This is a digital copy of a book that was preserved for generations on library shelves before it was carefully scanned by Google as part of a project
to make the world's books discoverable online.
It has survived long enough for the copyright to expire and the book to enter the public domain. A public domain book is one that was never subject
to copyright or whose legał copyright term has expired. Whether a book is in the public domain may vary country to country. Public domain books
are our gateways to the past, representing a wealth of history, culture and knowledge thafs often difficult to discover.
Marks, notations and other marginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journey from the
publisher to a library and finally to you.
Usage guidelines
Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to
prevent abuse by commercial parties, including placing technical restrictions on automated ąuerying.
We also ask that you:
+ Make non- commercial use of the file s We designed Google Book Search for use by individuals, and we reąuest that you use these files for
personal, non-commercial purposes.
+ Refrainfrom automated ąuerying Do not send automated ąueries of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę
translation, optical character recognition or other areas where access to a large amount of text is helpful, please contact us. We encourage the
use of public domain materials for these purposes and may be able to help.
+ Maintain attribution The Google "watermark" you see on each file is essential for informing people about this project and helping them find
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it.
+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can't offer guidance on whether any specific use of
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner
any where in the world. Copyright infringement liability can be ąuite severe.
About Google Book Search
Google's mission is to organize the world's Information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps readers
discover the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli text of this book on the web
at http : //books . google . com/|
Digitized by
Google
i
l^arbarli College Hibrarg
FROM THB BBąpBST OF
GEORGE FRANCIS PARKMAN
(CU8l0fz844)
OF BOSTON
A fund of $25,000, ••tibii«h«d in 1909, the Income
of which \t used
" For the purchase of books for the Llbrary"
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
ROZPRAWY
i
SPRAWOZDANIA Z POSIEDZEŃ
WYDZIAŁU
HIST0BTCZN0-FIŁ0Z0FICZN£60
AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI.
. Digitized by
Google
Digitized by
Google
ROZPRAWY
i
SPRlWOZDAiriA Z POSIEDZEŃ
WYDZIAŁU
HISTORYCZNO-FILOZOFIGZNEGO
Ablemli UiiocMci.
Tom XVIII.
w KR*\KOWIE.
NAKŁADEM AKADEMII.
w OBUKABNI UKI1¥BB8YTBTU JAGIBLŁOŃSKISGO
pod Mnądem Ign. Stolcls.
1886.
Digitized by
Google
Digitized by
Googlo,
. TREŚĆ.
I. Rozprawy.
Str.
PisKOSiKSKi Franciszek: O sądach wyższych prawa
niemieckiego w Polsce wieków średnich. . . 1—68
Kaspabek Franciszek : Prace instytutu dla prawa na-
rodów w przedmiocie prawa międzynarodowego
prywatnego 69 — 144
FiBRiCH Maurtcy: o przysiędze stanowczej i o prze-
słuchania stron jako świadków w procesie cy-
wilnym z uwzględnieniem projektów nowój au-
stryjackiśj ustawy sądowój 146—274
Ułanowski Bolesław : Drugi napad Tatarów na Polskę 275 — 325
II. Sprawozdania.
A) Posiedzenia Wydziału historyczno-filozoficznego ... in
B) Posiedzenia Komisyi historycznej v
C) Posiedzenia Komisyi prawniczśj ix
D) Posiedzenia Komisyi archeologicznej zxi
Dodatek: Sprawozdanie o drugim dziale ksiąg Archiwum
kapituły katedralnej krakowskiej; ks. Ignacego Pol-
kowskiego XZVIII
Digitized by
Google
Digitized by
Google
I.
ROZPRAWY.
Digitized by
Google
Hi.'.
Digitized by
Google
o sądach wyższych
prawa niemieckiego vsr Polsce
wieków średnich,
przez
Dra Franciszka Piekosińskiego.
§. 1. Bezpośredni powód do napisania tój rozprawy.
W tomie IV Rozpraw i Sprawozdań wydziału historyczno-
filozoficznego Akademii Umiejętności ogłosił prof. Bobbzyński
pierwszą część gruntownej swćj pracy „O założeniu sądów
wyższycłi prawa niemieckiego na zamku krakowskim", w któ-
rej przedstawił rozwój sądownictwa wedle prawa niemieckiego
w dawnój Polsce, w epoce poprzedzaj ącój wydanie przywileju
Kazimirza Wielkiego w przedmiocie ustanowienia sądów
I7vyż8zych prawa niemieckiego na zamku krakowskim, a za-
razem rozebrał krytycznie tekst tegoż przywileju i poparł
nowemi wywodami przypuszczenie Naruszewicjła i Helcla
co do prawdziwćj daty przywileju, odkładając rzecz o dzia-
łalnośei sądów wyższycłi na zamku krakowskim do drugiój
części 8w6j rozprawy.
Jakkolwiek mimo upływa lat dziewięciu część druga
m rozprawy nie ukazała się jeszcze, mamy jednak uzasadnioną
nadzieję, że Szanowny Autor, który tyle trudów poświęcił,
tak znaczny zapas materyjałów przewertował, aby ro^aśnić
wyds. uowt T. xyui. 1
Digitized by
Google
Digitized by
Google
8
udzielony sobie przez Helcla wyjątek z wyroku wydanego
pod r. 1450^ przez rajców sześcin miast wielkopolskich, popie-
rając objawione przez Bandtkiego zdanie co do istnienia
osobnego sądu komisarskiego sześciu miast dla Wielkopolski.
Od czasu rozprawy Roepblla pomnożył się znakomicie
materyjał dyplomatyczny, przybyły nowe zagadki. Pokazało
się, ii obok sądów królewskich prawa wyższego niemieckiego
istniały takież sądy także wjobrach klasztornych jJbi^upich.
Zagadka to prawdziwa w obec wyraźnego brzmienia
przywileju Kaziniirzowego , który właśnie dlatego wydany
był za poprzedniem zezwoleniem wszelkiego duchowieństwa,
iżby sąd wyższy prawa niemieckiego ^sl zamku krakowskim
mógł zyskać charakter sądu powszechnego.
Dla rozjaśnienia więc t^j zagadki okazała się potrzeba
oljolt pracy prof. Bobrzyńskiego, poświęconej wyłącznie sądom
wyższym prawa niemieckiego na zamka krakowskim, podjęcia
równocześnie monograficznego opracowania także sądów wyż-
szych partykularnych tegoż prawa. Dogodną ku temu celowi
sposobność nastręr*zała ta okoliczność; iż między rękopisami
przechowanemi w bibliotece jagielońskićj w Krakowie zna-
chodziła się także księga jednego z takich yyłaśnje zagadko-
wych sądów wyższych part^uTarnych, mianowicie sądu wyż-
szego przeznaczonego dla posiadłości klasztoru tynieckiego,
położonych nad rzeką Wisłoka około miasteczka Kołaczyc,
z siedzibą pierwotną na zamku Goleszu.
Rozprawa przeto obsadzie wyższym w gródku goleskim
rozpocząć miała szereg monografij o sądach wyższych party
kulamych prawa niemieckiego w Polsce wieków średnich,
do czego owa księga rękopiśmienna tem bardzićj się nadawała,
iż poczynając akta swe rokiem 1405 a więc terminem
niezbyt odległym od przypuszczalnćj daty założenia owego
sądu 9 dochodziła prawie do połowy wieku XVI, obejmując
tym sposobem cały wiek XV aż po koniec wieków średnich
o nas.
Digitized by
Google
Jakoż podpisany autor zabrał się piloie do tój pracy
monograficzDĆj y pokazało się atoli po dokładnem zbadania
materyjału w owój księdze zawartego, iż nsateryjał ten daje
wprawdzie dostateczne wyjaśnienie w przedmiocie składa
tegoż sądn/jego zakresu działania i stosunku do sądu wyż-
szego powszechnego na zamku krakowskim, nie wyjaśnia
wszelako faktu powstania tegoż sądu, i jemu podobnych, dalój
pierwotnych zawiązków sąJów tych i faz przejściowych, któ-
regoto przedmiotu również żadno z dzieł prawniczój literatury
naszój dostatecznie nie opracowało.
A jednak podając uczonym badaczom monograficzny
opis sądu wyższego w gródku goleskim, wypadło z rzeczy
porządku powiadomić choć po krotce czytelnika, jaki był zawia-
zek sądów wyższych partykularnych prawa niemieckiego
w dawnćj Polsce, skąd początek swój wzięły i jaką była ich
pierwotna organizacyja w epoce poprzedzającćj tę chwilę,
odkąd księgi pozostałe o organizac}ji i działalności tych są-
dów dokładne nam dają wyjaśnienie.
Zniewolony był przeto autor zarządzić w tym kierunku
poszukiwania wśród bogatych naszych zbiorów dyploma-
tycznych średniowiecznych, jakicmi się już poszczycić możemy,
a chociaż rezultat osiągnięty w znacznćj c/ęści wymagania
autora zadowolnił, okazało się przecież, iż wiadomości z tych
źródeł zaczerpnięte, przekraczają zasobnością swą znacznie te
ramy, jakie słowu wstępnemu do drobnćj zresztą , monografii
o sądzie wyższym w gródku goleskim zakreślić wypadało,
i że to sjowo wstępne jako osobną rozprawkę pirócić należy.
Tak powstała niniejsza praoa, którćj stroną ujemną
jest właśnie to, iż przeznaczona pierwotnie tylko jako jeden
ustęp do innćj pracy, nie wyczerpuje dostatecznie przedmiotu
ani tćż jest z należytą gruntownością napisana. Sądzę jednak
iż do przebaczenia mi obudwu tych usterek tćm więcćj prawo
rościć sobie mogę, gdy jak wiadomo, zapas naszych doku-
mentów średniowiecznych drukiem ogłoszonych, przeniesie
Digitized by
Google
cyfrę dwanastu tysięcy, że zatem samo rozpatrzenie 8ię
szczegółowe w tym olbrzymim zapasie daleko więcej sto-
sankowo pochłonęłoby czasu i pracy, niż jój na rozprawę
o tak szczupłych rozmiarach poświęcić można.
§ 2. Osadnictwo na prawie niemieckióm w Folsoe wieków
średnich.
W dziejach ekonomicznego a po części nawet społe-
cznego rozwojn Polski wieków średnich jest bezsprzecznie
jednym z najdonioślejszych czynników zakładanie wsi i miast
prawem niemieckióm.
Ohcj zwyczaj na naszą przeszczepiony glebę, sprzyja
jące to dla siebie znal9zł warunki , więc tH odrazu głębokie
w średniowierznćm społeczeństwie naszóm zapuścił korzenie,
zrósł się z potrzebami jego, korzystne dlaA tak pod względem
materyjałnym jak i społecznym wydając owoce. Wytworzył
OD w tćm społeczeństwie klasę mieszczańską złożoną z zdol-
nych rękodzielników i przedsiębiorczych kupców, pośredni-
czących w handlu między Wschodem a Zachodem , podniósł
moralnie i materyjalnie wieśniaka, przemieniając go z ubo-
giego prawie niewolnika w zamożnego i swobodnego kmiecia.
Jemnto kraj nasz zawdzięcza powstanie handlu i prze-
mysłu i szybki rozwój rolnictwa w XIV i XV wieku, jemu
społeczność nasza swój znakomity zmysł kolonizacyjny, a
w skolonizowaniu Rusi przez I^jlskę czynnik ten najważniejszą
grał rolę. I jeśli na jakiem polu, to na tem przedewszystkiem
Polska jako pośredniczka w przeszczepieniu cywilizacyji za-
chodnićj na Wschód najświctniejszemi poszczycić się może
rezultatami.
Lecz w czćm leżała tajemnica, że zakładanie wsi i miast
prawem niemieckićni; tak popularnćm się stało, że tak ducho-
wieństwo jako i rycerstwo starało się jakby o wielką łaskę
o uzyskanie przywileju monarszego na Teuton, w czćm nawet
przodowali monarchowie przenosząc wsie z prawa polskiego na
Digitized by
Google
6
niemłeckie lab zakładając nowe wprost na prawie niemieckióm
na surowym korzenia.
Tajemnica w tćm polegała, iż wieś na prawie niemieckićm
osadzona przy nadzwyczaj prostój swćj i pojedynczej organi-
zacyji, zaspakajała wszystkie niemal potrzeby tak ladnodci
wieśniaczej jako tńż dwom i wystarczała sama dla siebie
jnż prawie zapełnię, ie dalój przynosiła każdema materialne
korzyści, ktokolwiek z osadnictwem na prawie niemieckićm
wszedł w związek, a więc w pierwszój linii tak dworowi
jakotćż wieśniakonl, w drugiój dachowieństwa i monarsze,
a wreszcie oałema społeczeństwa naszemn.
Dość zresztą porównać ówczesny stan wsi istniejących
na prawie polskićm z osadami założonemi na prawie niemiec-
kićm, aby się i)rzekonać , że jak wieś polska jest rzecby
można rezultatem pierwotnego instynktowego tylko dzia-
łania człowieka do utrzymania swego samobytu, bez poczucia
jakichkolwiek wyższych potrzeb i bez dążenia do zaspokojenia
takowych, przyeiśnionego nadto mnogością danin i posług
różnorodnych na rzecz dworu monarszego, bez rachuby i bez
względu choćby one nawet ruinę tćj jednostki za sobą pocią-
gnęły, włóczonego po najrozmaitszych sądach wojewodziiiskich,
kasztelańskich i całćj zgraji różnych poborców i mytników
w odległe nieraz miejsca, obkładanego tamże przeróżnemi
karami, których egzekucyja była istnem rozdrapaniem i roz-
marnowaniem wieśniaczćj fortuny, pociąganego wreszcie do
tćj w wysokim stopniu dokuczliwćj dziesięciny snopowćj,
która nie dozwalała wieśniakowi zwieść sprzętu w dogodnćj
chwili do stodoły, dopóki nie zjawił się dzicsięcinnik i dzie-
sięciny na polu nie wytyczył, choćby sprzęt cały zgnić miał
wśród słot i niepogody, tak wieś osadzona na prawie nie-
mieckićm jest aż do najdrobniejszych szczegółów prostem
przeciwieństwem tego obrazu: wszystko tam obmyślane, co
potrzebne, aby nietylko wszelkie uciążliwości od wieśniaka
odsunąć, nietylko byt mu spokojny zapewnić, ale także zaspo-
Digitized by
Google
1
koić wszystkie jego potrzeby na miejscu a nawet utrzymać
go na pewnym stopniu zamożności.
Zobaczmy w jak prosty sposób len cel umiano osiągnąć.
Za przykład niech nam posłuży posiadłość rycerska, gdyż
na nicłi najwybitnićj okazywały się korzystne skutki zasadza-
nia na prawie niemieckićm.
Wyobraźmy sobie szmat lasu około 40 włók t. j. 1200 ^'^' " '^^
morgów liczący, w nim drewniana chałupa i niewielka ^mo-
że kilkanaście a najwyżćj kilkadziesiąt morgów obejmująca^
polana nprawnćj roli, tyla ile starczą siły d^orskićj czeladzi
na jćj uprawę , to mnićj więcej przeciętny obraz posiadłości
szlacheckićj w XIII wieku. Czeladź dworska złożona z za-
knpnych lub odziedziczonych niewolników, oddaje się uprawie
roli na rzecz dworu, paszeniu bydła i trzody na paśnikach
leśnych, na bukwi i żołędzia, tudzież doglądaniu barci. Rybo-
łóstwo i polowanie uzupełniają rubrykę dworskich dochodów.
Wieśniak jako osadnik, jctóryby nie był niewolnikiem dworu,
jest w posiadłościach szlacheckich ówczesnych nader rzadkićm
zjawiskiem, pochodzącćm z bardzo nielicznych w tym kierunku
monarszych nadań; swobodny zaś osadnik, garnął się głównie
do królewszczyzn lub posiadłości kościelnych i klasztornych,
w których z powodu egzempcyjnych przywileji monarszych
miał zapewniony byt o wiele znośnicjszy.
Jakżeż inaczćj wyglądać będzie ta posiadłość szlachecka,
jeśli się uda rycerzowi uzyskać przywilej od monarchy na
założenie wsi prawem niemieckićm. Wnet zjawi się zasadżca,
który podejmie się osadzenia nowej wsi na surowym korzeniu
i asakupi sobie od dworu odrazu sołtystwo w tćj nowćj osadzie
za kilkanaście lub kilkadziesiąt grzywien. To pierwszy gotowy
pieniądz w znaczniejszćj samie, jaki wpływa do pustej dotąd
kalety szlachcica. Równocześnie zawarty zostaje układ obejmu-
jący warunki lokacyji, mianowicie ilość łanów przeznaczonych
pod nową osadę, prawa i obowiązki sołtysa, prawa i obowiązki
przyszłych osadników, unormowanie sądownictwa oraz sposobu
Digitized by
Google
8
uiszczania dziesięciny i wysokości onćjże. Układ ten spisany
zostaje w formie jednostronnego przez dwór wydanego i przy-
szłemu sołtysowi wręczonego przywileju, który tenże w miarę
potrzeby dworowi lub włodarzowi dworskiemu okazywać jest
winien. Potem następuje wymiar łanów przeznaczonych pod
nową osadę. Sołtys to miernik zarazem, zna się na objętodci
łanów cay to wielkich czy małych, frankońskich, magdeburskich,
flamandzkich, szredzkich czy chełmińskich, zna tóż sposób
mierzenia, bo są w tóm pewne tajemnice: zupełnych nieużytków
nie wlicza się w rozmiar wcale, a ogólną powierzchnię łanów
wymierzać trzeba w figurze gieometrycznćj wedle możności
jak najbardzjćj zbliżonćj do czworoboku lub prostokąta. Po-
łożenie topograficzne lasu wskaże, czy powierzchnię tę można
wymierz)ć w jednćj ręce czy tćż w dwóch lub więcćj. Tak
wymierzona powierzchnia zowie się miarą, jćj granice ścianami,
las pozostały po za tą miarą, poza ścianami, o ile zostaje
póżniój pod uprawę wzięty, zowie się przymiarkiem, zaścian-
kiem, zbytkiem, po łacinie excrescenłiae agronim, residuitateSy
extremitates, remanenłiacy siiperfluitates , po niemiecku uber-
schaar, skąd powstały póżniój uasze obszary dworskie, o czćm
jeszcze słówko niżćj.
Skoro miara już jest ograniczona, następuje wymiar
pojedynczych łanów znowu wedle możności jak najregularniej-
szych, każdy łan przez całą długość lub szerokość miary od
jednćj ściany do drugićj *). Przypuśćmy, że powierzchnia
przeznaczona pod nową osadę czyli miara wykazuje trzydzieści
łanów, to z takowych dwa wolne od wszelakiego czynszu
') Nie zawsze następował wymiar łanów równocześnie z Wy-
daniem przywileju lokacyjnego, zdarzało się bowiem dość
często, iż w przywileju lokacyjnym podano tylko w przy-
bliżeniu liczbę łanów, jaką lokacyja objąć ma, zostawiając
wymiar pojedynczych łanów czasowi, w miarę zgłaszających
się osadników.
Digitized by
Google
stanowią uposażenie sołtysa, dwa idą pod wspólne paświsko
zwane pospolicie skotnicą lub wygonem; a jeśli kościół istnieje
lub ma być założony, tedy jeszcze dwa łany wolne od czynszu
przeznaczone zostają na uposażenie kościoła, reszta pozostała
26 a względnie 24 łanów to kmiece role czynszowe przezna-
czone dla przyszłych osadników, o których sprowadzenie sołtys
się teraz troszczyć będzie. Czynsz z takićj kmiecćj roli czyli
z łanu, stale na św. Marcin opłacany, wynosi około połowy XIV
wieku mnićj więcćj 12 do 24 groszy, dziesięcina pieniężna
z łanu połowę lub nawet "/, czynszu, najczęścićj wiardunekcgyli^
12 gr. z łanu, a zwracamy uwagę, że w tćj epoce szło 14
groszy na czerwony złoty węgierski ^).
Wszelako nie zaraz po założeniu wsi na prawie nie-
mieckićm czynsz ten staje się płatnym. Powierzchnia prze-
znaczona pod nową osadę nie posiada jeszcze aoi skrawka
uprawionćj ziemi, całą miarę pokrywa las starodrzewny Inb
przynajmnićj gaj. Trzeba zatćm dać osadnikom czas, iżby
sobie przedewszystkićm las wykorczowali i w uprawną za-
mienili rolę. Przypuszczając, iż każdy osadnik zdolen jest
wykorczować sobie przecięciowo dwa do trzech morgów sta-
rego lasu w ciągu jednego roku, a gaju nawet więcćj, na-
dawał dwór osadzie tak zv7ane lata wolnizny od kilkunastu
do dwudziesta lat, w ciągu których osadnicy wolni byli od
czynsza i dziesięciny, których oplata dopićro po upływie tych
lat wolności rozpocząć się miała.
Oprócz łanów zostaje jeszcze wymierzonych kilka Inb
kilkanaście tak zwanych zagród czyli ogrodów lub dworzyszcz
*) Środkiem wsi zazwyczaj prowadzono drogę, wzdhiż którćj
wyznaczone zostały miejsca na ogrody i dworzyszcza dla
nowych osadników. Dworzyszcza ;te nie przylegały zaraz
do drogi, lecz były nieco głębićj wpuszczone, aby rozszerzając
drogę wytworzyć plac dla przekupniów i rzemieślników
podczas targów i jarmarków. Zwało się to nawsiem, a do-
chód z nawsia często przypadał sołtysowi.
W7di. iloMl T. xviu. 2
Digitized by
Google
ijących każde około 2 morg()w. Przeznaczone one są dlą,
§Imk6w, i)ricc przede wszy stkiem dlą rzeźników, pieką:
ewców^ dla karc/marza^ kowala a, nawet, dla ła^iębnik%
ładnik o ile możności wjszystkie swe potrzeby mógł
a miejsca zaspokojone. Pierwotny zagrodnik bowiem^
jski rzemiedlnik.
Tawet sądownictwo b^ ło na miejscu. Sołtys wraz z ławą
I z siedmiu ławników, wybranych z pośród miejscowycłi
tów, wykonywał sądownictwo wszelakiego rodzaju tak
e jako tóż karne, z wyjątkiem niewielu ciężkicli spraw,
•ozstrzygały się ląa sądach wielkich, trzykroć do roku
CDOŚci włodarza dworskiego odbywanych. Bo sołtys
iv^nik zarazem, on obeznany jest ze sposobem gajenia
rwania sądów wedle prawa niemieckiego^ on zną,
niejsze przepisy tegoż prawa co do obligacyj, zastawów^
spadkowego i t. d. on tćż niewątpliwie jest instruktorem
ych ławników co do przepisów Teutonu, boć trudno
osadzie, postarać sic^ o księgę prawa i o ludzi piśmien-
joby w tćj księdze przepis prawa odszukać, odczytać
mieć potrafili.
iprócz dwóch łanów wolnych od wszelkićj daniny otrzy-
jeszcze sołtys jako dalsze uposażenie szósty grosz
1 z łanów kmiecych, trzeci grosz wszelkich kar i opłat
'ch, zazwyczaj także czynsze z jatek rzeźnych, stra-
chlebnych i szewskich, karczem, młynów i sadzawek,
edy nawet barcie i łowy, w zamian za to winien był
^ę rozległości osady i stosunkowo chojniejszego uposa-
wego bądź samojeden, bądź tćż samowtór lub nawet
ŁCĆ na zdatnym koniu, uzbrojony wedle przepisu przy-
stawić się na wojnę w miarę potrzeby, towarzyszyć panu
czyto na sądy, wieca lub sejmy, czy na dwór, wjeszcie
za posyłkami pauskiemi.
ddna zagroda czynszowa przeznaczona była dla kar-
li, którjr wyrabiał piwo; a jeśli w osadzie znałazła hi^
Digitized by
Google
11
ft<M»ka, wnet isjawił się i młynans^ który i sadzawkę rybną
wykopał i jas urządził i .młyn wybudowała aby osada zboże,
a kariBzmarz słód miał gdzie mleć. Nadto młynarz to mechanik
w całym tego słowa znaczenin: on w miarę potrzeby poba-
dnje dwór i budynki gospodarcze dla pana swego, on potrafi
zrycbtować stoły i ławy i inne potrzebne sprzęty, on nawet
zna się na opalisadowaniu gródka, na wystawieniu wieżyc
olironnych i planków.
I oto obraz wsi na prawie niemieokiem osadzonój. Po
upływie lat wołnizny w jakżeż odmiennóm położeniu znajdują
się wszyscy ci, którzy się na przywileju lokacyjnym oparli.
Więc najprzód dziedzic, który z swój obszernój posia-
dłości pokrytój starodrzewem krom zaspokojenia niezbędnych
potrzeb do życia przez chodowie bydła i trzody, żadnych
zgoła nie ifaiał dochodów, obecnie z pozostałych mu 20 łanów
czynszowych pobiera rocznie bez żadnych trudów lub przy-
łożenia się swego 20 do 30 czerwonych złotych w szerokich
groszach praskich, oprócz dochodów z sądownictwa i innych
drobniejszych, lecz co ważniejsza to to, że gdy w przywileju
lokacyjnym zastrzeżonóm jest, iż kmiecie winni dworowi
kilka dni dó roka zadarmo w polu pracować , mianowicie
oprawić pole pod jary wysiew i ozimy, zasiać a w czasie
żniw zebrać i zwieść do stodół, tedy przybywa dworowi,
ograniczonemu dotychczas na nieliczną czeladź dworską, rąk
do ^aćy, poczyna on rozszerzać także swoje gospodarstwo
dilrorskie czyli folwarczne, kbrczuje owe poza miarą, poza
śdaną miary pozostałe powierzchnie lasu, owe uberschary,
bo już tna siły do ich obrobienia i uprawy, i tym sposobem
powstaje gospodarstwo folwarczne na większą skalę, dzisiejszy
dworski obszar, którego nazwa właśnie z tych iiberscharów
początek swćj bierze, podczas gdy miara stale wsią się nazywa.
Ma tćż dziedzic wszelaką wygodę z sołtysa, który mu
wszędzie a zwłaszcza na wojnę zbrojno towarzyszy i z mły-
narte, który mu zastępuje miejsce domowego mechanika.
Digitized by
Google
12
Z owych 24 wieśniaków, którzy tu przed laty na wieśó
o świeżćj lokacyji z gołemi prawie rękami przyszli, mamy
dzisiaj 24 zamożnych kmieci. Kaidy z nich załogę, jaką dostał
od dwora w bydle i ziarnie na pierwsze zagospodarowanie,
już dawno dworowi w latach wolnizny zwrócił: obecnie po-
siada on oprócz wspólnego paświska i wspólnego użytku
z lasu dworskiego na opał i budulec, łan ziemi uprawnój
na wyłączną własność, z którego opłaciwszy czynsz dziedzi-
cowi i dziesięcinę wiardunkową kościołowi a nadto niewielką
królewszczyznę monarsze, do jakiój wsie na prawie niemieckiem
założone, były obowiązane, a która przywilejem koszyckim
z r. 1374 ostatecznie na dwa grosze z łanu określoną
została, już więcój do żadnych prestacyj nie był pociągany
krom kilku dni roboczych przez rok dla dworu i dwóch
obiadów dla włodarza dworskiego podczas wielkich sądów;
trzeci obiad ciążył już na sołtysie. A jeśli nawet co
przewinił, nie pociągano go do grodu, nie ciążył go niemiło-
sierny komornik lub służebnik grodowy, lecz stawał w własnój
wsi przed swoim sołtysem i ławą złożoną z najbliższych są-
siadów, a w sądzie tym nikt nie miał interesu gnębić go nad
słuszność, gdyż tak sołtysowi jako i dziedzicowi zależało na
tćm, aby wieśniacy bezprawnie uciskani nie uciekali z roli,
iżby przez to łany nie pustoszały.
Wreszcie i sołtysa położenie było bardzo ponętne, a to
nie tylko pod względem materyjalnym lecz nawet pod wzglę-
dem moralnym. Niewielką on gotówkę przyniół z sobą zaku-
pując przed laty u dworu sołtystwo istniejące dopićro w na-
dzieji w pośród puszczy, którą poprzednio wykarczować
trzeba było. Dziś oprócz dwóch łanów będących własnością
sołtysa a więc wolnych od czynszu, pobiera on dochód znaczny
z czterech łanów czynszowych, z zagród, jatek, kramów,
młyna, sadzawek, kar sądowych i t. d. a dochód ten roczny
pewnie nie wiele mniejszy, jak cena jaką przed laty za całe soł-
tystwo zapłacił. O moralnych sukcesach sołtysa niżój powiemy.
Digitized by
Google
13
Lecz nietylko dla tych^ którzy przy zakładaniu osady
na prawie niemieckićm, jako bezpośredni działacze występo-
waK, płynęły obfite korzyści; płynęły one i dla tych, którzy bardzo
mało Inb nawet nic się do takich lokacyj nie przykładali.
Mam tn na myśli w pierwszym rzędzie kościół^ który
przychodził do znacznych dochodów z dziesięcin takich ob-
szarów, z których dotychczas żadnych dziesięcin nie pobie«
rał.I rzecz dziwna, że właśnie kościół największe nowym lokaoy-
jom stawiał trudności, obstając przy żądaniu oddawania dziesię-
ciny snopowój zamiast małdratowój lub pieniężnój , mimo iż
dziesięcina snopowa połączona z obowiązkiem wieśniaka cze-
kania ze sprzętem, dopuki dziesięcinnik nie przyjedzie i dziesię-
ciny sobie w polu nie wytyczy, i z dalszym obowiązkiem odwie-
zienia tój dziesięciny dziesięcinnikowi do jego stodół, była
dla wieśniaka ciężarem niezmiernie uciążliwym, rujnującym
go nieraz pod względem ekonomicznym, jeśli n. p. czekając
na dziesięcinnika nie zdążył^ze sprzętem umknąć z pola przed
słotami. A dodaó należy, iż o ile nam daty przywileji
wslcazują, dziesięcina pieniężna była czćmś cięższem jak
dziesięciną, jeśli l)owiem ń. p. przy czynszu po 16 lub 18 gr.
z łanu, zastrzeżona jest dziesięcina po gr. 12, albo przy czyn-
szu po 12 gr. z łanu dziesięcina w wysokości gr. 6, to taka
dziesięcina nie dziesiątą lecz trzecią lab dwie piąte części
dochodu przedstayria.
Mimoto kościół upomie obstawał przy dziesięcinie sno-
powej, więc gdy król Kazimirz Wielki począł na szeroką
sludę zakładać wsie na prawie niemiecki^ lub przenosić
wsie z prawa polskiego na niemieckie, przyszło do ostrych
zatai^w między królem a biskupem krakowskim Bodzantą,
że król był aż zmuszony dla wywarcia odpowiedniego nacisku
na biskupa, wydać edykt powszechny zabraniający kmie-
ciom i osadnikom odstawiania dziesięciny biskupowi lub ko-
ściidom na własnych wozach, a nawet niektóre dobra
Digitized by
Google
14
biidrapie mianowicie klacz Rftdłowcrki i TTszewski sekweHirem
obłożył %
SMićtjlo się ba ttm, te Bodzanta o tyh jedynie nrtą^
piły it seswolił, aby tylko w ziemiach po prawym brzegi
Wieły położonych, od księstwa f^iwięcimekiego poczynając
ał po gnmioe Raiii i Węgier z nowjrch osad bralią była
driaBięcina wiardnnkowa. Zresztą tylko wójtonCi i sołtysom
z łaii6w wójtowskich i sołtysich i to najwyżej z cztei<eeh
słnłyć miał przy wilćj aiszezania dziesięciny piemężnij fldiasto
snopowój ').
Pa&Btwo z iokacyj na prawie niemieckióm w kilku kie-
rankacłi znakocnite odnosiło korzyści. Przedewszystkiem pod
względem ekonomieznym: ogromne powierzchnie leśnych pust-
kowi preemienaly się w uprawną rolę, nadając ojczyźnie
nascój coraz bardziój ceclię kraju rolniczego, w miastach po-
częty się rozwijać handel i przemysł, kwitnąć rękodzieła.
Pod względem oówiaty lokacyje na prawie niemieckiem
znamionują wielki postęp i to postę)» ten prawdziwy, któi-y
się nie ogranicza do indywiduów lub do nielicznćj garsfti
osób wybranych, lecs- odraza całe klasy społeczne oganiia.
') 1362 . . Quod licet alias ex guibusdam causis prOhibu*
crimus et prohiberi mandauerimus kmełhonibus seu ćohnis
djfocesis CracouiensiSy ne decimas prediales fnAgum Siui-
rum tam episcopo gnam aliis ąuibusaimąue clericis
debitas suis curribus conducerenty sictit condućebaniut
tempofibtts rectroaetis . . . Kod, Kał. kr. I N. 195.
1334 . . . ąuamuis rillas episcopales ątiosdam scilicet
RadloWf Yswaniy Bcsadky^ Zauada, PrzedscziczajJodloua^
Pasecznaj Nemsyno, in qua hereditate locałe sunł due
viUe, mddicet Reepmnyk et Rosumberk, CunoU) et Bucaue
recipi et intromitti de eisdefn nostris officialibus mandas-
semuSy non causa omninwde retencionis, sed ius seruitutis
regalis in eisdetn reąuirentes . . . Kod. Kał. kr. 7, N. 198.
•) Bandtkib, Jus Polonicum p. 164, art» I i UL
Digitized by
Google
15
W miejsce n6tępaj%cój zwolna klasy wiośmacz^ pier-
wotnego naszego społeczeństwa, która żadnćj zgpła niezar
znawszy oświaty i bez jakiójkolwiek nadziei w lepszą przy-
szłość, uciskana licznemi prestacyjami i posługami publi-
cznenii lub na rzecz, swych dziedziców, istniała t}'lko niemal.
o tyle, o ile. ją, zwierzęcy instynkt zachowawszy do utrzy-
msMUft właanego bytu. przynaglał, powstawała ki sa Ziimo-
^jch kmieci, która wolna od wszelkich ucisków i udręczeń
z 9wolK>dną myślą nielylko chętnie oddawała się pracy, któ-
rćj owoce byt jój przedewszystkiem polepszały, ale nadto.
powołana do samorządu gminnego, mając c^yto w sądzie ła-
wniczym roztrząsać i rozstrzygać spory i wymijdywać wyroki
na zasadzie prawa niemieckiego, czy to w radzie- gminnćj ob-
myślać środki i wydawać wilkirze w przedmiocie dobra i po-
rządku publicznego, rozwijała, się umysłowo w najlepszym,
bo w społecznym kierunku. Nie zaznawała ona wprawdzie
na^ szkolnych, lecz poznawała naukę społecznego porządku.
Obok kmieci powstawała z lokacyj na prawie niemie-
ck;em. inna je«9U)ze wyższa klasa, społeoioia^ Masa wójtów
i sołtysów.
Jak w pierwotnym ustroju naszym społecznym pomię-
dzy wieśniakiem a rycerzem znakowym czyli szlachcicem,
istniała klasa pośrednia pół szlachty, włodyków, tak przy
wzrastającem ciągle osadnictwie na prawie niemieckiem,
w miejsce nbożęjącćj zwolna klasy włodyków i sznkającćj
sobie, na Rusi lepszćj przyszłości, powstaje klasa sołtysów,
Sołtys u nas jeśli nie jest przybyszem, to z kmiecia
bogatego lub z rodu sołtysiego pochodzenie swe bierze: na-
leżałby przeto do klasy wieśniaczćj. Powołany wszelako z je-
dnćj strony do wykonywania sądownictwa i utrzymania po-
rządku publicznego w swojej gminie, z drugićj zaś strony
do słożby wojennój jako żołnierz należycie wedle przepisu
przyi^ilejn uzbrojony, stał się w społeczeństwie naszćm bar-
dzo potytepzną jednostką. Ubogiego włodykę nie stnć było
Digitized by
Google
iadną miarą ani na tak dobrego konia ani na taką zbroję,
na jaką stać było i do jakićj przywilejem lokacyjnym obo-
wiązany był zamożny sołtys.
Ten tóż więc charakter dobrego żołnierza królowie nasi
ceniąc przedewszystkiem u sołtysów, wynieśli ich odrazu do
wyższój klasy społepznój, a choć ich nie zrównałi z włody-
kami; dali im jednak podwójnie tak wysoki pokup za głowę
Inb ranę, jak był za głowę lub ranę zwyczajnego kmiecia
nałożony *). Tego przywileju wyższego pokupu za głowę
i ranę używali także ci kmiecie, którzy w lokaeyjach, gdzie
sołtys lub wójt z mocy przywileju samowtór lub samotrzeć
na wyprawę wojenną wyruszyć był obowiązany, sołtysowi
na tę wyprawę jako żołnierze towarzyszyli (mUes factus de
cmethane).
Skoro więc osadnictwo na prawie niemieckióm tak zna-
komite zarówno dla państwa i kościoła, jak dla dworów, soł-
tysowi kmieci sprowadzało korzyści, nic dziwnego, iż tak głę-
bokie w naszćm społeczeństwie zapuściło korzenie, że nawet
jeszcze w KYIII wieku spotykamy się z nowemi nadaniami
prawa niemieckiego.
Pierwsze _08ady niemieckie na obszarach dawnój Polski
pochodzą już z drugićj połowy XII wieku. Pojawiają się one
nąjpierwćj na Szlązku. Już w przywileju fimdacyjnym kla-
sztoru Cystersów lubiązkiego z r. 1175, wydanym w Grodzisku
') XCVIL Militi vero fmnoso slachcie bO marcas, scarta-
bello 30 marcaSf milUi creato de scuUeto vel cmethone 15
marcas pro capite: item militi slachcie pro vulnere 10 mar-
cas^ scartabello 5 marcas, sculteto vel cmętonifactis mUilibus
3 marcas pro vulneribus statuimtis persolvendas.
L V. Cmeto occidens cmełonem pro poena homicidii ca-
słellaniae in qua homicidium commissum fueritj vel ei, cui
ius persuaserit 4 marcas^ consanguineis vero sive amieis
proximioribus 6 marcas decernimus persokendas.
Helcel, Starod. pom. I. str. 93, 119.
Digitized by
Google
1?
przez Bolesława WysokiegO;^ znajduje się wzmianka o Niem-
cach kolonistach; których książę z pod prawa polskiego wy-
łącza ^).
Z ziemi wieluńskiej Tuto niemiec wspomniany jest w do-
kumencie Monacha patryjarcby jerozolimskiego z r. 1198^
jako nadawca klasztorowi miechowskiemu wsi położonej pod
Budą *).
W Wielkopolsce Władysław Odonicz nadając w roku
1210 na synodzie borzykowskim Winemarowi opatowi pfor-
te&akiemn w opolu przemętskiem różne posiadłości w celu
założenia tamże klasztoru Cystersów, dozwala mu zarazem
osadzania wsi Niemcami na prawie niemieckiemu z uchyle-
niem wszelkiego prawa polskiego ^).
Na Kujawach książę Ziemiomysł nadaje w r. 1223
krzyżownikom gwieździstym w Inowrocławiu swobodę wedle
prawa niemieckiego dla trzech wsi: Marulewy, Batkowo
i Szropsko ^) ; a w r. 1237 spotykamy już Niemców i na Ma-
zowszu, mianowicie w Płocku %
Do Małopolski przybywa znaczniejszy zaciąg Niemców
II schyłku panowania Leszka Białego. W tym bowiem cza-
sie ozyskuje Iwo biskup krakowski od Leszka Białego swo-
body dla Niemców osadzić się mających w kasztelaniach kie-
leckiej i tarskiej V*
W latach 1228 i 1230 spotykamy w spółczesnych do-
*) B&sching: Die Urkunden des Kłosters Leuhus N. L
*) Kod. Wielkopolski I, N. 34.
«) Kod. Wielkopolski I, N. 66.
*) Bzyszcz. Muczk. I, N. 17. ^
^) Kod. Mazowiecki N. 11.
*) 1227. JiberłaUs eł immuniłałes, quas dUectus JUius no-
bUis uir L. dux polonie super TeiUonicis in terriioriis
KUciensi et Tarsensi casteUanianm locandis... Kod. kat.
hrak. /, N. 17.
W^tU. Uosot T. XTUI. ^
Digitized by VjOOQ IC
18
kamentach Piotra sołtysa krakowskiego, co dowodzi istnie-
nia jut w tern mieAde znaczniejszej osady niemieckiej ').
Wcześnie też, bo jeszcze w pierwszej połowie Xin wie-
ka ukaanją się osady niemieckie na podgórzu tatrzańskiem.
Mianowicie otrzymnje w r. 7234 Teodor wojewoda krakow-
ski od Henryka Brodatego przywilej osadzania Niemców nad
Dunajcem i jego przypływami w okolicy Nowego targu %
a w r. 1244 zakłada Bolesław Wstydliwy Podoliniec aa pra-
wie niemieckiem ^).
Wszelako dopiero w drugiej połowie XIII wieku stają
się osady niemieckie w Małopolsce częstszemi. Pierwszą wsią
osadzoną przez biskupów krakowskich na prawie niemie-
ckiem są Biesiadki; które w r. 1269 od Pawła bisk. krakow-
skiego przywilej prawa niemieckiego otrzymały , drugą 6ar-
lica założona prawem niemieckiem w r. 1274 na wzór mia-
sta Sk9ly *).
Snąć jeszcze pod te czasy bardzo znaczny był przy-
plyw do Mąło£ul8ki Sławian zaodrzański^^ którzy przed
uciskiem margrabiów brandeburskich i daków saskich siedzi-
by swe ojczyste o|)U8zczali, skoro w znanych czterech funda-
mentalnych pr/.ywilejacb swobód i ogzempcyj nadanych bisku-
pom i kapitale krakowskiej na wiecach oględuwskim, chro-
berskim, zawichojskim i beszowskim w latach 1252, 1254
i 1255 nie ma żadnej wzmianki o osadnictwie Niemców lub
na prawie niemieckiem '^j.
W XIV atoli wieku, a zwłaszcza za pokojowych rzą-
dów Kazimirza Wielkiego osadnictwo na prawcie niemieckiem
szerokiem płynie korytem, w XV zaś wieku już powszechncm
się staje. •
') Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego, N. 8 i 11.
') Rod. Małopolski I, N. 15.
') Akta grodź. ziem. I, Ń. 1.
*) Kod. kat krak. I, N. 67 i 76.
') Kod« kat. krnk. I, N. 35, 41, 42; i 43.
Digitized by
Google
19
OftftdDiotwo na prawie niemieckiem nie ograniczało się
na samćio lakladanin wsi Dowych, i owszem wieie wsi istnie-
jąoych joi od dawna na prawie pois1<iem przenosEOno na pra-
wo niemieekie. Następowała w takim razie zupełna koma-
saeTJa jaż wyczynionych grantów i dziedzin i nowy syste-
matyczny podział na łany.
Co więcćj, nawet wsie, ktdre nie miały przywileju
prawa niemieckiego, przyjmowały urządzenia osad na pra*
wie niemieekiem załoionych, zacłiowując zresztą prawo pol-
akie. Jnż w statutach Kazimirza Wielkiego czytamy o kmie-
ciach siedzących na wolniżnie na prawie polskiem 'j.
Osady zakładane na prawie niemieekiem lub przeno-
szone na takowe rządziły się bądź wprost prawem magde-
bnrskiem, bądi pośrednio prawem szredzkiem lub chełmió-
ddem. W Małopolsce, Wielkopolsce, Sieradzkiem i Łęczyc-
kiem przeważało prawo szredzkie, na Mazowszu i Kujawach
prawo cłiełmińskie.
Wymiar nowćj osady następował w Ms^opolsce na
łany frankońskie czyli wielkie lub szredzkie czyli nale^ na
Szląsku i w Wielkopolsce obok łanów wielkich frankońskich
iataiały łany małe flamandzkie, prawo chełmińskie przepisy-
wido dla swych osad również łaoy flamandzkie, które póini^
włókami ebełmińskiemi zwano.
§ 3. Sądy wyższo prawa niemi^ckidgo w cgól«.
Wspomnieliśmy wyż^, iż jurysdykcyję sądową we wsiach
na prawie niemieekiem osadzonych, sprawował sołtys z ławą,
złożoną zazwyczaj z siedmiu ławników.
Nie cały jednak obszar spraw cywilnych i karnych
pornczany bywał jurysdykcyji sądów ławniczych, nie
wszystkie też indywidua na prawie niemieekiem osadzone,
*) Bandi^kie: Ius Polonicum 115.
/Google
Digitized by ^
20
jtirysdykcyji tejże ławy podlegały. Sprawy największój wa-
gi, zwłaszcza ciężkie występki karne, zastrzegał częstokroć
dwór własD^ jury adykeyj i , co zaś do osób , to jurysdykcyji
sądów ławniczych podlegali kmiecie i zagrodnicy we wsiach,
mieszczanie po miastach, lecz nie podlegali J[żj^ sołtysi ani
wójtowie.
Stosunek sołtysa czy wójta do dworu na prawie leń-
skiem był oparty. Dwór więc tylko jako lennodawca sołtysa
czy wójta jako wazala swego sądzić był uprawniony. Przy-
wileje lokacyjne nie pozostawiają w tćj mierze żadnćj wąt-
pliwości. Oto stereotypowa formuła określająca jurysdykcyję
M^ przywilejach lokacyjnych: uwalniamy wieśniaków z pod
wszelkićj jurysdykcyji wojewodzińskiej , kasztelańskiej i id.
tak iż wieśniacy tylko przed swym sołtysem, sołtys zaś przed
nami, zwłaszaza gdyby w wymiarze sprawiedliwości opiesza-
łym się okazał lub opornym, odpowiadać winien.
Okazała się więc potrzeba sądów dworskich, raz dla
rozstrzygania spraw większćj wagi, jurysdykcyji dworu za-
strzeżonych, powtóre dla wykonywania sądownictwa nad wój-
tem lub sołtysem.
Obok tego wytwarzały się jeszcze inne sądy wyższe.
Jakkolwiek każda wieś na prawie niemieckiem osadzona miała
swój sąd ławniczy, który wraz z sądem dworskim ostatecznie
wszystkie sprawy cywilne i karne rozstrzygać był uprawnio-
nym, to jednak rzadko która wieś była w stanie mieć swoją
księgę prawa niemieckiego, lub posiadać tak zdolnych ła-
wników, iżby zawilsze sprawy w duchu tegoż prawa rozstrzy-
gnąć byli w możuości , tem bardzićj , gdy sam zwód prawa
rozliczne miał luki, które się dopiero zwolna uzupełniały or-
tylami sądów ławniczych najcelniejszych miast rządzącycli^
się prawem niemieckiem.
W sprawach więc wątpliwych, gdzie ława nie była
w możności wydać orzeczenia, udawała się z zapytaniem po
objaśnienie prawne do innej ławy celniejszćj, złożonej z ła-
Digitized by
Google
21
wników w prawie biegłych : tam tet zanosiły strony ortyla-
mi ławy pokrzywdzone , apelaeyje swe, które również nie były
niczem innem, jeno zapytaniem, czy apelowany orty! odpo-
wiada postanowieniom prawa lub jak wedle prawa być po-
winno *j.
Te więc dwie potrzeby, mianowicie potrzeba jorysdyk-
cyji nad sołtysami i wójtami oraz potrzeba dawania wyja-
śnień w przedmiocie prawa obowiązującego, były źródłem
powstania ponad sądami ławniczemi sądów wyższych prawa
niemieckiego, których trzy katejs^osfie rozróżniamy, miano-
. . ^ ■ - —
\neie:
a) sądy leńskie {ludicium feudale, iudicium sctdtetorum,
lus feudahf lus dictum lenskie), wykonywujące jurysdykcyję
nad wójtami i sołtysami,
b) sądy wyższe w właściwem tego słowa znaczeniu (lus
superiuSy lus supremum) udzielające ławom wyjaśnień pra-
wnych drogą orty Ii lub rozstrzygające sprawy w drodze ape-
lacyji, tudzież
c) sądy komisarskie czyli najwyższe.
Sądy leńskie i komisarskie w sądach dworskich począ-
tek swój mają.
§. 4. Sądy leńskie.
Prawo leńskie stanowi, iż lennodawca jeśli wazala swe-
go przed sąd stawić zamierza, z sześciu conajmniej wazali
i siódmego, któryby oskarżonego lennika pozwał, sąd złożyć
winien ').
My najdawniejsze wskazówki składu sądów leńskich
a nas posiadamy z lat 1282, 1299 i 1337. Mianowicie znaj-
') W miastach rada miejska dzierżyła władzę ustawodawczą
w swym ręku : w celniejszycb przeto miastach ława u rady
miejskiej objaśnień prawnych zasiągała.
•) Łaski : Cofnntune incliti Polonie Begni jmuHegium, 1506,
str. 257.
Digitized by
Google
22
dnjetny w przywileju klasztom staniąteckiego ż r. 12S2 w przed-
miocie nadania Hartmadowi kapelanowi bocbeńskiemn soł-
tystwa we wsi Brzeźnicy, którą na prawie szredzkiem zasa-
dzić miał, postanowienie, iż sołtys ten nie inaczćj sądzony
byó może, jak przed sądem złożonym z dziewięciu wazali ')•
Wierzbięty natomiast kasztelana przywilej z r. 1299
w przedmiocie założenia wsi Zimnodół na prawie niemieo-
kiem % i Świętosława opata hebdowskiego przy wilcg z r. 13S7
nadający Kunkowi Kunczonowiczowi sołtystwo we wsi Gnno-
wie, określają, iż sąd na sołtysa z siedmin wokych sołtysów
składać się wioien *).
W dobrach duchownych i rycerskich były te sądy leńskie
zrazu tylko przygodne, składane od wypadkn do wypadku w mia*
rę potrzeby. Stałe sądy leńskie mogły i musiały powstać naj-
wcze6nićj na dworach książęcych : raz, iż książęta w pierwo-
tnych przywilejach na prawo niemieckie udzielonych, w róż-
nych wypadkach na dwór książęcy odnosić się rozkazywali %
*) 1282. Edam et ipsum 'scultełum) in nuUo iudieare per-
fniłtimttó, nec stws heredeSj nisi fiat de ipso novem
feodalium presencia medianie. Kod. dypl. Pol. III. N. 58.
*) 1299, Cmethonesąue nosiri nullas respondebuntf nisi co-
ram eodem sculłełOf et si guis predictum nostrum scut
tetum citaueriły coram mdło respondehity nisi corani sep-
tern liheris sctdtełis. Kod. Małop. I, N. 131.
*j 1337. Preterea nullus nostrum scuUetum mU ąuoslihet
suos successores ad alterius ludicij ezamen, ad nostram
tantummodo presenciam citare debebit aut eciam enocwit*,
quo sic euocato per nos in nostra Curia per septem eciam
sctUtetos vicinos ad boe conuocatos ipse iudicabitur et
sui successores. Kod. kat. krak. I, N. 162.
*) 1255. Quafncumque vero causam temiinare non pote-
rintj ad nostram audienciam transmitant, Rzyszcz.
Muczk. II, N. 64.
1^268. Ad nos autem non aliter citabuntur, nisi per li-
teram nostro sigUlo communiłam in catisa iantummodOj
quam solteius non potcst diffinire. Kod. Tyniecki I, N. 36.
Digitized by
Google
95
powtóre, iż znaczna liczba dóbr monarszych na prawie nie-
miei^Mni osadzanych, częstszą składania sądów le&skich na-
stręczała sposobność, a wreszcie, iż książęta w wielu przy-
wilejach nawet co do dóbr duchownych i rycerskich dla dworu
swego prawo sądzenia opieszałego sołtysa sobie zastrzegali.
Wcześfiie więc i to już najpóźoió} w drugiój połowie XIII
wieka musiał istnieć najiwnrąfth kRią^ępych stały sęAda na-
dworny pra\ya nięmiecjiego, który z sołtysów dóbr książę-
cych lub innych wasali sądy leńskie składał.
Wyraźne wspomnienie takiego sędziego nadwornego
prawa niemieckiego na dworze Łokietka spotykamy w przy-
wileju z r. 1306 dla miasta Krakowa, który postanawia, iż
jeśli sprawa iaka przeciw wójtowi krakowskiemu podniesioną
będzie, książę sędziego swego do miasta ześle, aby sprawę
tę wedle prawa niemieckiego osądził ').
Zwał się ten sędzia nadworny landwójtem (Iudtix pny
rineialis^ advocaius provinciałis) a najdawniejsi tacy sędzio-
wie, jakich znamy na dworze krakowskim, są: Wilhelm
w btach 1317, 1318 i 1321, Gkrasz w r. 1324 i Henkyk
S^-HKRE w r. 1336 *).
siedzibą ich był gród krakowski, a sąd sam nosił na
iwę: prawa niemieckiego w grodzie krakowskim (lus^Th^'
łotitcum in castro Cr acoyiensi). Jaki był jednak skład tego
sąda łebskiego w pierwszćj połowie Xły wieku, nie jest nam
wiadome, gdyż nie dochował nam się żaden akt z tej epoki
przez tenże sąd wydany. Przypuścić jednak można z pe-
wnśm prawdopodobieństwem*, iż obok sołtysów z dóbr mo-
narszych znaczny w nim udział brać musieli także rajcy i ła-
wnicy krakowscy, jako nad innych w prawie niemieckiem
Ueglejsi.
') Kod. miasto Krakowa I, N. S.
*j Kod. dyp. m. Krakowa I| str. XŁ.
Digitized by VjOOQ IC
24
Najdawniejszy dotychczas akt sądu leńskiego krakow*
skiegOy jaki posiadamy, pochodzi dopiero z początku drugićj
połowy XIV wieku, mianowicie z r. 1358, *) to' jest z tój
właśnie chwili, kiedy Kazimirz Wielld za przyzwoleniem
wszystkich stanów przeprowadzał reorganizacyję onegoż na
sąd wyższy prawa niemieckiego: skład tego sądu, który je-
szcze podówczas zatrzymał dawniejszą nazwę prawa niemiec-
kiego na zamku krakowskim, nosi już widoczne dlady reor-
ganizacyji w tym kierunku, jaki następnie przywilejem pra-
wa wyższego z r. 1361 uświęconym został. O czem niżój.
Drugim z koleji co do dawności byłby sąd leński w gro-
dzie sandomirskim. Przywilejem mianowicie z r. 1336 król
Kazimirz Wielki bacząc ucisk mieszczan sandomirskich tu-
dzież wieśniaków w opolu sandomirskiem na prawie niemiec-
kiem osadzonych, którzy częstokroć przed sądy pozamiejsco-
we a nawet aż do Krakowa pozywani bywali, postanowił,
iż odtąd tak mieszczanie sandomirscy jakotóż osadnicy nie-
mieccy powiatu sandomirskiego tylko przed swymi wójtami
i sołtysami odpo«via'lać mają z jedynem wyłączeniem spraw
cięższych oraz w wypadkach monarszego pozwu, w których
to razach sądzeni być mają prawem niemieckiem w grodzie
sandumirskim pr^ez sandomirskiego wójta i tych, którzy mu
przydzieleni będą ').
Nic wprawdzie ten przywilej nie wspomina o wójtach
i sołtysach, iż równie przed tymże samym sądem w grodzie
sandomirskim odpowiadać mają, i mogłoby się na chwilę zda-
wać, iż to jest tylko podniesienie ławy miejskićj sandomir-
skićj do rzędu sądu wyższego prawa niemieckiego na powiat
sandomirski; postanowienie atoli, że wójt sandomirski sprawy
te nie w mieście lecz w grodzie sądzić winien, Diemnićj iż
mu mają być przydzieleni osobni asesorowie, nie pozwala
') Kod. Midop. I, N. 253.
') Kod. Małdp. I, N. 204.
Digitized by
Geogl^'
33
dtx eommissorias) przez biskapa kigawskiego na powiat woj-
borski ustanowionym i przyjmuje akta leńskie ').
Zanim się jednak te trzy sądy leńskie okręgowe po-
tworayły, składali biskupi kujawscy sądy leńskie przygodne
tćj wsi, którćj sołtys miał być przed sąd stawiony. Do-
^nmenta biskupów kujawskich z KIY wieku przeważnie ta-
kie zawierają postanowienia 'j.
Co do biskupstwa płockiego istniał zdaje się w XIV
wieka sąd leński w gródku gorznieńskim. Lecz czy to był
sąd leński stale urzędnjący czy tylko przygodnie zwoływany,
trudno oznaczyć. Wzmiankę bowiem mamy tylko w jednym
przywileju Klemensa bisk. płockiego z r. 1339, w którym
tenże si^sowi z Grążaw w gródku gorznieńskim odpowia-
dać każe ").
Szczególny rodzaj składania sądu leńskiego podaje nam
przywilej Jana Grota biskupa krakowskiego z r. 1331 na soł-
tystwo w Jaworsku. Postanawia biskup, iż sołtysi nie gdzie-
indzićj, jeno w Jaworsku przed własnymi ławnikami odpo-
wiadać winni % Jeśli to nie pochodzi z myłki w przepisy-
waniu dokumentu, ileże takowy tylko w kopii się dochował,
to postanowienie podobne wykraczałoby wręcz przeciw pra-
wa leńskiemu, które wazalowi tylko przed sądem z wazali
złożonym odpowiadać nakazuje, ławnicy zaś wiejscy nie są
wazalami dworu lecz poddanymi.
Podobne postanowienie znajdujemy także w przywileju
kiq>itały włocławskićj z r. 1437 na sołtystwo w Parkach '^),
mianowicie, iż gdyby kapitule sołtysa zapozwać wypadło, te-
^
Bysscz. Hucz. II, N. 396.
Ryatcs. Mncz. N.N. 256, 271, 272, 289, 293, 296, 325
*) Kod. Mazowiecki N. 62.
*) Kod. kat krak. II, N. 246.
') RysBcz. Mucz. II, N, 389.
Wjdt. iloMf. T. ZTUI.
Digitized by
Google
u
dy on posadziwszy na swóm miejsca inną zdolną osobę od-
powiadać winien. Jest ta znowa widocznie rozomiana ława
miejscowa, którój sołtys przewodniczy, a przed którą jeśli
dwór na sołtysa żałobę wniesie, sołtys w miejsce swe inn'^
odpowiednią osobę jako przewodniczącego ławie posadź,
a sam przed tąż ławą odpowiadać ma.
W tćj materyji posiadamy jeszcze, jeden dokament, mi
nowicie akt z r. 1403, mocą którego Piotr wójt dziedziczna^
krośnieński czwartą część tegoż wójtostwa Jakabowi Cirlero-
wi mieszczaninowi bieckiema w 400 grzywnach groszy pra-
skich w zastaw daje ^). Przedmiot akta t j. zastaw
lennego wójtostwa, należałby przed sąd leński, akt zaś ze-
znany jest przed ławą miejską krośnieńską, której atoli prze-
wodniczy landwójt a świadknją rajcy. Wiemy, iż w później-
szych czasach Krosno należido do okręga jarysdykcyjnego
sąda leńskiego sanockiego, zachodzi więc pytanie, czy ów
akt z r. 1403 ni^ jest skazówką, iż przed założeniem sąda
leńskiego w Sanoka ława miejska krośnieńska pod przewo-
dnictwem landwójta załatmała także sprawy leńskie okręga
krośnieńskiego.
§ 5. Sądy wyższe prawa niemieckiego w właściwem tego
słowa znaczeniu.
Jeśli sądy leńskie jaż w przepisie prawa leńskiego midy
swój byt i astrój przewidziany, to sądy wyższe prawa nie-
mieckiego wywołane jedynie koniecznością objaśnienia prawa
zwyczajowego, istnienie swoje i organizacyję zwyczajowi
zawdzięczają.
W Niemczech można przyjąć za normę, iż osady ma-
cierzyste wznosiły się zczasem do rzęda sądów wyższych
względem osad filijalnych, które z macierzy początek swój
>) Akta grodź. ziem. III, N. 78.
^Googh
Digitized by ViiOOV 1^
35
biorąc, do niej tóź w razie potrzeby po objaśnienia prawa
się odwcdywaly.
U nas inaczój. Osadnicy Niemcy przychodzili z poza
gnmic rzeczypospolitój^ rzadko z osady już w kraju istnie-
jącej, natomiast licznego kontyogensa dla nowych osad na
prawie niemieckiem dostarczała ludność krajowa, mianowicie
wieśniacy swobodni, potomkowie dawnych przybyszów, Sło-
wian zaodrźańskich, często tćż bardzo przenoszono istniejące
jnż wsie, ludnością polską na prawie polskiem zasadzone, na
prawo niemieckie. O stosunku przeto filii do macierzy na-
der rzadko tylko mogła być u nas mowa, choć- może u nas
bardzićj niż gdzieindziej dawała się uczuć potrzeba zasiąga-
nia wyjaśnienia w przedmiocie przepisów prawa niemieckiego,
choćby jnż dla tego, że tak znaczną liczbę nowych osadni-
ków stanowiła ludność krajowa, zwyczajów prawa niemie-
ckiego nie świadoma.
Zresztą i prawa niemieckie, te zwłaszcza, które u nas
obowiązywały, mianowicie zwierciadło saskie i prawo miej-
skie magdeburskie, nie były jeszcze same rozwinięte w chwili,
kiedy się u nas pierwsze osady na prawie niemieckiem zja-
wiają. Jestto właśnie chwila stopniowego tych praw rozwoju.
Prawa magdeburskie, jakie ławnicy magdeburscy Henrykowi
Brodatemu w 'początku XIII wieku udzielili, obejmowid:y za-
ledwie 18 artykułów, zwód praw udzielony przez tychże ła-
wników Henrykowi HI w r. 1261 dla Wrocławia, obejmuje
już 79 artykułów, do czego w r. 1295 nadesłali ławnicy mag-
deburscy dodatkowo artykułów 23, gdy zwód udzielony w r.
1304 miastu Gorlicom zawiera artykułów 140, ') a księga
praw złożona przez Eazimirza Wielkiego dla użytku sądu
wyższego na zamku krakowskim, obejmująca zwierciadło sa-
skie i prawomiejskie magdeburskie-, liczy już artykułów 502..
*) Stenzel: Urkundenbuch mr Geackickte des Ursprungs
der Stddte etc. N. I, !• , XVI, LVI, XOVI, CV-
Digitized by
Google
36
Nic więc dziwnego^ ii w obec niedostatecznie jeszcze
rozwiniętego samego prawa niemieckiego^ a bardziej jeszcze,
iż nie każdą osadę stać było mieć odpis zwodn artykułów
tegoż prawa^ musiała się zdarzać dość często u osad młod-
szych konieczność zasięgania rady u ław osad celniejszych
i starszych co do przepisu prawa.
Lecz do którychto osad celniejszych i starszych miały
się osady młodsze uciekać po objaśnienia prawne?
Różnorodne w tćj mierze było postępowanie książąt.
Zrazu książęta wszystkie sprawy prawa niemieckiego na dwór
swój pociągają, póżnićj już tylko te, którychby wójt lub soł-
tys rozstrzygnąć nie umieli, a wreszcie wyłączają dla siebie
jedynie sprawy przeciw wójtom i sołtysom z powodu niedba-
łego wymiaru sprawiedliwości, w rzadkich tylko wypadkach
stanowiąc, dokąd po objaśnienia prawne udać się należy ').
W niektórych wprawdzie wypadkach dawał już sam
przywilej lokacyjny w tej mierze pewne skazówki, stanowiąc,
iż nowo założona osada ma się takiem samem prawem nie-
mieckiem rządzić, na jakiem założoną jest ta lub owa osada
starsza, jćj za wzór postawiona. I tak n. p. Podolińcowi
wskazał Bolesław Wstydliwy za wzór prawo niemieckie, ja-
kiego Kraków i Sandomirz używa, Krakowowi prawo nie-
mieckie miasta Wrocławia, Opatowcowi znowu prawo niemie-
ckie używane w Krakowie. Kazimirz książę łęczycki wska-
zał Sobocie za wzór miasto Brześć, kapituła krakowska wsi
Garlicy za wzór miasto Skałę, Floryjan bisk. krakowski osa-
dzie l^ajno za wzór miasto Tarczek i t d. "j.
Rzecz więc prosta, że te nowo założone osady do ta-
kich za wzór sobie postawionych miejscowości póżnićj po
') Ryszcz. Mucz. II, N. 64, 156, — Kod. Tyniecki I, N. 36.
') Akta grodź, ziems. I, N. 1, — Kod. kat. krak. I, N. 76,
II, N. 292, — Ryszcz. Mucz. II, N. 44, — Kod. Tynie-
cki N. 24.
Digitized by
Google
37
objaśnienia prawne z zapytaniami się odnosiły, i że czasowo
przynajmniej osady wzorowe zyskały sobie stanowisko sądów
wyiszych w pewnych okręgach. Nie był to jednak stosunek
przymusowy, któryby osadę nowo założoną zniewalał nie
f^^iHieindziój, jeno n osady wzorowój szukać wyjaśnienia prawa.
Gdzie atoli i takićj skazówki brakło, a przywilej loka-
cyjny żadnego co do apelacyj postanowienia nie zawierał,
tam ława w razie potrzeby zasiągała informacyj prawnych
u innej celniejszćj ławy wedle własnego uznania, uzyskawszy
atoli poprzód ku temu pozwolenie swego dziedzica czyli dwo-
ru. Można jednak przypuścić z pewnem podobieństwem do
prawdy, iż osady z dóbr książęcych bądź na dworze książę-
cym u sędziego nadwornego prawa niemieckiego lub też
u celniejszych osad również książęcych szukały prawnych
objaśnień i podobnież osady w dobrach kościelnych lub kla-
sztornych ').
*) Zdaniem Roepella (Roepell 1. c. str. 290 sądowDictwo
wyższe prawa niemieckiego w Polsce w ten sposób było
wykonywanem, iż wójtowie znaczniejszych miast byli za-
razku sędziami wyższymi nad wsiami w okręgu tychże miast
na prawie niemieckiem osadzonemi, i że z sołtysami tych-
że wsi trzykroć do roku tak zwane iudidum magnum
czyli supremum odbywali. Nie możebnćm jest pogodzić
to przypuszczenie Roepella z przepisami prawa magdebur-
skiego. Wedle postanowień tego prawa odbywają się sądy
wielkie czyli bnrgrabskie trzykroć do roku w stałych ter-
minach, mianowicie w dzień św. Agaty, w dzień św. Jana
i Pawła i w oktawę św. Marcina, a to pod rygorem, iż je^
śli burgrabia w tych dniach sądów swoich nie odbędzie,
w innych dniach odbywać takowych nie ma prawa.
I również staDOwi prawo magdeburskie, iż podczas sądów
burgrabskich sołtys winien pod karą dziesięciu funtów za-
siąść przy burgrabim i pierwszy wyrok jemu wymyślić.
W obec tego postanowienia każdy wójt lub sołtys musiał
w dnie wielkich sądów pozostać we wsi i czekać przybycia
swego dziedsica lub jego włodarza, aby z nim wspólnie
wielkie sądy odbyć; o zjazdach przeto sołtysów z landwój-
Digitized by
Google
38
W takim składzie rzeczy wyłania się w epoce poprze-
dzająećj przywilej Eazimirza Wielkiego na sąd wyższy w gro-
dzie krakowskim, zaledwo jedno lab drngie miasto, które sobie
większe od innych wyrabia znaczenie w przedmiocie udzielania
prawnych wyjaśnień. Takiem jest przedewszystkiem Inowro-
cław już przywilejem Władysława Łokietka z r. 1298 dla
Radziejowa, następnie przywilejem Kazimirza Wielkiego dla
Bydgoszczy z r. 1346, a nawet jeszcze w sto lat póżniój przy-
wilejem Kazimirza Jagielończyka z r. 1450 dla miasta Gniew
kowa jako źródło do zasiągania wyjaśnień prawnych wska-
zane ').
Kruszwicę wskazali książęta kujawscy osadzie Skotni-
ki w r. 1303, Włocławek a względnie Chełmno i Toruń Prze-
mek kujawski osadzie Solec w r. 1325 ').
O Poznaniu zaś, iż używał charakteru sądu wyższego,
istnieje tylko przypuszczenie na podstawie nie dość jasnego
ustępu przywileju lokacyjnego Przemyśla i Bolesława książąt
wielkopolskich z r. 1253, w którym postanowiono, iż żaden
niemiec osadzony w dzierżawach tych książąt poza miastem
Poznaniem nigdzie indziój praw swych poszukiwać nie ma ').
Gdy więc instancyje apelacyjne nie były w prawie ści-
śle określone, a zwyczaj zupełną swobodę w tćj mierze zo-
stawiał, zdarzało się, iż niektóre znaczniejsze miasta nawet
tem w tych dniach absolutnie mowy być uie mogło, za-
ozem tćż i sądy wielkie pewnych miast nie mogły być za-
razem sądami apelacyjnemi wsi okolicznych.
To tćż przeglądając akta sądów wyższych prawa nie-
mieckiego widzimy, iż one podczas sądów wielkich sądów
swych nie odbywają wcale, gdyż sołtysi nic mogli w dniach
tych ruszyć się ze swych włości.
') Ryśzcz. Muczk. I, N. 89, II, N. 496, 591.
') Rzyszcz. Macz. I, 96, II, 480.
») Kod. Wielkopolski N. 321.
Digitized by
Google
39
poza granice kraju do Magdeburga i Hali po objaśnienia pra-
wne poselstwa słi^y,
Temu stanowi rzeczy miał koniec położyć przywilej
^aTJmirza Wielkiego, ustanawiający na zamku krakowskim i
powszechny sąd wyższy prawa niemieckiego dla ci^ej Polski. {
Co do daty tego przywileju adhuc sub iudice lis est ').
Oryginał jego zaginął snaó jeszcze w XIV wieku, a kie-
dy Władysław Jagieło potwierdzał ten przywilej w r. 1421,
musiał wziąić jego osnowę ex copiis (sumptis ex origtnaltbus )
m certis codicibus dictorum iudicum '). Kopię tę posiada-
my. Pochodzi ona z końca XIV lub najpóżnićj z początku
Xy wieku i jest oprawiona przy rękopisie zawierającym księ-
gę prawa niemieckiego, złożoną przez Eazimirza Wielkiego
do użytku sądu wyższego na zamku krakowskim. Tekst ten
w mnićj lub więcćj dbałych kopijach służył za podstawę
wszystkim późniejszym przywilejom i drukom %
') Poglądy moje krytyczne w przedmiocie daty i tekstu tego
przywileju, zawarte są w Przeglądzie krytycznym, Ejraków
1876 str. 211. \
*) BoBitzTŃSKi: O założeniu sądów wyższych prawa niemie-
ckiego na zamku krakowskim, str. 6.
V BoBBZTŃSKi odróżnia wprawdzie cztery odrębne teksty opie-
rając się na znacznych odmiankach, jakie w tych tekstach
dostrzegł. Jeśli atoli zważymy, iż wszystkie te odmianki
są tylko stylistycznćj natury, zad co do tych ustępów,
w których najstarsza kopia dowodnie od oryginału odbie-
gać musi i błędy zawiera, jak co do ustępu z dwiadkami
i co do ustępu z wyszczególnieniem sołtystw, dziwna mię-
dzy kopiami zgodność panuje, które błędy te wiernie po-
wtarzają, tedy mnsimy nznać, iż wszystkie te odmienne
teksty ostatecznie w owej błędnej najstarszej kopii źródło
swe maj% mniejszą .zaś lab większą liczbę odmianek na
karb mniej lub więcej dbałych kopistów dmgiej lub trze-
ciej ręki położyć należy.
Ustęp o służbie wojennej sołtysów jest już Jagiełowym
przydatkiem, stoji bowiem w przeciwieństwie z tern, co król
Kazimirz jedno zdanie poprzód powiedział. Jeśli bowiem
Digitized by
Google
40
Data wystawienia przywileju Kazimirzowego jest r.
1356 nazajutrz po św. Franciszku w Krakowie. Erytj^ezni
uczeni jak Naruszewicz, Helcel, Bobrztński odrzucają tę d:itę
niemogąc jój pogodzić z tymi dostojnikami duchownymi i świe-
ckimi, którzy bądź jako świadkowie, bądź jako tacy w przy-
wileju są powołani, za których współudziałem ustawa po-
wyższa przyszła do skutku, a uważając ową datę r. 1356
jako prostą myłkę, oświadczają się za r. 1365 w przypuszcze-
niu, iż myłka najsnadnićj z tój daty na rok 1366 powstać
mogła. I my z tych samych powodów odrzucamy r. 1356
jako datę wystawienia samego aktu, Uadziemy ją atoli dla
różnych decydiyących skazówek na r. 1361.
Ale samem sprostowaniem daty wystamenia przywileju
nie zostaje jeszcze bynajmnićj załatwioną kwestyja czasu,
kiedy sąd wyższy prawa niemieckiego na zamku krakow-
skim założony został, a raczćj kiedy istniejący już tamże sąd
nadworny prawa niemieckiego odnośnemu uległ przekształ-
ceniu, tćm bardziój, gdy jak nas sama treść przywileju uczy,
założenie sądu wyższego na zamku krakowskim nie było wy-
pływem doraźnego aktu monarszego, lecz rezultatem różno-
rodnych czynności przygotowawczych i rokowań ze stanami
rzeczypospolitćj prowadzonych. Król sam oświadcza, iż w celu
założenia powszechnego sądu wyższego na zamku krakow-
król Kazimirz w przywileju swoim mówi, iż aby owi soł-
tysi tern pilnićj do spraw sądu wyższego się przykładali,
tychże sołtysów i wójta od wszelkich wypraw wojennych
uwalnia, tedy tenże sam król i w tymże samym przywileju
nie mógł o jedno zdanie niżój dodać, iż tydi samych soł-
tysów do powszechnej wyprawy wojennej pociąga, gdyż
byłoby to skasowaniem tego dobrodziejstwa, jakie tymże
sołtysom dopićroco nadał. Jeśli zrrsztą żadna kopia tego
dodatku nie ma prócz przywileju Jagiełowego, tedy rzecz
jasna, iż dodatek ten dopićro przez Jagiełę przydanym zo-
stał, który tą restrykcyją Kazimirzowe uwolnienie sołtysów
w sądzie wyższym zasiadających od służby wojennej zniósł.
Digitized by
Google
25
wątpić, ii przywilejem z r. 1336 Eazimirz Wielki ustanowił
w grodzie sandomirskim takiż sam sąd leński, jaki istniał
w grodzie krakowskim, i że taksamo landwójtem tegoż sądu
ustanowił wójta sandomirskiego, jak lantwójci grodu krakow-
skiego bywali także wójtami krakowskimi.
Najwcześniejszy akt sądu leńskiego sandomirskiego po-
siadamy z r. 1381. Wskazuje on nam, iż w skład tego są-
du wchodzili sołtysi z Okaliny, Koprzywnicy, Szawłowic, Ja-
łowąsa, Daromina, Łukawy, Zawichosta oraz wójt opatowski,
przewodniczył mu zaś wojewoda i starosta sandomirski z mo-
cy starościńskiego swego urzędu (regio ac nostro capitanea-
tus namine) ').
Trzeci sąd leński książęcy w Małopolsce istniał w gro;
dzie sądeckim. Jakkolwiek pozytywną o nim wzmiankę ma-
my dopióro z r. 1384, przecież początek jego do schyłku
Xin wieku, a stałe urządzenie do pierwszój połowy wieku
XIY odnieść wypada. Ziemia sądecka stanowiła wdowią
wymowę księżnych lub królowych wdów. Dzierżyła ją pićrw-
sza w tym cliarakterze Kinga wdowa po Bolesławie Wstydli-
wym^ potćm Gryfina wdowa po Leszku Czarnym, wreszcie
Jadwiga wdowa po Łokietku. Osadnictwo podgórza karpa-
ckiego w ziemi sądeckićj już od Xin wieku dość raźno po-
stępowało, stąd wcześnićj powstać musiała potrzeba ustano-
wienia landwójta na dworze książęcym w Sączu i urządzenia
sądu leńskiego dla ziemi sądeckićj. Nosi tćż ten sąd leński
i póżniój, kiedy już nie było w Sączu stałćj rezydencyji księ-
żnych wdów, tytuł sądu leńskiego dworskiego. Królowa Ja-
dwiga w przywileju z r. 1384 wydanym dla wsi Januszowćj,
zowie go sądem najwyższym prawa niemieckiego na dworze
sądeckim *), w akcie wydanym r. 1389 tytułuje się ten sąd :
1) Kod. M^op. I, N. 356.
*} 1384. Sydelo vero coram nobis aeu nostro ludicio Theu-
tufdcoli supremi ludidj curie nostre Sandeeenaie, dum
Digitized by
Google
odale curie regis Polonie in Nova Sandecz^ a na
gói czasu nosi tytuł ludicii feodalii terre sande-
feszcze w r. 1464 zwany jest ludicium ecuUeto-
indeeende *).
li go w r, 1379 sołtysi z wsi Długołęka, Kiczno,
Ikowa, Siedlce, Kunina i Fryczowa ')•
Y i ostatni sąd leński książęcy w Małopolsce sta-
Y, był w gro^ffzie bieckim. Akta sądu tego prze-
sircłiiwum krajowem w Krakowie sięgają wstecz
rai się ten sąd sądem najwyższym prawa nie-
iemi bieckićj (supremum Iu» Theutonicum terre
premum ludicium luris promncialie terre Beyezen"
supremum aeultetorum terre Beyczensie),
niejszy skład tego sądu, jaki znamy z r. 1383,
dmiu sołtysów wsi Skołyszyna, Kunowa, Suche-
lika, Mszanki, Przesieki, Głęboki i Lipinek pod
rem landwójta Jana mieszczanina bieckiego.
ranicami Małopolski jeszcze tylko na Rusi spo-
i sądy leńskie książęce, mianowicie ^ grodzie
y grodzie lwowskim. Najdawniejszy akt sądu
lockiego znamy dopićro z r. 1435, składa on się
i siedmiu ławników, zapewne sołtysów; ^) inny
enda iusticią negligens fuerit... Kod. dypl. polski III,
rodź. i ziem. Tom IX; N. 4, gdzie jednak wydaw-
nie zdołał odczytać bardzo niewyrażnćj pieczęci. Po-
jednak jój odlew galwanopłastyczny w moim zbio-
częci polskich średniowiecznych.
jrpL Polski III, N. 220.
[ałop. I, N. 346. Roepell w rozprawie: Ueber die
Itung des Magdeburger Stadrechts im Oebiete des
olmschen Beichs ostwaerts der Weichsel^ Breslau
)tr. 291, mylnie ten dokument z datą roku 1389
icolaus Zeymih iudex, Clemens de Wyelepole, Sta-
Digitized by VjOOQ IC
27
ciekawszy akt tegoż sądu, bo obejmujący przebieg procesn
między dwoma wójtami krośnieńskimi z apelacyją do sądu
wyższego na zamka krakowskim^ pochodzi z r. 1461 *).
Ale obok tego sądu leńskiego prawa niemieckiego istniał
także w ziemi sanockiej jnż na samym początku Xy wiekU;
a zatem niewątpliwie z XIY jeszcze wieku pochodzący sąd
leżaki ziemski; /u« promndale terrigenarum supremum, złożo-
ny z starosty sanockiego jako najwyższego sędziego i ośmiu
assesorów ziemian sanockich *).
Wiadomo nam^ że na Rusi już w Xiy wieku wiele dóbr
nadanych było rycerstwu prawem lennem^ wszelkie więc trans-
akeyje co do takich dóbr jak niemniej wszelkie sprawy wy-
pływające ze stosunku lennego przed sądem leńskim zała<
twiane byó musiały.
Że ten sąd leński ziemski sanocki nie był sądem ziem-
skim zwyczajnym; dowodzi fakt; iż już od drugiój połowy
XIV wieku i przez cały wiek XV spotykamy osobnych sę-
dziów i podsędków ziemi sanockiój; w tym zaś sądzie leń-
skim ani sędzia lub podsędek ani inny dostojnik ziemski
udziału nie bierzC; prócz starosty sanockiego, który tu wy-
stępuje w charakterze królewskiego namiestnika.
nialaus Nyebileez de Proseek, Paulus Lysowski^ Mariinus
de CroszenkOf Johannes Berkmann, lohannes Groto, Tho-
mas Polan scabini iuris supremi Theutunici eastri Sano-
eeneis. Akta grodź, ziems. T. yJII^ N. 62.
■) Akta grodź, ziems. T. III, N. 118.
*) 1402.,. Ideirco nos Styborius capitaneus eastri Sanoka
iudex iuris prorńncialis terrigenarum supremus, PaiMo
Vngarus de Temesc/tow^ Pakosch de Pakoschowka, Petras-
sius Wsdowiky dominus de Wsdow^ Nicolaus Czesehyk do-
minus de Tyrawa minori, Matliyaseh de Boyschcze, Pe-
traseius de Ghrabownicza, Nieolaus de Tarnawa et Botha
de Morocliowa heredes. Akta gród. ziems. T. yU, N. 23.
Digitized by
Google
38
Jakim był sąd leński w grodzie lwowskim trudno ozDa-
czyć. Jedyny akt tegoż sądu jaki znamy z r. 1427 '), przed-
stawia nam starostę lwowskiego i czterech asesorów^ o któ-
rych nawet nie dowiadujemy się z treści aktu^ czyto byli
sołtysi czy ziemianie, czy to był sąd leński prawa niemiec-
kiego czy sąd leński ziemiański. Treść sama aktu wskazy-
wałaby, iż akt ten przed sądem leńskim prawa niemieckiego
zeznanym być winien : żyd bowiem Wołczko celnik lwowski,
sprzedaje Hanuszowi Linkowi sołtystwo w Karczu, Karcz zaś
należał do wsi Wirbiąża, co do którćjto wsi tenże sam żyd
Wołczko kilka lat przedtem, mianowicie w r. 1423, od Wła-
dysława Jagieły przywilej na prawo szredzkie uzyskał *).
W kilku przywilejach prawa niemieckiego przez Wła-
dysława Jagiełę dla wsi w ziemi ruskićj położonych, jest
wspomniany nadworny sędzia prawa niemieckiego {iudex no-
ster ffenercUis)^ ') lecz gdy nie dodano, że ten sędzia na zam-
ku lwowskim ma swoją siedzibę, trzeba przypuszczać, ii
w tych przywilejach nie jest mowa o" landwójcie lwowskim
stale urzędującym, lecz w ogóle o tćj osobie, którą król pod-
czas bytności swój w ziemi ruskićj na dwór swój w chara-
kterze landwójta powoła.
Bądżcobądż nie musiał się sąd leński w grodzie lwow-
skim rozwinąć wcale, skoro Władysław III przywilejem swym
z r. 1444^ dla miasta Lwowa wydanym, nie tenże sąd leński,
lecz ławg^ miejską lwowska^ do rzędu sądu wyższego prawa
niemieckiego -dku4ud4} .xie™i ruskićf podniósł. *J."'^ ^
Na tćm kończy się szereg sądów leńslich książęcych
prawa niemieckiego, o których bądź pozytywne mamy do-
wody, bądź przjrpuścić można z pewnćm prawdopodobień>
') Akta grodź, i ziems. II, N. 49.
') Akta grodź, i ziems. II, N. 42.
*) Akta grodź, i ziems. H, N. 33, 42, 74, VI, 16, 28.
*) Akta grodź, i ziems. V, N. 106.
Digitized by
Google
39
stwem, it stale urzędowały. Dla których ziem nie istniał /
taki sąd leński, tam starosta składał w miarę potrzeby sgd I
leżski przygodny. Starosta bowiem był namiestnikiem kró-
lewskim, i już Wacław król czeski, który piórwszy w Polsce
starostów jako namiestników monarszych zaprowadził, w przy.
wilejn z r- 1294 dla klasztoru Cystersów w Mogile wydanym '),
wskazał urząd starościński jako ten, przed którym sprawy
z prawa niemieckiego, któreby przed sąd dworski należały,
rozsądzane być mają. Zasada ta, iż starosta zastępuje mo-
narchę w sądach nadwornych prawa niemieckiego, jest zre-
sztą i w późniejszych przywilejach Kazimirza Wielkiego, Wła-
dysława Opolczyka i Władysława Jagieły z lat 1347, 1362,
1364, 1368, 1376, 1394, 1397 i t. d. wyraźnie wypowiedziana ■).
Obok sądów leńskich książęcych poformowały się także
stałe sądyleńskie dla posiadłości niektórych klasztorów i bi-
sknpstw. ^
Pierwsze tn miejsce zajmuje klasztor Benedyktynów
w Tyżcn, który dla swoich licznych posiadłości na prawie
niemieckiem osadzonych, aż dwa sądy leńskie stałe urządził,
mianowicie jeden w Tyńcu, drugi w gródku goleskim pod
Kołaczycami.
Najdawniejsza wzmianka o sądzie leńskim klasztoru ty-
nieckiego pochodzi już z r. 1349, i zawarta jest w przywi-
leju Hekrtka opata tynieckiego na prawo niemieckie dla wsi
Demborzyna ■). Czytamy w tym przywileju postanowienie ,
") 1294. ut nuUus dictos incolas iudicety nisi eorum dominiy
fratres ordima supradicii, aut inne solum noater capita-
neuSj cum iidem easent negligentes in iuaticia guertdantibus
de prefaiia incolia facienda* Zbiór dypl. klaszt. Mogilskie-
N. 42.
*) RzyszcK. Muczk. II, N. 279, 305, 562. Akta grodź, i ziems.
I, N. 10, II, N. 2, VII, N. 12, Kod. M ałop. I, N. 294, Kod. Ty-
niecki I, N. 117.
»j Kod. dypl. Tyniecki I, N. 67.
Digitized by
Google
so
ii Bołtys eoram nostro iudicio promnciali scultetorum odpowia-
dać ma; trudno wszakże oznaczyć^ czy jest ta rozumiany sąd
leński stale urzędujący czy tót tylko przygodny, niemnićj
czy ta wzmianka odnosi się do sądu leńskiego na dworze
opackim wTyńcu, czy tćż do sądu leńskiego w gródku go-
leskim, gdyż Demborzyn leżał właśnie w okręgu jurysdyk-
cyjnym tegoż gródka.
W przywilejacli wszelako z lat 1386 i 1394 już wyra-
źnie sąd sołtysów w Tyńcu jest wspomniany '). Najdawniej-
szy akt tegoż sądu z r. 1431 wymienia siedmiu sołtysów
jako ławników, mianowicie sołtysów z Radziszowa, Zorzowa,
Liszek, Skawiny, Prądnika, Bodzanowa i Tyńca z landwój-
tem Jakubem Ząbkiem na czele, tytuł zaś tegoż sądu jest:
Najwyższe prawo niemieckie Magdeburskie w Tyńcu {Iu8
supremum Teutonicum Magdeburgense in Thynyecz) *).
Sąd leński w gródku goleskim przy Kołaczycach istnie-
je już dowodnie w r. 1382. W przywileju bowiem z tegoż
roku wydanym Janowi Cbrząstowi na sołtystwo w Moderów-
ce, postanawia Jan opat tyniecki, iż sołtys ten tylko na dwo-
rze opackim w Kołaczycach przed siedmiu sołtysami odpo-
wiadać winien ')• Księga aktów tegoż sąda, która się po
dziśdzień dochowała, poczyna się jednak dopićro rokiem 1405.
Z klasztorów małopolskich jeszcze tylko klasztor Panien
Norbertanek na Zwierzyńcu szczyci się osobnym dla posia-
^) 1386..* ita guod sćulteŁus coram nobis et coram iudicio
nostrorum scultetorum in Tincia respondebit. Kod. Ty-
niecki I, N. 109.
1394. aduocatua aułem non alibi nisi coram nobis et
successoribus nosŁris seu iudicio claustri Ilnieiensis obliga-
tur respondere et iuri parere. Kod. Tyniecki I, N. 119.
•) Kod. Tyniecki I. N. 167, Kod. Uniw. krak. II. N. 128.
*) 1382. damus eidem scułtetoy quod nuUas debet respondere^
niai coram nobis aut ctiria nostra in Colaczicze eoram
septem scultetis iure Teutonico. Kod. Tyniecki N. 108, 245,
259.
Digitized by
Google
31
dłości swych sądem leńskim z siedzibą na Zwierzyńcp. Dwa
akta tegói sądu z lat 1401 i 1402 wskazują, iż w sądzie
tym zasiadali jako ławnicy sołtysi z Olszanicy, Cłiwacimiecha,
Troksy, Łanów, Krzciccina, Erzonówki, Woli radziszowskićj,
Bibie i Braciejówki poręby *).
Sołtysowie niektórych innych klasztorów małopolskich,
mianowicie szczyrzyckiego tudzież św. Andrzeja w Krakowie,
sprawy swe przed sądem leńskim grodu krakowskiego zała-
twiali, inne wreszcie klasztory mniój uposażone w posiadło-
ści ziemskie na prawie niemieckiem osadzone, zapewne przygo-
dnie tylko w miarę potrzeby sądy leńskie składały.
W posiadłościach biskupstwa krakowskiego jeden tylko
sąd leński spotykamy, mianowicie w Bodz^tynie dla licznych
wsi biskupich w okręgach kieleckim, tarskim, iłżeckim i ku-
nowskim, na prawie niemieckiem osadzonych. Dziwny jest
atoli najdawniejszy skład tegoż sądu z r. 1390 : wójt bodzę-
tyński wraz z ośmiu rajcami i ławnikami bodzętyńskimi sta-
nowią sąd leński *), i bylibyśmy w niepewności, czy nie ma-
my do czynienia wprost z ławą miejscową bodzętyńską, gdy-
by sam przedmiot aktu, mianowicie sprzedaż wójtostwa
w Tarczku i sołtystwa w Leśnój biskupowi krakowskiemu
nie wskazywała, iż to jest sąd leński w pierwszój fazie swego
istnienia, i gdybyśmy go w sześć lat póżniój, mianowicie
w r. 1396 nie widzieli już urządzonego wedle przepisów pra-
wa leńskiego z sześciu sołtysami jako ławnikami pod nazwą
luris Superioria. Sołtysi ci pochodzą z wsi Dąbrowój, Psar,
Wzdołu, Łącznój, Siekierzna, Bronikowic i Woli pod prze-
wodnictwem wójta bodzętyńskiego ').
Poza Małopolską, mianowicie na Rusi wspomniany jest
już w r. 1386 sąd niemiecki na dworze biskupów przemy -
') Kod. dypl. m. Krakowa I, N. 94 i 101.
^ Kod. kat krak. U, N. 373.
'} Kod. kat. krak. II; N. 407, 632.
Digitized by
Google
32
skicli^*). W przywileju Janusza bisk. przemyskiego z r. 1431 ';
na wójtostwo radymińskie jest ten sąd bliżćj opisany, jako
złożony z siedmiu wójtów, a dekret tegoż sądu z r. 1444
wykazuje, iż w skład onegoż wchodzili sołtysi z Jasionki,
Równego, Bliznego, Domaradzia, Cergowy i Przesieżnicy pod
przewodem Grzegorza Wolbrama sołtysa z Brzozowa jako
landwójta ').
W posiadłościach biskupstwa kujawskiego spotykamy
sąd le&ski stale urzędujący w Łagowie oraz ślady sądów
le&skich odbywanych w Wolborzu i przed starostą w Raciążu.
Sąd leuski w Łagowie wspomniany jest już pod r. 138^
w przywileju Zbyluta biskupa kujawskiego na prawo szredz-
kie dla wsi Sędek ^), w którym postanowiono, iż sołtys tejże
wsi przed wójtami zebranymi w Łagowie odpowiadać winien.
W r. 1424 wefaodzi w skład tego sądu siedmiu sołtysów, mia-
nowicie sołtysi Niewskurzowa, Piotrowa, Łagowa, Sadku,
Woli, Wszacbowa i Olszewnicy z landwójtem Tomkiem Nie-
wskurzewskim ; przewodniczy zaś sądowi dzierżawca Łagow-
ski ^). Inny akt tegoż sądu mamy z r. 1441 *).
W przywileju z r. 1426 wydanym na sołtystwo w Sosnce
w powiecie radziejowskim, stanowi Jan biskup kujawski, że
sołtys odpowiadać winien przed dzierżawcą lub starostą ra-
ciąskim i sędzią, którego biskup w tym celu naznaczy ^).
W powiecie wojborskim wreszcie spotykamy w r, 1445
Macieja z Bieswod, który się tytułuje sędzią komisarzem (/u-
') Akta grodź, i ziems. VIII, N, 15.
•) Tamże Vm, N. 55.
') Akta grodź, i ziems. YIII, N. 72.
^) Rzyszcz. Muczk. II, N. 324.
*) Kod. dypl. polski III, N. 197.
•) Ryszcz. Mucz. II, N. 392.
') Ryszcz. Mucz. II, N. 375.
Digitized by
Google
41
skim odbywał z duchowieństwem synody, z rycerstwem wie-
ca, z rajcami, wójtami i sołtysami narady : doniosłej więc dla
nas jest wagi śledzić za postępem tychjiakowaii, zwłaszcza
gdy w tym liieranka iLilka ważnych nasuwa się skazówek.
Rzecz szczególna, iż w tój mierze właśnie owa fałszywa data
roku 1356 stanowi dla nas punkt wyjścia.
W r. 1356 mianowicie odbył się jeden z tych prawo-
dawczych wieców w Wiślicy, na którym powstał zdaniem
Helcia drugi statut małopolski. Z wiecu tego mamy dato-
wany jeden przywilej Kazimirzą \yielkiego, który choć słabe
rzuca światło na jego czynności. Jestto rodzaj listu okólnego
do urzędników ziemskich i grodzkich małopolskich, w któ-
rym król na zasadzie produkowanych sobie przez opata kla-
sztoru mogilskiego przywileji oświadcza, iż wszyscy podda-
ni tegoż klasztoru wolni są od wszelkićj jurysdykcyji ziem-
skiój i grodzkiój i tylko przed królem, gdy będą listem jego
zapozwani, odpowiadać mają, nadto, iż od okazania tego li-
sta monarszego zakonnicy stosownie do swych przywileji ża-
dnój opłaty uiszczać nie mają: jakto na walnych wie-;
cach świeżo w Wiślicy odbywanych, postanowio-l
nem zostało ').
Helcel odnosząc ten ostatni ustęp listu Kazimirzowego
tylko do kwestyji produkowania onegoż władzom i zakazu
pobierania jakiejkolwiek za odczytanie opłaty, widzi w tćm
odwołanie się do przepisu §. 18 wydzielonego przez siebie
statutu m czyli małopolskiego drugiego, który obejmuje zła-
godzenie i umiarkowanie opłaty pamiętnego ').
Dość jednak odczytać przepis owego §.18 statutu z r.
1356 '), aby się przekonać, że uwaga Helcia nie jest trafną,
^) Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego, N. 72.
*) Helcel: Starodawne prawa polskiego pomniki, T. II, str.
IV, nw. 1.
') Helcel: Starodawne prawa pola. pomniki I, str. 19G.
Wydi. ftloiof. T. XVUŁ 6
Digitized by
Google
42
bo ów przepis stoji w prostom przeciwieństwie z listem kró-
lewskim. Król w liście swym wręcz zabrania pobierania
jakiejkolwiek opłaty od produkowania onegóż, gdy tjoncza-
sem §. 18 nietyłko nie nchyla pamiętnego, lecz owszem na-
daje sankcyję zwyczajowi pobierania onegoż; stawiając je-
dynie za normę, iż pamiętne to w sprawach znaczniejszych
nie więcój nad groszy 4, w sprawach drobniejszych nie wic-
cój nad groszy 2 wynosić ma. Nie mógł więc król mieć
na myśli ustawy, która coś wręcz przeciwnego postanawia.
Dodać jeszcze należy, że pamiętne pośrednio tylko od pro-
dukowania dokumentów pobierane było. Główną bowiem
cechą tćj opłaty, skąd tóż i nazwę swą wzięła, było, iż sę-
dziowie mieli pamiętać, co się przed nimi działo, a wzglę-
dnie w księgę sądową zapisać, ażeby, jeśli póżnićj kiedy
którakolwiek ze stron będzie miała potrzebę odwołania się
na fakta jakieś przed sądem przewiedzione lub odbyte, i te-
go od sędziów drogą wsteczy czyli za laską dopominać się
będzie, sędziowie w tćj mierze świadectwo złożyć mogli.
Zdaniem tćż naszem, ów końcowy ostęp listu kazimirzow-
skiego t. j. powołanie się na uchwały wieca wiślickiego, nie
odnosi się tylko do zakazu pobierania opłaty od produkowane*
go dokumentu, lecz do całej treści listu królewskiego a zatćm głó-
wnie do postanowień co do jurysdykcyji nad poddanymi klaszto-
ru mogilskiego ^). A w takim razie napróżnobyśmy szukali ja-
kichkolwiek postanowień do wyjaśnienia tćj kwestyji w sta-
tucie wiślickim, gdyż takowy obejmuje tylko postanowienia
w przedmiocie prawa ziemskiego, gdy tymczasem kwestyja
*) Interpunkcyja w drukowanym tekście dokumentu t. j. prae*
cinek przed ^velułi^, nie powinna wpływać na uczonych
badaczy, gbyi wiadomo, że wydawca dyplomataryjasza mo-
gilskiego używał interpunkcyji nowożytnej i kładł ją tak,
jak sam treść aktu rozumiał. Tymczasem oryginalny do*
kument nie zna różnicy między przecinkiem a kropką.
L
Digitized by
Google
43
jnrysdykcyji nad poddanymi klasztoru mogilskiego należa-
ła całkowicie w dziedzinę prawa niemieckiego.
Już bowiem przywilejami Bolesława Wstydliwego z lat
1266 i 1278, Leszka Czarnego z lat 1286 i 1288 a głównie
przywilejem króla Wacława z r. 1294 uzyskał był klasztor
mogilski dla wszystkich niemal swych posiadłości prawo nie-
mieckie a wraz z niem także uwolnienie wszystkich swych
poddanych od wszeUkiój jurysdykc}ji ziemskiój i grodzkiój,
z zachowaniem jedynie jnrysdykcyji klasztoru, a starońciu-
skićj czyli nadwornćj tylko w tym jednym wypadku, gdyby
klasztor w wymiarze sprawiedliwości opieszałym się okazał ').
Jeśli atoli Eazimirz Wielki zatwierdzając w tój mierze przy-
wileje swoich poprzedników, nie ogranicza w liście wzmian-
kowanym z r. 1356 jnrysdykcyji nadwomój nad poddanymi
klasztom mogilskiego do owego jedynego wypadku opiesza-
łości klasztoru w wymiarze sprawiedliwości, lecz odpowiadać
im karze na dworze monarszym, ilekroć pozwem monarszym
zawezwani zostaną, toć trudno w tem niedopatrzyć tenden-
cyji króla pociągnienia tych wszystkich trudniejszych spraw,
którymby ławy miejscowe dla nieświadomości prawa po-
dołać nie mogły, na dwór monarszy, mianowicie przed or-
ganizujący się właśnie sąd wyższy prawa niemieckiego.
Jeśli zresztą jak się niżćj okaże, mamy już z następnych
zaraz lat dwóch t. j. z r. 1357 i 1358 a zatćm na lat kilka przed
wystawieniem samegoż przywileju urządzającego sąd wyższy
na zamka krakowskim, niezbite dowody, iż sąd ten or-
ganizuje się w tym samym właśnie kierunku, jaki mu na-
stępnie owym przywilejem przepisanym został, toć cóż wła-
ściwszego, jak odnieść pierwszą myśl urządzenia sądu wyż-
szego na zamku krakowskim i pierwsze prawodawcze nada-
nie formy tćj myśli do tak znakomitego pod względem usta-
') Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego; N. 42.
/Google
Digitized by ^
44
wodawczym faktU; jakim był wiec wiślicki z r. 1356. Na
tym tót wiecu sądzimy odbywały się pierwsze narady króla
z rycerstwem co do założyć się mającego sądu wyższego na
zamku krakowskim^ do czego król tóm łatwićj aprobatę rycer-
stwa uzyskał 9 gdy podówczas rycerstwo mało jeszcze po-
siadało wsi prawem niemieckiem założonych, ostatecznie tót
chętniój musiał widzieć rycerz, jeżeli jego sołtys udawał się
po objaśnienia prawne do sądu nadwornego monarszego, jak
do jakićjś ławy miejskiej lub klasztornćj. Otóż jeśli w tyle-
kroć wspomnianym liście Kazimirza Wielkiego dla klasztoru
mogilskiego z r. 1356 widzimy powołanie się króla na uchwa-
ły wiecu wiślickiego, to z powodów powyżej przytoczonych
możemy śmiało sądzić, że są tu rozumiane uchwały powzię-
te w przedmiocie założenia na zamku krakowskim powsze-
chnego sądu wyższego prawa niemieckiego, przed którymby
nietylko osadnicy królewczyzn, ale także osadnicy z dóbr
kościelnych i klasztornych w sprawach ważniejszych odpo-
wiadać mieli, którejto uchwały ów list królewski byłby już
tylko prostą konsekwencyją.
Co się tyczy synodu, na którym król od duchowieństwa
zezwolenie na utworzenie powszechnego sądu wyższego na
zamku krakowskim uzyskał, był nim niewątpliwie synod ka-
liski odbyty w styczniu r. 1357 *). Wielki przywilej swobód
wydany przez króla wkrótce po tym synodzie, bo już dnia
1 marca 1357 dla arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, świadczy
widocznie, iż król w Jarosławie arcybiskupie gnieźnieńskim
gorącego swych planów zyskał poplecznika, który na syno-
dzie zamiary monarsze między duchowieństwem przeprowa-
dzić zdołał.
Z tego samego roku mamy dowód, iż w sądzie nadwor-
nym prawa niemieckiego w Krakowie złożoną została księga
prawa niemieckiego, a w przywileju dla mieszczan Czchowa
') Kod. Wielkopolski NN. 1349, 1354.
/Google
Digitized by ^
45
postanawia król, iż przeciw wyrokom ławników miejscowych
do tój księgi prawa niemieckiego i do sądu nadwornego kró-
lewskiego apelować mają V-
Wreszcie w przywileju z r. 1358. wydanym dla miasta
Krakowa ■), jest ów sąd nadworny prawa niemieckiego wy-
raźnie nazwany sądem wyższym {maius nostrum iudicium),
a niewątpić, iż ten wielki przywilej z r. 1358 jest tylko wy-
pływem rokowań prowadzonych przez króla z rajcami miasta
Krakowa w celu założenia powszechnego sądu wyższego na
zamku krakowskim. Miało bowiem miasto Kraków już w przy
wileju lokacyjnym Bolesława Wstydliwego z r. 1257 zastrzeżo-
nym, iż książę nie ustanowi nad wójtami miejscowymi żadne-
go landwójta, lecz gdyby sprawa jakaś ważniejsza powstała,
natedy książę bądź zejdzie w własnej osobie, bądź wyśle
z ramienia swego komisarza, i to tylko do roz trzygnienia te
jednćj sprawy •).
Rajcy przeto miasta Krakowa zezwalając na apelacyje
od wyroków ławy miejcowćj do sądu wyższego na zamku
krakowskim, pozbywali się zawarowanego sobie przez Bole-
sława Wstydliwego prawa, jest więc widoczna, iż ów wielki
przywilej nadany im przez Kazimirza Wielkiego r. 1358 jest
rodzajem rekompenzaty za ich ustępstwo w powyższój sprawie.
Donioślejszym atoli nad to wszystko dowodem prze-
kształcania się sądu leńskiego na zamku krakowskim na sąd
wyższy, jest najdawniejszy akt tegoż sądu, jaki posiadamy
z r. 1358 %
Treść sama aktu nie jest wypływem jurysdykcyji sądu
wyższego jako takiego, nie zawiera on ani rozstrzygnienia
') Kod. Małop. I, N. 249.
*) Kod. miasta Krakowa I, N. 32.
*) Kod. dyp. m. Krakowa I, N. 1.
') Kod. Hidopolski I, N. 253.
Digitized by
Google
46
apelaeyji ani wyjaśnienia w przedmiocie obowiązującego pra-
wa, lecz tylko akt dobrowolnej sprzedaży sołtystwa w Za-
drożO; a więc akt, który należał przed sąd le^iski. Lecz jak-
żesz interesującym jest skład tego sądu leńskiego na zamku
krakowskim, który już w tym roku jest w przywileju mo-
narszym zwany sądem wyższym. Oto składa go land-
wójt z siedmiu sołtysami, z których tylko dwaj pochodzą
z dóbr królewskich, mianowicie sołtysi z Sułoszowy i Prze-
ginii, dwaj z dóbr klasztoru miechowskiego, t. j. wójt mie-
chowski i sołtys z Michałowic, jeden z dóbr klasztoru szezy-
rzyckiego: sołtys głogoczowski, i jedeo z dóbr duchowień-
stwa świeckiego, sołtys z Bronowie, którejto wsi jeden fol-
wark należał do kościoła N. Panny Maryji w Krakowie, dru-
gi do prebendy św. Jerzego na zamku krakowskim. A więc
na kilka lat przed wydaniem przywileju Kazimirzowskiego
widzimy sąd nadworny prawa niemieckiego na zamku kra-
kowskim zorganizowany już w taki spo8'ób, aby mógł być
sądem powszechnym, to jest, iż w nim nietylko sołtysi z dóbr
królewskich, ałe także i sołtysi z dóbr klasztornych i kościel-
nych zasiadają, nad któremi ten sąd ma mieć w myśl |>rzy-
wileju wyższą jurysdykcyję.
Jakoż już tenże sam akt z r. 1358 jest dowodem wy-
konywania jurysdykcyji powszechnćj: dotyczy on dobrowol-
nćj sprzedaży sołtystwa w Zadrożu, którato wieś należała
podówczas do klasztoru św. Andrzeja w Krakowie. Akt więc
winien był być przed sądem leńskim tegoż klasztoru lub na
dworze ksieni zeznany, gdyby był klasztor do myśli królew-
skiej nie przystąpił, i w sądzie nadwornym na zamku kra-
kowskim powszechnego sądu prawa niemieckiego nie uznał.
Już tćż od roku 1359 przywileje monarsze zowią ów
sąd nadworny na zamku krakowskim sądem nadwor-
nym powszechnym {iudicium nosirwn generale), któ-
Digitized by
Google
47
ryto tytuł i póżnWj mu stale w przywilejach tego rodzaju
pozostaje O-
Akt tegoi sądu następujący w porządku chronologi-
cznym jaki posiadamy z samego początku r. 1363, nowy szcze
gól nam przedstawia *). Oto sąd nadworny prawa niemie-
ckiego na zamku krakowskim zmienił swą pieczęć, a właści-
wie tylko godło pieczęci, niezmieniając napisu okólnego. Pie-
częć, jakiój ten sąd poprzednio używał, przedstawiała orła
piastowskiego, tak samo jak pieczęć sądu leńskiego sądeckie-
go, orzeł ten w nowej pieczęci ustąpił miejsca glosiSLjogSL'
tćj o dwóch koronach, z których druga przewrotnie na szyję
jest włożona. Ta głowa pozosłała już odtąd nazawsze go-
dłem sądu wyższego na zamku krakowskim.
Przypuszczając, iż przywilej króla Kazimirza Wielkiego
urządzający sąd wyższy prawa niemieckiego na zamku kra<
kowskim wydany był w roku 1361, to zmianę pieczęci jego
uważać już należy jako bezpośrednie następstwo urzędowćj I
ZDniany charakteru dotychczasowego sądu nadwornego czyli ;
leńskiego na sąd wyższy.
W kilka lat potem sąd ten przyjmuje we własnych aktach
tytol sądu czyli prawa naj^wyższego niemieckiego na zamku
krakowskim {lus supremum Teutonicum in castro Graco-
vien8i) *).
Jakąkolwiek przyjmiemy datę wystawienia przywileju
Kazimirza Wielkiego w przedmiocie ustanowienia sądu wyż-
szego prawa niemieckiego na zamku krakowskim, czy rok
1365 idąc za zadaniem Naruszewicza, Helcia i Bobrzyńskie-
go, czy rok 1361 wedle mego przypuszczenia, faktem jest,
') Rzyszcz. Muezk. III, N. 121 122, 190,
Akta grodź, i ziems. II, N, 74^ YI, N.
Kod. Uniwers. krak. U, N. 135.
*) Kod. Malop. I, N. 265.
•; Kod. Małop. I, NN. 279, 326, 362.
Digitized by
Google
48
iż w r. 1366 sąd ten bji już aż do tytułu gotów, godzi się
więc zapytać, czy król dopiął zamierzonego celu. Otóż -co
do tego celu monarszego, jaki Kazlmirz Wielki zrządzeniem
sądu wyższego na zamku krakoviskim osiągnąć zamierzał,
wielka z treści przywileju wątpliwość się budzi.
Zali się król mianowicie, iż niektóre strony od wyro-
ków wójtów, sołtysów i ławników apelacyje swe aż do Mag
debnrga zakładają, gdzie każdy wyrok dziewięciu wiardun-
kami szerokicłi groszy praskich opłaconym być musi, lecz co
gorsza, iż niektórzy wójtowie, sołtysi i ławnicy, miasto iżby
sami wydawali wyroki, zmuszają strony do kupowania sobie
wyroków u rajców, wójtów i ławników miast niektórych kró-
lestwa, którym do wydawania wyroków poza granice wła-
snćj jurysdykcyji żadne nie przysługuje prawo.
Aby więc temu nadużyciu kres położyć, ustanawia król
sąd wyższy prawa niemieckiego na zamku krakowskim, zni-
żając zarazem opłatę od wyroku tegoż sądu na 7 szkojców,
krom wynagrodzenia pisarza za koszta sporządzenia oduo-
śnego aktu.
Gdyby to był istotnie jedyny cel założenia sądu v>yż-
szego na zamku krakowskim, mianowicie uchylenie apelaoyj
do Magdeburga lub do innych celniejszych miast^w granicach
rzeczypospolitej i oszczędzenie stronom owych 9 wiardunków
za kupno ortylu, tedy musielibyśmy się zapytać, czy cel tak
drobny zostawał w jakimkolwiek stosunku do sześcioletuich
prawie trudów i usiłowań monarszych, przedsięwziętych w ce-
lu doprowadzenia sądu wyższego na zamku krakowskim do
skutku.
Wszakże nadużycia te, jeśli króla tak bardzo bolały,
mógł król co do królewszczyzn uchylić każdej chwili pro-
stym dekretem okólnym do sołtysów i wójtów w dobrach
królewskich rozesłanym, nakazującym, iż wszelkie apelacyje
i zapytania w przedmiocie obowiązującego prawa na dwór
królewski przesyłać mają. Do tego nie potrzebował król ani
Digitized by
Google
49
zezwolenia rycerstwa ani duchowieństwa; gdyż akt taki był
jedynie wypływem władzy monarszój nad wsiami na prawie
niemieckiem założonemi. Co się zaś tyczy poddanycłi w do-
bracłi kościelnych i klasztornych^ o tych król nie miał isto-
tnie żadnego powodu troszczenia się : z dawna już poddani
ci wyłączeni od wszelkiej zgoła jurysdykcyji ziemskiej i grodz-
kiej, uwolnieni od wszelkich niemal danin i prestacyj na rzecz
monarchy, podlegli jedynie jurysdykcyji swych duchownych
dworów, nie zostawali w żadnym prawie z monarchą stosun-
ku. Ich los nie potrzebował monarchę tak żywo obchodzić,
i śmiało mógł król pozostawić własnemu staraniu klasztorów
i kościołów, by kosztownym apelacyjom swoich poddanych
skutecznie zabiegali.
Musimy więc przypuszczać, iż wcale inne^ daleko wa-^
żniejsze cejepragnął osiągać Kazimirz Wielki przez zało-
ieme sądu wyższego powszechnego na zamku krakowskim,
jak te, do których w przywileju wyraźnie się przyznaje, jeśli
je uznał być godnemi kilkoletnich trudów.
Jakoż domysł leży jak na dłoni.
Osadnictwo na prawie niemieckiem wytwarzało, jak już \
wspomnieliśmy wyżćj, nową klasę społeczną, mianowicie kla-
sę wójtów i sołtysów. Była to klasa dla społeczeństwa pol-
skiego w różnych kierunkach bardzo pożyteczna. Kaz dla
Bwćj inteligencyji, która pewnie wyższą była od inteligencyji
włodyków lub zubożałej szlachty, już choćby z tytułu znajo-
mości prawa, które sołtysowi jako przewodniczącemu sądów
ławniczych obcem być nie mogło; powtóre w kierunku eko-
nomicznym: sołtysowie jako założyciele nowych osad znali
się przedewszystkiem na korczoWaniu lasów, na jakości gleby
i j6j najkorzystniejszćj uprawie; wreszcie w kierunku wojsko-
wym: sołtys z mocy urzędu swego obowiązany był towarzy-
szyć panu swemu na każdą wyprawę wojenną na dobrym
wierzchowcu i dobrze uzbrojony. Dodać jeszcze należy, iż
Wyda. ttoMt T. XVUI 7
Digitized by
Google
50
Liego J}oważania u ludu wiejskiego, nad
wszelaką wykonywali,
ftysów i wójtów, którzy z mocy prawa
pod zwierzchnictwem swoich bezpośre-
zwolna z pod tego ^zwijBrzchnictwaa pod-
g_gą(lu leńskiego monarszego, znaczyło
L monarchy jedne bardzo pożyteczną kla-
tćm silniejby stała przy boku królewskim,
Iwornym tarczę i ochronę przeciw może-
vych lennodawców : dworów,
my, był niewyjawiony w przywileju cel
imirz Wielki założeniem sądu wyższego
na zamku krakowskim osiągnąć pragnął,
nas akta tegoż sądu uczą, miał on być nie-
i, lecz także sądem leńskim powszechnym,
lakże król nie zdołał osiągnąć,
eliczny zasób aktów wydanych przez sąd
rakowskim w drugiój połowie XIV wieku^
ał, przychodzimy do przekonania, iż z soł-
aych, którzy jako ławnicy w sądzie tym
si z dóbr klasztoru brzeskiego nie zasie-
Łszforu tynieckiego raz tylko jeden- wój-
)otykamy po raz ostatni r. 1376, najdłu-
[)ltysi z dóbr klasztoru szczyrzyckiego i
ik że ostatecznie z jurysdykcyją leńską
i^ższy krakowski, o ile z tych dochowa-
lożna, jedynie co do dóbr klasztoru szczy-
skiego i św. Andrzeja w Krakowie *<.
króla, a może i opór stawiany przez po-
które w tern pociąganiu ich [własnych
^N. 253, 266, 279, 326, 362, II, rękopis.
11, NN. .537, 553, 559. Kod. Wielicki
Digitized by
Google
51
Bohysów przed sąd leński królewski musiały widzieć znaczne
nszcznplenie swej władzy, były powodem, iż ów zamiar kró-
lewski pożądanego nie osiągnął skutku.
Wnet tóż widzimy dwa z tych klasztorów, które sołty-
sów swych do sądu wyższego krakowskiego wysyłać miały,
mianowicie tyniecki i zwierzyniecki zslkładające dla dóbr
swych osobne sądy leńskie.
Ćo wiccćj ! zdaje się, że następcy Kazimirza W. nawet tej
my6Ii, iżby sąd wyższy krakowski prawa niemieckiego utrzymać
jako powszechny dla całej Polski, nie pozostali wiernymi.
Joż w latach 1383 i J384 sądy leńskie w Bieczu i No-
wym Sączu tytułują się sądai?ii wyższemi (ludidum supre-
mum) '), podniesione więc zostały te dwa sądy leńskie królew-
skie do rzędu sądów wyższych w swoich okręgach jurysdyk-
cyjnych, tak samo późnićj sąd leński sanocki występuje za-
razem jako sąd wyższy (lus supremum). Za tym przykła-
dem z góry poszły klasztory i biskupstwa. Klasztor tynie-
cki podniósł oba swoje sądy leńskie: w Tyńcu i Goleszu do
rzędu sądów wyższych, toż biskupi przemyscy swój sąd leń-
ski w Łagowie, biskupi krakowscy w Bodzctynie. Słowem;
przyjąć można za normę, iż gdzie tylko wytworzył i^ię sąd
leński stale urzędujący, tam przyjął on z biegiem czasu za-'
razem charakter sądu wyższego dla swego jurysdykcyjnego \
okręgu.
Ztąd tćż poszło, iż urządzenie tych sądów wyższych,
skoro w sądach leńskich początek swój biorą, takież samo
jest jak sądów leńskich : landwójt z siedmiu sołtysami jako
ławnikami skład tych sądów stanowi.
Inaczej atoli rzecz się ma w tych wypadkach, jeśli ja-
kie miasto bądź dro^ą zwyczaju, bądź z mocy książęcego
*) Sąd leński sandomirski tytułuje siew r. 1381 również są-
dem wyższym, snąć jeszcze z mocy przywileju Kazimirza
W, z r. 133C. Kod, Małopolski I, N. 356.
Digitized by
Google
52
przywileju z jjtała -sohi^ prawo wydawania ortyH w wypad-
kach wątpliwyi^ jnb^w j|n'awąch_drogą apelacyji onemnż do
roztrzygnienia przedstawionych. W takich mieJBCowońciach
albo ława sama albo przy współudziale rajców Inb tóż sami
rajcy wydają ortyle, przedstawiając w ten sposób sąd wyższy.
Udział rajców był w takich razach zazwyczaj bardzo znaczny.
I nic słnszniejszego : ława bowiem z sołtysem była tylko wła-
dzą sądowniczą, podczas gdy władza ustawodawcza leżała
w ręku rajców: komuż więc właściwiój, jeśli nie rajcom^
przyznać należało prawo interpretowania ustawy w wypadkach
wątpliwych tudzież udzielania prawnych wyjaśnień.
Niewielką tylko znamy liczbę sądów wyższych, które
powstały poza sądami leńskiemi.
Z mocy książęcych przywilejów uzyskało przedewszyst-
kiem miasto Inowłódż prawo wydawania ortyli. Eazimirz
Wielki w przywileju z r. 1346 zakładając miasto Bydgoszcz
prawem niemieckiem, wyraźnie stanowi, iż wrazie naganie-
nia wyroku lawy miejscowój, gdyby i rajcy miejscy podołać
nie mogli, do rajców miasta Inowlodzia po objaśnienie usta-
wy udać się należy *). Toż Kazimirz Jagielończyk w przy-
wileju z r. 1450 dla miasta Gniewkowa powtórzył, odsjtłając
strony spór wiodące z apelacyją po ortyl do Inowłodzia ").
Pod r. 1325 uzyskało miasto Włodzisław charakter są-
du wyższego względem świeżo założonej "osady Solec *).
Przywilejem z r. 1444 nadał Władysław Warneńczyk
miastu Lwowu prawo wydawania ortyli na całą ziemię
ruską *).
Miasto Fordon (Wyszogród) stanowiło apelacyję samo
dla siebie. W przywileju z r. 1424 Władysław Jagieło sta-
?
Ryszcz. Muez. U, N. 496.
Tamże N. 591.
) Tamże N. 480.
*) Akta grodź, i ziems. V, N. 106.
Digitized by
Google
53
nowi, iż apelacyja od wyroku ławy tylko przez rajców mia-
sta rozstrzyganą być ma ').
Zdaje się, iż takiego samego przywileju używało mia-
sto Kraków w epoce poprzedzającój ustanowienie sądu wyż-
szego prawa niemieckiego na zamku krakowskim. W naj-
dawniejszój mianowicie księdze tegoż miasta znajdujemy pod
r. 1324 zapiskę, wedle której gdy ława krakowska w pe-
wnym zawiłym sporze nie wiedziała jak sobie postąpić, ode-
słała całą sprawę do rajców miasta, a otrzymawszy od raj-
ców skazówkę, w myśl takowej spór dalej poprowadziła i
ostatecznie rozsądziła *)*
Ława sandomirska zdobyła sobie drogą zwyczaju po-
wagę sądu wyższego. Mamy akt z r. 1396, gdzie ława bo-
dzentyńska a raczćj sąd leński bodzentyński w jednym tru-
dnym procesie odwołuje się za przyzwoleniem biskupa kra-
kowskiego do lawy sandomirskićj jako do celniejszego sądu
(ius łanguam ad excellenciu8) po objaśnienie prawne ').
Biskupi krakowscy dwa sądy wyższe prawa niemie-
ckiego dla posiadłości swych ustanowili : jeden w Sławkowie
dla powiatu sławkowskiego, drugi w Bodzentynie dla powia-
tów:-kieleckiego, iłżeckiego tudzież kunowskiego *). Ten
ostatni sąd wyższy w Bodzentynie powstał ze sądu leńskiego,
a interesującym jest nadzwyczaj skład tego sądu z r. 1396,
gdy on w charakterze sądu wyższego (m banniło iure Su-
periori) rozstrzyga spór o sołtystwo w Szerzawach. Wójt
bodzentyński z czterema rajcami i sześciu sołtysami wsi oko-
licznych, a każdy sołtys zosobna z dwoma przysięźnikami,
razem przeto 23 osób stanowią areopag tego sądu wyższego ^).
') Ryszcz. Mucz. U, N. 664.
•) lAb. Acłarum N. 706. w Monum. medii aemhisiorica T. IV.
•) Kod. kai krak. II, N. 407.
*) Kod. kai krak. II, N. 532, 535.
') Kod. kat. krak. n, N. 407.
Digitized by
Google
64
Widzimy z lego, iż istniejące obok powszechnego sąda
wyższego na zamku krakowskim partykularne sądy wyższe
prawa niemieckiego w trojaki powstawały sposób:
albo ławy miejskie celniejszych miast podnosiły się bądź
drogą zwyczaju bądź drogą książęcego przywileju do rzędu
sądów wyższych,
albo r{ldy miejskie zyskiwały tążsaińą drogą charakter
sądów wyższych na pewien okrąg jurysdykcyjny,
albo wreszcie sądy leńskle przełnieniały "się w sądy
wyższe w własnym jurysdykcyjnym okręgu.
Zachodzi teraz pytanie, jaki był' stosunek tych sądóW
wyższych tak między sobą, jako tóż względem sądu wyższe-
go na zamku krakowskim.
W tej mierze zbyt szczupłym rozporządzamy materyja-
łem, z którego zaledwie następne wyprowadzić się dają fakta :
1. sądy lefiskie są zarazem sądami wyższemi względem
ław w ich okręgii jurysdykcyjnym położonych, wydają więc
tym ławom ortyTe;
2. sądy lefiskie załat\viają wszelkieśprawy leńskie prze-
ciw wójtom i sołtysom lub sołtysów między sobą w pierW-
szAj instancyji;
3. sąd Wyższy 'pilawa niemieckiego na zamku krakow-
skim jest nietylko sądem wyższym względem ław do 'jego
okręgu jurysdykcyjnego należących, ale także względem są-
dów leój^kich, ihimo, iż takowym charakter sądów wyższych
przysługuje.
I tak ń p. Rdd wyżssty sanocki odsyła rozpoczęty '|)rzed
sobą spór wójtów krośnieńskich do Sądii wyższego krakowskie-
go pro informacione ac decreło ortUegiali ') ; w aktach sąda
wyższego goleskiego spotykamy ciągłe apelacyje od wyroków
tegoż sądu do sądu wyższego krakowskiego z iym jeszcze cie-
1
') Akta grodź, i ziems. III, N. 118.
Digitized by
Google
65
kawym dodatkiem, iż niektóre apelacyje od wyroków sądu wj^ż-
Bzego gfoleskiego idą do sądu wyższego w TyńcU; jakby sąd
tyniecki nie zostawał z sądem goleskim na stanowisku spól-
rzędnem lecz wyżsizem; wreszcie
4. zdaje się, iż także od wyroków sądów wyższych
par^knlarnycb szły apelacyje do sądu wyższego powszechne-
go krakowskiego, przynajmtiiój co do Lwowa mamy dowody,
iż od wyroków rajców lwowskich w charakterze sądu wyż-
szego wydanych, do Krakowa szły apelacyje ').
§ 6. Sądy komisarskie.
Trzecią i ostatnią kategoryję sądów wyższych prawa
niemieckiego stanowią sądy komisarskie.
Sąto sądy nad vf orne ostatniój instancyji.
Nazwa ic^ ztąd pochodzi, iż skład tych sądów nie był
z góry obmyślany, lecz ilekroć zaszła potrzeba złożenia są-
du takiego, król, szczególnych komisarzy do tego mianował.
Jedyny wyjątek w tój mierne stanowi , ss^Ą komisarski
Bzejifilomiast (ludicium ret/ale sex cwitatum)^ którego orga-
nizacyja już przywilejem Kazimir^a Wielkiego przy ustano-
wieniu pow8;zechnego sądu wyżsa^ego na zamku krakowskim
określoną została ').
Postanowił mianowicie król, iż gdyby kto od wyroku
sądu wyższego prawa niemieckiego na zaniku krakowskim
*) CerDtis Tucholien, Farrago civil%um actionum ad fomiam
iuTU Maydenburgensisj foL 66 ver,
') Gdy wyroki sądu komisarskiego sześciu miast należą jeszcze
do białych kruków w prawniczej literaturze iiaszój, podaję
przy końcu niniejszćj rozprawy jeden wyrok tegoż sądu
z r, 1432, wyjęty z ksiąg sądu ławniczego kazimirkiego,
przechowanych w archiwum akt dawnych miasta Krakowa,
wraz z poprzedzającemi go ¥ryrokami dwóch niższych in-
stancyj; mianowicie ławy kazimirskiój tudzież sądu wyższe-
go prawa niemieckiego na zamku krakowskim. (Obacz do-
datek N. U).
Digitized by
Google
56
na dwór królewski apelować chciał, ma uiyskać od króla
w tym celu komisarzy z pomiędzy rajców następającycb sze-
ściu miast: Krakowa, Sącza, Bochni, Wieliczki, Eazimirza
tudzież Ilkusza, po dwóch mianowicie z każdego miasta, któ-
rzy apelacyję ostatecznie rozstrzygną.
Przywilejem z r. 1399 zaprowadził Władysław Jagieło
w składzie tego sądu komisarskiego o tyle zmianę, iż z liczby
sześciu miast, których rajcy komisarzy dostarczać mieli, wy-
puścił miasta Kazimirz tudzież Ilkusz, a nadto rozporządził, iż
sądy te starosta krakowski z delegacyji króle wskićj zwo-
ływać ma ').
Jagiełowe ograniczenie liczby miast komisarskich do
czterech nie utrzymało się: w r. 1421 potwierdził Jagieło
w całej osnowie przywilej Kazimirza Wielkiego w przedmio-
cie ustanowienia sądu wyższego na zamku krakowskim *},
czem i skład sądu komisarskiego sześciu miast do pierwo-
tuego stanu przywrócony został. Jakoż używa ten sąd i pó-
żoićj tytułu „sześciu miast" a Kazimirz tudzież Ilkusz
dostarczają mu jak dawnićj komisarzy z grona swych rajców 'j.
