całkiem  przysięgi   stanowczćj  '). 

Kierując  się  przeto  powyższymi  wywoHami  sądzę,  że 
najwłaściwszym  sposobem  zreformowania  przysięgi  stron  w  pro- 
cesie cywilnym  byłoby  nie  usunięcie  przysięgi  stanowczćj, 
lecz  tylko  usunięcie  jćj  wad  przez  właściwe  połączenie  zalet 
przesłuchania  stron  jako  świadków  z  zaletami  przysięgi  sta- 
nowczćj. Zatrzymując  wskazanie  i  odkażanie  przysięgi,  na- 
leży usunąć  przysięgę  mniemania  i  wyrok  warunkowy,  tu- 
dzież zmodyfikować  niezmienność  roty  przysięgi ;  przesłucha- 
niu stron  jako  świadków  należy  zaś  odebrać  naturę  inkwi- 
zycyjną  i  charakter  przysięgi  własnćj  strony. 

Sądzę  mianowicie,  że  dowód  z  przysięgi  powinienby 
opierać  się  na  następujących  zasadach: 

1 )  Dowód  z  przysięgi  stanowczćj  jest  dopuszczalny  fylko 
na  fakta,  które  są  własnemi  czynnościami  lub  przedmiotem 
spostrzeżenia  przeciwnika   strony  dowód  prowadzącćj.    Ofia- 


')  Hahn  str.  666. 


Digitized  by 


Google 


229 

rowante  tego  dowodu  następuje  przez  wskazanie  przysięgi 
przeciwnikowi. 

2)  Odkażanie  przysięgi  stanowezćj  jest  tylko  pod  tymi 
samymi  warunkami  możliwe. 

3).  Przysięga  stanowcza  dopuszcza  się  rezolucyją,  w  któ- 
rćj  winny  być  w  formie  roty  przysięgi  dokładnie  podane 
fakta^  na  które  przysięga  się  dopuszcza. 

4)  Strona  jest  obowiązaną  oświadczyć,  czy  wskazaną 
sobie  przysięgę  przyjmuje  lub  odkazuje,  gdyż  inaczćj  będzie 
uważanym  fakt,  mający  być  udowodnionym  przysięgą,  za 
prawdziwy. 

5)  Strona  winna  w  zasadzie  zaprzysiądz  rotę  w  rezolu- 
cyi  podaną ;  strona,  mająca  złożyć  przysięgę ,  może  prosić 
o  zmianę  roty  przysięgi,  co  nastąpić  może  tylko  po  przesłu- 
chaniu przeciwnika,  chyba  że  zmiana  dotyczy  okoliczności 
niestanowczych,  lub  żądanie  zmiany  odnosi  się  tylko  do  po- 
prawienia oczywistćj  omyłki. 

6)  Dowód  z  przesłuchania  stron  jako  świadków  jest 
dopuszczalny  tylko: 

a)  jeśli  delat,  zamiast  złożenia  przysięgi  na  rotę  w  re- 
zolucyi  podaną,  prosi,  aby  go  przesłuchano  na  fakta  w  rocie 
podane  jako  świadka; 

b)  na  fakfa,  będące  czynnościami  właśnemi  lub  przed- 
miotem spostrzeżenia  zastępców  lub.  prawozlewców  delata. 

Po  przesłuchaniu  delata,  może  deferent  żądać,  aby  i  on 
był  przesłuchanym.  Dopuszczenie  deferenta  do  przesłuchania 
zawisło  od  uznania  sędziego. 

Delat  może  w  przypadku  pod  a)  zastrzedz  sobie,  aby 
na  przypadek  przesłuchania  deferenta  mógł  być  powtórnie 
przesłuchany. 

Ofiarowanie  dowodu  z  przesłuchania  stron  w  przypadku 
pod  b)  następuje  przez  wskazanie  przysięgi  przeciwnikowi 
strony  dowód  prowadzącćj  na  fakta,  mające  być  udowodnio- 
ne.   Przeciwnik  winien  oświadczyć,  czy  chce  być  najpićrw 


Digitized  by 


Google 


230 


przesłucbanyin  y  lab  odkażać  przysięgę  defercDtowi,  lab 
Ićź  zastrzedz  sobie  przesłaohanie  po  przesłachaniu  deferenta. 
Jeśli  delat  nie  wnosi  oświadczenia,  należy  nwatać  go  za 
zrzekającego  się  dowoda  z  przesłachania  siebie  jako  świadka. 
Zeznania  strony  przesłachanćj  pod  przysięgą  wpisują 
się  do  protokóła,  który  strona  podpisaje. 

7)  Przysięga  stanowcza  złożona  przez  stronę  na  rotę 
w  rezolacyi  podaną  stanowi  dowód  zupełny. 

Uwolnienie  od  złożenia  przysięgi  stanowczej  przez  prze- 
ciwnika ma  ten  sam  skutek,  jak  złożenie  przysięgi. 

Odmówienie  złożenia  przysięgi  stanowczój  ma  ten  skutek, 
że  przeciwieństwo  faktu,  mającego  być  zaprzysiężonym,  bę- 
dzie uważane  za  udowodnione. 

Jaką  moc  dowoda  przypisać  należy  przesłuchania  strony 
w  formie  dla  świadków  przepisanój,  pozostawia  się  swobo- 
dnemu uznaniu  sędziego. 

8)  Niestawienie  się  na  audyencyi,  wyznaczonćj  do  zło- 
żenia przysięgi  stanowczćj  uważa  się  za  odmówienie  złoże- 
nia przysięgi.  Niestawiennictwo  strony,  mającćj  być  przesłu- 
chaną jako  świadek,  na  audyencyi  w  tym  celu  wyznaczonćj 
należy  uważać  za  zrzeczenie  się  strony  dowodu  z  przesłuchania 
siebie  jako  świadka.  Tylko,  gdy  przysięga  stanowcza  wska- 
zana delatowi  jest  z  powodów  pod  2)  wymienionych  nieod- 
kazalną,  a  delat  prosi,  aby  go  jako  świadka  przesłuchano,  na- 
leży uważać  niestawiennictwo  delata  na  audyencyi  wyznaczo- 
nćj do  przesłuchania,  za  odmówienie  złożenia  przysięgi  sta- 
nowczćj.    Stronie   wolno  jednak   żądać  restytacyi. 

9}  Sąd  może,  jeśli  zdaniem  jego  dowód  przez  jedne  ze 
stron  przeprowadzony  nie  jest  dostateczny,  nałożyć  nawet 
z  urzędu  przysięgę  uzupełniającą  jednćj  ze  stron  lub  przesłu- 
chać ją  dla  uzupełnienia  dowodu  jako  świadka,  jeśli  zacho- 
dzą powyższe  warunki.  Do  tćj  przysięgi  należy  stosować 
również   powyższe   postanowienia. 


Digitized  by 


Google 


231 

10)  Po  zloieniu  przysięgi  staoowczój,  względnie  uznaniu 
jćj  za  niezłożoną  następuje  wj^danie  wyroku  stanowczego. 

11)  Zawarcie  ugody  przez  strony  pod  warunkiem  zło- 
żenia przez  jedne  z  nich  przysięgi  jest  dopuszczalne  w  każ- 
dem  Btadyum  procesu. 

Przez  powyższe  zmiany  w  postanowieniach  procesu  cy- 
wilnego o  przysiędze  stron  możnaby  uniknąć  wad  przysięgi 
stanowczój  i  przesłuchania  stron  jako  świadków,  zachowując 
ich  zalety.  Następujący  wywód  ma  za  cel  umotywować  i  roz- 
winąć wyż  podane  zasady: 

Ł  Zadaniem  procesu  cywilnego  nie  może  być  i  nie  jest 
zbadanie  prawdy  materyjalnćj.  Zasada  inkwizycyjna  nie  od- 
powiada istocie  procesu  cywilnego  i  prawno-prywatnćj  natu- 
rze stosunku  prawnegO;  będącego  jego  przedmiotem. 

Wola  stron  rozstrzyga  o  rozpoczęciu  i  dalszćm  prowa- 
dzenia procesu.  Wola  stron  ma  wpływ  stanowczy  i  na  do- 
wód T0|  co  strona  w  sporze  przyzna,  nie  potrzebuje  dowodu 
i  uchodzi  za  prawdziwe,  chociażby  nie  odpowiadało  rzeczywi- 
stemu stanowi  rzeczy  i  chociażby  nawet  sędzia  z  własnego 
spostrzeżenia  wiedział,  że  jest  nieprawdą. 

Z  tego  nie  wypływa  jednak,  aby  przy  wyborze  środ- 
ków dowodowych  nie  była  rozstrzygającą  okoliczność,  który 
s  pomiędzy  nich  jest  bardzićj  zdolnym  do  wykrycia  prawdy 
materyjalnćj.  Dopóki  panuje  zgoda  pomiędzy  stronami  co 
do  istnienia  lub  nieistnienia  jakiegoś  fakta,  tak  długo  sędzia 
nie  może  badać,  czy  twierdzenia  stron  są  zgodne  z  prawdą. 
Z  chwilą  jednak,  w  którćj  jedna  strona  zaprzecza  twierdze- 
niom dmgićj  i  zmusza  ją  tćm  samćm  do  dowodzenia,  musi 
sędzia  począć  badać,  którćj  strony  twierdzenia  są  prawdziwe. 
On  ocenia  środki  dowodowe,  które  strona  przytoczyła  na  udo- 
wodnienie swych  twierdzeń,  a  przy  dopuszczeniu  tych  środ- 
ków dowodowych  będzie  się  kierował  zasadą,  aby  wybrać 
środek,  któryjest  najzdolniejszym  do  wykrycia  rzeczywistego 
stanu  rzeczy.    W  szeregu  środków  dowodowych  zajmuje  przy- 


Digitized  by 


Google 


232 


sięga  stron  tak  z  nitary  rzeczy^  jakotóż  z  mocy  zgodnj^cb 
postanowień  wszystkich  ustaw  sądowych  miejsce  ostatnie.  Gdy 
już  wszystkie  inne  środki  do^  odowe  nie  są  w  stanie  przekonać 
sędziego,  przychodzi  kolej  na  przysięgę  stron. 

Lecz  i  od  tój  zasady  zachodzi  wyjątek.  Jeśli  strony 
zawierają  ugodę,  czyniąc  jej  skuteczność  zawisłą  od  złożenia 
przysięgi  przez  jedne  z  nich,  natenczas  musi  sędzia  dopuścić 
zgodnie  z  zasadą  wolnćj  dyspozycyi  stron  zawarcie  takićj 
ugody,  chociażby  istniały  inne  środki  dowodowe  oprócz  przy- 
sięgi. W  tym  przypadku  przebija  się  najsilnićj  umowny  cha- 
rakter przysięgi,  a  niektórzy  prawnicy  chcą  nawet  ograniczyć 
jćj  u*ycic  tylko  do  tego  przypa.dku. 

Przy  użyciu  przysięgi  w  innych  przypadkach  przebija 
się  bardzićj  charakter  przysięgi  jako  środka  dowodowego. 
Lecz,  czyż  przysięga  stanowcza  jest  środkiem  dowodowym? 
Na  to  pytanie  odpowiedzieliśmy  w  pierwszćj  części  naszój 
pracy  twierdząco.  Zadajemy  jednak  sobie  to  pytanie  powtór- 
nie, albowiem  są  niektórzy  antorowie,  którzy  odmawiają  przy- 
siędze charakteru  środka  dowodowego. 

Endemann  {Beweislehrej  str.  438;  Arch,  f.  civ.  Prax. 
tom  43,  str.  349)  wystąpił  przeciw  temu,  jakoby  przysięga 
stanowcza  była  środkiem  dowodowym,  i  twierdził,  że  zastę- 
puje tylko  miejsce  dowodu  {Bewiissurrogai).  Caknstein 
{Grundlagen,  str.  46,  Not.  8,  Lehrbuch,  II,  406)  jest  tego  zda- 
nia, że  przy  przysiędze  jest  strona  środkiem  dowodowym,  a 
zasadą  dowodową  świadectwo  strony,  zeznano  pod  ołM>wiąK- 
kiem  wyjawienia  prawdy.  Zabespieczeniem  obowiązku  do 
zeznania  prawdy  jest  świętość  przysięgi,  tudzież  skutki  ta 
grożone  w  prawie  karnćm  na  krzywoprzysięstwo  i  fałszywe 
świalectwo.  Przy  przysiędze  stanowczćj  podnosi  siłę  dowo* 
dową  przysięgi  jćj  wskazanie  i  odkażanie.  Heusłer  '  zaś 
{Arch.  /'.  civ.  Prax.  T.  6^,  str.  225,  309)  zalicza  przysięgę 
do  środków  dowodowych.  Twierdzi  on  mianowicie,  że  istnie- 
ją tylko  trzy  środki  dowodowe^  t  j.  osoby  (świadkowie),  rae- 


Digitized  by 


Google 


233 

czy  (doknmeDty)  i  forma  (przysięga).  Tym  trzem  środkom 
dowodowym  odpowiadają  trzy  zasady  dowodowe,  t.  j.  te  oko- 
liczBości;  które  czynią  z  osoby  świadka,  z  rzeczy  dokument, 
z  formy  przysięgę,  a  więc  własne  spostrzeżenie  trzecich  osób, 
nwidoczntenie  zdania  dowodowego  na  rzeczy  i  obciążenie 
sumienia  osoby  przysięgającej.  „Strona  mówi  do  sędziego 
mniój  więcój  tak:  ja  ci  ofiaruję  jako  zasadę  dowodu,  że  świad- 
kowie A  i  B  sami  widzieli  to,  co  ma  być  dowiedzione,  lub 
że  to  jest  w  sposób  wiarogodny  spisane,  albo  tóż  że  jA  moje 
zbawienie  poświęcam  jako  zapewnienie  prawdy ;  te  trzy  za- 
sady dowodu  możesz  poznać  za  pomocą  odnośnych  środkótf 
dowodowych:  świadków,  dokmiientu,  pr^rysięgi;  ptzez  prze- 
słuchanie świadków,  przejrzenie  dokumentu,  odebr^ltiie  przy- 
sięgi możesz  sobie  zapewnić  zasadę  dowodu".  Zdaniem 
IteirsŁERA  nie  może  być  mowy  o  wołnćj  teoryi  dowodowćj 
przy  przysiędze  stron.  Sprzeciwiałoby  się  to  istocie  przysięgi, 
gdyby  ocenienie  jćj  skutków  pozostawiono  uznaniu  sędziego. 

Wendt  wreszcie  (Archiir.  f.  civ  Prax.  T.  63,  str.  270 
i  iMwt)  jest  tego  zdania,  że  przysfęgat  stanowcza  nie  dostar- 
cza dowodu  i  nie  działa  jako  środek  dowodowy,  łecz  zastę- 
puje tylko  miejsce  dowodu  (Bewcissurrognt), 

Wedhig  zdania  Wendta  zrzeka  się  prowadzący  dowód 
przez  wskazanie  przysięgi  właściwego  dowodu,  skoro  wywo- 
hije  na  swą  szkodę  przysięgę  strony  przeciwnćj.  Strona 
chwyta  się  przysięgi  stanowczćj-  nie  w  celu  dowodu,  lecz  dla 
zastąpienia  dowodu  z  powodu  braku  innych  Środków  dowo- 
dowych (str.  270;.  Przysięga  nie  jieist  środkiem  dowodowym, 
poinewaź  celem  jćj  nie  jest  działać  na  przekonanie  sędziego ; 
przy  przysiędze  jest  niemożliwe  ocenienie  wyniku  dowodu 
(Str.  272). 

Bozumowanie  Wendta  jest  jednak  mylne.  Przysięga 
stanowcza  jest,  jak  słusznie  twierdzi  Heusłer,  środkiem  do- 
wodowym. Celem  wskazania  przysięgi  jest  dostarczenie  do- 
wodu, a  nie   zastąpienie   dowodu.    Deferent  nie  zrzeka  się 

wjds.  ftiMot  T.  lYui.  do 


Digitized  by 


Google 


234 

dowoda,  wskazując  przysięgę  przeciwnikowi  swemu.  On  stara 
się  tylko,  w  braku  innych  dowodów,  zmusić  delata  do  zezna- 
nia prawdy.  Zeznanie  prawdy  jest  celem  wskazania  przy- 
sięgi i  w  ogóle  dowolu  z  przysięgi.  Jeśli  deferent  wkaznje 
przysięgę,  to  liczy  wprawdzie  na  to,  że  przeciwnik  nie  złoży 
przysięgi,  liczy  jednak  na  to  dlatego,  bo  jest  przekonany,  że 
delat  nie  zaprzysięgnie  nieprawdy.  Złożenie  lub  niezłożenie 
przysięgi  nie  zawisło  od  dowolności  delata,  lecz  od  prawdzi- 
wości twierdzeń  deferenta.  Delat,  który  składa  fałszywą 
przysięgę  narusza  świętość  jćj  i  naraża  się  na  skutki  prawa 
karnego. 

Strona,  składająca  przysięgę,  przysięga  dlatego,  że  to, 
co  jest  przedmiotem  dowodu  z  pr^ysięgi  jest  prawdziwe^  stro- 
na dostarcza  więc  zasady  dowodu. 

Pierwiastek  umowny,  przebijający  się  przy  wskazaniu 
przy«ięgi  przeciwnikowi,  nie  robi  z  przysięgi  czegoś,  co  tyl- 
ko dowód  zastępuje.  Strona,  wskazując  przysięgę  w  prze- 
konaniu o  prawdziwości  swych  twierdzeń,  chce  tylko  swe 
sumienie  uwolnić  od  złożenia  przysięgi  a  obciążyć  pr/^ysięgą 
sumienie  przeciwnika.  To  zaufanie  strony  w  prawdziwość 
swych  twierdzeń  i  w  sumienność  przeciwnika,  że  zbawienia 
swego  przez  krzywoprzysięstwo  nie  będzie  chciał  narazić, 
nadaje  właśnie  przysiędze  stano- czćj  tę  bezwzględną  moc 
dowodu,  wobec  którćj  już  nie  ma  miejsca  dla  uznania  sę- 
dziego. Słusznie  twierdzi  Heusleh,  że  istota  przysięgi  sta- 
no wczćj  nie  zgadza  się  z  wolną  teoryją  dowodową.  Pi  zez 
to  nie  traci  wszakże  przysięga  cechy  środka  dowodo- 
wego. Wszak  i  przy  ustawowćj  teoryi  dowodowej  mówimy 
o  środkach  dowodowych.  Że  przysięga  stanowcza  jest  środ- 
kiem dowodowym  a  nie  strona  przysięgająca,  okazuje  się 
stąd,  iż  sędzia  musi  przyjąć  za  prawdę  to,  co  przysięgą  zo- 
stało stwierdzone,  bez  względu  na  wiarogodność  strony. 

Właśnie  jednak  dlatego,  że  przysięga  stanowcza  ma  tak 
wysoką  moc  dowodową,  trzeba  otoczyć  dopuszczalność  tego 


\ 


Digitized  by 


Google 


235 

środka  dowodowego  takiemi  ostrożnośeiami,  aby  można  mieć 
przekonanie^  iż  strona  miała  sposobnodć  dowiedzenia  się 
o  prawdzie,  a  nie  stwierdza  przysięgą  tylko  swego  podmio- 
towego zapatrywań  ia.  Sędzia  nie  może  przy  przysiędze  sta- 
nowczćj  badać  wi arogodności  zeznań  strony;  nstawa  jednak 
winna  dopuszczać  dowód  ten  tam  tylko,  gdzie  można  przy- 
puszczać, iż  zeznania  strony  będą  wiarogodne.  Mówiąc  więc 
o  dopuszczalności  dowodu  z  przysięgi  stanowczćj,  musimy 
zwrócić  uwagę  na  okoliczności,  mogące  wpłynąć  na  wiarogo- 
dność  zeznań  stron,  nie  dlatego,  jakoby  wiarogoduość  strony 
mogła  wpłynąć -na  moc  dowodu  z  przysięgi,  lecz  dlatego, 
aby  wykluczyć  dowód  z  przysięgi  w  przypadkach,  w  których, 
przypaszczaćby  można,  że  zeznania  strony  mogłyby  z  powo- 
du zachodzących  okoliczności  nie  być  wian  godne. 

Inaczćj  się  rzecz  ma  przy  przesłuchaniu  stron  jako  świad- 
ków. Tutaj  jest  strona  środkiem  dowodowym,  a  przysięga 
tylko  środkiem  zabespieczającym  obowiązek  strony  do  wyja- 
wienia prawdy.  Sędziemu  należy  więc  pozostawić  możność 
ocenienia  wiarogodności  zeznań  stron  według  swego  swobo- 
dnego, regułami  dowodowemi  nie  krępowanego  uznania. 

Jeśli  przebiegniemy  w  myśli  wyż  omówione  wątpliwości 
teoretyczne  i  postanowienia  nowszych  ustaw  sądowych  o  przy- 
siędze stanowczćj,  dojdziemy  do  przekonania,  że  tak  dla  pro- 
cesualistów,  jak  dla  powyższych  ustaw  była  dążność  do  wy- 
krycia prawdy  myślą  przewodnią  przy  rozwiązaniu  trudności, 
nasuwających  się  w  nauce  o  przysiędze  stanowczćj.  Ta  dążność 
była  powodem  ograniczenia  wskazania  przysięgi  stanowczćj  do 
własnych  czynności  delata  i  faktów,  będących  przedmiotem 
jego  spostrzeżenia.  Zaprzysiężone  zeznanie  strony  może 
w  istocie  mieć  tylk^  wtedy  dla  sędziego  moc  przekonywu- 
jącą, gdy  przedmiotem  tych  zeznań  są  własne  czynności  stro- 
ny lub  fakta,  które  swymi  zmysłami  spostrzegła. 

Jeśli  przedmiotem  przysięgi  są  inne  fakta,  nie  może 
zeznanie  strony  zasługiwać  w  równój  mierze  na  wiarę,  albo- 


Digitized  by 


Google 


236 

wiem  stopień  wiarogodności  zezaań  strony  względem  faktów, 
którycb  swymi  zmysłami  nie  dostrzegła,  zawisł  nie  od  wia- 
rogodności  samćj  strony,  lecz  od  wiarogodnońci  źródeł,  z  któ- 
rych strona  swe  wiadomości  czerpie,  przysięga  strony  oie 
może  zaś  tym  źródłom  nadać  wyższego  stopnia  wiarogodności. 
,  Dlatego  przysięga  mniemania,  którój  przedmiotem  są  tego 
rodzaja  fakta  jest  środkiem  dowodowym  wątpliwój  wartości* 
Jak  już  wyż  podniosłem  nie  jest  przysięga  mniemania  w  no- 
wszycli  ustawach  (pomijając  historyczny  rozwój  tój  przysięgi 
i  różne,  do  liistoryi  należące  zapatrywania  na j6j  istotę)  włar 
ściwie  niczem  innćm,  jak  zaprzysiężonym  wąioskiem,  wypro- 
wadzonym przez  stronę  z  faktów  jćj  znanych  na  prawdziwość 
innych  faktów.  Strona,  nie  będąc  w  stanie  złożyć  przysięgi 
na  fakta  będące  przedmiotem  przysięgi,  przysięga  tylko,  że 
po  sumiennćm  zbadania  stanu  rzeczy  i  po  dokładnćm  prze- 
szukaniu  doszła  lub  nie  doszła  do  przekonania,  iż  fakt  jakid 
jest  lub  nie  jest  prawdziwym.  Przy  tej  przysiędze  grają  więc 
największą  rolę  podmiotowe  przymioty  strony,  a  mianowicie 
jćj  zdolność  zbadania  rzeczy  i  sumienność,  z  jaką  rzecz  bada. 
Co  dla  jednćj  strony  było  sumiennćm  zbadaniem,  to  dla  in- 
nćj  będzie  może  zaledwo  powodem  do  przypuszczenia  praw- 
dy, a  nie  dopićro  podstawą  dla  złożenia  przysięgi.  Stopień 
staranności,  którego  strona  dołożyła  przy  zbadania  rzeczy- 
wistego stanu  rzeczy,  usuwa  się  jednak  przy  przysiędze  mnie- 
mania z  pod  ocenienia  sędziego,  a  strona,  zaprzysięgąjąc 
wynik  swych  badań,  wkracza  w  atrybucyje  sędziego.  Rzeczą 
bowiem  sędziego  jest  wyprowadzać  wnioski  z  faktów  udowo- 
dnionych na  prawdziwość  innych  faktów. 

Przedmiotem  dowodu  z  przysięgi  stanowczćj  mogą  więc 
być  tylko  fakta,  będące  własnemi  czynnościami  lub  przedmio- 
tem spostrzeżenia  strony,  mającój  składać  przysięgę,  jak  [du- 
sznie stanowi  art.  1359  kod.  cyw.  franc. 

Każda  strona  może  bez  obciążenia  swego  sumienia  na 
swe  własne  czynności  i  na  fakta,  które  swemi  zmysłami  spo- 


Digitized  by 


Google 


237 

strzegła  składaiS  przysięgę-  Jeśli  przysięgać  nie  obce,  może 
przynęgę  odkażać. 

W  pierwszćj  części  rozprawy  podniosłem,  że  przez  wska- 
sanie  przysięgi  wywiera  się  przymus  psychologiczny  na  prze- 
ciwnika w  sporze.  O  takim  przymusie  nie  można  jednak 
mówićy  gdy  przysięga  jest  wskazana  na  własne  czynności 
delata,  Inb  na  fakta,  które  były  przedmiotem  jego  spostrze- 
ienia.  Na  takie  fakta  może  każdy  nawet  najskrnpnlatniejszy 
dożyć  przysięgę,  a  jeśli  jćj  składać  nie  chce,  to  albo  ma 
w  ogóle  wstręt  do  przysięgania,  albo  tćż  jest  przeświadczony 
o  prawdziwości  twierdzeń  deferenta  i  dlatego  nie  może  przy- 
sięgać. 

Na  powyższe  fakta  jest  przysięga  stanowcza  nadto  je- 
dynym właściwym  sposobem  użycia  dowodu  z  przysięgi.  Przez 
wskazanie  jćj  przeciwnikowi  traci  bowiem  przysięga  chara- 
kter przysięgi  własnćj,  i  staje  się  przez  to  środkiem  dowo- 
dowym, który  jedynie  naszym  pojęciom  o  przysiędze  odpo- 
wiada, a  przeciwko  jćj  mocy  dowodowćj  nie  można  podnieść 
uzasadnionych  zarzutów.  Świętość  przysięgi  i  bespieczeństwo 
prawne  wymagają  niezbędnie,  aby  fakta,  które  strona  wła- 
snymi zmysłami  spostrzegła  i  przysięgą  przez  przeciwnika 
wakazaną  lub  odkażaną  stwierdzi,  uchodziły  w  sporze  za 
adowodnione. 

Przy  prowadzeniu  dowodu  z  przysięgi  mogą  się  nastę- 
pujące wydarzyć  przypadki: 

a)  Fakt,  będący  przedmiotem  dowodu,  jest  albo  czyn- 
nością wspólną  obu  stron,  albo  przedmiotem  spostrzeżenia  obu 
stron.  Gdybyśmy  chcieli  przesłuchać  obie  strony  jako  świad- 
ków na  fakt  tego  rodzaju,  moglibyśmy,  kierując  się  swobo- 
dną teoryją  dowodową,  przesłuchać  jedne  lub  drugą  stronę, 
zeznania  bowiem  tak  jednćj,  jak  drugićj  strony  musiałyby 
dla  sędziego  mieć  równą  moc  przekonywującą  ze  względu 
na  to,  że  fakt  tego  rodzaju,  będący  przedmiotem  dowodu, 
musi  być  oba   stronom   zarówno  dobrze   znany.    Gdyby  po 


Digitized  by 


Google 


238 

przesłachaniu  jednój  strony  żądał  jój  przeciwnik  w  myśl  §. 
418  projektu,  aby  również  był  przesłuchany,  i  gdyby  zezna- 
nia jego  były  sprzeczne  z  zeznaniami  strony  wpiórw  przesłu- 
chanej, natenczas  sędzia  znalazłby  się  w  istocie  w  przykrćm 
położeniu,  gdyż  mielibyśmy  do  czynienia  z  oczy wistćm  krzy- 
woprzysięstwem jednaj  ze  stron.  Dowód  z  przesłuchania  nie 
miałby  w  tym  przypadku  właściwie  żadnego  znaczenia.  Je- 
dynym sposobem  wyjścia  z  tych  trudności  jest  właśnie  za- 
trzymanie w  tym  przypadku  przysięgi  stanowczój.  Z  powodu 
umownćj  cechy  tój  przysięgi  może  być  tylko  jedna  strona 
dopuszczoną  do  jćj  złożenia,  przez  co  omija  się  trudności, 
powstające  przy  dowodzie  z  przesłuchania  stron,  gdy  strony 
sprzeczne  fakta  zaprzysięgną. 

h)  Fakt  stanowiący  przedmiot  dowodu  jest  czynnością 
własną  delata  lub  znany  mu  jest  z  własnego  spostrzeżenia, 
deferent  nie  ma  jednak  o  nim  wiadomości  z  własnego  spo- 
strzeżenia. W  tym  przypadku  jest  wskazanie  przysięgi  mo- 
żliwe, niemożliwe  jednak  jćj  odkażanie  z  powodów  już  wyż 
omówionych  '). 


*)  I  praktyczne  względy  przemawiają  w  tym  przypadku  za  za- 
zatrzymaniem  dowodu  z  przysięgi  stanowczćj,  n.  p. :  Po- 
zwany o  zapłacenie  sumy  pieniężno)  broni  się  tćm,  że  su- 
mę o  którą  spór  się  toczy,  zapłacił  do  rąk  osoby  A,  peł- 
nomocnika powoda.  Pozwany  posiada  kwit,  lecz  nie  jest 
w  stanie  wykazać,  że  osoba,  którćj  zapłacił  była  pełnomo- 
cnikiem powoda,  osoby  tćj  zad  nie  może  powołać  na  świad- 
ka, bo  już  umarła.  Jedynym  dowodem  na  to,  że  A  był 
pełnomocnikiem  powoda,  jest  dowód  z  przysięgi,  nieodka- 
zalnie  powodowi  wskazanćj,  albowiem  pozwany  nie  ma  wia- 
domości o  udzieleniu  przez  powoda  pełmocnictwa  osobie  A. 
Według  projektu,  który  nie  zna  przymusu  do  zeznawania 
pod  przysięgą  (§.  421),  byłby  pozwany  w  tym  przypad- 
ku pozbawiony  dowodu,  nie  mógłby  bowiem  zmusić  po- 
woda do  zeznania,  czy  A  był  jego  pełnomocnikiem.  Wska- 
zując mu  zaś  przysięgę  nieodkazahią,  może  fakt  udzielenia 
pełnomocnictwa  udowodnić* 


I 


>,  Google 


Digitized  by  V3ULJV  |P 


239 


c)  Fakty  stanowiący  przedmiot  dowoda^  jest  czynnością 
własną  deferenta  lub  jest  mu  znany  z  własnego  spostrzeże- 
nia, delat  jednak  nie  ma  o  nim  wiadomości  z  własnego  do- 
świadczenia. Jeśli  fakt  ten  jest  czynnością  własn^i  zastępcy 
lab  prawozlewcy  delata  lab  był  przedmiotem  spostrzeżenia 
tycłi  osób,  natenczas  jest  możliwćm  wskazanie  przysięgi,  de- 
lat jednak  może  być  na  fakta  dowodzone  przysięgą  przesłacha- 
ny  tylko  jako  świadek.  Jeśli  zaś  fakt,  mający  być  udowodnio- 
ny przysięgą,  nie  ma  powyższych  przymiotów,  natenczas  przy- 
sięga jest  wogóle  niedopus  czalną,  albowiem  delat  musiałby 
ją  odkażać,  a  przysięga  zmieniłaby  się  w  przysięgę  wł&sną 
deferenta,  a  więc  w  przysięgę  niedopuszczalną. 

W  tym  przypadku  traci  wprawdzie  deferent  środek  do 
wodo>vy,  którego  nie  straciłby  przy  przesłuchaniu  stron  jako 
świadków,  zadaniem  procesu  nie  jest  jednak  wyszukanie  na 
każdy  fakt  środka  dowodowego.  Utratę  tego  środka  musi 
znieść  deferent,  jak  każdy  inny  przypadek,  wydarzający  się 
w  jego  majątku.  Ta  okoliczność  nie  może  jednak  być  po- 
wodem dopuszczenia  w  procesie  tak  niebespiecznego  środka 
dowodowego,  jakim  jest  przysięga  własna  strony.  Rzeczą 
jest  strony  zabespieczyć  się  już  wpierw  przed  skutkami  bra- 
ku dowodu  przez  wczesne  pastaranie  się  o  inne  środki  do 
wodowe. 

Projekt  z  r.  1881  dozwala  przesłuchać  stronę  pod  przy- 
sięgą na  fakta  jćj  wiadome  bez  różnicy,  czy  druga  strona 
ma  o  nich  również  wiadomość.  Jest  to  niewłaściwe.  Także 
przesłuchanie  stron  pod  przysięgą  musi  mieć  pewne  granice. 
Jeśli  defereot  będzie  przesłuchany  ua  fakta,  nie  będące  ani 
czynnościami  wlasnemi  delata,  ani  przedmiotem  jego  spostrze- 
żenia, ani  tćż  czynnościami  własnemi  ■  lub  przedmiotem  spo- 
strzeżenia zastępców  lub  prawozlcwców  delata,  natenczas  jest 
delat  wobec  deferenta  bezbronnym.  Ma  on  wprawdzie  prawo 
żądać,  aby  i  jego  przesłuchano  pod  przysięgą  (§.  418),  cóż 
ma  jednak  z  tego  prawa  przyjdzie,  kiedy  nie  ma  wiadomości 


Digitized  by 


Google 


240 

o  faktach,  które  deferent  swą  przysięgą  stwierdził,  musi  więc 
poprzestać  na  zeznaniach  deferentR,  chociażby  one  były  nie- 
prawdziwe. Szczcgólniój  dotkliwe  następstwa  mogą  z  tego 
powoda  powstać  w  sporach  excyndyjnych  i  w  ogóle  w  spo- 
rach o  prawa  rzeczowe,  w  których  często  zdarzyć  się  mogą 
przypadki,  że  jedna  strona  o  faktach,  przytoczonych  przez 
drugą  stronę,  nie  będzie  mieć  wiadonodci. 

Przeciw  powyższym  wywodom  możaaby  podnieść  zarzst, 
że  trudną  nnder  rzeczą  jest  zbadać,  czy  delat  ma  wiadomo- 
ści o  fakcie,  stanowiącym  przedmiot  dowodu.  Jmi  wyż  po- 
dniosłem trudności,  które  się  tu  nasuwają.  Któż  ma  wyka- 
zać, że  delat  ma  wiadomość  o  fakcie,  na  który  ma  wakasa- 
no  przysięgą,  czy  deferent  ma  wykazać  wiadomość,  czy  tóż 
delat,  chcąc  się  uchylić  od  składania  przysięgi,  swą  niewia- 
domość.  Trudności  te  nasuwają  się  właściwie  lylko-  wtedy, 
gdy  przysięgę  dopuszcza  się  wyrokiem  warunkowym.  Czy- 
niąc wyrok  zawisłym  od  złożenia  przysięgi,  jest  rzecsą  ko- 
nieczaą  przekonać  się  wpićrw  o  dofMiszczalności  pniysięgi; 
przed  dopuszczeniem  dowodu  z  przysięgi  wyrokiem'  musiałby 
więc  sędzia  przekonać  się,  czy  delat  ma  o  fiikcie,  będąoyn 
przedmiotem  dowodu,  wiadomość.  Fakt,^  że  ktoś;  ma  o  oaemś 
wiadomość,  jako  stan  wewnętrzny,  da  się  tylko  ndoi^eed^id 
ze  zbiegu  okoliczności.  Należy  więc  udowodnić  takie  okoli- 
czności, wśród  których  dany  fakt  miał  się  wydarzyć,  z  któ- 
rych według  zasad  logiki  wnosić  należy,  iż  delat,  znajdujący 
się  wśród  nich,  musii^  także  dostrzedz  swymi  zmysłami  fakl, 
o  który  chodzi.  Gdybyśmy  nałożyli  na  defereuta  dowód,  że 
delat  ma  wiadomość  o  fakcie,  na  który  dowód  z  przysięgi 
ofiarowano,  natenczas  żądalibyśmy  od  niego  w  wielu  pny*- 
padkach  właściwie  dowodu  dwóch  rzeczy,  t.  j. :  istnienia  teg# 
faktu  i  wiadomości  o  nim  delata.  Udowodnienie  jednak  tych 
dwóch  okoliczności  uczyniłoby  najczęścićji  zbędnym  dowód 
z  przysięgi,  albowiem  fakt,  mający  być  dowiedzionym,  prsy- 
sięga,  byłby  już  przez  deferenta  w  inny  sposób  dowiedziony. 


Digitized  by 


Google 


241 

Kie  moie  ta  więc  bjó  mowy  o  obowiązka  dostarczania  óci- 
Błęgo  dowoda,  lecz  tylko  o  uprawdopodobnieniu. 

Gdybyśmy  nałożyli  na  delata  dowód  nieświadomością 
tQ  rzec;K  byłaby  łatwiejszą,  deląt  bowiem  mógłby  jnż  z  natu- 
ry rzeczy  łfttwićj  wykazać  ze  zbiegu  okolicznoi^ci  swą  nie- 
świadomość a  tćm  samom  i  mędopuszczalność  przysięgi  lub 
tćł  nliyć  swemu  sumieniu  pn^ęz  dowód  przeciwieństwa  za 
piWigieą  iwych  środków  dowodowych. 

Dopuszczanie  dowód  z  prj»ysi%i  rezoluoyją>  uprftszoza 
się  rzecz*  Kie  potrzeba  tątąj  wykazywać  tak  ściśle  dopu- 
szczalności przysięgi,  j^k  przy  dopuszczeniu  przysięgi  wyro- 
kMfiy  iiłbowiem,  gdyby  nawet  (lowód  ten  okazał  się  przy 
zł(4ei4u  przysięgi  z  powoda  nieświadomo^i  delata  niedopu- 
sąązato}^  to  nie  wywarłoby  Xo  opływu  szkodliwego  na  sąm 
proces.  Dowód  z  przyąięgi  mo^ąby  zastąpić  jeszcze  innym 
dowodem,  Dppuązcząjąc  zaA  przysięgę  wyrokiem  warunko- 
wym na  fakt  nie^^any  delatowi,  woźna  delata  narazić  na 
pm^lf^e  ą^oru,  albowiem  csfyifi  się  wygranie  sporu  zawi- 
słem od  9pe^f  nia  warunku,  którego  wykonanie  nie  mo^e 
nastąpić  z  przyczyn  od  delata  niezawi^ycb. 

Trudnoi^],  nasuwające  się  przy  rozwiązaniu  niniejszćj 
kweatyi,  maleją  jeszcze,  jeśli  się  ogranicza  dopuszczalność 
przysięgi  itaoowczćj  tylko  do  faktów,  będących  czynnościami 
włiuniemi  l\ib  przedmiotem  spostra^eżenia  delata. 

J^  dęfąreut  twierdzi,  j;e  fakt  jakiś  jest  czynnością 
in^UBiią  debta^  natenczas  jut  tćm  samćm  twierdzi,  że  delat 
ma  wiadomość  o  tym  fakcie,  a  gdy  każdy  przypuścić  musi, 
że  ^ez^owdek  pr^jf  Iłowych  zmydącb  mą  świadomość  o  swych 
wtfMgrcb  czynnościadi,  przeto  nie  m^  wątpliwości,  iż  przy- 
sięga na  tąkie  £ąkMi  jest  dopuszczalna. 

Inaczćj  się  rzecz  przedstawia,  jeśli  deferent  twierdzi, 
że  delat  był  tylko  świadkiem  faktu,  będącego  przedmiotem 
dowodu  z  przysięgi,  a  delat  temu  przeczy.    Tu  mógłby  się 


/Google 


Digitized  by  ^ 


242 

w  istocie  delat  nie  mający  madomości,  którema  naiożonoby 
przysięgę;  znajdować  w  przykrćm  położenia;  musiałby  bo- 
wiem przysięgę  odkażać  lab  jćj  całkiem  nie  składać.  Tm- 
dno6ci  te  dają  się  jednak  łatwo  asanąć;  jeśli  się  pozostawi 
delatowi  możność  upraszania ;  aby  był  przesłacłiany  jako 
świadek  zamiast  zaprzysiężenia  roty  ("wyż  pod  6).  Delat 
może  przy  przesłachania  podać  fakta^  z  których  jego  nie- 
świadomość wynika  lab  nawet  zaprzysiądz  swą  nieświado- 
mość i  udaremnić  tym  sposobem  dowód  z  przysięgi.  Defe- 
rent  ma  zaś  jeszcze  zawsze  sposobność  zastąpienia  tego  do- 
wodu w  dalszym  ciągu  rozprawy  innym  dowodem. 

n.  Na  fakta;  będące  czynnościami  prawozlewców  lab 
zastępców  strony,  lub  będące  przedmiotem  ich  spostrzeżenia, 
a  których  strona  nie  zna  z  własnego  spostrzeżenia,  może  być 
strona  przesłuchaną  jako  świadek  (punkt  6). 

Tego  rodzaju  faktów  nie  może  strona  zaprzysiądz  z  wła- 
snćj  wiedzy,  pomimo  to  winien  być  dowód  z  przysięgi  na 
te  fakta  dopuszczonym,  albowiem  dotyczą  one  osób,  przez 
których  czynności  strona  może  nabyć  prawa  lub  stać  się  zo- 
bowiązaną. Strona  powinna  więc  starać  się  o  to,  aby  się 
dowiedzieć  o  powyższych  faktach,  i  ma  tćż  zwykle  sposo- 
bność wywiedzieć  się  o  ich  prawdziwości,  względnie  niepraw- 
dziwości ').  Zamiast  jednak,  (jak  to  ma  miejsce  przy  przy- 
siędze mniemania),  zaprzysiądz,  że  po  sumiennćm  zbadania 
rzeczy  doszła  lub  nie  doszła  do  przekonania  o  prawdziwości 
danego  faktu,  jest  rzeczą  właściwszą,  aby  strona  podała  pod 
przysięgą  sędziemu  okoliczności,  na  których  opiera  swą  wia« 
domość  o  czynnościach  swych  zastępców  lub  prawozlewców. 
Wyjątek  stanowi  oczywiście  przypadek,  gdy  strome  są  te 
fakta  znane  z  własnego  spostrzeżenia,  albowiem  w  tym  razie 


1 


')  Ob.  pobudki   do  ustaw  sąd.   niemieckich^  wydanie  Hahha 
str.  231. 


Digitized  by 


Google 


243 

byłaby  przysięga  stanowcza  dopuszczalną.  Tym  sposobem 
ma  sędzia  możność  ocenić  według  swego  swobodnego  uzna- 
nia, czy  okoliCznońci;  które  strona  pod  przysięgą  zeznała^ 
przekonały  go  o  prawdziwości  faktów,  będących  przedmiotem 
dowoda.  Jest  to  właściwie  dowód  ze  zbiegu  okoliczności; 
przeprowadzony  na  podstawie  faktów,  których  prawdziwość 
przez  stronę  została  stwierdzona  przysięgą.  Strona  podaje 
pod  przysięgą  okoliczności,  znane  jćj  z  własnego  spostrzeże- 
nia, z  których  wnosi  o  istnieniu  lub  nieistnieniu  faktów,  bę- 
dących czynnościami  lub  przedmiotem  spostrzeżenia  jćj  pra- 
wozlewców  lub  zastępców. 

Przesłuchanie  stron  jako  świadków  zastępuje  w  ten 
sposób  miejsce  przysięgi  mniemania,  której  wady  już  wyż 
wykazaliśmy  ^), 

Deferent,  chcący  prowadzić  dowód  z  przysięgi  na  po- 
wyższe fakta,  wskazuje  na  nie  przysięgę  delatowi,  który  mo- 
że ją  przyjąć  lub  odkażać,  lub  zastrzedz  sobie  przesłuchanie 
po  deferencie.  Przez  wskazanie  przysięgi  delatowi,  czyli  ra- 
czój  przez  zawezwanie  go,  aby  pod  przysięgą  zeznał,  co  wie 
o  faktach,  przywiedzionych  przez  delatata,  nie  przerzuca  de- 
ferent na  delata  ciężaru  dowodu.  On  daje  mu  tylko  sposo- 
bność zeznawania  pod  przysięgą,  a  tćm  samćm  sposobność  bro- 
nienia się.  Od  obowiązku  zeznawania  może  delat  uwolnić 
się  przez  odkażanie  przysięgi,  czyli  raczćj  przez  proste 
oświadczenie,  że  zeznawać  nie  chce,  a  z  tego  oświadczenia 
nie  wolno  będzie  sędziemu  żadnych  wysnuwać  wniosków,  jak 
to  D.  p.  ma  miejsce  przy  przesłuchaniu  stron  jako  świadków 
wedłng  §.  421  proj. 

Jeśli  delat  przysięgę  przyjmuje,  natenczas  przesłuchuje 
się  go,  jak  świadka.  Deferentowi  służy  jednak  prawo  żądać. 


')  Mówiąc  o  przysiędze  mniemania  nie  mam  na  myśli  naszych 
ustaw  sądowych,  według  których  delat  i  na  własne  czyn- 
ności składa  przysięgę  z  dodatkiem  wiedzy  i  pamięci. 


Digitized  by 


Google 


244 

aby  po  przesłuchania  delata  i  on  był  przeslircfaatfym  pod 
przysięgą.  Je&ii  jQż  z  zeznań  dełata  okazi^  się  iiieprś;vr 
dziwośó  twierdzeń  deferenta,  natenczas  sędzia  niedo|>iiiifii 
deferenta  do  przesłnchania.  W  przeciwnym  taś  razie  nie 
stoi  nic  na  przeszkodzie  przeciw  dopuszczeniu  tego  przeałn^ 
chania.  Przez  to,  że  delat  najpićrw  ma  sposobnoAć  zezna* 
wania,  odbiera  się  przysiędze  deferenta  charakter  przysi^ 
własnój;  a  zaprzysiężenia  sprzecznych  faktów  nie  należy 
się  obawiać,  albowiem  przedmiotem  przesłerchanta  będą 
zwykle  fakta  różne,  które  strony  przytoczą  na  wykazanie 
prawdziwości  faktów,  stanowiących  prcednriot  dowodn. 

Ze  względu  na  to,  że  stanowisko  oba  stroti  w  sporze 
winno  być  równe,  musiałby  deferent  w  niniejszym  przypadku 
i  na  własne  czynności  być  tylko  przesłuchanym  jako  knui- 
dek,  n.  p.  powód  wynosi  skargę  przeciw  dzićdzieowi  swego 
dłużnika  o  zwrot  pożyczono]  spadkodawcy  sumy  w  kwoeie 
1000  złr.  w.  a.  i  wskazuje  na  fakt  powzięcia  pożyczki  dzie- 
dzicowi przysięgę.  Dziedzic  może  mieć  sposobność  przeko- 
nać się  z  papierów,  pozostałych  po  zmarłym,  lub  w  inny  spo- 
sób, czy  twierdzenia  powoda  są  prawdziwe.  Jeśli  nn\ńttzt 
przekonania  o  ich  nieprawdziwości,  itiott  przyjąć  pnyaięgę 
i  prosić,  aby  co  do  faktów  w  pozwie  przytoczonych  był  prze- 
słuchany jako  świadek.  Jeśli  dziedzic  będzie  w  stanie  podać 
pod  przysięgą  takie  fakta,  z  których  sędzia  nabierze  praekc- 
nania,  iż  twierdzenia  powoda  są  nieprawdziwe,  natenczas  nie 
dopuści  powoda  do  zeznawania  pod  przysięgą.  Jeśli  zaś 
dziedzicowi  dowód  się  nie  uda,  natenczas  może  być  deferent 
przesłuchany  pod  przysięgą,  a  sędzia  przez  zadawanie  stoso- 
wnych pytań  i  przez  porównanie  zeznań  deferenta  z  zezna- 
niami dziedzica  będzie  w  stanie  nabrać  przekonania  o  praw- 
dziwości przytoczonych  przez  niego  twierdzeń. 

Dopuszczając  w  ten  sposób  i  przy  przesłuchania  stron 
jako  świadków  wskazania  i  odkażania  przysięgi,  odbiera  się 


Digitized  by 


Google 


246 

przeałuehania   naforę   inkwizycjjną ,  jaką  ma  w  projekcie 
m  r.  188L 

Chcąc  idcTócić  dowolność  sędziego  przy  rozstrzyganiu 
pytnia,  która  ze  s^o  ma  być  wpićrw  przesłuchaną  pod 
przyaęgą,  nadać  przesłuchaniu  charakter  przesłuchania  stro- 
ny pod  przysięgą,  i  osłabić  charakter  świadka  we  własnćj 
8pTa¥ńey  jaki  ma  strona  przy  przesłuchaniu,  jest  rzeczą  niezbę- 
dną nadać  i  przesłuchaniu  stron  jako  świadków  cechę  umowną 
przysięgi  stanowczćj;  stanowiąc,  ie  i  dowód  przez  przesłu- 
chanie można  ofiarować  tylko  przez  wskazanie  przysięgi  prze- 
ciwnikowi na  fakta,  mające  być  dowiedzione.  Strona  dowo- 
dząca nie  może  wpićrw  żądać,  aby  sama'  była  przesłuchana, 
dopóki  jój  przeciwnik  nie  będzie  przesłuchany,  albo  nie  od- 
każę jćj  przysięgi.  Delat  musi  mieć  przed  przesłuchaniem 
deferenta  sposobność  zeznawania  pod  przysięgą  względem 
fakióWj  stanowiących  przedmiot  dowodu,  inaczćj  byłby  on 
bezbronnym  wobec  przysięgi  deferenta.  Przysięga  stron  w  spo- 
ize  i  przedncłianie  stron  jako  świadków  powinno  być  dopu- 
caczone  tylko  pod  takimi  warunkami,  żeby  strony  mogły 
prawdziwość  swych  zeznań  wzajemnie  kontrolować  ^).    Jeśli 


')  Projekt   z  r.  1881  wyklucza  w  §.  414   od  dowodu  z  prze- 
słuchania stron  jako  świadków : 

a)  osoby,  które  w  myśl  §.  370  proj.  (ob.  wyż  str.  223 
nota  1),  nie  mogą  być  słuchane  w  charakterze  świadka, 

b)  osoby,  które  jako  świadkowie  mogą  być  przesłuchane 
tylko  bez  odebrania  od  nich  przysięgi  (§.  387), 

c)  jeśli  sąd  nabierze  przekonania^  że  osoba,  mająca  być 
przesłncłianą,  nie  ma  wiadomości  o  fakcie,  będącym  przed- 
miotem dowodu  z  przesłuchania. 

Wobec  tych  postanowień  będzie  można  w  bardzo  wielu 
■porach  przesłuchać  tylko  jedne  stronę,  a  przeciwnik  nie 
będzie  mógł  korzystać  z  przy^ugnjącego  mu  prawa  upra- 
szania również  o  przesłuchanie.  Jeśli  się  zważy,  że  według 
projektu  i  z  natury  rzeczy  jest  przesłuchanie  stron  jako 
świadków  środkiem  dowodowym  pomocniczym,  który  dopićro 


Digitized  by 


Google 


246 

przesłuchanie  delata  dlatego  jest  niemożliwe,  iż  tenie  jest 
niezdolnym  do  składania  przysiąg,  natenczas  winien  być  do- 
wód z  przesłuchania  stron  całkiem  wykluczony. 

III.  Jedną  z  największych  wad  przysięgi  stanowczej 
w  obecnie  używanój  formie  jest  rota  przysięgi.  O  trudności 
jćj  ułożenia  i  o  skutkach  złego  ułożenia  roty  mówiliśmy 
już  poprzednio,  wspomnieliśmy  jednak  także  o  dobrych  stro- 
nach roty  przysięgi.  Trudności  powyższe  chciano  ominąć 
przez  to,  że  dawano  stronom  większy  lub  mniejszy  udziid 
w  ułożeniu  roty  przysięgi.  I  tak  żądano  od  deferenta,  aby 
przedłożył  projekt  roty,  przeciw  któremu  mógł  delat  podno- 
sić zarzuty,  lub  tćż  wyznaczano  termin,  celem  przesłuchania 
strou  co  do  roty,  ułożonćj  przez  sędziep;o  ').    Pomimo  udzis^ 


wtedy  może  być  dopuszczony,  gdy  inne  środki  dowodowe 
nie  wystarczają  —  zdarzy  się  bardzo  często,  że  jedna  strona 
będzie  wobec  zaprzysiężonych  zeznań  drugićj  strony  bez- 
bronną, a  niesumienny  przeciwnik,  wiedząc  o  tćm,  że  dm- 
giój  stronie  zbywa  na  dowodach,  i  że  w  procesie  karnym 
dowód  przeciw  niemu  nie  udałby  się,  będzie  mógł  z  tego 
skorzystać.  Czy  w  takich  przypadkach  wystarczy  wolna 
teoryja  dowodowa?  Czy  można  tu  pozostawić  wszystko 
uznaniu  sędziego?  C§.  417  proj.)  Sądzę,  że  w  takich  przy- 
padkach powinno  być  przesłuchanie  stron  jako  świadków 
już  z  mocy  ustawy  ograniczone  Inb  całkiem  wykluczone. 
^)  W  szczególniejszy  sposób  usuwa  dawniejsza  ustawa  sądo- 
wa bawarska  trudności,  powstające  przy  ułożeniu  roty  przy- 
sięgi. W  wyroku  dopuszczającym  dowód  z  przysięgi  for- 
mułuje sędzia  rotę  przysięgi  tylko  prowizorycznie.  CScHxrrT : 
Der  bayerische  Civilprocess.  Bamberg.  1870.  Tom  II,  str. 
262).  Ostateczne  zformułowanie  roty  następuje  dopićro 
na  audyency i,  wyznaczonćj  do  odebrania  przysięgi.  (Schmitt  : 
I.  c.  str.  271).  Na  tćj  audyency  i  musi  strona,  mająca  zło- 
żyć przysięgę,  opowiedzieć  dokładnie  cały  stan  rzeczy,  lu- 
ki opowiadania  uzupełnić  i  t.  d.  Na  podstawie  tego  opo- 
wiadania układa  sędzia  ostatecznie  rotę  i  odbiera  od  stro- 
ny przysięgę.  Strona  może  oświadczyć,  że  chce  złożyć 
przysięgę   na   rotę   mnićj    obszerną,   co    należy    dopuścić. 


Digitized  by 


Google 


247 

stron  przy  ułożeniu  roty  przysięgi  jest  jednak  sędzia  zawsze 
tym  organem,  który  o  treści  roty  i  o  jój  formie  rozstrzyga. 
Zważywszy  bowićm,  że  przysięga  może  być  dopuszczoną 
tylko  na  fakta  stanowcze,  tudzież  zważywszy,  że  w  razie 
sporu  między  stronami  pod  względem  treści  roty  musi  sędzia 
spór  ten  rozstrzygnąć,  łatwo  pojąć,  że  powyższy  udział  stron 
może  być  często  bez  znaczenia,  i  że  ostatecznie  zapatrywa- 
nie sędziego  rozstrzygnie. 

Z  drugićj  strony  trzeba  jednak  mieć  na  uwadze,  że  nie 
jest  znów  rzeczą  niemożliwą  idożyć  dobrze  rotę  przysięgi, 
szczególnićjy  gdy  chodzi  o  stosunki  prawne  mnićj  zawikłane. 
Dobrze  ułożona  rota  przysięgi  ma  zaś  wiele  zalet.  Przede- 
wszystkiem  sędzia,  układając  rotę,  wybiera  z  materyjału 
procesowego  tylko  te  fakta,  które  nie  są  jeszcze  udowodnio- 
ne i  są  stanowcze,  co  przyczynia  się  do  ograniczenia  liczby 
faktów,  które  strona  ma  przysięgą  stwierdzić.  Przy  przesłu- 
clianiu  zaś  strony  może  bardzo  łatwo  sędzia  zapytać  się  stro- 
ny o  rzeczy  obojętne  i  przez  to  nadużyć  przysięgi.  Dla  strony 
ma  rota  przysięgi,  jak  już  wyż  podnieśliśmy,  tę  zaletę, 
że  podaje  stronie  w  formie  poprawnćj  i  zasadom  prawa  od- 
powiadającćj  fakta,  które  ma  przysięgą  stwierdzić.  Stro- 
na może  się  zastanowić,  czy  może  przysięgę  na  fakta  w  rocie 
zawarte  złożyć,  gdy  tymczasem  przy  przesłuchaniu  przystępuje 
strona  nieprzygotowana  do  złożenia  przysięgi,  nie  wiedząc, 
o  eo  pytaną  ł)ędzie. 


Zmiana  roty  na  korzy£ć  strony  przysięgającej  jest  niedo' 
zwolona.  Za  zgodą  obu  stron  może  być  rota  dowolnie 
zmienioną.  Jeśli  jedna  ze  stron  przytacza  na  audyencyi, 
przeznaczonćj  do  odebrania  przysięgi,  nowe  środki  dowo- 
dowe, które  czynią  zbytecznćm  odebranie  przysięgi,  Inb. 
jeśli  strona,  mająca  złożyć  przysięgę,  przedstawia  stan 
rzeczy  w  tak  odmienny  sposób,  iż  odebranie  przysięgi  na 
rotę  pierwotną  jest  niemożliwe,  natenczas  wydaje  sędzia 
na  podstawie  zmienionego  stanu  rzeczy  nowe  orzeczenie. 


Digitized  by 


Google 


248 

J)latego  jest  rzeczą  poiądaną,  aby  nawet  przj  dowo- 
dzie z  przesłachania  stron  jako  świadków  przedatawS  sfdzia 
w  rezolucyi  dopaszczającój  ten  dowód  dokładnie  &kta,  po- 
trzebujące dowoda^  na  które  strona  ma  być  przesłuchaną. 
Strona  przystępując  do  złożenia  przysięgnie  powinna  ?ri6dBieć, 
co  będzie  stanowić  przedmiot  dowodu;  ona  ootnai  mieć  spo- 
8obxio6ć  ^astanowieiua  się  nad  wałnoAeią  pr^os^hąnia  pod 
przysięgą  i  nad  tóm,  czy  z  czystóm  jiooiieoiem  mote  ze* 
znawać. 

W  tych  przypadkach,  w  których  strofa  ma  składać 
przysięgę  na  fakta,  będące  jój  własnemi  ozynnodoiami ,  kib 
też  faktami;  które  swymi  własnymi  jsmysłami  spostraei^s 
wanna  strona  zaprzysiądz  w  zasadzie  cotę  nło&mą  przez  lęilzie- 
go  (punkt  6). 

Wedtag  powyższego  wniosku  nua^oby  to  aiicśseai  gijhy 
delaty  łub  deferent  w  razie  odkażania,  pntyaięgi  miał  aUadać 
przysięgę  na  i&kta,  będące  jego  własnemi  csyaaośoiuni  teb 
przedmiotem  jego  spostrzeżenia.  Deferent  i^jący,  ał)y 
go  przesfaichano  po  przesłuchaniu  delata  jiakp  iiriiidka,  nie 
mógłby  zaprzysiądz  roty,  lecz  musiałby  równiei  poddaó  pię 
przesłucluiiaiU;  (diociaiby  przedmiotem  dosodn  ibyły  fiUste 
znane  mu  z  własnego  spostrzetenia  lub  jego  własne  (»^mio- 
ńci.  Zaprzysiężenie  roty  jest  możliwe  tylko  pr^y  pn^siędae 
stanowczćj.  Jedli  więc  w  myśl  powyższych  wniosków  ta 
przysięga  jest  wykluczoną,  należy  wyłącznie  4opiiteió  pime- 
słuchania  stron  i  nie  można  dozwolió  jednój  stronie  zaprzy- 
siężenia roty. 

Cóż  jednak  ma  się  stać,  gdy  rota  jest  niedokładnie 
ułożona,  gdy  zawiera  fakta  mylnie  przedstawione  htb  dodat- 
ki niepotrzebne  tak,  że  strona  jój  w  tój  formie  zaprzysiąda 
nie  może.  Ustawa  sądowa  niemiecka  (§.  431^  dozwala  w  tym 
przypadku  poprawienia  niestanowczyoh  okoliczności  w  rocie 
przysięgi,  również  może  strona^  która  odwołuje  swe  poprze- 


Digitized  by 


Google 


249 

dnie  twierdzcDia  Inb  przyznaje  fakta  wpićrw  zaprzeczane, 
złożyć  przysięgę  na  rotę  moiój  obszerną.  Nie  ulega  wątpli- 
wością iż,  to  postanowienie  pomoże  w  wieln  przypadkach. 
Nie  jest  ono  jednak  w  stanie  pomódz^  gdy  fakta  stanowcze  są 
w  rocie  mylnie^  niezgodnie  z  rzeczywistym  stanem  rzeczy  przed- 
stawione, lab  gdy  okoliczności  prawdziwe  są  tak  pomieszane 
z  nieprawdziwemi;  że  ich  rozdzielić  nie  moźna^  a  wyrok  wa- 
runkowy, którym  przysięgę  dopaszczono  stał  się  jaż  prawo- 
mocnym *)• 

Tym  wszystkim  tmdnościom  zapobiedz  można  po  naj- 
większej części;  jeśli  się  przysięgę  dopuści  rezolueyją  a  nie 
wyrokiem  warunkowym.  Bezolucyja  dopuszczająca  dowód 
(Beweisbeschluss)  nie  może  nigdy  stać  się  prawomocną,  sę- 
dzia może  jąkażdój  chwili  zmienić;  sędzia  mógłby  więc  ró- 
wnież zmienić  na  wniosek  strony  rotę  przysięgi,  o  ile  to  da 
się  pogodzić  z  twierdzeniami  deferenta.  Jeśli  jednak  sędzia 
nie  chce  przychylić  się  do  prośby  delata  o  zmianę  roty,  na- 
tenczas będzie  mógł  delat  prosić,  aby  zamiast  zaprzysiężenia 
roty  był  przesłuchany  pod  przysięgą  na  fakta  w  rocie  po- 
dane. W  ten  sposób  unika  się  ostatecznie  wszelkich  trudno- 
ści, połączonych  z  niezmiennością  roty  przysięgi. 

Bota  przysięgi  jest  charakterystyczną  cechą  przysięgi 
stanowczćj.  Cecha  umowua  przysięgi  wymaga,  aby  tylko  te 
fakta  były  przedmiotem  dowodu,  na  które  deferent  przysięgą 
wskaziJ.  Sędzia  z  tych  faktów  wybićra  te,  które  są  stanow- 
cze, i  zamieszcza  w  rocie  przysięgi.  Przy  układaniu  roty 
przysięgi  musi  się  więc  sędzia  trzymać  ściśle  twierdzeń  de- 
ferenta.   Dlatego  winna  być  wszelka  zmiana   roty  przysięgi 


^)  Może  to  bardzo  łatwo  nastąpić  wtedy,  gdy  adwokat  mylnie 
przedstawi  stan  rzeczy  na  podstawie  niedokładnśj  in- 
stmkcyi. 


Wjds.  flMol  T.  ZYUl  32 


Digitized  by 


Google 


250 

za  zgodą  przeciwnika  możliwa  ^).  Na  audyencyi,  wyznacsc- 
nej  do  odebrania  przysięgi,  winny  być  obie  strony  obecne, 
i  wolno  im  czynić  wnioski  względem  zmiany  roty,  które  sę- 
dzia rozstrzyga  po  przesłucbanin  przeciwnika.  Gdyby  prze- 
ciwnik nie  zgodził  się  na  zmianę  roty,  nateoc/.as  zmiana  tyl- 
ko wtedy  byłaby  możliwą,  gdyby  odnosiła  się  do  okoliczno- 
6ci  niestanowczych,  lub  gdyby  żądano  tylko  poprawienia  omył- 
ki lab  wreszcie,  gdyby  strona  poprzednie  swe  twierdzenia 
odwoływała,  lub  wpierw  zaprzeczano  fakta  przyznawała.  Sę- 
dzia ustala  ostatecznie  rotę  po  przesłuchaniu  stron  i  w  tę 
rotę  winna  strona  złożyć  przysięgę.  Gdyby  delat  tćj  roty 
zaprzysiądz  nie  mógł,  natenczas  musiałby  albo  przysięgę  od- 
każać, albo  odmówić  złożenia  przysięgi,  albo  prosić,  aby  go 
na  fakta  w  rocie  podane  przesłuchano  jako  świadka.  W  tym 
przypadku  należy  jednak  dozwolić  i  przeciwnikowi,  aby  na 
fakta  w  rocie  podane  był  przesłuchany,  jeśli  sędzia  uzna  to 
za  stosowne.  Postępowanie  używane  vf  Szkocyi  przy  przy- 
siędze stanowczćj,  gdzie  delat  bywa  przesłuchany  na  fakta, 
będące  przedmiotem  dowodu,  sprzeciwia  się  umownćj  stronie 
przysięgi  stanowczćj. 

Z  umownćj  natury  przysięgi  stanowczćj  wypływa  nie- 
tylko,  że  wskutek  wskazania  i  przyjęcia,  względnie  odkaża- 
zania  przysięgi  jedna  tylko  strona  przysięga,  i  przysięga  tćj 
strony  ma  zupełną  moc  dowodu,  lecz  także  to,  że  przedmio- 
tem przysięgi  mogą  być  tylko  fakta,  na  które  deferent  ofia- 
rował dowód  z  przysięgi.  Te  fakła  muszą  więc  być  sfor- 
mułowane stosownie  do  twierdzeń  deferenta  i  stanowić  w  tćj 
formie  przedmiot  przysięgi.  Przy  przesłuchaniu  jest  niepo- 
dobnćm,  aby  strona  nie  poczyniła  do  swych  oświadczeń  do- 


*)  W  bardzo  pouczający  sposób  przedstawia  Bomhard  (Die 
CwilrechłspUege  in  der  hayerischen  Pfalz,  Mllnchen,  1861, 
str.  47  i  nast.)  postępowanie  tamtejszych  sądów  przy  usta- 
leniu roty  przysięgi  i  odebraniu  przysięgi  od  strony. 


Digitized  by 


Google 


251 

datków,  do  których  się  wskazanie  przysięgi  nie  odnosiło. 
Dlatego  konieczną  jest  rota  przy  przysiędze  stanowczój.  Trze- 
ba jednak  dopudcić  wszelkie  możliwe  jćj  zmiany,  o  ile  tylko 
z  prawami  stron  dadzą  się  pogodzić. 

Pomimo  dowolności  w  zmianie  roty  przysięgi;  jaką  pro- 
ponuję, może  przecież  zajść  trudność  w  przypadku,  gdy  delat 
nie  przypomina  sobie  faktów,  które  stanowią  przedmiot  do- 
woda  z  przysięgi,  chociaż  te  fakta  są  jego  własnemi  czyn- 
nościami lub  przedmiotem  jego  spostrzeżenia. 

Pamięć  nie  jest  u  wszystkich  ludzi  jednaką.  Jedni  są 
w  stanie  pamiętać  długo  i  zachować  otrzymane  wrażenie 
wiernie  w  pamięci.  Inni  mają  pamięć  słabszą,  dawniejsze 
wrażenia  zacierają  się  w  ich  pamięci  z  powodu  nawa- 
la nowych  wrażeń,  aż  wreszcie  nikną  zupełnie.  Cóż  do- 
piero powiedzieć  o  ludziach,  którzy  w  swem  życiu  zawierają 
całe  szeregi  czynności  prawnych,  jak  n.  p.  kupcy  hurtowni. 
Od  takich  ludzi  jest  prawie  niepodobieństwem  wymagać,  aby 
wszystkie  szczegóły,  odnoszące  się  do  jakić}  czynności  pra- 
wnćj,  zachowali  długie  lata  w  swój  pamięci.  Świadek  może 
zeznać  pod  przysięgą,  iż  chociaż  był  obecnym  przy  jakimś 
fakcie,  przecież  nie  pamięta  go  sobie;  strona  musi  w  pro- 
cesie oświadczyć  się  stanowczo  względem  faktów,  przez  prze- 
ciwnika przytoczonych,  chociażby  już  długie  lata  minęły  od 
(zasu,  w  którym  się  wydarzyły.  Od  strony  wymagamy  silniej  - 
szćj  pamięci,  albowiem  w  sporze  chodzi  o  fakta,  odnoszące  się 
do  interesów  prawnych,  których  ona  jest  podmiotem.  Dłużniko- 
wi, który  pożyczył,  nie  wolno  nie  pamiętać,  że  pożyczył, 
a  jeśli  rzeczywiście  pamięć  mu  osłabła,  to  niechaj  przysięgę 
sobie  wskazitną  odkażę.  Jeśli  więc  strona  przysięgę  sobie 
wskazaną  przyjmie,  to  tćm  samćm  oświadcza,  iż  dobrze  so- 
bie pamięta,  jak  się  rzecz  miała,  musi  więc  złożyć  przysięgę. 
yf  przeciwnym  razie  niech  ją  odkażę,  lecz  wj mawiać  się 
brakiem  pamięci  nie  może. 


Digitized  by 


Google 


252 

Inaczój  się  rzecz  ma,  jeśli  strona  wskutek  choroby  lab 
z  innych  powodów  pamięć  całkiem  straci,  lub  stanie  się  nie- 
zdolną do  składania  przysiąg.  W  takim  przypadka  jest  przy- 
sięga z  powodu  braku  wiadomodci  delata  albo  całkiem  nie- 
dopuszczalną, albo  tóż  możnaby  wskazać  przysięgę  jćj  pra- 
wnemu zastępcy,  jeśli  w  danym  przypadku  zachodzą  warunki 
dopuszczalności  takićj  przysięgi. 

Mogą  jednak  zajść  przecież  przypadki,  w  których  by- 
łoby prawie  niepodobieństwem  żądać  od  strony,  aby  swą 
przysięgą  stwierdziła  prawdziwość  faktów,  zamieszczonycli 
w  rocie  przysięgi.  Ocenienie  tego,  czy  zachodzą  w  danym 
przypadku  okoliczności,  które  osłabiły  jćj  pamięć,  należy  po- 
zostawić stronie.  Ona  sama  najlepićj  oceni,  czy  przysi^ę 
na  prawdziwość  złożyć  może.  Jeśli  przysięgi  takićj  złożyć 
nie  może,  natenczas  wolno  stronie  prosić,  aby  ją  przesłucłia- 
no  pod  przysięgą  na  fakta  w  rocie  podane.  Przy  przesła- 
chaniu  może  podać  fakta  jćj  wiadome,  o  ile  je  sobie  pamięta, 
a  sędzia  będzie  jnógł  ocenić  według  swego  uznania,  na  jaką 
wiarę  zasługują  zeznania  strony. 

I  tataj  zastępuje  więc  przesłuchanie  strony  jako  świad 
ka  przysięgę  mniemania.     (§.  42  i  ust.  sąd.  niem.)- 

Według  wyż  przytoczonych  zasad  (punkt  6  a)  służy 
tylko  delatowi  prawo  prosić,  aby  zamiast  zaprzysiężenia  roty 
był  przesłuchany  na  fakta,  w  nićj  podane,  jako  świadek. 
Deferentowi,  któremu  przysięgę  odkażano,  nie  służy  to  pra- 
wo, albowiem  sprzeciwiałoby  się  to  umownćj  naturze  przy- 
sięgi stano wczćj.  Deferent,  wsł^aznjąc  przysięgę  przeciwni- 
kowi, podaje  zarazem  fakta,  mające  stanowić  przedmiot  do- 
wodu z  przysięgi,  on  rozstrzyga  więc  o  treści  roty  przysięgi, 
którą  tćż,  jak  wyż  podnieśliśmy,  ułożyć  należy  zgodnie  z  twier- 
dzeniami deferenta.  Wskazanie  przysięgi  jest  ofertą,  aby 
odnośny  fakt  w  braku  innych  dowodów  był  udowodniony 
przysięgą  stanowczą.  Delat  może  tę  ofertę  przyjąć  lub  pro- 
sić, aby  go  na  fakta  w  rocie  podane  przepchano  jako  świad- 


Digitized  by 


Google 


?53 

ka.  Przyjęcie  oferty  następuje  albo  przez  przyjęcie  przysięgi 
i  złożenie  jćj  na  rotę  w  rezolucyi  podaną,  albo  tćż  przez 
odkażanie  przysięgi.  I  przez  odkażanie  oświadcza  delat, 
iŁ  chce,  aby  fakt  odnodny  był  udowodniony  przysięgą  sta 
fiowczą,  deferenty  który  sam  tę  propozycyję  uczynił,  nie  ma 
więc  prawa  po  jój  przyjęciu  przez  delata  odwoływać  jój 
i  prosić^  aby  jego  jako  świadka  przesłuchano.  Zresztą  dla 
deferenta  nie  ma  tak  wielkiego  niębespieczeństwa  w  niezmien- 
ności roty,  jak  dla  delata,  bo  wskazujący  przysięgę  rozstrzy- 
ga o  treści  roty  przysięgi,  dostarczając  do  niój  materyjalu 
faktycznego.  Dla  niego  wystarczy  więc  w  zupełności  posta- 
nowienie §.  431  ust  sąd.  niem.  o  możliwości  poprawienia 
roty. 

Według  zasady  wyż  pod  4)  podanćj  winna  strona,  któ- 
r6j  przysięgę  stanowczą  wskazano,  oświadczyć,  czy -ją  przyj- 
muje lub  odkazaje,  gdyż  inaczćj  będzie  uważanym  fakt,  ma- 
jący być  udowodniony  przysięgą,  za  prawdziwy  (§.  417  ust. 
sąd.  niem.}.  Delat  może  oświadczenie  powyższe  wnieść  już 
w  toku  sporu.  Najwłaściwszą  cłiwilą  dla  tego  oświadczenia 
jest  jednak  audyencya,  wyznaczona  do  złożenia  przysięgi; 
w  tćj  chwili  zna  już  delat  brzmienie  roty  przysięgi,  a  więc 
wie  ostatecznie,  co  ma  być  przysięgą  stwierdzone*,  na  tćj 
andyencyi  najłatwićj  będzie  dla  niego  powziąść  postanowie- 
nie, czy  może  przysięgę  złożyć,  czy  ma  ją  odkażać,  lub  tćż 
prosić,  aby  go  na  fakta  w  rocie  podane  przesłuchano 
jako  świadka  Przez  wniesienie  tego  oświadczenia  dopićro 
na  andyencyi,  wyznaczonćj  do  złożenia  przysięgi,  unika  się 
także  trudności,  które  powstają,  gdy  oprócz  dowodu  z  przy- 
sięgi ofiarowano  jeszcze  inne  środki  dowodowe.  (§.  419  ust. 
sąd  niem.).  Przysięga  jest  środkiem  dowodowym  posiłkowym, 
który  dopićro  wtedy  dopuszczonym  być  winien,  gdy  strony 
innych  dowodów  nie  ofiarowały,  lub  gdy  wynik  tych  dowo- 
dów jest  niedostateczny.  Sędzia,  dopuszczając  dowód  z  przy- 
sięgi rezoluoyją,  orzeka  więc  tern   samćm;  że  wynik  innych 


Digitized  by 


Google 


254 

dowodów  jest  niedostateczny,  i  wtedy  dopióro  powstaje 
właściwie  dla  delata  obowiązek  oświadczyć  się  na  ofiarowa- 
nie przysięgi  przez  deferenta. 

lY.  Według  powyższycli  wniosków  jest  przesłuchanie 
stron  jako  świadków  dopuszczalne  w  dwóch  przypadkach : 

a)  jeśli  przedmiotem  dowodu  z  przysięgi  są  fakta,  bę- 
dące czynnościami  lub  przedmiotem  spostrzeżenia  prawozlew- 
ców  lub  zastępców  delata  i 

b)  gdy  delat,  któremu  wskazano  przysięgę  stanowczą, 
żąda,  aby  zamiast  zaprzysiężenia  ruty  przesłuchano  go  jako 
świadka. 

W  pierwszym  przypadku  zastępuje  przesłuchanie  stron 
jako  świadków  miejsce  przysięgi  mniemania.  Pomimo  licz- 
nych wad,  jakie  ma  przesłuchanie  stron  jako  świadków,  są 
te  wady  przecież  bez  porównania  mniejsze,  niż  zarznty,  które 
podnieść  można  przeciw  przysiędze  mniemania,  i  dlatego  tćż 
wiono  miejsce  tćj  przysięgi  zająć  przesłuchanie  stron  jako 
świadków. 

W  drugim  przypadku  prosi  delat  dobrowolnie,  aby  go 
jako  świadka  przesłuchano,  nie  ma  więc  powodu  nie  dopu- 
szczać przesłuchania,  a  to  tćm  bardzićj,  że  i  deferent,  wska- 
zując delatowi  przysięgę,  powołuje  się  na  jego  świadectwo. 

W  obu  przypadkach  nie  ma  przesłuchanie  natury  inkwi- 
zycyjnćj.  W  pierwszym  z  nich  powołuje  deferent  delata  na 
świadka  czynności  i  spostrzeżeń  jego  prawozlewców  i  zastęp- 
ców. Delat  może  zeznawać,  lecz  nie  musi.  Również  i  od- 
mówienie  składania  świadectwa  nie  pociąga  dla  delata  dal- 
szych niekorzyści,  jak  utratę  prawa  składania  świadectwa 
w  swój  własnój  sprawie.  Delat  ma  prawo  zeznawania,  nie 
ciąży  jednak  na  nim  żaden  obowiązek  świadczenia.  Sędzia 
nic  może  wyprowadzać  z  odmówienia  świadczenia  żadnych 
dla  delata  niekorzystnych  wniosków.  Jeśli  jednak  delat  nie 
korzysta  ze  swego  prawa  świadczenia,  może  deferent  zezna- 
wać.   Deferentowi  służy  również  prawo  prosić  o  przesłacba- 


Digitized  by 


Google 


265 

nie  i  po  przesłuchaniu  delata,  albowiem  strony  muszą  równo 
mieć  prawa  w  procesie.  Sędzia  może  jednak  niedopu- 
ścić  deferenta  do  świadczenia,  jeśli  go  zeznania  delata  już 
przekonały. 

W  drugim  przypadku  zmieniają  strony  dobrowolnie  przy- 
sięgę stanowczą  na  przesłnchanie  w  cba*'akterze  świudków. 
I  tutaj  więc  o  inkwizycyjnój  naturze  przesłuchania  mowy  być 
nie  może.  Delatowi,  któremu  wskazano  przysięgę ;  wolno 
powiedzieć:  „ja  nie  chcę  zaprzysiądz  roty,  lecz  chcę,  aby 
mnie  przesłuchano  jako  świadka^.  On  zeznaje  więc  dobro- 
wolnie, a  deferent  może  jego  zeznania  przez  swoje  zeznania 
uzupełnić.  Tylko,  gdy  przysięga  wskazana  delatowi  jest 
z  przyczyn  w  punkcie  2)  wymienionych  nieodkazaką,  a  de- 
lat  żąda  prze^uchania,  musi  stanowczo  oświadczyć  się  pod 
przysięgą  na  fakta  stanowiące  przedmiot  dowoda,  albowiem 
w  jM^eciwnym  razie  byłby  uważany  za  przyzaającego.  Wy- 
nika to  z  nieodkazalności  przysięgi. 

Zeznania  strony  przesluchanój  pod  przysięgą  winny  być 
do  protokółu  rozprawy  wpisane  i  przez  stronę  podpisane. 
Uważam  to  za  konieczne  z  trzech  względów: 

1)  Dla  świętości  przysięgi  jest  rzeczą  konieczną,  aby  to, 
co  strona  wypowie  pod  przysięgą,  było  njęte  we  formę  pise- 
mną. Przyczynia  się  to  bardzo  do  ścisłego,  i  jasnego  okre- 
ślenia &któw,  stanowiących  przedmiot  dowodu,  a  strona  ma 
aż  do  wpisania  jćj  zeznań  do  protokółu  sposobność  do  na- 
mysłu i  poi»'awienia  się. 

2)  W  przypadkach  krzywoprzysięstwa  jest  ułatwionym 
dowód  treści  zeznań  strony. 

3)  W  przypadkach  odwołania  się  do  wyższćj  instancyi, 
może  sędzia  wyższy  przekonać  się  o  treści  zeznań  strony 
wprost  z  prołokółu- 

Projekt  z  r.  1881  stanowi,  jak  wyż  widzieliśmy,  że  w  za 
sadsie  winna  być  ta  strona  najjHćrw  przesłuchana,  na  którćj 
spoczywa  ciężar  dowodu,  nadaje  on  jednak  sędziemu  zarazem 


Digitized  by 


Google 


wielką  dowolnodó  tak  w  dopuszczeniu  dowodu  z  przesłucha- 
nia, jakotćż  w  oznaczeniu  porządku^  w  którym  strony  mają 
byó  przesłuchane.  §.  413  proj.  stanowi,  że  sędzia  może  na 
wniosek  strony  lub  z  urzędu  dopuścić  dbwód  z  przesłuchania 
^  stron  jako  świadków,  jeśli  jakiś  fakt  nie  został  udowodniony 
innymi,  przez  stronę  ofiarowanymi  środkami  dowodowymi 
lub  przez  przeprowadzenie  dowodu  z  urzędu.  Słusznie  uwa- 
ża projekt  przesłuchanie  stron  jako  świadków  za  środek  do- 
wodowy posiłkowy.  Sędzia  nie  powinien  jednak  mieć  prawa* 
dopuszczania  tego  dowodu  z  urzędu,  wyjąwszy  przjrpadki, 
w  których  obecnie  mogłaby  być  dopuszczoną  przysięga  uzu- 
pełniająca.  W  innych  przypadkach  powinien  być  sędzia 
wiązanym  wnioskami  stron.  Takićj  władzy  przy  dopuszcze- 
niu i  przeprowadzeniu  dowodu  z  przesłuchania,  jak  sędzia 
austryjacki  według  projektu,  nie  ma  ani  sędzia  angielski,  ani 
sędzia  amerykański  (por.  Haurassowskt4.  c.  str.  363.)  i  wła- 
śnie w  tćm  leży  inkwizycyjna  natura  tego  środka  dowodo- 
wego. W  dopuszczeniu  zaś  strony  dowodzącćj  w  zasadzie 
najpićrw  do  przesłachania,  leży  niebespieczeństwo  tego  środ- 
ka dowodowego  dla  przeciwnika.  Stronom  należy  dać  wię- 
kszą swobodę  przy  przeprowadzeniu  dowodu  z  przesłuchania. 
Strona  winna  najpićrw  powołać  swego  przeciwnika  na  świad- 
ka, potćm  dopićro  może  sama  prosić  o  przesłuchanie.  Jćj 
własne  świadectwo  zajmuje  ostatnie  miejsce  w  szeregu  środ- 
ków dowodowych. 

Dla  uzupełnienia  innych  środków  dowodowych,  które 
sędzia  uzna  za  niedostateczne  jest  konieczną  przysięga  uzu- 
pełniająca, którą  sędzia  bądź  na  rotę,  bądź  w  formie  prze- 
słuchania dopuścić  może  według  tego,  jakie  fakta  stanowią 
przedmiot  dowodu. 

y.  Odwołując  się  do  wywodów  zawartycłi  już  w  po- 
przednich częściach  niniejszćj  rozprawy,  należy  rozwiązać 
jeszcze  kilka  spornych  pytań,  które  poruszyUśmy  w  części, 
omawiającćj  rzecz  o  przysiędze  stanowczćj. 


Digitized  by 


Google 


"^TW 


257 

Szczególniejsze  trudności  nasuwają  się  przy  zastosowa- 
mn  przysięgi  stanowczćj,  jeśli  jedną  ze  stron  spór  wiodących 
są  spólnicy  spom,  osoby  prawnicze,  małoletni,  osoby  pod 
kuratelą  zostające  i  krydytaryusze.  Trudności  te  pochodzą 
z  dwoistĆj  natury  przysięgi  stanowczo):  umownój  i  środka 
dowodowego.  Jak  już  na  wstępie  wykazałem,  jest  ofiarowa- 
nie przysięgi  i  jój  odkażanie  aktem  wolnój  dyspozycyi  stro- 
ny *).  Ofiarować  i  tnlkazać  może  więc  tylko  strona,  mogąca 
przedmiotem  sporu  wolno  rozrządzać.  Pytanie  zaś,  kto  może 
przysięgę  złożyć,  ocenić  należy  te  stanowiska  środka  dowo- 
dorwego,  trzeba  więc  zważać  laa  zdolność  strony  do  składa- 
nia przysięgi  i  na  jćj  wiadomość  o  fakcie,  mającym  stanowić 
przedmiot  dowodu  z  przysięgi. 

Stąd  wynika,  że  jeśh'  strona  nie  może  wolno  rozrządzać 
8Wym  majątkiem,  nateuei^as  może  tylko  jćj  prawny  zastępca 
przysięgę  ofiarować  lub  odkażać,  jeśli  zaś  chodzi  o  rozstrzy- 
gnienie  pytania,  czy  przysięgę  ma  złożyć  zastępca,  czy  tćź 
zastąpiony,  jeśli  tenże  wogóle  zdolnym  jest  do  składania  przy- 
tiąg,  należy  zwrócić  ilwagę  na  to,  którćj  z  fych  dwóch  osób 
według  ogóbych  zasad  o  dopuszczalności  przysięgi  będzie 
mogła  być  przysięga  wskazaną,  względnie  odkażaną.  Jeśli 
wice  n.  p.  delat  jest  małoletni,  lecz  zdolny  do  składania 
przysiąg,  a  fakt,  mający  stanowić  przedmiot  dowodu,  nie  jest 
aai  jego  własną  czynnością,  ani  przedmiotem  spostrzeżenia 
jego,  ani  czynnością  lub  przedmiotem  spostrzeżenia  jego 
zastępcy,  natenczas  wskazanie  przysięgi  jest  w  ogóle  nie- 
dopuszczalne; jeśli  zaś  te  warunki  zachodzą  albo  po  stro- 
nie delata,  albo  po  stronie  jego  zastępcy,  natenczas  ten  z  nich, 
w  osobie  którego  się  te  warunki  ziściły,  będzie  dopuszczo- 
nym do  przysięgi.  Tę  zasadę  przyjęła  ustawa  sądowa  nie- 
miecka w  §.  435  stanowiąc,  że  jeśli  strona  nie  jest  zdolną 
do  prowadzenia  procesów,  natenczas  można  wskazać  lub  od- 


')  Casnstein:  LchrJmehy  II,  413. 

Wjdi.  ilMal  T.  XVUŁ  ^ 


Digitized  by 


Google 


ŚŚ8 

kazać  przysięgę  tylko  jćj  prawnemu  zastępcy  i  tylko  o  tyle, 
o  ile  osoba  zastąpiona,  gdyby  proces  osobiście  prowadziła, 
lub  zastępca,  gdyby  sam  był  stroną,  mnsiał  przysięgę  dopu- 
ścić. Małoletnim  zaś,  którzy  ukończyli  16  rok  ^ycia,  lub 
marnotrawcom  można  wskazać  względnie  odkażać  przysięgę 
na  fakta  będące  ich  czynnościami,  lab  tćż,  które  były  przed- 
miotem ich  spostrzeżenia,  jeśli  sąd  nzna  to  za  stosowne  na 
wniosek  przeciwnika,  po  rozważeniu  zachodzących  okoliczno- 
ści. Również  i  projekt  anstryjacki  z  r.  1881  stanowi  w  §. 
415  ust.  3,  że  jeśli  stroną  w  procesie  jest  osoba  pozostająca 
pod  opieką,  natenczas  może  sąd  według  swobodnego  uznania 
zarządzić  przesłuchanie  strony,  lub  jćj  zastępcy,  lub  tćż  obu 
To  samo  ma  zastosowanie,  jeśli  stroną  jest  masa  upadkowa 
(§.  415  ust.  4). 

Rzecz  o  przysiędze  spólników  sporu  omówiliśn^y  jaż 
obszernićj  w  pierwszćj  części  i  podaliśmy  odnośne  postano- 
wienia ustawy  sądowćj  niemieckićj  (§.  434). 

Jeśli  stosunek  prawny,  będący  przedmiotem  sporu,  jest 
tego  rodzaju,  iż  ze  względu  na  każdego  spólnika  sporu  da 
się  w  sposób  odrębny  ustalić,  natenczas  należy  tćż  i  kwestyję 
wskazania  i  odkażania  przysięgi  rozstrzygnąć  odrębnie  ze 
względu  na  każdego  spólnika  zosobna.  Trudności  zachodzą 
tylko,  gdy  stosunek  prawny  nie  da  się  w  ten  sposób  ocenić. 

Zgodnie  z  zasadą  wyż  wypowiedzianą,  że  wskazanie  przy- 
sięgi i  jćj  odkażanie  jest  aktem  wolnćj  dyspozycyi  strony, 
stanowi  ustawa  sądowa  niemiecka,  że  jeśli  fakt,  mający  być 
udowodnionym  przysięgą,  ma  wpływ  na  stosunek  prawny, 
który  może  być  w  obec  wszystkich  spólników  tylko  w  jeden 
i  ten  sam  sposób  ustalony,  natenczas  musi  być  przysięga 
wskazaną,  względnie  od  kazaną  wszystkim  spólnikom  sporu, 
chyba  że  względem  niektór  ych  z  nich  jest  wkazanie  lub  od- 
każanie niedopuszczalne.  W  każdym  razie  potrzeba  do  wska- 
zania lub  odkażania  przysięgi  jednomyślności  spólników,  co 
do  przyjęcia  winni   oświadczyć    się  tylko  ci  spólnicy   sporu 


Digitized  by 


Google 


którym  przysięgę  wskazano,  a  więc  tylko  ci,  którym  przy- 
sięga według  ogólnych  zasad  (§.  410)  wskazaną,  względnie 
odkażaną  być  mote. 

Kwestyję,  kiedy  stosunek  prawny,  będący  przedmiotem 
spom,  da  się  ustalić  tylko  w  sposób  jednolity  wobec  wszyst- 
kich spólników,  należy  ocenić  według  przepisów  prawa  ma- 
teryjalnego  i  w  tem  polega  właśnie  trudnońć  w  zastosowaniu 
powyższego  postanowienia  '). 

Postanowienie  §.  434  należy  także  stosować,  jeśli  jest 
kilkn  zastępców  osoby  prawniczćj,  (§.  436)  ')  z  tą  różnicą, 
że  jeśli  przysięga  dotyczy  faktów  lub  spostrzeżeń  jednego, 
lub  kilku  zastępców,  natenczas  inni  przysięgi  składać  nie  po- 
trzebują. 

Projekt  z  r.  1881  pozostawia  ocenieniu  sędziego,  któ- 
rzy z  kilku  zastępców  osoby  prawniczćj  lub  pod  opieką  zo- 
stającćj,  względnie  którzy  ze  spólników  sporu  mają  być  pod 
przysięgą  przesłuchani.  (§.  414  ust.  5  i  §.  416). 

Postanowienie  to  odpowiada  istocie  przesłuchania  stron 
jako  świadków  i  swobodnćj  teoryi  dowodowej  i  jest  lepszem 
niż  postanowienie  §.  64  ust.  o  post.  w  spr.  drób.,  który  uwa- 
ża zastępców  gmin,  stowarzyszeń,  towarzystw  i  innych  tego 
rodzaju  osób  zbiorowych  nie  za  reprezentantów  strony,  lecz 
dozwala  tylko,  aby  jako  świadkowie,  a  nie  w  charakterze  stro- 
ny byli  przesłuchani. 


*)  Wach:  Kritische  YierfeIjahresschrifL  Tom  XIV,  str.  344 
i  nast.  Struckmank unc2  Kocu:  die  Civilprocessordnung 
f.  d,  deut.  Reich,  przy  §§.  434  i  59.  Dor.  Warmuth  : 
„Fon  der  Słreitgenossenschaft  nach  derdeutschen  CwiU 
procesordnnng^  w  Zeitschrifł  f.  d.  Cmlproc.  T.  I,  str.  497. 

*j  Schmidt:  „Ueber  den  Einfluss  der  hesonderen Bestimmun- 
gen  des  §.  436  der  deutschen  Cmlprocessordnung  auf 
die  Erledigung  von  Eiden  beim  Yorhandensein  mehre- 
rer  geseizliclier  Yertreier  einer  nicht  processfdhigen  Par- 
tei^  w  Zeitschrift  f.  deutsch.  Civilproces8.  z  r.  1880. 


Digitized  by 


Google 


260 

Trudności,  powstające  przy  unonDOwania  przjai^i 
spólników  sporu,  pochodzą,  jak  to  już  kUkakrotnie  wspomnie- 
liśmy,  stąd,  że  z  jednój  strony  trzeba  zapewnić  spólników 
sporu  niezawisłość  od  innych  spólników  w  prowadzenia  pro- 
cesu, z  drugićj  zań  strony  mogą  się  wydarzyć  przypadki, 
w  których  sporny  stosunek  prawQy  jest  tego  rodzaju,  iż  ^1- 
ko  w  jeden  i  ten  sam  sposób  wobec  wszystkich  spólników 
ustalonym  być  może  tak,  że  dowód  %  pr^^sięgi,  ofiarowany 
choćby  przez  jednego  ze  spólników  na  fakta  tworze  ten 
stosunek  prawny,  będzie  musiał  stanowić  wobec  wszystkich 
spólników  dowód  zupełny.  Z  zasady  niezawisłości  wynika, 
iż  każdy  spólnik  powinien  mieć  możność  wskazania,  przyję- 
cia i  odkażania  przysięgi,  nie  będąc  pod  tym  względem  wiąza- 
nym przez  innych  spólników  sporu.  Dlatego  należy  kwestyje 
tutaj  się  nasuwające  ocenić  oddzielnie  ze  względu  na  każdego 
spólnika,  o  ile  to  tylko  da  się  uskutecznić,  bez  uzyskania 
sprzecznych  wyroków  ze  względu  na  poszczególnych  spólników. 

Gdyby  zaś  wskutek  tego  odrębnego  traktowania  przy- 
siąg spólników  zachodziła  obawa,  że  będą  stwierdzone  przy- 
sięgą fakta  sprzeczne,  natenczas  jest  rzeczą  niezbędną,  aby 
spólnicy  sporu  wnieśli  na  ofiarowaną  sobie  przysięgę  jedno 
wspólne  oświadczenie,  t.  j.  albo  przysięgę  przyjęli  albo  ją 
odkażali.  Przez  wskazanie,  względnie  odkażanie  przysięgi 
rozrzą  Jza  się  samym  przedmiotem  sporu,  albowiem  oddaje 
się  roztrzygnienie  sporu  w  ręce  przeciwnika,  który  przez 
złożenie  przysięgi  może  spór  rozstrzygnąć  na  naszą  nieko- 
rzyść. Nie  można  więc  poddawać  mniejszości  spólników 
przy  wskazaniu,  względnie  odkażaniu  przysięgi  uchwale  wię- 
kszości, bo  wskutek  łącznego  prowadzenia  sporu  nie  powstaje 
pomiędzy  spólnikami  sporu  taki  stosunek,  z  powodu  którego 
mogłaby  uchwała  większości  wiązać  mniejszość.  Do  wska- 
zania i  odkażania  przysięgi  trzeba  więc,  jak  słasznie  stano- 
wi ustawa  sądowa  niemiecka,  jednomyślności.  (§.  434  a.  s.). 
Co  do  przyjęcia  przysięgi  mają  się  zaś  oświadczyć  tylko  ci 


Digitized  by 


Google 


.     261 

Bp^nicy,  którzy  według  ogólnych  zasad  o  przysiędze  mogą 
ją  w  danym  przypadka  złożyć.  Jeńli  niektórzy  z  nich  od- 
mówią złożenia;  natenczas  rozstrzygać  ma  nznanie  sędziego, 
ezy  &kt  odnośny  ma  być  uważany  za  udowodniony.  Dopu- 
szczając przysięgę  stanowczą  li  tylko  na  czynnońci  własne 
i  q[)ostrzeżenia  delata  uprości  się  ta  rzecz  jeszcze  bardzićj. 
Grdyby  zaszedł  przypadek,  iż  niektórzy  spólnicy  mogliby  być 
fylko  przesłuchani  jako  świadkowie,  inni  zaś  mogliby  złożyć 
przysięgę  stanowczą,  natenczas  mogliby  być  dopuszczeni  do 
przysięgi  tylko  spólnicy,  mogący  złożyć  przysięgę  stanowczą, 
alłiowiem  stwierdziliby  swą  przysięgą  swe  własne  czynności 
lab  spostrzeżenia.  Gdyby  zaś  z  pomiędzy  spólników,  dopu- 
szczonych do  złożenia  przysięgi  stano  wczćj  im  wskazanćj, 
jedni  oświadczyli,  że  chcą  zaprzysiądz  rotę,  drudzy  zaś,  że 
chcą  być  przesłuchani  jako  świadkowie  na  fakta  w  rocie 
podwe,  natenczas  musiałby  sędzia  rozstrzygnąć  według  swe- 
go uznania,  czy  odebrać  przysięgę  tylko  od  tych,  którzy  chcą 
ją  złpżyć  na  rotę  przez  niego  ułożoną,  czy  tćż  zarządzić  prze- 
sinclianie  wszystkich  dopuszczonych  do  złożenia  przysięgi 
stanowczo)  jako  świadków.  Dopuszczenie  niektórych  do  zło- 
żenia przysięgi  stanowczćj,  niektórych  zaś  do  przesłuchania 
byłoby  niemożliwe,  albowiem  przysięga  stanowcza  wyklucza 
uznanie  sędziego.  Jeśli  sędzia  postanowił,  aby  spólnicy  byli 
tylko  przesłuchani  jako  świadkowie,  lub  tćż  jeśli  według  po- 
wyższych zasad  jest  w  ogóle  tylko  ich  przesłuchanie  jako 
śwtiadków  dopuszczalne,  natenczas  rozstrzyga  uznanie  sędzię- 
go,  czy  mają  być  wszyscy,  lub  tylko  niektórzy  z  nich  prze- 
słuchani. 

b).  Jak  wyż  wspomnieliśmy  istniały  w  procesie  pospo- 
litym niemieckim  najrozmaitsze  spory  o  to,  czy  jest  dopu- 
szezalny  dowód  z  przysięgi,  jeśli  delat  był  już  karany  za 
krzywoprzysięstwo.  Niektórzy  twierdzą,  że  przysięgi  nie 
można  wskazywać  osobie,  która  już  była  karaną  za  krzywo- 
przysięstwo;  inni  są  zdania^  że  wskazanie  jest  dopuszczalne 


Digitized  by 


Google 


262 

pomimo  krzywoprzysięstwa  delata,  inni  znów  sądzą,  że  delat, 
który  był  karany  za  krzywoprzysięstwo  mnsi  przysięgę  sobie 
wskazaną  odkażać  lub  ulżyć  swemu  sumieniu  przez  {prowa- 
dzenie dowodu  przeciwieństwa,  inni  wreszcie  zabraniają  krzy- 
woprzysięscy  nawet  wskazać  przysięgę  przeciwnikowi  dla 
tego,  że  przysięga  mogłaby  mu  być  odkażaną  przez  przeci- 
wnika. 

Moc  dowodowa  przysięgi  w  ogóle  leży  w  przypuszcze- 
niu, że  przysięgający,  powołując  Boga  na  świadka,  zeznaje 
szczerą  i  zupełną  prawdę.  Kto  raz  naruszył  obowiązek  ze- 
znawania prawdy  pod  przysięgą,  nie  zasługuje  joż  na  wiarę 
i  nie  powinienby  w  zasadzie  być  dopuszczanym '  więcćj  do 
przysięgi.  Wskazanie  przysięgi  krzywoprzysiężcy  przedsta- 
wia się  z  tego  stanowiska  jako  wywołanie  ponownego 
krzywoprzysięstwa.  Z  drugićj  jednak  strony  zważyć  należy, 
że  kto  raz  złożył  fałszywą  przysięgę,  nie  koniecznie  musi  tę 
zbrodnię  powtórzyć,  jego  wiarogodność  jest  wprawdzie  za- 
chwiana, lecz  nie  jest  wykluczoną  możliwość  poprawy,  i  nie 
ma  jakićjś  presumcyi,  jakoby  krzywoprzysięzca  od  chwili 
popełnienia  tćj  zbrodni  miał  zawsze  kłamać.  Nadto  jest 
wskazanie  przysięgi  aktem  dobrowolnym  deferenta;  jeśli  on 
wie  o  krzywoprzysięstwie  delata,  a  pomimo  to  wskazuje  mu 
przysięgę  i  oddaje  przez  to  los  sprawy  w  jego  ręce,  to  nie 
ma  powodu  nie  dopuszczać  złożenia  przysięgi  dobrowolnie 
ofiarowanćj. 

Dlatego  jest  jedynie  właściwćm  stanowisko,  które  zaj- 
muje przy  rozwiązaniu  powyższego  pytania  ustawa  sądowa 
niemiecka  (§§.  422,  423  i  432),  dozwalając  przeciwnikowi 
osoby,  mającćj  składać  przysięgę,  odwołać  wskazanie,  wzglę- 
dnie odkażanie  przysięgi,  jeśli  osoba,  mająca  składać  przysi^ 
gę,  została  prawomocnie  skazaną  za  krzywoprzysięstwo,  lub 
tćż,  jeśli  przeciwnik  uprawdopodobni,  iż  o  skazaniu  dowie- 
dział się  dopićro  f)o  wskazaniu,  względnie  odkażaniu  przy- 
się^ń. 


Digitized  by 


Google 


263 

Projekt  austr.  z  r.  1881  (§.  414  i  387;  stanowi,  że  stro- 
na,  która  już  raz  została  skazaną  za  krzywoprzysięstwo  lab 
za  £Ahzywe  świadectwo,  nie  może  być  przesłuchaną  jako  świa- 
dek. Jakie  stąd  wynikają  skutki,  już  wyż  podniosłem  ^). 
Strona  nie  może  być  identyfikowaną  ze  świadkiem  i  dlatego 
trzeba  dopuścić  ją  do  przysięgi,  chociaż  popełniła  krzywo- 
przysięstwo, przeciwnikowi  należy  jednak  pozostawić  wolność 
odwołać  wskazanie,  względnie  odkażanie  przysięgi  stano- 
wczo), lub  powołanie  przeciwnika  na  świadka,  jeśli  obawia 
się  że  krzywoprzysięzca  ponownie  krzywoprzysięgnie. 

e).  Jeśli  strona,  mająca  składać  przysięgę,  umrze  przed 
doieniem  przysięgi,  natenczas  uważali  niektórzy  procesuali- 
ści,  tudzież  dawna  praktyka  sądowa,  jak  to  już  wyż  wspo- 
mnieliśmy, przysięgę  za  złożoną.  To  samo  stanowisko  zaj- 
mują i  nasze  obecnie  obowiązujące  ustawy  sądowe.  (§.  307 
u.  8.  zach.  gal.  §.  233  po  w.  u.  s.  d.  n.  z  5-go  Marca  1796  r., 
Nr.  222  Zb.  u.  s.,  d.  n.  z  26  Kwietnia  1792  r.  Ner.  10 
Zb.  u.  8.). 

Przjrtaczane  za  tćm  zapatrywaniem  powody  nie  dadzą 
się  utrzymać.  Pomiędzy  ofiarowaniem  przysięgi  a  jćj  złoże- 
niem istnieje  wielka  różnica;  kto  przysięgę  ofiarował,  nie  ko- 


')  O  przjrpadkn  praktycznym  przytoczonym  na  stronie  224, 
dowiedziałem  się  od  zastępcy  prawnego,  któremu  się 
klient  jego  (osoba  A)  skazany  za  krzywoprzysięstwo  uża- 
lał, że  wobec  przeciwnika  swego  B  jest  bezbronnym.  Gdy- 
by nawet  opowiadania  klienta  nie  były  prawdziwe,  to  je- 
dnak przypadek  powyższy  w  każdym  razie  łatwo  przytra; 
fić  się  może.  Jakżeż  trudne  jest  w  takim  przypadku  poło- 
żenie sędziego.  Przed  nim  stoi  jako  powód  osoba,  w  któ- 
rćj  wiarogodność  nie  ma  powodu  powątpiewać;  jako  po- 
zwany, osoba  karana  już  za  krzywoprzysięstwo;  którćj  z  nich 
ma  wierzyć,  wszak  do  sumienia  ich  wniknąć  nie  może  ; 
kierując  się  swobodną  teoryją  dowodową  będzie  musiał  dać 
wiarę  powodowi,  choć  tenże  w  rzeczywistości  nie  zeznaje 
prawdy* 


Digitized  by 


Google 


264 

niecznie  musi  ją  złożyć.  Cóż  jednak  ma  się  staó,  jełeli  wy- 
rok zapadł  na  przysięgę^  a  złożenie  przysięgi  z  powodn  fimierti 
strony  nastąpić  nie  może^  a  więc  nie  może  się  ziścić  wara- 
nek,  od  którego  zawisła  skuteczność  wyroku?  We  właśdwy 
sposób  rozwiązuje  tę  kwestyję  niemiecka  ustawa  nąionz, 
(§.  433)  stanowiąc,  że  w  takim  razie  wyrok  się  znosi,  a  stro 
ny  mogą  w  procesie  wykonać  te  prawa,  które  im  riużyły 
przed  wskazaniem  przysięgi,  o  ile  się  odnoszą  do  prowadze- 
nia dowodu.  Rzecz  ta  upraszcza  się  jeszcze,  dopuszczając 
dowód  z  przysięgi  rezolncyją,  albowiem  rezolucyja  dopuszcza- 
jąca dowód  może  być  każdćj  chwili  zmienioną. 

Projekt  austr.  z  r.  18S1  stanowi  w  tćj  mierztt  W  §.  423, 
że  jeśli  strona  oświadczyła,  iż  prawdziwość  faktów,  mąją^ 
cych  być  dowiedzionymi,  chce  potwierdzić  pod  pttjmęgĄ, 
a  przesłuchanie  jćj  nie  może  nastąpić  z  powodu  j(j  śmierci, 
natenczas  ma  sędzia  ocenić  według  swego  swotK>dnegO  uzna- 
nia, czy  te  fakta  mają  być  uważane  za  udowodnione  hib 
nieudowodnione.  Przytoczone  postanowienie  nie  da  się  uta- 
sadnić,  albowiem  sędzia  nie  może  przewidzieć,  czy  przy  prze- 
słuchaniu strona  zeznawałaby  w  ten  sam  sposób,  jak  w  zło- 
żonćm  przez  nią  oświadczeniu,  a  nadto  daje  projekt  w  tfttn 
postanowieniu  sędziemu  daleko  idącą  władzę  uważać  fsikta  za 
udowodnione  na  podstawie  prostych  przypuszczeń. 

Ofiarowanie  się  strony  do  przesłuchana  nie  mole  ni- 
gdy zastąpić  samego  przesłuchania,  dlatego  nie  powinno  po- 
dobne oświadczenie  strony  mieć  w  procesie  znaczenia. 

YL  Najważniejszą  trudnością,  która  się  nasuwa  przy 
zastosowaniu  powyższych  zasad,  jest  dopuszczenie  dowodu 
z  przysięgi  stanowczćj  rezolucyją,  a  nie  jak  dotąd  wyrokiem 
stanowczym  warunkowym. 

Rezolucyją  dopuszczająca  dowód  z  przysięgi  podawać 
winna  przy  przysiędze  stanowczej  rotę  przysięgi,  a  przy  prze- 
słuchaniu stron  jako  świadków  fakta,  mające  być  {Hraedmio- 
tem  przesłuchania.  W  obu  przypadkach  winna  nadto  zawierać 


Digitized  by 


Google 


266 

wynutezenie  andyeooyi  do  odebrania  przysięgi  lub  przesłn- 
cłuuiia  stron  jako  świadków.  Jeśli  strony  są  podczas  roz- 
prawy obecne,  natenczas  moinaby  natychmiast  przystąpić  do 
odebrania  przysięgi,  względnie  do  przesłnehania  stron  jako 
świadków. 

Przysięga  winna  być  dopnszezoną  U  tylko  na  fakta  sta- 
noweie,  na  które  intego  nie  ma  dowodn.  Ocenienie,  które 
&kta  są  stanowcze,  jest  tylko  mośliwćoi  po  przeprowadzeniu 
edego  spora.  Dlatego  dopuszcza  się  przysięgę  obecnie  wy- 
rokiem, wspólnie  z  fozstrzygnientem  sprawy  samój,  a  chcąc 
ominąć  składanie  niepotrzebnych  przysiąg,  odbićra  się  przy- 
stęgę  od  strony  dopićro  po  prawomocności  wyroku,  t.  j. 
w  ckwiM,  gdy  już  jest  rzeczą  niewadliwą,  że  przysięga  jest 
mezbędnie  potrzebną  dla  rozstrzygnienia  sporu-  Dlatego 
dopuszczano  dawnie  n  nas  nawet  dowód  ze  świadków  wy* 
r<4Eiem  stanowczym  warunkowym,  (§  139  powsz.  ust.  sąd.) 
a  przecież  z  biegiem  czasn  odstąpiono  od  tćj  zasady,  (d.  n. 
z  89  Czerwca  1885  r.  Nr.  42  Zb.  nsl.  sąd. ,  wychodząc 
z  zapatrywania,  że  jest  rzeczą  niewłaściwą  czynić  orzeczenie 
sędziego  zawisłem  od  nastąpienia  lub  nienastąpienia  innych 
okoliczności  niepewnych.  Postąpmy  w  tym  kierunku  jeszcze 
krok  dalój  i  dopuśćmy  także  przysięgę  rezolucyją  ^).  W  ten 
sposób  nnilca  się  wyroku  warunkowego  i  umożliwia  się  sę- 
dzieimi  wydanie  wyrokn  na  podstawie  zupełnie  ukończonego 
pMt^M>wanta  dowodowego  ').•  Wszak  jnż  ustawa  sądowa  nie- 
DMcka  odstąpiła  od  formalizmu  naszego  wyroku  warun- 
kowego o  tyle,  iż  połeea  sędziemu  wymienić  w  wyroku  ewen- 


^  W  komisyi  obradojącój  nad  projektem  ustawy  sądowćj  nie- 
mtecidćj  uczynił  Schwabzs  wniosek,  aby  przysięgę  dopu- 
szczane rezota^rją,  a  nie  wyrokiem  warankowyra.  (Hahn 
L  s.  str,  661  i  nast.).  Nad  tym  przedmiote  n  wywiązała  uę 
żywa  dyskusya,  lecz  wniosek  upadł. 

*)  W  procesie  kanonicznym  dopuszczał  sędzia  przysięgę  rezo- 
Inc]^  Oaoss:  Beweiaiheorky  II,  str.  272. 
Wjds.  iiAMŁ  T.  Tna.  ^ 


Digitized  by 


Google 


26d 

tnałnoAci  wynikające  ze  zhiznieL,  względnie  niezłoienia  przy- 
sięgi tylko  o  tyle,  o  ile  tego  dozwala  stan  sprawy  i  poleca 
wydanie  wyroku  drugiego  po  złożeniu  przysięgi,  w  którym 
sędzia  orzeka,  czy  skutki  w  wyroku  warunkowym  określone 
nastąpiły.  Również  i  procedura  francuska  nie  nakazuje,  aby 
w  wyroku,  dopuszczającym,  przysięgę,  były  wymienione  skut- 
ki jój  złożenia,  względnie  niezłożenia  i  poleca  wydanie  po- 
nownego wyroku  po  złożeniu  przysięgi. 

Wreszcie  przy  przesłuchaniu  stron  jako  świadków  jest 
wydanie  wyroku  warunkowego  w  ogóle  niemożliwe ;  przesłu- 
chanie musi  nastąpić  przed  wydaniem  wyroku. 

Zresztą  nie  chodzi  tutaj  o  formę  orzeczenia  sądowegu, 
jakiem  się  dopuszcza  dowód  z  przysięgi  stanowczój,  albowiem 
ostatecznie  wychodzi  na  jedno,  czy  przysięgę  dopuszcza  się 
wyrokiem  warunkowym  z  następnym  wyrokiem  stanowczym, 
czy  tóż  rezolucyją,  a  potom  wydaje  się  wyrok  stanowczy. 
Istota  prawna  przysięgi  nie  zmienia  się  przez  to,  a  sposób 
postępowania  upraszcza  się,  dopuszczając  przysięgę  rezo- 
lucyją. 

Chodzi  jednak  o  środki  prawne.  Rezolucyją  dopuszcza- 
jąca dowód  [Bei€e'ksverfugufig  §.  320  proj.  z  r.  1881,  Bęweis- 
beschluss  §.  324  ust.  niem.)  jest  prostom  zarządzeniem  sądu 
w  toku  postępowania  i  od  tego  zarządzenia  nie  ma  osobnego 
środka  prawnego.  (§,  544  proj.  austr.  §.  530  ust  niem.). 
Tymczasem  wyrok  warunkowy  jest  wyrokiem  ostatecznym, 
służą  więc  przeciw  niemu  środki  prawne,  które  można  zało- 
żyć przeciw  wyrokom  ostatecznym,  a  odebranie  przysi^ 
następuje  dopićro  po  prawomocności  wyroku. 

Przy  obecnym  stanie  ustawodawstwa  miałaby  ta  kwe- 
styja  bezsprzecznie  wielkie  znaczenie,  a  to  z  powodu  licznych 
wątpliwości,  nasuwających  się  przy  dopuszczaniu  dowodu 
z  przysięgi  i  z  powodu  dopuszczalności  przysięgi  mniemania. 
W  obecnym  stanie  rzeczy  można  często  słyszeć  zdanie,  że 
wygranie  sporu  zależy  właściwie  od  tego,  która   strona   bę- 


I 


Digitized  by 


Google 


267 

dzie  dopuszczoną  do  przysięgi,  bo  kaJbda  jest  gotową  do  jój 
złożenia. 

Ograniczając  jednak  w  powyższy  sposób  dopuszczalność 
przysięgi  stanowczej  i  zaprowadzając  zamiast  przysięgi  Mnie- 
mania przesłuchanie  strony,  zmniejsza  się  także  znaczenie 
pytania,  czy  od  orzeczcDia  sądowego,  dopuszczającego  dowód 
z  przysięgi,  ma  być  dopuszczalnym  środek  prawny.  Zresztą 
o  takim  środku  prawnym,  który  z  powodów  wyż  przytoczo- 
nycłi  musiałby  być  indentycznym  ze  środkiem  prawnym  do- 
puszczalnym przeciw  wyrokom  ostatecznym,  może  być  w  ogóle 
mowa  tylko  przy  przysiędze  stano wczćj.  Pr/y  przesłuchaniu 
stron  jako  świadków  o  takim  środku  prawnym  mowy  być 
nie  może,  bo  przesłuchanie  ma  sędziemu  dopićro  dostarczyć 
materyjału  do  wyroku. 

Dalszymi  powodami,  w  skutek  których  znaczenie  pra- 
ktyczne powyższćj  kwestyi  się  zmniejsza  jest  ustność  postę- 
powania i  wolna  teoryja  dowodowa. 

Przy  ustnćm  postępowaniu  jest  rzeczą  niemożliwą  przed- 
łożyć sądowi  wyższemu  ten  sam  materyjał  procesowy,  jaki 
miał  sędzia  pićrwszy,  dlatego  są  przy  ocenieniu  dopuszczal- 
ności środków  prawnych  możliwe  tylko  dwie  drogi:  albo  do- 
puścić powtórzenie  rozprawy  przed  sądem  wyższym  w  gra- 
nicach apellacyi,  dopuszczając  zarazem  wprowadzenia  nowych 
faktów  i  dowodów  w  postępowaniu  apellacyjnem,  albo  tćż 
dopuścić  tylko  środki  prawne  z  powodu  kwestyj  prawnych 
i  z  powodu  nieważności  ').  Przy  pierwszym  systemie  środ- 
ków prawnych,  którego  się  trzyma  ustawa  sądowa  francu- 
ska *}  i  niemiecka  i  który  jedynie  odpowiada  wymogom 
ustnego  postępowania  ')  jest  w  istocie  kwestyja,  czy  od  orze- 


*)  Menoer:  Ziildssigkeił   neuen   łhatsdchl.    Yorhringens  in 

den  hóheren  Instanzen,  str.  13. 
•)  Pchlink:  1.  c.  III,  str.  385. 
^)  Wach:   Yurtrdge.  str.  1S2  i  nast.  Cannstein:  Grandlagen 

str.  105  i  nast.  Przeciwnego  zdania  broni  Bab.  {ZeiUchr* 


Digitized  by 


Google 


268 


ozenia  doposseząj^oe^o  przysięgę,  ma  alniyć  środek  praway, 
czyli  innemi  słowy,  czy  dowód  z  przysięgi  stanowcsćj  ma 
być  dc^uszozonym  wyrokiem  waronkowym  lab  rezolteyją, 
ważnćm  pytaniem,  albowiem  przy  tym  ąystemie  środków  pra- 
wnych winien  i  sąd  wytozy^  przed  którym  rozprawa  powtór- 
nie się  odbywa,  mieó  sposobność  orzekania  o  stanoweioici 
faktów,  mająeyeb  być  przedmiotem  przysięgi  i  o  potrzebie 
dowodu  z  przysięgi;  przez  złośenie  pr^rsięgi  mt  nksa^  in- 
siaocyi  odebrałoby  się  sędziema  wyissemil  możność  oeeaic- 
nia  jćj  dopnszezalności. 

Jeśli  jednak  przyjmiemy  drngi  system  środków  pra- 
wnych, którego  się  trzyma  w  zaajadzie  przy  środkaek  pia- 
wnych  od  wyroków  sądów  kokgialnyeb  nasz  projekt  z  r. 
1881  traci  powyższa  kwestyja  swe  znaczenie.  Skoro  bowiem 
sąd  wyższy  nie  naioże  jnż  powtórnie  oceniać  wynika  postępo- 
wania dowodowego,  nie  można  także  pozostawiać  jego  oce- 
nienia kwestyi,  czy  przysięga  ze  wz^^ędn  na  #ynik  poste- 
powaoia  dowodowego  była  potrzebną  hib  nie. 

Sąd  wyższy  mógłby  w  takim  stanie  rzeczy  Ii  tylko 
orzekać  o  tćm,  czy  fakta«  będące  przedmiotem  dowoda  z  priy- 
sięgi,  są  stanowcze  lab  nie,  albowiem  stoi  to  w  śekłym  lwiąt- 
ka z  rozwiązaniem  kwestyi  prawnej.  Sąd  wyższy  mógłby 
więc  albo  orzec,  że  fakt  zaprzysiężony  był  lab  nie  był  sta- 
nowczym, jeśli  był  stanowczym  natenczas  byłby  i  tak  musiał 
być  zaprzysiężonym,  jeśli  zaś  sąd  wyższy  uznałby  ten  fakt  za 
niestanowczy,  to  przysięga  złożona  z  pierwszćj  instaneyi  byłałiy 
wprawdzie  bez  znaczenia^  lecz  nieszkodliwa.  Profanacyi  przy- 
sięgi nie  ma  się  co  obawiać  z  tego  powoda,  bo  przecież  i  oł>e- 
cnie  składają  często  świadkowie  przysięgę  bez  potrzeby^  gdy 
późnićj  się  okaże,  że  dowód  z  ich  zeznań  był  niestanowczy. 


f.  d.  Privał'Und  o/fenłl  Recht  der  GegenwarL  Tom  PT, 
8tr.  620  i  nast.)  i  Memoeb  1.  c.  str.  119  i  nast 


Digitized  by 


Google 


269 

Z  il^agi  jednaka  H  w6dłag  wyż  poMawionych  zasad 
jest  dowód  z  przysi^  alanowczój  ograniczony  i  uproszczony, 
z  nwagi  dakz^,  ie  przysięgf  mniemania  ma  zastąpić  prze- 
rittcbanie  strony,  z  uwagi  wreszcie,  że  nawet  przy  składania 
przysięgi  aa  czynności  lub  spostrzeżenia  własne  strony  może 
dehU  tąSMf  aby  zamiast  zaprzysiężenia  roty  był  przesłucha- 
ny aa  fakta  w  rocie  podane,  sądzę,  że  dopuszczenie  przy- 
sięgi re^lucyją  jest  niózbędne  bez  względu  na  to,  czy  przyj- 
mieaiy  jeden  lub  drugi  system  ftrodków  prawnydi. 

Sędsia  pierwizój  instaneyi,  chcąc  wydać  wyrok  dokła- 
dny, musi  zlmdać  w  sposób  wyczerpujący  stan  faktyczny 
iprtmj  i  mum  znać  wynik  |»rzeprowadzenia  dowodów.  Czy- 
nić wyrok  zawisłym  od  nastąpienia,  względnie  nienastąpienia 
jaki^  okolicxDoćci  uwłacza  powadzi  wyroku  i  wygląda  ra- 
csćj  na  prói)ę  bystrotei  umysłu  sędziego,  niż  na  orzeczenie 
stanowcze,  spór  kończące.  Czę^  po  takim  wyroku  warun- 
kowyat  zaczyna  się  dopióro  na  nowo  spór,  gdy  powstaną  wąt- 
pHwoiei  przy  wykonaniu,  względnie  niewykonaniu  przysięgi. 

Bozbierąjąc  ewentnalnoići,  mogące  zajść  przy  dopuszcze- 
niu dówodn  z  przysięgi  stenowczćj,  możemy  rozróżnić  nastę- 
|Nqąef  przypadki,  które  mogłyby  dać  powód  do  wniesienia 
środka  prawnego: 

a)  sędzia  dopuści  dowód  na  fakt  niestanowczy, 

b)  sędzia  nie  dopuści  dowodu  z  przysięgi  z  przyczyn 
pioeesowydi,  ałbo  z  powodu  tego,  że  zdaniem  jego  fakt, 
który  ma  byt  udowodniony  przysięgą,  jest  niestanowczy, 

e)  sędzila  dopuści  do^  przysięgi  stronę  niewłaściwą, 

d)  sędzia  dopuści  ^i^ysięgę,  cbociaż  według  wyniku 
innych  dowodów  przysięga  była  niepotrzebną. 

W  przypadku  ad  a)  jest  wprawdzie  złożenie  przysięgi 
zbyteente,  lecz  dla  sprawy  nieszkodliwe. 

W  prqrpadku  pod  b)  ihoże  druga  iuRtancyja,  jeśli  fakt, 
msjąey  być  udowodnionym  przysięgą,  uważa  za  stanowczy, 
dopuścić  ten  dowód  w  postępowania  apeltacyjnóm,  o  ile  w  dru- 


Digitized  by 


Google 


270 

giój  instancyi  (tak  jak  w  ustawie  sądowćj  niemieckićj  i  we- 
dług  projektu  z  r.  1881  przy  odwołaniu  się  od  wyroków 
sądów  powiatowych)  jest  możliwe  przeprowadzenie  dowodów. 
Jeśli  zaś,  jak  według  projektu  austryjackiego  z  r.  1881  dru- 
ga instancyja,  rozstrzygając  rewizyję  założoną  od  wyroku 
sądu  kollegialnego,  jest  wiązana  w  zasadzie  wynikiem  postę- 
powania dowodowego  przeprowadzonego  w  pierwszój  instan- 
cyi (§.  525j,  natenczas  musiałby  pomimo  to  sąd  apełlacyjny 
w  przypadku  ad  b)  znieść  wyrok  sądu  pierwszego  i  odesłać 
sprawę  celem  wydania  ponownego  wyroku  do  pierwszój  in- 
stancyi, (§.  527  proj.)  albowiem  niemógłby  wydać  sam  wy- 
roku bez  przeprowadzenia  dowodu  na  fakta,  będące  wedłufr 
jego  zapatrywania  prawnego  stanowczymi.  To  samo  musia- 
łoby nastąpić,  gdyby  sędzia  pierwszy  nie  dopuścił  dowodu 
z  przysięgi  stanowczćj  z  powodów  processualnych,  zdaniem 
sądu  apellacyjnego  nieuzasadnioDycL. 

Przypadek  ad  c)  mógłby  się  tylko  wtedy  wydarzyć, 
gdyby  sąd  pierwszćj  instancyi  mylnie  się  zapatrywał  na  cię- 
żar dowodu,  albowiem  od  rozwiązania  pytania,  na  kim  spo- 
czywa ciężar  dowodu,  zawisło  rozstrzygnienie  pytania,  która 
strona  ma  przysięgę  wskazać.  Ograniczając  jednak  przy- 
sięgę stanowczą  tylko  do  faktów  będących  własuemi  czynno- 
ściami strony  i  do  okoliczności,  które  sama  swymi  zmysłami 
spostrzegła,  tudzież  ze  względu  na  to,  że  przy  obecnym  sta- 
nie nauki  prawa  są  wątpliwości  co  do  ciężaru  dowodu  nie 
tak  częste,  a  tćm  samćm  byłyby  przypadki,  w  których  sę- 
dzia nałożyłby  przysięgę  na  osobę  niewłaściwą  dość  rzadkie, 
nie  należy  przypuszczać,  aby  z  wykluczenia  środka  prawnego 
od  rezolucyi  dopuszczaj ącćj  przysięgę  stanowczą  mogły  wy- 
niknąć szkody  dla  wymiaru  sprawiedliwości. 

Wydarzyć  się  może  wreszcie  przypadek  (ad  d),.że  sąd 
pierwszćj  instancyi  dopuści  dowód  z  przysięgi  na  fakta,  które 
mogłyby  być  udowodnione  za  pomocą  innych,  przez  strony 
zaofiarowanych  środków  dowodowych,  lub  zostały  już   udo- 


Digitized  by 


Google 


271 

wodnione  przez  inne  środki  dowodowe,  wychodząc  z  mylne- 
go zapatrywania,  że  dowód  z  tych  środków  dowodowych 
jest  niedopuszczalny,  względnie,  że  się  nie  udał.  Przy  swo- 
bodoój  teoryi  dowodowej,  tudzież  przy  systemie  środków  do- 
wodowych, przyjętym  w  nowszych  ustawach  sądowych,  mu- 
siałyby jednak  te  przypadki  należeć  do  rzadkości,  a  przy 
ograniczeniu  przysięgi  stanowczój  do  własnych  czynności  lub 
spostrzeżeń  strony,  trudno  przypuścić,  aby  stąd  miała  wyni- 
knąć dla  sprawy  samćj  jaka  szkoda. 

Zresztą  o  ponownćm  rozstrzyganiu  kwestyi,  czy  przy- 
sięga stanowcza  ze  względu,  na  wynik  innych  dowodów  była 
potrzebną,  może  być  tylko  mowa,  jeżeli  w  drugićj  instancyi 
jest  możliwe  powtórne  ocenienie  kwestyi  faktycznćj. 

VII.  Dowód  z  przysięgi  stanowczćj  jest  dowodem  zupeł- 
nym; sędzia  musi  fakt  przysięgą  udowodniony  uważać  za 
prawdziwy;  swobodne  uznanie  sędziego  jest  wykluczone.  Do- 
wód z  przysięgi  stanowczćj  stanowi  więc  wyjątek  od  zasady 
swobodnćj  teoryi  dowodowćj.  Już  wyż  wspomnieliśmy  je- 
dnak, że  w  procesie  cywilnym  nie  da  się  swobodna  teóryja 
dowodowa  w  ten  sam  sposób  do  ostatecznych  konsekwencyj 
przeprowadzić,  -jak  w  procesie  karnym.  Muszą  być  dopu- 
szczone pewne  wyjątki  ze  względu  na  bespieczeństwo  obrotu, 
a  do  tych  wyjątków  zaliczyć  możemy  także  dowód  z  przy- 
sięgi stanowczćj.  Wyłom,  który  w  ten  sposób  zrobimy  w  swo- 
bodnćj teoryi  dowodowćj  jest  przy  powyższćm  ograniczeniu 
przysięgi  stanowczćj  tak  nieznaczny,  że  niekorzyści,  które 
mogłyby  się  stąd  wywiązać,  nie  mogą  iść  nawet  w  porówna- 
nie z  niekorzyściami,  które  powstać  mogą  z  nieograniczone- 
go niczem  zaprowadzenia  przesłuchania  stron  jako  świadków. 
Jak  z  jednćj  strony  jest  swobodna  teoryja  dowodowa  jedyną 
gwarancyją  sprawiedliwego  wyroku,  tak  z  drugićj  strony  są 
niezbędne  pewne  jćj  ograniczenia  w  procesie  cywilnym,  al- 
bowiem w  przeciwnym  razie  mogłaby  ta  teoryja  stać  się 
nawet  szkodliwą. 


Digitized  by 


Google 


272 

VIII.  §.  421  proj.  stanowi,  ie  nie  można  Btotować  śród* 
ków  przymusowych,  aby  przynaglić  stronę,  która  oui  hji 
przesłuchaną  jako  świadek  do  stawienia  się  lab  do  zeznar 
wania.  Wpływ  okoliczności,  że  strona  nie  staje  na  aodyeo* 
cyi,  wyznaczonój  do  przesłnchania,  lub  odmawia  odpowiedsi 
na  wszystkie  lab  poszczególne  pytania  bez  podania  nzaaa- 
dnionych  powodów,  winien  sędzia  ocenić  według  swego  swo- 
bodnego uznania  (§.  298j. 

Przymuszanie  strony  do  zeznawania  sprzeeiwiafeby  się 
w  wysokim  stopnia  zasadzie  swobodnój  rozprawy  stron.  Je- 
śli jednak  x)hcemy  w  zupełnpści  iiczynić  zadość  wymagaMom 
tćj  zasady,  musimy  pójść  o  krok  dalćj  niż  projekt  i  powie- 
dzieć, że  stronie  wolno  ciAiem  odmówić  zeznawania,  a  sę- 
dziemu nie  będzie  wolno  z  jćj  niestawiennictwa  lab  zupełnego 
odmówienia  świadczenia  wyprowadzać  wniosków  dla  ni<j 
niekorzystnych  ze  względu  na  wynik  dowodów.  Inaezój 
się  rzecz  ma,  jeśli  strona  zeznaje,  a  na  niektóre  pytania  aie 
odpowiada  lub  daje  wymijającą  odpowićdi.  Jfaki  skutek  ma 
takie  postępowanie  strony  na  wynik  dowodu,  należy  pozo- 
stawić swobodnemu  uznaniu  sędziego,  albowiem  jego  rzeczą 
jest  ocenić  wynik  dowodu  z  przesłuchania  strony.  Pr^  oce- 
nieniu tego  wyniku  należy  zaś  brać  zeznania  strony  jako 
całość  i  nie  można  wyrywać  poszczegiUnydi  j^  odpowiedzi. 


Streszczając  wyniki  powyższych  wywodów,  dochodzimy 
do  rezultatu,  że  użycie  przysięgi  stron  w  procesie  eywilnynpi 
w  celach  dowodu  jest  niezbędne.  Przysięga  zajmuje  lednafc 
w  szeregu  środków  dowodowych  miejsce  ostatnie.  Je^t  to 
środek  ostateczny,  który  zastosować  motna  tylko  tam,  fdsie 
nie  ma  lub  nie  ofiarowano  innych  środków  dowodowychp  Jfot 
z  natury  swćj  ma  dowód  z  przysięgi  stroik  w  jakiójkoJlwieli 
formie  różne  wady:  ma  je  przysięga  stanowcza,  bm^  ja  i^ 


Digitized  by 


Google 


273 

wnież  przesłuchanie  stron  jako  świadków.  Z  drugiój  jednak 
strony  ma  tak  przysięga  stanowcza,  jakotćż  przesłuchanie 
stron  swe  zalety.  Należy  więc  połączyć  ze  sobą  te  dwie 
instytacyje  procesnalne  w  ten  sposób,  aby  zachowując  ic}i 
zalety,  aniknąć  choć  w  części  ich  wad.  Do  tego  celu  zmie- 
rzają powyższe  wnioski.  Tak  przy  przysiędze  stanowczój, 
jak  przy  przesłuchaniu  stron  jako  świadków  nie  można  uczy- 
nić zadość  wszystkim  teoretycznym  zasadom  nowszego  pro- 
cesu cywilnego.  Przysięga  stanowcza  wyklucza  swobodną 
teoiyję  dowodową,  przesłuchanie  stron  jako  świadków  sprze- 
ciwia się  zasadzie  swobodnćj  rozprawy  stron.  W  ogóle  nie 
można  przy  unormowaniu  dowodu  z  przysięgi  starać  się  za- 
stosować dciśle  do  wymagań  teoryi,  lecz  trzeba  raczćj  trzymać 
się  względów  praktycznych. 

Częściowe  zaprowadzenie  dowodu  z  przesłuchania  stron 
jako  świadków  i  połączenie  lego  dowodu  z  przysięgą  stano- 
wczą miałoby  ze  względów  polityki  ustawodawczćj  jeszcze 
to  znaczenie,  że  przejście  z  jednćj  formy  dowodu  do  drugićj 
byłoby  łagodniejsze,  a  nadto  pozostawiając  delatowi  możność 
przemiany  dowodu  z  przysięgi  stanowczćj  na  dowód  zprzc- 
słucbania^  możnaby  się  przekonać,  o  ile  przesłuchanie  stron 
jako  świadków  odpowiada  naszemu  poczuciu  prawnemu.  Do- 
pićro  po  doświadczeniach  w  ten  sposób  zrobionych  możnaby 
ostatecznie  orzec,  czy  możnaby  całkowicie  porzucić  dowód 
z  przysięgi  stanowczćj.  Wprawdzie  jest  u  nas  dowód  z  prze- 
słuchania stron  jako  świadków  ')  zaprowadzony  już  w  postę- 
powania w  sprawach    drobiazgowych,  sprawy  drobiazgowe 


^)  Literatura  prawnicza  austryjacka  oświadczyła  się  przy- 
chylnie za  tym  dowodem.  Ob.  oprócz  wyż  powołanych 
dzieł  i  rozpraw  także  Mengera:  Zuldssigkcit  etc.  str. 
134  i  nast.  i  rozprawkę  Dra.  Alojzego  Sentza:  „Eine 
Kontr overse  des  ósterreichischen  Bagatelherfahrens^ 
Oerichtshalle  z  r.  1874  Nr.  100  i  101-  Czasem  tylko 
podniesie  się  glos  obawy  przed  reformą  procesu  n.  p.  w  Ju- 
ristische  Bldtter  z  r.  1877  Nr.  11. 

WjdB,  ttofol.  T.  ZYIU,  86 


Digitized  by 


Google 


274 

stanowią  jednak  tylko  małą  stosunkowo  częńć  ogółu  spraw 
cywilnych.  Doświadczenia  więc  w  tóm  postępowaniu  zebrane  — 
choćby  nawet  korzystne  —  nie  mogłyby  jeszcze  rozstrzygać 
o  dobroci  powyższćj  instytucyi.  Pomimo  zaprowadzenia  prze- 
słuchania stron  jako  świadków  w  postępowaniu  w  sprawach 
drobiazgowych  będzie  zaprowadzenie  go  we  wszystkich  spra- 
wach zawsze  reformą  głęboko  sięgającą,  zwłaszcza  jeśli  zwa- 
żymy, że  tak  nasz  stan  sędziowski,  jakotóż  stan  adwokacki 
jest  przyzwyczajony  do  ścisłój  ustawowój  teoryi  dowodowój, 
a  przesłuchanie  stron  jako  świadków  jest  najdalój  idącym 
wynikiem  swobodnćj  teoryi  dowodowój. 


♦cS:«ee>- 


Digitized  by 


Google 


Drugi  napad  Tatarów  na  Polskę. 

Przedstawił 

Bolesław  Ulanowski. 

W  wieku  Xni  doznawały  dzielnice  Piastowskie  wielo- 
krotnych napadów  i  spustoszeń  bądź  od  Litwy  i  Jadźwingdw, 
bądź  od  Tatarów. 

Podjazdy  Litewskie,  chociaż  wydarzały  się  prawdopo- 
dobnie doić  często  y  częściej  niewątpliwie  niż  znajdujemy 
ich  ślady  w  szczupłych  naszych  rocznikach ,  niebyły  nigdy 
tak  groźne  jak  wtargnięcia  Tatarów,  podejmowane  na  bardzo 
szeroką  skalę  i  wyrządzające  niezmierne  szkody  dla  i  tak 
nie  zbyt  bogatego,  a  pod  względem  ekonomicznym  ledwie 
rozwijającego  się  kraju. 

Z  Litwą  był  polski  wojownik  oswojony;  nie  biło  mu 
sźybdej  serce,  gdy  wyruszał  na  walkę  z  nadniemeńskim 
gościem,  lub  gdy  ścigał  uchodzącego  z  łupem  niemiłego  a  na- 
trętnego przybysza.  Udawało  mu  się  nieraz  zdobycz  odzyskać, 
łupieżcę  pogromić  i  wrócić  z  chwałą  do  rodzinnćj  zagrody. 

Z  Tatarem  nauczyło 'doświadczenie,  że  wszelki  opór 
na  otwartćm  polu  zupełnie  był  daremny.  Miał  Henryk  Pobożny 
nie  nu^e  zastępy  walcząc  z  poganem  pod  Lignicą,  liczniejsze 
o  wiele  hufce  zgromadził  Bela  nad  rzćką  Sajo  chcąc  Batu- 
Chanowi  zagrodzić  drogę  na  zachód,  —  obaj  przecież  zostali 
zwyciężeni,  a  głowa  pierwszego  zatknięta  na  tatarskićj  dzi- 
dzie, srogićm  napełniła  przerażeniem  i  z  murów  broniących 
się  rycerzy  chrześcijańskich. 


Digitized  by 


Google 


276 

Ani  król  Wałcaw,  ani  syn  cesarski  Konrad  ani  austry- 
jacki  książę  Fryderyk  nie  ważyli  się  pójAć  za  przykładem 
Henryka  i  Beli.  Pocieszano  się  wprawdzie  na  dworze  cćsar- 
skim  twierdząc,  ie  niemieckićj  to  broni  obawa  skłoniła  pogan 
do  odwrotn,  ale  nikt  z  współczesnych  w  takie  tihunaczenie 
rzeczy  nie  wierzył  i  wolał  w  Opatrzności  i  łasce  boskićj 
npatrywaó  ocalenie  od  dalszego  rozpostarcia  się  na  zachód 
klęsk  i  mordów  tatarskich. 

Urok  pewien  y  urok  grozy  i  postrachu  otacz^  azyatye- 
kich  najeźdźców.  Wierzono  mocno,  że  wss^stko  jest  im  mo- 
żebne,  że  gdy  tylko  zechcą,  dotrą  do  zachodnich  krańców 
Enropy.  W  obec  strasznego  od  płomieni  i  posoki  czerwono 
zabarwionego  tła,  na  którem  wyobraźnia  ludzka  uprzytomniała 
sobie  żywo  chwile  pobytu  Tatarów  w  kraju  rodzinnym,  blaUy 
inne  przeraźliwe  widoki,  malały  przedmioty  dawniejszego 
postrachu;  zapominano,  że  obok  Tatarów  istnieją  jeszcze 
i  inni  łupieżcy,  że  gdy  najstraszniejsi  ustąpią,  pozostaną  owi 
bliżsi,  nie  tak  potężni  ale  prawie  równie  dokuczliwi  poganie 
Litewscy. 

Napady  Litewskie  ograniczały  się  przeważnie  do  Ma- 
zowsza i  ziemi  Lubelskiój,  ztąd  egoizm  partykularny  nie 
dozwalał  przypisywać  im  włańciwej  wagi  i  znaczenia. 
Mieszkaniec  Wielkopolski  lub  Śląska  wiedział  dobrze,  że  nie 
dosięgną  go  zagony  Litewskie,  i  zadowolony  z  własnego 
bezpieczeństwa  mało  się  troszczył  nieszczęściem  Mazowsza- 
nina,  lub  poddanych  księcia  Krakowskiego. 

Lecz  Tatar,  choć  wszystkiego  nie  zniszczył,  choć  sto- 
sunkowo mniejszą  tylko  nawiedził  część  Polski,  mógł  wszakże 
w  każdćj  chwili  zapomnienie  swe  strasznie  powetować;  cze- 
kano go  tćż  wszędzie,  drżano  przed  nim  przez  lata  całe  i  lat 
dziesiątki  i  co  chwila  nowego  straszniejszego  od  poprzednich 
spodziewano  się  wkroczenia. 

Na  Węgrzech  i  w  Polsce  z  bojażliwą  słuchano  cieka- 
wością dalekich  o  przeklętym  poganie  wieści,  lada  pogłoska 
najmniejszy  poszept  o  ruchach  wojsk  tatarskich  był  przed- 
miotem żywćj  korespondencyi  między  królami,  książętami 
i  papieżem,  duchownymi  i  świeckimi  dygnitarzami;  wywoływał 


Digitized  by 


Google 


277 

zabiegi  i  praygotowaHia  obronne ,  a  zwłaszcza  utrzymywał 
nastrój  ogólny  w  niezwykłym  stopnia  natężenia  i  niepokoju. 
Bela  IV  nie  wacha  się  pisaó  w  liście  do  papieża ,  że  wydał 
dwie  córki  za  książąt  ruskich  a  trzecią  za  księcia  polskiego 
jedynie  w  celu  otrzymywania  rychłych  o  Tatarach  wiadomością 
cfaoć  bolało  go  niezmiernie  wynikające  z  nierównych  związków 
małżeńskich  poniżenie  majestatu  królewskiego  ').  Jest  to 
oczywista  przesada  niezgodna  z  istotnym  stanem  rzeczy, 
ale  dążność  odnaszania  wszystkiego  do  grozy  tatarskiój, 
łączenia  z  nią  wszystkich  stosunków  i  czynności  wskazuje 
dosadnie,  że  głównym  przedmiotem  myśli  i  trosk  ówczesnych 
ludzi  byli  poganie,  że  na  każdym  kroku  liczono  się  z  nimi, 
lub  przynajmniój  wyzyskiwano  powszechną  o  nich  i  o  gro- 
żącem  od  nich  niebezpieczeństwie  mniemanie. 

Trzeba  czytać  wszystkie  tak  liczne  i  w  treść  bogate 
dokumenty  węgierskie  z  tćj  epoki,  aby  się  przekonać  jak  często 
wspominaną  w  nich  bywa  nazwa  Tatarów.  Cała  organizacyjna 
i  ekonomiczna  praca  w  najbliższych  po  najeździe  latach 
kilkudziesięciu  poświęcona  jest  naprawieniu  zrządzonych 
spustoszeń,  zagojeniu  zadanych  ran ;  cały  szereg  przywilejów 
i  aktów  królewskich  świadczy,  jaki  brał  w  pracy  tćj  udział 
sam  Bela.  W  chwilach  powszechnćj  niedoli,  gdy  nikt 
a  tembardzićj  król  i  jego  rodzina  nie  byli  pewni  życia,  gdy 
żadne  miasto,  żadna  twierdza  dostatecznego  nie  dawały  przed, 
wrogiem  bezpieczeństwa,  najłatwićj  występowały  na  jaw 
i  żywym  jaśniały  blaskiem  dowody  wierności  i  poświęcenia 
dla  panującego,  szczególnićj  się  okazywały  cennnemi  usługi 
z  przelewem  krwi  oddawane,  a  cidkiem  już  jest  naturalnem, 


^  „Nos  yero  ad  id,  quod  potuimus  reccurrentes,  propter  bonum 
Christianitafis  maiestatem  regiam  humiliando  dnas  filias 
noBtras  duobus  dncibns  Ruthenorum,  et  tertiam  Duci  Poloniae 
tradidimus  in  usores,  ut  per  ipsos,  et  amicos  nostros  alios, 
qui  sunt  ex  parte  orientis,  sciremus  noya,  que  multum 
latent,  de  Tartaris,  ut  sic  eorundem  conatibus  et  fraudulentis 
ingeniis  utcunąue  commodius  resistere  yaleamus."  List 
Beli  do  InnoccDtego  IV  z  r.  1254.  Fejbb  IV  2  p.  220. 


Digitized  by 


Google 


278 


gdy  w  następstwie  król  zasłużonych  nagradza  i  dla  przykłada 
i  pamięci  potomków^  każe  pisarzowi  doknmenta  wszystkie 
czyny  bohatera  z  jak  największą  wyszczególnić  doUadnością. 

Niewątpliwie  był  napad  Tatarów  z  r,  1241  wymierzony 
głównie  przeciwko  Węgrom,  Polska  tylko  mimochodem  niejako 
zostało  powodzią  mongolską  dotknięta  i  daleko  mniejsze  od 
państwa  Beli  poniosła  zniszczenia;  odbija  się  to  bardzo 
dokładnie  w  współczesnych  doknmentach  polskich^  w  których 
darmobyńmy  szukali  tych  tak  licznych  i  ciekawych  wzmianek 
o  Tatarach  zdobiących  materyjał  dyplomatyczny  węgierski. 
Lecz  gdy  natomiast  prawie  że  nie  ma  historyograficznych 
zapisek  węgierskich  o  napadzie  Tatarów,  wspominają  o  fym 
wypadku  wszystkie  roczniki  polskie  i  chociaż  nie  tak  obszernie, 
jakbyśmy  sobie  tego  życzyli,  to  zawsze  nie  trudno  wyrozumieć 
z  ich  przedstawienia  rzeczy,  jak  silnie  odbiła  się  powszechna 
klęska  na  społeczeństwie  polskiem,  jak  wielkie  i  trwałe 
wywołała  na  niem  wrażenie. 

Nie  da  się  tćż  w  żaden  sposób  pomyśleć  aby  w  na- 
stępnych latach  mógł  kiedykolwiek  wydarzyć  się  jaki  pomniej- 
szy napad  ze  strony  Tatarów,  o  którymby  ze  skwapliwością 
nie  wspomniały  nasze  roczniki,  a  choćbyśmy  wreszcie  przy- 
puścili tę  zgoła  niemożliwą  ewentualność,  to  w  braku  polskich 
źródeł,  zachowałyby  nam  wiadomość  o  podobnym  wypadku 
pomniki  ruskie  a  przedewszystkiem  kronika  wołyńska,  nąj- 
ceaniejsze  do  historyi  napadów  tatarskich  źródło. 

Względy  te  tak  są  przekonywujące,  że  niemożebnem 
by  się  wydawało  przyjęcie  większćj  liczby  napadów  tatarskich 
na  Polskę  za  panowania  Bolesława  Wstydliwego,  niż  je 
wymieniają  zapiski  rocznikarskie ;  tymczasem  rzecz  się  ma 
inaczćj  i  kilku  historyków,  których  milczeniem  niepodobna 
pominąć,  odmienne  w  tćj  mierze  objawili  zapatrywania, 

BóPELL  *)  między  innemi  przypuszcza,  że  poganie  na- 
wiedzili   między   r.    1242   i    1259    kilkakrotnie   Małopolskę 


')  Geschichte  Polens  p.  625. 


Digitized  by 


Google 


279 


i  na  poparcie  swego  zdania  powołuje  się  na  niedrukowaną 
dotąd  a  jemu  ze  zbiorów  hr.  Raczyńskiego  znaną  bnllę 
Aleksandra  lY  z  5  Stycznia  1256  r.  w  którćj  uwalnia  papież 
biskupa  i  kapitułę  knikowską  od  opłat  na  rzecz  swych  le- 
gatów ze  względu  na  ubóstwo,  w  jakióm  z  powodu  spustoszeń 
pogańskicłi  znajduje  się  dyecezya  krakowska,  jakotćż  na 
dokument  Bolesława  Wstydliwego  z  2  Marca  1257  r.  ^)  wspo- 
minający grozę  tatarską  w  następujących  słowach:  „Cum 
enim  temperę  mało  permittente  Deo ,  peccatisq[ue  nostris 
eiigentibus  Tartari  terras  nobis  subiectas  mucrone  crudeli 
depopulati  fuissent,  terramque  subito  et  inopinate  debriassent 
proflayio  sanguinis  Christianie  demumque  preeunte  auctore 
omnia  deperiisse  yiderentur,  nobis  morę  principali  ac  magni- 
ficencia  omnibus  graciosum  reddentibus . . . .  ac  ob  id  conse- 
qnenter  ad  notabilem  inopiam  fuissemus  deuoluti 

Wolff  '),  korzystając  z  Róppella  i  ślepo  za  nim  idąc, 
nie  wiedzieć  na  jakiój  podstawie  odnosi  rzekomy  napad  na 
ziemię  Krakowską  i  Sandomirską  do  r.  1254,  a  zdaje  się 
że  za  Wolffem  poszedł  Ewald  ')  w  trzecim  zeszycie  swego 
dzieła  o  zawojowaniu  Pruss  przez  Niemców,  całkiem  zresztą 
niewłaściwie  cytując  przy  tój  sposobności  bullę  Innocentego 
IV  z  19  Maja  1254  r.  *)  wystosowaną  do  duchowieństwa 
Inflanckiego  i  Estońskiego. 

Interpretacya  Róppella  jest  zupełnie  błędną,  bo  żadnój 
nie  może  ulegać  wątpliwości,  że  w  obu  cytowanych  przezeń 
dokumentach  nie  o  innym  mowa  jest  napadzie  Tatarów  jak 
o  pierwszym.  Nie  przeszkadza  temu  rozumieniu  bynajmniój 


*)  Fbjbr  IV  2  p.  443 — 446.    Rópell  mylnie  rozwiązuje  datę 

dnia  tego  dokumentu   ^\1   Nonas  Marcii*^  (2   Marca)   na 

10  Marca. 
*)  Oescłiichte  der  Mongolen  p.  392. 
')  Geschichte  der  Eroberung  Preussens  durch  die  Deutschen 

m  p.  119  Halle  1884. 
*)  Voigt  Cod.  Dipl.  Prus.  I.  p.  94  Nr.  97.  —  Bunge  Livland. 

Drkundenbuch.    L   col.    350.;    Perlbach  Preuss.    Regesten 

Nr.  463. 


Digitized  by 


Google 


280 

przeciąg  c/asa  kilkunastoletni  oddzielający  chwilę  ich  wysta- 
wienia od  wspomnianego  w  nich  wypadku  i  wystarezy 
uważne  porównanie  z  podobnemi  wzmiankami  w  współczesnych 
dokumentach  węgierskich;  aby  się  przekonać  o  słuszności 
naszego  zdania. 

Tak  gdy  np.  wyraża  się  Bela  w  dokumencie  z  r.  1254*): 
„Proinde  ad  uniuersorum  tam  presencinm  quam  posteronim 
notitiam  harum  serie  yolumus  penrenire,  quod  cum  uniyersae 
regni  ecclesiae  ex  generali  subustione  Tartarieae  nationis  adeo 
periissent;  ut  pene  penitus  desolatae  et  plures  eamm  suppe- 
ditatae  resurgere  in  iuribus  spiritualium  et  temporalinm;  qnibas 
aliąuando  gauisae  fuerant;  non  yalerent,  nos  circa  Albensem 
Ecclesiam...,  lub  w  akcie  z  roku  następnego  (1255)  *)  „  Cnm 
igitur  nos  post  yastitatem,  quam  culpis  exigentibns  regDO 
Hungarie  inuexit  feritas  Tartarorum,  reformacioni,  reparadoni, 
solidacioni  et  corroboracioni  ipsius  regni  ex  debito  sollicitu- 
dinis  regie  efficaciter  curassemus  apponere  manus  nostru; 
inter  alia  castra  defensioni  regni  congrua  in  monte  Pestiensi 
castrum  quoddam  exstrui  fecimus^  refertum  multitudine  faomi- 
num  numerosa....,  albo  nareszcie  gdy  tenże  sam  panujący 
mówi  w  przywileju  z  r.  1258  ') :  „  Proinde  uniuersis  praesen- 
tibus  et  futuris  tenore  praesentium  declaramus,  quod  cum  pecca- 
tis  exigentibus  coeli  dominus^  in  cuius  manu  sunt  omnia 
iura  regnonmi;  flagellare  permisisset  per  Tartaros  populum 
Christiannm  et  regnum  nostrum  eiusdem  Tartarieae  perseen- 
cionis  saeyitia  crudeliter  et  immaniter  saeyiente,  fuisset  suis 
regnicolis  aliis  miserrime  interemtis,  aliis  in  eaptiyitatem  ad- 

ductis,  depopulatum  et  panter  desolatum ,   to  nikomu  na 

myśl  nie  przychodzi  wnosić  że  w  r.  1254^  1255  lub  1258  nawie- 
dzali Tatarzy  państwo  Węgierskie;  tak  samo  i  w  obecnym 
przypadku  mieli  niewątpliwie  zarówno  Aleksander  lY  w  bulU 
z  r.  1256  jak  książę  krakowski  w  dokumencie  z  r.  1257 
jedynie  napad  z  r.  1241  na  jnyśli. 


')  Fejer.  IV.  2.  231. 
')  ibidem,  p.  321. 
^  ibidem,  p.  456. 


Digitized  by  VjOOQ IC 


281 

Co  się  za6  tjczy  bulli  z  19  Maja  1254  r.,  przytoczonój 
przez  Ewalda ;  to  nie  ma  ona  nie  wspólnego  z  przedmiotem, 
z  którym  łąezy  ją  niemiecki  historyk ,  albowiem  wspomina 
w  niój  tylko  papież,  że  doszły  do  jego  aszów  wieńci,  jakoby 
Tatarzy  zamierzali  nawiedzić  Inflanty,  Estonię  i  Prasy  i  po- 
leca tamtejszemu  dochowieństwu  przygotowanie  przeciwko 
poganom  wyprawy  krzyźowój.  (Sanę  non  absąue  cordis  an- 
lietate  percepimus,  quod  saeyissimi  Tartari..  terras  Liyoniae, 
Estoniae,  Prusciae  ac  alias...  oecupare  ac  destrnere  moliuntur, 
per  apostolica  scriptą  mandamus,  quatinas  contra  Tartaros 
Yorbum  erucis..  praedicetisj.*. 

Te  kilka  uwag  wystarczy  do  usunięcia  wprowadzonego 
przez  BoPEŁŁA  nieporozumienia,  nie  na  tym  jednak  tylko  punkcie 
zachodzi  trudność.  Ważnićjszą  jest  o  wiele  okoliczność,  iż 
roczniki  polski  a  na  ich  podstawie  Długosz  wspominają  tak 
pod  n  1259  jak  i  1260  o  napadach  Tatarów,  wskutek  czego 
przyjmują  Ropełl  a  za  nim  oczywiście  i  "Wolff,  że  w  obu 
tych  latach  osobno  wkraczali  poganie  do  Małopolski. 

Ponieważ  odmiennego  pod  tym  względem  jesteśmy  zdar 
oia  i  rozposządzamy  nadto  obszerniejszym  niż  wymienieni 
historycy  materyałem  źródłowym,  postanowiliśmy  kwestyę  tę 
kiytycznie  objaśnić  i  w  tym  celu  poświęcamy  pierwszy  roz- 
dział naszdj  pracy  omówieniu  źródeł,  w  drugim  przedstawimy 
sam  przebieg  napadu  i  towarzyszące  mu  okoliczności. 


-♦-*»V^^aK^-<- 


Wy^.  filoKof.  T,  XVin. 


Digitized  by 


Google 


282 


I. 

Bozbiór  krytyczny  źródeł. 

Do  wypadków,  którymi  mamy  się  zająć,  plyn^  tak 
historyograficzne  jak  i  dyplomatyczne  źródła  bardzo  stosun- 
kowo obficie;  przejdziemy  je  obecnie  po  kolei  w  celu  kry- 
tycznego zestawienia  ich  wiadomości  i  uzyskania,  o  ile  to 
możebne,  jak  najściślej  chronologicznie  określonych  danych 
do  naszego  przedstawienia. 

Zaczniemy  od  źródeł  najbliższych  t  j.  krajowych. 
W  roczniku  kapitulrsym  ^)  wspomniany  jest  napad  Tatarów 
na  MalopoIsEęnpod  r.  12^  w  następujących  słowach:  „Eodem 
anno  (1259)  Thartari  barbarica  rabie  serientes  fraude  infi- 
delitate  virulenta,  que  quamquam  ceteris  barbaris  sit  inolita 
hiis  precipue  est  innata,  propensius  prepotentes  et  tamquam 
scTire  bellua  semper  prompta  terram  Sandomirie  ingressi 
sua  truculencia  inhumana,  que  nec  sexui  con8vevit  parcere 
nec  etati,  que  nec  prece  nec  precio  valet  nec  servieio  ad 
misericordiam  inclinari,  hcmines  nęci  addunt,  sanctuaria  Do- 
mini igne  cremant,  totam  terram  depopulantur.  Castmm 
Sandomirie  magis  calliditate  doli  quam  robore  yi«inm  rapinnt, 
quo  plurimis  occisis  paucos  residuos  captiyantes  Cracoyiam  sont 
ingressi^  ubi  bomines  plurimos  occiderunt,  plurimos  etiam  capti- 
vos  secum  cum  preda  maxima  ad  propria  remeantes  illesi  abdu- 
xerunt.  Et  hii  Sandomirie  et  Cracovie  proyinciis  cedes, 
dampna  et  excidia  grayiora  prioribus  Thartaris  infiixeront" 

Pod  r.  1257  czytamy  na  camym  końcu:  „Eodem  anno 
pridie  kalendas  Febraarii  lana  quarta  infra  horam  primam 
factus  est  terre  motus."  Wiadomość  ta  tylko  przez  omyłkę 
na  tym  miejscu  została  zapisaną  a  należy  właściwie  do  r. 
'  1269,  w  którym  istotnie  na  dzień  31  Stycznia  wypada  „luna 
quarta",  podczas  gdy  w  r.  1257  na  ten  sam  dzień  wypada 
„luna  duodecima."  Sprostowanie  to,  jak  zobaczymy  w  na- 
stępstwie,  nie  jest  dla  przedmiotu   naszego   bez  znaczenia. 


»)  Mon.  Pol.  Hist.  II  p.  806. 


Digitized  by 


Google 


283 

« 

innych  bowiem  kilka  roczników .  bądź  o  obydwu  tych  wy- 
padkach pod  jednym  wspomina  rokiem,  bądź  oznaczenie 
chronologiczne  jednego  czyni  zaleźnem  od  daty  drugiego. 

Rocznik  krakowski  krótki ')  pod  tą  samą  datą  zY^ęzlejszy 
zdarzeniu  temu  poświęca  ustęp. 

1259.  Tartari  subiugatis  Bersabenis,  LitwaniS;  Ruthenis 
et  aliis  gentibus„  Sandomirz  castrum  capiunt,  et  multis  Christi- 
anis  occisis  alios  abducunt,  similiter  autem  Cracoyiam  yenientes 
occiderunt  plurimos  et  serritutis  oompede  reliquos  ad  sua 
deyehenteS;  manciparunt. 

W  Roczniku  Małopolskim  wspomniany  jest  napad  Tatarów 
w  kodeksie  Szamotulskim  ')  pod  r.  1259 :  Eodem  anno  Tar- 
tari derastayerunt  terram  Cracoyie  et  Sandomirie  et  h}(^.  fuit 
se^cnndns    adyentus,  in    quo   occiderunt  et   abduxerunt 


infinita  hominum  millia  et  castrum  Sandomiriease  ceperunt;^ 
w  kodeksie  zad  Kuropatnickim ')  pod  r.  następnymi  „Tartari 
altera  yjce  intrant  Poloniam  et  Sandomiriam  expugnant} 
nbi  occiderunt  infinitam  multitudinem."  W  obu  rękopismach 
znajdująca  się  wzmianka ,  że  zapisany  napad  jest  drugim 
z  kolei,  wskakuje,  iż  mimo  różnicy  dat,  w  obu  o  jednprm 
i  tym  samym  mowa  jest  wypadku.  Zauważamy  tu  dodatkowo 
że  chronologia  rocznika  Małopolskiego  zwłaszcza  w  kodeksie 
kuropatnickim  nie  jest  bez  zarzutu  i .  że  pominąwszy  już 
trzęsienie  ziemi  z  roku  1259  mylnie  w  obu  rękopismach 
wpisane  o  dwa  lata  zawcześnie,  niejedna  jeszcze  chronolo- 
giczna usterka  dałaby  się  W  nim  wykazać. 

Rocznik  Traski  *)  powtarza  pod  r.  1259  dosłownie 
wiadomość  roczijika  Małopolskiego  według  Szamotulskiego 
kodeksu,  a  trzęsienie  ziemi  wspomina  pod  r.  1258. 

Rocznik   Krakowski ')    umieszcza    napad    Tatarów   aż 


')  Mon.  Pok  tfist.  II  p.  806. 

•)  M.  P.  H.  Ul  p.  171. 

•)  ibidem  p.  170. 

*)  M.  P.  H.  II  p.  839. 

')  ibidem.  W  roczniku  tym  pod  tąź  błędną  datą  umieBzczoną 
jest  *i  wiadomość  o  wyprawie  książąt  Krakowskiego  i  Wiel- 
kopolskiego przeciwko  Kazimierzowi  Łęczyckiemu. 


Digitized  by 


Google 


284 

w  r.  1261,  (Eodem  anno  Tfaartari  deyastayerant  Cracoyiam), 
ale  w  roczniku  tym  i  śmierć  Przemysława  Wielkopolskiego 
i  arcybiskupa  Gnieźnieńskiego  Pełki  o  rok  póżniój  jest 
wspomniana ;  tak,  ie  chronologią  jego  za  wzorową  uważać 
nie  możemy.  Na  uwagę  zasługuje  w  roczniku  tym  ¥riadomość 
o  trzęsieniu  ziemi  wciągnięta  pod  r.  1257  z  taką  datą  dnia: 
„2  kal.  Februarii  terre  motus  factus  est  in  die  Giri  et 
JohanniSy  feria  8exta^  t  j.  31  Stycznia  w  Piątek.  Ponieważ 
w  r.  1257  31  Stycznia  wypadał  na  Środę  (feria  quarta)  na 
Piątek  zań  dopiero  w  r.  1259 ,  przeto  w  okoliczności  tćj 
nowy  zyskujemy  dowód,  że  wszyscy  niemal  rocznikarze 
nasi  w  zapisaniu  tego  wypadku  się  pomylili. 

Rocznik  Sędziwoja  ^)  (Thartari  secnndo  intrant  Poloniam 
0t  Sandomiriam  ciyitatem  expugnant  Eodem  anno  penitentea 
nudi  yenerunt  se  flagellantes)  powtarza  tylko  pod  tą  aamą 
datą  (1260)  wiadomość  rocznika  Małopolskiego  zawartą  w  ko- 
deksie kuropatoickim. 

Rocznik  Miechowski  "),  wspominający  o  napadzie  Ta- 
tarów pod  r.  1259  w  krótkich  wyrazach:  „Eodem  anno 
Thartari  yastayerunt  Cracoyiam  et  Sandomiria  capta  est,^ 
tem  się  od  innych  odznacza,  że  i  trzęsienie  ziemi  pod  tymże 
wzmiankuje  rokiem. 

W  Roczniku  Krasińskich ')  znajdujemy  pod  r*  1260  in- 
teresującą notatkę:  „Anoo  Domini  1260  Thartari  depredantnr 
Sendomiriam,  Cracoyiam  usque  Bithom,  per  duos  mensea 
depopulamnt  auxilio  ducum  Russie^i  zawierającą  ol>ce  innym 
rocznikom  szczegóły. 

Rocznik    Świętokrzyski  *)   rozszerza  zapiskę    rocznika  * 
krakowskiego  krótkiego  w  sposób  następujący: 

„Anno  domini  1259  Tłiartari  subiugatis  BersabeiSy 
Lithwanis,  Ruthenis  et  aliis  gentibus  castrum  Sandomiriense 
capinnt  sub  Petro  capitaneo   et  herede  de  Crampa,  ubi 


')  ibidem  p.  878. 
•)  M.  Pol.  Hist.  II  p.  882. 
»)  M.  Pol.  Hist  m  p.  133. 
*)  ibidem  p.  73. 


Digitized  by 


Google 


285 


potoit  se  bene  defendere,  defendit,  et  postea  treagas  pacis 
cnpiens  cnm  eis  isire^  exiYit  ad  eornm  testoria  promittens 
eis  dare  tributa.  Ipsi  rero  yidentes  enm  detinueront  cnm 
fratre  ano  Sbigneo  et  castrnm  yiolenter  intrayerant  et  in 
illo  mnltitndineni  ChristiaDornm  interfecerant,  alios  rero  de- 
tinneniiit  ac  fngientes  ad  ecclesiam  sanete  Harie^  in  ecclesia 
iDYenientes  similiter  interfecerant,  alios  yero  captiyos  abda- 
leinnt  Dax  yero  Boleslaos  Syradiam  eonfugit  cam  aliis 
Dobilibus. 

Anno  domini  eodem  nt  anpra,  eadem  yia  similiter  Cra- 
coyiam  yenientea  castmm  et  ciyitatem  expngnare  non  yalentes 
recessemnt  crematis  ecclesiis  et  plaribos  interfectis^  qao8 
inyenire  potnenint,  et  alios  detentos  abdnxemnt  in  Thartariam. 

W  rocznikn  tym  nadto  przechowała  się  bnlla  Bonifacego 
Yin  z  11  Listopada  1296  ^)  nadająca  kościołowi  p.  Maryi 
w  Sandomierzu  znaczne  odpusty,  dla  nas  z  tego  powodu 
ciekawa^  że  w  nićj  obszernie  wspomniany  jest  napad  Tatarów 
i  jako  data  zdobycia  Sandomierza  podany  dzień  2  Lutego 
1260  r.«). 

Najważniójszy  z  niój  ustęp  brzmi:  „. . .  •  Bodzantha 
decanus  Sandomiriensis  ecclesie  cum  socio  suo,  nomine 
Adall>ert0y  qui  dicebat,  se  esse  canonicum  eiusdem  ecclesie 
Dobia  lacrymose  snpplicayerunt  et  dixerunt;  quod  yenientes 
impii  pagani;  ąuos  dicebant  esse  Thartaros,  qui  terram  Sando- 
nuriensem  subintrantes,  et  castrum  Sandomiriense  subyertentes, 
multimodam  ibi  multitudinem  Christianorum  occiderunt,  quorum 
non  erat  numerus,  et  quorum  sanguis  defluebat  U8que  ad 
floyium,  qni  yocatur  Wysla.  Hoc  facto  intrayerunt  ecclesiam 


O  Także  w  Rippolliego  Bollarium  Praedici^t.  II.  45;  Pottbast 
Regesta  Pontif.  Rom.  II  p.  1954  N.  24423,  także  Kodeks. 
Dypl.  Małopolski  p.  153. 

*)  W  III  tomie  M.  P.  H.  jakotćż  w  kod.  Dypl.  Małop.  podany 
jest  rok  1259,  ale  wydawcy  nie  mieli  Ripołłiboo  pod  ręką 
i  tekst  swój  opierają  na  późniejszych  odpisach.  Naruszewicz 
zaś,  który  wprost  czerpał  z  Rippolliego,  ma  r.  1260.  Ed. 
Lipg.  T.  VII  p.  165  uwaga  3. 


Digitized  by 


Google 


.280 

sancte  Marie,  qae  ibi  facta  et  constructa  erat  in  booorem 
yirginis  gloriosa,  ipsam  incenderaDt,  protinus  igitur  ibidem 
et  multos  Christianos  cremayerunt,  et  multas  reliqaias  s^ncto- 
rum  qae  ibi  aderant,  disperserant  et  ornamenta  ecciesie 
prediete  asportayerant,  et  hoc  factam  esse  dixeraiit  in 
festo  pnrifiGatioois  beatissime  Marie  sub  anno  domini 
1260.    Predicti  pagani  die  te  rei  a   recesserunt." 

Nareszcie  wypada  nam  przytoczyć  kronikę  Wielko- 
polską '),  która  ze  wszystkich  polskich  źródeł  dragi  napad 
Tatarów  najobszemićj  i  najdokładnój  przedstawia,  podając 
jako  datę  wkroczenia  pogan  do  Polski  koniec  Listopada 
(antę  festam  sancti  Andreae  apostoli)  r.  1259. 

W  kronice  tój  barwnie  opisane  jest  zdradzieckie  zdo- 
bycie grodu  Sandomirskiego  i  zaznaczony  jest  wyraźnie 
współudział  książąt  ruskich  przy  tój  okoliczności. 

Na  tóm  kończy  się  szereg  najbliższych  źródeł  historyo- 
graficznych  do  naszego  przedmiotu,  przechodzimy  do  dalszych 
znaczeniem  i  obfitością  wiadomości  nie  pośledniejszych. 

Z  roczników  Śląskich  jeden  rocznik  wrocławski  dawny  ') 
i  rocznik  Magistratu  Wrocławskiego  wspominają  o  napadzie 
Tatarów  w  sposób  zupełnie  niemal  identyczny. 

^Anno  domini  1259  terre  motus  fuit  magnus  2  kalen- 
das  Februarii.  Seąuenti  yero  anno  Thartari  Sandomiriam, 
Cracoyiam  et  adiacentes  proyincias  inyaserunt  et  multa  millia 
hominum  occiderunt." 

Zapiska  ta  ma  pod  względem  chronologicznym  niezademą 
wagę,  albowiem  czerpiemy  z  niój  dowód,  iż  pisarz  rocznika 
z  samowiedzą  umieścił  wiadomość  o  wtargnięciu  Tatarów 
pod  r.  1260.  wspomniawszy  o  trzęsieniu  ziemi  pod  właściwą 
co  do  dnia  i  roku  datą. 

W  roczniku  Henryka  Heimburgpkiego  •)  te  same  trzęsienie 
zapisane  jest  również  pod  r.  1259  ale  z  datą  dnia  21  Stycznia. 


')  Mon.  Pol.  Hist.  II  p.  586  rozdział  130. 

«)  M.  Pol.  Hist.  in  p.  682. 

')  Mon.  Ger.  Hist.  XVH  p.  714. 


Digitized  by 


Google 


287 

Pochodzi  to  może  najpewniej  z  tego  względu,  iż  trzęsienie 
na  Morawach  wydarzyć  się  mogło  o  2  dni  wczednićj  niż 
na  Slązkn  i  w  Polsce;  w  każdym  zaś  razie  uprawnieni 
jesteśmy  z  wszelką  twierdzić  pewnością ,  że  zjawisko  to 
istotnie  nastąpiło  w  r.  1259. 

Z  roczników  obcych  wspomina  „Continuatio  Łamba- 
censis"  *j  najście  Tatarów  pod  r.  1259:  „Tartari  &racoyiensem 
proTinciam  vastaverunt,"  a  również  i  „Annales  s.  Budberti 
Salisburgensis  *) :  „Exercitu8  Thartarorum  Poloniam  yastayit" 
Tenże  sam  rocznik  jednak  podaje  pod  rokiem  następnym 
wiadomość  wymagającą  objaśnienia: 

„Anno  1260.  Duces  Poloniae  et  fratres  domus  Teuto'- 
nicormn  cum  auxilio  aliorum,  quorum  Deus  corda  tetigerat, 
congressi  cum  Tbartaris  in  Polonia  ipsos  yicerunt**. 

Wiadomość  ta  jest  wprost  mylną  i  nieprawdziwą  i  po- 
lega na  nieporozumieniu  wynikłem  z  pomieszania  przez  pisarza 
Toe7nika  Prusaków,  Litwinów  i  Jadżwingów  z  Tatarami. 
Mylną  zaś  jest  nietylko  pod  tym  względem,  ale  i  co  do 
wynika  wspomnianćj  bitwy.  Nie  potrzebujemy  w  celu  jćj 
sprostowania  sięgać  aż  do  źródeł  pruskich  wystarczy  przy- 
toczyć zapiskę  z  innego  niemieckiego  rocznika  „Gontinnatio 
8ancrueensis  secunda"  *)  nazywającego  przeciwników  zakonu 
wpiawdzie  także  Tatarami  ale  co  do  rezultatu  zapasów  lepićj 
poinformowanego : 

„Anno  1260.  Hoc  anno  Tartari  multa  mała  fecerunt  in 
Prnzia,  cnntra  quos  congregati  snnt  fratres  de  domo  Teuto- 
nicomm  et  in  die  sancte  Margarethe  (13  Julii)  simul  pugnan- 
tibus  occisi  sunt  fratres  de  domo  Teutonicorum  plures  quam 
eentnm  et  de  familia  eorum  plures ;  sed  tamen  laudabiliter 
oecisi,  quia  Thartari  cesserunt." 

Oczywiście,  że  nie  o  innym  mowa  tu  wypadku,  jak 
o  poniesionćj  przez  zakon  dnia  13  Lipca  1260  roku  klęsce 


*)  M.  G.  fl.  IX  p.  560. 
')  ibidem  p.  7J4. 
")  ibidem  p.  G44. 


Digitized  by 


Google 


288 

pod  Dtirben  ^),  którą  w  niepojęty  dla  nas  sposób  przedstawia 
pisarz  rocznika  Salzburgskiego  jako   zwycięztwo  chrzeńcian. 

Na  samym  ostatka  przytaczamy  ta  kronikę  Wołyńską  *), 
którój  przedstawienie  najbardziój  jest  szczegółowe  i  całkiem 
nowycli  dostarcza  nam  danych.  Barwną  opomeść  niskiego 
latopisa  podalibyśmy  chętnie  w  całój  rozciągłości,  ale  w  tój 
mierze  uprzedził  jaż  nas  Professor  Łaszczkiewicz,  który  w  II 
Zeszycie  II  Tomu  Sprawozdań  komisyi  do  badania  historyi 
sztaki  w  Polsce  opisując  kościół  św.  Jakuba  w  Sandomierza 
na  str.  32  dotyczący  ustęp  tak  w  ruskim  tekście  jak  w  prze- 
kładzie polskim  w  całości  umieścił. 

Kronika  Wołyńska  nie  będąc  opatrzona  datami  lat 
nie  może  nam  pod  względem  ustalenia  chronologii  napada 
Tatarów  być  bardzo  pomocną,  podnosimy  tylko  tę  okoliczność 
iż  według  jój  opowieści  przebyli  Tatarzy ,  ciągnąc  z  ziemi 
Lubelskiój  na  zachód,  Wisłę  w  bród  pod  samym  Sandomierzem. 

W  kronice  Wołyńskiój  nie  znajdujemy  całkowitego 
obrazu  napadu  Tatarów  i  oprócz  zdobycia  Sandomierza, 
wspomniana  w  niój  jest  takie  tylko  bytność  pogan  w  Lu- 
blinie i  Zawichoście  jakotćż  zniszczenie  klasztoru  na  Łysćj 
Górze;  za  to  oblężenie  Sandomierza  przedstawione  jest  tak 
dokładnie  i  plastycznie,  że  wydaje  się  jakby  jedynie  dla 
opisania  tego  wypadku  nadmieniał  w  ogóle  latopisiec  o  wkro- 
czeniu Tatarów  do  Polski '). 


^)  EwALP  (Gesch.  der  Eroberung  Preussens  III  p.  142)  sze- 
roko o  wypadkach  tych  rozprawiając  nie  zwrócił  uwagi  na 
przytoczone  przez  nas  zapiski  roczników  anstryjackich, 
które  przecież  w  bardzo  charakterystyczny  sposób  dają 
nam  miarę  interesowania  się  w  Niemczech  sprawami  zakonu 
krzyżackiego  i  dokładności  z  jaką  przybywały  wieści  z  kra- 
iny pruskićj. 

*)  Połnoje  Sobranje  Russkich  Ljetopisjej  II.  p.  199,  200. 

*)  Zauważamy,  że  według  bulli  Bonifacego  VIII  odstąpili 
Tatarzy  od  Sandomierza  na  trzeci  dzień  po  jego  zajędn 
zgodnie  z  tą  wiadomością  donosi  kronika  Wołyńska:  Wy- 
gnanym że  im  iz  goroda  i  posadisza  je  Tatarowje  na  bo- 
łonji  wozlje  Wisły,  i  siedosza  dwa  dni  na  bołonji,  toże 


Digitized  by 


Google 


289 


Bozpatrując  się  w  treści  wyszczególnionych  źródeł 
przychodzimy  do  następujących  ogólnych  wniosków: 

1)  W  każdem  z  nich  mowa*  jest  o  jednypi  tylko  na- 
padzie będącym  względnie  do  napadu  z  r.  1241  drugim 
z  rzędu. 

1)  W  niektórych  rocznikach  zapisany  jest  ten  napad 
pod  r.  1259,  w  innych  pod  rokiem  następnym. 

3)  Różnica  ta,  jeżeli  nie  we  wszystkich  to  przynajmniej 
w  kilku  (Bocznik  Wrocławski,  Rocznik  Krasińskich),  nie 
może  być  wytłómaczoną  pomyłką  pisarza  rocznika,  gdyi 
da  się  wykazać,  że  tenże  chciał  istotnie  tę  a  nie  inną  przy 
danćj  zapisce  umieścić  datę. 

4)  Tak  źródła  podające  jako  datę  drugiego  napadn 
Tatarów  rok  1259,  jak  odnoszące  go  do  roku  następnego 
na  równą  zasługują  wiarogodność. 

W  obec  tych  ogólnych  wniosków  dwojaka  narzuca  się 
ewentualność  co  do  chronologii  omawianych  przez  nas  wy- 
padków: albo  były  dwa  napady  jeden  w  r.  1259  drugi 
w  r.  1260;  albo  tćż  był  tylko  jeden  napad,  ale  ten  da  się 
umieścić  w  obu  wymienionych  latach,  przeciągnąwszy  się 
z  jednego  roku  na  drugi. 

Za  pierwszą  ewentualnością  nic  nie  przemaw  ia,  .owszem 
możemy  ją  ze  względów  poprzednio  już  wyluszczonych  zu- 
pełnie pominąć,  postaramy  się  natomiast  sprawdzić  o  ile 
znajduje  druga  w  źródłach  uzasadnienie. 

Kronika  Wielkopolska,  która  przekazała  nam  kHka 
bliższych  i  szczegółowszych  dat  z  historyi  roku  1259  każe 
poganom  wkraczać  w  posiadłości  Bolesława  Wstydliwego 
przed  Św.  Andrzejem  t  j.  w  końcu  Lisjiopada;  —  według 
rocznika  Krasińskich  mieli  Tatarzy  zabawić  w  Małopolsce 
przez  dwa  miesiące,  co  przyjąwszy  musimy  stwierdzić  ich 
obecność  w  kraju  jeszcze  w  Styczniu  i*.  1260;    według  bplli 


K 


.  ^  V 


poczasza   izbiwatija  wsie,   mużesk   poł  i  żensk,  i  nie  osta 
ot  nich  ni  odin  że.  Potom  że  pojdoeza   ko   Łyścu  gorodu. 

Wyds.  fiosol  T.  Xym  37 


Digitized  by 


Google 


290 

Bonifacego  YUI  zdobytym  został  Sandomirz  2  Lutego  1260, 
co  oczywiście  zgadza  się  dostatecznie  z  poprze^iemi  ozna- 
czeniami i  wypadałoby  chyba  poprawić  wiadomość  rocznika 
Krasińskich  o  tyle,  że  ifie  2  ale  3  miesiące  przynajmnićj 
gościli  Tatarzy  w  ziemi  Sandomirskićj  i  Krakowskićj  *). 

Na  przeszkodzie  takiemn  rozumienin  stoi  na  pozór  za- 
znaczony już  poprzednio  przez  nas  szczegół  z  kroniki  Wo- 
łyńskiój,  według  którój  przebyli  Tatarzy  Wisłę  w  bród. 
Wiarogodności  tego  szczegółu  nie  myślimy  bynajmnićj  podawać 
w  wątpliwość^  ale  zauważamy  z  drugićj  strony,  że  podobnego 
rodzaju  przeprawa  w  końcu  Listopada  lub  początku  Grudnia 
dokonana  przez  choćby  tak  wielką  rzekę  jak  Wisła  nie 
należy  przy  zmienności  naszego  klimatu  do  faktów  całkiem 
niemożliwych. 

Zresztą  zgadza  się  przedstawienie  rzeczy  w  kronice 
Wołyńskićj  jak  najzupełoićj  z  datami  zaczerpniętemi  ze  źródeł 
polskick  Dowiadujemy  się  z  nićj  bowiem,  że  wódz  Tatarów 
Buronda  nie  zaraz  po  dostaniu  się  na  lewy  brzeg  Wisły 
zaczął  oblegać  Sandomierz,  lecz  że  pewien  przeciąg  czasu 
obrócił  na  łupienie  kraju.  Tak  w  polskich  źródłach  jak 
'  w  opowieści  kronikarza  ruskiego  występuje  zdobycie  Sando- 
mierza jako  środkowy  i  najważniejszy  wypadek  z  całćj 
wyprawy,  po  którym  według  kroniki  Wołyńskićj  zajęli 
Tatarzy  jeszcze  tylko  Łysą  Górę  i  zaraz  przystąpili  do  odwrotu. 

Wydawałoby  się  na  pozór  dziwnćm,  że  tak  dobrze 
poinformowane  źródło  jak  kronika  Wołyńska,  nie  wspomina 
o  nawiedzeniu  przez  Tatarów  Krakowa  i  Bytomia,  gdy  przecież 
wiemy  z  polskich  roczników  jak  najpewnićj,  że  na  zdobyciu 
Sandomierza  i  Łysćj  Góry  poganie  wcale  nie  poprzestali. 

Przyczyna  tego  milczenia  spoczywa  zapewne  w  nastę- 
pującćj  okoliczności.  Autor,  jak  tego  dowodzi  barwność 
i  szczegółowość  opowiadania,  albo  sam  znajdował  się  pod 
Sandomierzem  z  posiłkowymi  hufcami  książąt  ruskich,  albo 


')  Także  i  kronika  wielkopolska  wspomina  o  dość  długim 
pobycie  Tatarów  w  Małopolsce:  „Plurimis  diebus  in  Cra- 
coyiensi  et  Sandomiriensi  terris  esistentes.  •  •  »^ 


Digitized  by 


Google 


291 

dowiedział  się  o  wszystkich  wspomnianych  przez  siebie 
szczegółach  od  świadka  naocznego  pozostającego  jeszcze  pod 
wrażeniem  niedawno  widzianych  wypadków. 

Otóż  najprędzój  nie  uczestniczyły  już  wojska  raskie 
w  dalszćj  wyprawie  na  zachód,  lecz  użyte  zostały  do  oblegania 
Łysćj  Góry,  a  sami  tylko  Tatarzy  dotarli  na  swych  chyżych 
komach  pod  mury  Krakowa  i  jeszcze  dalój.  Jeżeli  rzeczy 
istotnie  taki  wzięły  obrót,  to  bardzo  zrozumiałą  jest  częściowa 
niedokładność  kroniki  Wolyńskiój,  a  okoliczność  ta  czyni 
zarazem  przechowaną  w  nićj  opowieść  szczególnićj  dla  nas 
cenną  dowodząc  przekonywująco,  że  latopis  ruski  to  tylko 
w  tym  wypadku  wciągnął  do  swego  historycznego  dzieła, 
na  co  sam  patrzał,  lub  o  czem  od  zupełnie  wiarogodnych 
i  dobrze  z  przebiegiem  rzeczy  obznajomionych  dowiedział 
się  świadków. 

Wskazówki,  które  czerpiemy  z  dokumentów  potwierdzają 
chronologiczne  dane  przechowane  w  źródłach  historyogra- 
flcznych. 

Bolesław  Wstydliwy  wystawia  11  Kwietnia  *),  3  ■), 
i  7  *)  Maja  1269  r.  przywileje  w  Krakowie,  poczem  dopiero 
aż  13  Kwietnia  1260  *)  widzimy  go  znowu  w  stolicy  Mało- 
polski. Lato  r.  1259  zeszło  mu  na  wspólnych  z  księciem 
Wielkopolskim  przygotowaniach  do  wyprawy  na  ziemię  Łę- 
czycką, w  jesieni  nastąpiła  sama  wyprawa,  w  zimie  zaś 
mnsiid  Bolesław  uchodzić  przed  Tatarami  i  dopiero  z  ich 
ustąpieniem  t  j.  zapewne  nie  prędzój  jak  w  Marcu  r.  1260 
powrócił  do  swoich  posiadłości. 

Doknmenty  papiezłde  jeszcze  bardzićj  utwierdzają  nas 
w  zapatrywanii)  naszcm  na  chronologiję  drugiego  napadu 
pogan  na  Polskę,  bo  wspomniany  jest  w  nich  ten  wypadek 


*)  Kod.  Dypl.  Kat  Krak.  I  p.  76  Nr.  LX. 

*)  Kod.  Dypl.  Małop.  p.  65  Nr.  LIIL 

^  Nakielski  Miechovia  p.   180. 

*)  MiechoYla   p.    182;  —   Bartoszewicz   Kod.    Dypl.    Polski 

in  p.  79. 


Digitized  by 


Google 


292 

dopiero  w  Sierpnin  r.  1260^  a  to  z  jednój  strony  w  dwóch 
bullach  wydanych  dla  klarysek  Zawichostskich  ^)  a  z  dmgiój 
w  wainćm  bardzo  piśmie ')  wystosowanem  do  Mistrza  i  braci 
zakonu  Krzyżackiego,  zawierającem  następujące  wyrazy: 
„Ex  parte  siqnidem  yenerabilium  fratrum  nostrornm...  Archi- 
episcopi  Gnezoensis  et  SufFraganeorum  necnon  et  nobilium 
yirorum  Ducum  terre  Polonie  littere  nobis  exhibite  contine- 
bant,  quod  nuper  Thartari  fines  eiusdem  terre  yiolenter 
aggressi  nonnuUas  yillas  eiusdem  terre  funditus  destmentes, 
habitatores  ipsarum  preter  illos,  qno8  secum  abduxere  captiyos 
nuUi  parcendo  8exui  etati  yel  ritni  in  ore  gladii  miserabiliter 
posuerunt,  quod  animum  nostrum  eo  grayius  yulnerat,  qao 
id  in  maiorem  totius  christianitatis  iniuriam  noscitur  redundare, 
yerum  quia  sicut  in  eisdem  continebatar  litteris  predicti 
Thartari  in  concepti  furoris  proposito  persistentes ,  eandem 
terram  adhuc  durioribus  insultibus  impugnare  proponunt,  spem 
suam  pro  eo  quod  Deo  permittente  de  pluribus  triumpharunt 
Regnis  et  Regibus,  ad  cunctorum  christianorum  exitium 
prorogantes." 

Ubolewać  wypada,  że  nie  dochowały  się  lub  nie  zostały 
wykryte  —  ani  wspomniane  w  bulli  papiezkićj  listy  książąt 
i  duchowieństwa  polskiego,  donoszące  o  napadzie  Tatarów, 
ani  bezpośrednia  na  nie  odpowiedź  papiezka,  która  jak  wnosić 
możemy  z  zawartćj  w  przytoczonym  ustępie  wzmianki :  i  . 
„nuper  Thartari  fines  terre  yiolenter  aggressi . . ."  nie  o  wiele  I  • 
wcześniejszą  nosiła  datę  niż  bulla  z  10  Sierpnia  1260  r. 

Ze  wszystkich  atoli  dokumentów  najwięcćj  zawiera 
szczegółów  i  wiadomości  do  drugiego  wkroczenia  pogan  do 
Polski  list  pewnego  opata  Cystersów  do  opata  klasztoru 
Welehradzkiego  znany  początkowo  tylko  ze  streszczenia  w  Re- 
gestach  Śląskich  Grttnhagena ')  a  następnie  wydrukowany 


*)  Kod.  Dypl.  Małopol.  p.  66  Nr.  LIV,  LV.     bulle  Aleksandra 

IV  z  6  i  13  Sierpnia  1260. 
•)  Voigt  Cod.  Dipl.  Praa.  I  p.  131  bulla  Aleksandra  IV  z  10 

Sierpnia  1260. 
•j  Cod  DipL  Sil.  Vn  2,  81  Nr.  1023. 


Digitized  by 


Google 


293 

ze  znajdującego  się  w  Korneaburga '  rękopisu  z  w.  XIII; 
a  właściwie  z  późniejszej  z  tegoż  kopii,  przez  Wattenbacha 
w  II  Tomie  Neues  Archiv  flir  aeltere  Deutsche  Geschichte 
p.  626.  Ze  względu  na  jego  ważność  podajemy  go  w  całój 
rozciągłości. 

„Reyerendo  Patri  ac  Domino,  Domino  N.  abbati  in 
Welgrady  frater  R.  dictas  abbas  in  Qyda  ^)  salutem  et  debite 
reyerencie  famulatum. 

Quoniam  cum  essem  apud  yos,  animos  multorum  yidi 
tarbatoB  propter  metum  Thartarorum,  ne  super  hoc  nlterius 
torbemini,  paucis  yerbis  scribo  yobis,  que  facta  sunt  in  ducatu 
Gracoyiensi  et  Sandomiriensi.  Sciat  dilectio  yestra  terram 
Sandomirie  esse  consumptam  et  Gracoyiensem  proyinciam 
usqne  ad  interoicionem  esse  depopulatam ,  nec  est  in  supra- 
dietis  proyinciis  qui  per  latebras  eyaserit,  nisi  qui  confagerunt 
ad  presidia,  deserentes  lacos  antequam  Thartari  inciperunt 
perlustrare  silnas  et  montium  summitates  et  condensa  nemora. 
Clanstra  etiam  ordinis  nostri  yidelicet  Coppoyeniciam,  Andreow, 
Wancozh,  Syleoy,  Claram  tumbam,  Ludemyr  leserunt  supra 
modum,  occidentes  monachos/conyersos  mactantes.  De  qui- 
bns  occisis  non  possumus  plene  scire  numemm,  summa  ta- 
men  occisomm;  de  qua  nobis  constat,  surgit  usqne  ad  quin- 
quaginta  personas  ordinis  nostri.  Tanta  yero  cede  facta, 
quanta  non  est  aadita  U8que  ad  diem  lianc,  recessemnt 
in  Rusciam,  equi8,  iumentis,  pecoribns,  pecudibusque 
abductis,  et  quod  magis  dolendum  est,  yirgines  pueros*, 
mulieres  spcciosas  ac  nobiles  sine  numero  deduxerunt.  Hac 
perlecta  littera  rogo  yos,  quatenus  si  potestis  facere,  ut 
eam  frater  Dominicus  nuncius  Morimundi  yideat,  dignemini 
proeurare.  Nos  yero  si  quid  postea  de  impetu  geutilium 
sciremns  yos  certos  reddere  non  omittemns.  Yale.  Hec 
anno  ab  incamatione  domini  M.  GC.LIX  sunt  facta. 


*)  Griinhagen  domy&la  się  w  tój  miejscowości  ślązkiego  „Randen^ 
w  którem  istotnie  znachodził  się  klasztor  cystersów,  przy- 
puszczenie to  jednak  dla  tego  nie  jest  bez  zarzutu,  że 
pierwszy  znany  opat  z  Rauden  zowie  się  Piotr  i  występuje 
dopiero  w  r.  1263. 


Digitized  by 


Google 


294 

Zanim  zastanowimy  się  nad  treścią  interesnjącego  tego 
listU;  musimy  najsamprzód  zauważyć;  że  w  tój  postaci  w  jakićj 
go  posiadamy^  t.  j.  w  kopii  umieszczonej  w  rękopisie  z  w. 
XIII,  jest  on  zupełnie  niedatowany.  Za  datę  nie  może  ucho- 
dzić pochodzący  widocznie  od  przepisywacza  dodatek  umiesz- 
czony na  końcu  listu,  a  mający  dla  nas  jedynie  taką  wartość 
jak  np.  zapiska  znajdująca  się  również  pod  r.  1259  w  Continuatio 
Lambacensis:  „Thartari  &racoyiensem  proyinciam  deyasta- 
yerunf  W  oryginale  nie  miało  zapewne  pismo  opata  cystersów 
żadnego  chronologicznego  oznaczenia,  które  zresztą  potrzebne 
nie  było,  bo  w  Welehradzie  wiedziano  dobrze,  kiedy  Tata- 
rzy do  Polski  wkroczyli,  a  jedynie  wyczekiwano  na  szcze- 
gółowe wiadomości,  dotyczące  zwłaszcza  strat  jakie  poniosły 
klasztory  Cystersów  w  Polsce.  Pisarz  rękopismu  przepisując 
z  oryginału  niedatowane  to  sprawozdanie,  dodał  od  siebie 
datę,  którą  może  zaczerpnął  z  „Continuatio  Lambacenssis'' 
lub  z  innćj  jakićj  znanćj  mu  zapiski.  Okoliczność  ta  nie 
zmniejsza  dla  nas  ani  trochę  wartości  przytoczonego  listu 
tembardzićj,  że  możemy  prawie  na  pewno  twierdzić,  że  był 
pisany  w  Marcu  lub  najpóźnićj  Kwietniu  r.  1260.  do  owcze- 
go opata  w  Welihradzie  Mikołaja  ').  Podane  zaś  w  spra- 
wozdaniu tem  wiadomości  nie  dla  tego  tylko  uważać  możemy 
za  zupełnie  wiarogodne,  ze  zawarte  są  one  w  półurzędowym 
niejako  raporcie  mającym  dojść  do  wiadomości  opata  Mori- 
mundzkiego,  ale  także  ponieważ  znajdują  potwierdzenie 
w  współczesnych  dokumentach  polsłdch. 

Tak  czytamy  w  wystawionym  w  Osieku  d.  10  Września 
1262  *;  przywileju  Bolesława  Wstydliwego  dla  Cystersów 
Eoprzy wnickich :  „Proinde  noyerit  etas  tam  presens,  quam 
postera,  quia  cum  claustrum  de  Koprzywnica  nuper  sit  tota- 
liter  a  paganis  Thartaris  deyastatum,  nec  aliter  adicere  possit 
ut  resurgat,  nisi  proborum  yirorum  consilio  et  auxilio  sub- 


')  Co  do   imienia   opata  Welihradzkiego   por.  dokument  z  15 

Sierpnia  1261  w  Emlera,  Regesta  Bohemiae  II  p.  122. 
';  Kod.  Dypl.  Małopol.  p.  76  Nr.  LX. 


Digitized  by 


Google 


295 

lenetor^. . .  następnie  w  innym  dla  tegoż  kiasztorn  wydanym 
doknmencie  ^)  z  8  Gradnia  1268 :  „. . .  Nos  Boleslans. . .  notnm 
facimaSy  qaod...  monasterio  de  Gopriunica. . .  libertatem  et 
immanitatem  huiusmodi  donayimus;  cum  igituripsum  cenobiom 
cum  yilla  forensi  adiacente  et  aliis  pertinentiis  ad  ipsum 
clanstnim  contingentibus  per  Thartaros  miserabiliter  et  flebi- 
liter  oecnlto  Dei  auxilio  sit  penitas  adnnilatam  et  ignis  con- 
suDptione  infarillatum  ex  imo  cordis  tali  ealamitati  compa- 
cientes  et  condolentes^  iam  pridem  priyilegium  contulimus, 
qao  ipse  locns  et  sibi  subiecta  queant  in  rebus  et  colonis 
aliąuantisper  nostro  beneficio  releyiari.'' 

Udzielając  w  Maju  r.  1260  ')  obszernych  nadań  dla 
Cystersów  w.  Wąchocku  wspomina  książę  krakowski  ^  że : . 
„non  sine  cordis  magno  dolore  merentes  desolationem  mo- 
nasterii  de  Wąchocko  Cisterciensis  ordinis;  per  Thartaros 
iactam...  priyilegia,  libertates,  immunitates,  possesiones  et 
eonun  beneficia,  que  per  nostros  progenitores,  yidelicet  ducem 
Casimirum  et  patrem  nostrum  ducem  Lesconem  et  etiam  per 
nos  et  alias  nobiles  terre  et  ąuosąue  fideles  eidem  sunt  ecclesie 
coUata  ad  instar  priomm  priyilegiorum  in  preśenti  instrumento, 
prout  potoimus  in  memoria  habere,  scripto  commendare  et 
singala  distinguere  et  subnotare  demandayimus^.  Widocznie 
zatem  zaginęły  przy  zniszczeniu  klasztoru  ^  najdawniejsze 
Wąchockie  przywileje^  i  dokument  Bolesława  miał  je  wszystkie 
zastąpić;  zauważamy  dodatkowo,  że  jestto  pierwsza  wzmianka 
o  drugim  napadzie  Tatarów  przechowana  w  źródłach  dyplo- 
matycznychjpolgkich. 

Koprzywnica  i  Wąchock  najbardziój  niewątpliwie  ucier- 
pisdy  od  pogan,  ztąd  w  wydanych  dla  nich  dokumentach 
tak  wyraźnie  wspomniane  są,  jako  przyczyna  nowych 
darowizn,  poniesione  od  dziczy  Tatarskićj  szkody,  ale 
w  ogólncm  odszkodowaniu  miały  udział  i  inne  konwenty 
Cysterskie,    które   według    listu    opata    z    Kudy    dotknięte 


')  Kod.  Dypl.  Małopol.  p.  93  Nr.  LXXVn. 
*)  Kod.  Dypl.  Kat.  Krak.  I  p.  78  Nr.  LXL 


Digitized  by 


Google 


296 

zostały  powodzią  tatarską;  tak  otrzymują  Cystersi  Szczyrzyczcy 
i  Mogilscy  w  r.  1264  i  1266  znaczne  nadania  od  bisknpa 
krakowskiego  Prandoty  *),  rychlój  jeszcze  bo  18  Marca  1263  *) 
roku  obdarowid  Bolesław  klasztor  Jędrzejowski  nadaniem 
Skaryszewa  a  mnichom  Salejowskim  potwierdził  dawne  ich 
przez  Kazimierza  Sprawiedliwego  i  Leszka  Białego  nadane 
przywileje  •). 

Nie  przesadza  przytem  antor  listu  bynajmnićj,  tak  jas- 
krawo opisując  doznane  przez  księztwa  Krakowskie  i  Sando- 
mirskie  klęski  i  mówiąc ;  że  o  takich  mordach  i  rabunkach 
nikt^  jeszcze  nie  miał  tam  wyobrażenia;  bo  w  tern  zgadza 
się  tylko  ze  źródłami  bistoryograficznemi  a  przedewszystkiem 
z  rocznikiem  kapitulnym,  który  wprost  twierdzi ,  że  drngi 
napad  Tatarów  o  wiele  sroższym  był  od  pierwszego. 

List  opata  z  Budy  wzbogaca  zatem  w  sposób  bardzo 
pożądany  zasób  faktycznych  naszych  wiadomości  o  dmgiem 
najściu  pogan  do  Małopolski,  ale  jako  niedatowany  nie  może 
nam  dostarczyć  żadnych  chronologicznych  wskazówek. 

W  ten  sposób  załatwilibyśmy  się  z  kwestyą  chronolo- 
giczną drugiego  napadu  Tatarów  a  zarazem  wykazali  dowodnie 
że  raz  pod  r.  1259,  to  znowu  pod  rokiem  następnym  wspo- 
minane w  rocznikach  krajowych  i  obcych  wtargnięcia  pogan 
do  Polski  dlatego  tylko  pod  rozmaitemi  pojawiają  się  datami 
że  Tatarzy  wkroczywszy  przy  końcu  r.  1269  do  ziemi  San- 
I  domirskiój  opuścili  ją  dopiero  w  pierwszych  miesiącach  r. 
!  1260.    Jedni  zatem  rocznikarze  zapisując  wiadomość  o  po- 
^  ;  wtómćj  bytności  pogan  w  Małopolsce  mieli  przedewszystkiem 
;  \  rok  ich  przybycia  na  uwadze,  drudzy  rok,  w  którym  dostał 

\'  

^)  Patrz  Dokumenty  Prandoty  z  12  Maja  1264  dla  Szcsyrzycz 

w  Kod.  Dypl.  Małopol.  p.  84  Nr.  LXVII;  dla  Mogiły  w  Kod. 

Dypl.  Mogił.  p.  21  i  23  Nr.  XXVIU  i  XXIX  z    14   Maja 

1266, 
•)   Kod.  Dypl.  Małop.  p.  78  Nr.  LXI, 
•)   Rzyszczewski  i  Muczkowski  Kod.  Dypl.  Polski  I  p.  86  Nr.  L. 

Poknment  wydany  w  Krakowie  d.  30  Września  1262  r. 


Digitized  by 


Google 


297 

się  Sandomirz  w  ręce  Tatarów  a  nieszczęńliwi  jego  obrońcy 
tak  strasznego  doznali  losa. 

Bocznik  Wrocławski  mający  Śląsk  w  pierwszój  linii  na 
widoku,  lub  pisarz  rocznika  Krasińskich  wspominający  o  za- 
pędzenia się  Tatarów  aż  do  Bytomia  jedynie  nawet  tylko 
mogli  rok  1260  przy  odpowiedniój  nmieńcić  zapisce,  nie  dega 
bowiem  wątpliwości,  ze  w  tym  dopiero  roku  dotarli  poganie 
tak  daleko  na  zachód. 

Dwie  inne  jeszcze  kwestye  nasuwają  się  przy  zesta- 
wianiu wzmianek  zaczerpniętych  z  pomników  historyogra- 
fieznych  i  właściwego  wymagają  objaśnienia :  najpierw  opo-  ^ 
wieść  rocznika  Świętokrzyskiego  a  powtóre  różnica  jaka 
zachodzi  między  kroniką  Wielkopolską  a  kroniką  Wołyńską 
w  przedstawieniu  okoliczności  towarzyszących  zdobyciu 
Sandomierza. 

Bocznik  Świętokrzyski  dwie  ma  zupełnie  oryginalne 
gdzieindziej  nie  zapisane  wiadomości :  o  udziale  Piotra  Eręp- 
skiego  i  brata  jego  Zbigniewa  w  obronie  Sandomierza 
i  o  ucieczce  Bolesława  Wstydliwego  :do  Sieradza. 

Pierwsza  z  nich  już  tćm  samom  wzbudza  podejrzenie, 
ic  ów  Piotr  Erępski]  występuje  w  roczniku  Świętokrzyskim 
jako  capitaneus,  a  jak  wiemy,  godność  ta  nie  była 
jeszcze  w  owym  czasie  znaną  w  hierarchii  urzędniczćj  księztw 
Piastowskich.  Zresztą  ani  w  tym,  ani  w  jakimkolwiek  bądź 
imiym  charakterze  nie  spotykamy  żadnego  Piotra  „herodem 
de  CSrampa^  pomiędzy  świadkami  na  tak  stosunkowo  licznych 
dokumentach  Bolesława  Wstydliwego,  niemnićj  obcą  cam  jest 
postać  brata  jego  Zbigniewa. 

Przytoczymy  tu  nasuwającą  się  dla  pozornego  swego  i 
prawdopodobieństwa  hypotezę  co  do  osoby  Piotra,  aby  wy- 
kazać zarazem  jćj  omylność. 

Pomiędzy  dygnitarzami  pojawiającymi  się  na  przywile- 
jach Bolesława  Wstydliwego    spotykamy  w  r.  1258  ')  także 

')  Dokument  z  r.  1258  w  Eod.  Dypl.  Małop.  p.  P3  N.  LI. 
również  dokument  z  11  Czerwca  1258  r.  w  Kod.  Dypl, 
Kat  Krak.  L  p.  78.  N.  LYIIL 

WtOi,  Utmot  T.  XTm.  W      ' 


Digitized  by 


Google 


298 

kasztelana  Lnbekkiego  Piotra.  Z  dokumentu  za&  księeia 
Krakowskiego  z  30  Maja  1254  r.  ^)  wydanym  w  Korczynie 
dla  klasztoru  Zwierzynieckiego  dowiadujemy  się,  że  istniała 
w  ziemi  Lnbelskiój  wieś  Krampa  (. . .  Skoniszin,  Yetmagora 
dicta  in  terra  Lnblinensi  cum  adiacentibus  hereditatibus  id 
est  cum  Krampa...),  możnaby  zatem  wnosić,  że  w  roczniku 
zaszła  tylko  pomyłka,  że  zamiast  „capitaneus^  należy 
czytać  „castellanus**  a  bohaterskim  obrońcą  Sandomierza 
był  Piotr  kasztelan  Lubelski. 

Przeciwko  temu  przypuszczeniu  przemawia  jednak  żC: 

1)  W  ziemi  Sandomirskićj  wsi  z  nazwą  Krępa  jest 
aż  kilka,  które  wszystkie  to  samo  mogłyby  rościć  prawo  do 
bliższego  stosunku  z  owym  zagadkowym  Piotrem,  co  i  Krępa 
Lubelska; 

2)  W  chwili  kiedy  Tatarzy  podstąpili  pod  Sandomierz 
nie  był  już  Piotr  kasztelanem  Lubelskim,  w  godności  tij 
zastąpił  go  Warsz  ')  i,  ponieważ  nie  widzimy  go  na  żadnem 
wyższem  dostojeństwie,  prawdopodobnie  juz  nie  żył. 

W  obec  tych  uwag  nie  możemy  upatrywać  w  opowieści 
I  rocznika  Świętokrzyskiego  nic  innego,  jak  przechowanie 
i  ży wćj  rodowćj  tradycyi,  w  ktdrćj  trudno  już  ocenić  co  prawdą 
\  jest,  a  co  upiększeniem  i  późniejszym  dodatkiem. 

Nie  mniejszą  sprawia  nam  trudność  drugi  szczegół 
przechowany  w  roczniku  Śynętokrzyskim  o  schronieniu  się^ 
Bolesława  Krakowskiego  przed  Tataranii  do  Sieradza.  Samo 
w  Bol)ie  nie  jest  to  'wcale  nlemożebnem  lub  nieprawdo- 
podobnćm,  a  może  nawet  dałoby  się  w  tćj  okoliczności  upa- 
trywać pewien  związek  z  bezpośrednio  przed  ukazaniem  się 
pogan  w  Małopolsce  dokonanćj  wyprawie  książąt  Krakow- 
skiego i  Wielkopolskiego  przeciwko  Kazimierzowi  Łęczyc- 
kiemu. Z  drugićj  jednak  strony  wypada  zauważyć,  że  świa- 
dectwo rocznika  Świętokrzyskiego,  nie  wystarcza,  aby  fakt 
ten  uznać  jako  całkiem  pewny  i  niezachwiany. 


')   Kod.  Dypl.  Kat  Krak.  L  p.  53. 

')   Nakielski  Miechowa  p.  180.  Dokument  Bolesława  Wstydli- 
wego z  7  Maja  1259  n 


Digitized  by 


Google 


299 

Większej  doniosłości  jest  pewna  sprzeczność^  która  za-  \ 
chodsi  między  przedstawieniem  zdobycia  Sandomierza  według  j 
kroniki  Wielkopolskiój  i  kroniki  Wołyńskićj. 

Polskie  źródło  tak  rzecz  tę  opisuje:  Książęta  Ruscy, 
Wasylko  brat  Daniły  i  synowie  tegoż  Lew  i  Roman  ^)  widząc 
że  się  zbytnio  przewleka  oblężenie  grodu  Sandomirskiego, 
poradzili  zdradziecko  mieszkańcom  otoczonego  miasta ,  aby 
za  cenę  życia  wydali  Tatarom  zamek  i  dostatki  swoje. 
Sandomierzanie  usłuchali  na  swe  nieszczęście  chytrój  rady, 
łecz  skoro  ufni  w  obietnicę  książąt  ruskich  i  pogan  wyszli 
bezbronni  z  po  za  murów  zostali  natychmiast  w  znacznój 


^)  Kronika  Wielkopolska  niewątpliwie  mylnie  czyni  Romana  Dani- 
łowicza  wzpółnczestnikiem  zdobycia  Sandomierza,  książę  ten 
bowiem  został  roku  poprzedniego  zabity  przez  Litwinów 
(Połnoje  Sobranje  Ruskich  Ljetopisjej*!!  p.  197J,  a  z  kroniki 
Wołyńskiój  możnaby  jedynie  wnosić  na  obecność  w  obozie 
Tatarskim  Wasylka  i  synowca  jego  Lwa  Daniłowicza.  (Por. 
także  Szaraniewicz,  Istorja  Oalicko  -  Wołodimirskoj  Rusi 
p.  100). 

Pod  innym  jeszcze  względem  różnią  się  oba  źródła: 
według  kroniki  Wołyńskiój  wymordowali  Tatarzy  c:^ą 
ludność  Sandomirską,  tak,  że  nikt  zgoła  przy  życiu  nie 
miał  pozostać;  według  kroniki  Wielkopolskićj.  natomiast 
mieliby  poganie  uprowadzić  część  Sandomierzan  mianowicie 
młodzieńców  i  kobiety  w  niewolę.  Zdaje  mi  się,  że  niktby 
w  tym  wypadku  nie  odmówił  latopisowi  ruskiemu  bezwzglę- 
dnego pierwszeństwa,  gdyby  rocznik  kapitulny  nie  potwier- 
dzał wiadomości  źródła  polskiego.  Lecz  i  tak  prawdopo- 
dobniejszem  jest,  że  Tatarzy ,  rozjątrzeni  mężną  obroną 
załogi,  żadnemu  z  Sandomierzan  nie  darowali  życia,  licząc 
zresztą  na  l>ogaty  jeszcze  łup  w  ludziach  w  dalszym  ciągu 
swojój  wyprawy.  Dodać  nadto  musimy,  że  i  z  bulli  Boni- 
facego VIII  nabiera  się  przekonania  o  znpełnem  wytępieniu 
przez  pogan  ludności  Sandomirskićj ;  a  zwracamy  i  na  to 
jeszcze  uwagę,  że  i  po  zdobyciu  Łysćj  Góry  mieli  sobie 
Tatarzy  podobnie  jak  w  Sandomierzu  z  mieszkańcami  po- 
stąpić Widocznie  więc  było  to  u  nich  zwyczajem  karcić 
w  ten  sposób  ludność  miast,  przy  których  obleganiu  na  zna-, 
czniejszy  napotkali  opór. 


Digitized  by 


Google 


w 


300 

części  wymordowani,  tak,  że  Wisła  krwią  indzką  się  zabar- 
wiła; —  kobiety  za6,  dziewczęta  i  młodzieńców  uprowadzili 
Tatarzy  w  niewolę. 

Latopisiec  Raski  stwierdza  w  zasadzie  opowieść  kroniki 
Wołyńskiej  co  do  strony  faktycznój,  bo  donosi  jaknajwyrałnićj 
iż  mieszkańcy  Sandomierza  wyszli  dobrowolnie  z  zasła- 
niających ich  obwarowań,  a  sposób,  w  jaki  opisnje  to  wyjście, 
świadczy  dowodnie,  że  wychodzili  z  zamiarem  i  nadzieją 
przebłagania  dziczy  pogańskiój  i  otrzymania  w  nagrodę  swój 
uległości,  bezpieczeństwa  życia.  O  roli,  jaką  przypisuje  kronika 
Wielkopolska  książętom  Rnskim  nie  tylko,  że  latopia  Wo- 
łyński nie  wspomina  ani  słowem,  ale  stara  się  nawet  podać 
jako  przyczynę  rozpaczliwego  krokn  Sandomierzan  pożar 
kościoła,  którego  drewniany  dach  nagle  zapłonął. 

Ponieważ  rocznik  kapitalny  również  donosi,  że  „castrom 
Sandomirie  magis  calliditate  doli  qnam  robore  yirinm  (Thar- 
tari  cepernnt)^,  nie  mamy  powoda  odrzucać  przedstawienia 
kroniki  Wielkopolskićj ,  którą  milcząco  potwierdza  i  sama 
kronika  Wołyńska.  Trudno  żądać  od  Rusina,  brzydzącego 
się  jak  najbardzićj  pogaństwem,  zdradzającym  niejednokrotnie 
niekłamaną  sympatyę  dla  pobratymczych  Polaków,  aby  głośno 
wyznawał,  że  ruscy  to  właśnie  książęta  przyczynili  się  do 
upadku  dzielnie  broniącćj  się  chrześcijańskićj  twierdzy  i  uła- 
twili poganom  zbeszczeszczenie  świątyni  Pańskićj. 

Po  osiągnięciu  tych  wyników  moglibyśmy  już  przejść 
do  głównego  naszego  zadania  t.  j.  do  przedstawienia  samego 
napadu  w  całój  jego  rozciągłości.  Ze  względu  jednak  na 
poszanowanie,  jakie  winniśmy  Długoszowi,  zastanowimy  się 
chwilę  nad  sposobem^  w  jaki  złożył  on  poświęcony  ziymują- 
cym  nas  obecnie  wypadkom  ustęp  swycb  dziejów. 

Jest  to  u  nas  ogólnie  przyjęte  odmawiać  Długoszowi 
zmysłu  krytycznego,  i  sądzić,  że  w  kompilowaniu  i  zesta- 
wianiu przystępnych  mu  wiadomości  źródłowych,  histoiyczne 
jego  uczucie  na    żadne  nie  natrafiało  wątpliwości. 

Mniemam,  że  rzecz  się  ma  przeci?niie,  choć  nie  chcę 
przez  to  twierdzić,  aby  sama  świadomość  istnienia  pewnych 


Digitized  by 


Google 


301 

kontrowers  w  dawniejszych  historTOgraficznych  pomnikach 
miida  Długosza  nakłonić  do  pokuszenia  się  o  ich  rozwikłanie. 

Przedstawienie  jego  drugiego  napadu  Tatarów  jest^ 
dla  mnie  przynajmniej  niewątpliwym  dowodem,  że  Długosz 
nie  umiejąc  sobie  wprawdzie  poradzić  z  nasuwającemi  mu 
się  trudnościami  chciał  przecież^,  chociażby  sztucznie  szkopuł 
ominąć  i  z  niepewności  wycofać  się  na  wszelki  sposób  z  ho- 
norem. Znane  mu  przy  tćj  sposobności  były  wszystkie  przy- 
toczone przez  nas  poprzednio  źródła  polskie  prócz  rocznika 
Wrocławskiego,  a  możebnem  jest,  że  korzystał  tćż  i  z  kilku 
nieprzystępnych  już  dla  nas  zapisek.  Eorzysti^  tćż  jeszcze 
z  jednego,  znanego  nam  wprawdzie  pomnika,  którego  jednak 
starannie  wystrzegliśmy  się  w  tym  wypadku  spożytkować, 
ponieważ  to  co  w  nim  powiedziana  jest  o  Tatarach  odnosi 
się  do  trzeciego  ich  wkroczenia  do  Polski  z  końca  r.  1287. 
Hnićj  ostrożny  nazywa  tćż  Długosz  mylnie  wodzów  Tatarskicb 
Nogajem  i  Telebugą,  którzy  dopiero  za  Leszka  Czarnego 
nawiedzili  ziemię  Krakowską  i  Sandomirską,  a  to  mu  bynąjmniój 
nie  przeszkadza  spożytkować  zapiskę  ^)  kalendarza  krakow- 
skiego raz  jeszcze,  ale  już  w  sposób  właściwy,  przy  spisaniu 
wypadków  z  roku  1287.  Zresztą  trzyma  się  Długosz  dość 
śdśle  swyeh  źródeł  a  mianowicie  w  ustępie  z  r.  1259  kroniki 
Wielkopolskićj ,  rocznika  kapitulnego  i  Świętokrzyskiego, 
tego  jednak  z  pewną  odmianą,  bo  nie  każe  Bolesławowi 
uciekać  do  Sieradza,  lecz  prowadzi  go  wraz  z  żoną  na  Węgry, 
nie  umiemy  rozstrzygnąć  czy  słusznie.  Milczenie  dokumentów 
węgierskich,  w  których  możnaby  oczekiwać  jakiegokolwiek 
śladu  bytności  Bolesława  z  drugiej  strony  Karpat,  przema- 
wiałoby raczćj  za  wiadomością  rocznika  Świętokrzyskiego. 

Pomijam  tu  drobne  usterki  Długosza  nazywającego 
kasztelana  Krakowskiego  w  r.  1259  Klemensem  zamiast 
Adamem,  lub  korzystającego  jak  najnlekrytycznićj  ze  znanćj 
mu  z  rocznika  Świętokrzyskiego  bulli  papieża  Bonifacego, 
którą  złudzony  mylną  datą  przypisuje  Aleksandrom  lY,  bo 


')  Mon.  Pol.  Hiat.  II  p.  940, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


] 


302 


te  są  w  jego  dziejach  na  porzi^dku  dziennym,  a  stwierdzam 
tylko  y  ie  z  własnój  kombinacyi  oznacza  Długosz  w  tym 
pierwszym  ustępie  o  Tatarach  czas  ich  pobytu  w  Polsce  na 
miesięcy  trzy,  wspomniawszy  poprzednio  za  kroniką  MTiel- 
kopolską,  ie  wkroczyli  do  księstwa  Bolesława  Wstydliwego 
koło  Św.  Andrzeja.  Kronika  mówi,  że  przed  św.  Andrzejem, 
Długosz,  że  po  30  Listopada,  ale  to  zapewne  nieuwagą  jego 
tylko  spowodowana  różnica.  W  każdym  razie  spisując  pod 
r.  1259  cały  napad  aż  do  odwrotu  pogan  przekroczył  już 
Długosz  granicę  tego  roku  i  sięgnął  w  następny.  Tymczasem 
pod  rokiem  1260  znowu  czytamy  o  najdciu  Tatarów  i  po* 
nownóm  przez  nich  zdobyciu  Sandomierza.  Bolesław  uchodzi 
do  Węgier,  Prandota  cłironi  się  do  Raciborza,  poganie  niszczą 
klasztory  Klarysek  w  Zawichońcie  i  Benedyktynów  na  Łysćj 
Górze,  zapędzają  się  pod  Bytom  i  po  dwumiesięoznem  plą- 
drowaniu z  łupem  i  jeńcami  powracają,  zkąd  przyszli. 
Widooznein  jest  aż  nadto,  że  to  rocznik  Krasińskich,  że 
wzmiankowane  bulle  dla  mniszek  Zawichostskioh  i  może 
nieznane  nam  dokumenty  Benedyktynów  z  Łysij  Góry, 
a  mieszczące  analogiczną  wzmiankę  o  grozie  Tatarskiój 
w  zastosowaniu  do  klasztoru  Łysogórskiego,  posłużyły  Długo- 
szowi za  źródło  do  skreślenia  drugiego  tego  ustępu. 

A  więc  zdawałoby  się,  rzecz  całkiem  jasna.  Długosz 
utrzymuje,  że  tak  w  r.  1259  jak  w  r.  1260  wkraczali  Tatarzy 
do  Polski,  za  pierwszym  razem  bawili  3  miesiące,  za  drugim 
2,  a  Sandomierz  był  za  każdym  najściem  pogan  głównym 
przedmiotem  ich  dzikości  i  spustoszeń. 

Po  bliższem  zastanowieniu  się  jednak  musimy  trochę 
zmodyfikować  pierwsze  nasze  wrażenie. 

Tatarzy  mieli  zabawić  za  pierwzym  razem  3  miesiące, 
z  tych  miesiąc  tylko  przypada  na  rok  1259,  a  2  na  rok 
następny,  czy  to  przypadkiem  nie  te  dwa  miesiące  po- 
bytu ich  w  r.  1260  opisuje  ustęp  pod  tymże  umieszczony 
rokiem  tylko  częściowo  w  skróceniu,  częściowo  z  podaniem 
nowych  szczegółów  należących  według  Długosza  stanowczo 
już  do  r.  1260.  Zdaje  mi  się,  że  nikt  wątpliwości  tćj  za- 
sadniczo nie  zdoła  rozstrzygnąć   z  tćj  prostćj   przyczyny. 


Digitized  by 


Google 


303 

ie  w  mowie  będące  ostępy  ałożył  Długosz  z  umysłu  tak, 
aby  nie  można  na  pewno  wywnioskować,  jakie  było  jego 
w  tym  wypadku  istotne  zapatrywanie. 

Znalazłszy  napad  Tatarów  zapisany  w  rocznikach  pod 
dwoma  różnemi  datami,  nie  odważył  się  Długosz  twierdzić 
wprost,  ze  mimo  tego  raz  tylko  w  tym  czasie  wtargnęli  Ta- 
tarzy do  Małopolski;  —  choć  w  gruncie  wydawało  mu  się  to  przy- 
puszczenie najbardzićj  do  prawdy  zbliżonem,  wolał  przecież 
chwycić  się  drogi  wymijającćj  i  tak  swe  opowiadanie  sfor- 
mułował i  rozdzielił,  że  z  równą  słusznością  uprawnieni 
jesteśmy  jedne  i  drugą  przyjąć  ewentualność.  Że  przytem  działał 
Długosz  z  rozmysłem  dowodzi  między  innemi  najsilniój  pomi- 
nięcie daty  zdobycia  Sandomierza  znanćj  mu  z  przechowaućj 
w  roczniku  Świętokrzyskim  bulli  papiezkićj. 

Jeżeli  podobna  niestanowczość  nie  może  być  poczytaną 
liistorykowi  za  zaletę,  to  w  tym  wypadku  dowodzi  ona 
przynajmnićj,  że  dalekim  był  Długosz  przy  korzystaniu  ze 
swych  źródeł  od  bezmyślnego  kompilowania,  jakie  mu  niejeden 
zbyt  pochopnie  przypisuje 


-HiS^seiS^- 


Digitized  by 


Google 


804 

U. 

Frzobiog  dmgiogo  napadu  Tatarów  na  Polska. 

Gdyby  Tatarzy  po  wielkim  napadzie  z  r.  1241  byli 
powrócili  do  Aiyi,  zachowałaby  się  bez  wątpienia  na  wieczne 
czasy  pamięć  ich  pobyta  w  Europie,  ich  spustoszeń  i  mordów, 
ałe  obawa  przed  nimi  wkrótce  by  ustąpiła,  i  groźny  najezdca 
poszedłby  niebawem  do  rzędu  legendarnych  postaci ,  które 
w  dzieciach  jedynie  strach  wzbudzają. 

Poganie  jednak  nie  tylko,  że  nie  pomyśleli  o  powrocie 
do  swoich  wschodnich  siedzib  ale  niedwuznaczny  okazali 
zamiar  utwierdzenia  się  w  zajętych  krajach  ruskich,  zkąd 
mogli  w  każdój  chwili  z  większą  daleko,  niż  za  pierwszym 
razem,  łatwością  wkroczyć  bądź  dó  Węgier,  bądź  do  Polski, 
bądź  nawet  do  Prus  i  Litwy. 

Równocześnie  groźnego  nabyła  rozgłosu  nazwa  Tatarów 
w  ziemi  Świętćj.  Zdawało  się,  ze  niema  Chrześcijaństwo 
straszniejszego  od  nich  wroga,  zachodziła  nie  całkiem  płonna 
obawa  ujrzenia  tatarskich  jeźdźców  we  Włoszech  lub  Francyi, 
w  niczem  nie  widziano  zapory  zdolnój  wstrzymać  zWyeięzki 
ich  pochód. 

Ustawicznie  dochodziły  do  Stolicy  świętćj  z  rozmaitych 
świata  okolic  zatrważające  wieści,  zewsząd  domagano  się 
pomocy  i  obrony  w  Rzymie,  z  goryczą  wypominano  papieżom 
brak  współczucia  dla  niedoli  krajów  chrześcyańskioh ,  gro- 
żono nawet  wejść  w  bliskie  z  póganem  związki,  byle  zapewnić 
sobie  bezpieczeństwo  jutra. 

Jakąż  więc  tak  skuteczną  rozporządzać  mógł  bronią 
papież,  że  królowie  i  książęta  liczący  zbrojnych  swych  na 
tysiące  nie  poprzestając  na  własnćj  działalności,  żądali  aby 
najwyższa  władza  duchowna  zajęła  się  uorganizowaniem 
obrony. 

Broń  to  była  niestety  bardzo  już  zużyta,  potężna  w  w. 
XI,  silna  jeszcze  niezmiernie  w  wieku  następnym,  odmawiała 
już  posłuszeństwa  w  połowie  w.  Xin. 


Digitized  by 


Google 


305 

Wyprawy  krzyiowe  stanowczo  »ię  ju*  przeżyły,  nawet 
w  stosanka  do  ziemi  Świętej;  boć  wyjątkowy  zapał  Ludwika 
Świętego  daje  nam  w  ewem  odosobnienia  najlepszy  dowód 
jak  mało  był  przez  współczesnych  podzielany;  cóż  mówić 
dopiero  o  próbaoh  dokonywanych  w  tym  kiemnkn  we  wschod- 
nich krajach  Enropy,  a  więc  przedewszystkiem  na  Węgrzech  | 
w  Polsce  i  Bnsi,  gdzie  nie  było  rycerstwa,  ustroją  feudalnego,  I 
gdsie  poświęcanie  się  dla  idei  liyło  rzeczą  poniekąd  nieznaną,/ 

Zdawałoby  się,  że  bezpośrednio  grożące  od  Tatarów 
nielieaiHeezeństwo  powinno  było  przekonać  mieszkańców  wscho- 
dnićj  Europy  o  użyteoznośd  wspólnćj,  pod  znamieniem  krzyża 
podjętćj  wyprawy,  ale  temu  na  przeszkodzie  stel  przede- 
wszystkiem podział  Polski  i  Rusi  na  drobne  księztwa,  który 
przy  ciągłych  waśniach  i  rozterkach  między  panującymi  nie 
doswahił  myśleć  o  zjednoczonćj  akeyi. 