Sąd ten nie miał osobnćj własnćj pieczęci, lecz opatry-
wał wyroki pieczęciami radzieckiemi sześciu miast komisar-
skich *).
^) Kod. dypl. m. Krakowa I, N. 91.
*) BoBRZYŃSKi: 1. c. str, 6.
»; Kod. dypl. polski III, N. 218.
*) Dopiero w XVII wieku uzyskał sąd komisarski sześciu miast
własuą swą pieczęć. Wyobraża ona tarczę herbową rozdzie-
loną Da sześó pól, w których herby miast Krakowa, Sącza,
Kazimirza, Bochni, Wieliczki tudzież Ilkusza. A każdy
herb oznaczouy początkową literą miasta, któremu należy.
Nad tarczą koroua i mała tarcza z orłem polskim przepa-
sanym przez piersi literą S, oznaczającą snąć Zygmunta
III. W otoku napis: sigMum, dominorum. commissario-
rum, 8€x. civitatum.
Digitized by
Google
b1
Czy gojio^n^^jai-SZfiAdJŁ^Plląst istniał takżejlla Wiel-
kgpolski? RoEPELŁ Jest tego zdania, i na dowód przytacza
ustępy z wyroka kompromisarskiego, wydanego przez burmi-
strzów i rajców sześciu miast wielkopolskich, mianowicie
Kalisza^ Gniezna, Pyzdr, Eońcian, Pobiedzisk i Kłecka w r.
1450, w sporze między rajcami miasta Poznania a Wojcie-
cliem Berlinem mieszczaninem tamecznym ^).
My ze zdaniem Roepell^)^ narazie z następujących po-
wodów zgodzić sij nie możąrny.
Sądy komisarskie w ogóle rozstrzygały spory w trzech
instancyjaeh, a w każdćj ostatecznie.
W pierwszój instancyji rozstrzygamy sądy komisarskie
te sprawy, które wprost jurysdykcyji dworu monarszego pod-
legały.
W drugiój instancyji rozstrzygały sądy komisarkie te
spory, które się toczyły przed sądem wyższym prawa nie-
mieckiego na zamku krakowskim jako sądem leńskim w pierw-
szo) instancyji, a drogą apelacyji przeszły na dwór do sądu
komisarskiego.
W trzeciój wreszcie instancyji rozstrzygały sądy komi-
sarskie te sprawy, które się w pierwszój instancyji toczyty
przed sądami ławniczemi, drogą apelacyji przeszły do sądu
wyższego krakowskiego i tam w drugiój instancyji rozstrzy-
gnięte, szły teraz drogą dalszój apelacyji na dwór do sądu
komisarskiego jako instancyji trzeciej.
Otóż badając zakres jurysdykcyjny sądu komisarskiego
sześciu miast na zamku krakowskim, jaki mu przywileje Ka-
zimirzowski tudzież późniejszy Jagiełów z r. 1399 naznacza-
ją, widzimy, iż s^ ten może tylko^rozstrzyjgać sprawy w dru-
giój i w trzeciój instancyji nigdy w pierwszój, niemnićj, iż
tak jest organicznie z sądem wyższym na zamku krakow-
*) Boepelł: i. c. str. 287.
Wj<U. fllosof. T. XTI1JL
Digitized by
Google
skim związany^ że tylko te sprawy drogą apelacyji przed
sąd komisarski sześciu miast wprowadzone byó mogą^ które
poprzednio w sądzie wyższym krakowskim rozstrzygnięte
zost<^y.
Nawet spór przeciw rajcom miasta Krakowa nie szedł
przed sąd sześciu miast, lecz przed umyślny sąd komisarski.
Crdyby zatóm istniał analogiczny sąd komisarski sześciu
miast dla Wielkopolski, musiałby istnieć także powszechny
sąd wyższy prawa niemieckiego dla wielkopolskich woje-
wództw, którego śladu dotychczas nigdzie nie napotkaliśmy,
trudno tóż przypuścić, iżby się gdzieś choć w kopii nie do-
chował przywilej monarszy urządzający w ten sposób sądo-
wnictwo prawa niemieckiego w Wielkopolsce, a tak ważny
organ bez przywileju monarszego chyba w życie wejść nie
mógł.
Wracając do treści owego wyroku kompromisarskiego
sześciu miast wielkopolskich z r. 1450 '), widzimy przede-
wszystkiem, iż spór między rajcami miasta Poznania a Woj-
ciechem Berlinem temuż sądowi przedstawiony, toczy się przed
tymże sądem dopićro w pićrwszćj instancyji, że nie przyszedł
przed sąd ów drogą apelacyji, że zatćm sąd ten nie wystę-
puje wcale jako sąd wyższy, lecz poprostu jako sąd komi-
sarski pierwszćj instancyji. Gdy zaś przekonaliśmy się wy-
żćj^ iż sąd komisarski sześciu miast ustanowiony na zamku
krakowskim, występuje tylko w charakterze sądu wyższego
drugićj lub trzecićj instancyji, a nigdy jako sąd komisarski
pierwszćj instancyji, tedy przybywa nam nowy argument do
porzucenia przypuszczenia, jakoby ow sąd sześciu miast wiel-
kopolskich był stale urzędującym sądem komisarskim sześciu
*) Wyrok ten, którego mały tylko ustęp udzielony sobie przez
Helcla, wydrukował Roepelł, podajemy w całości przy
końcu niniejszćj rozprawy z kopii po ś. p. Hełcłu pozo-
stałą). (Obttcz dodatek N. I).
Digitized by
Google
69
miast dla Wielkopolski na wzór krakowskiego, i musimy go
nwaiać jako ag^czslgy sąd komisarski przygodnie tylko dla
rozstrzygnienia tej jednój sprawy złożony^ przyczem wszakże
co do składa onegoż sąd sześciu miast krakowski za wzór
służyć mógł.
Nie można też pominąć i tej ważnej okoliczności, iż
wsadzie komisarskim sześcin miast dla Wielkopolski stale nrzą-
dzonym, rajców miasta Poznania żadną miarą brakowaćby nie
mogło, gdy opuszczenie icti w sądzie przygodnym bardzo ła-
two tern się tłumaczy, iż w sporze jako strona interesowana
występują.
Nasuwa się teraz pytanie, jaki stosunek zachodził mię-
dzy reszta sadów wyższych królewskich prawa niemiec''iego.
jak n. p. bieckim, sądeckim i iTS. a sądem komisarskim
sześciu miast, {nianowicie, czy apelacyje od wyroków sądów
tych mogły iść wprost do sądu komisarskiego sześciu miast,
czy też tylko pośrednio przez sąd wyższy krakowski. W tej
mierze żadne z drukowanych źródeł nie daje nam wyjaśnienia.
Przypuszczać jednak możemy, iż nie, bo gdyby apela-
cyje od wyroków tych sądów wprost do sądu komisarskiego
sześciu miast były dozwolone, musiałaby o tern być konie-
cznie wzmianka w przywileju Władysława Jagiely z r. 1.399,
tem bardzićj, gdy sądy wyższe w Bieczu i Nowym Sączu już
po przywileju ka/.imirzowskim powstały.
Przypuszczenie nasze zdaje się jeszcze potwierdzać fakt,
iż nawet i z tych spraw, które orfylami sądu wyższego kra-
kowskiego osądzone zostały, nie wszystkie szły drogą apela-
cyji do sądu komisarskiego sześciu miast, lecz często wyzna-
czał dla nich król sąd komisarski przygodny. Tak n. p. kie-
dy Henryk z Kamieńca wraz z Barbarą żoną Jana z Kro-
sna zyskali wyrok w sądzie wyższym sanockim przeciw Pio-
trowi wójtowi krośniećokiemu, zaś tenże Piotr zyskał znowu
w sądzie wyższym krakowskim wyrok przeciw Janowi z Kro-
sna mężowi Barbary, strony obie nie szły z apelacyją do są-
Digitized by
Google
i^
60
da komisarskiego szeicia miast; lecz król złożył dla nich r.
1464 przygodny sąd komisarski z Jana Tęczyńskiego kaszte-
lana krakowskiego tudzież Jana Bytwiańskiego marszałka
koronnego i starosty sandomirski^go^ którzy wyrok w osta-
tniej instancyji wydali a król takowy utwierdził V«
Oprócz sądu komisarskiego szedciu miast skład innych
sądów komisarskich nie był wcale U8tawą_ przewidziany, był
więc dowolny i od rozporządzenia królewskiego zawisły. Tak
n. p. królowa Elżbieta wyznacza w r. 1375 sędziego i pod-
sędka krakowskich jako komisarzy do roztrzygnienia sporu
między opatem mogilskim a Marcinem z Opatowa o dom
w Krakowie, któryto spór przed ławą krakowską rozpoczęty,
królowa na dwór swój przeciągnęła *); w r. 1401 Jan Tę-
czy ński kasztelan krakowski rozstrzyga jako komisarz królew-
ski spór między proboczczem u św. Jadwigi na Stradomiu
a rajcami miasta Krakowa o brzeg Wisły ') ; do rozstrzygnie-
nia sporu między mieszanami sądeckimi a bardyjowskimi
o drogę z Bardyjowa do Krakowa naznaczeni zostali w r.
1434 komisarzami starosta krakowski, wojewoda krakowski,
łęczycki i radomski kasztelanowie oraz sędzia ziemski łęczy-
cki i podsędek ziemski krakowski *)] królowa Zofia wyzna-
czyła w r. 1446 komisarzami do rozpoznania sporu między raj-
cami miasta Sanoka a Tomaszem Koncewiczem Jana z Za-
górzan podstolego i marszałka nadwornego królowej oraz Ja-
kuba z Morawian kasztelana czchowskiego '^), a Mikołaj Ka-
mieniecki starosta krakowski podwakroć w latach 1497 i 1500
rozstrzyga jako komisarz królewski spory między kmieciami
mogilskimi a opatami tamecznego klasztoru Cystersów i t. p. ^).
') Akta grodź, i ziems. III, N. 119, 122.
») Kod. Małopolski I, N- 327.
') Kod. dyp. m. Krakowa I, N. 99. .
*) Akta grodź, i ziems. IX, N, 32,
*) Akta grodź, ziems. IV, N. 84.
') Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego^ N. 166 i 157.
/Google
Digitized by ^
61
Od wyroku sadu ^inisarskiego sześciu raiast dalsza \
apgljM^yja nie była możebną. Wzbronił j6j wyfalńie przy- '
wilej Władysława Jagieły z r. 1399 a Kazimirz Jagielończyk
dekretem z r. 1455 zagroził Qti*atą życia i mienia tym^ któ
rzyby takowe apelacyje zakładać się ważyli lub sędziów sze-
ściu miast z tytułu wyroków w tychże sądach wydanych
pozywali *).
Restrykcyja ta uUerius non appellandi nie odnosiła się
atoli do innych sądów komisarskich a zwłaszcza do tych,
które rozstrzygały spory przyszłe drogą apelacyji z przed
sądów radzieckich, o których już w przywileju Jagiełowym
z r. 1399 jest mowa. Postanowił mianowicie Władysław Ja-
gieło, iż odwołanie się od wyroku rajców miasta Krakowa ma
iść przed sąd komisarski królewski lecz nie przed sąd sze
ściu miast. Otóż strona uciążona wyrokiem takiego sądu ko-
misarskiegO; miała prawo prosić króla o złożenie nowego
sądn komisarskiego z innych komisarzy, i tak iść mogły ape-
lacyje do coraz nowego sądu komisarskiego w nieskończo-
ność, gdy żadna ustawa takich apelacyj nie zabraniała a wła-
dza monarsza w ustanawianiu sądów komisarskich nie była
ograniczoną.
Dopićro przewód procesu krakowskiego zatwierdzony
rzekomo przez Zyguiuuta I w r. 1544, przyjął za zasadę, że
jeśli wyrok sądn komisarskiego zgodzi się z apelowanym
wyrokiem radzieckim, dalsza apelacyja nie będzie dopuszczo-
ną. W przeciwnym zaś razie wolno stronie wyrokiem ucią-
żonej żądać powtórnych komisarzy a nawet po raz trzeci
z tern wszelako zastrzeżeniem, iż jeśli wyrok powtórnego są-
du komisarskiego zgodzi się z wyrokiem komisarzy poprze-
dnich Inb radzieckim jako też od wyroku trzeciego sądu ko-
^) Rzyszcz. Mucz. I, N. 150. Rod. m. Krakowa I, N. 158.
Digitized by
Google
03
misarfikiego, jakimkolwiekby on był^ dalsza apelacyja nie ma
miejsca *).
Ody sądy komisarskie były sądami dworskiemi w ogóle '),
przeto składanie sądów komisarskich nie było monarszą tylko
prerogatywą: każdy dziedzic mógł złożyć sąd komisarski
w sprawie wypływąjącój z osadnictwa na prawie niemieckiem.
Hamy na to przykłady: W r. 1479 składa klasztor
tyniecki sąd komisarski przygodny do rozstrzygnienia spora
mieszczan brzosteckich przeciw Mikołajowi Sąspowskiemn
wójtowi brzosteckiemu o uciążenia ; w r. 1482 złożył klasztor
tyniecki inny sąd komisarski przygodny, aby Marcia Giede-
cki sołtys z' Łapczyc mógł przed tymże sądem sprzedać soł-
tystwo swe klasztorowi tynieckiemu ').
Ostatecznie i sądy leńskie były właściwie sądami ko-
misarskiemi : sołtysowie bowiem nie zasiadali w nich z mocy
sołtysiego urzędu swego, lecz jedynie z mocy udzielonćj im
w tym celu przez dwór komisyji.
*) RzEsiŃsKi: Processus luris Cmlis Cracoviensis a eon-
sulibus civitait8 a. D. 1544 Sigismundo I regnante coh-
scriptus. Cracoviae 1840, str. 11, 12.
') Robię różnicę między „dworski" a „nadworny", ro-
zumiejąc w pierwszym razie każdy dwór czyto monarszy,
czy klasztorny lub kościelny, czy też szlachecki, w drugim
tylko dwór monarszy.
») Kod. dypl. Tyniecki N. 269, 276.
Digitized by
Google
DODATKI.
Ł Wyrok B%du komisdrskiego szećciu miast wielkopolskich.
H50. Nos Magistri Giyiam et Consules civitatum et opi'
doram infrascriptoram vide1icet Kalissiensis, GoeznensiS; Pisdren-
sia, KostanensiB; Pobiedziska et Kleczsko Significamus et Reco-
gnoBcimna per preaentes nniyersis presentlbus et futuris; qaibu8
ezpedity Qiialiter dam de anno domini M"^ CCOC^ quinqaage8imo
ad diem et feriam Bextam prozimam antę dominicam Invocavit
ad civitatem Posnaniensem de mandato et commisso speciali Se-
renissimi domini nostri graciosissimi Kegis^ Kazhimiri Regis Po-
lonie conYenissemus ad discernendum judicandiim et fine debito
terminandam et sentenciandum Causam et gwerram ac controver-
aias nniYereaB iuter famosos etc. Consules Ciritatis Poznanien-
818 et cive8 ejusdem ab nna et providiim Ałbertum Berlin civeni
eciam Poznaniensem ab altera partibus, Ibidem Nos conaedentes
in pretborio predicte ciyitaŁis faabitis prius cum dictis partibus
hinciode altercacionibus ad affectacionero dictarum parci um C^on-
cordavimu8 ipsas partes modo amicabilis concordie pcrpetuis
temporibns pro omnibus et singulis causis, rebus, gwerris, liti-
bna, odiis, displicenciis et controversii8 omnibuS; in quibus ipse
partibus (sic, zamiast partes) sibi mutuo coram nobis cuipam obie-
ceranty magnis vel paryis, nullis exceptiS; qua8 et dicte partes
utrimąne adiutorius (?) annorura dudum preteritorum decursibus
usąne in hodiernum diem habuerant^ omnes illas mortificayimus
et prcflenti nostra concordla (tdocreto annuUamus et in nihilum
redigimus temporibus perpetuis obs^rranduro. Qnam conoordiam
Digitized by
Google
64
decernlmns presentibns predictis inviolabiliter et intacte obser-
yandam et tenendam peq>etao : Sab vallo per nos yallato Ducen-
tarum Marcarum, Ita ut que parcium ipsam concordiam in ali-
quo puocto supra et infra scripto quod absit yiolare auderet^ ta-
lis pars luet predictum yallum ducentarum marcanimy quanim
medietas cedet domino Regi, Serenitati Sue pro fisco infiscanda,
alia yero medietas Nobis ciyibus arbitris secundum yoluntatem
nostram conyertenda pertinebit. In casa yero qao quod absit
ipse Albertus Berlin lueret yallum predictum et solyere ipsum
non preyaleret; tunc pro eo debeSit pati iioc, qaod nos prefati
Consiliarii Ciyitatum secundum juris formam decernimus. Inpri-
mis igitur ipse Albertus Berlin sub yallo predicto ducentarum
marcarum debet et tenetur reponere ad statim in presencia iuris
omnes litterss Regales salyorum conductuum et alias qua8libet
adiudicatorias literas, a Serenissimis diye memorie Regibus Po-
lonie Wladislao antiquo et Wladislao filio suo Ungarie etc.' Re-
gę et Serenissimo domino nostro graciosissimo Regę Kazhimiro
habitas et confirmatas cum appensis eorum sigillis pergameneas
et papireas, Et dominorum Terrestrium literas singulas in facto
predicte cause extortas et acquisitas, et contra civitatem Pozna-
niensem et eius ciyes et Incolas reseryataS; quomodolibet in bo-
diernum diem retentas, nullas penitus excipiendO; nec non omnes
et singulas alias literas Regales etc. que possent in posterum
ipso Alberto Berlin in posterum (sic) prodesse, et ciyitati Po-
znaniensi ac Communitati ipsorum et Incolis aliquo modo obesse:
qua8 si coram nobis non reponeret et aliquas reseryaret. Nos
Ciyiiates predicte eodem yigore domini nostri graciosissimi Re-
gis Polonie Kazhimiri etc. nobis in hac parte commisso^ concesso
et datO; mortificamus et presenti concordia annullamus et in ni
cbilum redigimuSy ipsis perpetuum silencium imponendo. Decer-
nimus eciam et yallo predicto sentenciayimus, qaod ipse Alber-
tus Berlin pro istis culpis^ in quibus erga civitatem eum reperi-
mus, debet et tenetur pro principali petere pro offensa, alias
odprossicz famosos Consules^ adyocatum, Scabinos et Jnratos
ac ciyitatis Gommunitatem poznaniensis. Et e conyerso Consu-
les predictiy AdyocatuS; Scablni et lurati etc. habebunt petere
Albertum Geriin(s) et eum pro próbo et honesto bomine babere et
Digitized by
Google
65
concire, nec non et paeros ipsius et fratrem germaniim snos et
omnes eia8 amicos qai sibi in premissis consilia prebuerunt, et
non debebnnt pneris vel fratri ac amicis predictis suis in a]iqao
derogare, nec aliqao modo predlctas controversias etc. in perpe-
tonm reminisci. Decernimus insoper, ut ipse Albertus Gerlin
ammodo et in perpetuura per se yel per alium^ directe vel indi-
recta non debebit discordias inter Consulatum; Juratgs vel com-
munitatem pałam aut occnlte seminare, 8ub prefato vallo ducen-
tarnm marcamm irremissibiliter sic prout suprascriptum est per>
soWendarum, et nec antiąiium vel novam Consulatum, Juratos aut
Commnnitatem verbis derogativi8 obloąui vel impedire sub pre-
missa pena, sed dedebit commodum cum profectu et honore ci-
Yitatis ano juramentu quod prestitit jus civile suscipiendo, fide-
Iłter procnrare toto suo conatu prout homo probus ammodo in
perpetuum. Item decernimus et decrevimus quod idem Albertua
Berlin pro istis prescriptis rebus in gravamen Civitati8 non de-
bebit aliqua8 ammodo et perpetuis temporibus literas conductus
Segales vel alias qua8libet acquirere sub vallo predicto ducenta-
rnm marcarum ; et si ipsum contiugeret velle alibi suam querere
mansionem^ Civitas Poznaniensis non poterit sibi literam sue
honeate consenrationis denegare , sed dare irrecuse sub simili
pena. Ipse autem Albertus Berlin pro debitis suis contractis,
vel sibi per aliquem obligatis, non alias quam in iure civili de-
bebit contentare (sic) sicut alius ipsorum convicinus, nostro pre-
aenti decreto et vallo mediante. Item sub eadem pena decemi-
mns qnod murus, quem Albertus Berlin ultra granicies sue
domns in circulo propretendit, debet sic intacte perpetuo perma*
nerę, sine consulatus contradiccione et impedimento.
Et ut hec omnia premissa robur obtineantperpetue firmitatis,
decernimus presentis nostre concordie tres literas extradi de ver-
bo ad verbum scriptas. Unam videlicet Civitati Poznaniensi et
eiu8 civibu8; aliam vero Albero Berlin, reliquam vero Nobis Civi-
tatibns in perpetuum obsenrandaS; quamlibet literarum predictarum
8ex sigillis ses premissaram Civltatum appensis sigillis signatas.
Datum in prethorio Poznaniensi Anno et die quibus supra-
scriptum per manum Stanislni . . . kolcz (?)
Z oryginału pożyczonego A. Z. Heielowi przez Józefa Muczkowskiego.
WydiL ilOMl T. ZYia ^
Digitized by
Google
66
II. Wyrok sądn komisarskisgo sześcin miast na zamkn kra-
kowskim w sporze Teodoryka Weynrioha przeciw Brygan-
dowi.
a) Wyrok ławy kazimirskiej.
1432. Ersam vnd weyzen liben frunde. alz wir wormols an
ewer worsichtikeyt geschreben haben won eczlicher schaldunge
ortil wegen alz ir denne dez schelders ortil bestetiget hot, alloy-
ne ir me yn schrebit vnd yn seczczet yn ewer ortil, denne wir
an ench geschreben haben vnd wor yns getadinit wirt.
Zachen sich dirgangen haben wor gehegetim dinge, alz ir
dem schelder wor ozu gesprochen habit won rechtis wegen, wy
daz der anclager ym dy briffe legen sal. Nu hot her dy briffo
geleget vnd froget von rechtis: her richter! Sinthemol mir ans
oberstem rechte ist ozu gesprochen dy briffe czu legen, al bij
legę ich dy briffe vnd froge : Sinthemol her denne wor mola won
mir begerith hot der lewperunge vnd ich ym dy gethon habe
vnd dy briffe nu geleget habe, Ab her nu der clage nicht ho-
ren sal Ader waz dy*do recht sey? Der wederzache entwort
vnd sprach: Her richter! Sinthemol her dy briffe geleget hot, ab
man dy nicht lezen sal, lich habe ich den briffen gnuk gethan,
vnd hetthe ich den briffen nicht gniik gethan, Zo welde ich is
mit ym berichten, daz her nicht ober mich clagen dorfte. Dor
ober wir eyn ortil aus gesprochen haben: Sinthemol her die
briffe geleget hot vnd wormols dy lewprunge czwir gehoret hot,
Zo sal her der clage czu horen won rechtis wegen. Her daz
vnsir ortil nicht off genomen hot, Sunder schalt daz sprechende
daz ortil, daz wir dy Sepphen aus gesprochen haben, daz neme
ich nicht vor eyn recht off vnd schalde daz an daz oberste recht
vnd bessert daz mit sulchen worten: Sinthemol mir czu gespro-
chen ist ans oberstem rechte, daz her dy briffe legen sal vnd
geleget hot, zo sal her dy briffe lossen lezen licht hetthe ich
den briffen gnuk gethan, Vnd hetthe ich den briffen nicht gnuk
gethan, Zo welde ich is mit ym berichten, daz her nicht
derfte off mich clagen. Do methe besser ich meyn ortil ynd
Digitized by
Google
67
csyhe mich an dez konigis bnch off daz haws ken crakaw.
dez cza Tnderweyznnge bithe wir, ab ynser ortil besten sal
ader dez scbelders. gegeben cza Kazraer; an der nechte methe-
woche wor Palmarum, Noch crist gebort wirczen hundirt Jor vnd
dornoch yn den XXXIP Jore, vnder Sepphen Segil.
ffoyt vnd Sepphen der Stat Kazimer.
b) Wyrok s%du wyższego prawa niemieckiego.
Theodrichns Weyrich sentenciam snpremi iuris scabinorum
caBtri cracouiensis non suscepit^ sed appellaait ad ludicium do-
mini regi8 et wit iam increpare Ibi; vbi habet ius.
Yoyth vnd Sepphen dez abirstyn gerichtes dewtschis May-
deburger Rechtes czu Krokaw wff dem hawse.
Erbem liben fninde. Alz ir won yns seyt begernde euch
cza ynderweyzen dnrch orteyl, ab ewer Sepphcnortil besten sal
oder dez Schelders, dor wflF wir eych eyn sulch ortil geben an-
sprechinde wor eyn recht. Sinthemol daz wormols durch ortil
dez obirsten gerichtes dewtschis Maydeburger Rechtis geteyl ist,
daz der an clager syne geczewgnis briffe legen salde wor der
clage in gehegte bank, vnd her dy geleget hot, nv denne der
anwarter dy selbe briffe wor der clage bcgert czu horn vnd daz
zye salden gelezen werden vndri andoworten ais ir vns denne
schreybity zo sal man zye lezen, ee dy clage gefellit wirt, do-
methe sal dez Scbelders ortel besten ynd der Sepphen nicbt, won
rechtis wegen. gegeben cza crakaw yff dem hawse am ostir
obende wirczenhandirt jor ynd yn dem czew ynd dreysigistem
Jore, ynder ynsirm Sepphen Sigil koniglichis gerichtis. ynd daz
ist wor Sepphen Schilliiig.
c) Wyrok sądu komisarskiego sześciu miast.
Dytrich Weynrich hot eyn brocht das orteyl der VI stetin,
das lawt yon worte czu worte alzo : Daz yrteil, das dy scheppin
cza Kazimir awsgesprochen haben, alzo das brigand czu der
clage czulioren solde ee wen das dy brifO; dy dytrich weynrich
Digitized by
Google
68
in geheget ding gelegit hatte, gelcsin wurJiii; das vrteil ist recłit
ynd sal bundę vnd krafft haben, vnd das orteil; das dy seheppin
des obirsten rechtis off dem hawse ausgesprochen haben^^as ist
machtios. von rechtis twegen.
Lib. 8cab. Casimir. Arch. m. Krakowa N. 132,
str. 328; 330 i 341.
- ^.*\AAA/VAA/*-
fn
jt
Digitized by
Google
FBACE mSTYTDTD DLA FBAf A NABODOf
wprzedmiócie prawa międzynarodowego prywatne
przedstawi-
I. ^WSTEJP.
Międzynarodowe prawo prywatne przedstawia zasa
według ustaw którego państwa ocenionym ma być przy
dek prawny, który w jakimkolwiekbądż związku pozost
z zagranicą, czy to w skutek tego, że w ten stosunek we
dzą endzoziemcy, albo że stosnnek powstał za granicą, a
za granicą ma być dopełniony. Gzy sędzia w tych przyp
kach ma stosować wyłącznie prawo swego kraju (lex fo
czy uwzględnić lub zastosować także prawo zagraniczne i li
re z kilku możliwych, oto pytania praktyczne i ważne, li
re nank% pod nazwą prawa prywatnego międzyi
rodowego, częstokroć także mnićj właściwie pod nas
kolizyi ustaw i statutów, lub zastosowania ust;
we względ&ie terytoryalnym ') stara się rozwiąż
Że w obec dzisiejszych tak rozgałęzionych stosunków oł
towych, w obec spotęgowanego środkami nowemi komuni
cyi w sposób niesłychany ruchu osób i przedmiotów po
') Lehre von dem rdumlichen Herrschaftsgebiete der Red
normen.
Digitized by
Google
70
pale graniczne szczególnych państw^ pytania te coraz więk-
szej nabierają wagi, że w szczególności poznanie odnośnych
zasad dla Polaków, żyjących pod panowaniem trzech odmien-
nych systematów prawnych, ma pierwszorzędną doniosłość
praktyczną — zdaje się być rzeczą, którćj dowodzić i szero-
ko wywodzić nie potrzeba *).
Istniałyby dwa radykalne środki, aby te pytania, które
jak każdemu prawnikowi wiadomo, nastręczają niezwykłe
trudności, usunąć zupełnie z widowni świata, mianowicie:
1) zupełne ujednostajenie prawa, albo
2) postanowienie, że sędzia wyłącznie stosować ma do
wszelkich przypadków, które jego rozpoznaniu podlegają, tyl-
ko swoje prawo {lex fori), że wszelkie inne postronne i obce
prawo dla niego nie istnieje.
Ani jeden ani drugi sposób nie możemy uznać za wła-
ściwy.
Jeżeli w niektórych dziedzinach prawnych, mianowicie
w prawie handlowćm i wekslowćm, bez narażenia na szwank
żywotnych, a odrębnych interesów każdego państwa, z po-
wodu zgodności potrzeb obiegowych, przyjęcie tych samych
zasad prawnych jest możliwe i w znacznćj części nawet już
ma miejsce, istnieją mimo to i pozostaną zawsze pewne stro-
ny życia, jak n. p. prawo rodzinne, spadkowe, prawo rzeczo-
we co do nieruchomości, w których oględny ustawodawca za-
wsze w pierwszćj linii będzie musiał się liczyć z duchem
swego narodu, z jego przeszłością, jeg(? potrzebami obe-
cnemi , i nigdy nie poświęci żywotnych interesów swo-
ich własnych i społeczeństwa własnego, aby zaprowadzić
u siebie jakie prawo li tylko dla tego, że gdzie indzićj takie
prawo istnieje. Ujednostajenie zupełne prawa, choćby na-
') Por. przedmowę do polskiego przekładu dzieła Dr. Ba-
ra: Prawo międzynarodowe prywatne i karne. Warszawa.
Nakładem redakcyi blbliot. umiejęt. prawnych 1876, str. 4.
Digitized by
Google
71
wet cywilnego, należy zatóm policzyć do rzędu tych nieprak-
tycznych marzeń, do których w dziedzinie politycznćj najeży
idea państwa uniwersalnego ').
Z drugićj strony także wyłączne panowanie zasady t e-
cytoryalności prawa a w następstwie tejże panowanie
wyłączne legis fori byłoby możliwćm tylko w państwach, któ-
re od reszty świata oddzielają się murem chińskim. Wszyst-
kie państwa europejskie w imię przyjętej powszechnie zasa-
dy konieczności stosunków międzynarodowych, uznają i uznać
muszą zastosowanie w swoich granicach w pewnój mierze
także prawa obcego, nie mogą ignorować stosunków pra-
wnych gdzieindzićj powstałych, i nie mogą zaprzeczać im
uznania i poparcia w obrębię swoich granic. Uznanie prawa
obcego w pewnych granicach, jest nietylko wypływem grzecz-
ności międzynarodowćj (comiłas gentium)^ lecz obowiąz-
kiem międzynarodowym każdego państwa, bez którego
obieg międzynarodowy byłby wprost niepodobnym "j.
Zgodności zupełnćj praw i jejnostajności tychże nie
wymaga wcale interes obiegu międzynarodowego, ale wyma-
ga tego, ażeby istniały we wszystkich państwach zgodne
zasady co do pytania, według którego prawa da-
ny stosunek prawny wszędzie oceni onym będzie.
Zawiązując stosunek prawny n. p. małżeństwo, albo kontrakt,
powinienem z góry wiedzieć, że bez względu na to, którego
państwa sądy ten przypadek oceniać będą, wszędzie jedno
tylko prawo będzie stanowić podstawę ich orzeczenia.
') Asser: Droit international prive et droit uniforme {Re-
vue d. d. int. 1880 sir 1). Westlake: Introduction au
droit international prwe, b. c, sir, 23, nast. Manoinl: Rap-
port w Revue tom VII, str. 330—333 i t. d.
') Por. Bar: 1. c. §, 26, tenże: Internationales Privairecht
(w floltzendorffa: Encyklopddie der Rechtsmssenschaft 4,
wyd. 1882) str. 681.
Digitized by
Google
"'«T^'^»l»i
^pewność w tym względzie jest dla obiega wprost
Przypuśćmy n. p. że kupiec angielski zawrze
n krakowskim w Paryżu kontrakt o dostawę zboża
burga^ i że w razie sporu sądy austryjackie stosować
tego stosunku prawo austryjackie, sądy Francuzkie
ie, sądy Angielskie angielskie, a sądy w Hamburgu
iemieckie ; natenczas powstałyby prawdziwie chaoty -
sunki w obiegu międzynarodowym. Nie szkodzi tu-
możliwa różnorodność praw państw różnych, ile mo-
enienie jednego i tego samego stosunku według praw
i sprzecznych. Ustalenie zasad wtymwzglę-
;;odnych jest tedy nieodzowną koniecznością.
Leli zapytamy w ogólności, jakie prawo mogłoby być
'ane do tych stosunków, które nazwać chcemy w krót-
tosunkami międzynarodowe mi prywatne-
enczas znajdujemy siedm możliwych kombinacyj '):
prawo kraju, gdzie sprawa jest osądzoną (Ipx fori)y
prawo kraju, gdzie jedna ze stron mieszka (lex do-
prawo kraju, w którćm strona ma obywatelstwo (Hol-
zywa to w sposób nieco barbarzyński lex ligenntme
lex originis)f
prawo kraju, gdzie rzecz sporna leży (lex rei si(ae)y
prawo kraju, gdzie czyn naruszający prawo zaszedł
delicłi comissi)y
prawo kraju, gdzie czynność prawna do skutku przy-
; loci acłus) n. p. kontrakt, testament, wreszcie
prawo kraju, gdzie uiszczenie (soluŁio) ma nastąpić
solutionis) *J.
illand: De Happlicdion de la loi {Revuc de. dr, int,
I, 1880 8tr. 569).
viGNV wspomina tylko o 4 raożliwośjiacli przy odszu-
niu siedziby dla stosunku prawnego^ miejscu zamieszkania
)b (jak 2), położenia rzeczy (jak 4), przedsięwzięcia dzia-
lia prawnego (jak 6, 6, 7), i miejscu sądu (jak 1), zaś
e wspomina o oby watelstwie. System VIII; str. 121.
Digitized by
Google
\
73
Niepodobna pozostawić wyboru między temi moiliwemi
pra warnie które w takich przypadkach mogłyby być za-
stosowane^ wyłącznie uznania i dowobiości sędziego, tylko
ustawodawstwo każdego państwa szczególnego winno
podać sędziemu normy, według których ma sprawy te rozsą-
dzać. Takiemu wyraźnemu przepisowi sędzia musi oczywi-
ście ulegać.
Przepisy prawne, w tym względzie w różnych państwach
obowiązujące, nie są jednak wcale wystarczającemi, a wy-
czerpujące ich zestawienie, ułożone z odpowiedzi na kwesty-
jonaryjusz Instytutu dla prawa międzynarodowego w r. 1875
z Anglii, Austryi, Belgii, Holandyi, Prus, Bosyi, Szkocyi,
Szwecyi, Stanów Zjednoczonych Ameryki i Włoch (Iiev.YlI,
str. 393 — 416 p. ty t Asseb : Resume des reponses au Ouestionnai-
redę Mars 1875) wymownym tego jest dowodem, a mianowicie :
a) przepisy przeważąjącćj ilodci kodeksów są nader la-
koniczne, jak landrechtu pruskiego (wstęp §§. 23—35) k. cyw.
austr. (§§. 4^33 — 37,300), k. Nap. (3, 11 — 13), k. cyw.
król. PoIsIl (art 3, 7, 11 — 15; i nie wyczerpują całego przed-
miotu,
fr) nowsze kodeksy są wprawdzie w tym względzie obszer-
niejsze, mianowicie Zuiychski (§. 2 nast.), saski z r. 1863
(§§. 6-18) i włoski z r. Ib65 lart, 3, 6—12) ') ale ich za-
sady są niezgodne z zasadami kodeksów dawniejszych,
mianowicie kodeksu austryjackiego i kodeksu pruskiego, któ-
re polegają jeszcze na panującćj w czasie ich wydania, dziś
porzuconćj teoryi statutów {stoŁuta personalia, realia i mixta ')).
W obec tego stanu ustawodawstw, sędzia powołany do
rozpoznania przypadków tego rodzaju, albo musi iść za try-
') Przytoczone w polskim przekładzie Bara 1. c. str- 83.
■j Krytykę tćj teoryi podają Sayiony VIII, str. 121— 124 ;
Bas: 1. c, §. 4 — 15, Umoeb: I, str. 153. nast. a szczegól-
nie WAcbteb: Arcbiv 24, str. 370 nast.
WjłM, ilOMl T. ZTUi 10
Digitized by
Google
74
bem dotychczasowćj praktyki sądowój, jak to rzeczywiście
dzieje się w Stanach Zjednoczonych Ameryki północnój
i w Anglii, gdzie jednaka nawiasowo mówiąc, także pewna
chwiejność w tym przedmiocie się wyjawia, albo szukać opar-
cia dla swych orzeczeń w teoryi. To t6i n. p. pisarze o pry-
watnym prawie austryjackićm (jak Unger, Schiffneb) radzą
sędziemu anstryjackiemu, ażeby w przypadkach, gdzie prze-
pisy tego prawa nie wystarczają, zaczerpnął światła z uzna-
nćj teoryi, akceptując mianowicie znaną teoryję Satignyego,
jednak jakkolwiek uznać należy, że wskutek ciągłych usiło-
wań teoretycznych, nie zasypiających ani na chwilę, nastą-
piło pewoe zbliżenie zdań co do rozwią/.ania szczególnych
pytań, mimo to nawet teoryja daleką jest jeszcze od tego,
aby podawała nam zgodne i niezachwiane w tym względzie
zasady. Zdanie, które Sayigny w przedmowie do YIII tomu
swego znakomitego System des Rómischen Rechtes w r. 18^9
wypowiedział: „W tym przedmiocie zdania autorów i orze-
czenia trybunałów przedstawiają najwybitniejsze i najliczniej-
sze różnice^, jeszcze dziś powtórzyć można. Wystarczy w tym
względzie wspomnieć, że słynna teoryja Sayignyego *), która
polega na tćj zasadniczej myśli, że stosunek prawny oceniać
należy według praw miejsca, do którego tenże według swćj
istoty należy t. j. gdzie ma swoją siedzibę, która przez
długi czas łącznie z poglądem Waechtera *) była powszech-
nie przyjętą i stanowi też w gruncie rzeczy podstawę zna-
komitego i szczegółowo przeprowadzonego dzieła Bara: das
^) Krytykę krótką takowej podaje Mancini : Rapport w Revue
de d. i VII 345.
') Ueber die ColUsion der Prwałrechłsgcsetze V€rschiedener
IStaaten (Archiv fur die civilistische Praxis Tom XXIV,
(1841j8tr. 230— 311,tom XXV, 1—60,151—200, 361—
419), który zaznaczenia i ducha poszczególnych przepisów
prawnych wysnuć chce prawidło o ich zastosowaniu we
wzlędzie terytoryjaliim*
Digitized by
Google
76
intemałianale PrivQł. u. Słrafrecht 186 2 ^ dziA {trzez nowąteoryję
włoską, która prawa ojczyste stron (nationcUiłś) za
główną podstawę także w dziedzinie prawa prywatnego
mięzynsrodowego nważa i która w ośmiotomowóm dziele
Laubenta nLe droit cwilintemational prive'^ Bruxelles (1^80--
1882) wymowną znalazła obronę, jest w pewnój przynajmniój
częid saeliwianą ').
W obec tego niezadawalniającego stanu astawodawstwa,
praktyki sądowój i teoryi, rzeczywiście nader ważn go pod-
jął się zadania założony w r. 1873 w Gaadawie Instytut
dla prawa międzynarodowego (Institut de droit in-
temational)^ w którego skład wchodzą najznakomitsi prawnicy
wszystkich narodów cywilizowanych •) jeżeli jako pierwszy
pnnkt bogatego swego programu, jako jeden z najgłó \ niej-
szych zbiorowój pracy przedmiotów przyjął „ustalenie pe-
„wnój ilości prawideł ogólnych co do prawa międzynarodowego
„prywatnego, które mogłyby być przyjęte w traktatach mię-
„dzynarodowych, by zapewnić orzeczenia zgodne w przypad-
„kach kolizyi różnych praw cywilnych i karnych".
Instytut dla prawa międzynarodowego pojął bardzo dohr/e,
że w kwestyjach prawa międzynarodowego publicznego, w któ-
rych interesy wielkiój polityki, pytania bytu i potęgi polity-
cznćj państw górujące zajmują i zajmować będą stanowisko, na
') Krytykę szkoły włoskiej zawierają Strisowbu: „Z)/e Ita-
Uenische Schule des mternaiionalni Prwatsrechłs^ (Ge-
ricłUsalle 1881 N. 50—^6), Bar: (w Holtzendorifa Rechłs-
encyklopddie 1882y fitr. 678), a w szczególności dzieła
Laurenta Brocher Karol w Revue d. d. int. XIII, 1881,
8tr. 531— 570. Por. tćż Brocher v. Rev. d. d. int. VIII,
1876, 8tr. 35-59.
') Zaraz po zawiązaniu tćj instytucyi podałem wiadomość o
niej w dwóch rozprawach, zamieszczonych w r. 1873 i 1874
w krakowskim Przeglądzie polskim p. tyt. ,, Usiłowania naj-
nowsze około reformy prawa międzynarodowego" i -Jeszcze
ałów kilka o reformie praw. mlędzynarod".
Digitized by
Google
Digitized by
Google
N
77
Mojćm zadaniem gpecyjalnćm jest obecnie tylko przed-
stawienie dotychczasowych rezultatów prac Instytutu, w przed-
miocie międzynarodowego powszechnego prawa
cywilnego. Sprawozdawcą w tym przedmiocie był z po-
ezą&n MANcrni, późniejszy minister sprawiedliwości, a dzi-
siejszy spraw zagranicznych we Włoszech. Na piórwszóm
pp nkonstytnowaniu się Akademii, w Genewie odbytom zgro-
madzeniu rocznóm dnia 5 września 1874 uchwalono na za-
sadzie świetnego referatu Hancinieno (Reyne tom YII p. 329
— 361) tylko cztery rezolucyje ogólne, przyjęte je-
d Domyślnie, osnowy następąjącój : V
/• Instytut uznaje rzeczywisty poh/tek, a dla mekiórych dzie-
dzin nawet konieczność traktatów międzynarodowych,
wprowadzafąrych między państwami cywilizowanemi na
zasadzie wspólnego porozumienia prawidła obowiązujące
i jednakowe dla prawa międzynarodowego prywatnego,
według których u^ładze publiczne, a w szczególności sądy
państw odnośnych miałyby rozstrzygać pytania, odnoszą-
ce się do osób, dóbr, czynności prawnych, spadków, po-
Jstfpowania i wyroków zagranicznych.
IL InsiyhU mniema, źe najlepiej cel ten da się osiągnąć, je-
idi Instytut sam przygotuje wnioski dosłowne (projets
iextuels) do takich traktatów, czy to ogólnych^ czy tei
szczególnych, odnoszących się do niektórych tylko dziedzin,
a mianowicie do prawa małżeńskiego, spadkowego, do
wykonania wyroków zagranicznych. Te projekty do
traktoiów, przez instytut sformułowane, mogłyby służyć
za podstawę do rokowań urzędowych i do redakcyi osta-
teczni/^ którąby powierzyć należało konferencyi prawo
*) Annuaire de VInstiłut de dr. int Gand. I877j I, p. 123;
Reime VII 1875 1. c , polski przekład Bara str. 94.
Digitized by
Google
cców i ludzi fachowych f wysianych ze strony państwa
ptkich^ lub przynajmnUj niektórych. W ostałniM
fpadku zastrzedzhy należało państwom innym motnoU
niejszego przystąpienia do traktatów zawartych wzglf'
takich dziedziny gdzie system ten (późniejszego przy-
owania państw innych) moie byó przyjętym bez me-
)dności.
iktaty takie nie powinnyby narzucaó państwom urna-
}qcym się jednostajnoici zupełndj ich kodeksów i ich
w ; niemogłyby nawet tego uczynió bez przeszkody dla
lepu cytoilizacyi. Lecz nie naruszając niezawisłoiei
iwodawcz^i, fyłóby zadaniem takich traktatów okre^
z góni, które z ustawodawstw, mogących między so-
wejść w koliżyjcy w róinych stosunkach prawnych ma
zastosowane. Tym sposobem sprzeczności między usta-
lawstwami państw róinych^ nie dające się częstokroó
odzie, wpływ niebezpieczny interesów i przesądów na-
juychf niepetonośó jurysprudencyi i samejie umieję-
\ci nie mogłyby oddziaływać na takie postanowienia
etatowe.
stanie dzisiejszym nauki prawa międzynarodowego
czyłohy tyle, co posunąć do ostateczności zasadę nie-
isłości i udzieltwści terytoi-yjalnej państw, gdybyśmy
stwom przyznawaH rygorystyczne prawo, odmawiania
fm hezwgl^dnie uznania ich praw cywilnych, tudzież
uwzględnienia ich z natury płynącćj prawnej zdolno-
by te prawa wszędzie wykonywać mogli. Ta zdol-
; istnieje niezawiśle od wszelkich postanotaień trakta-
ych i wszelkiego warunku wzajemności. Przypuszcze-
obcych do używania tych praw i zastosowanie ustaw-
fch do stosunków prawnych, które od nich są zawi-
I, nie moie lyć wypływem prostćj grzeczności i przyzwo
ci (comitas gentium)^ lecz uznanie i opieka tych praw
Hrony państw wszystkich, muszą być uważane jako
Digitized by
Google
79
obowiązek sprawiedliwości mifdzynarodowśj. Ten obo-
wiązek UBtaje tylko wtedy j jeżeli prawa cudzoziemca^ lub
zastosowanie ustaw zagranicznych^ nie dałyby się pogo
dzić z urządzeniami politycznemi państwa innego (du
ierritoire regi par Vautre souverainełe)j albo z istniefą"
eym tamże porządkiem publicznym.
Szczególnych uchwał, odnoszących się do prawa cywil-
nego nie powzięto wówczas ^), i dopióro po dłagich bada-
niach i stadyjach przygotowawczych, mianowicie po zbada-
niu .stann nstawodawstw krajów różnych, o których była mo-
wa na posiedzeniach akademii w Hadze 1875, Zurychu 1877 *);
i w Brukseli 1879 •}, przystąpiono w r. 1880 w Oxfordzie,
do uchwalenia dalszych części prawa międzynarodowego pry-
watnego, mianowicie części ważnój i zasadniczój, która się
odnosi do „stanu cywilnego i zdolności (etat et la capacite
des personneś) osób^. Jako sprawozdawcy występuje tam
belgijski profesor Arntz łącznie ze znakomitym angielskim
prawnikiem Westlake, w bieżącym roku w Monachium
(1883) mieli przedstawić ci sami sprawozdawcy wnioski co
do małżeństw i rozwodów, ale niemam jeszcze spra-
*) Mamcini zformnłował jeszcze dwie szczególne rezolucyje,
odnoszące się do stanu i zdolności osób, tudzież do uregu-
lowania spadków, jednak nie poddano ich w Genewie dy-
sknsyi. Mylne przedstawienie w przekładzie polskim Bara
na str. 95, 96. tudzież 180 nota 2, w tym względzie spro-
stować należy
•) Annnaire 1878 II, str. 31 — 44. Uchwalono sprawę odroczyć
wskutek ciekawych uwag pisemnych, jakie przedstawił
Westlake.
') Przedstawiono wnioski sprawozdawców Amtza i Westlaka
(Annnaire 1880, 3. et 4. annće I, str. 190 — 201), uchwalono
jednak dnia 6 wrześ. 1879 odroczyć uchwały do posiedze-
nia następnego. Wnioski te były jednak podstawą dysku-
syi i uchwał Oxfordzkich z n 1880.
Digitized by
Google
80
wozdań z tego posiedzeDia % poprzestać zatóm muszę na
sprawozdaniu o uchwałach Oxfordzkich z wreśnia 1880:
Osnowa ich jest następująca: *)
jjinstytuł wyjawia życzenie^ aby następujące zasady były
przyjęte w sposób zgodny w ustawach cywilnych wszystlHdi
narodów i żeby ich zachowanie poręczone było przez traktaty
międzynarodowe. Traktaty mają zawierać następującą ktau-
zulę jako dodatek do arł. I:
jf Państwa obowiązują się nawzajem nie wprowadzać od te-
go prawidła żadnych wyjątków nowychy bez zezwolenia wszyst-
kich stron kontraktujących,
„Państwo- w których w Uj mierze jeszcze istnieją wyjąt-
ki, unnny jak najprędzij sprowadzić zgodność swego ustawo-
dawstwa z tą zasadą,
Art, 1, Obcy, bez względu ną różnicę obywatelstwa {na*
tionaliti) i religii, używa tych samych praw cywilnych, co oby-
watela nienaruszając wyjątków w obecnćm ustawodawstwie wy-
raźnie ustanowionych,
II, Dzieci prawego łoża mają obywatelstwo ojca,
III, Dziecię nieślubne ma obywatelstwo ojca, jeżeli to
ojcowstwo prawnie zostało uznane; w razie przeciwnym oby-
watelstwo matki, jeżeli macierzyństwo praumie jest uznane,
IV, Dziecię rodziców nieznanych, albo rodziców niewia-
domego obywatelstwa, jest obywatelem państwa, w którego gra-
nicach się urodziło, albo gdzie znalezione zostało, jeżeli jego
miejsce urodzenia jest nieznane.
^) Po napisaniu tego artykułu doszło mnie sprawozdanie z po-
siedzenia Monachijskiego w Reyue d. d. int. 1883, Xy, str.
599; z którego przekonałem się, że nie powzięto w tym
przedmiocie żadnych uchwał stanowczych, tylko odroczono
sprawę do następnego posiedzenia. Rozprawy Monachij-
skie uwzględniłem jednak w dalszym ciągu pracy niniejszej.
*) Debaty i uchwały zob. w Annuaire de VIn8titut de droit
int, V, 1882 str. 41—68,
Digitized by
Google
N,
81
F. Przez zaślubienie nabywa kobiiła obywatelstwo męża.
VL Stan eywUny i zdolność (Letat et la capacite) oso-
by oceniać naleiy według ustaw państwa^ w którśm j4j oby-
watelstwo słu&y {auqud eUe appartient parsa nationalitś).
Jest obywatelstwo osoby nieznane, natenczas rozstrzyga
ojóf stanie cywUnem i zdolności prawo jej miejsca zamieszkania.
Istnieją w jednem państude odmienne prawa cywilne,
natenczas pytania, odnoszące się do stanu i zdolności cudzO'
eiemca, rozwiązane będą według wewnętrznego prawa tego
państwa^ do którego cudzoziemiec należy (les ąuestions relatives
a Vetat et a la capacitś dś Pśtranger seront decidśes selon
U droit interieur de VEtat auguel ii appartient) ').
VlL Sukcesyja pod tytułem ogólnym, względem oznacze-
nia osób powołanych do dziedziczenia (successibles), rozciągło-
ści ich praw, co do miary lub kwoty części rozporządzalnśj
albo zachowku i co do wewnętrzni] ważności rozporządzeń
ostatni^ tooli, podpada pod prawo tego państwa, do którego
należał zmarły, albo eioentualnie, w przypadkach przewidzia-
nych w arł. VI, pod prawo jego miejsca zamieszkania, bez
względu na różnicę dóbr, stanowiących spadek albo miejsce ich
położenia*
VIIL Wżadnyin przypadku prawa pańsiwajednego nie bę-
dą mie€ uznania i skutku w terytorjum państwa drugiego, jeżeli
takowe sprzeciwiają się prawu publicznemu lub porządkowi
puUieznemu.
^ To brzmienie przyjęto według wnioskn sprawozdawców
(Abntza i Westulke). Myśl tataj wyrażona była przez Pie-
RANTOMiBOO W ten sposób sformułowaną jjDans le cos ou
differentes his coexistent dans un meme Źłat, on decidera
S apres le droit interieur de Vśtranger ąudle est la loi
civile, gui doił śłre appliąuee de prłfirence {AnntMire
1882, 62).
WjdM, ilMoC T. xviii II
Digitized by
Google
II. Ocenienie TŁohwał powziętych.
Przedstawiwszy treść dotychczasowych uchwał Instytutu
awa międzynarodowego w przedmiocie uchylenia koli-
ędzy prawami cywilnemi państw różnych, przystępuje-
ocenienia tych uchwał.
Vzedewszystkiem winniśmy na to zwrócić uwagę, że
rczerpują one bynajmnićj całego przedmiotu, nie mo-
bie zatćm z tego zdać sprawy, czy dyskusyja dalsza
)szczególnemi instytucyjami prawa prywatnego, tudzież
)krewnemi iustytucyjami prawa handlowego, nie spro-
w uchwalonych dotąd postulatach pewnćj modyfikacyi,
e wywoła potrzeby uznania pewnych wyjątków. Nie ma-
razu zupełnego, jakby międzynarodowe prawo prywa-
)dług postulatów Akademii dla prawa międzynarodow.,
zystkich rozgałęzieniach tego prawa wyglądało, wyma-
inienie dotychczasowych uchwał tćm większćj oględno-
iC zaś -niema dotąd po 10-Ietnićj pracy jeszcze uchwał
a prawie międzynarodowćm pry watnćm, — w tóm zarzu-
Instytutu niema żadnego, jestto t)'lko dowód pracy
^nej i dojrzałćj rozwagi, która nie cbce od razu sta-
udynka gotowego, może na pozór pięknego i wykoń-
:o, ale nie mającego warunków trwałości, bo nie bio-
w rachubę stosunków danych i gruntu rzeczywistego *).
ic trudności przedmiotu jestto jedyna droga, która do
:)ś rezultatu doprowadzić może.
. Atoli zasadnicze tutaj przedewszystkiem zachodzi py-
czyli w ogóle cel, który Instytut dla prawa między-
iwego pragnie osiągnąć, może być osiągniętym i czy
Li, któremi do tego celu zmierza, są odpowiednie. Je-
^or. sprawozdanie Abntza w Annuaire de VInst d. d. int.
.880, I, str. 194.
Digitized by
Google
83
ieli od kilka wieków usiłowania naukowe u wszystkich na-
rodów cywilizowanych istnieją, aby ustalić zasady zgodne
o prawie międzynarodowóm prywatnóm, jeżeli te usiłowania
doprowadziły już dotąd do pewnego zbliżenia w poglądach,
toć trudno przypndcić, aby te nieustanne dążności były tylko
wypływem zamiłowań czysto teoretycznych. Przeciwnie ma-
ją one swoje podstawę w nieodzownych potrzebach obiegu,
który wymaga pewności prawnćj, jako minimalnego warunku
istnienia i rozwoju, i dlatego to widzimy, że pojawiają się
owe usiłowania najpićrw tam, gdzie istnienie praw różnoro-
dnych w jednćm państwie obieg tamowało, mianowicie naj-
pićrw we Włoszech, póżniój we Francyi i Holandyi^ a na-
stępnie, przeniesione do obiegu międzynarodowego głównie
n tych narodów są popierane, które z obcymi utrzymują oży-
wione stosunki (Anglia, Francyja, Ameryka północna, Wło-
chy) '). Zgodność zaś zapatrywań, która dotąd w istotnych
punktach już w części została osiągniętą, czyż nie usprawie-
dliwia nadzieji, że ona stać się może zupełniejszą i .wszech-
stronniejszą, jeżeli obieg międzynarodowy, coraz więcćj się
ożywiający, a takim jest obecny, tego domagać się będzie
coraz natarczywićj i dotychczasowemi rezultatami zadowol-
nić się nie może? Cel zatćm, który sobie wytknął Instytut
prawa międzynarodowego, do możliwych i bardzo pożądanych
policzyć należy, a przedmiotem dyskusyi mogą być tylko
środki przedsięwzięte, aby dojść do celu.
Jeżeli pominiemy niepodobną do przeprowadzenia jedno-
stajność ustaw wszystkich cywilizowanych krajów, które w ży-
wszych między sobą pozostają stosunkach, przedstawiają się
3 możliwe środki do celu prowadzące, mianowicie
1) dążność do naukowego usunięcia dotychczaso-
wych sprzeczności w zdaniach i poglądach, ażeby na podsta-
wie zgodnych opinij prawników wyrobiło się powoli i stopnio-
^) Bab w BecUsencycl. Holtzendorffa 680.
Digitized by
Google
"9 agy^^
84
wo potrzebom odpowiednie międzynarodowe prawo zwy-
czajowe w tym względzie^ tak jak dotąd n. p. zasada^
cus regii aełum przez zwyczaj weszła w używanie;
2) droga nstawodawstwa wewnętrznego każ>
dego państwa z osobna, wreszcie
3) droga międzynarodowego porozumienia
państw i zawieranie międzynarodowych traktatów w przed-
miocie międzynarodowego prawa prywatnego.
Instytut uważa tę ostatnią drogę za najodpowiedniejszą
i w tym względzie naszćm zdaniem ma słuszność.
Właśnie dziedzioa prawa międzynarodowego prywatne-
go przedstawia dla ustawodawstwa państwowego wewnętrzne-
go takie trudności; o które się cała jego potęga rozbija. Pań-
stwo może niezawodnie wydać takie przepisy, ale zapewnić
im wykonanie i skutecznego poparcia im udzielić może tylko
w obrębie własnych granic. Po za temi granicami niema pań-
stwo władzy, niema tedy żadnćj rękojmi, że stosunki w je-
dnom państwie uregulowane, także w drugićm będą uznane,
a o to tutaj właśnie chodzi. Przepisy jednego państwa mo-
gą być najlepsze i najodpowiedniejsze, cóż to wszystko po-
może, jeżeli inne państwa inne uświęciły zasady, i w skutek
tego stosunek prawny, wjednćm państwie ważny, w drugim
będzie nieważny. Że jednostronne przepisy każdego państwa
z osobna nie wystarczą, niechaj wyjaśni przykład, który Stri-
BowEB ') przytacza. Przypuśćmy, że Hamburski sąd ma decy-
dować o sukcesyi beztestamentowćj Bawarczyka, zamieszkałe-
go we Włoszech. W Hamburgu, gdzie obowiązuje prawo
powszechne (gemeines Bechł), niema żadnego przepisu na ten
przypadek, może być tedy stosowane prawo włoskie, lub
prawo bawarskie. Prawo włoskie stanowi, że spadek cu-
^) Die italienische Sekule des internaiionalen Privatrechts
Oerichissalle 1881 N. 20.
Digitized by
Google
X
86
dzoziemca ocenionym byd winien według jego praw ojczy-
stych, odsyła tedy do prawa bawarskiego^ prawo bawarskie
(codex Masimilianens) zaś nważa dla uregulowania spadku
prawo miejsca zamieszkania (lex domidlii) zmarłego za sta-
nowcze, odsyła zatóm znowu do prawa Włoskiego. Jeżeli te-
dy jednostronne przepisy państw o prawie międzynarodowóm
prywatnćm doprowadzają do takich sprzeczności, że przypa-
dek dany albo żadnemu ustawodawstwu nie ulega, albo że
poddają ten sam przypadek kilku ustawom, natenczas istnieje
oczywisty dowód na to, że uregulowanie międzynarodowych
stosmików prywatnych przekracza sferę możności każdego
państwa z osobna, że tutaj zatćm droga wzajemnego poro-
zumienia i zawieranie traktatów międzynarodowych między
państwami są jedynie skuteczne i praktyczne. Jako środek
przygotowawczy do zawarcia traktatów międzynarodowych
może niezawodnie posłużyć dążność do porozumienia nauko-
wego, ponieważ jednak nauka nie jest źródłem prawa, a na-
wet zgodna opinia wszystkich uczonych nie zapewnia ich
zdaniom praktyczno} wykonalności, zresztą uznanie jakiegoś
prawa zwyczajowego w tym względzie, choćby się nawet ta-
kowe wyjawiło w praktyce sądowćj państw niektórych, i
było poparte przez communis opinio doctorum, zawsze napot-
ka na trudności w zastosowania, szczególnie w państwach,
które nie dozwalają przystępu prawu zwyczajowemu do dzie-
dziny prawa prywatnego, jak n. p. austryjackie (§. 10 k. cyw.),
pozostanie zawarcie traktatów międzynarodowych w tym przed-
miocie postulatem nieodzownym. Widzimy tćż, że państwa
pojedyncze zawierają w nowszych czasach coraz więcćj ukła-
dów międzynarodowych w lym przedmiocie, mianowicie co do
spadków, małżeństw i t p. i że przyznaję tym umowom pierw-
szeństwo przed własnemi ustawami. Mianowicie rząd Wło-
ski okazał się w tym względzie bardzo ruchliwym. Wsku-
tek ponownych rezolucyj Włoskićj izby deputowanych z r.
1863 i 1866, uchwalonych na wniosek Manciniego, rząd wło-
Digitized by
Google
86
ski rozpoczął w r. 1867 rokowania z Francyją, Niemcami,
Belgią, które mimo tradnońci^ jakie początkowo stawiano we
Francyi, byłyby doprowadziły do rezultatu, gdyby nie były
stanęły temu na przeszkodzie późniejsze zawikłania polityczne.
W r. 1873 znowu włoska izba deputowanych wzywa rząd,
ażeby dalój popierał rozpoczęte dzieło ^\ a że ta kwestyja
we Włoszech nie schodzi z porządku dziennego, dowodem te-
go ta okoliczność, że Mancini, zostawszy ministrem spraw
zagranicznych, ponownie rokowania z innemi państwami roz-
począł w r. 1881 ^).
Najznakomitsi tćż antorowie o naszym przedmiocie, jak
Sayigny (L c. Vin. str. 30), Laubent »), MASsfe, Brocheb, Es-
PERSON, FiORE, Rolin-Jaeqxjemyns, Lawbence, Mancini, a z no-
wszych szczególnie Szwajcar Soldan *) i t. d. przemawiają
tak dobitnie za potrzebą traktatów międzynarodowych, że przy-
gotowanie takowych przez prace Instytutu dla prawa między-
narodowego uważamy za rzecz wielce pożądaną. Nawet pi-
sarze, którzy, jak Bab *), nie wierzą w skuteczność takich
') (^e le goiwernemenł voului hien perseverer dans rinitiati-
ve meritoire^ qu'il avait prise depuis quelques annies,
de proposer la stipulation de convention, entre V Italie ei
les autres Żtats paur rendre uniformes et óbligatoireSj dans
rintereł de leurs peuples, les regles essenłielles du droii
internałianel priviv, Mancini Rapporłs w Rev, d. d.
int VII, 1875, str. 342.
') iDStytut dla prawa międzynarodowego zawetował z tego po-
wodu dla Mancinlego w Turynie 1882 jednomydlnie uznanie i
życzenia, aby negocyacyje doprowadziły do skutku. Iłevue
d. d. int. XIV, 699 (1882).
') Kończąc swoje 8-tomowe dzieło Droit civil international
1882 pisze ten autor: ^La diplomatie seul peut łrancher
le noeud^ Bevue 1882, XIV str. 686.
*) De Vułilite de conventions internationals en matióre de
droit international priv^,. Paris 1881 {v. Ilev, Xl V 1882
p,384).
') Krit. V. J. Sch. Tom. XV, 1873 str. 21.
Digitized by
Google
X
87
traktatów międzynarodowych, któreby szczegółowo cały przed-
miot o zastosowaniu zagranicznycłi norm prawnych wyczer-
pująco regulowały, mimo to za takiemi umowami co do szcze-
gólnych pytań przemawiają. W każdym przypadku jednak,
jakiemukolwiek zdaniu co do rozciągłości pytań, które mają
być regulowane w drodze traktatów międzynarodowych, hoł-
dować będziemy, przyznać musimy, że prace Instytutu dla
prawa międzynarodowego, przedsięwzięte w sposób wskaza-
ny w uchwałach ogólnych (ust I, II, III), są wielce użytecz-
ne, choćby tylko dla tego, że przyczynić się mogą do zbli-
żenia poglądów naukowych, które zawsze będą pożądanemi,
nawet gdyby umowy międzynarodowe wcale do skutku nie
przyszły, i stan dzisiejszy wadliwy i niewystarczający nadal
nńal pozostać.
II. Przystępujemy obecnie do ocenienia samych uchwał
Instytutu dla prawa międzynarodowego, fak de legę Za^a, głó-
wnie austryjackiego ustawodawstwa, jak delege ferenda. Da-
dzą się one podzielić na dwie kategoryje : 1) jedne mają tylko
charakter formalny, jak uchwały co do sposobu zaprowadze-
nia zgodnych zasad, o których była władnie mowa, dalćj re-
zolncyja lY wyrażająca zasadę, że stosowanie prawa obcego
nie jest wypływem prostćj grzeczności między narodowćj,
lecz obowiązkiem sprawiedliwości międzynarodowój, 2) drugie
podają materyjalne zasady co do zastosowania praw państw
różnych do poszczególnych przypadków. Poprzestajemy na
omówieniu tych ostatnich, bo pierwsze do uwag dalszych nie
nastręczają powodu.
Dodtąd uchwalono następujące rezolucyje treści matę-
ryjalnćj :
A) Obcy z krajowcem stoi na równi co do używania
praw cywilnych^ których uznanie jest niezależne od wzaje-
mności {IV uchwał ogólnych, art. I uchwał Oxfordzkich).
B) Stan i zdolność osoby ocenioną będzie w pierwszćj
linii według jćj przynależności państwowćj (praw ojczystych),
$rL VI« uchwał Ozfordzkicb,
Digitized by
Google
88
C) Prawo ojczyste zmarłego reguluje spadek pa nim
bez względu na jakość dóbr spadkowych (art YU uchwał Oxf).
D) Zasady o niektórych znamionach przynależności pań-
stwowój (art. II — V ustaw Oxfordzkich) wreszcie
£) Zasady o wykluczeniu prawa obcego przez wzgląd
na prawo publiczne i porządek publiczny (art YIII uchwid
Oxfordzkich; art IV uchwał ogólnych).
Tym uchwałom kilka uwag poświęcić chcemy :
A) Używanie praw cywilnycłi ze strony obcych.
Że obcy bez względu na różnicę krajowości i wyzna-
nia religijnego ma używać tych samych praw cywilnych^ co
krajowiec, jest nietylko postulatem międzynarodowym, ale
zasadą, przez pozytywne prawa państw różnych ^), i trakta-
ty międzynarodowe uznaną. Uchwalenie tego postulatu było
jednak koniecznom
I) przez wzgląd na prawo francuskie mianowicie art
11 i 13 E. N.; który tćj zasady jako ogólnćj wcale nie uzna-
je, przeciwnie cudzoziemcowi, jeżeli nie uzyskid pozwolenia
do zamieszkania we Francyi (art. 13), tylko takie prawa cy-
wilne przyznaje we Francyi, Jakie są albo będą dozwolone
„Francuzom przez traktaty z narodem, do którego ten cu-
„dzomiec należy-. Istnienie tych przepisów dało umiejętno-
ści francuskiój powód do rozróżnienia praw na droiłs citils
i droits naturds, a z tych tylko ostatnie miały służyć wszyst-
K. cyw. aust. §. 33 i traktaty zacytowane w Stubenraucha
Commentarz. (5. a. b. g. B. wyd. IV. 1884 str. 89. i u PiJtt-.
ŁiNOBNA : Handbuch des in Oesłerreich- Ungarn gdtenden
inłemałionalen Privałrechłe$ , 2 wyd. Wiedeń 1878, K.
włoski art 3, holender, z r. 1838, co do praw w Niemczech
obowiązujących RoTH System d. deutschen Privatrecht$
1880, I. §. 67 str. 386. K. cyw. król. Polskiego art 11 i t d.
Digitized by
Google
\
89
kim ladziom w ogólnością a w szczególności także każdemu
cudzoziemcowi, podczas gdy pierwsze stanowić mają wyłą-
czny przywilej Francuzów, dostępny cudzoziemcom tylko pod
pewnemi warunkami (art U i 13). Pomijając, że to rozró-
żnienie praw samo przez się nie ma żadnćj zasady, wywoła-
ła rozmyślna niejasność ustawy, która, mimo przedstawienia
Trybnnata, nie wyliczyła szczegółowo tycli praw, jakie obcym
mają być odmówione \), liczne spory w tym kierunku, jakie
prawa zaliczyć do cywilnych nadanych, a które do natural-
nych, tak że jeszcze dziś ta sprawa wyjaśnioną zupełnie nie
jest Słusznie mó«vi w tym względzie Arntz ■ j : „We Fran-
cyi 1 innych krajach, które się rządzą prawem francuskiem,
jak n. p. w Belgii, szereg praw szczególnych, wydanych po
obwieszczeniu K. C, przyznid obcym używanie najważniejszych
praw cywilnych, których ich kodeks pozbawił, mianowicie
zdolności dziedziczenia i przyjmowania darowizn między ży-
jącymi '). Ale nasza zasada nie była ogłoszoną w sposób
ogóby dla wszystkich praw cywilnych, a kwestyja, jakich
praw cywilnych używa obcy w krajach, gdzie obowiązuje
K« C. fr., jest jeszcze dziś przedmiotem wielu sporów. Wy-
starczy wskazać dla przykładu na to, że istnieje wielka ró-
żnica zdań co do pytań, czy obcy może być opiekunem swo-
ich dzieci, czy może przyspasabiać,czy może być przysposo-
bionym**. Otóż dla krajów, które się rządzą prawem prywa-
tnćm francuskiem, przyjęcie uchwały Instyt. dla prawa międzn.
położyłoby tamę sporom smutnym o stanowisku cudzoziem-
ców, postawiłoby pytanie o zdolności prawn^ cudzoziemców
jasno, wykluczając ją tylko wtedy, jeżeli wyraźny przepis
*) Proudhon et Valbttb Traite sur Vetat despersonnes 1848,
/. str. 169 — 177.
*) Bappart w Annuaire de VJ. d. d. i 1880 1, str. 195. por.
także RiYiER w Holtzendorffa Encyklopedyi 651 i Bas
§. 27.
'} Art 726 i 912 uchylone zostały we Francy! ust. z 14
lipca 1819 por. Pbouohon L c. 171,
Wtda. fioMl T. Tmi la
Digitized by
Google
prawa obowiązującego takiego wyjątku dopuszcza. Wpraw-
dzie sprawozdawca Instytutu był tego zdania, że zupełne zró-
wnanie praw krajowców i cudzoziemców we względzie pry-
watno-prawnym, jest ideałem, do którego dążyć należy, je-
dnak proklamacyja tej zasady bez zastrzeżenia i bez uwzglę-
dnienia w^^jątków istniejących jeszcze w prawach państw nie-
których, utrudniłoby tylko przyjęcie tego artykułu przez
rządy ').
2. Nawet dla krajów, które nie rządzą się prawem fran-
cuskióm, przyjęcie tego artykułu wpowadzałoby tę nowodć,
że porzuconą tutaj jest zupełnie panująca powszechnie zasa-
da wzajemności. Wszystkie ustawodawstwa, przyznające
w zasadzie obcym te same, co krajowcom, prawa cywilne,
wyjąwszy K. C. włoski art. 3 i holenderski ^), czynią tako-
we zawisłęmi od formalnój przynajmniej wzajemności i za-
strzegają sobie odwet na przypadek, gdyby inne ustawodaw-
stwo obcych od używania pewnych praw wykluczało '). Przy-
znajemy że dziedzinę prawa prywatnego nie uważamy wcale
za właściwą do stosowania odwetu międzynarodowego, uwa-
żamy więc wniosek porzucenia tćj zasady, pomijając, że ta-
kowa obecnie tylko wyjątkowo ma praktyczne zastosowanie,
za odpowiedni dc legę fercnda *) i nieszkodliwy ani dla in-
') Annuaire 1880, I, str. 196; I. c. 1882 str. 42.
*) Mancini Mapp. *Ók)7 — 3ó8, nazywa zasadę włoską, wyrażo-
ną w art. 3 C. c. „noble exemple de justice accordee me-
me a des nations (warcs, qtii ne nous rendenł rieti^,
') N. p. K. austr. §. 33, Landrecht pr. §. 43 — 45, K. cyw.
saski §. 20
*) Także Mommsen w znakomitym artykule : Wie isŁ in dem
burgerlichen Geselzbuch fur Di^łschland des Verhaltniss
des inldndischen Eechłs zu dem ausldndischen eu nor-
miren? (Arch. f. eiv. Fraxis 1878 tom 61, str, 149—202),
w którym skody fikowany projekt w 19 §§. dla przyszłego
jednolitego niemieckiego kod. cyw. przedstawia, nie uważa
zanady wzajemności za potrzebną.
Digitized by
Google
91
teresów państwa, ani obywateli. Odwet w ogóle sprawie-
dliwości nie odpowiada, bo dotyka niewinnych; dalćj przy-
puścić trudno, ażeby w nowszym trybie ustawodawstwa, ogra-
niczenia obcych w prawach cywilnych były wprowadzane li
tylko dla tego, aby obcemu państwu wyrządzić przykrość.
Jeieli takie ograniczenia jeszcze sporadycznie istnieją, lub
byłyby w przyszłości wprowadzone, można przypuścić, że
wywołane zostały istotnemi potrzebami tego państwa, a w takim
razie z pewnością nawet przewidywanie odwetu nie powstrzy-
ma państwa od zaprowadzenia ograniczeń, które okażą się
potrzebnemi, ani nie nakłoni tego państwa do uchylenia ogra-
niczenia istniejącego. Stosowanie odwetu jest tedy środkiem
prawidłowo niepraktycznym. Francyja zniosła w r. 1819
ograniczenie zdolności dziedziczenia cudzoziemców wcale nie
przez wzgląd na odwet, tylko z powodu, że chciała ściągnąć
obce kapitały do wycieńczonego wojnami kraju '), a Czarno-
góra mimo zastosowanego w Austryi odwetu dotąd nie do-
puszcza obcych do posiadania nieruchomości, bo to nie doga-
dza Jćj żywotnym interesom.
3. Instytut pragnie nadto, aby w traktatach, które ma-
ją być zawarte, domieszczono klauzulę, że państwa uma\via-
jące się przyjmują na siebie obowiązek a) uchylenia istnie-
jących obecnie w ich ustawodawstwie ograniczeń zdolności
prawnćj obeycłi, h) tudzież uiewprowadzenia^żadnych nowych
ograniczeń, bez pMzw(»lenia uszystkjch stron kontraktujących.
*) PROUDHON et Yalette 1. c. str. 171 : „Oi? pensa, ąiCilfal-
hiit chercher u atłirer en France les capiłaux eirangers,
dant la puissance servirait a feconder Vagriculture et
IHndusirie, et meme a relwer Je cours de fonds publics.
Mais pour cela U itait nicessaire que len etrangcrs ne
fussent pas retenus par la craintc de ne pouvoir trans-
mettre a Inirs parcnts les birns giiHls laisseraieni en
France^. .
Digitized by
Google
92
Ta klauzula nie zdaje nam się być odpowiednią. Pojmuje-
my ie państwo może przyjąć na siebie jeszcze obowiązek
ad o), lecz aby państwo które miido się wiązać w sposób
ad h) na przyszłodć i prawo wewnętrznego ustawodawstwa
do tego stopnia ograniczać^ iż bez zezwolenia obcych państw
zmian wskazanych przedsięwziądć by nie mogło^ zdaje mi się
być rzeczą niepodobną i żądaniem przesadnćm. Nawet przy-
jęcie tćj klauzuli w traktatach, gdyby ona, o czćm wątpię,
uzyskała gdziekolwiek potwierdzenie ciał parlamentarnych,
byłaby dla trwałodci tych traktatów szkodliwą, bo zniewa-
lałaby państwa w razie potrzeby wprowadzenia ograniczeń
w zdolności prawnćj obcych, a któż może być pewnym, że
tak nio będzie, do wypowiedzenia lub zerwania całego trak-
tatu, jeżeliby zachodziła trudność w uzyskaniu zastrzeżonego
pozwolenia ze strony państw innych. Mojem zdaniem zatćm
Instytut niepotrzebnie tę klauzulę uchwalił.
4. Równa zdolność prawna cudzoziemców z krajowcami
w dziedzinie prawa cywilnego, nie nadaje pierwszym żadnych
przywilejów w obec krajowców. Jeżeli zatćm krajowcy od uży-
wania pewnych praw są wykluczeni, natenczas także cudzo-
ziemcy do używania tych praw w kraju nie będą dopuszcze-
ni, chociaż w ich ojczyźnie takie ograniczenia nie istnieją.
Państwo austryjaekie n. p., które nie uznaje zdolności do za-
warcia małżeństwa, lub do dziedziczenia u osób zakonnych,
które złożyły śluby uroczyste (§. 63, 538 k. cyw.), nie uzna
tćj zdolności także u obcych osób zakonnych. Te ogranicze-
nia zdolności prawnćj w dziedzinie prawa prywatnego nale-
żą dzisiaj w państwach cywilizowanych <)co do osób fi -
^) Inaczój rzecz się ma z państwami, stojącemi na odmien-
nym poziomie cywilizacyi. Państwa europejskie, zawierając
traktaty z państwami wschodniemi, nie mogą poprzestać
na umówieniu równego traktowania swych poddanych z pod-
danymi tych państw, tylko chcąc zapewnić swoim podda-
nym pewne prawa, muszą takowe szczegółowo określić, tak
Digitized by
Google
93
zycznych do wyjątków, zawsze jednak sprowadzić mo^^^^
ten skutek, ie stanowisko prawne obcych za granicą z ]
wodn różnorodności ustaw nie będzie takie samo, jak w i
własnój ojczyźnie *).
6. Czy zrównanie cndzoziemców z krajowcami odn
się także do zagranicznych osób prawniczych, w tj
względzie nie dają nchwały Instytutu wyjaśnienia, prawe
podobnie myślano albowiem przy powzięciu tych uchwali
ko o osobach fizycznych, gdyż wzmianka o obywatelstv
i wyznaniu (art I uchw. Oxf.) tylko do fizycznych osób odi
sić się tnoże. Pisarze o międzynarodowym prawie pry¥
toćm utrzymują, że osoby prawnicze, istniejące w jednóm pt
stwie, także w państwie innćm jako takie, a zatćm jako pc
mioty prawne, uznane być winny *). Prawo, istniejące w si
dzibie osobie prawnćj, rozstrzyga o jćj osobowowości pi
wnćj, która skutkiem tego wszędzie ma być uznaną. '
zdanie ma się samo przez się rozumieć co do miast, gno
i kościołów, a międzynarodowy obieg wjrmaga tego uznai
także względem innych osób prawniczych ("Bar).
Według mego zdania nie można prawideł, obowiązuj
cych o osobach fizycznych, wprost stosować do osób praw]
czych. Zdolność prawna osoby fizycznćj płynie z jćj istni
nia fizycznego, które żadnego uznania państwowego nie p
trzebuje, jako człowiek jest każdy, a zatćm także cudzozi
mieć, osobą, osoby prawnicze zaś są sztucznymi podmiotai
prawa, które wymagają do istnienia uznania państwa, bą<
że Europejczycy w obec krajowców zyskują nieraz uprz
wilejowane stanowisko. Por. n. p. traktat Austryi z Chin
mi z 2 września 1869, 1. 58 d. u. p. z. r. 1872, art.
12, 13, 38—43.
') PoB Lehr : Du principe de la reciprociti ou de Vas$ini
lation auxnationaux (Bev. d. d. int. XIIy 1880 sir. 18C
■) Bar: §.41; Unoer: I. §. 23 not. 6; Roth: 1. c. I, 286
Digitized by
Google
94
ogólnego przepisu ustawy, bądź szcsególnego nadania. Byt
osoby fizycznćj, zwyczajnie niewątpliwy *), jest ściśle zwią-
zany z jój zdolnością prawną, ii osób prawniczydi zaś odró-
żnić należy pytanie o icb istnieniu, od pytania o ich zdolno-
ści prawBÓj.
Co do istnienia osoby prawniczćj, sędzia przede-
wszystkiem według praw swego kraju rozpozna, czy zagrar
niczne osoby prawnicze nie należą do kategoryi niedozwolo-
nych, w razie twierdzącym odmówi im uznania i opieki sądowój,
choćby za granicą istniały prawnie "). Tylko dozwolone we-
dług lex fort osoby prawnicze zagraniczne, uzna sędzia kra-
jowy a ich istnienie rozpozna według praw tego. kraju, gdzie
mają siedzibę. Z uznania bytu zagranicznćj osoby prawniczćj,
nie płynie jeduik wprost jćj zdolność prawna w dziedzinie
majątkowćj, o którą jedynie w prawie prywatnćm chodzi.
Zdolność majątkowa osób prawniczych częstokroć z przyczyn
publicznych ulegało lub ulega ograniczeniu \ być nawet mo-
że, że państwo osobom prawniczym, które według prawa
międzynarodowego w ich działalności publicznćj uznać musi,
n. p. państwom innym, odmówi zdolność nabywania majątku
w swych granicach z przyczyn politycznych. W takich przy-
padkach sędzia nie uzna zdolności prawnćj, szczególnie ma-
jątkowćj, zagranicznych osób prawniczych. W kraju n. p.
gdzie klasztory są ograniczone albo wykluczone od nabywa-
nia nieruchomości, także klasztory zagraniczne, których byt
zaprzeczonym być nie może, będą ograniczone lub wykluczo-
ne od nabywania nieruchomości. Tylko pod temi zastrzeże-
niami zdolność prawna dozwolonych według lex fori osób
*) Wątpliwość może istnieć n. p. w razie domniemanój tylko
śmierci. Bar §. 40.
*) Zapis n. p. uczyniony na rzecz zakazanego w kraju towa-
rzystwa zagranicznego, będzie w tym kraju nieważny.
') Ustawy amortyzacyjne, pr. Roth 1. c. I, 406.
Digitized by
Google
95
prawniczych zagranicznych w kraju uznaną być może. Nie-
podobna zaprzeczyć^ że w nowszych czasach przeważa ten-
deneyja do dopuszczenia cudzoziemskich osób prawniczych
D. p. towarzystw akcyjnych, nawet towarzystw zabezpiecze-
nia, zawsze jednak państwo zastrzega sobie dopełnienia z ich
strony pewnych warunków *), a zupełne zrównanie z krajo-
wemi osobami prawniczemi o tyle nie istnieje, że te osoby
nie mogą się wprost odwoływać do tych przywilejów, które
n. p. co do przedawnienia i zasiedzenia przyznane są kra-
jowym korporacyjom lub fundacyjom tćj samćj kategoryi ").
Instytut dla prawa międzynarodowego w obec wielkich tru-
dności, jakie jednostajne uregulowanie stanowiska obcych osób
prawniczych nasuwa, na razie to pytanie pominął.
B) Stan i zdolność osób.
Uznanie zdolności prawnćj cudzoziemców jest warun-
kiem nieodzownym istnienia prawa międzynarodowego pry-
watnego, gdzie obcy nie jest nawet podmiotem prawnym,
tam o kolizyi praw niema mowy. Z uznaniem osobowości prawnćj
cudzoziemców jednak dopićro rozpoczynają się problematy
prawa międzynarodowego prywatnego. Osoby wchodzą w rofc-
Uczne stosunki prywatnoprawne w kraju i zagranicą, z kra-
jowcami i cudzoziemcami, któreż prawo rządzi tcmi roz-
lieznemi stosunkami? Zanim to pytanie może być roz^trzy-
') Por. rozporz. ces. z 24 listopada 1865 1. 127 d. u. p. i ustawę
z 29 marca 1873 i. 42, traktat handlowy z Serbią z 6
maja li<81 art. II, I. 84 d. u. p. z r, 1882.
*) UŃOER 1. c. I, 165 twierdzi, że prmlegia fisci nie mają
zastosowania do państwa zagranicznego, zaś przywileje na
rzecz kościołów i fundacyj mają znaczenie także do tego
rodzaju zakładów zagranicznych. Por. Bar (w Holt. Encyk.)
str. 690, Ve8Que - PthTLiNGBN 1. c. N. 26, 27, Stuben^
BAUCB ad §. 38.
Digitized by
Google
aasuwa się inne ogólniejsze, które wraca potom we
ich szczególnych możliwych stosunkach prywatnopra-
t. j. pytanie któremu prawu osoba sama przez
a? Gzy idzie o nabycie własnością lub innych praw
ychy czy o zobowiązania, czy o zawarcie małżeństwa,
ine prawa rodzinne, czy o spadek, zawsze wraca to
czy osoba jest zdolną wejść w te stosunki, czy mo-
odnie rozrządzać? Od rozwiązania tego pytania za-
i skuteczność wszystkich stosunków prywatno-pra-
„Przedmiotem najbliższym i bezpośrednim, mówi
Sayigny, (System VIII, str. 42^, nad którym przepis
rozciąga swoje panowanie, jest osoba. A mianowi-
dewszystkłem osoba w swoim bycie ogólnym, jako
wszystkich praw (jćj zdolność prawna); następnie
ba, o ile swobodnćm działaniem w najważniejszych
kach stosunki prawne wytworzyć może albo do ich
icnia się przyczynić (jćj zdolność działania). Osoba
byt swój sztucznie rozszerza. Chce wiadać nad rze-
udaje się przez to do miejsca, które te rzeczy zaj-
;atćm do dziedziny prawnćj, która jćj może być obcą...
)bowiązania chce uzyskać władztwo nad działaniem
)8ób, albo poddać swe własne działanie woli obcćj.
i, zawiązując stosunki rodzinne, w odrębne formy by-
że tym sposobem częścią dobrowolnie, częścią mimo-
w sposób doniosły wychodzi po za obręb swćj pier-
jzysto osobistćj sfery prawnćj. Z tych uwag, mówi
' dalćj, wypływa, że przepis prawny, który w każdym
3rzypadku ma być zastosowauym, jest przedewszyst-
;łównie oznaczonym i ograniczonym przez okręg pra-
lóremu uprawniona osoba podlega; że jednak obok
różnorodniejsze i najważniejsze modyfikacyje nastąpić
skutek stosunków, w jakich pozostają częścią pe-
Dzy, częścią pewne działania albo stosunki życia do
}kręgów prawnych^. Stosownie do tych uviag oza-
Digitized by
Google
91
•fetdnioiiychy roftpoczyna Sayiont swoje pomnikowe badania
o prawie międzynarodowóm prywatnćm od rozwiązania py-
tana, jakie okolioznoóci stanowią o przynależności osoby do
pewnego okręgu prawnego, czyli które prawo ma stanowić
6 praymiotach osoby w ogólności; o jój stanie (Zustand der
Per$mi on sich)^ a następnie dopiero rozbiera poszczególne sto-
{N-awne (prawo rzeczowe, obligatoryjne, spadkowe i ro-
b). Nie było to zresztą żadną nowością, bo i u pisa-
ny dawniejszych, od Bastołusa począwszy, główną odgry-
wają rolę statuta persanaliay a z tym rozdziałem o pokre-
imij treści spotykamy się w ogóle u wszystkich pisarzy bez
wyjątku, którzy się tylko prawem międzynarodowćm prywa-
Mm zajmąją, czy to pod nazwą dawną statutów osobistych,
esy praw stanu (Statusgesetze) '), czy prawnych przymiotów
OBÓb i ich skutków i t. p.
l^usznie tóż Instytut dla prawa międzynar. rozpoczął
gwę pracę o prawie międzynarodowćm prj^watnómódpowzię-
da uchwał co do stanu osób. Według ustaw jakich ma być
ocenionjrm stan i zdolność 'osób w ogólności ? to pytanie zo-
stało w art 6 uchwał Instytutu rozwiązane. Zanim przystą-
fimy do ocenienia sposobu rozwiązania, przedstawionego przez
Instytut prawa międzynarodowego, zdać sobie musimy spra-
wę z tego, co rozumieć należy przez stan osoby, czyli jak
się Instytut prawa międzynarodowego wyraża, przez etat et
ęapaidU. Zgodnie z nauką (Sayiony, Wachteb, Bar, Ungeb,
MoMMSEN, Mancini, Calyo, Lawrence i t. d.) i z językiem
używanjrm w ustawach (C. c. art. 3 '). L. pr. §. 23 k. cyw.
V WaohtbB: Archw XXV str. 161 nast.
') Odnośnie do prawa francuskiego mówi Zachabiae §. 54
(tłumaczenie Cukbowigza) „Stan jest to zdolność prawna,
na mocy którćj jednostka drugie względem siebie i sama
słebłe względem iunych zobowiązywać mofte. (Stan w tćm
uacsentu jest osobowością człowieka i wyraża to oo capnt
U Rzymian). Jednak w prawie oyw. wyraz stan używa się
W>4i. ttosol T. xyuŁ 18
Digitized by
Google
§8 %
a §. 433. „Fdhigkeit^y kod. saski; §. 7 Reckts-und Hondr
lungsfdhigkeitf włoski art 6) rozumieć należy przez stan cj-
wilny osoby, ogół tych przjrmiotów osób, od którycłi zale-
ży tak ich zdolność prawna, jakotćż ich zdolnodć działania.
Wszystkie zatćm przymioty osoby, które tylko wpływ na j6j
zdolność prawną i zdolność działania wywrzeć mogą, takowe
rozszerzają, zmniejszają lab w zupełności uchylają, jak wiek,
płeć, nieobecność, wady umysłowe i fizyczne i t. p., niemniój
stan familijny, czy n.p. kto jest stanu wolnego lub żonatym,
dziecięciem ślubnćm lub nieślubnćm, stanowią razem wzią-
wszy stan osoby cywilny 0> czyli jak się k. cyw. austr
wyraża, prawo osobowe. Jedna tylko co do uchwał
Instytutu prawa międzynarodowego zachodzić może wątpli-
wość, czy tenże wart. 6, mówiąc o etat i capacitó des personneSf
wykluczyć chciał ocenienie stanu familijnego, bo w pierwo-
tnym wniosku Makciniego była zgodnie z kod. cyw. włosk.
{Vetiit et la capaciti des personnes et les rapports de familie) w art.
6. mowa o „itat et capaciti de la Personne^ les Bapports de
jeszcze w znaczeniu ściślejszćm na oznaczenie ogółu sto-
sunków między jednostką a familią zachodzących. (Stan
uważany pod tym względem odpowiada rzymskiemu Stch
tus familiae. Biorąc stan w znaczeniu scisłćm jakie ma
tutaj, można sobie także wytłumaczyć, dlaczego ten wyraz
w ustępie 3 art 3 jest użyty łącznie z wyrazem zdolność
capaciti). Letat civil des personnes^ mówi Proudhon I,
str. 105, se compose des simples droits de cite rtsuUants
de la fixation du domicile ; des rapports de parenti et
ćCaUiance; des ąualites et de droits que la loi attache
au sexe, a Vage des personnes et a leur constitution phy-
siąue et morale ; de la capadte legale et des facidtes re-
(juises pour parditre et parłiciper valabl&nent aux trans-
actions sociales.
*) K. cyw. §. 15. Prawa osobowe wynikają częścią z osobi-
stych przymiotów i stosunków, częścią zasadzają się na sto-
sunku familijnym. Por. BAa, §. 42 I u Holtzendorfa str, 689,
Digitized by
Google
99
RMiUef et les droiłs et les obligałions qui en decoulenł* — albo
dlatego wypuścił wyraz rapporłs de famMe^ ponieważ fran-
cuskie ustawodawstwo fart 3) i jurysprudencyja przez itat
w szczególnoAoi rozumie także stan familijny. Jakkolwiek
tij wątpliwości na razie bez znajomości dalszych uchwał In-
stytutu rozwiązać niepodobna^ tyle jest rzeczą pewną, że In-
stytut nie czyni żadnój różnicy między zdolnością prawną i
zdolnością dzii^ania (jak Bar, Stobbe) % między samemi
przymiotami osoby a ich prawnemi skutkami (jak WUchter) \
między zdolnością osób ogólną i szczególną (jak Bar) *), tyl-
ko cały stan osoby poddaje pod panowanie je-
dnego prawa. O tych stosunkach osobistych, ma w pier-
') Według Bara tylkt) zdolność działania osoby oceniać nale-
ży według jój praw ojczystych, zad o zdolności prawnćj
rozstrzygać ma prawo któremu odnośny stosunek prawny
zresztą podlega, n. p. o zdolności do nabywania nierucho-
mości Ux rei situe, o zdolności prawnćj niewolnika prawo
miejsca, w którćm przebywa fw Holtzendorffa Encykloped.
str. 689 tudzież w dziele wiekszóm §. 45).
*) Według teoryi Wachtera pytania, czy ktoś jest małoletnim,
ionatym, dziecięciem prawćm i t. p., t. j. przymioty osoby
mają być rozwiązane według lex domicihiy ale pytanie, ja-
kie skutki prawne te przymioty osobiste wywierają, czy
n. p. małoletni się ważnie zobowięzywać może, ma ulegać roz-
poznaniu według Innego prawa, mianowicie lex loci actus. To
rozróżnienie nie jest nzasadnione, ani w istniejących usta-
wodawstwach, ani w naturze rzeczy, jak szczególnie Savi-
ONY YIII 135 nast wykazał, bo przymioty osobiste mają
tylko w prawie znaczenie, o ile prawne skutki z niemi są
związane, mianowicie zdolność osobista przez nie jest okre-
śloną. Prawne skutki przymiotów osobistych z temi przy-
miotami są tak ściśle związane, że oddzielenie jednych od
drugich jest wprost bezzasadnćm. To rozróżnienie dopro-
wadziłoby także w praktyce do wielkich niedogodności, por.
MoMMSEN Archiy. tom 61 str. 163.
') Bab (§. 44 i 55) przez szczególną niezdolność rozumie
przypadki, w których osoby, zresztą do działań prawnych
zdolne, tylko od przedsięwzięcia pewnych czynności pra-
wnych są wykluczone. Tutaj należą ograniczenie Scti Ma-
Digitized by
Google
100
wmij linii roMtrqrga6 prawo kraj«, do którego oaoba jako>
poddany należy, tak ojńewa pMtnlat kualytiitii prawa bu^
dsynarodowegO; za jednomyślną uchwałą je j^o ezłoifik6wv
Wiadomą jest necz% ie dotychcsas w teoryi niemieo-
kiAj wręez praeeiwna panowała zasada, mianowioie łe adoł-
noAć prawna i zdolność duałania osoby ma być ocemoną
wedłog prawa jćj miejsca zamieszkania (SayioktI. a
634, Ukgeb, Roth Oit.d..)*. Zamiłowanie do tego dogmate
eedoniani i Yellejani prawa rzymskiego, a dzisiaj
gólnia ograniczenia zdolności wekslawćj. Ograniczenia pim«
wne tego rodzaja według Bara mają charakter ściśle tery-
toryjalny, a oprócz tego bezpieczeństwo obiegu prawnego
byłoby zagrożone w wysokim stopnia, gdyby takie przepi-
sy prawne za granicą, gdzie zwyczajnie nie są znane, by-
ły uwzględniane. Z tych powodów osoba w tych przy-
padkach nie może się odwoływać na prawo, któremu zre-
sztą osobista jćj zdolność ulega. Tego zdania Bara ^zmo-
dyfikowanego zresztą przez niego samego w e n c y k I. Holtz.
str. 691) nie podzielamy, bo różnica między ogólną a szcze-
gólną zdolnością do działania nie jest tak jasną, aby na
nićj oprzeć można tak doniosły wyjątek, a nawet bez wpro<
wadzenia takowćj wyjątki w szczególnych przypadkach mo-
gą być uzasadnione, por. Sationt 1. c. 147 nast. Homh-
SEN 164.
V System d. deutschen Privatrexhts tom I, 1880 str. 283:
Die Rechłs- und HancUungsfdhigkeit einer Person rich-
tet sich in der Regel nach den Geseteen des Wohnsiti^es
dersdben. Ais Wohnsitz giU derjenige Ort^ den die Per-
son mm Mittelpunkte ihres geschdftlichen Yerkehrs ge-
macht hatf oder der ikr nołhtcendiger Wohnort isP, Uai
Jemand gUichzeitig mehrere Wohnsitge, so ist das Reeht des
zuerst besłimmten, Kat er gar keinen WohnsiłZy so isł
d. Gesete des Ortes der Herhunft entscheidend, MU
Aenderungdes Wohnsitzes tritt Unterwerfungunłerd.Oe-
seUe des neuen Wohnsitzes ein. Dies gilt sowohl fur
Einheimische ais fur Fremde. Einheimische werden da-
her nach dem fremden EeclU beurtheilł u. Fremde nach
dem einheimischen Rechty wenn sie in dessen Reehtsge-
hiei domicUiren. {Dies ist namenłUch von der preus.
Praxis anerkannt)
Digitized by
Google
101
jąst Bawet w Anstiyi tak wielkie^ że niefylko wpływa ną,
iitfefpi:eta(grją iatiuejąeego prawa w 4ucha axiomata „ie miej-^
see saiBieszkanią jesi tym węzłem; który osobę łączy z pe-
wną dziedziną prawną'^ (Scłufiher dst Civ. B. 1877 str. Qi)^
mianowicie §. a. 2A. L pyw. o ocenieniu zdolnońci oudzoziAm-
e6W) leoz, ^ie ustawa^ jak w §. 4 przy ocenieniu zdjohio-
ifii krąjiowców, wyraźnie prawo ojczyste jako normę rozstrzy-
gając uznaje a ten przepis żadną sztuką interpretacyjną usu-
nąć się nie d% z żalem serca zaliczają przepis ten do wy-
ją&ów pozytywnych;, nie dających się zre8z^ wcale uspra-
wiedliwić. (Unger; Schiffher 1. c. 69). Mojem zdaniem cały
ten dogmat i paonjąca w Niemczech doktryna wcale nie jest
niezachwialną.
Że ta teoryja przyjęła się u pisarzy niemieckich łatwo,
sobie wytłumaczyć. Nauka o kolizyi praw powstała albo-
wiem z nauki o kolizyi statutów, o sprzecznodci różnych
praw partykularnych jednego i tego samego państwa (praw
miastowych; zwyczajów, praw krajowych). Czuli to dobrze
twórcy tćj teoryi; iż istnieją pewne stosunku, tak ściśle
z^nązane z człowiekiem; że wszędzie mu towarzyszą, jak cień»
które winny pozostać niezmienne mimo to, że osoba chwi-
lowo znajduje się w innćm miejscu, rządzonćm prawem od-
miennćm. Wyrobili tedy naukę o statutach osobistych {Sta-
hUa in peraonas direcła^ guaegue certam eis gualUatem affigunt^
troHBeunt eum pwaonis eatra territorium słatuentium, ut persona
ubigue sii ufdformis yu$que unus słatiu, jak się wyraża pisarz
17 wieku Stockmanus, Dednonea brąbantinoH '). Chcąc te
prawa umiejscowić, nie pozostawało autorom statutowym nic
innego, jak uwzględnić prawo zamieszkania {lex domicUiijf
bo rozchodziło się o prawo, w tćm samćm państwie obowią-
snjące, nie można było zatćm myśleć o innćm prawie miejsco-
^ BouŁEROis I; 29. 113 ^Lhomme dłant le mSme partout^.
Bab §. 43.
Digitized by
Google
m
wóiD, któryby rozstrzygało o tych przymiotach osobistych. W tym
kształcie przeszła teoryja statutów osobistych takie do Nie-
miec po recepcyi prawa rzymskiego. Nadto uwzględnić na-
leży, ie niedostateczne ńrodki komunikacyjne ówczesne pra-
widłowo tylko ruch osób z pobliskich miejscowości sprowa-
dzały, ie partykularyzm prawa niedozwalał innej zasady oce-
nienia, jak tylko według miejsca zamieszkaniai wytłumaczyć
więc łatwoy dlaczego ta teoryja długi czas panowała, i była
stosowaną wprost także do nieczęstych zresztą kolizyj praw
państw różnych ^). W końcu nie były tćż pojęcie i ómado-
mość obywatelstwa wyrobione, a trudności jakie z jednćj stro-
ny władza każdego państwa stawiała wychodźstwu swoich
poddanych, a z dragićj strony państwa i gminy przypuszcze-
niu obcych do stałego pobytu w ich okręgu, miały ten skn-
tek, że zwyczajnie doroicilium każdej osoby było w kraju jćj
państwowo) przynależności. Teoretycy dawniejsi mieli te sto-
sunki na myśli, jeżeli ocenienie zdolności osobistćj podda-
wali pod lex damicUii, t. j. tego miejsca, z którą osoba pod
każdym względem stale była związaną, i nie przypuszczali
prawdopodobnie , ażeby to miejsce mogło być odmiennćm od
miejsca przynależności państwowćj % Nic dziwnego tćż, że
pierwsze nowsze kodyfikcyje miemieckie, jak bawarski ko-
delks Maximilianfi8{lGSip.2j §. l7) i Landrecht pruski (^§.23^
zupełnie na stanowisku utartćm legia domicilii stoją.
*) Por. MoMMSEN Wie ist in dem biirgerlichen Gesetzbuck
Jilr Deutschland des Yerhdltniss des inldndischen Jtechts
zu dem auslUndischen zu normiren? Archiv. filr civiltst.
Prax. LXI. 1878 str. 154.
') Że nie istniała prawdopodobnie u autorów 17 i 18 wieku
świadomość różnicy między lex domicilii a lex originis^
wykazuje historyja powstania teoryi statutów osobistych.
Terytoryjalność prawa była zasadą {Statutum tórritorium
non egreditur.se non extendit eztra terriiorium statuentia)^
wyjątkowo jednak niektóre prawa mają znaczenie także ea^ra
Digitized by
Google
103
Rzecz się atoli zmieniła, gdy najpierw we Francji pod
wjrfjwem wielkiej rewolncyi poWstała myśl prawdziwej je-
dności prawnój wewnątrz państwa , gdy zniknęły różnice
praw prowincyjonalnych w obec prawa jednego, zniknęły tóż
różnice osobiste ztąd wynikające w obec jednego wspólnego
obywatelstwa. Kod. Nap. urzeczywistnił dla Francyi marze-
nia teoretyków statutów osobistych, aby człowiek pozostał
wszędzie tym samym, bo jedno prawo zapanowało w całćj
Francyi. Jeżeli tym sposobem dla prawa materyjalnego
zamieszkanie straciło swe dawniejsze znaczenie we Francyi,
spotęgowana idea państwowa ścieśnić pragnęła węzły przy-
należności państwowćj dla Fraacazów także po za granica-
mi ojczyzny, utrzjrmać n nich tę świadomość wszędzie, gdzie
tylko przebywają, roztoczyć opiekę prawną nad swymi pod-
danemi także, ile możności, w obcych krajach. Tćj dążno-
ści wyraz daje art. 3. K. N. „Ustawy tyczące się stanu i zdol-
ności osób rządzą Francuzami, choćby za granicą zamieszka-
łymi''. Ustawa, mówi Pobtalis, tym sposobem okiem matki
ierriioriumj a do nich należą właśnie statuta personalia^
stanowiące de sola persona ejtŁsgue perpetua capaciłatej
gualitcUe etc. Tylko persona subdita mogła ulegać sta-
tutom, stanowiącym ojćj osobie (Bartolus), a ponieważ o tym
stosunku rozstrzygało wówczas domict7tti9», było Uzdomi-
cilii owóm prawem wszędzie o zdolności osobistćj rozstrzyga-
jącem. For /Sat^i^ny, mówi słusznie Siebbnhaar (Commentar
0. b. G, B. Sachsens I. 34) hot sich Niemand den Zwfifd
gemacłU, ob d. WohnsiłZy oder die Statsangeho-
rigkeit ais erUscheidend zu betrachten seiyUnd daher d.
Eifwersłdndniss in dieser Hinsicht ein zufdlliges^ we-
nigstens, nicht auf Uarem Bewusstsein und auf Grunden
beruhendes isf^. W obec tego stann rzeczy, odwoływanie się
na dawniejszą tooryją prawa powszecłmego, rzekomo zgo-
dną, jak to Ppapp (i. 107) czyni, nie ma żadnój mocy
pisekonyw^jącój. Por. także Bab §. 29.
Digitized by
Google
tcmartyBty obywatelowi nawet w najodleglejsze kraje, i prze-
szkadza mn zarazem, aby przez opuszczenie kraju nie obszedł
tistaw ojczystych. Co do obcych nie ma w tym względzie
iryrainego przepisu, ale praktyka sądowa tych samych wzglę-
dem nich trzyma się zasad. ,, Wyrokując o stanie i zdolnośtS
cudzoziemca, sądy francuskie winny się trzymać jedynie usta^
j^o kraju^, tak przedstawia ZaCHAbiae 1. c. §. 31 obowią^-
3^ we Prancyi prawo ').
Tym samym duchem jedności, tą samą tendencyję uchy-
ickiia wszelkiego partykularyzmu (§. lik. cyw. aust), nace-
ckowaoe jest ustawodawstwo austrjjackie, mianowicie kodeks
cywilny. Ze świadomością idzie tedy kodeks cywilny w tym
względzie nie za landrechtem pruskim, tylko za prawem frati-
cuskićm. Że nasz §. 4 zupełnie się zgadza z art. 3. K. N.
nikt nie wątpi, naszóm jednak zdaniem także §. 34. kod. c.
hiaczćj wytłumaczonym być nie może jak tylko tak, że usta*
wa w ten sam sposób, jak zdolność krajowca, ocenia zdolność
cudzoziemca t. j. „w ogóhiości według ustaw, którym cudzo-
ziemiec jako poddany podlega^. O tćm nie wątpili dawniejsi
komentatorowie k. cyw. jak Zeiłleb (Lstr. 147) Winiwabteb (II.
wyd. 1838) Ellinger, dopićro Unger (I. str. 163) wprowadził
interpretacyję nową, że §. 34 ocenia zdolność cudzoziemców we-
') Historyja kodyfikacyi art 3 usprawiedliwia tę interpretacyję.
Pierwotna redakcyja opiewida: La loi ohUge {ndistincte-
menł tous cet$x qui kabitent le territoire, L'4tr(mger y
est soumis pour les biens, gtCU y posseie et pour aa
peraonne pendant sa residenee. Zmieniono tę redakcyję
ponieważ była za obsaerną w tym względzie, że poddawa-
ła obcych ustawom francuskim co do ich stanu i zdolności,
co uważano za niezgodne ze zwyczajami europejskiemi „22
paraity mówi PR0UDH0N-VALBTtB 1. c. L 35, risuUer de
cette discussiany que Von itaU disposó a laisser le$ etrat^
ger soumis i leur hi personeUe'^ towtefois le aUmce du
Codę laiaee d ceł igard une certaine latitude & la <2oc-
trine*^.
Digitized by
Google
^^P"
106
dłng praw icli miejcca zamieszkania tak, ie n. p. sąd aostry-
jacki zdolność prawną i działania Anglika zamieszkałego n.
p. w Berlinie oceniać ma wedlng prawa praskiego. To zda-
nie podzielają z nowszycli Eibchstetter, Schiffneb, Randa,
{Erwerb d. Erbschafi 1867 str. 8), Pfapf-Hopmann Excurse
(L str. 105 — 107), mnie się jednak zdaje, ie zdanie pierwo-
tne, za którćm z nowszych oświadczają się Vesque Putt-
LiNGEN (Handbuch des ost intPr, JB. 1878 str. 67j. Stuben-
RAUCH {Ccmmentar 188S ad §. 34), Rittner {ost Eherecht
str. 38 uwaga ^), jest z dachem astawodawstwa aastryjackiego
zgodniejsze. Stwierdza to zdanie a) najpićrw to, co Pfaff,
o powstania §. 34 1. c. przytacza. Referat Zeillera na posie-
dzenia z dnia 1 latego 180S^, opiewa: j^Die Fahigkeit 0u
RedUsgeschdfłefi muss ntan aus den vaterldndischen GeseUen
des Handelnden beurieilen^. Przedstawiając wniosek, w isto-
cie równobrzmiący z §. 34. kod. cywilnego azasadnia go
w ten sposób: j^Es sei d. Analogie des §. 15 (= 4. a. b. g.
B.) tt. dem Vólkerrechłe angemessen *). Wir t€ollen, dass
die personliche rechtliche Fahigkeit unserer Miłburger uberaU
nach unseren vaterldńdischen Gesetzen ermessen werde; wir
mussUn also auch das NdnUiche bei Fremden gelten lassen^.
Mniejszość (trzech) była wprawdzie zdania, że zdolność ca-
dzoziemców ma być ocenioną wedłag praw aastryjackich,
większość jednak poszła za Zeillerem i to tylko ustępstwo
mniejszości aczyniła, że przyznała, iż w wyjątkowych przy-
padkach dobro państwa mymaga dalćj idącego ograniczenia
działań cadzoziemca. Z tego tylko powoda, zmieniono
proponowany tekst Zeillera w ten sposób, że zamiast
słowa stets przyjęto insgemein (zwyczajnie) i dodano nstęp
końcowy: Jeżeli w szczególnych przypadkach nstawa inaczćj
*) Występuje tu ten sam powód, który był stanowczym przy
obradach nad art. 3. kod. Nap.
Wjdi. ilMof. T. XV1U 14
Digitized by VjOOQ IC
m^
)yń^. b) Interpretazjja Unoera potęga głównie M
yraz IMerian w §. 34 OBoaczać ma nie poddaństwo'
le^ tylko poddaństwo prywatno prawne, a takowe z»-
Biiejsoa aamieszkant*. Ale pomijając, źse nigdsie nie
ny w prawie anstryjackiem, a szczególnie w k. oyw.
>dstawy, aby wyraz Unierian w innem znaczeniu jak
oddaństwa politycznego był roznmia&óm,
e późniejsze przepisy, do tego przedmiotu się odiio-
urzędowe objaśnienia, zawsze tylko poddaństwo po-
uwzględniały, mianowicie d. n. z 22 grudnia 1814
^ str. 1118 o zdolności osobistój cudzoziemców do
małżeństwa, rozp. m. z 22 listop. 1850: „Zanim
&rz weźmie udział w zawarciu małżeństwa cudzoziemca)
przekonać, czyli tenże według ustaw swój ojczyzny
nym do zawarcia małżeństwa^, postanowienia o ure-
u spadku po cudzoziemcach w patencie z 9 sierpnia
208 d. u. p. §§. 22—26 i t. d. % c) Interpretacyja
którego powaga niemało się zresztą do tego przy-
źe przepisy kodeksu i za granicą ') mylnie są poj-
wprowadza niezamierzoną wcale przez autorów ko-
liewytłumaczoną zresztą sprzeczność między §. 4 a 34.
rzemawia za nią w końcu także wzmianka o zamie-
i pochodzeniu, którą w §. 34 znajdujemy, bo jak
Stubbnrauch (ad §. 34) zauważył, miała tym ąyo-
yć zwróconą uwaga na te dwie okoliczności, które
ie (jak wedle §§. 26, 29, 30 k. cyw.) o obywatel-
sstrzygają ").
'. RlTTNEU 1. C. 39, V£SQUE PUTTLINOESN 1. C. 58.
Niemczech, por. Roth I. c. I. str. 284.
ykatnra sądu najwyższego jest chwiejną, por. Stuben-
rcH ad §. 34. Nie mogą jednak pominąć uwagi, że au-
)wte nieraz przytaczają (Hrzeczenia, mające rsekomo stwier-
6 zapatrywania sądu najwyższego, które w bardzo tylko
3głym związku z kwestyją sporną pozostają. Tak o. p.
Digitized by
Google
107
Fó 4^ 4^gre8gn> kiom była kosdeoaią, aby ireM))rawa
anatiTJaokiegowyśiriedć, akMrmwjrja&oia; te tekowa jeit Kg^e-
iaą K profioMwawi rezolncyją Insfjinti ^ prawa siiędzy*
aandawr., wracamy do piaeiatawienia dalaaego rozwoju lurta-
wadftwgtwa aaropejddego. Praedstawia sif nam iataj tea
wIMl, ie WMystkie kodeksy nowsze 19. wieka, jeżeli o zdoł-
neid prawnej zawierają postaoowieiiia^ jak kodeks hołender-
ski, art6,g '), ZuaTCHSKi(§. 2), Saksoński <§. 7, 8) '), Wło*
aki <ait. 6), prawo wekslowe (art 84), tę zdolność oceniają
nie wedtag miejsca zaroieszkaniay tylko według obywatel-
atwa osoby.
Doktryna prawa powszechnego o stosowaniu do zdoino-
fiei prawnćj legis domioiliiy która miała swoje podstawy gió-
WBie w partykularyzmie prawa , i dlatego tćż jeszcze
dzift w Niemczech jest rozpowszechnioną, tudziei w niewy-
robionym pojęciu obywatelstwa, jak z tego rozwoju ustawo-
dawstwa przekonać się można, jest tedy zachwianą, a dziś de
Jegfe ferenda przedstawia nam się sprawa tak, źe ocenić na-
leży, czy przemawiają obok zewnętrznych tylko okoliczności,
które do powstania teoryi tćj o panowaniu legis domicilii do-
prowadziły, jakie powody wewnętrzne, któreby zatrzyntanie
tij zasady albo jćj wprowadzenie, gdzie nie jest uznaną, uspra-
wiedliwiały, albo .czy przeciwnie, jak nowsze ustawy stano-
wią^ prawo ojczyste osoby stanowić winno o jej zdolności
prawnćj i zdolności działania.
orzeczenis sądu najwyższego z 9 mają 1882 1. 2945 {Ger.
Ztg. 1882 N. 94 i 95), przytoczone jako dowód, że sąd
najwyższy uważa miejsce zamieszkania cudzoziemców za
stanowcze co do ocenienia ich zdolności, zupełnie do tego
pytania się nie odnosi, tylko rozwiązuje kwestyję właści-
wości sądów austryjackich względem cudzoziemców za gra-
nicą zamieszkałych (§. 29 lit. d) normy jurysd.),
') Por. AssER w Ilevue d. dr. int. I. str. 113.
*) Por. SisBENHAAR CofTimen/ar 1864 str. SSnast.
Digitized by
Google
108
Zwolennicy jednńj i dragiój teoryi wałne w obronie
swoich sprzecznych zdań przytaczają powody:
Za panowaniem legii domiciUi przemawia a) siedziba
(miejsce zamieszkania) je3t pnnktem środkowym hytn pra-
wnego osoby, ustalenie miejsca zamieszkania zawióra zatto
w sobie tę okoliczność stanowczą, która na cały b3rt prawny
osobowości wpływ wywiera (Unger I. 165), b) wybór stałe-
go miejsca zamieszkania oznacza dobitnie, że osoba dobro-
woloie się poddała pod prawo tego miejsca, c) interes obie-
ga wymaga, aby istniało znamię łatwe do rozpoznania^ któ<
remu prawu osoba co do swych stosunków osobistych pod-
lega, a w tym względzie nastręcza miejsce zamieszkania wię-
ksze korzyści niż obywatelstwo, którego sprawdzenie jest tru-
dnom, d) obywatelstwo rozstrzyga przedewszystkiem o sto-
sunkach publicznych, a nie o stosunkach prywatnych ').
Tym powodom przeciwstawiają zwolennicy hgts ligean-
łiae (originis) uwagi następujące: a) także w prawie rzym-
skiem było domicilum punktem środkowym bytu prawnego
osoby, a mimo to domiciliumy jak Sayiony wykazał, stanowiło
tylko o podsądności i obowiązku przyczynienia się do ciężarów
miejskich, rzeczą zaś jest pewną, że nie było stanowezóm dla
ocenienia trwałych stosunków prawa osobowego (Bar §. 29).
b) Domicilium nie nastręcza wcale pewniejszego kryteryjum
do oceniania nad przynależność państwową. Być może, że
ktoś niema żadnego miejsca zamieszkania, albo że ma ich
kilka. Tutaj trudności są także wielkie, a szczegółowe ba-
dania Whartona Ą treatise on the conflicłs of law *) z prak-
tyki sądów amerykańskich i angielskich, wykazują najlepićj,
jak trudną jest częstokroć decyzyja, czy ktoś w pewnćm miej-
scu mieszka, choć nawet najdokładnićj zbadane będą wszyst-
') Por. MoMMSEN 1. c. str. 157.
•) Bar Kńt V. J. Schr. XV tom, str. 17.
Digitized by
Google
109
Ide faktyonie stoannld, które na tę okolicBtiość wpływ wy-
wneć mogą, a to tćm bardziój, o ile przy ocenienia, gdzie
jest 0ti^ dedzibą osoby, nietylko nwzględnió należy sam ze-
wnętrzny fakt mieszkania w pewnój miejscowości, ale zara-
zem zamiar wewnętrzny pozostania stale w tóm miejscn.
Przynajmniej żadną miarą twierdzić nie można, że ocenie*
nie stałego miejsca zamieszkania osoby jest łatwiejsze, niż
ocenienie jego przynależności państwowej, szczególnie w no-
wszych czasach, gdzie wszędzie szczegółowe istnieją przepisy
o nabycin i ntracie obywatelstwa, c) Chociaż państwo do-
zwala obcym mieszkać w swoich granicach, mimo to nie mają
oni tamże nieodwołalnego prawa do pobytu. Jestto uznaną za-
sadą obecnego prawa międzynarodowego, że państwo obcych
% granic swoich wydalić może. W obce tego stanu rzeczy
do prostego faktu mieszkania, które każdćj chwili przez pań-
stwo może być przerwane, nie można przywięzywać tego zna-
czenia, iżby od niego miało być zawisłe ocenienie trwałe stosun-
ków osobistych. Miałobyż dowolne ze strony państwa wy-
dalenie cudzoziemca, sprowadzać już tćm samćm zmianę jego
cidego stanu osobistego? Z tych powodów twierdzi Bar
(§. 30) słusznie, że nie miejsce, gdzie osoba mieszka fakty-
cznie, ale gdzie ma prawo nieodwołalne do mieszka-
nia, (co na jedno wychodzi, jak obywatelstwo) może roz-
strzygać o jćj przymiotach osobistych ')•
i) Jestto niewątpliwie petitio principii^ jeżeli, jak to Un-
OER czyni, uważamy miejsce zamieszkania bezwzględnie za
podstawę i punk śrpdkowy prawniczego bytu. Siedziba jest
niezawodnie punktem środkowym dla prowadzenia interesów,
załatwiania spraw, ale czy nam wolno z tego wyprowadzać
*) W enćykl. Holtzeudorifa (str. 686) Bar nawet wyraźnie
obywatelstwu przyznaje pierwszeństwo przed miejscem za-
mieszkania.
Digitized by
Google
m
wniosek, ie osoba JHi w eałośei tonie w miejsoi
mSy jest właśnie pytajiiemy które dopióro na bjrć roBwiącane.
Jeteli osoba ma łnne obywatelstwo, a inne nmtoe
szkania, natonoKas związaną jest wczbm podwójuymy i ^
inie o to ehodzi, kitóremo z nieb przyznać pierwszetetwot
Nie motna zaś tee:o pytania rozstrzygnąć li tylko ze aiaaiio*
wiska domniemanej woli osoby, lecz ze stanowiska patetwa
i interesów obiegu (MoBOiBEif).
e) Zmiana miejsca zamieszkania zalety od woli oeobyi
państwo nznajiC prawie powszechnie wolnoprzesiedlBość
wewnątrz państwa i swobodę mieszkania za graaioą. JeieH
zaś ktoś przeniósł miejsce zamieszkania za granicę, to nie-
podobna przyjąć zawsze i przypuszczać, ie się poddał zupeł-
nie prawu nowego miejsca zamieszkania. Przeciwnie najeżę-
ścićj zachowa poczucie swćj odrębnćj narodowości, i nwaiać
się będzie co do swych stosunków osobistych jako pozosta-
jący nadal pod prawami swego państwa. „Odyby, mówi
słusznie Manoini '), Anglik, Włoch, lub Francuz, przybywa-
jąc do kraju innego, był pozbawiony zaraz na granicy wszyst-
kich tych praw, które z jego obywatelstwa płyną, i przyjąć
musiał bezwględnie prawa kraju, w którym pragnie się osie-
dlić, natenczas byłoby to zbyt drogą ceną i przeszkodą osie-
dlenia się, byłoby to nieuzasadnionćm pozbawieniem cudzo-
ziemca praw, których wyzbyć się nie chce". Nie moina
zatćm przypuszczać, że cudzoziemiec, przybywając do kraju
innego, dobrowolnie we wszystkich stosunkach prawu nowego
miejsca zamieszkania ze świadomością pragnie się poddać *).
') Revue VII. str. 351
») Wywody Strisowera (GeńcłUshaUe 1881 Nr. 24) zsl lex
domicUii nie przekonały mnie. Cudzoziemiec, który opu-
szcza kraj, i w innym się osiedli, tylko z początku ucauje
może nieznaczną zresztą różnicę nowego dla siebie syste-
matu prawnego, ale w krotce, tak samo jak oswoić się
Digitized by
Google
111
/). Ze stanowiska państwa nawet takie dobrowolne pod-
dane mt 000^7, gdyby miało miejsce, nie miałoby znaczenia.
Włatoie cel przepisów, okreńlającycłi w ogóle zdolność oso-
by, a szczególnie zdóbaośó jćj działania zmierza do poddania
t6) osoby pod trwałą opiekę prawa nawet po za granicami
państwa. Zastosowanie tych przepisów według ich natury
i przeznaczenia od woli osoby jest niezależne a zatóm także
od zmiany miejsca zamieszkania, którego wybór od woli
oseby zależy. Państwo nie może na to pozwolić, aby ma-
musi z nowemi stosunkami życia, nauczyć się języka, przy-
jąć obyczaje miejscowe, wżyje się także w porządek pra-
wny nowego miejsca zamieszkania, do tego stopnia, że sam
uznałby za rzecz niestosowną gdyby go sądzono według
jego praw ojczystych, mianowicie wtedy, jeżeliby według
tych praw był w gorszćm położeniu, niż według praw miej-
sca zamieszkania. Tym argumentacyjom Strisowera prze-
ciwstawić można najpierw fakt, że osoba zmieniająca miej-
sce pobytu, sama częstokroć nie wie, czy się w t^m miej-
scu osiedli stale, ten zamiar może powstać póżnićj, być za-
leżnym od powodzenia osoby i stosunków zawiązanych
w nowym miejscu pobytu. W tym czasie próbnym z pe-
wnożcią nie można uznać jćj miejsca pobytu za miejsce
zamieszkamia. Następnie wiemy, że nawet osoby stale za
granicą mieszkające, zachowują częstokroć ze świadomoócią
swoje obywatelstwo, zapisując się do metryk konsularnych
swego państwa, i pod tegoż opieką pozostać pragną. Istnie-
nie tych t. zw. kolonij cudzoziemców w każdćm państwie, a
szczególnie w każdćm mieście większóm, dowodzi że zwy-
czajnie cudzoziemcy, nawet w państwach cywilizowanych
miesBkający, utrzymują świadomie związek z krajem rodzin-
nym, spodziewając się ztąd poparcia także w czynnościach
prywatnoprawnych na zasadzie traktatów handlowych. To
świadome zatrzymanie obywatelstwa wykazuje, że cudzozie-
miec tylko o tyle poddał się prawu miejscowemu, ile po-
rządek publiczny tego wymaga, (por. art. 3. K. N.). Jeżeli
wreszcie cudzoziemiec nie przywięzuje wartości do swego
obywatelstwa, jeżeli obywatelstwo to przyniosłoby mit szko-
dę, natenczas postara się zapewne o naturalizacyją w kraju^
w którym mieszka.
Digitized by
Google
112
n
łoietni przez przekroczenie granicy, szkodliwe dla siebie
zawierał umowy; aby mąż opuszczając terytoryjum pań-
stwa za granicą zapominał o obowiązkacłi względem żony
i dzieci; albo zawierał tamże małżeństwo, które ustawy knjo-
we za niedopuszczalne uważają (działanie in fraudem legis)
g) każde państwo nadto uwzględnić musi także zapatrywa-
nia prawne, które w tym względzie w innych pannją pań-
stwach, bo pytanie o ocenieniu zdolności prawnój osoby wcho-
dzi w zakres prawa międzynarodovs ego. Jeżeli zatćm wszyst-
kie państwa cywilizowane zdolność prawną krajowców oce-
niają wedle swoich praw, bez względu na to gdzie się kra-
jowcy znajdują, wymaga konsekwencyja b}^ uznać tę samą
zasadę także względem cudzoziemców ').
h) Zresztą państwo niema wcale żadnego interesu w tóm,
aby osoby obce, które z nióm trwałym węzłem obywatelstwa
nie są związane, otoczyć opieką w tych stosunkach, które
trwale ich stan osobisty i roizinny określają. Jego rzeczą
tylko patrzyć, ażeby za^^tósowanie praw obcych nie uwłaczało
bezpieczeństwu obiegu. Ponieważ zaś pogodzenie potrzeb obie-
gowych z ocenieniem zdolności osób według ich praw ojczy-
stych, da się przeprowadzić, z tych przeto wszystkich powo-
dów jesteśmy zgodnie z Mancinim, Mummsenem, Babeh, i prze-
ważającą ilością pisarzy nieniemieckich zdania, że prawa
ojczyste co do ocenienia stanu i zdolności osób winny
mieć pierwszeństwo przed prawami miejsca zamieszka-
nia. Oświadczamy tym sposobem zgodność z rezolucyją
uchwaloną przez Instytut prawa międzynarodowego.
') Z tego stanowiska międzynarodowego broni tój zasady takie
Hbffter (Yólherrecht 1881 § 38j utrzymiyąc, że takowa
najlepićj odpowiada samoistności i stałości stosunków piy-
watno -prawnych tudzież uszanowaniu, jakie należy zacho-
wać względem państw innych.
Digitized by
Google
113
Instytut achwalając tę rezolucyją, miał na myśli stosnn-
ki w państwach cywilizowanych, a nmydlnie nie uwzględniał
krajów wscłiodnich^ gdzie istniejące kapitulacyje przyznają
obeym przywilej zakrajowości, a mianowicie osobne sądo-
wnictwo koosnlarne, z czego liczne powstają zawikłania ').
Ale nawet w państwach cywilizowanych zasada wypowiedzia-
na musiała doznać mody fi kac yi z powodu, że 1) nieraz
obywatelstwo osoby może być nieznane i 2) że w niektórych
państwach istnieje jeszcze partykularyzm w dziedzinie prawa
prywatnego. W obu przypadkach zasada prawa ojczystego
nie wystarcza, w drugim dlatego, że choćbym wiedział, iż A
jest poddanym n. p. pruskim, albo angielskim, nie wiem, we-
dług którego z praw dzielnicowych, w tych państwach obo-
wiązujących oceniać jego przymioty osobiste, czy n. p. we-
dług Landrechtu, lub obowiązującego w prowincyjach nadreń-
skich prawa francuskiego, czy poddanego Wielkićj Brytanii
według praw w Anglii, lub w Szkocyi, lub w Kanadzie,
albo w Australii, albo w Indyjach wschodnich i t. d. wią-
żących.
ad 1). Zgodzono się bez trudności na zasadę posiłkową,
że w tym przypadku ma rozstrzygać o stanie i zdolności oso-
by prawo jćj miejsca zamieszkania faktycznego. W dysku-
ayi podniesiono tylko, że może wprawdzie istnieć trudność
w ocenieniu, do którego państwa osoba należy, ale że osta-
tecznie według zasad prawa międzynarodowego każdy czło-
wiek do jakiegoś państwa należyć musi. (Bluktschu Annu-
aire. V. 1882 str. 52).
ad 2). Większe trudności nasuwał wzgląd na partyku-
laryzm praw w państwach niektórych. Asntz wnosił, aby
') Por. uwagi Saripołosa z Aten w dyskusyi nad art. 6, tu-
dzież odpowiedź Rolina-Jaequemyns i przewodniczącego
w Annuaire tom Y. 1882 str. 49.
wjdi. tiMoi T. xvm, 15
Digitized by VjOOQ IC
rzypadka rozstrzygało o zdolnońci osoby prawo jij
Eamieszkaoia z urodzenia (lot du domicih d* ort ginę
iffirentes legislations dmles eadsłent dans le meme iltat)^
rm celU; aby stosunki osobiste, które stałym normom
winny, nie doznawały zmian za każdą zmianą miej-
eszkania. Podług tego wniosku n. p. Polak, pocłio-
i królestwa Polskiego, który w granicach Rosyi czę-
dif^ miejsce zamieszkania, żył przypuśćmy w Dor-
tstępnie w Petersburgu, potom w Odessie, pod pa-
n różnycli praw dzielnicowych, miałby określony raz
se swój stan cywilny, według praw królestwa Pol-
j. według tamtejszego kod. cyw., a względnie ko-
p., a Polak, pochodzący z Poznańskiego, według
itu pruskiego, choćby mieszkał kolejno we wszyst-
)lnicach pruskich, tak różnorodnym partykularnym
cywilnym ulegających '). Ten wniosek się jednak
rmał, zarzucono mianowicie ze strony angielskićj
KE, Dicey), że zamieszkanie z urodzenia (domicUe
) byłoby częstokroć narzuconćm wbrew woli obywa-
j pierwotne miejsce zamieszkania opuścił i z miej-
hodzenia żadnćj niechce utrzymać łączności. Dlaczegóż
oddany Wielkićj Brytanii, który pochodzi z Indyj
eh, na zawsze ulegać tamtejszemu prawu, chociaż
się oddawna do Londynu ? Ze stanowiska państwa
go, posiadającego kolonie we wszystkich częściach
oprócz tego ludność ruchliwą, którćj wolnoprzesiedl-
:ćm nie jest hamowaną, rzeczywiście przyznać należy,
d na pierwotne miejsce zamieszkania (z urodzenia)
^właściwym, a słuszniejszą była poprawka Wbstla-
nie miejsce pochodzenia, tylko miejsce faktycznego
anią w tym przypadku było stanowczćm.
1 spis źródeł praw cywilnych w Prusiech obejmąje u Ro-
73 stronic {Deutaches Privałrechł L 1880 sir. 53-^125)
Digitized by
Google
115
WestiiAKE pragnął nadto, aby celem uniknięcia wątpli-
wotoi co do faktycznego zamieszkania^ w państwach z par-
tyknlaiysmem prawnym zmiana miejsca zamieszkania wyma
gala oświadczenia wyraźnego, zapisanego w księgach publi-
cznych '), jednakowoż nie przyjęto tego wniosku ze względu
na praktyczne trudności w przeprowadzeniu. Ostatecznie przy-
jęto wniosek dodatkowy PiERANTONiEGO, sformułowany przez
Abmtza, aby według wewnętrznego ustawodawstwa kaidego
państwa, w któróm istnieje kilka dzielnicowych praw cywil-
nych, oceniać stan i zdolność osób, do tych państw należą-
cych lust 3. art 6). Instytut oświadczył tym sposobem, że
pytanie to należy do prawa wewnętrznego każdego państwa,
te nie można tutaj sformułować żadnćj ogólnćj międzynaro-
dowćj zasady, i w tym względzie ma słuszność. Cóżby bo-
¥ńem za skutek mogła mieć zasada, dająca pierwszeństwo
bądi damicilium originis, bądź zamieszkaniu faktycznemu,
jeżeli ta zasada w wewnętrznćm ustawodawstwie państwa za-
granicznego, do którego cudzoziemiec należy i w którćm
mieszka, nie jest przyjętą? Rozchodzi się o ocenienie
zdolności Prnsaka, tamże zamieszkałego, n. p. w Austryi, na-
tenczas Instytut odsyła sędziego do prawa pruskiego, aby to
pytanie rozwiązał według tego z praw dzielnicowych Praskich
jakie mu ustawy pruskie wskażą. Postąpiłby sędzia austry-
jacki inaczćj, chciałby n. p. ocenić zdolność Prusaka według
damicilium originis, podczas gdy Landrecht pruski daje pierw-
szeństwo faktycznemu miejscu zamieszkania («(stęp §. 23),
natenczas niemiałby taki wyrok skutku w Prusiech, i byłby
częstokroć niewykonalnym. Jak^plwiek jednak Instytut nie-
*) Pofir hiter les inceriitudes au sujet du domicile, U est
a disirer, que dans toni Źtat ou ilexiste des legistations, ci-
vil€8 diffirtnteSj U changementdedomicUe soił assujetti par
ces legiskUians a la condition d'une declaratian expresse^
dumenl enregistrie.
Digitized by
Google
116
mógł innego rozwiązania tćj nader zawiłój kweBtfri na razie
wyszukać, jest rzeczą niemnińj pewną, że rezoincyja przyję-
ta nie wystarczy we wszystkich przypadkach, nie daje mia*
nowicie skazówki, jak postąpić, jeżeli ustawodawstwo we-
wnętrzne kraju obcego tego pytania wcale nie rozwiązuje, jak
n. p. angielskie? Tylko stopniowe usunięcie partykałaryzmu
może te zawikłania rozwiązać, wówczas bowiem pytanie ad 2)
nie będzie więcćj praktycznćm.
*
Prócz powyższych dwóch zastrzeżeń nie uchwalił Insty-
tut dotąd żadnych wyraźnych wyjątków od ogółnćj za-
sady. Takie wyjątki jednak wyprowadzić się dadzą częścią
z uzDEDĆj równćj zdolności prawnćj krajowców i cudzoziem-
ców (art I), częścią z ograniczeń, jakim w ogóle ulega za-
stosowanie prawa obcego (art VIII). Niema więc wątpliwo-
ści, że także Instytut uznaje następujące wyjątki, które po-
wszechnie prawie są przyjęte:
I. Ustawy, uchylające albo ścieśniające zdolność pra-
wną, mają częstokroć charakter ściśle terytoryjalny,
tak że tylko w obrębie tego pańntwa, które podobne wydi^o
przepisy, zastosowane być mogą. Dwa z tego wyprowadzić
można następstwa:
Najpićrw, że ustawom takim w kraju odnośnym
wszyscy bez wyjątku ulegają nawet cudzoziemcy, których
państwo takich ograniczeń nie zna. W państwie A, które
n. p. niedopuszcza żydów, lub pewnych zgromadzeń religij-
nych do nabywania majątku nieruchomego, także cudzoziem-
cy tćj kategoryi od nabycia nieruchomości wykluczeni będą;
powtóre, że poddani tego państwa A, w państwie in-
nćm, które ograniczeń takich nie wprowadziło, nie będą uwa-
żani za ograniczonych w zdolności prawnćj. Skutki niezdol-
ności prawnćj niewolników, uznanych za cywilnie zmarłych,
ograniczenia płynące z różnicy wyznania, zmniejszenia czci
Digitized by
Google
117
obywatelskiej nie rozciągają eię za granicę państwa A. Usta-
wy tego rodzaju albowiem mają swoje uzasadnienie iylko
w społecznych lub politycznych stosunkach pewnego państwa^
które państwa inne uważać mogą za nieprawidłowe i do pod-
trzymywania których n siebie wcale nie mają powodu, jełeli
inae zasady w swojóm ustawodawstwie uświęciły ^).
*) Mianowicie równą zdolność prawną cudzoziemców z kra-
jowcami. Trafne są awagi Assera w tym względzie do art.
9 kod. Hol. zgodnego z austr. §. 33 k. c. „La desspos^i-
tion if art 9 esi Tanłiąue hospitalife bałave, misę en
prineipe Chwrir un asiUy non a ceux qui se sont
rendus coupables de crimes atroces, wnis d cevx gui
Vintólerance poUłiąue poursuit sans raisofi; promełłre ju-
stice. secaurs ei protcction d tous ceux qui nous appor-
tent leur c^pitaux et leur itidustrie, West-ce pas augmenter
la prospłritS de VMat, accroitre la force de la nałian
et consolider Vindependance du royaume (Rev. I.
117).
Nawet państwa, które takie ograniozeDia, jak konfiskatę mająt-
ku i śmierd cywilną znają, skutki tychże tylko do granic kra-
ju chcą mieć rozciągnięte. W tym duchu postanowiła Ra-
da administracyjna królestwa Polskiego dnia 28 sierp. (9
września) 1842 1. 28604 „ie wyrzeczona na wychodźcę kon-
liskacyja, stosnjąca się jedynie do roajątkn tegoik w króle-
stwie położonego, nie może mu stać na przeszkodzie do
dysponowania przez testament na korzyść mieszkańców kró-
lestwa majątkiem, jaki za grnnieą, czy to przed wyrzecze-
niem w królestwie śmierci cywilnćj, czy tćż po jćj wyrzecze-
nia nabył, i że tesłamenta pomienione przez sądy króle-
stwa, podobnież jak i testamenta przez cudzoziemców za
granicą sporządzone, uważane być winny ''. Zawadzki:
Prawo cyw. król. polskiego I. 1860 str. 106. Wbbtlake:
{Bevue de dr. int. VL 1874, str. ^Oi^ przytacza z praktyki
angielskićj przypadek, w którym małżeństwo anglika, dot-
kniętego w Anglii śmiercią cywilną za zbrodnię stanu, za
granicą ważnie zawarte, uznano także w Anglii za ważne,
a dzieci w tćm małżeństwie spłodzone, za dzieci prawego
łoia.
Digitized by
Google
118
II. Przywileje, przyznane pewnjon klasom osób w kraju,
n. p. Bzlachcie, nie będą uznane za granicą, gdzie prawo ta-
kich przywilejów dla tych klas nie zna.
Te wyjątki nie usprawiedliwiają jednak wcale zdania
Bara, że ocenienie zdolnoAci prawnój osób innym nlega za-
sadom niż ocenienie ich zdoInoAci działania, chociaż przy-
znać należy, że zdolnoAć działania dzisiaj większe ma prak-
tyczne znaczenie niż zdolność prawna, którćj ograniczenie jest
tylko wyjątkowe.
in. Najważniejszćm jednak jest pytanie, jakich wyjąt-
ków dopuAcić od zasady, że prawo ojczyste stanowi o stanie
i zdolności osoby, w interesie obiega. Interes obiegu
główną odgr3'\va rolę w argumentacyjach tych teoretyków,
którzy dziś jeszcze lex domiciUi w pierwszćj linii uwzglę
dniają, interes obiega skłania Whartona '), tudzież praktykę
sądową angielską •) i Ameryki północnćj do ocenienia zdol-
ności osób albo według lex domiciUi^ albo według Ux loci
aciuH stosownie do tego, czy jedno lub drugie prawo
1
') A Treałise on ihe Cofiflict of laws or prwctio Interna-
tional law 1 wydanie Pbiladejphia 1872 (omówione szcze-
gółowo przez Bara kr. V. J. Schr. XV. 1874 str. 1—49,
szczególnie str. 16 — 25) 2 wyd. 1881
*) O praktyce angielskićj daje wyjaśnienie Dicey The law
of Dom u ile Londyn 1879 (Rev. XL 466), Westlakb:
A Treatisa on Prwate International Law 2 wyd. Lond.
1H80, niemnićj sprawozdania tego ostatniego w Revue d.
d, int. VI. 1874, 388 — 403, 612 — 629, VIII. 1876,
478; X. Itt78, 639, XI1L 1881, 236; XIV. 1882, 286.
En Angleierre, mówi Westłake 1. c, XIII 435, toutes Us
fois que Von admet le statut personneU c^est d'apris le
domicile^ et non d'apres la nationaliti politi-
que, qo'on ditermino ce statut^. Zarazem jednak skon-
statować należy, to juryspnidencyja jest chwiąjn^ co do
ocenienia zdolnoóci małoletnich i kobiót zamężnych, dawniój
oceniano takowe według lex loci acłus aut contractus^ obe-
cnie czc6ciój według lex domicilii.
Digitized by
Google
119
więećj sprzyja ważności czjnnodci prawnćj..^
PtiedewBzystkiem na to tutaj awagę zwrócić należy- że prak-
tyka amerykańska, w tamtejszych stosunkach wprawdzie znaj-
duje usprawiedliwienie, jednak nie może nam służyć za pod-
stawę do wypowiedzenia zasady powszechnćj. Do Ameryki,
przegrodzonej zresztą Oceanem od Europy, napływa ze stare-
go światu i to z państw wszystkich ludność, która emigruje
z różnych godzi^^ych i mnićj godziwych przyczyn z Europy
z zamiarem osiedlenia się stałego w Nowym świecie i po-
rzucenia dotychczasowego związku państwowego. Tych ko-
lonistów, a do nich niewątpliwie przeważająca część wychodź-
ców należy, niemożna nawet uważać już za należących do
państwa, które opuścili i którego się wyrzekli wyraźnie, za
stosowaniem tedy do ich stanu i zdolności praw państwa,
z którego wyemigrowali, nie przemawiają, ważne pr/yczyny.
Takie osoby raczćj można uważać już za przynależne do
państw amerykańskich, nawet przed uzyskaną tamże natura-
lizacyją, jeżeli się uwzględni że w ogóle do pojęcia obywa-
telstwa {nationalite)y które stanowi podstawę do ocenienia
stanu i zdolności osób, wcale nie jest wymagane, aby osoba
była w używaniu calój pełni praw politycznych ^). Jeżeli
tedy w obec wielkiój ilości napływowćj ludności, o niepe-
wnćj zresztą częstokroć przynależności państwowćj, w Ame-
ryce stosowanie Ipx domicilii może być odpowiedniejsze, sto-
sunki europejskie nadają się lepićj do stosowania legis ori-
ginis. Nawet praktyka angielska, która domicilium w pierw-
szćj linii uwzględnia, odnosi się przeważnie do poddanych
Wielkiój Brytanii, mieszkających w różnych dzielnicach tego
olbrzymiego państwa, których stan i zdolność oczywiście tyl-
ko według miejsca zamieszkania może być ocenioną, jeżeli
ńę jednak rozchodzi o cudzoziemców, przyjmuje częstokroć,
9 Bab u Hoh&endorffa 1. str. 687,
/Google
Digitized by ^
120
że zatrzymali miejsce zamieszkania w kraju rodzinDym, jak
n. p. co do wychodźców politycznych^ jeżeli nie porzncili za-
miaru powrócenia, a żądając ścisłego dowodu na to, że zmia-
na miejsca zamieszkania nastąpiła, bo inaczój domicilium ori-
ginis jest rozstrzygającym, praktycznie do tego samego re-
zultatu dochodzi; jak gdyby wychodziła ze założenia, że stan
i zdolność cudzoziemców według ich praw ojczystych oceniaó
należy V- Te zapatrywania, niemniój zgoda zupełna obe-
cnych na posiedzeniu Oxfordzkim znakomitych prawników
angielskich na rezolucyję przez Instytut uchwaloną, wykazują
że interes obiegu wcale nie byłby zagrożonym, gdyby także
w Anglii przychylono się ku przewaźającój na kontynencie
europejskim praktyce 'j ocenienia zdolności osób wedłng ieh
praw ojczystych. Interes obiega wymaga niewątpliwie pe-
wnych wyjątków, ale tych wyjątków nie omijamy wcale przy
zastosowaniu lex domicilii, jak tego dowodem Landrecht pru-
ski wstęp §. 35 'j. Niepewność prawna w ogólności powstać
^) Wbstlakb Rev. XIV. 1882 str. 296 — 299. W jednym
przypadku nawet orzekli Lordowie w r. 1863, że do zmia-
ny zamieszkania nie wystarczy przeniesienie siedziby do
innego kraju, lecz nadto wymagać należy wprawdzie nie
zupełnćj naturalizacyi w tym kraju, ale przynajmnićj do-
wodu, że osoba wyrzekła się swojćj dawniejszćj ojczyzny
{Moorhouse v. Lord, por. Westlake R€V. VI. 1874, 618
i XIV 1882, 296).
*) O praktyce francuskićj por. D, F. Rossliirt: Beitrag
zum inłernationalen Frwatrechłe (Arch, /". civil, Praxis
1863 tom XLVI. str. 311 -— 334, szczególnie 322 i 330),
o niemieckiój Mommsbn (L c. tom 61, str. 152 — 156ll,
Sachs w Revue VL 234, o Belgijskiej Revue tom IV.
148. 661, VL 275, Vn. 483; o Włoskićj Bevue tom
VL 260 — 274; o Holenderskiej Bevue XIII. 401;
XIV. 414.
') Obcy, który w kraju zawiera umowy odnoszące się do rze-
czy, tutaj położonych, ocenionym będzie co do swój zdol-
ności działania według tych praw, które ważności czyn*
DOici nąjwięcjj sprzyjają.
Digitized by
Google
w
moie, jeżeli ważność czyDności prawnój będzie zaszczepioną
na zasadzie prawa^ stronie dragiój nieznanego, o którego
istnienia nie mogła się łatwo przekonać przy zawarcia czyn-
ności prawnćj; bez względu na to, czy owe prawo jest pra-
wem obowiązującćm w kraju ojczystym (l€X originis), lub
w miejsca zamieszkania (l€X domicilii) strony, która na takie
prawo się odwołuje. Tutaj przedewszystkićm trzeba będzie
uczynić różnicę między różnemi rodzajami czynności pra-
wnych. Jeżeli idzie o zawiązanie stosunków trwałych,
n. p. o zawarcie małżeństwa, natenczas z natury rzeczy pły-
nie, że dochodzenie ścisłe zdolności działania osób jest wska-
zane, i niema żadnego uzasadnionego w interesie obiegu powo-
du, aby uczynić wyjątek od ogólnćj zasady. Rozchodzi się
jednak o czynność przemijającego znaczenia n. p.
o kopno lab sprzedaż rzeczy ruchomycłi, o czynność handlo-
wą, wówczas niepodobna wymagać dochodzeń o przymiotach
osobistych kontraktujących. W takich przypadkach codzien-
nego obiegu przedewszystkiem przypuścić można, że cudzo-
ziemiec poddid się zupełnie prawu miejscowemu, że także
jego prawo ojczyste nie mogło mieć zamiaru poddania go
w takich stosunkach wyłącznie pod swoje panowanie, zwła-
szcza że tutaj prawo pozostawia zwyczajnie stronom swobo-
dę nieodzowną, bez którćj obieg byłby wprost niepodobnym
(jus disposUwum). Wszak w życiu codziennćm tysiączne
czynności prawne załatwiają małoletni ze zupełnym skutkiem,
A gdyby księgarz, lub kupiec przyborów piśmiennych każde-
go studenta, który kupuje książkę, ołówek, librę papieru mu
siał pytać o metrykę, albo żądać przyzwolenia ojca lub opie-
kana, zanim towar wyda, natenczas takie ścisłe i pedantyczne
przestrzeganie niezdolności do działania małoletnich byłoby
tamą swobodnego ruchu obiegowego. Co więcćj w interesie obie-
ga nawet w ważniejszych działaniach nieraz państwo swych
własnych małoletnich i w ogóle niezdolnych do działania nie
dironi, jeżeli z ich strony zachodzi podstęp i jeżeliby swoje
Wj4m. ilMal T. XVia 16
Digitized by
Google
lość do działania wyzyskać chcieli na niekorzyńć osób
. W tym celu stanowi n. p. §. 248 kod. cyw. aostr.
ttni, który skończywszy lat 20, udaje się w jakiój
ici za pełnoletniego, staje się odpowiedzialnym za wszel-
ody, jeżeli druga strona, przed doprowadzeniem do
interesu, nie była w stanie dowiedzieć się o rzeczy-
udawania ^).
e zasady, już w stosunkach między krajowcami uzna-
ją być analogicznie zastosowane, do stosunków pra-
w które wchodzą cudzoziemcy. Jeżeli cudzoziemiec,
%c w stosunki prawne zatai, że jest cudzoziemcem i do*
astępnie chce się zasłonić prawem ojczystem, które
olność działania ogranicza, i jeżeli druga strona kon-
rca działała w dobrćj wierze a przypuścić mogła bez
)ści ze swój strony, że cudzoziemiec jest do działania
), natenczas zachodziłaby zła wiara, którćj %adne pra-
ierać nie może '). W tćj myśli także obowiązujące
lawstwa, jak austr. §. 35 i 36 k. cyw., prawo wekslo-
84; kodeks Zurychski §. 2; Saski §. 8 i t. d. wy-
tanowiły od prawideł obowiązujących względem oce-
;dolności osób, a Mommsen (1. c. str. 198J następują-
elkim interesom obiegu odpowiadający wniosek do
Igo powszechnego kodeksu cywilnego niemieckiego
iwił jako §. 3 : „O ile idzie o zobowiązanie cudzo-
t z działania w kraju przedsięwziętego, przyjmu-
, że jest zdolnym do działania także wtedy, jeżeli
[ność jest uznaną wedłag postanowień prawa krajowe-
•ciażby nie była uznaną według prawa zagranicznego,
8zy jeżeli zobowiązanie zostało przyjęte w obec cu-
nca, do tego samego państwa należącego, a ten ostatni
r. także §§. 1308 — 1310 k. cyw. o względnćj odpo-
sdzialności za szkodę obłąkanych, głapowatych lub dzieci,
jt u Holtzendorffa 687 i 691.
Digitized by
Google
123
,,sarazem wiedział, że kontrakti^ący jest jego krajowcem. Co
,ido zobowiązań z czynów niedozwolonych, których się dopn-
i^śoił cadzoziemiec w krajn, rozstrzyga wyłącznie prawo kra-
jowe o warunkach zdolności działania^.
Instytnt dla prawa międzynarodowego jeszcze dotąd nie
powziął atanowczyah uchwał co do wyjątków dopuszczalnych
w isteresie obiegu, jednakie na posiedzeniu monachijskiem
w r. 1883 była ta rzecz już na porządku dziennym. Miano-
wicie Bab, zgodnie ze zasadami, które wyznaje i które już
poprzednio rozwinął a my powyźój streścili, przedstawił czte-
ly rezolucyje, jak wspólne prawidła dla prawa powszechnego
ejTwilnego i dla prawa handlowego:
1. Zdolność osobista także w sprawach handlowych ma
być ocenioną według praw ojczystych strony. *
2. Działała jedna ze stron (lub jój spadkobierca) w do-
brój wierze, w tym przypadku kontrakt (lub akt nabycia)
będzie ważnym co do zdolności osobistój, jeżeli odpowiada
prawu miejsca kontraktu (loi du lim du conłrał).
3. W sprawach handlowych zamiast prawa ojczystego,
stanowić będzie prawo miejsca zamieszkania o wszystkich
stosunkach, które mogą być urządzone wedłng swobodnćj
woli stron.
4. Dla aktów i kontraktów, pochodzących od zakładów
handlowych w kraju obcym, prawo miejsca, gdzie zakład
handlowy istnieje, jest uważane za prawo miejsca zamie-
szkania.
Rezolucyje te nie zostały przyjęte i sprawa jest odro-
czoną do następnego posiedzenia, głównie z powodu, że zna-
komity znawca prawa handlowego Golds(*hmii>t oświadczył
ńę przeciw trzem pierw8zym rezolucyjom i przedstawił w ich
miejscu dwie inne, które z pominięciem prawa ojczystego,
w sprawach handlowych kładą nacisk na lcx domidlii, albo
Digitized by
Google
m
lex loci conłractus ') Nie przesądzając uchwałom, które caita-
tecznie zostaną przyjęte, pozwolimy sobie zwrócić uwagę na
to, że jakkolwiek postanowienia wyjątkowe w interesie obie-
gu przeważnie w sprawach handlowych są potrzebne, mimo
to także w sprawach podlegających prawu powszechnemu
cywilnemu będą nieraz pożądanemi. Te wyjątkowe postano-
wienia mianowicie będą koniecznemi w prawie obligatoryj-
nćm, a może też w prawie konknrsowóm.
W stanie obecnym prac Instytutu o prawie międzyna-
rodowym nie jest, naszćm zdaniem, rzeczą praktyczną przed
przedyskutowaniem tych partyj uchwalać rezolucyje przez
wzgląd szczególny na stosunki handlowe, wykazać się albo-
wiem może, że druga i trzecia rezulucyja Bara a względnie
druga Gk)LD8CHMiDTA będą potrzebnemi takie dla prawa po-
wszechnego cywilnego, a wówczas oie będzie powodu, żeby
osobne zajmowały miejsce jako specyjalność dla prawa han-
dlowego w uchwałach Instytutu. Wykaże się zaś że stosun-
ki handlowe wymagać będą odmiennych postanowień, naten-
czas znajdzie się dla irh zaznaczenia miejsce w odnośnych
partyjach szczególnych. Jesteśmy zatćm tego zdania, aby
Instytut odroczył powzięcie uchwał co do 2 i 3 rezolucyi
Bara (a względnie 2 Goldschmiedta), aż do chwili, gdy
obradować będzie nad stosunkami obligatoryjnemi w ogólno-
ści. Rezolucyja 4 Bara wymagałaby także poprzedniego roz-
wiązania pytania o zdolności prawnćj i zdolności działania
osób prawniczych w ogólności, bo zakład handlowy może
posiadać tak osoba fizyczna, jakotćż spółka handlowa. Zda-
') Takowe opiewają według li€vue XV. 18«3 str. 606: 1. La
eapacite personellff en matiere commercialey est regie par
la hi du domicile des parties. . 2. Toułefois, le contrat
sera valabłe ąuant a la copaciłi persondle^ si celle-ci
exisłe selon la lot du lieu du contrat.
Digitized by
Google
125
niem naszóm tylko rezoluoyja 1. mogłaby być obecnie już
pnedmiotem uchwały.
C) Uregulowanie spadkn.
Ustawy, które regolnją trwale stan i zdolnośó osób, ma-
ją szczególne zastosowanie w prawie rodzinnóm i spadkowóm.
We^ag tego samego prawa, co zdoIno6ć prawna i zdol-
nośó działania osoby, winny być ocenione także stosnn-
ki familijne i spadkowe, mówi słnsznie Mumhren (l.c. 154).
„Tak o prawnych skutkach małżeństwa rozstrzygać powinno
prawo, któremn małżonek w swych stosunkach osobistych
podlega, o władzy ojcowskićj prawo, któremn ojciec, o opie-
ce prawo, któremn pupil podlega, o stosunkach prawa spad-
kowego ustawodawstwo, któremn ulega spadkodawca w swo-
ich stosunkach osobistych".
Instytut dla prawa międzynarodowego nie wypowiedział
dotąd swoich zapatrywań co do wszystkich tych instytucyj
prawnych, lecz jedynie co do prawa spadkowego ') i postą-
pił zupełnie zgodnie z przyjętą zasadą, jeżeli mnsi prawo
ojczyste spadkodawcy za rozstrzygające o jego spadku, bez
względu na jakość i położenie dóbr pozostałych (art. 7).
^) Rezolucyje co do prawa małżeńskiego i rozwodów przed-
wioue przez Arntza i Westlakb^go na posiedzeniu mona-
nachijskićm (1883) nie zostały uchwalone, mianowicie od-
roczono wskutek sprzecznych poglądów uchwałę o wniosku
AsNTZA osnowy następującćj : „Jeżeli małżeństwo, ważne
według praw ojczystych jednćj strony, a nieważne według
praw ojczystych strony drugićj, będzie uznane za niewa-
żne w kraju ojczystym tćj strony drugićj, natenczas to mał-
żeństwo ma być uważane wszędzie za nieważne (nie uwła-
czając skutkom cywilnym małżeństw w dobrćj wierze, ma-
łrimanium patativufn^). Bev. XV. 1883 str. 699.
Digitized by
Google
126
Dziedziczenie jest snkcesyją pod tytałem ogólnym (ani-
wersalną, in universum ju8\ spowodowaną śmiercią pewnij
osoby. Jego „intota polega na tćm że dziedzic wstępuje
w majątek spadkowy jako całoAć, wchodzi w ogół stosunków
majątkowych, których zmarły był podmiotem, o ile takowe
wskutek śmierci jego nie zgasły^ '). Z tój istoty prawa spad-
kowego, którą dopióro późniejsze prawodawstwo rzymskie
w obec rozgałęzionych stosunków obligatoryjnych w interesie
społecznym uznało (Piętak 1. c. str. 21) i którą przyjęły
także wszystkie nowsze prawa cywilne na kontynencie euro-
pejskim \ wypływa, że sprawy spadkowe winny być uregu-
lowane według jednego tylko prawa. Rozchodzić się może
tylko o to w dziedzinie prawa międzynarodowego prywatnego,
czy tćm prawem, od którego ocenienie stosunków, spadkowych
jest zależne, ma być prawo ostatniego miejsca zamieszkania *)
spadkodawcy, albo jego prawo ojczyste. Za pierwszą al-
ternatywą przemawiają Waohter, Sayigny, w ogóle wię-
kszość pisarzy niemieckich % a z obowiązujących kodeksów
cywilnych prawo saskie (wstęp §.17), któremu zarzucić mo-
żna tutaj brak konsekwencyi w obec przyjętćj zasady, że stan
i zdolność osoby według prawa ojczystego ma być ocenioną
(§. 7). Z powodów jednak wyhiszczonych już poprzednio
w rozdziale B), uważamy drugą alternatywę t. j. aby prawo
ojczyste zmarłego stanowiło prawidłowo o stosunkach spad-
') Piętak: Prawo spadkowe rzymskie, Lwów 18S2 I. str. 13.
') Por. Landrecłit pruski część I. tyt. §. 34, 35; tyt. 9 §. 350,
tyt. 17 § 127 nast.; kod. Nap. 724, 732, 870, k. austr.
631, 532 i t. d.
^) Prawo miojsca ostatniego pobytu, jako zupełnie przypad-
kowego, całkiem tutaj w rachubę wchodzić nie może.
*) Por. RoTH 1. c. str. 294 „Ftir die Bestimmung der Erbfolge
in den Nachlass einer Person sind entscheidend die Oe-
setze des letzten Wohnorłes derselben^.
Digitized by
Google
127
kowych, za odpowiedniejszą, zwłaszcza te prawo spadkowe
łącznie z prawem rodzinnótn jest tą dziedziną, w którćj róż-
nice narodowych poglądów w prawie prywatnćm jeszcze
tąd są najwybitniejsze, a przypuszczenie Sayignyego, ie
domicUii odpowiada domniemanćj woli spadkodawcy niety
jest zupełnie dowolne, ale zarazem tutaj niestanowcze '). ]
wszą szkoła włoska, na jój czele Mamcini, a z pisarzy i
mieckich obecnie Bar V i Mommren, stanowczo to ostatnie zda
popierają, mimo to w prawie pożyty wnćm takowe szczupłe doi
znalazło nznaniC; mianowicie w prawie Znrychskiem (§.
i w prawie włoskićm (art. 8) '). Instytut dla prawa międ:
narodowego swoją uchwałą (art 7 uehw. Oxfordzkich) uśv«
cił dwie ważne zasady: a) jedność prawa regulującego s|
dek i b) poddanie spadku pod przepisy prawa ojczyste
spadkodawcy, które to zasady de legę ferenda w zupełno
pochwalamy. Do zasady pierwszój skłania się nawet de I
laia praktyka sądowa pruska, tudzież część pisarzy o pra^
francuskićm \ a że takowa jedynie odpowiada potrzeb
') Bar u Holtzendorffa str. 707.
'j We większćm swćm dziele Bar (§. 107) częścją lex doi
eiUh częścią lex rei sitae za stanowcze przy uregulował
spadku uważał.
*) Prawo dziedziczenia z ustawy i z testamentu, co się ty(
porządku dziedziczenia, co do rozciągłości praw spadł
wych i co do ważności wewuctrznój rozporządzeń woli os
tnićj, oceniane będzie według praw ojczystych zmarłego, 1
względu na jakość dóbr i kraj, gdzie takowe się zuajdu
*) Zachariae tom I. §. 314; Arntz Cours dc dr, civ.
N, 72y 73; Bertauld Ciusłions prat. et docłr. dn Ci
Nap. 1867, Dubois (w Journal d. dr. int. privell)j i
ToniE Charles : De la succession legitime et testament
re en droit international privej ou du confltt des lois
diffirenies nationsen matiere de stACcession Paris 18
{v. Rev. X. 279)y Por. wyrok trybunału w Havre z
sierpnia 1872 w Journ, d. d, int. pr. 1874, p. 182.
Digitized by
Google
cznyni; wielokrotnie już wykazywano. Zasada przeci-
ctóra spadek nieruchomy reguluje według lex rei sit(te,
o pozostałość ruchomą ocenia według prawa miejsca
zkania (ewentualnie prawa ojczystego spadkodawcy),
w praktyce sądowćj angielskiój i amerykańskiój i jest
]ie uznaną w prawodawstwie austryjackióm. Prawo
ackie (pat z 9 sierpnia 1854) stanowi : 1) spadek po
ijrm austryjackim co do rucliomego majątku, gdziekol-
(dź się znajdującego, tudzież co do nierucliomości w An-
(ołożonych regulowanym hywa według prawa austry-
!;o (§. 21 1. c). 2) Go do spadku po cudzoziemcacłi, jeżeli
szczególnych międzynarodowych układów ^), różnić na-
ajątek ruchomy od nieruchomego. Majątek nieruchomy
Izoziemcach w Austryi położony we względzie spadko-
ilega prawu austryjackiemu (§. 22 1. c, §. 300 k. c.
D. z 22 stycznia 1^12 1. 997 zb. p. s.), majątek zaś
ly tylko wyjątkowo, jeżeli wszyscy interesowani się
zgodzą, albo niewiadomo, do którego państwa cudzo-
c, w Austryi zamieszkały, należał, albo państwo zagra-
nie zachowuje wzajemności, względnie jego postępo-
co do pozostałości po austryjackich poddanych jest
ne. Pomijając te wyjątki pozostawia prawo austryjac-
Bgulowanie stosunków spadkowych względem ruchomo-
zmarłych w Austryi cudzoziemcach ich prawu ojczy-
(§§. 23 — 25 I. c). Te zasady, które w Anglii i
nyce |.ólnocnćj znajdują prrynajmnićj częściowe uspra-
^ienie w tćm, że pojęcie dziedziczenia jako sukcesyi
salnój tamże nie jest wyrobione, w prawie austryjac-
pozostają w rażącćj sprzeczności ze zasadniczemi po-
(tarr: Behandlung des Nachlasses der Ausidnder in
)esłerreich Wien 1873 Ve8Que FDttlinobn L ć. 1878
tr. 275 — 365
Digitized by
Google
129
glądami tego ustawodawstwa na stosunki spadkowe. Jeżeli
spadkodawca pozostawił majątek nieruchomy, w różnych pań-
stwach położony, prowadzą te zasady do wielkich niedogo-
dności praktycznych Spory między spadkobiercami, według
różnych, częstokroć sprzecznych ustaw do spadku powołanymi,
niemożność słusznego rozkładu ciężarów i długów, masę spad-
kową obciążających, oto praktyczne następstwa zasad tych,
przypominających dawniejsze toi territoria^ łoi heredifates,
i rozrywających niepotrzebnie konieczną jedność spadku.
Wprawdzie utrzymują nieliczni zwolennicy teoryi, że lex rei
Slipie ma stanowić bezwględuie o majątku nieruchomym, do
spadku należącym, jakoby rezolucyja przyjęta przez Instytut
międzynarodowy, uwłaczała zwierzchnictwu terytoryjalnemu
państwa, które wszystkie nieruchomości poddaje swemu pra-
wu, i w tym duchu tćż niektórzy prawnicy angielscy obecni
na posiedzeniu Oxfordzkim sformułowali przeciw art. 7. za-
strzeżenie (Trayebs Twiss, J. Lorimbr, T. E. Holland, W. E.
Haix) *j, sądzimy jednak, że pogląd ten nie wytrzymuje kry-
tyki. Nie pojmujemy, w czćm mogłoby ubliżyć zwierzchnic-
twu państwowemu, jeżeli nieruchomość przejdzie na osoby,
które inne prawo, albo w innym stosunku niż prawo krajo-
we, do sukcesyi powołuje. Czy po Pawle otrzyma nierucho-
mość Piotr lub Jan, jest dla państwa zdaje mi się rzeczą zu-
pełnie obojętną. Państwo niezawodnie wymagać może, ażeby
GO do sposobu nabycia dóbr nieruchomych, w jego obrębie
położonych, stosowano się do tych przepisów, które w inte-
resie publicznym uważa za konieczne, wymagać n. p. może
wpisu do ksiąg publicznych, jako warunku nabycia praw
rseezowych, lecz pytanie, kto jest uprawniony m, zwyczajnie
nie nastręcza żadnego interesu publicznego '). Sądzimy za-
') Afmuaire de V Insi. 1882 słr. 58.
*) For. MrrTEBMAiERA : Zeitschr. /. d. Rechłsw. d. Auslandes
tom 11 8tr. 272.
W^da. ilMoŁ T. Xntt X7
Digitized by
Google
ISO
tim, że przyjęcie rezolacji, przez Instytut achwalonój w pra-
wodawstwach europejskich żadnym nie ulega zarzutom nza-
sadnionym, a byłoby tóm więcćj pożądanćm, gdyż położyło-
by tamę licznym zawikłaniom i nieodognodciom praktycznym.
W Austryi mogłaby nawet pożądana zmiana być zaprowa-
dzoną bez zmiany kodeksu cywilnego, albowiem §. 300 k.
oyw. odnosi się niewątpliwie tylko do nieruchomości; jako od-
osobnionych podmiotów majątkowych ^); zaś §. 22 pat z 9,
sierpnia 1854 przypuszcza możność odmiennych traktatów
międzynarodowych '). Rozumie się, że państwo w każdym
razie może przedsięwziąć odpowiednie zarządzenia, aby za-
bezpieczyć prawa krajowych wierzycieli, spadkobierców lub
zapisobierców, i swoje prawa skarbowe (opłaty spadkowe) *),
jak zaś zresztą spadek po cudzoziemcu będzie uregulowanym,
w to mieszać się niema powodu. Oprócz tego niezawodnie
l€x rei sitae będzie miała zastosowanie co do takich nie-
ruchomości w spadku pozostałych, które oddziehią od
reszty majątku stanowią całość i nawet przy spadkach
krajowców szczególnemu prawu dziedziczenia ulegają n. p.
dobra lenne, powiernictwa familijne (§. 618 k. cyw.); ewen-
tualnie posiadłości włościańskie.
Co do uchwał instytutu dwie uwagi jeszcze się nasu-
wają: a) nie ma w nich wzmianki wyrażnćj o zapisach {le-
gata). Podzielamy w tym względzie zdanie Mohbisena (Lc
179) „Chociaż zapisy udzielają tylko prawo do pewnych przed-
„miotów, winny być jednakże według tego samego prawa.
^) Por. Umger i. 174 i 202. Przynajranićj podobny przepis
Landrechtu pruskiego (wstęp §. 32) i Cod. civ. (art 3)
jest przez niektórych tak tłumaczonym, że nie odnosi się
do nieruchomości, jeżeli takowe stanowią część składową t.
z. universitas iuris, jaką jest spadek.
') „ Wenn nicht durch Staatsvertrdge ein anderes Ueberein'
kommen getroffen wird^.
') Por. §§. 137 — 140 ces. pat. z 9 sierp. 1864 1. 208 ds. u. p.
Digitized by
Google
181
„eo snkeesyja nniwenalna na przypadek śmierci ocenione,
^ponieważ niczóm innćm nie są jak tylko ograniczeniem snk-
cesyji nniwersalnój''. Nie niega wątpliwości, że instytut także
tak samo na rzecz się zapatruje, wspominając o wewnętrznej
wainoAci rozporządzeń ostatnićj woli (nietylko testamentów).
h) Snkcesyja wyjątkowo ma być — stanowi art. Vn.
rozpoznawana wedłng prawa miejsca zamieszkania zmarłegd
w przypadkach przewidzianych w art. YI. To sformułowanie
wyjątku odpowiada pierwotnemu brzmiemiu art. YI, według
wniosku sprawozdawców, kiedy lex domicilii stanowić miała
tak w przypadku nieznanego poddaństwa osoby, jakotći w przy-
padku partykularyzmu prawnego w tćm samćm państwie.
Gdy zaś art. YI. został w redakcyi ostatecznćj zmienionym
a lex damicflii tylko rozstrzygać ma wówczas, gdy obywatel-
stwo osoby jest nieznane, należało także stosownie zmienić
redakeyję wyjątku ustanowionego w art. YII, bo obecne je-
go brzmienie daje powód do mniemania, że Instytut dla pra-
wa międzynarodowego także pod l€X domicilii poddaje spad-
ki cudzoziemców, pochodzących z krajów, gdzie panuje par-
tykularyzm prawny, zwłaszcza że mówi w liczbie mnogićj
o przypadkach przewidzianych w art. YI (datis les cas prS-
vus ci'dessu8 a VarŁ, 6). Dojść by można tym sposobem do
konsekwencyj zupełnie sprzecznych z zasadniczemi pogląda-
mi Instytutu. Tak n. p. spadek poddanego pruskiego z Ko-
lonii, zamieszkałego stale w Wiedniu, miałby być według
dosłownego brzmienia art. Yll regulowanym według prawa
anstryjackiego, choć jego obywatelstwo jest znane, ponieważ
w Pmsiech jeszcze wiele praw partykularnych istnieje.
Oezywiście Instytut takiego rozwiązania sobie nie życzył,
ażeby jednak taką interpretacyją wykluczyć, należało wyją-
tek w ten sposób sformułować „ou auhsidiairement, ątuind le
dtfufU n*a pas de nałionalił4 connue^ par les lois de son do-
mieile^. Taka redakcyja wszelkie wątpliwości uchyla. Idzie
o rozwiązanie jakićj kwestyi spadkowój odnośnie do spadku
Digitized by
Google
132
po cndzoziemcti; którego obywatelstwo jest znane, natenczaa
sędzia stosować będzie prawo ojczyste cudzoziemca, które
mu poda takte skazówki, jakiego z praw partykularnych,
w ojczyźnie cudzoziemca obowiązujących, ma się trzymać,
jeżeli za6 obywatelstwo .zmarłego jest nieznane, natenczas
zastosuje sędzia lex domicilii.
D) Zasady o niektórych znamionach przynaleiności pań-
stwowo] (art. n ~ V ust. Oxf.).
Jeżeli stan i zdolność osób i wszystką co z tćm jest
w związku, om być ocenione według lex domicilii^ natenczas
są potrzebne postanowienia na przypadek, gdy osoba albo
niema wcale miejsca zamieszkania, albo ma ich więcćj, jeże-
li zaś te stosunki podlegają ocenieniu według prawa ojczy-
stego, wówczas inne znowu pozostają wątpliwości, wymaga-
jące rozwiązania, mianowicie a) jeżeli osoba nie ma obywa-
telstwa w żadnćm państwie albo h) jeżeli ma obywatelstwo
w kilku państwach. Wprawdzie takie przypadki nie powin-
ny zachodzić, każdy człowiek powinien należeć do jakiegoś
państwa, i powinien być obywatelem jednego tylko państwa,
jednakże z powodu niezgodności ustaw o nabyciu i utracie
obywatelstwa w państwach różnych mogą się wydarzyć i wy-
magają koniecznie rozwiązania. A n. p. opuści kraj rodzin-
ny z zamiarem niepowrócenia i straci tćm samćm obywatel-
stwo w kraju rodzinnćm, jeżeli zaś równocześnie nie nabył
obywatelstwa w kraju innym, do którego się przeniósł, nie
jest obywatelem w państwie żadnem. Małoletni Francuz nie
może w czasie maloletności zmienić swój przynależności, przy-
puśćmy jednak że w Niemczech uzyska naturalizacyję, na-
Digitized by
Google
183
tenczas Francyja nwaźa go ciągle jeszcze za poddanego
fraBenskiego, Niemcy zaś za poddanego niemieckiego.
Inatytat dla prawa międzynarodowego swojej opinii
o tych przypadkach nie objawił, boć przecież przypadku ad
a) Bie można stawiać znpełnie na równi z przypadkiem w art.
VI wspomnianym^ jeżeli obywatelstwo osoby jest nieznane,
natomiast uznał za stosowne podać niektóre znamiona oby^
waMstwa (art. II — V ucbw. Oxfordz.j.
Te postanowienia, polegające na tćj słnsznćj i coraz
więoćj także w nowszych ustawodawstwach nznanćj zasadzie,
że pochodzenie, związek krwi, nie zaś miejsce urodzenia sta-
nowi o obywatelstwie osoby, mogłyby niezawodnie być przez
wszystkie ustawodawstwa przyjęte M, mojćm zdaniem jednak
uchwalenie tych postanowień w związku z przepisami o pra-
wie międzynarodowćm prywatnćm, uważam za niewłaściwe
z powodów następujących :
^ Dyskusyi mógłby tylko podlegać art. III co do warunków,
kiedy nieślubne dziecię ma nabyć obywatelstwo ojca. Że
uprawnienie {legitimaiio) ten skutek sprowadzić może,
jest w niektórych ustawach o obywatelstwie (n. p. w nie-
mieekićj §. 2 i w węgierskićj §. 4.) wyraźnie ustanowione, pod-
ezaa gdy austryjaekie ustawodawstwo żadnego wyraźnego
w tym względzie nie zawiera przepisu a kwestyja jest
sporną, nie wiadomo mi jednak, aby którekolwiek ustawo-
dawstwo do skonstatowania prawnego (legalement consta-
łee) ojcowstwa w inny sposób, ten skntek przywiązywało.
Przypuśćmy że ktoś w krajach, nie wzbraniających poszuki-
wania ojcowstwa, zostanie n. p. w myśl §. 163 kod. cyw.
austr. sądownie uznanym za ojca nieślubnego, naten-
czas pewną jest rzeczą, że ten fakt nie sprowadzi upra-
wnienia dziecięcia, a wątpić można, czy państwa europej-
skie by się na to zgodziły, aby takim faktom przyznać
wpływ na zmianę obywatelstwa dziecięcia nieślubnego. Mo-
jćm zdaniem instytut byłby właściwićj postąpił, gdyby był
w art III tylko uprawnionemu dziecięciu małoletniemu przy-
zni^ obywatelstwo ojca.
Digitized by
Google
1) Według rezolncyi wstępnój do nchwał Oxfordzkich
być takowe przyjęte do praw cywilnych państw cywi-
lnych. Jakkolwiek niektóre ustawy cywilne (n. p. k.
art. 9 nasŁ, kod. anstr. §§. 28 — 32) zawierają prze-
[) obywatelstwie, mimo to uregulowanie obywatelstwa,
jest podstawą szeregu praw i obowiązków i skutki
wywiera we wszystkich dziedzinach prawnych, nie na-
mi wyłącznie, ani nawet głównie do prawa prywatnego,
atelstwo nawet we wewnętrznćm ustawodawstwie pań-
staje się coraz więcćj przedmiotem oddzielnych ustaw '),
) więc przypuAció, aby państwa skłoniły się do uregn-
ia odnośnych stosunków, o ile takowe w ogóle w sferę
ynarodową wchodzą, w sposób dorywczy li tylko przez
d na kolizyję praw prywatnych.
2) Uchwalone art. (II — V) nie rozwiązują właśnie
yj stanowczych dla prawa międzynarodowego pr3rwa-
nie dają odpowiedzi na to, jak sprzeczności przepisów
w różnych o nabyciu lub utracie obywatelstwa uchylone
mają w dziedzinie prawa prywatnego, co stanowiło
E^ólny przedmiot badań Instytutu. W roku 1877 Insty-
3czywiście Da szerszą skalę podjął się zadania uchylę-
jrch kolizyj i sformułował szereg rezolucyj, zgodnych
itrywaniami Bluntschlego •) „o nabyciu i utracie oby-
jtwa przez naturalizacyję" (ustęp 4 pod a) do *) •),
onał się jednak, że tych pytań na razie rozwiązać nie
i, ponieważ istnieje wielka różnica poglądów w pań-
b różnych o warunkach i skutkach naturalizacyi, a szcze-
I ponieważ cały ten przedmiot nietylko tyczy się prawa
Por. Cogobdan: La fiaiionaliU qu point de vue des rop-
oorts internati(maux Parts 1879 Annuaire str. 401 nast.
Revue d. d. int II, 1870 str. 107 nast.
podanych w Annuaire de Vlnst. d. d. int. II. 1878 str. 35.
Digitized by
Google
135
prywatnego, lecz także publicznego ^). Uznajemy w zupeł-
ności te powody, zwłaszcza że w samój rzeczy kolizyje oka-
sały się głównie w prawie wojskowym, gdy niektóre pań-
stwa zacz^y powoływać do służby wojskowój swoich podda-
nych dawniejszych; chociaż nabyli już naturalizacyję w kraju
obcćm *), w takim razie jednak byłby Instytut właściwiój
sobie postąpił, gdyby nietylko na razie wypuścił rzecz o na-
toralizacyi, lecz w ogóle całą sprawę o obywatelstwie pozo-
stawił odrębnemu zbadaniu.
Zamiast wyrwanych z całodci większój art. II — Y na-
szćm zdaniem nawet bez dotknięcia kwestyi o obywatelstwie,
mógł podać wskazówki co do poruszonych na wstępie wąt-
pliwości. Nam się rzecz przedstawia w sposób następujący:
1) Pytanie, czy osoba jest krajowcem lub cudzoziem-
eem, rozwiąząje sędzia przede wszy stkiem według prawa kra-
jowego (lex fori), bo przepisy o obywatelstwie są przeważnie
pnbliczuemi, któremi sędzia bezwzględnie jest związanym.
2) Jest osoba według l€X fori krajowcem, natenczas bę-
dzie uznaną za obywatela, choćby takowa według ustaw in-
nego państwa była uważaną za obywatela państwa innego.
Jeżeli n. p. w Austryi ma być ocenioną zdolność działania
natnializowanego Bosyjanina, natenczas sędzia austryjacki
oceniać t>ędzie takową wedlag prawa austiyjackiego, choćby
ta osoba w Rosyi jeszcze była uważaną za obywatela ro-
syjskiego.
3) Jest osoba według kx fori cudzoziemcem, natenczas
będsie traktowaną jako cudzoziemiec. Zachodzi wątpliwość,
do którego z państw obcych cudzoziemiec taki należy, wówczas
*) A^muaire 1880 L str. 193.
') Uchylenie tyóh kolizyj dało powód do kilku traktatów mię-
międsynarodowych między Ameryką północną a Niemcami,
i Anglią, między Anglią iFrancyją. Por. Cooobdan 1. c.
Digitized by VjOOQ IC
me
jego Btan i zdolność osobisto^ niemnićj stosunki pozostające
w związku z temi pytaniami, będą ocenione wedłng lex do-
micilii.
Według łych wskazówek mojćm zdaniem wszyskie tru-
dności mogą być uchylone. Stracił n. p. ktoś obywatelstwo
przez wychodźstwo, natenczas sędzia nie uzna go więcćj za
krajowca, a jeżeli nie udowodni, że nabył obywatalstwo inne,
Ir prawo miejsca zamieszkania stanowić będzie o jego przymio-
^ tach osobistych *). Twierdzi ktoś, iż jest obywatelem fraa-
r cuskim, a stroua przeciwna zarzuci, że jest poddanym angiel-
skim, bo się w Anglii urodził, wówczas sędzia, gdyby nie-
mógł rozwiązać pytania, któremu z tych sprzecznych obywa-
telstw przy nać pierwszeństwo, najwłaściwićj postąpi, jeżeli
lex domicilii osoby za podstawę orzeczenia przyjmie, albo
gdyby nie miała stałój siedziby, prawo miejsca jćj pobytu.
Pozwalamy sobie na przedstawiony sposób rozwiązania tru-
dności zwrócić uwagę Instytutu dla prawa międzynarodo-
wego ').
') lanego zdania są Moiimsen (1. c. 161) i Bar (§. 30 i i
Holzendorffa str. 688), którzy utrzymują, że stosunki oso-
biste osoby we względzie prywatnoprawnym, tak długo we-
dług prawa dawniejszćj jćj ojczyzny mają być ocenione, jak
długo ta osoba nie nabyła obywatelstwa innego.
'; MomMsen (1. c. 201 ), który ze. świadomością omija rozwiązań ie
pytania, jak postąpić, jeżeli sędzia krajowy jent w wątpliwości,
do którego z państw obcych zaliczyć obcego, jako rzadkiego(?),
następujący wniosek dla przyszłego kod. cyw. niem. w §.
17 przedstawia: „Osoby, które dotychczasowe obywatel-
stwo utraciły a jeszcze innego obywatelstwa nie nabyły,
w tym czasie pod względem swych praw cywilnych uzna-
ne będą za poddane państwa, do którego dotąd naleiidy.
Zresztą osoby, które nie należą do żadnego państwa, albo
przynajmniój nie do państw biorących udział w między-
narodowych stosunkach (jako przykład przytacza M. mu-
rzynów w Europie) oceniane będą co do tych praw, dla
Digitized by
Google
13?
E) Przyesyny f^klncząjące bezwzględnie zastosowanie
prawa oboego.
Nawet najrozleglejsze uznanie stosunków prawnych,
w państwie obcćm powstałych, doprowadzić musi do pe*
wnych wyjątków, w których zastosowanie prawa obcego jest
niedopuszczalne. Przeważające względy dobra publicznego
mogą uznanie prawa obcego w obrębie państwa innego wprost
wykluczać a w takich przypadkach sędziowie i władze pu-
bliczne tego państwa nie będą mogły stosować prawa obcego.
Nikt o tćm nie wątpi, że każde państwo ma prawo takie
wyjątki ustanowić, w tym względzie powszechna panuje zgoda.
Trudność tylko zachodzi w dokładnćm, trafnćm i wyczerpu-
jącym określeniu tych wyjątków, i w rzeczy samćj ani w usta-
wodawstwach ani w teoryi takowe nie zostały dotąd w spo-
sób, uchylając wszelką wątpliwość, określone. Kod. Nap. sta-
nowi w art 3 „że ustawy policyi i bezpieczeństwa obowią-
zują wszystkich w kraju mieszkających^ a art. 6 „nie można
przez prywatne umowy ubliżać ustawom tyczącym się po-
rządku publicznego i dobrych obyczajów". Jeżeli z tych
przepisów wyprowadzić chcemy wniosek, że w krajach rzą-
dzących się prawem francuskićm obce prawo nie będzie za-
stosowanćm, gdyby było w sprzeczności z porządkiem pu-
blicznym i dobremi obyczajami, natenczas można przeciw tym
wyjątkom podnieść zarzut, że są niedokładne i pozostawiają
dowolnemu ocenienie zakres tego co należy do porządku pu-
blicznego i dobrych obyczajów, tak samo jak przeciw podo-
bnym przepisom kod. cyw. włoskiego art. 12 V*
których obywatelstwo jest stanowcze, według praw tego
państwa, w okręgu którego mieszkają, albo jeżeli nie mają
Btałój siedziby, gdzie przebywają".
*) W żadnym przypadku akty i wyroki kraju obcego, rozpo-
rsądzenia i umowy prywatne nie mogą mieć skutku, jeżeli
W^ AoMl Y. XVUi 18
Digitized by
Google
fSlW
W teoryi Sayigny (VIII §. 349) wyjątki od zastosowa-
prawa obcego sprowadził do dwóch kategoryj:
a) ostawy, które mają ściśle pozytywny, przymusowy
akter musi sędzia krajowy bezwzględnie zastosować. Do
Lategoryi nie należą wszystkie bezwzględnie obowiązu-
przepisy (jus cogens) *), tylko te, które mają swoje uza-
iienie po za abstrakcyjną dziedziną prawa prywatnego
Ira rationem inris) i polegają albo na względach ety-
ch (n. p. wykluczenie wlelożeństwa), albo zawdzięczają
byt względem dobra publicznego {publica ułilitas) bądź
olitycznym, bądź policyjnym, bądź ekonomicznym (n. p.
łączenie pewnych klas od posiadania dóbr nieruchomych).
b) Instytucyj prawnych państwa obcego, w kraju niezna-
[, sędzia krajowy nieuzna (n. p. niewoli, śmierci cywilnćj).
edoakowoż także to sformułowanie wyjątków jest niedo-
ne, jaż kilkakrotnie v^ykazano, n. p. Bar §. 33, Mommsen
. 194 nast). Przedewszystkiem możnaby na podstawie
wyjątków doprowadzić do zbytecznego ograniczenia w za-
rwaniu prawa obcego, ponieważ przy każdym przepisie
względnie obowiązującym możnaby wykazać, że względy
a publicznego dały powód do jego wydania. Oprócz
te wyjątki niewątpliwie za daleko się posuwają. Prawo
yjackie n. p. niezna ani wielożeństwa, ani niewoli, i uwa-
5 stosunki za niedopuszczalne z przyczyn etycznych. Czy
JO powodu, ponieważ te instytucyje podpadają pod oba
^tki powyższe, sędzia austryjacki zawsze będzie mógł te
mki ignorować? Czy będzie mógł uznać poddanego tu-
sprzeciwiąją się ustawom zasadniczym królestwa, odnoszą-
cym się do osób, dóbr lub czynności, albo ustawom, który
w pewnym względzie odnoszą się do porządku publicznego
i dobrych obyczajów,
jak przepisy o małoletnosci.
Digitized by
Google
Id9
reckiego za dziócię nieprawego łoża, litylko^ tego powoda,
te pochodzi ze związku poligamicznego, w Tnrcyi uznanego?
Czy będzie mó^ł ignorować niewoli, jeżeli n. p. ocenić ma
przypadek w którym ktoś twierdzi, że w krajn obcym, gdzie
niewola jeszcze jest znaną, za pośrednictwem swego niewol-
nika nabył wladność? Słusznie tedy Bar i Mommsen forma*
łnją te wyjątki inaczćj, mianowicie: „Sędzia nie może pra-
„wa obcego zastosować: jeżeli to zastosowanie doprowadzi-
„łoby do reznltata, który wedłog prawa krajowego musi być
uważanym za niemoralny.^ Tę zasadę uważamy za odpo-
wiednią, wolelibyśmy tylko zamiast „niemoralny" wyraz „pra-
wnie niedozwolony^ ^),. bo sędzią nie może dopomagać do
nrzeczywistnienia stosunku, który jego prawo krajowe za nie-
dozwolony uznaje, jednak każdy przyzna, że i ta formuła
jest zbyt ogólną i całćj bogatćj treści życia niewyczerpuje.
Dziwić się tylko można ostrćj krytyce Bara przeciw szkole
włoskićj i Laurentowi '), którzy tę samą myśl zasadniczą
w innych tylko słowach wyrażają, mianowicie, że obcy nie może
wykonywać praw prywatnych w kraju innym, jeżeliby tako-
we tamtejszym stosunkom publicznym się sprzeciwiały. Je-
żeli Bar twierdzi, że wobec tak postawionćj kwestyi zasada
główna (O prawidłowym zastosowaniu prawa ojczystego) staje
się miękką jak wosk, a wyjątek rozciągliwym jak kauczuk,
to można by ten sam zarzut podnieść przeciw jego poglądo-
wi, gdył ocenienie tego co prawo krajowe uważa za niemo-
ralne lab niedopuszczalne bardzo rozległo pole dla interpre-
taeyi rozszerzającćj otwiera.
*) nie wszystkie bowiem ustawy zakazowe, które w kraju
hiizwzględnie maszą być zastosowane, mają związek z mo-
ralnością lab niemoralnością n. p. zaJcaz nabywania niera-
chomości przez zgromadzenia zakonne, tylko płyną z in-
nych poglądów publicznych.
») U Holtzendorffa 1. c. str. 679.
Digitized by
Google
140
Słas^ne takie są awagi^ które poczynił Westłake pfrze-
ciw art 8 (według pierwotnego wniosku 3) ucliwał Instytu*
tu '): ;, Jakie ustawy albo zwyczaje kraju stanowią ten po-
rzą<tek publiczny, którego nie wolno naruszać? Te pytanła
mogą sprowadzić wielkie trutłności, a wątpię czy znajdzie
się dyplomata, któryby był skłonoym do podpisania tntktattr,
pozostawiającego te pytania nierozwiązane.^ W wewnętrz-
nćm ustawodawstwie państwo może albo poprzestać na wy-
powiedzeniu zasad ogólnych, jak kontynentalne kodeksy, albo
Kfiikać w szczegóły, jak parlament angielski w swoiob aktach.
„Inaczćj rzecz się ma, gdy państwo zawiera traktat Prze-
zorność wymaga, aby nie przyrzekało zachowania prawideł,
których znaczenie, z powodu zbyt ogóinikowćj redakcyi, mo-
że być spornćm^. Dyplomata angielski niemógłby przed-
stawić parlamentowi do przyjęcia prawideł, które tak są
niezgodne ze ścisłą stylizacyją ustaw angielskich. ,yOdpo-
wiedział by zapewne: Jeżeli uasze ustawodawstwo ma nled%
zmianie na zasadzie porozumienia międzynarodowego, niech-
że przynajmnićj rząd przedkładając parlamentowi wniosek
do ustawy będzie w możności dać zapewnienie parlamentowi^
że postanowienia odnośnćj ustawy rzeczywiście polegają na
wzajemnćj zgodności zdań. Przypuszczając jednak nawet że
dyplomacyja nie podniesie tych wątpliwości, które przewiduję,
zapytać się god/i, czy Instytut spełni dzieło użyteczne, dą-
żąc do przyjęcia prawideł, które nie przyczynią się wcale do
ujednostajnienia jurjsprudencyi w krajach różnych".
Jeżeli Instytut mimo te uwagi zamienił wniosek pier-
wotny w uchwałę, jaką mamy przed sobą w art. 8 i na którą
się także póżnićj Westlake zgodził, jestto dowodem, że inna
ściślejsza stylizacyją była tutaj niemożliwą. Trzeba tutaj, jak
to czyni kod. saski (§. 19) i Mommsen (1. c. 196, 202) dla
*) Annuaire II. 1878 str. 38.
Digitized by
Google
141
pnyadego kodeksu cywibego niemieckiego wiiosi % poprze-
ibM u wypowiedzenia ogólnój zasady, a przeprowaHizenie
tikowAj w 8Zczeg<Uadi pozostawić nauce i praktyce sądowńj.
StaB sędziowBkiy posiadióący wykształcenie nietylko cywili-
•tyeflie, nie wszechstronnie prawnicze, obejnrDJąoe także pr»^
wo pibliczne, a przytóm doświadczenie, zaczerpnięte źe iy-
eia praktycznego, niezawodnie potrafi ocenić, które ustawy
•bee^ b^ch^ w takićj sprzeczności z prawem i z porzi^dkiem
poWieziiyuiy w kraju istniejącym, że ich zastosowanie będzie
wykłiezone. Gdzie zad na takie wykształcenie i usposobie-
ftie u sęd^ów łiezyć niemożna, tam nie pomogą nawet naj-
ćiclkMjńąne i as^ręećj w szczegóły wnikające przepisy
ni. Zakończenie.
ZbłfżaiBfy się do końca naszćj rozprawy, która omawia
tylko początek prac Instytutu dla prawa międzynarodowego
w sprawie tak żywotnćj, jaką Jest uregulowanie stosunków
nnędiynairodowych prywatnych. Że przez podjęcie tć} wła-
iate pffacy umiejętność prawa międzynarodowego prywatne-
go skatecznego doznała poparcia, nie potrzebujemy zdaje się
toCa^ jeszcze raz powtarzać, a dotychczasowy rezultat tako-
wej zadowofaiić może każdego bezstronnego badacza. Jak
powszechnie wiadomo, należy idea narodowości dzisiaj do
mpfMi świat poruszających. Wewnątrz państw, obejmujących
kilka narodowości; niemnićj w stosunkach zewnętrznych od-
*) Ausldndisehe Gesetze sind nicht cmisutoendeny wenn de-
reń Anwendtmg durch inldndische Gesetze nach der Yor-
aekrifl oder nach dtm Zwecken derselben ausgeschlossen
isi. Ten wniosek zgodny i §. 19 kod. saskiego, jest na-
wet jeszcze więc^ ogólnikowym, niż art. 8. uchwał Ozf.
Digitized by
Google
142
grywa ona rolę ważną. Nowa ruchliwa szkoła włoska npa-
trnje w idei narodowej jedyną trwałą podstawę prawa mię*
dzynarodowego. He w tój idei prawdy, a ile przesady, nie
naszą rzeczą tutaj ro/.bierać '); clicemy tylko skonstatować,
że każdy potężny ruch - umysłowy, a jest nim niezawodnie
ten, który pod hasłem narodowości się rozwija, wyjawia swo-
je skutki w odległych częstokroć dziedzinach pracy ludzkiój,
które żadnego na pozór z nim niemają związku. Faktem jest, ię
idea narodowości wniknęła także do dziedziny prawa pry-
watnego, a mianowicie do dziedziny prawa międzynarodo-
wego prywatnego, w nićj opatrywano pierwszą kardynalną
zasadę, która jak nić czerwona wyprowadzić nas miała z cha-
osu sprzecznych zdań, rozwiązać zagmatwane problematy.
Przeciw temu nowemu prądowi powstała jednak zarazem
silna reakeyja. Powstała obawa, że myśl narodowości na
pozór tak postępowa, w dziedzinie obiegu prywatnego spro-
wadzi jeszcze większe zacofanie. Jeżeli każdy człowiek ze
swojćm prawem narodowćm tak ściśle jest związany, że ta-
kowe wszędzie mu towarzyszy, natenczas cofniemy się na
stanowisko średniowiecznych praw osobistych, w epokę leges
barbarorum, gdzie niepewność prawna była wielką, bo, jak
mówi biskup Agobard, „często się zdarzało że zeszło się pięć
osób razem, z których każda podlegała prawu innemu", co-
fnienjy się na stanowisko ludów wschodnich, praw indyjskich
i niahometańskich, które o terytoryjalności prawa nie mają
wyobrażenia *). Czyż mamy znowu interes obiegu ratować
przez średniowieczną professio iuris ? Tak w spokojnćj dzie-
'). Por. Bulmeeincq: PraxiSy Theorie u. Cod. des Yolker-
rechłs Ib 74 str. 63 — 70.
*) Por. Holland: De Vapplication de la loi Rev. 1880,
str. 668.
Digitized by
Google
143
dżinie prawa prywatnego odbiły się fale potężnych nasz wiek
rozrywających walk narodowych. Instytut dla prawa mię-
dzynarodowego z całą świadomością rzeczy rozwiązał pyta-
nie sporne i to w sposób^ który obawy przeciwników nowój
teoryi uśmierzyć może, a z drugiój strony dalekim jest od
przesady jednostroonie wypowiedziano) zasady narodowości.
Określił dokładnie punkt sporny miaoowicie, że nie o naro-
dowość w potocznćm znaczeniu tutaj chodzić może, tylko o
przynależność państwową *), którćj pierwszeństwo przed
miejscem zamieszkania przyznać można śmiało bez cofnięcia
wstecz rozwoju prawnego i bez narażenia na szwank intere-
sów uzasadnionych obiegu międzynarodowego. W debatach
nad zapadłemi uchwałami wypowiadano wprawdzie nieraz
poglądy, które przecenienie idei narodowćj w sobie mieściły
(n. p. Pierantoni), Instytut jednak zachował rozsądną miarę
a to zapewni jego pracom trwałą naukową wartość, zwła-
szcza iż takowe wyrównania sprzecznych poglądów nie szu-
kają w wypowiadaniu abstrakcyjnych myśli, tyll^o w kon-
kretnych ukształceniach życia praktycznego, w których nie-
ma miejsca dla odpychającćj i szorstkićj jednostronności.
Czas, w którym uchwały zapadłe wejdą w praktyczne wy-
konanie, może być jeszcze bardzo odległym, zawsze jednak
prawdziwy interes naukowy towarzyszyć będzie dalszym
pracom Instytutu. Jego posiedzenie Oxfordzkie z r. 1880
zdobyło sobie rozgłos przez kodyfikacyją podręcznika dla
prawa wojennego, przez uchwalenie prawideł o wydawaniu
przestępców, nie mniejszem jest znaczenie tego posiedzenia
') Nationaliłe u pisarzy francuskich i włoskich ma znaczę*
nie obywatelstwa państwowego. W państwach o jednolitćj
narodowości rzeczywiście między obywatelstwem państwo-
wym a narodowością niema sprzeczności.
Digitized by
Google
144
dlą prawa międzynarodowego prywatnego z powoda powzię-
cia ncbwał zasadniczych, które czyteluilcom podaliśmy w na-
dziei; te może obudzą n nas żywszy interes dla prac ze
wszech miar zasłużonego instytutu.
Pisałem w styczniu 1884 r.
Digitized by
Google
o PRZYSIĘDZE STANOWCZEJ
i o prjsesłuchaniu stron jako świadków w procesie cywilnym
z uwzględnianiem projektów nowej austryjackiij
ustawy sądowój ^).
Napisał
I>r. ]|f auryoy FlerloJb.
Docent Ujłiwenytoto Jagiellodsklago.
WSTĘP.
Jeszcze pół wieku nie upłynęło od czasu, gdy przesłu-
chanie stron jako świadków zaprowadzono jako środek dowo-
dowy w sądach hrabskicli w Anglii (Counły. Court AcL 9 et
10. Fiei. c. 95, 26 Sierpnia 1846 r.), a już znaleźli się liczni
zwolennicy tego środka dowodowego pomiędzy processuali-
stami. W Anglii przekonano się wkrótce o doskonałości po-
wyższego środka dowodowego tak, że zaprowadzono go
') Z nader obfita literatory, odnofizącój się do przysięgi w pro-
cesie cywilnym^ pozwalam sobie przytoczyć następujące dzieła
i rozprawy:
Strippisłmamn : Der Gerichiseid; Tom I Der chrisłliche
Eii^ Caasd. 1855] Tom II Die Etdesauschiebung Cassel.
1856; Tom Ul Die noihwendigen etc. Eide. Cassel. 1857.
foHmKUtAHs: Der GUubenseid. Marburg i Lipsk r. 1863.
Oósghsł; Der Eid nach seinem Priwsipy Begriff und
Wjda. ttoMl T. Zmi 29
Digitized by
Google
146
póżnićj (Stat. 14 et 15 Vict c. 99) także w postępowaniu
przed sądami wyższymi z wyjątkiem sporów, wynikłych z po-
wodu cudzołoztwa lub z powodu złamania zaręczyn. W mo-
wie będący środek dowodowy jest także używany w pro-
cesie państw północnćj Ameryki, wreszcie został on zapro-
wadzonym u nas w postępowaniu w sprawach drobiazgowych,
a nowy austryjacki projekt ustawy sądowćj z r. 1881 dla
Gebrauch. Berlin 1837. FCobr v. Rechtborn: Der Be-
toeis dur eh Eide im Zivilproze$se. Wien^ 1865. Rbnaud:
Zur Lehre vom Glaubenseide w Archw f. civU. Prax.
T. XLIII. Lippmann: Ueber den normirten Eid. Berlin,
1874. Dor. August Balasits: O przysiędze stanowczój
z dodatkiem „o ile wiem i pamiętam** Lwów, 1875. Dor.
Priłipp Harras Rittbr von Harrasowsky: Die Parteten-
vern€hfnung und der Parieieneid nach dem gegenwdrii-
gen Stande der Cimlprocessgesetegebung. Wien, 1S76.
RizT : Der Beweis durch Haupteid. Ołaser : Oegenwari
und Zukunft des Haupłeides {Gerichtszeitung z r. 1865
i 1866) i Die Lehre vom Haupteid im Entumrfe der Ci-
v%lproces8ordnung. (Gerichtseeitung z r. 1867) obie roz-
prawy wydrukowane obecnie w „Beitrdge 0ur Reform des
osterreichischen Civilprocesses. Wien^ 1883\ Nadto:
Wbtzełł: System des ordentlichen GivilprocesseSy 3 wyd*
z r. 1878. §§. 26 — 28. Renaud: Lehrbueh des gemet-
nen deutschen Civilprocessrechts. II wyd. z r, 1873, §§.
127 — 142. Endemann: Dos deutche Civilproccssreckt.
Heidelberg 1868. §§. 200 — 207. Bater: Yortrdge Ober
den deutschen gemeinen ordentlichen CivilprocesSy wyd.
IX. §§. 261 — 275. Martin: Yorlesungen Ober die
Theorie des deutschen gemeinen biirg. Processes. Leipgig^
1855. §. 129. Schmid: Handbuch des gemeinen deutschen
CivUprocesses. §§. 158 — 170. Osterłoh: Lehrbuóh
des gem. deut. ord, Civilprocesses. §§. 143 — 148. Mar-
tin; Lehrbuch des gem. deut. biirg. Processes. 13 wyd.
§§. 224 — 232. G5nner: Handbuch des deut. gemein.
Processes XLVni do LI. Endemann: Die Beweislehre
des Cimlprocesses. Heidelberg, 1860j str. 438 i nast;
Łanobnbece: Die BeweisfUJirung in bUrgerlichen Bechts-
streiiigkeitenf str. 728 i nast.
Digitized by
Google
147
krajów reprezentowanych w Badzie państwa przyjął przesłu-
chanie stron jako świadków w poczet środków dowodowych
zamiast przysięgi stanowczój.
Jest przeto na czasie zastanowić się bliićj nad istotą
i pożytecznością powyższego środka dowodowego i porównać
go z przysięgą stanowczą, aby módz orzec, czy jego zapro-
wadzenie w nowćj ustawie sądowćj jest pożądane. Zapro-
wadzając ten środek dowodowy, zrywamy z tradycyją, od-
rzucamy środek dowodowy w Europie wszędzie od wieków
używany, a stawiamy w jego miejsce nowy, nie będąc może
dostatecznie przeświadczeni o jego użyteczności. Licznych
zwolenników, jakich znalazło przesłuchanie stron jako świad-
ków, zawdzięcza może ten środek dowodowy nie tak swym
wewnętrznym zaletom, jak raczćj temu, że środek dowodowy
przysięgi stanowczćj we formie używanćj w dawniejszych
ustawach sądowych ma liczne wady i niedogodności. Chcąc
uniknąć tych wad, wybrano przesłuchanie stron jako
świadków, chociaż nie jest niepodobieństwem uchylić braki,
jakie znajdują się w postanowieniach prawnych obowiązu-
jących ustaw sądowych o przysiędze stanowczćj bez odrzu-
cenia zarazem istoty, na którćj polega przysięga stanowcza,
którćj użyteczność stwierdziło kilkuwiekowe doświadczenie.
Wady przysięgi stanowczćj są powszechnie znane, a są
one tak liczne i tak dotkliwe, że oznaczono je w Niemczech
wyrazami: „Noihstand des Eidesrechtes.^ Zikk ^) nie może
znaleść dość ostrych słów na określenie przysięgi stanowczej
we formie obecnie używanćj. Mówi on o przysiędze (str. 521),
ie jest dla jednych niejako kluczem, aby wniknąć do
^ Zink: Ueber die Ermittlung des 8achverhaltes im fran-
gosischen CwUprocesse. T. I. To samo Bar : Recki und
Beweis str. 129.
Digitized by
Google
148
zatwardziałego samiema, dla innych Arodkiem pnjniasii, aby
wymtiBić przyznanie rzeczy najskrytszych ; bezradności wszyst-
kich przychodzi przysięga w pomoc jak dobroczynną wrMka,
którój silna ręka posiada moc zdjęcia zasłony z ukry-
wania i fałszu^ z oszustwa i podstępu. Dalój wyrais się
o przysiędze stano wczój, że jest rozpływającym się mglistym
obrazem bez rdzenia i siły (str. 538), te podupadła do rz^u
zwykłych sztuczek dla pieniactwa i sfctuki procesowania siCi
£e jest pustym tłuczkiem na orzechy^ którf wolska się me-
ohanicznid do formułek sztywnych wyroków (st^. 537)i'
Byłoby wprawdzie rzeczą nader pożądaną, abj aftyei^>
pi^ysięgi w ogóle w procesie cy wilhym jak ni^bardziój ogra-
niczyó; przeprowadzenie jednak tego ograniczenia a wzgl^
dnie ci^kowite usunięcie przysięgi napotyka na nie dające się
ptawie pokonać trudności dlatego, że używane w naszych*
ustawach sądowych środki dowodowe^ jakoto: świadkowie^
znawcy, dokumenty, oględziny sądowe nie wystarczają w prtae-
ważnćj liczbie przypadków ^). Nie wszystkie interesa pra-
wne zawiera się przy świadkach, nie na wszystkie wystawia
się dokumenty, a znawcy i oględziny sądowe dadzą się za-
stosować tylko w nielicznych przypadkach.
Chcąc przeto uniknąć tego następstwa, aby w większńj
liczbie procesów wydanie sprawiedliwego wyroku z powodu
braku dowodów nie było po prostu niemożliwe ')| jest rzeczą
^) FtłGER: Der Beweis dureh Eide^ str. 2. Bar: Recki u.
BeweiSy str. 127. Langenbeck: 1. c. str. 733. Sohmitt:
w Verh. d. 8. d. Juristentages T. I, str. 44.
') Ciekawy sposób, w jaki sobie dawni Rzymianie radzili
w procesach, w których zbywało na dowodach podaje Gel-
lius (Nocłes atłicae, XI F. 2.) według M. Catona „ita
essć moribus majorum traditum obs€rvatufnque*.. ui si
quod inłer duos actum e^ł neąue tabuliś, neque tMibus
planum fieri possit^ tum apud judieemy qui de ea reco-
gnoseerein uter ex iis v%r mełior esset ąuaereretur : e<, 9i
Digitized by
Google
149
koBieeziią ożyć w celaeh dowodu zeznań przeciwnika i wła-
snych zeznań.
Zeznania jednój ze stron spór wiodących, uczynione na
korzyść dmgiój; stanowią przyznanie i uwalniają przeciwnika
od dowodu. Zeznania jednak jednój ze stron spór wiodących,
uczynione na własną korzyść, nie stanowią wcale dowodu.
Jeśli przeto i takie zeznania mają mieó znaczenie w proce-
sie, musi przystąpić do nich jeszcze inna okoliczność, która
sędziego byłaby w stanie przekonać o ich prawdziwości. Tą
to właśnie okolicznością jest przysięga *J, t.j. powołanie Boga
na świadka prawdziwości swych zeznań. Przysięga była i
jest używaną w najrozmaitszy sposób za środek dowodowy,
w procesie cywilnym. Na dowód tego dość przejrzeć dzieło
Habrasowskiego y^Die Parteienvemehmung und der Parieien-
ńi^^i abjr się przekonać, że pod tym względem, co kraj, to
inny obyezaj.
Ponsędzy rozmaitemi konstmkcyjami przysięgi stron
w proeesie oywilnym dadzą się jednak o'dróżnić dwie od-^
mienne, od siebie charakterystycznie odróżniające się formy, t; ji
przysięga stanowcza i przesłuchanie stron jako świadków.
Użycie przysięgi stanowczćj w procesie starano się o ile
można ograniczyć. I tak był dowód z przysięgi stanowozćj,
w powszechnym procesie cywilnym niemieckim wykluczony
w zupełności, łub ograniczony do i^ewnych lylko przypad-
ków, a to : ze względów publicznego dobra, w sporach mał-
żeńskich (Strippelmann 1. c. T. II. str. 104.) i w sporach
o cjcowstwo (ibid* str. lOD); z procesualnych względów zaś,
jeśli fakt mający być dowiedzionym przez przysięgę, lub jego
przeeiwie&siwo jest JHż- udowodnione innjrmi środkami dowo-
pares essenty seu boni parUt^r seu mdlij tum illiy unde
pataty credereiur, ac seeimtum eumjtdicaretur,
') Gnoss: Die Beweisłheorie im canonischen Process, II
Theil str. 64. Mabtin: Yorlesungen. T. IL §. 189.
Digitized by
Google
ymi (ibid. p. 1 13); jeśli przysięgą mają być udowodnione
a tworzące akt prawny, który tylko dokumentem pnbli-
fm udow odnionym być może (ibid. p. 125), wreszcie byl
'^ód z przysięgi wykluczooy lub ograniczony w niektó-
li procesach szczególnych.
I w uaszćm ustawodawstwie przebija się dążność do
aniczenia o ile możności przysięgi, a w sprawach o unie-
tnienie małżeństwa i o rozwód, o ile rozchodzi się o do-
I okoliczności w §. 99 i 115 kod. cyw. wymienionych,
13 d. n. z 23 Sierpnia 1819 r. Nr. 1595 zb.u. s.) i w po-
lowaniu prowizoryalnem (§. 14 ces. rozp. z 27. Pażdż.
9 r. Nr. 12 Dz. u. p.) jest dowód z przysięgi całkiem, w spo-
i syndylialnych zaś (§. 16 ust. z 12 Lipca 1872 r. Nr.
D. u. p.) częściowo wykluczony.
Z zagraniczuych ustaw zasługuje pod tym względem na
sególniejszą uwagę ustawa sądowa rosyjska z 20 Listop.
4r., która nie zna ani przysięgi stanowczćj, ani przęsłu-
nią stron jako świadków i dopuszcza tylko dowodu zprzy-
;i, na którą się strony dobrowolnie zgodziły ').
Zaprzeczeniem zasady ograniczenia dowodu z przysięgi
n w procesie cywilnym jest dopuszczenie przesłuchania
n jako świadków. Ten sposób konstrukcyi przysięgi
rocesie cywilnym jest prawie niczem nieograniczonem do-
uczeniem dowodu z przysięgi stron w procesie, wyjąwszy
iem nieliczne ograniczenia wynikające stąd, że się stronę
kża za świadka we własnćj sprawie, (np. §. 414 proj. austr.)
dopuszczalność tego dowodu zawisłą prawie wyłącznie
uznania sędziego.
Oprócz przysięgi można użyć w procesie jeszcze innego
saju pressyi na przeciwnika w tym celu, aby go żmu-
do przyznania. Takim środkiem może być konfrontacyja
n, lub zadawanie pytań przez sędziego w tym celu, aby
) Harrassowsky 1. c str. 102. Dor. Kabat: O dowodach,
str. 164. §§. 115—118 i 485—499 ust sąd. ross.
Digitized by
Google
161
się od strony dowiedzieć prawdy. Tutaj jest już sama stro-
na przedmiotem badania przez sędziego na wzór procesu in-
kwizycyjnego. Przesłuchanie przeciwnika w sporze na wnio-
sek strony jest zaprowadzone w niektórych ustawodawstwach;
a w procesie francuskim utworzyła się z niego osobna insty-
tacyja procesnalna.
Przysięga stanowcza; przesłuchanie stron przez sędziego
z urzędu lub na wniosek przeciwnika i przesłuchanie stron
jako świadków stoją więc ze sobą w ścisłym związku^ wszyst-
kie te ins^rtucyje mają bowiem na celu użycie zeznań własnych
stron za zasadę dowodową w procesie cywilnym, lub uwol-
nienie strony od dowodu. Te trzy instytucyje procesualne
oznpełniają się, a nawet zastępują się czasem wzajemnie.
Musimy więc w naszój pracy omówić je po kolei o tyle, o ile
to jest potrzebnem dla ocenienia postanowień projektu no-
wćj ustawy sądowćj o przesłuchaniu stron jako świadków.
§• 1-
O przysiędze sŁaaowozój.
Rzecz o przysiędze stanowczćj musimy rozpocząć od
procesu rzymskiego, albowiem nauka o przysiędze stanowczćj
(wskazanćj) opiera się na prawie rzymskiem.
Podział postępowania sądowego rzymskiego na postępo-
wanie injure i in judicio wywarł wpływ także na instytucyje
przysięgi w procesie rzymskim. Przysięga, ofiarowana injure, ró-
żniła się od przysięgi, ofiarowanćj in judicio. Juramenłum injure
ddatum wskazywano przeciwnikowi na treść intentio formuł-
ki, a więc na istnienie samego stosunku prawnego. Przeci-
wnik, któremu przysięgę in jurę wskazywano, musiał ją przy-
jąć lub odkażać;
Aiłpraetor: eum, a quo jusjurandum pełetur sohere aut
jurare cogam, (Ł 34 §. 6 D. de jur. XIL 2).
Digitized by
Google
152
Z drngićj jednak strony stawał się przeciwnik, któiy
przysięgę przyjął i złożył, sędzią we własnćj sprawie ^), przy-
sięgał bowiem zwykle nie na prawdziwo66 jakiegoś faktu,
lecz na był samego spornego stosunku prawnego *). Dlatego
UŁ zastępowała przysięga, złożona m jurę, wyrok *).
Jusjurandum rei judicałae tńcem obtinet non immerito,
quum ipse ąuis judictm adver8arium suum de causa sua fe-
cerit deferendo ei jusjurandum. {I, 1. pr. D. ąuar. rer. ad.
(U- 5).
Przeciwnik mnsii^ wprawdzie przysięgę wskazaną so-
bie in jurę przyjąć lub odkażać, (juramentum necessariutn)
pomimo tego przymusu nie traci jednak przysięga wskazana
in jurę charakteru umownego ^), deferent zdaje się ł>owiem
na swego przeciwnilut, a ten ma możność przyjęcia przysiek
lub jćj odkażania. Dlatego mówi Paulus: Jusjurandum
speciem transactionis continet majoremąue hahei aucłaritatem,
quam res judicała^ Q. 2 D. de jur. {12. 2).
Zasadniczo różniła się od tćj przysięgi przysięga wska-
zana w postępowaniu in judicio. Przedmiotem jćj były fakta,
a złożenie jćj nie zastępowało wyroku; przysięga ta była
środkiem dowodowym *). I tę przysięgę musii^ delat przy-
M Zhocebmakn: Olaubenseid str. 6.
") Sayigny: System. VII, str. 60.
•) Sayigny: System. YIŁ str. 66. Bethmann HoUu:eg. Ci-
vilpr. n Btr. 679.
*) Keller: Rom. CwUpr. VI wyd. str. B22. fiAYiGHTt Sy-
stem. VII str. 65.
') Keller 1. c. str. 332. Sayignt: VII. 81. Bethmakn Holi-
weg. Cmlpr. II str. 601 i 583. Endemann : Beweislehre
str. 446. Ciekawy przykład przysięgi wskasasój m fU^
dieto podaje Suetopius de clar. Ehetor. Cap. VL
Digitized by
Google
153
jąć lab odkażać % mógł ją jednak nałożyć także sędzią ja-
ko przysięgę aznpełniającą (juramentum judiciale) *J.
Prawo rzymskie znało także przysięgę pozasądową, któ-
rą mogła jedna strona drugićj wskazać. Delat nie mógł je-
dnak być zmuszonym do przyjęcia lub odkażania tćj przy-
sięgi ; jćj przyjęcie lub odkażanie a względnie nieprzyjęcie
oferty przysięgi zależało wyłącznie od jego woli. Złożenie
wszakże tćj przysięgi miało ten sam skutek^ jak złożenie
przysięgi wskazanćj in jurę ').
Już w powyższycli zasadach, na którycłi opiera się przy-
sięga stanowcza w procesie rzymskim, przebiją się troista
lUitora naszćj pjTiysięgi stanowczćj : religijna *), umowna ,
i proeessualna.
Jako wezwanie Boga na świadka ^) zawićra przysięga
pierwiastki religijne; przy ojBarpwaniu przysięgi przeciwni-
kowi przebija się pierwiastek umowny przysięgi; wreszcie
jako środek do przekonania sędziego o prawdziwości faktów,
pr^wiedzionycb przez strony na uzasadnienie swych praw,
jeat przysięga środkiem dowodowym, a tem samem ma w so-
liie pierwiastki prawno-procesualnę.
Stroną religijną przysięgi q^e będziemy się bliżćj zaj-
mować, albowiem różnorodność wyznania wywiera tylko wpływ
ną formę *) złożenia przysięgi, a nie na jćj istotę prawną,
') Różne pod tym względem zapatrywania przytacza Langen-
BBCK L c. str. 739.
*) Sayiont: System. YII str. 82.
^ Zthtutirmamn; 1. c str. 5.
*) Cicero de officiis. IIL 29. „Esł enim jusjurandum affir-
matio religiosa. Quod autem affirmate^ quasi Deo teste
promiseris, id łenendum esł'^.
*) n Rzymian można było przysięgać na różne przedmioty,
ob. 8aviqny vii str. 48, nota a). Strippblmann 1. c. Ilstr. 6.
*) Stbippełmann : 1. c. II str. 447. Wetzełł: 1. c. str. 256.
Renaud: Civilpr. p. 364. a szczególnićj Strippełmann ł.
e. I atr. 292 i naat. i Habbasowbky 1. c. str. 321.
Wjrdic ilMol T. XVIU. 20
Digitized by
Google
'^mm
w wyznań zaś, którym wedhg ich zasad religij-
wolno składać przysięgi, zastępuje obecnie prawie
uroczyste zapewnienie zeznania prawdy^) miejsce
niejszą dla processnalisty jest strona nmowna przy-
siek jćj zdolność służenia za środek dowodowy,
tórzy autorowie, jak n. p. Rizy *) i Sayigny •) twier-
zysięga stanowcza jest Ii tylko środkiem dowodo-
ihodząc z zapatrywania, że umowna istota dawnćj
przysięgi znikła w nowoczesnych ustawach. Tak
) jest. Pierwiastek umowny przysięgi przebija się
ofiarowania przysięgi przeciwnikowi. Ofiarowanie
i wolnćj dyspozycyi stron. Siła dowodowa przy-
^ na woli deferenta *). „Ofiarowanie przysięgi jest
fania a zarazem aktem przymusu^; aktem zaufa-
iem przez ofiarowanie oddaje się deferent na łaskę
^ę przeciwnika, czyniąc zwycięstwo zawisłem od
ń przeciwnika; aktem przymusu, albowiem prze-
asi przysięgę przyjąć lub odkażać, lub tći ulżyć
nieniu przez udowodnienie przeciwieństwa tego, co
miało być stwierdzone.
owanie, względnie odkażanie przysięgi jest więc
nćj dyspozycyi stron, którego dopuszczalność nie
ASsowsKT 1, c. str. .301 i 324. Wetzełł 1. c. str. 256, d.
10 Stycznia 1816 Nr. 1201. Zb. u. s.
Betoeis durch den Haupteid etc. §. 7.
m. VII. str. 86; ogranicza jednak swe zapatrywanie
p. 90.
i: Yortrdge aher die Beichs-Cwilprocessordnung %tt.
i nast. Sayiont: YU str. 54 i 56, ob. także Łan-
bgk: Betceis/uhrung^ str. 743 i nast
n
Digitized by
Google
165
może i nie powinna być zawisłą od wiarogodności stron spór
wiodąeyclL Ten akt processualny składa się z wskazania
praysiogi i jój przyjęcia ^). Pierwiastek nmowny; przebijają-
cy się tak silnie w przysiędze w procesie rzymskim^ dotrwał
ai do naszych czasów i jest jedną z największych zalet przy-
sięgi stanowczćj.
Z drngiój jednak strony nie trzeba spnścić z uwagi dm-
giój natory przysięgi stanowczój^ t. j. że przysięga stanowcza
jest nie tylko aktem wolnój dyspozycyi stron, lecz tdkie środ-
kiem dowodowym *). Z tój dmgiój natnry przysięgi stano-
wezójy tndzież z powodn jój świętości wynikły różnorodne
ograniczenia dopuszczalności przysięgi stanowczćj bądź ze
względu na osobiste przymioty stron spór wiodących, bądź
ze względn na wiadomość stron o fakcie, mającym być stwier-
dzonym przysięgą, bądź wreszcie w tym kierunku, że przy-
sięgę uważano tylko za środek dowodowy posiłkowy, t. j.
środek, który dopiero wtedy dopuszczonym być może, gdy
inne środki dowodowe, ofiarowane przez strony, nie wystar-
czają.
Zasady, na których polega przysięga stanowcza, są więc
nader proste i racyonalne. Dowodzący ofiaruje przysięgę
swemu przeciwnikowi, który ją może przyjąć lub odkażać.
Przez to traci przysięga cechę przysięgi własnćj i nabićra
w przekonaniu sędziego większćj mocy dowodowćj.
Ta tak prosta zasada natrafia jednak w zastosowaniu
na liczne, czasem prawie nieprzezwyciężalne trudności, które
tak przyciemniły zalety przysięgi stano wczćj, iż wielu pro-
eessualistów życzy sobie jćj usunięcia z liczby środków do-
*) Stbipfelicann : L c. u str. 37 i nast. wykazuje, że prze-
ciw wskazaniu przysięgi dadzą się podnieść ze stanowiska
moralnego i religijnego uzasadnione zarzuty.
*) Btbippełmamn: 1, c. II str. 45. Konsekwencyje powyższćj po-
dwójnćj natury przysięgi stanowćzój rozbiera Endemamn.
Beweislehre str. 476 i nast
Digitized by
Google
I w istocie wytworzyła się z biegietn Gziiida t pt(h
i, na których polegała przysięga staiiowcfta w {Ifo-
Inym rzymskim, instytncyja proCł^sualna nader da-
sztuczna.
dżmy w krótkości szereg powodów tych zażaleń,
;ereg tmdności, na jakie natrafia się przy zastoso-
rsięgi Stanowczój :
^ wyż podnieśliśmy y że przysięga stanowcza ma
wną i wybitny charakter środtui dowodowego. Na-
nmownćj strony przysięgi jest, że przysi^ Bta-
aściwie tylko wtedy dopuszczoną być winba^ gdy
r spór wiodące mają możność jój złożenia. Pod
warunkiem jest możliwem dobrowolne przyjęcie
względnie jój odkażanie, co właśnie nadaje przy-
rakter umowny. Uważając znów przysięgę stano-
rodek dowodowy, musimy dojść do wyniku, że
tylko wtedy moc dowodu przypisać można, gdy
jąca przysięgać, pojmuje ważność przysięgi {judi-
urante) i posiada dokładną wiadomość o fakoi^^
m przedmiot przysięgi. Cóż wfęc ma nę stać,
ze stron spór wiodących nie wie o fakcie, który
rzysięgą stwierdzonym ? W tym przypadku jest
ledzący o tym fakcie, zmuszouym {przysięgę odkażać,
tś, nie wiedząc o fakcie mającym być udowodnionym^
a zdać się w zupełności na łaskę lub ni^askę prze-
ie mogąc przysięgi złożyć na przypadek j6j odka-
tyka średniowieczna pomagała sobie w tym pttj-
ez dopuszczenie t, z. przysięgi mniemania (jura-
edulitatisj Olaubenseid), Przysięgi tój bife znało
makie % Wiadomość delata o fakcie, który ma
)rzedmiot przysięgi, nie była w procesie rzymskim
brmann: i. c. str. 9.
Digitized by
Google
■łw
167
warankiem Jdj dopaszczitlnbAci; delat mógł bowiem o tym
ĆEiketo dowiedzieć się ee źródeł wiarogodnych, chociażby o nim
nie miał wiadomości z własnego spostrzeżenia '). Zupełna
nieświadomość ^delata o fakcie, stanowiącym przedmiot przy-
sięgi, mogła być dla delati& tylko powodem do reknzacyi przy-
sięgi, a tern samem powodem niedopaszczenia jćj przez sę-
dziego ■). (Pauli R. S, II. 1. §. 4, L 34 pr. D. de jur. (12. 2.)
1. 4. pr. D. de in litem jur. (12. 3), 1. U. §. 2, 1. 12, 13.
D. de ad. rer. amoL (25. 2\ Przysięgi mnieaania nie znali
tćż prawnicy średniowieczni włoscy (Wetzel. str. 260 not.
38), ani prawo kanoniczne *), lecz zaprowadziła ją dopićro
i rozpowszechniła romanizująca głossa do zwierciadła saskie-
go. Przysięga mniemania powstała wskutek kombinacyi nie-
mieddćj przysięgi niewiadomości z romańsko-kanonicznem
jwramenium creduUtatts \
Przeszłoby to granice naszego zadania przedstawić po-
wstanie i rozwój przysięgi mniemania. Bzecz ta jest do-
kładnie (^racowaną w lylekrotnie powołanem dziele Zimmer-
MANNA. Tyte tylko podnieść musimy, że przysięga ta roz-
powszechniła się wkrótce po całych Niemczech pomimo licz-
nych zarzutów podnoszonych przez prawników, opierających
się na prawie rzymskiem. Tylko pod tym względem nie
było w praktyce zgody, eży przysięga mniemania, ma być
złożoną w formie twierdzącćj, pozytyWnćj, czy tćż w formie
przeczącćj, t j. alI>o ),mniemam, że nie'' {glaube, dass nichf),
albo tdż „nie mniemani że'' {g^be nichtj dass). Bóżnica ta,
wydi^^lca się na pierwszy rznt oka prostą grą wyrazów, ma
głębste psychełogiezne znaczenie. Co się jednak t^czy istdty
^) ZimgERMAwu ; L e. str. 27.
') „ 1. c. str. 35 i oast.
•) Oboss: Beweislheorie 11 str. 249.
*) ZTMMKRMAWiy 1. c str. 422.
Digitized by
Google
168
przysięgi mniemania, to zapatrywania prawników były pod
tym względem prawie zawsze podzielone. Jaż sama nazwa
j^der Glaubenseid^ nasuwa liczne wątpliwości; w słowie nGlau-
ben^ pomieścić się bowiem dadzą wszelkie stopnie przeko-
nania strony o prawdziwości jakiegoś faktn^ poczynając od
przeświadczenia, opartego na gruntownój wiedzy, a kończąc
na prostem podmiotowem mniemania, iż fakt jakiś jest praw-
dziwy. Podmiotowe przekonanie strony gra też przy pny-
przysiędze mniemania nader wielką rolę, a różne sposoby
nkładania roty przysięgi mniemania '), mające na celn zmu-
szenie strony do sumiennego przekonania się o prawdziwo-
ści faktu, stanowiącego przedmiot przysięgi, nie są w stanie
osłabić wpływu, jaki na moc dowodową przysięgi mniema-
nia wywiera indywidualność strony, mającćj składać przy-
sięgę.
Im większą wagę kłaść będziemy w przysiędze na pier-
wiastek umowny, tćm łatwićj dopuścić musimy przysięgę
mniemania, jeśli jednak zważać będziemy w przysiędze li tylko
na jćj przymiot środka dowodowego, musimy przysiędze mnie-
mania przypisać tylko słabą moc dowodową. Jeśli bowiem ofiani-
jący przysięgę przeciwnikowi zgadza się na to, iż przeciwnik ma
złożyć przysięgę w razie jćj przyjęcia z dodatkiem wiedzy i pa-
mięci, natenczas sędzia nie mą powodu odmawiać takićj, na
dobrowolnćj umowie stron polegąjącćj przysiędze, mocy do-
wodu. Jeśli jednak nie będziemy zważać na pierwiastek
umowny w przysiędze, lecz będziemy ją uważać li tylko za
uroczyste potwierdzenie prawdziwości jakiegoś &ktu, naten-
czas nie będziemy mogli przypisać wielkićj wagi zaprzysię-
żonemu zeznaniu strony, które będzie miało za przedmiot
fakt, nieznany stronie z własnego spostrzeżenia.
Najrozmaitsze mogą zachodzić przypadki, w których
strona zmuszona byćby mogła do złożenia przysięgi na iSftkta
^) Zimmbumawn ; 1. o. str. 444 sąn.
Digitized by
Google
159
nie znane j6j z własnego spostrzeżenia. Przysięga mniema-
nia ma więc w procesie cywilnym szerokie zastosowanie We
wszystkich tych przypadkach nie stwierdza strona przysięgą
swój świadomości o prawdziwości faktu^ stanowiącego przed-
miot przysięgi, lecz tylko swe przeświadczenie o prawdziwo-
ści tegoż faktn, oparte na innych podmiotowych powodach^).
Przeciw mocy dowodowćj przysięgi mniemania dadzą się więc
liczne i uzasadnione podnieść zarznty. Przysięga ta jest tóż
jednym z głównych punktów oparcia dla przeciwników przy-
sięgi stanowczój <).
Nauka prawników średniowiecznych dozwalała delato-
m w niektórych przypadkach złożyć zamiast przysięgi mnie-
mania przysięgę nieświadomości (juratnentum de ignorantia).
Jednak tak pod względem istoty tój przysięgi, a w szczegól-
ności pod względem jój ścisłego odróżnienia od przysięgi
mniemania^ jakotóż pod względem warunków dopuszczalno-
ści tój przysięgi- nie było pomiędzy processualistami zgody ').
Jeśli deferent wskazuje delatowi przysięgę na fakta, nie
znane sobie z własnego spostrzeżenia % natenczas możnaby
z ważnych powodów uznać tę przysięgę za nieodkazalną, co
jednak zawsze połączone jest z przykrością dla delata i sprze-
ciwia się umownój istocie przysięgi stanowczój.
n) Dalsza trudność zachodzi, jeśli jedna ze stron spór
wiodących jest niezdolną do złożenia przysięgi bądź z powo-
du młodocianego wieku, bądź tóż z powodu wad umysłowych^
a nie ma zastępcy prawnego tychże osób, który byłby w sta-
') Wetzełłł : 1. c. str. 259. Srippełmann : I. c. II str. 61 —
80 i oast
") Bak, w Verh. 8 Jurist T. I str. 47.
*) Stbotełmann: 1. c. II str. 93. Zimmermann 1. c. str 351.
Bałasits: 1. c. str. 39.
*) Stbifpeucakm: 1. c. II. str. 289 i nast
Digitized by
Google
160
nie fakt odnośny stwierdzić swą przysięgą zwłasnój wiedzy ^).
I w tvm przypadka traci przysięga stanowcza swą dwostron-
nodó, albowiem przysięgę jedna tylko ze stron złożyć może.
Zachodzi więc wątpliwość, czy w takim razie przysięgę w ogó-
le dopuścić można. Jeśli ta przeszkoda zachodzi tylko po
stronie deferenta, natenczas przysięga staje się przysięgą nie-
odkazalną i w zasadzie nie można zaprzeczyć jćj dopnszozal-
ności. Inaczćj się rzecz ma, jeśli delat jest niezdolnym do
złożenia przysięgi. Wtedy przysięga stanowcza jest niedo-
pnszczaloą, albowiem delat nie miałby możności przyjęcia
przysięgi, lecz musiałby ją odkażać, przez co stałaby się
przysięga przysięgą własną deferenta.
III) Jeszcze większe trudności nasuwają się, jeśli jedną
ze stron spór wiodących jest osoba prawnicza, lub spółka,
lub też jeśli w sporze biorą udział spólnicy sporu ').
A. Przysięgę złożyć może w ogóle tylko osoba fizyczna,
osoba prawniczą jest więc już z natury swćj niezdolną do
składania przysiąg. Gdy jednak środek dowodowy przysięgi
głównój jest w pr^ocesie cywilnym niezbędnym, a osoby pra-
wnicze działają na zewnątrz przez osoby fizyczne, pr^to do-
puszczano już od dawien dawna te osoby fizyczne 4o płoże-
nia przysięgi w zastępstme i ze skutkiem dla o§o]^ pra-
wniczćj •).
Na pierwszy rzut oka zdawidoby się, iż powyższa pro-
sta zasada jest w stanie i)9uną<i wszę}kif tru4QQŚc\| które
^) Abnołd: Ueher Eidesleistung durch 8teUvertreter §. 30,
53. Renaud: Lehrbuch^ str. 373.
*) Bar; Recht und Beweis str. 135.
') W procesie kanonicznym składali zastępcy uorganizowa-
nych korporacyj przysięgę zamiast korporacyi „nomine
suo et in animas conventuum eorundefn vel majoris et sa
nioris partia ipsorum^. (r. 2. de test. et attest in VI\
H. 10). Oboss: Beweistlheorie II. str. 260.
Digitized by
Google
161
i3^S4 ^9 nasunąć przy dopuszezenin osób prawniczych do
przysi$gŁ Tak jednak nie jest^ albowiem trudności powsta-
ją z powoda różnorodności osób prawniczych, stowarzyszeń
i epiUekf które mogą być podmiotami prawnymi, a tóm sa-
mom i różnorodności sposobów ich zastępowania. Inaczój
przedstawi się kwestyja, kto ma być dopuszczonym do zło-
żenia przysięgi w imieniu kofporacyi, inaczój w imieniu fun-
dacyi lub Skarbu państwa, inaczćj wreszcie imieniem spółki
haadlowój jawnćj, komandytowój lub akcyjnój ^) i t, d. Bó-
inie też na powyższą kwestyję zapatrują się tak teoretycy,
jakotćż praktycy *). Trudność i różność zapatrywań wzma-
ga się, jeśli czynności osób prawniczych bywają załatwiane
przez ogół członków, wchodzących w skład osoby prawniczo],
lob gdy zastępstwo osoby prawniczćj jest poruczone colle-
giam osób.
Przez uchwałę, powziętą większością głosów, może wpraw-
dzie korporacy a lub Collegium objawić swą wolę przyjęcia lub
odkażania wskazanćj sobie przysięgi, przez taką uchwałę nie da
aę jednak stworzyć w łonie korporacyi lub w Collegium
przeświadczenie o prawdziwości faktu, mającego być stwier-
dzonym przysięgą, i moralnego obowiązku zeznania prawdy *).
*) Kbtszner: Handelsgeseijsiuch j str. 108. Yoioteł: Die
Leistung des Schiedseides durch die offene Handelsge-
sdUchaftj w Centralorgan (V. 344). Ehidbicann: Hand-
buch d.deut. Handds- See- und Wechselrechtes.T.Latr.
578 i nast
*) STRiPfSŁicANK : U str. 831 i nast Akmołd: U^er Eides-
leistung durch Stelherłrełer im Cmlprocesse. 1843.
YnBascK: BeŁrachlungen uber die Anwendung des Be-
UfeismiUels der, Eidesddałion und der richterlichen TJr-
iheUe auf jttristische Personen etc 1848. Endbmamm:
Beweislehrej str. 553 i nast. Renaud : Lehrbuchy str. 375.
*) Wjbtzbłł: i. c str. 267.
widn. fiflfoi T. zmi
Digitized by
Google
162
To przeświadczenie jest możliwe tylko n poszczególnych osób
fizycznych; zachodzi więc znów pytanie, którzy członkowie, i ilu
z nich ma być dopuszczonych do złożenia przysięgi imieniem
osoby prawniczo) V ? Rozstrzygającą przy wyborze tychie osób
^) Kwestyja ta była już spomąpomiędzy glosatoramu Hasmsł:
Dissensiofies dominorum p. 317. jyDifferunt in ead. L.
rC. 2, 59, 2.) §. Hoc etiam in f. (§. 5.) super Ulo ffer-
bo:^ „Idonea ete.^ Ex hoc verbo dicunt Ouidam, quod
major pars vel idoneior debet jurare in catisa universi'
tatis, et hoc probant per praedictam §. et ita sentit P.
{Placentinus), Ego (Hugolinus) dico, ąuod universitaiis
praesidem jurare sufficit, universitate praesente vel parte
majore vel ideneiore, quae praeest in iudicio, ut D. ad
Municipalem (50, L) L. Municipes {IŁ) et D. de Gon-
ditionibus et demonstrationibus (35, Ij L.) Municipibus
(97). Py (Pillius) idem didt ątwd Azo. Nam sufficU
eos jurare, per ąuos universitas defenditur, vel eiiam ma-
jorem partem universitatis^ et hoc etiąm videtur veUe do-
minus Al. (Albericus). Nam ąuomodo major pars untVer-
sitatis jurabit, ąuum per se consentire non possit, ut- D.
de Libertis univćrsitatum (38, 3.) L. 1. et. D. de Dolo
(4, 3, L,) Si ex dolo (15) ? Imo unus de universitate
unam eliget sententiam^ alius aliam. Vnde dico] quod
non ipsa universitas, id est, ipsi homines de universiia-
te vel major pars ipsorum ita segregatim non jurabit^
sed ąuibus caussa universitatis commissa est, sa^aramen-
tum praestabunt, ut D. de Conditiontbus et demonsir.
(35, 1.) L. Municipibus {97.) et guod ibi diciłur, guod
major pars vel tota debet jurare, id est major pars eon-
sulum vel omnes consules debent jurare, vel nobiliores
vel ditiores ex eis, ut C. de Praediis decurionum {10,
313). L. 2. Nam guod umversitas vel major pars, vel
Uli, qui a majore parte universitatis eUcti sunt, fadunł,
perinde est, ac si tota universit<is faceret, ut D. Quod
cujus. univ. {3, 4.) L. 2. et L. seąuentibus. Sed guid,
si isti consules nunc confessi fuerunt, universitati obest?
Respondent; idem erit, ąuod Supra (§. 68) in tutore et
curatore dictum est. Plac. (Placentinus) dicit contrarium''
scilicet guod omnes de universitate vel major pars de-
beat jurare, et hoc per Legem istam. Nec obstał, guod
Digitized by
Google
163
okolicmością będzie ich świadomość o fakcie^ który ma sta-
nowić przedmiot przysięgi. Jeśli jednak jest kilka osób upra-
wnionych do złożenia przysięgi i posiadających tę świado-
mość^ zachodzi dalsze pytanie, czy wszystkie te osoby mają
słołyć przysięgę; czy tylko niektóre, a w ostatnim przypadku,
komu shiży wybór osób mających złożyć przysięgę imieniem
osoby prawniczo), czy deferentowi, czy też delatowi, i czy
pnedwnikowi strony obierającćj wolno przeciw wybranym
podnosić zarzuty i jakie? Każde z tych zapatrywań znala-
ńo swych obrońców, i za każdem z nich dadzą się przyto-
czyć dostateczne powody, które jednak osłabić można prze-
eiwnemi argumentami równćj prawie siły ^) tak, że ostate-
cznie najlepszem prawie wyjściem byłoby pozostawić ocenie-
nie tćj kwestyi uznaniu sędziego, opartemu na dokładnćm
rozważenia wszystkich okoliczności, zachodzących w danym
przypadka.
B. JśBzcze większe wątpliwości nasuwają się przy spól-
nikach sporu, albowiem na rozwiązanie pytania, czy wszyscy
gpólnicy sporu, czy tćź tylko niektórzy mają być dopuszcze-
ni do dożenia przysięgi, wywiera wpływ nie tylko istota pra-
wna stosunku prawa materyalnego, będącego przedmiotem
sporo, lecz także okoliczność, jak się dane ustawodawstwo,
względnie teoryja i praktyka zapatruje na istotę uczestnic-
twa sporu, a wiadomo, jak różne pod tym względem istnieją
zapatrywania. Do tego przyłącza się jeszcze jedna wątpli-
wość> a mianowicie, jak sobie postąpić, gdy z pomiędzy kil-
ku spólników- sporu jedni przysięgę przyjmą, drudzy ją od-
ka^>)•
dieiłuTy guod consenłire non possunty nam bene consen-
tire possunt, ut. D. ąuod metus caussa (^, 2, L.)^.
*) Stbippełkahn : 1. c U sth 264 i nast. Abnołd: 1. c. §.
17 i nast Endemamn: Beweislehrey str. 560,
*) Lanob2«bbck: BeweisfUhrung^ str. 751 i nast Emdemann:
BeweMdire^ str. 661.
Digitized by
Google
164
Przy przysiędze spólników sporo należy więc oiróaniA
dwa pytania, t. j. kwestyję przyjęcia i odkażania pnysi^
od kwestyi, kto przysięgę stanowczą ma złożyć ^).
Zwróćmy najpiórw naszą uwagę na pytanie, w jaki spo*
sób rozstrzygnąć kwestyję wskazania, względnie przyjęcia
i odkażania przysięgi. Trzy sposoby rozwiązania tego pyta-
nia są według Olasera możliwe:
* 1) Sozstrzyga większość głosów. Je&U większości aie
m;G^ nie należy uważać pr/^ysięgi za przyjętą, lecz za odka-
zai^.
2) Sędzia rozstrzyga, czy ze względu na q>rzecziie
oświadczenia ^)óloików sporu należy nważać przysięgę la
przyjętą lub odkażaną. Przy rozstrzygnieniu tego pytania
powinien się sędzia najpićrw zastanowić nad tćm, czy nie-
która ze spólników nie ofiarowali innych dowodów, naten-
czas należy te dowody najpićrw dopuścić. Gdyby takieh
dowodów żadna ze stron spór wiodących nie ofiarow^a, na-
tenczas winien sędzia zastanowić się nad tćm, czy ze względu
na przytoczone przez strony powody uchylenia się od przy-
sięgi można przypuścić, iż złożenie przysięgi przez innych
spólników dostarczy wymaganego ustawą dowodu; wreszcie
3) wychodzą niektórzy z tego zapatrywania, że pytanie
wskazania, przyjęcia i odkażania przysięgi przez spólników
sporu łączy się z pytaniem, kto z nich ma przysięgę złożyć.
Na tę ostatnią kwestyję można się znów różnie zapa-
trywać.
I tak:
1) niektórzy są tego zdania, że spólnicy sporu mogą
się umówić, którzy z nich mają złożyć przysięgę w imieniu
wszystkich a więc z tym samym skutkiem, jak gdyby wszy-
') Ołaser: Gesammelte Schriften str. 121 i nasi
Digitized by
Google
166
scy byK przysięgli *) lub, że przysięgać powiuni cł spólnity,
kt6ny o fakcie, mającym być stwierdzonym przysięgą, wie-
dzą K własnego spostrzeżenia. Niektóre ustawy i niektórzy
Mrterowie są tego zdania, że jeśli przedmiotem sporu jest
stosimek prawny niepodzielny, wystarczy nawet przysięga
jednego spólnika ').
2) Inni są znów zdania, że wszyscy spólnicy spom mają
przysięgać, dopuszczając tylko wyjątek co do zobowiązań
soKdarnyefa yrzględnie korrealnycb, przy którycb złożenie
inysięgi przez jednego spólnika na fakta, mające wpływ
na istnienie całego stosunku prawnego, może mieć skutek
dla wszystkich spólników. .
Powyższe zdanie nie da się jednak przeprowadzić do
ostatecznych konsekwencyj a szczególnićj, jeśli się zważy, że
we^ng obecnego stanu minki jest uczestnictwo spom Ii tylko
formalnem połączenicim kilku procesów dla łącznego prowa-
dzenia sporu. Zdarzyć się przeto łatwo może, iż stosunek
prawny^ t>cdący przedmiotem sporu jest podzielny tak, że
wyrok może różnie wypaść dla każdego spólnika spo^
W takim przypadku byłoby niesprawiedliwością czynić pra-
wa jednego spólnilia zawisłemi od przysięgi drugiego, od
jego łaski lub niełaski. Chcąc przeto tćj niesprawiedliwości
oniknąć, należy o ile można kwestyją dopuszczalności przy-
sięgi, jćj wskazania i odkażana oceniać odrębnie ze względu
na każdego spólnika '). Jeśli zaś wydanie odrębnego orze-
czenia co do każdego spólnika sporu jest niemożliwe, naten-
czas nie pozostawiłoby nic innego, jak już w razie odkażania
przysięgi przez jednego ze spólników uważać przysięgę za
odkażaną przez wszystkich spólników. Po stronie delata nie
*) Strippblmann : I. c. II. str. 198.
*) Abnold : 1. c. §. 76.
'y n ^* ^* §' '^'^* Stbippełmann: 1. ć. DL str. 195.
Digitized by
Google
166
jest to koniecznością, spólnicy spora wskazujący przysięgę
mogą wskazać jednego Inb kilka z pomiędzy siebie, którzy
przysięgę w razie jój odkażania będą mieli złożyd, albowiem
podobne postępowanie nie sprzeciwia się ani nmownćj nata-
rze przysięgi, ani tćż istocie przysięgi jako środka dowodo-
wego.
Sóżne inne wątpliwości, które się przy ocenienia po-
wyższych pytań nasanąć mogą, rozbiera Głaser (OesammeUe
Schrifłen str. 129 i nast), uwzględniając także niektóre prze*
pisy prawa materyalnego i dochodzi wreszcie do wnioska, że
rozróżnić należy:
A. Przypadki, w których wyrok wypaść może dla każ-
dego spólnika spora odmiennie. W tych przypadkach nale-
ży kwestyję dopnszczalności przysięgi oceniać względem każ-
dego spólnika sporu zosobna tak, jjik gdyby on tylko był
przysięgę wskazid, względnie przyj- lab odkazić. Od tój
zasady przyjąć należy jednak dwa wyjątki:
a) kilku spólników sporu może przysięgę w ten sposób
wskazać, iż wymienią zarazem jednego z pomiędzy siebie,
który przysięgę złożyć ma w razie jćj odkażania;
b) jeśli przedmiotem dowodu jest czynność indywidu-
alna jednego ze spólników, wywierająca skutki prawne dla
wszystkich, natenczas wystarcza przysięga tego sp^nika i zło-
żenie jćj wywićra skutki dla wszystkich.
B) Przypadki, w których dla wszystkich spólników spo-
ru tylko jedno wspólne orzeczenie wydane być może. W tych
przypadkach mogą wprawdzie spólnicy, wskazujący przysięgę,
wymienić z pomiędzy siebie kilku lub jednego, który na
przypadek odkażania przysięgi będzie ją miał wykonać za-
miast wszystkich, Inaczćj jednak rzecz się ma ze spólnikami
sporu, którym przysięgą wskazano, ci będą musieli wszyscy
przysięgę przyjąć, i złożyć, albowiem w razie nie przyjęcia
przez jednego z nich przysięgi będzie ona musiała być uwa-
żaną za odkażaną, a niezłożenie przysięgi przez jednego
Digitized by
Google
167
s nich będsie musiało pociągnąć dla wszystkich przegraną
spora.
Te same wątpliwońci; które omówiliśmy powyiój ze
względu na uczestnictwo spora- nasuwają się^ gdy do sporu
przystępuje ktoś jako interwenienta a wygrana sporu ma być
uczynioną zawisłą od przysięgi interwenienta. Szczególnićj
wątpliwą jest tutaj kwestyja, czy przysięga, którą deferent
wskazał stronie głównćj^ może być wykonaną skutecznie przez
iutenrenienta nawet wbrew woli deferenta. Rozstrzygnienie
t^ kwestyi zawisło przeważnie od stosunku prawa matery-
jalnego, będącego przedmiotem sporu.
m. Wskazanie przysięgi przeciwnikowi jest dla niego
torturą duchową, zmusza go bowiem, albo do przyjęcia a
w dalszjrm następstwie i złożenia przysięgi^ albo tóż do jćj
odkażania i oddania tćm samćm wygranćj sporu w ręce de-
ferenta. Ta tortura duchowa jest tak przykrą, iż nie raz stro-
na mająca skrapolatne sumienie woli przysięgę odkażać, niż
złożyć ją, chociaż jest przekonaną o prawdziwości swych
twierdzeń* Deferent niesumienny może z łatwością skorzy-
stać z tych skrupułów swego przeciwnika i wygrać tym spo-
Bobem spór, który może w innym razie byłby wypadł na
jogo niekorzyść. Skrupuły delata wzrastać mogą jeszcze
bardziej, jeśli przysięga ma być przez niego złożoną na facta
aliena.
Podobne skrupuły może mieć jednak i deferent przy
wskazaniu przysięgi. I on musi się nad tćm zastanowić,
czy oddać sprawę przez wskazanie przysięgi w ręce prze-
ciwuilui *) i musi przypuszczać ewentualność, że w razie
^ QuintiUanu8f De orai. insL V. 6. 4. i 6. Af is qui de-
fertf aliogui agere modesłe videtur, cum liłis adv€r8arium
judieem faciaU et eum cujus cogniłio est^ onere liberat,
qui profeeto dlieno jurejurando starta ąuam suo mavult
ę 8ed nobis adolescenłibus seniares in agendo
Digitized by
Google
1«8
odkąswia bfdssie on sam musiał przysięgę wykonać.
Wątpliwości; powstające przy wskazaniu, przyjęcia i od-
każania przysięgi; są więc zwykle po oba stronach; a iródło
ich leży bądź w świętości przysięgi, bądź w wzajemnój nieu-
fności stron.
Łatwo również zdarzyć się może, że jedna strona wskaie
drogićj przysięgę li dla szykany i dla dokuczenia.
IV, Jedną z najważniejszych wad postanowień naszych
ustaw sądowych o przysiędze stanowczćj jest, te prawie
wszystkie dopuszczają przysięgę stanowczą wyrokiem wa-
runkowym '). W takim wyroku musi być nąjpićrw dokła-
dnie zformułowaną rota przysięgi w sposób wykluczający
wszelką wątpUwość, a następnie muszą być określone do-
kładnie skutki połączone ze złożeoiem i niezłożeniem przy-
sięgi. Jedno i drugie jest połączone z licznemi trudnościami.
Ułożenie roty przysięgi w ten sposób, aby obejmowała
tylko fuktA stanowcze, jasno i dobitnie określone, należy
do najtrudniejszych zadań sędziego. Nieraz jedno fałszywe
słowO; może nie konieczuie potrzebne, uniemożliwia stronie
złożenia przysięgi i jest powodem przegrania sporu. Co da-
Mj, przedmiotem przysięgi mogą być tylko fakta, nie zań
pojem prawne lub podmiotowe zapatrywanie strony '). Ta
nowa nasuwają się trudności. Ścisłe odróżnienie pojęć pra-
wnych od faktów jest prawie niepodobne, wszak większość
facti praecipere sold^ant, ne unąuamjusjurandum dffer-
rmtM^: sicid neąue optio judicis adversąria essei per-
miłtendd ....
') Sayigny: System. VII str. 90 not. 1) twierdzi, że tego
zwyczaju bynajmnićj zalecać nic można. W Hessyi dopu-
szczano przysięgę rezolucyą. Strippelmann : 1. c. II str.
3/8. T4t forma dopuszczenia przysięgi pochodzi z prawa
rzf łaskiego, i. 11. C. de smL et interło", (VII. 45).
') Lippmann: Ueher den normirten Eid. Berlm 1874 str. 35
i nii9t Stbippkłmann : 1. c. II. str. 145 i nast. Głaser:
GesummtUe Schriften str. 141. Wach: fortrdge str. 170,
Digitized by
Google
169
słów prawniczych jest również używaną w życiu codziennem,
i znaczenie ich jest powszechnie znane^ jak n. p. pożyczka,
kupno i sprzedaże najeni; posag i w. i. Użycie takich wy-
razów w rocie przysięgi jest możliwC; a nawet konieczne;
albowiem starając się opisać odnośne pojęcia prawne w inny
sposób; raczój zaciemniłoby się rotę przysięgi. Jakżeż je-
dnak tmdne znalezienie granicy, po za którą w powyższym
kieronkn postąpió nie można? Jakżeż trudno sędziemu na-
brać prsekonania; czy strona zrozumiała w sposób należyty
znaczenie użytych przez niego w rocie wyrazów prawniczych.
Równe trudności nasuwają się przy oznaczeniu dokła-
dnem w wyroku skutków złożenia, względnie niezlożenia
przysięgi. Jeśli przysięga jest dopuszczoną na kilka faktów,
natenczas staje się ułożenie należyte wyroku prawdziwą ła-
migłówką.
Dalszą niekorayśoią warunkowego wyroku jest, że stro-
na mająca złożyć przysięgę może się z wyroku przekonać do-
kładnie o skntk^ich, połączonych ;e złożeniem, względnie nie-
ałożeniem przysięgi. Stroną jest więc w stanie dokładnie
przekonać się o korzyściach, względnie stratach ze złożenia
przysięgi przez nią lub przez przeciwnika wynikających, co
stać się może dla nićj łatwo powodem krzywoprzysięstwa,
jeśli obawa straty majątkowćj przezwycięży jćj moralne skru-
puły *).
V. Gdybyśmy nawet pominęli okoliczność, że przy-
sięga, jako akt religijny tylko u człowieka sumiennego ,
wierząoeigo w Boga i w życie przyszłe może mieć znaczenie '),
że więo wiarogodność tego środka dowodowego zawisła wła-
ściwie od okoliczności, których sędzia nie może prawie nigdy
O Wach: Forłrage str. 173.
") Zihk: Ermittlung des 8achv&rhaltes. T. I. str. 525.
Wjds. filAMf. T. xvnŁ
Digitized by
Google
170
sprawdzić ')> uderzyć musi każdego liczny szereg wątpliwo-
ści; nasuwających się przy zastosowania tego środka dowo-
dowego, w szczególności; jeśli zważymy, że oprócz powyż
w krótkości omówionych ważniejszych kontrowerzyi, istnieje
jeszcze tak w praktyce, jakotćż w teoryi spory zastęp in-
nych wątpliwych i spornych pytań, odnoszących się do przy-
sięgi stanowczćj. I tak pytanie, czy i pod jakimi waronka-
mi jest dopaszczahia przysięga marnotrawców, głuchych, nie-
mych, ghichoniemych '), krydataryuszów^ czy może być wska-
zaną przysięga nieobecnym ') , tudzież osobom skazanym
jnż za krzywoprzysięstwo *). Do wątpliwych mateiyj
należy dalćj stosunek, w jakim pozostaje ofiarowanie przy-
sięgi do innych środków dowodowych, ofiarowanych przez
iednę ze stron spór wiodących, a w szczególności, czy de-
ferent może na fakt, udowodnić się mający, ofiarować przy-
sięgę i inne środki dowodowe, czy tćż ofiarowanie przysięgi
wyklucza inne środki dowodowe i odwrotnie '^).
Powodem powstania tćj kontrowerzyi była dwoista na-
tura przysięgi. Jedni uważając, ją za środek do zawarcia
ugody mniemali, że sprzecznćm byłoby z istotą ugody dopu-
*) Glasbb: Beiirdge zur Lehre vom Beweise im Strafpro-
cesse str. 218.
') Abnołd : L c. str. 50 i nast.