Nie  na  wiele  przydawały  się  zachęty  papieży,  któnsy 
ołńe^wati  uczestnikom  wymierzonych  przeciwko  Litewskim 
lab  Tatarskim  poganom  krzyżowych  wypraw,  te  same  do- 
brodziejstwa i  odpusty,  co  udającym  się  osobiście  na  obronę 
Grobu  Chrystusa.  Miała  stolica  święte  szczegóhiiejszy  jeszcze 
powód  opiekowania  się  krajami  nad  i  za  Wisłą  położonymi, 
łK>  tam  usadowił  się  zakon  krzyżacki  mający  właśnie  za  za- 
diuiie  walkę  %  pogaństwem  i  rozszerzanie  wiary  chrześcijańskićj, 
a  klęskę  zakonu  lub  całkowite  jego  zniszczenie  uważanoby 
w  Rzymie  jako  straszny,  trudny  na  razie  do  powetowania 
cios  najistotniejszym  zadany  kościoła  interesom. 

Niemnićj  zależało  papieżom  na  trwałem  przyłączeniu 
kaiąiąt  ruskich  do  obrządku  rzymskiego,  na  ścieśnieniu  węzłów 
łączących  Daniłę  ze  stolicą  świętą  i  zachodnią  cywilizacyą, 
na  utrzymaniu  Mendoga  przy  wierze  chrześcijańskićj,  a  to 
.wszystko  groziło  niechybnym  upadkiem  i  rozprzężeniem, 
gdyby  się  interwencya  kościoła  nie  okazała  skuteczną  w  obro- 
nie od  Tatarów,  nie  przekonała  świeżo  nawróconych,  że 
w  Rzymie  spoczywa  niechybne  od  wszystkich  niebezpie- 
ezeństw  ocalenie,  że  stemtąd  przychodzi  w  każdym  wypadku 
akuteczna  pomoc. 

WydB.  Skaol  T.  ZTUI.  39 

Digitized  by  VjOOQ IC 


308^ 

Już  w  r.  1253  pisi^  Daniło  do  Inocentego  IV,  że  Tatarzy 
gotąją  się  za  powtórnem  wkroczeniem  zniszczyć  do  reszty  to, 
co  ocalało  od  poprzednich  spn8fx)8zeń.  Od  Ruskiego  króla 
pochodząca  wiadomość  nie  mogła  się  wydawać  podejrzaną, 
wywołi^  tćż  niemsde  w  Rzymie  wrażenie  i  nakłoniła  pa- 
pieża do  energicznego  wystąpienia. 

14  Maja  1253  roku  ^)  rozesłane  zostały  liczne  egzempla- 
rze bnlli  papiezkićj  do  dnchowieństwa  Czeskiego  i  Moraw- 
skiego; do  biskupów  Pomorskich,  Polskich  i  Ruskich.  W  nie- 
zwykle podniosłych  choć  trzeźwych  zarazem  i  prostych  wy- 
razach wyłuszcza  papież  swoje  zapatrywanie  na  środki,  jakich 
należy  się  chwycić,  by  zabezpieczyć  się  od  grożącćj  klęski, 
i  równocześnie  donosi,  że  polecił  opatowi  z  Mezano,  by  gło- 
sił krzyżową  przeciwko  Tatarom  wyprawę. 

Bardzo  słusznie  napominał  papież,  aby  nie  usypiano 
się  złudnem  bezpieczeństwem,  dokąd  znajdują  się  poganie  u  wrót 
chrżeściaństwa ,  aby  zawczasu  podjęto  obronne  przygoto- 
wania "). 


')  Thbinbr  Yetera  Mon.  Pol.  I.  p.  61  Nr.  107. 

*)  „Yerum  licet  ipsorum  recessus  ab  illatis  molestiis  Yobis 
aliąuod  intervallum  temporis  indulserit  respirandi,  quou8qne 
tamen  in  eiusdem  ianuis  christianitatis  habentur,  tamąuam 
ad  vos  aditus  deinceps  eis  non  pateat  reyertendi,  non 
debetis  imaginariam  yobis  securitatem  promittere 
ex  qua  possit  yobis  graye  minę  dispendium  de  facili  pro- 
yenire.  Sanę  nuper  Carissimo  in  Chriati  filio  nostro  Regę 
Roście  iliustri,  quem  loci  yicinitas  suomm  secretorum  ple- 
rnmque  reddit  participem,  per  iitteras  suas  accepimus 
referente,  prefatos  Tbartaros  fore  paratos  ad  delendas 
reliquia8,  qna8  diyina  benignitas  in  plerisqQe  locis  propter 
fnge  presidium  ab  ipsorum  clementer  manibns  liberayit,  et. 
ipsius  ylcinia  christianitatis  yesano  spiritu,  nisi  deus  eis 
restiterit,  conculcando,  propter  quod  ne  tam  infelicis  pro- 
posili  preconceptnm  sortiatur  effectum,  ne  feralis  impetus 
in  multorum  debachetnr  excidium  obsistentium  robore  non 
represBUS,  interest  yestra  precipue,  qai  prioribus 
ipsoram  incursibus  estis  expositi,8ic  disponl,  quod 
per  yos  eorum  conatibus,  ne  cenricosa  ipsorum  amplias 
icyalescat  snperbia  irretunsa^  acie  yiriliter  resistatur"* 


Digitized  by 


Google 


307 

Wymowne  słowa  Innocentego  lY  pozostały  jednak  bez 
ważniejszego  skutka,  a  ponieważ  zawarte  w  liście  Daniły 
wie&ci  na  razie  się  nie  sprawdziły,  nie  wzięła  poruszona 
przez  papieża  sprawa  właściwego  obrotu. 

W  roku  następnym  rozeszła  się]  znowu  pogłoska  i  od- 
biła sif  echem  aż  Rzymie,  że  Tatarzy  zamierzają  nawiedzić 
Inflanty,  Estonię  i  Prusy  a  Innocenty  nakaztye  ')  tamtejszemu 
dneliowieństwu  zająć  się  natychmiast  zaciąganiem  wierąych 
pod  znamię  krzyża. 

W  najbliższych  potem  latach  zajęli  uwagę  tak  papieża 
jak  zakonu  i  książąt  polskich  inni  poganie,  przeciwke  którym 
wypadło  przedewszystkiem  energiczną  skierować  działalność. 
Mamy  ne  myśli  Litwinów,  Prussaków  i  Jadżwingów,  podjętą 
przeciwko  nim  wyprawę  Ottokara  Czeskiego  ') ,  następne 
wkroczenie  ich  do  posiadłości  zakonu,  współdziałanie  mino- 
ryty Bartłomieja  z  Czech  w  przygotowaniu  nowćj  krucyaty, 
do  którćj  należeć  miał  i  Kazimierz  Łęczycki  •),  erekcya 
osobnego  biskupstwa  w  Łukowie  %  rozliczne  układy  papiezkie 
to  z  zakonem  to  z  książętami  Polskimi  ')  przedsiębrane 
zawsze  ze  względu  na  sąsiednich  pogan,  wszystko  czynności 
pośredni  tylko  mające  związek  ze  wskazówkami  podanemi 
przez  Innocentego  IV  w  bulli  z  14  Maja  1253  r. 


>)   YoigL  Cod.  Dipl.  Prus.  I  p.  94  N.  XCVn. 

*)   Lorenz.   Deutsche    Oesch.   im  XIII  und  XIV  Jahrh.  I.  p. 

128—^137;     Palacky,    Dejiny   Narodu    Ceskeho   II  1.  p. 

24—27;     Dudik.  Gesch.  Mahrens  V.  417—420;     Ewald 

Gesch.  der   Erober.   Prenssens  dnrch  die  Deutschen  III  p. 

11—24. 
*)   Bulla  Aleksandra  IV  z  5  Stycznia  1257  r.  Theineb.  Vet. 

Mon.    Pol.   I   p.    72    N.    142;     Emler   Reg.   Boh.  p.  49 

N.  128. 
^)   Bulle  Innocentego  IV  z  13  Lipca   1254.  Theiner  I  p.  57 

N.  119;  i  Aleksandra  rv  z  1  Lutego  1257,  ihidem  p.  72 

N.  143. 
^)   Por.   np.   bulle   papiezkie  z  15  Lipca  1256  Theoier  I.  p. 

71  Nr.  139;  z  5  Stycznia  1257  ibidem  p.  71  Nr.  141;  z  26 

Lipca  1257  ibidem  p.  73,  Nr.  146. 


Digitized  by 


Google 


308 

Bo  tóż  inny  już  mąż  sasiadał  aa  stolicy  Pioirowej. 
Aleksandrowi  IV  nie  brakło  aa  dobrych  chędach)  ale  nie 
roKomial  on  położenia  na  wschodzie  Europy  tak  dolinEB  jak 
jego  poprzednik  i  zamiast  bez  przerwy  przedstawiać  ksiąiętom 
polskim  i  zakonowi,  a  w  dalszij  linii  królom  czeskiemu  i 
węgierskiemu,  że  głównem  polem  wspólnego  działania  jest 
przygotowanie  się  do  odparcia  przyszłego  najazdu  Tatarów, 
on  tak  długo  zwlekał  z  rozwinięciem  stanowczój  w  tym  kie- 
runku akcyi;  że  Tatarzy  zdążyli  rok  po  roku,  raz  na  Litwę 
raz  na  Polskę  strasznego  dokonać  najicia  mysmii^szego 
nigdzie  nie  znajdując  oporu.  Dziwnego  tćż  doznajesąy  nczacia 
ci^tająC' bullę  z  15  Lipca  1258  roku  '),  w  którćj  nakasi^e 
Aleksander  IV,  głoszącym  krucyatę  przeciw  Tatarom,  Minoiytom 
i  Dominikanom  nie  czynić  tego  z  ujmą  i  na  szkodę  podołmąj 
na  rzecz  Prus  i  Inflant  przygotowywanćj  wypra?^,  gdy  się 
zwłaszcza  równoczeńnie  zważy,  że  buUa  ta  dostała  się  na 
miejsce  przeznaczenia  w  chwili,  gdy  Tatarzy  grassowidi  na 
Litwie,  lub  gdy  zbliżanie  się  ich  nie  uleg^  najmniqgz^ 
już  wątpliwości. 

Dopóki  wodzem  znajdigącycb  się  na  Busi  Tatarów  był 
Kuremsa,  dotąd  nietylko,  ze  o  nowym  napadzie  nie  było 
mowy,  ale  nawet  utrzymywali  się  książęta  ruscy  w  pewn^ 
od  pogan  niezależnoici  *).  Ze  zmianą  wodza  uległa  postać 
rzeczy  zupełnemu  przeobrażeniu  *). 


')  ,|Nos  itaque. .  per  apostoUca  scripta  . .  mandamus,  ^atinos 
predteationeui  cmcis,  quam  pro  snbsidio  eorundem  fratmm 
et  aliornm  infidelinui  de  predictis  liyonia  et  Pmseia  per 
quo8dam  Priores  et  ministros  ac  fratres  ordinutti  veito)rum 
olim  sub  certa  forma  mandayimus,  pretezta  predioationiSy 
qae  aoctoritate  nostra  Yobis  de  noYO  contra  Tliartaros  est 
commissa  impedire  nullatenus  presumatis. ..  Voigt.  Cod. 
DipL  Prus  I  p.  117  N.  OXVm. 

')  „Daniło  że  djerżasze  ratj  s  Kuremsoju,  i  nikoli  że  nie 
bojasja  Kuremsje:  nie  bje  bo  mógł  zła  jemu  stworiti 
nikohdaże  Kuremsa,  doń^eże  pridje  Buranda  so  siłoju  we- 
likoja''.  Pofaioje  Sobranje  II  p.  197. 

')   Nie  dotykamy  stosunków  tatarskich  szczegółowo,  bobyżmy 


Digitized  by 


Google 


309 

Boronda  potizebowd  Aiuałymi  ezynami  pnymrócić  przy- 
gasły mrok  Tatartw,  mnsiał  odnowieniem  dawi^ch  gpnstoszeń 
i  neai  asprawiedlimć  zaofimie,  jakie  ma  okazid  chan  Berke, 
zyskać  8<ri)ie  bezwzględną  wierność  i  oddanie  swych  hnfców 
dostarosąiąc  im  sposobnoici  wzbogacenia  się  obfitymi  łnpami. 

Nie  tracił  tćłczaso, — i  a  niemałą  trwogą  njrzid  Daniio 
pewnego  dnia  przed  soł>ą  posłów  Borondy  z  taUem  posłaniem: 
„Wymszam  na  Łdtwę,  jeżeli  jesteś  mi  q>rzymiereeAoera  pójdź 
le  mną.^ 

Daniłę  zastąpił  przy  Borondzie  brał  jego  Wasylko, 
i  Tatarzy  mszyli  na  Litwę  i  Jadftwingów.  To  stało  się 
w  końca  r.  12S8|  w  pierwszych  miesiącah  roko  następnego 
był  Bnronda  jaż  z  powrotem  na  Bnsi. 

Daniło  snowa  starannie  anikał  spotkania  się  z  wodzem 
Tatarów,  i  tylko  Wasylko  ze  synowcem  swoim  Lwem  Dani- 
łowiczrai  stawili  się  na  wezwanie  Bnrondy  w  obozie  Tatar- 
skim. Ja)L  srogie  znosili  książęta  niscy  Dpokorzenia,  jak 
bezwzględnie  mnsieli  zaznaczyć  «woją  uległość  w  obec  dzi- 
kiego zwycięzcy  y  malowniczo  opistge  kronika  Wołyńska. 
T^lko  wybiegiem  zdołał  Wasylko  achronić  jeden  z  Daniłowych 
grodów  od  znpełnego  zniszczenia  ,  wybiegiem,  który  gdyby 
został  wykryty,  drogo  by  ma  przyszło  opłacić.  Daniło  do- 
wiedziawszy się,  ie  nieol)eeiiość  jego  w  wielkie  Barondę 
wprawiła  rozjątrzenie,  oszedł  do  Polski,  a  i  ta  nie  czując 
ńę  doić  lieapieeznym  lyeUo  przeniósł  się  do  Węgier. 

Jaż  zbliżała  się  szybkim  krokiem  zima,  w  tym  roka 
niezwykle  łagodna,  Listopad  już  się  kończył,  gdy  syty  do- 
wodów posłaszeństwa  książąt  raskich  zapowiedział  Buronda 
swym  wojskom,  że  zawiedzie  ich  do  krąja  w  którym  starsi 
szyków  jego  wojownicy  zakosztowali  jaż  chleba  i  krwi  polskićj 
Zapowiedział  wszechwładny  wódz  i  Wasylce  i  Lwowi,  że 
mają  mu  towarzyszyć  jako  wierni  sprzymierzeńcy,  jako 
współnczestniey  przyszlćj  wyprawy. 


nic  więcćj  nie  mogli  o  nich  powiedzieć  jak  to  co  podaje 
Hajoier PuRosTAŁŁ.  (Oesch.  der  Gold.  Hordę),  po  którym 
nikt  fachowy  nie  opracował  historyi  Tatarów  w  całości. 


Digitized  by 


Google 


310 

Ziemia  Lubelska  stała  otworem,  Łablin  pierwszym  celem 
był  pogan.  Smatno  zwiastował  się  Święty  Andrzćj  nieszczęsnym 
mieszkańcom.  Zamiast  ze  sknpionem  nabożeństwem  ol>cho- 
dzid  ostatnie  tygodnie  przed  Narodzeniem  Pańskiem,  zamiast 
w  dobrze  zasłużonym  odpoczynku  zimowym  zaczerpnąć  no- 
wych sił  do  wiosennćj  roku  przyszłego  pracy,  trzeba  było 
chronić  się  po  borach  i  bagnach,  z  jednój  do  drngićj  ucie- 
kać przed  chyżo  ścigającym  Tatarem  kryjówki. 

Z  Lublina  podążyli  poganie  do  Zawichostu,  zkąd  prawdo- 
podobnie, zatrwożone  pierwszą  wieścią  o  ich  zbliżaniu  się, 
ąciekły  niedawno  osadzone  tam  mniszki  reguły  św.  Klary, 
liczące  w.  swym  gronie  książęcą  siostrę  Salomee. 

Wisła  mimo  pory  zimowćj  nie  było  pokryta  lodem,  co 
przy  zmiennym  u  nas  klimacie  nie  należy  do  rzadkości, 
i  poganie  mogli,  wynalazłszy  sobie  bród,  przebyć  ją  z  łat- 
wością na  przyzwyczajonych  do  podobnych  przepraw  ru- 
makach. 

Małopolska  miała  niebawem  przedstawiać  przerażający  od 
zniszczą  i  zniszczenia  widok.  O  stawienia  oporu,  o  walce 
nikt  nie  myślał.  Nie  żeby  brakło  mężnych  między  książętami 
polskimi,  nie  żeby  polskie  szyki  bojowe  dzielnością  się  nie 
odznaczały,  ale  co  mogła  kilku  lub  w  najlepszym  razie 
kilkunastotysięczna  garstka  przeciw  kilkakrotnie  liczniejszym 
Tatarom. 

Nie  trzeba  przedewszystkiem  winić  z  tego  powodu  ani 
Bolesława  Wstydliwego,  ani  księcia  Wielkopolskiego.  Jeżeli 
kto  to  oni  przedstawiali  dodatni  żywioł  wśród  ówczesnych 
Piastów.  Ich  związek  i  przymierze,  skierowane  przeciw 
każdemu  naruszającemu  wewnętrzny  spokój,  jedyną  dawid 
gwarancyą,  że  drobni  książęta  nie  strawią  swych  sił  we 
wzajemnych  bezskutecznych  zapasach.  Nie  trzeba  wierzyć, 
że  przed  samem  wkroczeniem  pogan  ukończona  wyprawa 
na  ziemię  Łęczycką  uniemożliwiła  podjęcie  z  najeźdźcą  walki 
Nie  jest  również  prawdopodobnem,aby  wezwanie  Kazimierza  ') 


*)  Podejrzenie  to  wyraża  Długosz  ^ad  hanc  yastationem  Ka- 
zimirus  Cuyaviae  Pax  Thartaros  insimuiatus  est  induzisse"; 
ed«  Pbzeździecki.  II  p.  377. 


Digitized  by 


Google 


311 

Kiyawskiego  do  ściągnięcia  grozy  Tatarskićj  się  przyczyniło. 
Gdy  nie  przysyła  do  skntkn  ogólna  koalicya,  gdy  nie  miialj  pod 
godłem  krzyża  wspólnie  z  poganem  walczyć  i  czeskie ; 
i  węgierskie,  i  zakonne  i  wszystkich  książąt  polskich  zastępy 
to  nic  zgoła  innego  nie  pozostawało  księcin  Krakowskiemu 
do  czynienia,  jak  cierpliwie  przeczekać  nawałę ,  chroniąc 
o  ile  możności  cenniejsze  od  dostatków  życia  swych  poddanych 
przed  niechybną,  w  razie  zmierzenia  się  na  otwąrtem  poln, 
zagładą. 

Byłe  w  Małopolsce  jeszcze  podostatkiem  gęsto  zarosłych 
lasów  i  ciemnych  dąbrów,  ale  bezpieczniejsze  niż  w  gęstwi- 
nach schronienie  znajdowała  ludność  w  grodach  książęcych 
lub  warownych  klasztorach,  w  których  z  za  okopów  i  palisad 
skntecznie  można  było  odeprzeć  pokuszenia  wroga.  Jedynem 
hadem  w  obec  zbliżającego  się  Tatara  było  nawoływanie: 
do  spiesznćj  ucieczki,  innego  i  książę  nie  mógł  dać  przykłada 
jak  zamknięcie  śię  w  silnym  grodzie,  lub  schronienie  się  do 
wolnego  od  napastników  kraju.  Zdaje  się,  że  Bolesław 
w  Sieradzu  postanowił  przeczekać,  rychło  li  poganie  przy- 
stąpią do  odwrotn;  w  Sieradzu,  który  od  kilku  prawdopo- 
dobnie już  miesięcy  nie  do  Kazimierza,  ale  do  syna  jego 
Leszka  należał.  Z  Sieradza  było  zresztą  bardzo  już  blisko 
do  Wielkopolski,  dokąd  zamierzał  niewątpliwie  Bolesław  się 
udać  w  razie  dalszego  posuwania  się  pogan. 

Nie  był  tćż  obecny  napad  Tatarów  żadną  dla  księcia 
Krakowskiego  niespodzianką.    Jeszcze  w  r.   1258  ^)  doszła 


.  • .  ^protestamur  tenore  presencium  declarantes .  .  •  •  quod 
Yenerabilis  Episcopus  CracoYiensis  capitulmn  et  clerus 
snns,  ad  nostram  humilem  peticionem  homines  suos  tam 
liberos,  qnam  ascripticios.  dujerunt  nobis  nunc  conce^endos 
ad  opus  municionum  nunc  edificandarum,  in  castro  yide- 
licet  Cracoyie*et  Castro  Sandomirie,  prosaiuacione 
tam  der  i,  quam  populi  terre  a  facie  cladis  exicialis, 
quam  Deus  a  popolo  suo  auertat,  que  nobis  eproximo 
inminere  yeraclter  nunciata  payorem  omnibus  in- 
cuttit  et  horrorem. . . "  Dołiument  Bolesława  Wstydliwego 


Digitized  by 


Google 


312 

go  Bmutna  wiei&ć  z  Rusi,  że  lada  chwila  powiniea  aif  spo- 
dziewać pr^bycia  pogan,  i  odtąd  głównem  j^go  staraniom 
było  wzmacnianie  grodów,  zwłaszcza  w  Krakowie  i  Sando- 
mierzn,  aby  l>ezbronnćj  ludności  odpowiednie  przygotować 
sełnronienia.  Można  tćż  przyjąć  a  pewnością,  że  nczyniono 
w  Mi^opolsee  wszystko,  co  tylko  dla  biemćj  obrony  było 
niezbędnem;  jeżeli  zaś  skutek  nie  wszędzie  odpowieddał 
przedsięwziętym  przygotowaniom,  ta  winę  tego  nie  można 
przypisywać  na  zadeu  sposób  księciu  Elrakowskiemn. 

Koło  Zawichostu  podzielili  się  Tatarzy  na  dwa  główne 
oddziały.  Jeden  miał  pozostać  pod  Sandomierzem,  aby 
zdobyć  miasto  i  gród;  drugiego  przeznaczeniem  było  spłą- 
drowanie  kraju  w  kierunku  północnym  a  zwłaszcza  złnpienie 
gęsto  po  M^opolsce  rozsianych  a  w  dobra  ziemskie  łiojnie 
zaopatrzonych  Uasztorów.  Książęta  Buscy  mieli  wejść  w  skład 
oddziału  oblegającego  Sandomierz. 

Powtórzyły  się  soeny,  które  z  czasów  pierwszągo  sapadn 
Tatarów  tak  żywo  przedstayna  kanonik  WaradyAski  Boger. 
Na  wielką  skale  urządzone  polowanie  na  ludzką  zwierzynę, 
przy  którem  myśliwi  z  nieustającą  gorliwością  śledzą  i  wy* 
najdąją  ukrytego  gdzie,  w  nieprzystępnym  na  pozór  pustkowiu, 


z  11  Czerwca   1258  r.    Kod.  Dypl.  Kat  Krak.   I  p.  73 
N.  LVin. 

Aby  zaznaczyć  różnicę  w  zachowaniu  się  w  obec  napadów 
Tatarskich  a  Litewskich  przytaczamy  tu  ustęp  z  równo- 
czesnego niemal  z  poprze^im  bo  o  dw|i  dni  tylko  wyda- 
nego póżniśj  dokumentu  Bolesława  (ibidem  N.  LDC)  w  któ- 
rym następujące  czytamy  postanowienie  na  wypadek  nagłego 
wkroczenia  Litwy:  „Hoc  dumtaxat  excepto,  quod  tempore 
incursus  subiti  Litwanorum  de  Kylciensi  et  Tarsi- 
ensi  csstellaniis,  episcopus  bomines  suos  ad  expedicionem 
prout  in  quodam  alio  nostro  privilegio  distinnmus,  mittere 
teneatur."  —  W  obec  Litwinów  zatem  było  w  Midopolsce 
regułą  zbrojnie  występować  w  razie  napaści,  w  obec  Ta- 
tarów unikać  o  ile  możności  ich  razów,  nigdzie  im  czoła 
nie  stawiając 


Digitized  by 


Google 


313 

drżącego  zbiega ;  9k  jedna  juł  chyba  ćmierć  zdolna  je^ca  z  icb 
srogieb  rąk  wyswobodzić. 

W  zapale  nie  oszczędzają  oni  ani  domostw  ani  ebudoby, 
czego  nie  mogą  zabrać,  palą  i  niszczą.  To  tóż  zdaleka  jni 
oznajmiły  jaskrawe  łuny,  zdaleka  obwieściły  krzyki  pędzo- 
nych jak  stado  owiec  mieszkańc&w  pobliskich  wiosek,  drżą- 
cymi przerażenia  CystefBomWąchoekim,  że  dni  ich  już  policzone, 
że  w  gorącćj  jedynie  modlitwie  czerpać  powinni  siły  do 
mężnego  spotkania  się  z  poganem.  Jedna  jeszcze  chwila 
a  korytarze  klasztoru  napełni  rozpasana  tłnszcza,  zaleje  kościół 
dobieize  się  do  spichrzów  i  stodół,  roztworzy  siłą-  obory 
a  zaspokoiwszy  głód  i  pragnienie  poszuka  po  najciemniejszych 
zakątkach  ukrytych  mnichów,  i  wywarłszy  na  bezbronnych 
bezprzykładną  swą  srogość  podpali  siedzibę  sług  bożych 
i  niesem  niezaspokojoną  żądzę  mordów  pospieszy  przenieść 
na  inną  znowu  widownię. 

Zaledwie  rodeszła  się  żałosna  wieść  o  smutnym  losie 
Wąchoeka,  gdy  ujrzał  Sulejów  pod  swymi  murami  Tatarów. 
Przybywali  oni  szerząc  zniszczenie  w  dalekich  zagonach 
i  zdawało  się,  fee  niebawem  przedstawiać  będą  i  Łęczycka 
i  Enjawska  ziemia  podobny  co  Małopolska  widok.  Przewi- 
dywanie na  szczęście  zawiodło,  od  Sulejowa  zwróciła  się 
dzicz  Tatarska  na  południe,  by  połączyć  się  z  nadciągającymi 
z  pod  Sandomierza  hufcami. 

Nie  darmo  dał  książę  Krakowski  pilną  baczność  obwa- 
rowaniu Sandomirskiego  grodu;  poganie  bowiem  postanowili 
wainy  ten  punkt  obronny  koniecznie  zdobyć  i  z  wielką 
zaczęli  oblegać  go  usilnością.  Sami  w  ten  rodzaj  wojowania 
niewprawni  korzystali  z  doświadczenia  ruskich  posiłkowych 
zastępów^  zadawalniając  się  na  razie  zasypywać  chmurą 
strzał  pojawiających  się  na  wale  oblężonych. 

W  Sandomierzu  był  nietylko  gród  warownym,  i  miasto 
otaczała  długa  linia  obronna,  którą  oblegający  wróg 
obwiódł  ze  swojćj  strony  dłuższym  jeszcze  zagrodzeniem ,  czy 
ostrokołem,  aby  mieć  samemu  ochronę  od  pocisków  Sando- 
mierzan.    Po   tych  przedwstępnych  przygotowaniach,  które 

Wjdi.  fi«««  f.  T.  XVIIL  40 


Digitized  by 


Google 


3l4 

wyinagały  co  najmniój  kilka  a  może  i  kilkanaócic  doi  pracy, 
zaczęły  czynnymi  być  tarany.  Prze?  cztery  doby  tłukły  wo- 
jenne maszyny  bez  przerwy  dniem  i  nocą  w  obwarowania 
Sandomirskie;  nikt  z  za  nieb  wyglądnąó  nie  mógł  dla  gęsto 
sypiących  się  ustawicznie  strzał  tatarskich;  o  naprawie  wy- 
łomów nie  mogło  być  mowy. 

Czwartego  dnia  zaczęli  już  oblegający  gotować  się  do 
szturmu  i  przystawiać  drabii^.  Dwóch  Tatarów  wdarło  się 
na  nich  z  chorągwią  do  miasta  i  poczęli  spłoszoną  i  od  stra- 
chu nieprzytomną  ludność  siec  i  kłóć  na  wszystkie  strony. 
Rozpaczą  zdjęty  uderzył  jakiś  ledwo  uzbrojony  chudopachołek 
na  jednego  z  napastników  i  trupem  go  położył,  sam  jednak 
przez  zabiegającego  mu  z  tyłu  Tatara  został  przebitym. 

Wkrótce  ujrzano  pogan  w  większćj  ilości  za  miejskiemi 
zagrodzeniami,  a  ludność  przerażona  ich  obecnością  w  mieście 
w  dzikim  popłochu  zaczęła  cisnąć  się  do  grodu.  Głęł)oki 
rów  oddzielał  zamek  Sandomirski  od  miasta,  wazki  zwodzony 
most  dostarczał  jedynego  doń  wnijścia.  W  ślepem  przera- 
żeniu tłoczyć  się  poczęli  Sandomierzanie  przez  ów  mostek  a  nie 
mogąc  się  na  nim  pomieścić,  jak  snopy  padali  zeń  do  rowu 
po  brzegi  go  wypełniając.  Do  tego  przyłączył  się  poiar 
drewnianego  dachu  kościoła  i  słomą  pokrytych  namiotów 
nadając  rozpaczliwemu  położeniu  jeszcze  większą  dla  buclia 
jących  płomieni  grozę. 

Była  to  chwila  straszliwa,  zdawało  się,  że  nastał  koniec 
świata;  i 'ludność  i  załoga  zupełnie  straciły  głowę.  Można 
się  jeszcze  było  bronić  z  grodu,  ale  wielki  napływ  ludzi 
kazał  obawiać  się  rychłego  wyczerpania  żywności,  ale  ogólne 
zwątpienie  osłabiało  zapał  i  chęć  do  dalszego  oporu.  Wów- 
czas to  chytrą  przesłali  książęta  ruscy  Sandomierzanom  radę, 
aby  się  poddali,  a  zwycięzca  oceniając  ich  uległość  puści  ich 
wolno  z  życiem.  Usłuchali  podstępnych  słów  nieszczęśni 
oblężeni  i  natychmiast  zaczęli  się  przygotowywać  do  opuBZ- 
czenia  grodu. 

Choć  uspakajająco  brzmiały  obietnice  Wasylki  i  Lwa, 
choś  i  Tatarzy  zobowiązali  się  je  uszanować,  nikt  z  Sando- 
mierzan  nie  wierzył  bezwzględnie  w  zmiłowanie  pogan.  Gdy 


Digitized  by 


Google 


315 

nadmiar  nieszczęścia  przywali  kogo  swym  ogromem,  a  wszelka 
nadzieja  jest  już  zwątpi^ema  serca  nieprzystępną^  to  nabywa 
się  często  tak  silnego  na  wszystko  zobojętnienia,  że  jedna  tylko 
myśl  w  mozga  nartuje,  jedna  jeszcze  troska  zajmuje  nieskoń- 
czenie znużony  umysł:  doczekać  się  czemphędzój  rozstrzy- 
gnienia,  przyspieszyć  go  choćby  z  narażeniem  się  na  gorsze  jezcze 
oiebezpieczeństwOy— rozsądek  ustępuje  przed  głosem  niepewne- 
go  jakiegoi  przeczucia,  które  idącego  za  niem  najczęścićj  za- 
wiedzie. Sandomierzanie  postanowili  pod  wpływem  rozpaczy, 
jaka  ich  ogarnęła,  wyjść  bez  broni  z  po  za  swych  obwarowań, 
oddać  się  na  łaskę  lub  niełaskę  zwycięzcy. 

Wzruszający  widok  przedstawia!  ciasny  obręb  grodu, 
gdy  rozpoczęły  się  przygotowania  do  niezwykłego,  iście  po- 
grzeł>owego  pochodu.  Wszyscy  kapłanie,  wszyscy  mnis 
przystąpili  do  spełniania  duchownych  swych  obowiązków. 
KbżAj  chciał  przed  stanowczym  krokiem  pogodzić  się  z  wła- 
snem  sumieniem  i  bliźnim,  pragnął  przyjąć  ciało  i  krew 
Pańską,  może  po  raz  ostatni. 

Ludzie  wszelkiego  stanu  i  wieku,  mężczyźni  i  kobiety 
sfównani  wszyscy  w  obec  stanowczego  przejścia  cisną  się 
do  kościoła  wyspowiadać  się  z  grzechów  i  kapłańskie  otrzy- 
mać odpuszczenie.  Ledwie  starczyło  duchowieństwa  by 
wszystkich  zadowolnić. 

Wydobyto  krzyże,  świąteczne  przywdziano  szaty  i  pochód 
wyruszył  z  grodu  wśród  ogólnego  płaczu  i  przejmujących 
jęków.  Dzieci  na  rękach  służebnych  poprzedzi^  rodziców, 
w  oelu  ułagodzenia  widokiem  swćj  bezbronności  srogich  serc 
tatarsluch. 

Chwila  oczekiwania  nie  była  długa-  choć  czekającym 
wydała  się  wiecznością.  Tatarzy  rzucili  się  jak  wściekłe 
wilki  na  nieszczęsnych.  Dwa  dni  wyczekiwali  skazani  pod 
golem  nieł>em  spebienia  wyroku,  nikt  z  nich  nie  doczekał 
się  końca  trzeciego. 

I  ogołocone  z  obrońców  obwarowania  grodu  i  wspaniała 
z  białego  ciosowego  kamienia  na  cześć  Przenajświętszej 
Panny  zbudowana  świątynia  uległa  zniszczeniu.    Ostatni  ten 


Digitized  by 


Google 


316 


akt  krwawego  dramatn  rozegrał  się  w  sam  dsień  Oc^yszcee- 
Bia  Panny  Maryi,  Ł  j.  2  Lutego  1260  roku  *). 

Wasylko  i  Lew  patrząc  się  na  przdew  lyle  iorwi 
chrześeijańskićj,  Da  znęcanie  się  pogan  nad  pobratymczym 
Lachem,  ncznli  pewno  ciężką  zgryzotę  na  myńl,  tt  oni  to 
głównie  dopomogli  Tatarom  do  zdobycia  Sandomierza, «  radą 
swą  w  straszny  mieszkańców  błąd  wprowadzili.  Może  jednak 
nie  należy  sądzić  icłi  zbyt  snrowo.  Nasnwa  się  bowiem 
pytanie,  czy  nie  działali  przypadkiem  książęta  Roscy  tylko 
jako  łrierne  narzędzie  Bnrondy,  może  jedynie  pod  <gro4bą 
ntraty  własnego  życia  zniżyli  się  do  nikesemnój  roli,  jaką 
przeznaczył  im  wódz  Tatarów. 

Łatwo  ^roznmieć,  jakie  wywołida  wrażenie  wiadomoić 
o  losie  Sandomierza.  Serce  samierało  w  każdem,  odAeołi 
się  tamował  na  samo  przypaszczenie ,  że  z  kolei  rzeczy  po- 
dobnie obejdą  się  poganie  i  z  innymi  Małopolski  grodami. 
Przewidywania  nie  zawiodły,  poganie  dostarczyli  aowydi 
niesłychanego  okrócieństwa  dowodów. 

Zniszczywszy  gród  Sandomirski  mógł  pierwszy  oddział 
Tatarów  bezpieczDie  posunąć  się  na  zachód.  Mniejsza  jego 
część  wraz  z  posiłkami   Bnskimi  mszyła  kn  Łysój  Górze 


')  Uwzględni  czytelnik,  jeżeli  idąc  zi  kroniką  Wołyńską  w  opi- 
sie oblężenia  Sandomierza  popełnilidmy  usterki,  któiyoh 
uniknąć  by  można  tylko  po  dokonaniu  specyalnych  stodyów 
nad  używanym  podówczas  na  Rusi  i  w  Polsce  sposobie 
budowania  i  oblegania  twierdz. 

')  Dłuoosz  podaje  w  liber  beneficiorum  III  p.  456  nigdzie 
ind<.iśj  nie  zapisaną  wiadomość  o  zniszczeniu  i  spalenia 
kościoła  ów.  Jakuba  w  Sandomierzu  i  o  wymordowanin 
w  nim  przez  Tatarów  46  braci  z  zakonu  Dominikanów: 
„Item  notandum  quod  monasterium  sancti  Jacobi  tempore 
insultus  Ihartarorum,  aliguoties  fuit  desolatum  et  exu8tum 
et  quadraginta  sex  fratres  ordinis  Salye  Regina  decantantes 
a  Thartaris  pro  uno  tempore  et  una  die  occisi,  locnsgue 
illo  sanguine  fratrum  et  aliorum  fidelium  celebris  est  et 
sacratus''. 


Digitized  by 


Google 


317 

i  obiegła  warofmjr  Benedyktów  klasztor.  OUęłonie  zakoń- 
czyło się  równie  krWawym  epilogiem  jak  pod  Saadomirzem- 
Taraay  zniszczyły  wkrótce  niezbyt  silne  obwarowania  Łyso- 
górskie,  Tatarzy  stali  się  panami  groda.  Lndność  w  pień 
wycięto,  piękny  kościół  kamienny  nległ  zniszczeniu. 

Łysagóra  ostatnim  była  panktem,  pod  którym  Wasylko 
i  Lew  Daniłowicz  skntecznój  udzielili  Tatarom  pomocy  przy 
zdobywanio  Małpolskich  grodów.  Dalsze  spustoszenia  należy 
prawdopodobnie  położyć  na  karb  samych  już  Tatarów. 

Draga  ozęść  armii  oblężniezój  wprost  z  pod  Sandomierza 
uderzyła  na  pobliski  klasztor  Cystersów  w  Koprzywnioy. 
Czego  Awiadkiem  był  Wąebock  to  z  zdwojoną  grozą  powtó- 
rzyło się  w  Koprzywnicy.  Wymordowawszy  mnichów  i  bra- 
ciszków, złupiwszy  do  szczętu  dostatki  wydali  Tatarzy  od- 
chodząc i  klasztor  i  przyległe  wioski  na  pastwę  płomieni. 
Nielepiej  obeszli  się  poganie  z  Jędrzejowem,  z  dawną  Bożo- 
grobców siedzibą  w  Miechowie  ^),  zbliżając  się  szybkim 
krokiem  ku  Krakowowi.  Gród  Krakowski  był  na  szczęście 
z  wielką  obwarowany  starannością.  Nie  mając  zresztą  ze 
sobą  doświadczonych  w  obleganiu  twierdz  Rusinów  nie  po- 
kusili się  nawet  Tatarzy  przystąpić  do  szturmu  Krakowskiego 
grodu.  Za  to  ucierpiało  miasto  niezmiernie  od  ich  srogości 
Wzniecone  przez  nich  pożary  coiszczyły  wiele  kościołów 


')  Niemamy  wprawdzie  w  współczesnych  dokumentach  śladu 
zniszczenia  samego  klasztoru  Miechowskiego,  choć  fakt  ten 
bardzo  jest  prawdopodobny,  znajdujemy  natomiast  wzmiankę 
o  srogiem  spustoszeniu  dóbr  Bożograbców  Miechowskich 
w  dokumencie  Bolesława  Wstydliwego  z  15  Maja  1264 
(Nakieldci,  Miech^yfa  p.  196),  z  którego  następujące  ob- 
chodzą nas  wyrazy:  „. ..  Nos  Boleslaus  dei  gratis  dux 
GracoTie  et  Sandomirie  cognoscendo  per  iteratam  stragem 
Thartaromm  locum  Skarzeschoyiae  Fratrum  Ordinis  sancti 
Sepulchri  depopulatnm;  et  incolis  ac  proyentibus  dictorum 
Fratrum,  totaliter  yiduatum,  de  ąuibus  beneficia  charitatis 
omnibus  adyenientibus  solebant  abunde  et  hilariter  admini- 
strari,  concessimus . .  locum  eundem  in  iure  teutonico  .... 
Goilocandnm . .  .*^ 


Digitized  by 


Google 


318 

i  zabudowań  miejskich^  znaczna  część  mieszkańców  poszła 
zakosztować  niewoli  tatarskićj. 

Pod  Krakowem  zastał  jai  Bnrondia  dragi  oddział  Tatarów 
któryśmy  pozostawili  w  Sulejowie.  Droga,  którą  przybywał 
z  północy  z  oba  stron  widoczną  była  od  zgliszcz  i  spustoszeń. 
Z  pod  Krakowa  zapuścili  się  poganie  aż  po  za  granice  Ma- 
łopolski do  Bytomia  a  nie  zapomnieli  tćż  nawiedzić  Cystersów 
Mogilbkich  i  Szczyrzyckich,  rozprzestrzeniając  tem  samem 
swe  zagony  aż  w  podgórze  karpackie.  Po  kilkumiesięcznym 
pobycie  przystąpił  nareszcie  straszny  gość  ze  zwykłą  sobie 
szybkością  do  odwrotu,  wiele  bardzo  uprowadzając  ze  sobą 
łupu,  daleko  więcćj  jeszcze  dokonawszy  zniszczenia  na 
miejscu. 

Nie  mało  żyło  jeszcze  ludzi,  którzy  w  dojrzałym  wieka 
świadkami  byli  pierwszego  napadu  Tatarów  na  Polskę.  Żywo 
jeszcze  pamiętano  przed  19  laty  zadane  przez  pogan  rany. 
Wspomnienie  strasznego  dnia  bitwy  pod  Lignicą  niezatarcie 
i  boleśnie  tkwiło  w  sercu  ludności,  nie  jedna  rodzina  nie- 
przestała  do  tój  jeszcze  pory  opłakiwać  zabitych  lub  aprowa- 
dzonych  wówczas  do  niewoli  swych  członków.  Wszyscy 
jednak  oglądnąwszy  się  po  ustąpieniu  wroga,  ojcowie  i  matki 
szukając  swych  dzieci,  dzieci  napróżno  wypatngąc  w  opusto- 
szloch  wioskach  rodzicielskiego  domomostwa,  każda  niemal 
rodzina  wyczekując  daremnie  powrotu  ojca  lub  brata,  opła- 
kując porwanie  siostry  lub  córki,  każdy  klasztor  zapisując 
do  miejscowego  nekrologu  smutnym  szeregiem  imiona  dawnych 
swych  mieszkańców,  wszyspy  tego  samego  doznawali  uczucia, 
iż  w  skutkach  swych  był  nhftnny  napiii^  n  wipjf  groŻP^'q«gy 
od^pjopizednifigfi.  Niewielu  tylko  miejsc,  które  zupełnemu 
uległy  zniszczeniu  dochowały  się  nazwy.  Z  licznych  po  Ma- 
łopolsce rozsianych  klasztorów  o  ośmiu  tylko  dowiadujemy 
się  z  współczesnych  źródeł,  że  dotknięte  zostały  okrutną 
ręką  napastnika.  O  ile  więcćj  doznało  ich  w  rzeczywistości 
równego  lub  sroższego  jeszcze  losu.  Nie  było  komu  liczyć 
spalonych  do  szczętu  wiosek,  nie  policzono  tćż  uprowadzo- 
nych^ w  dalekie  wschodu  okolice  ludzi,  ale  jeżeli  samych 


Digitized  by 


Google 


319 

Cystersów  poniosło  według  wiarogodnego  sprawozdania 
przeszło  50  męczeńską  śmierć  z  ręki  pogana^  to  z  łatwością 
wystawić  sobie  możemy  jak  znaczną  musiała  być  ogólna 
liczba  wymordowano]  w  Miiłopolsce  ludności. 

Ciężkie  Bolesława  Wstydliwego  czekało  zadanie:  po 
raz  wtóry  zaprowdzać  srodze  w  Mi^opolsce  ,  naruszony  po- 
rządek i  ład  ekonomiczny.  Gdyby  przynąjmniój  mógł  liczyć 
na  niezachwiany  nadal  pokój.  —  Nie  ponowili  już  wprawdzie 
Tatarzy  za  jego  rządów  wkroczenia  do  Sandomirsldćj  i  Kra- 
kowskićj  ziemi,  ale  inne  wypadki  odrywały  w  najbliższych 
latach  niejednokrotnie  księcia  od  pokojowych  zatrudnień 
i  zmuszały  go  chwytać  za  or^i. 

Oceniając  w  krótkości  doniosłość  drugiego  wkroczenia 
Tatarów  do  Małopolski  możemy  bez  przesady  twierdzić;  że 
jest  ona  zbliżoną  do  tój ,  jaką  w  stosunku  do  Węgier  miał 
pierwszy  ich  napad;  jeżeli  w  Małopolsce  krócćj  bawili  poganie 
niż  inr  państwie  Arpadów,  to  tylko  z  powodu  mniójszćj  jćj 
teiytoryalnćj  rozciągłości;  okrucieństwo  ich  i  spustoszenia 
jednćj  w  obu  krajach  dosięgły  miary. 

Za^granicami  Folskj^  tak  w  najbliższych,  w  bezpośred- 
niem  z  nią  będących  sąsiedztwie,  ł^rajach,  jak  w  państwach 
zachodnich  wywołi^  drugi  napad  Tatarów  bezporównania  już 
mnigjsze  wrażenie  niż. pierwsze  ukazanie  się  ich  w  Europie. 
Ledwo  dwa  roczniki  Austryackie  wspomniały  o  ponownych 
spustoszeniach  pogańskich  dokonanych  na  ziemi  polskićj; 
zresztą  pomijają  ten  wypadek  tak  czeskie  jak  memieckie 
tak  francuskie  i  włoskie  jak  angielskie  historyograficzne  po- 
mniki w  zupełności. 

Przyczyna  tego  milczenia  w  dwóch  spoczywa  oko- 
licznościach. Od  r.  1241  tak  ciągle  straszono  Tatarami,  tak 
wiele  rozprawiano  o  nich  zacząwszy  od  wielkiego  soboru 
w  Lugdunie,  aż  do  zwoływanych  we  wszystkich  niemal  kra- 
jach synodów  partykularnych,  że  był  to  już  zużyty  po  trochę 
temat,  nie  nadający  się  >bynajmnićj  do  wzbudzenia  ogólnego 
w  szerszych  kołach  zajęcia.  Nie,  żeby  przestano  się  już 
obawiać  Tatarów.  Niewątpliwie  wywoływaia  nazwa  ich  nie- 
miłą  jeszcze    trwogę/  ale   w   uczuciu    bojaźnl   następuje 


Digitized  by 


Google 


320 

jak  w  każOeoi  innom  stopaiowe  po  pewnym  csoftie  zoboj^tmefiio 
zwłasMUt  jeteli  przedmiot  postnielra  %  opowiadana  tylko 
jest  zoany  i  zbyt  aoajdoje  się  daleko,  aby,  Jak  się  to  d^ło 
w  Polsce  lab  na  Węgrzech,  ustawiczne  i  niewątpliwe  postępków 
jego  tyeząoe  się  wieści  utrzymywały  hidnoM  w  dągUj  oba- 
wie i  uepewnośoi. 

Z  drugiej  strony  było  powtórne  najśeie  Talarów  lok^lnyin 
czysto  wypadkififli,  i  to  nie  tylko  w  stosonku  do  Enropy, 
ale  nawet  w  odniesienia  i  do  samój  Polaki.  Gdyby  z  pod 
Bytomia  posunęli  się  byli  Tatarzy  śmiałym  marszem  kn  Pradze, 
lab  tóż  zagłębili  się  na  jakie  mil  50  do  wnętrza  Niemiec, 
wówczas  pewno  jednym  by  się  były  odezwdy  Jękieiki  Wszystlue 
niemieckie  roczniki,  wówczas  jednem  echem  zawtórowaliby 
im  i  francuscy  i  włoscy  i  angielscy  dzieje  spisujący  mnisi. 
Dragi  napad  Tatarów  przeszedłby  tem  samem  do  liczby 
pierwszorzędnych,  świat  cały  obchodz^ych  wydarzeń;  w  tych 
zaś  rozmiarach,  w  jakich  się  w  istocie  utrzymri ,  pozostałby 
całkiem  może  nawet  aa  zachodzie  nie  postrzeżony,  gdyby 
nie  działalność)  jaką  rozwinął  papiet  na  wiadomość  o  smutnym 
losie  Krakowskićj  i  Sandomirskićj  ziemi. 

O  wypadkach  z  r.  1258  jako  t&t  z  roku  następnego, 
bardzo  póśne  dopiero  otrzymał  Aleksander  IV  wiadomości. 
W  bulli  z  17  Grudnia  1259  r.  ')  nakazuje  tylko  zakonowi, 
aby  przystąpił  koalicyi  mającćj  na  celu  obronę  Prus  przed 
Tatarami  i  nadmienia,  że  kilku   książąt  okazało  gotowość 


^)  Dodać  tu  możemy  jeszcze,  że  i  w  wielkićj  rymowanćj  kro- 
nice Anstryackićj  Ottokara  (Pez.  Script  Reram  Austriac. 
III  p.  92)  poświęca  autor  kilka  wierszy  przedstawienia 
drugiego  napadu  Tatarów  na  Polskę,  ale  same  błędne  tylko  po- 
daje wiadomości,  w  bliskim  będące  stosunku  z  przyto- 
czoną przez  nas  poprzednio  zapiską  z  rocznika  Salzburg- 
skiego. 

Balię  tę  podaje  mylnie  Yoigt.  Cod.  Dipl.  Prus.  I  Nr.  p.  121 
pod  r.  1258;  poprawia  go  Potthast  Reg.  Pont.  Rom.  II 
^r.  17729. 


^ 


Digitized  by 


Google 


321 

współdziałania  w  tym  kierunku  z  krzyżakami;  Polska  ule 
jest  ani  słówkiem  wspomnianą  w  piśmie  papiezkiem. 

W  najbliższój  potem  do  tego  samego  przedmiotu  odno- 
szącej się  bulli  z  15  Stycznia  1260  r.  ^)  nadaje  papież  zako- 
nowi wszystkie  ziemie  ruskie,  które  zajmują  obecnie  Tatarzy, 
a  z  ealij  treści  tego  pisma  wynika,  że  układane  było  w  nie- 
świadomości współczesnych  wypadków  w  Polsce. 

To  samo  da  się  powiedzieć  o  bullacli  z  21  Marca 
1260  r. '),  w  których  zarządza  papież,  aby  iLrzyżowa  prze- 
ciwko Tatarom  wyprawa  odbyła  się  pod  wodzą  mistrza 
krzyżackiego.  Mimowoli  prawie  nasuwa  się  podejrzenie^ 
czy  zakon  nie  wprowadzał  w  swych  relacyach  umyślnie 
w  t>łąd  stolicę  apostolską  przedstawiając  jój  w  bardzo  jaskra- 
wych barwach  grożące  jemu  i  Prnssom  niebezpieczeństwo  od 
Tatarów^  w  rzeczy  samój  atoli  pragnąc  użyć,  pod  tym  pozo- 
rem zebrane  siły,  w  walkach  swych  z  Litwinami. 

Dopiero  w  końcu  Lipca  lub  nawet  początku  Sierpnia 
nadeszły  do  Rzymu  listy  od  biskupów  i  książąt  polskich 
z  opisem  przebytych  przez  Małopolskę  klęsk  i  spustoszeń. 
Mocno  poruszyła  papieża  smutna  opowieść  tembardzićj,  że 
nie  zwykli  byli  książęta  Polscy  tak  często  się  uskarżać,  jak 
Krzyżacy  lub  Bela  lY,  i  rzadko  kiedy  tylko  udawali  się  do 
papieża  z  prośbą  o  pomoc.  Chciał  teraz  Aleksander  IV  wy- 
nagrodzić Polsce  chwilowe  zaniedbanie  i  zarządzić  środki, 
któreby  ją  mogły  ochronić  na  przyszłość  od  nowych  przedsię- 
wzięć ze  strony  pogan. 

Zwraca  się*)  więc  najprzód  do  Krzyżaków  jako  najbliższych 
i  z  urzędu  niejako  walczących  z  pogaństwem,  przedstawia 
un  w  wymownych  wyrazach,  że  Polski  nieszczęście  ich  sa- 
mych pośrednio  dotyka,  i  nakazuje  w  razie  nowego  napadu 
ze  wszystkich  sH  przyczynić  się  do  skutecznćj  od  Tatarów 
obrony  *). 


')  BuNOE  LiyUnd.  Urkundenb.  I  Nr.  345  col.  440, 

•)  VoiOT.  Cod.  Dipl.  Prus.  I  Nr.   126,  127, 

VoiOT.  Cod.  Dipl.  Prus.  I  Nr.  130  bulla  z  10  Sierp,  1260. 
„Uniyersitatem  restram  rogamas,  monemus  .  •  •  districte 
precipiendo  mandantes ,  ąaatinus  considerato  prudenter,  quod 

W7ds.  filoi  t  T  ZYjlI.  41 


? 


Digitized  by 


Google 


322 

Zamiarem  papieża  było  nkonstytaowanie  stałego  związku 
między  kilku  najbliższymi  władzcami  w  tym  jedynie  celu, 
aby  w  razie  pojawienia  się  Tatarów  już  bez  poprzednich 
dłuższego  zwykle  czasu  wymagających  przygotowywań  była 
obrona  raz  na  zawsze  zorganizowaną. 

Możebncm  jest^  że  wystąpili  przy  tój  sposobności  z  ini- 
cyatywą  w  Rzymie  książęta  Polscy,  podając  papieżowi  pewne 
punkty  pod  rozwagę,  tak  listownie  jak  za  pośrednictwem 
osobnego  poselstwa. 

Zależno  tu  przedewszystkiem  na  zyskaniu  współudziału 
dwóch  książąt,  którzy  już  raz  okazali  gotowość  walczenia 
z  pogaństwem :  margrabiego  Brandeburgskiego ,  i  cze- 
skiego króla  Ottokara.  Do  nich  to  wyseła  Aleksander  IV 
9  Września  1260  r.  *),  jednobrzmiące  niemal  bulle,  prosząc 
aby  nietylko  nie  przeszkadzali  głoszeniu  w  swych  państwach 
wyprawy  krzyżowój,  ale  by  nawet  w  razie  nowego  wkrocze- 
nia pogan  objęli  dowództwo  nad  zjednoczoną  armią.  Wzmianka 
że  jestto  właśnie  życzeniem  samych  książąt ')  polskich  miała 
przychylnie  usposobić  adressatów  dla  wprowadzanego  w  ży- 
cie planu* 


yestra  res  agitur  paries  cum  proximus  ardet, 
uirium  yestrarum  extrema  conflantes  habitatoribus  terre  pre- 
dicte  contra  eosdem  Tartaros,  si  de  cetero  terram  ipsam 
inuaserint  . .  .  potenter  ac  yińliter  asaistatis." 

*)  VoiGT.  Cod-  Dipl.  Prus.  I  Nr.  131;  Bunoe  Livlfind.  Urkun- 
denb.  I  Nr.  345  col.  L.  51  zamieszczają  bullę  przeznaczoną  dla 
margrabiego  Brandenburg.,  fragment  exemplarza  wystosowa- 
nego do  Ottokara  II  znajdujemy  w  Lukasa  DaMrida  Preuss. 
Chronik  IV  30. 

')  „Postmodum  vero  nos  ad  precum  instantiam,  quas  dilecti 
filii  nobiles  viri  duces  Polonie  pro  te  habendo  in  Capi- 
t  a  n  e  u  m  exercitu8  christiani  contra  ferinam  seyitiam 
Thartarorum,  nobis  per  suas  speciales  litteras  et  nundos 
direxerunt  ad  tuam  precipue  generosam  potentiam  et  famo- 
sam  strenuitatem  respectum  habentes,  tibi  nostras  affeccione 
plenas  misimus  litteras  continentes,   ut    nosiro  seu  potius 


Digitized  by 


Google 


828 

BówDoeześnie  otrzymali  wszyscy  arcybiskupi  Niemieccy 
w  tym  samym  duchu  zredagowaną  instrukcyę  %  a  jedno- 
brzmiący okólnik  *)  miał  obwieścić  życzenia  papiezkie  całe- 
mu ołurześciańskiemu  duchowieństwu. 

Wszystkie  te  zarządzenia  pozostały  jednak  bez  żadnój 
praktycznej  doniosłości.  Tatarzy  zrobiwszy  swoje  w  porze 
dla  siebie  najdogodniejszej  nie  myśleli  wcale  wystawiać  się 
na  mołliwą  porażkę  podejmując  nowy  napad  w  chwili  ogól- 
nego na  siebie  oburzenia ;  zresztą  nie  należało  to  do  ich  zwy- 
czajów rok  po  roku  te  same  nawiedzać  kraje,  złupione  zwy- 
kle do  szczętu  za  pierwszą  ich  bytnością.  To  tćż  ci,  którzy 
w  r.  1260  lub  początku  następnego  przystąpili  do  krzyżowćj 
przeciwko  Tatarom  wyprawy,  mogli  być  zupełnio  pewni, 
ie  zapałn  swego  nie  będą  mieli  sposobności  okazać  w  obec 
wroga,  zyskując  zupełnie  darmo  przyobiecane  w  bullach 
papiezkich  odpusty. 

Korzyść  odnieśli  jedni  tylko  Krzyżacy,  ponieważ  na 
ich  to  zapewne  prośby  i  przedstawienia  polecił  papież  bisku- 
pom Kujawskiemu  i  Chełmińskiemu,  aby  skoro  się  przekonają, 
ie  żadne  już  od  Tatarów  nie  grozi  niebezpieczeństwo, 
nakłonili  zgromadzonych  krzyżowców  do  pospieszenia  z  po- 
mocą zakonowi.  Za  to  mieli  równe  uzyskać  dobrodziejstwa 
duchowne,  jak  gdyby  z  samym  się  ścierali  Tatarem  '). 

Nie  poprzestał  wszakże  na  tern  jeszcze  papież.  Boze- 
sławszy  w  kilkunastu  exemplarzach  wspomnianą  bullę  z  9 
Września  1260  roku  postanowił  poruszyć  sprawę  Tatarów 
w  sposób  jak  najszerszy  i  zainteresować  nią  nietylko  bez- 
pośrednio lubuajbliżćj  ich  napadami  dotkniętych,  ale  wszystkich 
potężniejszych  monarchów  katolickich,  całą  cbrześciańską 
społeczność. 


divino  beneplacito  te  coaptans  crucis  assumpto  signacnlo 
christianorum  exercitum  ad  prelium  instmes  et  bellatorum 
ades,  quandocunque  Thartarorum  ipsorum  pestis  ingruerit, 
dirigas  et  informas^. 

*)   BuNOE.  LiylSnd.  Urkundenb.  I  Nr.  357  col.  454. 

^   ibidem  Nr.  356  col  454. 

^  Bttnob  LiyUnd.  Urkundenb.  I  Nr.  360  col.  458  Bulla  z  8 
Kwietnia  1261  r. 


Digitized  by 


Google 


m 

w  tój  myśli  wygotował  Aleksander  IV  nową  bullę, 
którą  17  Listopada  1260  r.  przesłał  do  Anglii  Edwardowi  ') 
synowi  Henryka  III  i  arcybiskupowi  z  Canterbury  ■),  do 
Francyi  Ludwikowi  świętemu  ')  i  kilku  arcybiskupom  ^)f  do 
Niemiec  arcybiskupowi  Mogunckiemu  Wernerowi  ^).  Seassn- 
mując  w  jaskrawych  wyrazach,  szkody  jakie  poniósł  kościół 
i  państwa  chrześciańskie  od  Tatarów,  zaklina  papież  monar- 
chów i  dachowieństwo ,  aby  zastanowili  się  nad  sposoł^em 
zaradzenia  złema  i  przedłotyli  iuu  wyniki  swych  narad  przed 
d.  6  Lipca  1261  r.  Polska  wymieniona  jest  w  piśmie  papiezkiem 
jako  obok  Węgier  najbardziój  na  razy  pogan  wystawione 
państwo. 

Rozkaz  i  nalegania  Aleksandra  IV  nie  przeszły  bez 
skutku,  bo  istotnie  zastanawiano  się  w  pierwszój  połowie 
r.  1261  na  zgromadzeniach  świeckich  i  synodach  duchownych 
tak  we  Francyi ')  jak  w  Niemczech  *)  nad  wskazanym  przez 
bullę  z   17   Grudoia    przedmiotem,    ale    skończyło   się   tói 


*)   Rymer.  Foedera Regum  Angliae.  T.  I  pars.  II  p.  60. 

przedrukowana  także -w  Pejera  Cod.  Dipl.  Hung.  VII  1. 
p.  314  —  319. 

*)  Rerum  Brittanic.  Seript.  —  Annales  Monastici  Vol.  I  p. 
459  —  499;  przytoczona  w  całój  rozciągłości  ale  bez  daty 
w  „Annales  monasterii  de  Bnrton*'. 

•)  Baerwald.  Baumgartenberger  Formelbuch.  Fontes  Rer. 
Austriac.  II.  XXV  p.  442  Nr.  39,  — tylko  w  regeście. 

^)  Bullę  przesłaną  do  arcybiskupa  w  Bordeauz  znajdąjemy 
w  Martene  i  Durand.  Vetemm  Seript.  Ampłiss.  GoUectio 
VII  col.  168,  ale  mamy  skądinąd  ślady,  ie  i  inni  arcybi- 
skupi francuscy  podobne  otrzymali  pisma. 

^)  Mon.  Boica  XXIX  b.  168. 

®)  Dochowały  się  postanowienia  zebranego  w  t3rm  celu  synodu 
w  ^ordeaus.  Martene  i  Durand.  Ampliss.  Goli.  VII  colL 
170  a  równocześnie  obradowano  nad  tym  samym  przed- 
miotem na  Synodzie  archidyecezyalnym  w  Rouen.  cf.  £  yi- 
sitacionibus  Odonis  Rigaudi  archiepiscopi  Rothomageosis*. 
Recueil  des  Historiens.  XXI  p.  584.  Synod  w  Rouen  odbył 
się  6  Kwietnia  1261  r. 

*)  Chronicon  Sampetrinum  Erfurtense  pod  r.  1261.  Mencken 
Seript.  Rer.  Germ.  m  col.  268. 


Digitized  by 


Google 


326 


wszystko  na  teoretycznych  H  tylko  postanowieniach  i  wnioskach 
tembardzićj ,  ie  nastąpił  nowy  wypadek  ^  który  w  oczach 
ogółu  znacznie  obniżył  nagło6ć  papiezkiego  przedłożenia. 

Tatarzy  zostali  3  Wrzednia  1260  w  ziemi  Świętój  na 
głowę  pokonani  przez  Sułtana  Eotuza^  a  szybko  rozpowszech- 
niona w  Europie  wieść  o  ich  klęsce  niezmiernie  się  przyczy- 
niła do  osłabienia  towarzyszącego  tak  strasznemu  nie?dyś 
iperogowi  uroku,  dowodząc  niezbicie,  że  i  on  niezwyciężonym 
lynąjmniój  nie  jesŁ  Okoliczność  tę  podniesiono  w  odpowie- 
dziach na  bullę  papiezk%  która  w  bardzo  niestosownej  zatem 
ełiwili  poruszyła  sprawę  pozbawioną  już  w  oczach  wielu 
jakićjkolwiek  cechy  aktualności.  Może  jeden  tylko  Ludwik 
Święty  poważnićj  na  rzecz  się  zapatrywał,  bo  wiemy,  że  na 
zwobnem  na  święta  Wielkanocne  1261  r.  zgromadzeniu  za- 
bronił rycerstwu  francuzkiemu  przez  dwa  lata  brać  udziału 
w  turniejach  a  natomiast  polecił  ćwiczyć  się  w  strzelaniu 
s  łuków  jako  najbardzićj  przydatnćm  w  walce  z  poganem, 
ale  i  on  o  zabezpieczeniu  państw  Wschodnio-Europejskich 
i  Polski  nie  myślał,  mając  oczy  zwrócone  jedynie  na  ziemię 
ftwiętą,  pragnąc  tylko  nąjgoręcćj  wyrwać  Grób  Chrystusa 
z  rąk  niewiernych,  i  zadaniu  temu  ci^e  swe  poświęcając  życie. 
Polska  nie  zyskała  na  interwencyi  papiezkićj  ani  trochę 
i  jak  pierwćj  tak  i  na  przyszłość  na  siebie  jedną  mogła 
tylko  liczyć  w  razie  nowego  wkroczenia  Tatarów. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


II. 

SPRAWOZDANIA 

Z  POSIEDZEŃ  WYDZIAŁU 

i  Eomisyj  wydzu^owych. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


A.  Posiedzenia  Wydziału  historyczno-fllozoficznego. 

Posiedieida  i  dzda  10  i  U  Łlpea  1884  r. 
Przewodniczący:  Dyrektor  Dr.  Udalryk  Hbyzmann. 

Przedewszystkićm  wspomniał  przewodniczący  zasługi  zmar- 
łych członków  Wydziała^  mianowicie  Dra  Ziełonackieoo  dawniej 
dyrektora  i  Dra  Bojarskieck)  sekretarza  Wydziału,  oddając  hołd 
ich  pamięci,  którą  obecni  uczcili  przez  powstanie. 

Następnie  przystąpił  hr.  Wojciech  Dzieduszycki  do  odczy- 
tania swój  rozprawy. pod  tytułem:  ,,Rla8yczna  geografija 
ziem  Polskich".  Prelegent  rozbiera  krytycznie  tekst  Herodota, 
Cezara,  Pomponinsza  Meli,  Strabona,  Pliniusza,  Tacyta  i  Ptole- 
meusza, o  ile  się  tyczy  geografii  północnój  Europy.  Przyznaje 
Herodotowi,  Cezarowi,  Strabonowi  i  Tacytowi  charakter  zupełnie 
prawie  wiarogodnych  źródeł,  przeciwnie  widzi  w  Meli,  Pliniuszu 
i  Ptolomeoszn  niekrytycznych  kompilatorów,  których  należy  uży- 
wać z  największą  ostrożnością.  Wbrew  rozpowszechniono]  u  nas 
opinii  mniema  prelegent,  że  ludy  scytyjskie  Herodota  nie  mie- 
szki^ głębićj,  jak  na  Podolu  i  Ukrainie,  i  że  póżniójsi  autorowie 
wspominają  je  tylko  z  przyzwyczajenia  i  niekrytycznej  erudycyi 
w  czasie,  w  którym  już  inne  ludy  ich  miejsca  zajęły.  W  Bory- 
stenesie  starożytnych  widzi  Inguł,  nie  dolny  Dniepr,  a  tę  rzekę 
poznaje  w  Oerrosie  i  konstatuje,  że  ze  wszystkich  pisarzy  sta- 
rożytnych Hcrodot  najdalój  jeszcze  rozpoznał  Ukrainę.  Wiadomości 
póżniójszych  tyczyły  się  samego  tylko  wybrzeża  czarnomorskiego, 
o  dalszych  stronach  dochodziły  ich  tylko  mnićj  więcćj  wiarogo- 
dne  wieści.  Prelegent  uznaje  wbrew  mniemaniu  Szafarzyka,  że 
Lugiowie  byli  czysto  germańskim  ludem,  różni  się  natomiast 
od  pisarzy  niemieckich,  osadzając  Lugiów  i  Wandylów   nie  nad 

W741.  siosd  T.  zvm  42 


Digitized  by 


Google 


IV 

Wisłą,  ale  na  lewym  brzegu  Odry  i  stanowiąc  granicę  C^er- 
manii  i  Sarmacyi  wzdłuż  Odry  a  nie  Wisły.  Ogranicza  przy- 
tóm  geograficzne  wiadomości  starożytaycłi  do  właściwego  pasma 
Karpat;  biegu  Dniestru  i  wybrzeża  bałtyckiego  po  Puck,  przeczy 
głębszój  znajomości  ziem  polskich  n  starożytnych,  a  przyznaje 
im  tylko  znajomość  nieco  dalszych  ale  zawsze  pogranicznych 
narodów.  Uznaje  obecność  litewskich,  czudzkich  i  celtyckich  In- 
dów na  przestrzeni  dawnój  Polski,  uwaia  jednak  Słowian  za 
odwiecznych  mieszkańców  porzecza  Wisły  i  północnych  stoków 
Karpat.  Zdaniem  prelegenta  Erydan  Herodotowy  był  pierwotnie 
Wisłą,  góry  ryfejskie  były  Karpatami,  Hyperborejczycy  Wene- 
dami.  Gdy  prawdziwe  nazwy  Karpat,  Wisły  i  Wenedów  dosdy 
uszu  starożytnych,  przeniesiono  ich  blady  samowtór  pod  biegun 
północny,  niechcąc  się  zrzec  przyjemności  wymieniania  dawnych 
nazw  i  popisywania  się  erudycyją.  Analiza  podań  Ptolomenazo- 
wych  doprowadziła  prelegenta  do  tego,  że  zwątpił  o  możności 
oznaczenia  położenia  miejscowości  pojedynczych,  za  pomocą  tych 
podań  co  do  stopni  szerokości  i  długości.  Takie  postępowanie 
doprowadziłoby  na  południu  do  najdziwniejszych  błędów  w  kra- 
jach dobrze  Ptolemeuszowi  znanych;  tóm  niebezpieczniójszóm 
byłoby  na  północy,  gdzie  Herodot  okolic  wcale  nie  znał.  Ptolo- 
meusz  powiększył  nad  miarę  rozmiar  tych  okolic,  które  znał 
dobrze,  a  więc  Czech,  Słowaczyzny  i  pobrzeża  dniestrowego, 
niżu  ukrainnego  i  krain  nadazowskich.  Pasy  kilkomilowe  poroz- 
szerzał  na  kilka  stopni  i  przeto  nadał  sobie  pozór,  jakoby  znał 
całą  przestrzeń  Barmac3ri.  Miasta  przez  niego  pooznaczane  na 
mapie,  należy  się  jedynie  szukać  w  ważkich  pasmach  przez  niego 
wymienionych,  góry  zaś  i  ludy  są  po  największój  części  u  niego 
dziełem  wyobraźni  albo  mniój  krytyczno]  erudycyi,  mieszcsącój 
obok  siebie  dawno  zaginione  i  współczesne  ludy. 

W  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem   zabierali  głos  pp«  Sa- 
dowski, Czerny,  Kłuoztcki. 


Digit]zed  by 


Google 


PoiladMfiii  adaiaiitrMyJat  i  inU  10  UiiopaiA  1881  r. 
Zaatępca  przewodniczącego:  Dr.  Zołł. 

Uchwalono  ogłosić  drakiem  w  publikacyjach  Wydziału  roz- 
prawy hr.  Wojciecha  Dziedusztckibgo  o  klasycznej  geografii 
ziem  polskich  i  Dra  Władtbława  Abrahama  o  justycyjaryjuszach 
w  Polsce  w  Xiy  i  XV  wieku;  następnie  zatwierdzono  zaprosze- 
nie pp.  loNACBOO  ZBOROwsEiEao  prezydenta  c.  k.  sądu  krajo- 
wego krakowskiego  i  Macieja  Cztszczana  c.  k.  radcy  sądu  wyż- 
szego oraz  kierownika  sądu  krajowego  oddziału  karnego ,  na 
członków  Eomisyi  prawniczej,  zaś  ks.  Stanisława  Kujota  pro- 
fesora coUeginm  Mariańnm  w  Pelplinie  i  Alfreda  Parczewskiego 
adwokata  w  Kaliszu  na  członków  Komisyi  historyczno). 


B.  Posiedzenia  Eomisyi  Mstorycznój. 

Posiedzenie  z  dnia  12  Kaja  1884  r. 
Przewodniczący:  hr.  Stanisław  Tarnowski. 

Dr.  PiEKOsiŃSKi  oznajmia  imieniem  nieobecnego  ciiwiluwo 
Dra  Zakrzewskiego^  iż  przygotowanie  rękopisu  do  drugiego  tomu 
Korespondencyj  kardynała  Hozyjusza  o  tyle  już  postąpiło;  że 
drak  rozpoczętym  być  może.  Tom  ten  obejmie  akta  od  r.  1550 
do  1560,  a  gdyby  się  materyjał  z  tćj  epoki  na  tom  jeden  zbyt 
obfitym  okazał,  przynajmniśj  akta  po  rok  1558,  to  jest  aż  do 
wyjazdu  Hozyjusza  do  Rzymu.  Przeważna  czędć  aktów  druko- 
waną będzie  tylko  w  regestach.  Uchwalono  rozpocząć  druk  tój 
publikacyi. 

Następnie  przedstawia  Dr.  Piekosiński,  iż  do  dalszego  tomu 
Archiwum  Komisyi  historyczno]  złożone  są  następujące  materyjały: 

1.  zapiski  herbowe  średniowieczne  z  ksiąg  sądowych  wo- 
jewództwa sandomirskiego ,  zebrane  przez  p.  Karola  Potkań- 
anaocy 


Digitized  by 


Google 


VI 


2.  porządek  prawa  bartnego  dla  starostwa  łomźyńaki^o 
z  r.  1616,  w  opracowaniu  Prof.  Ad.  Ant.  Kryńskiego, 

3.  wykaz  arcybiskupów^  biskupów  tudzież  dostojników  i 
urzędników  dwieckich  z  lat  1434  do  1444  zestawiony  przez  Dra 
Saturnina  Kwiatkowskiego, 

4.  wreszcie  zamierza  Dr.  Zakrzewski  przygotować  do  tego 
tomu  protokoły  synodów  protestanckich  małopolskich  z  lat  1550 
do  1560,  z  których  wyjątki  ogłosił  Lubowicz  w  dodatku  do 
historyi  reformacyi  w  Polsce.  Uchwalono  rozpocząć  diuk  t£j  pu- 
blikacyi  powyższemi  materyjałami. 

Dr.  Seredyński  wnosi,  aby  do  tego  tomu  Archiwum  prze- 
kazać także  allias  p  ols  ki'',  obejmujący  pamiętniki  z  początku 
XVIII  wieku,  którego  część  pićrwsza  jest  do  druku  przepisana, 
części  zaś  drugićj  w  rękopisie  Komisyi  historycznćj  użyczonym 
brak.  Uchwalono  uprosić  pp.  Kluczyckiego  i  Seredyńskibgo, 
iżby  rozpatrzywszy  się  w  tym  rękopisie,  zdali  o  nim  sprawę  Ko- 
misyi na  najbliższćm   posiedzeniu. 

Następnie  odczytał  Dr.  Lewicki  sprawozdanie  o  aktach 
i  rękopisach  użyczonych  niegdyś  Komisji  historycznej  przez  ś.  p. 
Stanisława  Krzyżanowskiego  z  biblljoteki  jego  w  Czerpo- 
wodach  na  Ukrainie.  Są  to  przeważnie  dokumenta  i  akta  doty- 
czące rzeczy  ruskich.  Dr.  Lewicki  zwraca  uwagę  na  rękopis  oliej- 
mujący  pobór  wojskowy  litewski  z  r.  1628,  który  również  w  Ar- 
chiwum Komisyi  ogłoszonym  byćby  powinien.  Gdy  jednak  rę- 
kopis ten  jest  tylko  kopią,  a  nadto  brak  w  nim  wedle  zdania 
sprawozdawcy  przyiiajmnićj  jednćj  karty,  przeto  uchwalono,  iżby 
Dr.  Lewicki  poczynił  poszukiwania  za  autentykiem  tego  poboru 
w  celu  uzupełnienia  brakującego  tekstu  i  przygotowania  ręko- 
pisu do  druku.    Druk  wykonany  byłby  kirylicą. 

Wreszcie  podaje  Dr.  Lewicki  wiadomość  o  oryginalnych 
dokumentach  przechowanych  w  Archiwum  XX.  Czartoryskich, 
któreby  w  dalszym  tomie  Codicis  episłolaris  saec.  XV  zamie- 
szczone być  miały  i  wnosi  o  obmyślenie  środków  celem  przygo- 
towania odpisów  tych  dokumentów.  Komisyja  ze  względu,  iż  ks. 
Władysław  Czartoryski  zamierza  wydać  własnym  kosztem  dokn- 
menta  w  swćm  archiwum  przechowane,  uchwaliła  na  wniosek 
Dr.  BoBRZYŃSKiEGO  pozostawić  księciu  ogłoszenie  tych  dokumen- 


Digitized  by 


Google 


ióWf  natomiast  skierować  poszukiwania  za  materyjałami  do  dal- 
szego tomu  kodeksn  listów  XV  wiekn  do  innych  archiwów  i  rę- 
kopisów po  biblijotekach  przechowanych. 

Wreszcie  uchwalono  zaprosić  na  członków  Eomisyi  ks. 
Stanisława  Kujota  w  Pelplinie  i  Alfreda  Parczewskiego 
adwokata  w  Kaliszn. 


Posledienle  i  dnia  U  Łlpea  1884  r. 
Przewodniczący:  hr.  Stanisław  Tarnowski. 

Ks.  kanonik  J.  Polkowski  odczytuje  obnzerne  „Sprawozda- 
nie o  archiwnm  kapituły  krakowskićj"  obejmująceni  720  wolumi- 
nów, których  szczegółowy  katalog  zamierza  ułożyć  dla  ogłoszenia  go 
w  publikacyjach  Komisyi.  Ze  względu  jednak,  iż  ułożenie  ta- 
kiego katalogu  i  druk  jego  dłuższego  jeszcze  wymsgać  będą 
czasu,  a  byłoby  rzeczą  nader  pożądaną,  aby  dokładniejsza  wia- 
domość o  bogatćj  treści  tego  archiwum  mogła  wcześnićj  stać  się 
dostępną  uczonym  badaczom,  uchwalono  na  wniosek  Dr.  Serk- 
DTŃSKiEGO,  iżby  tak  ło  sprawozdanie  jako  tćż  inne  podobne  dru- 
kować jako  dodatki  do  sprawozdań  z  posiedzeń'  komisyjnych 
w  rozprawach  i  sprawozdaniach  Wydziału.  (Obacz  to  sprawo- 
zdanie w  dodatku   przy  końcu   tomu). 

Zdając  sprawę  z  postępu  wydawnictw,  Dr  Piekosiński 
oznajmia,  ie  kodeksu  praw  i  przywilejów  miasta  Krakowa  z  XVI 
wieku  wydrukowano  już  form  dziesięć.  Dr.  Zakrzewski,  że  dru- 
giego tomu  korespondencyi  Hoztjusza  wydrukowano  form  6, 
Br.  Lewicki  zawiadamia  o  krokach  przygotowawczych  do  ko- 
deksu listów  z  XV  wieku,  zaś  #Bekretarz,  iż  druk  archiwum  Ra- 
dziwiłłowskieoo  zbliża  się  ku  końcowi.  Przy  tćj  sposobności 
Dr.  Piekosiński  przypomina  wydawnictwo  „Cracoyia  sacra",  co 
do  którego  podjęte  były  dawnićj  prace  przygotowawcze,  obecnie 
od  dłuższego  czasu  przerwane. 


Digitized  by 


Google 


vxst 


Fotiedimile  i  daU  6  OrtidaU  1884  r. 
Przewodniczący:   hr.   Stanisław  Tarnowski. 

Zd&jąc  sprawę  z  postępu  rozpoczętych  wydawnictw  Dn 
PiEKOsmsKi  oznajmia,  iż  kodeksu  praw  i  przywilejów  miasta 
Krakowa  z  XVI  wiekn  wydrukowano  już  form  60,  a  do  końca 
rokn  będzie  irh  68 ,  cały  za6  tom  obejmie  130  do  140  form, 
a  dla  obfitości  materyjału  nie  będzie  mógł  sięgnąć  do  koAca 
wieku  Xyi,  lecz  tylko  do  r.  1586;  tom  ten  będzie  ukończony 
w  połowie  roku  przyszłego. 

Dr.  Zakrzewski  oznajmia,  ii  z  drugiego  tomu  korespon- 
dencyi  Hoztjusza  wydrukowano  już  form  23,  do  końca  roku 
będzie  ich  około  30;  cały  zań  tom,  który  obejmie  około  100  do 
120  form  druku,  będzie  mógł  być  gotowym  dopiero  w  roku  188€« 

Dr.  Lewicki  oznajmia  o  postępie  prac  przygotowawczych 
do  drugiego  tomu  Codids  episłólaris  saec.  XV  i  o  zebranych 
już  materyjałach ;  donosząc  o  porozumieniu  się  z  Drem  Prochaska 
we  Lwowie,  który  posiada  materyjał  zebrany  w  archiwach  ro- 
syjskich, zapytuje  o  możliwy  udział  Dra  Prochaski  w  tem  wy- 
dawnictwie, zapytuje  również  co  do  regestowania  aktów  i  listów 
z  Xy  wieku,  już  drukowanych.  Na  wniosek  Dra  Bobrztńskiego 
uchwalono  upoważnić  Dra  Lewickiego  do  przybrania  sobie  do 
współudziału  w  wydawnictwie  Dra  Prochaski,  oraz  do  podjęcia 
pracy  regestowania  dokumentćw  z  XV  wieku  już  drukowanych, 
któreto  regrsta  znajdą  miejsce  w  jednym  z  następnych  tomów 
Codids  epistolaris. 

Dr.  August  Sokołowski  oznajmia,  iż  już  od  kilku  miesięcy 
wydawnictwo  Archiwum  Radziwiłłowskiego  jest  ukończone  i  roz- 
chodzi się  tylko  o  ustalenie  tytułu  i  przedmowy,  co  do  których 
porozumienie  z  nakładcą  jest  w^ku. 

Sekretarz  Komisyi  referuje,  iż  druk  Archiwum  Komisyi  już 

rozpoczęty  wydaniem  porządku  prawa  bartnego  z  r.  1616,  który 

^    obejmąje  5  form  druku,  inne  materyjaly  do  tego  tomu  prseznar 

czone  jeszcze  nie  są  gotowe  do  druku.    Dr.  Ułamowski  wdobi, 

aby  pomieścić  w  tym  tomie  wypisy  z  najdawnićjszych  ksiąg  kon- 


Digitized  by 


Google 


tt 


zatarnycli  miasta  Lublina  fndziei  opisy  i  wypisy  kopijaryjuszów 
dottiDikaAakich  w  Krakowie^  w  których  znajduje  się  opis  głó- 
wnej szkoły  dominikańskiej  w  Krakowie.  Uchwalono  drukować 
konznlaryja  lubelskie  w  Archiwum  Komisyi  historyczno],  zaś  wy- 
pisy diHnimkańskie  odesłać  do  Archiwum  Komisyi  literackiój, 
gdzie  właściwsze  dla  nich  znajdzie  się  miejsce. 

Następnie  w  skutek  wniosku  Dr.  BoBRZYŃSKiEaOy  iżby  za- 
wczasu obmyśleć  przyszłe  nowe  wydawnictwa,  porusza  przewo- 
dniczący myśl,  czy  nienależałoby  przedsięwziąść  jakićj  publika- 
cyi  na  rok  1886,  jako  trzechsetletnią  rocznicę  śmierci  Stefana 
Batorego.  Dr.  August  Sokołowski  podnosi  sprawę  wydawnictwa 
dyjaryjuBzów  sejmowych,  Dr.  Smolka  zaznacza,  iż  w  archiwum 
miasta  Gdańska  znajduje  się  obfity  zasób  relacyj  posłów  miej- 
skich o  sejmach  pruskibh  i  koronnych.  Po  dłuższćj  dyskusyi, 
w  którćj  zabierali  głos  (oprócz  wymienionych  już)  pp.  ks.  Ka- 
linka, BoBBZTŃSKi,-  Seredyński  i  Zakrzbwski  ,  uchwalono,  aby 
na  następnćj  sesyi  przedstawić  w  tym  względzie  wnioski  dosta- 
tecznie sformułowane.  Postanowiono  również  zastanowić  się  nad 
poruszonym  już  w  ogólnym  planie  wydawnictw  projektem,  czy 
nienależałoby  Komisyi  gromadzić  zbioru  aktów  i  pism  dyploma- 
tycznych z  ostatnich  trzech  wieków  historyi  polskićj  i  polecono 
pp.  BoBBZTŃSKiEMu,  Smołoe  i  ZAKRZEWSKIEMU  opracowauie  od- 
powiedniego projektu. 


G.  Posiedzenia  Eomisyi  prawniczój. 

Fosiedienie  %  dnia  29  Swietnia  188i  r. 
Przewodniczący:  Prof.  Dr.  Zoll. 

Po  przyjęciu  protokołów  z  dwóch  ostatnich  posiedzeń  za- 
stanawiano się  przedewszystkićm  w  skutek  wezwania  Prezesa 
Akademii  nad  odpowiednióm  przetłumaczeniem  na  język  polski 
niemieckiego  wyrazu  „anfechten^  w  ustawie  z  dnia  16  Marca 
1884  Nr.  36  Dż.  pr.  p.  użytego.  Zdania  były  podzielone:  dzie- 
więć   ^osów    oświadczyło   się    za   wyrazem   ^zaprze czy ć**y 


Digitized  by 


Google 


siedm  za  wyrazem  „wstruszyć^,  tyleż  za  wyrazem  „zac2e« 
pić'',  dwa  głosy  za  wyrazem  „sprzeciwić  się",  po  jednym 
głosie  za  wyrazami  „ucbylić,  zwalczyć,  zachwiać,  nas  ta* 
wać  na  ważność**.  Wszyscy  obecni  zaś  oświadczyli  się  prze* 
ciw  wyrazowi  „zaskarżyć^,  który  do  oddania  myśli  zawartój 
w  pojęciu  „anfechten^  jest  zbyt  ogóloym. 

Nadtępnie  odczytuje  Dr.  Dargun  referat  o  mchu  ustawo- 
dawczym celem  zabezpieczenia  robotników  w  razie  przypadków 
nieszczęśliwych.  Sprawozdawca  przedstawia  zabezpieczenie  robo- 
tników na  wypadek  nieszczęść,  którym  przy  zajęciach  przemy- 
słowych szczególnie  w  fabrykach  tak  często  ulegają  i  które 
sprowadzają  ich  śmierć  albo  zupełną  lub  częściową  nieudolność 
do  dalszego  zarobkowania,  lub  tćż  przynajmnićj  dłużej  trwająoą 
chorobę,  jako  jedno  z  istotnych  zadań  ustawodawczych,  zmierza- 
jących do  rozwiązania  tnk  zwanćj  kwestyi  społecznćj.  Wykazawszy 
niedostateczność  obowiązujących  ustaw  o  odpowiedzialności  prsed- 
siębiorców  za  uszkodzenia,  jakie  obowiązują  wyłącznie  co  do 
koleji  żelaznych  w  Austryi  (ustawa  z  d.  5  Marca  1869  1.  27 
Dż.  pr.  p.)  a  w  Niemczech  także  co  do  innych  przedsiębiorstw 
(Ilaftpflichtgesetz  z  d.  7  Czerwca  1871),  przedstawia  referent 
porównawczo  zasady,  na  których  nieucbwalone  dotąd  projekty 
niemieckiego  rządu  związkowego  z  lat  1881,  1882  i  1884  o  za- 
bezpieczeniu robotników,  tudzież  projekt  austryjacki  w  tym  samym 
przedmiocie  radzie  państwa  dnia  4  Grudnia  1883  przedłożony, 
polegają. 

W  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem  zabierali  głos  Dr.  Mi- 
chalski, Dr.  Leo,  Dr.  Bochenek,  Dr.  Zoll,  Dr.  Kłecztkski 
i  Dr.  Machałski,  którzy  wszyscy  uznają  konieczność  zabezpie- 
czenia robotników.  Dr.  Machałski  wyświecał  ogólne  ekonomiczne 
przyczyny  dzisiejszego  ruchu  społecznego  i  wykazywał,  że  przed- 
sięwzięte w  Niemczech  reformy  ustawodawcze  mające  na  celu 
wszechstronne  polepszenie  bytu  stanu  robotniczego,  bynajmniej 
nie  zasługują  na  przezwisko  socyjalizmu  państwowego,  tylko  są 
do  przywrócenia  społecznego  pokoju  konieczne.  Dr.  Leo  poddaje 
projekt  austryjacki  szczegółowćj  krytyce.  Różnica  zdań  wyja- 
wiła się  co  do  pytania,  czy  państwie  funduszami  publicznymi  do 
zabezpieczenia   robotników    ma   się  przyczynić.     Przeciw  stałćj 


Digitized  by 


Google 


sabwencyi  państwowej  na  cele  zabezpieczenia  robotników  prze* 
mawia  Dr.  Bochenek,  a  do  tego  zdania  przyłączają  aię  Dr. 
Ea.BC2nrŃSKi  i  Dr.  Leo,  który  utrzymi^e,  że  państwo  winno  tylko 
na  początek  adzielić  sabwencyi  i  przyjąć  na  siebie  rękojmię,  że 
zabezpieczone  kwoty  rzeczywiście  będą  wypłacone.  Za  stałą 
subwencyją  państwa  oświadczają  się  Dr.  Maohałski,  Dr.  Zoll, 
i  Dr.  Markiewicz.  Dalszą  dyskusyję  odroczono  do  posiedzenia 
następnego. 


Potłedzenie  i  dnia  14  Kaja  1881  r. 
Przewodniczący:  Dr.  Zoll. 

W  dalszym  ciąga  dyskusji  nad  astawodawstwem  w  cela 
zabezpieczenia  robotników  od  przypadków  nieszczęśliwych,  za- 
bierają g^łos  pp.  Louis,  Kasparbk,  Bochenek,  ^eo,  Wilkosz 
Ferdynand,  i  Daeoun.  P.  Louis  sądzi,  że  przymusowe  zabezpie- 
czanie robotników  nie  prowadzi  do  celu,  przeciwnie  lepiójby  było 
pozostawić  tę  sprawę  dobrowolnym  stowarzyszeniom,  jakie  istnieją 
po  różnych  krajach,  mianowicie  we  Francyi.  PP.  Leo  i  Wilkosz 
objawiają  zdanie,  że  zamiast  wprowadzania  przymusowego  za- 
bezpieczania robotników,  należałoby  uczynić  próbę  z  rozszerze- 
niem odpowiedzialności  przedsiębiorców  za  wszelkie  uszkodzenia 
i  wypadki  nieszczęśliwe,  które  dotknęły  osoby  w  przedsiębior- 
stwie zajęte.  PP.  Bochenek,  Easparek  i  Daboun  przeciwnie 
biorą  w  obronę  przymus  asekuracyjny,  wykazując,  że  na  dobro- 
wolną i  prywatną  asekuracyję  spuścić  się  niemożna,  już  to  z  po- 
wodu, że  bardzo  mała  tylko  cząstka  robotników  ma  dostateczny 
zarobek,  aby  się  mogła  ubezpieczyć  w  zakładach  prywatnych, 
reszta  zaś  stałaby  się  w  razie  nieszczęśliwych  wypadków  cię- 
żarem dobroczynności  publfcznćj,  już  z  powodu,  że  towarzystwa 
prywatne  nie  nastręczają  rękojmi,  iż  zobowiązaniom  swym  zadość 
uczynią.  Również  oświadczają  się  ciż  sami  przeciw  rozszerzeniu 
odpowiedzialności  przedsiębiorców  za  uszkodzenia  i  przypadki 
niessczęśliwe,  zwracając  uwagę  na  niekorzystne  doświadczenia  zro- 
bione w  Niemczech  z  ustawą  z  dnia  7  Czerwca   1871.  Przepro- 

Wjd».  Uutof  T.  ZYIIL  48 


Digitized  by 


Google 


ta 

wadsenie  tij  odpowiedzialno6ci  wymaga  w  katdym  fazid  t>l'oceBtt 
sądowego,  w  którym  udowodnić  należy  winę  przedsiębiorcy  Inb 
jego  zastępcy.  Robotnik  częstokroć  nie  jest  w  stanie  ndowodnić, 
te  nieszczęśliwy  przypadek,  który  go  dotknął,  powstał  z  winy 
przedsiębiorcy,  i  może  być  skutkiem  tego  nawet  z  słuszną  pre- 
tensyją  oddalonym,  nadto  nie  ma  czasu  ani  środków  dostate- 
cznych, aby  zazwyczaj  długo  trwający  proces  przeprowadzić, 
a  gdyby  nawet  sprawę  wygrał,  nie  może  być  pewnym,  czy  przy- 
znane wynagrodzenie  otrzyma ,  zwłaszcza  jeżeli  przypadek  nie- 
szczęśliwy dotknął  równocześnie  wielką  ilość  robotników,  a  wy- 
nagrodzenie z  tego  powodu  jest  tak  wielkie,  że  przedsiębiorca 
nie  jest  w  stanie  takowego  zaj^acić.  Przymusowe  ubezpieczenie 
przy  udziale  wszystkich  przemysłowców  i  robotników  w  insty- 
tucyjach  publicznych,  uchyla  wszystkie  te  niedogodności,  a  roz- 
kładając ciężar  na  wielką  ilość  osób,  gromadzi  przy  odpowie- 
dnićj  organizacyi  i  dobrym  zarządzie  Amdusze  wystarczające, 
które  bez  narażenia  na  ruinę  ekonomiczną  poszczególnych  przed- 
siębiorstw, wszystkim  zobowiązaniom  mogą  zadość  uczynić. 

Z  porządku  dziennego  Dr.  Fierich  Maubtct  przedstawia 
potrzebę  zajęcia  się  wydawnictwem  słowników  prawniczych  pol- 
skich. Według  zdania  referenta  potrzebne  są  dwa  słowniki:  je- 
den obejmujący  wszystkie  wyrazy  w  pomnikach  prawnych  pol- 
skich aż  po  koniec  XVIII  wieku  zawarte,  drugi  zaś  słownik 
prawniczy  niemiecko-polski  wyrazów  obecnie  w  nauce,  ustawach 
i  praktyce  używanych,  który  byłby  poprawnem  i  uzupełnionem 
wydaniem  słownika,  staraniem  Akademii  Umiejętności  w  r.  1874 
wydanego.  W  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem  zabierali  głos 
pp.  PiEKOSiŃSEi,  Zoll  i  Schmidt,  z  których  ostatni  zwrócił  na 
to  uwagę,  że  w  zawodach  praktycznych  przydałby  się  bardzo 
także  słownik  polsko-niemiecki  wyrazów  prawniczych.  Komisyja 
celem  ułożenia  programu  prac  słownikowych  i  obmyślenia  spo- 
sobu przeprowadzenia  takowych,  wybrała  na  wniosek  referenta 
komitet  ściślejszy,  w  którego  skład  weszli  pp.  Fiekosiński,  Bo- 
BBZYŃSKi,  Louis,  Schmidt,  Fiebich  Maubtct  i  Ułakowski.  Ko- 
mitet ten  ma  szczegółowo  opracowane  wnioski  przedłożyć  Eomisyi 
celem  powzięcia  uchwały. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


Tan 


PoiiolieBle  I  dnia  30  Oserwoa  1884  r. 

Przewodniczący;  Prof.  Dr.  Zoll. 

Dr.  Ułanowssi  zdaje  sprawę  z  wydawnictw  dawnych  za- 
pisek 8%dowyohy  roztrząsając  róine  metody  dotąd  nżywanc;  jak 
ZTOifuirrA  Hbłcła,  Lubohibskiboo  i  Pawińskiego  i  jest  tego 
zdania,  aby  najdawniejsze  zapiski  ogłaszać  w  całości  z  jak  naj- 
większą Acislością  i  dokładnodcią.  Dr.  Bobrztński  obawia  s^ę, 
aby  ta  metoda  nie  doprowadziła  do  przesadnej  drobiazgowości, 
czego  się  tńm  bardziej  strzedz  należy-  gdy  mamy  przed  sobą 
jeszcze  ogromny  materyjał  dotąd  c^kiem  nietknięty  i  niebadany, 
mianowicie  wiek  XVI  i  XYII^  a  zwłaszcza  akta  trybunałów 
piotrkowskiego  i  lubelskiego.  Radzi  więc  unikać  jednostronności 
w  publikacyjach  najważniejszych.  Pp.  Fierich  i  Dargum  przema- 
wiają za  zastosowaniem  skróceń  przy  wydawnictwach,  czemu 
Dr.  BoBBZTŃSKi  jest  przeciwny,  bo  drobna  oszczędność  papieru 
i  druku,  jaka  się  zyskuje  używaniem  skróceń,  drogo  bywa  oku- 
pioną me¥rygodą  wielką  dla  czytelnika  w  używaniu  druków, 
gdzie  nad  rozwiązaniem  skróceń  trzeba  sobie  głowę  łamać. 


Posiedsenie  i  dnia  31  Paidilsmłka  1881  r. 

Przewodniczący:  Prof.  Dr.  Zoll. 

Przedewszystkiem  uczcił  przewodniczący  Dr.  Zoll  w  go- 
rących słowach  pamięć  pięciu  zmarłych  członków  Komisyi,  mia- 
nowicie: prezydenta  Jakbua  Antoniewicza,  profesora  Dra  Bo- 
JABSKIBGO  Aleksandra,  radcy  nadwornego  BonoŃSKiEao  Fran- 
cuzka, senatora  Konstantego  Hoszowskiego  i  hr.  Henryka 
WoDziCKiBGO.  Obecni  przez  powstanie  oddali  cześć  pamięci  zmar- 
łydi  członków.  Na  wniosek  Dra  Kasparka  uchwalono  jedno- 
myślnie zaprosić  na  członków  Komisyi  pp.  prezydentów  sądo- 
wych Ignacego  Zborowskiego  i  Macieja  Cztszczana.  Następnie 
idw.  Dr4  Ferdynand  Wilkosz  odczytuje:   „Uwagi  nad  różno- 


Digitized  by 


Google 


XIT 


Acią  oraeczeA  Trybunałn  Najwyższego  w  przyznawania  odsetek 
od  snm  hipotecznych  w  razie  przymusowśj  sprzedały  nieracfao* 
mo&ci,^  następującej  treści: 

Zgodność  orzeczeń  sądowych  w  kwestyjach  zasadniczych 
prawa  materyjalnego  lub  formalnego  ma  wielkie  znaczenie  w  życia 
prawnem  narodów,  ona  rozświćca  ciemne  przepisy  astawy,  wy- 
rabia zanfanie  w  sprawiedliwość  sądów  i  sprowadza  pewność 
stosnków  prawnych.  Orzeczenia  sądowe  wydawane  w  sprawaeh 
poiyezek,  w  szczególności  zaś  przy  rozdziale  ceny  knpna  pomię- 
dzy wierzycieli  w  razie  prz3rmasowćj  sprzedaży  nierachomości, 
oddziaływają  wprost   na  stosunki  ekonomiczne  kraju  i  na  kredyt 

Władze  austryjackie  od  dawna  uznawały  doniosłe  dla  spo- 
łeczeństwa znaczenie  orzeczeń  sądowych  wogóle,  a  dla  osiągnię- 
cia zgodności  takowych  zaprowadzono  przy  Trybunale  Najwyż- 
szym na  mocy  Najwyższego  postanowienia^  z  3  Października  1854 
nową  księgę  prejudykatów.  Urządzenie  takićj  księgi  prejndykatów 
okazało  się  jednak  niedostatecznćm  i  dlatego  w  r.  1872  zapro- 
wadzono dwie  księgi  do  wpisywania  zasadniczych  wyroków 
a  mianowicie  repertoryjum  wyroków  (Spruchreperiorium) 
i  sentencyjonarz  (Judicałenhuch).  Decyzyja  w  ten  ostatni  wpi- 
sana staje  się  obowiązującą  dla  wszystkich  senatów  aż  do  nchy- 
lenia  jćj,  które  tylko  na  mocy  uchwały  pełnego  Trybnnała  na- 
stąpić może.  Zdawałoby  się,  że  urządzenia  te  sprowadzą  zgodność 
orzeczeń  sądowych  przynajmniej  w  rzeczach  tak  prostych,  jak 
są  sprawy  pożyczek  i  sprawy  przyznania  procentów  w  razie 
przymusowćj  sprzedaży  nieruchomości ;  atoli  inaczćj  się  stało. 

Do  r.  1871  trzymały  się  sądy  z  małemi  wyjątkami  tćj 
zasady,  iż  w  razie ,  gdy  wierzyciel  uzyskany  przeciw  dłużnikowi 
wyrok  w  drodze  egzekucyi  na  nieruchomości  zaintabulował,  a  przy 
rozdziale  ceny  kupna  ciągłość  egzekucyi  wykazał,  przyznawały 
mu  z  ceny  kupna  wszelki  procent  zaległy  bez  ograniczenia  co 
do  czasu. 

Po  ogłoszeniu  nowćj  ustawy  hipotecznćj  z  dnia  25  Lipca 
1871  r.  1.  95  Dż.  p.  p.  orzeczenia  sądów  pod  tym  względem 
były  różne.  To  spowodowało  Tr>bunał  Najwyższy,  iż  pod  dniem 
8  Kwietnia  1873  r.  1.  3302  powziął  zasadniczą  uchwałę,  umie- 
szczoną pod  Nr.  47  w  repertorium  orzeczeń  tćj  osnowy: 


Digitized  by 


Google 


xf 


^W  rasie,  gdy  dła  od«etek  intabulowanego  kapttałn  zahi* 
poiAowane  jest  e^sekneyjne  prawo  zastawu,  nmieszezeniii  tako* 
wjeh  pny  rosdsiale  ceny  knpna  nie  stoi  na  przeszkodzie,  gdyby 
one  nawet  były  dawniójsze  niż  trzechletnie,  ani  przepis  §.  33  nst 
konk.  z  dnia  25  Grudnia  1867,  ani  przepis  §.  17  ust.  bip. 
z  dnia  25  Lipca  1871  r."* 

Mimo  tój  uchwały  sądy  i  tak  różnij  trzymały  się  prsktyki. 

Powołane  tutaj  orzeczenie  Trybunału  Najwyższego,  niwe- 
czące tak  radykalnie  prawo  wierzyciela  do  pobierania  procentów 
od  swćj  wierzytelności,  jest  ze  wszech  miar  całkiem  bezzasadne. 

Wedle  §.  914.  k.  c.  w  połączeniu  z  §.  6  k.  c.  umowy 
wimiy  być  tłumaczone  wedle  objawionśj  tamże  woli  stron.  Przy 
umowie  o  pożyczkę,  dłużnik  zaciągający  pożyczkę  hipoteczną 
zobowiązuje  dę  ł)ez  względu  na  możliwą  przedaż  nieruchomości 
piadć  procenta  tak  długo,  dopóki  dług  zapłaconym  nie  zostanie. 

Wierayciel  ma  zatśm  na  mocy  umowy  z  dłużnikiem  za- 
wartej prawo  żądania  zapłaty  procentów  aż  do  dnia  zwrotu  kapi- 
tału, a  nie  istnieje  nigdzie  przepis  ustawniczy,  któryby  sędziemu 
nadawid  prawo  znoszenia  samowładnie  praw  umowami  dozwolonemi 
nabytych,  jeżeli  te  prawa  na  mocy  przepisu  ustawy  wskutek 
przedawnienia  i  t.  d.  nie  zgasły,  czego  oczywiście  o  prawie  po- 
bierania procentów  przed  zapłatą  kapitału  twierdzić  nie  można. 

Przepisy  §.  17  ust  hip.  i  §.  33  ust.  konk.  nie  odejmują 
wierzycielowi  prawa  do  powzięcia  procentów  za  czas  od  dnia 
li^ptacyi  dalij  bieżących,  najprzód  bowiem  §§.  te  nie  zawićrają 
ani  jedaego  słowa,  z  któregoby  o  zamiarze  ustawodawcy  uregu- 
lowania tćj  kwesty!  w  drodze  ustawodawczej  wnioskować  można, 
nastanie  traktują  one  tylko  o  zaległościach  procentowych,  nie 
zaś  o  procentach  bieżących,  a  procenta  od  dnia  licytacyi  przy- 
padające są  procentami  bieżącemi,  nie  zaległemi.  Tutaj  wierzyciel 
nic  uczynić  nie  może  do  przyspieszenia  uzyskania  zapłaty  tych 
bieią<syeh  procentów,  gdyż  wypłata  zależy  wyłącznie  tylko  od 
tego,  jak  prędko  sąd  cenę  kupna  między  wierzycieli  rozdzieli. 

§§.  17  ust  hip.  i  33  ust.  konk.  powtarzają  jedynie  prze- 
pis §.  1480  k.  c.  —  §.  17  ust.  hip.  odnosi  się  tylko  do  pierw- 
szeństwa hipotecznego  zaległości  procentowych,  zaś  §.  33  ust 
konk.  ustanawia  otwarcie  konlnirsu  jako  chwilę,  od  którćj  czas 


Digitized  by 


Google 


XVI 

prsedawnienla  procentów  §em  1480  k.  e.  określony  licsyó  nalepy. 
Jeżeliby  zaft  §.  83  net  konk.  w  całój  rozcifgłoftci  analogicznie 
przy  przedaży  niemchomodci  stosować  należało,  to  przemawui 
on  wprost  przeciw  zapatrywaniu  Najwyższego  Trybunału,  któreś 
stosąląc  ten  §.  widocznie  pominął  zupełnie  ustęp  drugi.  W  ustę- 
pie drugim  tego  §.  wyraźnie  jest  powiedzianym:  „iż  procenta 
w  ciągu  konkursu  (czyli  od  dnia  otwarcia  konkursu  aż  do  dnia 
zapłaty)  bieżące  mają  równe  pierwszeństwo  z  kapitałem**.  Jeżeliby 
więc  analogicznie  dzień  licytacyi  na  równi  stawiać  należało 
z  dniem  otwarcia  konkursu,  w  takim  razie  procenta  od  wiersy* 
telności  hipoteoznćj  od  dnia  licytacyi  aż  do  dnia  zapłaty  bieżące 
nietylko  się  wierzycielowi  należą,  lecz  mają  równe  pierwszeń- 
stwo z  kapitałem. 

Dalsza  podstawa  orzeczenia,  iż  z  chwilą  przedaży  nierucho- 
możci  prawo  zastawu  dla  wierzytelności  hipotecznćj  gaśnie,  jest 
zdaniem  niedającćm  się  usprawiedliwić,  gdyż  wszelkie  odnożne 
przepisy  ustaw  przeciw   niemu  przemawiają. 

Uchwałę  umieszczoną  w  repertorium  orzeczeń  pod  Nr  47, 
zmienił  nieco  Trybunał  Najwyższy  w  orzeczeniu  swćm  z  dnia 
18  Listodada  1879  r.  1.  11398,  zapisanćm  do  sentencyjonarza 
pod  1.  106,  postanawiając  zasadę:  Jeżeli  dla  odsetek  zaintabu- 
lowanego  kapitału  egzekucyjne  prawo  zastawu  jest  wpisane,  na- 
tenczas przyznaniu  takowych  przy  rozdziale  ceny  kupna,  gdyby 
nawet  rozchodziło  się  o  odsetki  zalegające  nad  trzy  lata  od  dnia 
nabycia  realności,  §.  33  ust.  konk.  i  §.  ,17  ust  hip.  na  prze- 
szkodzie nie  stoją;  wszelako  takie  zal^łości  procentowe,  gdyby 
nawet  prawo  zastawu  dla  nich  per  numerum  lub  per  juxła  ka- 
pitału zaintabulowanćm  było,  przekazane  być  mogą  z  ceny  kupna 
tylko  w  porządku  hipotecznym,  w  którym  prawo  zastawu  dla 
nich  uzyskanćm  zostało^. 

1  tćj  jednak  zasady  nie  trzymał  się  Trybunał  Najwyższy, 
albowiem  w  licznych  orzeczeniach,  jak  np.  z  dnia  22  Grudnia 
1880  r.  1.  13059  i  19  Lipca  1881  r.  1.  8156  przyznii  odsetki 
tylko  za  3  lata  wstecz  od  dnia  licytacyi  bez  względu  na  egze- 
kucyjną intabulacyję  odsetek. 

Lecz  nie  dosyć  na  tćm,  albowiem  w  uchwale  z  dnia  27 
Marca  1884  r.  1.  3324  przyznał  wierzycielom  odsetki  tylko  za 
3  lata  wstecz  od  dnia  licytacyi ,  odmawiając  zupełnie  procentów 


Digitized  by 


Google 


od  &ia  lieytacjrt  ai  do  dnia  zapłaty  bieżących.  Wierzyciel  pro* 
wadzący  egzekncyę^  który  egzekucyjne  prawo  zastawu  dla  od- 
setek z  pierwszeństwem  hipotecznym  bezpośrednio  po  kapitale 
uzyski-  ntracił  niepowrotnie  procenta  od  swego  kapitału  za  ląt 
praesido  5,  gdyż  realność  sprzedaną  została  16  Maja  1879  r. 
ą  asygnacyją  pieniędzy  nastąpiła  dopióro  w  Październiku  1884  r. 

W  chwili  licytacyi  nie  następuje  zapłatą  długu  ^  a  jakkol- 
wiek stosownie  do  przyjętej  mąnipulącyi  wierzytelności  na  cenę 
kopna  na  nieruchomości  ubezpieczoną,  przenoszone  bywają,  to 
jednak  przeniesienie  to  nie  równa  się  zgaśnięciu  prawa  zastawu, 
gdyi  cena  kupna  zaintabulowaną  jest  na  nieruchomości,  a  wie- 
rzytelność hipotecuna  względnie  skrypt  dłużny  do  nićj  odnoszący 
się,  wykreślonym  zostaje  z  ksiąg  hipotecznych  dopićro  po  wypła- 
ceniu wierzytelności  z  ceny  kupna  i  wystawieniu  przez  wierzy- 
ciela deklaracyi  ekstabulacyjnćj. 

W  tćj  więc  dopićro  chwili,  nie  zaś  w  chwili  licytacyi, 
gaśnie  prawo  zastawu  dla  wierzytelności  w  myśl  §.  469  k.  c. 

Sądzi  więc  prelegent,  że  wobec  tego,  co  powyżćj  wypo- 
wiedział, żadnćj  nie  ulega  wątpliwości,  iż  w  mowie  będące  orze- 
czenie Trybunidu  Najwyższego  ze  stanowiska  obowiązujących 
nstaw  usprawiedliwić  się  nie  da« 

Nie  wchodząc  w  kwestyję,  za  jaki  czas  procenta  przy  przy- 
musowych przedażach  nieruchomości  przyznawane  być  mają,  jest 
prelegent  zdania,  iż  sama  różność  orzeczeń  trybunałów  w  tym 
względzie,  a  tćm  więcćj  zasada  przyjęta  w  ostatnićm  urzeczeniu 
Najwyższego  Trybunału,  muszą  jak  najniekorzystnićj  oddziałać 
tak  na  kredyt  prywatny  jak  i  na  działalność  instytucyj  kredy- 
towydi.  Ejredyt  prywatny  z  czasem  nie  będzie  brał  udziału  w  po- 
życzkach hipotecznych,  instytucyje  kredytowe  czynności  swoich 
sawieazać  nie  mogą,  i  z  tćj  właśnie  przyczyny  zagraża  im  jeszcze 
większe  niebezpieczeństwo.  Instytucyje  te  unikając  utraty  pro- 
centów, muszą  sobie  zapewnić  wypłatę  procentów  od  dnia  licy- 
tacyi bieżących,  za  pomocą  kanćyi  w  tym  celu  na  nierucho- 
mości nbezpieczonćj ;  jeżeliby  jednak  Trybunid  Najwyższy  poste- 
powid  konsekwentnie  wedle  powyższćj  zasady,  „że  wierzycielowi 
hipoecznemu  od  dnia  licytacyi  nie  należy  się  procent,"  w  takim 
rasie   uważałby  ustanowienie   kancyi  jako  irodek  do  obąjteią 


Digitized  by 


Google 


xvm 


ustawy^  i  mimo  tego  mógłby  ittstytacyjóm  przyznania  pirocentóir 
od  dnia  licytacyi  biet%cycb  odmówić. 

Szkody  pieniężne,  jakieby  ztąd  dla  zakładów  kredytowych 
wynikły,  byłyby  bardzo  znaczne,  jeżeli  się  zważy,  że  od  dnia 
licytacyi  aż  do  dnia  wypłaty  wierzytelnożci  mija  niekiedy  kilkm 
lat,  i  że  niejeden  zakład  kredytowy  musiałby  zawiesić  wskutek 
tego  czynności  swoje. 

Kwestyja  ta  jest  tak  wielkiój  doniosłoóci,  łż  rozwiązać  ją 
może  z  korzyścią  dla  kredytu,  jedynie  ustawodawca  przez  wy- 
danie osobnćj  ustawy. 

Dlatego  kończąc  uwagi  swoje,  uważa  prelegent  za  pożyte- 
czne przyjęcie  następnćj  rezolucyi: 

„Komisyja  prawnicza  Akademii  Umiejętności  wypowiada 
zdanie,  iż  różność  orzeczeń  Trybunału  Najwyższego  w  przyzna- 
waniu odsetek  w  razie  przymusowćj  sprzedaży  nieruchomożcl, 
szkodliwie  oddziaływa  na  rozwój  kredytu  liipoteczaego,  i  byłoby 
pożądanćm,  aby  kwestyja  ta  niewątpliwie  w  drodze  nstwodawcaćj 
ustaloną  została^. 

Po  bardzo  ożywiónćj  dyskusyi,  Komisyja  prawnicza  Aka- 
demii Umiejętności  zdanie  powyższe  jednomyślnie  przyjęła. 

Mianowicie  brali  w  dyskusyi  udział  prócz  sprawozdawcy 
pp.  Zoll,  Zatorski,.  Bobrzyński,  Fierioh  MAURYcnr,  który  zwró- 
cił uwagę  na  §.  929  projektn  nowćj  procedury  cywilnćj,  Dr. 
Machałski,  Lbo,  Louis  i  Dr.  Kasparek.  Ostatni  uwydatnił,  łe 
Komisyja  jako  grono  czysto  naukowe,  nie  może  wyst^ić  z  ini- 
cyjatywą  do  praktycznój  reformy  ustawodawczćj ,  byłoby  jedna- 
kowoż rzeczą  pożądaną,  żeby  Izby  adwokackie  i  Towarzystwa 
kredytowe  wniosły  petycyję  do  Rady  państwa  o  uregulowanie 
sprawy  tćj  w  drodze  ustawodawczćj,  bo  sprawa  jest  naglącą, 
a  trudno  czekać  aż  do  reformy  cidiego  procesu  cywilnego,  która 
nie  tak  prędko  jeszcze  nastąpi. 

Wreszcie  na  wniosek  Dra  Kasparka  wybrano  do  Korni- 
syi  mającćj  wziąść  pod  rozwagę  urządzenie  zjazdu  prawników, 
pp.  BoBRZTŃSKisoo,  Kasparka   i  Wilkosza  Ferdynanda. 


Digitized  by 


Google 


2tt 


FoBMienle  i  dnia  25  Listopada  188i  r. 
Przewodniczący:  Prof.  Dr  Zoll. 

Dr  Kasparek  odczytuje  rozprawę  „o  zastępstwie  mniejszo- 
ńci  w  reprezentacyjacb  Indowycb.*'  Jakkolwiek  jest  rzeczą  słuszną, 
aieby  w  reprezentacyi  ludowćj  wszystkie  stronnictwa  były  zastą- 
pione i  objawiać  mogły  swoje  poglądy,  mimo  to  sądzi  prelegent, 
ie  dotychczas  przedstawiane  sztuczne  sposoby,  aby  z  zasady  za- 
pewnić mniejszości  zastępstwo  w  reprezentacyi  ludowćj,  nie  do- 
prowadzają do  pożądanych  rezultatów  i  mogłyby  przeciwnie  nawet 
niedogodności  dzisiejszego  systematu  wyborczego  spotęgować.  Pre- 
legent mniema,  że  organiczny  system  wyborczy,  który  uwzglę- 
dnia kraje,  a  oprócz  tego  różne  grupy  wyborców,  daleko  sku- 
tecznićj  zapewnić  może  mniejszości  zastępstwo  odpowiednie,  niż 
wszystkie  dotychczas  przez  Haeczo,  Milla,  Nayiłła,  szwaj- 
carskich reformistów  i  innych  przedstawione  wnioski  reformy, 
W  ożywionćj  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem,  w  którćj  rozbie- 
rano także  inne  wady  dzisiejszego  parlamentaryzmu,  brali  udział 
prócz  sprawozdawcy  pp.  Daroun,  Jakubowski  Faustyn,  Kłe- 
czTŃSKi,  Kbzthuski,  Leo,  Wilkosz  i  Zoll. 


Posiedzenie  z  dnia  31  Ghradnla  188i  r. 
Przewodniczący:  Prof.  Dr.  Zoll. 

Seloretarz  Dr.  Kasparek  zdał  sprawę  z  całorocznój  dzia- 
łalności Komisyi  prawniczćj.  Eomisyja  w  myśl  uchwały,  zapa- 
dłćj  na  posiedzeniu  dnia  22  Orudnia  1883,  odbywała  co  miesiąc 
w  ciągu  roku  posiedzenia  wyjąwszy  w  Lipcu,  tak,  że  odbyło  się 
razem  posiedzeń  9  w  roku  1884.  Na  posiedzeniach  przy  żywym 
i  licznym  udziale  członków  odczytano  i  przedyskutowano  5  roz- 
praw,   odnoszących    się   do    żywotnych    spraw    ustawodawczych, 

Wjdt.  filosof.  T.  XVIII.  4^ 


Digitized  by 


Google 


XX 


które  orzeosywistnity  dfinoAci  KomiByi  do  atnymania  ł%csno6ci 
z  współczesnym  ruchem  naukowym  i  prawodawczym. 

Obok  tego  nie  nstawała  działalnośó]  Komisyi  wy  dawni- 
czejy  mianowicie  wydid  Dr.  Ułamowsei  ze  „Starodawnych 
prawa  polskiego  pomników'  tomn  Vn  zeszyt  nŁ  In- 
soriptiones  clenodialea,  równiei  tom  VIII  zawierający 
najdawniejsze  księgi  sądowe  krakowskie,  częAó  ^ 
od  r.  1374  do  1390  według  planu  przedyskutowanego  na  po* 
siedzeniu  Acidlójszego  komitetu  dnia  17  Lutego  1884.  Dr.  Zbi- 
gniew Kniaziołuoki  ukończył  takie  indeks  do  IX  tomu  Yola- 
min  ów  legum,  tak  że  ten  tom,  zawierający  iródła  prawa  pol- 
skiego z  ostatnich  lat  niezawudości  Polski,  niel>awem  wyjdzia 
z  druku. 

Co  do  prac  słownikowych  prawniczych  polskich, 
podniesiono  na  posiedzeniu  dnia  14  Maja  1884  r.  potrzebę  wy- 
dawnictwa trzech  słowników:  a)  jednego  wszystkich  wyrazów 
prawniczych,  znajdujących  się  w  źródłach  dawnego  prawa  pol- 
skiego do  końca  XVIII  wieku;  b)  drugiego  niemiecko-polskiego 
wyrazów  obecnie  w  prawie  używanych;  e)  a  trzeciego  polsko- 
niemieckiego  wyrazów  prawniczych.  Wypracowaniem  planu  wy- 
dawnictwa słownika  zajmiige  się  osobna  komisyja,  w  której  skbd 
wchodzą  Dr.  Febkosiński,  H.  Bobbztński,  Łoins,  Schmidt,  Ę^oa- 
BiCH  Maurtoy  i  Ułanowskl 

Zajmowano  się  oprócz  tego  na  kilku  posiedzeniach  spra- 
wami terminologii  prawniczej,  mianowicie  doborem  od- 
powiednich wyrazów  polskich  do  terminów  technicznych  używa- 
nych w  nowych  ustawach,  wreszcie  poruszono  sprawę  urządzenia 
wiecu  prawników  polskicłL 

Powyższe  prace  wykazują  dodatni  i  pomyślny  rozwój  Ko- 
misyi prawniczej.  Go  do  stosunku  Komisyi  prawniczej  do  Aka- 
demii Umiejętności,  a  w  szczególności  do  Wydziahi  historyczno- 
filozoficznego,  zaznacza  sprawozdanie,  że  Komiayja  starała  się 
według  sił  i  możności,  aby  byó  żywotnym  i  użytecznym  oiga- 
ganem  Akademii.  „Trzymamy  się  ściśle  zakresu,  w  §  9.  Btatata 
akademickiego  Komisyjom  Akademii  nadanego,  który  stanowji,  te 
Komisyje  istnieją  dla  nadania  silniejszego  popędu 
niektórym   zadaniom   i   kierunkom   naukowym   z  za- 


Digitized  by 


Google 


zxz 


kresu  odpowiedniego  przeznaczenia  każdego  Wy- 
działu. To  przeznaczenie  dozwala  nam  rozbierać  pytania^  które 
z  powoda  swej  teolmicznej^  ńciśle  prawniczej  natnry  nie  kwali- 
fikują rię  do  omawiania  w  szerszem  gronie  Indzi  nie  fachowych 
i  omawiać  swobodnie  przedmioty,  które  nie  przychodzą  do  nas 
w  formie  wykończonych  rozpraw  naukowych;  sposobnych  do 
lunieszczeA  w  wydawnictwach  Akademii^  które  jednak  mają  wlel* 
kie  znaczenie  praktyczne.  Utrzymujemy  tym  sposobem  w  umie- 
jętnościach prawnych  tak  pożądany  związek  teoryi  z  praktyką, 
a  że  nasze  prace  także  po  za  granicami  Polski  znalazły  uzna- 
nie, t^o  dowodem  korespondencyja  o  wykładzie  Dra  Wilkosza 
w  przedmiocie  przyznawania  odsetek  od  kapitałów  zaintabnlowa- 
nych,  w  wiedeńskich  ,,Juristische  Bifttter**  i  wzmianka 
o  rozprawie  Dra  Kaspabka  z  dziedziny  prawa  międzynarodowe- 
go prywatnego  w  czasopiśmie  Orllnhuta  i  w  Bulmerincqna  „V()l- 
kerrecht^  (1884).  Nie  pozostaje  zatem  nic  innego,  jak  wy- 
trwać i  popierać  dalej  rozpoczęte  prace**.  Sprawozdanie  powyżej 
w  streszczeniu  podane  przyjęto  do  wiadomości. 

Po  dokonaniu  wyboru  przewodniczącego  na  rok  1885, 
który  jednomyślnie  padł  na  dotychczasowego  przewodniczącego 
Dra  Zolla,  zamknięto  posiedzenie. 


D.  Posiedzenia  Eomisyi  arclieologiczn6j. 

Fosisdisnio  i  dnia  29  Swlstnia  1884  r. 
Przewodniczący:  Dr.  Łefkowsbi. 

Dr.  KoPBSNiCKi  zdaje  sprawę  z  pracy  p.  Neumanna  z  Ki- 
jowa ,,0  zwierciadłach  metalowych**,  wyjaśniając  zara- 
zem, ii  na  ostatniem  posiedzeniu  Eomisyi  antropologicznej  przed- 
stawiono tegoż  sprawozdanie  o  wykopaliskach  z  dwóch  kurha- 
nów w  Żydowcach  w  skwirskim  powiecie,  że  w  kilka  dni  pó- 
źnie} otrzymano  od  p.  Nbumanna  osobną  pracę  nad  krążkiem, 
Irtóry  po  porównaniu  go  z  10  okazami  w  uniwersytecie  kijow- 
skim znąjdigącemi  się^  uważa  za  zwierciadło.  Z  tych  wszystkich 


Digitized  by 


Google 


xxn 


okazów,  jako  te^  i  z  tych,  które  wykopał  Kibalczyk  na  cmen- 
tarzyska Aksindyńskiem,  dochodzi  do  wniosku,  ie  metalowe 
zwierciadła  dzielą  się  na  dwa  typy,  jedne  z  rękojeściami,  dmgie 
krążkowate,  odwrotna  ich  strona  jest  gładka,  na  dwóch  okasach 
odpadła  patyna  i  odkryła  połysk;  zastanawia  się  dalej  nad  ich 
użyciem,  odrzucając  przypuszczenie,  jakoby  one  stanowić  mogły 
umbo  od  tarczy.  Go  się  tyczy  materyjału,  konstatuje,  Łe  większe 
są  z  brązu,  zaś  mnieijsze,  kaukaskie,  cypryjskie  z  kompozycyi, 
którą  nazywa  potiną.  Dla  porównania  złożył  p.  Uioński  część 
zwierciadła  z  nader  twardego  z  silnym  połyskiem  metalu,  po- 
chodzącego z  wykopalisk  dobytych  nad  brzegami  Dunaju  na 
Węgrzech.  Dr.  Kopermicki  zaproponował  zbadanie  składników 
tego  metalu,  gdyż  znajduje  widoczną  różnicę  od  pierwszych.  Ko- 
misyja  uchwala  ogłoszenie  drukiem  pracy  p.  Nbumanma. 

Członek  Kirkob  zdaje  sprawę  z  wycieczki  archeologicznej 
na  Podole  i  Pokucie  w  r.  1883  odbytej.  Badid  cmentarzyska 
ciałopalne  w  okolicy  Zaleszczyk  w  Mohyłkach,  w  pobliżu  Dnie- 
stru i  Seretu,  i  złożył  wykopaliska  brązowe  i  żelazne  z  tego 
cmentarzyska,  nadto  wykopaliska  z  Berdykowiec  i  Dżwiniacza.  Ba* 
dał  zabytek  pogański,  prawdopodobnie  ołtarz  pogański  ofiarny 
w  lesie  Taryn  nad  Seretem,  należącym  do  majętności  Dnplisk, 
wreszcie  cmentarzyska  płytowe  w  Grodku  nad  Dniestarem.  Na- 
stępnie w  północnej  stronie  Podola  w  okolicy  Zbaraża  wspólnie 
z  p.  KuKAWSKiM  zbadał  cmentarzyska  płytowe  na  Babiej  górze, 
skąd  jak  również  z  Noryniec  złożył  wykopaliska,  opowiedział 
o  posągach  Did  i  Baba  w  Zambińcach  pod  Zbarażem.  Złożył 
dary  przez  pp.  Eehłberoera,  Oreka,  Boskosza,  Wiśnibwbkib- 
GO,  Pawłikiewicza  i  OpoŁSKiEao  ofiarowane.  Podał  wiadomość 
o  poszukiwaniach  Szczcsmeoc  hr.  Koziebrodzkiego,  w  końcu  wspom* 
niał  o  zjeździe  archeologicznym  w  Haliczu,  w  którym  uczestniczył, 
i  wykazał  znaczenie  horodyszcza  w  Eryłosie  pod  Haliczem. 

Poczem  ks.  kanonik  Polkowski  czytał  pierwszą  część  roz- 
prawy o  grobie  i  trumnach  św.  Stanisława  na  Wawelu.  W  pracy 
tej,  opartej  przeważnie  na  źródłach  archiwalnych,  wykazał  pre- 
legent, iż  pierwotny  grób  św.  Stanisława  od  przeniesienia  dała 
jego  ze  Skałki,  to  jest  od  r.  1088,  aż  do  kanonizacyi  jego  do 
r.  1254  był  tam,  gdzie  dzisiejsza  kaplica  Wazów,  że  odtąd  po- 


Digitized  by 


Google 


mu 


Eostaje  stale  na  tóm  miejscu,  gdzie  dziś  jest.  Prelegent  opisał 
tryptyk  srebrny^  jaki  kiedyó  zdobił  grób  świętego  i  dyptyk, 
jaki  sprawił  i  ofiarował  do  groba  Zygmant  L  Następnie  odczy- 
tał szczegóły  dotyczące  kaplicy  wystawionej  ex  voło  kosztem 
Marcina  Szyszkowskiego,  biskupa  Krakowskiego  w  r.  1629.  Dla 
spóinionśj  pory  ezęść  drugą  rozprawy  odroczono  do  przyszłego 
posiedzenia  Komisyi. 

Wreszcie  przystąpiono  do  wyboru  przewodniczącego  Komisyi 
na  rok  bieżący  i  wybrano  przewodniczącym  Prof.  Dr.  Łspkowskiego. 


Fosisdsenio  i  dnia  17  i  18  Cierwoa  1884  r. 
Przewodniczący:  Dr.  Łepkowski. 

Ks.  Polkowski  streściwszy  wykład  swój  z  ostatniego  po- 
siedzenia o  trumnie  św.  Stanisława  dla  wiadomości  nowoprzy- 
byłych, opowiada  dalej  o  trumnach  tegoż  świętego:  o  pierwszój 
fimdaeyi  św.  Kunegundy,  dmgiój  królewny  Elżbiety,  trzeciój 
sprawionej  przez  króla  Zygmunta  III,  ważącej  grzywien  1714, 
oddanój  do  katedry  przez  króla  Władysława  IV  w  roku  1634 
a  zabranój  przez  Szwedów  w  r.  1657,  nakoniec  o  czwartój  dziś 
będącój,  sprawionój  w  połowie  kosztem  biskupa  Gębickiego  a 
w  p<^owie  kapituły.  Mówiąc  o  zabraniu  przez  Szwedów  trunmy 
fandacyi  Zygmunta  III,  szczegółowo  opisał  straty,  jakie  poniosła 
katedra  przez  szwedzki  rabunek.  Pracę  tę,  jako  będącą  w  ści- 
riym  związku  z  histoiyją  sztuki,  uchwalono  ogłosió  drukiem 
w  sprawozdaniach  Komisyi  dla  historyi  sztuki. 

CSzłonek  Kibkob  czyta  protokół  z  posiedzenia  sekcyi  wy- 
kopalisk, które  się  odbyło  dnia  18  Maja  b.  r.  Została  tam  prze- 
dewszystkiem  podniesioną  kwestyja  wydawnictwa  wykazu  zabyt- 
ków na  ziemiach  polskich,  zastanawiano  się  nad  cdym  przebie- 
giem tej  publikacyi  poczynając  od  przyjęcia  programu  dnia  10 
Października  1873  r.  aż  do  wydania  pierwszego  zeszytu  pod 
redakcyją  p.  J.  N.  Sadowskiboo.  Obecnie  są  już  przygotowane 
wykazy  z  porzeczy  Niemna,  Wilii,  zacbodniój  Dżwiny,  Dniestru, 
nieco  z  Dniepru,  w  koAcu  Wisły  i  Odry.   Wszakże  wykazy  te 


Digitized  by 


Google 


XXIV 


okasały  się  niekompletne  i  nieprzedatawiające  całości;  tak  np. 
z  porzecza  Wiały  mamy  znaczny  zasób  wykazów  przez  pp.  Sa- 
dowskiego i  Umińskiboo  sporządzonych;  ale  prżewałnie  doMj 
Wisły,  tak  że  '/s  przypada  na  samą  dolną  Wisłę,  a  zaledwie 
Yg  na  (łalicyję,  a  jeszcze  mniej  na  drednią  Wisłę  z  Narwą;  Ba- 
giem;  Wieprzem;  Pilicą  i  Bznrą.  P.  Eirkor  zbadał  porzeeze  Dnie- 
stm  na  przestrzeni  od  Beremian  ai  do  Okopów  św.  Trójcy, 
tenże  pasiada  wykazy  z  kilka  dorzeczy  Dniestra,  lecz  idąc  w  górę 
od  Zaleszczyk  porzeeze  Dniestra  zapełnię  jest  nieznane.  Liczono 
na  materyjały  po  ś.  p.  Podczaszyńsklm  pozostałe;  dziś  własno- 
ścią Akademii  będącC;  lecz  i  te  porzecza  Wisły  uznp^ić  nie- 
zdolne. P.  Radzimiński  oświadczył  gotowość  dostarczenia  mate- 
ryjałów  z  Rasi  poładniowój,  zaś  p.  Ziemicgki  pńyrzekł  złożyć 
kartki  wykazów  z  przedmiotów  znajdającycłi  się  w  gabinecie 
nniwersyteckini;  oraz  porobić  wyciągi  z  katalogn  wystawy  z  r. 
1858;  a  także  z  prac  o  Inflantach  i  litewskich  zabytkach.  Na 
tćm  działalność  sekcyi  stanęła.  Zważywszy  jednak;  że  tak  bo- 
gate materyji^  dotychczas  nagromadzone;  pozostają  dotąd  nie* 
spożytkowane,  zważywszy  że  dalsze  ozapełnianie  porzecza  Wisły 
jest  na  razie  niemożliwem;  przewodniczący  sekcyi  Kibkob  posta- 
wił wniosek  wrócić  do  początkowego  założenia  sekcyi;  a  miano- 
wicie przystąpić  do  wydania  wykaza  zabytków  podłóg  alfkbetO; 
biorąc  za  podstawę  miejscowości  zawierające  zabytki  z  dodaniem 
alfabetycznych  skorowidzów  zabytkóW;  wykopalisk  i  antofów  cy* 
towanych  w  dziele.  Pp.  UmińskI;  ZiEioęcKi  i  ks.  Polkowski  go- 
dzą się  w  zasadzie  z  tym  wnioskiem;  zaś  prof.  Łepkowbki 
oświadcza,  iż  życzyćby  sobie  należido  wydania  wykazn  zabytków 
Icartkami;  tak,  żeby  każda  kartka  zawierała  jedne  tylko  miej- 
scowość, co  dałoby  możność  pracownikom  grupowania  ieh  po- 
dłóg życzenia  i  potrzeby.  Uchwalono  przeto  kwestyję  tę  oddać 
pod  rozstrzygnienie  Komisyi  archeolog^cznćj. 

Następnie  podniesiono  kwestyję  tegorocznych  wycieczek 
archeologicznych.  P.  Kibkob  zamierza  odąć  Bię  w  okolice  Kro- 
sna i  Grybowa  w  Oalicyi  zachodniój,  a  nadto  jeśli  czas  pozwołi, 
w  okolice  naddniestrzaóskie  na  granicę  Besarabii  i  gabemii  po- 
dolskićj;  p.  Ziemięcki  zaś  zamierza  udać  się  do  Halicza,  dla 
prowadzenia  dalój  rozpoczętych  joż  badaA  w  Kryłosie  oraz  w  io- 


Digitized  by 


Google 


xrT 


nych  okolicach  Halicza.  Wr69zcie  przewodniczący  sekcyi  wspo- 
mniał o  jednym  z  poprzednich  wniosków,  mianowicie  o  kwestyi 
ustalenia  terminologii  archeologicznej.  Sekcyja  wykopalisk  nwaia 
za  konieczne,  ażeby  archeologowie  nasi  porozumieli  się  z  sobą 
i  zgodzili  się  na  jedhostajną  terminologię,  rezultat  zaś  ich  nchwał 
oddać  pod  ogólną  dysknsyję  Komisyi  archeologicznój  i  języko- 
wi w  cela  uzyskania  aprobaty. 

Po  odczytaniu  protokółu  zabierają  głos:  łir.  Wojoiegh 
DzoEDUBZTOKi  W  sprawic  wycieczek  do  Halicza  i  prezes  Majeb 
co  do  publikacyi  zabytków,  niezgadzając  się  na  drukowanie  ta- 
kowych kartkami.  Uchwidy  nie  powzięto. 

Następnie  p.  ZraKugogT  zAti  sprawę  z  wycieczki  archeolo- 
giczni w  jesieni  r.  z.  odbyta  do  Halicza,  Kryłosa  i  Podhorzec. 
W  Kryłosie  gdzie  się  znajduje  silnie  obwarowane  naturą  i  sztu- 
ką grodzisko,  upatnye  p.  ZisMięcKi  pierwotną  osadę  samego 
Halicza,  a  okazałą  mogiłę  w  pośrodku  grodziska  wznoszącą  się, 
uwaśa  za  Hałczyną  mohyłę,  o  którćj  szeroko  wspominają  kro- 
niki i  podania  ruskie.  Po  roskopaniu  mogiła  okazała  się  kopcem 
ręką  ludzką  usypanym,  lecz  bez  śladów  szczątków  ludzkich. 
Następnie  okazi^  p.  ZiEmęcKi  zabytki  archeologiczne  i  czaszki 
ludzkie  w  mogiłach  podhoreckich  wykopane. 

Hr.  Wojciech  Dzibdubztcki  odczytał  obszerną  relacyję  ze 
swych  badań  przedsięwziętych  w  jaskiniach  jezupolskich,  miano- 
wicie w  jaskiniach  na  Bqjnem.  Najpierw  opisiye  podania  wią- 
żące się  z  temi  jaskiniami,  a  potem  same  jaskinie  o  ile  dotąd 
zostały  zbadane.  Jezupol  nad  Dniestrem  za  Bystrzycą  nazywał 
się  niegdyś  Czesebisy,  a  przeciwległy  Maiyjampol  Czartopolem. 
Podanie  twierdzi,  że  Czesebisy  leżały  dawnicgszemi  wielu  po 
tamtćj  stronie  Bystrzycyi  gdzie  jest  góra  leśna  Bujne.  Był  to  mona- 
styr mnichów  esy  tit  zamek  królewski,  który  się  zapadł  w  czasie 
oblężenia  przez  Buniaka.  Na  miejscu  monastyru  sterczy  dziś 
tylko  akałzy  w  noc  Iwana  otwiera  się  i  widać  w  nićj  biesiadu- 
jąi^ch  rycerzy,  Irtórzy  zmartwychwstaną  i  stoczą  ostatni  bój 
z  Buniakiem  przed  końcem  świata.  Z  monastyru  wychodzi  cza- 
sem połoz,  wąż  ogromny  o  ludzkićj  głowie,  czasem  wylatuje 
skrzydlata  żmija,  czasem  znów  wychodzi  pies  czarny  a  najczę- 
śeićj  znahor   Wołod,   duch,  który  z  hukiem  wszystkie  zwierzęta 


Digitized  by 


Google 


lxvi 


sprowadza.  Na  górze  Bąjne  znalazł  sprawozdawca  w  r.  1877 
dożo  narzędzi  krzemiennych,  poczędci  na  posadzkach  ceglanych 
w  kształcie  półksiężyca,  na  szczycie  cmentarz  ciałopalny  z  tegoi 
okresn.  W  jednój  jaskini  były  dwie  płyty  obrobione,  na  jednćj 
z  nich  postacie  dwóch  smoków.  W  r.  1883  sprawozdawca  roz- 
począł poszukiwania  w  jaskiniach,  w  znacznej  części  rozszerzo- 
nych i  wygładzonych  ręką  ludzką.  Jaskinie  te  leżą  jedna  nad 
drugą.  Dolna  pozostaje  w  stanie  naturalnym,  u  jój  wejścia  po- 
stać żmii.  Ta  jaskinia  ziemią  zapełniona.  Druga  jaskinia  wydaje 
się  całkiem  sztuczną,  powyżój  skała  gładka  i  na  niój  łeb.  Trze- 
cia jaskinia  opodal  będąca,  o  wiele  większa,  sklepienie  ma  na- 
turalne a  ściany  wygładzone.  Wewnątrz  znajduje  się  olbrzymićj 
wielkości  łeb,  zdaje  się  byka.  Do  tego  wykładu  przedstawia 
hr.  DziEDUSZTGKi  rysunki  starannie  wykonane  przez  p«  Maka- 
rewicza. 

Po  otwarciu  dyskusyi  przez  przewodniczącego,  p.  Osowski 
zabrał  głos  zwracając  przedewszystkiem  uwagę  Eomisyi  na  przed- 
mioty znalezione  w  jaskini  i  wnosi,  że  wykopaliska  te  pochodzą 
z  wierzchnio]  warstwy,  zarazem  znąjdiye  godnem  zastanowienia, 
że  przedstawione  skorupy  grube  są  z  wierzchu  czerwone,  zaś 
środek  mają  czarny,  z  czego  wnosi,  iż  naczynia,  z  których  po- 
chodzą, były  słabo  wypalone.  Dr.  Piekosi]ński  zastanawia  się 
nad  nazwą  Czesebisy  i  znajduje,  że  nazwa  ta  jako  miejscowość 
nie  jest  dawną  i  nie  przechodzi  wstecz  XII  wieku,  a  wskazując 
wiekami  powstawanie  nazw  wsi  i  osad  naprzód  na  lechickich 
ziemiach  potćm  na  Rusi,  stara  się  to  twierdzenie  usprawiedliwić. 
W  nazwie  biesy  upatruje  pochodzenie  skandynawskie,  a  jakkol- 
wiek nazwy  te  nie  wpływają  na  wyjaśnienie  epoki  jaskini,  to 
jednak  historyja  o  biesach  zdaje  się  być  póżnićj  dorobioną.  Hr. 
Dziedusztoki  oznajmia,  iż  co  do  nazw  miejscowości  i  stosun- 
ków Rusi  jest  nieco  odmiennego  zapatrywania  od  p.  Piekosim- 
SKiEOo.  W  skutek  tego  wywiązała  się  obszerna  dyskusyja  pro- 
wadzona przez  pp.  Sadowskiego,  Sokołowskieoo,  Piekosińskie- 
Q0  i  sprawozdawcę.  P.  Sadowski  zastanawia  się  nad  myślą  pod- 
niesioną przez  sprawozdawcę,  że  u  nas  w  okolicach  od  dróg  od- 
ległych mogą  się  znajdować  zabytki  do  niebardzo  dawnych  epok 
się  odnoszące,  chociaż  zabytki  te  są  identyczne  z  wykopaliskami 


Digitized  by 


Google 


przedhistorycznemi;  dlatego  pragnąc  dojść  do  reznltata^  Uadsie 
nacisk  na  potrzebę  dalszych  badań  w  tych  jaskiniach^  pewnym 
jest  bowiem;  ii  w  głębi  ich  znajdą  się  przedmioty  z  przedchrze- 
ściańskich  czasów. 

Prof.  Sokołowski  przeglądając  rysunki  przez  sprawozdawcę 
komisyi  złożone,  zastanawia  się  nad  wypowiedzianem  zdaniem 
eo  do  upatrywanych  w  różnych  formacyjach  pewnych  kształtów 
i  postaci,  zastanawia  się  mianowicie  nad  tóm,  czyli  te  są -wyro- 
bem ręki  ludzkiój,  czyli  tćż  utw.orem  natury  i  tłumaczy,  iż  czło- 
wiek w  pierwotnóm  poczuciu  sztuki  usiłuje  zwykle  nadawać  swym  po- 
staciom charakter  symetryczny,  stara  się  naśladować  podobień- 
stwo, tymczasem  z  rysunków  tych  widzi,  że  to  są  wyobrażenia 
przedmiotów  przypominających  węża,  byka,  —  lecz  że  to  są 
tylko  szkice,  z  których  dopiero  człowiek  mógł-  sobie  cod  two- 
rzyć. W  formacyjach  wapienia  bardzo  często  się  coś  podobnego 
sdarza,  przytacza  wiele  miejscowości,  mianowicie  około  Tuman, 
gdzie  oglądid  ci^e  formacyje  stalaktyków  i  stalagmitów,  które 
robiły  nąjzupełniejsze  wrażenie  rycerzy,  bydła  itd.  były  one  je- 
dnak tylko,  dziełem  natury. 

Hr.  DziEDUszYCKi  zwraca  uwagę,  że  w  jaskiniach  tych  są 
powierzchnie  gładkie  i  chropawe,  a  nadto  jest  tam  wiele  ścian 
stykających  się  pod  kątem  prostym,  że  są  widocznie  rozszerzone 
i  gładzone  ręką  ludzką.  Co  do  figur  n.  p.  żmii,  byka,  bab,  po- 
wą^iewa^  iżby  to  natura  zaznaczyła  w  nich  jak  najdokładnićj 
oezy,  usta  i  t.  p.  Ostatecznie  rozstrzygnąć  może  tę  kwestyję 
geolog.  Całe  porzecze  Dniestrą  pełne  jest  takich  utworów. 

Członek  Kibkor  przytacza  przy  tćj  sposobności,  iż  na  Po- 
dola znalazł  11  bab,  a  ani  jedna  nie  miała  istotnego  podobień- 
stwa do  postaci  ludzkiej,  chociaż  u  ludu  zwą  się  babami  i  w  wiel- 
kidm  znajdują  się  poszanowaniu,  a  lud  zeskrobanego  z  nich 
piasku  używa  na  lekL 

P.  Osowski  wraca  jeszcze  do  kwestyi  postawionćj  przez 
prof.  SoKOŁOwsKiEOO,  czyli  owe  utwory  w  jaskiniach  są  dzie- 
łem łódzkiem,  czyli  tćż  prostą  igraszką  natury ;  rozwiązanie  tego 
pytania  uważa  za  bardzo  ważne,  a  jakkolwiek  rysunki  mogą 
być  bardzo  starannie  wykonane,  to  jednak  niezdolne  rzeczy  wy- 
jaśnić. Jedynie  badania  na  miejscu  do  stanowczego  rezultatu  do- 

Wjrds.  fiosoŁ  T.  XYRL  i5 


Digitized  by 


Google 


xxlnfi 

prowadzić  mogą.  Nakonieo  co  do  twierdzenfaii  jakoby  pnbpy 
w  sprawozdania  wzmiankowane  mogły  powstać  w  skutek  kata- 
klizmów, 8%dzi;  że  połap  ten  tylko  ręką  ludzką  mógł  być  wy- 
gładzony,  poprawiony, 

P.  Sokołowski  obstaje  przy  swojem  twierdzeniu,  godzi  się 
jednak  z  dalszemi  badaniami  na  miejscu,  co  i  sprawozdawca 
gorąco  popiera.  ^ 

Po  zamknięciu  dyskusyi  komisyja  uchwala  odesłać  spra- 
wozdanie do  zarządu  z  zaleceniem  publikacyi  przy  dołączeniu 
planu  topograficznego  i  rysunków  w  oynkografii. 


DODATEK. 

Sprawozdanie 

o  drugim  dziale  ksiąg  Archiwom  kapituły  katedralna 
krakowskiój 

odczytał  na  posiedzeniu  Komisyi  hist  d  10  Czerwca  1884 
Ks.  Ignact  Polkowski. 

Zdając  sprawę  o  właóciwych  księgach  archiwalnych  kapi- 
tuły katedralno)  krakowskiej  zaznaczam  przedewszystkienii  źe 
księgi  te  w  liczbie  720  rozpadają  się  na  wiele  poddzii^ów,  które 
dla  łatwiejszego  w  nich  rozpatrzenia  się  tak  uporządkowałem: 

Na  czele  stawiam  metrykę  kapitulną,  zatytułowaną  w  inwen- 
tarzu: Acta  Actorum,  zaczynającą  się  od  roku  1438^  prowa- 
dzoną bez  przerwy  aż  do  dni  dzisiaj  szych,  a  ol>ejmującą  w  ogóle 
Yoluminów  38.  Po  dyplomatach  najważniejsze  to  księgi,  w  któ* 
lych  chronologicznie  zapisywano  posiedzenia  kapitulnci  a  w  nich 
wszystkie  sprawy,  które  dotyczyły  koScioła  katedralnegO|  bi- 
skupstwa, majątku  tak  biskupiego  jak  i  kapituły,  installacyi, 
czynności  i  dmierci  biskupów,  prałatów  i   kanoników;   jedyne 


Digitized  by 


Google 


ZZIX 


zapełne  wiadomości,  jaki  ndaiał  brali  csłonkowie  kapitały  w  sy- 
nodach prowincyonalnych  i  dyecezalnych^  w  sprawach  rzeczy- 
pospolitóji  w  zleceniach  Stolicy  Apostolskiój  i  biskapich.  W  XV 
wieku  metryka  ta  pisana  jest  nadzwyczaj  treściwie,  każda  sprawa 
jak  nąjkrócój  opisana  i  przedstawiona  w  głównych  tylko  zary- 
sach; w  ZVI  wieku  posiedzenia  kapituły  odbywają  się  prawie 
co  tydzień,  a  sprawy  na  nich  traktowane,  coraz  obszemiój  są 
redagowane.  W  KYII  wieku  co  do  szczegółów  są  akta  najbo- 
gatsze^ za  to  w  XVin  joż  prawie  same  tylko  protokolarne  za- 
piski, —  dopiero  przy  końcn  tego  stulecia  od  roku  1760  wszy- 
stko, co  się  dzieje  w  kapitule,  opisane  jest  obszernie,  szczegó- 
łowo, dokładnie. 

Publikacya  tych  ksiąg,  jeśliby  kiedy  przyszła  na  nie  kolej, 
stałby  się  powinna  w  ten  sposób:  Trzy  najdawniejsze  księgi  od 
roku  1438  do  1500,  należałoby  wydać  in  eztenso;  byłby  to 
tom  publikacyj  akademickich,  niezawierający  więcej  jak  40  ar- 
kuszy druku.  Jakiój  byłaby  doniosłości  publikacya  taka  to  jedno 
zaznaczę,  że  dałaby  nam  obraz  żywotny  kościoła  w  Polsce  w  naj- 
bardziej interesi^jącij  epoce  XVI  wieku.  Regestrowaó  tych  aktów 
nie  można,  gdyż  one  właściwie  za  regestra  tylko  uważać  trzeba, 
i  dlatego  wydać  tylko  dosłownie.  Następne  Tolumina  należałoby 
regestrować  chronologicznie  i  przedmiotowo  albo  na  wzór  wy- 
daąych  podobnych  aktów  kapituły  wrocławskićj  Eastnera,  w  któ- 
rych cliroBoIogicznie  spisana  jest  treść  ważniejszych  posiedzeń 
b^itulnych;  albo  jeśliby  ta  metoda  nie  wydawała  się  ściśle 
naukową,  proponowałbym  inną  a  mianowicie  przedmiotową,  a  to 
wtea  sposób,  że  regestrowałoby  się  przedewszystkiem  przćz  wcosy- 
sikie  lata  do  oznaćzonćj  epoki,  zapiski  historyczne,  dotyczące 
koronacyi  królów,  pogrzebów  ich  i  wszelkiego  udziału  w  uro- 
czystościach kościelnych  lub  ważnych  zdarzeniach  historycznych. 
Dalej  zapiski  odnoszące  się  do  sejmów,  synodów,  statiUów  ka- 
pitobych;  do  dóbr  biskupich  i  kapitulnych,  do  promocyi  człon- 
ków kapituły,  do  kwestyj  społecznych  i  do  osób  wybitniejsze 
ząjmiyących  stanowisko  w  społeczeństwie;  do  kościoła  katedral- 
nego w  tem,  coby  się  tyczyło  fabryki  jego  i  darów  tu  składanych, 
sdarzeń,  mających  ścisły  związek  z  dzicgami  katedry  i  z  hi- 
Btoryą  jej.    Z  takiój  pracy    i    takiego    wydawnictwa,  któreby 


Digitized  by 


Google 


zzz 


na  Ute  trzeba  rozłożyó,  byłby  ogrom  nieznanego  a  wielce  cie- 
kawego materyału. 

Do  tego  działa  należy  jeszcze  40  Toluminów,  brolioniw 
tychże  aktów  przeważnie  z  XVn  wiekn  z  pewnelni  jednakże 
Inkami,  które  gdyby  ktod  regestował  kiedyś  Acta  actomm,  kol- 
lacyonowaó  powinien  rzeczone  bruliony,  niejeden  raz  bowiem  na- 
trafiłem w  nich  na  zapiski  t>ardzo  ciekawe  a  nie  mieszczące  si; 
w  odpisanych  na  czysto  aktach  z  zaznaczeniem,  że  na  mocy 
uchwały  akt  ten  opuszczono,  lub  t^  zgoła  nie  zaznaczono  dla 
jakićj  przyczyny  takowy  nie  został  przepisany. 

Dział  drugi  Księgi  archiwalne,  tych  ogółem  jest  vo- 
luminów  39,  a  obejmują  w  sobie  transumpte  przywilejów  i  dy- 
plomatów rozdzielonych  na  przedmioty  a  mianowicie: 

dwanaście  Toluminów  kopiaryuszów  sporządzonych  za  cza- 
sów biskupa  Trzebickiego  a  obejmigących  transumpte  dyploma- 
tów, znajdujących  się  wówczas  w  archiwum  kapituły,  rozłożonych 
przedmiotemi  na  piętnaście  działów;  o  tych  księgach  wspomina 
Dr  PiEKosiŃSKi  w  przedmowach  do  kodexa  dyplomatycznego  tak 
w  pierwszym  jak  i  w  drugim  tomie,  —  ja  dodam  to  tylko,  że 
do  drugiój  części  katalogu  Archiwum  kapituły  wchodzi  suma- 
ryczny i  treściwy  opis  tych  ksiąg  z  zaznaczeniem,  jakie  w  nich 
znachodzą  się  transumpte  dyplomatów; 

5  ksiąg  kopiaryuszów  korespondencyj  kapituły  z  monar- 
chami, senatorami,  biskupami,  kapitułami  w  sprawach  politya- 
nych  i  kościelnych,  prowadzonych  przeważnie  a  nawet  wyłącznie 
w  XVI  wieku; 

instrukcye  dawane  delegatom  kapitulnym  do  Stoliqr  Apo- 
stolskiój,  do  króla,  do  arcybiskupa,  biskupów,  Icapituł,  do  nnn- 
cyuszów  papieskich,  na  synody,  sejmy,  sejmiki  i  zjazdy;  relacye 
z  poselstw  sprawowanych,  które  stanowią  bogaty  niezmiernie 
materyał  kościelny  i  polityczny  do  XVI  wieku  a  niekiedy  i  da- 
wniejszych sięgający  czasów.  Gały  ten  wcale  dotąd  niebadany 
materyał,  obejmiyący  z  górą  tysiąc  dokumentów,  jest  już  prze- 
zemnie  zregestrowany  z  podaniem  treści  dokumentu  i  wcgdzie 
w  drugą  część  katologn  archiwum  kapituły. 

Dalej  mamy  39  ksiąg  do  tego  działu  należących,  a  obej- 
migących oryginały  albo  notaryalne  transumpte  najrozmaitszych 


Digitized  by 


Google 


UZI 

aktów,  liattfWi  zapisów,  a  mianowicie  fundacje,  nposaienia, 
erekoye  kościołów  od  1410  roku,  —  listy  apostolskie  i  korespon- 
dencje rzymskie,  transakcye,  akta  kupna  i  sprzedaży,  zapisy 
i  zamiany  dóbr  rozmaitych,  biskupick  i  kapitulnych  od  r.  1402; 
manifesta,  protesta,  pretensye  i  relacye  w  sprawitch  majątkowych 
kapituły  od  XVI  wieku;  zapozwy,  dekreta,  wyroki  i  akta  gra- 
niczne dóbr  kapitulnych  i  biskupich  od  t.  1410,  —  landa  - 
i  uchwały  od  Xyi  wieku.  Jedna  teka  i  siedm  voluminów  ory- 
ginalnych listów  pisanych  do  kapituły  ,  przez  królów,  prymasów,  ■ 
biskupów,  nuncyuszów  i  wszystkie  znakomitodci  od  XV  wieku  )i 
zacząwszy  aż  po  koniec  XVIII  stulecia.  W  tych  siedmiu  yoIu-  ' 
minach  mieści  się  1800  oryginalnych  listów  prywatnych,  pisa- 
nych przeważnie  do  kapituły  lub  do  członków  tejże,  w  przed- 
miotach i  sprawach  nieraz  bardzo  interestyących ,  nieznanych 
a  obznajmiających  nas  z  stosunkami  ludzi  do  ludzi  czędcią  na- 
tury prywatnćj,  czę&cią  publicznśj  politycznego  znaczenia.  Pry- 
watne relacye  z  sejmów  przez  deputatów  z  kapituły  wysłanych, 
pisane  nieraz  dzień  po  dniu,  albo  wiadomoóci  od  biskupów  kra- 
kowskich zaczerpnięte  z  pierwszego  źródła  od  dworu,  monarchów, 
posłów  zagranicznych,  wszystko  to  wielkiój  wagi  materyał  a  in- 
teres historyczny  dziejowy.  W  tece  luźnych  listów  z  XIV  i  XV 
stulecia  jest  30,  z  tych  10  weszło  do  Godex  Epistolaris 
saeculi  XV,  20  pozostaje  do  dyspozycyi,  z  XVI  wieku  jest 
listów  oryginalnych  316. 

Trzy  księgi  instytucyi  prałatów  i  kanoników  od  r.  1582 
do  1800  i  dwie  księgi  testamentów  z  XVI  i  XVII  stulecia.  Aby 
wiedzieć  co  się  mieóci  w  tych  39  księgach,  mam  każdy  yoIu- 
men  zregestrowany,  ile  tylko  być  może  bez  żadnych  opuszczeń, 
szczegółowo,  ale  zarazem  jak  najtreściwićj ;  regestr  ten  też 
wdiodzi  do  katalogu. 

Ksiąg  wizyt  kościołów  biskupich  w  całój  dyecezyi  krakow- 
skićj  jest  68,  z  tych  najstarsza  i  najciekawsza  księga  jest  wizyta 
biskupa  Padniewskiego  (z  r.  1565 — 1570).  Umiejętnie  opracowana 
ta  księga  i  wydana  w  znacznych  i  znaczących  excerptach  dałaby 
bardzo  ciekawy  materyał  historyczny,  polityczny  i  religijny  do 
ważttćj  n  nas  epoki.  Najobszerniejsza  zaś  jest  biskupa  Radzi- 
wiłła, odbywana  przeważnie  przez  Krzysztofa  KażmirskiegOi  pro* 


DigJtized  by 


Google 


xxzn 


boszcsa  tarnowskiegfo,  z  ramienia  księcia  bisknpa.  Tćj  wizyty 
pasterskiej  jest  voluminów  17,  wizyta  trwała  lat  3  i  obejmuje 
koócioły  całój  dyecezyi  krakowskiej.  Porządek  wizytowanego 
kościoła  tak  jest  opisany:  Miejscowość,  tytnł  kościoła,  zazna- 
czenie czy  konsekrowany  lub  nie,  kiedy  wystawiony,  drewniany 
czy  murowany.  Patronat  a  zarazem  dziedzictwo  wsi  do  kogo 
należy,  dalój  stan  wewnętrzny  kościoła  i  zewnętrzny,  cmentarza, 
dzwonnicy,  kaplic,  filii,  spis  argenteryi  i  aparatów  kościelnych, 
bielizny,  ksiąg  liturgicznych,  biblioteki  parafialnój,  wymienienie 
przywilejów  kościelnych  i  proboszczowskich.  Opisano  następnie 
uposażenie  beneficyatów,  szkoły,  szpitali,  bractw,  —  skrupulatnie 
zamieszczano  spis  wsi,  należących  do  parafii  z  częstem  wymie- 
nieniem do  kogo  należą.  Go  do  osób,  zapisywano  nazwisko  be- 
neficyata,  kiedy  był  święcony  i  przez  kogo,  kiedy  instytuowany, 
czy  ma  brewiarz  rzymski  i  czy  umie  z  niego  odmawiać  pacierze 
kapłańskie,  czy  ma  rytuał  rzymski  do  mszy  św.  i  ceremonii| 
examinowano  czy  zna  teologią  aby  mógł  słuchać  spowiedzi  Św., 
czy  miewa  kazania,  katechizmy  i  jakich  używa  do  pomocy  auto- 
rów. Jaki  jest  stan  moralny  parafian  i  w  ogóle  jak  duchowień- 
stwo spełnia  obowiązki  swe,  pod  przysięgą  badano  poważnych 
parafian.  Z  tak  bogatym  materyałem  ktoś  kiedyś  obliczyć  się 
powinien.  W  ostatnich  czasach  z  wizyty  tćj,  albo  raczćj  z  kom- 
pendyum  zebranego  w  jedną  księgę,  treść  sporządził  X.  Bukow- 
ski w  dziele  swćm  „Dzieje  Reformacyi  w  Polsce*',  dał  po  polsku 
wyciąg  wizytowanych  kościołów  z  zaznaczeniem  patronatu  ko- 
ścioła, który  nazwał  nadawstwem  i  ze  szczególnćm  zwróceniem 
uwagi  ua  sprofanowane  kościoły,  co  było  bardzo  słuszne,  bo  to 
odnosiło  się  do  pracy  jego.  Lecz  treść  sama,  przytoczona  prze- 
zemnie,  jaka  się  znajduje  w  księgach  tych  wizyt,  pokazige, 
że  trzebaby  jeszcze  zwrócić  uwagę  i  na  inne  rzeczy  tu  zamie- 
szczone, a  mianowicie  dotyczące  oświaty,  a  więc  na  szkoły  tu 
opisywane,  na  wykształcenie  duchownych  samych,  na  zanoto- 
wane tu  dokumenta  parafiahie  i  na  biblioteki  —  i  na  osoby  wy- 
bitniejsze w  społeczeństwie  zajmujące  stanowiska  a  wspominane 
w  tych  księgach.  Z  ksiąg  tych,  w  których  opisano  do  tysiąca 
kościołów,  możnaby  ciekawe  ułożyć  tabelki  —  n.  p.  ile  było  ko- 
ściołów murowanych    a  ile  drewnianych  —  ile  było  patronatu 


Digitized  by 


Google 


xzxni 

królewskiego,  duchownego,  prywatnegOi  ile  było  szkół,  szpitali; 
zakładów  dobroczynnych  i  filantropijnych  i  t.  d. 

Beszta  yolnminów  wizyt  pasterskich  z  XVn  i  XVIII  wieliu 
zawiera  ogrom  materyału  kościelnego  o  stanie  dyecezyi  krakow- 
akiój.  Do  katalogu  naszego  każdy  Yolumen  szczegółowo  mamy 
jui  opisany;  w  opisie,  by  nie  zwiększać  druku,  zapisane  są  wi- 
zytowane kościoły  i  same  tylko  najważniejsze  skazówki  dla  przy- 
szłych badaczy  tych  wizyt,  w  których  jedyny  mieści  się  materyał 
historyczny  do  stanu  całćj  dyecezyi  krakowskiej  i  do  historycz- 
nego jij  opisu.  Tu  nadmienić  muszę,  że  pośrednie  i  późniejsze 
księgi  wizyt  pasterskich  w  liczbie  60  Toluminów  znąjdiyą  się 
w  Archiwum  biskupiem  w  konsystorzu  i  jedne  drugiemi  uzupeł- 
niiyą  się  znakomicie.  Umiejętne  spożytkowanie  ogromu  materyału 
zawartego  w  tych  księgach  wizyt,  daćby  mogło  znakomite  dzieło 
historyczne:  Kościoły  dawnćj  dyecezyi  krakowskiój. 

Przed  25-ciu  laty  Józef  Łukaszewicz,  czerpiąc  przeważnie 
materyał  z  trzech  tylko  wizyt  biskupich,  Strzałkowskiego  z  1639, 
Zalaszowskiego  z  1696  i  Eierskiego  z  1738  wydał  pożyteczne  dzieło: 
Krótki  opis  historyczny  kościołów  paroehialnyoh 
dawnćj  dyecezyi  Poznańskiój  w  trzech  tomach.  Obecnie 
taki  ogrom  materyału  mając  pod  ręką  możnaby  znakomitą  opra- 
cować księgę.  Przed  paru  dniami,  spotkidemsię  z  niearchi walnym  rę- 
kopisem z  XVI  wieku  ciekawym  wielce  a  odnoszącym  się  do  osobiście 
odbywanych  wizyt  pasterskich  kardynała  biskupa  krakowskiego  Je- 
rzego Radziwiłła.  Rękopis  ten,  to  oryginalny  raptularz  kapelana 
jego,  w  którym  mieszczą  się  bardzo  cenne  zapiski  a  mia- 
nowicie: przemowy  biskupa  kardynała  przy  wizytowaniu  kościo- 
łów i  klasztorów,  zwłaszcza  żeńskich,  szczegółowe  badania  i  in- 
kwizy^e  stanu  ich  i  wielkiej  doniosłości  postanowienia  na  przy- 
szłość, tak  zwane  Reformationes. 

Archiwum  dóbr  Pabijanickich  należących  do  kapi- 
tidy  katedralnój  krakowskićj  przez  lat  600,  składa  się  z  75 
Yolnminów  i  mnogich  luźnych  aictów;  w  tych  najprzód  znajdują 
się  księgi  wizyt  i  rewizyj  dóbr  rzeczonych,  prowadzonych  syste- 
matycznie od  roku  1496  aż  do  ich  utraty  w  r.  1796,  a  więc 
przez  całych  lat  300,  —  regestra  dochodów  rocznych  z  tychże  dóbr 


Digitized  by 


Google 


od  roku  1539  i  samaryasse  tychże,  kontrakta  dsierźawDey  rt- 
chnnki  administracjjne  i  ekonomicsne. 

Do  katalogu  mego  wchodzi  opia  tego  archiwam  azczegółowo 
kaidij  księgi,  nczyniłem  to  dla  tego,  iż  sądzę,  że  poznanie  t^;o 
działa  przedstawi  badaczom  dokładny  obraz  administracyjny  dóbr 
rzeczonych  pod  względem  majątkowym  i  ekonomicznjrm,  pod 
względem  żrtfdeł  dochodów  i  ich  ciągłego  przyrostu,  pod  wzglę- 
dem wydatków  wpływających  na  dobrobyt  majątku  i  mieszkań- 
ców jego,  pod  względem  ceny  zboża,  inwentarzy,  robocizny 
i  najróżnorodniejszych  produktów  przez  trzy  stulecia.  W  roku 
1496  dobra  te  miały  dwa  miasta,  34  wsie  i  10  folwarków  dwor- 
skich. Kmiecie  z  384  łanów,  danych  im  w  czynsz,  płacili  294 
marek  rocznie  i  pańszczyznę  robili  do  10  folwarków  dworskich. 
W  epoce,  w  którój  rząd  pruski  dobra  te  zasekwestrował  kapitale, 
były  dwa  miasta,  51  wsi  kmiecych  i  20  folwarków  dworskich; 
powstały  one  przez  przykupno  z  oszczędności  sąsiednich  wsi 
i  wypracowania  nieużytków  na  urodzajne  niwy.  Z  ostatni^o 
roku  1795  ogólny  dochód  wynosił  181151  złp.  18  gr. 

W  archiwum  pabianickiem  między  dekawszemi  Icsięgami 
znajdują  się  dwa  volumina|  jeden  księga  zwana  mons  pietatis, 
z  którój  dowiadujemy  się,  że  kapituła  w  dobrach  awoich  usta- 
nowiła bank  pobożny  dla  włodcian  swoich,  wypożyczając  im 
rocznie  około  40.000  złp.  bez  procentu,  ale  tylko  na  potrzeby 
gospodarcze,  na  kupno  inwentarzy,  a  pożyczkę  gwarantowi^ 
wieś  cała  i  pilnowała  tak  solidarnie  dłużników  swych  wsi,  że 
nigdy  straty  nie  było,  —  a  druga  to  akta  sądów  z  końca  XVI 
wieku,  które  przy  wizycie  dóbr  sprawowali  dla  swych  poddanych 
delegowani  kapituły. 

Nie  wielki  ten  volumen,  bo  tylko  z  ośmiu  złożony  arkuszy, 
cały  pisany  po  polsku,  mam  odpisany  dosłownie.  Jedliby  kwali- 
fikował się  do  materyału  prawa  polskiego,  dużyó  nim  jestem 
gotów. 

Regestra  perceptorum  et  expositorum  Capituli 
ab  anno  1513  ad  annnm  1796,  ksiąg  tych  jest  148  a  w  nich 
latami  spisywane  są  szczegółowo  wszystkie  dochody  wpływające 
do  Proknratoryi  kapituły  i  wydatki  tak  z  funduszów,  które  wy- 
łącznie szły  na  uposażenie  członków  kapituły  z  rozmaitych  ty- 


Digitized  by 


Google 


xxxv 


tałów  jak  i  X  tych  fonduązdw,  które  zostawały  pod  opieką  tylko 
kapitały,  lecz  wpływały  do  jój  kasy  i  z  jój  kasy  wypłacane 
były. 

Z  ksiąg  tych,  o  przeróżnych  rzeczach  fundaszowych  do- 
wiedzieć się  można,  a  mianowicie  kiedy  powstawały,  kiedy  upa- 
dały dochody  jakie,  Inb  na  inne  przemieniane  bywały  i  dla 
jakich  celów. 

Uzupełnienia  do  tych  regestrów  dają  księgi  szczegółowych 
fondoszów,  zostających  pod  opieką  kapitały,  —  każdy  taki  Ain- 
dasz  miał  osobną  księgę,  w  którą  corocznie  zapisywano  dochody 
z  fiiadnszu  należnego  1  wydatki  roczne;  —  ksiąg  tych  jest  98 
a  zawierają  ważny  materyał,  dotyczący  nposażenia  kleru  kate- 
dralnego, instytucyj  dobroczynnych,  fabryki  kościoła,  zakrystyi, 
służby  koócielnój  i  t  d. 

Do  tego  samego  działu  należy  jeszcze  30  Yoluminów  ksiąg 
zwanych  Regestra  praesentiarum;  w  księgach  tych  od 
roku  1524  do  1824  zapisywano  obecność  prałatów  i  kanoników 
na  nabożeństwach  kapitulnych  i  przypadające  im  za  to  tygo- 
dniowe wynagrodzenie.  W  wydatkach,  oprócz  tćj  tygodniowej 
wypłaty  za  odprawiane  nabożeństwa,  mieściły  się  wydatki  na 
wino  do  mszy  św.  i  na  światło  w  kościele;  roczny  sumaryusz 
wydatków  na  te  dwie  pozycye  od  roku  1524  do  ir50  w  prze- 
cięciu wynosił  150  marek;  za  tę  sumę  kupowano  rocznie  20 
beczek  wina  do  mszy  św.  płacąc  beczkę  po  8  marki  i .  jednym 
groszu  i  do  dwóch  tysięcy  fantów  wosku  na  świece  do  kościoła ; 
funt  płacono  w  przecięciu  po  2  grosze.  Aby  mieć  jakieś  widoczne 
porównanie  waloru  pieniędzy  i  dochodów  z  wydatkami  wówczas, 
dodaję,  że  każdy  z  prałatów  i  kanoników,  który  pilnie  bywał 
na  nabożeństwach  katedralnych,  otrzymywał  w  przecięcia  6  ma- 
rek i  dwa  grosze  miesięcznie,  to  jest  jak  raz  tyle  co  kosztowały 
wówczas  dwie  beczki  wina,  —  a  na  rok  tyle  co  płacono  za  24 
beczek  wina  to  jest  72  marek  groszy  24.  Redukując  teraz  ceny 
dzisiejsze  z  ówczesnemi,  a  licząc  beczkę  wina  sto  reńskich,  wy- 
padłoby że  suma  jaką  wówczas  odbierali  w  cenie  z  kasy  kapi- 
tulnej tyle  wynosiła  co  2400  złotych  reńskich. 

W  dziale  Inwentarzy   i   Rewizyj  dóbr  biskupich  jest  ksiąg 
32;  tn  zwracam  uwagę  na  niektóre  przynajmniój  księgi: 

Wjds.  6kn»f.  T.  XT1II,  46 


Digitized  by 


Google 


xxxn 

Najstarszą  ta  nie^elką  książeczką  jest  sumarynsz  dóbr 
biskupstwa  krakowskiego  spisany  w  roku  1536  przez  X.  Kiko- 
łaja  Miłkowskiego,  dedykowany  przy  ingresie  biskupowi  Latal- 
skiemu.  W  tym  sumaryuszu  każdy  klucz  dóbr  biskupich  szcze- 
gółowo jest  opisany  z  wyliczeniem  dochodów  z  każdego  klucza. 
Po  nieodżałowanćj  stracie  księgi  Długoszowój,  w  którój  na  wzór 
Liber  Beneficiorum  spisane  było  uposażenie  biskupstwa 
krakowskiego  w  r.  1440,  suroaryusz  ten  jest  najstarszym  i  nader 
ważnym  materyałem,  a  mam  podejrzenie,  że  jest  wyolągiea 
z  pracy  Długosza.  Dalój  idą: 

Dwie  wielkie  księgi  lustracyj  dóbr  biskupich,  jedna  a  r. 
1645  o  500  kartach  in  folio;  zawiera  wyczerpujący  opis  dóbr 
biskupich  we  wszystkich  kluczach  pod  względem  historycznym, 
sytuacyjnym  i  ekonomicznym.  Księga  dochodów  biskapich  i  wy- 
datków z  r.  1683  in  folio  str.  800  pod  względem  ekonomicznym 
i  administracyjnym  przedstawia  wielkićj  wartodci  materyał;  skm- 
pulatnodó  z  jaką  prowadzono  rachunki,  źródła  najrozmaitszych 
dochodów  nietylko  ze  zboża  ale  a  fabryk  różnych,  sposoby 
zbycia  produktów,  ceny  najdrobniejsze  i  szczegółowe  wszystkiego 
co  sprzedawano  lub  kupowano,  wyborny  z  ow^  epoki  dają  obraz^ 
rządów  majątkowych ;  kopalnie  srebra,  ołowiu,  glejty,  żelaia,  — 
huty  żelazne  i  szklanne,  hamernie,  papiernie,  fabryki  płócien, 
pszczelnictwo,  rybołóstwo,  ogrodnictwo,  zwierzyńce,  spław  zboia 
na  własnych  statkach  do  Gdańska,  bogaty  dla  specyalisty  aa- 
wierają  materyał,  całkiem  nietknięty  dotąd.  W  tym  dakle 
wspomnieć  należy  o  księgach  podobnych,  odnoszących  się  do 
księstwa  Siewierskiego,  między  któremi  znajduje  się  jeden  dosy^ 
ważny  rękopis,  zawierający  kollekcyę  aktów  historycanydi  d« 
tego  księstwa  odnoszących  się.  Szczegółowszy  opis  tego  manu- 
skryptu wyjęty  z  przygotowanego  katalogu  tak  brzmi: 

Status  et  conditio  Ducatus  Seyeriensis  Oppi- 
dorum,  Villarum,  Terrigenarum,  Incolarum  etc  ex 
originalibus  pargameaeis  descriptarnm  per  me 
Stanislaum  Kaniecki  piebanum  in  Ghroszczobrod 
Anno  Dni  1630.  MS.  papierowy  in  folio  kart  42,  pismo  je- 
dnego pisarza  z  małemi  dodatkami  późniejszej  ręki,  zawiera: 


Digitized  by 


Google 


xzxvu 

TraiiBUmpia  aktów^  tyczących  się  knpna  księstwa  Siewier- 
akiego.  Akta,  tyczące  się  granic  księstwa^  odpisane  z  autenty- 
ków. Snma  kroniki  Siewierskiój.  Somarynsz  wolnodci;  swobody, 
pmw  a  przywilejów  szlachcie  Siewierskićj  nadanych.  Formuły 
pozwów  księstwa  Siewierskiego.  De  Consaetndinibns  et 
obserTationibns  dncatns  Seyeriensis.  Praejudicata  iż 
dachowni  księstwa  Siewierskiego  w  grodzie  sądzić  się  mają. 
Lanfrid  albo  konstituoye  księstwa  Siewierskiego 
odr.  1552.  De  ducatn  Severiae  Chronicon.  Ostatnie 
karty  są  moono  zetlałe  i  uszkodzone  w  górze. 

Oprócz  aktów  dyplomatycznych^  tyczących  się  kupna  księ- 
stwa siewierskiegOi  inne  dokumenta  i  wiadomości  pomieszczone 
tOy  nigdzie  dotąd  publikowane  nie  były. 


W  dkiale  inwentarzy  i  rewizyj  dóbr  kapitulnych^  liczącym 
▼eluminów  58,  najstarsza  książka  wizyt  dóbr  kapitulnych  a  zwła- 
ascaa  wai  preetimonialnych  jest  z  roku  1523;  po  niej  idą  liczne 
aieregł  w  latach  następnych  odby wanyoh  wizyt  ai  po  czasy  ostatnie. 
W  aktaob  tych  szczegółowo  opisany  jest  stan  każdój  wsi  kapi- 
tainti  i  kaidego  domu  kapitulnego  i  potrzeby  ich. 

Dniga  księga  w  tym  dziale  z  roku  1558;  w  nićj  są  naj- 
pnM  spisane  i  opisane  domy  kapitulne,  a  potem  i  wsie  presti- 
aMMHnłae,  jakie  w  rzeezonym  roku  posiadali  prałaci  i  kanonicy, 
do  któryoh  to  opisów  w  późniejszych  czasach  przydawano  wy- 
ełągi  s  metryki  kapitulnój,  to  jest  prawa  następstwa  innych  pra- 
hMw  i  kaBOttików  aż  do  końca  XVI  stulecia.  W  innój  podobnej 
kaiędie  jest  kontynnacya  aktów  podobnój  treści  to  jest  praw 
następstwa  kanoników  w  kamienicach  i  wsiach  prestimonialnych. 
Ciekawe  te  materyały  zostawiają  jednakże  wiele  do  życzenia  i  uzu- 
pełnienia a  tego  powodu,  iż  lata  całe  upływały  a  w  księdze  tój 
nie  nie  zamieaieaano. 


Digitized  by 


Google 


XXXVIII 

Te  inwentarze  tak  dóbr  biskupich  jak  i  kapitalnych  bo- 
gate przedstawiają  źródła  nietylko  do  poznania  stann  majątko- 
wego dóbr  biskupich  i  kapitulnych,  ale  do  przekonania  się,  jak 
pod  względem  ekonomicznym  i  administracyjnym  dobrami  temi 
rządzili  duchowni,  przed  wieki  i  przez  wieki. 


Sprawiedliwy  na  beneficya  duchowne  rozdział  podatku  zwa- 
nego ówiętopietrzem  y  a  potem  podatku  nadzwyczajnego  na  po- 
trzeby krajowe,  który  mieniono  kontrybucyą,  wywoływał  od 
dawna  potrzebę  szacunku  wszystkich  beneficyów  duchownych 
w  Polsce.  Jakoż  nie  mało  mamy  dowodów,  że  szacunki  takie 
egzystowidy  oddawna,  a  dosyć  tu  wspomnieć  Lubuską  księgę 
i  Liber  beneficiorum  Długosza  z  r.  1470;  między  później- 
szemi  bardzo  ważne  zajmuje  miejsce  księga  spisana  dla  całćj 
dyecezyi  krakowskiój  w  roku  1529,  a  zwana  Liber  retaxa- 
tionum.  Księga  ta  powstała  w  skutek  uchwały  synodu  prowin- 
cyonalnego  łęczyckiego  w  roku  1527.  Duchowieństwo  polskie 
dla  zaradzenia  potrzebom  krajowym  zgodziło  się  na  rzeczonym 
synodzie  płacić  z  każdego  respectiye  beneficyum  pewną  ogólnie 
ustanowioną  taxę  czyli  procent  od  dochodów  rocznych,  a  to  ty- 
tulem  dobrowolnćj  kontrybucyi;  więc  żeby  sprawiedliwa 
stopa  tego  procentu  zachowaną  była,  gdy  szacunek  beneficyów 
duchownych,  spisany  przed  50-ciu  laty  przez  Długosza,  uważano 
za  niedostateczny,  zgodzono  się  na  sporządzenie  nowego,  którym 
objęte  byłyby  wszystkie  beneficya  duchowne  całćj  obszemćj 
dyecezyi  krakowskićj.  Jakoż  wkrótce  po  odbytym  synodzie  wy- 
znaczeni delegaci  z  kapituły,  taksatorowie  i  komisarze  biskupi 
jeżdżąc  po  całćj  obszernćj  dyecezyi,  spisywali  szczegółowo  pod 
przysięgą  uposażenie  każdego  beneficyum  i  beneficyata  i  tym  spo- 
sobem powstała  cenna  księga  dla  dyecezyi  krakowskićj  zwana 
Liber  retaxationum  beneficiorum  de  anno  1529,  aktora 
odtąd  służyła  jako  prawna  podstawa  do  szacunku  beneficyów, 
a  co  za  tern  idzie,   do  ściągania   stosownego  podatku  od  docho- 


Digitized  by 


Google 


XXZIX 

dów,  w  danym  razie  czy  to  dwiętopietrza  czy  to  koDtrybncyi 
nakazanój.  A  była  to  księga  takiój  powagi  i  takiego  prawnego 
znaczenia  nawet  w  późniejszych  czasach^  że  tam,  gdzie  przy 
beneficynm  nie  było  aktn  erekcyjnego;  albo  aktu  uposatenifl, 
w  razie  sporów  Jakich;  wystarczał  szacunek  wyciągnięty  z  księgi 
rseczonij.  Otóż  tój  księgi  oryginał  znajduje  się  dotąd  w  Archi- 
wum kapituły  katedralnćj  a  ob^'muje  szacunek  zaprzysiężony 
każdego  beneficyum  w  całój  dyecezyi  krakowskiój,  wynoszący 
na  1414  ł>eneficyów  duchownych  taxę  całkowitą  37.605  marek 
i  osobno  jeszcze  taxę  biskupstwa  krakowskiego  8.751  marek. 
Dochody  spisane  w  tśj  księdze  te  przedewszystkiem  zaznaczano, 
na  pieniądze  je  redukując:  censuS;  census  perpetuuS; 
censas  reemptionaliS;  decimac;  decimae  manipu- 
lares;  mensalia;  missalia;  columbatio;  canapalia, 
oprawne;  obiedne,  rękawiczne,  z  oznaczeniem  miejsco- 
wości zkąd;  dla  kogo  i  ile  przypada  zapłacić  rocznie  na  utrzy- 
manie beneficyata.  Rozpatrując  się  uważnie  w  tój  księdze  znaj- 
dujemy rzecz  w  sobie  całą,  kompletną,  przyczynek  do  geografii 
Polski  znacznego  obszaru  kraju,  dnżój  wartości  materyał  ekono- 
miczny i  administracyjny  z  samego  początku  XVI  wieku,  bardzo 
ważny  materyał  finansowy,  a  mianowicie  stosunek  pieniędzy  do 
zboża  i  produktów,  różnice  miar  co  do  ciał  sypkich  w  różnych 
miejscowościach  i  stosunek  ich  do  miary  państwowej  dotąd  nie- 
zbadane stanowczo,  tu  wyczerpująco  zebrane  —  i  nakoniec  do- 
kładny wykaz  miast,  wsi  i  osad  w  dawnej  dyecezyi  krakowskiój 
parafiami  spisany.  Materyał  ten  połączony  z  cennym  bardzo 
materyałem,  jaki  się  znajduje  w  Liber  beneficiorum  Dłu- 
gosza i  w  podobnśj  księdze  Jana  de  Lasco,  stanowi  wspaniałą  całość 
źródłowych  materyałów  majątkowych  duchowieństwa  w  Polsce 
na  początku  XVI  stulecia. 

Inne  pomijając,  jeden  mały  zaznaczę  szczegół,  a  miano- 
wicie terminologię  odnoszącą  się  do  miar  sypkich,  z  jakiemi  na 
każdćj  karcie  księgi  tśj  spotkać  się  można:  maldraty,  me- 
trety,  modii,  coreti,  ćwiertnie,  korce,  korczyki,  i  to 
według  najrozmaitszych  miar,  tak,  że  oniemal  każde  miasto  ma 
ta  swoją  miarę.    Stosunek  teraz  miary  partykulamćj   n.  p.  Ra* 


Digitized  by 


Google 


Xli 


domskiój,  Opoczyńskiej^  Bocbeńikiój,  Jasiełskiśj,  Pilinreński^J 
i  t.  d.  do  miary  paAstwowćj,  fte  tak  powiem,  do  miary  Kraków- 
skićj,  jest  tu  międsy  sob%  bardzo  odmiemy;  mimo  to  zbadać 
go  moibna  dokładnie  przez  porównanie  szacnaka  jedaćj  ł  tćj 
samój  miary  a  oen%  zboia  tam  zwłaszeaa,  gdzie'  wyrafaiie  ozna- 
czono stosunek  np.  nonaginta  metretae  avenae  menso^ 
rae  Sandeoenaia  juxta  yero  memnram  CraeovieB» 
sem  120,  z  czego  się  okazuje,  ii  różnica  miary  Saadecld^  od 
Krakowskiej  była  jak  8  da  4,  to  jest,  ie  8  ońary  Sandeekie 
dawały  4  Krakowskie;  a  na  pieniądz^  jak  16  do  12,  t.  j.  ie 
kiedy  w  Sączu  za  miarę  zboża  żyta  i  owsa  płacono  16  gr.  na 
miarę  Saodecką,  to  w  Krakowie  za  miarę  Krakowską  12  tylka 
groszy.  Dalój  różnic  tych  dojść  możemy  iCiżle  z  szacnnkn  ałtoża 
przez  jednych  i  tych  samych  taksatorów  dochodów  beneflcyata* 
Korzec  u  nich  zboża  to  jest  korzec  żyta  i  korzee  owsa  wedle 
miary  Krakowskićj  wynosi  zawsze  groszy  12,  wedle  miary  Pil- 
znieńskićj  zawsze  15  groszy,  wedle  miary  Sandeekićj  zawsze  11^ 
groszy  i  t  d.,  ztąd  oczywisty  dowód  nierównodei  miar,  któiy 
z  księgi  tćj  dokładnie  zbadany  być  może;  szczegół  to  wałny 
do  żcisłego  rozamienia  tak  często  spotykanych  w  dokumentachv 
przywilejach  i  dyplomatach  wspominanych  miar  zboża;  wyjaśai 
dokładnie  stosunek  miary  państwowój  do  miar  partyknlaraych,. 
a  ułożona  tabelka  ewaluacyjna  uchroni  od  mozolnych  w  danych 
razach  poszukiwań  i  niedokładnych  często  rezultatów.  Gdyby 
więc  kiedy  znalazł  się  fandnsz  na  wydanie  tćj  księgi,  a  uważam 
ją  za  niezmiernie  ^ażny  materyał,  obliczyłem,  że  przygotowanie 
do  druku  rękopisu  zabrałoby  pół  roku  pracy,  a  druku  wydawnictw 
akademickich  byłoby  textu  arkuszy  36, 


Regestrów  kontrybucyi  duchownćj  od  r.  1513  do  1643  jest 
ksiąg  10;  do  roku  1529  opłacano  kontrybucyę  według  dawn^ 
tazy  beneficyów  jaką  mamy  zamieszczoną  w  Liber  benefi^ 
ciorum   Długosza,    w  latach  następnych  według  księgi  Beta- 


Digitized  by 


Google 


tht 


zalio  Beneficiomm  de  anno  1629.  Kootrybuoye  pobierane 
bywaty  od  waayatidcb  beneficyatdw^  praewatnie  tia  potrzeby  kra- 
jowe,  a  raa  tylko  była  nakazana  nadzwyczajna  kontrybncya 
pnea  biaknpa  Bernarda  Maciejowskiego  w  r.  1602  na  semina- 
rynm.  Stopa  pobieranej  kontrybucyi  regulowała  się  do  taxy 
dodiodów,  —  i  tak  w  roku  np.  1618  od  jednćj  marki  dochodu 
pobierano  jeden  wiardunek,  w  r.  1626  od  marki  16  groszy^ 
a  wifo  czwartą  caęśó  dochodu;  w  r.  1661  od  marki  po  24 
groszcb  Kontrybucya  nakazana  przez  biskupa  Maciejowskiego  na 
seminarynm  wynosiła  od  marki  2  grosze. 

Regestra  te  ciekawy  dają  materyał  histo/yczny  z  rozmaitych 
względów,  a  najprzód  w  różnych  latach  podają  imienny  spis 
kościołów  i  beneficyów  całój  dyecezyi  krakowskiój.  Szacunek 
kaidego  beneficyum  z  lat  pierwszych  zgodny  z  Liber  benefi- 
ciomm Długosza,  z  następnych  z  Liber  retazationum 
z  r.  1629.  Eollektorowie  zbierający  kontrybucyę  najskrupulatniój 
notiyą  należności  zapłaconej  kontrybucyi,  imiennie  wypisując 
kto  zapłacił  takową,  lub  notując  ściśle  dla  czego  nie  zapłacono; 
ta  więc  mamy  z  przeróżnych  lat  całe  szeregi  nazwisk  beneficya- 
tdw,  pri^tów,  kanoników,  proboszczów,  wikaryuszów,  rektorów 
szkół,  obowiązanych  lub  nieobowiązanych  do  płacenia  kontry- 
bncyi;  tu  mamy  ciekawe  zapiski,  dlaczego  z  tego  lub  owego 
beneficyum  nie  zapłacono  kontrybucyi,  więc  zapisano,  że  kościół 
był  sprofanowany  przez  tego  a  tego,  w  tym  a  tym  roku,  a  to 
tak  rzetelnie,  że  nie  ma  rzetelniejszego  źródła  dla  dyecezyi  kra- 
kowskiej w  tym  przedmiocie.  Z  materyału  tego  dotąd  nikt  nie 
korzystał,  a  i  do  dziejów  reformacyi  w  Polsce  dla  poznajomienia 
aię^  w  którym  roku  imiennie  który  kościół  sprofanowany  był, 
nutteryał  to  arcyciekawy.  Dalćj  spotykamy  się  tu  z  rejestrem 
rektorów  szkół  parafialnych  po  wsiach  z  roku  1613  w  całćj 
dyecezyi  Krakowskiej;  materyał  to  znowu  dotyczący  oświaty 
w  Polsce  niewyzyskany  dotąd.  W  katalogu  moim  każda  księga, 
o  któr^  mówimy,  odpowiednio  opisana  t>ędzie. 


Digitized  by 


Google 


ILU 


Regestrów  zbieranego  świętopietrza  dwa  są  Yolamina,  jeden 
z  roku  1624  i  1525  ogólnikowy  z  różnych  dyecezyj  w  Polsce, 
dmgi  Regestrnm  generale  coUectoriae  denarii  8. 
Petri  per  totam  dioeceaim  Gracoviensem  incipiendo 
ab  anno  1531  nsąue  ad  annum  1537.  Suma  składanego 
rocznie  świętopietrza  z  dyecezyi  krakowskiój  wynosiła  około 
400  marek;  z  niektórych  lat  ciekawe  s%  zapiski,  na  co  obra- 
cano te  dochody,  zostające  pod  dyspozycyą  biskupa  Piotra  To- 
mickiego, głównego  koUektora  świętopietrza  na  całą  Polskę. 


Statutów  kapitulnych  jest  Yoluminów  14,  szczegółową  o  nich 
wiadomość  podałem  w  przedmowie  do  wydanych  obecnie  statntów 
nakładem  zmarłego  prałata  Teligi. 

Z  inwentarzy  skarbca  katedralnego^  których  jest  Yoluminów 
12,  najważniejszy  jest  z  roku  1563.  W  inwentarzu  tym  jest 
opis  skarbca  katedralnego  i  całego  ogromnego  bogactwa,  którem 
się  szczycił  kościół  katedralny,  tak  dokładny,  tak  szczegółowy, 
z  jakim  póżniój  spotkaó  się  nie  można,  a  najcenniejsze  klejnoty 
tego  skarbca,  które  oddawna  stracone  zostidy,  zrabowane  przez 
nieprzyjaciół  i  w  tyglu  stopione,  tu  są  tak  dokładnie  opisane, 
że  podług  tego  opisu  każdy  niemal  przedmiot  odrysowaó,  odma- 
lowaćby  niejako  można.  Na  inwentarz  ten  nikt  z  historyografów 
katedry  nie  zwrócił  dotąd  uwagi;  we  wstępie  do  skarbca  illu- 
strowanego  uczyniłem  o  nim  po  raz  pierwszy  stosowną  wzmiankę, 
a  ponieważ  dla  historyi  sztuki  w  Polsce  wydał  mi  się  niezmiernie 
ważnym  zabytkiem,  mam  go  przeto  odpisany  i  przygotowany  do 
druku.  Oryginał  liczy  kart  180  in  folio.  Druku  nie  byłoby  nad 
arkuszy  15,  potrzeba  tylko  uzupełnić  notami  i  regestrami. 


Libri  privilegiornm  i  summaryusze  tychże,  których  jest 
razem  27  yoluminów,  niektóre  znane  są  z  opisów  Dra  Piskosiń- 
BKiEoo,  jakie  umieszczał  o  nich  w  przedmowach  do  obu  tomów 


^Googh 


Digitized  by  ViiOOV  1^ 


XLi:i 


kodexa  kapitulnego ;  dodam  tylko  tO;  źe  one  mieszczą  doknmenta 
i  przywileje  w  wielkiój  liczbie  takie,  których  oryginały  zaginęły 
snpełnie,  a  niektóre  ważniejsze  są  po  kilka  razy  powtórzone 
w  kilku  naraz  Tołuminacb.  * 


W  dziale  miscellaneów  mieszczą  się  Libriordinando* 
rum  z  Xyi  wieku  arcbidyakona  Krasińskiego,  Libr  i  fnnc- 
tionum  episcopalium  biskupów  sufraganów  krakowskich, 
Łiiber  ezcomunicationum  ab  anno  1508  ad  1538, 
Liiber  memorabilium  Yicecustodis  Catbedraiis  z  po- 
czątku XYI  w.,  Liber  fundationis  Alumnatus  Poloni 
in  Urbe  kanonika  Grodzickiego.  Summaryusz  archiwum 
Kieleckiego  spisany  z  rozkazu  biskupa  Sołtyka  nader  interesu- 
jący. Acta  episcopatns  Luceoriensis  z  XVI  wieku.  Acta 
Ecclesiae  Parochiałis  Piotrayiensis,  Inyentarium 
Archiepiscopatus  Gnesnensis  post  obitum  Wydżga, 
Inwentarz  opactwa  Tynieckiego  z  r.  1739,  Regestra  osepów  od- 
dawanych z  opactw  Wielkorządcy  zamku  krakowskiego  od  r. 
1578  do  1616, —  szczegółowy  bardzo  inwentarz  pozostałości  p. 
biskupie  Gamracie,  Akta  do  konfederacyi  Barskićj,  Akta  do  życia 
i  sprawy  biskupa  Sołtyka,  —  wielce  interesujące  a  mało  znane, 
i  wiele  innych,  co  szczegółowo  już  mam  opisane. 

Na  zakończenie  słowo  o  dwóch  fragmentach  rękopiómien- 
nych:  pierwszy  zawiera  urywkowe  zeszyty  formularzy  kancela- 
ryjnych z  Xiy  i  Xy  wieku ;  z  tych  dwa  zeszyty,  liczące  kart  20 
a  zawierające  formularze  z  kancelaryi  biskupa  krakowskiego 
Piotra  Wysza,  najrozmaitszej  są  tredci  i  formy;  przywileje,  dys- 
pensy, wyroki,  sentencye,  gracye  biskupie,  statuta  i  t.  d.,  w  tych 
przy  siedmiu  tylko  zaznaczone  są  lata,  rok  1400,  1401  i  1403, 
przy  19  dokumentach  oznaczono  miejscowości  zkąd  datowano 
pnywilej,  a  mianowicie:  z  Krakowa  16,  z  Nowego  Sącza  2, 
z  Wiślicy  1.  Pismo  wyraźne,  ręka  dwóch  lub  trzech  pisarzy. 

Trzy  inne  zeszyty  o  36  kartach  liczą  różnych  formularzy 
148,  daty  dwie  tylko  oznaczone,  rok  1394  i  rok  1423;   z  pol- 

Wyd».  filoEof.  T.  XVIII.  47 


Digitized  by 


Google 


XLIV 


Bkioh  kancelarjj  jeden  jest  Jana  Grota  biskupa  krakowskiego, 
jeden  Zygmunta  Korybutowicza  niedoszłego  króla  czeskiego,  trzy 
z  Poznania,  Gniezna,  Krakowa,  20  z  Pragi,  16  z  Biecza,  inne 
niewiadomo  do  jakićj  odnoszą  się  kanCelaryi  a  treści  są  najroz- 
maitszej; a  najprzód:  proSby  do  ojca  ś.  o  rozmaite  gracye 
i  przywileje,  prośby  i  listy  protekcyonalne  do  kardynałów,  bi- 
skupów, dygnitarzy  duchownych,  —  przywileje,  nadania,  daro- 
wizny od  biskupów,  opatów,  —  zapisy  od  osób  prywatnych,  ła- 
wników, rajców,  obywateli  miejskich  i  t.  d. 

Luźny  zeszyt  o  10  kartach  obejmuje  38  najróżnorodniej- 
szych  formularzy  i  przywilejów  z  kancelaryi  króla  Kazimierza 
Jagiellończyka,  —  daty  nigdzie  nie  oznaczono. 

Na  tego  rodzaju  formularze  kancelaryjne  już  to  nie  jeden 
raz  zwracano  uwagę,  że  wspomnę  tu  Palackiego,  Grimma  i  Wat- 
tenbacha.  Ostatni  w  Codex  diplomaticus  Silesiae  tom  Y 
1862  publikował  jak  wiadomo  formularz  kanonika  Arnolda  de 
Proczano  zebrany  dla  kancelaryi  biskupa  Wrocławskiego  Nan- 
kera  w  roku  1378  a  obejmujący  już  nie  powiem  formularzy  ale 
dokumentów  340,  w  których  bardzo  wiele  nas  obchodzących. 
Otóż  sądzę,  że  i  ten  szczupły  zbiorek  znaleźć  może  miejsce  swe 
w  Co(Iex  epistolaris  saeculi  XV. 

Drugi  fragment  to  proces  biskupa  Wrocławskiego  Nankera 
prowadzony  w  Awinionie  przed  stolicą  apostolską  między  archi- 
dyakonem  Opolskim  Mikołajem  s.  Andrzeja  z  Nissy  a  bisku- 
pem Nankerem.  Sprawę  prowadzili  prokuratorowie  jednój  i  dru- 
gićj  strony,  spór  tyczył  się  pewnych  przywilejów  i  dochodów 
archidyakana  Opolskiego,  które  przez  biskupa  zakwestyonowane 
były.  ,W  aktach  tych  procesowych,  które  się  ciągną  od  miesiąca 
lutego  1337  do  luźego  1340  r.,  prokuratorowie  jednój  i  drugiój 
strony  ogromnie  działali  na  zwłokę,  dylacya  szła  po  dylac3i, 
odkładanie  dla  braku  świadków  lub  dokumentów  nieraz  na  mie- 
siące całe,  procedura  sądowa,  nadzwyczaj  lakoniczna.  Co  naj- 
ciekawsze w  procesie  to  dowody  i  dokumenta,  które  prokurato- 
rowie stron  obydwóch  przedkładają  sędziom  apostolskim ;  dowody 
czytano,  wyciągano  z  nich  treść  a  czasem  i  ustępy  dotyczące 
akcyi  całćj.    Rozsądzenia  procesu   nie  ma   a   sprawa  skądinąd 


Digitized  by 


Google 


"^r^ 


XLV 


całkiem  nieznana,  zdaje  się,  ie  przerwaną  została  śmiercią  bi- 
skupa. Akta  są  zdefektowane  a  nadewszystko  część  znaczna  zetlała 
od  wilgoci;  kart  in  folio  minori  35,  pismo  wyraźne.  Dla  nas 
może  ma  ten  tylko  interes,  że  Nanker  był  przedtem  biskupem 
krakowskim  i  piękną  pamięć  po  sobie  zostawił  w  katedrze  kra- 
kowskićj. 

Ten  jest  pobieżny   szkic  archiwum  kapitulnego  części  dru- 
giej, katalogowaniem  którćj  obecnie  zajęty  jestem. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


ROZPRAWY 

I 

SPRAWOZDANIA  Z  POSIEDZEŃ 

WYDZIAŁU 

HISTORYCZNO-FILOZOFICZNEGO 
AKADEMII  UMIEJĘTNOŚCI. 


TOM  XDL 

(Z  14  mapami  antografowanemi). 


-^'^h^- 


W  KRAKOWIE. 

NAKŁADEM  AKADEMII. 

w   DRUKARNI   UNIWERSYTETU  JAGIELLOŃSKIEGO 

pod  zan%dem  Anatola  Maryjana  Kosterkiewiesa. 

1887. 


Digitized  by 


GoogM 


Digitized  by 


Google 


POSIEDZEŃ 

FICZNEGO 
^OŚCI. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by  VjOOQ IC 


I. 

:praw^y. 


Digitized  by 


Google 


'y^^^w^F^mm^m 


Digitized  by 


Google 


TR 


I.    Ro 


Abraham  Władysław:  O  Ju8ty< 
w  XIV  i  XV  wieku    .    . 

Kasparek  Franciszek  :  O  Radzii 
w  monarchii  konstytucyjn 

Hr.  DziEDUszTCKi  Wojciech:  Wi 
o  geografii  ziem  polskich 


II.    Spri 


A)  Posiedzenia  Wy(lzi«łu  hist 

B)  Posiedzenia  Komisyi   histc 

C)  Posiedzenia  Komisyi  praw 


Digitized  by 


Google 


■  •"łr 


Digitized  by 


Google 


o  JTISTTOYJARTJTISZAOH  W  POLSCE 

w   XIV   i   XV   wieku. 

NapiMd 

Dr.  Władysław  Abraham. 


w  iródłach  średniowiecznego  prawa  polskiego  spoty- 
kamy dość  często  urzędnika  noszącego  nazwę  czy  tytuł: 
iusticiarius  albo  imticionarius. 

Nazwą  tą  oznaczano  w  ówczesnój  łacinie  w  ogólności 
nrzędnikóWy  posiadających  władzę  sądowniczą,  bez  względu 
na  ich  stanowisko  w  hierarchii  urzędniczćj  i  bez  względu 
na  rodzaj  ich  władzy,  i  większy  lub  mniejszy  zakres  działania. 

Dopióro  chcąc  oznaczyć  urzędnika  ściśle  określonego, 
dodawano  do  słowa  iusticiarius  jakieś  bliższe  określenie, 
i  tak  w  Anglii  sędziowie  najwyżsi  nazywali  się  iusiidarii 
capitalesj  podczas  gdy  iusłiciarii  itinerantes  et  er  ran- 
i  es  byli  zwyczajnymi  sędziami,  którzy  objeżdżali  kraj  cały 
i  wymierzali  w  pićrwszćj  instancyi  sprawiedliwość  w  spra- 
wach cywilnych  i  karnych  %  w  Niemczech  zaś  istnieli  iusti- 
darii  curiae  iniperialiSf  którzy  w  zastępstwie  cesarza  prze- 


*)  Du  Cange,  Glossarium.  Paryż,  1844. 

Wyds.  filosof.  T.  ZIX. 


Digitized  by 


Google 


wodniczyli  sądowi  nadwornemu.  *)  I  w  źródłach  prawa  kano- 
nicznego w  Polsce  nie  przywiązjrwano  do  nazwy  iusticiarius 
żadnego  szczególnego  znaczenia  ');  gdy  tymczasem  w  aktach 
i  dokumentach  przez  władzę  świecką  wystawianych  i  spisy- 
wanych (i  to  nietylko  w  Polsce,  ale  także  i  w  Czechach) 
nazwa  ta  miała  stałe  i  szczególne  znaczenie.  Oznaczano  nią 
bowiem  zawsze  tylko  pewnego  urzędnika  z  ściśle  określoną 
władzą  i  z  określonym  zakresem  działania,  a  zwanego  po 
polsku  oprawcą ").  Wprawdzie  urzędnik  ten  nosi  czasami 
także  i  inne  nazwy,  jak  maleficorum  iudeocy  reformator^  ope- 
rariuB  i  procurator  castri  *),  nazwy  te  jednak  pojawiają  się 
bardzo  rzadko,  a  oprawca  prawie  zawsze  pod  nazwą  łaciń- 
ską imticiariua  występuje,  dla  tego  więc  na  wstępie  chodzi 
nam  o  ustalenie  znaczenia  tój  nazwy. 


*)  Otto  Frankłik:  Z)e  iustieiariis  euriae  imperialis,  Wro- 
cław, 1860. 

*)  Statuta  Mikołaja  Trąby  z  r.  1420.  Starodawne  Prawa  Pol- 
skiego Pomniki.  T.  IV,  p.  234  i  254. 

')  r.  1357.  jtliberamus  ab  impełicionibus  iuaticiariorum, 
qui  opravce  dicuntur  vulgariter*^.  Kodeks  dyplom.  Wiel- 
kop.  T.  III,  Nr.  1364.  Opłata  na  rzecz  justycyjaryjuszy 
składana  także  zwała  się  oprawna.  (Przywilej  Władysława 
Jagiełły  z  r.  1388,  ibid.  Nr.  1873). 

*)*  Nazwy:  reformator,  operaritts^  są  tylko  tłamacEanien 
słowa  oprawca,  nazwa  iudex  maleficorum  znąjdtge  się 
w  Statucie  Kaźmierza  Wielkiego,  a  pod  nazwą  procurator 
castri  lub  samo  procurator  występuje  oprawca  w  aktach 
łęczyckich.  Że  procurcttor  castri  Landcienaie  jest  oprawcą, 
dowodzi  jedna  zapiska  w  tych  aktach,  nazywająca  togoż 
procuratora  castri  j^iustitiarius^ .  Przemawia  nadto  za  tern 
tożsamość  kompetencyi  oprawcy  krakowskiego  z  procura- 
torem  castri  w  Łęczycy.  Ponieważ  jednak  równocześnie 
w  aktach  łęczyckich  występują  najrozmaitsi  urzędnicy  pro- 
curatora, jużto  wielkorządcy  królewscy,  jużto  sędisiowie 
grodzcy,  dla  tego  niechcąc  zbłądzić,  i  nie  brać  jakiegoś 
innego  procuratora  za  oprawcę,  zużytkowaliśmy  w  niniej- 
Bzćj  pracy  jedynie  te  zapiski,  które  odnoszą  się  do  procu- 
ratora castri,  wyraźnie  justycyjaryjuszem  nazwanego.  Był 
to  niejaki  Jaszko  Czirchowski. 


Digitized  by 


Google 


Na  istnienie  urzędu  jugtycyjaryjuszy  w  Polsce  zwracali 
już  dawniój  uczeni  nasi  uwagę.  Wspomina  o  nich  już  Macie- 
JowsKi;  wjniienia  ich  i  Hubę  w  swem  ^Prawie  polski em 
w  XIV  wieku"  *)  jako  sędziów  karnych,  Szujski  ■)  zaś  wy- 
liczając urzędy  w  Polsce  średniowiecznej  przytacza  i  opraw- 
ców jako  urząd  wyjątkowy,  posiadający  przedewszystkióm 
sądownictwo  nad  złodziejami  i  rozbójnikami.  Wszystkie  te 
jednak  szczupłe  wzmianki  opićrające  się  prawie  wyłącznie 
na  jednćj  wzmiance  w  statutach  Kaźmierza  W.  i  na  trzech 
przywilejach  Władysława  Jagiełły  z  r.  1386,  1388  i  1430, 
są  zbyt  ogólne  i  niedokładne,  tak  że  trudno  z  niemi  polemi- 
zować. Dla  tego  nie  wdając  się  w  ich  krytykę  i  pozostawia- 
jąc je  na  uboczu,  zastanowić  się  bliżćj  musimy  nad  bypotezą 
Maciejowskiego  i  Hubego,  dotyczącą  czasu  i  sposobu  po- 
wstania tego  urzędu  w  Polsce.  Obaj  ci  uczeni  bowiem  wy- 
wodzą go  wprost  z  Czech  i  przypisują  ustanowienie  i  zapro- 
wadzenie go  w  Polsce  królowi  Wacławowi.  Jakie  względy 
skłoniły  tych  uczonych  do  postawienia  takiego  twierdzenia, 
nie  wiemy,  gdyż  zdania  swego  niczćm  nie  motywują,  zdaje 
się  jednak,  iż  głównym  tego  powodem  była  ta  okoliczność, 
że  równocześnie  w  Czechach  istniał  urząd  poprawców,  a  więc 
już  na  pićrwszy  rzut  oka  nazwą  do  oprawców  bardzo  zbli-  • 
żony.  Wprawdzie  samo  podobieństwo  nazwy  jest  bardzo  sła- 
bym dowodem,  jednakowoż  hypoteza  ta  ma  za  sobą  wielkie 
prawdopodobieństwo  i  jest  wiele  względów,  które  za  jćj  traf- 
nością przemawiają. 

Za  bypotezą  tą  przemawiają  głównie  trzy  względy,  i  to 
naprzód  ta  okoliczność,  że  poprawców  spotykamy  w  Cze- 
chach z  podobną  władzą  i  kompetencyją  jaką  posiadali  w  Pol- 
sce oprawcy,  nawet  o  wiele  wcześnićj,  następnie  to,  że  Wa- 
cław czeski  zajmował  się  w  Polsce  urządzeniem  i  uporząd- 
kowoiniem  kraju,  w  obec  czego  mógł  i  oprawców  wprowadzić, 
a  wreszcie  wskazują  na  obce  i  narzucone  pochodzenie  tyohże 


>)  p.  20,  143  i  161. 

■)  Historyi  Polskićj  ksiąg  XII.  Warszawa,  1880,  p.  51. 


Digitized  by 


Google 


dabze  losy  tego  urzęda  w  Polsce.  Wypada  nam  tylko  te 
trzy  względy  bliżćj  uzasadnić  i  nmotywować. 

W  źródłach  naszego  średniowieczDego  .prawa  spotyka- 
my oprawców  po  raz  piórwszy  w  r.  1326.  *)  Przed  tym 
rokiem  nie  posiadamy  najmniejszego  śladu  istnienia  ich  w  Pol- 
sce. Wprawdzie  w  jednym  dyplomacie  z  r.  1255 ')  spotyka- 
my między  opłatami^  które  wsi  do  klasztoru  Cystersów 
w  Szczyrcu  należące  uiszczały ,  wymienioną  także  opłatę 
„oprawczowe^  jakoby  na  rzecz  oprawcy  składaną  *)|  coby 
wskazywać  mogło^  że  oprawcy  u  nas  już  w  w.  XTTT  istnieli, 
to  jednak,  gdy  uczony  wydawca  kodeksu  nudopolskiego 
wykazały  że  dyplomat  ten  jest  Msyfikatem  wieku  XIV,  przeto 
w  rachubę  go  wciągać  nie  możemy,  owszem  przemawii^by 
on  tylko  za  naszćm  przypuszczeniem,  a  z  drugiój  strony  był- 
by jeden  dowód  więcćj,  że  jest  sfałszowanym.  W  obec  tego 
można  z  wszelkiem  prawdopodobieństwem  przyjąć,  że  przed 
panowaniem  Wacława  oprawców  w  Polsce .  nie  było.  W  Cze- 
chach natomiast  już  w  drugićj  połowie  wieku  Xin  istnieje 
urząd  „poprawców",  po  łacinie  także  „iusHciarii^  lub  ^iusH- 
donarii^  zwanych,  władza  zaś  i  kompetencyja  tychże  była 
do  władzy  polskich  oprawców  nader  zbliżoną.  Oprawca  pol- 
ski był  w  w.  Xiy,  jak  to  już  z  góry  celem  porównania  za- 
znaczyć musimy,  urzędnikiem  posiadającym  zarazem  władzę 
policyi  bezpieczeństwa  (jeśli  nam  wolno  użyć  dzisiejszego 
wyrazu)  i  władzę  sędziego  karnego  %  Podobną  władzę  po- 
siadali i  poprawcy  czescy. 


^)  Statuta  arcybiskupa  Janisława:  Starodawne  Pr.  P.  Pom. 
T.  I,  p.  399.  Na  Szlązku  istnieją  iustitiarii  w  r.  1328. 
Codex  dipL  SzUde.  T.  L  Urkunden  des  Klastera  Czar- 
nowdnz.  Nr.  31. 

Cod.  diplom.  Min.  Pol.  ed.  Dr.  Piekosiński,  Nr.  42. 
o  jakiśj   wspomina  dopióro  przywilej  Piotrkowski  Włady- 
sława Jagiełły  z  r.  1388. 

*)  Dokładna  paralela  między  władzą  oprawców  a  poprawców 
przeprowadzić  się  nie  da,  gdyż  władzę  oprawców  możemy 
jedynie  określić  taką,  jaką  była  w  drugićj  połowie  w.  XIV. 
Jeśli  więc  nawet  oprawcy  powstali  z  czeskich  poprawców. 


^ 


Digitized  by 


Google 


Rozwój  tój  instytncyi  w  Czechach,  tadżież  wyposażenie 
poprawców  obszerną  władzą ,  przypisują  historycy  czescy 
Ottokarowi  II.  Palackt  w  swój  historyi  Czech  opowiadając 
o  reformach  tego  króla  w  kierunku  sądownictwa  i  admini- 
stracyi  przedsięwziętych,  kładzie  nacisk  na  tę  okoliczność, 
że  Ottokarowi  chodziło  głównie  o  uszczuplenie  władzy  kaszte- 
lanów i  sądów  ziemskich  {dis  Ouden).  Kasztelanowie  bowiem 
w  Czechach  skupiając  w  swem  ręku  całą  władzę  wyko- 
nawczą i  wojskową,  w  czasie  walk  dynastycznych  brali  czyn- 
ny udzi^  w  polityce,  stając  po  stronie  tego  lub  owego  księ- 
cia. W  nagrodę  za  wyświadczone  usługi  otrzymywali  od 
zwycięzcy,  jeśli  go  wspićrali,  wielkie  dobra,  wskutek  czego 
rośli  coraz  bardziój  w  potęgę,  tak  że  starali  się  władzę  ka- 
sztelańską uczynić  dziedziczną  w  swych  rodzinach.  Temu 
wzrostowi  władzy  kasztelanów  chciał  właśnie  przeszkodzić 
Ottokar,  i  w  tym  celu  w  miejsce  wielkich  burgrabstw  pod- 
ległych dawnym  kasztelanom,  potworzył  liczne  mniejsze  bur- 
grabstwa ')  i  oddał  je  ludziom  bez  znaczenia  i  nmićj  znako- 
mitego rodu.  Wszystkie  zaś  te  mniejsze  burgrabstwa  poddał 
bezpośrednio  pod  władzę  burgrabiego  Pragskiego.  Wskutek 
tego  zmniejszyła  się  oczywiście  władza  dawnych  kasztelanów, 
a  władza  królewska  wzmocniła,  lecz  powstało  natomiast  inne 
złe,  a  mianowicie  to,  że  nowo  utworzeni  burgrabiowie  wsku- 
tek szczui^ćj  władzy  byli  zbyt  słabi,  aby  skutecznie  czuwać 
nad  porządkiem  publicznym.  Dla  tego  Ottokar  niechcąc,  aby 
na  tem  cierpiał  wymiar  sprawiedliwości,  ustanowił  urząd  po- 
prawców (Rechtspjleger)^  który  miał  właśnie  czuwać  nad  po- 
rządkiem i  bezpieczeństwem  publicznćm.  Gdy  zaś  król  nada- 
wał urząd  poprawcy  tylko  ludziom  znanym  z  prawości,  więc 
zaczęła  się  o  niego  ubiegać  i  najwyższa  szlachta,  a  wskutek 
tego  urząd  sam  zyskiwał  na  znaczeniu.  Tyle  mówi  Palacky 


to  władza  ich  pićrwotna  przez  cały  ciąg  panowania  Wła- 
dysława Łokietka  i  Kaźmierza  odrębnie  zupełnie  i  nieza- 
wiśle od  Czech  się  rozwijała;  pozostała  więc  jedynie  tylko 
w  głównych  zarysach  podobną  do  władzy  poprawców. 
')  podobne  do  późniejszych  starostw  grodowych  w  Polsce. 


Digitized  by 


Google 


6 

o  powstania  orzęda  poprawców;  JiBBCBji  V  mś  .nie  wdając 
się  w  jego  genezę,  skroiła  wprost  (jakkolwiek  bardzo  ogól- 
nie) ich  władzę  i  zakres  działania,  rozróżniając  nadto  pod- 
ległycli  poprawcom  niższycli  ui^ędników,  a  mianowicie  kon- 
sulów ziemskich,  czyli  ławników  ziemskich.  Władza  popraw- 
ców  i  konsulów  była  jednakowa,  zachodziła  jednak  między 
nimi  ta  różnica,  że  urząd  poprawców  nadawano  tylko  wyso- 
kiej szlachcie,  urząd  konsulów  tylko  niższój,  wskutek  czego 
tóż  władza  tych  ostatnich  nie  rozciągała  się  na  osoby  wyż- 
szego stanu  szlacheckiego.  Poprawców  w  każdój  ziemi  było 
po  dwóch,  póżniój  po  trzech,  konsulów  więcój,  zdąje  się 
siedmiu,  a  tak  jednych  jak  i  drugich  mianował  bezpońrednio 
król.  Nazwiska  zamianowanych  ogłaszano  po  całym  krajn, 
a  głównym  ich  obowiązkiem  było  utrzymywanie  listy  wyję- 
tych z  pod  prawa  zbrodniarzy  (psance),  chwytanie  takowyełi 
a  zarazem  wymierzanie  na  nich  natychmiastowej  dorażnój 
sprawiedliwości.  Nadto  ścigali  poprawcy  wszystkich  rabusiów 
(zhubce),  gwałcicieli  niewiast,  tudzież  osoby  przechowujące 
złoczyńców  łub  kupujące  i  przyjmujące  rzeczy  ze  zbro&i 
pochodzące  {valkami  anebo  lapkovanim  branych)^  do  nich  tóż 
należał  sąd  nad  dziewczętami  idącemi  za  mąż  bez  zezwole- 
nia rodziców  i  prawnych  zastępców.  Lecz  władza  poprawców 
i  konsulów  nie  była  ograniczoną  tylko  na  sprawy  karne. 
Owszem  posiadali  oni  znaczny  udzisJ  w  rozstrzyganiu  spraw 
cywilnych,  przed  nimi  bowiem  należało  robić  dział  ^mdkowy, 
a  oprócz  tego  powierzano  im  często  jako  sędziom  polubow- 
nym rozsądzanie  spraw  prawao-prywatnych.  Oni  wreszcie 
byli  opiekunami  wdów  i  sierót,  a  świadectwo  ich  było  zu- 
pełnie wiarogodnem  i  wykluczało  wszelkie  odwody.  Nadto 
miał  poprawca  obowiązek  starać  się  o  potrzeby  wojskowe 
w  czasie  wojny  ").    Czy  i  jakie   opłaty  za  pełnienie   swych 


')  Sloyenskó  Pr4vo  y  Cechach  a  na  MorśvS  v  Praze  1872. 
Doba  treti.  Stoleti  ctrndcte,  p.  167  i  n. 

')  Podajemy  tu  z  Iirecka  także  i  przysięgę,  jaką  poprawcy 
po  zamianowaniu  składali,  w  niój  bowiem  jest  władza  ich 
określon<^   w    streszczeniu.    Słowa    przysicjgi  przepisywała 


Digitized  by 


Google 


obowiązków  pobićrali  niewiadomo ;  Jibecek  podaje  tylko,  ie 
w  nagrodę  wolno  im  było  trzymać  po  krajn  karczmy. 

Z  okreilonój  ta  kompetencyi  widać,  że  arząd  popraw- 
ców muBi^  być  bardzo  pożytecznym  i  przyczyniał  się  znacz- 
nie do  utrzymania  porządku  publicznego  w  Czechach  i  na 
Morawie.  Nadto  urząd  ten  jako  od  króla  bezpośrednio  za- 
wisły był  doBkonałem  i  skutecznem  narzędziem  przeciwko 
maNkontenton  niezadowolonym  z  rządu  łub  z  istniejącego 
stanu  rzeczy  w  kraju.  Dla  tego  tćż  miano  w  Czechach  po- 
prawców w  wielkiem  poważanin,  a  Jibecek  cytuje  na  dowód 
tego  słowa  niejakiego  Czoibora  z  Cihburka,  który  ubole- 
Wi^ąe  nad  ich  zniesieniem  mówi,  że  gdy  istnieli,  i  sądy  miały 
mniij  do  czynienia,  i  ludzie  się  prędzój  godzili,  i  łatwićj 
było  o  ^irawiedliwość. 

Na  analogią  stosunków  czeskich  z  polskimi  niejedno- 
krotnie już  nasi  historycy  zwracali  uwagę.  I  ł)ardzo  słusznie, 
aiudogija  ta  da  się  do  pewnego  stopnia  wykazać,  jakkolwiek 
8  drugi-  strony  trzeba  przyznać,  że  Czechy  w  średnich  wie- 
kach prawie  na  każdym  kroku  o  kilkadziesiąt  lat  nas  wy- 
przedzały. Gdy  Ottokar  II  przywrócił  ład  w  kraju,  gdy  już 
waliu  w  Czechach  dawno  przebrzmiały,  u  nas  właśnie  na 
dobre  toczyły  się  ciągłe  waśnie  między  książętami  dzielni- 
cowymi, których  to  waśni  jedynym  owocem  było  spustosze- 
nie i  zubożenie  kraju.  Te  ustawiczne  wojny,  a  nadto  jeszcze 
i  napady  nieprzyjaciół  z  zewnątrz,  jak  np.  Tatarów,  pocią- 
gnęły za  sobą  nadto  jeszcze  inne  nie  mnićj  smutne  następ- 
stwa. Odciągając  bowiem  znaczną  część  ludzi  wolnych  a  mnićj 
zamożnych  od  pracy,  rozpraszając  ludność  wieśniaczą  i  po- 
zbawiając tysiące  rodzin  całego  mienia,  stworzyć  musiały 
klasę  ludności,  która    podczas  wojny  żyła  jedynie  z  łapów 


Majestas  Carolina.  {Jirecek  Codex  luris  Boh,  II.  2,) 
w  ten  sposób:  „Se  in  timore  Dei  et  ad  honorem  et  glo- 
riam  regie  maieetatis  Bohemie  statumgue  pacificum  et 
tranąuiltum  devotorum  Jidelium  dicti  regni,  in  deereto 
sibi  officio  fideliter  cuicunąue  ab8que  peraonarum  acce* 
ptaiione  ministrare  lusiicie  complementum^. 


Digitized  by 


Google  „ 


8 

a  w  czasie  pokojn  odwykła  od  zajęć  łycia  codziennego,  bez 
środków  do  ntrzymania,  nie  widziaia  innój  drogi,  jak  tylko 
kradzieżą  i  rozbojem  się  trudniąc,  w  sposób  łatwy  do  ma- 
jątku dochodzić,  lub  przynajmnićj  jako  tako  z  dnia  na  dzień 
życie  prowadzić.  Klasa  ta  rekrutowała  się  nie  tylko  ze  stanu 
szlacheckiego,  a  raczćj  rycerskiego,  ale  także  i  z  ludzi  nie- 
wolnych,  którzy  korzystając  z  ogólnych  zamieszek  zbiegali 
swym  panom,  a  następnie  wolności  swćj  jak  nąjgorzćj  uży- 
wali. Źródła  tćż  nasze  dziejowe  z  wieku  XIII  i  Xiy  świad- 
czą wymownie  w  jak  opłakanym  stanie  znajdowała  się  wów- 
czas Polska.  Główną  widownią  napadów  rozbójniczych  był 
Szląsk  i  Wielkopolska,  tu  bowiem  ludność  była  zamożniejszą, 
tu  naprzód  powstawały  miasta  i  osady  niemieckie,  tu  więc 
była  i  nadzieja  zdobyczy  większą.  I  tak  pisarz  Annalium 
Silesiacorum  ^)  chwaląc  czyny  Henryka  Brodatego  za  niepo- 
spolitą mu  poczytiye  zasługę,  że  j^maleficos....  exterminavit^, 
że  zaś  potrzeba  było  w  tym  kierunku  energicznie  działać, 
świadczy  wymownie  kronika  klasztoru  Cystersów  w  Henry- 
kowie '),  która  nam  przekazała  do  wiadomości  nazwiska  kilku- 
nastu ówczesnych  głośnych  rozbójników  i  złodziei,  i  to  tak 
z  pośród  szlachty,  jak  i  z  pośród  ludzi  niższego  stanu.  Z  po- 
wodu braku  bezpieczeństwa  publicznego  zawarły  tćż  miasta 
wielkopolskie  (Poznań,  Kalisz,  Gniezno,  Pyzdry)  w  r.  1302 
związek  „rałtone  reprimendi  malefacłores^^  a  to  korzystając 
z  przywileju,  jaki  im  na  to  udzielił  Władysław  Łoidetek 
w  r.  1299  ').  Widzimy  więc,  że  ten  brak  wszelkiego  porządku 
i  bezpieczeństwa  głośny  wywołał  protest  ze  strony  społe- 
czeństwa, a  głównie  ze  strony  dopićro  rozwijających  się  mias^ 
i  to  musiało  skłonić  książąt  więcćj  dbałych  o  dobro  podda- 
nych do  przedsięwzięcia  energicznych  środków  w  celu  ukró- 
cenia wybujałćj  swawoli.  Dla  tego  tćż  już  Przemysław,  a  za 
nim   Łokietek   chcieli  odstraszyć    zbrodniarzy   zagrożeniem 


')  Monumenła  Poloniae.  T,  III,  p.  677. 

')  Liber  fundationis  clatuttri  B.  Mariae  V.  in  Heinrichów. 

Stenzel,  r.  1854.  p.  15,  72,  77,  85,  111, 
•)  Kodeks  dypl.  Wielkop.  Nr.  820. 


Digitized  by 


Google 


sarowych  kar,  jako  to :  kary  śmierci  przez  powieszenie;  łama- 
nie kołem,  Inb  spalenie,  tudzież  kary  okaleczenia,  piętnowa- 
nia, wygnania  i  konfiskaty  majątku'  ^).  Odmiennie  jednak,  jak 
sądzimy,  postąpił  sobie  Wacław.  Objąwszy  bowiem  rządy 
Małopolski,  a  następnie  także  Wielkopolski,  i  widząc  co  się 
tutaj  działo,  prz}  pomnieć  sobie  musiał  podobny  zupełnie  stan 
wewnętrzny  Czech  w  połowie  XIir'  wieku.  Zarazem  jako 
świadek  reform,  przez  ojca  w  Czechach  przedsięwziętych ^ 
wiedzieć  musiał,  jakich  środków  chwycić  się  należało,  w  ćeln 
zaprowadzenia  porządku,  tćm  bardziej,  że  miał  do  czynienia 
ż  krajem  podobnie  jak  Czechy  urządzonym,  z  krajem,  gdzie 
przyczyny  złego,  jak  wojny  bratobójcze'!  mieszanie  się  urzę- 
dników do  waśni  politycznych,  były  zupełnie  takie  same  jak 
w  Czechach,  gdzie  wreszcie  brak  było  silnego,  dobrze  zorga- 
nizowanego i  należytą  egzekutywą  zaopatrzonego  sądowni- 
ctwa, któreby  zarazem  nie  rodziło  obawy,  że  swój  władzy 
nadużyje.  Mając  to  wszystko  na  uwadze,  a  nie  wglądając 
glębićj  w  stosunki  i  potrzeby  miejscowe,  tudzież  odrębność 
ńiftTodową,  sądził  Wacław,  że  zaprowadzając  w  Polsce  insty- 
tucyje  czeskie,  w  Czechach  należycie  ftinkcyjonujące,  osiągnie 
cel  zamierzony,  i  w  kraju,  którego  rządy  odzierżył,  zapro- 
wadzi lad,  a  zarazem  przez  nowo  ustanowionych  urzędników 
w  posiadaniu  kraju  się  upewni.  Sądzimy  więc,  że  to  wszy- 
stko spowodowało  Wa(^ława  naprzód  do  zaprowadzenia  w  Pol- 
sce starostów,  co  jest  ogólnie  dotąd  przyjętą  hypotezą,  a  na- 
stępnie poprawców,  których   z  polska   oprawcami   nazwano. 