^) ibid. §. 59 i nast
*) Obtlopp: Eidesunfdhigkeił Meineidiger w Archiv f.
civ. Prax. N. F. VIIB. Strippelmank : 1. c. II str. 192,
Renaud: Civilprocess. str. 380. Wetzell: 1. c. str. 257.
Martin; Lehrbuch, 13. wyd. str. 470. Bab; w Yerh.
8 Jurisł. T. L str. 23. Langenbeok: Beweisfuhrung,
str. 761. Endemann: Betoeislehre, str. 488.
*) Stbippelmann : 1. c. II str. 346 i nast. Sayigny; System.
VII. str. 89. Wetzell: 1. c. str. 286. Ostebloh: Civil'
process I. str. 390. Renaud: Lehrbuch str. 395, a szcze-
gólniój rozprawa Mittełsładta y,In wie weit soli eine
€ventu€lle Eidesdelation gestatłetwerden?^w Yerhandlun-
gen des achlen deułchen Jurisłentages.
Digitized by
Google
171
sczczać dowód na sporne fakta ; dradzy^ zwracając znów uwa-
gę na to^ że przysięga jest środkiem dowodowym i to ze
względa na sędziego tylko posiłkowym, dopuszczali kumu-
lacyi jćj z innymi drodkami dowodowymi, wychodząc z za-
patrywania, że jedynie i wyłącznie zależy od woli dowo-
dzącego, jakich środków dowodowych i w jakim porządka
chce nżyć. Za tem ostatniem zdaniem oświadczyła się wię-
kszość prawników i ósmy niemiecki Juristentag ^).
Te same pytania nasuwają się po stronie delata, a mia-
nowicie, czy delat może tylko wskazaną sobie przysięgę przy-
jąć lub odkażać, lub tćż może także tymczasowo uwolnić
się od tego obowiązku przez udowodnienie innymi środkami
dowodowymi przeciwieńtwa faktu, stanowiącego przedmiot
dowodu z przysięgi i to w toku sporu, przy oświadczeniu się
na przysięgę przez t. z. dowód ku ulżeniu sumienia {Gewis-
sensvertr€tung durch Beweis) "). Wreszcie spomem jest, czy
i pod jakimi warunkami może przeciwnik strony, dopuszczor
nćjdo złożenia przysięgi, zapobiedz złożeniu przysięgi nawet
po wyroku przez t. z. probałio pro eviłando perjurio *).
W końcu wspomnieć jeszcze należy o spornych pyta-
niach, nasuwających się przy rozwiązaniu kwestyi, czy, a w da-
nym razie, w których przypadkach można uważać przysięgę
niezłożoną za złożoną. Chodzi tutaj w szczególności o okre-
ślenie skutków prawnych, jakie wy wićra śmierć strony przed
O Ferhandlungen. T. n str. 317.
•) Wetzbll: L c. str. 288. Renaud: l.c. str. 391. Mutheb;
Die Oem8sensvertretung im gemeinen deutschen RecłUe
Erlangen 1860] Nissen: Die Gewis8ensvertretung im
gemeiiien deutschen ProcesBrechłe, Leipeig 1861; Bołoia-
No : Ueber die Zulassung der Gewissensvertr€tung in der
neuen Frocessgesetggebung w Archiv f, civ. Praxis. K I\
T. YII str. 135. Stbippełmakn: II, 304. Łanoembbok: Be-
weisfahrung^ Bir. 813; Endemann: Beweislehref sir. 515.
•) Wbtzbłl: L c. str. 292.
Digitized by
Google
172
złoienietn praez nią przysięgi na dowód z pra/sięgi *). Wiel«,
szczególniej z dawniejszych prawników uznawało w tym m*
zie przysięgę za złożoną, wycłiodząc z zapatrywania^ te nmie-
rający nie chciałby ściągnąć na siebie kar wiecznych przea
zczenie krzywoprzysięstwa. Przypuszczenie to jest je-
mylne, bo nikt nie może przewidzieć dnia i godziny
imierci, a chociażby nawet wiedział, że nadchodzi chwila
mierci, to trudno przypuścić, że właśnie praed śmiercią
I o procesie, w którym ofiarował przysięgę.
Przechodząc teraz do omówienia postanowień ważniej-
ustaw sądowych nowoczesnych, o ile dotyczącą istoty
ęgi stanowczćj, zaczniemy od ustawodawstwa aostry-
go:
I. Zbytecznćm byłoby przedstawiać szczegółowo poata-
nia naszych ustaw sądowych o przysiędze stron, są to
m rzeczy znane *). Poprzestać możemy tutaj na stwier-
i faktu, iż i postanowienia naszych ustaw sądowych
i^siędze mieszczą w sobie te same wady i niedokładno,
tóre wyż omówiliśmy. Wady te są tóm dotkliwsze, te
Eiwach sądowych austryjackich nie są rozstrzygnięte
Strippelmann : II str. 388. Wbtzell: 1. c. str. 259. Bar:
¥ Verh. d. 8 Jurisł. T. I, str. 23. Endemann: Beweis-
ehre str. 626. Renaud: Lehrhuch^ str. 371.
EIizy: Der Beweis durch den Haupteid im oesterr. Ci-
ńlproces, Wien 1837. Heimerl: Beiłrag zur Erldute-
rung des §. 205 d. allg. Ger. {Themis^ n. F. L 101 —
tli), Prockner: Beiłrag zur Lehre des Haupłeidee (Ju-
nst, X. 275 — 293); Wboschawer: Eriduterung des §.279
ier tvesłg. oder §. 206 d. Jos. Ger. uber den Baupt-
nd ; Pratobevera: Ueher das Beweismiłtel des Eides im
7esterr. Chilpr. (Małerialien. V. 134—270) ; FCger v.
Bechtborn : Der Beweis durch Eide im Civilprocesse.
Wien, 1865; Dr. August Bałasits: O przysiędze z do-
latkicm o ile wiem i pamiętam. Dr. Maurycy Kabat : O do-
Kredach w procesie cywilnym, str. 161 i nast
Digitized by
Google
173
uiektóm 8 kotitrowdrsyl wy& omó«vioDych) a sDaczonie uie-
których postano wiei ttstawy jest wątpliwe. Nie moina się
tit dziwić, że w praktyce sądowój nie ma pod wieloma wzglę-
dami utartych zasad* I tak^ n. p.:
a). Znaczenie dodatku «o ile wiem i pamiętam'' (§. 279
usi sąd. gal. §. 206 powsz. u. s.) jest dotąd sporne. Jedni
uważają przysięgę z dodatkiem ^o ile wiem i pamiętam^ za
przysięgę wiedzy, inni za przysięgę niewiadomości, inni znów
za przysięgę nmiemania, inni wreszcie za przysięgę, którą
przysięgający stwierdza, że nie jest przekonany o prawdzi-
woftci {NicMglaubenseid) '). Zimmermann (1. e. str. 371) uwa*
ża przysięgę ustaw sądowych austryjackich z dodatkiem wie-
dzy i pamięci za ptzysięgę niewiadomości i twierdzi, te ze
wszystkich form, jakie wskazanie przysięgi przyjęło w Niem-
czech po recepcyi praw obcych, zbliża się ustawa anstryjac-
ka najbardziej do prawa rzymskiego. Tak samo zapatruje się na
tę przysięgę Bab *) i prof. Balasits '). Już podczas obrad nad
powszechną nstawą sądową spierano się nad dopuszczalnością
dodatku „o ile wiem i pamiętam^', a w szczególnoAci był spór
pomiędzy komisyą kompilacyjną, układającą projekt do usta-
stawy, i depntaeyą ustanowioną do wydania opinii o proje-
kcie (Harrassowsky str. 290). Depntacyja była tego zdania,
że dodatek powyższy jest niedopuszczalnym, wychodziła bo-
wiem z zapatrywania, że przysięga jest środkiem zawarcia
ngody. Eomisyja kompilacyjną zaś wychodziła z zapatrywa-
^) Rizy: str. 138. Pratobeybra: str. 169 i nasi 210. Wa-
on£r: w swem czasopiśmie 1829 I. str. 86, U. str. 325.
Weoscheider: Erlduterungen des §, 279 W. oder 206
d. Jos. Q. O. CAKNSTBiif: Łehrbuch, T. II, str. 412 i
inni.
•) W Yerhandlungen des VIII deuischen Juriśtentages
str. 51.
') O przysiędze stanowczej z dodatkiem „o ile wiem i pa-
miętam^.
Digitized by
Google
174
nia, że dodatek „o ile wiem i pamiętam^, jest konieoznym,
dlatego, aby nie zmnszać delata^ mającego zaprzysiądz fada
aliena^Ao odkażania przysięgi.
Według słusznego zdania Cannsteina i Dr. Kabata *),
które tóż i w praktyce przeważa '), nie jest przysięga z do-
datkiem „o ile wiem i pamiętam^ ani przysięgą wiedzy, ani
tćż przysięgą niewiadomości, leCz przysięgą mniemania, czyli
raczćj przysięgą przekonania (Ueberzeugungseid). Delat, skła-
dający przysięgę z dodatkiem wiedzy i pamięci, stwierdza swą
przysięgą, że przekonał się i nabrał przeświadczenia o prisiw-
dziwości faktów, stanowiących przedmiot dowodu z przysię-
gi. Przysięgę z powyższym dodatkiem ma w zasadzie skła-
dać delat, bez względu na to, czy przysięga na własne lub
cudze fakta ').
b) Powód do wątpliwości w praktyce daje także
przypadek, gdy delat nie posiada żadnój wiadomo&d
o fakcie, który ma być stwierdzonym przysięgą. Autorowie,
którzy uważają przysięgę z dodatkiem wiedzy i pamięci za
przysięgę niewiadomości , dopuszczają przysięgi i na fakta
delatowi całkiem nie znane *), Autorowie zaś, którzy uwa-
żają powyższą przysięgę za przysięgę mniemania, względnie
za przysięgę przekonania °), twierdzą, że w tym przypadku
jest przysięga w ogóle niedopuszczalną, albowiem delat nie
*) Lehrbuch. T. II, str. 417. Dr. Kabat: O dowodacłi,
str, 181.
*J Ob. zestawienie orzeczeń Trybunału Nąjw. w wydaniu 6el-
lera do §. 206 ust. sąd.
') Cannstein: Lehrbuch. T. II, str. 332 i 415. Dr. Kabat:
1. c. str. 176.
^) Dr. Bałasits: O przys. z dodat. „o ile wiem i pamiętam"
str. 46. Nippel: Erldułerung d. ąllg. G. O. T. I,
str. 535.
') Rizy: L c. str. 78. Por. także rozpr. Larchbra w Ge-
richtshaUe z r. 1884 Nr. 4, 5 i 6. Dr. Kabat : O dowo-
dach, str. 190.
Digitized by
Google
175
ma możności jój przyjęcia. Zdanie to podziela obecnie
także Trybunał Najwyższy z tćm jednak ograniczeniem, że
przysięga tylko wtedy ma być niedopuszczalną, gdydelatnie-
tylko nic nie wie o fakcie, który ma być stwierdzonym przy-
sięg% lecz także nie jest w stanie zasięgnąć o nim wiado-
mości *). W przeciwnym bowiem razie mógłby złożyć przy-
sięgę z dodatkiem „o ile wiem i pamiętam^. Trudności na-
suwa tataj ocenienie pytania, w jaki sposób delat ma wy-
kazać, że o faktach, na które mu przysięgę wskazano, nie
ma i nie mógł zasiągnąć wiadomości.
RiZT ') mniema, że jest rzeczą deferenta, jeśli delat za-
przecza, jakoby o fakcie będącym przedmiotem dowodu z przy-
sięgi udsl wiadomość, udowodnić, że delat ma o nim wiado-
mość. Takie rozwiązanie tego pytania nie ma jednak popar-
cia w przepisach ustawy, a niektóre dawniejsze orzeczenia
Trybunału Najwyższego ') wychodzą słusznie z tego zapatry-
wania, że proste twierdzenie delata, iż o fakcie będącym
przedmiotem dowodu z przysięgi nie ma wiadomości, bynaj-
maićj nie uwahiia go od obowiązku złożenia przysięgi, albo-
wiem w przeciwnym razie mógłby delat z łatwością uniemo-
iliwić zastosowanie środka dowodowego przysięgi głównej,
delat winien więc swą nieświadomość uprawdopodobnić. Zre-
sztą jest jndykatnra Najwyższego Trybunału ^) w tćj zawiłćj
materyi ') chwiejną.
c) Liczne również wątpliwości powstają w praktyce, gdy
się rozchodzi o wskazanie przysięgi osobom małoletnim, zo-
V Ob. zestawienie orzecz. N. T. w wydaniu ust. sąd. Gel-
LEBk przy §. 207 powsz. ust. sąd.
') Rizt: Haupłeidj str. 81.
T Orz. w Zb. GL U. W. Nr. 402 i 1076.
*) Ob. zestawienie orzeczeń w Glasera kleine Schriflen str.
109 do 115.
') Ob. doskonały wywód Glasera o tym przedmiocie, Jcleine
Schriftenf str. 145 i nast.
Digitized by
Google
cym pod knratelą, kry datary uszom, kuratorom, zarząd-
mas, gminom, Skarbowi i t. d., lub o złożenie przysięgi
: te osoby, a względnie ich prawnych zastępców, albo-
i pytania te w ustawach sądowych wyraźnie nie są roz-
gnięte. Najwięcćj trudności nasuwa się jednak w prak-
gdy chodzi o przysięgę spólników sporu, albowiem
ra nie zawićra o tym przedmiocie żadnych postanowień ^).
o tylko zdanie jest powszechnie przyjęte t. j. że przy-
wskazana wyrokiem kilku spóhiikom spora, tylko wtedy
a być uważaną za przyjętą, gdy ją przyjęli wszysey
iicy, w przeciwnym razie należy ją uważać za odkażaną.
N. T. z 12 Stycznia 1869 r. Nr. 706 G. U. W.) Ck)
ań tyczy reszty pytań tutaj się nasuwających i skutków
nia przysięgi przez jednego lub kilku uczestników sporo,
ikiyka i teoryja rozróżnia słusznie, ezy stosunek prawny
rzedmiot sporu jest podzielny, lub niepodzielny. Wpierw-
razie należy kwestyję wskazania, odkażania^ przyjęcia
v7ykonania przysięgi ocenić oddzielnie ze względu na
Bgo uczestnika sporu, w drugim zaś razie, w którym wy-
¥obec wszystkich musi być jednolitym, może być w da-
przypadku dostateczna przysięga nawet jednego z ncz^
ów sporu*). Trudne jest jednak zastosowanie tych za-
w praktyce, a stąd różnorodność orzeczeń sądów.
Ustawy sądowe obecnie obowiąziyące dają więc doM
dów do reformy nauki o przysiędze w prooesie cywil-
Dlatego starały się projekty nowych ustaw sądowych
gdzy innemi także szczególnićj o zreformowanie posta-
)ń o przysiędze.
') Ob. Nippel: objaśnienia do §. 203, powsz, u. 8.
Rizy: Haupieidy §§. 11 do 15; i zestawienie odnpśnych
przeczeń Tryb. Najw, w wydaniu Oellera ust sąd. do § 207
i 209 p. u. 8., wreszcie znakomite opracowanie r^czy o
przysiędze w wyż powołanem dziele Dr. Kabata i Oląsęsa:
Gesantmelte Schriftevy str. 117 i nast.
Dr. Kabat ; O dowodach, str. 207. Inaczej Cannstedi U, 345
Digitized by
Google
• 177
Projekt z r. 1858^ idąc w tćj mierze przeważnie z&
ustawą aądpwą węgierską z 3 Maja 1852 r. (§§. 233 do 280) .
zawiera w rozdziale o dowodzie z przysięgi już liczne nowe
podtanowienia. I tak stanowi §. 265, że przysięga jest nie-
dopsBzczalną, jeśli:
1) osoba^ maj^» złożyć przysięgę, nie skończyła jeszcze
lat 14 w czasiC; w którym wydarzył się fakt, mający stano-
wić przedmiot dowodu z przysięgi;
2) osoba mając złożyć przysięgę nie jest w stanie z po-
wodu wad cielesnych, lub umysłowych, lub z powodu oko-
liczności, zachodzących w danym przypadku, potwierdzić
tego, GO ma być przedmiotem dowodu z przysięgi, z własnćj
wiedzy i z własnego przekonania. Dalćj
3) osoba, która została uznaną winną zbrodni oszustwa
lub zbrodni pochodzącćj z chciwości zysku, nie może być
dc^ttszcaoną do złożenia przysięgi uzupełniającćj lab sza-
cnakowój, jeśli przeciwnik powyższy zarzut w sporze po-
dniesie,
4) osobom, których miejsce pobytu jest niewiadome, nie
może być przysięga wskazaną,
§. 266 stanowi dalćj, że pozostawia się uznaniu sędzie-
go, czy można dopuścić przysięgę strony przez nią ofiaro-
waaą, jeśli taż osoba :
a) skończyła wprawdzie w czasie, w którym wydarzył
się przypadek, mający być stwierdzonym przysięgą, już lat
14, lecz nie skończyła jeszcze 18 lat życia,
b) została uznaną winną jakićjkolwiek zbrodni, lub
e) występku, lub przekroczenia pochodzącego z chciwo-
wości zysku,
d) popadła w upadłość, lub
e) pozostaje pod kuratelą z powodu marnotrawstwa.
O praysiędze osób trzecich zamiast przysięgi stron spór
wiodących zawićra projekt z r. 1858 w §. 268 następujące
postanowienie:
Wjdfl. fimot T. ZTDŁ 28
Digitized by
Google
178 •
„Na okoliczności, które nie są wiadome samój strome
spór wiodącćj, lecz osobie trzedój, w którój prawa strona
wstąpiła, łub przez któro j czynności została zobowiązaną^
a w szczególności jój pełnomocnikowi, cedentowi lub ewikto-
nowi, lab tóż w razie prowadzenia spora przeciw ręczycielo-
wi, są wiadome dłałnikowi głównema z własnej wiedzy,
może byó dopuszczoną także przysięga tych trzecicli osób
wedłag aznania sąda^. §. 269 dopaszcza pod lymi samymi
warankami do przysięgi prokaratorów, bachlialterów i slagi
handlowe w sporach zakłada handlowego, a §. 270 stanowi,
że opiekonowie, ojcowie i kuratorowie mogą byó doposzcze-
ni do przysięgi na fakta, znane im z własnego spostrzeżenia,
w sprawach ich pupilów, małoletnich dzieci i osób pod kura-
telą zostających, jeśli te osoby nie są w stanie same złożyć
przysięgi.
Wreszcie stanowi §. 271, o przysiędze spólników spora
i osób prawniczych, że osoba wskazująca przysi^ię spólnikom
sporu, gminie, stowarzyszeniu, lub innym prawniczym osobom
winna wskazać osobę, która w ich imieniu ma złożyć przy-
sięgę, sąd zaś winien rozstrzygnąć, kto ma złożyć przysięgę,
według zachodzących okoliczności w ten sposób, aby bez po-
trzeby nie mnożyć liczby przysiąg, i aby tylko tym przysię-
gę natożyć lub zastrzedz, którzy mogą ją dożyć z własnćj
wiedzy.
Ck) się tyczy przysięgi stanowozćj, zawiera projekt dwa
ważne postanowienia, a mianowicie :
a) że wskazanie przysięgi przeciwnikowi na fietkta, o któ-
rych on nie może posiadać wiadomości z własnój wiedzy, jest
niedopuszczalne. Jeśli jednak przysięga jest wskazaną na
czynności prawozlewoy, lub na czynności osób, przez których
czynności delat został zobowiązanym, natenczas przysięga
delata jest dopuszczalną, a on winien ją dożyć w rotę, że
pomimo sumiennych poszukiwań nie nabrd przekonania, że
i t.d. (§.292); tudzież
1
Digitized by
Google
179
b) te delat musi w ciąga spora oświadczyć, czy przy-
sięgę przyjmuje lob odkaziye; gdyż inaczćj przysięga będzie
uwałaną za milcząco przyjętą (§. 297^.
Projekt z r. 1862 zawićra prawie te same postanowie-
nia o przysiędze stanowczój, co projekt z r. 1858 z małemi
tylko modyfikaoyjami.
Obrady nad projektem z r. 1862 wstrzymano jednak,
s powoda toczących się wówczas w Hannowerze obrad nad
wspólną procedurą sądową dla wszystkich państw rzeszy
niemieckiój. Projekty tój komisyi służyły tóż za podstawę
późniejszych prac nad reformą procesu cywilnego w Austryi,
a w szczególności projektu z r. 1867.
Postanowienia projektu z r. 1867 o przysiędze (§§. 423
i nast) zbliżają się jednak po większój części do postano-
wień projektu z r. 1858 i z r. 1862.
Ważne są postanowienia:
§. 428 i 429, iż jeśli przysięga ma być złożoną przez
spólników sporu, którzy ze względu na przedmiot sporu po-
zostają w spólności prawnćj, lub tóż są z tego samego pra-
wnego lub faktycznego powodu uprawnieni lub zobowiązani,
natenczas ma sąd orzec, czy wszystkim, lub któremu z nich
ma być przysięga mnożoną ze skutkiem dla wszystkich, je-
śli jednak przysięga, w powyższych przypadkach złożyć się
mająca, dotyczy czynności lub spostrzeżeń jednego tylko, lub
kilku zastępców lub spólników, natenczas winna być przy-
sięga im nałożona, zważać jednak należy na to, aby bez
potrzeby przysiąg nie mnożyć. Dalój :
postanowienie §. 429 ust 2, iż jeśli przysięga została
nałożoną kilku zastępcom lub spólnikom sporu, natenczas
należy nwazać przysięgę za niewykonaną już wtedy, gdy
jedna z tych osób przysięgi nie złoży; wreszcie postanowie-
nie §. 433, że obowiązany do złożenia przysięgi może nawet
po sądowćm ustaleniu roty przysięgi oświadczyć swą goto-
wość do złożenia przysięgi nmićj obszemćj {beschrankter),
Digitized by
Google
180
jeśli cofa poprzedoie twierdzeaia^ lub robi ustępsiwft na rzecz
przeciwnika. W tym przypadku może łądać odpowiednia
zmiany roty przysięgi. Jeśli sąd przychyli się do tój prośby,
iczas winien poprzedni wyrok znieść i wydać nowy.
Projekt z r. 1867 zawićra dokbidniejsze postanowienia
zysiędze stanowczćj niż projekt z r. 1858.
I tak stanowi §. 446, że wskazanie przysięgi jest nie-
szczalne :
1) na fakta, których przeciwieństwo uważa sąd za odo-
lione,
2) celem prowadzenia odwodu^ jeśli dowód i odwód
}y za przedmiot te same fakta^
3) na fakta; o których delat nie może mieć wiadomo-
i wreszcie
4) na fakta, których udowodnienie mogłoby narazić de^
na niebezpieczeństwo dochodzenia karnego.
Sąd może jednak niedopuścić wskazania przysięgi na-
po jćj przyjęciu, względnie odkażaniu, jeśli z przepro-
;Qnego dowodu za pomocą innych środków dowodo-
i okazuje się, iż fakt, mający być zaprzysiężonym, jest
[nie nieprawdopodobny (§. 451).
Według §. 448 uważa się stronę, która w toku spora
oświadczy, czy przysięgę sobie wskazaną, przyjmuje lub
żuje, jako odmawiającą złożenia przysięgi.
Wskazania przysięgi po jćj przyjęciu lub odkażaniu
nożna odwołać. Również jest nieodwolalnem przyjęcie
lięgi lub jćj odkażanie (§. 455).
Strona, która przyjęła przysięgę sobie wskazaną, musi
zasadzie złożyć bez wszelkiego dodatku. Od uznania
ego zależy dopuścić z ważnych powodów, a mianowicie,
przysięga nie ma za przed miot własnych czynności, lub
rzężeń strony, przysięgę w rotę: „że strona nie nabrała
:onania, iż^
Digitized by
Google
181
To sanie prawie poataaowieiiia zawierał jaż t. z.
Referenłen Enłwurf z r. 1866 z tą zmianą, ii wskazanie
przysięgi na fakta delatowi nieznane nie było.wyklnczonem
(§. 446).
Komisyja, wybrana przez Badę państwa do obradowa-
nia nad powyż8Z3rm projektem rządowym, poczyniła w swem
d(^ładiićm i obszemóm sprawozdania z dnia 17 Grudnia 1869 r.
nieliczne zmiany w rozdziale, zawierającym postanowienia
o przysiędze, wspomniała jednak jaż we wstępie do swego
sprawozdania o przesłuchaniu stron jako świadków, jako
o środku dowodowym, używanym w Anglii i Ameryce pół-
nocBĆj z dobrym skutkiem (str. 37).
Nowy projekt rządowy ustawy sądowój {neuerliche Be-
gierungM)orlage\ przedłożony Radzie państwa w r. 1870, przy-
jął niektóre z popraw-, proponowanych przez powyższą ko-
misyję Bady państwa, nie różni się jednak zresztą w rozdziale
o przysiędze od projektn z r. 18671
Późniejszy projekt rządowy, przedłożony Radzie pań-
stwa w r. 1876 tudzież najnowszy, przedłożony w dniu 28
Kwietnia r. 1881, nie zna .już przysięgi stanowczćj ; oł)a (e
projekty przyjęły bowiem zamiast przysięgi stanowczo] prze-
sfaicbanie stron jako świadków, o któróm późnićj będzie mowa.
II. W nowój ustawie sądowój niemieckiój obowiązującój
od I-go Października 1879 r. zatrzymano przysięgę stanowczą
jako środek dowodowy z ważnemi jednak modyfikacyjami
tak, że postanowienia ustawy sądowój niemieckiój różnią się
znacznie od postanowień dawniejszego procesu pospolitego
niemieekiego.
Postanowienia tój ustawy, któremi chciano usunąć wyż
przytoczone braki i wady przysięgi stanowczćj, są następujące :
1) PrzyiEiięga jest dopuszczalną li tylko na fakta, bęiłą-
ce czynnościami przeciwnika, jego prawozlewców lub zastęp-
ców, lub tćż MLta, które były przedmiotem spostrzeżenia
tych osób (§. 410).
Digitized by
Google
182
Odkażanie przysięgi jest tylko pod tymi samymi wa-
jrankami możliwe. Odkażanie jest niemóiliwe^ jeśli przed-
miotem przysięgi są własne czynności lab spostrzeżenia de-
lata tak^ że tylko on byłby w stanie złożyć przysięgę na
iwdziwość (§. 413J. Przysięga może być wskazaną, wzglę-
ie odkażaną tylko stronie spór wiodącój^ a nie osobie trze-
j. Wskazanie lab odkażanie przysięgi interwenientowi jest
ko możliwem^ jeśli interwenient winien być nważanym za
sestnika spora (§. 66 i 414). Sąd może jednak postano-
i, że powyższe ograniczenia dopnszczenia przysięgi nie
ją wejść w zastosowanie, jeśli strony zgadzają się wzglę-
n przysięgi, mającój być dopaszczoną, a przedmiotem przy-
gi są fakta (§. 415).
2) Delat masi oświadczyć, czy wskazaną sobie przy-
gę przyjmtge lab odkazaje i to nawet ¥^dy, gdyby po-
>sił zarzaty przeciw dopaszczalności przysięgi. Zanieclia-
t powyższego oświadczenia lab niedozwolone odkażanie
;ysięgi, bez warankowego przyjęcia jćj, ma ten skatek, iż
at bywa aważanym za odmawiającego złożenia przysięgi
417;. Tenskatek następtge jednak dopićro wtedy, gdy
at przez sąd do oświadczenia się będzie wezwany (§. 420).
sez wskazanie, przyjęcie lab odkażanie przysięgi nie jest
Inak wyklaczoną możność nżycia innych środków dowo-
wjch przez jedne ze stron spór wiodących, a jeśli strona
^e tych środków dowodowych, natenczas należy aważać
ysięgę jako wskazaną tylko na przypadek niendania się
voda z tych środków dowodowych (§. 418). Jeśli ofiaro-
no inne środki dowodowe, nie jest delat obowiązanym
ićrw oświadczyć, czy przysięgę przyjmaje lab odkaziye,
)óki deferent po przeprowadzenia dowoda nie powtórzy
irowania przysięgi (§. 419). Wskazanie, pf^yjęcie i od-
danie przysięgi jest nieodwołalne, wyjąwszy jeśli osoba,
jąca złożyć przysięgę, zostanie prawomocnie skazaną za
yślne naraszenie obowiązka zaprzysiężenia prawdy (u^^en
Digitized by
Google
183
icissefUlicher Yerlełgung der Eidespflichł) (§. 422 i 423)^ lub,
gdy przeciwnik ofiarował inne środki dowodowe na fakta/
stanowiące przedmiot dowodu z przysięgi.
3j Na fiikta, będące czynnościami osoby mającój złożyć
przysięgę lub będące przedmiotem jćj spostrzeżenia^ składa
się przysięgę w rotę: „że fakt jest prawdziwy lub niepraw-
dziwy^. Jeśli jednak przeciwnik osoby, mającćj złożyć przy-
si^;ę, twierdzi, że taki fakt nastąpił lub nienastąpił, a nie
moina przypuścić, że delat będzie wstanie złożyć przysięgę
na prawdziwość lub nieprawdziwość tego faktu, natenczas
może sąd na wniosek strony dozwolić, aby przysięga była
złożoną w rotę: „że składający przysięgę po starannem zba-
danio i wywiedzeniu się doszedł do przekonania, iż fakt jest
prawdziwy, względnie nieprawdziwy".
Na wszelkie inne fakta składa się przysięgę w rotę :
^ie składający przysięgę po sumiennem zbadaniu i wywie-
dzenin się nabnd, względnie nie nabrał przekonania, iż fakt
jest prawdziwy (§1 424).
4). Przysięgę dopuszcza się w zasadzie wyrokiem sta-
nowczym warunkowym, a złożenie przysięgi następuje do-
piero po prawomocności wyroku. (§. 425). Od tćj zasady
istnieją jednak następujące wyjątki:
a) jeśli strony zgadzają się pomiędzy sobą tak wzglę-
dem stanowczości, jakotćż względem roty przysięgi;
b) jeśli przysięga ma służyć dla rozstrzygnienia sporu
ubocznego;
c) jeśli orzeczenie sędziego względem poszczególnych
środków zaczepki lub obrony zawisło od złożenia przysięgi
(§•426);
d) w sporach z dokumentu lub wexlu (Urhunden und
Weekselprogess) (§. 558)
W tych przypadkach może bowiem sędzia, a wczwar-
^ musi, dopuścić przysięgę rezolucyą (Beweisbeschlusa),
w trzecim z nich zaś także wyrokiem warunkowym przed-
Digitized by
Google
184
stanowczym (ZunschenurtheU). W tym ostatnim przypadku
następuje złożenie przysięgi dopićro wtedy, gdy przy roz-
strzygnięcia sporu orzeczonem będzie wyrokiem wanmkowyiii
stanowczym, że złożenie tćj przysięgi jest jeszcze rozstrzy-
gające.
W wyroku warunkowym musi być oznaczoną rota przy-
sięgi tudzież skutki złożenia względnie niezłożenia przysięgi
tak dokładnie, jak tego stan sprawy dozwala. Po złożenia
przysięgi musi być jednak wydanym jeszcze wyrok ostate-
czny bezwarunkowy, w którym Sąd orzeka, czy nastąpiły skut-
ki, w wyroku warunkowym określone (§. 427^.
* 5^ Złożenie przysięgi dostarcza zupełnego dowodu na
fakta, będące przedmiotem przysięgi. Ten sam skutek ma
uwolnienie od złożenia przysięgi przez przeciwnika. Odmó-
wienie złożenia przysięgi ma ten skutek, że przeciwień-
stwo tego, co miało być stwierdzone przysięgą, będzie uwa-
żane za udowodnione (§. 428 i 429). Jećli obowiązany do
złożenia przysięgi nie stanie na audyencyi, wyznaczonćj do
złożenia przysięgi, natenczas należy na wniosek przeciwnika
orzec wyrokiem zaocznym, że przysięga ma być uważaną za
niezłożoną (verweigert) (§. 430).
6) Obowiązany do złożenia przysięgi, który poprzednie
swe twierdzenia odwołcge, lub wpierw zaprzeozane fakta
przyznaje, może oświadczyć gotowość złożenia przysięgi
w rotę bardzićj ograniczoną (heschrdnkterer) nawet wtedy,
gdy przysięgę dopuszczono już wyrokiem warunkowym. Ró-
wnież można poprawić niestanowcze okoliczności objęte rotą
przysięgi (§. 431).
7). Jeśli obowiązany do złożenia przysięgi umrze, lub
jeśli stanie się niezdolnym do złożenia przysięgi, lub tćż gdy
przestanie być ustawowym zastępcą strony, natenczas mogą
obie strony wykonać te wszystkie prawa ze względu na pro-
wadzenie dowodu, jakie im służyły przed wskazaniem przy-
sięgi, a jeśli przysięga została już dopuszczoną wyrokiem
Digitized by
Google
185
warankowym, satenczas wyrok się znosi i wydaje się inny
wyrok w sprawie samój (§. 438).
8) Trodną kwestyję złożenia przysięgi przez spólników
spora w przypadka, gdy stosnnek prawny, będący przedmio-
tem spom, nie da się odrębnie ustalić ze względu na każdego
ze spólników, (§. 58) rozwiązuje §. 434 ust. w sposób na-
stępujący :
,,Przy8ięga na fakt, który ma wpływ na stosnnek pra-
wny, mogący być ustalonym wobec wszystkich spólników
sporu tylko w jeden spoiny sposób, (einheiilich fesimstellen"
des Bechtsverhdltniss), musi być wszystkim spólnikom wska-
zaną lub odkażaną, chyba że wskazanie, względnie odkaża-
nie przysięgi jest wobec niektórych z pomiędzy spólników
niedopuszczalnem. W każdym razie potrzebnćm jest tak do
wskazania, jakotóż do odkażania przysięgi przez spólników
6p<Hii jednomyślne oświadczę uie wszystkich.
Względem przyjęcia winni się oświadczyć tylko ci spól-
nicy sporu, którym przysięga została wskazaną.
Jeśli jeden lub kilku ze spólników odmówi złożenia
przysięgi, którą mają złożyć wszyscy hb niektórzy z nieb,
lob tćż, jeśli przysięga, którą ma złożyć część spólników, nie
będzie przez nich złożoną, lub tćż ma być uważaną za od-
mówioną, natenczas orzeka sąd według snego uznania, czy
twierdzenie, które miało być udowodnione przez wskazanie
przysięgi, ma być za prawdziwe uważane. Jeśli niektórzy
spóhucy oświadczą, iż nie złożą przysięgi, natenczas nie na-
leży zarządzać złożenia przysięgi przez innych spólników,
jeśli sąd uważa tę przysięgę za niestanowczą.
9) Jeśli jedna ze stron nie jest zdolną do prowadzenia
procesów, natenczas może być pr/.ysięga wskazaną, wzglę-
dnie odkażaną tylko jćj prawnemu zastępcy i to o tyle, o ileby
sama strona, gdyby proces sama prowadziła, lub tćż zastępca,
gd)fby sam był struną, musiid przysięgę dopuścić.
WjćM. Vh9t4. T. zvm. 24
Digitized by
Google
186
Małoletnim^ którzy jnż skończyli 16 rok życia, i marno-
trawcom może być przysięga wskazaną lub odkażaną na fakta
będące ich czynnościami, lub tćż które były przedmiotem ich
spostrzeżenia, o ile to sąd uzna na wniosek przeciwnika za
stosowne i dopuszczalne (§. 435).
Jeśli jest kilku ustawowych zastępców, należy zastoso-
wać analogicznie postanowienia o przysiędze spólników spo-
ru ; jeśli jednak przysięga dotyczy czynności własnych, lub
spostrzeżeń niektórych tylko, lub jednego ze zastępców, na-
tenczas reszta nie jest obowiązaną do składania tćj przysięgi
(§. 436).
10) Jeśli wynik rozprawy i dowodów nie wystarcza,
aby uzasadnić przekonanie sądu o prawdziwości lub niepraw-
dziwości faktu, mającego być dowiedzionym, natenczas może
sąd na fakt sporny jednćj lub drugićj stronie nałożyć przy-
sięgę t. z. sędziowską {richterlicher Eidjy do którćj mają
również zastosowanie wyż omówione zasady (§. 437 i nast).
III. Przedstawić jeszcze muszę postanowienia ustaw fran-
cuskich o przysiędze, albowiem w nich przebija się szczegół-
nićj jasno pierwiastek umowny przysięgi stano wczćj.
Kodex cywilny francuski (art. 1357 — 1369) i kodex
postępowania (art 120 i 121)* zawierają dość niedokładne
postanowienia o przysiędze.
Przysięga może być nałożoną w jakimkolwiek stanie
sprawy jednćj ze stron spór wiodących. Sąd może jednak
zarządzić adcytacyę trzecićj osoby, aby taż złożyła przysię-
gę na fakt sporny n p. jeśli cesyonarynsz zapozwie dłużnika,
a ten chce wskazać przysięgę cedującemu na fakt zapłaty,
która nastąpiła przed cessyą ')
^) Schlink: Commenłar iJtbcr die franzosische Cwilprocess-
ordnung. Coblbnz; 1843. T. U. str. 259.
Digitized by
Google
187
Według art 1359 i 1362 kod. cyw. może być przysięga
wskazaną i odkażaną tylko na czynność własną strony (fait
perssonel). Z tego jednak nie wynika, abj juramentum creduli-
ioŁis było wykluczone n. p. w przypadku ; gdy spadkobierca
ma przysięgać na czynności spadkodawcy (art. 2^75 k. c. i 189
k. h.) «).
Według zdania Schlinka (II, 260) jest przysięga rodza-
jem przyznania sądowego, od którego różni się tylko pod
względem formy i tćm, że na krzywoprzysięstwo jest kara na-
łożona. Co się jednak tyczy skutków przysięgi, to takowe są
te same, co skutki przyznania sądowego, i dlatego nie
można przysięgi dzielić, tak jak nie można dzielić przyznania.
Dlatego nie zależy wyłącznie od woli deferenta, na co
przeciwnik ma przysięgać, przeciwnie delatowi wolno rpbić
takie dodatki i dodawać takie warunki, jakie uważa za sto-
sowne. Wynika to z istoty przysięgi. Art. 1364 k. c. uwa-
ża I>owiem przysięgę za kontrakt dwustronnie obowiązujący,
gdyż wymaga wskazania i przyjęcia, dlatego tćż musi delat
mieć wszelką swobodę co do sposobu, w jaki chce* przysięgę
złożyć.
ScHLiNK (1. c. Str. 261) wymienia następujące przy-
padki, w których dowód z przysięgi jest niedopuszczalny:
1) w sporach o długi z gry i zakładu (art. 1965 k. c),
ailK>wiem wierzytelności z tego tytułu pochodzące nie mogą
być dochodzone w drodze spora;
2) przy przedawnieniu, z wyjątkiem przypadków omó-
wionych w art. 2275 k. c. i na fakt uznania długu przeda-
wnionego ;
3) w przypadkach, w których ustawa wymaga do wa-
żnońd umowy pewnćj oznaczonćj formy, jak n. p. przy mał -
żeństwach, adopcyach, darowiznach, testamentach, wexlach
i t p., albowiem odnośna czynność prawna jest tak długo
nieważna, dopóki nie będzie zawartą w przepisano) formie;
') Sgołink: Lc str. 260. Zink: ErmiUlung I, str. 543.
/Google
Digitized by ^
^!i^
i czyny karygodue, bo nie można nikoma wska-
ysięgi na jego własną hańbę. Ta należy jeszcze
e można wskazać przysięgi osobom prawniczym,
one już z natury rzeczy są niezdolne do składania
Zastępcy osoby prawniczćj mogą być tylko prze-
a podane przez przeciwnika pytania ^) (art. 336
nęga może być dopuszczoną li tylko na fakta sta-
)ór rozstrzygające; to nie przeszkadza jednak do-
przysięgi na pnnkta incydentalne ; lub na fakta
; przyjęcie przysięgi wskazanćj lub odkazanój za-
rony spór wiodące umowę ; że będą się trzymać
rzysięgą będzie stwierdzone. Z tego Y^ika:
I tylko osoby, mogące wolno rozporządzać przed-
[)rU; mogą przysięgę wskazać; przyjąć; lub odkażać;
strona, która przysięgę wskazała lub odkażała,
cofnąć swego oświadczenia, jeśli strona przeciwna
a już gotowość złożenia przysięgi,
po złożeniu przysięgi, jest każdy środek dowo-
opuszczalny, który miałby na celu wykazać fałszy-
dęgi •).
mo bezwarunkowego przyjęcia przysięgi, można ją
żyć z modyfikacyjami, co nast^ić może tylko po
liu przeciwnika ').
1. c. I, str. 545.
ncourł. Cours de codę civiL T. II. str. 190. Zdtk:
L str. 547.
hol: ił 268.
Digitized by
Google
189
Każda przysięga winna być do puszczoną wyrokiem, któ-
ry masi podać okoliczności; na które ma być przysięga zlo-
ioną (art 120 kod. proc.) Przed wydaniem takiego wyroku
moBi jednak odbyć się pomiędzy stronami rozprawa co do
dopnszczalnó&ci i przyjęcia przysięgi. Ustawa nie zawićra
wyraźnych postanowień^ jak ma brzmieć wyrok dopuszcza-
jący przysięgę, a w szczególności, czy to ma być tylko wy-
rok przedstanowczy, czy też stanowczy wyrażający zarazem
skutki, połączone ze złożeniem, względnie niezłożeniem przy-
sięgi. We Francy! trzymają się tćj ostatnićj formy, podczas
gdy w reńskich prowincyjach trzymano się pierwszćj formy ').
Jeśli strona nie stanie na audyencyi, wyznaczonćj do złoże-
nia przysięgi, może przeciwnik żądać wydania wyroku za-
ocznego tćj treści, że strona ma być uważaną za odmawia-
jącą złożenia przysięgi. Przeciw temu wyrokowi służy stro-
nie środek prawny oppozycyi *).
Fakta, które mają być udowodnione przysięgą, musi
strona wyraźnie potwierdzić lob zaprzeczyć, nie można skła-
dać przysięgi w ten sposób, że przysięgający nie przypomina
sobie, czy te fakta nastąpiły lub nienastąpiły.
Po złożeniu przysięgi zapada wyrok w sprawie samćj,
od którego, o ile opiera się tylko na przysiędze, apellować
nie można.
W myśl art 1366 kod. cyw. stanowi przysięga dowód
tylko pomiędzy stronami spór wiodąoemi, ich spadkobiercami
i prawonabywcami.
Artykuł ten wyjaśnia dalój powyższe postanowienie
w ten sposób, że:
*) Schuhk: IL 271.
') ScHŁiKK : I. c. str. 275. Przeciwne zapatrywanie przytacza
Zdik: ErmMung. J. str. 543 not 14.
Digitized by
Google
190
a) przysięga, wskazana dłużnikowi przez wierzyciela
solidarnego, uwalnia dłużnika tylko co do części przypada-
jącój na tego wierzyciela;
b) przysięga wskazana dłużnikowi głównemu wywićra
skutek i na ręczycieli ;
c) przysięga wskazana dłużnikowi solidarnemu uwalnia
także jego współdłużników ;
dj przysięga ręczyciela uwalnia także dłużnika głó-
wnego;
e) skutki pod c) i d) wymienione następują jednak tyl-
ko wtedy, jeśli przysięgę wskazano na fakt, wykazujący
istnienie samój wierzytelności, a nie na fakt solidarności lub
poręczenia.
Ustawa mówi tylko o liberation, dlatego nie ma odmó-
wienie przysięgi przez powyższe osoby wpływu na solidar-
nych współdłużników, ręczyciela i dłużnika głównego V-
Oprócz przysięgi stanowczćj {setinent decisoire) zna usta
wa francuska jeszcze przysięgę nałożoną przez sędziego ')
{scrment defere d'office).
Art. 1366 kod. cyw. zna dwa rodzaje tój przysięgi:
1) przysięgę rozstrzygającą sprawę samą i
2) przysięgę, celem oznaczenia ilości skazania,
W obu przypadkach nakłada sędzia przysięgę z urzędu.
Dwa warunki dopuszczenia przysięgi uzupełniająco)
wymienia art. 1367. kod. cyw., a mianowicie :
a) fakta pozwu lub obrony nie mogą być już całkiem
udowodnione i
b) nie może zbywać zupełnie na dowodach.
Różnice zachodzące pomiędzy przysięgą stanowczą i
przysięgą uzupełniającą są następujące:
») Schlink: n. str. 266.
») W tłomacz. Rzesińskiego : nP^yaięga wyznaczona z urzędu*
Digitized by
Google
191
1) przy8icg;a uzupełniająca nie może być odkażaną,
2) przysięga uzupełniająca stron nie wiąże, dlatego mogą
założyć od wyroku dopuszczającego tę przysięgę środek pra-
wny apellacyi, restytucyi lub ka^sacyi,
3) przy przysiędze uznpełniającćj muszą już istnieć inne
dowody.
Sędzia apellacyjny może wyrok zmienić pomimo złoże-
nia przysięgi uzupełniającój w pierwszćj instancyi. Wyrok,
dopuszczający przysięgę uzupełniającą, może odwołać nawet
sędzia, który tę przysięgę dopuścił, jeśli przed złożeniem
przysięgi dostarczone będą dowody, z których mylność wy-
roku się okazuje. (Schlink I. c. str. 268).
Dowód fi^szywości przysięgi uzupełoiającćj nie jest wy-
kluczony.
W ko:ńcu dodać należy, że przysięga należy do środków
dowodowych we Francyi najrzadzićj używanych. I tak n. p.
doposzczono w r. 1873 tylko 439 przysiąg stanowczych i 112
uzupełniających. Liczba wyroków na przysięgę wynosi tylko
V,7o wszystkich spraw załatwionych *j.
Przeszłoby to ramy naszego zadania, gdybyśmy chcieli
przedstawić także, w jaki sposób i ustawodawstwa innych
państw normują rzecz o przysiędze. Wspomnieć tylko na-
leży, że niektóre ustawodawstwa nie znają nawet przy przy-
siędze stanowczćj roty przysięgi, lecz dozwalają zamiast za-
przysiężenia roty przesłuchania przysięgającego pod przy-
sięgą. Tak n. p. odbiera się przysięgę stanowczą w Szko-
cyi (Habrasowskt str. 45) w ten sposób, że deferent prze
słachuje delata na audyencyi, wyznaczonćj do złożenia przy-
sięgi. Podczas tćj audyencyi może delat także sam dawać
wyjaśnienia, a sędzia prowadzący rozprawę może z urzędu
zadawać pytania, które wydają mu się być potrzebne do wy-
') Babbassowskt : I* c. str* 1 3. Fon także Zink : I e. L str. 548,
/Google
Digitized by ^
192
.^,
jaśnienia stanu rzeczy. Sąd moie nawet zarządzić powtór-
ne przesłuchanie; jeśli uwaia je za potrzebne do wyjaśnienia
stanu rzeczy.
W ten sam sposób odbiorą się przysięga w Szwajcaiyi
przed sądem związkowym (Habbassowskt str. 146^ i w nie-
których kantonach; jak n. p. w Genewie (L c. 148).
§.2.
O przesłaclianiu stron w sporze.
Z istoty stosunku cywilno prawnego wynika^ ie strony
prawami swemi cywilnemi mogą dowolnie rozrządzać. Dal-
szem następstwem tćj zasady jest; że i w sporach; których
przedmiotem są prawa cywilne stron, służą im te same prawa
wolnćj dyspozycyi przedmiotem sporu. W tćm prawie są one
tylko o tyle wiązane, o ile jest to koniecznom dla uporządko-
wanego toku procesu ; i o ile wykonywaniu tego prawa nie
sprzeciwiają się prawa przeciwnika.
Strony mają zupełną wolność w popieraniu procesu.
Rozpoczęcie procesu, jego przygotowanie i dalsze prowadze-
nie w granicach ustawą dozwolonych zawisło wyłącznie od
woli strou; o ile się rozchodzi o prawa, któremi strony wolno
rozrządzać mogą ').
Aby spór mógł się toczyć koniecznom jest współdzia-
łanie stron przed sądem. Przez zawarcie stosunku proceso-
wego '), który powstaje przez wytoczenie pozwu przez po-
^) Maxime des freien Processbetriebs der Parłeien, Cank-
stein: Dis rationellen Orundlagen des Civilprocess€S,
str. 173.
') Na oznaczenie niemieckiego wyrazu „ProcessrechtsterhdU"
niss^ nie utworzył się jeszcze odpowiedni polski wyraz. Uiy-
w^m na oznaczenie tego pojęcia wyrazu „stosunek proce-
sowa''. BOlow: Die Lehrevonden Processemreden.
Digitized by
Google
193
woda, przei przyjęcie go przez sędziego i przez wdanie się
w spór przez pozwanego, oświadczają strony nietylko, że
chcą, aby stosunek prawny, który pomiędzy niemi istnieje^
był rozstrzygnięty w drodze procesu, lecz przyjmują także •
na siebie obowiązek współdziałania w tym celU; aby umożli-
wić wydanie wyroku.
Strony są we własnym interesie obowiązane dostarczyć
sądowi tego materyałU; który jest koniecznym dla wyjaśnie-
nia stanu rzeczy i rozstrzygnienia sporu.
Łąeząc ten obowiązek stron z dwoma powyższemi zasa-
dami, dojść musimy do wyniku, że sędzia nie ma w zasadzie
prawa domagać się od stron, aby swe twierdzenia udowodniły,
strony mogą na uzasadnienie swych twierdzeń przytoczyć tyle
faktów i tyle dowodów, ile im się podoba, z drngićj jednak
strony może sędzia żądać, aby przytoczone przez strony fakta
były należycie wyjaśnione, i aby powołane przez nie środki
dowodowe były należycie użyte.
Z tego się okazuje, że sędzia nie może wprawdzie stron
nważać za środki do uzyskania dowodu, może on jednak przez
zadawanie stosownych pytań dążyć do wyświecenia stanu
rzeczy.
Przesłuchanie stron przez sędziego w procesie jest tćż
jednym z najważniejszych środków wyświecenia sprawy,
i gdzie tylko ustne postępowanie istnieje, było i jest prakty-
kowane M-
Zachodzi jednak pytanie, czy i stronom służy prawo
zadawać sobie wzajemnie pytania w sporze, w celu wymu-
szenia przyznania i uwolnienia się w ten sposób od dowodu ')
*) Bar: Recht und Beweis słr. 146.
*) HrrTEBiiAisR : Dos Fragereeht der Parieien im burgerli"
chen Yerfahren. Archiv f. civil. P'rax, Tum XXXIX,
str. 21%.
Wjds. ttosot T. zvin.
Digitized by
Google
194
Na tę oatatnią kwestyję różnie się zapatrywały ustawodaw-
stwa i różne tćż instytucyje procesualne powstały z biegiem
czasu, których celem było wymuszenie od przeciwnika przy-
znania ').
Już prawo rzymskie zna t. z. inŁerrogatianes in jurę *)
dla uchronienia powoda przed niekorzyściami pluspetitioms.
W przypadkach, w których dochodzenie praw powoda było
zawisłem od ziszczenia się pewnych warunków w osobie po-
zwanego, o których powód nie mógł mieć dokładnój wiado-
mości, dozwalał mu pretor zapytać się pozwanego o wyja-
śnienie tych okoliczności, n. p. jeśli się rozchodziło o dług
spadkowcy, o wyjaśnienie, w jakićj części pozwany dziedzi-
czy, lub przy acłio de pauperie^ czy jest właścicielem zwie-
rzęcia, które wyrządziło szkodę i t p.
Pozwany był w takim razie obowiązany odpowiedzieć
prawdę, albowiem, jeśli całkiem nie odpowiedział, przyjmo-
wano za prawdę ewentualność dla niego najniekorzystniejszą,
.jeśli tylko była prawdopodobną, a jeśli odpowiedział nie-
prawdę na niekorzyść powoda, przyjmowano za prawdę to,
eo powód twierdził.
Pozwany mógł prosić o zwłokę do odpowiedzi, a jeśli
się bez swćj winy omylił, mógł później swą odpowiedź spro-
stować.
Proces kanoniczny ') poleca stronom, aby cały matery-
jał procesowy rozłożyły na t. z. positionesy i aby po złożeniu
juramenti calumniae odpowiedziały sobie na wzajemne post-
łiones lub interrogationes. Strona mogła nawet żądać, cho-
ciażby sama nie postawiła positiones^ aby jćj przeciwnik
') Postanowienia różnych ustaw sądowych są przedstawione
w powyższćj rozprawie Mitterhaiera i w dziele Habbas-
sowsKiBGo: „IHe Parteienvernehmung eic.^.
■) Keller: Civilproces3, VI wyd. str. 269. Beth. Hollweo:
II, 550.
'; Zimmerhann: 1. c. str. 166. i nast. Orosb: Beweisiheorie
h str. 38; 71 i nast. i IL str. 213.
Digitized by
Google
195
był prze^ebany pod pr/ysięgą ^). Bówniei i sędzia może
zadawać stronom pytania w kaidem stadyum procesU; na
które strony maszą odpowiedzieć pod przysięgą. Niestawien-
nictwo na terminie; wyznaczonym do odpowiadzi na positio-
nes^ uważano za przyznanie (G. 2 in VP de confessis {2. 9).
Wetzell str. 630.).
W szczególniejszy sposób arządzonem jest jednak prze-
iłachanie pTzecivniika w procesie w ustawodawstwie francn-
skiem. Ordonnance z r. 1667 *) dozwala stronom^ zgodoie
z ówczesną praktyką^ dać się wzajemnie przesłuchać na sta-
nowcze fakta^ które muszą być ułożone w formie artykułów.
Przesłuchanie może nastąpić w każdym stanie procesu przed
sędzią procesowym^ lub przed sędzią przez niego delegowa-
nym, jeśli to tylko nastąpić może bez przewleczenia sprawy.
Je61i sędzia zarządzi przesłuchaniei natenczas doręcza
się przeciwnikowi odpis pytań, na które ma odpowiedzieć.
Przesłuchanie odbywa się w nieobecności strony, która
żądała przesłuchania i rozpoczyna się od odel^rania przysięgi od
przeciwnika mającego być przesłuchanym, który musi się sta-
wić osobiście bez adwokata. Sędzia przesłuchujący może
z urzędu zadawać stronie nowe pytania.
Jeśli strona, mająca być przesłuchaną, nie staje lub
odmawia odpowiedzi, natenczas należy uważać twierdzenia,
na które ma odpowiedzieć za prawdziwe.
Pomimo ostrćj krytyki jakiej doznała powyższa instytu-
cyja procesualna ') przyjęto ją także do kodexu postępowa-
nia sądowego z r. 1806.
') Świadkiem tego dawnego zwyczaju jest Pillius; Summa
de ordine judiciorum Pars Ilj §. 11. wydanie Beromanna
str. 31.
') Hasrassowsky : I. o. str. 1 i nast.
*) Habbassowskt : 1. c. str. 3. Mittermaibr: I. c. str. 289.
Digitized by
Google
196
PostaDOwienia kc»dexu postępowania^ odnoszące «ię do
tozój instjtircyi procesaaliiój (ait. 324 i naat.), są nastę-
b:
Każdej ze stron spór wiodących wolno żądać, aby jij
iwnik był przesłuchany na fakta stanowcze, o iłe się
uskutecznić bez przewleczenia sprawy.
Żądający przesłuchania przeciwnika, musi przedłożyć
ń pismo zawierające pytania, które mają być zadaae
iwnikowi, sąd biada ex offieio, czy przedłożone pytania
anowcze i rozstrzyga, czy interrocalorium dozwolić
)dmówić, bez poprzedniego przesłuchania przedwni-
Przed przesłudianiem doręcza się przeciwnikowi podaaie
|cego i wyrok dozwalający przesłuchania, niemnićj nchwa-
zaaozająca komisarza, mającego przedsięwziąńć prze-
tnie. Od tego wyroku służy przeciwnikowi 6rodek pra-
tipellacyi, który ma moc wstrzymującą. Ten sam śro-
prawny służy proszącemu, jeśli przesłucłiania odmó-
». W drngićj instaancyi odbywa się rozprawa kontrady-
3zna pomiędzy stronami ').
Komisarza, mającego przedsięwziąść przesłuchanie, mia-
(inrezydent, a je6łi miejsce zamieszkania przeciwnika jest
\g od siedziby sądu, natenczas może prezydent wezwać
osłuchanie prezydeiita sądu miejsca zamiesziŁania przeoi-
i, lab sędziego pokoju jego okręgu.
O przesłuchanie można prosić i podczas postępowania
igićj instancyi.
Pomiędzy przesłuchaniem i doręczeniem wyroku musi
)ć co najmniój 24 godzin. (Art. 329).
(niektóre sądy odmiennćj trzymają się praktyki, ol). Sghłimk :
1. c. II. str. 248.
Schłink: 1. c. IL str. 248.
Digitized by
Google
* 197
Jeśli {n^eciwnik ca ^yraaczon^ atidyenryi nie stanie,
natenczas należjr odrótoić, czy swą nieobecność jest w staaie
uspokwiedliwić lab nie. W pierwszym przypadkn wyznacza
si{ nową attdyencyę. (Art. 332, kod. fiost.).
Jefli zaś strena nie usprawiedliwi swego niestawien-
nictwa, lab tći stanąwszy, wzbrania się odpowiedzieć, na-
tencsas spisuje się w tdj mierze sumaryczny protokół, i fakta
w infterrogatarmm podane, będą mogły być uważane za spraw-
dzone. Ustawa (Art. 330) nie łączy więc z niestawiennic-
twem skutków przyznania, sąd nie musi faktów przytoczo-
nymi przez proszącego o przesłudianie uważać za prawdziwe;
zaleiy to od uznania sądu.
W myśl art 333 i 334 musi strona stawić się na audy-
jeiicyi) wyenaczonćj do przesłuchania, osobiście i bez adwo-
kata. Na zawarte w interrogatarium pytania winna odpo-
wiedzieć stanowczo i zwięźle, bez pdiwarzy lub wyrazów
krzywdzących przeciwnika, i bez pomocy jakichś pism.
To samo odnosi się do pytań, zadawanycłi przez sę-
dziego. Przesłuchanie odbywa się w nieobecności proszącego.
Po skończeniu przesłuchania odczytuje się spisany ze
streną protokół i wzywa się ją do oświadczenia, czy zawarte
w prcftokele odpowiedzi są zgodne z prawdą i czy przy nich
obstaje. Po ceem podpisuje protokół strona, komisarz i pisarz.
4Strona, chcąca zrobić użytek z zapytań, winna je ka-
zać wręczyć przedwmkowi ; zapytania nie mogą jednak być
przedmiotem pism z jednćj łub dmgićj strony. Proszącemu
o l^rzesłuchanłe wolno także ciekiem nie robić użytku z od-
powiedzi
I&stytocjfja przeiAuchania prsflcciwnika, nie znaflazła we
Francyi zwolenników. Przeciwnie ostro ją krytykowano '),
') Schumk: 1. c 8tr. 445. ELutRAssowsKy : l.'c. str. 6. Bab:
Itechł und BeweU, str. 148,
Digitized by
Google
198
twierdząc, ie instytucyja ta jest czędciój dla sramienia prze-
słuchanego szkodliwszą, niź dla proszącego pożyteczną. Po-
wodem powyższćj krytyki są bądź liczne kontrowerzye istnie-
jące tak w teoryi, jak w praktyce, co do poszczególnych
pytań, nasuwających się przy zastosowania powyższych po-
stanowień, bądź w tćm, że jedni aatorowie uważają przeshi*
chanie powyższe za środek do wymuszenia przyznań u prze-
ciwnika, drudzy zaś tylko za środek dla wyjaśnienia staną
rzeczy.
Dlatego tóż używają bardzo rzadko w praktyce powyż-
szego przesłuchania, a to tćm bardzićj, iż zastępuje je i tak
w zupełności prawo przysłagające sędziemu zarządzenia kał-
dój chwili osobistego stawienia się stron V* Art. 428 proc.
stanowi, że Trybunał handlowy będzie mógł we wszystkich
przypadkach nakazać nawet z urzędu^ aby strony wysłucha-
ne były osobiście na audyencyi, albo w izbie sądowój, a je-
śli zajdzie prawna przeszkoda wyznaczyć jednego z sędziów,
albo nawet sędziego pokoju dla ich przesłuchania.
Przesłuchanie stron przez sąd orzekający zna tóż usta-
wa sądowa niemiecka, stanowiąc w §. 132, że sąd może za-
rządzić osobiste stawienie się strony przed sądem, celem wy-
jaśnienia stanu rzeczy '). §§, 127 i nast. zawierają zaś po-
stanowienia, w jaki sposób sąd ma wpływać na strony, aby
sprawa podczas ustnćj rozprawy była należycie wyjaśnioną.
Projekty austryjackie nie jednako zapatrywi^ się na
istotę prawną przesłuchania stron w sporze.
Referenten Entwurf z r. 1 866 (§§. 126 — 137) nadaje
sądowi nietylko obszerne prawo wypytywania stron, w celu
wyjaśnienia sprawy, lecz nadto dozwala sądowi, jeśli to nwa-
>) Sohłik: 1. c. str. 238. Harrassowski : I. o. str. 7. Art
119 kod. post.
*) Ob. Materialien zu den Rechłsjustizgesetaen , herausgc-
geben von C. Hahn, str. 564 i nast.
Digitized by
Google
199
ia za stosowne, zawezwać stronę osobiście do sądu, w celn
zadawania jćj pytań. Jedli strona nie odpowie na zadane
sobie pytanie, lab nie stanowczo, należy rzecz uważać tak,
jak gdyby odpowiedź była wypadła w sposób korzystniejszy
dla przeciwnika. Ten przepis należy stosować także wtedy,
jedli strona zawezwana do sądu w celu zadawania jćj pytań
nie staje bez dostatecznych powodów, a pytanie, które miało
być stronie zadane, udzielono jćj już wpierw na pidmie.
Podobne postanowienia zawićra projekt rządowy z r.
1867, (§§. 131—139) a §. 135 zawićra identyczne postano-
wienie z §. 136 powyższego projektu, iż jeśli strona, którćj
mają być zadawane pytania, nie może stanąć na rozprawie
z powodu zachodzącój przeszkody, lub tćż stawienie się jćj
byłoby połączone z szczególnemi trudnościami z powodu da-
lekiego miejsca zamieszkania, natenczas można poruczyć jćj
przesłuclianie jednemu z członków sądu procesowego lub
sądowi jćj miejsca zamieszkania. W tym przypadka winno być
pytanie, zadać się mające stronie, zamieszczone w uchwale są-
dowćj i udzielone stronie przy wezwaniu na piśmie ; sędzia
pytający się może jednak zadawać i inne|;p3rtania, które
uważa za potrzebne do uzupełnienia lub wyjaśnienia odpo-
wiedzi, którą strona dbła.
We wszystkich przypadkach należy wezwać także stro-
nę przeciwną na audyencyją wyznaczoną celem przesłuchania
strony.
Dokładnićj niż t. z. Beferenttntwurf określa pro-
jekt z r. 1867 skutki połączone z odmówieniem odpo-
wiedzi, lub z niedokładną odpowiedzią stanowiącw §. 136,
iź^ jeśli strona nie odpowie na zadane sobie pytanie,
lub nie w sposób stanowczy, a to bez podania uzasadnio-
nych powodów, natenczas należy uważać rzecz tak, jak
gdyby odpowiedź wypadła bjła w sposób korzystniejszy
dla przeciwnika, a o nastąpieniu tego skutku należy orzec
osobną nchwałą, chyba że natyclmiiast zapadnie orzeczenie
w sprawie samćj, lub tćż rezolucyja dopuszczająca dowód*
Digitized by
Google
200
Te 8&me skutki następiiją na wniosek pneeiwnika^ je&łi
strona zawezwana celem osobistego przesłuchania nie stąye
bez podania dostatecznych powodów, a pytanie zadać się
mające udzielono jćj już wpierw na piimie; strona mesta-
wająea może jednak prosić o przywrócenie do pierwotnego
stanu. >
Projekt z r. 1870 zawićra te same postanowienia w §§.
134—137 z małą zmianą w §. 136.
Ten sposób przesłuchania strony zbliża się do przęsłu-
cliania na wniosek przeciwnika, używanego w nstawie fraa-
cuskićj, jest jednak bardzićj przykry dla strony przesłuclia
nćj z powodu kategorycznego określenia skutków, pirfąezo-
nych z odmówieniem odpowiedzi, względnie z niestanowezą
odpowiedzią.
Inaczćj zapatruje się na tę rzecz projekt z r. 1876 (§§.
207—209 i 213— 214>. Ten projekt nie dozwakk zawezwa-
nia strony przed sąd^ w celu zadawania jćj pytań. Pobadki
projektu wychodzą z zapatrywania, że zmuszanie stron do
osobistego stawienia się w przypuszczeniu, że dadzą się na-
kłonić do przyznania, lab że będzie można przez zadawanie
pytań stronom wybadać prawdę nawet wbrew ich woli, nie
odpowiada zasadom postępowania sądowego. Oel powyższy
da się tylko osiągnąć w poetępowantn dowodowem.
Celem przeduchania stron w toku rozprawy jest według
tego projektu, aby sędzia mógł przekonać się, jaką jest wła-
ściwa treść tego, co strony w sporze twierdziły.
Tego słusznego zapatrywania trzyma się także projekt
z r. 1881, który zawiera w §§. 213 i 2U właściwe postano-
wienia o prawie przewodniczącego i członków Trybuni^
zadawania stronom pytań, tudzież o prawie stron do wziye-
mnego pytania się.
Nasze obecnie obowiązujące ustawodawstwo dozwala
przesłuchania stron przez sędziego w postępowania natpóm,
Digitized by
Google
201
snmaiyczneiD, w sprawach małżeńskich; w postępowaniu pro-
wizoiyjalnem i drobiazgowem ').
Przesłachania strony na wniosek przeciwnika nie zna
ani nstawa sądowa niemiecka^ ani nasz projekt, ani nasze
obecnie obowiązujące ustawodawstwo, i w ogóle jest ta in-
st]rtucyja znaną prawie wyłącznie w ustawodawstwie francu-
akiem i w ustawodawstwach pokrewnych.
Przesłuchanie strony na wniosek przeciwnika nie da się
tćł ani ze stanowiska praktycznego, ani ze stanowiska teo.
retycznego usprawiedliwić.
Przesłuchanie może mieć dwojaki cel: albo wyjaśnienia
sprawy, albo tói wymuszenia przyznania. Cel wyjadnienia
stanu sprawy jest ze stanowiska teoretycznego dopuszczalny,
lecz do tego celu można dojść już przez przesłuchanie strony
przez sędziego, nie potrzebując licznych formalności, z jakie-
mi połączone jest przesłuchanie przeciwnika w procesie fran-
caskim.
Cel wymuszenia przyznania nie da się osiągnąć przez
przesłnclianie przeciwnika, albowiem niemożna go przymusić
do zeznania prawdy. Słusznie wprawdzie twierdzi Mitter-
icAiER '), iż moralną podstawą, na którćj opierać się ma pro-
ces cywilny, winien być obowiązek stron do zeznawania praw-
dy przed sądetn. Każda ustawa sądowa musi wychodzić ze
zidotenia^ że strony są obowiązane zeznawać przed sądem
prawdę '), obowiązek ten nie da się jednak wymusić. Środ-
') §- 20 powsz. ust sąd. §. 21 ust sąd. gal. §. 8 dekr.
nadw. z 24 Października 1845 r. Nr. 906. Zb. u. s. §. 2
d. n. z 23 Sierpnia 1819 r. Nr. 1595. Zb. u. s. §. 6 ces.
post z 27 Pażdzier. 1849 r. Nr. 12. Dz. u. p. §. 20
ust z 27 Kwietnia 1873 r. Nr. 66 Dz. u. p.
*) Arehiv. 1. c. str. 296.
') §. 131. proj. austr. z r. 1867, §. 132 proj. z r. 1870,
§. 208 proj. z r. 1876 i §. 208 proj. z r. 1881 stono-
wią, że strony winny fakta, uzasadniające ich żądanie, przed-
stawić zgodnie z prawdą,
wjds. iiflMCi T. zvnŁ 26
Digitized by
Google
202
kami, które mogłyby stroaę nakłonić do zeznawania, mogły-
by być kary porządkowe, przysięga, i fikcyja przyznania
na przypadek odmówienia zeznania. Środki te są jednak
niedostateczne. Kary porządkowe i fikcyja przyznania mo-
głyby tylko nakłonić stronę do zeznawania, lecz nigdy nie-
mogłyby jej przymusić do zeznawania prawdy.
Przymuszanie zaś przeciwnika do zeznawania pod przy-
sięgą jest przesłachaniem strony jako świadka, o którćm po-
niżćj będzie mowa. Takie przesłuchanie byłoby najprzy-
krzejszą torturą duchową, ktorćj strona musiałaby się pod*
dać na wniosek przeciwnika, Strona przesłuchana musiałaby
wbrew wszelkim zasadom procesu o ciężarze dowodu dostar-
czać przeciwnikowi w sporze dowodów z swych własnych
zaprzysiężonych zeznań. Takiemu przesłuchaniu nie można pod-
dawać strony, albowiem sprzeciwiałoby się to zasadzie swo-
bodnćj rozprawy stron przed sądem, i istocie stosunku procesowe-
go, wktórym strony winny wprawdzie umożliwić sobie wzaje-
mnie prowadzenie sporu, lecz żadna nie jest obowiązaną uła-
twiać przeciwnikowi prowadzenia sporu przez dostarczanie
mu dowodów, lub przez uwolnienie go od obowiązku dowo-
dzenia.
Tym samym zasadom procesu cywilnego sprzeciwia się
także przesłuchanie strony bez przysięgi na witiosek przeci-
wnika, a nadto nie doprowadza do pożądanego celu, albo-
wiem strona, nie będąc niczem zmuszoną do zeznawania
prawdy, znajdzie z łatwością na każde pytanie wymijającą
odpowiedź, z którćj strona prosząca o przesłuchanie żadnćj
nie będzie mieć korzyści.
Jedynie właściwćm jest więc tylko przesłuchanie stron
w sporze przez sędziego, które używane umiejętnie niejako
środek inkwizycyi, lecz jako środek do wyjaśnienia sprawy %
może doprowadzić do najlepszych rezultatów.
l
') Wach: Yortrdge str. 64.
Digitized by
Google
203
§.3.
O przesłnchanin stron jako świadków.
Na całkiem odmiennych zasadach od instytucyj proces-
saalnych, które dotąd poznaliśmy, polega przesłuchanie stron
jako świadków.
Wedłng naszych zapatrywań , różni się świadek zasa-
dniczo od strony. Strona prowadzi spór, jest jego podmio-
tem , świadek jest środkiem dowodowym, osobą różną od stro-
ny spór wiodąećj, a jeśli jego zeznania mają zasługiwać na
wiarę, musi on nie być w sporze interesowanym *). Z dru-
gićj strony nie mają wedłag zasad naszego procesn zeznania
strony, wypowiedziane na jćj korzyść, dla dowodn znaczenia.
Inaczćj się zapatruje na tę rzecz ustawodawstwo an-
gielskie, dozwalając stronom zeznawać we własnćj sprawie
w charakterze świadka. Instytucyja przesłuchania stron jako
świadków nie jest jednak znaną dawnemu ustawodawstwu
angielskiemu, lecz zaprowadzoną została dopićro w bieżącćm
stuleciu. Gdy więc ta instytucyja zawdzięcza swój początek
AngKi, musimy się nieco zastanowić nad odnośnemi postano-
wieniami ustaw angielskich !).
Prawo angielskie nie zna przysięgi stanowczćj. Przy-
sięga jest jednak używaną w procesie, lecz w formie ciekiem
odrębnój, tylko ustawodawstwu angielskiemu właściwćj, a mia-
nowicie :
1) Strona, mająca prowadzić dowód, może wystawić pi-
semne świadectwo na fakta potrzebujące dowodu i takowe
zapnysiądz. Jest to t. z. affidaviL Affidawit jest aktem
V Wetzełł: str. 206.
*) Przedstawienie instytucyl przesłuchania stron jako świad-
ków w Anglii i Ameryce opiera się na wyż cytowanem
dziele Harrassowskiego str. 28 i nast
Digitized by
Google
204
nłożouym zwykle przez adwo^cuta a przez stroaę zaprzysię-
żonym. Na jego nłoienie nie ma ani sąd^ ani przeciwnik
w sporze żadnego wpływn. W affidayit należy podać fakta
potrzebne do uzasadnienia żądania w odrębnych ustępach.
Jeśli w affidayit chodzi o fakta znane wystawcy tego dokn-
menta z własnego spostrzeżenia, natenczas mnsi być w niem
poświadczona prawdziwość tychże faktów. Jeśli zaś fakta
w affidayit podane nie są znane wystawcy z własnego spo-
strzeżenia, natenczas winien podać źródła swój wiadoBioiei
a nadto zapewnić, że o prawdziwości tychże faktów jest
przeświadczony.
Affidayit podpisuje wystawca i zaprzysięga przed or-
ganem upoważnionym do odbierania tego rodzaju przysiąg,
który działa jako komisarz sądowy. Ten fnakcyonaryusz
nie wdaje się jednak w ocenienie treści affidayit, lecz odbiera
tylko przysięgę i poświadcza odbiór na samćm affidayit, któ-
re strona póżoićj do odnośnego podania sądowego jako śro-
dek dowodowy dołącza.
Affidayit jest potrzebne we wszystkich przypadkach,
w których sąd ma coś rozstrzygnąć lub zarządzić ł>ez prze-
słuchania przeciwnika. Jeśli przeciwnik żąda zmiany takićj
uchwały sądowćj, winien faktyczne podstawy swego żądania
również przez affidayit udowodnić.
W postępowaniu przed sądami słuszności {court of eąmitjf)
dopuszczano affidayit także w postępowaniu spomem jako
środek dowodowy faktycznych twierdzeń stron, co ma obe-*
cnie zastosowanie także w postępowaniu przed najwyższym
Trybunałem, który powstał wskutek połączenia sądów du-
szności z sądami prawa powszechnego. W postępowaniu
przed Trybunałem najwyższym pozostawionem jest uznaniu
sędziego, czy jakiś fakt może być udowodniony przez affi-
dayit, a nadto może przeciwnik strony prowadBąo^ij dowód
żądać, aby wystawca affidayit był przesłuchany w sposób
krzyżowy.
Digitized by
Google
205
Jeszcae bardziój rozpowszechnione jest używanie affi-
dayit6w w sporach prostych^ w których się rozchodzi o wie
rzytelno6ei pieniężne, pochodzące z tytała obligatoryjnego.
W tego rodzaju sporach może sędzia skazać przeciwnika,
jeśli powód udowodni przez affidayit tytuł swój wierzytelno-
ści a zarazem zapewni, że wedhig jego wiedzy niema pozwa-
ny powoda bronienia się, i to nawet pomimo oświadczenia
przeciwnika, iż wdaje się w spór, chyba, że pozwany prze-
kona sędadego również przez affidayit, lub w inny sposób, że
ma duszny powód bronienia się.
2) Prawo angielskie dozwala dalój przesłuchania prze-
ciwnika pod przysięgą na żądanie strony. W szczególności
mógł powód w sporach należących do zakresu działania są-
dów słuszności żądać, aby przeciwnik na ułożone przez po-
woda pytania odpowiedział pod przysięgą przed organem
do tego upoważnionym. W dawnych czasach mógł przeci-
wnik odmawiający odpowiedzi być do tego zmuszonym are-
sztem, póżnićj jednak wyrobiło się w praktyce zapatrywanie,
że odmówienie odpowiedzi znaczy tyle, co przyznanie.
Przeciwnik odpowiadał na powyższe pytania, przedkła-
dając wyznaczonemu do przesłuchania organowi odpowiedź
gotową na piśmie, którą następnie zaprzysięgał.
W sądach słuszności można było wywrzeć jeszcze wię-
kssKj przymus na przeciwnika.
Strona, która chciała się bronić w sporze, była obo-
wiązaną* zeznać wszystko pod przysięgą, co o faktach przy-
toczonych dla uzasadnienia roszczeń pozwu wie, myśli, lub
mniema, tudzież wydać wszystkie dokumenty odnoszące się
do roszczeń pozwu.
Póżnićj dozwolono także w postępowaniu przed sądami
prawa pospolitego stronom zadawać sobie pytania co do istnie-
nia dokumentów, na które przeciwnik musi^d pod przysięgą
odpowiadać. Tak pytania, jakotćż pisemna odpowiedź mu-
9<ą być poparte przess affidayit.
Digitized by
Google
1
206
3) Powyższe dwa sposoby używania przysięgi w pro-
cesie były jaż używane w dawniejszćm prawie angielskiem,
a gdy w przytoczonych postanowieniach przebija się dążność
uważania zeznań strony złożonych pod przysięgą na równi
z zeznaniami ńwiadka^ przeto było już ułatwione przejście
do formalnego przesłuchania strony jako świadka.
Pierwszy początek tój instytucyi znajdujemy w sądach
duchownych i w sądach admiralicyi, które trzymając się pra-
wa rzymskiego i kanonicznego nie mogły uważać dowodu
z jednego świadka za dowód zupełny. Otóż dła uzupełnie-
nia tego niezupełnego dowodu, przesłuchiwały te sądy stronę,
która ofiarowała niezupełny dowód, pod przysięgą jako
świadka. To przesłuchanie zastępowało miejsce przysięgi
uzupełniającój. •
Prawnicy angielscy występowali przeciw tój praktyce
twierdząc, że nikt nie może składać świadectwa we własnćj
sprawie. Tćj ostatnićj zasady trzymało się ustawodawstwo
angielskie nawet wtedy, gdy zniesiono ustawy określające,
kto jako świadek może być/ przesłuchany, i gdy dopuszczano
nawet takich świadków, którzy z wyniku sporu spodziewali
się korzyści lab szkody.
Od tych postanowień było już łatwe przejście do prze-
słuchania stron jako świadków. I w istocie zaprowadzono
ten środek dowodowy w postępowaniu przed sądami hrab-
skiemi ustawą o ściąganiu drobnych długów {9 et 10. Yid.
cap. 93 et 83) '). W tćm postępowaniu wolno było każdćj
stronie żądać, aby albo sama była przesłuchaną pod przy-
sięgą albo jćj przeciwnik.
Wreszcie w r. 1851 przyjęto zasadę, że strony są zdol-
ne do składania świadectwa we własnój sprawie, i że pod-
*) Ob. ROttimann: Der engJische Cwil-Prore^is, str. 242.
§. 83.
Digitized by
Google
207
legają przymusowi składania świadectwa ( Z^ z 15. Vict.cap, 99).
Istniejące wówczas ograniczenia tćj zasady zniesiono
póioićj tak, że obecnie stoją strony pod względem zdolno-
ści Awiadczenia i pod względem prawa odmówienia świadec-
twa na równi z innymi świadkami.
Przesłuchanie stron jako świadków zaprowadzono w Szko-
cyi ustawą z 9 Maja 1853 r. (2^. Vict. cap. 20), nie zniesiono
jednak tą ustawą używanój w Szkocyi przysięgi stanowczój.
W Stanach zjednoczonych północnej Ameryki, a w szcze-
gólności w Nowym Yorku jest tak przedkładanie affidayit,
jakoteż przesłuchanie stron jako świadków w używaniu.
Każda strona, która dołącza do swoich pism proceso-
wych affidayit zmusza przez to swego przeciwnika do przed-
kładania również takiego affidayit przy swoich pismach. Ko-
missyja układająca projekt procedury wychodziła nawet z za-
patrywania, że jest rzeczą bezwzględnie niedopuszczalną, aby
strona w procesie coś twierdziła, czego nie mogłaby zaprzy-
siądz.
Obecnie obowiązująca w Nowym Yorku ustawa sądo-
wa uważa przesłuclianie stron jako świadków za środek do-
wodowy odrębny od dowodu ze świadków.
Każda strona, a jeśli występują spólnicy sporu, może
każdy spólnik żądać, aby przeciwnik był przesłuchany pod
przysięgą jako świadek. Jeśli kilku spólników sporu pozo-
staje do siebie w takim stosunku, iż są od siebie niezawiśli
pod względem swego prawnego położenia, natenczas może
każdy z nich żądać przesłuchania innych spólników.
Dowód z przesłuchania siebie samej jako świadka mo-
że ofiarować tylko ta strona, która była już sama przesłu-
chaną na wniosek przeciwnika jako świadek, lub tćż którćj
spólnik w ten sam sposób był przesłuchany.
Zresztą stoją strony pod względem cytacyi, prawa od-
mówienia świadectwa, przesłuchania, i ocenienia wiarogodno-
śei zeznań na równi z innymi świadkami.
Digitized by
Google
208
Odmówienie składania świadectwa ma ten skatek^ ie
oświadczenia strony, mającćj być przesłuchaną jako świadek,
złożone w pismach procesowych w przedmiocie faktów, ma-
jących być przedmiotem przesłuchania, wykreślają się z tych-
że pism, a nadto nakłada się na stronę stosowna kara.
Postanowienia o przesłachania stron jako świadków
bywają stosowane tatLże do przesłuchania osób, które nie
będąc stroną, są w sporze bezpośrednio interesowane.
Instytucyja przesłuchania stron jako świadków znalazła
w Niemczech licznych zwolenników i przeciwników.
Pierwszy pisał o tćj instytncyi Mittermaier (w Archir.
f. cml. Praxis T. 35j str. 137 i nast) i oświadczył, iż cho-
ciaż przesłuchanie stron jako świadków ma zdaniem prawai-
ków i praktyków angielskich wielkie zalety i w Anglii było
błogiem w swych skutkach, to jednak nie może on zalecić
wprowadzenia tćj instytucyi w Niemczech. Na poparcie swe-
go zdania przytacza 9 powędów, które odnoszą się przewa-
żnie do ustawodawstwa angielskiego.
Do zwolenników przesłuchania stron jako świadków na-
leży: Głaser (w dwóch wyż powołanych rozprawach: „Ge-
genwart und Zukunft des Haupłeides i Die Lehre vcm Haupt-
dd im Enłwurfe der ChUprocessordnung)^ Bab (w diiele:
Rechł und Beweis im Zivilprocesse^ w Outachten des achien
deutsehen Jurisłentages ^ wreszcie w Zeitschrift fur das
Privał und off. Eechł der Oegenwart Tom IV. str. 610),
Gannstein (GruncUagenj str. 45, not 8; Lehrbuch, 11^
408), Habrassowskt (1. c. str. 358), Łippmank (w dEieł-
ku jyUeber den normirien Eid. Berlin, 1874 r.^ Dr. Au-
gust Bałasits '), nieznajomy autor dzieła p«t: f^Studim
^) O dowodzie z wysłachania stron jako świadków. (Prawnik
z r. 1874 Nr. 1, 2, 3, 21, 23, i 25).
Digitized by
Google
209
Reform des oeslerreichisrhen Chilprocesses^ y (str. 27 i nast.)
polemizaje z komisjją; układającą projekt do ustawy sądo-
wćj niemieckićj i iuni.
Do przeciwników naszćj instytucyi zaś należy Oster-
ŁOH {GuiadUen uber den norddeułschen Eniwurfj str. 117).
ScHMrrr {Outachten des 8 dęułschen JurisientageSy str. 39).
Wach (KrUische Yinteljahesschnłł, T. XIV sir. 365 i nast.
i Vorirdg€%\x. 162). HEUSLEBfZ>/e Orundlagen des Brweisrechtes
w Archiv. f. civ. Prax. T. 62, str. 303) i Wendt (Beweis und
BeweismUiel, tamże T. 63, str. 270).
W drodze ustawodawczćj zaprowadzonćm zostało prze-
slnclianie stron jako świadków w Austryi w postępowaniu
w sprawach drobiazgowych ustawą z d. 27 Kwietnia 1873 r.
Pobudki tćj ustawy wskazują na wielkie braki przysięgi sta-
nowczój i wyrażają przekonanie, że wszystkie te braki będą
uannięte przez zaprowadzenie przesłuchania stron jako świad-
kóWy zarazem zbijają zarzuty, podj^oszone w teoryi przeciw-
ko przesłuchaniu stron jako świadków. W izbie deputowa-
nych nie było nad zaprowadzeniem przesłuchania stron jako
świadków debaty. Sprawozdawca Dr. Demel wspomniał tyl-
ko, ii ten nowy środek dowodowy jest już zaprowadzony
w ZtlriebUy w Anglii i w Ameryce północnój, że tamtejsi
praktycy instytucyę powyższą bardzo chwalą, że wreszcie
taż instytucyja przyczynia się do wykrycia prawdy matery-
jalnójy poczem zalecił zaprowadzenie tego środka dowodowe-
go w postępowaniu drobiazgowem. Izba przyjęła tćż §§. 53
do 65 ustawy o postępowaniu w sprawach drobiazgowych
wedłag wniosku sprawozdawcy.
W projekcie z r. 1876 jest również przesłuchanie stron
jako świadk<)w przyjęte zamiast przysięgi stanowczćj ') (§§.
Ul do 420). Pobudki do tych §§ fów są krótkie; odwołują
^) Odnośne postanowienia omówił Bar w Zeitschrift /. d.
Priv. u. o/f. Recht d. Oegenwart T. IV str. 610 i nast.
Wyda. ilu0ft T. ZYITL 27
Digitized by
Google
210
lo pobudek ustavvy o postępowaniu w sprawach drobiaz-
^ch i podnoszą, że doświadczenia, które przez ten krótki
ńąs^ czasu zrobiono w postępowaniu w sprawach dro-
gowych, są tego rodzaju, iż z znpełnóm zaspokojeniem
la się oświadczyć za zatrzymaniem .przesłuchania stron
świadków w procesie cywilnym, tak że nie ma potrzeby
acać do przysięgi stanowczój. Motywa rozbierają tylko
igółowiój przypadek przesłuchania pod przysięgą zastęp-
osób prawniczych i spólników sporu.
Projekt z r. 1881 jest poprawnera i uzupełnionem wy-
)m projektu z r. 1876 i zawiera o przesłuchaniu stron
świadków w §§. 413 do 423 te same postano wienia, co
kt z r. 1876 z małemi poprawkami. Również i pobudki
same, jakie zawiera projekt z r. 1876 z tą różnicą, iż
^iają bliżój postanowienia zawarte w §§. 417 i 423
ktu, z których pierwsze rozwiązuje pytanie, która ze
ma być w zasadzie pierwsza przesłuchana pod przy-
, drugie zaś określa wpływ śmierci strony, ofiarującćj
d z przesłuchania siebie jako świadka, na ten dowód,
śmierć przed przesłuchaniem nastąpiła.
Jednćm słowem pobudki projektów z r. 1876 i 1881
ają za pewnika iż przesłuchanie stron jako świadków
edynym właściwym sposobem użycia przysięgi stron jako
a dowodowego w procesie.
Inaczćj się rzecz miała w Niemczech.
Już niemiecki Juristentag postanowił na swćm ósmćm
,niu, po nader wyczerpującćj dyskusyi, 16 głosami prze-
[3, iż nie można zalecić zaprowadzenia przesłuchania
oświadczając się za zaprowadzeniem przesłuchania stron
jako świadków. Przeciw tój instytucyi oświadczył się zaś
autor artykułu p. t.: „Bemerkungen mm Entwurfe der
oesłerreichischen Civilprocessordnung^ w Zetisch, f. No*
tariat u. freiwillige Gerichłsbarkeił in Oesłerreich z r,
1879 Nr. 15—17.
Digitized by
Google
211
stron jako świadków *). Przeciw przesłuchaDia stron jako
świadków oświadczyła się tóż północno-niemiecka komisyja
dla nłożenia projektn nstawy sądowój. Toż samo czynią po-
budki nowćj niemieckiój ustawy sądowój ').
Podczas obrad komissyi niemieckiój Kady państwa nad
projektem ustawy sądowój, uczynił deputowany Reichens-
PESGER wniosek; aby zamiast przysięgi stanowczój przyjąć
do ustawy przesłuclianie stron jako świadków. Za tym wnio-
skiem oświadczył się jednak tyiko MarquabdseN; a przeciw-
ko wnioskowi byli Steuckmann, Bahr, Schwarze, Amsberg,
Hauser i Gneist. Wniosek Reichenpergera upadł tćź w ko-
inissyiy albowiem tylko siedm głosów było za nim, reszta
komissyi przeciw niemu ').
Zastanówmy się teraz nad zaletami i wadami przesłu-
chania stron jako świadków w porównaniu z przysięgą sta-
nowczą:
I). Jako pierwszą zaletę przesłuchania stron jako świad-
ków podnoszą wszyscy, iż unika się przez zaprowadzenie
tćj instytncyi wszystkich trudności, które się nasuwają przy
przysiędze stanowczój *). Nie ulega kwestyi, iż przez prze-
słuchanie stron jako świadków upraszcza się rzecz o przysię-
dze stron, i że unika się tym sposobem wielu wad przysięgi
stano wczój.
Przedewszystkićm odpada wyrok warunkowy i rota
przysięgi, co jest jedną z największych zalet przesłuchania
stron jako świadków. Sędzia jest w stanie wypytać się stro-
nę o źródło wiedzy, może przekonać się, czy strona rzecz
^) Yerhandlungen des achten deutschen Juristentages. T. IL
8tr. 316.
*) wydanie Hahna str. 330.
*) wydanie Hahna str. 652 i nast.
*) Bar : w Yerhandl. d. 8. d. Juristentages. T. 1. str. 33 .
• Ołaseb: kleine Schriften str. 134 — 160 i nast
Digitized by
Google
212
całą nalciycto pojmuje, zwrócić jćj uwa^ na okoliczności
stano wc^iC; a co Dajwainiejfisa: ustaje tfudaość ułoAeuia roty
przysięgły ustaje w^tpli^ość, o ile w rocie zamieAcić teożUft
słowa, mające prawnicze znaczenie; i sędzia nie potrzebaje
czynić swego orzeczenia zawisłem od oI^olieznoAci , mającój
dopićro nastąpić; lecz wydaje wyrok bezwarunkowy po thsL-
danin całćj sprawy.
Rota przysięgi ma tę jedyną zaletę, iż są w nićj joA
sformułowane fakta stanowcze; które strona ma przysięgą
stwierdzić. W ten sposób ułatwia sędzia stronie skupienie
uwagi na okoliczności stanowczC; i każe jćj się tem samem
zastanowić; czy z czysteni sumieniem może na nie przysi^fę
złożj^ć. Eto miał często sposobność słuchania świadków,
mógł się przekonać; jak rzadko znajdzie się osoba, która
jest w stanie zwięźle i jasno opowiedzieć to^ co ma zeenli-
wać; ile trudu kosztuje czasem sędziego zauim jest w stanie
wydostać ze świadka prawdę; i zanim jest w stanie zebrać
jego opowiadania w jedną całość. Te same trudności nasu-
nąć się muszą przy przesłuchaniu stron jako świadków i to
jeszcze w wyższym stopniu, albowiem świadek zeznaje na
fakta dla niego zwykle obojętne; strona zaś zeznaje we wła*
snej sprawiC; a chociaż przy przesłuchaniu nie wie jeszcse
z pewnością, (jak to ma miejsce przy wyroku warunkowym),
jakie skutki będzie miało złożenie przez nią, lub nie złoże-
nie świadectwa; to jednak nie trudno ich się domyśleć może ;
co więks^U; właśnie nieświadomość skutków może pobudzić
stronę do tem większćj bojażni i ostrożności w swych zezna-
niach i łatwo stać się może dla nićj powodem zatajenia lub
przekręcenia prawdy.
Z tych kilku uwag okazuje się, jak ważnem jest zada-
nie sędziego przy przesłuchaniu stron jako świadkóW; i że
nie bez podstawy jest obawa tych prawaikó^; którzy mnie-
mają, że przy przesłuchaniu stron jako świadków łatwićj
Digitized by
Google
213
nioic być popeiniou^ni krzy>voprzy8ic4wo uiż przy przysię-
dze «tatK)Wt!KĆj ').
Dalszą zaletą przeelachania stron jako świadków jest,
ie nmka się przysięgi mniemaDia (iuramentum crcduUtaiis).
Czernie jest w istocie ta przysięga ? Nie jest ona przysięgą
niewiadomościy złożoną na facia alieiMy bo taka przysięga nie
mogłaby mieć w procesie żadnego znaczenia, Z tego^ że
strona o czemd nie wie> czego z własnego spostrzeżenia wie-
dzieć nie mogła, nie można jeszcze żadnych wyprowadzać
wniosków. Fakt, mający być zaprzysiężonym, mógł poniimo
to nastąpić, chociaż strona o nim nie wie.
Przysięga mniemania nie jest więc niczćm innem, jak
tylko zaprzysiężonym przez stronę wnioskiem, wyprowadzo-
nym ptzez nią z różnych jćj wiadomych okoliczności, które
wzbudziły w niój przekonanie, że fakt jakiś nastąpił lub nie
nastąpił. Strona staje się przy przysiędze mniemania nieja-
ko sędzią we własnćj sprawie '), ona sama czyni wnioski na
podetamie faktów przez nią stwierdzonych. Sędzia nie może
zbadać, w jaki sposób strona doszła do przekonania o praw-
dziwości Inb nieprawdziwości faktu, mającego być zaprzysię-
żonym, lecz musi poprzestać na jćj przysiędze. O wiele więc
lepsią jest rzeczą, jeśli strona ppda sędziemu pod przysięgą
te okoliczności, z których wnosi o prawdziwości lub niepraw-
dziwości jakiegoś faktu, i da sędziemu tćm samćm możność
*) MiTTjfiBMAiER ; W Arch. /. civ. Prax. Tom. 35. str. 139.
Przeciwnego zdania są: Bar Verh, 8 Juristen, T. I, str.
34 i Rechi u. Betceis str. 152. Głaser: kleiue Schrift.
str. 170.
'; Mylnie twierdzi Lippmanm „Uebrr den normirłen Eid^
str. 10, jakoby strona przy przysiędze stanowczćj była sę-
dzią we własnćj sprawie, strona stwierdza bowiem przysię-
gą tylko prawdziwość , względnie nieprawdziwość jakiegoś
faktu stanowczego, od którego udowodnienia zawisł wynik
• sporu.
Digitized by
Goosle
214
osądzenia, czy dowód ze zbiega opowiedzianych przez nią
okoliczności się udał Inb nie ndał *j. Dla strony skmpala-
tnćj będzie bardziój pożądanym, jedli zrzuci w ten sposób
ze siebie odpowiedzialność za wnioski, przez siebie wypro-
wadzone, a stronę nieskmpulatna można poddać w ten spo-
sób ścislćj kontroli.
I tutaj jednak okazuje się, jak tmdnćm jest zadanie
sęriziego przy przesłuchania stron jako świadków.
Inne wątpliwości, nasuwające się przy przysiędze sta-
uowczćj, nasuwają się także przy przesłuchaniu stron jako
świadków. I przy przesłuchaniu nasuwają się kwestjjerczy
przesłuchać pod przysięgą wszystkich spólników spora, czy
tylko niektórych, czy wszystkich zastępców osoby prawniczej,
czy tylko niektórych, jakie skutki pociąga za sobą złożenie,
względnie niezłożeoie przysięgi przez jednego spólnika na
prawa drugich i t. d. Projekt z r. 1881 pozostawia rozwią-
zanie wszystkich tych kwestyi uznaniu sędziego (§§. 415 i
416). I przy przesłuchania stron jako świadków nasuwa się
pytanie, czy przesłuchać osobę pod opieką zostającą, czy jój
prawnego zastępcę, czy krydataryusza, czy też zarządcę ma-
sy. Projekt z r. 1881 (§. 415J i ustawa o postępowania
w prawach drobiazgowych (§. 64) pozostawia rozwiązanie
i tćj kwest} i uznaniu sędziego. Rozwiązanie takie jest bez-
sprzecznie najłatwiejsze, sądzę jednak, że trudności powyż-
sze można ominąć także przy przysiędze stanowczćj przez
właściwe postanowienia ustawowe, n. p. te, które zawiera
ustawa sądowa niemiecKa. Dopiero co przytoczone wątpli-
wości nie mogłyby więc żądną miarą być dostatecznym powo-
dem do odrzucenia przysięgi stanowczćj.
Co się tyczy wreszcie przymusu psychologicznego, któ-
ry jest tak przykrym dla obu stron przy przysiędze stanow-
') Bab: Bechł u. Beweis, str. 153 .
/Google
Digitized by ^
215
czej, to przymus ten jest równie przykrjm przy przesłucba-
nin stron jako świadków. Stronie skrupalatnój i snmieunćj jest
równie nieprzyjemnie składać przysięgę stanowezą, jak być
przesłachaną jako świadek we własnćj sprawie^ a dla strony
niesnmiennćj jest ta okoliczność obojętną. Rzekłbym nawet,
że ten przymus jest przy przesłuchaniu strony jako świadka
przykrzejszym, mi przy przysiędze stanowczćj ; strona bywa
bowiem examinowaną przez sędziego we własnćj sprawie
i musi ciągle walczyć pomięizy interesem własnym i obo-
wiązkiem zeznania^ prawdy, interes własny nakazuje jćj być
ostrożną i wyrachowaną w odpowiedziach, a obowiązek ze-
znawania prawdy każe jćj wyjawić rzeczywisty i zupełny
stan rzeczy, ba nawet świadczyć przeciw sobie.
II). Jako zaletę przesłuchania stron jako świadków przy-
taczają, że jedynie to przesłuchanie da się pogodzić z wolną
teoryją dowodową '>• Okoliczność ta jest prawdziwą. Przy
przysiędze stanowczćj jest wolność sędziego w uznaniu mocy
dowodu wykluczoną. Fakt zaprzysiężony musi sędzia uznać
za prawdziwy, chociażby się to sprzeciwiało jego przekona-
niu. Inaczćj się rzecz ma przy przesłuchaniu stron jako
świadków. Ponieważ strona gra przy' tem przesłuchaniu rolę
świadka, przeto tćż zależy w zupełności od uznania sędziego,
jaką moc dowodu przypisze zeznaniom strony.
Zwrócić jednak należy uwagę na to, iż wolna teoryja
dowodowa nie da się przeprowadzić, w procesie cywilnym
w ten sam sposób, jak w procesie karnym.
W procesie cywilu} m jest koniecznem pewne ograni-
czenie wolnćj teoryi dowodowćj, albowiem tego wymaga
bespieczeństwo obrotu. Strony, zawierające jakąś czynność
prawną, muszą mieć w ustawie wskazany sposób, w jaki będą
*) Gu^ser: Ueine Schrifien str. 134. Bar: Yerh. 8 Juri-
Sten. T. I, str. 31.
Digitized by
Google
216
mogły sobie zapewnić dowód na przypadek moUiwepo
spora w ten sposób, aby nie być zawisłem! od uznania sę-
dziego. Gdyby strony nie midy tego środka, bj loby bespie-
czeństwo obrotu narażone. Dlatego tćż uznawały i uznają
ustawy sądowe zawsze pewne ograniczenia wolnćj teoryi
dowodowój w procesie cywilnym, a w szczególności pod wzglę-
dem dowodu z dokumentów i dowodu z przysięgi.
Pierwsze ograniczenie jest konieczne, drugie, chociaż
nie konieczne, to jednak nie szkodliwe, a co najmniój nie
jest koniecznom następstwem wolnój teoryi dowodowój, od-
rzucenie środka dowodowego przysięgi stanowczój.
Również i zasada ustności nie pociąga za sobą konie-
cznie usunięcia przysięgi stanowczój, czego najlepszym do-
wodem jest procedura sądowa francuska i niemiecka, które
chociaż ułożone na zasadzie ustności, przecież znają przysię-
gę stanowczą jako środek dowodowy. I nasze projekty usta-
wy sądowój z r. 186*2 i 1867 nie znają jeszcze przesłuchania
stron jako świadków, chociaż polegają na tój zasadzie.
Zasada ustności pociąga za sobą tylko zmianę zewaę-
trznój formy czynuoścl procesualnych, a nie ma wpływa aa
teoryę dowód iwą, chociaż przyznać trzeba, że zasada astno-
ści przyczynia się niezmiernie do wyjaśnienia rzeczywistego
stanu rzeczy.
Czy zaś przesłuchanie stron jako świadków przyoaynia
się tak dalece do wykrycia prawdy materyjalnój, jak to niektó-
rzy procesualiści twierdzą i czy pod tj m względem stoi w isfo-
cie wyżćj od przysięgi stanowczój^ o tem pomówimy póżniój.
Tutaj tyle tylko wsponmieć muszę, że gdyby w procesie
cywilnym było właściwćm dąż^ć do prawdy snateryjal-
nćj I), to przesłuchaniu stron jako świadków odpowiada
łoby temu celowi bezsprzecznie więcój, niż przysięga stanow-
') Wach: Yorłrdge, str. 148 i nast.
Digitized by
Google
217
csa w formie dawnićj nżywanój, przez stosowne reformy
przysięgi stanowezćj dałoby się jednak i pod tym względem
podnieńć jćj znaczenie.
III). Oprócz tych , już z istoty rzeczy Wynikających
zalet przesłuchania stron jako świadków, podnoszą jeszcze
zwolennicy tój instytucyi, że ł historyczne powody prze-
mawiają za jćj zaprowadzeniem. Nieznajomy antor dziełka,
p. t „Studien sur Reform des oesterr. Civilprocesses^
(Innsbruck 1883} twierdzi mianowicie (str. 29), że przesłu-
chanie stron jako świadków odpowiada pojęciu przysięgi
w starogermańskim procesie. Przeszłoby to ramy naszego
sadania, gdybyśmy chcieli zastanawiać się bliżój nad istotą
przysięgi w starogermańskim procesie, dość jednak wspomnieć,
że zasady tego procesu wyparte zostały przez proces romań-
ski, którego zasady przez wieki w Niemczech stosowane, wy-
tworzyły powszechny proces iiiemiecki. Przysięga główna
przyjętą tćż została wraz z procesem romańskim w całych
Niemczech, a zasady dawnego procesu niemieckiego poszły
w zapomnienie. Gdyby więc nawet w przysiędze procesu
fltarogermańskiego można w istocie znaleść jakieś podobień-
stwo do przesłuchania stron jako świadków, i gdyby z tego
powodu wprowadzono zasady tego procesu o przysiędze do
nowego procesu w zmodyfikowano] formie przesłuchania stron
jako świadków, to zerwanoby z historycznym rozwojem.
Przesłuchanie stron jako świadków nieodpowiada obecnie nie-
mieckiemu poczuciu prawnemu, jak słusznie podnoszą moty-
wa niemieckiój ustawy sądowój. (IIahn, str. 330). Natural-
ny rozwój prawa nie polega na gwałtownem przywracaniu
przestarzałych pojęć, lecz na racyonalnćj zmianie tego, co
istnieje.
Napróżno szuka również Bar *) w procesie cywilnym
rzymskim siadów przesłuchania stron jako świadków. Już
') Verh. 8 Jurist. T. I, str. 15.
Wj<U. fil'woŁ T. XV Ul. 28
Digitized by
Google
218
prędzój możnaby znaleść w juramenłum de veritaie dicenda ')
procesu kanonicznego i w przysiędze uzupełniającej pewne
podobieństwo do przesłuchania stron jako świadków.
Przejdźmy obecnie do omówienia wad przesłucłiania
stron jako świadków.
Trzy główne zarzuty można podnieść przeciw tćj in-
stytucyi :
A). Przesłuchanie stron jako świadków sprzeciwia się
zasadzie swobodnój rozprawy stron. Już wyż podnieśliśmy, że
sędzia ma prawo żądać należytego wyjaśnienia stunu sprawy,
że on ma prawo żądać od stron, aby mu dostarczyły mate-
ryjału potrzebnego do wydania sprawiedliwego wyroku, sę-
dzia nie ma jednak prawa żądać od stron przytoczenia fak-
tów i dowodów, których one same dobrowolnie nie przyto-
czyły '), a w siczególności nie ma prawa uważać stron za
przedmiot dochodzenia prawdy '). Zasada inkwizycyjna jest
w procesie cywilnym wykluczoną i z jego istotą sprzeczną.
Nikt nie może być zmuszonym do świadczenia w swćj wła-
snćj sprawie, a tem mnićj do świadczenia pfzeciw sobie.
Tym jedynie zdrowym zasadom procesu cywilnego
sprzeciwia się przesłuchanie stron jako świadków. Przy tćm
przesłuchaniu bada sędzia stronę, zadając jćj pytania, dążą-
ce już nie do wyjaśnienia stanu rzeczy, lecz do wybadania
prawdy % Sędzia inkwiruje stronę pod grozą prawa kar-
^) Zimmermank: Glaubenseid^ str. 174 i nast.
■) Cannstein: Grundlagenj str. 197.
•) Wach: Yortrdge^ str. 163.
*) Zbyt optymistycznie zapatruje się na tę kwestyją I^pphank:
JJeber den normfrten Eid. str. 52 i nast.
Przykłady przesłuchania stron jako świadk(^w w proce-
sie cywilnym angielskim podaje Torrent w rozprawie „ Von
der eidlichen Yernehmung der Parteien in dem engli-
sch**n Civil'Process bei den Common Law Courts^ Kri-
tische Zeitschrift fur Rechtswissenschaft und Gesetzge*
bung des Auslandes, Tom 28, str. 266.
Digitized by
Google
219
nego. Strona mnsi zeznawać we własnćj sprawie, a nawet
przeciw sobie. Możnaby wprawdzie przeciw temu zarzucić,
że w myśl §. 421 projektu z r. 1881 nie może strona być
zmuszoną do zeznawania. §. ten zawiera jednak z dmgićj
strony postanowienie, że sędzia ma ocenić wedłng §. 298,
t j. według swego uznania, jaki wpływ na kwestyję do-
wodu ma podobne odmówienie świadectwa *). Strona więc,
chcąc uniknąć tego niekorzystnego wpływu na spór, jest nie-
jako zmuszoną do zeznawania. Jest to tćm przykrzejsze,
gdyż dopaszczenie przesłuchania strony jako świadka nie
sawisło tylko od jćj woli, lecz może być również zarządzo-
nem przez sąd z urzędu. (§. 413 projektu). Sędzia może
więc zarządzić przesłuchanie strony pod przysięgą i wbrew
jćj woli.
^) Według §. 381 projektu może świadek odmówić odpowie-
dzi:
1) na pytania, których odpowiedź mogłaby przynieść
hańbę lub niebespieczeństwo dochodzenia karnego małżon-
kowi świadka, lub tćż osobie, z którą on w prostćj linii
lub w pobocznćj do drugiego stopnia jest spokrewniony
lub spowinowacony, lub z którą jest połączony przez
adopcyję,
2) na pytania, których odpowiedź pociągłaby dla świad-
ka lub osób wyż wymienionych bezpośrednią stratę mająt-
kową,
3) na pytania, odnoszące się do faktów , względem któ-
rych świadek nie mógłby udzielić wyjaśnień bez narnsze-
nia ciążącego na nim z zawodu obowiązku zachowania ta-
jemnicy, jeśli od tego obowiązku nie został uwolniony.
Wedłng §. 421 może strona przesłuchana jako świadek
odmówić odpowiedzi tylko z powodów, wymienionych w §.
381 pod 1) i 3), sędzia może jednak również według swo-
bodnego uznania osądzić, jaki wpływ na kwestyję dowodu
wywiera takie odmówienie odpowiedzi.
Odmówienia odpowiedzi z powodu wymienionego w §. 381
pod 2) nie można uważać za usprawiedliwione.
Digitized by
Google
220
Wskutek tego, z istotą procesu cywilnego sprzecznego
stanowiska; które strona zajmuje przy jój przesłuchanio
jako świadka I ma sędzia o wiele większy wpływ na
strony, mi przy zwykłem przesłuchaniu bez przysięgi.
Strona słuchana pod przysięgą musi zeznawać prawdę, sę-
dzia przesłuchąjąc ją musi więc przez zadawanie pytań sta-
rać się nakłaniać ją do zeznania prawdy. Z drugićj jednak
strony zależy od jego uznania ocenić^ czy jćj zeznania za*
sługąją na wiarę. Sędzia może więc przy przesłuchaniu naj-
rozmaitsze zająć stanowisko. Sędzia, mający wątpliwoAci,
będzie mógł swe badanie nczynić dla strony nieznośnemi bę-
dzie bowiem wymagał od strony dobitnych i jasnych zeznafr.
Strona trwożliwa w przykrćm będzie się znajdować położenia,
bo nie będzie w stanie uczynić zadość wymaganiom sędziego,
a jćj zeznania, choć może najprawdziwsze, lecz wypowiedzia-
ne lękliwie i w sposób niepewny, nie będą w stanie przeko^
nać sędziego. Z drugićj strony, strona obeznana z formami
procesu, mająca częścićj do czynienia ze sądami, umiejąca
swą sprawę dobrze przedstawić, łatwićj będzie w stanie prze-
konać sędziego o prawdziwości iswych zeznań, chociażby ta-
kowe nie odpowiadały rzeczywistemu stanowi rzeczy. Je-
dnćm słowem zachowanie się stron przed sądem, ich duchowe
przymioty i zdolności mogą sędziego przy przesłuchaniu ich
jako świadków łatwo w błąd wprowadzić. Sędzia musiałby
znać charakter strony i jćj indywidualne przymioty i wady,
aby módz z sumiennością ocenić wiarogodność jój zeznań,
złożonych we własnćj sprawie.
B). Wbrew istocie prawnćj procesu cywilnego identy-
fikuje instytuoyja przesłuchania stron jako świadków stronę
ze świadkiem. Strony są podmiotami stosunku procesowego,
powstającego pomiędzy niemi i sądem, spór toczy się o ich
prawa. One są bezpośrednio w sporze interesowane. Stro-
ny mogą rozrządzać swemi prawami, będącemi przedmiotem
sporu, one są obowiązane umożliwić sobie wzajemnie wyda-
Digitized by
Google
. 221
nie wyroku^ ale do czegoś więcój nie jest strona obowiązaną^
a w szczególności nie jest obowiązaną do świadczenia.
Świadek jest według teraźniejszych pojęć procesualnych
osobą w sporze nie interesowaną; od osób spór wiodących
toiną, a nawet większy Inb mniejszy stopień interesu w wy-
niku sporu czyni świadka mniój lub więcój wiarogodnym.
WecUug naszych pojęć procesualnych nie może więc strona
być zarazem świadkiem i stroną we własnym sporze.
Jest to w istocie wielkim postulatem żądać od strony,
aby się wzniesła tak ponad swe własne interesa, zapomniała
taky że to jój sprawa jest przedmiotem sporu, iżby z wszel-
ką bezinteresownością zeznawała w cłiarakterze świadka
w przedmiotach ją może aż nadto blisko obchodzących Słu-
sznie nazywa Głaseb ^) gorliwość strony pobudzoną intere-
sem własnym „najniebespieczniejszym nieprzyjacielem praw-
dy**. To samo stosuje się i do procesu cywilnego. Jakżeż
wielki wpływ może mieć indywidualne zapatrywanie strony
na pojmowanie faktów, będących przedmiotem jćj zeznań.
Wszak nieraz możemy się spotkać, szczególnićj u ludzi mnićj
wykształconych, z tak mocnćm przeświadczeniem o słuszności
swych praw, iż są w stanie wmówić w siebie nastąpienie
jakiegoś faktu, który wcale nie nastąpił.
Lecz i u ludzi wykształconych, jak często spotkać się
można z fołszywem pojmowaniem własnćj sprawy. Dość
wspomnieć o przypadku, w którym po dłuższych naradach
przyszła do skutku ustna umowa pomiędzy stronami. Jeśli
a powodu takiój umowy póżnićj spór powstanie, to prawie
na pewne twierdzić można, że jćj treść przedstawi każ-
da strona inaczćj, i że nie jedno, co było tylko projektem,
ofertą , będzie uważane przez jedną ze stron za treść umowy.
O Lehrbuch des Strafprocesses T. I. sir. 9.
Digitized by
Google
222
Komaż tutaj dać wiarę? Jakież trudnóm będzie zadanie
sędziego przy wybadania rzeczywistego staną rzeczy.
[ W myśl §. 419 projekta winien sędzia przed przęsła-
^ chaniem strony jako świadka oznajmić jćj^ iż będzie miała
t zeznawać w tym charakterze. A więc tych kilka słów : „hę-
^ dziesz teraz zeznawać w charakterze świadka^ inąją^ jak
\ gdyby różdżką czarodziejską, przemienić stronę w świadka,
[ mają wytrzeć z nićj pobndki osobiste i wynieść ją na sta-
] nowisko bezstronności? Jest to wielkie żądanie, a to tćm
bardzićj^ jeśli się zważy, że strona może właśnie dopióro
{' chwilę przedtćm przemawiała do sędziego w obronie swych
'> praw, że może chcąc go o słaszności swych roszczeń przeko-
nać, przedstawiła historyją powstania swych roszczeń w zbyt
jaskrawych kolorach tak, że się minęła z prawdą. Ta stro-
na ma obecnie zeznawać jako świadek, pod przysięgą, po-
mna skutków prawa karnego, ma odwołać to, co powiedzii^
i przyznać się sędziemu, że dopiero przed chwilą kłamała.
Podobne postąpienie wymaga rzeczywiście zaparcia się sa-
mego siebie, wymaga silniejszego charakteru niż się go zwy-
kle spodziewać można. Niebespieczeństwo krzywoprzysię-
stwa jest tutaj wielkie, a środki ostrożności podane w §§.
419 i 420 projektu i w §§. 60, 61 i 62 post. drób. nie za-
wsze może okażą się skutecznemi ^).
^) §§. 419 i 420 proj. brzmią, jak następuje:
§. 419. Fałszywe zeznanie strony jako świadka należy
uważać za fałszywe świadectwo złożone przed sądem. Stro-
nie należy przed przesłuchaniem jćj jako świadka wyraźnie
ozuajmió, że będzie miała zeznawać w charakterze świadka.
Przed tćm oznajmieniem można stronę tymczasem przesłu-
chać w celu wyjaśnienia. Do wyjaśnień i zeznań strony,
które nastąpiły przed powyższem oznajmieniem, nie stosują
się postanowienia prawa karnego o ofiarowaniu się do krzy-
woprzysięstwa lub fałszywego świadectwa. Okoliczność, że
to oznajmienie nastąpiło przed przesłuchaniem strony, na-
leży uwidocznić w protokole.
Digitized by
Google
223
Następstwem tego, że strona ma być aważaną za świad-
ka jest, że powody, wyklnczające świadka od świadczenia
lab dla których świadek tylko bez odebrania przysięgi prze-
sfaichany byó może, wykluczają także stronę od świadczenia
we własnćj sprawie (§. 414, 370, 3S7 proj.) *). Pomiędzy
tymi powodami znajduje się także skazanie za krzywoprzy-
sięstwo, a następstwem tego postanowienia . jest, że strona,
która raz krzy woprzysięgła, staje się, że tak powiem, wyję-
tą z pod prawa. Jest ona zupełnie bezbronną wobec niesn-
miennego przeciwnika. Jako powód, nie mając innych środ-
ków dowodowych, nie może skarżyć, bo nie może być prze-
słnchaną jako świadek. Jako pozwany, jest ona bezbronną
wobec napadów przeciwnika, zdaną w zapełności na jego
§. 420. Od strony należy odebrać przysięgę przed jój
przesłuchaniem. Odebranie przysięgi nie ma miejsca, jeśli
obie strony na to się zgadzają.
Jeśli się przesłuchuje stronę po przesłuchaniu jćj przeci-
wnika, można odłożyć odebranie od nićj przysięgi aż do
ukończenia przesłuchania. Jeśli jćj zeznania nie wydają
się być prawdopodobnemi, nie należy od nićj odbieiać
przysięgi.
') Według §. 370 proj. nie mogą być przesłuchani jako świad-
kowie :
1) duchowni względem tego, co im powierzono na
spowiedzi lub w ogóle pod warunkiem zachowania ducho-
wnćj tajemnicy,
2) urzędnicy państwowi, gdyby przez swe zeznania na-
ruszyli ciążący na nich obowiązek zachowania tajemnicy
nrzędowćj, chyba że zostali uwolnieni od tego obowiązku
przez swych przełożonych,
S) osoby, które w czasie, gdy mają zeznawać, nie są w sta-
nie podać prawdy z powoda stanu swego ciała lub umysłu.
Wedłag §. 387 proj. nie można odebrać przysięgi od
świadków, którzy w czasie ich przesłuchania nie skończyli
jeszcze 14 lat życia, tudzież którzy już raz byli skazani
za krzywoprzysięstwo lab fałszywe zeznanie. Tacy świad-
kowie mogą być tylko przesłuchani bez odebrania od nich
przysięgi
Digitized by
Google
224
łaskę lub niełaskę, może być zrabowaną przez niego jego
własną przysięgą Zasada więc, ie skazanie za czyn kary-
godny nie pociąga za sobą utraty lub ograniczenia zdolności
do działania na poln prawa cywilnego, doznaje tataj dotkli-
wego ograniczenia. Przypadek, zaczerpany z tycia prakty-
cznego, łatwo to wyjaśni. Osoby A i B żyły przez dłaiszy
czas w zgodzie i zawiórały ze sobą różne czynności prawne.
Po kilku latach powstały pomiędzy A i B niesnaski, które
zpowodowały zerwanie wzajemnych stosunków. A był juł
wpiórw karany za krzywoprzysięstwo, B zaś należy do tycli,
którzy nie wahają się zaprzysiądz nieprawdę, gdy chodzi
o zysk. Otóż B wytacza przeciw A cały szereg sporów dro-
biazgowych o pretensyje urojone. A zaprzecza ich należno-
ści przy rozprawie, lecz bezskutecznie, bo B, produkując kon-
testacyję kamą osoby A, uniemożliwia jój przesłuchanie pod
przysięgą, a sam korzystając z tój okoliczności stwierdza przy-
sięgą własną fakta, które mu są korzystne, nie dbając o to,
że są nieprawdziwe, bo świętość przysięgi jest dla niego
niczem, a prawa karnego się nie boi, bo wie, że A nie jest
w stanie wykazać mu krzywoprzysięstwa, gdyż stosunki, za-
chodzące pomiędzy A i B, są tylko im znane, a dokumentów
na ich dowód nie wystawiano. A jest więc bezbronny i B
może go śmiało rabować swą przysięgą.
C). Pytaniem, które sobie każda ustawa, zaprowadza*
jąca przesłuchanie stron jako świadków, zadać musi, jest,
która ze stron spór wiodących ma być pierwsza przesłuchaną,
czy ta, na którćj ciąży ciężar dowodu, czy tćż jćj przeciwnik ?
Na to pytanie odpowiada projekt z r. 1881 w §.417
i ust. o post drób. w §. 55, że strona, na którćj ciąży we-
dług uznania sędziego obowiązek dowodu, ma być w zasa-
dzie pierwsza przesłuchaną '). Jeśli jednak ta strona nie
') Wyjątki od tćj zasady podają §§. 342 i 346 proj. We-
dług §. 342 może sędzia zarządzić na wniosek strony.
Digitized by
Google
225
może być przeslachaną z powodów przytoczonych w §, 414,
natenczas może sąd dowód z przesłachania stron całkiem
wykluczyć lab tćż zarządzić przesłuchanie przeciwnika. Sąd
może nawet w każdym innjm przypadku polecić, aby prze-
ciwnik był wpierw przesłuchanym, jeśli uważa to za stoso-
wne do wykrycia prawdy. Po przesłuchaniu strony może jćj
przeciwnik, jeśli jego przesłuchanie w myśl §. 414 nie jest
wykluczone, żądać, aby również jako świadek był przesłu-
chany. Sąd może na wniosek lub z urzędu zarządzić prze-
słuchanie przeciwnika i wtedy, gdy jedna ze stron odmówi
świadectwa, lub tćż, gdy uzna, że jćj zeznania nie dostarczają
dostatecznego dowodu (§§. 417 i 418 proj.).
W tych postanowieniach projektu widzimy zupełne zer-
wanie z dotychc^asowćm ustawodawstwem. Wskazania przy-
sięgi nie ma. W miejsce wskazania i odkażania wstępuje
przysięga własna strony, kryjąca się pod formą przesłucha-
nia w charakterze świadka. Że przysięga własna strony nie
ma według naszych pojęć o procesie znaczenia, tego dowo-
dzić nie potrzebuję. Przysięga nabićra według naszych po-
jęć mocy dowodu dopićro przez wskazanie względnie odkaża-
nie. Przysięga własna strony jest w naszjm procesie tylko
w wyjątkowych przypadkach środkiem dowodowym, n. p. jako
prsywęga szacunkowa lub uzupełniająca.
prowadzącej dowód, przesłuchanie przeciwnika jako świad-
ka, jeżeli tenże zaprzecza posiadanie dokumentu potrzebne-
go w procesie, a eąd jeet zdania, że przeciwnik jest obo-
wiązany do jego okazania. Przeciwnik bywa słuchanym
w tym celu, aby wybadać, czy dokument posiada lub wie,
gdzie się znajduje, lub czy nie ukrył lub zniszczył doku-
mentu w tym celu, aby go przeciwnik nie mógł użyć.
Pod tymi samymi warunkami może być przesłuchaną ja-
ko świadek osoba trzecia pozwana o wydanie dokumentu
w innym sporze potrzebnego, (§. 346).
Wjds. ilMol T. ZTUi 29
Digitized by VjOOQ IC
226
ZróiYDOwaieniem wskazanła. i odkażania ma być
przy przesłachaniu stron jako świadków postanowienie, iż
i przeciwnik strony przesłuchano) może żądać przesłuchania.
Cóż jednak ma sędzia począć, gdy obie strony co innego
zeznają? ') Jest to jeden z najboleśniejszych punktów, który
zwolennicy przesłuchania stron jako świadków tylko z nie-
chęcią omawiają, pocieszając się tćm, że bardzo rzadko, a ra-
czćj prawie nigdy nie zdarzy się przypadek, aby strony
zaprzysięgły fakta sprzeczne ';. Możliwość jednak nie jest
wykluczona, a jedynym ratunkiem w takim przypadka ma
być wolne uznanie sędziego.
Trudność jednak będzie tutaj niemała, bo prawie za-
wsze będzie się miało do czynienia z krzywoprzysięstwem
jednćj ze stron. Oczywiście, jeśli jedna strona będzie prze-
słuchana nar fakta pozwu, druga na fakta obrony, nie będzie
pomiędzy niemi sprzeczności, lecz jeśli każda z nich zezna,
co do tych samych faktów, co innego, to trudno przypuszczać,
że zaszła pomyłka jednćj ze stron. Po czemże sędzia pozna,
która z nich mówi prawdę, kiedy każda ze stron potwier-
dziła swe zeznania przysięgą.
Inne zarzuty czynione przesłuchaniu stron jako świad-
ków są bez znaczenia.
I tak twierdzą niektórzy, iż zaprowadzenie przesłacha-
nia stron jako świadków będzie dla stron dlatego bardzo
uciążliwćm, że prawie w każdym sporze będą musiały strony
stawać osobiście przed sądem. Okoliczność ta ma podrzędne
znaczenie, albowiem i do złożenia przysięgi stanowczćj mu-
siałyby strony stanąć osobiście.
*) Mylne są wywody Lippmanna {TJeher den normirlen Eid.
str. 54 i nast.), oparte na tóm, że i przy przesłuchania
świadków przychodzą czasem sprzeczne zeznania przysięgą
stwierdzone. Polegają one na pomieszaniu zeznań świadka
z zeznaniami strony. '
•) Bar : Rcchi und Bcueis, str. 151, Verh. 8 Jurist. str.
34. Głaser: ki, Schrift. str. 170.
Digitized by
Google
227
Niektórzy twierdzą znów, że wskntek zaprowadzenia
przesłnebania stron jako świadków utraci na znaczeniu 8tan
adwokacki ^), albowiem, jeśli sędzia będzie mógł wybadać
prawdę ze stron, nie będzie patrzał już na wywody adwoka-
tów. Tak jednak nie jest. Sumienny i uczciwy adwokat
zawsze chętnie przez sąd słuchanym będzie, a przytaczając
tylko to, co jest zgodne z prawdą i co jest do rzeczy po-
trzebne, nie będzie się potrzebował obawiać, aby strona, za-
przeczając i odwołując jego twierdzenia, skompromitowała go
przed sądem.
§• 4-
Bozbiór krytyczny i wnioski.
Z powyższego wywodu okazuje się, że tak przysięga
stanowcza, jakotćż przesłuchanie stron jako świadków mają
wady i zalety.
60 się tyczy naszego ustawodawstwa, to nie można go
brać za dowód na poparcie ani jednćj, ani drugićj instytucji,
albowiem postanowienia obowiązujących ustaw sądowych są,
jak już wyżój powiedzieliśmy, o ile dotyczą przysięgi stanów-
czćj niedokładne i dlatego w zastosowaniu trudne, a z dru-
gićj strony nie mamy jeszcze dostatecznych materyjałów do
oeeoienia, czy przesłuchanie stron jako świadków w postę-
powaniu w sprawach drobiazgowych doprowadziło do pożą-
danych rezultatów. Wykazy statystyczne wykazujące, ile w każ-
dym roku było sporów drobiazgowych, w ilu przypadkach
przesłuchano jedne, a w ilu obie strony jako świadków, nie
dają nam podstawy do ocenienia dobroci tćj iustytucyi. Je-
') Yerhandlungen des ackten deuUchen Juristeniages. T, IL
str. 805.
Digitized by
Google
228
dynym sposobem zebrania pod tym względem doświadczeń
"^yJby, gdyby sędziowie drobiazgowi catój monarchii złożyli
umotywowane sprawozdania w tym przedmiocie, a to tóm
bardziej, że z powodu ograniczenia środków prawnych Sądy
krajowe wyższe mają bardzo rzadko, a Trybunał najwyższy
nie ma nigdy sposobności wejrzeć w działalność sądów dla
spraw drobiazgowych. Doświadczenia pod tym względem
w Anglii poczynione nie mogą być dla nas miarą, albowiem
stosunki są tam całkiem odmienne. W Anglii wytworzyła
się, jak wyż widzieliśmy, instytucyja przesłuchania stron jako
świadków na historycznćj podstawie, u nas jest zaprowadze-
nie tćj instytucyi zerwaniem z historyczną tradycyją. Słu-
sznie tćż podniesiono w komisyi parlamentu niemieckiego,
obradującćj nad projektem nowćj ustawy sądowćj, że w An-
glii są zadowoleni z zaprowadzenia przesłuchania stron jako
świadków, bo tam nie było całkiem przysięgi stanowczćj ').