^)  Przemysław  II  w  przywileju  dla  klasztoru  w  Lubiniu  w  r. 
12^6  wydanym  (kod.  dypl.  Wielkop.  T.  II,  Nr.  744)  do- 
zwala rozbójników  i  złodziei  wieszać,  ścinać,  świętok)*adz- 
ców  kołem  łamać,  fałszerzy  palić,  karać  utratą  ręki  lub 
nogi ;  a  zupełnie  podobne  ius  głddii  nadaje  Łokietek  mia- 
stom Wielkopolskim  (Pyzdly,'  Gnieztto,  Kalisz,  Poznafi) 
wwyżSj  cytowanym  przywileju  z  r.  1299.  Kościół  nadto 
okładał  ich  karą  klątwy.  {Constitułiones  Jacobi  archiep. 
Onezn.  ex  an.  1285  cap.  27 y  8t  Pr.  Pol.  Pom.  I,  p.  386 
i  Statuta  fratris  Gentuis  in  eoncilio  Posoniensi  a.  1309^ 
ibid.  p.  394,  cap,  6. 

Wjds.  fiiosof.  T.  1IX.  2 


Digitized  by 


Google 


10 

UsUmowieoie  tego  drogiego  nrzędn  jest  tern  prawdopodobniej- 
sze^  że  starostowie  byli  pierwotnie  naczelnikami  całych  pro- 
wincyj  jako  zastępcy  i  namiestnicy  królewscy^  w  obec  czego 
potrzebnym  był  oprócz  tychże  drngi  jeszcze  urzędnik  niższy^ 
któryby  mógł  skutecznie  cznwać  nad  porządkiem  publicznym, 
a  zarazem  trzymać  na  wodzy  knowania  malkontentów  poli- 
tycznych. Ńajbardziój  do  tego  nadającym  się  urzędnikiem 
mógł  być  czeski  poprawca,  i  dla  tego  tćż  sądzimy,  że  polski 
oprawca  z  niego  swój  początek  wywodzi.  Hypotezę  tę  po- 
piórają  także  dalsze  losy  tego  urzędu  w  Polsce  i  objawy 
jego  istnieniu  towarzyszące.  Zaprowadzenie  urzędu  popraw- 
ców w  Czechach  podkopało,  jak  to  wyżćj  powiedzieliśmy, 
władzę  i  jurysdykcyją  kasztelanów  (żupanów),  a  podobne 
zupełnie  zjawisko  spotykamy  i  w  Polsce.  Począwszy  bowiem 
od  czasów  Wacława,  a  na  długo  jeszcze  przed  powstaniem 
starostów  grodowych,  jurysdykcyją  kasztelańska  upada, 
i  coraz  bardzićj  traci  na  znaczeniu.  Część  dawnćj  władzy 
kasztelanów,  szczególnie  w  sprawach  karnych,  posiadają  za 
czasów  Kaźmierza  W.  oprawcy,  a  następnie  tak  władza  je- 
dnych jak  i  drugich  na  starostów  grodowych  przechodzi. 
Jak  więc  w  Czechach  ustanowienie  urzędu  poprawców  miało 
zaradzić  złemu,  które  powstało  z  powodu  uszczuplenia  wła- 
dzy kasztelanów,  tak  samo*  i  w  Polsce  zaprowadzenie 
urzędu  oprawców  mogło  i  zdaje  się  miało  ten  sam  cel. 

To  są  względy,  które,  o  ile  nam  się  zdaje,  dość  wy- 
mownie świadczą  o  obcem  pochodzeniu  urzędu  oprawców, 
a  z  drugićj  strony  każą  się  domyślać,  że  urząd  ten  w  końcu 
Xin  lub  w  początku  XIV  w.  przez  Wacława  w  tćj  formie 
i  z  tym  samym  zakresem  działania,  jak  urząd  czeskich  po- 
prawców, w  Polsce  ustanowionym  został. 

Jednakowoż  są  i  względy  przemawiające  przeciw  temu 
przypuszczeniu.  Dawni  historycy  nasi,  jak  Lelewel  *),  przy- 
pisywali wszystkie  doniosłe  reformy  na  polu  administracyi, 
ustawodawstwa   i   sądownictwa   Władysławowi    Łokietkowi. 


')  Polska  wieków  średnich.  Poznań,  1851,  T.  III,  p.  297. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


11 


Nowsi  jednakowoż  historycy,  jak  Helcel.'),  Szujski  *;,  Bo- 
BRZYŃSKi '),  a  głównie  Caro  *),  odparli  skutecznie  to  zdanie 
i  wykazali;  że  Łokietek  jak  najmnićj  ustawodawstwem  i  refor- 
mami administracyjnemi  się  zajmował.  Pozostały  jednak  dwa 
fakta  świadczące  w  każdym  razie  o  pewnćj  działalności 
Łokietka  na  polach  powyższych,  a  oba  te  fakta  odnosić  się 
właśnie  mogą  pośrednio  do  naszego  przedmiotu. 

Łokietek  bowiem  w  czasie,  gdy  miasta  Wielkopolskie 
zawićri^y  ze  sobą  związki  w  celu  ukrócenia  zbrodni,  nad^ 
im  w  r.  1299  ')  nietylko  prawo  karania  zbrodniarzy  śmiercią, 
ale  nadto  postanowił,  aby  i  inne  miasta  w  dzierżawach  jego 
się  znajdujące,  posiadały  swoich  urzędników  tak  zwanych 
„prolocutorea^,  którzyby  posiadali  „omnem  auctoritatein  agendi 
contra  omne8  malefactores  et  poenam  infligendi  secundum  exi' 
genciam  meriti  cuiiislibet  malefactorU^^  a  więc  urzędników 
posiadających  w  głównych  zarysach  władzę  podobną  do  wła- 
dzy czeskich  poprawców.  Gdy  nadto  weźmiemy  na  uwagę, 
że  oprawca  polski  w  Łęczycy  nazywa  się  procurator  castri, 
a  słowa  procurator  i  prołocutor  w  średniowiecznój  łacinie 
są  prawie  jednoznaczne,  przeto  moglibyśmy  sądzić,  że  ów 
prołocutor  jest  właśnie  oprawcą,  a  tem  samem,  że  skoro  opraw- 
ców w  Polsce  w  w.  XIII  nie  było,  to  mógł  ich  Łokietek  a  nie 
Wacław  ustanowić.  Ponieważ  jednak  brak  wszelkich  źró- 
dłowych wskazówek,  któreby  nam  genezę  i  istotę  urzędu 
prolocutora  bliżćj  objaśniały,  przeto  z  tego  jednego  faktu 
nie  możemy,  o  ile  nam  się  zdaje,  wyciągać  jakichś  stanow- 
czych wniosków  na  samoistność  tćj  innowacyi  Łokietka, 
tćm  bardziój,  że  nic  nie  stoi  na  przeszkodzie  przyjęciu  hypo- 
tezy,  że  owi  prolocutores  i  łęczyccy  procuratores  byli  właśnie 
wiemem  naśladowaniem  ustanowionych  przez  Wacława  w  Mało- 
polsce oprawców,  i  że  następnie,   gdy  Wacław  objął  rządy 


')  Starodawne  Prawa  Polskiego  Pomniki.  T.  I. 
*)  Historyi  Polskićj  ksiąg  12. 
")  Dzieje  polskie  w  zarysie.  (Warszawa,  r.  1881). 
^  Ge8chichte  Folena.  Ootha,  1863,  T.  II,  p.  593  I 
*)  Kod.  dypi.  Wielkop.  U,  Nr.  820. 


Digitized  by 


Google 


12 

w  Wielkopolsce,  z  tymi  zupełnie  w  jeden  urząd  ń^  zlali. 
Fakt  więc  ustanowienia  prolocutorów  nie  osłabia,  zdaje  nam 
siC;  powodów  przemawiających  za  czeskiem  pochodzeniem 
oprawców. 

Podobnie  tćż  nie  osłabia  ich  zdaniem  naszem  fakt  drugi, 
który  się  już  w  końcu  panowania  Łokietka  wydarzył,  a  mia- 
nowicie zaprowadzenie  w  Polsce  iukwizycyi  *).  Możnaby 
bowiem  sądzić,  że  urząd  oprawców  na  wzór  inkwizytorów 
ustanowionym  został,  lub  że  powód  do  powstania  tego  urzędu 
dał  przepis  Innocentego  III  *),  wedle  którego  biskupi  obo- 
wiązani byli  w  dyecezyjach  ustanowić  osoby  „quae  per  toium 
annum  simpliciter  eł  de  piano  ahsąue  ulla  iurisdicłione,  sol- 
licite  inve8łigentf  quae  correctione  et  reformatione  sunt  digną^. 
Za  przypuszczeniem  takiem  jednak  nic  zresztą  nie  przema- 
wia i  jakkolwiek  prawdą  jest,  że  przepisy  prawa  kanonicz- 
nego wywarły  wielki  wpływ  na  polski  średniowieczny  proces 
ka]4ly,  to  zdaje  nam  się,  że  o  wiele  łatwićj  i  trafnićj  jest 
przypuścić^  że  prawo  kanoniczne  przez  zmodyfikowanie  pojęć 
prawa  karnego  o  prywatnym  charakterze  przestępstw  przy- 
gotowało jedynie  grunt  do  powstania  takich  urzędów  jak 
poprawcy  i  oprawcy,  aniżeli  żeby  ustawy  kanoniczne  wprost 
i  bezpośrednio  spowodowały  niezależnie  powstanie  tych 
dwóch  tak  do  siebie  podobnych  urzędów  w  dwóch  różnyct 
krajach.  Mógłby  wreszcie  ktoś  jeszcze  wywodzić  oprawców 
z  instytucyi  sądów  t.  z.  Sendgeinchte,  powstałych  wskutek 
wpływu  kościoła  na  sądownictwo  świeckie  ^);  ponieważ  je- 
dnak przypuszczenia  takie  zaprowadziłyby  nas  za  daleko, 
a  z  drugićj  strony  brak  nam  wszelkićj  podstawy  w  źródłach 
prawa  kanonicznego  w  Polsce  do  wyrobienia  sobie  jakiego- 
kolwiek o  tem  zdania,  przeto  wszystkie  te  hypotezy  pomija- 


*)  Theiner:  Monumenta  Poloniae  hut  J.  Nr.  220  i  221, 
wedle  BzoYii  Annales  ecclesie  a,  a.  1327  miała  inkwizy- 
cyja  w  Polsce  w  r.  1327  zostać  zaprowadzoną. 

25,  X.  V.  1. 
Dove:    Untersuchung  ilber  die  Sendgerichłe.    ZeiUchrift 
filr  deutaches  Recht.  t]X.  p.  321. 


•)  Dc 


Digitized  by 


Google 


13 

iny,  utr/.ymując,  jak  na  teraz,  hypoleżę,  przez  MACiEJOwsKiEod 
I  ]SuB£GO  postawioną;  o  poćfiodzenin  ćżeskićm  oprawców.  . 

Jak  jednak  pocbodzenie  nrzęda  jaśtycyjaryjuszdw  da  się 
i  wszeikiem  prawdopodobieństwem  oznaczyć;  to  przeciwnie 
z  brakn  źródeł  żadną  miarą  oznaczyć  nie  można,  czy  wpro- 
wadzeni w  Polsce  przez  Wacława  oprawcy  mieli  zupełnie, 
czy  tćż  tylko  w  głównych  zarysach  taką  samą  władzę  jak 
poprawcy  w  Czechach.  Podobnie  niemoźliwem  jest  do  stwier- 
dzenia, jak  sobie  postąpił  Władysław  Łokietek,  czy  ich  wła- 
dzę uszczuplił,  czy  zwiększył,  Inb  tćż  zmodyfikował.  Faktem 
jest  tylko  to,  że  nrzędo  tego,  tak  samo  jak  i  urzęda  staro- 
stów nie  zniósł,  oba  te  urzędy  bowiem  panowanie  jego  prze; 
trwały.  Zresztą  fakt  zaprowadzenia  przez  liiego  prolokiitorów 
każe  się  spodziewać,  że  utrzymanie  urzędu  oprawców  leżeć 
musiało  także  w  interesie  jego  władzy. 

Za  czasów  dopićro  Kaźmierza  W.  liczniejsze  o  justycy^ 
jaryjoszaeh  w  Polsce  spotykamy  wzmianki.  Zależeć  bowiem 
także  na  ich  utrzymaniu  musiało  królowi,  o  którym  mówi 
z  wdzięcznością  Jaśko  z  Czarnkowa  '},  że  „quicunque  lółro- 
cinia  8ive  furta  faciebant,  quantumcunqu€  fuerant  nobiles, 
ipsos  mandahat  decollain,  suhmergi  et  famę  mortificari^ .  Za 
Kaźmierza  W.  tćż  rzeczywiście  urząd  oprawców  nietylko  isf; 
niał;  ale  nadto  posiadał  znaczenie  i  władzę  taką,  jak  nigdy 
potem.  Jak  się  zaś  w  obec  oprawców  zachowali  następcy 
Kaźmierza,  Ludwik  i  Jadwiga,  także  określić  z  braku  źródeł 
nie  możemy.  Natomiast  od  wstąpienia  na  tron  Władysława 
Jagiełły  można  już  z  pewnością  oznaczyć  i  śledzić  tak  losy 
tego  urzędu  jak  i  istotę,  rozwój  lub  upadek  jego  władzy, 
a  to  tćm  lepićj,  że  do  źródeł  dyplomatycznych  przybywa 
nadto  źródło  w  tćj  kwestyi  najwięcćj  mówiące  i  najważniej- 
sze, t  j.  akta  sądowe. 

Otóż,  gdy  w  r.  1386  Władysław  Jagiełło  wraz  z  ręką 
Jadwigi  obejmował  tron  Polski,  wydał  zarazem  dnia  18  Lu- 
tego w  Krakowie  przywilej  rozwijający  dalćj  swobody  nadane 
przywilejem   koszyckim.  W  przywileju  tym   znajdujemy  tćż 

')  Mbnum,  PoL  hist.  11^  p.  623,  cap.  3. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


u 

powtórzone  prawie  wszystkie  pankta  przywileju  koszyckiego, 
ale  nadto  jest  tam  także  i  jeden  nowy  dodatek  odnoszący 
się  właśnie  do  naszój  kwestyi,  a  obejmnjący  kategoryczne 
zniesienie  oprawców  w  słowach  „tura  quoqus  iusticiarioi^um 
et  %p808  iwHciarioa  in  regno  Polonie  cum  suia  o/Jiciis  omnino 
deponimus  et  tenore  presencium  penittts  amovemu8^  ^),  Przy- 
wilej ten  nosi  na  sobie  tak  samo  jak  i  przywilej  koszycki 
widoczne  cechy  akta  wdzięczności  za  wyświadczone  usługi, 
a  zarazem  akta  ustępstwa  z  praw  monarszych  na  korzyść 
szlachty.  Jako  taki  obejmuje  tóż  najważniejsze  ówczesne 
prawa  i  postalata.  Szlachcie  zatóm  musiało  bardzo  wiele  za- 
leżeć na  zniesieniu  urzędu  oprawców,  skoro  zniesienie  to 
w  tym  przywileju  zamieszczonćm  zostało.  Z  dmgićj  jednak 
strony  Jagiełło  nie  myślał  naprawdę  zadosyćuczynić  temu 
żądaniu.  W  rok  bowiem  po  tem  uroczystem  zniesieniu,  t.  j. 
r.  1387  spotykamy  oprawcę  występującego  w  charakterze 
urzędowym  przed  księgami  ziemskiemi  krakowskiemi  'j, 
a  w  tym  samym  także  roku  wprowadza  Jagiełło  urząd  ten 
na  Litwie  *).  Co  więcćj,  w  roku  następnym  1388  w  nowym 
przywileju  w  Piotrkowie  wydanym  (zatwierdzającym  dawniej- 
sze przywileje,  jako  to  koszycki  i  wyżćj  wspomniany  z  r. 
1386)  opuszczono  zupełnie  postanowienie  dotyczące  zniesienia 
urzędu  oprawców,  a  natomiast  wstawiono  słowa  „ceterum  8% 
in  aliąuą  terra  regni  no8tri  itŁ8tieiarium  aligutm  communicato 
baronum  no8trorum  con8ilio  con8tituere  no8  contingat,  item 
iu8ticiariu8  etc.  etc,  poczćm  następuje  mnićj  więcćj  dokładne 
określenie  kompetencyi  i  praw  justycyjaryjuszów  ustanowić 
się  mających.  Prawa  te  jednak  i  władza  szczególnićj  sądo- 
wnicza przywilejem  tym  właśnie  znacznie  uszczuploną  została. 
Z  tego  widzimy,  że  jak  z  jednćj  strony  szlachcie  zależało 
na  zniesieniu  tego  urzędu,  tak  z  drugićj  strony  zależido  także 


'}  Bandtkib:    IliS  Polonicumy  p.  189   i  Kod.   Wielkop.  III, 

N.  1843 
■)  St.  Pr.  Pol.   Pom.  VIII,  N.  4368  „coram  iuetitiario  accu- 

8avtt^  r.  1387. 
^)  DziAŁTŃSKi:  Statut  Litewski,  wyd.  z  r.  1841,  p.  1. 


Digitized  by 


Google 


16 

i  królowi  wielo  na  jego  utrzymaniu,  jeśli  nie  w  całćj  pełni 
praw  i  władzy,  to  przynajmniej  z  władzą  uszczuploną.  Jakie 
zaś  przyczyny  skłaniały  szlachtę  do  żądania  zniesienia  urzędu 
oprawców,  i  co  spowodowało  Jagiełłę  do  wprowadzenia  ich 
na  Litwie,  a  następnie  znowu  w  Polsce,  ocenić  będziemy 
mogli  dopióro  wtedy,  jeśli  poznamy,  jaką  była  władza 
i  organizacyja  justycyjaryjuszów  przed  r.  1386  i  na  jakich 
opićrała  się  podstawach  prawnych. 


IŁ 

Zanim  jednak  przystąpimy  do  skreślenia  władzy  i  orga- 
nizaci^i  urzędu  oprawców,  zwrócić  musimy  uwagę  na  sposób 
wyzyskiwania  źródeł.  Najwięcćj  bowiem  źródeł  i  to  najwię- 
cćj  mówiących  posiadamy  dopiero  z  czasów  po  r.  1386, 
a  więc  po  pierwszem  zniesieniu  urzędu  oprawców.  Nasuwa 
się  więc  samo  przez  się  pytanie,  o  ile  ze  źródeł  tych  może- 
my wyciągać  wnioski  na  kompetencyją  i  organizacyja  urzędu 
oprawców  przed  r.  1386.  W  tym  celu  wziąwszy  na  uwagę 
okoliczność,  że  justycyjaryjusze  pomimo  kategorycznego  znie- 
sienia w  r.  1386  istnieją  bez  przerwy  w  r.  1387  i  przed 
aktami  w  charakterze  urzędowym  występują,  tudzież  okolicz- 
ność, że  przy  ponownem  zaprowadzeniu  tego  urzędu  w  r. 
1388  ^)  ograniczono  jedynie  ich  władzę  sądowniczą,  nie- 
zmieniając  istoty  samego  urzędu,  ani  reszty  władzy,  sądzi- 
my, że  zaznaczając  tylko  w  odpowiednich  miejscach  to 
ograniczenie,  możemy  źródła  z  epoki  po  roku  1388  traktować 
równorzędnie  z  wcześnićjszemi,  i  wyciągać  z  nich  wnioski 
o  władzy  oprawców  z  przed  r.  1388. 


^)  Przywilej  ten  bowiem  określa  tylko  władzę  justycyjaryjusza 
w  sposób  ujemny,  stanowiąc  jakie  prawa  mu  nie  przysłu- 
gują- 


Digitized  by 


Google 


16 


§.  I.  prgącUącyja  ^rząń^  qBrąy«c^)Hf. 

Mówiąc  o  wprowadzenia  oprawców  i¥  Polsce,  wyraża- 
li6my  się  ogólnie,  nie  wdając  się  wcale  w  rozstrzygnięcie 
kwestyi  czy  urząd  ten  we  wszystkich,  c^y  tjlko  w  niektó- 
rych dzielnicach  Polski  istniał.  Kwestyja  ta  tóż  rzeczywiście 
jak  na  teraz  stanowczo  rozstrzygniętą  być  nie  może,  gdyż 
brak  nam  dotąd  prawie  zupełnie  dostępu  do  najważniójszych 
źródeł  prawa  naszego  z  końca  Xiy.  i  z  XV  wieku,  t  j.  do 
aktów  sądowych.  Wydane  są  jedynie  akta  Krakowskie  z  w. 
XIV  w  komplecie,  z  wieku  XV  tylko  co  najważniejsze, 
z  aktów  mazowieckich  bardzo  mała  cz^tka,  wy4rukowane 
są  zaś,  lecz  jeszcze  niewydane  akta  Łęczyckie,  Qrłows)Lie 
i  Brzezińskie  z  końca  XIV  i  początku  ^V  wieku.  0^^^  na 
podstawie  tych  źródeł  uwzględniając  nadto  ustawy  z  w.  X|V 
i  XV,  dyplomata  współczesne,  tudzież  wszystkie  akta  ory- 
ginalne "w  Krakowskiem  Archiwum  krajowem  się  znaj4ujące, 
sądzimy,  że  urzą^  opravsców  istniał  w  całój  Polsce  z  wyjąt- 
kiem Mazowsza.  (Go  się  zaś  |;yczy  ziem  Buskich,  nie  możemy 
się  oświadczyć  ani  za,  ani  przeciw  istnieniu  tamże  opraw- 
ców, gdyż  z  aktów  sądowych  tych  ziem  zupełnie  prawie 
korzystać  nie  mogliśmy).  Do  postawienia  zaś  t^go  twierdzenia 
upoważnia  nas  w  pierwszym  rzędzie  charakter  us);aw,  w  któ- 
rycłi  wzmianki  o  oprawcach  się  znajdują.  Ustawy  te  bowiem 
a  mianowicie  Statut  Wiślicki  powszędiny  z  r.  1368,  wy^^j 
wzmiankowane  przywileje  Władysława  Jagiełły,  t.  j.  Krakow- 
ski z  r.  1386  i  Piotrkowski  z  r.  1388,  tudzież  przywilej 
Jedlneński  są  ustawami  dla  calćj  Polski  wydanemi,  co  więc 
ustawy  te  o  oprawcach  stanowią,  odnosi  się  wedle  wszel- 
kiego prawdopodobieństwa  do  całego  państwa,  gdyż  w  razie 
przeciwnym  prawodawca  znosząc  lub  ustanawiając  urząd 
oprawców  byłby  ich  charakter  jako  urzędników  partykular- 
nych tylko  w  Małopolsce  lub  Wielkopolsce  istniejących  za- 


Digitized  by 


Google 


17 

znaczył  ^).  Tymczasem  wyrażają  się  ooe  zupełnie  ogólnie^ 
a  nawet  słowa  przywileja  z  r.  1388:  „m*  in  aliąua  terra 
regni  nosłri ....  iusticiarium  aliquem  consłituere  nos  contingat^y 
wprost  za  zdaniem  naszem  przemawiają.  Nadto  popierają  to 
przypuszczenie  i  akta  sądowe,  tudzież  przywileje  prywatne, 
spotykamy  bowiem  oprawcę  w  aktacłi  Łęczyckicli  i  Krakow- 
skich tak  powiatu  Krakowskiego,  jak  i  powiatów :  Proszow- 
skiego, Księskiego,  Lelowskiego  i  Czchowskiego.  Oprócz  tego 
zaś  w  przywileju  z  r.  1357  przez  Kaźmierza  W.  na  rzecz 
arcybiskupstwa  Onieżnieńskiego  wydanym,  wyraźne  jest  po- 
stanowienie,« że  justycyjaryjusz  królewski  ludzi  w  dobrach 
arcybiskupstwa  osiadłych  sądzić  nie  ma  prawa.  Ztąd  można 
wnosić,  że  przed  wydaniem  przywileju  dobra  arcybiskupstwa 
przeważnie  w  Wielkopolsce  położone  władzy  justycyjaryjusza 
królewskiego  w  Wielkopolsce  istniejącego  podlegały.  Gkly 
więc  istnienie  urzędu  oprawców  da  się  nietylko  w  wojewódz- 
twie Krakowskiem,  lecz  także  w  Łęczycy  i  Wielkopolsce  wy- 
kazać, przeto  zdaje  się  nieulegać  wątpliwości,  że  urząd  ten 
i  w  innych  województwach  i  ziemiach  Małopolski  i  Wielko- 
polski istniał.  Zachodzi  obecnie  tylko  pytanie,  ilu  ich  było, 
czy  jeden  dla  ciUego  państwa  lub  województwa,  czy  tćź  wię- 
cćj.  W  tym  względzie   opiórając  się  na  słowach  przywileju 


^)  Wprawdzie  niektórzy  historycy  nasi,  w  szczególności  Szuj- 
ski (Hist.  Pol.  ks.  XII,  p.  109)  wyrazili  pr:^ekonanie,  źe 
przywilej  Władysława  Jagiełły  z  r.  1386,  w  którym  znie- 
siono urząd  oprawców,  został  tylko  dla  Małopolski  wydany, 
a  przywilej  z  r.  1388,  w  którym  wyrażono  możliwość  wpro- 
wadzenia napowrót  tego  urzędu,  tylko  do  Wielkopolski  się 
odnosi,  my  jednakowoż  sądzimy,  że  przywileje  te  są  za- 
równo dla  obu  tych  dzielnic  wydane  i  do  całego  państwa 
się  odnoszą,  a  zdanie  to  opićramy  na  tćm,  że  oba  przy- 
wileje w  miejscu,  w  którćm  jest  mowa  o  obsadzeniu  urzę- 
dów krajowcami,  zgodnie  się  wyrażają,  że  urzędy  i  godno- 
ści „terre  Cracomensis  terrigene  Cracovimsij  Sandomi- 
riensia  Sandomiriensi  et  sic  de  singulis  terris  tegni 
Polonie^  nadawane  będą.  Sądzimy  więc,  że  ostatnie  te 
słowa  dostatecznie  ogólny  charakter  tych  przywilejów  okre- 
ślają« 

W7<!s.  ttoiof.  T.  lxx,  3 


.v/ 


ji. 


Digitized  by 


Goo^o: 


18 

Piotrkowskiego  z  r.  1388:  „8iinaliqua  terra  regninostri .,,. 
iusłiciarium  tdiąnem  consłiiuere  nos  eontingat^,  uwzględniając 
nadto  postanowienie  przywileju  litewskiego  z  r.  1387,  gdzie 
wyraźnie  jest  mowa  o  ustanowieniu  jednego  justyeyjaryjusza 
w  każdej  ziemi,  a  wreszcie  tę  okoliczno&ć,  że  równocześnie 
spotykamy  innego  justyeyjaryjusza  w  województwie  Blrakow- 
skiem  noszącego  tytuł  msticiarius  terrcte  Craoovien8isy  a  innego 
W  Łęczyckiem,  w  obu  zaś  województwach,  w  Krakowskiem 
zaś  aż  po  rok  1486  nigdy  dwóch  justycyjaryjuszów  w  tym 
samym  czasie  nie  występiye,  lecz  zawsze  jeden,  po  którego 
śmierci  lub  ustąpieniu  dopićro  inna  osoba  jako  justycyja- 
ryjusz  urzęduje,  sądzimy,  że  tak  w  wieku  XIV  jak  i  XV 
w  każdej  ziemi  czyli  dzielnicy  ')  był  osobny  justycyjaryjusz 
i  to  tylko  jeden. 

Jak  wiadomo,  w  Polsce  średniowiecznój  znajdowali  się 
w  każdój  ziemi  urzędnicy  ziemscy  i  urzędnicy  ściśle  królew- 
sCy  przez  króla  mianowani,  od  niego  ślepo  zawiśli  i  w  jego 
imieniu  władzę  sprawujący.  Do  takich  urzędników  królew- 
skich należał  także  i  justycyjaryjusz.  Świadczą  o  tem  słowa 
przywileju  dla  arcy biskupstwa  Gnieźnieńskiego  wydanego: 
j^iustitiarius  noster^y  tudzież  przywileje  litewski  t  r.  1387 
i  Piotrkowski  z  r.  1388.  W  pierwszym  ustanawia  król  urząd 
oprawców  na  Litwie  razem  z  urzędem  kasztelana  i  sędzie- 
go ziemskiego,  których  mianowanie  do  niego  należało; 
w  drugim  zaś  zastrzega  sobie  w  Polsce  wyraźnie  j^communi- 
cdto  baronum  consiłio^  prawo  ustanowienia,  a  więc  zdaje  się 
i  mianowania  justyeyjaryjusza.  Nadto  w  aktach  grodzkich 
Krakowskich  znajduje  się  zapiska  pod  r.  1419 '),  w  którćj 
oprawca  odracza  termin  sądowy  z  tego  powodu,  że  ^est  in 
negociis  domini  regis  alias  furrs  fugał^^  z  czego  oka- 
zuje się,  że  oprawca  sprawował  swój  urząd  jako  negotium 
domini  regis,  a  więc  niejako  z  polecenia  króla  i .  w  jego 
imieniu.  Wszystko  to  razem  wskazywałoby  zjednój  stronyna 


')  ZDaczenie  wyrazu  terra  w  średniowiecznych  źródłach  pol- 
skich, patrz  BoBRZYŃSKi:  Dzieje.  I,  p.  304  i  n. 
*)  Ifiscr.  Castri  Crac.  I,  p.  104. 


Digitized  by 


Google 


19 

bezpośredni  atoBunek  oprawców  do  króla  i  bezpośrednią  od 
tegoż .  zawisłość  y  z  dragićj  zaś  na  zupełną  zresztą  samo- 
isi^ośó  tego  nrzęda,  a  to  tóm  bardziej,  że  nie  posiadamy 
żadnćj  wzmianki  z  przed  r.  1388,  któraby  nam  wskazywała, 
że  jnstycyjaryjusz  nie  od  króla,  tylko  od  jakiegoś  innego 
wyżpzego  urzędnika  był  zależnym  lub  takowemu  podlegał. 
Przemawiałoby  za  tem  i  pochodzenie  urzędu  jnstycyjaryju- 
szów  z  Czech|  a  wreszcie  statut  Kaźmierza  W.  który  na- 
zywając oprawcę  iudex  maUficorum  i  przeciwstawiając  go 
innym  urzędnikom,  jak  sędziom  ziemskim,  starostom,  kaszte- 
lanom, icłi  sędziom  i  służebnikom,  wskazuje  na  samoistność 
i  odrębność  urzędu  oprawcy.  Na  podstawie  więc  tego  wszy- 
stkiego powziąć  musimy  przekonanie,  że  oprawca  był  urzę- 
dnikiem królewskim,  jedynie  królowi  odpowiedzialnym  i  ża- 
dnemu z.  urzędników  nie  podporządkowanym,  ale  tylko  w  wieku 
Xiy  przed  n  1388.  Źródła  bowiem  z  wieku  KY  przemawiają 
za  pewną  zawisłością  oprawców  od  starostów,  a  zarazem  za 
upadkiem  znaczenia  tego  urzędu.  Wprawdzie  oprawcy  w  po- 
czątkach w.  Xy  są  wszyscy  nóbiUs  ^),  czasami  noszą  nawet 
tytuł  dominua  '),  jednakowoż  równocześnie  znachodzimy 
w  aktach  tego  samego  oprawcę,  nazwanego  ministerialiSy  co 
wskazuje  na  jego  podrzędny  charakter  \  a  w  r.  1430  i  póż- 
nićj. oprawcy  już  po  większćj  części  jako  familiares  domini 
capiianei  występują.  W  aktach  łęczyckich  zaś  oprawca  już 
w.  r.  1399  jako  urzędnik  grodzki  starościński  występiye  f>, 
a  nadto  tytuł  jego  procurator  castri  każe  się  w  nim  domy- 


^)  W  wieku  Xiy  byli  nadto  i  heredes^  jak  świadczy  zapiska 

sądu  ziemskiego   Krakows.   z  r.  1381.  (St.  Pr.  Pol.  Pom. 

T.  VJII.  Nr.  628).  Crzistko  condam  iu8iitiariu8  heres  de 

Chechel, 
■)  8t  P.  P.  P.  T.  n.  N.  1657,  tudzież  Inseir.  Castri  Grac. 

I,  p.  91,  dominus  Nicolaus   Oniaiński  iustitiariua  terre 

Cracwiensis, 
')  Inacr.  Castri  Grac.  I,  p.  77,  r.  1419  „Nicolai4S  Onisiń 

ski  ministerialis^ . 
')  Akta  łięczyckie,  Ł  N.  4675.  ^Jaszco  iustitiariua  in  hac 

parte  domini  capitanei^. 


Digitized  by 


Google 


20 

siać  nrzędnika  grodzkiego.  Ten  upadek  znaczenia  i  nieza- 
wisłości orzęda  oprawców  da  się  jednak  dość  łatwo  wytiu- 
maczyć.  W  wiekn  XIV  bowiem  starostowie  występowali  po- 
czątkowo jako  namiestnicy  i  zastępcy  królewscy,  bardzo  więc 
jest  prawdopodobnym^  że  jako  tacy  w  zastępstwie  króla  byli 
zmerzcłmiczą  władzą  oprawców.  Ody  zaś  w  charakterze  tych 
namiestników  królewskich  skupili  w  końcu  XIV  wieku  w  ręku 
swoim  znaczną  część  sądownictwa  karnegO;  przeto  tćż  oprawcy^ 
posiadający  również  pewien  zakres  władzy  sądowniczej  w  spra- 
wach karnych,  w  coraz  większą  od  starostów  popadali  zawi- 
słość. Zawisłość  ta  i  podrzędność  oprawców  jeszcze  bardzićj 
musiała  się  uwydatnić  w  obec  tego,  że  w  chwili,  gdy  sądo- 
wnicza władza  starostów  wzrasta,  równocześnie  władza  sądo- 
wnicza oprawców  przywilejem  z  r.  1388  zostaje  ograniczoną. 
Dla  tego  tćż  sądzimy,  że  w  w.  XV  zapewne  już  starostowie 
byli  bezpośrednimi  zwierzchnikami  oprawców,  i  że  może  na- 
wet do  nich  należało  i  mianowanie  justycyjaryjuszów;  prze- 
mawia zaś  za  tern  nadto  i  ta  okoliczność,  że  urząd  oprawcy 
już  nawet  przed  r.  1386  nie  był  dożywotnim,  lecz  tylko  cza- 
sowym *),  a  w  początkach  w.  XV  oprawcy  bardzo  szybko 
jak  zobaczymy  z  załączonój  poniżćj  tabeli,  zmieniali  się 
w  urzędzie.  Jeśli  więc  w  całćj  Polsce  justycyjaryjusze  nie- 
byli dożywotnimi  urzędnikami,  to  w  takim  razie  król,  nie 
znając  tak  dokładnie  wszystkich  osób  godnych  zaufania  w  po- 
szczególnćj  ziemi,  miałby  nie  małą  trudność  w  ciągłem  obsa- 
dzaniu tego  urzędu;  o  wiele  więc  byłoby  naturalniejszem, 
gdyby  mianowanie  lub  przynajmniój  proponowanie  na  urząd 
oprawców  pozostawił  poszczególnym  starostom,  lepićj  z^  sto- 
sunkami miejscowymi  óbznajomionym.  Na  jak  długo  jednak 
byli  oprawcy  mianowani,  trudno  bardzo  oznaczyć,  gdyż  nie- 
podobna ułożyć  dokładnćj  tabeli,  wykazującćj  w  którym  roku 
kto  był  oprawcą.  Udało  nam  się  jedynie  z  aktów  krakow- 
skich z  końca  XIV  i  z  XV  wieku  ułożyć  tabelę  następującą: 


')  St.  P.  P.   P.   VIII.   N.  628,  r.  1381    „Crzistco   condam 


Digitized  by 


Google 


21 


W  r 

.  1376            był 

oprawcą 

\  Czader  *) 

j) 

1377—1380    , 

» 

? 

ff 

1381 

» 

Crzisiko  de  Chechel  condam 
iustUiarius  *) 

n 

1382-1384    „ 

» 

? 

» 

1386  % 

» 

Ymram  *) 

n 

1386-1400    „ 

t) 

? 

n 

1401  % 

» 

ZyncZram  *) 

9 

1402-1407    „ 

n 

? 

n 

1408  % 

» 

NicólauB  Rogalecz  *)  (dc  Tł^o- 

n 

1409-1411     , 

» 

? 

n 

1412  V, 

» 

Johannes  Crzebki  *) 

B 

14lft-1417    „ 

n 

? 

n 

1418»/.-7..» 

s 

Fm&ram  ') 

9 

1418  «•/..       , 

t» 

Nicoląus  de  Kniechin  *)  aZta5 
Gnisiński 

» 

1419 

1) 

n 

9 

1420  do  "/,   , 

n 

n 

» 

1421  »/.-»•/., 

» 

Nieolaua  Mruk  (de  Moluesa)  •) 

» 

1422 

n 

? 

*  n 

1423 

» 

Nieolaua  Mruk  ") 

Sf 

1424 

» 

n 

B 

1426  do  'V,   „ 

B 

» 

9 

1426  % 

• 

Szeatrzeneezf  (niewiadomo  czy 
był  oprawcą  krakowskim) ") 

•)  8t  P.  P.  P.  Vra.  N.  67. 

»)  St  P.  P.  P.  VIIL  N.  628. 

*)  SŁ  P.  P.  P.  VIIL  N.  3554. 

*)  AOa  łerr.  Crae.  HI.  p.-226.  N.  2. 

»)  Terr.  Czehov.  I.  p.  206. 

•)  Terr.  Czehov.  II.  p.  46. 

')  Iiuer.  Castri  Crac.  I,  p.  31. 

^  ibid.  p.  56. 

*)  ibid.  p.  573. 

'•)  ibid.  n,  p.  272. 

")  ibid.  n,  p.  398. 


Digitized  by 


Google 


22 


r. 

1426  V, 

był 

oprawcą 

J^icoZaiw  Afrofc  ») 

n 

1427—1428 

7i 

n 

? 

ff 

1429  •/.-"/, 

» 

» 

Zeezech  Bahaky  *) 

n 

1430  "/„ 

» 

n 

Stanitlaus  Gdy*) 

n 

1431  do  V« 

7) 

n 

StanislauB  de  Kampe ') 

y> 

1431  "/, 

n 

n 

Petrus  Lyaa  ») 

n 

1432  "A-"/, 

1  » 

ii 

» 

n 

1432  "/, 

» 

fi 

Stanislatu  *)    ■ 

f) 

1433 

» 

Ti 

Słanislaus  Manschowaley  ') 

n 

1434  "/,-"/..„ 

» 

Nicolaus  Mrvk  *) 

n 

1436  "/, 

n 

» 

Mruk 

7) 

1436—1440 

Ti 

Tt 

? 

n 

1441  "A. 

n 

Ti 

Franczco  ') 

n 

1442-1447 

J) 

» 

? 

n 

1448  V, 

fi 

Ti 

Johcmnea  Jaitikowaki  '<*) 

n 

1449—1460 

n 

Ti 

? 

n 

1461 

n 

n 

Nieolaitt  de  Zwerzinecz  ") 

n 

1462—1466 

n 

» 

? 

n 

1466  "A. 

ti 

Ti 

PeZca  ") 

n 

1457—1480 

n 

» 

? 

9f 

1481 

n 

» 

<re«  /ro<re»  de  ") 

» 

1481—1600 

n 

» 

? 

Z  tabeli  tój  jednak  trudno  jakiekolwiek  pozytywne  wy- 
ciągnąć wnioski.    Gdy  nadto  jeszcze  weźmiemy  pod  uwagę. 


*)  ibid.  p.  696. 

")  ibid.  III,  p.  228  i  229. 

')  ibid.  IV;  p.  149. 

*)  ibid.  IV,  p.  206. 

^)  ibid.  p.  380. 

•)  ibid.  p.  767. 

')  ibid.  p.  1000. 

•)  ibid.  V,  p.  134. 

«)  St.  P.  P.  P.  U,  N.  3031. 

^^)  ibid.  N.  3361. 

'»)  ibid.  N.  3476. 

")  ibid.  N.  3581. 

")  ibid.  N.  4259. 


Digitized  by 


Google 


23 

że  w  Łęczycy  niejaki  Jaszko  Czirchowski  jest  justycyjaryju- 
szem  przez  przeciąg  lat  12,  t.  j.  od  r.  1388  do  r.  1400,  to 
zadame  nasze  aby  oznaczyć  dokładnie  czas  urzędowania 
oprawców  będzie  prawie  nie  do  rozwiązania.  Wprawdzie  jak 
z  powyższćj  tabeli  się  okazuje,  przeciąg  czasu  urzędowania 
niektórych  justyoyjaryjuszy  zgadza  się  ze  sobą  prawie  zupeł- 
nie,  gdyż  np.  Mikołaj  z  Knyszyna,  Stanisław  Goły,  Piotr  Lis 
i  Stanisław  Manszowski  urzędowali  po  lat  dwa,  zato  jednak 
Mikołaj  Mruk  był  oprawcą  naprzód  przez  lat  cztery,  a  może 
i  sześó^  a  następnie  po  latach  ośmiu,  znowu  zdaje  się  przez 
lat  dwa.  Żaden  zaś  z  nich  nie  utracił  urzędu  wskutek  swój 
śmierci,  wszyscy  bowiem  występują  w  aktach  sądowych  z  lat 
późniejszych  za  urzędowania  innych  oprawców  z  dodatkiem 
eondam  iusticianarius  lub  bez  tegoż  jako  ludzie  prywatni 
w  sprawach  prywatnych  czysto  osobistych.  Ponieważ  jak  wy- 
kazaliśmy, w  każdój  ziemi  był  tylko  jeden  oprawca,  przeto 
w  obec  tego  możemy  jedynie  to  z  pewnem  prawdopodobień- 
stwem stwierdzić,  że  czas  urzędowania  oprawców  nie  był  stale 
oznaczony  lub  ustawami  określony,  lecz  że  był  lub  mógł  być 
różnym  w  każdym  poszczególnym  przypadku,  a  to  stosownie 
do  woli  osoby  przełożonej,  a  więc  za  czasów  Kaźmierza  W. 
króla  a  następnie  starosty;  prawidłowo  zaś  wynosił  lat  dwa 
(nie  była  jednak  wykluczoną  możliwość,  że  jedna  i  ta  sama 
osoba  mogła  być  oprawcą  i  przez  lat  sześć,  a  może  nawet 
i  przez  lat  więcćj,  jak  w  Łęczycy).  Niepodobna  nadto  ozna- 
czyć, czy  oprawców  w  w.  XV  wybićrano  z  pośród  niższych 
urzędników  lub  sług  grodu,  czy  tćż  z  pośród  „camerant  łer- 
restres^y  jakby  się  tego  pośrednio  z  wielu  wzmianek  w  źró- 
dłach domyślać  można,  tyle  tylko  pewnóm  jest,  że  każdy 
z  oprawców,  jak  już  zresztą  wyżćj  wspomniano  był  nobilis^ 
w  każdym  jednak  razie  pochodził  ze  szlachty  drobnćj,  może 
zaściankowój. 

Dla    dopełnienia    wreszcie    rysu    organizacyi    urzędu 

oprawców   dodać  musimy,   że  oprawca  nie  posiadał  wcale 

stałego  miejsca  urzędowania,  lecz  objeżdżał  terytorjjum  wła- 

;dzy  swej  podległe  w  celu  wykonywania  urzędu.   Świadczy 


Digitized  by 


Google 


I 


24 

o  tern  przyf^ilej  dla  arcybiskapstwa  Goieżnienskiego  z  r. 
1357,  gdzie  król  wkłada  na  ustanowić  się  mającego  oprawcę 
arcybiskupiego  obowiązek  „ut  bona  eccleaie  diligenter  vintei^f 
wyiój  cytowana  zapiska  z  aktów  grodzkich  Krakowskich  z  r. 
1419,  w  którćj  justycyjaryjnsz  Krakowski  odracza  w  Krako- 
wie termin  z  tego  powodu,  że  „est  in  negodis  domini  regig 
alias  fures  fugat^j  a  wreszcie  fakt,  że  justycyjaryjusz  Kra- 
kowski występuje  w  charakterze  urzędowym  nietylko  przed 
sądem  w  Krakowie,  ale  także  w  Czchowie  '),  a  o  ile  sądzić 
możemy  z  ogólnych  wzmianek  w  Książu,  Proszowicach  i  Le- 
lowie, powiaty  te  bowiem  jako  do  ziemi  Krakowskiej  nale- 
żące nie  miały  osobnego  justycyjaryjusza,  jeśli  więc  przed 
ich  sądem  występuje  oprawca,  to  zapewne  ^terre  Cracovien8i8 
iuMtitiarius^.  Nadto  jeszcze  o  ile  wnioskować  możemy  z  przy- 
wileju z  r.  1386  znoszącego  oprawców  ^cum  auis  officiis^, 
tudzież  z  aktów  sądowych,  w  których  do6ć  często  spotykać 
się  dają  familiares  iustiłiarii,  oprawca  posiadał  i  swoje  offi- 
cium^  to  jest  kancellaryją,  z  którćj  nawet  pisma  wychodziły  '), 
a  nadto  swoich  podwładnych  jjamiliares*^^  którzy  w  spra- 
wach egzekucyi  w  jego  imieniu  działali  i  występywali  *), 
Zdaje  się  także,  że  oprawcy  przed  ich  zniesieniem  w  r.  1386 
pobierali  od  chłopów  jakieś  podatki  i  opłaty,  zwane  oprawne, 
i  zapewne  mieli  prawo  do  utrzymania  podczas  objazdu  tery- 


*)  r.  1408  Terr.  Czchov,  I,  p.  206:  Nicolaus  Rogalecz  lUsH- 
ciarius  Cracomensis,  to  samo  ibid.  II,  p.  46:  Johannes 
Crzebki. 

')  Jedna  zapiska  sądowa  krakowska  poleca  stronie  odracza- 
jącój  termin  przynieść  liłteram  iustitiarii  (8.  P.  P.  P. 
VIII.  N.  3664);  chodzi  tu  o  litteram  pro  7naiori]  w  aktach 
łęczyckich  (ll  N.  4763)  r.  1393  biorą  strony  wstecz  do 
oprawcy,  być  więc  bardzo  może,  że  tenże  nawet  księgi 
spraw  przez  siebie  załatwianych  prowadził. 

•)  r.  1432  Inser.  Castr.  Crac.  IV,  p.  688.  Nobilis  J.  8.  actor 
contra  Johannem  Ma80vitam  familiarem  iusticionarii 
Crac.  pro  eo  quia  venit  violenter  ad  domum  ipsins.., 
violenter  et  non  servato  iure  terrestri  ipsum  fig  no- 
rauit  et  existen8  in  pignoracione  jamtdum 
ipsius  percussit.... 


Digitized  by 


Google 


25 


toryjum.  Przywilej  bowiem  z  r,  1388  btanowi,  że  nowo  usta- 
nowić się  mający  urząd  oprawcy  „recipiendi  guartas  vel  ąuam- 
cunąue  exactionem^  seu  excogitatam  pecuniam  que  oprawne 
dicitur  super  kmethones  nullam  habehit  facvlłaŁtm^,  Pomimo 
tego  zakazu  jednakże  jeszcze  w  r.  1464  zabrania  Kaźmierz 
Jagiellończyk  oprawcom  domagać  się  od  ludzi  opactwa  na 
Łysej  Górze  ^stationes  et  procurałiones^  *),  a  także  równo- 
cześnie z  tym  przywilejem  Długosz  w  swym  Liber  Benefi- 
ciorum  wspomina  między  opłatami,  jakie  niektóre  wsie  na 
rzecz  klasztorów  płacić  mają,  także  i  opłatę  „oprawne^^ 
albo  „oprawczoue"  *).  W.docznie  panujący,  przy wilejem  jakimś, 
przekazał  kościołowi  te  opłaty,  lecz  nazwa  ich  pozostała. 
Nie  możemy  jednak  wcale  oznaczyć,  jakićj  natury  opłaty  te 
były,  i  jak  były  wysokie;  wedle  Długosza  sądząc  były 
różne,  i  tak  w  Koby łanach  wynosiły  IV  denarios,  w  Opat. 
kowicach  ter  in  anno  per  medium  grossumy  w  Januszkowi, 
cach  nnum  fertonem,  w  Kiczoi  i  Zagorzynie  wnam  siliffi- 
nisj  duas  avene  mensuraSj  wreszcie  w  Zawadce  znowu  IV 
grossos.  ' 

Nadto,  jak  to  się  okazuje  z  przywileju  z  r.  1388^ 
miał  oprawca  prawo  zagrabienia  połowy  majątku  schwyta- 
nego i  na  śmierć  osądzonego  złodzieja,  resztę  zaś  majątku 
winien  był  żonie  i  dzieciom  straconego  pozostawić  „medieta- 
łem  bonorum  pro  se  redpiat,  aliam  vero  medietatem  pro  furis 
uaore  vel  ipsius  ptieńs  aut  affinibus  relinguat^. 

Wreszcie  wspomnieć  jeszcze  musimy,  że  król  rzadko 
kiedy  wyjmował  dobra  prywatne  z  pod  władzy  oprawcy; 
posiadamy  bowiem  ż  czasu  od  r.  1300  do  1500  tylko  trzy 
takie  przywileje,  jeden  t}  lekroć  wspomniany  dla  arcybiskup- 
stwa  Gnieźnieńskiego  z  r.  1357,  drugi  dla  rodziny  Toporczy- 


*)  Cod.  Dipl.  Fol.  III,  r.  1464. 

■)  Długosz  1.  c.  I,  pag.  7  i  8  wieś  Kobylany ;  III,  p«g.  187 
i  194  wieś  Opatkowiee  klasztorowi  w  Tyńcu;  pag.  204 
Jannszkowice  klasztorowi  w  Tyńcu;  pag.  282  Łazy,  p.  284 
Gorzków  p.  286 — 288  Zakrzów,  Zakrzowiec,  Złomiróg, 
Zagórze  i  Ochmanów  klasztorowi  w  Staniątkach;  p.  348 
Kicznia,  Zawadka  i  Zagorzyn  klasztorowi  żeńskiemu  w  Sączu. 

Wyd».  filoTOf.  T.  XIX.  4 


Digitized  by 


Google 


2fi 


ków  z  r.  136G  %  wreszcie  trzeci,  o  wiele  późniejszy,  wytój 
wspomniany  z  r.  146  i  dla  opactwa  na  Łysej  Górze  wydany. 
Powód  do  wydania  tego  ostatniego  przywileju  stanowić  za- 
pewne musiał  jakiń  przywilej  wcześniejszy,  gdyż  w  tekście 
jego  powołuje  się  opat  z  Łysój  Góry  na  to,  że  włościom 
klasztoru  już  dawniój  exemcyja  z  pod  władzy  oprawców 
przysługiwała. 


•".^'* --.A. 


§.  2.  Władza  oprawców. 


Każdy  obznajomiony  dokładnie  z  źródłami  średniowiecz* 
nego  prawa  polskiego  musi  nabrać  przekonania,  że  kompe- 
tencyja  istniejących  wówczas  w  Polsce  urzędów  nie  była  ani 
ściśle  oznaczoną,  ani  tćż  odgraniczoną  należycie.  Władza 
ustawodawcza  bowiem  nie  określała  wtedy  jeszcze  zakresu 
d/idania  poszczególnych  urzędników,  a  urzędy  dopiero  się 
ustalijy  j  sprecyjalizowały,  nabierając  charakteru  jużto  urzę- 
dów dworskich  i  ściśle  królewskich,  jużto  ziemskich,  i  speł- 
niając władzę  swą  jedynie  na  podstawie  ogólnego  polecenia 
władzy  rządowćj,  tłomacząc  w  kwestyjach  wątpliwych  wedle 
swego  indywidualnego  zapatrywania  swą  kompetencyją. 
W  obec  tego  powstawać  musiały  częste  między  urzędnikami 
posiadającymi  władzę  sądowniczą  kolizyje,  tóm  bardzićj,  ie 
wymiar  sprawiedliwości  należał  i  do  samego  króla,  i  do  woje- 
wodów, kasztelanów,  sędziów  ziemskich,  starostów,  a  wreszcie 
i  do  sędziów  patrymonialnych,  których  władza  znowu  okre- 
ślaną była  »a2;czególnymi,  nieraz  bardzo  różnymi  przywilejami, 
w  których  król  albo  cs^ą  władzę  sądowniczą  na  sąd  patry- 
monialny  zlewał,  albo  wyjmował  i  zastrzegał  wyłącznie  sobie, 
lub  tćż  swoim  urzędnikom  niektóre  sprawy  do  rozsądzenia. 
Dla  tego  .tćż  kreśląc  kompetencyją  jakiegokolwiek  urzędu, 
posiadającego  władzę  sądowniczą,  trudno  jest  oznaczyć  szcze- 
gółowo, co  wyłącznie  do  jego  zakresu  należało,  a  co  było 
wspólnem   jemu   z   innymi   urzędnikami.    Trudność   ta  jest 


•)  Cod.  dipl.  Min.  Pol  Nr.  288. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


27 

tćtn  większą,  że  dotychczas  nie  zbadano  jeszcze  kompetencji 
żadnego  z  urzędników  w  Polsce  średniowiecznej,  a  brak 
jakiejkolwiek  pracy  na  tern  polu  utrodnia  niezmiernie  na- 
sze zadanie,  aby  oznaczyć  kompetencyją  oprawcy,  który 
także  był  pod  pewnym  względem  urzędnikiem  sędziowskim. 
Z  drugiój  jednak  strony  przyznać  musimy,  że  pomimo  tych 
trudności,  władza  oprawców  da  się  dość  szczegółowo  ozna- 
czyć, a  to  dzięki  temu,  że  urząd  ich,  iż  się  tak  wyrazimy, 
odstawał  od  całego  systemu  sądownictwa  polskiego  w  XIV 
wieku ;  dość  jasno  tedy  uwydatniają  się  różnice  między  wła- 
dzą oprawców  a  władzą  innych  urzędników. 

Zaznaczyć  jednak  jeszcze  musimy,  że  jakkolwiek  istnie- 
nie urzędu  oprawców  we  wszystkich  prawie  ziemiach  Polski 
stwierdziliśmy,  tradno  nam  będzie  skreślić  władzę  ich  ogól- 
nie, t.  j.  dla  całćj  Polski.  Jak  wiadomo  bowiem,  w  ustroju 
sądownictwa  poszczególnych  ziem  Polskich  nietylko  w  wie- 
kach średnich,  ale  i  póżnićj  zachodziły  pewne  mnićj  lub  wię- 
cćj  znaczne .  różnice,  zachodzić  więc  mogły  takie  różnice 
także  i  w  organizacyi  władzy  oprawców  ziem  poszczególnych. 
Aby  jednak  różnice  te  należycie  oznaczyć* i  wykazać,  po- 
trzebaby  dokładnie  zbadać  wszystkie  akta  sądowe  poszcze- 
gólnych ziem,  co  w  obecnym  stanie  wydawnictwa  źródeł  jest 
niemożliwem.  My  zaś  do  pracy  niniejszćj  w  całćj  pełni  mo- 
gliśmy jedynie  liorzystać  z  oryginalnych  aktów  województwa 
Krakowskiego;  dla  tego  to,  co  tu  o  władzy  oprawców  po- 
wiemy, stosować  się  będzie  przedewszystkiem  do  oprawców 
w  Małopolsce,  o  tyle  zaś  tylko  może  się  stosować  także  i  do 
oprawców  innych  ziem  Polski,  o  ile  wnioski  z  ustaw  dla 
całćj  Polski  wydanych  wyprowadzić  będziemy  mogli. 

Wspomnieliśmy  już  wyżćj,  że  Maciejowski,  Hubę 
i  Szujski  uważają  oprawcę  za  sędziego  w  sprawach  karnych. 
Zaznaczyć  z  góry  musimy,  że  jakkolwiek  zdanie  to  pod 
pewnym  względem  jest  uzasadnionem,  to  obejmuje  tylko 
jedne,  i  to  mnićj  charakterystyczną  stronę  władzy  oprawców, 
nadto  zaś  samo  wymaga  jeszcze  stwierdzenia  i  bliższego 
określenia. 


Digitized  by 


Google 


28 

Źródła  nstawodawcze  z  wiekn  XIV  zbyt  lakonicznie 
okróćlają  władzę  justycyjaryjuszów.  Wyrażają  się  bowiem 
zwykle  tylko  albo  „iustitiarius  debitum  eoceątmt  iusticie^  *), 
albo  „corrigat  iusticia  medianie^  '),  albo  też  jak  statut 
Kaźmierza  W.  zowią  go  „iudex  malefieorum^.  O  ile  dwa 
pierwsze  wyrażenia  wskazywałyby  więcej  na  władzę 
wykonawczą  aniżeli  sądowniczą  oprawcy,  o  tyle  znowu  słowa 
statutu,  każą  nam  w  oprawcy  widzieć  rzeczywiście  sędziego 
karnego  a  to  tóm  bardzićj,  że  statut  zamieszcza  oprawcę 
w  rzędzie  urzędników  posiadających  prawo  ciążenia  za  kary 
sądowe  przez  siebie  nałożone  ,,pro  poenis  iadicialibus  per 
eos  latis^.  Urzędnik  zaś  nazwany  „iudex^  i  mający  prawo  na- 
kładać kary,  musiał  wedle  wszelkiego  prawdopodobieństwa 
posiadać  władzę  sądowniczą.  Że  zaś  takową  oprawca  rzeczy- 
wiście posiadał,  dowodzą:  przywilej  z  r.  1388,  dozwalający 
mu  sądzić,  a  nawet  śmiercią  karać  złodziei;  dalćj  przywilej 
Kaźmierza  W.  z  r.  1366,  na  rzecz  rodziny  Toporczyków 
wydany,  gdzie  król  zabrania  sędziom,  podsędkom,  wojewo- 
dom, kasztelanom  tudzież  iustycyjaryuszom  sądzić  ludzi 
poddanych  rodzinie  Toporczyków,  a  wreszcie  zapiski  sądowe 
które  aż  po  rok  1418  wspominają  o  sądzie  justycyaryusza, 
wyrażając  się  w  ten  sposób:  „N.  N.  traxit  se  ad  iudicium 
itistttiarii^  *)  ]  —  „T.  et  S.  de  P.  hahent  terminum  carom 
N.  jR.  iustitiario  Cracoviensi^  *)  —  „eZ".  de  G.  próbavit  iusłi- 
tiam  suam  coram  oprawcza  J.  C. "  *)  —  „  Ymbram  itisłitia- 
rius  recognmit  quia  J.  de  P.  iudicavit  • )  *' .  Nadto  jeszcze 
jedna  zapiska  sądu  w  Proszowicach  z  r.  1385  wyraża  się: 
„S.  de  8,  cum  S,  de  S.  terminum  tercium  hahent  et  idem  S, 
de  S.  lUteram  Ymrami  iustitiarii  habet  ponere^.  Z  formy 
i  treści  tćj  zapiski  wynika,  że  chodzi  tu  o  litteram  pro  ma- 
iori,  że  więc  oprawc/a,  wydając  taką  litteram,  sam  jakieś  sądy 


*)  Przywilej  Litewski  z  r.   1387. 

')  Przywilej    dla   arcyblskupstwa  Gnieźnieńskiego  z  r.  1387. 

^)  R.  1379.  8t.  P.  P.  P.  VIII.  Nr.  601. 

*)  R.  1408.  Acta  terr,  Czchów.  I.  p.  206. 

*)  R.  1412.  ibid.  II.  p.  46. 

•)  R.  1418.  Inscr.  Castri  Crac.  1.  p.  61. 


Digitized  by 


Google 


29 

odprawiać  musiał.  Wobec  tych  dowodów'  zdaje  się,  że  wła- 
dza sądownicza  oprawców  nie  powinna  podlegać  iadnćj  wątpli- 
wości. Chodzi  więc  tylko  teraz  o  oznaczenie  spraw,  które 
jnstycyjaryjnsz  mógł  sądzić,  tndziei  o  oznaczenie  osób,  które 
jego  władzy  sądowniczćj  podlegały.  Co  się  tyczy  pierws£ego 
pytania,  o  ile  ono  dotyczy  czasu  przed  zniesieniem  oprawców 
w  r.  1386,  to  na  nie  odpowiedzi  wyczerpnjącćj  wprost  dać 
nie  możemy,  dopiero  z  zestawienia  przywileju  dla  arcybi- 
skupstwa  Gnieźnieńskiego  z  źródłami  z  czasu  po  r.  1386 
możemy  jakied  mnićj  lub  więcćj  pewne  wyciągnąć  wnioski. 
Władzę  sądowniczą  oprawców  po  r.  1388  wyraźnie  określa 
przywilćj  piotrkowski  stanowiąc  że:  „iustitiaritis  nullam 
habebił  factdtatem  ąnempiam  iudicandi  vel  sententiandi  prae- 
terąuam  furem  cum  rebus  furtivis  notorie  deprehensum,  vel 
in  foris  publice  proclamałum  et  proscriptum,  ąuem^  iustitie 
debiłum  exequendo,  poena  capiłis  plectere  valeat^  ').  Z  tego  oka- 
zuje się,  że  skoro  przywilej  ten  był  wydany  po  zniesienia 
urzędu  oprawców  w  r.  1386,  przeto  słowa  jego  tak  rozumieć 
należy,  że  przed  r.  1386  posiadali  oprawcy  władzę  sądo- 
wniczą obszerniejszą,  która  jednakowoż  przywilejem  z  r.  1388 
ograniczoną  została  tylko  do  sądzenia  złodziei  na  gorącym 
uczynku  schwytanych,  lub  publicznie  wywołanych  i  z  pod 
prawa  wyjętych.  Wprawdzie  możnaby  jeszcze  tłómaczyć  myśl 
tego  postanowienia  w  ten  sposób,  że  prawodawca  nie  chciał 
władzy  oprawców  ograniczać,  lecz  tjiko  władzę,  jaką  przed 
r.  1386  posiadali,  jasno  określić  i  w  ustawie  sformułować 
w  tym  celu,  aby  nie  dać  powodu  do  nadużyć  lub  wkroczenia 
w  kompetencyją  innych  urzędów.  Tłómaczeniu  jednak  takiemu 
sprzeciwiają  się  inne  wzmianki  w  źródłach,  z  których  wido- 
cznćm  jest,  że  przed  forum  justycyjaryjusza  przed  r.  1386, 
oprócz  wyrażonych  w  powyższym  przywileju,  wiele  jeszcze 
innych  spraw  należało.  Przywilej  bowiem  dla  arcybiskupstwa 
Gnieźnieńskiego    dozwala     oprawcy*  arcybiskupa,    którego 


*)  Wedle  wersyi  BANDTKiEao  Jm  Polonicum  p.  193  zamiast 
plectere  V€UecU  ieai  jjpunire  debef^  tekst  jednak  w  kodeksie 
Wielkopolskim  jest  poprawniejszy. 


\ 


Digitized  by 


Google 


30 

w  miejsce  królewskiego  ustanawia,  pobierać  od  skazanych 
sądownie  (iudieiaiiter  condemnatos)  przestępców,  kary  y^furti 
sanguinis  et  homicidii'^.  Z  tego  wnosimy,  że  przed  wydaniem 
tego  przywileju,  kary  te  pobierał  justycyjaryjosz  królewski. 
Gdy  zaś  wedle  prawa  w  Polsce  w  w..  XIII  i  XIV  obowią- 
zującego, kary  pieniężne  za  przestępstwa  przypadały  z  reguły 
częściowo  panojącemu,  częściowo  urzędnikowi  sprawiedliwość 
wymierzającemu  %  tudzież  poszkodowanemu,  przeto  oprawca 
był  wedle  wszelkiego  prawdopodobieństwa  tym  urzędnikiem, 
który  w  sprawach  o  kradzieże,  zranienia  i  zabójstwa,  jako 
iud€X  maleficorum  sprawiedliwość  wymierzał.  Wniosków 
tych  nie  osłabiają  w  niczćm  zapiski  sądowe,  chociaż  z  drugićj 
strony  przyznać  musimy,  że  ich  nie  popićrają,  co  zresztą  jest 
bardzo  naturalnćm  w  obec  tego,  iż  oprawca  wskutek  przy- 
wileju z  r.  1388  miał  bardzo  małą  władzę  sądowniczą. 
Jedna  tylko  zapiska  sądu  Krakowskiego  z  r.  1387  *) :  „J.  de 
C.  cum  et  de  ibid.  hdbet  terminum  pro  wAneńhus  et  coram 
iustUmrio  accusavit^  mogłaby  stwierdzać  wniosek  że  oprawca 
sądził  zranienia,  gdybyśmy  słowa  jćj  w  ten  sposób  pojmo- 
wali, że  jedna  strona  drugą  właśnie  pro  vulneribus  przed  justy- 
cyjaryjuszem  zaskarżyła,  co  wykluczonćm  nie  jest 

Inne  zaś  zapiski  sądowe,  pomimo  że  mówią  o  sądzie 
justycyjaryjusza,  nie  podają  nigdy  treści  toczącćj  się  przed 
tym  sądem  sprawy.  Cokolwiek  więcćj  światła  rzuca  na  kwe- 
styją  zakresu  sądowniczćj  władzy  oprawcy  jeszcze  jedna  za- 
piska sądu  grodzkiego  w  Łęczycy  z  r.  1393  *). 

Sprawa  toczyła  się  między  młynarzem  a  złotnikiem 
w  Łęczycy  o  najście  domu,  gwałt  i  zranienie.  Pozwany 
zasłaniał  się,  że  odpowiadał  już  za  te  przestępstwa 
przed  sędzią  C^irchowskim  i  Molskim.  W  celu  stwier- 
dzenia tego  zarzutu  wzięto  wstecz  do  Gzirchowskiego,  a  ten 


*)  Statut  Każmierzowski  8t.  P.  P.  P.  I.  Zwód  zupełny  c.  23. 
92.   93.   94   i  97.   co   się   zaś  tyczy   wieku  XUI.    Hubę 
Prawo  Polskie  w  w.  XIII  p.  157* 
8L  P.  P-  P.  VIII.  Nr.  4368. 
Akta  Łęczyckie  II.  Nr.  4763* 


? 


Digitized  by 


Google 


31 


CziFchowski  był  właśnie  wówczas  jostycyjaryjuszem  w  Łę- 
czycy. Z  tego  więc  wnosićby  wypadało,  że  sprawy  o  gwałty, 
gwałtowne  najścia  domu  i  zranienia  przytóm  powstałe,  nale- 
żały przed  forum  justycyjaryjusza.  Ponieważ  zapiska  ta  da- 
tuje się  już  z  czasu  po  r.  1388,  a  więc  z  czasu,  w  którym 
justycyjaryjusz  wedle  ustawy  tylko  nad  złodziejami  sądowni- 
ctwo posiadał,  przeto  moglibyśmy  przypuścić,  że  oprawcy  na 
mocy  zwyczaju  sądzili  jeszcze  po  r.  1388  sprawy,  które 
przed  tymże  rokiem  przed  icli  sąd  należały. 

Wniosek  ten  jednak  potrzebuje  jeszcze  stwierdzenia 
którego  niestety  inne  zapiski  nam  nie  dostarczają.  Reasu- 
mując więc  te  wszystkie  wnioski,  moglibyśmy  postawić  twier- 
dzenie, że  przed  r.  1388  przed  sąd  oprawcy  oprócz  lu^adzieży, 
należały  także  zranienia,  zabójstwa,  tudzież  spraw}'  o  gwał- 
towne napady  lub  najścia  domu.  Chodziłoby  więc  jeszcze 
tylko  o  oznaczenie  osób  jurysdykcyi  oprawcy  podległych. 
Przywilej  dla  arcybiskupstwa  Gnieżuieńskiego  wyjmuje  z  pod 
władzy  oprawcy:  y^inhabitantes  bona  sedesie*^,  a  wyżćj* cyto- 
wany przywilej  dla  Toporczyków:  „eorum  cmethonea  et  sewi- 
tores"^.  Nadto  przywilej  z  r.  1388  zabrania  justycyjaryjuszom 
wybierać  jakiekolwiek  opłaty  od  kmieci,  a  więc  z  tego  wszy- 
stkiego wnosić  wypada,  że  chłopi  wszyscy,  i  to  w  dobrach 
prywatnych  osiedli  (szczególnym  przywilejem  nie  wyjętych) 
władzy  sądowniczej  justycyjaryjusza  podlegali.  Lecz  zdaje  się, 
że  i  szlachta  przed  forum  justycyjaryjusza  w  charakterze 
pozwanych  stawała.  Wszystkie  bowiem  prawie  wcześniejsze 
zapiski  przytoczone  przez  nas  wyżćj  na  ndowodnienie,  że 
justycyjaryjusz  posiadał  władzę  sądowniczą,  wyjęte  są  z  ksiąg 
sądu  ziemskiego,  a  więc  tylko  dla  szlachty  właściwego,  nadto 
zaś  same  nazwiska  stron,  jak :  Jaszko  de  Czudzinouicze,  Misko 
de  Czudzinouieze^  Jaszko  de  Gromnik,  Thomco  et  Stanislaus 
de  Poramha  przemawiają  za  tem,  że  osoby  te  były  szlachtą, 
i  to  osiadłą,  tćm  bardzićj,  iż  często  póżnićj  w  charakterze 
pozwanych  przed  sądem  ziemskim  stawają.  Prawo  polskie 
zaś  rządziło  się  ściśle  zasadą:  „actor  seąuitur  forum  rev', 
A  więc  doszliśmy  do  wniosków,  że  w  wieku  XIV  przed  r. 


Digitized  by 


Google 


32 

1388  joBtycyjaryjosz  posiadał  władzę  sądowniczą  w  przy- 
padkacłi  kradzieży/  zabójstwa^  zranienia  i  gwałtów,  a  to  tak 
nad  szlachtą;  jak  i  nie  szlachtą.  Wnioski  te  jednak  sprzeciwiają 
się  w  znacznćj  części  i  nstawom  z  XIV  wieku,  i  ówczesnym 
stosDnkom  faktycznym,  a  to  tak  pod  względem  spraw,  jak 
i  pod  względem  osób  władzy  sądowniczej  oprawcy  podle- 
głych. Jak  bowiem  świadczą  statuta  Kaźmierza  W.,  tadziei 
współczesne  źródła  dyplomatyczne,  fankcyjonował  jako  sąd 
karny  dla  chłopów  podówczas  sąd  kasztelański  lub  patry- 
monialny.  Statuta  te  bowiem  w  kilku  miejscach,  w  przypad- 
kach kradzieży  i  zabójstwa  między  chłopami,  wyraźnie  o  są- 
downictwie kasztelana  wspominają,  a  nadto  zabraniają  kaszte- 
lanom w  przypadkach  zabójstwa  przypadkowego  sprawy  po- 
ruszać lub  z  urzędu  dochodzić  ^).  Dla  szlachty  zaś  sądem 
właściwym  w  przypadkach  zabójstwa,  zranienia,  a  nawet  kra- 
dzieży  był  sąd  ziemski  *),  a  to  tćm  bardzićj,  że  przestępstwa 
te  za  prywatne  były  poczytywane.  Za  czasów  Jaśka  z  Czarn- 
kowa ^),  i  wedle  jego  słów  pilnowanie  porządku  publicznego 
i  ściganie  rabusiów  i  złodziei  należy  do  starostów,  a  w  obec 
tego  rzeczywiście  nie  byłoby  zupełnie  miejsca  dla  sądownictwa 
oprawców,  i  powyżćj  przez  nas  wyprowadzone  wnioski  nie 
miałyby  źadnćj  realnćj  podstawy.  Wprawdzie  sądzićbyśmy 
mogli,  że  oprawca  sądził  jako  sędzia  kasztelański  lub  staro- 
ściński, wniosek  taki  jednak  sprzeciwiałby  się  temu  wszyst- 
kiemu, co  przemawia  za  samoistuem  stanowiskiem  oprawcy 
jako  sędziego,  sprzeciwiałby  się  oadto  brzmieniu  przywileju 
Piotrkowskiego  z  r.  1388.  Gdy  bowiem  przywilej  ten  ogra- 
niczając władzę  oprawców,  pozostawia  im  przecież  samoistny 
sąd  nad  złodziejami  na  gorącym  uczynku  schwytanymi,  lub 
publicznie  wywołanymi,  a  nawet  dozwala  im  takich  zbro- 
dniarzy śmiercią  karać,  przeto  trudno  przypuścić,  aby  oprawcy 
przed  r.  1388,  jako  sędziowie  grodu,  władzę  swą  wykonywali. 


')  Helcel:  St.  P.  P.  P.,  I,  zwód  zupełny,  c.  12,  14,  56  i  inne. 
*)  Akta  ziemskie,  począwszy   od  r.  1375  są  najlepszym   tego 

dowodem. 
*)  Mon.  Pol.  HisL  II,  p.  721  cap.  61- 


Digitized  by 


Google 


33 

Jeśli  więc  oprawca  w  tych  j^rz^padkąch  był  sędzią  samoist- 
nym, to  oczywista  ipasiąl  być  także  samoistnym  sądząc  za- 
bójców i  ^ałtoiicników.  Należy  więc  szukać  innego  sposobu 
pogodzenia  przytoczonych  .sprzeczności.  Na  czas  panowania 
Kaźmierza  W.  przypada  chwilą,  y^  którćj  sądownictwo  kaszte- 
lańskie upada.  I  rzeczywiście  na  podstawie  statutów  "Kaźmie- 
rza W.  sądząC;  mało  stQsun]iLpwo  9praw  karnych  należy  przed 
sąd  kasztelański.  Frzedewszystkiem  ,zaś  nie  można  oznącz^yć, 
kto  właściwie  w«tym  czasje  ^ądziłJ)rze.8t^iStwa,  które, weszły 
póżnićj  ly  s^ład  ^starościńskich:  „^atuor  arHculi*^,  sformu- 
łowanych po  raz  pierwszy  w  Stabitąęh  Wartskicb  z  r.  1423 
Nie  sądzili  jeszcze  w  ty(;h  przj^padkąch  starostowie,  gdyż 
jeszcze  sędziami  w  pprawacn  karpych  nie  byli.  Nie  sądzili 
ich  tóż  kaszteIano)yie,  ^dyż  źródła  pie  podają  nam  ani 
jednego  j^rzypadkn,  w  ,którymby  .kąsztęlap  podobną  sprawę 
^dzil.  Zresztą  sprawy  takie,. o  ile  wnosić  ^nożemy,  i  w  ^ieku 
XIII  pod  osądzenie  kasztelanów  nie  należały,  jak  to  Hubę 
w  swem  prawie  wieku  XIV  (str.  190)  dowiódł,  (na  co  się 
zupełnie  godzimy)  twierdząc  zarazem^  ^^e  sprawy  te,  a  mia- 
nowicie gwałty,  spolia  inmis,  violencie,  przed  trybunał  samego 
księcia  należały.  Gdy  zaś  panujący  w  w.  XIV  skupili  w  ręku 
swym  rządy  wszystkich  prawic  dzielnic  Polski,  przeto  trudno 
im  było  zapewne  w  sprawach  tych  dość  częstych  sądy  spra^ 
wować;  dla  tego  tćż  właśnie  przypuszczam jr,  że  sprawy  te 
w  XIV  wieku  przedewszystkiem  przed  sąd  oprawcy  jako 
^iudicis  maleficorum^  należały.  Tak  bowiem  zgwałcenia^ 
najścia  domu,  rozboje  na  drogach  publicznych  i  podpalenia 
były  właśnie  za  największe  ^malejicia*^  poczytywane.  Zresztą 
i  w  aktach  .sądowycb;  a  mianowicie  w  wyżćj  zacytowanćj 
zapisfce  sądu  grodzkiego  w  ,Łęczyqy  z  r.  1393  mamy  wido- 
czny dowód,  że  oprawca  sądził  sprawę  o  jeden  z  tych  arty- 
kułów, t  j.  o  najście  domu;  gdy  nadto  zważymy,  że  pod 
ogólnem  wyrażeniem  przywileju  z  r.  1388,  iż  oprawca  może 
sądzić  furem  proclamattim  publice,  nie  należy  poczytywać 
złodzieja  w  pojęciu  dzisiejszego  prawa  karnego,  lecz  także 
i  rozbójnika,  furtum  bowiem  obejmuje  w  sobie  także  i  poję- 

Wjds.  filosof.  T.  XIX.  ^ 


Digitized  by 


Google 


34 

da  takiCi  jak  rapina^  lątrocinium  i  spolium,  przeto  i  drngi 
z  quatuor  artictUi  mógłby  przed  sąd  oprawcy  należeć.  Gdy 
zaś  przy  takich  rozbojach  bez  zabójstwa  lub  zranienia  się 
zapewne  nie  obeszło,  przeto  zrozumiałem  jest  także  postano- 
wienie przywileju  dla  arcybiskupstwa  Gnieźnieńskiego  z  r. 
1357,  dozwalające  oprawcy  pobierać  kary  sanguinis  et  homi- 
cidiu  Łącząc  zaś  wnioski  te  z  przepisami  przywileju  Piotrkow- 
skiego, dozwalającego  oprawcom  sądzić  tylko  złodziei  na  gorą- 
cym uczynku,  a  raczćj  w  posiadaniu  rzeczy  z  kradzieży  pocho- 
dzących „notorie"^  (dowodnie)  schwytanych,  lub  publicznie 
wywołanych,  a  więc  przestępców,  z  którymi  długich  proce- 
sów przeprowadzać  nie  było  potrzeba,  pójdziemy  krok  dalćj 
stawiając  twierdzenie,  że  przed  sąd  oprawcy  należały  nadto 
sprawy  o  wszystkie  przestępstwa,  jeśli  pi*ze8tępcą  był  pro- 
acriptuB  lub  schwytany  na  gorącym  uczynku,  alho  kogo  glos 
publiczny  za  przestępcę  podawał,  (słówko  notorie  zdaje  mi 
się  na  to  wskazuje)  a  zarazem,  że  sąd  ten  oprawcy  musiał 
być  bardzo  sumarycznym,  a  nawet  doraźnym  i  nie  wymagał 
zapewne  formalnego  oskarżenia,  do  zasądzenia  zaś  przestępcy 
wystarczała  już  sama  notoriełas  facti  lub  clamor  puhlicus. 
Świadczy  o  tern  także  przywilej  Władysława  Łokietka  z  r. 
1299,  ustanawiający  dla  miast  Wielkopolskich  „prolocutof^es^ 
polecając  tymże:  „inauper  vołumu8  etmąndamua  et  statuimuSf 
quod  ubicunąue  elamor  super  guemlibet  malefaeiorem 
fueritf  eiindem  detineatis  ...  et  si  in  quacunque  civitate  vel 
villą  aliąuis  malefacŁor  proscribetury  sit  proscriptus  per 
totum  dominium  nostnim,  et  talis  ubicunąue  capietur,  utatur 
iure  suo^.  Ostatnie  te  słowa,  zdaje  się,  świadczą  wyraźnie 
o  sądzie  doraźnym  prolokutora.  Że  zaś  ci  prolocutares  są  zu- 
pełnie do  oprawców  podobnymi  urzędnikami  a  nawet  z  nimi 
identycznymi,  wykazaliśmy  już  wyźćj. 

Wnioski  te  wszystkie  tu  wyprowadzone  są  tćm  prawdo- 
podobniejsze,  że  dadzą  się  bardzo  dobrze  pogodzić  z  faktem 
późniejszym,  iż  w  wieku  XV,  a  nawet  jeszcze  w  końcu 
wieku  XIV  we  wszystkich  prawie  tych  sprawach  był  już  wła- 
ściwym sąd  starościński.  Gdy  bowiem  w  r.  1386   zniesiono 


Digitized  by 


Google 


35 

stanowczo  nrząd  oprawców,  jurysdykcyja  ich  łatwo  przejść 
mogła  na  silny  urząd  starostów,  którzy  pomimo  ponownego 
sprowadzenia  oprawców,  nabytej  władzy  jnż  nie  utracili.  Nie 
tak  zań  łatwo  moglibyśmy  wytłómaczyć  wzrost  ten  jurys- 
dykcyi  starościńskiej,  gdybyśmy  ją  chcieli  bezpośrednio  od 
jurysdykcyi  kasztelanów  wywodzić,  podobnćj  bowiem  ustawy 
jak  przywilej  z  r.  1386,  a  do  władzy  kasztelańskiej  się  od- 
noszącćj  nie  było;  w  ogóle  nawet,  ile  o  władzy  sądowni- 
czćj  kasztelańskićj  w  Xiy  wieku  sądzić  możemy,  była  ona 
mniejszą  o  wiele  od  władzy  starostów,  ci  więc  władzy  swój 
od  kasztelanów  w  spadku  nabyć  nie  mogli.  Sądzimy  więc 
że  ją  nabyli  od  oprawców.  Streszczając  tedy,  co  dotąd  o  władzy 
sądowniczćj  oprawcy  powiedzieliśmy,  formułujemy  wnioski 
wyprowadzone  w  ten  sposób : 

1.  Że  oprawca  za  rządów  Kaźmierza  W.  był  sędzią 
w  sprawach  o  przestępstwa  niebezpieczne  dla  ogółu  i  dla 
porządku  publicznego,  jako  to  w  sprawach  o  rozboje,  najścia 
domu,  gwałty  połączone  z  zabójstwem  lub  zranieniem,  pod- 
palenia, tudzież  w  sprawach  o  przestępstwa  cięższe  prywat- 
nćj  natury,  jako  to  kradzieże,  ale  tylko  wtedy,  jeśli  złoczyńcę 
notorycznie  schwytano  z  licem,  t  j.  z  rzeczami  z  przestępstwa 
pochodzącćmi,  lub  jeśli  zbrodniarz  był  publice  proscriptus 
et  proclamatus. 

2.  Źe  władza  ta  po  roku  1388  zostiUa  ograniczoną  tylko 
do  sądzenia  powyżćj,  na  końcu  umieszczonych  wypadków. 

Wyraziliśmy  nadto  na  podstawie  przywileju  Władysła- 
wa Łokietka  z  r.  1299  przekonanie,  że  sądy  justycyjaryju- 
sza  były  doraźne  i  nie  wymagające  przeprowadzania  dłuż- 
szego procesu.  Twierdzenia  tego  wprost  ze  źródeł  dla  braku 
jakićjkolwiek  wzmianki  dowieść  nie  jesteśmy  w  stanie.  Że 
jednakowoż  twierdzenie  to  jest  słusznćm,  okaże  się  najlepićj, 
jeśli  się  zastanowimy  nad  drugą  stroną  władzy  justycyjary- 
jusza,  tudzież  nad  pojęciami  prawnćmi,  na  jakich  się  w  ogóle 
władza  oprawcy  opićrać  mogła  i  rzeczywiście  opićrała. 

Jak  wykazaliśmy,  począwszy  od  wstąpienia  na  tron 
Władysława  Jagiełły,  znaczenie  justycyjaryjaszów  coraz  bar- 
dziój  upadałoi  a  wraz  ze  wzrostem  władzy  sądowniczćj  sta- 


Digitized  by 


Google 


36 

rodcińskiój  upadała  też  ztipełoie,  i  tak  jaż  bardzo  ograni- 
czona władza  sądownicza  oprawców.  Pomimo  tego  jednak 
zachowali  oni  jeszcze  swój  dawny  charakter  stróżów  bezpie- 
czeństwa publicznego  i  czuwali  rzeczyvviście  nad  zachowa- 
niem porządku  w  państwie ,  jednak  już  nie  jako  sędzio- 
wie kami,  lecz  raczój  jako  policyja  grodu  i  jako  oskarży- 
ciele publiczni.  Prawie  wszystkie  zapiski  Jakie  z  aktów  Kra- 
kowskich i  Łęczyckich  do  władzy  oprawców  się  odnoszących, 
zużytkować  moglibyśmy,  wykazują  nam  jak  najdokładniój 
ten  wyłączny  już  w  wieku  XV,  dwoisty  charakter  urzędu 
oprawców.  Podwójna  ta  władza  jako  urzędnika,  że  się  tak 
wyrazimy  policyi  bezpieczeństwa,  i  jako  oskarżyciela  publi- 
cznego, da  się  nawet  bardzo  dokładnie  wyróżnić,  styka  się 
zresztą  ze  sobą  ciągle,  a  nawet  władza  oskarżycielska  jest 
następstwem  władzy  policyjnój.  Ta  ostatnia  zaś,  pozostała 
oprawcom,  jak  sądzimy,  z  epoki  przed  r.  1388,  była  za- 
pewne związaną  ściśle  z  władzą  sądowniczą,  oprawca  bowiem 
schwytawszy  zbrodniarza,  zaraz  go  sądził  —  w  Xy  wieku 
zaś  nie  posiadająt^  już  takićj  władcy  sądowniczo),  musiał  go 
stawić  przed  sąd  właściwy  i  tu  dopićro  jako  oskarżyciel 
przeciw  niemu  występował. 

Chcąc  określić  szczegółowo,  jak  się  ta  władza  opraw- 
ców w  XV  wieku  objawiała,  i  jak  daleko  sięgała,  musimy 
się  wrócić  na  chwilę  do  tego,  co  przy  organizacyi  urzędu 
oprawców  mówiliśmy. 

Zwróciliśmy  tam  bowiem  na  podstawie  przywileju  dla 
arcyb.  Gnieźnieńskiego  z  r.  1357  uwagę  na  to,  że  oprawca 
miał  obowiązek  objeżdżać  terytoryjum  swćj  władzy  podległe, 
i  podczas  tego  objazdu,  jak  się  ów  przywilej  wyraża,  mie- 
szkańców „ah  excessibm  retfahere  et  ipsos  corrigere  iustitia 
medianie^.  O  ile  słowo  corrigere  odnosić  się  zdaje  do  władzy 
sądowniczćj  oprawcy,  o  tyle  retrahere  wskazuje  na  jego 
władzę  prewencyjną,  zapobiegawczą,  a  więc  jednćm  słowem 
policyjną.  Władzę  tę  stwierdza  tćż  tylekroć  wspomniana 
zapiska  sądu  grodzkiego  z  r.  1419  ^),  w  którćj  czytamy,  że 


')  Inscr.  Castri  Crdc.  I.  p.  104. 


Digitized  by 


Google 


37 

ynniyeyjBryjuBz  jest  nieobecny  w  sądzie  z  tego  powoda 
„qma  esł  in  negocio  domini  regis  aUas  furesftigat^.  Oprawca 
więc  objeżdżał  terytoryjum,  dowiadywał  się  o  przestępstwach, 
słticbał  skarg  osób  poszkodowanych  lab  donosicieli,  i  każdego 
spotkanego  przestępcę  więził  i  przed  sądem  stawiał.  Dowodzą 
nam  tej  władzy  oprawcy  także  i  inne  zapiski  sądowe  z  któ- 
rych najważniejsze  przytaczamy.  I  tak  pod  r.  1385  w  księdze 
sądn  ziemskiego  Krakowskiego  czytamy  ') :  5.  de  S.  arestavit 
Mcciaum  et  Budcanem  cum  itistitiario ,  Uistitiarius  dixił 
ipsis:  peniatis  ad  iudicium  (o  co  ta  chodziło  nie  wiadomo). 
Pod  r.  1391  V  w  iLsiędze  sąda  grodzkiego  Łęczyckiego  jest 
nawet  bardzo  ciekawa  zapiska  wykazająca,  że  oprawcę  ¥mma 
była  dda  ladność  w  wykonywania  tego  nrzędo  wspierać. 
Podajemy  ją  w  całości:  ,^Iłem  nfUani  de  SegrSy  ąuodfurem 
a  Circhowski  procuratare  (castri)  reciperunł  non  ligatum  suh 
equo  et  ipsum  non  ligatum  usgne  in  CovaXe  deduxerunt  et 
ipsum  presewtammus  in  stubam  davigeriSy  et  clamger  cum 
uxore  in  domo  non  erat,  et  unus  iwvenis  famulus  clavigeri 
fuit  in  eadem  stuba  et  eundem  famulum  misimus  ad  vicinos, 
id  convenirent  furem  ad  detinendum,  primo  secundo  tertio  et 
ąuarto  missus^  et  ipsi  mcini  non  venerunt  et  ąuod  non  t;ene- 
runt  idem  fur  fugam  dedit.  Responderunt  viUani  de  Covale' 
vic0ey  guod  presentes  in  domo  non  fuimus,  dum  adductus 
fuity  hoc  possumus  probare^.  Że  do  oprawcy  ze  skargą  na 
zbrodniarza  trzeba  było  się  adać,  świadczy  znown  zapiska 
sądu  grodzkiego  z  r.  1425  ')  w  słowach :  j^irwdpaverai  coram.,, 
iustitiario  dieto  Szestrzenecz^.  Schwytanego  zbrodniarza  albo 
odstawiał  oprawca  do  więzienia  ^),  albo  też  za  porl^zeniem 


M  S.  P.  P.  P.  Vm.  N.  3246. 

•)  n.  N.  3602. 

*)  Ins<^.   Castr.  Grac,  II.  p.  398. 

*)  R.  1433.  /w5cr.  Castr.  Crac.  IV.  p.  400.  JB,  de  M. 
Stanislaum  Manschowsky  iusticionarium  ad  recogno- 
scendum  quia  ....  ipsum  detinuit  et  ad  turrim  im- 
posuit. 


Digitized  by 


Google 


38 

na  wolność  wypuszczał  '),  poręczający  jednak  musiał  się 
zobowiązać^  że  przystawi  przestępcę  na  każde  żądanie.  Zara- 
zem zabierał  rzeczy  z  kradzieży  pochodzące  ^),  robiąc  zape- 
wne rewizyją,  i  w  ogóle  przeprowadzał  pewien  rodzaj 
śledztwa  uprzedniego,  mającego  wyświecić  rzeczywisty  stan 
rzeczy,  zanim  sprawa  przejdzie  przed  sąd  właściwy.  O  ta- 
kićm  uprzednićm  postępowaniu  przed  oprawcą,  wyraźnie  na- 
wet wspomina  zapiska  Krakowskiego  grodzkiego  sądu  z  r. 
1431  *),  mówiąc  „super  quo  (eąuo  furato)  sufficienter  docuił 
iiisticiario  Cracouiensi  et  postea  coram  mre  domini  Capitanei^^ 
i  postanawiając  „ątwd  eundem  equum  Jassek  recipiaty  quia 
de  ipso  docuit  per  vicinoSy  ąiiia  suus  esł  eąims^.  Widocznie 
więc  jest  tu  mowa  o  dwojakićm  postępowaniu,  raz  przed 
oprawcą,  drugi  raz  przed  sądem  starościńskim,  a  nadto  ma- 
my tu  jeszcze  ten  ciekawy  szczegół,  że  dowód  własności 
skradzionego  konia  był  prowadzony  przez  świadków  sąsia- 
dów. O  istnieniu  wreszcie  takiego  uprzedniego  śledztwa, 
przekonać  nas  muszą  zapiski  wykazujące,  że  oprawca  nie 
tylko  więził,  ale  i  wypuszczał  na  wolność  schwytanych  *), 


*)  Akta  Łęczyckie  I.  N.  4674  r.  1399  „cwm  Jaszek  Czir- 
akowski  (iustic.)  D,  de  S.filium  S.  infurticinio  detinuis- 
set..,  8.  filium  suum  predictum  statuere  cum  eguis  et 
hellisła ablatis.. . ."  —  p.  Ibid.  1.  N.  3604  r.  1391.  —  Ibid. 
N.  3606  r.  1391.  —  Inscr.  Castri  Grac.  I.  p.  9l  r.  1419 
strona  przysięga  że  ^non  fideiussit  statuere  J.  O.  coram 
Nicolao  Knischinski  opprawcza  in  Cracovia  super 
X  marcis. 

■)  Term.  terr.  m  Lelów  lib.  II.  p.  290.  r.  1425:  „eąuum 
cum  seUa  per  iustitiarium  receptis  apud  kmetonem  de 
Malin  cum  ipsum  detinuit.  —   Inscr.   Castr.  Grac.  IV. 

p.   300.   r.   1431    „nobilis  P.   de   L.  fideiussit   sub 

pena  vadii  LX  m.  cum  eąuo..  cum  gladio,  magno  cvi- 
teUo  pharetra,  cum  ąuibus  ipsum  itisticiarius.  rapuit". 

*)  Inscr.  Castr.  Crac.  IV.  p.  364. 

*)  Inscr.  Castr.  Crac.  I.  p.  77.  r.  1419.  „Yeniens  J.  de 
W.  contra  Mcolaum  Grnischiński  (oprawca)  diooił  quod 
paratus  sum  nobUibus  docere  quod  predictus  Nicolaus 
Knischinski  kmeitiwnem  Martinum  thabernatorem  de  K. 
liberum  emisisseł  et  vanum  dimisit. 


Digitized  by 


Google 


3d 

tnasiał  się  więc  z  pewnością  przekonać  o  niewinności  obwi- 
nionegO)  a  przekonania  takiego  mdgłdopićro  nabrać^  zbadawszy 
wszystkie  okoliczności  czynU;  słowem  przeprowadziwszy  ja- 
kieś dochodzenie  śledcze.  Gdy  się  zaś  przekonała  że  podej- 
rzenie jest  uzasadnione;  natenczas  zapozywał,  a  raczćj  wzy- 
wał obwinionego  przed  sąd  właściwy,  polecając  ma  stawić 
się  do  rozprawy,  lub  tćż  przystawia!  go  wprost  do  sądu  *). 
W  sądzie  zaś  na  wyznaczonym  do  rozprawy  terminie^  mogły 
zajść  dwie  ewentualności,  a  mianowicie,  albo  stawał  sam 
poszkodowany  przestępstwem  i  sam  sprawy  swćj  dochodził  *), 
albo  tćż  rolę  oskarżyciela  brał  na  siebie  oprawca,  i  jeśli 
poszkodowany  istniał,  stawiał  go  jako  świadka"),  jeśli 
zaś   poszkodowanego   nie   było,  sam  przeciw  obwinionemu 


')  Wyżćj  cytowana  zapiska  z  r.  1385  (St  P.  P.  P.  VIII.  N. 
1385.  Act  terr.  Crac).  y^Arestavit  N.  et  B,  cum  iustidariOj 
iustidarius  dixitipsis :  veniatisad  iudidum^  r..  1408  (Acta 
terr.  Csschov.  I.  p.  206)  j^et  si  idem  Nicolaus  (Bogalec 
iustitiarius  Crac(yv.)  citaret  predictos  ad  iudicium  ter- 
restre  in  Czchov  respondere  tenentur'*  —  1421  (Inscr. 
Castri  Crac.  I.  p.  513).  P.  M.  de  K.  a^tor  cum  J.  S. 
et  Jf ...  habent  terminum...  in  causa  ista  quia  Mruk 
iustici(marit4S  dictis  kmetonibus  (sic)  fecerit  stare  caram 
domino  capitaneo  —  1423.  (Inscr.  Castr.  Crac.  II.  p.  98). 
J.  P.  J.  A.  A.  D.  kmetones  de  S.  prouł  iustidarius 
Mruk  ipsis  mandaverat  parere  pro  brok(?)  violenta  ad 
instanciam  J...  eodstentes  partes  tamąuam  citate  astiłe- 
runt  terminum  super  J.  etc. 

")  Świadczą  o  tćm  zacytowane  dwie  ostatnie  zapiski  w  po- 
przednim przypiskn.  W  obu  tych  sprawach  rola  oprawcy 
kończyła  się  z  wezwaniem  obwinionego  przed  sąd.  Czasami 
powód  stawiał  nadto  oprawcę  przeciw  obwinionemu  jako 
świadka.  R.  1431.  (Inscr.  Castri  Crac.  IV.  p.  378).  N.  de 
statuet  iusticionarium  Cracoviensem  ad  recognoscendum. 

■)  R.  1418.  (Inscr.  Castr.  Crac.  I.  p.  15).  Kniszynski 
(oprawca)  dehet  statuere  P.  civem  de  H....  qui  inculpavit 
P.  de  L.  quia  sihi  eąuum  subtraxit  —  r,  1419  (ibid.  p. 
100).  Nicolaus  Knisiński  actor  cum  J.  olim  de  W.  habent 
terminum  et  idem.  Nicolaus  debet  statuere  homines 
contra  dictum  J.  qui  in  furto  eum  inculpabunt. 


Digitized  by 


Google 


40 

występował  ')•  >W  ostiUoim  więc  przypadku  4o  wjytoozema 
procesa  ^jnpąt^^pcjy  me  potrzeba  było  oprawcy,  ^by  ^ii 
^legittimus  ąctor^  go  prsed  mm  obwinił;  ,wy^reza  ta  z^ 
pewne  proątu  denuncyjaeyjit  lab  notoryesaa  pogłoska.  <Dowo- 
dem  na  to  są  wa^ystkie  sprawy  ^  jakie  oprawca  wytaczał 
o  furticinia,  spoUa^  (przestępstwa  w  ogóle  pie  oznaczonej  ,lccz 
kilkakrotnie  popełpione),  iufĄaHesta  vita,  aeroafio  /urum^  ta 
bowiem  zwyJ^le  ąie  było, oziiaozoo^c, lab  ^wia^m^go  poszko- 
dowanego; przestępstwa  ifi  były  niebezpieczne  dla  pg(!iłaj 
ta  więc  oprawca  ^sam  jajko  stróż  jK>riKą4ku  .pablic^ęgp  ipi;^. 
ciw  złoczy^y  jBkargę  zanosił  4  sprawę  .pqpi|órął.  Był  ąa  więc 
rzeczywistym  osk^r^oielem  piiblicznym^  jednakowoż;,  o  Ue 
sądzić  możemy^  nie  występował  sam  we  wławóm  inuenin, 
lecz  w  imienia  nrzęda  grodzkiego,  jako  zastępca  grodn  pro- 
curałor  castriy  a  tóm  samom  niejako  z  ramienia  starosty  do 
którego  przedewszy^tkióm  w  końca  XIV  i  w  XV  wieka 
czawanie  nad  porządkiem  pabiicznym  w  zienu,  w  .miejsce 
oprawcy  z  w.  XIV,  należało.  Dowodem  na  to,  oprócz  nazwy 
procurator  castri  są  także  wsz>stkie  zapiski  ])  bardzo  liczne 
w  aktach  Łęczyckich,  wyrażające  się  stereotypowo:  j^Testes 
ducił  N.  N.  erga  castrum  et  Czirchawshi  (właśnie  procara- 


')  R.  1388.  (Acta  Łam.  I.  N.  766).  J.  ąffieialis  Lanc. 
recognwit  ąuod  St.  W.  stetit  terminum  ąucduor...  .  super 
Janconem  Cjsirchowski  (oprawca)  pro  ąuodom  furUdnio 
et  eqt40S  per  ipsum  furatis.  —  r.  1401.  ,{A<da  tcrr.  Grac. 
IIL  p.  226.  N.  2).  P.  de  C.  innocendam  suam  de  furti- 
cinio  super  ąuo  per  Zyndramum  opprawcmm  de  ęutbus- 
dam  eąuis  fwratis  fuit  acci^satus  per  sex  testes  yioneos 
coram  d.  Johanne  castellano  fCrac.  cmpurgaivit  et  fur- 
ticinium  huiusmodi  —  iure  evadt.  — 1418.  {Jnscr.  Castr. 
Crac.  I.  p.  23).  P.  de  O...  se  de  prima  <mlpa  furticinii 
sibi  iniuncta  per  iusticiarium  se  proprio  iuramento  in 
nostro  iudicio  emendavit  et  se  expurgavit  iweta  ritum 
terrestrefn.  —  T.  .1423  (ibid,  II.  p.  163).  Testes  N.de  P. 
contra  Mruk  iusticiarium.  Rot}ia:  S,  m.  d.  a.  et  s.  c.  ąuia 
N.  de  P,  cmit  istum  pannmn  riri^um  Torunie  pro  ąuo 
ipsum  iustidaritis  inctdpavit  —  i  wiele  innych. 

')  Acta  Lanc.  I.  N.  4835.  6012.  4906.  —  II.  3942.  3816. 
3903.  8904.  3906.  3926. 


Digitized  by 


Google 


41 

tor  castri)  lab  contra  dominum  capUaneum  et  Cmchowshiy  quia 
non  foverał  fures  nec  furattAS  est^  i  t.  p.  Nadto  wyrażenie 
zapiski  z  r.  1399  ') :  Jaszco  Czirckowsh  iustiłiarius  in  hac 
parte  domini  capitanei*^  tudzież  zapiski  sądu  Krakowskiego 
grodzkiego  z  r.  1431  *) :  Petrtis  Liss  iustitionarius  Cracomen- 
sis  aćtor  contra  dominam  Beatam  advo€atissam  de  Greboto 
pro  eOj  quia  fures  proscriptos  et  notabiles  in  domo  sua  fovet, 
quam  idem  iustitiaritis  ad  mandatum  domini  Capitanei  citamt^ 
przypuszczenie  nasze,  zdaje  mi  się,  dostatecznie  popierają. 
Wobec  tego  więc,  że  oprawca  występując  jako  oskarżyciel 
przed  sądem,  był  zastępcą  grodu  i  jako  taki  przed  sądem 
grodzkim  ze  stroną  przeciwną  stawał,  sędzia  z  oskarży- 
cielem łączyli  się  razem  w  jednćm  pojęciu  prawnóm,  jakkol- 
wiek byli  osobami  odrębnćmi. 

Postępowanie,  jakie  się  przed  sądem  grodzkim  lub  tóż 
ziemskim  wskutek  oskarżenia  oprawcy  wywiązywało,  było 
różne  w  miarę  tego,  czy  poszkodowany  stawał,  czy  tóż  go 
nie  było.  Jedli  poszkodowany  stawał,  w  takim  razie,  jak  tego 
nasze  liczne  zapiski  sądowe  dowodzą,  obowiązany  był  sto- 
sownie do  postanowień  statutu  Kaźmierza  W.  albo  dowodzić 
winy  oskarżonemu,  albo  tćż  pozwolić  mu  się  uniewinnić  "). 
We  wszystkich  zaś  przypadkach,  gdzie  jako  oskarżyciel 
oprawca  sam  występuje,  a  więc  gdzie  poszkodowanego  lub 
właściwego  oskarżyciela  nie  ma,  nie  przeprowadza  on  dowodu 
winy,  lecz  oskarżenie  jego  jest  pewnego  rodzaju  diffamatio, 
infamatiOy  wobec  którćj  obwiniony  przysięgą  własną  *)  lub 
z  pomocnikami  ^)  oczyścić  się  był  obowiązany. 

*)  Acta  Lanc.  I.  4676. 

*)  Inscr.  Castri  Crac.  IV.  p.  380. 

")  Helcbl  S.  P.  P.  P.  i.    Zwód  zupełny  c.  28.   36.  72.  78. 

*)  Inscr.  Castr.  Crac.  I.  p.  23.  r.  1418.  P.  de  G.  in  ter- 
mino  sibi  peremptorie  assignato  se  de  prima  culpa  fur- 
ticinii  sibi  iniuncta  per  iustitiarium  se  proprio  iuramento 
in  nostro  itidiclo  emendavit  et  se  €xpurgavit  iuzta  ritum 
terrestrem. 

')  Term.  terr.  Crac.  III.  p.  226.  r.  1401.  P.  de  C.  innocen- 
dam  suam  de  furtidnio  super  quo  per  Zyndramum 
opprawczam  fuit  accusatus  per  sex  testes  ydoneos...  com- 

WyAs.  filosot  T.  ZIX.  Q 


Digitized  by 


Google 


42 

Oprawca  dowodził  tylko  wtedy  fakta  skargi,  jeśli  się 
sprawa  toczyła  o  to,  że  ktoó  zobowiązał  się  przez  poręczenie 
przystawić  przestępcę,  lecz  go  nie  przystawił ').  Oprawca  też 
w  razie  jeśli  pozwany  się  uniewinnił,  nie  płacił  mu  żadnćj 
kary  za  kalumnią,  gdyż  jego  rola  wraz  z  oskarżeniem  się 
kończyła,  jakkolwiek  z  drugićj  strony  mamy  ślady,  że  był 
obowiązanym  tak  jak  zwykły  oskarżyciel  być  obecnym  pod- 
czas procesu,  a  to  pod  groźbą  kontumacyi,  która  za  sobą 
pociągała  uwolnienie  zupełne  obwinionego  od  oskarżenia  *). 
Gdy  zaś  stanąć  nie  mógł,  musiał  termin  na  podstawie  przy- 
czyn prawnie  uznanych  odraczać,  jak  n.  p.  z  powodu  ne- 
gotii  regcUis  lub  z  powodu  sprawy  pro  tnaiori  '),  i  nie  mamy 
tćż  nigdzie  śladu,  ażeby  jako  oskarżyciel  publiczny  miał 
jakiekolwiek  przywileje.  Jaką  wreszcie  rolę  miał  po  wyroku 
uwalniającym  lub  skazującym  obwinionego,  nie  wiadomo; 
zdaje  się,  że  w  razie  skazania  musiał  pobierać  jakieś  kary  % 

purgcmt.  —  Inscr,  Castri  Crcic.  I.  p.  87.  r.  1419.  Nobi- 
les  N.  de  O.,  A.  de  O.,  8.  de  ibid.  sunt  itĄStificoH  coram 
nobiSy  pro  eo,  quod  dominus  Nicolaus  Gnischinsiy  iasti" 
tiariiis  terre  Cracoviensi8  ipsis  ascripserat  quod  JV. 
furaretur  et  ątĄod  A,  et  St  in  beUo  non  ezistereht 

*)  Akta  Łęczyckie  L  N.  3018.  r.  1393.  —  Testis  Janconis 
Czircłmoshi  (oprawca)  eontra  Bogusiaum  de  JancouHP. 
Bota:  Sicut  B.  fdeiussit  Hrem  publicum  ad  statuendum^ 
cum  non  statuet  tenetur  a  tndrcas. 

•)  Ibid.  I.  N.  765.  r.  1388.  J.  offiddlis  Lancie...  ręcogno- 
vit,  guod  St.  W.  stetit  terminos  ąuatuor  super  Jaszco- 
nem  Cńrchowski  pro  ąuodam  furtidnio  et  eąuos  per 
ipsum  furatos. 

•)  R.  1419.  Inscr.  Castr.  Grac.  I.  p.  112.  Prorogatwr  ter- 
minus  N.  G.  ifistitiario  actoriy  ąuia  pro  maiori  liobet  co- 
ram  vicecapitaneo  Sandeczensi.  Sprawa  niewiAdoma.  — 
Ibid.  p.  104  j  sprawa  o  wypuszczenie  stu  złodziei ; 
oprawca  odracza  z  powodu  j^ąuia  est  in  negotOs  domini 
regis"^. 

*)  Przywilej  z  r.  1388.  Połowę  majątku  złodzieja  mógł  sobie 
zatrzymać,  resztę  zaś  jego  żonie  i  dzieciom  pozostawić. 
Ponieważ  jednak  przywilej  ten  mówi  tylko  o  władzy  sądo- 
wniczćj  oprawcy,  przeto  nie  wiadomo,  czy  prawo  oprawcy 
zabrania  połowy  majątku  złodzieja,  wtedy  także  mogło  być 
zastósowanćn);  ^dy  oprawca  nie  sądził,  lecz  tylko  oskarżał. 


Digitized  by 


Google 


43 

i  może  miał  wpływ  na  egzekncyją  wyroku  ')•  Oprócz  tego 
i  na  pytanie,  w  jakich  sprawacli  oprawca  jako  oskarżyciel 
występowała  wyczerpująco  odpowiedzieć  nie  możemy.  Z  aktów 
Łęczyckicli  i  Krakowskich  zebraliśmy  z  czasu  od  r.  1375 
do  r.  1433;  31  zapisek;  w  których  oprawca  występował.  Ze 
spraw  tam  toczących  się,  jest  o  furtum  11;  o  furticinium  7; 
calumnia  (zapewne  furti)  3;  dimissio  furis  3;  spoUum  in 
viis  2;  homiciditmi  1,  vulnera  aperta  1,  viólentia  1;  servatio 
furum  1;  a  nadto  jeszcze  jedna  o  tO;  że  obowiązani  do  służby 
wojskowój;  na  wojnę  się  nie  stawili ').  Oprawca  w  tój  ostat- 
nio) sprawie  zaskarżył  winnych  przed  sąd  grodzki.  Wobec 
tego  więc  widzimy;  że  do  oprawcy  należała  policyja  we 
wszystkich  przestępstwach  większych;  i  to  tak  przeciwko 
mieniu,  jakotćż  życiu;  oprawca  tóż  we  wszystkich  tych 
.sprawach  jako  oskarżyciel  publiczny  występował.  Co  się  zaś 
tyczy  osób,  jakie  oprawca  przed  sąd  mógł  pozywać;  to  w  po- 
wyższych zapiskach  występuje  w  charakterze  pozwanych  20 
szlachty;  18  hnethones,  1  scultetm,  7  mieszczan;  reszta  zaś 
niewiadomo  do  jakiój  należała  warstwy  społeczno).  Ze  szlachty 
tćj  niektórzy  jak  n.  p.  Pdca  de  KamcoWy  Jasko  de  Gromnika 
Przibek  de  Gnoyniky  heredes  de  OchonynOf  Petrus  de  iMCziczey 
są  niewątpliwie  szlachtą  osiadłą,  a  pozwani  o  kradzieże. 
Co  się  zaś  tyczy  chłopóW;  to  ci  po  większćj  części  pochodzili 
z  dóbr  prywatnych  jak  ze  Swoszowic,  Mirzawy,  Tropi- 
szowd;  Tampoczoła;  i  ci  za  wszystkie  wyżćj  wymienione 
przestępstwa  przed  sądem  gr.  odpowiadają.  Z  jakićj  przy- 
czyny zaś  mieszczanie  jako  przez  oprawcę  oskarżeni  przed 
sądem  starościńskim  odpowiadają,  jak  n.  p.  advocatus  et  eon- 
sules  de  WoynicZj  oppidanus  de  Bochnya,  Barthek  de  Cle- 
parZy  nie  wiadomo ;  gdyż  w  zapiskach  odnośnych  nie  ma 
zanotowano)  sprawy  o  jaką  chodzi.  W  dwóch  wypadkach 
pozwani  są  cives  de  Stradoma  i  JS.  advocatus  de  Spitdlska 
Wola  o  „dimissio  furis^. 


*)  Wyrażenia:  „corrigat^y  ^debiłum  exequat  iustitie*^. 

*)  R.  1419.  Inscr.  Castri  Crac.  I.  p.  87,    „pro  eo  ąuod... 

iusłitiańus  illis  asmpseratj  ąuod  N.furardbwt  et  ąuod  A. 

a  8.  in  bello  non  existerent. 


Digitized  by 


Google 


44 

W  końcu  wreszcie  wspomnieć  masimy,  że  nie  znaleźliśmy 
żadnego  śladu^  aby  oprawcy  wywićrali  jakikolwiek  wpływ, 
lub  posiadali  jakikolwiek  zakres  działania  w  sprawach  prawno- 
prywatnych. 


§.  3.  Uwagi  ogólne  o  władzy  oprawców. 

Taką  więc  była  w  ogólności  władza  oprawców,  a  tak 
sama  organizacyja  tój  władzy,  jak  i  pojęcia  prawne  na  któ- 
rych się  opiórała,  a  wreszcie  co  najważniejsza,  sposób  ści- 
gania i  dochodzenia  przestępstw  przez  oprawców,  były  czómś 
zupehie  nowóm  i  wcześniejszemu  prawu  polskiemu  zupełnie 
nieznanem. 

W  wieku  Xin  ściganie  przestępstwa  i  oskarżanie  prze- 
stępcy przed  sądem,  należało  jedynie  do  osoby,  przestępstwem 
poszkodowanój.  Jakkolwiek  już  rozróżniano  przestępstwa 
mniejsze  i  większe  (caiisae  maiores,  matąficia,  enormes  exceS' 
susjf  to  pomimo  tego  przestępstwa  nie  dotyczące  państwa 
lub  spraw  książęcych,  były  ciągle  jeszcze  za  ściśle  prywatne 
uważane.  Dla  tego  tćż  właśnie  pozostawiano  zupełnie  woli 
poszkodowanego,  czy  chce  przestępstwa  dochodzić,  czy  nie; 
co  najwyżćj  mogli  to  w  przypadku  zabójstwa  za  niego  uczy- 
nić jego  krewni  lub  jak  w  jednóm  miejscu  czytamy  amid  ^) 
(pod  którymi  zapewne  tylko  bliższych  powinowatych  lub 
nawet  i  krewnych  rozumiano),  te  bowiem  osoby  w  miejsce 
poszkodowanego,  gdy  ten  był  zabity,  otrzymywali  karę  za 
zabicie,  a  więc  w  sprawie  były  interesowane.  Łączyło  się  to 
bowiem  ściśle  ze  sobą,  że  ten  tylko  mógł  pozywać  o  prze- 


*)  Mon.  Pól.  Hist.  III.  p.  503,  ^^accedentes  igiłur  amci 
occisi  principem  sunł  conąuesti...  contra  occisorem 
iusłUiam  posłulantes*^.  {Chronicon  prindpum  Poloniae^ 
r.  1296). 


Digitized  by  VjOOQ1^ 


45 

stępstwoy  który  za  to  mógł  i  miał  prawo  domagać  się  sto- 
sowućj  nawiązki.  W  myśl  tój  zasady  postępował  także  i  pa- 
nujący; on  bowiem  przez  swych  urzędników  występował 
przeciw  przestępcy  wtedy,  gdy  albo  państwo  *),  które  się 
z  nim  identy&kowało,  albo  jego  prawa,  jak  np.  prawo  bicia 
monety '),  lub  prawo  polowania  i  t.  p.  zostały  naruszone. 
Zasada  ta,  że  tylko  poszkodowany  skarżyć  przestępcę 
może,  tak  dalece  nie  dopuszczała  wyjątków,  że  nawet  np. 
schwytanie  złodzieja  z  licem  nie  wystarczało  do  wytoczenia 
procesu  o  kradzież  z  urzędu,  lecz  potrzeba  do  tego  było 
skargi  formalnćj.  Tego  bowiem  żąda,  zdaje  mi  się  *),  księga 
praw  zwyczajowych,  mówiąc  w  art  XI:  Jeśli  koń  lub  inna 
rzecz  u  kogoś  licowaną  będzie,  a  ten,  który  licuje  skarży, 
iż  mu  skradzioną  zosti^a,  sędzia  licowanemu  każe  odpowia- 
dać^. Również,  o  ile  się  nam  zdaje,  nie  uzasadniało  postępo- 
wania z  urzędu  schwytanie  zbrodniarza  na  gorącym  uczynku  *) 
i  dostawienie  do  sądu,  albowiem  słowa  tćjże  samćj  księgi 
praw,  dotyczące  tćj  kwestyi,  zupełnie  inne  mają  znaczenie. 
Czytamy  tam  bowiem  w  art  YIII:  ,  Gdy  kto  zabitym  zosta- 
nie we  wsi  lub  przy  wsi,  a  włościanie  zbójcę  ułapią  i  wy- 
dadzą panu  lub  sędziemu,  tedy  nie  poniosą  żadnćj  szkody^; 


*)  Sion.  Pol  Hist  n,  p.  803,  816,  877  i  Hblcbl:  8t.  P. 
P.  P.  n.  8t.  27:  Księga  praw  zwyczajowych,  art.  XXIII: 
Jeśli  pozwany  o  zdradę  główną  walczy...  gdy  sam  panu- 
jący komuś  zadaje  winę  o  jakąś  zbrodnię". 

»)  RzYszcz.  et  MuczK.  Cod.  Dipl.  Fol.  II.  N.  94,  r.  1268: 
sed  81  ąuis  inventu8  fuerit  falsam  habens  monełham  per 
scoltetum  lod  iUius  causa  iudieabitur  ad  ąuerelam 
nostri  nuncii^. 

*)  Hubb:  Prawo  Pobkie  w  XIII  wieku,  p.  242  rozumuje  ina- 
czćj  sądząc,  że  w  tym  przypadku  schwytanie  przy  licu 
stanowiło  dostateczny  powód  do  wytoczenia  postępowania 
przeciw  schwytanemu.  Ponieważ  jednak  księga  praw  wy- 
raźnie mówi,  „że  sędzia  wtedy  licowanemu  każe  odpowia- 
dać, jeśli  ten,  który  lici\je,  skarży",  sądzimy,  że  sąd  w  tym 
przypadku  jedynie  wskutek  skargi  poszkodowanego  wystę- 
pować mógł. 

*)  Inacz^  HoBE  ibid. 


Digitized  by 


Google 


46 

postanowienie  to  ma  jedynie  ten  cel^  że  przepisuje  opolu  co 
ma  czynić,  aby  się  uwolnić  od  zapłacenia  za  głowę  zabitego, 
jeóliby  się  krewni  o  to  upominali  i  skarżyli,  a  nie  można 
wcale  wnioskować  z  tego,  jakoby  sędzia  przystawionego  za- 
bójcę odrazU;  nie  czekając  skargi  właściwego  08karżyciela> 
sądził.  Podobny  zupełnie  cel  mają  tćż  i  poprzednie  postano- 
wienia tego  samego  artykułu  tćj  księgi,  a  mianowicie :  ,geśU 
kogo  zamordują  na  polu  lub  na  drodze,  tedy  ten,  co  go  po* 
chowa,  zapłacić  ma  za  jego  głowę,  a  panu  jego  wynagrodzić 
50  grzywien"  i  dalćj:  „wieś,  do  którćj  ślad  (złoczyńcy) 
z  okrzykiem  doszedł,  dalćj  w  ślad  gonić  nie  chcąca,  zapłaci 
za  głowę''.  W  obu  tych  przypadkach,  jak  sądzimy,  zapłata 
za  głowę  dopiero  wtedy  nastąpić  miida,  jeśli  pan  zabitego 
lub  krewni  o  zabicie  jego  skargę  przed  sąd  zanieśli.  Są 
jednak  dwie  wzmianki  w  źródłach,  któreby  przemawiały  za 
pewnego  rodzaju  dochodzeniem  z  urzędu.  Wzmianka  jedna 
w  kodeksie  dyplomatycznym  Małopolskim  w  przywileju  z  r. 
1277  ')  na  rzecz  klasztoru  w  Koprzywnicy  wydanym,  opiewa : 
„eoneedimus  ectam  dietis  fratribus^  quod  dum  lU  aligua,  dissen- 
sio  vd  enormitas  quali8cunque  in  mcinia  id  est  in  opole  ml- 
larum  diełe  ahbacie  factą  fuerit  ab  hominibus  exłranei8  et 
non  ab  hominibus  dictorum  fratrum,  quod  pro  tali  facto  ab 
alienis  perpetrato,  castrum  sive  iudex  eastri  homines  dietarum 
villarum  nequeant  iudicare  nec  poenam  aliquam  extorqueref 
9naa*m6  in  talibus  fąctis^  ubi  actoreś  sunt  eamerąrii 
eastrenses  sive  idem  iudex  eastri**.  Z  wzmianki  tćj 
możnaby  wnosić,  (a  nawet  wnosi  to  Hubę),  że  były  sprawy, 
w  których  komornicy  grodu  lub  sędzia  grodzki  z  urzędu  jako 
oskarżyciel  przeciw  opolu,  czy  to  całemu,  jak  chce  Hubę,  ozy 
tćż  pojedynczym  włościanom  mógł  występować.  Nam  się 
jednak  zdaje,  że  zapiska  ta  zabrania  tymże  osobom  sądzić 
właśnie  ich  sprawy  prywatne,  w  których  osobą  skarżącą, 
jednem  słowem  oskarżycielem  prywatnym,  czyli  osobą  po- 
szkodowaną są  właśnie  ci  komornicy  i  ów  sędzia  grodzki. 
Słowo  bowiem  „actores^  nie  oznacza,  zdaje  się,  oskarżyciela 


*)  N.  93. 


Digitized  by 


Google 


47 

publicznego.  Draga  wzmianka  znajdnje  się  w  księdze  fnnda- 
cyjnój  klasztorn  HemykowskiegO)  a  dotyczy  wypadku^  w  któ- 
lym  niejaki  Jasco  „iłerało  spoliis  et  latrodniis  insistens  capłus 
e$i  et  ludicio  presentatus  plexus  est  sententia  eapitali^.  Tu 
rzeczywiócie  można  wnosić,  że  książę,  a  raczój  sąd  bez  wła- 
ściwego powoda  owego  Jaśka  na  śmierć  skazaŁ  Zważywszy 
jednak  z  drngićj  strony,  że  wzmianka  ta  pochodzi  z  r.  1302, 
tadzież,  że  rzecz  miała  się  na  Szląsku,  który  od  półtora 
wieka  odrębnie  od  reszty  Polski  prawo  swe  kształcił  i  roz- 
wijał, pomijamy  tę  wzmiankę ;  zaznaczamy  jednak,  że  jaż 
w  tym  czasie  istnieli  w  Polsce  ustanowieni  przez  Łokietka 
proloeutores,  a  również  zdaje  się  i  przez  Wacława  już  usta- 
nowieni oprawcy,  których  właśnie  obowiązkiem  było  publicos 
et  prodamałos  latronea  epoliatores  et  furee^  chwytać,  a  na- 
wet sądy  nad  nimi  natychmiast  przeprowadzać.  (Że  te  wła- 
dze w  Polsce  zapewne  obowiązek  swój  należycie,  a  może 
nawet  za  nadto  gorliwie  sprawowały,  dowodzić  się  zdają 
statuta  Kaźmierza  W.,  dotyczące  ^profugos^  i  biorące  tako- 
wych poniekąd  w  opiekę  przeciw  bezwzględnemu  postępo- 
waniu). 

Jak  w  dawnem  prawie  oskarżyciela  publicznego  nie 
było,  tak  samo  nie  było  i  władzy,  ani  organu,  któryby  prze- 
stępcę śledzU,  a  wyśledzonego  przed  sądem  stawiał.  Obo- 
wiązek t€n  spoczywał  w  zupełności  na  poszkodowanym,  tu- 
dzież na  osadzie  lub  opolu,  w  którego  obrębie  zbrodnia  po- 
pełnioną została,  i  które  tćż,  jeśli  przestępcy  nie  goniło,  było 
obowiązane  do  zwrotu  szkody,  ewentualnie  zapłacenia  kary 
poszkodowanemu.  Łepićj  od  źródeł  dyplomatycznych  i  bar- 
dzićj  wyczerpująco  przedstawia  ten  obowiązek  opoli  księga 
praw  z  XIII  w.,  postanawiając  w  art  YIII  „że  kto  zabitym 
zostanie  we  wsi  lub  przy  wsi,  a  włościanie  zal>ójcę  ułapią..., 
tedy  nie  poniosą  żadnćj  szkody.  Podobnież,  jeżeli  zabitym 
kto  zostanie  przy  wsi,  a  włościanie  schwytać  nie  mogąc  za- 
bójcy, gonią  w  ślad  jego  z  krzykiem  do  innój  wsi,  tedy  nie 
ponoszą  szkody ;  lecz  wieś  musi  dalćj  ścigać  w  ślad  zabójcę 
do  innćj  wsi;  i  tymże  sposobem  każda  wieś  gonić  ma  śla- 


Digitized  by 


Google 


48 

dem  z  jednój  wsi  do  dragiój^  aż  póki  nie  zostanie  schwyta- 
Dym  ten,  który  krzywdę  popełnił.  Wieś;  do  którćj  61ad 
z  okrzykiem  doszedł,  daiój  w  ślad  gonić  nie  clicąca,  zapłaci 
za  głowę.  Tym  samym  sposobem  goni  się  w  ślad  za  łupieżcą 
lub  złodziejem,  od  opola  do  opola,  ode  wsi  do  wsi".  Ta  tni- 
dność  schwytania  zbrodniarza  wskutek  braku  osobnój  władzy 
musiała  zarazem  doprowadzić  do  podobnych  domniemań  pra- 
wnych ^),  jak  n.  p.  ie  jeśli  kogo  zamordują  na  polu  lub  na 
drodze,  tedy  ten,  kto  go  pochowa,  lub  ten,  który  utopionego 
bez  zezwolenia  sądu  z  wody  wyciągnie,  zapłacić  mają  za 
jego  głowę,  czyli  inuemi  słowy  uważani  będą  za  morderców. 
Te  wszystkie  przepisy  były  zanadto  uciążliwemi  dla  ludności 
i  dlatego  z  postępem  czasu  zmianie  uledz  musiały.  I  rzeczy- 
wiście panujący  coraz  bardziój  już  w  XTTT  wieku  zwalniali 
opola  pojedynczo  od  takiego  ścigania,  czyli  „śladu",  na  czćm 
znowu  z  drugićj  strony  oczywista  także  i  złoczyńcy  zyski- 
wali. Obowiązek  ten  jednak  wraz  z  wszystkiemi  zasadami 
o  oskarżycielu  i  ściganiu  przestępstwa  istniał  jeszcze  i  w  XIV 
w.,  a  nawet  znalazł  swój  wyraz  w  statutach  Kaźmierza  W., 
który  kodyfikując  prawo  zwyczajowe  istniejące  dawnićj, 
kodyfikował  je  tak,  jakiem  było,  nie  dając  w  niem  prawie 
wcale  wyrazu  ideom  nowym,  w  państwie  i  w  organizacyi 
niektórych  urzędów  już  przyjętym,  czy  to  w  Wielkopolsce, 
czy  tćż  w  Mi^opolsce. 

0  gonieniu  wsi  za  złodziejem  wspomina  jeszcze  statut 
w  przypadku  kradzieży,  (c.  48  zwodu  zupełnego)  również 
i  w  kwestyi  oskarżania  stoi  na  stanowisku  dawnego  prawa. 
Zabrania  bowiem  sędziom  zapozywać  kogokolwiek  „sine  h- 
gittimo  actore^  i  nie  stanowi  nigdzie  ani  wprost,  ani  ubocz- 
nie, ażeby  ktokolwiek  mógł  być  z  urzędu  pozwany. 

Jednakowoż  z  postanowień  statutów  przebijają  gdzie- 
niegdzie pojęcia  nowe,  zmierzające  do  uwolnienia  prawa 
i  procesu  z  pod  przygniatającego  go  formalizmu. 

1  tak  w  c.  57  jest  ślad,  że  w  niektórych  przypadkach 
zabójstwa,  z  wyjątkiem  śmierci  przypadkowćj   mogła  kaszte- 


*)  Księga  Praw  c.  VII  i  X. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


49 

lania  „cueałionem  mavere^f  o  ile  sądzić  możemy,  z  nrzędui 
następnie  w  razie  crinUnis  recentia  (c.  20)  nie  potrzeba 
było  trzymać  się  przepisu,  że  pozywać  można  tylko  przez 
woźnego,  a  schwytanie  na  gorącym  nczynka  (c.  126),  Inb 
tći  zła  albo  dobra  sława,  jakićj  dotychczas  oskarżony  nży- 
waif  wpływała  znacznie  na  to,  na  którćj  stronie  spoczywał  cię- 
żar dowodu.  Gdy  bowiem  używał  dobrćj  sławy,  natenczas  wedle 
c.  28  mógł  się  oskarżony  o  gwałty  przysięgą  własną  od  za- 
rzutu oczyścić  '),  jeńli  powód  swego  twierdzenia  nie  udo- 
wodnił. Zarazem  z  tego  postanowienia  wypływa,  że  sądowi 
nie  wystarczało  do  uwolnienia  od  zarzutu  to,  że  skarżący 
swego  oskarżenia  nie  dowiódł,  owszem,  że  pomimo  tego  zarzut 
ten  tak  długo  ciążył  na  pozwanym,  jak  <Uugo  tenże  przy- 
sięgi oczyszczającćj  nie  złożył.  To  samo,  jak  widzieliśmy 
wyżćj,  zachodziło  w  przypadku,  gdy  oprawca  kogoś  oskarżał; 
wtedy  bowiem  obwiniony,  jeśli  oprawca  nie  przystawił  do 
sądu  j^omtn^m,  qui  eum  in  furto  inculpare  JMuerat^j  był 
dopuszczany  do  przysięgi  oczyszczającćj.  Jak  więc  z  tego 
wszystkiego  widzimy,  o  ile  rozprawa  przeprowadzona  wsku- 
tek oskarżenia  oprawcy  stosowała  się  do  postanowień  prawa 
pisanego,  o  tyle  znów  władza  chwytania  i  więzienia  obwi- 
nionych przez  justycyjaryjusza  na  skutek  denuncyjacyi,  lub  po- 
głoski notorycznćj,  również  rodzaj  śledztwa  uprzedniego,  jakie 
tenże  przeprowadzał,  a  wreszcie  występowanie  w  roli  oskarży- 
ciela było  z  prawem  tćm  zupełnie  niezgodne,  nie  mogło  tćż 
się  z  niego  wcale  wywodzić,  ani  tćż  z  niego  powstać.  Jest 
tu  więc  widoczny  wpływ  obcy. 

Wprawdzie   wywiedliśmy  początek    urzędu  oprawców 
z  Czech,  lecz  nie  możemy  twierdzić,  ażeby  zasady,  na  któ- 


')  O  takiem  badaniu  sławy  świadczy  także  jedna  zapiska 
sądu  Brzeskiego  z  r.  1399,  przytoczona  przez  Hubeoo, 
(Prawo  polskie  w  XIV  wieku,  p.  174):  „extunc  tudex  fecit 
indagare  alios*^,  aby  się  dowiedzieć,  „utrum  UU  homo 
bene  est  consewattis  inter  homines  et  uŁrum  unquain  fur- 
tidnium  eolvit  aut  eeiam  culpa  sibi  pro  ipso 
impin^febaturf  extunc  rescM^  guod  est  homo  bonue^ 
tunc  ad%udic<m  eibi  $oU  iuram$ntum  preetarc^f 

W74i.  ttofoi  %  1VL  7 


Digitized  by 


Google 


60 

rych  się  władza  policyjna  i  oBkariycielska  (w  przeeiwsta- 
wieDin  do  sądowniczej)  oprawców  w  Polsce  opierała, 
z  Czech  wła6nie  i  z  czeskiego  prawa  zaczerpnięte  zostały. 
O  ile  bowiem  na  podstawie  źródeł  czeskich  sądzić  możemy^ 
poprawca  czeski  z  naszym  oprawcą  jedynie  tylko  pod  wzglę- 
dem władzy  sądowniczój  porównanym  być  może;  o  władzy 
oskarżycielskićj  poprawcy  znikąd  dowiedzieć  się  nie  mo- 
gliśmy. Zresztą  jest  to  bardzo  natnralnem.  Władzę  oskar* 
życielską  posiadał  oprawca  polski  dopiero  wtedy,  gdy  jnź 
władzę  sądowniczą  w  znacznćj  czędci  ntracił,  a  stsdo  się  to 
po  npływie  blisko  sta  lat  od  panowania  Wacława,  a  więc 
i  domniemanego  zaprowadzenia  w  Polsce  oprawców.  Nic  więc 
dziwnego,  te  nrzędy  te  w  końcn  XIV  wieka  jaż  znacznie 
się  pomiędzy  sobą  różniły.  Otdj  jednak  ta  władza  policyjno- 
oskarżycielska  ani  się  na  podstawie  prawa  polskiego  nie 
rozwinęła,  ani  tćż  z  Czech  się  wywieść  nie  da,  przeto  na^ 
suwa  się  samo  przez  się  pytanie,  skąd  powstała  i  jakie  po- 
jęcia prawne  na  jćj  początek  wpłynęły.  O  ile  sądzić  możemy, 
władza  ta  oprawców  rozwinęła  się  na  tle  prawa  i  procesu 
kanonicznego. 

Jaż  bowiem  w  Xin  wieka  objawia  się  bardzo  silnie 
Wpływ  prawa  kanonicznego  w  Polsce,  do  czego  się  zapewne 
przyczyniły  w  znacznćj  części  liczne  synody  prowincyjonalne 
i  dyecezyjalne  w  tym  czasie  odprawiane  ^).  Pominąwszy  jaż 
sądy  boże,  tadzież  cały  system  dowodu,  a  raczćj  odwodn 
z  przysięgi  oczyszczającćj,  (identyczny  z  systemem  panoją- 
cym  podówczas  w  Earopie,  a  powstałym  z  połączenia  się 
postępowania  prawa  germańskiego  z  kanonicznćm)  '),  zwró- 
cić musimy  uwagę  na  pojMrienie  się  w  procesie  polskim 
kanonicznćj  litis  conłestątio  i  instytacyi  zastępstwa*).  To 
dowodzi  nam,  że  nawet  w  saczegółach  widocznym  jest  wpływ 


*)  Hbłcbl:  S<l  P.  P.  P.  T.  I,  pag.   331—341  i  Hbtzmank: 

St  P.  P.  P.  T.  IV. 
")  MUnchen,   Dos  kanonische  Gerickte-wr/^Arm  p.  462, 

Purgations-und  lnfamation8-f>erfakren. 
')  Hube:  Pi«wo  polskie  w  XIII  w*  p.  84  i  n. 


Digitized  by 


Google 


61 

prftwa  kanonlctnego  na  prawo  polskie.  Najwięcój  jednak 
objawił  si^  wpłjw  ten  na  pojęcia  prawa  karnego.  Z  wyjąt- 
kiem przestępstw  przeciwko  panqąeemQ  i  państwa,  wszys^ie 
inne  przestępstwa  uważane  były  za  prywatne,  a  państwo 
o  tyle  tylko  w  przypadku  przestępstw  takich  występowido, 
o  ile  zostido  do  tego  przez  osobę  poszkodowaną  wezwane. 
Kościół  zaś  pierwszy  wprowadził  pojęcie  przestępstw  cięż- 
szych jjcausae  criminales'^,  okładając  jedne  z  nich  exkoma- 
niką,  a  zastrzegając  rozgrzeszenie  drugich  wyższym  dostojni- 
kom kościelnym,  jak  np.  biskupom.  Dowody  na  to  mieszczą 
się  w  uchwałach  synodów  Polskich ;  i  tak  na  synodzie  Łęczy- 
ckim w  r.  1286  ")  wyrzeezono  w  c.  27  karę  klątwy  na  porywa- 
jących ludzi,  tak  samo  jak  przedtóm  już  wedle  słów  tój 
uchwały  podlegali  klątwie  „puftZtci  viarum  predonea  seu  pira- 
tae^.  Nadto  w  c.  34  postanowiono,  aby  żydzi  rzeczy  skradzio- 
ne, chociażby  je  kupili,  zwracali  poprzednim  właścicielom. 
Wreszcie  na  synodzie  Krakowskim  z  r.  1320  ')  (Suduta  Nan- 
hurt  Eptscopi)  oznaczono  cały  szereg  przestępstw,  od  których 
tylko  biskup  mógł  rozgrzeszać.  Są  tam  wyliczone  rozmyślne 
zabójstwa  t^facto^  cotmlio,  precepłOj  eonaensu,  exhortati(yne^ 
[^wodowane  i  spełnione,  przestępstwa  przeciwko  naturze, 
zgwałcenia,  podpalenia,  fałszerstwa,  wreszcie  środki  na  yjamosi 
latronesj  qui  in  itineribus  insidianiur  et  spoliant^ ;  wszystkie 
te  zbrodnie  pociągały  za  sobą  „excommumcationem  maiorem^. 
W  obec  tego  trudno  przypuścić,  ażeby  i  prawo  świeckie  prze* 
dwko  tym  przestępstwom  nie  występowało  i  wyjątkowych 
ustaw  przeciwko  nim  nie  ustanowiło.  Jednym  ze  środków 
przedsięwziętych  w  celu  ukrócenia  zbrodni  było,  jak  widzie- 
liśmy, zaprowadzenie  urzędu  prolokutorów  przez  Władysława 
Łokietka  i  oprawców  przez  Wacława  *),  a  jak  urzędy  te  po- 
wstanie swoje  zawdzięczają  wyobrażeniom  prawa  kanonicz- 
nego o  przestępstwach,  tak  tóż  i  w  pełnieniu  swoich  obo- 
wiązków na  wzorach  prawa  kanonicznego  się  opierały.  Gdy 


^  8Ł  P.  P.  P.  L  p.  386. 
St  P.  P.  P.  IV.  p.  29. 
podobnych  do  archidyjakońów. 


? 


Digitized  by 


Google 


52 

bowiem  władza  sądownicza  oprawców,  jak  widzieliśmy  wyż^j, 
rozciągi^a  się  przedewszysikiem  na  przestępstwa  niebez-* 
pieczne  dla  ogółu,  a  to  po  większój  częńci  wtedy,  gdy  zbro- 
dniarz był  notorycznie  z  rzeczami  ze  zbrodni  pochodzącemi 
schwytanym,  Inb  publicznie  za  zbrodniarza  ogłoszonym  i  wy- 
wołanym,  przeto  nie  musiało  być  obcem  prawu  polskiemu 
postępowanie,  jakie  w  takich  przypadkach  koiciół  z  tego 
rodzaju  zbrodniarzami  przeprowadzał.  Kościół  za  wpływem 
prawa  rzymskiego  *)j  stosował  do  przestępców  takich  po- 
stępowanie krótkie,  tak  zwane  denuncyjacyjne ,  w  zbro- 
dniach zaś  notorycznych,  nie  potrzebujących  dowodu,  po- 
stępowanie „in  notoriis^.  Oba  te  rodzaje  postępowania  były 
znane  i  prawn  kanonicznemu  w  Polsce,  czego  wymownym 
dowodem  jest  §.  14  Statutów  synodalnych  arcybiskupa  Jani- 
sława  z  r.  1326  *),  wspominający  o  rzuceniu  klątwy  ^pro 
manifestia  et  notariis  eauaia^.  Gdy  zaś  prawo  polskie  roz- 
różniało także  przestępstwa  notoryczne  i  uczynek  gorący, 
przeto  sądzimy,  że  właśnie  za  wpływem  prawa  kanonicznego 
postępowanie  przed  oprawcą,  który  w  tych  przypadkach  sąd 
sprawował,  było  podobne  do  postępowania  in  nołoriia  i  de- 
nuncyjacyjnego,  stosownie  do  tego,  czy  zbrodnia  była  noto- 
ryczną, czy  nie.  Że  sąd  oprawcy  musiid  być  bardzo  szybkim 
i  sumarycznym,  dowodziliśmy  już  przy  omawianiu  władzy 
oprawcy,  tutaj  więc  zaznaczamy,  że  postępowanie  przed  tym 
sądem,  o  ile  nam  się  zdaje,  na  wzorach  prawa  kanonicz- 
nego się  opierało.  W  XIV  wieku  jednak  w  kościele  coraz 
bardziój  był  w  używaniu  nowy  proces,  od  Innocentego  m 
początek  swój  wywodzący,  t.  j.  proces  inkwizycyjny,  jako 
właściwy  sposób  postępon^ania  w  przypadku  cięższych  zbro- 


*)  c.  13  in  f.  D.  de  off.  pross.  i.  18.  Congruit  bono  et 
gram  Praesidi  curare^  ut  pcLcata  atque  ąuieta  provineia 
sity  guam  regit,  guod  non  difficile  obtinebit^  si  eoUicite 
agat,  ut  macie  hominibus  promncia  careaU  eoegue  eon- 
guiratyi  nam  et  sacrilegoe,  latrones,  plagia- 
rioe,  fures  conguirere  debet*.*  receptoresgue 
eoTum  coercere^. 

•)  8Ł  P.  P.  P.  ^  p.  401. 


Digitized  by 


Google 


63 

dni.  Do  rozpoczęcia  takiego  procesu  potrzeba  było  naprzód 
t.  z.  tnfcmatio,  t.  j.  rozpowszechnionego  przekonania,  Inb  po- 
głoski (elamor)  o  tem,  że  kłoś  jakieś  przestępstwo  popełnił, 
tadzież  insynuacja,  (rodzaj  „denunHationis'^)  doniesienia  *)• 
Wskutek  tego  rodzaju  infamacyi  rozpoczynano  postępowanie 
z  urzędu,  które  miało  na  celu  przedewszystkiem  wykryć,  czy 
w  istocie  cięiki  występek  popełniony  został,  i  czy  rze- 
czywiście istnieje  szeroko  rozpowszechnione  przekonanie,  że 
ktoś  stał  się  winnym  tego  przestępstwa.  Była  to  tak  zwana 
inguisitio  generaliSf  niejako  rodzaj  śledztwa  uprzedniego  *), 
po  którem  dopióro  następywało  właściwe  postępowanie,  „in- 
guinHo  spedalis^,  co  było  znowu  rodzajem  postawienia  ob- 
winionego w  stan  oskarżenia.  W  procesie  tym  nie  było 
żadnój  JiHs  conUstatio^y  właściwój  procesowi  akuzacyj- 
nemu  *),  przeprowadzenie  zaś  dowodu  było  podobne  do  prze- 
prowadzania dowodu  w  procesie  cywilnjrm.  Sędzia  udzielał 
obwinionemu  punkta  oskarżenia,  ^capitula  inęuisitionis^y 
i  wzywał  go  do  odpowiedzi  nie  tylko  jako  sędzia,  ale  i  jako 
oskarżyciel;  obwiniony  był  obowiązany  do  odpowiedzi,  tu- 
dzież do  przedstawienia  odwodu,  przy  którym  znów  cały  system 
przysięgi  oczyszczającój  był  w  zupełności  przyjętym.  Główne 
te  zasady  procesu  inkwizycyjnego  dadzą  się  w  całości  od- 
naleść  w  postępowaniu  oprawcy,  tudzież  sądu  grodzkiego 
przeciw  przestępcy.  I  tak  jnż  Władysław  Łokietek  poleca 
ustanowionym  prolokutorom,  ażeby  „ąuod  uUcunąue  elamor 


^)  c.  31,  X  de  simonia  F.  3:  ^et  inąuintianem  debet  da- 

fnoea   irmnuatio   praevenire   Tunc   enim   elamor 

peroenit  ad  praelatum^  quum  per  publicam  famam  auł 
ineinuationem  frequenłem  euhditorum  ńłn  re/erunłur  ex- 
eesauSf  et  tunc  debet  descendere  et  mdere,  id  eet  mittere 
et  inquireref  utrum  clamoris  qui  venit  verita8 
eomitetur^y    tudzież  c.  17 ^    X.  h.  t    i  c.  24,  X  h.  ł. 

*)  MUnchen^  I  c.  p.  488. 

•)  c.  5,  §.  5,  X  ut  lite  non  contestata  II.  6:  „sunt  et  alH 
eeuue  simUiter  epecialesL  in  guibus  ahsgue  litis  contesUk' 
tione  legitime  posaunt  testes  produci^  uty  quundo  ercee- 
mvm  inguisitio...  imminet  fawnda^. 


Digitized  by 


Google 


64 

auper  ąnemlihd  malefaeiarem  fuerił,  eundem  detinsałii^j 
a  pozofitawienie  przez  Władysława  Jag;iełłę  oprawcom  vida- 
dzy  sądowniczej  aad  notoiTCznyini  riodziejaimi  taddet  wy- 
stępowanie oprawcy  jako  oskarżyciela  w  przypadkacli,  gdy 
ktoś  „ifihofieite^  żyje,  lab  fj^res  favet^f  wskazige  na  to,  ie 
oprawca  przedewszystkiem  był  obowiązany  badać  ^fcmam  et 
damorem  pabUcum^y  czyli  przeprowadzać  właśnie  tę  „tn/ama- 
ho".  Wykazaliśmy  tćż  jaż  wyżćj,  że  oprawca  przeprowadzał 
rodzaj  śledztwa  wstępnego  z  obwinionym,  t  j.  nstalał  wia« 
domość  o  tern,  że  ikkt  zbrodniczy  rzeczywiście  spełnionym 
został  *):  mamy  więc  drogi  moment  postępowania  inkwizycyj- 
negOy  t  j.  ^inąuinUo  generalis^.  Ale  i  ^nąumiio  spedaUi^ 
była  także  zachowaną.  Wspomnieliśmy  bowiem  przy  władzy 
oskarżycielskićj  oprawcy,  że  on  występował  w  roli  oid^arży- 
ciela  jako  ^procurator  castri^f  zastępca  grodn,  z  runienia 
starosty;  wobec  tego  więc,  gdy  proces  się  toczył  praed  są- 
dem grodzkim,  osoba  oskarżyciela  i  sędziego  była  ta  samo, 
co  było  charakterystyczną  cechą  procesn  inkwizycyjnega 
Wreszcie  dodać  mnsimy,  że  i  p(yBt^)owanie  oczyszczające 
było  w  procesie  przed  aądem  grodzkim  w  zupełności  przj- 
jętem;  sędzia  bowiem  chcąc  mieć  podmiotowe  przekonanie 
o  niewinności  obwinionego  wprost  temuż  przysięgę  oczy- 
szczającą nakładał.  Jako  dowód  na  ten  rodzaj  inkwizyeyj- 
nego  postępowania,  przytaczamy  wprawdzie  późniejszą,  ale 
nie  mniój  ciekawą  zapiskę  sądu  grodzkiego  z  r.  1450  *)• 
„Prout  J.  Z.  de  W.  B.  fusrat  inculpałiM  •)  coram  nobiSj 
quod  quandam  mulierem  mduam  in  Gruszów  cum  suis  sociiB 
cremaret,  et  deinde  per  lusticionarium  nostrum  captu9  fuit^ 
et  in  turri  Castri  Craeotnensis  repoHtus;  tandem  tum  nuU 
lu8  fuit,  qui  contra  eundem  agerat  alias  foldrowal  byy 


')  W  zacytowanej  wyżćj  zapisce  badał,  czy  rzeczy,  o  które 
chodziło,  były  rzeczywiście  Bkradzionemi,  stwierdzał  więc, 
nie  szukając  jeszcze  przestępcy,  że  fakt  kradzieży  zaszedł. 

«)  Hbloel:  St  P.  P.  P.  II,  N.  3435. 

*)  infamatio. 


Digitized  by 


Google 


65 

$%bi  dedimuB  ewpurgationem  ex  inventione  iudi- 

cii  noatri  meitercius  iurando Et  nos  vi8a  sua 

expurgatione  pronunctammus  ipsum  expurgatum^ .  W  obec 
tego  wszystkiego  jesteśmy  przekonani,  że  proces  polski 
karny  w  końca  Xiy  iXVwiekn  zupełnie  był  prze- 
siąknięty zasadami  prawa  i  procesu  kanoniczne- 
go, i  że  stosownie  do  tego  i  instytucyja  opraw- 
ców posiadająca  rodzimy  słowiański,  bo  czeski  piermastek, 
uformowaną  została*).  Zdaje  mi  się  zaś  zbytecznem 
dowodzić,  że  w  Polsce  inkwizycyjny  proces  między  ducho- 
wieństwem był  znany  i  obowiązywał.  Aby  jednak  i  tój  kwe- 
sty! ł>ez  udowodnienia  nie  pozostawić,  powołuję  się  na 
dwa  miejsca  ze  Statutów  Mikc^ja-  Trąby  z  r.  1420 '),  do- 
tyczące postępowania  przeciw  heretykom,  a  dowodzące,  że 
nietyiko  proces  inkwizycyjny,  ałe  i  instytucyja  inkwizytorów 
w  Polsce  istniała. 


IIŁ 

Poznawszy  organizacyją  i  władzę  oprawców,  tudzież 
zasady,  na  jakich  się  ich  władza  opierza,  łatwo  potrafimy 
rozwiązać  pytanie,  co  z  jednćj  strony  było  powodem,  że 
szlachta  tak  usilnie  domagiUa  się  zniesienia  urzędu  tego, 
a  00  z  drugićj  znowu  strony  powodowało  Władysława  Ja- 
giełłę, że  starał  się,  w  jakich  granicach  to  się  dało,  urząd 
ten  na  Litwie  i  napowrót  w  Polsce  wprowadzić. 

(^rócz  WBtrętnój  dla  szlachty  władzy  oprawcy,  który 
iMógł  uwięzić  i  przed  sąd  powołać^  dotkliwem  bardzo   było 


^*)  Swoją  dpoffą  bardzo  być  może,  że  prawo  kanoniczne  już 
w  Czechach  na  instytucyja  poprawców  wpływ  wywierało^ 
i  że  oprawcy,  już  od  początku  swego  istnienia  w  Polsce^ 
na  zasadach  i  wyobrażeniach  prawa  kanonicznego  się 
opierali. 

f)  St  R  P.  P.  IV.  p.  241  i  242.  Tit  Bmedia  contra  Ae- 
reMoof. 


Digitized  by 


Google 


>r4  « 


66 

i  to,  że  oprawca  posiadał  władzę  takie  nad  chłopami;  wdzie* 
rał  się  więc  w  zakres  sądownictwa  patrymonialnego,  a  nad- 
to uwięziwszy  chłopa^  co  gorsza,  spowodowawszy  skaza- 
nie go  na  śmierć,  znaczną  tern  samem  szkodę  wyrządzał 
pann  wsi,  z  którćj  chłop  pochodził.  Dodając  wreszcie  i  tę 
okoliczność;  że  o  ile  sądzić  możemy,  oprawcy  pobierali  od 
chłopów  jakieś  stałe  opłaty  ^exactione8^,  tudzież  mieli  prawo  do* 
magać  się  utrzymania  podczas  wizytacyi,  dalej  przypościwszyi 
że  i  częstokroć  władzy  swej  nadużywali,  pojmiemy  łatwo, 
że  wszystko  to  wystarczyć  musiało,  ażeby  szlachta  znie* 
sienie  urzędu  oprawców  włożyła  między  swe  najgorętsze  desi- 
derata.  Jak  widzieliśmy,  pierwsze  usiłowanie  zniesienia  w  r. 
1386  należytego  celu  nie  osiągnęło,  gdyż  król  przywilejem 
z  r.  1388  stworzył  sobie  możność  ponownego  zaprowadze- 
nia urzędu  oprawców;  widział  bowiem  dobre  strony  tćj 
instytucyi,  widział  w  utrzymaniu  oprawców  rękojmię  utrzy- 
mania porządku  w  państwie.  Na  mocy  tćż  przywileju  z  r. 
1388,  który  zresztą  zabrania  już  justycyjaryjuszom  pobierać 
opłatę  od  chłopów,  istnieli  oni  dalćj,  zajmiyąc  jednak  pod- 
rzędniejsze stanowisko  funkcyjonaryjuszów  grodu.  Lecz  i  to 
nie  zadowoliło  szlachty,  władza  oprawców  jeszcze  im  się 
za  wielką  wydawała.  Czekali  więc  znowu  na  jakąkolwiek 
stosowną  chwilę,  ażeby  ponownie  wymódz  na  królu  zniesie- 
nie nienawistnego  urzędu.  Chwila  taka  nadarzyła  się  rzeczy- 
wiście, gdy  zgrzybiały  Władysław  Jagiełło  chciał  synom 
swoim  zapewuić  następstwo  tronu  w  Polsce,  okupując  względy 
szlachty  ponowńemi  przywilejami.  Jak  wiadomo,  wydany 
wtedy  został  sławny  przywilej  Jedlneński  z  r.  1431 — 1433,  jid 
raz  na  sejmie  w  Brześciu  w  r.  1426  szablami  szlachty  roz- 
siekany, a  między  postanowieniami  tego  przywileju  czytamy 
także  postanowienie  czyniące  zadość  życzeniom  szlachty, 
znoszące  zupełnie  urząd  oprawców  w  słowach:  ,fliem  spon- 
demuSf  quod  in  nulla  terra  totius  regni  Polonie  lustiŁiarium 
constituere  volumu8  vel  quotnodolibet  eurrogare^.  Zdawałoby 
się  więc  w  obec  tego,  że  od  r.  1433  urząd  ten  zupdnie 
upadnie  i  więcćj  na  widowni  występywać  nie  będzie.  Lecz 


Digitized  by 


Google 


61 

inaczej  się  stało.  Król  przyrzekł,  lecz  zdaje  się  nie  nuał  za- 
miaru dotrzymać.  Oprawców  bowiem  występąjącycłi  w  urzę- 
dowym cłiarakterze,  tak  jak  przed  r.  1433,  ts^  i  po  tymże 
roku  spotykamy  w  księgach  sądn  grodzkiego,  przynąjmniój 
krakowskiego;  a  jeśli  może  znaczenie  ich  coraz  więcój  npads^o, 
to  władza  była  zapełnię  taką,  jak  i  przed  r.  1433.  Byli  za- 
wsze szlachtą.  Chwytali  tak  jak  przedtem  zbrodniarzy  ^),  po- 
woływali ich  przed  sąd  i  oskarżali '),  mieli  swych  woźnych, 
i  to  szlachtę  *),  do  ciążenia,  przeprowadzali  rodzaj  śledztwa 
uprzedniego,  a  może  nawet  i  rodzaj  sądn  *),  a  wreszcie  pil- 
nowalia  ażeby  sąd  patrymonialny  należycie  sprawiedliwość 
wymierzał  *).  Zdaje  się  jednak,  że  jnż  coraz  rzadzićj  w  roli 


*)  r.  1444.  Inscr.  Cast.  Crac.  8t.  P.  P.  P.  n,  N.  3204: 
Nobilis  8,  prout  sua  familia  inculpata  fuit  pro  fwrti- 
dnio  per  quendam  mercatricem  de  £f.  et  capta  per  iusti- 
tionarium  et  incarcerata...  fdeiussit  eom  de  carcere. 

■)  r.  1433 "Vj^.  Imcr.  Castr.  Crac.  IV,  p.  1005:  8.  de  8. 
astiHt  terminum  perempt  super  Manszowskij  iustitia- 
rium  pro  crimine  furticiniiy  quod  idem  iusłitiarim  super 
ipsum  diocerat  r.  1458.  Inscr.  Castr.  Crac.  XX,  p.  52: 
Ń.  de  T.  kmeto  prout  fuit  pro  furticinio  in  turrim 
impositus  per  iusHcionarium^  quia  non  est  super  eo  iure 
eontictus,  propterhóc  sex' testium  et  proprio  iuramento 
suam  innocentiam  expurgavit. 

•)  r.  1441.  8t  P.  P,  P.  U,  N.  3031 :  Johannes  famUiaris 
Franezkonis  iustidonarii  condempnavit. . .  consules  et 
civit€ttem  de  8cala  pro  vulnere  cruento  nobili  N.  iidem 
lugerunt  penam  LXX,  quia  repereusserunt 
pi  g  nor  a;  widocznie  bójka  tu  z  powoda  ciążenia  po- 
wstała. 

•)  r.  1451.  8t.  P.  P.  P.  n,  N.  3476:  Veniens  nobilis  Nico- 
laua  de  8werzinecz  iusticionarius  terre  Crac.  recognomt, 
mad  dum  culpam  dederat  StanisUto  Cz.  de  C.  pro 
furticinio:  tandem  8t  coram  eodem  iusticionario  expur' 
gatiLS  est  cum  testibtu  sex  vicinis  suis,  qui  iurarunt  ad 
sanctam  erucem,  quod  idem  Stąnislaus  non  fuit  fur^ 
nec  estf  nec  taus  est  furticiniisj   nec  fures  con^rvaviL 

*)  r.  1463.  Si  P.  P.  P.  U,  N.  3528:  Remisimus  J.  et  8. 
kmetones  ad  ius  hereditąrium  domini  N.  abbatis  de  Csi- 
rńcz,,.,  pro  schind,  wdneracione  et  concussione  vie.... 

Wj4».  ttoflot  T.  zix.  8 


Digitized  by 


Google 


oskarżyciela  występowali,  i  ie  władza  ich  tylko  do  chło- 
pów i  ^gołoty^  się  ograniczała.  Że  nadto  objeżdżając  ziemię 
domagali  się  od  włościan  utrzymania,  świadczy  wyżój  powo- 
łany przywilej  Kaźmierza  Jagiellończyka  z  r.  1464  dla  kla- 
sztoru na  Łysej  Górze  wydany,  w  którym  król  na  skargę 
opata  „quod  ministerialee  alias  oprawcze  in  terris  eonstituH 
mllas  ipsorum  vi8itantf  ab  eisdem  et  eorum  cmetonibua  et  in- 
colis  stationes  et  procurationes  expettint,  eoscue  ad  gravamen 
non  modicum  ad  inquirendoe  freąueMer  causas  irracionabiles 
ad  castra.,  citant  et  fatigari  procurani**,  surowo  zabrania 
tymże  oprawcom  „guatentis  prefatum  abbatem,.  et  convenius... 
eiusąue  cmetones,  homines,..  incolas  et.,  subditos  msitarej  itcdi- 
carsj  citare,  et  procurationes  extorquere  nulla  racione  presu- 
matis,....  si  qui  vero  cmethones  et  subditi  abbatis*..:  mde* 
bantur  esse  infames  aut  in  aliquo  vicio  eriminałi  su- 
spectiy  ipsos  et  aliguem  totatiter  de  aliquo  crimine  infamatumf 
procuratori  et  tenutario  bonorum  eorundem  denuneietis  et 
accusetis  puniendum''.  Jak  więc  z  tego  widzimy,  posiadali 
oprawcy,  chociaż  jako  woźni  grodu  w  r.  1464  zupełną  swą 
dawną  władzę  policyjtą.  Ostatni  raz  spotykamy  wzmiankę 
w  aktach  grodzkich  Krakowskich  o  oprawcy  w  r.  1481  *), 
i  od  tego  czasu  urzędnik  tego  rodzaju  znika  zupełnie,  a  na- 
zwisko jego  polskie  idzie  w  pogardę.  Zasada  jednak,  na  ja- 
kiej się  teu  urząd  opierał,  zasada  dochodzenia  z  urzędu 
przestępstw  prywatnych,  lecz  niebezpiecznych  dla  porządku 
publicznego,  przetrwała  oprawców,  w  XVI  wieku  bowiem  spo- 
tykamy w  sądzie  grodzkim  lak  zwanego  instygatora  nofficii 
castrensis^,  który  występuje  w  sprawach  o  podobne  prze- 
stępstwa jako  oskarżyciel  z  urzędu,  jakkolwiek  często  naraża 
się  na  zarzut   strony   przeciwnój  '),   że  nie  jest  właściwym 


et  ibidem  iusticiarius  debet  descendere  et  inciera  ius  ibi- 
dem in  hereditate  8. 

')  a  D.  Fol.  ni,  r.  1464. 

')  Insc.  Castr.  Crac.  XXX,  p.  510:  „n  istum  legami  vd 
taxavit  hoc  iusticiarius  fecit  alitu  oprawcza. 

*)  Acta  Cnminalia  Officii  Coitr.  r.  1699—1617.  8ex.  U* 


Digitized  by 


Google 


powodem^  że  więc  sprawa  nielegalnie  się  prowadzi.  Gzy  ów 
inrtigatar  officii  easirenm  powstał  z  oprawcy,  czy  tóż  była 
to  nowa  zupełnie  instytacyja,  trudno  na  razie  rozstrzygnąć; 
zdaje  się  jednak,  że  jeśli  nie  był  on  następcą  oprawcy,  to 
w  kaidym  razie  był  do  niego  bardzo,  pod  względem  władnie 
swój  władzy  oskarżycielskiój,  podobny. 

Przeszliśmy  więc  w  ten  sposób  dzieje  nrzędn,  który 
gdyby  był  ściślćj  trocbę  określony,  mógłby  jako  władza  po- 
licyjna w  Polsce  nietylko  przetrwać  dłngie  wieki,  ale  nadto 
przyczynić  się  znakomicie  do  powściągnięcia  żywiołów  anar- 
cliicznych  i  niespokojnych.  Urząd  ten  jednak  npadł,  a  obo- 
wiązki jego  jakkolwiek  przeszły  na  starostów  i  nrząd  grodzki, 
posdy  z  uszczerbkiem  dla  porządku  prawnego  w  zapo- 
mnienie. 


Digitized  by 


Google 


o  RADZIE  STANU 
i  jćj  znaczeniu  w  monarchii  konstytucyjnej. 


Napisał 

Dr.  Franciszek  Kasparek. 


Źródła:  Francy  a  konst.  z  •%  1876  art.  4;  uat  z  "/^  1872 
i  z  "/,  1879;  Holandya  konst.  art.  71,  72,  ust  z  "%, 
1861  i  z  '^e  13B1^  Lnxembiirg  k.  art  76;  Alzaoya 
i  Lotaryngia  konst  z  */»  1879  art.  9,  10;  Węgry 
lirt  III,  nst  z  r.  1848  §.  19;  Genewa  konst  tyt  VIL 
a.  75—93;  Portugalia:  konst  a.  107—112  ust  z  7^ 
1846  reguł,  z  >7,  1846  dekr.  z  7^  1870;  Dania:  k.  art. 
15,  16;  Szwecya:  k.  art  4—13,  25,  26,  28,  33,  34, 
36,  38,  39,  41,  42,  93,  105—107;  Norwegia:  k.  a.  12, 
13,  15,  20—22,  27—30,  39;  akt  unii  Szwecyi  i  Norwegii 
4—7;  Rumunia:  k.  a.  131;  Serbia:  k.  art  90 — 92; 
Brazylia:  ust  z  »7„  1841;  Prusy  rozp.  z  "/,  1817, 
"/,  1852;  "/,  1884;  Bawaryja:  k.  tyt  X,  §.  5;  Sa- 
ksonia: k.  a.  41;  Wirtembergia:  k.  a.  54— 61,  ust 
z   V,   1876. 

Literatura;  Małchus  Organismus  der  Behórdm  I,  1823,  §.  14; 
BtJLAu:   JDie  Behdrden  in  Staał  und   Gemeinde^  1836, 


Digitized  by 


Google 


61 


rtr.  153;  Stein:  Veru>altung3tehre  1869,  I,  177—197; 
Okeist:  Engl  Yerwalłungsreeht,  I,  §.  21,  S2,  87,  i% 
n,  §.44—75;  Gnbibt:  art.  8taaUr(Uh  w  fi«citetea?tcon 
HoUzendarfa;  Bluntbchli:  8taai3reeht^  II,  260—264; 
P6zl:  art  Staatarath  (w  8t.  W.  B.  Bluntschlbgo,  tom 
IX) ;  Braghełłi  :  Organiemus  und  Campetenz  der  ohersUn 
Yenoaltungalehdrden  in  den  europ.  Staałen  (Jąhrhueh  f. 
Oesetzkunde.  Wien,  1862,  str.  166);  Sailer:  Der  pretit- 
eisehe  Słaateratli  und  setne  Eeaktwierung.  Berlin  Deub- 
ner  1884;  Hook:  Der  dałerr.  Staatsrath.  Eine  geechicht" 
liche  Studie,  Wien,  1879;  Ancoc:  Le  eaneeil  S  (tat  mant 
et  depuis  1789^  ses  transformatumay  ees  łravaux  et  «m' 
pereonnel.  Etude  hisłorigue  et  bihliographigue  1876; 
Batbib:  TraitS  theorigue  et  pratigue  de  droU  puhlie 
etadmin.  1885,  tom  III;  Błock:  Diettonnaire  de  la  polu 
tigue  V.  ConseU  cf  Etat;  DucKoog:  Coure  de  droit 
adminietratif.  I.  1881,  str.  66—89;  Hetucan:  Rys  histo- 
ryesDy  Rady  Stanu.  (Biblijoteka  Warasawska,  1864,  T.  I, 
82);  Okołbki:  Prawo  adrnkistracyjne,  i  I,  1880,  §.  14; 
Siaaierath  der  preueeieche  und  eeine  Wiederberufung 
V.  einem  Oetpreueeen.  Leipzig,  1885. 


I  Uwagi  wstępne. 

w  ntworzenin  instytncyj  prawnych  i  politycznycli  nie 
wyjawia  duch  ludzki  tój  twórczości,  jaką  napotykamy  w  dzie- 
dzinie przyrody;  lecz  poslagnje  sic  pewną  tylko,  niezbyt 
wielką  ilością  form,  które  jako  typowe  postacie  z  małemi 
tylko  odmianami  wracają  w  różnych  epokach  dziejowych 
i  u  rółnych  Indów.  Wśród  tych  instytncyj  niepoślednie  w  pań- 
stwach monarchicznych  zajmuje  miejsce  rada  przyboczna 
panującego,  z  którą  tenże  roztrząsa  najważniejsze  sprawy 
państwa,  zanim  przystąpi  do  powzięcia  postanowienia.  Spo- 
tykamy się  z  taką  radą  w  najdawniejszych  nam  znanych 
ustrojach  państwowych,  tak  samo  jak  w  państwach  współ- 
czesnych. 


Digitized  by 


Google 


62 

Najdawniejszy  ngtrój  państw  Greckich  znanjrm  nam  jest 
z  piedni  Homera,  które  powstały  między  10.  a  7.  stnieciem 
przed  nar.  Chr.  Ustrój  państwa  jest  monarchiczny,  ale  jeżeli 
nawet  w  niebie  wszechwładny  Zens  zwołnje  bogów  na  na- 
rady, albo  odstępiye  od  swoich  zamjrsłów,  skoro  Herę  mn 
oznajmi,  te  nie  wsz3r8cy  bogowie  z  niemi  się  zgadzają '),  to 
tómbardziój  książęta  ziemscy  nie  mogą  się  obejść  bez  rady 
i  współndziałn  najznakomitszych  obywateli  we  wszystkich 
ważniejszych  akcjrjach  państwowych.  Piedni  Homera  dają 
nam  wcale  dokładny  obraz  charakteru,  składn  i  zakresu  dzia- 
łania tych  rad  królewskich  M.  Naczelnicy  rodów  znakomitych 
tworzą  radę  królewską  (/?ouXi^)  i  nazywają  się  z  tego  powoda 
pouXT}9Ópoi,  3ouXeuTa{.  także  yi^o^ntę^  niekiedy  il^Y^opec  i  (ii3dv- 
Tsc.  W  tój  radzie  załatwiają  się  najważniejsze  sprawy  poli* 
tyczne,  a  król  występnje  tylko  jako  pierwszy  pomiędzy  rów- 
nymi. Zwyczajna  forma  obrady  na  tem  polega,  że  król 
zaprasza  swoich  doradców  do  wspólnój  biesiady,  wyprzedzo- 
nej ofiarą  na  czeftć  Bogów,  przy  którój  rozprawiają  o  spra- 
wach publicznych.  Ta  forma  obrad  w  podwójnym  względzie, 
mówi  ScHOEMANN,  jcst  sposobną  nastroić  obradujących  przez 
wspólność  biesiady  i  czci  Bożćj  do  zgodnego  i  uprzejmego 
traktowania  spraw,  i  dlatego  widzimy  tćż  póżnićj  w  pań- 
stwach greckich,  że  nakazane  są  uczty  wspólne  gron  urzę- 
dniczych i  rad.  Co  się  tyczy  zakresu  działania  tój  daw- 
nćj  rady  królewskićj,  występuje  ona  w  czasie  wojny,  bierze 
udział  przy  postanowieniach  o  pokoju  lub  wojnie,  przy  za- 
warciu traktatów,  przy  ofiarach  publicznych,  w  sądownictwie 
(Stx(X(77;6Aot),  i  w  ogóle  niema  żadnćj  sfery  działalności  kró- 
lewskiej, od  którćjby  była  wykluczoną. 

Jeżeli  co  do  pieśni  Homerowych  może  powstać  wątpli- 
wość, o  ile  instytucyje  polityczne  tam  opisane  odpowiadały 
rzeczywistości,  a  o  ile  udział  w  ich  skreśleniu  miała  wyo- 


? 


Homer:  II.  IV.  29;  XVI.  443,  XXn.  181. 
Fanta  Dr.  ^dolf:  Der  Staat  in  der  Iliae  und  Odyesee. 
Innsbruck,    1882,   str.    70--86.    Schómanm:    Orieehische 
AlterihUmer  1855,  str.  24. 


Digitized  by 


Google 


68 

brainiat  poety,  już  pozytywną  wiadomość  mamy  z  Abtsto- 
TELESA  i  Płutabcha  O  radach  (•^epowńa,  f^iikĄ)  w  pań- 
stwach Greckich,  jak  w  Koryncie,  £lis,  Enidos,  Epidanrus, 
Marsalia,  w  Krecie,  a  szczególnie  w  Szparcie.  W  osta- 
tniem  państwie  królowie  w  wykonywaniu  swojój  władzy  byli 
ograniczeni  współudziałem  gerontów,  którym  Lykurg  dał 
urządzenie  stałe.  Według  ustawodawstwa  Lykurga  liczba 
gerontów  wynosiła  28.  Wybierało  ich  dożywotnie  zgroma- 
dzenie ludowe  z  pośród  obywateli,  przyDajmniój  60  lat  liczą- 
cych. Do  zakresu  dzis^ania  geruzyi  należało  obradowanie 
nad  ważnemi  sprawami  politycznemi,  a  jeżeli  sprawy  te  miidy 
być  wniesione  na  zgromadzenie  ludowe,  geruzya  nchwalaU 
wniosek,  który  lud  mógł  przyjąć  lub  odrzucić.  Dalćj  była 
geruzya  sądem  stanu,  wyrokującego  w  sprawach  karnych, 
pociągających  za  sobą  karę  śmierci,  lub  pozbawienie  czci 
obywatelskićj,  niemnićj  pociągała  do  odpowiedzialności  kró- 
lów, w  czćm  póżnićj  udział  brali  eforowie.  O  formie  obrad 
geruzyi  Szpartańskićj  zresztą  nic  nie  wiemy  ^).  Rady  te  kró- 
lewskie póżnićj  w  państwach  greckich  po  upadku  królów 
były  najwyższą  władzą  rządową  i  kierowały  państwem.  Po- 
zostały na  czele  państwa,  jako  kolegialne  władze  rządowe, 
w  ten  sam  sposób,  jak  w  dzisiejszych  mniejszych  rzeczach- 
pospolitych  widzimy  ciała  zbiorowe  na  czele  państw  '). 

Zwróćmy  się  teraz  ku  starodawnemu  Rzymowi  z  epoki 
królewskićj,  a  spotkamy  się  z  inst3rtneyjami,  mającemi  na 
celu  umiarkowanie  władzy  królewskićj.  Król,  jakkolwiek  po- 
siada nieograniczone  imperium,  liczyć  się  musi  z  wpływo- 
wóm  duchowieństwem,  (augures,  pontificesj  fetialea)  ze  zgro- 
madzeniem Indowem  {comitia  curiata)  i  ze  senatem,  (consUmm 
puhlicum^  Senatus)  który  wprawdzie  jest  radą  przez  samego 
panującego  obraną,  ale  zawsze  korporacyją  wpływową,  bo 
obejmuje  najpotężniejszych   naczelników    rodów   (^entes)  *). 


^  Sohómann:  1.  c.  230—234. 

')  W  Genewie  nosi  n.  p.  ciało  rządzące    dziś    nazwę    rady 

stanu  {^Comeil  cT  śtat). 
*}  Bbuns;   Oeschichte    und    QuMen   d.  rUmmhm    BeelU9 


Digitized  by 


Google 


A  gdy  po  długich  wiekach  rzeczypospolitój  znowa  forma 
monarchiczna  rządów  w  osobie  wszechwładnych  imperatorów 
w  Rzymie  się  pojawiła,  z  wszystkich  urządzeń  rzeczypospo- 
litćj  najdłużój  senat  zatrzymał  znaczenie,  bo  gdy  lud  już 
wcześnie  utracił  wszelki  wpływ  na  ustawodawstwo  ^),  stają 
się  senatus  conmlta  trwi^ą  formą  ustawodawstwa  przez  czas 
dłuższy.  Wprawdzie  senat  staje  się  także  zawisłym  od  wpływu 
imperatorów,  bo  cesarz  mianuje  i  usuwa  senatorów,  a  senat 
nie  śmie  się  sprzeciwiać  stanowczój  woli,  przez  imperatora 
we  wniosku  (oratió)  objawionój;  mimo  to  jeszcze  cesarze 
Teodozyusz  i  Yalentinian,  a  nawet  Justinian  oświadczają, 
że  nie  wydadzą  żadnój  ustawy  bez  przesłuchania  i  zgody 
Senatu;  tak  że  jedynie  senat  jeszcze  stanowi  jaką  taką  za- 
porę samoii^oli  imperatorów,  którzy  zresztą  póżniój,  wydając 
ustawy,  częstokroć  Senat  zupełnie  pomijają ').  Ponieważ  Se- 
nat zawsze  jeszcze  był  zgromadzeniem  licznem,  zajęło  jego 
miejsce  w  wieli;  przypadkach  utworzone  przez  Augusta  Cbn- 
gUium  principisj  właściwa  Bada  Stanu,  celem  obradowania 
nad  ważniejszemi  administracyjnemi  urządzeniami.  Był  to  po- 
czątkovvo  wydzis^  Senatu,  złożony  z  20  senatorów,  {Consi- 
liarii  Auguati)  który  przygotowywał  sprawy  na  pełne  obrady 
Senatu.  Fóźnićj  imperatorowie  sprawy  ważniejsze  {arcana 
imperii)  wyłącznie  z  pominięciem  senatu  tój  Badzie  przed- 
kładali. W  skład  tćjże  wchodzili  późnićj  nietylko  Senatoro- 
wie, ale  także  i  inni,  przez  imperatora  powoływani  członko- 
wie, rycerze  i  prawnicy.  Za  rządów  Hadryjana  przeszła  cała 
ustawodawcza  i  sądowa  działalność  Senatu  na  Conrilium 
principia  *j.  Miejsce  tego  cmsilium  principia  zajęło  w  ostat- 
nich czasach  rzymskich  consiatorium  principia^  zwane  także, 
o  ile  miało  zakres  sądowy,  auditorium  principia  ^).  W  tych 


w  EncykL  Holz.  L  85;  Eumtze:  Curstta  cL  rdm.  Bechta. 

1879,  str.  33. 
^)  za  TyberyjuBza,  o  którym  mówi  Tacyt:  „comitia  e  campo 

ad  patrea  tranatidit^. 
')  Bbuns:  L  c.  101,  111. 
')  Kuntze:  1.  c.  177. 
Y  Kuktzb:  i  c.  662. 


Digitized  by 


Google 


6^ 

ins^rtacyjach  widzimy  tedy  wyrobione  wszystkie  atrybncyje 
późniejszych  Bad  Stanu  państw  innych. 

Także  n  szczepów  germańskich,  spotykamy  się  ze 
zjawiskiem,  że  zwierzchnik  radzi  się  swojój  drnżyny  w  waż- 
niejszych sprawach.  Początkowo  królowie  mieli  tylko 
znaczenie  honorowe,  i  byli  ograniczeni  przez  stanowiące 
o  wszystkich  ważniejszych  sprawach  zgromadzenia  ludowe  ')• 
W  epoce  drugiójy  po  wędrówce  narodów,  wzmogła  się  znacz- 
nie władza  królewska,  a  w  miarę  jak  zgromadzenia  ludowe 
swe  znaczenie  dawniejsze  tracą,  zyskuje  na  powadze  otocze- 
nie króla.  Król  obraduje  ze  znakomitymi  obywatelami,  bez 
względu  na  to,  czy  byli  jego  urzędnikami,  lub  nie.  Na  dwo- 
rze jego  była  służba,  którą  powoływał  także  do  obrad  poli- 
tycznych, i  którćj  używał  według  swego  upodobania '). 
Z  ustroju  Wizygotów  podaje  Dahn  ')  bliższe  szczegóły  o  tćm 
pcdaiium  regis.  Palatyni  stanowią  otoczenie  królewskie  i  tym 
sposobem  już  wpływ  stanowczy  na  kierownictwo  państwa 
wywierają.  Z  ich  grona  wybiera  król  od  czasów  Rekareda 
świeckich  członków  do  sejmów,  przez  co  zyskają  wpływ  na 
ustawodawstwo  i  kierownictwo  polityczne  państwa.  Wyżsi 
palatyni  nie  mają  wcale  prawa  do  udziału  w  sejmach,  król 
z  pośród  nich  wybiera  takich,  do  których  ma  szczególne  za- 
ufanie. Źródła  wspominają  o  osobnych  zgromadzeniach  świec- 
kich i  duchownych  panów  w  pałacu  królewskim  pod  prze- 
wodnictwem króla  (obok  soborów  i  zgromadzeń  wyborczych) 
celem  sądzenia  spraw,  pubUkacyi  ustaw,  lub  wydawania 
przepisów  prawnych  {cum  omni  palałino  officio  ^).  Z  państwa 
Franków  wiemy,  że  król  z  panami  naradza  się  narokach 
dworskich,  które  odbywały  się  przy  sposobności  uroczystości 


*)  Tactius:  Germania  „Nec  regihus  infinita  aut  libera  po- 

tetdae^. 
■)  Wilhelm  Sickel:  Oeschichte  der  deutschen   Słaat8verfas' 

sung  bis  zur  Begrilndung  des  constitut  Staats,  I,  1879, 

str.  56  i  oast 
■)  die  Kanige  der  Oermanen.  VI,  1871,  str.  149. 
*)  Dabn:  1.  c.  555. 

Wyds.  filoiof.  T.  XXX.  9 


Digitized  by 


Google 


66 

dworskich  Przegląd  wojska  odbywał  się  w  marca  i  maju. 
Wówczas  zawiadamiano  lad  zgromadzony  o  ważniejszych 
postanowieniach,  nieraz  żądano  jego  akklamacyi.  Jestto  je- 
dyne wspomnienie  dawniejszego  stanowiska  zgromadzenia 
ludowego  *). 

W  późniejszych  czasach  w  Niemczech  ze  zwyczaju  kró- 
lów przywoływania  panów  możnych  do  narad  nad  sprawami 
publicznemi,  wyrobiło  się  prawne  ograniczenie  władzy  kró- 
lewskićj.  Z  obowiązku  bowiem  lennego,  stawienia  się  u  króla 
na  rokach  dworskich  (Hoffolge)  wytworzyło  się  prawo  stano- 
we (Reichsstandschaft),  Rada  królewska  zdobyła  sobie  prawo 
do  powzięcia  uchwał  stanowczych,  urządzenie  rady  począt- 
kowo czysto  administracyjne  przemieniło  się  na  zasadę  kon- 
stytucyjną ;  z  rady  królewskićj  powstał  sejm.  Tym  sposobem 
zdobyli  sobie  elektorowie,  książęta  i  panowie  prawo  do  ucze- 
stniczenia w  sejmie,  póżnićj  także  miasta. 

Gdy  powstało  w  lerytoryjach  niemieckich  zwierzchni- 
ctwo krajowe,  książęta  tak  samo  jak  królowie  odbywali  z  pa- 
nami na  rokach  dworskich  narady  o  sprawach  krajowych. 
Z  tych  narad  rozwinęły  się  mianowicie  od  14  wieku,  sku- 
tkiem połączeń  rycerstwa  i  miast  celem  przestrzegania  swo- 
bód krajowych,  w  poszczególnych  terrytoryjach  urządzenia 
stanowe  '). 

Pierwotny  ustrój  Polski  przedstawia  nam  silnie  roz- 
winiętą władzę  monarszą,  tak,  że  na  dworze  panującego  sku- 
piało się  całe  życie  narodu,  mimo  to  spotykamy  także  tutaj 
obok  całój  hierarchii  urzędników  dworskich  „na  dworze  Bo- 
lesława Chrobrego  radę  przyboczną,  z  dwunastu  jego  oso- 
bistych przyjaciół  złożoną,  z  którymi  ustawicznie  przebywał 
i  w  ważnych  kwestyjach  ich  zdania  zasięgał"  •). 

Nie. chcemy  tych  przykładów  rozszerzać  nad  miarę  po- 
trzeby. Post  w  skrzętnie   zebranćm  dziele:    ^Bausteine  fUr 


')  Brunner:   Oeschichłe  und  Quellen   des  deutscken  RechU 

(w  encykl.  Holtzekdorfpa  4  wyd.  1882)  str.  2 1 2. 
■)  Brunner:  1.  c.  234,  235. 
•)  BoBRZYŃSKi:  Dzieje  Polski.  1879,  str.  80. 


Digitized  by 


Google 


67 

eine  alłgenieine  Rechtswissenschaft  auf  vergleichend  ethno- 
logischer  Basis*'  II,  1881,  str.  135 — 142  zestawił  szereg 
faktów  z  dziejów  różnych,  najdzikszych  nawet  szczepów, 
które  dobitnie  wykazują,  że  wszędzie,  czy  to  najstarsi,  czy 
wójtowie  gmin,  czy  nrzędnicy  dworscy  lub  państwowi,  albo 
duchowni,  albo  członkowie  domu  książęcego  otaczają  panu- 
jącego, i  tworzą  jego  radę  przyboczną  w  najważniejszych 
sprawach  politycznych.  Gdzie  władza  królewska  zupełnie  jest 
wyrobioną,  tam  zależy  od  woli  panującego,  czy  wnioski  swo- 
jój  rady  przybocznej  uwzględni  lub  takowe  odrzuci;  gdzie 
zaś  władza  królewska  jest  słabą,  tam  ta  rada  jest  nader 
,  wpływowym  czynnikiem,  która  nieraz  nawet  ma  prawo  panu- 
jącego pozbawić  tronu.  Stanowisko  i  skład  tćj  rady  zależą 
zresztą  od  historycznego  rozwoju,  i  narodowych  właściwości 
każdego  państwa.  Słusznie  tedy  autor  ten  zaznacza  w  dziele: 
jjDie  Orundlagen  des  Rechts  wid  die  Grundzilge  seiner  Enł- 
wicklungsgeschickte^  Oldenburg,  1884,  str.  136  jako  objaw 
powszechno-dziejowy,  „że  istnieje  najwyższa  rada  państwa, 
złożona  z  najznakomitszych  dygnitarzy,  która  w  monarchicz- 
nćj  formie  rządowój  stanowi  przyboczną  radę  królewską, 
w  innych  formach  rządowych  zaś  jest  właściwćm  kolegium 
rządzącóm". 

Wytłumaczenie  tego  zjawiska,  że  wszędzie  u  ludów  na 
różnych  stopniach  cywilizacyi  stojących  spotykamy  się  z  przy- 
boczną radą  panującego,  nie  jest  zbyt  trudne.  Bardzo  trafnie 
wyjaśnił  przyczyny  istnienia  Rady  Stanu  Wilhelm  Lamoignon 
w  mowie  do  Ludwika  XIV:  „Człowiek  nie  może  sam  dźwi- 
gać ciężaru  panowania.  Jakkolwiek  rozległą  może  być  jego 
intelligencyja,  zawsze  poglądy  jego  są  ciaśnićjsze  niż  jego 
władza,  a  potęga  jego  umysłu  nie  odpowiada  potędze  jego 
państwa.  Tylko  Bóg  może  ogarnąć  bezpośrednio  wzrokiem 
swoim  wszystko,  co  utrzymuje  swoją  potęgą.  Panujący  po- 
trzebiyą  innych,  którym  mogą  powierzyć  część  spraw,  jakie 
inaczćj  mogłyby  ich  poniżyć  swoją  poziomością,  albo  ich 
przygnieść  swoim  ciężarem.  Potrzeba,  aby  wypożyczyli  oczy, 
uszy  i  ręce,  jeżeli  chcą  widzieć  wszystkie  działania,  usłyszeć 


Digitized  by 


Google 


68 

wszystkie  prośby,  zadosyć  nczynić  wszystkim  potrzebom 
swoich  poddanych.  Potrzeba,  aby  wyszukali  pośród  nich  osoby 
zdolne  do  pomocy  przy  pracach,  i  ażeby  przelali  na  swoje 
ministerstwo  część  spraw,  które  sprowadzają  pomyślność 
w  ich  państwie". 

Jeżeli  w  państwach,  których  przykłady  przytoczyliśmy, 
instytncyja  rady  przybocznćj  panującego  niema  charakteru 
organicznego,  a  jćj  atrybucyje  są  niepewne  i  chwiejne,  mia- 
nowicie częstokroć  stosunek  tćj  rady  do  wyiszćj  izby  repre- 
zentacyi  stanowćj  nie  dość  jasno  da  się  określić  i  częstokroć 
nawet  z  izbą  wyższą  się  schodzi,  Bada  Stanu  staje  się 
instytucyją  stałą  i  organiczną  od  okresu,  kiedy  władza  kró- 
lewska się  wzmacnia,  zakres  działania  państwa  wzrasta  i  po- 
myśleć należy  o  organizacyi  urzędów  —  a  zatćm  od  końca 
wieków  średnich.  Wszędzie  powstaje  tutaj  Kada  panującego, 
jako  władza  najwyższa  pod  najrozmaitszemi  nazwami,  jako 
privy  council,  conseil  de  roi,  Geheimrathy  Hofrathf  Słaąisrath^ 
i  rozwija  się  odtąd  aż  do  czasów  najnowszych.  Cesarz  nie- 
miecki n.  p.  naradzał  się,  jak  inni  książęta  ze  znakomitymi 
panami  i  prawnikami,  gromadzącymi  się  pod  przewodnictwem 
wicekanclerza,  tak  w  sprawach  odnoszących  się  do  cesar- 
stwa, jak  niemnićj  do  krajów  dziedzicznych.  Maksymilian 
urządził  w  miejsce  takićj  rady  przygodnćj  w  r.  1501  stałą 
cesarską  radę  nadworną  (Hofrath),  która  mu  miała  na  piśmie 
przedstawiać  opinie.  Po  kilku  zmianach  Ferdynand  I  w  re- 
gulaminie z  r.  1559  stosunek  w  ten  sposób  urządził,  że  spra- 
wy cesarstwa  niemieckiego  oddzielił  od  spraw  krajów  dzie- 
dzicznych, i  tylko  sprawy  państwowe  przekazał  radzie  na- 
dworoćj  {Reichshofrath).  Ta  państwowa  rada  nadworna  miała 
podwójne  znaczenie,  jako  rada  przyboczna  w  sprawach  pań- 
stwowych, i  jako  sąd,  zastępujący  cesarza  w  sprawach  sądo- 
wych. Oprócz  tego  miał  cesarz  swoje  radę  tajną,  którćj 
opinii  zasięgał  tak  w  sprawach  krajów  dziedzicznych,  jak 
niemnićj  w  sprawach  cesarstwa.  Wprawdzie  kapitulacyje  wy- 
borcze nie  sprzyjały  wpływowi  Rady  tajnćj,  jednak  nie  mogły 
Cesarzowi  zabronić   zasięgania  opinii  przed  wydaniem  decy- 


Digitized  by 


Google 


69 

zyi.  Podobnie  w  terytoiyjach  jeszcze  w  15  wieka  pod  prze- 
wodnictwem kanclerza  odbywały  się  narady  z  radcami  za- 
ufanymi^ którzy  albo  byli  urzędnikami  stałymi  i  płatnymi, 
zwyczajnie  także  doktorami  praw,  albo  z  rycerstwa  powoła- 
nymi na  kilka  tygodni.  Z  tych  rad  utworzono  w  16  stuleciu 
stałe  kolegium,  zwane  HofraOij  Kanzlsi  albo  Regierung.  Sku- 
tkiem tego  niektóre  sprawy  zostały  zastrzeżone  panującemu, 
który  takowe  załatwili  z  najzaufańszymi  doradcami.  Tak 
powstało  nowe  stałe  kolegium  —  rada  tajna  *). 

Im  więcój  w  ciągu  17.  i  18.  wieku  znaczenie  urządzeń 
reprezentacyjnych  upadało,  a  rozwielmożył  się  absolutyzm 
t  z.  państwa  policyjnego,  tćm  więcój  wpływ  rad  stanu  sta- 
wał się  doniosłym,  a  żadne  ważniejsze  zarządzenie  publiczne 
z  owych  czasów  nie  było  wydane,  zanim  w  radzie  stanu 
nie  było  przedyskutowane.  Tym  sposobem  zajęły  rady  stanu 
poniekąd  miejsce  gasnącój  reprezentacyi  ludowój,  z  tą  wsze- 
lako ważną  zmianą,  że  gdy  uchwały  reprezentacyi  ludowój 
były  dla  panującego  stanowczemi,  rada  stanu  miała  tylko 
charakter  informacyjny  i  doradczy. 

konstytucyjne  rządy  w  obec  tój  instytucyi  zachowały 
się  tozmaicie.  W  przeważającój  ilości  państw  Badę  Stanu 
zatrzymano  i  tylko  stosownie  do  organizacyi  państw  zrefor- 
mowano, w  innych  przynajmnićj  możność  ustanowienia  Bady 
Stanu  panującemu  pozostawiono  (jsik  w  Saksonii  w  §.  41 
konst),  w  innych  takową  pominięto  (jak  w  Belgii),  w  innych 
wreszcie  (jak  w  Austryi  ust.  z  "/^  1868  1.  60  i  t.  p.,  w  He- 
syi  ust.  z  *y^  1875)  takową  po  zaprowadzeniu  rządów  kon- 
stytucyjnych zniesiono. 

O  państw  obecnych  mają  Badę  Stanu :  Bawaryja,  Alza- 
cyja  i  Lotaryngia,  Francyja,  Holandyja,  Luksemburg,  Prusy, 
Saksonia,  Szwecyja  i  Norwegija,  Bosyja,  Portugalia,  Dania, 
Serbia,  Brazylia  i  Wirtembergia. 

Najdokładniój  w  samój  konstytucyi  państwa  jest  sta- 
nowisko Bady  Stanu  określone  w  Szwecyi,  największą 
doniosłość   dla  państwa  ma  zaś  Bada  Stanu  we  Francy  i. 


')  Walter:  Deutsche  RechUgeschichte.  1857.  L  §.  344  i  365. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


70 


gdzie   przetrwała   wszystkie    barze   konstytucyJDe   i  zmiany 
form  rządowych. 

W  Austryi  rządy  konstytucyjne -nie  sprzyjały  Badzie 
Stann.  We  Węgrzech  nie  przyszło  wcale  do  skutku  utwo- 
rzenie Rady  Stanu,  przewidziane  w  art  III  §.  19  ustaw  z  r. 
1848,  w  Austryi,  istniejąca  od  wieków  i  kilkakrotnie  refor- 
mowana Bada  Stanu  wprawdzie  pat.  ces.  z  *7t  ^^^^  ^'  ^ 
dz.  p.  p.  była  stosownie  do  potrzeb  konstytucyjnych  bardzo 
odpowiednio  zorganizowaną  i  statut  dla  nićj  został  ogłoszo- 
nym, jednakże  wnet  przeciw  nićj  powstała  oppozycyja^  a  już 
podczas  obrad  nad  konstytucyją  grudniową  z  r.  1867,  a  mia- 
nowicie nad  ustawą  zasadniczą  o  trybunale  państwowym, 
uchwaliła  izba  deputowanych  Bady  Państwa  dnia  8  paździer- 
nika 1867  rezolncyją  osnowy  następującój :  Wzywa  się  rząd, 
aby  niezwłocznie  wniósł  projekt  do  ustawy,  znoszącćj  ces. 
pat.  z  'V,  1861  o  Badzie  Stanu  i  statucie  dla  tćjże.  Sprawo- 
zdawca Dr.  Kremer  uzasadniał  tę  rezolucyję  w  sposób  na- 
stępujący: „Według  statutu  z  '7t  ^^^^  ^^  BAdsL  Stanu  radą 
swą  wspierać  cesarza  i  ministerstwo,  i  dawać  opinie  o  pro- 
jektach do  ustaw,  rozporządzeniach  i  w  sprawach  innych.  Za- 
kres działania  Bady  Stanu  w  rozstrzyganiu  sporów  o  wła- 
ściwość i  w  sprawach  spornych  prawa  publicznego  miał  być 
określonym  ustawą  osobną.  W  pierwszym  względzie  wię- 
kszość Bady  Państwa  na  każdćj  z  poprzednich  sesyj  uznała 
niezgodność  obecnego  stanowiska  i  urządzenia  Bady  Stanu 
z  rozwojem  konstytucyjnego  życia  politycznego,  i  to  zdanie 
objawiła  stanowczo  w  następującój  rezolucyi: 

Zważywszy,  iż  obecne  stanowisko  i  urządzenie  Bady 
Stanu  może  tćjże  nadać  wpływ  szkodliwy  na  rozwój  życia 
konstytucyjnego,  wzywa  się  rząd,  aby  aż  do  posiedzenia  naj- 
bliższego przedłożył  projekt  do  ustawy  o  reorganizacyi  rady 
stanu  w  tym  duchu,  aby  takowa  odpowiadała  zasadzie  od- 
powiedzialności ministrów  i  swobodnemu  rozwojowi  życia 
konstytucyjnego. 

Ówczesne  wywody  sprawozdawcy  i  obrady  w  izbie 
deputowanych  dostatecznie  wykazały,  że  stanowisko  nieod- 
powiedziahiych  doradców  korony  między  nią  a  odpowiedział- 


Digitized  by 


Google 


71 

nćm  ministerstwem  uważano  za  absolutnie  niepodobne,  i  że 
pojmowano  reorganizacyję  R.  St.  tylko  w  tój  myśli,  aby 
takowa  nabyła  znaczenia  jako  trybunał  do  rozstrzygania  spo- 
rów o  właściwość  i  innych  spraw  spornych  z  dziedziny 
prawa  publicznego. 

Ówczesny  minister  Stanu  sam  na  49.  posiedzeniu  izby 
deputowanych  z  *7ii  1863  przypuścił,  że  R.  St.  może  stać 
się  zbyteczną,  w  miarę  jak  zostanie  przeprowadzoną  konsty- 
tucyja  we  wszystkich  częściach  państwa,  a  mianowicie  wła- 
dza ustawodawcza  dozna  przeobrażenia. 

Jeżeli  rząd  ówczesny  uznał  możność  zniesienia  R.  St 
w  przyszłości,  rząd  obecny  jak  się  zdaje,  już  faktycznie  jest 
przekonanym,  że  R.  St.  w  swćj  działalności  doradczćj  nie- 
tylko  nie  przysporzyłaby  korzyści,  lecz  przeciwnie  wywarłaby 
wpływ  szkodliwy  na  szybkie  ułożenie  projektów  ustawo- 
dawczych. 

W  rzeczy  samćj  dziś,  gdy  istnieje  ustawa  o  odpowie- 
dzialności ministrów,  i  w  krajach  austryjackich  przez  rewizyję 
konstytucyi  lutowój  rozpocząć  się  ma  prawdziwe  życie  kon- 
stytucyjne, nikt  nie  może  ^  lęcój  wątpić,  że  stanowisko  R.  St 
jako  nieodpowiedzialnego  doradcy  korony  stało  się  niemo- 
żliwe, nawet  wprost  niezgodne  z  konstytucyją. 

Lecz  także  w  innym  względzie,  w  którymby  jeszcze 
R.  St  mogła  dojść  do  znaczenia,  stała  się  ona  dziś  zbyteczną, 
ponieważ  jćj  domniemany  zakres  działania  w  sporach  o  wła- 
ściwość i  w  sporach  z  tytułu  prawa  publicznego  przeszedł 
na  trybunał  państwowy**. 

Rezolucyję  tę  poparł  jeszcze  dep.  Schindleb  argumen- 
tami, wcale  do  rzeczy  nie  należącemi,  a  wreszcie  dowcipami 
wątpliwćj  wartości.  Porównywrf  Radę  Państwa  ze  zegarem, 
mianowicie  izbę  Panów  ze  skazówką  godzinową,  a  izbę  depu- 
towanych ze  skazówką  minutową,  R.  Stanu  zaś  ze  zegarem, 
któremu  brakują  obie  skazówki:  j^Fllr  eine  solche  Maschine 
haben  wir  in  Oesterreich  kein  GM  und  keine  Ltist^  ^)» 


')  Stenogr.  Protoc.  d.  Ahgeordnetenhmises  IV Session.  Wien^ 
1869,  I  Bd.  776—778. 


Digitized  by 


Google 


72 

Skutkiem  tćj  rezolucyi  przedłożyło  ministerstwo  Auers- 
perga  Karola  jaż  na  posiedzeniu  dnia  27  lutego  1868  okla- 
skami powitany  projekt  do  ustawy  o  zniesieniu  R.  S.  Przy 
pierwszćm  czytaniu  dnia  V,  1868  prezydent  ministrów  oświad- 
czył, że  rząd  nie  uznaje  nawet  potrzeby  uzasadnienia  tego 
wnioskU;  po  czćm  przekazano  projekt  komisyi  konstytucyjnej. 
Drugie  czytanie  miało  miejsce  dnia  '*/,  1868.  Sprawozdawca 
Schindler  nie  zadał  sobie  wiele  pracy,  by  zniesienie  R.  S. 
uzasadnić.  Kilkoma  uwagami  zbył  całą  sprawę,  mówiąc,  że 
przez  zmianę  konstytucyi  wykazała  się  niemożność  dalszego 
istnienia  R.  S.,  która  była  urządzona  dla  całego  państwa; 
że  zatćm  nietrzeba  tracić  wiele  słów,  lecz  powitać  ustawę 
znoszącą  R.  S.  z  radością,  jako  rzecz  odpowiadającą  tak  po- 
litycznemu położeniu,  jakotćż  potrzebom  politycznym  krajów, 
w  Radzie  Państwa  reprezentowanych.  Wniosek  ten  bez  dysku, 
syi  w  drugiem  i  trzeciem  czytaniu  został  przyjętym ').  Rów- 
nież szybko  uporano  się  z  wnioskiem  do  ustawy,  znoszącćj 
R.  S.  w  izbie  panów.  Wniesiony  tamże  "/s  1868,  przyjętym 
zosti^  dnia  29  kwietnia  1868  w  drugiem  i  trzeciem  czytaniu. 
Sprawozdawca  Pepitz  powtórzył  tylko  w  skróceniu  bardzo 
krótkie  wywody  referenta  izby  niższćj,  utrzymując,  że  dalsze 
trwanie  R.  S.  tak  jak  ona  była  ustanowioną  w  art  II  pa- 
tentu lutowego  z  r.  1861,  nie  odpowiada  zmienionym  stosun- 
kom konstytucyjnym  i  nie  da  się  pogodzić  z  ustanowionemi 
dla  obu  połów  monarchii  odrębnemi  ministerstwami '). 

Co  najwięcój  uderza,  je^t  owe  grobowe  milczenie  ze 
strouy  znakomitych  członków  R.  S.,  jak  Lichtenfelsa,  Hocka^ 
którzy  w  Izbie  Panów  nie  podnieśli  głosu  w  obronie  insty- 
tucyi  na  śmierć  skazanćj. 

Skutkiem  tćż  tak  wszechstronnćj  zgody  i  Rządu,  i  obu 
izb  Rady  Państwa,  zosti^a  ustawą  z  dnia  "/«  1868  1.  60  dz. 
p.  p.  Rada  Stanu  zniesioną. 


O  1.  c.  m  Bd.  2176. 

*)  Stenographische  Berichu:  Herrenhaus  38  Sitzung  der  4, 

Session  v.  "/^  1868^  str.  767. 


Digitized  by 


Google 


73 


Odtąd  niema  w  Aastryi  Bady  Stanu;  v/  innych  zaś 
państwach  niemieckich  także  bardzo  mało  słychać  było 
o  istniejących  tamże  Radach  Stanu.  Czytamy  nawet  jeszcze 
w  dziele  o  niemieckióm  prawie  politycznym,  w  r.  1878  przez 
Jerzego  Meyera  napisanem  (str.  263  uw.  4),  jakoby  pruska 
Rada  Stanu  od  r.  1848  faktycznie  przestała  istnieć. 

Tymczasem  w  najnowszych  czasach  mnożą  się  właśnie 
w  Niemczech,  a  mianowicie  w  Prnsiech  8>mptomaty,  wyka- 
zujące dążność  utworzenia  obok  ciał  reprezentacyjnych  jakie- 
goś organu  doradczego,  jak  utworzenie  rady  gospodarczćj, 
a  w  Prusiech  król.  rozp.  z  *V^  1884  ')  odnawia  i  uzupełnia, 
pod  przewodnictwem  następcy  tronu,  ową  Radę  Stanu,  którą 
przyzwyczajono  się  uważać  za  nieżywotny  i  gasnący  za- 
bytek absolutyzmu. 

Zachodzi  więc  pytanie,  czy  to  powołanie  do  życia  Rady 
Stanu  jest  może  tylko  symptomatem  reakcyi,  albo  czy  głębsze 
powody,  wyjawiające  pewne  wady  rządów  parlamentarnych 
i  ministeryjaln}  eh,  skłoniły  do  odnowienia  tćj  zapomnianćj 
instytucyi?  Pytanie  to  w  obec  najnowszych  objawów  w  Pru- 
siech nabrało  aktualnego  interesu,  a  rozbiór  takowego  tćm 
większą  także  dla  nas  ma  doniosłość  praktyczną,  o  ile  we 
wielu  względach  w  Austryi  idą  za  przykładem  Prus. 


H.  Rada  Stanu  w  monarchiach  nieograniczonych. 

Nikt  o  tćm  nie  wątpi,  że  Rady  Stanu  w  monarchiach 
nieograniczonych  są  wielce  pożyteczną  instytucyją,  wyksztid- 
ciiy  się  one  nawet  jako  organiczne  urządzenie  państwowe 
za  rządów  monarchii  absolutnćj. 

We  Francy  i  reguluje  szereg  ordonansów  od  r.  1413 
—1738  zakres  rady  stanu.  Z  początku  istniała  tamże  przy- 
boczna Rada  Królewska  dla  wszystkich  spraw  sądowych 
i  administracyjnych,  póżnićj  jednak  oddzielono  sądownictwo 


^)  Deutacher  Reichsameigisr  und  kUn.  preusa.  StaaUameiger 
von  %  1884.  N.  141. 

Yfjdz.  filosof.  T  ZIX.  10 


Digitized  by 


Google 


74 


od  administracyi ;  dla  spraw  sądowych  powstały  parlamenty, 
dla  innych  spraw  wyłącznie  panującemu  zastrzeżonych  Rada 
Stanu,  zwana  początkowo  Parhir  au  roty  póżnićj  Comeil  d* 
Źtatf  Conseil  du  Roi^  a  zebranie  pełne  Grand  ConseiL  Do 
zakresu  działania  tćj  Rady,  którćj  przewodniczył  król,  a  w  jego 
zastępstwie  kanclerz,  należały  wszystkie  sprawy,  które  do. 
tykały  interesu  publicznego.  Policyja,  środki  finansowe,  środki 
komunikacyjne,  potrzeby  armii  i  marynarki,  codzienne  sprawy 
polityczne,  które  wymagały  szybszój  decyzyi,  aniżeli  na  to 
pozwalał  powolny  bieg  spraw  sądowych,  i  które  musiały  być 
rozpatrywane  ze  stanowiska'  wyższego  i  rozleglejszego,  niż 
go  może  dać  widok  ściśle  prawniczy;  wszystkie  te  sprawy 
należały  do  R.  St,  w  którćj  skład  musiały  tćż  wchodzić 
osoby  należące  do  wszystkich  gałęzi  służby  administracyjnćj 
zewnętrznćj  i  wewnętrznćj  Franoyi.  R.  St.  przygotowywała 
ustawy  i  rozporządzenia,  interpretowi^a  przepisy  prawne,  za- 
łatwiała spory  o  właściwość  i  spory  skarbowe,  była  nawet 
sądem  kassacyjnym  od  orzeczeń  parlamentu.  Ten  ogrom  spraw 
należących  do  atrybucyi  R.  S.  wymagał  pewnego  podziału 
rady  na  szczególne  oddziały.  Ordonanse  z  r.  1644  i  1657} 
niemnićj  edykt  z  '/^  1687  uskuteczniły  ten  podział  i  uregu- 
lowały zakres  działania  R.  S.,  która  w  tym  stanie  z  mi^emi 
tylko  zmianami  pozostała  do  r.  1789. 

Rada  Stanu  podzielona  była  na  5  wydziałów:  a)  Con- 
seil d*  Etat,  w  ściślejszem  słowa  tego  znaczeniu,  zwany  także 
Conseil  cT  en  hauł^  albo  Conseil  des  affaires  itrangires  zaj- 
mował się  sprawami  zewnętrznemi,  b)  Conseil  des  diphches 
zajmował  się  sprawami  administracyi  wewnętrznćj,  c)  Conseil 
royales  de  finanses  sprawami  skarbowemi,  d)  Conseil  du  com- 
merce  sprawami  handlowemi,  wreszcie  e)  Conseil  dis  partiea 
albo  prive  zajmował  się  sprawami  sądowemi  królowi  zastrze- 
żonemi  (la  justice  r(tenue)y  kassaeyją  wyroków  sądowych, 
wykonaniem  ed^^któw  i  t.  d.  Ordonanse  z  r.  1737  i  1738 
regulowały  bliżćj  postępowanie  R.  S. 

Chcąc  określić  działalność  R.  S.  za  czasów  dawnego 
królestwa  we  Francyi,  znaczyłoby  tyle,  co  napisać  historyję 


Digitized  by 


Google 


76 

wewnętrznej  adniinistracyi  Francnskićj  z  owych  czasów,  bo 
nie  było  ważniejszój  i  głośniejszej  sprawy,  któraby  była 
przyszła  do  skutku  bez  jój  udziału  ').,Najznakomit:$ze  nazwi- 
ska,  jak :  Colbert,  Yiłleroy,  Seguieb,  d'  Aguesseau  spo- 
strzegamy między  jćj  członkami,  a  co  szczególnie  uderzają- 
cym jest  zjawiskiem,  Ludwik  XIV,  ów  autokrata  najczystszój 
krwi,  który  siebie  identyfikował  z  państwem  (f  Etat  c'  esł 
wwn),  wysoce  cenił  usługi  R.  S.  Przedkładając  jój  "/g  1665 
plan  reorganizacyi  całego  ustawodawstwa,  wyrzekł  pamiętne 
słowa:  „że  używać  będzie  pomocy  tój  instytucyi  podczas 
całego  swego  panowania^.  To  tćż  czytamy  na  wszystkich 
ważniejszych  aktach  i  ustawach  Ludwika  XIV:  „d  ces  cau- 
868  de  V  avi8  de  notre  conseil  et  de  notre  certaine  science, 
pleine  pumanse  et  autoritd  royale  etc''...  Na  jednym  tylko 
akcie  z  r.  1685,  odwołującym  edykt  Nantejski,  nie  czytamy 
dodatku:  „de  r  avi8  de  notre  coiiseil^ ^  król  zatóm  postąpił 
samowładnie  i  nie  zasięgnął  opinii  swojój  rady,  która  może 
byłaby  tego  kroku  niedopuściła. 

Tak  wykazała  R.  S.  za  rządów  królewskich  we  Fran- 
cyi  swoją  żywotność  i  użyteczność  '). 

Podobnie  angielskie  Privy  Council  jest  starą  instytucyją 
Rady  Erólewskićj.  Gneist  przedstav\ia  nam  w  krótkich  za- 
rysach rozwój  i  znaczenie  tćj  instytucyi  •).  „W  Anglii  poja- 
wia się  R.  S.  najpierw  jako:  „coneilium  continuum^  w  stóleciu 
po  wydaniu  ustawy  j^magna  Charta^.  Monarchia  była  w  walce 
z  klasami  posiadającemi  zniewoloną  zorganizować  z  najwyż- 
szych urzędników  korony  władzę  stałą,  ażeby  ze  systematu 
rządów  osobistych  dojść  do  prawidłowego  i  stałego  załatwie- 


V  Tacquevilłe  mówi  o  tćj  radzie  stanu,  że  ona  była  ^tout 
Łl  la  foU  cour  supremę  de  justice,  tribuntU  supremę 
administratif  f  conseil  du  gouv^imem€nt^  qui  discute  et 
propose  la  plupart  des  lois,  Jixe  et  repartit  V  impot, 
etablit  les  regles  generales,  qui  doivent  diriger  les  agents 
du  gouvernetnent^ . 

*)  Błock:  Diet.  de  la  poL  i  Diet.  de  I'  adm,  franc.  art. 
Conseil'  d'  Elat.  Aucoc:  La  conseil  cf  dtat  1876. 

*)  art  StaaUrath  w  Iiechtslexicon  Hołtzendobffa. 


Digitized  by 


Google 


76 

nia  czyuności  państwowych.  W  czasie  panowania  Edwarda 
I.  II.  i  in.  (1272—1377)  zyskuje  rada  stałą  inicyjatywę  we 
wielkiem  ustawodawstwie.  Na  posiedzeniach,  w  których  biorą 
także  udział  znakomici  duchowni  i  świeccy  panowie,  wydaje 
ta  korporacyja,  jako  Magnum  Conailium  albo  Parlamentum 
owe  zasadnicze  ustawy,  które  jeszcze  dzi6  stanowią  podstawę 
konstytucyi  angielskiój,  podczas  gdy  Izba  niższa  zajmuje 
jeszcze  stanowisko  podrzędne.  Jeszcze  raz  w  póżniejszćj 
epoce  reformacyi,  nabywa  Bada  Królewska  jako  nPrivy  Coun- 
cii**  inicyjatywę  w  ustawodawstwie,  ona  rozrządza  nadzwy- 
czajnemi  prawami  rządowemi  i  karnemi,  które  do  przepro- 
wadzenia reformacyi  były  konieczne. 

Privy  Council  dochodzi  do  kulminacyjnego  punktu  swego 
znaczenia  w  epoce  Tudorów,  a  obok  niego  parlament  zdaje 
się  tracić  swoją  moralną  samodzielność.  W  następnym  wieku 
jednak  zwalcza  dynastya  Sztaartów  razem  z  Priry  Council 
ustrój  parlamentarny  w  ogóle,  dąży  do  obalenia  ustawodaw- 
stwa przez  rozporządzenia,  do  zwalczenia  stanowego  prawa 
podatkowego  i  miejscowego  samorządu  przez  jurysdykcyję 
administracyjną  R  S.  W  walce  tój  zwycięża  parlament, 
a  pokonane  królestwo  musi  zrzec  się  sądownictwa  admini- 
stracyjnego R.  S.  (Izby  gwieżdzistćj)  i  nadużywanych  praw 
nadzwyczajnych.  Zakres  działania  R.  S.  odtąd  się  rozdziela. 
Sądownictwo  administracyjne  przechodzi  na  lokalne  organy 
samorządu  pod  kontrolą  sądów  państwowych,  inicyatywa  zaś 
do  ustaw  i  zarządzeń  rządowych  przypada  mniejszemu  wy- 
działowi R.  S.  (gabinetowi.  Radzie  ministrów),  który  już  ist- 
niał za  Sztuartów,  a  odtąd  staje  się  dźwignią  rządów  parla- 
mentarnych. Ministrowie  wykonywują  swoją  władzę  jeszcze 
dziś  jako  członkowie  rady  stanu,  któi7m  powierzono  szcze- 
gólne departamenty  i  pozostają  zwyczajnie  dożywotnimi  człon- 
kami Prwy  Council,  które  liczy  do  200  członków.  Rzadko, 
i  tylko  do  aktów  ceremonialnych  zwołują  wszystkich  członków 
R,  S.,  do  zwykłych  czynności  rządowych  zwołują  tylko  człon- 
ków każdoczesnego  ministerstwa.  Rozporządzenia  wydane 
przez  panującego  po  przesłuchaniu  R.  S.  (Ordres  in  Council) 


Digitized  by 


Google 


77 


w  samćj  rzeczy  są  tylko  nchwałami  jR.  ministrów.  Główne 
czynności  S.  S.  należą  obecnie  częścią  do  rady  ministi-ów, 
częścią  do  parlamentu,  częścią  do  trybunałów  państwowych, 
częścią  do  władz  samorządu.  Tylko  w  sprawach  kolonialnych 
i  kościelnych  zachował  Privy  Council  resztki  swojćj  jnrys- 
dykcyi*  *). 

Do  tćj  ogólnój  charakterystyki  dzisiejszćj  Rady  Stanu 
w  Anglii;  która  ma  tytuł:  „Her  Majeaiy^s  Most  Honorable 
Pnvy  CauncU^,  dodać  musimy  kilka  uwag. 

Co  do  zakresu  działania  różnić  należy  zakres 
ustawodawczy;  rządowy  i  sądowy  Rady  Stanu. 

1)  Fnnkcyja  ustawodawcza  R.  S.,  dzisiaj  przez  ściślej- 
szy jćj  wydział  (gabinet)  spełniana,  polega  na  udziale  w  wy- 
dawaniu rozporządzeń  królewskich  {ordera  in  council)^  ogła- 
szanych w  formie  proklamacyj  i  ordonansów.  Zakres  tych 
rozporządzeń  jest  w  obec  ustawodawstwa  parlamentarnego 
szczupły,  jednakże  ma  jeszcze  wielkie  znaczenie  w  sprawach 
zagranicznych;  wojskowych  i  komunikacyjnych  (n.  p.  co  do 
zakazów  wywozu  pewnych  towarów),  niemnićj  co  do  ustawo- 
dawstwa dla  tych  kolonij,  które  nie  mają  własnego  ciała 
prawodawczego.  Zresztą  może  król  z  Radą  Stanu  wydać 
tylko  rozporządzenie  wykonawcze  powołane  lub  zastrzeżone 
w  ustawach. 

2)  Funkcyje  sądowe  R.  S.  po  zniesieniu  Izby  gwiaź- 
dzistej za  Karola  I.  (16  cap.  lOj  są  bardzo  ograniczone,  zacho- 
wały się  jednak  ślady  tychże.  Najpierw  ma  Privtf  Council 
prawo  zarządzenia  dochodzeń  przy  przestępstwach  przeciw 
rządowi  i  przekazywania  tychże  sądom  zwyczajnym.  To  prawo 
dziś  spoczywa,  jednakże  w  sprawach  wielkiój  wagi  może  być 
ustanowiona  komisya  śledcza  królewska,  jak  przy  badaniu  cho- 
roby umysłowćj  Jerzego  III,  w  przypadkach  nielegalDych  mał- 


')  Por.  Gneist;  Das  engliache  Yerwaltungsrecht  der  Oegen- 
fcart  in  Yergleickung  mit  dem  Deutschen  Terwaltungs- 
syeteme.  3  Aufl.  1  Bd.  1883,  str.  187—208.  Homebsham 
Cox :  Die  Staatseinrichtungen.  Englands^  ilibers.  v.  Kt^HNB. 
Berlin,  1867,  str.  197—230,  432—438,  676—686. 


Digitized  by 


Google 


78 

żeu8tiv  w  rodzinie  królewskićj.  Po  wtóre  ma  jeszcze  Pr.  c 
sądownictwo  w  sprawach  międzynarodowych  zaborczych, 
w  sprawach  kolonialnych  i  Indyj  wschodnich,  jest  najwyższą 
instancyją  nad  sądami  dnchownemi;  i  ma  wpływ,  jeżeli  idzie 
o  nznanie  kogod  za  chorego  na  nmyśle. 

3)  Fnnkcyje  rządowe  sknpiły  się  wprawdzie  w  Ba- 
dzie ministrów  (w  gabinecie),  utrzymał  się  jednak  udział 
JPrtt^  CwneU  w  sprawach,  mających  trwałe  znaczenie  dla 
familii  królewskićj  i  państwa,  w  ogóle  w  takich  aktach  pań- 
stwowych, których  wpływ  sięga  po  za  byt  chwilowego  mini- 
sterstwa.  Ważne  wydarzenia  w  rodzinie  królewskiój,  jak  mał- 
żeństwa, zezwolenia  na  związki  małżeńskie  bywają  ogłoszone 
na  pełnóm  posiedzeniu  Priw/  Council.  Przy  zmianie  panują- 
cego zgromadza  się  B.  S.,  wydaje  proklamacyją  podpisaną 
przez  wszystkich  na  posiedzeniu  obecnych  członków,  roz- 
kazi\je  lordowi  kanclerzowi  przytwierdzenie  wielkiój  pieczęci, 
proklamuje  nowego  panującego,  odnawia  przysięgę  urzędową 
i  poddańczą,  poczóm  nowy  panujący  na  uroczystem  posie- 
dzeniu daje  zapewnienie  o  intencyi  dobrych  rządów,  i  pod- 
pisuje przysięgę  wymaganą*  Jeżeli  się  zmienia  ministerstwo, 
ustępujący  ministrowie  składają  na  posiedzeniu  R.  S.  pieczę- 
cie rządowe  w  ręce  panującego,  poczóm  wstępują  członkowie 
nowego  gabinetu,  odbierają  od  królowój  pieczęcie,  złożywszy 
poprzednio,  jeżeli  nie  należeli  do  R.  S.,  przysięgę  jako  człon- 
kowie tój  Rady.  Postanowienia  królewskie  o  zwołaniu,  od- 
roczeniu i  zamknięciu  parlamentu  ogłoszone  bywają  w  nąj- 
uroczystszój  formie  uchwały  R.  S.  Szeryfowie  angielscy 
corocznie  bywają  stanowczo  mianowani  na  posiedzeniu  R.  S. 
Król  nadaje  niektóre  koncessyje  na  podstawie  uchwiJ:y  R.  S., 
mianowicie  prawo  miejskie  według  Municipal  Corporation 
Acł  z  T.  1838,  może  także  przywileje  przeciw  przedrukowi 
nadać  zagranicznym  artystom  i  literatom,  z  zastrzeżeniem 
wzajemności,  i  t.  d. 

I  w  tym  uszczuplonym  zakresie  bardzo  rzadko  przed- 
miot przychodzi  pod  obrady  rady  pełnój,  któryby  poprzednio 
nie  był  uchwalonym  na  Radzie  ministrów  lub  w  specyalnyeh 
oddziałach  R.  S. 


Digitized  by 


Google 


79 

l^kie  wydziały  (commitŁeea)  R.  S.  są  albo  przemijające 
albo  Btałe.  Utworzenie  komitetów  przemijających  polega  na 
przywileju  królewskim  zbadania  urzędowego  różnych  stosun- 
ków w  państwie  i  w  kościele.  Właśnie  w  nowszych  czasach 
utworzenie  takich  komisyj  badawczych  (Commisrions  of  In- 
quiry)  jest  bardzo  częste^  celem  przygotowania  różnych  reform 
i  projektów  ostawodawczych.  W  r.  1880  koszta  tych  komi- 
tetów wynosiły  41.411  fnt  szt,  które  były  ustanowione  dla 
reformy  uniwersytetów,   ustawodawstwa   kolejowego,  i  t.  d. 

Ważniejszemi  są  wydziały  stałe,  które  stały  się  prawie 
osobnemi  urzędami.  Tataj  należą:  1)  urząd  handlowy, 
2)  EducaHon  Department,  które  dwa  wydziały  sti^y  się  samo- 
istnemi  departamentami  ministeryjalnemi,  i  3)  oddział  sądowy 
(ludicial  Committee  of  the  Privy  Council),  załatwiający  wszyst- 
kie fnnkcyje  sądowe  R.  S.  i  spory  sądowe  panującemu  za- 
strzeżone, jako  sąd  szczególny. 

Członkiem  R.  S.  może  być  każdy  obywatel  angiel- 
ski z  urodzenia,  naturalizowani  zaś  tylko  wówczas,  jeżeli 
natnralizacyja  nastąpiła  przez  akt  parlamentu.  Członków  R.  8. 
mianuje  król  bez  żadnych  formalności,  po  złożeniu  przysięgi 
stają  się  oni  Privy  Councillors  na  czas  życia  panującego, 
który  ich  mianował,  tenże  może  ich  jednak  uwolnić  od  urzędo, 
jeżeli  to  uzna  za  stosowne.  Mimo  tego  postanowienia  jest 
według  zwyczaju  urząd  Radcy  Stanu  dożywotnim,  bo  jak- 
kolwiek formalnie  ich  godność  gaśnie  w  6  miesięcy  po  śmierci 
panującego^  nowy  panujący  zwyczajnie  zatwierdza  dawnych 
członków  R.  S.  Wykreślenie  zaś  z  listy  jest  aktem  bardzo 
rzadkim.  Zasady,  jakich  się  trzymają  przy  powołaniu  Rad- 
ców Stanu  są  następujące.  W  Radzie  Stanu  mają  zasiadać 
oI>ecni  ministrowie,  niemnićj  urzędnicy  niżsi,  piastujący  urząd 
ważny,  oprócz  tego  znakomici  członkowie  parlamentu. 

Zasiadają  tedy  w  R.  S.  członkowie  gabinetu  każdo- 
czesnego,  oprócz  tego  także  dawniejsi  ministrowie,  szefowie 
departamentów  niektórych  wyższych  urzędów,  którzy  nie  na- 
leżą do  rady  ministrów,  jak  wicekanclerze,  prezydenci  sądów, 
sędziowie  sądu  admiralicyi  i  sądu  ducłiownego,  niektórzy 
sędziowie.,  ^fydent  izby  niższćj,  niektórzy  posłowie  dyplo- 


Digitized  by 


Google 


80 

matyczni,  jenerałowie,  gaberoatorowie  wielkich  kolonii^  pod- 
sekretarze stanu. 

Z  członków  izby  lordów  zasiadają  w  R.  S.  zwyczajni 
arcybiskupi  z  Canterbury  i  Jork,  biskup  Londyński,  zasłużeni 
członkowie  izby  lordów  aż  do  sfer  najwyższych,  t  j.  człon- 
ków pełnoletnich  domu  królewskiego.  Lista  członków  obej- 
muje około  200  nazwisk,  a  Gneist  mówi  o  składzie  R  S.: 
„  Wie  in  frUheren  Jąhrhunderten  verkdrpert  $ich  im  Frivy 
CouncU  die  Yereinigung  von  Besitz  und  Amt^  insbesondere 
auch  von  Oberhaus  und  Unterhaua,  in  einer  gemeinaamen 
Ehrenstellung  fUr  den  Jjienst  des  Staatee^  (1.  c.  192). 

Podobne  stosunki  wyrobiły  się  także  w  krajach  Nie- 
mieckich, a  w  szczególności  w  Prusiech  i  w  Austryi. 

W  Prusiech  aż  do  początku  17  wieku  była  admini- 
stracyja  bardzo  prostą.  Elektorowie  posługiwali  się  w  miarę 
potrzeby  Radą,  złożoną  częścią  z  rycerstwa,  częścią  z  praw- 
ników stanu  mieszczańskiego.  Pierwsze  miejsce  w  hierarchii 
radców  zajmował  kanclerz,  który  w  zwyczajnych  czynno- 
ściach rzadko  kiedy  zasięgał  opinii  innych  radców.  Zakres 
R.  S.  zresztą  nie  był  dokładnie  określonym,  każdy  Radca 
mógł  mieszkać  gdzie  mu  się  podobidio  i  tylko  mii^  obowią- 
zek stawienia  się  na  wezwanie  elektora  i  przyjmowania  zle- 
ceń do  objeżdżania  kraju.  Większego  znaczenia  nabierała 
R.  S.  w  przypadkach,  gdy  elektora  nie  było  w  kraju,  wów- 
czas bowiem  pod  przewodnictwem  namiestnika  obejmowała 
rządy.  Rada  Stanu  w  czasie  kilkakrotnych  zastępstw  panąją- 
cego  tak  ważne  państwu  oddała  usługi,  że  elektor  Joachim 
Fryderyk  postanowił  urządzić  z  nićj  stałe  i  najwyższe  kole- 
gium rządowe,  co  nastąpiło  rozp.  z  "/,,  1604.  Dnia  5  stycz- 
nia 160d  rozpoczęła  ta  instytucyja  swoją  działalność.  „Korzy- 
ści, jakie  sprowadziło  zaprowadzenie  najwyższój  władzy  pań- 
stwowćj  dla  całćj  administracyi,  były  bardzo  wielkie;  jćj 
zawdzięczają  Prusy  początek  owój  jednolitćj  administracyi, 
którą  się  jeszcze  dziś  to  państwo  odznacza^.  Wadą  urządze- 
nia pierwotnego  R.  S.  była  ta  okoliczność,  że  nie  było  sto- 
sownego  w  nićj   podziału   pracy,   w  nićj   bowiem   wszyscy 


Digitized  by 


Google 


81 

wszystkiem  się  zajmowali.  Z  tego  powoda  już  następny  ele- 
ktor Jan  Zygmunt  utworzył  kilka  specyjalnych  departamentów. 

Największe  znaczenie  miała  B.  S.  w  wieka  17|  późnićj 
gdy  Prusy  stały  się  królestwem,  wpływ  R.  S.  stał  się  mniej- 
szym,  zwłaszcza,  ie  dla  niektórych  gałęzi  administracyi, 
które  dawniój  załatwiano  przy  udziale  R.  S.,  utworzono  wła- 
dze osobne.  Z  końcem  18.  wieku  należały  do  zakresu  dzia- 
łania B.  S.  sprawy  dyscyplinarne  urzędników  administracyj- 
nych^ opinie  o  wnioskach  do  ustaw  i  sprawy^  W  których 
król  zażądał  przesłuchania  £.  S.  Cały  punkt  ciężkości  rzą- 
dów jednak  przeniesiony  został  do  departamentów  miuistery- 
jalnych,  a  R.  S.  tylko  podrzędne  zajmuje  stanowisko. 