Kierując się przeto powyższymi wywoHami sądzę, że
najwłaściwszym sposobem zreformowania przysięgi stron w pro-
cesie cywilnym byłoby nie usunięcie przysięgi stanowczćj,
lecz tylko usunięcie jćj wad przez właściwe połączenie zalet
przesłuchania stron jako świadków z zaletami przysięgi sta-
nowczćj. Zatrzymując wskazanie i odkażanie przysięgi, na-
leży usunąć przysięgę mniemania i wyrok warunkowy, tu-
dzież zmodyfikować niezmienność roty przysięgi ; przesłucha-
niu stron jako świadków należy zaś odebrać naturę inkwi-
zycyjną i charakter przysięgi własnćj strony.
Sądzę mianowicie, że dowód z przysięgi powinienby
opierać się na następujących zasadach:
1 ) Dowód z przysięgi stanowczćj jest dopuszczalny fylko
na fakta, które są własnemi czynnościami lub przedmiotem
spostrzeżenia przeciwnika strony dowód prowadzącćj. Ofia-
') Hahn str. 666.
Digitized by
Google
229
rowante tego dowodu następuje przez wskazanie przysięgi
przeciwnikowi.
2) Odkażanie przysięgi stanowezćj jest tylko pod tymi
samymi warunkami możliwe.
3). Przysięga stanowcza dopuszcza się rezolucyją, w któ-
rćj winny być w formie roty przysięgi dokładnie podane
fakta^ na które przysięga się dopuszcza.
4) Strona jest obowiązaną oświadczyć, czy wskazaną
sobie przysięgę przyjmuje lub odkazuje, gdyż inaczćj będzie
uważanym fakt, mający być udowodnionym przysięgą, za
prawdziwy.
5) Strona winna w zasadzie zaprzysiądz rotę w rezolu-
cyi podaną ; strona, mająca złożyć przysięgę , może prosić
o zmianę roty przysięgi, co nastąpić może tylko po przesłu-
chaniu przeciwnika, chyba że zmiana dotyczy okoliczności
niestanowczych, lub żądanie zmiany odnosi się tylko do po-
prawienia oczywistćj omyłki.
6) Dowód z przesłuchania stron jako świadków jest
dopuszczalny tylko:
a) jeśli delat, zamiast złożenia przysięgi na rotę w re-
zolucyi podaną, prosi, aby go przesłuchano na fakta w rocie
podane jako świadka;
b) na fakfa, będące czynnościami właśnemi lub przed-
miotem spostrzeżenia zastępców lub. prawozlewców delata.
Po przesłuchaniu delata, może deferent żądać, aby i on
był przesłuchanym. Dopuszczenie deferenta do przesłuchania
zawisło od uznania sędziego.
Delat może w przypadku pod a) zastrzedz sobie, aby
na przypadek przesłuchania deferenta mógł być powtórnie
przesłuchany.
Ofiarowanie dowodu z przesłuchania stron w przypadku
pod b) następuje przez wskazanie przysięgi przeciwnikowi
strony dowód prowadzącćj na fakta, mające być udowodnio-
ne. Przeciwnik winien oświadczyć, czy chce być najpićrw
Digitized by
Google
230
przesłucbanyin y lab odkażać przysięgę defercDtowi, lab
Ićź zastrzedz sobie przesłaohanie po przesłachaniu deferenta.
Jeśli delat nie wnosi oświadczenia, należy nwatać go za
zrzekającego się dowoda z przesłachania siebie jako świadka.
Zeznania strony przesłachanćj pod przysięgą wpisują
się do protokóła, który strona podpisaje.
7) Przysięga stanowcza złożona przez stronę na rotę
w rezolacyi podaną stanowi dowód zupełny.
Uwolnienie od złożenia przysięgi stanowczej przez prze-
ciwnika ma ten sam skutek, jak złożenie przysięgi.
Odmówienie złożenia przysięgi stanowczój ma ten skutek,
że przeciwieństwo faktu, mającego być zaprzysiężonym, bę-
dzie uważane za udowodnione.
Jaką moc dowoda przypisać należy przesłuchania strony
w formie dla świadków przepisanój, pozostawia się swobo-
dnemu uznaniu sędziego.
8) Niestawienie się na audyencyi, wyznaczonćj do zło-
żenia przysięgi stanowczćj uważa się za odmówienie złoże-
nia przysięgi. Niestawiennictwo strony, mającćj być przesłu-
chaną jako świadek, na audyencyi w tym celu wyznaczonćj
należy uważać za zrzeczenie się strony dowodu z przesłuchania
siebie jako świadka. Tylko, gdy przysięga stanowcza wska-
zana delatowi jest z powodów pod 2) wymienionych nieod-
kazalną, a delat prosi, aby go jako świadka przesłuchano, na-
leży uważać niestawiennictwo delata na audyencyi wyznaczo-
nćj do przesłuchania, za odmówienie złożenia przysięgi sta-
nowczćj. Stronie wolno jednak żądać restytacyi.
9} Sąd może, jeśli zdaniem jego dowód przez jedne ze
stron przeprowadzony nie jest dostateczny, nałożyć nawet
z urzędu przysięgę uzupełniającą jednćj ze stron lub przesłu-
chać ją dla uzupełnienia dowodu jako świadka, jeśli zacho-
dzą powyższe warunki. Do tćj przysięgi należy stosować
również powyższe postanowienia.
Digitized by
Google
231
10) Po zloieniu przysięgi staoowczój, względnie uznaniu
jćj za niezłożoną następuje wj^danie wyroku stanowczego.
11) Zawarcie ugody przez strony pod warunkiem zło-
żenia przez jedne z nich przysięgi jest dopuszczalne w każ-
dem Btadyum procesu.
Przez powyższe zmiany w postanowieniach procesu cy-
wilnego o przysiędze stron możnaby uniknąć wad przysięgi
stanowczój i przesłuchania stron jako świadków, zachowując
ich zalety. Następujący wywód ma za cel umotywować i roz-
winąć wyż podane zasady:
Ł Zadaniem procesu cywilnego nie może być i nie jest
zbadanie prawdy materyjalnćj. Zasada inkwizycyjna nie od-
powiada istocie procesu cywilnego i prawno-prywatnćj natu-
rze stosunku prawnegO; będącego jego przedmiotem.
Wola stron rozstrzyga o rozpoczęciu i dalszćm prowa-
dzenia procesu. Wola stron ma wpływ stanowczy i na do-
wód T0| co strona w sporze przyzna, nie potrzebuje dowodu
i uchodzi za prawdziwe, chociażby nie odpowiadało rzeczywi-
stemu stanowi rzeczy i chociażby nawet sędzia z własnego
spostrzeżenia wiedział, że jest nieprawdą.
Z tego nie wypływa jednak, aby przy wyborze środ-
ków dowodowych nie była rozstrzygającą okoliczność, który
s pomiędzy nich jest bardzićj zdolnym do wykrycia prawdy
materyjalnćj. Dopóki panuje zgoda pomiędzy stronami co
do istnienia lub nieistnienia jakiegoś fakta, tak długo sędzia
nie może badać, czy twierdzenia stron są zgodne z prawdą.
Z chwilą jednak, w którćj jedna strona zaprzecza twierdze-
niom dmgićj i zmusza ją tćm samćm do dowodzenia, musi
sędzia począć badać, którćj strony twierdzenia są prawdziwe.
On ocenia środki dowodowe, które strona przytoczyła na udo-
wodnienie swych twierdzeń, a przy dopuszczeniu tych środ-
ków dowodowych będzie się kierował zasadą, aby wybrać
środek, któryjest najzdolniejszym do wykrycia rzeczywistego
stanu rzeczy. W szeregu środków dowodowych zajmuje przy-
Digitized by
Google
232
sięga stron tak z nitary rzeczy^ jakotóż z mocy zgodnj^cb
postanowień wszystkich ustaw sądowych miejsce ostatnie. Gdy
już wszystkie inne środki do^ odowe nie są w stanie przekonać
sędziego, przychodzi kolej na przysięgę stron.
Lecz i od tój zasady zachodzi wyjątek. Jeśli strony
zawierają ugodę, czyniąc jej skuteczność zawisłą od złożenia
przysięgi przez jedne z nich, natenczas musi sędzia dopuścić
zgodnie z zasadą wolnćj dyspozycyi stron zawarcie takićj
ugody, chociażby istniały inne środki dowodowe oprócz przy-
sięgi. W tym przypadku przebija się najsilnićj umowny cha-
rakter przysięgi, a niektórzy prawnicy chcą nawet ograniczyć
jćj u*ycic tylko do tego przypa.dku.
Przy użyciu przysięgi w innych przypadkach przebija
się bardzićj charakter przysięgi jako środka dowodowego.
Lecz, czyż przysięga stanowcza jest środkiem dowodowym?
Na to pytanie odpowiedzieliśmy w pierwszćj części naszój
pracy twierdząco. Zadajemy jednak sobie to pytanie powtór-
nie, albowiem są niektórzy antorowie, którzy odmawiają przy-
siędze charakteru środka dowodowego.
Endemann {Beweislehrej str. 438; Arch, f. civ. Prax.
tom 43, str. 349) wystąpił przeciw temu, jakoby przysięga
stanowcza była środkiem dowodowym, i twierdził, że zastę-
puje tylko miejsce dowodu {Bewiissurrogai). Caknstein
{Grundlagen, str. 46, Not. 8, Lehrbuch, II, 406) jest tego zda-
nia, że przy przysiędze jest strona środkiem dowodowym, a
zasadą dowodową świadectwo strony, zeznano pod ołM>wiąK-
kiem wyjawienia prawdy. Zabespieczeniem obowiązku do
zeznania prawdy jest świętość przysięgi, tudzież skutki ta
grożone w prawie karnćm na krzywoprzysięstwo i fałszywe
świalectwo. Przy przysiędze stanowczćj podnosi siłę dowo*
dową przysięgi jćj wskazanie i odkażanie. Heusłer ' zaś
{Arch. /'. civ. Prax. T. 6^, str. 225, 309) zalicza przysięgę
do środków dowodowych. Twierdzi on mianowicie, że istnie-
ją tylko trzy środki dowodowe^ t j. osoby (świadkowie), rae-
Digitized by
Google
233
czy (doknmeDty) i forma (przysięga). Tym trzem środkom
dowodowym odpowiadają trzy zasady dowodowe, t. j. te oko-
liczBości; które czynią z osoby świadka, z rzeczy dokument,
z formy przysięgę, a więc własne spostrzeżenie trzecich osób,
nwidoczntenie zdania dowodowego na rzeczy i obciążenie
sumienia osoby przysięgającej. „Strona mówi do sędziego
mniój więcój tak: ja ci ofiaruję jako zasadę dowodu, że świad-
kowie A i B sami widzieli to, co ma być dowiedzione, lub
że to jest w sposób wiarogodny spisane, albo tóż że jA moje
zbawienie poświęcam jako zapewnienie prawdy ; te trzy za-
sady dowodu możesz poznać za pomocą odnośnych środkótf
dowodowych: świadków, dokmiientu, pr^rysięgi; ptzez prze-
słuchanie świadków, przejrzenie dokumentu, odebr^ltiie przy-
sięgi możesz sobie zapewnić zasadę dowodu". Zdaniem
IteirsŁERA nie może być mowy o wołnćj teoryi dowodowćj
przy przysiędze stron. Sprzeciwiałoby się to istocie przysięgi,
gdyby ocenienie jćj skutków pozostawiono uznaniu sędziego.
Wendt wreszcie (Archiir. f. civ Prax. T. 63, str. 270
i iMwt) jest tego zdania, że przysfęgat stanowcza nie dostar-
cza dowodu i nie działa jako środek dowodowy, łecz zastę-
puje tylko miejsce dowodu (Bewcissurrognt),
Wedhig zdania Wendta zrzeka się prowadzący dowód
przez wskazanie przysięgi właściwego dowodu, skoro wywo-
hije na swą szkodę przysięgę strony przeciwnćj. Strona
chwyta się przysięgi stanowczćj- nie w celu dowodu, lecz dla
zastąpienia dowodu z powodu braku innych Środków dowo-
dowych (str. 270;. Przysięga nie jieist środkiem dowodowym,
poinewaź celem jćj nie jest działać na przekonanie sędziego ;
przy przysiędze jest niemożliwe ocenienie wyniku dowodu
(Str. 272).
Bozumowanie Wendta jest jednak mylne. Przysięga
stanowcza jest, jak słusznie twierdzi Heusłer, środkiem do-
wodowym. Celem wskazania przysięgi jest dostarczenie do-
wodu, a nie zastąpienie dowodu. Deferent nie zrzeka się
wjds. ftiMot T. lYui. do
Digitized by
Google
234
dowoda, wskazując przysięgę przeciwnikowi swemu. On stara
się tylko, w braku innych dowodów, zmusić delata do zezna-
nia prawdy. Zeznanie prawdy jest celem wskazania przy-
sięgi i w ogóle dowolu z przysięgi. Jeśli deferent wkaznje
przysięgę, to liczy wprawdzie na to, że przeciwnik nie złoży
przysięgi, liczy jednak na to dlatego, bo jest przekonany, że
delat nie zaprzysięgnie nieprawdy. Złożenie lub niezłożenie
przysięgi nie zawisło od dowolności delata, lecz od prawdzi-
wości twierdzeń deferenta. Delat, który składa fałszywą
przysięgę narusza świętość jćj i naraża się na skutki prawa
karnego.
Strona, składająca przysięgę, przysięga dlatego, że to,
co jest przedmiotem dowodu z pr^ysięgi jest prawdziwe^ stro-
na dostarcza więc zasady dowodu.
Pierwiastek umowny, przebijający się przy wskazaniu
przy«ięgi przeciwnikowi, nie robi z przysięgi czegoś, co tyl-
ko dowód zastępuje. Strona, wskazując przysięgę w prze-
konaniu o prawdziwości swych twierdzeń, chce tylko swe
sumienie uwolnić od złożenia przysięgi a obciążyć pr/^ysięgą
sumienie przeciwnika. To zaufanie strony w prawdziwość
swych twierdzeń i w sumienność przeciwnika, że zbawienia
swego przez krzywoprzysięstwo nie będzie chciał narazić,
nadaje właśnie przysiędze stano- czćj tę bezwzględną moc
dowodu, wobec którćj już nie ma miejsca dla uznania sę-
dziego. Słusznie twierdzi Heusleh, że istota przysięgi sta-
no wczćj nie zgadza się z wolną teoryją dowodową. Pi zez
to nie traci wszakże przysięga cechy środka dowodo-
wego. Wszak i przy ustawowćj teoryi dowodowej mówimy
o środkach dowodowych. Że przysięga stanowcza jest środ-
kiem dowodowym a nie strona przysięgająca, okazuje się
stąd, iż sędzia musi przyjąć za prawdę to, co przysięgą zo-
stało stwierdzone, bez względu na wiarogodność strony.
Właśnie jednak dlatego, że przysięga stanowcza ma tak
wysoką moc dowodową, trzeba otoczyć dopuszczalność tego
\
Digitized by
Google
235
środka dowodowego takiemi ostrożnośeiami, aby można mieć
przekonanie^ iż strona miała sposobnodć dowiedzenia się
o prawdzie, a nie stwierdza przysięgą tylko swego podmio-
towego zapatrywań ia. Sędzia nie może przy przysiędze sta-
nowczćj badać wi arogodności zeznań strony; nstawa jednak
winna dopuszczać dowód ten tam tylko, gdzie można przy-
puszczać, iż zeznania strony będą wiarogodne. Mówiąc więc
o dopuszczalności dowodu z przysięgi stanowczćj, musimy
zwrócić uwagę na okoliczności, mogące wpłynąć na wiarogo-
dność zeznań stron, nie dlatego, jakoby wiarogoduość strony
mogła wpłynąć -na moc dowodu z przysięgi, lecz dlatego,
aby wykluczyć dowód z przysięgi w przypadkach, w których,
przypaszczaćby można, że zeznania strony mogłyby z powo-
du zachodzących okoliczności nie być wian godne.
Inaczćj się rzecz ma przy przesłuchaniu stron jako świad-
ków. Tutaj jest strona środkiem dowodowym, a przysięga
tylko środkiem zabespieczającym obowiązek strony do wyja-
wienia prawdy. Sędziemu należy więc pozostawić możność
ocenienia wiarogodności zeznań stron według swego swobo-
dnego, regułami dowodowemi nie krępowanego uznania.
Jeśli przebiegniemy w myśli wyż omówione wątpliwości
teoretyczne i postanowienia nowszych ustaw sądowych o przy-
siędze stanowczćj, dojdziemy do przekonania, że tak dla pro-
cesualistów, jak dla powyższych ustaw była dążność do wy-
krycia prawdy myślą przewodnią przy rozwiązaniu trudności,
nasuwających się w nauce o przysiędze stanowczćj. Ta dążność
była powodem ograniczenia wskazania przysięgi stanowczćj do
własnych czynności delata i faktów, będących przedmiotem
jego spostrzeżenia. Zaprzysiężone zeznanie strony może
w istocie mieć tylk^ wtedy dla sędziego moc przekonywu-
jącą, gdy przedmiotem tych zeznań są własne czynności stro-
ny lub fakta, które swymi zmysłami spostrzegła.
Jeśli przedmiotem przysięgi są inne fakta, nie może
zeznanie strony zasługiwać w równój mierze na wiarę, albo-
Digitized by
Google
236
wiem stopień wiarogodności zezaań strony względem faktów,
którycb swymi zmysłami nie dostrzegła, zawisł nie od wia-
rogodności samćj strony, lecz od wiarogodnońci źródeł, z któ-
rych strona swe wiadomości czerpie, przysięga strony oie
może zaś tym źródłom nadać wyższego stopnia wiarogodności.
, Dlatego przysięga mniemania, którój przedmiotem są tego
rodzaja fakta jest środkiem dowodowym wątpliwój wartości*
Jak już wyż podniosłem nie jest przysięga mniemania w no-
wszycli ustawach (pomijając historyczny rozwój tój przysięgi
i różne, do liistoryi należące zapatrywania na j6j istotę) włar
ściwie niczem innćm, jak zaprzysiężonym wąioskiem, wypro-
wadzonym przez stronę z faktów jćj znanych na prawdziwość
innych faktów. Strona, nie będąc w stanie złożyć przysięgi
na fakta będące przedmiotem przysięgi, przysięga tylko, że
po sumiennćm zbadania stanu rzeczy i po dokładnćm prze-
szukaniu doszła lub nie doszła do przekonania, iż fakt jakid
jest lub nie jest prawdziwym. Przy tej przysiędze grają więc
największą rolę podmiotowe przymioty strony, a mianowicie
jćj zdolność zbadania rzeczy i sumienność, z jaką rzecz bada.
Co dla jednćj strony było sumiennćm zbadaniem, to dla in-
nćj będzie może zaledwo powodem do przypuszczenia praw-
dy, a nie dopićro podstawą dla złożenia przysięgi. Stopień
staranności, którego strona dołożyła przy zbadania rzeczy-
wistego stanu rzeczy, usuwa się jednak przy przysiędze mnie-
mania z pod ocenienia sędziego, a strona, zaprzysięgąjąc
wynik swych badań, wkracza w atrybucyje sędziego. Rzeczą
bowiem sędziego jest wyprowadzać wnioski z faktów udowo-
dnionych na prawdziwość innych faktów.
Przedmiotem dowodu z przysięgi stanowczćj mogą więc
być tylko fakta, będące własnemi czynnościami lub przedmio-
tem spostrzeżenia strony, mającój składać przysięgę, jak [du-
sznie stanowi art. 1359 kod. cyw. franc.
Każda strona może bez obciążenia swego sumienia na
swe własne czynności i na fakta, które swemi zmysłami spo-
Digitized by
Google
237
strzegła składaiS przysięgę- Jeśli przysięgać nie obce, może
przynęgę odkażać.
W pierwszćj części rozprawy podniosłem, że przez wska-
sanie przysięgi wywiera się przymus psychologiczny na prze-
ciwnika w sporze. O takim przymusie nie można jednak
mówićy gdy przysięga jest wskazana na własne czynności
delata, Inb na fakta, które były przedmiotem jego spostrze-
ienia. Na takie fakta może każdy nawet najskrnpnlatniejszy
dożyć przysięgę, a jeśli jćj składać nie chce, to albo ma
w ogóle wstręt do przysięgania, albo tćż jest przeświadczony
o prawdziwości twierdzeń deferenta i dlatego nie może przy-
sięgać.
Na powyższe fakta jest przysięga stanowcza nadto je-
dynym właściwym sposobem użycia dowodu z przysięgi. Przez
wskazanie jćj przeciwnikowi traci bowiem przysięga chara-
kter przysięgi własnćj, i staje się przez to środkiem dowo-
dowym, który jedynie naszym pojęciom o przysiędze odpo-
wiada, a przeciwko jćj mocy dowodowćj nie można podnieść
uzasadnionych zarzutów. Świętość przysięgi i bespieczeństwo
prawne wymagają niezbędnie, aby fakta, które strona wła-
snymi zmysłami spostrzegła i przysięgą przez przeciwnika
wakazaną lub odkażaną stwierdzi, uchodziły w sporze za
adowodnione.
Przy prowadzeniu dowodu z przysięgi mogą się nastę-
pujące wydarzyć przypadki:
a) Fakt, będący przedmiotem dowodu, jest albo czyn-
nością wspólną obu stron, albo przedmiotem spostrzeżenia obu
stron. Gdybyśmy chcieli przesłuchać obie strony jako świad-
ków na fakt tego rodzaju, moglibyśmy, kierując się swobo-
dną teoryją dowodową, przesłuchać jedne lub drugą stronę,
zeznania bowiem tak jednćj, jak drugićj strony musiałyby
dla sędziego mieć równą moc przekonywującą ze względu
na to, że fakt tego rodzaju, będący przedmiotem dowodu,
musi być oba stronom zarówno dobrze znany. Gdyby po
Digitized by
Google
238
przesłachaniu jednój strony żądał jój przeciwnik w myśl §.
418 projektu, aby również był przesłuchany, i gdyby zezna-
nia jego były sprzeczne z zeznaniami strony wpiórw przesłu-
chanej, natenczas sędzia znalazłby się w istocie w przykrćm
położeniu, gdyż mielibyśmy do czynienia z oczy wistćm krzy-
woprzysięstwem jednaj ze stron. Dowód z przesłuchania nie
miałby w tym przypadku właściwie żadnego znaczenia. Je-
dynym sposobem wyjścia z tych trudności jest właśnie za-
trzymanie w tym przypadku przysięgi stanowczój. Z powodu
umownćj cechy tój przysięgi może być tylko jedna strona
dopuszczoną do jćj złożenia, przez co omija się trudności,
powstające przy dowodzie z przesłuchania stron, gdy strony
sprzeczne fakta zaprzysięgną.
h) Fakt stanowiący przedmiot dowodu jest czynnością
własną delata lub znany mu jest z własnego spostrzeżenia,
deferent nie ma jednak o nim wiadomości z własnego spo-
strzeżenia. W tym przypadku jest wskazanie przysięgi mo-
żliwe, niemożliwe jednak jćj odkażanie z powodów już wyż
omówionych ').
*) I praktyczne względy przemawiają w tym przypadku za za-
zatrzymaniem dowodu z przysięgi stanowczćj, n. p. : Po-
zwany o zapłacenie sumy pieniężno) broni się tćm, że su-
mę o którą spór się toczy, zapłacił do rąk osoby A, peł-
nomocnika powoda. Pozwany posiada kwit, lecz nie jest
w stanie wykazać, że osoba, którćj zapłacił była pełnomo-
cnikiem powoda, osoby tćj zad nie może powołać na świad-
ka, bo już umarła. Jedynym dowodem na to, że A był
pełnomocnikiem powoda, jest dowód z przysięgi, nieodka-
zalnie powodowi wskazanćj, albowiem pozwany nie ma wia-
domości o udzieleniu przez powoda pełmocnictwa osobie A.
Według projektu, który nie zna przymusu do zeznawania
pod przysięgą (§. 421), byłby pozwany w tym przypad-
ku pozbawiony dowodu, nie mógłby bowiem zmusić po-
woda do zeznania, czy A był jego pełnomocnikiem. Wska-
zując mu zaś przysięgę nieodkazahią, może fakt udzielenia
pełnomocnictwa udowodnić*
I
>, Google
Digitized by V3ULJV |P
239
c) Fakty stanowiący przedmiot dowoda^ jest czynnością
własną deferenta lub jest mu znany z własnego spostrzeże-
nia, delat jednak nie ma o nim wiadomości z własnego do-
świadczenia. Jeśli fakt ten jest czynnością własn^i zastępcy
lab prawozlewcy delata lab był przedmiotem spostrzeżenia
tycłi osób, natenczas jest możliwćm wskazanie przysięgi, de-
lat jednak może być na fakta dowodzone przysięgą przesłacha-
ny tylko jako świadek. Jeśli zaś fakt, mający być udowodnio-
ny przysięgą, nie ma powyższych przymiotów, natenczas przy-
sięga jest wogóle niedopus czalną, albowiem delat musiałby
ją odkażać, a przysięga zmieniłaby się w przysięgę wł&sną
deferenta, a więc w przysięgę niedopuszczalną.
W tym przypadku traci wprawdzie deferent środek do
wodo>vy, którego nie straciłby przy przesłuchaniu stron jako
świadków, zadaniem procesu nie jest jednak wyszukanie na
każdy fakt środka dowodowego. Utratę tego środka musi
znieść deferent, jak każdy inny przypadek, wydarzający się
w jego majątku. Ta okoliczność nie może jednak być po-
wodem dopuszczenia w procesie tak niebespiecznego środka
dowodowego, jakim jest przysięga własna strony. Rzeczą
jest strony zabespieczyć się już wpierw przed skutkami bra-
ku dowodu przez wczesne pastaranie się o inne środki do
wodowe.
Projekt z r. 1881 dozwala przesłuchać stronę pod przy-
sięgą na fakta jćj wiadome bez różnicy, czy druga strona
ma o nich również wiadomość. Jest to niewłaściwe. Także
przesłuchanie stron pod przysięgą musi mieć pewne granice.
Jeśli defereot będzie przesłuchany ua fakta, nie będące ani
czynnościami wlasnemi delata, ani przedmiotem jego spostrze-
żenia, ani tćż czynnościami własnemi ■ lub przedmiotem spo-
strzeżenia zastępców lub prawozlcwców delata, natenczas jest
delat wobec deferenta bezbronnym. Ma on wprawdzie prawo
żądać, aby i jego przesłuchano pod przysięgą (§. 418), cóż
ma jednak z tego prawa przyjdzie, kiedy nie ma wiadomości
Digitized by
Google
240
o faktach, które deferent swą przysięgą stwierdził, musi więc
poprzestać na zeznaniach deferentR, chociażby one były nie-
prawdziwe. Szczcgólniój dotkliwe następstwa mogą z tego
powoda powstać w sporach excyndyjnych i w ogóle w spo-
rach o prawa rzeczowe, w których często zdarzyć się mogą
przypadki, że jedna strona o faktach, przytoczonych przez
drugą stronę, nie będzie mieć wiadonodci.
Przeciw powyższym wywodom możaaby podnieść zarzst,
że trudną nnder rzeczą jest zbadać, czy delat ma wiadomo-
ści o fakcie, stanowiącym przedmiot dowodu. Jmi wyż po-
dniosłem trudności, które się tu nasuwają. Któż ma wyka-
zać, że delat ma wiadomość o fakcie, na który ma wakasa-
no przysięgą, czy deferent ma wykazać wiadomość, czy tóż
delat, chcąc się uchylić od składania przysięgi, swą niewia-
domość. Trudności te nasuwają się właściwie lylko- wtedy,
gdy przysięgę dopuszcza się wyrokiem warunkowym. Czy-
niąc wyrok zawisłym od złożenia przysięgi, jest rzecsą ko-
nieczaą przekonać się wpićrw o dofMiszczalności pniysięgi;
przed dopuszczeniem dowodu z przysięgi wyrokiem' musiałby
więc sędzia przekonać się, czy delat ma o fiikcie, będąoyn
przedmiotem dowodu, wiadomość. Fakt,^ że ktoś; ma o oaemś
wiadomość, jako stan wewnętrzny, da się tylko ndoi^eed^id
ze zbiegu okoliczności. Należy więc udowodnić takie okoli-
czności, wśród których dany fakt miał się wydarzyć, z któ-
rych według zasad logiki wnosić należy, iż delat, znajdujący
się wśród nich, musii^ także dostrzedz swymi zmysłami fakl,
o który chodzi. Gdybyśmy nałożyli na defereuta dowód, że
delat ma wiadomość o fakcie, na który dowód z przysięgi
ofiarowano, natenczas żądalibyśmy od niego w wielu pny*-
padkach właściwie dowodu dwóch rzeczy, t. j. : istnienia teg#
faktu i wiadomości o nim delata. Udowodnienie jednak tych
dwóch okoliczności uczyniłoby najczęścićji zbędnym dowód
z przysięgi, albowiem fakt, mający być dowiedzionym, prsy-
sięga, byłby już przez deferenta w inny sposób dowiedziony.
Digitized by
Google
241
Kie moie ta więc bjó mowy o obowiązka dostarczania óci-
Błęgo dowoda, lecz tylko o uprawdopodobnieniu.
Gdybyśmy nałożyli na delata dowód nieświadomością
tQ rzec;K byłaby łatwiejszą, deląt bowiem mógłby jnż z natu-
ry rzeczy łfttwićj wykazać ze zbiegu okolicznoi^ci swą nie-
świadomość a tćm samom i mędopuszczalność przysięgi lub
tćł nliyć swemu sumieniu pn^ęz dowód przeciwieństwa za
piWigieą iwych środków dowodowych.
Dopuszczanie dowód z prj»ysi%i rezoluoyją> uprftszoza
się rzecz* Kie potrzeba tątąj wykazywać tak ściśle dopu-
szczalności przysięgi, j^k przy dopuszczeniu przysięgi wyro-
kMfiy iiłbowiem, gdyby nawet (lowód ten okazał się przy
zł(4ei4u przysięgi z powoda nieświadomo^i delata niedopu-
sąązato}^ to nie wywarłoby Xo opływu szkodliwego na sąm
proces. Dowód z przyąięgi mo^ąby zastąpić jeszcze innym
dowodem, Dppuązcząjąc zaA przysięgę wyrokiem warunko-
wym na fakt nie^^any delatowi, woźna delata narazić na
pm^lf^e ą^oru, albowiem csfyifi się wygranie sporu zawi-
słem od 9pe^f nia warunku, którego wykonanie nie mo^e
nastąpić z przyczyn od delata niezawi^ycb.
Trudnoi^], nasuwające się przy rozwiązaniu niniejszćj
kweatyi, maleją jeszcze, jeśli się ogranicza dopuszczalność
przysięgi itaoowczćj tylko do faktów, będących czynnościami
włiuniemi l\ib przedmiotem spostra^eżenia delata.
J^ dęfąreut twierdzi, j;e fakt jakiś jest czynnością
in^UBiią debta^ natenczas jut tćm samćm twierdzi, że delat
ma wiadomość o tym fakcie, a gdy każdy przypuścić musi,
że ^ez^owdek pr^jf Iłowych zmydącb mą świadomość o swych
wtfMgrcb czynnościadi, przeto nie m^ wątpliwości, iż przy-
sięga na tąkie £ąkMi jest dopuszczalna.
Inaczćj się rzecz przedstawia, jeśli deferent twierdzi,
że delat był tylko świadkiem faktu, będącego przedmiotem
dowodu z przysięgi, a delat temu przeczy. Tu mógłby się
/Google
Digitized by ^
242
w istocie delat nie mający madomości, którema naiożonoby
przysięgę; znajdować w przykrćm położenia; musiałby bo-
wiem przysięgę odkażać lab jćj całkiem nie składać. Tm-
dno6ci te dają się jednak łatwo asanąć; jeśli się pozostawi
delatowi możność upraszania ; aby był przesłacłiany jako
świadek zamiast zaprzysiężenia roty ("wyż pod 6). Delat
może przy przesłachania podać fakta^ z których jego nie-
świadomość wynika lab nawet zaprzysiądz swą nieświado-
mość i udaremnić tym sposobem dowód z przysięgi. Defe-
rent ma zaś jeszcze zawsze sposobność zastąpienia tego do-
wodu w dalszym ciągu rozprawy innym dowodem.
n. Na fakta; będące czynnościami prawozlewców lab
zastępców strony, lub będące przedmiotem ich spostrzeżenia,
a których strona nie zna z własnego spostrzeżenia, może być
strona przesłuchaną jako świadek (punkt 6).
Tego rodzaju faktów nie może strona zaprzysiądz z wła-
snćj wiedzy, pomimo to winien być dowód z przysięgi na
te fakta dopuszczonym, albowiem dotyczą one osób, przez
których czynności strona może nabyć prawa lub stać się zo-
bowiązaną. Strona powinna więc starać się o to, aby się
dowiedzieć o powyższych faktach, i ma tćż zwykle sposo-
bność wywiedzieć się o ich prawdziwości, względnie niepraw-
dziwości '). Zamiast jednak, (jak to ma miejsce przy przy-
siędze mniemania), zaprzysiądz, że po sumiennćm zbadania
rzeczy doszła lub nie doszła do przekonania o prawdziwości
danego faktu, jest rzeczą właściwszą, aby strona podała pod
przysięgą sędziemu okoliczności, na których opiera swą wia«
domość o czynnościach swych zastępców lub prawozlewców.
Wyjątek stanowi oczywiście przypadek, gdy strome są te
fakta znane z własnego spostrzeżenia, albowiem w tym razie
1
') Ob. pobudki do ustaw sąd. niemieckich^ wydanie Hahha
str. 231.
Digitized by
Google
243
byłaby przysięga stanowcza dopuszczalną. Tym sposobem
ma sędzia możność ocenić według swego swobodnego uzna-
nia, czy okoliCznońci; które strona pod przysięgą zeznała^
przekonały go o prawdziwości faktów, będących przedmiotem
dowoda. Jest to właściwie dowód ze zbiegu okoliczności;
przeprowadzony na podstawie faktów, których prawdziwość
przez stronę została stwierdzona przysięgą. Strona podaje
pod przysięgą okoliczności, znane jćj z własnego spostrzeże-
nia, z których wnosi o istnieniu lub nieistnieniu faktów, bę-
dących czynnościami lub przedmiotem spostrzeżenia jćj pra-
wozlewców lub zastępców.
Przesłuchanie stron jako świadków zastępuje w ten
sposób miejsce przysięgi mniemania, której wady już wyż
wykazaliśmy ^),
Deferent, chcący prowadzić dowód z przysięgi na po-
wyższe fakta, wskazuje na nie przysięgę delatowi, który mo-
że ją przyjąć lub odkażać, lub zastrzedz sobie przesłuchanie
po deferencie. Przez wskazanie przysięgi delatowi, czyli ra-
czój przez zawezwanie go, aby pod przysięgą zeznał, co wie
o faktach, przywiedzionych przez delatata, nie przerzuca de-
ferent na delata ciężaru dowodu. On daje mu tylko sposo-
bność zeznawania pod przysięgą, a tćm samćm sposobność bro-
nienia się. Od obowiązku zeznawania może delat uwolnić
się przez odkażanie przysięgi, czyli raczćj przez proste
oświadczenie, że zeznawać nie chce, a z tego oświadczenia
nie wolno będzie sędziemu żadnych wysnuwać wniosków, jak
to D. p. ma miejsce przy przesłuchaniu stron jako świadków
wedłng §. 421 proj.
Jeśli delat przysięgę przyjmuje, natenczas przesłuchuje
się go, jak świadka. Deferentowi służy jednak prawo żądać.
') Mówiąc o przysiędze mniemania nie mam na myśli naszych
ustaw sądowych, według których delat i na własne czyn-
ności składa przysięgę z dodatkiem wiedzy i pamięci.
Digitized by
Google
244
aby po przesłuchania delata i on był przeslircfaatfym pod
przysięgą. Je&ii jQż z zeznań dełata okazi^ się iiieprś;vr
dziwośó twierdzeń deferenta, natenczas sędzia niedo|>iiiifii
deferenta do przesłnchania. W przeciwnym taś razie nie
stoi nic na przeszkodzie przeciw dopuszczeniu tego przeałn^
chania. Przez to, że delat najpićrw ma sposobnoAć zezna*
wania, odbiera się przysiędze deferenta charakter przysi^
własnój; a zaprzysiężenia sprzecznych faktów nie należy
się obawiać, albowiem przedmiotem przesłerchanta będą
zwykle fakta różne, które strony przytoczą na wykazanie
prawdziwości faktów, stanowiących prcednriot dowodn.
Ze względu na to, że stanowisko oba stroti w sporze
winno być równe, musiałby deferent w niniejszym przypadku
i na własne czynności być tylko przesłuchanym jako knui-
dek, n. p. powód wynosi skargę przeciw dzićdzieowi swego
dłużnika o zwrot pożyczono] spadkodawcy sumy w kwoeie
1000 złr. w. a. i wskazuje na fakt powzięcia pożyczki dzie-
dzicowi przysięgę. Dziedzic może mieć sposobność przeko-
nać się z papierów, pozostałych po zmarłym, lub w inny spo-
sób, czy twierdzenia powoda są prawdziwe. Jeśli nn\ńttzt
przekonania o ich nieprawdziwości, itiott przyjąć pnyaięgę
i prosić, aby co do faktów w pozwie przytoczonych był prze-
słuchany jako świadek. Jeśli dziedzic będzie w stanie podać
pod przysięgą takie fakta, z których sędzia nabierze praekc-
nania, iż twierdzenia powoda są nieprawdziwe, natenczas nie
dopuści powoda do zeznawania pod przysięgą. Jeśli zaś
dziedzicowi dowód się nie uda, natenczas może być deferent
przesłuchany pod przysięgą, a sędzia przez zadawanie stoso-
wnych pytań i przez porównanie zeznań deferenta z zezna-
niami dziedzica będzie w stanie nabrać przekonania o praw-
dziwości przytoczonych przez niego twierdzeń.
Dopuszczając w ten sposób i przy przesłuchania stron
jako świadków wskazania i odkażania przysięgi, odbiera się
Digitized by
Google
246
przeałuehania naforę inkwizycjjną , jaką ma w projekcie
m r. 188L
Chcąc idcTócić dowolność sędziego przy rozstrzyganiu
pytnia, która ze s^o ma być wpićrw przesłuchaną pod
przyaęgą, nadać przesłuchaniu charakter przesłuchania stro-
ny pod przysięgą, i osłabić charakter świadka we własnćj
8pTa¥ńey jaki ma strona przy przesłuchaniu, jest rzeczą niezbę-
dną nadać i przesłuchaniu stron jako świadków cechę umowną
przysięgi stanowczćj; stanowiąc, ie i dowód przez przesłu-
chanie można ofiarować tylko przez wskazanie przysięgi prze-
ciwnikowi na fakta, mające być dowiedzione. Strona dowo-
dząca nie może wpićrw żądać, aby sama' była przesłuchana,
dopóki jój przeciwnik nie będzie przesłuchany, albo nie od-
każę jćj przysięgi. Delat musi mieć przed przesłuchaniem
deferenta sposobność zeznawania pod przysięgą względem
fakióWj stanowiących przedmiot dowodu, inaczćj byłby on
bezbronnym wobec przysięgi deferenta. Przysięga stron w spo-
ize i przedncłianie stron jako świadków powinno być dopu-
caczone tylko pod takimi warunkami, żeby strony mogły
prawdziwość swych zeznań wzajemnie kontrolować ^). Jeśli
') Projekt z r. 1881 wyklucza w §. 414 od dowodu z prze-
słuchania stron jako świadków :
a) osoby, które w myśl §. 370 proj. (ob. wyż str. 223
nota 1), nie mogą być słuchane w charakterze świadka,
b) osoby, które jako świadkowie mogą być przesłuchane
tylko bez odebrania od nich przysięgi (§. 387),
c) jeśli sąd nabierze przekonania^ że osoba, mająca być
przesłncłianą, nie ma wiadomości o fakcie, będącym przed-
miotem dowodu z przesłuchania.
Wobec tych postanowień będzie można w bardzo wielu
■porach przesłuchać tylko jedne stronę, a przeciwnik nie
będzie mógł korzystać z przy^ugnjącego mu prawa upra-
szania również o przesłuchanie. Jeśli się zważy, że według
projektu i z natury rzeczy jest przesłuchanie stron jako
świadków środkiem dowodowym pomocniczym, który dopićro
Digitized by
Google
246
przesłuchanie delata dlatego jest niemożliwe, iż tenie jest
niezdolnym do składania przysiąg, natenczas winien być do-
wód z przesłuchania stron całkiem wykluczony.
III. Jedną z największych wad przysięgi stanowczej
w obecnie używanój formie jest rota przysięgi. O trudności
jćj ułożenia i o skutkach złego ułożenia roty mówiliśmy
już poprzednio, wspomnieliśmy jednak także o dobrych stro-
nach roty przysięgi. Trudności powyższe chciano ominąć
przez to, że dawano stronom większy lub mniejszy udziid
w ułożeniu roty przysięgi. I tak żądano od deferenta, aby
przedłożył projekt roty, przeciw któremu mógł delat podno-
sić zarzuty, lub tćż wyznaczano termin, celem przesłuchania
strou co do roty, ułożonćj przez sędziep;o '). Pomimo udzis^
wtedy może być dopuszczony, gdy inne środki dowodowe
nie wystarczają — zdarzy się bardzo często, że jedna strona
będzie wobec zaprzysiężonych zeznań drugićj strony bez-
bronną, a niesumienny przeciwnik, wiedząc o tćm, że dm-
giój stronie zbywa na dowodach, i że w procesie karnym
dowód przeciw niemu nie udałby się, będzie mógł z tego
skorzystać. Czy w takich przypadkach wystarczy wolna
teoryja dowodowa? Czy można tu pozostawić wszystko
uznaniu sędziego? C§. 417 proj.) Sądzę, że w takich przy-
padkach powinno być przesłuchanie stron jako świadków
już z mocy ustawy ograniczone Inb całkiem wykluczone.
^) W szczególniejszy sposób usuwa dawniejsza ustawa sądo-
wa bawarska trudności, powstające przy ułożeniu roty przy-
sięgi. W wyroku dopuszczającym dowód z przysięgi for-
mułuje sędzia rotę przysięgi tylko prowizorycznie. CScHxrrT :
Der bayerische Civilprocess. Bamberg. 1870. Tom II, str.
262). Ostateczne zformułowanie roty następuje dopićro
na audyency i, wyznaczonćj do odebrania przysięgi. (Schmitt :
I. c. str. 271). Na tćj audyency i musi strona, mająca zło-
żyć przysięgę, opowiedzieć dokładnie cały stan rzeczy, lu-
ki opowiadania uzupełnić i t. d. Na podstawie tego opo-
wiadania układa sędzia ostatecznie rotę i odbiera od stro-
ny przysięgę. Strona może oświadczyć, że chce złożyć
przysięgę na rotę mnićj obszerną, co należy dopuścić.
Digitized by
Google
247
stron przy ułożeniu roty przysięgi jest jednak sędzia zawsze
tym organem, który o treści roty i o jój formie rozstrzyga.
Zważywszy bowićm, że przysięga może być dopuszczoną
tylko na fakta stanowcze, tudzież zważywszy, że w razie
sporu między stronami pod względem treści roty musi sędzia
spór ten rozstrzygnąć, łatwo pojąć, że powyższy udział stron
może być często bez znaczenia, i że ostatecznie zapatrywa-
nie sędziego rozstrzygnie.
Z drugićj strony trzeba jednak mieć na uwadze, że nie
jest znów rzeczą niemożliwą idożyć dobrze rotę przysięgi,
szczególnićjy gdy chodzi o stosunki prawne mnićj zawikłane.
Dobrze ułożona rota przysięgi ma zaś wiele zalet. Przede-
wszystkiem sędzia, układając rotę, wybiera z materyjału
procesowego tylko te fakta, które nie są jeszcze udowodnio-
ne i są stanowcze, co przyczynia się do ograniczenia liczby
faktów, które strona ma przysięgą stwierdzić. Przy przesłu-
clianiu zaś strony może bardzo łatwo sędzia zapytać się stro-
ny o rzeczy obojętne i przez to nadużyć przysięgi. Dla strony
ma rota przysięgi, jak już wyż podnieśliśmy, tę zaletę,
że podaje stronie w formie poprawnćj i zasadom prawa od-
powiadającćj fakta, które ma przysięgą stwierdzić. Stro-
na może się zastanowić, czy może przysięgę na fakta w rocie
zawarte złożyć, gdy tymczasem przy przesłuchaniu przystępuje
strona nieprzygotowana do złożenia przysięgi, nie wiedząc,
o eo pytaną ł)ędzie.
Zmiana roty na korzy£ć strony przysięgającej jest niedo'
zwolona. Za zgodą obu stron może być rota dowolnie
zmienioną. Jeśli jedna ze stron przytacza na audyencyi,
przeznaczonćj do odebrania przysięgi, nowe środki dowo-
dowe, które czynią zbytecznćm odebranie przysięgi, Inb.
jeśli strona, mająca złożyć przysięgę, przedstawia stan
rzeczy w tak odmienny sposób, iż odebranie przysięgi na
rotę pierwotną jest niemożliwe, natenczas wydaje sędzia
na podstawie zmienionego stanu rzeczy nowe orzeczenie.
Digitized by
Google
248
J)latego jest rzeczą poiądaną, aby nawet przj dowo-
dzie z przesłachania stron jako świadków przedatawS sfdzia
w rezolucyi dopaszczającój ten dowód dokładnie &kta, po-
trzebujące dowoda^ na które strona ma być przesłuchaną.
Strona przystępując do złożenia przysięgnie powinna ?ri6dBieć,
co będzie stanowić przedmiot dowodu; ona ootnai mieć spo-
8obxio6ć ^astanowieiua się nad wałnoAeią pr^os^hąnia pod
przysięgą i nad tóm, czy z czystóm jiooiieoiem mote ze*
znawać.
W tych przypadkach, w których strofa ma składać
przysięgę na fakta, będące jój własnemi ozynnodoiami , kib
też faktami; które swymi własnymi jsmysłami spostraei^s
wanna strona zaprzysiądz w zasadzie cotę nło&mą przez lęilzie-
go (punkt 6).
Wedtag powyższego wniosku nua^oby to aiicśseai gijhy
delaty łub deferent w razie odkażania, pntyaięgi miał aUadać
przysięgę na i&kta, będące jego własnemi csyaaośoiuni teb
przedmiotem jego spostrzeżenia. Deferent i^jący, ał)y
go przesfaichano po przesłuchaniu delata jiakp iiriiidka, nie
mógłby zaprzysiądz roty, lecz musiałby równiei poddaó pię
przesłucluiiaiU; (diociaiby przedmiotem dosodn ibyły fiUste
znane mu z własnego spostrzetenia lub jego własne (»^mio-
ńci. Zaprzysiężenie roty jest możliwe tylko pr^y pn^siędae
stanowczćj. Jedli więc w myśl powyższych wniosków ta
przysięga jest wykluczoną, należy wyłącznie 4opiiteió pime-
słuchania stron i nie można dozwolió jednój stronie zaprzy-
siężenia roty.
Cóż jednak ma się stać, gdy rota jest niedokładnie
ułożona, gdy zawiera fakta mylnie przedstawione htb dodat-
ki niepotrzebne tak, że strona jój w tój formie zaprzysiąda
nie może. Ustawa sądowa niemiecka (§. 431^ dozwala w tym
przypadku poprawienia niestanowczyoh okoliczności w rocie
przysięgi, również może strona^ która odwołuje swe poprze-
Digitized by
Google
249
dnie twierdzcDia Inb przyznaje fakta wpićrw zaprzeczane,
złożyć przysięgę na rotę moiój obszerną. Nie ulega wątpli-
wością iż, to postanowienie pomoże w wieln przypadkach.
Nie jest ono jednak w stanie pomódz^ gdy fakta stanowcze są
w rocie mylnie^ niezgodnie z rzeczywistym stanem rzeczy przed-
stawione, lab gdy okoliczności prawdziwe są tak pomieszane
z nieprawdziwemi; że ich rozdzielić nie moźna^ a wyrok wa-
runkowy, którym przysięgę dopaszczono stał się jaż prawo-
mocnym *)•
Tym wszystkim tmdnościom zapobiedz można po naj-
większej części; jeśli się przysięgę dopuści rezolueyją a nie
wyrokiem warunkowym. Bezolucyja dopuszczająca dowód
(Beweisbeschluss) nie może nigdy stać się prawomocną, sę-
dzia może jąkażdój chwili zmienić; sędzia mógłby więc ró-
wnież zmienić na wniosek strony rotę przysięgi, o ile to da
się pogodzić z twierdzeniami deferenta. Jeśli jednak sędzia
nie chce przychylić się do prośby delata o zmianę roty, na-
tenczas będzie mógł delat prosić, aby zamiast zaprzysiężenia
roty był przesłuchany pod przysięgą na fakta w rocie po-
dane. W ten sposób unika się ostatecznie wszelkich trudno-
ści, połączonych z niezmiennością roty przysięgi.
Bota przysięgi jest charakterystyczną cechą przysięgi
stanowczćj. Cecha umowua przysięgi wymaga, aby tylko te
fakta były przedmiotem dowodu, na które deferent przysięgą
wskaziJ. Sędzia z tych faktów wybićra te, które są stanow-
cze, i zamieszcza w rocie przysięgi. Przy układaniu roty
przysięgi musi się więc sędzia trzymać ściśle twierdzeń de-
ferenta. Dlatego winna być wszelka zmiana roty przysięgi
^) Może to bardzo łatwo nastąpić wtedy, gdy adwokat mylnie
przedstawi stan rzeczy na podstawie niedokładnśj in-
stmkcyi.
Wjds. flMol T. ZYUl 32
Digitized by
Google
250
za zgodą przeciwnika możliwa ^). Na audyencyi, wyznacsc-
nej do odebrania przysięgi, winny być obie strony obecne,
i wolno im czynić wnioski względem zmiany roty, które sę-
dzia rozstrzyga po przesłucbanin przeciwnika. Gdyby prze-
ciwnik nie zgodził się na zmianę roty, nateoc/.as zmiana tyl-
ko wtedy byłaby możliwą, gdyby odnosiła się do okoliczno-
6ci niestanowczych, lub gdyby żądano tylko poprawienia omył-
ki lab wreszcie, gdyby strona poprzednie swe twierdzenia
odwoływała, lub wpierw zaprzeczano fakta przyznawała. Sę-
dzia ustala ostatecznie rotę po przesłuchaniu stron i w tę
rotę winna strona złożyć przysięgę. Gdyby delat tćj roty
zaprzysiądz nie mógł, natenczas musiałby albo przysięgę od-
każać, albo odmówić złożenia przysięgi, albo prosić, aby go
na fakta w rocie podane przesłuchano jako świadka. W tym
przypadku należy jednak dozwolić i przeciwnikowi, aby na
fakta w rocie podane był przesłuchany, jeśli sędzia uzna to
za stosowne. Postępowanie używane vf Szkocyi przy przy-
siędze stanowczćj, gdzie delat bywa przesłuchany na fakta,
będące przedmiotem dowodu, sprzeciwia się umownćj stronie
przysięgi stanowczćj.
Z umownćj natury przysięgi stanowczćj wypływa nie-
tylko, że wskutek wskazania i przyjęcia, względnie odkaża-
zania przysięgi jedna tylko strona przysięga, i przysięga tćj
strony ma zupełną moc dowodu, lecz także to, że przedmio-
tem przysięgi mogą być tylko fakta, na które deferent ofia-
rował dowód z przysięgi. Te fakła muszą więc być sfor-
mułowane stosownie do twierdzeń deferenta i stanowić w tćj
formie przedmiot przysięgi. Przy przesłuchaniu jest niepo-
dobnćm, aby strona nie poczyniła do swych oświadczeń do-
*) W bardzo pouczający sposób przedstawia Bomhard (Die
CwilrechłspUege in der hayerischen Pfalz, Mllnchen, 1861,
str. 47 i nast.) postępowanie tamtejszych sądów przy usta-
leniu roty przysięgi i odebraniu przysięgi od strony.
Digitized by
Google
251
datków, do których się wskazanie przysięgi nie odnosiło.
Dlatego konieczną jest rota przy przysiędze stanowczój. Trze-
ba jednak dopudcić wszelkie możliwe jćj zmiany, o ile tylko
z prawami stron dadzą się pogodzić.
Pomimo dowolności w zmianie roty przysięgi; jaką pro-
ponuję, może przecież zajść trudność w przypadku, gdy delat
nie przypomina sobie faktów, które stanowią przedmiot do-
woda z przysięgi, chociaż te fakta są jego własnemi czyn-
nościami lub przedmiotem jego spostrzeżenia.
Pamięć nie jest u wszystkich ludzi jednaką. Jedni są
w stanie pamiętać długo i zachować otrzymane wrażenie
wiernie w pamięci. Inni mają pamięć słabszą, dawniejsze
wrażenia zacierają się w ich pamięci z powodu nawa-
la nowych wrażeń, aż wreszcie nikną zupełnie. Cóż do-
piero powiedzieć o ludziach, którzy w swem życiu zawierają
całe szeregi czynności prawnych, jak n. p. kupcy hurtowni.
Od takich ludzi jest prawie niepodobieństwem wymagać, aby
wszystkie szczegóły, odnoszące się do jakić} czynności pra-
wnćj, zachowali długie lata w swój pamięci. Świadek może
zeznać pod przysięgą, iż chociaż był obecnym przy jakimś
fakcie, przecież nie pamięta go sobie; strona musi w pro-
cesie oświadczyć się stanowczo względem faktów, przez prze-
ciwnika przytoczonych, chociażby już długie lata minęły od
(zasu, w którym się wydarzyły. Od strony wymagamy silniej -
szćj pamięci, albowiem w sporze chodzi o fakta, odnoszące się
do interesów prawnych, których ona jest podmiotem. Dłużniko-
wi, który pożyczył, nie wolno nie pamiętać, że pożyczył,
a jeśli rzeczywiście pamięć mu osłabła, to niechaj przysięgę
sobie wskazitną odkażę. Jeśli więc strona przysięgę sobie
wskazaną przyjmie, to tćm samćm oświadcza, iż dobrze so-
bie pamięta, jak się rzecz miała, musi więc złożyć przysięgę.
yf przeciwnym razie niech ją odkażę, lecz wj mawiać się
brakiem pamięci nie może.
Digitized by
Google
252
Inaczój się rzecz ma, jeśli strona wskutek choroby lab
z innych powodów pamięć całkiem straci, lub stanie się nie-
zdolną do składania przysiąg. W takim przypadka jest przy-
sięga z powodu braku wiadomodci delata albo całkiem nie-
dopuszczalną, albo tóż możnaby wskazać przysięgę jćj pra-
wnemu zastępcy, jeśli w danym przypadku zachodzą warunki
dopuszczalności takićj przysięgi.
Mogą jednak zajść przecież przypadki, w których by-
łoby prawie niepodobieństwem żądać od strony, aby swą
przysięgą stwierdziła prawdziwość faktów, zamieszczonycli
w rocie przysięgi. Ocenienie tego, czy zachodzą w danym
przypadku okoliczności, które osłabiły jćj pamięć, należy po-
zostawić stronie. Ona sama najlepićj oceni, czy przysi^ę
na prawdziwość złożyć może. Jeśli przysięgi takićj złożyć
nie może, natenczas wolno stronie prosić, aby ją przesłucłia-
no pod przysięgą na fakta w rocie podane. Przy przesła-
chaniu może podać fakta jćj wiadome, o ile je sobie pamięta,
a sędzia będzie jnógł ocenić według swego uznania, na jaką
wiarę zasługują zeznania strony.
I tataj zastępuje więc przesłuchanie strony jako świad
ka przysięgę mniemania. (§. 42 i ust. sąd. niem.)-
Według wyż przytoczonych zasad (punkt 6 a) służy
tylko delatowi prawo prosić, aby zamiast zaprzysiężenia roty
był przesłuchany na fakta, w nićj podane, jako świadek.
Deferentowi, któremu przysięgę odkażano, nie służy to pra-
wo, albowiem sprzeciwiałoby się to umownćj naturze przy-
sięgi stano wczćj. Deferent, wsł^aznjąc przysięgę przeciwni-
kowi, podaje zarazem fakta, mające stanowić przedmiot do-
wodu z przysięgi, on rozstrzyga więc o treści roty przysięgi,
którą tćż, jak wyż podnieśliśmy, ułożyć należy zgodnie z twier-
dzeniami deferenta. Wskazanie przysięgi jest ofertą, aby
odnośny fakt w braku innych dowodów był udowodniony
przysięgą stanowczą. Delat może tę ofertę przyjąć lub pro-
sić, aby go na fakta w rocie podane przepchano jako świad-
Digitized by
Google
?53
ka. Przyjęcie oferty następuje albo przez przyjęcie przysięgi
i złożenie jćj na rotę w rezolucyi podaną, albo tćż przez
odkażanie przysięgi. I przez odkażanie oświadcza delat,
iŁ chce, aby fakt odnodny był udowodniony przysięgą sta
fiowczą, deferenty który sam tę propozycyję uczynił, nie ma
więc prawa po jój przyjęciu przez delata odwoływać jój
i prosić^ aby jego jako świadka przesłuchano. Zresztą dla
deferenta nie ma tak wielkiego niębespieczeństwa w niezmien-
ności roty, jak dla delata, bo wskazujący przysięgę rozstrzy-
ga o treści roty przysięgi, dostarczając do niój materyjalu
faktycznego. Dla niego wystarczy więc w zupełności posta-
nowienie §. 431 ust sąd. niem. o możliwości poprawienia
roty.
Według zasady wyż pod 4) podanćj winna strona, któ-
r6j przysięgę stanowczą wskazano, oświadczyć, czy -ją przyj-
muje lub odkazaje, gdyż inaczćj będzie uważanym fakt, ma-
jący być udowodniony przysięgą, za prawdziwy (§. 417 ust.
sąd. niem.}. Delat może oświadczenie powyższe wnieść już
w toku sporu. Najwłaściwszą cłiwilą dla tego oświadczenia
jest jednak audyencya, wyznaczona do złożenia przysięgi;
w tćj chwili zna już delat brzmienie roty przysięgi, a więc
wie ostatecznie, co ma być przysięgą stwierdzone*, na tćj
andyencyi najłatwićj będzie dla niego powziąść postanowie-
nie, czy może przysięgę złożyć, czy ma ją odkażać, lub tćż
prosić, aby go na fakta w rocie podane przesłuchano
jako świadka Przez wniesienie tego oświadczenia dopićro
na andyencyi, wyznaczonćj do złożenia przysięgi, unika się
także trudności, które powstają, gdy oprócz dowodu z przy-
sięgi ofiarowano jeszcze inne środki dowodowe. (§. 419 ust.
sąd niem.). Przysięga jest środkiem dowodowym posiłkowym,
który dopićro wtedy dopuszczonym być winien, gdy strony
innych dowodów nie ofiarowały, lub gdy wynik tych dowo-
dów jest niedostateczny. Sędzia, dopuszczając dowód z przy-
sięgi rezoluoyją, orzeka więc tern samćm; że wynik innych
Digitized by
Google
254
dowodów jest niedostateczny, i wtedy dopióro powstaje
właściwie dla delata obowiązek oświadczyć się na ofiarowa-
nie przysięgi przez deferenta.
lY. Według powyższycli wniosków jest przesłuchanie
stron jako świadków dopuszczalne w dwóch przypadkach :
a) jeśli przedmiotem dowodu z przysięgi są fakta, bę-
dące czynnościami lub przedmiotem spostrzeżenia prawozlew-
ców lub zastępców delata i
b) gdy delat, któremu wskazano przysięgę stanowczą,
żąda, aby zamiast zaprzysiężenia ruty przesłuchano go jako
świadka.
W pierwszym przypadku zastępuje przesłuchanie stron
jako świadków miejsce przysięgi mniemania. Pomimo licz-
nych wad, jakie ma przesłuchanie stron jako świadków, są
te wady przecież bez porównania mniejsze, niż zarznty, które
podnieść można przeciw przysiędze mniemania, i dlatego tćż
wiono miejsce tćj przysięgi zająć przesłuchanie stron jako
świadków.
W drugim przypadku prosi delat dobrowolnie, aby go
jako świadka przesłuchano, nie ma więc powodu nie dopu-
szczać przesłuchania, a to tćm bardzićj, że i deferent, wska-
zując delatowi przysięgę, powołuje się na jego świadectwo.
W obu przypadkach nie ma przesłuchanie natury inkwi-
zycyjnćj. W pierwszym z nich powołuje deferent delata na
świadka czynności i spostrzeżeń jego prawozlewców i zastęp-
ców. Delat może zeznawać, lecz nie musi. Również i od-
mówienie składania świadectwa nie pociąga dla delata dal-
szych niekorzyści, jak utratę prawa składania świadectwa
w swój własnój sprawie. Delat ma prawo zeznawania, nie
ciąży jednak na nim żaden obowiązek świadczenia. Sędzia
nic może wyprowadzać z odmówienia świadczenia żadnych
dla delata niekorzystnych wniosków. Jeśli jednak delat nie
korzysta ze swego prawa świadczenia, może deferent zezna-
wać. Deferentowi służy również prawo prosić o przesłacba-
Digitized by
Google
265
nie i po przesłuchaniu delata, albowiem strony muszą równo
mieć prawa w procesie. Sędzia może jednak niedopu-
ścić deferenta do świadczenia, jeśli go zeznania delata już
przekonały.
W drugim przypadku zmieniają strony dobrowolnie przy-
sięgę stanowczą na przesłnchanie w cba*'akterze świudków.
I tutaj więc o inkwizycyjnój naturze przesłuchania mowy być
nie może. Delatowi, któremu wskazano przysięgę ; wolno
powiedzieć: „ja nie chcę zaprzysiądz roty, lecz chcę, aby
mnie przesłuchano jako świadka^. On zeznaje więc dobro-
wolnie, a deferent może jego zeznania przez swoje zeznania
uzupełnić. Tylko, gdy przysięga wskazana delatowi jest
z przyczyn w punkcie 2) wymienionych nieodkazaką, a de-
lat żąda prze^uchania, musi stanowczo oświadczyć się pod
przysięgą na fakta stanowiące przedmiot dowoda, albowiem
w jM^eciwnym razie byłby uważany za przyzaającego. Wy-
nika to z nieodkazalności przysięgi.
Zeznania strony przesluchanój pod przysięgą winny być
do protokółu rozprawy wpisane i przez stronę podpisane.
Uważam to za konieczne z trzech względów:
1) Dla świętości przysięgi jest rzeczą konieczną, aby to,
co strona wypowie pod przysięgą, było njęte we formę pise-
mną. Przyczynia się to bardzo do ścisłego, i jasnego okre-
ślenia &któw, stanowiących przedmiot dowodu, a strona ma
aż do wpisania jćj zeznań do protokółu sposobność do na-
mysłu i poi»'awienia się.
2) W przypadkach krzywoprzysięstwa jest ułatwionym
dowód treści zeznań strony.
3) W przypadkach odwołania się do wyższćj instancyi,
może sędzia wyższy przekonać się o treści zeznań strony
wprost z prołokółu-
Projekt z r. 1881 stanowi, jak wyż widzieliśmy, że w za
sadsie winna być ta strona najjHćrw przesłuchana, na którćj
spoczywa ciężar dowodu, nadaje on jednak sędziemu zarazem
Digitized by
Google
wielką dowolnodó tak w dopuszczeniu dowodu z przesłucha-
nia, jakotćż w oznaczeniu porządku^ w którym strony mają
byó przesłuchane. §. 413 proj. stanowi, że sędzia może na
wniosek strony lub z urzędu dopuścić dbwód z przesłuchania
^ stron jako świadków, jeśli jakiś fakt nie został udowodniony
innymi, przez stronę ofiarowanymi środkami dowodowymi
lub przez przeprowadzenie dowodu z urzędu. Słusznie uwa-
ża projekt przesłuchanie stron jako świadków za środek do-
wodowy posiłkowy. Sędzia nie powinien jednak mieć prawa*
dopuszczania tego dowodu z urzędu, wyjąwszy przjrpadki,
w których obecnie mogłaby być dopuszczoną przysięga uzu-
pełniająca. W innych przypadkach powinien być sędzia
wiązanym wnioskami stron. Takićj władzy przy dopuszcze-
niu i przeprowadzeniu dowodu z przesłuchania, jak sędzia
austryjacki według projektu, nie ma ani sędzia angielski, ani
sędzia amerykański (por. Haurassowskt4. c. str. 363.) i wła-
śnie w tćm leży inkwizycyjna natura tego środka dowodo-
wego. W dopuszczeniu zaś strony dowodzącćj w zasadzie
najpićrw do przesłachania, leży niebespieczeństwo tego środ-
ka dowodowego dla przeciwnika. Stronom należy dać wię-
kszą swobodę przy przeprowadzeniu dowodu z przesłuchania.
Strona winna najpićrw powołać swego przeciwnika na świad-
ka, potćm dopićro może sama prosić o przesłuchanie. Jćj
własne świadectwo zajmuje ostatnie miejsce w szeregu środ-
ków dowodowych.
Dla uzupełnienia innych środków dowodowych, które
sędzia uzna za niedostateczne jest konieczną przysięga uzu-
pełniająca, którą sędzia bądź na rotę, bądź w formie prze-
słuchania dopuścić może według tego, jakie fakta stanowią
przedmiot dowodu.
y. Odwołując się do wywodów zawartycłi już w po-
przednich częściach niniejszćj rozprawy, należy rozwiązać
jeszcze kilka spornych pytań, które poruszyUśmy w części,
omawiającćj rzecz o przysiędze stanowczćj.
Digitized by
Google
"^TW
257
Szczególniejsze trudności nasuwają się przy zastosowa-
mn przysięgi stanowczćj, jeśli jedną ze stron spór wiodących
są spólnicy spom, osoby prawnicze, małoletni, osoby pod
kuratelą zostające i krydytaryusze. Trudności te pochodzą
z dwoistĆj natury przysięgi stanowczo): umownój i środka
dowodowego. Jak już na wstępie wykazałem, jest ofiarowa-
nie przysięgi i jój odkażanie aktem wolnój dyspozycyi stro-
ny *). Ofiarować i tnlkazać może więc tylko strona, mogąca
przedmiotem sporu wolno rozrządzać. Pytanie zaś, kto może
przysięgę złożyć, ocenić należy te stanowiska środka dowo-
dorwego, trzeba więc zważać laa zdolność strony do składa-
nia przysięgi i na jćj wiadomość o fakcie, mającym stanowić
przedmiot dowodu z przysięgi.
Stąd wynika, że jeśh' strona nie może wolno rozrządzać
8Wym majątkiem, nateuei^as może tylko jćj prawny zastępca
przysięgę ofiarować lub odkażać, jeśli zaś chodzi o rozstrzy-
gnienie pytania, czy przysięgę ma złożyć zastępca, czy tćź
zastąpiony, jeśli tenże wogóle zdolnym jest do składania przy-
tiąg, należy zwrócić ilwagę na to, którćj z fych dwóch osób
według ogóbych zasad o dopuszczalności przysięgi będzie
mogła być przysięga wskazaną, względnie odkażaną. Jeśli
wice n. p. delat jest małoletni, lecz zdolny do składania
przysiąg, a fakt, mający stanowić przedmiot dowodu, nie jest
aai jego własną czynnością, ani przedmiotem spostrzeżenia
jego, ani czynnością lub przedmiotem spostrzeżenia jego
zastępcy, natenczas wskazanie przysięgi jest w ogóle nie-
dopuszczalne; jeśli zaś te warunki zachodzą albo po stro-
nie delata, albo po stronie jego zastępcy, natenczas ten z nich,
w osobie którego się te warunki ziściły, będzie dopuszczo-
nym do przysięgi. Tę zasadę przyjęła ustawa sądowa nie-
miecka w §. 435 stanowiąc, że jeśli strona nie jest zdolną
do prowadzenia procesów, natenczas można wskazać lub od-
') Casnstein: LchrJmehy II, 413.
Wjdi. ilMal T. XVUŁ ^
Digitized by
Google
ŚŚ8
kazać przysięgę tylko jćj prawnemu zastępcy i tylko o tyle,
o ile osoba zastąpiona, gdyby proces osobiście prowadziła,
lub zastępca, gdyby sam był stroną, mnsiał przysięgę dopu-
ścić. Małoletnim zaś, którzy ukończyli 16 rok ^ycia, lub
marnotrawcom można wskazać względnie odkażać przysięgę
na fakta będące ich czynnościami, lab tćż, które były przed-
miotem ich spostrzeżenia, jeśli sąd nzna to za stosowne na
wniosek przeciwnika, po rozważeniu zachodzących okoliczno-
ści. Również i projekt anstryjacki z r. 1881 stanowi w §.
415 ust. 3, że jeśli stroną w procesie jest osoba pozostająca
pod opieką, natenczas może sąd według swobodnego uznania
zarządzić przesłuchanie strony, lub jćj zastępcy, lub tćż obu
To samo ma zastosowanie, jeśli stroną jest masa upadkowa
(§. 415 ust. 4).
Rzecz o przysiędze spólników sporu omówiliśn^y jaż
obszernićj w pierwszćj części i podaliśmy odnośne postano-
wienia ustawy sądowćj niemieckićj (§. 434).
Jeśli stosunek prawny, będący przedmiotem sporu, jest
tego rodzaju, iż ze względu na każdego spólnika sporu da
się w sposób odrębny ustalić, natenczas należy tćż i kwestyję
wskazania i odkażania przysięgi rozstrzygnąć odrębnie ze
względu na każdego spólnika zosobna. Trudności zachodzą
tylko, gdy stosunek prawny nie da się w ten sposób ocenić.
Zgodnie z zasadą wyż wypowiedzianą, że wskazanie przy-
sięgi i jćj odkażanie jest aktem wolnćj dyspozycyi strony,
stanowi ustawa sądowa niemiecka, że jeśli fakt, mający być
udowodnionym przysięgą, ma wpływ na stosunek prawny,
który może być w obec wszystkich spólników tylko w jeden
i ten sam sposób ustalony, natenczas musi być przysięga
wskazaną, względnie od kazaną wszystkim spólnikom sporu,
chyba że względem niektór ych z nich jest wkazanie lub od-
każanie niedopuszczalne. W każdym razie potrzeba do wska-
zania lub odkażania przysięgi jednomyślności spólników, co
do przyjęcia winni oświadczyć się tylko ci spólnicy sporu
Digitized by
Google
którym przysięgę wskazano, a więc tylko ci, którym przy-
sięga według ogólnych zasad (§. 410) wskazaną, względnie
odkażaną być mote.
Kwestyję, kiedy stosunek prawny, będący przedmiotem
spom, da się ustalić tylko w sposób jednolity wobec wszyst-
kich spólników, należy ocenić według przepisów prawa ma-
teryjalnego i w tem polega właśnie trudnońć w zastosowaniu
powyższego postanowienia ').
Postanowienie §. 434 należy także stosować, jeśli jest
kilkn zastępców osoby prawniczćj, (§. 436) ') z tą różnicą,
że jeśli przysięga dotyczy faktów lub spostrzeżeń jednego,
lub kilku zastępców, natenczas inni przysięgi składać nie po-
trzebują.
Projekt z r. 1881 pozostawia ocenieniu sędziego, któ-
rzy z kilku zastępców osoby prawniczćj lub pod opieką zo-
stającćj, względnie którzy ze spólników sporu mają być pod
przysięgą przesłuchani. (§. 414 ust. 5 i §. 416).
Postanowienie to odpowiada istocie przesłuchania stron
jako świadków i swobodnćj teoryi dowodowej i jest lepszem
niż postanowienie §. 64 ust. o post. w spr. drób., który uwa-
ża zastępców gmin, stowarzyszeń, towarzystw i innych tego
rodzaju osób zbiorowych nie za reprezentantów strony, lecz
dozwala tylko, aby jako świadkowie, a nie w charakterze stro-
ny byli przesłuchani.
*) Wach: Kritische YierfeIjahresschrifL Tom XIV, str. 344
i nast. Struckmank unc2 Kocu: die Civilprocessordnung
f. d, deut. Reich, przy §§. 434 i 59. Dor. Warmuth :
„Fon der Słreitgenossenschaft nach derdeutschen CwiU
procesordnnng^ w Zeitschrifł f. d. Cmlproc. T. I, str. 497.
*j Schmidt: „Ueber den Einfluss der hesonderen Bestimmun-
gen des §. 436 der deutschen Cmlprocessordnung auf
die Erledigung von Eiden beim Yorhandensein mehre-
rer geseizliclier Yertreier einer nicht processfdhigen Par-
tei^ w Zeitschrift f. deutsch. Civilproces8. z r. 1880.
Digitized by
Google
260
Trudności, powstające przy unonDOwania przjai^i
spólników sporu, pochodzą, jak to już kUkakrotnie wspomnie-
liśmy, stąd, że z jednój strony trzeba zapewnić spólników
sporu niezawisłość od innych spólników w prowadzenia pro-
cesu, z drugićj zań strony mogą się wydarzyć przypadki,
w których sporny stosunek prawQy jest tego rodzaju, iż ^1-
ko w jeden i ten sam sposób wobec wszystkich spólników
ustalonym być może tak, że dowód % pr^^sięgi, ofiarowany
choćby przez jednego ze spólników na fakta tworze ten
stosunek prawny, będzie musiał stanowić wobec wszystkich
spólników dowód zupełny. Z zasady niezawisłości wynika,
iż każdy spólnik powinien mieć możność wskazania, przyję-
cia i odkażania przysięgi, nie będąc pod tym względem wiąza-
nym przez innych spólników sporu. Dlatego należy kwestyje
tutaj się nasuwające ocenić oddzielnie ze względu na każdego
spólnika, o ile to tylko da się uskutecznić, bez uzyskania
sprzecznych wyroków ze względu na poszczególnych spólników.
Gdyby zaś wskutek tego odrębnego traktowania przy-
siąg spólników zachodziła obawa, że będą stwierdzone przy-
sięgą fakta sprzeczne, natenczas jest rzeczą niezbędną, aby
spólnicy sporu wnieśli na ofiarowaną sobie przysięgę jedno
wspólne oświadczenie, t. j. albo przysięgę przyjęli albo ją
odkażali. Przez wskazanie, względnie odkażanie przysięgi
rozrzą Jza się samym przedmiotem sporu, albowiem oddaje
się roztrzygnienie sporu w ręce przeciwnika, który przez
złożenie przysięgi może spór rozstrzygnąć na naszą nieko-
rzyść. Nie można więc poddawać mniejszości spólników
przy wskazaniu, względnie odkażaniu przysięgi uchwale wię-
kszości, bo wskutek łącznego prowadzenia sporu nie powstaje
pomiędzy spólnikami sporu taki stosunek, z powodu którego
mogłaby uchwała większości wiązać mniejszość. Do wska-
zania i odkażania przysięgi trzeba więc, jak słasznie stano-
wi ustawa sądowa niemiecka, jednomyślności. (§. 434 a. s.).
Co do przyjęcia przysięgi mają się zaś oświadczyć tylko ci
Digitized by
Google
. 261
Bp^nicy, którzy według ogólnych zasad o przysiędze mogą
ją w danym przypadka złożyć. Jeńli niektórzy z nich od-
mówią złożenia; natenczas rozstrzygać ma nznanie sędziego,
ezy &kt odnośny ma być uważany za udowodniony. Dopu-
szczając przysięgę stanowczą li tylko na czynnońci własne
i q[)ostrzeżenia delata uprości się ta rzecz jeszcze bardzićj.
Grdyby zaszedł przypadek, iż niektórzy spólnicy mogliby być
fylko przesłuchani jako świadkowie, inni zaś mogliby złożyć
przysięgę stanowczą, natenczas mogliby być dopuszczeni do
przysięgi tylko spólnicy, mogący złożyć przysięgę stanowczą,
alłiowiem stwierdziliby swą przysięgą swe własne czynności
lab spostrzeżenia. Gdyby zaś z pomiędzy spólników, dopu-
szczonych do złożenia przysięgi stano wczćj im wskazanćj,
jedni oświadczyli, że chcą zaprzysiądz rotę, drudzy zaś, że
chcą być przesłuchani jako świadkowie na fakta w rocie
podwe, natenczas musiałby sędzia rozstrzygnąć według swe-
go uznania, czy odebrać przysięgę tylko od tych, którzy chcą
ją złpżyć na rotę przez niego ułożoną, czy tćż zarządzić prze-
sinclianie wszystkich dopuszczonych do złożenia przysięgi
stanowczo) jako świadków. Dopuszczenie niektórych do zło-
żenia przysięgi stanowczćj, niektórych zaś do przesłuchania
byłoby niemożliwe, albowiem przysięga stanowcza wyklucza
uznanie sędziego. Jeśli sędzia postanowił, aby spólnicy byli
tylko przesłuchani jako świadkowie, lub tćż jeśli według po-
wyższych zasad jest w ogóle tylko ich przesłuchanie jako
śwtiadków dopuszczalne, natenczas rozstrzyga uznanie sędzię-
go, czy mają być wszyscy, lub tylko niektórzy z nich prze-
słuchani.
b). Jak wyż wspomnieliśmy istniały w procesie pospo-
litym niemieckim najrozmaitsze spory o to, czy jest dopu-
szezalny dowód z przysięgi, jeśli delat był już karany za
krzywoprzysięstwo. Niektórzy twierdzą, że przysięgi nie
można wskazywać osobie, która już była karaną za krzywo-
przysięstwo; inni są zdania^ że wskazanie jest dopuszczalne
Digitized by
Google
262
pomimo krzywoprzysięstwa delata, inni znów sądzą, że delat,
który był karany za krzywoprzysięstwo mnsi przysięgę sobie
wskazaną odkażać lub ulżyć swemu sumieniu przez {prowa-
dzenie dowodu przeciwieństwa, inni wreszcie zabraniają krzy-
woprzysięscy nawet wskazać przysięgę przeciwnikowi dla
tego, że przysięga mogłaby mu być odkażaną przez przeci-
wnika.
Moc dowodowa przysięgi w ogóle leży w przypuszcze-
niu, że przysięgający, powołując Boga na świadka, zeznaje
szczerą i zupełną prawdę. Kto raz naruszył obowiązek ze-
znawania prawdy pod przysięgą, nie zasługuje joż na wiarę
i nie powinienby w zasadzie być dopuszczanym ' więcćj do
przysięgi. Wskazanie przysięgi krzywoprzysiężcy przedsta-
wia się z tego stanowiska jako wywołanie ponownego
krzywoprzysięstwa. Z drugićj jednak strony zważyć należy,
że kto raz złożył fałszywą przysięgę, nie koniecznie musi tę
zbrodnię powtórzyć, jego wiarogodność jest wprawdzie za-
chwiana, lecz nie jest wykluczoną możliwość poprawy, i nie
ma jakićjś presumcyi, jakoby krzywoprzysięzca od chwili
popełnienia tćj zbrodni miał zawsze kłamać. Nadto jest
wskazanie przysięgi aktem dobrowolnym deferenta; jeśli on
wie o krzywoprzysięstwie delata, a pomimo to wskazuje mu
przysięgę i oddaje przez to los sprawy w jego ręce, to nie
ma powodu nie dopuszczać złożenia przysięgi dobrowolnie
ofiarowanćj.
Dlatego jest jedynie właściwćm stanowisko, które zaj-
muje przy rozwiązaniu powyższego pytania ustawa sądowa
niemiecka (§§. 422, 423 i 432), dozwalając przeciwnikowi
osoby, mającćj składać przysięgę, odwołać wskazanie, wzglę-
dnie odkażanie przysięgi, jeśli osoba, mająca składać przysi^
gę, została prawomocnie skazaną za krzywoprzysięstwo, lub
tćż, jeśli przeciwnik uprawdopodobni, iż o skazaniu dowie-
dział się dopićro f)o wskazaniu, względnie odkażaniu przy-
się^ń.
Digitized by
Google
263
Projekt austr. z r. 1881 (§. 414 i 387; stanowi, że stro-
na, która już raz została skazaną za krzywoprzysięstwo lab
za £Ahzywe świadectwo, nie może być przesłuchaną jako świa-
dek. Jakie stąd wynikają skutki, już wyż podniosłem ^).
Strona nie może być identyfikowaną ze świadkiem i dlatego
trzeba dopuścić ją do przysięgi, chociaż popełniła krzywo-
przysięstwo, przeciwnikowi należy jednak pozostawić wolność
odwołać wskazanie, względnie odkażanie przysięgi stano-
wczo), lub powołanie przeciwnika na świadka, jeśli obawia
się że krzywoprzysięzca ponownie krzywoprzysięgnie.
e). Jeśli strona, mająca składać przysięgę, umrze przed
doieniem przysięgi, natenczas uważali niektórzy procesuali-
ści, tudzież dawna praktyka sądowa, jak to już wyż wspo-
mnieliśmy, przysięgę za złożoną. To samo stanowisko zaj-
mują i nasze obecnie obowiązujące ustawy sądowe. (§. 307
u. 8. zach. gal. §. 233 po w. u. s. d. n. z 5-go Marca 1796 r.,
Nr. 222 Zb. u. s., d. n. z 26 Kwietnia 1792 r. Ner. 10
Zb. u. 8.).
Przjrtaczane za tćm zapatrywaniem powody nie dadzą
się utrzymać. Pomiędzy ofiarowaniem przysięgi a jćj złoże-
niem istnieje wielka różnica; kto przysięgę ofiarował, nie ko-
') O przjrpadkn praktycznym przytoczonym na stronie 224,
dowiedziałem się od zastępcy prawnego, któremu się
klient jego (osoba A) skazany za krzywoprzysięstwo uża-
lał, że wobec przeciwnika swego B jest bezbronnym. Gdy-
by nawet opowiadania klienta nie były prawdziwe, to je-
dnak przypadek powyższy w każdym razie łatwo przytra;
fić się może. Jakżeż trudne jest w takim przypadku poło-
żenie sędziego. Przed nim stoi jako powód osoba, w któ-
rćj wiarogodność nie ma powodu powątpiewać; jako po-
zwany, osoba karana już za krzywoprzysięstwo; którćj z nich
ma wierzyć, wszak do sumienia ich wniknąć nie może ;
kierując się swobodną teoryją dowodową będzie musiał dać
wiarę powodowi, choć tenże w rzeczywistości nie zeznaje
prawdy*
Digitized by
Google
264
niecznie musi ją złożyć. Cóż jednak ma się staó, jełeli wy-
rok zapadł na przysięgę^ a złożenie przysięgi z powodn fimierti
strony nastąpić nie może^ a więc nie może się ziścić wara-
nek, od którego zawisła skuteczność wyroku? We właśdwy
sposób rozwiązuje tę kwestyję niemiecka ustawa nąionz,
(§. 433) stanowiąc, że w takim razie wyrok się znosi, a stro
ny mogą w procesie wykonać te prawa, które im riużyły
przed wskazaniem przysięgi, o ile się odnoszą do prowadze-
nia dowodu. Rzecz ta upraszcza się jeszcze, dopuszczając
dowód z przysięgi rezolncyją, albowiem rezolucyja dopuszcza-
jąca dowód może być każdćj chwili zmienioną.
Projekt austr. z r. 18S1 stanowi w tćj mierztt W §. 423,
że jeśli strona oświadczyła, iż prawdziwość faktów, mąją^
cych być dowiedzionymi, chce potwierdzić pod pttjmęgĄ,
a przesłuchanie jćj nie może nastąpić z powodu j(j śmierci,
natenczas ma sędzia ocenić według swego swotK>dnegO uzna-
nia, czy te fakta mają być uważane za udowodnione hib
nieudowodnione. Przytoczone postanowienie nie da się uta-
sadnić, albowiem sędzia nie może przewidzieć, czy przy prze-
słuchaniu strona zeznawałaby w ten sam sposób, jak w zło-
żonćm przez nią oświadczeniu, a nadto daje projekt w tfttn
postanowieniu sędziemu daleko idącą władzę uważać fsikta za
udowodnione na podstawie prostych przypuszczeń.
Ofiarowanie się strony do przesłuchana nie mole ni-
gdy zastąpić samego przesłuchania, dlatego nie powinno po-
dobne oświadczenie strony mieć w procesie znaczenia.
YL Najważniejszą trudnością, która się nasuwa przy
zastosowaniu powyższych zasad, jest dopuszczenie dowodu
z przysięgi stanowczćj rezolucyją, a nie jak dotąd wyrokiem
stanowczym warunkowym.
Rezolucyją dopuszczająca dowód z przysięgi podawać
winna przy przysiędze stanowczej rotę przysięgi, a przy prze-
słuchaniu stron jako świadków fakta, mające być {Hraedmio-
tem przesłuchania. W obu przypadkach winna nadto zawierać
Digitized by
Google
266
wynutezenie andyeooyi do odebrania przysięgi lub przesłn-
cłuuiia stron jako świadków. Jeśli strony są podczas roz-
prawy obecne, natenczas moinaby natychmiast przystąpić do
odebrania przysięgi, względnie do przesłnehania stron jako
świadków.
Przysięga winna być dopnszezoną U tylko na fakta sta-
noweie, na które intego nie ma dowodn. Ocenienie, które
&kta są stanowcze, jest tylko mośliwćoi po przeprowadzeniu
edego spora. Dlatego dopuszcza się przysięgę obecnie wy-
rokiem, wspólnie z fozstrzygnientem sprawy samój, a chcąc
ominąć składanie niepotrzebnych przysiąg, odbićra się przy-
stęgę od strony dopićro po prawomocności wyroku, t. j.
w ckwiM, gdy już jest rzeczą niewadliwą, że przysięga jest
mezbędnie potrzebną dla rozstrzygnienia sporu- Dlatego
dopuszczano dawnie n nas nawet dowód ze świadków wy*
r<4Eiem stanowczym warunkowym, (§ 139 powsz. ust. sąd.)
a przecież z biegiem czasn odstąpiono od tćj zasady, (d. n.
z 89 Czerwca 1885 r. Nr. 42 Zb. nsl. sąd. , wychodząc
z zapatrywania, że jest rzeczą niewłaściwą czynić orzeczenie
sędziego zawisłem od nastąpienia lub nienastąpienia innych
okoliczności niepewnych. Postąpmy w tym kierunku jeszcze
krok dalój i dopuśćmy także przysięgę rezolucyją ^). W ten
sposób nnilca się wyroku warunkowego i umożliwia się sę-
dzieimi wydanie wyrokn na podstawie zupełnie ukończonego
pMt^M>wanta dowodowego ').• Wszak jnż ustawa sądowa nie-
DMcka odstąpiła od formalizmu naszego wyroku warun-
kowego o tyle, iż połeea sędziemu wymienić w wyroku ewen-
^ W komisyi obradojącój nad projektem ustawy sądowćj nie-
mtecidćj uczynił Schwabzs wniosek, aby przysięgę dopu-
szczane rezota^rją, a nie wyrokiem warankowyra. (Hahn
L s. str, 661 i nast.). Nad tym przedmiote n wywiązała uę
żywa dyskusya, lecz wniosek upadł.
*) W procesie kanonicznym dopuszczał sędzia przysięgę rezo-
Inc]^ Oaoss: Beweiaiheorky II, str. 272.
Wjds. iiAMŁ T. Tna. ^
Digitized by
Google
26d
tnałnoAci wynikające ze zhiznieL, względnie niezłoienia przy-
sięgi tylko o tyle, o ile tego dozwala stan sprawy i poleca
wydanie wyroku drugiego po złożeniu przysięgi, w którym
sędzia orzeka, czy skutki w wyroku warunkowym określone
nastąpiły. Również i procedura francuska nie nakazuje, aby
w wyroku, dopuszczającym, przysięgę, były wymienione skut-
ki jój złożenia, względnie niezłożenia i poleca wydanie po-
nownego wyroku po złożeniu przysięgi.
Wreszcie przy przesłuchaniu stron jako świadków jest
wydanie wyroku warunkowego w ogóle niemożliwe ; przesłu-
chanie musi nastąpić przed wydaniem wyroku.
Zresztą nie chodzi tutaj o formę orzeczenia sądowegu,
jakiem się dopuszcza dowód z przysięgi stanowczój, albowiem
ostatecznie wychodzi na jedno, czy przysięgę dopuszcza się
wyrokiem warunkowym z następnym wyrokiem stanowczym,
czy tóż rezolucyją, a potom wydaje się wyrok stanowczy.
Istota prawna przysięgi nie zmienia się przez to, a sposób
postępowania upraszcza się, dopuszczając przysięgę rezo-
lucyją.
Chodzi jednak o środki prawne. Rezolucyją dopuszcza-
jąca dowód [Bei€e'ksverfugufig §. 320 proj. z r. 1881, Bęweis-
beschluss §. 324 ust. niem.) jest prostom zarządzeniem sądu
w toku postępowania i od tego zarządzenia nie ma osobnego
środka prawnego. (§, 544 proj. austr. §. 530 ust niem.).
Tymczasem wyrok warunkowy jest wyrokiem ostatecznym,
służą więc przeciw niemu środki prawne, które można zało-
żyć przeciw wyrokom ostatecznym, a odebranie przysi^
następuje dopićro po prawomocności wyroku.
Przy obecnym stanie ustawodawstwa miałaby ta kwe-
styja bezsprzecznie wielkie znaczenie, a to z powodu licznych
wątpliwości, nasuwających się przy dopuszczaniu dowodu
z przysięgi i z powodu dopuszczalności przysięgi mniemania.
W obecnym stanie rzeczy można często słyszeć zdanie, że
wygranie sporu zależy właściwie od tego, która strona bę-
I
Digitized by
Google
267
dzie dopuszczoną do przysięgi, bo kaJbda jest gotową do jój
złożenia.
Ograniczając jednak w powyższy sposób dopuszczalność
przysięgi stanowczej i zaprowadzając zamiast przysięgi Mnie-
mania przesłuchanie strony, zmniejsza się także znaczenie
pytania, czy od orzeczcDia sądowego, dopuszczającego dowód
z przysięgi, ma być dopuszczalnym środek prawny. Zresztą
o takim środku prawnym, który z powodów wyż przytoczo-
nycłi musiałby być indentycznym ze środkiem prawnym do-
puszczalnym przeciw wyrokom ostatecznym, może być w ogóle
mowa tylko przy przysiędze stano wczćj. Pr/y przesłuchaniu
stron jako świadków o takim środku prawnym mowy być
nie może, bo przesłuchanie ma sędziemu dopićro dostarczyć
materyjału do wyroku.
Dalszymi powodami, w skutek których znaczenie pra-
ktyczne powyższćj kwestyi się zmniejsza jest ustność postę-
powania i wolna teoryja dowodowa.
Przy ustnćm postępowaniu jest rzeczą niemożliwą przed-
łożyć sądowi wyższemu ten sam materyjał procesowy, jaki
miał sędzia pićrwszy, dlatego są przy ocenieniu dopuszczal-
ności środków prawnych możliwe tylko dwie drogi: albo do-
puścić powtórzenie rozprawy przed sądem wyższym w gra-
nicach apellacyi, dopuszczając zarazem wprowadzenia nowych
faktów i dowodów w postępowaniu apellacyjnem, albo tćż
dopuścić tylko środki prawne z powodu kwestyj prawnych
i z powodu nieważności '). Przy pierwszym systemie środ-
ków prawnych, którego się trzyma ustawa sądowa francu-
ska *} i niemiecka i który jedynie odpowiada wymogom
ustnego postępowania ') jest w istocie kwestyja, czy od orze-
*) Menoer: Ziildssigkeił neuen łhatsdchl. Yorhringens in
den hóheren Instanzen, str. 13.
•) Pchlink: 1. c. III, str. 385.
^) Wach: Yurtrdge. str. 1S2 i nast. Cannstein: Grandlagen
str. 105 i nast. Przeciwnego zdania broni Bab. {ZeiUchr*
Digitized by
Google
268
ozenia doposseząj^oe^o przysięgę, ma alniyć środek praway,
czyli innemi słowy, czy dowód z przysięgi stanowcsćj ma
być dc^uszozonym wyrokiem waronkowym lab rezolteyją,
ważnćm pytaniem, albowiem przy tym ąystemie środków pra-
wnych winien i sąd wytozy^ przed którym rozprawa powtór-
nie się odbywa, mieó sposobność orzekania o stanoweioici
faktów, mająeyeb być przedmiotem przysięgi i o potrzebie
dowodu z przysięgi; przez złośenie pr^rsięgi mt nksa^ in-
siaocyi odebrałoby się sędziema wyissemil możność oeeaic-
nia jćj dopnszezalności.
Jeśli jednak przyjmiemy drngi system środków pra-
wnych, którego się trzyma w zaajadzie przy środkaek pia-
wnych od wyroków sądów kokgialnyeb nasz projekt z r.
1881 traci powyższa kwestyja swe znaczenie. Skoro bowiem
sąd wyższy nie naioże jnż powtórnie oceniać wynika postępo-
wania dowodowego, nie można także pozostawiać jego oce-
nienia kwestyi, czy przysięga ze wz^^ędn na #ynik poste-
powaoia dowodowego była potrzebną hib nie.
Sąd wyższy mógłby w takim stanie rzeczy Ii tylko
orzekać o tćm, czy fakta« będące przedmiotem dowoda z priy-
sięgi, są stanowcze lab nie, albowiem stoi to w śekłym lwiąt-
ka z rozwiązaniem kwestyi prawnej. Sąd wyższy mógłby
więc albo orzec, że fakt zaprzysiężony był lab nie był sta-
nowczym, jeśli był stanowczym natenczas byłby i tak musiał
być zaprzysiężonym, jeśli zaś sąd wyższy uznałby ten fakt za
niestanowczy, to przysięga złożona z pierwszćj instaneyi byłałiy
wprawdzie bez znaczenia^ lecz nieszkodliwa. Profanacyi przy-
sięgi nie ma się co obawiać z tego powoda, bo przecież i oł>e-
cnie składają często świadkowie przysięgę bez potrzeby^ gdy
późnićj się okaże, że dowód z ich zeznań był niestanowczy.
f. d. Privał'Und o/fenłl Recht der GegenwarL Tom PT,
8tr. 620 i nast.) i Memoeb 1. c. str. 119 i nast
Digitized by
Google
269
Z il^agi jednaka H w6dłag wyż poMawionych zasad
jest dowód z przysi^ alanowczój ograniczony i uproszczony,
z nwagi dakz^, ie przysięgf mniemania ma zastąpić prze-
rittcbanie strony, z uwagi wreszcie, że nawet przy składania
przysięgi aa czynności lub spostrzeżenia własne strony może
dehU tąSMf aby zamiast zaprzysiężenia roty był przesłucha-
ny aa fakta w rocie podane, sądzę, że dopuszczenie przy-
sięgi re^lucyją jest niózbędne bez względu na to, czy przyj-
mieaiy jeden lub drugi system ftrodków prawnydi.
Sędsia pierwizój instaneyi, chcąc wydać wyrok dokła-
dny, musi zlmdać w sposób wyczerpujący stan faktyczny
iprtmj i mum znać wynik |»rzeprowadzenia dowodów. Czy-
nić wyrok zawisłym od nastąpienia, względnie nienastąpienia
jaki^ okolicxDoćci uwłacza powadzi wyroku i wygląda ra-
csćj na prói)ę bystrotei umysłu sędziego, niż na orzeczenie
stanowcze, spór kończące. Czę^ po takim wyroku warun-
kowyat zaczyna się dopióro na nowo spór, gdy powstaną wąt-
pHwoiei przy wykonaniu, względnie niewykonaniu przysięgi.
Bozbierąjąc ewentnalnoići, mogące zajść przy dopuszcze-
niu dówodn z przysięgi stenowczćj, możemy rozróżnić nastę-
|Nqąef przypadki, które mogłyby dać powód do wniesienia
środka prawnego:
a) sędzia dopuści dowód na fakt niestanowczy,
b) sędzia nie dopuści dowodu z przysięgi z przyczyn
pioeesowydi, ałbo z powodu tego, że zdaniem jego fakt,
który ma byt udowodniony przysięgą, jest niestanowczy,
e) sędzila dopuści do^ przysięgi stronę niewłaściwą,
d) sędzia dopuści ^i^ysięgę, cbociaż według wyniku
innych dowodów przysięga była niepotrzebną.
W przypadku ad a) jest wprawdzie złożenie przysięgi
zbyteente, lecz dla sprawy nieszkodliwe.
W prqrpadku pod b) ihoże druga iuRtancyja, jeśli fakt,
msjąey być udowodnionym przysięgą, uważa za stanowczy,
dopuścić ten dowód w postępowania apeltacyjnóm, o ile w dru-
Digitized by
Google
270
giój instancyi (tak jak w ustawie sądowćj niemieckićj i we-
dług projektu z r. 1881 przy odwołaniu się od wyroków
sądów powiatowych) jest możliwe przeprowadzenie dowodów.
Jeśli zaś, jak według projektu austryjackiego z r. 1881 dru-
ga instancyja, rozstrzygając rewizyję założoną od wyroku
sądu kollegialnego, jest wiązana w zasadzie wynikiem postę-
powania dowodowego przeprowadzonego w pierwszój instan-
cyi (§. 525j, natenczas musiałby pomimo to sąd apełlacyjny
w przypadku ad b) znieść wyrok sądu pierwszego i odesłać
sprawę celem wydania ponownego wyroku do pierwszój in-
stancyi, (§. 527 proj.) albowiem niemógłby wydać sam wy-
roku bez przeprowadzenia dowodu na fakta, będące wedłufr
jego zapatrywania prawnego stanowczymi. To samo musia-
łoby nastąpić, gdyby sędzia pierwszy nie dopuścił dowodu
z przysięgi stanowczćj z powodów processualnych, zdaniem
sądu apellacyjnego nieuzasadnioDycL.
Przypadek ad c) mógłby się tylko wtedy wydarzyć,
gdyby sąd pierwszćj instancyi mylnie się zapatrywał na cię-
żar dowodu, albowiem od rozwiązania pytania, na kim spo-
czywa ciężar dowodu, zawisło rozstrzygnienie pytania, która
strona ma przysięgę wskazać. Ograniczając jednak przy-
sięgę stanowczą tylko do faktów będących własuemi czynno-
ściami strony i do okoliczności, które sama swymi zmysłami
spostrzegła, tudzież ze względu na to, że przy obecnym sta-
nie nauki prawa są wątpliwości co do ciężaru dowodu nie
tak częste, a tćm samćm byłyby przypadki, w których sę-
dzia nałożyłby przysięgę na osobę niewłaściwą dość rzadkie,
nie należy przypuszczać, aby z wykluczenia środka prawnego
od rezolucyi dopuszczaj ącćj przysięgę stanowczą mogły wy-
niknąć szkody dla wymiaru sprawiedliwości.
Wydarzyć się może wreszcie przypadek (ad d),.że sąd
pierwszćj instancyi dopuści dowód z przysięgi na fakta, które
mogłyby być udowodnione za pomocą innych, przez strony
zaofiarowanych środków dowodowych, lub zostały już udo-
Digitized by
Google
271
wodnione przez inne środki dowodowe, wychodząc z mylne-
go zapatrywania, że dowód z tych środków dowodowych
jest niedopuszczalny, względnie, że się nie udał. Przy swo-
bodoój teoryi dowodowej, tudzież przy systemie środków do-
wodowych, przyjętym w nowszych ustawach sądowych, mu-
siałyby jednak te przypadki należeć do rzadkości, a przy
ograniczeniu przysięgi stanowczój do własnych czynności lub
spostrzeżeń strony, trudno przypuścić, aby stąd miała wyni-
knąć dla sprawy samćj jaka szkoda.
Zresztą o ponownćm rozstrzyganiu kwestyi, czy przy-
sięga stanowcza ze względu, na wynik innych dowodów była
potrzebną, może być tylko mowa, jeżeli w drugićj instancyi
jest możliwe powtórne ocenienie kwestyi faktycznćj.
VII. Dowód z przysięgi stanowczćj jest dowodem zupeł-
nym; sędzia musi fakt przysięgą udowodniony uważać za
prawdziwy; swobodne uznanie sędziego jest wykluczone. Do-
wód z przysięgi stanowczćj stanowi więc wyjątek od zasady
swobodnćj teoryi dowodowćj. Już wyż wspomnieliśmy je-
dnak, że w procesie cywilnym nie da się swobodna teóryja
dowodowa w ten sam sposób do ostatecznych konsekwencyj
przeprowadzić, -jak w procesie karnym. Muszą być dopu-
szczone pewne wyjątki ze względu na bespieczeństwo obrotu,
a do tych wyjątków zaliczyć możemy także dowód z przy-
sięgi stanowczćj. Wyłom, który w ten sposób zrobimy w swo-
bodnćj teoryi dowodowćj jest przy powyższćm ograniczeniu
przysięgi stanowczćj tak nieznaczny, że niekorzyści, które
mogłyby się stąd wywiązać, nie mogą iść nawet w porówna-
nie z niekorzyściami, które powstać mogą z nieograniczone-
go niczem zaprowadzenia przesłuchania stron jako świadków.
Jak z jednćj strony jest swobodna teoryja dowodowa jedyną
gwarancyją sprawiedliwego wyroku, tak z drugićj strony są
niezbędne pewne jćj ograniczenia w procesie cywilnym, al-
bowiem w przeciwnym razie mogłaby ta teoryja stać się
nawet szkodliwą.
Digitized by
Google
272
VIII. §. 421 proj. stanowi, ie nie można Btotować śród*
ków przymusowych, aby przynaglić stronę, która oui hji
przesłuchaną jako świadek do stawienia się lab do zeznar
wania. Wpływ okoliczności, że strona nie staje na aodyeo*
cyi, wyznaczonój do przesłnchania, lub odmawia odpowiedsi
na wszystkie lab poszczególne pytania bez podania nzaaa-
dnionych powodów, winien sędzia ocenić według swego swo-
bodnego uznania (§. 298j.
Przymuszanie strony do zeznawania sprzeeiwiafeby się
w wysokim stopnia zasadzie swobodnój rozprawy stron. Je-
śli jednak x)hcemy w zupełnpści iiczynić zadość wymagaMom
tćj zasady, musimy pójść o krok dalćj niż projekt i powie-
dzieć, że stronie wolno ciAiem odmówić zeznawania, a sę-
dziemu nie będzie wolno z jćj niestawiennictwa lab zupełnego
odmówienia świadczenia wyprowadzać wniosków dla ni<j
niekorzystnych ze względu na wynik dowodów. Inaezój
się rzecz ma, jeśli strona zeznaje, a na niektóre pytania aie
odpowiada lub daje wymijającą odpowićdi. Jfaki skutek ma
takie postępowanie strony na wynik dowodu, należy pozo-
stawić swobodnemu uznaniu sędziego, albowiem jego rzeczą
jest ocenić wynik dowodu z przesłuchania strony. Pr^ oce-
nieniu tego wyniku należy zaś brać zeznania strony jako
całość i nie można wyrywać poszczegiUnydi j^ odpowiedzi.
Streszczając wyniki powyższych wywodów, dochodzimy
do rezultatu, że użycie przysięgi stron w procesie eywilnynpi
w celach dowodu jest niezbędne. Przysięga zajmuje lednafc
w szeregu środków dowodowych miejsce ostatnie. Je^t to
środek ostateczny, który zastosować motna tylko tam, fdsie
nie ma lub nie ofiarowano innych środków dowodowychp Jfot
z natury swćj ma dowód z przysięgi stroik w jakiójkoJlwieli
formie różne wady: ma je przysięga stanowcza, bm^ ja i^
Digitized by
Google
273
wnież przesłuchanie stron jako świadków. Z drugiój jednak
strony ma tak przysięga stanowcza, jakotćż przesłuchanie
stron swe zalety. Należy więc połączyć ze sobą te dwie
instytacyje procesnalne w ten sposób, aby zachowując ic}i
zalety, aniknąć choć w części ich wad. Do tego celu zmie-
rzają powyższe wnioski. Tak przy przysiędze stanowczój,
jak przy przesłuchaniu stron jako świadków nie można uczy-
nić zadość wszystkim teoretycznym zasadom nowszego pro-
cesu cywilnego. Przysięga stanowcza wyklucza swobodną
teoiyję dowodową, przesłuchanie stron jako świadków sprze-
ciwia się zasadzie swobodnćj rozprawy stron. W ogóle nie
można przy unormowaniu dowodu z przysięgi starać się za-
stosować dciśle do wymagań teoryi, lecz trzeba raczćj trzymać
się względów praktycznych.
Częściowe zaprowadzenie dowodu z przesłuchania stron
jako świadków i połączenie lego dowodu z przysięgą stano-
wczą miałoby ze względów polityki ustawodawczćj jeszcze
to znaczenie, że przejście z jednćj formy dowodu do drugićj
byłoby łagodniejsze, a nadto pozostawiając delatowi możność
przemiany dowodu z przysięgi stanowczćj na dowód zprzc-
słucbania^ możnaby się przekonać, o ile przesłuchanie stron
jako świadków odpowiada naszemu poczuciu prawnemu. Do-
pićro po doświadczeniach w ten sposób zrobionych możnaby
ostatecznie orzec, czy możnaby całkowicie porzucić dowód
z przysięgi stanowczćj. Wprawdzie jest u nas dowód z prze-
słuchania stron jako świadków ') zaprowadzony już w postę-
powania w sprawach drobiazgowych, sprawy drobiazgowe
^) Literatura prawnicza austryjacka oświadczyła się przy-
chylnie za tym dowodem. Ob. oprócz wyż powołanych
dzieł i rozpraw także Mengera: Zuldssigkcit etc. str.
134 i nast. i rozprawkę Dra. Alojzego Sentza: „Eine
Kontr overse des ósterreichischen Bagatelherfahrens^
Oerichtshalle z r. 1874 Nr. 100 i 101- Czasem tylko
podniesie się glos obawy przed reformą procesu n. p. w Ju-
ristische Bldtter z r. 1877 Nr. 11.
WjdB, ttofol. T. ZYIU, 86
Digitized by
Google
274
stanowią jednak tylko małą stosunkowo częńć ogółu spraw
cywilnych. Doświadczenia więc w tóm postępowaniu zebrane —
choćby nawet korzystne — nie mogłyby jeszcze rozstrzygać
o dobroci powyższćj instytucyi. Pomimo zaprowadzenia prze-
słuchania stron jako świadków w postępowaniu w sprawach
drobiazgowych będzie zaprowadzenie go we wszystkich spra-
wach zawsze reformą głęboko sięgającą, zwłaszcza jeśli zwa-
żymy, że tak nasz stan sędziowski, jakotóż stan adwokacki
jest przyzwyczajony do ścisłój ustawowój teoryi dowodowój,
a przesłuchanie stron jako świadków jest najdalój idącym
wynikiem swobodnćj teoryi dowodowój.
♦cS:«ee>-
Digitized by
Google
Drugi napad Tatarów na Polskę.
Przedstawił
Bolesław Ulanowski.
W wieku Xni doznawały dzielnice Piastowskie wielo-
krotnych napadów i spustoszeń bądź od Litwy i Jadźwingdw,
bądź od Tatarów.
Podjazdy Litewskie, chociaż wydarzały się prawdopo-
dobnie doić często y częściej niewątpliwie niż znajdujemy
ich ślady w szczupłych naszych rocznikach , niebyły nigdy
tak groźne jak wtargnięcia Tatarów, podejmowane na bardzo
szeroką skalę i wyrządzające niezmierne szkody dla i tak
nie zbyt bogatego, a pod względem ekonomicznym ledwie
rozwijającego się kraju.
Z Litwą był polski wojownik oswojony; nie biło mu
sźybdej serce, gdy wyruszał na walkę z nadniemeńskim
gościem, lub gdy ścigał uchodzącego z łupem niemiłego a na-
trętnego przybysza. Udawało mu się nieraz zdobycz odzyskać,
łupieżcę pogromić i wrócić z chwałą do rodzinnćj zagrody.
Z Tatarem nauczyło 'doświadczenie, że wszelki opór
na otwartćm polu zupełnie był daremny. Miał Henryk Pobożny
nie nu^e zastępy walcząc z poganem pod Lignicą, liczniejsze
o wiele hufce zgromadził Bela nad rzćką Sajo chcąc Batu-
Chanowi zagrodzić drogę na zachód, — obaj przecież zostali
zwyciężeni, a głowa pierwszego zatknięta na tatarskićj dzi-
dzie, srogićm napełniła przerażeniem i z murów broniących
się rycerzy chrześcijańskich.
Digitized by
Google
276
Ani król Wałcaw, ani syn cesarski Konrad ani austry-
jacki książę Fryderyk nie ważyli się pójAć za przykładem
Henryka i Beli. Pocieszano się wprawdzie na dworze cćsar-
skim twierdząc, ie niemieckićj to broni obawa skłoniła pogan
do odwrotn, ale nikt z współczesnych w takie tihunaczenie
rzeczy nie wierzył i wolał w Opatrzności i łasce boskićj
npatrywaó ocalenie od dalszego rozpostarcia się na zachód
klęsk i mordów tatarskich.
Urok pewien y urok grozy i postrachu otacz^ azyatye-
kich najeźdźców. Wierzono mocno, że wss^stko jest im mo-
żebne, że gdy tylko zechcą, dotrą do zachodnich krańców
Enropy. W obec strasznego od płomieni i posoki czerwono
zabarwionego tła, na którem wyobraźnia ludzka uprzytomniała
sobie żywo chwile pobytu Tatarów w kraju rodzinnym, blaUy
inne przeraźliwe widoki, malały przedmioty dawniejszego
postrachu; zapominano, że obok Tatarów istnieją jeszcze
i inni łupieżcy, że gdy najstraszniejsi ustąpią, pozostaną owi
bliżsi, nie tak potężni ale prawie równie dokuczliwi poganie
Litewscy.
Napady Litewskie ograniczały się przeważnie do Ma-
zowsza i ziemi Lubelskiój, ztąd egoizm partykularny nie
dozwalał przypisywać im włańciwej wagi i znaczenia.
Mieszkaniec Wielkopolski lub Śląska wiedział dobrze, że nie
dosięgną go zagony Litewskie, i zadowolony z własnego
bezpieczeństwa mało się troszczył nieszczęściem Mazowsza-
nina, lub poddanych księcia Krakowskiego.
Lecz Tatar, choć wszystkiego nie zniszczył, choć sto-
sunkowo mniejszą tylko nawiedził część Polski, mógł wszakże
w każdćj chwili zapomnienie swe strasznie powetować; cze-
kano go tćż wszędzie, drżano przed nim przez lata całe i lat
dziesiątki i co chwila nowego straszniejszego od poprzednich
spodziewano się wkroczenia.
Na Węgrzech i w Polsce z bojażliwą słuchano cieka-
wością dalekich o przeklętym poganie wieści, lada pogłoska
najmniejszy poszept o ruchach wojsk tatarskich był przed-
miotem żywćj korespondencyi między królami, książętami
i papieżem, duchownymi i świeckimi dygnitarzami; wywoływał
Digitized by
Google
277
zabiegi i praygotowaHia obronne , a zwłaszcza utrzymywał
nastrój ogólny w niezwykłym stopnia natężenia i niepokoju.
Bela IV nie wacha się pisaó w liście do papieża , że wydał
dwie córki za książąt ruskich a trzecią za księcia polskiego
jedynie w celu otrzymywania rychłych o Tatarach wiadomością
cfaoć bolało go niezmiernie wynikające z nierównych związków
małżeńskich poniżenie majestatu królewskiego '). Jest to
oczywista przesada niezgodna z istotnym stanem rzeczy,
ale dążność odnaszania wszystkiego do grozy tatarskiój,
łączenia z nią wszystkich stosunków i czynności wskazuje
dosadnie, że głównym przedmiotem myśli i trosk ówczesnych
ludzi byli poganie, że na każdym kroku liczono się z nimi,
lub przynajmniój wyzyskiwano powszechną o nich i o gro-
żącem od nich niebezpieczeństwie mniemanie.
Trzeba czytać wszystkie tak liczne i w treść bogate
dokumenty węgierskie z tćj epoki, aby się przekonać jak często
wspominaną w nich bywa nazwa Tatarów. Cała organizacyjna
i ekonomiczna praca w najbliższych po najeździe latach
kilkudziesięciu poświęcona jest naprawieniu zrządzonych
spustoszeń, zagojeniu zadanych ran ; cały szereg przywilejów
i aktów królewskich świadczy, jaki brał w pracy tćj udział
sam Bela. W chwilach powszechnćj niedoli, gdy nikt
a tembardzićj król i jego rodzina nie byli pewni życia, gdy
żadne miasto, żadna twierdza dostatecznego nie dawały przed,
wrogiem bezpieczeństwa, najłatwićj występowały na jaw
i żywym jaśniały blaskiem dowody wierności i poświęcenia
dla panującego, szczególnićj się okazywały cennnemi usługi
z przelewem krwi oddawane, a cidkiem już jest naturalnem,
^ „Nos yero ad id, quod potuimus reccurrentes, propter bonum
Christianitafis maiestatem regiam humiliando dnas filias
noBtras duobus dncibns Ruthenorum, et tertiam Duci Poloniae
tradidimus in usores, ut per ipsos, et amicos nostros alios,
qui sunt ex parte orientis, sciremus noya, que multum
latent, de Tartaris, ut sic eorundem conatibus et fraudulentis
ingeniis utcunąue commodius resistere yaleamus." List
Beli do InnoccDtego IV z r. 1254. Fejbb IV 2 p. 220.
Digitized by
Google
278
gdy w następstwie król zasłużonych nagradza i dla przykłada
i pamięci potomków^ każe pisarzowi doknmenta wszystkie
czyny bohatera z jak największą wyszczególnić doUadnością.
Niewątpliwie był napad Tatarów z r, 1241 wymierzony
głównie przeciwko Węgrom, Polska tylko mimochodem niejako
zostało powodzią mongolską dotknięta i daleko mniejsze od
państwa Beli poniosła zniszczenia; odbija się to bardzo
dokładnie w współczesnych doknmentach polskich^ w których
darmobyńmy szukali tych tak licznych i ciekawych wzmianek
o Tatarach zdobiących materyjał dyplomatyczny węgierski.
Lecz gdy natomiast prawie że nie ma historyograficznych
zapisek węgierskich o napadzie Tatarów, wspominają o fym
wypadku wszystkie roczniki polskie i chociaż nie tak obszernie,
jakbyśmy sobie tego życzyli, to zawsze nie trudno wyrozumieć
z ich przedstawienia rzeczy, jak silnie odbiła się powszechna
klęska na społeczeństwie polskiem, jak wielkie i trwałe
wywołała na niem wrażenie.
Nie da się tćż w żaden sposób pomyśleć aby w na-
stępnych latach mógł kiedykolwiek wydarzyć się jaki pomniej-
szy napad ze strony Tatarów, o którymby ze skwapliwością
nie wspomniały nasze roczniki, a choćbyśmy wreszcie przy-
puścili tę zgoła niemożliwą ewentualność, to w braku polskich
źródeł, zachowałyby nam wiadomość o podobnym wypadku
pomniki ruskie a przedewszystkiem kronika wołyńska, nąj-
ceaniejsze do historyi napadów tatarskich źródło.
Względy te tak są przekonywujące, że niemożebnem
by się wydawało przyjęcie większćj liczby napadów tatarskich
na Polskę za panowania Bolesława Wstydliwego, niż je
wymieniają zapiski rocznikarskie ; tymczasem rzecz się ma
inaczćj i kilku historyków, których milczeniem niepodobna
pominąć, odmienne w tćj mierze objawili zapatrywania,
BóPELL *) między innemi przypuszcza, że poganie na-
wiedzili między r. 1242 i 1259 kilkakrotnie Małopolskę
') Geschichte Polens p. 625.
Digitized by
Google
279
i na poparcie swego zdania powołuje się na niedrukowaną
dotąd a jemu ze zbiorów hr. Raczyńskiego znaną bnllę
Aleksandra lY z 5 Stycznia 1256 r. w którćj uwalnia papież
biskupa i kapitułę knikowską od opłat na rzecz swych le-
gatów ze względu na ubóstwo, w jakióm z powodu spustoszeń
pogańskicłi znajduje się dyecezya krakowska, jakotćż na
dokument Bolesława Wstydliwego z 2 Marca 1257 r. ^) wspo-
minający grozę tatarską w następujących słowach: „Cum
enim temperę mało permittente Deo , peccatisq[ue nostris
eiigentibus Tartari terras nobis subiectas mucrone crudeli
depopulati fuissent, terramque subito et inopinate debriassent
proflayio sanguinis Christianie demumque preeunte auctore
omnia deperiisse yiderentur, nobis morę principali ac magni-
ficencia omnibus graciosum reddentibus . . . . ac ob id conse-
qnenter ad notabilem inopiam fuissemus deuoluti
Wolff '), korzystając z Róppella i ślepo za nim idąc,
nie wiedzieć na jakiój podstawie odnosi rzekomy napad na
ziemię Krakowską i Sandomirską do r. 1254, a zdaje się
że za Wolffem poszedł Ewald ') w trzecim zeszycie swego
dzieła o zawojowaniu Pruss przez Niemców, całkiem zresztą
niewłaściwie cytując przy tój sposobności bullę Innocentego
IV z 19 Maja 1254 r. *) wystosowaną do duchowieństwa
Inflanckiego i Estońskiego.
Interpretacya Róppella jest zupełnie błędną, bo żadnój
nie może ulegać wątpliwości, że w obu cytowanych przezeń
dokumentach nie o innym mowa jest napadzie Tatarów jak
o pierwszym. Nie przeszkadza temu rozumieniu bynajmniój
*) Fbjbr IV 2 p. 443 — 446. Rópell mylnie rozwiązuje datę
dnia tego dokumentu ^\1 Nonas Marcii*^ (2 Marca) na
10 Marca.
*) Oescłiichte der Mongolen p. 392.
') Geschichte der Eroberung Preussens durch die Deutschen
m p. 119 Halle 1884.
*) Voigt Cod. Dipl. Prus. I. p. 94 Nr. 97. — Bunge Livland.
Drkundenbuch. L col. 350.; Perlbach Preuss. Regesten
Nr. 463.
Digitized by
Google
280
przeciąg c/asa kilkunastoletni oddzielający chwilę ich wysta-
wienia od wspomnianego w nich wypadku i wystarezy
uważne porównanie z podobnemi wzmiankami w współczesnych
dokumentach węgierskich; aby się przekonać o słuszności
naszego zdania.
Tak gdy np. wyraża się Bela w dokumencie z r. 1254*):
„Proinde ad uniuersorum tam presencinm quam posteronim
notitiam harum serie yolumus penrenire, quod cum uniyersae
regni ecclesiae ex generali subustione Tartarieae nationis adeo
periissent; ut pene penitus desolatae et plures eamm suppe-
ditatae resurgere in iuribus spiritualium et temporalinm; qnibas
aliąuando gauisae fuerant; non yalerent, nos circa Albensem
Ecclesiam..., lub w akcie z roku następnego (1255) *) „ Cnm
igitur nos post yastitatem, quam culpis exigentibns regDO
Hungarie inuexit feritas Tartarorum, reformacioni, reparadoni,
solidacioni et corroboracioni ipsius regni ex debito sollicitu-
dinis regie efficaciter curassemus apponere manus nostru;
inter alia castra defensioni regni congrua in monte Pestiensi
castrum quoddam exstrui fecimus^ refertum multitudine faomi-
num numerosa...., albo nareszcie gdy tenże sam panujący
mówi w przywileju z r. 1258 ') : „ Proinde uniuersis praesen-
tibus et futuris tenore praesentium declaramus, quod cum pecca-
tis exigentibus coeli dominus^ in cuius manu sunt omnia
iura regnonmi; flagellare permisisset per Tartaros populum
Christiannm et regnum nostrum eiusdem Tartarieae perseen-
cionis saeyitia crudeliter et immaniter saeyiente, fuisset suis
regnicolis aliis miserrime interemtis, aliis in eaptiyitatem ad-
ductis, depopulatum et panter desolatum , to nikomu na
myśl nie przychodzi wnosić że w r. 1254^ 1255 lub 1258 nawie-
dzali Tatarzy państwo Węgierskie; tak samo i w obecnym
przypadku mieli niewątpliwie zarówno Aleksander lY w bulU
z r. 1256 jak książę krakowski w dokumencie z r. 1257
jedynie napad z r. 1241 na jnyśli.
') Fejer. IV. 2. 231.
') ibidem, p. 321.
^ ibidem, p. 456.
Digitized by VjOOQ IC
281
Co się za6 tjczy bulli z 19 Maja 1254 r., przytoczonój
przez Ewalda ; to nie ma ona nie wspólnego z przedmiotem,
z którym łąezy ją niemiecki historyk , albowiem wspomina
w niój tylko papież, że doszły do jego aszów wieńci, jakoby
Tatarzy zamierzali nawiedzić Inflanty, Estonię i Prasy i po-
leca tamtejszemu dochowieństwu przygotowanie przeciwko
poganom wyprawy krzyźowój. (Sanę non absąue cordis an-
lietate percepimus, quod saeyissimi Tartari.. terras Liyoniae,
Estoniae, Prusciae ac alias... oecupare ac destrnere moliuntur,
per apostolica scriptą mandamus, quatinas contra Tartaros
Yorbum erucis.. praedicetisj.*.
Te kilka uwag wystarczy do usunięcia wprowadzonego
przez BoPEŁŁA nieporozumienia, nie na tym jednak tylko punkcie
zachodzi trudność. Ważnićjszą jest o wiele okoliczność, iż
roczniki polski a na ich podstawie Długosz wspominają tak
pod n 1259 jak i 1260 o napadach Tatarów, wskutek czego
przyjmują Ropełl a za nim oczywiście i "Wolff, że w obu
tych latach osobno wkraczali poganie do Małopolski.
Ponieważ odmiennego pod tym względem jesteśmy zdar
oia i rozposządzamy nadto obszerniejszym niż wymienieni
historycy materyałem źródłowym, postanowiliśmy kwestyę tę
kiytycznie objaśnić i w tym celu poświęcamy pierwszy roz-
dział naszdj pracy omówieniu źródeł, w drugim przedstawimy
sam przebieg napadu i towarzyszące mu okoliczności.
-♦-*»V^^aK^-<-
Wy^. filoKof. T, XVin.
Digitized by
Google
282
I.
Bozbiór krytyczny źródeł.
Do wypadków, którymi mamy się zająć, plyn^ tak
historyograficzne jak i dyplomatyczne źródła bardzo stosun-
kowo obficie; przejdziemy je obecnie po kolei w celu kry-
tycznego zestawienia ich wiadomości i uzyskania, o ile to
możebne, jak najściślej chronologicznie określonych danych
do naszego przedstawienia.
Zaczniemy od źródeł najbliższych t j. krajowych.
W roczniku kapitulrsym ^) wspomniany jest napad Tatarów
na MalopoIsEęnpod r. 12^ w następujących słowach: „Eodem
anno (1259) Thartari barbarica rabie serientes fraude infi-
delitate virulenta, que quamquam ceteris barbaris sit inolita
hiis precipue est innata, propensius prepotentes et tamquam
scTire bellua semper prompta terram Sandomirie ingressi
sua truculencia inhumana, que nec sexui con8vevit parcere
nec etati, que nec prece nec precio valet nec servieio ad
misericordiam inclinari, hcmines nęci addunt, sanctuaria Do-
mini igne cremant, totam terram depopulantur. Castmm
Sandomirie magis calliditate doli quam robore yi«inm rapinnt,
quo plurimis occisis paucos residuos captiyantes Cracoyiam sont
ingressi^ ubi bomines plurimos occiderunt, plurimos etiam capti-
vos secum cum preda maxima ad propria remeantes illesi abdu-
xerunt. Et hii Sandomirie et Cracovie proyinciis cedes,
dampna et excidia grayiora prioribus Thartaris infiixeront"
Pod r. 1257 czytamy na camym końcu: „Eodem anno
pridie kalendas Febraarii lana quarta infra horam primam
factus est terre motus." Wiadomość ta tylko przez omyłkę
na tym miejscu została zapisaną a należy właściwie do r.
' 1269, w którym istotnie na dzień 31 Stycznia wypada „luna
quarta", podczas gdy w r. 1257 na ten sam dzień wypada
„luna duodecima." Sprostowanie to, jak zobaczymy w na-
stępstwie, nie jest dla przedmiotu naszego bez znaczenia.
») Mon. Pol. Hist. II p. 806.
Digitized by
Google
283
«
innych bowiem kilka roczników . bądź o obydwu tych wy-
padkach pod jednym wspomina rokiem, bądź oznaczenie
chronologiczne jednego czyni zaleźnem od daty drugiego.
Rocznik krakowski krótki ') pod tą samą datą zY^ęzlejszy
zdarzeniu temu poświęca ustęp.
1259. Tartari subiugatis Bersabenis, LitwaniS; Ruthenis
et aliis gentibus„ Sandomirz castrum capiunt, et multis Christi-
anis occisis alios abducunt, similiter autem Cracoyiam yenientes
occiderunt plurimos et serritutis oompede reliquos ad sua
deyehenteS; manciparunt.
W Roczniku Małopolskim wspomniany jest napad Tatarów
w kodeksie Szamotulskim ') pod r. 1259 : Eodem anno Tar-
tari derastayerunt terram Cracoyie et Sandomirie et h}(^. fuit
se^cnndns adyentus, in quo occiderunt et abduxerunt
infinita hominum millia et castrum Sandomiriease ceperunt;^
w kodeksie zad Kuropatnickim ') pod r. następnymi „Tartari
altera yjce intrant Poloniam et Sandomiriam expugnant}
nbi occiderunt infinitam multitudinem." W obu rękopismach
znajdująca się wzmianka , że zapisany napad jest drugim
z kolei, wskakuje, iż mimo różnicy dat, w obu o jednprm
i tym samym mowa jest wypadku. Zauważamy tu dodatkowo
że chronologia rocznika Małopolskiego zwłaszcza w kodeksie
kuropatnickim nie jest bez zarzutu i . że pominąwszy już
trzęsienie ziemi z roku 1259 mylnie w obu rękopismach
wpisane o dwa lata zawcześnie, niejedna jeszcze chronolo-
giczna usterka dałaby się W nim wykazać.
Rocznik Traski *) powtarza pod r. 1259 dosłownie
wiadomość roczijika Małopolskiego według Szamotulskiego
kodeksu, a trzęsienie ziemi wspomina pod r. 1258.
Rocznik Krakowski ') umieszcza napad Tatarów aż
') Mon. Pok tfist. II p. 806.