Gdy  po  klęskach  Napoleońskich  w  r.  1806  zaczęto  my- 
śleć o  daleko  sięgających  reforibach  administracyjnych^  zwró- 
cili tak  Altenstein,  jak  Hardenberg  i  Stein  uWagę  na 
wadliwą  organizacyję  władz  centralnych.  Dwa  memoryjiiły 
Steina  z  "Z*  1806:  „Darstdlung  der  felderhaften  Organi- 
satlon  des  Oąbinets^  i  zawierający  cały  plin  organizacyjny: 
^Bericht  Uber  die  oberste  Leitung  der  OeechUfti'^  z  "/„  1807 
stanowiły  podstawę  późniejszego  urządzenia  państwa.  Stein 
opierał  się  na  tój  zasadzie,  że  panujący  W  przyszłości  utrzy- 
nrjrwaó  winien  ścisłą  i  bezpośrednią  łączność  z  osobami, 
które  stoją  na  czele  administracyi.  Uwydatnił  potrzebę  R.  S;, 
która  miała  królowi  ułatwić  czynnośei  rządowe  i  być  dla  nich 
bardzo  korzystną.  Oprócz  tego  opracował  Stein  wniosek  orga- 
nizaeyi  najwyższych  władz  państwowych  dnia  "/j^,  1808. 
W  tym  elaboracie  rozumi  Stein  przez  R.  S.  ogół  wsfcys&icb 
ministrów  i  radców  tajnych,  uważa  ją  jako  władzę  najwyż- 
saą^  bezpośrednio  pod  okiem  królewskićm  działającą;  Roz- 
porządzeniem z  '7|j  1808  król  wnioski  Steina  potwierdził 
i  zorganizowi^  w  myśl  tych  wniosków  R.  S. 

To  rozporządzenie  jednak  z  powodu  ówczesnych  zawi- 
kłań  politycznych  nic  było  wykonane,  wydano  tylko  obwiesz- 
czenie t  '7,,  1808,  na  czele  którego  czytamy:  „Najwyżsty 
ogóhiy  kierunek  całćj  administracyi  państwowćj  łączy  śię 
w  R.  S.  pod  naszym  bezpośrednim  nadzorem.  Bliższe  posta- 
nowienie o  organizacyi  R.  S.  zastrzegamy  sobie  na  póżnićj". 

Wydł.  filoTOf.  T.  XIX.  11 


Digitized  by 


Google 


«2 

Organizacyja  zapowiedziana  R.  S.  nastąpiła  rzeczywiście  król. 
rozp.  z  '7,^  1810.  Nie  była  ona  władzą  wykonawczą,  dojój 
zakresu  należały  sprawy  ustawodawcze;  normy  ustroju  i  admi- 
nistracyiy  sprawy  zagraniczne,  nie  wyłączając  umów  między- 
narodowych i  aliansów,  wszystkie  te  sprawy  ogólniejszego 
interesu,  względem  których  między  poszczególnymi  mini- 
strami istnieje  różnica  zdań,  badanie  sprawozdań  rocznych 
o  stanie  administracyi  w  poszczególnych  gf^ęziach  służby  pu- 
bliczno). Także  to  rozporządzenie  nie  weszło  w  wykonanie, 
bo  niepewne  stosunki  zagraniczne  nie  dozwalały  na  przeprowa- 
dzenie daleko  sięgających  reform,  poprzestano  więc  na  za- 
mianowaniu kanclerza  państwa  (Hardenberga). 

Dopiero  po  ukończeniu  wojen  Napoleońdkich  przystą- 
piono do  utworzenia  R.  8.,  która  na  zasadzie  rozp.  król. 
z  *7s  1^^*^  ^^^^  ^'  o^Ai'<^  1817  rozpoczęła  swoją  działal- 
ność. Według  tego  postanowienia  jest  R.  S.  najwyższym 
organem  doradczym  panującego ;  ustanawia  zasady  dla  admi- 
nistracyi, jednakże  nie  zajmuje  się  administracyją  wyko- 
nawczą. Do  jój  zakresu  należą  obrady  nad  ustawami,  normami 
konstytucyjnemi  i  administracyjnemi,  ewentualnie  nad  zmia- 
nand  tychże;  obraduje  ona  nad  ogólnemi  zarządzeniami  admi- 
nistracyjnemi, do  których  ministerstwa  nie  są  upoważnione, 
tak  że  wszelkie  wnioski  odnoszące  się  do  zmiany,  zniesienia 
lub  autentycznego  ttumaczenia  ustaw  i  urządzeń,  przed  san- 
kcyją  królewską,  muszą  przyjść  pod  obrady  R.  S. 

Członkami  R.  S.,  która  obradowała  pod  przewodnictwem 
króla  lub  ustanowionego  przez  tegoż  prezydenta,  byli  ksią- 
żęta domu  królewskiego,  liczący  więcćj  niż  lat  18,  prezydent 
ministrów,  ministrowie,  marszi^kowie  polni,  sekretarze  stanu, 
prezydent  trybunału  najwyższego,  najwyższćj  izby  obrachun- 
kowćj,  referent  nadworny  spraw  wojskowych,  jenerałowie 
komenderujący  i  prezydenci  starsi,  jeżeli  byli  w  Berlinie 
obecni,  wreszcie  urzędnicy,  których  król  jako  godnych  za- 
ufania powołał  do  R.  S.  Ci  wszyscy  członkowie  stanowili 
pełne  posiedzenie,  jeżeli  ich  było  najmnićj  15.  Celem  przy- 
gotowania spraw  na  pełne  posiedzenie  była  R  S.  podzielona 
na  oddziały,  których  skład  król  co  roku  oznaczał. 


Digitized  by 


Google 


83 

Tak  utworzona  R.  S.  doznała  ważnćj  zmiany  przez 
rozp.  król.  z  6  stycznia  1848,  które  zniosło  przepis,  że  wszyst- 
kie ustawy  tylko  z#  pośrednictwem  R.  S.  mają  być  królowi 
do  sankcyi  przedkładane,  i  że  spory  o  zakres  działania  po- 
szczególnych ministerstw  należą  do  R.  S.  Oprócz  tego  zaszła 
ta  ważna  zmiana,  że  oprócz  pełnego  zgromadzenia  i  stałych 
oddziałów,  wprowadzono  także  ściślejsze  zgromadzenie,  któ- 
remu prawidłowo  miały  być  przedkładane  wnioski  do  ustaw. 
Przez  to  postanowienie  znaczenie  R.  S.  upadło ;  jednakże  to 
upośledzenie  nie  trwało  długo,  bo  już  rozp.  z  'Vi  1852  zo- 
stała R.  S.,  którój  posiedzenia  przez  poruszenia  rewolucyjne 
r.  1848  doznały  przerwy,  znowu  przywróconą,  a  4.  lipca  1854 
nastąpiło  ponowne  jćj  otwarcie.  Posiedzenie  to  o  tyle  jest  pa- 
miętnóm,  że  na  nióm  wprowadzono  najpierw  do  grona  R.  S. 
dzisiejszego  następcę  tronu  niemieckiego,  niemnićj  księcia 
Bismarka  (wówczas  tajnego  radcę  legacyjnego).  Posiedzenie 
to  w  prasie  berlińskićj  bardzo  chłodno  było  powitane,  więcćj 
znaczącym  jest  artykuł,  który  o  nióm  napisała  wówczas  po- 
wszechna „Gazeta  Augsburska^.  „Odkąd  Prusy  mają  kon- 
stytucyję,  dopiero  okazige  się  rzeczywista  potrzeba  R.  S. 
Ministerstwo  i  izby  bardzo  mało  okazują  zdolności  do  sfor- 
mułowania ustaw,  a  przyczyny  tego  zjawiska  w  tćm  szukać 
należy,  że  polityczne  stanowisko  obu  tych  czynników  ma 
wpływ  przeważający  na  układanie  ustaw.  U  członków  R.  S. 
takie  względy  uboczne  daleko  mniejszy  wpływ  wywierają, 
i  w  tćm  upatrują  rękojmię  skuteczniejszego  rozwoju  ustawo- 
dawczo} działalności  państwa.  Z  wyboru  nowych  członków 
R.  S.  można  być  zadowolonym.  Są  to  po  największćj  części 
ludzie  inteligentni  i  stałego  charakteru,  nie  hołdujący  skraj- 
nym kierunkom  politycznym.  Erasomówstwo  nie  rozwinie  się 
w  tćm  towarzystwie  praktycznćm,  a  mowy  przepełnione  ideo- 
logią muszą  poszukać  miejsca  gdzieindzićj". 

Według  rozp.  z  'y,^  1854  opinie  R.  S.,  zanim  dosta- 
wały się  do  panującego,  miały  być  komunikowane  minister- 
stwu, które  takowe  panigącemu  z  odpowiedniemi  wnioskami 
przedkładało. 


Digitized  by 


Google 


84 

Regtytacyja  B.  S.  w  r.  1854  dała  powód  do  debat  par 
lamęntarnych  w  komisyi  badietowńj  sejmu  pruskiego^  która 
7i  1866  wstrzymała  uchwałę  nad  odDoteą  pozycyją  wydat- 
ków wzywając  rząd,  aby  przedłożył  memoryał,  tak  iżby  można 
było  sobie  zdać  sprawę,  czyli  odnowienie  R.  S.  zgadza  się 
z  konstytucyją.  Rząd  w  memoryale  z  Vi  1865  uzasadnił  po- 
trzebę R.  S.  tą  uwagą,  że  doświadczenia  lat  ostatnich  wylm- 
Toiy  koniecznoió  poddania  ważniejszych  projektów  ustawo- 
dawczych, zanim  takowe  do  izb  zostaną  wniesione,  wstępnym 
badaniomi  czyli  zgadzają  się  z  inneml  ustawami  krajowemi 
Do  takiego  badania  jest  R.  S.  złożona  z  mężów  stanu,  do- 
ńwiadczonycb  w  różnych  gałęziach  administracyi,  szczególnie 
uzdolnioną.  Zaprowadzenie  konstytucyi  z  r.  1861  wpłynęło 
tylko  o  tyle  na  stanowisko  R.  8.,  że  takowa  nie  może  byó 
obecnie  ostatnią  instancyją  doradczą  w  sprawach  ustawoda?^ 
czych;  mimo  to  jednak  może  ona  w  przys^ości  badaniem 
projektów  do  ustaw  i  yrydawaniem  opinii  w  innych  ważnycłi 
sprawach  oddać  królowi  i  krajowi  ważne  uringL  Jak  i^emOi- 
ry^  wykazywał  dalój^  odnowienie  R.  S.  nie  wymagało  ze- 
zwolenia izb^  ponieważ  R.  S.  był^  ustawą  wprowadzoną, 
a  ta  ustawa  nie  zosti^  zniesioną.  Zresztą  R.  S.  w  żadn^ 
nie  pozostaje  sprzeczności  z  konątytucyją,  bo  jój  opinie  ani 
nie  mają  wpływu  stanowczego  na  uchwały  parlamentem  ani 
na  postanowienia  ministrów. 

Większość  komisyi  budżetowój  przychylna  się  dnia  20 
stycznia  1865  do  zapatrywań  rządu  i  stwierdziła  dosłownie: 
„ćUe  Erfahrungen  der  letzten  Jahre  haben  daa  BediŁrfnias  eu 
eimr  U7nfa$»6uderm  Yorberathung^  der  GeseŁzentwUrfe ,  ah 
ihnen  im  hetnfffendmk  BesAortrMiniaten^io  za  Theil  werden  k^nne, 
aU&rwdTta  sehr  fuhlbąr  gemackt^,  W  debatach  parlamentar- 
nych prawie  wszyscy  mówcy  za  R.  S.  się  oświadczyli.  Tylko 
jeden  mówca  (Ktihne)  uważał  istniejącą  R.  S.  za  niezgodną 
z  konstytucyją  i  pragnął  tylko  jćj  zmiany;  uznał  jednak,  że 
R.  8.  jest  inatytucyją  bardzo  dobrą,  skutecznym  środkiem 
przeciw  ministeryjalnćj  jednostronności  i  przewadze  biuro- 
kracyi.  Komisarz  rządowy  Costenoble  uwydatnił  ważność 
R.  S.  przez  zbadanie^  czy  projekty  ustawodawcze  są  zgodne 


Digitized  by 


Google 


85 

z  powflzechnóm  ustawodawstwem  i  b  ^cmstytucyją.  Wage- 
ner  wykazywał  zgodHodć  B.  S.  z  konstytneyją,  bo  król  nie 
jest  przez  konstytaoyję  ograniozonym  w  zasięganiu  rady  od 
kogcJEołwiekbądż.  Znkkomity  znawca  nrządzeń  administra- 
cyjnych Yincke  nznając  potrzebę  R  S.  ganił  tylko  j6j 
obecny  skład  osobisty,  mianowioiCy  że  nie  weszli  do  jdj  grona 
członkowie  oppozycyi.  Tak  samo  stanął  w  obronie  R  S. 
Betbmąnn-Hollweg.  Skutkiem  tych  ciekawyeh  obrad 
przjjęto  odnośną  pozycyję  bndżeta.  Mimo  to  jednak  od  r. 
1854  tylko  kilka  razy  R.  S.  zwołano  i  jćj  znaczenie  poli- 
tyczne upadło;  dopiero  w  r.  1884  ją  odnowiono  i  wzmoc- 
niono przybraniem  nowych  cdonków  pod  przewodsictwem 
nąa^pcy  tronu.  W  dniu  11.  marca  1H85  awdano  pł^ium  R. 
S.  i  oddano  jó|  do  opinii  waine  wnioski  iistawodawcac,  mia- 
nowicie wflzys&ie  projekty  podatku  giełdowego  '). 

Sailer,  z  którego  monografii  podane  powyżej  daty 
czerpiemy,  utrzymuje,  ie  W  aktach'  R.  S.  złożone  są  nięprz^ 
brane  skarby  do  historyi  adminisłraoyi  i  ustawodawstwa 
Pruskiego,  „mianowicie  w  przedmiocie  zaprowadzenia  pru- 
skiego Landreoktu  w  sóinych  prowincyjach,  rozwoju  spraw 
zabezpieczenia,  zawiązania  związku  dowego^  ustawodawstwa 
cłowego  i  podatkowego,  ozdynacyi  miejskiój  i  gminnój,  ure- 
gulowania stosunku  ko&cioła  katoUcddego  do  państwa,  usta- 
wodawstwa o  ochronie  włąsaośei  artyslycznój  i  literackiej, 
ustawodawstwa  karnego^  m^eńskiego  i  t.  d.  Czytając  opinie 
R.  &  podziwiać  należy  bogactwo  praktycznego  doświadcze- 
nia i  głęboką  znajomość  ustaw,  jąka  tryska  z  każdćj  karty^  ^* 

Wspomnieliśmy  jui,  że  w  Austryi  jeszcze  Maksymi- 
lian Ł,  a  póinićj  Ferdynand  I.  utworzyli  radę  przyboczftą^ 
z  którą  się  naradzali  w  najważniejszych  sprawach  politycz- 
nych i  administracyjnych.   Tą  rada  tajna  była  bardzo  waż- 


*)  „Czas"  Nr.  68  z  "/s  1884.  Według  depeszy  z  "/,  1885 
przyjęła  R.  8.  większością  20  głosów  na  30  głosujących 
w  zasadzie  odsetkowy  podatek  giełdowy. 

')  Der  preUBMche  StaaisraŁk  und  bwm  BecJUioirung. 
2  Aufi.  1884.  Berlin.  Deubner. 


Digitized  by 


Google 


86 

Dym  urzędem  wspólnym,  za  pomocą  którego  można  było 
pewną  jednolitość  zasad  rządowych  w  obec  różnorodności 
urządzeń  prowincyonalnych  wprowadzić.  Ważna  zmiana  w  or- 
ganizacyi  Rady  tajnćj  zaszła  pod  panowaniem  Leopolda  L 
Ilość  członków  Bady  wzrosła  do  364,  tak  liczne  kole* 
gium  zaś  nie  mogło  w  komplecie  obradować  o  sprawach 
wspólnych.  Cesarz  ustanowił  tedy  z  radców  tajnych  osobne 
komisyC;  albo  zw(dywał  w  szczególnych  ważnych  przypad- 
kach najznakomitszych  tylko  członków  na  konferencyje^ 
z  czego  wyrobiła  się  stała  instytucyja  ministrów  konferencyj- 
nych;  którzy  stanowili  poniekąd  radę  ministrów  ^). 

Większego  znaczenia,  niż  ta  Rada  tajna,  nabrała  nowo 
utworzona  w  r.  1760  Rada  Stanu  za  czasów  Maryi  Teresy. 
Wśród  wielu  ważnych  reform  administracyjnych,  które  cesa- 
rzowa zaprowadziła,  należido  utworzenie  R,  S.  do  najważ- 
niejszych. „Oczekuję,  mówi  cesarzowa,  z  wielkiem  upragnie- 
niem początku  tćj  nowćj  R.  S.  jako  zbawienia  moich  krajów 
dziedzicznych,  jako  uspokojenia  mego  sumienia^.  Celem  R.  S. 
było  przeprowadzenie  większój  jedności  w  urządzeniach  admi- 
nistracyjnych krajów  niemieckich  i  czeskich,  i  zgodności  za- 
sad rządowych  w  rozmaitych  władzach  centralnych.  R.  S. 
jako  koUegium  doradcze  miała  składać  się  z  sześciu  człon- 
ków; trzech  ze  stanu  panów  z  tytułem  ministrów  stann, 
a  trzech  ze  stanu  rycerstwa  i  uczonych  z  tytułem  Radców  Stanu. 
Wszyscy,  wyjąwszy  kanclerza  państwa,  nie  mogli  piastować 
innego  publicznego  urzędu.  Obradom  tego  grona  podlegały 
wszystkie  sprawy  cesarzowćj  przedkładane.  R.  S.  wygoto- 
wywała najwyższe  postanowienia,  czuwała  nad  ich  wykona- 
niem, miała  zwracać  uwagę  na  wady  dostrzeżone,  przestrze- 
gać spraw  religijnych  bez  przesadnćj  gorliwości,  czuwać  nad 
sprawiedliwością,  porządkiem  publicznym  i  kredytem  pań- 
stwowym, czynić  wnioski  celem  podniesienia  rolnictwa,  prze- 
mysłu i  handlu,  wreszcie  ustanawiać  stałe  zasady  administra- 


*)  Hubek:  Oeachichte  der  dsterreichiscJten  Yerwaitungsorga- 
niaation  bis  zum  Ausgange  des  18,  Jahrhunderts,  Inns- 
bruck, 1884,  Btr.  16. 


Digitized  by 


Google 


87 

cyi.  Nie  było  gałęzi  życia  publicznego,  w  którójby  R.  S.  nie 
wydawała  opinii,  nie  było  kraju,  któryby  był  wyjętym  z  pod 
jój  działalności.  Także  sprawy  Węgier,  Lombardyi  i  Belgii, 
wówczas  do  Austryi  należącój,  były  przedmiotem  jój  obrad. 
Byłato  we  właśclwćm  słowa  tego  znaczeniu  władza  wspólna 
dla  całego  państwa.  (Hubeb  1.  c.  30). 

Przęsło  sto  lat  przetrwała  ta  instytucyja  —  i  słusznie 
mówi  jój  historyk  Karol  Hock  ^)  w  przedQU>wie  (str.  2),  że 
wszystko,  co  od  utworzenia  R.  S.  w  dziedzinie  ustawodaw- 
stwa lub  administracyi  wewnętrznój  dobrego  lub  złego 
w  Austryi  zostało  dokonane,  z  małemi  wyjątkami,  było  osta- 
tecznie przedmiotem  obrad  w  R.  S.  „Akty  R.  S.  zawierają 
powody  za  i  przeciw,  i  ostateczne  pobudki  cesarskich  posta- 
nowień, dają  one  częstokroć  piękny  obraz  stosunków  dcisłych 
i  szlachetnych  między  panującymi  a  ich  zaufanymi  dorad- 
cami, składają  świadectwo  o  sumienności  i  troskliwości  cesa- 
rzy, o  poczuciu  obowiązku,  znajomości  rzeczy,  wolnomyśl- 
ności i  odwadze  Radców^. 

Od  czasu,  gdy  Galicy  a  przeszła  pod  panowanie  Au- 
stryi, stanowiły  także  częstokroć  sprawy  nasz  kraj  obchodzące, 
przedmiot  obrad  w  gronie  R.  S.  W  dziele  Hocka  następu- 
jące tćj  działalności  napotykamy  ślady.  Cesarz  Józef  U,  na- 
tura na  wskroś  autokratyczna,  bezwzględnie  dążył  do  prze- 
łamania i  tak  już  gasnącćj  powagi  stanów.  Już  w  r.  1781 
chciał  cesarz  zcentralizować  administracyę  i  sądownictwo 
w  ten  sposób,  że  władze  rządowe  miały  się  połączyć  z  de- 
legatami stanów  w  jedno  cii^o  urzędowe  z  zakresem  sądo- 
wym i  administracyjnym.  Na  skutek  oppozycyi  R.  S.  cesarz 
odroczył  tę  reformę  zabójczą  dla  ustroju  prowincyonalnego, 
ale  ograniczył  czas  trwania  mandatu  delegatów  stanowych 
i  zarządził  ich  przywoływanie  do  gremialnych*  obrad  władz 
rządowych.  To  zarządzenie  nie  miało  zastosowania  do  Węgier, 


')  Der  oesterreichische  Słaałsrath.  Eine  geschichtUche  Stu- 
die.  Wien^  1868.  Po  śmierci  Hocka  dokończył  dzieło  roz- 
poczęte w  r.  1879   profesBor   Orapecki   Herm.   Ign.  Bns- 

PEBMANN. 


Digitized  by 


Google 


88 

Siedmiogroda  i  Galicyi,  cesarz  utrzymywał  albowiem,  fte 
stany  galicyjsl^e  są  zbyt  nową  instytncyją  ^).  Cesara  rozpo- 
rządził w  Intym  n  1782  kanclerzowi  naj wyższemu,  aby  jeszcze 
przed  zwołaniem  Stanów  Oalicyjskich  ukończył  prawne  ure- 
gulowanie pańszczyzny.  To  jednakowoż  do  skutku  nie  przy- 
szło, albowiem  cesarz  na  przedstawienie  stanów  galicyjskich 
w  r.  1785  zezwolił  na  odroczenie  tćj  sprawy  aż  do  ukoń- 
czenia prac  urbarialnych.  W  ogóle  Stany  Oali^rjsttid  jedyAie 
wńród  innych  cieszyły  się  względami  cesarza,  ich  przedstaw 
wienia  uwzględnić  jak  n.  p.  wniosek  z  listopada  1788,  ab/ 
wykluczyć  żydów  od  dtoierżawy  propinacyi '),  miały  one  taikże 
w  Radzie  Stanu  gorliwego  obrońcę  w  osobie  źndnego  nauczy- 
ciela  prawa  Martiniego.  Dopóki  ten  mąż  był  ezłobkiem 
B.  S.  sprzeciwili  się  wszelkim  uszczupleniem  pritw  stiuio- 
wych,  póżniój  zyskał  Sobie  dopiero  wpływ  skrajny  ki^rdnek 
absolutystjczny,  reprezentowany  przez  Eger  a  i  iBdenczy*- 
ego.  Z  tego  dla  instytucyi  stanowćj  niekorzystnego  prądu 
skorzystał  ówczesny  namiestnik,  hr.  Brigido  i  przedstawił 
cesarzowi  w  r.  1786  wniosek  wiceprezesa  gaUcyjskie^  gu- 
berninm  Margelika,  ażeby  znieść  w  Oałicyi  osobąy  wydsid 
stanowy.  Ten  wniosek  nie  był  poddany  obradom  B.  8.,  otearz 


^)  Wlaiciwie  urządzanie  stanów  salicyl,  oparte  na  patencie 
Maryi  Teresy  z  *y^j  1776  nie  Weszło  jesacźfe  w  wykonłt-- 
nie.  Pierwsze  zgromadżetile  statiów  mMa  miejsdlś  ^y^  178& 
w  katedrze  LwowskićJ.  Komisarz  cesarski  hr.  Brigid^  od- 
czytał wówczas  po  polsku  mowę,  na  którą  arcybiskup 
Lwowski  rit.  lat  odpowiedzii^.  Hock,  167. 

')  Nie  udało  się  jednak  ani  hr.  OssoliflBkiemU;  ani  stanom 
galicyjskim  powstrzymać  wykonaniit  newegó  ^atćntti  o  po- 
datku gruntowym  z  r.  1789.  Stany  ttfiOj  ó^HtMuAlt  |Ah 
tentu  i  utworzenia  kumisyi  regulacyjna  dla  Otfłieyi,  ałożonśj 
z  galicyjskich  właścicieli  ziemskich.  Kancelaryja  nadworea 
tym  wnioskom  była  przychylną,  cesarz  jednak  za  radą 
Eg  era  wyraził  kancelaryi  nadwornej  niezadowolenie.  „Es  ist 
veruninderlichj  napisał  "/e  1789,  dass  die  Eamlei  durch 
die  dera  OesohUfte  nichł  hotden  Referenten  zu  einem 
Bolchen  Vor8chlage  hot  kUnnen  angeleitet  werden",  . 


Digitized  by 


Google 


89 

jednak  postanowił  wstrzymać  roswiązanie  wydziału  ai  do 
najbliższego  sejma,  tymczasem  zaś  nie  obsadzać  posad  w  wy- 
dziale opróżnionych.  W  rok  póżnićj  (t  j.  w  r.  1787)  ponowił 
hr.  Brigido  wniosek  swćj  z  pewną  modyfikacyją^  miano- 
wicie przedstawiły  aby  nie  łączyć  wydziału  stanowego  z  urzę- 
dem gubernialnym,  jak  to  się  stało  w  innych  prowincyjach, 
tylko  utworzyć  dla  każdego  obwodu  osobny  wydzi^^  (radę 
obwodową)  złożony  z  3  członków  szlachty.  Gdyby  ten  wnio- 
aek  nie  był  przyjętym,  prosił  gubernator  o  pozwolenie,  aby 
go  mógł  przedstawić  do  przedyskutowania  ankiecie  mężów 
zanfaniai  zwołanych  z  całego  kraju.  I  ten  wniosek  nie  zosti^ 
uwzględnionym,  a  tćm  samćm  byt  wydziału  stanowego  urar 
towanym,  podczas  gdy  inne  prowincyje  straciły  osobne  wy- 
dzii^  i  wysćłały  tylko  delegatów  stałych  do  namiestnictwa. 
To  tóż  wydział  stanowy  wnosi  w  r.  1788  przedstawienia 
przeciw  ograniczeniu  prawa  propinacyjnego. 

Znakomite  usługi  oddała  B.  S.  przy  wprowadzenia 
nowego,  na  owe  czasy  w  samćj  rzeczy  postępowego  procesu 
cywilnego.  Sąd  najwyższy  (die  oherste  Justiłzstelle)  wszel- 
kiemi  siłami  opierał  się  wprowadzeniu  procedury  nowój, 
mimo  to  energiczne  przedstawienia  B.  S.  miały  ten  skutek, 
że  postępowanie  sądowe  w  innych  prowincyjach  wcześniój, 
a  w  Galicy  i  w  r.  1784  zostało  wprowadzone. 

Wpływ  stanowszy  wywarła  B.  S.  na  uregulowanie  spraw 
żydowskicłL  Wprawdzie  cesarz  w  r,  1782  wbrew  opinii 
M artiniego  i  Goblera  postanowił  zatrzymać  dla  żydów 
wydalenie  z  kraju  jako  karę,  z  tego  powodu,  że  nie  myśli 
wcale  wspierać  żydowskich  żebraków,  ale  przy  uregulowaniu 
stosunków  żydowskich  wywarła  B.  S.  wpływ  stanowczy, 
mianowicie  na  patent  z  '7»  1789,  który,  ogłoszony  począt- 
kowo dla  Galicyi,  nabył  póżnićj  mocy  obowiązującćj  w  in- 
nych prowincyjach.  Nieraz  wpływ  B.  S.  powstrzymał  rady- 
kalne środki  przeciw  żydom.  Tak  n.  p.  w  r.  1786  Namie- 
stnictwo galicyjskie  przedstawiło  konieczność  wyrzucenia 
żydów  ze  śródmieścia  we  Lwowie  i  zburzenia  ich  domów. 
Cesarz  już  zgodził  się  na  ten  wniosek  i  tylko  jednomyślna 

WjdM.  filosof.  T.  &IX.  12 


Digitized  by 


Google 


90 


remonstracTJa  R.  S.  nakłoniła  go  do  sprawiedliwszego  postę- 
powania *). 

Wiadomą  jest  rzeczą,  jak  gwałtownie  i  bezwzględnie 
cesarz  Józef  II  występował  przeciw  klasztorom.  Szcze- 
gólnie karmelici  bosi  w  Galicji  Aciągnęli  jego  gniew,  zarzu- 
cano im  albowiem,  że  nie  przestrzegają  rozporządzeń  rządo- 
wych, ntrzymują  związki  z  klasztorami  zagranicznemi,  ukry- 
wają majątek  i  niezgodą  dają  powód  do  zgorszenia,  wreszcie 
wykryło  się  przeciw  przeorowi  klasztoru  w  Wiśniczu,  że  w  r. 
1782  srogiem  obchodzeniem  się  spowodował  śmierć  jednego 
z  mnichów.  Zdania,  co  z  przeorem  zrobić,  były  podzielone; 
cesarz  chciał  go  z  kraju  wydalić^  na  przedstawienie  zaś 
R.  S.  zgodził  się  na  to,  aby  przeciw  przeorowi  winnemu  roz- 
począć dochodzenie  karne.  Gdy  jednak  skargi  przeciw  kar- 
melitom bosym  się  ponowiły,  zarządził  cesarz,  wbrew  opinii 
Martini'ego,  Hatzfelda  i  Eaunitza  postanowieniem 
z  '7,  1783  wydalenia  wszystkich  winnych  mnichów  z  kraju 
bez  pensyi  (wyjąwszy  jednego  klasztoru)  i  zagroził  wszyst- 
kim karmelitom,  którzyby  się  niespokojnie  zachowywali, 
losem  podobnym. 

Radę  Stanu  widzimy  tćź  czynną  przy  obradach  nad 
urządzeniem  szkół,  mianowicie  uniwersytetów,  które  miały 
być  zredukowane  do  trzech ;  jeden  we  Wiedniu,  drugi  w  Pra- 
dze, trzeci  w  Galicyi. 

Ważne  były  obrady  R.  S.  w  sprawie  podniesienia  prze- 
mysłu. System  prohibicyjny  pozbawił  niektóre  gałęzie  prze- 
mysłu odbytu  zagranicznego  i  wycofał  kapitały  oł>ce  z  obiegu. 
Aby  grożącemu  upadkowi  przemysłu  zapobiedz,  dopomagano 
przemysłowcom  już  od  czasów  Maryi  Teresy  subwencyjami 
państwowemi.  Cesarz  Józef  II  z  początku  nie  był  przychyl- 
nym subwencyom,  a  prezydent  izby  obrachunkowćj  hr.  Karol 
Zinzendorf  popierał  go  w  tćm,  utrzymując,  że  według 
jego  czterdziestoletniego  doświadczenia,  władze  państwowe 
nie  mają   kwalifikacyi   odpowiednićj,  by  rozpoznać  i  ocenić 


*)  Stóoer  :  Darstellung  der  gesełzUchen  Yerfassung  der  ga- 
liziachen  Judensehaft  Lwów,  1833. 


Digitized  by 


Google 


91 

należycie  podania  o  subwencyje.  (My  jednakowoż  czesko- 
anstryjacka  kancelaryja  nadworna,  odwołując  się  na  wiekowe 
doświadcKenie,  gorąco  za  systematem  subweacyjonowania 
przemysłu  się  njęła  i  wygotowała  nawet  plan  zupełny,  jakie 
gałęzie  przemysłu  w  poszczególnych  krajach  mają  być  wzię- 
te w  opiekę,  wywiązała  się  nad  tym  przedmiotem  nader  cie- 
kawa dyskusyja  w  Radzie  Stanu,  która  doprowaddła  do  te- 
go rezultatu,  że  uznano  w  obec  zaprowadzonego  systematu 
prohibicyjnego,  subwencyje  państwowe  dla  przemysłowców 
za  pożyteczne.  Niektóre  zasiłki  dostały  się  także  do  Galicyi. 
Gdy  z  relacyi  kaacelaryi  narodowój  z  'Yio  1786  dowiedzia- 
no się,  że  z  Galicyi  od  r.  1779— 1783  wywieziono  4832  cen- 
tnarów przędzy  Ini&nćj  a  galicyjskie  gubernium  oświadczyło, 
iż  z  powodu  ucisku  poddanych  ze  strony  dominiów  i  żydów 
nie  przerobiono  tój  ilości  na  tkaniny,  cesarz  postanowił  pod- 
nieść przemysł  tkacki  w  Galicyi  w  ten  sposób,  że  10  tkaczy 
osiedlił  z  Rumburga  w  Samborze.  Dano  im  subwencyje 
w  kwocie  8700  złr.  i  utrzymywano  ich  kosztem  rządowym, 
wypłacając  im  tygodniowo  po  40  złr.  Gdy  powstała  wątpli- 
wość, czy  ten  tygodniowy  zasiłek  mabyódalćj  wypłacanym, 
cesarz  na  wniosek  R.  S.  polecił  dalszą  wypłatę.  W  skutek 
tego  rzeczywiście  przemysł  tkacki  w  Samborze  się  zaszczepił. 
Do  niedawna  także  jedna  ulica  nazyws^a  się  tamże  ulicą  tkacką, 
a  miejsce  nad  młynówką,  gdzie  blichowano  płótna,  nazywa 
się  do  dnia  dzisiejszego  Blichem.  Wyrabiano  w  Samborze 
płótna  a  mianowicie  dobrą  bieliznę  stołową,  z  moich  lat 
dziecinnych  pamiętim,  że  w  domu  moich  rodziców  używano 
tych  wyrobów  tkaczy  Samborskich.  Że  dziś  ta  gałęź  prze- 
mysłu w  Samborze  zupełnie  wygasła,  przypisać  należy  tćj 
okoliczności,  że  póżnićj  nikt  nie  przyszedł  w  pomoc  biednym 
tkaczom,  którzy  nie  mogąc  wytrzymać  konkurencyi  przemy- 
słu fabrycznego,  musieli  zaniechać  dalszćj  produkcyi.  Wsparto 
także  kilkakrotnemi  subwencyjami  fabrykanta  sukna  Liszkę- 
go  w  Jarosławiu. 

Jeżeli  te  zarządzenia  były  dla  naszego  kraju  zbawienne, 
szkodliwym   był   zakaz   wywozu   zboża   z  Węgier  i  Galicyi 


Digitized  by 


Google 


92 

w  r.  1783^  który  R.  S.  pochwaliła,  a  cesarz  nie  nsunął  mimo 
przedstawienia  z  GałicTi,  Gzeeh  i  Węgier. 

Zebrałem  tych  kilka  dat,  kraj  nasz  obcliodzącycb,  z  książ- 
ki HocKA  nie  tylko  dla  tego  aby  zwrócić  na  nie  nwagę 
przyszłego  historyka  administracyi  galicyjskiej  pod  rządem 
attstryjaekim,  ale  także  dla  tego  aby  wykazać  wpływ  R  &. 
nawet  podczas  autokratycznych  rządów  Józefa  II.  ,,PowaiiU 
on,  mówi  Biedermann  (1.  c.  694),  Radców  Stann  jak  recen- 
zentów swoich  pomysłów,  a  jakkolwiek  ich  opozycyja  rzadko 
kiedy  go  nakłaniała  do  porzacenia  raz  obranćj  drogi,  mimo 
to  zajmowała  jego  żywy  nmysł  i  ułatwiała  mu  ciężar  rzą- 
dzenia. Niedbał  jednak  Józef  drugi  o  wrażenie,  jakie  spra- 
wi jego  stosunek  do  R.  S.  między  ludem.  Więcćj  tę  okoli- 
czność uwzględniał  Leopold  II,  który  właśnie  zasięgając 
opiniję  Rady  Stanu  chciiU  rozproszyć  uprzedzenie,  jakoby 
jemu,  jako  dotychczasowemu  wielkiemu  księciu  toskańskiemu 
stosunki  Anstryi  nie  były  znane.  Szukał  i  znacliodził  w  ol^- 
Gowauiu  z  członkami  R.  S.  oświecenia  i  pociechy,  bez  których 
w  ciężkich  chwilach  mógłby  był  zwątpić  o  ratunku  państwa.'' 

Następca  jego  Franciszek  I  nie  bardzo  był  przychylnym 
R.  S.  Wydano  wprawdzie  nową  instrukcyję  dla  t^że  "/^^^ 
1792,  która  stanowi,  że  najgłówniejszym  obowiązkiem  ka- 
żdego członka  R.  S.  jest  wyjawieuie  opinii  bez  względu  na 
kogokolwiekbądż.  Do  jćj  zakresu  miały  należeć  wnioski  do 
ulepszeń  we  wszystkich  dziedzinach  życia  publicznego  a  za- 
razem wyraźnie  postanowiono,  że  do  R.  S.  należą  sprawy  niemie- 
ckich i  węgierskich  krajów  koronnych;  cesarz  jednakże  uległ 
wpływowi  najwyższego  kanclerza  hr.  Leopolda  Kolowrata 
i  zniósł  dnia  '7,  1801  Radę  Stanu,  ustanawiając  w  jćj  miejsce 
jako  najwyższą  władzę  rządową  ministerstwo  państwo- 
we i  konferencyjne  (Staata  nnd  Conferenz-Minisłerium) 
podzielone  na  3  departamenty,  spraw  wewnętrznych  (kanclerz), 
spraw  wojskowych  (arc.  Karol),  spraw  wewnętrznych  (hr. 
Leopold  Eolowrat),  które  było  najwyższą  władzą  rewizyjną 
dla  wszystkich  spraw  państwowych.  Ministerstwo  to  miało 
odbywać  konferencyje  pod  przewodnictwem  Cesarza,  ale  ten 
sposób  załatwiania  spraw  nie  dogadzał  cesarzowi.  Dnia  7  gru- 
dnia 1809  cesarz  Radę  Stanu  odnowił  ze  zmniejszonym  zakre- 


Digitized  by 


Google 


93 

sem  działaoia,  i  swoje  postanowienie  w  r.  1814  powtórzył 
(statut  z  ^Vjj  1814).  Odtąd  istniały  dwie  władze  najwyższe. 
Bada  Stanu  i  Rada  konferencyjna  (niinisteryjalna). 
Głównym  zadaniem  R.  S.  miało  być  nadzorowanie  całój  admi- 
nistracyi.  Była  w  tym  celu  podzieloną  na  4  sekcye  ogólnój 
administracyi  wewnętrznój ;  skarbowości;  wojskowości;  spraw 
ustawodawczych  i  sądownictwa.  Do  spraw  zewnętrznych  nie 
rozciągała  się  kontrola  R.  S.  Wskutek  tój  organizacyi  wyro- 
dziła  się  R.  S.  w  instytncyję  policyjną,  która  czuwała  nad 
urzędnikami.  -Śledzono  urzędników,  przyjmowano  i  badano 
denunoyacye,  i  ta  czynność  przeważnie  zajmowała  R.  S. 
Oprócz  tego  panował  biurokratyczny  i  nader  ociężały  tok 
czynności,  a  cesarz  był  zadowolonym,  jeżeli  sprawy  przeszły 
dziesięciokrotną,    albo    przynajmnićj    pięciokrotoą  rewizyję. 

Pod  panowaniem  Ferdynanda  I.  rada  stanu  zacho- 
wała dawniejsze  stanowisko,  jednak  straciła  na  znaczeniu, 
przez  wpływ  konferencyi  państwowćj  (Staata  und  Conferenz- 
Mini8terium)y  która  złożona  z  4  tylko  członków  wcisnęła  się 
między  panującego  a  R  S.  Według  instrukcyi  z  r.  1836  jest 
B.  S.  bezpośrednią  przyboczną  radą  panującego  dla  wszyst- 
kich spraw,  w  których  panujący  zapyta  ją  o  opinię.  Niema 
ona  władzy  wykonawczćj.  Jćj  uchwały  miały  tylko  charakter 
opinii,  którą  cesarz  według  swego  uznania  mógł  zmienić, 
odrzucić,  albo  przyjąć.  Dnia  20  września  1842  nowa  instruk- 
cya  dla  Rady  Stanu  została  wydaną,  która  pisemne  załatwia- 
nie spraw  zaprowadziła  znowu,  a  ustne  obrady  ograniczyła. 
W  ten  sposób  R.  1^.,  podzielona  na  odpowiednie  sekcye, 
urzędowała  do  r.  1848,  aż  cesarskiem  pismem  odręcznem 
z  V^  1848  jako  instytucyja  zbyteczna  i  z  konstytucyjną  formą 
rządową  niezgodna,  została  zniesioną. 

Jako  rada  paniyącego,  z  atrybucyą  od  niego  wyłącznie 
zależną,  nie  była  Rada  Stanu  austryjacka  organem  konsty- 
tucyjnym do  obradowania  nad  wnioskami  ustawodawczemi, 
albo  povvszechnie  obowiązującemi  rozporządzeniami  monarchy, 
jak  Bawarska  B.  S.  z  r.  1817,  ani  tćż  nie  rozstrzygała  spo- 
rów o  właściwość,  ani  tćż  *me  miała  jak  francuski  Conseil 
d'  Etat  prawa  do  rozstrzygania  zażaleń  przeciw  rozstrzygnie- 


Digitized  by 


Google 


94 

niom  władz  administracyJDycb,  mimo  to  jednak  wywierała  na 
tok  spraw  publicznych  wpływ  ważny. 

Uchylenie  tój  instytncyi  w  r.  1848  nie  dłngo  trwało; 
już  bowiem  konstytucyja  oktrojowana  z  7»  1849  w  §.  96—98 
przewidywała  utworzenie  Rady  Stanu  pod  nazwą  Rady  Pań- 
stwa (Rńchsrath):  „Przy  boku  korony  i  władzy  wykonaw- 
czej ustanowioną  będzie  Rada  państwa,  któfa  ma  mieć  wpływ 
doradczy  na  wszystkie  sprawy,  w  których  władza  wykonaw- 
cza jój  opinii  zażąda^.  W  myśl  tych  postanowień  konstytu- 
cyjnych ogłosił  cesarz  pat.  z  *74  l^^l  statut  dla  R.  P. 
Wspierać  ona  miała  cesarza  i  jego  ministerstwo  wiadomością, 
rozwagą  i  doświadczeniem  swoich  członków,  ażeby  ustawy 
odznaczały  się  wytrawną  dojrzałością  i  jednolitością  zasad 
kierujących.  R.  P.  składała  się  z  prezydenta,  radców  i  cza- 
sowych uczestników.  Mianując  Radców  cesarz  uwzględnić 
miał  wszystkie  części  państwa.  P.  P.  była  przesłuchiwaną 
we  wszystkich  sprawach  ustawodawczych.  Oprócz  tego  cesarz 
» mógł  zasięgnąć  zdania  R.  P.  także  w  innych  sprawach.  Ini- 
cyatywa  do  ustaw  nie  była  jćj  przyznaną.  Gdyby  jednak 
przy  sposobności  obrad  nad  przedmiotem  jakim,  dostrzegła 
luki  albo  niewłaściwości  w  istniejącćm  ustawodawstwie^  miała 
w  opinii  swćj  na  te  wady  zwrócić  uwagę  monarchy. 

Niebawem  miała  ta  R.  P.  zająć  miejsce  reprezentacyi 
ludowćj,  trzy  pisma  odręczne  albowiem  z  20  sierpnia  1851 
dały  wyraz  dobitny  przekonaniu  sfer  najwyższych,  że  kon- 
stytucya  przeprowadzić  się  nie  da.  Zmieniono  statut  dla  R  P. 
w  tym  duchu,  że  odtąd  miała  ona  być  wyłącznie  Radą  ko- 
rony (nie  także  ministerstwa),  oprócz  tego  polecono  prezyden- 
towi ministrów  i  R  P.,  aby  wzięli  pod  dojrzałą  rozwagę 
„byt  i  możność  przeprowadzenia  konstytucyi  z  */$  1849*. 
Opinia  o  konstytucyi  nie  musiała  wypaść  korzystnie,  bo  pa- 
tentem z  dnia  "/,,  1851  1.  2  d.  p.  p.  z  r.  1862  zniesiono 
konstytucyję  i  wrócono  do  rządów  absolutnych. 

W  tćj  nowćj  erze  absolutyzmu  do  r.  1860  bierze  R.  P. 
udział  w  najważniejszych  pracach  ustawodawczych,  bo  wszę- 
dzie czytamy  w  ogłoszeniu  ust^:  „po  przesłuchaniu  naszćj 
Rady  Państwa";   czasy  jednak   te  do   zbyt  świeżćj   należą 


Digitized  by 


Google 


95 

przeszłości,  abyśmy  mogli  z  aktami  w  rękn  ndział  R.  P. 
w  tych  reformach,  które  wówczas  były  przedsięwzięte,  i  z  któ- 
rych niektóre,  jak  jprzeprowadzenie  indemnizacyi,  ogromnój 
były  doniosłości,  wykaz)'wać. 

Gdy  po  nieszczęśliwój  wojnie  z  r.  1859  nagląca  po- 
trzeba zmiany  systematn  rządowego  się  wykazała,  mniemano, 
że  przez  wzmocnienie  Rady  Państwa  delegatami  z  różnych 
prowincyj  i  rozszerzenie  działalności  tójże,  mianowicie  przy- 
znanie tójże  stanowczego  wpływa  przy  uchwalania  podat- 
ków i  opłat,  nawoływaniom  opinii  pablicznój  stanie  się  za- 
dość. Ces.  pat.  z  7,  1860  zaprowadzono  wzmocnioną  Radę 
Państwa;  ale  wiadomo,  że  skutkiem  opinii  tój  korporacyi 
wrócono  dyplomem  z  "7io  1860  na  tory  konstytucyjne,  a  Rada 
Państwa  przestała  być  wyłącznie  Radą  Stanu,  tylko  miała 
być  istotną  reprezentacyą  całego  państwa.  Skutkiem  tego 
rozwiązał  Cesarz  patentem  z  '7s  ^^^^  równocześnie  z  ogło- 
szeniem nowćj  konstytacyi  dawniejszą  Radę  Państwa,  i  za- 
rządził utworzenie  Rady  Stanu,  która  szczególnie  w  spra- 
wach ustawodawczych  miała  wydawać  opinie,  a  oprócz  tego 
w  przyszłości  miała  otrzymać  w  drodze  ustawy  wpływ  przy 
rozstrzyganiu  sporów  o  właściwość  i  spraw  spornych  z  ty- 
tułu prawa  publicznego.  Że  ta  R.  S.  w  r.  1868  zostiUa  znie- 
sioną, już  na  wstępie  przedstawiliśmy. 

W  końcu  wspomnieć  należy  oR.S.  wRosyi  iw  Kró- 
lestwie Polskiem. 

W  Rosy  i  instytncyja  odpowiadająca  R.  S.  nazywa  się 
Radą  Państwa.  Składa  się  z  ministrów,  którzy  do  nićj 
należą  z  urzędu,  i  z  członków  przez  cesarza  mianowanycłi, 
i  dzieli  się  na  cztery  departamenty:  1)  departament  praw, 
2)  wojny,  3)  spraw  cywihiych  i  duchownych,  i  4)  ekonomii. 
Sprawy  przychodzące  od  ministrów  zwyczajnie  najpierw  są 
rozpoznawane  i  przygotowywane  w  departamentach,  następ- 
nie zaś  idą  pod  rozpoznanie  ogólnego  zgromadzenia  R.  Pa- 
stwa. Zakres  jćj  jest  głównie  prawodawczym,  dlatego  rozbiera 
Rada  P.  wszystkie  projekty  do  praw.  Oprócz  tego  ma  R.  P* 
pewne  atrybucye  wykonawbze  i  administracyjne,  nawet  są- 
dowe, jak  udziid  w  wypowiedzeniu  wojny,  bada  budżet  wy- 


Digitized  by 


Google 


96 

datków  i  przychodów,  udziela  kredyty  w  ciągu  roku,  obra- 
duje o  pozbyciu  własności  państwowo]  na  rzecz  osób  prywa- 
tnych; rozpoznaje  statuty  towarzystw  niektórych|  wprowadza 
śledztwo  przeciw  ministrom  i  jenerał-gubernatorom,  i  t  d.  '). 

W  Królestwie  Polskióm  jeszcze  za  Księstwa 
Warszawskiego  ustanowiono  w  r.  1807  Radę  Stanu  z  obszer- 
nemi,  także  sądowemi  atrybucyami.  Dekret  z  '*/•  ^^^^  J4 
uorganizował.  W  konstytucyi  z  r.  1815  (art.  63  i  nast.)  była 
R.  S.  zatrzymaną,  a  jój  organizacyję  i  zakres  określały  post. 
z  V,,  1815  i  %  1816.  Po  r.  1830  uległa  R  S.  przekształ- 
ceniu na  mocy  statutu  organicznego  z  r.  1832  i  organizacyi 
z  '7,,  1832.  Po  utworzeniu  w  Radzie  Państwa  w  Peters- 
burgu Departamentu  do  spraw  Królestwa  Polskiego,  zniesiono 
Radę  Stanu  ukazem  z  18  września  1841,  a  przywrócono  ją 
dopiero  w  r.  1861  (ukaz  z  ^%t  niarca  1861,  i  z  24  maja, 
5  czerwca  1861),  Atrybuoye  tój  R.  S.  odbywającój  swe  czyn- 
ności częścią  w  wydziałach  (4),  częścią  w  składzie  sądzącym, 
częścią  w  ogólnóm  zebraniu,  były  rozległe. 

Do  wydziału  prawodawczego  należało  przygotowanie 
wszystkiego,  co  miało  za  przedmiot  prawo,  ustawę  lub  orga- 
nizacyję. Do  wydziału  spornego  należało  przygotowanie  pisem- 
nój  instrukcyi,  tudzież  relacyi  w  sprawach  i  sporach  ulega- 
jących rozpoznaniu  składu  sądzącego.  Wydział  skarbowo- 
administracyjny  rozpoznawał  wszystkie  przedmioty  tyczące 
się  finansów  i  kontroli.  Wreszcie  wydział  próśb  i  zażaleń 
rozpatrywał  prośby  i  skargi  na  nadużycia  urzędników,  lub 
naruszenie  przez  nich  ustaw,  i  przygotowywał  je  pod  roz- 
poznanie zgromadzenia  ogólnego. 

Rada  Stanu  w  składzie  sądzącym  rozpatrywała  spory 
o  właściwości,  spory  administrucyjne,  z  ustawy  celnój.  Oprócz 
tego  sądziła  urzędników. 

Do  zakresu  ogólnego  zebrania  należały:  1)  projekty 
ustawodawcze,   2)   roczny   budżet  wydatków  i  przychodów, 

3)  badania    sprawozdań    z    różnych    gałęzi    administracyi, 

4)  przedstawienia  Rad  gnbemialnych  i  miasta  Warszawy  co 


^)  Okolski:  Prawo  admin.  1880,  tom  I,  str.  81. 


/Googlf 


Digitized  by  ViiOOV  1^ 


97 

do  potrzeb,  5)  prośby  i  skargi  aa  nadużycia  urzędników^ 
6)  opinie  w  sprawach  przez  Cesarza  lub  Namiestnika  poru- 
czonych.  Rada  Stteu  istniała  z  tym  zakresem,  oczywidcio 
na  wzór  francuski  ułożonym,  do  roku  186/.  Ukazem  z  dnia 
*7,  1867  została  zniesioną  *). 

Przedstawiwszy  działalność  Rady  Stanu  w  państwach 
absolutnych,  nie  możemy  wątpić  o  jój  zł>awiennćj  działalności. 
Nawet  monarchowie  usposobienia  najwięcćj  autokratycznego, 
jak  Ludwik  Xiy,  Józef  II,  Napoleon  I  uznają  jój  zalety. 
Ludwik  Xiy  za  pomocą  R.  S.  dokonywa  najważniejszych 
reform  ustawodawczych,  Józef  II.  chętnie  odwołuje  się  do 
niój,  a  Napoleon  L,  który  Radę  Stanu  nazwał  trafnie:  „sa 
ptnsSe  en  deliberation^j  jak  ministrów :  „9a  pensie  en  execn- 
tion"",  bardzo  pochlebną  jój  poświęcił  wzmiankę  w  pamiętni- 
kach spisanych  na  wyspie  św.  Heleny:  ^Rada  Stanu  sUa- 
d^a  się  w  ogóln('ści  z  mężów  doświadczonych  i  wykształ- 
conych, nieposzlakowanój  sławy  a  tęgich  robotników.  Cesan 
wzywał  Radców  stanu  także  z  osobna  do  wszystkiego  i  nie 
bez  korzyści,  ale  w  cał(  ści  byli  oni  dla  niego  radą  rze- 
czywistą. Tam  przygotowywano  ustawy,  redagowano  de- 
krety cesarskie  i  rozporządzenia,  tam  badano  i  poprawiano 
projekty  ministrów.  R.  S.  rozstrzygała  w  najwjższój  instan- 
cyi  w  sprawach  administracyjnych.  Tu  badano  zażalenia  prze- 
ciw ministrom,  nawet  odwołania  „a  imperaiore  małe  inf armato 
ad  imp,  melius  informandum.  Tak  stała  się  R.  S.  prawdziwą 
ucieczką  dla  spraw  i  osób,  które  przez  wysoką  powagę 
czuły  się  jiokrzywdzonemi.  A  kto  uczestniczył  w  jój  posie- 
dzeniach, ten  wió,  z  jaką  gorliwością  tam  sprawy  obywateli 
były  bronione**. 

in.  Rada  Stanu  w  monarchiacłi  konstytucyjnych. 

Czy  Rada  Stanu  w  monarchiach   konstytucyjnych  jest 
potrzebną,  jest  kwestyą  sporną.   Słyszeliśmy,   że  w  Austryi 


')  Okolski  1.  c.  Hetlman  August:  Rys  historyczny  R.  8.  od 
r.  1807  aż  dotąd  (Bibl.  Warsz.  1864,  I.  82— lOO). 

Wyds.  filosf.  T    XIX.  13 


Digitized  by 


Google 


98 

Rada  Stanu  jako  instytucyja  rzekomo  niezgodna  z  życiem 
kongtytncyjnćm,  w  r.  1868  została  zniesioną,  a  w  literaturze, 
odzywają  się  także  odosobnione  głosy,  że  R.  S.  w  państwach 
konstytucyjnych  jest  zbyteczną.  Wprawdzie  najznakomitsi 
publicyści  i  prawnicy,  mianowicie  francuzcy,  a  z  niemieckich : 
MoHL,  Bluntschli,  Pozl,  Stein  Wawrzyniec,  Gneist, 
Feantz  Konstanty,  Eósler,  Malchus,  Esshayek  ')  przema- 
wiają wymownie  za  użytecznością  R.  S.  także  w  państwach 
konstytucyjnych,  ale  zapisać  musimy  także  niechętny  tćj  in- 
stytucyi  wywód  byłego  profesora  lipskiego  Fryderyka  Bu- 
LAU^A.  Wywody  te  łącznie  z  argumentami,  jakie  przytoczono 
przy  sposobności  zniesienia  R.  S.  w  Austryi,  posłużą  nam 
do  7orientowania  się  nad  zarzutami,  które  podnoszono  prze- 
ciw R.  S.  BuLAU  *)  rzecz  przedstawia  w  ten  sposób :  „Rada 
Stanu  w  państwach  z  reprezentacyją  ludową  nie  zdaje  się 
być  konieczną,  nie  dlatego,  jakoby  przy  istnieniu  reprezen- 
tacyi  ludowćj  wszelkie  inne  obrady  nad  ważnemi  ustawami 
były  zupełnie  niepotrzebne,  tylko  dlatego,  iż  reprezentacyje 
ludowe  taki  wpływ  moralny  wywierają  na  ministerstwa,  iż 
ministerstwa  same  są  zniewolone  wnioski  do  ustaw  przed- 
kładać izbom  już  po  dojrzalszćj  rozwadze  i  dyskusyi  wstęp- 
nćj.  Ponieważ  ministrowie  za  wszystko  sami  są  odpowie- 
dzialnymi i  nie  mogą  się  zasłonić  zezwoleniem  R.  S.,  a  za- 
tćm  R.  S.  nigdy  stanowczego  prawa  sobie  rościć  nie  może, 
/daje  się,  że  jćj  działalność  także  tutaj  nie  dopuszcza  wiel- 
kiego rozszerzenia.  Rozszerzenie  działalności  R.  S.  nie  byłoby 
tćż  całkiem  zgodne  z  ideą  odpowiedzialności  ministrów, 
i  zdaje  się.  że  się  nie  mylę  sądząc,  iż  właściwa  powaga, 
jaką  w  Wirtembergii  nadają  Radzie  tajnćj,  była  niekorzystną 
dla  życia  konstytucyjnego.  Ministrowie  muszą  to,  co  mają 
czynić,  jasno  poznać  i  być  w  stanie  obronić.  Oni  jedynie 
mogą  mieć  pogląd  zupełny  na  konieczność   pewnych   zarżą- 


*;  Gnmdhhre     der     Gesetze    des     iStaates,    I.    1865 ,    str. 

173  i  nast. 
')  JHe  Behorden    in  Słaał   mid  Gemeinde,    Leipzig,    1836, 

str.   155. 


Digitized  by 


Google 


99 

dzeń,  a  wmieszanie  się  osób  trzecicb  prowad/i  częstokroć 
tvIko  do  zamącenia  poglądów  i  wyradza  brak  stanowczości. 
Narady  o  szczegółach  należą  do  każdego  departamentu 
z  osobna ;  sprawy  ogólnćj  doniosłodei  zad  do  rady  ministrów. 
Rada  Stanu  zdaje  się  być  zbyteczną  i  może  nawet  być  szko- 
dliwą, jeżeli  ministrowie  nie  posiadają  dosyć  energii,  by  wy- 
żćj  cenić  w  razie  potrzeby  swoje  przekonanie^  aniżeli  swoją 
posadę.  Gdzie  o  to  idzie,  ażeby  uiatować  zarządzenie,  któ- 
rego konieczność  minister  uznaje,  przed  mimowolnćm  nie- 
bezpieczeństwem skrzywienia  i  ubezwladnienia  pr-zez  dodatki 
i  ograniczenia,  tam  minister  musi  posiadać  tyle  hartu  duszy; 
aby  złożyć  swoją  tekę,  jeżeli  plan  obmyślony  przez  niego 
nie  może  być  w  zupełności  przeprowadzonym.  Ostrożność  za 
daleko  posunięta,  wątpliwości  wypływające  z  bojażni,  są  czę- 
stokroć objawami  u  władz  donidozych.  Ale  należałoby  co- 
dziennie powtarzać,  że  połowiczne  środki  są  gorszemi  od 
żadnych.  Sąd  o  sędziowskićj  funkcyi  R.  S.  zależy  w  ogóle 
od  zdania,  jakie  mamy  wyrobione  o  sądownictwie  admini- 
stracyjnćm". 

Oto  zdanie  dość  oględnie  i  z  pewnemi  zastrzeżeniami 
wypowiedziane  przez  Bulaua.  Spotykamy  się  z  temi  samemi, 
więcćj  stanowczo  wyrażonemi  zarzutami  przy  sposobności 
obrad  nad  zniesieniem  R.  S.  w  Austryi,  musimy  zatćm  te 
zarzuty  obecnie  zbadać,  z  tćm  jednak  zastrzeżeniem,  że  zwró- 
cimy tutaj  wyłącznie  uwagę  na  doradczą  czynność  Rady 
Stanu  przy  uchwalaniu  ustaw  i  wydawaniu  ogólnych  rozpo- 
rządzeń, jako  prawidłową,  a  pominiemy  na  razie  jćj  funkcye 
sądowe. 

Zarzuty  przeciw  R.  S.  w  jćj  działalności  doradczćj  dadzą 
się  do  dwóch  kategoryi  sprowadzić. 

1)  że  Rada  Stanu  jest  niezgodną  z  konstytucyją,  a  mia- 
nowicie z  konstytucyjną  odpowiedzialnością  ministrów,  i  może 
być  dla  rozwoju,   a  nawet   bytu    konstytucyi   niebezpieczną, 

2)  że  jest   w  obec   istnienia   parlamentu   niepotrzebną. 
Mniejszćj  wagi  są  zarzuty,  że  R.  S.  sprowadza  zwłokę 

w  uchwaleniu  ważnych  ustaw,  że  wreszcie  w  Austryi  nie 
mogła  ona  istnieć  jako  władza  ze  zakresem  na  całe  państwo. 


Digitized  by 


Google 


100 

gdy  w  r.  1867  nchwalono  przyznać  Węgrom  ustawodawczą 
i  administracyjną  samodzielnodć  Co  się  tyczy  tych  ostatnich 
zarzutów,  każdy  ptzyzna,  jak  małćj  one  są  wagi,  gdyż  nstawy 
nowe  zwyczajnie  nie  wymagają  tak  wielkiego  pośpiechn,  aby 
poddanie  ich  pod  obrady  S.  S.  miało  być  z  niebezpieczeń- 
stwem dla  państwa  połączone.  Wolimy  nstawy,  po  dłuższych 
wstępnych  obradach  wydane,  a  rzeczywiście  dobre,  aniżeli 
ustawy,  przepędzone  tylko  przez  szybkie  obrady  niefacho- 
wego parlamentu,  które  częstokroć  w  praktyce  okazują  się 
sprzecznemi  i  niewykonalnemi,  i  ledwie  zaprowadzone,  muszą 
być  łatane  i  poprawiane  przez  liczne  nowele.  Zresztą  do- 
świadczenie parlamentarne  aż  nadto  oświeca,  że  parlamen- 
tarne obrady  bynajmnićj  nie  przyczyniają  się  do  przyśpie- 
szenia nieraz  bardzo  pożądanych  i  koniecznych  reform.  Za- 
miast wielu  przykładów  wykazuje  w  Austryi  wlokąca  się  od 
początku  ery  konstytucyjnćj  aż  do  dni  dzisiejszych  bez  naj- 
mniejszego dodatniego  rezultatu  reforma  procesu  cywilnego, 
którćj  końca  nawet  przewidzieć  niepodobna,  że  parlament  do 
przyspieszenia  pracy  ustawodawczćj  wcale  się  nie  przyczy- 
nia, co  jest  rzeczą  tćm  smutniejszą,  o  ile  wady  obecnego 
procesu  aż  nadto  są  znane  i  szkodliwe. 

Nie  chcemy  się  tćż  zatrzymywać  nad  argumentem  tylko 
z  austryjackich  stosunków  zaczerpniętym,  że  S  S.  nie  może 
w  obec  zaprowadzonego  w  r.  1867  dualizmu  istnieć  jako 
władza  ze  zakresem,  rozciągającym  się  na  całe  państwo,  ten 
argument  mógłby  tylko  wykazać  konieczność  reorganizacyi 
B.  S.  w  r.  1861  utworzono),  i  ograniczenia  jćj  kompetencyi 
do  krajów  reprezentowanych  w  Radzie  Państwa,  nigdy  zaś 
nie  był  wystarczającym  powodem  do  zniesienia  tćj  instytucyi. 

Ważniejszym  byłby  zarzut,  że  istnienie  R.  S.  jest  dla 
życia  konstytucyjnego  niebezpieczne;  gdyby  ten  zarzut 
tylko  był  w  samćj  rzeczy  uzasadnionym.  Już  sam  fakt,  że 
we  wielu  państwach  konstytucyjnych,  jak  we  Francy  i, 
Bawaryi,  Saksonii,  Wirtembergii,  w  Prusiech, 
w  Szwecyi  i  Norwegii,  w  Danii  iHolandyi  istnieje 
R.  S.,  a  nigdy  nie  słyszeliśmy,  aby  ze  strony  tćj  instytucyi 
powstał  jakiś  zamach  przeciw  konstytucyi,  jest  dowodem  nie- 


Digitized  by 


Google 


101 

zbitym,  że  R.  S.  wcale  dla  bytu  konstytucyi  nie  jest  niebez- 
pieczną. Nie  pojmujemy  tćź  wcale,  w  ozćmby  R.  S.  mogła 
konstytncyi  ubliżyć,  a  w  szczególnońci  odpowiedzialności  par- 
lamentarnój  ministerstwa.  Wszak  R.  S.  zawsze  bywała  tylko 
organem  doradczym,  nigdy  rozkazującym.  Jak  panujący  nie 
jest  obowiązanym  przychylić  się  do  opinii  R.  S,  tak  same 
minister  nie  jest  związanym  zdaniem  tćj  korporacyi,  i  zawsze 
popierać  będzie  tylko  takie  zarządzenia,  które  sam  uzna  za 
stosowne  i  za  które  przyjąć  może  na  siebie  odpowiedzialność 
zupełną.  I  bez  Rady  Stanu  minister  znajduje  się  częstokroć 
w  położeniu  trudnćm  między  wolą  monarchy  a  żądaniami 
parlamentu,  i  musi,  będąc  w  sprzeczności  z  jednym  lub  dru- 
gim czynnikiem  decydującym,  albo  zmienić  swoje  zdanie, 
albo  ustąpić.  Rada  Stanu  z  pewnością  położenia  jego  nie 
uczyni  trudniejszem,  a  gdybyśmy  li  tylko  dbali  o  ułatwienie 
stanowiska  ministrów,  moglibyśmy  z  tćm  samem  prawem 
wystąpić  przeciw  reprezentacyjom  ludowym,  które  z  pewno- 
ścią nieraz  większe  ministrom  czynią  trudności,  niżli  Rada 
Stanu  kiedykolwiek  wywołała,  a  nawet  przeciw  monarchii.  Nic 
słuszniejszego  jak  żądać  od  ministrów  charakteru  i  stałości 
w  przedsięwzięciach,  które  uznają  za  stosowne,  ale  tych  przy- 
miotów koniecznych  potrzeba  w  każdćm  państwie,  bez  względu 
czy  jest  w  nićm  Rada  Stanu,  lub  jćj  niema.  Nie  pojmujemy 
zresztą,  w  czćmby  R.  S.  mogła  krępować  ministra  w  prze- 
prowadzeniu powziętych  zamiarów,  zwłaszcza,  jeżeli  ona  ma 
tylko  głos  doradczy,  i  jeżeli  jćj  opinie,  jak  to  w  Prusiech 
jest  postanowione  rozp.  z  'Y,,  1854,  zanim  przedłożone  będą 
monarsze,  udzielone  być  mają  ministerstwu,  aby  takowe  miało 
sposobność  wyjawienia  swego  zdania  i  bronienia  swoich  po- 
glądów. 

Jeżeli  zaś  kto  mniema,  że  stanowisko  R.  S.  dlatego 
jest  niezgodne  z  konstytucyją,  że  jćj  członkowie  są  nieodpo- 
wiedzialni, a  cały  ciężar  odpowiedzialności  spada  na  mini- 
strów, natenczas  ten  sam  argument  możnaby  użyć  przeciw 
nieodpowiedzialnemu  monarsze.  Nieodpowiedzialność  Radców 
Stanu  nie  jest  zresztą  istotną  cechą  Rady  Stanu,  przeciwnie 


Digitized  by 


Google 


102 

mamy  wcale  odpowiednio  funkcyjonującą  R.  S.  w  Szwecyi, 
której  wszyscy  członkowie  są  odpowiedzialni. 

Konstytncya  Szwedzka  stanowi  (art.  4.  nasi),  ie  król 
wyjąwszy  sprawy  zagraniczae  wojskowe,  we  wszystkich  in- 
nych musi  zasięgnąć  opinii  B.  S.,  do  którćj  król  powołaje 
mężów  zdolnych  doświadczonych  i  nieposzlakowanych,  naro- 
dowości Szwedzkiój  i  wyznania  ewangelickiego.  R.  8.  składa 
się  z  10  członków,  z  pośród  których  król  mianuje  jednego 
ministrem  stanu  i  pierwszym  członkiem  R.  S.  Siedmiu  człon- 
ków R.  S.  mają  osobne  departamenty  (spraw  zagranicznych, 
sprawiedliwości,  wojny,  marynarki,  spraw  wewnętrznych, 
skarbu  i  spraw  wyznaniowych),  3  jest  bez  teki.  W  obec  tój 
R,  S.  ma  Sejm  (Riksdag)  prawa  następujące:  Wydział  kon- 
stytucyjny Sejmu  ma  prawo  na  posiedzeniu  zwyczajnóm  za- 
żądać protokołów  R.  S.  z  wyjątkiem  tych,  które  się  odnoszą 
do  spraw  zagranicznych  i  wojskowych  —  o  tyle,  o  ile  te  pro- 
tokóły się  tyczą  faktów  publicznie  znanych  i  przez  wydział 
konstytucyjny  wskazanych  (art.  105  r.  1866). 

Jeżeli  komitet,  przeglądając  protokóły  Rady  Stanu,  doj- 
dzie do  przekonania,  że  członek  R.  S,  inny  referent  przy- 
padkowy, albo  funkcyonaryusz,  który  udzielił  rady  królowi 
w  sprawach  komendy  wojskowćj  —  oczywiście  działał  prze- 
ciw konstytucyi,  lub  ustawom  powszechnym,  że  doradzał  jój 
naruszenie,  że  omieszkał  uc/ynić  przedstawienie  przeciw  ta- 
kiemu naruszeniu,  albo  że  je  wywołał  lub  popierał,  zata- 
jając umyślnie  pewne  wyjaśnienia,  albo  że  sprawozdawca 
nie  odmówił  swojćj  kontrasygnaty  w  przypadku  przewidzia- 
nym w  art  38  konstytucyi  *)  —  wówczas  wydział  konstytu- 
cyjny może  polecić  prokuratorowi  Sejmowemu,  aby  wniósł 
oskarżenie  przed  sądem  najwyższym  (106).  Jeżeli  komitet 
konstytucyjny  sprawdzi,  że  członkowie  R.  S.  albo  niektórzy 
z  nich,  dając  swoje  opinię,  nie  mieli  na  względzie  prawdzi- 
wych interesów  królestwa,  albo  że  który  ze  sprawozdawców 
nie  okazał  się  być  bezstronnym,  gorliwym  i  dość  czynnym 


*)  Tenże  wymaga  kontrasygnaty  wszystkich  aktów    rządo- 
wych panującego. 


Digitized  by 


Google 


103 

na  tćm  stanowisku  zaufania,  może  komitet  zdaó  z  tego  sprawę 
Sejmowi.  Sejm  może  uchwalić  adres  do  króla,  aby  winny 
był  usuniętym  z  grona  R.  S.  (107). 

Możnaby  wprawdzie  zarzucić,  że  Szwedzka  R.  S.  jest 
właściwie  radą  ministrów  tylko,  ale  odpowiedzialność,  którą 
tutaj  przedstawiliśmy  według  postanowienia  konst.  Szwedz- 
kićj  nie  odnosi  się  tylko  do  Radców  Stanu,  lecz  do  innych 
także  doradców  królewskich,  którzy  w  sprawach  publicznych 
dali  kólowie  radę  nieprawną  albo  szkodliwą,  a  w  Portu- 
galii członkowie  właściwćj  Rady  Stanu  są  odpowiedziabymi. 
Z  tego  wywodu  mogliśmy  powziąść  przekonanie,  że  Rada 
Stanu  dla  konstytucyi  a  w  szczególności  dla  odpowiedzial- 
nych mioisirów  nie  jest  szkodliwą.  Stwierdza  to  zdanie  także 
Ernest  Meier,  którego  poglądy,  jakkolwiek  szczególnie  do 
Prus  zastosowane,  mają  ogólne  znaczenie :  „Trudno  dopatrzyć 
się.  jakie  niebezpieczeństwo  powstaćby  mogło  ze  współ- 
udziału R.  S.  w  ustawodawstwie,  skoro  głos  doradczy  da- 
wnych stanów  prowicyj<  nalnych  i  połączonego  Sejmu,  zmie- 
nił się  na  głos  stanowczy  izby  panów  i  deputowanych.  Do- 
radcza władza,  może  niewątpliwie  być  w  sprzeczności  z  innćm 
ciałem  doradzćm,  ale  konflikt  jćj  jest  niemożliwy  z  ciałem  decy- 
dującćm.  Chyba  żeby  się  obawiano  upośledzenia  Sejmu  wsku- 
tek gruntowności  w  obradach  R.  S.,  ale  takowe  niebyłoby 
tak  złem,  jak  obniżenie  powagi  parlamentu  na  skutek  uchwa- 
lania ustaw  wadliwych.  Tataj  jednak  nie  rozchodzi  się  o  py- 
tanie etykiety,  tylko  o  świadczenia  dobre,  dla  pożytku  kraju. 
Nikt  o  tćm  nie  myśli,  aby  przez  odnowienie  R.  S.  sprowa- 
dzić inny  rozdział  władzy  między  koroną  i  obiema  izbami 
sejmowemi  na  polu  ustawodawczćm.  Przy  tćm  należałoby 
zbadać,  czy  Rada  Stanu  miałaby  wydawać  opinię  tylko 
przed  przedłożeniem  wniosku  do  ustaw  izbom,  albo  coby 
byio  pożądanćm,  także  jeszcze,  bądź  przed  ostateczną  uchwałą 
izb,  albo  przed  sankcyją  królewską.  Także  odpowiedzialność 
ministrów  niedoznaje  żadnćj  ujmy,  jeżeli  się  zważy,  że  już 
według  rozp.  z  'Y^,  1854  Rada  Stanu  nie  znosi  się  bezpo- 
średnio z  królem,  tylko  za  pośrednictwem  ministerstwa^. 


Digitized  by 


Google 


104 

Również  ważnym  jak  sŁkodliwośó,  byłby  t^n  argamcnt 
przeciw  R.  S.,  że  ona  wobec  parlamentu  jest  instytncyą  w  pań- 
stwach konstytucyjnych  niepotrzebną.  Także  i  z  tym  argu- 
mentem zgodzić  się  nie  możemy.  Z  praktyki  ciał  parlamen- 
tarnych wykazuje  się,  że  takowe  liie  są  wcale  idealnym 
organem  ustawodawczym,  i  że  wiele  ustaw  wskutek  nieoglę- 
dnych  poprawek  wychodzi  z  obrad  parlamentarnyt  h  w  gor- 
szćj  znacznie  postaci,  aniżeli  był  pierwotny  projekt  Panu- 
jący jest  czasem  zniewolony,  jeżeli  owe  t.  z.  poprawki  nie 
odnoszą  się  do  istotnych  rzeczy,  dać  sankcyę  uchwale  par- 
lamentu, by  nie  opóźnić  nieraz  bardzo  pożądanćj  reformy. 
I  ztąd  to  bierze  się  ów  szereg  wielki  ustaw  złych,  niezu- 
pełnych i  sprzecznych,  które  z  fabryki  parlamentarnćj  wy- 
chodzą. Dobroć  każdćj  ustawy  zależy  a)  od  należycie  przy- 
gotowanego projektu,  i  b)  od  dyskussyi  nad  nim  oględnie 
i  ze  znajomością  rzeczy  przeprowadzono).  Jakżeż  się  dzid 
praktykuje  w  obu  tych  względach?  Tylko  bardzo  oględne 
rządy,  i  to  do  większych  tylko  dzieł  ustawodawczych,  jak 
Niemiecki  do  przygowania  projektu. powszechnćj  ustawy  cy- 
wilnćj,  ustanawiają  osobne  komisye  ustawodawcze,  zwyczaj- 
nie zaś  wypracowuje  projekt  referent  ministeryjalny;  a  za- 
tćm  jedna  osoba.  Minister,  jeżeli  nie  jest  przypadkowo  fa- 
chowym znawcą  tćj  gałęzi  ustawodawczćj  —  jakim  np.  bjł 
były  minister  Głaseb  co  do  procesu  karnego,  może  wskazać 
tylko  ogólne  poglądy,  zasady,  na  których  projekt  ma  być 
opartym,  by  zaś  wpłynąć  na  techniczną  stronę  projektu,  co  jest 
rzeczą  właśnie  wielkićj  wagi,  niema  ani  znajomości  rzeczy, 
ani  dosyć  czasu,  zbyt  go  bowiem  absorbują  sprawy  bieżącćj 
polityki,  aby  mógł  się  wdawać  w  szczegółową  i  drobiazgową 
ocenę  projektu.  Jeżeli  projekt  tylko  w  ogólności  jego  inten- 
cyjom  odpowiada,  wnosi  go  na  Radę  ministrów,  gdzie  znowu, 
jeżeli  się  ogólnćmu  politycznemu  kierunkowi  nie  sprzeci- 
wia, bez  fachowego  ocenienia  przechodzi,  i  bywa  wniesio- 
nym do  izb  parlamentarnych  jako  wniosek  rządowy.  Takie 
postępowanie  nie  jest  rękojmią  trafności  projektu  rządowego. 
Mogłoby  jednak  powstać  mniemanie,  że  zamiast  Rady  Stann 
tworzyć  należy   w  każdym  przypadku   ważniejszym   osobne 


Digitized  by 


Google 


105 

komisyje  ustawodawcze.  Mnie  się  zdaje,  że  ten  sposób  nieza- 
stąpiłbj  R.  S.  Takie  komisyje  byłyby  tylko  dorywcze  i  spo- 
radyczne, a  złożone  ze  samych  lodzi  fachowych,  np.  do  uło- 
żenia projektu  kodeksu  cywilnego  ze  samych  cywilistów, 
nie  byłyby  w  stanie  uobecnić  sobie  związku,  w  jakim  pozo- 
staje projektowana  ustawa  z  duchem  i  przepisami  całego 
ustawodawstwa,  i  łatwo  wypadłby  projekt  jednostronnie  w  du- 
chu jednćj  tylko  specyalności  ustawodawczej.  W  tym  wzglę- 
dzie tylko  stała  korporacya,  jaką  jest  B.  S.,  złożona  z  mę- 
żów, znających  wszechstronnie  państwo  i  jego  potrzeby, 
a  mających  stanowisko  wyniosłe  ponad  chwilową  walkę 
stronnictw,  może  potrzebie  dobrych  i  gruntownych  projektów 
ustawodawczych  zadosyć  uczynić.  Gdyby  istniała  Rada  Stanu, 
wtedy  ministrowie  nie  mieliby  wcale  mniejszćj  inicyjatywy 
niż  dotąd  w  pracach  ustawodawczych,  ale  gdy  ich  rzeczą 
byłoby  głównie  nadawanie  popędu  do  prac  ustawodawczych, 
i  wskazanie  głównych  zasad,  R.  S.  byłaby  \vłaściwą  insty- 
tucyją  do  wypracowania  projektów  ustawodawczych.  Mini- 
strowie badaliby  wówczas  ustawy  tylko  ze  stanowiska  poli- 
tycznego»pod  względem  ich  zgodnodci  z  ich  poglądami  poli- 
tycznemi,  techniczną  stronę  zaś  projektu  ustawodawczego 
mogliby  ze  spokojem  oddać  pod  rozwagę  R.  S. 

Projekt  ustawy  wchodzi  do  izby  i  tutaj  zwyczajnie 
bywa  przekazany  komisyom,  celem  wstępnych  obrad  i  przy- 
gotowania materyału  pod  obrady  pełnćj  izby.  Jeżeli  w  ko- 
misyjach  przy  należytym  ich  składzie  jeszcze  projekt  spotkać 
się  może  z  fachowćm  opracowaniem  i  ze  znajomodcią  rzeczy, 
to  w  pełnćj  izbie  łatwo  może  uledz  zmianie  wcale  niewła- 
ńciwćj.  Większość  zwyczajnie,  jeżeli  nie  idzie  o  sprawę  ogól- 
nego politycznego  interesu,  na  rzeczy  się  nie  zna,  nierozu- 
mie  doniosłości  poprawek,  i  idzie  bądź  za  skazo wkami  przy- 
wódców, bądź  za  porywem  chwili,  na  czćm  cierpi  całość. 
Starano  się  wprawdzie  temu  zapobićdz  przez  osobny  regu- 
lamin do  traktowania  ustaw  obszernych,  jak  np.  w  ustawie 
austr.  z  '7,  1867  1.  104  dz.  np.,  jednakże  i  to  traktowanie 
nie  może  gruntownie  zaradzić  wszystkim  niedogodnościom, 
albowiem  komisyje  parlamentarne  w  ciąga  sesyi  tak  są  rozry- 

Wyds.  filoiof.  T.  XIX.  14 


Digitized  by 


Google 


106 

wane  i  obarczone  innemi  pracami  parlamentarnemi,  a  na- 
miętnodci  polityczne  nieraz  do  tego  stopnia  są  poroszone^  że 
o  spokojno]  i  bezstronno)  pracy,  jakiój  wymaga  nstawo- 
dawstwoy  nawet  mowy  nićma. 

Tylko  R.  S.  mote  te  niedogodności  nsnnąó.  Wówczas 
bowiem  każda  uchwała  parlamentu  przed  sankcyą  przycho- 
dziłaby raz  jeszcze  pod  uchwałę  R.  S.,  któraby  ją  badała  ze 
stanowiska  fachowego  i  łatwo  byłyby  tym  sposobem  usunięte 
usterki,  które  przemienione  w  ustawę,  dotkliwie  w  praktyce 
dałyby  się  uczuć.  Ministrowie  badaliby  znowu  stronę  polityczną 
uchwalonego  projektu,  R.  S.  techniczną,  a  w  takim  razie 
tylko  dojrzałe  i  rozważne  dzieło  ustawodawcze  zyskałoby  sank- 
cyję  monarszą  i  moc  obowiązującą  dla  obywateli. 

Że  te  uwagi  o  wadliwości  zwyczajnego  ustawodawstwa 
parlamentarnego  bynajmniój  nie  są  wymysłem  teoretycznym, 
ale  mają  faktyczną  podstawę,  stwierdzają  liczne  fakty  ze- 
brane z  krajów  różnych.  Co  do  Prus  odwołujemy  się  na 
wywody  prof.  Eruesta  Meiera  (w  Schmollera:  JahrbuchfUr  Oe- 
sełzgebtmgy  Yerwaltung  und  Yolkmdrtshnft  im  Deutscken  Reich 
1883  str.  1021—1024,  „Uber  den  prettsaischen  Słaatarąik  und 
die  Frage  seiner,  Reactivirvng^).  „Pytanie  czy  zachodzi  potrzeba 
lepszego  przygotowania  ustaw,  musi  byó  bezwzględnie  potwier- 
dzone, przynąjmniój  o  ile  uwzględnimy  formalną  stronę  naszych 
ustaw".  Z  szeregu  tych  licznych  przypadków,  w  którydi  przy 
sposobności  obrad  trybunału  najwyższego  administracyjnego 
przekonano  się  o  oczywistój  niedokładności  w  redakcyi  nowych 
ustaw,  przytacza  Meier  jednen  jaskrawy  z  ustawy  o  liniach 
regulacyjnych  przy  nowych  budowach  z  77*1875.  Gdy  samo 
brzmienie  §.  12  ustawy  tój  nie  dało  wyjaśnienia,  jak  je  ro- 
zumieć należy,  chciano  się  rozpatrzyć  w  materyjalach  usta- 
wodawczych. Te  jednak  dały  prawdziwie  zdumiewający  obraz 
wad  dzisiejszego  trybu  uchwalania  ustaw,  i  tych  trudności, 
z  jakiemi  sądownictwo  administracyjne  ma  do  walczenia,  jeżeli 
z  oświadczeń  mówców  szczególnych  informować  się  pragnie 
o  znaczeniu  ustawy.  Ponieważ  ta  ustawa  w  izbie  panów 
wcale  w  komisyi  nic  byia  traktowaną,  także  w  plenum  nad 
tćm  §.  się  niezastanowiono,  w  sprawozdaniu  zaś  komisyjnym 


Digitized  by 


Google 


107 

izby  deputowanych  iadoe  zdauie  Htanowczo  nie  było  wypo- 
wiedziaoe,  członkowie  trybunału  administracyjnego  posta- 
nowili zapytać  członków  komietyi  parlamentarnej  o  zdanie. 
I  cóż  się  wykazało?  Oto  z  dwóch  członków  komisyi  par- 
lameotarnćj  każdy  innego  był  zdania.  „Zresztą  na  ostatniem 
posiedzeniu  SejmOi  mówi  M.,  dwaj  znakomici  posłowie  uznali 
potrzebę  lepszego  przygotowania  ustaw,  mianowicie  był  Gneist 
przy  sposobności  obmd  nad  reformą  admistracyjną  tego  zdania, 
że  wnioski  tój  doniosłości  powinny  były  być  przygotowane 
przez  komisyę  znawców,  Windhobst  przy  debatach  nad  radą 
ekonomiczną  powiedział  w  r.  1883:  „Jestem  tego  zdania,  że 
jeżeli  rząd  w  ogóle  myśli  o  tóm,  usłucliać  rad  przygoto- 
wawczych obok  izb  sejmowych,  nie  pozostaje  nic  innego, 
jako  odnowió  B.  S.  zgodnie  ze  stosunkami  obecnćmi,  i  osią- 
gnąć tym  sposobem  to,  co  zamierza  przez  radę  gospodarczą, 
t  j.  radę  znawców.  Za  odnowieniem  Ji.  S.  przytoczył 
bym  tylko  jedne  okoliczność,  mianowicie  że  nam  byłyby 
wówczas  przedkładane,  lepićj  redagowane  i  przygotowane 
ustawy^. 

Zdanie  to  stwierdza  także  Mili,  którego  przecież  nikt  nie 
zechce  uważać  jako  przeciwnika  rządów  parlamentarnych. 
Oto  jego  uwagi : 

„Ale  jestto  również  prawdą,  chociaż  powoli  i  dopiero 
od  nie  dawna  zyskującą  uznanie,  że  liczne  zgromadzenie 
zarówno  jest  niezdolnóm  do  prac  bezpośrednio  prawodawczych, 
jak  do  administracyjnych.  Tworzenie  praw  jest  pracą,  wy- 
magającą więcćj  niż  którakolwiek  inna  umysłów  nietylko 
doświadczonych  i  wytrawnych,  ale  zarazem  usposobionych 
do  tćj  pracy  zapomocą  długich  i  pracowitych  studjów.  Ten 
jeden  powód,  gdyby  innych  nie  było,  wystarczyłby  na  prze- 
konanie, że  zadaniu  tworzenia  praw  może  dobrze  odpowie- 
dzieć tylko  komitet  z  bardzo  małćj  liczby  osób  złożony. 
Równie  przemawiającym  do  przekonania  jest  ten  powód,  że 
każdy  paragraf  prawny  tworzyć  należy  z  jak  najdokładniej- 
szą i  nąjbaczniejszą  uwagą  na  wpływ  jaki  on  wywrze  na 
wszystkie  inne  paragrafy,  i  że  każde  nowe  prawo  powinno 
być   tak   tworzone,   aby   się    mogło    zlać    w  jedne   ci^ość 


Digitized  by 


Google 


108 

z  prawami  dawniój  istniejącemi.  Niepodobna  aby  warunkom 
tym  jakokolwiek  stało  się  zadosyó,  jeżeli  prawa  jedoo  po 
drągiem  uchwalane  będą  w  zgromadzenia  z  różnych  żywio- 
łów złożonóm.  Niestosowność  tworzenia  praw  w  ten  sposób 
uderzałaby  każdego,  gdyby  prawa  nasze,  tak  pod  względem 
formy  jako  i  ducha,  nie  były  takim  chaosem,  że  już  nic 
zdaje  się  nie  zdoła  powiększyć  ich  zamętu  i  sprzeczności.  Je- 
dnak, przy  takim  nawet  sposobie  postępowania,  nieudolność 
naszego  mechanizmu  prawodawczego  do  dopięcia  zamierzone- 
go celu  z  każdym  rokiem  coraz  mocnićj  daje  się  uczuć 
w  praktyce. 

„Procedura  z  b  i  1 1  a  m  i  zabiera  tyle  czasu,  że  parlament  nie 
może  żadnego  z  nich  uchwalić,  chyba  że  przedmiot  jego  jest 
pojedynczy  i  ograniczony.  Ale  niech  kto  wniesie  bill 
traktujący  o  całości  jakiego  przedmiotu  (a  niepodobna  przecież 
orzekać  coś  o  przedmiocie,  nie  mając  przytomnćj  w  umyśle 
jego  całości),  bill  ten  wlec  się  będzie  od  sesyi  do  sesyi,  je- 
dynie dla  tego,  że  niema  czasu  nim  się  zająć.  Wszystko 
jedno,  czy  bill  będzie  zredagowany  przez  powagę  uważaną 
za  najkompetentniejszą  i  opatrzoną  we  wszystkie  źródła  i  in- 
formacye ;  czy.  będzie  przygotowany  przez  komisyą  wybraną 
do  tego  ze  względu  na  głęboką  znajomość  przedmiotu,  nad 
którego  studyowaniem  i  stosowaniem  do  praktyki  lata  całe 
spędziła  .;.  bill  nie  przejdzie,  bo  izba  niższa  nie  zechce 
zrzec  się  szacownego  przywileju  obrabiania  go  ciężkiemi 
swemi  rękami. 

„Od  niedawna  przyjęto  zwyczaj  odsyłania  dowłaściwćj 
komisyi  każdego  billu,  który  przy  drugiem  czytaniu  zostanie 
przyjęty.  Ale  przekonano  się,  że  i  to  niewiele  zdoła  oszczędzić 
czasu;  albowiem  gdy  potem  zawsze  cała  izba  zawiązana 
w  komitet  rozstrzyga  o  billu,  opinie  i  urojenia  prywatne 
bezsilne  w  obec  światła  komisyi,  usiłują  po  staremu  wygrać 
sprawę  przed  trybunałem  niewiadomości.  Ten  zwyczaj  przy- 
jęła głównie  izba  lordów,  którćj  członkowie  mnićj  są  chciwi 
mieszania  się  we  wszystko  i  mnićj  zazdrośni  o  znaczenie 
osobistych  swoich  głosów  aniżeli  członkowie  izby  gmin.  A  gdy 
bill  o  licznych  paragrafach   zdoła  wreszcie    przejść  przez 


Digitized  by 


Google 


109 

szczegółową  dysknsyc,  jakże  odmalować  stan  w  jakim  wy- 
chodzi z  rąk  komitetu!  Zapomniano  o  paragrafach  konie- 
cznych ze  względu  na  inne;  powkładano  inne  niepodobne  do 
wiary,  aby  zadosyć  uczynić  prywatnemu  interesowi  albo 
urojeniom  jeduego z  członków,  który  grozi  opóźnieniem  billu; 
na  wniosek  jakiegoś  półmędrka,  który  zna  przedmiot  tylko 
powierzchownie,  wsunięto  artykuły  prowadzące  do  następstw, 
których  nie  przewidział  w  pierwszćj  chwili  ani  członek,  który 
bili  wnosił,  ani  ci  co  go  popierali,  i  na  następnćj  sesyi 
trzeba  do  niego  dodawać  poprawkę,  zapobiegającą  złym  jego 
skutkom.  Złe  to  pochodzi  ztąd,  że  przedstawienie  i  obrona 
billu  rzadko  dzieje  się  przez  usta  osoby,  którćj  on  jest 
dziełem  i  która  prawdopodobnie  nie  zasiada  w  parlamencie. 
Obrona  billu  poraczona  zwykle  bywa  ministrowi  lub  człon- 
kowi parlamentu,  który  nie  jest  tego  billu  autorem,  któ- 
rego kto  inny  musi  zaopatrywać  we  wszystkie  dowody,  wy- 
jąwszy te,  które  same  z  siebie  w  oczy  wpadają,  który  nie 
zna  całćj  doniosłości  przedmiotu,  ani  najlepszych  na  jego 
poparcie  motywów,  i  który  zupełnie  jest  niezdolny  odpowie- 
dzieć na  nieprzewidziane  zarzuty.  Można  zaradzić  temu 
złemu  co  się  tyczy  billów  rządowych,  i  zaradzono  mu 
w  niektótych  konstytucyach  reprezentacyjnych,  dozwalając 
aby  rząd  był  reprezentowany  w  obu  izbach  przez  osoby  po- 
siadające jego  zaufanie  i  mające  prawo  zabierania  głosu, 
nie  mając  prawa  głosowania. 

„Gdyby  ta  większość  izby  gmin,  większość  aż  dotąd 
znaczna,  która  nie  wnosi  nigdy  poprawek  i  nie  zabiera  głosu, 
zechciała  nadal  nie  zostawiać  kierunku  wszystkich  spraw 
tym,  którzy  wnoszą  poprawki  i  przemawiają;  gdyby  ze- 
chciała przypomnieć  sobie,  że  na  prawodawcę  trzeba  innych 
zdolności  oprócz  zdolności  łatwego  mówienia  i  jednania  so- 
bie głosów  wyborców,  i  że  zdolności  takie  można  znaleść 
byleby  ich  tylko  poszukać,  przyszłąby  niebawem  do  uzna- 
nia, że  zarówno  w  przedmiocie  prawodawstwa  jak  i  admi- 
nistracyi  jedynćm  zajęciem  do  jakiego  zgromadzenie  repre- 
zentacyjne jest  zdolnćm,  jest  nie  załatwianie  prac  tych  oso- 
Uście,  ale  dopilnowanie,  aby  były  załatwiane,  decydowanie 


Digitized  by 


Google 


110 

koma  to  załatwianie  ich  ma  być  powierzonym,  a  po  lob  do- 
konania, przyznanie  lab  odmówienie  im  narodowej  sankcyi. 
Katdy  rząd  zastosowany  do  wyiszego  stopnia  cywilizaeyi 
powinienby  mieć  pomiędzy  zasadniczemi  swemi  ftywiołatni 
osobne  ciało,  którego  członkowie  nie  przev(yższaliby  w  lioi* 
bie  członków  gabinetu,  a  którego  wy  łącznom  zadaniem  by- 
łoby układanie  praw.  Gdyby  prawa  nasze  aosti^  przej- 
rzane i  poprawione,  co  tót  zapewne  wkrótce  przyjdzie  do 
skutku,  komisy  a  kodyfikacyjna  któraby  tego  dokoni^  po* 
winnaby  być  nieustającą,  czuwać  nad  swojćm  dziełem,  zapo- 
biegać jego  zepsuciu  i  zaprowadzać  w  niem  wszelkie  id«- 
pszenia,  jakie  się  okażą  potrzebnemi.  Komisya  taka  nie  po- 
siadałaby naturalnie  władzy  stanowienia  pmw;  przedsta- 
wiałaby ona  tylko  żywioł  inteligeneyi,  a  parlament  przed- 
stawiałby żywioł  woli.  Żadne  rozporządzenie  nie  stawałoby 
się  prawem,  dopókiby  nie  otrzymało  wyrażnćj  sankcyi  parla- 
mentu a  parlament  albo  izba  lordów  posiadałyby  władzę  nietylko 
odrzucenia  b  i  1 1  u,  ale  i  odesłania  go  do  komisyi  dla  zbadania  go 
i  poprawienia.  Każda  z  izb  miałaby  także  pole  do  używaaia 
swego  prawa  inicyatywy,  wskazując  komisyi  przedmioty  do 
nowych  ustaw.  Naturalnie  komisyi  niewolnoby  było  odno- 
wić wypracowania  ustawy,  którćjby  kraj  żądał.  Jak  skoro 
obie  izby  zgodnie  dałyby  instrukcye  do  przygotowania  billu 
zmierzającego  do  pewnego  szczególnego  celu,  komisarze  ma* 
sieliby  zadosyć  uczynić  tym  instrnkcyom,  chyba  żeby  wo« 
leli  podać  się  do  dymisyi.  Jednak  akoroby  operat  zo- 
stał wygotowanym  przez  komisyą,  parlament  nie  mógłby 
w  nim  nic  zmieniać,  tylko  albo  przyjąć  bill,  albo  go  od- 
rzucić, albo  wreszcie  gdyby  się  mu  w  pewnćj  czędci  nie  po- 
podobał,  odesłać  go  jeszcze  raz  do  komisyi  d!a  zbadania^ 

„Komisarze  ci  byliby  mianowani  przez  koronę,  ale  .tylko 
na  pewien  oznaczony  czas  (dajmy  na  to  5  lat),  chyba  żeby 
obie  izby  zażądały  ich .  odwołania,  bądżto  z  powodu  osobi- 
tego  ich  sprawowania  się,  bądź  w  razie  gdyby  odmówili  wy- 
gotowania billu  odpowiednio  do  żądania  parlamentu.  Po 
upływie  6ciu  lat  jeden  z  członków  winienby  wystąpić  z  ko- 
misyi, chyba  żeby  był  na  nowo  mianowany;  byłby  to  wy- 


Digitized  by 


Google 


111 

godny  sposób  pozbywania  się  członków,  któryby  się  oka- 
acali  nieodpowiednimi  swemu  stanowisku,  i  odmładzania  krwi 
w  żyłach  komisyi. 

,,Potrzeba  podobnój  rstroinoici  dawała  się  czuć  nawef 
w  Atenach,  gdzie  za  czasów  największój  świetności,  zgroma- 
dzenie ludowe  mogło  wprawdzie  uchwalać  tak  zwane  pse- 
phismtfy  które  po  większćj  części  były  poprostu  przepisami 
policyjnemi,  ale  właściwe  prawa  układało  i  w  razie  potrzeby 
zmieniało  osobne  ciało,  zwane  Nomothetae  (prawodawcze), 
które  miało  takie  obowiązek  rewidowania  całego  zbioru 
praw  i  baczenia  na  to,  aby  się  takowe  między  sobą  zga- 
dzały. W  konstytncyi  aDgielskićj  trudno  jest  bardzo  zaprowa- 
dzić jakąkolwiek  zmianę  tak  co  do  treści  jak  i  co  do  formy ; 
stosunkowo  jednak  nie  tak  wielki  panuje  wstręt  do  nowych 
urządzeń,  jeieli  takowe  podsuną  się  pod  dawne  formy  i  tra- 
dycye;  zdaje  mi  się  więc,  ie  możnaby  konstytueyą  naszą 
zbogacić  tym  tak  cennym  nabytkiem  za  pośrednictwem  izby 
lordów  i  panujących  w  nićj  zwyczajów.  Eomisya  do  przygo- 
towywania billów  nie  byłaby  tak  dalece  nowością  tam, 
gdzie  tyle  innych  komisyj  istnieje.  Ze  względu  na  \\ielką 
wagę  i  godność  prz}  wiązaną  do  tego  stanowiska,  każdy 
członek  komisyi  mógłby  być  mianowany  parem  dożywotnim, 
jeżeliby  tylko  komisya  ta  nie  była  złożona  ze  swego  urzę- 
dowania na  żądanie  parlamentu.  Ten  sam  zdrowy  rozsądek, 
który  sprawowanie  urzędu  sędziowskiego  w  izbie  panów, 
w  praktyce  powierza  wyłąc7nie  lordom  prawnikom  sprawiłby 
prawdopodobnie,  żeby  prawodawcom  z  profesyi  poruczono 
redakcyją  praw,  z  wyjątkiem  kwestyj  dotyczących  zasad 
i  interesów  politycznych.  Stałoby  się  tćż  zapewne,  że  bille 
wnoszone  przez  izbę  wyższą  również  przez  tych  prawodaw- 
ców byłyby  przygotowywane,  że  rząd  powierzyłby  im  także 
przygotowywanie  wszystkich  swoich  billów,  i  że  wreszcie 
członkowie  izby  niższćj  przekonaliby  się,  że  to  daleko  bę- 
dzie dla  nich  wygodniój  i  korzystnićj,  jeżeli  bille  ich  będą 
tylko  przyjęte  przez  izbę  do  wiadomości  a  następnie  ode- 
słane do  komisyi ,  aniżeli  żeby  je  mieli,  jak  dotąd,  sami 
odrazu  wnosić  przed  izbę.  Bo  naturalnie  izbie  wolnoby  było 


Digitized  by 


Google 


112 

przesłać  komisy!  do  zbadania  nietylko  pomysł  jakiś  ogólny, 
ale  wszelką  propozycyą  szczegółową  ^  a  nawet  projekt  do 
billn  in  exten80y  gdyby  który  członek  izby  czuł  się  do 
przygotowania  go  w  ten  sposób  uzdolnionym.  I  ł»ez  wątpie- 
nia izba  odsyłałaby  wszystkie  takie,  projekty  do  komisyi, 
chociażby  tylko  jako  materyjały,  i  z  powodu  pożytecznych 
natrąceń^  jakich  one  mogą  dostarczyć.  Przesyłałaby  również 
komisyi  wszelkie  poprawki  i  zarzuty  uczynione  na  piśmie 
przez  członków  izby  przeciw  pracom  komisarzy. 

„Zwyczaj  zmieniania  billów  przez  komitet  całćj  izby 
nie  zostałby  zniesiony  formalnie^  ale  wyszedłby  z  użycia. 
Nie  zrzeklibyśmy  się  tego  prawa  —  zamknęlibyśmy  je  tylko 
w  tym  arsenale^  gdzie  spoczywa  już  veto  królewskie^  prawo 
olmawiania  sybsydiów  i  inne  przestarzałe  narzędzia  wojny 
politycznćj,  których  nikt  nie  ma  ochoty  używać,  ale  których 
wyrzekać  się  nie  można,  z  obawy,  żebyśmy  ich  znowu 
kiedyś,  w  jakićjś  nadzwyczajnćj  okoliczności  nie  potrzebo- 
wali. W  ten  sposób  prawodaw8tvro  uznaneby  zostało  za 
sprawę  wymagającą  wielkićj  biegłości,  wielkićj  wprawy 
i  specyalnych  studiów,  gdy  tymczasem  narodowi  pozostałaby 
nienaruszona  jedna  z  najważniejszych  jego  swobód,  mocą 
którćj  nie  może  być  rządzonym  jaktylko  prawami  przyjętemi 
przez  reprezentantów  przezeń  wybranych.  Swoboda  ta  na- 
brałaby owszem  większego  jeszcze  znaczenia,  boby  została 
uwolnioną  od  licznych  usterków,  wypływających  ze  żle  po- 
jętego sprawowania  władzy  prawodawczćj  ')". 

Co  do  pozytywnćj  swćj  strony  projekt  Milla  niezawodnie 
mógłby  uledz  temu  zarzutowi,  że  zanadto  ścieśnia  prawo  wno- 
szenia poprawek  i  nieraz  bill  byłby  en  bloc^  odrzuconym,  bo 
drobny  i  podrzędny  jakiś  przepis  w  nim  większości  się  nie 
podoba  —  ale  sama  myśl  jest  trafna.  Nie  trzeba  mojćm  zda- 
niem tworzyć  nowego  organu  nomotetów,  bo  mamy  go- 
towy w  tćj  mierze  wzór  w  instytucyi  Rady  Stanu.  Jeżeli 
zważymy,   że  cała  kodyfikacyja    Napoleońska,    niezawodnie 


*)  MiLL.  O  rządzie  reprezentacyjnym  tłum.  Czernicki  186S 
Btr.  75—80. 


Digitized  by 


Google 


113 

jedna  z  najlepszych  była  dokonaną  pod  przeważnym  wpły- 
wem znakomitój  R.  S.,  jeżeli  dalćj  uwzględnimy,  że  znakomita 
kodyfikacyja,  którą  odznacza  się  w  ogóle  Francya,  w  znacznój 
częćci  zawdzięcza  swój  byt  tamtćjszój  B.  S,,  która  prze- 
trwała tyle  zmian  i  form  rządowych  i  dynastyj,  jeżeli  dalój 
weźmiemy  na  uwagę  anstryjackie  dawniójsze  nstawodawstwOi 
jak  kodeks  cywilny  i  kamy,  w  których  uchwalaniu  Rada 
Stanu  miała  udział  stanowczy,  to  łatwo  się  przekonamy,  że 
Bada  Stanu  do  dobrego  ustawodawstwa  jest  instytuoyą 
niezbędną. 

Ale  nietylko  w  ustawodawstwie  Bada  Stanu  ważne 
może  oddać  usługi,  lecz  także  w  innych  sprawach  z  usta- 
wodawstwem w  związku  będących,  mianowicie :  a)  przy  wy- 
dawaniu ustaw  prowizorycznych,  b)  ogólnych  rozporządzeń 
szczególnie  takich ,  które  wchodzą  w  zakres  kilku  mini- 
sterstw. Tutaj  Bada  Stanu  zastępuje  poniekąd  reprezentacyję 
ludową,  przestrzegać  może  zgodnodci  tych  zarządzeń  z  ustawą 
i  z  całodcią  ustawodawodawstwa,  chronić  od  nadużycia  tych 
nadzwyczajnych  środków,  jakiemi  rząd  rozporządza  przez 
możność]  wydania,  tak  zwanych  ustaw  prowizorycznych  albo 
z  konieczności. 

Oprócz  wpływu  doradczego  na  sprawy  ustawodawcze, 
ma  Bada  Stanu  także  w  niektórych  państwach^  niektóre 
czynności  administracyjne  i  rządowe. 

Niechaj  nam  tutaj  za  wskazówkę  posłuży  zakres  B.  S. 
Francuskiej,  które  ma  za  sobą  najświetniejsze  tradycyje 
i  uznaną  powszechnie  powagę.  Przebieg  krótki  jćj  rozwoju 
od  czasów  rewolucyi  francuskićj  był  następującym. 

Bewolucya  francuska  razem  z  innemi  instytucyjami 
zniosła  także  dawną  radę  królewską.  Dopiero  konstytucyja 
konsularna  z  22  frimaire  roku  Vni  ("/j,  1799)  i  rozporzą- 
dzenie konsularne  z  5  nwSse  tego  samego  roku  (a  więc  1800) 
znowu  Badę  Stanu  do  życia  powołały.  Wśród  wielkich  reform 
Napoleońskich  była  Bada  Stanu  jednym  z  najświetniejszych 
jego  pomysłów,  nietylko  co  do  tra&ego  określenia  jćj  za- 
kresu działania,  ale  zarazem  co  do  doboru  osób  do  jćj  grona. 

Wjds.  filosof.  T.  XIX.  15 

Digitized  by  VjOOQ IC 


114 

Wszystko  co  się  odznaczało  we  Francji  talentem  administra- 
cyjnym, rozległemi  wiadomościami  prawniczemi,  bystrością 
poglądów  politycznych,  zdolnością  redagowania  nstaw  zna- 
lado  w  tym  znakomitćm  ciele  miejsce  ').  „Będąc  pomocnicą 
władzy  wykonawczej,  przygotowując  przeważną  część  jćj 
aktów  administracyjnych,  załatwiając  spory  administracyjne, 
redagując  pod  powagę  pierwszego  konsola  wszystkie  nstawy, 
broniąc  ich  przed  władzą  prawodawczą,  dodając  do  nich  po- 
trzebne wykonawcze  przepisy,  a  nawet  interpretując  auten- 
tycznie nstawy,  Rada  Stanu  roku  VIII  okryła  się  sławą  nie- 
spożytą przez  dokonanie  ogromnćj  kodyfikacyi  ustaw  fran- 
cuskich, przez  redakcyę  wielkich  ustaw  organizacyi  admini- 
stracyjnój,  kościehićj  i  sądowój  Francyi^  '). 

Po  restauracyi  świetność  R  S.  ustała,  a  karty  konsty- 
tucyjne z  r.  1814  i  1830  o  nićj  nie  wspominają.  Istniała 
wprawdzie  dalćj  B.  S.  na  mocy  nowćj  organizacyi  z  '7a  ^^^^ 
ale  z  uszczuplonym  znacznie  zakresem  działania.  Nie  odgiy- 
waia  ona  wówczas  żadnćj  roli  politycznćj,  i  była  tylko  uży- 
waną do  zaopiniowania  projektów  ustawodawczych.  Ust  z  '*/? 
1845  powoływ^a  R.  S.  do  badania  tycłi  projektów  ustawo- 
dawczych, które  jój  rząd  udzieli.  Dopiero  konstytucyja  repu- 
blikańska z  Vii  ^848  przywróciła  jćj  w  znacznćj  części 
dawniejszy  zakres  działania.  Napoleon  m  podniósł  B.  S. 
prawie  do  tego  samego  znaczenia,  jakie  miała  za  czasów 
Napoleona  I.  Była  ona  zarówno  ciałem  polifycznćm,  jak  radą 
administracyjną.  Art.  3  konst  z  r.  1862  stanowi,  że  Cesarz 
rządzi  za  pośrednictwem  B.  S.,   Senatu  i  cida  prawodaw- 


^)  GoRMENiN  słusznie  mówi:  „Le  conseil  d*  Etai  ełait  alors 
le  sUge  du  gouvernement,  la  seule  parole  de  la  France^ 
le  flambeau  des  loU  et  V  dme  de  U  Empereur,  Tam  roz- 
wijał Napoleon  nieraz  swe  jenialne  pomysły,  załatwiające 
najtrudniejsze  zagadnienia  ustawodawcze,  i  cieszył  się  szcze- 
gólnie, jeżeli  pokonał  znakomitego  dyslektyka  Treilharda ; 
j^il  disait  familiirement  ąu^une  victoire  remportśe  8ur 
Treilhard  lui  coutait  plus  de  peine  que  le  gain  cT  un 
bataille^.  Por.  Aucoc  1.  c.  96. 

«)  DucROcg  Dr.  ad.  I,  69.^ 


Digitized  by 


Google 


115 

czego.  W  dziedzinie  nstawodawczćj  było  zadaniem  Rady  Stanu 
1)  przygotowywać  redakcyję  projektów  do  ustaw,  i  2)  bronić 
kh  w  dysknsyi  przed  ciałem  prawodawczym.  Ponieważ  mini- 
strowie początkowo  nie  mieli  prawa  brania  udziału  w  dęba- 
lacli  ciała  prawodawczego,  jedynie  członkowie  R.  S.  bronili 
projektów  do  nstaw  w  ciele  prawodawczćm.  R.  S.  odgrywała 
tntaj  rolę  przeważającą,  bo  żadna  poprawka  nie  mogła  być 
poddaną  dysknsyi,  zanim  R.  S.  jćj  nie  przyjęła  (dekr.  z  7s 
1867).  Nawet  gdy  ministrowie  na  zasadzie  dekr.  z  '7i  1867 
uzyskali  przystęp  do  ciała  prawodawczego,  zatrzymała  R.  S. 
wpływ  przeważający  w  dyskussyjach  ustawodawczych,  bo 
ministrom  tylko  na  zasadzie  specyjalnego  rzadko  tylko  udzie- 
lanego zezwolenia  panującego,  wolno  było  brać  udział  w  de- 
batach ustawodawczych. 

W  sprawach  admin.  miała  R.  S.  tylko  wpływ  doradczy. 

W  spornych  sprawach  admin.  Rada  Stanu  dawała  tylko 
opinie  {avis),  które  stawały  się  dopiero  prawomocnemi  przez 
potwierdzenie  Cesarza,  ale  nie  było  przykładu,  aby  Cesarz 
takićj  opinii  kiedykolwiek  odmówił  przyzwolenia  '). 

Obecna  organizacyja  R.  S.  polega  na  ust  organicznćj 
z  "Ys  1872,  usL  o  organizacyi  władz  publicznych  z  *7,  1875 
art  4;  usL  z  V,  1874,  z  '7,  1876  i  z  '7,  1879,  i  na  dekre- 
cie zawierającym  regulamin  obrad  R.  S.  z  78  1879. 

Skład  R.  S.  Rada  Stanu  składa  się  z  przewodniczą- 
cego, którym  jest  minister  sprawiedliwości,  który  jednak  nie 
może  przewodniczyć,  jeżeli  R.  S.  rozstrzyga  spory  adm., 
z  wiceprezydenta;  z  32  radców  zwyczajnych  (en  8ervice  or- 
dinaire)j  z  18  radców  nadzwyczajnych  (conseilleurs  en  8ervi€e 
extraard%naire)  wydelegowanych  z  pośród  wysokich  urzędni- 
ków czynnych,  które  przynoszą  do  obrad  R.  S.  wiadomości 
praktyczne  z  różnych  gałęzi  administracyi,  jakie  nabyli 
w  urzędowaniu;  z  30  referentów  (mditres  de  recUetśs),  któ- 
rzy fylko  mają  głos  stanowczy  w  sprawach  przez  nich 
reformowanych  i  z  36  audytorów  (12  pierwszćj  a  24  dru- 


')  Batbib:    TraUS  de  droit  public,    et  adm*    II    wyd.   III^ 
1885|  8tr.  252. 


Digitized  by 


Google 


116 

gićj  klasy);  i  ze  sekretarza  jeneralDego.  Ministrowie  mają 
na  zgromadzeniach  ogólnych  głos  stanowczy  w  sprawach, 
odnoszących  się  do  ich  departamentu,  minister  sprawiedliwo- 
ści zawsze,  jeżeli  przewodniczy  całemu  zgromadzeniu  lub 
w  sekcyi. 

Podział  R.  S.  i  sposób  obradowania.  R.  S.  za- 
łatwia spory  albo  na  zgromadzeniu  ogólnćm,  albo  na  posie- 
dzeniach sekcyjnych,  albo  w  sekcyi  dla  spraw  spornych. 

Art.  7.  regulaminu  z  "/s  1879  wylicza  wyczerpująco  te 
sprawy,  które  mają  być  załatwione  na  zgromadzeniu  ogólnćm. 

Bada  Stanu  jest  podzieloną  na  5  sekcyj:  1)  sekcyja 
prawodawcza,  sprawiedliwodci  i  spraw  zagranicznych,  2)  se- 
kcyja spraw  spornych  {du  contentieux)y  3)  sekcyja  spraw 
wewnętrznych,  wychowania  publicznego,  wyznań  i  sztuk  pię- 
knych, 4)  sekcyja  robót  publicznych,  rohiictwa,  handlu  i  ko- 
lonij,  6)  sekcyja  skarbowa,  poczt  i  telegrafów,  spraw  woj- 
skowych i  marynarki.  Pierwsze  dwie  sekcyje  są  ustanowione 
w  drodze  ustawodawczćj.  Każda  sekcyja  składa  się  z  5  rad- 
ców, tylko  sekcyja  spraw  spornych  z  6. 

W  sprawach  spornych  podwójne  obrady  mają  miejsce; 
a)  w  stadyjum  instrukcyi  procesu  posiedzenia  samćj  sekcyi 
przy  drzwiach  zamkniętych,  b)  rozstrzyganie  zaś  sporów  od- 
bywa się  na  publicznćm  posiedzeniu,  a  wówczas  biorą  także 
udział  radcy  z  innych  sekcyj  w  liczbie  8,  Ł  j.  po  dwóch 
z  każdój  sekcyi. 

Zakres  R.  S.  określa  zasadniczo  art.  8  i  9  ust  z  '7^ 
1872:  „R.  S.  daje  opinie:  1)  o  projektach  ustawodawczych, 
które  wychodzą  z  inicyatywy  izb,  i  które  takowe  jój  do 
opinii  udzielą,  2)  o  projektach  ustawodawczych  rządowych, 
jój  dekretem  do  zbadania  przesłanych,  3)  o  projektach  do 
rozporządzeń,  przygotowanych  przez  rząd,  które  jój  będą  do 
rozpatrzenia  udzielone,  w  ogóle  zaś  o  wszystkich  sprawach, 
które  jćj  poleci  prezydent  rzeczypospolitój  albo  ministrowie. 
Musi  być  zapytaną  o  zdanie  co  do  regulaminów  administra- 
cyi  publicznćj  i  co  do  dekretów  w  formie  regulaminów  admi- 
nistracyjnych wydać  się  mających.  Wykonywa  zresztą  aż  do 
dalszego  odmiennego  postanowienia  wszystkie  te  attrybucyje, 


Digitized  by 


Google 


117 


które  dawniejszej  R.  S.  były  przekazane  UBtawą,  lub  rozpo- 
rządzeniem^ i  które  nie  zostały  zniesione.  Rząd  może  prze- 
znaczyć Radców  Stanu  do  obrony  projektów  nstawodaw- 
ezycby  które  stanowiły  przedmiot  obrad  R.  S.,  przed  zgro- 
madzeniem narodowem  (art.  8). 

Rada  Stanu  rozstrzyga  niezawiśle  (souverainemenł)  re- 
kursy  w  sprawach  spornych  administracyjnych  i  zaialenia 
nieważności,  wniesione  z  tytułu  przekroczenia  władzy  przez 
organy  administracyjne  (art.  9). 

Te  postanowienia  zdają  nam  się  być  ze  wszech  miar 
odpowiedniemi.  Rozróżniają  one  słusznie  dwie  atrybucyje 
w  zakresie  działania,  jeden  doradczy,  drugi  stanowczo  de- 
cydujący. 

W  całym  zakresie  ustawodawstwa  i  administracyi  ma 
R.  S.  tylko  głos  doradczy.  Francuska  organizacyja  admini- 
stracyjna przeprowadziła  6ci6Ie  tę  zasadę,  że  administracyjna 
czynność  składa  się  z  narad  i  działania  (agir  et  conseiller) 
i  postawiła  na  wszystkich  szczeblach  hierarcliii  urzędowćj 
obok  władz  wykonawczych,  organy  doradcze.  Otóż  taką  naj- 
wyższą Radą  administracyjną  przy  Rządzie  centralnym  jest 
R.  S.  Jćj  skład,  doświadczenie  i  rozległy  pogląd  na  sprawy 
państwowe,  niezamącony  namiętnością  stronniczą,  czyni  ją 
organem,  do  tćj  czynności  szczególnie  uzdolnionym.  Z  natury 
rzeczy  płynie,  że  w  tym  charakterze  niema  żadnćj  władzy 
wykonawczćj,  udziela  tylko  rad  i  opinij.  Samoistnie  zaś  sta- 
nowi R.  S.  w  sprawach  spornych  administracyjnych.  Tutaj 
występuje  ona  jako  najwyższy  trybunał  administracyjny,  i  naj- 
wyższa nawet  władza  administracyjna,  jak  ministrowie,  do 
jćj  wyroków  muszą  się  stosować.  Rzeczpospolita  przywróciła 
R.  S.  charakter  sądu,  wydaje  ona  wyroki,  nie  jak  za  cesar- 
stwa drugiego,  tylko  opinije,  wymagające  jeszcze  potwier- 
dzenia cesarskiego.  Wpływ  ministrów  jest  usuniętym,  l)o- mi- 
nister sprawiedliwości  na  posiedzeniach  sekcyi  spraw  spor- 
nych nie  przewodniczy;  skład  sądu  tego  jest  także  nader 
odpowiednim,  bo  prócz  zwykłych  członków  sekcyi  wchodzą 
także  do  obrad  stanowczych  radcy  innych  sekcyj,  którzy 
dają  rękojmie,  że  w  rozstrzyganiu  spraw  spornyeh  admini- 


Digitized  by 


Google 


118 

Btracyjnych  wymagania  administracyi  publicznćj  będą  nale- 
życie uwzględnione^  a  obok  tego  postępowanie  proste  i  jawne, 
wysoka  powaga  i  nieza^^isłodć  sędziów  dają  dostateczną 
r^ojmię,  że  w  tym  wysokim  trybunale  każdy  pokrzywdzony 
znajdzie  sprawiedliwodć.  Jeżeli  dziś  prawo  administracyjne 
francuskie  co  do  jasności  i  przezroczystości  zasad  i  co  do 
wyrobienia  subtelnego  strony  prawnój  stoi  najwyżój  wśród 
wszystkich  współczesnych,  nie  ulega  najmniejszej  wątpliwo- 
ści, że  jurysprudencyja  wiekowa  B.  S.  przyczyniła  się  w  zna- 
cznćj  części  do  tego  świetnego  stanu  prawa  administracyj- 
nego. Uznają  te  zalety  nawet  chętnie  bezstronni  pisarze  nie- 
mieccy, jak  Stein,  Jonas  ^)  i  Ernest  Meieb  w  znakomitym 
artykule  o  administracyi  i  prawie  admin.  zamieszczonóm 
u  HoLTZENDORFFA :  Enct/Jd.  d.  Reehtswissenschafty  4t  wyd. 
1882,  str.  1171  i  nasi  O  ile  zaś  B.  S.  była  czynną,  wyka- 
zują sprawozdania  z  jój  działalności,  z  których  podług  Duc- 
bocq'a  kilka  ciekawszych  dat  wyjmujemy.  Wyszło  6  spra- 
wozdań obejmujących  obraz  czynności  B.  S.  od  r,  1830—1877. 
Ostatnie  obejmuje  pięciolecie  od  r.  1872—1877.  W  tym  czaso- 
kresie badano  432  projektów  do  ustaw;  139.058  dekretów, 
albo  wniosków  w  sprawach  admin.;  badano  spraw  spornych 
admin.  7016,  a  wydano  orzeczeń  6.646.  Bocznie  w  przecię- 
ciu załatwiono  spraw  29.200  (wobec  20.400  okresu  1861—1865). 
Jeżeli  porównamy  te  rezultaty  z  wypadkami  naszego  sądo- 
wnictwa adm.  w  Austryi,  działalność  B.  S.  francuskiój  co  do 
liczb  samych  przedstawia  się  świetnie,  w  Austryi  albowiem 
załatwił  trybunał  państwa  od  r.  1869  —  1884  ogółem  spraw 
269  w  przecięciu  rocznóm  zatóm  mniój  niż  20,  trybunał  adm. 
zaś  od  r.  1876  —  1885  w  8V,  latach  2348,  czyli  rocznie  po 
276.  Minister  francuski  przedkładając  sprawozdanie  powyż- 
sze podniósł  okoliczność,  że  liczba  członków  B.  S.  nieodpo- 
wiada  wielkości  pracy  przedsięwziętćj  (to  też  w  r.  1879  zo- 
stała podwyższoną)  i  zakończył  słowy,  „że  tćm  bardzićj  wy- 
razić należy  uznanie  dla  tak  świetnych  rezultatów". 


^)  Studien  aua  dem  Gebiete  des  f ram.  CivilrechU  und  CivU- 
processrechU.  Berlin^  1878, 


Digitized  by 


Google 


119 

W  jednym  zaś  względzie  został  zakres  dzałania  dzisiej- 
szej R.  S.  francaskiój  nszczaplonym,  mianowicie  nie  załatwia 
obecnie  więcej  sporów  o  właściwość.  Utworzono  w  tjm  cela 
we  Francyi  ust.  z  "/s  1^72  osobny  sąd  {Tribunal  des  eon- 
fiicts),  który  składa  się  pod  przewodnictwem  ministra  spra- 
wiedliwości z  3  członków  R.  S.^  z  3  członków  trybunału 
kassacyjnego^  dalój  z  2  innych  członków  i  assydentów  uzu- 
pełniających,  których  jak  niemniój  wiceprezydenta  członko- 
wie trybuni^u  sami  wybierają. 

O  zakresie  dziidania  innych  obecnie  istniejących  Rad 
Stanu,  podajemy  następujące  szczegóły: 

Bawarska  Rada  Stanu  według  rozporządzenia  ^7^ 
1825  jest  częścią  organem  doradczym,  częścią  władzą  roz- 
strzygającą. W  pierwszym  względzie  niektóre  sprawy  już 
w  konstytutyi  przekazane  są  Radzie  Stanu  mianowicie: 

1)  wszystkie  sprawy  ustawodawcze  a  mianowicie  wnio- 
ski rządowe  przed  wniesieniem  tychże  do  Sejmu,  jak  nie- 
mnićj  po  zapadłój  uchwale  izb  przed  sankcyją,  projekty  do 
ustaw  zaś,  uchwalone  z  inicyjatywy  parlamentamój,  tylko 
przed  sankcyą. 

2)  ogólny  budżet  państwa,  który  ma  być  wniesionym 
do  izb'. 

3)  zażalenia  izb  z  powodu  naruszenia  konstytucyi  lub 
praw  konstytucyjnych,  jeżeli  w  tym  względzie  zachodzi  wąt- 
pliwość i  jeżeli  takowe  nie  należą  do  kompetencyi  sądu  naj- 
wyższego. 

4)  udzielanie  indygenatu  przez  króla. 

Do  spraw,  w  których  R.  S.  może  być  przesłuchaną 
należą:  ważne  przeszkody  w  wykonaniu  ustaw,  jeżeli  władze 
najwyższe  sprzeczne  objawiają  zdania,  spory  o  właściwość 
między  ministerstwami;  organizacyja  władz  i  zakładów  pu- 
blicznych, ogóhie  zarządzenie  i  rozporządzenie  administra- 
cyjne; zażalenia  przeciw  ministrom,  jeżeli  król  zasięgnie 
zdania  R.  S.,  czyli  zażalenie  jksi  uzasadnione  i  jak  je  usu- 
nąć; sprawozdania  roczne  ministrów  i  inne  ważne  sprawy 
na  żądanie  króla. 


Digitized  by 


Google 


120 

Rada  Staną  jako  władza  rozstrzygająca,  miiUa  dawnićj 
obszerny  zakres  działania,  załatwiając  reknrsy  w  ważnych 
sprawach  administracyjnych,  obecnie  na  skutek  utworzenia 
trybunału  administracyjnego  (ust.  Ys  1878)  ten  zakres  dzia- 
łami B.  B.  doznał  ważnćj  zmiany  i  wiele  spraw  przeszło 
pod  juryzdykcyę  trybunałów  administracyjnych  ^).  Także 
u  Wirtemberskiój  Bady  tajnój  różnić  należy  zakres  do- 
radczy od  zakresu  rozstrzygającego. 

Zakres  doradczy  odnosi  się: 

a)  do  wszystkich  spraw,  które  król  Badzie  tajnój  do 
zaopiniowania  udzieli. 

b)  według  artykułu  7  ust.  konst.  z  y,  1876  daje  Bada 
opinię  o  wszystkich  wnioskach  zmierzających  do  zmiany 
konstytucyi  krajowój,  ustaw  konstytucyjnych  krajowych  i  kon- 
stytacyi  związkowój;  dalój  o  prawidłach,  które  mę  odnoszą 
do  stosunków  ogólnych  państwa  do  stowarzyszeń  religijnych; 
dalój  o  wnioskach  w  szczególnie  ważnych  zmianach  miano- 
wicie ustawodawstwa  i  rozporządzeń  ogólnych. 

W  obu  tych  przypadkach  przychodzi  sprawa  do  Bady 
tajnój  dopiero  po  uchwaleniu  wniosków  przez  ministerstwo; 
opinia  Bady  tajnój  obecnie  na  skutek  ust  z  y^  1876  za  po- 
średnictwem ministerstwa  dochodzi  do  wiadomości  króla,  tak 
że  ministerstwo  może  wyrazić  swoje  zapatrywanie  na  opinię 
Bady  tajnój.  To  odnosi  się  także,  jak  się  to  zresztą  samo 
przez  się  rozumie,  do  wniosków,  które  po  uchwaleniu  sprawy 
przez  Sejm,  mają  być  ostatecznie  królowi  przedstawione, 
O  przesłuchaniu  Bady  tajnój  niema  obecnie  wzmianki  w  ogło- 
szeniu ustaw  i  rozporządzeń. 

c)  Bada  Sejmu  bywa  przesłuchaną  w  sprawach  o  usu- 
nięcie lub  przeniesienie  na  niższy  urząd  duchownych  ewan- 
gielickich  przełożonych  albo  innych  urzędników  gmin  i  kor- 
poracyj  urzędowych  (konst  §§.  47,  59  1.  2). 

Jako  rozstrzygająca  i  decydująca  władza  Bada  tajna: 


*)  Por.  także  rozp.  7^  1879  o  Radzie  Stanu.  Sarwey 
dcu  dffenłliche  Recht  und  die  Yerwalłungsgerichłsbarkeit  1880 
Btr.  278.  VoGEL  das  Staatsrecht  des  Kł>nigr.  Bąiern  1882,  §  32. 


Digitized  by 


Google 


121 

a)  stauowi  w  sprawach  wywłaszczenie  o  konieczno&ci 
odstąpienia  przymusowego  na  cele  ogólne  państwowe  t  kor- 
poracyjne (konst  §.  30). 

l>)  gdyby  król  nie  był  wyznania  ewangielickiego^  ma 
wykonywanie  rządów  kościelnych,  w  kościele  protestanckim 
oddać  Radzie  tajnćj. 

c)  Rada  tajna  łącznie  z  rejentem  stara  się  jako  Rada 
opiekuńczą  o  wychowanie  małoletniego  króla  (k.  §.  16),  zwołać 
ma  celem  ustanowienia  nadzwyczajnćj  rejencyi  agnatów 
(k.  §.  13)  i  tworzy  według  artykułu  66  prawa  domowego 
razem  z  członkami'  domu  królewskiego  Radę  familijną  w  spra- 
wach osobistych  książąt  królewskich  ^). 

O  Radzie  Stanu  dla  Alzacyi  i  Lotaryngii  mówi 
Łeoki  '):  Do  urządzeń  państwa  Francuskiego,  którego  pie- 
czy powierzoną  jest  ciągłość  ustawodawstwa,  jedność  admi- 
nistracyi  i  jćj  zgodność  z  ustawami  należy  przedewszyst- 
kiem  Conseil  d'Etaty  któremu  ustawodawstwo  francuskie  we 
wszystkich  dziedzinach  życia  państwowego  zapewnia  udział 
stanowczy.  Brak  tćj  instytucyi  musiał  pociągnąć  skutki  smu- 
tne dla  Alzacyi  i  Lotaryngii,  ponieważ  nie  można  było 
myśleć  o  instytucyi,  która  w  znacznćj  części  czerpie  siłę 
swę  z  tradycyi;  brak  ten  szczególnie  był  dotkliwym  w  są- 
downictwie administracyjnćm  zwłaszcza,  że  nowe  ustawy 
admim'stracyjne  nie  wypełnisz  braków  powstałych  dosta- 
tecznie i  sprowadziły  wadliwe  stosunki  prawne.  Utworzenie 
Rady  Stanu,  która  zastąpić  miała  w  znacznćj  części  Conseil 
d'Źtat,  przez  ustawę  z  7?  18*^9  uważać  zatćm  należy  za 
myśl  szczęśliwą.  Współudział  R.  S.  w  niektórych  sprawach  jest 
koniecznym  —  w  innych  zależy  to  od  postanowienia  namie- 
stnika. Koniecznie  musi  być  Rada  Stanu  przesłuchaną  o  pro- 
jektach ustawodawczych  i  ogólnych  rozporządzeniach  wy- 
konawczych. Nie  ulega  wąpliwości,  mówią  motywa  do  ustawy, 
że  wszecłistronne  i  gruntowne  rozważenie  wniosków  rządo- 


*)  Gaupp  das  StacUsrecht  des  Kdnigreicha  WUrtemberg 
1884  str.  82. 

')  Słaatsrecht  v(m  Elsdsa-Lothringen  1883  str.  245. 

W71IS.  fiłosof.  T.  XIX.  16 


Digitized  by 


Google 


122 

wycb,  które  mają  być  przedstawione  reprezentacji  Indowćj, 
więcój  jest  zabezpieczone ,  jeżeli  przygotowanie  tychże  nie 
jest  pozostawione  szczególnym  wydziałom  ministeryjalnym, 
tylko  te  wstępne  obrady  powierzone  są  grono,  w  którćm  łączy 
się  znajomość  ustaw  i  spraw,  pogląd  trafny  na  potrzeby 
krajn  i  stanowisko  osobiste  zabezpieczone  ile  możności  wobec 
walk  stronniczych.  Pierwsza  myśl  i  pierwszy  wniosek  zwy- 
czajnie należeć  będą  do  odnośnego  ministra  fachowego; 
konieczne  badanie  zaś,  czy  pomysł  ustawodawczy  jest  traf- 
nym i  użytecznym,  czy  takowy  zgadza  się  z  dotychczaso- 
wóm  ustawodawstwćm,  jakby  nowa  ustawa  oddziaływała 
na  inne  sprawy,  wreszcie  czyli  została  sformułowaną  w  spo- 
sób wyrażający  dokładnie  zamiar  prawodawcy,  te  badania 
sięgają  po  za  zakres  pojedynczego  ministerstwa.  Jakkolwiek 
ustawa  wymaga  przedłożenia  wszelkich  wniosków  do  ustaw 
i  rozporządzeń  ogólnych  Kadzie  Stanu,  mimo  to  zaniechanie 
tegoż  nie  wpływa  na  ważność  ustaw  i  rozporządzeń. 

Oprócz  tego  namiestnik  ma  prawo  przekazać  Badzie 
Stanu  do  zaopiniowania  także  sprawy  inne.  Wreszcie  sta* 
nowi  §.  9,  że  Badzie  Stanu  przez  ustawodawstwo  krajowe 
może  być  przekazaną  funkcyja  decydująca,  a  skutkiem  tego 
mogłaby  się  stać  najwyższym  sądem  administracyjnym. 

W  Hol  and y  i  według  arL  71  i  72  konstytacyi,  nie- 
mnićj  ust  z  'Y,,  1861  i  z  '%  1881  Badzie  Stanu  muszą 
być  udzielone  do  opinii  wszystkie  wnioski  rządowe,  które 
stanom  jeneralnym  mają  być  przedłożone ,  niemnićj  wszyst- 
kie zarządzenia  ogólne  administracyi  wewnętrznćj  królestwa, 
jego  koloDij  i  posiadłości  w  innych  częściach  świata.  W  oro- 
szeniu ustaw  i  rozporządzeń  należy  wspomnieć  o  przesłu- 
chaniu Bady  stanu.  Bada  stanu  musi  być  także  przesłuchaną 
co  do  wszystkich  rekursów  zmierzających  do  unieważnie- 
nia aktów  władz  administracyjnych.  Król  zresztą  może  za- 
sięgnąć opinii  Bady  Stanu  we  wszystkich  sprawach,  jeżeli 
uzna  to  za  stosowne.  Król  sam  rozstrzyga  i  o  każdćj  decy- 
zyi  swojćj  zawiadamia  B.  S. 

W  Luksenburgu  według  aft.  76  konstytucyi  istnieje 
C>bok  rządu  Bada  S.  powołana  do  obradowania  nad  wnioskami 


Digitiźed  by  VjOOQ IC 


123 

do  ofltaw  i  poprawkami^  które  mogą  być  tataj  postawione, 
do  załatwienia  Bporów  administracyjnych  i  do  wydawania 
opinii  we  wszystkich  sprawach,  jój  przekazanych  przez  pa- 
nnjącego  albo  przez  nstawy.  Organizacyę  R.  S.  i  sposób  wy- 
konywanie czynności   określa  ustawa   (obecnie  z  '7i   1866). 

W  Portugalii  według  art  107—112  konst.,  niemniój 
ustawy  z  '/^  1845,  regulaminu  z  '7^  1845  i  dekretu  z  Ye 
1870  Sada  Stann  ma  być  przesłuchaną  we  wszystkich  spra- 
wach ważnych  i  zarządzeniach  ogólnych  administracyi  pu- 
blicznćji  w  szczególności  przy  wypowiadaniu  wojny,  zawar- 
ciu pokoju,  rokowaniach  z  państwami  zagranicznemi  i  we 
wszystkich  przypadkach,  gdzie  król  zamierza  wykonać  jedne 
z  atrybueyj  władzy  pośredniczącój  (pouvoir  moderaieur\  wy- 
liczonych w  art  74  wyjąwszy  §.  5.  Art  74  konstytucyi  tutaj 
powołany  opiewa:  Król  wykonywa  władzę  pośredniczącą  §.  1. 
mianując  parów  bez  ograniczenia  co  do  liczby ;  §.  2  zwołując 
kortezy  na  posiedzenie  nadzwyczajne,  jeżeli  dobro  królestwa 
tego  wymaga;  §.  3  sankcyonując  dekrety  i  rezolncye  kor- 
tezów,  by  im  nadać  moc  ustawy;  §.  4.  odraczając  lub  za- 
mykając posiedzenia  kortezów  i  rozwiązując  izilę  deputowa- 
nych w  przypadkach,  gdzie  tego  wymaga  bezpieczeństwo 
państwa  z  obowiązkiem  zwołania  niezwłocznie  nowćj  izby; 
§.  5.  miannjąc  i  odwołując  swobodnie  ministrów ;  §.  6.  za- 
wieszając sędziów  w  urzędowaniu  w  przypadkach  przewi- 
dzianych art.  121  konst;  §.  7.  odpuszczając  lob  zmniejsza* 
jąc  kary,  wyrokiem  sądowym  nałożone;  §.  8.  dozwalając 
amnestyi  w  przypadkach  naglących  i  jeżeli  za  tćm  przemawia 
ludzkość  lub  wzgląd  na  dobro  państwa.  Wszystkie  te  sprawy 
wyjąwszy  nominacyę  i  dymisyę  ministrów  mają  być  poddane 
pod  deliberacyę  R.  S. 

W  Danii  stanowią  art  15  i  16  konstytucyi  z  r.  1849 
i  1866:  „Zebranie  ministrów  tworzy  Radę  Stanu,  w  którćj 
także  zasiada  następca  tronu,  jeżeli  jest  pełnoletnim.  Król 
w  niej  przewodniczy,  wyjąwszy  przypadki  przewidziane 
w  art  7  i  8  (Te  przypadki  odnoszą  się  do  złożenia  przy- 
sięgi przez  króla  na  piśmie  przy  objęciu  władzy^  i  do  tym- 
czasowych zarządzeń,  jeżeli  król  jest  małoletnim,  nieobecnym 


Digitized  by 


Google 


124 

lab  ohorym).  Wszystkie  ustawy  i  ważne  zarządzenia  rzą- 
dowe są  przedmiotem  obrad  Rady  Stanu.  Jeżeli  król  nie 
może  odbyć  Rady  Stanu^  może  polecić  traktowanie  spraw 
Radzie  ministrów.  Ta  Rada  składa  się  z  wszystkich  mini- 
strów  pod  przewodnictwem  prezesa,  przez  króla  przeznaczo- 
nego. Każdy  minister  wyraża  swoje  zdanie ,  które  w  proto- 
kóle ma  być  uwidocznione  a  uchwała  zapada  większością 
głosów.  Prezes  Rady  przedkłada  królowi  protokół  obrad, 
podpisany  przez  obecnych  ministrów.  Od  króla  zależy,  czy 
chce  dać  aprobatę  bezpośrednio  wnioskom  Rady  ministrów, 
lub  polecić  przedstawienie  sobie  sprawy  w  Radzie  Stanu^. 
Z  tych  postanowień  wykazuje  się,  że  podobnie  jak  w  Szwe- 
cyi  i  Norwegii,  jest  Duńska  Rada  Stanu.  Radą  ministrów 
i  tćm  się  od  zwyczajnćj  R.  ministrów  różni,  iż  w  nićj  za- 
siada następca  tronu  —  a  przewodniczy  sam  król. 

Norwegska  R.  S.  składa  się  według  art.  12  konst. 
zmodyfikowanego  ust.  z  7e  ^^'^^  ^  ^  ministrów  i  najmnićj  7 
innych  członków,  których  król  mianuje  z  pośród  obywateli 
Norwegskich  najmnićj  30  lat  liczących.  W  nadzwyczajnych 
przypadkacłP  mogą  być  także  inni  obywatele,  wyjąwszy 
członków  Stortingu,  powołani  do  Rady  Stanu.  Rada  Stanu 
jest  kolegium  rządzące,  które  pod  nieobecność  króla,  pod 
przewodnictwem  wicekróla  lub  ministra  stanu  rządzi  w  Nor- 
wegii, podczas  gdy  jeden  minister  stanu  i  2  członków  R.  S- 
bawią  przy  królu  w  Szwecyi.  Żadna  sprawa  nie  może  być 
załatwioną  bez  przesłuchania  R.  S.  w  Norwegii.  Radcy  Stanu 
mogą  być  przez  Odelsthing  pociągnięci  do  odpowiedzialności 
przed  najwyższym  sądem  (art.  30,86).  We  wszystkich  spra- 
wach wspólnych  ze  Szwecyą  mają  Radcy  Stanu  norwegscy 
przy  boku  króla  będący,  głos  stanowczy  w  Szwedzkićj  Ra- 
dzie Stanu  (art.  38).  Jeżeli  król  umrze  i  pozostawi  mało- 
letniego następcę  tronu,  wówczas  składa  się  rząd  prowizo- 
ryczny z  10  członków  Norwegskiej  i  Szwedzkiej  Rady  Stanu. 
Ta  połączona  Rada  Stanu  ma  swoją  siedzibę  w  Sztokholmie 
(art.   6  i   7   unii  Szwecyi  i   Norwegii), 

Bardzo  dokładnie  w  artykule  90-tym  konstytucyi  z  roku 
1869  jest  określonym  zakres    działania   Rady  Stanu  w  Ser- 


Digitized  by 


Google 


125 

bil.  Mianowicie  ma  ona  zadanie  ustawodawcze  przygo- 
towywania i  badania  projektów  astawodawczyeb  i  rozporzą- 
dzeńy  sądzi  spory  administracyjne  i  spory  o  właściwość  mię- 
dzy władzami  admistracyjnemi,  ma  ważne  prawa  skarbowe 
i  bierze  ndział  przy  udzielania  naturalizacyi^  zezwala  na  po- 
zbycie dóbr  nieruchomycb  departamentów,  powiatów  i  gmin, 
na  wywłaszczenie  nieruchomości  dla  użytku  publicznego. 


Po  tym  poglądzie  na  zakres  działania  Rady  Stanu 
w  państwach  różnych  konstytucyjnych  możemy  obecnie,  prze- 
konawszy się,  że  B.  S.,  jako  organ  doradczy  w  sprawach 
ustawodawczych  także  w  monarchiach  konstytucyjnych  jest 
wielce  użyteczną,  rozwiązać  pjrtanie,  o  ile  jćj  zakres  roz- 
ciągnąćby  należało  także  do  spraw  innych?  Rozróżniamy 
w  tym  względzie  sprawy  administracyjne  od  sądowych. 

I.  Że  Rada  Stanu,  skoro  raz  istnieje,  mogłaby  bez  tru- 
dności wydawać  opinie  także  w  innych  sprawach  natury 
politycznćj  i  administracyjnćj,  nie  może  ulegać  uzasadnionćj 
wątpliwości.  Wszak  panujący  częstokroć  potrzebuje  takićj 
Rady  także  poza  obrębem  chwilowych  ministrów.  Przypuśćmy 
że  ministerstwo  się  chwieje,  że  należy  politykę  państwa 
wprowadzić  na  nowe  tory,  że  idzie  o  wskazanie  tego  nowego 
kierunku,  tudzież  osób,  któreby  takowy  przeprowadzić  mo- 
gły, że  idzie  o  zbadanie  kwestyi,  czy  rozwiązać  izby  lub 
dać  dymisyją  ministerstwu,  we  wszystkich  tych  kwestyach 
czasowi  ministrowie  bez  niezwykłćj  abnegacyi,  ze  swój  strony 
rzadko  kiedy  będą  bezstronnymi  doradcami.  Tutaj  R.  S. 
może  państwu  oddać  bardzo  ważne  polityczne  usługi.  Ale 
także  w  kwestyach  mniejszćj  doniosłości,  jak  w  sprawie 
traktatów  międzynarodowych,  stosunku  państwa  do  kościoła, 
polityki  kolejowćj,  społecznćj  i  skarbowćj,  może  głos  R.  S. 
z  korzyścią  być  słuchanym.  Wreszcie  ważnćm  jest  to  mi- 
mowolne z  toku  czynności  nasuwające  się  czuwanie  nad 
czynnościami   ministrów,   którtf  R.  S.  ze  skutkiem  wykony- 


Digitized  by 


Google 


126 

wać  może.  „Ma  to,  mówi  słasznie  Bluntschli  \  częścią  dla 
monarchy  wielkie  znaczenie  praktjczne^  częścią  stanowi  dla 
obywateli  ważną  rękojmię  ich  praw  i  interesów,  jeżeli  istnieje 
wysoka  władza,  złożona  z  mężów  stann,  przed  którą  także 
ministrowie  zdawać  muszą  sprawę  i  odpowiadać  na  zaftalenia 
przeciw  nim  wniesione.  Niektóre  niedogodności ,  któreby  ła- 
two njść  mogły  uwadze  lub  być  zatajone,  wychodzą  tutaj 
na  jaw  i  mogą  być  usunięte  bez  narażenia  na  niebezpie- 
czeństwo powagi  publicznćj  i  tutaj  może  być  danym  popęd 
do  niejednych  ulepszeń  w  przyszłości^'.  Wszystkie  te  sprawy, 
o  których  tutaj  tylko  sposobem  przykładu  wspomnieliśmy, 
nie  wychodzę  po  za  zakres  czysto  doradczy  R.  8.,  panujący 
nie  ma  obowiązku  przychylenia  się  do  objawionych  zdań, 
on  ostatecznie  rozstrzyga,  ale  niema  wątpliwości,  że  decyzya 
będzie  dla  niego  łatwiejszą,  jeżeli  oprzeć  się  może  na  opinii 
korporacyi,  którćj  wiadomości  i  praktyczne  doświadczenia 
są  mu  rękojmią  sumiennego  zbadania  sprawy"). 


')  Lehre  v.  mod&men  Stat.  IL  1885  str.  268. 

•)  Minister  pruski  SchOn  mówi  w  memoryjale  z  r.^  1848. 
Ohne  StaałBrath  oder  Geheimen  Rath^  hai  die^  ans- 
Ubende  Maeht  toeder  Critik  noch  Conłrole.  Die  MirdHer 
und  Rathgeber  des  Kdnigs  sind  Kritiker  in  der  eigenm 
Sąehe.  Gerade  in  ćonstit  Staaieny  wo  einzdntn  MUnr 
nem  die  Anwendung  der  ausilbenden  Macht  mit^  gr^se- 
rer  Selbststdndigkeit  anvertrauŁ  isŁj  isi  eine  Critik  der 
Operationen  derselben  vor  dereń  AuafUhrung  nołwendig. 
Na  znaczenie  Rady  Stanu  w  tym  względzie  szczególnie 
zwraca  uwagę  ciekawa  broszura :  „Der  Preussiscke  StaaU- 
rath  und  seine  Wiederberufung.  Ohne  BenUtZfing  archiwa- 
lischer  Quellen  von  einem  Oałpreuseen^  Lipsk  1885. 
Rada  Stanu  ma  w  szczególności  koronę  chronić  przeciw 
jednostronności  urzędników.  Słusznie  wywodzi  autor,  że 
odpowiedzialność  ministrów  faktycznie  przeprowadzoną  być 
nie  może,  albowiem  parlamentarne  rządy,  jak  w  Anglii,  są 
w  Niemczech  i  Prusiech  niemiożliwe.  Ten  brak  odpowie- 
dzialnodci  parlamentarnćj  ministrów  może  tylko  Rada  Stanu 
zastąpić,  bo  gdzie  jćj  niema ,  tam  jedynie  stanowi  i  wpływ 
ma  na  monarchę  wszechmocna  wola  ministra,  w  Radzie 
3tanu  zaś  paniyący  znajduje  organ  bezstronny,  który  go 


Digitized  by 


Google 


127 

II.  Więcij  wątpliwości  nasawa  pytanie  czy  i  o  ile  przy- 
znać B.  S.  także  pewien  zakres  sądowy.  Trzeba  tataj  ró- 
wnać 1)  spory  o  właściwość;  2)  sprawy  dyscyplinarne  urzę- 
dników i  3)  inne  sprawy  sporne  z  dziedziny  prawa  pabli- 
cznego. 

1.  Nie  jesteśmy  zwolennikami  rozstrzygania  sporów 
o  właściwość  przez  R.  S.  Ponieważ  tutaj  idzie  głównie  o  roz- 
poznanie nader  subtelnćj  linii  granicznćj  między  władzą  są- 
dową i  administracyjną,  jest  rzeczą  właściwą,  aby  tego  ro- 
dzaju spory  rosztrzygał  osobny  sąd^  jak  w  Austryi  trybunał 
państwa  (Reichsgericht);  któremu  niestety  zapomniano  prze- 
kazać spory  o  właściwość  ujemne  między  władzami  admi- 
nistracyjnemi  rządowemi  i  autonomiczczemi,  albo  trybuni^  oso-- 
bny  złożony  częścią  z  reprezentantów  sądownictwa,  częścią 
administracyi ;  jak  w  Francyi,  bo  skład  taki  sądu  daje  rę- 
kojmię, że  sprawy  kompetecyjne  będą  załatwiane  z  wszecb- 
stronnego  ogólnego  stanoYFiska.  Wspomnieć  tutaj  należy,  że 


o  planach  ministra  oświeca  i  jego  zamiary  krytykuje.  Aby- 
zaś  Bada  Stanu  temu  ważnemu  zadaniu  podołać  mogła, 
musi  jćj  być  pewien  ściśle  oznaczony  zakres  działania  przy- 
znany. y^Ein  Słaałsraih,  der  nur  aprechen  darf,  wenn  er 
hefragt  wirdy  der  nieht  in  bestimmt  prdcUirUn  FMlen 
befragt  werden  mussy  kann  die$e  im  constituHondUn  Orga- 
nismue  nochfehlende  Rolle  nicht  epielen^.  Ody  zaś  w  Pru- 
siech  rozp.  z  7i  ^^^^  przesłuchanie  Bady  Stanu  uczyniło 
zawisłćm  od  woli  panującego,  i  zniosło  ów  przepis  rozp. 
z  "/,  1817  §.2  a;  b)  i  §.  29,  który  nakazywał  przesłu- 
chanie Bady  Stanu  we  wszystkich  sprawach  ustawoda- 
wczych, i  ogólnych  zarządzeniach  administracyjnych,  nie- 
mnićj  jćj  polecił  badanie  uchwalonych  przez  stany  pro- 
jektów ustawodawodawczych  i  gdy  w  r.  1884  tylko  taka 
Bada  Stanu  z  uszaplonym  zakresem  działania  została  od- 
nowioną ,  mniema  autor  iż  takowa  gniotącćj  przewadze  kie- 
rującego męża  stanu,  która  dla  państwa  jest  nader  szko- 
dliwą, tamy  nie  położy.  Należy  zatem  dążyć  do  tego,  aby 
zakres  działania  B.  S.  w  drodze  ustawodawczćj  był  do- 
kładnie okredlonym. 


Digitized  by 


Google 


128 

myślano  w  roku  1867,  tworząc  trybunał  państwa,  w  Anstryi 
także  o  utworzenia  sądu,  któryby  rozstrzygał  tak  częste 
w  Austryi  spory  o  właściwość  między  władzą  wykonawczą 
i  ustawodawczą  (co  należy  do  drogi  ustawodawczej  a  co  do 
drogi  rozporządzenia)  a  w  łonie  władzy  prawodawczej  o  za- 
kres właściwości  Rady  państwa  i  Sejmów  krajowych,  albo 
co  do  kwestyi,  czy  jakaś  ustawa  zawiera  w  sobie  zmianę 
ustawy  zasadniczćj  i  wymaga  większości  */,  głosów  lub  nie 
ale  zdaje  mi  się,  że  te  spory  jeszcze  na  długo  będą  zała- 
twiane, jak  dotąd  w  drodze  ustawodawczo),  choć  w  czasach 
najnowszych  Jerzy  Jełlinek^)  bardzo  gorąco  przemawia  za 
przekazaniem  tych  spraw  trybunałowi  państwa,  wskazując 
na  analogiczne  stanowisko,  jakie  ma  trybunał  związkowy 
w  Stanach  Zjednoczonych  Ameryki  północnćj,  trybunał  związ- 
kowy Szwajcarski  wedle  konst.  z  *^/^  1864,  trybunał  pro- 
jektowany w  konstytucyi  niemieckićj  z  'y.  1849  V.  §.  126 
i  najwyższy  trybunał  państwa  wedłog  konstytucyi  austr. 
z  %  1849  §  106  i  107.  Sam  Jellinek  uznaje,  że  gdyby 
istniała  odpowiednia  R.  S.,  mogłyby  jćj  takie  spory  śmiało 
być  przekazano  i  wyraża  się  w  tym  względzie  w  sposób 
następujący:  „Przyszły  historyk  może  to  skarci,  że  konsty- 
^tucya  grudniowa  tak  nagły  koniec  zrobiła  B.  S.,  stworzonćj 
patentem  lutowym  1861,  zamiast  takową  zreformować  i  wcielić 
do  organizmu  konstytucyjnego.  Jakkolwiek  podnieść  można 
ważne  zarzuty,  przeciw  korporacyi  wydającćj  choćby  opinie 
doradcze  o  wnioskach  ustawowych,  ale  zawsze  nieodpowie- 
dzialnćj  obok  ministerstwa,  mimo  to  jednak  w  państwie,  gdzie 
stronnictwa  opanowują  dziedzinę  ustawodawczą  i  ze  zmianą 
rządu  także  całe  szeregi  ustaw  zwyczajnie  ulegają  zmia- 
nie, ma  żywioł  powstrzymujący  i  konserwatywny  w  pro- 
cesie ustawodawczym  wielkie  znaczenie.  To  wykazuje  Frań- 
cyja,  która  począwszy  od  konwentu  przez  wszystkie  zmiany 
konstytucyjne,  aż  do  trzecićj  Rzeczypospolitej  utrzymała  R. 
S.,  jako  organ  doradczy  w  sprawach  ustawodawczych.  Takiój 


*)  Ein  Yerfassungegerichłshof  in  Oesterreich.  Manz  1885. 


Digitized  by 


Google 


129 

R.  S.  byłoby  można  snadnie  powierzyć  rozstrzyganie  sporów 
o  właściwość  między  państwem  i  krajami ,  gdyby  jćj  skład 
tylko  był  dawał  rękojmię  bezstronności.  Znajomość  spraw- 
uwzględnienie  potrzeb  państwa  i  krajów^  połączona  z  stało- 
ścią i  łącznością  w  uchwałach,  byłyby  Radę  S.,  Ue  możności 
wyniosłą  ponad  walki  stronnicze  uczyniły  szczególnie  zdolną 
do  rozstrzygania  tych  nader  ważnych  sporów  z  prawa  publi- 
cznego^. Podzielamy  wyrażone  tutaj  zdanie,  nmiemamy  je- 
dnak, że  Bada  Stanu  funkcyje,  które  jćj  tataj  Jellikek  ji^o 
sądowi  pragnie  przekazać,  mogłaby  była  załatwiać  także 
w  charakterze  doradczym  przy  pracach  ustawodawczych,  bo 
w  każdym  razie  należałoby  także  do  przedmiotów  jćj  bada- 
nia, czy  odnośne  ciało  parlamentarne  było  właściwe  do 
uchwalenia  ustawy,  i  czy  uchwida  zapadła  wymaganą  przez 
konstytucyę  większością  głosów. 

Wyjąwszy  te  przypadki,  mogłaby  R.  S.  oddać  pra- 
wdziwe usługi  przy  rozstryganiu  sporów  o  właściwość  mię- 
dzy kilkoma  ministerstwami.  Totaj  przez  wydawanie  uzasa- 
dnionych opinij  mogłaby  Rada  Stanu  być  pomocną  panują- 
cemu przy  zdatwianiu  takich  kwestyj  spornych. 

2.  Nie  można  wnieść  uzasadnionego  zarzutu  przeeiw 
przekazaniu  R.  S.  spraw  dyscyplinarnych  w  najwyższćj  in- 
stancyi  przeciwko  urzędnikom  niesądowym.  Byłoby  to  rękoj- 
mią przeciw  dowolności  w  ukaraniu  i  usuwaniu  urzędników, 
a  zarazem  rękojmią  należytego  przestrzegania  interesów  służ- 
by publicznćj.  Wiadomo,  że  ta  sprawa  w  Austryi  bardzo  nie- 
dokładnie dotąd  jest  rozwiązaną,  a  rozp.  z  *7s  ^^^  1-  ^ 
dz«  u.  p.,  regulujące  postępowanie  dyscyplinarne,  nie  odnosi 
się  do  niektórych  kategoryj  urzędników,  mianowicie  nauczy- 
cieli i  profesorów,  co  do  których  rzeczywiście  powstaje  wąt« 
pliwość,  kto  nad  nimi  ma  władzę  dyscyplinarną  i  jak  ją 
wykonywać  należy.  Prawdopodobnie  nie  tak  prędko  docze- 
kamy się  naprawy  tych  stosunków,  jak  w  ogóle  tak  wielce 
pożądanćj  pragmatyki  służbowćj. 

3.  Najwięcćj  wątpliwości  nasuwa  pytanie,  czy  R.  S.  powie, 
rzyć  należy  także  załatwienie  innych  spraw  spornych  z  tytułu 
prawa  publicznego,  mianowicie  t  z.  sporów  administra- 

Wjds.  BiMot,  T.  X  IZ.  17 


Digitized  by 


Google 


130 

cyjnych.  Gdy  w  Enropie  pod  hasłem  państwa  praworząd- 
nego zaczęto  się  domagać  opieki  prawnój  przeciw  dowolności 
władz  administracyjnycliy  gdy  wszędzie  powstawano  przeciw- 
ko tema,  że  władze  administracyjne  same^  poniekąd  jako 
sędziowie  we  własnój  sprawie  rozstrzygały  ostatecznie  kwe- 
styje  prawne  i  o  uprawnieniach  indywidualnych^  które  sprze- 
ciwiały się  zarządzeniom  administracyjnym,  stanowo^  i  nie- 
odwołalne wydawały  wyroki,  trzy  drogi  się  otwierały,  aby 
potrzebie  wydatnej  opieki  prawnój  przeciw  samowoli  władz 
administracyjnych  zadosyó  uczynić.  Mianowicie  poddano  ad- 
ministracyję  co  do  strony  prawnćj  pod  kontrolę  zwyozajnych 
sądów,  jak  we  Włoszech  na  mocy  ust.  z  *V,  1865,  albo  jak 
we  Francyi  przekazano  rozstrzyganie  sporów  administracyj- 
nych Badzie  Stanu,  albo  wreszcie  utworzono  dla  spraw 
spornych  administracyjnych  osobne  trybunały  {YenoaUungs^ 
gerichte).  Pierwszy  system  nawet  we  Włoszech  okazał  się 
niepraktycznym,  bo  wszechwładnćj  kontroli  sądów,  tamują- 
cój  wszelką  swobodę  działania,  iadna  administracyja  znieAĆ 
nie  moie,  pozostaje  więc  do  wyboru  albo  R.  S.,  albo  osobne 
sądy  administracyjne.  Większość  państw  kontynentalnych 
europejskich  w  najnowszych  czasach,  mianowicie  w  A  astry  i 
ust  z  "/,.  1875,  w  Badenie  ust  z  %^  1863,  w  Hessyi 
ust  z  "/.  1874,  *Vj  1875  i  "/,  1879,  w  Prusiech  nst. 
z  ^7ii  1872  i  %  1875,  (niemnićj  liczne  późniejsze  now^e)) 
w  Wirtsmbergii  ust  z  *7if  18*^6,  wreszcie  w  Bawa- 
ryi  ust  z  '/s  ^^^^  ')  z&prowadziła  do  załatwienia  sporów 
administracyjnych  osobne  sądy.  Skutkiem  tego  w  Wir- 
tembergii zostid  zakres  R.  S.  ścieśniony  do  wydawania 
opiny  w  sprawach  ważnych  (ust  z  y,  1876,  art.  7),  w  Hes- 
syi zaś  R.  S*  zupełnie  zostida  zniesioną  (art  17  ust  z  '% 
1875).  To  utworzenie  trybunałów  administracyjnydi  nie  od- 
było się  bez  walk  i  ciężkich  przebojów,  bo  władza  admini- 
stracyjna nie  zbyt  chętnie  zrzekła  się  swego  zakresu  władzy, 
gdzie  bez  żadnćj  kontroli  mogła  działać  i  obawiała  się  zby- 


^)  Por.  co  do  tych  wszystkich  ustaw.  Sabweya  :  Dcts  offentU- 
che  Recht  und  die  YencaJtungsrichtsbarkeit  Tubinga,  1880. 


Digitized  by 


Google 


m 

tBiego  dcieśnienia  swobody,  a  z  drugiej  strony  powstała  ko- 
nieczność wskazania  tych  spraw,  które  w  ogóle  mogą  być 
poddane  pod  decyzyję  sądową.  Ta  obawa  i  chwiejność|  jakie 
stanowisko  trybunałom  administracyjnym  zakreślić,  sprowa- 
dziły ten  skutek,  że  jak  w  Austryi  ścieśniono  orzecznictwo 
trybunałów  administracyjnych|  albo  przystąpiono  do  wydania 
obszernych  ustaw,  które  sferę  swobodnego  działania  admini- 
stracyi  od  sfery  spomo-adnunistracyjnćj  rozgraniczały.  W  Au- 
stryi istnieją  właściwie  dwa  trybunały  administracyjne: 
a)  jeden  ogólny,  t.  j.  trybunał  administracyjny  utworzony 
ustawą  z  '7,^  1875,  b)  drugi  szczególny,  t.  j.  trybunał  pań- 
stwa o  tyle,  o  ile  nie  jest  sądem  kompetencyjnym,  a  zatem 
w  przypadkach  w  art.  3  ust  z  'y^,  1867  1.  143  dv  u.  p.  prze- 
widzianych, mianowicie  co  do  pretensyj  z  prawa  publicznego^ 
nie  należących  do  sądów  zwyczajnych  i  co  do  zażaleń  prze- 
ciw naruszeniom  uprawnień  politycznych  konstytucyją  porę* 
czonych.  Pomijając,  że  częstokroć  wzajemny  zakres  tych  są- 
dów nie  jest  jasnym  i  mogą  z  tego  powstać  spory  o  właści- 
wość, w  każdym  razie  dla  toku  spraw  niekorzystne,  jest  za- 
kres sądownictwa  tych  trybunałów  znacznie  uszczuplonym, 
bo  trybunał  administracyjny  jest  wyłącznie  sądem  kassacyj- 
nym,  a  sprawa  wraca  znowu  do  władz  administracyjnych, 
co  w  każdym  razie  sprowadza  zwłokę  znaczną  w  załatwie- 
niu spraw,  zaś  trybunał  państwa  wydaje  w  sprawach  naru- 
szeń konstytucyjnych  wcale  tylko  teoretyczne  orzeczenia,  (co 
jest  unikatem  w  sądownictwie)  że  jakiemś  zarządzeniem 
zostało  prawo  konstytucyjne  pogwałcone.  Że  to  urządzenie 
sądownictwa  administracyjnego  nie  odpowiada  wymaganiom 
słusznym,  jakie  można  podnieść,  nie  ulega  najmniejszćj  wą^ 
pliwości.  Rząd  obawiał  się  nie  ł>ez  słuszności,  że  trybunał 
złożony  z  mężów  stojących  po  za  obrębem  czynnćj  admini- 
stracyi,  nie  będzie  w  stanie  ocenić  jćj  wymagań,  i  nie  po- 
trafi tak  zmienić  nieprawnego  orzeczenia  władz  administra- 
cyjnych, aby  było  wykonalne,  ale  nie  uniknął  z  drugićj 
strony  tćj  zasadniczćj  wady,  że  orzeczenia  wspomnianych 
trybmiałów  zbyt  często  są  za  nadto  duchem  formalizmu  praw- 
nego owiaue,  bo  nigdzie  tak  trudno,  jak  w  sprawach  admi* 


Digitized  by 


Google 


132 

nistraoyjnycb   o  rozdzielenie  kwestyi   prawnćj   od   kwestjri 
faktycznej. 

Niechcemy  tóm  bynajmnićj  twierdzić,  aby  urządzenia 
nowsze  sądów  administracyjnych  w  państwach  niemieckich 
były  lepsze ;  przeciwnie  tam  widział  się  prawodawca  spowo- 
dowanym do  udania  się  na  bardzo  niebezpieczną  i  ślizga 
drogę  kaznistycznego  określenia  spraw  spornych  administra- 
cyjnych. Prawdziwy  dreszcz  przejmnje  każdego^  jeżeli  pra- 
gnie się  zoryjentować  w  istnym  labiryncie  ustawy  pruskićj 
z  '7?  1876;  usiłnjącój  rozgraniczyć  sprawy  administracyjne 
od  spraw  administracyjno-spomych,  i  od  spraw  sądowych. 
Sprawa  do  sądu  należąca  jest  Justitzaache,  inne  sprawy  na- 
leżą do  administracyi.  Ale  ponieważ  organizacyja  pruska 
rozróżnia  różne  rodzaje  władz  administracyjnych  i  sądów 
administracyjnych  trzy  instancyje,  —  (tutaj  właściwie  rozpo- 
czyna się  chaos)  —  różnią  trzy  kategoryje  spraw  administra- 
cyjnych: Yenoahungasachen^  które  nie  wymagają  kolegijal- 
nego  załatwienia;  Yerwaltungabdschłusaachm,  które  muszą  być 
poddane  pod  uchwałę  kolegium;  n.  p.  wydziału  okręgowego 
{Kreisausschuss)  i  Yerwaltungsrechtasachen,  które  mogą  być 
oddane  pod  rozpoznanie  trybunałów  administracyjnych;  i  to 
niektóre  w  I.  instancyi,  inne  dopiero  w  II.;  a  inne  wreszcie 
tylko  w  III  instancyi.  Wyobraźmyż  sobie  wszystkie  te  dystynk- 
cyje,  przeprowadzone  we  wszystkich  gałęziach  administra- 
cyi; a  zrozumiemy  surowy  sąd  Rósleba  ^)  o  całćj  reformie 
admin.  Pruskićj :  ^Hiedurch  ist  ein  Miachmaech  von  Beh^rden 
und  YerwaltungsklSrpem  enUtanden^  denen  das  Betoustsein  der 
Eińheit  und  Źusammengehdrigkeit  gdmlich  abgehen  musa  und 
die  nur  noch  maschinenmdssig  ihr  Pensum  abzuarbeiten  haben^. 
Sam  zresztą  rząd  uznał  wielką  wadliwość  tych  urządzeń 
i  przedłożył  w  r.  1882  szereg  częściowo  załatwionych  pro- 
jektów; dążących  do  tego,  aby  uchylić  różnicę  między  spra- 
wami admin.  spornemi  i  niespornemi,  zmniejszyć  ilość  władz, 
szczególnie  okręgowych  {Bezirhsheh^rden\  uprościć  kompe- 
tencyję   władz  i  tok   instancyi.   Wypadkiem  tych  usiłowań 


^)  w  czasopiśmie  GrCneuta. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


133 

ustawodawczych  do  naprawy  złego  są  dwie  ustawy  z  *7t 
1883  o  ogólnćj  admin.  państwa  i  z  y^  1883  o  sądach  admin. 
i  właściwości  władz  administracyjnych  '),  a  niemi  reforma 
wcale  za  dokonaną  nwałana  być  nie  moie. 

Zdaje  mi  się  więc,  te  wobec  tych  nwag  jest  uzasa- 
dnione zdanie^  iż  ani  w  Anstryi,  ani  w  Kiemezech  nie 
spoczywa  sądownictwo  administracyjne  na  trwiUych  i  zdro- 
wych zasadach.  Szukają  drogi  właściwej,  ale  jój  jeszcze  do- 
tąd stanowczo  nie  znaleźli. 

Korzystnie  wobec  tego  stanu  prawnego  przedstawia  się 
sądownictwo  administracyjne  francuskie.  Wprawdzie  słusznie 
zarzucają,  że  we  Francyi  zanadto  zakres  zwyczajnego  sądo- 
wnictwa jest  6cie6nionym,  i  wiele  spraw  natury  czysto  pry- 
watno-prawnćj  niewłaściwie  z  pod  sądownictwa  sądów  zwy- 
czajnych jest  wyjętych  *),  ale  co  do  władz  sądzących  spory 
adm.,  któremi  są  rady  prefektury  (conseil  de  prefeełure) 
i  Rada  Stanu,  co  do  jasnego  odgraniczenia  kompetencyi,  co 
do  trafnego  postępowania  ustnego  i  jawnego,  uregulowanego 
dla  rad  prefektury  ust  z  '7e  1^^;  ^  ^^  1^7  Stanu  reguł. 
z  7s  l6^9f  jest  to  urządzenie  nader  praktyczne  i  trafne. 
Badcy  stanu  dają  wszelką  możliwą  rękojmię  wytrawnego 
zdania  i  spramedliwego  ocenienia  sprawy,  są  przez  swoje 
zajęcia-  jako  najwyższy  organ  dotadczy,  ukwalifikowani  do 
uwzględnienia  zarówno  wymagań  prawnych,  jak  postulatów 
administracyi,  tam  rząd  z  tego  powodu  nie  ścieśnia  za- 
zdrośnie i  bojażliwie  zakresu  ich  sądownictwa.  Radcy  S.  nie 
są  wprawdzie  nieusuwalni  i  niezawiśli  jak  sędziowie,  ale 
w  rzeczy  samćj  mają  wszelkie  kwalifikacyje  na  tęgich  sę- 
dziów administracyjnych,  a  nie  było  przykładu,  aby  rząd 
na  sprawy  sądowe  adm.  kiedykolwiek  jakiś  wywierał  nacisk. 


*)  Stbnoeł:  Die  pretiasiache  Yerwaltungsreform  und  die 
Yenoaltungagerichtsbarkeit  (Schmołłeb  Jhrb.  1883,  str. 
373—460).   • 

*}  n.  p.  nie  należą  do  sądów  zwyczajnych,  tylko  do  admin. 
sprawy  domaine  publicy  spory  z  kontraktu  kupna,  jeżeli  pań- 
stwo sprzedaje  nieruchomości,  albo  kupuje  mchomośct. 


Digitized  by 


Google 


134 

Z  tycb  powodów  sądzimy,  że  dobrze  urządzondj  B.  S. 
możnaby  takie  ńmiało  powierzyć  sądownictwo  admłoistFa- 
cyjne  w  instancji  najwyższej  a  zadowolenie ,  jakie  z  urzą- 
dzenia sądów  administracyjnych  we  Francyi  się  wyjawia 
jest  dowodem^  że  ta  sprawa  tamże  rzeczjrwiżcie  praktycznie 
i  stosownie  została  załatwioną.  Lecz  gdyśmy  nawet  zała- 
twienie sporów  administracyjnych  ze  zakresu  R.  S.  wyłączyU| 
zawsze  pozostaje  dbi  nićj  rozległe  pole  dzii^ania. 


IV.  Zakończenie. 

Tak  wykazaliśmy  potrzebę  i  koniecznść  instytucyi  R  S. 
także  w  monarchiach  konstytucyjnych.  Oczywiście,  że  abj 
ta  instytucya  fnnkcyonowala  prawidłowo,  musi  jćj  sUad  być 
odpowiednim.  Musi  skupiać  najwyższą  inteligencyę,  rozle- 
głe doświadczenie,  rozum  polityczny  całego  państwa.  Tam 
mogą  najodpowiedniej  książęta  domu  panującego,  którym, 
gdzie  niema  R.  S.  tylko  karyera  wojskowa  stoi  otworem,  za- 
prawiać się  do  służby  publicznćj  i  zapoznać  się  z  potrzebami 
państwa,  tam  mogą  się  gromadzić  zasłużeni  i  wytrawni  mę- 
żowie z  różnych  warstw  społeczeństwa,  czy  z  obywatelstwa^ 
czy  ze  zawodów  uczonych  (jak  w  Prusiech  Niebulur,  Bankę, 
SchmoUer),  czy  ze  stauu  urzędniczego.  Nadmienić  jednak 
musimy,  że  niema  tam  miejsca  dla  wysłużonych  emerytów 
o  steranych  siłach  i  że  w  B.  S.  nie  mogą  ministrowie  mieć 
przewagi,  jeżeli  instytucya  ta  być  w  siunćj  rzeczy  wobec 
ministrów  organem   krytyki\jącym  ich  wnioski  i  zarządzenia. 

Przedstawiliśmy  już  poprzednio  skład  R.  S.  w  Anglii, 
Francyi,  w  Prusiech  i  Szwecyi,  tutaj  jeszcze  dodamy 
niektóre  szczegóły   o   składzie    B.  S.  w  innych  państwacłu 

R.  S.  Bawarska,  dla  którćj  ma  moc  obowiąziyącą 
rozp.  z  '7ii  1825,  składa  się  pod  przewodnictwem  króla  z  osób 
następujących: 

a)  z  następcy  Tronu,  jeżeli  jest  pełnoletnim. 


Digitized  by 


Google 


135 

b)  z  innych  pełnoletnich  książąt  domn  królewskiego 
w  stolicy  obecnych,  ilekroć  król  ich  pow(^a. 

o)  z  ministrów  w  czynnej  słnibie  będących  i  z  mar- 
szałka polnego. 

d)  z  6  przez  króla  mianonych  Badców  StanU;  którzy 
mogą  byó  takie  ministrami  bez  teki. 

d)  z  (sekretarza  jeneralnego  i  ze  słnżby  potrzebnój. 

Oprócz  tego  powołać  może  król  do  obrad  radców  stann 
nadetatowych  i  innych  urzędników  państwowych. 

W  Wirtembergii,  gdzie  Bada  tajna  skutkiem  za- 
prowadzenia sądownictwa  administracyjnego  doznała  zmiany 
(ust  z  %  1876),  należą  do  nićj  ministrowie  albo  szefowie 
różnych  departamentów  tudzież  mianowani  przez  króla  radcy, 
których  liczba  nie  jest  ograniczoną. 

W  Alzacyi  i  Lotaryngii  do  utworzonćj  tamże 
ustawą  z  7?  !*•  1^79  Bady  Stanu,  należą  z  urządu  namiest- 
nik, sekretarz  stanu,  podsekretarz  stanu,  prezydent  i  pro- 
kurator starszy  przy  wyższym  sądzie  krajowym.  Oprócz  tego 
powołuje  cesarz  zawsze  na  3  lata  8  do  12  członków  i  to 
traech  na  wniosek  wydziału  krajowego,  który  nie  jest  ogra- 
niczonym w  przedstawieniu  osób  do  grona  deputowanych. 
Przewodniczy  Badzie  Stanu  namiestnik  albo  sekretarz  stanu. 

Nowo  do  życia  powołana  reskr.  z  '74  1^^  ^^^ 
Stanu  w  Prusice h,  różni  się  tćm  stanowczo  od  dawniej- 
szój,  że  do  nićj  nie  wyłącznie  urzędnicy  zostali  powołani, 
tylko  znakomitości  wszystkich  stronnictw  (wyjąwszy  oppo- 
zycyjne).  Mianowano  *V«  1884  71  nowych  członków^)  pod 
przewodnictwem  następcy  tronu.  Nowy  regulamin  o  organi- 
zaeyi,  zakresie  działania  i  toku  czynności  tak  znacznie  wzmo- 


*)  Z  tego  szeregu  wymieniają  dzienniki  Levetzowa,  pre- 
zydenta sejmu  niemieckiego,  H at zf elda,  Hendelsohna, 
jenerała  Waldersee.  Jako  zastępcy  stronnictw  aą  mia- 
nowani z  konserwatywnych  Minnigerode,  z  wolno  kon- 
serwatywnych książę  Baciborski  hrabia  Arnim-Boy- 
tzenbarg  i  Dietze;  z  narodowców  liberalnych  Be nnig- 
sen,  Hiqael  i  Oneist,  z  nltramontanów   Schorlemer 


Digitized  by 


Google 


136 

cnionój  R.  S.  miał  wypracować  sekretarz  stanu  Mołłeb. 
Pierwsze  posiedzenie  nowo  zorganizowanej  R  S.  zagaS 
następca  tronu  '7to  ^^^  przemową,  w  którćj  wskazał,  ie 
głównym  jój  zadaniem  będzie  wydawać  opinię  o  projektacli 
ustawodawczych  i  o  sposobie  głosowania  Prus  w  Badzie 
związkowćj  w  przedmiotach  ustawodawczych.  Jako  najbliższe 
przedmioty  zajęć  zostały  wskazane  projekty  o  rozszerzeniu  za- 
bezpieczeń robotników,  o  subwencyi  żeglugi  zamorskićj  i  o  po- 
cztowych kasach  oszczędności  (Staatsanzeiger  Nro  253  ex 
1884),  Ponieważ  w  Niemczech  w  ogólności,  a  w  Prusiech 
w  szczególności  wszystkie  reformy  wiążą  się  z  potężną  po- 
stacią kanclerza,  który  został  wiceprezesem  R.  S.,  dzienniki 
liberalne  szczegóhiie  najrozmaitsze  przyczyny  polityczne  wy- 
najdują, które  miały  kanclerza  Niemieckiego  i  prezesa  mini- 
sterstwa pruskiego  spowodować  do  odnowienia  *  JEL  S.  Po- 
wiada np.  „Neue  freie  Presse^  (z  "/e  1^84  numer  porady 
7115),  że  książę  Bismark  chciał  przez  utworzenie  R  S.  osłabić 
wpływ  ministerstwa  i  sobie  jako  wiceprezydent  B.  S.  za- 
pewnić takie  stanowisko,  które  mu  daje  możność  skuteczniej- 
szego wpływania  na  ministerstwo  Pruskie.  Wpływ  minister- 
stwa może,  tak  utrzymuje  ów  dziennik,  się  zmniejszyć  w  miarę 
jak  przygotowanie  i  zaopiniowanie  projektów  ustawodawczych 
przejdzie  na  korporacyję,  którą  książę  Bismarek  potrafi  użyć 
przeciw  ministerstwu.  Ministerstwo  pruskie  zachowało  dotąd 
bowiem  resztki  systematu  kolegiahiego ,  który  ks.  Bismar- 
kowi  był  niedogodnym.  Pod  naciskiem  jego  osoby  mógł  ustą- 
pić jeden  lub  drugi  minister,  ale  całe  ministerstwo  mogło 
go  przegłosować  i  mu  stawiać  opór.  Ten  opór  przełamać 
może  R.  S.,  która  ministerstwu  wskaże  drogę,  jak  postępo- 


Alst  i  biskup  z  Fuldy  (Neue  Freie  Presee  z  "/^  i  "/. 
r.  1884).  Lista  nowo  mianowanych  członków  ogłasza  pruski 
Staatameiger  w  Nrze  181  za  r.  1884,  do  tych  dodać  na- 
leży jeszcze  9  dawniejszych.  Wśród  tych  jest  41  urzędni- 
ków i  oficerów,  12  właścicieli  ziemskich,  6  kupców  i  prze- 
mysłowców, 4  księży,  4  urzędników  pro¥dncyonalnych 
i  gminnych. 


Digitized  by 


Google 


137 

wać  ma.  Członkowie  ministerstwa  będą  odtąd  tylko  sekre- 
tarzami stann^  zniewolonymi  rządzić  wedłng  intencyi  R.  S,, 
a  system  kolegialny  ministerstw  ustanie,  jeżeli  minister  pre- 
zydent będzie  według  dogodności  mógł  się  odwołać  na  swoje 
stanowisko  jako  przewodniczącego  R.  S.,  gdzie  jest  bezpie- 
cznym przeciw  majoryzowaniu  i  wolnym  od  odpowiedzialności. 
Oprócz  tego  wyrażono  obawę,  że  przez  zaprowadzenie 
R.  S.  zniknie  odpowiedzialność  ministrów  i  kontrola  Sejmu 
nad  prowadzeniem  czynności  rządowych ,  bo  R.  S.  do  odpo- 
wiedzialności pociągnąć  nie  można.  W  rzeczy  samćj  za  po- 
mocą R.  S.  stanie  się  Bismark^  jak  twierdzą,  panem  samo- 
władnym także  w  Prnsiecb,  jak  nim  jest  już  odjdawna  w  Niem- 
czech. Także  nieprzychylne  dla  R.  S.  wypowiedział  zdanie 
dziennik  berliński  ,^Berliner  Tagesblatt^  w  Nrze  183  z  "/i 
1884  w  artykule  pod  tytułem:  „Kronprim  und  Słaatsrałh^. 
Wszystkie  te  przewidywania  i  przypuszczenia  zdają  się  mi 
być  naciągnięte.  Najpierw  utworzenie  potężnćj  korporacyi  z  kil- 
kudziesięciu członków,  aby  przełamać  opór  kilku  ministrów, 
zdaje  mi  się  być  rzeczą  co  najmnićj  ryzykowną,  bo  trudno 
przypuścić,  aby  w  tćj  Radzie  Stanu,  złożonćj  z  ludzi  nieza- 
wisłych różnych  stronnictw  nie  mogła  powstać  nawet  łatwićj 
oppozycya,  niż  w  łonie  ministerstwa.  Dalćj  niebezpieczeństwa 
dla  odpowiedzialności  ministrów,  także  trudno  się  dopatrzyć 
w  Radzie  Stanu,  zwłaszcza  że  odpowiedzialność  ministrów 
pruskich  i  tak  jest  tylko  nominalną '). 

')  Autor  broszury  „2)«r  preussische  Staatsrałh  und  setne 
Wiederberufung  von  einem  Osłpreuasen^  1885,  przy- 
puszcza, że  mogło  być  zamiarem  ks.  Bismarka  przez  Radę 
Stanu  uzyskać  środek  do  silnego  wpływania  na  Prusy 
i  Niemcy.  Gdyby  Rada  Stanu  coś  uchwaliła  w  sprawach 
Niemieckich  co  się  nie  podoba  Bismarkowi,  może  tenże 
postarać  się  o  przegłosowanie  Prus  w  Radzie  związkowćj, 
gdyby  znowu  Rada  związkowa  robiła  trudności,  możnaby  jćj 
zaimponować  opinią  Rady  Stanu.  f,Der  Statsrath  kann 
also  ais  ein  neuer  Balancier  gebrąucht  toerden,  dessen 
EinfUhrung  in  die  Staatsmaschinerie  dem  leitenden 
Słaatsmanne  einen  krdftigen  Hebel  bereitsłellt,  um  nach 
oben  und  nach  unten,   nach  dem    Staat    Premsen  und 

WydK.  filosof.  T.  MX.  ]8 


Digitized  by 


Google 


138 

Zamiast  tjoh  sztucznych  argumentacyj  najprostsze  moie 
wytłumaczenie  odnowienia  R.  S.  dałoby  się  znale6ó  w  tdm, 
że  ks.  Bismark  doświadczywszy  licznych  niedogodności  par- 
lamentaryzmU;  chce  takowym  w  ten  sposób  zaradzić.  Wszak 
nic  dziwnego,  że  znakomitym  mężom  stanu  właśnie  B.  S. 
jako  bardzo  użyteczna  instytucya  się  okazuje,  i  że  książę 
Bismark  może  w  nićj  pokładać  zaufanie,  tak  samo  jak  Lu- 
dwik XIV  lub  Napoleon  I. 

W  Hol  and  y  i  składa  się  Rada  Stanu,  którćj  król  prze- 
wodniczy z  księcia  Oranii,  jeżeli  tenże  skończy  18  rok  życia, 
z  wiceprezydenta  i  z  14  przez  króla  mianowanych  członków. 

W  Portugalii  składa  się  R.  S.  z  radców  przez  króla 
dożywotnie  mianowanych.  Cudzoziemcy  nawet  naturalizowani 
nie  mogą  być  członkami  R.  S.  Następca  tronu  jest  z  ustawy 
członkiem  R.  S.  po  skończonym  18  r.  życia,  inni  książęta  domu 
królewskiego  stają  się  członkami  R.  S.  tylko  na  podstawie 
powołania  królewskiego.  Każdy  Radca  Stanu  przed  obję- 
ciem swego  urzędowania  składa  przysięgę  w  ręce  króla,  że 
będzie  wiernym  religii  apostolskićj  rzymsko-katolickićj,  że 
przestrzegać  będzie  konstytucyi  i  ustaw,  że  wiernym  będzie 
królowi,  że  rad  swych  udzieli  sumiennie,  uwzględniając 
jedynie  dobro  narodu.  Radcy  Stanu  są  odpowiedzialni  za 
swoje  rady,  których  udzielili  wbrew  ustawom  i  interesom 
państwa  i  z  oczywistą  złą  wiarą. 

Serbska  Rada  Stanu  (konst  art  91  i  92)  składa  się 
z  Radców  mianowanych  przez  króla  najmnićj  11,  a  najwię- 


nach  dem  Reiche  hin,  einen  ver8tUrkten  Drnck  auizu- 
Uheriy  ohne  dass  der  Maschinist  zu  aehr  in  den  Vor- 
degi*und  zu  trełen  hrauchł  (strona  79).  Antor  mniema 
jednakże,  że  ten  plan  domniemany  pokrzyżować  moie 
następca  tronu,  jako  preses  Rady  Stanu.  Ta  instytucya  jest 
jakby  sumieniem  politycznem  państwa.  Niepodobna  przy- 
puścić, aby  R.  S.  pod  przewodnictwem  przyszłego  panują- 
cego, mogła  być  użytą  jako  środek  przeciw  pracom  par- 
lamentu. Także  wzgląd  na  taktykę  stronniczą  nie  będzie 
miał  przystępu  do  sali  obrad.  Przyszły  panujący  zaś  pozna 
wartość  obrad  kolegijalnych,  która  większą  jest  niż  ogra- 
niczona wiedza  nawet  najpotężniejszego  ministra  (str.  92). 


Digitized  by 


Google 


139 

cćj  15.  Z  pośród  nich  mianuje  król  prezydenta  i  Yidce  pre- 
zydenta, którzy  itrzędoją  dopóki  uie  zostaną  odwołaui.  Nikt 
nie  moża  byd  członkiem  R.  S.»  który  niema  przynajmniej 
35  lat  skończonych,  jeżeli  nie  pełnił  służby  puUicznćj  przez 
10  lat  i  jeżeli  nie  posiada  w  Serbii  dóbr  nierucłK>ttych. 
Begulamin  Rady  Stanu  określa  ustawa  (obecna  z  dnia  7io 
r.  1870), 

W  Rumunii  konst.  z  r.  1866  art  131  zniosła  Radę 
Stanu,  a  ustawa  z  '7?  ^^^^  przekazała  sprawy  do  jój  za- 
kresu należące  różnym  władzom.  Przy  rewizyi  konstytucyi 
jednak  w  r.  1883  uznano  potrzebę  Rady  Stanu,  a  zmieniony 
art  131  zawiera  możność  przywrócenia  Rady  Stanu.  Nie- 
wiadomo nam,  czy  ta  rewizyja  konstytncyi  dotąd  przyszła 
da  skutku  '). 

Nie.  możemy  zaś  trafniój  zakończyć  uwag  naszycia  jak 
powtórzeniem  tra&ych  zdań  wytrawnego  znawcy  prawa  pu- 
blicznego POzła:  ') 

,^i  odpowiedzialni  ministrowie,  ani  reprezentacyja 
ludowa  nie  mogą  zastąpić  Rady  Stanu.  Pierwsi  albowiem  są 
najwyższymi  organami  wykonawczymi  paniyącego,  powoła- 
nymi do  wykonania  ustaw  i  innych  postanowień  monarchy. 
Mogą  oni  na  zasadzie  dostrzeżeń  dać  popęd  do  ustaw  i  ogól- 
nych zarziylzeń  administr.  ^  ale  panujący  ze  swego  stanowi- 
ska ma  rozważyć,  czy  ma  iść  za  tym  popędem.  Jeżeli  każdy 
minister  z  osobna  panującemu  wnioski  swe  przedstawi,  bez 
poprzednich  obrad  kolegijalnych,  z  trudnością  dadzą  się  uni- 
knąć sprzeczności  między  poszczególnemi  gałęziami  admini- 
stracyi,  które  mogą  szkodzić  powadze  i  dobrobytowi  państwa. 
Do  tego  przystępuje  ta  okoliczność,  że  panującemu  także 
wobec  ministrów  służy  prawo  samoistnćj  inicyjatywy,  i  że 
celem  narady  nad  swemi  wnioskami  potrzebuje  odpowie- 
dniego organu.  Że  zaś  reprezentacyja  ludowa  nie  może  za- 
stąpić R.  S.,  tego  szeroko  dowodzić  nie  potrzebujemy.  Jćj 
stanowisko  jest  odmienne   niż  R.  S.,   ona   przedstawia  lud, 


*)  Darestb.  Im  constitutions  modernea  1883  II.  str.  265. 
';  Art.  Staatsrath  w  St  W.  B.  BŁimTScm.EGO.  IX^  762. 


Digitized  by 


Google 


140 

jako  jedne  z  części  składowych  państwowego  organizmu, 
a  nie  jest  wcale  doradcą  panującego,  do  którego  opinii  przy- 
chylić się  może,  albo  takową  odrzucić,  jak  wobec  Rady  Stanu. 
Jeżeli  w  tym  względzie  stanowisko  izb  jest  samoistniejsze 
niż  Rady  Stanu,  zakres  działania  tćj  ostatnićj  co  do  przed- 
miotów jest  rozleglejszym  niż  izb.  Bo  pomijając,  że  izby 
tylko  peryodycznie  się  zgromadzają,  zajmują  się  one  prze- 
ważnie ustawodawstwem  i  gospodarstwem  skarbowem ;  Rada 
Stanu  zaś  jest  organem  stałym,  który  może  zabrać  głos  we 
wszystkich  ważnych  kwestyjach  politycznych,  czy  to  w  dziedzi- 
nie ustawodawczćj,  czy  administracyjnćj,  czy  stosunków  między- 
narodowych. Eto  bezstronnie  sądzi,  nietylko  w  państwie  kon- 
stytucyjnym nie  będzie  chciał  się  obejść  bez  Rady  Stanu,  lecz 
przeciwnie  uzna,  że  takowa  właśnie  w  monarchijach  konsty- 
tucyjnych najwyższą  ma  doniosłość,  by  uniknąć  ile  możności 
kolizye  i  spory  między  tronem  i  repr.  ludową,  a  gdzie  walka 
będzie  nieodzowną,  tam  ją  podejmie  tylko  po  dojrzałćj  wszech- 
stronnćj  rozwadze.  Między  środkami  do  tego  celu  wiodącemi 
Rada  Stanu  jedno  z  najprzedniejszych  miejsc  zajmuje". 

„Jeżeli  w  państwach  konstytucyjnych  tu  i  owdzie  po- 
wstały wątpliwości  przeciw  tćj  instytucyi  i  jeżeli  na  nią 
spoglądano  z  oieufnością,  to  przyczyna  tego  zjawiska  nie 
tkwi  w  samćj  instytucyi,  tylko  we  wadliwćm  jćj  ukształceniu 
i  obsadzeniu^. 


Pisałem  w  Krakowie^  w  marcu  1885. 


Digitized  by 


Google 


Wiadomości  Starożytnych 
O  GEOGRAFII  ZIEM  POLSKICH 

przez 

hr,  Wojciecha  Dzieduszyckiego. 

I. 

WSTĘP. 

Mniemaliśmy  niegdyś  statecznie,  żeśmy  potomkami  Sar- 
matów. Nie  trudno  nam  było  wtedy  o  starożytną  chwałę 
przodków.  Póżniój  poznawszy  różnicę  pomiędzy  nami  a  Sar- 
matami; sprowadzaliśmy  pierwszych  Słowian,  gdzieś  w  pią- 
tym wieku  po  Chrystnsie,  wielką  gromadą  z  poza  Wołgi, 
szukając  chwały  w  niegdyś  dokonanym  podboju  tak  szero- 
kiój  ziemi. 

Z  chęcią  przystali  na  to  zdanie  nasi  uczeni  sąsiedzi 
Niemcy;  z  niego  wysnuli  wniosek;  żeśmy  azyjatyckiem  ple- 
mieniem; z  natury  niższóm  i  przeznaczonem  na  wymar- 
cie; z  niego  zaczerpnęli  pewności;  że  mają  prawo  odzy- 
skiwać orężem  i  pługiem;  niegdyś  germańskie;  dziś  do  czasu 
słowiańskie  ziemie. 

Nas  i  Czechów  przeraziły  słusznie  te  niemieckie  wnio- 
ski. Odtąd  zaczęliśmy  po  źródłach  starożjrtnych  szukać  na 
przebój  wzmianki  o  Słowianach  i  nieradzi  z  tegO;  co  nam 
Orecy  lub  Rzymianie  wyraźnie  opowiedzieli;  dręczyliśmy  nie- 
litościwie  starożytne  teskta,  chcąc  się  wszędzie  po  Europie 


Digitized  by 


Google 


142 

Słowian  dopatrzyć.  Szafarzyk  kazał  Herodotowi  prawić  ob- 
szernie o  nadwiślańskich  stronach  i  błotach  Poleskich,  a  u 
Ptolomeusza  chrzcił  Słowianami  niezliczone  lady.  Trzeźwiej- 
szy  napozór  Lelewel  ścieśnił  granice  wiedzy  Herodotowćj; 
ładów  nieprzesiedlał  dowolnie  w  najdalsze  strony;  upodobał 
sobie  zato  Daków  i  Traków,  i  podobnie  jak  po  nićm  Bie- 
LOWSKi  i  Szulc  od  nich  gwałtem  Słowian  wywodził,  wma- 
wiając w  naszych  przodków,  że  oni  sami  jedni  pośród  aryj- 
skich Indów^  wielobóstwa  nieznali.  Niedawno.  Ectbzyński, 
przyjmując  zresztą  wywody  Szapabzyka,  wypramł  się  na  Niem- 
ców i  na  nich  zdobył  nadodrzańskie  i  nadlabskie  strony,  tłó- 
macząc  Tacytowi  i  Ptolomeaszowi,  że  ich  germańscy  Saewi 
są  po  najwickszćj  części  czystą  krwią  słowiańską,  a  nawet 
łąckiem  plemieiuMi.  Zrentą  z  wspóiezesnych ,  Sadowski 
sznka  tylko  dróg  handlowych  na  porzeczn  Odry  i  Wisły, 
Morawski  dopatruje  się  wszędzie  Fenicyan,  Ziemięcki  Cym- 
brów,  SzABANiEWicz  nie  stawia  wniosków  stanowczych,  ale 
jest  tak  ostrożnym,  że  wierzy  tylko  w  słowiański  ród  Wene- 
dów,  WiNDiscHGRAETZ  szuka  picrwszych  Słowian  nad  Padem, 
HocHSTAETER  goui  za  niemi  na  najdalszą  północ,  Samokwa- 
sow  wraca  w  i&lad  za  szkołą  angielską  do>  zresztą  zatęmo^ 
nej  już  scytyjskićj  hypotezy. 

Zdawało  się  nam,  te  przyczynimy  się  dio  narodowi^ 
chwały,  i  że  ugruntujemy  słuszne  na  przeszłość  nadzi^e, 
kiedy  dowiedziemy,  albo  choćby  tylko  wmówimy  w  sieUe, 
że  Słowianie  to  od  wieków  tubylcy,  i  że  niegdyś  zapuyrołl 
ogronmiejsze  przestrzenie,  i  pocześniojfiM  mi^tece  wśród 
ludów,  a  potćm,  poty  nieustaniue  upadaU,  póki  aiesositali 
w  XIX  wieku  w  powszechnej  niewoli,,  i  daleko  w  tyle  po  za 
sąsiadami  zachodnimi.  Nie  widzę^  w  tśm  przypusaezeniu  po- 
ciechy, nieuznaję  tćż.  p^wszefiłmegp  w  Słowiańszezyinia  tmer- 
dzenia,  że  naród  tak  mnogi  musiał  od  pocgsątlui  ząfoidwaó 
dziś  przez  niego  osia^e  przestwory;  a,  wieia  pneeiwoie,  że 
dziś  Anglo- Sasów  tyle  prawie  na  świecie;  eo  Słowiao,  i  że 
niemniejsze  posiadają,  łu^aje ;  że  w  ezw^rtym.  wiekom  po  Cbiy- 
stusie  żyli  w  samym  tylko  Śadeswikn  i  EbolAss^aiei,  z  któregp 
to  kraiku  wynieśli  się  ze  wszystkićm;  że  w  średniob  wie- 


Digitized  by 


Google 


143 

kacfa  oBiedlili  wyspy,  Brytyjskie,  w  czasach  nowotytoych 
Stany  Zjednoczone,  częćć  Kanady,  Anstralię  i  mnogie  inne 
kolonie.  Wióm  podobnie,  że  jest  Romanów  dziś  130  milionów 
a  Słowian  tylko  około  ośmdziesięciu  milijonów;  wiem,  że 
przodkowie  tych  Bomanów  zamieszkiwali  w  historycznych 
jni  czasach  Laeinm  tylko  i  Samninm  i  wićm,  jak  postępując 
potćm  krok  za  krokiem,  posiedli  na  wieczność  Włochy,  Galię, 
Hiszpaniję,  Lnzytaniję,  Dacyję,  Meksyk  i  cały  południowy 
ląd  Ameryki. 

Przypuszczam  tedy,  ie  Słowianie  żyli  takie  niegdyś  w  cia- 
śniejszycfa  granicach,  ubodzy,  słabsi  i  ledwo  znani  ościen- 
nym, ie  wzmogli  się  potćm  w  liczbę,  w  potęgę  i  w  chwałę, 
a  witam  w  dokonanym  już  postępie  wróżbę  coraz  świetniej- 
szćj  dziejowój  przyszłości.  Nie  chodzi  jednak  w  badaniach 
nauko¥r|rch  o  to  oo  miłe.  Trzeba  dociec  prawdy.  I  jeżliby 
komu  przykrym  było,  ze  starożytni  mniój  wiedzieli  o  na- 
szych przodkach,  jak  o  przodkach  Niemców,  przyzna  pewno, 
że  to  najmniąjsza  rzecz  z  pośrodka  tych,  w  których  Niemcy 
od  nas  szczęśliwsi* 

Zresztą  pamiętać  należy  i  o  tćm,  że  niekoniecznie 
Słowianie  tylko  naszemi  przodkami.  Krew  mnogich  narodów 
płynie  w  naszych  żyłach.  Szlachta  pochodzi  po  większćj 
części  od  skandynawskich  drużyn  Ruryka,  litewskich  towa- 
rzyszy Oedymina,  ochrzczonych  Tatarów,  wygnańców  Or- 
mian, i  mnogich  awanturników  z  zachodu  i  południa,  przy- 
byłych niegdyś  na  dwór  naszych  książąt  i  królów.  Po  mia- 
stach naszych  podobno  tyle  hiemieckićj  co  słowiańskićj  krwi, 
a  sporo  tam  także  greckićj  i  ormijańskićj  przymieszki.  Że 
pominę  już  ze  wszystkiem  obce  plemię  żydowskie,  które 
dziś  stanowi  tak  ważDą  część  naszego  społeczeństwa,  nie 
dostrzegę  nawet  pośród  ludu  wiejskiego  czystćj  krwi  sło- 
wiańskićj. Wiele  pośród  niego  osadzonego  niegdyś  na  glebie 
jeńca  tatarzyna,  węgra  lub  litwina,  wiele  sprowadzonego 
kolonisty  niemca  lub  Wołoszyna,  a  tylko  wspólne  dzieje 
i  język  skojarzyły  w  jedną  cidość  tłum  różnolity.  Ktoby  tedy 
szukał  naszych  przodków  po  krwi,  tenby  musiał  przeszukać 
dzieje  całćj  ludzkości. 


Digitized  by 


Google 


144 

Anglicy  i  Francazi  oie  szukają  przodków  swoich  sta- 
rożytnych tom,  zkąd  przyszli  Anglosasi  i  Rzymianie.  Swoją 
przeszłością  mienią  dzieje  Galów  i  Brytanów,  zamieszkujących 
niegdyś  ich  ojczyznę,  pewni,  że  pomimo  zmiany  języka  i  ple- 
miennój  nazwy,  krew  dawnych]  mieszkańców  dotąd  krąży 
po  ich  żyłach;  niemoiój  pewni,  że  ziemia  w  którój  naród 
jaki  osiędzie,  tak  potężnie  wpływa  przyrodą  swoją  na  ducha 
tego  narodu,  że  zawsze  powinien  przeszłość  kraju  swojego 
nazywać  własną  przeszłością. 

Chcąc  tedy  badać  przeszłość  naszą  w  starożytności, 
winniśmy  się  oglądać  za  tćm,  co  się  niegdyś  święciło  tam, 
gdzie  póżnićj  powstała  rzeczpospolita  Polska,  a  to  tćmbar- 
dzićj,  że  pełno  po  ziemi  naszćj  zabytków  po  starożytnych 
ludach,  i  że  radzibyśmy  wiedzieć,  czy  nam  o  nich  czego 
nie  powiedzą  współczesne  a  pisane  już  księgi,  i  czy  może 
nie  zdołają  wytłómaczyć   niemćj  zresztą  zagadki? 

W  tćj  to  myśli,  przystępując  z  kolei  do  zbadania  na- 
szćj starożytności,  nie.  będę  gonił  Słowian  po  przestworzach 
Azyi  i  Europy,  a  spytam  się  starożytnych  o  to,  czy  nie 
zdołają  co  powiedzieć  o  ziemiach  Polskich  ?  Wiadomości  przez 
autorów  starożytnych  podane  mogą  być  trojakie.  Mogą  się 
tyczyć  kraju,  jego  rzćk  i  gór,  sposobu,  w  który  się  narody 
po  tym  kraju  rozłożyły  i  miast,  które  tu  pobudowi^y.  Mogą 
prawić  o  rysach,  postaci,  obyczajach  narodów  osiadłych 
w  Polsce,  o  języku,  którym  mówiły,  i  o  bogach,  którym 
cześć  oddawały.  Mogą  wreszcie  opisywać  wędrówki  tych 
narodów,  powstawanie,  trwanie  i  upadanie  państw  na  zie^ 
miach  polskich,  rządy  królów,  boje,  zwycięztwa  i  klęski.  Słowem 
możemy  zaczerpnąć  ze  źródeł  klasycznych  wiadomości  tyczące 
się  ojczyzny  naszćj :  geograficzne,  etnograficzne,  historyczne. 
Etnografia  i  historyja  przedstawiają  daleko  szerszy  interes. 
Któż  nie  ciekaw  tego,  jakie  to  dzieje  poprzedziły  w  Polsce 
powstanie  Polski?  Któżby  nie  chciał  znać  języka,  wiary 
i  obyczajów  narodów,  które  niegdyś  osiadły  ziemię  naszą? 
Interes  dla  tych  rzeczy  tak  naturalny  i  tak  ogólny,  że  z  wy- 
jątkiem jednego  tylko  Lelewela  i  Potockiego  wszyscy 
dawniejsi  badacze  chcieli   rozpoznawać  mowę  i  wiarę  naro- 


Digitized  by 


Google 


145 

dów  słowiańskich,  chcieli  się  dowiedzieć  o  ich  dziejach,  za- 
niedbając  ze  wszystkićm  geografiję  starożytną  Polski.  Wszak 
rzćki  i  góry,  stepy  i  morza  nie  mszyły  z  miejsca  od  naj- 
dawniejszych czasów  historycznych,  a  mniejsza  o  to,  jakie 
imię  miaij  u  starożytnych  ?  Omijano  tedy  snche  geograficzne 
badania  i  brano  się  wprost  do  historyi  i  do  etnografii. 

Gdybym  żądał  pewnodoi,  że  moje  dzieło  zajmie  szórsze 
koło  czjrtelników,  poszedłbym  w  ślad  za  tyloma  pisarzami 
i  dałbym  pokój  geografii.  Ale  spotkałbym  się  wtedy  z  nie- 
zwyciężoną trudnodcią.  Oto  po  prosta  niewiedziidbym  które 
to  narody  zasługują  na  moją  nwagę?  Które  przebywały 
kiedy  w  jakiejkolwiek  okolicy  Polski,  a  których  nigdy 
w  Polsce  niebyło?  Midoby  mnie  to  obchodziło,  gdybym  szn- 
kiU  Słowian,  bez  względu  na  to,  gdzie  przebywali?  Mniójby 
mnie  to  obeszło,  gdybym  częstym  obyczajem  uczonych*,  po- 
wiedział sobie  z  góry,  że  należy  szukać  naszych  przodków 
u  tego  albo  tego  narodu,  i  potom  przystąpił  do  opisu  jego 
dziejów  i  obyczajów.  Ale  skoro  mojóm  zadaniem,  dzieje 
starożytne  Polski,  a  nie  dzieje  starożytne  Słowian ,  albo  tego 
lub  owego  dowolnie  wybranego  narodu,  muszę  przedewszy- 
stkiem  stwierdzić ,  jakie  narody  starożytne  osiadły  niegdyś 
w  Polsce? 

A  rzecz  to  nie  tak  łatwa  jak  się  na  pierwszy  pozór 
wydaje.  Wyobrażenia  geograficzne  starożytnych  były  często- 
kroć niedokładne  i  niejasne;  zmieniały  się  z  każdym  wie- 
kiem, a  można  niemal  powiedzieć ,  że  każdy  geograf  staro- 
rożytny  nieco  inaczćj  sobie  wyobrażał  cidą  ziemię  zamie- 
szkidą  a  zwłaszcza  Północ.  Czytając  pisarzy  klasycznych, 
nie  mómy  często  o  jakich  to  mowa  rzćkach  i  lądach,  gó- 
rach i  morzach?  Różni  autorowie  nadają  różnym  rzókom 
i  górom  te  same  imiona,  albo  jedne  i  tę  samą  rzecz  wyma 
wiają  pod  rozmaitćmi  nazwiskami.  A  jeżli  już  zgoła  poeta 
albo  I  historyk,  a  nie  geograf  z  zawodu,  poda  nam  jakąś 
wzmiankę  o  narodach  północy,  można  być  pewnjnm,  że 
będzie  tak  bałamutną  pod  względem  geograficznym,  że 
tylko  najostrożniejszego  krytyka  nie  zawiedzie  na  bezdroża. 
yfyds.  fiiosof.  T.  za.  19 


Digitized  by 


Google 


146 

Choąc  się  tedy  dowiedzieć;  jukie  narody  wzmianko- 
wane przez  jakiegoś  autora  starożytnego,  zamieszkiwały 
w  PoIscO;  nie  wystarcza  zwyczajna  krytyka.  Niedońó  na  tóm, 
£e  zrekonstnijemy  tekst  dcisły;  zapomocą  porównania  roz- 
maitych rękopisów  autora  i  jego  późniejszych  ekseerptato- 
rów  i  za  pomocą  krytyki  gramatycznej,  logicznój  i  psleo- 
graficznój.  Niedość  na  tćm,  że  rozważymy  źródła  z  których 
autor  czerpid,  i  wiarogodnośó  jego  źródeł.  Musimy  jeszcze 
poznać,  jakie  mogły  być  geograficzne  wyobrażenia  ogólne 
pisarza,  o  którym  mowa?  Dlatego  chcąc  się  przekonać  o  tćm, 
co  i  czy  w  ogóle  jaki  autor  o  Polsce  pisze,  trzeba  zanali- 
zować jego  świadectwo  o  całój  mnićj  znanćj  części  Europy. 
I  ta  ostrożność  nie  zawsze  jeszcze  wystarczy.  Aby  się  nie. 
omylić,  trzeba  zgruntować,  jakie  wyobrażenie  o  postaci  za- 
mieszkałćj  ziemi  w  ogóle  miał  autor  i  mieli  współcześni? 
Należy  w  dodatku  wiedzieć,  jaką  Wagę  należy  się  przypisać 
pomiarom  podanym  przez  geografa?  jakie  błędy  mnszą  się 
koniecznie  w  tych  pomiarach  ponawiać,  na  mocy  ówcze- 
snych wyobrażeń  tyczących  się  geografii  matematyczno}? 
jakie  było  znaczenie  rozmaitych  miar  użytych  przez  ge- 
ografa? 

Tak  to  się  rozszerzyło  niezmiernie  moje  zadanie.  Na 
to  by  się  zoryjentować  co  do  geografii  Polski,  musiałem  raz 
jeszcze  poddać  analizie  i  krytyce  teksta  starożytnych  auto- 
rów, przy  czćm  zwróciłem  uwagę  na  niejednego  pisarza,  któ- 
rego dotąd  pomijano  milczeniem,  a  którego  fragmenta  rzu- 
cają nieraz  ciekawe  światto ,  czy  to  na  ogólne  wyobrażenia 
starożytnych  o  geografii,  czy  tóż  na  wiadomości,  które  miefi 
o  północnćj  Europie  i  wreszcie  o  Polsce.  Rozumie  się,  że 
w  tój  części  moich  badań  musii^em  uwzględnić  olbrzymie 
prace  tyczące  się  geografii  starożytnćj,  spisane  przez  widu 
uczonych  europejskich,  że  tti  tylko  wspomnę  wielkie  dzieła 

d'ANVILLE'A,  DUEEAU  DE  LA  MaLE'A,  MaNNERTA,  UkEBTA, 
FORBIGERA,     ViVIEN'A  DE  LA  GaRE,     LeLEWELA   i  KlEPEBTA. 

Zachodzi  pod  jednym  względem  pomiędzy  mną  a  nimi  za- 
sadnicza różnica,  która  wpływa  na  cały  mój  pogląd,  i  rodzi 
U  mnie  nieraz  zupełnie  nowe  wnioski. 


Digitized  by 


Google 


147 

Geografów  starożytnych  poprzedzili  poeci,  a  geogra- 
fowie do  ostatka  nie  zaniechali  ze  wszystkićm  pojęć,  któ- 
rych początka  trzeba  szukać  u  poetów.  Otóż  bywa  powsze- 
chnym prawie  zwyczajem  autorów  nowożytnych  tłómaczyć 
wiadomości  poetów  tak,  jak  gdyby  się  tyczyły  w  istocie 
rzeczywistych  krajów.  Tymczasem  postępy  mitologii  poró- 
wnawczój  rzuciły  nowe  Awiaflo  na  geografię  mitologiczną 
a  narodów  aryjskich  zwłaszcza.  Po  pracach  Boubnoufa, 
Maksa  Muelleba,  a  zwłaszcza  Simmboka,  niepodobna  nie 
zmienić  pojęć  k]7tyki  co  do  poetycznćj  geografii  staro- 
żytnych. Miejsce  krajów  niby  rzeczywistych,  muszą  odtąd 
zająć  zupełnie  wymarzone  okolice.  A  że  geografia  kla- 
syczna nigdy  się  nie  pozbyła  przymieszki  mitologicznćj,  przy- 
brała przeto  całkiem  nową  postać,  skoro  poddałem  nowćj 
kiytyce  geografię  poetów. 

Oprócz  tego  zwróciłem  baczniejszą  uwagę  na  powsze- 
clme  literackie  obyczaje  starożytności  i  na  pragmatyczne 
nawyczki  historiografii  z  pierwszych  zwłaszcza  wieków  po 
Chrystusie.  Tak  jak  dziś,  tak  niegdyś,  popularyzowano  czę- 
stokroć nabytą  żmudnie  wiedzę  zapomocą  umyślnie  ułożo- 
nych opowiadań,  a  najczęścićj  za  pomocą  opisu  urojonych 
podró^.  Krytycy  dzisiejsi  o  tćm  zapominają,  i  zapatrują  się  na 
wiadomości  o  podróżach  starożytnych  tak,  jakoby  były  ko- 
niecznie albo  zupełną  prawdą  albo  świadomćm  kłamstwem 
popełnionćm  ze  złćj  woli.  Zapatrywanie  to,  przeciwne  oby- 
czajom literackim  starożytności,  mąci  niejednokrotnie  nasz 
sąd.  Najodleglejsza  starożytność  lubowała  się  w  pouczają- 
cćj  fikcyi.  Takiemi  fikcyjami  były  Cyropedyja  Esenofonta, 
osławione  podróże  Euhemeba  i  Jambula,  i  wreszcie  histo* 
ryja  wschodnia  Eteztjasza;  niebrak  historycznych  fikcyi 
w  PAUZAmASZu,  który  wojny  messeńskie  zgda  powieściowo 
obrobił.  Spotkamy  się  także  w  ciągu  naszych  dociekań 
%  podobnćmi  fikcyjami,  które  nie  są  ani  opisem  jakićjś  rze- 
czy wistćj  podróży,  ani  dowolnóm  kłamstwem,  a  które  po* 
prostu  tylko  przedstawiają  w  formie  przyjemnćj  całokształt 
wyobrażeń  o  pewnym  krąjn,  jaki  istnii^  w  pewaćj  chwili 
staroż^ności.  I  to  maje  zapatrywanie  zmieni  w  niejednym 


Digitized  by 


Google 


1 


148 

względzie  stanowczo  ostateczne  wnioski   dotąd  u  geografów 
rozpowszechnione. 

Od  czasów  powstania  szkoły  aleksandryjskićj  uczo- 
nych, niechętnie  przyznawano  się  w  starożytności  do  tego, 
że  czegoś  niewiedziano.  Kiedy  chodziło  o  historyję^  zapeł- 
niano wieki  nieznane,  przedłużając  panowania  królów,  któ- 
rych imiona  doszły  chronografa,  albo  rozsuwając  współczesne 
dynastyjC;  tak,  aby  następywały  po  sobie,  jak  to  uczynił 
Maneton  dla  Egiptu,  a  Berozus  dla  Babilonii.  W  ten  spo- 
sób otrzymywano  listę  królów,  zapełniającą  pustym  dźwię- 
kiem imion  ogromne  przestwory  zresztą  zgoła  nieznanych 
wieków.  I  geografowie  nie  uszli  tój  pokusie.  Kiedy  pisali 
o  dobrze  znanych  okolicach,  starali  się  o  prawdę,  choć  tu. 
także  podmiotowe  zapatrywanie  geografa,  stawało  się  nieraz 
powodem  dziwnych  błędów.  Ale  skoro  geograf  przystąpił 
do  opisu  kresów  znanego  świata,  powiększał  w  nieskończo- 
ność te  kresowe  krainy.  Takim  bywał  zwłaszcza  obyczaj 
geografów  póżnićjszych,  którzy  przeto  w  częste  błędy  wpra- 
wili mniój  ostrożnych  krytyków. 

Te  to  poglądy  nadały  nowy  charakter  mojój  pracy, 
a  przyczynią  się,  jak  tuszę,  w  niemałćj  mierze  do  wy- 
świecenia prawdy.  Nie  tracąc  z  oka  tych  zasad,  przystąpi- 
łem do  dzieła,  którego  wyniki  przedstawiam  w  niniejszćj 
rozprawie.  Tekst  jćj  przedstawi  w  ciągłem  opowiadaniu 
dzieje  tego,  jak  się  wyobrażenia  geograficzne  starożytnych 
stopniowo  przemienił^.  Główna  baczność  będzie  przytćm 
zawsze  zwróconą  na  północ  Europy,  a  mianowicie  na  te 
kraje,  w  których  miała  kiedyś  powstać  Polska.  Będę  się  sta- 
rał wyśledzić  drogi,  po  których  bezpośrednie  i  pośrednie 
wiadomości  o  stronach  północnych  dochodziły  starożytnych. 
Oka^e  się  przytćm,  że  starożytni  odwiedzali  w  Polsce  tylko 
Niż  Ukraiński,  brzegi  Dniestru,  źródła  Odry  i  Wisły,  nie- 
które okolice  Szląska,  i  wreszcie  wybrzeża  Pomorza,  mnićj 
więcćj  po  okolicę  Pucka.  O  dalszych  stronach  miewano 
tylko  wiadomości  pośrednie,  które  także  nie  sięgały  daleko 
w  głąb  Polski.  Były  to  wiadomości  podobne  do  tych,  które 
my  miewamy  naprzyklad   o  owym  kraju  Tuaregów,  w  któ- 


Digitized  by 


Google 


149 

rym  dotąd  Europejska  noga  niepostała.  Wiadomości  te  by- 
wają n  starożytnych  często  zgoła  bałamutne,  a  są  wtedy 
powtórzeniem  starycli  mitologicznych  podań,  albo  pragma- 
tycznym  popisem  erudyta,  napełniającego  nieznane  okolice 
dawno  przebrzmiałemi  nazwiskami  wygubionych  już  narodów. 
Czasem  jednak  wiadomości  te  konsekwentnie  powtarzane, 
posiadają  wielkie  wewnętrzne  prawdopodobieństwo,  i  łączą 
się  w  konsekwentną  całość  z  tóm,  co  z  pewnością  wiómy 
o  póżniójszym  stanie  opisanych  krajów. 

Do  opowiadania  dodałem  mapy,  które  przedstawiają 
naocznie  obraz  kraju  opisanego  przez  geografa,  albo  tćż  jego 
wyobrażenia  o  całokształcie  ziemi,  albo  przynajmnićj  Europy. 
Często  wiadomość  podana  przez  jakieś  starożytne  źródła  ma 
tak  wyłącznie  kartograficzny  cliarakter,  że  słowa  w  tekście 
rozprawy  mogą  tylko  być  wskazówką  służącą  do  objaśnie- 
nia załączonćj  mapy. 

W  notatkach  u  dołu  stronnic  wymieniam  tylko  miejsca, 
w  których  się  znajdują  u  starożytnych  lub  nowożytnych  au- 
torów ustępy  usprawiedliwiające  moje  twierdzenia.  Rzadko 
kiedy  jakiś  krótszy  ustęp  w  całości  przytoczę.  W  notatkach 
umieszczonych  po  rozprawie,  jako  dopiski ,  uśmieściłem  nie- 
które ustępy  polemiczne,  tudzież  rozbiory  tak  ścisłćj  i  ma- 
tematycznćj  prawie  natury,  że  umieszczone  w  tekście  musia- 
łyby bez  potrzeby  znużyć  czytelnika. 


II- 

Poeci  przed  Herodotem :  Homer,  Pindar  i  Esohyl. 


Przystąpimy  najpierw  do  rozbioru  mitologieznćj  geo- 
grafii. W  pierwszym  rozdziale  zajmiemy  .  się  Odysseją  Ho- 
mera, IV  odą  Olimpijską  Pikdara  i  Prometeuszem  Eschtła, 
jako  trzema  poematami,  o  których  wielkićj  starożytności 
i  autentyczności  nikt  dotąd  nie  wątpił. 

Nikt  nie  będzie  się  spodziewi^  po  nas^  byśmy  weszli 
w  rozbiór  rozmaitych   hypotez  o  powstaniu  poematów  Ho- 


Digitized  by 


Google 


190 


merycznych.  To  pewna,  że  dziś  Odysseja  tworzy  cudownie 
wykończoną  całość ,  i  te  zawiera  w  sobie  niejedno  podanie 
Indowe,  które  istniało  na  wiele  meków  przed  powstamem  poe- 
mata.  Opis  bajecznój  podróży  Odysseja^  nąjznakomitszóm  tedy 
świadectwem  o  tóm,  jak  sobie  pierwotny  lud  grecki  świat 
wyobrazić.  Tę  tedy  podróż  streścimy  na  podstawie  pieśni 
Ytójy  a  potom  TS.  do  Xni  włącznie. 

Odyssej  opowiada  w  IX  pieśni  Aleynnosowi  królowi 
Feaków,  że  po  zdobycia  Iliona,  wicher  go  zaniósł  do  krainy 
Cykonów  na  połndniowóm  wybrzeża  Traeyi,  gdzie  zdobył 
miasto  Ismaros  i  łapy  bogate.  Niebawem  jednak  inni  Cy* 
konowie  napadli  na  jego  drużynę,  tak,  że  musiał  oo  prędsój 
odbić  od  brzegu  na  otwarte  morze.  Zews  zeriid  wtedy  na 
statki  burzę  z  wichrem  p^ocno- wschodnim  ^)  i  przepęds^ 
je  w  przeciągu  trzech  dni  i  trzech  noey,  9i  do  połudato- 
wych  kończyn  Peloponezu,  gdzie  zaczęła  się  bndsió  w  zało- 
dze nadzieja  rychłego  powrotu  do  ukochanćj  Itaki  Nie  ziścUy 
się  nadzieje  żeglarzy.  Fala  odbijająca  się  o  przylądek  Malea 
i  wicher  północno-wschodni ,  pognij  statki  poprzed  wyspę 
Cyterę').  Przez  dziewięć  dni  niosły  wichry  zgubne  towatsyw 
szy  Odysseja  po  rybnom  morzu.  Dziesiątego  zestiyiili  na 
ziemię  Lotofagów  żywiących  się  rosą  kwiatów.  Niektórsy 
towarzysze  Odysseja  spożyli  pokarm  Lotofagów,  zapomBiełi 
o  domu  i  rodzinie  i  chcieli  koniecznie  pozostać  w  tćj  krainiei 
położonćj  gdzieś  u  południowo-zachodnich  krańców  świata. 
Kraj  Lotofagów  był  trzykroć  bardzićj  oddalony  od  Malei, 
jak  ten  przylądek  od  brzegów  Trackich;  musielibyśmy  go 
tedy  szukać  podług  naszych  wyobrażeń  geograficznych,  pod 
22^  szer.  i  25 '^  dług.  gdzieś  w  kraju  Tuaregów  pośród  Sitary. 
Krzywdzilibyśmy  jednak  Homera,  gdybyśmy  mu  przypisy- 


')  IX  67.  veu7i  8*ŹTCa>pc  avepi.ov  ^općiQV  vefeXiQepźta  Zei>^« 

■)  IX  80  —  84.  Sk\a  \LZ  xui4,a  póoc  te  7cepYvat|JtxcovTa  iiidćXeav 

EvSev  8*łvvi4|j.ap  cepópLigy  &Xooic  (hi[Uixsi 


Digitized  by  VjOOQ1^ 


161 

wali  takie  ściśle  geograficzne  pojęcie  o  rzeczy.  Grecyja  le- 
iśbi  podług  wyobrażeń  pierwotnego  Inda  Greckiego  w  sa- 
mom środka  świata ,  okrągłego  nie  nakształt  koli,  ale  na- 
ksztsdt  tarczy  lub  talerza.  W  każdym  kieronkn  było  dzie- 
więć dni  drogi  z  Orecyi  do  krańców  świata;  dalćj  nastawał 
już  kraj  niepowrotny.  Tam  jnż  leżał  kraj  Lotofagów.  Było 
to  mieszkanie  sprawiedliwych.  Nieopodal  u  połndniowego 
wscłiodny  mieszkali  Etyopowie,  do  którycłi  Zews  chodził  na 
biesiady. 

Homer  powtórzył  w  Odyssei  rozmaite  podania  o  tam- 
tym świecie.  Po^g  jednego  z  nich  był  raj  na  ostatecznym 
połttdnin.  Podobnież  opowiada  El  Fakri,  pisarz  arabski 
z  dziesiątego  wieku  po  Chrystusie ,  że  dziewica  Ruska,  którą 
miano  zabić  na  pogrzebie  jarla  w  Kijowie,  prorokowała  o  zie- 
lonym kraju  na  dalekim  południu,  w  którym  widziała 
igrające  po  murawie  dusze  sprawiedliwych,  a  lud  Buski 
przesćła  dotąd  umarłym  na  południe  w  Bachmanów  kraj, 
czerepy  jaj  stłuczonych  na  Wielkanoc  i  rznconych  potćm 
na  Dniestr.  Kto  przybywszy  im  tamten  świat,  tam  cokolwiek 
spożyje,  ten  stamtąd  już  nie  wróci,  podług  powszechnego 
podania  ludów  aryjskich.  Persefona  nie  wróciła  z  Hadu  po- 
nieważ spożyła  ziarnko  granata.  Podobnież  i  ci  towarzysze 
Odysseja,  którzy  spożyli  u  Lotofagów  choćby  jeden  owoc 
Lotusa,  zapomnieli  o  powrocie  i  można  ich  było  tylko  gwał- 
tem wlec  na  statki. 

Z  ziemi  Lotofagów  dopłynęli  towarzysze  Odysseja  do 
Cyklopów  nie  yńadomo  za  wiele  dni.  Był  to  wielki  górzysty 
1^.  Cykłopowie  byli  to  ludzie  wielcy,  jak  góry,  z  jednćm 
okiem.  Mieszkali  po  jaskiniach.  Nie  znali  ani  praw,  ani 
sądów.  Każdy  rządził  własną  rodziną.  Ziemia  ich  rodziła  bez 
uprawy  wino  i  zboże.  Byli  to  synowie  Pozejdona,  którzy  się 
mienili  potężniejszymi  od  bogów  niebieskich  i  którzy  nie- 
dbali ani  o  gniew  bogów,  ani  o  prawa  gościnności. 

Większa  część  towarzyszy  Odysseja  pozostała  na  wy- 
spie, opodal  lądu.  Odyssej  sam  puścił  się  z  dwudziestoma 
śmiałkami  do  jaakini  w  którćj  mieszkał  Cyklop  Pollfem, 
i  w  którćj   chował  swoje  trzody   owiec  beczących.  Cyklop 


Digitized  by 


Google 


152 

pojmał  zuchwalców  i  zawalił  wejście  do  jaskini  kamieniem^ 
którego  nawet  dwadzieścia  dwa  wozów  niernssEy  z  miejsca. 
Godzien  po  dwu  towarzyszy  Odysscja  zjadał.  Wreszcie  Odys- 
sej  upoił  go  drugiego  wieczoru  winem  i  potom  oślepił  śpią- 
cego. Nato  by  wyjść  z  jaskinia  poprzywiązywali  się  Grecy 
popod  brzuchy  olbrzymich  owiec  i  tak  poprzesmykali  się 
popod  ręce  Polifema. 