•) M. P. H. Ul p. 171.
•) ibidem p. 170.
*) M. P. H. II p. 839.
') ibidem. W roczniku tym pod tąź błędną datą umieBzczoną
jest *i wiadomość o wyprawie książąt Krakowskiego i Wiel-
kopolskiego przeciwko Kazimierzowi Łęczyckiemu.
Digitized by
Google
284
w r. 1261, (Eodem anno Tfaartari deyastayerant Cracoyiam),
ale w roczniku tym i śmierć Przemysława Wielkopolskiego
i arcybiskupa Gnieźnieńskiego Pełki o rok póżniój jest
wspomniana ; tak, ie chronologią jego za wzorową uważać
nie możemy. Na uwagę zasługuje w roczniku tym ¥riadomość
o trzęsieniu ziemi wciągnięta pod r. 1257 z taką datą dnia:
„2 kal. Februarii terre motus factus est in die Giri et
JohanniSy feria 8exta^ t j. 31 Stycznia w Piątek. Ponieważ
w r. 1257 31 Stycznia wypadał na Środę (feria quarta) na
Piątek zań dopiero w r. 1259 , przeto w okoliczności tćj
nowy zyskujemy dowód, że wszyscy niemal rocznikarze
nasi w zapisaniu tego wypadku się pomylili.
Rocznik Sędziwoja ^) (Thartari secnndo intrant Poloniam
0t Sandomiriam ciyitatem expugnant Eodem anno penitentea
nudi yenerunt se flagellantes) powtarza tylko pod tą aamą
datą (1260) wiadomość rocznika Małopolskiego zawartą w ko-
deksie kuropatoickim.
Rocznik Miechowski "), wspominający o napadzie Ta-
tarów pod r. 1259 w krótkich wyrazach: „Eodem anno
Thartari yastayerunt Cracoyiam et Sandomiria capta est,^
tem się od innych odznacza, że i trzęsienie ziemi pod tymże
wzmiankuje rokiem.
W Roczniku Krasińskich ') znajdujemy pod r* 1260 in-
teresującą notatkę: „Anoo Domini 1260 Thartari depredantnr
Sendomiriam, Cracoyiam usque Bithom, per duos mensea
depopulamnt auxilio ducum Russie^i zawierającą ol>ce innym
rocznikom szczegóły.
Rocznik Świętokrzyski *) rozszerza zapiskę rocznika *
krakowskiego krótkiego w sposób następujący:
„Anno domini 1259 Tłiartari subiugatis BersabeiSy
Lithwanis, Ruthenis et aliis gentibus castrum Sandomiriense
capinnt sub Petro capitaneo et herede de Crampa, ubi
') ibidem p. 878.
•) M. Pol. Hist. II p. 882.
») M. Pol. Hist m p. 133.
*) ibidem p. 73.
Digitized by
Google
285
potoit se bene defendere, defendit, et postea treagas pacis
cnpiens cnm eis isire^ exiYit ad eornm testoria promittens
eis dare tributa. Ipsi rero yidentes enm detinueront cnm
fratre ano Sbigneo et castrnm yiolenter intrayerant et in
illo mnltitndineni ChristiaDornm interfecerant, alios rero de-
tinneniiit ac fngientes ad ecclesiam sanete Harie^ in ecclesia
iDYenientes similiter interfecerant, alios yero captiyos abda-
leinnt Dax yero Boleslaos Syradiam eonfugit cam aliis
Dobilibus.
Anno domini eodem nt anpra, eadem yia similiter Cra-
coyiam yenientea castmm et ciyitatem expngnare non yalentes
recessemnt crematis ecclesiis et plaribos interfectis^ qao8
inyenire potnenint, et alios detentos abdnxemnt in Thartariam.
W rocznikn tym nadto przechowała się bnlla Bonifacego
Yin z 11 Listopada 1296 ^) nadająca kościołowi p. Maryi
w Sandomierzu znaczne odpusty, dla nas z tego powodu
ciekawa^ że w nićj obszernie wspomniany jest napad Tatarów
i jako data zdobycia Sandomierza podany dzień 2 Lutego
1260 r.«).
Najważniójszy z niój ustęp brzmi: „. . . • Bodzantha
decanus Sandomiriensis ecclesie cum socio suo, nomine
Adall>ert0y qui dicebat, se esse canonicum eiusdem ecclesie
Dobia lacrymose snpplicayerunt et dixerunt; quod yenientes
impii pagani; ąuos dicebant esse Thartaros, qui terram Sando-
nuriensem subintrantes, et castrum Sandomiriense subyertentes,
multimodam ibi multitudinem Christianorum occiderunt, quorum
non erat numerus, et quorum sanguis defluebat U8que ad
floyium, qni yocatur Wysla. Hoc facto intrayerunt ecclesiam
O Także w Rippolliego Bollarium Praedici^t. II. 45; Pottbast
Regesta Pontif. Rom. II p. 1954 N. 24423, także Kodeks.
Dypl. Małopolski p. 153.
*) W III tomie M. P. H. jakotćż w kod. Dypl. Małop. podany
jest rok 1259, ale wydawcy nie mieli Ripołłiboo pod ręką
i tekst swój opierają na późniejszych odpisach. Naruszewicz
zaś, który wprost czerpał z Rippolliego, ma r. 1260. Ed.
Lipg. T. VII p. 165 uwaga 3.
Digitized by
Google
.280
sancte Marie, qae ibi facta et constructa erat in booorem
yirginis gloriosa, ipsam incenderaDt, protinus igitur ibidem
et multos Christianos cremayerunt, et multas reliqaias s^ncto-
rum qae ibi aderant, disperserant et ornamenta ecciesie
prediete asportayerant, et hoc factam esse dixeraiit in
festo pnrifiGatioois beatissime Marie sub anno domini
1260. Predicti pagani die te rei a recesserunt."
Nareszcie wypada nam przytoczyć kronikę Wielko-
polską '), która ze wszystkich polskich źródeł dragi napad
Tatarów najobszemićj i najdokładnój przedstawia, podając
jako datę wkroczenia pogan do Polski koniec Listopada
(antę festam sancti Andreae apostoli) r. 1259.
W kronice tój barwnie opisane jest zdradzieckie zdo-
bycie grodu Sandomirskiego i zaznaczony jest wyraźnie
współudział książąt ruskich przy tój okoliczności.
Na tóm kończy się szereg najbliższych źródeł historyo-
graficznych do naszego przedmiotu, przechodzimy do dalszych
znaczeniem i obfitością wiadomości nie pośledniejszych.
Z roczników Śląskich jeden rocznik wrocławski dawny ')
i rocznik Magistratu Wrocławskiego wspominają o napadzie
Tatarów w sposób zupełnie niemal identyczny.
^Anno domini 1259 terre motus fuit magnus 2 kalen-
das Februarii. Seąuenti yero anno Thartari Sandomiriam,
Cracoyiam et adiacentes proyincias inyaserunt et multa millia
hominum occiderunt."
Zapiska ta ma pod względem chronologicznym niezademą
wagę, albowiem czerpiemy z niój dowód, iż pisarz rocznika
z samowiedzą umieścił wiadomość o wtargnięciu Tatarów
pod r. 1260. wspomniawszy o trzęsieniu ziemi pod właściwą
co do dnia i roku datą.
W roczniku Henryka Heimburgpkiego •) te same trzęsienie
zapisane jest również pod r. 1259 ale z datą dnia 21 Stycznia.
') Mon. Pol. Hist. II p. 586 rozdział 130.
«) M. Pol. Hist. in p. 682.
') Mon. Ger. Hist. XVH p. 714.
Digitized by
Google
287
Pochodzi to może najpewniej z tego względu, iż trzęsienie
na Morawach wydarzyć się mogło o 2 dni wczednićj niż
na Slązkn i w Polsce; w każdym zaś razie uprawnieni
jesteśmy z wszelką twierdzić pewnością , że zjawisko to
istotnie nastąpiło w r. 1259.
Z roczników obcych wspomina „Continuatio Łamba-
censis" *j najście Tatarów pod r. 1259: „Tartari &racoyiensem
proTinciam vastaverunt," a również i „Annales s. Budberti
Salisburgensis *) : „Exercitu8 Thartarorum Poloniam yastayit"
Tenże sam rocznik jednak podaje pod rokiem następnym
wiadomość wymagającą objaśnienia:
„Anno 1260. Duces Poloniae et fratres domus Teuto'-
nicormn cum auxilio aliorum, quorum Deus corda tetigerat,
congressi cum Tbartaris in Polonia ipsos yicerunt**.
Wiadomość ta jest wprost mylną i nieprawdziwą i po-
lega na nieporozumieniu wynikłem z pomieszania przez pisarza
Toe7nika Prusaków, Litwinów i Jadżwingów z Tatarami.
Mylną zaś jest nietylko pod tym względem, ale i co do
wynika wspomnianćj bitwy. Nie potrzebujemy w celu jćj
sprostowania sięgać aż do źródeł pruskich wystarczy przy-
toczyć zapiskę z innego niemieckiego rocznika „Gontinnatio
8ancrueensis secunda" *) nazywającego przeciwników zakonu
wpiawdzie także Tatarami ale co do rezultatu zapasów lepićj
poinformowanego :
„Anno 1260. Hoc anno Tartari multa mała fecerunt in
Prnzia, cnntra quos congregati snnt fratres de domo Teuto-
nicomm et in die sancte Margarethe (13 Julii) simul pugnan-
tibus occisi sunt fratres de domo Teutonicorum plures quam
eentnm et de familia eorum plures ; sed tamen laudabiliter
oecisi, quia Thartari cesserunt."
Oczywiście, że nie o innym mowa tu wypadku, jak
o poniesionćj przez zakon dnia 13 Lipca 1260 roku klęsce
*) M. G. fl. IX p. 560.
') ibidem p. 7J4.
") ibidem p. G44.
Digitized by
Google
288
pod Dtirben ^), którą w niepojęty dla nas sposób przedstawia
pisarz rocznika Salzburgskiego jako zwycięztwo chrzeńcian.
Na samym ostatka przytaczamy ta kronikę Wołyńską *),
którój przedstawienie najbardziój jest szczegółowe i całkiem
nowycli dostarcza nam danych. Barwną opomeść niskiego
latopisa podalibyśmy chętnie w całój rozciągłości, ale w tój
mierze uprzedził jaż nas Professor Łaszczkiewicz, który w II
Zeszycie II Tomu Sprawozdań komisyi do badania historyi
sztaki w Polsce opisując kościół św. Jakuba w Sandomierza
na str. 32 dotyczący ustęp tak w ruskim tekście jak w prze-
kładzie polskim w całości umieścił.
Kronika Wołyńska nie będąc opatrzona datami lat
nie może nam pod względem ustalenia chronologii napada
Tatarów być bardzo pomocną, podnosimy tylko tę okoliczność
iż według jój opowieści przebyli Tatarzy , ciągnąc z ziemi
Lubelskiój na zachód, Wisłę w bród pod samym Sandomierzem.
W kronice Wołyńskiój nie znajdujemy całkowitego
obrazu napadu Tatarów i oprócz zdobycia Sandomierza,
wspomniana w niój jest takie tylko bytność pogan w Lu-
blinie i Zawichoście jakotćż zniszczenie klasztoru na Łysćj
Górze; za to oblężenie Sandomierza przedstawione jest tak
dokładnie i plastycznie, że wydaje się jakby jedynie dla
opisania tego wypadku nadmieniał w ogóle latopisiec o wkro-
czeniu Tatarów do Polski ').
^) EwALP (Gesch. der Eroberung Preussens III p. 142) sze-
roko o wypadkach tych rozprawiając nie zwrócił uwagi na
przytoczone przez nas zapiski roczników anstryjackich,
które przecież w bardzo charakterystyczny sposób dają
nam miarę interesowania się w Niemczech sprawami zakonu
krzyżackiego i dokładności z jaką przybywały wieści z kra-
iny pruskićj.
*) Połnoje Sobranje Russkich Ljetopisjej II. p. 199, 200.
*) Zauważamy, że według bulli Bonifacego VIII odstąpili
Tatarzy od Sandomierza na trzeci dzień po jego zajędn
zgodnie z tą wiadomością donosi kronika Wołyńska: Wy-
gnanym że im iz goroda i posadisza je Tatarowje na bo-
łonji wozlje Wisły, i siedosza dwa dni na bołonji, toże
Digitized by
Google
289
Bozpatrując się w treści wyszczególnionych źródeł
przychodzimy do następujących ogólnych wniosków:
1) W każdem z nich mowa* jest o jednypi tylko na-
padzie będącym względnie do napadu z r. 1241 drugim
z rzędu.
1) W niektórych rocznikach zapisany jest ten napad
pod r. 1259, w innych pod rokiem następnym.
3) Różnica ta, jeżeli nie we wszystkich to przynajmniej
w kilku (Bocznik Wrocławski, Rocznik Krasińskich), nie
może być wytłómaczoną pomyłką pisarza rocznika, gdyi
da się wykazać, że tenże chciał istotnie tę a nie inną przy
danćj zapisce umieścić datę.
4) Tak źródła podające jako datę drugiego napadn
Tatarów rok 1259, jak odnoszące go do roku następnego
na równą zasługują wiarogodność.
W obec tych ogólnych wniosków dwojaka narzuca się
ewentualność co do chronologii omawianych przez nas wy-
padków: albo były dwa napady jeden w r. 1259 drugi
w r. 1260; albo tćż był tylko jeden napad, ale ten da się
umieścić w obu wymienionych latach, przeciągnąwszy się
z jednego roku na drugi.
Za pierwszą ewentualnością nic nie przemaw ia, .owszem
możemy ją ze względów poprzednio już wyluszczonych zu-
pełnie pominąć, postaramy się natomiast sprawdzić o ile
znajduje druga w źródłach uzasadnienie.
Kronika Wielkopolska, która przekazała nam kHka
bliższych i szczegółowszych dat z historyi roku 1259 każe
poganom wkraczać w posiadłości Bolesława Wstydliwego
przed Św. Andrzejem t j. w końcu Lisjiopada; — według
rocznika Krasińskich mieli Tatarzy zabawić w Małopolsce
przez dwa miesiące, co przyjąwszy musimy stwierdzić ich
obecność w kraju jeszcze w Styczniu i*. 1260; według bplli
K
. ^ V
poczasza izbiwatija wsie, mużesk poł i żensk, i nie osta
ot nich ni odin że. Potom że pojdoeza ko Łyścu gorodu.
Wyds. fiosol T. Xym 37
Digitized by
Google
290
Bonifacego YUI zdobytym został Sandomirz 2 Lutego 1260,
co oczywiście zgadza się dostatecznie z poprze^iemi ozna-
czeniami i wypadałoby chyba poprawić wiadomość rocznika
Krasińskich o tyle, że ifie 2 ale 3 miesiące przynajmnićj
gościli Tatarzy w ziemi Sandomirskićj i Krakowskićj *).
Na przeszkodzie takiemn rozumienin stoi na pozór za-
znaczony już poprzednio przez nas szczegół z kroniki Wo-
łyńskiój, według którój przebyli Tatarzy Wisłę w bród.
Wiarogodności tego szczegółu nie myślimy bynajmnićj podawać
w wątpliwość^ ale zauważamy z drugićj strony, że podobnego
rodzaju przeprawa w końcu Listopada lub początku Grudnia
dokonana przez choćby tak wielką rzekę jak Wisła nie
należy przy zmienności naszego klimatu do faktów całkiem
niemożliwych.
Zresztą zgadza się przedstawienie rzeczy w kronice
Wołyńskićj jak najzupełoićj z datami zaczerpniętemi ze źródeł
polskick Dowiadujemy się z nićj bowiem, że wódz Tatarów
Buronda nie zaraz po dostaniu się na lewy brzeg Wisły
zaczął oblegać Sandomierz, lecz że pewien przeciąg czasu
obrócił na łupienie kraju. Tak w polskich źródłach jak
' w opowieści kronikarza ruskiego występuje zdobycie Sando-
mierza jako środkowy i najważniejszy wypadek z całćj
wyprawy, po którym według kroniki Wołyńskićj zajęli
Tatarzy jeszcze tylko Łysą Górę i zaraz przystąpili do odwrotu.
Wydawałoby się na pozór dziwnćm, że tak dobrze
poinformowane źródło jak kronika Wołyńska, nie wspomina
o nawiedzeniu przez Tatarów Krakowa i Bytomia, gdy przecież
wiemy z polskich roczników jak najpewnićj, że na zdobyciu
Sandomierza i Łysćj Góry poganie wcale nie poprzestali.
Przyczyna tego milczenia spoczywa zapewne w nastę-
pującćj okoliczności. Autor, jak tego dowodzi barwność
i szczegółowość opowiadania, albo sam znajdował się pod
Sandomierzem z posiłkowymi hufcami książąt ruskich, albo
') Także i kronika wielkopolska wspomina o dość długim
pobycie Tatarów w Małopolsce: „Plurimis diebus in Cra-
coyiensi et Sandomiriensi terris esistentes. • • »^
Digitized by
Google
291
dowiedział się o wszystkich wspomnianych przez siebie
szczegółach od świadka naocznego pozostającego jeszcze pod
wrażeniem niedawno widzianych wypadków.
Otóż najprędzój nie uczestniczyły już wojska raskie
w dalszćj wyprawie na zachód, lecz użyte zostały do oblegania
Łysćj Góry, a sami tylko Tatarzy dotarli na swych chyżych
komach pod mury Krakowa i jeszcze dalój. Jeżeli rzeczy
istotnie taki wzięły obrót, to bardzo zrozumiałą jest częściowa
niedokładność kroniki Wolyńskiój, a okoliczność ta czyni
zarazem przechowaną w nićj opowieść szczególnićj dla nas
cenną dowodząc przekonywująco, że latopis ruski to tylko
w tym wypadku wciągnął do swego historycznego dzieła,
na co sam patrzał, lub o czem od zupełnie wiarogodnych
i dobrze z przebiegiem rzeczy obznajomionych dowiedział
się świadków.
Wskazówki, które czerpiemy z dokumentów potwierdzają
chronologiczne dane przechowane w źródłach historyogra-
flcznych.
Bolesław Wstydliwy wystawia 11 Kwietnia *), 3 ■),
i 7 *) Maja 1269 r. przywileje w Krakowie, poczem dopiero
aż 13 Kwietnia 1260 *) widzimy go znowu w stolicy Mało-
polski. Lato r. 1259 zeszło mu na wspólnych z księciem
Wielkopolskim przygotowaniach do wyprawy na ziemię Łę-
czycką, w jesieni nastąpiła sama wyprawa, w zimie zaś
mnsiid Bolesław uchodzić przed Tatarami i dopiero z ich
ustąpieniem t j. zapewne nie prędzój jak w Marcu r. 1260
powrócił do swoich posiadłości.
Doknmenty papiezłde jeszcze bardzićj utwierdzają nas
w zapatrywanii) naszcm na chronologiję drugiego napadu
pogan na Polskę, bo wspomniany jest w nich ten wypadek
*) Kod. Dypl. Kat Krak. I p. 76 Nr. LX.
*) Kod. Dypl. Małop. p. 65 Nr. LIIL
^ Nakielski Miechovia p. 180.
*) MiechoYla p. 182; — Bartoszewicz Kod. Dypl. Polski
in p. 79.
Digitized by
Google
292
dopiero w Sierpnin r. 1260^ a to z jednój strony w dwóch
bullach wydanych dla klarysek Zawichostskich ^) a z dmgiój
w wainćm bardzo piśmie ') wystosowanem do Mistrza i braci
zakonu Krzyżackiego, zawierającem następujące wyrazy:
„Ex parte siqnidem yenerabilium fratrum nostrornm... Archi-
episcopi Gnezoensis et SufFraganeorum necnon et nobilium
yirorum Ducum terre Polonie littere nobis exhibite contine-
bant, quod nuper Thartari fines eiusdem terre yiolenter
aggressi nonnuUas yillas eiusdem terre funditus destmentes,
habitatores ipsarum preter illos, qno8 secum abduxere captiyos
nuUi parcendo 8exui etati yel ritni in ore gladii miserabiliter
posuerunt, quod animum nostrum eo grayius yulnerat, qao
id in maiorem totius christianitatis iniuriam noscitur redundare,
yerum quia sicut in eisdem continebatar litteris predicti
Thartari in concepti furoris proposito persistentes , eandem
terram adhuc durioribus insultibus impugnare proponunt, spem
suam pro eo quod Deo permittente de pluribus triumpharunt
Regnis et Regibus, ad cunctorum christianorum exitium
prorogantes."
Ubolewać wypada, że nie dochowały się lub nie zostały
wykryte — ani wspomniane w bulli papiezkićj listy książąt
i duchowieństwa polskiego, donoszące o napadzie Tatarów,
ani bezpośrednia na nie odpowiedź papiezka, która jak wnosić
możemy z zawartćj w przytoczonym ustępie wzmianki : i .
„nuper Thartari fines terre yiolenter aggressi . . ." nie o wiele I •
wcześniejszą nosiła datę niż bulla z 10 Sierpnia 1260 r.
Ze wszystkich atoli dokumentów najwięcćj zawiera
szczegółów i wiadomości do drugiego wkroczenia pogan do
Polski list pewnego opata Cystersów do opata klasztoru
Welehradzkiego znany początkowo tylko ze streszczenia w Re-
gestach Śląskich Grttnhagena ') a następnie wydrukowany
*) Kod. Dypl. Małopol. p. 66 Nr. LIV, LV. bulle Aleksandra
IV z 6 i 13 Sierpnia 1260.
•) Voigt Cod. Dipl. Praa. I p. 131 bulla Aleksandra IV z 10
Sierpnia 1260.
•j Cod DipL Sil. Vn 2, 81 Nr. 1023.
Digitized by
Google
293
ze znajdującego się w Korneaburga ' rękopisu z w. XIII;
a właściwie z późniejszej z tegoż kopii, przez Wattenbacha
w II Tomie Neues Archiv flir aeltere Deutsche Geschichte
p. 626. Ze względu na jego ważność podajemy go w całój
rozciągłości.
„Reyerendo Patri ac Domino, Domino N. abbati in
Welgrady frater R. dictas abbas in Qyda ^) salutem et debite
reyerencie famulatum.
Quoniam cum essem apud yos, animos multorum yidi
tarbatoB propter metum Thartarorum, ne super hoc nlterius
torbemini, paucis yerbis scribo yobis, que facta sunt in ducatu
Gracoyiensi et Sandomiriensi. Sciat dilectio yestra terram
Sandomirie esse consumptam et Gracoyiensem proyinciam
usqne ad interoicionem esse depopulatam , nec est in supra-
dietis proyinciis qui per latebras eyaserit, nisi qui confagerunt
ad presidia, deserentes lacos antequam Thartari inciperunt
perlustrare silnas et montium summitates et condensa nemora.
Clanstra etiam ordinis nostri yidelicet Coppoyeniciam, Andreow,
Wancozh, Syleoy, Claram tumbam, Ludemyr leserunt supra
modum, occidentes monachos/conyersos mactantes. De qui-
bns occisis non possumus plene scire numemm, summa ta-
men occisomm; de qua nobis constat, surgit usqne ad quin-
quaginta personas ordinis nostri. Tanta yero cede facta,
quanta non est aadita U8que ad diem lianc, recessemnt
in Rusciam, equi8, iumentis, pecoribns, pecudibusque
abductis, et quod magis dolendum est, yirgines pueros*,
mulieres spcciosas ac nobiles sine numero deduxerunt. Hac
perlecta littera rogo yos, quatenus si potestis facere, ut
eam frater Dominicus nuncius Morimundi yideat, dignemini
proeurare. Nos yero si quid postea de impetu geutilium
sciremns yos certos reddere non omittemns. Yale. Hec
anno ab incamatione domini M. GC.LIX sunt facta.
*) Griinhagen domy&la się w tój miejscowości ślązkiego „Randen^
w którem istotnie znachodził się klasztor cystersów, przy-
puszczenie to jednak dla tego nie jest bez zarzutu, że
pierwszy znany opat z Rauden zowie się Piotr i występuje
dopiero w r. 1263.
Digitized by
Google
294
Zanim zastanowimy się nad treścią interesnjącego tego
listU; musimy najsamprzód zauważyć; że w tój postaci w jakićj
go posiadamy^ t. j. w kopii umieszczonej w rękopisie z w.
XIII, jest on zupełnie niedatowany. Za datę nie może ucho-
dzić pochodzący widocznie od przepisywacza dodatek umiesz-
czony na końcu listu, a mający dla nas jedynie taką wartość
jak np. zapiska znajdująca się również pod r. 1259 w Continuatio
Lambacensis: „Thartari &racoyiensem proyinciam deyasta-
yerunf W oryginale nie miało zapewne pismo opata cystersów
żadnego chronologicznego oznaczenia, które zresztą potrzebne
nie było, bo w Welehradzie wiedziano dobrze, kiedy Tata-
rzy do Polski wkroczyli, a jedynie wyczekiwano na szcze-
gółowe wiadomości, dotyczące zwłaszcza strat jakie poniosły
klasztory Cystersów w Polsce. Pisarz rękopismu przepisując
z oryginału niedatowane to sprawozdanie, dodał od siebie
datę, którą może zaczerpnął z „Continuatio Lambacenssis''
lub z innćj jakićj znanćj mu zapiski. Okoliczność ta nie
zmniejsza dla nas ani trochę wartości przytoczonego listu
tembardzićj, że możemy prawie na pewno twierdzić, że był
pisany w Marcu lub najpóźnićj Kwietniu r. 1260. do owcze-
go opata w Welihradzie Mikołaja '). Podane zaś w spra-
wozdaniu tem wiadomości nie dla tego tylko uważać możemy
za zupełnie wiarogodne, ze zawarte są one w półurzędowym
niejako raporcie mającym dojść do wiadomości opata Mori-
mundzkiego, ale także ponieważ znajdują potwierdzenie
w współczesnych dokumentach polsłdch.
Tak czytamy w wystawionym w Osieku d. 10 Września
1262 *; przywileju Bolesława Wstydliwego dla Cystersów
Eoprzy wnickich : „Proinde noyerit etas tam presens, quam
postera, quia cum claustrum de Koprzywnica nuper sit tota-
liter a paganis Thartaris deyastatum, nec aliter adicere possit
ut resurgat, nisi proborum yirorum consilio et auxilio sub-
') Co do imienia opata Welihradzkiego por. dokument z 15
Sierpnia 1261 w Emlera, Regesta Bohemiae II p. 122.
'; Kod. Dypl. Małopol. p. 76 Nr. LX.
Digitized by
Google
295
lenetor^. . . następnie w innym dla tegoż kiasztorn wydanym
doknmencie ^) z 8 Gradnia 1268 : „. . . Nos Boleslans. . . notnm
facimaSy qaod... monasterio de Gopriunica. . . libertatem et
immanitatem huiusmodi donayimus; cum igituripsum cenobiom
cum yilla forensi adiacente et aliis pertinentiis ad ipsum
clanstnim contingentibus per Thartaros miserabiliter et flebi-
liter oecnlto Dei auxilio sit penitas adnnilatam et ignis con-
suDptione infarillatum ex imo cordis tali ealamitati compa-
cientes et condolentes^ iam pridem priyilegium contulimus,
qao ipse locns et sibi subiecta queant in rebus et colonis
aliąuantisper nostro beneficio releyiari.''
Udzielając w Maju r. 1260 ') obszernych nadań dla
Cystersów w. Wąchocku wspomina książę krakowski ^ że : .
„non sine cordis magno dolore merentes desolationem mo-
nasterii de Wąchocko Cisterciensis ordinis; per Thartaros
iactam... priyilegia, libertates, immunitates, possesiones et
eonun beneficia, que per nostros progenitores, yidelicet ducem
Casimirum et patrem nostrum ducem Lesconem et etiam per
nos et alias nobiles terre et ąuosąue fideles eidem sunt ecclesie
coUata ad instar priomm priyilegiorum in preśenti instrumento,
prout potoimus in memoria habere, scripto commendare et
singala distinguere et subnotare demandayimus^. Widocznie
zatem zaginęły przy zniszczeniu klasztoru ^ najdawniejsze
Wąchockie przywileje^ i dokument Bolesława miał je wszystkie
zastąpić; zauważamy dodatkowo, że jestto pierwsza wzmianka
o drugim napadzie Tatarów przechowana w źródłach dyplo-
matycznychjpolgkich.
Koprzywnica i Wąchock najbardziój niewątpliwie ucier-
pisdy od pogan, ztąd w wydanych dla nich dokumentach
tak wyraźnie wspomniane są, jako przyczyna nowych
darowizn, poniesione od dziczy Tatarskićj szkody, ale
w ogólncm odszkodowaniu miały udział i inne konwenty
Cysterskie, które według listu opata z Kudy dotknięte
') Kod. Dypl. Małopol. p. 93 Nr. LXXVn.
*) Kod. Dypl. Kat. Krak. I p. 78 Nr. LXL
Digitized by
Google
296
zostały powodzią tatarską; tak otrzymują Cystersi Szczyrzyczcy
i Mogilscy w r. 1264 i 1266 znaczne nadania od bisknpa
krakowskiego Prandoty *), rychlój jeszcze bo 18 Marca 1263 *)
roku obdarowid Bolesław klasztor Jędrzejowski nadaniem
Skaryszewa a mnichom Salejowskim potwierdził dawne ich
przez Kazimierza Sprawiedliwego i Leszka Białego nadane
przywileje •).
Nie przesadza przytem antor listu bynajmnićj, tak jas-
krawo opisując doznane przez księztwa Krakowskie i Sando-
mirskie klęski i mówiąc ; że o takich mordach i rabunkach
nikt^ jeszcze nie miał tam wyobrażenia; bo w tern zgadza
się tylko ze źródłami bistoryograficznemi a przedewszystkiem
z rocznikiem kapitulnym, który wprost twierdzi , że drngi
napad Tatarów o wiele sroższym był od pierwszego.
List opata z Budy wzbogaca zatem w sposób bardzo
pożądany zasób faktycznych naszych wiadomości o dmgiem
najściu pogan do Małopolski, ale jako niedatowany nie może
nam dostarczyć żadnych chronologicznych wskazówek.
W ten sposób załatwilibyśmy się z kwestyą chronolo-
giczną drugiego napadu Tatarów a zarazem wykazali dowodnie
że raz pod r. 1259, to znowu pod rokiem następnym wspo-
minane w rocznikach krajowych i obcych wtargnięcia pogan
do Polski dlatego tylko pod rozmaitemi pojawiają się datami
że Tatarzy wkroczywszy przy końcu r. 1269 do ziemi San-
I domirskiój opuścili ją dopiero w pierwszych miesiącach r.
! 1260. Jedni zatem rocznikarze zapisując wiadomość o po-
^ ; wtómćj bytności pogan w Małopolsce mieli przedewszystkiem
; \ rok ich przybycia na uwadze, drudzy rok, w którym dostał
\'
^) Patrz Dokumenty Prandoty z 12 Maja 1264 dla Szcsyrzycz
w Kod. Dypl. Małopol. p. 84 Nr. LXVII; dla Mogiły w Kod.
Dypl. Mogił. p. 21 i 23 Nr. XXVIU i XXIX z 14 Maja
1266,
•) Kod. Dypl. Małop. p. 78 Nr. LXI,
•) Rzyszczewski i Muczkowski Kod. Dypl. Polski I p. 86 Nr. L.
Poknment wydany w Krakowie d. 30 Września 1262 r.
Digitized by
Google
297
się Sandomirz w ręce Tatarów a nieszczęńliwi jego obrońcy
tak strasznego doznali losa.
Bocznik Wrocławski mający Śląsk w pierwszój linii na
widoku, lub pisarz rocznika Krasińskich wspominający o za-
pędzenia się Tatarów aż do Bytomia jedynie nawet tylko
mogli rok 1260 przy odpowiedniój nmieńcić zapisce, nie dega
bowiem wątpliwości, ze w tym dopiero roku dotarli poganie
tak daleko na zachód.
Dwie inne jeszcze kwestye nasuwają się przy zesta-
wianiu wzmianek zaczerpniętych z pomników historyogra-
fieznych i właściwego wymagają objaśnienia : najpierw opo- ^
wieść rocznika Świętokrzyskiego a powtóre różnica jaka
zachodzi między kroniką Wielkopolską a kroniką Wołyńską
w przedstawieniu okoliczności towarzyszących zdobyciu
Sandomierza.
Bocznik Świętokrzyski dwie ma zupełnie oryginalne
gdzieindziej nie zapisane wiadomości : o udziale Piotra Eręp-
skiego i brata jego Zbigniewa w obronie Sandomierza
i o ucieczce Bolesława Wstydliwego :do Sieradza.
Pierwsza z nich już tćm samom wzbudza podejrzenie,
ic ów Piotr Erępski] występuje w roczniku Świętokrzyskim
jako capitaneus, a jak wiemy, godność ta nie była
jeszcze w owym czasie znaną w hierarchii urzędniczćj księztw
Piastowskich. Zresztą ani w tym, ani w jakimkolwiek bądź
imiym charakterze nie spotykamy żadnego Piotra „herodem
de CSrampa^ pomiędzy świadkami na tak stosunkowo licznych
dokumentach Bolesława Wstydliwego, niemnićj obcą cam jest
postać brata jego Zbigniewa.
Przytoczymy tu nasuwającą się dla pozornego swego i
prawdopodobieństwa hypotezę co do osoby Piotra, aby wy-
kazać zarazem jćj omylność.
Pomiędzy dygnitarzami pojawiającymi się na przywile-
jach Bolesława Wstydliwego spotykamy w r. 1258 ') także
') Dokument z r. 1258 w Eod. Dypl. Małop. p. P3 N. LI.
również dokument z 11 Czerwca 1258 r. w Kod. Dypl,
Kat Krak. L p. 78. N. LYIIL
WtOi, Utmot T. XTm. W '
Digitized by
Google
298
kasztelana Lnbekkiego Piotra. Z dokumentu za& księeia
Krakowskiego z 30 Maja 1254 r. ^) wydanym w Korczynie
dla klasztoru Zwierzynieckiego dowiadujemy się, że istniała
w ziemi Lnbelskiój wieś Krampa (. . . Skoniszin, Yetmagora
dicta in terra Lnblinensi cum adiacentibus hereditatibus id
est cum Krampa...), możnaby zatem wnosić, że w roczniku
zaszła tylko pomyłka, że zamiast „capitaneus^ należy
czytać „castellanus** a bohaterskim obrońcą Sandomierza
był Piotr kasztelan Lubelski.
Przeciwko temu przypuszczeniu przemawia jednak żC:
1) W ziemi Sandomirskićj wsi z nazwą Krępa jest
aż kilka, które wszystkie to samo mogłyby rościć prawo do
bliższego stosunku z owym zagadkowym Piotrem, co i Krępa
Lubelska;
2) W chwili kiedy Tatarzy podstąpili pod Sandomierz
nie był już Piotr kasztelanem Lubelskim, w godności tij
zastąpił go Warsz ') i, ponieważ nie widzimy go na żadnem
wyższem dostojeństwie, prawdopodobnie juz nie żył.
W obec tych uwag nie możemy upatrywać w opowieści
I rocznika Świętokrzyskiego nic innego, jak przechowanie
i ży wćj rodowćj tradycyi, w ktdrćj trudno już ocenić co prawdą
\ jest, a co upiększeniem i późniejszym dodatkiem.
Nie mniejszą sprawia nam trudność drugi szczegół
przechowany w roczniku Śynętokrzyskim o schronieniu się^
Bolesława Krakowskiego przed Tataranii do Sieradza. Samo
w Bol)ie nie jest to 'wcale nlemożebnem lub nieprawdo-
podobnćm, a może nawet dałoby się w tćj okoliczności upa-
trywać pewien związek z bezpośrednio przed ukazaniem się
pogan w Małopolsce dokonanćj wyprawie książąt Krakow-
skiego i Wielkopolskiego przeciwko Kazimierzowi Łęczyc-
kiemu. Z drugićj jednak strony wypada zauważyć, że świa-
dectwo rocznika Świętokrzyskiego, nie wystarcza, aby fakt
ten uznać jako całkiem pewny i niezachwiany.
') Kod. Dypl. Kat Krak. L p. 53.
') Nakielski Miechowa p. 180. Dokument Bolesława Wstydli-
wego z 7 Maja 1259 n
Digitized by
Google
299
Większej doniosłości jest pewna sprzeczność^ która za- \
chodsi między przedstawieniem zdobycia Sandomierza według j
kroniki Wielkopolskiój i kroniki Wołyńskićj.
Polskie źródło tak rzecz tę opisuje: Książęta Ruscy,
Wasylko brat Daniły i synowie tegoż Lew i Roman ^) widząc
że się zbytnio przewleka oblężenie grodu Sandomirskiego,
poradzili zdradziecko mieszkańcom otoczonego miasta , aby
za cenę życia wydali Tatarom zamek i dostatki swoje.
Sandomierzanie usłuchali na swe nieszczęście chytrój rady,
łecz skoro ufni w obietnicę książąt ruskich i pogan wyszli
bezbronni z po za murów zostali natychmiast w znacznój
^) Kronika Wielkopolska niewątpliwie mylnie czyni Romana Dani-
łowicza wzpółnczestnikiem zdobycia Sandomierza, książę ten
bowiem został roku poprzedniego zabity przez Litwinów
(Połnoje Sobranje Ruskich Ljetopisjej*!! p. 197J, a z kroniki
Wołyńskiój możnaby jedynie wnosić na obecność w obozie
Tatarskim Wasylka i synowca jego Lwa Daniłowicza. (Por.
także Szaraniewicz, Istorja Oalicko - Wołodimirskoj Rusi
p. 100).
Pod innym jeszcze względem różnią się oba źródła:
według kroniki Wołyńskiój wymordowali Tatarzy c:^ą
ludność Sandomirską, tak, że nikt zgoła przy życiu nie
miał pozostać; według kroniki Wielkopolskićj. natomiast
mieliby poganie uprowadzić część Sandomierzan mianowicie
młodzieńców i kobiety w niewolę. Zdaje mi się, że niktby
w tym wypadku nie odmówił latopisowi ruskiemu bezwzglę-
dnego pierwszeństwa, gdyby rocznik kapitulny nie potwier-
dzał wiadomości źródła polskiego. Lecz i tak prawdopo-
dobniejszem jest, że Tatarzy , rozjątrzeni mężną obroną
załogi, żadnemu z Sandomierzan nie darowali życia, licząc
zresztą na l>ogaty jeszcze łup w ludziach w dalszym ciągu
swojój wyprawy. Dodać nadto musimy, że i z bulli Boni-
facego VIII nabiera się przekonania o znpełnem wytępieniu
przez pogan ludności Sandomirskićj ; a zwracamy i na to
jeszcze uwagę, że i po zdobyciu Łysćj Góry mieli sobie
Tatarzy podobnie jak w Sandomierzu z mieszkańcami po-
stąpić Widocznie więc było to u nich zwyczajem karcić
w ten sposób ludność miast, przy których obleganiu na zna-,
czniejszy napotkali opór.
Digitized by
Google
w
300
części wymordowani, tak, że Wisła krwią indzką się zabar-
wiła; — kobiety za6, dziewczęta i młodzieńców uprowadzili
Tatarzy w niewolę.
Latopisiec Raski stwierdza w zasadzie opowieść kroniki
Wołyńskiej co do strony faktycznój, bo donosi jaknajwyrałnićj
iż mieszkańcy Sandomierza wyszli dobrowolnie z zasła-
niających ich obwarowań, a sposób, w jaki opisnje to wyjście,
świadczy dowodnie, że wychodzili z zamiarem i nadzieją
przebłagania dziczy pogańskiój i otrzymania w nagrodę swój
uległości, bezpieczeństwa życia. O roli, jaką przypisuje kronika
Wielkopolska książętom Rnskim nie tylko, że latopia Wo-
łyński nie wspomina ani słowem, ale stara się nawet podać
jako przyczynę rozpaczliwego krokn Sandomierzan pożar
kościoła, którego drewniany dach nagle zapłonął.
Ponieważ rocznik kapitalny również donosi, że „castrom
Sandomirie magis calliditate doli qnam robore yirinm (Thar-
tari cepernnt)^, nie mamy powoda odrzucać przedstawienia
kroniki Wielkopolskićj , którą milcząco potwierdza i sama
kronika Wołyńska. Trudno żądać od Rusina, brzydzącego
się jak najbardzićj pogaństwem, zdradzającym niejednokrotnie
niekłamaną sympatyę dla pobratymczych Polaków, aby głośno
wyznawał, że ruscy to właśnie książęta przyczynili się do
upadku dzielnie broniącćj się chrześcijańskićj twierdzy i uła-
twili poganom zbeszczeszczenie świątyni Pańskićj.
Po osiągnięciu tych wyników moglibyśmy już przejść
do głównego naszego zadania t. j. do przedstawienia samego
napadu w całój jego rozciągłości. Ze względu jednak na
poszanowanie, jakie winniśmy Długoszowi, zastanowimy się
chwilę nad sposobem^ w jaki złożył on poświęcony ziymują-
cym nas obecnie wypadkom ustęp swycb dziejów.
Jest to u nas ogólnie przyjęte odmawiać Długoszowi
zmysłu krytycznego, i sądzić, że w kompilowaniu i zesta-
wianiu przystępnych mu wiadomości źródłowych, histoiyczne
jego uczucie na żadne nie natrafiało wątpliwości.
Mniemam, że rzecz się ma przeci?niie, choć nie chcę
przez to twierdzić, aby sama świadomość istnienia pewnych
Digitized by
Google
301
kontrowers w dawniejszych historTOgraficznych pomnikach
miida Długosza nakłonić do pokuszenia się o ich rozwikłanie.
Przedstawienie jego drugiego napadu Tatarów jest^
dla mnie przynajmniej niewątpliwym dowodem, że Długosz
nie umiejąc sobie wprawdzie poradzić z nasuwającemi mu
się trudnościami chciał przecież^, chociażby sztucznie szkopuł
ominąć i z niepewności wycofać się na wszelki sposób z ho-
norem. Znane mu przy tćj sposobności były wszystkie przy-
toczone przez nas poprzednio źródła polskie prócz rocznika
Wrocławskiego, a możebnem jest, że korzystał tćż i z kilku
nieprzystępnych już dla nas zapisek. Eorzysti^ tćż jeszcze
z jednego, znanego nam wprawdzie pomnika, którego jednak
starannie wystrzegliśmy się w tym wypadku spożytkować,
ponieważ to co w nim powiedziana jest o Tatarach odnosi
się do trzeciego ich wkroczenia do Polski z końca r. 1287.
Hnićj ostrożny nazywa tćż Długosz mylnie wodzów Tatarskicb
Nogajem i Telebugą, którzy dopiero za Leszka Czarnego
nawiedzili ziemię Krakowską i Sandomirską, a to mu bynąjmniój
nie przeszkadza spożytkować zapiskę ^) kalendarza krakow-
skiego raz jeszcze, ale już w sposób właściwy, przy spisaniu
wypadków z roku 1287. Zresztą trzyma się Długosz dość
śdśle swyeh źródeł a mianowicie w ustępie z r. 1259 kroniki
Wielkopolskićj , rocznika kapitulnego i Świętokrzyskiego,
tego jednak z pewną odmianą, bo nie każe Bolesławowi
uciekać do Sieradza, lecz prowadzi go wraz z żoną na Węgry,
nie umiemy rozstrzygnąć czy słusznie. Milczenie dokumentów
węgierskich, w których możnaby oczekiwać jakiegokolwiek
śladu bytności Bolesława z drugiej strony Karpat, przema-
wiałoby raczćj za wiadomością rocznika Świętokrzyskiego.
Pomijam tu drobne usterki Długosza nazywającego
kasztelana Krakowskiego w r. 1259 Klemensem zamiast
Adamem, lub korzystającego jak najnlekrytycznićj ze znanćj
mu z rocznika Świętokrzyskiego bulli papieża Bonifacego,
którą złudzony mylną datą przypisuje Aleksandrom lY, bo
') Mon. Pol. Hiat. II p. 940,
/Google
Digitized by ^
]
302
te są w jego dziejach na porzi^dku dziennym, a stwierdzam
tylko y ie z własnój kombinacyi oznacza Długosz w tym
pierwszym ustępie o Tatarach czas ich pobytu w Polsce na
miesięcy trzy, wspomniawszy poprzednio za kroniką MTiel-
kopolską, ie wkroczyli do księstwa Bolesława Wstydliwego
koło Św. Andrzeja. Kronika mówi, że przed św. Andrzejem,
Długosz, że po 30 Listopada, ale to zapewne nieuwagą jego
tylko spowodowana różnica. W każdym razie spisując pod
r. 1259 cały napad aż do odwrotu pogan przekroczył już
Długosz granicę tego roku i sięgnął w następny. Tymczasem
pod rokiem 1260 znowu czytamy o najdciu Tatarów i po*
nownóm przez nich zdobyciu Sandomierza. Bolesław uchodzi
do Węgier, Prandota cłironi się do Raciborza, poganie niszczą
klasztory Klarysek w Zawichońcie i Benedyktynów na Łysćj
Górze, zapędzają się pod Bytom i po dwumiesięoznem plą-
drowaniu z łupem i jeńcami powracają, zkąd przyszli.
Widooznein jest aż nadto, że to rocznik Krasińskich, że
wzmiankowane bulle dla mniszek Zawichostskioh i może
nieznane nam dokumenty Benedyktynów z Łysij Góry,
a mieszczące analogiczną wzmiankę o grozie Tatarskiój
w zastosowaniu do klasztoru Łysogórskiego, posłużyły Długo-
szowi za źródło do skreślenia drugiego tego ustępu.
A więc zdawałoby się, rzecz całkiem jasna. Długosz
utrzymuje, że tak w r. 1259 jak w r. 1260 wkraczali Tatarzy
do Polski, za pierwszym razem bawili 3 miesiące, za drugim
2, a Sandomierz był za każdym najściem pogan głównym
przedmiotem ich dzikości i spustoszeń.
Po bliższem zastanowieniu się jednak musimy trochę
zmodyfikować pierwsze nasze wrażenie.
Tatarzy mieli zabawić za pierwzym razem 3 miesiące,
z tych miesiąc tylko przypada na rok 1259, a 2 na rok
następny, czy to przypadkiem nie te dwa miesiące po-
bytu ich w r. 1260 opisuje ustęp pod tymże umieszczony
rokiem tylko częściowo w skróceniu, częściowo z podaniem
nowych szczegółów należących według Długosza stanowczo
już do r. 1260. Zdaje mi się, że nikt wątpliwości tćj za-
sadniczo nie zdoła rozstrzygnąć z tćj prostćj przyczyny.
Digitized by
Google
303
ie w mowie będące ostępy ałożył Długosz z umysłu tak,
aby nie można na pewno wywnioskować, jakie było jego
w tym wypadku istotne zapatrywanie.
Znalazłszy napad Tatarów zapisany w rocznikach pod
dwoma różnemi datami, nie odważył się Długosz twierdzić
wprost, ze mimo tego raz tylko w tym czasie wtargnęli Ta-
tarzy do Małopolski; — choć w gruncie wydawało mu się to przy-
puszczenie najbardzićj do prawdy zbliżonem, wolał przecież
chwycić się drogi wymijającćj i tak swe opowiadanie sfor-
mułował i rozdzielił, że z równą słusznością uprawnieni
jesteśmy jedne i drugą przyjąć ewentualność. Że przytem działał
Długosz z rozmysłem dowodzi między innemi najsilniój pomi-
nięcie daty zdobycia Sandomierza znanćj mu z przechowaućj
w roczniku Świętokrzyskim bulli papiezkićj.
Jeżeli podobna niestanowczość nie może być poczytaną
liistorykowi za zaletę, to w tym wypadku dowodzi ona
przynajmnićj, że dalekim był Długosz przy korzystaniu ze
swych źródeł od bezmyślnego kompilowania, jakie mu niejeden
zbyt pochopnie przypisuje
-HiS^seiS^-
Digitized by
Google
804
U.
Frzobiog dmgiogo napadu Tatarów na Polska.
Gdyby Tatarzy po wielkim napadzie z r. 1241 byli
powrócili do Aiyi, zachowałaby się bez wątpienia na wieczne
czasy pamięć ich pobyta w Europie, ich spustoszeń i mordów,
ałe obawa przed nimi wkrótce by ustąpiła, i groźny najezdca
poszedłby niebawem do rzędu legendarnych postaci , które
w dzieciach jedynie strach wzbudzają.
Poganie jednak nie tylko, że nie pomyśleli o powrocie
do swoich wschodnich siedzib ale niedwuznaczny okazali
zamiar utwierdzenia się w zajętych krajach ruskich, zkąd
mogli w każdój chwili z większą daleko, niż za pierwszym
razem, łatwością wkroczyć bądź dó Węgier, bądź do Polski,
bądź nawet do Prus i Litwy.
Równocześnie groźnego nabyła rozgłosu nazwa Tatarów
w ziemi Świętćj. Zdawało się, ze niema Chrześcijaństwo
straszniejszego od nich wroga, zachodziła nie całkiem płonna
obawa ujrzenia tatarskich jeźdźców we Włoszech lub Francyi,
w niczem nie widziano zapory zdolnój wstrzymać zWyeięzki
ich pochód.
Ustawicznie dochodziły do Stolicy świętćj z rozmaitych
świata okolic zatrważające wieści, zewsząd domagano się
pomocy i obrony w Rzymie, z goryczą wypominano papieżom
brak współczucia dla niedoli krajów chrześcyańskioh , gro-
żono nawet wejść w bliskie z póganem związki, byle zapewnić
sobie bezpieczeństwo jutra.
Jakąż więc tak skuteczną rozporządzać mógł bronią
papież, że królowie i książęta liczący zbrojnych swych na
tysiące nie poprzestając na własnćj działalności, żądali aby
najwyższa władza duchowna zajęła się uorganizowaniem
obrony.
Broń to była niestety bardzo już zużyta, potężna w w.
XI, silna jeszcze niezmiernie w wieku następnym, odmawiała
już posłuszeństwa w połowie w. Xin.
Digitized by
Google
305
Wyprawy krzyiowe stanowczo »ię ju* przeżyły, nawet
w stosanka do ziemi Świętej; boć wyjątkowy zapał Ludwika
Świętego daje nam w ewem odosobnienia najlepszy dowód
jak mało był przez współczesnych podzielany; cóż mówić
dopiero o próbaoh dokonywanych w tym kiemnkn we wschod-
nich krajach Enropy, a więc przedewszystkiem na Węgrzech |
w Polsce i Bnsi, gdzie nie było rycerstwa, ustroją feudalnego, I
gdsie poświęcanie się dla idei liyło rzeczą poniekąd nieznaną,/
Zdawałoby się, że bezpośrednio grożące od Tatarów
nielieaiHeezeństwo powinno było przekonać mieszkańców wscho-
dnićj Europy o użyteoznośd wspólnćj, pod znamieniem krzyża
podjętćj wyprawy, ale temu na przeszkodzie stel przede-
wszystkiem podział Polski i Rusi na drobne księztwa, który
przy ciągłych waśniach i rozterkach między panującymi nie
doswahił myśleć o zjednoczonćj akeyi.
Nie na wiele przydawały się zachęty papieży, któnsy
ołńe^wati uczestnikom wymierzonych przeciwko Litewskim
lab Tatarskim poganom krzyżowych wypraw, te same do-
brodziejstwa i odpusty, co udającym się osobiście na obronę
Grobu Chrystusa. Miała stolica święte szczegóhiiejszy jeszcze
powód opiekowania się krajami nad i za Wisłą położonymi,
łK> tam usadowił się zakon krzyżacki mający właśnie za za-
diuiie walkę % pogaństwem i rozszerzanie wiary chrześcijańskićj,
a klęskę zakonu lub całkowite jego zniszczenie uważanoby
w Rzymie jako straszny, trudny na razie do powetowania
cios najistotniejszym zadany kościoła interesom.
Niemnićj zależało papieżom na trwałem przyłączeniu
kaiąiąt ruskich do obrządku rzymskiego, na ścieśnieniu węzłów
łączących Daniłę ze stolicą świętą i zachodnią cywilizacyą,
na utrzymaniu Mendoga przy wierze chrześcijańskićj, a to
.wszystko groziło niechybnym upadkiem i rozprzężeniem,
gdyby się interwencya kościoła nie okazała skuteczną w obro-
nie od Tatarów, nie przekonała świeżo nawróconych, że
w Rzymie spoczywa niechybne od wszystkich niebezpie-
ezeństw ocalenie, że stemtąd przychodzi w każdym wypadku
akuteczna pomoc.
WydB. Skaol T. ZTUI. 39
Digitized by VjOOQ IC
308^
Już w r. 1253 pisi^ Daniło do Inocentego IV, że Tatarzy
gotąją się za powtórnem wkroczeniem zniszczyć do reszty to,
co ocalało od poprzednich spn8fx)8zeń. Od Ruskiego króla
pochodząca wiadomość nie mogła się wydawać podejrzaną,
wywołi^ tćż niemsde w Rzymie wrażenie i nakłoniła pa-
pieża do energicznego wystąpienia.
14 Maja 1253 roku ^) rozesłane zostały liczne egzempla-
rze bnlli papiezkićj do dnchowieństwa Czeskiego i Moraw-
skiego; do biskupów Pomorskich, Polskich i Ruskich. W nie-
zwykle podniosłych choć trzeźwych zarazem i prostych wy-
razach wyłuszcza papież swoje zapatrywanie na środki, jakich
należy się chwycić, by zabezpieczyć się od grożącćj klęski,
i równocześnie donosi, że polecił opatowi z Mezano, by gło-
sił krzyżową przeciwko Tatarom wyprawę.
Bardzo słusznie napominał papież, aby nie usypiano
się złudnem bezpieczeństwem, dokąd znajdują się poganie u wrót
chrżeściaństwa , aby zawczasu podjęto obronne przygoto-
wania ").
') Thbinbr Yetera Mon. Pol. I. p. 61 Nr. 107.
*) „Yerum licet ipsorum recessus ab illatis molestiis Yobis
aliąuod intervallum temporis indulserit respirandi, quou8qne
tamen in eiusdem ianuis christianitatis habentur, tamąuam
ad vos aditus deinceps eis non pateat reyertendi, non
debetis imaginariam yobis securitatem promittere
ex qua possit yobis graye minę dispendium de facili pro-
yenire. Sanę nuper Carissimo in Chriati filio nostro Regę
Roście iliustri, quem loci yicinitas suomm secretorum ple-
rnmque reddit participem, per iitteras suas accepimus
referente, prefatos Tbartaros fore paratos ad delendas
reliquia8, qna8 diyina benignitas in plerisqQe locis propter
fnge presidium ab ipsorum clementer manibns liberayit, et.
ipsius ylcinia christianitatis yesano spiritu, nisi deus eis
restiterit, conculcando, propter quod ne tam infelicis pro-
posili preconceptnm sortiatur effectum, ne feralis impetus
in multorum debachetnr excidium obsistentium robore non
represBUS, interest yestra precipue, qai prioribus
ipsoram incursibus estis expositi,8ic disponl, quod
per yos eorum conatibus, ne cenricosa ipsorum amplias
icyalescat snperbia irretunsa^ acie yiriliter resistatur"*
Digitized by
Google
307
Wymowne słowa Innocentego lY pozostały jednak bez
ważniejszego skutka, a ponieważ zawarte w liście Daniły
wie&ci na razie się nie sprawdziły, nie wzięła poruszona
przez papieża sprawa właściwego obrotu.
W roku następnym rozeszła się] znowu pogłoska i od-
biła sif echem aż Rzymie, że Tatarzy zamierzają nawiedzić
Inflanty, Estonię i Prusy a Innocenty nakaztye ') tamtejszemu
dneliowieństwu zająć się natychmiast zaciąganiem wierąych
pod znamię krzyża.
W najbliższych potem latach zajęli uwagę tak papieża
jak zakonu i książąt polskich inni poganie, przeciwke którym
wypadło przedewszystkiem energiczną skierować działalność.
Mamy ne myśli Litwinów, Prussaków i Jadżwingów, podjętą
przeciwko nim wyprawę Ottokara Czeskiego ') , następne
wkroczenie ich do posiadłości zakonu, współdziałanie mino-
ryty Bartłomieja z Czech w przygotowaniu nowćj krucyaty,
do którćj należeć miał i Kazimierz Łęczycki •), erekcya
osobnego biskupstwa w Łukowie % rozliczne układy papiezkie
to z zakonem to z książętami Polskimi ') przedsiębrane
zawsze ze względu na sąsiednich pogan, wszystko czynności
pośredni tylko mające związek ze wskazówkami podanemi
przez Innocentego IV w bulli z 14 Maja 1253 r.
>) YoigL Cod. Dipl. Prus. I p. 94 N. XCVn.
*) Lorenz. Deutsche Oesch. im XIII und XIV Jahrh. I. p.
128—^137; Palacky, Dejiny Narodu Ceskeho II 1. p.
24—27; Dudik. Gesch. Mahrens V. 417—420; Ewald
Gesch. der Erober. Prenssens dnrch die Deutschen III p.
11—24.
*) Bulla Aleksandra IV z 5 Stycznia 1257 r. Theineb. Vet.
Mon. Pol. I p. 72 N. 142; Emler Reg. Boh. p. 49
N. 128.
^) Bulle Innocentego IV z 13 Lipca 1254. Theiner I p. 57
N. 119; i Aleksandra rv z 1 Lutego 1257, ihidem p. 72
N. 143.
^) Por. np. bulle papiezkie z 15 Lipca 1256 Theoier I. p.
71 Nr. 139; z 5 Stycznia 1257 ibidem p. 71 Nr. 141; z 26
Lipca 1257 ibidem p. 73, Nr. 146.
Digitized by
Google
308
Bo tóż inny już mąż sasiadał aa stolicy Pioirowej.
Aleksandrowi IV nie brakło aa dobrych chędach) ale nie
roKomial on położenia na wschodzie Europy tak dolinEB jak
jego poprzednik i zamiast bez przerwy przedstawiać ksiąiętom
polskim i zakonowi, a w dalszij linii królom czeskiemu i
węgierskiemu, że głównem polem wspólnego działania jest
przygotowanie się do odparcia przyszłego najazdu Tatarów,
on tak długo zwlekał z rozwinięciem stanowczój w tym kie-
runku akcyi; że Tatarzy zdążyli rok po roku, raz na Litwę
raz na Polskę strasznego dokonać najicia mysmii^szego
nigdzie nie znajdując oporu. Dziwnego tćż doznajesąy nczacia
ci^tająC' bullę z 15 Lipca 1258 roku '), w którćj nakasi^e
Aleksander IV, głoszącym krucyatę przeciw Tatarom, Minoiytom
i Dominikanom nie czynić tego z ujmą i na szkodę podołmąj
na rzecz Prus i Inflant przygotowywanćj wypra?^, gdy się
zwłaszcza równoczeńnie zważy, że buUa ta dostała się na
miejsce przeznaczenia w chwili, gdy Tatarzy grassowidi na
Litwie, lub gdy zbliżanie się ich nie uleg^ najmniqgz^
już wątpliwości.
Dopóki wodzem znajdigącycb się na Busi Tatarów był
Kuremsa, dotąd nietylko, ze o nowym napadzie nie było
mowy, ale nawet utrzymywali się książęta ruscy w pewn^
od pogan niezależnoici *). Ze zmianą wodza uległa postać
rzeczy zupełnemu przeobrażeniu *).
') ,|Nos itaque. . per apostoUca scripta . . mandamus, ^atinos
predteationeui cmcis, quam pro snbsidio eorundem fratmm
et aliornm infidelinui de predictis liyonia et Pmseia per
quo8dam Priores et ministros ac fratres ordinutti veito)rum
olim sub certa forma mandayimus, pretezta predioationiSy
qae aoctoritate nostra Yobis de noYO contra Tliartaros est
commissa impedire nullatenus presumatis. .. Voigt. Cod.
DipL Prus I p. 117 N. OXVm.
') „Daniło że djerżasze ratj s Kuremsoju, i nikoli że nie
bojasja Kuremsje: nie bje bo mógł zła jemu stworiti
nikohdaże Kuremsa, doń^eże pridje Buranda so siłoju we-
likoja''. Pofaioje Sobranje II p. 197.
') Nie dotykamy stosunków tatarskich szczegółowo, bobyżmy
Digitized by
Google
309
Boronda potizebowd Aiuałymi ezynami pnymrócić przy-
gasły mrok Tatartw, mnsiał odnowieniem dawi^ch gpnstoszeń
i neai asprawiedlimć zaofimie, jakie ma okazid chan Berke,
zyskać 8<ri)ie bezwzględną wierność i oddanie swych hnfców
dostarosąiąc im sposobnoici wzbogacenia się obfitymi łnpami.
Nie tracił tćłczaso, — i a niemałą trwogą njrzid Daniio
pewnego dnia przed soł>ą posłów Borondy z taUem posłaniem:
„Wymszam na Łdtwę, jeżeli jesteś mi q>rzymiereeAoera pójdź
le mną.^
Daniłę zastąpił przy Borondzie brał jego Wasylko,
i Tatarzy mszyli na Litwę i Jadftwingów. To stało się
w końca r. 12S8| w pierwszych miesiącah roko następnego
był Bnronda jaż z powrotem na Bnsi.
Daniło snowa starannie anikał spotkania się z wodzem
Tatarów, i tylko Wasylko ze synowcem swoim Lwem Dani-
łowiczrai stawili się na wezwanie Bnrondy w obozie Tatar-
skim. Ja)L srogie znosili książęta niscy Dpokorzenia, jak
bezwzględnie mnsieli zaznaczyć «woją uległość w obec dzi-
kiego zwycięzcy y malowniczo opistge kronika Wołyńska.
T^lko wybiegiem zdołał Wasylko achronić jeden z Daniłowych
grodów od znpełnego zniszczenia , wybiegiem, który gdyby
został wykryty, drogo by ma przyszło opłacić. Daniło do-
wiedziawszy się, ie nieol)eeiiość jego w wielkie Barondę
wprawiła rozjątrzenie, oszedł do Polski, a i ta nie czując
ńę doić lieapieeznym lyeUo przeniósł się do Węgier.
Jaż zbliżała się szybkim krokiem zima, w tym roka
niezwykle łagodna, Listopad już się kończył, gdy syty do-
wodów posłaszeństwa książąt raskich zapowiedział Buronda
swym wojskom, że zawiedzie ich do krąja w którym starsi
szyków jego wojownicy zakosztowali jaż chleba i krwi polskićj
Zapowiedział wszechwładny wódz i Wasylce i Lwowi, że
mają mu towarzyszyć jako wierni sprzymierzeńcy, jako
współnczestniey przyszlćj wyprawy.
nic więcćj nie mogli o nich powiedzieć jak to co podaje
Hajoier PuRosTAŁŁ. (Oesch. der Gold. Hordę), po którym
nikt fachowy nie opracował historyi Tatarów w całości.
Digitized by
Google
310
Ziemia Lubelska stała otworem, Łablin pierwszym celem
był pogan. Smatno zwiastował się Święty Andrzćj nieszczęsnym
mieszkańcom. Zamiast ze sknpionem nabożeństwem ol>cho-
dzid ostatnie tygodnie przed Narodzeniem Pańskiem, zamiast
w dobrze zasłużonym odpoczynku zimowym zaczerpnąć no-
wych sił do wiosennćj roku przyszłego pracy, trzeba było
chronić się po borach i bagnach, z jednój do drngićj ucie-
kać przed chyżo ścigającym Tatarem kryjówki.
Z Lublina podążyli poganie do Zawichostu, zkąd prawdo-
podobnie, zatrwożone pierwszą wieścią o ich zbliżaniu się,
ąciekły niedawno osadzone tam mniszki reguły św. Klary,
liczące w. swym gronie książęcą siostrę Salomee.
Wisła mimo pory zimowćj nie było pokryta lodem, co
przy zmiennym u nas klimacie nie należy do rzadkości,
i poganie mogli, wynalazłszy sobie bród, przebyć ją z łat-
wością na przyzwyczajonych do podobnych przepraw ru-
makach.
Małopolska miała niebawem przedstawiać przerażający od
zniszczą i zniszczenia widok. O stawienia oporu, o walce
nikt nie myślał. Nie żeby brakło mężnych między książętami
polskimi, nie żeby polskie szyki bojowe dzielnością się nie
odznaczały, ale co mogła kilku lub w najlepszym razie
kilkunastotysięczna garstka przeciw kilkakrotnie liczniejszym
Tatarom.
Nie trzeba przedewszystkiem winić z tego powodu ani
Bolesława Wstydliwego, ani księcia Wielkopolskiego. Jeżeli
kto to oni przedstawiali dodatni żywioł wśród ówczesnych
Piastów. Ich związek i przymierze, skierowane przeciw
każdemu naruszającemu wewnętrzny spokój, jedyną dawid
gwarancyą, że drobni książęta nie strawią swych sił we
wzajemnych bezskutecznych zapasach. Nie trzeba wierzyć,
że przed samem wkroczeniem pogan ukończona wyprawa
na ziemię Łęczycką uniemożliwiła podjęcie z najeźdźcą walki
Nie jest również prawdopodobnem,aby wezwanie Kazimierza ')
*) Podejrzenie to wyraża Długosz ^ad hanc yastationem Ka-
zimirus Cuyaviae Pax Thartaros insimuiatus est induzisse";
ed« Pbzeździecki. II p. 377.
Digitized by
Google
311
Kiyawskiego do ściągnięcia grozy Tatarskićj się przyczyniło.
Gdy nie przysyła do skntkn ogólna koalicya, gdy nie miialj pod
godłem krzyża wspólnie z poganem walczyć i czeskie ;
i węgierskie, i zakonne i wszystkich książąt polskich zastępy
to nic zgoła innego nie pozostawało księcin Krakowskiemu
do czynienia, jak cierpliwie przeczekać nawałę , chroniąc
o ile możności cenniejsze od dostatków życia swych poddanych
przed niechybną, w razie zmierzenia się na otwąrtem poln,
zagładą.
Byłe w Małopolsce jeszcze podostatkiem gęsto zarosłych
lasów i ciemnych dąbrów, ale bezpieczniejsze niż w gęstwi-
nach schronienie znajdowała ludność w grodach książęcych
lub warownych klasztorach, w których z za okopów i palisad
skntecznie można było odeprzeć pokuszenia wroga. Jedynem
hadem w obec zbliżającego się Tatara było nawoływanie:
do spiesznćj ucieczki, innego i książę nie mógł dać przykłada
jak zamknięcie śię w silnym grodzie, lub schronienie się do
wolnego od napastników kraju. Zdaje się, że Bolesław
w Sieradzu postanowił przeczekać, rychło li poganie przy-
stąpią do odwrotn; w Sieradzu, który od kilku prawdopo-
dobnie już miesięcy nie do Kazimierza, ale do syna jego
Leszka należał. Z Sieradza było zresztą bardzo już blisko
do Wielkopolski, dokąd zamierzał niewątpliwie Bolesław się
udać w razie dalszego posuwania się pogan.
Nie był tćż obecny napad Tatarów żadną dla księcia
Krakowskiego niespodzianką. Jeszcze w r. 1258 ^) doszła
. • . ^protestamur tenore presencium declarantes . . • • quod
Yenerabilis Episcopus CracoYiensis capitulmn et clerus
snns, ad nostram humilem peticionem homines suos tam
liberos, qnam ascripticios. dujerunt nobis nunc conce^endos
ad opus municionum nunc edificandarum, in castro yide-
licet Cracoyie*et Castro Sandomirie, prosaiuacione
tam der i, quam populi terre a facie cladis exicialis,
quam Deus a popolo suo auertat, que nobis eproximo
inminere yeraclter nunciata payorem omnibus in-
cuttit et horrorem. . . " Dołiument Bolesława Wstydliwego
Digitized by
Google
312
go Bmutna wiei&ć z Rusi, że lada chwila powiniea aif spo-
dziewać pr^bycia pogan, i odtąd głównem j^go staraniom
było wzmacnianie grodów, zwłaszcza w Krakowie i Sando-
mierzn, aby l>ezbronnćj ludności odpowiednie przygotować
sełnronienia. Można tćż przyjąć a pewnością, że nczyniono
w Mi^opolsee wszystko, co tylko dla biemćj obrony było
niezbędnem; jeżeli zaś skutek nie wszędzie odpowieddał
przedsięwziętym przygotowaniom, ta winę tego nie można
przypisywać na zadeu sposób księciu Elrakowskiemn.
Koło Zawichostu podzielili się Tatarzy na dwa główne
oddziały. Jeden miał pozostać pod Sandomierzem, aby
zdobyć miasto i gród; drugiego przeznaczeniem było spłą-
drowanie kraju w kierunku północnym a zwłaszcza złnpienie
gęsto po M^opolsce rozsianych a w dobra ziemskie łiojnie
zaopatrzonych Uasztorów. Książęta Buscy mieli wejść w skład
oddziału oblegającego Sandomierz.
Powtórzyły się soeny, które z czasów pierwszągo sapadn
Tatarów tak żywo przedstayna kanonik WaradyAski Boger.
Na wielką skale urządzone polowanie na ludzką zwierzynę,
przy którem myśliwi z nieustającą gorliwością śledzą i wy*
najdąją ukrytego gdzie, w nieprzystępnym na pozór pustkowiu,
z 11 Czerwca 1258 r. Kod. Dypl. Kat Krak. I p. 73
N. LVin.
Aby zaznaczyć różnicę w zachowaniu się w obec napadów
Tatarskich a Litewskich przytaczamy tu ustęp z równo-
czesnego niemal z poprze^im bo o dw|i dni tylko wyda-
nego póżniśj dokumentu Bolesława (ibidem N. LDC) w któ-
rym następujące czytamy postanowienie na wypadek nagłego
wkroczenia Litwy: „Hoc dumtaxat excepto, quod tempore
incursus subiti Litwanorum de Kylciensi et Tarsi-
ensi csstellaniis, episcopus bomines suos ad expedicionem
prout in quodam alio nostro privilegio distinnmus, mittere
teneatur." — W obec Litwinów zatem było w Midopolsce
regułą zbrojnie występować w razie napaści, w obec Ta-
tarów unikać o ile możności ich razów, nigdzie im czoła
nie stawiając
Digitized by
Google
313
drżącego zbiega ; 9k jedna juł chyba ćmierć zdolna je^ca z icb
srogieb rąk wyswobodzić.
W zapale nie oszczędzają oni ani domostw ani ebudoby,
czego nie mogą zabrać, palą i niszczą. To tóż zdaleka jni
oznajmiły jaskrawe łuny, zdaleka obwieściły krzyki pędzo-
nych jak stado owiec mieszkańc&w pobliskich wiosek, drżą-
cymi przerażenia CystefBomWąchoekim, że dni ich już policzone,
że w gorącćj jedynie modlitwie czerpać powinni siły do
mężnego spotkania się z poganem. Jedna jeszcze chwila
a korytarze klasztoru napełni rozpasana tłnszcza, zaleje kościół
dobieize się do spichrzów i stodół, roztworzy siłą- obory
a zaspokoiwszy głód i pragnienie poszuka po najciemniejszych
zakątkach ukrytych mnichów, i wywarłszy na bezbronnych
bezprzykładną swą srogość podpali siedzibę sług bożych
i niesem niezaspokojoną żądzę mordów pospieszy przenieść
na inną znowu widownię.
Zaledwie rodeszła się żałosna wieść o smutnym losie
Wąchoeka, gdy ujrzał Sulejów pod swymi murami Tatarów.
Przybywali oni szerząc zniszczenie w dalekich zagonach
i zdawało się, fee niebawem przedstawiać będą i Łęczycka
i Enjawska ziemia podobny co Małopolska widok. Przewi-
dywanie na szczęście zawiodło, od Sulejowa zwróciła się
dzicz Tatarska na południe, by połączyć się z nadciągającymi
z pod Sandomierza hufcami.
Nie darmo dał książę Krakowski pilną baczność obwa-
rowaniu Sandomirskiego grodu; poganie bowiem postanowili
wainy ten punkt obronny koniecznie zdobyć i z wielką
zaczęli oblegać go usilnością. Sami w ten rodzaj wojowania
niewprawni korzystali z doświadczenia ruskich posiłkowych
zastępów^ zadawalniając się na razie zasypywać chmurą
strzał pojawiających się na wale oblężonych.
W Sandomierzu był nietylko gród warownym, i miasto
otaczała długa linia obronna, którą oblegający wróg
obwiódł ze swojćj strony dłuższym jeszcze zagrodzeniem , czy
ostrokołem, aby mieć samemu ochronę od pocisków Sando-
mierzan. Po tych przedwstępnych przygotowaniach, które
Wjdi. fi««« f. T. XVIIL 40
Digitized by
Google
3l4
wyinagały co najmniój kilka a może i kilkanaócic doi pracy,
zaczęły czynnymi być tarany. Prze? cztery doby tłukły wo-
jenne maszyny bez przerwy dniem i nocą w obwarowania
Sandomirskie; nikt z za nieb wyglądnąó nie mógł dla gęsto
sypiących się ustawicznie strzał tatarskich; o naprawie wy-
łomów nie mogło być mowy.
Czwartego dnia zaczęli już oblegający gotować się do
szturmu i przystawiać drabii^. Dwóch Tatarów wdarło się
na nich z chorągwią do miasta i poczęli spłoszoną i od stra-
chu nieprzytomną ludność siec i kłóć na wszystkie strony.
Rozpaczą zdjęty uderzył jakiś ledwo uzbrojony chudopachołek
na jednego z napastników i trupem go położył, sam jednak
przez zabiegającego mu z tyłu Tatara został przebitym.
Wkrótce ujrzano pogan w większćj ilości za miejskiemi
zagrodzeniami, a ludność przerażona ich obecnością w mieście
w dzikim popłochu zaczęła cisnąć się do grodu. Głęł)oki
rów oddzielał zamek Sandomirski od miasta, wazki zwodzony
most dostarczał jedynego doń wnijścia. W ślepem przera-
żeniu tłoczyć się poczęli Sandomierzanie przez ów mostek a nie
mogąc się na nim pomieścić, jak snopy padali zeń do rowu
po brzegi go wypełniając. Do tego przyłączył się poiar
drewnianego dachu kościoła i słomą pokrytych namiotów
nadając rozpaczliwemu położeniu jeszcze większą dla buclia
jących płomieni grozę.
Była to chwila straszliwa, zdawało się, że nastał koniec
świata; i 'ludność i załoga zupełnie straciły głowę. Można
się jeszcze było bronić z grodu, ale wielki napływ ludzi
kazał obawiać się rychłego wyczerpania żywności, ale ogólne
zwątpienie osłabiało zapał i chęć do dalszego oporu. Wów-
czas to chytrą przesłali książęta ruscy Sandomierzanom radę,
aby się poddali, a zwycięzca oceniając ich uległość puści ich
wolno z życiem. Usłuchali podstępnych słów nieszczęśni
oblężeni i natychmiast zaczęli się przygotowywać do opuBZ-
czenia grodu.
Choć uspakajająco brzmiały obietnice Wasylki i Lwa,
choś i Tatarzy zobowiązali się je uszanować, nikt z Sando-
mierzan nie wierzył bezwzględnie w zmiłowanie pogan. Gdy
Digitized by
Google
315
nadmiar nieszczęścia przywali kogo swym ogromem, a wszelka
nadzieja jest już zwątpi^ema serca nieprzystępną^ to nabywa
się często tak silnego na wszystko zobojętnienia, że jedna tylko
myśl w mozga nartuje, jedna jeszcze troska zajmuje nieskoń-
czenie znużony umysł: doczekać się czemphędzój rozstrzy-
gnienia, przyspieszyć go choćby z narażeniem się na gorsze jezcze
oiebezpieczeństwOy— rozsądek ustępuje przed głosem niepewne-
go jakiegoi przeczucia, które idącego za niem najczęścićj za-
wiedzie. Sandomierzanie postanowili pod wpływem rozpaczy,
jaka ich ogarnęła, wyjść bez broni z po za swych obwarowań,
oddać się na łaskę lub niełaskę zwycięzcy.
Wzruszający widok przedstawia! ciasny obręb grodu,
gdy rozpoczęły się przygotowania do niezwykłego, iście po-
grzeł>owego pochodu. Wszyscy kapłanie, wszyscy mnis
przystąpili do spełniania duchownych swych obowiązków.
KbżAj chciał przed stanowczym krokiem pogodzić się z wła-
snem sumieniem i bliźnim, pragnął przyjąć ciało i krew
Pańską, może po raz ostatni.
Ludzie wszelkiego stanu i wieku, mężczyźni i kobiety
sfównani wszyscy w obec stanowczego przejścia cisną się
do kościoła wyspowiadać się z grzechów i kapłańskie otrzy-
mać odpuszczenie. Ledwie starczyło duchowieństwa by
wszystkich zadowolnić.
Wydobyto krzyże, świąteczne przywdziano szaty i pochód
wyruszył z grodu wśród ogólnego płaczu i przejmujących
jęków. Dzieci na rękach służebnych poprzedzi^ rodziców,
w oelu ułagodzenia widokiem swćj bezbronności srogich serc
tatarsluch.
Chwila oczekiwania nie była długa- choć czekającym
wydała się wiecznością. Tatarzy rzucili się jak wściekłe
wilki na nieszczęsnych. Dwa dni wyczekiwali skazani pod
golem nieł>em spebienia wyroku, nikt z nich nie doczekał
się końca trzeciego.
I ogołocone z obrońców obwarowania grodu i wspaniała
z białego ciosowego kamienia na cześć Przenajświętszej
Panny zbudowana świątynia uległa zniszczeniu. Ostatni ten
Digitized by
Google
316
akt krwawego dramatn rozegrał się w sam dsień Oc^yszcee-
Bia Panny Maryi, Ł j. 2 Lutego 1260 roku *).
Wasylko i Lew patrząc się na przdew lyle iorwi
chrześeijańskićj, Da znęcanie się pogan nad pobratymczym
Lachem, ncznli pewno ciężką zgryzotę na myńl, tt oni to
głównie dopomogli Tatarom do zdobycia Sandomierza, « radą
swą w straszny mieszkańców błąd wprowadzili. Może jednak
nie należy sądzić icłi zbyt snrowo. Nasnwa się bowiem
pytanie, czy nie działali przypadkiem książęta Roscy tylko
jako łrierne narzędzie Bnrondy, może jedynie pod <gro4bą
ntraty własnego życia zniżyli się do nikesemnój roli, jaką
przeznaczył im wódz Tatarów.
Łatwo ^roznmieć, jakie wywołida wrażenie wiadomoić
o losie Sandomierza. Serce samierało w każdem, odAeołi
się tamował na samo przypaszczenie , że z kolei rzeczy po-
dobnie obejdą się poganie i z innymi Małopolski grodami.
Przewidywania nie zawiodły, poganie dostarczyli aowydi
niesłychanego okrócieństwa dowodów.
Zniszczywszy gród Sandomirski mógł pierwszy oddział
Tatarów bezpieczDie posunąć się na zachód. Mniejsza jego
część wraz z posiłkami Bnskimi mszyła kn Łysój Górze
') Uwzględni czytelnik, jeżeli idąc zi kroniką Wołyńską w opi-
sie oblężenia Sandomierza popełnilidmy usterki, któiyoh
uniknąć by można tylko po dokonaniu specyalnych stodyów
nad używanym podówczas na Rusi i w Polsce sposobie
budowania i oblegania twierdz.
') Dłuoosz podaje w liber beneficiorum III p. 456 nigdzie
ind<.iśj nie zapisaną wiadomość o zniszczeniu i spalenia
kościoła ów. Jakuba w Sandomierzu i o wymordowanin
w nim przez Tatarów 46 braci z zakonu Dominikanów:
„Item notandum quod monasterium sancti Jacobi tempore
insultus Ihartarorum, aliguoties fuit desolatum et exu8tum
et quadraginta sex fratres ordinis Salye Regina decantantes
a Thartaris pro uno tempore et una die occisi, locnsgue
illo sanguine fratrum et aliorum fidelium celebris est et
sacratus''.
Digitized by
Google
317
i obiegła warofmjr Benedyktów klasztor. OUęłonie zakoń-
czyło się równie krWawym epilogiem jak pod Saadomirzem-
Taraay zniszczyły wkrótce niezbyt silne obwarowania Łyso-
górskie, Tatarzy stali się panami groda. Lndność w pień
wycięto, piękny kościół kamienny nległ zniszczeniu.
Łysagóra ostatnim była panktem, pod którym Wasylko
i Lew Daniłowicz skntecznój udzielili Tatarom pomocy przy
zdobywanio Małpolskich grodów. Dalsze spustoszenia należy
prawdopodobnie położyć na karb samych już Tatarów.
Draga ozęść armii oblężniezój wprost z pod Sandomierza
uderzyła na pobliski klasztor Cystersów w Koprzywnioy.
Czego Awiadkiem był Wąebock to z zdwojoną grozą powtó-
rzyło się w Koprzywnicy. Wymordowawszy mnichów i bra-
ciszków, złupiwszy do szczętu dostatki wydali Tatarzy od-
chodząc i klasztor i przyległe wioski na pastwę płomieni.
Nielepiej obeszli się poganie z Jędrzejowem, z dawną Bożo-
grobców siedzibą w Miechowie ^), zbliżając się szybkim
krokiem ku Krakowowi. Gród Krakowski był na szczęście
z wielką obwarowany starannością. Nie mając zresztą ze
sobą doświadczonych w obleganiu twierdz Rusinów nie po-
kusili się nawet Tatarzy przystąpić do szturmu Krakowskiego
grodu. Za to ucierpiało miasto niezmiernie od ich srogości
Wzniecone przez nich pożary coiszczyły wiele kościołów
') Niemamy wprawdzie w współczesnych dokumentach śladu
zniszczenia samego klasztoru Miechowskiego, choć fakt ten
bardzo jest prawdopodobny, znajdujemy natomiast wzmiankę
o srogiem spustoszeniu dóbr Bożograbców Miechowskich
w dokumencie Bolesława Wstydliwego z 15 Maja 1264
(Nakieldci, Miech^yfa p. 196), z którego następujące ob-
chodzą nas wyrazy: „. .. Nos Boleslaus dei gratis dux
GracoTie et Sandomirie cognoscendo per iteratam stragem
Thartaromm locum Skarzeschoyiae Fratrum Ordinis sancti
Sepulchri depopulatnm; et incolis ac proyentibus dictorum
Fratrum, totaliter yiduatum, de ąuibus beneficia charitatis
omnibus adyenientibus solebant abunde et hilariter admini-
strari, concessimus . . locum eundem in iure teutonico ....
Goilocandnm . . .*^
Digitized by
Google
318
i zabudowań miejskich^ znaczna część mieszkańców poszła
zakosztować niewoli tatarskićj.
Pod Krakowem zastał jai Bnrondia dragi oddział Tatarów
któryśmy pozostawili w Sulejowie. Droga, którą przybywał
z północy z oba stron widoczną była od zgliszcz i spustoszeń.
Z pod Krakowa zapuścili się poganie aż po za granice Ma-
łopolski do Bytomia a nie zapomnieli tćż nawiedzić Cystersów
Mogilbkich i Szczyrzyckich, rozprzestrzeniając tem samem
swe zagony aż w podgórze karpackie. Po kilkumiesięcznym
pobycie przystąpił nareszcie straszny gość ze zwykłą sobie
szybkością do odwrotu, wiele bardzo uprowadzając ze sobą
łupu, daleko więcćj jeszcze dokonawszy zniszczenia na
miejscu.
Nie mało żyło jeszcze ludzi, którzy w dojrzałym wieka
świadkami byli pierwszego napadu Tatarów na Polskę. Żywo
jeszcze pamiętano przed 19 laty zadane przez pogan rany.
Wspomnienie strasznego dnia bitwy pod Lignicą niezatarcie
i boleśnie tkwiło w sercu ludności, nie jedna rodzina nie-
przestała do tój jeszcze pory opłakiwać zabitych lub aprowa-
dzonych wówczas do niewoli swych członków. Wszyscy
jednak oglądnąwszy się po ustąpieniu wroga, ojcowie i matki
szukając swych dzieci, dzieci napróżno wypatngąc w opusto-
szloch wioskach rodzicielskiego domomostwa, każda niemal
rodzina wyczekując daremnie powrotu ojca lub brata, opła-
kując porwanie siostry lub córki, każdy klasztor zapisując
do miejscowego nekrologu smutnym szeregiem imiona dawnych
swych mieszkańców, wszyspy tego samego doznawali uczucia,
iż w skutkach swych był nhftnny napiii^ n wipjf groŻP^'q«gy
od^pjopizednifigfi. Niewielu tylko miejsc, które zupełnemu
uległy zniszczeniu dochowały się nazwy. Z licznych po Ma-
łopolsce rozsianych klasztorów o ośmiu tylko dowiadujemy
się z współczesnych źródeł, że dotknięte zostały okrutną
ręką napastnika. O ile więcćj doznało ich w rzeczywistości
równego lub sroższego jeszcze losu. Nie było komu liczyć
spalonych do szczętu wiosek, nie policzono tćż uprowadzo-
nych^ w dalekie wschodu okolice ludzi, ale jeżeli samych
Digitized by
Google
319
Cystersów poniosło według wiarogodnego sprawozdania
przeszło 50 męczeńską śmierć z ręki pogana^ to z łatwością
wystawić sobie możemy jak znaczną musiała być ogólna
liczba wymordowano] w Miiłopolsce ludności.
Ciężkie Bolesława Wstydliwego czekało zadanie: po
raz wtóry zaprowdzać srodze w Mi^opolsce , naruszony po-
rządek i ład ekonomiczny. Gdyby przynąjmniój mógł liczyć
na niezachwiany nadal pokój. — Nie ponowili już wprawdzie
Tatarzy za jego rządów wkroczenia do Sandomirsldćj i Kra-
kowskićj ziemi, ale inne wypadki odrywały w najbliższych
latach niejednokrotnie księcia od pokojowych zatrudnień
i zmuszały go chwytać za or^i.
Oceniając w krótkości doniosłość drugiego wkroczenia
Tatarów do Małopolski możemy bez przesady twierdzić; że
jest ona zbliżoną do tój , jaką w stosunku do Węgier miał
pierwszy ich napad; jeżeli w Małopolsce krócćj bawili poganie
niż inr państwie Arpadów, to tylko z powodu mniójszćj jćj
teiytoryalnćj rozciągłości; okrucieństwo ich i spustoszenia
jednćj w obu krajach dosięgły miary.
Za^granicami Folskj^ tak w najbliższych, w bezpośred-
niem z nią będących sąsiedztwie, ł^rajach, jak w państwach
zachodnich wywołi^ drugi napad Tatarów bezporównania już
mnigjsze wrażenie niż. pierwsze ukazanie się ich w Europie.
Ledwo dwa roczniki Austryackie wspomniały o ponownych
spustoszeniach pogańskich dokonanych na ziemi polskićj;
zresztą pomijają ten wypadek tak czeskie jak memieckie
tak francuskie i włoskie jak angielskie historyograficzne po-
mniki w zupełności.
Przyczyna tego milczenia w dwóch spoczywa oko-
licznościach. Od r. 1241 tak ciągle straszono Tatarami, tak
wiele rozprawiano o nich zacząwszy od wielkiego soboru
w Lugdunie, aż do zwoływanych we wszystkich niemal kra-
jach synodów partykularnych, że był to już zużyty po trochę
temat, nie nadający się >bynajmnićj do wzbudzenia ogólnego
w szerszych kołach zajęcia. Nie, żeby przestano się już
obawiać Tatarów. Niewątpliwie wywoływaia nazwa ich nie-
miłą jeszcze trwogę/ ale w uczuciu bojaźnl następuje
Digitized by
Google
320
jak w każOeoi innom stopaiowe po pewnym csoftie zoboj^tmefiio
zwłasMUt jeteli przedmiot postnielra % opowiadana tylko
jest zoany i zbyt aoajdoje się daleko, aby, Jak się to d^ło
w Polsce lab na Węgrzech, ustawiczne i niewątpliwe postępków
jego tyeząoe się wieści utrzymywały hidnoM w dągUj oba-
wie i uepewnośoi.
Z drugiej strony było powtórne najśeie Talarów lok^lnyin
czysto wypadkififli, i to nie tylko w stosonku do Enropy,
ale nawet w odniesienia i do samój Polaki. Gdyby z pod
Bytomia posunęli się byli Tatarzy śmiałym marszem kn Pradze,
lab tóż zagłębili się na jakie mil 50 do wnętrza Niemiec,
wówczas pewno jednym by się były odezwdy Jękieiki Wszystlue
niemieckie roczniki, wówczas jednem echem zawtórowaliby
im i francuscy i włoscy i angielscy dzieje spisujący mnisi.
Dragi napad Tatarów przeszedłby tem samem do liczby
pierwszorzędnych, świat cały obchodz^ych wydarzeń; w tych
zaś rozmiarach, w jakich się w istocie utrzymri , pozostałby
całkiem może nawet aa zachodzie nie postrzeżony, gdyby
nie działalność) jaką rozwinął papiet na wiadomość o smutnym
losie Krakowskićj i Sandomirskićj ziemi.
O wypadkach z r. 1258 jako t&t z roku następnego,
bardzo póśne dopiero otrzymał Aleksander IV wiadomości.
W bulli z 17 Grudnia 1259 r. ') nakazuje tylko zakonowi,
aby przystąpił koalicyi mającćj na celu obronę Prus przed
Tatarami i nadmienia, że kilku książąt okazało gotowość
^) Dodać tu możemy jeszcze, że i w wielkićj rymowanćj kro-
nice Anstryackićj Ottokara (Pez. Script Reram Austriac.
III p. 92) poświęca autor kilka wierszy przedstawienia
drugiego napadu Tatarów na Polskę, ale same błędne tylko po-
daje wiadomości, w bliskim będące stosunku z przyto-
czoną przez nas poprzednio zapiską z rocznika Salzburg-
skiego.
Balię tę podaje mylnie Yoigt. Cod. Dipl. Prus. I Nr. p. 121
pod r. 1258; poprawia go Potthast Reg. Pont. Rom. II
^r. 17729.
^
Digitized by
Google
321
współdziałania w tym kierunku z krzyżakami; Polska ule
jest ani słówkiem wspomnianą w piśmie papiezkiem.
W najbliższój potem do tego samego przedmiotu odno-
szącej się bulli z 15 Stycznia 1260 r. ^) nadaje papież zako-
nowi wszystkie ziemie ruskie, które zajmują obecnie Tatarzy,
a z ealij treści tego pisma wynika, że układane było w nie-
świadomości współczesnych wypadków w Polsce.
To samo da się powiedzieć o bullacli z 21 Marca
1260 r. '), w których zarządza papież, aby iLrzyżowa prze-
ciwko Tatarom wyprawa odbyła się pod wodzą mistrza
krzyżackiego. Mimowoli prawie nasuwa się podejrzenie^
czy zakon nie wprowadzał w swych relacyach umyślnie
w t>łąd stolicę apostolską przedstawiając jój w bardzo jaskra-
wych barwach grożące jemu i Prnssom niebezpieczeństwo od
Tatarów^ w rzeczy samój atoli pragnąc użyć, pod tym pozo-
rem zebrane siły, w walkach swych z Litwinami.
Dopiero w końcu Lipca lub nawet początku Sierpnia
nadeszły do Rzymu listy od biskupów i książąt polskich
z opisem przebytych przez Małopolskę klęsk i spustoszeń.
Mocno poruszyła papieża smutna opowieść tembardzićj, że
nie zwykli byli książęta Polscy tak często się uskarżać, jak
Krzyżacy lub Bela lY, i rzadko kiedy tylko udawali się do
papieża z prośbą o pomoc. Chciał teraz Aleksander IV wy-
nagrodzić Polsce chwilowe zaniedbanie i zarządzić środki,
któreby ją mogły ochronić na przyszłość od nowych przedsię-
wzięć ze strony pogan.
Zwraca się*) więc najprzód do Krzyżaków jako najbliższych
i z urzędu niejako walczących z pogaństwem, przedstawia
un w wymownych wyrazach, że Polski nieszczęście ich sa-
mych pośrednio dotyka, i nakazuje w razie nowego napadu
ze wszystkich sH przyczynić się do skutecznćj od Tatarów
obrony *).
') BuNOE LiyUnd. Urkundenb. I Nr. 345 col. 440,
•) VoiOT. Cod. Dipl. Prus. I Nr. 126, 127,
VoiOT. Cod. Dipl. Prus. I Nr. 130 bulla z 10 Sierp, 1260.
„Uniyersitatem restram rogamas, monemus . • • districte
precipiendo mandantes , ąaatinus considerato prudenter, quod
W7ds. filoi t T ZYjlI. 41
?
Digitized by
Google
322
Zamiarem papieża było nkonstytaowanie stałego związku
między kilku najbliższymi władzcami w tym jedynie celu,
aby w razie pojawienia się Tatarów już bez poprzednich
dłuższego zwykle czasu wymagających przygotowywań była
obrona raz na zawsze zorganizowaną.
Możebncm jest^ że wystąpili przy tój sposobności z ini-
cyatywą w Rzymie książęta Polscy, podając papieżowi pewne
punkty pod rozwagę, tak listownie jak za pośrednictwem
osobnego poselstwa.
Zależno tu przedewszystkiem na zyskaniu współudziału
dwóch książąt, którzy już raz okazali gotowość walczenia
z pogaństwem : margrabiego Brandeburgskiego , i cze-
skiego króla Ottokara. Do nich to wyseła Aleksander IV
9 Września 1260 r. *), jednobrzmiące niemal bulle, prosząc
aby nietylko nie przeszkadzali głoszeniu w swych państwach
wyprawy krzyżowój, ale by nawet w razie nowego wkrocze-
nia pogan objęli dowództwo nad zjednoczoną armią. Wzmianka
że jestto właśnie życzeniem samych książąt ') polskich miała
przychylnie usposobić adressatów dla wprowadzanego w ży-
cie planu*
yestra res agitur paries cum proximus ardet,
uirium yestrarum extrema conflantes habitatoribus terre pre-
dicte contra eosdem Tartaros, si de cetero terram ipsam
inuaserint . . . potenter ac yińliter asaistatis."
*) VoiGT. Cod- Dipl. Prus. I Nr. 131; Bunoe Livlfind. Urkun-
denb. I Nr. 345 col. L. 51 zamieszczają bullę przeznaczoną dla
margrabiego Brandenburg., fragment exemplarza wystosowa-
nego do Ottokara II znajdujemy w Lukasa DaMrida Preuss.
Chronik IV 30.
') „Postmodum vero nos ad precum instantiam, quas dilecti
filii nobiles viri duces Polonie pro te habendo in Capi-
t a n e u m exercitu8 christiani contra ferinam seyitiam
Thartarorum, nobis per suas speciales litteras et nundos
direxerunt ad tuam precipue generosam potentiam et famo-
sam strenuitatem respectum habentes, tibi nostras affeccione
plenas misimus litteras continentes, ut nosiro seu potius
Digitized by
Google
828
BówDoeześnie otrzymali wszyscy arcybiskupi Niemieccy
w tym samym duchu zredagowaną instrukcyę % a jedno-
brzmiący okólnik *) miał obwieścić życzenia papiezkie całe-
mu ołurześciańskiemu duchowieństwu.
Wszystkie te zarządzenia pozostały jednak bez żadnój
praktycznej doniosłości. Tatarzy zrobiwszy swoje w porze
dla siebie najdogodniejszej nie myśleli wcale wystawiać się
na mołliwą porażkę podejmując nowy napad w chwili ogól-
nego na siebie oburzenia ; zresztą nie należało to do ich zwy-
czajów rok po roku te same nawiedzać kraje, złupione zwy-
kle do szczętu za pierwszą ich bytnością. To tćż ci, którzy
w r. 1260 lub początku następnego przystąpili do krzyżowćj
przeciwko Tatarom wyprawy, mogli być zupełnio pewni,
ie zapałn swego nie będą mieli sposobności okazać w obec
wroga, zyskując zupełnie darmo przyobiecane w bullach
papiezkich odpusty.
Korzyść odnieśli jedni tylko Krzyżacy, ponieważ na
ich to zapewne prośby i przedstawienia polecił papież bisku-
pom Kujawskiemu i Chełmińskiemu, aby skoro się przekonają,
ie żadne już od Tatarów nie grozi niebezpieczeństwo,
nakłonili zgromadzonych krzyżowców do pospieszenia z po-
mocą zakonowi. Za to mieli równe uzyskać dobrodziejstwa
duchowne, jak gdyby z samym się ścierali Tatarem ').
Nie poprzestał wszakże na tern jeszcze papież. Boze-
sławszy w kilkunastu exemplarzach wspomnianą bullę z 9
Września 1260 roku postanowił poruszyć sprawę Tatarów
w sposób jak najszerszy i zainteresować nią nietylko bez-
pośrednio lubuajbliżćj ich napadami dotkniętych, ale wszystkich
potężniejszych monarchów katolickich, całą cbrześciańską
społeczność.
divino beneplacito te coaptans crucis assumpto signacnlo
christianorum exercitum ad prelium instmes et bellatorum
ades, quandocunque Thartarorum ipsorum pestis ingruerit,
dirigas et informas^.
*) BuNOE. LiylSnd. Urkundenb. I Nr. 357 col. 454.
^ ibidem Nr. 356 col 454.
^ Bttnob LiyUnd. Urkundenb. I Nr. 360 col. 458 Bulla z 8
Kwietnia 1261 r.
Digitized by
Google
m
w tój myśli wygotował Aleksander IV nową bullę,
którą 17 Listopada 1260 r. przesłał do Anglii Edwardowi ')
synowi Henryka III i arcybiskupowi z Canterbury ■), do
Francyi Ludwikowi świętemu ') i kilku arcybiskupom ^)f do
Niemiec arcybiskupowi Mogunckiemu Wernerowi ^). Seassn-
mując w jaskrawych wyrazach, szkody jakie poniósł kościół
i państwa chrześciańskie od Tatarów, zaklina papież monar-
chów i dachowieństwo , aby zastanowili się nad sposoł^em
zaradzenia złema i przedłotyli iuu wyniki swych narad przed
d. 6 Lipca 1261 r. Polska wymieniona jest w piśmie papiezkiem
jako obok Węgier najbardziój na razy pogan wystawione
państwo.
Rozkaz i nalegania Aleksandra IV nie przeszły bez
skutku, bo istotnie zastanawiano się w pierwszój połowie
r. 1261 na zgromadzeniach świeckich i synodach duchownych
tak we Francyi ') jak w Niemczech *) nad wskazanym przez
bullę z 17 Grudoia przedmiotem, ale skończyło się tói
*) Rymer. Foedera Regum Angliae. T. I pars. II p. 60.
przedrukowana także -w Pejera Cod. Dipl. Hung. VII 1.
p. 314 — 319.
*) Rerum Brittanic. Seript. — Annales Monastici Vol. I p.
459 — 499; przytoczona w całój rozciągłości ale bez daty
w „Annales monasterii de Bnrton*'.
•) Baerwald. Baumgartenberger Formelbuch. Fontes Rer.
Austriac. II. XXV p. 442 Nr. 39, — tylko w regeście.
^) Bullę przesłaną do arcybiskupa w Bordeauz znajdąjemy
w Martene i Durand. Vetemm Seript. Ampłiss. GoUectio
VII col. 168, ale mamy skądinąd ślady, ie i inni arcybi-
skupi francuscy podobne otrzymali pisma.
^) Mon. Boica XXIX b. 168.
®) Dochowały się postanowienia zebranego w t3rm celu synodu
w ^ordeaus. Martene i Durand. Ampliss. Goli. VII colL
170 a równocześnie obradowano nad tym samym przed-
miotem na Synodzie archidyecezyalnym w Rouen. cf. £ yi-
sitacionibus Odonis Rigaudi archiepiscopi Rothomageosis*.
Recueil des Historiens. XXI p. 584. Synod w Rouen odbył
się 6 Kwietnia 1261 r.
*) Chronicon Sampetrinum Erfurtense pod r. 1261. Mencken
Seript. Rer. Germ. m col. 268.
Digitized by
Google
326
wszystko na teoretycznych H tylko postanowieniach i wnioskach
tembardzićj , ie nastąpił nowy wypadek ^ który w oczach
ogółu znacznie obniżył nagło6ć papiezkiego przedłożenia.
Tatarzy zostali 3 Wrzednia 1260 w ziemi Świętój na
głowę pokonani przez Sułtana Eotuza^ a szybko rozpowszech-
niona w Europie wieść o ich klęsce niezmiernie się przyczy-
niła do osłabienia towarzyszącego tak strasznemu nie?dyś
iperogowi uroku, dowodząc niezbicie, że i on niezwyciężonym
lynąjmniój nie jesŁ Okoliczność tę podniesiono w odpowie-
dziach na bullę papiezk% która w bardzo niestosownej zatem
ełiwili poruszyła sprawę pozbawioną już w oczach wielu
jakićjkolwiek cechy aktualności. Może jeden tylko Ludwik
Święty poważnićj na rzecz się zapatrywał, bo wiemy, że na
zwobnem na święta Wielkanocne 1261 r. zgromadzeniu za-
bronił rycerstwu francuzkiemu przez dwa lata brać udziału
w turniejach a natomiast polecił ćwiczyć się w strzelaniu
s łuków jako najbardzićj przydatnćm w walce z poganem,
ale i on o zabezpieczeniu państw Wschodnio-Europejskich
i Polski nie myślał, mając oczy zwrócone jedynie na ziemię
ftwiętą, pragnąc tylko nąjgoręcćj wyrwać Grób Chrystusa
z rąk niewiernych, i zadaniu temu ci^e swe poświęcając życie.
Polska nie zyskała na interwencyi papiezkićj ani trochę
i jak pierwćj tak i na przyszłość na siebie jedną mogła
tylko liczyć w razie nowego wkroczenia Tatarów.
Digitized by
Google
Digitized by
Google
II.
SPRAWOZDANIA
Z POSIEDZEŃ WYDZIAŁU
i Eomisyj wydzu^owych.
Digitized by
Google
Digitized by
Google
A. Posiedzenia Wydziału historyczno-fllozoficznego.
Posiedieida i dzda 10 i U Łlpea 1884 r.
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Udalryk Hbyzmann.
Przedewszystkićm wspomniał przewodniczący zasługi zmar-
łych członków Wydziała^ mianowicie Dra Ziełonackieoo dawniej
dyrektora i Dra Bojarskieck) sekretarza Wydziału, oddając hołd
ich pamięci, którą obecni uczcili przez powstanie.
Następnie przystąpił hr. Wojciech Dzieduszycki do odczy-
tania swój rozprawy. pod tytułem: ,,Rla8yczna geografija
ziem Polskich". Prelegent rozbiera krytycznie tekst Herodota,
Cezara, Pomponinsza Meli, Strabona, Pliniusza, Tacyta i Ptole-
meusza, o ile się tyczy geografii północnój Europy. Przyznaje
Herodotowi, Cezarowi, Strabonowi i Tacytowi charakter zupełnie
prawie wiarogodnych źródeł, przeciwnie widzi w Meli, Pliniuszu
i Ptolomeoszn niekrytycznych kompilatorów, których należy uży-
wać z największą ostrożnością. Wbrew rozpowszechniono] u nas
opinii mniema prelegent, że ludy scytyjskie Herodota nie mie-
szki^ głębićj, jak na Podolu i Ukrainie, i że póżniójsi autorowie
wspominają je tylko z przyzwyczajenia i niekrytycznej erudycyi
w czasie, w którym już inne ludy ich miejsca zajęły. W Bory-
stenesie starożytnych widzi Inguł, nie dolny Dniepr, a tę rzekę
poznaje w Oerrosie i konstatuje, że ze wszystkich pisarzy sta-
rożytnych Hcrodot najdalój jeszcze rozpoznał Ukrainę. Wiadomości
póżniójszych tyczyły się samego tylko wybrzeża czarnomorskiego,
o dalszych stronach dochodziły ich tylko mnićj więcćj wiarogo-
dne wieści. Prelegent uznaje wbrew mniemaniu Szafarzyka, że
Lugiowie byli czysto germańskim ludem, różni się natomiast
od pisarzy niemieckich, osadzając Lugiów i Wandylów nie nad
W741. siosd T. zvm 42
Digitized by
Google
IV
Wisłą, ale na lewym brzegu Odry i stanowiąc granicę C^er-
manii i Sarmacyi wzdłuż Odry a nie Wisły. Ogranicza przy-
tóm geograficzne wiadomości starożytaycłi do właściwego pasma
Karpat; biegu Dniestru i wybrzeża bałtyckiego po Puck, przeczy
głębszój znajomości ziem polskich n starożytnych, a przyznaje
im tylko znajomość nieco dalszych ale zawsze pogranicznych
narodów. Uznaje obecność litewskich, czudzkich i celtyckich In-
dów na przestrzeni dawnój Polski, uwaia jednak Słowian za
odwiecznych mieszkańców porzecza Wisły i północnych stoków
Karpat. Zdaniem prelegenta Erydan Herodotowy był pierwotnie
Wisłą, góry ryfejskie były Karpatami, Hyperborejczycy Wene-
dami. Gdy prawdziwe nazwy Karpat, Wisły i Wenedów dosdy
uszu starożytnych, przeniesiono ich blady samowtór pod biegun
północny, niechcąc się zrzec przyjemności wymieniania dawnych
nazw i popisywania się erudycyją. Analiza podań Ptolomenazo-
wych doprowadziła prelegenta do tego, że zwątpił o możności
oznaczenia położenia miejscowości pojedynczych, za pomocą tych
podań co do stopni szerokości i długości. Takie postępowanie
doprowadziłoby na południu do najdziwniejszych błędów w kra-
jach dobrze Ptolemeuszowi znanych; tóm niebezpieczniójszóm
byłoby na północy, gdzie Herodot okolic wcale nie znał. Ptolo-
meusz powiększył nad miarę rozmiar tych okolic, które znał
dobrze, a więc Czech, Słowaczyzny i pobrzeża dniestrowego,
niżu ukrainnego i krain nadazowskich. Pasy kilkomilowe poroz-
szerzał na kilka stopni i przeto nadał sobie pozór, jakoby znał
całą przestrzeń Barmac3ri. Miasta przez niego pooznaczane na
mapie, należy się jedynie szukać w ważkich pasmach przez niego
wymienionych, góry zaś i ludy są po największój części u niego
dziełem wyobraźni albo mniój krytyczno] erudycyi, mieszcsącój
obok siebie dawno zaginione i współczesne ludy.
W dyskusyi nad tym przedmiotem zabierali głos pp« Sa-
dowski, Czerny, Kłuoztcki.
Digit]zed by
Google
PoiladMfiii adaiaiitrMyJat i inU 10 UiiopaiA 1881 r.
Zaatępca przewodniczącego: Dr. Zołł.
Uchwalono ogłosić drakiem w publikacyjach Wydziału roz-
prawy hr. Wojciecha Dziedusztckibgo o klasycznej geografii
ziem polskich i Dra Władtbława Abrahama o justycyjaryjuszach
w Polsce w Xiy i XV wieku; następnie zatwierdzono zaprosze-
nie pp. loNACBOO ZBOROwsEiEao prezydenta c. k. sądu krajo-
wego krakowskiego i Macieja Cztszczana c. k. radcy sądu wyż-
szego oraz kierownika sądu krajowego oddziału karnego , na
członków Eomisyi prawniczej, zaś ks. Stanisława Kujota pro-
fesora coUeginm Mariańnm w Pelplinie i Alfreda Parczewskiego
adwokata w Kaliszu na członków Komisyi historyczno).
B. Posiedzenia Eomisyi Mstorycznój.
Posiedzenie z dnia 12 Kaja 1884 r.
Przewodniczący: hr. Stanisław Tarnowski.
Dr. PiEKOsiŃSKi oznajmia imieniem nieobecnego ciiwiluwo
Dra Zakrzewskiego^ iż przygotowanie rękopisu do drugiego tomu
Korespondencyj kardynała Hozyjusza o tyle już postąpiło; że
drak rozpoczętym być może. Tom ten obejmie akta od r. 1550
do 1560, a gdyby się materyjał z tćj epoki na tom jeden zbyt
obfitym okazał, przynajmniśj akta po rok 1558, to jest aż do
wyjazdu Hozyjusza do Rzymu. Przeważna czędć aktów druko-
waną będzie tylko w regestach. Uchwalono rozpocząć druk tój
publikacyi.
Następnie przedstawia Dr. Piekosiński, iż do dalszego tomu
Archiwum Komisyi historyczno] złożone są następujące materyjały:
1. zapiski herbowe średniowieczne z ksiąg sądowych wo-
jewództwa sandomirskiego , zebrane przez p. Karola Potkań-
anaocy
Digitized by
Google
VI
2. porządek prawa bartnego dla starostwa łomźyńaki^o
z r. 1616, w opracowaniu Prof. Ad. Ant. Kryńskiego,
3. wykaz arcybiskupów^ biskupów tudzież dostojników i
urzędników dwieckich z lat 1434 do 1444 zestawiony przez Dra
Saturnina Kwiatkowskiego,
4. wreszcie zamierza Dr. Zakrzewski przygotować do tego
tomu protokoły synodów protestanckich małopolskich z lat 1550
do 1560, z których wyjątki ogłosił Lubowicz w dodatku do
historyi reformacyi w Polsce. Uchwalono rozpocząć diuk t£j pu-
blikacyi powyższemi materyjałami.
Dr. Seredyński wnosi, aby do tego tomu Archiwum prze-
kazać także allias p ols ki'', obejmujący pamiętniki z początku
XVIII wieku, którego część pićrwsza jest do druku przepisana,
części zaś drugićj w rękopisie Komisyi historycznćj użyczonym
brak. Uchwalono uprosić pp. Kluczyckiego i Seredyńskibgo,
iżby rozpatrzywszy się w tym rękopisie, zdali o nim sprawę Ko-
misyi na najbliższćm posiedzeniu.
Następnie odczytał Dr. Lewicki sprawozdanie o aktach
i rękopisach użyczonych niegdyś Komisji historycznej przez ś. p.
Stanisława Krzyżanowskiego z biblljoteki jego w Czerpo-
wodach na Ukrainie. Są to przeważnie dokumenta i akta doty-
czące rzeczy ruskich. Dr. Lewicki zwraca uwagę na rękopis oliej-
mujący pobór wojskowy litewski z r. 1628, który również w Ar-
chiwum Komisyi ogłoszonym byćby powinien. Gdy jednak rę-
kopis ten jest tylko kopią, a nadto brak w nim wedle zdania
sprawozdawcy przyiiajmnićj jednćj karty, przeto uchwalono, iżby
Dr. Lewicki poczynił poszukiwania za autentykiem tego poboru
w celu uzupełnienia brakującego tekstu i przygotowania ręko-
pisu do druku. Druk wykonany byłby kirylicą.
Wreszcie podaje Dr. Lewicki wiadomość o oryginalnych
dokumentach przechowanych w Archiwum XX. Czartoryskich,
któreby w dalszym tomie Codicis episłolaris saec. XV zamie-
szczone być miały i wnosi o obmyślenie środków celem przygo-
towania odpisów tych dokumentów. Komisyja ze względu, iż ks.
Władysław Czartoryski zamierza wydać własnym kosztem dokn-
menta w swćm archiwum przechowane, uchwaliła na wniosek
Dr. BoBRZYŃSKiEGO pozostawić księciu ogłoszenie tych dokumen-
Digitized by
Google
ióWf natomiast skierować poszukiwania za materyjałami do dal-
szego tomu kodeksn listów XV wiekn do innych archiwów i rę-
kopisów po biblijotekach przechowanych.
Wreszcie uchwalono zaprosić na członków Eomisyi ks.
Stanisława Kujota w Pelplinie i Alfreda Parczewskiego
adwokata w Kaliszn.
Posledienle i dnia U Łlpea 1884 r.
Przewodniczący: hr. Stanisław Tarnowski.
Ks. kanonik J. Polkowski odczytuje obnzerne „Sprawozda-
nie o archiwnm kapituły krakowskićj" obejmująceni 720 wolumi-
nów, których szczegółowy katalog zamierza ułożyć dla ogłoszenia go
w publikacyjach Komisyi. Ze względu jednak, iż ułożenie ta-
kiego katalogu i druk jego dłuższego jeszcze wymsgać będą
czasu, a byłoby rzeczą nader pożądaną, aby dokładniejsza wia-
domość o bogatćj treści tego archiwum mogła wcześnićj stać się
dostępną uczonym badaczom, uchwalono na wniosek Dr. Serk-
DTŃSKiEGO, iżby tak ło sprawozdanie jako tćż inne podobne dru-
kować jako dodatki do sprawozdań z posiedzeń' komisyjnych
w rozprawach i sprawozdaniach Wydziału. (Obacz to sprawo-
zdanie w dodatku przy końcu tomu).
Zdając sprawę z postępu wydawnictw, Dr Piekosiński
oznajmia, ie kodeksu praw i przywilejów miasta Krakowa z XVI
wieku wydrukowano już form dziesięć. Dr. Zakrzewski, że dru-
giego tomu korespondencyi Hoztjusza wydrukowano form 6,
Br. Lewicki zawiadamia o krokach przygotowawczych do ko-
deksu listów z XV wieku, zaś #Bekretarz, iż druk archiwum Ra-
dziwiłłowskieoo zbliża się ku końcowi. Przy tćj sposobności
Dr. Piekosiński przypomina wydawnictwo „Cracoyia sacra", co
do którego podjęte były dawnićj prace przygotowawcze, obecnie
od dłuższego czasu przerwane.
Digitized by
Google
vxst
Fotiedimile i daU 6 OrtidaU 1884 r.
Przewodniczący: hr. Stanisław Tarnowski.
Zd&jąc sprawę z postępu rozpoczętych wydawnictw Dn
PiEKOsmsKi oznajmia, iż kodeksu praw i przywilejów miasta
Krakowa z XVI wiekn wydrukowano już form 60, a do końca
rokn będzie irh 68 , cały za6 tom obejmie 130 do 140 form,
a dla obfitości materyjału nie będzie mógł sięgnąć do koAca
wieku Xyi, lecz tylko do r. 1586; tom ten będzie ukończony
w połowie roku przyszłego.
Dr. Zakrzewski oznajmia, ii z drugiego tomu korespon-
dencyi Hoztjusza wydrukowano już form 23, do końca roku
będzie ich około 30; cały zań tom, który obejmie około 100 do
120 form druku, będzie mógł być gotowym dopiero w roku 188€«
Dr. Lewicki oznajmia o postępie prac przygotowawczych
do drugiego tomu Codids episłólaris saec. XV i o zebranych
już materyjałach ; donosząc o porozumieniu się z Drem Prochaska
we Lwowie, który posiada materyjał zebrany w archiwach ro-
syjskich, zapytuje o możliwy udział Dra Prochaski w tem wy-
dawnictwie, zapytuje również co do regestowania aktów i listów
z Xy wieku, już drukowanych. Na wniosek Dra Bobrztńskiego
uchwalono upoważnić Dra Lewickiego do przybrania sobie do
współudziału w wydawnictwie Dra Prochaski, oraz do podjęcia
pracy regestowania dokumentćw z XV wieku już drukowanych,
któreto regrsta znajdą miejsce w jednym z następnych tomów
Codids epistolaris.
Dr. August Sokołowski oznajmia, iż już od kilku miesięcy
wydawnictwo Archiwum Radziwiłłowskiego jest ukończone i roz-
chodzi się tylko o ustalenie tytułu i przedmowy, co do których
porozumienie z nakładcą jest w^ku.
Sekretarz Komisyi referuje, iż druk Archiwum Komisyi już
rozpoczęty wydaniem porządku prawa bartnego z r. 1616, który
^ obejmąje 5 form druku, inne materyjaly do tego tomu prseznar
czone jeszcze nie są gotowe do druku. Dr. Ułamowski wdobi,
aby pomieścić w tym tomie wypisy z najdawnićjszych ksiąg kon-
Digitized by
Google
tt
zatarnycli miasta Lublina fndziei opisy i wypisy kopijaryjuszów
dottiDikaAakich w Krakowie^ w których znajduje się opis głó-
wnej szkoły dominikańskiej w Krakowie. Uchwalono drukować
konznlaryja lubelskie w Archiwum Komisyi historyczno], zaś wy-
pisy diHnimkańskie odesłać do Archiwum Komisyi literackiój,
gdzie właściwsze dla nich znajdzie się miejsce.
Następnie w skutek wniosku Dr. BoBRZYŃSKiEaOy iżby za-
wczasu obmyśleć przyszłe nowe wydawnictwa, porusza przewo-
dniczący myśl, czy nienależałoby przedsięwziąść jakićj publika-
cyi na rok 1886, jako trzechsetletnią rocznicę śmierci Stefana
Batorego. Dr. August Sokołowski podnosi sprawę wydawnictwa
dyjaryjuBzów sejmowych, Dr. Smolka zaznacza, iż w archiwum
miasta Gdańska znajduje się obfity zasób relacyj posłów miej-
skich o sejmach pruskibh i koronnych. Po dłuższćj dyskusyi,
w którćj zabierali głos (oprócz wymienionych już) pp. ks. Ka-
linka, BoBBZTŃSKi,- Seredyński i Zakrzbwski , uchwalono, aby
na następnćj sesyi przedstawić w tym względzie wnioski dosta-
tecznie sformułowane. Postanowiono również zastanowić się nad
poruszonym już w ogólnym planie wydawnictw projektem, czy
nienależałoby Komisyi gromadzić zbioru aktów i pism dyploma-
tycznych z ostatnich trzech wieków historyi polskićj i polecono
pp. BoBBZTŃSKiEMu, Smołoe i ZAKRZEWSKIEMU opracowauie od-
powiedniego projektu.
G. Posiedzenia Eomisyi prawniczój.
Fosiedienie % dnia 29 Swietnia 188i r.
Przewodniczący: Prof. Dr. Zoll.
Po przyjęciu protokołów z dwóch ostatnich posiedzeń za-
stanawiano się przedewszystkićm w skutek wezwania Prezesa
Akademii nad odpowiednióm przetłumaczeniem na język polski
niemieckiego wyrazu „anfechten^ w ustawie z dnia 16 Marca
1884 Nr. 36 Dż. pr. p. użytego. Zdania były podzielone: dzie-
więć ^osów oświadczyło się za wyrazem ^zaprze czy ć**y
Digitized by
Google
siedm za wyrazem „wstruszyć^, tyleż za wyrazem „zac2e«
pić'', dwa głosy za wyrazem „sprzeciwić się", po jednym
głosie za wyrazami „ucbylić, zwalczyć, zachwiać, nas ta*
wać na ważność**. Wszyscy obecni zaś oświadczyli się prze*
ciw wyrazowi „zaskarżyć^, który do oddania myśli zawartój
w pojęciu „anfechten^ jest zbyt ogóloym.
Nadtępnie odczytuje Dr. Dargun referat o mchu ustawo-
dawczym celem zabezpieczenia robotników w razie przypadków
nieszczęśliwych. Sprawozdawca przedstawia zabezpieczenie robo-
tników na wypadek nieszczęść, którym przy zajęciach przemy-
słowych szczególnie w fabrykach tak często ulegają i które
sprowadzają ich śmierć albo zupełną lub częściową nieudolność
do dalszego zarobkowania, lub tćż przynajmnićj dłużej trwająoą
chorobę, jako jedno z istotnych zadań ustawodawczych, zmierza-
jących do rozwiązania tnk zwanćj kwestyi społecznćj. Wykazawszy
niedostateczność obowiązujących ustaw o odpowiedzialności prsed-
siębiorców za uszkodzenia, jakie obowiązują wyłącznie co do
koleji żelaznych w Austryi (ustawa z d. 5 Marca 1869 1. 27
Dż. pr. p.) a w Niemczech także co do innych przedsiębiorstw
(Ilaftpflichtgesetz z d. 7 Czerwca 1871), przedstawia referent
porównawczo zasady, na których nieucbwalone dotąd projekty
niemieckiego rządu związkowego z lat 1881, 1882 i 1884 o za-
bezpieczeniu robotników, tudzież projekt austryjacki w tym samym
przedmiocie radzie państwa dnia 4 Grudnia 1883 przedłożony,
polegają.
W dyskusyi nad tym przedmiotem zabierali głos Dr. Mi-
chalski, Dr. Leo, Dr. Bochenek, Dr. Zoll, Dr. Kłecztkski
i Dr. Machałski, którzy wszyscy uznają konieczność zabezpie-
czenia robotników. Dr. Machałski wyświecał ogólne ekonomiczne
przyczyny dzisiejszego ruchu społecznego i wykazywał, że przed-
sięwzięte w Niemczech reformy ustawodawcze mające na celu
wszechstronne polepszenie bytu stanu robotniczego, bynajmniej
nie zasługują na przezwisko socyjalizmu państwowego, tylko są
do przywrócenia społecznego pokoju konieczne. Dr. Leo poddaje
projekt austryjacki szczegółowćj krytyce. Różnica zdań wyja-
wiła się co do pytania, czy państwie funduszami publicznymi do
zabezpieczenia robotników ma się przyczynić. Przeciw stałćj
Digitized by
Google
sabwencyi państwowej na cele zabezpieczenia robotników prze*
mawia Dr. Bochenek, a do tego zdania przyłączają aię Dr.
Ea.BC2nrŃSKi i Dr. Leo, który utrzymi^e, że państwo winno tylko
na początek adzielić sabwencyi i przyjąć na siebie rękojmię, że
zabezpieczone kwoty rzeczywiście będą wypłacone. Za stałą
subwencyją państwa oświadczają się Dr. Maohałski, Dr. Zoll,
i Dr. Markiewicz. Dalszą dyskusyję odroczono do posiedzenia
następnego.
Potłedzenie i dnia 14 Kaja 1881 r.
Przewodniczący: Dr. Zoll.
W dalszym ciąga dyskusji nad astawodawstwem w cela
zabezpieczenia robotników od przypadków nieszczęśliwych, za-
bierają g^łos pp. Louis, Kasparbk, Bochenek, ^eo, Wilkosz
Ferdynand, i Daeoun. P. Louis sądzi, że przymusowe zabezpie-
czanie robotników nie prowadzi do celu, przeciwnie lepiójby było
pozostawić tę sprawę dobrowolnym stowarzyszeniom, jakie istnieją
po różnych krajach, mianowicie we Francyi. PP. Leo i Wilkosz
objawiają zdanie, że zamiast wprowadzania przymusowego za-
bezpieczania robotników, należałoby uczynić próbę z rozszerze-
niem odpowiedzialności przedsiębiorców za wszelkie uszkodzenia
i wypadki nieszczęśliwe, które dotknęły osoby w przedsiębior-
stwie zajęte. PP. Bochenek, Easparek i Daboun przeciwnie
biorą w obronę przymus asekuracyjny, wykazując, że na dobro-
wolną i prywatną asekuracyję spuścić się niemożna, już to z po-
wodu, że bardzo mała tylko cząstka robotników ma dostateczny
zarobek, aby się mogła ubezpieczyć w zakładach prywatnych,
reszta zaś stałaby się w razie nieszczęśliwych wypadków cię-
żarem dobroczynności publfcznćj, już z powodu, że towarzystwa
prywatne nie nastręczają rękojmi, iż zobowiązaniom swym zadość
uczynią. Również oświadczają się ciż sami przeciw rozszerzeniu
odpowiedzialności przedsiębiorców za uszkodzenia i przypadki
niessczęśliwe, zwracając uwagę na niekorzystne doświadczenia zro-
bione w Niemczech z ustawą z dnia 7 Czerwca 1871. Przepro-
Wjd». Uutof T. ZYIIL 48
Digitized by
Google
ta
wadsenie tij odpowiedzialno6ci wymaga w katdym fazid t>l'oceBtt
sądowego, w którym udowodnić należy winę przedsiębiorcy Inb
jego zastępcy. Robotnik częstokroć nie jest w stanie ndowodnić,
te nieszczęśliwy przypadek, który go dotknął, powstał z winy
przedsiębiorcy, i może być skutkiem tego nawet z słuszną pre-
tensyją oddalonym, nadto nie ma czasu ani środków dostate-
cznych, aby zazwyczaj długo trwający proces przeprowadzić,
a gdyby nawet sprawę wygrał, nie może być pewnym, czy przy-
znane wynagrodzenie otrzyma , zwłaszcza jeżeli przypadek nie-
szczęśliwy dotknął równocześnie wielką ilość robotników, a wy-
nagrodzenie z tego powodu jest tak wielkie, że przedsiębiorca
nie jest w stanie takowego zaj^acić. Przymusowe ubezpieczenie
przy udziale wszystkich przemysłowców i robotników w insty-
tucyjach publicznych, uchyla wszystkie te niedogodności, a roz-
kładając ciężar na wielką ilość osób, gromadzi przy odpowie-
dnićj organizacyi i dobrym zarządzie Amdusze wystarczające,
które bez narażenia na ruinę ekonomiczną poszczególnych przed-
siębiorstw, wszystkim zobowiązaniom mogą zadość uczynić.
Z porządku dziennego Dr. Fierich Maubtct przedstawia
potrzebę zajęcia się wydawnictwem słowników prawniczych pol-
skich. Według zdania referenta potrzebne są dwa słowniki: je-
den obejmujący wszystkie wyrazy w pomnikach prawnych pol-
skich aż po koniec XVIII wieku zawarte, drugi zaś słownik
prawniczy niemiecko-polski wyrazów obecnie w nauce, ustawach
i praktyce używanych, który byłby poprawnem i uzupełnionem
wydaniem słownika, staraniem Akademii Umiejętności w r. 1874
wydanego. W dyskusyi nad tym przedmiotem zabierali głos
pp. PiEKOSiŃSEi, Zoll i Schmidt, z których ostatni zwrócił na
to uwagę, że w zawodach praktycznych przydałby się bardzo
także słownik polsko-niemiecki wyrazów prawniczych. Komisyja
celem ułożenia programu prac słownikowych i obmyślenia spo-
sobu przeprowadzenia takowych, wybrała na wniosek referenta
komitet ściślejszy, w którego skład weszli pp. Fiekosiński, Bo-
BBZYŃSKi, Louis, Schmidt, Fiebich Maubtct i Ułakowski. Ko-
mitet ten ma szczegółowo opracowane wnioski przedłożyć Eomisyi
celem powzięcia uchwały.
Digitized by VjOOQ IC
Tan
PoiiolieBle I dnia 30 Oserwoa 1884 r.
Przewodniczący; Prof. Dr. Zoll.