I  tu  mamy  do  czynienia  z  mitologiją  i  z  niczóm  wię- 
cćj.  Olbrzymy^  synowie  morza,  czy  tóż  nieskończonój  otcbłani; 
którzy  gardzą  synami  widomego  błękitnego  sklepienia  nie- 
bieskiego i  którzy  niosą  zgubę  ludziom,  znani  po  wszystkich 
mitologiach  aryjskich.  Są  to  bóstwa  śmierci.  Olbrzym  jedno- 
oki, ludożerca,  znany  zarówno  tysiąc  i  jednym  nocom,  do 
których  się  dostał  z  baśni  perskiój  i  ludowój  powieści  serb- 
skiój,  klechdzie  białoruskiój,  w  którój  się  wichrem  nazywa. 
Gyklopowie  podobnie  jak  Lotofagowie  mieszkali  jut  gdzieś 
u  kończyn  świata.  Mitologowie  niemieccy  upatrują  w  nich 
obłoki  gromadzące  się  nad  morzem  u  południowego  zachodu, 
których  jednóm  okiem  błyskawica.  Według  nich  barany, 
które  unoszą  Odysseja  i  jego  towarzyszy  w  świat  szóroki,  to 
owe  białe  obłoczki  pogody,  które  nasz  lud  przezywa  baran> 
kami  i  na  których  uciekła  królewna  z  rąk  Eościeja  czaro- 
dzieja, pana  śmierci  %  Mieszkańcy  ci  ostatecznego  zachodu 
są  stróżami  piekieł\  które  u  wszystkich  narodów  aryjskich 
leżą  u  zachodu,  tam  kędy  słońce  gaśnie.  To  potęgi  nocne, 
które  pożerają  śmiertelnych,  a  samego  Zeusa  się  nielękają. 

Odyssej  odjechawszy  Cyklopów,  puścił  się  w  dalszą 
drogę,  którą  opisuje  pieśń  X  Odyssei.  Najpierw  dostał  się 
na  pływającą  wyspę ,  w  którój  Eol  przebywał  wraz  z  dwu- 
nastoma synami,  w  mieście  otoczonym  spiżowemi  murami. 
Eol,  w  którym  każdy  poznaje  mitologicznego  króla  wichrów, 
mieszkającego  na  zgoła  mitologicznój  wyspie,  opływa  sobie 
świat  okrągły  wraz  z  miastem  swojem  i  wypuszcza  na  lu- 
dzi wichry,  to  z   południa,  to   z   północy.  Teraz  przybywał 


')  Gliński  „Bajarz  Polski".  Baśń  o  czarodzieju  i  zabł^anój 
królewnie. 


Digitized  by 


Google 


163 

właśnie  se  skrajnego  zacboda.  Przywitał  Odysseja  łaskawie 
i  dał  ma  na  statki  worki ,  w  które  rozmaite  wiatry  poza- 
szywano.  Odyssej  płynąc  do  domu,  mógł  kolejno  wypuszczać 
z  worków  te  wiatry,  którycli  potrzebował.  Wysłs^  przeto  na 
morze  wiclier  zachodni.  Dziewięć  dni  i  dziewięć  nocy  pły- 
nęli towarzysze  Odysseja,  wprost  na  wscłiód,  a  dziesiątego 
dDia  widzieli  jaż  ojczyste  role  na  Itace  ^).  Odległość  tedy, 
która  zachodni  kraj  Eola  dzieliła  od  Grecyi,  równała  się 
odstępowi  pomiędzy  Grecyą  a  południowo  zachodnim  krajem 
Loto&gów.  Podług  naszych  wyobrażeń  byłby  Odyssej  spo- 
tkał wyspy  Eola,  gdzieś  na  Atlantyku,  na  zachód  od  Por- 
tugalii. 

Jut,  już  wracali  Grecy  od  lura&ców  świata,  kiedy  to- 
warzysze Odysseja  uwiedzeń!  zawiścią,  porozwiązywali  po- 
tajemnie worki,  w  których  Wichry  wieziono.  Wnet  zerwała 
się  sroga  burza  i  poniosła  nieszczęśliwych  nazad  na  wyspę 
Eola.  Teraz  juś  przyjął  ich  niełaskawie  król  wichrów  i  od- 
pędaił  precz  od  siebie,  jako  oczywistych  nieprzyjaciół  bogów. 
Wiosłami  tedy  musieli  się  Grecy  nieszczęśliwi  puszczać 
w  dalszą  drugę  *).  Towarzysze  Odysseja  popłynęli  z  wyspy 
Sola,  przez  sześć  dni  i  sześć  nocy,  w  bliłćj  nieokreślonym 
kierni^u.  Dalszy  ciąg  opowiadania  wskaząje  jednak,  że 
płynęli  na  północny  wschód.  Płynęli  przez  sześć  nocy,  a  choć 
robili^  wiosłami,  cały  ton  opowiadania  poetycznego  i  cały 
sena  opowieści   wskazuje,  że  miara  dni  i  nocy  odnosi  się 


')  Odys.  X  25.   omap  k\u^\  iwci7]v  Ze^ópou  TCpoćt)X£v  o^yat 

Bfpa  ^ipoi  v9Jac... 
27.  '£yv^|j.ap  \Kbf  b[u^  irXćo{JLev  vjxTac  Tł  Kac  ^{Aop, 

tn  8exoiT^  Vifir^  ave9a{veto  icorrptę  d^oupou 
")  Odys.  X.  80 — 86.  '£§^{Aap  j/iey  i^Miic  i:XeoiJU£v  vix.Tac  tź  xai 

łP5o{A0(TY]   8'»có(JLe9^a  Ai[Jiov   ia,T»   rroX(e3pov, 
TifjXśiruX©v  AaiffTptYov(Y)v,  o^t  noijx€va  icoiiJ.r|V 
iiidtei  eioeXi6>v  3  Si  iĘ8Xfić(i)v  'eizcauodtu 
*£v^a  B^&icyoc  iyi}p,  So<i>u^,  o'eci^paTO  (aiO^i 
pbv  |j.ey  ^uKoXća>v,  tóv  B^ap-jfu^a  |jLi^Xa  voiJ.e6<i>v, 
e-ffj;  Y*P  vuxTÓc  Te  xai  f||j.aTÓc  etct  TniKSM^ou 


Wjds.  liloiof.  T.  XIX  20 


Digitized  by 


Google 


164 

w  wyobraźni  poety  zawsze  do  takich  samych'  odległości, 
jak  te,  z  któremiśmy  się  dotąd  spotykali,  gdy  była  mowa 
o  podróży  morskićj.  Dopłynęliśmy  tedy  aż  w  te  strony, 
w  których  leży  podług  naszych  wyobrażeń  północny  zachód 
Europy,  gdzieś  w  okolicę  Irlandyi.  Mamy  tu  oczywiście 
znowu  do  czynienia  z  mitologiczną  jazdą,  wzdłuż  zewnę- 
trznych kresów  świata  a  zarazem  morza  Śródziemnego,  które 
się  wydawało  większą  o  wiele  częścią  świata  Grekom  za 
dni  Homera  i  długo  jeszcze  potom.  Towarzysze  Odysseja 
wylądowali  teraz  w  mieście  Lamie  w  paśnym  kraju  Lestiy- 
gonów.  Gdy  tu  pasterz  trzodę  o  zachodzie  słońca  do  miasta 
zapędza,  gdy  w  głos  zawoła,  usłyszy  go  pastórz,  który 
o  wschodzie  słońca  trzodę  z  miasta  wygania.  Ktoby  spać 
niepotrzebował,  tenby  tu  mógł  mieć  podwójny  zarobek  pa- 
sząc  przez  pół  doby  woły,  a  przez  pół  doby  owce.  Tu  Iw- 
wiem  blisko  siebie  są  drogi  nocy  i  dnia.  Wszystko  to  może 
tylko  oznaczać  daleką  północ,  kraj  w  którym  słońce  nigdy 
się  głęboko  pod  widokrąg  nie  zanurzy,  a  w  którym  przeto 
nie  masz  nigdy  a  przynąjmnićj  w  lecie  nie  masz  nocy.  Nie 
potrzeba  było  dalekich  podróży  na  to  aby  wiedzieć,  że  słońce 
nieustannie  na  północy  w  lecie  świeci.  Dość  było  popatrzeć 
się  latem  na  niebo  i  zobaczyć,  jak  blisko  siebie  były  letni 
wschód  i  zachód  słońca.  Chociaż  się  tedy  Grecy  za  dni  Ho* 
mera  dalćj  jak  po  Helespont  na  północ  nie  puszczali,  mo- 
gli sobie  przecie  wyol>razić  na  północy  jakiś  kraj  Lestrygo- 
nów,  w  którym  słońce  w  lecie  nigdy  nie  zachodzi,  albo  na 
chwilę  tylko  się  ukryje  poza  widnokrąg.  Z  tćm  słnsznćm 
wyobrażeniem  łączyli  naturalnie  najmylniejsze  wyobrażenia. 
Byli  przekonani,  że  słońce  także  w  zimie  udaje  się  nocą  na 
północ,  i  że  tam  w  zimie  nawet  świt  nieustanny.  Kraj  to  był 
przeto  błogosławiony  i  ukochany  od  słońca,  pełen  trzód, 
ogrodów  i  pastwisk.  Dlatego  tylko  było  zimnićj  w  Tessa- 
lii ,  jak  w  Pehuponezie,  ponieważ  wiatr  Boreasz  zamieszkał 
skały  Tracyi,  i  ztamtąd  wyjeżdżał  na  południe.  Poza  gó- 
rami Tracyi  i  wichrem  Boreaszem,  błogosławiona  wiecznie 
jaśniejąca  półnoC;  o  którćj  jeszcze  się  nie  mało  nasłuchamy. 


Digitized  by 


Google 


156 

W  krajn  Lestrygonów  najgorzój  się  wiodło  żeglarzom. 
Opowiadanie  o  Lestrygonaoh  jest  prawie  tylko  waryjantą 
opowiadania  o  Cyklopach.  Czóm  Cyklopowie  n  poładnio- 
wegO|  tćm  Lestrygoni  n  północnego  zachodu.  Tamci  przed- 
stawiają piorunne  letnie,  ci  groźniejsze  jeszcze  zimowe  obłoki. 
Obydwa  wzrost  równie  olbrzymi.  Lestrygoni  większe  od  Cy- 
klopów spustoszenia  wyrządzają  pomiędzy  Grekami.  Podo- 
bnie jak  Cyklopowie  9  są  to  olbrzymy  i  ludożercę  ^  stróże 
kraju  umarłych.  Ciskają  skałami  na  morze,  i  z  dwunastu 
statków  Odysseja,  udaje  się  jednemu  tylko  uj6ć  zagłady. 

Płynąc  dalój  wzdłuż  granic  zewnętrznych  świata,  do- 
bija Odyssej  Eei  wyspy ').  W  Eei  mieszkała  straszna  bogini 
piękno  włosa  i  mowna,  Cyrce.  Przydomki  te  dostają  się  po- 
tim  już  tylko  KalipsOy  to  jest  ukrywającój ').  Obie  są  bogi- 
niami śmierci.  Cyrce  jest  siostrą  Aetesa,  króla  mieszkają- 
cego wedle  podań  greckich  u  skrajnego  wschodu,  stróża 
słotego  runa,  to  jest  zorzy  porannój  a  przytóm  złego,  śmier- 
ciodajnego  bóstwa,  identycznego  z  Plutonem,  dawcą  ł>ogactw, 
Odynem  jednookim,  stróżem  podziemnych  skarbów  a  Ko- 
ściejem  czarodziejem  polskiego,  Buniakiem  Sołodywym  ru< 
skiego  ludu.  Cyrce  i  Aeteis  są  zresztą  dziećmi  słońca  co 
śmiertelnych  oświeca  i  Perąy  córy  Oceanu  *).  A  to  świadczy 
o  tóm,  że  są  w  związku  ze  wschodem  dalekim,  u  których 
wrót  szukali  ich  póżniój  Grecy  w  Kaukaskiój  Kolchidzie, 
oaj^lszym  na  wschód  wybrzeżu  Wewnętrznego  morza,  to 
jest  morza  Śródziemnego  i  Czarnego  wziętych  razem. 


»)  Odys.  X  136—139.  'Ai(x(tiv  VU  vąaov  (fcputóju^  'ćyj^a  yśvai6v 

ajji^   S^eKYefflfrnjy  ^oeoriiJtPpdTOu  *HeX{oio 
IJitjTpóc  tJx  IISpoiQc,  TTjy  Qxeavoc  tśx  waTJau 
*)  Frań  Heli  vide  Simmrock  Deutsche  Mythologie  S-te  Auf- 

lagę,  JBonn,  Seite  293. 
*)  Persa  a  Persefona,  to  jedoo,  ojcem  Persefony  podług  Ar 
kad^skiego  podania  Pozejdon,  zamieniony  w  czarnego  ko- 
nia, Yide  Pliusanyass  Arkadyka. 


Digitized  by 


Google 


156 

Cyrce  n&  wygnaniu,  przebywa  daleko  od  brata.  By- 
wają na  }6y  wyspie  dnie  i  noce,  ale  to  tylko  przez  poety- 
czną niekonsekweneyę.  Wyspa  bowiem  położona  na  północy, 
w  dziedzinie  wiecznój  zorzy;  Odyssej  nie  wić  zgoła^  gdzie 
tu  wscłiód  a  gdzie  zachód  słońca  ^).  Homer  nazywa  tę  wy- 
spę przybytkiem  wiecznój  zorzy,  kędy  słońce  pląsa  zanim 
zejdzie  ^. 

Cyrce  wita  na  pozór  mile  Odysseja  i  jego  towarzyszy; 
ale  skoro  który  z  nich  co  spożyje  w  jój  domn,  popada  w  jćj 
moc  i  zamienia  się  za  jej  zaklęciem  w  zwierze*  Podobniei 
zamieniają  Kościej  baśni  słowiańskiój  i  Odyn  piekielny  ofiary 
swoje  w  zwierzęta.  Powszechny  to  obyczaj  bogów  śmierci. 
Hermes  jednak  daje  Odyssejowi  ziole,  zapomocą  którego 
został  ochroniony  przed  skutkami  zaklęcia  i  mógł  uwolnić 
swoich  towarzyszy.  Przez  cały  rok  bawi  teraz  Odyssój  u  Cyr- 
cy.  Dobrze  ma  się  ta  dzieje.  Po  roku  jednak  tęskni  za  do- 
mem. Teraz  okazuje  Cyrce  wyraźnie  swoją  naturę  l>ogini 
śmierci,  powiadając,  że  nie  wróci  z  j^  mieszkania  pomiędzy 
żywych,  póki  nie  odwiedzi  Hadu  czyli  piekieł.  Do  piekieł 
tedy  musi  się  wybrać  Odyssej. 

Drogę  do  piekieł  wskazuje  Cyrce  Odyssejowi,  mówiąc, 
że  ma  płynąć  do  rzćki  Oceanu,  czyli  do  bajecznego  Dunaju  Sło- 
wiańskićj  pieśni,  gdzie  znajdzie  wejście  do  piekieł,  ezyli  do 
świętych  gajów  Persefony.  Boreasz  Tracki  go  popdinie  w  te 
strony.  Ale  wyspa  Gyrcy  le^  daleko  na  pólnoe  od  Tracyi, 
tam  gdziebyśmy  szukali  Norwegii,  Boreasz  tu  wiał  tedy 
z  południa  i  niósł  Odysseja  na  północ  ostateczną  *).  €fdy 
Odyssej  dotrze  do  celu,  usłucha  rozkazów  Cyrcy;  wyciągnie 


*)  Odys,  X  190—192.  ""a  (pO^oi,  iirfip  VC8|X€V  SrcC&poc,  ću^Sinj 

oli  Sin]  i^i\\oc  casaCpLb^póroc  etę*  inco  faiccł 

•)  Odysseja  XII  3—4.  53^1,  8'Houc  T^ptYev6{iQ(; 

b\%ioLj  %a\  xopol  iTaiv  %a\  ŁytSkai  'H€X(oio. 
')  Gliński  op.  cit.  Powieść  o   wdowim  synu.  Simmrook  op. 

cit  ad  voeem  Circe^   Wolf  Dietrich. 
*)  Odysseja  X  507.  rfyt  li  yik  tq(  VłO\r^  ^opioo  f^fftv. 


Digitized  by 


Google 


167 

statek  na  brzeg  i  pójdzie  do  Hadn^  pomimo  dwie  skały, 
z  którjch  tryska  oztćry  rzćk  piekielnych:  Acheron,  Pyry- 
flegaton,  Styks  i  Kocyt  U  wej&cia  do  Hadn  wykopie  Odyssej 
jamę  w  ziemi,  i  naleje  do  nićj  świeżćj  krwi  żertwy.  Wnet 
zlecą  mary  umarłych,  by  się  pożywić  krwią  ofiarną.  Wtedy 
to  dowie  się  Odyssej  od  nich,  o  przyszłem  swojem  przeznar 
czenin. 

Pieśń  jedynasta  Odyssei  opisnje  wyprawę  bohatera  do 
piekieł.  Zdaje  się,  że  Odyssej  dostał  się  na  sam  kraniee 
północy,  gdzie  ocean  łączył  się  z  morzem  wewnętrznem,  już 
z  tyłn,  po  za  źródłami  słońca.  Tu  zastał  naród  Gymerejczy- 
ków,  mieszkający  pońród  wiecznój  mgły,  ponad  brzegami 
rzóki  Oceanu.  Naród  ten  mieszka  już  po  za  krańcami  świata 
oświecanego  codzień  przez  słońce.  Trudno  powiedzieć  zkąd 
się  ^neięła  jego  nazwa.  Prześladowała  póżnićj  wyobraźnię 
Greków.  Naród  to  czysto  mitologicznych  duchów  ciemności; 
u  Persów  ma  imię  Diwów ;  są  to  czarci  Słowian,  Eorygante 
Celtów;  naród  ten  nąjwyraźoićj  występuje  w  49.  rozdziale 
Skaldy  Skandynawskićj,  gdzie  opisano,  jakto  trzeba  jechać 
przez  ciemne  jary  kraju  Czarnych  duchów  {Sw6Halfahem\ 
zanim  aię  kto  dostanie  do  piekieł. 

Od  rzćki  Oceanu  i  od  piekieł  wraca  Odyssej  na  wyspę 
Eeę  do  Cyrc^.  Tu  daje  mu  ł>ogini  wd^azówki  na  dalszą 
drogę,  i  Odyssej  odpływa  na  południowy  wschód,  opływając 
dalćj  zewnętrzne  krańce  świata  i  morza  Śródziemnego.  Nąj- 
IHcrw  om^a  skały  Syren,  wodnych  bogiń,  które  go  wabią 
do  siebie  pieśnią,  jak  to  zwykły  czynić  wszystkie  russf^ 
i  świtezianki  wszystkich  aryjskich  mitologij.  Potem  musiał 
wybrać  pomiędzy  dwiema  drogami.  Mógł  płynąć  pomiędzy 
dwie  skały  zwane  Planktami ;  ale  tamtędy  ptaki  nawet  nie* 
przelatywały  cało,  a  na  wszystkie  stetki  czekała  śmierć  nie- 
chybna; tylko  jeden  statek  Argos  z  Jazonem  przeprowadziła 
niegdyś  cudem  Herę  przez  tę  drogę  śmiertelną.  Odyssej 
Plankty  ominął  i  popłynął  pomiędzy  Scyllę  i  Charybdę,  ja- 
dąc bliżćj  Scylli.  Scylla  była  to  poczwara  o  siedmiu  głowach, 
mieszkająca  w  jaskini  pośród  wysokićj  skały.  Charybdys  był 
te  mr^  do  którego  się  morze  trzy  razy  na  dzień  zagłębiałp, 


Digitized  by 


Google 


168 

Scylla  porwała  Odyssejowi  Biedmiu  towarzyszy,  ale  okręt 
przedarł  się  cało  na  zwyczajne  już  otwarte  morze,  i  odtąd 
mógł  już  prosto  na  zachód  płynąć  do  Orecyi. 

Lad  Słowiański  baje  o  górzC;  która  się  otwiera  i  za- 
myka, i  nikogo  przez  siebie  nie  przepuszcza.  Stoi  n  kresów 
tego  świata  i  odpowiada  Planktom  Homera.  Scylła  i  Cha- 
rybdys,  to  podobne  poczwary,  które  nikogo  nie  przepuszczają 
z  tamtego  świata .  napowrót  na  ziemię  żywych.  Wszystkie 
stają  n  ostatecznego  wschoda,  gdzieś  daleko  za  Azyją  Mniej- 
szą, naprzeciw  kraju  Lestrygonów  i  Cyklopów.  Tędy  zwykło 
tylko  słońce  wracać  z  krainy  śmierci;  a  statek  Argos  jedy- 
nym zresztą  wyjątkiem.  Zobaczymy^  że  Odyssej  tędy  na- 
prawdę do  Orecyi  niepowrócił. 

Niebawem  przybył  statek  Odysseja  do  wyspy  Tryna- 
kryi,  położonćj  już  chyba  gdzieś  niedaleko  Azyi  M&iejszój; 
na  północ  i  wschód  od  ziemi  zamieszkidćj.  Tu  pasły  się  nie- 
śmiertelne trzody  słońca.  Było  siedm  trzód  wołów,  i  siedm 
trzód  owiec.  Nigdy  się  tu  bydło  nie  rodziło,  nigdy  nie  ko- 
nało. Mimo  przestrogi  Odysseja,  towarzysze  jego  zabili  woły 
Heliosa.  Uczynili  to  z  głodu,  ponieważ  przez  miesiąc  cały 
nie  mogli  wypłynąć  z  Tiynakryi  dla  przeciwnego,  południowo- 
zachodniego  wichru  ^).  Ale  czyn  nieostrożny  sprowadził  na 
nich  gniew  bogów.  Ledwo  wypłynęli  z  Trynakryi  za  pomocą 
wiatru  pomyślnego,  a  wiatr  się  obrócił  i  przyszła  burza 
z  zachodu '),  a  niebawem  piorun  zniszczył  statek.  Wszyscy 
towarzysze  Odysseja  poginęli,  prócz  niego  jednego.  Fala 
poniosła  przywiązanego  do  masztu.  Niebawem  wicher  pół- 
nocny zluzował  wicher  zachodni  i  zaniósł  go  przez  Cliaryb- 
dys  znowu  na  kraniec  świata,  na  wyspę  bogini  Kalipsu, 
łaskawszego   samowtóra  Cyrcy,  po  zwyczajnych   dziewięciu 


')  Odys.  XII.  325—326.  iJ.CSva  8e  won'  4XXt3XTO<;  *q  Nótoc,  c*« 

Y^ove   SweiT  4vśjmi)v,   el   [Ą  Eupóc  tt 

[N6io<;  Ti 
»)  Odys.  XII.  407—408.  aTi};a  y^P  ?i>^:&ev 

>t€xXi}Yi>c  Zif  upoc  |ACY^!)  ^^  X«(Xflnct 


Digitized  by 


Google 


m 

dniach  i  dziewięcia  nocacb^  dzielących  mieiśzkaiiia  ludzi  od 
kresów  siemi  ').  Kalipso,  straszna,  pięknowłosa,  mowna  bo- 
gini śmiercią  mieszkała  na  dalekićj  północy,  na  wyspie  Ogi- 
gii,  gdzieś  nieopodal  Eei.  Możebyśmy  na  Żmudzi  szukali 
położenia  Ogigii,  gdybyśmy  byli  tak  nieostrożni,  żebyśmy 
chcieli  nadać  rzeczywiście  geograficzne  znaczenie  mitologicz- 
nym wyspom  i  lądom  Odyssei.  Ealipso  ukochała  Odysseja, 
zatrzymała  go  przy  sobie,  i  wezwała  do  łożnicy.  Dopiero 
wyraźny  rozkaz  bogów,  zaniesiony  przez  Hermesa,  zniewolił 
boginię  do  tego,  by  dała  Odyssejowi  zbudować  łódkę  i  wy- 
płynąć z  Ogigii.  A  kazała  mu  płynąć  tak,  aby  miał  nie- 
ustannie niedźwiedzicę  po  lewicy  *).  Tak  to  dopiero  za  szcze- 
gólniejszą łaską  Zeusa  wydarł  się  Odyssej  z  niepowrotnego 
kraju. 

Dopiero  ośmnastego  dnia  ujrzał  Odyssej   cieniste  góry 
ziemi  Feaków,  położonćj  tuż  na  zachód  od  Grecyi,  podobnie 


*)  Odys.  XII.  426—428.  "EyS-  ^rot  Zś^upoc  |xłv  'eicouasTo  tjaC- 

'^A3e   V  'eicl   Nóroc  'lo^coe,   c^v  i\tM 

hęp*  'śn  Ttjy  'oXorjv  *cc^0L\>^p'fi(5a\\L{  ^a- 

[pu^Stv. 
447 — 460.  'Evjjev  8'  €vvf^{ji.ap   c6pójxTQv,  Bsxiry)  8ś 

[\u  vuxtI 

[KaXułb> 
va(ei  'eu9cXóxa[Jioc,  itvĄ  ^ebc  ^$^^£990, 

•)  Odys.  V.  273.  ''ApxT0v3'    ^■'^y  %a\  (iixiCav   '€w(xXr<9tv 

[xaXiou9iv .... 
276—280.     -riiy  -(^    ^    i4.tv    Sycone   Kaku^tUj  Ka 

[^eowy, 

7covTOicopeuźiuyai,    'sic  ^(orepa    YJiipbc 

*'Exra  8ł  xal   8śxa  )Jiev  7cXćey,    ^(Aora 
[TCoyToicopsu(i)v, 
*  'oxTCi)xa36xaiTY)  8'£f  ayiQ  'ćpea  9xióe*/ra 
IfaCriC    4>aii(x(i>v,    6^t   '«yX*''^°^   iieAey 


Digitized  by 


Google 


160 

jak  Trjmakryja  leżała  tai^.  na  wschód  od  Azyi  Hniejszój. 
Odyssej  miał,  jadąc  od  Ogigii,  niedźwiedzicę  nieustannie  po 
lewicy,  ponieważ  konstelacyja  ta  zawisła  podług  pojęcia 
pierwotnych  Greków  nie  u  ostatecznej  północy,  tylko  koło 
bieguna  północnego,  bliskiego  ziemi  Traków,  i  siedziby  Borę- 
asza«  Odyssej  płynął  tedy  najpierw  gdzieś  po  pod  kraj  Le- 
strygonów  na  zachód,  a  dopiero  potem  zwrócił  się  wprost 
na  wschód,  i  dotarł  do  Feaków,  u  których  ugoszczono  go 
łaskawie  i  zkąd  sennego  zawieziono  w  przeciągu  jednńj  nocy 
do  Itaki.  Przebudził  się  ze  snu  wiecznego  na  brzegu  wyspy 
ojczystej,  w  jaskini  poświęcono]  nymfom,   córom  Oceanu  M. 

Obraz  świata  przedstawiony  w  Odyssei  jest  ciUością, 
którój  żaden  z  dotychczasowych  pisarzy  nie  rozpatrzył  na- 
leżycie. Kilka  słów  poświęcę  tedy  jeszcze  tój  sprawie.  Ore- 
cyja  leży  podług  Homera  w  samym  środku  ziemi  i  Wielldego 
Morza.  Na  północ  od  Grecyi  leży  Tracyją,  tworząc  wraz 
z  nią  jedne  wyspę.  Hellespont  oddziela  Tracyję  od  zachodiiiój 
części  Azyi  Mniejszćj,  drugiój  wyspy,  pozostającćj  pod  wła- 
dzą Trojanów.  Jest  jeszcze  na  południowym  wschodzie  trze- 
cia wielka  wyspa,  Egipty  z  rzćką  tegoż  imienia,  do  którćj 
Menelaj  zaplynął  wracając  z  Troi,  i  o  którój  mowa  w  czwar- 
tój  pieśni  Odyssei.  To  niejako  zarodek  trzech  późniejszych 
części  świata.  Prócz  tego  obejmiye  świat  zamieszk^y  roz- 
maite pomniejsze  wyspy.  Nąjdałćj  na  wschód  położona  Try- 
nakria,  i  wyspa  Feaków  u  zachodu,  tworzą  już  niejako  przej- 
ście do  bajecznego  świata. 

Horze  W^ielkie  jest  zupełnie  okrągłe.  Przecięcie  jego 
wynosi  ośmnaście  dni  drogi.  Wszędzie  na  dziewięć  dni  drogi 
od  Grecyi  znajdziesz  zaklęte  kraje  umarłych.  Na  południu 
leży  kraj  Loto&gów,  na  południowym  zachodzie  kraj  Cyklo- 
pów, na  zachodzie  spotkaliśmy  pływającą  wyspę  Eola,  na 
północnym  zachodzie  kraj  Lestrygonów,  na  północy  ziemię 
Cymerejczyków,  i  obok  niój  dwie  wyspy,   Ogigię  i  Eeę;  na 


*)   V%de   Mammert:   Geographie  der  Grieehen  und  Roemer, 
Nueremberg,  1796.  IV  Band,  Uter  Kapitel, 


Digitized  by 


Google 


ICl 

północnym  wschodzie  Plankty,  Scyllę  i  Charybdę.  Dalćj 
nie  dopłynął  Odyssej,  ale  wiemy,  ie  kraj  Kolchdw  leżał  na 
ostatecznym  wschodzie,  a  kraj  Etyopów  o  płonących  twa- 
rzach na  południowym  wschodzie.  Do  tych  Etyopów  chadzał 
Zens  w  gońcinę.  Jui  o  Italii  niema  Homer  żadnego  wyobra- 
żenia. Zdaje,  mu  się,  że  można  łatwo  opłynąć  Tracyę  i  Azyję 
Mniejszą.  Dokoła  morza  tworzy  ląd  zewnętrzną  obręcz  tak 
wielką,  że  dowiadujemy  się  u  końca  Odyssei,  że  kto  się 
w  ląd  ten  zapuści,  ten  przybędzie  do  kraju,  w  którym  ludzie 
widząc  wiosło,  zapytają  się,  czy  to  motyka?  Wiród  tego 
lądu  zamieszkałego  po  czędci  przez  mary  umarłych,  płynie 
jednak  rzóka  Ocean,  okrążając  całą  ziemię.  Wpada  z  pewno- 
ścią dwoma  ujściami  do  morza  Śródziemnego;  jadnóm  w  kraju 
Cymerejczyków  na  północy,  drugiem,  czyli  rzóką  Egiptu, 
w  kraju  Etyopów  u  południa.  Etyopowie  mieszkają  po  oby- 
dwu brzegach  tego  ujścia  ^). 

Cały  ten  świat  bajeczny  zajmuje  przestrzeń  wcale  wielką 
i  kraje  mitologiczne  leżą  o  wiele  dalój  niż  to  przypuszczano, 
gdy  je  szukano  nad  Bosforem,  albo  w  Orecyi.  Morze  Homera 
ma  blisko  5.000  kilometrów  przecięcia,  skoro  droga  przez 
iHriat  wynosi  ośmnaście,  a  odległość  z  Bosforu  do  Tenaru 
tylko  trzy  dni  żeglugi. 

Tak  niejasne,  zgoła  mityczne  wyobrażenia  o  kresach 
świata  niedługo  mogły  się  utrzymać  u  pierwotnego  nawet 
narodu.  Skoro  statki  greckie  zaczęły  pływać  po  Poncie,  czyli 
morzu  Czamćm,  i  po  morzach  Jońskiem  i  Tyreńskiem,  za- 
częto szukać  śladów  przygód  Odysseja  u  wszystkich  kresów 
znanego  świata.  Nie  zaniechano  przytćm  wyołiraźenia,  że 
można  się  dostać  gdzieś  na  północ  od  Tracyi,  morzem 
z  Pontu  do  Adryatyku.  Długo  jeszcze  morze  Czarne  i  morze 
Tjrreńskie  stanowiły  jedno  tylko  morze  w  wyobrażeniu  Gre- 
ków; długo  myśleli,  że  nowoodkiyte  kraje,  Italia  i  Krym, 
to  wyspy  wielkie,  położone  u  kończyn  świata,  u  ostatecznój 
północy,  i  niezbyt  daleko  od  siebie,  tak  że  szukano  Cyme- 


WydB.  fUotof.  T.  XIX.  21 


Digitized  by 


Google 


1G2 

rejczyków  i  na  jednem  i  na  drągiem  półwyspie  równocze- 
śnie, że  odkrywano  ich  siedziby  w  okolicy  Neapolu,  i  ie 
dawano  ich  imię  Indom  Scytyjskim,  które  napadały  na  Azyję 
Mniejszą,  gdzieś  z  Krymn,  czy  tói  z  Ukrainy.  Dunaj  od- 
kryto; nie  odróżniano  go  jednak  wyraźnie  od  rzóki  Oceanu; 
łączono  go  z  Nilem;  przypisywano  mu  dwa  ujścia,  z  któ- 
rych jedno  prowadziło  do  Adryatyku,  a  drugie  do  morza 
Czarnego.  Bajano  także  o  drugiej  wielkiój  rzóce  Erydanie; 
wydawała  się  ona  zrazu  dopływem  Istru,  płynącym  niewie- 
dzieć  zkąd;  albo  tóż  wydawała  się  Istru  odnogą.  Będziemy 
te  wyobrażenia  spotykać  nieustannie.  Grecy  uważali  Iliadę 
i  Odysseję  za  rodzaj  ksiąg  świętych,  i  przekonamy  się,  jak 
przerabiali  uporczywie  geografię,  ażeby  uczynić  możliwą 
jazdę  Odysseja,  opływającego  dwukrotnie  Grecyję  od  pół- 
nocy. 

Pierwsze  ślady  tćj  roboty  spotykamy  już  w  trzecićj 
świętćj  księdsse  Greków,  w  Teogonyi  Heztoda,  powstałćj  za- 
pewne o  kilka  pokoleń  póżniój  od  Odyssei.  U  Heztoda  zie- 
mia poślubiwszy  niebo  zrodziła  morze  i  ową  rzćkę  Ocean, 
która  jest  zresztą  ojcem  wszystkich  innych  rzćk,  pomiędzy 
któremi  Styks,  Erydan  i  Ister,  trzy  zgoła  bajeczne  jeszcze 
rzćki  zajmują  najpocześnićjsze  miejsce.  Ta  salna  ziemia  zro- 
dziła Zewsowi  Cyklopów,  którzy  mając  jedno  tylko  okrągłe 
oko  pośród  czoła,  kują  Zewsowi  pioruny.  Po  za  rzćką  Ocea- 
nem juz,  leżą  na  niezmiemćj  ziemi  u  zachodu  wyspy 
Hesperyd,  kędy  rosną  złote  jabłka  i  stajnia  Eurytyona, 
zwana  póżuićj  stajnią  Augiasza,  w  którćj  się  gromadzą 
czarne  obłoki,  na  kształt  niezmiemćj  masy  nawozu.  Wszyst- 
ko to  należy  tedy  dotąd  zawsze  do  mitologicznćj  zupełnie 
geografii. 

Ale  w  dalszym  ciągu  dowiadujemy  się,  że  Cyrce,  córka 
słońca  Hyperyonowego  syna,  pokochawszy  przemyślnego 
Odysseja,  zrodziła  Agryjusza  i  Latyna  dzielnego  i  mocnego, 
którzy  rządzili  ludami  Tyrrenyi,  gdzieś  w  dalekim  zakątku 
wysp  świętych.  Niemnićj  dowiadujemy  się,  że  Kalipso,  boska 
wśród  bogiń,  zrodziła  z  miłości    dla  Odysseja  dwu   synów, 


Digitized  by 


Google 


163 

Nauzytoa  i  Nanzynoa  ').  Ci  dwaj  ostatni  są  to  widocznie 
jakieś  żeglarskie  bóstwa.  Imiona  ich  nie  dają  nam  żadnćj 
wyrażnćj  wskazówki  co  do  siedziby  bogini  Kalip^o,  córki 
AdaDta;  wyspa  Ogigia  zachowuje  tedy  u  Hezyjoda  charakter 
czysto  mitologiczny.  Wzmianka  o  Cyrcy,  jako  matce  królów 
Tyreńskich,  czyli  Etrnryjskich,  Agryjusza  i  Latina,  jeźli  jest 
rzeczywiście  częścią  pierwotnego  poematu,  a  nie  późniejszą 
interpolacyją,  świadczy  o  szerszćj  już  znajomości  ziemi, 
i  o  początku  skromnóm  lokalizacyi  póżniejszćj  baśni  home- 
rycznćj.  Odkryto  już  Italię,  a  na  nićj  narody  Tyrenów 
i  Łacinników.  W  tych  dalekich  wybrzeżach  odkryto  najdalsze 
wyspy  u  północnego  zachodu,  i  przeto  ojczyznę  bogini  Cyrce. 
Nieopodal  szukano  tedy  kraju  cieniów,  Cymeryjczyków,  Le- 
strygonów,  Cyklopów.  Lokalizacyja  sama  przez  się  narzucała 
się.  Na  Ischii  osiadła  Cyrce.  Solfatary  koło  Neapolu,  to  ujścia 
piekieł,  głębokie  jaskinie  tamtejszej  okolicy,  to  ciemne  sie- 
dziby Cymerejczyków.  Na  południe  od  tych  krajów  odnale- 
ziono w  Japigii  kraj  Lestrygonów,  a  w  Sycylii  wyspę  Cyklo- 
pów, kędy  w  Etnie  kuto  pioruny.  Nawet  wyspę  Eola,  nie 
opływającą  już  odtąd  morza,  odnaleziono  na  wyspach  Lipa- 
ryjskich.  Powszechne  te  w  póżniejszćj  starożytności  przeko- 
nania, opierały  się  jednak  bardzo  długo  na  tój  wierze,  że 
można  się  na  statkach  dostać  łatwo  z  Neapolu  do  Krymu, 
drogą  północną,  czy  to  morzem,  czy  Oceanem.  Włochy 
i  Krym,  tudzież  Niż  cały  wydawały  się  wyobraźni  Greków 
najpółnocniejszemi  krajami  świata,  położonemi  tak  blisko 
siebie,  że  naród  Cymeryjczyków  rozciągał  swoje  posady  po 
okolicy  północnój,  obejmującój  Neapol,  Niż  Ukraiński  i  Krym, 
jako  kraje  bezpośrednio  przyległe.  Można  było  z  tamtąd  wra- 


*)  Teogonia  o    KCpmg  t'  HeX(ou  8oYorn)p  Tx£ptov(8ao 

Y6ivaT  'OSuffoijo^  TaXao{fpovoc  'ev  ctXÓTY;Tt 
*AYpiov  'rjł  Aattvov,  i[M\tJ0^d  te  >ipaT€p6vTe, 

Tcaai  TupoY)vowi  drfaxXuToTatv  'flivaffGov. 
Nau5(5oov  OSuaoiJt  KaXu^u)  8ta  5sia>v 
Y6(vaT0  Naua{vo6v  ts,  jAiysi^  '^^  9iXÓTtjTi. 


Digitized  by 


Google 


164 

cać  albo  na  Scyllę  i  Charybdę,  to  jest  przez  cieśninę  Mes- 
seńską,  albo  tćż  na  Plankty^  to  jest  przez  Bosfor  Tracki. 
Należy  pamiętać  o  tóm^  chc^  rozumieć  źródła^  które  bę- 
dziemy dalćj  obrabiać. 

Niemamy  pewny eb  dowodów,  te  dokonano  jnż  za  cza- 
sów Pindara  lokalizacyi  mitów  Homerycznycb.  Co  więcćj, 
wydaje  się  to  dość  nieprawdopodobnćm.  Pindab  bowiem 
opiewa  często  Sycylię,  i  przebywał  nieraz  na  dworze  tyra- 
nów tćj  wyspy,  a  nie  wspomina  podróży  Odysseja.  Z  dru- 
giój  jednak  strony,  musiały  już  istnieć  liczne  podania  łączące 
Sycylię  z  Cyklopami;  ani  wątpić,  że  Grecy  osiadłszy  w  Sy- 
cylii i  w  Italii,  w  Krymie  i  na  Niżu,  zaczęli  tu  i  tam  przy- 
wiązywać odwieczne  podania  o  podróżach  Odysseja,  do  miej- 
scowości różnych  w  nowćj  ojczyżuie.  Spotkamy  się  jednak 
ze  śladami  dowodzącemi,  że  rychlćj  może  zlokalizowano  po- 
dania homeryczne  na  północnych  wybrzeżach  morza  Czar- 
nego. Tu  przynajmnićj  szukano  na  pewne  Eei  i  kraju  Cymę- 
ryjczyków,  których  imię  nadano  tamtejszym  narodom,  wy- 
spom i  lądom.  W  miarę  jednak  jak  opływano  wybrzeża  Tra- 
cyi  i  Ukrainy,  przekonywano  się,  że  ląd  i  morze  stawimy 
się  coraz  zimniejsze.  Źródła  słońca,  kraj  dnia  wiecznego, 
przybytek  ludzi  wiecznie  szczęśliwych,  mieszkających  gdzieś 
aż  po  za  wichrem  północy,  oddalały  się  z  dniem  każdym. 
Na  północ  od  Tracyi  poznano  ujścia  wielkićj  rzćki,  Dunaju, 
które  mieniono  być  ujściami  bajecznego  Istru,  jednćj  z  rzćk 
dalekiój  północy,  może  odnogi  Oceanu.  Kraju  po  za  Istrem 
już  nieznano;  tu  tedy  należi^o  szukać  źródeł  słońca,  kraju 
sprawiedliwych  Hyperborejczyków,  i  tu  wspomina  istotnie 
o  nich  Pindab  w  trzecićj  odzie  Olimpijskićj. 

Dowiadujemy  się  z  tćj  ody  o  podaniu  zresztą  niezna- 
nćm.  Dowiadujemy  się,  że  święte  zgliszcze  w  Olimpii,  zwane 
Altis,  stało  niegdyś  nieokryte  niezćm,  i  narażone  na  prMnie- 
nie  pionowe  słońca  koło  stadyjum  Olimpijskiego.  Herakles 
postanowił  je  obsadzić  jakiem  świętem  drzewem.  Bogini  Ar- 
temida zamieniła  się  tedy  w  cudowną  sarneczkę  i  powiodła 
bohatera  w  kraj  daleki  północny,  położony  koło  źródeł  Istro, 
wielkićj   rzćki  północnćj.   Tu  była  ojczyzna  Hyperborejczy- 


Digitized  by 


Google 


165 


ków,  czcicieli  Apolina,  mieszkających  wśród  wieczDĆj  pogody, 
już  po  za  wichrem  północnym^  którego  siedziby  OBunęły  się 
teraz  z  gór  Trackich,  w  zadanajskie  strony.  Ta  była  ojczyzna 
oliwki.  Herakles  skłonił  namową  Hyperborejczyków  do  tego, 
aby  ma  szezepa  oliwki  aiyczyli,  i  zaniódszy  szczep  ten  do 
Peloponeza,  zasadził  nim  gąj  Altis  ').  Jest  to  opowiadanie 
o  początka  oliwki  zapełnię  różne  od  zwyczajnego,  a  dla  nas 
wielce  ciekawe,  jako  dowód  oczywisty,  jak  bajeczne  wyobra- 
żenia o  północnćj  Europie  istniały  a  Greków,  jeszcze  przy 
końca  szóstego  wieka  przed  Clirystasem. 

Ściślejsza  lokalizacyja  podróży  Odyssęja  na  wybrzeżach 
ItaUi  i  Sycylii  zaczęła  się  niegdyś  od  tego,  że  kazano  naro- 
dowi Łacinników  pochodzić  od  Gyrcy.  Podobnież  zaczęto 
lokalizacyję  tychże  podróży  nad  Czarni  morzem,  od  tego, 
że  przezwano  zbójeckie  plemię  Trerów  Cymerejczykami.  Ci 
Trerowie  zamieszkiwali  jak  się  zdaje  Niż,  i  najeżdżali  ztam- 
tąd  Azyję  Mniejszą,  gdzie  ogromne  wyrządzali  szkody.  Wie- 
dziano o  nich,  że  mieszkają  w  krają  zimnym,  gdzie  niebo 
mroczne,  a  noce  zimą  nad  miarę  długie.  Nadano  im  tedy 
miano  bomerycznyeh  Gymerejczyków,  i  po  nich  przezwano 
niektóre  okolice  i  północnych  wybrzeży  morza  Czarnego 
cymerejskiemi,  jak  to  o  tóm  joż  wspomniałem. 


')  PniDAR  UL  Olimp  13 — 16.  Tob  imt 

lorpou'  izb  axtapav  icor^ay  Iv6txev  'A|JiciTpu<i)via8ac 

8aii.ov    'Yic£pPopźo>v    zeiaac     ^AicóXX(i)voc    ^epdhco^/ra 

[XÓYw. 
Idem  ibid.  95 — 3G.  W;  t6t  l<  yaiarł  icopeÓ6iv  ^\i\kbc  5p|Aaiv' 
'IoTp(ov  vtv'  lyjja  XaTOuc  liCKoróa  ^crfdiirip 

eiJrć  |xiv  tffOdaic  'Eupoa^foc  Ivto  hdrf^a   icaTpó^ev 
Xpu90)iip(i>v  IXaf ov  3i^€iav  d^yjj',  4v  worc  TauY^'^* 

tov  (U^iicAM   Qc  xal  xc{vav    x56va  icyóior^   M^ey 

[Bopłci 


Digitized  by 


Google 


166 


Najdawniejsza  wzmianka  o  tych  Cymerejczykach  zna- 
chodzi  się,  o  ile  mi  wiadomo,  w  zatraconych  poematach 
Arystearza  z  ProkokezU;  które  to  poemata  musiały  po- 
wstać najpóżnićj  w  szóstym  wieku  przed  Chrystasem.  Art- 
8TEARZ  był  przy  końcn  piątego  wieku  zgoła  już  mityczną 
postacią  O*  Mówiono  o  nim,  ie  znikł  bez  śladu  z  miasta 
swego  rodzinnego,  położonego  na  azyjatyckiem  wybrzeżu 
Propontydy,  czyli  morza  Marmora.  Po  siedmiu  leciech  zjawił 
się  napowrót,  i  wyśpiewał  swój  poemat,  zwany  póżniój  Ary- 
maspeją,  w  którym  podano  obszerniejszą  już  wiadomość 
o  północy,  od  tćj,   którą   przechowała   współczesna  prawie 

oda  PiNDARA. 

Podług  Arymaspei  mieszkali  niegdyś  Cymerejczycy  na 
północnćm  wybrzeżu  morza  Czarnego,  na  północ  od  nich 
Scytowie,  dalćj  Issydoni,  a  wreszcie  jednoocy  Arymaspowie, 
u  których  gryfy  strzegły  złota.  Nad  Oceanem,  u  północnych 
krańców  świata,  przebywali  Hyperborejczycy.  Arymaspowie 
wygnali  Issydonów  z  dawnych  siedzib,  Issydoni  Scytów, 
a  Scytowie  popędzili  Cymerejczyków  aż  za  morze.  Tak  to 
sobie  tłómaczono  wielki  napad  Trerów  na  Azyję  Mniejszą. 
Artstearz  wyśpiewawszy  swój  poemat  znikł  ponownie. 
Zjawił  się  potom  w  Metaponcie  w  Italii,  i  tam,  za  rozkazem 
wyroczni  Delfickićj  otrzymał  od  mieszkańców  cześć   I>oską. 

Wielki  tragiczny  poeta  Eschyl  napisał  swoje  arcy- 
dzieło, Prometeusza  w  łańcuchach,  gdzieś  około  roku  440 
przed  Chrystusem.  Zews  kazał  Prometeusza  przykuć  do  meł>o- 
tycznćj  skały,  gdzieś  na  dalekićj  północy,  w  pobliżu  Oceanu. 
Kochanka  niegdyś  Zewsa,  Jo,  zamieniona  w  krowę  z  rozkazu 
Hery  i  ścigana  przez  osę,  przylatuje  do  Prometeusza,  aby 
się  od  niego  dowiedzieć  o  swoich  dalszych  losach.  Tytan 
Prometeusz  przepowiada  jćj  długą  jeszcze  podróż,  którą 
Eschyl  ułożył  po  części  podług  powszechnych  wyobrażeń 
współczesnych,  a  po  części   podług   wskazówek   Arymaspei. 

Wieszczt)a  Prometeusza  przewyższa  wszystkie  fragmenta 
Hezyjoda  i  dawniejszych  poetów  greckich,  a  stoi  prawie  na 


*)  Hbrodot  IV.  13—16. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


167 

równi  z  Odysseą  jako  źródło  do  mitycznój  geografii  Greków. 
Ha  większą  wartość  od  Odyssei,  jeżli  chodzi  o  zrozumienie 
późniejszych  geografów  opisujących  nasze  właśnie  strony. 
Dla  nas  wieszczba  ta  jest  wprost  nieocenioną,  i  dlatego  pod- 
dałem jćj  wyrażenia  i  zwroty  bliźszemn  rozbiorowi.  Geogra- 
fowie i  mitologowie  omijają  tę  wieszczbę  zwykle  obojętnie. 
O  ile  wiem,  przystąpię  pierwszy  do  zużytkowania  należytego 
ustępu  drogocennego  z  pism  wielkiego  wieszcza. 

Prometeusz  przykuty  do  gór  Byfejskich,  na  dalekićj 
północy.  Góry  te  znajdują  się  na  zewnętrznym  lądzie  ota- 
czającym morze  Śródziemne  i  Czarne,  gdzieś  na  wschód  od 
Scytów  i  na  północ  od  Istru.  Nie  wdając  się  nawet  w  do- 
mysły tych  uczonych,  którzy  się  w  ich  imieniu  Tt^  dopatrują 
hebrajskićj  i  greckiój  wymowy  słowiańskiego  pierwiastku 
rpóiy  a  przeto  nazwy  gór  garbatych,  czyli  Karpackich, 
miejsce,  w  którem  te  góry  się  znajdują  podług  Eschtla, 
wskazuje  niezawodnie  Karpaty,  o  których  wieść  pierwsza 
już  doszła  greckich  uszu.  Po  za  górami  Byfejskiemi  mie- 
szkają już  tylko  Hyperborejczycy,  których  Abystearz  wspo- 
minał, którzy  jednak  wcale  nie  leżeli  po  drodze  bogini  Jo, 
i  którzy  także  nie  leżeli  w  tym  kierunku,  w  którym  Scyci, 
Arymaspowie  i  Issedoni  następowali  po  sobie  u  Artstearza. 
Ocean  leżał  nieopodal  od  Karpat,  i  rozmawiał  swobodnie 
z  bohaterem  przykutym  do  skały;  starożytni  bowiem  długo 
mniemali,  że  ów  ląd  zewnętrzny  nie  może  być  zbyt  obszer- 
nym^ i  nie  może  już  sięgać  daleko  na  północ  od  gór  Ryfej- 
sluch.  Ocean  jednak  nie  pr^tyka  tak  bezpośrednio  do  tych 
gór,  aby  nie  było  jeszcze  po  za  niemi  miejsca  na  Hyper- 
borejów. 

Jo  idąc  wprost  na  wschód,  nie  odrazu  będzie  szła  po 
nad  Ocean.  Prometeusz  wróży  jój,  że  będzie  zrazu  miała  po 
praKćj  ręce  Scytów  pasterzy  zamieszkujących  budy  plecione 
na  wozach  i  zbrojnych  w  dalekonośne  łnld ;  po  lewicy  zaś 
dzikich  i  niegościnnych  kowali  żelaza  Chalibów,  których  to 
ludów  winna  się  sirzedz,  i  od  których  winna  zarówno  ucho- 
dzić. Że  Scytowie  narodem  historycznym  i  dobrze  znanym, 
tego  nie  potrzebuję  dowodzić.   Eschył   kładzie  ich  na  polu- 


Digitized  by 


Google 


li]8 

dniowy  wschód  od  Karpat,  tam  gdzie  w  istocie  mieszkali. 
PółoocDymi  ich  sąsiadami  są  tu  Chalibowie,  kowale,  którzy 
siedzą  wprost  nad  Oceanem,  na  wschód  od  Hyperborej- 
c/yków. 

Historyczni  Chalibowie  byli  narodem  bardzo  dobrze 
znanym  w  starożytności,  i  mieszkali  w  Azyi,  na  pogranicza 
Armenii  i  Kapadocyi.  Nie  może  tu  o  nich  być  mowa.  Był 
to  naród  słynny  z  biegłości  metalurgicznój,  i  Eschyl,  z  me- 
trycznych może  względów  przeniósł  ich  imię  na  drugi  naród 
kowali,  na  Issydonów,  czyli  Czudów  Uralskich,  osiadłych 
z  pewnością  na  północnym  wschodzie  od  Scytów. 

Postępując  dalój  na  wschód  trafi  Jo  na  Ocean.  Eschyl 
wyobraża  sobie  zawsze  jeszcze  Ocean  jako  nieprzebytą  rzćkę 
„gwałtownicę^,  opasującą  cały  ląd  dokoła.  Podotmie  jak 
u  Homera,  tak  u  Escuyla  wpada  ta  rzóka  do  morza  we- 
wnętrznego w  kraju  Cymerejczyków.  Kraj  ten  wszelako  zlo- 
kalizowany już  u  północnych  wybrzeży  morza  Czarnego. 
Rzćką  Oceanem  tedy  Don,  jój  ujściem  Heockie  jezioro. 
Rzóka  Ocean  oddziela  Europę  od  Azyi.  Po  jćj  prawym 
brzegu,  to  jest  po  prawym  brzegu  Donu,  mieszkają  najpierw 
C/udowie  kowale,  a  potom  owe  Amazonki,  które  się  prze- 
siedlą kiedyś  do  Azyi  Mniejszój  nad  Tenpodont  do  Temi- 
scyry,  i  do  Tracyi,  kędy  nienawidząc  mężów  będą  przeby- 
wały pod  wrogą  żeglarzom  skałą  Salmidessu,  macochą  statków  9 
szorstkim  zębem  morza.  Siedziby  pierwotne,  scytyjskie  jeszcze 
t}ch  Amazonek  oddzielone  od  kraju  Chalibów  przez  naj- 
wyższe owe  góry,  przez  Kaukaz,  czyli  góry  Ryfejskie,  na 
które  rzóka  Ocean  gniew  swój  wywiera.  Uchodząc  od  Scy- 
tów i  Chalibów  przejdzie  Jo  wąwozy  górskie.  Amazonki 
przyjmą  gościnnie  wygnankę  i  wskażą  jój  dalszą  drogę. 
Z  kraju  Amazonek  dostanie  się  Jo  na  przesmyk  Cymeryjski, 
przy  samych  wąskich  bramach  jeziora  MeockiegO;  to  jest 
Perekop  i  półwyspie  Kercz  w  Krymie.  Tu  Ocean  przelewa 
się  z  Meockiego  jeziora  bystrym  prądem  do  morza  Czarnego. 
Jo  przeprawi  się  przez  to  ujście  śmiało,  nie  lękając  się  fali, 
a  s^awa  tój  przeprawy  będzie  tak  wielką,  że  odtąd  cieśnina 


Digitized  by 


Google 


169 

otrzyma  imię  fiosfora,  czyli  brodu  krowy.  Mowa  ta  oczy- 
wiście o  cieśninie  Eercz. 

Dotąd  Jo  8zla  po  nad  zachodnie  ramię  Oceanu,  opasu- 
jące Europę.  Teraz  będzie  już  szła  azyjatyckim  lądem  ku 
Błońcu  i  jaśniejącemu  wschodowi,  po  nad  Ocean.  Szćka  ta 
tak  huczna,  głęboka  i  szumna,  że  można  ją  także  zawsze 
nazywać  morzem.  Ale  tu,  w  Azyi,  nad  Oceanem  kraj  zgoła 
bajeczny,  nie  kraina  żywych  ludzi,  jedno  kraj  cudowny. 
Najpierw  przybędzie  Jo  do  bramy  piekieł,  na  Gorgońskie 
równiny  Cysteny.  Tu  mieszkają  dziwne  istoty,  trzy  siostry 
Forcydy,  z  posjaci  podobne  do  łabędzi;  one  mają  jedno 
wspólne  oko,  i  jeden  tylko  ząb  wspólny.  Ani  słońce  nigdy 
ich  nie  dojrzy  promieniami  swojemi,  ani  nocny  księżyc. 
Blisko  nich  mieszkają  trzy  ich  siostry,  pierzaste  Gorgony, 
o  ciele  wężowóm,  nieprzyjaciółki  śmiertelnych.  Kto  je  z  ludzi 
zobaczy,  ten  wnet  żyć  przestanie.  Dalćj  już  wody  piekielne, 
Plutonowe,  które  Eschył  przeniósł  z  zachodu  na  wschód 
ostateczny.  Tu,  w  nurtach  Oceanu  wiodącego  wprost  do 
Hadu,  znajdziesz  moc  złota.  Strzegą  go  nieokiełzane  psy 
Zewsa  Gryfy  i  Cyklopowie,  którym  Eschył  za  przewodem 
Abtsteabza  i  ludów  Irańskich  nadaje  aryjskie  miano  Ary- 
maspów,  to  jest  dosłownie  jednookich.  Jest  to  lud  jeźdźców 
mieszkających  tam,  kędy  kopią  doto,  wśród  nurtów  Pluto- 
nowego morza.  Jo  winna  się  strzedz  Gryfów;  niechaj  się 
nie  zbliża  do  Arymaspów! 

Tu  wschodni  kraniec  zamieszkałego  świata.  Tu  źródła 
słońca,  u  których  mieszka  lud  o  ogorzi^em  licu,  czarny  lud 
Etyopów,  po  nad  brzegami  Etyopskićj  części  rzćki  Oceanu. 
Lud  ten  sięga  aż  daleko  na  południe,  kędy  się  oddziela  od 
Oceanu  druga  jego  odnoga,  druga  rzćka  wpadająca  do  mo- 
rza Śródziemnego  —  jest  to  Nil  o  smacznćj  wodzie.  Przy  ujściu 
swojćm  do  morza  Śródziemnego  tworzy  druga  ta  rzćka  ocea- 
niczna ląd  trójgraniasty  Egiptu,  gdzie  Jo  miała  osiąść  we- 
dług odwiecznych  wyroków  przeznaczenia.  Niedaleko  od 
miejsca,  w  którem  Nil  porzuca  koryto  Oceanu,  wznoszą  się 
góry  Biblijskie,  które  w  Azyi  zastępują  po  nad  Oceanem 
miejsce  europejskiego  Kaukazu  i  gór  Ryfejskich. 

Yfjdt.  FiloMf.  T.  Z]X,  22 


Digitized  by 


Google 


170 

EscHTŁ  opisał  przeważnie  tylko  wschodnią  połowę 
świata,  a  niechcąc  fałszywo  rozumieć  późniejszych  geografów, 
trzeba  o  tóm  pamiętać,  ie  Indy  Arymaspów  i  kraina  Gryfów 
i  Gorgonów   leżą  n  kończyn   Azyi,  i  są   zgoła  łMtjeoznemi. 

Możemy  sobie  śmiało  nznpełnić  obraz  reszty  świata  za 
pomocą  wiadomości  podanych  przez  innych  poetów,  albo 
przez  owych  późniejszych  geografów,  których  pisma  omówi- 
my w  dalszym  ciągu  niniejszćj  rozprawy.  Uczyniliśmy  to 
na  załączonćj  mapie,  a  cała  treść  książki  asasadni  naszą 
rekonstrukcyję.  Otóż  istniało  wedle  wyobrażeń  Greków  trze- 
cie jeszcze  njście  Oceann,  a  były  nićm  tak  zwane  Słnpy 
Heraklesa,  czyli  prawdziwa  morska  cieśnina  Gadytań^a, 
oddzielająca  Earopę  od  Libii,  czyli  Afryki,  podobnie  jak  Kil 
oddzielał  Azyę  od  Afryki.  Świat  d^^Jelił  się  tym  sposobem 
na  trzy  części,  pooddzielane  od  siebie  przez  odnogi  rzćki 
Oceann:  Tanais,  Nił  i  odnogę  Zachodnią.  Kankaz  Byfejski 
biegł  w  Europie  po  nad  Ocean;  góry  Biblijskie  w  Ażyi, 
a  góry  Atlas  w  Afiyce  uzupełniały  ten  wieniec  górski,  two- 
rzący zewnętrzny  brzeg  świata.  W  Afryce  mieszkali,  podo- 
bnie jak  w  południowćj  Azyi,  Etyopo^e  po  nad  Oceanekn; 
dzielono  przeto  ten  naród  na  wschodnich  i  zachodnich  Euro- 
pów. W  zachodnićj  Europie  Celtów  i  Byperborejczyków  nie 
odróżniano  wyraźnie.  Narody  Greków,  Italików,  EgipCyjan 
i  Persów,  zamieszkiwały  odnogi  wielkiego  lądu,  wkraczające 
w  głąb  morza  Śródziemnego,  tym  sposobem,  że  państwo 
Perskie  całą  prawie  zajmowało  Azyję. 

Niemasz  tego  śladu  w  Eschtlu,  ani  w  Pindarze.  Ale 
wiemy  z  pewnością,  że  wedle  wyobrażeń  greckich  nie  same 
tylko  rzćki  oceaniczne  płynęły  od  morza  do  morza.  O  rzó- 
kach  Erydan,  Fazys,  Arakses  i  Ister  obiegały  podobne  fan- 
tastyczne wieści.  I  one,  choć  w  słabszćm  stopniu,  uczestni- 
czyły w  naturze  Nilu  i  Donu.  W  ten  sposób  Włochy,  Tracyja 
i  zachodnia  Azyja  stawały  się  wyspami  nakształt  Egiptu. 
Uwidoczniłem  to  na  mapie,  pozostawiając  uzasadnienie  rysunku 
świadectwom  późniejszych  pisarzy,  przytoczonym  wdałszym 
ciągu  rozprawy. 


Digitized  by 


Google 


171 


Mam  nadzieję,  że  mapa  uwidoczniająca  wyobrażenia 
geograficzne  Greków  za  czasów  Escuyła,  wytlómaczy  czy- 
telnikowi niejeden  dalszy  ustęp  niniejszój  rozprawy.  Ona 
posłuży  jako  przewodnia  nitka  Aryjadny,  poAród  labiryntu, 
częstokroó  sprzecznych  i  zawsze  fantastycznych  twierdzeń 
wielu  póżniójszyeh  greckich  i  rzymskich  geografów. 


JII. 

G^pgrafija  Herodota  i  Hipokrata. 


Dzieło  Hbkudota  z  Hałikarnisu  spisane  około  roku 
430  przed  Chrystusem,  jest  najdawniejszóm  i  najznakomit- 
szym źródłem  naszych  wiadomości  o  starożytnej  Scytyi. 
Pisarz  ten  jest  nietylko  ojcem  histoiyi,  ale  także  ojcem  geo- 
grafii. Zwiedził  spory  kawał  świata,  jak  o  tćm  świadczą 
własne  jego  pisma.  Dotarł  w  Azyi  aż  do  Babilonu  i  do  Suzy. 
Zwiedził  Egipt  aż  po  wodospady  Nilu,  Oazę  Amona  i  Cyre- 
naikę.  Przebywał  niezawodnie  w  południowych  Włoszech, 
w  których  dokonał  życia  swego,  a  prawdopodobnie  takie 
w  Sycylii.  Objeżdżał  Tracyję.  Bawił  w  Olbii  przy  ujściach 
Bohu,  zwiedził  brzegi  Bobu  niezawodnie  po  ujścia  Siniuchy, 
i  nieco  powyżćj  tych  ujść,  i  bywał  nad  Rinnem.  Wszędzie 
wywiadywid  się  pilnie  o  dalsze  strony,  i  posiadł  przeto  dzi- 
wnie obszerną  i  jak  na  owe  czasy  dokładną  znajomość  świata, 
którój  potem  długo  nie  sprostała  potomność. 

Powszechnćm  było  za  czasów  Herodota  mniemanie, 
że  nćka  Ocean  okrąża  ziemię,  mającą  postać  zupełnie  okrą- 
głego talćrza  ^),  że  Europa  jest  równą  Azyi  ^,  a  zapewne 
także  Afiyce  czyli  Ldbii,  i  że  Ocean  wpada  do  morza  Śród- 
ziemnego za  pomocą  wielkich  rzćk,  a  pomiędzy  innćmi  Nilu  *)• 
Mamy  ti  do  czynienia  z  wyobrażeniami,  któryeh  rzecznikiem 
był  niegdyś  Eschtł.   Wyobrażenia  te  wyśmiewa  Hebodot. 


'}  HEBODon  hUtoriae  IV.  8.  ')  Idem  IV.  36.  *)  Idem  IL  23. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


17-> 

Świat  u  niego  podzielony  na  trzy  części  nierówne,  po* 
łożone  dokoła  morza  Śródziemnego  i  Pontu  ^).  Europa  jest 
równie  długą  jak  Libia  i  Azya  razem  wzięte,  i  zapewne 
wiele  szórszą  od  obydwu  tych  części  świata,  lubo  tego  na 
pewne  nikt  twierdzić  nie  może,  skoro  nikt  dotąd  Europy 
nie  opłynął,  ani  od  zachodu,  ani  od  północy  *).  Całój  Azyi 
niezna  wcale  Herodot.  Wie  o  tóm  i  opisuje  tylko  zachodnie 
jój  części.  Granicami  Azyi  są  wedle  niego  od  zachodu  morze 
Śródziemne,  przesmyk  Sueski,  i  morze  Czerwone  •),  od  połu- 
dnia zatoka  Perska,  którój  nadaje  także  ogólne  imię  morza 
Czerwonego  *),  od  północy  wreszcie  morze  Czarne,  rzóka 
Fazys  czyli  Riun  '),  morze  Kaspijskie,  i  rzóka  Arakses  *), 
to  jest  Aras.  Źródła  Araksu  są  w  zachodniój  Azyi,  u  Maty- 
jenów,  w  górach,  z  których  wypływają  rozmaite  rzóki,  które 
podzielono  na  mnóstwo  kanałów,  tak  że  znikły  zużyte  w  ca- 
łości dla  irrygacyi  bezwodnego  stepu,  jak  to  często  bywa 
w  Azyi  Środkowój.  Po  biegu  mniój  długim  jak  bieg  Istru 
czyli  Dunaju,  gubi  się  podobnież  w  trzydziestu  dziewięciu 
sztucznych  korytach,  zużytych  w  celu  zapewnienia  urodzaj- 
ności stepowych  okolic.  Jedno  tylko  koryto  dotrze  aż  do 
morza  Kaspijskiego;  a  kto  to  koryto  do  innych  doliczy,  ten 
się  przekona,  że  Arakses  jest  większy  od  Istru.  Morze  Ka- 
spijskie nie  jest  w  związku  z  żadnóm  innóm  morzem.  Jest 
szórokie  na  ośm,  a  długie  na  piętnaście  dni  żeglugi. 

Na  zachód  od  morza  Kaspijskiego  leżą  góry  I^uka- 
skie,  najwyższe  na  świecie,  stanowiące  północną  granicę 
państwa  Perskiego.  Pomiędzy  niemi  a  morzem  Czerwonem, 
czyli  zatoką  Perską  mieszkają  cztóry  narody,  a  mianowicie 
mieszkają  tu:  Kolchowie  nad  morzem  Czamem,  Saspirowie 
nad  Araksem,  Medowie,  i  wreszcie  nad  morzem  Czerwonem 
Persowie  ^).  Ci  stanowią  niejako  jądro  Azyi.  Do  tego  jądra 
należy  doliczyć  narody  Iranu,  pomiędzy  któremi  najznako- 
mitsze: Partowie,   Baktrowie,   Sogdowie  i  Sakowie   zamie- 


>)  Idem  IV.  42.  «)  Idem  IV,  46.  ')  Idem  IV.  44—45. 
*)  Idem  I.  202.  »)  Idem  IV.  46.  •)  Idem  I.  202—204. 
')  Idem  IV.  37, 


Digitized  by 


Google 


173 

szkujący  już  okolice  Jarkanda  ').  Azyja  na  zachód  od  rzćki 
FazyS)  wpadającej  do  morza  Czarnego  (to  jest  od  Riuna), 
i  od  Persyi  rozpada  się  na  dwie  odnogi  ^.  Jedną  stanowi 
Azyja  Mniejsza,  którćj  szerokość  między  Synopą  a  Tarsem 
oblicza  Herodot  mylnie  na  pięć  dni  pochoda  iylko^  kiedy 
w  istocie  wynosi  conajmnićj  trzy  razy  tyle  •).  Drugą  odnogę 
stanowią:  Assyryja,  Syryja  i  Arabija  razem  wzięte.  Zresztą 
Azyja  bywa  górzystą,  albo  pustynną.  W  Assyryi  są  równiny 
nadzwyczaj  urodzajne,  okrążone  przez  dwie  rzćki:  Eufrat 
i  Tygrys,  Hebodot  zna  oczywiście  dokładnie  Cypr  i  Azyję 
Mniejszą. 

U  wschodnich  kończyn  Azyi  leżą  Indyje,  a  po  za  niemi 
kraj  nieznany  ^).  W  północnych  okolicach  Indyj  mieszka  lud 
bitny,  podobny  do  Irańczyków.  Dalćj  na  południe  przeby- 
wają czarne  i  dzikie  ludy,  które  piasek  złoty  odbierają  mrów- 
kom tak  wielkim  jak  psy.  W  tćj  wzmiance  mamy  dowód, 
ie  aryjczycy  niebyli  jeszcze  podbili  za  czasów  Hebodota 
okolic  n  dolnego  Indusu,  a  siedzieli  tylko  w  Panczanadzie, 
krajn  pięciu  rzćk  opiewanym  przez  Wedy,  a  zapewne  także 
nad  górnym  Gangesem,  o  którym  wszelako  żadna  wieść  nie 
doszła  uszu  herodotowych  ^).  Herodot  zna  dobrze  Indus, 
wielką  rzćkę,  w  którćj  przebywają  krokodyle,  i  wie,  że  mo- 
żna się  dostać  z  rzćki  tćj  przez  morze  Czerwone,  npływając 
Arabiję  dokoła,  aż  do  Egiptu  *).  Arabija  sięga  najdalćj  na 
południe  i  dostarcza  najrozmaitszych  pachnideł.  Arabowie 
handlują  z  południową  kończyną  Libii,  którą  wąska  tylko 
eieśnina  oddziela  od  ich  kraju,  i  przywożą  ztamtąd  cynamon  ^). 

Idąc  od  morza  Egejskiego  na  Wschód  spotykano  w  Azyi 
kolejno  następujące  narody : ')  Nad  samem  morzem  greckich 
Jończyków.  Za  nimi  Lidów,  zamieszkujących  kraj  urodzajny 
i  posiadających  moc  srebra.  Dalćj  siedzieli  Frygowie,  mie- 
szkańcy najnrodzajniejszćj  okolicy  świata,  i  właściciele  naj- 
liczniejszych  trzód:   Kapadokowie,   nazwani   także    białymi 


O  Idem  m.  93.     *)  Idem  IV.  38.     •)  Idem  H.  34. 

*)  Idem  IV.  40.     »;  Idem  III.  97—106.     •)  Idem  IV.  44. 

')  Idem  Ul  106  et  seg.     •)  Idem  V.  49—61. 


Digitized  by 


Google 


174 

Syrejczykami ;  Cylykowie  zamieszkali  nad  morzem  Śródziem- 
nem  naprzeciw  Cypm;  Armeńczycy  o  licznych  trzodach; 
Matienowiey  u  których  wypływają  rzćki  Arakses,  Gindes 
zułyty  w  całości  na  kanały  wśród  stepn,  i  Ghoaapea,  dopływ 
Enfratn,  który  płynąo  przez  ziemię  Cyssejską,  opływa  stolicę 
Persów^  sławną  Sozę,  gród  nad  miarę  bogaty^  oddalony  na 
trzy  miesiące  drogi  od  wybrzeży  morza  Egejskiego, 

Tjh  pisze  Herodot  o  Azyi.  Libię  nwała  za  dalszy 
ciąg  zachodnićj  odnogi  Azyi.  Zna  w  niój  dol^ładnie  Egipt 
Słyszał,  ie  mołna  w  niój  iść  pod  Nil  przez  cztóry  miesiąoei 
pomiędzy  czarne  narody  Etyjopów,  którój  to  wiadomości  mn- 
siał  zaczerpnąć  n  kapców  egipskich  ').  Na  zachód  od  Niln 
zna  HiSBODOT  północne  wybrzeże  Afryki  ał  po  słupy  Hera- 
klesa. Wybrzeże  to  puste  i  zamieszkałe  przez  libijskich  pa- 
sterzy aż  po  granice  Moksyjów  i  terrytoryjum  Kartagińskie, 

Dalćj  rozciąga  się  kraj  górzysty  i  leśny,  osiadły  przea 
rolników  aż  po  cieśninę  Gadytańską  i  Atlaptyk.  Niektóre 
wyspy  leżą  na  zachodnich  wybrzeżach  Afryki  W  głębi  lądu 
wznoszą  się  niebotyczne  góry  Atlas  ').  Herodot  znM  tylko 
zachodnią  część  Afiyki  na  pięćdziesiąt  dni  drogi  na  zachód 
od  Egiptu  i  na  trzydzieści  dni  drogi  na  południe  od  morzai 
którędy  szła,  jak  się  zdaje,  droga  handlowa;  znał  przeto 
mnićj  więcćj  ludy  zamieszkujące  Oazę  Fezańską,  na  południe 
od  Trypolitańskiego.  Słyszał  jednak  Hebodot,  że  kto  pój- 
dzie na  południe  i  zachód  od  kraju  Nazamonów>  na  wschód 
od  Syrty  położonego,  ten  przejdzie  najpierw  wielką  pias* 
czystą  pustynię,  a  potom  trafi  znów  na  kraj  urodzigaji 
a  pośród  tego  lu'aju  na  miasto  murzyńskie,  i  wielką  rzćkę 
płyuącą  od  Zachodu.  Mowa  tu,  jak  się  zdaje,  o  jakićji  rzóce 
w  kraju  Tibesti,  pośród  Sahary,  ale  Herodot  myślałi  że 
tą  rzćką  Nil,  przepływający  całą  Łibiję  od  zachodu  W 
wschód  *j. 

Herodot  słyszid  podobnież  o  tćm,  że  Fenicyjanie  opły- 
nęli  całą  Libię  za  rozkazem  Faraona  Nechona.   Wypłynęli 


<)  Idem  U.  31.  ')  Idem  lY.  168—197.  *)  Idem  IL  32— 8S. 


Digitized  by 


Google 


175 

z  Egiptn  na  południe  przez  morze  Czerwone,  a  potćm  pły- 
nęli przez  półtrzeeia  rokn^  uprawiając  dwukrotnie  pola  i  zbió- 
rąjąc  po  drodze  dwa  żuiwa,  ai  wreszcie  wrócili  trzeciego 
roku  na  morze  Śródziemne,  poprzez  słupy  Heraklesa  ^).  Po 
drodze,  na  południe  Libii  mieli  żeglarze  słofice  po  prawicy, 
co  Herodota  wielce  dziwiło.  Wierzył  w  tę  wyprawę  i  wie- 
dział tedy  o  tóm,  że  granicami  Libii  morze  Śródziemne^ 
Atlantyk  i  morze  Czerwone,  a  wreszcie  ciasny  przesmyk 
Sueski,  i  wiedział  że  morze  indyjskie  i  Atlantyk  są  z  sobą 
w  związku. 

Wiadomość  o  wyprawie  Fenicyjan  zdradza  dobre  wy- 
obrażenie o  postaci  Libii  czyli  Afryki;  pewne  jednak  okoli- 
czności każą  nam  przypuszczać,  że  mamy  tu  do  czynienia 
z  pouczającą  fikcyją  egipskich  astronomów,  którzy  przypu- 
szczali, że  Afryka  sięga  poza  równik,  i  chcieli  opisać  jak 
się  niebo  z  tamtćj  strony  równika  przedstawia.  Fenicyjanie 
uprawiali  po  drodze  plony  strefy  umiarkowanćj ;  a  to  w  isto- 
cie byłoby  tylko  możliwćm,  gdyby  się  byli  zatrzymali  poraź 
pierwszy  w  przylądku  Dobrćj  Nadziei,  a  potćm  na  wybrze- 
żach Maroku.  Na  każdym  innym  punkcie  Afryki  nie  byliby 
się  doczekali  żniwa. 

Półtrzeeia  roku  żeglugi  z  długiemi  popasami,  wśród 
których  odprawiano  żniwa,  to  zapewne  tylko  10  miesięcy 
żeglugi,  a  jednak  Grecy  póżnićj  wierzyli  statecznie,  że  kraj 
Cynamonów,  czyli  przylądek  Gordaftg  ostateczną  południową 
kończyną  Afryki.  I  Herodot,  jak  się  zdaje,  nie  był  obcym 
temu  wyobrażeniu.  Nie  możemy  stanowczo  twierdzić,  że  po- 
dróż Fenicyjan  wysłanych  przez  Nechona,  pouczającym  wy- 
mysłem egipskich  księży,  znających  astronomiczne  warunki 
poludniowćj  półkuli,  ale  niedomyślających  się  tego,  że  psze- 
nica się  nie  rodzi  między  zwrotniliami. 

Południową  Europę  znał  Herodot  dokładnie.  U  skrajnego 
zachodu  mieszkali  Cyneci,  zapewne  w  Iberii,  a  potem  Cel- 
towie czyli  Galowie ').  Na  południe  od  Celtów  leżały  dwie 


*)  Idem  IV.  42.  •)  Idem  H.  23,  IV.  49. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


176 

wielkie  wyspy  Sardo  *)  i  Cyrnos  •),  czyli  Sardynyja  i  Kor- 
syka. Dalćj  Tyreńczycy  czyli  Etraskowie  zamieszkiwali  za- 
chodnie Włochy ').  W  połndniowych  Włoszech  i  w  Sycylii 
siedzieli  Grecy  obok  Kartagińczykdw  i  Japigów  Apnlskich  *). 
W  głębi  lądu  siedzieli  w  północnćj  Italii^  a  zatćm  w  dzisiej- 
szej Lombardyi  Ombrycy,  Celtyckiego  zapewne  pochodzenia^ 
czyli  poprosta  Italscy  Galowie  ^).  Na  wschód  od  nich,  na 
północnych  wybrzeżach  Adryjatyku  Heneci  •).  Ilirowie,  Epi- 
roci  i  Grecy,  siedzieli  na  wschód  od  Jońskiego  i  Adryjaty- 
ckiego  morza.  Na  północ  od  Greków  przebywali  Trakowie 
aż  po  njścia  Istru.  Między  Istrem  a  Tanais  Scytowie,  w  Kry- 
mie Tanrowie,  na  wschód  od  rzćki  Tanais  Sarmaci,  nad 
rzćką  Fazys  Kolchowie,  na  zachodnich  wybrzeżach  morza 
Kaspijskiego  Gzadzcy  Issydoni,  na  stepach  na  północ  od, 
Araksu,  Massageci '). 

Daleko  mniój  znancmi  Herodotowi  były  wnętrze  Ea- 
ropy  i  zachodnie  okolice  tój  części  ńwiata.  Na  zachód  i  pół- 
noc od  słnpów  Heraklesa,  ciągnął  się  Atlantyk.  Nad  Atlan- 
tykiem mieli  Grecy,  jeszcze  przy  ajściach;  Gwadalkwiwim 
koloniję  Tartessns. ').  Wiedzieli  o  tćm,  że  Cyneci  czyli  Ibe- 
rowie  i  Celci  czyK  Galatowie,  sięgają  od  morza  Śródziem- 
nego aż  po  Atlantyk. 

Słyszeli  wreszcie  o  wyspach  KaRsy terydacfa,  czyli  o  wy- 
spach Brytyjskich  położonych  wśród  Atlantyku.  Osady  He- 
netów  adryjatyckich  sięgały  aż  do  Istm;  na  północ  i  wschód 
od  nich  siedzieli  na  stepach  węgierskich,  już  za  Istrem  czyli 
Dunajem  koczownicy  Syginowie;  na  północ  od  tych  H\per- 
borejczycy,  którzy  przypierali  do  Oceanu  Północnego,  to  jest 
do  Bałtyku.  Ocean  bowiem  zamienił  się  wszędzie  z  rzóki 
w  ogromne  morze  okrążające  świat  znany  od  południa  i  za- 
chodu. Na  północ  od  Scytów  siedziały  różne  Czudzkie  ludy. 
Na  północ  od  Issydonów  bajeczni  Arymaspowie.  Herodot 
nie  słyszał  w  tych  stronach  o  jakimkolwiek  Oceanie. 


')  Idem  I.  70.  •)  Idem  I.  167.  •)  Idem  I.  94  163,  166. 
*)  Idem  IV.  99.  ")  Idem  I.  94.  IV.  49.  •)  Idem  I.  196.  V.  9. 
^)  Idem  I.  212—216.  *)  Idem  I.  168;  IV.  162;  192. 


Digitized  by 


Google 


177 

Z  gór  earopejskich  znał  Hebodot  po  imieniu  tylko  Bał- 
kan ezyli  Hemns,  tudzież  jego  greckie  odnogi.  Prócz  tego 
słyszał  o  górzystćj  okolicy  na  północ  od  Scytów.  Znał  wszyst- 
kie rzóki  wpadające  do  morza  Czarnego.  Rzćk  zacliodnićj 
Europy  nie  zna  zgoła*  Ister  ez>li  Dunaj  ma  swoje  źródła 
na  zacłiodziC;  u  GeltóW;  w  mieście  Pirene  ^  i  rościna  potćm 
Europę  na  dwie  połowy.  Pomiędzy  innemi  dopływami  jego 
lewego  brzegu  wspomina  Herodot  Alpis  i  Earpis,  wypływa- 
jące  z  gór  Ombryków,  to  jest  z  Alp ').  Prócz  tego  słyszał 
Herodot  o  Erydanie,  czyli  Wiśle. 

Hebodot  każe  słusznie  Istrowi  wypływać  z  kraju  Cel- 
tów. Lud  ten  posiadł  był  wówczas  całe  prawie  Niemcy. 
Glermanowie  siedzieli  tylko  w  Meklemburgii  i  w  Hanower- 
skiem,  a  może  także  w  Brandenburgii.  Ztąd  to  poszło,  że 
Hebodot  słyszał  o  Celtach  i  jak  się  pokaże^  o  Słowianach, 
ale  nie  o  Germanach.  Mieszkali  w  okolicy  nąjniedostępniej- 
szij  dla  Greków. 

Słusznie  dopatrzono  się  w  mieście  Pirenach  jakiegoś 
śladu  bałamutnych  wiadon\pści  o  Pireneach,  a  w  rzóce  Alpis 
odnaleziono  miano  Alp,  z  których  ta  rzóka  wypływa.  Wy- 
daje mi  się  natomiast  wielce  wątpliwćm,  aby  rzóka  Earpis 
oznaczała  Karpaty,  jak  tego  chcą  niektórzy.  Karpis  wypły- 
wa podobnie  jak  Alpis  z  Alp,  a  pierwiastek  Karp  jest  dość 
rozpowszechniony  w  geografii  staroźytnćj,  jak  o  tóm  świadczą 
naprzykład  wyspa  Karpatus  na  morzu  Egćjskiem  i  Karpowie 
na  Podolu.  Nasz  Lelewel  słusznie  przestrzega  przed  tćm, 
aby  się  nie  uwodzono  przypadkowem  często  podobieństwem 
nazw,  czyli  jak  się  sam  wyraża,  dźwięków  starożytności. 

Tak  jak  nam  Hebodot  podał  swoją  geografią,  możemy 
tylko  podziwiać  bystrość  męża,  który  tak  mało  błędów  po- 
pełnił i  który  poznał  bez  wszelkićj  naukowćj  pomocy,  je- 
żdżąc sam  po  świecie  i  dopytiyąc  się  u  obcych  o  strony, 
których  sam  nie  mógł  zwiedzić,  że  dotychczasowe  poetyczne 
wyobrażenia  o  krańcach  świata  czystóm  urojeniem,  że  zie- 
mia zamieszkała  nićma  ksztiUtu  talerza  otoczonego  ze  wszech 

*)  Idem  V.  92.  •)  Idem  IV.  49. 

Wjds.  filoiof.  T.  XIX,  23 


Digitized  by 


Google 


178 


stron  przez  rzćkę  Ocean  i  przez  stromy  brzeg  gór,  i  te  rzćki 
wszystkie  mają  swoje  źródła  w  głębi  lądu,  tak,  te  istnienie 
rzók  oceanicznych  i  rzćk  płynących  od  morza  do  morza,  na- 
leży między  bajki  policzyć.  Wyobrażenia  Hebodota  były  nie- 
kompletne, ale  po  największój  części  słuszne,  jedynym  więk- 
szym błędem,  którego  się  dopuścił  ojciec  historyi,  to,  że 
wierzy,  iż  kraj  położony  pomiędzy  morzem  Czamem  a  Ea- 
pijskiem,  przez  który  płynie  Aras,  nie  jest  mniójszy  od  kraju 
pomiędzy  morzem  Czamem  a  Atlantyckiem,  przez  który  pły- 
nie Dunaj. 

Ten  tylko  żle  Hebodota  osądzi,  kto  się  będzie  u  niego 
domagał  wiadomości  astronomicznych  albo  zoologicznych. 
Astronomia,  geografija  matematyczna  i  zoologija  nie  istniały 
jeszcze  za  jego  czasów.  Najrozmaiciój  i  chłopskim  rozumem 
podaje  pomiary  rozmaitych  części  świata,  mówiąc  o  dniach 
pochodu  i  dniach  żeglugi  morzem,  albo  tćż  rzókami,  czy  to 
z  wodą,  czy  pod  wodę.  Wartości  to  zmienne  i  niestsde,  a  je- 
szcze o  tyle  bardziój  niepewne,  że  trzeba  uwzględnić  ma- 
nowce ówczesnych  handlowych  gpścińców,  zakręty  żeglugi 
i  zwyczajne,  dłuższe  lub  krótsze  przestanki  żeglarzy.  Tylko 
długość  i  szerokość  morza  Czarnego  podaje  Herodot  wyra- 
źnie na  272  i  80  mil  geograficznych  ^).  Ale  tu  także  nie  mo- 
żemy wiedzieć  stanowczo,  jak  mamy  pojąć  te  p<Hniary,  a  zwła- 
szcza, czy  przy  długości  mowa  o  żegludze  wprost,  czy  o  że- 
gludze nadbrzeżnćj? 

To  wszystko  czyni  narysowanie  mapy  świata  pofing 
wskazówek  Herodota  bardzo  trudnćm  zadaniem.  Niejednćj 
rzeczy  musimy  się  przytćm  domyślać  tylko,  niejedną  rzecz 
musimy  zakreślać  dowolnie.  Najczęśeićj  jednak  czujemy,  że 
mamy  do  czynienia  ze  względną  prawdą,  i  to  dodaje  wielką 
wagę  tćj  części  świadectw  Herodotowycb,  które  się  tyczą 
północnój  Europy.  Przystąpimy  z  podwójną  uwagą  do  ich 
rozpoznania.  Badania  archeologów  podjęte  w  rozmaitych 
okolicach  Afryki  i  Azyi  przyczyniają  się  jeszcze  bardsiój 
do  potwierdzenia   naszego   zaufania,   skoro   się   okazało,  że 


•)  Idem  IV.  86. 


Digitized  by 


Google 


179 

Herooot  wBzędzie  opowiadał  to,  co  widział  naprawdę,  albo 
przynajmniej  powtarzał  wiernie  podania  mieJBCowe. 

Dowiadujemy  się  od  Herodota,  że  ziemia  Scytyjska 
trawą  obrośnięta,  pełna  wody.  Mnogie  w  nićj  płyną  rzćki 
nie  o  wiele  mniój  liczne  od  kanałów  Egiptu.  Najgłośniej- 
szemi  a  spławnemi  rzćkami  były :  Ister,  o  pięcia  ujściach, 
a  potem  idąc  od  zachodu  na  wschód,  Ty  ras,  Hypanys,  Bo- 
rystenes,  Pantikapes,  Hipacyrys,  Geros  i  Tanais.  W  samój 
Scytyi  wpadało  do  Istru  pięć  rzćk  ^);  pierwszą  z  nich  Prut, 
którą  Helleni  nazywali  Pyretem.  Nie  łatwo  powiedzieć,  jakie 
dziś  mają  nazwy  dalsze  dopływy  Dunaju,  wspomniane  przez 
Hebodota  u  lewego  brzegu  tój  rzóki.  Tyarantos  mniejszy  od 
Prutu  leżał  dalćj  na  zachód.  Dopływy  Istru  pomiędzy  Ty- 
arantem  a  Prutem  położoue  misly  na  imię  Araros,  Naparys 
i  Ordessos.  Wszystko  to  były  rodowite  scytyjskie  rzóki  po- 
żywiające Ister;  to  jest  Herodot  mniemał,  że  wszystkie  te 
rzóki  mają  swoje  źródła  u  południowego  stoku  Karpat  Naj- 
dalój  na  zachodzie,  nie  już  we  właściwćj  Scytyi,  tylko  w  kraju 
Syginów,  wpadał  od  północy  do  Dunaju  Marys,  mający  swoje 
źródła  w  kraju  Agatyrsów  otoczonych  zewsząd  górami.  Marys 
ten  jak  się  zdaje  to  Marod  i  dolna  Cisa  jednem  mianem  prze- 
zwane, jak  to  się  często  zdarza  w  starożytnój  geografii.  Krajem 
Agatyrsów  Siedmiogród.  W  takim  razie  Tyarantos  Aluta,  którój 
źródła  Herodot  umieścił  mylnie  w  Scytyi,  to  jest  na  Wołoszczy- 
żnie;  Araros,  Naparys  i  Ordessos  to  Ardżysz,  Jałomnica  i  Seret 

O  Agatyrsach ')  słyszymy,  że  byli  najłagodniejszymi  z  lu- 
dzi, i  że  nosili  wiele  złota  na  sobie.  Żyli  z  niewiastami  po- 
społu, chcąc  aby  wszyscy  byli  braćmi,  a  będąc  krewnymi, 
nie  znali  pomiędzy  sobą  ani  zawiści  ani  niezgody.  Zresztą 
chowali  tracki  obyczaj  i  nie  należeli  do  scytyjskiego,  tylko 
do  trackiego  plemienia.  Gdy  Daryjusz,  syn  Histaspów  chciał 
z  kraju  Neurów  podążyć  na  południe  i  zachód,  oparł  się 
o  góry  Agatyrsów,  to  jest  o  wschodnie  Karpaty  *). 

Ubyło  dziś  odnóg  przy  ąjściu  Dunaju.  Mogło  to  się 
łatwo  stać  w  napływowych  żuławach.  Dopićro  na  wschód  od 


V  Idem  IV.  47—48.  ')  Idem  IV.  104.    ")  Idem  IV.  125. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


180 

Prnta  i  od  njść  Dnnaju  kładzie  Herodot  właściwą  Scytyję, 
którą  odróżnia  od  dawnój  Sejtyi,  czyli  pustkowi  zamieszka- 
łych niegdyś  przez  Scytów  w  dzisiejszój  Bamnnii. 

Soytyję  kładł  Herodot  jako  przedłużenie  pomorza  Tra- 
ckiego, które  Bię  zaczynało  tam,  kędy  morze  tworzy  zatokę, 
przy  lyściacłi  Istrn  zwróconycli  ku  wschodowi  %  Za  Istrem 
graniczyła  Scytyja  od  południa  z  morzem  aż  do  miasta  Ear- 
cyńskiego.  Dalćj  przylegd  do  tego  morza  i  występywał  na- 
wet w  głąb  Pontu,  to  jest  morza  Czarnego,  kraj  górzysty 
zamieszki^y  przez  naród  Taurycki,  a  dziś  przez  nas  ąwany 
Krymem.  Półwyspie  to  skaliste  miało  u  swoich  wschodnich 
wybrzeży  drugie  Meockie  morze,  które  nazywamy  Azowskiem. 
Scytyja  miała  zdaniem  Herodota  kształt  podobny  do  Attyki 
i  graniczyła  z  dwoma  morzami,  z  których  jedno  leżało  u  po- 
łudnia, a  drugie  u  wschodu.  Tanrowie  zaś  mieszkali  u  szczytn 
półwyspa,  podobnie  jakby  mieszkał  w  Attyce  lud  zamie- 
szkujący przylądek  Sunyum,  jeśli  wolno  małe  rzeczy  z  wiel- 
kiemi  równać. 

Za  Tauryką  tedy  mieszkali  znów  Scytowie,  ponad 
brzeg  wschodniego  morza,  na  zachód  od  Bosforu  Cymeryj- 
skiego  i  od  morza,  czy  tóż  jeziora  Meockiego,  aż  po  rzókę 
Tanais,  czyli  po  naszemu  po  ujścia  Donu,  uchodzącego  w  kąt 
tego  jeziora.  Na  północ  od  Istru  graniczyła  Scytya  w  głębi 
lądu,  najpierw  z  Agatyrsami  Siedmiogrodzkimi,  potem  z  Neu- 
rami,  potem  z  Androfagami  czyli  Mężożercami,  wreszcie 
z  Melanchlenami  czyli  Czamopłaszczymi. 

Scytyja  Herodotowa  była  czworobokiem.  Dwa  boki  te- 
goż graniczyły  z  morzem;  tamte  wśród  lądu  biegły  równo- 
legle. Od  Istru  aż  do  Borystenesu,  czyli  do  Limanu  Dnie- 
prowego, było  podług  dość  szczęśliwego  pomiaru  10  dni 
drogi.  Niebardzo  się  mylił  Herodot  kładąc  ów  liman  w  pół 
drogi  pomiędzy  ujściem  Dunaju  a  morzem  Azowskiem  i  kła- 
dąc tym  sposobem  ujścia  Bohu  pośrodku  południowego  wy- 
brzeża Scytyi.  Od  morza  w  głąb  ziemi  aż  do  Czamopła- 
szczych  osiadłych  po  za  Scytami,  liczył  Herodot  20  dni  drogi 


»)  Idem  IV.  99—101, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


181 

przypnszczająCy  że  na  każdy  dzień  drogi  przypadało  dwie- 
ście Btaj|'*(40  kilometrów  mnićj  wlęcój).  Jeżeli  pociągniemy 
równolegle  z  morzem  Azowskiem,  na  północny  wschód  od 
Ismaiłu  liniję  tak  dłngą  jak  ta^  która  przedziela  Ismaił  od 
morza  Azowskiego,  trafimy  na  zadnieprskie  sadyby  Czarno- 
płaszczycfa,  gdzieś  pod  50^  szórokości  północnój.  Pociągnąw- 
szy ztamtąd  drogą  liniję  do  ujść  Donu,  zakreślimy  granice 
Herodotowój  Scy^.  Gdybyśmy  chcieli  nadać  800  kilome- 
trów dłagości  każdój  z  tych  linij,  otrzymalibyśmy  krą)  o  wiele 
obszerniejszy,  którego  postaó  nie  miałaby  jaż  zgoła  żadnego 
podobieństwa  do  czworobokn,  a  którego  granice  nie  biegłyby 
wcale  równolegle  z  morzami.  Pierwszy,  mniejszy  czworobok 
mieści  się  cały  w  stepowych  okolicach,  po  których  Scytowie 
mogli  koczować  swobodnie ;  droga  nieregnlama  figara  obję- 
łaby znaczną  część  puszcz  Polesia  Ukraińskiego  i  Rnsi  Bia- 
łćj;  kędy  życie  pasterzy  niepodobieństwem.  Będziemy  się 
tedy  trzymać  zdania  Herodotowego  twierdzącego,  że  granice 
Scy^  pociągnięte  wśród  lądn,  równoległe  z  obydwoma  jćj 
wybrzeżami  i  równie  długie.  Pomiara  na  kilometry  nie  bę- 
dziemy się  trzymać.  Byłby  zdradnym  nad  morzem,  gdybyśmy 
nie  uwzględniali '  wszystkich  zwrotów  nadbrzeżnćj  żeglugi ; 
byłby  jeszcze  zdradniejszym  wśród  lądu,  gdzie  podróżny 
musiał  kołować  koło  mnogich  trzęsawisk,  i  gdzie  musiał  szu- 
kać brodów  w  wielu  rzćkach  stepowych.  Mniejszą  tedy  wagę 
przywiązujemy  do  słów  Herodotowych,  które  w  tćm  brzmie- 
niu opierają  się  niezawodnie  na  błędzie,  kiedy  Herodot  mówi, 
że  południowa  granica  Scytyi  liczyła  4000  staj,  i  że  kraj 
ten  równie  daleko  sięgał  w  głąb  ziemi. 

Pierwszą  rzćką  scytyjską  był  tedy  Ister.  Drugą  był 
Tyras,  czyli  Dniestr  ^).  IbsiODOT  twierdził  o  nim  z  gruba,  że 
płynął  od  północy.  Przy  ujściach  Dniestru  była  kolonija  gre- 
cka Tyretów.  Grecy  nie  znając  źródeł  rzćki,  domyślali  się 
ich  gdzieś  w  jednćm  z  wielkich  trzęsawisk,  których  było 
wtedy  pełno  na  stepie,  a  którym  dawali  imię  jezior.  W  Xyil 
jeszcze   wieku   nie  osuszono  ze  wszystkiem  błot,  na  które 


')  Idem  IV.  61. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


182 

kupcy  natrafiali  w  średnim  biegu  Dniestru.  Hebodot  mienił 
te  błota  źródłami  rsóki.  Tu  siedzieli  na  poły  bajeczni  Nen- 
rowie,  przeniesieni  przez  Szafabztka  w  Nurską  ziemici 
między  Bug  a  Narew,  a  przez  Bara  i  Bawłinsona  ał  na  Litwę. 

Dziwnie  to  naciągnięte  twierdzenia  wytfómaczono  tćm, 
ie  chciano  wmówić  w  Herodota,  że  wcale  dobrze  zni^  Sło- 
wiańszczyznę. Gdybyśmy  Neurów  szukali  u  istotnych  łródeł 
Dniestru,  zaszlibyśmy  w  okolice  Sambora  i  Lwowa  a  nie 
Ostrołęki.  Grecy  jednak  nie  znali  górskich  źródeł  rzóki  i  spo- 
tkali Neurów  poniżój,  jeszcze  na  stepie. 

Widzieliśmy,  źe  północno-wschodnia  granica  Sey^ 
Herodotowój  sięgała  gdzieś  od  Ismamaiłu  w  okolicę  Łubniów 
i  Półtawy.  Granica  ta  przekraczi^a  Dniestr  gdzieś  koło  Boa- 
dem,  a  tuż  za  nią  siedzieli  sąsiedzi  Scytów  i  Agatyrsów  Neoro- 
wie,  na  Podolu,  w  Bessarabii,  w  Mułtanach  i  na  Uknunie. 
Kupcy  greccy,  od  których  Hebodot  czerpał  swoje  wiadomo- 
ści, docierali  nad  Jahorlikiem  do  moczaru,  którego  juź  nióma, 
i  gdzie  były  granice  Scytyi.  Słyszeli,  że  dalój  znowu  stepy, 
a  na  stepach  ledwo  znani  Neurowie,  o  których  powtarzali  naj- 
dziwaczniejsze wieści,  wspólne  zresztą  wielu  ludom  aryjskim. 

Hebodot  mówi  o  Neurach,  że  mieli  obyczaj,  a  zapewne 
także  mowę  scytyjską ').  Był  to  tedy  lud  pasterski  i  koczo- 
wniczy, a  przeto  stepowy.  W  sadybach  swoich  bywał  dziwnie 
niestały.  Na  jedno  pokolenie  przed  pochodem  Daryjusza  -pu- 
ścił był  swoje  sadyby  z  powodu  wężów.  Było  bowiem  wiele 
wężów  w  ich  kraju.  Większa  jeszcze  mnogość  napadła  na 
nich  wyszedłszy  z  puszcz  północnych  tak,  że  znękani  opu- 
ścili kraj  własny  i  zamieszkali  pośród  Budynów,  narodu 
mieszkającego  za  Dnieprem,  na  wschód  od  Czarnopłaszczych. 
Hebodot  podejrzy  wał  tych  ludzi  oto,  że  byli  czarodziejami. 
Powiadali  bowiem  tak  Scytowie,  jak  Grecy  osiedli  w  Scytyi, 
że  każdy  z  Neurów  stawał  się  co  roku  na  dni  kilka  wilkiem, 
poczćm  wracał  do  pierwotnój  postaci.  Ci  którzy  tak  opowia- 
dali, Hebodota  nie  przekonali;  opowiadali  tak  jednak  i  przy- 
sięgali że  to  prawda. 


')  Idem  IV.  106. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


183 

Trzecia  nóka  Hypanis  %  miała  swoje  domniemane  źró- 
dła w  Scytyi^  w  jakiemś  wielkiem  jeziorze,  dokoła  którego 
pasły  się  tabnny  białe.  Przezywano  to  jezioro  położone  gdzieś 
między  Bracławiem  a  Winnicą  matką  rzóki.  Były  to  błota 
i  jeziorzyszcza  położone  na  dziesięć  dni  spławn  od  morza, 
i  Hypanis  czyli  Boh,  dotąd  zapewne  tylko  był  spławnym. 
Boli  toczył  szórokióm  korjrtem  słodkie  wody,  przez  pięć  dni 
żeglugi  do  tego  jeziora;  przex  dalszych  pięć  dni  aż  do  mo- 
rza był  straszliwie  gorzkim.  Ta  l>owiem  wpadały  doń  gorzkie 
źródła,  tak  gorzkie,  że  choć  małe,  zatruwały  Hypanis,  jedną 
z  największych  rzćk.  Scytowie  przezywali  te  gorzkie  wody 
wpadające  do  Bohu  Eksampąjem,  Grecy  świętemi  drogami, 
a  my  nadajemy  im  miano  Sinucby«  Hebodot  znał  zresztą  do- 
kładnie dolny  bieg  Bohu,  i  wiedział,  że  Dniestr  i  Boh  płyną 
blisko  siebie  aż  do  Winnicy  i  Sawranu,  a  potćm  odwracają 
się  od  siebie  nawzajem  ti^,  że  kraj  pomiędzy  niemi  się 
staje  szerszym. 

Przy  ujściach  Bohu  *)  leżało  targowisko  Borysteneitów, 
Olbia  koło  dzisiejszego  Mikołajowa,  pośrodku  całego  Scytyj- 
skiego wybrzeża  morskiego.  Wnet  przy  niem  mieszkali  Kal- 
lipidzi,  którzy  b>li  na  poły  Grekami,  a  na  poły  Scytami. 
Tak  się  wyraża  o  nich  Herodot,  a  zdaje  się,  że  fo  byli  Scy- 
towie poddani  greckim  kolonistom  osiadłym  w  Olbii,  a  po- 
tężnym i  bogatym.  Eallipidzi  siedzieli  ponad  dolnym  Bohem 
w  okolicy,  w  którćj  bezpośrednie  sąsiedztwo  rzćki  umożli- 
wia od  wieków  rolnictwo,  równając  wpływ  posuchy  letnićj 
stepowój. 

Poza  Kallipidami  mieszkał  inny  lud  zwany  Alazonami  *). 
Polscy  pisarze  upatrywali  w  nich  radzi  starożytnych  Hali- 
czan.  Domysł  to  jednak  niczćm  nieuprawniony;  Herodot  bo* 
wiem  kładzie  ich  wyraźnie  w  tij  stronie,  w  którćj  Boh  przy- 
stępuje najbliżćj  do  Dniestru,  dodając,  że  Sinucha  ich  oddziela 
od  dalszych  Scytów  oraczy  *).  Siedzieli  tedy  niezawodnie  po 
obydwu  stronach  Bobu,  w  okolicy  Bałty,  Olgopola  i  Huma- 
nia. Obydwa  te  ludy  żyły  zresztą  po  scytejsku,   ale  siały 


•)  Idem  IV.  62.  »)  Idem  IV.  6.  •)  Idem  IV.  6.  *)  Idem  rV.  62, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


184 

zboże  i  jadały  chleb;  podobniet  oprawiały  czosnek,  cćbolę, 
bób  i  proso ').  Dalój  poza  Alazonami,  na  lewym  brzegu  Si- 
nachy,  gdzieś  pomiędzy  Żwinogródkiem  a  Elizawetgradem, 
i  może  aż  po  Haysany  nad  Bohem ,  przebywali  Scytowie 
oracze,  o  których  Hebodot  twierdzi,  że  zboże  siali  nie  dla 
własnego  pożywienia,  a  tylko  na  sprzedaż. 

Obydwa  te  lady  siedziały  na  najbujniejszych  rohich 
i  w  klimacie  sprzyjającym  już  rolnictwu.  Były  to  jednak 
ludy  scytyjskie,  z  natury  na  wskroś  pasterskie.  Scytowie 
oracze  żywili  się  zapewne  wyłącznie  mięsem  i  nabiałem; 
podlegali  jednak  wielkiemu  Scytyjskiemu  państwu,  utrzymi^ą- 
cemu  ścisłe  stosunki  handlowe  z  Grekami.  Dowiedzieli  się 
tedy,  że  ich  stepy  rodzą  obficie  pszenicę,  za  którą  kupcy 
greccy  dadzą  chętnie  broń  dobrą,  złoto,  spiż  i  brzękotki 
szklanne. 

Skoro  tedy,  Scytowie  ci,  gdzie  na  rok  jeden  osiedli 
wśród  bujnego  stepu,  podrapali  częśó  ziemi  pługiem  dre- 
wnianym i  zasiali  zboże,  prawie  bez  uprawy,  dla  Oreków 
nie  dla  siebie.  Ugór  odwieczny  wydawał  plon  sowity,  a  na 
drugi  rok  osadzano  koczowisko  na  kilka  mil  dalój.  Pastćrze 
północni  koczują  z  konieczności  inaczój  od  południowych. 
Muszą  siano  na  zimę  dla  trzód  swoich  gromadzić.  Osiadają 
tedy  na  rok  cały  prawie  na  jednćm  miejscu.  Tu  rozkładają 
namioty,  albo  rozstawiają  mieszkalne  wozy,  koszą  trawę  ste- 
pową,  układają  siano  w  stórty  i  rok  jeden  zimują.  Z  tego 
życia  nie  trudnóm  było  przejście  do  połowicznego  rolnictwa> 
któróm  się  zajmowali  niegdyś  Scytowie  oracze.  Alazonowie 
zachodniejsi  postąpili  o  krok  jeden  dalćj  po  drodze  wiodą- 
cój  do  osiadłych  obyczajów.  Nie  na  to  tylko  step  orali,  aby 
Grekom  dostarczyć  zboża.  Sami  przywykli  jadać  chlób  i  nie- 
które jarzyny.  Nie  mieli  jednak  jak  się  zdaje  osad  stałych 
i  przenosili  co  roku  swoje  szidase  w  inne  miejsce,  nie  zna- 
jąc osobistćj  własności. 

Nie  inaczćj  żyli  w  kilka  wieków  póżniój  Germanowie. 
Nie  inaczćj  mogli  żyć  scytyjskim  obyczajem  Neurowie,  któ- 


')  Idem  IV.  6. 


Digitized  by 


Google 


185 

rzy  mieszkali  głębićj  i  ta  oad  Bohema  ciągnąc  swoje  koczo- 
wiska  gdzieś  od  Skwiry,  przez  Winnicę  i  Bracław,  ku  Gho- 
cimowi  i  Saczawie.  O  ile  Herodot  wiedział,  leżał  po  za  Nea- 
rami  kraj  bezludny.  Ta  w  istocie  zaczynała  się  ogromna 
paszcza,  zakrywająca  wówczas  nieprzebytym  lasem  całą  środ- 
kową i  północną  Europę.  Nie  sięgały  tu  wiadomości  wyra- 
źniejsze Greków.  A  jednak  nie  jeden  wyrób  grecki  ze  spiżu 
i  złota  zabłądził  z  rąk  do  rąk  aż  między  Słowiańskie  albo 
Gzudzkie  lady,  rozsiane  zrzadka  wśród  puszczy,  i  zastał  po 
wielu  wiekach  odnalezionym  w  starodawnój  mogile,  należą- 
cój  do  narodów,  o  których  Herodot  i  słowem  nie  wspomina. 

Skończyliśmy  rzecz  o  ludach,  które  Herodot  kładzie 
nad  rzóką  Hypanis  na  zachód  od  Borystenesu  %  Czwartą 
rzóką  Scytyi  był  Borystenes '),  największy  po  Istrze,  a  zda- 
niem Herodota  najużyteczniejszy,  nietylko  ze  scytyjskich,  ale 
ze  wszystkich  rzók  wogóle  oprócz  Nilu  egipskiego,  z  któ- 
rym jednym  nie  można  było  żadnój  zgoła  rzóki  porównać. 
Nad  Borystenesem  najpiękniejsze  wołowe  pasze.  W  nim  naj- 
smaczniejsze ryby;  podobnież  najsmaczniejsza  woda,  czysta 
i  przejrzysta.  Wielkie  nad  jego  brzegami  urodzaje,  trawa 
samorodna,  wysoka;  moc  soli  twardniało  przy  ujściu.  Bory- 
stenes dostarczał  z  ryb  wielkie,  podziwu  godne  jesiotry  do 
suszenia.  Bieg  jego  rozpoznano  na  czterdzieści  dni  żeglugi 
pod  wodę,  aż  do  rzeki  Gerros,  odkąd  począwszy  płynął 
nieustannie  z  północy  na  południe.  Nikt  nie  zdołał  powie- 
dzieć, pośród  jakich  ludzi  płynął  powyżćj  tego  miejsca.  Zda- 
wało się  jednak,  że  przypływał  z  pustkowia  do  Scytów  rol- 
ników, osiadłych  nad  jego  brzegami  na  dziesięć  dni  żeglugi. 
Tćj  tylko  rzćki  i  Nilu  źródeł  nie  znali,  ani  Herodot,  ani  ża- 
den ze  współczesnych  Greków. 

Przy' końcu  płynął  Borystenes  tuż  obok  morza,  a  Hy- 
panis wpadał  wraz  z  nim  do  jednego  limanu.  Przylądek 
pomiędzy  temi  dwoma  rzćkami  przezwano  przylądkiem  Hi- 
poleona   i  postawiono  na  nim  świątynię   Demetry.   Boryste- 


•)  Idem  IV.  53.   •)  Idem  IV.  6. 

Wydi    61uxof.  T.  XIX.  24 


Digitized  by 


Google 


186 

neici,  czyli  Olbiopolici  mieszkali  poza  świątynią  nad  Bi^em, 
na  lewym  brzegn  tćj  rzćki. 

Z  tym  Borystenesem  Herodotowym  trudniejsza  sprawa 
jak  z  Dniestrem  i  Bohem. 

Powszechnie  wierzą,  że  Borystenes  Dnieprem;  a  pra- 
wdą to,  o  ile  Herodot  mógł  tylko  myśleć  o  bujnćj,  naddniepr- 
skićj  Ukrainie,  gdy  opisywał  wielką  i  błogosławioną  scytyj- 
ską rzćkę.  Ale  Herodot  zna  jeszcze  na  zachód  od  Eiyma 
trzy  wielkie  spławne  rzćki,  których  ajścia  schodzą  się  w  oko- 
licy leśnćj  z  ujściami  Borystenesu  tak,  że  wpadają  do  Bo- 
rystenesu  od  wschodu,  albo  też  do  morza  bezpośrednio  na 
wschód  od  tój  rzóki.  Otóż  po  lewym  brzegu  Dniepru,  ste- 
py Nogajskie,  na  których  ani  nawet  za  dni  Herodota,  nie 
mogło  być  ani  rzćk  ani  lasów  i  po  których  szakalbyś  dare- 
mno wyschłego  koryta  rzćki.  Hebodot  każe  oprócz  tego  Bo- 
rystenesowi  płynąć  prosto  od  północy,  kiedy  dolny  Dniepr 
płynie  od  wschodu,  i  każe  mu  się  bezpośrednio  spływać 
z  Bohem.  Z  tego  wszystkiego  wynika,  że  Herodot  dał  imię 
Borystenesu  tylko  limanowi  Dniepru,  potćm  limanowi  Bohu, 
a  wreszcie  biegowi  Ingułu,  który  płynąc  z  północy  zagina 
się  na  zachód  przy  samym  ujściu  i  wpada  do  Bohu  tuż 
przed  limanem,  tam,  gdzie  stała  niegdyś  Olbią,  a  gdzie  dziś 
postawiono  po  przeciwnym  brzegu  Ingułu  Mikołajów,  naprze- 
ciw starożytnćj  Olbii.  Słowem:  Borystenes  starożytnych  to 
Inguł,  a  wcale  nie  Dniepr.  Limany  rzćk  czarnomorskich  wy- 
dawały się  Grekom  już  raczój  częścią  morza.  Inguł  płynął 
przez  Olbię ;  była  to  rzćka  znaczna,  spławna,  paśna,  nie  przed- 
stawiająca żadnych  przeszkód  dla  żeglugi,  których  nie  brak 
pośród  porohów  Dnieprowych.  Archeologowie  znaehodzą  dziś 
wyroby  greckie  i  monety  olbiopolitańskie  wzdłuż  Ingułu, 
którędy  szła  naturalna  droga  handlowa  w  głąb  Ukrainy. 
Pasze  nad  Ingułem  daleko  biyniejsze  jak  nad  dolnym  Dnie- 
prem, kędy  rośnie  łykowata  i  rzadka  trawa  stepowa^  lepsza 
dla  owiec  jak  dla  wołów.  Nie  mogli  tedy  Grecy  nie  wiedzieć 
o  tćj  rzćce,  nie  mógł  o  nićj  zamilczeć  Herodot,  musiała  mu 
się  wydać  najważniejszą  pośród  rzćk  Niżowych.  Wbrew  tedy 
zdaniu  wszystkich  hun^anistów  i  uczonych,   będziemy  odtąd 


Digitized  by 


Google 


187 

pamiętać,  że  Borystenes  Ingułem,  a  nie  Dnieprem,  i  zoba- 
czymy,  jak  prostem  się  wyda  rozwiązanie  zagadek,  nad  któ- 
remi  nczeni  się  dotąd  tmdzą  daremnie. 

Eto  za  dni  Herodota  przeszedł  Borystenes  ezyli  Ingnł  '), 
ten  zastał  najpierw  nad  morzem,  ezyli  raczćj  nad  limanem 
Dniepm,  kraj  leśny.  Ta  nad  Dnieprem  zachowuje  ziemia  tyle 
wilgoci,  te  drzewa  rosną  i  ndają  się.  Były  tu  tedy  i  za  cza- 
sów Herodotowych  lasy,  i  te  lasy  tóm  bardziój  zwracały 
na  siebie  uwagę,  że  step  bezbrzeżny  zresztą  rozpościćri^  się 
zewsząd.  Dalćj  przebywali  Scytowie  rolnicy.  Grecy  osiedli 
nad  Bohem  przezywali  tych  Scytów  Borysteneitami,  nazy- 
wając siebie  samych  Olbiopolitami.  Ci  Scytowie,  Grekom 
poddani  podobnie  jak  Ealipidzi,  uprawiali  rolę  między  Ingu- 
łem  i  Ingnlcem,  na  trzy  dni  pieszój  drog^  w  szćrz.  Piątą 
bowiem  rzóką  Scytyi  był  wedle  Herodota  Pantikapes '), 
który  płynął  podobnież  z  północy,  i  który  wpadał  do  Bory- 
stenesu  przepływając  ów  kraj  zagajony.  Śmiało  w  tćj  rzćce 
poznajemy  Ingulec,  a  niebawem  wytłómaczymy  jakim  sposo- 
bem i  on  wpadał  do  Borystenesu;  a  zgołabyśmy  nie  umieli 
wytłómaczyć  tego,  jakimby  sposobem  miał  Herodot  niewie- 
dzieó  o  tak  znacznój  rzóce  Niżowój,  a  wiedzieó  o  jakichś 
problematycznych  wcale  strumykach  na  stepach  Nogajskich? 
Scytowie  rolnicy  siedzieli  na  jedónaście  dni  żeglugi  pod 
wodę,  wzdłuż  Ingnłu,  a  na  dziesięć  dni  drogi  pieszćj  wzdłuż 
Ingnlca.  Sadyby  ich  sięgały  tedy  aż  do  Piotrkowa  i  Elizabet- 
gradu,  gdzie  się  łączyły  z  koczowiskiem  Scytów  oraczy. 
Możemy  tedy  o  tćm  wątpić,  czy  Herodot  rzeczywiście  od- 
różniał oraczy  od  rolników.  Baz  używał  jednego,  potćm  dru- 
giego wyrazu.  Był  to  jeden  tylko  lud  na  Niżu  Grekom,  po- 
wyżćj  Scytom  Nogajskim  podległy. 

Po  za  temi  rolnikami  był  step  szczćry —  wielkie  pust- 
kowie —  a  dalćj  siedzieli  nad  Tazminą,  koło  Czerkas  i  Cze- 
chryna  Androfagowie,  czyli  mężożercy,  lud  nie  scytyjski 
woale;  a  własnego,  prawdopodobnie  czudzkiego  szczepu. 
Mieli  najdzikszy  obyczaj  pośród  ludzi ; ')   nieznali  ani  praw, 


')  Idem  IV.   18.     »)  Idem  IV.  64.     •)  Idem  IV.  106- 


Digitized  by 


Google 


188 

ani  sądów.  Byli  jednak  stepowymi  pasterzami,  nosili  od^ieł 
scytyjską,  ale  mieli  język  własny,  i  sami  jedni  w  tych  stro- 
nach byli  ludożercami.  Po  za  nimi  rozciągało  się  jnż  na 
prawdę  pustkowie,  to  jest,  zaczynała  się  nieprzebyta  le6na 
puszcza  środkowej  Europy. 

Na  wschód  ód  Ingulca,  czyli  Pantikapesu,  mieszkali 
na  Zaporożu  Scytowie  pastorze,  którzy  jni  wcale  rolnictwa 
nieznali  ') ;  ani  nie  siali,  ani  nie  orali.  Gały  ich  kraj  był 
pozbawiony  drzew,  z  wyjątkiem  okolicy  leśnój  tuż  nad  Dnie- 
prem. Posady  tych  pastorzy  sięgały  na  wschód,  na  czterna- 
ście dni  drogi,  aż  do  porohów  dnieprowych. 

Pośrodku  .ich  kraju  płynęła  rzóka  Hypacyrys  •),  czyli 
Buiublik.  Herodot  upatrywał  słusznie  źródła  tój  rzćki 
w  stepowem  jeziorze.  Dochodziła  jednak  w  jego  mniemania 
aż  do  morza,  do  którego  wpadała  przy  mieście  greckiem 
Karcynys.  U  prawego  brzegu  tćj  rziki  kładł  Hebodot  kraj 
leśny  i  bieg  Achilesa.  Siódmą  dopióro  rzóką  scytyjską  był 
Gerros.  Herodot  mniemał,  że  to  odnoga  Borystenesu,  od- 
dzielająca się  tam,  gdzie  go  dochodziły  ostatnie  wiadomości 
o  Borystenesie,  w  miejscu  podobnież  zwanóm  Gerros.  Bzćka 
ta  rozgraniczała  biegiem  swoim  ziemie  Scytów  pastćrzy, 
czyli  zaporoskich,  i  królewskich,  czyli  Nogajskich,  a  wpa- 
dała do  rzóki  Hypacyrys. 

Gerros  podług  Herodota  odnogą  Borystenesu,  czyli 
logułu,  wpadającą  potćm  do  Bużublika  od  wschodu.  Odnoga 
ta  musiała  tedy  najpierw  długo  płynąć  ku  wschodowi,  a  po- 
tom zwrócić  się  na  zachód,  opływając  tym  sposobem  prze- 
strzeń, w  którćj  leżały  źródła  Ingulca  i  Bużublika.  Imię  tćj 
rzćki  przypomina  znaczeniem  dnieprowe  porohy,  kierunek 
jćj  i  bieg  Dniepru  od  Czerkas  do  Nikopola,  i  nazwa  Gerros 
oznacza  u  Herodota  niezawodnie  tę  część  Dniepru.  Mylną 
tylko  wiadomość  Herodota  o  tćm,  że  Inguł  i  Dniepr  odno- 
gami jednćj  wielkićj  rzćki.  Źródła  Ingułu  wprawdzie  nad- 
zwyczaj bliskie  Tażminy,  ale  oddzielone  od  nićj  grzbietem 
wzgórz.  I  ten  błąd  jednak  da  się  wytłómaczyć  dziwnym  bie- 


')  Idem  IV,  19.     •)  Idem  IV.  65—66. 


Digitized  by 


Google 


189 

gletn  Taźmioy,  Rossy  i  Dnieprn,  plączących  ewoje  koryta 
po  Gzechryńskim  powiecie.  Jeźli  kto  zresztą  drzewo,  bursztyn 
albo  futra  z  Rusi  Bialój  spławiał  Dnieprem,  o  czóm  wątpi- 
my, pewno  omijał  porohy  dnieprowe.  Czekał  nad  Taźminą 
ai  nastanie  sanna ;  potćm  brał  towar  na  perewołoki  i  dosta- 
wał się  na  Inguł.  Mogło  to  być  pewnćm  nsprawiedliwieniem 
błędu  Herodotowego. 

Herodot  uważał  dolny  bieg  Dniepru,  od  Kikopola  aż 
do  ŁimanU;  za  część  rzćki  Hipacyrys.  Kraj  leśny  rozciągał 
się  tedy  od  ujść  Bużublika  aż  po  ujścia  Bohu,  wz)Uuż  Dnie- 
pru. Miasto  Earcyny  stało  tam,  gdzie  dziś  Aleszki,  naprzeciw 
Ghersonu.  Ze  słów  Herodota  trudno  zrozumieć,  czćm  ów 
bieg  Achilesa  leżący  na  zachód  od  Dniepru.  Wiemy  zkąd- 
inąd,  że  tu  mowa  o  półwyspie  Kinbum,  który  jednak  leży 
na  prawym,  a  nie  na  lewym  brzegu  owego  limanu,  który  się 
morzem  wydawał  Herodotowi,  a  tylko  na  prawo,  to  jest 
po  prostu  na  zachód  od  Herodotowćj  rzćki  Hypacyrys. 

Skoro  wiemy,  iż  Herodot  sobie  wyobrażał,  że  Inguł, 
Bużublik  i  Dniepr  dolny  tworzą  tylko  olbrzymie  żuławy 
Borystenesu,  zrozumiemy  wspaniałą  pochwałę  tćj  rzćki;  zro- 
zumiemy dlaczego  Pantikapes  wpadał  do  Borystenesu,  skoro 
wpadał  do  jego  odnogi;  zrozumiemy,  jak  to  można  było 
mówić  o  tćm,  że  Borystenes  na  czterdzieści  dni  splawny. 
Grecy  nie  puszczali  się  na  jego  wody.  Puszczali  się  Scyto- 
wie Dnieprem  i  docierali  może  aż  do  Kijowa  i  powyżćj,  w  głąb 
puszczy;  a  wracając  przerzucali  się  z  Dniepru  na  Inguł, 
by  ominąć  porohy.  Opowiadanie  o -tćm  wprowadziło  Hero- 
dota w  błąd,  a  zgotowało  dla  nowożytnych  uczonych  nad- 
zwyczajną łamigłówkę. 

Po  za  rzćką  Gerros,  na  stepach  Nogajskich  '),  była 
ziemia  królewska^  w  ktorćj  mieszkali  najliczniejsi  i  najdziel- 
niejsi  Scytowie,  mieniący  wszystkich  innych  swoimi  niewol- 
nikami. Ci  sięgali  na  południe  aż  do  Krymu,  na  wschód 
i  północ  po  Don  i  Doniec,  i  aż  do  miasta  Kremny,  pobudo- 
wanego  przez  Greków  nad  morzem  Azowskiem,  tam  gdzie 

*)  Idem  IV.  20. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


190 

dziś  stoi  miasto  Azów.  Był  to  naród  koczowniczy  i  wojenny, 
którego  obyczaje  Herodot  opisnje  obszóroie.  Na  półnoe  od 
Scytów  królewskich,  na  20  dni  drogi  od  morza,  koczowali 
za  Worsklą  Melaochleni,  czyli  Czamopłaszczy,  Ind  nie  scy- 
tyjski mową.  Wszyscy  Melanchleni  nosili  odziet  ezamąi  po 
którój  nazwę  wzięli  ^).  Obyczaj  chowali  scytyjski,  to  jest 
koczowali  po  stepie. 

Ósmą  rzćką  Scytyi  Herodotowćj  *)  był  Tanais,  o  któ- 
rym Hebodot  podobnież  twierdził,  że  gdzieś  daleko  wypły- 
wał z  wielkiego  jeziora,  a  do  większego  jeszcze  jeziora 
Meockiego,  czyli  do  morza  Azowskiego  wpadid  na  pogra- 
nicza Scytów  królewskich  i  Sarmatów.  Do  niego  wpadała 
inna  jeszcze  rzćka,  która  miała  na  imię  Hygris.  Kto  prze- 
kroczył Tanais,  ten  wyszedł  ze  Scytyi  *).  Najpierw  trafiał 
na  schedę  Sarmatów,  ladn  scytyjskiej  prawie  mowy,  ale 
niepodległego,  mieszkającego  po  lewym  brzegn  dzisiejszego 
Donn,  na  piętnaście  dni  drogi  pod  rzókę,  w  krajn,  w  którym 
niebyło  ani  dzikich,  ani  ogrodowych  drzew.  Po  za  Sarma- 
tami leżała  dmga  scheda  Bndynów,  mieszkających  w  krajn 
dobrze  oblesionym.  Bndynów  naród  wielki  i  liązny,  płowy 
i  modrooki  %  Było  n  nich  miasto  drewniane,  któremn  na 
imię  Gelonos.  Każdy  bok  wysokiego  drewnianego  ostrokołn 
którym  miasto  otoczono,  wynosił  trzydzieści  staj.  Drewniane 
u  nich  domy  i  świątynie.  Były  tn  świątynie  bogów  helleń- 
skich, z  helleńska  urządzone,  z  ołtarzami,  bałwanami  i  gma- 
chami drewnianemi,  i  co  trzeci  rok  szaleli  mieszkańcy,  gre- 
ckim obyczajem,  na  cześć  Bachusa.  Gteloni  bowiem  byli  z  da- 
wien dawna  Hellenami,  a  opuściwszy  targowiska  osiedli 
między  Budynami,  i  używali  raz  scytyjskiój,  to  znów  gre- 
ckiój  mowy. 

Na  północ  od  Bndynów  siedm  dni  puszczy  leśnój  *), 
przez  którą  się  greccy  kupcy  jednak  przedziórali  do  Tyssa- 
getów,  mnogiego,  odrębnego  ludu,  dziczy  czudzkićj  i  żyjącćj 
już  tylko   z  polowania,    od  którój   słyszeli  o  ionych   ludach 


')  Idem  IV.  107.     »)  Idem  IV.  57.     •)  Idem  IV.  21. 
*}  Idem  IV.  108.     *}  Idem  IV.  22, 


Digitized  by 


Google 


191 

raozćj  jni  bajecznych.  Na  pewne  wiedział  Hebodot  jai 
o  tóm  tylko,  że  równie  łowieccy  Jyrkowie  mieszkali  za  Tys- 
sagetamii  i  ie  kraj  ich  graniczył  na  nowo  ze  stepem,  koczo- 
wiskiem  nowych  jakichó  pastćrzy,  których  nazywa  zoown 
Scytami,  i  o  których  się  domyśla,  że  są  niepodległymi  już 
kolonistami  Scytów  królewskich.  Z  kraju  Tyssagetów  wypły- 
wały rzókł  *)  Lykos,  Oaros  i  Sygrys.  O  rzćce  Sygrys  nie- 
podobna wątpić,  że  to  Hygrys.  Hebodot  twierdzi  jednak,  że 
Hygrys  wpada  do  rzóki  Tanais,  a  Sygrys,  Likos  i  Oaros 
wprost  do  Meockiego  jeziora.  Zobaczymy,  jak  te  pozorne 
sprzeczności  pogodzimy  z  sobą. 

Herodot  opowiada  obszernie  wyprawę  Daryjnsza,  króla 
perskiego  do  Scytyi.  Gdy  ten  król  z  wojskiem  swojem  jnż 
przekroczył  Dunaj  '),  i  zaszedł  na  trzy  dni  drogi  w  głąb 
Bessarabii  dzisiejszój,  dostrzegły  wojska  straże  przednie  Scy- 
tów, i  ruszyły  przed  niemi,  wyprzedzając  je  o  jeden  dzień 
pochodu,  i  pustosząc  wszystkie  plony  ziemi.  Persowie  ścigali 
wciąż  w  ślad  scytyjskiój  konnicy,  postępując  ku  wschodowi 
i  ku  rzćce  Don.  Tę  także  rzćkę  przekroczyli  w  pogoni. 
Wpadli  najpierw  do  Sarmatów,  narodu,  u  którego  niewiasty 
panowały,  i  gdzie  dziewica  nie  szła  wpierw  za  mąż,  zanim 
nie  ubiła  wroga  •).  Wkroczyli  potom  do  Budynów.  Persowie 
nie  mogli  nic  niszczyć  pośród  stepu  ^),  jak  długo  szli  przez 
kraje  Scytów  i  Sarmatów ;  skoro  jednak  zaszli '  w  lasy 
i  w  bagna  Budynów,  napotkali  owe  miasto  drewniane  Gelo 
nos,  stojące  pustką  i  opuszczone  przez  mieszkańców.  Spa- 
liwszy miasto,  puścili  się  w  dalszą  pogoń,  i  zaszli  w  puszczę 
zgoła  bezludną,  sięgającą  na  siedm  dni  drogi  po  za  kraj 
Budynów.  Gdy  Daryjusz  zaszedł  w  puszczę,  stanął  nad  rzćką 
Oaros.  Tu  pobudował  ośm  wielkich  wałów,  pomiędzy  któ- 
remi  przedział  bywa  na  sześćdziesiąt  staj.  Za  czasów  Hero- 
DOTA  stały  jeszcze  zwaliska  tych  wałów.  Ścigani  Scytowie 
zwrócili  się  ztąd  ku  Scytyi,  i  tak  znikli  z  oczu,  że  niebyło 
o  nich  i  słychu.   To   widząc,   porzucił  Daryjusz   owe   wały. 


•)  Idem  IV.  123—124.     »)  Idem  IV.  123.     ")  Idem  IV.  117. 
*)  Idem  IV.  124—125. 


Digitized  by 


Google 


1.92 

i  zwrócił  8]Q  sam  na  zachód.  Ścigid  dalćj  pozostając  w  tyle 
o  dzień  drogi.  Scytowie  aszli  najpierw  do  ziemi  Melanchle- 
nów;  tych  popłoszyli  wpadłszy  Scytowie  i  Persowie.  Zfam- 
tąd  poszli  Scytowie  do  Androfagów.  I  tych  popłoszywszy 
wpadli  w  kraj  Nenrów.  I  tu  sprawiono  popłoch,  a  Scytowie 
uszli  do  Agatyrsów.  Wiemy  jnż,  że  Agatyrsowie  w  Karpa- 
tach zawrócili  6cigąjących. 

Dopiero  tn  opisany  pochód  Daryjasza  tlómaczy  nam, 
gdzie  mogłyby  leżeć  osady  Budynów.  Mieszkali  oni  w  leśnćj 
już  okolicy,  bezpośrednio  na  północny  wschód  od  Melanchle- 
nów,  na  lewym  brzega  Dońca,  gdzieś  nad  Okołem  i  Kraśną. 
Tak,  jak  to  często  bywało,  tak  w  tym  razie  nazwał  Hero- 
DOT  jednem  imieniem  Doniec  i  dolny  bieg  Donu,  któreśmy 
dziś  przezwali  różnemi  rzókami.  Nad  górnym  Dońcem  mie- 
szkali Budyoi,  a  Sarmaci  koczowali  po  dzisiejszój  ziemi 
Dońskich  Kozaków,  po  stepach,  na  wschód  od  dolnego  Donu, 
i  na  północ  od  Dońca,  aż  po  miejsce,  gdzie  nastawała  już 
wielka  puszcza.  O  rzece  Tanais  było  powszechne  u  Greków 
wyobrażenie,  że  ma  swoje  źródła  w  Oceanie,  i  że  się  ztam- 
tąd  przelewa  do  Meockiego  jeziora.  Wiemy,  że  Herodot 
zaniechał  caiój  baśni  o  rzóce  Oceanie;  ślad  jój  pozostał 
jednak  i  w  tćm,  że  każe  Dońcowi  wypływać  z  bardzo  wiel- 
kiego i  dalekiego  jeziora,  i  w  tćm,  że  wyraża  się  raz  o  do- 
pływach tćj  rzćki,  że  wpadają  do  morza.  Likos,  Oaros, 
i  Hygris.  to  chyba  O^koł,  Kraśna  i  Ajdar,  dopływy  Dońca, 
wypływające  z  północy,  z  ojczyzny  Tyssagetów  i  Jyrków 
w  Woroneskićj  gubemii.  Za  Jyrkami  rozciągają  się  stepy 
nowe,  nad  Kalitwą,  gdzie  przebywali  pastćrze  podobni  do 
Scytów. 

SzAFARZTK  przcsiedlił  Budynów  na  Polesie  i  w  błota 
Pińskie.  Domyśla  się  w  ich  nazwie  słowiańskiego  brzmienia, 
na  darmo,  skoro  pierwiastek  Bud  wspólny  wszystkim  aryj- 
skim językom.  Widzi  w  opisie  miasta  Gelonos  podobieństwo 
do  średniowiecznego  Nowogrodu  nad  Wołchowem,  a  zapo- 
mina o  tćm,  że  jedyną  podstawą  podobieństwa  to,  że  ta 
i  tam  powstało  miasto  drewniane  w  leśnćj  okolicy.  Tekst 
Herodota  niewątpliwy,  jasny,  i  jeżli  całe  jego  opowiadanie 


# 

Digitized  by 


Google 


193 

na  jakąkolwiek  wiarę  zasłoguje^  należy  sznkać  Budynów 
nad  Dońcem,  a  nie  nad  Frypecią.  Hekodot  opowiada,  że 
Neurowie  ustąpili  niegdyś  przed  wężami  z  własnej  ziemi 
w  kraj  Bndynów.  Rozumiał  tu  zapewne  puszczę  środkowo 
europejską  wogóle.  Ale  kto  pamięta,  jak  wielkie  wędrówki 
odbywali  w  historycznych  czasach  Hebrajczycy,  Alanie,  Bu- 
dowie, Gotowie,  Longobardowie,  Turcy  i  inni,  ten  niebędzie 
się  wcale  dziwił  temu,  jeżli  Neurowie  raz  przepędzili  zimą 
trzody  swoje  z  nad  Bohu  nad  Doniec,  i  potćm  wrócili 
na  dawne  sadyby. 

Aż  dotąd  mamy  do  czynienia  z  rzeczywistą  geografią 
Hebodota.  Odtąd  mamy  do  czynienia  z  wątpliwszemi  opi- 
sami, w  których  jednak  prawdy  część  znaczna.  Prostych 
bajek  nie  opowiadał  Herodot  chętnie.  Otóż  dowiadujemy 
się,  że  za  Scytami  owymi  drugimi,  koczującymi  na  północ 
od  Sarmatów,  nad  Kalitwą  i  Czyrem,  zaczynają  się  już  góry  '), 
pośród  których  przebywa  ńajbogobojniejszy  naród  łysych 
Agiympeów^  żywiących  się  wyłącznie  sokiem  drzew.  Dalój 
jeszcze  od  nich  zamieszkali  północ  Arymaspowie  jednoocy, 
gryfy  strzegące  złota,  a  w  dodatku  dwa  narody,  z  których 
jeden  sypia  przez  sześć  miesięcy  w  roku,  a  drugi  ma  nogi 
kozie.  Ani  wątpić,  że  tu  spotykamy  zwyczajne  baśnie  gre- 
ckie. Pośród  gór  Ryfejskich  mieszka  nad  Oceanem  sprawie- 
dliwy naród,  podobny  z  obyczaju  do  Lotofagów  Homera. 
Dalćj  kraje  złota  i  śnuerci,  Cyklopowie  północy,  bićsy  jakieś, 
i  wreszcie  noc  podbiegunowa,  sześciomiesięczna,  którćj  się 
Grecy  domyślali  już  za  dni  Herodota,  widząc,  jak  dzień 
stawał  się  w  zimie  krótszym  w  miarę  tego,  jak  się  posu- 
wano ku  północy.  Na  wschód  od  Agrympeów  mieszkali  już 
niebajeczni  wcale  Issydonowie,  którzy  spożywali  ciała  umar- 
łych rodziców,  nierzadkim  obyczajem  dzikich  narodów. 

Że  morze  Kaspijskie  było  dla  Herodota  najwscho- 
doiejszym  kresem  znanego  świata,  należy  przeto  szukać 
Issydonów  gdzieś  na  północ  od  Massagetów,  na  zachodniem 
wybrzeżu  tego  morza,   gdzieś  nad  Terekiem.   Massageci  bo- 


')  Idem  IV.  23—27. 

Wjdt.  fiiosof.  T.  XIX.  25 


Digitized  by 


Google 


194 

wiem  mieszkali  bezpośredDio  za  Araxem,  bynajmjiiój  nie 
w  Tarkestanie,  tylko  na  stepach  nad  Araksem  i  Enrem, 
w  dzisiejszym  Szyrwanie. 

Powiedziałem,  że  Issedonowie  wcale  nie  są  bajecznym 
narodem;  powiedziałem  podobnież^  ie  jakieś  tło  prawdy 
przebija  przez  wiadomość  Herodotową  o  Agrympeach  i  o  Isse- 
donach.  Wiedział  Herodot  na  pewne,  że  najwięcćj  o  wiele « 
złota  było  gdzieś  na  północy  Europy  *).  Niewiedział  zk%d 
je  brano.  Powiadano,  że  jednoocy  mężowie  Arymaspowie 
zdobywali  je  na  Gryfach.  Herodot  niewierzył  temn,  aby 
gdzie  byli  jednoocy  mężowie,  zresztą  do  innych  Indzi  podobni. 

Złoto  było  droższe  w  starożytności  jak  dziś.  Nie  brakło 
go  jednak  ani  po  świątyniach  bogów,  ani  po  pałacach  mo- 
żnych nad  brzegami  Śródziemnego  morza.  Przybywało  ono 
od  owych  Czadów  Uralskich,  o  których  już  wspominid  Eschtl 
pod  imieniem  niewłaściwie  użytym  Chalibów.  Lud  to  był 
o  cerze  żółtój ;  być  może,  że  sobie  golił  głowę  powszeclmym 
turańskim  obyczajem.  Kupcy  scytyjscy  docierali  do  niego, 
idąc  przez  ziemię  siedmiu  ludów,  i  używając  po  drodze  sie- 
dmiu tłómaczów,  a  powróciwszy  opowiadali  obyczajem  staro- 
żytnych kupców  najdziwacznićjsze  wieści  o  rozmaityeh  po- 
tworach. Bali  się,  aby  kto  się  nie  puścił  za  nimi  w  ślad, 
i  aby  temu  przeszkodzić,  podawali  jako  prawdę  rozmaite 
baśnie  mitologiczne.  Za  złoto  surowe  przynosili  ci  kupcy 
w  zamian  kunsztownie  wyrabiane  greckie  narzędzia,  odoa- 
chodzone  dziś  aż  w  gubemii  Permskićj,  ku  wielkiemu  zdzi- 
wieniu archeologów. 

Całą  Scytyję  opisuje  Herodot  słusznie  jako  kraj  zimny  •), 
i  opis  srogićj  zimy  północnćj  jest  u  niego  podobnie  jak 
u  wielu  starożytnych  przesadny.  Herodot  twierdzi,  że  zima 
trwa  w  Scytyi  ośm  miesięcy,  i  dodaje  naiwnie,  że  jeźli 
wodę  w  czasie  tych  ośmiu  miesięcy  na  ziemię  wylejesz,  nie 
uczynisz  błota;  że  natomiast  uczynisz  błoto,  jeżli  ogień  na 
ziemi  wzniecisz.  Bosfor  Cymeryjski  stawić  w  zimie  zupełnie, 
i  Taurycoy  czyli  Krymscy  Scytowie  jeździli  po  lodzie  i  prze- 


»)  Idem  m.  116.     ")  Idem  IV.  28. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


195 

prawiali  tędy  wojska  swoje  ilekroć  wojowali  z  Syndami* 
zamieszkającymi  kraj  Kozaków  Kubańskich  czyli  Tmukto- 
rakan.  Po  ośmin  miesiącach  zimy  oastawały  cztóry  miesięce 
zimna.  Niezupełnie  zgodnem  z  prawdą  twierdzenie  Herodo- 
towe^  że  niemasz  dószczn  w  Scytyi  na  wiosnę,  i  że  tamże 
pada  w  lecie  dószcz  nienstanoy.  Wiemy  przeciwnie,  że  tkk 
wiosna  jak  lato  bywają  w  stepowych  okolicach  posusznemii 
i  że  dopiero  w  leśnćj  Europie  powstają  gwałtowne  słoty 
świętojaj&skie.  Podobnież,  środkowćj  przedewszystkiem  Europy 
może  się  tyczyć  twierdzenie,  że  częstemi  są  pioruny  w  lecie. 
Dla  całćj  północy  słuszną  uwaga,  że  piorun  zimowy  i  trzę- 
sienie ziemi  wydają  się  dziwem  i  cudem. 

Scytowie  opowiadali  za  dni  Herodota,  że  dalćj  w  głąb 
północy  powietrze  pełne  piór  *),  że  przeto  niepodobna  było 
dalćj  iść  i  widzieć  co  się  tam  dzieje?  Takie  oto  było  zdanie 
Herodota  o  tydb  piórach:  tam  na  północy  wieczny  śnićg 
padał,  nieco  rzadszy  w  lecie,  gęstszy  w  zimie.  Eto  widział 
z  bliska  zawieruchę  śnieżną,  mógł  zrozumieć  to  naiwne  zda- 
nie. Strony  na  północ  od  Scytyi  były  zdaniem  Herodota  dla 
tęgićj  zimy  niezamieszkałe.  Scytowie  i  sąsiedzi  ich  porówny- 
wali śnićg  do  piór,  i  tym  sposobem  rozsiewali  wieści,  które 
dochodziły  uszu  Herodotowych. 

O  ile  Herodotowi  było  wiadomo,  nikt  nie  zbadał  Eu- 
i^opy  ').  Nikt  podobno  nie  wiedział,  czy  można  ją  opłynąć 
od  wschodu  słońca  i  od  północy. 

Ister  czyli  Dunaj  płynął  przez  całą  Europę  ')  i  przedzie- 
lał ją  na  dwie  połowy.  Wiemy,  że  źródła  jego  szukano 
u  Celtów,  koło  miasta  Pireny,  u  narodu  mieszkającego  naj- 
dalćj  na  zachód  po  Cynetach.  Nikt  nie  mógł  powiedzieć  na 
pewne,  kto  mieszkał  na  północ  od  tćj  rzćki  *).  Pustynia  nie- 
skończenie wielka  leżała,  jak  się  zdawało,  za  średnim  Duna- 
jem. Herodot  mógł  się  dowiedzieć  o  jednych  tylko  Sygi- 
nach,  kocząjących  po  pustyniach  węgierskich,  gdzieś  pomię- 
dzy Donajem   a  Cisą,  a  przyodzianych   w  medyckie   szaty. 


*)  Idem  IV.  31.     ")  Idem  IV.  46.     »)  Idem  IV.  49. 
Ó  Idem  V.  9. 


Digitized  by 


Google 


196 

podobnie  jak  późnićjsi  mieszkańcy  tych  stepów  Jazygowie. 
Eonie  ich  obrośnięte  po  całćm  ciele  włosem  na  pięć  cali 
dłngim;  małe  i  słabe,  nie  mogły  słożyć  pod  wićrzch;  a  by- 
wały zato  chyże  w  zaprzęga.  Syginowie  przeto,  podobnie 
jak  Scytowie,  koczowali  na  wozach.  Ci  ladzie  graniczyli 
z  nadadryjatyckimi  Renetami  czyli  Wenetami,  których  osady 
sięgałyby  tedy  w  Panonii  i  w  Norykam  aż  po  Dnnaj,  jak 
o  tóm  świadczą  zresztą  także  wspaniałe  wykopaliska,  które 
dowodzą  o  pobycie  jednego,  cywilizowanego  jnż  naroda  po- 
między Padem  a  Danajem,  w  czasach  poprzedzających  pano* 
wanie  rzymskie.  Powiadano  o  Syginach,  że  to  wychodźcy 
z  kraju  Medów.  Niemógł  Herodot  pojąć,  jakby  to  się  stać 
mogło.  Wszystko  jednak  było  możliwe  w  dłagićj  czasów 
kolei. 

W  ogóle  nic  pewnego  nie  amiał  Herodot  powiedzieć 
o  zachodnich  kończynach  Earopy  ').  Wyobrażał  sobie,  że 
morze  Śródziemne  krótsze,  że  zachodnie  strony  Earopy  bliż- 
sze, a  niedowierzał  najprawdziwszym  wieściom,  które  ostroż- 
nie powtarza.  Niewiedział,  czy  istnieją  wyspy  Kassyterydy, 
z  którychby  Cynę  do  Greków  przywożono.  A  jednak  wiemy, 
że  cyna  należała  do  pierwszych  potrzeb  życia.  Żelazo  było 
za  dniHerodota  znanej  aż  wprawdzie  i  nżywano,  ale  zawsze 
jeszcze  bardzo  kosztowne.  Do  wyrobu  spiżu  była  niezbędnie 
potrzebną  cyna,  którą  mieszano  z  miedzią.  Cyna  znajduje  się 
w  pobliżu  klasycznego  świata  tylko  na  wyspach  Scily  koło 
Anglii.  Mniemano  dotąd,  że  fenycyjscy  kupcy  przywozili 
z  tamtąd  cynę  przez  Atlantyk  i  cieśninę  Gibraltam.  Dziś 
wydaje  się  o  wiele  prawdopodobnićjszćm,  że  Brytanowie  po- 
dawali cynę  Wenetom  Galskim,  którzy  zamieszkując  Armo- 
rykę,  puszczali  się  sami  jedni  w  odległćj  starożytności  śmiało 
na  wody  Oceanu,  i  że  Grecy  Massylioci  nabywali  tę  cynę 
od  Wenetów  za  pośrednictwem  innych  może  jeszcze  galskich 
ludów.  To  pewna,  że  Herodot  był  nadto  ostrożnym,  kiedy 
wątpił  o  istnieniu  wysp  Eassyteryd,  czyli  wysp  Brytyjskich. 


*)  Idem  III.  116. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


197 

Trakowie  powiadali  "),  że  pszc/oly  zamieszkiwały  kraj 
gdzieś  na  północy  od  Dunaju,  zapewne  jaż  dalćj  za  owymi 
scytyjskimi  Syginami,  wśród  paszczy  nadwiślańskićj.  Dlatego 
to  twierdzili,  że  niepodobna  pójść  w  głąb  tój  krainy.  Wydało 
się  to  Herodotowi  niepodobnym;  niemógł  tego  pogodzić 
z  opowieścią  scytyjską  o  wiecznćj  zimie  na  dalekićj  północy. 
Mniemał  słusznie,  że  pszczoły,  to  żyjątka,  które  nie  znoszą 
mrozu,  i  sądził  raezćj,  że  okolice  północne  z  powodu  zimna 
niezamieszkałe.  A  jednak  i  ta  wiadomość  opićrała  się  na 
prawdzie.  Okolice  nad  Wisłą,  Odrą  i  nad  górnym  Dniestrem 
obfitowały  od  wiek  wieków  w  pasieki.  Z  tamtąd  przywozili 
Trakowie  Grekom  miód  i  wosk.  Handel  ten  szedł  przez  kraj 
Syginów,  a  odbywał  się  może  za  ich  pośrednictwem.  Roje 
dzikich  pszczół  zamieszkiwały  Polskę  jeszcze  w  średnich 
wiekach,  a  Trakowie,  albo  może  scytyjscy  Syginowie,  podo- 
bnie jak  Uralscy  Czudowie,  opowiadali  swoim  sąsiadom  po- 
łudniowym dziwne  bajki  o  pszczołach  i  powietrzu  pr^epeł- 
nionćm  piórami,  na  to,  by  Oreków  i  Etrusków  odstraszyć 
od  współzawodnictwa. 

Nie  ze  wszystkiem  zdołali  jednak  Trakowie  ukryć 
wszystko,  co  się  działo  na  północy  od  Dunaju.  Słyszał  He- 
RODOT  także  o  wielkićj  rzćcc  •),  zwanćj  przez  Greków  Ery- 
danem,  a  uchodzącćj  do  Północnego  morza,  czyli  do  Bałtyku, 
któremu  nadawano  w  całćj  starożytności  imię  Północnego 
Oceanu. 

Herodot  powątpiewał  słusznie,  aby  barbarzyńcy  mogli 
byli  jakićj  rzćce  nadać  imię  Erydanu,  które  świadczyło  samo 
o  sobie,  że  było  greckiem,  a  nie  barbarzyńskiem,  i  przez 
poetę  jakiegoś  wymyślonćm.  Nie  słyszał  o  tćm,  żeby  kto 
był  tę  rzćkę  widział  na  własne  oczy,  choć  wypytywał  się 
o  to,  jakie  jest  morze  w  tamtych  stronach  Europy?  Powia- 
dano mu,  że  z  tćj  rzćki  bursztyn  pochodził,  i  to  mu  się  wy- 
dawało pewnćm,  że  Grecy  dostawali  bursztyn  podobnie  jak 
cynę  gdzieś  z  krańców  świata. 


V  Idem  V.  10.     •)  Idem  UL  116. 


Digitized  by 


Google 


198 

Scytowie  Ukraińscy  nic  nie  wiedzieli  o  Hyperborejach  'j. 
Hezyjod  o  nich  prawił,  i  Homer  w  zatraconym  poemacie, 
zwanym  Epigonami,  i  Herodot  gdzieś  zawyrokował,  ie  to 
wszystko  Homera  wymysły.  Nąjwięcćj  o  nich  mówili  za  dni 
Herodota  mieszkańcy  wyspy  Delos,  którzy  powiadali,  ie 
Hyperborejczyey  przesyłali  im  co  roku  świętości  obwinięte 
w  słomę  żytnią.  Hyperborejczyey  powierzali  te  świętości  Scy- 
tom, ale  oczywiście  nie  Scytom  Ukraińskim,  tylko  owym  Sygi- 
nom,  używającym  małych  huculskich  koników.  Syginowie  to 
lud  pokrewny  Medom,  a  przeto  także  Scytom  i  Sarmatom. 
Oni  świętości  podawali  dalój  na  zachód  Panońskim  Henetom, 
których  wyroby  odnachodzone  dziś  tak  dziwnie  podobne  do 
wykopalisk  nad  Wisłą  i  Odrą.  Weneci  podawali  świętości 
dalój  od  ludu  do  ludu,  czyli  raczój  od  gminy  do  gminy,  aż 
na  brzegi  Adryjatyku,  skąd  przesyłali  je  na  południe.  Dodoń- 
czycy  w  Epirze  byli  najpierwszą  gminą  grecką,  do  którój 
te  świętości  dochodziły  po  drodze  do  Delos. 

Wiemy  już,  że  powszechne  u  poetów  greckich  podanie 
prawiło  uporczywie  o  sprawiedliwym  narodzie  Hiperborejów, 
mieszkającym  gdzieś  aż  po  za  wieczną  śnieżnicą,  po  za  od- 
ludnemi  stepami  i  po  za  niezliczonemi  rojami  pszczół  jado- 
witych. Naród  ten  przebywał  u  brzegów  Północnego  Oceann, 
a  góry  Ryfejskie  czyli  Karpaty  odgraniczi^y  go  od  reszty 
świata.  Bóżnił  się  od  dziczy  stepowćj  tóm,  że  używał  wiecz- 
nego spokoju,  że  uprawiał  rolę,  i  że  się  ćwiczył  nieustannie 
w  muzyce.  Był  to  naród  nabożnych  czcicieli  słońea  i  księ- 
życa, a  przeto  Apolina  i  Artemidy.  Dwie  dziewice  z  kraju 
Hyperborejów  były  obecne  przy  połogu  Latony.  Póżniój  dwie 
inne  dziewice  przybyły  ze  świętem  poselstwem  na  Delos, 
tam  umarły  i  tam  pochowane,  doznały  bohaterskiój  czci. 
Z  kraju  tego  pochodził  Abarys,  mąż,  który  włócznię  obniósł 
dokoła  świata,  nie  jedząc  nic  po  drodze.  W  tamtój  to  bajecz- 
nój  okolicy  zwykły  łabędzie  śpiewać  pieśń  przedśmiertną. 
Tam,  nie  gdzieindzićj  płynął  Erydan  ku  Północnemu  Ocea- 
nowi, tam  znachodzono  przy  ujściach  rzćki   kosztowny  bur- 


')  Idem  IV.  32—33. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


199 

BztyD,  przez  Greków  powyżćj  złota  ceniony.  Rzeczą  jasną, 
że  w  tych  powieściach  mnogo  szezćrze  mitologicznych  baśni, 
ale  jest  i  prawdy  więcćj,  niżli  przypuszczał  Hebodot. 

I  późniejsi  Grecy  i  Bzyroianie  przezywali  morze  Bał- 
tyckie Północnym  Oceanem.  Płynie  do  niój  istotnie  z  po- 
łudnia ku  północy  wielka  rz^ka,  n  którój  ujścia  znachodzi 
się  bursztyn.  Tą  rzćką  Wisła.  Źródła  jćj  w  Karpatach  prze- 
dzielających Polskę  od  kraju  Syginów.  W  Polsce  na  porze- 
czu  Wisły  i  Warty  należy  tedy  szukać  kraju  Hiperborejów; 
i  tu  mieszkał  póżniejszemi  wieki  lud  pokojowych  rolników, 
gęślarzy  i  śpiewaków,  czczących  przedewszystkiem  słońce, 
księżyc  i  ziemię;  lud  słowiański. 

Hebodot  słyszał  tylko  głuche  wieści  o  Hyperborejach 
i  Erydanie.  Zbyt  śmiałobyśmy  sobie  poczynali,  gdybyśmy 
chcieli  daleko  idące  domysły  usnuć  na  ich  podstawie.  Nie- 
chcemy  tedy  twierdzić,  żeby  rolnicy  Słowianie  już  za  dni 
Herodota  żyli  nad  Wisłą;  choć  to  nam  się  ze  wszech  miar 
prawdopodobnćm  wydaje,  i  choć  póżnićjsze  nieco  świadectwa 
zdają  się  to  stwierdzać.  To  tylko  zapisujemy,  że  doszła 
Herodota  wieść  o  Wiśle,  choć  pod  obcćm  nazwiskiem.  Bzćka, 
u  którćj  ujścia  znachodzono  nad  wyraz  cenny  bursztyn,  mu- 
siała być  znaną  na  świat  cały.  Nikt  z  ludzi  cywilizowanych 
nie  widział  jćj  na  oczy,  ale  wieść  o  nićj  dochodziła  Greków, 
tą  drogą,  którędy  i  bursztyn. 

Doświadczenie  nabyte  przez  podróżnych  we  wnętrzu 
Afryki  świadczy  stanowczo,  że  ludy  sobie  nieznane  mogą 
za  pośrednictwem  innych  ludów  zamieniać  towary.  A  jeżli 
to  się  dziś  jeszcze  dzieje,  działo  się  o  wiele  częścićj  w  staro- 
żytności. Sam  Hebodot  podaje  nam  przykład  tego  w  opo- 
wiadaniu Delejczyków,  o  sposobie,  w  który  Hyperborejczycy 
przesyłali  świętości  greckie  na  południowy  zachód  do  kraju 
Henetów.  Tą  samą  zapewne  drogą  przychodził  barsztyn  nad 
Śródziemne  morze. 

Wenetowie  mieli  u  siebie  podostatkiem  etruskich 
i  greckich  wyrobów,  posiadali  zbroje,  urny  i  rozmaite  klej- 
t|oty,  które  dawali  w  zamian  za  bursztyn.  I  tak  to  zacho- 
dziły greckie  i   etruskie   wyroby  aż   nad   Wisłę  i   Wartę, 


Digitized  by 


Google 


200 

gdzie  je  podostatkiem  odnachodzą  po  grobowcach.  Od  We- 
netów  Tozebodziły  się  po  całem  morzn  Śródziemnem  wieści 
o  Hyperborejczykach,  nad  Erydanem.  Naród  Hyperborejczy- 
ków  nosił,  jak  niebawem  zobaczymy,  to  samo  prawie  miano 
co  Wenetowie,  i  był  może  ściśle  spokrewniony  z  nimi.  Imię, 
którem  Grecy  przezywali  Wisłę  słowem  hebrajskiem  znaczy 
tyle  co  Jordan,  rzćka.  Fenicyjanie  rozpowszechnili  to  imię: 
nadali  je  najpierw  małój  rzeczułce  w  Attyce,  którój  wysclrfe 
koryto  po  dziś  dzień  pokazują  podróżnym.  Póżniój  nadawano 
to  miano  różnym  rzókom  głośnym  u  handlarzy,  jako  to  Roda- 
nowi i  Padowi,  które  zresztą  miano  za  rzókę  jedną.  I  Wiśle 
naszój  dostało  się  to  imię,  gdy  handlarze  południa  o  niój 
po  raz  pierwszy  usłyszeli. 

Herodot  niemoże  nam  nic  pewniejszego  powiedzieć 
o  głębszój  północy,  i  musi  tylko  powtarzać  niepewne  wieści, 
podawane  przez  kupców.  Nie  wie  nic  prawie  o  owych  dale- 
kich stronach,  po  których  Szafarzyk  kazał  mu  szukać  Sło- 
wian, ale  opisuje  prawdziwie  kraje  nadczarnomorskie,  a  nie 
tak  dziwacznie,  jak  tego  chce  Lelewel.  Znajduje  na  nich 
Scytów,  Sarmatów  i  Traków,  ludy  aryjskie,  ale  pewno  nie 
słowiańskie,  choć  Samokwasów  znowu  Słowian  od  nich  wy- 
wodzi. Lelewel  i  Bawlinson  dosiedli  w  sposób  niezbity, 
że  Sarmaci  i  Scytowie  należeli  językowo  do  azyjalyckiego 
konaru  indo-europejskiego  plemienia;  i  nam  się  tak  zdaje; 
musimy  jednak  spór  z  Samokwasowem  odłożyć  do  jakićjś 
przyszlćj  rozprawy.  Tu  naznaczymy,  że  można  się  u  Hero- 
dota  domyślać  Słowian  w  Hiperborejach,  Wisły  w  Erydanie; 
że  Herodot  niemiał  pewnćj  wieści  ani  o  jednych,  ani 
o  drugich. 

Słynny  lekarz  Hipokrates  podaje  nam  współcześnie 
z  Herodotem  nieocenioną  dla  etnografa  wiadomość  o  Scytyi 
w  szóstym  rozdzielę  swojego  dziełka  o  wichrach,  wodach 
i  okolicach.  We  wzmiance  tćj  wiadomości  geograficzne  skąpe 
i  bałamutne,  choć  z  pierwszćj  ręki  zaciągnięte. 

Wspomina  Hipokrates,  że  lud  scytyjski  różny  od  in- 
nych, zwany   Sarmatami,   zamieszkał  w  Europie   okolice  po 


Digitized  by 


Google 


201 

nad  jeziorem  Meockiem').  Niewiasty  ich  jeździły  konnO;  z  ko- 
nia strzelały  łukiem  i  ciskały  włóczniami,  poty,  póki  były 
dziewicami,  dając  tóm  samom  powód  do  baśai  o  Amazonkach, 
którą  spotkaliśmy  w  tych  stronach  u  Eschyla. 

O  postaci  innych  Scytów  można  było  to  samo  powie- 
dzieć, co  o  postaci  Egipcyjan.  Byli  podobni  do  siebie  samych, 
a  zresztą  do  nikogo. 

W  Scytyi  były  zwiórzęta  nieliczne  i  małe.  Kraina  ta 
leżała  bowiem,  zdaniem  Hipokrata,  na  samym  bieganie  i  pod 
górami  Ryfejskiemi,  z  których  pochodził  wi^er  północny. 
W  czasie  letniego  przesilenia,  krótka  tylko  chwila  oddzielała 
wschód  słońca  od  zachodu  i  wtedy  słońce  przez  krótki  czas 
przygrzewało.  Niebyło  silnych  ciepłych  wiatrów;  przewiewały 
z  rzadka  i  słabo.  Wichry  wiały  nieustannie  od  bieguna,  ozię- 
bione przez  śniegi,  przez  grad  i  słoty.  Na  górach  śnieg  był 
wieczny,  przeto  kraj  pusty. 

Mgła  wielka  zakrywała  we  dnie  równiny.  Tylko  miej- 
sca mokre  nad  rzókami  bywały  zamieszkałe.  Wieczna  była 
zima,  chłodne  lato  trwało  tylko  kilka  dni.  Bówniny  nieza* 
słonione  nagie,  na  północ  wystawione.  I  zwierzyna  tu  się 
niewielka  rodziła,  taka  tylko  jaka  się  mogła  pod  ziemią 
nkryć.  Przeszkodą  zima  i  nagość  ziemi,  w  którćj  nie  było 
ani  ostępów  ani  jaskiń.  Zmiany  pór  roku  nie  były  ani  wiel- 
kie ani  silne,  pory  roku  podobne  do  siebie,  mało  sięwczćm 
różniły ;  a  Hipokrates  widocznie  opisując  Scytyję,  postępował 
a  priori,  wierząc,  że  północ  taka,  jaką  być  powinna  podług 
ówczesnych  wyobrażeń  astronomicznych.  Sam  Scytyi  nie  wi- 
dział. Nie  wypytywał  się  u  tych,  którzy  ją  widzieli. 


IV. 
Wyobrażenie  geograficzne  Arystotelesa. 

I  w  czwartym  wieku  przed  Chrystusem  nie  brakło  ge- 
ografów, którzyby  ojczyznę  naszą  opisywali.  Dzieła  ich  za- 

')  Hipokrates  :  de  venti8,  aauis  et  łocis.  VL  26 — 28. 

Wyds.  OloMf.  T.  XiX.  26 


Digitized  by 


Google 


202 

ginęły  bez  wyjątka  prawie.  Doszły  naszych  rąk  tylko  nie- 
które wzmianki  geograficzne  wielkiego  filozofa  i  przyrodnika 
Arystotelesa.  Zresztą  wińmy  o  wyobrażeniach  Greków  ży- 
jących za  czasów  Filipa  i  Aleksandra,  tylko  za  pośrednictwem 
dzieł  późniejszych,  i  że  tak  rzekę  z  drngićj  i  z  trzecićj  ręki. 

Z  Arystotelesa  niewiele  się  dowiómy  o  stanie  naszój 
ojczyzny  w  starożytności.  Ale  wzmianki  te  są  ciekawe  same 
przez  się,  świadcząc  wymownie  o  stanie  ówczesnój  wiedzy 
geograficzno).  Wiedząc  jak  Arystoteles  sobie  świat  esij 
wyobrażały  zrozumićmy  snadno,  co  nam  współcześni  prawią 
o  północnćj  Earopie. 

Nikt  już  prawie  dziś  nie  wątpi,  że  sam  Arystoteles 
był  antorem  dzieła  o  niebie  icspc  iupiyou  i  meteorologii,  w  któ* 
rych  to  dwóch  dziełach  znajdujemy  niejeden  szczegół  tyetący 
się  geografii.  Dzieła  te  stanowią  część  integralną  jego  ency- 
klopedyi.  Natomiast  dziełko  o  świecie  ^cspi  xó?{jicu  długo  przy- 
pisywane Arystotelesowi,  jest  bezwątpienia  podręcznikiem 
szkolnym,  napisanym  kilka  wieków  po  śmierci  mistrza.  Ton 
bardzo  popularny  i  pewne  nadużycie  poetycznych  zwrotów, 
wystarczyłyby  jako  dowód,  że  Arystoteles  nie  pisi^  tego 
podręcznika.  Niektóre  błędy  popełnione  mianowicie  w  astro- 
nomii, dowodzą,  że  autor  dziełka  był  tylko  kompilatorem. 
Tak  naprzykład  układając  system  planetarny,  każe  słońca 
krążyć  pozornie  tuż  za  księżycem  i  każe  mu  być  bliżej  ziemi 
od  Wenery  i  Merkurego.  W  całości  jednak  fizyczna  nauka 
Arystotelesa  wyłożona  dość  szczęśliwie.  Po  nićj  następuje 
nauka  teologiczna,  wcale  różna  od  doktryn  Arystotelesowych. 
Miejsce  rozumu,  tou  vóoc,  miary  wszech  rzeczy  zajmnje  Bóg 
osobisty  o  wielu  imionach :  Zews,  Mojra,  Adrasteja,  Nemezys, 
zupełnie  podobny  do  Boga  stoików.  Świat  cały  jest  podobnie 
jak  u  Stoików  jedną  rzeczą  pospolitą  [lw  róXic,  którćj  obywa- 
telem mędrzec.  Pełno  cytatek  poetycznych  spisanych  obycza- 
jem kompilatorów.  Homer  występuje  już  obyczajem  Aleksan- 
dryjskićj  szkoły,  jako  poeta  nad  poety,  6  T^oi-fyaią  i  J»ko  po- 
waga, od  którćj  nie  masz  powołania.  Oprócz  wierszy  Homera 
przytoczono  w  sposób  naciągnięty  dwa  wiersze  z  prologu 
Edypa  króla   Sofoklesa,  i  wreszcie   definicyję  Boga   wyjętą 


Digitized  by 


Google 


203 

z  tak  zwaDÓj  Orficzaój  poezyt.  Co  wiccój,  św>.t  wjatępaje 
jako  TO  Sv.  Poezyja  Orficzna  zna  już,  jak  się  o  tóm  przeko- 
Damy,  Hermionów,  o  których  fizymianie  dowiedzieli  się  do- 
piero wskntek  wojen  Augusta  w  Germanii.  Chęć  zlania  wszyst- 
kich systematów  filozoficznych  w  jedno,  kiełkowała  dopióro 
w  drugićm  wieku  po  Chrystusie  i  wtedy  także  odnowiono 
naukę  Eleatycką  xepi  toO  l^oq.  Obydwa  kierunki  były  się  już 
ustaliły  wtedy,  gdy  wydano  ów  podręcznik  o  ńwiecie  łv 
xeip^Btov  Tcepi  toD  xóqjiou.  Nadawano  już  wtedy  chakter  ksiąg 
świętych  dziełom  Homera,  Sofoklesa  i  pseudo  Orfeusza, 
ujętym  jak  się  zdaje,  w  dzisiejszy  kanon  klasyków,  skoro  nie- 
przytoczono  ani  jednego  wiórsza  z  zagubionych  pism  poetów; 
uznano  wreszcie  monoteizm  Porfiryjusza  i  Proklasa  jako  do- 
gmat niezachwiany.  Wszystko  to  starczy  aż  nadto,  aby  do- 
wieść, że  pisemko  to,  niezawodnie  pogańskie,  pochodzi  z  trze- 
ciego wieku  po  Chrystusie.  Tylko  w  pięćset  lat  po  Arysto- 
telesie można  było  nadużyć  jego  powagi,  przypisując  jemu 
szkolną  kompilacyję  i  to  w  sposób  najniezręczniejszy.  Bo 
jakiż  to  pomysł  nieudolny,  na  mocy  którego  Arystoteles 
przypisuje  dziecinną  książeczkę  Aleksandrowi  iQY6iAfva>v  5vti 
'aplTM,  a  więc  wtedy  już,  gdy  był  sobie  zdobył  sławę  naj- 
większego wodza? 

Autor  dziełka  „O  świecie '^  był  przekonanym,  że  pisze 
rzecz  ściśle  filozoficzną  i  wielce  niedostępną.  Wypowiada  to 
uroczyście  w  napuszystćj  przedmowie,  i  dowodzi  tćm  oczy- 
wiście, że  był  ignorantem,  że  prawdziwa  filozofia  zupełnie 
przerosła  jego  zdolności,  i  że  dlatego  zastąpił  naukę  metafi- 
zyczną Arystotelesa  bardzo  popularną  teologiją,  ponieważ 
tamtćj  nauki  poprostu  zrozumieć  nie  mógł  i  ponieważ  nie 
umiał  się  otrząść  od  podówczas  powszechnych  wyobrażeń. 
Zresztą  jednak  miał  zamiar  wyłożyć  naukę  Arystotelesa 
in  nueey  i  w  wielu  rzeczach  udało  mu  się  to  wybornie  na 
podstawie  perypatetycznych  dzieł,  które  miał  w  ręku.  Nie- 
zawodnie wyłoiył  w  ogóle,  choć  może  nie  ze  wszystkiem 
wiernie,  system  geograficzny  Arystotelesa.  Zupełnie  nie  znał 
matematycznćj  geografii  powstałćj  już  w  trzecim  wieku  po 
Chrystusie.   Wypisywał  tedy  rzecz  swoją  albo  z  dzieł  Ary- 


Digitized  by 


Google 


2'^4 

stotelesa,  albo  z  dzieł  jednego  z  jego  bezpośrednich  uczniów, 
a  z  pewnością  nie  Hekateusza  z  Abdery,  najprawdopodo- 
bniej już  Teofrasta.  Możemy  tedy  i  to  pismo  z  dobrom  su- 
mieniem uważać  za  źródło,  z  którego  możemy  czerpaó  wia- 
domość o  geograficznym  systemacie  wielkiego  m^rca  ze 
Stagiry,  nauczyciela  Aleksandra  Wielkiego.  Podręcznik  o  świe- 
cie mieści  bowiem  w  sobie  skrócenie  geografii  Arystoteleso- 
wćj,  spisane  z  drobnemi  może  niedokładnościami,  w  trzecim 
wieku  po  Chrystusie,  na  podstawie  dzieł  już  zaginionych. 

Za  dni  Arystotelesa  wiedziano  już  dobrze  o  tóm,  że 
ziemia  jest  z  postaci  kolista.  Przed  dwomaset  laty  pouczyły 
już  były  Greków  o  tćm  zaćmienia  słońca  i  księżyca,  tudzież 
widok  nieba  i  morza  ').  Za  dni  Arystotelesa  obliczono  już 
nawet  rozmiar  ziemi,  ale  ze  wszystkiem  mylnie  '),  tak,  że  jćj 
obwód  wypadał  dwakroć  zbyt  wielki  i  wynosił  400.000  staj, 
zamiast  216.000  staj.  Kulę  tę  otaczało  zewsząd  powietrze. 
Poniżćj  roztaczały  się  ziemie  i  morza  ')  przepdnione  zwić- 
rzęty  i  roślinami,  źródłami  i  rzćkami,  z  których  jedne  wsią- 
kały w  ziemię,  a  drugie  wpadały  do  morza.  Ziemia  upstrzona 
tysiącznemi  trawnikami,  wysokiemi  górami  i  cienisteroi  la- 
sami, miastami  założonemi  przez  zwićrzęta  rozumne  czyli  lu- 
dzi, wyspami  morskiemi  i  lądami.  Zazwyczaj  dzielono  świat 
zamieszkały  na  lądy  i  wyspy,  zapominając  o  tćm,  że  sam 
jest  cały  jedną  wyspą  otoczoną  zewsząd  przez  wielkie  mo- 
rze, które  zastąpiło  już  ze  wszystkiem  rzćkę  Ocean  i  które- 
mu Arystoteles  daje  imię  morza  Atlantyckiego.  Leżały  pra- 
wdopodobnie za  morzem  mnogie  inne  wyspy  mnićjsze  lub 
większe  od  naszego  świata.  Grecy  jednak  wszystkich  tych 
wysp  nie  znali,  prócz  tćj  jednćj  na  którćj  mieszkali.  Tak 
jak  morze  Śródziemne  okrążało  pomniejsze  wyspy,  tak  mo- 
rze Atlantyckie  okrążało  ląd  Greków.  Wszechmorze  okrążido 
mnogie  inne  lądy.  Lądy  były  wielkiemi  wyspami  otoczonemi 
przez  wielkie  morza. 

Na  ogromnćj  sferze  Arystotelesowej  ziemi,  wydawał 
się  nasz  ląd  zamieszkały,  i^  &txoułJLivv)  niewielką  podłużną  wy- 

')  Aristotełes  de  codo  lic.  14.    ')  Idem,  ibid.  Ile.  14,  S. 
16.  ')  OfuscuLum  de  mundo  III. 


Digitized  by 


Google 


206 

Bpą  o  kształcie  owalnym,  otoczoną  ze  wszech  stron  przez 
morze  Atlantyckie.  Podług  Arystotelesa  wynosiła  szćrokość 
tego  lądu  czterdzieści  tysięcy  staj  prawie;  dłngość  co  naj- 
więcej około  siedmdziesięciu  tysięcy  staj.  Gdy  tedy  Arysto- 
telesową sferę  podzielimy  późniejszym  obyczajem  na  stopnie, 
okaże  się,  że  cała  óixou|jlźviq,  cały  świat  zamieszkały,  obej- 
mowała niespełna  36^  szerokości,  a  co  najwięcój  100^  dłu- 
gości i  w  porównania  do  sfery  Arystotelesowej  nie  zajmowała 
więcćj  miejsca,  jak  Europa  na  istotnej  kuli  ziemskićj. 

Filozof  Parmenides  doszedł  był  już  na  początku  pią- 
tego wieku  przed  Chrystusem,  że  ziemię  można  podzielić  na 
trzy  strefy :  lodowatą,  umiarkowaną  i  gorącą.  Za  dni  Arysto- 
telesa wyjawiła  już  była  analogija  oparta  na  astronomii  i  na 
doświadczeniu  podróżnych  tę  prawdę,  że  są  dwie  strefy  lo- 
dowate, w  pobliżu  dwu  biegunów,  a  powyżój  zwrotników 
dwie  strefy  umiarkowane.  Wiedziano  podobnież,  że  strefa 
gorąoa,  dwakroć  tak  szćroka  jak  każda  z  umiarkowanych, 
rozszórza  się  po  obu  stronach  równika.  Cała  óixou[i.iyiQ,  cały 
nasz  ląd  mieścił  się  wygodnie  w  północno)  strefie  umiarko- 
wanej. Wyobrażano  sobie,  że  są  jeszcze  inne  lądy,  czyli 
światy  na  tój  ziemi.  Bajano  niegdyś  o  zatopionej  Atlantydzie; 
później  powitano  nowy  ląd  w  Skandynawii,  wierząc,  że  to 
olbrzymia  wyspa.  Do  dziś  dnia  śladem  tych  wyobrażeń  na- 
sze wyrażenia,  nowy  i  stary  świat.  Prawdopodobnie  jednak 
inne  lądy  miały  pozostać  na  wiek  wieków  nieznanómi.  Te 
które  się  rozciągały  wśród  lodowatej  i  gorącej  strefy,  były 
straszliwem  pustkowiem.  W  strefie  lodowatej  wszystko  wie- 
cznie skrzepło.  W  gorącej  woda  kipiała.  Ani  tu,  ani  tam, 
nie  było  miejsca  na  życie.  ').  Wielu  mniemało,  że  nie  masz 
drugiego  lądu  wśród  naszój  strefy  umiarkowanej,  i  że  kto 
śmiało  popłynie  z  Hiszpanii  na  zachód,  niemylnie  trafi  na 
Indyje  ').  Krates,  uczeń  Arystotelesów  był  pewny,  że  drugi 
ląd  zamieszkały  leży  u  antypodów  na  południowej  półkuli, 
w  strefie   umiarkowanej.   Ale   choćby  tak  było,   nikt  się  na 


*)  Strabo  geographia  I.  94.     ')  Aristotbles  de  codo  II  c. 
H,  S.  )5. 


Digitized  by 


Google 


ten  ląd  nie  dostanie,  bo  nikt  żywy  nie  przepłynie  przez  spie- 
kle  morze. 

Tak  jak  Arystoteles  sobie  nasz  ląd  wyobrażał,  po- 
dział jego  na  trzy  części  był  zupełnie  usprawiedliwiony 
i  nsprawiedliwionóm  mniemanie,  że  Enropa  największą  czę- 
ścią świata. 

Opisywano  dokładnie  morze  Śródziemne.  Leżało  ono 
zdaniem  Arystotelesa,  pośrodku  naszego  świata  ^).  Znano 
w  nićm  wyspy  mnogie ;  z  tych  najznakomitsze  Sycylija,  Cyr- 
nus  czyli  Korsyka,  Sardon  czyli  Sardynija,  Kreta,  Eubea, 
Cypr*i  Lesbos;  inne  pomniejsze,  a  pomiędzy  niemi  Cyklady 
i  Sporady.  Morze,  które  świat  Greków  opływało,  nazywało 
się,  jak  to  wiemy  już.  Oceanem  Atlantyckim.  Wpływało  do 
Śródziemnego  morza,  podobnie  jak  to  niegdyś  czyniła  rzóka 
Ocean,  ale  już  jednóm  tylko  ujściem,  cieśniną  zachodnią,  po- 
między slupy  Heraklesa.  Wnet  rozszerzała  się  szóroko,  two- 
rząc wielkie  następujące  po  sobie  zatoki;  czasem  ścieśnić 
się,  czasem  znów  rozszórzała.  Kto  przepływał  pomiędzy  słupy 
Heraklesa,  ten  znalazł  w  morzu  Śródziemnćm  po  prawicy, 
dwie  zatoki  zwane  Syrtami,  wielką  i  małą,  a  położone  na 
wybrzeżu  afrykańskim.  Na  przeciwległem  europejskiem  wy- 
brzeżu powstały  trzy  morza:  Sardyńskie,  czyli  golfe  du  Hon^ 
Galskie  czyli  zatoka  Genueńska  i  Adryjatyckie.  Oprócz  tych 
leżało  pośrodku  morze  Sycylijskie,  dalój  Kretójskie.  Z  nim 
się  stykały  morza  Egipskie,  Pamfilijskie  i  Syryjskie,  a  po 
przeciwno)  stronie  Egejskie  i  Mirtćjskie.  Dalszym  ciągiem 
tych  mórz,  wielodzielny  Pont  Najdalszą  jego  kończyną  Me- 
otyda.  Przedsień  od  Helespontu  tworzyła  Propontyda. 

Niewyraźnie  znano  wnętrze  Europy.  Mniemano,  że  z  gór 
Pirenejskich,  położonych  wprost  na  zachód  od  Grecyi,  wy- 
pływały Ister  i  Tartessus  ").    O  Istrze   wiemy,   że  to  Dunaj. 

Tartessus  miał  swoje  ujścia  już  na  zachodzie  od  słu- 
pów Heraklesa.  Był  to  tedy  Gwadalkwiwir,  który  podobnie 
jak  Ister  wcale  nićma  swoich  źródeł  w  PirenejaclL  Ister 
płynął   przez  całą  Europę  aż  do  Pontu  Euksyjskiego.  Inne 


^)  0pu8culum  de  mundo  III.  ')  Aristotełes  meterologia  13. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


207 

rzóki  płynęły  po  największdj  części  z  gór  Arcyńskich  na  pół- 
noc. Pod  tą  nazwą  rozumiał  Arystoteles  C9ly  system  gór 
środkowćj  Europy,  a  przedewszystkrem  Alpy,  dawne  góry 
Ombryków  Herodota,  skoro  dodaje,  że  góry  Arcyńskie  naj- 
liczniejsze i  najwyższe  w  owćj  okolicy.  U  samćj  północy, 
Q  krańców  Scytyi  leżały  Karpaty  czyli  góry  Byfejskie.  Mi- 
tologiczne zawsze  jeszcze  wiadomości  o  ich  ogromie,  wyda- 
wały się  słusznie  Arystotelesowi  bajecznemi.  Najliczniejsze 
i  po  Istrze  największe  rzóki  ztąd  miały  wypływać. 

Prócz  Celtów  i  Scytów  nie  wspomina  Arystoteles  ża- 
dnego narodu  w  pólnocnój  Europie.  Nie  słyszał  o  narodzie 
Germanów,  osiadłym  zawsze  jeszcze  na  niewielkiój  przestrzeni 
dokoła  Danii.  Nie  wspomina  o  Hyperboreach  i  Wenedach. 
Wiadomości  o  północy  dochodziły  zawsze  jeszcze  Uszu  Ary- 
stotelesowych, tamtędy  którędy  Herodot  wywiadywał  się 
o  nich.  Góry  Karpackie  leżały  na  północ  od  Syginów  i  od 
Scytów  prawdziwych;  dlatego  to  kładziono  góry  Ryfejskie 
u  ostatecznych  krańców  północy.  Wielka  rzóka  płynąca  na 
północ  z  gór  Ryfejskich  jest  u  Arystotelesa  bezimienną.  Za- 
wsze tu  jednak  mowa  o  Wiśle,  którą  Syginowie  węgierscy 
wychwalali. 

Nie  wiedziano  nic  o  wielkich  równinach  pólnocnój  Mo- 
skwy, i  wyobrażano  sobie,  że  Europa  nigdzie  nie  jest  o  wiele 
szćrszą  jak  Hiszpanija.  Ląd  ten  zwężał  się  jeszcze  u  półno- 
cnego wschodu,  w  skutek  morza  Azowskiego  i  Czarnego, 
a  Arystoteles  wyobrażał  sobie  widocznie,  ze  największe 
po  Dunaju  rzćki,  Dniepr  i  Don,  mają  swoje  źródła  w  ja- 
kiemś  wschodniem  przedłużeniu  Karpat. 

Brano  bieg  dolny  Wołgi  za  dłagą  i  wąską  odnogę  ba- 
senu wdzierającego  się  z  północy  i  rozszerzającego  się  po- 
tóm  na  pograniczu  Azyi  i  Europy,  tym  sposobem,  że  two- 
rzył morza  Herkcyńskie  i  Kaspijskie,  które  dziś  nazywamy 
morzem  Kaspijskiem  i  Aralskiem  ').  Wyobrażano  sobie,  że 
morza  Kaspijskie  i  Azowskie,  gdzieś  w  okolicy  Carycynu 
tak  się  do  siobie  zbliżają,  że  już  wąski  tylko   tworzą  prze- 


*)  Opusculum  de  mtindo  III. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


206 

smyk,  łączący  dwa  zapełnię  odrębne  lądy  Earopy  i  Azyi. 
Nąjdalszemi  tedy  krańcami  Earopy  były  słapy  Heraklesa, 
zaułki  Pontu  i  owo  morze  Hyrkańskie,  wąskim  tylko  prze- 
smykiem od  Pontu  oddzielne.  Niektórzy  zaś  wymieniali  rzćkę 
Tanais  jako  granicę  Earopy.  Dla  tych  Europa  nie  była  pół- 
wyspem,  tylko  wyspą.  Wyobrażali  sobie,  że  Tanais  czyli 
Don  to  odnoga  morza  łącząca  Pont  z  Oceanem.  Abtstote- 
LES  i  jego  szkoła  nie  podzielali  wszakże  tego  wyobrażenia, 
i  dla  nich  Don  był  zwyczajną  rzćką,  mającą  swoje  źródła 
we  wschodnim  przedłużeniu  Karpat. 

Największe  głębie  morza  Kaspijskiego  leżały  gdzieś 
nad  Meocką  zatoką.  Brzeg  morza  ciągnął  się  na  zachód,  od 
ujść  morza  Kaspijskiego  i  okrążając  Scytów  i  Celtów,  do- 
cierał do  słupów  Heraklesa  i  do  Galskiój  zatoki.  W  ogóle 
znano  Europę  tylko  po  52^  szórokości  północnój,  nie  o  wiele 
lepićj  jak  za  dni  Herodota.  Gdzieś  pod  52®  stopniem  kła- 
dziono Ocean,  który  jak  wiómy,  stracił  już  ze  wszystkiem 
charakter  rzóki  i  zamienił  się  w  owo  wielkie  morze,  które 
dotąd  tego  miana  nie  postradało. 

Okolice  kaukaskie  łączyły  jedynie  Azyję  z  Europą.  Mo- 
rze Kaspijskie  nadzwyczaj  bliskie  Meotydy,  oddal^o  się  po- 
tem od  Pontu  i  tu  wznosiły  się  na  szerszym  już  lądzie, 
nadzwyczaj  wysokie  góry  IĆaukaskie.  Leżały  one  na  półno- 
cnym wschodzie  świata  ')  i  tak  liczbą  swoją  jak  i  wysoko- 
ścią przewyższały  inne  pasma  po  tój  stronie  świata.  Dowo- 
dem wysokości  to,  że  widać  było  Kaukaz,  tak  z  nizin  oko- 
licznych, jakoteź  z  wód  jeziora  Heockiego.  Powiadano,  że 
szczyty  tamtejsze  przez  trzecią  częśó  nocy  bywały  oświetlone 
promieniami,  najpierw  zachodzącego,  a  potem  wschodzącego 
słońca.  Za  dowód  liczby  wielkiój  gór  podawano  mnogie  po- 
sady, przez  mnogie  ludy  zamieszkałe  i  jakieś  wielkie  je- 
ziora, których  nie  masz  wcale  na  Kaukazie.  A  wyobrażano 
sobie,  że  łańcuch  wznosi  się  tak  regularnie,  że  można  było 
jednćm  wejrzeniem  objąć  wszystkie  wsie  rozrzucone  po  jego 


*)  Arist.jteles  metorulogia   13. 


Digitized  by 


Google 


209 

stokach.  Z  Kankazn  wypływały  liczbą  i  wielkością  znakomite 
rzóki,  a  pomiędzy  imiemi  Fazys  czyli  Rinn. 

Abystotełes  twierdził;  że  w  Azyi  największe  i  naj- 
liczniejsze rzóki  wypływały  z  gór  zwanych  Parnasem  i  obej- 
mował tą  nazwą  wszystkie  grzbiety  górskie,  ciągnące  się  na 
południe  Kankazn,  od  Tanm,  aż  do  Himalaji,  a  tworzące 
niejako  kość  pacierzową  azyjatyckiego  lądu.  Była  powsze- 
chna zgoda,  że  to  największe  góry  od  południowego  wschodu. 
Kto  je  przekroczył,  ton  ujrzał  już  mcrze  zewnętrzne,  którego 
kresów  nie  znali  Indzie  tamtejsi.  Z  tych  gór  wypływały  po- 
między innemi  Baktr,  Choaspes  i  Arakses.  Baktr  był  to  naj- 
niezawodniój  Amu  Daria,  czyli  Jaksartes;  Choaspes,  to  ba- 
łamutnie tu  umieszczony  Girun,  rzóka  płynąca  przez  miasto 
Snzę,  a  dopływ  Szat-el-Arabu.  Po  sposobie,  w  którym  Ary- 
stoteles tę  rzókę  wspomina,  zdaje  się,  że  mniemał,  iż  Eu- 
frat i  Tygrys  dopływami  Choaspu  i  że  Szat-el-Arab  ucho- 
dził u  niego  jako  dolny  Choaspes.  Arakses  to  Aras.  Podo- 
bnie jak  u  Herodota,  tak  i  u  Arystotelesa  dzieliła  się  ta 
rzóka  na  odnogi.  Ale  zgolą  fantastyczne  wyobrażenie  kazało 
Arystotelesowi  wierzyć,  że  jedna  odnoga  Araksu  przedzić- 
rała  się  na  północ  przez  Kaukaz  i  wpadała  do  jeziora  Me- 
ockiego,  przyjąwszy  imię  rzćki  Tanais.  W  tćj  niedorzecznćj 
bajce  Osm  jednak  dowód  tego,  że  wiedziano  już  za  dni  Ary- 
stotelesa o  tom,  iż  Don  wpada  do  morza  Azowskiego  od 
wschodu.  Indus  wypłynął  także  z  owego  Parnasu,  z  krzy- 
wdą oczywistą  Nilu,  uchodził  za  największą  ze  wszyst- 
kich rzćk. 

Nie  rozciągano  wcale  Azyi  daleko  na  północ  i  na  wschód. 
Słyszeliśmy  już,  że  kto  przekroczył  góry  Parnasu,  ten  wnet' 
już  ujrzał  Ocean.  Nie  zdawano  sobie  sprawy  z  ogromu  In- 
dyj,  nie  wymieniano  Gangesu.  Część  południową  Oceanu 
nazywano  morzem  Czerwonem,  i  wiedziano,  że  to  morze  two- 
rzy najpićrw  indyjską  i  perską  zatokę,  a  wdzićra  się  potem 
długą  i  wąską   arabską   zatoką,   pomiędzy  Arabiję  i  Libiję, 


^)  Opuseulum  de  munda.  Ul. 

W/df.  FllMdf.  T.  XIX.  27 


Digitized  by 


Google 


210 

czyli  Airykę.  Wyobrażano  sobie  jednak  zatokę  tę  o  wiele 
szćrszą  jak  jest  w  istocie,  skoro  miesBCSono  w  nićj  wyspę 
niemniejszą  od  Anglii,  jak  to  wnet  zobaczymy.  Taka  Azyja 
była  chyba  mniejszą  od  Enropy,  a  jój  poładniową  kc^czyną 
była  Arabija. 

Znano  jeszcze  mniejszą,  a  do  tego  pnstą  część  Libii 
czyli  Afryki,  którą  tylko  przesmyk  Sneski  czyli  Arabski  łą- 
czył z  Azyją.  Góry  Argirskie  czyli  Etyjopskie  były  źródłem 
wszystkich  rzók  afrykańskich  ^).  Góry  te  zwał  niegdyś  Hk- 
RODOT  Atlasem  i  to  dawnićjsze  miano  zwyciężyło.  Z  tych 
gór  płynęły  Egon  i  Nizes  na  północ,  Chremetes  na  zachód 
wprost  do  Atlantyku,  Nil  na  wschód.  Egon  i  Nizes  to  cliyba 
V^adi  Tuil  i  Wadi  Szafer.  Chremetes  to  Marokański  Wadi- 
Sebn.  Wiadomość  podana  przez  Herodota,  o  podróży  Gara* 
maDtów,  zrodziła  jakieś  bajeczne  wyobrażenie  o  źródłach 
Niln  w  górach  Atlas.  Nil  płynął  długo  ku  wschodowi  w  kie- 
runku, w  którym  było  jedyne  miejsce  na  powstanie  wielkićj 
rzćki  w  Libii.  Dopićro  od  wodospadów  zwracid  się  na  pH- 
noc  i  ku  morzu  Śródziemnemu. 

W  Oceanie  istniały  cztćry  wielkie  wyspy  zamieszkałe 
przez  ludzi ').  Od  Kartagińczyków  słyszano  już  wyraźnie 
o  wyspach  Brytyjskich,  które  wysłaniec  ich  Himilkon  od- 
wiedził, a  słyszano  o  nich  pod  semickiemi  nazwami :  Albion 
i  Jerne.  Egipscy  handlarze  wiedzieli  o  Taprobanie  czyli 
Cejlonie,  który  kładziono  mylnie  na  wschód  od  ludyj,  i  o 
jakićjś  wyspie  Feboł,  w  którćj  domyślamy  się  Madagaskaru. 
Przesuwano  ją  na  północ  aż  do  Zatoki  Arabskićj,  czyli  dzi- 
siejszego morza  Czerwonego,  nie  wierząc,  aby  taka  wyspa 
mogła  istnieć  w  strefie  gorącćj. 

Widzimy  tedy,  że  pojęcia  geograficzne  Arystotelesa 
mało  się  różnią  od  Herodotowych.  W  krajach,  które  nas  błi- 
żćj  obchodzą,  przybyły  tylko  bi^amutoe,  zawsze  od  Scytów 
zaczerpnięte   wiadomości  o  górach  Arcyńskich  i  Ryfejakieh 


')  Aristoteles,  meterologija  hcvs  citałus.   ")  Opusculum  de 
mundo  L  c. 


Digitized  by 


Google 


211 

tadzież  o  Wołdze.  Alpy  zostały  przytóm  przeniesione  na 
północ  od  Danaja,  z  konieczności,  skoro  źródła  Danaja  prze- 
niesiono aż  w  Pireneje  i  skoro  kazano  rzókom  Alpejskim 
płjmąć  do  północnego  Oceanu.  W  tój  metatopii  przyczyna, 
dla  którćj  imię,  niezawodnie  germańskie,  gór  Arcyńskicli, 
przeniesiono  póżniój  na  góry  Czeskie  i  nawet  na  Karpaty. 
Źródła  tych  wiadomości  o  wnętrzu  Europy  nie  zmieniły  się 
wcale,  skoro  żeglarze  fenicyjsey  dotarli  t}'lko  do  wysp  Bry- 
tyjskiełi  i  nie  znali  ani  Północnego,  ani  Bałtyckiego  morza. 
Pomiary  krajów  podane  przez  Arystotelesa  zgoła  mylne. 
Tak  jak  sobie  przesadził  wielkość  kuli  ziemskiój,  podobnie 
omylił  się  co  do  rozmiarów  ziemi  zamieszkało].  Znane  jemu 
kraje  mieszczą  się  z  wyjątkiem  Cejlonu  i  Madagaskaru,  po- 
między 12tym  a  52gim  stopniem  szórokości  północnój,  tudzież 
pomiędzy  8mym  a  98mym  stopniem  długości  wschodniój. 
Arystoteles  obliczył  odległośó  od  Adenu  do  Saratowa  na 
tysiąc  mil  geograficznych,  a  ona  nie  wynosi  w  rzeczywisto- 
ści więcćj  jak  sześćset  mil.  Podobnież  obliczył  Abtsloteles 
odległość  od  wschodnich  granic  Pendżabu  aż  do  zachodnich 
granic  Maroku  na  1750  mil  geogr.  kiedy  w  istocie  tysiąca 
sta  mil  nie  wynosi.  I  ogólny  kształt  ziemi  zamieszkałćj,  jest 
u  Arystotelesa  mylny.  W  porównaniu  z  długością,  nadto 
wielka  jćj  szćrokość. 

V. 

Piteasz  z  Marsylii,  Heicateusz  z  Abdery 
i  Argonautyka  Orfeusza. 


Francuska  rozprawa  Lelewela:  Pythćas  de  Marseille 
(Paris  1837)  zdobyła  sobie  powszechne  prawie  uznanie  w  świe- 
cie naukowym,  a  nas  obchodzi  o  tyle  bliżćj,  o  ile  Polacy 
badacze  starożytności  zwrócili  naturalnie  baczniejszą  uwagę 
na  podróżnika,  któremu  Lelewel  poświęcił  osobne  dzieło. 
Lelewel  wystąpił  stanowczo  w  obronie  tego  pisarza,  któ- 
remu cała  starożytność  zadawi^a  jednozgodnie  kłam  stanowczy* 


Digitized  by 


Google 


212 

Wedle  niego  wszystkie  twierdzenia  Piteasza  prawdziwe.  Od- 
był rzeczywistą  podróż  po  morzach  północnych,  zwiedził  wy- 
brzeża Francyiy  Anglii  i  Niemiec,  bodaj  czy  nie  dotarł  do 
njóć  Wisły,  albo  przjmajmniój  Łaby.  Bywał  na  wyspach 
Szetlandzkich.  Zdanie  Lelewela  dość  ogólnie  przyjęte  i  u  no- 
wożytnych wcale  nie  odosobnione.  Inni  nczeni  wypowiadali 
podobne  zdania  o  Piteaszn.  Niektóre  z  nich  przytoczymy 
w  dopiskach. 

Wiadomości  nasze  o  Piteasza  pochodzą  z  trzech  źródeł. 
Piszą  o  nim  Strabo,  Pliniusz  w  historyi  natnralnój  i  scho- 
liasta  do  Apoloniusza  z  Bodu.  Pisali  o  nim  także  Eratoste- 
NES,  HippAKCH,  TiMEUSZ  i  PoŁiBiusz,  ale  wszystkie  odnośne 
ustępy  ich  dzieł  zaginęły  tak  samo  jak  dzieło  Piteasza.  Zdaje 
się,  że  Strabo  i  Pliniusz  nie  mieli  w  ręku  dzieła  Piteaszo- 
wego  i  że  czerpali  swoje  wiadomości  pośródnio  z  Eratoste- 
nesa,  Hipparcha  i  Polibiusza.  Posiadamy  tedy  tylko  wiadomo- 
ści z  trzeciój  ręki  o  Piteaszu  i  o  jego  rzekomój  wyprawie. 
Powinniśmy  tedy  postępować  jak  najostrożniój  przy  ocenia- 
niu tego  pisarza,  żyjącego  w  czwartym  wieku  przed  Chry- 
stusem, współcześnie  z  Arystotelesem. 

Otóż  PiTEASz  twierdził,  że  opłynąwszy  słupy  Heraklesa, 
i  ominąwszy  Tartessus,  czyli  ujścia  Gwadalkwiwiru,  dostał 
się  na  Ocean,  o  którym  prawi  zgoła  niedorzeczną  tiajkę, 
starczącą  za  dowód,  że  na  nim  nie  bywał  w  istocie,  twier- 
dzi bowiem,  że  nie  masz  na  nim  ani  przypływu,  ani  odpły- 
wu morza,  kiedy  w  istocie  przypływ  i  odpływ  o  wiele  sil- 
niejszy na  Oceanie,  jak  na  morzu  Śródziemnóm.  Tn  miał 
odkryć  nadzwyczajnie  urodzajną  wyspę  Erytyę,  na  wybrze- 
żach Iberii.  Takićj  wyspy  znowu  nie  masz  przy  ujściu  mo- 
rza Śródziemnego.  Możemy  chyba  przypuszczać,  że  statki 
kupców  marsylijskich  bywały  czasem  przez  burzę  zanoszone 
aż  do  Madery,  i  że  Piteasz  tu  wspomniał  niewyraźnie  o  tćj 
wyspie.  Za  słupami  Heraklesa  płynął  Piteasz  przez  pięć 
dni,  póki  nie  dotarł  do  przylądku  świętego,  gdzie  się  zała- 
muje na  północ  wybrzeże  Iberyjskie  ^).  Mowa  tu  o  przylądka 


*)  Strabo  m.  148, 

^Google 


Digitized  by  ^ 


213 

ńwictego  Wincentego,  i  odległość  od  Gibraltaru  do  tćj  koń- 
czyny Portugalii;  słusznie  przez  Piteasza  podana. 

Za  przylądkiem  świętym  ciągnął  się  niebawem  nowy 
ląd  pa  zachód,  zamieszkały  przez  naród  Oslymiów.  Lądem 
tym  Portagalija,  kierunek  zachodni  jćj  wybrzeży  nową  po- 
myłką Piteasza,  mało  co  usprawiedliwioną  przez  wydęcie 
wybrzeży  Portugalskich  na  północ  od  Lizbony.  Ostatni  przy- 
lądek ziemi  tój,  najdalsza,  zdaniem  Strabona,  kończyna  za- 
chodnia Europy,  dzisiejszy  cap  la  Rocca,  nosił  miano  Ea- 
beum  (Ka0a{ov)  i  leżał  rzekomo  o  trzy  tysięcy  staj  ua  zachód 
od  Słupów  Heraklesa.  Piteasz  chwalił  się,  że  nie  poprzestał 
na  tóm  odkryciu;  chciał  zbadać  ostatnie  zachodnie  krańce 
świata,  popłyń^  wprost  przed  siebie,  i  znalazł  na  Atlantyku 
różne  wyspy.  Najdalszą  była  Uksydama,  oddalona  na  trzy 
dni  żeglugi  od  przylądka  Eabeum  0.  Wspominał  tu  nasz 
autor  chyba  wyspy  Azorskie,  do  których  może  także  kiedy 
jakaś  burza  zagnała  statki  marsylijskie.  A  może  i  to  być, 
że  tak  Erytyja  jak  Uksydama  zgoła  bajecznemi  lądami,  któ- 
rych się  domyślali  tylko  Ostymiowie,  mieszkańcy  Portugalii, 
i  ci  z  pomiędzy  Iberów,  którzy  mieszkali  przy  ujściach 
Gwadalkwiwiru,  widząc  jak  morze  przypłukiwało  czasem  na 
ich  wybrzeże  nieznane  szczątki  roślinne,  pochodzące  wido- 
cznie z  zachodu.  Ten  ostatni  domysł  nawet  o  wiele  najprawdo- 
podobniejszym. 

Sposób,  w  który  Piteasz  się  wyrażał  o  naturze  Atlan- 
tyku i  o  kierunku  wybrzeży  Portugalskich,  dowodzi,  że  sam 
niebył  nigdy  za  słupami  Heraklesa.  Zdaje  się  jednak,  że 
statki  Massylijotów  docierały  czasem  aż  do  przylądku  la  Boccay 
że  nie  popłynęły  nigdy  dalćj.  Piteasz  bowiem  opowiadając, 
że  płynął  już  potćm  na  północ  i  na  wschód  wzdłuż  wybrzeży 
Europy,  dodaje,  że  tu  wybrzeża  Iberii  zgoła  niedostępne  '). 
Zresztą  jeden  rzut  oka  na  mapę  starczy,  aby  dowieść,  jak 
na  wskroś  -  dowolnym  opis  lądu  europejskiego^  podany  tym 
sposobem  przez  Piteasza.  Nasz  żeglarz  miał  się  niebawem 
znaleźć  na  północnćm  wybrzeżu   Celtyki,   wprost  na  północ 


')  Stbabo:  L  64.     ')  Staabo:  HI.  148. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


214 

od  Marsylii,  w  odleglońci  szedcia  tysięcy  trzysta  staj  od  tego 
miasta,  w  prostój  rozamie  się  linii.  Było  to  tedy  pod  53 
stopniem  szćrokości  północnćj,  a  niepotrzebnjemy  dodawać,  łe 
żadne  zgoła  francuskie  wybrzeże  nie  sięga  do  tój  wysokoAcL 
Ta  słońce  wznosiło  się  zimową  porą  tylko  na  kilka  łokci 
powyiój  widnokręga,  a  wieczna  zorza  świtida  w  lecie  na 
północy  ').  Tak  Piteasz  opisał  północne  wybrzeże  Gałiiy 
domyślając  się  mylnie,  ie  sięga  aż  na  szórokość  Hamburga^ 
i  mniemając  raz  jeszcze  mylnie,  że  takie  tn  już  doroczne 
zjawiska  astronomiczne,  którycb  opis  byłby  w  istocie  słu- 
sznym w  wysokości  Sztokholmu  i  Petersburga.  Snaó  tedy  miał 
Piteasz  najbardziej  niejasne  wyobrażenie  o  tych  dalekich 
okolicach. 

Od  wybrzeży  Galskich  popłynął  Piteasz  przez  kilka 
dni  drogi  wprost  na  północ,  otwartóm  morzem,  i  dopiero 
w  tój  śmiesznćj  odległości  od  wybrzeża  trafił  na  wielką 
wyspę  Brytaniję,  którój  obwód  bezmierny  miał  wynosić  ester* 
dzieści  tysięcy  staj '),  tak,  że  ta  wyspa  wydała  się  Piteaszowi 
jednym  z  owych  lądów  innych,  o  których  marzyli  ówcześni 
Grecy,  a  których  istnienie  udowodniły  dopićro  odkrycia  nowo- 
żytnych. Zastał  ta  wyspiarzy  takich,  o  jakich  mógł  na  pół« 
nocy  marzyć,  takich,  jakich  sobie  sam  wedle  prawdopodo- 
bieństwa astronomicznego  wymyślił.  Uprawiali  ubogą  roI% 
a  żywili  się  poczęści  ziołami,  korzeniami  i  jagodami  leinemL 
Zboże  młócili  po  stodołach  z  obawy  przed  słotą ').  Piteasz 
płynął  dwa  tysiące  ośmset  staj  dalćj  na  północ,  wzdłuż  za- 
chodnich wybrzeży  Brytanii,  aż  dotarł  do  jćj  nąjpółnocniej- 
szćj  kończyny.  Tu  dzień  najdłuższy  letni  trwał  dziewiętnaście 
godzin  *),  a  słońce  wznosiło  się  zimową  porą  tylko  o  trzy 
łokcie  po  nad  widnokrąg.  Opis  ten  zjawisk  astronomicznych 
byłby  nie  tak  bardzo  przeciwnym  prawdzie,  gdybyśmy  mieli 
wierzyć,  że  tu  chodzi  w  istocie  o  okolicę  wysp  Orkney,  choć 
trudno  zrozumieć,  co  mogą  oznaczać  te  trzy  łokcie  naiwnie 
mierzone  na|  niebie.  Ale  nie^same  tylko  dziwaczne  rozmiary 


')  Strabo:  i.  76.     ')  Strabo:  L  63.      *)  Strabo:  IV.  201. 
*)  Strabo:  L  76, 


Digitized  by  VjOOC1^ 


215 


prsypisane  Brytanii  przestrzegają  nas  o  tćin^  że  mamy  tu 
do  czynienia  z  fikcyjną  podróżą  i  z  niedokładnie  znanym 
krajem,  ale  Piteasz  przestrzega  nas  o  tóm  jeszcze  dobitniój, 
podając  wiadomość  znpełnie  niezgodną  z  prawdą,  że  przy- 
pływ i  odpływ  morza  nastaje  znowu  dopióro  tu,  i  że 
pnybiera  bajeczne  rozmiary,  tak,  ie  bałwany  piętrzą 
się  aż  na  ośmset  stóp  wysokości  ').  A  bajka  to  wprost 
śmieszna. 

NicBÓm  nieustraszony  żeglarz  nie  zboczył  z  drogi;  i  po- 
rzucając  wybrzeże  płynął  dalćj  na  północ  przez  sześć  dni, 
at  spotkał  wielką  wyspę  Tulę  ').  Samo  to  zuchwalstwo 
u  starożytnego  żeglarza,  i  to  w  czasie,  w  którym  nikt  się 
nie  puszczał  jeszcze  na  otwarte  morze,  i  to  pośród  tak 
^straszliwych  b^wanów,  starczyłyby  na  to,  by  całe  opowiadanie 
Piteasza  podać  słusznie  w  wątpliwość.  Ale  bajeczność  opo- 
wiadania staje  się  zupełnie  jawną,  kiedy  się  dowiadujemy, 
że  ta  wyspa  leżała  u  samego  bieguna,  już  na  sześć  dni  drogi 
od  Brytanii.  Tu  i  dzień  trwał  przez  sześć  miesięcy,  i  tyleż 
noc  trwała  •).  Odległość  tćj  wyspy  od  kończyn  Brytanii  wy- 
nosiła siedm  tysięcy  trzysta  staj  *).  Koło  nićj  kończył  się 
zgoła  świat.  Niebyło  już  ani  lądu,  ani  powietrza,  ani  wody. 
Wszędzie  były  lylko  jakieś  niewyraźne  płuca  morza,  które 
PiTEAaz  widział  na  własue  oczy  *),  a  których  nikt  przed 
nim,  ani  po  nim,  ani  nie  widział,  ani  nie  zobaczy. 

Ztąd  dopićro  musiał  nieustraszony  Piteasz  wracać  do 
Kancyum,  i  przeprawiać  się  napowrót  przez  morze  do  sta- 
łego lądu  Europy,  w  miejsce,  w  którem  późniejszy  Stbabo 
domyślał  się  ujść  Renu  *j.  Płynąc  na  wschód  dostał  się  do 
wielkićj  zatoki,  zwanćj  Metonomon.  Zuidersee  było  wówczas 
jeszcze  prawdziwćm  jeziorem.  Mowa  tu  tedy  o  owćj  zatoce, 
którą  tworzy  morze  Północne  pomiędzy  Hanowerem  i  Szlez- 
wikiem,  a  którćj  późniejsi  nadawali  imię  zatoki  Kodańskićj. 


')  Plinijusz:  hist  nat.  II.  99.     ')  Strabo  I.  63. 
•)  Plinijusz  U.  75.     *)  Strabo  I.  63. 
•)  Strabo:  II.  104.     •)  Strabo:  I.  64. 


Digitized  by 


Google 


216 

W  tój  zatoce  była  wyspa  Abalcyja  czyli  Bazylija,  ogronma 
i  odległa  od  lądu  Da  trzy  dni  drogi.  Poznajemy  w  niój  go- 
łndoiową  Skandynawiję,  a  jak  zobaczymy,  południową  Szwe- 
cyję,  choć  ten  ląd  nie  zachodzi  wcale  w  głąb  morza  P<^oc- 
nego  czyli  Niemieckiego.  Mieszkańcy  tćj  wyspy,  Gntoni,  zbie- 
rali spłukiwany  wiosną  bursztyn,  używali  go  jako  opału, 
i  sprzedawali  sąsiadom  Teutonom. 

Niedaleko  znalazł  już  Piteasz  granicę  Europy.  Tu  było 
miejsce,  w  którem  rzóka  Tanais  wypływała  z  Oceanu,  zgo- 
dnie z  dawnemi  baśniami  geograficznemi  Greków.  Piteasz 
puścił  się  na  jój  wody,  i  płynąc  z  prądem  na  południe,  do- 
tarł wreszcie  do  Meockiego  jeziora,  a  potćm  wypłynął  na 
morze  Czarne  i  Śródziemne,  dokonując  podróży,  w  którą 
dziwna,  że  taki  krytyk  jak  Lklewel  mógł  wierzyć.  Scho* 
LiJASTA  do  Apulonuusza  Z  Rodu  donosi  jeszcze,  że  Piteasz 
dostał  się  na  morzu  Śródziemnćm  pomiędzy  wyspy  Eola, 
w  których  duchy  jakieś  dziwnym  sposobem  przecho¥^waly 
żelazo.  Tą  baśnią  kończył  zapewne  Piteasz  swoje  mnogie 
a  dziwne  bajki.  Przybywszy  do  Marsylii  z  powrotem,  obli- 
czył za  pomocą  gnomonu,  którego  zgoła  nie  używał  w  ba- 
jeczno] podróży,  szćrokość  geograficzną  tego  miasta,  i  zna- 
lazł tę  samą  szćrokość,  którą  Hippargh  póżniój  znalazł 
w  Bizancyjum.  Kładł  tedy  ojczystą  Marsyliję  słusznie  pod 
43®  szórokości  północnej. 

Ostatnia  okoliczność  może  rzucić  świaflo  najlepsze  na 
to,  czćm  był  Piteasz  i  czćm  było  jego  dzieło?  Był  to  przede- 
wszystkiem  astronom,  był  to  jeden  z  tych,  którzy  kładli 
fundament  pod  przyszłą  geografiję  astronomiczną,  a  napisał 
dzieło  swoje  głównie  na  to,  aby  spopularyzować  wyobraże- 
nia o  nowo  powstającćj  nauce.  Grecy  nie  tyle  co  nowożytni 
dbali  o  ścisłość  naukową,  i  często  poświęcali  w  pismach 
swoich  względy  naukowe  artystycznym.  Działo  się  to  tćm 
bardzićj  tam,  gdzie  miano  wiedzę  popularyzować.  I  dziś 
czytujemy  z  rozkoszą  dzieła  Juliusza  Vernż'a,  a  starożytni 
podawali  najchętnićj  szerszćj  publiczności  wiedzę  geogra- 
ficzną w  postaci  wymyślonych  podróży.  Tak  to  powstał  nie- 


Digitized  by 


Google 


217 


gdyi  opis  Azyi  Ktezyjasza,  a  potćm  Jambula,  tak  to  Euhe- 
MEBOS  opisid  Ocean  Południowy,  i  tak  to  Piteasz  z  Mar- 
sylii i  Hekateusz  z  Abdery  streścili  wyobrażenia  i  wiado- 
mości współczesnych,  jeden  w  wymyślonej  podróży^  a  dragi 
w  powieści  fantastyczno). 

Najpierw  tedy  spotykamy  n  Piteasza  rozmaite  wiado- 
mości zgoła  bajeczne.  Erytyję,  Uksydamę,  Talę  wymyślił 
nasz  pisarz  zgodnie  z  podaniami  mitologicznemi.  Są  to  wyspy 
szczęśliwych,  są  to  kraje  Cyklopów  i  Lestrygonów,  płody 
starodawnój  wyobraźni.  Podobnież  bieg  rzóki  bajecznćj  Ta- 
nais  nżyczony  n  poetów.  Choć  Ocean  zamienił  się  raz  na 
zawsze  w  wielkie  powszechne  morze,  pokutują  jeszcze  długo 
w  wyobraźni  Greków  owe  rzóki  przelewające  się  z  Oceanu 
do  morza  Śródziemnego,  którym  Herodot  był  zaprzeczył, 
a  które  Piteasz  wskrzesza,  marząc,  że  z  Oceanu  Północnego 
przepłynął  rzóką  Tanais  do  Meotydy.  Przytćm  nowe  zgoła 
baśnie  witamy  u  Piteasza  po  raz  pierwszy.  Skoro  Orecy 
sobie  z  tego  zdali  sprawę,  ie  Europa  wraz  z  Azyją  i  Afryką 
jedną  tylko  ogromną  wyspą,  wymarzyli  sobie  dalój,  że  inne 
takie  wyspy  istnieć  maszą.  Aristoteles  przypuszczał  to 
także,  ale  wiedział,  że  żadna  wyspa,  o  którćj  zasłyszał,  ta- 
kim drugim  lądeoi  nie  jest.  Bardzićj  niecierpliwy  Piteasz 
słyszy  o  Brytanii,  i  o  Skandynawii,  i  czyni  z  nich  zaraz 
nowe  bezmierne  lądy;  czwarty  jeszcze  ląd.  Tulę,  wymyśla 
na  najdalszćj  północy,  aby  na  nim  módz  opisać  niebo  biegu- 
nowe; wreszcie  chcąc  zakończyć  świat  wymyśla  bajeczne 
płuca  morza,  coś,  co  nie  jest  ani  morzem,  ani  lądem,  i  czego 
się  mitologija  grecka  długo  nie  pozbyła. 

Ale  skoro  sobie  raz  jasno  zdamy  sprawę  z  tego,  że 
Piteasz  nigdy  nie  odbył  swojćj  podróży,  staje  się  jego  dzieło 
dla  nas  zabytkiem  nad  ^yraz  cennym,  rzucającym  światło 
nietylko  na  pojęcia  geograficzne  Greków,  ale  także  na  ów- 
czesne stosunki  Północy. 

Marsylijoci  nie  puszczali  się  sami  morzem  dalćj,  jak 
gdzieś  po  ujścia  Tagu  w  Portugalii.  Mimo  to  zachowywali 
stosunki  handlowe  nietylko  z  Brytaniją,  ale  nawet  z  dale- 
kiemi  nadbałtyckiemi  krajami.    Choć  Eartagińczyk  Himilko 

Wjfto.  ftlMof.  T.  XIX  28 


Digitized  by 


Google 


218 


dotarł  już  był  aż  do  Anglii  i  Irlandyi,  nie  Kartagińczycy 
bynajmnićj  pośredniczyli  pomiędzy  Marsyliją  a  wyspami  Pół* 
nocy,  i  nie  od  nich  czerpał  Piteasz  swoje  wiadomości.  Kaj- 
zaciętsza  nieprzyjażń  trwała  pomiędzy  Marsyliją  a  Kartagina 
a  Piteasz  nie  używa  hebrajskich  nazw  Albion  i  Jeme,  a  po- 
sługuje się  przeciwnie  celtyckiem  imieniem  Brytanii. 

Początkiem  pomyślności  Marsylii  nie  bywidi  podbój. 
Massylijoci  żyli  w  najzaufańszój  przyjaźni  z  Galami,  a  mia- 
nowicie z  sąsiednimi  Alobrogami.  Ci  znowu  mieli  stosunki 
z  cywilizowanym  celtyckim  narodem  Wenetów,  zamieszkują- 
cym Armorykę.  Naród  ten  dźwignął  świątynie  z  ogromnych 
głazów,  które  do  dziś  dnia  budzą  podziw  podróżnych  w  Car^ 
noc  w  departamencie  Finisterre ;  prócz  tego  budował  wysokie 
statki,  które  się  wydały  Julijuszowi  Cezarowi  wieżami  pły- 
wającemi,  i  puszczał  się  zuchwale  na  wielką  falę  Oceanu, 
którój  tak  przesadny  opis  podał  Piteasz  powtarzając  zasły- 
szane u  nich  wieści.  Wenetowie  ci  handlowali  lądem  z  Mar- 
syliją; morzem  puszczali  się  nietylko  do  Brytanii,  ale  co 
więcój,  na  wybrzeża  Germanii,  i  aż  do  Szlezwiku.  Tu  roz- 
poznali zatokę  Metanomon,  i  poznali  naród  Teutonów,  od 
którego  pobierali  bursztyn  bi^tycki.  Sami  Teutouowie  jednak 
tego  bursztynu  nie  zbierali.  Pobierali  kosztowną  materyję  od 
ludów  dalszych ;  sami  bezpośrednio  od  Gotów  czyli  Gutonów, 
zamieszkujących  niezmierną  jakąś  wyspę  wśród  Bałtyckiego 
morza.  Wyspą  tą  może  ojczyzna  Gotów  pierwotna,  dzisiejsza 
Gocyja  na  południu  Szwecyi,  którą  starożytni  zawsze  wyspą 
być  mienili;  póżniój  Celci  aż  tu  do  południowój  Szwecyi 
dotarli,  jak  zobaczymy.  Za  dni  Piteasza  opowiadali  Teuto- 
uowie Wenetom  Galskim  d;&iwne  bajki  o  tóm,  że  morze  bur- 
sztyn na  wybrzeże  Szwecyi  spłukuje  wiosną,  i  że  jest  jego 
tam  taka  obiitość,  że  aż  bursztynem  w  piecu  palą.  Z  tych 
bajek  wygląda  jednak,  że  Gotowie  puszczali  się  morzem  co 
wiosna  na  prawdziwe  bursztynowe  wybrzeże  nad  Przegołą, 
i  że  tu  spotykali  litewskie  już  plemiona.  Od  nich  nauczyli 
się  nazywać  morze  to  Bałtyckiem,  to  jest  po  litewsku  białem, 
a  nazwa  ta  przechodząc  z  ust  do  ust  zamieniła  się  wreszcie 


Digitized  by 


Google 


219 

u  Piteasza  w  nazwę  ojczyzny  Gotów  i  bursztynu,  Abalcyję, 
czyli  Abalus. 

Jakkolwiek  tedy  nie  wierzymy  zgolą  w  podróż,  którąby 
byl  PiTEASZ  odprawił  do  Madery,  do  wysp  Azorskich,  do 
Ifllandyi;  Szwecyi  i  do  ujść  Wisły,  nie  lekceważymy  sobie 
wcale  jego  dzieła.  I  owszem  sądzimy,  że  gdybyśmy  je  jeszcze 
posiadali,  mielibyśmy  opis  zachodu  Europy,  godny  Scytyi 
Herodota,  autentyczny  co  do  Hiszpanii  i  Portugalii,  zawsze 
jeszcze  wielce  pouczający  co  do  stron  dalszych. 

W  kilkadziesiąt  lat  po  Piteaszu  napisał  jedną  księgę 
o  półuocnój  Europie  towarzysz  Aleksandra  Wielkiego,  Heka- 
TEUSZ  z  Abdery.  i  on  zaczerpnął  wiadomości  swoje  z  za- 
chodu od  Galów,  odgrywających  coraz  większą  rolę  w  ów- 
czesnym świecie,  ale  wiadomości  swoje  pod^  w  zgoła  mito- 
logicznój  szacie.  Wiadomości  o  tćj  księdze  zatraconój  zostały 
przechowane  w  biblijotece  historycznej  Diodoba  z  Sycylii  *), 
w  historyi  naturalnój  Płinijusza  '),  wreszcie  w  słowniku 
geograficznym  Stefana  z  Bizancyjum  •). 

Aby  się  dostać  ze  Scytyi  w  okolice  położone  na  pół- 
noc od  gór  Ryfejskich,  trzeba  było  płynąć  ową  bajeczną 
rzćką  Tanais  na  północ  aż  do  również  bajecznego  przy- 
lądku Litarmis.  Ztąd  wiodła  droga  na  Ocean  Północny,  na 
wiecznie  zamrożone  Amalchijskie  morze,  to  jest  na  morze 
Bałtyckie.  Wpadała  doń  z  południa  owa  wielka  bursztyno- 
dajna  rzćka,  którćj  Herodot  nadawał  niegdyś  imię  Erydanu, 
a  którą  Hekateusz  przezwał  teraz  Karambicydą.  Naprzeciw 
jćj  ujścia,  ale  na  dzień  tylko  żeglugi,  wyspa  Eliksoja  za- 
mieszkała przez  Hyperborejczyków,  czyli  Earambików.  Miesz- 
kał tu  naród  sprawiedliwy  Hyperborejczyków^  cieszący  się 
wieczną  wiosną  i  odprawiający  wieczne  nabożeństwa.  Imię 
właściwe  tego  narodu  było  Karambikowie.  Gdy  lody  pusz- 
czały na  wiosnę,  znajdywano  na  wybrzeżu  bursztyn. 


")  DiODORUS  I.  47. 

•;  Plinius  fnst.  nuL  IV.  94.  VI.  55. 

•)  Suidas  ad  voce8  'EX(;cia,  Kapa[jL,36xr.. 


Digitized  by 


Google 


220 

Część  tych  wiadomości  je»t  tak  samo  zupełnie  samo- 
wolnie wymyśloną,  jak  wiadomość  Piteasza  o  wyspach  Erytyi, 
Uksydamie  i  Tuli.  Hekateusz  podobnie  jak  Piteasz,  jak 
autor  pseudo  OHicznćj  Argonantyki,  o  którym  pouiżój,  i  jak 
wielu  współczesnych  i  późniejszych  wierzył  jeszcze,  że  rzćki 
Nil  i  Tanais  mają  swoje  źródła  w  zewnętrznym  Oceanici 
i  przelewają  się  ztamtąd  do  morza  Śródziemnego.  Na  tćj 
podstawie  wytwarzano  sobie  dowolny  obraz  Europy.  Horze 
Azowskie  sięgało  daleko  na  północ,  odległość  tego  morza 
od  Oceanu  Północnego  stawała  się  bardzo  małą,  a  rzćka 
Tanais  zamieniała  się  w  długi  i  wąski  kanał  morski. 

Przy  ujściu  tego  kanału  do  Oceanu  Północnego  ¥^- 
obraził  sobie  IJekateusz  na  zachodniem  brzegu  od  Europy 
przylądek  Litarmis,  o  którym  zobaczymy,  źe  stał  się  nieba- 
wem jedną  z  najważniejszych  baśni  klasycznój  geografii, 
przybrawszy  późniejszemi  czasy  miana  rozmaite,  a  wreszcie 
imię  góry  Sewo.  Przylądek  ien  znachodził  się  daleko  na 
północy  od  gór  Ryfejskich,  których  stoki  sięgały  rzekomo 
po  Tanais,  i  wkraczał  do  morza  zamarzniętego  ciągle,  albo 
raczćj  przez  całą  zimę,  które  Piteasz  nazywał  Kronijskiem, 
a  Hekateusz  Amalehejskiem. 

Obok  tych  poetycznych  wymysłów  podał  nam  Heka- 
teusz także  wiadomości  zaczerpnięte  u  trackich  i  u  nad- 
dnnajskich  ludów.  Mieszkaniec  Abdery  znał  Celtów  podobnie 
jak  mieszkaniec  Marsylii.  Za  jego  czasów  bowiem  wkroczyli 
cymeryjscy  Rojowie  do  Tracyi.  Pobratymcy  ich  osiedli  już 
może  i  w  Karpatach,  gdzie  ich  póżnićj  napotkamy;  oni  to 
podawali  bursztyn  Abderytom,  podobnie  jak  Alobrogowie 
tenże  bursztyn  wraz  z  cyną  odsprzedawali  Marsylijotom. 
A  bursztyn  dochodził  Traków  i  Bojów  drogą  opisaną  przed 
wiekiem  przez  Herodota,  gdzieś  na  dolinę  Dnnajn  i  Wagi, 
a  potem  Wisłą.  To  tćż  Hekateusz  wspomina  Wisłę  podobnie 
jak  niegdyś  Herodot,  a  nadaje  jćj  tylko  cymeryjskie  jak 
się  zdaje  miano  Karambiku.  Naprzeciw  ujścia  Wisły  zna 
wielką  wyspę  Eliksoję.  Mowa  tu  o  okolicy  Gdańska,  która 
wówczas  była  w  istocie  wyspą  oddaloną  na  dzień  żeglugi 
od  ujścia  Wisły,  jak  tego   dowiodły   badania   Ossowskiego, 


Digitized  by 


Google 


221 

o  późnem  wysuszenia  dolnego  Pomorza.  Na  tój  wyspie  zbie- 
rano bursztyn.  Tu  wspomina  Hekateusz  ten  sam  naród  graj- 
ków Hyperborejczyków,  o  którym  wieści  doszły  były  także 
Herodota. 

Najlepiój  uzupełnia  poemat  przypisany  Orfeuszowi,  po- 
dania Piteasza  i  Hekateusza.  Poemat  ten  powstał  prawdo- 
podobnie nieeo  póżniój  jak  obydwa  dzieła,  o  których  tu  mowa. 
Nie  nadto  póżniój  jednak,  skoro  nie  wspomina  jeszcze  wiel- 
kiego miana  Romy,  opisując  zresztą  wybrzeża  Italskie.  Wy- 
obrażenia geograficzne  autorów  tego  poematu  zgodne  z  wy- 
obrażeniami Piteasza  i  Hekateusza  objaśniają  tóm  lepićj  ich 
świadectwo,  o  ile  poemat  ten   przechował  się  w  zupełności. 

Obchodzi  nas  tylko  ustęp,  w  którym  Orfeusz  samozwa- 
niec opisuje  powrót  statku  Argos,  uwożącego  Medeę  i  Złote 
Runo,  a  uchodzącego  przed  pogonią  Eetesa.  Eetes  nie  mieszka  ^ 

już  u  krańców  wschodu,  a  zamieszkał  wcale  dobrze  znaną 
Kolchidę.  Rzóka  Rinn  otrzymała  już .  imię  bajecznój  rzóki 
Fazys,  która  niema  zresztą  u  autora  żadnego  nadzwyczaj- 
nego charakteru,  i  jest  sobie  zwykłą  rzóką,  a  nie  taką  od- 
nogą Oceanu,  jaką  jest  Tanais. 