Dr. Ułanowssi zdaje sprawę z wydawnictw dawnych za-
pisek 8%dowyohy roztrząsając róine metody dotąd nżywanc; jak
ZTOifuirrA Hbłcła, Lubohibskiboo i Pawińskiego i jest tego
zdania, aby najdawniejsze zapiski ogłaszać w całości z jak naj-
większą Acislością i dokładnodcią. Dr. Bobrztński obawia s^ę,
aby ta metoda nie doprowadziła do przesadnej drobiazgowości,
czego się tńm bardziej strzedz należy- gdy mamy przed sobą
jeszcze ogromny materyjał dotąd c^kiem nietknięty i niebadany,
mianowicie wiek XVI i XYII^ a zwłaszcza akta trybunałów
piotrkowskiego i lubelskiego. Radzi więc unikać jednostronności
w publikacyjach najważniejszych. Pp. Fierich i Dargum przema-
wiają za zastosowaniem skróceń przy wydawnictwach, czemu
Dr. BoBBZTŃSKi jest przeciwny, bo drobna oszczędność papieru
i druku, jaka się zyskuje używaniem skróceń, drogo bywa oku-
pioną me¥rygodą wielką dla czytelnika w używaniu druków,
gdzie nad rozwiązaniem skróceń trzeba sobie głowę łamać.
Posiedsenie i dnia 31 Paidilsmłka 1881 r.
Przewodniczący: Prof. Dr. Zoll.
Przedewszystkiem uczcił przewodniczący Dr. Zoll w go-
rących słowach pamięć pięciu zmarłych członków Komisyi, mia-
nowicie: prezydenta Jakbua Antoniewicza, profesora Dra Bo-
JABSKIBGO Aleksandra, radcy nadwornego BonoŃSKiEao Fran-
cuzka, senatora Konstantego Hoszowskiego i hr. Henryka
WoDziCKiBGO. Obecni przez powstanie oddali cześć pamięci zmar-
łydi członków. Na wniosek Dra Kasparka uchwalono jedno-
myślnie zaprosić na członków Komisyi pp. prezydentów sądo-
wych Ignacego Zborowskiego i Macieja Cztszczana. Następnie
idw. Dr4 Ferdynand Wilkosz odczytuje: „Uwagi nad różno-
Digitized by
Google
XIT
Acią oraeczeA Trybunałn Najwyższego w przyznawania odsetek
od snm hipotecznych w razie przymusowśj sprzedały nieracfao*
mo&ci,^ następującej treści:
Zgodność orzeczeń sądowych w kwestyjach zasadniczych
prawa materyjalnego lub formalnego ma wielkie znaczenie w życia
prawnem narodów, ona rozświćca ciemne przepisy astawy, wy-
rabia zanfanie w sprawiedliwość sądów i sprowadza pewność
stosnków prawnych. Orzeczenia sądowe wydawane w sprawaeh
poiyezek, w szczególności zaś przy rozdziale ceny knpna pomię-
dzy wierzycieli w razie prz3rmasowćj sprzedaży nierachomości,
oddziaływają wprost na stosunki ekonomiczne kraju i na kredyt
Władze austryjackie od dawna uznawały doniosłe dla spo-
łeczeństwa znaczenie orzeczeń sądowych wogóle, a dla osiągnię-
cia zgodności takowych zaprowadzono przy Trybunale Najwyż-
szym na mocy Najwyższego postanowienia^ z 3 Października 1854
nową księgę prejudykatów. Urządzenie takićj księgi prejndykatów
okazało się jednak niedostatecznćm i dlatego w r. 1872 zapro-
wadzono dwie księgi do wpisywania zasadniczych wyroków
a mianowicie repertoryjum wyroków (Spruchreperiorium)
i sentencyjonarz (Judicałenhuch). Decyzyja w ten ostatni wpi-
sana staje się obowiązującą dla wszystkich senatów aż do nchy-
lenia jćj, które tylko na mocy uchwały pełnego Trybnnała na-
stąpić może. Zdawałoby się, że urządzenia te sprowadzą zgodność
orzeczeń sądowych przynajmniej w rzeczach tak prostych, jak
są sprawy pożyczek i sprawy przyznania procentów w razie
przymusowćj sprzedaży nieruchomości ; atoli inaczćj się stało.
Do r. 1871 trzymały się sądy z małemi wyjątkami tćj
zasady, iż w razie , gdy wierzyciel uzyskany przeciw dłużnikowi
wyrok w drodze egzekucyi na nieruchomości zaintabulował, a przy
rozdziale ceny kupna ciągłość egzekucyi wykazał, przyznawały
mu z ceny kupna wszelki procent zaległy bez ograniczenia co
do czasu.
Po ogłoszeniu nowćj ustawy hipotecznćj z dnia 25 Lipca
1871 r. 1. 95 Dż. p. p. orzeczenia sądów pod tym względem
były różne. To spowodowało Tr>bunał Najwyższy, iż pod dniem
8 Kwietnia 1873 r. 1. 3302 powziął zasadniczą uchwałę, umie-
szczoną pod Nr. 47 w repertorium orzeczeń tćj osnowy:
Digitized by
Google
xf
^W rasie, gdy dła od«etek intabulowanego kapttałn zahi*
poiAowane jest e^sekneyjne prawo zastawu, nmieszezeniii tako*
wjeh pny rosdsiale ceny knpna nie stoi na przeszkodzie, gdyby
one nawet były dawniójsze niż trzechletnie, ani przepis §. 33 nst
konk. z dnia 25 Grudnia 1867, ani przepis §. 17 ust. bip.
z dnia 25 Lipca 1871 r."*
Mimo tój uchwały sądy i tak różnij trzymały się prsktyki.
Powołane tutaj orzeczenie Trybunału Najwyższego, niwe-
czące tak radykalnie prawo wierzyciela do pobierania procentów
od swćj wierzytelności, jest ze wszech miar całkiem bezzasadne.
Wedle §. 914. k. c. w połączeniu z §. 6 k. c. umowy
wimiy być tłumaczone wedle objawionśj tamże woli stron. Przy
umowie o pożyczkę, dłużnik zaciągający pożyczkę hipoteczną
zobowiązuje dę ł)ez względu na możliwą przedaż nieruchomości
piadć procenta tak długo, dopóki dług zapłaconym nie zostanie.
Wierayciel ma zatśm na mocy umowy z dłużnikiem za-
wartej prawo żądania zapłaty procentów aż do dnia zwrotu kapi-
tału, a nie istnieje nigdzie przepis ustawniczy, któryby sędziemu
nadawid prawo znoszenia samowładnie praw umowami dozwolonemi
nabytych, jeżeli te prawa na mocy przepisu ustawy wskutek
przedawnienia i t. d. nie zgasły, czego oczywiście o prawie po-
bierania procentów przed zapłatą kapitału twierdzić nie można.
Przepisy §. 17 ust hip. i §. 33 ust. konk. nie odejmują
wierzycielowi prawa do powzięcia procentów za czas od dnia
li^ptacyi dalij bieżących, najprzód bowiem §§. te nie zawićrają
ani jedaego słowa, z któregoby o zamiarze ustawodawcy uregu-
lowania tćj kwesty! w drodze ustawodawczej wnioskować można,
nastanie traktują one tylko o zaległościach procentowych, nie
zaś o procentach bieżących, a procenta od dnia licytacyi przy-
padające są procentami bieżącemi, nie zaległemi. Tutaj wierzyciel
nic uczynić nie może do przyspieszenia uzyskania zapłaty tych
bieią<syeh procentów, gdyż wypłata zależy wyłącznie tylko od
tego, jak prędko sąd cenę kupna między wierzycieli rozdzieli.
§§. 17 ust hip. i 33 ust. konk. powtarzają jedynie prze-
pis §. 1480 k. c. — §. 17 ust. hip. odnosi się tylko do pierw-
szeństwa hipotecznego zaległości procentowych, zaś §. 33 ust
konk. ustanawia otwarcie konlnirsu jako chwilę, od którćj czas
Digitized by
Google
XVI
prsedawnienla procentów §em 1480 k. e. określony licsyó nalepy.
Jeżeliby zaft §. 83 net konk. w całój rozcifgłoftci analogicznie
przy przedaży niemchomodci stosować należało, to przemawui
on wprost przeciw zapatrywaniu Najwyższego Trybunału, któreś
stosąląc ten §. widocznie pominął zupełnie ustęp drugi. W ustę-
pie drugim tego §. wyraźnie jest powiedzianym: „iż procenta
w ciągu konkursu (czyli od dnia otwarcia konkursu aż do dnia
zapłaty) bieżące mają równe pierwszeństwo z kapitałem**. Jeżeliby
więc analogicznie dzień licytacyi na równi stawiać należało
z dniem otwarcia konkursu, w takim razie procenta od wiersy*
telności hipoteoznćj od dnia licytacyi aż do dnia zapłaty bieżące
nietylko się wierzycielowi należą, lecz mają równe pierwszeń-
stwo z kapitałem.
Dalsza podstawa orzeczenia, iż z chwilą przedaży nierucho-
możci prawo zastawu dla wierzytelności hipotecznćj gaśnie, jest
zdaniem niedającćm się usprawiedliwić, gdyż wszelkie odnożne
przepisy ustaw przeciw niemu przemawiają.
Uchwałę umieszczoną w repertorium orzeczeń pod Nr 47,
zmienił nieco Trybunał Najwyższy w orzeczeniu swćm z dnia
18 Listodada 1879 r. 1. 11398, zapisanćm do sentencyjonarza
pod 1. 106, postanawiając zasadę: Jeżeli dla odsetek zaintabu-
lowanego kapitału egzekucyjne prawo zastawu jest wpisane, na-
tenczas przyznaniu takowych przy rozdziale ceny kupna, gdyby
nawet rozchodziło się o odsetki zalegające nad trzy lata od dnia
nabycia realności, §. 33 ust. konk. i §. ,17 ust hip. na prze-
szkodzie nie stoją; wszelako takie zal^łości procentowe, gdyby
nawet prawo zastawu dla nich per numerum lub per juxła ka-
pitału zaintabulowanćm było, przekazane być mogą z ceny kupna
tylko w porządku hipotecznym, w którym prawo zastawu dla
nich uzyskanćm zostało^.
1 tćj jednak zasady nie trzymał się Trybunał Najwyższy,
albowiem w licznych orzeczeniach, jak np. z dnia 22 Grudnia
1880 r. 1. 13059 i 19 Lipca 1881 r. 1. 8156 przyznii odsetki
tylko za 3 lata wstecz od dnia licytacyi bez względu na egze-
kucyjną intabulacyję odsetek.
Lecz nie dosyć na tćm, albowiem w uchwale z dnia 27
Marca 1884 r. 1. 3324 przyznał wierzycielom odsetki tylko za
3 lata wstecz od dnia licytacyi , odmawiając zupełnie procentów
Digitized by
Google
od &ia lieytacjrt ai do dnia zapłaty bieżących. Wierzyciel pro*
wadzący egzekncyę^ który egzekucyjne prawo zastawu dla od-
setek z pierwszeństwem hipotecznym bezpośrednio po kapitale
uzyski- ntracił niepowrotnie procenta od swego kapitału za ląt
praesido 5, gdyż realność sprzedaną została 16 Maja 1879 r.
ą asygnacyją pieniędzy nastąpiła dopióro w Październiku 1884 r.
W chwili licytacyi nie następuje zapłatą długu ^ a jakkol-
wiek stosownie do przyjętej mąnipulącyi wierzytelności na cenę
kopna na nieruchomości ubezpieczoną, przenoszone bywają, to
jednak przeniesienie to nie równa się zgaśnięciu prawa zastawu,
gdyi cena kupna zaintabulowaną jest na nieruchomości, a wie-
rzytelność hipotecuna względnie skrypt dłużny do nićj odnoszący
się, wykreślonym zostaje z ksiąg hipotecznych dopićro po wypła-
ceniu wierzytelności z ceny kupna i wystawieniu przez wierzy-
ciela deklaracyi ekstabulacyjnćj.
W tćj więc dopićro chwili, nie zaś w chwili licytacyi,
gaśnie prawo zastawu dla wierzytelności w myśl §. 469 k. c.
Sądzi więc prelegent, że wobec tego, co powyżćj wypo-
wiedział, żadnćj nie ulega wątpliwości, iż w mowie będące orze-
czenie Trybunidu Najwyższego ze stanowiska obowiązujących
nstaw usprawiedliwić się nie da«
Nie wchodząc w kwestyję, za jaki czas procenta przy przy-
musowych przedażach nieruchomości przyznawane być mają, jest
prelegent zdania, iż sama różność orzeczeń trybunałów w tym
względzie, a tćm więcćj zasada przyjęta w ostatnićm urzeczeniu
Najwyższego Trybunału, muszą jak najniekorzystnićj oddziałać
tak na kredyt prywatny jak i na działalność instytucyj kredy-
towydi. Ejredyt prywatny z czasem nie będzie brał udziału w po-
życzkach hipotecznych, instytucyje kredytowe czynności swoich
sawieazać nie mogą, i z tćj właśnie przyczyny zagraża im jeszcze
większe niebezpieczeństwo. Instytucyje te unikając utraty pro-
centów, muszą sobie zapewnić wypłatę procentów od dnia licy-
tacyi bieżących, za pomocą kanćyi w tym celu na nierucho-
mości nbezpieczonćj ; jeżeliby jednak Trybunid Najwyższy poste-
powid konsekwentnie wedle powyższćj zasady, „że wierzycielowi
hipoecznemu od dnia licytacyi nie należy się procent," w takim
rasie uważałby ustanowienie kancyi jako irodek do obąjteią
Digitized by
Google
xvm
ustawy^ i mimo tego mógłby ittstytacyjóm przyznania pirocentóir
od dnia licytacyi biet%cycb odmówić.
Szkody pieniężne, jakieby ztąd dla zakładów kredytowych
wynikły, byłyby bardzo znaczne, jeżeli się zważy, że od dnia
licytacyi aż do dnia wypłaty wierzytelnożci mija niekiedy kilkm
lat, i że niejeden zakład kredytowy musiałby zawiesić wskutek
tego czynności swoje.
Kwestyja ta jest tak wielkiój doniosłoóci, łż rozwiązać ją
może z korzyścią dla kredytu, jedynie ustawodawca przez wy-
danie osobnćj ustawy.
Dlatego kończąc uwagi swoje, uważa prelegent za pożyte-
czne przyjęcie następnćj rezolucyi:
„Komisyja prawnicza Akademii Umiejętności wypowiada
zdanie, iż różność orzeczeń Trybunału Najwyższego w przyzna-
waniu odsetek w razie przymusowćj sprzedaży nieruchomożcl,
szkodliwie oddziaływa na rozwój kredytu liipoteczaego, i byłoby
pożądanćm, aby kwestyja ta niewątpliwie w drodze nstwodawcaćj
ustaloną została^.
Po bardzo ożywiónćj dyskusyi, Komisyja prawnicza Aka-
demii Umiejętności zdanie powyższe jednomyślnie przyjęła.
Mianowicie brali w dyskusyi udział prócz sprawozdawcy
pp. Zoll, Zatorski,. Bobrzyński, Fierioh MAURYcnr, który zwró-
cił uwagę na §. 929 projektn nowćj procedury cywilnćj, Dr.
Machałski, Lbo, Louis i Dr. Kasparek. Ostatni uwydatnił, łe
Komisyja jako grono czysto naukowe, nie może wyst^ić z ini-
cyjatywą do praktycznój reformy ustawodawczćj , byłoby jedna-
kowoż rzeczą pożądaną, żeby Izby adwokackie i Towarzystwa
kredytowe wniosły petycyję do Rady państwa o uregulowanie
sprawy tćj w drodze ustawodawczćj, bo sprawa jest naglącą,
a trudno czekać aż do reformy cidiego procesu cywilnego, która
nie tak prędko jeszcze nastąpi.
Wreszcie na wniosek Dra Kasparka wybrano do Korni-
syi mającćj wziąść pod rozwagę urządzenie zjazdu prawników,
pp. BoBRZTŃSKisoo, Kasparka i Wilkosza Ferdynanda.
Digitized by
Google
2tt
FoBMienle i dnia 25 Listopada 188i r.
Przewodniczący: Prof. Dr Zoll.
Dr Kasparek odczytuje rozprawę „o zastępstwie mniejszo-
ńci w reprezentacyjacb Indowycb.*' Jakkolwiek jest rzeczą słuszną,
aieby w reprezentacyi ludowćj wszystkie stronnictwa były zastą-
pione i objawiać mogły swoje poglądy, mimo to sądzi prelegent,
ie dotychczas przedstawiane sztuczne sposoby, aby z zasady za-
pewnić mniejszości zastępstwo w reprezentacyi ludowćj, nie do-
prowadzają do pożądanych rezultatów i mogłyby przeciwnie nawet
niedogodności dzisiejszego systematu wyborczego spotęgować. Pre-
legent mniema, że organiczny system wyborczy, który uwzglę-
dnia kraje, a oprócz tego różne grupy wyborców, daleko sku-
tecznićj zapewnić może mniejszości zastępstwo odpowiednie, niż
wszystkie dotychczas przez Haeczo, Milla, Nayiłła, szwaj-
carskich reformistów i innych przedstawione wnioski reformy,
W ożywionćj dyskusyi nad tym przedmiotem, w którćj rozbie-
rano także inne wady dzisiejszego parlamentaryzmu, brali udział
prócz sprawozdawcy pp. Daroun, Jakubowski Faustyn, Kłe-
czTŃSKi, Kbzthuski, Leo, Wilkosz i Zoll.
Posiedzenie z dnia 31 Ghradnla 188i r.
Przewodniczący: Prof. Dr. Zoll.
Seloretarz Dr. Kasparek zdał sprawę z całorocznój dzia-
łalności Komisyi prawniczćj. Eomisyja w myśl uchwały, zapa-
dłćj na posiedzeniu dnia 22 Orudnia 1883, odbywała co miesiąc
w ciągu roku posiedzenia wyjąwszy w Lipcu, tak, że odbyło się
razem posiedzeń 9 w roku 1884. Na posiedzeniach przy żywym
i licznym udziale członków odczytano i przedyskutowano 5 roz-
praw, odnoszących się do żywotnych spraw ustawodawczych,
Wjdt. filosof. T. XVIII. 4^
Digitized by
Google
XX
które orzeosywistnity dfinoAci KomiByi do atnymania ł%csno6ci
z współczesnym ruchem naukowym i prawodawczym.
Obok tego nie nstawała działalnośó] Komisyi wy dawni-
czejy mianowicie wydid Dr. Ułamowsei ze „Starodawnych
prawa polskiego pomników' tomn Vn zeszyt nŁ In-
soriptiones clenodialea, równiei tom VIII zawierający
najdawniejsze księgi sądowe krakowskie, częAó ^
od r. 1374 do 1390 według planu przedyskutowanego na po*
siedzeniu Acidlójszego komitetu dnia 17 Lutego 1884. Dr. Zbi-
gniew Kniaziołuoki ukończył takie indeks do IX tomu Yola-
min ów legum, tak że ten tom, zawierający iródła prawa pol-
skiego z ostatnich lat niezawudości Polski, niel>awem wyjdzia
z druku.
Co do prac słownikowych prawniczych polskich,
podniesiono na posiedzeniu dnia 14 Maja 1884 r. potrzebę wy-
dawnictwa trzech słowników: a) jednego wszystkich wyrazów
prawniczych, znajdujących się w źródłach dawnego prawa pol-
skiego do końca XVIII wieku; b) drugiego niemiecko-polskiego
wyrazów obecnie w prawie używanych; e) a trzeciego polsko-
niemieckiego wyrazów prawniczych. Wypracowaniem planu wy-
dawnictwa słownika zajmiige się osobna komisyja, w której skbd
wchodzą Dr. Febkosiński, H. Bobbztński, Łoins, Schmidt, Ę^oa-
BiCH Maurtoy i Ułanowskl
Zajmowano się oprócz tego na kilku posiedzeniach spra-
wami terminologii prawniczej, mianowicie doborem od-
powiednich wyrazów polskich do terminów technicznych używa-
nych w nowych ustawach, wreszcie poruszono sprawę urządzenia
wiecu prawników polskicłL
Powyższe prace wykazują dodatni i pomyślny rozwój Ko-
misyi prawniczej. Go do stosunku Komisyi prawniczej do Aka-
demii Umiejętności, a w szczególności do Wydziahi historyczno-
filozoficznego, zaznacza sprawozdanie, że Komiayja starała się
według sił i możności, aby byó żywotnym i użytecznym oiga-
ganem Akademii. „Trzymamy się ściśle zakresu, w § 9. Btatata
akademickiego Komisyjom Akademii nadanego, który stanowji, te
Komisyje istnieją dla nadania silniejszego popędu
niektórym zadaniom i kierunkom naukowym z za-
Digitized by
Google
zxz
kresu odpowiedniego przeznaczenia każdego Wy-
działu. To przeznaczenie dozwala nam rozbierać pytania^ które
z powoda swej teolmicznej^ ńciśle prawniczej natnry nie kwali-
fikują rię do omawiania w szerszem gronie Indzi nie fachowych
i omawiać swobodnie przedmioty, które nie przychodzą do nas
w formie wykończonych rozpraw naukowych; sposobnych do
lunieszczeA w wydawnictwach Akademii^ które jednak mają wlel*
kie znaczenie praktyczne. Utrzymujemy tym sposobem w umie-
jętnościach prawnych tak pożądany związek teoryi z praktyką,
a że nasze prace także po za granicami Polski znalazły uzna-
nie, t^o dowodem korespondencyja o wykładzie Dra Wilkosza
w przedmiocie przyznawania odsetek od kapitałów zaintabnlowa-
nych, w wiedeńskich ,,Juristische Bifttter** i wzmianka
o rozprawie Dra Kaspabka z dziedziny prawa międzynarodowe-
go prywatnego w czasopiśmie Orllnhuta i w Bulmerincqna „V()l-
kerrecht^ (1884). Nie pozostaje zatem nic innego, jak wy-
trwać i popierać dalej rozpoczęte prace**. Sprawozdanie powyżej
w streszczeniu podane przyjęto do wiadomości.
Po dokonaniu wyboru przewodniczącego na rok 1885,
który jednomyślnie padł na dotychczasowego przewodniczącego
Dra Zolla, zamknięto posiedzenie.
D. Posiedzenia Eomisyi arclieologiczn6j.
Fosisdisnio i dnia 29 Swlstnia 1884 r.
Przewodniczący: Dr. Łefkowsbi.
Dr. KoPBSNiCKi zdaje sprawę z pracy p. Neumanna z Ki-
jowa ,,0 zwierciadłach metalowych**, wyjaśniając zara-
zem, ii na ostatniem posiedzeniu Eomisyi antropologicznej przed-
stawiono tegoż sprawozdanie o wykopaliskach z dwóch kurha-
nów w Żydowcach w skwirskim powiecie, że w kilka dni pó-
źnie} otrzymano od p. Nbumanna osobną pracę nad krążkiem,
Irtóry po porównaniu go z 10 okazami w uniwersytecie kijow-
skim znąjdigącemi się^ uważa za zwierciadło. Z tych wszystkich
Digitized by
Google
xxn
okazów, jako te^ i z tych, które wykopał Kibalczyk na cmen-
tarzyska Aksindyńskiem, dochodzi do wniosku, ie metalowe
zwierciadła dzielą się na dwa typy, jedne z rękojeściami, dmgie
krążkowate, odwrotna ich strona jest gładka, na dwóch okasach
odpadła patyna i odkryła połysk; zastanawia się dalej nad ich
użyciem, odrzucając przypuszczenie, jakoby one stanowić mogły
umbo od tarczy. Go się tyczy materyjału, konstatuje, Łe większe
są z brązu, zaś mnieijsze, kaukaskie, cypryjskie z kompozycyi,
którą nazywa potiną. Dla porównania złożył p. Uioński część
zwierciadła z nader twardego z silnym połyskiem metalu, po-
chodzącego z wykopalisk dobytych nad brzegami Dunaju na
Węgrzech. Dr. Kopermicki zaproponował zbadanie składników
tego metalu, gdyż znajduje widoczną różnicę od pierwszych. Ko-
misyja uchwala ogłoszenie drukiem pracy p. Nbumanma.
Członek Kirkob zdaje sprawę z wycieczki archeologicznej
na Podole i Pokucie w r. 1883 odbytej. Badid cmentarzyska
ciałopalne w okolicy Zaleszczyk w Mohyłkach, w pobliżu Dnie-
stru i Seretu, i złożył wykopaliska brązowe i żelazne z tego
cmentarzyska, nadto wykopaliska z Berdykowiec i Dżwiniacza. Ba*
dał zabytek pogański, prawdopodobnie ołtarz pogański ofiarny
w lesie Taryn nad Seretem, należącym do majętności Dnplisk,
wreszcie cmentarzyska płytowe w Grodku nad Dniestarem. Na-
stępnie w północnej stronie Podola w okolicy Zbaraża wspólnie
z p. KuKAWSKiM zbadał cmentarzyska płytowe na Babiej górze,
skąd jak również z Noryniec złożył wykopaliska, opowiedział
o posągach Did i Baba w Zambińcach pod Zbarażem. Złożył
dary przez pp. Eehłberoera, Oreka, Boskosza, Wiśnibwbkib-
GO, Pawłikiewicza i OpoŁSKiEao ofiarowane. Podał wiadomość
o poszukiwaniach Szczcsmeoc hr. Koziebrodzkiego, w końcu wspom*
niał o zjeździe archeologicznym w Haliczu, w którym uczestniczył,
i wykazał znaczenie horodyszcza w Eryłosie pod Haliczem.
Poczem ks. kanonik Polkowski czytał pierwszą część roz-
prawy o grobie i trumnach św. Stanisława na Wawelu. W pracy
tej, opartej przeważnie na źródłach archiwalnych, wykazał pre-
legent, iż pierwotny grób św. Stanisława od przeniesienia dała
jego ze Skałki, to jest od r. 1088, aż do kanonizacyi jego do
r. 1254 był tam, gdzie dzisiejsza kaplica Wazów, że odtąd po-
Digitized by
Google
mu
Eostaje stale na tóm miejscu, gdzie dziś jest. Prelegent opisał
tryptyk srebrny^ jaki kiedyó zdobił grób świętego i dyptyk,
jaki sprawił i ofiarował do groba Zygmant L Następnie odczy-
tał szczegóły dotyczące kaplicy wystawionej ex voło kosztem
Marcina Szyszkowskiego, biskupa Krakowskiego w r. 1629. Dla
spóinionśj pory ezęść drugą rozprawy odroczono do przyszłego
posiedzenia Komisyi.
Wreszcie przystąpiono do wyboru przewodniczącego Komisyi
na rok bieżący i wybrano przewodniczącym Prof. Dr. Łspkowskiego.
Fosisdsenio i dnia 17 i 18 Cierwoa 1884 r.
Przewodniczący: Dr. Łepkowski.
Ks. Polkowski streściwszy wykład swój z ostatniego po-
siedzenia o trumnie św. Stanisława dla wiadomości nowoprzy-
byłych, opowiada dalej o trumnach tegoż świętego: o pierwszój
fimdaeyi św. Kunegundy, dmgiój królewny Elżbiety, trzeciój
sprawionej przez króla Zygmunta III, ważącej grzywien 1714,
oddanój do katedry przez króla Władysława IV w roku 1634
a zabranój przez Szwedów w r. 1657, nakoniec o czwartój dziś
będącój, sprawionój w połowie kosztem biskupa Gębickiego a
w p<^owie kapituły. Mówiąc o zabraniu przez Szwedów trunmy
fandacyi Zygmunta III, szczegółowo opisał straty, jakie poniosła
katedra przez szwedzki rabunek. Pracę tę, jako będącą w ści-
riym związku z histoiyją sztuki, uchwalono ogłosió drukiem
w sprawozdaniach Komisyi dla historyi sztuki.
CSzłonek Kibkob czyta protokół z posiedzenia sekcyi wy-
kopalisk, które się odbyło dnia 18 Maja b. r. Została tam prze-
dewszystkiem podniesioną kwestyja wydawnictwa wykazu zabyt-
ków na ziemiach polskich, zastanawiano się nad cdym przebie-
giem tej publikacyi poczynając od przyjęcia programu dnia 10
Października 1873 r. aż do wydania pierwszego zeszytu pod
redakcyją p. J. N. Sadowskiboo. Obecnie są już przygotowane
wykazy z porzeczy Niemna, Wilii, zacbodniój Dżwiny, Dniestru,
nieco z Dniepru, w koAcu Wisły i Odry. Wszakże wykazy te
Digitized by
Google
XXIV
okasały się niekompletne i nieprzedatawiające całości; tak np.
z porzecza Wiały mamy znaczny zasób wykazów przez pp. Sa-
dowskiego i Umińskiboo sporządzonych; ale prżewałnie doMj
Wisły, tak że '/s przypada na samą dolną Wisłę, a zaledwie
Yg na (łalicyję, a jeszcze mniej na drednią Wisłę z Narwą; Ba-
giem; Wieprzem; Pilicą i Bznrą. P. Eirkor zbadał porzeeze Dnie-
stm na przestrzeni od Beremian ai do Okopów św. Trójcy,
tenże pasiada wykazy z kilka dorzeczy Dniestra, lecz idąc w górę
od Zaleszczyk porzeeze Dniestra zapełnię jest nieznane. Liczono
na materyjały po ś. p. Podczaszyńsklm pozostałe; dziś własno-
ścią Akademii będącC; lecz i te porzecza Wisły uznp^ić nie-
zdolne. P. Radzimiński oświadczył gotowość dostarczenia mate-
ryjałów z Rasi poładniowój, zaś p. Ziemicgki pńyrzekł złożyć
kartki wykazów z przedmiotów znajdającycłi się w gabinecie
nniwersyteckini; oraz porobić wyciągi z katalogn wystawy z r.
1858; a także z prac o Inflantach i litewskich zabytkach. Na
tćm działalność sekcyi stanęła. Zważywszy jednak; że tak bo-
gate materyji^ dotychczas nagromadzone; pozostają dotąd nie*
spożytkowane, zważywszy że dalsze ozapełnianie porzecza Wisły
jest na razie niemożliwem; przewodniczący sekcyi Kibkob posta-
wił wniosek wrócić do początkowego założenia sekcyi; a miano-
wicie przystąpić do wydania wykaza zabytków podłóg alfkbetO;
biorąc za podstawę miejscowości zawierające zabytki z dodaniem
alfabetycznych skorowidzów zabytkóW; wykopalisk i antofów cy*
towanych w dziele. Pp. UmińskI; ZiEioęcKi i ks. Polkowski go-
dzą się w zasadzie z tym wnioskiem; zaś prof. Łepkowbki
oświadcza, iż życzyćby sobie należido wydania wykazn zabytków
Icartkami; tak, żeby każda kartka zawierała jedne tylko miej-
scowość, co dałoby możność pracownikom grupowania ieh po-
dłóg życzenia i potrzeby. Uchwalono przeto kwestyję tę oddać
pod rozstrzygnienie Komisyi archeolog^cznćj.
Następnie podniesiono kwestyję tegorocznych wycieczek
archeologicznych. P. Kibkob zamierza odąć Bię w okolice Kro-
sna i Grybowa w Oalicyi zachodniój, a nadto jeśli czas pozwołi,
w okolice naddniestrzaóskie na granicę Besarabii i gabemii po-
dolskićj; p. Ziemięcki zaś zamierza udać się do Halicza, dla
prowadzenia dalój rozpoczętych joż badaA w Kryłosie oraz w io-
Digitized by
Google
xrT
nych okolicach Halicza. Wr69zcie przewodniczący sekcyi wspo-
mniał o jednym z poprzednich wniosków, mianowicie o kwestyi
ustalenia terminologii archeologicznej. Sekcyja wykopalisk nwaia
za konieczne, ażeby archeologowie nasi porozumieli się z sobą
i zgodzili się na jedhostajną terminologię, rezultat zaś ich nchwał
oddać pod ogólną dysknsyję Komisyi archeologicznój i języko-
wi w cela uzyskania aprobaty.
Po odczytaniu protokółu zabierają głos: łir. Wojoiegh
DzoEDUBZTOKi W sprawic wycieczek do Halicza i prezes Majeb
co do publikacyi zabytków, niezgadzając się na drukowanie ta-
kowych kartkami. Uchwidy nie powzięto.
Następnie p. ZraKugogT zAti sprawę z wycieczki archeolo-
giczni w jesieni r. z. odbyta do Halicza, Kryłosa i Podhorzec.
W Kryłosie gdzie się znajduje silnie obwarowane naturą i sztu-
ką grodzisko, upatnye p. ZisMięcKi pierwotną osadę samego
Halicza, a okazałą mogiłę w pośrodku grodziska wznoszącą się,
uwaśa za Hałczyną mohyłę, o którćj szeroko wspominają kro-
niki i podania ruskie. Po roskopaniu mogiła okazała się kopcem
ręką ludzką usypanym, lecz bez śladów szczątków ludzkich.
Następnie okazi^ p. ZiEmęcKi zabytki archeologiczne i czaszki
ludzkie w mogiłach podhoreckich wykopane.
Hr. Wojciech Dzibdubztcki odczytał obszerną relacyję ze
swych badań przedsięwziętych w jaskiniach jezupolskich, miano-
wicie w jaskiniach na Bqjnem. Najpierw opisiye podania wią-
żące się z temi jaskiniami, a potem same jaskinie o ile dotąd
zostały zbadane. Jezupol nad Dniestrem za Bystrzycą nazywał
się niegdyś Czesebisy, a przeciwległy Maiyjampol Czartopolem.
Podanie twierdzi, że Czesebisy leżały dawnicgszemi wielu po
tamtćj stronie Bystrzycyi gdzie jest góra leśna Bujne. Był to mona-
styr mnichów esy tit zamek królewski, który się zapadł w czasie
oblężenia przez Buniaka. Na miejscu monastyru sterczy dziś
tylko akałzy w noc Iwana otwiera się i widać w nićj biesiadu-
jąi^ch rycerzy, Irtórzy zmartwychwstaną i stoczą ostatni bój
z Buniakiem przed końcem świata. Z monastyru wychodzi cza-
sem połoz, wąż ogromny o ludzkićj głowie, czasem wylatuje
skrzydlata żmija, czasem znów wychodzi pies czarny a najczę-
śeićj znahor Wołod, duch, który z hukiem wszystkie zwierzęta
Digitized by
Google
lxvi
sprowadza. Na górze Bąjne znalazł sprawozdawca w r. 1877
dożo narzędzi krzemiennych, poczędci na posadzkach ceglanych
w kształcie półksiężyca, na szczycie cmentarz ciałopalny z tegoi
okresn. W jednój jaskini były dwie płyty obrobione, na jednćj
z nich postacie dwóch smoków. W r. 1883 sprawozdawca roz-
począł poszukiwania w jaskiniach, w znacznej części rozszerzo-
nych i wygładzonych ręką ludzką. Jaskinie te leżą jedna nad
drugą. Dolna pozostaje w stanie naturalnym, u jój wejścia po-
stać żmii. Ta jaskinia ziemią zapełniona. Druga jaskinia wydaje
się całkiem sztuczną, powyżój skała gładka i na niój łeb. Trze-
cia jaskinia opodal będąca, o wiele większa, sklepienie ma na-
turalne a ściany wygładzone. Wewnątrz znajduje się olbrzymićj
wielkości łeb, zdaje się byka. Do tego wykładu przedstawia
hr. DziEDUSZTGKi rysunki starannie wykonane przez p« Maka-
rewicza.
Po otwarciu dyskusyi przez przewodniczącego, p. Osowski
zabrał głos zwracając przedewszystkiem uwagę Eomisyi na przed-
mioty znalezione w jaskini i wnosi, że wykopaliska te pochodzą
z wierzchnio] warstwy, zarazem znąjdiye godnem zastanowienia,
że przedstawione skorupy grube są z wierzchu czerwone, zaś
środek mają czarny, z czego wnosi, iż naczynia, z których po-
chodzą, były słabo wypalone. Dr. Piekosi]ński zastanawia się
nad nazwą Czesebisy i znajduje, że nazwa ta jako miejscowość
nie jest dawną i nie przechodzi wstecz XII wieku, a wskazując
wiekami powstawanie nazw wsi i osad naprzód na lechickich
ziemiach potćm na Rusi, stara się to twierdzenie usprawiedliwić.
W nazwie biesy upatruje pochodzenie skandynawskie, a jakkol-
wiek nazwy te nie wpływają na wyjaśnienie epoki jaskini, to
jednak historyja o biesach zdaje się być póżnićj dorobioną. Hr.
Dziedusztoki oznajmia, iż co do nazw miejscowości i stosun-
ków Rusi jest nieco odmiennego zapatrywania od p. Piekosim-
SKiEOo. W skutek tego wywiązała się obszerna dyskusyja pro-
wadzona przez pp. Sadowskiego, Sokołowskieoo, Piekosińskie-
Q0 i sprawozdawcę. P. Sadowski zastanawia się nad myślą pod-
niesioną przez sprawozdawcę, że u nas w okolicach od dróg od-
ległych mogą się znajdować zabytki do niebardzo dawnych epok
się odnoszące, chociaż zabytki te są identyczne z wykopaliskami
Digitized by
Google
przedhistorycznemi; dlatego pragnąc dojść do reznltata^ Uadsie
nacisk na potrzebę dalszych badań w tych jaskiniach^ pewnym
jest bowiem; ii w głębi ich znajdą się przedmioty z przedchrze-
ściańskich czasów.
Prof. Sokołowski przeglądając rysunki przez sprawozdawcę
komisyi złożone, zastanawia się nad wypowiedzianem zdaniem
eo do upatrywanych w różnych formacyjach pewnych kształtów
i postaci, zastanawia się mianowicie nad tóm, czyli te są -wyro-
bem ręki ludzkiój, czyli tćż utw.orem natury i tłumaczy, iż czło-
wiek w pierwotnóm poczuciu sztuki usiłuje zwykle nadawać swym po-
staciom charakter symetryczny, stara się naśladować podobień-
stwo, tymczasem z rysunków tych widzi, że to są wyobrażenia
przedmiotów przypominających węża, byka, — lecz że to są
tylko szkice, z których dopiero człowiek mógł- sobie cod two-
rzyć. W formacyjach wapienia bardzo często się coś podobnego
sdarza, przytacza wiele miejscowości, mianowicie około Tuman,
gdzie oglądid ci^e formacyje stalaktyków i stalagmitów, które
robiły nąjzupełniejsze wrażenie rycerzy, bydła itd. były one je-
dnak tylko, dziełem natury.
Hr. DziEDUszYCKi zwraca uwagę, że w jaskiniach tych są
powierzchnie gładkie i chropawe, a nadto jest tam wiele ścian
stykających się pod kątem prostym, że są widocznie rozszerzone
i gładzone ręką ludzką. Co do figur n. p. żmii, byka, bab, po-
wą^iewa^ iżby to natura zaznaczyła w nich jak najdokładnićj
oezy, usta i t. p. Ostatecznie rozstrzygnąć może tę kwestyję
geolog. Całe porzecze Dniestrą pełne jest takich utworów.
Członek Kibkor przytacza przy tćj sposobności, iż na Po-
dola znalazł 11 bab, a ani jedna nie miała istotnego podobień-
stwa do postaci ludzkiej, chociaż u ludu zwą się babami i w wiel-
kidm znajdują się poszanowaniu, a lud zeskrobanego z nich
piasku używa na lekL
P. Osowski wraca jeszcze do kwestyi postawionćj przez
prof. SoKOŁOwsKiEOO, czyli owe utwory w jaskiniach są dzie-
łem łódzkiem, czyli tćż prostą igraszką natury ; rozwiązanie tego
pytania uważa za bardzo ważne, a jakkolwiek rysunki mogą
być bardzo starannie wykonane, to jednak niezdolne rzeczy wy-
jaśnić. Jedynie badania na miejscu do stanowczego rezultatu do-
Wjrds. fiosoŁ T. XYRL i5
Digitized by
Google
xxlnfi
prowadzić mogą. Nakonieo co do twierdzenfaii jakoby pnbpy
w sprawozdania wzmiankowane mogły powstać w skutek kata-
klizmów, 8%dzi; że połap ten tylko ręką ludzką mógł być wy-
gładzony, poprawiony,
P. Sokołowski obstaje przy swojem twierdzeniu, godzi się
jednak z dalszemi badaniami na miejscu, co i sprawozdawca
gorąco popiera. ^
Po zamknięciu dyskusyi komisyja uchwala odesłać spra-
wozdanie do zarządu z zaleceniem publikacyi przy dołączeniu
planu topograficznego i rysunków w oynkografii.
DODATEK.
Sprawozdanie
o drugim dziale ksiąg Archiwom kapituły katedralna
krakowskiój
odczytał na posiedzeniu Komisyi hist d 10 Czerwca 1884
Ks. Ignact Polkowski.
Zdając sprawę o właóciwych księgach archiwalnych kapi-
tuły katedralno) krakowskiej zaznaczam przedewszystkienii źe
księgi te w liczbie 720 rozpadają się na wiele poddzii^ów, które
dla łatwiejszego w nich rozpatrzenia się tak uporządkowałem:
Na czele stawiam metrykę kapitulną, zatytułowaną w inwen-
tarzu: Acta Actorum, zaczynającą się od roku 1438^ prowa-
dzoną bez przerwy aż do dni dzisiaj szych, a ol>ejmującą w ogóle
Yoluminów 38. Po dyplomatach najważniejsze to księgi, w któ*
lych chronologicznie zapisywano posiedzenia kapitulnci a w nich
wszystkie sprawy, które dotyczyły koScioła katedralnegO| bi-
skupstwa, majątku tak biskupiego jak i kapituły, installacyi,
czynności i dmierci biskupów, prałatów i kanoników; jedyne
Digitized by
Google
ZZIX
zapełne wiadomości, jaki ndaiał brali csłonkowie kapitały w sy-
nodach prowincyonalnych i dyecezalnych^ w sprawach rzeczy-
pospolitóji w zleceniach Stolicy Apostolskiój i biskapich. W XV
wieku metryka ta pisana jest nadzwyczaj treściwie, każda sprawa
jak nąjkrócój opisana i przedstawiona w głównych tylko zary-
sach; w ZVI wieku posiedzenia kapituły odbywają się prawie
co tydzień, a sprawy na nich traktowane, coraz obszemiój są
redagowane. W KYII wieku co do szczegółów są akta najbo-
gatsze^ za to w XVin joż prawie same tylko protokolarne za-
piski, — dopiero przy końcn tego stulecia od roku 1760 wszy-
stko, co się dzieje w kapitule, opisane jest obszernie, szczegó-
łowo, dokładnie.
Publikacya tych ksiąg, jeśliby kiedy przyszła na nie kolej,
stałby się powinna w ten sposób: Trzy najdawniejsze księgi od
roku 1438 do 1500, należałoby wydać in eztenso; byłby to
tom publikacyj akademickich, niezawierający więcej jak 40 ar-
kuszy druku. Jakiój byłaby doniosłości publikacya taka to jedno
zaznaczę, że dałaby nam obraz żywotny kościoła w Polsce w naj-
bardziej interesi^jącij epoce XVI wieku. Regestrowaó tych aktów
nie można, gdyż one właściwie za regestra tylko uważać trzeba,
i dlatego wydać tylko dosłownie. Następne Tolumina należałoby
regestrować chronologicznie i przedmiotowo albo na wzór wy-
daąych podobnych aktów kapituły wrocławskićj Eastnera, w któ-
rych cliroBoIogicznie spisana jest treść ważniejszych posiedzeń
b^itulnych; albo jeśliby ta metoda nie wydawała się ściśle
naukową, proponowałbym inną a mianowicie przedmiotową, a to
wtea sposób, że regestrowałoby się przedewszystkiem przćz wcosy-
sikie lata do oznaćzonćj epoki, zapiski historyczne, dotyczące
koronacyi królów, pogrzebów ich i wszelkiego udziału w uro-
czystościach kościelnych lub ważnych zdarzeniach historycznych.
Dalej zapiski odnoszące się do sejmów, synodów, statiUów ka-
pitobych; do dóbr biskupich i kapitulnych, do promocyi człon-
ków kapituły, do kwestyj społecznych i do osób wybitniejsze
ząjmiyących stanowisko w społeczeństwie; do kościoła katedral-
nego w tem, coby się tyczyło fabryki jego i darów tu składanych,
sdarzeń, mających ścisły związek z dzicgami katedry i z hi-
Btoryą jej. Z takiój pracy i takiego wydawnictwa, któreby
Digitized by
Google
zzz
na Ute trzeba rozłożyó, byłby ogrom nieznanego a wielce cie-
kawego materyału.
Do tego działa należy jeszcze 40 Toluminów, brolioniw
tychże aktów przeważnie z XVn wiekn z pewnelni jednakże
Inkami, które gdyby ktod regestował kiedyś Acta actomm, kol-
lacyonowaó powinien rzeczone bruliony, niejeden raz bowiem na-
trafiłem w nich na zapiski t>ardzo ciekawe a nie mieszczące si;
w odpisanych na czysto aktach z zaznaczeniem, że na mocy
uchwały akt ten opuszczono, lub t^ zgoła nie zaznaczono dla
jakićj przyczyny takowy nie został przepisany.
Dział drugi Księgi archiwalne, tych ogółem jest vo-
luminów 39, a obejmują w sobie transumpte przywilejów i dy-
plomatów rozdzielonych na przedmioty a mianowicie:
dwanaście Toluminów kopiaryuszów sporządzonych za cza-
sów biskupa Trzebickiego a obejmigących transumpte dyploma-
tów, znajdujących się wówczas w archiwum kapituły, rozłożonych
przedmiotemi na piętnaście działów; o tych księgach wspomina
Dr PiEKosiŃSKi w przedmowach do kodexa dyplomatycznego tak
w pierwszym jak i w drugim tomie, — ja dodam to tylko, że
do drugiój części katalogu Archiwum kapituły wchodzi suma-
ryczny i treściwy opis tych ksiąg z zaznaczeniem, jakie w nich
znachodzą się transumpte dyplomatów;
5 ksiąg kopiaryuszów korespondencyj kapituły z monar-
chami, senatorami, biskupami, kapitułami w sprawach politya-
nych i kościelnych, prowadzonych przeważnie a nawet wyłącznie
w XVI wieku;
instrukcye dawane delegatom kapitulnym do Stoliqr Apo-
stolskiój, do króla, do arcybiskupa, biskupów, Icapituł, do nnn-
cyuszów papieskich, na synody, sejmy, sejmiki i zjazdy; relacye
z poselstw sprawowanych, które stanowią bogaty niezmiernie
materyał kościelny i polityczny do XVI wieku a niekiedy i da-
wniejszych sięgający czasów. Gały ten wcale dotąd niebadany
materyał, obejmiyący z górą tysiąc dokumentów, jest już prze-
zemnie zregestrowany z podaniem treści dokumentu i wcgdzie
w drugą część katologn archiwum kapituły.
Dalej mamy 39 ksiąg do tego działu należących, a obej-
migących oryginały albo notaryalne transumpte najrozmaitszych
Digitized by
Google
UZI
aktów, liattfWi zapisów, a mianowicie fundacje, nposaienia,
erekoye kościołów od 1410 roku, — listy apostolskie i korespon-
dencje rzymskie, transakcye, akta kupna i sprzedaży, zapisy
i zamiany dóbr rozmaitych, biskupick i kapitulnych od r. 1402;
manifesta, protesta, pretensye i relacye w sprawitch majątkowych
kapituły od XVI wieku; zapozwy, dekreta, wyroki i akta gra-
niczne dóbr kapitulnych i biskupich od t. 1410, — landa -
i uchwały od Xyi wieku. Jedna teka i siedm voluminów ory-
ginalnych listów pisanych do kapituły , przez królów, prymasów, ■
biskupów, nuncyuszów i wszystkie znakomitodci od XV wieku )i
zacząwszy aż po koniec XVIII stulecia. W tych siedmiu yoIu- '
minach mieści się 1800 oryginalnych listów prywatnych, pisa-
nych przeważnie do kapituły lub do członków tejże, w przed-
miotach i sprawach nieraz bardzo interestyących , nieznanych
a obznajmiających nas z stosunkami ludzi do ludzi czędcią na-
tury prywatnćj, czę&cią publicznśj politycznego znaczenia. Pry-
watne relacye z sejmów przez deputatów z kapituły wysłanych,
pisane nieraz dzień po dniu, albo wiadomoóci od biskupów kra-
kowskich zaczerpnięte z pierwszego źródła od dworu, monarchów,
posłów zagranicznych, wszystko to wielkiój wagi materyał a in-
teres historyczny dziejowy. W tece luźnych listów z XIV i XV
stulecia jest 30, z tych 10 weszło do Godex Epistolaris
saeculi XV, 20 pozostaje do dyspozycyi, z XVI wieku jest
listów oryginalnych 316.
Trzy księgi instytucyi prałatów i kanoników od r. 1582
do 1800 i dwie księgi testamentów z XVI i XVII stulecia. Aby
wiedzieć co się mieóci w tych 39 księgach, mam każdy yoIu-
men zregestrowany, ile tylko być może bez żadnych opuszczeń,
szczegółowo, ale zarazem jak najtreściwićj ; regestr ten też
wdiodzi do katalogu.
Ksiąg wizyt kościołów biskupich w całój dyecezyi krakow-
skićj jest 68, z tych najstarsza i najciekawsza księga jest wizyta
biskupa Padniewskiego (z r. 1565 — 1570). Umiejętnie opracowana
ta księga i wydana w znacznych i znaczących excerptach dałaby
bardzo ciekawy materyał historyczny, polityczny i religijny do
ważttćj n nas epoki. Najobszerniejsza zaś jest biskupa Radzi-
wiłła, odbywana przeważnie przez Krzysztofa KażmirskiegOi pro*
DigJtized by
Google
xxzn
boszcsa tarnowskiegfo, z ramienia księcia bisknpa. Tćj wizyty
pasterskiej jest voluminów 17, wizyta trwała lat 3 i obejmuje
koócioły całój dyecezyi krakowskiej. Porządek wizytowanego
kościoła tak jest opisany: Miejscowość, tytnł kościoła, zazna-
czenie czy konsekrowany lub nie, kiedy wystawiony, drewniany
czy murowany. Patronat a zarazem dziedzictwo wsi do kogo
należy, dalój stan wewnętrzny kościoła i zewnętrzny, cmentarza,
dzwonnicy, kaplic, filii, spis argenteryi i aparatów kościelnych,
bielizny, ksiąg liturgicznych, biblioteki parafialnój, wymienienie
przywilejów kościelnych i proboszczowskich. Opisano następnie
uposażenie beneficyatów, szkoły, szpitali, bractw, — skrupulatnie
zamieszczano spis wsi, należących do parafii z częstem wymie-
nieniem do kogo należą. Go do osób, zapisywano nazwisko be-
neficyata, kiedy był święcony i przez kogo, kiedy instytuowany,
czy ma brewiarz rzymski i czy umie z niego odmawiać pacierze
kapłańskie, czy ma rytuał rzymski do mszy św. i ceremonii|
examinowano czy zna teologią aby mógł słuchać spowiedzi Św.,
czy miewa kazania, katechizmy i jakich używa do pomocy auto-
rów. Jaki jest stan moralny parafian i w ogóle jak duchowień-
stwo spełnia obowiązki swe, pod przysięgą badano poważnych
parafian. Z tak bogatym materyałem ktoś kiedyś obliczyć się
powinien. W ostatnich czasach z wizyty tćj, albo raczćj z kom-
pendyum zebranego w jedną księgę, treść sporządził X. Bukow-
ski w dziele swćm „Dzieje Reformacyi w Polsce*', dał po polsku
wyciąg wizytowanych kościołów z zaznaczeniem patronatu ko-
ścioła, który nazwał nadawstwem i ze szczególnćm zwróceniem
uwagi ua sprofanowane kościoły, co było bardzo słuszne, bo to
odnosiło się do pracy jego. Lecz treść sama, przytoczona prze-
zemnie, jaka się znajduje w księgach tych wizyt, pokazige,
że trzebaby jeszcze zwrócić uwagę i na inne rzeczy tu zamie-
szczone, a mianowicie dotyczące oświaty, a więc na szkoły tu
opisywane, na wykształcenie duchownych samych, na zanoto-
wane tu dokumenta parafiahie i na biblioteki — i na osoby wy-
bitniejsze w społeczeństwie zajmujące stanowiska a wspominane
w tych księgach. Z ksiąg tych, w których opisano do tysiąca
kościołów, możnaby ciekawe ułożyć tabelki — n. p. ile było ko-
ściołów murowanych a ile drewnianych — ile było patronatu
Digitized by
Google
xzxni
królewskiego, duchownego, prywatnegOi ile było szkół, szpitali;
zakładów dobroczynnych i filantropijnych i t. d.
Beszta yolnminów wizyt pasterskich z XVn i XVIII wieliu
zawiera ogrom materyału kościelnego o stanie dyecezyi krakow-
akiój. Do katalogu naszego każdy Yolumen szczegółowo mamy
jui opisany; w opisie, by nie zwiększać druku, zapisane są wi-
zytowane kościoły i same tylko najważniejsze skazówki dla przy-
szłych badaczy tych wizyt, w których jedyny mieści się materyał
historyczny do stanu całćj dyecezyi krakowskiej i do historycz-
nego jij opisu. Tu nadmienić muszę, że pośrednie i późniejsze
księgi wizyt pasterskich w liczbie 60 Toluminów znąjdiyą się
w Archiwum biskupiem w konsystorzu i jedne drugiemi uzupeł-
niiyą się znakomicie. Umiejętne spożytkowanie ogromu materyału
zawartego w tych księgach wizyt, daćby mogło znakomite dzieło
historyczne: Kościoły dawnćj dyecezyi krakowskiój.
Przed 25-ciu laty Józef Łukaszewicz, czerpiąc przeważnie
materyał z trzech tylko wizyt biskupich, Strzałkowskiego z 1639,
Zalaszowskiego z 1696 i Eierskiego z 1738 wydał pożyteczne dzieło:
Krótki opis historyczny kościołów paroehialnyoh
dawnćj dyecezyi Poznańskiój w trzech tomach. Obecnie
taki ogrom materyału mając pod ręką możnaby znakomitą opra-
cować księgę. Przed paru dniami, spotkidemsię z niearchi walnym rę-
kopisem z XVI wieku ciekawym wielce a odnoszącym się do osobiście
odbywanych wizyt pasterskich kardynała biskupa krakowskiego Je-
rzego Radziwiłła. Rękopis ten, to oryginalny raptularz kapelana
jego, w którym mieszczą się bardzo cenne zapiski a mia-
nowicie: przemowy biskupa kardynała przy wizytowaniu kościo-
łów i klasztorów, zwłaszcza żeńskich, szczegółowe badania i in-
kwizy^e stanu ich i wielkiej doniosłości postanowienia na przy-
szłość, tak zwane Reformationes.
Archiwum dóbr Pabijanickich należących do kapi-
tidy katedralnój krakowskićj przez lat 600, składa się z 75
Yolnminów i mnogich luźnych aictów; w tych najprzód znajdują
się księgi wizyt i rewizyj dóbr rzeczonych, prowadzonych syste-
matycznie od roku 1496 aż do ich utraty w r. 1796, a więc
przez całych lat 300, — regestra dochodów rocznych z tychże dóbr
Digitized by
Google
od roku 1539 i samaryasse tychże, kontrakta dsierźawDey rt-
chnnki administracjjne i ekonomicsne.
Do katalogu mego wchodzi opia tego archiwam azczegółowo
kaidij księgi, nczyniłem to dla tego, iż sądzę, że poznanie t^;o
działa przedstawi badaczom dokładny obraz administracyjny dóbr
rzeczonych pod względem majątkowym i ekonomicznjrm, pod
względem żrtfdeł dochodów i ich ciągłego przyrostu, pod wzglę-
dem wydatków wpływających na dobrobyt majątku i mieszkań-
ców jego, pod względem ceny zboża, inwentarzy, robocizny
i najróżnorodniejszych produktów przez trzy stulecia. W roku
1496 dobra te miały dwa miasta, 34 wsie i 10 folwarków dwor-
skich. Kmiecie z 384 łanów, danych im w czynsz, płacili 294
marek rocznie i pańszczyznę robili do 10 folwarków dworskich.
W epoce, w którój rząd pruski dobra te zasekwestrował kapitale,
były dwa miasta, 51 wsi kmiecych i 20 folwarków dworskich;
powstały one przez przykupno z oszczędności sąsiednich wsi
i wypracowania nieużytków na urodzajne niwy. Z ostatni^o
roku 1795 ogólny dochód wynosił 181151 złp. 18 gr.
W archiwum pabianickiem między dekawszemi Icsięgami
znajdują się dwa volumina| jeden księga zwana mons pietatis,
z którój dowiadujemy się, że kapituła w dobrach awoich usta-
nowiła bank pobożny dla włodcian swoich, wypożyczając im
rocznie około 40.000 złp. bez procentu, ale tylko na potrzeby
gospodarcze, na kupno inwentarzy, a pożyczkę gwarantowi^
wieś cała i pilnowała tak solidarnie dłużników swych wsi, że
nigdy straty nie było, — a druga to akta sądów z końca XVI
wieku, które przy wizycie dóbr sprawowali dla swych poddanych
delegowani kapituły.
Nie wielki ten volumen, bo tylko z ośmiu złożony arkuszy,
cały pisany po polsku, mam odpisany dosłownie. Jedliby kwali-
fikował się do materyału prawa polskiego, dużyó nim jestem
gotów.
Regestra perceptorum et expositorum Capituli
ab anno 1513 ad annnm 1796, ksiąg tych jest 148 a w nich
latami spisywane są szczegółowo wszystkie dochody wpływające
do Proknratoryi kapituły i wydatki tak z funduszów, które wy-
łącznie szły na uposażenie członków kapituły z rozmaitych ty-
Digitized by
Google
xxxv
tałów jak i X tych fonduązdw, które zostawały pod opieką tylko
kapitały, lecz wpływały do jój kasy i z jój kasy wypłacane
były.
Z ksiąg tych, o przeróżnych rzeczach fundaszowych do-
wiedzieć się można, a mianowicie kiedy powstawały, kiedy upa-
dały dochody jakie, Inb na inne przemieniane bywały i dla
jakich celów.
Uzupełnienia do tych regestrów dają księgi szczegółowych
fondoszów, zostających pod opieką kapitały, — każdy taki Ain-
dasz miał osobną księgę, w którą corocznie zapisywano dochody
z fiiadnszu należnego 1 wydatki roczne; — ksiąg tych jest 98
a zawierają ważny materyał, dotyczący nposażenia kleru kate-
dralnego, instytucyj dobroczynnych, fabryki kościoła, zakrystyi,
służby koócielnój i t d.
Do tego samego działu należy jeszcze 30 Yoluminów ksiąg
zwanych Regestra praesentiarum; w księgach tych od
roku 1524 do 1824 zapisywano obecność prałatów i kanoników
na nabożeństwach kapitulnych i przypadające im za to tygo-
dniowe wynagrodzenie. W wydatkach, oprócz tćj tygodniowej
wypłaty za odprawiane nabożeństwa, mieściły się wydatki na
wino do mszy św. i na światło w kościele; roczny sumaryusz
wydatków na te dwie pozycye od roku 1524 do ir50 w prze-
cięciu wynosił 150 marek; za tę sumę kupowano rocznie 20
beczek wina do mszy św. płacąc beczkę po 8 marki i . jednym
groszu i do dwóch tysięcy fantów wosku na świece do kościoła ;
funt płacono w przecięciu po 2 grosze. Aby mieć jakieś widoczne
porównanie waloru pieniędzy i dochodów z wydatkami wówczas,
dodaję, że każdy z prałatów i kanoników, który pilnie bywał
na nabożeństwach katedralnych, otrzymywał w przecięcia 6 ma-
rek i dwa grosze miesięcznie, to jest jak raz tyle co kosztowały
wówczas dwie beczki wina, — a na rok tyle co płacono za 24
beczek wina to jest 72 marek groszy 24. Redukując teraz ceny
dzisiejsze z ówczesnemi, a licząc beczkę wina sto reńskich, wy-
padłoby że suma jaką wówczas odbierali w cenie z kasy kapi-
tulnej tyle wynosiła co 2400 złotych reńskich.
W dziale Inwentarzy i Rewizyj dóbr biskupich jest ksiąg
32; tn zwracam uwagę na niektóre przynajmniój księgi:
Wjds. 6kn»f. T. XT1II, 46
Digitized by
Google
xxxn
Najstarszą ta nie^elką książeczką jest sumarynsz dóbr
biskupstwa krakowskiego spisany w roku 1536 przez X. Kiko-
łaja Miłkowskiego, dedykowany przy ingresie biskupowi Latal-
skiemu. W tym sumaryuszu każdy klucz dóbr biskupich szcze-
gółowo jest opisany z wyliczeniem dochodów z każdego klucza.
Po nieodżałowanćj stracie księgi Długoszowój, w którój na wzór
Liber Beneficiorum spisane było uposażenie biskupstwa
krakowskiego w r. 1440, suroaryusz ten jest najstarszym i nader
ważnym materyałem, a mam podejrzenie, że jest wyolągiea
z pracy Długosza. Dalój idą:
Dwie wielkie księgi lustracyj dóbr biskupich, jedna a r.
1645 o 500 kartach in folio; zawiera wyczerpujący opis dóbr
biskupich we wszystkich kluczach pod względem historycznym,
sytuacyjnym i ekonomicznym. Księga dochodów biskapich i wy-
datków z r. 1683 in folio str. 800 pod względem ekonomicznym
i administracyjnym przedstawia wielkićj wartodci materyał; skm-
pulatnodó z jaką prowadzono rachunki, źródła najrozmaitszych
dochodów nietylko ze zboża ale a fabryk różnych, sposoby
zbycia produktów, ceny najdrobniejsze i szczegółowe wszystkiego
co sprzedawano lub kupowano, wyborny z ow^ epoki dają obraz^
rządów majątkowych ; kopalnie srebra, ołowiu, glejty, żelaia, —
huty żelazne i szklanne, hamernie, papiernie, fabryki płócien,
pszczelnictwo, rybołóstwo, ogrodnictwo, zwierzyńce, spław zboia
na własnych statkach do Gdańska, bogaty dla specyalisty aa-
wierają materyał, całkiem nietknięty dotąd. W tym dakle
wspomnieć należy o księgach podobnych, odnoszących się do
księstwa Siewierskiego, między któremi znajduje się jeden dosy^
ważny rękopis, zawierający kollekcyę aktów historycanydi d«
tego księstwa odnoszących się. Szczegółowszy opis tego manu-
skryptu wyjęty z przygotowanego katalogu tak brzmi:
Status et conditio Ducatus Seyeriensis Oppi-
dorum, Villarum, Terrigenarum, Incolarum etc ex
originalibus pargameaeis descriptarnm per me
Stanislaum Kaniecki piebanum in Ghroszczobrod
Anno Dni 1630. MS. papierowy in folio kart 42, pismo je-
dnego pisarza z małemi dodatkami późniejszej ręki, zawiera:
Digitized by
Google
xzxvu
TraiiBUmpia aktów^ tyczących się knpna księstwa Siewier-
akiego. Akta, tyczące się granic księstwa^ odpisane z autenty-
ków. Snma kroniki Siewierskiój. Somarynsz wolnodci; swobody,
pmw a przywilejów szlachcie Siewierskićj nadanych. Formuły
pozwów księstwa Siewierskiego. De Consaetndinibns et
obserTationibns dncatns Seyeriensis. Praejudicata iż
dachowni księstwa Siewierskiego w grodzie sądzić się mają.
Lanfrid albo konstituoye księstwa Siewierskiego
odr. 1552. De ducatn Severiae Chronicon. Ostatnie
karty są moono zetlałe i uszkodzone w górze.
Oprócz aktów dyplomatycznych^ tyczących się kupna księ-
stwa siewierskiegOi inne dokumenta i wiadomości pomieszczone
tOy nigdzie dotąd publikowane nie były.
W dkiale inwentarzy i rewizyj dóbr kapitulnych^ liczącym
▼eluminów 58, najstarsza książka wizyt dóbr kapitulnych a zwła-
ascaa wai preetimonialnych jest z roku 1523; po niej idą liczne
aieregł w latach następnych odby wanyoh wizyt ai po czasy ostatnie.
W aktaob tych szczegółowo opisany jest stan każdój wsi kapi-
tainti i kaidego domu kapitulnego i potrzeby ich.
Dniga księga w tym dziale z roku 1558; w nićj są naj-
pnM spisane i opisane domy kapitulne, a potem i wsie presti-
aMMHnłae, jakie w rzeezonym roku posiadali prałaci i kanonicy,
do któryoh to opisów w późniejszych czasach przydawano wy-
ełągi s metryki kapitulnój, to jest prawa następstwa innych pra-
hMw i kaBOttików aż do końca XVI stulecia. W innój podobnej
kaiędie jest kontynnacya aktów podobnój treści to jest praw
następstwa kanoników w kamienicach i wsiach prestimonialnych.
Ciekawe te materyały zostawiają jednakże wiele do życzenia i uzu-
pełnienia a tego powodu, iż lata całe upływały a w księdze tój
nie nie zamieaieaano.
Digitized by
Google
XXXVIII
Te inwentarze tak dóbr biskupich jak i kapitalnych bo-
gate przedstawiają źródła nietylko do poznania stann majątko-
wego dóbr biskupich i kapitulnych, ale do przekonania się, jak
pod względem ekonomicznym i administracyjnym dobrami temi
rządzili duchowni, przed wieki i przez wieki.
Sprawiedliwy na beneficya duchowne rozdział podatku zwa-
nego ówiętopietrzem y a potem podatku nadzwyczajnego na po-
trzeby krajowe, który mieniono kontrybucyą, wywoływał od
dawna potrzebę szacunku wszystkich beneficyów duchownych
w Polsce. Jakoż nie mało mamy dowodów, że szacunki takie
egzystowidy oddawna, a dosyć tu wspomnieć Lubuską księgę
i Liber beneficiorum Długosza z r. 1470; między później-
szemi bardzo ważne zajmuje miejsce księga spisana dla całćj
dyecezyi krakowskiój w roku 1529, a zwana Liber retaxa-
tionum. Księga ta powstała w skutek uchwały synodu prowin-
cyonalnego łęczyckiego w roku 1527. Duchowieństwo polskie
dla zaradzenia potrzebom krajowym zgodziło się na rzeczonym
synodzie płacić z każdego respectiye beneficyum pewną ogólnie
ustanowioną taxę czyli procent od dochodów rocznych, a to ty-
tulem dobrowolnćj kontrybucyi; więc żeby sprawiedliwa
stopa tego procentu zachowaną była, gdy szacunek beneficyów
duchownych, spisany przed 50-ciu laty przez Długosza, uważano
za niedostateczny, zgodzono się na sporządzenie nowego, którym
objęte byłyby wszystkie beneficya duchowne całćj obszemćj
dyecezyi krakowskićj. Jakoż wkrótce po odbytym synodzie wy-
znaczeni delegaci z kapituły, taksatorowie i komisarze biskupi
jeżdżąc po całćj obszernćj dyecezyi, spisywali szczegółowo pod
przysięgą uposażenie każdego beneficyum i beneficyata i tym spo-
sobem powstała cenna księga dla dyecezyi krakowskićj zwana
Liber retaxationum beneficiorum de anno 1529, aktora
odtąd służyła jako prawna podstawa do szacunku beneficyów,
a co za tern idzie, do ściągania stosownego podatku od docho-
Digitized by
Google
XXZIX
dów, w danym razie czy to dwiętopietrza czy to koDtrybncyi
nakazanój. A była to księga takiój powagi i takiego prawnego
znaczenia nawet w późniejszych czasach^ że tam, gdzie przy
beneficynm nie było aktn erekcyjnego; albo aktu uposatenifl,
w razie sporów Jakich; wystarczał szacunek wyciągnięty z księgi
rseczonij. Otóż tój księgi oryginał znajduje się dotąd w Archi-
wum kapituły katedralnćj a ob^'muje szacunek zaprzysiężony
każdego beneficyum w całój dyecezyi krakowskiój, wynoszący
na 1414 ł>eneficyów duchownych taxę całkowitą 37.605 marek
i osobno jeszcze taxę biskupstwa krakowskiego 8.751 marek.
Dochody spisane w tśj księdze te przedewszystkiem zaznaczano,
na pieniądze je redukując: censuS; census perpetuuS;
censas reemptionaliS; decimac; decimae manipu-
lares; mensalia; missalia; columbatio; canapalia,
oprawne; obiedne, rękawiczne, z oznaczeniem miejsco-
wości zkąd; dla kogo i ile przypada zapłacić rocznie na utrzy-
manie beneficyata. Rozpatrując się uważnie w tój księdze znaj-
dujemy rzecz w sobie całą, kompletną, przyczynek do geografii
Polski znacznego obszaru kraju, dnżój wartości materyał ekono-
miczny i administracyjny z samego początku XVI wieku, bardzo
ważny materyał finansowy, a mianowicie stosunek pieniędzy do
zboża i produktów, różnice miar co do ciał sypkich w różnych
miejscowościach i stosunek ich do miary państwowej dotąd nie-
zbadane stanowczo, tu wyczerpująco zebrane — i nakoniec do-
kładny wykaz miast, wsi i osad w dawnej dyecezyi krakowskiój
parafiami spisany. Materyał ten połączony z cennym bardzo
materyałem, jaki się znajduje w Liber beneficiorum Dłu-
gosza i w podobnśj księdze Jana de Lasco, stanowi wspaniałą całość
źródłowych materyałów majątkowych duchowieństwa w Polsce
na początku XVI stulecia.
Inne pomijając, jeden mały zaznaczę szczegół, a miano-
wicie terminologię odnoszącą się do miar sypkich, z jakiemi na
każdćj karcie księgi tśj spotkać się można: maldraty, me-
trety, modii, coreti, ćwiertnie, korce, korczyki, i to
według najrozmaitszych miar, tak, że oniemal każde miasto ma
ta swoją miarę. Stosunek teraz miary partykulamćj n. p. Ra*
Digitized by
Google
Xli
domskiój, Opoczyńskiej^ Bocbeńikiój, Jasiełskiśj, Pilinreński^J
i t. d. do miary paAstwowćj, fte tak powiem, do miary Kraków-
skićj, jest tu międsy sob% bardzo odmiemy; mimo to zbadać
go moibna dokładnie przez porównanie szacnaka jedaćj ł tćj
samój miary a oen% zboia tam zwłaszeaa, gdzie' wyrafaiie ozna-
czono stosunek np. nonaginta metretae avenae menso^
rae Sandeoenaia juxta yero memnram CraeovieB»
sem 120, z czego się okazuje, ii różnica miary Saadecld^ od
Krakowskiej była jak 8 da 4, to jest, ie 8 ońary Sandeekie
dawały 4 Krakowskie; a na pieniądz^ jak 16 do 12, t. j. ie
kiedy w Sączu za miarę zboża żyta i owsa płacono 16 gr. na
miarę Saodecką, to w Krakowie za miarę Krakowską 12 tylka
groszy. Dalój różnic tych dojść możemy iCiżle z szacnnkn ałtoża
przez jednych i tych samych taksatorów dochodów beneflcyata*
Korzec u nich zboża to jest korzec żyta i korzee owsa wedle
miary Krakowskićj wynosi zawsze groszy 12, wedle miary Pil-
znieńskićj zawsze 15 groszy, wedle miary Sandeekićj zawsze 11^
groszy i t d., ztąd oczywisty dowód nierównodei miar, któiy
z księgi tćj dokładnie zbadany być może; szczegół to wałny
do żcisłego rozamienia tak często spotykanych w dokumentachv
przywilejach i dyplomatach wspominanych miar zboża; wyjaśai
dokładnie stosunek miary państwowój do miar partyknlaraych,.
a ułożona tabelka ewaluacyjna uchroni od mozolnych w danych
razach poszukiwań i niedokładnych często rezultatów. Gdyby
więc kiedy znalazł się fandnsz na wydanie tćj księgi, a uważam
ją za niezmiernie ^ażny materyał, obliczyłem, że przygotowanie
do druku rękopisu zabrałoby pół roku pracy, a druku wydawnictw
akademickich byłoby textu arkuszy 36,
Regestrów kontrybucyi duchownćj od r. 1513 do 1643 jest
ksiąg 10; do roku 1529 opłacano kontrybucyę według dawn^
tazy beneficyów jaką mamy zamieszczoną w Liber benefi^
ciorum Długosza, w latach następnych według księgi Beta-
Digitized by
Google
tht
zalio Beneficiomm de anno 1629. Kootrybuoye pobierane
bywaty od waayatidcb beneficyatdw^ praewatnie tia potrzeby kra-
jowe, a raa tylko była nakazana nadzwyczajna kontrybncya
pnea biaknpa Bernarda Maciejowskiego w r. 1602 na semina-
rynm. Stopa pobieranej kontrybucyi regulowała się do taxy
dodiodów, — i tak w roku np. 1618 od jednćj marki dochodu
pobierano jeden wiardunek, w r. 1626 od marki 16 groszy^
a wifo czwartą caęśó dochodu; w r. 1661 od marki po 24
groszcb Kontrybucya nakazana przez biskupa Maciejowskiego na
seminarynm wynosiła od marki 2 grosze.
Regestra te ciekawy dają materyał histo/yczny z rozmaitych
względów, a najprzód w różnych latach podają imienny spis
kościołów i beneficyów całój dyecezyi krakowskiój. Szacunek
kaidego beneficyum z lat pierwszych zgodny z Liber benefi-
ciomm Długosza, z następnych z Liber retazationum
z r. 1629. Eollektorowie zbierający kontrybucyę najskrupulatniój
notiyą należności zapłaconej kontrybucyi, imiennie wypisując
kto zapłacił takową, lub notując ściśle dla czego nie zapłacono;
ta więc mamy z przeróżnych lat całe szeregi nazwisk beneficya-
tdw, pri^tów, kanoników, proboszczów, wikaryuszów, rektorów
szkół, obowiązanych lub nieobowiązanych do płacenia kontry-
bncyi; tu mamy ciekawe zapiski, dlaczego z tego lub owego
beneficyum nie zapłacono kontrybucyi, więc zapisano, że kościół
był sprofanowany przez tego a tego, w tym a tym roku, a to
tak rzetelnie, że nie ma rzetelniejszego źródła dla dyecezyi kra-
kowskiej w tym przedmiocie. Z materyału tego dotąd nikt nie
korzystał, a i do dziejów reformacyi w Polsce dla poznajomienia
aię^ w którym roku imiennie który kościół sprofanowany był,
nutteryał to arcyciekawy. Dalćj spotykamy się tu z rejestrem
rektorów szkół parafialnych po wsiach z roku 1613 w całćj
dyecezyi Krakowskiej; materyał to znowu dotyczący oświaty
w Polsce niewyzyskany dotąd. W katalogu moim każda księga,
o któr^ mówimy, odpowiednio opisana t>ędzie.
Digitized by
Google
ILU
Regestrów zbieranego świętopietrza dwa są Yolamina, jeden
z roku 1624 i 1525 ogólnikowy z różnych dyecezyj w Polsce,
dmgi Regestrnm generale coUectoriae denarii 8.
Petri per totam dioeceaim Gracoviensem incipiendo
ab anno 1531 nsąue ad annum 1537. Suma składanego
rocznie świętopietrza z dyecezyi krakowskiój wynosiła około
400 marek; z niektórych lat ciekawe s% zapiski, na co obra-
cano te dochody, zostające pod dyspozycyą biskupa Piotra To-
mickiego, głównego koUektora świętopietrza na całą Polskę.
Statutów kapitulnych jest Yoluminów 14, szczegółową o nich
wiadomość podałem w przedmowie do wydanych obecnie statntów
nakładem zmarłego prałata Teligi.
Z inwentarzy skarbca katedralnego^ których jest Yoluminów
12, najważniejszy jest z roku 1563. W inwentarzu tym jest
opis skarbca katedralnego i całego ogromnego bogactwa, którem
się szczycił kościół katedralny, tak dokładny, tak szczegółowy,
z jakim póżniój spotkaó się nie można, a najcenniejsze klejnoty
tego skarbca, które oddawna stracone zostidy, zrabowane przez
nieprzyjaciół i w tyglu stopione, tu są tak dokładnie opisane,
że podług tego opisu każdy niemal przedmiot odrysowaó, odma-
lowaćby niejako można. Na inwentarz ten nikt z historyografów
katedry nie zwrócił dotąd uwagi; we wstępie do skarbca illu-
strowanego uczyniłem o nim po raz pierwszy stosowną wzmiankę,
a ponieważ dla historyi sztuki w Polsce wydał mi się niezmiernie
ważnym zabytkiem, mam go przeto odpisany i przygotowany do
druku. Oryginał liczy kart 180 in folio. Druku nie byłoby nad
arkuszy 15, potrzeba tylko uzupełnić notami i regestrami.
Libri privilegiornm i summaryusze tychże, których jest
razem 27 yoluminów, niektóre znane są z opisów Dra Piskosiń-
BKiEoo, jakie umieszczał o nich w przedmowach do obu tomów
^Googh
Digitized by ViiOOV 1^
XLi:i
kodexa kapitulnego ; dodam tylko tO; źe one mieszczą doknmenta
i przywileje w wielkiój liczbie takie, których oryginały zaginęły
snpełnie, a niektóre ważniejsze są po kilka razy powtórzone
w kilku naraz Tołuminacb. *
W dziale miscellaneów mieszczą się Libriordinando*
rum z Xyi wieku arcbidyakona Krasińskiego, Libr i fnnc-
tionum episcopalium biskupów sufraganów krakowskich,
Łiiber ezcomunicationum ab anno 1508 ad 1538,
Liiber memorabilium Yicecustodis Catbedraiis z po-
czątku XYI w., Liber fundationis Alumnatus Poloni
in Urbe kanonika Grodzickiego. Summaryusz archiwum
Kieleckiego spisany z rozkazu biskupa Sołtyka nader interesu-
jący. Acta episcopatns Luceoriensis z XVI wieku. Acta
Ecclesiae Parochiałis Piotrayiensis, Inyentarium
Archiepiscopatus Gnesnensis post obitum Wydżga,
Inwentarz opactwa Tynieckiego z r. 1739, Regestra osepów od-
dawanych z opactw Wielkorządcy zamku krakowskiego od r.
1578 do 1616, — szczegółowy bardzo inwentarz pozostałości p.
biskupie Gamracie, Akta do konfederacyi Barskićj, Akta do życia
i sprawy biskupa Sołtyka, — wielce interesujące a mało znane,
i wiele innych, co szczegółowo już mam opisane.
Na zakończenie słowo o dwóch fragmentach rękopiómien-
nych: pierwszy zawiera urywkowe zeszyty formularzy kancela-
ryjnych z Xiy i Xy wieku ; z tych dwa zeszyty, liczące kart 20
a zawierające formularze z kancelaryi biskupa krakowskiego
Piotra Wysza, najrozmaitszej są tredci i formy; przywileje, dys-
pensy, wyroki, sentencye, gracye biskupie, statuta i t. d., w tych
przy siedmiu tylko zaznaczone są lata, rok 1400, 1401 i 1403,
przy 19 dokumentach oznaczono miejscowości zkąd datowano
pnywilej, a mianowicie: z Krakowa 16, z Nowego Sącza 2,
z Wiślicy 1. Pismo wyraźne, ręka dwóch lub trzech pisarzy.
Trzy inne zeszyty o 36 kartach liczą różnych formularzy
148, daty dwie tylko oznaczone, rok 1394 i rok 1423; z pol-
Wyd». filoEof. T. XVIII. 47
Digitized by
Google
XLIV
Bkioh kancelarjj jeden jest Jana Grota biskupa krakowskiego,
jeden Zygmunta Korybutowicza niedoszłego króla czeskiego, trzy
z Poznania, Gniezna, Krakowa, 20 z Pragi, 16 z Biecza, inne
niewiadomo do jakićj odnoszą się kanCelaryi a treści są najroz-
maitszej; a najprzód: proSby do ojca ś. o rozmaite gracye
i przywileje, prośby i listy protekcyonalne do kardynałów, bi-
skupów, dygnitarzy duchownych, — przywileje, nadania, daro-
wizny od biskupów, opatów, — zapisy od osób prywatnych, ła-
wników, rajców, obywateli miejskich i t. d.
Luźny zeszyt o 10 kartach obejmuje 38 najróżnorodniej-
szych formularzy i przywilejów z kancelaryi króla Kazimierza
Jagiellończyka, — daty nigdzie nie oznaczono.
Na tego rodzaju formularze kancelaryjne już to nie jeden
raz zwracano uwagę, że wspomnę tu Palackiego, Grimma i Wat-
tenbacha. Ostatni w Codex diplomaticus Silesiae tom Y
1862 publikował jak wiadomo formularz kanonika Arnolda de
Proczano zebrany dla kancelaryi biskupa Wrocławskiego Nan-
kera w roku 1378 a obejmujący już nie powiem formularzy ale
dokumentów 340, w których bardzo wiele nas obchodzących.
Otóż sądzę, że i ten szczupły zbiorek znaleźć może miejsce swe
w Co(Iex epistolaris saeculi XV.
Drugi fragment to proces biskupa Wrocławskiego Nankera
prowadzony w Awinionie przed stolicą apostolską między archi-
dyakonem Opolskim Mikołajem s. Andrzeja z Nissy a bisku-
pem Nankerem. Sprawę prowadzili prokuratorowie jednój i dru-
gićj strony, spór tyczył się pewnych przywilejów i dochodów
archidyakana Opolskiego, które przez biskupa zakwestyonowane
były. ,W aktach tych procesowych, które się ciągną od miesiąca
lutego 1337 do luźego 1340 r., prokuratorowie jednój i drugiój
strony ogromnie działali na zwłokę, dylacya szła po dylac3i,
odkładanie dla braku świadków lub dokumentów nieraz na mie-
siące całe, procedura sądowa, nadzwyczaj lakoniczna. Co naj-
ciekawsze w procesie to dowody i dokumenta, które prokurato-
rowie stron obydwóch przedkładają sędziom apostolskim ; dowody
czytano, wyciągano z nich treść a czasem i ustępy dotyczące
akcyi całćj. Rozsądzenia procesu nie ma a sprawa skądinąd
Digitized by
Google
"^r^
XLV
całkiem nieznana, zdaje się, ie przerwaną została śmiercią bi-
skupa. Akta są zdefektowane a nadewszystko część znaczna zetlała
od wilgoci; kart in folio minori 35, pismo wyraźne. Dla nas
może ma ten tylko interes, że Nanker był przedtem biskupem
krakowskim i piękną pamięć po sobie zostawił w katedrze kra-
kowskićj.
Ten jest pobieżny szkic archiwum kapitulnego części dru-
giej, katalogowaniem którćj obecnie zajęty jestem.
Digitized by
Google
Digitized by
Google
ROZPRAWY
I
SPRAWOZDANIA Z POSIEDZEŃ
WYDZIAŁU
HISTORYCZNO-FILOZOFICZNEGO
AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI.
TOM XDL
(Z 14 mapami antografowanemi).
-^'^h^-
W KRAKOWIE.
NAKŁADEM AKADEMII.
w DRUKARNI UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO
pod zan%dem Anatola Maryjana Kosterkiewiesa.
1887.
Digitized by
GoogM
Digitized by
Google
POSIEDZEŃ
FICZNEGO
^OŚCI.
Digitized by
Google
Digitized by VjOOQ IC
I.
:praw^y.
Digitized by
Google
'y^^^w^F^mm^m
Digitized by
Google
TR
I. Ro
Abraham Władysław: O Ju8ty<
w XIV i XV wieku . .
Kasparek Franciszek : O Radzii
w monarchii konstytucyjn
Hr. DziEDUszTCKi Wojciech: Wi
o geografii ziem polskich
II. Spri
A) Posiedzenia Wy(lzi«łu hist
B) Posiedzenia Komisyi histc
C) Posiedzenia Komisyi praw
Digitized by
Google
■ •"łr
Digitized by
Google
o JTISTTOYJARTJTISZAOH W POLSCE
w XIV i XV wieku.
NapiMd
Dr. Władysław Abraham.
w iródłach średniowiecznego prawa polskiego spoty-
kamy dość często urzędnika noszącego nazwę czy tytuł:
iusticiarius albo imticionarius.
Nazwą tą oznaczano w ówczesnój łacinie w ogólności
nrzędnikóWy posiadających władzę sądowniczą, bez względu
na ich stanowisko w hierarchii urzędniczćj i bez względu
na rodzaj ich władzy, i większy lub mniejszy zakres działania.
Dopióro chcąc oznaczyć urzędnika ściśle określonego,
dodawano do słowa iusticiarius jakieś bliższe określenie,
i tak w Anglii sędziowie najwyżsi nazywali się iusiidarii
capitalesj podczas gdy iusłiciarii itinerantes et er ran-
i es byli zwyczajnymi sędziami, którzy objeżdżali kraj cały
i wymierzali w pićrwszćj instancyi sprawiedliwość w spra-
wach cywilnych i karnych % w Niemczech zaś istnieli iusti-
darii curiae iniperialiSf którzy w zastępstwie cesarza prze-
*) Du Cange, Glossarium. Paryż, 1844.
Wyds. filosof. T. ZIX.
Digitized by
Google
wodniczyli sądowi nadwornemu. *) I w źródłach prawa kano-
nicznego w Polsce nie przywiązjrwano do nazwy iusticiarius
żadnego szczególnego znaczenia '); gdy tymczasem w aktach
i dokumentach przez władzę świecką wystawianych i spisy-
wanych (i to nietylko w Polsce, ale także i w Czechach)
nazwa ta miała stałe i szczególne znaczenie. Oznaczano nią
bowiem zawsze tylko pewnego urzędnika z ściśle określoną
władzą i z określonym zakresem działania, a zwanego po
polsku oprawcą "). Wprawdzie urzędnik ten nosi czasami
także i inne nazwy, jak maleficorum iudeocy reformator^ ope-
rariuB i procurator castri *), nazwy te jednak pojawiają się
bardzo rzadko, a oprawca prawie zawsze pod nazwą łaciń-
ską imticiariua występuje, dla tego więc na wstępie chodzi
nam o ustalenie znaczenia tój nazwy.
*) Otto Frankłik: Z)e iustieiariis euriae imperialis, Wro-
cław, 1860.
*) Statuta Mikołaja Trąby z r. 1420. Starodawne Prawa Pol-
skiego Pomniki. T. IV, p. 234 i 254.
') r. 1357. jtliberamus ab impełicionibus iuaticiariorum,
qui opravce dicuntur vulgariter*^. Kodeks dyplom. Wiel-
kop. T. III, Nr. 1364. Opłata na rzecz justycyjaryjuszy
składana także zwała się oprawna. (Przywilej Władysława
Jagiełły z r. 1388, ibid. Nr. 1873).
*)* Nazwy: reformator, operaritts^ są tylko tłamacEanien
słowa oprawca, nazwa iudex maleficorum znąjdtge się
w Statucie Kaźmierza Wielkiego, a pod nazwą procurator
castri lub samo procurator występuje oprawca w aktach
łęczyckich. Że procurcttor castri Landcienaie jest oprawcą,
dowodzi jedna zapiska w tych aktach, nazywająca togoż
procuratora castri j^iustitiarius^ . Przemawia nadto za tern
tożsamość kompetencyi oprawcy krakowskiego z procura-
torem castri w Łęczycy. Ponieważ jednak równocześnie
w aktach łęczyckich występują najrozmaitsi urzędnicy pro-
curatora, jużto wielkorządcy królewscy, jużto sędisiowie
grodzcy, dla tego niechcąc zbłądzić, i nie brać jakiegoś
innego procuratora za oprawcę, zużytkowaliśmy w niniej-
Bzćj pracy jedynie te zapiski, które odnoszą się do procu-
ratora castri, wyraźnie justycyjaryjuszem nazwanego. Był
to niejaki Jaszko Czirchowski.
Digitized by
Google
Na istnienie urzędu jugtycyjaryjuszy w Polsce zwracali
już dawniój uczeni nasi uwagę. Wspomina o nich już Macie-
JowsKi; wjniienia ich i Hubę w swem ^Prawie polski em
w XIV wieku" *) jako sędziów karnych, Szujski ■) zaś wy-
liczając urzędy w Polsce średniowiecznej przytacza i opraw-
ców jako urząd wyjątkowy, posiadający przedewszystkióm
sądownictwo nad złodziejami i rozbójnikami. Wszystkie te
jednak szczupłe wzmianki opićrające się prawie wyłącznie
na jednćj wzmiance w statutach Kaźmierza W. i na trzech
przywilejach Władysława Jagiełły z r. 1386, 1388 i 1430,
są zbyt ogólne i niedokładne, tak że trudno z niemi polemi-
zować. Dla tego nie wdając się w ich krytykę i pozostawia-
jąc je na uboczu, zastanowić się bliżćj musimy nad bypotezą
Maciejowskiego i Hubego, dotyczącą czasu i sposobu po-
wstania tego urzędu w Polsce. Obaj ci uczeni bowiem wy-
wodzą go wprost z Czech i przypisują ustanowienie i zapro-
wadzenie go w Polsce królowi Wacławowi. Jakie względy
skłoniły tych uczonych do postawienia takiego twierdzenia,
nie wiemy, gdyż zdania swego niczćm nie motywują, zdaje
się jednak, iż głównym tego powodem była ta okoliczność,
że równocześnie w Czechach istniał urząd poprawców, a więc
już na pićrwszy rzut oka nazwą do oprawców bardzo zbli- •
żony. Wprawdzie samo podobieństwo nazwy jest bardzo sła-
bym dowodem, jednakowoż hypoteza ta ma za sobą wielkie
prawdopodobieństwo i jest wiele względów, które za jćj traf-
nością przemawiają.
Za bypotezą tą przemawiają głównie trzy względy, i to
naprzód ta okoliczność, że poprawców spotykamy w Cze-
chach z podobną władzą i kompetencyją jaką posiadali w Pol-
sce oprawcy, nawet o wiele wcześnićj, następnie to, że Wa-
cław czeski zajmował się w Polsce urządzeniem i uporząd-
kowoiniem kraju, w obec czego mógł i oprawców wprowadzić,
a wreszcie wskazują na obce i narzucone pochodzenie tyohże
>) p. 20, 143 i 161.
■) Historyi Polskićj ksiąg XII. Warszawa, 1880, p. 51.
Digitized by
Google
dabze losy tego urzęda w Polsce. Wypada nam tylko te
trzy względy bliżćj uzasadnić i nmotywować.
W źródłach naszego średniowieczDego .prawa spotyka-
my oprawców po raz piórwszy w r. 1326. *) Przed tym
rokiem nie posiadamy najmniejszego śladu istnienia ich w Pol-
sce. Wprawdzie w jednym dyplomacie z r. 1255 ') spotyka-
my między opłatami^ które wsi do klasztoru Cystersów
w Szczyrcu należące uiszczały , wymienioną także opłatę
„oprawczowe^ jakoby na rzecz oprawcy składaną *)| coby
wskazywać mogło^ że oprawcy u nas już w w. XTTT istnieli,
to jednak, gdy uczony wydawca kodeksu nudopolskiego
wykazały że dyplomat ten jest Msyfikatem wieku XIV, przeto
w rachubę go wciągać nie możemy, owszem przemawii^by
on tylko za naszćm przypuszczeniem, a z drugiój strony był-
by jeden dowód więcćj, że jest sfałszowanym. W obec tego
można z wszelkiem prawdopodobieństwem przyjąć, że przed
panowaniem Wacława oprawców w Polsce . nie było. W Cze-
chach natomiast już w drugićj połowie wieku Xin istnieje
urząd „poprawców", po łacinie także „iusHciarii^ lub ^iusH-
donarii^ zwanych, władza zaś i kompetencyja tychże była
do władzy polskich oprawców nader zbliżoną. Oprawca pol-
ski był w w. Xiy, jak to już z góry celem porównania za-
znaczyć musimy, urzędnikiem posiadającym zarazem władzę
policyi bezpieczeństwa (jeśli nam wolno użyć dzisiejszego
wyrazu) i władzę sędziego karnego % Podobną władzę po-
siadali i poprawcy czescy.
^) Statuta arcybiskupa Janisława: Starodawne Pr. P. Pom.
T. I, p. 399. Na Szlązku istnieją iustitiarii w r. 1328.
Codex dipL SzUde. T. L Urkunden des Klastera Czar-
nowdnz. Nr. 31.
Cod. diplom. Min. Pol. ed. Dr. Piekosiński, Nr. 42.
o jakiśj wspomina dopióro przywilej Piotrkowski Włady-
sława Jagiełły z r. 1388.
*) Dokładna paralela między władzą oprawców a poprawców
przeprowadzić się nie da, gdyż władzę oprawców możemy
jedynie określić taką, jaką była w drugićj połowie w. XIV.
Jeśli więc nawet oprawcy powstali z czeskich poprawców.
^
Digitized by
Google
Rozwój tój instytncyi w Czechach, tadżież wyposażenie
poprawców obszerną władzą , przypisują historycy czescy
Ottokarowi II. Palackt w swój historyi Czech opowiadając
o reformach tego króla w kierunku sądownictwa i admini-
stracyi przedsięwziętych, kładzie nacisk na tę okoliczność,
że Ottokarowi chodziło głównie o uszczuplenie władzy kaszte-
lanów i sądów ziemskich {dis Ouden). Kasztelanowie bowiem
w Czechach skupiając w swem ręku całą władzę wyko-
nawczą i wojskową, w czasie walk dynastycznych brali czyn-
ny udzi^ w polityce, stając po stronie tego lub owego księ-
cia. W nagrodę za wyświadczone usługi otrzymywali od
zwycięzcy, jeśli go wspićrali, wielkie dobra, wskutek czego
rośli coraz bardziój w potęgę, tak że starali się władzę ka-
sztelańską uczynić dziedziczną w swych rodzinach. Temu
wzrostowi władzy kasztelanów chciał właśnie przeszkodzić
Ottokar, i w tym celu w miejsce wielkich burgrabstw pod-
ległych dawnym kasztelanom, potworzył liczne mniejsze bur-
grabstwa ') i oddał je ludziom bez znaczenia i nmićj znako-
mitego rodu. Wszystkie zaś te mniejsze burgrabstwa poddał
bezpośrednio pod władzę burgrabiego Pragskiego. Wskutek
tego zmniejszyła się oczywiście władza dawnych kasztelanów,
a władza królewska wzmocniła, lecz powstało natomiast inne
złe, a mianowicie to, że nowo utworzeni burgrabiowie wsku-
tek szczui^ćj władzy byli zbyt słabi, aby skutecznie czuwać
nad porządkiem publicznym. Dla tego Ottokar niechcąc, aby
na tem cierpiał wymiar sprawiedliwości, ustanowił urząd po-
prawców (Rechtspjleger)^ który miał właśnie czuwać nad po-
rządkiem i bezpieczeństwem publicznćm. Gdy zaś król nada-
wał urząd poprawcy tylko ludziom znanym z prawości, więc
zaczęła się o niego ubiegać i najwyższa szlachta, a wskutek
tego urząd sam zyskiwał na znaczeniu. Tyle mówi Palacky
to władza ich pićrwotna przez cały ciąg panowania Wła-
dysława Łokietka i Kaźmierza odrębnie zupełnie i nieza-
wiśle od Czech się rozwijała; pozostała więc jedynie tylko
w głównych zarysach podobną do władzy poprawców.
') podobne do późniejszych starostw grodowych w Polsce.
Digitized by
Google
6
o powstania orzęda poprawców; JiBBCBji V mś .nie wdając
się w jego genezę, skroiła wprost (jakkolwiek bardzo ogól-
nie) ich władzę i zakres działania, rozróżniając nadto pod-
ległycli poprawcom niższycli ui^ędników, a mianowicie kon-
sulów ziemskich, czyli ławników ziemskich. Władza popraw-
ców i konsulów była jednakowa, zachodziła jednak między
nimi ta różnica, że urząd poprawców nadawano tylko wyso-
kiej szlachcie, urząd konsulów tylko niższój, wskutek czego
tóż władza tych ostatnich nie rozciągała się na osoby wyż-
szego stanu szlacheckiego. Poprawców w każdój ziemi było
po dwóch, póżniój po trzech, konsulów więcój, zdąje się
siedmiu, a tak jednych jak i drugich mianował bezpońrednio
król. Nazwiska zamianowanych ogłaszano po całym krajn,
a głównym ich obowiązkiem było utrzymywanie listy wyję-
tych z pod prawa zbrodniarzy (psance), chwytanie takowyełi
a zarazem wymierzanie na nich natychmiastowej dorażnój
sprawiedliwości. Nadto ścigali poprawcy wszystkich rabusiów
(zhubce), gwałcicieli niewiast, tudzież osoby przechowujące
złoczyńców łub kupujące i przyjmujące rzeczy ze zbro&i
pochodzące {valkami anebo lapkovanim branych)^ do nich tóż
należał sąd nad dziewczętami idącemi za mąż bez zezwole-
nia rodziców i prawnych zastępców. Lecz władza poprawców
i konsulów nie była ograniczoną tylko na sprawy karne.
Owszem posiadali oni znaczny udzisJ w rozstrzyganiu spraw
cywilnych, przed nimi bowiem należało robić dział ^mdkowy,
a oprócz tego powierzano im często jako sędziom polubow-
nym rozsądzanie spraw prawao-prywatnych. Oni wreszcie
byli opiekunami wdów i sierót, a świadectwo ich było zu-
pełnie wiarogodnem i wykluczało wszelkie odwody. Nadto
miał poprawca obowiązek starać się o potrzeby wojskowe
w czasie wojny "). Czy i jakie opłaty za pełnienie swych
') Sloyenskó Pr4vo y Cechach a na MorśvS v Praze 1872.
Doba treti. Stoleti ctrndcte, p. 167 i n.
') Podajemy tu z Iirecka także i przysięgę, jaką poprawcy
po zamianowaniu składali, w niój bowiem jest władza ich
określon<^ w streszczeniu. Słowa przysicjgi przepisywała
Digitized by
Google
obowiązków pobićrali niewiadomo ; Jibecek podaje tylko, ie
w nagrodę wolno im było trzymać po krajn karczmy.
Z okreilonój ta kompetencyi widać, że arząd popraw-
ców muBi^ być bardzo pożytecznym i przyczyniał się znacz-
nie do utrzymania porządku publicznego w Czechach i na
Morawie. Nadto urząd ten jako od króla bezpośrednio za-
wisły był doBkonałem i skutecznem narzędziem przeciwko
maNkontenton niezadowolonym z rządu łub z istniejącego
stanu rzeczy w kraju. Dla tego tćż miano w Czechach po-
prawców w wielkiem poważanin, a Jibecek cytuje na dowód
tego słowa niejakiego Czoibora z Cihburka, który ubole-
Wi^ąe nad ich zniesieniem mówi, że gdy istnieli, i sądy miały
mniij do czynienia, i ludzie się prędzój godzili, i łatwićj
było o ^irawiedliwość.
Na analogią stosunków czeskich z polskimi niejedno-
krotnie już nasi historycy zwracali uwagę. I ł)ardzo słusznie,
aiudogija ta da się do pewnego stopnia wykazać, jakkolwiek
8 drugi- strony trzeba przyznać, że Czechy w średnich wie-
kach prawie na każdym kroku o kilkadziesiąt lat nas wy-
przedzały. Gdy Ottokar II przywrócił ład w kraju, gdy już
waliu w Czechach dawno przebrzmiały, u nas właśnie na
dobre toczyły się ciągłe waśnie między książętami dzielni-
cowymi, których to waśni jedynym owocem było spustosze-
nie i zubożenie kraju. Te ustawiczne wojny, a nadto jeszcze
i napady nieprzyjaciół z zewnątrz, jak np. Tatarów, pocią-
gnęły za sobą nadto jeszcze inne nie mnićj smutne następ-
stwa. Odciągając bowiem znaczną część ludzi wolnych a mnićj
zamożnych od pracy, rozpraszając ludność wieśniaczą i po-
zbawiając tysiące rodzin całego mienia, stworzyć musiały
klasę ludności, która podczas wojny żyła jedynie z łapów
Majestas Carolina. {Jirecek Codex luris Boh, II. 2,)
w ten sposób: „Se in timore Dei et ad honorem et glo-
riam regie maieetatis Bohemie statumgue pacificum et
tranąuiltum devotorum Jidelium dicti regni, in deereto
sibi officio fideliter cuicunąue ab8que peraonarum acce*
ptaiione ministrare lusiicie complementum^.
Digitized by
Google „
8
a w czasie pokojn odwykła od zajęć łycia codziennego, bez
środków do ntrzymania, nie widziaia innój drogi, jak tylko
kradzieżą i rozbojem się trudniąc, w sposób łatwy do ma-
jątku dochodzić, lub przynajmnićj jako tako z dnia na dzień
życie prowadzić. Klasa ta rekrutowała się nie tylko ze stanu
szlacheckiego, a raczćj rycerskiego, ale także i z ludzi nie-
wolnych, którzy korzystając z ogólnych zamieszek zbiegali
swym panom, a następnie wolności swćj jak nąjgorzćj uży-
wali. Źródła tćż nasze dziejowe z wieku XIII i Xiy świad-
czą wymownie w jak opłakanym stanie znajdowała się wów-
czas Polska. Główną widownią napadów rozbójniczych był
Szląsk i Wielkopolska, tu bowiem ludność była zamożniejszą,
tu naprzód powstawały miasta i osady niemieckie, tu więc
była i nadzieja zdobyczy większą. I tak pisarz Annalium
Silesiacorum ^) chwaląc czyny Henryka Brodatego za niepo-
spolitą mu poczytiye zasługę, że j^maleficos.... exterminavit^,
że zaś potrzeba było w tym kierunku energicznie działać,
świadczy wymownie kronika klasztoru Cystersów w Henry-
kowie '), która nam przekazała do wiadomości nazwiska kilku-
nastu ówczesnych głośnych rozbójników i złodziei, i to tak
z pośród szlachty, jak i z pośród ludzi niższego stanu. Z po-
wodu braku bezpieczeństwa publicznego zawarły tćż miasta
wielkopolskie (Poznań, Kalisz, Gniezno, Pyzdry) w r. 1302
związek „rałtone reprimendi malefacłores^^ a to korzystając
z przywileju, jaki im na to udzielił Władysław Łoidetek
w r. 1299 '). Widzimy więc, że ten brak wszelkiego porządku
i bezpieczeństwa głośny wywołał protest ze strony społe-
czeństwa, a głównie ze strony dopićro rozwijających się mias^
i to musiało skłonić książąt więcćj dbałych o dobro podda-
nych do przedsięwzięcia energicznych środków w celu ukró-
cenia wybujałćj swawoli. Dla tego tćż już Przemysław, a za
nim Łokietek chcieli odstraszyć zbrodniarzy zagrożeniem
') Monumenła Poloniae. T, III, p. 677.
') Liber fundationis clatuttri B. Mariae V. in Heinrichów.
Stenzel, r. 1854. p. 15, 72, 77, 85, 111,
•) Kodeks dypl. Wielkop. Nr. 820.
Digitized by
Google
sarowych kar, jako to : kary śmierci przez powieszenie; łama-
nie kołem, Inb spalenie, tudzież kary okaleczenia, piętnowa-
nia, wygnania i konfiskaty majątku' ^). Odmiennie jednak, jak
sądzimy, postąpił sobie Wacław. Objąwszy bowiem rządy
Małopolski, a następnie także Wielkopolski, i widząc co się
tutaj działo, prz} pomnieć sobie musiał podobny zupełnie stan
wewnętrzny Czech w połowie XIir' wieku. Zarazem jako
świadek reform, przez ojca w Czechach przedsięwziętych ^
wiedzieć musiał, jakich środków chwycić się należało, w ćeln
zaprowadzenia porządku, tćm bardziej, że miał do czynienia
ż krajem podobnie jak Czechy urządzonym, z krajem, gdzie
przyczyny złego, jak wojny bratobójcze'! mieszanie się urzę-
dników do waśni politycznych, były zupełnie takie same jak
w Czechach, gdzie wreszcie brak było silnego, dobrze zorga-
nizowanego i należytą egzekutywą zaopatrzonego sądowni-
ctwa, któreby zarazem nie rodziło obawy, że swój władzy
nadużyje. Mając to wszystko na uwadze, a nie wglądając
glębićj w stosunki i potrzeby miejscowe, tudzież odrębność
ńiftTodową, sądził Wacław, że zaprowadzając w Polsce insty-
tucyje czeskie, w Czechach należycie ftinkcyjonujące, osiągnie
cel zamierzony, i w kraju, którego rządy odzierżył, zapro-
wadzi lad, a zarazem przez nowo ustanowionych urzędników
w posiadaniu kraju się upewni. Sądzimy więc, że to wszy-
stko spowodowało Wa(^ława naprzód do zaprowadzenia w Pol-
sce starostów, co jest ogólnie dotąd przyjętą hypotezą, a na-
stępnie poprawców, których z polska oprawcami nazwano.
^) Przemysław II w przywileju dla klasztoru w Lubiniu w r.
12^6 wydanym (kod. dypl. Wielkop. T. II, Nr. 744) do-
zwala rozbójników i złodziei wieszać, ścinać, świętok)*adz-
ców kołem łamać, fałszerzy palić, karać utratą ręki lub
nogi ; a zupełnie podobne ius głddii nadaje Łokietek mia-
stom Wielkopolskim (Pyzdly,' Gnieztto, Kalisz, Poznafi)
wwyżSj cytowanym przywileju z r. 1299. Kościół nadto
okładał ich karą klątwy. {Constitułiones Jacobi archiep.
Onezn. ex an. 1285 cap. 27 y 8t Pr. Pol. Pom. I, p. 386
i Statuta fratris Gentuis in eoncilio Posoniensi a. 1309^
ibid. p. 394, cap, 6.
Wjds. fiiosof. T. 1IX. 2
Digitized by
Google
10
UsUmowieoie tego drogiego nrzędn jest tern prawdopodobniej-
sze^ że starostowie byli pierwotnie naczelnikami całych pro-
wincyj jako zastępcy i namiestnicy królewscy^ w obec czego
potrzebnym był oprócz tychże drngi jeszcze urzędnik niższy^
któryby mógł skutecznie cznwać nad porządkiem publicznym,
a zarazem trzymać na wodzy knowania malkontentów poli-
tycznych. Ńajbardziój do tego nadającym się urzędnikiem
mógł być czeski poprawca, i dla tego tćż sądzimy, że polski
oprawca z niego swój początek wywodzi. Hypotezę tę po-
piórają także dalsze losy tego urzędu w Polsce i objawy
jego istnieniu towarzyszące. Zaprowadzenie urzędu popraw-
ców w Czechach podkopało, jak to wyżćj powiedzieliśmy,
władzę i jurysdykcyją kasztelanów (żupanów), a podobne
zupełnie zjawisko spotykamy i w Polsce. Począwszy bowiem
od czasów Wacława, a na długo jeszcze przed powstaniem
starostów grodowych, jurysdykcyją kasztelańska upada,
i coraz bardzićj traci na znaczeniu. Część dawnćj władzy
kasztelanów, szczególnie w sprawach karnych, posiadają za
czasów Kaźmierza W. oprawcy, a następnie tak władza je-
dnych jak i drugich na starostów grodowych przechodzi.
Jak więc w Czechach ustanowienie urzędu poprawców miało
zaradzić złemu, które powstało z powodu uszczuplenia wła-
dzy kasztelanów, tak samo* i w Polsce zaprowadzenie
urzędu oprawców mogło i zdaje się miało ten sam cel.
To są względy, które, o ile nam się zdaje, dość wy-
mownie świadczą o obcem pochodzeniu urzędu oprawców,
a z drugićj strony każą się domyślać, że urząd ten w końcu
Xin lub w początku XIV w. przez Wacława w tćj formie
i z tym samym zakresem działania, jak urząd czeskich po-
prawców, w Polsce ustanowionym został.
Jednakowoż są i względy przemawiające przeciw temu
przypuszczeniu. Dawni historycy nasi, jak Lelewel *), przy-
pisywali wszystkie doniosłe reformy na polu administracyi,
ustawodawstwa i sądownictwa Władysławowi Łokietkowi.
') Polska wieków średnich. Poznań, 1851, T. III, p. 297.
/Google
Digitized by ^
11
Nowsi jednakowoż historycy, jak Helcel.'), Szujski *;, Bo-
BRZYŃSKi '), a głównie Caro *), odparli skutecznie to zdanie
i wykazali; że Łokietek jak najmnićj ustawodawstwem i refor-
mami administracyjnemi się zajmował. Pozostały jednak dwa
fakta świadczące w każdym razie o pewnćj działalności
Łokietka na polach powyższych, a oba te fakta odnosić się
właśnie mogą pośrednio do naszego przedmiotu.
Łokietek bowiem w czasie, gdy miasta Wielkopolskie
zawićri^y ze sobą związki w celu ukrócenia zbrodni, nad^
im w r. 1299 ') nietylko prawo karania zbrodniarzy śmiercią,
ale nadto postanowił, aby i inne miasta w dzierżawach jego
się znajdujące, posiadały swoich urzędników tak zwanych
„prolocutorea^, którzyby posiadali „omnem auctoritatein agendi
contra omne8 malefactores et poenam infligendi secundum exi'
genciam meriti cuiiislibet malefactorU^^ a więc urzędników
posiadających w głównych zarysach władzę podobną do wła-
dzy czeskich poprawców. Gdy nadto weźmiemy na uwagę,
że oprawca polski w Łęczycy nazywa się procurator castri,
a słowa procurator i prołocutor w średniowiecznój łacinie
są prawie jednoznaczne, przeto moglibyśmy sądzić, że ów
prołocutor jest właśnie oprawcą, a tem samem, że skoro opraw-
ców w Polsce w w. XIII nie było, to mógł ich Łokietek a nie
Wacław ustanowić. Ponieważ jednak brak wszelkich źró-
dłowych wskazówek, któreby nam genezę i istotę urzędu
prolocutora bliżćj objaśniały, przeto z tego jednego faktu
nie możemy, o ile nam się zdaje, wyciągać jakichś stanow-
czych wniosków na samoistność tćj innowacyi Łokietka,
tćm bardziój, że nic nie stoi na przeszkodzie przyjęciu hypo-
tezy, że owi prolocutores i łęczyccy procuratores byli właśnie
wiemem naśladowaniem ustanowionych przez Wacława w Mało-
polsce oprawców, i że następnie, gdy Wacław objął rządy
') Starodawne Prawa Polskiego Pomniki. T. I.
*) Historyi Polskićj ksiąg 12.
") Dzieje polskie w zarysie. (Warszawa, r. 1881).
^ Ge8chichte Folena. Ootha, 1863, T. II, p. 593 I
*) Kod. dypi. Wielkop. U, Nr. 820.
Digitized by
Google
12
w Wielkopolsce, z tymi zupełnie w jeden urząd ń^ zlali.
Fakt więc ustanowienia prolocutorów nie osłabia, zdaje nam
siC; powodów przemawiających za czeskiem pochodzeniem
oprawców.
Podobnie tćż nie osłabia ich zdaniem naszem fakt drugi,
który się już w końcu panowania Łokietka wydarzył, a mia-
nowicie zaprowadzenie w Polsce iukwizycyi *). Możnaby
bowiem sądzić, że urząd oprawców na wzór inkwizytorów
ustanowionym został, lub że powód do powstania tego urzędu
dał przepis Innocentego III *), wedle którego biskupi obo-
wiązani byli w dyecezyjach ustanowić osoby „quae per toium
annum simpliciter eł de piano ahsąue ulla iurisdicłione, sol-
licite inve8łigentf quae correctione et reformatione sunt digną^.
Za przypuszczeniem takiem jednak nic zresztą nie przema-
wia i jakkolwiek prawdą jest, że przepisy prawa kanonicz-
nego wywarły wielki wpływ na polski średniowieczny proces
ka]4ly, to zdaje nam się, że o wiele łatwićj i trafnićj jest
przypuścić^ że prawo kanoniczne przez zmodyfikowanie pojęć
prawa karnego o prywatnym charakterze przestępstw przy-
gotowało jedynie grunt do powstania takich urzędów jak
poprawcy i oprawcy, aniżeli żeby ustawy kanoniczne wprost
i bezpośrednio spowodowały niezależnie powstanie tych
dwóch tak do siebie podobnych urzędów w dwóch różnyct
krajach. Mógłby wreszcie ktoś jeszcze wywodzić oprawców
z instytucyi sądów t. z. Sendgeinchte, powstałych wskutek
wpływu kościoła na sądownictwo świeckie ^); ponieważ je-
dnak przypuszczenia takie zaprowadziłyby nas za daleko,
a z drugićj strony brak nam wszelkićj podstawy w źródłach
prawa kanonicznego w Polsce do wyrobienia sobie jakiego-
kolwiek o tem zdania, przeto wszystkie te hypotezy pomija-
*) Theiner: Monumenta Poloniae hut J. Nr. 220 i 221,
wedle BzoYii Annales ecclesie a, a. 1327 miała inkwizy-
cyja w Polsce w r. 1327 zostać zaprowadzoną.
25, X. V. 1.
Dove: Untersuchung ilber die Sendgerichłe. ZeiUchrift
filr deutaches Recht. t]X. p. 321.
•) Dc
Digitized by
Google
13
iny, utr/.ymując, jak na teraz, hypoleżę, przez MACiEJOwsKiEod
I ]SuB£GO postawioną; o poćfiodzenin ćżeskićm oprawców. .
Jak jednak pocbodzenie nrzęda jaśtycyjaryjuszdw da się
i wszeikiem prawdopodobieństwem oznaczyć; to przeciwnie
z brakn źródeł żadną miarą oznaczyć nie można, czy wpro-
wadzeni w Polsce przez Wacława oprawcy mieli zupełnie,
czy tćż tylko w głównych zarysach taką samą władzę jak
poprawcy w Czechach. Podobnie niemoźliwem jest do stwier-
dzenia, jak sobie postąpił Władysław Łokietek, czy ich wła-
dzę uszczuplił, czy zwiększył, Inb tćż zmodyfikował. Faktem
jest tylko to, że nrzędo tego, tak samo jak i urzęda staro-
stów nie zniósł, oba te urzędy bowiem panowanie jego prze;
trwały. Zresztą fakt zaprowadzenia przez liiego prolokiitorów
każe się spodziewać, że utrzymanie urzędu oprawców leżeć
musiało także w interesie jego władzy.
Za czasów dopićro Kaźmierza W. liczniejsze o justycy^
jaryjoszaeh w Polsce spotykamy wzmianki. Zależeć bowiem
także na ich utrzymaniu musiało królowi, o którym mówi
z wdzięcznością Jaśko z Czarnkowa '}, że „quicunque lółro-
cinia 8ive furta faciebant, quantumcunqu€ fuerant nobiles,
ipsos mandahat decollain, suhmergi et famę mortificari^ . Za
Kaźmierza W. tćż rzeczywiście urząd oprawców nietylko isf;
niał; ale nadto posiadał znaczenie i władzę taką, jak nigdy
potem. Jak się zaś w obec oprawców zachowali następcy
Kaźmierza, Ludwik i Jadwiga, także określić z braku źródeł
nie możemy. Natomiast od wstąpienia na tron Władysława
Jagiełły można już z pewnością oznaczyć i śledzić tak losy
tego urzędu jak i istotę, rozwój lub upadek jego władzy,
a to tćm lepićj, że do źródeł dyplomatycznych przybywa
nadto źródło w tćj kwestyi najwięcćj mówiące i najważniej-
sze, t j. akta sądowe.
Otóż, gdy w r. 1386 Władysław Jagiełło wraz z ręką
Jadwigi obejmował tron Polski, wydał zarazem dnia 18 Lu-
tego w Krakowie przywilej rozwijający dalćj swobody nadane
przywilejem koszyckim. W przywileju tym znajdujemy tćż
') Mbnum, PoL hist. 11^ p. 623, cap. 3.
Digitized by VjOOQ IC
u
powtórzone prawie wszystkie pankta przywileju koszyckiego,
ale nadto jest tam także i jeden nowy dodatek odnoszący
się właśnie do naszój kwestyi, a obejmnjący kategoryczne
zniesienie oprawców w słowach „tura quoqus iusticiarioi^um
et %p808 iwHciarioa in regno Polonie cum suia o/Jiciis omnino
deponimus et tenore presencium penittts amovemu8^ ^), Przy-
wilej ten nosi na sobie tak samo jak i przywilej koszycki
widoczne cechy akta wdzięczności za wyświadczone usługi,
a zarazem akta ustępstwa z praw monarszych na korzyść
szlachty. Jako taki obejmuje tóż najważniejsze ówczesne
prawa i postalata. Szlachcie zatóm musiało bardzo wiele za-
leżeć na zniesieniu urzędu oprawców, skoro zniesienie to
w tym przywileju zamieszczonćm zostało. Z dmgićj jednak
strony Jagiełło nie myślał naprawdę zadosyćuczynić temu
żądaniu. W rok bowiem po tem uroczystem zniesieniu, t. j.
r. 1387 spotykamy oprawcę występującego w charakterze
urzędowym przed księgami ziemskiemi krakowskiemi 'j,
a w tym samym także roku wprowadza Jagiełło urząd ten
na Litwie *). Co więcćj, w roku następnym 1388 w nowym
przywileju w Piotrkowie wydanym (zatwierdzającym dawniej-
sze przywileje, jako to koszycki i wyżćj wspomniany z r.
1386) opuszczono zupełnie postanowienie dotyczące zniesienia
urzędu oprawców, a natomiast wstawiono słowa „ceterum 8%
in aliąuą terra regni no8tri itŁ8tieiarium aligutm communicato
baronum no8trorum con8ilio con8tituere no8 contingat, item
iu8ticiariu8 etc. etc, poczćm następuje mnićj więcćj dokładne
określenie kompetencyi i praw justycyjaryjuszów ustanowić
się mających. Prawa te jednak i władza szczególnićj sądo-
wnicza przywilejem tym właśnie znacznie uszczuploną została.
Z tego widzimy, że jak z jednćj strony szlachcie zależało
na zniesieniu tego urzędu, tak z drugićj strony zależido także
'} Bandtkib: IliS Polonicumy p. 189 i Kod. Wielkop. III,
N. 1843
■) St. Pr. Pol. Pom. VIII, N. 4368 „coram iuetitiario accu-
8avtt^ r. 1387.
^) DziAŁTŃSKi: Statut Litewski, wyd. z r. 1841, p. 1.
Digitized by
Google
16
i królowi wielo na jego utrzymaniu, jeśli nie w całćj pełni
praw i władzy, to przynajmniej z władzą uszczuploną. Jakie
zaś przyczyny skłaniały szlachtę do żądania zniesienia urzędu
oprawców, i co spowodowało Jagiełłę do wprowadzenia ich
na Litwie, a następnie znowu w Polsce, ocenić będziemy
mogli dopióro wtedy, jeśli poznamy, jaką była władza
i organizacyja justycyjaryjuszów przed r. 1386 i na jakich
opićrała się podstawach prawnych.
IŁ
Zanim jednak przystąpimy do skreślenia władzy i orga-
nizaci^i urzędu oprawców, zwrócić musimy uwagę na sposób
wyzyskiwania źródeł. Najwięcćj bowiem źródeł i to najwię-
cćj mówiących posiadamy dopiero z czasów po r. 1386,
a więc po pierwszem zniesieniu urzędu oprawców. Nasuwa
się więc samo przez się pytanie, o ile ze źródeł tych może-
my wyciągać wnioski na kompetencyją i organizacyja urzędu
oprawców przed r. 1386. W tym celu wziąwszy na uwagę
okoliczność, że justycyjaryjusze pomimo kategorycznego znie-
sienia w r. 1386 istnieją bez przerwy w r. 1387 i przed
aktami w charakterze urzędowym występują, tudzież okolicz-
ność, że przy ponownem zaprowadzeniu tego urzędu w r.
1388 ^) ograniczono jedynie ich władzę sądowniczą, nie-
zmieniając istoty samego urzędu, ani reszty władzy, sądzi-
my, że zaznaczając tylko w odpowiednich miejscach to
ograniczenie, możemy źródła z epoki po roku 1388 traktować
równorzędnie z wcześnićjszemi, i wyciągać z nich wnioski
o władzy oprawców z przed r. 1388.
^) Przywilej ten bowiem określa tylko władzę justycyjaryjusza
w sposób ujemny, stanowiąc jakie prawa mu nie przysłu-
gują-
Digitized by
Google
16
§. I. prgącUącyja ^rząń^ qBrąy«c^)Hf.
Mówiąc o wprowadzenia oprawców i¥ Polsce, wyraża-
li6my się ogólnie, nie wdając się wcale w rozstrzygnięcie
kwestyi czy urząd ten we wszystkich, c^y tjlko w niektó-
rych dzielnicach Polski istniał. Kwestyja ta tóż rzeczywiście
jak na teraz stanowczo rozstrzygniętą być nie może, gdyż
brak nam dotąd prawie zupełnie dostępu do najważniójszych
źródeł prawa naszego z końca Xiy. i z XV wieku, t j. do
aktów sądowych. Wydane są jedynie akta Krakowskie z w.
XIV w komplecie, z wieku XV tylko co najważniejsze,
z aktów mazowieckich bardzo mała cz^tka, wy4rukowane
są zaś, lecz jeszcze niewydane akta Łęczyckie, Qrłows)Lie
i Brzezińskie z końca XIV i początku ^V wieku. 0^^^ na
podstawie tych źródeł uwzględniając nadto ustawy z w. X|V
i XV, dyplomata współczesne, tudzież wszystkie akta ory-
ginalne "w Krakowskiem Archiwum krajowem się znaj4ujące,
sądzimy, że urzą^ opravsców istniał w całój Polsce z wyjąt-
kiem Mazowsza. (Go się zaś |;yczy ziem Buskich, nie możemy
się oświadczyć ani za, ani przeciw istnieniu tamże opraw-
ców, gdyż z aktów sądowych tych ziem zupełnie prawie
korzystać nie mogliśmy). Do postawienia zaś t^go twierdzenia
upoważnia nas w pierwszym rzędzie charakter us);aw, w któ-
rycłi wzmianki o oprawcach się znajdują. Ustawy te bowiem
a mianowicie Statut Wiślicki powszędiny z r. 1368, wy^^j
wzmiankowane przywileje Władysława Jagiełły, t. j. Krakow-
ski z r. 1386 i Piotrkowski z r. 1388, tudzież przywilej
Jedlneński są ustawami dla calćj Polski wydanemi, co więc
ustawy te o oprawcach stanowią, odnosi się wedle wszel-
kiego prawdopodobieństwa do całego państwa, gdyż w razie
przeciwnym prawodawca znosząc lub ustanawiając urząd
oprawców byłby ich charakter jako urzędników partykular-
nych tylko w Małopolsce lub Wielkopolsce istniejących za-
Digitized by
Google
17
znaczył ^). Tymczasem wyrażają się ooe zupełnie ogólnie^
a nawet słowa przywileja z r. 1388: „m* in aliąua terra
regni nosłri .... iusticiarium aliquem consłituere nos contingat^y
wprost za zdaniem naszem przemawiają. Nadto popierają to
przypuszczenie i akta sądowe, tudzież przywileje prywatne,
spotykamy bowiem oprawcę w aktacłi Łęczyckicli i Krakow-
skich tak powiatu Krakowskiego, jak i powiatów : Proszow-
skiego, Księskiego, Lelowskiego i Czchowskiego. Oprócz tego
zaś w przywileju z r. 1357 przez Kaźmierza W. na rzecz
arcybiskupstwa Onieżnieńskiego wydanym, wyraźne jest po-
stanowienie,« że justycyjaryjusz królewski ludzi w dobrach
arcybiskupstwa osiadłych sądzić nie ma prawa. Ztąd można
wnosić, że przed wydaniem przywileju dobra arcybiskupstwa
przeważnie w Wielkopolsce położone władzy justycyjaryjusza
królewskiego w Wielkopolsce istniejącego podlegały. Gkly
więc istnienie urzędu oprawców da się nietylko w wojewódz-
twie Krakowskiem, lecz także w Łęczycy i Wielkopolsce wy-
kazać, przeto zdaje się nieulegać wątpliwości, że urząd ten
i w innych województwach i ziemiach Małopolski i Wielko-
polski istniał. Zachodzi obecnie tylko pytanie, ilu ich było,
czy jeden dla ciUego państwa lub województwa, czy tćź wię-
cćj. W tym względzie opiórając się na słowach przywileju
^) Wprawdzie niektórzy historycy nasi, w szczególności Szuj-
ski (Hist. Pol. ks. XII, p. 109) wyrazili pr:^ekonanie, źe
przywilej Władysława Jagiełły z r. 1386, w którym znie-
siono urząd oprawców, został tylko dla Małopolski wydany,
a przywilej z r. 1388, w którym wyrażono możliwość wpro-
wadzenia napowrót tego urzędu, tylko do Wielkopolski się
odnosi, my jednakowoż sądzimy, że przywileje te są za-
równo dla obu tych dzielnic wydane i do całego państwa
się odnoszą, a zdanie to opićramy na tćm, że oba przy-
wileje w miejscu, w którćm jest mowa o obsadzeniu urzę-
dów krajowcami, zgodnie się wyrażają, że urzędy i godno-
ści „terre Cracomensis terrigene Cracovimsij Sandomi-
riensia Sandomiriensi et sic de singulis terris tegni
Polonie^ nadawane będą. Sądzimy więc, że ostatnie te
słowa dostatecznie ogólny charakter tych przywilejów okre-
ślają«
W7<!s. ttoiof. T. lxx, 3
.v/
ji.
Digitized by
Goo^o:
18
Piotrkowskiego z r. 1388: „8iinaliqua terra regninostri .,,.
iusłiciarium tdiąnem consłiiuere nos eontingat^, uwzględniając
nadto postanowienie przywileju litewskiego z r. 1387, gdzie
wyraźnie jest mowa o ustanowieniu jednego justyeyjaryjusza
w każdej ziemi, a wreszcie tę okoliczno&ć, że równocześnie
spotykamy innego justyeyjaryjusza w województwie Blrakow-
skiem noszącego tytuł msticiarius terrcte Craoovien8isy a innego
W Łęczyckiem, w obu zaś województwach, w Krakowskiem
zaś aż po rok 1486 nigdy dwóch justycyjaryjuszów w tym
samym czasie nie występiye, lecz zawsze jeden, po którego
śmierci lub ustąpieniu dopićro inna osoba jako justycyja-
ryjusz urzęduje, sądzimy, że tak w wieku XIV jak i XV
w każdej ziemi czyli dzielnicy ') był osobny justycyjaryjusz
i to tylko jeden.