Argonauci  postanowili  uchodzić  przez  Meotydę  i  Tanais, 
na  to,  by  zmylić  pogoń  Eolchów;  opływają  tedy  kraj  Syn- 
dów,  zamieszkujących  okolice  Tmuktorakanu,  i  omijają  ujścia 
Sarangu,  czyli  Kubanu  *).  Przez  Bosfor  Cymeryjski  dostają 
się  na  Meotydę.  Pracując  dzień  cały  dotarli  najpierw  do 
Meotów,  potom  do  narodu  Gelonów  i  do  niezliczonego  ple- 
mienia Batychetów;  dalćj  do  Sarmatów,  Getów,  Gimnejów 
czyli  Nagich,  Cekrypów,  Arsopów  i  Arimaspów.  Autor  za- 
słyszał rozmaite  imiona  rozmaitych  ludów  północy,  wymienił 
je  hurtem,  bez  najmniejszćj  krytyki,  i  pomieścił  nad  morzem 
Azowskiem,  gotując  tćm  niezmierną  szkodę  dla  póżniejszćj 
erudycyi  geograficznćj  starożytnych,  którzy  potćm  nieraz  jego 
wierszom  poważne  geograficzne  znaczenie  przypisywali. 

Nie  bez  niebezpieczeństwa  przedarł  się  statek  Argos 
na  rzćkę  Tanais,   którą   tylu   starożytnych   mieniło   odnogą 


*)  Orphei  ArgonmUica  1036 — 1265. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


222 

OccaDU;  dzielącą  Europę  od  Azyi.  Powtarzając  homeryczne 
pradawne  wyrażenie,  twierdzi  poeta,  że  Argonauci  płynęli 
Donem,  jeżli  to  miano  wolno  nadać  bajecznćj  rzóce,  dziewięć 
dni  i  dziewięć  nocy,  omijając  tak  na  wybrzeżach  Azyi,  jak 
i  na  wybrzeżach  Eoropy  mnogie  ludy  śmiertelnych,  i  ta 
znowa  wymienia  bez  krytyki  jakiejkolwiek  zasłyszane  imiona 
najrozmaitszych  ludów:  Paktów  i  Arktyjów,  o  których  nic 
zresztą  nie  wiemy ;  podobnież  niesłychanych  Lelijów ;  a  dalój 
Scytów  łuczników,  wierną  służbę  Aresa  i  Taurów  mcżoł)ój- 
ców,  wreszcie   hyperborejskich   pasterzy  i  naród   Easpijów. 

Gdy  dziesiątego  dnia  zaświtała  zorza,  dotarli  żeglarze 
do  owych  gór  Eyfejskich,  których  przedłużenie  sięgało  aż 
do  brzegów  Donu.  Odległość  tych  gór  od  brzegów  Meotydy 
i  rozmiar  krajów  zamieszkałych  przez  dopiero  co  wymie- 
nione narody  wcale  nie  były  wielkie;  Argonauci  bowiem 
płynęli  dotąd  statecznie  pod  wodę,  i  mogli  co  najwięcćj 
jakich  20  mil  geograficznych  przepłynąć.  Przepłynąwszy  po- 
między  ryfejskie  wąwozy  wpadł  statek  bezpośrednio  do 
Oceanu.  Zwali  go  Hyperborejczycy  morzem  Erońskiem,  czy 
tćż  umarłem. 

Nazwy  przylądku  Litarmis  nie  wymienia  tu  poeta.  Ale 
mówi,  że  tu  wielkie  niebezpieczeństwo  czekało  statki.  Przy- 
lądek Litarmis,  czyli  góra  Sewo  rozbijała  wszystkie  statki, 
które  się  tędy  przedzićrały ;  a  to  tćm  pewnićj,  że  tu  na  pół- 
nocy było  w  istocie  morze  niepowrotne ;  było  naprawdę, 
a  nie  dla  zimowego  mrozu  tylko,  morze  umarłych.  I  gdyby 
nie  bohaterski  i  półboski  sternik  Alceusz,  niechybna  zguba 
czekała  tu  także  statek  Argo. 

Argonauci  spotkali  najpierw  na  zachód  od  przylądka 
Litarmis,  nad  brzegami  Oceanu  naród  Cymeryjczyków,  pojęty 
zupełnie  mitologicznie  i  na  sposób  przypominający  Odysseję. 
Oni  jedni  pośród  ludzi  nie  widywali  nigdy  promieni  ogni- 
stego słońca.  Nie  astronomiczne  jednak  przyczyny  były  po- 
wodem tćj  nocy  nieustannćj.  Wielkie  góry  Ryfejskie  zasła- 
niały Cymeryjczyków  od  południa,  i  rzucały  na  nich  cień 
wieczny.  Wymienia  tu  poeta  grzbiety  Kalpijskie  czy  Karpij- 
skie,  w  których  poznajemy  imię  Karpat;  wnet  potem  mówi, 


Digitized  by 


Google 


223 


że  góra  Flegrćjska  wznosi  się  od  południa;. powiada  wresz- 
cie, że  wyniosłe  Alpy  zasłaniają  Cymeryjczyków  od  światła. 
Widzimy  tedy,  że  słyszał  od  Celtów  imiona  Karpat  i  Alp, 
a  nieamiejąc  tych  gór  rozłożyć,  ścisnął  je  wszystkie  w  jednój 
bajeczno)  okolicy. 

Argonanci  szli  piechotą  po  nad  brzeg  Oceanu,  ciągnąc 
jak  się  zdaje  statek  za  sobą.  Przybyli  wreszcie  wśród  za- 
marzłego  lądu  do  wielkiój  rzóki  o  złocistój  fali,  którój  poeta 
nadaje  tym  razem  zgolą  mitologiczne  imię  Acherontu.  Woda 
Acherontn  podobna  do  srebra.  Wpada  do  ciemnego  jeziora, 
a  drzewa  nadbrzeżne  niosą  owoce  rok  cały,  dniem  i  nocą. 
Tu  wznosi  się  miasto  Hermionya,  wśród  żyznój  krainy,  oto- 
czone dzielnym  murem,  i  pełne  pięknych  ulic.  Mieszkają 
w  tćm  mieście  najsprawiedliwsi  ludzie.  Gdy  pomrą,  dosia- 
dają ich  dusze  łodzi,  którą  się  przeprawiają  przez  Acheron, 
płynąc  w  kraj  niewysłowiony,  w  bramy  Hadesu  i  w  naród 
snów.  Rzecz  mitologiczna  zgoła,  z  którój  jednak  przebrzmiewa 
jakoby  pierwsza  wiadomość  o  germańskich  Hermionach, 
a  może   także  o  rzćce  Renie  i  jeziorze  Zuidersee. 

Alcensz  skłonił  teraz  towarzyszy  do  tego,  by  statku 
znowu  dosiedli.  Mieli  już  największe  niebezpieczeństwa  omi- 
nąć. Trzeba  było  jeszcze  przepłynąć  pomiędzy  Jemę  i  wyspy 
święte,  aby  się  dostać  na  żywe  już  morze  Atlantyckie.  Jerne 
to  Irlandyja;  wyspy  święte,  które  Hezyjod  niegdyś  szukał 
na  morzu  Sródziemnem,  to  chyba  owa  bajeczna  Plteaszowa 
Uksydama.  Piteaszowa  olbrzymia  fala  porwała  Argonautów 
i  zaniosła  ich  w  świat  nieznany,  w  którym  dopiero  Linceusz 
ostrowidz  poznał  wyspę  Demetry  i  sadybę  Cyrcy,  którćj 
poeta  szuka  jeszcze  na  ostatecznym  zachodzie,  a  nie  w  po- 
bliżu Włoch. 

Teraz  dopłynęli  Argonauci  do  ujść  rzćki  Temezus,  czyli 
Tartessus,  to  jest  Gwadalkwiwim;  dalćj  ominęli  słupy  Hera- 
klesa i  znaleźli  się  na  morzu  Śródziemnćm.  Zapłynęli  w  Ła- 
cińskie zatoki,  pomiędzy  wyspy  Auzońskie  i  Etrurejskie, 
czyli  Tyreńskie  wybrzeża.  W  pobliżu  Sycylii  ominęli  Scyllę, 
Charybdys  i  skały  Syren,  które  tu  już  zlokalizowano,  i  do- 


Digitized  by 


Google 


224 

tarli  na  morze  Crreckie,  opłynąwszy  tak  Enropę  dokoła,  po- 
dobnie jak  to  był  aczynił  Piteasz. 


VI. 
świadectwo   Efora. 

Efor  z  Cym  Eolskich  był  jednym  z  historyków  cieszą- 
cych się  największem  poważaniem  w  starożytności.  Był  to, 
jak  się  zdaje,  twórca  historyi  pragmatycznej,  i  pierwszy  spi- 
sał dzieje  Grecyi,  na  podstawie  pracy  kompilatorskiój,  sięga- 
jącój  najdawniejszych  czasów.  Pierwsze  księgi  swojego  dzieła 
poświęcił  geografii  powszechnój,  i  bądź  co  bądź  ntrata  jego 
dzieła  należy  do  najboleśniejszych  strat,  jakieśmy  ponieśli. 
Dla  nas  jest  ta  strata  tóm  boleśniejsza,  o  ile  cała  znajomość 
północy  Greków  z  czwartego  stalecia  przed  Chrystusem  mu- 
siała być  zawartą  w  czwarta  księdze  jego  historyi,  którćj 
nadał  imię  Europy. 

Pisarze  starożytni,  a  mianowicie  Polibijusz,  Stbabo 
i  Plikijusz  powtarzają  mnogie  wiadomości,  zaczerpnięte 
u  Ei<X)RA.  Są  to  jednak  po  największej  części  wiadomości  od- 
noszące się  do  historyi  Hellady  i  kolonij  greckich.  Wyjątek 
stanowi  luźna  z  Efora  zaczerpnięta  wiadomość,  jakoby  było 
wiele  wysp  na  morzu  Czerwonem,  czyli  na  dzisiejszym  Oce- 
anie Indyjskim  ').  Jedna  z  nich,  Ceme,  wielka  i  zamieszkała 
przez  murzynów,  leżała  już  po  za  zwrotnikiem  koziorożca, 
tak,  że  niepodobna  było  do  nićj  dopłynąć  przedzierając  się 
przez  skwary  zwrotnikowe.  Wyspa  to  przeciwległa  Arabskiej 
zatoce.  Aristoteles  nazywał  ją  niegdyś  Febol,  my  jej  na- 
dajemy miano  Madagaskaru.  Niewyraźna  wieść  o  nićj  doszła 
Efora,  który  ją  zamienił  w  ów  drugi  domyślny  ląd  zamiesz- 
kały na  południowej  półkuli,  dodając,  że  i  tam  zapewne 
murzyni  muszą  mieszkać  w  bliskości  zwrotnika. 


*)  PuNius  VL  31. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


225 

Znajdziemy  także  w  Plinijuszu  i  Strabonie  kilka  luźnych 
wzmianek  o  Europie  Efora,  ale  wiadomości  nasze  o  geo- 
grafii tego  pisarza  byłyby  zupełnie  niedostatecznemi,  gdyby 
traf  nie  był  przechował  streszczenia  czwartej  księgi  jego 
historyi.  Mamy  tu  na  myśli  fragmenta  wierszowanego  jam- 
bieżnego  podręcznika  szkolnego,  spisanego  w  Bitynii  w  pier- 
wszym wieku  przed  Chry8.tu8em.  Dzieło  to  nosi  greckie  imię 
Periegezy,  i  bywa  zwykle  oznaczanem  jako  utwór  Scthka 
z  CmoSy  żyjącego  w  drugim  wieku  przed  Chrystusem,  ohoć 
Meikecke  podał  autorstwo  Sctmna  stanowczo  w  wątpliwość. 
Zresztą  to  pewna,  że  ten  fragment  obejmujący  prawie  tylko 
opis  Europy,  został  zwierszowany  na  początku  pierwszego 
wieku  przed  Chrystusem.  Wiadomości  w  nim  zawarte  odno- 
szą się  przeważnie  do  znacznie  dawniejszej  epoki.  Autor 
wymienia  we  wstępie  jako  swe  źródła:  Eratostenesa,  Efoba, 
Dyonizego  z  Chalcydy,  Demetryjusza  Kallatyjańskiego, 
Kłeona  sycylskiego,  Tymostenesa,  Kalistenesa,  Tyme- 
uszA  i  Herodota.  o  ile  tych  pisarzy  zkądinąd  znamy>  nie 
żył  żaden  z  nich  późnićj,  jak  na  początku  trzeciego  wieku 
przed  Chrystusem.  Mamy  tu  tedy  do  czynienia  z  geografiją 
z  czwartego  wieku  przed  Chrystusem.  To  się  tylko  odnosi 
do  czasów  późniejszych,  co  się  tyczy  wszechwładnej  już  za 
życia  autora  Romy,  i  co  się  odnosi  do  wybrzeży  Grecyi 
i  Azyi  Mniejszo},  które  nasz  autor  zwiedził  osobiście. 

Periegeza  ta  zawiera  przeważnie  i  niezawodnie  stre- 
szczenie Celtyki  i  Scytyi  Efora.  W  krótkim  opisie  Scytyi 
Efor  jako  źródło  wyłączne  wyraźnie  wymieniony.  Kto  po- 
równa opis  Celtyki  Scymna  z  ustępami  Efora  przytoczonemi 
przez  Strabona  i  Plinijusza,  ten  przyzna,  że  i  tu  mamy 
do  czynienia  nie  z  ozćm  innóm,  jak  tylko  ze  skróceniem 
Efora.  Dzięki  temu,  posiadamy  choć  w  streszczeniu  świa- 
dectwo pisarza  czwartego  wieku  przed  Chrystusem,  opisują- 
cego Europę  północną. 

Ujście  Atlantyku,  czjli  dzisiejsza  cieśnina  Gibraltarska 
ma  podług  Efora  sto  dwadzieścia  staj  szćrokości  ').  W  jego 


^)  Periegesis  Scymni  Chii  v.  139 — 195, 

WydJi.  fiJotof.  T.  zix.  29 


Digitized  by 


Google 


m 

pobliża  znajdywi^y  się  kończyny  Earopy  i  Libii,  czyli  Afryki. 
Niektórzy  przezywali  słnpami  Heraklesa  dwie  jakieś  bajeczne 
wyspy,  położone  wewnątrz  cieśnioy,  a  oddalone  od  siebie  na 
ji^icfa  trzydzieści  staj.  Koło  jednćj  z  nich  stanęła  kolonija 
MassalijotóW)  Menace  (Matvobcv]).  Było  to  najdalsze  ze  wszyst- 
kich miast  helleńskich  w  Enropie.  Na  dzień  żeglagi  dalćj  na 
zachód  leżała  owa  mała  a  bajeczna  wyspa  Erytyja,  którą 
wspominał  także  Piteasz  ^).  Wyspa  to  małych  bardzo  roz- 
miarów, a  pasły  się  na  niój  trzody  bydła,  podobne  do  byków 
egipskich  albo  tesprockich  w  Epirze.  Mieszkańcami  tój  wyspy 
mieli  być  osadnicy  zachodnich  Etyjopów,  a  przeto  Indzie 
o  czamój  cerze,  opalonćj  od  słońca.  Jeżii  się  bardzo  nie 
mylimy,  wyspa  ta,  własność  i  włość  słonecznego  bóstwa,  jest 
to  po  prostu  homeryczna  Trynaluyja,  na  którój  się  pasły 
trzody  Heliosa,  a  którą  późniejsi  Grecy  tn  przenieśli  na 
krańce  zachodu. 

Tuż  obok  stało  miasto  Gadejra,  dzisiejsze  Kadyks,  za- 
łożone przez  tyrejskich  kupców.  Powiadano,  że  tam  bywały 
największe  ryby.  Eto  jeszcze  dwa  dni  dalćj  na  wschód  po- 
płynął, dotarł  do  kwitnącego  targowiska  Tartessns,  przy 
ujścia  rzóki  tegoż  imienia.  Miasto  to  nazywa  się  dziś  San 
Lucar  i  utraciło  swoje  starożytne  znaczenie.  Było  to  świetne 
miasto,  w  którćm  było  podostatkiem  cyny,  złota  i  spiżu. 
Cyna  dostawała  się  tu  z  Brytanii;  nikt  jednak  nie  handlo- 
wał wprost  z  tą  daleką  wyspą,  i  kupcy  fenicójscy  dostawali 
ją  od  Celtów  zamieszkujących  wnętrze  Iberyi,  którym  we- 
neccy kupcy  kosztowny  kruszec  sprzedawali,  gdzieś  u  kanta- 
bryjskich  wybrzeży;  Efor  bowiem,  a  może  i  kupcy  w  Tar- 
tessie  byli  przekonani,  że  kopią  cynę   po  rzókach   Celtyki. 

Efor  znał  na  świecie  cztóry  wielkie  narody,  zamiesz- 
kujące cztćry  strony  świata.  Od  Atlantyku  aż  po  morze 
Sardyńskie  sięgali  Celtowie,  największy  naród  na  zachodzie. 
Cały  prawie  wschód  zamieszkiwali  Indowie,  a  południe  Ety- 
jopowie,  bliscy  wiatru  ciepłego ').  Celtowie  mieszkali  od 
Zefiru    aż  do  północnego   zachodu ;  to  jest  siedzieli   na  pM- 


*)  Flinius  IV.  36.     *)  Strabo  L  34. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


227 

nocnym  zachodzie  od  Grecyi.  Narody  osiadłe  od  wicbrn  pół- 
nocnego względem  Grecyi  otrzymały  ogólną  nazwę  Scytów. 
Indowie  siedzieli  od  północnego  wschodu  aż  po  południowy 
wschód ;  ogromny  to  już  naród  u  Efoba,  a  Eratostemes 
i  Strabo  wytłómaczą  nam,  dlaczego  ich  wysunięto  tak  daleko 
na  północ.  Zdaje  się,  że  Efob  dość  słusznie  jedną  nazwą 
oznaczył  mieszkańców  arejskich  Iranu  i  Indyi.  Etyjopowie 
siedzieli  od  Indyi  aż  po  Gibraltar.  Oznaczono  ich  imieniem 
wszystkie  ludy  o  ciemnćj  skórze,  a  nawet  Arabów,  Egipcy- 
jan  i  Maurów.  Oni  jeszcze  mieszkali  w  bajecznój  Erytyi; 
już  Celtowie  zamieszkiwali  Iberyję  ').* 

Jeżli  miano  uwzględnić  liczbę  mieszkańców,  te  cztćry 
narody  były  równe  sobie  *).  Kraje  jednak  Scytów  i  Etyjopów 
były  większe  i  bardzićj  puste,  ponieważ  jeden  z  tych  krajów 
spiekły,  a  drugi  nad  miarę  wilgotny. 

Efor  był  świadom  pokrewieństwa  Greków  i  Italików 
z  Celtami.  Zdaje  się,  że  po  prostu  dawał  ogólną  nazwę  Cel- 
tów wszystkim  zachodnim  Aryjom.  Twierdzi  stanowczo,  że 
Celtowie  używali  helleńskiego  obyczaju,  i  że  spoufalili  się 
z  Helladą,  przyjmując  mnogich  gości.  Odprawiali  narady 
przy  muzyce,  którą  sobie  upodobali  dla  ułagodnienia  oby- 
czajów. U  krańców  Celtyki  stał  słup  zwany  północnym.  To 
bajeczna  góra,  o  którćj  Hekateusz  i  Pseudo  Orfeusz  już 
nam  opowiadali,  a  o  którćj  dowiemy  się  jeszcze  niejednćj 
dziwnćj  rzeczy;  to  przylądek  Litarmis  i  Flegrejska  góra. 
Nadzwyczaj  wysoka  góra  ta  bajeczna  stćrczała  wśród  szu- 
mnego morza.  W  pobliżu  tego  słupa  mieszkali  najdalsi  z  Cel- 
tów, tudzież  Enetowie  i  Istrowie,  którzy  sięgali  aż  po  Adry- 
jatyckie  morze. 

Wiemy  już  gdzie  sobie  wyobrażano  ów  słup  północy. 
Był  on  u  bajecznego  pogranicza  Azyi  i  Europy,  u  kresów 
wschodnich  Krońskiego  morza.  Aż  tu  sięgały  osady  Celtów, 
to  jest  osady  pobratymczych  plemion,  Galskicó^o,  (iermań- 
skicgo  i  Słowiańskiego. 


O  Strabo  IV.  199.     •)  Strabo  I.  34. 


Digitized  by 


Google 


228 

U  samego  słnpu  mieszkali  Enetowie,  lud  ów  grajków 
bajeczny,  osiadły  nad  bnrsztynowem  morzem.  Enetowie  to 
grecka  pisownia  dla  słowa  Wenetowie.  Trzy  narody  ożywały 
tój  nazwy  w  starożytności:  Wenetowie  Adryjatyccy  między 
Padem  a  Dunajem,  czyli  Istrem;  Wenetowie  Galsey  w  Anno- 
ryce  i  n  dolnój  Ligiery  i  Wenetowie  nadwiślańscy,  przod- 
kowie Słowian,  osiedli  między  Karpatami  i  Bałtykiem.  Efor 
mówi  tu  o  Nadwiślańskich  i  Adryjatyckich  Wenetacb,  i  twier- 
dzi, że  stanowią  jeden  tylko  naród.  Być  to  może;  a  wtedy 
sadyby  ich  schodziły  się  gdzieś  pomiędzy  Freszbnrgiem 
i  Budzinem.  Być  może  Jednak  także,  że  już  Efor  dał  się 
nwieść  podobieństwem  nazw ;  najprawdopodobnićj  osady  Scy- 
tów czy  Sarmatów  Węgierskich  i  Bojów  Karpackich  jut  za 
dni  Efoba,  i  pierwćj  za  dni  Herodota  oddzielały  Wenedów 
nadwiślańskich  od  ich  imienników  południowych.  Nie  przy- 
puszczał tego  Efor  tylko  dlatego,  ponieważ  sobie  tę  część 
Europy  wyobrażał  dziwnie  małą,  i  ponieważ  mu  się  zdawało, 
że  Ocean  Północny  już  zaraz  do  Alp  przypiera. 

Widzimy  tedy,  że  wyobrażenia  Efora  o  zachodnićj 
Europie,  do  którćj  doliczał  także  strony  nadwiślańskie,  były 
nadzwyczaj  niejasne  i  niedokładne.  Podobnie  jak  IŁbrodot 
tak  Efor  znał  Scytykę  o  wiele  lepićj  od  Celtyki.  Zol)aczy- 
my,  że  jego  wiadomość  o  Scytyi  jest  nieocenioną.  W  wiel- 
kich rysach  zgadza  się  z  wiadomością  podaną  przez  Hero- 
dota ;  różni  się  od  nićj  jednak  o  tyle,  o  ile  się  różnić  muszą 
dwie  wiadomości  z  pierwszćj  ręki  pochodzące,  a  spisane 
przez  dwu  autorów,  z  których  jeden  żył  sto  lat  przed  drugim. 

Zachodnią  granicę  Scytyi  stanowił  Ister,  oddzielający 
tę  krainę  od  Celtyki,  a  bieg  Istru  ciągnął  się  raczćj  od  pół- 
nocy na  południe,  jak  od  zachodu  na  wschód.  Za  Istrem 
pierwszą  rzćką  scytyjską  był  Tyras  *)  czyli  Dniestr,  głęboki 
i  obfitujący  w  paszę.  Dniester  dostarczał  wówczas  jak  i  dziś 
mnogo  ryb  kupcom  i  bezpieczny  odpływ  galarom.  Milezej- 
czycy  założyli  byli  koło  ujścia  miasto  nadbrzeżne  tegoż  imię- 

*)  Peńegesis  Scymni  Chii  v,  798 — 82 1^  Editio  Mtiellenanc, 
Geographi  Oraeci  Minorea^  Parisiia^  1855, 


Digitized  by 


Google 


229 

nia  co  rzćka,  starożytny  Tyras,  na  którego  miejscu  wznosi 
się  obecnie  Odessa. 

Dalćj  wznosiło  się  miasto  tam,  gdzie  spływały  dwie 
rzólci,  Hypanis  czyli  Boh  i  Borystenes,  czyli  Inguł.  Nazywano 
je  niegdyś  Olbiją,  a  Helleni  przezwali  je  póżoićj  Borystene- 
sem.  Milezejczycy  założyli  byli  to  miasto  za  panowania  Me- 
dów,  czyli  raczćj  Persów.  Aby  się  do  tego  miasta  dostać^ 
trzeba  było  płynąć  sześć  mil  geograficznych,  to  jest  dwieście 
czterdzieści  staj  pod  wodę  dolnym  limanem  Dniepru,  które- 
mu Efor  daje  wraz  z  całą  starożytnością  miano  ujść  Bory- 
stenesu. 

Inguł  i  dolny  Dniepr  przy  ujściu  wydawały  się  Efo- 
Rowi  podobnie  jak  Herodotowi  najażytecznićjszą  ze  wszyst- 
kich rzćk.  Borystenes  obfitował  w  wielkie  ryby,  w  sute  żniwa 
i  w  paszę  dla  bydła.  Powiadano,  że  Borystenes  był  spławny 
na  czterdzieści  dni  żeglugi  pod  wodę.  Powyżćj  stawał  się 
niespławnym  i  niedostępnym,  zawalony  śniegami  i  lodami. 
Nie  dnieprowe  porohy  przeto  przeszkadzały  dalszćj  żegludze; 
docierano  po  prostu  do  źródeł  Ingułu,  i  nie  zastawano  już 
dalćj  spławu,  tylko  zimową  porą  perewołokę  na  saniach. 
Pochwała  Ingulu  podobnie  jak  pochwała  Dniestru  stanie  się 
zupełnie  zrozumiałą  dla  tego,  kto  zna  naturę  prawdziwego 
stepu,  i  wie,  że  dobra  wołowa  pasza  i  grunt  urodzajny  tra- 
fiają się  na  Niżu   tylko  w  bezpośr^dniem   sąsiedztwie   rzćk. 

Wyspa  Tendra  nazywała  się  w  starożytności  biegiem 
Achilesa.  Za  czasów  Efora  i  długo  póżnićj  było  to  jeszcze 
półwyspie,  była  to  jak  się  Efor  wyrażał,  odnoga  nadzwy- 
czaj wąska  i  długa. 

Za  Krymem  rozlegała  się  także  barbarzyńska  ziemia 
Scytów  '),  daleko,  aż  do  kraju  bezludnego  i  nieznanego 
Grekom. 

Efor  powiadał,  że  Karpidzi  mieszkali  najpierw  za 
Istrem.  Był  to  naród  Cymbryjski  jak  się  zdaje,  który  osiadł 
w  Bessarabii  i  na  Pobereżu,  gdzieś  aż  po  Miodobory;  i  który 
przebywał  także  we  wschodnich  Karpatach,  od  których  wziął, 


*)  Periegesis  Scymni  Chii  ver8U8  835 — 885, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


230 


albo  którym  nadał  imię.  Niektórzy  mają  Karpo  w  za  Słowian; 
że  nie  byli  bez  celtyckićj  przymieszki  i  bez  przeważnego 
celtyckiego  wpływn,  tego  dowodem  nazwa  grodn  Korodannm, 
dzisiejszego  Kamieńca  Podolskiego^  a  dawnćj  stolicy  Karpów. 

Dalćj  wspominał  Efor  Scytów  oraczy,  o  których  wiemy, 
że  siedzieli  po  rolach  nad  Bohem  i  aż  po  Ingnł,  i  na  północ 
od  nich  Nenrów,  sięgających  aż  do  krajn  pustynnego  niby, 
i  z  powodu  zimna  bezludnego,  a  w  istocie  aż  do  puszcz 
Wołynia  i  północnój  Ukrainy.  Neurowie,  jak  się  zdaje,  za- 
chowali za  dni  Efora  wschodnią  tylko  część  swoich  dawnych 
koezowisk.  Celtowie  wyparli  ich  byli  z  zachód niejszy eh  sadyb. 

Kto  poszedł  dalój  na  wschód  i  przekroczył  Borystenes 
czyli  Inguł,  ten  podobnie  jak  za  dni  Herodota  spotkał  Scy- 
tów zamieszkujących  kraj  leśny,  a  powyżój  inne  jeszcze 
osady  rolników;  dalój  był  step  bezludny,  za  stepem  nad 
Taśminą  siedzieli  dzicy  Androfagowie,  których  Efos  nie- 
bacznie jak  się  zdaje,  przezywa  Scytami,  a  potem  znowu 
paszcza  bezdenna. 

Kto  przekroczył  Pantykapes,  to  jest  Ingulec,  ten  spo- 
tkał osady  Scytów  pastorzy,  a  obok  nich  naród  Limneów, 
to  jest  Pojezierzan.  Byli  to  zapewne  mieszkańcy  osad  na- 
wodnych. Tak  Pojezierzanie  jak  Pastorze  były  to  ludy  wielce 
pobożne,  które  nigdy  nie  krzywdziły  żyjącój  istoty.  Ci,  którzy 
chcieli  słuchaczy  zadziwiać  niedorzecznemi  powieściami,  pra- 
wili o  tych  Scytach  srogie  bajki  ').  Byli  to  w  istocie  ludzie 
sprawiedliwi  i  pozbawieni  wszelkich  potrzeb;  nikogo  nie 
krzywdzili,  pijali  mleko  i  jadali  jarzyny,  a  dlatego  tylko 
byli  nieprzezwyciężeni,  ponieważ  niepodobna  im  było  uszczu- 
plić ich  prostotę.  Jedni  tylko  Sarmaci  w  tych  stronach  mieli 
obyczaje  dzikie  i  wojenne,  i  nawet  jadali  ciało  ludzkie. 

Ludy  scytyjskie  w  ogóle,  o  ile  koczowały  po  stepie, 
mieszkały  po  szałasach  przenośnych  na  kołach,  czyli,  jak 
się  wyraził  Efor,  wozili  swoje  domy  z  sobą,  i  pijali  właści- 
wym sobie  obyczajem  kobyle  mlćko.  Takie  były  u  nich 
prawa,  że  wszelkie  ich  mienie   było  wspólne.   Mądry  Ana- 


')  Strabo  VU.  302—303. 


Digitized  by 


Google 


231 

cliarsys  pochodził  podobno  niegdyś  od  tych  wielce  pobożnych 
pastorzy.  Niektórzy  z  nich  mieszkali  z  tamtćj  strony  rzćki 
TanaiS;  daleko  w  głębi  Azyi;  i  używali  nazwiska  Saków. 
Oni  to  sąsiadowali  z  Indami. 

Najznakomitszemi  ladami  scytyjskimi  przy  końca  czwar- 
tego wieku  przed  Chrystusem  były  narody  Sarmatów,  Gelo- 
nów  i  Agatyrsów.  Agatyrsowie  bawili  niezawodnie  tak  jak 
niegdyś  w  Siedmiogrodzie.  W  tój  porze  jednak  zmieniali  już 
nazwisko  dawne  na  imię  Getów^  i  pod  tćm  nazwiskiem  na- 
jeżdżali Wołoszczyznę.  Pseudo-Orpeusz  wymienia  ich  już 
jako  Getów.  Lizymach,  król  Tracyi  wojował  nieszczęśliwie 
już  z  Getami,  i  Getami  czyli  Agatyrsami  byli  niezawodnie 
owi  Scytowie,  z  którymi  się  Filip  i  Aleksander  swego  czasu 
potykali  nad  Dunajem.  Gelonowie  zapewne  ze  wszystkiem  już 
opanowali  naród  Budynów,  i  zachowywali  dawną  niepodle- 
głość. Scytowie  królewscy  natomiast  znikli  z  oblicza  ziemi. 
Bardziój  wojowniczy  Sarmaci  przekroczyli  Don  i  zawojowali 
całą  Scytyję  królewską.  Ich  tylko  spotykamy  teraz  na  ste- 
pach Nogajskich,  a  ludy  scytyjskie  aż  po  Boh  i  greckie 
miasta  czarnomorskie  płaciły  niebawem  daniny  srogim  panom 
tćj  ziemi.  Tylko  oręż  Karpów  kładł  na  zachodzie  zaporę 
wojowniczym  zapędom  Sarmatów. 

Na  wschód  od  Sarmatów  rozciągało  się  jezioro  Meockie, 
tak  przezwane  od  ludu  Meotów,  przebywającego  nad  Euba- 
nem.  Do  tego  jeziora  wpadała  owa  rzćka  Tanais,  o  którćj 
starożytność  tyle  bajała.  Niejaki  Hekateusz  z  Eretrti  twier- 
dził o  nim,  że  miał  swoje  źródło  w  Araksie,  i  Abistoteles 
powtórzył  był  tę  dziwną  wiadomość.  Efob  wierzył  raczćj 
w  oceaniczny  początek  rzćki.  Wypływała  gdzieś  u  północy 
z  bezmiernego  jeziora,  to  jest  z  morza  Krońskiego,  czyli 
umarłego,  i  była  po  prostu  odnogą  Oceanu  Północnego,  prze- 
lewającą jego  wody  do  morza  Śródziemnego.  Tu  Efor,  który 
podał  nam  zresztą  tak  jasny  obraz  Scytyi,  wrócił  do  da- 
wnych bajek.  Prawił  dalćj,  że  Tanais  wpadał  podwójnem 
ujściem  do  Meotydy  i  do  Cymeryjskiego  Bosforu,  biorąc  tym 
sposobem  Kubań  za  odnogę  occanieznćj  rzćki. 


Digitized  by 


Google 


232 

Tanais  stanowił  granicę  Azyi  i  Enropy.  Sarmaci  prze- 
bywali po  obydwu  brzegach  rzćki.  Właściwi  Sarmaci  luró- 
lewscy  mieszkali  na  prawym  brzega  Donu  na  dwa  tysi^e 
staj  pod  rzćkę;  gdzieś  aż  do  Dońca,  stanowiącego  granicę 
od  niepodległych  Gelonów.  Na  lewym  brzegu  mieszkali  inni 
Sarmaci,  zapewne  także  Sarmatom  Nogajskim  poddani.  Były 
to  pokolenia,  które  pierwotoćj  ojczyzny  nie  opuściły,  a  wiemy 
przez  Demetryjusza  Kallatyjańskiego,  że  pokolenia  te  używały 
także  miana  Jazamatów.  Niemnićj  nazywał  ich  sam  Epok 
Meotami,  jakeśmy  o  tćm  już  powyżćj  wspomnieli. 


VII. 
Tymeusz  Tauromenita  i  współcześni  pisarze. 


Równie  głośnym  jak  Efor,  ale  wcale  już  nie  na  rówui 
z  nim  poważanym  był  Tymeusz  Tauromenita.  piszący  już  na 
początku  trzeciego  wieku  przed  Chrystusem.  Napisał  histo- 
ryję  Sycylii  i  Italii  grecki ćj,  do  którój  wplótł  także  geogra- 
ficzny opis  całego  podówczas  znanego  świata.  Przytóm  prze- 
pisywał często  Efora,  niepowołując  się  wcale  na  jego  świa- 
dectwo. Pisma  jego  przepadły,  i  nawet  ilość  wyjątków  prze- 
chowanych z  jego  pism  wcale  niewielka.  Domyślamy  się,  że 
Periegeza  Sctmna  z  Chios  czerpie  z  niego  wiadomość 
o  Italii,  Sycylii  i  pobrzeżu  Adryjatyckiem.  Niemnićj  Diodor 
z  Sycylii  i  Plinijusz  podają  niektóre  wiadomości  o  geogra- 
ficznych pismach  Tymeusza,  odnoszących  się  do  północnćj 
Europy. 

Otóż  widzimy  z  fragmentów  przechowanych,  że  Tyi^- 
usz  podobnie  jak  przed  nim  Piteasz  opisał  wszystkie  wy- 
brzeża Europy.  Uczynił  to  jednak  do  tyla  odmiennie,  że 
zdanie  powszechne  u  geografów  dzisiejszych,  a  powtórzone 
także  przez  Lelewela,  jakoby  był  swoje  wiadomości  czerpał 
u  PiTEASZA,  nieda  się  obronić.  Czerpał  je  z  tych  samych  po 


Digitized  by 


Cooglc 


233 

części  źródeł  co  Piteasz,  ale  samodzielnie.  Wyspa  owa  ba- 
jeczna położona  przy  ujściu  Oceanu,  w  którćj  się  chyba 
Madcry  domyślamy,  nie  nazywała  się  już  u  Tymeusza  Ery- 
tyją,  a  otrzymała  imię  Afrodyzyi*  Wyspy  Azorskie,  jeśli 
Piteaszowa  Uksydama  w  istocie  te  wyspy  oznacza,  wspo- 
mniał Tymeusz  jak  się  zdaje  pod  imieniem  Potynuzy  '). 
Dalćj  znał  Brytaniją,  i  podobnie  jak  Piteasz  słyszał  o  ja- 
kiejś wyspie  oddalonćj  od  ni*j  na  sześć  dni  żeglugi.  Były 
to  wieści  o  Irlandyi.  Nie  nadawał  jćj  jednak  Tymeuss^  owego 
bajecznego  charakteru,  nie  osadza!  jćj  u  północnego  biegunu, 
nie  dawał  jćj  imienia  Tale,  a  nazywał  ją  Miktys  *),  dodając, 
że  się  znachodzi  na  nićj  jakiś  biały  ułów.  Na  Północy  dale- 
kiój  znał  wreszcie  Tymeusz  tak  Piteaszowa  Abalcyję,  którą 
mienimy  być  Skandy  nawija,  a  którćj  wieści  dochodziły  Massy- 
lijotów  za  pośrednictwem  zachodnich  Wenetów,  i  którćj  sam 
dawał  imię  Bazylii  '),  jak  Eliksoję  Hekateuszową.  Eliksoja 
otrzymała  u  Tymeusza  imię  Wanonii  *).  Wyspa  ta  była  po- 
łożona przy  ujściach  Wisły,  na  dzień  żeglugi  od  ówczesnego 
lądu  stałego.  Na  nićj  to  wznosiła  się  niegdyś  na  poły  mi- 
tyczna Wineta,  na  jćj  gruncie  stoi  dziś  Gdańsk.  Tymeusz 
słyszał  o  tćj  wyspie,  najprędzćj  od  Bojów  Celtyckich,  któ- 
rych ogromne  dzierżawy  sięgały  za  jego  czasów  od  brzegów 
Odry  aż  po  brzegi  Padu.  Sąsiadów  swoich  północnych  Sło- 
wian przezywali  Wandami,  czyli  Wanami,  i  prawili  o  nich, 
że  zbićrają  bursztyn  na  wiosnę,  kiedy  lody  puszczą,  a  po- 
wtarzali może  słowiańskie  tylko  powieści  o  owćj  błogosła- 
wionćj  wyspie,  na  którćj  religijua  cześć  Daśćboga  i  Łady 
miała  główną  siedzibę. 

Tymeusz  znal  tak  dobrze  różnicę  pomiędzy  rzćkami 
a  odnogami  morskiemi,  że  niemógł  wraz  z  Piteaszem  i  Efo- 
rem  wierzyć  w  oceaniczny  charakter  rzćki  Tanais.  Powsze- 
chne prawie  podówczas  zdanie  czyniło  z  rzćki  tćj  granicę 
Europy  i  Azyi.  Wiadomości  niezawodne  pochodzące  od  wę- 
gierskich Syginów  i  od  Bojów  Karpackich,    prawiły  o  wiel- 


*)  Plinius  IV.  36.  »)  Plinius  IV.  16.   ")  PLnnus  XXXVII.  11. 
*)  Plinius  IV.  27. 

Wjdz.  filotof.  T.  XIX.  30 


Digitized  by 


Google 


234 

kićj  rzćce  płyDącćj  na  północ  I  wpadającćj  do  Fi^nocnego 
oceanu.  Przytóm  być  może,  że  jedni  myśleli  o  Wiśle,  a  dru- 
dzy o  Odrze.  Prawdopodobnie  jedni  mieli  na  myśli  Gdańak 
i  Winetę,  drudzy  Kugiję,  kiedy  mówili  o  wielkiej  wyspie 
przy  ujściu  rzćki.  Ale  dwuznaczność  ta  nie  wpadała  bynaj- 
mniój  w  oczy  Grekom,  nie  znającym  tak  dalekich  Btron. 

Tymeusz  chciał  pogodzić  święte  a  powszechne  n  Gre- 
ków podanie  o  powrocie  Argonautów,  z  geograficzną  prawdą, 
jaka  zaczęła  dla  niego  dnieć.  My  wiemy,  że  Argonauci  opły- 
nęli  byli  świat  rzćką  Oceanem,  jadąc  przez  kraj  umarłych, 
według  naiwnych  mitologicznych  pojęć  dawnićjszych  Gre- 
ków.  Tymeusz  pozbył  się  był  już  mitologicznych  wyobrażeń 
o  geografii,  ale  wierzył  jeszcze,  że  mitologiczna  podróż  Argo- 
nautów była  rzeczywistym  historycznym  faktem.  Wierzył  po 
prostu,  że  odbyli  niegdyś  jakąś  nadzwyczaj  śmiałą  wyprawę. 
Popłynęli  Donem  pod  wodę,  aż  do  źródeł  tćj  rzóki.  Tymeusz 
wyobra^.ał  sobie,  że  źródła  Donu  nadzwyczaj  bliskie  źródeł 
Wisły,  kłórćj  bieg  starożytność  daleko  na  wschód  przenosiła. 
Znane  b}ly  na  stepie  zimową  porą  perewołoki,  mianowicie 
między  Ingułem  a  Tażminą.  Dalćjże  przeprawić  statek  Argo 
na  saniach  mil  kilka  do  źródeł  bajecznćj  północnej  rzćki: 
Erydauu  czy  Karambikn,  i  dalćj  nią  płynąć  aż  do  ujść  Wisły, 
a  potćm  na  zachód  po  wybrzeżach  Oceanu  ').  Argonauci 
spotkali  byli  niegdyś  na  Oceanie  wyspy  szczęśliwych^  na 
których  dusze  sprawiedliwych  umarłych  spędzały  dnie  na 
pieśni  i  muzyce,  chwaląc  Apolina  i  Artemidę.  Tą  wyspą 
oczywiście  położona  tu  na  północnćm  wybrzeżu  Scytyi  wyspa 
Wanów  czyli  Wenedów,  w  którćj  czczono  Daśćboga  czyli 
Ładona  i  Ładę.  Potem  statek  Argos  opłynął  całe  wielkie 
wybrzeże  Celtyki,  trafiał  na  Uksyd^mę  i  Erytyję,  i  wpłynął 
na  morze  Śródziemne  pomiędzy  slupy  Heraklesa,  pozosta- 
wiając także  w  Iberyi  i  w  Galii  Poludniowćj  rozmaite  ślady 
swojej  bytności,  a  przedewszystkiem  cześć  Dijoskarów,  o  naj- 


^)  Diodonia  Sicuhis.  IV.  56. 


Digitized  by 


Google 


235 

póhiocniejszych  Celtów,  to  jest  u  Hermijonów,  czyli  Germa- 
nów, czeicieli  Baldnra  i  Helmodra  *). 

Skończywszy  rzecz  z  północą  i  z  Oceanem,  możemy 
się  teraz  zwrócić  w  ślad  za  Tymenszem,  ku  krajom  połu- 
dniowym, a  mianowicie  ku  Italii  gdzie  dostrzeżemy,  jak  to 
Tymeusz  lokalizował  już  podania  Homerowe. 

Na  morzu  Śródziemnćm  leżały  wyspy  Cyrnus  czyli 
Korsyka  i  Sardo,  czyli  Sardynija,  która  miała  być  największą 
wyspą  śródziemnomorską  po  Sycylii.  Te  to  wyspy,  to  jest 
Korsykę  i  Sardyniję  mieniono  niegdyś  wyspami  Syren  i  Cyrcy. 
Powyżćj  Pelazgów  przebywających  w  południowćj  Italii, 
mieszkali  Ombrycy,  których  był  tam  niegdyś  usadowił  syn 
Cyrcy  i  Odysseja  Latinus,  i  Auzouowie,  zamieszkujący  środ- 
kowe okolice  Włoch,  o  których  podanie  niosło,  że  byli  po- 
tomkami Auzona,  syna  Odysseja  i  Kalipsy. 

W  kraju  Łacinników,  których  Tymeusz  nieumiał  wy- 
raźnie odróżnić  od  innych  Italików,  było  głośne  już  miasto 
Roma.  Na  południe  od  Lacyjum  wznosiło  się  w  ziemi  Opików ') 
miasto,  nieopodal  od  tak  zwanego  jeziora  Aomu,  Cymę,  które 
niegdyś  zamieszkiwali  Chalcydejczycy,  a  potćm  Eolczycy. 
Tam  pokazywano  podziemną  cerberyjską  wyrocznię,  do  któ- 
rćj  miał  niegdyś  przybyć  Odyssej  za  poradą  Cyrcy.  Z  Cymy 
nad  Aornem  założono  Neapol. 

W  morzu  Tyreńskiem  leżało  siedm  wysepek  nieopodal 
Sycylii  *).  Nazywano  je  wyspami  Eola,  a  jedna  z  nich  na- 
zywała się  słusznie  świętą.   Na  jednćj  z  nich  była   kolonija 


*j  Imię  wyspy  Wannonii  niewyraźne  w  rękopismach  Plini- 
juszA.  Ztąd  bywa  w  niektórycli  wydaniach  drukowane  jako 
Raunonija,  a  w  innych  jako  Baniionijn,  albo  nawet  jako 
Bannomana.  U  Tymensza  stało  prawdopodobnie  ^avvóveia. 
0  bywało  zawsze  u  Greków  litera  aspirowaną.  Za  czasów 
macedońskich  przybićrała  już  clinnikter  digaramy,  i  jeżli 
nie  sam  Tymeusz,  to  rękopis,  z  którego  czerpał  Plinuisz, 
pisał  0avvóveta,  zamiast  8avóve{a. 

*)  Periegesis  Scymni  Chii  ver8us  222  et  seą. 

*)  Periegesis  Scymni  Chii  ver$uB  236  et  seą, 

•}  Ibid,  V.  264  et  8qq. 


Digitized  by 


Google 


236 

Dorycka  *),  założona  jak  Bię  zdaje  przez  mieszkańców  Knydu, 
którćj  było  na  imię  Lipara.  Dalćj  łeżała  najszczęśliwsza 
wyspa  Sycylija,  którą  zamieszkały  były  niegdyś  różnojęzy- 
czne tłamy  barbarzyńców  iberyjskich.  Dla  postaci  trójkątnćj 
tój  krainy  mieli  ją  Sycylyjczycy  przezywać  Trynakryją.  Po- 
tem przezwano  ją  Sycylija  dla  panowania  Sycyla,  a  sycy- 
lejczyk  Tymeusz  opisał  ją  naturalnie  bardzo  dokładnie,  i  nie 
przemilczał  także  o  górze  Etnie,  i  o  tćm,  że  Cyklopowie 
niegdyś  tu  przemieszkiwali.  Wszak  współczesny  sycylejski 
poeta  Teorryt  już  bez  wahania  opiewał  cierpienia  mie- 
szkańca Sycylii,  jednookiego  Polifema. 

Zdaniem  Tymeusza  Pelazgowie  i  Celtyccy  Ombrykowie 
zawojowani  przez  Etrusków,  byli  pierwszymi  mieszkańcami 
północnych  i  środkowych  Włoch.  W  południowych  Włoszech 
znał  oprócz  kolonistów  Greckich:  Samnytów,  Japigów  i  Lu- 
kanów.  Kształt  Sardynii  przyrównywał  do  kształtu  sandału  *). 

Z  Włoch  pójdziemy  w  ślad  za  Tymeuszem  do  Adry- 
jatyckich  Wenetów,  o  których  usłyszymy  po  raz  pierwszy 
wyraźnie  i  szóroko.  A  to,  o  czóm  się  teraz  dowiemy,  ważoe 
i  niejedną  rzecz  nam  objaśni  ^). 

Około  półtora  milijona  barbarzyńców  mieszkało  dokoła 
Adryjatyckiój  zatoki,  w  bardzo  urodzajnćj  krainie.  Powia- 
dano, że  bydlęta  zwykłe  tu  były  bliźnięta  rodzić.  Pomimo 
domniemanćj  bliskości  dwu  okolic,  powietrze  było  tu  wcale 
różne  od  powietrza  nad  Pontem  czyli  nad  morzem  Czaraem. 
Niebyło  nad  Adryjatykiem  ani  śniegów,  ani  zimna,  nigdy  tu 
nie  brakło  dostatecznćj  wilgoci.  Czas  bywał  szorstki  tylko 
u  przesilenia  letniego,  i  wtedy  nastawały  grzmoty,  pioruny 
i  wichry  gwałtowne.  W  głębi  Adryjatyckićj  zatoki  zamieszki- 
wali Eneci  czyli  Weneci  około  pięćdziesiąt  miast  Powia- 
dano o  nich,  że  to  przybysze  z  Paflagonii,  osiadli  nad  Adry- 
jatykiem. Obok  Enctów  mieszkał  lud  trackiego  pokolenia, 
zwany  Istrzanami.  Koło  nich  wznosiły  się  dwie  wyspy,  o  któ- 


')  Ibid.  V.  262  et  8qq. 

*)  PuNii  historia  naiuralis  IIL  7. 

*)  Periegesis  Scymni  Chi  i  ver8U8  375 — iOl, 


Digitized  by 


Google 


237 

r}ch  powiadano,  że  najlepsza  cyna  na  nich  się  rodzi.  Dalój 
przebywali  Ismeńczycy  i  Mentorowie.  Przez  icb  kraj  płynął 
Erydan  czyli  Pad.  Tymeusz  mniemał,  że  rzćka  ta  rodziła 
najczystszy  bursztyn,  o  którym  powiadano,  że  jest  łzą  topoli 
skamieniałą.  Powiadali  niektórzy,  że  tu  piorun  uderzył  nie- 
gdyś Faetona  syna  Apolinowego.  Dlatego  to  wszyscy  mie- 
szkańcy Wenecyi  nosili  czarną  żałobną  odzież. 

Na  wschód  od  Wenecyi  leżało  hylejskie  półwyspie, 
o  którem  TniEUSz  myślał  błędaie,  że  się  równa  Pelopone- 
zowi. Półwyspie  to  znamy  dziś  pod  imieniem  Istryi. 

Bursztyn  dochodził  Greków  dwoma  drogami.  Ze  Skan- 
dynawii dostawali  go  Wenetowie  Galscy.  Potem  szedł  Ligierą 
i  Rodanem,  i  wreszcie  dostawał  się  w  ręce  Massylijotów. 
Że  imię  Rodanu  fenickiego  pochodzenia,  było  podobnćm, 
a  pierwotnie  identycznera  z  imieniem  attyckiój  rzeczułki  Ery- 
danu  *)  (pierwotnie  Jardanu',  przeto  Massylijoci  przenieśli 
nad  tę  rzókę  starodawne  podanie  o  Faetonie,  którego  po- 
czątek był  w  Attyce. 

W  południowój  Galii  i  w  Liguryi  mieszkały  obok  Cel- 
tów plemiona  iberyjskie,  i  dlatego  to  mógł  się  Eschyl  wy- 
razić, że  bursztyn  był  skamieniałą  łzą  sióstr  Faetona,  opła- 
kiwujących  Faetona  w  Iberyi,  nad  Erydanem. 

W  Korcyrze,  w  Ankonie,  w  Epidaurze  dostawano  bur- 
sztynu wcale  inną  drogą.  Wenedzi,  Wanowie,  Hiperborej- 
czycy  nadbałtyccy  przesyłali  bursztyn  Wenetom  Adryjatyc- 
kim  za  pośrednictwem  węgierskich  Syginów.  Ci  ostatni  We- 
neci  sprzedawali  bursztyn  Grekom.  Kto  był  mniój  świadom 
rzeczy  i  mnićj  ciekaw,  ten  wierzył  tedy  w  Epirze  i  na  Kor- 
cyrze, że  bursztyn  się  rodzi  w  Padzie,  i  na  tę  rzćkę  prze- 
noszono tedy  także  mitologiczne  miano  Erydanu,  ze  wszyst- 
kiem  obce  tubylcom.  Co  więcój,  cynę  także  kupowano  u  We- 
netów  w  Padwie.  Cyną  handlowali  jedni  tylko  Wenetowie 
zachodni.  Po  największój  części  zachodziła  na  Rodan;  nie 
cała  jednak  trafiała  do  Marsylii.  Zbaczała  po  części  przez 
pasma   alpejskie,    i  dostawała  się   do  Korcyry    za  pośredni- 


*)  Pausaniab  AUica.  19, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


238 


ctwera  Bojów  Lombardskicb  i  Wenotów  Adryjatyckich.  Mnińj 
świadomi  opo^wiadali  jedoak  Tymeuszowi,  że  istnieją  pr7.y 
ujściach  Padu  wyspy,  na  których  cynę  kopią.  Podobnie  jak 
Tymeusz,  tak  i  Euripides  dał  się  był  uwieść  pozorom,  a  wie- 
dząc, że  bursztyn  i  cynę  można  dostać  tak  w  Marsylii,  jak 
w  Padwie,  mniemał,  że  Pad  i  Bodan  to  dwa  ujścia  jednćj 
tylko  rzćki,  błogosławionego  Erydanu. 

Uważniejsi  zasięgali  już  za  dni  Herodota  dalszych  wia- 
domości, i  miano  Erydanu  bursztynodajnego  nadawali  Wiśle. 
Z  poetów  starszy  Sofokles  wiedział  już  w  piątym  wieku 
przed  Chrystusem,  że  bursztyn  rodzi  się  w  jakićjś  rzece, 
gdzieś  daleko,  u  tych  Indów,  którzy  przytykają  do  Północ- 
nego Oceanu.  Słowo  Wind  i,  Wenedi,  •Oj(vBoi  musieli  Grecy 
po  utracie  digammy  pisać.  "L/^oi,  i  największy  z  poetów  prze- 
chował tern  sposobem  w  zagubionćj  trajedyi  pod  tytułem: 
Meleager,  najdawniejszą  wzmiankę  o  jednym  z  dwu  prasta- 
rych imion  słowiańskich  naszych  przodków.  Choć  niektórzy 
szukali  jeszcze  uporczywie  jakichś  bursztynowych  wysp  na 
morzu  Adryjatyckiem,  którym  nadawano  imię  Elektryd  '), 
cały  ustęp  Tymeusza  świadczy  o  niewielkim  zmyśle  kryty- 
cznym u  pisarza  późnego  jak  Tymeusz,  i  u  {)isarza  wspo- 
minającego gdzieindzićj  prawdziwą  Wisłę  i  połączone  z  nią 
mity.  Cała  jego  wiadomość  o  morzu  Adryjatyckiem  lubo  dla 
nas  cenna,  dziwnie  niedokładna.  Klimat  opisany  nie  całkiem 
prawdziwie,  a  znać  po  opowiadaniu  Tymeusza,  że  wyobra- 
żał sobie,  iż  Tracyja  zwęża  się  u  północy  tak,  że  z  Istryi 
wcale  niedaleko  do  ujść  Dunaju.  Zobaczymy  niebawem,  że 
wielu  podzielało  to  mylne  przekonanie  w  trzecim  jeszcze 
wieku  przed  Chrystasem,  a  podobne  imiona  Istryi  i  rzćki 
Istru  stały  się  pierwszą  przyczyną  tego  błędu. 

Zresztą  nawet  poeci  współcześni  Tymeuszowi  wiedzieli 
już  dobrze  zkąd  się  w  istocie  bursztyn  bierze,  Filemon  był 
jednym  z  najbardzićj  ulubionych  pisarzy  średnićj  komedyi 
attyckićj.  Często  prawił  po  swoich  komedyjach  o  rozmaitych 
modach  greckich,   a  mianowicie  o  drogich  kamieniach.   Po- 


')  PuNii  lu8t.  nit,  XXXVII  11—12. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


między  innemi  twierdził,  że  bursztyn  doby 
maitych  okolicach  Scytyi  *).  Miał  niezawc 
mydli,  że  bnrsztyn  dochodził  rąk  greckich 
Da  Węgry  i  Adryjatyk,  tudzież  na  Galliję 
był  świadom  związku  bursztynu  z  morzem 
pod  tym  względem  Wiadomości  bardzo  dokłi 
u  Greków  Massalijotów.  Wiedział  o  Cyrab 
cych  Jutlandyję,  od  których  Wenetowie  Gi 
stawali.  Cymbrowie  mówili,  że  naród,  od 
właściwie  pochodzi,  mieszka  nad  morzem, 
daje  imię:  Morimoruza.  Jeśli  nas  wszystk 
tuje  nas  w  tym  dźwięku  najdawniejszy  ^ 
przechowany  przez  pisarza  z  trzeciego  wi 
stusem,  i  Wecedzi  nazywali  zamarzuięty  zii 
Morye  moroza.  Imię  to  nadawano.  Bałtyk 
przylądku  Rubeasz;  dalćj  na  północ  było 
skie  ').  Zdaje  się,  że  tu  mamy  już  do  czyi 
starożytnych,  i  z  podaniami  przechowanen 
i  Hekateusza.  Przylądek  Bubeasz  to  zaws 
jeczny  przylądek  Litarmis,  pcłłożony  przj 
rzćki  Tanais,  do  morza  Krouskiego,  cz}  li  ( 
morza.  Porzucił  tu  Filemon  swoich  wierny 
Galskich  Wenetów,  a  poszedł  za  kłamliwy] 
obrażni  Greków.  Poecie  wolno  było. 

Jeszcze  innych  ciekawych  rzeczy  doi 
MON  od  Galskich  Wenetów.  Znali  coraz  le] 
myśląc  jednak,  że  to  zbiór  wszelkich  wysp 
tam  osiąść  i  mieli  wykonać  na  skałach  ow 
które  dziś  rodzą  podziw  archeologów.  2 
i  Bergeą  {(^ip-^oc  czyli  PspiKr^)  to  jest,  zape^ 
łożyli  już,  może  na  zachodnićm  Szwedzkie 


^)  Ibid.    Poeta  jauibifzny  wyraził  się  znpe 
TO  r^X£XTpov 

»)   Tlikius  IV.   13—16. 


Digitized  by 


Google 


240 

Dinani,  którego  imię  świadczy  o  swojem  Cyniryjskicni  po- 
cbodzeniu. 

Inny  jeszcze  pisarz  trzeciego  wieku  przed  Chr}'8tasem, 
KsENOFON  z  Lampsaku,  który  podobnież  opisywał  wybrzeża 
Europy,  wspomina  o  wielkićj  wyspie  Balcyi  na  północy,  po- 
wtarzając tym  sposobem  podobno  najdawniejszy  wyraz  litew- 
ski. Zresztą  ta  Baleyja,  odległa  na  trzy  dni  żeglugi  od  pół- 
nocnych wybrzeży  Scytyi,  to  nie  co  innego,  jak  ojczyzna 
Gutonów,  pcłudniowa  Szwecyja,  Abalus  Piteasza,  a  Bazylija 
Tymeusza. 

W  ch^^ili,  w  którćj  znajomość  Zachodu  rozszćrzała  się 
znakomicie,  dzięki  rozkwitowi  Marsylii  i  stosunkom  Marsy- 
lijotów  z  przedsiębiorczymi  władcami  mórz  północnych, 
z  Wenetami  Galskimi,  ubożały  v\iadomości  Greków  o  krajach 
czarnomorskich.  Napisy,  które  Stępkowski  poodnachodził 
w  dawnój  Olbii,  tłómaczą  nam  powody  pomniejszenia  wiedzy 
geograficznój  dotyczącćj  dawnój  Ukrainy. 

Wiemy  już,  że  Sarmaci  zastąpili  byli  Scytów  jako  na- 
ród panujący  w  tych  stronach.  Miejsce  dobrego  sąsiedztwa 
ze  Scytami  zastąpiły  nieustanne  wojny  pomiędzy  kolonistami 
greckimi,  a  Sarmatami.  Handel  z  głęboką  Ukrainą  ustał  ze 
wszystkiem,  miasta  niżowe  podupadły  ^  a  zajmowano  się 
w  Olbii  odtąd  tylko  rybołówstwem  i  nadbrzeżną  żeglugą. 
To  tóż  obraz  Czarnomorskiego  Niżu  przyćmi  się  odtąd  dla 
nas  stanowczo  i  nierozjaśni  się  już  do  końca  starożytności, 
a  zobaczymy,  że  późniejsi  pisarze  będą  już  prawie  tylko 
robić  niejasne  wyciągi  z  pism  dawnićjszych.  Ostatniem,  na 
długie  wieki  dobrem  źródłem  co  do  okolic  ukrainnycłi  De* 
METKYjusz  KoLTATYJAŃSKi,  pisarz  trzccicgo  jak  się  zdaje 
stulecia,  który  opisał  wybrzeża  morza  Czarnego.  I  on  jednak 
podaje  wiadomości  dobre,  o  bezpośrednićm  tylko  wybrzeżu. 
Ilekroć  ma  mówić  o  okolicach  głębszych  lądu,  albo  choćby 
t^lko  morza  Azowskiego,  podaje  wiadomości  zupełnie  bała- 
mutne. 

Dwa  tylko  greckie  podręczniki  szkolne  przechowały 
fragmenta  D^etryjusza;  znany  nam  już  poemat  bezimienny, 
zwykle  przypisywany  Scymnowi  z  Chios;  prozaiczna  i  bardzo 


Digitized  by 


Google 


241 

licba  kompilacyja  pochodząca  z  drugiego  wieka  przed  Chry- 
stusem, a  znana  pod  imieniem  Scylaksa  z  Kariadny. 

Tak  zwany  Scymnus  z  Chios  twierdzi  stanowczo,  że 
D£METBYJUsz  Kalatyjański  najdokładniej  opisał  położenie 
Pontu  ').  Wiedział  naturalnie,  że  Ister  czyli  Dunaj,  przypływa 
od  Zachodu  i  wpada  do  morza  C/.arnego  ujściami  oddziel- 
nemi,  których  naliczył  siedm  '^).  Wyobrażał  sobie  jednak, 
wspólnie  z  późniejszym  podaniem  rzecz  zgoła  bajeczną; 
a  mianowicie,  że  druga  odnoga  Istru  wpada  do  morza  Adry- 
jatyckiego  dwoma  ujściami,  uzasadniając  tóm  zapewne  imię 
Istryi  nadawane  części  Adryjatyckiego  wybrzeża.  Wiedział 
bowiem,  choć  wspominał  to  tylko  potocznie,  że  naród  Ene- 
tów,  czyli  Wenetów,  siedzi  w  Wenecyi  tuż  obok  Celtów,  to 
jest  włoskich  Bojów  ^).  Rzókę  Erydan  kładł  w  tój  okolicy, 
nadająo  to  miano  Padowi,  zgodnie  z  Tymeuszem  i  Eurypi- 
desem. Na  zachód  od  Enetów  znał  naród  Istrów  czyli  Istryjan 
i  kładł  u  nich  ową  bajeczną  odnogę  rzóki  Istru. 

Zresztą  powtarzał  Demetbyjusz  o  Dunaju  rzeczy  zkąd 
inąd  nam  znane.  Rzćka  była  znana  aż  po  Celtykę,  to  jest 
aż  po  kraj  Bojów  zamieszkujących  górne  Węgry.  Różniła 
się  rzóka  tóm  od  wielu  greckich  strumieni,  że  nie  schła 
w  lecie.  Zimą  wzrastała  wskutek  dószczów,  a  nie  zanadto 
się  zmniejszała  latem,  wskutek  wielu  dopływów  utrzymywa- 
nych przez  topniejące  śniegi.  Znał  pośród  rzóki  mnogie 
i  wielkie  wyspy,  a  pomiędzy  nićmi,  jedną  położoną  pomię- 
dzy ujściami  a  morzem.  Wyspa  ta  nie  była  mniejszą  od 
Rodu,  a  dla  wielu  sosen  nazywała  się  po  grecku  Peuce. 
Wprost  od  niój  leżała  wśród  morza  Czarnego  wyspa  Achi- 
lesa,  jak  się  zdaje  dzisiejsza  wyspa  wężów.  Przychowywano 
ta  w  pobliżu  świątyni  bohatćra  mnóstwo  niezliczone  ptaków 
poświęconych  i  swojskich.  Przytćm  dodawał  Demetbyjusz 
pobożną  bajkę,  że  z  tój  wyspy  żadnego  lądu  nie  można  dostrzedz, 
choć  ona  tylko  na  czterdzieści    staj   od  wybrzeża   oddalona. 


'j   Periegesis  Scymni  Chii  v.  718.  —   720. 

»)  Ibid.  773  —  796. 

•}  Scylax  Cariadnenais  19 — 20. 

Wjds.  Filotof.  T.  XIX.  31 


Digitized  by 


Google 


242 

Za  Tracyją,  a  zatóm  na  wschód  od  Istra  leisi  naród 
Scytyjski,  jak  się  wyrażają  niesłychanie  zepsute  rękopisy 
ScYLAKSA,  który  w  tej  czę6ei  prawdopodobnie  czerpał  swoje 
wiadomości  u  Demetbtjusza  ^).  Ta  Dehetbyjusz  znał,  jak 
się  zdaje,  jat  tylko  miasta  nadbrzeżne  założone  przez  Gre- 
ków i  to  tylko  dwa  miasta  położone  przy  ujściach  Dniestm, 
którego  imię  rękopisy  piszą,  Tyrys.  Miastami  temi  były  Ni- 
konyum  i  Ofiaza.  Inni  Ofiuzę  nazywają  zazwyczaj  Tyras. 
O  innych  miastach  i  rzókach  Scytyi,  nie  wió  już  nic  Deme- 
TBYJUSZ.  Snaó  niegdyś  tak  kwitnące  grody  Olbii  i  Karcyny, 
uległy  zupełnemu  prawie  zniszczeniu  pod  naciekiem  Sar- 
matów. 

Za  Scyfyją  zamieszkiwał  zawsze  jeszcze  naród  Taurów 
tę  odnogę  lądu  stałego,*  którój  nadajemy  dziś  imię  Krymu. 
Na  zachodnióm  wybrzeża  Tauryki  wznosiło  się  kwitnące 
handlowe  miasto  greckie  Chersonezus.  Najdalój  na  południe 
wysunięty  przylądek  Krymu  zwał  się  obliczem  Kozła  xpt50 
lxŚT(i«ro7.  Na  wschodnióm  wybrzeżu  Krymu  wznosiły  się  miasta 
greckie :  Teodozyja,  Cytea,  Nymfea,  Pantykapeum  i  Marinę- 
cyjum.  Wiemy  zkąd  inąd,  że  grody  te  tworzyły  kwitnące 
państewko  Pantykapejskie.  Tauryka  była  dotąd  bezpieczną 
i  oręż  Sarmatów  nie  sięgał  poza  Perekop. 

Żegluga  od  ujścia  Istra  wprost  do  nptou  \kixta7:o^  trwała 
trzy  dni  i  trzy  nocy,  a  dwakroć  tak  długo  wzdłuż  wybrzeży. 
ScYŁAKS  liczy  tysiąc  staj  na  dobę,  ale  to  obliczenie  wido- 
cznie mylne.  Zapewne  Dehetbyjusz  liczył  pięćset  staj  na 
dobę,  a  spraw  morskich  mniój  świadomy  Scyłaks,  policzył 
tyleż  staj  na  dzień,  albo  na  noc.  Licząc  po  pięćset  staj  na 
dobę,  odległość  podana  przez  Demetbyjusza  prawdziwa.  Cida 
wiadomość  Demetryjusza  miała  charakter  czysto  żeglarski 
i  zasługiwała  na  wiarę  o  tyle  tylko,  o  ile  prawi  o  brzegach 
morskich.  Słusznie  tedy  twierdzi  Scylaks  za  Demetryjnszem, 
że  morze  Czarne  tworzy  zatokę  pomiędzy  ujściami  Dunaju 
i  Krymem  i  w  tój  zatoce  kładzie  ową  wyspę  Białą,  poświę- 
coną Achillesowi.  Żegluga  od  xpiou  iJLdTa>7CGv  trwała  do  Panty- 


*)  Scylax  Cariadnensis  68 — 81. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


243 

kapei  jedną  dobę.  Z  Pantykapei  do  ujść  jeziora  Meockiego 
było  jai  tylko  dwadzieścia  staj. 

Dalój  Die  sięgały  jaż  zgoła  żeglarskie  wiadomońci  De- 
METRYJUSZA.  Od  czasów,  jak  nastido  panowanie  Sarmackie, 
nie  puszczano  się  joż  zgoła  na  morze  Azowskie  i  założone 
ta  niegdyś  przez  Greków  miasto  Kremniski  przy  njściacłi 
Donu  runęło  niepowrotnie.  Demetrtjusz  powtarzał  tedy  da- 
wne podanie^  jakoby  jezioro  Meockie  było  równie  wielkie 
jak  morze  Czarne.  Na  Perekopie  słyszał  Demetrtjusz  je- 
szcze o  Scytacłi;  którzy  tu  sfęgali  od  morza  do  morza.  Po- 
wyżój  Sarmatowie  poddani  niewiastom,  siedzieli  ponad  całóm 
jeziorem  Meockiem,  po  obydwa  brzegach  rzóki  Tanais.  Nad 
Kubanem  nazywało  się  jedno  pokotenie  Sarmatów  Meotami. 
W  Tmuktorakanie  byli  Syndowie,  u  których  były  miasta 
greckie :  Fanogora,  Ogrody  czyli  yĄizoi^  przystań  Syndów  i  Pa- 
tunt  Dalój  siedzieli  Cercetowie,  czyli  Czerkiesi,  i  tuż  obok 
nich  Toretowie  z  greckiem  miastem  portowóm  Teretem; 
w  Abchazyi  Acbajowie.  Ci  się  rozpadali  na  pokolenia  wo- 
źniców czyli  Heryochów,  kruków,  czyli  Eoraków  i  Kolików. 
Wreszcie  w  Mingrelii  siedzieli  Koletowie.  Widzimy  w  tóm 
wszystkióm  opis  jasny,  zgodny  z  prawdą  i  zgodny  z  Eforem 
tego,  jak  się  posadowiły  ludy  wzdłuż  wybrzeży  Czarnego 
i  Azowskiego  morza.  Tylko  brak  nautycznych  pomiarów 
na  wybrzeżach  Kaukaskich  przestrzega  nas  o  tćm,  że  Deme- 
trtjusz sam  nie  poznał  tych  stron. 

Znajdujemy  jednak  u  Scti^aksa  wzmiankę  zgoła  bała- 
mutną, tyczącą  się  pogranicza  Abchazyi  i  Mingrelii.  Otóż  rę- 
kopisy kładą  między  Achajów  i  Kolchów  Melanchlenów  nad 
rzćkami  Metozorys  i  Egipiusz,  i  Gelonów.  JeżH  ta  wzmianka 
pochodzi  w  istocie  od  Demetrtjusza,  mamy  tu  próbkę  fał- 
szywej i  niekrytycznej  erudycyi,  którą  się  rada  popisywała 
późniejsza  starożytność.  Demetrtjusz  słyszał  o  Melanchle- 
nach  i  Oelonacb,  mieszkających  nad  Dezną  i  Dońcem.  Były 
to  za  jego  czasów  głośne  jeszcze  ludy  Scytyi.  Niewiedział 
jednak  zgoła,  gdzie  je  pomieścić,  a  nio  chcąc  opuścić  gło- 
śnych imion,  wypisał  je  na  wybrzeżu  Kolchidy,  gdzie  tych 
ludów  nigdy  nie  było  i  gdzie  nigdy  dla  nich  niestało  miejsca. 


Digitized  by 


Google 


244 

Nie  same  t^Iko  mniój  więcćj  poważne  wiadomoóci  prze- 
kazał nam  wiek  trzeci  przed  Chrystusem.  Przytoczymy  jeszcze 
kilka  wyjątków  z  pisma  mogącego  posłużyć  jako  dowód 
tego,  że  wyobraźnia  Greków  i  za  Macedouskicli  czasów  nie 
usnęła,  a  przeciwnie;  bajała  dalćj  niestworzone  rzeczy  o  da- 
lekicłi  stronach  zachodu  i  północy.  Pismo  to  przypisują  do- 
tąd niektórzy,  a  mianowicie  Banken  Arystotelesowi.  Tytuł 
grecki  dziełka  brzmi  ^£pl  ^au[jL07{(i)v  dbcsu^jLaTO);,  to  jest  po  pol- 
sku: o  dziwnych  wieściach  zasłyszanych.  Bywa  drukowa- 
nem  w  kompletnych  wydaniach  Arystotelesa.  Niepodobna 
jednak  przyznać,  aby  tak  niesystematycznie  i  obrazowo  spi- 
sany zbiór  bajek,  mógł  być  dziełem  tak  gruntownego,  su- 
chego i  ścisłego  pisarza.  Oprócz  tego  sposób,  w  który  nasze 
pismo  mówi  o  Italii  i  przytacza  rzymskie  imiona,  świadczy 
niezbitcie  o  tćm,  że  nie  zostało  spisane  wcześnićjjak  w  trze- 
cim wieku  przed  Chrystusem. 

Autor  znał  jeszcze  Gelonów  Scytyjskich  przemieszku- 
jących nad  Dońcem,  a  wcale  nie  na  południe  od  Kaukazu. 
Zdaje  się,  że  podaje  o  nich  ostatnią  już  wiadomość  autenty- 
czną *)  i  zaczerpniętą  we  współczesnych  opowiadaniach.  Sły- 
szał bowiem,  że  rodzi  się  u  nich  nadzwyczaj  rzadkie  zwierzę 
zwane  TapavBsc,  to  jest  daniel.  Słyszał,  że  ono  zmieniało  kolor 
swejćj  sierści  w  miarę  tego,  jak  w  jakie  miejsce  przeszło. 
Wskutek  tego  trudno  je  było  upolować.  Zawsze  przybierało 
barwę  dczew,  albo  innych  przedmiotów,  pośród  których  się 
znajdywało.  Najdziwniejszćm  wydawało  się  to,  że  ta  zmiana 
tyczyła  się  sierści.  Inne  zwierzęta  bowiem  zmieniały  także 
barwę,  według  wyobrażeń  starożytnych,  a  poczęści  zmieniają 
barwę  nawet  w  rzeczywistości,  jakoto  chameleon  i  polip, 
zmieniają  jednak  barwę  nagićj  skóry,  albo  na  poły  przej- 
rzystego ciała.  Według  bezimiennego  autora  równał  się  da- 
niel wzrostem  wołowi;  z  postaci  był  podobny  do  jelenia. 

Słyszał  autor  podobnież  o  tćm,  że  znachodzono  w  Scytyi 
uśpione  ptaki,  które  na  zimę  w  cieplejsze  kraje  nie  uleciały 


*)  Aristoteles:  opera    omniay  editio    Tandinizana    Lipsiae 
1868.   Yolumen  16\  p.  186.     *}  Ibid.  p,  192. 


Digitized  by 


Google 


245 


Gdy  im  plćrzc  wyrywasz,  nie  czują  tego,  aui  gdy  się  je  na 
słup  wbije,  ani  nawet  wtedy,  gdy  się  je  parzy  ogniem.  Po- 
wiadano podobnież,  ie  wiele  ryb  zamarzniętych  zimą  nie 
czuje  tego,  kiedy  je  kto  bije  lub  kraje.  Obudzą  się  dopićro 
przy  ogniu  ogrzane. 

Wiadomodci  te  o  faunie  północnćj  prawie  zupełnie  zgo- 
dne z  prawdą.  Istnienie  dzikich  danieli  na  północy  zatwier- 
dzone przez  wszystkie  wykopaliska  jaskiniowe.  Bajka  o  zmia- 
nie barwy,  nie  ze  wszystkiem  bajką.  Wiemy  jak  silnie  się 
różnią  sierść  młodego  i  starego  daniela,  jak  rozmaitćj  maści 
bywają  rozmaite  odmiany  tych  zwierząt. 

Pisarz  akuzmatów  był  w  zupełnie  przeciwnym  położe- 
niu, jak  ogół  współczesnych.  Miał  jeszcze  niektóre  auten- 
tyczne wiadomości  o  Scytyi,'  a  przesądy  tyczące  się  Atlan- 
tyku, Istru  i  Wenetów,  rozpowszechnione  w  trzecim  właśnie 
stuleciu,  powtarzał  bardzo  a  bardzo  dziwacznie,  zasłyszawszy 
je  z  trzeciój  ręki.  Możemy  się  przeto  domyślać,  że  mamy 
do  czynienia  z  pismem  jakiegoś  azyjatyckiego  Greka. 

A  najpierw  cpotkgmy  się  z  wiadomością  o  owćj  baje- 
cznćj  Uksydamie,  obszerniejszą  i  dokładnićjszą  od  wszyst- 
kich dotychczasowych.  Słyszymy,  że  Kartagińczycy  odkryli 
niegdyś  wśród  Oceanu  na  zachód  od  słupów  Heraklesa  wyspę 
bezludną  '),  pełną  rozmaitych  drzew  i  rzćk  spławnych,  po- 
dziwienia  godną  dla  mnogości  owoców,  a  tylko  na  kilka 
dni  żeglugi  odległą  od  cieśniny.  Był  to  zawsze  ów  mityczny 
homeryczny  ląd  niepowrotny.  Wielu  tedy  Kartagińczyków 
uwiedzionych  pięknością  krainy  osiadło  na  tćj  wyspie  wie- 
czoru, i  nie  powróciło  już  nigdy  do  Kartaginy.  Władze  kar- 
tagińskie  nałożyły  tedy  karę  śmierci  na  tych,  którzyby  do 
tćj  wyspy  płynęli,  i  postarali  się  o  to,  aby  wszyscy  mie- 
szkańcy wyspy  znikli,  i  przeto  nie  rozgłaszali  już  spraw 
tamtejszych.  Obawiano  się  bowiem,  że  tłumy  osiadłe  na  wy- 
spie  opanują   kiedyś   Kartaginę   i  zniszczą  jćj  pomyślność. 

Wiadomość  dopićro  co  powtórzona  ciekawym  przykła- 
dem tego,  jak  się  podania  mityczne   zczasem   przeobrażają. 


>)  Ibid.  p.  196. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


246 

Dawna  powieść  o  krainie  śmierci,  położonój  a  kresów  za- 
chodu, przybrała  w  trzeciem  stnlecin  przed  Chrystnsem  wcale 
historyczne  pozory,  i  powiązano  ją  z  handlem  i  pomyślno- 
ścią Kartagińczyków  i  Massalijotów,  władnących  morzami 
zachodu.  Nie  na  tćm  poprzestawano,  gdy  była  mowa  o  tych 
dwu  miastach.  Powiadano,  ie  gdy  Kartagińscy  Fenicyjanie 
dotarli  po  raz  pierwszy  do  Tartessu  *),  dostali  tam  taką  moc 
srćbra  w  zamian  za  oliwę  i  inne  towary,  ie  nie  mogli  tego 
srćbra  ani  przechować,  ani  przejąć,  i  ie  odpływając  byli 
zmuszeni  wszystkie  swoje  narzędzia  i  nawet  kotwice  ze 
srćbra  porobić. 

Powiadano  podobnież,  że  Fenicyjanie  z  Gadyry,  czyli 
z  Kadyksu,  wypływali  na  zachód  na  cztćry  dni  drogi,  i  na- 
trafiali tu  pośród  Atlantyku  na  miejsca  pokryte  zielem  mor- 
skiem  i  porostami.  Tu  znachodzili  ogromne  mnóstwo  tunów 
nad  wiarę  dużych  i  tłustych.  Łowili  je,  suszyli  i  składali 
w  naczynia;  a  potćm  do  Kartaginy  przywozili.  Ze  wszyst- 
kich ten  jeden  towar  zostawał  dla  dobrego  smaku  w  Karta- 
ginie, a  nie  bywał  puszczonym  w  dalszy  handel. 

Tłómaczono  sobie  wielkie  bogactwo  Massalijotów,  po- 
chodzące w  wielkićj  części  z  kopalni  hiszpańskich,  tćm,  że 
raz  trzęsienie  ziemi  obnażyło  wielkie  żyły  srćbra,  które  się 
stało  zdobyczą  szczęśliwych  Greków  Zachodu  *).  Grunt  hisz- 
pański miał  być  zresztą  wogóle  tak  bogaty  w  bajeczne  srć- 
bra, że  ziemia  spływała  jawnie  tym  szlachetnym  kruszcem, 
ilekroć  pastorze  przypadkiem  lasy  podpalili. 

Widzimy,  że  dziełko  o  dziwach  zasłyszanych  jaśnićj 
i  wyraźnićj  od  innych  pism  starożytnych  prawi  o  bajecznych 
wyspach  dalekiego  zachodu.  Milczy  natomiast  o  Brytanii 
i  Hibernii,  o  narodach  Teutońskich  czyli  Hermiońskich, 
i  o  Skandynawii.  Zna  zachód  bajeczny ;  niezna  prawdziwego 
zachodu.  Podobnież  znajdziemy  w  tćm  piśmie  obszerne  spra- 
wozdanie o  cudach  bajecznćj  głębi  Adryjatyku;  niemasz  ani 
słowa  o  wybrzeżu  bursztynowem  i  Wenedach  północy.  Wia- 
domości podane  przez  bezimiennego  autora  są  najwy j  ażniej- 

')  Ibid.  p.  214.     •)  Ibid.  p.  197. 


Digitized  by 


Google 


247 

gzem  odiwierciedleniem  wyobrażeń  powszechnych  i  popular- 
nych trzeciego  stulecia  przed  Chrystusem,  i  tćm  samom  są 
dla  nas  wielce  ciekawe  i  pouczające. 

Oto  dowiadujemy  się,  że  wznosiła  się  na  morzu  Adry- 
jatyckiem  dwiątynia  Diomcda,  na  wyspie  zwanćj  Diomedeą  *}. 
Wielkie  drapieżne  ptaki  siedziały  dokoła  tćj  świątyni.  Sie- 
działy cicho  ilekroć  Hellenin  jaki  zaszedł  w  te  miejsca.  Jeśli 
jednak  który  z  okolicznych  barbarzyńców  do  świątyni  zago- 
ścił, podlatywały  ptaki,  biły  skrzydłami  w  głowę,  i  poty  go 
dziobami  szarpały,  póki  go  nie  zabiły.  Mieli  to  być  towa- 
rzysze Diomeda  w  ptaków  przemienieni  wtedy,  kiedy  bawili 
koło  tćj  wyspy,  i  kiedy  Diomedesa  zabił  zdradnie  Eneasz, 
podówczas  król  owćj  okolicy. 

Podobnie  jak  Tyheusz,  tak  i  nasz  autor  słyszał  o  ba- 
jecznćj  płodności  bydła  w  Italii.  Miało  trzykroć  na  rok  ro- 
dzić *),  jednak  nie  u  Enetów,  tylko  u  Ombryków.  Podobnież 
i  żniwa  miały  tu  być  nadzwyczaj  bujne.  Kobiety  nawet  miały 
tu  rodzić  po  kilkoro  dzieci  odrazu,  a  rzadko  kiedy  jedno 
tylko  dziecko. 

Heneci  czyli  Weneci  siedzieli  na  północ  od  Ombryków. 
Autor  pisma  o  akuzmatach  wierzył  podobnie  jak  inni  współ- 
cześni, że  bursztyn  z  tych  stron  rodem ;  wiedział  bowiem, 
że  Grecy  Wschodni  ztąd  przeważnie  bursztyn  dostają.  Mia- 
nowicie na  jakichś  wyspach,  to  jest  na  weneckićj  lagunie 
miał  się  bursztyn  znachodzić.  Na  tych  wyspach  w  zakątku 
Adryjatyckiego  morza  wznosiły  się  dwa  posągi  starodawnćj 
roboty  •;.  Były  to  dzieła  bajecznego  snycerza  Dedala,  i  pa- 
miątki owych  odwiecznych  czasów,  kiedy  to  bajeczny  król 
Minos  przybył  w  te  strony,  wygnany  z  Krety  i  z  Sycylii. 
Rzćka  Erydan,  to  jest  tu  oczywiście  Pad,  wytworzyła  była 
te  wyspy  z  namułu.  W  pobliżu  tćj  rzćki  było  jezioro  o  cie- 
płćj  wodzie,  to  jest  gniła  laguna.  Wiała  zeń  woń  ciężka 
i  przykra.  Bajano  o  n:em,  że  nietylko  żadne  zwićrzę  zeń 
się  wody  nie  napije,  ale  że  także  żaden  ptak  przezeń  nie 
przeleci,  jedno  wnet  padnie  i  zginie.  Jezioro  liczyło  dwieście 

')  Ibid.  p.  194.     •)  Ibid.  p.  194—196.     •)  Ibid.  p.  196. 

Digitized  by  VjOOQIC 


248 

staj  w  okrąg,  a  około  dziesięć  szerokości.  Do  tego  to  jeziora, 
nie  gdzieindziej  wpadł  Faeton  wtedy,  gdy  go  pioran  raził, 
tam  to  rosły  mnogie  topole,  z  których  bursztyn  w)ciekał. 
Bursztyn,  zrazu  podobny  do  gumy,  twardniał  nakształt  ka- 
mienia, a  bywał  gromadzony  przez  Henetów,  a  Hellenom 
sprzedawany. 

Gdy  niegdyś  Dedal  przybył  na  wyspy  Laguny,  stał  się 
ich  panem,  a  postawił  własny  wizerunek  na  jednćj,  a  posąg 
syna  na  drugićj.  Gdy  późnićj  nadpłynęli  wygnani  z  Argos 
Pelasgowie,  uszedł  ztąd  Dedal,  i  schronił  się  na  wyspę 
Ikaryję. 

Czasem  zlatywały  na  kraj  Henetów  niezliczone  krocie 
kawek  *),  i  niszczyły  na  polu  wszystkie  plony.  Gdy  nadlaty- 
wały, kładli  im  Henetowie  na  granicy  swój  dary  z  rozma- 
itego ziarna.  Jeżeli  kawki  to  ziarno  spożyły,  nie  przekra- 
czały już  granicy  i  Henetowie  wiedzieli  już,  że  będą  mieli 
spokój.  Jeżeli  przeciwnie  kawki  ziarna  niespożyły,  przekra- 
czały granicę,  a  wydawało  się  Henetora,  jakoby  mieli  najazd 
nieprzyjacielski.  Tak  giożnemi  były  dla  nich  te  ptaki. 

Wiemy  z  Tymeusza,  że  Mentorowie  i  Istryjanie  sie- 
dzieli na  zachód  od  Wenetów,  i  graniczyli  z  sobą  gdzieś 
w  dzisiejszo)  Gorycyi.  Alpy  dochodzą  tu  prawie  do  morza, 
a  wiemy,  że  wówczas  jeszcze  nie  rozróżniano  wyraźnie  Alp, 
gór  Hercyńskich  i  gór  Ryfejskich.  Pisarz  nasz  powtarzający 
opowiadania  greckich  żeglarzy,  wyobrażał  sobie  tedy,  że 
góry  wznoszące  się  nad  Tryjestem,  to  już  góry  owe  bajeczne 
skrajnój  północy.  Mówi  tedy  o  olbrzymiój  górze  Delfinm 
wznoszącćj  się  tu,  u  północnych  kończyn  Adryjatyku.  Gdy 
Mentorowie  zamieszkali  nad  Adryjatykiem,  wychodzili  na 
szczyt  tój  góry,  widzieli  statki  wpływające  Istrem  do  Czar- 
nego morza  ').  Adryjatyk  i  morze  Czarne  były  tu  tak  bliskie 
siebie,  że  ludność  nadbrzeżna  obydwu  mórz  schodziła  się 
na  wspólne  targi.  Tu  kupowano  od  kupców  przybyłych 
z  Pontu  wina  z  Tazos,  Lesbos  i  Chios,  a  od  kupców  przy- 
byłych z  Adryjatyku  wina  z.Korcyry. 

')  Ibid.  p.  208—209.     »j  Ibid.  p.  202—204. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


249 

Ister  czyli  Duoaj,  wypłynąwszy  z  tak  zwanych  lasów 
Hercyńskich,  gdzieś  w  krainie  Cymryjskich  Bojów,  dzielił 
się  na  dwoje,  i  wpadał  jednem  ujściem  do  Pontu,  a  drągiem 
do  Adryjatyka.  Wierzono,  te  ta  droga  i  w  trzecim  wieka 
przed  Chrystnsem  była  spławną,  ale  prawdziwym  dowodem 
prawdy  tćj  bajki  geograficznćj  podanie  o  Argonautach. 

Kto  spojrzy  na  mapę  homerycznego  świata,  ten  zrozu- 
mie, jak  to  niegdyś  Argonautowie  uchodzili  rzóką  Oceanem, 
przed  Eetesem,  chcąc  zmylić  pogoń  króla  Kolchów,  skiero- 
waną ku  morzu  Wewnętrznemu.  Kiedy  rzćka  Ocean  prze- 
stała istnieć,  nie  przestano  wierzyć,  że  Tanais  i  Nil  prze- 
lewają się  z  Oceanu  do  morza  Śródziemnego.  Ztąd  to  po* 
w*szechne  w  czwartem  stuleciu  przed  Chrystusem  przekona- 
nie, że  Argonautowie  uchodzili  Donem  do  Krouskiego  morza. 
W  trzecim  wieku  zaniechano  i  tego  wierzenia.  Istnienie  rzćk 
oceanicznych  o  słodkićj  wodzie,  rzeczą  tak  nieprawdopodobną, 
że  odstąpiono  od  wiary  w  takie  strumienie.  Próbowano  wy- 
tłomaczyć  sobie  podróż  Argonautów  tym  sposobem,  że  ka- 
zano im  statek  Argo  przeciągać  perewoloką  z  Donu  na  Wisłę. 
Niebawem  jednak,  imię  nadadryjafyckich  Istryjan  zapewniło 
zwycięztwo  innemu  tłomaczeniu  starodawnego  mitu.  Jazon 
wpłynął  do  Pontu  przez  Bosfor,  pomiędzy  Cyjanejskie  skały; 
Dunajem  wypłynął.  Z  Czarnomorskiego  ujścia  dostał  się  na 
bajeczne  ujście  Adryjatyćkie,  i  koło  Tryjestu  albo  Gorycyi 
wypłynął  na  Weneckie  morze.  Jeśli  tak  było,  i  odległość  od 
morza  Czarnego  do  Adryjatykn  niemogła  być  vi  ielką,  pomimo 
uderzającćj  różnicy  klimatu  obydwu  (»kolic.  Na  północ  od 
Tracyi  znachodził  się  przesmyk  nie  o  wiele  większy  od  Ko- 
rynckiego,  a  z  góry  Deliium  było  widać  dwa  morza,  podo- 
bnie jak  z  Akroko^ntu.  Pokazywano  tedy  w  okolicy  Wene- 
cyi  ♦  i  Tryjestu  wiele  ołtarzy  zbudowanych  przez  Jazona, 
a  na  jednćj  z  wysp  adryjatyckich  wspaniałą  świątynię  Arte- 
midy, zbudowaną  przez  Medeę.  Tego  tedy  podania  trzymał 
się  bezimienny  autor  akuzmatów,  choć  wspomina  także  po- 
wrót Argonautów  przez  słupy  Heraklesa  i  cieśninę  Sycylską. 
Przez  Dunaj  tylko  wracają  towarzysze  Jazona,    w  poemacie 

Wydi.  eiosof.  T.  XIX.  32 


Digitized  by 


Google 


260 

Apolonuusza  z  Rodu,  współczesoego  poety,  i  w  owój  mito- 
logiczDĆj  kompilacyi,  którą  Apoloi>ob  wydał,  podobnież 
w  trzecim  wieku  przed  Chrystusem,  pod  tytułem  Biblijoteki. 


VIII. 
Początki  geografii  matematycznńj. 


Powiadają,  ie  Anaksybiandek  już  w  piątym  wieku  nau- 
czył Greków  sposobu  mierzenia  szćrokości  geograficznój. 
Mogłoby  to  być  prawdą  w  tym  tylko  razie,  jeśli  Anakst- 
MANDER  przyjął  naukę  Pitagorejczyków,  i  uwierzył  w  to,  ie 
ziemia  kulą  zawieszoną  pośród  wszechświata.  To  pewna,  źe 
znano  już  powszechnie  kształt  ziemi  w  czwartym  wieka  za 
dni  Arystotelesa  i  Efora.  Obliczono  wówczas  już  i  to,  ie 
idąc  na  północ  od  Grecyi,  musi  podróiny  wreszcie  trafić  na 
miejsce,  gdzie  słońce  wcale  już  nie  wschodzi  w  czasie  zimo- 
wego przesilenia,  a  wcale  nie  zachodzi  w  czasie  przesilenia 
letniego.  Przez  to  miejsce  przeciągnięto  liniję  arktyczną, 
i  po  za  tą  liniją  położono  okolicę  zwaną:  iq  8ta4uYpLevr, :  kra- 
jem zamarzniętym  czyli  lodowatym.  Wiedziano  dalćj,  że  po- 
środku tćj  okolicy  leży  punkt  zwany :  6  xóXoc,  to  jest  biegun, 
w  którym  bywa  sześć  miesięcy  dnia  i  sześć  miesięcy  nocy. 

Wiedziano  podobnież,  że  idąc  wprost  na  południe  od 
Grecyi,  natrafi  podróżny  na  miejsce,  w  którem  słońce  w  po- 
łudnie stanie  na  zenicie,  w  czasie  przesilenia  letniego,  i  że 
w  tćj  okolicy  będzie  co  roku  chwila,  w  którćj  cienia  żadnego 
na  ziemi  nie  będzie.  Przez  ten  punkt  pociągniono  dokoła 
ziemi  drugą  idealną  liniją,  czyli  zwrotnik  niedźwiadka.^  Na 
południu  od  zwrotnika  wyobrażano  sobie  kraj  przepalony, 
Tv;v  Biax€)cau[JLevr^v,  W  którym  cienie  padały  już  czasem  ku  po- 
łudniowi, i  w  którym  gwiazdy  wielkićj  Niedźwiedzicy  raz 
na  dobę  zachodziły.  W  miejscu  domyślnem  wreszcie,  w  któ- 
rćm  cienie  padały  przez  sześć  miesięcy  na  południe,  a  przez 
sześć  miesięcy  na  północ,   pociągniono  trzecią  idealną  liniję, 


Digitized  by 


Google 


251 

którćj  nadano  imię  równika,  -n)^  ''.7Y3|jL£p(vr^c.  Równik  dzielił 
ziemię  na  dwie  półkule.  Grecyja  leżała  na  półkuli  północnój. 
Na  południowo]  powtarzało  się  wszystko  raz  jeszcze,  z  tą 
tylko  różnicą,  że  tara  cienie  padały  przeważnie  na  połudm^, 
i  że  tam  wszędzie  było  lato  wtedy,  kiedy  u  nas  zima.  był 
tam  tedy  zwrotnik  koziorożca,  była  linija  antarktyczna,  i  był 
biegun  południowy. 

Tak  szóroka  strefa  gorąca  okrążająca  ziemię  dokoła, 
jak  obie  strefy  lodowate  były  zgoła  bezludne.  Zaludnioną 
była  tylko  na  pewne  strefa  umiarkowana,  i^  eu^pors;  północna, 
a  może  także  i  południowa,  do  którój  jednak  wszelki  przy- 
stęp był  wzbroniony,  przez  nieprzebyte  pasmo  gorące.  Ląd 
zamieszkały  przez  nas,  ii  ó'aouiX£viQ,  był  niewielką  względnie 
wyspą,  wśród  północnój  strefy  umiarkowanój.  Cała  kula 
ziemska  wydawała  się  nad  miarę  wielką,  i  liczono,  że  ma 
400.000  staj  dokoła,  mieszcząc  tym  sposobem  wygodnie  ląd 
zamieszkały  wśród  umiarkowanej  strefy.  Takiem  bywało  za- 
patrywanie Arystotelesa,  któreśmy  tu  pokrótce  przypomnieli. 

Od  czasów  Pitagorasa  dzielono  koło  na  360  stopni. 
W  czwartym  tedy  wieku  przyszło  na  myśl  Grekom,  że  można 
podobnież  ziemię  całą  podzielić  na  360  stopni  geograficz- 
nych. Poczynając  tedy  od  idealnego  miejsca,  położonego 
u  zaciiodu  lądu  zamieszkałego,  podzielono  równik  na  360^ 
geograiicznój  długości,  a  przez  każdy  z  tych  stopni,  stopień 
przeciwległy  na  zaohodniój  półkuli,  i  obydwa  bieguny,  po- 
ciągnione  180  największych  kół  naokoło  ziemi,  przecinają- 
cych dwa  razy  równik,  pod  prostemi  sferycznemi  kątami. 
Tak  to  otrzymano  180  tak  zwanych  południków  na  półkuli 
wschodnićj,  a  tyleż  na  domyślnój  półkuli  zachodniój;  a  na- 
dano tym  linijom  imię  południków  tióy  (jie7e|jL^piv(i)v,  dlatego 
ponieważ  południe  zdarzało  się  zupełnie  w  tój  samćj  chwili 
wzdłuż  każdego  południka.  Każdy  południk  podzielono  znowu 
na  180  stopni,  z  których  90  kładziono  na  północnój  półkuli. 
Przez  wszystkie  równoleżne  stopnie  szórokości  pociągniono 
nowe  linije  idealne  zwane  równoleżnikami  Ta  7capaXXv]Aa. 
Gdy  w  dodatku  jeszcze  podzielono  każdy  stopień  geograficzny 
na  60  minut,  otrzymano  gotową  podstawę  dla  przyszłój  geo- 


Digitized  by 


Google 


252 

grafii  matematyczno)  czyli  astronomicztićj,  i  wielką  pomoc 
w  sporządzaDiu  dotąd  omackiem  robionych  kart  geograficz- 
nych. Wynalazłszy  stopień  szćrokości  i  dlngości^  pod  któiym 
mieiscowodć  jakaś  leżała,  można  było  bezpiecznie  oznaczyć 
jćj  miejsce  na  mapie^  względem  drngiój  miejscowości  podo- 
bnie oznaczono). 

Niestety  posiadano  tylko  bardzo  niedostateczne  środki 
oznaczania  szćrokości  geograficznej.  Klepsydry  niemogły  za- 
stąpić miejsca  dzisiejszych  ebronometrów,  i  nie  łatwo  było 
skonstatować,  w  których  miejscach  południe  o  tćj  samćj  po- 
rze wypadało.  To  tćż  cała  starożytność  miała  nadzwyczaj 
mylne  wyobrażenie  o  dłngości  geograficznój,  najlepićj  nawet 
znanych  miejscowości  i  pomimo  późniejszych  wynalazków. 
Oznaczano  zraza  południki  empirycznie  prawie.  Patrząc  na 
biegun  północny,  który  wówczas  leżał  na  niebie  koło  gwiazdy 
^  w  GirafiC;  dążono  lądem  lub  morzem,  o  ile  się  dało,  wprost 
na  północ,  i  mniemano,  że  wszystkie  miejscowości  w  ten 
sposób  napotkane  leżały  na  jednym  południku. 

PiTEASz  z  Marsylii  i  Eudoks  z  Knydu  przyszli  byli 
obaj,  równocześnie  prawie,  bo  w  czwartym  wieku  przed  Chry- 
stusem, na  myśl  rzeczywistego  oznaczenia  pojedynczych  sto- 
pni szćrokości.  Piteasz  obliczył,  jakeśmy  to  już  widzieli, 
szćrokość  Marsylii  i  obliczył  ją  słusznie.  Eudoks  z  Knydu 
poczynił  natomiast  pomiary  mylne,  które  pozostały  jednak 
odtąd  podstawą  matematycznćj  geografii  starożytnych.  Obli- 
czył bowiem;  że  miasto  Knyd,  wyspa  Rodos  i  cieśnina  Mes- 
syńska  leżą  pod  jednym  stopniem  szćrokości,  i  przez  te  miej- 
sca przeciągnął  równoleżnik  Rodyjski,  to  Sta  *Pó8ov.  Równo- 
leżnik ten  pociągniono  póżnićj  na  zachód  aż  do  słupów 
Heraklesa,  a  na  wschód  aż  do  kończyn  Azyi,  dzieląc  tak 
świat  zamieszkały  na  dwie  połowy.  W  istocie  wyspa  Rodos 
i  słupy  Heraklesa  leżą  pod  36^  szer.;  ale  cieśnina  Messyńska 
leży  o  trzydzieści  mil  dalćj  na  północ.  Ateny,  Spartę  i  Tapsak 
w  Azyi  położono  także  na  tym  wykrzywionym  południku, 
i  tem  samem  spaczono  fantastycznie  postać  lądów. 

Niewiadomo  jakićj  metudy  używał  Eudoks  priy  ozna- 
czaniu owego  równoleżnika.   Zdaje  się  jednak;   że  obserwo- 


Digitized  by 


Google 


253 

wal  wschód  i  zachód  gwiazd,  albo  długość  najdłuższego  dnia 
letniego,  i  popełnił  przy  tćm  jakąś  niedokładność.  Piteasz 
użył  o  wiele  ściślejszćj  metody :  tak  zwanego  pomiaru  za 
pomocą  gnomonu.  Pomnąc,  że  słońce  staje  wprost  nad  rów- 
nikiem w  czasie  jesiennego  i  wiosennego  zrównania,  obliczał 
w  te  dnie  kąt  tworzony  przez  cień  przedmiotu  prostopadłego. 
Piteasz  i  po  nim  inni  starożytni  czynili  za  pomocą  gnomonu 
bardzo  dokładne  pomiary,  i  mylili  się  tylko  o  14',  a  to  dla- 
tego^  ponieważ  nieumieli  obliczać  półcieni,  i  nie  mogli  przeto 
uwzględnić  skutków  światła  zewnętrznych  części  tarczy  sło- 
necznćj. 

Eratostenes  z  Cyreny,  dyrektor  biblijoteki  i  muzeum 
Aleksandryjskiego,  postanowił  za  dni  Ptolomeusza  Ewer- 
getesa  obliczyć  doUadnie  wielkość  ziemi.  Dopiero  po  takiem 
obliczeniu  mogły  oznaczenia  długości  i  szćrokości  geogra- 
ficznćj  nabrać  absolutnćj,  a  nie  już  względnćj  tylko  wartości. 
Potćm  dopićro  znanoby  odległość  dwu  punktów^  których  sto- 
pień geograficzny  byłby  znany.  Z  drugićj  strony  dalsze  ozna- 
czanie stopnia  geogr.  wielce  odtąd  ułatwione,  dałoby  się 
nieraz  uskutecznić  za  pomocą  zwyczajnego  |.omiaru  drogi 
dzielącćj  od  siebie  dwa  miejsca. 

Równoleżnitu  bywają  rozmaitćj  wielkości  i  maleją 
w  miarę  tegO;  jak  się  do  biegunn  zbliżają.  Oprócz  tego  po- 
miar stopni  długości  geograficzno]  był  dla  starożytnych  nie- 
podobieństwem prawie.  Postanowił  tedy  Eratostenes  dojść 
wielkości  ziemi  mierząc  stopień  szćrokości.  Długość  wszyst- 
kich południków  jest  ściśle  jednakowa,  a  przeto  360krotna 
długość  jednego  stopnia  szćrokości  przedstawi  nam  ściśle 
długość  największego  koła  zakreślonego  dokoła  kuli  ziem- 
skićj. 

Pomiar  stopni  szćrokości  bywał  dla  starożytnych  rzeczą 
względnie  łatwą.  Na  to  tedy  aby  p<  znać  długość  jednego 
stopnia  szćrokości  należało  się  odnaleźć  dwie  miejscowości 
na  jednym  południku,  oznaczyć  ich  szćrokość  geograficzną, 
a  potćm  odmierzyć  odległość  pomiędzy  niemi. 

Otóż  było  powszechnem  w  Egipcie  mylne  przekonanie, 
że  miasto  Syjena,   położone  u  południowych  kresów  Egiptu, 


Digitized  by 


Google 


254 

leży  pod  tym  samym  potndnikięm  co  Aleksandryja,  choć  ono 
w  rzeczywistości  prawie  o  dwa  stopnie  dalćj  na  wschód  po- 
łożone. Egipscy  kapłanie  wiedzieli  od  najdawniejszych  cza- 
sów, że  słońce  nie  rzuca  cienia  w  Syjenie,  w  południe, 
w  czasie  przesilenia  letniego.  Tak  bywało  także  za  czasów 
Eratostenesa,  choć  zwrotnik  Raka  posunął  »\ą  odtąd  o  pół 
stopnia  przeszło  na  południe,  na  mocy  powolnego  prostowa- 
nia się  osi  naszego  planety.  Za  czasów  Eratostenesa  zwro- 
tnik leżał  już  o  14'  na  południe  od  Syjeny.  Mimo  to  niebyło 
całego  cienia  w  Syjenie^  w  południe,  w  czasie  przesilenia 
letniego,  a  mówiłem  już,  że  starożytni  nie  posiadali  środków 
do  rozpozuawania  półcieni.  Eratostenes  wierzył  tedy,  że 
Syjena  leży  zupełnie  pod  zwrotnikiem  Raka.  Obserwacyje 
poczynione  już  wpierw  na  sferze  niebieskićj,  pouczyły  były 
starożytnych,  że  przedział  pomiędzy  obydwoma  zwrotnikami 
wynosi  48^  szćrokości.  Eratostenes  położył  tedy  Syjenę 
pod  24tym  stopniem  szćrokości  północnćj,  myląc  się  tylko 
o  14  minut. 

Pomiary  poczynione  w  Aleksandryi  za  pomocą  gnomona, 
w  dzień  zrównania  dnia  z  nocą,  okazały,  że  obserwatoryjum 
Aleksandryjskie  leżało  pod  31^  szćrokości  północnej.  Omy- 
lono się  przytćm  jak  zawsze  o  14,  ale  obliczono  zupełnie 
słusznie  na  siedm  stopni  różnicę  pomiędzy  szćrokością  Ale- 
ksandryi a  Syjeny.  Pomiary  poczynione  przez  mierników 
królewskich  wykazały,  że  odległość  z  Aleksandryi  do  Syjeny 
wynosi  okrągło  4,900  staj.  Eratostenes  oznaczył  tedy  dłu- 
gość stopnia  największego  obwodu  ziemi  na  200  staj,  to  jest 
uczynił  ten  stopień  o  100  staj  nadto  wielkim.  Wypadła  tedy 
objętość  ziemi  na  262.000  staj;  a  wynosi  w  istocie  tylko 
216.000  staj.  Był  to  naturalny  wynik  mylnego  przypuszcze- 
nia, że  Aleksandryja  i  Syjena  leżą  pod  jednym  południkiem, 
i  słusznego  pomiaru  odstępów  pomiędzy  niemi.  Obliczywszy 
tak  wielkość  kuli  ziemskićj,  można  było  obliczyć  długość 
każdego  równoleżnika  ziemskiego,  a  potćm  iatwićj  oznaczać 
południki  za  pomocą  pomiarów  ziemskich.  Geografija  uczy- 
niła olbrzymi  krok  naprzód,  i  Eratostenes  mógł  przystąpić 


Digitized  by 


Google 


265 

do  sporządzenia  piei*wszćj  matematycznej  mapy  świata,  i  do 
sprostowania  niejednego  mylnego  wyobrażenia. 

Mapa  załączona,  którą  robiłem  z  uwzględnieniem  całćj 
ówczesnćj  geograficznej  wiedzy,  powie  najlepićj  jak  sobie 
Eratostenes  świat  wycbrażał.  Czytelnik  obaczy  na  niój,  jak 
to  pociągniono  obok  równoleżnika  Rodu  drugi  równie  do- 
wolny południk  Rodu,  przez  Meroe,  Syjenę,  Aleksandryję, 
Rodos,  Bizancyjum  i  Borystenes;  i  jak  morze  nakr}walo 
wszystkie  okolice,  których  Eratostenes  nie  znał.  Ujrzy  jak 
to-  ląd  zamieszkały  sięgał  już  daleko  po  za  zwrotnik  Raka. 
Zrozumi  bieg  dziwaczny  przypisany  w  trzecim  wieku  Istrowi. 
Zobaczy  jak  sobie  wyobrażano  Enropę.  Jak  ta  część  świata 
wydawała  się  długim  i  wąskim  półwyspem,  rozszerzonym 
nieco  ku  zachodowi,  i  jak  tu  mało  miejsca  było  na  kraje, 
w  których  miała  powstać  Polska. 

Strabon  wyłożył  nam  system  Eratostenesa  w  pier- 
wszćj  i  drugiej  księdze  swojego  dzieła,  i  za  jego  wyłącznie 
wskazówkami  pociągnęliśmy  na  mapie  naszćj  główne  linije, 
któremi  ujął  Eratostenes  swoje  kraje.  Jemu  też  zawdzię- 
czamy wiadomość  o  różnicy  zdania,  jaką  wypowiedzieli  pó- 
źniej znakomity  astronom  aleksandryjski  Hipparch,  i  filozof 
stoiczny  Pozydonijusz  z  Rodu,  którzy  żyli  obaj  w  drugim 
już  wieku  przed  Chrystusem.  Prócz  tego  zawdzięczamy  nie- 
które cenne  w  tej  mierze  szczegóły  Kleomedesowi,  późnemu 
kompilatorowi,  piszącemu  w  trzecim  już  jak  się  zdaje  wieku 
po  Chrystusie. 

Pokrótce  tylko  W8p</ronę  o  zdaniach  Hiparcha  i  Pozy- 
DONIJUSZA.  HiPARCH  bronił  zapatrywania  dawniejszego,  wy- 
rażonego niegdyś  przez  Efora,  twierdząc,  że  rozmiar  Indyj 
z  południa  na  północ  wynosi  30.000  staj.  Indyje  jego  były 
tedy  nietylko  dwa  razy  większemi  od  Indyj  eratosteńesowych, 
narysowanych  na  naszej  mapie,  ale  nawet  nieco  większemi 
od  Indyj  rzeczywistych.  Wiadomość  Hiparchową,  prawie  zu- 
pełnie zgodną  z  prawdą,  podał  był  Meoastenes,  podróżnik 
z  trzeciego  wieku  przed  Chrystusem,  ale  Hiparch  przekręcił 
tę  wiadomość  zgodnie  z  uprzedzeniami  ówczesnych  Greków. 
Eratostenes   posunął  był  wprawdzie  granice   zamieszkałej 


Digitized  by 


Google 


256 

ziemi  po  za  zwrotnik  Raka;  wyraził  jednak  przekonanie,  że 
ludzie  nie  mieszkają  dalćj  jak  po  12^  szórokości.  Tam  to 
był  nmieścił  południowe  kończyny  Libii,  i  wyspę  Taprohanę 
czyli  Cejlon.  Meroe  i  południowe  Indyje  leżały  poiiyżćj  pod 
17'  szćrokości.  Indyje  nie  były  wcale  półwyspem,  a  tylko 
zachodnią  kończyną  Azyi.  Tych  wyobrażeń  trzymid  się  także 
HiPABCH.  Rozciągną  tedy  Indyje  daleko  na  północ,  i  prze- 
niósł Himalaje  aż  pod  60^  szer.  Wiemy  na  pewne  o  Hiparchn, 
że  tak  myślał.  Domyślamy  się  tylko,  że  Efor  sobie  świat 
podobnie  wyobrażał,  i  tćm  tlómaczymy  sobie,  jakim  to 
n  niego  sposobem  Indyje  graniczyły  ze  Scytyją. 

Inny  znowu  błąd  był  powodem  tego,  że  Pozyi>oniju8z 
zrozumiał  pierwszy,  jak  to  ludzie  zamieszkują  całą  strefę 
gorącą.  Mieszkając  na  wyspie  Rodzie,  wiedzi^  od  żeglarzy, 
że  przedział  pomiędzy  Rodem  a  Aleksandryją  nie  wynosi 
więcój  jak  3.700  staj,  a  nie  5.000  staj,  jak  tego  chciał  Era- 
TOSTENES.  PozYDONiJusz  pifzyjął  przytóm  mniemanie  Era- 
TOSTENESA,  jakoby  odstęp  od  Rodu  do  Aleksandryi  wynosił 
ściśle  półosma  stopnia.  Co  więcćj,  potwierdził  ten  błąd  przez 
fałszywą  obserwacyję  wschodu  gwiazdy  Eanopus.  Tym  spo- 
sobem wypadła  długość  stopnia  szćrokości  u  Pozydonijusza 
na  494  staj  prawie  (3700  :  7y,).  Dla  okrągłego  rachunku 
skorrygował  otrzymany  rezultat  na  500  staj.  Zmalała  mu 
przeto  wielkość  ziemi  aż  na  180.000  staj. 

Kiedy  Eratostenes  kładł  Meroe  w  Nubii  pod  17®  szer. 
nie  mylił  się  wcale,  i  posługiwał  się  widocznie  obserwacyją 
gnomiczną  poczynioną  na  miejscu.  Przemieniwszy  stopnie 
na  staje,  podał  był  odległość  z  Meroe  do  Aleksandryi  na 
10.000  staj.  HiPARCH  uwierzył,  że  to  pomiar  geodetyczny, 
mierniczy,  i  przeniósł  tedy  Meroe  aż  pod  1 1  ^  szer.,  kładąc  tu 
także  południowe  kończyny  Azyi,  Można  było  według  Era- 
TOSTENESA  iść  jcszczc  O  3.400  staj  dalćj  na  południe,  zanim 
się  doszło  do  kraju  cynamonowego.  Pozydonuusz  przeniód 
tedy  kraj  ten  pod  4°  szer.  Piasczyste  pustynie  obrosłe  głównie 
kolczastemi  eufoibijami,  leżały  pomiędzy  Syjeną  a  Meroe. 
Dalćj  za  Meroe  kraj  stawał  się  znowu  żyźniejszym.  Niebyło 
tedy  powodu  przypuszczać,   aby  świat   zestal  wyludnionym 


Digitized  by 


Google 


257 

w  okolicy  równika.  I  owszem  najoieznośnićjsze  skwary  by- 
wały pod  zwrotnikiem,  kędy  słońce  bywało  rzekomo  u  zenita 
bez  przerwy,  przez  trzy  miesiące.  Odległość  z  Rodu  do  Bory- 
stenesn  wynosiła  podłng  rachnby  Eratostknesa  3.000  staj. 
PozYDONiJusz  przeniósł  tedy  konsekwentnie  Borystenes  czyli 
Olbiję  pod  58^  szórokości,  to  jest  gdzieś  w  okolicę  Rewlu. 
Tam  przeniesiono  także  północne  wybrzeża  Galii,  i  twier- 
dzono o  tych  krajach,  że  niemasz  w  nich  prawdziwćj  nocy 
w  lecie;  Brytanija  i  góry  Ryfejskie  leżały  jeszcze  o  jakich 
5.000  staj  dalój  na  północ,  a  więc  już  zupełnie  pod  liniją 
arktyczną.  Tam  to  nastawały  dla  zimna  pustynie,  podobne 
do  tych,  które  się  rozciągały  dla  gorąca  na  południe  od 
Egiptu  i  Cyrenaiki,  i  w  pustynnym  pasie  zachodnićj  Azyi. 
Ale  podobnie  jak  na  południu  kraj  cynamonowy  i  wyspa 
Taprobana  były  znowu  żyzne  i  ludne,  tak  leżał  kraj  szczę- 
śliwy u  samego  biegunu.  Był  to  tylekroć  opiewany  kraj 
Hiperboreów,  u  stóp  bajecznój  północnćj  góry  Litarmis  czy 
Sewo.  Tam  te  trwały  dzień  i  noc  naprzemian  przez  sześć 
miesięcy.  Tam  to  żyłi  ludzie  najdłużćj  pośród  wiecznćj  ciszy 
i  wiecznego  lata,  chwaląc  Apolina  i  Artemidę. 

Dziwny  to  wypadek,  lubo  nieodosobniony  w  dziejach 
umiejętności  ludzkićj.  Zupełnie  mylna  rachuba,  i  fantastyczne 
poniekąd  wyobrażenia  doprowadziły  do  tego,  że  ustanowiono 
po  raz  pierwszy  wielkie  naukowe  prawdy.  Zawdzięczamy 
Pozydonijuszowi  niet)'lko  pierwszą  wiadomość  o  tćm,  że  cala 
ziemia  jest  zamieszkałą,  ale  także  pierwszy  słuszny  podział 
klimatów  północnój  półkuli,  na  biegunowy,  podbiegunowy, 
umiarkowany,  zwrotnikowy  i  równikowy.  Dotąd  trzyma  się 
umiejętność  tego  podziału,  a  tylko  wyobrażenia  o  naturze 
biegunowćj  strefy  uległy  zmianie.  Podobnież  słusznie  odróż- 
nił PozYDONiJusz  strefy  astronomiczne  od  stref  klimatycznych, 
i  ustanowił  tylko  trzy  strefy  astronomiczne.  Tę,  w  którćj  cień 
okrąża  przedmiot  w  przeciągu  jednego  dnia ;  tę,  w  którćj  cień 
zawsze  bywa  zwrócony  ku  północy ;  i  tę,  w  którćj  o  różnych> 
porach  roku  przechyla  się  to  ku  południowi,  to  ku  północy  '). 


*)  Strabo  94 — 96.  'H  Ca)vir)  i:6pi9xio;,  *eTepóoxtO(;,  djxf(ffxioc. 

Wjdi.  filMof.  T.  XIX.  33 


Digitized  by 


Google 


268 


IX. 

Zdobycze  geograficzne  Rzymian. 


MassyJijoci  posiedli  tylko  ogólnikowe,  i  w  wielu  razach 
zupełnie  mylne  wiadomości  o  zachodniej  Europie.  Rzymianie 
rozświecili  ciemności.  Podbiwszy  Italiją  aż  po  Alpy  i  opano- 
wawszy wybrzeża  Adryjatyku,  pomierzyli  odległości,  pospi- 
sywali  góry  i  rzćki,  zastąpili  wiadomościami  prawdziwemi 
dawne  baśnie  o  Ombrykach  i  bursztynowym  Erydanie,  o  wy- 
spie Demetryjusza  i  o  wyspach  Elektrj^dach.  Przekonali  się, 
że  Ister  wcale  nie  wysyła  odnogi  do  Adryjatyku.  Odróżnili 
stanowczo  Pad  od  Rodanu,  i  dowiedzieli  się  o  ojczystych 
nazwach  Padu  i  Dunaju,  zastępując  odtąd  mianem  własnem 
dawną  ogólną  fenicejską  nazwę:  Jordan  czyli  Erydan,  którą 
dawano  wszystkim  nieznanym  rzókom.  Nietylko  poznali,  ale 
zbadali  Alpy,  poobsadzali  wąwozy,  poznali  niektóre  narody 
osiadłe  w  dzisiejszój  Austryi,  to  jest  w  Recyi,  w  Norykum 
i  w  Panonii  '). 

Wyprawy  Scypionów  otworzyły  południową  Hiszpaniję 
i  Galiję.  W  Hiszpanii  także  znano  odtąd  rzóki  pod  miejsco- 
wemi  nazwami.  Niegdyś  nazwy  Tartessus  i  Iber,  oznaczały 
zarówno  kraje,  miasta  i  rzóki.  Bałamutne  nazwy  Iberów 
i  Ostymijów  nie  przeszkadzały  temu,  że  Hiszpaniję  zaliczauo 
do  Celtyki.  Teraz  i  tu  wyjaśniło  się  wszystko.  Kraj  otrzy- 
mał dwie  rodzime  nazwy  Hiszpanii  i  Luzytanii,  którem  to 
drugiem  mianem  oznaczano  Portugaliję  dzisiejszą.  Plemiona 
rozmaite  zamieszkujące  kraj  poznano  i  wyliczono;  nazwano 
pojedyncze  prowincyje ;  z  rzók  odróżniono  już  wówczas  Ebr, 
Betys  czyli  Gwadalkwiwir,  i  Anę  czyli  Gwadyjanę  *). 

Podobnież  i  południowa  Galija  stalą  się  krajem  tak 
dobrze  znanym  jak  Tracyja,  albo  Azyja  Mniejsza.  Poznano 
rzóki  Garonnę  i  Durance'ę  pod  imionami  Dliberis  i  Roscy- 
nus;  poznano  cały  wielki  bieg  Ligery;  zrozumiano  naturę 
_  _  _.  ^ 

*)  Strabo  IV.     »)  Strabo  iii. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


259 

Rodana.  Tój^jednćj  tylko  rzóce  pozostamono  imię  pochodne 
od  słowa  Jardan,  a  to  dlatego,  ponieważ  imię  to  zostało  jnż 
po  całym  kraju  rozpowszechnione  przez  Greków  Marsylijotów  *). 

Wszystkie  te  zdobycze  geograficzne  poczynione  przez 
Rzymian,  pospisywał  Grek  z  Arkadyi,  a  przyjaciel  Scypio- 
nów,  PoLiBiJUSz  z  Megalopolis  w  34tćj  księdze  swojćj  zna- 
komitćj  i  jędrnój  historyi.  Opisywał  w  księdze  tćj  świat  cały, 
i  nie  możemy  odżałować  tego,  że  ta  księga  zaginęła.  Znamy 
tylko  po  części  jćj  treść  z  ułamków  przechowanych  przez 
Strabona,  Plinijusza,  Ateneusza  i  Stefana  z  Bizancyjum, 
i  nie  posiadamy  niestety  wiadomości  polibijuszowych  o  na- 
szych stronach.  Pomiary  morza  Śródziemnego  podane  z  Po- 
Ł1BIJUSZA  przez  Strabona  i  Plinijusza,  przekonują  nas  je- 
dnak na  pewne  o  tćm,  że  Rzymianie  już  wcale  dobrze  zmie- 
rzyli to  morze,  i  poznali  jego  kształty.  Kraje  niezbadane 
zmalały,  i  wyobraźnia  geografów  niemiała  już  odtąd  tak 
szćrokiego  pola  do  popisów.  Niemnićj  przeto  spotykamy 
zawsze  wiele  drobnych  błędów  w  pomiarach  polibijuszowych  '). 
Niezarzucił  jednak  Polibijusz  równoleżnika  St3e  PóScv.  Tylko 
Kreta  i  wyspy  Chelydońskie  zajęły  na  niem  miejsce  Aten 
i  Sparty. 

Zresztą  nie  o  wiele  zmieniły  się  u  Polibijusza  ogólne 
wyobrażenia  o  postaci  lądów  i  mórz,  pomimo  to,  że  sam, 
z  polecenia  Scypiona  odbył  podróż  po  Atlantyckim  oceanie? 
wzdłuż  wybrzeży  Maurytanii,  aż  do  ujścia  rzćki  Anatys 
(Wadi  Seł)u)  ').    Imię  Cerny   nadał  przytćm   małćj   wysepce 


*)  Strabo  IV.,  Ateneusz  VIII.  332  A  i  P. 

')  U  Strabona  I.  od  Narbony  do  Messyny  8.000  staj,  od 
Narbony  do  Gadesu  11.200  staj,  od  Rzymu  do  Kartaginy 
3.000  staj,  od  P«loponezu  do  G^dejrj;  20.000  f  staj?!. 
U  Plinijusza  IV.  33.  Długość  morza  Śródziemnego  2340 
mil  rz.  Od  Gadejry  do  Messyny  1250,  do  Krety  375,  do 
Rodu  187*/,,  do  wysp  Chelydouskicb  187'/,,  do  Cypru  275, 
do  Seleucyi  Pierejskiej  115  mil  rz.  Z  Bizancyjum  do  Panty- 
kapei  500  mil.  Według  Dicearcha  wynosiła  długość  morza 
Adryjatyckiego  10.000  staj. 

■)  Plinijusz  V.  1. 


Digitized  by 


G.oogle 


260 

koło  yryhrzeisL  MaurytaDii  (Maglador).  I  przy  nićj  pozostało 
odtąd  owo  na  poły  mityczne  imię  *).  Dawnym  trybem  wy- 
obrażał sobie  szćrokość  Galii  przesadnie  wielką  (z  południa 
na  północ  1160  mil  rzymskich) ').  Zawsze  wyobrażał  sobie, 
że  Tracyja  zwę^a  się  u  północy,  i  że  Adryjatyk  dotyka  się 
Hemu,  czyli  Bałkann ').  Najdokładniój  wiedział  natomiast 
o  tóm,  że  Don  płynął  kn  morzu  Azowskiemu  od  północnego 
wschodu.  Twierdził,  że  ujście  morza  Śródziemnego  do  Atlan- 
tyku, położone  u  słupów  Heraklesa,  leży  wprost  na  zacho- 
dzie, a  że  Tanais  płynął  od  północnego  wschodu.  Przeto 
Europa  była  o  tyle  krótszą  od  Afryki  i  Azyi  pospołu,  o  ile 
brakło  miejsca  pomiędzy  wschodem  a  północnym  wschodem. 
Azyja  bowiem  tworzyła  ku  północnemu  wschodowi  półkole 
sięgające  aż  pod  Niedźwiedzicę  *). 

JuLiJusz  Cezar  znacznie  jeszcze  rozszórzył  znajomość 
zachodnio)  Europy  w  sto  lat  po  dziejopisie  Polibijuszu.  Nie- 
tylko  odkrył  nowe  kraje,  ale  odkryte  opisał.  Po  wojnach 
Cezara  nie  zadawalniali  się  już  Bzymianie  i  Grecy  nieja- 
snemi  wieściami  o  krajach  galskich  i  brytyjskich;  znali  te 
kraje  dokładnie,  i  oprócz  tego  poznali  kraj,  o  którym  dotąd 
nie  słyszeli  prawie:  Germaniję. 

Nie  myślę  powtarzać  dziejów  wojen  galskich  Cezara. 
Dla  naszego  celu  wystarczy,  że  poznał  wielkie  rzćki  dotąd 
starożytnym  nieznane,  jako  to:  Sekwanę  i  Ren.  Rozróżnił 
trzy,  a  może  cztćry  narody  w  Galii.  Akwitanów  plemienia 
iberyjskiego  na  południe  od  Garony;  Celtów  w  całem  wnę- 
trzu kraju;  Belgów  czyli  Cymrów  na  północ  od  Sekwany; 
wreszcie  Galskich  Wenedów,  lud  żeglarski  zamieszkały  nad 
brzegami  Atlantyku.  Cezar  wylicza  mnogie  pokolenia  i  grody 
każdego  narodu.  Kształtu  wybrzeży  i  biegu  rzćk  bliżój  nie 
oznacza. 

Poznał  także  bliżćj  firytaniję,  opisał  jój  kształt  dość 
dobrze,  i  pierwszy  stwierdził,  jak  mała  przestrzeń  dzieli 
przylądek  Kancyjum  od  brzegów  Galii.  Brytanija  jest  podług 


*)  Plinuusz  VI.  31.     •)  Plinijusz   IV.  23.      •)  Strabo  VII. 
*)  Strabo  U.  107. 


Digitized  by 


Google 


261 

niego  trójkątem,  którego  podstawa  zwrócona  ku  Galii  ma 
500  mil  rzymskich  długości.  Bok  północny  zwrócony  ku  Ger- 
manii ma  800;  wschodni  zwrócony  ku  Hiszpanii  700  mil  rz. 
długości.  Pomiędzy  Hiszpaniją  a  Brytaniją  leiy  Hibernija, 
czyli  Jeme,  nie  dalój  od  Brytanii,  jak  Brytaniją  od  Galii. 
Wyspa  Mana  położona  pomiędzy  Brytaniją  a  Hibernija. 

Choć  Cezar  był  sam  osobiście  w  Brytanii,  zawsze  wia- 
domości te  mają  na  poły  bajeczny  charakter.  Cezar  sam  do- 
tarł od  Dnwru  do  Londynu  nad  Tamizą.  O  reszcie  kraju 
słyszał  tylko  niejasne  wieści.  Wyobrażał  sobie,  że  wybrzeże 
Galii  bieżę  wprost  ku  północnemu  wschodowi;  nie  poznawszy 
kształtu  półwyspia  Armoryki.  Wybrzeże  przeciwległe  Brytanii 
wydało  mu  się  równie  wielkiem,  i  cała  wyspa  była  zawsze 
jeszcze  u  Cezara  ogromnym  lądem,  sięgającym  z  jednój 
strony  po  Hiszpaniję,  a  z  drugiój  strony  daleko  gdzieś  na 
zachód,  w  głąb  morza.  Hibernija  czyli  Irlandyja  leżała, 
w  wyobrażeniu  Cezara,  w  bezpośredniem  pobliżu  Hiszpanii, 
a  przyczyną  błędu  było  to,  że  barbarzyńscy  wenedscy  że- 
glarze puszczali  się  zuchwale  wprost  przez  Ocean  z  Hiszpanii 
do  Hibernii. 

Za  Renem  poznał  Cezar  nieznany  dotąd  starożytnym 
naród  Germanów,  a  pomiędzy  nimi,  bezpośrednio  nad  Renem 
Ubijów,  Tenchterów,  Uzypetów  i  Sygambrów.  W  głębi  Ger- 
manii siedziała  potężna  rzesza  Suebów,  i  puszczała  swoje 
zagony  po  Ren  i  po  za  Ren.  Po  najeździe  cofali  się  zawsze 
Suebowie  w  głąb  kraju,  w  jakieś  nieznane  strony,  gdzie 
mieli  swoje  siedziby.  Z  tego,  że  Cezar  potykał  się  ze  Sno- 
bami nad  Renem,  wywnioskowali  i  starożytni  i  nowsi,  że 
Suebowie  siedzieli  za  jego  czasów  stale  nad  brzegami  tój 
rzóki,  z  takiem  samem  prawem,  z  jakiem  mogli  twierdzić, 
że  dzierżawy  Suebów  leżały  w  Burgundyi,  skoro  król  ich 
Aryowist  stoczył  pod  Besancon  bitwę  z  Cezarem. 

Przeprawiwszy  się  przez  Ren  i  stanąwszy  na  ziemi 
Germanów  wywiadywał  się  Cezar  od  zachodu,  jak  wygląda 
północ  Europy;  i  skreślił  nam  na  kilku  kartkach  zaczerpnięte 
o  nićj  wiadomości.  Opisawszy  zbójecki  i  niestały  obyczaj 
Germanów,    twierdzi,  że  był  czas,   w  którym  Galowie  Ger- 


Digitized  by 


Google 


262 

manów  mcztwem  pr^emagali  i  wojną  najeżdżali.  Wyprawiali 
08ady  po  %a  Ren  dla  mnogości  lądu  i  niedostatku  roli.  Takto 
Wolkowie,  tak  Tektosagowie  osiedli  w  najurodzajniejszych 
okolicach  Germanii,  tam,  kędy  owa  pnszcza  Hercyńska,  o  któ- 
rćj  Cezar  wiedział,  że  niektórzy  Grecy  słyszeli,  a  między 
innymi  Eratostenes,  dając  jćj  miano  Orcyńskiij.  Koło  t^j 
puszczy  siedział  niegdyś  wielki  lud  Wolków,  ciesząc  się 
sławą  wojenną,  i  mianem  sprawiedliwych.  Za  dni  Cezara 
był  tak  ubogi,  nęd-^ny  i  wytrwały,  jak  reszta  Germanów, 
podobnie  się  ubierał,  i  podobnie  żywił  *). 

Hercyńska  puszcza  była  dotąd  niezmierzoną.  Znaną 
była  jój  szórokość  na  dziesięć  dni  pochodu.  Początek  jćj  był 
w  okolicy  Helwetów,  Kauraków,  Nemetów,  w  dzisiejszćj 
Alzacyi  i  Szwajcaryi.  Kto  wzdłuż  puszczy  postępował,  mając 
Dunaj  po  prawicy,  doszedł  do  granic  Daków  i  Anartów, 
mniójwięcój  w  dzisiejszym  komitacie  Maramoroskim  na  Wę- 
grzech. Kto  odtąd  szedł  wzdłuż  puszczy,  miał  Dunaj  po  lewicy. 
Puszcza  dotykała  się  w  ogromie  swoim  rozmaitych  ludów. 
Niebyło  nikogo  w  bliższój  Germanii,  coby  znsi  tćj  puszczy 
kres  wschodni.  I  kto  sześćdziesiąt  dni  drogi  puszczą  uszedł, 
nie  słyszał  o  tym  kresie. . 

Wzmianka  ta  zupełnie  jasna  i  dokładna.  Pod  nazwą 
puszczy  Hercyńskićj  oznaczył  Cezar  wszystkie  lesiste  góry, 
ciągnące  się  na  północ  od  Dunaju,  od  Renu  aż  po  Prut. 
Alpy  wyłączył;  Czarny  las,  Góry  Czeskie,  Karpaty  jedną 
jeszcze  nazwą  objął;  znał  już  zakręt  Karpat  w  Siedmiogro- 
dzie; wiedział,  że  lesiste  wzgórza  ciągną  się  jeszcze  na 
wschód  i  północ  od  Karpat  w  niezmierzoną  głąb  Słowiań- 
szczyzny. Słuszną  także  wzmianka  o  resztkach  Celtów  osia- 
dłych w  małych  Karpatach.  Były  to  resztki  wielkiego  nie- 
gdyś narodu  Bojów,  pokonane  już  przez  Germańskich  Suebów 
i  przez  Daków,  to  jest  przez  Siedmiogrodzkich  Agatyrsów, 
którzy  odtąd  pod  Daków  i  Getów  mianem  występują.  Taltże 
do  celtyckich  rozbitków  należy  doliczyć  Anartów  czyli  Anar- 
tofraktów,  siedzących  nad  górną  Cisą. 

*^  Julii  Cabsaris  commentarii  de  bello  Gcdlico,  VI.  24 — 25. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


263 

Bzymianie  nietylko  podbijali  kraje,  ale  i  rządzili  niemi. 
A  Da  to,  by  módz  niemi  dobrze  rządzić,  musieli  je  poznać. 
W  tćm  źródło  największych  ich  zasług  na  polu  geografii. 
Rozmaici  rzymscy  autorowie  podali  nam  rozmaite  pomiary 
państwa  Rzymskiego  i  pobliskich  krajów  barbarzyńskich. 
Pierwszćj  pracy  tego  rodzaju  podjął  się  jeszcze  przed  Juli- 
juszem  Cezarem  grek  Artemidok,  według  którego  wskazó- 
wek wygotowałem  załączoną  mapę.  Geografija  jego  nie 
o  wiele  się  różniła  od  geografii  Eratostenesa.  Opisał  tylko 
dokładnićj  południowe  kończyny  Europy,  popełniając  jednak 
w  tćj  także  mierze  kilka  bardzo  charakterystycznych  błędów, 
które  nie  pozostały  bez  wpływu  na  późnićjszą  słynną  geo- 
grafiję  Ptolomeusza. 

Otóż  to  przedewszystkićm  niemógł  pojąć  tego,  jakim 
sposobem  tak  mała  Grecyja  mogła  tak  wielki  wpływ  na 
dzieje  ówiata  wywrzeć.  Powiększył  tedy  Grecyję  nad  miarę. 
Wskutek  tego  przedłużyło  się  także  całe  półwyspie  Bałkań- 
skie, zawsze  jeszcze  u  północy  zasznurowane;  brzegi  Scytyi 
wypadły  daleko  na  północy^  i  położeniem  tłómaczono  zimny 
klimat  tych  okolic. 

Wiadomość  o  srogićj  zimie  Pontyckićj  spowodowała 
Artemidora  do  tego,  by  Krym  i  Scytyję  przeniósł  daleko 
na  północ.  We  Włoszech  istnieje  wielka  różnica  klimatu 
między  cieplejszym  zachodem,  a  chłodniejszym  wschodem. 
Półwyspie  Apenińskie  ma  powszechnie  cieplejszy  klimat  od 
półwyspia  Bałkań<9kiego,  a  południowa  Francyja  jest  tak 
ciepłą  prawie  jak  Neapolitańskie,  i  jak  Andaluzyja.  Te  do- 
świadczenia nakłoniły  Artemidora  do  tego,  aby  szczegół- 
nićjszy  kształt  nadał  zachodnićj  Europie.  Włochy  wyobraził 
sobie  jako  półwyspie,  którego  oś  bieży  od  zachodu  na  wschód, 
gdzieś  w  wysokości  Peloponezu,  a  z  wybrzeża  południowćj 
Francyi  i  Hiszpanii  uczynił  tylko  zachodnie  przedłużenie 
wyt)fzeży  włoskich.  Położenie  Wioch  przedłużyło  niezmiernie 
zachodnią  połowę  morza  Śródziemnego,  i  przyczyniło  się  do 
tego,  że  Europa  była  u  Artemidora  o  wiele  za  długą. 
Wogóle  cały  kształt  ziemi  zamieszkałćj  był  u  Artemidora 
nadto  długi.   Źródło  złego   leżało  podobno  w  tćm,  że  poro- 


Digitized  by 


Google 


264 

biono  pierwotnie  astroaomiczne  obliczenia  odległońei,  źe  po- 
tem przyjęto  przesadną  dlngość  jednego  stopnia  największej 
sfery  ziemskićj,  trzymając  się  mylnych  obliczeń  Eratoste- 
NE8A,  i  ie  zapomniano  wreszcie  o  tćm,  że  jeńliby  nawet  sto- 
pień  długości  przy  równiku  wynosił  700  staj,  musiałby  być 
znacznie  krótszym  w  równoleżniku  Rodu. 

Dzieło  Artemidora  było  znakomitem.  Zaginęło  w  zu- 
pełności, i  mapę  jego  odrysowałem  podług  wskazówek  Pu- 
NiJUSZA.  Szkoda,  którąśmy  specyjalnie  ponieśli  przez  zatratę 
pracy  tego  geografa,  o  tyle  mniójsza,  o  ile  wyrażał  się  nad- 
zwyczaj ostrożnie  i  sceptycznie  o  północy,  mówiąc  tylko 
ogólnikowo,  że  Sarmaci  zamieszkali  cały  kraj  na  północ  od 
morza  Czarnego. 

Markus  Teremtilijusz  Waro,  najuczeńszy  pośród  Rzy- 
mian, przyjmując,  jak  się  zdaje  zresztą  wiadomości  podane 
przez  Artemidora,  uzupełnił  je  starannie  co  do  Hiszpanii, 
kędy  wszystkie  główne  rzćki  już  po  kolei  wymienił,  i  co  do 
okolic  nad  Pontem  i  Kaspiją.  Te  ostatnie  tylko  nas  obchodzą. 
Brzeg  zachodni  Tracyi  był  u  Warona  prawie  dwa  razy  dłuż- 
szy jak  się  należało.  Krym  leżał  przeto  pod  52^  szórokości, 
gdzieś  w  okolicy  Słucka  albo  Bobrujska  i  Mohilewa  nad 
Dnieprem.  Waro  nie  różnił  się  tedy  w  tój  mierze  od  innych 
starożytu}  eh,  i  podobnie  jak  wszyscy  prawie  dał  się  zmylić 
srogością  klimatu  polndniowój  Sarmacyi,  i  powiększył  szero- 
kość morza  Czarnego,  a  zapewne  także  długość  morza  Azow- 
skiego,  chcąc  tym  sposobem  północne  wybrzeże  tych  wód 
zbliżyć  do  biegunu  północnego. 

Dość  słusznie  opis^  Waro  Icształt  morza  Kaspijskiego 
podobny  do  sierpu;  słusznie  zauważył,  że  wody  tego  morza 
niezbyt  słone  '). 

Za  dni  Oktawijana  Augusta  nie  chciano  już  zgoła  po- 
przestać na  ogólnikowych  wiadomościach  na  domysł  o  postaci 
państwa  Rzymskiego.  Przedsięwzięto  pod  kierankiem  Marka 
Agrypy  dokładny  pomiar  państwa,  i  wygotowano  wielką 
mapę,  którćj  kolosalny  pierwowzór  wyryto  na  ścianach  por- 


»)  Pliioi  Hi8ł.  nat.  VI.  18  (16j  i  17  (19). 


Digitized  by 


Google 


265 

tyku  Oktawii  w  Rzymie.  Ogólny  zarys  tćj  mapy  przecliował 
dla  nas  Punijusz  w  swojćj  historyi  natnralnćj.  Zarys  ten 
załączamy  wedłag  wskazówek  Plikijusza. 

Widzimy  jak  wybrzeża  morza  Śródziemnego  o  wiele 
lepiój  opisane  jak  dotąd.  Tylko  Włochy  trochę  za  długie, 
i  Sycylija  nadto  wielka.  Zresztą  kształt  Galii,  połndniowćj 
Hiszpanii,  Grecyi,  lepiój  oddany,  jak  późniój  u  Ptolomeusza. 
I  morza  Adryjatyckiemn  nadano  wreszcie  natnralne  kształty. 
Tracyja  rozszórzona  stała  się  teraz  we  wszystkich  kierun- 
kach nadto  wielką.  Ujścia  Dunaju  przypadają  aż  tam,  gdzie 
powinno  leżeć  Wołyńskie  Polesie.  Przytem  twierdził  Agrtpa, 
że  całe  to  wybrzeże  było  osiadłe  przez  Scytów  oraczy,  po- 
dając tak  bądź  co  bądź  ciekawą  wiadomość,  świadczącą 
o  bliskiem  pokrewieństwie  trackiego  i  scytyjskiego  plemienia. 

Podobnież  i  rozmiary  Meotydy  były  nadzwyczaj  prze- 
sadne. Tanais  wypływał  z  gór  Kyfejskich  i  wpadał  do  morza 
Azowskiego,  gdzieś  bardzo  daleko  na  północy,  aż  tam,  gdzie 
leży  w  istocie  Moskwa.  Dalćj  jeszcze,  prawie  pod  biegunem 
były  owe  góry  Ryfejskie,  które  mają  już  u  Agkypy  chara- 
kter zgoła  bajeczny.  Zresztą  z  rzćk  czarnomorskich  znane 
tylko  Tyras  czyli  Dniestr,  i  Borystenes  czyli  luguł  Kraje 
Europy  nie  objęte  państwem  Rzymskiem,  zwane  Germaniją 
i  Sarmacyją.  Sarmacyja  leży  pomiędzy  morzem  Azowskiem 
a  Oceanem  Północnym,  na  przesmyku  szćrokim,  łączącym 
Azyję  z  Europą,  a  mającym  tylko  716  mil  rzymskich  od 
morza  do  morza.  Widzimy  tu  joż  wyobrażenia  zupełnie  po- 
dobne do  póżnićjszych  ptolomeuszowych. 

Morze  Kaspijskie  było  znowu  u  Aorypt  zatoką  Oceanu 
Północnego,  połączoną  z  nim  przez  wąską  a  długą  cieśninę. 
Dalszćj  Azyi  położonćj  na  wschód  od  tego  morza,  nie  znał 
wcale  AoRYPA,  i  północną  jćj  część  wyobrażał  sobie  śmie- 
sznie małą.  Odgraniczał  ją  od  zachodu  Kaukazem,  od  połu- 
dnia owym  bajecznym  Taurem,  czy  Parnasem  starożytnych, 
od  północy  Scytyjskim,  od  wschodu  Chińskim  Oceanem. 
Miał  tedy  na  myśli  całą  Azyję  na  północ  od  Persyi  i  od 
Indyj,  a  twierdził,  że  ma  tylko  480  mil  rzymskich  długości, 
a  290  mil  rzymskich  szćrokości.  Z  ogromnćj  tćj  części  świata 

Wjds.  filozof.  T.  XIX.  34 


Digitized  by 


Google 


266 

robił  Ideale  niewielki  kraik  ^).  Wybrzeże  tćj  części  Azyi 
miało  być  przez  425  mil  przepaściste  i  wcale  niedostępne, 
.co  w  języka  starożytnych  geografów  znaczy  po  prosto,  że 
było  to  wybrzeże  nieznane.  Na  południe  zato  od  owego  Tanm 
przecinającego  Azyję  od  wschodu  na  zachód,  leżały  ogromne 
Indyje.  Od  stoków  Himalai  do  wybrzeży  Europejskich  Sar- 
macyi  —  od  Indów  do  Germanów  wcale  niedaleka  była  że- 
gluga podług  pojęć  ludzi  współczesnych  Augustowi. 

Na  potwierdzenie  tego  mniemania  służyła  także  baje- 
czka, którą  spisał  znany  łaciński  kompilator  Korneliusz 
Nebos  w  jakiemś  zagubionóm  dziele  geograficznóm.  Twier- 
dził, że  król  Suewów  miał  darować  Kwintusowi  Matelusowi 
Celerowi,  niegdyś  w  konsulacie  koledze  Afran\jusza,  a  na  6w- 
czas  prokonsulowi  Galii,  Indów,  którzy  y^ypłynąwszy  dla 
handlu,  zostali  przez  burzę  wyrzuceni  na  wybrzeże  Ger- 
manii % 

Trudno  zaiste  sobie  zdać  sprawę  z  tego,  czćm  byli  owi 
Indowie  darowani  przez  (Bermanów  Matelusowi  Celerowi. 
Mogli  to  bardzo  łatwo  być  Słowianie  Wendowie,  skoro  już 
od  trzech  wieków  ich  miano  słyszymy  na  północy.  To  na- 
wet najprawdopodobniejsze  przypuszczenie,  ale  przypuszcze- 
nie tylko.  W  ogóle  nie  należy  się  zbytnićj  wagi  przywiązy- 
wać twierdzeniom  Neposa.  Przechowane  dotąd  jego  history- 
czne dziełko,  napisane  po  części  tak  deklamatorsko,  a  po 
części  tak  niekrytycznie,  że  się  dzisiejszemu  badaczowi  na  nic 
prawie  nie  przyda,  jest  to  liche  powtórzenie  dzieł  licliych 
kompilatorów.  Nie  większą  mogła  być  wartość  wiadomości 
geograficznych  podanych  przez  Neposa.  Powtarzi^  wieści 
albo  przepisywał  przestarzałych  autorów.  Wierzył  zawsze  je- 
szcze, że  drugie  iyśQie  Dunaju  czyli  Istru  przelewa  się  do 
morza  Adryjatyckiego  naprzeciw  ujść  Padu  i  że  wody  oby- 
dwu rzćk  nadają  słodki  smak  temu  morzu ');  a  wierzył  temu, 


*)  Plinh  hisł.  nat  VI.  13  (16). 
PLnm  hist  nat,  L  67. 
Plinii  hist  nat.  IV.  18  (22). 


Digitized  by 


Google 


267 

labo  Rzymianie  jaż  na  wszystkie  wybrzeża  Adryjatyka  swe 
panowanie  rozciągnęli,  i  Inbo  sam  Nepos  narodził  się  i  wy- 
chował nad  Padem ! 


X. 

System  geograficzny  Strabona. 


Cezar  na  krótko  zajrzał  do  Germanii  i  poznał  tylko 
jój  zachodnie  pogranicze.  Póżniój  Tyberyjnsz,  Drazns  i  6er- 
manikns  zapędzili  się  w  głąb  krajn.  Kraj  na  południe  od 
Paoąjn  nległ  trwale  rzymskiemu  panowania.  Rzymianie  wła- 
dali przez  czas  jakiś,  labo  krótki,  po  Łabę.  Nigdy  jednak 
nie  przekroczyły  legiony  tój  rzóki.  Sam  Tyberyjnsz  bywał 
niejednokrotnie  w  Niemczech.  Za  jego  panowania  prowadził 
Oermanikas  zwycięzkie  wojny  za  Renem.  Za  Tyberyjnsza 
znano  tedy  najlepiój  Ctermaniję.  Za  jego  panowania  mogła 
najprędzój  dojść  Greków  i  Rzymian  wieść  o  tóm^  co  się  działo 
w  zachodnich  stronach  Polski.  Równocześnie  i  ostatnie  mia- 
sta greckie  przy  ujściach  Dniestru  i  Dniepru  uznały  rzym- 
skie zwierzchnictwo.  Granice  państwa  dotykały  się  prawie 
z  d?ra  stron  przeciwoych  tego,  co  miało  być  kiedyś  Polską. 
Ody  dodamy  do  tego  tę  okoliczność,  ie  geografija  była  za 
czasów  Tyberyjusza  modną  nauką,  moglibyśmy  się  spodzie- 
wać, że  dowiemy  się  niejedno)  rzeczy  o  staroJ^.ytnościach  na- 
szćj  ojczyzny,  przeglądając  dzieła  pisane  za  Tyberyjusza. 
Z  dzieł  geograficznćj  treści,  pisanych  za  Tyberyjusza,  posia- 
damy w  całości  prawie  znakomitą  pracę  Strabona,  zwanego 
przez  starożytnych  empfatycznie  geografem. 

Pisarz  ten  grecki,  rodem  z  Eapadocyi,  bawił  długo 
w  Rzymie,  i  pozbierał  tam  samoistne  wiadomości  o  wszyst- 
kich stronach  znanego  podówczas  świata,  spisując  przytćm 
taiLże  różne,  wcale  krytycznie  zebrane  wyjątki  z  dawniej- 
szych pisany. 


Digitized  by 


Google 


268 

Strabo  geograf  przyjmował  wogóle  system  Ekatoste- 
nesa;  znał  jednak  i  musiał  znać  mapę  Agrtpt.  Sam  obje- 
cliał  znaczną  czcić  państwa  rzymskiego,  a  raczćj  całe  pań- 
stwo  z  wyjątkiem  prowincyj  Germańskicli;  Galii  i  Hiszpanii. 
Słyszał  wiele  od  wodzów  rzymskicli;  mniemał  tedy,  że  może 
niejedno  dodać  do  wiadomości  podanych  przez  dotychczaso- 
wych geografów  greckich.  Podstawą  jego  geografii,  jak  mó- 
wiłem, system  Eratostenesa,  a  załączona  mapa  uwidocznia, 
w  czćm  się  różnił  od  swego  poprzednika.  Wystarczy  tedy 
na  tćm  miejsca  kilka  słów  objaśnienia,  po  których  będziemy 
mogli  przystąpić  do  opisn  Germanii  i  innych  stron  położo- 
nych na  północ  i  na  wschód  od  Danajn. 

Znajomość  morza  Śródziemnego  i  Czarnego  a  Strabona 
dziwnie  dokładna,  dokładniejsza  jak  u  późniejszych  pisarzy, 
a  mianowicie  jak  n  Ptolemeusza  posłngnjącego  się  głównie 
Artebudorem.  Tylko  na  bałkańskim  półwyspie  popadł  Strabo 
w  zwyczajne  błędy.  Grecyja  i  Tracyja  są  nadto  wielkie,  mo- 
rze Marmora  bieży  wprost  na  północ,  a  przeto  morze  Czarne 
prawdopodobnie  z  wiadomych  klimatycznych  powodów  za 
daleko  pod  biegun  podsunięte.  Natomiast  kształt  morza  Azow- 
skiego  wyjątkowo  ściśle  podany  przez  Strabona,  który  zna 
jego  istotne  szczupłe  rozmiary. 

Przy  opisie  pojedynczych  krajów  Europy  pełno  wiado- 
mości poczęści  szc^gółowych.  Hiszpaniję  porównywa  Strabo 
do  pęcherza  wołowego  przyczepionego  do  Galii  za  szyję. 
Mniema  zawsze  jeszcze,  że  święty  Przylądek  (cap  san  Vin- 
cent)  leży  na  równoleżniku  Rodu;  zresztą  w  podaniu  roz- 
miarów Hiszpanii  zdradza  dostateczną  znajomość  rzeczy. 

Wyobrażał  sobie  jednak  Strabo,  że  Pireneje  biegną 
wprost  z  północy  na  południe,  i  że  Ren  na  5000  staj  odle- 
gły płynie  równolegle  z  niemi.  Od  ujść  Renu  do  gór  Pirenej- 
skich  ciągnęło  się  wybrzeże  Brytejskićj  cieśniny,  a  naprze- 
ciw równie  długie  przeciwległe  wybrzeże  Brytanii.  Od  źródeł 
Renu  tworzyły  południową  granicę  Galii  najpićrw  Alpy,  a  po- 
tem morze  Śródziemne.  Tu  na  południe  roztwieri^  się  Gre- 
cka zatoka,  na  którćj  pobudowano  Marsyliję  i  N»rbonę.  Na- 


Digitized  by 


Google 


269 

przeciwko  od  Brytanii  leżała  draga  zatoka  Galska,  zwęża- 
jąca Galiję  o  połowę.  Pośrodku  leżały  Geweńskie  góry. 

Europa  Strabona  nie  miała  zresztą  nigdzie  większój 
szórokości  jak  Hiszpanija  i  zwężała  się  ku  wscłiodowi^  tak, 
że  źródła  Dniestru  i  Ingułu  były  już  blisko  Oceanu  półno- 
cnego. Gdy  dodamy  do  tego  tę  okoliczność,  że  Galija  sięgała 
u  Strabona  na  wscfaód  tym  sposobem,  że  Ren  płynął  tam, 
kędy  w  istocie  leżą  Czechy,  pojmiemy  jakim  sposobem  prze- 
strzeń, na  którój  miała  w  przyszłości  powstać  Polska-  znikła 
ze  wszystkiem  z  mapy  Europy  Strabonowćj. 

Strabo  ma  nieustannie  charakter  urzędowego  geografa, 
czerpiącego  swoje  wiadomości  u  administracyi  i  u  wojsko- 
wości rzymskiój.  Obszernie  i  dokładnie  opisuje  Hiszpaniję, 
Galiję  tudzież  Italiję,  a  potćm  przechodząc  do  opisu  dalszych 
okolic  nienależących  do  imperyjum  mówi  pobieżnie,  że  pozo- 
stają już  tylko  do  omówienia  okolice  na  wschód  od  Renu, 
aż  po  rzćkę  Tanais  i  po  Meockie  jezioro,  tudzież  kraj  po- 
między morzem  Adryjatyckiem  a  Gzarnem,  położony  na  po- 
łudnie od  Istru,  na  północ  od  Hellady  i  na  zachód  od  Pro* 
pontydy  *).  Ister  największa  z  rzćk  europejskich  przedzielała 
zdaniem  Strabona  te  kraje  na  dwie  połowy,  tak,  że  ogro- 
mne obszary  Niemiec,  Polski,  Czech,  Węgier  i  Ukrainy  wy- 
dawały się  nie  większemi  od  dobrze  znanego  Bałkańskiego 
półwyspia.  Ister  płynął  na  początku  jakoby  ku  południowi; 
potćm  zwracał  się  z  zachodu  na  wschód,  dążąc  do  Pontu; 
z  tych  zdań  wynika,  że  Strabo  słyszał  sprawozdanie  doUa- 
dniejsze  tylko  o  biegu  Dunaju  ze  Strzygonia  do  morza,  my- 
śląc, że  to  bieg  całćj  rzćki.  Mimo  to,  a  na  podstawie  innych 
i  słusznych  ioformacyj  twierdził  nawet  dalćj,  że  źródła  rzćki 
są  u  zachodnich  kresów  Germanii,  a  dodawał  wnet,  że  te 
źródła  położone  nieopodal  kończyny  morza  Adryjatyckiego, 
od  którego  miały  być  na  tysiąc  staj  tylko  oddalone.  Wiedział 
już  o  tćm,  że  żadna  odnoga  Dunaju  nie  wpada  do  Adryja- 
tyku,  a  tłómaczył  stare  podanie,  kładąc  żródla  rzćki  tuż 
koło  tego  mor^a.  Wreszcie  kończył  Strabo  wiadomość  swoją, 


•)  Strabo  VI,  289, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


270 

mówiąc,  te  tijdoia  Dunaja  do  Ponta  zlekka  na  północ  zwró- 
conC;  niezbyt  dalekie  od  ujść  Tyrasn  i  Borystenesn.  Bozmaite 
prawdziwe  wiadomości  o  Dunaju  pokombinował  Stuabok 
niewłaściwie,  ale  zgodnie  z  wyobrażeniem  o  Europie,  pora- 
wąjąoóm  granicę  Galii  i  bieg  Renu  na  siedm  tylko  stopni 
na  zachód  od  Krakowa.  Kraj  Benem  oddzielony  od  Galii, 
leżał  na  północ  od  Istru  czyli  Dunaju.  Zamieszkiwały  kraj 
ten  plemiona  celtyckie,  pozostide  po  rozbitych  Bojach,  i  ger- 
mańskie, aż  do  Tyrygetów  i  Bastamów,  zamieszkujących 
Bessarab^ę  i  Niż ;  po  rzókę  Borystenes  i  aż  po  za  tę  rzókę, 
po  Tanais  i  po  ujścia  Meotydy.  Kraj  ten  roztaczał  się  szó- 
roko  w  głąb  lądu  i  dociórał  aż  do  Pontu  i  do  Oceanu  Pół- 
nocnego, zwanego  zazwyczaj  Atlantyckim  przez  naszego 
geografa.  Jest  to  Germanija  Strabona,  źródło  wielu  l>łędów 
trwających  po  dziś  dzień.  Okolice  nieznane  Polski  nie  istnieją 
wcale  dla  Strabona;  Czechy  dotykają  się  Krymu,  Łaba 
Donu;  Ocean  Północny  bliski  Pontu.  Cały  ten  kraj  zamiesz- 
kują Germanowie  i  pomniójsze  plemiona.  Kiecliże  cały  kraj 
będzie  Germanija  tymczasem  nazwany  I  A  Strabon  nie  tak 
bardzo  temu  winien,  że  go  póżniój  zawsze  źle  rozumiano, 
że  średniowieczny  Alfred  Wielki  zna  oa  wiarę  Stbaboka 
Germaniję  po  Don,  a  Gbim  wymyślił  wschodnich  Germanów, 
zamieszkujących  całą  Słowiańszczyznę.  Mało  znał  Stbabok 
północ  Europy,  i  małą  mu  się  wydawała.  Chciał  najpierw 
w  geografii  swojój  pomówić  o  tóm,  co  leżało  na  północ  od 
Istru,  chcąc  na  póżniój  pozostawić  obszemićjszą  rozprawę 
o  Bałkan  .i^im  półwyspiu. 

Minąwszy  Celtów,  zastawały  rzymskie  legijony  zaraz 
na  wschód  od  Renu  Germanów  ^).  Zachodnią  częścią  ich 
kraju  było  porzćcze  Renu  od  źródeł  aż  po  ujście.  Rzymianie 
przesiedlili  byli  po  największćj  części  mieszkańców  do  Galii. 
Tylko  niektórzy,  a  pomiędzy  nimi  Marsowie  uszli  byli  w  głąb 
kraju.  Na  miejscu  pozostali  nieliczni  Sygambrowie.  Podobnież' 
germańskie  ludy  zamieszkiwały  kraj  od  Renu  do  Łaby,  rzćki 
nowoodkrytćj,  nie  mniejszćj,   równoległo],   wpadającój  także 


')  Steabo  VI.  290. 


Digitized  by 


Google 


do  Oceaoa  Północnego.  Pomiędzy  temi  dworna^  inne  jesz 
rzóki  spławne  płynęły  z  poladnia  na  północ  kn  Oceano 
a  pomiędzy  innemi  Amiza,  na  którćj  wodach  stoczył 
Druzns  bój  zwycięzki  z  ludem  Brnkterów.  Kraj  sięgał 
południe  aż  do  owych  Alp,  w  których  się  znajdywały  pą 
dnie  źródła  Renu  i  Dunaju.  Ku  wschodowi  stawała  się  C 
manija  górzystą.  Niektórzy  zaliczali  owe  góry  do  Alp.  i 
kały  się  wprawdzie  z  niemi,  i  podobne  na  nich  rosły  U 
ale  nie  dorównywały  im  wielkością.  Puszcza  Hercyńska  poj 
tak  samo  jeszcze  jak  u  Cezara,  leżała  w  tćj  górzystćj  t 
inie.  Suebowie  mieszkali  tu,  a  po  części  w  głębi  pusz< 
kędy  Bohemija  czyli  Czechy,  i  królewski  gród  Marboda, 
którego  król  ten  przesiedlał  wielu,  a  pomiędzy  innymi  rc 
ków  swoich  Markomanów.  Mąż  ten  powróciwszy  z  Rzyi 
narzucił  się  był  ludowi  na  króla,  Wyclłowywał  się  w  B 
mie  i  bywał  w  łaskach  u  Augusta,  a  powróciwszy  do  d( 
stał  się  mocarzem,  opanował  Bohemija,  Suebów  zamiesz 
łych  w  Hercyńskiój  puszczy,  Markomanów,  prócz  tego  wi( 
lud  Lugijów,  tudzież  Znmów,  Mugilonów,  Gntonów,  Sybin 
i  jeszcze  jeden  wielki  lud  suebski,  Semnonów,  same  nazwif 
które  tu  po  raz  pierwszy  słyszymy,  gdy  mowa  o  wielk 
państwie  Markomanów,  hołdującóm  Rzymowi.  Niektóre 
wiem  ludy  suebskie  mieszkały  pośród  puszczy,  inne  po 
puszczą,  w  górnych  Węgrzech,  w  sąsiedztwie  (któw  c 
Daków,  dawnych  Agatyrsów.  Jak  największy,  bo  to  lud 
lud  Suebów,  sięgał  od  Renu  (do  którego  dochodziły  cza 
jego  zagony)  aż  po  Łabę,  a  część  Suebów  mieszkała  pc 
Łabą,  w  obczyźnie,  jako  to:  Hermundurowie  i  Longobai 
wie.  Te  dwa  ludy  zapędziły  się  były  według  Strab< 
gdzieś  daleko  w  obczyznę,  uchodząc  od  swoich,  któro 
wiadomości  wszelako  nie  potwierdzają  bynajmnićj  inne  źr< 
późniójsze.  Wszystkie  ludy  germańskie  przesiedlały  się  lal 
ponieważ  wiodły  życie  nadzwyczaj  proste,  nie  uprawiały 
nie  gromadziły  skarbów  i  mieszkały  po  chatach,  które  mc 
było  z  dnia  na  dzień  postawić.  Jadały  po  największćj  cz 
to,  czego  im  dostarczały  trzody,  obyczajem  ludów  pastersb 
Chętnie  kładły  swój  dobytek  na  wozy,  i  ruszały  potćm  ? 


Digitized  by 


Google 


272 

z  bydłem  w  Awiat  daleki,  gdzie  tego  dusza  zapragnęła.  Naj- 
uboższymi  pośród  ludów  germańskich  byli  Cheruskowie  i  Cfaa- 
towie,  Garambiwiowie  i  Chatuarzy ;  nad  Oceauem  zaś  Sygam- 
browie,  Chaukowie,  Brukterzy,  Cymbrowie,  Eaukowie  i  Kaul- 
kowie,  tudzież  Eampsyjonie  i  inni. 

Strabo  twierdził  słusznie  o  rzóce  Wizurgis  (Wezerze), 
a  niesłusznie  o  rzóce  Lupias  (Lippe),  że  mają  ten  sam  bieg 
co  Amiza.  Kładł  je  na  sześćset  staj  od  Renu,  w  kraje  mnićj- 
szych  Brukterów.  Była  i  rzćka  Sala.  Druzus  Germanikus 
zakończył  był  swoje  życie  pośród  szczęśliwych  wojen  po- 
między tą  Salą  i  Renem,  a  podbił  był  podówczas  nietylko 
okoliczne  ludy,  ale  także  rozmaite  wyspy,  pomiędzy  któremi 
musiał  oblegać  wyspę  Byrhanis. 

Łaba  była  od  Renu  oddaloną  na  3.000  staj  prostćj 
drogi,  jak  ptak  leciał,  ale  pełno  tam  było  moczarów  i  pnszes, 
dokoła   których    kołowały   najezdnicze   wojska  rzymskie  V* 

Gęstsza  na  wzgórzach  puszcza  Hercyńska  tworzyła 
wielkie  koło,  pośród  którego  leżał  kraj  zdolen  do  uprawy, 
dzisiejsze  Czechy  *).  W  tamtych  tćż  stronach  leżały  tródła 
Istru  i  Renu,  i  jezioro  pomiędzy  źródłami,  i  bagna,  z  których 
Ren  wrzekomo  wypływał.  Jezioro  to,  dziś  Kostnickićm  zwane, 
liczono  w  koło  na  więcćj  jak  pięćset  staj,  a  przecięcie  jego 
miało  wynosić  blisko  dwieście  staj.  Była  na  tem  jeziorze 
także  wysepka,  o  którą  się  był  oparł  Tyberyjnsz  w  bojach 
z  Windelikami,  czyli  z  odnogą  Wenedów  Adryjatyckich,  za- 
mieszkującą wyższą  Bawaryję.  Jezioro  to  leżało  na  południe 
od  źródeł  Istru.  Kto  tedy  szedł  z  wojskiem  z  Galii,  a  mia- 
nowicie z  Helwecyi,  w  |;uszczę  Hercyńska,  jak  to  swego 
czasu  uczynił  Tyberyjnsz  wojując  Marboda^  ten  musiał  się 
najpierw  przeprawić  przez  jezioro,  potćm  przez  Ister,  a  po- 
tem musiał  szukać  dostępniej  szych  miejsc  pośród  gór.  Tybe- 
ryjnsz ujrzał  był  źródła  Innu* na  dzień  drogi  po  za  jeziorem, 
i  myślał,  że  to  źródła  Dunaju.  Dalćj  spotykano  wielkie  przed- 
górze, puszczę  Gabretę,  dzisiejszy  las  Bawarski.  Za  nią  do- 


')  Stuabo  VL  292.     ';  Strabo  VI.  293. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


273 

piero  rozciągały  się  góry  Czeskie^  owa  przez  Suebów  osiadła 
Hercyńska  pnszcza. 

Wybrzeża  Oceanu  Północnego  na  wschód  od  Łaby  zgoła 
już  były  nieznane  Strabonowi  *),  który  przeto  nie  opisywał 
już  ani  Szlezwikn,  ani  wybrzeży  Bałtyckich.  Niesłyszał  on^ 
aby  kiedy  kto  z  ludzi  dawnych  był  opłynął  kraj  na  wschód 
od  Łaby,  aż  po  owo  ujście  morza  Kaspijskiego  do  Oceanu, 
w  które  Stbabo  ciągle  jeszcze  wierzył.  Wiedział,  że  Rzy- 
mianie nigdy  nie  przekroczyli  Łaby,  że  nikt  się  nie  puścił 
pieszo  po  za  tę  rzćkę.  Rzeczą  jednak  jawną  się  wydało  dla 
tych,  co  rozważyli  klimat  i  położenie  kraju,  że  ktoby  poszedł 
dalój  na  wschód,  trafiłby  na  Borystenes  i  na  Pont,  to  jest 
na  Inguł,  i  na  morze  Czarne,,  daleko  na  północ  wysunięte. 
Nie  łatwo  było  powiedzieć,  kto  z  Germanami  sąsiadował. 
Wiadomości  o  tóm  dochodziły  Stbabona  tylko  od  granicy 
Dunaju,  i  tu  nad  dolnym  Dunajem  wyobrażano  sobie,  że 
Germanija  blisko.  Tamtejsze  komendy  rzymskie  powiadały 
tedy  na  domysł,  że  sąsiadami  Germanów,  współplemienni 
może  Bastamowie,  a  może  Jazygowie  i  Roksolanie  sarma- 
ckiego plemienia,  albo  tóż  jakiś  inny  lud  koczujący  po  ste- 
pach na  wozach,  który  siedział  pomiędzy  znanymi  Sarmatami 
i  Germanami.  O  głębszych  okolicach  na  północ  od  dolnego 
Dunaju  i  morza  Czarnego  robił  Strabo  tylko  domysły.  Może 
cały  kraj  aż  po  Ocean  był  ludny?  Może  znajdowały  się 
w  nim  okolice  puste  dla  wielkiego  zimna?  A  może  inne, 
nieznane  jakie  plemię,  siedziało  pomiędzy  Getmanami  wscho- 
dnimi a  Północnćm  morzem?  Podobna  nieświadomość  rzeczy 
dotyczyła  się  także  innjch  stron  północnych.  Nie  wiedziano 
bowiem,  o  ile  Bastamowie  i  Sarmaci  odstawali  od  Oceanu? 
Niewiedziano,  czy  wypadkiem  aż  po  sam  Ocean  nie  sięgali? 

Południowa  część  Germanii  rozciągała  się  w  Czechach 
i  na  Szlązku  po  za  Łabę,  i  była  w  ręku  Suebów  *).  Dalój 
sąsiadowała  z  ziemią  Getów,  którzy  byli  zawojowali  całe 
prawie  Węgry  wraz  z  Rumungą.  Kraina  ta  była  zrazu  wąską, 
ujętą  pomiędzy  górny  Dunaj,  a  Podgórze  Hercyńskie,  ezyli 


*)  Strabo  VI.  294.  ")  Sthabo  VI,  296, 


Digitized  by 


Google 


214 

Małe  Karpaty,  także  po  części  przez  Getów  osiadłe.  Dalćj 
rozszćrzał  się  kraj  ka  północy,  jak  mniemał  Strabo,  w  isto- 
cie kn  wschodowi,  sięgając  aż  po  ziemię  bessarabskicłi  Tyry- 
getów.  Strabo  nie  mógł  na  pewne  określić  granic  tćj  krainy. 
Twierdził,  że  wymyślono  góry  Ryfejskie  i  Hiperborcjów  przez 
nieznajomość  tych  okolic.  Helleni  byli  się  przekonali  za  cza- 
sów Strabona,  że  Dakowie  należeli  do  trackiego  plemienia, 
osiadłego  po  obydwu  stronach  Istru. 

Sarmaci,  Scytowie  tudzież  fiastarnowie  bywali  zmie- 
szani z  Trakami  ^),  a  zwłabzcza  z  mieszkającymi  na  północ 
od  Istru.  Z  nimi  mieszkali  także  nieictórzy  Celtowie  pospoła, 
a  mianowicie  Bojowie,  Skodryskowie  i  Tauryskowie.  Nie- 
którzy nazywali  Skodrysków  także  Skodrystami,  a  Taury- 
sków  Teuryskami  albo   Taurystami. 

Istniał  zresztą  starodawny  kraju  tego  podział.  Część 
ludu  nazywano  Dakami,  część  Getami  ^).  Getowie  mieszkali 
dalćj  na  wschód  nad  brzegami  Pontu,  Dakowie  więcój  ku 
Germanii,  nieopodal  domniemanych  źródeł  Istru.  Lud  ten 
mógł  za  czasów  Strabona  postawić  40.000  żołnierzy,  i  w  tóm 
była  przyczyna,  dla  którćj  rzymskie  władze  nadduoajskie  tak 
obszerne  wiadomości  o  niebezpiecznym  sąsiedzie  mogły  Stra- 
bonowi  podać. 

Rzćka  Marissus,  to  jest  Maros  wraz  z  dolną  Cisą,  pły- 
nęła przez  ten  kraj  i  wpadała  do  Dunaju.  Bzymianie  spła- 
wiali nią  przybory  wojenne.  Rzćka,  która  się  nazywała  Istrem 
w  okolicy  Pontu,  w  ziemi  Getów  nosiła  miano  Dunaju,  koło 
źródeł  i  póki  płynęła  przez  sadyby  Daków.  Dakowie  i  (Je- 
towie  mówili  jednym  językiem.  Helleni  znali  lepićj  Getów 
przesiedlających  się  nieustannie  z  brzegu  na  brzeg  Istru, 
i  zmieszanych  z  Mezami.  Podobnież  i  Tryballowie  Traccy 
doznali  byli  nieraz  przymieszki  Getów.  Często  bywało  w  tych 
stronach,  że  lud  silniejszy  osiędzie  pośród  słabszych  sąsiadów. 
Wszelka  tedy  baczność  była  Rzymianom  nakazana  wobec 
Getów  i  Daków.  Pocieszali  się  tćm,  że  znowu  Sarmaci,  Scy- 
towie albo  Bastarnowie  nacierali  na  Gc(ów.  W  innych  oko- 


')  Stbabo  VI.  296.     "j  Strabo  VI.  304—307. 


Digitized  by 


Google 


976 

licach  ulegali  Dakowie  często  Illirom.  Chodziła  wieść;  ie 
Dakowie  i  Getowie  byli  niegdyś  potężniejsi,  i  że  mogli  wtedy 
wysłać  w  bój  200.000  wojska.  Za  dni  Strabona  mówiono, 
że  mało,  że  ze  wszystkiem  nie  ulegli.  Przecie  mogli  wysta- 
wić 40.000  żołnierza,   co  wówczas  wcale  nie  było  fraszką. 

Pomiędzy  Istrem,  Prutem  i  rzćką  Tyras  rozciągały  się 
bezludne  i  bezwodne  bessarabskie  stepy  Oetów,  na  których 
niegdyś  Daryjusz  syn  Histaspów  omal  że  wraz  z  wojskiem 
z  pragnienia  nie  zginął,  kiedy  się  przeprawił  przez  Ister 
wojując  Scytów.  Przy  ujściach  Istru  leżała  wielka  wyspa, 
dla  mnogości  sosen  Peuce  przezwana,  dziś  wyspa  świętego 
Jerzego.  Na  nićj  mieszkało  najdalćj  na  południe  wysunięte 
pokolenie  Bastarnów,  przezwane  przez  Greków  Peucynami. 
Powyżćj  i  poniżćj  były  jeszcze  inne  mnićjsze  wyspy ;  liczono 
bowiem  siedm  ujść  rzćkł.  Ztąd  do  spławnćj  rzćki  Tyras  było 
900  staj.  Wybrzeże  to,  stojące  pod  opieką  Rzymu,  znali  do- 
brze rzymscy  żeglarze,  i  Strabo  wiedział,  że  były  pomiędzy 
obydwoma  rzćkami,  pomiędzy  Dunajem  a  Dniestrem  dwa 
wielkie  jeziora,  z  których  jedno  zamknięte  dokoła,  drugie, 
jakby  przystań  z  morzem  połączone. 

Przy  ujściu  dniestrowem  leżały  dwie  osady  greckie: 
twierdza  Neoptoleraa  i  wieś  Hermoanakta.  Kto  na  140  staj 
popłynął  pod  rzćkę,  trafiał  na  dwa  miasta,  po  prawćj  stronie 
na  Nikonyję,  po  lewćj  na  Ofijuzę,  to  jest,  na  dawne  miasto 
Tyras.  Nadbrzeżni  mieszkańcy  twierdzili,  że  było  jeszcze  nad 
rzćką  inne  miasto,  położone  o  120  staj  wyżćj  (6*/,  mil  geogr. 
od  morza).  Na  500  staj  od  ujścia  rzćki  stalą  wyspa  Biała, 
poświęcona  Achillesowi.  Dalćj  na  600  staj  od  Tarasu  czyli 
Dniestru  był  liman  Dniepru,  wraz  z  Ingułem  statecznie  Bory- 
stenesem  zwany.  O  Bohu  wyraził  się  Strabon  nie  jasno, 
mówiąc,  że  była  w  pobliżu  inna  jeszcze  rzćka  Hypanis.  A  że 
słowo  Hypanis  wymówił  po  słowie  Borystenes,  porobili  z  tego 
późniejsi  kompilatorowie  najniedorzecznićjsze  wnioski.  Przed 
limanem  leżała  wyspa  z  przystanią.  Na  dwieście  staj  od 
ujścia  Btido  zawsze  jeszcze  nad  Borystenesem  owo  miasto 
tegoż  imienia,  także  Olbiją  zwane,  a  niegdyś  założone  przez 
Milezyjan. 


Digitized  by 


Google 


276 

Idąc  od  Igtm  do  Borystcnesn  przechodzono  najpierw 
bessarabską  pustynię  Getów  osiadłych  na  Kadakn ;  a  potćm, 
bliż*j  nieoznaczone  przez  Stkaboka  kraje  Tyrygetów,  Sar- 
matów krdlewRkich,  Jazygów,  których  tn  zapewne  przez  błąd 
pomieszczono,  i  Ugrów,  po  największej  części  pastorzy,  zrzadka 
rolników.  Wszystkie  te  plemiona  docierały  do  Istrn,  przerzu- 
cały się  na  obydwa  brzegi  rz^ki  i  niepokoiły  załogi  rzym- 
skie; wszystkie  pomieścił  tedy  Strabo  tu  na  Niin,  choć 
Jazygowie  przynajmniej  siedzieli  gdzieindzićj,  pó  za  Dakami, 
na  stepach  węgierskich,  w  dawnych  sadybach  przodków 
swoich  Syginów.  W  głębi  kraju,  w  sąsiedztwie  Tyrygetów 
i  Germanów  znał  Strabo  Bastarnów.  Z  tych  słów  wywnio- 
skowano powszechnie,  że  mieszkali  na  Rusi  Czerwonój,  się- 
gając aż  do  rzekomo  nadwiślańskich  Germanów.  Wniosek 
to  zanadto  śmiały,  którego  nasze  badania  nie  poprą.  Zoba- 
czymy niebawem,  że  Tyrygeci  siedzieli  po  za  Bessarabskim 
stepem,  pomiędzy  Dniestrem  a  Eobołtą.  Z  nimi  sąsiadowali 
Bastarnowie,  i  Strabo  wiedział  o  tem  na  pewne.  Przyznaje 
się  wyraźnie,  jak  to  widzieliśmy  powyżój,  do  tego,  te  niezna 
wschodnich  sąsiadów  Germanów.  I  Tacyt  nie  dowie  się 
o  nich.  Wyrażenie  to  na  domysł,  jeśli  Strabo  mówi,  że 
Bastarnowie  sąsiadowali  na  zachód  z  Germanami,  a  domysł 
oparty  na  przekonaniu  mylnóm,  że  Czechy  stykały  się  z  Ni- 
żem Ukrainnóm.  Zgoła  nienprawnia  nas  wyrażenie  Strabona 
do  t«go,  abyśmy  szukali  Bastamów  gdzieindzićj,  jak  nad 
średnim  i  dolnym  Dniestrem^  na  Pobereżu  może,  może  na 
Podolu. 

Na  Nogajskich  stepach  i  na  Zaporożu,  a  nie  gdzie- 
indzićj musimy  szukać  Koksolanów,  zamieszkujących  płasz- 
czyznę pomiędzy  Borystenesem  a  rzćką  Tanais.  Snaó  lody 
sarmackie  ruszyły  wszystkie  na  zachód.  Boksolanie  zajęli 
dawne  powiaty  Sarmatów  królewskich  i  Pojezierzan;  Sar- 
maci osiedli  pomiędzy  Ingułem  a  Dniestrem.  Pobereżcy  Ba- 
starnowie parli  na  nich  z  północy.  Strabo  wyobrażał  sobici 
że  stepy  Niżowe  leżą  na  północ  od  Germanii;  sięgając  po 
morze  Easpgskie.  Niewiedział,  czy  kto  mieszkał  powyżćj 
Koksolanów. 


Digitized  by 


Google 


277 

W  całym  krajo  panowała  sroga  zima  a  i  po  wybrzeże 
pomiędzy  Borystenesem  a  njAciami  Meotydy.  Sroga  zima 
i  nad  morzem  w  stronach  północniejszycb,  gdzie  DJ6cie  Meo- 
tydy, a  jeszcze  bardziej,  gdzie  njńcie  Borystenesni  i  zatoki 
Tamiracka  i  Karcynycka  położone  koło  Perekopn,  i  sam 
Perekop,  czyli  przesmyk  Wielkiego  półwyspia.  Jak  tęgie 
bywały  mrozy,  o  tóm  można  było  się  przekonać  przy  njtoin 
morza  Azowskiego.  Zimą  można  było  jeździć  wozami  z  Fana- 
goryi  w  Azyi  do  Pantykapei  w  Europie,  tak,  że  gdzie  że- 
gluga, tam  był  i  go6ciniec. 

Ujńcie  Meotydy,  zwane  Cymeryjskim  Bosforem,  zrazu 
szćrsze.  miało  70  staj  szćrokodci  ').  Tu  jeżdżono  z  Panty- 
kapei do  Fanagoryi,  największego  miasta  w  Azyi,  w  tych 
stronach.  Rzćka  Tanais  wpadała  zdaniem  Straboka  wprost 
z  północy  do  jeziora  Meockiego,  stanowiąc  wraz  z  nićm  gra- 
nicę pomiędzy  Europą  i  Azyją.  Tanais  rzyli  Don  miał  wprost 
naprzeciw  Cymeryjskiego  Bosforu  dwa  ujścia,  pomiędzy  któ- 
remi  przedział  wynosił  60  staj  (ly,  mili).  Było  i  miasto  te- 
goż imienia  co  rzćka,  dawne  Eremniski,  ktćre  się  znowu 
dźwignęły,  skoro  miasto  Tanais  było  największćm  obok  Pan- 
tykapei targowiskiem  u  barbarzyńców.  Od  Bosforu  Cymeryj- 
skiego, to  jest  od  Eerczu,  h'czono  w  prostćj  linii  do  Tanais, 
czyli  do  Azowa  2,200  staj.  Mało  co  większą  wydala  się  droga 
dla  tego,  co  płynął  po  nad  brzeg  Azyi ;  trzykroć  dłuższą  dla 
tego,  coby  się  wziął  na  lewo,  i  popłynął  koło  przesmyku 
Perekopskiego,  wzdłuż  nieustannie  pustych  wybrzeży  Europy. 
Opis  to  morza  Azowskiego  wcale  dokładny.  Mylił  się  tylko 
Stbabo  mniemając,  że  Boiifor  Cymeryjski,  ujńcie  Donu,  i  sama 
rzćka  Don  czyli  Tanais  leżały  pod  jednym  i  tym  samym  po- 
łudnikiem ').  Ale  błąd  ten  łatwićj  odpuścić,  skoro  się  pamięta, 
że  się  Stbabo  otwarcie  i  nieustannie  przyznaje  do  niezna- 
jomości Północy.  Ta  jego  szczćrość  wielką  jego  zasługą, 
i  nietylko  wymówką  dla  błędów  niektórych,  a  także  tłóma- 
czeniem  dla  wewnętrznych  sprzeczności,  których  nie  brak 
w  naszym  geografie.  Ona  powinna  być  także  przestrogą  dla 


')  Strabo  VI.  310.     •)  Strabo  II.  107. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


2ł8 

nowożytnych  geografów,  opierających  awoje  dochodzenia  na 
Strabonie.  Na  dowód  tego,  jak  mało  wiedziano  o  tych  oko- 
licach, niechaj  poslnią  następujące  słowa  Strabona  ^ '  »^i^ 
godni  wiary  oi,  którzy  twierdzą,  że  Tanais  ma  swój  począ- 
tek w  nadistrzańskich  okolicach  n  zachodu,  zapomniawszy 
o  tóm,  że  wielkie  rzóki,  Tyras,  Borystenes  i  Hypanis  płyną 
do  Pontu,  pomiędzy  Istrem,  z  którym  równoległy  Tyras, 
a  Tanaisem,  z  którym  równoległe  Borystenes  i  Hypanis. 
Skoro  nie  znamy  źródeł  ani  Tyrasu,  ani  Borystenesn,  am 
Hypanisu,  bardziój  jeszcze  o  wiele  nieznane  to,  co  na  pół- 
noc od  nich  leży.  Eto  przeto  twierdzi,  że  Tanais  z  tamtych 
okolic  płynie,  i  potom  ku  Meotydzie  się  zwraca,  ten  powtarza 
wieści  wymyślone  i  bezpodstawne,  tómbardziój,  że  anamy 
na  pewne  ujścia  rzóki  położone  w  północnych  i  to  najwscho- 
dniejszych  okolicach  jeziora  (Meockiego).  Podobnież  bespod- 
stawnóm  jest  zdanie,  jakoby  Tanais  płynął  przez  Kaukaz 
ku  północy,  a  potem  zwracał  się  ku  Meotydzie.  I  to  bowiem 
powiadają.  Nikt  jednak  nie  mówi,  aby  rzćka  płynęła  ze 
wschodu.  Gdyby  tak  płynęła,  nie  mogliby  rzeczy  najbardziej 
świadomi  twierdzić,  że  Tanais  płynie  naprzeciw  Nilu,  i  two- 
rzy wraz  z  nim  jakby  przecięcie  lądu,  t^m  sposobem,  że 
obie  rzóki  leżą  na  jednym  południku!^ 

Z  tego  ustępu  widzimy,  jak  trudno  się  było  pozbyć 
mitologii  i  wiary  w  dwie  rzóki  oceaniczne:  Nil  i  Tanais. 
Widzimy  jak  nieznano  zgoła  naszych  okolic  za  czasów  Stba- 
BONA.  Słyszymy  o  zdaniu  tych,  którzy  kazali  rzóce  Tanais 
płynąć  od  zachodu.  Może  być,  że  bieg  Dońca  dawał  niejaką 
podstawę  temu  przypuszczeniu.  Spojrzawszy  jednak  na  mapę 
Ekatostenesa  pojmiemy,  że  to  mniemanie  miało  swój  główny 
początek  w  odwiecznych  wyobrażeniach  o  oceanicznym  cha- 
rakterze rzćki. 


Idem  ibidem. 


Digitized  by 


Google 


27a 


XI. 
Geografija  Pomponijusza  Meli. 


Zajmiemy  się  teraz  dziełem  Pomponuusza  Meli.  Rzy- 
mianin ten  rodem  z  Hiszpanii  był  znpełnie  nie  krytycznym 
kompilatorem  z  dzieł:  HerodotA;  Efora,  Scyiina  z  Chios, 
Cezaba,  i  nawet  rozmaitycłi  poetów  greckicli.  Zrzadka  tylko 
przymięszał  do  tych  żle  zrozumianych  wiadomości,  nowe, 
zaczerpnięte  głównie  u  kapców  współczesnycli,  a  mieszał 
przy  tćm  często  jedno  z  drugićm  tym  obyczajem,  że  dwa 
razy  jedne  i  tę  same  rzćkę,  albo  górę  wymieniał  pod  dwoma 
nazwiskami  różnemi.  Że  wogóle  trzymał  się  systematn  Eba- 
TOSTEKESA,  poprzestaniemy  przy  Meli,  podobnie  jak  przy 
Strabonie,  na  tćm,  że  damy  krótkie  wyobrażenie  o  jego 
Europie.  Potćm  przystąpimy  wnet  do  opisu  tych  krajów, 
które  nas  bliżćj  obchodzą. 

Granicami  Europy  były  u  Meli  od  wschodu  rzćka  Ta- 
nais,  jezioro  Meockie  i  Pont ').  Od  południa  reszta  Śródziem- 
nego morza,  od  zachodu  Atlantyk,  od  północy  ocean,  któremu 
nadał  imię  Brytejskiego.  Brzegi  Europy  nietylko  były  prze- 
ciwległe, ale  były  całkiem  podobne  do  brzegów  Azyi,  na 
calćj  przestrzeni  od  rzćki  Tanais,  aż  do  Helespontu,  wzdłuż 
owój  rzóki,  jeziora  Meockiego,  Bosforu  Cymeryjskiego,  Pontu, 
Propontydy  i  Helespontu.  Odtąd,  aż  do  cieśniny  Gadytań- 
skiój,  uchodziły  te  brzegi  raz  w  tył,  to  znowu  naprzód,  two- 
rząc trzy  zatoki,  i  trzy  stórczące  półwyspia.  Mnićj  nierówny 
brzeg  zachodni  Europy  biegł  ku  północy  w  prostćj  prawie 
linii,  przerwanój  tylko  przez  dwie  wielkie  zatoki.  Pierwsza 
południowa  zatoka  miała  imię  morza  Egejskiego ;  druga  Joń- 
skiego,  a  w  głębi  Adryjatyckiego ;  trzecia  Toskańskiego, 
a  u  Greków  Tyrreńskiego.  Od  rzóki  Tanais  aż  do  brzegów 
Pontu  siedział  pierwszy  lud  europejski:  Scytowic>  o  których 


')  MSŁA  I.  8. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


280 

się  Mela  dowiedział  od  Herodota  i  poetów,  a  których  jni 
dawno  nie  było  nad  morzem  Gzarnem.  Pomiędzy  Pontem 
a  morzem  Egejskiem  mieszkali  Trakowie ;  dalój  leżała  Mace- 
donija;  za  nią  Btórczała  Grecyja,  dzieląc  morze  Egejskie  od 
Jońskiego.  Nad  brzegiem  Adryjatyka  siedzieli  lUirowie;  po- 
między Adryjatykiem  a  morzem  Toskańskiem  występywała 
Italija.  W  głębi  morza  Toskańskiego  leiała  Galija,  dalćj 
Hiszpanija,  którój  brzegi  także  na  zachód  i  na  północ  pa- 
trzały. Potem  znów  Galija,  która  od  Śródziemnego  morza  aż 
tn  sięgała.  Ztąd  Germanie  do  Sarmatów,  a  Sarmaci/zdaniem 
MeU;  aż  do  Azyi  sięgali. 

Powtarzając  wiadomości  o  wiele  dawniójsze,  opisywał 
Mela  wybrzeże  Azyjatyckie  morza  Azowskiego,  wymieniając 
na  niem  Meotyków,  Areatów,  TorykóW;  Fikorów,  a  wreszcie 
przy  ujściach  Donu  Jaksamatów  ').  U  tych  ludów  niewiasty 
miały  się  zajmować  tóm  samom  co  mężowie,  do  tego  stopnia, 
że  nawet  od  wojny  nie  stroniły.  Mężowie  pieszo  strzólali 
z  łuku  ;  niewiasty  potykały  się  konno.  Kie  wojowały  orężem, 
tylko  nieprzyjaciół  łapały  na  arkan  i  dusiły.  Szły  za  mąż, 
ale  na  (o,  by  się  mogły  wydać  nie  starczyło  wieku.  Póki 
która  nie  zabiła  wroga,  zostawała  panną. 

Rzćka  Tanais  spadała  z  bajecznych  gór  Ryfejskieh,  qa 
skrajnćj  północy  z  takim  pędem,  i  taki  pęd  aż  do  ko&ca 
zachowywała,  że  sama  jedna  w  tych  stronach  latem  i  zimą 
pozostawała  niezmienioną,  kiedy  wszystkie  wody  dokoła,  tak 
rzóki,  jak  morza,  stawały  ścięte  zimowym  mrozem. 

Nad  wscbodniemi  wybrzeżami  tak  bajecznie  opisanćj 
rzćki  siedzieli,  i  według  Meli,  i  w  istocie,  Sarmaci,  rozmaite 
ludy  jednego  szczepu,  znane  pod  różnemi  imionami,  przyto- 
czonemi  przez  Melę  na  chybił  trafił,  nie  dla  Ś¥midectwa 
prawdzie,  ale  dla  popisu  oczytaniem.  Najpierw  tedy  Meotycy 
rządzeni  przez  niewiasty.  Potćm  leżało  bajeczne  królestwo 
Amazonek.  Potom  berodotowy,  a  dawno  wygasły  naród  Ba- 
dynów,  który  Mela  przenosi  z  ojczystych  borów  nad  Doń- 
cem,   na  Kaukaskie  stepy,   obfite  w  paszę,   zresztą  nieuro* 


«)  MwA  I.  21, 

/Google 


Digitized  by  ^ 


281 

dząjne  i  nagia  Ta  także  przesiedlił  Mela  Gelondw  Hero- 
dota,  katąc  im  zawaze  jeszcze  w  drewnianćin  mieście  sie- 
dzieći  taiDy  gdzie  ich  nigdy  nie  było.  Dalćj  Tyrsageci  i  Jyr- 
towie  posiedli  wielkie  bory,  i  żywili  się  głównie  z  polowania. 
Dalćj  skalista,  pasta  i  szorstka  okolica  rozciągała  się  aż  do 
Arymfejów.  Arymfejowie  mieli  najsprawiedliwsze  obyczaje. 
Mieszkali  po  gajach  i  żywili  się  jagodami.  Tak  mężczyźni, 
jak  i  kobiety  byli  łysi.  Uchodzili  za  świętych,  i  nietylko 
dzicy  sąsiedzi  ich  samych  nie  krzywdzili,  ale  sadyby  ich 
służyły  nawet  innym,  jako  bezpieczne  schronienie. 

Aż  dotąd  czytelnik  pozns^  snadnie,  że  to  wszystko  żle 
wypisane  z  Hebodota,  i  że  niema  żadnego  zgoła  związku 
ze  stosunkami,  jakie  istniały  za  cesarza  Klaudyjusza,  kiedy 
MflauA  swoją  bistoryję  pisał.  Z  bajecznych  już  źródeł  pocho- 
dziło dalsze  twierdzenie,  jakoby  się  góry  Ryfejskie  wznosiły 
tni  za  Arymfejami,  i  jakoby  Ocean  Północny  leżał  za  niemi. 
Czyteinik  niniejszój  rozprawy  zna  dobrze  źródła  tego  mnie- 
mania. 

Kto  miką  Tanais  płynął  do  morza  Meockiego,  ten  miał 
po  prawicy  Eoropę  ^).  A  rzóka  Tanais  a  Meli  podobnie  jak 
n.HsBOpoTA,  to  Don  i  Doniec.  W  pobliża  gór  Ryfejskich 
aprawiała  nieustanna  śnieżnica  od  strony  Europy  takie  bez- 
droże, że  pj^z  nie  nawet  wzrok  ciekawy  nie  sięgał.  Dalćj 
znał  Mela,  zgodnie  z  bajeczną  Arymaspeją,  grunt  urodzajny, 
jednak  niezamieszkały.  Tu  bowiem  gryfy,  rodzaj  zwiórząt, 
czujny  a  srogi,  ukochały  dziwnie  złoto  ukryte  tuż  pod  po- 
wieirzehnią  ziemi,  dziwnie  je  strzegły  i  niosły  zgubę  tym, 
co  się  doń  zbliżali.  Kajpierwszymi  z  ludzi  od  północy  byli 
Scytowie,  a  ze  Scytów  Arymaspowie,  o  których  prawiono, 
łe  mieli  tylko  jedno  oko.  Od  tych  Issydoni  sięgali  aż  po 
Meoekie  jezioro.  W  róg  tego  jeziora  wpadała  rzćka  Hygrys. 
Aż  dotąd  i  tu  przepisywany  Herodot;  aż  dotąd  opisane 
bąjki  przedwieczne  albo  stosunki,  jakie  istniały  na  500  lat 
IMved  Melą.  Niewiadomo  tylko,  dlaczego  Issydonów  przeniósł 
Mela  nad  morze  Azowskie.  Odtąd  zaczynają  się  wiadomości 


')  Mela  II.  1. 

Wyda.  ftioMf.  T.  X\X.  ^6 


Digitized  by 


Google 


iŚ2 

póżnićjaze.  Dowiadujemy  się,  że  Agatyrsowie  i  Sarmaci  prze- 
zwani Hamaksobitami  dlatego,  że  jeździli  na  wozach,  błą- 
dzili na  zachodniem  wybrzeżu  morza  Azowskiego.  Wiadomoftć 
to  przedstrabonowa.  Mela  niezna  tu  Roksolanów;  niewie,  że 
Agatyrsowie  przemienili  się  w  Getów  i  Daków,  a  nieznaj- 
dując  ich  w  Siedmiogrodzie,  kładzie  ich  na  stepach  Nogaj- 
skich,   niechcąc  ich  nazwiska  opuścić  w  swojćj   kompilacyi. 

Z  tamtój,  zachodnićj  strony  Perekopskiego  przesmyku, 
przezwanego  Taframi,  prawi  Mela  znowu  spokojnie  o  Scytyi, 
a  nie  o  Sarmacyi,  posługując  się  niekrytyczną  emdycyją, 
i  zupełnie  tak,  jak  gdyby  sobie  żył  za  czasów  Peryklesa, 
posługując  się  prawie  wyłącznie  wiadomościami  zaczerpnie- 
temi  z  Herodota,  obok  którego  służyło  mu  jakieś  inne,  ba- 
łamutne źródło,  na  którego  podania  zawsze  osobno  zwrócimy 
uwagę. 

Tuż  na  zachód  od  Perekopu  zatoka  Earcynityda.  W  nićj 
miasto  Karcyny,  którego  się  dotykają  dwie  rzóki:  Grerros 
i  Hypacyrys,  mające  różne  źródła  i  różny  początek,  ale  jedno 
ujście.  Gerros  płynął  między  Scytami  królewskimi  a  paste- 
rzami. Dalój  znachodziły  się  największe  w  tych  stronach  lasy, 
i  Pantykapes,  oddzielający  pastorzy  od  rolników.  Wszystko 
wiernie  z  Herodota  przepisane.  Ale  tu  zwraca  się  Mela  do 
późnićjszego  źródła,  i  wnet  się  dopuszcza  ciężkiego  bała- 
muctwa. 

Wiemy,  że  znajomość  ziem  Niżowych  zmniejszyła  się 
znacznie,  począwszy  od  trzeciego  wieku  przed  Chrystusem. 
Otóż  jakiś,  bliżćj  i  z  imienia  nam  nieznany  grek  aleksan- 
dryjski, opisywał  Niż  Ukrainny  tym  porządkiem,  że  wspo- 
minał z  rzók  tylko  Dniestr,  Boh  i  ów  Borystenes  spławny, 
który  był  Ingułem  i  limanem  dnieprowym.  I^zyczem  Boh, 
zamiast  zwyczajnym  Hypanisem,  nazywał  się  u  niego  Aksyja- 
ces,  a  bieg  Achillesa  czyli  półwyspie  Tendry  leżało,  wsku- 
tek źle  zrozumianego  ustępu  Herodota,  zaraz  na  wschód 
od  Borystenesu.  Obydwa  sprawozdania  pokombinował  Mela 
niefortunnie.  Winien  był  bieg  Achillesa  kłaść  na  wschód  od 
Gerrosa,  w  owćj  Karcynytydzie,  którą  Sarmaci  od  dawna  za 


Digitized  by 


Google 


283 

jego  czagów  byli  w  perzynę  obrócili.  Zamiast  tego  kładzie 
tę  odnogę  pomiędzy  Ingnlcem  a  Ingułem,  gdzie  takiej  odnogi 
nigdy  nie  było.  A  czyni  to  wyczytawszy  gdzieś,  źe  bieg 
Achilla  leżał  bezpośrednio  na  wscbód  od  Borystenesn.  Mówi 
tedy,  ie  na  zacbód  od  njścia  Pantykapesn  czyli  Ingulca, 
występuje  długa  odnoga,  wąską  podstawą  do  lądu  przyro- 
śnięta, potem  szórsza  i  znów  węższa,  z  kształtu  do  miecza 
podobna.  Tu  niegdyś  Acbilles,  odpłynąwszy  flotą  na  morze 
Pontyckie,  obchodził  swoje  zwycięztwa  igrzyskami,  i  gdy 
bojów  niestało,  siebie  i  swoich  biegiem  ćwiczył.  Przeto  od- 
nodze tćj  było  na  imię  Bieg  Achilla.  Dalćj  wraca  Mela  do 
Herodota.  Borystenes,  sam  jeden  przejrzysty  pośród  mętnych 
rzćk  Scytyi,  opływa  lud  po  sobie  nazwany.  Szumna  i  spo- 
kojna rzćka  dostarcza  najlepszego  napoju,  żywi  najlepsze 
pasze  1  wielkie  ryby,  smaczne  a  bez  ości.  Przybywa  z  da- 
leka i  płynie  ze  źródeł  nieznanych  przez  dni  czterdzieści. 
Przez  cały  czas  spławny  wpada  do  morza  koło  miast  gre- 
ckich: Borystenes  i  Olbija,  a  raczój  koło  jednego  miasta  dwu 
imion,  z  którego  Mela  zrobił  niebacznie  dwa  osobne  grody. 
Hypanis  opływał  Kalipidów.  Wypływał  z  wielkiego  moczaru, 
przezwanego  przez  tamtejsze  ludy  Matką  rzóki.  Tak  gorzkie 
wody  ze  źródła  Eksampeusz  wpadały  doń  niedaleko  morza, 
że  odtąd  niepodobny  do  siebie  słodycz  postradał. 

Podobnie  jak  z  jednego  miasta  uczynił  dwie  osobne 
kolonije:  Olbiję  i  Borystenes,  tak  z  Bohu  czyni  Mela  dwie 
rzóki,  pod  dwoma  nazwiskami,  i  posługując  się  owem  dru- 
gićm  zkądinąd  nieznanóm  źródłem,  mówi,  że  tuż  obok  rzóki 
Hypanis  płynie  Aksyjaces,  dzieląc  Kalipidów  od  Aksyjaków. 
Mówiąc  po  polsku:  tuż  obok  Bohu,  Boh.  Aksyjaków,  to  jest 
mieszkańców  porzócza  Bohu,  dzielił  od  naddunajskiój  ludno- 
ści czyli  od  Istryjaków  Tyras,  którego  źródła  szuka  zawsze 
jeszcze  przepisywacz  Herodota  u  Neurów.  Tyras  płynął 
przy  ujściu  przez  miasto  tegoż  co  on  imienia.  Rzćka  odgra- 
niczała narody  scytyjskie  od  innych,  miała  swoje  źródła 
w  Germanii,  a  bieg  swój  pod  innym  imieniem  rozpoczynała, 
a  pod  innym  kończyła.  Płynęła  długo  przez  wielkie  sadyby 
mnogich  ludów^  zwana  Dunajem^   {Danubius).   Potem  nad- 


Digitized  by 


Google 


?P4 

brzeine  plemiona  przezywały  rzókę  Istrem.  Wiele  stramieni 
przyjmowała  i  koło  ujAcia  ogromniała.  Była  większą  od  wszyst- 
kich innych  rzók  wpadających  do  morza  Śródziemnego, 
z  wyjątkiem  jednego  tylko  Niln.  Uchodziła  tyloma  njieiami 
co  Kil.  Z  tych  trzy  tylko  były  spławne,  tamte  nikezemne. 
Oermanija  Meli  była  od  zachodu  Benem  ał  do  Alp,  od 
połndnia  Alpami  odgraniczona  ^).  U  wschodu  sąsiadowali 
Sarmaci  Węgierscy.  Od  północy  dochodził  kraj  ai  do  owego 
Brytyjskiego  Oceanu,  na  który  się  puszczali  galsey  i  bry- 
tyjscy kupcy,  docierający  także  do  Hiszpanii,  od  któryeh 
Mela  czerpał  swoje  informacyje  tyczące  się  Germanii.  Kraj 
był  przez  wiele  rzók  przecięty,  wieloma  górami  najeżony, 
często  wskutek  moczarów  i  lasów  niedostępny.  Z  moczarów 
były  największemi  Snezyja,  Mezyja  i  Melzyjagum.  Było  tam 
wiele  puszcz,  znanych  po  imieniu,  ale  pomiędzy  niemi  naj- 
głośniejsza i  największa  owa  HeroyAska,  o  którój  Mela  wy- 
pisuje z  Cezara,  że  się  rozciąga  na  60  dni  drogi.  Najwyż- 
szcmi  górami  były :  Taunus  (nad  Renem)  1  Retiko  (w  Szwaj- 
caryi)  i  inne  jeszcze,  których  nazwy  rzymianin  nie  wymówi. 
Z  rzók  Dunaj  i  Rodan  przepływały  w  inne  kraje.  Mela  wie- 
dział już  dobrze,  że  do  Renu  wpadały  Men  i  Luppija  czyli 
Lippe,  a  do  Oceanu  Amiza,  Wezer  i  Łaba  {Amiśiw^  Ftbur- 
gis  i  Albis).  Przy  ujściu  Łaby  znał  morze  Kiemiecłde  etyli 
Północne,  pod  nazwą  ogromnój  zatoki  Kodańskiój.  To  bry- 
tyjscy żeglarze  spotykali  mnóstwo  wysepek  nad  bneguń 
Hanoweru  i  Szlezwiku,  mnóstwo  wąskich  fyordów,  a  wreateie 
Norwegiję  i  wyspy  Lofoden,  i  Jutlandyję,  i  za  Juflandyją 
Szwecyję,  które  im  się  także  wydawały  ogromnemi  wyspami 
Mela  powtarzając  ich  wrażenia  daje  nam  autentyczną  wia- 
domość o  wybrzeżach  wschodnich  morza  tego.  Dobrze  oddaje 
wrażenie  kupców,  mówiąc,  że  tu  pełno  wysp  wielkich  i  ma* 
łych.  Morze  wzdłuż  kodańskich  wybrzeży  nie  roztaezało  się 
nigdy  szóroko,  nigdy  nie  stawało  się  do  morza  podobnym. 
Wszędy  wody  przepływały,  często  się  Itrzyżowały.  Morze 
nadbrzeżne  było  podobne  do   niewyratnćj   sieci   itmmieni. 


')  Mela  IIL  3. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


286 

Wyspy,  które  je  okalały,  nigdy  nie  odstępowały  daleko  od 
giełiie,  a  czasem  tak  bardzo  się  zbliżały  do  siebie,  że  niby 
tylko  wąska  rzóka  kręciła  się  i  wiła  pomiędzy  niemi.  Tu 
mieszkali  Cymbrowie  i  Teatonowie.  DMj,  już  na  starym 
lądzie,  najdaUj  na  południe  wysunięci ,  a  przeto  ostatni 
z  Germanów  Hermijonowie,  o  których  był  już  zasłyszid  ale- 
ksandryjski antor  psendo-orficznój  Argonantyki. 

Sarmacyja  leżała  na  wschód  od  Germanii.  Jfowa  ta 
o  krainie  Sarmatów  węgierskich  czyli  Jazygów,  mieszlcąlą- 
(^ch  między  Cisą  a  Dnnąjem,  na  dawnóm  koczowiskn,  przod- 
ków swoich  podobno,  Syginów  Herodotowych.  Wiedzieli 
o  nich  dobrze  kupcy  adryjatyccy,  którzy  od  wieków  od  nich 
bnrszfyn  pobierali.  Wie  tedy  i  Mela  o  tym  pastorskim  i  wo- 
jowniczym narodzie,  poprzedniku  dzisiejszych  Madziarów. 
Wie,  że  się  nie  dotykał  nigdzie  wybrzeży  południowych  Eu- 
ropy, i  nie  słyszał  o  tóro,  aby  jaki  żeglarz  brytyjski  był 
Sarmatów  napotkał  na  morzu  Północnóm.  Sarmaci  jednak 
handlowali  bursztynem,  mówiąc^  że  to  towar  morski.  Mela 
rozłożył  }ffl  systematycznie  narody  wzdłuż  południowych 
i  północnych  wybrzeży  Europy.  Mówi  przeto  na  domysł 
o  Sarmatach  czyli  Jazygach,  że  mają  nad  Oceanem  Brytyj- 
skim jakieś  wybrzeże,  lubo  bardzo  krótkie  ^).  Zajmowali 
w  głębi  lądu  szćrsze  przestwory.  Wisła  dzieliła  ich  od  dal- 
szych lądów,  a  kraj  sięgał  wstecz  aż  do  Dunaju. 

Ustęp  ten  jest  dla  nas  największój  wagi,  a  stał  się 
u  późniejszych  geografów,  a  mianowicie  u  Ptolomeusza  po- 
wodem doniosłych  błędów.  Mela  słyszał  o  tóm  na  pewne, 
że  jacyś  Sarmaci,  a  jak  my  wiemy  zkądinąd  Jazygowie, 
koczowali  nad  średnim  Dunajem,  od  Strzygonia  po  Smeredewo, 
i  że  tu  byli  wschodnimi  sąsiadami  Germanów.  Ci  Sarmaci 
podawali  bursztyn  Wenetom  Adryjatyckim,  czyli  raczćj  już 
mieszkańcom  rzymskiój  prowincyi  Panonii ;  a  powiadali  teraz, 
tak  samo  jak  za  dni  Hebodota,  że  ten  bursztyn  pochodzi 
z  wielkiój   rzćki,   płynącój   do   Północnego  Oceanu,  którój 


')  Mela  111.  4. 


Digitized  by  VjOOQ IC 


2S6 

źródła  leżały  gdzieś  na  północ  ł  wscliód.  Mela  dowiedział 
fiię  nawet  o  prawdziwem  imieniu  Wisły,  które  pisze  Yisnla. 

Mela  piórwBzy  opisał  prawdziwie  wybrzeża  morza 
Niemieclciego.  Bałtylcn  nieznał,  nie  słyszał  nawet  o  nim. 
Nie  pozbył  się  przeto  powszechnych  podówczas  wyobrażeń 
o  kształcie  Enropy,  wąskiego  a  długiego  półwyspia,  zwęża- 
jącego się  jeszcze  n  wschodu.  Musiał  sobie  tedy  wyobrażać, 
że  naród  Sarmatów  dociera  aż  do  Oceanu  Północnego.  Wscho- 
dniopółnocną  icb  granicę  stanowiła  Wisła.  Źródła jój  leżały 
gdzieś  nieopodal  źródeł  Donu,  a  za  Wisłą  i  Donem  leżała 
już  Azyja.  Geografija  to  na  domysł,  zgoła  fantastyczna,  silnie 
jeszcze  zaprawna  dawnemi  mitologicznemi  podaniami.  Pó- 
żniój  zrozumiano  tylko,  że  Wisła  granicą  Sarmatów.  Zapo- 
mniano o  tóm,  że  u  Strabona  i  Meli  Łaba  wschodnią  gra- 
nicą Oermanii,  Wisła  już  zgoła  wschodnią  granicą  Europy  '). 
-Zrobiono  z  Wisły  granicę  pomiędzy  Germaniją  i  Sarmacyją. 
Błędne  wyobrażenie  i  żle  przeczytany  tekst  początkiem  pa- 
miętnój  omyłki  Ptolomeusza,  przy  którój  Niemcy  dotąd 
trwają  z  łatwo  zrozumianych  przyczyn. 

W  północnych  częściach  znanój  Azyi  mieścili  Grecy 
Saków,  zamieszkujących  w  istocie  dzisiejszą  Kaszgaryję, 
a  rozciągali  niekiedy  to  imię  na  wszystkie  ludy  scytyjskie, 
osiadłe  na  wschód  od  Kaspijskiego  morza.  Dla  Meli  morze 
to  było  tylko  zatoką  Oceanu,  nie  stanowiącą  wcale  granicy 
Azyi.  Mela  nazwał  tedy  ogólnóm  mianem  Saków  wszystkie 
ludy,  o  których  się  domyślał,  że  zamieszkują  nieznane  oko- 
lice północnój  Azyi,  aż  po  Wisłę.  Tam  tylko  ich  pie  było, 
kędy  wieczna  zima  i  mróz  nieznośny  ').  Na  Azyjatyckióm 
wybrzeżu  mieszkali  najpićrw  Hyperborejczycy.  Mieszkali  na 
północ  od  wichru  zimowego  i  od  gór  Byfejskich,  pod  samym 
biegunem  gwieździstym,  kędy  słońce  nie  codzień  wschodziło. 


*)  Oto  wyrazy  Meli  :  Sarmałta  inłus  quam  ad  marę  latior^ 
ab  iisy  quae  8equuntur  (scilicet  a  Scythis  Asiaticis)  Ft- 
8ula  amne  discreta^  qua  retro  obity  U8que  ad  hłmm 
flnmen  immititur. 

')  Mela  III.  5. 


Digitized  by 


Google 


'^-y 


2&T 

kędy  raoek  na  wiognę,  a  w  jesieni  wieczór  przypadał,  tak, 
że  dzień  i  noc  trwały  zarówno  po  gześć  miesięcy.  Ziemia 
to  była  cześna;  słoneczna^  bez  nprawy  nrodzajna;  mieszkańcy 
najsprawiedliwsi;  szczęśliwsi  od  innych,  i  dłnżój  żyli.  U  nich 
ciągłe  święto.  Ani  bojów,  ani  sporów  nieznali.  Pobożni  to 
czciciele  Apolina.  Przesółali  ofiary  do  Delos  najpierw  przez 
dziewice  swoje,  póżniój  za  pośrednictwem  sąsiednich  naro- 
dów, które  dary  podawały  ladom  dalszym.  Długo  trwał  ten 
obyczaj,  póki  nie  został  zaniechany  dla  złości  okolicznych 
narodów.  Ci  Hyperborejczycy  mieszkali  po  gajach  i  lasach. 
Kiedy  już  byli  życia  syci,  gdy  im  się  raczój  życie  uprzy- 
krzyło,   wesoło    sami   skakali   w  morze    z  wysokiój    skały, 

0  którejeśmy  już  słyszeli  często,  a  najpierw  pod  nazwą  przy- 
lądku Litarmis. 

Już  u  Herodota  słyszeliśmy  o  nadwiślańskim  narodzie 
sprawiedliwych  rolników,  handlujących  bursztynem  i  czczą- 
cych Apolina.  Słyszeliśmy  o  nich  potem  ciągle,  czasem  pod 
nazwą  Hyperborejczyków,  a  czasem  pod  imieniem  Wenedów. 

1  tn  ich  spotykamy  na  prawym  brzegu  Wisły.  Słyszymy  je- 
dnak zarazem  moc  bajek,  których  niekrytyczna  erudycyja 
podyktowała  Meli.  Możemy  nawet  oznaczyć  kaidćj  bajki 
początek.  Niezmiernie  długie  życie  Hyperborejczyków,  i  śmierć 
ich  dobrowolna,  to  zabytek  z  najstarszych  mitologicznych 
podań,  o  kraju  niepowrotnym  po  za  wichrem  północy.  Skałę 
Litarmis  wymyślili  Piteasz  i  współcześni;  Hekateusz 
z  Abdert  opisał  bajeczne  szczęście  nadbałtyckich  Słowian, 
o  którem  wieść  głucha  przechowała  się  dotąd  w  sentymen- 
talnćm  wyobrażeniu  o  pićrwotnych  Słowianach  gęślarzach. 
Wreszcie  Foztdonijusz  wymyślił  ową  błogosławioną  strefę 
biegunową,  do  którćj  Mela  przeniósł  niebacznie  nadwiślań- 
skie okolice.  Łatwą  dla  nas  analiza  baśni  i  prawdy  w  opo- 
wiadaniu Mell 

Morze  Kaspijskie  dostawało  się  w  głąb  ziemi  najpierw 
długim  a  wąskim  kanałem,  podobnym  do  rzćki,  o  którym 
się  Mela  dowiedział  od  Arystotelesa.  Dotarłszy  w  g^b 
ziemi,  rozpadało  się  w  trzy  zatoki.  Wprost  leżała  Hyrkań^ka, 
po  lewicy  Scytyjska,  po  prawicy  właściwa  Kaspyska,  Wszy* 


Digitized  by 


Google 


^86 

stko  to  było  BttMznt,  dzikie,  pozbawione  przysłani ,  miotane 
bufEami,  pełne  poezwar,  i  przeto  dla  statków  mniój  dostępne. 
Na  zacbód  od  tego  morza  siedzieli  Seytowie.  Wiele  rozma- 
ityeh  rzćk  wpadało  do  tego  morza.  Mela  wymienia  rzćkę 
Bbii  czyli  Wołgę,  którój  źródła  były  w  góracb  Ceraunskicb, 
cresztą  nieznanych.  Dalćj  Arakses,  Cyrus,  Oksus  i  Jaksartes. 

Niewiedział  Mela  na  pewne,  co  było  po  za  Kaspijską 
zatoką.  Ale  na  wiarę  przytoczonej  już  powieści  Korneluusza 
Neposa  wierzył,  że  ląd  niewielki  dzielił  Europę  od  Ind}j, 
które  sobie  wyobrażał  podobnie  jak  współcześni. 

Ale  wróćmy  na  Ocean  Zachodni.  Brytaniję  opisał  jnł 
Mela  całkiem  dobrze,  dzięki  zwycięztwom  Elaudtjusza. 
O  Irlandyi  milczy.  Siedm  wysp  Hemodzkich  opisał  koło 
Germanii  w  zatoce  Eodańskiój.  Tentonowie  mieszkali  na  je- 
dnćj  z  nich,  którój  na  imię  było  Kodanonija^  i  która  inne 
przewyższi^a  tak  wielkością,  jak  i  żyznością.  Zdaje  się,  że 
ta  mowa  o  wysf^ach  Jutlandzkich,  i  o  północnój  Jutlandyi '). 
Natomiast  wiadomość  dalsza  Meli  bajką  oczywistą,  opartą 
po  części  na  najdziwaczniejszych  wymysłach  poetów,  a  po 
części  na  owćj  baśni  piteaszowćj  o  płucach  morza.  Wie«iy 
jnż,  że  Mela  myślał,  iż  Sarmacyja  europejska,  to  jest  kraj 
pomiędzy  Cisą  a  Dunajem,  sięga  aż  pod  sam  biegun.  Tu  był 
PiTEASZ  umieścił  swoje  płuca  morza.  W  ślad  za  nim,  a  racy- 
jonaJizując  rzecz  pragmatycznie,  pisze  Mela,  że  morze  na- 
l»raeeiw  Sarmacyi,  morze  zatćm  zgoła  nieznane,  tak  dziwnie 
wcina  się  i  wsi^  w  ląd,  i  tak  zmienne  ma  łoże,  że  nie- 
wiedzieć  gdzie  wyspy,  a  gdzie  ląd  stały ;  że  co  dziś  wodą 
pokryte,  jutro  suchą  ziemią.  Tu  tćż,  w  bajecznćj  okolicy 
rozmaite  bajeczne  pomieścił  ludy:  Oonów,  jadających  tylko 
jaja  ptactwa  wodnego;  jeden  naród  o  kopytach  końskich, 
a  drugi  o  nszach  tak  wielkich,  że  niemi  samemi  przyodzie- 
wali  nagie  zresztą  ciało. 

Naprzeciw  Belgii  leżała  podobnież  bajeczna  Tulę,  o  któ- 
fij  opowiadanie  znowu  z  Piteasza  chyba  wyjęte.  Piórwszy 
ras  u  Meli  słyszymy  o  wyspie  Talka  na  morzu  KaspijcŁiómi 


^)  Mela  III.  6. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


289 

wyspie  jakiójś  bajecznćj,  na  którćj  ziemia  sama  wszystko 
rodziła^  ale  na  którćj  żywi  lądować  nieśmieli.  Wyspa  to  mi- 
tologiczna, niepowrotna,  podobnie  jak  owa  zachodnia  Uksy- 
dama,  której  Mela  wrócił  starodawne  imię  vvyspy  szczęśliwych. 
Z  Afryki  zna  Mela  tylko  najpóinocnićjsze  okolice.  Azyję 
poznał  lepićj  od  poprzedników.  Góry  Tauras  sięgają  tylko 
granicy  Indyj.  Indus  i  rzóki  Pendżabu  wypływają  jai  z  Paro- 
pamizU;  Ganges  z  Hemodu  czyli  Himalai.  Na  półpoc  od  Hi- 
malai  siedzą  Chińczycy,  spokojni  i  przemyślni  Serowie,  aż 
do  góry  Tabis  (Nan-Szan-NanLu).  Naprzeciw  ujść  Gangesu 
wyspa  Złota,  to  jest  półwyspie  Malaka.  Naprzeciw  góry  Ta- 
bis, wyspa  Srebrna,  czyli  Japonija.  Indyje  sięgają  daleko 
poza  zwrotnik.  Naprzeciw  Indyj  leży  ogromna  Taprobane 
czyli  Cejlon,  wyspa,  którćj  nikt  nie  opłynął  dokoła.  Pomimo 
nie  krytycznego  sposobu  pisania,  trzeba  przyznać,  że  Mela 
i  w  Europie  i  w  Azyi  znacznie  rozszćrzył  granice  geogra- 
ficznój  wiedzy. 


XII. 
Dionizy   Perijegeta. 

żaden  podręcznik  geograficzny  nie  cieszy!  się  w  póź- 
niejszo]' starotytDości  i  w  średnich  wiekach  taką  popularno- 
ścią, jak  dziełko  Dionizego  Perijeoety.  Wiórszopis  ten, 
rodem  z  Azyi  Mniejszej,  i  to,  jak  się  zdaje,  z  Bitynii,  opisał 
„Ląd  zamieszkały^  heroicznym  wiórszem  po  grecku,  gdzieś 
za  czasów  Nerona.  Hołdował  w  geografii  tym  samym  wy- 
obrażeniom co  wszyscy  współcześni,  a  z  dawnych  mitolo- 
gicznych pojęć  przechował  i  to,  że  Tanais  i  Nil  stanowią 
granicę  Azyi  od  Europy  i  Afryki  oz>li  Libii.  Nie  potrzebu- 
jemy zgoła  powtarzać  jego  opisu  kształtów  <>góioych  morza 
i  lądu,  ani  tćż  jego  opisu  Afryki  i  Azyi.  Nie  dowiedzieli- 
byśmy się  z  nich  niczego,  o  czćm  byśmy  już  nie  wiedzieli* 

w^iu.  fuoiof,  r.  lu.  37 

Digitized  by  VjOOQJC 


290 

Natomiast  powtórzymy  słowa  Dionizego,  opisające  póloocno- 
zachodnie  i  czarnomorskie  strony  Europy. 

^Je61i  chcesz  znać  postać  Europy,  nie  ukryję  jćj  przed 
tobą  ').  Podobny  jćj  pęd  jak  Libii;  tylko  zwrócona  ku  pół- 
nocy, tak  się  zwraca  ku  wschodowi,  jako  Libii  koniee  jest 
od  południa.  (Wyobrafał  sobie  bowiem  Dionizt  wraz  ze 
współczesnymi,  ie  Europa  szćrsza  od  strony  Hiszpanii,  zwęia 
się  ku  północnemu  wschodowi,  i  styka  się  z  Azyją  za  po- 
mocą przesmyku  tylko.  To  tći  mówi  dalćj):  Obie  (to  jest 
Europa  i  Afryka)  dotykają  się  Azyi,  jedna  od  północy,  druga 
od  południa.  Gdybyś  z  obydwu  jedną  uczynił  ziemię,  wyda- 
łaby ci  się  klinem  o  równych  bokach  ze-  stron  obydwu, 
zwróconym  ostrzem  na  zachód,  a  szćrokim  od  wschodu. 
(A  to  dlatego,  ponieważ  wyobrażano  sobie,  że  Afryka  posiada 
tylko  szćrokie  wybrzeża  od  wschodu  północnego,  i  południo- 
wego zachodu,  a  na  zachód  kończy  się  ostrzejszym  przyląd- 
kiem). Znając  tedy  taką  postać  obu  lądów,  łatwo  ci  będzie 
znaleść  granice  Europy. 

U  krańca  ostatniego  tćj  ziemi  mieszka,  w  pobliża  i^* 
pów  Heraklesa,  wielkoduszny  naród  Iberów  (Hiszpanów), 
którzy  zajmują  całą  szćrokodć  lądu,  aż  tam,  gdzie  płyną 
zimne  prądy  Północnego  Oceanu,  kędy  mieszkają  Brytonowie 
i  białe  plemiona  wojowniczych  Germanów,  błądzące  dokoła 
wierzchów  Hercyńskićj  puszczy.  Powiadają,  że  ten  ląd  (Ibe- 
ria)  podobny  do  wołowego  pęcherza.  Za  Iberami  góry  Pire- 
nejskie  i  siedziby  Celtów,  koło  źródeł  pięknego  Erydanu, 
po  nad  którego  wodami  niegdyś,  po  pustćj  nocy,  zawodziły 
córy  słońca,  opłakując  Faetona.  Tam  to  Celtów  synowie, 
siadłszy  pod  topolami,    zbićrają  łzy   bursztynu   złocistego**. 

Tak  to  daleko  poezyja  i  nieznajomość  rzeczy  poniosły 
greka  z  Azyi  Mniejszćj.  Hiszpan  Mela  nie  znał  wschodu, 
Dionizy  bityńczyk  zachodu  Europy.  Pierwszy  powtarzał  pra- 
wdziwe wiadomości  Herodota,  tak  jak  gdyby  Scytowie  sie- 
dzieli jeszcze  dawnym  trybem  na  wybrzeżu  Czarnomorskićm. 
Drugi  powtarza  starsze  jeszcze  baśnie  poetów:  Rodan  prze- 


*)  DiONisn  PiSBisaMis  V0riui  320-^70^ 

/Google 


Digitized  by  ^ 


291 

«ywa  ErydaneiD;  i  wierzy  zawsze^  że  tam  się  rodził  bursztyn, 
choćby  niegdyA.  Pisze  dalćj: 

;,Da]ój  znajdziesz  grody  ziemi  Tyrreńskiej  (Etruryi). 
Od  nich  na  wschód  jawi  się  Alp  początek.  Z  pośrodku  Alp 
wypływa  Ren  ku  ostatnim  (to  jest  najpółnocniejszym)  falom 
Północnego  Oceanu.  Wnet  koło  Renu  tryska  święty  Ister. 
Ister  zwrócony  na  wschód-  Isn  morzu  Euksyńskiemn,  do  któ- 
rego wylewa  wielką  pianę  swoich  nurtów,  opływając  (wyspę) 
Pewcę  pięcioma  korytami.  Na  północ  od  Istrn  rozbiegły  się 
szórokie  plemiona  nad  miarę  mnogie,  których  dziedziny  się- 
gają aż  po  Meockie  jezioro :  Germanowie,  Sarmaci  i  Geci,  wraz 
%  Bastarnami  (narody  rzeczywiste,  które  Dionizy  wymienił 
w  porządku,  w  którym  je  spotykano  wzdłuż  lewego  brzegu 
Dunaju,  idąc  z  zachodu  na  wschód,  i  narody,  o  których  Rzy- 
mianie musieli  wiedzieć,  skoro  wojska  ich  graniczne  poty- 
kały się  z  niemi  nieustannie),  i  wielka  ziemia  Daków,  (którą 
dla  rytmu,  a  nie  dla  sensu  wymienia  osobno  od  krainy  Ge- 
tów)  i  dzielni  Alanie  (jak  się  zapewne  nazywało  plemię  sar- 
mackie, koczujące  po  Ukrainnym  Niżu),  i  Taurowie  (Krym- 
scy), którzy  mieszkają  nad  bystrym  biegiem  Achilla,  wąskim 
i  długim,  i  aż  po  samo  ujście  (Meockiego)  jeziora.  Powyżój 
(kraj  nieznany  zgoła,  w  którym  Dionizy  mieści  bajeczne, 
albo  dawno  wygasłe  Herodotowe  ludy,  dla  zwykłego  popisu 
erudycyją.  Tam  tedy  w  bajecznóm  „powyżój*,  na  niemniój 
bajecznym  przesmyku,  łączącym  Europę  z  Azyją),  mieszka 
konne  plemię  Agawów;  dalój  Melanchleni  (Czamopłaszczy 
Hebodota)  i  mężowie  Hippomolgowie  (Kłaczodoje  jeszcze 
Homera)  i  Neurowie  (Hebodota  i  Efora),  i  Hipopodzi 
(o  końskich  nogach)  i  Geloni  (Hebodota)  i  Agatyrsowie, 
(których  już  nieznajdywano  w  Siedmiogrodzie,  i  których 
przenoszono  zatóm  uporczywie  na  jakąś  bajeczną  północ, 
gdzie  ich  nigdy  nie  było  śladu).  Tu  szórokie  wody  Boryste- 
nesu  zmieszane  z  Enksynem,  nieopodal  od  Łbu  Koziego 
(u  południowo]  kończyny  Krymu),  wprost  naprzeciw  skał 
Cyjanejskich^  (bajecznych  Plancht  homerycznych  zlokalizo- 
wanych w  Bosforze  Trackim).  Dionizy  wyobrażał  sobie  zawsze 
jeszcze  wraz  z  Eratostenesem,   że  Tracyja  zwęża  się  mocno 


Digitized  by 


Google 


292 

kn  północy,  i  ie  przeto  ujścia  Borystenesn  i  Bizancyjum  leżą 
na  jednym  południku,  na  sławnym  połndmku  Rodu). 

Następująca  niezwykła  wiadomość  kończy  przytoczony 
przez  nas  ustęp  wićrszowanćj  geografii:  „Tam  to  (na  północ 
od  Pontu  Euksyńskiego)  wody  Aldesku  i  Pantykapeu  mruczą 
pośród  gór  Ryfejskich  na  dwie  strony.  Przy  ich  ujściu,  tut 
nad  morzem  I^odowatóm  rodzi  się  bursztyn  uroczy,  podobny 
do  połysku  księżyca  na  nowiu.  Podobnież  dyjamenty  jaśnie- 
jące dostrzeżesz  w  pobliżu  u  zimnych  Agatyrsów". 

W  innym  jeszcze  ustępie  mówi  Dionizy  o  owćm  morzu 
Lodowatóm  co  następuje  *) :  „Ku  północy,  zwą  synowie  dziel- 
nych Arymaspów  Ocean  morzem  Zamarzniętóm  czyli  Krony- 
jum.  Inni  nazywają  je  także  martwem  dla  mdłego  słońca. 
Krótko  bowiem  świeci  po  nad  tóm  morzem,  i  zawsze  osło- 
nięte chmurami'^. 

Mówiąc  o  Azyi  wreszcie,  roztiicza  przed  nami  taki 
oto  obraz  północy:  „Mieszkają  tedy  koło  jeziora  Meockiego 
Meotowie  sami  %  i  plemiona  sarmackie,  dzielny  ród  wojen- 
nego Aresa.  Ród  ten  powstał  niegdyś  z  owój  dzielnćj  miłości 
Amazonek,  co  poślubiły  mężów  sarmackich,  gdy  błądziły 
daleko  od  swojój  ojczyzny  nad  Termodontcm.  Dlatego  to  po- 
rodzili się  dzielni  synowie,*  mieszkańcy  ogromnego  pustkowia, 
przez  który  Tanais  płynie,  zanim  wpadnie  do  rogu  Meockiego 
jeziora,  oddzielając  Europę  od  lądu  Azyi;  Europę  pozosta- 
wiając u  zachodu,  u  wschodu  Azyję.  Źródła  jego  szumią 
gdzieś  daleko  pośród  gór  Kaukazu.  Potćm  szeroka  rzćka 
wije  się  pośród  stepów  scytyjskich.  Gdy  ją  wzburzy  wicher 
północy,  ujrzysz  nieraz  jak  stanie  lodem  ścięta.  Nieszczęśni 
ci,  którzy  nad  jój  brzegami  zamieszkali!  Zawsze  u  nich 
śnióg  zimny  i  mróz  przenikliwy,  a  gdy  wichry  najwięcój 
mrozu  naniosą,  ujrzysz  oczyma  konie  ginące,  i  muły,  i  ród 
krzykliwy  owiec.  I  mężowie  nie  wytrwaliby  bez  zguby,  gdyby 
zostali  bez  ochrony  wśród  mrożnój  zawieruchy.  Ale  uchodzą, 
sprzęgłszy  rydwany,  w  inne  okolice,  a  ziemię  pozostawiają 


M   DiONisii  Pkriegesjs  versu8  31 — 35, 
^).Idtm  ibid.  V.  fjó2—67!K 


Digitized  by 


Google 


293 

wichrom  zimowym,  pobudzającym  złe  łumany,  nienawidzą- 
cym zarówno  równiny  i  wzgórza  sosnami  obrosłe'*. 

Wiemy  zkąd  Dionizy  czerpi^  większą  czę6ć  przytoczo- 
nycli  tn  wiadomości.  Bieg  Donn  skróślił  podłóg  Aristote- 
LESA ;  powieść  o  pochodzeniu  Sarmatów  znalazł  n  Herodota. 
O  morzu  Zamarzniętóm  czyli  martwćm  czerpał  wiadomości 
z  PiTEASZA,  Ttmeusza,  Filemona.  Dziwną  jest  tylko  wiado- 
mość o  górach  Ryfejskich  i  rzćkacb  Aldesko  i  Pantykapeu^ 
niosących  bursztyn,  a  płynących  z  gór  Eyfejskich  do  Pół- 
nocnego Oceanu. 

Oto  jak  sobie  flómaozę  początek  tćj  wiadomości,  za- 
czerpniętćj  zapewne  u  dawnego  źródła,  dla  którego  Karpaty 
nosiły  jeszcze  imię  gór  Ryfejskich,  pochodzące  może  od  sło- 
wiańskiego słowa  Hrebet,  Syginowie  albo  Sarmaci  Jazygowie 
mówili  kupcom  z  południa  szukającym  bursztynu,  zupełnie 
zgodnie  z  prawdą,  że  wyniosłe  góry  stanowią  ich  północną 
granicę.  Z  tych  gór  wypływały  w  różnych  miejscach  dwie 
wielkie  rzćki:  Odra  i  Wisła.  Obie  płynęły  na  północ  ku 
morzu  Bursztynowemu,  a  handel  bursztynem  szedł  korytem 
obydwu  tych  rzćk,  jako  naturalnym  gościńcem.  Zwykle  staro- 
żytni o  jednćj  tylko  rzćce,  Erydanie  -  Karambłku  -  Wiśle  mó- 
wili, oznaczając  temi  nazwiskami  nie  jasno  odróżnione  wody 
północne.  Późnićj  ujrzymy  u  Ptolom  kusza  zupełne  zamie- 
szanie pojęć  co  do  Wisły  i  Odry.  Jeden  Dionizy  obie  od- 
różnia, choć  obu  daje  fantastyczne  greckie  imiona. 

W  ogóle  nowożytni  krytycy  zwykli  Dionizego  nadto 
lekko  traktować.  Pisarz  ten  daje  nam  dobry  obraz  wyobra- 
żeń geograficznych  pierwszego  wieku  po  Chrystusie. 


XIIL 
Historyja  naturalna  Plinijusza. 


Przychodzimy  z  kolei  do  encyklopedyi  łacińskićj,  którą 
swego  czasu  spisał  Płikuusz,  wielki  dostojnik  państwa,  mąż 


Digitized  by 


Google 


994 

wielo  rzeczy  Świadom,  bajek  wróg  zacięty,  wierzący  przecie 
częgto  bajkom.  Gdyby  zresztą  ten  pisarz  nie  był  aż  nadto 
znany,  starczyłyby  niektóre  z  wiadomości  podanych  przezeń 
o  północnój  Europie,  abyśmy  wiedzieli,  że  mamy  do  czynie- 
nia  z  niezmiernie  uczonym,  ale  niekrytycznym  encyklope- 
dystą. Przepisuje  najrozmaitszych  autorów,  nie  pytając  o  to, 
czy  ci  autorowie  mogli  znać  opisane  przez  się  kraje?  i  czy 
nie  są  z  sobą  wjaskrawćj  niezgodzie?  Jeśli  jeszcze  tę  samą 
rzecz  tym  samym  imieniem  oznaczają,  podaje  Plinijusz  różne 
ich  twierdzenia,  wymieniając  częstokroć  źródła,  z  których 
czerpie  wiadomości,  nie  dające  się  żadną  miarą  z  sobą  po- 
godzić. Jeśli  przeciwnie,  dwaj  autorowie  tę  samą  rzecz  dwoma 
imionami  oznaczą,  postąpi  sobie  Plinijusz  podobnie  jak  Mela, 
powtórzy  obie  wiadomości,  nie  przytaczając  najczęściej  źródła, 
tak,  że  się  wydaje,  że  tu  mowa  o  dwu  zupełnie  różnych  rzć- 
kach  albo  wyspach. 

Plinijusz  pisał  za  Wespazyjana,  w  czasie,  w  którym 
istniały  ciągle  stosunki  pokojowe  pomiędzy  Rzymem  a  roz- 
maitemi  plemionami  germańskiemi,  ale  w  którym  wojska 
rzymskie  już  oddawna  były  opuściły  właściwą  Germanijęi 
położoną  na  wschód  od  Renu  i  na  północ  od  Dunaju.  Wielo 
Germanów  przebywało  pośród  Rzymian,  w  rzymskiem  wojsku, 
i  nawet  w  przybocznćj  straży  cesarzy.  Mało  który  Rzymianin 
zapuszczał  się  w  głąb  Germanii,  i  tylko  kąt  kraju  położony 
koło  źródeł  Dunaju  po  Men  został  stale  wzięty  w  posiada- 
nie, pod  nazwą  pól  Dekumackich;  a  kupcy  z  Brytanii 
i  z  Galii  puszczali  się  na  morze  Północne,  wzdłuż  germań- 
skich wybrzeży,  często  pod  eskortą  rzymskich  żołnierzy.  Te 
stosunki  odbiły  się  w  opisie  Germanii  Plinijusza.  Zna  już 
dokładnie  rzymskiem  państwem  ujęte  źródła  i  bieg  Dunaju. 
Wie,  że  Ister  wypływa  z  Germanii,  z  miasteczka  przeciw- 
ległego galskiemu  Raurykum,  położonego  na  grzbiecie  gór 
Abnobejskich  *),  to  jest  dzisiejszego  Czarnego  Lasu,  na  wiele 
mil  po  za  Alpami.  Potćm  zwany  Dunajem  płynie  pomiędzy 
niezliczone  ludy,  wzrasta  w  ogromną  rzćkę,  przybiera  nazwę 


')  Plinii  Hisł.  naL  IV.  24. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


295 

Istrn  łam,  gdzie  się  najpierw  dotyka  Ilirii,  i  przylawszy  sześć- 
dziesiąt rzikf  z  których  połowa  prawie  spławna,  wpada  sze- 
ścioma wielkiemi  korytami  do  Pontu.  Pierwsze  ujście  Peuces, 
przy  któróm  wyspa  Peuce  korytu  miano  nadała,  tonie  w  mo- 
czarze dziewiętnasto-milowym. 

Po  za  tćm  niezna  Plinijusz  wnętrza  Germanii  lepiój 
od  swoich  poprzedników,  i  nie  wymienia  nawet  dopływów 
Renu,  znanych  już  dawniójszym  pisarzom.  Opisuje  poprostn 
to,  co  mogli  poznać  brytyjscy  żeglarze,  którzy  docierali  za 
jego  dni  do  Eategatu,  ale  nie  przekraczali  Beltn,  i  nie  znali 
prawie  morza  Bałtyckiego.  Po  za  kresem  ich  wypraw  miejsce 
obszerne  dla  bajek  starych.  Tam  tedy,  daleko  u  północnego 
wschodu,  ogromna  góra  Sewo,  owa  bajeczna  góra  u  kresów 
świata,  zwana  także  Litarmis  i  Ruzbeasz,  nie  mnićjsza  od 
szczytów  Ryfejskich,  tworzy  wielką  zatokę  Eodańską  0»  czyli 
jak  mawiał  Mela  Kodonańską,  a  jak  chciał  Piteasz  niegdyś, 
Metanomon.  Na  zachód  od  tćj  bajecznćj  góry  siedzi  „najdal- 
szy naród  Germanii^  Ingewoni,  od  którego  zaczynają  się 
pewnićjsze  wieści.  Zatoka  Kodańska,  to  jest  morze  Niemie- 
ckie, pełna  wysp,  pomiędzy  któremi  słynęła  nieznanćj  wiel- 
kości Skandynawija.  Była  to  Norwegija,  na  którćj  brzegi 
docierały  często  statki  brytyjskie.  Lud  Hillewonów,  oczy- 
wiście normandski,  posiadł  500  powiatów  w  części  Skandy- 
nawii znanćj  Rzymianom,  a  Płinuusz  wierzył  chętnie,  że  tu 
trafiono  na  wybrzeża  jakiegoś  drugiego  świata,  drugićj  otxou- 
(jLŹYij.  Inni  nazywali  jak  się  zdaje  Norwegiję,  Enyngiją  {Ónin- 
geń)y  a  Plihijusz  swoim  obyczajem  mniema,  że  tu  mowa 
o  drugim  nie  mnićjszym  lądzie. 

O  Wiśle  słyszał  także  Plinuusz,  z  południa,  od  Sar- 
matów, jak  się  ^  tćm  przekonamy.  Brytyjscy  żeglarze  nie 
bywali  wcale  głębi ćj  na  morzu  Bałtyckićm,  i  nie  dotarli  nigdy 
do  ujść  Wisły.  Przed  nimi  leżały  ujścia  Odry,  a  imię  tćj 
rzćki  nie  postało  na  uściech  Plinijusza;  i  to  dostatecznym 
dowodem  tego,  że  ujść  Wisły  nie  poznano  od  morza,  dla 
tego,  co  pamięta,  że  ówczesna  żegluga  trzymała  się  wyłącz- 


')  Puku  hist  nat  VI.  27. 


Digitized  by 


Google 


296 

me  morskich  wybrzeży.  Jednak  imię  slawnój  bnrsztyuodajnćj 
Wisły  było  znane  Plinijnszowi  podobnie  jak  Meli.  I  tak  jak 
Mela,  tak  Plinijusz  wyobrażał  sobie,  że  ona  ostatnią  pa- 
nica znanego  świata  od  północnego  wschodu.  Słyszał  jako 
niektórzy  twierdzili,  że  te  kraje,  położone  na  wschód  od 
Ingewonów  i  Germanii,  aż  po  Wisłę  były  zamieszkałe  przez 
Sarmatów,  Wenedów,  (o  których  wiemy,  że  ich  zwano  nie- 
gdyś Hyperborejczykami,  a  póżniój  Słowianami),  i  przez  oder- 
wane germańskie  plemiona  Hyrów  i  Scyrów.  Kraje  te  aa 
zachód  od  Łaby  położone,  leżały  tedy  po  za  Germaniją. 
Twierdzono,  że  jest  tam  zatoka  Cylipeńska,  to  jest  zatoka 
Szc/^ecińska,  i  w  niój  wyspa  Latris,  Rugija,  znana  nam  już 
sadyba  czci  słońca  i  jego  kochanki.  Zatoka  Lagnam  była 
w  sąsiedztwie  Cymbrów ;  dociórano  do  niój  lądem  przez  Hol- 
zacyję,  a  my  poznajemy  tu  zatokę  Bukowiecką.  Niebawem 
przekonamy  się,  że  kupcy,  odwiedzający  lądem  albo  w  inny 
może  jeszcze  sposób  ujścia  Odry,  mniemali,  że  napotkali 
ujścia  tak  sławnój  Wisły,  ale  sprawę  tę  zbadamy  wtedy  do- 
pióro,  gdy  poznamy  wyrażniójsze  świadectwa  Tacyta  i  Pto- 

LOMEUSZA. 

Plinijusz  wiedział  dalój,  że  przylądek  Skagen,  czyli 
jak  on  go  nazywa,  przylądek  Cymbrów  zapędzał  się  daleko 
w  głąb  morza,  tworząc  półwyspie  Tastrys  czyli  Jatiandyję. 
Na  wschód  od  Jutlandyi  nie  wspomina  wcale  wysp  Duńskich, 
ponieważ  żaden  statek  galski  lub  brytyjski  nie  dotarł  do 
Bełtu.  Wie  zato,  że  dalój  ku  zachodowi  jest  23  wysp  zna 
nych  rzymskiemu  orężowi.  Z  tych  najznakomitszemi  były: 
Burkana,  pr/ezwana  przez  rzymian  Fabawiją,  dla  wiełkićj 
obfitości  samorodnych  owoców;  tudzież  wyspa,  zwana  przez 
rzymskich  żołnierzy  Glezaryją,  a  przez  barbarzyńców  Anste- 
rawiją  (Ostrau),  i  wreszcie  Aktanija.  Łatwo  poznać  wyspy 
Juckie  i  Fryzońskie,  północną  Jutlandyję  i  wybrzeże  poln- 
dniowo-zachodnie  Szwecyi. 

Narody  germańskie  mieszkały  ponad  całóm  tóra  mo- 
rzem ^),  na  przestrzeni,  którój  Plinijusz  niemógł  oznaczyć, 


*)  PuNii  JihL  nat  VL  28, 


Digitized  by 


Google 


aź  po  rz^kę  Skaldę  na  zachodzie.  Pięć  było  szczepów  ger- 
mańskich :  Wandylowie^  których  częścią  Bnrgnndyjonie,  Wa- 
ryni;  Gharyni,  Gntoni.  Drogim  szczepem  Ingewoni,  z  których 
szczepu  Cymbrowie,  Tentonowie  i  plemiona  Chanków,  to  jest 
lady  zamieszkujące  Szlezwik,  Holzacyję  i  Hanowerskie,  przod- 
kowie dzisiejszych  Platdeutśche.  Najbliżój  Bena  siedzieli  Iste- 
woni,  a  pomiędzy  nimi  Sygambrowie.  Szczep  był  to  po  naj- 
większój  części  przez  Rzymian  wytępiony,  albo  do  Galii 
przesiedlony ;  resztki  jego  utrzymały  się  w  żuławach  Bena 
i  stały  się  przodkami  dzisiejszego  niderlandskiego  naroda. 
W  głębi  lada  siedzieli  HermijoniC;  od  których  pochodzą  wła- 
ściwi Niemcy,  die  Hochdeutschen.  Do  nich  zaliczano  Saebów, 
Hermandarów,  Chatów,  Cherusków.  Piątym  był  szczep  Ba- 
stamów,  których  Bzymianie  także  zwali  Peacynami,  ponie- 
waż jedna  gromada  tego  luda  osiadła  na  wyspie  Sosen  przy 
ajścia  Danaja.  Odbiegli  daleko  od  innych  Germanów,  i  prze- 
bywali nad  Dniestrem  i  Dunajem,  na  stepach  Bessarabskich, 
gdzie  sąsiadowali  z  Dakami. 

Z  cztórema  szczepami  łatwa  tedy  sprawa.  Ale  kimże 
byli  owi  Wandylowie,  do  których  Punuusz  dolicza  tak  sła- 
wne późniój  narody  Burgundyjonów  i  Gutonów  czyli  Gotów? 
Tydh  ostatnich  doliczył  był  Strabo  do  snebskiój  rzeszy. 
Nazwa  ich  i  nazwa  plemienia  Wandylów  czyli  Wandalów 
rozwiążą  może  zagadkę.  Były  to  ludy  pokrewne  Germanom, 
ale  przecie  nie  germańskie,  i  z  trudnością  tylko  porozumie- 
wające się  z  Germanami.  Język  Gotów  znany,  i  jest  to  na- 
rzecze skandynawskie,  a  nie  niemieckie.  Wandylowie  są  to 
tedy  przodkowie  owych  zuchwałych  skandynawskich  drużyn, 
które  miały  kiedyś  zburzyć  państwo  Bzymskie.  PrzesiedUły 
się  były  już  plemiona  te  na  południowy  brzeg  Bdtyku,  a  sie- 
dzieli dalćj  na  wschód  od  ostatnich  Germanów,  logewonów, 
gdzieś  pomiędzy  Łabą  a  Odrą,  w  sąsiedztwie  Wenedów. 
Plinuusz  jednak  niewiedział  zgoła  gdzie  ich  szukać?  O  Ba- 
stamach  mówi,  że  Marys  czyli  Duryja  oddzielają  ich  od  Sno- 
bów i  królestwa  Wanijuszowego  ^).  Ustęp  to  dziwnie  niejasny 


*)  PuNn  hiit  nat  YŁ  35. 

Wjdi.  iloMt  T.  JUZ.  88 


Digitized  by 


Google 


2dg 

i  bałamutny.  Trudoo  zrozumieć  czćm  Dnryja?  Zdaje  się  je- 
dnak, ie  tu  zaszło  nieporozumienie^  które  będziemy  usiłowali 
wyjaśnić. 

Królestwo  Wanijusza,  to  owo  królestwo  Markomanów 
czyli  8uebów,  obejmujące  Czecby,  Szlązk,  Saksoniję  i  kraj 
aż  po  Bałtyk,  które  niegdyś  Marbod  założył.  Wanijnsz  był 
następcą  Marboda.  Morawija  stanowiła  także  część  tego  pań- 
stwa, a  rzćki  Morawa  (Marys)  i  Waga  (Duria)  stanowiły  za- 
chodnią granicę  Suebów,  od  resztek  plemienia  celtyckiego, 
od  Bojów.  Otóż  starożytni  wahali  się  zawsze  gdy  przyszło 
stwierdzić,  czy  Bastarni  Celtami  byli,  czy  tćż  Germanami 
Plinijusz  przeniósł  ich  imię  na  Celtów  Karpackich,  i  pozo- 
stawił nas  przeto  w  zupełnćj  nieświadomości  co  do  sadyb 
właściwych  Bastamów. 

Plinijusz  skończył  swój  opis  Germanii  temi  słowami, 
nie  potrzebującemi  prawie  dalszego  komentarza :  Ze  sławnych 
rzćk  wpadają  do  Oceanu,  Gutalus,  Wisła,  Łaba,  Wezera, 
Amiza,  Ren  i  Moza.  W  głębi  Germanii  rozciągają  się  góry 
Hercyńskie,  które  się  żadnych  nie  powstydzą  '). 

Wszystko  tu  jasne.  Zagadkowym  tylko  Gutalus.  Wy- 
mieniony przed  Wisłą  leży  niby  na  wschód  od  nićj,  i  mógłby 
być  Przegołą  albo  Niemnem.  Ale  tych  rzćk  starożytni  nigdy 
nie  poznali.  Imię  wskazuje  rzćkę  Gutonów,  Gotów.  A  w  ta- 
kim razie  mielibyśmy  niezawodnie  do  czynienia  z  Odrą, 
o  którćj  wieść  doszła  już  była  Dionizego  Periegetę,  a  mo- 
gła także  dojść  Plinuusza,  skoro  rzćka  ta  była  obok  Łaby 
główną  rzćką  państwa  Markomanów,  i  skoro  była  także,  lubo 
w  mnićjszym  stopniu  od  Wisły,  ważną  dla  handlu  bursz- 
tynem. 

Wyraźnie  nad  średnim  Dunajem  znał  Plinijusz  także, 
podobnie  jak  wszyscy  starożytni,  lud  pastorski  scytyjskiego 
czyli  sarmackiego  plemienia.  Jazygowie  Sarmaci  zamieszki- 
wali tu  równiny  i  płaszczyzny  pomiędzy  Dunajem  a  odstę- 
pami hercyńskiemi,  na  zachód,  aż  po  zimowe  leże  wojsk 
rzymskich  w  Panońskim  Eamuncie,  i  aż  po  tamtejsze  gra* 


*)  Idem  ibid.  VI.  98. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


299 

nice  Germanów.  Po  górach  zaś  i  po  lasach  Siedmiogrodzkich 
siedzieli  pomiędzy  Cisą  i  Dunajem  wyparci  przez  Jazygów 
Dakowie  ^).  Plinijusz  mniemał,  że  owo  wybrzeże  Germanii, 
z  którego  bnrsztyn  przywożą,  było  już  za  jego  czasów  znane, 
i  na  sześćset  mil  rzymskich  odległe  od  Earnnnta  Panoń- 
skiego ').  Żył  za  jego  czasów  rycerz  rzymski,  którego  Jalijan, 
nadzorca  gladyjatorów  Nerona,  wyprawił  był  na  zwiady 
w  tamte  strony,  i  który  odwiedził  owo  wybrzeże. 

Wyprawa  ta  była  zapewne  źródłem  wiadomości  Plini- 
jnszowych  o  Wiśle,  o  Wenedach  mieszkających  pomiędzy 
Wisłą  a  krajem  Ingewonów,  i  owój  rzćce  Gotów,  Gutalus. 
Nazwa  Wisły  była  już  pierwój  znana  Meli,  który  ją  pisał 
Visula.  Plinijusz  pisze  raz  Ytstla  a  raz  YUculus.  Ptolo- 
MEUSZ  będzie  ją  póżniój  pisał  Yisttda^  a  wielu  starożytnych 
Yiscla,  W  tych  wszystkich  pisowniach  widzimy  stateczne 
usiłowanie  starożytnych  wyrażenia  słowiańskiego  brzmienia  ł. 
Jeżeli  tedy  Erydan  północny  nazywał  się  już  koło  czasów 
Chrystusowych  Wisłą,  trzeba  wierzyć,  że  nadbrzeżni  Ilyper- 
borejczycy  byli  wówczas  słowiańskiego  plemienia ;  a  to  tćm- 
bardzićj,  że  słowo  Wisła  jest  niezawodnie  słowiańskie  i  po- 
krewne ukraińskićj  nazwie  Dniepru:  Sołowyci. 

Znajomość  Pontu  była  u  Plinijusza  nadzwyczaj  niedo- 
kładną. Czerpał  swoje  wiadomości  z  Hebodota,  z  Pompo- 
NUUSZA  Meli,  ze  Strabona  i  jeszcze  z  jakiegoś  czwartego, 
póżnićjszego  źródła.  Podobnie  jak  Mela  powtarza  nazwy 
rzćk  różne,  mniemając,  ze  o  różnych  rzćkach  mowa,  i  tćm 
samćm  tworzy  niemożliwą  gmatwaninę.  Podobnie  jak  Mela 
i  jeszcze  inni  starożytni  mieści  rozmaite  bajeczne,  albo  od- 
dawna  wymarłe  ludy  na  bajecznym,  szćrokim  przesmyku, 
dzielącym  Europę  od  Azyi. 

Morze  Czarne  jest  u  niego  czwartą  wielką  zatoką  euro- 
pejską, po  morzu  Tyrreńskiem,  Adryjatyckiem  i  Egejskiem. 
Początek  tej  zatoki  u  Helespontu,  a  koniec  przy  ujściu  Meo- 


')  Plinii  hist  nał.  VL  26. 
■)  PLiini  hist.  nat  XXXVn.  3. 


Digitized  by 


Google 


300 

tydy  ^).  Sa^rokie  morze  graniczące  z  Azyją  a  wdzierające 
się  do  Earopy  przez  stórczący  brzeg  Chersonezn  Trackiego, 
wdziórało  się  w  głąb  ziemi  wąskiem  korytem,  kędy,  jak 
powiadaoOy  Europa  od  Azyi  tylko  na  siedm  staj  oddalona. 
Za  Bosforem  Trackim  szćrokie  morze,  Pont  godcinny,  nie- 
gdyń  niegościnnym  zwany,  sięgało  w  dalekie  kraje,  długo 
swoje  brzegi  wyginało,  i  stćrczało  dwoma  rogami,  tak,  że 
miało  prawie  kształt  scytyjskiego  łuku.  U  samego  środka 
łączyło  się  z  ujściem  Meockiego  jeziora*.  Ujście  to  nazywano 
Gymeryjskim  Bosforem.  Miało  ono  27$  mili  rzymskiój  sze- 
rokości. 

Od  ujść  Dunaju  począwszy,  same  prawie  scytyjskie 
plemiona  posiadły  wybrzeże.  Rozmaitych  jednak  imion  oży- 
wały. Gdzieindziej  siedzieli  Getowie,  przezwani  przez  Rzy- 
mian Dakami;  gdzieindziej  Sarmaci,  a  pomiędzy  nimi  Ama- 
ksobitowie,  to  jest  mieszkańcy  wozów,  i  Aorsowie,  gdzie- 
indziej potomkowie  niewolników,  Scytowie  wyrodni,  Troglo- 
dyci, to  jest  mieszkańcy  naddniestrzańskicb  jaskiń,  do  któ^ 
rych  Plinijusz  zastosował  podanie  historyczne,  przechowane 
przez  Herodota,  które  nas  tu  Wiżej  nie  obchodzi.  DaJ^j 
Alanie  i  Roksolanie.  Wszystkie  te  sarmackie  ludy  zajmowały 
Niż  pomiędzy  Dniestrem  a  Dnieprem,  i  wiadomośó  o*  nich 
oryginalna  oddaje  prawdziwy  stan  owych  okolic  za  dni  We- 
spazyjana.  Za  dni  Plinuusza  nazwa  Scytów  przeszła  byhi 
na  Sarmatów  i  Germanów.  Pierwotne  miano  nie  dochowało 
się  jak  chyba  tam,  gdzie  u  kresów  świata  przebywały  innym 
śmiertelnym  nieznane  plemiona. 

Idąc  od  Istru  na  wschód  spotykał  Plinijusz  najpierw 
miasta  Kremniski  i  Epolium,  i  góry  Makrokremny,  co  polega 
na  widoczDÓj  pomyłce,  skoro  Kremniski,  to  dzisiejszy  Azow 
przy  ujściu  Donu.  Dalej  płynęła  rzóka  Tyras,  dzisiejszy 
Dniestr,  która  miano  swoje  nadała  była  miastu  zwanemu 
niegdyś  i  u  Meli,  Ofijuzą.  Tyragetowie  zamieszkiwali  wielką 
wyspę  na  tej  rzćce.  Takiej  wyspy  niebyło  nigdy,  ale  po- 
wiaty Orchejski  i  Soroczański  w  Bessarabii,  ujęte  pomiędzy 


*)  Plinii  hist.  nat,  VI.  24— 2G. 

/Google 


Digitized  by  ^ 


801 

Robołdą  a  Dniestrem,  wydały  się  stepoiytnym  taką  wyspą. 
Ta  mieszkali  Tyragetowie.  A  odno^  Karpat  ciągnąca  się 
od  Chocimia  do  Eiszeniewa,  to  góry  Makrokremny.  Dalój 
raóka  Azyjaka,  po  za  którą  Erobygowie,  rzóka  Rode,  przy- 
stoi Sagamka,  przystań  Ordessos.  Na  120  mil  rzymskich  od 
Tyrasn  była  rzóka  Borysienes  Cczyli  Ingnł),  i  liman,  i  naród 
tegoż  imienia,  i  miasto  oddalone  na  15  mil  rzymskich  od 
morza,  zwane  niegdyś  Olbiją  czyli  Olbijopolem,  a  za  dni 
PUNiJuszA  Miletopolem.  Wnet  przy  brzegn  byta  przystań 
Achajów,  koło  dzisiejszego  Einburna,  i  wyspa  Achilesa  sła- 
wna wskntek  mogiły  tego  męża.  Tak  ją  kładzie  Plikitusz. 
tfest  to  w  istocie  wyspa  wężów,  położona  wcale  gdzieindziej, 
przy  njścin  SaHny.  Słusznie  jednak  kładzie  ta  Plinijusz 
ówczesne  półwyspie  a  dzisiejszą  wyspę  Tendrę,  zwaną  bie- 
giem Achilesa,  na  pamiątkę  ćwiczeń  bohatera.  Przedawnio- 
nym i  nie  jasnym  dodatek,  że  Scytowie  i  Syrakowie  cały 
ten  trakt  dzierżyli.  Ztąd  ciągnęła  się  leśna  okolica  ponad 
morze  Hylejskie,  które  po  niój  imię  wzięło.  Mieszkańców 
nazywano  Enekadejczykami.  Jest  to  prawda.  Mowa  ta  o  krają 
na  wsdiód  od  Ingała,  naprzeciw,  a  nie  na  wschód  od  Eim- 
bnmn.  Dalój  znajdaje  Płinuusz  Pantykapes  czyli  Ingnlec, 
a  przejHsając  Herodota  i  Efora  widzi  w  nim  granicę  Pa- 
storzy i  Rolników.  Jest  to  zresztą  i  zostanie  wiecznie  prawdą. 
Pomiędzy  Ingułem  a  Ingulcem  rosoą  drzewa,  i  oprawa  roli 
możliwa.  Dalój  step  szczóry  Zaporoski,  i  konieczność  pastor- 
skiego życia.  Zaraz  dalćj  Aceryn,  Herodotowy  Hypacyrys, 
dzisiejszy  Bażnblak.  Niektórzy  twierdzili,  że  Pantykapes 
8)dywid  poniżćj  Olbii  z  Borysteoesem.  Bardzićj  rzeczy  świa- 
domi twierdzili  to  samo  o  rzćce  Hypanis  czyli  o  Bohn, 
o  którój  niektórzy,  nwledzeni  niedbałćm  wyrażeniem  Stra- 
BOiTA,  twierdzili  najmyhiićj  za  dni  Płinijusza,  że  płynie 
w  Azyi. 

Dalćj  na  wschód,  koło  Perekopn,  znał  Płinuusz,  czer- 
piąc wiadomości  swoje  z  Hebodota,  zatokę  Earcynycką, 
gięgi^ąeą  na  pięć  mil  od  Meotydy,  dzisiejsze  mofze  Martwe. 
V7yobraża  sobie  jednak,  że  ta  zatoka  ogromna,  że  mnogie 
lady   siadły   koło  nićj   na  wielkićj  przestrzeni,   i  że  miasto 


Digitized  by 


Google 


802 

Earcyny  tn  się  zawsze  jeszcze  wznosi.  Nadano  krajowi  imię 
Karcynytydy.  Tu  była  rzóka  Pacelis,  chyba  mała  Czaplinka, 
i  obok  miasta  Earcynys,  jeszcze  miasto  Nawarom.  Jezioro 
Bnges,  dziś  Donkurłowskie^  spuszczało  się  do  morza  kana- 
łem. Skaliste  góry  Perekopu  oddzielały  Buges  od  Koretu 
czyli  Oniłego  morza,  zatoki  Meockiego  jeziora. 

Aż  dotąd  wszystko  dobrze.  Odtąd  początek  bi^amnctwa. 
Po  wyrażeniach  wątpliwych  tekstu  Plinijusza  można  się 
i  pierwćj  domyślać,  że  Herodota  naprawdę  nie  roznmiiJ. 
Tn  nierozumienie  źródeł  staje  się  jawnóm.  Mówi,  że  do  za- 
toki Eoretos  wpadają  z  rozmaitych  stron  Gerros,  Buges  rzóka 
i  Hypanis.  Gerros,  to  właściwy  Dniepr,  który  nigdy  niemiał 
nic  wspólnego  z  morzem  Azowskiem.  Hypanis  to  Boh,  a  Bu- 
ges podobnie  jak  Azyaces  czyli  Aksyaces,  i  jak  Bodę,  to 
znowu  rozmaite  imiona  tego  samego  Bohu.  Imię  słowiańskie 
Bohu,  już  wówczas  znane,  stanowczym  dowodem,  że  słowiań- 
skie gromady  niektóre  zaszły  były  już  aż  na  Niż,  w  pier- 
wszym wieku  po  Chrystusie.  Dalój  powtarza  Plinijusz  bez- 
myślnie wiadomość  Herodota  i  Efora,  że  Gerros  dzieli 
Scytów  królewskich  od  pastorzy,  nie  pytając  się  o  to,  czy 
wogóle  Scytowie  królewscy  jeszcze  za  jego  czasów  istnieli? 
Jeszcze  większym  dziwactwem  wiadomość  następująca:  oto 
Hypanis  miał  płynąć  za  pomocą  sztucznego  kanału  do  Bu- 
gesu,  a  za  pomocą  prawdziwego  koryta  do  Koretu.  Czy  samo 
imię  Eoretus  nie  jest  po  prostu  słowiańskiem  korytem,  i  czy 
nadanie  tego  miana  zatoce  albo  rzćce  jakiejś  indywidualnćj 
nie  polega  także  na  prostćm  nieporozumieniu?  Rozmieszcze- 
nie ludów  na  zachód  i  północ  od  morza  Azowskiego  już 
zgoła  bajeczne.  Popis  to  pusty  niekrytyczną  erudycyją.  No- 
gajskie stepy,  to  okolica  Scytyi,  która  się  nazywa  Syndyka; 
a  my  wiemy,  że  prawdziwćj  Syndyki  należy  się  szukać 
w  Tmuktorakaniu.  Auchetowie,  u  których  są  źródła  rzćki 
Hypanis,  mieszkają  koło  Tafrów,  w  głębi  lądu;  to  znaczy 
po  polsku:  naród,  u  którego  są  źródła  Bohu,  mieszka  na 
Perekopie  w  głębi  lądu.  I  niechże  tu  kto  będzie  mądrym! 
Dalćj  dawni  Neurowie  Herodotowi,  u  których  Plinuusz  kła- 


Digitized  by 


Google 


303 

dzie  dość  słusznie  źródła  Borystenesn  czyli  Ingała ;  a  potćm 
wymarłe  albo  przezwane  ludy  Grelonów,  Tyssagetów,  Budy- 
nów,  królewskich  Scytów  i  Agatyrsów  o  jakichś  bajecznych 
niebieskich  włosach,  których  sadyb  Plinijusz  bliżój  nie 
określa.  Powyżćj  pastorze  i  Androfagowie  mężożerce.  Sauro- 
maci,  poprostu  drugie  imię  Sarmatów,  siedzieli  za  Bugesem 
nad  Meotydą  wraz  z  Issedonami  Herodotowymi,  Meotowie 
zaś;  od  których  jezioro  otrzymało  imię^  wzdłuż  całych  brze- 
gów, aż  po  rzókę  Tanais.  Najdalćj  w  głębi  mieszkają  Ary- 
maspowie.  Wnet  znajdziesz  Ryfejskie  góry  i  okolicę,  którój 
nadają  imię  pierzastój,  ponieważ  tu  śnieg  pada  wiecznie 
jakby  pierze.  Część  to  świata  przez  przyrodę  potępiona, 
w  wiecznem  zimnie  pogrążona,  z  którój  tylko  mrozom  po- 
żytek i  wichru  początek.  Po  za  temi  górami  i  wichrem  pół- 
nocy mieszka  ród  szczęśliwy,  który  Hyperborejczykami  prze- 
zwano. Ten  bajeczny  samowtór  Nadwiślańskich  Wenedów 
żyje  długowiecznie,  i  słynie  cudami.  Tam  powiadają,  że  są 
zawiasy  świata  i  ostatnie  ścieżki  gwiazd,  tam  słońce  świeci 
nieustannie  przez  sześć  miesięcy. 

Aż  dotąd  całe  to  bałamuctwo  wyłącznie  prawie  wypi- 
sane z  Meli.  Tu  poprawia  Plinijusz  Melę  arcyśmiesznie, 
popadając  sam  w  gruby  błąd  astronomiczny,  i  mówi,  że 
wielki  dzień  podbiegunowy  nie  trwa  jak  powiadają  nieświa- 
domi, to  jest  PozYDONUUSz  i  Mela,  od  zrównania  wiosen- 
nego do  jesiennego.  Raz  wschodzi  słońce  na  rok  w  czasie 
przesilenia  letniego,  zachodzi  w  czasie  przesilenia  zimowego  I 

Po  tćj  mądrćj  poprawce  przechodzi  Plinijusz  do  opisu 
bajecznych  północnych  wybrzeży  Scy tyi ,  i  znowu  wraz 
z  Melą  prawi  cuda  niestworzone.  Mówi  o  Eońskich  wyspach, 
których  mieszkańcy  żywią  się  jajami  ptasiemi  i  owsem.  Na 
innych  wyspach  mają  się  rodzić  ludzie  o  końskich  nogach, 
to  znów  Fanezowie,  których  uszy  przyodziewają  zresztą  na- 
gie ciało.  Ciekawąby  przecie  rzeczą  było  poznać  wspólne 
źródło  baśni  przechowanych  przez  Melę  i  Płinuusza. 


Digitized  by 


Google 


904 


XIV- 
Germanija  Tacyta. 


z  kolei  przystąpimy  do  Tactta.  Arystokratycsny  raym- 
ski  malkontenta  żałujący  rzeczypospolitój,  jeden  z  największych 
pisarzy,  jakich  6wiat  widział,  walczył  całe  iycie  piórenci 
z  kapryśnym  despotyzmem  Cezarów,  a  walczył  moie  nie 
bez  skntku,  skoro  się  doczekał  swobodniejszych  rządów  Tra- 
jana,  a  większego  uszanowania  praw.  W  histoiyi  i  w  anna- 
łach przedstawił  w  najciemniejszych  kolorach  rządy  impera- 
torów ;  na  to  napisał  Germanię,  aby  przeciwstawić  rzymakió) 
gnuśności  nideaJizowaną  prostotę  Północy.  Ostrożnie  tedy 
trzeba  przystępować  do  Tacyta,  jeśli  chcemy  poznać  praw- 
dziwe obyczaje  Germanów.  Dla  nas  jednak,  którym  chodsi 
teraz  tylko  o  posady  ludów  i  granioe  geograficznćj  wied^ 
starożytnych,  będzie  Tacyt  niepodejrzanym  świadkienL  Opu- 
ścimy rozumie  się  wszystko,  co  nie  jest  w  ścisłym  zwiąd^u 
z  naszem  zadaniem.  Będziemy  tylko  rozważać  geograficzne 
ustępy  znakomitego  dziełka. 

Bogatą  nadzwyczaj  w  imiona  ludów  jest  treść  Germa- 
nii Tacyta,  i  ci^e  dziełko  zdradza  głębszą  już  znajomoAć 
Północy.  Dla  nas  jednak  dzieło  to  traci  znacznie  na  wartości, 
wskutek  tego,  że  Tacyt  mówi  nadzwyczajnie  mało  o  fizyet- 
nćj  geografii  opisanych  krain,  i  że  przeto  wtedy  tylko  mo- 
żemy w  przybliżeniu  oznaczyć  sadyby  wymienionych  ludów, 
gdy  przejdziemy  je  wszystkie  koleją  tą,  którą  Tacyt  je  wy- 
mienia, gdy  wiadomość  podaną  przez  Tacyta  porównamy 
ze  świadectwami  innych  pisarzy  starożytnych,  i  gdy  aię 
w  dodatku  spytamy  o  to,  zkąd  Tacyt  pozbierał  swoje  wia- 
domości? i  jak  daleko  mogły  sięgać  wiadomości  zaczerpnięte 
z  Tacytowych  źródeł? 

Oto  rzeczą  widoczną,  że  Rzymianie  za  czasów  Tacyta 
nie  mieli  wcale  stosunków  z  głębszą  Germangą.  Wygląda 
to  wyraźnie  ze  słów  samegoż  Tacyta,  powiadającego,  że 
Bzymianie  tylko  z  Hermnndurami  obcują  bardziój  ponfalei 


Digitized  by 


Google 


sos 

że  dawniój  znali  Łabę^  ale  ledwo  czasem  o  niój  słyszą,  od- 
kąd legijony  głąb  Germanii  opuściły,  że  Druzus  i  Germa- 
nikus  pnszczali  się  niegdyś  na  Ocean  Północny  i  znali  jego 
wybrzeża,  i  że  potćm  nikt  jnż  z  głośnieji^zych  nie  puszczał 
się  na  te  wody.  Wiadomości  Tacyta  mogły  tedy  być  dwo- 
jakie: albo  były  to  wiadomości  pozbierane  z  jakichś  listów 
i  pamiętników,  pochodzących  jeszcze  z  czasów  Augusta  i  Ty- 
beryjusza,  kiedy  to  rzymskie  legijony  często  Germaniję  na- 
wiedzały, albo  były  to  wiadomości  pochodzące  od  nadgra- 
nicznych załóg  rzymskich,  od  Germanów  służących  w  wojsku 
rzymskióm,  i  wreszcie  od  owych  galskich  a  zwłaszcza  bry- 
tyjskich żeglarzy,  którzy  nieustannie  nawićdzali  wybrzeża 
Niemieckiego  morza.  Takie  wiadomości  tyczyły  się  bezpo- 
średnio tylko  pokoleń  nadbrzeżnych  albo  nadgranicznych. 
O  dalszych  dochodziły  mniój  wyraźne  wieści,  i  znano  nieco 
lepiój  tylko  wnętrze  na  pół  cywilizowanego  i  sprzymierzo- 
nego z  Ezymem  państwa  Markomanów. 

Według  Tacyta  tedy  rzóki  Ren  i  Dunaj  odgraniczały 
Germaniję  całą  od  Galów,  Retów  i  Panonów;  wzajemna 
trwoga  i  góry  były  granicą  od  Daków  i  Sarmatów  ').  Resztę 
oceau  opływał.  Były  w  Germanii  szćrokie  zatoki  i  ogromne 
przestwory  wysp,  a  na  nich,  niedawno,  wskutek  wojny  po- 
znane i  ludy  i  króle.  Ren  zrodzony  wśród  niedostępnych 
i  niebotycznych  ścian  Alp  Retyckicb,  wpadał  do  Oceanu  Pół- 
nocnego, ugiąwszy  się  zlekka  na  zachód.  Dunaj  spływał 
z  miękkiego  i  łagodnego  grzbietu  gór  Abnobejskich,  to  jest 
dzisiejszego  Czarnego  lasu,  różne  odwiedzał  narody,  i  wre- 
szcie wpadał  sześcioma  korytami  do  moi  za  Pontyckiego. 
Moczary  pochłaniały  siódme  ujście. 

Germanie  sławili  w  pieśniach  starożytnych,  w  których 
jedynie  przechowywali  pamięć  swoich  roczników,  boga  Tuis- 
kona,  zrodzonego  przez  Ziemię,  i  syna  jego  Manna,  jako 
przodków  i  założycieli  plemienia.  Mannowi  przypisywali  sy- 
nów, po  których  ludy  pobrały  imiona.  Najbliżsi  przeto  Oceanu 
mieli  imię  Ingewonów,   mieszkańcy  głębi  lądu  nosili  miano 


*j  Taciti;  Germania,  1—2. 

Wjdt.  ftlosot  T.  XIX.  39 


Digitized  by 


Google 


Hermijonów;  inni,  to  jest  ludy  osiadłe  przy  ajóciach  fienu, 
Istewonów.  Widzimy,  że  Tacyt  Wandylów  i  Bastarnów  jako 
osobnego  plemienia  nie  wspomina. 

Najznakomitszy  świadek,  boski  Juliusz  (Juliusz  Cezab) 
podał  był  wiadomość,  że  Galów  potęga  była  niegdyś  większą  ')• 
Jemn  należało  się  wierzyć,  że  Galowie  wkroczyli  byli  takie 
i  do  Germanii.  Bo  i  jakaż  rzćka  mogła  przeszkodzić  temu, 
aby  ród  zwycięski  nie  obrał  sobie  siedziby  w  kraju,  gdzie 
do  dni  Tacyta  panowało  powszechne  zamieszanie?  i  gdzie 
potężae  królestwa  i  za  jego  czasów  nigdzie  stałych  granie 
pomiędzy  sobą  nie  poustanawiały ?  Siedzieli  tedy  niegdyś 
pomiędzy  puszczą  Hercyńską,  Menem  i  Renem  Helwetowie, 
a  dalćj  Bejowie,  jedni  i  drudzy  galskiego  pochodzenia.  Po- 
zostawało jeszcze  na  miejscu,  w  Czechach,  imię  Bojohemii, 
jako  pamiątka  po  dawnych  mieszkańcach.  Niewiadomo  było, 
czy  Araryskowie  przenieśli  się  byli  do  Panonii  z  germań- 
skiego narodu  Osów?  Czy  Osowie  zabłądzili  byli  do  Ger- 
manii z  panońskiego  narodu  Ararysków  ?  Jeden  mieli  język, 
jedne  obyczaje. 

Tacyt  nie  policzył  pomiędzy  ludy  Germanii  tych,  co 
uprawiali  Dekumackie  pola,  to  jest  Badeńskie  i  Wytember- 
giję,  choć  siedzieli  po  za  Renem  i  Dunajem.  Najnikczemniej- 
szy  Gal,  przez  ubóstwo  rozzuchwalony,  zajmował  wątpliwe 
włości.  W  ślad  za  nim  zakrćślali  Rzymianie  granicę,  posu- 
wali załogi,  obejmowali  osadnika  w  granice  państwa,  okolicę 
przyłączali  do  prowincyi.  Dalćj  siedzieli  Chattowie,  wnet  na 
północ  od  Menu,  w  owćj  Hessyi,  która  przechowała  do- 
tąd mało  co  zmienione  ich  miano.  Początek  ich  sadyb  był 
w  owym  Hercyńskim  ostępie,  którego  imię  nadawano  jeszcze 
wszystkim  prawie  górom  wewnętrznćj  Geimanii.  Granicząc 
z  Rzymianami  z  dwu  stron,  od  Menu  i  Renu,  nie  siedzieli 
w  takich  moczarach  jak  inni  Germanowie,  tylko  na  coraz  rzad- 
szych wzgórzach  owej  części  Hercyńskich  łańcuchów,  która 
dotąd  zachowała  podobnie  jak  kraina  Chattów  dawne  miano, 
i  nazywa  się  po  niemiecku:  Harz. 

')  Taoiti:  Oermania,  28— 29. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


307 

Przechodząc  do  wyliczenia  mnogioh  plemion  nadreń- 
skieh  zamieszkujących  dzisiejszą  Westfaliję^  a  z  natury  rze- 
czy dobrze  znanych  załogom  rzymskim  \),  mówi  Tacyt,  że 
najbliższymi  Chattów  byli  Uzypetowie  i  Tenkterowje  upra- 
wiający pobrzeże  Renu.  Niegdyś  tu*  przy  Tenkterach  nady- 
bywano  Brukterów,  ale  Tactt  słyszał,  ie  przybysze  Chama- 
wowie  i  Angiwaryiowie  zajęli  byli  ich  miejsce.  Za  zgodą 
wszystkich  sąsiednich  plemion  wygnano  i  prawie  do  nogi 
wycięto  Brukterów.  Dulgubnowie,  Chazuarowie  i  inne  zresztą 
nie  sławne  plemiona  obstąpiły  były  z  tyłu  Chamawów  i  Angi- 
waryjów ;  to  jest  mieszkali  dalój  od  Rzymian,  w  okolicy  dzi- 
siejszego Monastern.  Z  czoła,  to  jest  przy  granicy  rzymskiej 
byli  osadzeni  Fryzowie,  w  miarę  sił  wielkimi  i  małymi  Fry- 
zami przezwani.  Obydwa  narody  sięgały  Renu  i  Oceanu, 
a  prócz  tego  otaczały  ogromne  jezioro,  Zuidersee  dzisiejsze, 
po  którem  także  rzymskie  statki  pływały.  Krajem  Fryzów 
nasze  Niderlandy,  które  dotąd  po  części  ich  imię  zachowały. 
Od  Fryzońskich  wybrzeży  puszczali  się  także  Rzymianie  na 
Ocean,  na  którym  wieść  niosła  o  jakichś  drugich,  północnych 
słupach  Herkulesowych ;  czy  to  Herkules  tu  w  istocie  prze- 
bywał, czy  to  tylko  ludzie  przywykli  byli  wszystkie  sławne 
świata  sprawy  jemu  przypisywać?  Nie  brakło  zuchwalstwa 
Druzusowi  i  Germanikusowi,  ale  Ocean  zabronił  i  własne 
i  herkulesowe  badać  sprawy.  Póżnićj  nikt  nie  próbował  szczę- 
ścia, i  ludzie  odtąd  mniemali,  że  rzeczą  pobożniejszą  wierzyć 
w  bogów  sprawy,  nie  usiłując  je  zbadać. 

Dmzus  i  Germanikus  tedy  słyszeli  jakieś  germańskie 
powieści  o  słupach  żelaznych,  postawionych  przez  Tora, 
w  istocie  raczćj  Herkulesa  jak  Jowisza  Germanów,  na  gra- 
nicy pomiędzy  Midgardem,  mieszkaniem  żywych,  a  Niffelhei- 
mem,  mieszkaniem  umarłych.  Słupy  te  miały  gdzieś  leżeć 
na  Oceanie  u  wschodni  o-północny eh  kresów  świata.  W  isto- 
cie te  słupy  głośne  w  różnych  aryjskich  mitologijach  zupeł- 
nie identyczne  z  grcekiemi  i  rzymskiemi  słupami  Herkule- 
sowemi,    i   Rzymianie   obie   powieści  słusznie  jedną   nazwą 


*)  Taciti  Germania,  32—- 46. 

Digitized  by  VjOOQ IC 


308 

oznaczyli.  Uporczywa  wiara  w  jakąś  bajeczną  górę  u  kresów 
północy,  przechowana  przez  greckich  poetów  i  geografów, 
potwierdzała  podanie  germańskie ;  nie  dziw  przeto,  że  rzym- 
scy hetmani  kazali  szukać  północnych  słnpów  Herkulesa. 
Szukano  je  daremnie.  Nikt  nie  popłynął  aż  do  Wielkiego 
i  Małego  Bełtu,  o  którym  niemasz  wzmianki  n  żadnego  ze 
starożytnych.  Gdyby  żeglarze  brjtyjscy  byli  opisali  te  dwie 
cieśniny,  Kzymianie  byliby  niezawodnie  powitali  drugi  Gibral- 
tar, i  byliby  tu  zlokalizowali  powieść  o  górze  Litarmis  czyli 
Sewo,  i  o  słupach  Tora.  Ale  statek  wyszły  z  przystani  pań- 
stwa rzymskiego,  nie  opłyn^  nigdy  Jutlandyi,  i  nigdy  się 
nie  zjawił  pomiędzy  wyspami  Duńskiemi. 

Aż  po  Fryzoniję  i  morze  znano  zachód  Germanii.  Od 
północy  tworzyło  wybrzeże  ogromne  wklęsłe  półkole,  ujęte 
przez  wybrzeża  Oldenburgu,  prowincyi  Hanowerskićj,  Szle- 
zwiku i  Jutlandyi,  a  często  odwiedzane  przez  statki  z  owćj 
Brytanii,  którćj  zasłużonym  namiestnikiem  był  przez  długie 
lata  teść  Tacyta  Agrikola.  Tu  przebywał  lud  Chauków. 
Rozciągał  się  od  kresów  Fryzyjskich  i  zajmował  część  mor- 
skiego wybrzeża,  a  jednak  dotykał  się  osadami  swojemi 
wszystkich  dotąd  wspomnianych  ludów,  i  aż  do  Chattów  się- 
gał krętemi  granicami,  zajmując  tym  sposobem  Hanowerskie 
na  wschód  od  Amizy,  Oldenburgskie  i  Brunszwickie.  Te  prze- 
stwory, kt-óre  Chaukowie  nietylko  zajęli,  ale  zaludnili,  wy- 
dały się  ogromnemi  Ezymianinowi,  przywykłemu  do  tego, 
że  narody  starożytne  zajmowały,  z  wyjątkiem  narodu  rzym- 
skiego, po  kilka  powiatów  tylko.  Chaukowie  byli  pośród 
Germanów  ludem  znakomitym,  strzegącym  wielkości  swój 
sprawiedliwością;  pośród  pokoju  ełynęli. 

U  granic  Chattów  i  Chauków,  w  dzisiejszćj  Turyngii, 
Cheruskowie  dobrze  znani  dla  klęski  Warusowćj,  nie  zacze- 
piani zbyt  długo,  pokój  chowali.  Niegdyś  zwano  Cherusków 
dobrymi  i  sprawiedliwymi,  potćm  już  głupcami  nieporadnymi. 
Szczęście  przyznało  mądrość  zwycięskim  Ghattom.  Ruina 
Cherusków  zgubiła,  także  sąsiednich  Tozów.  W  szczęściu 
bywali  Cherusków  poddanymi,  w  nieszczęściu  zostali  z  nimi 
zrównani. 


Digitized  by 


Google 


309 

W  tój  samój  co  Chaukowie  zatoce,  siedzieli  tuż  nad 
Oceanem,  w  Szlezwiku  i  Holsztynie  Cymbrowie,  za  dni  Ta- 
cyta naród  nieliczny  o  chwale  olbrzymiej.  Pozostały  były 
wielkie  ślady  dawnój  potęgi.  Po  wszystkich  wybrzeżach  stały 
poopuszczane  obozy,  znacząc  granice,  po  których  można  było 
zmierzyć  wagę  i  moc  plemienia  i  wielkość  jego  wychodźstwa. 

Tacyt  przeszedł  z  kolei  do  Suebów.  Nie  jedno  tylko 
pokolenie  liczyli,  jak  Ghattowie  albo  Tenkterowie.  Posiadali 
większą  część  Germanii.  Podzieleni  na  różne  narody,  nosili 
wspólne  miano  Suebów. 

Wspominano  Semnonów  w  dzisiejszćj  Saksonii,  jako 
najdawniejszych  i  najznakomitszych  pośród  Suebów.  Szczę- 
ście dodawało  Semnonom  powagi.  Po  stu  powiatach  siedzieli. 
Wielkość  osady  sprawiała  to,  że  byli  głową  Suebów.  Nie- 
którzy, ą  mianowicie  Kętrzyński,  chcieli  się  w  nich  dopatrzyć 
Słowian,  ale  niemasz  wyrażnićjszego  i  bardzićj  stanowczego 
świadectwa  nad  to,  które  je  kładzie  między  Germany  Her- 
mijony,  suebskiego  plemienia.  Kto  o  tćm  wątpi,  ten  musi 
chyba  przeczyć  całćj  powadze  Tacyta,  i  rzucić  jego  Ger- 
maniję,  jako  nieprzydałe  źródło. 

Longobardowie  siedzieli  już  za  Łabą  w  Brandenburgii, 
jak  o  tćm  świadczy  Strabo.  Byli  znakomici,  choć  nieliczni, 
otoczeni  przez  mnogie  i  potężne  ludy.  Pozostali  nietknięci, 
nie  wskutek  niepożądliwości  sąsiadów,  ale  wskutek  harców 
wojennych.  Dalćj  Rendygnowie  i  Awijonie,  i  Anglowie,  i  Wa- 
ryni,  i  Eudozowie,  i  Sadardonie  i  Nuitonie,  siedzieli  w  miej- 
scach błotami  i  lasami  obwarowanych.  Tylko  niewyraźne 
wieści  dochodziły  o  tych  ludach,  a  domyślamy  się,  że  sie- 
działy gdzieś  nad  Spreą.  Ta  część  rzeszy  suebskiej  należała 
zapewne  do  szczepu  Wandylskiego,  a  sięgała  bardzićj  nie- 
dostępnych okolic  Germanii,  w  których  rzymskie  wojsko 
nigdy  nie  postało.  Zwróciwszy  się  w  bliższe  strony  i  trzy- 
mając się  Dunaju,  tak  jakeśmy  się  zrazu  Renu  trzymali, 
spotkamy  we  Frankonii,  na  wschód  od  Chattów,  a  na  północ 
od  Dunaju,  wierny  Rzymianom  naród  Hermundurów.  Sami 
jedni  pośród  Germanów  nie  strzegli  brzegów  rzćki,  ale  obco- 
wali z  Rzymianami  zażyle,  i  miewali  osady  aż  w  głębi  kwi- 


Digitized  by 


Google 


810 

tnącój  prowincyi  Recyl.  Wszędzie  przechodzili  nie  fitrzeżeni. 
Innym  plemionom  pokazywali  Rzymianie  tylko  zbroje  i  obozy. 
Domy  i  folwarki  stały  otworem  przed  niepożądliwym  Her- 
mundurem. 

W  ich  to  kraju  czyli  raczćj  u  jego  zachodnićj  granicy 
były  źródła  Wełtawy.  Tacyt  dość  naturalnie  mniemał,  że  to 
źródła  Łaby,  sławnój  niegdyś  i  dobrze  znanój  rzóki,  do  któ- 
rój  docierały  nieraz  wojska  rzymskie.  Za  jego  czasu  ledwo 
dochodziły  Rzymian  o  niój  głuche  wieści. 

Przy  Hermundurach  mieszkali  najpierw  Narystowie, 
potom  Markomani  i  Kwadowie.  Wielką  była  chwała,  wielką 
potęga  Markomanów.  Siedzibę  swoją  nawet  zdobyli  roęztwem, 
wypędziwszy  z  niój  Bojów.  Tą  siedzibą  z  pewnością  Bojohe- 
mum,  Boehmen,  Czechy.  Niemniój  dzielnymi  byli  Narystowie 
i  Kwadowie.  Te  plemiona  tworzyły  czoło  Germanii  od  strony 
Dunaju,  i  zamieszkiwały  w  dzisiejszój  Morawii. 

Dalój  Massygnowie,  Kotyni,  Osowie,  Burowie,  siedzieli 
w  tyłach  Markomanów  Czeskich  i  Morawskich  Kwadów,  to 
jest  dalój  od  rzymskiój  granicy.  Marsygnowie  i  Burowie 
z  mowy  i  obyczaju  do  Swewów  Hermijońskich  podobni. 
Mowa  galska  u  Eotynów,  panońska  u  Osów,  na  obydwu 
nałożone  daniny  dowodziły,  że  to  nie  byli  Germanie.  Część 
danin  nałożyli  Węgierscy  Sarmaci,  część  Kwadowie,  jako 
obcym.  Kotyni,  co  haniebniejsza,  i  żelazo  kopali,  gdzieś  na 
Węgierskiem  podgórzu,  jako  niewolnicy.  Wszystkie  te  ludy 
mało  po  polach  siedziały,  głównie  przebywały  po  wąwozach 
i  szczytach  górskich.  Pasmo  gór  (Kerkonoszych)  rozdzielało 
bowiem  Suebiję  czyli  państwo  Markomanów  i  Semnonów 
na  dwoje.  Po  za  tyra  paf^mem,  a  więc  na  Szląsku  przeby- 
wały różne  plemiona,  »o  których  można  było  się  dowiedzieć 
od  Markomanów.  Pomiędzy  terai  najszerzćj  rozsiedleni  Ługi- 
jowie,  rozpadali  się  na  kilka  dzielnic.  Tacyt  wymienił  naj- 
znaczniejsze.  Były  to  dzierżawy  Harryjów,  Helwekonów, 
Manimów,  Elizyjów,  Naharnawalów.  U  Naharnawalów  poka- 
zywano gaj  z  dawien  dawna  czczony.  Kapłan  w  niewieścich 
szatach  obsługiwał  gaj  ten,  a  gdy  przyszło  Tacytowi  bogów 
z  rzymskimi   porównać,   nazwał   Kastora   i  Poluksa.   Takie 


Digitized  by 


Google 


sil 

było  bóstwa  znaczenie:  imię  Alcys.  Nie  było  ta  podobizny, 
nie  było  dlada  -  naniesionego  zabobonu.  Bogów  tych  jednak 
czczono  jako  braci,  i  jako  młodzieńców. 

SzAFARZYK;  a  za  nim  Kętrzyński  dopatrywali  się  w  Lu- 
gijach  Lechów  słowiańskich,  i  tlómaczyli  słowa  Tacyta,  ie 
naród  ten  szóroko  rozsiedlony,  tym  sposobem,  że  osady  Lu- 
gijów  szły  aż  na  wschód  od  Wisły.  W  Naharnawalach 
poznawali  dawnych  Nenrów,  mniemając,  że  lud  ten  koczo- 
wniczy zamieszkał  stale  Nnrską  ziemię  przez  pół  tysiąca  lat. 
Wiemy,  że  Neurowie  Scytyjscy,  a  zatćm  irańskiego  szczepu, 
siedzieli  na  Podola  i  Ukrainie.  Z  Tacyta  wyraźnie  wypływa, 
że  Lugijowie  Suebscy,  a  zatóm  Germańscy,  siedzieli  na  pół- 
nocno-wschodnich stokach  gór  Kerkonoszych  i  Jesionowca, 
na  Szląsku.  Szórokie  ich  rozsiedlenie  nie  potrzebuje  być 
większem  od  niezmiernych  przestrzeni  zajmowanych  przez 
Cłiaaków  Hanowerskich,  i  niema  przyczyny,  dla  którójbyśmy 
mogli  przypuszczać,  że  Lugijowie  siedzieli  dalćj  jak  na  Szląska. 
Równie  dowolnćm  przypuszczenie,  że  byli  Słowianami.  Sprze- 
ciwia się  temu  Tacyta  tekst  wyraźny.  Nazwy  pokoleń  lugij- 
skich  są  czysto  germańskie,  i  stoją  bez  wyjątku  prawie 
w  związku  z  piekłami  germańskićj  mitologii.  Haryjowie  na- 
zywali się  tak  na  cześć  Heimdala  trębacza  niebieskiego, 
zwiastuna  boju  ostatniego,  który  się  nazywał  powszechnie 
u  Hermijonów  czyli  górnych  Niemców,  do  których  Lugijo- 
wie niezawodnie  należeli,  Har,  Her,  albo  tćż  Er.  Helwekoni, 
to  ci,  którzy  mieszkają  po  drodze  do  piekieł,  do  świata  ukry- 
tego: Hellweg.  Piekła  nazywały  się  także  Elsę,  i  ztąd 
nazwa  Elizyjów.  Manimi  odnoszą  się  do  przodka  Germanów, 
Mana.  Imię  Naharnawalów  nic  niema  wspólnego,  ani  z  Nar- 
wiją,  ani  z  ziemią  Nurską.  Słowo  to  składa  się  z  nahar,  bli- 
żćj,  i  nawal,  nebel,  niffel,  to  jest  mgła,  cienmość.  Był  to  lud 
mieszkający  blisko  mgły,  u  ostatecznych  kresów  Germanii, 
mieszkania  mężów  mitologicznego  Mitgardu  czyli  Manheimu, 
a  przeto  blisko  Nifelheimu,  Nawalbeimu,  kraju  mglistego, 
czyli  mieszkania  umarłych.  Lud  ten  czcił  dwu  braci,  zwanycli 
AlkeUf  to  jest  po  gotycku:  jaśniejących,  fiyli  to  niezawodnie 


Digitized  by 


Google 


S12 

bracia  Helmodr  i  Baldar,  którzy  mimo  tO;  ie  należeli  do  ja- 
śniejących Azów,  zastępowali  kolejno  do  Niflfelheimu. 

Za  Lugijami  siedzieli  Gutonowie,  nad  średnią  Odrą 
(Gutalusem  Plinuusza),  w  nowćj  Marchii.  Ulegali  królom 
nieco  bardziój  posłusznie  od  innych  Germanów,  będąc  jnż 
wandylskiego  szczepu,  nie  tak  jednak,  by  mieli  wolność  po- 
stradać. Sąsiadowali  bezpośrednio  z  Czechami,  i  najechali 
nawet  ten  kraj  po  śmierci  Marboda,  a  należeli  zawsze  do 
suebskiego  związku.  Przeto  wiedzieli  o  nich  Rzymianie. 

Nad  Oceanem  przebywali  Rugijowie  i  Lemnowici  w  Me- 
klemburgu i  na  zachodnim  Pomorzu.  Wszystkim  tym  wan- 
dylskim  ludom  były  wspólne  okrągłe  tarcze,  krótkie  miecze, 
i  posłuszeństwo  wobec  królów.  Ptolomeusz  i  Marcyjan  He- 
RAKLEOTA  nam  wytłómaezą,  jak  Rzymianie  mogli  znać  wy- 
brzeża Meklemburgii  i  Pomorza. 

Tacyt  mówi,  że  dalój,  za  Lemnowijami,  mieszkali  Su- 
jonie,  których  państwo  było  położone  wśród  Oceanu,  nietylko 
mężami  i  orężem,  ale  także  statkami  znaczne.  Jeden  król 
im  tylko  rozkazywał ;  wszyscy  jemu  podlegali  i  władza  jego 
była  bezpieczna.    Ocean  bronił  kraju  od  nagłych  napadów. 

Za  Sujonami  domyślał  się  Tacyt  już  owego  bajecznego 
morza,  któremu  inni  pisarze  starożytni  dawali  imię  morza 
Krońskiego  albo  Martwego.  Morze  to  leniwe  i  prawie  nieru- 
chome. Powiadano  o  nićm,  że  to  już  koniec  i  kres  ostatni 
kuli  ziemskićj,  a  to  było  tćmbardzićj  do  prawdy  podobne, 
że  tak  jasny  odblask  zostawał  na  niebie  pomiędzy  zachodem 
i  wschodem  słońca,  że  gwiazd  nie  było  widać.  Prócz  tego 
tamtejsi  mieszkańcy  byli  przekonani,  że  słyszą  jak  słońce 
się  z  morza  wychyla,  i  że  widzą  tak  kształtną  postać  bóstwa, 
jakotćż  promienie  na  jego  głowie.  Nieomylna,  zdaniem  Ta- 
cyta, wieść  niosła,  że  dotąd  tylko  sięgała  przyroda.  Po  pra- 
wym już  brzegu  Suebskiego  morza,  przebywały  ludy  Estów, 
mające  postać  i  obyczaj  podobne  do  Suebów,  język  bliższy 
brytańskiemu.  Zrzadka  żelaza,  często  kijów  używali,  upra- 
wiali zboże  i  jarzyny  z  cierpliwością  różniącą  ich  od  leni- 
wych Germanów.  Także  i  morze  przeszukiwali,  i  sami  jedni 
po  mieliznach  i  na  wybrzeżu   zbićrali  bursztyn,   przez  nich 


Digitized  by 


Google 


313 

glesum  nazwany.  A  jako  barbarzyńcy,  nie  pytali  się  o  to 
i  tego  nie  zbadali,  jakaby  była  bursztynu  natura  ?  zkąd  jego 
początek?  Długo  leżi^  bursztyn  niepostrzeżony  wśród  wymio- 
tów morza,  póki  mu  rzymskie  zbytki  miana  nie  nadały.  Esto- 
wie  sami  wcale  go  nie  używali,  surowy  zbiórali,  bezkształtny 
przynosili,  zdziwieni  otrzymywali  cenę. 

Sąjonowie  byli  dalszym  ciągiem  plemienia  Sytonówi 
zresztą  podobnego,  tćm  się  różniącego,  że  stał  pod  rządem 
niewiasty.  Tak  to  owo  plemię,  nietylko  nie  znało  wolności, 
ale  popadło  w  niewolę  baniebniejszą  od  innych. 

Zazwyczaj  przypuszczają,  że  Sujonowie  to  Szwedzi, 
a  że  Estijowie,  to  Prusacy  i  Litwini,  z  którymi  Rzymianie 
wprost  handlowali.  Wiedząc  z  pewnością,  że  statki  brytyjskie 
nigdy  nie  dotarły  do  Bełtu,  nie  możemy  podzielać  tego  zda- 
nia; a  nie  bez  niedowierzania  zwracamy  uwagę  na  to,  że 
Tactt  powtarza  baśnie  Piteaszowe,  nietylko  o  Krońskiem 
morzu,  ale  także  o  sposobie  handlu  z  bursztynem;  że  po 
swojemu  powtarza  poetyczną  legendę  o  podbiegunowych 
ulubieńcach  słońca,  mieszkających  po  za  Sujonami.  Będziemy 
jednak  usiłowali  zrozumieć  świadectwo  Tacyta. 

Towarzyszyliśmy  już  statkom  brytyjskim  wzdłuż  wy- 
brzeży Holandyi  i  Hanoweru,  w  głąb  zatoki  Kodańskiój  czyli 
morza  Niemieckiego ;  a  potćm  zwróciwszy  się  na  północ  po- 
płynęliśmy wraz  z  niemi  pomiędzy  mnogie  wysepki  na  wy- 
brzeżu zachodniem  Szlezwiku,  gdzieśmy  widzieli  opustoszałe 
grodziska  Cymbrów.  Aż  dotąd  niebyło  ani  bursztynu,  ani 
słupów  Herkulesowych,  i  statki  musiały  płynąć  dalój,  chcąc 
dopłynąć  do  zamierzonój  mety.  Niebawem  trafiono  na  za- 
chodnie wybrzeże  Jutlandji,  gdzie  przebywi^  pod  rządem 
niewiasty  lud  Sytonów.  Coraz  częstszemi  stawały  się  tu  opi- 
sywane już  przez  Melę  Fiordy,  aż  wreszcie  jeden  z  nich: 
Łim-Fjord,  zapuszczał  się  daleko  w  głąb  ziemi,  na  kształt 
krętćj  rzćki,  i  tworzył  tak  wśród  Oceanu  Północnego  staro- 
żytnych wielką  wyspę,  Burkanę  czyli  Fawoniję,  na  którćj 
mieszkali  potężni  na  morzu  Sujonie,  dalszy  ciąg  Sytonów. 
Kto  przepłynął  Lim-Fiord,  dostawał  się  na  wody  Eategatn. 
Ztąd  wracano  już  do  domu,   opływając   przylądek  Skagen. 

Wjdt.  FUoiot  T.  ZIX.  40 


Digitized  by 


Google 


314 

Kategat  nazywano  Saebgkiem  morzem,  a  łeglarze,  którzy  od 
Aalborgn  płynęli  do  Skagerrako,  mieli  na  prawicy  wybraeie 
szwedzkiej  prowineyi  Halland.  To  wybrzeże  nazywano  kra- 
jem wschodnim,  Ansterazyją,  a  mieszkańców  krajn  nazywali 
Snjonie  Oestami,  t.  j.  Wschodniakami,  z  czego  Bzymiaoie 
zrobili  Estów.  Od  nich  kupowano  jni  surowy  bursztyn  prze- 
wieziony z  przeciwległych  wybrzeży  Bidtyku,  albo  zrzadka 
tu  przez  wodę  spłukiwany.  W  dalszój  żegludze  trzymano  się 
znowu  brzegów  Duńskich.  Trafiało  się  jednak,  że  burfe  za- 
ganiały statki  na  wybrzeże  Norwegii  koło  Chrystyjansandn, 
i  tu  spotykano  owych  Hiwillonów  Germańskich,  o  których 
Stbabo  pisze  doAć  obszernie,  a  których  Tagtt  i  słowem  nie 
wspomina.  Hiwilloni,  Sytoni  i  Sujoni  byli  niezawodnie  Wan- 
dylami  i  zgoła  nie  różnili  się  od  nich  obyczajem.  Tagtt 
zdaje  się  twierdzić  o  Estach,  że  byli  brytyjskimi  Celtami. 
Kto  rozważy  ogromne  rozsiedlenie  celtyckiego  plemienia, 
i  zuchwałe  morskie  wyprawy  Galskich  Wenedów  i  Brytań- 
czyków,  ten  chętnie  uwierzy,  że  bywali  Celtowie  i  na  wy- 
brzeżu Szwecyi,  a  to  tómbardziój,  że  może  i  Cymbrowie  Duń- 
scy należeli  do  celtyckiego  plemienia.  Wykopaliska  szwedz- 
kie, i  wielkie  rzeźby  odkryte  na  skałach  szwedzkich,  zdają 
się  także  świadczyć  o  tćm,  że  tu  przebywali  Wenedzi  Za- 
chodni. 

Na  skandynawskich  ludach  kończył  Tagtt  opis  Ger- 
manii. Niewiedział  już,  czy  mii^  doliczyć  narody  Wenedów 
Północnych,  Peucynów  i  Fenów  do  Germanów,  czy  do  Sar- 
matów. O  tych  narodach  dowiadywał  się  od  zi^óg  rzymskich 
nad  dolnym  Dunajem.  Bastamowie  przeto  nazywają  się  u  Ta- 
GTTA  Peucynami,  po  owem  pojedyńczem  pokoleniu,  osiadłem 
na  wyspie  przy  ujściach  Dunaju.  Używali  mowy  i  obyczaju 
germańskiego,  podobne  mieli  osady,  podobne  domostwa. 
Wszyscy  byli  zarówno  brudni,  możniejsi  ospali.  Przez  mał- 
żeństwa przymięszało  się  było  do  nich  niemało  sarmackiego 
obyczaju.  I  do  Wenedów  niejeden  był  obcy  zwyczaj  zabłą- 
dził. Wenedzi  zapełniali  wszystkie  lasy  i  góry  pomiędzy 
Bastarnami  a  Finami  koczowniczym  rozbojem.  Tagtt  poli- 
czyłby ich  raczćj  pomiędzy  Germanów,  ponieważ  domy  bu- 


Digitized  by 


Google 


S16 

dowali,  tarcze  nosili,  a  chętnie  i  długo  piechotą  chodzili. 
Wszystko  to  różniło  ich  od  Sarmatów  przebywających  na 
koniach  i  wozach.  Byli  to  Słowianie,  którym  południowi  są- 
siedzi  Bastamowie  nadawali  zwyczajną  germańską  nazwę 
Wendów.  Tactt  wcale  o  nich  nie  słyszał  od  Markomanów 
i  Lngijów,  nie  wspomina  bursztynu  mówiąc  o  nich,  i  prze- 
konuje nas  swojem  świadectwem,  te  Słowianie  mieszkali  za 
jego  czasów  w  le6nój  okolicy  pomiędzy  Karpatami  a  Bohem 
i  Dnieprem,  na  Hiodoborach  i  Arwertyńskich  górach;  anie- 
tylko  nad  Wisłą,  gdzieśmy  już  od  tak  dawna  o  Słowianach 
słyszeli.  Za  Słowianami  mieszkali  Czudowie.  Nie  mogło  to 
być  zbyt  daleko,  skoro  i  o  nich  słyszał  Tactt  od  Bastar- 
nów,  pod  germańską  nazwą  Fenów  czyli  Finów.  Za  dni 
Nestora  przebywali  jeszcze  w  okolicy  źródeł  Dniepru.  Za 
dni  Tacyta^  mogli  jeszcze  siedzieć  nad  Tażminą  i  na  CBkim 
Polesiu.  Byli  dziwnie  dzicy  i  nędzni,  ani  broni  nieznali,  ani 
koni,  ani  domów,  jadali  trawę,  odziewali  się  w  skórę,  sypiali 
na  ziemi.  Jedyna  ich  nadzieja  była  w  strzałach,  którym  da- 
wali kościane  ostrza,  nie  posiadając  żelaza.  Polowanie  żywiło 
mężów  zarówno  jak  i  niewiasty.  Żony  bowiem  wszędzie  towa- 
rzyszyły mężom,  zabierając  dla  siebie  część  zdobyczy.  Ludy 
te  pozostawały  tedy  w  stanie  dzikim,  i  żyły  jeszcze  wśród 
okresu  krzemiennego. 

Co  dalsze  było  już  bajeczne.  Powiadano,  że  Heluzyjo- 
wie  i  Oksyjanie  mieli  twarz  ludzką,  a  członki  i  ciało  zwić- 
rzęce.  Riecz  to  nie  stwierdzona,  o  którćj  Tactt  i  słowna 
więcćj  powiedzieć  nie  chciał.  Nam  tu  wolno  się  domyśleć, 
że  tu  mowa  o  jakimś  piekielnym  mycie  Bastarnów.     < 


XV. 

Maryn  z  Tyru  i  Ptolemeusz. 

Strabo  opisid  był  kształt  morza  Śródziemnego  i  Czar- 
nego w  sposób   prawie   zupełnie  zgodny  z  prawdą;  podał 


Digitized  by 


Google 


316 

prócz  tego  słuszny  opis  prowincyi  ówcTCsnego  Rzymskiego 
i  Partejskiego  państwa,  a  w  dodatkti  jeszcze  Gennanii,  Maary- 
tanii,  Armenii,  tudzież  wybrzeży  Arabskićj  zatoki.  W  grani- 
cach zakreślonych  światu  przez  Eratostenesa  doprowadził 
do  wiedzy  prawie  zupełnie  dostatecznej.  Gdzieniegdzie  się- 
gnął po  za  te  granice.  Trzymając  się  wyobrażeń  Pozydoni- 
juszA  co  do  podziału  stref  i  klimatów,  i  co  do  wielkości 
ziemi,  podawał  odległości  w  stajach,  i  nie  zwracał  przytóm 
nadto  uwagi  na  stopnie  geograficzne  szórokości  i  długości, 
i  wogóle  na  okrągłość  ziemi.  Posłngiwał  się  raczój  pomia- 
rami urzędowemi  rzymskich  gościńców,  a  nie  obserwacyjami 
astronomicznemi. 

Z  czasem  rozszerzyła  się  znajomość  ziemi  jeszcze  bas- 
dzićj.  Odkrycia  następowały  po  odkryciach.  Wojska  rzymskie 
zawojowały  większą  część  Brytanii  za  cesarza  Klandyjusza. 
Dwaj  wodzowie  rzymscy:  Septynijusz  Flakus  i  Juliusz  Ma- 
ternus  zapuścili  się  w  głąb  Afryki,  biorąc  za  punkt  wyjścia 
swoich  wypraw  ziemię  Garamantów  czyli  oazę  Fez.  Pierwszy 
szedł  na  południe  przez  trzy,  drugi  przez  cztóry  miesiące, 
i  obaj  dotarli  do  kraju  Agizymba,  w  którym  znaleźli  mu- 
rzyńskie ludy  i  nosorożców.  To  jest,  obaj  dotarli  do  Sudanu. 

Żeglarze  puszczali  się  od  dawna  przez  morze,  regular- 
nie z  Egiptu  do  Indyj,  na  cieśninę  Bab-el-Mandeb,  korzy- 
stając z  regularnych  podzwrotnikowych  wiatrów.  I  tę  żeglugę 
rozszćrzono  znakomicie  w  drugiój  połowie  pierwszego  wieku 
po  Chrystusie.  Niejaki  Diogenes,  żeglarz  wracający  z  Indyj, 
dotarł  szczęśliwie  do  przylądku  Aromatów  czyli  do  dzisiej- 
szego przylądku  Gardafuj,  i  tu  został  odepchnięty  przez 
wiatr  północny,  z  którym  walczył  przez  dwadzieścia  dni, 
cofając  się  wciąż  ku  południowi.  Tak  to  przybył  do  nowego 
przylądku,  któremu  nadano  imię  przylądka  Raptów.  Nieba- 
wem nastała  regularna  żegluga  w  te  strony;  płyniono  nad- 
zwyczaj powoli,  obawiając  się  wiatrów  i  nieznanych  wybrzeży, 
i  zatrzymując  się  co  chwila  dla  handlu  z  tubylcami.  Nieba- 
wem Dioskur  dopłynął  po  wielu  dniach  jeszcze  do  innego 
przylądku,  położonego  dalćj  na  południe,  któremu  dano  imię 
przylądka  Prazów  (dziś  Raz-Assuadj.   Choć  Dioskur  bardzo 


Digitized  by 


Google 


317 

długo  płynął  od  Raptów  do  Prazów,  przestrzegał  w  opisie 
Bwojój  podróży,  że  odległość  od  jednego  przylądku  do  dru- 
giego nie  wynosi  więoój  nad  500  staj,  a  wszyscy  żeglarze, 
którzy  się  puszczali  w  te  strony,  świadczyli  zgodnie,  że  kraj, 
po  nad  którego  wybrzeże  płynęli,  był  zamieszkały  przez  Ety- 
jopów  czyli  murzynów  i  rodził  wszystkie  płody  strefy  go- 
rąoój. 

Odbywano  I)ez  porównania  zuchwalsze  podróże  na  da- 
leki wschód,  korzystając  z  wiatrów  zwrotnikowych,  sprzyja- 
jących wielce  takim  podróżom,  i  umożliwiającym  już  wów- 
czas żeglugę  przez  otwarte  morze.  Kupcy  omijali  niebawem 
przylądek  Komoryn  i  płynęli  nietylko  po  całóm  wybrzeżu 
Koromandel,  ale  co  więcćj,  puszczali  się  aż  do  Kochinchin, 
a  mianowicie  do  kraju  Pegu,  zwanego  wówczas  Tamala. 
Z  Tamali  przepływano  zatokę  Martaban  i  dociórano  do  wy- 
brzeży Malaki  gdzieś  w  okolicy  Tawoj.  Niejaki  Aleksander 
popłynął  jeszcze  kilka  dni  dalój  na  południe  wzdłuż  wy- 
brzeży Malaki  czyli  Złotego  Cherzonezu,  aż  do  miasta  jakie- 
goś Eatigara  (może  do  Palso),  gdzie  był  w  tym  kierunku 
kres  wiadomości  starożytnych.  (Ptol.  księga  I,  14). 

Do  Chin  nie  docierali  Europejczycy  ani  lądem,  ani  mo- 
rzem. Spotykali  się  jednak  w  dwu  miejscach  z  granicami 
kwitnącego  wówczas  państwa  Chińskiego.  W  Malace,  gdzie 
mu  własne  nadawali  imię  pisząc  Siny,  i  u  granic  Iranu 
i  Jarkandu,  gdzie  się  wznosiła  pośród  gór  niebotycznych 
kamienna  wieża  graniczna  cesarstwa  Chińskiego.  Moes  Ty- 
tynijusz,  kupiec  macedoński,  prowadził  handel  aż  do  kamień- 
nćj  wieży,  gdzie  jak  się  zdaje  jeździł  po  jedwab,  i  tam  sły- 
szał od  kupców  mongolskich  i  chińskich,  że  trzeba  jeszcze 
jechać  na  wschód  przez  dziewięć  miesięcy,  zanim  się  doje- 
dzie do  wielkiego  miasta,  do  stolicy  jedwabiu,  którą  zwano 
tu  Serami.  (Ptolom.  I.  12). 

I  istotne  rozszćrzenie  wiedzy  geograficznćj  i  wiadomo- 
ści zasłyszane  od  kupców  chińskich  zapaliły  wyobraźnię  Ma- 
ryna z  Tyru,  męża,  co  pisał  po  grecku  geografiję  u  schyłku 
pierwszego  wieku  po  Chrystusie.  Świat  znany  wydał  mu  się 
ogromnym.    Obliczył  cztćry  miesiące  drogi  pieszej   od  kraju 


Digitized  by 


Google 


318 

Garamantów  na  pohidnie  do.  Agizymby,  i  dwadzieścia  dni 
żeglugi  od  przylądku  Aromatów  do  Raptów;  zapomniid  o  tim, 
te  woJBka  rzymskie  mnBialy  się  po  kraju  nieznanym  nad- 
zwyczaj powoli  posuwać,  walcząc  z  przeszkodami  wszelkiego 
rodzaju;  nie  zwatał  na  to,  że  Diogenes  płynął  mimo  woli 
na  poładnie,  stając  z  okrętem  wszędzie,  gdzie  tylko  mógł 
stanąć,  i  wypadło  mu  z  rachunku,  że  Agizymba  i  przylądek 
Raptów  leżały  już  dobrze  na  południowćj  półkuli,  i  to  gdzieś 
aż  pnd  52gim  stopniem  szórokości  południowćj.  Odtąd  nie- 
podobna już  było  wierzyć  w  to,  aby  ląd  zamieszkały  był 
wyspą  niewielką  na  kuli  ziemskićj.  Było  jawnem,  że  się^ 
po  równik  i  po  za  równik.  Za  równikiem,  za  spiekła  strefą 
pustyń  Afrykańskich  była  druga  Etyjopija,  był  drugi  kraj 
nosorożców,  i  niewiedzieć  jak  daleko  ląd  Afryki  sięgał  na 
południe.  Europa  zmalała  niezmiernie  wobec  swojćj  połu- 
dniowćj sąsiadki. 

Od  tego,  że  Afryka  sięga  niewiedzieć  jak  daleko  na 
południe,  nie  odstąpił  już  Martn  z  Ttku.  To  mu  się  jednak 
wydało  dziwnćm,  że  nosorożcy  i  murzyni  mogli  mieszkać 
na  południowćj  półkuli  pod  52  stopniem  szćrokości.  W  tar 
kićm  położeniu  powinien  już  być  klimat  srogi,  jak  w  Europie 
w  Scytyi.  Grek  fenicki  był  nadto  świadom  praw  astronomii, 
aby  wątpić  o  konieczności  swojego  wniosku.  Rad,  nierad, 
musiał  tedy  kres  położyć  domysłom  bujnćj  wyobraźni.  Musiał 
się  cofnąć  na  północ  o  mnogie  staje,  i  musiał  poprzestać  na 
tćm,  że  przylądek  Prazów  przeniósł  pod  zwrotnik  koziorożca. 

Żadne  podobne  względy  nie  krępowały  Mabyna,  gdy 
chodziło  o  opisanie  Azyi,  i  o  pomiar  tćj  części  świata* 
Wszyscy  starożytni  wyobrażali  sobie  Iran  nadto  wielkim; 
teraz  przybyło  dziewięć  miesięcy  drogi  aż  do  stolicy  Chin, 
a  niewiedzieć  wiele  kraju  dalój  na  wschód  od  tćj  stolicy. 
Mela  słyszał  już  był  o  Chinach,  osadził  je  był  słusznie  po- 
między Indyjami  a  Azyjatycką  Scytyją,  i  uczynił  był  z  oce- 
anu Wschodniego  kres  ostateczny  tak  tego  kraju,  jakotćż 
całćj  Azyi.  Maryn  nie  chciał  słyszeć  o  takich  ograniczeniach, 
przeniósł  Chiny  na  wschód  od  Scytyi,  a  za  niemi  widział 
same  tylko  lądy.  I  tak  mu  się  tu  Azyja  przcdłutyła,  że  zro- 


Digitized  by 


Google 


319 

biło  się  od  wysp  szczęśliwych  czyli  Kanaryjskich  albo  Azor- 
skich do  stolicy  Chin  piętnaście  godzin,  to  jest  225  stopni 
różnicy. 

Chciało  się  Harynowi  koniecznie,  aby  także  znana 
część  polndniowój  Azyi  sięgała  równie  daleko  na  wschód. 
Aby  tego  dopiąć,  naliczył  wszędzie  moc  bajeczną  staj  że- 
glugi po  południowych  morzach,  a  co  więcćj,  odmienił  postać 
Indyj,  i  kazał  wybrzeżom  Malabar  i  Koromandel  bićdz  od 
wschodu  do  zachodu,  tak,  że  półwyspie  Dekańskie  zamieniło 
się  w  szóroki  płaski  czworobok,  i  że  przylądek  -  Komoryn 
występował  nagle  pośród  płaskiego  wybrzeża.  Hindostan 
Strabona  i  Ehatostenesa  był  fałszywo  oryjentowany,  ale 
miał  kształt  prawdziwy ;  Hindostan  Mabyna  podobnićjszy  do 
każdego  innego  kraju  na  świecie.  Złote  półwyspie  wypadło 
tedy  niewiedzieć  gdzie  na  zachodnićj  już  półkuli,  tam  pra- 
wie, gdzie  być  powinna  Ameryka;  a  Mastn  żądny  ogrom- 
nych przestworów,  kazał  oprócz  tego  Złotemu  półwyspiu  się- 
gać niewiedzieć  jak  długo  na  południe,  ów  najśmielszy  że- 
glarz Aleksander  powiadał  o  sobie,  że  płynął  „coś  dni^  na 
południe  od  Tamali,  a  Mabyn  chciał  koniecznie  z  tych  słów 
wyczytać,  że  płynął  bardzo  długo,  i  że  tu  także  dostał  się 
do  umiarkowanćj  strefy  poindniowój  półkuli. 

Znikł  tedy  raz  na  zawsze  z  geografii  kraj  spiekły  do- 
koła równika,  w  ktorym  mieszkać  niepodobna.  Europę  strą- 
cono z  niesłusznie  uzurpowanego  stanowiska,  i  z  największćj 
stała  się  najmnićjszą  częścią  świata.  Ale  to  wszystko  zba- 
dano tylko  kosztem  ciężkich  błędów,  przesadzano  sobie  ogrom 
Azyi;  przeniesiono  pod  zwrotnik  koziorożca  okolice  Afryki, 
leżące  w  istocie  pod  piątym  i  dziesiątym  stopniem  szćrokości 
północnćj.  Co  najgorsza,  obalono  słuszne  a  powszechne  dotąd 
przekonanie  o  przewadze  morza  nad  lądem,  i  kazano  lądom 
zajmować  o  wiele  największą  część  kuli  ziemskićj,  skazując 
morza  do  podrzędnćj .  roli.  Wiemy,  że  ten  błąd  IIartna  był 
gmbym  błędem ;  musimy  mu  jednak  być  wdzięcznymi.  Nikt 
bez  niego  nie  byłby  się  odważył  na  odkrycie  Ameryki. 

Dzieło  Maryna  zadziwiało  tedy  oryginalnością  i  śmia- 
łością poglądów,  i  zwiastowało   nową  epokę  w  nauce  geo- 


Digitized  by 


Google 


320 

grafii;  g^rautuj^  wyobrażenie  o  ziemi,  które  przetrwało  ai 
do  ezasów  Yasca  di  Gama  i  Kbztsztofa  Kolumba.  Było 
to  jednak  dzieło  zapełnię  bez  systematn  napisane,  i  tak  ja- 
slu^awo  niekrytyczne,  często  tak  rażąco  niedbałe,  ie  nawet 
niezbyt  krytyczna  późnićjsza  starożytność  nie  mogła  się  dłogo 
tern  dziełem  obcliodzić.  Największy  tedy  nczony  drogiego 
wieku  po  Cłirystnsie  astronom  i  matematyk  Klaudtjusz 
Ptolemeusz  przedsięwziął  pod  koniec  swojego  życia  upo- 
rządkowanie wiadomości  geograficznych  starożytności  ów- 
czesnej. 

Dzieło  jego  zawarte  w  ośmiu  księgacli.  różni  się  sta> 
nowczo  od  dzieł  jego  poprzedników.  Niemasz  w  niem  opisu 
krajów  i  mieszkańców  rozmaitych  okolic  ziemi.  W  pierwszój 
księdze  wyłuszczył  Ptolemeusz  swoją  metodę,  i  powiedział, 
jakim  sposobem  należy  się  narysować  na  płaskićj  tablicy 
sieć  południków  i  równoleżników,  w  dalszych  przystąpił  do 
skreślenia  instrukcyi,  za  pomocą  którćj  miano  narysować 
poszczególne  mapy  pojedynczych  krajów,  najpićrw  Europy, 
potom  Afryki,  a  wreszcie  Azyi.  Linija  wszystkich  wybrzeży, 
bieg  każdój  rzćki  i  położenie  każdego  miasta,  oznaczone 
ściśle  za  pomocą  wymienienia  stopnia  i  minuty,  pod  któremi 
miasta,  załomy  rzćk  i  wybrzeży,  źródła  i  ujścia  rzók  poło- 
żone. Po  największćj  części  pooznaczał  Ptolemeusz  także 
początek  i  koniec  łańcuchów  górskich;  trafiają  się  jednak 
także  łańcuchy  gór,  które  wymienia  nie  oznaczając  ściśle 
ich  położenia.  Wszędzie  granice  prowincyi  starannie  ozna- 
czone matematycznie;  w  bardzićj  znanych  okolicach  poroz- 
dzielał powiaty  w  ten  sposób,  że  wyraził  jakie  miasta  do 
jakiego  powiatu  należą,  w  okolicach  mnićj  znanych  wymie- 
nił sadyby  pojedynczych  pokoleń  w  sposób  o  wiele  mniej 
dokładny  i  nie  wykluczający  różnego  tłómaczenia. 

Skoro  Ptolemeusz  podjął  się  tym  sposobem  wygoto- 
wania dokładnego  atlasu,  musiał  pomyśleć  i  o  tóm,  jakby 
ściślćj  oznaczać  stopnie  szćrokości  i  długości.  Urządził 
w  tym  celu  instrument  zwany  astrolabą,  za  pomocą  którego 
mógł  z  wielką  dokładnością  oznaczyć  miejsce,  które  jaka 
gwiazda  zajmuje  na  widnokręgu.  To  narzędzie  mogło  jednak 


Digitized  by 


Google 


321 

tylko  służyć  do  oznaczania  stopni  szćrokości  geograficznej. 
Trzeba  było  się  imać  innego  drodka  dla  oznaczenia  geogra- 
ficznćj  dłagości.  Środek  ten  podały  zaćmienia  słońca,  a  prze- 
dewszystldem  o  wiele  częścićj  widzialne  zaćmienia  księżyca* 
Ptolemeusz  wiedział  doskonale,  że  zaćmienie  bywa  na  całćj 
przestrzeni  ziemi  widzianem  w  tćj  samćj  chwili  absolutnego 
czasn,  że  jednak  w  owćj  chwili  bywa  pod  każdym  południ- 
kiem inna  ziemska  godzina.  Z  innćj  strony  położenie  gwiazd 
stwierdzone  ściśle  za  pomocą  astrolabn,  dawało  aż  do  minuty 
świadectwo  o  tćm,  jaka  gdzie  była  godzina  nocy  w  chwili; 
w  którćj  zaćmienie  księżyca  nastało. 

Każdy  równoleżnik  podzielono  na  360  stopni.  W  każ- 
dćj  chwili  była  inna  godzina  na  każdym  z  tych  stopni,  i  to 
tym  sposobem,  że  w  każdćj  chwili  czasu  każdą  z  dwudziestu 
czterech  godzin  doby  znaczą  słońce  i  gwiazdy  na  zegarze 
niebieskim  w  jakimś  punkcie  ziemi.  Prosty  rachunek  okaże, 
że  zaćmienie  księżyca  nastanie  o  40  minut  wcześnićj  w  pun- 
kcie położonym  o  10  stopni  dalćj  na  zachód,  o  4  minut 
wcześnićj  w  punkcie  położonym  o  1  stopień  długości  dalćj 
na  zachód,  o  całą  godzinę  niebieskiego  zćgara  wcześnićj 
w  punkcie  położonym  o  16^  dalćj  na  zachód.  Gdyby  tedy 
można  mieć  współczesną  obserwacyję  zaćmienia  księżyca  ze 
wszystkich  punktów  ziemi,  możnaby  najściślćj  pooznaczać 
stopnie  szćrokości. 

Takićj  sieci  obserwacyi  metodycznych  nie  znała  staro- 
żytność. Ale  podług  informacyi  Ptolemeusza  zaszło  zupełne 
zaćmienie  księżyca  w  Kartaginie  o  ósmćj  wieczór,  a  w  Ar- 
t>eli  w  Mezopotamii  dopićro  o  jedćnastćj  w  nocy.  Obserwa- 
cyja  to  jak  widzimy  bardzo  ogólnikowćj  natury,  a  Co  gorsza, 
zupełnie  niedokładna,  skoro  zaćmienie  widziane  w  Kartagi- 
nie o  ósmćj,  nastało  w  Arbeli  o  dziesiątćj,  szesnaście  minut, 
jak  o  tćm  wiemy  dziś  niezawodnie. 

Na  podstawie  złćj  obserwacyi  musiała  wypaść  fałszywa 
rachuba.  Arbela  leży  w  istocie  o  34^  na  wschód  od  Karta- 
giny; Ptolemeusz  obliczył,  że  oddalenie  południków  obydwu 
miast  wynosi  45 ^  Odległość  od  południka  Kartaginy  do  po- 
łudnika Arbeli  wynosi   w  okolicach    morza   Śródziemnego 

Wyds.  fiksof.  T.  111,  41 


Digitized  by 


Google 


322 

16.000  staj.  Bardzo  tradno  było  tę  miarę  otrzymać  za  dDi 
Ptolemeusza.  Jednak  byłoby  to  było  możliwem  za  pomocą 
pomiaru  dróg,  dokonanego  tak  w  Rzymskiem,  jakotćż  w  Par- 
tejskiem  państwie,  gdyby  Ptolemeusz  był  odnalazł  w  Azyi 
to  istotnie  miejsce,  które  leży  na  południka  Arbeli,  a  w  bzć- 
roko6ci  Kartaginy.  Miejsce  to  leiy  w  istocie  o  jeden  stopień 
na  północ  od  Arbeli  w  góracb  Kurdystanu.  Rozmaite  błędy 
sprawiły  jednak,  ie  Ptolemeusz  sobie  to  miejsce  upatrzył 
najmylniój  w  Batracharcie,  dzisiejszo)  Bassorze.  połóżonój 
o  4  stopnie  na  wscbód  od  Arbeli,  a  o  7  stopni  na  południe 
od  Kartaginy.  Nie  myliły  Ptotemeusza  liczby,  kiedy, przy- 
puścił, ie  odległość  od  Kartaginy  do  Batracharty  wynosiła 
w  prostćj  linii  18.000  staj.  Podzieliwszy  tę  liczbę  przez  45, 
otrzymał  Ptolemeusz  400  staj  czyli  10  mil  geograficznych, 
jako  miarę  jednego  stopnia  długości  w  szćrokości  Śródziem- 
nego morza.  Nowy,  bardzo  już  pewny  rachunek  wykazsd, 
że  w  takim  razie  każdy  stopień  największego  obwodu  ziemi 
winien  mieć  500  staj  dłagości,  i  w  tćj  myśli  skorrygował 
Ptolemeusz  zgodnie  z  Pozydonijuszem  dawne  pomiary  Ale- 
ksandryńców.  Rozumi  się,  że  otrzymano  na  błędnćj  podsta- 
wie błędną  miarę,  i  że  wyobrażano  sobie  ziemię  zbyt  małą. 
Ptolemeusz  i  Pozydonijusz  obliczyli  obwód  naszego  planely 
na  180.000  staj  czyli  na  4.500  mil  geograficznych,  kiedy 
wiadomo,  że  wynosi  216.000  staj  czyli  5.400  mil  geogra- 
ficznych. 

Błąd  ten  rachunku  musiał  spaczyć  tak  już  słuszne  wy- 
obrażenia o  postaci  morza  Śródziemnego  i  krajów  okolicz- 
nych. Długość  morza  Śródziemnego  od  Gades  do  Issns  obli- 
czył Ptolemeusz  na  63*^  długości,  to  jest  na  25.200  staj, 
albo  na  630  mil  geograficznych.  Długość  (a  wynosi  w  istocie 
42°,  to  jest  21.600  staj  czyli  504  mil  geograficznych.  Nastą- 
pił tedy  błąd  w  komputacyi  z  powodów  wyłuszczonych 
w  tekście.  Ale  fałszywa  miara  stopnia  geograficznego  mu- 
siała skutki  tego  błędu  powiększyć  jeszcze.  Obserwacyja 
bezpośrednia  zawiadamiała,  pod  jakim  stopniem  szćrokości 
leżą  pewne  miasta.  Naprzykład  Rod.  Ptolemeusz  słusznie 
przypisywał  większą  wagę  do  tej  obserwacyi;  jak  do  pomia- 


Digitized  by 


Google 


323 


rów,  wykonywanych  czy  to  po  ziemi,  czy  to  po  morzu.  Wie- 
dział na  pewne,  że  Rod  leży  5  stopni  na  północ  od  Aleksan- 
dryt. Wypadło  ma  tedy  z  rachunku,  że  tu  szćrokość  morza 
Śródziemnego  wynosi  tylko  2.&00  staj;  uczynił  morze  o  ca- 
łycl^  600  staj  zbyt  wąskiera  wskutek  rachuby  astronomicznej, 
a  o  3.600  staj  zbyt  długiem  wskutek  niedokładnych  pomia- 
rów nautycznych.  Spaczył  tedy  całą  postać  morza. 

I  na  tćm  nie  wyczerpano  złych  skutków  astronomicz- 
nego błędu.  W  niejednym  miejsca  powstało  nieprzebłagane 
zamieszanie  wskutek  tego,  że  Ptolemeusz  nie  korygował 
podług  swojego  systemata  opisów  opartych  na  przypuszcze- 
niu, że  700  s^aj  jest  miarą  stopnia  szerokości.  Te  błędy  wraz 
z  niedokładnością  wiadomości  Ptolemeusza,  i  z  pewną  przy- 
mieszką, zresztą  już  zupełnie  zadawnionych  mitologicznych 
wyobrażeń  o  postaci  Europy,  wycisnęły  na  atlas  Ptoleme- 
usza piętno  dowolności  i  często  fantastyczności,  które  Lele- 
wel słusznie  zaznaczył  w  swoich  badaniach,  a  o  którćm 
Sadowski  może  nie  dość  pamięta  w  swojćj  rozprawie  o  dro- 
gach handlowych. 

Nie  posunę  się  zresztą  tak  daleko  jak  Lelewel  i  Vi- 
VIEN  DE  LA  Gare  W  swojćj :  Geograjphic  des  anciensj  i  nie 
zapoznam  znakomitego  postępu  wiedzy  geograficznćj,  doko- 
nanego pod  niejednym  względem  przez  dzieło  Ptolemeusza. 
Znajdujemy  w  niem  Chiny  i  Kochinchiny,  półwyspie  Duńskie 
i  Skandyoawije,  o  których  Strabo  niewiedział  nic,  a  o  któ- 
rych Mela  pisał  mnićj  wyraźnie;  znajdujemy  znakomicie 
poprawiony  kształt  Hiszpanii  i  o  wiele  lepsze  wyobrażenia 
o  Brytanii  i  Hibernii  czyli  Irlandyi,  ale  znajdujemy  także 
niezliczoną  moc  dowolności  i  systematycznie  powtarzane 
błędy. 

Jeżli  tylko  jaka  okolica  leżała  u  kresów  świata  zna- 
nego Ptolemeuszowi,  rozszćrzał  ją  ponad  wszelką  miarę,  jak 
się  przekonamy  na  dolinach  Kenu,  górnego  Dunaju  i  Dnie- 
stru, tudzież  na  wybrzeżach  Azowskich  i  Pomorskich,  i  na 
półwyspiu  Duńskiem.  W  ten  sposób  wypełniał  Ptolemeusz 
przestrzenie  puste  na  mapie  swój,  i  tu  ludy,  miasta  i  rzćki 
znaczył  jeszcze  bardzićj  dowolnie  jak  gdzieindzićj.   Dopiero 


Digitized  by 


Google 


324 

dalńj  w  głębi,  kładł  lady  bajeczne  albo  wy  marle;  albo  te, 
które  8W0Je  nazwiska  zmieniły,  a  które  ehciał  jednak  po- 
mieścić na  mapie,  skoro  o  nieb  u  dawnycb  pisarzy  zasłysud. 

Niełatwo  się  domyśleć,  dlaczego  Ptolemeusz  zmienił 
dobrze  niegdyś  znaną  postać  północnego  wybrzeża  Afi7k], 
zamieniając  je  w  prostą  prawie  liniję.  Natomiast  sposób, 
w  który  sobie  postąpił  z  wybrzeżem  zachodnićj  Afryki  jest 
bardzo  charakterystyczny.  Starożytni  znali  wybrzeże  Marokn 
najdalćj  po  przylądek  Bajador.  Tymczasem  Ptolemeusz  roz- 
szćrzył  to  wybrzeże  tak  daleko,  że  sięgło  aż  do  polndniowój 
półkuli,  a  równocześnie  poprzemieniał  wyscble  koryta  rzók 
północnćj  Sahary  w  jakieś  dziwne  wielkie  rzćki,  iiie  dopły- 
wające jednak  do  morza.  Ztąd  powstałe  bałamoctwo  do- 
trwało prawie  do  dni  naszych,  a  odniosło  ten  ostateczny 
skntek,  że  nazwa  Nigier  nadana  przez  Ptolemeusza  stni- 
mieniowi  Wadi  Droa,  została  przez  nowożytnych  przeniesioną 
na  potężną  afrykańską  rzćkę  Kwara. 

Na  wschodniem  wybrzeża  Afryki  okazi^  się  PTOŁf- 
MEUSZ  nieco  powściągliwszym  i  o  wiele  koosekwentniejazym, 
jak  jego  poprzednik  Martn  z  Tybu.  Rozważywszy  tę  oko- 
liczność, że  w  okolicy  Syjeny  pod  zwrotnikiem  niedźwiadka 
niema  ani  murzynów  prawdziwych  ani  nosorożców,  a  że 
ludzie  tacy  i  takie  zwićrzęta  napotykano  w  okolicy  Bapt 
i  Prazów,  zmniejszył  Ptolemeusz  odległość  bajeczną,  którą 
Mabyn  był  ustanowił  pomiędzy  przylądkiem  Gardafaj  a  przy- 
lądkiem Raz  Assuad,  i  przeniósł  ten  ostatni  pod  8®  szćro- 
kości  południowćj,  w  przekonaniu,  że  równikowa  faana  nie- 
mogła  dalćj  na  południe  sięgać.  Wiemy  jednak,  że  na  mocy 
tćj  rachuby  także  wybrzeże  się  przedłużyło  nad  miarę  i  przy- 
lądek Raz  Assuad  czyli  Prazów  wypadł  o  13  stopni  za  da- 
leko na  południu. 

Choć  Maryn  z  Tyru  ze  wszystkiem  przełamał  od  dawna 
dogorywający  oceaniczny  system  geografii  starożytnćj,  pozo- 
stał pod  jćj  wpływem,  kiedy  napisał,  że  Diogenes  dopły- 
nąwszy do  Raptów,  zastał  w  tamtych  stronach  moczary, 
z  których  Nil  wypływa.  Tekstu  tego  nie  rozamieją  nowo- 
żytni komentatorowie  i  upatrnją  w  nim  wiadomość  staroży- 


Digitized  by 


Google 


325 

tDycb  o  wielkich  jeziorach,  w  których  się  znajdują  istotne 
źródła  Nilu.  Jest  to  tymczasem  grecką  bajka,  jakich  wiele 
powstało  na  podstawie  mitycznych  starodawnych  wyobrażeń 
o  Kila,  jako  o  odnodze  oceanu.  Za  czasów  Cezarów  przy- 
puszczano, ie  istnieją  wielkie  moczary  u  południowych  koń- 
czyn Afryki,  ie  jest  tam  zmieszanie  morza  i  lądu  podobne 
do  tego,  które  Mela  dostrzegł  u  wybrzeży  północnych  Ger- 
manii. Przez  owe  moczary  sączyła  się  woda  oceanu  Połu- 
dniowego, zamieniała  się  w  wodę  słodką  i  potom  płynęła 
przez  całą  Afrykę,  albo  tćż,  jak  chcieli  drudzy,  oddzielała 
Afrykę  od  Azyi.  Temu  wyobrażeniu  dał  Martn  raz  jeszcze 
wyraz.  Ptolemeusz  zdał  sobie  jasno  sprawę,  że  trzeba  ze 
wszystkiem  zarzucić  podanie  o  rzókach  oceanicznych,  i  że 
ocean  nie  jest  źródłem  żadnój  rzóki,  a  przeto  także  nie  Nilu. 
Przeniósł  tedy  owe  bajeczne  moczary  nieco  w  głąb  Afryki, 
tam  gdzie  się  w  samój  rzeczy  góry  Abissyńskie  wznoszą, 
i  tóm  jeszcze  utwierdził  ułudne  przecie  pozory,  jakoby  znał 
jezioro  Nianza  i  Urukewe.  Wreszcie  Ptolemeusz  nadał  czyści 
gór  Abissyńskich  nazwę  gór  księżyca,  którąśroy  teraz  prze- 
nieżli  na  góry  Kilimangaro. 

Dalój  jednak  nie  Mirtn,  a  Ptolemeusz  popuścił  wodzy 
wyobraźni  swojój  w  sposób  bezprzykładny.  W  miejsce  oceanu 
okalającego  ląd,  wymyżlił  ląd  okalający  ocean,  i  rozciągnął 
ten  ląd  wzdłuż  południowo)  półkuli  aż  do  tego  miejsca,  gdzie 
niegdyś  żeglarz  Aleksander  opływając  morza  Azyi  dotarł  do 
jakiegoś  miasta  Katigara  w  Synach.  Tak  to  zamienił  Ptole- 
meusz ocean  Indyjski  w  wielkie  jezioro  słone  na  wzór  Ka- 
spijskiego, i  fantastycznie  złączył  Zanzybar  z  Koehinchinami, 
tworząc  ową  Łemuryję,  którą  nowożytni  geologowie  odszu- 
kują w  wiekach  trzeciorzędnych. 

Dziwną  istotnie  jest  postać,  którą  Ptolemeusz  nadał 
Koohinchinom.  Nie  zrozumiawszy  dobrze  wiadomości  o  Zlo- 
tom półwyspin,  uczynił  z  niego  najpierw  przedłużenie  kraju 
Pegu,  a  potćm  osobno  odrysował  część  Azyi,  na  której  się 
wznosiła  Katygara,  i  która  się  łączyła  rzekomo  z  południową 
Afryką.  Taka  fantazyja  była  zresztą  koniecznym  wynikiem 
wyobrażeń  Ptolemeusza  o  naturze  lądów  i  mórz.  Złote  pół- 


Digitized  by 


Google 


326 


wjspie  nie  mogło  żadną  miarą  być  ową  maeą  lądu,  opasa- 
jącą morze.  Ptolemeusz  tedy  rozdwoił  wiadomość  Maryna 
u  Malarę,  i  stworzył  osobno  Złote  półwyspie,  a  osobno  kraj 
Synów,  ciągnący  się  w  nieskończoność  na  południe.  Geogra- 
fowie nowożytni  upatrują  jednomyślnie  w  owym  kraju  Synów 
wschodnie  wybrzeże  Chin,  zapomniawszy  o  tćm,  że  Grecy 
byliby  przecie  wtedy,  choćby  po  jedwabiu  i  herbacie  poznali 
Serikę,  zapominając  o  tćm,  że  nigdy  na  świecie  nie  jechano 
do  Chin  z  Kochinchin  na  południe.  Kraj  Synów,  to  u  Ptole- 
meusza nic  innego,  jak  tylko  zachodnie  wybrzeże  Malaki, 
Katigara  Palso,  a  imię  Złotego  półwyspia  przez  Ptolemeusza 
przeniesione  na  Pegu. 

I  tu,  w  południowćj  Azyi  wydały  się  pomiary  Maryna 
przecie  przesadnemi  Ptolemeuszowi.  Skrócił  je  znakomicie. 
Mimo  to  i  tu  stworzył  wybrzeże  o  wiele  za  długie.  Odległość 
od  Babel-Mandeb  do  Palao  obliczył  na  90°  długości,  a  za- 
tćm  w  tych  stronach  na  45.000  staj  czyli  1.125  mil  geogra- 
ficznych. Odległość  ta  wynosi  w  istocie  56  stopni  długości, 
czyli  33.600  staj  albo  840  mil  geograficznych.  Jest  tedy  tn 
przesada,  ale  nie  nadto  wielka.  Natomiast  niesłychanie  prze- 
sadzone rozmiary  Taprobany  czyli  Cejlonu.  Zresztą  szczegó 
łowe,  lubo  niedokładne  wiadomości  Ptolemeusza  o  Hindo- 
stanie  i  Cejlonie  pochodzą  niezawodnie  nie  z  samych  tylko 
greckich  źródeł. 

Ptolemeusz  wyspę  Cejlon  powiększył  ponad  wszelką 
miarę,  ponieważ  chciał  równik  wbrew  prawdzie,  także  i  przez 
tę  wyspę  przeprowadzić.  Reakcyja  przeciw  dawnemu  poglą- 
dowi na  świat  wywołała  u  Ptolemeusza  nowy  błąd,  gdy 
przyszło  określić  postać  Cejlonu. 

Ta  sama  reakcyja  wyobrażeń  posłużyła  dobrze  geogra- 
fowi, gdy  szło  o  morze  Kaspijskie.  Starożytni  wiedzieli  od 
dawna,  że  morze  jakieś  Kaspijskie  czyli  Hyrkańskie  leży 
na  północ  od  Iranu ;  że  rzćki :  Baktryjany  i  Sogdyjany,  Oksus 
i  Jaksartes  wpadają  od  wschodu  do  jakiegoś  morza.  Nie  od- 
różniali przytem  Kaspijskiego  i  Aralskiego  morza,  i  mówili 
o  morzu  jednem  tylko.  Żeglarze  medyccy  świadczyli  jedno- 
zg  )dnie,  że  to  morze    lądem   otoczone   dokoła,    i    Hekodot, 


Digitized  by 


Google 


327 

nie  wierzący  wcale  w  oceaniczną  hipotezę,  powtórzył  to 
twierdzenie  poprosta.  Późniejsi  nie  mogli  się  z  tóm  zgodzić, 
i  powtarzali  uporczywie,  że  morze  Kaspijskie  połączone 
z  oceaDem  Lodowatym  za  pomocą  długiego  a  wąskiego  ka- 
nału, przezywając  Wołgę  tym  kanałem.  Teraz  dopióro  mógł 
Ptolemeusz  wrócić  do  prawdziwego  twierdzenia  Herodoto- 
wego.  I  on  wprawdzie  nie  odróżnił  Kaspijskiego  i  Aralskiego 
morza,  i  nadał  im  obydwu  połączonym  postać  jaja  przedłu- 
żonego ze  wschodu  na  zachód.  Ale  morze  Hirkańskie  u  niego 
zewsząd  lądem  otoczone,  a  Rha  czyli  nasza  Wołga  rzćką, 
a  nie  żadnym  kanałem  morskim.  Co  inięcćj,  znał  Wołgę  aż 
do  Car}'cyna,  i  prócz  tego  rzćki :  Rbymnos  czyli  Ural,  i  Daiks 
czyli  Erabu,  a  doszły  go  może  wieści  o  południowych  sto- 
kach Uralu,  czyli  gór  Hiperborejskich.  Kraj  pomiędzy  Kau- 
kazem, Donem  i  Wołgą  aż  po  Carycyn  nazwał  Sarmacyją 
Azyjatycką.  Wspomina  w  nićm  jednak  tylko  miasta  położone 
w  Kaukazie,  i  znał  widocznie  tylko  granice  kraju.  Chcąc 
zakryć  swoją  nieznajomość  okolic  północnych,  rozszćrzyl  kraj 
ten  w  nieskończoność,  i  pomieścił  w  nim  mnóstwo  ludów, 
których  nierozpoznamy.  Wiemy  zkądinąd,  że  Sarmaci  bawili 
w  istocie  w  zachodnich  okolicach  tćj  ziemi. 

Jeszcze  o  wiele  mnićj  znaną  była  północna  i  środkowa 
Azyja.  Ptolemeusz  znał  tylko  jćj  pogranicze,  wybrzeże  Ja- 
ksartu  i  stoki  gór  Hinduku.  Nie  stanęło  to  jednak  na  zawa- 
dzie temu,  że  poumieszczał  w  tych  krajach  mnogo  ludów  po 
największćj  części  fantastycznych,  powtarzając  czasem  na- 
zwiska słusznie  w}  mienione  w  Sarmacyi  Europejskićj :  jakoto 
Alanów  i  Słowian.  Wsz}stko  jednak  co  Ptolemeusz  pisze 
o  Scyiyi,  można  bezpiecznie  odesłać  pomiędzy  bajki. 

W  innćj  okolicy  skrajnćj  północy  podzieliła  nie  podbita 
przez  Rzymian  północna  część  Szkocyi  los  wszystkich  mnićj 
znanych  okolic,  położonych  u  granic  znanego  świata.  W^yro- 
sła  nad  miarę  w  kierunku  ku  północy.  Wreszcie  nadano 
wyspom  Szetlandzkim  bajeczne  dotąd  miano  ostatnićj  Tuli, 
kładąc  je  zarazem,  dowolnie,  prawie  pod  biegun. 

Rozpatrzywszy  się  tak  w  całokształcie  geografii  Ptolo- 
MEUSZA,  przystąpimy  do  kwestyj,  które  nas  bliżćj  obchodzą, 


Digitized  by 


Google 


328 


a  poprzestaniemy  »a  tćm,  że  się  przyjrzymy  mapie  Ptole- 
menszowćj;  załączam  do  nmiejszój  rozprawy  oprócz  szkicu 
tego  jak  sobie  Ptolemeusz  świat  w  ogólności  wyobraiał, 
mapę  bardzićj  szczegółową  tćj  części  Enropy,  którój  kształty 
wpłynęły  na  wyobrażenia  Ptolemeusza,  tyczące  się  Ger- 
manii i  Sarmacyi. 

Niezawodną  zasłngą  Ptolemeusza  to,  ie  pierwszy 
w  swojój  geografii  usiłował  ściśle  oznaczyć  szórokość  i  dłu- 
gość geograficzną  kaidćj  miejscowości,  każdego  wybrzeża, 
każdćj  rzćki  i  góry.  Dzięki  temu,  można  z  Ptolemeuszem 
w  ręku  narysować  dokładną  mapę  krajów  opisanych  przezeń 
i  przekonać  się  tym  sposobem  naocznie,  o  ile  te  kraje  znał 
dokładnie?  Ta  właśnie  zaleta  jednak  powiększyła  Ptolemeu- 
szowe  wady,  tam,  gdzie  opisywał  nieznane  albo  mnićj  znane 
okolice.  Kusiło  go  do  ścisłości  udanćj.  Wdawał  się  wtedy 
w  dowolne  domysły,  z  któremi  trzeba  się  o  tyle  ostrożnićj 
obchodzić,  o  ile  Ptolemeusz  nigdy  swego  źródła  nie  podaje. 
A  jak  wiemy,  rozszćrzał  najchętnićj  nad  miarę  nadgraniczne 
Ukrainy  znanych  mu  okolic,  aby  niemi  jak  najwięcćj  stopni 
szćrokości  i  długości  geograficznćj  zapełnić. 

Mapa,  którą  wykonałem  starannie  podług  tekstu  Ptole- 
menszowego,  zastąpi  tłómaczenie  suchych  rozdziałów  o  Grer 
manii,  Sarmacyi  Europejskićj,  Mezyi  i  Dacyi.  Mapa  ta  obej- 
muje większą  część  Europy,  od  tćj,  którąśmy  się  ściśle  po- 
stanowili zająć,  dlatego  także,  aby  nam  porównanie  naoczne 
mogło  pokazać,  dokąd  sięgały  ścisłe  wiadomości  Ptoleme- 
usza. Naznaczyliśmy  na  nićj  rzćki,  wybrzeża  i  góry  tak^  jak 
je  Ptolemeusz  podaje;  z  miast  niektóre  tylko,  o  których 
mniemają,  że  leżały  w  Polsce  albo  w  jćj  pobliżu.  Nie  dość 
ściśle  określa  Ptolemeusz  sadyby  ludów  pólnocnćj  Europy. 
Spisując  ich  nazwiska  na  mapie,  musiałem  się  posługiwać 
własną  interpretacyją.  Przytoczę  tedy  w  dosłownym  przekła- 
dzie odnośne  ustępy  tekstu,  aby  moje  domysły  usprawiedliwić. 

Zajmiemy  się  najpierw  fizyczną  geografiją  Ptolemeusza. 

Podaliśmy  już  błędy  rachuby  astronomicznćj ,  które 
wpłynęły  na  to,  iż  Ptolemeusz  przedłużył  nad  miarę  postać 
Europy  i  kształty  morza  Śródziemnego,  cofając  w  tym  wzglę- 


Digitized  by 


Google 


32d 

dzie  wiedzę  geograficzną  wstecz,  w  porównaniu  z  tem,  co 
jaż  Strabo  wiedział  i  opisał.  Inne  błędy  Ptolemeusza  są 
dawne.  Aby  je  zrozumieć,  i  aby  wiedzieć  zkąd  powstały, 
należy  tylko  odczytać  dawniejsze  rozdziały  niniejszćj  roz- 
prawy, należy  tylko  spojrzeć  ńa  mapy  wygotowane  we- 
dług pisarzy  żyjących  w  pierwszym  wieku  przed  Chry- 
stusem, albo  po  Chrystusie.  A  błędy  te  trwały  tćm  uporczy- 
wićj,  że  jak  wiemy,  rozmaite  powody  kliroatycznćj  natury 
potwierdzały  pozornie  mylne  mniemania  geograficzne.  Nieraz 
mówiliśmy  już  o  tych  powodach.  Może  tu  miejsce  najwła- 
ściwsze, aby  je  po  raz  ostatni  wyłożyć;  a  to  tćmbardzićj, 
że  wyobrażenia  o  kształcie  Europy  południowćj  musiały  od- 
działać na  sposób,  w  który  sobie  wyobrażano  Europę  pół- 
nocną. 

Przypominamy  tedy  raz  jeszcze,  że  klimat  Włoch  za- 
chodnich jest  o  wiele  łagodnićjszy,  jak  klimat  wschodniój 
połowy  półwyspia.  Roślinność  przybiera  charakter  stanowczo 
nadśródziemnomorski  dopiero  na  zachodnim  stoku  Apeninów, 
i  z  tego  to  powodu  mawiają  do  dziś  dnia  we  Włoszech,  że 
Rzym  i  Florencyja  leżą  na  południe,  a  nie  na  zachód  od 
Apeninów.  Podobne  wyobrażenie  wyrażali  starożytni,  kładąc 
Apuliję  prawic  wprost  na  zachód,  a  tylko  nieznacznie  na 
południe  od  Alp,  i  rozciągając  całe  Apenińskie  półwyspie 
prawie  równolegle  z  równikiem.  Fałszywie  pojęte  położenie 
Włoch  oddziaływało  także  na  kształt  morza  Adryjatyckiego 
i  pchnęło  Gjecyję  daleko  na  wschód.  Wiemy  już,  jak  staro- 
żytni niemogli  wierzyć,  aby  dzieje  Hellady  mogły  się  były 
odegrać  w  tak  małym  kraiku.  Z  tćj  przyczyny  wyobraził 
sobie  Ptolemeusz  Grecyjc;  tak  wielką  jak  Włochy,  tak,  że 
Ateny  i  Sunyjum  jeszcze  dalćj  na  wschód  wypadły,  zgodnie 
zresztą  z  jego  mylną  rachubą  astronomiczną. 

Już  to,  że  Ptolemeusz  znał  dobrze  wybrzeża  Azowskie, 
kusiło  go  do  tego,  by  niemi  zakryć  jak  największą  prze- 
strzeń na  swojćj  mapie,  nie  zmieniając  zresztą  ich  kształtów. 
Potwierdzała  zamiar  chęć  wytłómaczenia  mrozów  scytyjskich. 
Przeniesiono  tedy  już  cieśninę  Eercz  o  trzy  stopnie  za  da- 
leko   na   północ,    i   podobnież    posunięto    liman    dnieprowy 

Wjdi.  filoioL  T.  XIX.  42 


Digitized  by 


Google 


S90 

o  2*  60'  kti  biegunowi;  rozszerzając  niepomiernie  rozmiary 
Meotjdj;  przeniesiono  njdcia  Donu  aż  w  owe  okolice,  gdsie 
Oka  płynie. 

Korsyka  i  Sardynija  wypadają  u  Pfolemeusza  zaledwo 
o  trzy  stopnie  za  daleko  na  wschód.  Bmndnzyjnm  wypada 
wskntek  mylnego  ustawienia  Wioch  już  o  siedm  stopni  za 
daleko  na  wschód,  i  ten  błąd  odnajdujemy  w  okolieaeh, 
o  których  Ptolemeusz  wiedział,  że  leżą  wprost  na  północ 
od  JoAskiego  morza.  Błąd  wreszcie  co  do  rozmiarów  Grecyi 
przeniósł  Bosfor  i  ujścia  Dniestru  aż  o  9^  za  daleko  na 
wschód.  W  ten  to  sposób  stała  się  cała  Europa  od  wschodu 
do  zachodu  zanadto  długa. 

Klimat  Europy  łagodnieje,  jak  na  to  już  nieraz  uwi^ 
zwracałem,  wskutek  prądu  meksykańskiego  nietylko  z  pół- 
nocy na  południe,  ale  także  z  zachodu  na  wschód. 

Ptolemeusz  nieznał  przyczyny  tego  zjawiska.  Chcąe 
sobie  tedy  wytłómaczyć  zimniejszy  klimat  stron  wschodnich^ 
przeniósł  już  Konstantynopol  z  4P  na  43""  szórokoAei,  i  po* 
tóm  zadarł  cały  wschód  Europy  wyżój  ku  północy. 

Ptolemeusz  wiedział  o  tóm,  że  ciasny  tylko  przesmyk 
Azyję  z  Afryką  łączy.  Chciał  mieć  coś  podobnego  między 
Azyją  i  Europą.  Stworzył  tedy  za  przewodem  poprzedników 
fwoich  rodzaj  szórokiego  przesmyku  w  okolicy  nieznan^', 
na  północ  od  Meotydy,  a  więc  tam  właśnie,  gdzie  Europa 
jest  w  istocie  najszórszą,  i  na  tój  przestrzeni  pomieścił  wszy- 
stkie bajeczne  albo  wymarłe  już  ludy,  o  których  niewiedział, 
gdzieby  je  miał  pomieścić.  Nieznając  wreszcie  prawdziwego 
kształtu  Skandynawii,  wyobrażał  sobie  wraz  ze  wszys^ini 
starożytnymi,  że  ocean  Północny  płynie  na  północ  od  Ger- 
manii i  Sarmacyi. 

Wytłumaczywszy  sobie  ogólny  kształt  Ptolemenscowćj 
Europy,  możemy  przystąpić  do  szczegółów,  które  nas  bliżćj 
obchodzą. 

Ptolemeusz  nie  znał  Renu  tak  dobrze  jak  Tactt, 
i  kazał  mu  płynąć  w  prostćj  linii  na  północ,  biorąc  zakręt 
koło  Bazylei  za  źródła  rzćki.  Nie  znał  ani  Menu  ani  Lippy, 
i  znał  na  prawym  brzegu  rzćki  tylko  Czarny  łas  czyli  góry 


Digitized  by 


Google 


381 

Abnobejskie  i  Jura  Szwabdkie  {die  RauJie  Alp),  które  prze- 
zwał Montes  Alpii  "Ww.oi,  Z  tćj  części  Niemiec  znał  tedy 
Ptolemeusz  tylko  zachodnio -południową  część  Badeńskiego^ 
co  nąjwięcćj  Dekumaekie  pola.  Chcąc  ukryć  tę  nieznajomość 
i  mapę  swoją  nafełnić  nazwiskami,  odsunął  przeto  Czarny 
lasi  na  3°  na  zachód  od  Renu,  a  Szwabskie  Jura  na  1°  na 
północ  od  Dunaju,  i  posnnął  południową  kończynę  Czaniągo 
lasu  o  1^  szer.  wyżćj  od  Jury.  W  ten  sposób  przeniesione, 
wypadłyby  góry  Abnobejskie  aż  gdzieś  we  wschodnićj  części 
Hanowerskiego. 

Dalćj  na  wschód  siedzieli  po  lewym  brzegu  Dunaju 
sprzymierzeni  z  Rzymianami  Markomanie  i  Kwadzi.  Stosunki 
między  nimi  a  Rzymem  nie  ustawały  nigdy,  i  Ptolemeusz 
zoał  tedy  dokładnie  ich  kraje,  w  kfórych  istniały  zresztą 
dość  cywilizowane  monarchije.  Bawarskie  i  Czeskie  Szumawy 
oznacza  tedy  znanemi  nam  już  nazwami  Gabreckićj  i  Her- 
cyńskićj  puszczy,  Rudawy  nazywa  górami  Melibo(&iemi, 
góry  Kerkonosze  górami  Semońskiemi,  Jesionik  górami 
Ascyburgskiemi,  Małe  Karpaty  nazywają  się  Aouva  likri,  Matry 
górami  Sarmackiemi,  dlatego,  ie  tworzyły  już  istotnie  gra- 
nicę od  Jazygów.  Oprócz  tego  wspomina  Ptolemeusz  dwa 
północne  dopływy  Dnnaju,  którym  imion  nie  daje,  i  które 
trudno  ł)liżćj  oznaczyć.  Domyślamy  się  w  nich  Morawy 
i  Wagi.  Pozostawił  tedy  nazwę  puszczy  Hercyńskićj  samym 
tylko  SzumaH  om,  a  zresztą  rozczłonkował  szczęśliwie  system 
gór  Czesko-Morawskicb.  Oprócz  tego  zdradza  znajomość  Czech 
tóm,  że  stanowi  źródła  Wełtawy  w  Szumawach,  a  Łaby 
w  górach  Kerkonoszych.  Mało  to  przytćm  stanowi,  że  Rudawy 
leżą  trochę  nadto  na  południc  v^/g1cdem  gór  Kerkonoszych 
i  spływu  Łaby  i  Wełtawy,  a  jzeczą  naturalną  to,  że  Ptole- 
meusz wraz  ze  wszystkimi  starożytna  mi  mieni  Wełtawę  górną 
Łabą,  a  istotną  górną  Łabę  bezimiennym  wschodnim  do- 
pływem. 

Ale  i  tu  postępuje  sobie  Ptolemeusz  podobnie  jak  na 
Dekumackich  polach.  Chcąc  ukr;  ć  nieznajomość  głębszćj 
Germanii,  rozszćrza  nad  miarę  znane  okolice.  Najpiórw  tedy 


Digitized  by 


Google 


332 


kładzie  Szumawę  aż  na  3^  na  północ  od  Dunaju,  zmieniając 
tak  wąziutkie  podgórze  naprzeciw  Ratyzbony  i  Passawy 
w  kraj  ogromny.  Gdyby  górna  Austryjacka  dolina  była 
w  istocie  tak  szóroką,  sięgałaby  ai  pod  Drezno.  Powyżej 
zaczynałyby  się  dopiero  Czechy.  Ale  i  sam  rozmiar  Czech 
przez  Ptolemeusza  podwojony.  Góry  Kerkonosze  leżą  w  isto- 
cie o  2°,  u  Ptolemeusza  o  4^  na  północ  od  źródeł  Wełtawy. 
Odległość  od  Smereczanyeh  gór  do  Jesionika  wynosi  w  isto- 
cie 6°  dług.,  u  Ptolemeusza  11/*  dług.  Takie  i  tak  odległe 
od  Dunaju  Czechy  sięgałyby  głęboko  w  Bałtyk  i  do  Wielko- 
polski. 

Że  Dacyja  już  była  prowincyją  rzymską,  przeto  poniżaj 
Dunaj  dość  dobrze  znany,  choć  dziwić  musi,  że  niemasz 
w  Ptolemeuszowćj  Dacyi  ani  śladu  Maroszu  i  K()r<J8zu,  albo 
choćby  gór  Siedmiogrodzkich,  znanych  przecie  starszym 
o  wiele  autorom.  Jeżli  opis  prowincyi  Rzymskićj  jest  tak 
niedokładnym  u  Ptolemeusza,  jakżeż  się  po  nim  spodziewać 
ścisłćj  wiadomości  o  jakimś  brodzie  na  Warcie,  albo  o  dziale 
wód  na  Litwie? 

Przenosząc  sic  teraz  do  północnych  wybrzeży  Germanii, 
przekonamy  się,  że  żegluga  po  Północnćm  morzu  nie  ustała 
do  czasów  Ptolemcuszowych.  Wybrzeże  od  ujść  Benu  do- ujść 
Łaby  dobrze  opisane  i  dość  dobrze  odmierzone.  Dalsze  wy- 
brzeże aż  do  przylądku  Skagen  także  dobrze  opisane.  Tylko 
Ptolemeusz  tu  znowu  przesadził  z  umysłu  rozmiary  znanych 
okolic,  i  uczynił  półwyspie  Duńskie  dwakroć  tak  długiem, 
jak  jest  w  istocie,  pochylając  je  przytćm  mocno  na  wschód. 
Ujścia  Isseli  'Ouicpc;,  Amizy,  Wezery  i  Łaby  dość  dobrze 
oznaczone.  Ale  prócz  Wełtawy  żaden  z  dopływów  tych  rzek 
nieznany.  Issel  nie  jest  u  Ptolemeusza  ramieniem  Renu, 
jest  samoistną  rzeką.  Źródła  Amizy  wypadają  u  niego  w  Czar- 
nym lesie,  źródła  Wezery  w  Rudawach.  Rzeczą  tedy  jawną, 
że  Ptolemeusz  nieznał  żadnćj  części  niepodległćj  Germanii, 
prócz  wybrzeży  morskich    i    kraju  Kwadów  i  Markomanów. 

Podobnież  i  znajomość  wybrzeży  Skandynawskich  u  nie- 
go mnićj  dokładna  jak  u  Tacyta  i  Plinijusza.  Niemasz 
na  jego  mapie  i  śladu  Limfijordu,  niemasz  śladu  kraju  Hiwil- 


D|gitized  by 


Google 


333 

konów  i  Austerazyi.  I  za  dni  Ptolemeusza  nieznano  ani 
Archipelagu  Duńskiego,  ani  wschodnich  wybrzeży  Jutlandyi 
i  Szlezwiku.  To  tćż  Ptolemeusz  radzi  sobie,  oznaczając  to 
wybrzeże  prostą  liniją.  Na  wybrzeżu  zachodniem  znaczył 
przylądki,  tu  opuszcza  nawet  półwyspie  między  Randers 
i  Aarhus.  Zasłyszawszy  niewyraźnie  o  Skandyi,  czyni  z  nićj 
trzy  Małe  Wyspy. 

Ptolemeusz  zna  już  prawdziwe  imię  Karpat,  choć  nie 
umie  zaznaczyć  ich  biegu.  Zna  prócz  tego  trójkąt  między 
Cisą,  Matrami  i  Karpatami,  to  jest  okolicę  Koszyc  i  Mnn- 
kaczu,  litórą  liczy  już  do  Sarmacyi.  Wierny  swemu  obycza- 
jowi czyni  z  tego  zakątka  kraj  wielki,  sięgający  od  48^  do 
52®  szór.  Podobnie  jak  wszyscy  pisarze  starożytni  słyszał 
tu  o  sławnój,  pólnocnój,  zakarpackiój  Wiśle,  i  zaznaczył 
przeto  źródła  tój  rzóki  u  północnych  kresów  tój  krainy,  tam, 
gdzie  się  Jesionik  styka  z  Karpatami,  a  więc  tam,  gdzie  te 
źródła  w  istocie  być  plowinny.  Dalszy  bieg  Wisły  widocznie* 
nieznany  Ptolemeuszowi ;  nie  wspomina  żadnego  dopływu, 
a  gdyby  ujścia  rzćki  były  w  takićj  odległości  ód  źródeł,  jak 
tego  chce  Ptolemeusz,  wypadłyby  |,od  Bojanowem  w  Pm- 
siech  Książęcych.  Wreszcie  Ptolemeusz  opisuje  dokładnie 
ową  bezimienną  wyspę  przy  ujściu  Wisły,  którój  niemasz 
na  świecie. 

Opis  brzegów  Czarnomorskich  pomiędzy  ujściami  Du- 
naju a  Perekopem,  jest  zupełnie  fantastyczny  i  oparty  na 
nieprzetrawionćj  kompilacyi  różnorodnych  źródeł.  Odnajdu- 
jemy Prut  pod  nazwą  Hyerazu  i  z  dziwnie  przekręconym 
biegiem.  Wybrzeże  Dniestru,  to  jest  Tyrasu  znane  poty,  póki 
rzóka  ta  płynęła  przez  ter^toryjum  rzymskie,  albo  przynaj- 
mniej stanowiła  jego  granicę,  przestaje  l)yć  wiadomem  da- 
leko przed  źródłami  Dniestru,  i  znacznie  jeszcze  na  wschód 
od  źródeł  Cisy,  gdzieś  koło  ujść  Zbrucza.  Dolny  bieg  Bohu, 
oznaczony  nazwą  Aksaku.  Dalćj  na  wschodzie  płynie  przez 
jakieś  Amadockie  jezioro  wielka  rzćka  Borystenes,  o  zupeł- 
nie fantastycznym  biegu,  a  na  wschód  od  niego  llypanis. 
Potćm  zaginają  się  wybrzeża  Nogajskie  w  jakąś  wielką  sie- 
kierkę,   a  tuż  pod  Perekopem    wpada  Karcynis  do  Pontu. 


Digitized  by 


Google 


334 

Ptolemeusz  oczywiście  miał  tylko  wyobrażenie  o  ujściach 
rzćk.  Ujście  Ingolu  i  główny  Liman  nazwane  Borystenesera, 
którego  dalszy  bieg  fantastyczny.  Hypanis  chyba  samowtó- 
rem  Aksaku,  Karcynis  niewiedzieć  c/.ćm.  Wybrzeża  morza 
Azowskiego  zogromniały  w  ręku  Ttolemeusza,  ale  widocz- 
nie  dokładnie  znane.  Ostry  skręt  Tanai^su  każe  przypuszczać, 
że  ta  nazwa  oznacza  u  Ptolemeusza,  podobnie  jak  u  Heeo- 
DOTA,  dolny  Don  i  Doniec.  Zawsze  jeszcze  źródła  rzeki  Ta- 
nais  w  bajecznych  górach  Ryfejskich.  Nióma  już  tylko  na- 
przeciw nich  Erydanu.  Jeżlibyśmy  mieli  brać  na  seryjo  góry 
porozrzucane  po  Sarmacyi  Ptolomeuszowćj ,  musielibyśmy 
poznać  góry  Ryfejskie  we  wzgórzach  Charkowskich,  a  góry 
Peuce  w  Miodoborach.  Gór  Amadockicb  i  Budyńskich  darmo- 
byśmy  szukali.  Naprawdę  to  jedno  tylko  można  przypuścić, 
że  góry  Peuce  to  Miodobory,  widziane  przez  Rzymian  Da- 
ckich  z  tamtćj  strony  Dniestru,  a  przeniesione  obyczajem 
Ptolemeuszowym  daleko  w  głąb  Sarmacyi,  aby  powiększyć 
jedynie  znane  Pobereże.  Tamte  góry  wszystkie  zgoła  wy- 
myślone, skoro  Ptolemeusz  wcale  wnętrza  Sarmacyi  nieznał. 

Na  wschód  od  Danii  rdzciąga  się  u  Ptolemeusza  ogro- 
mnie długie  wybrzeże  oceanu  Północnego,  które  naprzód 
bieży  w  prostćj  linii  na  wschód  przez  16»  dług.,  a  potćm 
zwraca  się  znowu  w  prostćj  linii  na  północny  wschód.  Wpada 
do  tego  oceanu  osm  rzćk,  które  Wyliczymy  za  Ptolemeuszem 
idąc  od  wschodu  na  zachód:  Chaluzus,  Suebus,  Wiadus, 
(M^TcyAa,  stanowiąca  tu  granicę  pomiędzy  Germaniją  a  Sar- 
macyją,  Cbronos,  Rubon,  Turuntos  i  Chezynos.  Nowożytni 
historycy  odszukują  w  tych  wodach  najrozmaitsze  bałtjckie 
rzćki,  które  Szafarzyk  przezywa  gwoli  słowiańskićj,  Lele- 
wel gwoli  Iłtewgkićj  hipotezy.  Przypuściwszy,  że  całe  to 
wybrzeże  nie  jest  dziełem  wyobraźni  Ptolemcuszowćj,  przy- 
stąpimy ^ine  studio  do  zbadania  jego  świadectwa. 

Otóż  można  przypuszczać  jedno  z  dwojga:  albo  Pto- 
lemeusz wymienił  ujścia  większych  tylko  rzćk,  albo  postę- 
pował tu,  jak  zresztą  wszędzie,  i  oznaczał  na  mapie  ujście 
każdej  rzeczułki.  W  pićrwszym  razie  Chaluzos  to  Odra,  Sue- 
bus to  Wisła,  Wiadus  Przegoła,  'Oui(no6Aa  Niemen,   Cbronos 


Digitized  by 


Google 


335 

Windawa,  Rubon  Dźwina,  Turuntos  Parnawa,  Cherzynos 
Narwa.  Samo  wymienieDie  rzćk  dowodzi  nieprawdopodobień- 
stwa tego  przypuszczenia,  a  ta  okoliczność,  że  Ptolemeusz 
słowem  nie  wspomina  ani  Gdańskićj,  ani  Kurońskićj,  ani 
Rygskićj,  ani  Fińskićj  zat  ki,  obala  w  zupełności  przypu- 
szczenie, aby  mógł  znać  lak  dalekie  strony.  Jeżeli  natomiast 
przypuścimy,  że  Ptolemeusz  otrzymał  swoją  wiadomość 
o  wybrzeżach  Północnego  oceanu  od  żeglarzy  zapisujących 
ujście  każdćj  rzćki,  Chalnzos  będzie  Traw%  Suebus  Warna- 
wą,  Wiadus  lewem  ujściem  Odry,  'OuV(rco6Xa  prawem  ujściem 
tćjże  rzćki,  Chronos  Regą,  Rubon  Perzantą,  Turuntos  Wiprą, 
a  wreszcie  Cherzynos  Słupa.  Wtedy  odnajdziemy  łatwo  wielką 
wyspę  przy  ujściu  Odry,  a  domniemanćj  'OuV(T7o6Xy;c,  i  prze- 
konamy się,  że  Ptolemeusz  słusznie  oznaczył  ujście  Cbro- 
nosa  czyli  Regi  jako  miejsce,  w  którćm  wybrzeże  Pomorza 
zwraca  się  ku  północnemu  wschodowi. 

Wszelkie  wewnętrzne  prawdopodobieństwo  przemawia 
za  tćm  ostatnićm  przypuszczeniem.  Jest  rzeczą  niezawodną, 
że  nie  poznano  wybrzeży  Bałtyku  wskutek  wyprawy  przez 
Niemcy  lub  Polskę.  Ptolemeusz  zupełnie  nieznał  wnętrza 
tych  krajów,  a  tu  notuje  tylko  ujścia  rzćk,  nic  niewie  o  ich 
biegu.  Niemnićj  pewnie  nie  wpłynęli  żeglarze  starożytni  do 
Bałtyku  przez  Kategat  i  Belt,  bo  ani  Ptolemeusz,  ani  żaden 
inny  geograf  klasyczny  nieznał  wysp  Duńskich  i  zachodnich 
wybrzeży  Jutlandyi.  Co  więcćj,  widzimy,  że  za  doi  Ptole- 
meusza ubyło  i  tćj  znajomości  I^imfijordu  i  Kategatn,  którą 
mieli  pisarze  dawniejsi,  co  zdaje  się  dowodzić,  że  handel 
drogą  morską  po  bursztyn  obrał  sobie  nową  drogę.  Odległość 
od  dolnej  Łaby  do  Trawy  wynosi  tylko  kilka  mil.  Otóż  być 
może,  że  kupcy  brytyjscy  zaczęli  się  już  za  czasów  Tacyta 
przedzierać  tą  drogą  do  brzegów  Bałtyku,  i  Tactt  mógł  się 
dowiedzieć  na  tćj  tylko  drodze  o  Rugijczykach  i  Lemnowi- 
jach.  Za  dni  Ptolemeusza  handel  z  Brytanii  po  bursztyn 
obrał  sobie  już  powszechnie  tę  drogę.  Przeprawiwszy  się 
przez  HoUztyn,  puszczano  się  znowu  na  morze  w  Bako- 
wieckiej  zatoce,  i  puszczano  się  na  wschód.  Takim  sposobem 
poznano   najpićrw   ujścia  Warnawy,    potćm   wyspę    RugijC; 


Digitized  by 


Google 


336 

potćm  ujście  Odry,  zwane  Pianą,  któremu  dano  imię  YiadtiSy 
przekręcając  w  ten  sposób  słowo  Odra.  Potom  dragie  wielkie 
ujście  Odry,  zwane  Dywanowem.  Nie  puszczając  się  wcale 
w  głąb  ziem,  brano  Dywanów,  podobnie  jak  gdzieindziej 
Isselc  za  osobną  rzćkę.  Przy  niój  zaczynano  już  obficićj  do- 
stawać bursztyn;  przy  nićj  był  wschodni  kres  Germanów, 
podobnie  jak  przy  źródłach  Wisły.  Imię  Wisły  słynęło  w  po- 
łączeniu z  bursztynem;  Mela  i  Pj.inijusz  wyrażali  się  o  niej 
niejasno  jako  o  granicy  Sarmacyi  albo  Wenedów.  Ptole- 
meusz tedy  nazwał  Dywanów  ujściem  Wisły,  i  przeniósł  do- 
mniemaną rzókę  ze  wschodu  na  zachód  ziem  słowiańskich, 
czyniąc  z  niój  granicę  Niemiec  i  dająe  archeologiczną  pod- 
stawę dla  nowożytnych  politycznych  apetytów.  Dalćj  płynęli 
kupcy  już  wzdłuż  brzegów  wenedzkich.  Widząc  wzgórza  Po- 
morsl^iego  Pojezierza,  przezwali  je  górami  Wenedzkiemi, 
i  wreszcie  docierali  aż  w  okolicę  Packa,  gdzie  się  zaopatrj'- 
wali  obficie  w  bursztyn,  i  zkąd  wracali  już  do  domu.  ł^o- 
LEMEUSZ  znając  tyle  tylko  wybrzeża  Bałtyku,  przedłużył  je 
w  nieskończoność,  wierny  raz  przyjętemu  zwyczajowi. 

Po  tój  analizie  fizycznój  geografii  Ptolemeusza  wiemy 
już,  że  poza  granicami  państwa  Rzymskiego  znał  tylko: 
wąski  pas  między  Dunajem  a  Szwabskim  i  Frankońskim 
Jurą;  system  gór  Czeskich  i  Morawskich,  południowe  sfoki 
Karpat,  Dniestrowe  Pobereże,  wybrzeża  Meotydy  i  dolnego 
Tanaisu,  wreszcie  wybrzeża  Północnego  morza  od  ujść  Renu 
po  przylądek  Skagen,  i  wybrzeża  Bałtyku  od  Bukowca  czyli 
Lubeki  aż  do  Pucka;  nie  dalój.  To  nam  posłuży  jako  pod- 
stawa przy  rozbiorze  politycznej  geografii  Ptolemeusza,  prze- 
strzegając dokąd  można  mu  dawać  wiarę. 

Niewiele  słów  stracimy  nad  geograficznćm  położeniem 
Jazygów,  Dacyi  i  Mezyi.  Ptolemeusz  dokładnie  oznaczył 
ich  granice.  Nieposkromieni  Jazygowie  siedzieli  między  Ma- 
trami,  Duuajem  i  Cisą.  Dacyja  rozciągała  się  na  południe 
po  Dunaj,  na  wschód  po  Prut,  potćm  dosięgała  Dniestru 
koło  Chocimia,  szła  Dniestrem  aż  do  ujść  Zbrucza^  a  ztam- 
tąd  zwracając  się  na  zachód,  wracała  Czeremoszem  i  Cisą 
(Tybiskiem)  do  Dunaju.   Granicę  Mezyi  Dolnćj  stanowiły  po 


Digitized  by 


Google 


337 

wojnach  Trajana  Dniestr  od  Chocimia  aż  pod  Jaryszów,  po- 
tćm  Kobołta,  którą  starożytni  mienili  odnogą  Dniestru, 
i  wreszcie  linija  od  Dubosar  aż  do  Mikołajowa.  Jak  widzimy, 
prowincyje  te  nie  przechodziły  nigdzie  na  obszar  ziem  pol- 
skich. Niemnićj  przeto  i  ta  tworzył  się  rodzaj  pól  Dekomac- 
kich,  a  Rzymianie  sypali  pojedyncze  szańce  i  obozy  na  Po- 
dolu i  Pokuciu,   po  lewym   brzegu   Dniestru  i  Czeremoszu. 

Ptolemeusz  przystępując  w  księdze  II,  rozdzielę  lOtym 
swojój  geografii  do  wyliczania  ludów  Germanii,  mówi  jak 
następuje:  W  Germanii  mieszkają  ponad  Benem,  począwszy 
od  północy :  Bnzakterzy  mali  i  Sygambrowie,  dalój  Suebowie, 
Longobardowie,  Tenkterzy  i  Inkryjonie  pomiędzy  Benem 
a  górami  Abnobejskiemi,  potom  jeszcze  Inkwergowie  i  War- 
gijonie  i  Karytnowie,  Wispowie  i  pustynia  po  Helwetach  aż 
do  wzmiankowanych  (w  Germanii)  gór  Alpejskich  ('AXtcioi)". 

Obracamy  się  tu  na  terytoryjum,  które  Rzymianie  znali 
jak  najlepiój,  i  będziemy  mieli  miarę  wiarogodności  etnogra- 
ficznych wiadomości  Ptolemeusza.  Sygambrowie  mieszkali 
w  żuławach  Renu,  jak  wiemy  o  tćm  z  historyi.  Buzakterzy 
mogli  być  chyba  ich  nadmorskim  powiatem.  Longobardów 
nigdy  niebyło  nad  Benem,  Suebowie  dosięgali  najazdami 
Renu  za  Cezara,  ale  Sala  była  już  oddawna  ich  zachodnią 
granicą.  Mimo  to  Ptolemeusz  kładzie  jednych  i  drugich  nad 
Renem.  O  potężnych  Heskich  Chattach  niewie  nic.  Tenkterów 
przenosi  z  Westfalii  na  zachodnie  stoki  Czarnego  lasu.  Wy- 
mienia potem  jako  osobne  ludy  rozmaite  powiaty  Dekumac- 
kich  pól.  Wreszcie  na  domiar  chaosu  kładzie  Helwecyję  na 
północ  od  Szwabskiego  Jury,  w  okolicy  Sztuttgardu. 

Czytamy  dalćj :  „Ponad  oceanem  mieszkają :  poza  Bu- 
zakterami  Fryzowie,  aż  do  rzćki  Amizy,  potom  Mali  Kau- 
chowie  aż  do  Wezery,  Wielcy  Kanchowie  aż  do  Łaby,  wre- 
szcie na  karku  Cymbryjskiego  Chersonezu  Saksonowie".  Mamy 
tu  do  czynienia  z  wiadomością  jasną,  każącą  wierzyć  świa- 
dectwu północnomorskich  żeglarzy.  Poznajemy  Fryzonów 
i  Chauków  Tacytowych,  dowiadujemy  się  wyraźnie  o  ich 
granicach,  po  raz  piórwszy  słyszymy  o  Saksouach  w  Hol- 
sztynie,   gdzie   się    doczekali    średnich    wieków.    Dalój   wy- 

Wydi.  filotof.  T.  ZIX.  43 


Digitized  by 


Google 


338 

liczą  Ptol.  na  półwyspiu  Dańskiem  7  ludów,  pomiędzy  któ- 
remi  najdalćj  na  północ  osadza  Cymbrów,  co  już  oczywiście 
mylne,  skoro  obozowiska  Cymbrów  stały  w  Szlezwiku.  Dalej 
pisze:  „Za  Saksonami  od  rzóki  Haluzu  aż  do  Suewn  Faro- 
dyni,  potćm  Sudyni  aż  do  Wijadu,  Rutyklei  aż  do  Wisły. 
Mamy  tu  do  czynienia  z  dalszem  sprawozdaniem  owych  wia- 
rogodnych  północnomorskich  żeglarzy.  Chętnie  tedy  uwie- 
rzymy, że  jacyś  Farodyni  siedzieli  na  wybrzeżu  Meklem- 
burgii, Sydyni  na  wschodniem  Pomorzu,  Rutyklei  na  Orznie, 
koło  Wolina  czyli  Swinemtlnde. 

Potćm  udaje  Ptol.,  że  rozpoznaje  głąb  Niemiec  mówiąc: 
Największemi  z  ludów  zamieszkujących  głąb  ziemi  są  Sue- 
bowie  Angilowie,  sięgający  na  wschód  od  Longobardów  do 
średniój  Łaby,  Suebowie  Semnonie,  którzy  dochodzą  na 
wschód  od  Łaby  aż  do  rzćki  Suewu  i  Buguntowie,  między 
Suebem  a  'OjVT:ouXr^;.  Z  mniejszych  ludów  przebywają  po- 
między Małymi  Kauchami  a  Saebami  Buzakterzy  Więksi, 
dalćj  Chemowie;  pomiędzy  Wielkimi  Kauchami  a  Snobami 
Angrywaryjowie,  Lakkobardzi  i  Dulgumanie;  pomiędzy  Sa- 
ksonami i  Suebami  Teutonoarzy  i  Wirunie;  pomiędzy  Fara- 
dynami  a  Suebami  Teutoni  i  Awarpijowie,  pomiędzy  Ruty- 
klejami  i  Buguntami  Elweoni.  Po  za  Semnonami  mieszkają 
Sylingowie,  po  za  Buguntami  Lugowie  Omanie ;  dalej  Lugo- 
wie  Dyduni  aż  po  góry  Ascyburgskie.  Po  za  Sy lingami  Ka- 
lukonie  po  obydwu  brzegach  rzćki  Łaby,  Cheruskowie  i  Kama- 
wowie  aż  do  gór  Melibockich.  Na  wschód  od  Kamarów  Ben- 
chemowie  po  obydwu  brzegach  Łaby  i  Batyni;  po  za  góra- 
mi Ascyburgskiemi  Korkontowie  i  Lugowie  Burowie  aż  do 
źródeł  Wisły.  Po  za  tymi  najpiórw  Sydoni,  patom  Kognowie, 
wreszcie  Wizburgowie  po  nad  puszczą  Hercyńską. 

Ptolemeusz  wyliczając  te  ludy,  postępuje  najpićrw  na 
wschód  od  Renu  aż  do  gór  Ascyburgskich,  czyli  Jesioniku. 
Idzie  tedy  mniójwięcój  Hessyją,  Turyngiją,  królestwem  Sa- 
skiem  i  Szląskiem.  Że  przestrzeń  między  górami  Kerkono- 
szemi  a  Bałtykiem  zmalała  u  niego  niezmiernie,  przeto  śród- 
kowo-niemieckie  ludy  sięgają  u  niego  aż  do  Suewu  w  Me- 
klemburgii. Niema  się  jednak  co  oglądać  na  ten  wynik  ko- 


Digitized  by  VjOOQ1^ 


339 

nieczny  jego  praginatyzującćj  tendencyi,  a  to  tćmbardzićj, 
że  kładzie  potóm  jeszcze  „poinniójsze  ludy^  na  północ  od 
środkowo  germańskich. 

Szereg  ten  ludów  środkowo-germańskich  zrazu  nad- 
zwyczaj niedokładny,  stwierdza  tylko  zupełną  nieznajomodć 
głębi  Niemiec.  Po  owycli  Lougobardach;  których  niebyło 
nigdy  w  Hessyi,  przychodzą  na  miejscu  Chernsków  Anglo- 
wie,  których  nigdy  nie  było  w  Turyngii.  Te  dwa  ludy  spro- 
wadzono z  po  za  Łaby ;  wyprawiono  zato  za  Łabę  i  to  nie- 
wiedzieć  gdzie  Teutonów,  niby  do  Meklemburgii,  a  niby  do 
Brandenburgii  Semnonów.  Dopióro  na  Szląsku  i  w  Łużycach, 
słowem  w  owym  systemacie  gór  Czeskich,  dobrze  znanych 
Ptolemeuszowi,  spotykamy  wiadomości,  które  mają  dla  nas* 
wartość.  Wandylscy  Buguntowie,  to  jest  Burgundowie,  prze- 
bywają w  Łużycach  po  jakąś  wielką  rzćkę,  którą  Ptol. 
nazywa  Wistulą,  a  w  którćj  poznajemy  Odrę.  Na  Szląsku 
mieszkają  lugijskie  ludy  aż  po  góry  Ascyburgskie,  których 
niezawodnie  przecie  germańskie  imię  odnosi  się,  podobnie 
jak  wszystko  co  lugijskie,  do  mitologii  skandynawskićj, 
a  mianowicie  do  wielkiego  jesiona,  na  którym  spoczęło  dzie- 
więć światów.  Ostatni,  Lugowie  Burowie  (die  Bamm\  się- 
gają aż  do  źródeł  Wisły.  Na  zachód  od  Rudaw  Czeskich 
odnaleźli  się  przecież  Cberuskowie  i  z  nimi  jacyś  Kamawo- 
wie,  a  imię  starodawne  Czech,  Bohmen,  od  brzmię  wa  w  na- 
zwie Benochemów.  Twv  '€XaaTOv(i>v  'ś3v(i)v  wspomnieć  warto 
Teutonów,  i  samowtór  Longobardów,  Lokkobardów,  choć 
niewiedzieć  gdzie  ich  przyjdzie  pomieścić. 

Skończywszy  z  Germaniją  środkową,  wylicza  Ptol.  jak 
następuje,  ludy  południowych  Niemiec,  postępując  po  nad  Du- 
naj, od  Czarnego  lasu  na  wschód:  „Kazuarowie  mieszkają 
nad  Dunajem  na  wschód  od  gór  Abnobejskich.  Dalćj  Nerte- 
rejanie,  Danduci,  Turonie  i  Marwignowie.  Pod  Kamawami 
Chattowie  i  Tubantowie,  za  górami  Sudeckiemi  Tewryjoche- 
mowie,  pod  górami  Warystowie.  Dalćj  puszcza  Gabrecka. 
Po  Marwingach  Kurijonie,  Chetworowie,  i  aż  po  Dunaj  Parme- 
kampowie.  Po  za  lasem  Gabreckim  Markomanie,  za  nimi  Su- 
dyni,  i  aż  po  Dunaj  Adrobekampowie.  Poniżćj  puszczy  Her- 


Digitized  by 


Google 


340 


1 


cyńskićj  Kwadzi,  a  za  nimi  kopalnie  żelaza  i  puszcza  Luna.  I 
Odtąd  mieszka  po  Danaj  wielki  naród  BemóWy  a  tuż  przy  ; 
nim  siedzą  nad  rzćką  Tarakotrejczycy,  a  na  polach  Rokaeł". 

Mamy  tu  do  czynienia   z  samemi  prawie  nazwami  po- 
wiatów Deknmackich  pól  i  dalszego  lewego  brzegu  Dunaju, 
przyczćm  przezwał  Ptol.   Szwabskie  Jura  Sudetami^  którą 
to  nazwę  przeniesiono  teraz  niestosownie  do  gór  Kerkono- 
szych  i  Jesionika.  Spotykamy  tu  tylko  cztóry  nazwy  ludów. 
Chattów  sławnych  i  potężnych  wspomniał  Ptol.  tylko  mimo- 
chodem, przeminął  zupełnie  Hermundurów,  co  znów  dowodzi 
jego  nieznajomości  głębszych  Niemiec.   Markomanie,  tak  do- 
brze  nam    znani,    to   tylko   druga   nazwa  Benochemczyków 
Czeskich.    O  Kwadach   wiemy,    że   to   mieszkańcy    Morawy. 
Odnajdujemy  znów  w  Małych  Karpatach  Tacytowe  kopalnie 
żelaza.  Za  Małemi  Karpatami  spotykamy  wielki  lud  Bemów. 
Nazwa  to  Bojów,  potężnego  niegdyś   ludu   celtyckiego,   któ- 
rego posady  obejmowały  niegdyś  Bawaryję,   Niemiecką  Au- 
stryję,  Czechy,  Morawy,  Węgry  zachodnie  i  północne,  i  wre- 
szcie Lombardy ję.  Po  wielu  klęskach  ostały  się  jego  rozbitki 
już   tylko  na  południowych  stokach   Karpat,  w  północnych 
Węgrzech.    Słyszeliśmy  tu  już  od  Cezaba  o  Anartofraktach, 
od  Tacyta  o  Kotynach  Celtyckich.    Były  to  tylko  plemiona 
rozbitego  narodu.  Usłyszymy  o  nich  więcój  w  Sarmacyi  Pto- 
lemeuszowój,  do  którój  ludów  teraz  przystąpimy. 

Ptolemeusz  pisze  o  ludach  Sarmacyi  jak  następuje: 
„Pomiędzy  największemi  ludami,  które  Sarmacyję  zamiesz- 
kują, są  Wenedzi  po  nad  całą  zatoką  Wenedzką ;  za  Dacyją, 
Peucyni  i  Bastarni;  wzdłuż  Meockiego  jeziora:  Jazygowie 
i  Roksolanie.  Dalój  w  głębi  Amaksobijowie  i  Alannowie  Scyci. 
Z  mniójszych  ludów  zamieszkują  Sarmacyję  po  nad  Wisłą, 
za  Wenedami  Gitonie,  Finowie,  Bulanie,  Frugundyjonie,  wre- 
szcie Awaryni  u  źródeł  Wisły;  dalój  Ombronie,  Anartofra- 
ktowie,  Burgijonie,  Arsweci  i  Sobokowie,  dalój  Piengici 
i  Biessowie  w  górach  Karpackich". 

Na  południe  tedy  od  źródeł  Wisły,  w  owym  nad  miarę 
powiększonym  trójkącie  pomiędzy  Matrą,  Cisą  i  Karpatami, 
wspomina  Ptol.  mnogie  ludy.  Oprócz  Burgijonów,  w  których 


Digitized  by 


Google 


341 


się  domyślamy  Wandylskich  Germanów,  są  to  ludy  wybitnie 
celtyckie,  Ombronów,  Anartofraktów,  Arswetów,  Saboków, 
i  niezawodnie  mieszkańcy  Węgier.  Dwa  inne  ludy  mieszkały 
już  w  Karpatach,  a  po  części  na  ich  północnym  stoku.  Byli 
to  Piengici,  zapewne  w  Pieninach,  i  Biessi  we  wschodnim 
Bieskidzie,  gdzie  miasta  Bićfz  i  Drohobycz  (drugi  Bycz) 
horodyszcze ,  Bycz  pod  Stebnikiem,  i  dawna  nazwa  Jeznpola 
Czesebiesy,  zdają  się  świadczyć  o  ich  pobycie.  Trudno  na 
pewne  orzec,  czy  to  były  celtyckie,  czy  słowiańskie  ludy. 
Przychodzi  się  dziwić  zuchwalstwu  Szafarzyka,  który  Kar- 
packich Piengitów  odszukał  a*  w  Pińszczyżnie ! 

Na  Dniestrowem  Pobereżu  mieszkali  pod  Miodoborami 
bitni  Germańscy  Bastarnowie,  których  sadyby  sięgały  za- 
pewne aż  do  Bohu.  Roksolanie  i  Alanie  scytyjskiego,  czy 
sarmackiego  szczepu,  współplemiennicy  Jazygów,  koczowali 
na  wozach  po  stepach  Nogajskich,  na  północ  od  morza  Azow- 
skiego,  w  dawnćj  krainie  Scytów  królewskich.  Wenedzi  wre- 
szcie sięgali  od  granic  Peucyńskich,  gdzie  ich  znali  Plini- 
jusz  i  Tacyt,  aż  na  wschodnie  Pomorze.  Tu  ich  zastawali 
kupcy  rzymsko-brytyjscy,  ominąwszy  obydwa  ujścia  Odry. 
Tu  handlowali  z  wielkim  ludem.  Tu  słyszeli,  że  możne  po- 
między nimi  plemię  zwie  się  Polanami,  z  czego  Ptol.  zrobił 
Bulanów,  a  niektóre  rękopisy  średniowieczne  Sulanów,  a  że 
u  ich  kresów  siedzą  różne  obce  plemiona:  Gitonie  i  Frugun- 
dyjonie,  to  jest  Gotowie  i  Burgundowie  zaodrzańscy;  Fino- 
wie, to  jest  Czudy,  których  posady  mogły  sięgać  aż  po  Bug; 
wreszcie  Sarmaci,  czyli  po  słowiańsku  Obry,  Awarowie,  Ole- 
ryni,  Awaryni.  Wszystkie  te  ludy  poukładał  sobie  pragma- 
tyczny Ptol.  wzdłuż  nieznanego  koryta  Wisły,  niedbając 
zgoła  o  to,  że  zamieszkały  najróżnićjsze  okolice. 

Oto  jak  Ptol.  rzecz  swoją  dalćj  prowadzi:  „Na  wschód 
od  tych,  o  których  mówiłem,  mieszkają  Galindowie,  Sudyni 
i  Stlawanie  aż  po  Alaunów.  Dalćj  Igilijonie,  Kojstopkowie 
i  Transmontanie  Tpav(j|jLcv:avct  aż  do  gór  Peucyńskich. 

Ani  myślę  dochodzić,  czćm  byli  Galindowie  i  Sudyni, 
i  gdzie  ich  o.sady?  Pozostawiam  to  domyślnićjszym.  Chętnie 
korryguję  wraz  z  Szafarzykiem    imię   Stawanów,  jakie    się 


Digitized  by 


Google 


342 

znajduje  po  rękopisach,  i  piszę  Stlawanie,  to  jest  poprostn 
Słowianie.  Przodkowie  nasi  używali  tego  imienia  zawBxe 
obok  imienia  Antów,  Watów,  czy  Wenedów.  Germanie  nazy- 
wali ich  zazwyczaj  Wenedaroi,  Rzymianie  spotkali  się  z  tjrm 
samym  ludem  u  granic  Daeyi,  i  słyszeli  odeń,  że  jego  po- 
sady sięgają  od  Karpat,  aż  po  koczowiska  Sarmatów  i  Ba- 
stamów.  Sami  nazywali  ich  zwykle  Transmontanami,  ale 
zasłyszeli  także  ich  własne  imię,  a  Ptol.  zapisał  swoim 
zwyczajem  Słowian  pod  cztórma  róźnemi  nazwami:  Wene- 
dów, Bulanów,  Transmontanów,  Stlawanów.  Kojstopkowie 
dostali  się  przez  omyłkę  do  Sarmacyi,  wiemy  bowiem  od 
samegoż  Ptol.,  że  mieszkali  w  Dacyi.  Igilijonie,  to  nieza- 
wodnie jakie6  pokolenie  Bastarnów.  Za  to  ich  wydaje  ger- 
mańskie miano. 

Dalćj  mówi  Ptol.  jak  następuje:  „Za  Wenedzką  zatoką 
posiedli  wybrzeże  Oceanu  Welci,  potćm  Ossyjowie  i  najdalój 
na  północ  Karboni.  Dalój  na  wschód  siedzą  Eareoci  i  Solo- 
wie,  Agatyrsowie,  Aorsowie  i  Pagiryci;  Sawarowie  i  Boru- 
skowie  aż  po  góry  Byfejskie;  potćm  Acybowie,  Naskowie, 
Wiwijonie  i  Idrowie ;  pomiędzy  Wiwijonami  a  Alaunami  Stur- 
nowie,  pomiędzy  Alaunami  a  Amaksobijami  Karyjonie  i  Sar- 
gatowie,  u  zakrętu  rzćki  Tanais  Oflonie  i  Tanaici,  potćm 
Osylowie  aż  po  granice  Roksolanów.  Pomiędzy  Amaksobijami 
i  Roksolanami  Rewkanalowie  i  Egzobigici  'E^wPu^TTai ;  pomię- 
dzy Peucynami  i  Bastarnami  Earpijanie,  Gewini  i  Bodyni; 
pomiędzy  Bastarnami  i  Roksolanami  Chunowie,  a  poniżój 
gór  tegoż  imienia  Amadokowie  i  Nawarowie.  Za  jeziorem 
B\)Y.Tt  Torekadowie,  nad  Biegiem  Achilesa  Tauroscytowie,  a  po- 
między Bastarnami  i  Dacyją  Tagrowie  i  Tyrangetowie". 

Jednym  tchem  moc  narodów!  Najpiórw  spotykamy  na 
Pomorzu  Weltów,  czyli  Wilców  Słowiańskich;  dalój  aż  po 
Puck  nazwy  innych  pomniójszych  wenedzkich  plemion.  Puck 
wypadał  u  Ptolemeusza  pod  63°  szir.  i  62°  dług.  Ztąd  do 
gór  Ryfej^kich  wcale  niedaleko,  a  ludy  bajeczne  albo  wy- 
gasłe Agatyrsów,  Aorsów,  Sawarów,  Pagiretów,  Borusków, 
tu  siedzą  na  urojonym  lądzie,  koło  urojonych  gór.  Agatyrsów 
przeniesiono  tu  z  przeszłości  i  Siedmiogrodu,  Aorsów  z  prze- 


Digitized  by 


Google 


343 

szłości  i  z  Nogajca ;  Sawarowie,  to  może  i  przekręcona  nazwa 
jakichś  Słowiańskich  Siewierzan;  z  Borusków  przerobiono 
potćm  Prusaków;  policzę  jednak  między  bajki  owych  sąsia- 
dów gór  Ryfejskich;  Pagiryci,  to  może  znów  jacyś  słowiań- 
scy Pogórzanie,  przeniesieni  z  Rnsi  Czerwonój  aż  tu  pod 
biegun,  dla  zapełnienia  fantastycznej  mapy.  Nazwy  Indów 
od  gór  Ryfejskich  aż  do  Roksolanów  nic  zgoła  nie  mówią. 
To  podobno  tylko  nazwy  powiatów  Roksolańskich,  rozrzu 
cone  po  ogromnój  przestrzeni  pragmat}  cznym  sposobem  Pto- 
lemeusza. Rewkanalowie  to  tylko  przekręcona  nazwa  Rokso- 
lanów. 'ECwPuYttat  to  chyba  znowu  jacyś  Słowianie  Ukraińscy, 
zwani  Zabużanami.  Bodyni  i  Nawarowie,  to  wskrzeszeni  Bu- 
dyni  i  Neurowie  Herodotowi,  których  przeniesiono  niewie- 
dzieć  gdzie?  Jezioro  B6xt;  to  znowu  liman  Bohu,  nazwany 
po  słowiańska,  a  zapisany  bezmyślnie.  Tauroscyci  mieszkali 
koło  Chersonu,  Tyrangeci  pomiędzy  Dniestrem  a  Kobołdą. 
Zresztą  cała  ta  litanija  imion  przedstawia  tę  tylko  wartość, 
że  z  niój  dolatują  słowiańskie  brzmienia;  tyczy  się  bo^siem 
krain,  o  których  Ptol.  nie  miał  zgoła  wyobrażenia,  jak  tego 
najlepiój  dowodzi  rzut  oka'  na  załączoną  mapę. 

Aby  skończyć  z  Ptolemeuszem,  odszukamy  już  tylko 
na  jego  mapie  te  miasta,  które  mogłyby  się  tyczyć  ziem 
polskich,  albo  które  identyfikowano  z  miastami  polskiemi. 
A  więc  najpićrw  Korodunum,  domniemany  Kraków,  kładzie 
Ptol.  pod  42°  40'  dług,  a  51*  SC  szćr.  na  północny  zachód 
od  gór  Sarmackich,  na  wschód  od  Luny  Sylwy,  a  więc 
w  kraju  Bojów  niedobitków,  gdzieś  wśród  Celtów  Matrzań- 
skich,  gdzie  celtyckie  imię  miasta  było  najzupelniój  na  swo- 
jćm  miejscu.  Dalćj  drugie  Korodunum  pod  49*^  30'  dług. 
i  48**  40'  szćr.  u  granic  Dacyi  i  Sarmacyi,  po  lewym  brzegu 
Dniestru,  chyba  tam,  gdzie  dziś  Kamieniec  Podolski;  która 
to  nazwa  każe  się  domyślać  jakichś  Celtów  na  Podolu; 
a  byli  nimi  najprędzój  Karpowie,  wspomniani  przez  Ptole- 
meusza w  sąsiedztwie  Bastarnów.  Metonyum  pod  51*  dług. 
i  48°  30'  szćr.  i  Klepidawa  pod  52**  30'  dług.  a  48*^  40'  szćr. 
są  to  miasta  o  dackich  nazwach,  które  stały  u  Dackich  Ty- 


Digitized  by 


Google 


344 


rangctów,  między  Kobołdą  a  Dniestrem.  Miasta  liagiam  pod 
42''  30'  dług.  i  55»  40'  szer.  i  Skurgum  pod  43Młagr.  i  oT)* 
szćr.  leżą  nad  rzćką  Wiadus,  to  jest  nad  zachodniem  ujściem 
Odry.  Askaukalis  pod  44°  dług.  i  54°  Id'  szćr.  chciano  od- 
naleźć w  Wielkopolsce.  Leżało  nieopodal  poprzednich,  także 
przy  ujściach  Odry.  Arsonyum  43°  30'  dług.,  62°  20'  sz^r. 
i  Kalizyja  43°  45'  dług.,  52°  50'  szćr.  leżą  tuż  na  zachód  od 
źródeł  Wisły;  Setidawa,  leży  mało  co  na  północ  44°  dług.,  53* 
30'  szćr.  W  Kaliz^i  domyślają  się  Kalisza.  Lelewel  szukał 
Setydawy  w  głębi  Polski,  i  dowodził  za  j6j  pomocą,  że  Da- 
kowie  przenieśli  się  do  Słowiańszczyzny.  Jeden  rzut  oka  na 
mapę  załączoną  dowiedzie,  że  należy  wszystkie  trzy  miasta 
szukać  na  Szląsku  Austryjackim,  najpewnićj  w  Karpatach, 
które  Ptol.  znał,  podobnie  jak  ujścia  Odry.  A  jeżii  jeszcze 
źródło  Setydawa  zbliżyło  się  na  mapie  do  Askaukali,  przy- 
czyną tego  to  tylko,  że  Ptol.  jak  wiemy,  zmniejszał  nad  miarę 
północną  Germaniję,  a  powiększał  z  umysłu  odstępy  pomię 
dzy  znanemi  miejscowościami  u  kresów  nieznanego  świata. 
Mniemają  powszechnie,  że  Bndorgis  40°  dług.,  a  50°  30'  szćr, 
Wrocławiem,  Miasto  to  leży  w  Czechach  nieopodal  od  źródeł 
Wełtawy,  bliżćj  miejsca,  oznaczonego  przez  p.  Sadowskiego. 
Asanka  43°  dług.,  50°  20'  szćr.  dla  p.  Szaramiewicza  nie- 
zawodnie Sączem;  p.  Kijtrzyński  upatruje  w  nićj  polskie 
poprostu  słowo.  W^  istocie  stała  nieopodal  od  Korodunum, 
wśród  celtyckićj  ludności  północnych  Węgier, 

Dodając  uwagę,  że  podana  przy  miastach  szćrokoAć 
i  długość  geograficzna  odnosi  się  oczywiście  do  zapisków 
starożytnego  geografa,  a  nie  do  ich  rzeczywistego  położenia, 
możemy  skończyć  nasze  roztrząsanie  Ptolemeusza. 

Dowiedzieliśmy  się  od  niego  raz  jeszcze  na  pewne,  że 
starożytni  nie  znali  głębi  Polski.  Dowiedzieliśmy  się  jednak 
nowych  szczegółów  o  Pomorzu,  Szląsku,  Karpackiem  Pod- 
górzu i  Pobereżu,  słowem  o  kresach  naszego  kraju.  Z  głębi 
doleciały  nas  nowe  słowiańskie  nazwiska.  Niekrytyczny 
wielce  pisarz  nie  spełnił  przesadućj  nadziei,  jaką  w  nim 
niektórzy  pokładają;  mimo  kompilatorskićj  natury,  wzbogacił 


Digitized  by 


Google 


345 

naszą  ubogą  zDąiomość  stann  ziem  Polskich  w  starożytności. 
I  za  to  należą  mu  się  dzięki. 


XVI. 

Zakończenie. 


Na  Ptolemeuszu  skończymy  słusznie  nasze  badania. 
Po  nim  nastały  ciężlcie  czasy  dla  nauki  i  dla  państwa  Rzym- 
skiego. Od  trzeciego  wieku  po  Chrystusie  począwszy,  zni- 
szczał ze  wszystkiem  stan  pewnćj  stałój  równowagi  ludów 
i  państw  na  północy.  Zaczęły  się  gminoruchy.  Ludy  windyl- 
skie  parły  doliną  Odry  na  południe  ł  powoli  opanowywały 
porzćcze  średniego  i  dolnego  Dunaju.  Źródła  właściwe  geo- 
gralBczne  stają  się  coraz  rzadszemi,  i  już  tylko  Aryjan 
i  Mabcyjan  Herakleota  zasługują  na  uwagę  w  związku 
niniejszój  pracy.  Obydwu  podania  takie,  że  najlepićj  dadzą 
się  wyrazić  za  pomocą  mapy,  którą  załączamy. 

Aryjan  był  bardzo  poważnym  historykiem.  Słuszne 
powątpiewanie  nasuwa  się  co  do  tego,  aby  był  w  istocie 
autorem  opisu  wybrzeży  morza  Czarnego,  przypisanego  Ha- 
DRYJANOWi.  Opis  ten  zresztą  bałamutny,  zdradza  nieznajomość 
tak  klasycznćj  literatury,  jak  opisywanych  okolic.  Tekst 
EscHYLA  wyjęty  z  „Prometeusza**  żle  przytoczony,  i  słowa 
Prometeusza  samego,  włożone  w  usta  odwiedzających  go 
Tytanów.  O  wyspie  Achilla  spisano  moc  dziwacznych  bajek. 
Bosfor  Cymeryjski  nazwany  najdziwacznićj  rzćką  Tanais. 
Wobec  takich  błędów  nie  można  żadnćj  wagi  przypisywać 
temu,  że  nazwę  Karcynytydy  przeniósł  autor  z  Aleszek  na 
Nogajcu  do  Kozłowa  w  Krymie.  Błąd  to  pośród  innych  błę- 
dów wielu. 

Całkiem  inną  wartość  przedstawia  wyborne  dziełko 
Marcyjana  Hkrarleoty,  spisane  w  trzecim  wieku  przed 
Chrystusem  dla  użytku  sterników.  Obrysowaliśmy  na  naszćj 

Wjrd«.  fiJoiof.  T.  XIX.  44 


Digitized  by 


Google 


346 

karcie  Germaniję  i  Sarmacyję  tego  pisarza,  posługując  się 
zawsze  niDiejszemi  cyframi,  podanemi  przez  niego,  jako  zwy- 
kle słusznićjszemi.  Jeden  rzut  oka  na  tę  kartę  przekona 
każdego,  że  nasze  domysły  co  do  geografii  Ptolemeusza 
słuszne.  Wysp  Duńskich  i  Makct jan  nie  znał,  clioć  znał  już 
dokładnie  bieg  rzók  germańskich.  Ujście  Suewu  wypada  tam 
w  istocie,  gdzie  dziś  ujście  Warnawy,  ujście  Viadn  tam, 
gdzie  lewe  ujście  Odry  czyli  Pijana,  ujście  prawe  Odry  czyli 
Dywanów  tam,  gdzie  Marcyjanowe  ujście  YiMtuli.  Tak  bieg 
Odry,  jak  kraj  za  Odrą  zgoła  nieznane.  Tu  granica  Sarmacyi 
i  Germanii  niewyraźnie  oznaczona.  Za  Odrą  zaczyna  się  jni 
Wenedejskie  wybrzeże;  ogromne,  ponieważ  jest  nieznanćm. 
Na  niem  nie  podaje  już  nigdzie  Marctjan  liczby  staj  od 
rzóki  do  rzćki.  Zna  ujścia  rzók  Ptoleraeuszowych :  ChronO; 
Rudonu,  Turuntu  i  Cherzyuu;  nie  zna  ich  biegu.  Ogólnikowo 
tylko  twierdzi,  że  ich  źródła  w  górach  Ryfejskich  i  Alańskicii 
położonych  na  owym  nieznanym  lądzie  pomiędzy  oceanem 
Północnym  a  morzem  Meockiem.  Nad  Cherzynesem  bajeczni 
Agatyrsowie,  o  których  wiemy  już,  jakim  sposobem  dostali 
się  w  wyobraźni  Greków  i  Rzymian,  a  nie  w  istocie,  z  Sie- 
dmiogrodu na  ostateczną  północ,  a  w  tym  wypadku  na  Ka- 
szuby. Dalój  ląd  i  morze  bajeczne,  Hyperborejskie.  Ani  chwili 
wątpić  nie  można,  patrząc  na  mapę  Marcyjana,  te  żeglnga 
regularna  starożytnych  opływała  wszystkie  wybrzeża  morza 
Północnego,  aż  po  Limfijord,  że  jednak  nie  sięgała  dalej- 
że kupcy  brytyjscy  dostawali  się  potom  lądową  drogą  od 
ujść  Łaby  do  Bukowieckićj  zatoki,  i  że  znowu  docierali  nad- 
brzeżną żeglugą,  regularnie  aż  do  ujść  Odry,  a  wyjątkowo 
aż  do  Pucka. 

Teraz  pozostaje  nam  już  tylko  jedno  zadanie.  Na  pod- 
stawie mozolnego  badania  możemy  oznaczyć,  aż  dokąd  się 
gały  istotne  wiadomości  starożytnych  o  północy,  i  o  ile  się 
dotyczyły  ziem  P(»lskich.  Możemy  powiedzieć,  gdzie  jakie 
siedziały  ludy  w  starożytności?  kładąc  kres  zbyt  dowolnym 
domysłom. 

Najwcześnićj  poznali  starożytni  Niż  Ukraiński.  Powstały 
tn   w  szóstym    wieku    przed   Chrystusem   kwitnące   kolonije 


Digitized  by 


Google 


347 

greckie  pośród  scytyjskiej  ludności.  Tu  poznano  Dunaj  dolny 
i  jego  dopływy  5  a  dalćj  Dniestr  —  Tyras,  Hypanis  — -  Boh, 
Borystenes  —  Ingnł,  Pantykapes  —  Ingulec,  Hipacyrys  — Bużu- 
błyk  i  dolny  Dniepr,  i  wreszcie  Gerros,  to  jest  Dniepr  w  oko- 
licy Porohów.  Poznano  naturę  stepu,  i  na  stepie  państwo  Scy- 
tyjskiC;  które  rozciągało  swoją  władzę  także  nad  niektóremi 
czudskiemi  ludami,  osiadłemi  nad  średnim  Dnieprem,  ale 
jeszcze  na  stepie.  Wiedziano,  że  puszcza  leśna  kończy  step 
od  północy,  ale  myślano  zarazem,  że  to  kres  zamieszkałego 
świata.  Tylko  za  Dońcem  znano  pośród  puszczy  Budynów 
i  Gelonów.  Za  Donem  siedzieli  Sarmaci,  za  Karpatami,  w  Sie- 
dmiogrodzie Traccy  Agatyrsowle,  nad  Cisą  i  Dunajem  Scy~ 
tyjscy  Syginowie. 

Stan  ten  trwał  aż  do  drugiój  połowy  czwartego  wieku 
przed  Chrystusem.  Wtedy  to  Agatyrsowie  przybrali  nazwę 
Daków  czyli  Getów,  i  wdarli  się  na  Wołoszczyznę  i  do  Bes- 
sarabii;  niebawem  Sarmaci  przeszli  Don  i  zburzyli  państwo 
Scytyjskie.  Wreszcie  wygnani  przez  Celtów  Bastarnowie  osie- 
dli także  na  Niżu.  Pod  naciskiem  tych  narodów  podupadły 
kolonije  greckie,  i  wiadomości  starożytnych  już  się  nigdy 
w  tych  stronach  nie  wzmogły.  Wiemy  tylko,  że  w  piórwszym 
wieku  po  Chrystusie,  słowiańskie  czyli  wenedyjskie  gromady 
zamieszkiwały  puszcze  na  północ  od  stepu,  i  puszczały  się 
już  także  na  Niż.  Z  tój  strony  ani  żołnierze,  ani  kupcy  staro- 
żytnych cywilizowanych  narodów  nie  zapuszczali  się  dalój 
jak  na  Ukrainę,  na  Pobereże,  i  najwięcój  może  czasem  na 
Podole.  Z  tój  strony  jednak  najgłębiój  może  jeszcze  poznano 
terytoryja  przyszłćj  Polski. 

Zawczasu  zakwitły  nad  Adryjatykiem  osady  Wenetów. 
Sadyby  ich  sięgały  od  Padu  aż  do  Dunaju,  a  związki  han- 
dlowe łączyły  ich  od  najdawniójszych  czasów  z  Grekami, 
którzy  prawie  wyłącznie  od  nich  pobićrali  bursztyn  i  cynę. 
Od  nich  podobnież  dowiedzieli  się  Grecy,  że  naród  Syginów 
Sarmackich  koczuje  pomiędzy  Cisą  a  Dunajem ;  że  na  północ 
od  tego  narodu  wznoszą  się  góry  Ryfejskie;  że  z  gór  tych 
płyną  ku  północy  dwie  wielkie  rzóki ;  i  że  bursztyn  się  znaj- 


Digitized  by 


Google 


348 

dnjc  przy  ujścia  jednój  z  tych  dwu  rzók.  Z  czasem  Rzymianie 
podbili  Wenetów  at  po  Dunaj;  Syginów  przezwano  Jazyga- 
mi ;  Bojowie  Gymbryjscy  osiedlili  się  w  Karpatach,  a  Rzy- 
mianie z  Earnnntum  dowiedzieli  się,  że  wielka  rzóka  bor- 
sztynorodna  nazywa  się  Wisłą  i  że  lud  rolników  osiadły  nad 
jćj  brzegami  używa  nazwy  Wenedów;  że  wreszcie  draga 
rzćka  północna,  dzisiejsza  Odra,  płynie  przez  kraje  Gotów, 
i  po  nich  bywa  zwaną  Gutalusem.  Jakiś  rycerz  rzymski  by- 
wał nawet  nad  Wisłą  za  czasów  Nerona.  Wiadomości  te 
utwierdziły  się  jeszcze  po  dokonanym  przez  Trajana  podboju 
Dacyi.  Wtedy  dowiedziano  się  także,  że  Wenedzi  Nadwiślań- 
scy używają  także  miana  Słowian  i  Polanów.  Wtedy  poznano 
ludy  celtyckie  Piengitów,  Karpów  i  Biessów,  osiadłe  na  pół- 
nocnym stoku  Karpat  i  w  Miodoboracb.  Tu  takie  słyszano, 
że  narody  Gzudskie  czyli  Fińskie  mieszkają  na  wschód  i  pół- 
noc od  Słowian,  aż  po  źródła  Prypeci  i  Buga. 

W  czwartym  wieku  przed  Chrystusem  nabył  handel 
Greków  Galskich,  to  jest  Massylijotów  wielkiego  znaczeofa. 
Weszli  w  stosunki  z  Wenetami  Zachodnimi,  narodem  żegla- 
rzy, zamieszkującym  Armorykę  i  Wandeję,  od  nich  pobierali 
cynę  i  bursztyn,  i  dowiadywali  się,  którędy  to  po  tę  cynę 
i  ten  bursztyn  jeżdżą.  Tak  doszły  Greków  głuche  wieści 
o  Anglii  i  o  Irlandyi,  a  potom  o  morzu  Północnem  czyli 
Kodańskiój  zatoce,  i  o  ludach  Skandynawskich,  za  których  po- 
mocą i  pośrednictwem  Weneci  dostawali  barsztyn.  Po  wojnach 
Cezara,  Augusta  i  Klaudyjusza,  kraje  przez  Wenetów  zwie- 
dzane stanęły  otworem  przed  Rzymianami,  a  rzymscy  kapcy 
z  Brytanii  puścili  się  ich  śladem  na  wybrzeża  Niemiec  i  Skan- 
dynawii, po  futra  i  bursztyn.  Nigdy  do  Bełtu  nie  dotarli, 
wysp  Duńskich  nie  poznali,  ale  począwszy  od  dni  Wespa- 
zyjana  przeprawiali  statki,  zimą  zapewne  i  na  saniach,  z  doi- 
nój  Łaby  na  Trawę,  i  ztamtąd  płynęli  brzegiem  morskim  aż 
do  ujść  Odry,  krajem  zamieszkałym  przez  Skandynawskich 
Windylów.  Lewe  ujście  Odry  zwali  Wijadem,  prawe  brali 
za  ujście  Wisły.  Niekiedy,  ale  zrzadka  płynęli  ci  kupcy  da 
łój  aż  do  Pucka,  pomiędzy  wenedejskiemi  czyli  polańskiemi 
ladami,   słysząc  tu  głuche  wieści  o  Litwinach  i  Prusakacii. 


Digitized  by 


Google 


349 


Słowianie  zamieszkiwali  tedy  od  niepamiętnych  czasów 
pod  imieniem  Hyperborejczyków,  Wenedów,  Słowian  i  Pola- 
nów leśne  okolice  Polski.  Na  Pomorza  zajmowali  kraj  po- 
między Wisłą  a  Odrą.  Dalej  jednak  Germańskie  ludy,  Wan- 
dylskich  Gotów  i  Herminońskich  Lngijów  zajmowały  obydwa 
wybrzeża  Odry,  a  ludy  Celtyckie  wdziórały  się  przez  Kar- 
paty, i  aż  na  Miodobory,  począwszy  od  czwartego  wieku 
przed  Chrystusem.  Na  południu  ludy  scytyjskiego  czyli  sar- 
mackiego szczepu  były  przemożnemi  na  całój  stepowój  prze- 
strzeni Ukrainy.  Czudowie  siedzieli  jak  się  zdaje  na  Rusi 
Białćj  i  na  Polesiu;  Litwa  w  Prusiech  i  tam,  gdzie  dotąd 
siedzi.  Grecy  założyli  kolonije  na  wybrzeżu  Czarnomorskiem. 
Rzymianie  wysypali  może  kilka  wałów  na  lewym  brzegu 
Dniestru  i  Czeremoszu ;  nigdy  się  nie  osiedlili  w  żadnój  czę- 
6ci  Polski. 


XVII. 

Dopiski. 

Dopisek  A.  do  mitologicznój  i  poetycznej  geografii. 

Zapatrywanie  moje  na  geografiję  Homera  najbardziój 
się  zbliża  do  opinii  wygłoszonćj  przez  Manerta  w  jego 
geogralSi  starożytno)  (Geographie  der  Griechen  und  Roemer, 
Nuernberg,  1795,  IV  Band,  Istes  Capitel).  Wykończyłem 
jednak  ten  obraz  i  w  szczegółach  zmieniłem  zgodnie  z  po- 
stępem nauki  mitologiczuój.  W  czwartym  wieku  przed  Chry- 
stusem ustaliło  się  już  było  u  mieszkańców  Sycylii  przeko- 
nanie, że  Odyssej  błądził  niegdyś  po  tamtejszćm  wybrzeżu. 
Teokbyt,  poeta  sycylski,  piszący  na  początku  trzeciego  wieku, 
nie  wątpi  już  wcale  o  tóm,  że  Syeylija  była  niegdyś  mie- 
szkaniem Cyklopów.  Wszak  pioruny  bijące  od  czasu  do  czasu 
z  Etny,  nie  mogły  być  dziełem  innych  istot.   Równocześnie 


Digitized  by 


Google 


350 

Ekatostknes  chroDolog  i  geograf  musiał  już  walczyć  z  po- 
wszecfanóm  przekonanieip,  jakoby  wędrówki  Odysseja  odby- 
wały się  niegdyś  na  wjbrzeiacb  Sycylii  i  Italii;  zwracał 
uwagę  na  to,  te  poeta  pisał  dla  zabawy,  a  nie  dla  nauki, 
i  mówił  słusznie,  ie  wtedy  chyba  odnajdziesz  kraje  przez 
Homera  opiewane,  gdy  posiędziesz  owe  wory  skórzane, 
w  których  wichry  przechowywano.  Krytyczne  zdanie  Erato- 
STENESA  nie  wskórało  nic  w  owój  pragmatycznój  chwili  sta- 
rożytności, w  którój  usiłowano  każdą  baśń  mitologiczną  za- 
mienić w  historyczne  wydarzenie.  Znakomity  zresztą  historyk 
PoLiBiJUSZ  pisał  w  drugim  wieku  przed  Chrystusem  wiele 
o  podróży  wzdłuż  wybrzeży  Italijskich.  Świadczy  o  tóm 
Strabo  w  pierwszej  księdze  swojćj  geografii.  Wreszcie  Scy- 
MNOS  z  Chios  pisze  w  pierwszym  wieku  przed  Chrystusem 
jak  następuje: 

Wiersz  222  et  sqq.  W  morzu  tćm  (Śródziemnćm)  letą 
wyspy  morskie  Cymus  i  Sardo,  największa  podobno  po  Sy- 
cylii; wyspy  te  mieniono  niegdyś  wyspami  Syren  i  Cyrcy. 
Powyżćj  Pelazgów  są  Ombrycy,  których  usadowił  niegdyś 
syn  Cyrcy  i  Odysseja  Latinns,  i  Anzonowie  śródziemni,  o  któ- 
rych się  zdaje,  że  pochodzą  od  przodka  Auzona,  syna  Odys- 
seja i  Kalipsy.  Wiersz  236  et  8qq.  Za  Łacinnikami  jest 
w  ziemi  Opików  miasto,  nieopodal  od  tak  zwanego  jeziora 
Aornu  Cymę,  które  niegdyś  zamieszkali  Chalcydejczycy, 
a  potem  Eolczycy.  Tam  pokazują  podziemną  cerberyjską 
wyrocznię,  do  którćj  miał  niegdyś  przybyć  Odyssej  za  po- 
radą Cyrcy.  Z  Cymy  nad  Aornem  założono  wskutek  wróżby 
Neapol.  Wiersz  254  et  8qq.  W  morzu  Tyrreńskiem  leży 
siedm  wysepek  nieopodal  Sycylii.  Nazywają  je  wyspami 
Eola,  a  jedna  pomiędzy  niemi  nazywa  się  słusznie  świętą. 
Wiersz  262  et  sqq.  Na  jednćj  z  nich  jest  kolcnija  Dorycka, 
pokrewna  Knydowi,  którćj  na  imię  Lipara.  Dalćj  leży  naj- 
szczęśliwsza wyspa  Sycylija,  którą  niegdyś  zamieszkiwały 
jak  powiadają,  różnojęzyczne  tłumy  barbarzyńców  iberyjskich. 
Dla  postaci  trójkątnćj  tćj  krainy  mieli  ją  Iberyjczycy  prze- 
zywać Trynakryją,  Potćm  przezwano  ją  Sycylija  za  pano- 
wania Sycyla. 


Digitized  by 


Google 


351 

Niebawem  Weroilijusz  w  Eneidzie  dokładniej  jeszcze 
porozkładał  po  wybrzeżu  włoskiem  miejsca  głośne  w  Odys- 
sei ;  a  znamy  ze  Strabona  na  pewne  sposób,  w  który  loka- 
lizowano ta  przygody  Odysseja  (I.  22 — 26).  Znano  takie  na 
wybrzeżach  Hiszpańskich  podania  o  Odysseju.  Oznaczano  już 
w  trzecim  wieka  przed  Chrystusem  trzy  miejsca  wzdłuż  za- 
chodnich wybrzeży  Włoch,  w  których  miały  przesiadywać 
syreny,  najprawdopodobniej  jednak  siadywały,  zdaniem  Stra- 
bona, koło  Sorrentu.  Pokazywano  jednak  grób  jednój  syreny, 
Partenopy,  w  Neapolu.  Eol  był  niegdyś  królem  wysp  Lipa- 
ryjskich,  all)0  może  tćż  sternikiem  przeprowadzającym  po- 
dróżnych przez  cieśninę  Messeńską.  W  cieśninie  szukano 
Scylli  i  Charybdy,  a  to  tóm  pewnićj,  że  Charybdys  miała 
oznaczać  odpływ  i  przypływ  morza,  a  Scylla?  o  dziwo! 
obfite  połowy  ryb !  Lotofagowie  wreszcie,  Cyklopowie,  Lestry- 
goni  i  woły  słońca  mieszkali  pospołu  w  Sycylii.  Niebawem 
Ogigija  odnalazła  się  w  Malcie,  a  pokazało  się,  że  Cyrce, 
królewna  scytyjska,  mieszkała  na  wyspie  Ischii,  na  wygna- 
niu (Diodor:  BiUiotheca  Historica  IV,  45,  50).  Nędzna  ta 
mędrkująca  proza!  Sto  razy  wolę  już  podania  Neapolitań- 
czyków,  pokazujących  dotąd,  wśród  swojój  zatoki,  miejsca 
sławne  z  Odyssei,  nie  tłómacząc  wcale  baśni,  i  wierząc  świę- 
cie w  czarowników  i  syreny. 

Ściślejsza  lokalizacyja  podróży  Odysseja  po  wybrzeżach 
Italii  i  Sycylii  zaczęła  się  niegdyś  od  tego,  że  kazano  naro- 
dowi Łacinników  pochodzić  od  Cyrcy.  Podobnież  zaczęto 
lokalizacyję  tychże  podróży  nad  Czamem  morzem  od  tego, 
że  przezwano  zbójeckie  plemię  Trerów  Cymeryjczykami.  Ci 
Trerowie  zamieszkiwali,  jak  się  zdaje.  Niż  Ukraiński,  i  na- 
jeżdżali ztamtąd  Azyję  Mniejszą,  gdzie  ogromne  wyrządzali 
spustoszenia.  Wiedziano  o  nich,  że  mieszkają  w  kraju  zimnym, 
gdzie  niebo  mroczne,  a  noce  zimą  nad  miarę  długie.  Nadano 
im  tedy  miano  Homerycznyeh  Cymeryjezyków,  a  po  nich 
przezwano  niektóre  okolice  u  północnych  wybrzeży  morza 
Czarnego  Cymeryjskiemi. 

Z  tekstu  niniejszćj  rozprawy  wiemy  już,  że  Herodot 
p(»zbył  się  byl  ze  wszystkiem  mitologicznych  wyobrażeń,  że 


Digitized  by 


Google 


352 

u  niego  Ister  i  Tanais  były  zwyczajnemi  rzćkami;  podobnie 
jak  Nil.  Niemnićj  przezywał  zawsze  Cymeryjczykami  dawny 
lud  Trerów,  którego  niebyło  już  wcale  w  Scytyi  za  jego 
czasów,  i  nazywał  cieśninę  Kercz  Cynieryjskim  Bosforem. 
Nazwy  te  utrzymywały  się  odtąd  stale  w  klasycznćj  geo- 
grafii. 

Strabo  opisał  nam  najdokładniój  sposób,  w  który  sta- 
rożytni lokalizowali  przygody  Odysseja  nad  wybrzeżami  Italii 
i  Sycylii.  Podobnież  wymienił  miejscowodci  nad  Pontem 
i  Meotydą,  wymieniane  przez  innych  w  związku  z  przygo- 
dami Odyssejowemi  {Geographia  I,  20 — 21).  Otóż  dowiadu- 
jemy się,  że  skały  Cyjanejskie  w  Bosforze  identyfikowano 
z  Planektami;  że  kazano  Cyrcy  pochodzić  z  wybrzeży  za- 
kaukaskiego kraju,  że  wreszcie  Cymeryjczyków  szukano 
w  Krymie. 

Gdy  wiedziano  już,  że  niemasz  na  północy  związku 
pomiędzy  Pontem  a  morzem  Tyrreńskiem,  trzeba  było  wy- 
bierać pomiędzy  dwoma  systematami.  Pierwotnie  nie  było 
sprzeczności  pomiędzy  szukającymi  śladów  Odysseja  w  Italii 
a  odnajdującymi  je  w  Poncie.  To  tćż  nie  było  sprzeczności 
w  zwykłćj  terminologii  starożytnych,  którą  musimy  znać, 
chcąc  dobrze  rozumieć  przyszłych  geografów  i  historyków. 
Trynakryja  Sycyliją;  na  nićj  należy  jeszcze  szukać  Lotofa- 
gów,  Cyklopów,  Lestrygonów.  £ea  leżała  nieopodal  Łaciń- 
skiego wybri&eża,  Ogigija  w  Malcie.  Szukano  skat  Syreńskich 
koło  Neapolu  albo  Sorentn,  Scylli  i  Charybdy  w  cieśninie 
Messeńskićj.  Bajano  o  jakiemś  wejściu  do  piekieł  w  pobliżu 
Neapolu,  nigdy  jednak  Cymeryjczyków  nie  szukano  w  Italii. 
Planekty  leżały  w  pobliżu  Peryntu  i  Bizancyjum  w  Bosforze 
Trackim,  Cymeryjskie  półwyspie  w  dzisiejszym  Krymie,  cie- 
śnina Cymeryjska  tam,  gdzie  cieśnina  Kercz.  Eea  wreszcie, 
ojczyzna  Cyrcy,  lóżna  zgoła  od  póżnićjszego  jćj  mieszkania 
Eei,  to  Mingrelija,  nad  Rinnem.  Bajeczni  Arymaspowie,  ba- 
jecznych Cyklopów  samowtór,  mieszkali  zawsze  gdzieś  w  ba- 
jecznym kraju.  Wszystko  to  było  w  jawnćj  sprzeczności 
z  opowiadaniem  poetów,  ale  jest  niemnićj  dla  nas  ważnćm. 
Takto  zupełnie   mitologiczni    Cymerejczycy  Homera  identy- 


Digitized  by 


Google 


363 

fikają  się  póżnićj  z  historycznymi  Trer^tmi  i  Taurami.  Spo- 
tkamy się  z  niejedną  taką  identyfikacyją  w  ciągu  naszych 
badań.  Że  tu  tylko  wspomnę  Hyperborejczyków  i  Wenedów, 
Amazonki  i  Sarmatów. 

Nie  dziw,  że  starożytni  lokalizowali  podania  Homera. 
Dziwnem  mi  się  wydaje,  kiedy  nowożytni  geografowie  spie- 
rają się  o  to,  jakie  kraje  miał  Homer  na  iDyśli,  pisząc  Odys- 
seję.  W  Odyssei  opisane  kraje  zgoła  bajeczne;  niemasz  ich 
nigdzie  na  ziemi!  Geografa  i  historyka  obchodzi  to  tylko, 
gdzie  póżnićjsi  starożytni  szakali  homerycznych  krajów? 
A  o  tćm  niemasz  żadnój  wątpliwości.  Dzieciństwem  chcieć 
poprawiać  dotyczące  wyobrażenia  starożytnych.  Kto  tak  po- 
btępaje.  podobny  do  tego,  coby  chciał  zmieniać  dawne  zna- 
czenie słów  w  klasycznych  a  umarłych  już  językach.  Wyobra- 
żenia póżniejszćj  starożytności  o  podróżach  Odysseja^  są  to 
fakta  historyczne,  i  jako  takie  nas  obchodzą,  lubo  są  nie- 
zgodne z  wyobrażeniami  Homera. 

Ukert  (Geographie  der  Griecheti  und  Eoemer,  Weimar ^ 
1816,  L  Theil,  L  Abtheilung,  s.  19 — 31)  rozprawia  obszer- 
nie o  Odyssei.  Oto  rezultaty,  do  których  dochodzi:  Lotofa- 
gowie  mieszkali  gdzieś  w  okolicy  Tunis.  Kraj  Cyklopów 
w  południowych  Włoszech,  może  w  okolicy  Tarentu.  Wyspa 
Eola  położona  nieco  na  północny  wschód  od  Malty,  gdzieś 
w  poł<  wie  morza  Jońskiego.  Zresztą  pływa  sobie  po  morzu 
Śródziemnćm,  i  zanim  Odyssej  po  raz  wtóry  do  njćj  zawitał, 
popłynęła  była  w  okolice  Kartaginy.  Lestrygoni  zamieszkują 
miasto  Formie  w  Italii  (u  skrajnćj  północy ! ) ;  Cyrce  mieszka 
na  zachód  od  nich,  gdzieś  w  Korsyce  (u  źródeł  zorzy!); 
Cymeryjczycy  przebywają  koło  Gibraltaru;  Scylla  i  Charyb- 
dys  w  cieśninie  Messeńskićj.  Trynakryja  Sycyliją,  Ogigija 
Maltą,  Feaków  ojczyzną  Apulija.  Dziewięć  dni  przeto  od 
przylądku  Malea  czyli  Matapan  do  Tunisu,  i  z  morza  Joń- 
skiego do  Itaki  zarówno !  Więc  słońce  zwykło  wschodzić 
w  Korsyce,  dla  Greków;  a  świecić  bez  przerwy  przez  całą 
dobę  w  Neapolitańskiem !  Kto  z  Korsyki  płynął  przez  cie- 
śninę Messyńską,  ten  dostawał  się  na  wschodnie  chyba  wy- 
brzeża Sycylii.  Tego  to  podróżnika  zagnały  potem  zachodnio- 

Wydt.  FUosof.  T.  ZIZ.  45 


Digitized  by 


Google 


354 

południo^^e  wiatry,  nie  do  Itaki,  tylko,  o  dziwo!  na  Maltę! 
to  jest  na  południowy  zachód!  Snąć  burza  niosła  Odysseja 
wprost  pod  wialr!  A  co  dziwniejsza,  droga  ta  do  Malty  szła 
z  okolicy  Syrakuz  i  Katany  na  cieśninę  Messyńską!  Jakież 
to  pasmo  bałamuctw! 

Niewiele  inaczćj  w  swoich  ^badaniach"  Lelewel,  który 
oprócz  tego  nie  odróżnia  wyobrażeń  Homera  od  wyobrażeń 
Hezyjoda.  Lelewei^  postępuje  scbie  jednak  o  lyie  słusznie, 
że  mało  poprawia  wyobrażenia  póżuiejszój  starożytności.  Nie 
szuka  jednak  ani  Syren,  ani  Cyrcy  na  wybrzeżach  Italii, 
i  wszystko  ściąga  do  Sycylii.  Wyspy  Eola  przenosi  na  wschód 
od  Sycylii,  a  Cymeryjczyków  szuka  u  Gibraltaru.  Poco*  i  te 
poprawki,  kiedy  nie  doprowadzą  do  zgody  z  opowiadaniem 
Homera?  i  pozostawią  wszystkie  trudności  sprzeciwiające 
się  hypotezie  Ukerta? 

VoLKER  (Homerische  Geographie  s.  119  u.  ff)  nie  może 
się  powstrzymać  od  poprawiania  wyobrażeń  starożytnych. 
Wymyśla  naprzykład  jakąś  osobną  wyspę  Trynakryję  na 
północ  od  Sycylii,  do  którój,  niewiedzieć  jakim  sposobem 
można  się  dostać  z  Ischii  —  Eei  na  cieśninę  Me»syńską.  For- 
BiGER  (Handbuch  der  Al  ten  Geographie,  I  Band,  s.  18 — 21) 
zbywa  krótko  Odysseję.  Niewiele  się  różnią  od  Ukerta,  Le- 
lewela i  YoLKERA  Voss:  (Alte  Weltkunde,  s.  6),  Wood: 
(Ueber  das  Originalgenie  des  Homer'8,  s.  b7  und  flF.)  i  Gos- 
SELiN  w  uwagach  do  księgi  I  francuzkiego  tłumaczenia  Stra- 
BONA.  Zeune  natomiast  lokalizuje  samowolnie  Lestrygonów 
na  wybrzeżach  południowych  Galii  (Erdansichten,  §.  8). 

Wszyscy  dotąd  wymienieni  geografowie  nowożytni  kor- 
rygują  lokalizacyję  starożytnych,  przenoszącą  podróże  Odys- 
seja  nad  wybrzeża  Italskie.  Dureau  de  la  Malle  (Góogra- 
phie  physiąue  de  la  Móditerranóe  et  de  la  Mer  Noire.  Paris, 
1807,  \\  47)  i  Dubois  de  Montpereux  (Voyage  autour  du 
Caucase,  I,  p.  60—61,  IV,  p.  32 1;  V,  p.  40;  VI,  p.  114  et 
8qq.)  inne  zapatrywanie  wypowiadają.  Wraz  ze  starożytnymi 
osadzają  Cymer} jeżyków  przy  ujściach  Meotydy  w  Krymie; 
dalój  Lestrygonów  odnajdują  w  przystani  Bałaklawskiej 
w  Krymie,   Eeę   w  Mingrelii,    rzóki  piekielne   w  wulkanach 


Digitized  by  VjOOQ1^ 


365 

błotnych  koło  cieSniny  Kercz.  Odnajdują  tani  nawet  ipsissi- 
mos  lucos  ProserpinaCf  które  dotąd  tam  mają  istnieć  w  po- 
staci topolowego  gaja!  K.  £.  von  Beer  (Historische  Fragen, 
13—16)  przyjmuje  te  wnioski  i  twierdzi,  że  istniidy  juft  za 
czasów  Homera,  kolonije  greckie  nad  Bosforem  Cymeryjskim. 
Nie  ulega  wątpliwości,  że  Lestrygoni  są  więcój  na  swo- 
jem  miejscu  w  Krymie,  jak  w  Neapolitańskiem,  i  że  Eea 
mniój  razi  w  Mingrelii,  jak  w  Korsyce,  skoro  przy  uiój  źró- 
dła zorzy.  Ale  system  p.  Dubois  nie  o  wiele  przydatniejszy 
( d  systematu  Ukerta,  jeżli  kto  chce  podróże  Odysseja  od- 
naleźć na  rzeczywi^tój  ziemi.  Radzibyśmy  go  przyjęli,  bo 
wtedy  Cyklopowie  i  Lotofagowic  odnaleźliby  się  gdzieś  na 
Ukrainnym  Niżu.  Ale  musielibyśmy  wtedy  Scyllę  i  Charybdys 
szukać  w  Bosforze  Carogrodzkim,  na  południowy  zachód  od 
Mingrelii,  Trynakryję  chyba  w  Prokonezie,  i  nie  umielibyśmy 
sobie  zgoła  wytłómaczyć,  jakim  sposobem  wicher  północno- 
wschodni  zaniósł  Odysseja  z  wybrzeży  Peloponezu  na  Niż 
Ukrainny.  Nigdzie  na  obliczu  ziemi  niemasz  dalekich  krajów 
opiewanych  w  Odyssei. 


Dopisek  B.  do  geografii  Eerodota. 

Tak  jak  nam  Herodot  podał  swoją  geografiję,  możemy 
tylko  podziwiać  bystrość  męża,  który  tak  mało  błędów  po- 
pełnił, i  który  tyle  prawd  poznał,  bez  wszelkićj  naukowćj. 
pomocy,  jeżdżąc  sam  po  świecie,  i  dopytując  się  u  współ- 
czesnych o  strony,  których  nie  mógł  osobiście  zwiedzić.  Ten 
tylko  źle  Herodota  osądzi,  kto  się  u  niego  będzie  domagał 
wiadomości  astronomicznych,  albo  zoologicznych.  Astronomija, 
geografija  matematyczna  i  zoologija  nie  istniały  jeszcze  za 
jego  czasów.  IIerodot  podaje  najrozmaicićj  i  chłopskim 
tylko  rozumem  pomiary  rozmaitych  części  świata,  a  zwie- 
rzęta nazywa  często  wskutek  najbardzićj  przypadkowych 
podobieństw.  W  Libii  przezywa  małpy  niemymi  Etyjopejczy- 
kami  (IV,  183) ;   wielbłąda   opisuje  w  ten  tylko  sposób,  iż 


Digitized  by 


Google 


356 

twierdzi  o  nim,  że  ma  u  nóg  zadnich  cztóry  kolana,  przezy- 
wając Daroście  kolaDami  (UL  103).  Wilson  (Ariana  Antiqaa, 
p.  235)  donosi,  że  znajduje  się  w  Indyjach  północnych  rodzaj 
świstaków,  zwany  pipilica  czyli  mrówka,  który  kopiąc  głę- 
bokie nory,  wyrzuca  moc  mdonoszój  ziemi  z  głębi  na  po- 
wiórzchnię.  Od  Dich  odbierali  starożytni  Hindusi  rudę  złotą, 
i  tak  to  powstało  Herodotowe  opowiadanie  o  owych  mrów- 
kach indyjskich,  złotodajnych,  dorównujących  wzrostem  pie- 
skom. 

Herodot  ani  się  pytał,  jakie  miejsce  wśród  wszech- 
świata zajmuje  ziemia?  Usiłowano  nieraz  narysować  mapę 
ziemi  podług  jego  wskazówek,  ale  usiłowania  te  muszą 
w  niejednym  szczególe  zachować  charakter  domysłów.  Wie- 
my wprawdzie  ze  Scytyi  Herodota,  co  on  rozumiał  pod 
dniem  chodu  (IV,  101)  i  pod  dniem  spławu  morzem  (IV,  86); 
ale  Herodot  nie  wszędzie  oznacza  rozmiary  mórz  i  krajówi 
a  czasem  mówi  o  spławie  rzćką,  zostawiając  nas  wt«dy 
w  niepewności,  co  do  odległości  opisanćj. 

Ukert,  który  zgotował  zwykle  używaną  mapę  ziemi 
podług  Herodota,  usiłuje  obliczyć  rozmiary  ziemi  tego  pisa- 
rza. Twierdzi,  że  droga  od  Teb  Egipskich  do  najdalszych 
zachodnich  kresów  Afryki  wynosi  podług  Herodota  60  dni 
pochodu,  a  przeto  14.000  staj ;  że  dalsza  droga  od  Teb  Egip- 
skich do  wschodnich  kończyn  morza  Śródziemnego  wynosiła 
zapewne  2.000  staj,  i  że  przeto  Herodot  obliczał  całą  dłu- 
gość morza  Śródziemnego  na  16.0(X)  staj  (2.6667,  kilometrów, 
4(X)  mil  geogr.).  Dalćj  obliczył  Herodot  długość  morza  Czar- 
nego na  11.100  staj  (186  kilom,  czyli  2727,  mil  geogr.). 
Wypada  odliczyć  6.(XX)  staj  na  Azyję  Mniejszą,  a  doliczyć 
długość  Araksu  równą  długości  Dunaju,  i  wynoszącą  przeto 
16.(KX)  staj.  W  ten  sposób  długość  świata  Herodotowego  wy- 
nosiłaby 16.000  +  6.100  +  16.000  =  37.100  staj.  A  doli- 
czywszy przestrzeń,  którą  zajmuje  morze  Kaspijskie,  około 
40.000  staj.    (Ukert:    opus  cit.   I  Th.,  U  Abth.  s,  36—37). 

Obliczenie  to  jest  zupełnie  mylne,  Herodot  Ul,  26 
pisze  tylko,  że  droga  z  Egiptu  do  oazy  Samijczyków,  po 
drodze  do  Amonijum,  wynosi  siedm  dni  pochodu  (1.400  staj) 


Digitized  by 


Google 


357 


IV,  181.  Pisze  wyraźnie:  IlpwToi  |A£v  axb  3r,g£0)v  Sia  S£x:t  tjjjle- 
p£(i)7  śScj  'AiJL[jLU)vict.  Więc  z  Teb  do  Aniouijum  było  tylko  10 
dni  drogi.  Z  Amonijum  10  dni  drogi  do  Angilów,  od  Angi- 
lów  10  dni  drogi  do  Garamantów^  od  Garamantów  10  dni 
drogi  do  Atarantów,  od  Atąrantów  10  dni  drogi  do  góry 
Atlas,  a  potom  10  dni  drogi  do  pustyni  Sahary,  a  wcale 
nie  do  morza  Atlantyckiego.  Herodot  liczy  tedy  60  dni  drogi 
od  Teb  Egipskich  aż  w  okolicę  Mursuku  w  Fezanie.  Dzień 
drogi  pieszćj  wynosi  u  Herodota  200  staj;  60  dni  drogi 
nie  wynosi  przeto  1.600  staj,  jak  tego  chce  Ukert,  a  tylko 
1.200  staj. 

Długość  morza  Czarnego  określa  Herodot  ściśle  na 
11.000  staj,  iile  nie  mamy  żadnćj  wskazówki  co  do  tego, 
jak  długą  wyobrażano  sobie  Azyję  Mniejszą.  Wiemy  tylko, 
że  wszystkie  rękopisy  podają  jćj  szćrokość  na  5  dni  drogi. 
A  jeżeli  nie  zechcemy  tego  skorrygować,  pisząc  zamiast 
TTsrcTj,  x£vnr)  xai  lŁ%a,  to  jest  zamiast  pięciu,  piętnaście,  mamy 
tn  do  czynienia  z  mylnem  obliczeniem,  pochodzącóm  ztąd 
zapewne,  że  Hebodot  znał  tylko  wybrzeża  Azyi  Mniejszój, 
a  nie  znał  jój  wnętrza.  Szórokość  morza  Kaspijskiego  po- 
daje nam  Herodot  na  ośm  dni  żeglugi,  to  jest  na  10.656 
staj ;  ale  szórokość  ta  może  oznaczać  także  ilość  samych  dni 
spławu,  to  jest  rozumiejąc  pod  dniem  pół  doby,  i  ten  rozmiar 
prawdopodobnie  oznacza.  Szćrokość  Kaukazu  oznaczona  tylko 
ogólnikowo  przez  długość  Araksu,  który  ma  być  równy  Duna- 
jowi. O  Dunaju  pisze  Herodot,  że  przecina  całą  Europę,  ale 
daremnie  szukamy  w  Herodocie  bliższćj  wskazówki  o  dłu- 
gości Dunaju.  Cała  rachuba  Ukerta  upada  tedy. 

Cała  mapa,  którą  Ukert,  i  za  nim  wszyscy  prawie 
geografowie  illustrują  poglądy  Herodota,  musi  uledz  kry- 
tyce. Mimo  to,  że  Herod(»t  tak  się  stanowczo  przeciw  temu 
zastrzega,  rysują  ś^iat  zamieszkały  okrągły  prawie,  i  ze- 
wsząd morzem  oblany.  Nie  uwzględniają  zupełnie  tego,  że 
Herodot  kładzie  na  wschód  od  Indyj,  i  na  północ  od  Eu- 
ropy kraje  nieznane,  i  rysują  tani  wszędzie  morze.  Upor- 
czywie robią  morze  Śródziemne  zbyt  małćm,  posługując  się 
mylnemi  pomiarami  Ukerta.   Niewiedzieć  dlaczego  stawiają 


Digitized  by 


Google 


358 


fałszywie  oś  morza  Kaspijskiego,  kładąc  jego  największą 
długość  w  kierunku  od  wschodu  na  zacliód^  i  cały  świat 
Herodotowy  czynią  o  wiele  za  małym. 

Herodot  podaje  słusznie  szćrokość  morza  Czarnego 
na  80  mil  geograficznych  blisko  (IV,  86);  długość  tego  mo- 
rza natomiast  (272  mil  geogr.)  jest  u  Herodota  przesadną. 
Szćrokość  morza  Kaspijskiego  od  wschodu  na  zachód,  i  dłu- 
gość jego  od  północy  na  południe  nieco  przesadzone. 

Daleko  lepićj  od  Niemców  pojął  Herodota  w  swoich 
„Badaniach^  nasz  Lelewel.  Słusznie  upatruje  w  Araksie  dzi- 
siejszy Aras,  w  przeciwieństwie  do  Ukerta,  upatrującego 
w  Herodotowym  Araksie  jakąś  fantastyczną  rzókę,  płynącą 
od  granic  Azyi  Mniejszćj  wprost  na  wschód  aż  po  granice 
Indyj,  kędy  się  gubi  w  piaskach.  Zgoła  nie  pojmuję^  jakim 
sposobem  mógł  Ernest  Bonel  dopatrzyć  się  w  Araksie  Wołgi 
(Alterthums-Kunde  Russland^s.  St.  Petersburg,  1882).  Boer 
natomiast  mniema  w  swojem  wydaniu  Herodota,  że  Arakses 
to  Jaksartes.  Tego  samego  dziwnego  zdania  są  d'  Anyille 
i  Humbold. 

Różnię  się  stanowczo  od  wszystkich  dotychczasowych 
pisarzy  w  mojćj  interpretacyi  Scytyi  Herodotowój.  Muszę  tę 
różnicę  uwydatnić,  zbijając  dotychczasowe  błędy,  a  to  tćm- 
bardziój,  że  cały  mój  pogląd  na  Czarnomorski  Niż  w  staro- 
żytności ściśle  związany  z  interpretacyją  Herodota.  Na  nićj 
niejako  oparta  cała  budowa  moich  twierdzeń. 

Niejako  prawowierne  zdanie  uczonych  o  hydrografii 
Scytyi  wypowiada  Manert  w  czwartym  tomie  swojćj  geo- 
grafii Greków  i  Rzymian,  idąc  już  w  ślad  za  geografiją  sta- 
rożytnych d'  Anville'a.  Istros  to  oczywiście  Dunaj,  Poratos 
Prut,  Ordessos  Seret.  Dalćj  różni  się  już  od  nas;  u  niego 
bowiem  Naparys  Ardzidz,  Araros  Aluta,  a  Tyarantos  Syl. 
Pochodzi  ten  błąd  ztąd,  że  przeoczył  Jałomnicę.  Marys  tćm 
u  Manerta  co  u  mnie  ;  Tyras  Dniestrem,  Hypanis  Bohem, 
ale  Borystenes  Dnieprem.  W  tćm  źródło  wszystkich  dalszych 
trudności.  Pantykapes  już  nie  do  odnalezienia.  D'  Anyille 
myślał,  że  to  Samara,  ale  Manert  uznaje,  że  niemasz  rzeki, 
która  by  od  wschodu  wpadała  do  Dniepru  koło  ujść  tćj  rzóki, 


Digitized  by 


Google 


359 

a  f.e  Samara  leży  tak  daleko,  Ac  o  nićj  nie  ni((że  być  mowy. 
Zresztą  dlaczegóżby  Herodot  pisał  o  dalekićj  Samarze,  po- 
mijając daleko  większe  rzćki,  jakoto  Inguł  i  Ingulec,  płynące 
do  tego  na  terytoryjum  dwn  kolonii  greckich,  Olbii  i  Kre- 
mnisk?  Hypacyris  ma  być  Czaplinka  czyli  Kolanczykiem, 
ale  sam  Manert  przyznaje,  że  niepodobna  było  wierzyć, 
aby  była  mowa  o  tak  nikczemnym  strumyku.  Wreszcie  Ger- 
ros  ma  to  być  Kaln^iusz.  Ealmiusz  przeto  miałby  być  odnogą 
Dniepru,  i  miałby  wpadać  do  Kolanczyku !  Jakaż  niedorzecz- 
noAć !  Miałby  u  Herodota  leżeć  na  zachód  od  Tauryki,  choć 
w  istocie  wpada  do  Meotydy,  dopiero  pod  Maryjampolem  I 
Jeżli  Kalmijusz,  to  dlaczego  nie  Worskla?  Dlaczego  nie  Dezna? 
Dlaczego  nie  jakakolwiek  inna  rzćka  na  świecie  ?  Jan  Poto- 
cki odnalazł  słusznie  Siniuchę  w  Eksampeu  (Yoyage  II,  p. 
58).  Nie  mogąc  odnaleźć  Pantikapesu,  upatruje  go  w  Koń- 
skićj,  która  nawet  rzćką  nie  jest  na  prawdę,  i  którćj  nazwę 
otrzymują  rozmaite  drobne  uboczne  koryta  Dniepru.  Temu 
domysłowi  sprzeciwia  się  najoczywiścićj  tekst  Herodota 
(IV,  18),  gdzie  mowa  o  tćm,  że  pomiędzy  Borystenesem, 
Dnieprem  Potockiego,  a  Pantykapesem  trzy  dni  drogi,  to 
jest  10  do  15  mil  geograficznych.  Nigdzie  nie  oddala  się 
Końska  od  Dniepru  dalćj,  jak  na  dwie  mile;  nie  masz  po- 
między nią  a  Dnieprem  miejsca  na  naród  Scytów. 

Od  prav(  owitego  fłómaczcnia  odstępują  mało  co  pó- 
źniejsi. Ukebt  tylko  wymienił  dopływy  Dunaju,  tak  samo, 
jak  ja  to  uczyniłem,  i  ta  poprawka  się  utrzymała.  Brun: 
Onnmb  ApeenocTH  repe40TOBoft  CKHTiH  twierdzi,  że  Eksampeus 
to  nie  Sinincha,'  tylko  Martwe  Wojdy  kolo  Wosneseńska,  co 
się  nie  zgadza  z  pięcioma  dniami  żeglugi  od  Eksampeu  do 
morza.  Tenże  domydla  się  w  Ingulcu  Pantykapesu,  mimo  to, 
że  Dniepr  zawsze  odnajduje  w  Borystenesie,  co  się  wprost 
sprzeciwia  Herodotowi,  kładącemu  wyraźnie  Pantykapes  na 
wschód  od  Borystenesu. 

Lelewel  (Narody  na  ziemiach  słowiańskich.  Poznań, 
18Ó2,  str.  28)  dopatruje  się  wielkićj  spławnćj  rzćki  Gerros 
w  stepowym  strumyku  Siragoza,  wpadającym  do  Czaplinki, 
które  to  zdanie   nie    potrzebuje   zbicia.    W  ogóle  Lelewel 


Digitized  by 


Google 


360 

niecierpliwi  się  na  Herodota;  mieni  wszystkie  jego  twier- 
dzenia bałaniutnemi  (opus.  cit.  str.  22--23);  asiłnje  wykazać 
w  Herodocie  sprzeczności.  Powiada  słusznie,  że  Scytyja  ma 
u  Herodota  4.010  staj  szerokości.  Dal«^j  mówi,  że  Hypanis 
ma  10  dni  żeglugi  wewnątrz  Sc}tyi,  i  oblicza  dzień  spławu 
według  miary  żeglugi  morskićj.  Wtedy  Hypanis  nie  mieściłby 
się  w  Scytyi.  Ale  największy  dzień  spława  z  wodą,  rzeką 
stepową  wynosi  320  staj;  zwyczajny  160  staj.  Borystenes 
płynie  podobnież  od  granic  Scytyi  jedynaście  dni  spławu 
z  wodą.  Obie  te  miary  mieszczą  się  doskonale  w  granicach 
Scytyi,  skoro  przyjmiemy  średni  dzień  spławu.  Jeżeli  kraj 
Scytów  Pasterzy  szóroki  na  14  dni  drogi  od  ujść  Pantyka- 
pesu  aż  do  Gerru,  mowa  tu  o  drodze  od  Chersonu  do  Taż- 
miny,  i  oddalenie  nie  wydaje  nam  się  przesadne,  jeżli  słu- 
sznie uwzględnimy  manowce  podróży. 

DuRKAU  DE  LA  Male  W  swojój :  Geograpkie  physiąue 
de  la  MediteiTaneo  et  de  la  Mer  Notre,  zastępuje  stanowczo 
zdanie,  że  cpis  Herodotowój  Scytyi  jest  ściśle  prawdziwy, 
i  że  tylko  kraj  się  zmienił  od  tego  czasu.  Tego  samego  zda- 
nia są:  MuhCHisoN  w  geologii  Rossyi,  pp.  57^ — 675,  dalćj 
Buraczków  i  Rawlinson  w  swoim  komentarzu  do  angiel- 
skiego tłómaczenia  ozwartój  księgi  Herodota.  Buraczków 
3anHCKH  04ecK€aBo  oómecTsa,  IX,  str.  1 — 133  mniema,  że  Dniepr 
dzielił  się  niegdyś  gdzieś  koło  Berydowa,  i  że  jedno  koryto 
wpadało  do  morza  Czaplinka.  Ale  gdzież  się  wtedy  podziały 
Pantykapes  i  Hypacyris?  Grdzież  się  pomieścili  Scytowie 
Rolnicy?  i  Oracze?  i  Kraj  leśny?  Rawlinson  w  trzecim 
tomie  swojego  dzieła  (Book  IV,  Essay  III  on  the  geography 
of  Scytbia)  tłómaczy  dowolnie  tekst  Herodota,  twierdząc, 
że  ten  pisarz  wyobrażał  sobie,  że  jedno  tylko  długie  wy- 
brzeże od  południa  obejmuje  w  Scytyi  kraje  nad  morzem 
Czarnem  i  nad  morzem  Azov<skiem,  i  że  miasto  Borystenes 
znajduje  się  pośrodku  tego  wybrzeża,  a  zatóm  chyba  w  Kry- 
mie. Dziwactwo  to  niezgodne  ani  z  Herodotem,  ani  z  prawdą. 
Dalćj  przypuszcza,  że  za  dni  Herodota  nie  było  jeszcze 
Gniłogo  morza  koło  Krymu,  i  że  wówczas  Kosa  Arabacka 
stanowiła  wschodnią  granicę  Krymu.    W  owym   czasie   miał 


Digitized  by 


Google 


361 

Dniepr  dwa  ujścia,  a  dwie  rzóki  wyschłe  dziś:  Pantykapes 
i  Hipacyrys  miały  swoje  źródła  i  swój  bieg  cały  w  olbrzy- 
mich żuławach  Dniepru.  Doniec  wpadał  wprost  do  morza. 
Jakieś  trzęsienie  ziemi  wynurzyło  kraj  zakaukaski,  ograni- 
i^zając  łoże  Azowskiego  morza;  słowem  nastały  zmiany,  na 
które  gdzieindziej  potrzeba  kilka  tysięcy  wieków,  i  po  któ- 
rych żaden  ślad  nie  pozostał  na  powićrzchni  Ukrainy.  Niema 
nigdzie  znaku  starego  koryta  dnieprowego  na  wschód  od 
Aleszek,  i  Dniepr  nie  mógł  nigdy  płynąć  korytem  Ingułu, 
od  którego  oddzielają  go  znaczne  wzgórza.  Geologiczne  nie- 
podobieństwa uniemożliwiają  przyjęcie  hypotezy  Rawlinsona. 

Do  takiój  wiary  w  niedawne  geologiczne  przewroty 
w  Scytyi,  popychają  chyba  tylko  zawiłości  zdania  nowoży- 
tnych uczonych,  których  dotąd  wcale  nie  wyczerpaliśmy. 
NiEBUHR  w  swoich:  Yortraege  ueher  alłe  Geschichte  z  roku 
1847  (s.  182 — 183),  mniema,  że  morze  Czarne  tworzy  połu- 
dniowy, Azowskie  wschodni,  a  dolny  bieg  Istru  zachodni 
bok  kwadratu  Scytyi,  i  wmawia  w  Herodota,  iż  wyobrażał 
sobie,  że  Istr  tworzył  nagłe  kolano  w  okolicy  ujścia  rzćki 
Marys.  Ale  jakimże  sposobem  płynęła  ta  rzćka  z  zachodu 
na  wschód  aż  do  ujścia?  Jakim  sposobem  wpadały  od  pół- 
nocy do  Istru  rzóki  pomiędzy  Tiarantem  a  Poratosem?  Po- 
dobnież dowolnie  przypuszcza  Renelł  na  72  stronie  swojćj 
geografii,  że  Glerros  to  Mołoszne  Wody;  a  Heeren  domyśla 
się  Pantykapesu  w  Deznie  albo  w  Psiole  {Asiałische  Voel- 
TceTj  II),  zawsze  oczywiście  wbrew  najwyrażniejszym  twier- 
dzeniom tekstu  Herodotowego. 

Nie  potrzeba  wcale  przypuszczać  zmian  w  konfiguracyi 
Scytyi ;  nie  potrzeba  przekręcać  tekstu  Herodotowego.  Nasze 
tłómaczenie,  podane  w  niniejszćj  rozprawie,  usuwa  wszystkie 
trudności.  Jest  niepodobieństwem,  aby  się  Grecy  rozpisywali 
o  Eońskićj  i  Czaplince,  a  przemilczeli  o  lugule,  płynącym 
tuż  pod  murami  Olbii,  owego  znakomitego  greckiego  miasta, 
którego  imponującym  szczątkom  lud  ukraiński  dotąd  nadaje 
imię  Stu  Mogił.  A  że  sobie  Herodot  wyobrażał,  że  Ingnł 
i  Dniepr  to  odnogi  jcdnój  tylko  rzćki,  przeto  pochwala  Bory- 
fltenesu  odnosi  się  do  tćj  całości.    Sam  Herodot  nie  jeździł 

Wydi    fih.tof.  T    XIX  46 


Digitized  by 


Google 


362 


ponad  Borystenes,  a  tylko  ponad  Hypanis,  gdzie  dotarł  nie 
wątpliwie   do  ujścia  Siniuchy  (IV,  81).    Wiedział,    że  spła- 
wiano towary   Ingułem   do  Olbii.    Przeciągano  je  zimą  na 
perewołokach;   sposobem  ukraińskim   z  Tażminy   do  Ingnłn, 
w  krają   Mężożerców,    aby  uniknąć   porohów    dnieprowych, 
i  Hebodot  zrozumiał  opowiadanie  tak,  jakby  się   tu  rzćka 
Borystenes  dzieliła  na  dwoje.    Sadowski  stwierdza  (Pamię- 
tnik Akademii  Umiejętności  w  Krakowie.  T.  III :  Drogi  han- 
dlowe greckie  i  rzymskie,  str.  38),  że  wszystkie  wykopaliska 
•  greckie  odnachodzą  się  wzdłuż  Ingułu,  a  nie  wzdłuż  Dniepro, 
co  raz  jeszcze  nasze  zdanie  potwierdza.  Ody  raz  Borystenes 
Herodotowy  poznamy  w  Ingule,  stanie  się  jasnym  cały  roz- 
kład rzók  i  ludów  w  Melpomenie  Herodota;   stanie  sieja 
snem  to  także,  jakim  sposobem  miasto  Olbija,  położone  wcale 
nie  nad  Dnieprem,  a  przy  ujściu  Ingułn  do  Bohu,  nosiło  tak 
często   w   starożytności    miano   Borystenesu.    Ingnł   i  potóm 
nazywał  się  niezmiennie  Borystenesem.  Dopiero  u  Anonyma, 
z  piątego  co  najwcześniej  wieku  po  Chrystusie,  którego  za- 
piski odnalazł  O.  Bloch,  a  wydał  F.  Ossan  (Gissiae  1792), 
znajdujemy  wyrażenie:   iwę  Bopua^gyouc   xoTa[jiou  lou   %a\  Aawi- 
xpE(i>c  xaXouixevou;  i  ta  wzmianka  oznacza  może  początek  błędo, 
w  którym   pozostawali    Bizantyńcy,   i   który  nowsi  po  nich 
odziedziczyli. 

Tekst  Herodota  przechowany  w  rękopisach  przed- 
stawia trzy  wielkie  trudności,  o  ile  się  tyczy  Scytyi.  Ręko 
pisy  mają:  IV,  53,  gdzie  mowa  o  Borystenesie :  \Uyjpi  ^h 
vuv  Feppou  X^P°^7  ^C  "^^^  Te(j(japaxo';Ta  i^[ii€pća>v  %kóoą  i<rd  •^ifłtutsM- 
Tat  pea)v  orno  Bopiw  hi[LO'j.  To  miejsce  Gerros  leżało  jeszcze 
w  ziemi  Scytyjskiój,  którój  szórokość  wynosiła  20  dni  chodu. 
Dnie  spławu  bywają  u  Herodota  równe  prawie  dniom  chodu. 
Na  to  tedy,  aby  tekst  Herodota  był  sam  z  sobą  zgodny, 
musimy  przypuścić,  że  tu  mowa  o  spławie  pod  wodę.  D'  An- 
YiLLB  zaproponował  zresztą  od  dawna  korekturę  tekstu,  na: 
T£(j<japa  xal  B£7,a,  i  tylko  ta  okoliczność  praemawia  przeciw 
tój  poprawce,  że  już  Mela  i  przedtćm  Scymnos  z  Cfflos 
czytali:  T63capixo'/ra. 


Digitized  by 


Google 


363 

Herodot:  IV,  18  mówi,  że  Hylea,  czyli  kraj  leśny  leży 
zaraz  na  wschód  od  Borystenesu.  Naturalnie  wszyscy  szakają 
tój  Hylei  na  Nogajcu,  i  znajdują  step  od  wieków  i  z  natury 
pusty.  To  już  do  rozpaczy  doprowadziło  Potockiego,  a  Bu- 
raczków w  przytoczonej  powyżój  rozprawie  usiłuje  dowieść, 
że  za  jego  pradziada,  który  miał  jak  się  zdaje  bujną  wyo- 
braźnię, istniały  na  stepach  Nogajskich  najbujniejsze  puszcze. 
Przy  naszój  interpretacyi  znika  trudność,  ponieważ  drzewa 
rosną  dotąd  w  kraju  na  wschód  od  Mikołajowa. 

W  póżniejszćj  starożytności  półwyspie  Eimburnskie 
czyli  Nogajskie  nosiło  miano  biegu  Achilla.  Wierzę,  że  było 
tak  samo  za  dni  Herodota.  W  rękopisach:  IV,  65,  stoi 
o  Hypacyrysie  czyli  dolnym  Dnieprze:  'sc  8s;n^v  'onr^pYwy  vfył 
ik  uXa(r,v  xat  Tbv  AyJXk&oc  8pó[jwv.  Nietylko  nasze  zapatrywanie, 
ale  i  zwykłe  używanie  słowa  dbcepYety  nie  zgadzają  się  z  tym 
tekstem.  Herodot  musiał  napisać  airb  tou  ^Ay^fk^Boą  Apó|xcu, 
a  wczesna  korupcyja  tekstu  wprawiła  w  błąd  Melę,  a  przez 
Melę  Płinijusza. 

Poprawka  przy  IV,  18,  proponowana  przez  Boehra 
utrzymuje  się  statecznie.  Rękopisy  mają:  i^  *rXa{Y),  Scko  Sł 
TORŹnr^c  flifyoi  (scil.  dy^pdwuot)  5ixdou<yi.  Wydania  nowsze:  aa^  8e 
TOUTifjc  (iva)  5txścuci  i  t  d. 

Pogląd  na  posady  ludów  Scytyi  Herodotowćj  zawisł 
po  największćj  części  ściśle  od  poglądu  na  hidrografiję  tegoż 
kraju.  Wszyscy  odnajdują  zgodnie  Tyretów  w  okolicy  Odessy, 
Borysteneitów  w  okolicy  Mikołajowa,  Kalipidów  wreszcie  po- 
między Dniestrem  a  Bohem,  poniżćj  Bałty.  Posady  Alazonów 
także  niewątpliwie  w  okolicy  Bi^ty,  tam  gdzie  Dniestr  i  Boh 
najbliżćj  siebie  płyną,  i  tylko  Załuski  (Słowo  o  stosunkach 
handlowych  Scytyi  Zachodnićj,  Lwów,  1857)  dopatruje  w  Ha- 
lizonach  Haliczan,  i  osadza  ich  przeto  we  wschodnićj  Galicyi. 
Zdanie  to  wprost  przeciwne  świadectwu  Herodota,  opićra 
się  tylko  na  wątpliwćj  etymologii.  Miejsce,  które  Scytowie 
rolnicy  zajmować  powinni,  znikło  natomiast  z  oblicza  ziemi, 
i  zgodnie  ze  zwyczajnem  tłómaczeniem  Herodota,  miałby 
się  cały  fen  mnogi  naród  mieścić  na  kilku  ostrouiach  dnie- 
prowych. Myśmy  odnaleźli  jego  siedziby   pomiędzy  Ingułem 


Digitized  by 


Google 


364 

a  Ingulcem.  Ukert  szuka  Scytów  pasterzy  na  stepach  Nogaj- 
skich aż  po  KalmijusZi  Eawlinson  przenosi  ich  nad  Deziic; 
Lelewel  każe  im  się  mieścić  w  swoim  kraju  leśnym  nad 
Czaplinka,  zapominając,  że  stepy  i  lasy  nie  mogły  żadną 
miarą  jedno  miejsce  u  Herodota  zajmować.  Osadzam  ich 
na  stepach  Zaporoskich.  Scytowie  królewscy  zajmują  u  Ukerta 
same  tylko  stepy  Dońskie.  Zgodnie  z  Lelewelem  i  Rawlin- 
sonem  rozciągam  ich  siedziby  także  na  stepy  Nogajskie.  Sar- 
matów nikt  nie  szuka  gdzieindzićj,  jak  na  lewym  brzegu 
Donu,  aż  po  ujścia  Dońca.  Agatyrsowie  osadzani  przez  wszyst- 
kich  w  Siedmiogrodzie. 

Wielce  spomemi  są  natomiast  innych  ludów  sadyby. 
Neurów  osadza  Herodot  powyżćj  źródeł  Dniestru,  a  źródła 
te  opisuje  w  postaci  wielkiego  jeziora.  D'  Anyille  i  po  nim 
większość  geografów  mniemają,  że  Herodot  znał  istotne 
źródła  Dniestru,  pośród  jakichś  osuszonych  już  jeziorzysk 
w  ziemi  Samborskićj.  Dla  geografów  tćj  szkoły  nie  ulega 
wątpliwości,  że  Neurowie  mieszkali  nad  Bugiem,  i  Szafa- 
RZTK  postąpił  sobie  tylko  konsekwentnie,  kiedy  odszukał  ich 
w  ziemi  Nurskićj  na  Podlasiu  (Starożytności  Słowiańskie, 
Poznań,  1842,  str.  275  i  następne).  Za  zdaniem  Szafarzyka 
poszli  Załuski,  Sadowski  i  Kętrzyński,  kiedy  Manert  i  Sza- 
RANiEWicz  szukają  Neurów  w  okolicy  Lwowa,  za  przewodem 
D'  Anville'a.  Niepodobna  przystać  na  taką  interpretacyję 
Herodota;  jawną  rzeczą,  że  nie  znał  prawdziwych  źródeł 
Dniestru.  Neurowie  sąsiadowali  bezpośrednio  z  Siedmiogro- 
dem i  z  Mężożercami  nad  Tażminą,  siedzieli  jeszcze  nad 
Bohem  (Herodot  IV,  17 :  to6t(i)v  Se  xaT6TC£p3e  oixecu7i  Neupsi. 
Nsupwy  Zk  TO  T:po(;  BopYJy  ave[xcv  ipri\LOc  ay^pwzwy,  5(J0v  ii\uXą  ^;x£v. 
TaOTa  |JLłv  -rcapa  Tbv  TicayiY  7:5Ta|Jióv  £aTiv  i^^ta  T:pbą  Ś3X£pTjc  tcD 
Bopud^eyeoc),  i  byli  ludem  koczowniczym,  stepowym,  na  wzór 
Scytów  pastorzy.  Dlatego  to  szukamy  ich  na  Podolu  i  Ukra- 
inie, podobnie  jak  Lelewel  i  Kiepert,  tylko  przecie  trochę 
dalój  na  północy  jak  Lelewel.  Dla  Scytów  oraczy  pozostaje 
tylko  okolica  Humania,  gdzie  sąsiadowali  bezpośrednio  ze 
Scytami  rolnikami.  Zresztą  rolnicy  i  oracze  to  jeden  tylko 
lud,  jak  słusznie  chce  Rawlinson,    wyznaczający  dlań  zbyt 


Digitized  by 


Google 


365 


obszerne  sadyby  na  cał^j  llnsi  przed  Dnieprem.  Hekodot 
używa  duas  apdluUoucó  bynonynias  o  jednym  tylko  narodzie; 
póżniójsi  i*zecz  źle  zrozumieli. 

Już  SzAFARZYK  postąpił  sobie  zuchwale,  przesiedlając 
Neurów  w  okolicę  Ostrołęki.  O  wiele  jeszcze  zuchwalszą 
opinija  Scherbena  {Nachrichtcn  der  Altm,  1852),  jakoby 
błota  Pińskie  były  jeziorem,  z  którego  tryskają  źródła  Ty- 
rasU;  i  jakoby  Neurowio  byli  Nadniemcńskimi  Litwinami. 
Coń  podobnego  twierdził  już  swego  czasu  NiebuiiB;  na  to 
się  zgodzili  Rawlinson  i  Bonell.  A  jednak  ta  teoryja  za- 
równo niezgodna  z  tekstem  IIekodota  i  ze  zdrowym  r<»z- 
sądkiem. 

Mężożercy  'AySpó^orfoi  mieszkali  na  wschód  i  północ  od 
Neurów,  w  Czechryńskim  i  Czerkawskim  powiecie.  D'  An- 
YiLLE  i  Manekt  szukali  ich  na  Rusi  Białćj,  a  Melanchlenów 
czyli  Czamopłaszczych  aż  nad  wielkiemi  jeziorami  koło  świę- 
tego Petersburga.  Eto  Neurów  osadza  na  Mazowszu  albo 
na  LitwiC;  ten  musi  wbrew  oczywistości  i  zdrowemu  rozsąd- 
kowi szukać  ich  sąsiadów  około  Smoleńska  i  świętego  Pe- 
tersburga. 

Najrozmaitsze  są  zdania  o  Bndynacli.  Ta  okoliczność, 
jakoby  Neurowio  mieli  się  byli  niegdyś  schronić  do  ich 
krainy,  podała  u  wielu  w  niewiarę  całą  resztę  tekstu  Ilero- 
dotowego.  Historyja  Hebrajczyków,  Suebów,  Węgrów,  Tur- 
ków i  wielu  innych  koczowniczych  ludów  przekonywa  nas 
oczywiście  o  tćm,  że  wędrówka  Neurów  gdzieś  z  okolicy 
Winnicy  nad  brzegi  Oskołu  i  napowrót,  rzeczą  wcale  zwy- 
czajną. Mimoto  wielu  nowożytnych  uparło  się  za  przewodem 
Mannerta  (opus  citatum,  IV,  s.  102 — 103)  przy  tćm,  *e  Bu- 
dyni  mieszkali  w  pobliżu  Neurów;  według  Mannerta  w  Ger- 
manii, według  SzAFAKZYKA  na  Polesiu.  Nie  potrzebuję  długo 
dowodzić,  jak  bardzo  te  zdania  się  sprzeciwiają  Hcrodotowi, 
i  odsyłam  w  tćj  mierze  do  tekstu  niniejszćj  rozprawy. 

Zeuss  (Bic  Deutschen;  Muenchen,  1837,  s.  702)  i  ogół 
komentatorów  Herodota,  przywykli  kłaść  liudynów  nad 
jeziorami  naftowemi,  na  stepach  Kaukaskich,  albo  tćż  na 
tychże  stcpjich,  nad  górnym  Maniczem.  Zaiste  dziwne  to  sta- 


i 


Digitized  by 


GoooŁi 


360 


nowisko  dla  narodu  leśnego,  mieszkającego  powj^źej  Sarma- 
tów nad  brzegami  rzćki  Tanais,  tuż  na  wschód  od  Melan- 
chlenów,  a  więc  oczywiście  nad  Dońcem.  Aby  dobrze  roz- 
mieć Herodota,  trzeba  się  trzymać  jego  tekstn,  a  nie  po- 
puszczać wodzów  bujnćj  wyobraźni. 

Heuodot  wspomina  cztćry  miasta  greckie  w  Scytyi: 
Tyras,  Olbiję  czyli  Borystenes,  Karcyny  i  Kremniski.  Poło- 
żenie Tyrasu  i  Olbii  niewątpliwe  w  pobliżu  Odessy  i  Miko- 
łajowa. Przeciwnie,  położenie  Karcyn  i  Kremnisk  sporne. 
Sądzę,  że  Karcyny  leżały  przy  Aleszkach,  a  Kremniski  przy 
ujściach  Donu.  Nas  obchodzą  bliżćj  tylko  Karcyny.  Spasski 
(O  utcTonoJiOHceHiH  4pcBuoro  ropo4a  KapKHHHTa  bi  Apxeojboro- 
iiyMaTHSMaTHiiecKHMb  cóopHMKy.  MocKsa,  1860,  ctp.  163 — 182) 
dopatruje  się  Karcynytydy  gdzieś  koło  Perekopu,  Buun  nato- 
miast opićra  się  przy  tćui,  że  to  miasto  leżało  w  Krymie, 
koło  Eupatoryi.  Miasto  Karcyny  leżało  przy  ujścia  rzeki 
Hypacyris.  Mniemanie  o  tćm,  gdzieby  to  miasto  leżało,  zależy 
jedynie  od  tego,  gdzie  kto  rzćkę  Hypacyris  kładzie.  Że  my 
tćj  rzćki  szukamy  w  Bużubluku  i  dolnym  Dnieprze,  przeto 
w  Aleszkach  jedynie  możemy  odnajdywać  Karcyny. 


Dopisek  C.  do  podróży  Piteasza  z  Marsylii. 

Lelewel  uwiedziony  podobieństwem  nazwiska,  identy- 
fikuje Ostyraijów  Piteaszowych  z  Estami  Tacytowymi,  a  nie 
rozważył  tego,  że  pierwsi  mieszkali  w  Portugalii,  a  drudzy 
gdzieś  u  skrajnćj  północy.  Na  to  chyba,  aby  się  przypodobać 
Francuzom,  dla  których  pisał,  widzi  Eliksoję  w  wyspie  Ones- 
sant,  a  Karambicys  w  Garonie,  nie  tłómacząc  się  wcale  z  tego, 
jakiby  miał  być  związek  tćj  wyspy  i  tćj  rzćki  z  zamarznie- 
tem  morzem  (Fytheas  de  Marseille;  idees  des  Grecs  sur 
V  occident  depuis  Pyłhćas  jusąu'  aux  Rontains). 

Uczeni  wierzący  w  rzeczywistą  podróż  Piteasza  mnie- 
mają, że  wszystkie  wiadomości  starożytnych  o  Północy,  po- 
przedzające wyprawę  Cezara,  zaczerpnięte  w  jego  dziele. 
Kto  przeczytał   moje   uwagi,    ten  się  zgodzi  z  tćm,    że    inni 


/Googlf 


Digitized  by  ViiOOV  1^ 


3i 

geografowie  mogli  także  otrzymać  wiadomości  o  Północy 
pośrednictwem  Galów,  podobuie  jak  Piteasz.  Ani  Herodc 
ani  Hekatei/sz,  ani  Efor,  ani  prawdopodobnie  Tymeusz  i 
czerpali  swoich  wiadomości  z  Piteasza.  A  jeżli  Eratosten 
i  HiPiJASZ  sobie  wielce  to  źródło  cenili,  to  dlatego  tylko,  i 
nieważ  Piteasz  jako  astroDom  dawał  im  kosztowne  matei 
jaly,  za  pomocą  których  mogli  swoje  atlasy  układać. 

Manert  domyśla  się  w  15  rozdzielę  Ulgo  tomu  swój 
geografii,  że  Abalus  to  Karlandyja,  a  Bazylija  to  Szwecy 
choć  Kurlaudyja  nie  mogła  się  nikoniU  wydać  wyspą,  a  P 
Nijusz  nawet  mówi  wyraźnie,  że  Abalus  i  Bazylija  to  jed 
i  to  samo.  Gosselin  (Recherches  sur  la  gćographie  systćn 
tique  des  Grecs.  T.  IV,  p.  114)  i  Adelung  {Aelterc  Geschici 
der  Teułonen,  s.  50—98)  domyślają  się,  że  Piteasz  odŁ 
dwie  podróże,  jedną  morzem  Śródziemnem  do  ujść  Doi 
a  drugą  przez  Atlantyk  na  Bałtyk.  Ale  to  się  nie  zgad 
ani  z  przechowanemi  świadectwami,  ani  z  wyobrażenia 
geograficznemi  całćj  starożytności.  Forster  {Geschichte  o 
Entdcckungen  im  Norden,  s.  35)  zwraca  uwagę  na  to, 
dotąd  pewne  plemiona  litewskie  używają  nazwy  Guddaj  cz, 
Gudde,  na  czćm  Lelewel  w  swoich  starożytnościach  opić 
całą  teoryję  o  pierwotnie  litewskich  mieszkańcach  Zachodn 
Słowiańszczyzny. 


Dopisek  D.  do  świadectwa  Efora. 

Pierwszą  część  jambicznego  podręcznika  przypisy\^ 
nego  zazwyczaj  Scymnowi  z  Chios,  odnaleziono  przy  koii 
XVI  wieku  w  Paryżu,  w  rękopisie  biblijoteki  narodów 
pod  liczbą  571.  Rękopis  ten,  niegdyś  medycejski,  zawi< 
przeważnie  pisma  teologiczne,  ale  także  różne  ustępy  z  ] 
mniejszych  geografów  greckich,  a  pomiędzy  niemi  700  pi 
wszych  wierszy  naszego  podręcznika,  zatytułowanego  tws^ 
-pfjTic.  Na  pierwszych  kartkach  rękopisu  biblijoteki  heidelb 
skićj  pod  liczbą  398   znaleziono  dalszy  ustęp  tej  peiijege! 


Digitized  by 


Google 


368 

traktający  o  Scytyi,  przepisany  jakby  prozą,  choć  z  zacho- 
waniem miary  jambieznćj,  a  wpleciony  do  prozaicznego  opisa 
okolic  położonych  na  północ  od  morza  Czainego.  Ustępy 
wreszcie  tyczące  się  Azyl  Mniejszój,  znaleziono  spisane  w  spo- 
sób podobny  w  rękopisie  watykańskim  pod  liczbą  143. 

Perijegezę  tę  przypisywano  z  razu  Marcyjanowi  Hera- 
KLEOCiE,  żyjącemu  w  trzecim  wieku  po  Chrystusie.  Od  cza- 
sów Dodwella  uchodzi  Perijegeza  powszechnie  za  dzieło  Scy- 
MNA  z  Cmos,  żyjącego  w  drugim  i  pierwszym  wieko  przed 
Chrystusem.  Meinecke  podał  jednak  w  wątpliwość  autorstwo 
ScYMNA;  i  najpoprawniejsze  wydania  dają  dziś  dziełku  tytuł: 
Dcscripłio  orhis  anonymi  poetae.  Zresztą  nikt  nie  wątpi,  że 
ten  fragment  obejmujący  prawie  tylko  opis  Europy,  został 
zwicrszowany  na  początku  pierwszego  wieku  przed  Chry- 
stusem. 


Dopisek  E.  do  początków  matematycznój  geografii 

Wiemy  już,  że  Francuzi  chcieli  w  przeszłym  wieku 
wmówić  w  starożytnych  dokładną  znajomość  geografii,  i  ic 
DuREAU  DE  LA  Male  przypuszczał  z  tego  powodu,  że  zaszły 
niesłychane  zmiany  w  geologicznćj  konfiguracyi  świata.  Tego 
niestało  jednak  na  pogodzenie  świadectwa  różnorodnego  sta- 
rożytnych z  rzeczywistością.  Gosselin  tedy  i  Letronne  silili 
się  na  dowcipne  pomysły,  za  pomocą  których  dowodzili,  że 
starożytni  zawsze  słusznie  mierzyli  wielkość  ziemi  i  poje- 
dynczych krajów;  że  co  więcćj,  Grecy  wzięli  w  spadku  po 
Egipcyjanach  dokładną  znajomość  geografii,  i  że  posługiwali 
się  tylko  najrozmaitszemi  stajami  i  milami  rzymskiemi.  I  Le- 
lewel w  badaniach  swoich  nie  zupełnie  się  otrząsł  z  tego 
wyobrażenia,  i  wierzył  jeszcze  w  istnienie  dwojakich  staj, 
lubo  Manert  bjł  już  wpierw  wystąpił  stanowczo  przeciw 
całemu  bałamuctwu.  Ukert  rozpoznał  całą  rzecz  stanowczo 
i  ostatecznie  w  drugićj  części  Igo  tomu  swojego  wielkiego 
dzieła.  Rozprawa  Letronne'a  :    Lrs  mcsurrs   des  mathćitiofi- 


Digitized  by 


Google 


.^69 


ciers  d'  Alexandrie,    daje  się    dziś  jeszcze   czytać   z  pewną 
korzyścią. 


Dopisek  ?.  do  pomiarów  Marka  Agrsrpy. 

Powtórzymy  wiadomości   o  mapie  Marka  Aorypy,  po- 
dane przez  Plinijusza  w  historyi  naturalnej. 

Najdalćj  na  zachód  leżała  w  Europie  nad  wybrzeżem 
morza  Śródziemnego  Hiszpanija  dalsza  c/yli  Betyka,  dzisiej- 
sza Andalnzyja.  Agrypa  liczył  jój  długość  od  rzćki  Anas 
czyli  Guadyjany  aż  do  Kartapeny,  kędy  jćj  granicę  stanowił 
na  475  mil  rzymskich,  a  szćrokość  w  głąb  lądu  na  258  mil 
rzymskich  (III,  2).  Od  Gades  do  gór  Siera  Morena  i  miasta 
Casttdo  liczono  250  mil.  Od  Gibraltaru  do  Gwadyjany  234 
mil.  Dalćj  od  miasta  Castulo  do  Pireneów  liczono  607  mil, 
a  od  miasta  Taragony  do  Atlantyku  307  mil,  zakreślając 
w  ten  sposób  granice  Hiszpanii  bli^szćj  czyli  Taragońskićj 
(III,  4).  Pomiary  te  w  Hiszpanii  były  dość  słuszne.  Podo- 
bnież słusznie  liezouo  od  Pirenejów  do  Alp  w  Galii  Narboii- 
skićj  370  mil,  obliczając  szćrokość  tćj  prowineyi  na  248  mil. 
Następowała  z  kolei  Italija.  Długość  tego  półwyspia  obliczał 
Waro  od  Alp  do  Regium  na  1020  mil  rzymskich,  to  jest  na 
204  mil  geogr.  Pomiar  to  krzywćj  jakiejś  linii  i  pomiar 
o  wiele  nadto  dłngi.  Szćrokość  Włoch  północnych  obliczono 
na  410  mil;  szćrokość  około  Rzymu  na  136  mil.  Te  pomiary 
szćrokości  słuszne.  Wyobrażał  sobie  tedy  Agrypa  Włochy 
wąskie  a  pr/.edługie,  jeżii  liczba  1020  mil  nie  oznacza  po- 
prostu  żakietów  jakićjś  drogi.  Włochy  mierzyły  dokoła  2048 
mil,  który  to  pomiar  znów  zgodny  z  prawdą,  jeźli  mamy 
liczyć  skręty  wybrzeża.  Szćrokość  morza  Adryjatyckiego 
obliczono  na  100  mil,  szćrokość  morza  pomiędzy  Brundu- 
zyjum  a  Dyrrachijum  na  50  mil.  Do  Afryki  liczono  tylko  200 
mil  rzymskich;  jak  się  zdaje  od  ujść  Tybru,  do  Sardynii  120 
mil,  do  Sycylii  pół  mili,  do  Korcyry  80,  do  Issy  50  mil. 
Wszystkie  lądy  i  morza  wyobrażano  sobie  tedy  w  tćj  oko- 
licy zbyt  wąskie  i  długie.  Dzielono  wybrzeże  Italii  jak  na- 
wy ds.  filosof.  T.  Z IX.  47 


Digitized  by 


Google 


370 


stępuje:  Lignryja  od  rzćki  Waru  ai  do  rzćki  Makry  ma  211 
mil  wzdłuż  Riwiciy.  Etruryi  wybrzeże  rozciąga  się  od  rzćki 
Makry  aż  do  Tybru  przez  284  mil,  którą  to  długość  poli- 
czono przesadnie.  Wybrzeże  Lacyjum  sięgało  na  50  mil  do 
Gyrcei,  wybrzeże  Kampanii  na  78  mil  do  Sorentu.  Całą  tę 
przestrzeń  pomnićjszono  znów  nadzwyczajnie;  z  Sorentn 
liczono  tylko  30  mil  do  rzćki  Syleru,  z  Syleru  do  Regium 
liczono  znowu  zanadto  wiele,  i  to  bardzo  przesadnie  303  mil. 
Całe  wybrzeże  Italii  liczono  tedy  na  956  mil.  Wybrzeże  pół- 
wyspia  od  Makry  do  Regium  na  745  mil,  odległość  od  Makry 
do  Alp  Helweckicb  musiała  tedy  wynosić  podług  starorzym- 
skićj  rachuby  275  mil.  Wszędzie  spotykamy  się  z  przesadnie 
wielkiemi  rozmiarami  w  kierunku    od  Alp  do  Regium  (III,  5' 

Korsyki  odległość  od  Woltery  wynosiła  62  mil.  Wyspy 
długość  obliczano  na  150,  szćrokość  na  50,  obwód  na  325 
mil  (III;  6).  Brzeg  Sardynii  wschodni  wynosił  188,  zachodni 
175,  południowy  77,  północny  125,  obwód  565  mil.  Wyspa 
ta  była  oddalona  od  Afryki  na  200  mil,  od  Gadesu  na  1104 
mil  rzymskich  (III,  7). 

Sycylija  miała  528  mil  obwodu  mocno  przesadnie.  Dłu- 
gość wybrzeża  wschodniego  liczono  na  186  mil,  długość  wy- 
brzeża południowego  na  200  mil,  długość  wybrzeża  p^Unoc- 
nego  na  142  mil ;  nadawano  tedy  trójkątowi  wyspy  postać 
zgoła  mylną.  Odległość  od  Sycylii  do  Peloponezu  obliczono 
na  440,  do  Afryki  na  180,  do  Sardynii  na  190  mil  (HI,  8). 

Od  Regium  do  Krotony  liczył  Agrypa  75  mil.  Szćro- 
kość lądu  Wielkogrecyi  obliczano  na  40  mil  tylko  (III,  10). 

Brzegi  zatoki  Tarenckićj  obliczono  na  250  mil  od  Kro- 
tony do  przylądku  Solentyńskiego  i  miasta  Leucy  (Ul,  12). 
Odległość  od  Leucy  do  Akroceraunu  w  Epirze  na  75  mil 
(III,  11).  Odległość  od  Lacynijum  czyli  Krotony  wprost  do 
Leucy  na  136  mil;  szćrokość  Apulii  na  35  mil;  od  Leucy 
wschodnio-północnem  wybrzeżem  Italii  do  Bastyi  19  mil; 
żeglugę  z  Bastyi  do  Akroceraunu  na  50  mil;  z  Hydrunta 
do  Dyrachijum  na  225  mil.  Droga  od  Leucy  do  góry  Gar- 
ganu  wynosiła  ponad  morze  234  mil,  który  to  pomiar  znów 
nadto  długi  (III,  12).    Drogę  od  góry   Gargilnu  do  Ankony 


Digitized  by 


Google 


371 

obliczono  przeciwnie  nadto  krótko  na  183  mil*  Z  Ankony 
do  Rawenny  i  limanu  Padu  120  mil,  jest  znów  nieco  za 
wiele.  Długość  Padu  obliczona  w  prostój  linii  na  300  mil, 
doliczywszy  zakręty  rzóki  na  388  mil  (III,  16).  Długość  wy- 
brzeża z  Rawenny  do  rzćki  Formis  czyli  Arzyja  liczono  na 
188  mil.  Odległość  morzem  z  Akwilei  dp  Tryjestu  33  mil 
wynosiła.  Szćrokość  półwyspia  Istryi  obliczano  na  40,  obwód 
na  J25  mil.  Przeprawę  z  Poli  do  Ankony  na  120  mil,  od- 
ległość z  Tryjestu  do  Poli  na  100  mil.  Dłagość  łuku  two- 
rzonego przez  łańcuch  Alp  obliczono  na  1000  mil  rzymskich, 
bardzo  przesadnie,  szćrokość  na  100  mil  tylko.  G7.ęść  łaku 
Alp  ujęta  w  Italii  i  w  Istryi,  aż  do  Arzyi  liczono  na  745 
mil,  najwęższy  punkt  w  Alpach  na  70  mil  (III,  19). 

Wybrzeże  Adryjatyku  od  Poli  do  Jądru  liczono  na  160 
mil  z  Jądru,  do  Skadrony  i  ujść  rzćki  Tycyjusz  na  48  mil 
(III,  21).  Pomiędzy  Skadroną  a  Saloną  narysowano  półwyspie 
Hylejskie,  mające  100  mil  obwodu,  z  przylądkiem  Diomeda, 
o  którym  prawiono  niegdyś  tyle  bajek,  kiedy  to  jeszcze  cały 
Adryjatyk  był  krainą  na  poły  tylko  znaną.  Odległość  od 
Jądru  do  Salony  miała  wynosić  wprost  zapewne  112  mil; 
z  Salony  do  Narony  i  rzćki  Naru  85  mil ;  z  Narony  do  Epi- 
dauru  100  mil;  z  Epidauru  do  Lissy  100  mil;  z  Lissy  do 
Epidamnu  78  mil ;  całe  to  wybrzeże  wschodnie  Adryjatyku 
od  Poli  do  Epidamnu  liczono  tedy  na  635  mil  rzymskich, 
podobnie  przesadnie  jak  przeciwległe  wybrzeże  Italii;  gra- 
nicę Iliryi  a  Macedonii  stanowiono  w  Lisie;  granicę  Epiru 
w  Epidamnie  (III,  23). 

Cała  długość  wybrzeża  Ilirskiego  wynosiła  325  mil. 
Szćrokość  od  Arzyi  do  Dryny  obliczano  na  8(X)  mil,  a  od 
źródeł  Dryny  do  Akroceraunu  tylko  na  175  mil.  Rzćka  Sawa 
stanowiła  północną  granicę  prowincyi,  którćj  rozmiary  w  głąb 
lądu  przesadzano  sobie  znakomicie.  Drawa  miała  płynąć  o  120 
mil  na  północ  od  Sawy  (III,  25,  26).  Obwód  Adryjatyckiego 
i  Jońskiego  morza  obliczono  na  1700  mil. 

Wybrzeże  Grecyi  od  Akroceraunu  do  Helespontu  miało 
wynosić  1825  mil  rzymskich  (IV).  Szczegółowe  dane  po- 
siadamy następujące:   zatoka  Ambracka  na  37  mil  głęboka. 


Digitized  by 


Google 


372 


na  15  szćroka  (IV,  1).  Odległość  z  Koryntu  do  Patras  wy- 
nosi 85,  do  przylądka  Araksor  88  mil;  obwód  Peloponezu 
dla  wielu  zatok  563  mil  wybrzeża.  Półwyspie  Cyparyjskie 
ma  80  mil  obwodu,  30  mil  przecięcia.  ^Półwyspie  Lakońskie 
ma  106  mil  obwodu,  36  mil  przecięcia.  Półwyspie  Argiwskie 
162  mil  obwodu,  38  przeprawy.  Ze  Scyleum  do  Koryntu 
liczono  177  mil  bardzo  przesadnie.  Z  Egium  do  Tenaru  mie- 
rzył Peloponez  z  północy  na  południe  190  mil.  Z  Elidy  do 
Argiwskiego  Epidauru  125  mil;  z  Olimpii  do  Argos  tylko 
68  mil  (IV,  2 — 6).  Wszystkie  te  pomiary  dość  bliskie  prawdy, 
o  wiele  słusznićjsze  jak  u  późnićjszego  Ptolemeusza;  słusz- 
nićjsze  wyobrażenie  o  kształcie  Peloponezu ;  tylko  półwyspie 
Argiwskie  zbyt  wielkie. 

Z  Istmu  do  Pireju  55  mil,  z  Pireju  do  Sunijum  45  mil. 
Rozmiar  Attyki  znowu  przesadzony  (IV,  6).  Od  Istmu  do 
Olimpu  Tessalskiego  liczono  z  południa  na  północ  w  prostćj 
linii  490  mil,  a  szćrokość  Tessalii,  Epiru  i  Attyki  razem  na 
207  mil.  W  istocie  pierwszy  pomiar  wynosi  350  drugi  tyleż 
mil.  Posunięto  tedy  Peloponez  za  daleko  na  południe  (IV,  9). 

Drogę  z  Tessaloniki  do  Dyracbijum  wymierzono  na 
245  mil,  znacznie  za  długo.  Szćrokość  półwyspia  Atos  liczono 
na  pół  mili,  a  długość  na  75  mil,  przyczćm  liczono  oczywi- 
ście całą  Chalcydykę,  którćj  obwód  wymierzono  na  150  mil 

av,  10). 

Miasto  Filipi  na  wybrzeżu  Trący  i  było  na  325  mil  drogi 
od  Dyrrachijum.  Od  Dorysku  do  Bizancyjum  liczono  wybrzeże 
Tracyi  na  112  mil.  Tu  jednak  tekst  tak  zepsuty,  że  trudno 
wiedzieć,  czy  mowa  o  Bizancyjum,  czy  o  Maxpov  teT/oc  u  osa- 
dy Trackiego  Chersonezu,  i  to  ostatnie  jedynie  prawdopo- 
dobne. Od  Chersonezu  do  Bosforu  liczono  150  mil,  a  długość 
Chersonezu  obliczano  przesadnie  na  126  mil.  Od  Bizancyjum 
do  ujść  Istru  liczono  692  mil,  wpadając  ponownie  w  zwy- 
czajną u  starożytnych  przesadę,  przedłużając  niezmiernie  to 
wybrzeże  i  przenosząc  ujścia  Dunaju  aż  gdzieś  na  Wołyńskie 
Polesie.  Przytćm  Agrypa  twierdził,  że  całe  to  wybrzeże  było 
osiadłe  przez  Scytów  oraczy,  podając  tak  bądź  co  bądź  cie- 
kawą wiadomość,  świadczącą  o  bliskiem  pokrewieństwie  tra- 


Digitized  by 


Google 


373 

ckiego  i  scytyjskiego  plemienia.  Gościniec  z  Bizancyjiim  do 
Dyrachyjum  mierzył  111  mil  rzymskich.  Gościniec  ten  musiał 
się  kręcić  bez  wiedzy  Rzymian,  albo  tćż  pomiar  jego  był 
tylko  domyślny;  to  bowiem  pewna,  że  tu  szórokość  Tracyi 
przyjęto  o  wiele  zbyt  wielką.  Z  Filipi  do  Apros  cz3li  do 
Salmidesu  mierzył  gościniec  przez  ląd  stały  189  mil.  Szćro 
kość  calćj  Tracyi  obliczano  na  384  mil  od  Strymonu  do  mo- 
rza Czarnego  (IV,  11). 

Ppmijamy  opis  wysp  Greckich.  Przystępujemy  do  Pontu. 
Długość  Helespontu  obliczono  na  86  mil,  Piopontydy  wraz 
z  Bosforem  bardzo  przesadnie  na  239  mil.  Obwód  Pontu  wy- 
nosił ^^340  mil.  Odległość  z  Bizaucyjum  do  Pantykapei  wzdłuż 
wybrzeży  obliczano  na  585  mil.  Rzćka  Tanais  wypływała 
z  gór  Ryfejskich  i  wpadała  do  Meotydy.  Meotyda  miała 
1.406  sfóp  obwodu.  Prosta  linija  od  Pantykapei  do  njść  Donu 
miała  wynosić  375  mil.  Widzimy  tedy,  że  i  rozmiary  Meo- 
tydy bardzo  przesadne,  a  ujście  Donu,  przeniesione  w  oko 
lice,  w  której  leży  w  istocie  Moskwa,  albo  Niżny  Nowogród 
(IV,  128,  242). 

Ujście  Dniestru  kład/Jono  na  130  mil  od  ujść  Dunaju, 
ujście  Borystenesu  na  120  mil  dalćj.  Naprzeciw  Olbii  leżała 
wyspa  Acliilla;  bieg  Achilla  od  nićj  na  125  mil  odległy,  roz- 
ciągał się  na  80  mil  w  płąb  morza.  Tu  mieszkali  Syndowie 
i  Syrakowie.  Odległość  od  y-ptoj  [ji.£twt:ov  w  Krymie,  do  Karam- 
biku,  tam,  kędy  Pont  najwęższy,  miała  wynosić  tylko  170 
mil.  Teodozyja  odległa  od  Kriumetopu  ?25  mil,  od  Cherso- 
nezu  166  mil.  Pantykapea  od  Teodozyi  na  87  mil.  Od  Bo- 
sforu Cymeryjskiego  do  Tafr  liczono  260  mil.  Cały  Krym 
zolbrzymiał  niezmiernie.  Przestrzeń  od  Borystenesu  czyli  In- 
gulu  do  ujść  Donu  miała  wynosić  9J^0  mil.  Szćrokość  Europy 
w  tćj  okolicy  716  mil  od  morza  do  morza.  Widzimy  tu  tedy 
obraz  taki,  jak  póżnićj  u  Ptolemeusza  (IV,  12,  26).  Wy- 
brzeże północne  Germanii  przypićrało  od  zach<  du  do  opisa- 
nych ziem.  Długość  Germanii  obliczano  na  686,  szćrokość 
na  168  mil.  Zdaje  się,  że  długość  oznac/a  odległość  od  Alp 
do  morza  Północnego,  szćrokość  wybrzeże  od  Łaby  do  Renu; 
Recyję  i  t.  d.  doliczano  do  Germanii  (IV,  14,  28j, 


Digitized  by 


Google 


374 


Rrytanija  przeciwległa  Germanii,  Galii,  Hiszpanii.  Naj- 
bliższa do  nićj  przeprawa  z  kraju  Morynów,  liczy  50  mil 
rzymskich.  Długość  Brytami  700,  a  szerokość  3U0  mil  wy- 
nosi. Dłngość  liczono  od  wschodu  na  zachód.  Trzydzieńci  mil 
morza  dzieliło  Hiberniję  od  Brytanii.  Hibemija  leżała  na 
północ  od  Brytanii.  Szerokość  jćj  wynosiła  300,  długość 
500  mil  (IV,  16). 

Od  Renu  do  Pirenejów  liczono  w  Galii  Eomacie  420  mil, 
od  Atlantyku  do  gór  Jura  318  mil.  Szćrokość  Luzytanii  wraz 
z  Asturyją  i  Galicyją  obliczano  na  536,  długość  na  540  mil. 
Całe  wybrzeże  Hiszpańskiego  póiwyspia  miało  wynosić  2.824 
mil  rzymskich  (IV,  17).  Tyle  o  Europie. 

Wybrzeża  Afryki  na  zachód  i  południe  od  cieśniny 
Gadytańskićj  nie  należały  do  państwa  Augustów.  I  tu  jednak 
podał  Agrypa  pomiary  wybrzeża:  112  mil  na  południe  od 
cieśniny  była  rzćka  Liksus;  k05  mil  dalćj  pełna  zwierzyny 
rzćka  Anatis.  Dalszy  opis  tćj  okolicy  zupełnie  niejasny  (V,  1). 
Długość  północnego  wybrzeża  Afryki  od  cieśniny  aż  do  Ka- 
nopu  obliczył  Agrypa  na  3050  mil,  a  przeto  o  500  mil  pra- 
wie czynił  to  wybrzeże  krótszćm,  jak  Artemidor  (V,  6). 
Z  Peluzyjum  nad  Nilem  do  Arsynoy  nad  morzem  Czerwonem 
szła  droga  przez  pustynię,  przez  125  mil  mierzonych. 

Azyję  Mnićjszą  dzielono  rzćką  Halis  na  dwie  połowy. 
Zachodnićj  przypisywano  470  mil  długości,  320  szćrokości. 
Wschodnićj  575  mil  długości,  325  szćrokości  [W,  27  [28] ). 
Północne  wybrzeże  Azyi  Mnićjszćj  obliczył  Agrypa  tym  spo- 
sobem, że  od  Kalchedonu  do  rzćki  Fazys  rachowi^  1.000 
mil;  od  rzćki  Faz3s  do  Bosforu  Cymeryjskiego  360  mil 
^VI,  1).  Dłilszćj  Azyi  nie  znał  Agrypa,  i  północną  jćj  część 
wyobrażał  sobie  śmićsznic  małą.  Ograniczał  ją  od  zachodu 
Kaukazem,  od  południa  owym  bajecznym  Taurem  staroży- 
tnych, od  północy  Scytyjskim,  od  wschodu  Chińskim  oceanem. 
Miał  tedy  „na  m^śli  całą  Azyję  na  północ  od  Indyj  i  Persyi, 
a  oznaczył  jćj  drobne  granice,  twierdząc,  że  ma  tylko  480 
mil  długości,  a  zaledwo  290  mil  szćrokości.  Z  ogromnćj  tćj 
części  świata  robił  wcale  niewielki  kraik  (VI,  13  [15]).  Wy- 


Digitized  by 


Google 


376 

brzeże  to  miało  być  przepaściste  i  zgoła  niedostępne  przez 
425  mil. 

Na  południe  od  Tanm  leżały  zato  olbrzymie  Indyje. 
Rozmiar  ich  od  ujść  Indu  do  ujść  Gangesu  miał  wynosić 
3.400,  a  od  gór  Hemodus  czyli  Himalai  po  ocean  Południowy 
2.300  mil  (VI,  17  [21  j).  Na  zachód  od  Indu  rozciągała  się 
Persyda  czyli  Iran,  sięgając  na  północ  po  Taur,  na  zachód 
po  Tygr,  na  południe  po  morze  Czerwone.  Od  Indu  do  Tygru 
liczył  Agbypa  1  320  mil,  od  morza  Czerwonego  do  Tauru 
840  mil.  Dalćj  leżała  Mezopotamija  pomiędzy  Tygrem,  Tau- 
rem,  Eufratem  i  morzem  Perskiem,  dłoga  na  800,  szćroka 
340  mil  rzymskich  (VI,  27).  Długość  zatoki  Arabskićj  czyli 
dzisiejszego  morza  Czerwonego  ustanowiono  na  1.732  mil, 
i  takąż  rozciągłość  Arabii  z  południa  na  północ  (VI,  28  [3.H]). 
Cały  ogrom  Etyjopii  obliczano  na  2.170  mil  od  wschodu  na 
zachód.  Od  południowych  jćj  kresów  do  Dolnego  Egiptu 
liczono  1.297  mil  rzymskich  (VI,  30). 

Długość  morza  Śródziemnego  od  Gades  do  Issu  obli- 
czono na  3.440  mil,  przyczćm  ostatecznie  ustanowił  przewagę 
zachodniój  połowy  morza  tego  nad  wschodnią,  oznaczając 
drogę  z  Messyny  do  Aleksandryi  na  1.350  mil  tylko  (VI, 
31  [38]).  Wszystkie  wybrzeża  morza  Śródziemnego  i  Czar- 
nego z  wykluczeniem  jednego  tylko  Azowskiego,  miały  mieć 
długości  17.390  mil  rzymskich.  Szćrokość  największą  Afryki 
w  krainie  Cyrenajskićj  obliczano  na  910  mil. 

O  ile  mi  wiadomo,  mapy  zrobione  podług  pomiarów 
Abtemidora  i  Agrtpt  są  zupełnie  oryginalne.  Mapy  uprzy- 
tomniające wyobrażenia  Eratostekesa,  Arystotelesa,  Meli 
i  Strabona  różnią  się  pod  niejednym  względem  stanowczo 
od  map  dotychczasowych  kartografów,  a  mianowicie  Ukerta, 
FoRBiGERA,  Lelewela  i  Eieperta.  Sądzę,  że  usprawiedli- 
wienie różnicy  zapatrywań  znajdzie  się  w  tekście  rozprawy. 

Dopisek  S.  do  Dyjonizego  Perijegety. 

Po  szkołach  póżniejszćj  starożytności  posługiwano  się 
bardzo  chętnie  Dyjonizym,  dlatego,  że  łatwo  było  jego  wićr- 


Digitized  by 


Google 


376 

sze  wbić  w  pamięć  uczniów.  Doczekał  się  tedy  dwu  tłóma- 
czeń  na  łacinę;  tłómaczenia  Awienusa  w  IVtym,  i  Pbysct- 
JANA  w  VItym  wieku  po  Chrystusie.  Ani  jedno  ani  dmgie 
tłómaczenie  nie  jest  ze  wszystkiem  wiernem.  Obydwa  przed- 
stawiają dla  nas  tedy  dość  znaczny  interes. 

AwiEN  był  prawdziwym  poetą.  Zamienił  rytmy  Dyjoni- 
ZEGO  w  poemat  łaciński  znacznie  obszerniejszy,  a  pełen  życia 
i  wdzięku.  Przytćm  uzupełnił  nieraz  grecki  pierwowzór  albo 
opuszczając  niektóre  wićrszo,  zmieniając  zlekka  sens  innych, 
nadawał  poematowi  treść  zgodną  z  twierdzeniami  innych 
źródeł,  tak,  że  można  śmiało  twierdzić^  że  dzieło  Awiena 
lepsze  ud  swojego  pierwowzoru. 

Awien  nie  porównywa  już  Hiszpanii  do  pęchórza  wid- 
łowego. Oto  przytoczę  wićrsze  414—465  Awiena  w  tlóma- 
czeniu  polskiem,  przeciwstawiając  je  wićrHzom  280 — 320 
Dyjonizego.  Bez  komentarza  przemówią :  „Najbliższa  słupów 
Herkulesa  okolica  Eurcłpy  tworzy  obcięty  szczyt  lądu,  i  żywi 
wielkodusznych  Iberów.  Ci  sięgają  aż  po  zimne  wody  oceanu 
Północnego,  i  dzierżą  pola  bliskie  srogich  Brytanów,  siedząc 
nad  morzem,  ktńre  się  tyka  wyl»r/.eż}  płowćj  Germanii,  ko- 
czującćj  po  brzegach  ponurych  Hercyńskićj  puszczy.  Dalej 
wznoszą  się  szczyty  śnieżnych  Pirenejów  i  narody  Galów 
wiodą  życie  pośród  niegościnnćj  krainy.  Totćm  z  pieczary 
wypływa  błękitny  Pad,  i  szćroką  wodą  opły\*apola  i  pasze. 
Tu,  niegdyś,  nad  leśnemi  wodami  Erydanu  opłakiwały  siostry 
Faelonła.  przepadłego  wśród  toni,  i  pierś  opasały  rękoma 
zamienionemi  w  konary.  Nieopodal  w/noszą  się  strome  ściany 
Alp,  i  patrzą  z  w3sokiego  szczytu  na  urodziny  dnia.  Wnet 
Ren  goni  swoje  wody  pomiędzy  urwiska  i  dźwięczne  skały, 
tam  k(,'dy  Adulas  szczyt  m  obłoki  przecina,  i  toczy  błękitućj 
fali  moc,  póki  nie  /apłynie  do  fali  Północnego  oceanu,  i  lodów 
nie  przełamie  prądem.  Obok  w\  dają  barbarzyńskie  ustronia  Istr; 
ale  niezgodną  rzćk  natura.  Góra  Abnoba  ojcem  Istru;  rzćka 
spada  ze  stoków  Abnoby.  Zwr^łca  się  jednak  ku  wschodowi 
i  dopływa  do  soli  Euksyńskićj.  Pięć  ujść  wydaje  rzćkę  do 
morza,  a  pomiędzy  niemi  legła  wyspa  Peuce.  Tam,  ku  mro- 
źnym wiciirom  akwilonu,   fticdzą    Sarmata,    Germanie,    Geta 


Digitized  by 


Google 


377 

i  dzicy  Bastarni,  Indy  Daków,  dzielny  Alanin,  i  Scyta,  mie- 
szkaniec Tauryckich  wybrzeży.  Wnet  dalój  kocznje  okropne 
plemię  Melanchlenów.  Najbliżój  leży  okolica  Neurów,  szybcy 
Geloni,  i  Agatyrsi,  przyobleczeni  nieustannie  w  pstrokate 
płaszcze.  Ztąd  siła  rzóki  Borystenesu  wylewa  się  w  morze. 
Dalój  wody  Pantykapen  i  Ardysku  tryskają  z  wysokiego 
grzbietu  gór  Ryfejskich,  gdzie  często  pod  twardą  niedźwie- 
dzicą obłoki  wydają  mgły  pełne  szronu.  Tu  bogate  żyły 
śniegów  wydają  szkliste  lody,  i  tu  ziemia  zmrożona  się  zmie- 
nia w  nieprzełamany  adamant  pomiędzy  Ryfeami  i  wznio- 
słymi Agatyrsami. 

Tak  to  poeta  w  czwartym  wieku  pisał,  wymieniając 
ludy  tak,  jak  je  wypadało  wymieniać  w  czasach  przedcbry- 
stusowych.  Nic  prawie  nie  zmienił ;  bliżój  tylko  określił  źródła 
Renu  i  Dunaju.  Tylko  na  to  zwrócił  uwagę,  że  handel  bur- 
sztynem stracił  już  był  ze  wszystkiem  na  dawnóm  znaczeniu. 
Dlatego  wykreślił  może  najbardziej  pouczające  ustępy  Dyjo- 
NiZEOO.  Przy  Padzie  i  słowem  nie  wspomina  bursztynu ;  przy 
rzókacb  północnych  zamienia  wiadomość  o  bursztynie  i  dyja- 
mentach  w  poetyczne  metafory  o  wiekuistym  lodzie. 

Niemnićj  charakterystyczne  wićrsze  852 — 865,  które 
zastępują  wićrsze  Dyjonizego  od  650—680. 

Słuchaj,  jakie  ludy  mieszkają  dokoła  Tauru!  Meotowie 
pierwsi  siedli  przy  słonem  bagnie.  Tam  dostrzeżesz  także 
chrobrego  Sarmatę,  potomka  niegdyś  wojennego  rodu  Ama- 
zonek. Znużone  bowiem  trackiemi  bojami,  bawiąc  daleko  od 
brzegów  Termodontu,  zawiązały  śluby.  Sarmata  gości  w  da- 
lekich puszczach,  z  których  Tanais  wypłynąwszy,  błądzi  przez 
barbarzyńskie  pola  i  wpływa  do  słonego  moczaru.  Ten  ci 
Europę  od  Azyi  oddziela;  Kaukaz  go  wydaje  stromy.  Roz- 
płynąwszy się  po  polach  Scytyjskich,  karmi  młódź  niespo- 
kojnego plemienia.  Po  obydwu  brzegach  siadły  mgła  i  za- 
wierucha; często  zima  lodem  go  zetnie. 

O  rzćce  Tanais  pisze  prócz  tego  Awienus  w  wierszach 
28—30.  Rzćka  Tanais  oddziela  Europę  od  Azyi.  Ten  płynie 
ponad  granicą  Sarmatów,  wpierw  sztucznie  od  Araksu  od- 
łączony. 

WydB.  ftlotof.  T.  XIX.  48 


Digitized  by 


Google 


378 


Mamy  tu  wspomnienie  arystotelesowego  jeszcze  wyobra- 
żenia o  rzćee  Oceanie,   na  poły  Tanais  a  na  poiy  Arakses. 

Późniejszy  Pryscyjan  po  najviiększćj  części  istotnie 
tiómaczyły  a  natnra  mowy  łacińskiój  sprawiła,  że  jeco  tłó- 
maczenie  krótsze  od  oryginału.  I  w  tym  tłómaczenin  zna- 
chodzą  się  jednak  odmiany  i  dodatki,  i  przyjdzie  nam 
przytoczyć  wiórsze  267—278,  które  odpowiadają  wićrazom 
280—288  oryginału. 

U  szczytów  Europy  koło  słupów  wzniosłego  Herkulesa 
mieszkają  Indy  wielkoduszne,  którym  nadał  imię  Ibems, 
które  uprawiając  role  po  szórokich  ziemiach,  dotykają  się 
zamarzniętego  Północnego  oceanu,  i  przeszukują  piękną  dla 
znawców  ozdobę  złota,  których  ani  obecny  nie  splami,  ani 
nie  odrzuci  nieobecny ;  tam  są  Germanie  wojenni  i  Brytano- 
wie.  Dzika  Germanija  leży  pod  Hercyńskim  ostępem ;  powia- 
dają o  nim,  że  z  kształtu  podobny  do  grzbietu  wołowego; 
żywi  ptaki  o  dziwnie  jaśniejących  skrzydłach,  za  których 
przewodem  manowce  dróg  rozpoznasz  po  nocy. 


Dopisek  H.  do  Fomponijusza  Meli. 

Może  niemasz  sporniejszego  punktu  nad  ten,  czćm  był 
Erydan  bursztynorodny.  Wykazałem,  że  imię  Erydanu  czyli 
Jar-dann  bywało  dawanóm  przez  Fenicyjan  wszystkim  pra- 
wic rzókom,  z  któreroi  jakąkolwiek  mieli  styczność.  Tę  nazwę 
otrzymała  mała  rzóczka,  płynąca  pod  Akropolą  Ateńską,  przy 
którój  lokalizowano  podanie  o  Faetoncie.  Nie  inaczćj  nazy- 
wano Pad,  Rodan,  Wisłę.  Kupowano  bursztyn  zrazu  przy 
ujściach  Padu  i  Rodanu;  przeniesiono  tedy  w  tamte  strony 
podanie  o  Erydanie  i  Faetoncie.  Za  czasów  Herodota  wie- 
dzieli już  kupcy  weneccy  i  traccy  o  źródłach  Wisły,  zkąd 
bursztyn  podobnież  pochodził,  i  przeniesiono  tedy  Erydan 
w  te  strony.  Z  komentatorów  Herodota  tylko  Ditht.ey 
i  Ste[N  poznają  w  Erydanie  Wisłę,  choć  o  tćj  rzćce  tylko 
mogły  dochodzić  Greków  wiadomości  za  pomocą  Wenetów 
nadadryjatyckich  i  Syginów  węgierskich.    Wesseling,  Lar- 


Digitized  by 


Google 


379 

CHER,  Rennel  i  nawet  Rawlinson  uwiedzieni  przypadkowym 
podobieństwem  dźwięków,  myślą,  *e  Grecy  mieli  na  oku 
małą  rzćkę  Raduna,  wpadającą  do  Wisły  przy  jój  ujściu. 
Niechaj  uważny  czytelnik  niniejszśj  rozprawy  sam  osądzi, 
czy  to  prawdopodobna,  żeby  starożytni,  którzy  do  tak  późna 
nie  znali  wybrzeży  bałtyckich,  a  nigdy  nie  poznali  prawdzi- 
wego ujścia  Wisły,  znali  byli  za  czasów  Herodota  nie  inną 
rzókę,  tylko  właśnie  Pomorską  Radunę? 

Róv^nie  lekkomyślnym  igraniem  z  podobieństwem  imion, 
inna,  powszechna  hipoteza,  którćj  hołduje  większość  komen* 
tatorów,  i  za  którą  oświadczył  się  także  Szafarzyk  w  roz- 
dzielę II,  s.  8  swoich  „Starożytności^.  Na  mocy  tego  Erydan 
ma  być  nie  Wisłą,  tylko  Dżwiną.  Zdanie  to  opićra  się  na 
tćm,  że  Ptolemeusz  i  Marctjan  Herakleota  wspominają 
na  północy  rzćkę  Rudon,  i  że  się  podobało  nowożytnym  rzćkę 
tę  identyfikować  z  Dżwiną.  Dowiodłem  tymczasem,  że  Radon 
Ptolemeusza  wcale  Dżwiną  nie  jest  Zresztą  Grecy  docie- 
rali za  dni  Herodota  tylko  do  porohów  dnieprowych, 
i  byliby  się  o  Dżwinie  mogli  dowiedzieć  każdą  inną  drogą, 
a  nie  na  Adryjatyk. 

Co  do  Hyporborejczyków,  powszechne  prawie  zdanie 
orzeka,  że  to  lud  zgoła  bajeczny.  I  my  nie  przeczymy  temu, 
że  starodawny  Aryjski  mit  prawił  o  tym  ludzie  na  północy, 
Inbo  się  nie  zgadzamy  ze  zdaniem  wypowiedzianóm  przez 
DuNKEKA,  {Geschichte  des  Alterłhum's^  3  Ausgahe  II.,  ».  6 — 7) 
wyrażającem  mniemanie,  że  Grecy  od  Hindusów  dowiedzieli 
się  o  Hyperborejczykach.  Sam  wykazałem,  że  pnczątkiem 
podania  o  nich  wiara,  że  dusze  sprawiedliwych  zażywały 
po  śmierci  lepszego  życia  na  dalekićj  północy.  Niemnićj  są- 
dzę, że  wykazałem  krok  za  krokiem,  jako  to  Hyperborejczycy 
zamieniali  się  póżnićj  w  Wenedów,  przodków  Słowian. 

Póżny  bizantyński  scholijasta  do  Apolonijusza  z  Rodu 
twierdzi,  że  Pozydonijusz  identyfikował  góry  Ryfejskie  z  Al- 
pami, a  Hyperborejczyków  z  Germanami.  Ztąd  rozpowszech- 
nione u  naszych  niemieckich  sąf^iadów  mniemanie.  Pojedyn- 
cza wzmianka  u  Bizantyńca  nie  może  się  jednak  ostać  obok 
dowodu  przeprowadzonego  przez  nas. 


Digitized  by 


Google 


380 

Każdego  czytelnika  rozprawy  nderzyła  okoliczność,  że 
trzy  narody  nadmorskie  nosiły  w  starożytności  miano  Wene- 
tów  czyli  Wenedów.  Bez  wahania,  i  wbrew  odosobnionema 
dość  zdanin  Naruszewicza  poznałem  Słowian  w  Wenedaeb 
Bałtyckich  czyli  Pomorskich.  Dowód  obszerny  odkładam  do 
póżniejszćj  rozprawy.  Zwracam  uwagę  na  te  tylko  okolicz- 
ności, oprócz  przytoczonych  już  w  tekście  niniejszój  pracy, 
że  imię  Wenedów  zostało  bez  przerwy  nadawanem  Słowia- 
nom Bałtyckim  przez  sąsiadów  Niemców,  a  że  Słowianie 
wschodni  używali  na  początku  średnich  wieków  sami  imię 
Wantów  czyli  Watów,  nadawane  ich  przodkom  ukraińskim 
już  przez  Tacyta,  a  przechowane  przez  Bizantyńców  w  gre- 
ckićj  formie  'Aytci,  po  odrzuceniu  digamy,  którą  litera  3  nie 
była  jeszcze  zastąpiła  w  VItym  wieku  po  Chrystusie;  że 
wreszcie  dawna  dziewicza,  opiekuńcza  bogini  Krakowa, 
z  wielu  względów  podobna  do  Ateny  Trytogenei,  nosiła  po- 
dobne, a  zatćm  słowiańskie  miano  Wandy. 

Ale  ztąd  do  wniosku,  że  inni  Wenedzi  byli  także  Sło- 
wianami bardzo  daleko.  Pierwiastek  Wand  w  imieniu  narodu 
niczego  nie  dowodzi,  jak  tego  dowodzą  Skandynawscy  Win- 
dyle  i  Wandale,  dzisiejsza  włoska  Wenecyja,  i  francuska 
Wandea,  zajmujące  dotąd  sadyby  starożytnych  adryjatyckich 
i  atlantyckich  Wenedów.  Niemnićj  pewną  rzeczą,  że  ani 
Adryjatyccy  ani  Atlantyccy  Wenedzi  nie  byli  w  starożytności 
ludami  romańskiego  szczepu. 

Badania  księcia  Windischgraetza  dowodzą  z  dniem 
każdym,  że  Wenedzi  wyrabiali  nad  Adryjatykiem  zupełnie 
takie  same  narzędzia,  jak  ich  imiennicy  pomiędzy  Wisłą 
a  Odrą.  Mnogość  takich  narzędzi  czyni  rzeczą  wątpliwą  przy- 
puszczenie Sadowskiego,  że  nadodrzańskie  narzędzia  wyra- 
biano pierwotnie  nad  Adryjatykiem.  Zdaje  się,  że  jeden  i  ten 
sam  lud  zamieszkał  obie  okolice,  i  prawdopodobnćm  staje 
się  przypuszczenie  Hochstadtera,  że  lud  przybyły  z  dale- 
kićj  północy,  przyniósł  z  sobą  początki  cywilizacyi  w  krainę 
pomiędzy  Padem  a  Dunajem.  Dotąd  przypuszczają  ogólnie, 
że  to  był  naród  Czudskich  Etrusków;  wierzę  raczćj,  że  to 
był  lud  Aryjskich  Wenedów, 


Digitized  by 


Google 


381 


ZiEMiĘCKi  W  swoich  rozprawach:  „Teoryja  wpływów 
kultury  Penickićj**  i  „Kamienna  kartka  dziejów",  wypowiada 
zdanie,  że  nietylko  Weneci  Atlantyccy,  ale  wogóle  Cymbro- 
wie  czyli  Kymrowie  byli  tego  samego  szczepu  co  Wenedzi 
Bałtyccy.  Kymrów  tych  widzi  wszędzie,  nawet  w  Syryi 
i  w  Egipcie,  im  przypisuje  początki  wszelkiej  cywilizacyi. 
Przytacza  mnóstwo  ciekawych  i  pouczających  faktów,  ale 
zdaje  mi  się,  że  zapomniał  o  zai^adzie :  Qui  nimium  probał, 
nihil  probat.  Tak  p.  Ziemięckiemu,  jak  wyznawcom  teoryi 
o  celtyckiej  niby  pra-lotwie,  radzibyśmy  przypomnieli,  że 
Litwini;  Słowianie,  Germanie  i  Celtowie  nietylko  należą  do 
wspólnego  pnia  aryjskiego,  ale  do  jednego  konaru  północno- 
epropejskiego,  jak  to  już  Grimm  dawno  dowiódł.  W  drugim 
tysiącleciu  przed  Chrystusem  tworzyli  niezawodnie  jeden 
tylko  naród,  a  choć  się  w  starożytności  już  różnili  od  siebie, 
zachowali,  i  musieli   zachować   mnogie   wspólne   znamiona. 


Dopisek  I.  do  Ptolemeusza. 

Zakończymy  niniejsze  poszukiwania  na  źródle,  o  któ- 
rćm  SzAFARZYK  twierdzi,  że  nam  roztworzy  na  roścież  wrota 
starożytnćj  Słowiańszczyzny,  na  Ptolemeuszu.  Sadowski  i  Sza- 
KANiEWJCZ  pisali  niedawno  o  geografii  Ptolemeuszowćj.  Obaj 
uznali,  że  Ptolemeusz  podał  mylnie  stopnie  długości  i  szć- 
rokości,  obaj  usiłowali  jednak  odnaleźć  za  pomocą  tych  sto- 
pni miasta  przez  Ptolemeusza  wspomniane,  szukając  klucza 
do  Ptolemeuszowych  pomiarów.  Mniemam^  że  jeden  rzut  oka 
na  kartę  Ptolemeuszową  przekonywa  o  płonności  takich 
usiłowań.  Szaraniewicz  chce  odnaleźć  punkta  w  Polsce 
leżące  o  7®  do  8°  długości  dalćj  na  zachód,  niż  je  Ptole- 
meusz podaje.  Gdyby  Ptolemeusz  potrzebował  takićj  tylko 
korekty,  wyglądałaby,  mapa  podług  niego  sporządzona  tak 
mnićjwięcćj,  jak  mapa  dzisiejsza,  i  należałoby  się  tylko  nu- 
mera  stopni  szćrokości  odmienić.  Tymczasem  w  północnćj 
mianowicie  części  Europy,  wybrzeża  morskie,  koryta  rzćk 
i  łańcuchy  gór  przedstawiają  widok  tak  odmienny  od  tego. 


Digitized  by 


Google 


382 

do  któregośmy  na  dokładnych  mapach  przywykli,  że  musimy 
poszukać  wcale  innćj  korektury  Ptolemeusza.  Sadowski 
sądzi,  iż  należy  się  wszędzie  2®  odciągnąć  od  stopnia  szero- 
kości, podanego  przez  Ptolemeusza,  2°  6'  liczyć  tam,  gdac 
Ptolemeusz  podaje  3°  długości.  Spróbujemy  i  to  w  okoli- 
cach dobrze  Ptolemeuszowi  znanych,  i  dokładnie  przezeń 
opisanych,  czy  się  Sadowski  nie  myli? 

Zaczniemy  najpierw  od  stopni  szćrokości,  a  nie  będzie- 
my nawet  uwzględniać  małych  różnie,  wynoszących  fylko 
po  parę  minut.  Otóż  południowa  kończyna  Peloponezu  leży 
u  Ptolemeusza  pod  34**,  a  więc  nie  dalćj  na  północ,  tylko 
o  2  '/g  °  dalćj  na  południe,  niżli  w  rzeczywistości.  A  że  Pto- 
lemeusz nie  omylił  się  co  do  stopnia  szćrokości  wyspy  Krety, 
przeto  wyspa  ta  leży  u  niego,  wbrew  prawdzie,  na  północ 
od  Sparty.  Jeszcze  i  Korynt  leży  u  Ptolemeusza  o  jeden 
stopień  za  daleko  na  południe,  bo  nie  pod  38®,  a  pod  37^ 
szćrokości.  Długość  Peloponezu  wynosi  od  Koryntu  do  przy- 
lądka Tenaru  u  Ptolemeusza  3®,  w  rzeczywistości  niespełna 
IV,  °  szćr.  Bizancyjum  leży  u  Ptolemeusza  pod  43 '^  szćr, 
przeto  o  dwa  stopnie  zbyt  daleko  na  północ.  Odległość  mię- 
dzy Koryntem  a  Bizancyjum  wynosi  w  istocie  3*  u  Ptole- 
meusza 7°  szćr.  Odległość  od  Bizancyjum  do  Tenara  wynosi 
w  rzeczywistości  4°  30',  u  Ptolemeusza  dwa  razy  tyle,  bo 
aż  9°  szćr.  Tak  to  podwoił  Ptolemeusz  długość  połndniowćj 
części  Bałkańskiego  półwyspia,  niemogąc  pojąć,  by  Grecy 
mogli  byli  niegdyś  na  tak  małćj  przestrzeni  posiąść  tak 
wielką  chwałę.  Ptolemeusz  podaje  słusznie  odstęp  od  Bizan- 
cyjum do  ujść  Dunaju  na  4°  szćr.  Ujścia  Dunaju  wypadają 
tedy  u  Ptolemeusza  pod  47°  szćr.,  o  2°  za  daleko  na  pół- 
noc. Pod  tymże  stopniem  kładzie  Ptol.  południową  kończynę 
Krymu,  o  2  y/  za  daleko  na  północ.  Perekop  wypada  u  Ptol. 
pod  48*^  30'  szćr.;  Kercz  tamże.  Perekop  oznaczony  tedy 
o  27/,  Kercz  o  3*//  za  wysoko.  Natomiast  ujścia  Donn 
leżą  u  Ptol.  aż  pod  55°  szćr.,  kiedy  leżą  w  istocie  pod  47 •. 
Ptolemeusz  kładzie  je  tedy  nie  o  2°,  ale  o  8°  za  wysoko, 
a  oblicza  długość  morza  Azowskiego  na  7"  szćr.,  kiedy  wy- 
nosi w  istocie  tylko  2°  30'  szćr.  Tu  z  umysłu  przesadza  geo- 


Digitized  by 


Google 


383 

graf  wielkość  znanego  morza,  chcąc  tym  sposobem  napełnić 
jak  największą  część  swojćj  mapy. 

Przejdźmy  do  bardzićj  zachodniego  Italskiego  półwyspia, 
i  przypatrzmy  się  jego  pomiarom,  aby  się  przekonać,  czy 
Ptolemeusz  zachowuje  przynajmnićj  jakąkolwiek  równo- 
ległość w  oznaczaniu  stopni  szćrokości  rozmaitych  części 
Europy  ? 

Otóż  południowe  wybrzeże  Sycylii  bieży  u  Ptol.  pra- 
wie równolegle  z  równikiem,  pod  36*  szćr.  W  istocie  Mnr- 
sala  leży  prawie  pod  38 '^,  przylądek  Pesaro  pod  36°  40' 
szćr.  Pićrwszą  tedy  osadził  Ptol.  o  2^  drugi  niespełna  o  P 
za  daleko  na  południe.  Ptol.  osadza  słusznie  cieśninę  Mes- 
syńską  pod  38^  Sycyliję  powiększył  przeto  Ptol.  podobnie 
jak  Peloponez.  Włochy  natomiast  w  kierunku  z  północy  na 
południe  skrócone.  Ptol.  przeniósł  ujścia  Padu  z  pod  45** 
pod  44°  szćr.,  Alpy  z  pod  46°  pod  45°  szćr.  Cała  geogr. 
szćr.  Włoch  skrócona  tedy  o  jeden  stopień.  Wyspa  Sardy- 
nija  sięga  na  południe  do  39°  szćr.,  a  u  Ptol.  do  34"  40'. 
Cieśnina  Bonifacyja  leży  pod  41°  10',  u  Ptol.  pod  39°  szćr. 
Cala  Sardynija  tedy  posunięta  na  południe,  ale  przedewszyst- 
kiem  podwojono  jćj  wielkość,  podobnie  jak  w  Grecyi  i  w  Sy- 
cylii. Rozmiar  Korsyki  słuszny  prawie,  posunięto  ją  tylko 
jednostajnie  o  jeden  stopień  za  daleko  na  południe.  Genuę 
zato  przeniósł  Ptol.  o  2°  7a  daleko  na  południe. 

Przylądki  Tenaru  i  Pessaro  leżą  w  istocie  prawie  jedna- 
kowo pod  36°  30'  szćr.  Ptol.  przeniósł  przylądek  Pessaro 
o  2°  na  północ  od  Tenaru.  Przeciwnie  w  ten  sposób  skrzy- 
wiono położenie  ujść  Padu  i  Dunaju,  leżących  podobnież  na 
jednym  równoleżniku  pod  45°  szćr,  że  Ptol.  przeniósł  za- 
chodni Pad  o  3°  dalćj  na  południe  od  Dunaju.  Nie  można 
się  tedy  dopatrzeć  żadnego  systematu  w  błędach  Ptol.  co 
do  szćrokości  geograficznćj. 

Przypatrzmyż  się  teraz  oznaczeniu  długości  geograficz- 
nćj. Pomiary  Włoch  jako  całości  zgadzają  się  prawie  z  przy- 
puszczeniami p.  Sadowskiego.  Odległość  od  zachodnich  kre- 
sów Ligurji  do  kończyn  Apulii  wynosi  w  rzeczywistości  1 1  ° 
dług.,  a  u  Ptol.  15°  dług.  Widzimy,  że  można  w  zupełności 


Digitized  by 


Google 


384 

pominąć  drobną  .różnicę  między  rzeczywistością  a  przypn- 
szczaniem  p.  Sadowskiego.  W  szczegółach  jednak  przedsta- 
wią się  rzeczy  nieco  odmiennie.  Ujścia  Padu  leżą  o  5"*, 
a  n  Ptol.  o  7®  na  zachód  od  Alp,  zgodnie  prawie  z  przy- 
puszczeniem p.  Sadowskiego.  Natomiast  ujścia  Padu,  Rzym 
i  Weneckie  laguny  leżą  prawie  pod  jednym  południkiem, 
a  Rzym  leży  u  Ptol.  na  2°  na  wschód  od  ujść  Padu,  a  na 
4®  na  wschód  od  Weneckićj  laguny.  Przylądek  Corso  leży 
w  istocie  o  1^  na  zachód  od  wybrzeży  Toskańskich,  a  róż- 
nica ta  wynosi  u  Ptol.  aż  4°  dług.  Wreszcie  Ptol.  oblicza 
poprawnie  3®  dług.,  oddzielających  w  Sycylii  Lilibeum  od 
Syrakuz. 

Spotkamy  na  Bałkańskiem  półwyspiu  również  dowolne 
obliczenia  długości  geograficzno).  Wszystkie  rozmiary  Pelo- 
ponezu przesadne,  i  odstęp  od  ujść  Peneju  do  przylądku 
Belb  wynosi  2  V,  *,  a  u  Ptol.  prawie  zgodnie  z  przypuszcze- 
niem p.  Sadowskiego  47/  dług.  Natomiast  Kreta  leży  na 
1®,  a  u  Ptolemeusza  aż  na  3°  na  wschód  od  Tenaru.  Su- 
nijum  leży  w  istocie  o  3*,  u  Ptol.  o  6**  dług.  na  wschód 
od  Akroceraunu.  Atos  leży  w  istocie  o  25'  na  wschód, 
u  Ptol.  o  2^  30'  na  zachód  od  Sunijum.  Konstantynopol 
tak  u  Ptol.  jak  i  w  rzeczywistości  leży  o  6®  na  wschód 
od  Saloniki.  Wreszcie  Bosfor  leży  o  13^  na  zachód  od  Ba- 
tum.  Odstęp  ten  wynosi  u  Ptol.  16**,  a  powinien  wynosić 
według  rachuby  p.  Sadowskiego  19  ^ 

Słowem,  rzeczą  jawną,  że  Ptol.  wyobrażał  sobie  wogóle 
£uropę  i  całą  kotlinę  Śródziemnego  morza  dłnższemi  niż  są 
w  istocie,  że  jednak  mylił  się  rozmaicie  w  rozmaitych  po- 
miarach,  i  że  tenby  się  srodze  oszukał,  ktoby  chciał  tu  na 
południu  jakąkolwiek  miejscowość  oznaczyć,  za  pomocą  jakićj< 
kolwiek  stałćj  matematycznćj  korektory  stopni  Ptolemeuszo- 
wych.  O  wiele  nieprawdopodobnićjszą  wydaje  się  skuteczność 
takićj  korektury  na  nieznanćj  północy. 

Powie  może  kto,  że  klucz,  którego  niemasz  dla  całćj 
Europy,  da  się  przecie  znaleźć  dla  pojedynczych  krajów, 
a  przeto  co  najmnićj  dla  Polski  i  dla  sąsiednich  części  Ger- 
manii i  Sarmacyi.  Jeżli  tak  jest,  znajdziemy  o  wiele  łatwićj 


Digitized  by 


Google 


385 

taki  klncz  dla  jednego  z  dokładnie  znanych  krajów  połu- 
dniowych, naprzykład  dla  Italii,  którą  Ptol.  tak  dokładnie 
opisał.  Spróbujmy  tedy,  a  postępujmy  sobie  przytóm  tak,  jak 
p.  Sadowski  postąpił  nad  Wisłą. 

P.  Sadowski  wybrał  sobie  dwa  punkta,  które  mu  się 
wydały  pewnemi :  ujścia  Wisły  i  zakręt  tćjże  rzóki  koło  Chy- 
bów,  na  Szlązku,  który  zdaniem  p.  Sadowskiego  leży  na 
miejscu  rzekomych  źródeł  Ptolemeuszowych.  Otóż  p.  Sadow- 
ski dostrzegł,  że  Ptol.  kładzie  źródła  Wisły  o  3^  SCf  na 
południe,  a  o  1  ^  na  zachód  od  ujść  tójże  rzćki,  kiedy  zakręt 
pod  Chybami  leży  w  istocie  o  4 MO'  na  południe  od  ujść 
Wisły,  i  na  tym  samym  południku.  Stąd  wniósł,  że  trzeba 
oprócz  dwu  ogólnych  korektor  przez  niego  ustanowionych, 
pamiętać  o  tóm,  że  w  dolinie  Wisły  stopnie  szćrokości  Ptole- 
meuszowe  są  o  piątą  część  zbyt  wielkie,  i  że  normalny  błąd 
Ptolemeusza  w  obliczaniu  stopni  długości  wzrasta  w  kie- 
runku ku  północy  o  17'  z  każdym  dalszym  stopniem  szćro- 
kości, podanym  przez  Ptolemeusza. 

Otóż  rzeczą  pewną,  że  Rzym  i  Neapol  nie  zmieniły 
swego  położenia  od  czasów  Ptolemeusza.  Trzymając  się 
podstawy  Ptolemeusza,  leży  Rzym  pod  30®  SO'  dług.  i  pod 
4tV  5b'  szćr.  Ptolemeusz  kładzie  Rzym  pod  4V  40^  szćr. 
i  Se^"  40^  dług.,  o  15'  za  daleko  na  południe,  i  o  6M0'  za 
daleko  na  wschód.  Przypuśćmy  na  chwilę,  że  wszystkie 
miejscowości  we  Włoszech  leżą  u  Ptolemeusza  o  15'  za 
daleko  na  południe,  a  o  6®  10'  za  daleko  na  wschód,  i  za- 
stosiymy  to  przypuszczenie  do  Neapolu.  Neapol  leży  pod  40® 
50'  szćrokości,  a  pod  32®  17'  długości,  Ptol.  tedy  powinien 
zgodnie  z  naszćm  przypuszczeniem  kłaść  to  miasto  pod  40® 
35'  szćrokości,  a  pod  38®  26'  długości.  Kładzie  je  w  istocie 
pod  41®  10'  szćrokości  i  równo  pod  40®  długości,  a  przeto 
o  1®  5'  dalćj  na  północ,  a  o  1®  34'  dalćj  na  wschód,  niźli 
podług  naszego  przypuszczenia  wypadało.  Neapol  leży  w  isto- 
cie o  1®  na  południe  i  o  1®  46'  na  wschód  od  Rzymu.  Pto- 
lemeusz kładzie  Neapol  tylko  o  30'  na  południe,  a  o  3®  20' 
na  wschód  od  Rzymu.  Mamy  teraz  zatćm  podstawę  nowćj 
korekiury,  na  mocy  którćj  stopień  szćrokości  Ptolemeuszowy 

wjds.  Fiiosof.  T.  xxx.  49 


Digitized  by 


Google 


386 

powinien  we  Włoszech  wynosić  tyle,  co  naszych  stopni  dwa, 
a  zato  stopień  długości  Ptol.  winien  odpowiadać  1  ^  55'  50". 
Miasto  Tarent  leży  w  istocie  o  3^  na  wschód;  a  o  20^  na 
południe  od  Neapolu.  Powinno  tedy,  na  mocy  naszych  osta- 
tnich przypuszczeń  leżeć  podług  Ptolemeusza  o  1(K  na  po- 
łudniC;  a  o  5®  45'  na  wschód  od  Neapolu,  to  jest  pod  41"^ 
szćr.  a  pod  45®  45'  dług.  Leży  w  istocie  u  Ptol.  pod  40* 
szćr.,  ale  tylko  pod  4^  30'  dług.,  a  zatćm  tylko  o  I""  30" 
na  wschód  od  Neapolu.  Gdybyśmy  rzeczywistego  położenia 
Tarentu  nie  znali,  a  chcieli  je  odnaleźć  na  mapie  za  pomocą 
klucza  do  stopni  Ptolemeuszowych,  bylibyśmy  Tarent  osa- 
dzili o  20'  na  południe,  a  o  45'  albo  46'  na  wschód  od  Nea- 
polu, i  bylibyśmy  orzekli,  że  Salem  albo  Poestum  Tarentem. 
Bylibyśmy  się  zatćm  omylili  o  20  mil  przeszło. 

Ale  zanim  skończymy  dowód,  jak  płonnem  szokanie 
klucza,  za  pomocą  którego  możnaby  odszukiwać  nieznane 
miejscowości  przez  Ptolemeusza  wymieniane,  zastosujemy 
ściśle  klucz  p.  Sadowskiego  do  Polski  i  krajów  okolicznych. 
Przypuścimy  wraz  z  p.  Sadowskim,  że  ujścia  Wisły  i  źródła 
tćjże  rzćki  oznaczają  u  Ptol.  w  istocie  zakręt  w  Chybacfa, 
Gdańsk  i  Elbląg.  Wielki  załom  Dunaju  pod  Wacowem  po- 
wyżćj  Pesztu  jest  także  miejscem  bliskiem,  którego  położe- 
nie nie  ulega  wątpliwości.  Załom  ten  leży  pod  47°  45'  szćr. 
a  pod  36°  35'  dług.  o  2°  15'  na  południe,  a  o  20'  na  wschód 
od  zakrętu  Wisły  pod  Chybami.  Ptolemeusz  kładzie  ten 
zakręt  pod  48°  szćr.  a  42° — 30'  dług.  Stosując  klucz  p.  Sa- 
dowskiego do  tćj  determinacyi,  musielibyśmy  szukać  Wacowa 
gdzieś  pod  45°  szćr.  a  pod  36°  8'  dług.  Trafilibyśmy  tym 
sposobem  na  ujścia  Bosny  do  Sawy  u  granic  Bośnii  i  Sła- 
wonii. 

P.  Sadowski  jest  tak  pewny  swojćj  rachuby,  że  kła- 
dzie na  jćj  podstawie  góry  Ryfejskie  gdzieś  na  Litwie.  Po- 
zwoli nam  tedy  sprawdzić  swoją  teoryję  za  pomocą  źródeł 
i  ujść  Dniepru.  Źródła  Borystenesu  leżą  u  Ptolemeusza  pod 
53°  szćr.  a  52°  dług.  Cyfry  te  skorygowane  podług  metody 
p.  Sadowskiego,  przeniosłyby  nas  mnićjwięcćj  pod  50°  30 
szćr.  a  pod  41°  30'  dług.,  to  jest  w  okolicę  źródeł  Wieprza, 


Digitized  by  VjOOQ1^ 


387 

niedaleko  Zamościa.  Ptolemeusz  kładzie  ujścia  Borysteneso 
pod  48  •  30'  szór.  a  57^  30'  dług.  Używszy  tu  klucza  p.  Sa- 
dowskiego, a  pamiętając  zawsze  o  źródłach  i  ujściu  Wisły, 
znajdziemy  45^  5ff  szćr.  a  44®  10'  dług.,  to  jest  trafimy  na 
Fokszany  w  Mołdawii.  Takiego  biegu  niemają  ani  Dniepr, 
ani  Boh,  ani  Inguł,  ani  żadna  zgoła  rzćka.  Kto  chce  tedy 
czerpać  użytek  z  Ptolemeusza,  nie  może  się  oglądać  na  de- 
terminacyje  matematyczne,  mylne  i  kapryśnie  obliczone  wedle 
mylnych  wyobrażeń  o  postaci  krajów. 

Ptolemeusz  y^pę  Cejlon  powiększył  nad  wszelką 
miarę,  ponieważ  chciał  równik  wbrew  prawdzie  także  i  przez 
tę  wyspę  przeprowadzić.  Keakcyja  przeciw  dawnemu  poglą- 
dowi na  świat  wywołi^a  u  Ptolemeusza  nowy  błąd,  gdy 
przyszło  określić  postać  Cejlonu. 

Ta  sama  reakcyja  wyobrażeń  posłużyła  dobrze  geogra- 
fowi, gdy  szło  o  morze  Kaspijskie.  Starożytni  wiedzieli  od 
dawna,  że  morze  jakieś  Kaspijskie  czyli  Hirkańskie  leży  na 
północ  od  Iranu;  że  rzćki  Baktryjany  i  Sogdyjany,  Oksus 
i  Jaksartes  wpadają  od  wschodu  do  jakiegoś  morza.  Nie 
odróżniali  przytćm  Kaspijskiego  odAralskiego  morza,  i  mó- 
wili o  morzu  jednem  tylko.  Żeglarze  medyccy  świadczyli 
jednozgodnie,  że  to  morze  lądem  otoczone  dokoła,  i  Hero- 
dot,  który  wcale  nie  wierzył  w  oceaniczną  hipotezę,  powtó- 
rzył to .  twierdzenie  poprostu.  Póżnićjsi  nie  mogli  się  z  tćm 
zgodzić,  i  powtarzali  uporczywie,  że  morze  Kaspijskie  połą- 
czone z  oceanem  Lodowatym  za  pomocą  ważkiego  a  dłu- 
giego kanału,  przezywając  Wołgę  tym  kanałem.  Teraz  do- 
pićro  mógł  Ptolemeusz  przywrócić  prawdziwe  twierdzenie 
Herodotowe.  I  on  wprawdzie  nie  odróżnił  Aralskiego  i  Ka- 
spijskiego morza,  i  nadi^  im  obydwom  postać  jaja  przedłu- 
żonego ze  wschodu  na  zachód.  Ale  morze  Hirkańskie  u  niego 
zewsząd  lądem  otoczone,  a  Sha  czyli  nasza  Wołga  rzćką, 
a  nie  żadnym  kanałem  morskim.  Co  więcćj,  znał  Wołgę  aż 
do  Carycyna,  i  oprócz  tego  rzćki  Bhymnos  czyli  Ural  i  Daiks 
czyli  Embu,  a  doszły  go  może  niejasne  wieści  o  południo- 
wych stokach  Uralu  czyli  gór  Hyperborejów.  Blraj  pomiędzy 
Kaukazem,  Donem  i  Wołgą,  aż  po  Carycyn  nazwał  Sarma- 


Digitized  by 


Google 


388 

cyją  Azyjatycką.  Wspomina  w  nim  jednak  fylko  miasta 
położone  w  Kaukazie,  a  znal  widocznie  fylko  granice  kraju. 
Chcąc  zakryć  swoją  nieświadomość  okolic  północnych,  roz- 
szćrzył  kraj  ten  w  nieskończoność  i  pomieścU  w  nim  mnó- 
stwo Indów,  których  nie  rozpoznamy.  Wiemy  zkądinąd,  ie 
Sarmaci  bawili  w  istocie  w  zachodnich  okolicach  tćj  ziemi* 

Rozpatrzywszy  się  tak  w  ci^okształcie  geografii  Ptole- 
meusza, przystąpimy  do  kilku  kwestyj  szczegółowych  a  spor- 
nych, tyczących  się  Germanii  i  Sarmacyi,  a  to:  do  kwestyi 
źródeł  Borystenesu,  do  rozpołożenia  niektórych  gór  Oermanii, 
do  miejsca,  w  którem  należy  się  szukać  niektórych  miast 
Germanii  i  Sarmacyi. 

Ptolemeusz  pisze  w  Sarmacyi  Europejskićj :  Tou  Sł 
Bopua3ćvooc  worafAOu  Tb  \Lh  xaTi  tJjy  'A[Ji.iioxa  XfpLVT)v  onr^ei  [jlo{- 
pac  VY  A'— Y—Y 

•łl  ik  iTKJY^  1%  ipxTix(i)Tfl(TTQ  ToO  Bopua3ivouc  icorajAOu  vP — yy. 

Dosłownie:  część  rzćki  Borystenes  przy  jeziorze  Ama- 
dockiem  leży  pod  stopniem  53®  Sff  dług.  50°  2(y  szćr. 

Źródła  zaś  najpółnocnićjsze  rzćki  Borystenes  pod  sto- 
pniem 52®  dług.  53®  szćr. 

Sens  tego  rzeczywisty,  że  źródła  Borystenesu  leżą  naj- 
dalćj  na  północ,  a  że  rzćka  w  ciągu  swego  biegu  przepły- 
wa przez  Amadockie  jezioro.  Tak  rozumie  to  miejsce  Eib- 
PEBT;  i  tak  ja  je  rozumiem.  Powszechnie  tłómaczą  je  inaczćj. 

Wierząc,  że  Borystenes  Dnieprem,  i  że  Ptolemeusz 
znał  głębie  swojćj  Sarmacyi,  szukają  wszyscy  prawie  geo- 
grafowie, niewyjąwszy  p.  Sadowskiego,  Prypeci  w  opisie 
Sarmacyi  Europejskićj,  i  na  to,  by  ją  znaleźć,  interpretują 
przytoczony  ustęp,  wbrew  brzmieniu  słów,  w  ten  sposób, 
jakoby  jedno  źródło  rzćki  było  w  jeziorze  Amadockiem,  i  tam 
było  żrócUo  Prypeci,  a  drugie,  właściwe  źródło  Dniepru,  le- 
żało gdzieś  wyżćj  na  północy.  Wiedząc,  że  Borystenes  Ingn- 
łem,  nie  będziemy  szukali  Prypeci  na  mapie  Ptolemeusza. 
A  na  to,  by  dowieść,  że  zwyczajna  interpretacyja  o  dwu 
rzćkach  spływających  w  dolnym  biegu,  niezgodna  z  tekstem, 
przytoczę  tylko  ustęp  inny  Ptolemeusza,  gdzie  istotnie  mówi 
o  dwu  źródiłach  Łaby  i  Wełtawy,  z  których  jedno  bezimienne. 


Digitized  by 


Google 


389 

Z  tego  ustępu  poznamy  sposób  wyrażania  się  Ptoleheusza, 
i  przekonamy  się  dowodnićj  jeszcze^  że  mowa  tylko  o  jednem 
źródle  Borystenesn.  Oto  Ptoleiieusz  pisze  w  Germanii: 

*AXpioc  TCoaaiJioD  ixPoXa( .    .    .    .  Xa,    va  8' 
dii  Tfji^al  Tou  TcoTafAOu    •    .    .    .    .  X3,    v 
'Out9To6Xa  icoTaiAou  żx^oXa( .    .    .  {!£,   V9 

•łl  x€tj;aXi)  Tou  xoTa|JLOu (1.8,  vp  A' 

1^  dncb  Su9ixć5v  iirriję  xal  źtci  Tbv  ''AXpiv  cdpouaa  .    .  ji.  a',  vp  y^* 
Dosłownie:  ujścia  rzóki  Łaby  .   .  31  •dług.  56'  15'  szór. 

źródła  rzóki 39^    1,      50^ 

ujścia  rzóki  Wisły 45^^     56^  „ 

źródło  rzóki W    „     52«  3(y    „ 

(źródło  rzóki)   płynącój  na  zachód  od  Wisły  do  Łaby 
40^  10'  dług.  52«  40'  szór. 

Widzimy  tu^  jak  wyraźnie  oddzielono  źródła  Wełtawy, 
nazwane  źródłami  Łaby,  i  bezimienne  źródło  Łaby. 

Zwyczajnie  przypuszczają,  i  p.  Sadowski  to  po¥rtarza 
z  naciskiem,  że  miasta:  Azagyrum,  Amadoka,  Sarum  i  Seri- 
num  oznaczają  bieg  górny  właściwego  Dniepru,  że  zaś  mia- 
sta: Lepium,  Borkassum  i  Niossum,  które  Ptolemeusz  wy^ 
raźnie  kładzie  nad  Rorystenesem,  leżały  nad  Prypecią.  Mieli- 
byśmy tu  do  czynienia  z  samemi  grodami,  położonemi  na 
Białój  Rusi.  Spojrzyjmy  do  tekstu,  aby  się  prcekonaó,  czy 
cokolwiek  nas  uprawnia  do  tego,  byśmy  miasta  Azagyrum 
i  t.  d.  szukali  nad  Borystenesem.  Oto  co  o  nich  pisze  Pto- 
lemeusz w  Sarmacyi: 

icepl  8ł  Tbv  Bopuff3lvYiv  Tcorajii*;: 

'ACoYo^pioy vcr,  V  70' 

'A(iLaBóxa yj,  v    o' 

2ipov va,  V    8' 

Zśpi(i.ov v(|,  V 

%a\  icpbc  TY]  żxTpoirT)  lou  Bopuff^źyouc  TCOTa)JLou 

Ai^iyoy  icóXic y8,  v    8' 

SdppoMoy y€,  y 

Nfóoaoy ya,  [jly)  A'. 


Digitized  by 


Google 


390 


Dosłownie:  w  okolicy  rzóki  Borystenes  leżą  miasta: 
Azagarion  (może  Zagórze)  .  .66®  dług.  50^  40^  szór. 
Amadoka 56®    „      50®  3(y    „ 


Samm  (może  Szarzyn)    ...  56®  „  50®  15'  „ 

Serimum  (może  Szrem)    ...  57®  „  50®  „ 
a  przy  zakręcie  rzóki  Borystenes. 

Miasto  Leinnm 54®  „  50®  15'  „ 

Serbakum .  55®  „  50®  „ 

Niossam 56®  „  49®  40'  „ 

W^  całem  swojem  dziele  używa  Ptolemeusz,  zgodnie 
z  duchem  greckiój  mowy,  słów:  izapk  albo  ^pbc,  jeżli  chce 
mówić  o  miastach  położonych  nad  jaką  rzćką  albo  morzem, 
a  sł^iwkiem  xept  oznacza  dalszą  okolicę.  Słowo  źxTpoici{  iccrs- 
{jLou  nie  może  po  grecku  znaczyć  co  innego,  jak  zakręt  rzćki, 
i  nic  innego  nigdy  nie  oznacza  u  Ptolemeusza.  Kto  chce 
się  dopatrzyć  w  tem  wyrażeniu  dopływu  rzćki,  ten  chyba 
umyślnie  po  grecku  nie  rozumie. 

Naturalnie  wszystkie  miasta,  o  których  tu  mowa,  nie 
leżały  wcale  na  Busi  Białćj,  o  której  starożytni  nigdy  nie 
zasłyszeli,  tylko  na  Zaporożu  w  okolicy  Mikołajowa,  dokąd 
jedynie  sięgała  wiedza  starożytnych,  ścieśniona  w  tych  oko- 
licach wskutek  najazdu  niegościnnych  Sarmatów. 

Przejdziemy  teraz  do  drugićj  kwestyi,  i  rozpatrzymy 
niektóre  góry  (rermanii. 

Otóż  puszcza  Luna,  puszcza  Hercyńska  i  puszcza  Se- 
mańska  inaczćj  na  mojćj  mapie  oznaczone,  jak  u  wszystkich 
prawie,  którzy  dotąd  rysowali  mapę  Germanii  podług  wska- 
zówek Ptolemeusza.  Podobnież  w  Sarmacyi  góry  Karpackie 
u  mnie  inaczćj,  jak  u  innych  kartografów  narysowane.  Co 
do  tych  wszystkich  gór,  tekst  Ptolemeusza  nie  tak  jasny 
jak  być  powinien,  i  dopuszcza  rozmaitćj  interpretacyi.  Trzy- 
małem się  przytćm  statecznie  tćj  normy,  że  słowo:  silv% 
śaltuSj  &Xy],  oznacza  u  starożytnych  geografów  nie  co  innego, 
jak  góry  gęsto  zalesione,  tak  jak  w  dzisiejszym  języku  nie- 
mieckim słowo  Wald  w  związku  naprzykład:  SchwąrjswaJd, 
Boemerwaid, 


Digitized  by 


Google 


391 

Etoleheusz  pisze  w  Glermanii: 

Ta)v  Zk  3teC<«)x6T(ov  Tir)v  rsp[Aav{av  ipćcoy  5vo|ji.aoTÓTaTd  eoTiv .... 
TO  My)X{Poxov  ou  Ta  wepoTa  'eTcś^et  [Aoipac  Xy,  vp  A'  Xixl  XC,  v3  A' 
u<];  6  loTtv  1^  2Y)iJLavouc  T/.y)  xat  Tb  'A(JXipoópYtov,  ou  t4  i:ipaTa  ŁT:i- 
Yjn  [jLoCpoc  X3',  v8  xal  1x8,  (1.3  A'  uf  5  5aTiv  i^  Fa^pi^a  *rXY),  wy 
pi6TaCu  xal  T<i)v  Zap[ji.(ZTtX(i>v  I<jtiv  b  'Opx6vioc  Apujiic. 

Dosłownie:  Z  gór,  które  opasają  Germaniję,  Dajsław- 
niejszemi  są : . . .  góry  Mclibockie,  których  kresy  sięgają  sto- 
pni aS'*  dług.  32«  30'  szór.  i  37^  dług.  62°  30  szór.  Podle 
nich  leży  puszcza  Semańska  i  Ascyburgskie  góry,  których 
kresy  sięgają  39°  dług.  54°  szór.  i  44°  dług.  52°  30^  szór. 
i  jeszcze  tak  zwane  Sudeckie  góry,  których  kończyny  leżą 
pod  34°  dług.  60°  szór.  i  40°  dług.  60°  szór.,  podle  których 
jest  puszcza  Gabrecka.  Pomiędzy  temi  a  górami  Sarmackiemi 
są  ostępy  Hercyńskie. 

Dalój  pisze  Ptolemeusz: 

uTcb  8ł  Tbv  *Opxóv'.ov  Apu[jLÓv  Ko6a8ot,  69  bhc  Ta  SiSyjpopu^e^a 
xal  1^  Xouva  'D.t),  69'  ^v  \kt(OL-  l^yoc  ol  BatpLOi  H.£xpi  tou  Aflr;oup{ou . . . 
dosłownie:  Podle  Hęrcyńskiój  puszczy  siedzą  Kwadowie, 
n  których  są  kopalnie  żelaza  i  puszcza  Luna,  pod  którą 
siadł  wielki  lud  Bemów  aż  po  Dunaj. 

Otóż  najpierw  słowo  thco,  jak  polskie:  pod,  albo  podle, 
oznacza  przy  górach  proste  sąsiedztwo  po  grecku,  i  nie 
uprawnia  do  tego,  aby  szukać  rzecz  postawioną  po  tem 
słówku  na  południe  od  rzeczy  poprzedzającój,  jak  to  zwykli 
robić  kartografowie.  Po  tćj  uwadze  należy  się  szukać  puszczy 
Semańskićj,  jak  to  wypada  z  tekstu,  nie  na  południe  od  gór 
Melibockich,  ale  gdzieś  pomiędzy  górami  Melibockiemi  a  gó- 
rami Ascyburskiemi.  Gór  Orcyńskich  należy  szukać  na  wschód 
od  puszczy  Gabreta,  i  dalćj  od  Dunaju.  Puszcza  Luna  znaj- 
duje się  pomiędzy  Hercyńskiemi  ostępami  a  Sarmackiemi 
górami,  w  znacznćj  jeszcze  odległości  od  Dunaju. 

Co  do  Karpat,  wystarczy  uwaga,  że  Ptolemeusz  nie 
oznacza  ich  biegu.  Mówi  tylko,  gdzie  ich  środek.  Uprawnia 
nas  tedy  do  tego,  byśmy  je  tak  położyli,  jak  wyda  nam  się 
z  innych  powodów  najstósowniejszćm. 


Digitized  by 


Google 


392 

Zdaniem  Manebta  góry  Sudeta  i  Gabreta  to  Badawy; 
paszcze  Hercyńska  i  Luna  to  góry  Gzesko-Morawskie,  Meli- 
bokus  i  Semana  to  Harc,  góry  Ascybarskie  to  góry  Kerko- 
nosze,  góry  Sarmackie  to  małe  Karpaty  {Geographie  der  Gr, 
u.  M^  m,  514^618). 

Znacznie  od  Manebta  i  od  wszystkich  innych  geogra- 
fów, którzy  się  trzymają  Manebta,  różni  się  Ejcepebt.  Dla 
niego  góry  MeUbockie  to  Harc,  Semanns  to  góry  Toryngskie, 
Sudety  Sznmawy,  Gabreta  Rudawy,  Ascibnrgios  Mons  Ker- 
konosze,  Lana  Czesko-Morawskie  wzgórza,  Sarmackie  góry 
łańcuchami  Matry. 

P.  Szabaniewicz  {Karpałhen  Volker,  63 — 66)  ma  własny 
swój  system.  Dla  niego  Montes  Sarmatici  to  Małe  Karpaty, 
a  Hercyńskie  góry  tylko  inną  nazwą  gór  Sarmackich.  Podo- 
bnież puszcze  Luna  i  Gabreta  są  identycznie  wzgórzami 
Czesko-Morawskiemi. 

Góry  Sarmackie  Ptolemeusza  kończą  się  przy  wiel- 
kiem  zakręcie  Dunaju;  są  to  tedy  niezawodnie  góry  Matra. 
Na  zachód  od  nich  leży  puszcza  Luna  z  kopalniami  żelaza; 
niepodobna  w  ntój  nie  poznać  M^ych  Karpat  Dalój  na  za- 
chód Hercyńskie  ostępy  odgraniczają  Morawskich  Kwadów 
od  Czeskich  Markomanów;  są  to  tedy  Czesko-Morawskie 
wzgórza.  Naturalnie  poznamy  teraz  w  Sudetach  Szumawy, 
w  Gabretach  las  Bawarski  przytykający  już  do  górnego  Du- 
naju. Góry  Ascyburskie  to  Jesionik,  który  nawet  dotąd  nazwy 
nie  zmienił;  Łaba  płynie  bezpośrednio  na  zachód  od  gór 
Melibockich,  w  których  tedy  poznajemy  Rudawy,  a  puszcza 
Semańska  pomiędzy  Badawami  a  Jesionikiem,  to  góry  Kerko- 
nosze.  Harcu  niezniU  wcale  Ptolemeusz.  Karpaty  narysowa- 
liśmy tak,  że  sięgają  na  północ  po  źródła  Wisły,  a  że  ich 
środek  wypada  tam,  gdzie  go  usadowił  Ptolemeusz. 

Pozostaje  już  tylko  kwestyja  o  położeniu  miast  w  Ger- 
manii. Otóż  Ptolemeusz  wylicza  grody  Germanii  znane  mu 
w  cztórech  szeregach,  zaczynając  zawsze  od  zachodu.  Szeregi 
te  nazywa  klimatami.  Nasze  badania  uprawniają  nas  już  do 
tego,  byśmy  naturę  tych  klimatów  bliżój  okreslilL 


Digitized  by 


Google 


393 

Pierwszy  klimat  obejmuje  wybrzeża  morza  Północnego 
i  Bałtyckiego,  aż  po  obydwa  ujścia  Odry,  i  bezpośrednią 
okolicę  tych  wybrzeży.  Z  miast  w  tym  paśmie  obchodzą  nas: 
Rugium  42*'  Sff  dług.,  55^  4(y  szćr.,  Scurgum  43°  dług.  55° 
szćr.  i  Ascaucalis  44°  dług.,  54°  15'  szćr.  Ptolemeusz  roz- 
rzucił te  miasta  szćroko  swoim  zwyczajem,  chcąc  mapę  za- 
pełnić. Kładzie  je  jednak  wszystkie  pomiędzy  ujściami  Wiadn 
i  Wistnli.  Należy  je  tedy  szukać  w  żuławach  Odry,  i  to 
wzdłuż  zachodniego  ramienia,  czyli  Pijany,  jak  rzut  oka  na 
mapę  o  tćm  przekona. 

W  drugim  paśmie  objęte  grody  położone  w  żuławach 
Renu,  a  potem  dopiero  w  Czechach,  które  tak  Ptolemeusz 
powiększył,  że  całą  prawie  Germaniję  zajmują,  oraz  na  górnym 
Szlązku.  Okolice  te  wypadły  bowiem  mylnie  u  Ptol.  w  szć- 
rokości  ujść  Renu.  Tu  obchodzą  nas  Budorigum  41°  dług. 
52°  40'  szćr.,  Arsonium  43°  30'  dług.  62°  20'  szćr.,  Calisia 
43°  45'  dług.  52°  50'  szćr.  i  Setidava  44°  dług.  53°  30'  szćr. 
Budorigum  i  Arsonium  wypadają  na  południowo-zachodnich 
stokach  gór  Ascyburskich,  a  więc  pierwsze  w  Czechach, 
drugie  w  Morawii  koło  Sch($nbergn  sAho  Sternbergu.  Calisia 
i  Setidawa  leżą  na  górnym  Szlązku  pomiędzy  Odrą  a  górami 
Kerkonoszemi.  W  tych  stronach  istniały  dwie  drogi  handlowe 
znane  Rzymianom ;  jedna  szła  południowym  stokiem  gór  Ker- 
konoszych  przez  Arsenium  i  Busorgis  aż  do  Snsodaty  koło 
Klocka,  druga  północnym  do  Calisii  czyli  Raciborza.  Reszta 
kraju  tylko  z  niejasnych  słuchów  była  znaną. 

Trzecie  pasmo  obejmuje  miasta  rzymskie  w  polach 
Dekumackich  poza  doliną  Dunaju,  a  potćm  południowe  stoki 
gór  Czeskich,  Morawę  i  Slowaczyznę.  Tu  leży  w  Szumawach 
stolica  Markomanów,  Marboduum.  Tu  nas  obchodzą  tylko 
Asanka  i  Corrodunum,  obydwa  miasta  leżą  na  południowy 
zachód  od  źródeł  Wisły,  a  więc  w  węgierskićj  Słowacczyżnie. 

Czwarte  pasmo  dla  nas  ze  wszystkiem  obce,  obejmuje 
tylko  dolinę  Dunaju. 

Mai^ert  (opus  cii,  in)  przypuszcza  także,  że  Rzy- 
mianie odbyli  dwie,  czy  raczćj  trzy  podróże  przez  Germaniję 
wschodnią.    Mnićjsza  już  o  to,   że  tu  nie  może  być  mowy 

WydB.  UoMf.  T.  XIX.  50 


Digitized  by 


Google 


394 

o  pojedynczych  podróżach,  tylko  o  częstszym  handlu.  Nie 
możemy  się  zgodzić  z  kierunkiem  dróg  nakreślonych  przez 
Manneuta.  Pierwsza  podróż  miała  się  odbyć  z  Camuntu  na 
Meliodunum  do  Stragony,  i  miała  iść  na  Morawę  do  Szlązka. 
Otóż  tekst  Ptolemeusza  dowodzi,  że  podróż  ta  odbyła  się 
cała  w  trzeciem  paśmie,  a  więc  mogła  sięgnąć  do  Hegematii, 
a  nie  do  Stragony,  położonćj  już  w  drugiem  paśmie  w  pół- 
nocnych Czechach,  u  stóp  gór  Kerkonoszych.  Miasta  Casur- 
gis,  Budorgis,  Hegematia,  Nomisterium  i  Rhedintorinum  były 
to  wsie  położone  dokoła  źródeł  Wełtawy,  często  przez  Rzy- 
mian z  Karnuntu  odwiedzane. 

Druga  podróż  miała  iść  z  Eomarna  na  Asankę  i  Corro- 
dunum  do  Susodaty.  Asankę  i  Corrodunnm,  położone  w  trze- 
ciem paśmie,  odwiedzano  osobno  jadąc  w  górne  Węgry  rze- 
czywiście z  Komarna.  Do  gór  Kerkonoszych  i  Susodaty 
jeżdżono  na  Morawę  wprost  z  Karnuntu,  i  wtedy  zawadzano 
także  o  Stragonę,  a  docierano  do  Kłocka. 

Trzecią  podróż  wyprawia  Mannert  na  Corodunum  także, 
ale  ztamtąd  na  Setidawę  i  Calisię  aż  do  Ascaucalis.  Ascan 
calis  leży  w  pierwszem  paśmie;  tędy.  nie  docierano  doń. 
Droga  do  Galisii  szła  także  zrazu  przez  Morawę,  i  w  samćj 
rzeczy  dopiero  od  Arsonium  oddzielała  się  od  drogi  do  Suso- 
daty. Wszak  z  Wiednia  długo  jedna  droga  do  Kłocka  i  do 
Raciborza. 

Mannert  III,  554  mniema,  że  Rugium  to  Kamieniec 
Pomorski.  Scurgnm  i  Ascaucalis  każe  szukać  na  wschodnieni 
Pomorzu,  który  to  błąd  pochodzi  ztąd,  że  brał  ujście  Yistuli 
za  prawdziwe  ujście  Wisły.  Mannert  ibid.  560  i  561  domyśla 
się  bez  słusznego  powodu,  że  Budorgis  i  Budorigum  to  jedno. 
Zresztą  jego  domysły  o  tyle  tylko  się  różnią  od  naszych 
mniemań,  że  kładzie  miasta  górnego  Szlązka  na  prawym, 
a  nie  na  lewym  brzegu  Odry. 

Daleko   odbiegają  domysły   Uckerta    (Geographie  der 
Griechen  und  Boemer.   Dritter  Theil,  erste  Ahtheilung,  435 
et  sqq.)  Rugium  szuka  pod  Szczecinem,  Scurgnm  pod  Staro 
grodem,    Ascaucalis  aż  nad  Notecią,   wierząc  w  przesadne 
odległości  podawane  przez  Ptolemeusza.  Budorigum  w  Brze- 


Digitized  by 


Google 


396 

gu,  cboć  Brzeg  po  tanitćj  stronie  gór.  Arsnninm  aż  w  Ra- 
domin^ Calisię  w  Kaliszu,  Setidawę  w  Poznaniu  albo  Ży- 
dowie pod  Gnieznem;  Corrodnnum  w  Krakowie,  Asankę 
w  Starym  Sączu.  Uwiedziony  podobieństwem  nazwisk  i  wie- 
dziony chęcią  dowiedzenia,  że  Polska  dawna  Germaniją, 
przerzucał  samowolnie  miejsca  na  wschód  i  północ.  Nasza 
próżność  chętnie  na  to  przystała,  rada  ze  starożytnych  przod- 
ków dla  naszych  miast. 

FoRBiGER  (Ilandbuch  der  Alłen  Geographie,  10,  s.  117) 
widzi  w  Melibokach  Harz,  w  Sudetach  Rudawy,  w  Gabrecie 
Szumawy,    w  Lunie,  góry  Czesko-Morawskie,   podobnie  jak 

KlEPERT. 

WiLUELM  w  Germanii  mówi,  że  Rngium  to  Regenwalde 
nad  Regą  p.  273  5  Scurgum  to  Krona  w  Prusiech  Królew- 
skich, p.  253;  Ascaucalis  to  Bydgoszcz,  p.  257;  Setidawa 
Zydowo  pod  Gnieznem,  p.  253;  Calisia  Kalisz;  Lugidnnum 
Lignica ;  Arsonium  Osiaków  nad  Wartą,  p.  252 ;  Hegetmatia 
Opole,  p.  253;  Bodorigum  Racibórz,  p.  251;  Leukariatus 
Beruń  na  Szlązku,  Corrodnnum  Czamowice  nad  Pilicą,  Asanka 
Stary  Sącz. 

Reichard  w  Germanii  różoi  się  od  WiLHEŁMi  o  tyle, 
że  u  niego  Rugium  to  Rilgenwalde,  p.  255 ;  S4'urgnm  to  C6r- 
lin  na  Pomorzu,  p.  254 ;  Ascaucalis  Callies  na  Pomorzu,  Ar- 
sonium Marsenik  pod  Sieradzem,  p.  283;  Hegedmatia  Świ- 
dnicą, p.  301;  Gorrodunum  Krakowem,  p.  305;  Budorgis 
Brzegiem,  p.  281;  wszystkie  te  miejscowości  mogły  być  tak 
daleko  na  wschód  przeniesionemi  przez  takich  tylko  pisarzy, 
którzy  zupełnie  nie  uwzględniali  biegu  gór  Ascyburskich 
i  źródeł  Wistuli. 

Sadowski  w  Illcim  tomie  Pamiętnika  Ak.  Um.  w  Kra- 
kowie, p.  24  et  sqq.  szuka  Budorgis  słusznie  w  Czechach, 
Corrodunum  mylnie  w  Morawii,  Galisię  „co  do  minuty" 
a  zupełnie  mylnie  w  Kaliszu,  Setidawę  w  Żninie,  a  Ascau- 
calis w  Osieku.  Wychodzi  przytóm  z  przypuszczenia,  że 
główny  handel  nie  szedł  korytem  rzćk,  tylko  lądowemi  ma- 
nowcami,  i  że  Rzymianie   zoali  dobrze  Polskę,   choć  Ptol. 


Digitized  by 


Google 


396 


nie  wspomina   ani    o  zakrętach   Wisły,   ani  o  Warcie,   ani 
o  Buga  rzóce. 


Dopisek  Z.   Arriana  opis  morza  Czarnego. 

Znakomity  historyk  Aleksandra  Wielkiego,  Arrian 
m\al  skreślić  za  dni  cesarza  Hadryjana  opis  wybrzeży  morza 
Czarnego,  którego  nstępy  niektóre  nas  obchodzą. 

29.  Od  Syndyki  do  Bosforu  zwanego  Gymeiyjskim, 
i  do  miasta  nad  Bosforem  Pantikapea,  pięćset  czterdzieści 
(staj).  Ztamtąd  nad  rzćkę  Tanais  sześćdziesiąt  Powiadają, 
że  ta  rzćka  dzieli  Europę  od  Azyi.  Poczyna  się  w  Meockiem 
jeziorze,  a  wpada  do  morza  w  Foncie  Euksyńskim.  Jednak 
EsCHYL  w  Okutym  Prometeuszu  twierdzi,  że  Fazys  granicą 
Europy  i  Azyi.  Mówią  tam  bowiem  Tytani  do  Prometeusza? 
Przybywamy  patrzyć  na  walkę  twoją  Prometeuszu  i  na  mękę 
tych  kajdanów ;  a  potem  opowiadają  przez  jakie  kraje  prze- 
szli. Kędy  wielka  granica  bliżnićj  ziemi,  Europy  i  Azyi,  Fa- 
zys.. .  Powiadają,  że  obwód  jeziora  Meockiego  wynosi  staj 
około  dziewięćset. 

Następuje  opis  Krymu  w  s.  30.  Oto  jak  opiewa:  od 
Pantykapeu  do  wsi  Kazeka  zbudowanćj  nad  morzem,  staj 
320.  Ztamtąd  do  Teodozyi,  opustoszałego  miasta  dwieście 
ośmdziesiąt  staj.  I  to  dawne  greckie  i  jońskie  miasto,  kolo- 
nija  Milezejczyków,  a  pamięć  o  nićj  po  wielu  pismach  prze- 
trwała. Ztamtąd  do  opustoszałćj  zatoki  Scytotaurów  dwieście 
staj ;  a  ztamtąd  do  Łampady  Tauryckiój  sześćset  staj.  Z  Lam- 
pady  do  zatoki  Symbola,  podobnież  Tauryckićj  staj  pięćset 
dwadzieścia.  Ztamtąd  do  Gherzonezu  Tauryckiego  sto  ośm- 
dziesiąt. Od  Chersonezu  do  Karcynitydy  staj  sześćset,  a  od 
Karcynitydy  do  pięknćj  przystani  podobnież  Scytyjskićj  dru- 
gich siedemset. 

31.  Od  pięknćj  przystani  do  Tamiraki  trzysta.  Za  Tami- 
raką  niewielkie  jezioro.  I  ztamtąd  do  ujścia  jeziora  drugich 
trzysta.  Od  ujść  jeziora  aż  do  Eonów  staj  trzysta  ośmdzie- 
siat;   ztamtąd   do   rzćki  Borystenesu  sto  pięćdziesiąt.   Zbu- 


Digitized  by 


Google 


397 


dowano  nad  Borystenesem  nieco  powyżćj  miasto  greckie 
imieniem  Olbija.  Od  Borystenesu  na  wyspę  małą,  pustą 
i  bezimienną  staj  sześćdziesiąt;  a  ztamtąd  do  Odessy  ośm- 
dziesiąt;  w  Odessie  przystanek  okrętów.  Przy  Odessie  zatoka 
Istryjanów;  staj  do  niego  pięćdziesiąt.  Ztamtąd  do  njścia 
Istru  zwanego  Psylnm  staj  tysiąc  dwieście.  Wszystko  po- 
środku bezimienne  i  puste. 

32.  Ten  co  popłynie  ztąd  na  morze  prosto  przy  wiatrze 
północnym,  spotka  tuż  obok  tego  ujścia  wyspę,  którą  jedni 
nazywają  wyspą  Achilla,  drudzy  biegiem  Achilla,  inni  z  po- 
wodu barwy  Leuką  (białą).  Powiadają^  że  Tetyda  tę  wyspę 
wynurzyła  dla  syna,  i  że  tu  mieszkał  Achilles.  Jest  na  nićj 
świątynia  Achilla  i  posążek  drewniany  starożytnćj  roboty. 
Wyspa  od  ludzi  opuszczona  a  zamieszkała  przez  nieliczne 
kozy.  Kto  tu  przybędzie,  te  kozy  Achillesowi  na  żertwę  nie- 
sie; są  i  inne  mnogie  ofiary  w  świątyni,  jako  to  puhary, 
pierścienie  i  drogie  kamienie.  To  wszystko  podziękowania 
dla  Achillesa,  a  znajdziesz  przy  nich  napisy,  opiewające  róż- 
nym wiórszem  chwałę  Achilla,  to  po  łacinie,  to  po  grecku. 
Znajdziesz  także  pochwałę  Patrokla;  i  jego  bowiem  czczą 
wraz  z  Achillesem  ci,  którzy  się  pragną  podobać  Achillesowi. 
Niezliczone  ptastwo  morskie  gnieździ  się  na  tćj  wyspie,  jako 
to:  mewy,  nurki  i  wrony  morskie.  Te  to  ptaki  obsługują 
świątynię  Achilla.  Godzien  do  dnia  odlatują  na  morze.  Potem 
zanurzywszy  pióra  w  morze,  wlatują  z  pośpiechem  do  świą- 
tyni, aby  ją  skropić.  A  gdy  się  temu  zadość  stanie,  wnet 
wymiatają  skrzydłami  posadzkę. 

33.  I  to  także  opowiadają:  Niektórzy  z  tych,  którzy 
na  wyspę  lądują,  przywożą  z  sobą  na  statkach  żertwy  po- 
trzebne, i  zabiwszy  niektóre,  puszczają  inne  Achillesowi  na 
wolność;  niektórych  burza  tu  przygania;  ci  zwićrzę  ofiarne 
u  boga  samego  wypraszają,  zapytując  się,  czy  im  wolno 
ofiarować  żertwę,  którą  sobie  sami  na  paszy  wybrali,  i  do- 
rzucając cenę,  o  jakiój  myślą,  że  dostateczna.  Jeżli  wyrocz- 
nia odmówi,  (ma  bowiem  w  świątyni  być  wyrocznia),  dodają 
do  ceny.  Jeżli  jeszcze  odmówi,  jeszcze  dodadzą.  Gdy  wreszcie 
przystanie,  wiedzą,  że  cena  dostateczna.  Wtedy  dobrowolnie 


Digitized  by 


Google 


398 

staje  żertwa,  i  jaż  nięchce  uciekać.  I  w  ten  sposób  moc  sre- 
bra jako  okup  ofiar    bohaterowi  poświęcono. 

34  Ma  się  zjawiać  Achilles  we  śnie  tym,  którzy  na 
wyspie  lądują,  i  tym,  którzy  płyną  niedaleko  wyspy,  mówiąc, 
gdzie  najlepićj  na  wyspie  lądować  i  przytrzymać  statki.  Po- 
wiadają inni,  że  zjawił  im  się  Achilles  jako  widzenie,  podo- 
bnie jak  to  czynią  Dijosknrowie^  czy  to  na  maszcie,  czy  to 
u  ostrza  stćru.  O  tyle  tylko  ustępuje  Achilles  Dioskurom,  że 
oni  się  zjawiają  na  wszystkich  morzach,  i  wszystkich  ratują 
żeglarzy,  kiedy  Achilles  ma  moc  tylko  nad  tymi,  którzy  się 
zbliżają  do  jego  wyspy.  Inni  powiadają,  że  widzieli  we  śnie 
Patrokla.  Oto  spisałem  to,  co  o  wyspie  Achilla  usłyszałem 
od  tych,  którzy  do  nićj  sami  dotarli,  albo  którzy  słyszeli  od 
innych.  Nie  wydaje  mi  się  to  niepodobnćm  do  wiary. 

Ze  słów  poważnego  greckiego  źródła  widać,  że  nie  znal 
sam  z  widzenia  północnych  wybrzeży  Pontu.  13yłby  inaczej 
pisał  o  wyspie  Achilla,  gdyby  był  jechał  sam  w  te  strony. 
Porównując  jednak  pomiary  podane  przez  pseudo-ARRiANA 
z  rzeczywistością,  nie  możemy  o  tem  wątpić,  że  czerpał 
swoje  wiadomości  z  pieiwszćj  ręki,  i  że  z  jego  opisu  może 
my  zaczerpnąć  pewność  o  tćm,  o  ile  znano  Ukrainę  za  dni 
Hadryjana. 

Zaczynamy  rzecz  od  Pantykapei,  którćj  położenie  w  oko- 
licy Kerczu  najmniejszćj  wątpliwości  nie  ulega.  Mówiąc  o  Pan- 
tykapei, zdradza  pscudo-ARBiAN  zupełną  nieznajomość  morza 
Azowskiego.  Mnićjsza  o  to,  że  podaje  jego  rozmiary  wraz 
z  całą  starożytnością  w  sposób  niezmiernie  przesadny ;  nie  wie 
już  o  rzćce  Tanais,  i  nadaje  jćj  imię  samej  cieśniny  Cymeryj- 
skiej.  Archaizująey  z  umysłu  pisarz  nie  pomija  przytćm  ocea- 
nicznych wyobrażeń  o  rzćce  Tanais,  i  każe  jćj  wypływać 
z  jednego  morza,  a  wpadać  do  drugiego.  Bodaj  czy  mu  się 
nie  wydało  morze  Meockie  o  wiele  dalszym  Północnym  oce- 
anem. Pseudo-ARRUN  liczy  od  Pantykapei  do  ruin  Teodozyi 
700  staj,  to  jest  177^  mil  geogr.  Jest  to  tedy  niezawodnie  dzi- 
siejsza Teodozyja  (confer.  Uckert  III,  z  p.  474  ibiąue  citałos). 
Dwieście  staj  czyli  5  mil  geogr.,  ztamtąd  ruiny  przystani 
Tauroscytów,  gdzie  dziś  Czudak  Krymski.   Ztamtąd  600  staj 


Digitized  by 


Google 


399 

do  Lampady,  dziś  małój  Lampady.  Dalćj  przystań  Synibola 
Balaklawą,  Chersonez  dotąd  nie  zmienił  nazwiska,  a  zwykle 
u  starożytnych  zwany  Łbem  Kozła.  Karcynitye  Tauryeka 
zgoła  różna  od  Herodotowój,  to  Kozłów,  w  Eonach  odnajdu- 
jemy Perekop,  nareszcie  zaraz  za  ujściem  limanu  dniepro- 
wego trafiamy  na  Odessę,  gdzieś  przy  ujściu  Tełigułu.  Koło 
dzisiejszćj  Odessy  mieszkali  Istryjanie,  a  potem  cały  kraj 
aż  do  kanału  Kilii  był  zupełnie  pusty. 

Podobnie  jak  pseudo-ARRiAN  przeniósł  imię  Karcyni- 
tydy  na  Kozłów  czyli  Eupatoryję  z  Aleszek,  tak  imię  Leucy 
czyli  biegu  Achiłła  przeniósł  na  wysepkę  wężów  przed  ujściami 
Dunaju,  o  którój  dziwne  baśnie  powtarza  z  udaną  naiwnością. 
Baśnie  podobne  do  baśni  słowiańskich  o  Ładzie  i  jój  synu. 
Zresztą  opowiadano  niegdyś  coś  podobnego  o  wyspie  Dio- 
medesa  na  Adryjatyku. 

Przyczyna  tych  przezw  miejsc  i  miast  pochodzi  ztąd, 
że  pseudo-ARRiAN  znał  już  puste  i  zupełnie  wyłndnione  wy- 
brzeża, wśród  których  były  same  ruiny,  i  gdzie  statki  miały 
jeden  tylko  przystanek  przy  ujściach  Tełigułu.  Już  od  dawna 
zburzyli  byli  Sarmaci  wszelką  cywilizacyję  grecką  w  Krymie, 
na  Niżu  i  nad  Donem.  Kraje  te  były  zgoła  dla  Rzymian 
niedostępne,  i  pseudo- Arrian  opisuje  je  już  tak,  jak  archeo- 
log odszukujący  dawne  nazwy  i  mylący  się  nieraz.  Wśród  tćj 
to  niepewności  przeniosła  się  powoli  nazwa  Borystenesu 
z  Ingułu  na  Dniepr.  Pseudo-ARRiAN  znał  dobrze  wybrzeża 
i  widział  na  nich  miny,  o  których  imieniu  już  się  często 
nie  mógł  wywiedzieć.  Tu  najpiórw  obumarła  była  cywiliza- 
cyja  klasyczna,  a  nieświadomość  pseudo- Arriana  najle- 
pszym dowodem  tego,  jak  ostrożnie  trzeba  przebywać  długie, 
emdycyją  lichą  zaprawne  nomenklatury  Meli  i  Ptolemeusza. 


Dopisek  Ł.  Opis  oceann  Ifarcyjana  Eerakleoty. 

Aby  wyczerpać   klasyczne  źródła,    pozostaje  nam  już 
tylko  zbadać  świadectwo  Marcyjana  Herakleoty. 


Digitized  by 


Google 


400 

Marctjan  Herakłeota,  pisarz  trzeciego  wieka  po 
Chrystusie,  opisywał  wszystkie  wybrzeża  oceann,  trzymając 
się  w  opisie  swoim  systematn  podanego  przez  Ptolemeusza. 
Zamiast  astronomicznego  rozłożenia  miejsc,  podaje  odle- 
głości w  stajacłi,  i  prócz  tego  tn  i  owdzie  coś  ze  swego  do- 
rzuca. Z  tego  już  powoda  powtórzymy  jego  świadectwo. 

Powtórzymy  z  niego  opis  Germanii  Wielkiój  i  Sanna- 
cyi  Europejskićj. 

Żegluga  dokoła  wybrzeży  Germanii  Wielkiej. 

31.  Germanii  Wielkićj  granicą  od  północy  tak  zwany 
Germański  ocean,  od  wschodu  górami  Sarmackiemi,  źródłem 
rzóki  Wistuli  i  samąż  rzóką,  od  południa  zachodnią  częścią 
Dunaju,  od  wschodu  rzeką  Renem  lyęta.  Taki  jest  ogólny 
obwód  kraju.  Szczegóły  teraz  opowiemy. 

32.  Od  ujść  Renu,  to  jest  od  zachodniego  ujścia  tój 
rzóki  do  ujść  rzćki  Widrus  staj  380.  Od  ujścia  Widm  ai  do 
przystani  Mararnianum  350  do  250  staj.  Od  przystani  Ma- 
rarmanum  do  ujść  rzóki  Amizy  staj  655  do  470.  Od  njść 
rzćki  Amizy  aż  do  źródeł  tćjże  rzóki  staj  2.350  do  1.300. 
Od  ujść  rzćki  Amizy  do  njść  rzćki  Wezery  staj  560.  Od 
ujM  rzćki  Wezery  do  źródeł  tćjże  rzćki  staj  1780—1600. 
Od  rzćki  Wezery  aż  do  ujść  rzćki  Łaby  staj  925.  Od  njść 
rzćki  Łaby  do  źródeł  tćjże  rzćki  staj  5.370  do  3.300.  W  tćj 
to  okolicy  leżą  tak  zwane  wyspy  Saksonów.  One  są  odda- 
lone od  ujść  rzćki  Łaby  na  staj  750. 

33.  Po  za  rzćką  Łabą  znajdziesz  ogromne  półwyspie 
Cymbryjskie.  Odległość  od  ujść  rzćki  Łaby  do  pierwszego 
załomu  półwyspia  po  za  rzćką  Łabą  wynosi  staj  570 — 400. 
Od  pierwszego  załomu  półwyspia  do  następnego  załomu  pół- 
wyspia staj  1.600  do  1.100.  Od  drugiego  zidomu  półwyspia 
do  następującego  a  najpółnocuićjszego  załomu  tegoż  półwy- 
spia staj  1.450  do  1.150.  Od  najpółnocnićjszego  załomu  pół> 
wyspia  aż  do  pierwszego  załomu  po  zwrocie  tegoż  staj  650 
do  550.  Od  pierwszego  zidomu  po  zwrocie  półwyspia  ai  do 
najwscbodnićjszych  krańców  tegoż  staj  720  do  520.  Od  naj- 


Digitized  by 


Google 


401 


wschodnićjszego  miejsca  p(Uwyspia  do  oastępnego  załomu 
tegoż  staj  2.000  do  1.500.  Od  tego  załomu  aż  do  zagięcia 
wybrzeży  na  wschód  staj  1.060  do  750.  Tu  się  kończy  że- 
gluga dokoła  półwyspia  Cymbryjskiego,  stórczącego  daleko 
w  głąb  oceanu,  a  zagiętego  ku  wschodowi,  tak,  że  wraz 
z  lądem  stałym  tworzy  ogromną  zatokę,  która  sięga  w  głąb 
ziemi  poza  ujście  rzóki  Suewus.  Cały  obwód  półwyspia  liczy 
staj  8.050  do  6.970. 

34.  Na  szyi  półwyspia  mieszka  naród  Aluonów,  na 
półwyspiu  zaś  mnogie  narody  siedzą.  Ponad  półwyspiem 
leżą  trzy  wyspy  zwane  Alockiemi  ('AXox(ai);  odległość  ich 
od  półwyspia  wynosi  550  do  500  staj.  Na  wschód  od  pół- 
wyspia leżą  trzy  małe  wyspy,  zwane  Skandyje,  pośród  któ- 
rych średnia  od  półwyspia  odległa  na  staj  2.000 — 1.700; 
jedna  zaś  wyspa  wielka  i  najwschodniejsza.  Tę  wyspę  na- 
zywają także  Skandyją,  a  leży  naprzeciw  ujść  rzćki  Wistula, 
od  których  jest  oddalona  na  1.600  do  1.200  staj.  Obwód 
całćj  Skandyi  wynosi  staj  2.500  do  2.000. 

35.  Od  zwrotu  wybrzeży  ku  wschodowi  aż  do  ujść 
rzćki  Suewu  jest  staj  1.260.  Od  rzćki  Suewu  aż  do  ujść 
rzćki  Wiadn  jest  staj  850.  Od  rzćki  Wiadu  aż  do  lyścia 
rzćki  Wistuli  jest  staj  700.  Od  ujść  rzćki  Wistuli  aż  do  źró- 
deł tćjże  rzćki  jest  staj  2.000  do  1.850. 

36.  Długość  Germanii  całćj  wynosi  od  miasta  Ascybur- 
ginm  u  zachodu  aż  do  ujść  Wisły  staj  (5.500  do)  4.350. 
Szćrokość  kraju  będziemy  liczyć  od  zwrotu  rzćki,  co  płynie 
na  południe  a  nazywa  się  Arabon,  a  doprowadzimy  na  pół- 
nocy do  najdłuższćj  linii,  to  jest  do  najpółnocnićjszego  zwrotu 
Cymbryjskiego  półwyspia.  Cała  ta  szćrokość  wynosi  tedy 
staj  6.250.  Obwód  Wielkićj  Germanii  wynosi  lądem  stałym 
staj  12.300  do  11.250.  Siedzi  w  Germanii  ludów  68,  znaj- 
dziesz w  nićj  miast  znakomitych  94,  gór  znakomitych  7,  rzćk 
znakomitych  14,  Cymbryjskie  półwyspie,  znakomitą  przystań, 
ustęp  Orcyński,  puszczę  Gabreta. 

37.  Wszystkich  staj  żeglugi  ponad  wybrzeże  Germań- 
skie jest  od  zachodniego  ujścia  rzćki  Renu  do  ujścia  rzćki 
Wistuli  13.400  do  10.030. 

Wyds.  filoBof.  T.  XIX.  51 


Digitized  by 


Google 


402 


Żegluga  dokoła  wybrzeży  Sarmacyi  Europejskiej. 

38.  Północną  granicą  earopejskićj  Sarmacyi  ocean  Sar- 
macki przy  Wendyckiój  zatoce,  i  część  nieznanego  lądu 
wschodnią,  przesmyk,  i  jezioro  Byce,  i  część  Meotydy  aż  do 
rzćki  Tanais  i  rzćka  Tanais,  i  linija  od  rzćki  Tanais  wgłąb 
lądn  nieznanego.  Od  zachodu  stanowi  granicę  rzćka  Wistuła 
i  Germanija  Wielka  aż  do  gór  Sarmackich  i  sameż  te  góry. 
Granicę  od  południa  stanowią  Jazygowie  Metanaści,  od  po- 
łudniowego krańca  gór  Sarmackich  aż  do  początkn  gór  Sar- 
mackich, a  potćm  Dacyja  aż  do  ujść  rzćki  Borystenu,  a  po- 
tćm  wybrzeże  Pontu  Euksyńskiego  aż  do  rogu  Kareynyckićj 
zatoki.  Takim  jest  cały  obwód  kraju.  Opis  szczegółowy  Sar- 
macyi ułożyliśmy  zgrubsza,  nie  podając  liczby  staj,  żegluga 
bowiem  wzdłuż  wybrzeży  Północnego  oceanu  prawie  nie- 
znana; ląd  nieznany  jest  w  pobliżu,  który  sięgając  aż  do 
Meotyckiego  jeziora,  nie  łatwo  dostępny  dla  większćj  części 
ludzi,  czego  dowodem  to,  że  tu  uszła  także  Protagorasowi 
ilość  staj.  Opiszemy  miejsca  tylko  przy  ujściach  rzek,  z  po- 
wodów oto  tu  wymienionych. 

39.  Po  ujściach  rzćki  Wistuli  następują  ujścia  rzeki 
Chronu;  dalćj  za  rzćką  Chronem  są  ujścia  rzćki  Rudonu. 
Te  rzćki  wpadają  do  Wendyckićj  zatoki,  która  się  szćroko 
roztacza  za  rzćką  Wistulą.  Dalćj  za  rzćką  Rudonem  ujścia 
rzćki  Tnruntn.  W  ślad  za  Tnruntem  rzćka  Ghezynus  i  tćjże 
ujścia.  Za  rzćką  Ghezynus  leży  już  nieznany  i  Hyperborejski 
ocean  graniczący  z  nieznanym  lądem.  Mieszkają  nad  Ghezy- 
nem  Agatyrsowie,  lud  europejskićj  Sarmacyi.  Turuntes  i  Ghe- 
zynus wypływają  z  gór  zwanych  Ryfejskiemi,  które  się  wzno- 
szą nad  niemi  pośród  lądu  pomiędzy  jeziorem  Meockiem 
a  oceanem  Sarmackim.  Rzćka  Rudon  płynie  z  gór  Alańskich. 
Mieszka  w  tych  górach  i  w  tćj  ziemi  naród  Alanów  Sarma- 
tów rozsiedlony  szćroko,  naród,  u  którego  są  źródła  Bory- 
stenn,  płynącego  do  Pontu.  Okolicę  nad  Borystenem  zamiesz- 
kują po  Alanach  tak  zwani  Ghuni  Europejscy. 


Digitized  by 


Google 


403 


40.  Długodć  Sarmacyi  wynosi  7.700  staj,  szćrokość 
7.650  staj.  Liczy  ludów  56,  miast  znakomitych  53,  gór  zna- 
komitych 9,  rzók  znakomitych  4,  przylądków  znakomitych  3, 
zatok  znakomitych  4,  tak  zwaną  zatokę  Wendyjską  i  innych 
trzy. 

Marctjan  Hebakłeota  pisał  oczywiście  praktyczny 
podręcznik  dla  żeglarzy,  z  Ptolemeuszem  w  ręku,  ale  po- 
sługując się  także  obliczeniami  sterników.  Miejsce  nczonój 
rachuby  Ptolemeuszowój  zajęła  powszechnie  znana  liczba  na 
staje,  a  sumienny  geograf  podawał  zazwyczaj  granice,  w  któ- 
rych się  mieściły  rozmaite  obliczenia.  Możemy  z  pewnością 
wiedzieć,  o  jakich  okolicach  mówi  na  podstawie  pewniejszych 
wieści.  Kiedy  jakie  narody  wspomina,  nie  potrzebujemy  się 
obawiać  niedorzecznćj  erudycyi,  zaciemniającćj  często  tekst 
Ptolemeuszowy. 

Przedewszystkiem  należy  zauważyć,  że  opis  Mabcyjana 
zdradza  lepszą  już  znajomość  Germanii.  Odległości  przez 
niego  podane  są  wszędzie  w  przybliżeniu  prawdziwe.  Nawet 
biegi  rzćk  zmierzone  tak,  iż  jest  rzeczą  widoczną,  że  kupcy 
trzeciego  wieku  już  się  puszczali  ich  biegiem  aż  do  źródeł. 
Jednćj  fylko  Amizie  przypisano  bieg  zbyt  długi.  Ujście  Elby 
kładzie  Marcyjan  w  Hamburgu,  a  wtedy  mnićjsza  odległość 
ujść  Elby  i  Wezery  słuszna,  dobrze  opisanemi  załomy  za- 
chodnie Jutlandyi,  i  rozmiar  półwyspia  wcale  nie  przesadny. 
Za  czasów  Mabcyjana  opływano  także  wschodnie  wybrzeże 
Jutlandyi,  którego  załomy  opisuje  dość  zrozumiale.  Tylko 
wysp  Duńskich  niezna  nasz  autor  dobrze,  a  pod  imieniem 
Skandyi  oznacza  chyba  Bomholm. 

Dalszy  opis  wybrzeży  Germanii  potwierdza  zupełnie 
domysły  nasze,  wypowiedziane  przy  krytyce  Ptolemeusza. 
Wybrzeże  wygina  się  na  wschód  koło  Lubeki;  1.260  staj 
di^ój  są  ujścia  Suewu,  i  tu  znajdujemy  w  istocie  ujścia  Tre- 
beli;  850  staj  dalćj  znajdujemy  njścia  Yiadu,  a  w  tćj  odle- 
głości wpada  do  morza  Pijana  czyli  lewe  ujście  Odry.  Ztąd 
do  Yistuli  700  staj;  mnićjsza  odległość  jak  od  Trebeli  do 
Pijany.  Od  Pijany  do  ujść  Wisły  jest  mil  wybrzeża  60,  to 
jest  2.400  staj.  Tymczasem  Mabcyjan  liczy  od  lyść  Wiadu  do 


Digitized  by 


Google 


404 

ojść  Wistuli  mnićj  jak  700  staj.  Mniejsza  liczba  się  zatraciła 
w  rękopisacb.  Ona  bywa  zwykle  u  Mabctjana  prawdziwszą, 
a  opiewała  tu  prawdopodobnie  na  400  do  500  staj.  Ujście 
Dywanowa  czyli  prawe  ujście  Odry  oddalone  od  njśda 
Pijany;  licząc  zakręty  wybrzeża,  jak  to  Mabctjan  zawsze 
czynił,  na  600  staj  czyli  15  mil  geogr.  Ani  wątpić  nie  można, 
że  Mabctjan  także  temu  ujściu  nadawał  imię  Wistuli,  i  nad 
Odrą  stanowił  granicę  Sarmacyi  i  Germanii.  Zresztą  tę  Wi- 
stulę  wyobraża  sobie  jako  rzćkę  o  połowę  mniójszą  od  Łaby, 
i  niewie  na  pewne,  że  ma  źródła  w  Karpatach.  Po  prostu 
niezna  jńj  biegu. 

Co  na  wschód  od  Odry  to  już  kraj  zgoła  nieznany, 
o  którym  sumienny  Mabctjan  pisze  tylko  ogóhiikowo.  Zna, 
podobnie  jak  Ptolemeusz,  tylko  granice  Sarmacyi^  a  sumien- 
niójszy  od  swego  sławnego  poprzednika,  przyznaje  się  do 
tego.  I  to  niezna  granicy  wzdłaż  Odry.  Bieży  ona  potćm 
Matrami  do  Dunaju,  potćm  od  załomu  wielkiego  Dunaju, 
przy  stepach  Jazygów  do  początku  Karpat  właściwych,  to 
jest  do  pasma  Czamohorskiego ;  dalój  odgranicza  Sarmacyję 
rzymska  prowincyja  Dacyja.  Zupełnie  puste  zresztą  I>łonia 
Bessarabii  i  Niżu  po  Olbiję,  dolicza  Mabctjan  do  Dacyi, 
a  nie  do  Mezyi.  Zresztą  morze  i  Don  stanowią  granicę,  która 
staje  się  znów  nieznaną,  począwszy  od  Perekopu. 

Podobnie  jak  Ptolemeuszowi,  tak  Marcyjanowi  wscho- 
dnie Pomorze,  kraj  nad  Wendyjską  zatoką,  wydaje  się  ogro- 
mnem,  ponieważ  jest  nieznanóm;  ogromnieją  tamtejsze  nie- 
znaczne rzóki  do  takich  rozmiarów,  że  się  wydają  dzisiej- 
szym komentatorom  Niemnem  i  Dżwiną.  Mabctjan  szuka 
ich  źródeł  w  fantastycznych  już  zgoła  górach  Alańskich 
i  Ryfejskich. 


Digitized  by 


Google 


II. 

SPRAWOZDANIA 

Z  POSIEDZEŃ  WYDZIAŁU 

i  Zomisyj  wydziałowych. 


— «P«c*»r— 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


A.  Posiedzenia  Wydziała  Mstoryczno-filozoficznego. 

Fosiedienie  i  dnia  16  8t7ci]łia  1886. 
Przewodniczący:  Djrrektor  Dr.  Udalryk  Heyzmann. 

Prof.  Dr.  ZoŁŁ  czyta  rozprawę  pod  tytułem:  „O  skła- 
dzie senatu  rzymskiego  na  zasadzie  ustawy  Omnia^, 

Prelegent  'przytoczywszy  najważniejsze  ustępy  ze  źródeł, 
odnoszące  się  do  treści  ustawy  Ovinia,  doctiodzi  do  wniosku, 
te  według  nićj  w  składzie  senatu  odróżnić  można  było  tylko: 
1)  właściwych  senatorów,  umieszczonych  na  liście  cenzorskićj, 
i  2)  osoby,  które  po  sporządzeniu  takiój  listy  na  mocy  piasto- 
wanego dostojeństwa  magistratualnego  w  senacie  cum  voto  in- 
formaiivo  zasiadać  mogły,  i  które  cenzorowie  przy  najbliższem 
sporządzaniu  listy,  do  nićj  wciągnąć,  a  więc  właściwymi  sena- 
torami uczynić  byli  obowiązani.  Zdanie,  jakoby  w  senacie  byli 
senatorowie  z  prawem  głosowania,  ale  bez  prawa  objawienia 
swego  zdania,  prelegent  odrzuca  stanowczo,  utrzymując,  że  i  tak 
zwani  senatores  pedarii  żadnego  odrębnego  rodzaju  senatorów 
nie  stanowili.  W  tćj  części  wywodu  swego  przytacza  prelegent 
także  zdanie  Jana  Zamojskiego  i  Wawrzyńca  Ooślickiego  o  sena- 
torach rzeczonych.  Prelegent  podaje  następnie  nowe  tiumaczenie 
wyrazów  prueteriH  i  loco  moti  z  ustępu  Festusa  o  tćj  ustawie 
wspominającego,  utrzymując,  że  tylko  właściwy  senator  mógł 
być  praełeriłus.  W  dalszym  ciągu  twierdzi  prelegent,  że  ustawa 
ta  była  wynikiem  dążenia  trybunów  do  zapewnienia  plebejuszom 
większego  udziału  w  Izbie  senackićj,  i  że  nie  wcześniój,  jak  w  r, 
339  przed  Chrystusem  mogła  być  uchwaloną,  bo  odtąd  dopiero 
cenzorstwo  większą  im  pod  tym  względem  dawało  rękojmię,  ale 


Digitized  by 


Google 


IV 


na  ograniczenia  nałożone  w  niój  cenzorom,  wpłynęli  zapewne 
patrycyjusze.  Zwracając  się  w  koAcu  do  ocenienia  jój  znaczenia, 
twierdzi  prelegent,  \i  ustawa  ta  politycznego  ducha  i  kiemnkn 
senatu  rzymskiego,  a  więc  i  stanowiska  jego  w  dotychczasowym 
ustroju  rzeczypospolitój  nie  zmieniła. 

W  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem  zahierali  głos:  Dr.  Bo- 
BRZYŃSKi  i  Dr.  Heyzmann. 


Posiedzenie  i  dnia  21  Marca  1886. 
Przewodniczący:  Dyrektor  Dr.  Udalryk  Hetzmann. 

Dr.  Franciszek  Kasparek  odczytuje  rozprawę  swą  pod 
tytułem:  „O  znaczeniu  Rady  stanu  w  monarchijach 
konstytucyjnych". 

Autor  zaznacza  na  wstępie,  że  grono  doradcze  panującego, 
z  którem  tenże  roztrząsa  najważniejsze  sprawy  publiczne  przed 
powzięciem  postanowienia,  istnieje  u  różnych  narodów  i  w  róż- 
nych okresach  dziejowych.  Ta  instytucyja  staje  się  organiczną 
i  stałą  od  czasu,  kiedy  zakres  działalności  państwa  wzrastać 
poczyna  i  państwo  potrzebuje  urzędów  stiJych  do  przeprowadze- 
nia zadań  publicznych,  a  zatem  od  końca  wieków  średnich. 
Wtedy  powstają  wszędzie,  a  względnie  zysknją  wpływ  stanowczy 
Rady  stanu  pod  najrozmaitszemi  nazwami,  jak  Prwy  council 
w  Anglii,  Parloir  au  roi,  póżniój  Conseil  du  Boi  alł)o  Conseil 
ćC  Etat  we  Francyi,  Gchcimrath,  Hofrath,  Staatsrałh  w  kra- 
jach niemieckich,  i  w  miarę  gasnącego  wpływu  reprezentacyj 
stanowych,  stają  się  w  ciągu  XVII  i  XVIII  wieku,  za  czasów 
t«  z.  absolutyzmu  oświeconego  pierwszorzędnym  czynnikiem 
w  rozwoju  życia  publicznego.  Po  zaprowadzeniu  rządów  konsty- 
tucyjnych zmniejszyło  się  znaczenie  t^j  instytucyi,  istnieje  ona 
jednak  dotąd  w  Bawaryi,  w  Alzacyi  i  Łotar3rngii,  we  Francyi, 
w  Holandyi  i  w  Luxemburgu,  w  Prusiech,  w  Saksonii,  w  Szwe- 
cyi,  Norwegii,  Portugalii,  Danii,  Serbii,  Brazylii  i  Wirtembergii. 
Tylko  w  Aiistryi  ustawą  z  d.  12  Czerwca  1868  i  w  Hesyi  ustawą 


Digitized  by 


Google 


z  r.  1875  istniejące  Rady  stanu  zniesiono.  Gdy  obecnie  skut- 
kiem rozporządzenia  z  d.  ligo  Czerwca  1884  r.  w  Prusiech  na 
nowo  Radę  stanu  pod  przewodnictwem  Następcy  tronu  powołano 
do  życia  i  wzmocniono  takową  przybraniem  71  nowych  człon- 
ków, pragnie  autor  rozwiązać  pytanie,  czy  ta  okoliczność  jest 
objawem  rcakcyi,  albo  jednym  ze  środków  właściwych,  aby  usu- 
nąć wady  rządów  ministeryjalnych  i  parlamentarnych. 

Aby  dojść  do  rozwiązania  tego  pytaaia,  kreśli  autor  prze- 
dewszystkiem  historyję  Rady  stanu  w  monarchijach  absolutnych, 
mianowicie  we  Francyi,  w  Anglii,  Prusiech,  Austryi,  Królestwie 
Polskiem  i  Rosyi,  przedstawia  mianowicie  z  dzieła  Hocka  o  austry- 
jackićj  Radzie  stanu  ciekawe  szczegóły  o  obradach  Rady  stanu 
w  sprawach  galicyjskich,  i  dochodzi  do  rezultatu,  te  Rada  stanu 
jest  w  państwach  absolutnych  instytucyją  zbawienną,  zastępuje 
także  reprezentacyje  ludowe,  i  przytacza,  że  panujący  usposobień 
autokratycznych,  jak  Ludwik  XIV  i  Napoleon  I  bardzo  wysoko 
cenili  współudział  Rady  stanu,  szczególnie  w  układaniu  ustaw. 
Natomiast  podnoszą  się  głosy,  że  w  monarch\jach  konstytucyj- 
nych, wobec  istnienia  reprezentacyi  ludowćj  i  odpowiedzialnego 
ministerstwa,  stała  się  Rada  stanu  niepotrzebną.  W  literaturze 
jednak  prócz  jednego  Blllaua  wszyscy  znakomici  pisarze  poli- 
tyczni francuscy,  niemieccy  i  angielscy  stają  w  obronie  Rady 
stanu.  Autor  tćż  bierze  w  obronę  instytucyję  Rady  stanu,  wyka- 
zuje- bezzasadność  zarzutów,  jakoby  Rada  stanu  była  niebez- 
pieczną dla  konstytucyi  i  sprzeciwiała  się  konstytucyjnćj  odpo- 
wiedzialności ministrów,  bo  jako  organ  czysto  doradczy  nie  może 
ani  panującemu^  ani  ministrom  narzucić  swoich  poglądów.  Sam 
fakt,  że  w  wielu  państwach  konstytucyjnych  istnieją  Rady  stanu 
i  że  nigdzie  nie  słychać  o  kolizyjach  między  ministerstwem 
a  Radą  stanu,  rozchwiać  winien  wszelkie  obawy.  Niesłusznym 
jest  także  zarzut,  że  Rada  stanu  wobec  istnienia  parlamentu, 
stała  się  przy  układaniu  ustaw  niepotrzebną.  Dotychczasowy 
tryb  ustawodawczy  wykazuje,  że  częstokroć  projekty  rządowe 
do  ustaw  są  pod  względem  technicznym  żle  wypracowane,  bo 
ministrowie,  którzy  mogą  wskazać  ogólny  cel  nowćj  ustawy 
i  dać  do  nićj  inicyjatywę,  nie  mają  częstokroć  ani  swobody, 
ani  czasu,  ani  wreszcie   dostatecznego   fachowego  wykształcenia, 

Wyds.  Uosof.  T.  XIX.  .      52 


Digitized  by 


Google 


VI 


aby  przetratyDOwaó  szczegóły  projektu  przez  referenta  ministe- 
ryjalnego  wypracowanego.  Tak  wadliwie  nłożony  projekt  ustawy, 
doznaje  w  parlamencie  częstokroć  pogorszenia  pod  wpływem  oie- 
oględnych  poprawek  i  wniosków  stronniczych  i  ztad  skargi,  które 
wymownie  przedstawił  z  praktyki  angielskićj  Mill|  a  z  praakićj 
Ernest  Majer,  że  ustawy,  któremi  nas  obdarzają  parlamenty,  są 
często  złe,   sprzeczne  i  niepraktyczne,   są  aż  nadto  uzasadnione. 

Tym  niedogodnościom  mogłaby  w  znacznćj  części  zapobiedz 
Rada  stanu,  korporacyja  poważna,  wyższa  ponad  walkę  stron- 
nictw, któraby  najpiórw  projekty  ustawodawcze  rządowe  badała 
przed  ich  wniesieniem  do  parlamentu,  a  następnie  po  obradach 
parlamentarnych  przed  sankcyją,  i  przestrzegała  jednożci  ustawo- 
dawstwa i  trafności  stylizacyi,  wogóle  zwróciła  uwagę  na  stronę 
techniczną  ustaw,  niemniój  przeszkodziła  temu,  aby  ustawodaw- 
stwo ze  szkodą  państwa  i  ludu  nie  było  wyzyskiwane  ku  celom 
stronniczym  chwilowój  większości  parlamentarnej,  szczególuićj 
w  sprawach,  które  z  polityką  nie  mają  bezpośredniego  związku, 
jak  w  ustawach  prywatnoprawnych,  karnych  i  t  d. 

Oprócz  tego  Rada  stanu  mogłaby  oddać  ważne  usługi  przy 
wydawaniu  ustaw  prowizorycznych  i  rozporządzeń  ogólnych. 

Czy  należałoby  Radzie  stanu  przyznać  inny,  rozleglejszy 
zakres,  pod  tym  względem  autor  przedstawia  zakres  działania 
obecnych  Rad  stanu  we  Francyi,  Austryi,  Prusiech,  Bawaryi, 
Alzacyi  i  Lotaryngii,  w  Saksonii,  Holandjri,  Luksemburgu,  Portu- 
galii, Danii,  Szwecyl,  Norwegii  i  Serbii,  i  dochodzi  do  rezultatu, 
że  Rada  stanu  mogłaby  także  wydawać  opinije  w  innych  spra- 
wach ważnych  natury  politycznćj  i  administracyjno),  funkcyjo- 
nować  jako  najwyższy  sąd  dyscyplinarny  i  najwyższy  trybunał 
administracyjny,  jak  Rada  stanu  francuska.  Tylko  spory  o  wła- 
ściwość między  sądami  i  administracyją  winny  być  wyłączone 
z  pod  zakresu  działania  Rady  stanu. 

Oczywiście,  że  instytuoyja  ta,  aby  funkcyjonowała  prawi- 
dłowo, musiałaby  być  odpowiednio  złożoną.  Musiałaby  skupiać 
najwyższą  inteligencyję,  rozległe  doświadczenie  i  rozum  poli- 
tyczny całego  państwa. 

Z  powodu  spóżnionćj  pory  odkłada  prelegent  dokończenie 
odczytu  do  następnego  posiedzenia. 


Digitized  by 


Google 


VII 


Na  posiedzenia  administracyjnem  wybrano  ponownie  i  jedno- 
myślnie dotychczasowego  Dyrektora  Wydziału  Prof.  Dra  Udał- 
RTKA  Heyzmanna  dyrektorem  na  dalszy  okres,  zaś  pismo  Prezesa 
Akademii  w  przedmiocie  obmyślenia  tematu  do  zadania  konkur- 
sowego z  fundacyi  ś.  p.  Ker.  Adama  Jakubowskiego  przydzielono 
do  referatu  i  zdania  sprawy  Ks.  Stefanowi  Pawlickiemu. 


Fosiedienle  i  dnia  10  Zwietala  1885. 
Zastępca  przewodniczącego:  Dr.  Fryderyk  Zoll. 

Prof.  Dr.  Kasparbk  odczytuje  dokończenie  swój  pracy  pod 
tytułem:  „Rada  stanu  i  jój  znaczenie  w  monarchii 
konstytucyjnój". 

Prelegent  streściwszy  wywód  swój  z  przeszłego  posiedzenia, 
przedstawia  jeszcze  skład  Rady  stanu  w  państwach  znakomit- 
szych  i  kończy  przytoczeniem  trafnych  uwag  POzla  o  koniecz- 
ności Rady  stanu  w  monarchijach  konstytucyjnych. 

W  dyskusyi  otwartej  nad  tym  przedmiotem  zabierali  głos: 
Dr.  Ferdynand  Wilkosz,  zgadzając  się  z  prelegentem  na  Radę 
stanu  jako  czynnik  doradczy,  natomiast  Dr.  Rosenbłatt  przeciw 
zdaniu  prelegenta,  uważając,  że  Rada  stanu  wobec  i  tak  skom- 
plikowano)* maszyny  państwowej  opóźniałaby  tylko  wydawanie 
ustaw,  sądzi,  że  złej  redakcyi  ustaw  zapobiegłyby  kolegija  urzę- 
dników fachowych  w  odnośnych  ministerstwach,  obawia  się  wre- 
szcie kolizyi  między  Radą  stanu  a  ministerstwem;  Dr.  Józrf 
Louis  jest  za  komitetem  do  redakcyi  ustaw  w  ministerstwach; 
wreszcie  Dr.  Zoll  widzi  również  w  ustanowieniu  Rady  stanu 
większe  jeszcze  skomplikowanie  maszyny  państwowój  i  nieuni- 
knione kolizyje  z  ministerstwem  i  parlamentem. 

Prelegent  odpowiada  poszczególnie  na  zarzuty  podniesione 
przez  pojedynczych  członków  i  podnosi  głównie  tę  okoliczność, 
że  gdy  także  przeciwnicy  uznali  wadliwość  dzisiejszego  ustawo- 
dawstwa, tylko  co  do  środków  zaradzenia  złemu  nie  podali  wnio- 
sków pozytywnych,  on  sądzi,  że  w  Radzie  stanu  posiadamy  go- 


Digitized  by 


Google 


VIII 


tową  instytucyję,  ktcSra  swą  użyteczność  w  tym  względzie  jaż 
kilkakrotnie,  mianowicie  we  Francyi  udowodniła,  i  okryła  8ic 
tamże,  jak  powszechnie  uznają,  sławą  niepospolitą. 


Fosiedzenie  administracyjne  z  d.  30  Zwietnia  1885. 
Przewodniczący:  Dyrektor  Dr.  Udałryk  Heyzhann. 

Ks.  Dr.  Stefan  Pawlicki  odczytuje  następujący  referat 
w  przedmiocie  fundacyi  stypendyjnój  6.  p.  Ks.  Adama  Jakntiow- 
skiego. 

Ś.  p.  Ks.  Adam  Jakubowski  zapisał  Akademii  Umiejętności 
6.000  rubli,  dodawszy  życzenie,  aby  dwuroczne  odsetki  od  tego 
kapitału   obracane   były   na  wynagradzanie    prac  konkursowych. 

Prace  te  wedle  myśli  zacnego  fundatora  mają  mieó  na  cela 
przedewszystkiem  podnoszenie  uczuć  religijno-moralnych.  Dwa 
inne  warunki  określają  bliżćj  życzenie  zmarłego:  1®  prace  na- 
desłane mają  byó  oddawane  do  oceniania  duchownym  członkom 
Akademii;  2°  nie  mają  być  przeznaczone  dla  wszystkich  czytel- 
ników, lecz  mają  być  tego  rodzaju,  aby  mogły  wywierać  wpływ 
zbawienny  na  podnoszenie  uczuć  religijnych  i  moralnych,  oraz 
na  oświecenie  praktyczne  ludu  naszego.  Z  pierwszego  warunku 
wynika,  że  nie  mają  nic  zawierać,  coby  sprzeciwiało  się  wierze 
chrześcijaAskiój,  z  drugiego,  że  mają  być  obliczone  na  poziom 
wykształcenia^  jakie  lud  nasz  posiada.  Jakkolwiek  dwa  te  wa- 
runki bliżój  i  ściślćj  określają  myśl  ofiarodawcy,  wyznać  jednak 
należy,  że  drugi  stać  się  może  źródłem  nieporozumień,  utrudoia- 
jących  zamiar  pośmiertny  ofiarodawcy,  o  którym  mowa. 

Trudności  są  dwojakiego  rodzaju:  jedne  wiążą  się  z  cha- 
rakterem Akademii,  i  o  nich  naprzód  wypada  wspomnieć.  Aka- 
demija  nasza  jest  instytucyją  wyłącznie  naukową,  i  nigdy  o  tern 
zapominać  nie  może  i  nie  powinna.  Nawet  w  publikacyjacb,  któ- 
rych wprost  nie  dokonywa,  do  których  zachęca  tylko  przez  na- 
grody lub  zapomogi,  nie  może  pozbawić  się  swego  wyłącznie 
naukowego  charakteru.    Czyż  da  on   utrzymać  się   w  publiłuicyi 


Digitized  by 


Google 


IX 


przeznaczono}  dla  ludu?  Niewątpliwie  da  się  utrzymać,  cho6 
z  trudnością,  ale  nie  jestto  trudność  nieprzezwyciężona.  Co  in- 
nego pisać  kttiąiki  nieuczone  dla  ludu,  będące  kompilacyją  bez 
wartości  wewnętrznćj ,  choć  mogącą  się  przydać  czytelnikom  nie- 
mającym  lepszćj;  a  co  innego  pisać  książki  popularne,  z  których 
nawet  lud  korzysta,  ale  oparte  na  samodzielnćj  dobrze  przetra- 
wionój  uczoności.  Że  Akademija  pierwszego  rodzaju  publikacy- 
jami  zajmować  się  nie  może,  to  stąd  wynika,  że  wkraczałaby 
w  granice  specyjalnych  stowarzyszeń,  temu  celowi  z  wielkiem 
poświęcających  się  powodzeniem.  Pozostaje  więc  drugi  rodzaj 
publikacyj  uczonych  a  popularnie  napisanych,  ktdre  Akademija 
powinna  popierać  z  wszelkich  sił  dla  nieobliczonych  owoców 
z  nich  wyrastających. 

Inne  trudności  wiążą  się  z  pojęciem  ludu,  dla  którego 
mają  być  przeznaczone  te  publikacyje.  Wielce  ułatwionem  jest 
napisanie  książki,  gdy  się  wie,  dla  jakich  służyć  ma  czytelników. 
Poziom  wykształcenia  naszego  ludu  w  różnych  prowincyjach, 
różnym  jest.  W  Poznańskićm  np.  i  Prusach  Zachodnich  lud  czyta 
książki  i  czasopisma,  które  warstwy  wyższe  także  z  przyjemno- 
ścią biorą  do  ręki.  Potem  trudno  w  położeniu  naszem  odłączyć 
od  ludu  niższe  a  nawet  średnie  mieszczaństwo.  Należałoby  więc 
książkom  tego  rodzaju  nadać  taką  formę,  żeby  mogły  być  czy- 
tane z  korzyścią  przez  wszystkich,  którzy  skończyli  niższe  szkoły 
miejskie,  a  nawet  niższe  klasy  realne  lub  gimnazyjalne. 

Przechodząc  do  tematów,  jakie  Akademija  powinna  nazna- 
czać w  myśl  fundatora,  zdaje  mi  się,   że  z  licznych  nauk  histo- 
rycznych i  moralnych  trzy  zasługują  na  pierwszorzędne  uwzglę 
dnienie:  1)  historyja  kościelna,  2)  hagijografija,  3)  etyka  chrze- 
ścijańska. 

Że  tego  rodzaju  wydawnictwa  najbardzićj  trafiają  do  gustu 
ludu  wiejskiego  i  mieszczan,  i  że  najbardzićj  są  poszukiwane, 
nie  potrzeba  dowodzić.  Pozwolę  zatem  sobie  proponować  trzy 
tematy  z  trzech  wspomnianych  nauk: 

1)  historyja  kościoła  powszechnego  w  życiorysach, 

2)  żywot  Św.  Wincentego  k  Paulo  na  tle  dziejowem  swego 
czasu  z  uwzględnieniem  szczegółowem  zakładów  XX.  Missyjona- 
rzy  i  Sióstr  Miłosierdzia  w  Polsce; 


Digitized  by 


Google 


3)  nauki  parafijalne  o  ewanielijach  całego  roku  a  uwzglę- 
dnieniem potrzeb  dzisiąjszych. 

Każda  z  tych  prac  zawierałaby  12 — 15  arkuszy  druku. 

Po  przeprowadzonej  dyskusyi  nad  temi  tematami,  przyjęty 
został  przez  Wydział  temat  pierwszy:  „His  tory  ja  Kościoła 
powszechnego  w  życiorysach^  w  celu  przedatawienia 
takowegoż  Akademii  do  ogłoszenia  w  drodze  konkursu,  przyczem 
objętość  wypracowania  rozszerzono  do  30  arkuszy  druku. 


Posiedzenie  z  dnia  10  Czerwca  1885. 
Przewodniczący:  Dyrektor  Dr.  Udalrtk  Heyzmann. 

Dr.  Anatol  Lewicki  czyta  pracę  pod  tjrtidem:  „Wstą- 
pienie na  tron  polski  Kazimierza  Jagiellończyka**. 

Powodu  do  napisania  tćj  rozprawy  nastręczyły  autorowi 
znalezione  przezeń  dwa  fragmenty  aktów  w  kodeksie  Nr.  1399 
archiwum  XX.  Czartoryskich;  tudzież  znajdujące  się  w  temże 
archiwum  oryginały  konfirmacyi  przywilejów  polskich  Kazimierza 
Jagiellończyka  z  lat  1453,  1455  i  1470.  Z  porównania  tych 
aktów,  jak  niemniój  innych  już  drukiem  ogłoszonych,  z  opowia- 
daniem Długosza,  okazuje  się  to  opowiadanie  jako  błędne  i  ten- 
dencyjne. Litwa  już  za  panowania  Władysława  Warneńczyka 
zyskała  była  znaczną  przewagę  nad  Polską  i  faktycznie  uniję 
zerwała.  Kiedy  zaś  po  klęsce  warneńskiój  Polacy  niechcąc  i  nie- 
mogąc  zrywać  unii  z  Litwą,  nie  mieli  innego  kandydata  na  tron, 
jak  tylko  wielkiego  księcia  Kazimierza,  Litwini  postanowili  wy- 
zyskać to  przymusowe  położenie  Korofiy,  aby  za  cenę  królowa- 
nia Kazimirza,  wymusić  na  nićj  formalne  odstąpienie  Wołynia 
i  Podola.  To  się  im  tóż  w  zupełności  powiodło. 

Wytworzyła  się  po  ich  myśli  w  Polsce  silna  partyja  ma- 
gnatów, i  ta  partyja  terroryzując  dawniejszych  przewódców,  na 
zjeździe  brzeskoparczowskim  z  r.  1446  zawarła  przez  swoich 
delegatów  uniję  z  Litwą,  w  którćj  Litwie  Woł3mia  i  Podola  for- 
malnie ustąpiono.  Fragment   tego  aktu  unii   znajduje  się   w  rze- 


Digitized  by 


Google 


XI 


czonym  kodeksie  i  wedle  wszelkiego  prawdopodobieństwa  do 
zjazdu  brzeskoparczewskiego  odniesionym  być  powinien.  Gdy 
jednak  Litwini  zaczęli  zajmować  ustąpione  kraje,  oparł  się  za- 
jęciu Podola  Dytryk  Buczacki,  a  także  magnaci  polscy  po  doko- 
nanćj  koronacyi  Kazimirza,  owego  aktu  unii  uznać  nie  chcieli. 
Dlatego  to  Kazimierz  wzbraniał  się  potwierdzić  przywileje  pol- 
skie i  potwierdził  je  dopiero  po  ciężkićj  walce  z  magnatami 
w  r.  1453,  wszelako  l>ez  żadnćj  wzmianki  o  spornych  krajach, 
jak  to  oryginały  konfirmacyi  .niewątpliwie  stwierdzają.  Dopiero 
w  r.  1499  przy  odnowieniu  unii  horodelskićj  unieważniono  akt 
unii  z  r.  1446. 

W  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem  zabierali  głos  wszyscy 
obecni  członkowie  Wydziału,  a  zwłaszcza  Dr.  Smolka,  który 
w  dłuższym  wywodzie  pragnął  ów  fragment  odnieść  do  zjazdu 
parczewskiego  z  r.  1451. 


Posiedzenie  z  dnia  10  Lipca  1885. 
Przewodniczący:  Dyrektor  Dr.  Udałryk  Heyzmann. 

Dr.  Jerzy  Myciełski  odczytuje  ważniejsze  ustępy  z  pier- 
wszćj  części  swćj  obszerniejszćj  pracy  pod  tytułem:  „Gwałt 
i  proces  o  porwanie  panien  Dembińskich  przez 
Aleksandra  Koniecpolskiego  z  klasztoru  św.  Agnie- 
szki w  Krakowie,  w  r.  1612**.  Streściwszy  pierwsze  trzy 
rozdziały  swej  pracy,  w  których  jest  przedstawionem  tło  histo- 
ryczno-obyczajowe,  na  którem  gwałt  ten  mnićj  jaskrawo  wystę- 
puje, niżby  się  zdawać  mogło,  następnie  zaś  krótki  rys  dziejów 
rodzin  Koniecpolskich  i  Dembińskich  aż  po  pierwsze  lata  XVII 
wieku,  przystąpił  autor  do  podania  najważniejszych  rezultatów 
podjętego  przez  siebie  badania.  Jako  główny  materyjał,  obok 
prawie  żadnych  źródeł  drukowanych,  służyły  autorowi  akta 
grodzkie  krakowskie,  z  których  przebieg  procesu  przed  sądem 
królewskim  od  r.  1612  aż  do  r.  1615  zupełnie  dokładnie  wy- 
śledzić, a  zarazem  wiele  najważniejszych  szczegółów  do  przebiegu 


Digitized  by 


Google 


XII 


gwałtn  Mmego  zaczerpnąć  motna.  Prócz  tego  korzystał  autor 
z  materyjału  zawurtego  w  archiwum  konsystorskiem  krakow- 
skiem, z  którego  wydobył  akta  sądu  biskupiego,  odbytego  nad 
gwałtownikiem,  zeznania  szczegółowe  zakonnic,  świadczących 
o  przebiega  bezprawia  i  wyrok  biskupa  Tylickiego,  obarczający 
klątwa  Koniecpolskiego.  Na  podstawie  tych  aktów,  a  zarazem 
posługując  się  bardzo  rzadką  broszurą  współczesną,  napisaną 
w  obronie  pogwałconego  klasztoru  i  rękopiómienną  częścią  Dy- 
jaryjusza  Wielewickiego,  starał  się  autor  wysnuć  pierwszą  fazę 
tćj  tak  bardzo  zrazu  zawikłanój  i  dla  braku  materyjału  ciemnej 
sprawy,  którćj  dalsze  dopiero  dzieje  od  chwili  dokonanego  gwał- 
townego włamania  się  do  klasztoru  i  porwania  zeń  panien  Dem- 
bińskich jaśniejszemi  się  stają.  To  tćż  cała  ta  pierwsza  część 
przedstawioną  została  prawie  hipotetycznie  tylko,  z  wyraźnem 
zaznaczeniem,  ie  na  każdym  niemal  punkcie  napotyka  się  sprze- 
czności i  trudne  do  wytłómaczenia  fakta.  Zofija  Dembińska  zmu- 
szona praez  rodzinę,  zaślubia  w  połowie  r.  1611  Koniecpolskiego, 
chciwego  jćj  znacznego  dziedzictwa,  lecz  z  kościoła  zaraz  wraca 
do  domu  swćj  matki,  a  po  jćj  śmierci  zostaje  wraz  z  siostrą 
swą  przez  męża  i  stryja  na  tymczasowe  mieszkanie  do  klasztoru 
pp.  Bernardynek  przy  kościele  św.  Agnieszki  na  Stradomin  od- 
dana. Wezwana  po  niejakim  czasie  do  opuszczenia  klasztoru, 
wzbrania  się  i  oświadcza,  że  chce  do  zakonu  tego  wstąpić,  pisze 
listy  do  Rzymu,  by  jej  tam  pozwolono  zrobić  profesyję,  i  mimo 
wszelkich  wezwań  rodziny,  oraz  namowy  wyższych  duchownych 
przysięga,  że  w  zakonie  chce  pozostać.  Sprawa  staje  się  od  tćj 
chwili  coraz  głośniejszą,  opiera  się  o  króla,  o  nuncyjusza,  o  bisku- 
pów, odbywają  się  ciągłe  komisyje  duchowne,  a  ze  strony  panny 
obraca  się  wszystko  około  tego,  aby  uzyskać  zezwolenie  na  wy- 
konanie profesyi,  co  jedno  tylko  mogło  małżeństwo  jćj  z  Koniee- 
polskim,  zresztą  ważnie  zawarte,  według  kanonów  soł>oru  Try 
denckiego  unieważnić.  Sprawa  ciągnie  się  przez  trzy  pierwszo 
miesiące  roku  1612,  i  zdaje  się,  jakoby  już  miała  się  skończyć 
złożeniem  profesyi,  kiedy  w  nocy  z  16  na  17  Kwietnia  Koniec- 
polski obiedwie  siostry  z  klasztoru  gwałtem  porywa*  Na  tym 
punkcie  zakończył  autor  swój  odczyt,  —  poczem  wywiązała  się 


Digitized  by 


Google 


xin 


dyskusyja,  w  którój  brali  udział:    Prof.  Heyzmann,   Bobrztński, 
Zoll,  Zakrzewski  i  ks.  kanonik  Polkowski. 


Fosiedsenie  2  dnia  10  Listopada  1885. 
Zastępca  przewodniczącego:  Dr.  Frtdebtk  Zoll. 

Dr.  Bolesław  Ulanowski  czytał  rozprawę  pod  tytułem: 
„O  założeniu  klasztoru  św.  Andrzeja  i  jego  naj- 
dawniejszych przywilejach'',  którój  treść  następna.  Za- 
mieszkujące  obecnie  klasztor  dw.  Andrzeja  w  Krakowie  Klaryski, 
nie  odrazu  osiedlone  zostały  w  tern  mieście.  Pierwszą  ich  sie- 
dzibą był  Zawichost,  zkąd  najprzód  do  Skały,  a  następnie  do 
stolicy  Małopolski  przeniesione  zostały.  Bogate  archiwum  Klary- 
sek liczy  wiele  oryginalnych  dokumentów,  z  których  znaczna 
liczba  przypada  na  wiek  XIII.  Dotychczas  jednak  nie  była  histo. 
ryja  klasztoru  zawichostskiego  należycie  opracowaną.  Opierano 
się  zazwyczaj  na  Długoszu,  który  wprawdzie  znał  przywileje 
Klarysek,  ale  nie  był  w  stanie  krytycznie  ich  zużytkować.  Pre- 
legent chcąc  przedstawić  dzieje  wprowadzenia  Klarysek  do  Pol- 
ski, zastanawia  się  nad  powstaniem  tego  zakonu,  jego  pierwotną 
regułą  i  pierwszemi  klasztorami  na  ziemi  słowiańskićj  w  Pradze 
i  Wrocławiu,  i  przychodzi  do  wniosku,  że  fnndacyja  Salomei 
przyszła  już  w  r.  1255  do  skutku,  a  nie,  jak  dotychczas  mnie- 
mano, dopiero  w  r.  1257;  przeniesienie  zaś  klasztoru  z  Zawi- 
chostu do  Skały  odnosi  jeszcze  do  r.  1257,  a  dokumenta  z  r. 
1265  w  tym  przedmiocie  wydane,  uważa  częścią  za  podrobione, 
częścią  za  opatrzone  mylną  datą.  Uzasadniając  swe  zdanie  i  wy- 
kazując na  podstawie  podobizn,  kiedy  i  przez  kogo  dokumenta 
rzeczone  zostały  sfałszowane,  stara  się  prelegent  przygotować 
grunt  do  autentycznćj  historyi  założenia  klasztoru.  W  ostatnićj 
części  swój  pracy  roztacza  prelegent  zarys  dziejów  Klarysek  aż 
do  chwili  ich  osiedlenia  się  w  Krakowie. 

Na  posiedzeniu  administracyjnem  uchwalono  tak  tę,  jako 
i  drugą  pracę  tegoż  autora  pod  tytułem:  „Szkice  krytyczne 

Wyds.  filosof.  T.  XIX.  53 


Digitized  by 


Google 


XIT 


Z  Xlii  wieku*',  ogłosić  w  publikacyjaeh  wydsiałn.  Szkice  obej- 
mują trzy  rozprawki:  1)  Bnfrozyna  księżna  kiijawako«łęczyeka, 
Enfrozyna  księżna  pomorska,  2)  Kilka  słów  o  żywocie  ów.  Salo- 
mei królowej  halickiej,  3)  Przyczynek  do  dziejów  Bolesława 
Pobożnego. 

Na  temże  posiedzenin  przyznano  p.  Stanisławowi  Babra- 
jowi  za  rozprawę  pod  tytnłem:  ,,8prawy  węgiersko-polskie 
po  dmierci  Warneńczyka  do  rokn  1458",  dragą  nagrodę 
z  konkursu  przeznaczonego  dla  słuchaczy  Uniwersytetu  Jagiel- 
lońskiego, z  dam  Prof.  Dra  Udaiatea  Hetzuahna  ku  ncaczenin 
pamięci  Długosza. 


Posiedzenie  z  dnia  10  Lutego  1886. 
Przewodniczący:  Dyrektor  Dr.  Udalrtk  Hetzmakh. 

Dr.  Smolka  przedstawił  sprawę  projektów  reformy  wojsko- 
wej i  skarbowej  za  Zygmunta  I.  Na  sejmie  krakowskim  w  Lu- 
tym 1512  ułożył  król  z  kołem  senatorskiem  projekt  reformy 
skarbowój  i  wojskowój,  polegający  na  zasadzie  skupienia  służby 
wojskowćj  w  pospolitem  mszeniu.  Celem  projektu  było  utworse- 
nie  stałej  armii  dla  potocznej  obrony  kresów,  2600  koni,  400 
piechoty  i  artyleryi.  —  Do  obrony  tej  przykładać  się  miały  trzy 
czynniki:  1)  skarb  prywatny  i  królewski,  2)  duchowieństwo 
i  miasta,  3)  społeczeństwo  ziemiańskie.  —  Skarb  prywatny  kró- 
'  lewski  miał  wziąć  na  siebie  żołd  dla  hetmana  oraz  utrzymanie 
300  koni  i  artyleryi.  Duchowieństwo  płacić  miało  ryczałt  2.000 
florenów,  co  wraz  z  dochodem  z  szosu  i  czopowego  starczyć 
miało  na  utrzymanie  drugiego  oddziału  jazdy  (300  koni)  i  pie- 
choty. Pobór  łanowy,  ciążący  na  kmieciach  dóbr  królewskich, 
duchownych  i  szlacheckich,  miał  być  zniesiony,  pospolite  mszenie 
ograniczone  do  najkonieczniejszych  potrzeb  (obrony  kraju  we- 
wnętrznój).  Natomiast  każdy  szlachcic  possesyjonat,  obowiązany 
do  pospolitego  mszenia  secundum  facultałem  bonorumj  miał 
płacić  pewną  kwoto  od  konia,  według  ilodci  koni,  jakićj  dostar- 


Digitized  by 


Google 


XV 


czał  na  pospolite  mszenie.  —  Obok  tego  podział  ziem  koron- 
nych na  5  okręgów;  ciężar  podatkowy  spadać  miał  koleją  co 
rok  na  inny  okrąg.  Każdy  szlachcic  possesyjonat  miał  zaó  roz- 
łożyć przypadający  nań  kontyngens  podatkowy  na  swoich  kmieci, 
którzy  odtąd  łanowego  nie  byliby  płacili;  on  jednak  odpowie- 
dzialny wobec  skarbu. 

Projekt  powyższy  miał  być  wprowadzony  na  lat  5  na  próbę, 
dopóki  kolej  nie  obejdzie  pięciu  okręgów. 

Projekt  ten  wniesiono  najpićrw  na  sejmiku  jeneralnym 
wielkopolskim  w  Kole  25  Kwietnia  1512,  gdzie  go  przyjęto 
z  tą  zmianą,  że  zamiast  proponowanćj  kwoty  6  fl.  od  konia, 
uchwalono  5  fl.  Na  sejmie  piotrkowskim  w  jesieni  1512  uległ 
projekt  znaczniejszym  zmianom:  podział  na  5  okręgów  przyjęto 
i  zasadę  kolejnodci;  w  zasadzie  jednak  utrzymano  obowiązek 
osobistej  służby,  dopuszczając  skupowania  ciężaru  tylko  jako 
środka  zastępczego,  natomiast  obowiązek  służby  ograniczono  na 
czas  od  Wielkanocy  do  św.  Marcina. 

Korona  jednak  wraca  do  dawnego  projektu  i  przychodzi 
z  nim  znowu  przed  sejmik  jeneralny  wielkopolski  w  Poznaniu 
w  Styczniu  1518.  Szlachta  wielkopolska  godzi  się  znowu  na 
pierwotne  brzmienie  projektu,  podnosząc  kwotę  reluicyi  na  15 '/, 
fl.  od  konia,  ale  z  tym  warunkiem,  że  Małopolska  zgodzi  się  na 
to  podwyższenie.  I  na  sejmiku  małopolskim  w  Korczynie  na 
wiosnę  1513  projekt  przeszedł,  nie  zgodzono  się  tylko  na  pod- 
wyższenie reluicyi,  proponowane  przez  Wielkopolan.  Od  Mało- 
polski, jako  pierwszego  okręgu  zaczęły  się  lustraoyje  dla  usta- 
nowienia kontyngensu  podatkowego,  jakiby  na  każdego  posse- 
syjonata  przypadał.  Wdród  tych  lustracyj  rzecz  cała  upadła,  do 
wykonania  nie  przyszło. 

Na  posiedzeniu  administracyjnem  zatwierdzono  wybór  Dra 
Władysława  Abrahama,  Dra  Bronisława  Dembińskiego  i  Jó- 
zefa Wolffa  na  członków  Komisyi  historycznćj. 


Digitized  by 


Google 


XVI 


B.  Posiedzenia  Komisyi  historycznej. 

Posiedzenie  i  dnia  19  Stjcinia  1885. 
Przewodniczący:  Hr.  Stanisław  Tarnowski. 

Na  wniosek  komitetu  wybranego  na  poprzedniem  posie- 
dzenia w  celn  zastanowienia  się  nad  kwestyją,  czy  nie  należa- 
łoby komisyi  założyć  zbiorą  aktów  i  pism  dyplomatycznych 
z  trzech  ostatnich  wieków  bistoryi  polskićj,  uchwalono  przezna- 
czyć stale  z  funduszów  komisyi  sumę  złr.  1.000  w.  a.  rocznie 
na  koszta  podróży  do  archiwów  zagranicznych,  w  celu  systema- 
tycznych poszukiwań.  W  pierwBZjrm  rzędzie  uznano  potrzebę 
takich  podróży  do  Rzymu,  do  archiwum  watykańskiego  i  do 
Gdańska  do  archiwum  miejskiego,  i  uchwalono  wysłać  do  Rzymn 
na  czas  dłuższy  Dra  Władysława  Abrahama  dla  rozpoznania 
materyjału  do  dziejów  Polski  średniowiecznych.  Do  Gdańska  zaś 
ma  się  udać  na  krótszą  wycieczkę  Prof.  Zakrzewski  dla  roz- 
patrzenia się  głównie  w  materyjale  do  dziejów  wieku  XVI,  szcze- 
gólnićj    do  bistoryi   sejmów    w   pierwszćj    połowie    tegoż  wieku. 

Następnie  komisyja  uznając  potrzebę,  aby  niewydany  jesz- 
cze materyjał  dyplomatyczny  małopolski  z  epoki  piastowskiej, 
lub  tćż  rozrzucony  w  drobnych  partyjach  po  różnych  dziełach 
a  nadto  w  rządkiem  już  dzid  i  kosztownem  dziele  Miechowii 
Nakielskiego  zebrany  był  w  tom  jeden  jako  uzupełnienie  ogło- 
szonego już  po  kodeksach  dyplomatycznych  materyjału  małopol- 
skiego, uchwaliła  przystąpić  do  wydania  drugiego  tomu  kodeksu 
małopolskiego,  któryby  objął  dyplomata  aż  po  koniec  wieku  XIV 
i  poruczyła    redakcyję   tego    wydawnictwa    Drowi  Franciszkowi 

PlEKOSmSKIEMU. 

Posiedzenie  z  dnia  9  Karcą  1885. 
Przewodniczący:  Hr.  Stanisław  Tarnowski. 

Dr.  Franciszek  Pibkosiński  przedstawił  plan  uchwalonego 
już  wydawnictwa   tomu  ligo   kodeksu  dyplomatycznego  małopoł- 


Digitized  by 


Google 


XVII 


skiego  1  wnosi,  iżby  materyjał,  który  tym  tomem  objęty  być  ma, 
ograniczyć  na  epokę  piastowską,  to  jest  po  r.  1386,  iżby  nadto 
uzupełnić  ten  materyjał  dokumentami  odnoszącemi  się  do  stosun- 
ków z  Węgrami,  Czechami  i  Szląskiem,  których  źródłem  była 
przedewszystkiem  Małopolska,  i  wciągnąć  także  dyplomata  pod- 
robione. Z  czćm  się  komisyja  zgodziła. 

Dr.  Anatol  Lewicki  zawiadamia  o  materyjale  rozpatrzo- 
nym do  tomu  II  kodeksu  listów  z  XV  wieku,  oraz,  iż  wedle 
wiadomości  otrzymanćj  od  Prof.  Cabo,  znaleziono  we  Wrocławiu 
dwieżo  nader  ciekawe  księgi  formularzy  z  XV,  a  po  części  na- 
wet z  XIV  wieku,  z  których  należałoby  skorzystać  w  powyż- 
Bzem  wydawnictwie. 

Komisyja  uchwaliła,  iżby  prof.  Lewicki  odbył  podróż  do 
Wrocławia  w  celu  porozumienia  się  z  prof.  Caro  w  przedmiocie 
uzyskania  dla  komisyi  i  wydania  rzeczonego  materyjału.  Nadto 
komisyja  uznała  za  konieczne  ogłoszenie  drukiem  spisu  wszyst- 
kich wydanych  dotąd  aktów  politycznych  i  listów  z  XV  wieku, 
o  ile  takowe  nie  mieszczą  się  w  publikacyjach  komisyi  histo- 
rycznćj,  i  poruczyła  opracowanie  spisu  takowego  Drowi  Anato- 
lowi Lewickiemu. 


Posiedzenie  i  dnia  21  Karea  1885. 
Przewodniczący:  Hr.  Stanisław  Tarnowski. 

Hr.  Humbert  Krasiński  przedstawia  znajdujące  się  w  jego 
ibbiorach  rękopisy  i  akta,  mianowicie:  1^  zbiór  listów  oryginal- 
nych z  XVI  w.  pisanych  przez  królowę  Bonę,  Zygmunta  Au- 
gusta, Hozyjusza  i  inne  znakomite  osoby  do  Ludwika  Monti ; 
2^  zbiór  oryginalnych  listów  z  czasów  królów  Michała  i  Jana  ni; 
3°  kilka  hramot  moskiewskich  z  czasów  Dymitra  Samozwańca, 
wreszcie  4^  kilkanaście  listów  z  czasów  Zygmunta  III,  i  oświad* 
cza  gotowość  udzielenia  ich  do  użytku  komisyi,  a  względnie  do 
zamieszczenia  w  publikacyjach  komisyi. 


Digitized  by 


Google 


xvm 


Uehwaloao  przydaiellć  te  materjjaly  fojcdyncŁym  eiloo- 
kam  komisy!  do  zbadania  i  zdania  sprawy. 

Następnie  nehwalono  przygotować  wydanie  szeregu  dyja- 
ryjuszów  sejmowych  z  czasów  Zygmunta  III  i  por«ezoDo  zajęcie 
się  tern  wydawnictwem  pp.  Władysławowi  Seredyńskiemu,  tu- 
dzież Augustowi  Sokołowuuemu. 


Posiedzenie  i  dnia  18  ICąJa  1885. 
Przewodniczący:  Hr.  Stanisław  Tarnowski* 

Po  złożeniu  sprawy  o  materyjałach  powier^nych  komisyi 
przez  hr.  Humberta  Krasińskiego  nehwalono  nieznane  listy  Ao 
Sapiehów  z  czasów  walk  polsko-moskiewskich  za  Dymitrów  oraz 
kilka  innych  listów  z  czasów  Zygmunta  III  ogłosić  w  archiwum 
komisyi  jako  przycjcynki  do  dziejów  Zygmunta  III. 

Następnie  p.  August  Sokołowski  zdawał  sprawę  z  prac 
przygotowawczych  do  wydawnictwa  dyjaryjuszów  z  czasów  Zy- 
gmunta III.  Co  do  poruszonej  mydli  uzupełniania  dyjaryjuszy 
aktami,  które  wiążąc  się  ściśle  z  dyjaryjuszami,  mogą  nawet 
zastąpić  dyjaryjusze  z  lat  tych,  z  których  takowych  brak,  ko- 
misyja  niewidząc  potrzeby  oznaczenia  już  teraz  ściślćj  granicy, 
które  z  podobnych  aktów  wraz  z  dyjaryjuszamt  łącznie  ogłaszać 
należy,  przyjęła  za  zasadę,  że  tylko  akta  najściślćj  z  dyjaryju- 
szami  związane,  jak  np.  instrukcyje  królewskie  na  sejmiki  przed- 
sejmowe i  t.  p.  mają  być  do  dyjaryjuszy  dcrfąoeane  i  uchwaliła 
wydanie  dyjaryjuszów  sejmu  konwokacyjnego  i  elekcyjnego  jako 
Igo  tomu  dyjaryjuszy  z  czasów  Zygmunta  III. 

Z  powodu  licznie  napływających  dokumentów  do  ligo  tomu 
kodeksu  małopolskiego  uchwaliła  komisyja  na  wniosek  Dra  Pie- 
KOSiŃSKiEGO,  ograniczyć  takowy  na  materyjał  odnoszący  819  wy- 
łącznie do  spraw  wewnętrznych  Mał<^olski;  dokumenta  sań  do- 
tyczące stosunku  z  Czechami,  Węgrami  i  Szląskiem  wydzielić, 
a  uzupełniwszy  je  taklemiż  dokumentami  ze  zbiorów  pruskich,  ł>ran- 


Digitized  by 


Google 


XIX 


debarskieby    pomorskich  i  t  d.    wydać    w   osobnym   tomie  jako 
Acta  extera. 


Foiiedzenie  i  dnia  14  Lipca  1885. 
Przewodniczący:  Hr.  Stanisław  Tarnowski. 

W  wykonania  programu  postanowionych  już  poprzednio 
podróży  archiwalnych  do  Rzymu  i  Gdańska  komisyja  uchwaliła, 
iż  prof.  Zakrzewski  uda  się  w  miesiącach  letnich  na  kilka  tygo- 
dni do  Gdańska  dla  przejżrzenia  archiwum  miejskiego,  zaś  Dr. 
Władysław  Abraham  wysłany  zostanie  w  jesieni  do  Rzymu  na 
całą  zimę,  w  szczególności  do  archiwum  watykańskiego.  Uchwa- 
lono także  udzielić  zasiłek  Drowi  Bronisławowi  Dembińskiemu, 
który  udając  się  w  własnych  badaniach  naukowych  do  Rzjrmu 
do  archiwum  watykańskiego,  zdałby  komisyi  sprawę  o  matery- 
jałach  znajdujących  się  w  temże  archiwum  do  dziejów  polskich 
XVI  wieku. 

Następnie  rozpatrywała  komisyja  nadesłany  jćj  przez  grono 
lwowskie  członków  komisyi  projekt  nowego  wydawnictwa  pod 
nazwą:  j^Monumenta  Lithuano-Ruthenica*'^  a  podzielając  w  zu- 
pełności potrzebę  wydawania  źródeł  tego  rodzaju,  uznała  jednak, 
że  wydawnictwo  osobne  dla  tych  materyjałów  nie  jest  konieczne, 
gdyż  one  mogą  w  odnośnych  kategoryjach  istniejących  już  wy- 
dawnictw komisyi  historycznej  znaleźć  swoje  pomieszczenie,  gdzie 
im  osobne  tomy  przeznaczone  zostaną. 

Dalćj  uchwalono  zaprosić  na  członków  komisyi  Dra  Wła- 
dysława Abrahama,  Dra  Bronisława  Dembińskiego  i  p.  Józefa 

WOLPFA. 

Wreszcie  zawiadomił  przewodniczący,  iż  Zarząd  Akademii 
otrzymał  od  niewiadomego  dawcy  kwotę  złr.  1 .200  w.  a.  w  tym 
celu,  aby  w  roku  przyszłym,  jako  w  trzechsetletnią  rocznicę 
śmierci  Stefana  Batorego  ogłoszoną  została  odpowiednia  publł- 
kacyja  materyjału  źródłowego  z  jego  czasów.  Komisyja  poleciła 
ks.    Polkowskiemu   i    sekretarzowi   komisyi   zastanowić  się   nad 


Digitized  by 


Google 


XX 


wyborem  odpowiedniego  materyjała  z  bogatych  zbiorów  Batory- 
janóWy  znajdujących  się  w  posiadaniu  ks.  Polkowskiego  i  przed- 
łożyć komisyi  wnioski  w  tój  mierze. 


Posiedzenie  z  dxila  16  Listopada  1885. 
Przewodniczący:    Hr.  Stanisław  Tarnowbki. 

Komisyja  uchwala  zawiadomić  grono  lwowskie  członków 
komisyi  o  achwale  walnego  zgromadzenia  Akademii,  mocą  któ- 
rój  fundasz  na  wydawnictwo:  Monumenta  Polonia^  hisłorica, 
został  pomnożony  na  rok  przyszły  o  złr.  500  w.  a.  w  tym  celu, 
aby  można  przystąpić  zaraz  do  wydania  nowego  tomn  Monu- 
mentów, któryby  objął  kroniki  ruskie. 

Nadto  przyjęto  do  wiadomości  sprawozdanie  referentów 
o  postępie  druku  wydawnictw  komisyi. 


Posiedzenie  z  dnia  23  Glrtidnia  1885. 
Przewodniczący:    Hr.  Stanisław  Tarnowski. 

Prof.  Zakrzewski  zdaje  sprawę  co  do  dokonanego  wraz 
z  ks.  Polkowskim  rozpatrzenia  się  w  materyjałach  do  dziejów 
Stefana  Batorego,  któreby  w  uchwalonym  już  tomie  pamiątko- 
wym zamieszczonemi  być  miały.  W  tój  mierze  zgodzono  się  na 
następujące  zasady:  1)  aby  przedewszy8t]ciem  trzymać  się  l>oga- 
tych  niegdyś  zbiorów  marszałka  Opalińskiego,  2)  żeby  ogłoszone 
pisma  odnosiły  się  do  jednego  ważnego  faktu,  mianowicie  do 
wypraw  moskiewskich  Stefana  Batorego,  3)  żeby  to  były  pisma 
wyłącznie  w  polskim  języku,  a  wreszcie,  4)  aby  nie  były  dotąd 
nigdzie  drukiem  ogłoszone.  Po  przeprowadzonój  dyskusyi  w  tej 
mierze  uchwalono,  aby  przed  rozpoczęciem  druku  o  dokonanym 
wyborze  aktów  drukować  się  mających,  komisyja  uwiadomienie 
otrzymała. 


Digitized  by 


Google 


XXI 


Następnie  sekretarz  komisyi  przedstawił  obszerne  sprawo- 
zdanie Dra  Władysława  Abrahama  z  poszukiwań  przedsięwzię- 
tych w  archiwum  watykaóskiem  w  czasie  od  ostatnich  dni  paź- 
dziernika do  pierwszych  dni  grudnia,  które  komisyja  przyjęła 
do  wiadomości. 

Wreszcie  zdaje  sprawę  Dr.  Anatol  Lewicki  z  podróży 
swój  odbytej  do  Wrocławia  w  celu  porozumienia  się  z  prof. 
Cabo  w  przedmiocie  współudziału  przy  wydawnictwie  dalszych 
tomów  pubłikacyi:  Codex  episłolaris  saeculi  decimi  quinłi, 
i  oznajmia;  że  materyjał  zostający  w  ręku  prof.  Garo  jest  tak 
obfity,  iż  prof.  Caro  życzy  sobie  wydać  takowy  jako  osobny 
tom,  mianowicie  jako  tom  trzeci  kodeksu  listów  XV  wieku, 
z  czóm  się  komisyi  historycznej  ofiaruje.  Komisyja  uchwaliła 
polecić  prof.  Lewickiemu,  iżby  się  co  do  warunków  pubłikacyi 
z  prof.  Caro  porozumiał. 


Posiedzenie  2  dnia  26  Stycznia  1886. 
Zastępca  przewodniczącego:  Dr.  Franciszek  Piekosiński. 

Es.  Polkowski  podaje  szczegółowe  sprawozdanie,  któreto 
niewydane  dyjaryjusze,  relacyje,  listy  i  akta  mają  wejdć  w  skład 
tomu  przeznaczonego  na  pamiątkę  trzechsetletnićj  rooznicy  śmierci 
króla  Stefana  Batorego.  Ogółem  będzie  aktów  108,  po  czędci 
bardzo  rozciągłych,  jak  np.  dyjaryjusz  wyprawy  pod  Wielkie 
Łuki  albo  dyjaryjusz  sejmu  z  r.  1581,  mianowicie  18  listów 
z  r.  1676,  9  z  r.  1677,  40  z  r.  1678,  12  z  r.  1679,  9  z  r. 
1680,  8  z  r.  1581  i  12  z  r.  1682,  co  razem  uczyni  około  40 
arkuszy  druku. 

Przyjąwszy  to  szczegółowe  wyjadnienie  do  wiadomości, 
uchwalono  tytuł  dla  tój  pubłikacyi:  „Dyjaryjusze,  relacyje,  listy 
i  akta  do  spraw  wojennych  Stefana  Batorego  z  lat  1676  do 
1582",  oraz  inne  drobniejsze  szczegóły  wydawnicze. 


Wydł.  filoEof.  T.  XIX  64 

Digitized  by  VjOOQ IC 


XXII 


Foiiedsenie  2  dnia  17  Zwletnia  1886. 
Zastępca  przewodniczącego:  Dr.  Franciszek  Piekosińskj. 

Dr.  Władysław  Abraham  powróciwszy  z  podróży  swój 
do  Rzymu,  podjętej  w  celach  komisy!  historycznej  zdaje  obszer- 
nie sprawę  z  materyjałów  do  dziejów  polskich,  przechowanych 
w  archiwuiQ  watykańskiem  oraz  w  kilku  innych  biblijotekach 
i  archiwach  rzymskich. 

Uchwalono  sprawozdanie  to  i  w  ogóle  wszelkie  podobne 
sprawozdania  z  odbytych  podróży  archiwalnych  ogłaszać  w  Ar- 
chiwum komisy!  historycznej. 


G.  Posiedzenia  Eomisyi  prawniczej. 

Posiedzenie  2  dnia  23  Stycznia  1885. 
Przewodniczący:   Dr.  Fryderyk  Zoll. 

Dr.  OczAPOwsKT  czyni  wniosek,  aby  zająć  się  słownictwem 
ekonomicznem  polskiem.  Wniosek  ten  przekazano  jednomyślnie 
komisy!;  mającej  przygotować  plan  wydawnictw  słownikarskich 
polskich  z  dziedziny  umiejętności  prawnych  i  politycznych  do 
rozpatrzenia. 

Następnie  odczytuje  Dr.  Maurycy  Fierich  pierwszą  część 
swojej  pracy  podtytułem:  „O  restytucyi  z  powodu  złego 
zastępstwa    w    procesie    cywilnym    austryjackim*. 

W  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem  zabierali  głos  pp.:  Zbo- 
rowski, Louis,  Wilkosz,    Rosenblatt,   Kasparbk,    Leo  !  Zoll. 


Posiedzenie  2  dnia  21  Lutego  1886. 
Przewodniczący:    Dr.    Fryderyk   Zolu 

Dr.  Maurycy  Fierich  czytał  dalszy  ciąg  swojej  rozprawy: 
oO  restytucyi    z   powodu    złego    zastępstwa   w  pro- 


Digitized  by 


Google 


XXIII 


cesie  cywilnym  austryjackim",  mianowicie  przedstawia 
nowsze  zagraniczne  ustawy  sądowe  i  projekty  nowej  austryjackićj 
ustawy  sądowój  w  przedmiocie  środków  prawnych,  mających  na 
celu  usunięcie  usterek  procesowych,  popełnionych  przez  zastęp- 
ców stron.  Autor  dochodzi  do  rezultatu,  że  sprzeciw  przeciw 
wyrokom  zaocznym  jest  daleko  właściwszym  środkiem,  jak  resty- 
tucyja,  i  żałuje,  że  ten  środek  prawny  do  żadnego  projektu 
austryjackiego  nawet  najnowszego  z  r.  1881  przyjętym  nie  zo- 
stał, jakkolwiek  jego  praktyczność  we  Francyi  się  wykazała. 
Co  do  zaniedbania  terminów  sprzeciw  nie  wystarcza,  potrzeba 
zatrzymać  restytucyję,  ale  obostrzyć  jćj  warunki.  W  tych  przy- 
padkach należy  także  zatrzymać  restytucyję  oh  malam  de/en- 
sionem.  Autor  podnosi  w  końcu,  że  pominięcie  w  projekcie  resty- 
tucyi  ob  noviter  reperta  (z  winy  adwokata)  jest  rzeczą  także 
niewłaściwą.  W  ożywionćj  dyskusyi  nad  tym  przedmiotem,  w  któ- 
rćj  prawie  wszyscy  obecni  brali  udział,  mianowicie  pp.  Jaku- 
bowski Faustyn,  Wilkosz,  Zoll,  Mostowski  i  Gzyszczan,  wy- 
razili wszyscy  zgodność  zapatrywań  swych  z  wywodami  pre- 
legenta. 


Posiedzenie  i  dnia  30  Swleinia  1885. 
Przewodniczący:    Dr.    Fryderyk    Zoll. 

Prof.  Dr.  Kasparek  odczytuje  swą  rozprawę:  „O  stosunku 
państwa  do  praw  nabytych,  a  w  szczególności  do 
własności  prywatnćj''.  W  rozprawie  tćj  wyświecił  autor,  że 
prawa  nabyte,  tak  publiczne,  jakotćż  prywatne,  jakkolwiek  winny 
być  przez  państwo  ile  możności  szanowane,  mogą  być  w  drodze 
ustawodawczćj  usunięte,  jeżeli  istnienie  tych  praw  stanowi  prze- 
szkodę rozwoju  społecznego  lub  politycznego.  Jeżeli  te  prawa 
mają  wartość  ekonomiczną,  jak  dawniejsza  robocizna,  natenczas 
powinno  państwo  uprawnionym  przyznać  odpowiednie  wynagro- 
dzenie. Nawet  w  drodze  administracyjnej  mogą  być  prawa  na- 
byte  częstokroć   uchylone,    mianowicie    w    razach    konieczności; 


Digitized  by 


Google 


XXIV 


jak  z  powodu  pożaru^  powodzi  lub  wojny,  tudzież  przez  wywła- 
szczenie z  przyczyn  publicznych  za  wynagrodzeniem.  Co  do  wła- 
sności prywatnój  wykazuje  autor,  że  własność  we  wszystkich 
okresach  dziejowych  i  u  wszystkich  narodów  tworzyła  się  pod 
przeważającym  wpływem  państwa,  że  państwo  nietylko  chroni 
własność,  ale  ustanawiając  jćj  porządek  prawny,  reguluje  ją 
w  interesie  publicznym  co  du  przedmiotu,  treści,  objętości  i  spo- 
sobu nabycia,  że  wreszcie  przywięzuje  do  własności,  mianowicie 
nieruchomćj,  uprawnienia  polityczne. 

Nad  tą  rozprawą  wywiązała  się  mianowicie  co  do  podnie- 
sionego przez  autora  charakteru  t.  z.  dóbr  publicznych,  jak 
rzćk,  ulic,  placów,  dróg  ciekawa  dyskusyja,  w  którćj  oprócz 
autora  wzięli  udział  pp.  Bobrztński,  Fierich  i  Zoll.  Kwestyja 
dóbr  cywilnych,  w  kodeksie  cywilnym  austryjackim  w  §§.  286 — 1-88 
omówiona,  dotychczas  była  zaniedbaną  w  literaturze,  a  w  austry- 
jackićj  szczególnie ;  dopiero  znakomite  dzieło  Randy :  Dos  Eigea- 
thumsrechł  nach  dsłerreichischem  Rechtj  I,  1884,  str.  34  i  na- 
stępne wyjaśnia  rzecz  wszechstronnie  i  trafnie. 

Dobra  publiczne  są  rzeczywiście  własnością  gminy,  kraju 
lub  państwa,  przeznaczoną  do  użytku  powszechnego.  Właści- 
ciel, jak  długo  one  są  dobrami  publicznemi,  musi  je  uczynić 
dostępne  dla  użytku  powszechnego,  zresztą  zaś  ma  niewątpliwe 
prawo  własności,  które  mianowicie  wyjawia  się  w  przyzwalaniu 
na  szczególne  używanie,  n.  p.  posta;wienie  kramów  na  placu, 
tudzież  w  rozporządzalnośoi  nieograniczonćj,  jeżeli  dobra  te  wsku- 
tek orzeczenia  władz  przestaną  być  publicznemi,  n.  p.  droga  zo- 
stanie zwiniętą.  Użytek  powszechny  polega  na  takiem  używaniu, 
jakie  jest  możliwe  dla  wszystkich,  zresztą  zaś  zależy  od  rodzaju 
dobra  publicznego.  Tak  drogi  służą  tylko  do  chodzenia  i  jeżdże- 
nia, rzćki  do  komunikacyi  i  innych  celów,  parki  publiczne  tylko 
do  przechadzek. 

Wszelkie,  miarę  tego  powszechnego  użytku  przekraczające 
używanie  tych  dóbr,  szczególnie  np.  alei  i  placów  miejskich  do 
kładzenia  szyn  tramwajowych,  albo  do  przeprowadzenia  wody 
lub  gazu,  musi  być  osobno  od  właścicieli  nabyte  i  polegać  na 
osobnym  tytule  prawnym.  Jeżeli  używanie  ulic  do  tramwigów 
jeszcze  nasuwać  może   pewne  wątpliwości,    bo  tramwaj,   tak  jal^ 


Digitized  by 


Google 


xxv 


droga,  jest  środkiem  komunikacyjnym,  nie  ulega  już  najmniejszej 
wątpliwości,  że  użycie  ulic  i  placów  do  kładzenia  rur  wodoei.')- 
gowych  lub  gazonośnych  wymaga  jako  rzecz,  nie  mająca  związku 
z  przeznaczeniem  publicznem  ulic,  szczególnego  pozwolenia  wła- 
ściciela tej  gminy,  kraju  lub  państwa  —  a  to  tćm  bardziój, 
o  ile  przy  drogach,  placach  i  ulicach  tylko  powierzchnia  jest 
dó  użytku  powszechnego  przeznaczoną,  pod  powierzchnią  zaś 
własność  gminy,   kraju  lab  państwa    nie  jest  wcale   ograniczoną. 

Kwestyje  te  obecnie  mają  szczególną  waHość  praktyczną 
wobec  spraw,  które  co  do  używania  dóbr  publicznych  wywiązały 
się  między  większemi  gminami  (Wiedeń,  Praga,  Kraków),  a  róż- 
nemi  przedsiębiorstwami  prywatnemi. 

W  ciągu  dyskusyi  objawiono  także  zdanie,  że  dobra  pu- 
bliczne gminne,  o  których  mówi  §.  288  k.  cyw.,  winny  być 
wpisane  do  ksiąg  hipotecznych,  ponieważ  tylko  dobra  publiczne 
państwa  z  §.  287  k.  cyw.,  według  ustawy  hiputecznśj  galicyj- 
skiej, nie  stanowią  przedmiotu  ksiąg  publicznych. 

Następnie  na  wniosek  Dra  Easparka  wybrano  komisyję, 
która  ma  zbadać  cały  ostatni  projekt  rządowy  do  procedury 
cywilnćj  pod  względem  jego  wartości  naukowćj  i  praktyczno), 
i  przedstawić    wnioski,  jakie   zmiany    w  nim    byłyby    pożądane. 

W  skład  t^'  komisyi  weszli:  Dr.  Fiebich  Maurycy,  Jaku- 
bowski Faustyn,  Louis,  Hachalski  i  Rosenbłatt,  którzy  mogą 
przybrać  do  swego  grona  innych  prawnikdw. 


FoBiedzenie  z  dnia  30  Onidnia  1885 
Przewodniczący:    Dr.    Fbyderyk    Zoll. 

W  myśł  §.  24  Statutu  Akademii  Umiejętności  przedsię- 
wzięto wybory,  przy  których  wybrany  został  przewodniczącym 
na  rok  1886  Dr.  Fryderyk  Zoll,  zaś  sekretarzem  komisyi  na 
lata  1886  i  1887  Dr.  Franciszek  Kasparek. 


Digitized  by 


Google 


XXVI 


Następnie  zaproszonym  został  c.  k.  radca  Sądu  wyższego 
Louis  na  przewodniczącego  ściślejszego  komitetu,  mającego  sie 
zająć  zbadaniem  projektu  nowej  procedury  cywilnej. 


Foiiedzenie  i  dnia  5  Stycznia  1886. 
Przewodniczący:    Dr.   Fryderyk   Zoll. 

Dr.  RosENBLATT  przedstawił  rzecz  „o  systemie  kar  wię- 
ziennycłi  w  projekci6  nowój  ustawy  karnój  austryja- 
ckićj".  Projekt  zna  cztery  rodzaje  kary  wieziennój:  więzienie 
ciężkie  (Zuchłhaus)^  więzienie  stanu  czyli  polityczne  (Stuałs- 
gefdngniss),  odpowiadające  zamknięciu  w  twierdzy  {Fesłungs- 
haft)  kodeksu  karnego  niemieckiego,  więzienie  {G^ffingniss) 
z  dwoma  odcieniami  w  wykonaniu  i  areszt  {Haft).  —  Szcze- 
gółowy rozbiór  projektu,  zestawiony  z  naukowemi  i  politycznemi 
wymaganiami  odpowiedniego  wykonania  kary  doprowadza  spra- 
wozdawcę do  wyników  następujących.  Przyjęty  za  podstawę  kar 
więziennych  w  projekcie  podział  przestępstw  kryminalnych  na 
trzy  kategoryje  (zbrodnie,  występki  i  przekroczenia)  nie  jest 
uzasadniony.  Rzeczą  odpowiedniejszą  byłoby  podzielić  przestęp- 
stwa na  dwie  tylko  kategoryje  (zbrodnie  i  przekroczenia),  a  tern 
samem  uprościć  także  system  kar  więziennych.  Rozróżnienie  4cb, 
a  względnie  5  gatunków  kary  więziennćj,  które  projekt  wpro- 
wadza, jest  zbyt  skomplikowane,  nieodpowiednie  i  nasuwa  u  nas 
wielkie  trudności  w  wykonaniu,  zwłaszcza,  że  każdy  rodzaj  kaiy 
wymaga  oddzielnych  zakładów  więziennych.  Dla  nowćj  ustawy 
karnój  austryjackiój  zaleca  się  system  kar  więziennych,  rozróż- 
niający tylko  trzy  rodzaje  tćj  kary,  t.  j.  więzienie  ciężkie  za 
przestępstwa  ciężkie  hańbiące;  więzienie  proste  za  przestępstwa 
mnićj  ciężkie  hańbiące  lub  niehańbiące;  wreszcie  areszt  za  prze- 
kroczenia. Więzienie  proste  byłoby  w  przeciwstawieniu  do  wię- 
zienia ciężkiego  zwyczajnie  karą  niehańbiącą  za  zbrodnie ;  tylko 
wyjątkowo,    obok    więzienia   prostego  mogłaby  być    dopuszczone 


Digitized  by 


Google 


XXVII 


orzeczenie  utraty  praw,  jeżeli  to  byłoby  wskazanem  przez  wzgląd 
na  przestępstwo,  o  które  chodzi. 

Więzienie  polityczne  czyli  zamknięcie  (Słaałsgefdngniss) 
jest  w  systemie  kar  więziennych  zbyteczne,  może  je  snadnie 
zastąpić  więzienie  proste,  bez  przymusu  do  pracy  i  bez  utraty 
praw.  Wymiar  kary  więziennój  najwyższej  należałoby  jednak 
w  takim  razie  podwyższyć  do  lat  20.  Odyby  więzienie  polityczne 
miało  być  zatrzymane,  nie  powinno  nigdy  być  dożywotniem.  Wy- 
konanie kar  więziennych  nie  powinno  być  pozostawione  wyłącz- 
nie administracyi  więziennćj,  tylko  należy  takowe  dokładnie 
i  6ciśle  określić  w  drodze  ustawodawczej,  i  to  albo  w  samej 
ustawie  karnćj,  albo  w  odrębnćj  ustawie  o  wykonaniu  kar  wię- 
ziennych. System  celkowy  ma  być  wprowadzony  obowiązkowo, 
nie  zaś  tylko  wyjątkowo.  Dla  każdćj  kategoryi  przestępców  na- 
leży urządzić  odrębne  zakłady.  Gmachy  więzienne  przy  sądadi 
tylko  dla  inkwlzytów  mają  być  przeznaczone.  Przytrzymywanie 
inkwizytów  w  tym  samym  zakładzie,  w  którym  skazańcy  odby- 
wają karę,  winno  być  wprost  wykluczone.  Instytucyja  warun- 
kowego uwolnienia  nie  zaleca  się,  lepiej  uwolnienie  więźnia  przed 
upływem  kary  pozostawić  łasce.  Dla  uzupełnienia  kar  więzien- 
nych konieczne  są  domy  pracy  przymusowo)  i  zakłady  poprawcze. 
Przeprowadzenie  odnośnych  już  wydanych  ustaw  jest  rzeczą  na- 
glącą, termin  przytrzymania  w  domu  pracy  przymusowćj  mógłby 
jednak  być  dłuższym,  niż  na  to  zezwala  ustawa  obecnie  obowią- 
zująca. W  końcu  jako  ogniwo  ostatnie,  popierające  skuteczność 
kar  więziennych,  zalecić  należy  stowarzyszenia,  opiekujące  się 
więźniami  uwolnionymi. 

Nad  tym  przedmiotem  wywiązała  się  ożywiona  dyskusyja, 
w  którćj  wzięli  udział,  oprócz  sprawozdawcy,  pp.  Erztmuski, 
Ełecztński,  Fierich  Maurycy,  Leo,  Czyszczan,  Zoll  i  Bochbmek. 


Digitized  by 


Google 


A 


Digitized  by 


Google 


Rozprawy  Wi^ 


\ 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Rozprawy  Wi^ 


Digitized  by 


Google 


>. ' 


Digitized  by 


Google 


} 


.»f' 


TabJIL 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


/> 


^. 


/v 


-"^  J 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google      \ 


\ 

\ 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Rozprawj/Wydz.hi 


rab.  VI. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


n- 


>i. 


Digitized  by 


Googje 


Digitized  by 


Google 


rah.a\ 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Roip 


TahJ, 


*"'  Cąspiunu, 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Rozprawy  Wy  di.  hisi 


TahXI. 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


L 


i^. 


a 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


M' 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Rozprawjf 


Tahxn: 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


•5 
I 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google 


Digitized  by 


Google