Jak wiadomo, w Polsce średniowiecznój znajdowali się
w każdój ziemi urzędnicy ziemscy i urzędnicy ściśle królew-
sCy przez króla mianowani, od niego ślepo zawiśli i w jego
imieniu władzę sprawujący. Do takich urzędników królew-
skich należał także i justycyjaryjusz. Świadczą o tem słowa
przywileju dla arcy biskupstwa Gnieźnieńskiego wydanego:
j^iustitiarius noster^y tudzież przywileje litewski t r. 1387
i Piotrkowski z r. 1388. W pierwszym ustanawia król urząd
oprawców na Litwie razem z urzędem kasztelana i sędzie-
go ziemskiego, których mianowanie do niego należało;
w drugim zaś zastrzega sobie w Polsce wyraźnie j^communi-
cdto baronum consiłio^ prawo ustanowienia, a więc zdaje się
i mianowania justyeyjaryjusza. Nadto w aktach grodzkich
Krakowskich znajduje się zapiska pod r. 1419 '), w którćj
oprawca odracza termin sądowy z tego powodu, że ^est in
negociis domini regis alias furrs fugał^^ z czego oka-
zuje się, że oprawca sprawował swój urząd jako negotium
domini regis, a więc niejako z polecenia króla i . w jego
imieniu. Wszystko to razem wskazywałoby zjednój stronyna
') ZDaczenie wyrazu terra w średniowiecznych źródłach pol-
skich, patrz BoBRZYŃSKi: Dzieje. I, p. 304 i n.
*) Ifiscr. Castri Crac. I, p. 104.
Digitized by
Google
19
bezpośredni atoBunek oprawców do króla i bezpośrednią od
tegoż . zawisłość y z dragićj zaś na zupełną zresztą samo-
isi^ośó tego nrzęda, a to tóm bardziej, że nie posiadamy
żadnćj wzmianki z przed r. 1388, któraby nam wskazywała,
że jnstycyjaryjusz nie od króla, tylko od jakiegoś innego
wyżpzego urzędnika był zależnym lub takowemu podlegał.
Przemawiałoby za tem i pochodzenie urzędu jnstycyjaryju-
szów z Czech| a wreszcie statut Kaźmierza W. który na-
zywając oprawcę iudex maUficorum i przeciwstawiając go
innym urzędnikom, jak sędziom ziemskim, starostom, kaszte-
lanom, icłi sędziom i służebnikom, wskazuje na samoistność
i odrębność urzędu oprawcy. Na podstawie więc tego wszy-
stkiego powziąć musimy przekonanie, że oprawca był urzę-
dnikiem królewskim, jedynie królowi odpowiedzialnym i ża-
dnemu z. urzędników nie podporządkowanym, ale tylko w wieku
Xiy przed n 1388. Źródła bowiem z wieku KY przemawiają
za pewną zawisłością oprawców od starostów, a zarazem za
upadkiem znaczenia tego urzędu. Wprawdzie oprawcy w po-
czątkach w. Xy są wszyscy nóbiUs ^), czasami noszą nawet
tytuł dominua '), jednakowoż równocześnie znachodzimy
w aktach tego samego oprawcę, nazwanego ministerialiSy co
wskazuje na jego podrzędny charakter \ a w r. 1430 i póż-
nićj. oprawcy już po większćj części jako familiares domini
capiianei występują. W aktach łęczyckich zaś oprawca już
w. r. 1399 jako urzędnik grodzki starościński występiye f>,
a nadto tytuł jego procurator castri każe się w nim domy-
^) W wieku Xiy byli nadto i heredes^ jak świadczy zapiska
sądu ziemskiego Krakows. z r. 1381. (St. Pr. Pol. Pom.
T. VJII. Nr. 628). Crzistko condam iu8iitiariu8 heres de
Chechel,
■) 8t P. P. P. T. n. N. 1657, tudzież Inseir. Castri Grac.
I, p. 91, dominus Nicolaus Oniaiński iustitiariua terre
Cracwiensis,
') Inacr. Castri Grac. I, p. 77, r. 1419 „Nicolai4S Onisiń
ski ministerialis^ .
') Akta łięczyckie, Ł N. 4675. ^Jaszco iustitiariua in hac
parte domini capitanei^.
Digitized by
Google
20
siać nrzędnika grodzkiego. Ten upadek znaczenia i nieza-
wisłości orzęda oprawców da się jednak dość łatwo wytiu-
maczyć. W wiekn XIV bowiem starostowie występowali po-
czątkowo jako namiestnicy i zastępcy królewscy, bardzo więc
jest prawdopodobnym^ że jako tacy w zastępstwie króla byli
zmerzcłmiczą władzą oprawców. Ody zaś w charakterze tych
namiestników królewskich skupili w końcu XIV wieku w ręku
swoim znaczną część sądownictwa karnegO; przeto tćż oprawcy^
posiadający również pewien zakres władzy sądowniczej w spra-
wach karnych, w coraz większą od starostów popadali zawi-
słość. Zawisłość ta i podrzędność oprawców jeszcze bardzićj
musiała się uwydatnić w obec tego, że w chwili, gdy sądo-
wnicza władza starostów wzrasta, równocześnie władza sądo-
wnicza oprawców przywilejem z r. 1388 zostaje ograniczoną.
Dla tego tćż sądzimy, że w w. XV zapewne już starostowie
byli bezpośrednimi zwierzchnikami oprawców, i że może na-
wet do nich należało i mianowanie justycyjaryjuszów; prze-
mawia zaś za tern nadto i ta okoliczność, że urząd oprawcy
już nawet przed r. 1386 nie był dożywotnim, lecz tylko cza-
sowym *), a w początkach w. XV oprawcy bardzo szybko
jak zobaczymy z załączonój poniżćj tabeli, zmieniali się
w urzędzie. Jeśli więc w całćj Polsce justycyjaryjusze nie-
byli dożywotnimi urzędnikami, to w takim razie król, nie
znając tak dokładnie wszystkich osób godnych zaufania w po-
szczególnćj ziemi, miałby nie małą trudność w ciągłem obsa-
dzaniu tego urzędu; o wiele więc byłoby naturalniejszem,
gdyby mianowanie lub przynajmniój proponowanie na urząd
oprawców pozostawił poszczególnym starostom, lepićj z^ sto-
sunkami miejscowymi óbznajomionym. Na jak długo jednak
byli oprawcy mianowani, trudno bardzo oznaczyć, gdyż nie-
podobna ułożyć dokładnćj tabeli, wykazującćj w którym roku
kto był oprawcą. Udało nam się jedynie z aktów krakow-
skich z końca XIV i z XV wieku ułożyć tabelę następującą:
') St. P. P. P. VIII. N. 628, r. 1381 „Crzistco condam
Digitized by
Google
21
W r
. 1376 był
oprawcą
\ Czader *)
j)
1377—1380 ,
»
?
ff
1381
»
Crzisiko de Chechel condam
iustUiarius *)
n
1382-1384 „
»
?
»
1386 %
»
Ymram *)
n
1386-1400 „
t)
?
n
1401 %
»
ZyncZram *)
9
1402-1407 „
n
?
n
1408 %
»
NicólauB Rogalecz *) (dc Tł^o-
n
1409-1411 ,
»
?
n
1412 V,
»
Johannes Crzebki *)
B
14lft-1417 „
n
?
n
1418»/.-7..»
s
Fm&ram ')
9
1418 «•/.. ,
t»
Nicoląus de Kniechin *) aZta5
Gnisiński
»
1419
1)
n
9
1420 do "/, ,
n
n
»
1421 »/.-»•/.,
»
Nieolaua Mruk (de Moluesa) •)
»
1422
n
?
* n
1423
»
Nieolaua Mruk ")
Sf
1424
»
n
B
1426 do 'V, „
B
»
9
1426 %
•
Szeatrzeneezf (niewiadomo czy
był oprawcą krakowskim) ")
•) 8t P. P. P. Vra. N. 67.
») St P. P. P. VIIL N. 628.
*) SŁ P. P. P. VIIL N. 3554.
*) AOa łerr. Crae. HI. p.-226. N. 2.
») Terr. Czehov. I. p. 206.
•) Terr. Czehov. II. p. 46.
') Iiuer. Castri Crac. I, p. 31.
^ ibid. p. 56.
*) ibid. p. 573.
'•) ibid. n, p. 272.
") ibid. n, p. 398.
Digitized by
Google
22
r.
1426 V,
był
oprawcą
J^icoZaiw Afrofc »)
n
1427—1428
7i
n
?
ff
1429 •/.-"/,
»
»
Zeezech Bahaky *)
n
1430 "/„
»
n
Stanitlaus Gdy*)
n
1431 do V«
7)
n
StanislauB de Kampe ')
y>
1431 "/,
n
n
Petrus Lyaa »)
n
1432 "A-"/,
1 »
ii
»
n
1432 "/,
»
fi
Stanislatu *) ■
f)
1433
»
Ti
Słanislaus Manschowaley ')
n
1434 "/,-"/..„
»
Nicolaus Mrvk *)
n
1436 "/,
n
»
Mruk
7)
1436—1440
Ti
Tt
?
n
1441 "A.
n
Ti
Franczco ')
n
1442-1447
J)
»
?
n
1448 V,
fi
Ti
Johcmnea Jaitikowaki '<*)
n
1449—1460
n
Ti
?
n
1461
n
n
Nieolaitt de Zwerzinecz ")
n
1462—1466
n
»
?
n
1466 "A.
ti
Ti
PeZca ")
n
1457—1480
n
»
?
9f
1481
n
»
<re« /ro<re» de ")
»
1481—1600
n
»
?
Z tabeli tój jednak trudno jakiekolwiek pozytywne wy-
ciągnąć wnioski. Gdy nadto jeszcze weźmiemy pod uwagę.
*) ibid. p. 696.
") ibid. III, p. 228 i 229.
') ibid. IV; p. 149.
*) ibid. IV, p. 206.
^) ibid. p. 380.
•) ibid. p. 767.
') ibid. p. 1000.
•) ibid. V, p. 134.
«) St. P. P. P. U, N. 3031.
^^) ibid. N. 3361.
'») ibid. N. 3476.
") ibid. N. 3581.
") ibid. N. 4259.
Digitized by
Google
23
że w Łęczycy niejaki Jaszko Czirchowski jest justycyjaryju-
szem przez przeciąg lat 12, t. j. od r. 1388 do r. 1400, to
zadame nasze aby oznaczyć dokładnie czas urzędowania
oprawców będzie prawie nie do rozwiązania. Wprawdzie jak
z powyższćj tabeli się okazuje, przeciąg czasu urzędowania
niektórych justyoyjaryjuszy zgadza się ze sobą prawie zupeł-
nie, gdyż np. Mikołaj z Knyszyna, Stanisław Goły, Piotr Lis
i Stanisław Manszowski urzędowali po lat dwa, zato jednak
Mikołaj Mruk był oprawcą naprzód przez lat cztery, a może
i sześó^ a następnie po latach ośmiu, znowu zdaje się przez
lat dwa. Żaden zaś z nich nie utracił urzędu wskutek swój
śmierci, wszyscy bowiem występują w aktach sądowych z lat
późniejszych za urzędowania innych oprawców z dodatkiem
eondam iusticianarius lub bez tegoż jako ludzie prywatni
w sprawach prywatnych czysto osobistych. Ponieważ jak wy-
kazaliśmy, w każdój ziemi był tylko jeden oprawca, przeto
w obec tego możemy jedynie to z pewnem prawdopodobień-
stwem stwierdzić, że czas urzędowania oprawców nie był stale
oznaczony lub ustawami określony, lecz że był lub mógł być
różnym w każdym poszczególnym przypadku, a to stosownie
do woli osoby przełożonej, a więc za czasów Kaźmierza W.
króla a następnie starosty; prawidłowo zaś wynosił lat dwa
(nie była jednak wykluczoną możliwość, że jedna i ta sama
osoba mogła być oprawcą i przez lat sześć, a może nawet
i przez lat więcćj, jak w Łęczycy). Niepodobna nadto ozna-
czyć, czy oprawców w w. XV wybićrano z pośród niższych
urzędników lub sług grodu, czy tćż z pośród „camerant łer-
restres^y jakby się tego pośrednio z wielu wzmianek w źró-
dłach domyślać można, tyle tylko pewnóm jest, że każdy
z oprawców, jak już zresztą wyżćj wspomniano był nobilis^
w każdym jednak razie pochodził ze szlachty drobnćj, może
zaściankowój.
Dla dopełnienia wreszcie rysu organizacyi urzędu
oprawców dodać musimy, że oprawca nie posiadał wcale
stałego miejsca urzędowania, lecz objeżdżał terytorjjum wła-
;dzy swej podległe w celu wykonywania urzędu. Świadczy
Digitized by
Google
I
24
o tern przyf^ilej dla arcybiskapstwa Goieżnienskiego z r.
1357, gdzie król wkłada na ustanowić się mającego oprawcę
arcybiskupiego obowiązek „ut bona eccleaie diligenter vintei^f
wyiój cytowana zapiska z aktów grodzkich Krakowskich z r.
1419, w którćj justycyjaryjnsz Krakowski odracza w Krako-
wie termin z tego powodu, że „est in negodis domini regig
alias fures fugat^j a wreszcie fakt, że justycyjaryjusz Kra-
kowski występuje w charakterze urzędowym nietylko przed
sądem w Krakowie, ale także w Czchowie '), a o ile sądzić
możemy z ogólnych wzmianek w Książu, Proszowicach i Le-
lowie, powiaty te bowiem jako do ziemi Krakowskiej nale-
żące nie miały osobnego justycyjaryjusza, jeśli więc przed
ich sądem występuje oprawca, to zapewne ^terre Cracovien8i8
iuMtitiarius^. Nadto jeszcze o ile wnioskować możemy z przy-
wileju z r. 1386 znoszącego oprawców ^cum auis officiis^,
tudzież z aktów sądowych, w których do6ć często spotykać
się dają familiares iustiłiarii, oprawca posiadał i swoje offi-
cium^ to jest kancellaryją, z którćj nawet pisma wychodziły '),
a nadto swoich podwładnych jjamiliares*^^ którzy w spra-
wach egzekucyi w jego imieniu działali i występywali *),
Zdaje się także, że oprawcy przed ich zniesieniem w r. 1386
pobierali od chłopów jakieś podatki i opłaty, zwane oprawne,
i zapewne mieli prawo do utrzymania podczas objazdu tery-
*) r. 1408 Terr. Czchov, I, p. 206: Nicolaus Rogalecz lUsH-
ciarius Cracomensis, to samo ibid. II, p. 46: Johannes
Crzebki.
') Jedna zapiska sądowa krakowska poleca stronie odracza-
jącój termin przynieść liłteram iustitiarii (8. P. P. P.
VIII. N. 3664); chodzi tu o litteram pro 7naiori] w aktach
łęczyckich (ll N. 4763) r. 1393 biorą strony wstecz do
oprawcy, być więc bardzo może, że tenże nawet księgi
spraw przez siebie załatwianych prowadził.
•) r. 1432 Inser. Castr. Crac. IV, p. 688. Nobilis J. 8. actor
contra Johannem Ma80vitam familiarem iusticionarii
Crac. pro eo quia venit violenter ad domum ipsins..,
violenter et non servato iure terrestri ipsum fig no-
rauit et existen8 in pignoracione jamtdum
ipsius percussit....
Digitized by
Google
25
toryjum. Przywilej bowiem z r, 1388 btanowi, że nowo usta-
nowić się mający urząd oprawcy „recipiendi guartas vel ąuam-
cunąue exactionem^ seu excogitatam pecuniam que oprawne
dicitur super kmethones nullam habehit facvlłaŁtm^, Pomimo
tego zakazu jednakże jeszcze w r. 1464 zabrania Kaźmierz
Jagiellończyk oprawcom domagać się od ludzi opactwa na
Łysej Górze ^stationes et procurałiones^ *), a także równo-
cześnie z tym przywilejem Długosz w swym Liber Benefi-
ciorum wspomina między opłatami, jakie niektóre wsie na
rzecz klasztorów płacić mają, także i opłatę „oprawne^^
albo „oprawczoue" *). W.docznie panujący, przy wilejem jakimś,
przekazał kościołowi te opłaty, lecz nazwa ich pozostała.
Nie możemy jednak wcale oznaczyć, jakićj natury opłaty te
były, i jak były wysokie; wedle Długosza sądząc były
różne, i tak w Koby łanach wynosiły IV denarios, w Opat.
kowicach ter in anno per medium grossumy w Januszkowi,
cach nnum fertonem, w Kiczoi i Zagorzynie wnam siliffi-
nisj duas avene mensuraSj wreszcie w Zawadce znowu IV
grossos. '
Nadto, jak to się okazuje z przywileju z r. 1388^
miał oprawca prawo zagrabienia połowy majątku schwyta-
nego i na śmierć osądzonego złodzieja, resztę zaś majątku
winien był żonie i dzieciom straconego pozostawić „medieta-
łem bonorum pro se redpiat, aliam vero medietatem pro furis
uaore vel ipsius ptieńs aut affinibus relinguat^.
Wreszcie wspomnieć jeszcze musimy, że król rzadko
kiedy wyjmował dobra prywatne z pod władzy oprawcy;
posiadamy bowiem ż czasu od r. 1300 do 1500 tylko trzy
takie przywileje, jeden t} lekroć wspomniany dla arcybiskup-
stwa Gnieźnieńskiego z r. 1357, drugi dla rodziny Toporczy-
*) Cod. Dipl. Fol. III, r. 1464.
■) Długosz 1. c. I, pag. 7 i 8 wieś Kobylany ; III, p«g. 187
i 194 wieś Opatkowiee klasztorowi w Tyńcu; pag. 204
Jannszkowice klasztorowi w Tyńcu; pag. 282 Łazy, p. 284
Gorzków p. 286 — 288 Zakrzów, Zakrzowiec, Złomiróg,
Zagórze i Ochmanów klasztorowi w Staniątkach; p. 348
Kicznia, Zawadka i Zagorzyn klasztorowi żeńskiemu w Sączu.
Wyd». filoTOf. T. XIX. 4
Digitized by
Google
2fi
ków z r. 136G % wreszcie trzeci, o wiele późniejszy, wytój
wspomniany z r. 146 i dla opactwa na Łysej Górze wydany.
Powód do wydania tego ostatniego przywileju stanowić za-
pewne musiał jakiń przywilej wcześniejszy, gdyż w tekście
jego powołuje się opat z Łysój Góry na to, że włościom
klasztoru już dawniój exemcyja z pod władzy oprawców
przysługiwała.
•".^'* --.A.
§. 2. Władza oprawców.
Każdy obznajomiony dokładnie z źródłami średniowiecz*
nego prawa polskiego musi nabrać przekonania, że kompe-
tencyja istniejących wówczas w Polsce urzędów nie była ani
ściśle oznaczoną, ani tćż odgraniczoną należycie. Władza
ustawodawcza bowiem nie określała wtedy jeszcze zakresu
d/idania poszczególnych urzędników, a urzędy dopiero się
ustalijy j sprecyjalizowały, nabierając charakteru jużto urzę-
dów dworskich i ściśle królewskich, jużto ziemskich, i speł-
niając władzę swą jedynie na podstawie ogólnego polecenia
władzy rządowćj, tłomacząc w kwestyjach wątpliwych wedle
swego indywidualnego zapatrywania swą kompetencyją.
W obec tego powstawać musiały częste między urzędnikami
posiadającymi władzę sądowniczą kolizyje, tóm bardzićj, ie
wymiar sprawiedliwości należał i do samego króla, i do woje-
wodów, kasztelanów, sędziów ziemskich, starostów, a wreszcie
i do sędziów patrymonialnych, których władza znowu okre-
ślaną była »a2;czególnymi, nieraz bardzo różnymi przywilejami,
w których król albo cs^ą władzę sądowniczą na sąd patry-
monialny zlewał, albo wyjmował i zastrzegał wyłącznie sobie,
lub tćż swoim urzędnikom niektóre sprawy do rozsądzenia.
Dla tego .tćż kreśląc kompetencyją jakiegokolwiek urzędu,
posiadającego władzę sądowniczą, trudno jest oznaczyć szcze-
gółowo, co wyłącznie do jego zakresu należało, a co było
wspólnem jemu z innymi urzędnikami. Trudność ta jest
•) Cod. dipl. Min. Pol Nr. 288.
/Google
Digitized by ^
27
tćtn większą, że dotychczas nie zbadano jeszcze kompetencji
żadnego z urzędników w Polsce średniowiecznej, a brak
jakiejkolwiek pracy na tern polu utrodnia niezmiernie na-
sze zadanie, aby oznaczyć kompetencyją oprawcy, który
także był pod pewnym względem urzędnikiem sędziowskim.
Z drugiój jednak strony przyznać musimy, że pomimo tych
trudności, władza oprawców da się dość szczegółowo ozna-
czyć, a to dzięki temu, że urząd ich, iż się tak wyrazimy,
odstawał od całego systemu sądownictwa polskiego w XIV
wieku ; dość jasno tedy uwydatniają się różnice między wła-
dzą oprawców a władzą innych urzędników.
Zaznaczyć jednak jeszcze musimy, że jakkolwiek istnie-
nie urzędu oprawców we wszystkich prawie ziemiach Polski
stwierdziliśmy, tradno nam będzie skreślić władzę ich ogól-
nie, t. j. dla całćj Polski. Jak wiadomo bowiem, w ustroju
sądownictwa poszczególnych ziem Polskich nietylko w wie-
kach średnich, ale i póżnićj zachodziły pewne mnićj lub wię-
cćj znaczne . różnice, zachodzić więc mogły takie różnice
także i w organizacyi władzy oprawców ziem poszczególnych.
Aby jednak różnice te należycie oznaczyć* i wykazać, po-
trzebaby dokładnie zbadać wszystkie akta sądowe poszcze-
gólnych ziem, co w obecnym stanie wydawnictwa źródeł jest
niemożliwem. My zaś do pracy niniejszćj w całćj pełni mo-
gliśmy jedynie liorzystać z oryginalnych aktów województwa
Krakowskiego; dla tego to, co tu o władzy oprawców po-
wiemy, stosować się będzie przedewszystkiem do oprawców
w Małopolsce, o tyle zaś tylko może się stosować także i do
oprawców innych ziem Polski, o ile wnioski z ustaw dla
całćj Polski wydanych wyprowadzić będziemy mogli.
Wspomnieliśmy już wyżćj, że Maciejowski, Hubę
i Szujski uważają oprawcę za sędziego w sprawach karnych.
Zaznaczyć z góry musimy, że jakkolwiek zdanie to pod
pewnym względem jest uzasadnionem, to obejmuje tylko
jedne, i to mnićj charakterystyczną stronę władzy oprawców,
nadto zaś samo wymaga jeszcze stwierdzenia i bliższego
określenia.
Digitized by
Google
28
Źródła nstawodawcze z wiekn XIV zbyt lakonicznie
okróćlają władzę justycyjaryjuszów. Wyrażają się bowiem
zwykle tylko albo „iustitiarius debitum eoceątmt iusticie^ *),
albo „corrigat iusticia medianie^ '), albo też jak statut
Kaźmierza W. zowią go „iudex malefieorum^. O ile dwa
pierwsze wyrażenia wskazywałyby więcej na władzę
wykonawczą aniżeli sądowniczą oprawcy, o tyle znowu słowa
statutu, każą nam w oprawcy widzieć rzeczywiście sędziego
karnego a to tóm bardzićj, że statut zamieszcza oprawcę
w rzędzie urzędników posiadających prawo ciążenia za kary
sądowe przez siebie nałożone ,,pro poenis iadicialibus per
eos latis^. Urzędnik zaś nazwany „iudex^ i mający prawo na-
kładać kary, musiał wedle wszelkiego prawdopodobieństwa
posiadać władzę sądowniczą. Że zaś takową oprawca rzeczy-
wiście posiadał, dowodzą: przywilej z r. 1388, dozwalający
mu sądzić, a nawet śmiercią karać złodziei; dalćj przywilej
Kaźmierza W. z r. 1366, na rzecz rodziny Toporczyków
wydany, gdzie król zabrania sędziom, podsędkom, wojewo-
dom, kasztelanom tudzież iustycyjaryuszom sądzić ludzi
poddanych rodzinie Toporczyków, a wreszcie zapiski sądowe
które aż po rok 1418 wspominają o sądzie justycyaryusza,
wyrażając się w ten sposób: „N. N. traxit se ad iudicium
itistttiarii^ *) ] — „T. et S. de P. hahent terminum carom
N. jR. iustitiario Cracoviensi^ *) — „eZ". de G. próbavit iusłi-
tiam suam coram oprawcza J. C. " *) — „ Ymbram itisłitia-
rius recognmit quia J. de P. iudicavit • ) *' . Nadto jeszcze
jedna zapiska sądu w Proszowicach z r. 1385 wyraża się:
„S. de 8, cum S, de S. terminum tercium hahent et idem S,
de S. lUteram Ymrami iustitiarii habet ponere^. Z formy
i treści tćj zapiski wynika, że chodzi tu o litteram pro ma-
iori, że więc oprawc/a, wydając taką litteram, sam jakieś sądy
*) Przywilej Litewski z r. 1387.
') Przywilej dla arcyblskupstwa Gnieźnieńskiego z r. 1387.
^) R. 1379. 8t. P. P. P. VIII. Nr. 601.
*) R. 1408. Acta terr, Czchów. I. p. 206.
*) R. 1412. ibid. II. p. 46.
•) R. 1418. Inscr. Castri Crac. 1. p. 61.
Digitized by
Google
29
odprawiać musiał. Wobec tych dowodów' zdaje się, że wła-
dza sądownicza oprawców nie powinna podlegać iadnćj wątpli-
wości. Chodzi więc tylko teraz o oznaczenie spraw, które
jnstycyjaryjnsz mógł sądzić, tndziei o oznaczenie osób, które
jego władzy sądowniczćj podlegały. Co się tyczy pierws£ego
pytania, o ile ono dotyczy czasu przed zniesieniem oprawców
w r. 1386, to na nie odpowiedzi wyczerpnjącćj wprost dać
nie możemy, dopiero z zestawienia przywileju dla arcybi-
skupstwa Gnieźnieńskiego z źródłami z czasu po r. 1386
możemy jakied mnićj lub więcćj pewne wyciągnąć wnioski.
Władzę sądowniczą oprawców po r. 1388 wyraźnie określa
przywilćj piotrkowski stanowiąc że: „iustitiaritis nullam
habebił factdtatem ąnempiam iudicandi vel sententiandi prae-
terąuam furem cum rebus furtivis notorie deprehensum, vel
in foris publice proclamałum et proscriptum, ąuem^ iustitie
debiłum exequendo, poena capiłis plectere valeat^ '). Z tego oka-
zuje się, że skoro przywilej ten był wydany po zniesienia
urzędu oprawców w r. 1386, przeto słowa jego tak rozumieć
należy, że przed r. 1386 posiadali oprawcy władzę sądo-
wniczą obszerniejszą, która jednakowoż przywilejem z r. 1388
ograniczoną została tylko do sądzenia złodziei na gorącym
uczynku schwytanych, lub publicznie wywołanych i z pod
prawa wyjętych. Wprawdzie możnaby jeszcze tłómaczyć myśl
tego postanowienia w ten sposób, że prawodawca nie chciał
władzy oprawców ograniczać, lecz tjiko władzę, jaką przed
r. 1386 posiadali, jasno określić i w ustawie sformułować
w tym celu, aby nie dać powodu do nadużyć lub wkroczenia
w kompetencyją innych urzędów. Tłómaczeniu jednak takiemu
sprzeciwiają się inne wzmianki w źródłach, z których wido-
cznćm jest, że przed forum justycyjaryjusza przed r. 1386,
oprócz wyrażonych w powyższym przywileju, wiele jeszcze
innych spraw należało. Przywilej bowiem dla arcybiskupstwa
Gnieźnieńskiego dozwala oprawcy* arcybiskupa, którego
*) Wedle wersyi BANDTKiEao Jm Polonicum p. 193 zamiast
plectere V€UecU ieai jjpunire debef^ tekst jednak w kodeksie
Wielkopolskim jest poprawniejszy.
\
Digitized by
Google
30
w miejsce królewskiego ustanawia, pobierać od skazanych
sądownie (iudieiaiiter condemnatos) przestępców, kary y^furti
sanguinis et homicidii'^. Z tego wnosimy, że przed wydaniem
tego przywileju, kary te pobierał justycyjaryjosz królewski.
Gdy zaś wedle prawa w Polsce w w.. XIII i XIV obowią-
zującego, kary pieniężne za przestępstwa przypadały z reguły
częściowo panojącemu, częściowo urzędnikowi sprawiedliwość
wymierzającemu % tudzież poszkodowanemu, przeto oprawca
był wedle wszelkiego prawdopodobieństwa tym urzędnikiem,
który w sprawach o kradzieże, zranienia i zabójstwa, jako
iud€X maleficorum sprawiedliwość wymierzał. Wniosków
tych nie osłabiają w niczćm zapiski sądowe, chociaż z drugićj
strony przyznać musimy, że ich nie popićrają, co zresztą jest
bardzo naturalnćm w obec tego, iż oprawca wskutek przy-
wileju z r. 1388 miał bardzo małą władzę sądowniczą.
Jedna tylko zapiska sądu Krakowskiego z r. 1387 *) : „J. de
C. cum et de ibid. hdbet terminum pro wAneńhus et coram
iustUmrio accusavit^ mogłaby stwierdzać wniosek że oprawca
sądził zranienia, gdybyśmy słowa jćj w ten sposób pojmo-
wali, że jedna strona drugą właśnie pro vulneribus przed justy-
cyjaryjuszem zaskarżyła, co wykluczonćm nie jest
Inne zaś zapiski sądowe, pomimo że mówią o sądzie
justycyjaryjusza, nie podają nigdy treści toczącćj się przed
tym sądem sprawy. Cokolwiek więcćj światła rzuca na kwe-
styją zakresu sądowniczćj władzy oprawcy jeszcze jedna za-
piska sądu grodzkiego w Łęczycy z r. 1393 *).
Sprawa toczyła się między młynarzem a złotnikiem
w Łęczycy o najście domu, gwałt i zranienie. Pozwany
zasłaniał się, że odpowiadał już za te przestępstwa
przed sędzią C^irchowskim i Molskim. W celu stwier-
dzenia tego zarzutu wzięto wstecz do Gzirchowskiego, a ten
*) Statut Każmierzowski 8t. P. P. P. I. Zwód zupełny c. 23.
92. 93. 94 i 97. co się zaś tyczy wieku XUI. Hubę
Prawo Polskie w w. XIII p. 157*
8L P. P- P. VIII. Nr. 4368.
Akta Łęczyckie II. Nr. 4763*
?
Digitized by
Google
31
CziFchowski był właśnie wówczas jostycyjaryjuszem w Łę-
czycy. Z tego więc wnosićby wypadało, że sprawy o gwałty,
gwałtowne najścia domu i zranienia przytóm powstałe, nale-
żały przed forum justycyjaryjusza. Ponieważ zapiska ta da-
tuje się już z czasu po r. 1388, a więc z czasu, w którym
justycyjaryjusz wedle ustawy tylko nad złodziejami sądowni-
ctwo posiadał, przeto moglibyśmy przypuścić, że oprawcy na
mocy zwyczaju sądzili jeszcze po r. 1388 sprawy, które
przed tymże rokiem przed icli sąd należały.
Wniosek ten jednak potrzebuje jeszcze stwierdzenia
którego niestety inne zapiski nam nie dostarczają. Reasu-
mując więc te wszystkie wnioski, moglibyśmy postawić twier-
dzenie, że przed r. 1388 przed sąd oprawcy oprócz lu^adzieży,
należały także zranienia, zabójstwa, tudzież spraw}' o gwał-
towne napady lub najścia domu. Chodziłoby więc jeszcze
tylko o oznaczenie osób jurysdykcyi oprawcy podległych.
Przywilej dla arcybiskupstwa Gnieżuieńskiego wyjmuje z pod
władzy oprawcy: y^inhabitantes bona sedesie*^, a wyżćj* cyto-
wany przywilej dla Toporczyków: „eorum cmethonea et sewi-
tores"^. Nadto przywilej z r. 1388 zabrania justycyjaryjuszom
wybierać jakiekolwiek opłaty od kmieci, a więc z tego wszy-
stkiego wnosić wypada, że chłopi wszyscy, i to w dobrach
prywatnych osiedli (szczególnym przywilejem nie wyjętych)
władzy sądowniczej justycyjaryjusza podlegali. Lecz zdaje się,
że i szlachta przed forum justycyjaryjusza w charakterze
pozwanych stawała. Wszystkie bowiem prawie wcześniejsze
zapiski przytoczone przez nas wyżćj na ndowodnienie, że
justycyjaryjusz posiadał władzę sądowniczą, wyjęte są z ksiąg
sądu ziemskiego, a więc tylko dla szlachty właściwego, nadto
zaś same nazwiska stron, jak : Jaszko de Czudzinouicze, Misko
de Czudzinouieze^ Jaszko de Gromnik, Thomco et Stanislaus
de Poramha przemawiają za tem, że osoby te były szlachtą,
i to osiadłą, tćm bardzićj, iż często póżnićj w charakterze
pozwanych przed sądem ziemskim stawają. Prawo polskie
zaś rządziło się ściśle zasadą: „actor seąuitur forum rev',
A więc doszliśmy do wniosków, że w wieku XIV przed r.
Digitized by
Google
32
1388 joBtycyjaryjosz posiadał władzę sądowniczą w przy-
padkacłi kradzieży/ zabójstwa^ zranienia i gwałtów, a to tak
nad szlachtą; jak i nie szlachtą. Wnioski te jednak sprzeciwiają
się w znacznćj części i nstawom z XIV wieku, i ówczesnym
stosDnkom faktycznym, a to tak pod względem spraw, jak
i pod względem osób władzy sądowniczej oprawcy podle-
głych. Jak bowiem świadczą statuta Kaźmierza W., tadziei
współczesne źródła dyplomatyczne, fankcyjonował jako sąd
karny dla chłopów podówczas sąd kasztelański lub patry-
monialny. Statuta te bowiem w kilku miejscach, w przypad-
kach kradzieży i zabójstwa między chłopami, wyraźnie o są-
downictwie kasztelana wspominają, a nadto zabraniają kaszte-
lanom w przypadkach zabójstwa przypadkowego sprawy po-
ruszać lub z urzędu dochodzić ^). Dla szlachty zaś sądem
właściwym w przypadkach zabójstwa, zranienia, a nawet kra-
dzieży był sąd ziemski *), a to tćm bardzićj, że przestępstwa
te za prywatne były poczytywane. Za czasów Jaśka z Czarn-
kowa ^), i wedle jego słów pilnowanie porządku publicznego
i ściganie rabusiów i złodziei należy do starostów, a w obec
tego rzeczywiście nie byłoby zupełnie miejsca dla sądownictwa
oprawców, i powyżćj przez nas wyprowadzone wnioski nie
miałyby źadnćj realnćj podstawy. Wprawdzie sądzićbyśmy
mogli, że oprawca sądził jako sędzia kasztelański lub staro-
ściński, wniosek taki jednak sprzeciwiałby się temu wszyst-
kiemu, co przemawia za samoistuem stanowiskiem oprawcy
jako sędziego, sprzeciwiałby się oadto brzmieniu przywileju
Piotrkowskiego z r. 1388. Gdy bowiem przywilej ten ogra-
niczając władzę oprawców, pozostawia im przecież samoistny
sąd nad złodziejami na gorącym uczynku schwytanymi, lub
publicznie wywołanymi, a nawet dozwala im takich zbro-
dniarzy śmiercią karać, przeto trudno przypuścić, aby oprawcy
przed r. 1388, jako sędziowie grodu, władzę swą wykonywali.
') Helcel: St. P. P. P., I, zwód zupełny, c. 12, 14, 56 i inne.
*) Akta ziemskie, począwszy od r. 1375 są najlepszym tego
dowodem.
*) Mon. Pol. HisL II, p. 721 cap. 61-
Digitized by
Google
33
Jeśli więc oprawca w tych j^rz^padkąch był sędzią samoist-
nym, to oczywista ipasiąl być także samoistnym sądząc za-
bójców i ^ałtoiicników. Należy więc szukać innego sposobu
pogodzenia przytoczonych .sprzeczności. Na czas panowania
Kaźmierza W. przypada chwilą, y^ którćj sądownictwo kaszte-
lańskie upada. I rzeczywiście na podstawie statutów "Kaźmie-
rza W. sądząC; mało stQsun]iLpwo 9praw karnych należy przed
sąd kasztelański. Frzedewszystkiem ,zaś nie można oznącz^yć,
kto właściwie w«tym czasje ^ądziłJ)rze.8t^iStwa, które, weszły
póżnićj ly s^ład ^starościńskich: „^atuor arHculi*^, sformu-
łowanych po raz pierwszy w Stabitąęh Wartskicb z r. 1423
Nie sądzili jeszcze w ty(;h przj^padkąch starostowie, gdyż
jeszcze sędziami w pprawacn karpych nie byli. Nie sądzili
ich tóż kaszteIano)yie, ^dyż źródła pie podają nam ani
jednego j^rzypadkn, w ,którymby .kąsztęlap podobną sprawę
^dzil. Zresztą sprawy takie,. o ile wnosić ^nożemy, i w ^ieku
XIII pod osądzenie kasztelanów nie należały, jak to Hubę
w swem prawie wieku XIV (str. 190) dowiódł, (na co się
zupełnie godzimy) twierdząc zarazem^ ^^e sprawy te, a mia-
nowicie gwałty, spolia inmis, violencie, przed trybunał samego
księcia należały. Gdy zaś panujący w w. XIV skupili w ręku
swym rządy wszystkich prawic dzielnic Polski, przeto trudno
im było zapewne w sprawach tych dość częstych sądy spra^
wować; dla tego tćż właśnie przypuszczam jr, że sprawy te
w XIV wieku przedewszystkiem przed sąd oprawcy jako
^iudicis maleficorum^ należały. Tak bowiem zgwałcenia^
najścia domu, rozboje na drogach publicznych i podpalenia
były właśnie za największe ^malejicia*^ poczytywane. Zresztą
i w aktach .sądowycb; a mianowicie w wyżćj zacytowanćj
zapisfce sądu grodzkiego w ,Łęczyqy z r. 1393 mamy wido-
czny dowód, że oprawca sądził sprawę o jeden z tych arty-
kułów, t j. o najście domu; gdy nadto zważymy, że pod
ogólnem wyrażeniem przywileju z r. 1388, iż oprawca może
sądzić furem proclamattim publice, nie należy poczytywać
złodzieja w pojęciu dzisiejszego prawa karnego, lecz także
i rozbójnika, furtum bowiem obejmuje w sobie także i poję-
Wjds. filosof. T. XIX. ^
Digitized by
Google
34
da takiCi jak rapina^ lątrocinium i spolium, przeto i drngi
z quatuor artictUi mógłby przed sąd oprawcy należeć. Gdy
zaś przy takich rozbojach bez zabójstwa lub zranienia się
zapewne nie obeszło, przeto zrozumiałem jest także postano-
wienie przywileju dla arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego z r.
1357, dozwalające oprawcy pobierać kary sanguinis et homi-
cidiu Łącząc zaś wnioski te z przepisami przywileju Piotrkow-
skiego, dozwalającego oprawcom sądzić tylko złodziei na gorą-
cym uczynku, a raczćj w posiadaniu rzeczy z kradzieży pocho-
dzących „notorie"^ (dowodnie) schwytanych, lub publicznie
wywołanych, a więc przestępców, z którymi długich proce-
sów przeprowadzać nie było potrzeba, pójdziemy krok dalćj
stawiając twierdzenie, że przed sąd oprawcy należały nadto
sprawy o wszystkie przestępstwa, jeśli pi*ze8tępcą był pro-
acriptuB lub schwytany na gorącym uczynku, alho kogo glos
publiczny za przestępcę podawał, (słówko notorie zdaje mi
się na to wskazuje) a zarazem, że sąd ten oprawcy musiał
być bardzo sumarycznym, a nawet doraźnym i nie wymagał
zapewne formalnego oskarżenia, do zasądzenia zaś przestępcy
wystarczała już sama notoriełas facti lub clamor puhlicus.
Świadczy o tern także przywilej Władysława Łokietka z r.
1299, ustanawiający dla miast Wielkopolskich „prolocutof^es^
polecając tymże: „inauper vołumu8 etmąndamua et statuimuSf
quod ubicunąue elamor super guemlibet malefaeiorem
fueritf eiindem detineatis ... et si in quacunque civitate vel
villą aliąuis malefacŁor proscribetury sit proscriptus per
totum dominium nostnim, et talis ubicunąue capietur, utatur
iure suo^. Ostatnie te słowa, zdaje się, świadczą wyraźnie
o sądzie doraźnym prolokutora. Że zaś ci prolocutares są zu-
pełnie do oprawców podobnymi urzędnikami a nawet z nimi
identycznymi, wykazaliśmy już wyźćj.
Wnioski te wszystkie tu wyprowadzone są tćm prawdo-
podobniejsze, że dadzą się bardzo dobrze pogodzić z faktem
późniejszym, iż w wieku XV, a nawet jeszcze w końcu
wieku XIV we wszystkich prawie tych sprawach był już wła-
ściwym sąd starościński. Gdy bowiem w r. 1386 zniesiono
Digitized by
Google
35
stanowczo nrząd oprawców, jurysdykcyja ich łatwo przejść
mogła na silny urząd starostów, którzy pomimo ponownego
sprowadzenia oprawców, nabytej władzy jnż nie utracili. Nie
tak zań łatwo moglibyśmy wytłómaczyć wzrost ten jurys-
dykcyi starościńskiej, gdybyśmy ją chcieli bezpośrednio od
jurysdykcyi kasztelanów wywodzić, podobnćj bowiem ustawy
jak przywilej z r. 1386, a do władzy kasztelańskiej się od-
noszącćj nie było; w ogóle nawet, ile o władzy sądowni-
czćj kasztelańskićj w Xiy wieku sądzić możemy, była ona
mniejszą o wiele od władzy starostów, ci więc władzy swój
od kasztelanów w spadku nabyć nie mogli. Sądzimy więc
że ją nabyli od oprawców. Streszczając tedy, co dotąd o władzy
sądowniczćj oprawcy powiedzieliśmy, formułujemy wnioski
wyprowadzone w ten sposób :
1. Że oprawca za rządów Kaźmierza W. był sędzią
w sprawach o przestępstwa niebezpieczne dla ogółu i dla
porządku publicznego, jako to w sprawach o rozboje, najścia
domu, gwałty połączone z zabójstwem lub zranieniem, pod-
palenia, tudzież w sprawach o przestępstwa cięższe prywat-
nćj natury, jako to kradzieże, ale tylko wtedy, jeśli złoczyńcę
notorycznie schwytano z licem, t j. z rzeczami z przestępstwa
pochodzącćmi, lub jeśli zbrodniarz był publice proscriptus
et proclamatus.
2. Źe władza ta po roku 1388 zostiUa ograniczoną tylko
do sądzenia powyżćj, na końcu umieszczonych wypadków.
Wyraziliśmy nadto na podstawie przywileju Władysła-
wa Łokietka z r. 1299 przekonanie, że sądy justycyjaryju-
sza były doraźne i nie wymagające przeprowadzania dłuż-
szego procesu. Twierdzenia tego wprost ze źródeł dla braku
jakićjkolwiek wzmianki dowieść nie jesteśmy w stanie. Że
jednakowoż twierdzenie to jest słusznćm, okaże się najlepićj,
jeśli się zastanowimy nad drugą stroną władzy justycyjary-
jusza, tudzież nad pojęciami prawnćmi, na jakich się w ogóle
władza oprawcy opićrać mogła i rzeczywiście opićrała.
Jak wykazaliśmy, począwszy od wstąpienia na tron
Władysława Jagiełły, znaczenie justycyjaryjaszów coraz bar-
dziój upadałoi a wraz ze wzrostem władzy sądowniczćj sta-
Digitized by
Google
36
rodcińskiój upadała też ztipełoie, i tak jaż bardzo ograni-
czona władza sądownicza oprawców. Pomimo tego jednak
zachowali oni jeszcze swój dawny charakter stróżów bezpie-
czeństwa publicznego i czuwali rzeczyvviście nad zachowa-
niem porządku w państwie , jednak już nie jako sędzio-
wie kami, lecz raczój jako policyja grodu i jako oskarży-
ciele publiczni. Prawie wszystkie zapiski Jakie z aktów Kra-
kowskich i Łęczyckich do władzy oprawców się odnoszących,
zużytkować moglibyśmy, wykazują nam jak najdokładniój
ten wyłączny już w wieku XV, dwoisty charakter urzędu
oprawców. Podwójna ta władza jako urzędnika, że się tak
wyrazimy policyi bezpieczeństwa, i jako oskarżyciela publi-
cznego, da się nawet bardzo dokładnie wyróżnić, styka się
zresztą ze sobą ciągle, a nawet władza oskarżycielska jest
następstwem władzy policyjnój. Ta ostatnia zaś, pozostała
oprawcom, jak sądzimy, z epoki przed r. 1388, była za-
pewne związaną ściśle z władzą sądowniczą, oprawca bowiem
schwytawszy zbrodniarza, zaraz go sądził — w Xy wieku
zaś nie posiadająt^ już takićj władcy sądowniczo), musiał go
stawić przed sąd właściwy i tu dopićro jako oskarżyciel
przeciw niemu występował.
Chcąc określić szczegółowo, jak się ta władza opraw-
ców w XV wieku objawiała, i jak daleko sięgała, musimy
się wrócić na chwilę do tego, co przy organizacyi urzędu
oprawców mówiliśmy.
Zwróciliśmy tam bowiem na podstawie przywileju dla
arcyb. Gnieźnieńskiego z r. 1357 uwagę na to, że oprawca
miał obowiązek objeżdżać terytoryjum swćj władzy podległe,
i podczas tego objazdu, jak się ów przywilej wyraża, mie-
szkańców „ah excessibm retfahere et ipsos corrigere iustitia
medianie^. O ile słowo corrigere odnosić się zdaje do władzy
sądowniczćj oprawcy, o tyle retrahere wskazuje na jego
władzę prewencyjną, zapobiegawczą, a więc jednćm słowem
policyjną. Władzę tę stwierdza tćż tylekroć wspomniana
zapiska sądu grodzkiego z r. 1419 ^), w którćj czytamy, że
') Inscr. Castri Crdc. I. p. 104.
Digitized by
Google
37
ynniyeyjBryjuBz jest nieobecny w sądzie z tego powoda
„qma esł in negocio domini regis aUas furesftigat^. Oprawca
więc objeżdżał terytoryjum, dowiadywał się o przestępstwach,
słticbał skarg osób poszkodowanych lab donosicieli, i każdego
spotkanego przestępcę więził i przed sądem stawiał. Dowodzą
nam tej władzy oprawcy także i inne zapiski sądowe z któ-
rych najważniejsze przytaczamy. I tak pod r. 1385 w księdze
sądn ziemskiego Krakowskiego czytamy ') : 5. de S. arestavit
Mcciaum et Budcanem cum itistitiario , Uistitiarius dixił
ipsis: peniatis ad iudicium (o co ta chodziło nie wiadomo).
Pod r. 1391 V w iLsiędze sąda grodzkiego Łęczyckiego jest
nawet bardzo ciekawa zapiska wykazająca, że oprawcę ¥mma
była dda ladność w wykonywania tego nrzędo wspierać.
Podajemy ją w całości: ,^Iłem nfUani de SegrSy ąuodfurem
a Circhowski procuratare (castri) reciperunł non ligatum suh
equo et ipsum non ligatum usgne in CovaXe deduxerunt et
ipsum presewtammus in stubam davigeriSy et clamger cum
uxore in domo non erat, et unus iwvenis famulus clavigeri
fuit in eadem stuba et eundem famulum misimus ad vicinos,
id convenirent furem ad detinendum, primo secundo tertio et
ąuarto missus^ et ipsi mcini non venerunt et ąuod non t;ene-
runt idem fur fugam dedit. Responderunt viUani de Covale'
vic0ey guod presentes in domo non fuimus, dum adductus
fuity hoc possumus probare^. Że do oprawcy ze skargą na
zbrodniarza trzeba było się adać, świadczy znown zapiska
sądu grodzkiego z r. 1425 ') w słowach : j^irwdpaverai coram.,,
iustitiario dieto Szestrzenecz^. Schwytanego zbrodniarza albo
odstawiał oprawca do więzienia ^), albo też za porl^zeniem
M S. P. P. P. Vm. N. 3246.
•) n. N. 3602.
*) Ins<^. Castr. Grac, II. p. 398.
*) R. 1433. /w5cr. Castr. Crac. IV. p. 400. JB, de M.
Stanislaum Manschowsky iusticionarium ad recogno-
scendum quia .... ipsum detinuit et ad turrim im-
posuit.
Digitized by
Google
38
na wolność wypuszczał '), poręczający jednak musiał się
zobowiązać^ że przystawi przestępcę na każde żądanie. Zara-
zem zabierał rzeczy z kradzieży pochodzące ^), robiąc zape-
wne rewizyją, i w ogóle przeprowadzał pewien rodzaj
śledztwa uprzedniego, mającego wyświecić rzeczywisty stan
rzeczy, zanim sprawa przejdzie przed sąd właściwy. O ta-
kićm uprzednićm postępowaniu przed oprawcą, wyraźnie na-
wet wspomina zapiska Krakowskiego grodzkiego sądu z r.
1431 *), mówiąc „super quo (eąuo furato) sufficienter docuił
iiisticiario Cracouiensi et postea coram mre domini Capitanei^^
i postanawiając „ątwd eundem equum Jassek recipiaty quia
de ipso docuit per vicinoSy ąiiia suus esł eąims^. Widocznie
więc jest tu mowa o dwojakićm postępowaniu, raz przed
oprawcą, drugi raz przed sądem starościńskim, a nadto ma-
my tu jeszcze ten ciekawy szczegół, że dowód własności
skradzionego konia był prowadzony przez świadków sąsia-
dów. O istnieniu wreszcie takiego uprzedniego śledztwa,
przekonać nas muszą zapiski wykazujące, że oprawca nie
tylko więził, ale i wypuszczał na wolność schwytanych *),
*) Akta Łęczyckie I. N. 4674 r. 1399 „cwm Jaszek Czir-
akowski (iustic.) D, de S.filium S. infurticinio detinuis-
set.., 8. filium suum predictum statuere cum eguis et
hellisła ablatis.. . ." — p. Ibid. 1. N. 3604 r. 1391. — Ibid.
N. 3606 r. 1391. — Inscr. Castri Grac. I. p. 9l r. 1419
strona przysięga że ^non fideiussit statuere J. O. coram
Nicolao Knischinski opprawcza in Cracovia super
X marcis.
■) Term. terr. m Lelów lib. II. p. 290. r. 1425: „eąuum
cum seUa per iustitiarium receptis apud kmetonem de
Malin cum ipsum detinuit. — Inscr. Castr. Grac. IV.
p. 300. r. 1431 „nobilis P. de L. fideiussit sub
pena vadii LX m. cum eąuo.. cum gladio, magno cvi-
teUo pharetra, cum ąuibus ipsum itisticiarius. rapuit".
*) Inscr. Castr. Crac. IV. p. 364.
*) Inscr. Castr. Crac. I. p. 77. r. 1419. „Yeniens J. de
W. contra Mcolaum Grnischiński (oprawca) diooił quod
paratus sum nobUibus docere quod predictus Nicolaus
Knischinski kmeitiwnem Martinum thabernatorem de K.
liberum emisisseł et vanum dimisit.
Digitized by
Google
3d
tnasiał się więc z pewnością przekonać o niewinności obwi-
nionegO) a przekonania takiego mdgłdopićro nabrać^ zbadawszy
wszystkie okoliczności czynU; słowem przeprowadziwszy ja-
kieś dochodzenie śledcze. Gdy się zaś przekonała że podej-
rzenie jest uzasadnione; natenczas zapozywał, a raczćj wzy-
wał obwinionego przed sąd właściwy, polecając ma stawić
się do rozprawy, lub tćż przystawia! go wprost do sądu *).
W sądzie zaś na wyznaczonym do rozprawy terminie^ mogły
zajść dwie ewentualności, a mianowicie, albo stawał sam
poszkodowany przestępstwem i sam sprawy swćj dochodził *),
albo tćż rolę oskarżyciela brał na siebie oprawca, i jeśli
poszkodowany istniał, stawiał go jako świadka"), jeśli
zaś poszkodowanego nie było, sam przeciw obwinionemu
') Wyżćj cytowana zapiska z r. 1385 (St P. P. P. VIII. N.
1385. Act terr. Crac). y^Arestavit N. et B, cum iustidariOj
iustidarius dixitipsis : veniatisad iudidum^ r.. 1408 (Acta
terr. Csschov. I. p. 206) j^et si idem Nicolaus (Bogalec
iustitiarius Crac(yv.) citaret predictos ad iudicium ter-
restre in Czchov respondere tenentur'* — 1421 (Inscr.
Castri Crac. I. p. 513). P. M. de K. a^tor cum J. S.
et Jf ... habent terminum... in causa ista quia Mruk
iustici(marit4S dictis kmetonibus (sic) fecerit stare caram
domino capitaneo — 1423. (Inscr. Castr. Crac. II. p. 98).
J. P. J. A. A. D. kmetones de S. prouł iustidarius
Mruk ipsis mandaverat parere pro brok(?) violenta ad
instanciam J... eodstentes partes tamąuam citate astiłe-
runt terminum super J. etc.
") Świadczą o tćm zacytowane dwie ostatnie zapiski w po-
przednim przypiskn. W obu tych sprawach rola oprawcy
kończyła się z wezwaniem obwinionego przed sąd. Czasami
powód stawiał nadto oprawcę przeciw obwinionemu jako
świadka. R. 1431. (Inscr. Castri Crac. IV. p. 378). N. de
statuet iusticionarium Cracoviensem ad recognoscendum.
■) R. 1418. (Inscr. Castr. Crac. I. p. 15). Kniszynski
(oprawca) dehet statuere P. civem de H.... qui inculpavit
P. de L. quia sihi eąuum subtraxit — r, 1419 (ibid. p.
100). Nicolaus Knisiński actor cum J. olim de W. habent
terminum et idem. Nicolaus debet statuere homines
contra dictum J. qui in furto eum inculpabunt.
Digitized by
Google
40
występował ')• >W ostiUoim więc przypadku 4o wjytoozema
procesa ^jnpąt^^pcjy me potrzeba było oprawcy, ^by ^ii
^legittimus ąctor^ go prsed mm obwinił; ,wy^reza ta z^
pewne proątu denuncyjaeyjit lab notoryesaa pogłoska. <Dowo-
dem na to są wa^ystkie sprawy ^ jakie oprawca wytaczał
o furticinia, spoUa^ (przestępstwa w ogóle pie oznaczonej ,lccz
kilkakrotnie popełpione), iufĄaHesta vita, aeroafio /urum^ ta
bowiem zwyJ^le ąie było, oziiaozoo^c, lab ^wia^m^go poszko-
dowanego; przestępstwa ifi były niebezpieczne dla pg(!iłaj
ta więc oprawca ^sam jajko stróż jK>riKą4ku .pablic^ęgp ipi;^.
ciw złoczy^y jBkargę zanosił 4 sprawę .pqpi|órął. Był ąa więc
rzeczywistym osk^r^oielem piiblicznym^ jednakowoż;, o Ue
sądzić możemy^ nie występował sam we wławóm inuenin,
lecz w imienia nrzęda grodzkiego, jako zastępca grodn pro-
curałor castriy a tóm samom niejako z ramienia starosty do
którego przedewszy^tkióm w końca XIV i w XV wieka
czawanie nad porządkiem pabiicznym w zienu, w .miejsce
oprawcy z w. XIV, należało. Dowodem na to, oprócz nazwy
procurator castri są także wsz>stkie zapiski ]) bardzo liczne
w aktach Łęczyckich, wyrażające się stereotypowo: j^Testes
ducił N. N. erga castrum et Czirchawshi (właśnie procara-
') R. 1388. (Acta Łam. I. N. 766). J. ąffieialis Lanc.
recognwit ąuod St. W. stetit terminum ąucduor... . super
Janconem Cjsirchowski (oprawca) pro ąuodom furUdnio
et eqt40S per ipsum furatis. — r. 1401. ,{A<da tcrr. Grac.
IIL p. 226. N. 2). P. de C. innocendam suam de furti-
cinio super ąuo per Zyndramum opprawcmm de ęutbus-
dam eąuis fwratis fuit acci^satus per sex testes yioneos
coram d. Johanne castellano fCrac. cmpurgaivit et fur-
ticinium huiusmodi — iure evadt. — 1418. {Jnscr. Castr.
Crac. I. p. 23). P. de O... se de prima <mlpa furticinii
sibi iniuncta per iusticiarium se proprio iuramento in
nostro iudicio emendavit et se expurgavit iweta ritum
terrestrefn. — T. .1423 (ibid, II. p. 163). Testes N.de P.
contra Mruk iusticiarium. Rot}ia: S, m. d. a. et s. c. ąuia
N. de P, cmit istum pannmn riri^um Torunie pro ąuo
ipsum iustidaritis inctdpavit — i wiele innych.
') Acta Lanc. I. N. 4835. 6012. 4906. — II. 3942. 3816.
3903. 8904. 3906. 3926.
Digitized by
Google
41
tor castri) lab contra dominum capUaneum et Cmchowshiy quia
non foverał fures nec furattAS est^ i t. p. Nadto wyrażenie
zapiski z r. 1399 ') : Jaszco Czirckowsh iustiłiarius in hac
parte domini capitanei*^ tudzież zapiski sądu Krakowskiego
grodzkiego z r. 1431 *) : Petrtis Liss iustitionarius Cracomen-
sis aćtor contra dominam Beatam advo€atissam de Greboto
pro eOj quia fures proscriptos et notabiles in domo sua fovet,
quam idem iustitiaritis ad mandatum domini Capitanei citamt^
przypuszczenie nasze, zdaje mi się, dostatecznie popierają.
Wobec tego więc, że oprawca występując jako oskarżyciel
przed sądem, był zastępcą grodu i jako taki przed sądem
grodzkim ze stroną przeciwną stawał, sędzia z oskarży-
cielem łączyli się razem w jednćm pojęciu prawnóm, jakkol-
wiek byli osobami odrębnćmi.
Postępowanie, jakie się przed sądem grodzkim lub tóż
ziemskim wskutek oskarżenia oprawcy wywiązywało, było
różne w miarę tego, czy poszkodowany stawał, czy tóż go
nie było. Jedli poszkodowany stawał, w takim razie, jak tego
nasze liczne zapiski sądowe dowodzą, obowiązany był sto-
sownie do postanowień statutu Kaźmierza W. albo dowodzić
winy oskarżonemu, albo tćż pozwolić mu się uniewinnić ").
We wszystkich zaś przypadkach, gdzie jako oskarżyciel
oprawca sam występuje, a więc gdzie poszkodowanego lub
właściwego oskarżyciela nie ma, nie przeprowadza on dowodu
winy, lecz oskarżenie jego jest pewnego rodzaju diffamatio,
infamatiOy wobec którćj obwiniony przysięgą własną *) lub
z pomocnikami ^) oczyścić się był obowiązany.
*) Acta Lanc. I. 4676.
*) Inscr. Castri Crac. IV. p. 380.
") Helcbl S. P. P. P. i. Zwód zupełny c. 28. 36. 72. 78.
*) Inscr. Castr. Crac. I. p. 23. r. 1418. P. de G. in ter-
mino sibi peremptorie assignato se de prima culpa fur-
ticinii sibi iniuncta per iustitiarium se proprio iuramento
in nostro itidiclo emendavit et se €xpurgavit iuzta ritum
terrestrem.
') Term. terr. Crac. III. p. 226. r. 1401. P. de C. innocen-
dam suam de furtidnio super quo per Zyndramum
opprawczam fuit accusatus per sex testes ydoneos... com-
WyAs. filosot T. ZIX. Q
Digitized by
Google
42
Oprawca dowodził tylko wtedy fakta skargi, jeśli się
sprawa toczyła o to, że ktoó zobowiązał się przez poręczenie
przystawić przestępcę, lecz go nie przystawił '). Oprawca też
w razie jeśli pozwany się uniewinnił, nie płacił mu żadnćj
kary za kalumnią, gdyż jego rola wraz z oskarżeniem się
kończyła, jakkolwiek z drugićj strony mamy ślady, że był
obowiązanym tak jak zwykły oskarżyciel być obecnym pod-
czas procesu, a to pod groźbą kontumacyi, która za sobą
pociągała uwolnienie zupełne obwinionego od oskarżenia *).
Gdy zaś stanąć nie mógł, musiał termin na podstawie przy-
czyn prawnie uznanych odraczać, jak n. p. z powodu ne-
gotii regcUis lub z powodu sprawy pro tnaiori '), i nie mamy
tćż nigdzie śladu, ażeby jako oskarżyciel publiczny miał
jakiekolwiek przywileje. Jaką wreszcie rolę miał po wyroku
uwalniającym lub skazującym obwinionego, nie wiadomo;
zdaje się, że w razie skazania musiał pobierać jakieś kary %
purgcmt. — Inscr, Castri Crcic. I. p. 87. r. 1419. Nobi-
les N. de O., A. de O., 8. de ibid. sunt itĄStificoH coram
nobiSy pro eo, quod dominus Nicolaus Gnischinsiy iasti"
tiariiis terre Cracoviensi8 ipsis ascripserat quod JV.
furaretur et ątĄod A, et St in beUo non ezistereht
*) Akta Łęczyckie L N. 3018. r. 1393. — Testis Janconis
Czircłmoshi (oprawca) eontra Bogusiaum de JancouHP.
Bota: Sicut B. fdeiussit Hrem publicum ad statuendum^
cum non statuet tenetur a tndrcas.
•) Ibid. I. N. 765. r. 1388. J. offiddlis Lancie... ręcogno-
vit, guod St. W. stetit terminos ąuatuor super Jaszco-
nem Cńrchowski pro ąuodam furtidnio et eąuos per
ipsum furatos.
•) R. 1419. Inscr. Castr. Grac. I. p. 112. Prorogatwr ter-
minus N. G. ifistitiario actoriy ąuia pro maiori liobet co-
ram vicecapitaneo Sandeczensi. Sprawa niewiAdoma. —
Ibid. p. 104 j sprawa o wypuszczenie stu złodziei ;
oprawca odracza z powodu j^ąuia est in negotOs domini
regis"^.
*) Przywilej z r. 1388. Połowę majątku złodzieja mógł sobie
zatrzymać, resztę zaś jego żonie i dzieciom pozostawić.
Ponieważ jednak przywilej ten mówi tylko o władzy sądo-
wniczćj oprawcy, przeto nie wiadomo, czy prawo oprawcy
zabrania połowy majątku złodzieja, wtedy także mogło być
zastósowanćn); ^dy oprawca nie sądził, lecz tylko oskarżał.
Digitized by
Google
43
i może miał wpływ na egzekncyją wyroku ')• Oprócz tego
i na pytanie, w jakich sprawacli oprawca jako oskarżyciel
występowała wyczerpująco odpowiedzieć nie możemy. Z aktów
Łęczyckicli i Krakowskich zebraliśmy z czasu od r. 1375
do r. 1433; 31 zapisek; w których oprawca występował. Ze
spraw tam toczących się, jest o furtum 11; o furticinium 7;
calumnia (zapewne furti) 3; dimissio furis 3; spoUum in
viis 2; homiciditmi 1, vulnera aperta 1, viólentia 1; servatio
furum 1; a nadto jeszcze jedna o tO; że obowiązani do służby
wojskowój; na wojnę się nie stawili '). Oprawca w tój ostat-
nio) sprawie zaskarżył winnych przed sąd grodzki. Wobec
tego więc widzimy; że do oprawcy należała policyja we
wszystkich przestępstwach większych; i to tak przeciwko
mieniu, jakotćż życiu; oprawca tóż we wszystkich tych
.sprawach jako oskarżyciel publiczny występował. Co się zaś
tyczy osób, jakie oprawca przed sąd mógł pozywać; to w po-
wyższych zapiskach występuje w charakterze pozwanych 20
szlachty; 18 hnethones, 1 scultetm, 7 mieszczan; reszta zaś
niewiadomo do jakiój należała warstwy społeczno). Ze szlachty
tćj niektórzy jak n. p. Pdca de KamcoWy Jasko de Gromnika
Przibek de Gnoyniky heredes de OchonynOf Petrus de iMCziczey
są niewątpliwie szlachtą osiadłą, a pozwani o kradzieże.
Co się zaś tyczy chłopóW; to ci po większćj części pochodzili
z dóbr prywatnych jak ze Swoszowic, Mirzawy, Tropi-
szowd; Tampoczoła; i ci za wszystkie wyżćj wymienione
przestępstwa przed sądem gr. odpowiadają. Z jakićj przy-
czyny zaś mieszczanie jako przez oprawcę oskarżeni przed
sądem starościńskim odpowiadają, jak n. p. advocatus et eon-
sules de WoynicZj oppidanus de Bochnya, Barthek de Cle-
parZy nie wiadomo ; gdyż w zapiskach odnośnych nie ma
zanotowano) sprawy o jaką chodzi. W dwóch wypadkach
pozwani są cives de Stradoma i JS. advocatus de Spitdlska
Wola o „dimissio furis^.
*) Wyrażenia: „corrigat^y ^debiłum exequat iustitie*^.
*) R. 1419. Inscr. Castri Crac. I. p. 87, „pro eo ąuod...
iusłitiańus illis asmpseratj ąuod N.furardbwt et ąuod A.
a 8. in bello non existerent.
Digitized by
Google
44
W końcu wreszcie wspomnieć masimy, że nie znaleźliśmy
żadnego śladu^ aby oprawcy wywićrali jakikolwiek wpływ,
lub posiadali jakikolwiek zakres działania w sprawach prawno-
prywatnych.
§. 3. Uwagi ogólne o władzy oprawców.
Taką więc była w ogólności władza oprawców, a tak
sama organizacyja tój władzy, jak i pojęcia prawne na któ-
rych się opiórała, a wreszcie co najważniejsza, sposób ści-
gania i dochodzenia przestępstw przez oprawców, były czómś
zupehie nowóm i wcześniejszemu prawu polskiemu zupełnie
nieznanem.
W wieku Xin ściganie przestępstwa i oskarżanie prze-
stępcy przed sądem, należało jedynie do osoby, przestępstwem
poszkodowanój. Jakkolwiek już rozróżniano przestępstwa
mniejsze i większe (caiisae maiores, matąficia, enormes exceS'
susjf to pomimo tego przestępstwa nie dotyczące państwa
lub spraw książęcych, były ciągle jeszcze za ściśle prywatne
uważane. Dla tego tćż właśnie pozostawiano zupełnie woli
poszkodowanego, czy chce przestępstwa dochodzić, czy nie;
co najwyżćj mogli to w przypadku zabójstwa za niego uczy-
nić jego krewni lub jak w jednóm miejscu czytamy amid ^)
(pod którymi zapewne tylko bliższych powinowatych lub
nawet i krewnych rozumiano), te bowiem osoby w miejsce
poszkodowanego, gdy ten był zabity, otrzymywali karę za
zabicie, a więc w sprawie były interesowane. Łączyło się to
bowiem ściśle ze sobą, że ten tylko mógł pozywać o prze-
*) Mon. Pól. Hist. III. p. 503, ^^accedentes igiłur amci
occisi principem sunł conąuesti... contra occisorem
iusłUiam posłulantes*^. {Chronicon prindpum Poloniae^
r. 1296).
Digitized by VjOOQ1^
45
stępstwoy który za to mógł i miał prawo domagać się sto-
sowućj nawiązki. W myśl tój zasady postępował także i pa-
nujący; on bowiem przez swych urzędników występował
przeciw przestępcy wtedy, gdy albo państwo *), które się
z nim identy&kowało, albo jego prawa, jak np. prawo bicia
monety '), lub prawo polowania i t. p. zostały naruszone.
Zasada ta, że tylko poszkodowany skarżyć przestępcę
może, tak dalece nie dopuszczała wyjątków, że nawet np.
schwytanie złodzieja z licem nie wystarczało do wytoczenia
procesu o kradzież z urzędu, lecz potrzeba do tego było
skargi formalnćj. Tego bowiem żąda, zdaje mi się *), księga
praw zwyczajowych, mówiąc w art XI: Jeśli koń lub inna
rzecz u kogoś licowaną będzie, a ten, który licuje skarży,
iż mu skradzioną zosti^a, sędzia licowanemu każe odpowia-
dać^. Również, o ile się nam zdaje, nie uzasadniało postępo-
wania z urzędu schwytanie zbrodniarza na gorącym uczynku *)
i dostawienie do sądu, albowiem słowa tćjże samćj księgi
praw, dotyczące tćj kwestyi, zupełnie inne mają znaczenie.
Czytamy tam bowiem w art YIII: , Gdy kto zabitym zosta-
nie we wsi lub przy wsi, a włościanie zbójcę ułapią i wy-
dadzą panu lub sędziemu, tedy nie poniosą żadnćj szkody^;
*) Sion. Pol Hist n, p. 803, 816, 877 i Hblcbl: 8t. P.
P. P. n. 8t. 27: Księga praw zwyczajowych, art. XXIII:
Jeśli pozwany o zdradę główną walczy... gdy sam panu-
jący komuś zadaje winę o jakąś zbrodnię".
») RzYszcz. et MuczK. Cod. Dipl. Fol. II. N. 94, r. 1268:
sed 81 ąuis inventu8 fuerit falsam habens monełham per
scoltetum lod iUius causa iudieabitur ad ąuerelam
nostri nuncii^.
*) Hubb: Prawo Pobkie w XIII wieku, p. 242 rozumuje ina-
czćj sądząc, że w tym przypadku schwytanie przy licu
stanowiło dostateczny powód do wytoczenia postępowania
przeciw schwytanemu. Ponieważ jednak księga praw wy-
raźnie mówi, „że sędzia wtedy licowanemu każe odpowia-
dać, jeśli ten, który lici\je, skarży", sądzimy, że sąd w tym
przypadku jedynie wskutek skargi poszkodowanego wystę-
pować mógł.
*) Inacz^ HoBE ibid.
Digitized by
Google
46
postanowienie to ma jedynie ten cel^ że przepisuje opolu co
ma czynić, aby się uwolnić od zapłacenia za głowę zabitego,
jeóliby się krewni o to upominali i skarżyli, a nie można
wcale wnioskować z tego, jakoby sędzia przystawionego za-
bójcę odrazU; nie czekając skargi właściwego 08karżyciela>
sądził. Podobny zupełnie cel mają tćż i poprzednie postano-
wienia tego samego artykułu tćj księgi, a mianowicie : ,geśU
kogo zamordują na polu lub na drodze, tedy ten, co go po*
chowa, zapłacić ma za jego głowę, a panu jego wynagrodzić
50 grzywien" i dalćj: „wieś, do którćj ślad (złoczyńcy)
z okrzykiem doszedł, dalćj w ślad gonić nie chcąca, zapłaci
za głowę''. W obu tych przypadkach, jak sądzimy, zapłata
za głowę dopiero wtedy nastąpić miida, jeśli pan zabitego
lub krewni o zabicie jego skargę przed sąd zanieśli. Są
jednak dwie wzmianki w źródłach, któreby przemawiały za
pewnego rodzaju dochodzeniem z urzędu. Wzmianka jedna
w kodeksie dyplomatycznym Małopolskim w przywileju z r.
1277 ') na rzecz klasztoru w Koprzywnicy wydanym, opiewa :
„eoneedimus ectam dietis fratribus^ quod dum lU aligua, dissen-
sio vd enormitas quali8cunque in mcinia id est in opole ml-
larum diełe ahbacie factą fuerit ab hominibus exłranei8 et
non ab hominibus dictorum fratrum, quod pro tali facto ab
alienis perpetrato, castrum sive iudex eastri homines dietarum
villarum nequeant iudicare nec poenam aliquam extorqueref
9naa*m6 in talibus fąctis^ ubi actoreś sunt eamerąrii
eastrenses sive idem iudex eastri**. Z wzmianki tćj
możnaby wnosić, (a nawet wnosi to Hubę), że były sprawy,
w których komornicy grodu lub sędzia grodzki z urzędu jako
oskarżyciel przeciw opolu, czy to całemu, jak chce Hubę, ozy
tćż pojedynczym włościanom mógł występować. Nam się
jednak zdaje, że zapiska ta zabrania tymże osobom sądzić
właśnie ich sprawy prywatne, w których osobą skarżącą,
jednem słowem oskarżycielem prywatnym, czyli osobą po-
szkodowaną są właśnie ci komornicy i ów sędzia grodzki.
Słowo bowiem „actores^ nie oznacza, zdaje się, oskarżyciela
*) N. 93.
Digitized by
Google
47
publicznego. Draga wzmianka znajdnje się w księdze fnnda-
cyjnój klasztorn HemykowskiegO) a dotyczy wypadku^ w któ-
lym niejaki Jasco „iłerało spoliis et latrodniis insistens capłus
e$i et ludicio presentatus plexus est sententia eapitali^. Tu
rzeczywiócie można wnosić, że książę, a raczój sąd bez wła-
ściwego powoda owego Jaśka na śmierć skazaŁ Zważywszy
jednak z drngićj strony, że wzmianka ta pochodzi z r. 1302,
tadzież, że rzecz miała się na Szląsku, który od półtora
wieka odrębnie od reszty Polski prawo swe kształcił i roz-
wijał, pomijamy tę wzmiankę ; zaznaczamy jednak, że jaż
w tym czasie istnieli w Polsce ustanowieni przez Łokietka
proloeutores, a również zdaje się i przez Wacława już usta-
nowieni oprawcy, których właśnie obowiązkiem było publicos
et prodamałos latronea epoliatores et furee^ chwytać, a na-
wet sądy nad nimi natychmiast przeprowadzać. (Że te wła-
dze w Polsce zapewne obowiązek swój należycie, a może
nawet za nadto gorliwie sprawowały, dowodzić się zdają
statuta Kaźmierza W., dotyczące ^profugos^ i biorące tako-
wych poniekąd w opiekę przeciw bezwzględnemu postępo-
waniu).
Jak w dawnem prawie oskarżyciela publicznego nie
było, tak samo nie było i władzy, ani organu, któryby prze-
stępcę śledzU, a wyśledzonego przed sądem stawiał. Obo-
wiązek t€n spoczywał w zupełności na poszkodowanym, tu-
dzież na osadzie lub opolu, w którego obrębie zbrodnia po-
pełnioną została, i które tćż, jeśli przestępcy nie goniło, było
obowiązane do zwrotu szkody, ewentualnie zapłacenia kary
poszkodowanemu. Łepićj od źródeł dyplomatycznych i bar-
dzićj wyczerpująco przedstawia ten obowiązek opoli księga
praw z XIII w., postanawiając w art YIII „że kto zabitym
zostanie we wsi lub przy wsi, a włościanie zal>ójcę ułapią...,
tedy nie poniosą żadnćj szkody. Podobnież, jeżeli zabitym
kto zostanie przy wsi, a włościanie schwytać nie mogąc za-
bójcy, gonią w ślad jego z krzykiem do innój wsi, tedy nie
ponoszą szkody ; lecz wieś musi dalćj ścigać w ślad zabójcę
do innćj wsi; i tymże sposobem każda wieś gonić ma śla-
Digitized by
Google
48
dem z jednój wsi do dragiój^ aż póki nie zostanie schwyta-
Dym ten, który krzywdę popełnił. Wieś; do którćj 61ad
z okrzykiem doszedł, daiój w ślad gonić nie clicąca, zapłaci
za głowę. Tym samym sposobem goni się w ślad za łupieżcą
lub złodziejem, od opola do opola, ode wsi do wsi". Ta tni-
dność schwytania zbrodniarza wskutek braku osobnój władzy
musiała zarazem doprowadzić do podobnych domniemań pra-
wnych ^), jak n. p. ie jeśli kogo zamordują na polu lub na
drodze, tedy ten, kto go pochowa, lub ten, który utopionego
bez zezwolenia sądu z wody wyciągnie, zapłacić mają za
jego głowę, czyli inuemi słowy uważani będą za morderców.
Te wszystkie przepisy były zanadto uciążliwemi dla ludności
i dlatego z postępem czasu zmianie uledz musiały. I rzeczy-
wiście panujący coraz bardziój już w XTTT wieku zwalniali
opola pojedynczo od takiego ścigania, czyli „śladu", na czćm
znowu z drugićj strony oczywista także i złoczyńcy zyski-
wali. Obowiązek ten jednak wraz z wszystkiemi zasadami
o oskarżycielu i ściganiu przestępstwa istniał jeszcze i w XIV
w., a nawet znalazł swój wyraz w statutach Kaźmierza W.,
który kodyfikując prawo zwyczajowe istniejące dawnićj,
kodyfikował je tak, jakiem było, nie dając w niem prawie
wcale wyrazu ideom nowym, w państwie i w organizacyi
niektórych urzędów już przyjętym, czy to w Wielkopolsce,
czy tćż w Mi^opolsce.
0 gonieniu wsi za złodziejem wspomina jeszcze statut
w przypadku kradzieży, (c. 48 zwodu zupełnego) również
i w kwestyi oskarżania stoi na stanowisku dawnego prawa.
Zabrania bowiem sędziom zapozywać kogokolwiek „sine h-
gittimo actore^ i nie stanowi nigdzie ani wprost, ani ubocz-
nie, ażeby ktokolwiek mógł być z urzędu pozwany.
Jednakowoż z postanowień statutów przebijają gdzie-
niegdzie pojęcia nowe, zmierzające do uwolnienia prawa
i procesu z pod przygniatającego go formalizmu.
1 tak w c. 57 jest ślad, że w niektórych przypadkach
zabójstwa, z wyjątkiem śmierci przypadkowćj mogła kaszte-
*) Księga Praw c. VII i X.
/Google
Digitized by ^
49
lania „cueałionem mavere^f o ile sądzić możemy, z nrzędui
następnie w razie crinUnis recentia (c. 20) nie potrzeba
było trzymać się przepisu, że pozywać można tylko przez
woźnego, a schwytanie na gorącym nczynka (c. 126), Inb
tći zła albo dobra sława, jakićj dotychczas oskarżony nży-
waif wpływała znacznie na to, na którćj stronie spoczywał cię-
żar dowodu. Gdy bowiem używał dobrćj sławy, natenczas wedle
c. 28 mógł się oskarżony o gwałty przysięgą własną od za-
rzutu oczyścić '), jeńli powód swego twierdzenia nie udo-
wodnił. Zarazem z tego postanowienia wypływa, że sądowi
nie wystarczało do uwolnienia od zarzutu to, że skarżący
swego oskarżenia nie dowiódł, owszem, że pomimo tego zarzut
ten tak długo ciążył na pozwanym, jak <Uugo tenże przy-
sięgi oczyszczającćj nie złożył. To samo, jak widzieliśmy
wyżćj, zachodziło w przypadku, gdy oprawca kogoś oskarżał;
wtedy bowiem obwiniony, jeśli oprawca nie przystawił do
sądu j^omtn^m, qui eum in furto inculpare JMuerat^j był
dopuszczany do przysięgi oczyszczającćj. Jak więc z tego
wszystkiego widzimy, o ile rozprawa przeprowadzona wsku-
tek oskarżenia oprawcy stosowała się do postanowień prawa
pisanego, o tyle znów władza chwytania i więzienia obwi-
nionych przez justycyjaryjusza na skutek denuncyjacyi, lub po-
głoski notorycznćj, również rodzaj śledztwa uprzedniego, jakie
tenże przeprowadzał, a wreszcie występowanie w roli oskarży-
ciela było z prawem tćm zupełnie niezgodne, nie mogło tćż
się z niego wcale wywodzić, ani tćż z niego powstać. Jest
tu więc widoczny wpływ obcy.
Wprawdzie wywiedliśmy początek urzędu oprawców
z Czech, lecz nie możemy twierdzić, ażeby zasady, na któ-
') O takiem badaniu sławy świadczy także jedna zapiska
sądu Brzeskiego z r. 1399, przytoczona przez Hubeoo,
(Prawo polskie w XIV wieku, p. 174): „extunc tudex fecit
indagare alios*^, aby się dowiedzieć, „utrum UU homo
bene est consewattis inter homines et uŁrum unquain fur-
tidnium eolvit aut eeiam culpa sibi pro ipso
impin^febaturf extunc rescM^ guod est homo bonue^
tunc ad%udic<m eibi $oU iuram$ntum preetarc^f
W74i. ttofoi % 1VL 7
Digitized by
Google
60
rych się władza policyjna i oBkariycielska (w przeeiwsta-
wieDin do sądowniczej) oprawców w Polsce opierała,
z Czech wła6nie i z czeskiego prawa zaczerpnięte zostały.
O ile bowiem na podstawie źródeł czeskich sądzić możemy^
poprawca czeski z naszym oprawcą jedynie tylko pod wzglę-
dem władzy sądowniczój porównanym być może; o władzy
oskarżycielskićj poprawcy znikąd dowiedzieć się nie mo-
gliśmy. Zresztą jest to bardzo natnralnem. Władzę oskar*
życielską posiadał oprawca polski dopiero wtedy, gdy jnź
władzę sądowniczą w znacznćj czędci ntracił, a stsdo się to
po npływie blisko sta lat od panowania Wacława, a więc
i domniemanego zaprowadzenia w Polsce oprawców. Nic więc
dziwnego, te nrzędy te w końcn XIV wieka jaż znacznie
się pomiędzy sobą różniły. Otdj jednak ta władza policyjno-
oskarżycielska ani się na podstawie prawa polskiego nie
rozwinęła, ani tćż z Czech się wywieść nie da, przeto na^
suwa się samo przez się pytanie, skąd powstała i jakie po-
jęcia prawne na jćj początek wpłynęły. O ile sądzić możemy,
władza ta oprawców rozwinęła się na tle prawa i procesu
kanonicznego.
Jaż bowiem w Xin wieka objawia się bardzo silnie
Wpływ prawa kanonicznego w Polsce, do czego się zapewne
przyczyniły w znacznćj części liczne synody prowincyjonalne
i dyecezyjalne w tym czasie odprawiane ^). Pominąwszy jaż
sądy boże, tadzież cały system dowodu, a raczćj odwodn
z przysięgi oczyszczającćj, (identyczny z systemem panoją-
cym podówczas w Earopie, a powstałym z połączenia się
postępowania prawa germańskiego z kanonicznćm) '), zwró-
cić musimy uwagę na pojMrienie się w procesie polskim
kanonicznćj litis conłestątio i instytacyi zastępstwa*). To
dowodzi nam, że nawet w saczegółach widocznym jest wpływ
*) Hbłcbl: S<l P. P. P. T. I, pag. 331—341 i Hbtzmank:
St P. P. P. T. IV.
") MUnchen, Dos kanonische Gerickte-wr/^Arm p. 462,
Purgations-und lnfamation8-f>erfakren.
') Hube: Pi«wo polskie w XIII w* p. 84 i n.
Digitized by
Google
61
prftwa kanonlctnego na prawo polskie. Najwięcój jednak
objawił si^ wpłjw ten na pojęcia prawa karnego. Z wyjąt-
kiem przestępstw przeciwko panqąeemQ i państwa, wszys^ie
inne przestępstwa uważane były za prywatne, a państwo
o tyle tylko w przypadku przestępstw takich występowido,
o ile zostido do tego przez osobę poszkodowaną wezwane.
Kościół zaś pierwszy wprowadził pojęcie przestępstw cięż-
szych jjcausae criminales'^, okładając jedne z nich exkoma-
niką, a zastrzegając rozgrzeszenie drugich wyższym dostojni-
kom kościelnym, jak np. biskupom. Dowody na to mieszczą
się w uchwałach synodów Polskich ; i tak na synodzie Łęczy-
ckim w r. 1286 ") wyrzeezono w c. 27 karę klątwy na porywa-
jących ludzi, tak samo jak przedtóm już wedle słów tój
uchwały podlegali klątwie „puftZtci viarum predonea seu pira-
tae^. Nadto w c. 34 postanowiono, aby żydzi rzeczy skradzio-
ne, chociażby je kupili, zwracali poprzednim właścicielom.
Wreszcie na synodzie Krakowskim z r. 1320 ') (Suduta Nan-
hurt Eptscopi) oznaczono cały szereg przestępstw, od których
tylko biskup mógł rozgrzeszać. Są tam wyliczone rozmyślne
zabójstwa t^facto^ cotmlio, precepłOj eonaensu, exhortati(yne^
[^wodowane i spełnione, przestępstwa przeciwko naturze,
zgwałcenia, podpalenia, fałszerstwa, wreszcie środki na yjamosi
latronesj qui in itineribus insidianiur et spoliant^ ; wszystkie
te zbrodnie pociągały za sobą „excommumcationem maiorem^.
W obec tego trudno przypuścić, ażeby i prawo świeckie prze*
dwko tym przestępstwom nie występowało i wyjątkowych
ustaw przeciwko nim nie ustanowiło. Jednym ze środków
przedsięwziętych w celu ukrócenia zbrodni było, jak widzie-
liśmy, zaprowadzenie urzędu prolokutorów przez Władysława
Łokietka i oprawców przez Wacława *), a jak urzędy te po-
wstanie swoje zawdzięczają wyobrażeniom prawa kanonicz-
nego o przestępstwach, tak tóż i w pełnieniu swoich obo-
wiązków na wzorach prawa kanonicznego się opierały. Gdy
^ 8Ł P. P. P. L p. 386.
St P. P. P. IV. p. 29.
podobnych do archidyjakońów.
?
Digitized by
Google
52
bowiem władza sądownicza oprawców, jak widzieliśmy wyż^j,
rozciągi^a się przedewszysikiem na przestępstwa niebez-*
pieczne dla ogółu, a to po większój częńci wtedy, gdy zbro-
dniarz był notorycznie z rzeczami ze zbrodni pochodzącemi
schwytanym, Inb publicznie za zbrodniarza ogłoszonym i wy-
wołanym, przeto nie musiało być obcem prawu polskiemu
postępowanie, jakie w takich przypadkach koiciół z tego
rodzaju zbrodniarzami przeprowadzał. Kościół za wpływem
prawa rzymskiego *)j stosował do przestępców takich po-
stępowanie krótkie, tak zwane denuncyjacyjne , w zbro-
dniach zaś notorycznych, nie potrzebujących dowodu, po-
stępowanie „in notoriis^. Oba te rodzaje postępowania były
znane i prawn kanonicznemu w Polsce, czego wymownym
dowodem jest §. 14 Statutów synodalnych arcybiskupa Jani-
sława z r. 1326 *), wspominający o rzuceniu klątwy ^pro
manifestia et notariis eauaia^. Gdy zaś prawo polskie roz-
różniało także przestępstwa notoryczne i uczynek gorący,
przeto sądzimy, że właśnie za wpływem prawa kanonicznego
postępowanie przed oprawcą, który w tych przypadkach sąd
sprawował, było podobne do postępowania in nołoriia i de-
nuncyjacyjnego, stosownie do tego, czy zbrodnia była noto-
ryczną, czy nie. Że sąd oprawcy musiid być bardzo szybkim
i sumarycznym, dowodziliśmy już przy omawianiu władzy
oprawcy, tutaj więc zaznaczamy, że postępowanie przed tym
sądem, o ile nam się zdaje, na wzorach prawa kanonicz-
nego się opierało. W XIV wieku jednak w kościele coraz
bardziój był w używaniu nowy proces, od Innocentego m
początek swój wywodzący, t. j. proces inkwizycyjny, jako
właściwy sposób postępon^ania w przypadku cięższych zbro-
*) c. 13 in f. D. de off. pross. i. 18. Congruit bono et
gram Praesidi curare^ ut pcLcata atque ąuieta provineia
sity guam regit, guod non difficile obtinebit^ si eoUicite
agat, ut macie hominibus promncia careaU eoegue eon-
guiratyi nam et sacrilegoe, latrones, plagia-
rioe, fures conguirere debet*.* receptoresgue
eoTum coercere^.
•) 8Ł P. P. P. ^ p. 401.
Digitized by
Google
63
dni. Do rozpoczęcia takiego procesu potrzeba było naprzód
t. z. tnfcmatio, t. j. rozpowszechnionego przekonania, Inb po-
głoski (elamor) o tem, że kłoś jakieś przestępstwo popełnił,
tadzież insynuacja, (rodzaj „denunHationis'^) doniesienia *)•
Wskutek tego rodzaju infamacyi rozpoczynano postępowanie
z urzędu, które miało na celu przedewszystkiem wykryć, czy
w istocie cięiki występek popełniony został, i czy rze-
czywiście istnieje szeroko rozpowszechnione przekonanie, że
ktoś stał się winnym tego przestępstwa. Była to tak zwana
inguisitio generaliSf niejako rodzaj śledztwa uprzedniego *),
po którem dopióro następywało właściwe postępowanie, „in-
guinHo spedalis^, co było znowu rodzajem postawienia ob-
winionego w stan oskarżenia. W procesie tym nie było
żadnój JiHs conUstatio^y właściwój procesowi akuzacyj-
nemu *), przeprowadzenie zaś dowodu było podobne do prze-
prowadzania dowodu w procesie cywilnjrm. Sędzia udzielał
obwinionemu punkta oskarżenia, ^capitula inęuisitionis^y
i wzywał go do odpowiedzi nie tylko jako sędzia, ale i jako
oskarżyciel; obwiniony był obowiązany do odpowiedzi, tu-
dzież do przedstawienia odwodu, przy którym znów cały system
przysięgi oczyszczającój był w zupełności przyjętym. Główne
te zasady procesu inkwizycyjnego dadzą się w całości od-
naleść w postępowaniu oprawcy, tudzież sądu grodzkiego
przeciw przestępcy. I tak jnż Władysław Łokietek poleca
ustanowionym prolokutorom, ażeby „ąuod uUcunąue elamor
^) c. 31, X de simonia F. 3: ^et inąuintianem debet da-
fnoea irmnuatio praevenire Tunc enim elamor
peroenit ad praelatum^ quum per publicam famam auł
ineinuationem frequenłem euhditorum ńłn re/erunłur ex-
eesauSf et tunc debet descendere et mdere, id eet mittere
et inquireref utrum clamoris qui venit verita8
eomitetur^y tudzież c. 17 ^ X. h. t i c. 24, X h. ł.
*) MUnchen^ I c. p. 488.
•) c. 5, §. 5, X ut lite non contestata II. 6: „sunt et alH
eeuue simUiter epecialesL in guibus ahsgue litis contesUk'
tione legitime posaunt testes produci^ uty quundo ercee-
mvm inguisitio... imminet fawnda^.
Digitized by
Google
64
auper ąnemlihd malefaeiarem fuerił, eundem detinsałii^j
a pozofitawienie przez Władysława Jag;iełłę oprawcom vida-
dzy sądowniczej aad notoiTCznyini riodziejaimi taddet wy-
stępowanie oprawcy jako oskarżyciela w przypadkacli, gdy
ktoś „ifihofieite^ żyje, lab fj^res favet^f wskazige na to, ie
oprawca przedewszystkiem był obowiązany badać ^fcmam et
damorem pabUcum^y czyli przeprowadzać właśnie tę „tn/ama-
ho". Wykazaliśmy tćż jaż wyżćj, że oprawca przeprowadzał
rodzaj śledztwa wstępnego z obwinionym, t j. nstalał wia«
domość o tern, że ikkt zbrodniczy rzeczywiście spełnionym
został *): mamy więc drogi moment postępowania inkwizycyj-
negOy t j. ^inąuinUo generalis^. Ale i ^nąumiio spedaUi^
była także zachowaną. Wspomnieliśmy bowiem przy władzy
oskarżycielskićj oprawcy, że on występował w roli oid^arży-
ciela jako ^procurator castri^f zastępca grodn, z runienia
starosty; wobec tego więc, gdy proces się toczył praed są-
dem grodzkim, osoba oskarżyciela i sędziego była ta samo,
co było charakterystyczną cechą procesn inkwizycyjnega
Wreszcie dodać mnsimy, że i p(yBt^)owanie oczyszczające
było w procesie przed aądem grodzkim w zupełności przj-
jętem; sędzia bowiem chcąc mieć podmiotowe przekonanie
o niewinności obwinionego wprost temuż przysięgę oczy-
szczającą nakładał. Jako dowód na ten rodzaj inkwizyeyj-
nego postępowania, przytaczamy wprawdzie późniejszą, ale
nie mniój ciekawą zapiskę sądu grodzkiego z r. 1450 *)•
„Prout J. Z. de W. B. fusrat inculpałiM •) coram nobiSj
quod quandam mulierem mduam in Gruszów cum suis sociiB
cremaret, et deinde per lusticionarium nostrum captu9 fuit^
et in turri Castri Craeotnensis repoHtus; tandem tum nuU
lu8 fuit, qui contra eundem agerat alias foldrowal byy
') W zacytowanej wyżćj zapisce badał, czy rzeczy, o które
chodziło, były rzeczywiście Bkradzionemi, stwierdzał więc,
nie szukając jeszcze przestępcy, że fakt kradzieży zaszedł.
«) Hbloel: St P. P. P. II, N. 3435.
*) infamatio.
Digitized by
Google
65
$%bi dedimuB ewpurgationem ex inventione iudi-
cii noatri meitercius iurando Et nos vi8a sua
expurgatione pronunctammus ipsum expurgatum^ . W obec
tego wszystkiego jesteśmy przekonani, że proces polski
karny w końca Xiy iXVwiekn zupełnie był prze-
siąknięty zasadami prawa i procesu kanoniczne-
go, i że stosownie do tego i instytucyja opraw-
ców posiadająca rodzimy słowiański, bo czeski piermastek,
uformowaną została*). Zdaje mi się zaś zbytecznem
dowodzić, że w Polsce inkwizycyjny proces między ducho-
wieństwem był znany i obowiązywał. Aby jednak i tój kwe-
sty! ł>ez udowodnienia nie pozostawić, powołuję się na
dwa miejsca ze Statutów Mikc^ja- Trąby z r. 1420 '), do-
tyczące postępowania przeciw heretykom, a dowodzące, że
nietyiko proces inkwizycyjny, ałe i instytucyja inkwizytorów
w Polsce istniała.
IIŁ
Poznawszy organizacyją i władzę oprawców, tudzież
zasady, na jakich się ich władza opierza, łatwo potrafimy
rozwiązać pytanie, co z jednćj strony było powodem, że
szlachta tak usilnie domagiUa się zniesienia urzędu tego,
a 00 z drugićj znowu strony powodowało Władysława Ja-
giełłę, że starał się, w jakich granicach to się dało, urząd
ten na Litwie i napowrót w Polsce wprowadzić.
(^rócz WBtrętnój dla szlachty władzy oprawcy, który
iMógł uwięzić i przed sąd powołać^ dotkliwem bardzo było
^*) Swoją dpoffą bardzo być może, że prawo kanoniczne już
w Czechach na instytucyja poprawców wpływ wywierało^
i że oprawcy, już od początku swego istnienia w Polsce^
na zasadach i wyobrażeniach prawa kanonicznego się
opierali.
f) St R P. P. IV. p. 241 i 242. Tit Bmedia contra Ae-
reMoof.
Digitized by
Google
>r4 «
66
i to, że oprawca posiadał władzę takie nad chłopami; wdzie*
rał się więc w zakres sądownictwa patrymonialnego, a nad-
to uwięziwszy chłopa^ co gorsza, spowodowawszy skaza-
nie go na śmierć, znaczną tern samem szkodę wyrządzał
pann wsi, z którćj chłop pochodził. Dodając wreszcie i tę
okoliczność; że o ile sądzić możemy, oprawcy pobierali od
chłopów jakieś stałe opłaty ^exactione8^, tudzież mieli prawo do*
magać się utrzymania podczas wizytacyi, dalej przypościwszyi
że i częstokroć władzy swej nadużywali, pojmiemy łatwo,
że wszystko to wystarczyć musiało, ażeby szlachta znie*
sienie urzędu oprawców włożyła między swe najgorętsze desi-
derata. Jak widzieliśmy, pierwsze usiłowanie zniesienia w r.
1386 należytego celu nie osiągnęło, gdyż król przywilejem
z r. 1388 stworzył sobie możność ponownego zaprowadze-
nia urzędu oprawców; widział bowiem dobre strony tćj
instytucyi, widział w utrzymaniu oprawców rękojmię utrzy-
mania porządku w państwie. Na mocy tćż przywileju z r.
1388, który zresztą zabrania już justycyjaryjuszom pobierać
opłatę od chłopów, istnieli oni dalćj, zajmiyąc jednak pod-
rzędniejsze stanowisko funkcyjonaryjuszów grodu. Lecz i to
nie zadowoliło szlachty, władza oprawców jeszcze im się
za wielką wydawała. Czekali więc znowu na jakąkolwiek
stosowną chwilę, ażeby ponownie wymódz na królu zniesie-
nie nienawistnego urzędu. Chwila taka nadarzyła się rzeczy-
wiście, gdy zgrzybiały Władysław Jagiełło chciał synom
swoim zapewuić następstwo tronu w Polsce, okupując względy
szlachty ponowńemi przywilejami. Jak wiadomo, wydany
wtedy został sławny przywilej Jedlneński z r. 1431 — 1433, jid
raz na sejmie w Brześciu w r. 1426 szablami szlachty roz-
siekany, a między postanowieniami tego przywileju czytamy
także postanowienie czyniące zadość życzeniom szlachty,
znoszące zupełnie urząd oprawców w słowach: ,fliem spon-
demuSf quod in nulla terra totius regni Polonie lustiŁiarium
constituere volumu8 vel quotnodolibet eurrogare^. Zdawałoby
się więc w obec tego, że od r. 1433 urząd ten zupdnie
upadnie i więcćj na widowni występywać nie będzie. Lecz
Digitized by
Google
61
inaczej się stało. Król przyrzekł, lecz zdaje się nie nuał za-
miaru dotrzymać. Oprawców bowiem występąjącycłi w urzę-
dowym cłiarakterze, tak jak przed r. 1433, ts^ i po tymże
roku spotykamy w księgach sądn grodzkiego, przynąjmniój
krakowskiego; a jeśli może znaczenie ich coraz więcój npads^o,
to władza była zapełnię taką, jak i przed r. 1433. Byli za-
wsze szlachtą. Chwytali tak jak przedtem zbrodniarzy ^), po-
woływali ich przed sąd i oskarżali '), mieli swych woźnych,
i to szlachtę *), do ciążenia, przeprowadzali rodzaj śledztwa
uprzedniego, a może nawet i rodzaj sądn *), a wreszcie pil-
nowalia ażeby sąd patrymonialny należycie sprawiedliwość
wymierzał *). Zdaje się jednak, że jnż coraz rzadzićj w roli
*) r. 1444. Inscr. Cast. Crac. 8t. P. P. P. n, N. 3204:
Nobilis 8, prout sua familia inculpata fuit pro fwrti-
dnio per quendam mercatricem de £f. et capta per iusti-
tionarium et incarcerata... fdeiussit eom de carcere.
■) r. 1433 "Vj^. Imcr. Castr. Crac. IV, p. 1005: 8. de 8.
astiHt terminum perempt super Manszowskij iustitia-
rium pro crimine furticiniiy quod idem iusłitiarim super
ipsum diocerat r. 1458. Inscr. Castr. Crac. XX, p. 52:
Ń. de T. kmeto prout fuit pro furticinio in turrim
impositus per iusHcionarium^ quia non est super eo iure
eontictus, propterhóc sex' testium et proprio iuramento
suam innocentiam expurgavit.
•) r. 1441. 8t P. P, P. U, N. 3031 : Johannes famUiaris
Franezkonis iustidonarii condempnavit. . . consules et
civit€ttem de 8cala pro vulnere cruento nobili N. iidem
lugerunt penam LXX, quia repereusserunt
pi g nor a; widocznie bójka tu z powoda ciążenia po-
wstała.
•) r. 1451. 8t. P. P. P. n, N. 3476: Veniens nobilis Nico-
laua de 8werzinecz iusticionarius terre Crac. recognomt,
mad dum culpam dederat StanisUto Cz. de C. pro
furticinio: tandem 8t coram eodem iusticionario expur'
gatiLS est cum testibtu sex vicinis suis, qui iurarunt ad
sanctam erucem, quod idem Stąnislaus non fuit fur^
nec estf nec taus est furticiniisj nec fures con^rvaviL
*) r. 1463. Si P. P. P. U, N. 3528: Remisimus J. et 8.
kmetones ad ius hereditąrium domini N. abbatis de Csi-
rńcz,,., pro schind, wdneracione et concussione vie....
Wj4». ttoflot T. zix. 8
Digitized by
Google
oskarżyciela występowali, i ie władza ich tylko do chło-
pów i ^gołoty^ się ograniczała. Że nadto objeżdżając ziemię
domagali się od włościan utrzymania, świadczy wyżój powo-
łany przywilej Kaźmierza Jagiellończyka z r. 1464 dla kla-
sztoru na Łysej Górze wydany, w którym król na skargę
opata „quod ministerialee alias oprawcze in terris eonstituH
mllas ipsorum vi8itantf ab eisdem et eorum cmetonibua et in-
colis stationes et procurationes expettint, eoscue ad gravamen
non modicum ad inquirendoe freąueMer causas irracionabiles
ad castra., citant et fatigari procurani**, surowo zabrania
tymże oprawcom „guatentis prefatum abbatem,. et convenius...
eiusąue cmetones, homines,.. incolas et., subditos msitarej itcdi-
carsj citare, et procurationes extorquere nulla racione presu-
matis,.... si qui vero cmethones et subditi abbatis*..: mde*
bantur esse infames aut in aliquo vicio eriminałi su-
spectiy ipsos et aliguem totatiter de aliquo crimine infamatumf
procuratori et tenutario bonorum eorundem denuneietis et
accusetis puniendum''. Jak więc z tego widzimy, posiadali
oprawcy, chociaż jako woźni grodu w r. 1464 zupełną swą
dawną władzę policyjtą. Ostatni raz spotykamy wzmiankę
w aktach grodzkich Krakowskich o oprawcy w r. 1481 *),
i od tego czasu urzędnik tego rodzaju znika zupełnie, a na-
zwisko jego polskie idzie w pogardę. Zasada jednak, na ja-
kiej się teu urząd opierał, zasada dochodzenia z urzędu
przestępstw prywatnych, lecz niebezpiecznych dla porządku
publicznego, przetrwała oprawców, w XVI wieku bowiem spo-
tykamy w sądzie grodzkim lak zwanego instygatora nofficii
castrensis^, który występuje w sprawach o podobne prze-
stępstwa jako oskarżyciel z urzędu, jakkolwiek często naraża
się na zarzut strony przeciwnój '), że nie jest właściwym
et ibidem iusticiarius debet descendere et inciera ius ibi-
dem in hereditate 8.
') a D. Fol. ni, r. 1464.
') Insc. Castr. Crac. XXX, p. 510: „n istum legami vd
taxavit hoc iusticiarius fecit alitu oprawcza.
*) Acta Cnminalia Officii Coitr. r. 1699—1617. 8ex. U*
Digitized by
Google
powodem^ że więc sprawa nielegalnie się prowadzi. Gzy ów
inrtigatar officii easirenm powstał z oprawcy, czy tóż była
to nowa zupełnie instytacyja, trudno na razie rozstrzygnąć;
zdaje się jednak, że jeśli nie był on następcą oprawcy, to
w kaidym razie był do niego bardzo, pod względem władnie
swój władzy oskarżycielskiój, podobny.
Przeszliśmy więc w ten sposób dzieje nrzędn, który
gdyby był ściślćj trocbę określony, mógłby jako władza po-
licyjna w Polsce nietylko przetrwać dłngie wieki, ale nadto
przyczynić się znakomicie do powściągnięcia żywiołów anar-
cliicznych i niespokojnych. Urząd ten jednak npadł, a obo-
wiązki jego jakkolwiek przeszły na starostów i nrząd grodzki,
posdy z uszczerbkiem dla porządku prawnego w zapo-
mnienie.
Digitized by
Google
o RADZIE STANU
i jćj znaczeniu w monarchii konstytucyjnej.
Napisał
Dr. Franciszek Kasparek.
Źródła: Francy a konst. z •% 1876 art. 4; uat z "/^ 1872
i z "/, 1879; Holandya konst. art. 71, 72, ust z "%,
1861 i z '^e 13B1^ Lnxembiirg k. art 76; Alzaoya
i Lotaryngia konst z */» 1879 art. 9, 10; Węgry
lirt III, nst z r. 1848 §. 19; Genewa konst tyt VIL
a. 75—93; Portugalia: konst a. 107—112 ust z 7^
1846 reguł, z >7, 1846 dekr. z 7^ 1870; Dania: k. art.
15, 16; Szwecya: k. art 4—13, 25, 26, 28, 33, 34,
36, 38, 39, 41, 42, 93, 105—107; Norwegia: k. a. 12,
13, 15, 20—22, 27—30, 39; akt unii Szwecyi i Norwegii
4—7; Rumunia: k. a. 131; Serbia: k. art 90 — 92;
Brazylia: ust z »7„ 1841; Prusy rozp. z "/, 1817,
"/, 1852; "/, 1884; Bawaryja: k. tyt X, §. 5; Sa-
ksonia: k. a. 41; Wirtembergia: k. a. 54— 61, ust
z V, 1876.
Literatura; Małchus Organismus der Behórdm I, 1823, §. 14;
BtJLAu: JDie Behdrden in Staał und Gemeinde^ 1836,
Digitized by
Google
61
rtr. 153; Stein: Veru>altung3tehre 1869, I, 177—197;
Okeist: Engl Yerwalłungsreeht, I, §. 21, S2, 87, i%
n, §.44—75; Gnbibt: art. 8taaUr(Uh w fi«citetea?tcon
HoUzendarfa; Bluntbchli: 8taai3reeht^ II, 260—264;
P6zl: art Staatarath (w 8t. W. B. Bluntschlbgo, tom
IX) ; Braghełłi : Organiemus und Campetenz der ohersUn
Yenoaltungalehdrden in den europ. Staałen (Jąhrhueh f.
Oesetzkunde. Wien, 1862, str. 166); Sailer: Der pretit-
eisehe Słaateratli und setne Eeaktwierung. Berlin Deub-
ner 1884; Hook: Der dałerr. Staatsrath. Eine geechicht"
liche Studie, Wien, 1879; Ancoc: Le eaneeil S (tat mant
et depuis 1789^ ses transformatumay ees łravaux et «m'
pereonnel. Etude hisłorigue et bihliographigue 1876;
Batbib: TraitS theorigue et pratigue de droU puhlie
etadmin. 1885, tom III; Błock: Diettonnaire de la polu
tigue V. ConseU cf Etat; DucKoog: Coure de droit
adminietratif. I. 1881, str. 66—89; Hetucan: Rys histo-
ryesDy Rady Stanu. (Biblijoteka Warasawska, 1864, T. I,
82); Okołbki: Prawo adrnkistracyjne, i I, 1880, §. 14;
Siaaierath der preueeieche und eeine Wiederberufung
V. einem Oetpreueeen. Leipzig, 1885.
I Uwagi wstępne.
w ntworzenin instytncyj prawnych i politycznycli nie
wyjawia duch ludzki tój twórczości, jaką napotykamy w dzie-
dzinie przyrody; lecz poslagnje sic pewną tylko, niezbyt
wielką ilością form, które jako typowe postacie z małemi
tylko odmianami wracają w różnych epokach dziejowych
i u rółnych Indów. Wśród tych instytncyj niepoślednie w pań-
stwach monarchicznych zajmuje miejsce rada przyboczna
panującego, z którą tenże roztrząsa najważniejsze sprawy
państwa, zanim przystąpi do powzięcia postanowienia. Spo-
tykamy się z taką radą w najdawniejszych nam znanych
ustrojach państwowych, tak samo jak w państwach współ-
czesnych.
Digitized by
Google
62
Najdawniejszy ngtrój państw Greckich znanjrm nam jest
z piedni Homera, które powstały między 10. a 7. stnieciem
przed nar. Chr. Ustrój państwa jest monarchiczny, ale jeżeli
nawet w niebie wszechwładny Zens zwołnje bogów na na-
rady, albo odstępiye od swoich zamjrsłów, skoro Herę mn
oznajmi, te nie wsz3r8cy bogowie z niemi się zgadzają '), to
tómbardziój książęta ziemscy nie mogą się obejść bez rady
i współndziałn najznakomitszych obywateli we wszystkich
ważniejszych akcjrjach państwowych. Piedni Homera dają
nam wcale dokładny obraz charakteru, składn i zakresu dzia-
łania tych rad królewskich M. Naczelnicy rodów znakomitych
tworzą radę królewską (/?ouXi^) i nazywają się z tego powoda
pouXT}9Ópoi, 3ouXeuTa{. także yi^o^ntę^ niekiedy il^Y^opec i (ii3dv-
Tsc. W tój radzie załatwiają się najważniejsze sprawy poli*
tyczne, a król występnje tylko jako pierwszy pomiędzy rów-
nymi. Zwyczajna forma obrady na tem polega, że król
zaprasza swoich doradców do wspólnój biesiady, wyprzedzo-
nej ofiarą na czeftć Bogów, przy którój rozprawiają o spra-
wach publicznych. Ta forma obrad w podwójnym względzie,
mówi ScHOEMANN, jcst sposobną nastroić obradujących przez
wspólność biesiady i czci Bożćj do zgodnego i uprzejmego
traktowania spraw, i dlatego widzimy tćż póżnićj w pań-
stwach greckich, że nakazane są uczty wspólne gron urzę-
dniczych i rad. Co się tyczy zakresu działania tój daw-
nćj rady królewskićj, występuje ona w czasie wojny, bierze
udział przy postanowieniach o pokoju lub wojnie, przy za-
warciu traktatów, przy ofiarach publicznych, w sądownictwie
(Stx(X(77;6Aot), i w ogóle niema żadnćj sfery działalności kró-
lewskiej, od którćjby była wykluczoną.
Jeżeli co do pieśni Homerowych może powstać wątpli-
wość, o ile instytucyje polityczne tam opisane odpowiadały
rzeczywistości, a o ile udział w ich skreśleniu miała wyo-
?
Homer: II. IV. 29; XVI. 443, XXn. 181.
Fanta Dr. ^dolf: Der Staat in der Iliae und Odyesee.
Innsbruck, 1882, str. 70--86. Schómanm: Orieehische
AlterihUmer 1855, str. 24.
Digitized by
Google
68
brainiat poety, już pozytywną wiadomość mamy z Abtsto-
TELESA i Płutabcha O radach (•^epowńa, f^iikĄ) w pań-
stwach Greckich, jak w Koryncie, £lis, Enidos, Epidanrus,
Marsalia, w Krecie, a szczególnie w Szparcie. W osta-
tniem państwie królowie w wykonywaniu swojój władzy byli
ograniczeni współudziałem gerontów, którym Lykurg dał
urządzenie stałe. Według ustawodawstwa Lykurga liczba
gerontów wynosiła 28. Wybierało ich dożywotnie zgroma-
dzenie ludowe z pośród obywateli, przyDajmniój 60 lat liczą-
cych. Do zakresu dzis^ania geruzyi należało obradowanie
nad ważnemi sprawami politycznemi, a jeżeli sprawy te miidy
być wniesione na zgromadzenie ludowe, geruzya nchwalaU
wniosek, który lud mógł przyjąć lub odrzucić. Dalćj była
geruzya sądem stanu, wyrokującego w sprawach karnych,
pociągających za sobą karę śmierci, lub pozbawienie czci
obywatelskićj, niemnićj pociągała do odpowiedzialności kró-
lów, w czćm póżnićj udział brali eforowie. O formie obrad
geruzyi Szpartańskićj zresztą nic nie wiemy ^). Rady te kró-
lewskie póżnićj w państwach greckich po upadku królów
były najwyższą władzą rządową i kierowały państwem. Po-
zostały na czele państwa, jako kolegialne władze rządowe,
w ten sam sposób, jak w dzisiejszych mniejszych rzeczach-
pospolitych widzimy ciała zbiorowe na czele państw ').
Zwróćmy się teraz ku starodawnemu Rzymowi z epoki
królewskićj, a spotkamy się z inst3rtneyjami, mającemi na
celu umiarkowanie władzy królewskićj. Król, jakkolwiek po-
siada nieograniczone imperium, liczyć się musi z wpływo-
wóm duchowieństwem, (augures, pontificesj fetialea) ze zgro-
madzeniem Indowem {comitia curiata) i ze senatem, (consUmm
puhlicum^ Senatus) który wprawdzie jest radą przez samego
panującego obraną, ale zawsze korporacyją wpływową, bo
obejmuje najpotężniejszych naczelników rodów (^entes) *).
^ Sohómann: 1. c. 230—234.
') W Genewie nosi n. p. ciało rządzące dziś nazwę rady
stanu {^Comeil cT śtat).
*} Bbuns; Oeschichte und QuMen d. rUmmhm BeelU9
Digitized by
Google
A gdy po długich wiekach rzeczypospolitój znowa forma
monarchiczna rządów w osobie wszechwładnych imperatorów
w Rzymie się pojawiła, z wszystkich urządzeń rzeczypospo-
litćj najdłużój senat zatrzymał znaczenie, bo gdy lud już
wcześnie utracił wszelki wpływ na ustawodawstwo ^), stają
się senatus conmlta trwi^ą formą ustawodawstwa przez czas
dłuższy. Wprawdzie senat staje się także zawisłym od wpływu
imperatorów, bo cesarz mianuje i usuwa senatorów, a senat
nie śmie się sprzeciwiać stanowczój woli, przez imperatora
we wniosku (oratió) objawionój; mimo to jeszcze cesarze
Teodozyusz i Yalentinian, a nawet Justinian oświadczają,
że nie wydadzą żadnój ustawy bez przesłuchania i zgody
Senatu; tak że jedynie senat jeszcze stanowi jaką taką za-
porę samoii^oli imperatorów, którzy zresztą póżniój, wydając
ustawy, częstokroć Senat zupełnie pomijają '). Ponieważ Se-
nat zawsze jeszcze był zgromadzeniem licznem, zajęło jego
miejsce w wieli; przypadkach utworzone przez Augusta Cbn-
gUium principisj właściwa Bada Stanu, celem obradowania
nad ważniejszemi administracyjnemi urządzeniami. Był to po-
czątkovvo wydzis^ Senatu, złożony z 20 senatorów, {Consi-
liarii Auguati) który przygotowywał sprawy na pełne obrady
Senatu. Fóźnićj imperatorowie sprawy ważniejsze {arcana
imperii) wyłącznie z pominięciem senatu tój Badzie przed-
kładali. W skład tćjże wchodzili późnićj nietylko Senatoro-
wie, ale także i inni, przez imperatora powoływani członko-
wie, rycerze i prawnicy. Za rządów Hadryjana przeszła cała
ustawodawcza i sądowa działalność Senatu na Conrilium
principia *j. Miejsce tego cmsilium principia zajęło w ostat-
nich czasach rzymskich consiatorium principia^ zwane także,
o ile miało zakres sądowy, auditorium principia ^). W tych
w EncykL Holz. L 85; Eumtze: Curstta cL rdm. Bechta.
1879, str. 33.
^) za TyberyjuBza, o którym mówi Tacyt: „comitia e campo
ad patrea tranatidit^.
') Bbuns: L c. 101, 111.
') Kuntze: 1. c. 177.
Y Kuktzb: i c. 662.
Digitized by
Google
6^
ins^rtacyjach widzimy tedy wyrobione wszystkie atrybncyje
późniejszych Bad Stanu państw innych.
Także n szczepów germańskich, spotykamy się ze
zjawiskiem, że zwierzchnik radzi się swojój drnżyny w waż-
niejszych sprawach. Początkowo królowie mieli tylko
znaczenie honorowe, i byli ograniczeni przez stanowiące
o wszystkich ważniejszych sprawach zgromadzenia ludowe ')•
W epoce drugiójy po wędrówce narodów, wzmogła się znacz-
nie władza królewska, a w miarę jak zgromadzenia ludowe
swe znaczenie dawniejsze tracą, zyskuje na powadze otocze-
nie króla. Król obraduje ze znakomitymi obywatelami, bez
względu na to, czy byli jego urzędnikami, lub nie. Na dwo-
rze jego była służba, którą powoływał także do obrad poli-
tycznych, i którćj używał według swego upodobania ').
Z ustroju Wizygotów podaje Dahn ') bliższe szczegóły o tćm
pcdaiium regis. Palatyni stanowią otoczenie królewskie i tym
sposobem już wpływ stanowczy na kierownictwo państwa
wywierają. Z ich grona wybiera król od czasów Rekareda
świeckich członków do sejmów, przez co zyskają wpływ na
ustawodawstwo i kierownictwo polityczne państwa. Wyżsi
palatyni nie mają wcale prawa do udziału w sejmach, król
z pośród nich wybiera takich, do których ma szczególne za-
ufanie. Źródła wspominają o osobnych zgromadzeniach świec-
kich i duchownych panów w pałacu królewskim pod prze-
wodnictwem króla (obok soborów i zgromadzeń wyborczych)
celem sądzenia spraw, pubUkacyi ustaw, lub wydawania
przepisów prawnych {cum omni palałino officio ^). Z państwa
Franków wiemy, że król z panami naradza się narokach
dworskich, które odbywały się przy sposobności uroczystości
*) Tactius: Germania „Nec regihus infinita aut libera po-
tetdae^.
■) Wilhelm Sickel: Oeschichte der deutschen Słaat8verfas'
sung bis zur Begrilndung des constitut Staats, I, 1879,
str. 56 i oast
■) die Kanige der Oermanen. VI, 1871, str. 149.
*) Dabn: 1. c. 555.
Wyds. filoiof. T. XXX. 9
Digitized by
Google
66
dworskich Przegląd wojska odbywał się w marca i maju.
Wówczas zawiadamiano lad zgromadzony o ważniejszych
postanowieniach, nieraz żądano jego akklamacyi. Jestto je-
dyne wspomnienie dawniejszego stanowiska zgromadzenia
ludowego *).
W późniejszych czasach w Niemczech ze zwyczaju kró-
lów przywoływania panów możnych do narad nad sprawami
publicznemi, wyrobiło się prawne ograniczenie władzy kró-
lewskićj. Z obowiązku bowiem lennego, stawienia się u króla
na rokach dworskich (Hoffolge) wytworzyło się prawo stano-
we (Reichsstandschaft), Rada królewska zdobyła sobie prawo
do powzięcia uchwał stanowczych, urządzenie rady począt-
kowo czysto administracyjne przemieniło się na zasadę kon-
stytucyjną ; z rady królewskićj powstał sejm. Tym sposobem
zdobyli sobie elektorowie, książęta i panowie prawo do ucze-
stniczenia w sejmie, póżnićj także miasta.
Gdy powstało w lerytoryjach niemieckich zwierzchni-
ctwo krajowe, książęta tak samo jak królowie odbywali z pa-
nami na rokach dworskich narady o sprawach krajowych.
Z tych narad rozwinęły się mianowicie od 14 wieku, sku-
tkiem połączeń rycerstwa i miast celem przestrzegania swo-
bód krajowych, w poszczególnych terrytoryjach urządzenia
stanowe ').
Pierwotny ustrój Polski przedstawia nam silnie roz-
winiętą władzę monarszą, tak, że na dworze panującego sku-
piało się całe życie narodu, mimo to spotykamy także tutaj
obok całój hierarchii urzędników dworskich „na dworze Bo-
lesława Chrobrego radę przyboczną, z dwunastu jego oso-
bistych przyjaciół złożoną, z którymi ustawicznie przebywał
i w ważnych kwestyjach ich zdania zasięgał" •).
Nie. chcemy tych przykładów rozszerzać nad miarę po-
trzeby. Post w skrzętnie zebranćm dziele: ^Bausteine fUr
') Brunner: Oeschichłe und Quellen des deutscken RechU
(w encykl. Holtzekdorfpa 4 wyd. 1882) str. 2 1 2.
■) Brunner: 1. c. 234, 235.
•) BoBRZYŃSKi: Dzieje Polski. 1879, str. 80.
Digitized by
Google
67
eine alłgenieine Rechtswissenschaft auf vergleichend ethno-
logischer Basis*' II, 1881, str. 135 — 142 zestawił szereg
faktów z dziejów różnych, najdzikszych nawet szczepów,
które dobitnie wykazują, że wszędzie, czy to najstarsi, czy
wójtowie gmin, czy nrzędnicy dworscy lub państwowi, albo
duchowni, albo członkowie domu książęcego otaczają panu-
jącego, i tworzą jego radę przyboczną w najważniejszych
sprawach politycznych. Gdzie władza królewska zupełnie jest
wyrobioną, tam zależy od woli panującego, czy wnioski swo-
jój rady przybocznej uwzględni lub takowe odrzuci; gdzie
zaś władza królewska jest słabą, tam ta rada jest nader
, wpływowym czynnikiem, która nieraz nawet ma prawo panu-
jącego pozbawić tronu. Stanowisko i skład tćj rady zależą
zresztą od historycznego rozwoju, i narodowych właściwości
każdego państwa. Słusznie tedy autor ten zaznacza w dziele:
jjDie Orundlagen des Rechts wid die Grundzilge seiner Enł-
wicklungsgeschickte^ Oldenburg, 1884, str. 136 jako objaw
powszechno-dziejowy, „że istnieje najwyższa rada państwa,
złożona z najznakomitszych dygnitarzy, która w monarchicz-
nćj formie rządowój stanowi przyboczną radę królewską,
w innych formach rządowych zaś jest właściwćm kolegium
rządzącóm".
Wytłumaczenie tego zjawiska, że wszędzie u ludów na
różnych stopniach cywilizacyi stojących spotykamy się z przy-
boczną radą panującego, nie jest zbyt trudne. Bardzo trafnie
wyjaśnił przyczyny istnienia Rady Stanu Wilhelm Lamoignon
w mowie do Ludwika XIV: „Człowiek nie może sam dźwi-
gać ciężaru panowania. Jakkolwiek rozległą może być jego
intelligencyja, zawsze poglądy jego są ciaśnićjsze niż jego
władza, a potęga jego umysłu nie odpowiada potędze jego
państwa. Tylko Bóg może ogarnąć bezpośrednio wzrokiem
swoim wszystko, co utrzymuje swoją potęgą. Panujący po-
trzebiyą innych, którym mogą powierzyć część spraw, jakie
inaczćj mogłyby ich poniżyć swoją poziomością, albo ich
przygnieść swoim ciężarem. Potrzeba, aby wypożyczyli oczy,
uszy i ręce, jeżeli chcą widzieć wszystkie działania, usłyszeć
Digitized by
Google
68
wszystkie prośby, zadosyć nczynić wszystkim potrzebom
swoich poddanych. Potrzeba, aby wyszukali pośród nich osoby
zdolne do pomocy przy pracach, i ażeby przelali na swoje
ministerstwo część spraw, które sprowadzają pomyślność
w ich państwie".
Jeżeli w państwach, których przykłady przytoczyliśmy,
instytncyja rady przybocznćj panującego niema charakteru
organicznego, a jćj atrybucyje są niepewne i chwiejne, mia-
nowicie częstokroć stosunek tćj rady do wyiszćj izby repre-
zentacyi stanowćj nie dość jasno da się określić i częstokroć
nawet z izbą wyższą się schodzi, Bada Stanu staje się
instytucyją stałą i organiczną od okresu, kiedy władza kró-
lewska się wzmacnia, zakres działania państwa wzrasta i po-
myśleć należy o organizacyi urzędów — a zatćm od końca
wieków średnich. Wszędzie powstaje tutaj Kada panującego,
jako władza najwyższa pod najrozmaitszemi nazwami, jako
privy council, conseil de roi, Geheimrathy Hofrathf Słaąisrath^
i rozwija się odtąd aż do czasów najnowszych. Cesarz nie-
miecki n. p. naradzał się, jak inni książęta ze znakomitymi
panami i prawnikami, gromadzącymi się pod przewodnictwem
wicekanclerza, tak w sprawach odnoszących się do cesar-
stwa, jak niemnićj do krajów dziedzicznych. Maksymilian
urządził w miejsce takićj rady przygodnćj w r. 1501 stałą
cesarską radę nadworną (Hofrath), która mu miała na piśmie
przedstawiać opinie. Po kilku zmianach Ferdynand I w re-
gulaminie z r. 1559 stosunek w ten sposób urządził, że spra-
wy cesarstwa niemieckiego oddzielił od spraw krajów dzie-
dzicznych, i tylko sprawy państwowe przekazał radzie na-
dworoćj {Reichshofrath). Ta państwowa rada nadworna miała
podwójne znaczenie, jako rada przyboczna w sprawach pań-
stwowych, i jako sąd, zastępujący cesarza w sprawach sądo-
wych. Oprócz tego miał cesarz swoje radę tajną, którćj
opinii zasięgał tak w sprawach krajów dziedzicznych, jak
niemnićj w sprawach cesarstwa. Wprawdzie kapitulacyje wy-
borcze nie sprzyjały wpływowi Rady tajnćj, jednak nie mogły
Cesarzowi zabronić zasięgania opinii przed wydaniem decy-
Digitized by
Google
69
zyi. Podobnie w terytoiyjach jeszcze w 15 wieka pod prze-
wodnictwem kanclerza odbywały się narady z radcami za-
ufanymi^ którzy albo byli urzędnikami stałymi i płatnymi,
zwyczajnie także doktorami praw, albo z rycerstwa powoła-
nymi na kilka tygodni. Z tych rad utworzono w 16 stuleciu
stałe kolegium, zwane HofraOij Kanzlsi albo Regierung. Sku-
tkiem tego niektóre sprawy zostały zastrzeżone panującemu,
który takowe załatwili z najzaufańszymi doradcami. Tak
powstało nowe stałe kolegium — rada tajna *).
Im więcój w ciągu 17. i 18. wieku znaczenie urządzeń
reprezentacyjnych upadało, a rozwielmożył się absolutyzm
t z. państwa policyjnego, tćm więcój wpływ rad stanu sta-
wał się doniosłym, a żadne ważniejsze zarządzenie publiczne
z owych czasów nie było wydane, zanim w radzie stanu
nie było przedyskutowane. Tym sposobem zajęły rady stanu
poniekąd miejsce gasnącój reprezentacyi ludowój, z tą wsze-
lako ważną zmianą, że gdy uchwały reprezentacyi ludowój
były dla panującego stanowczemi, rada stanu miała tylko
charakter informacyjny i doradczy.
konstytucyjne rządy w obec tój instytucyi zachowały
się tozmaicie. W przeważającój ilości państw Badę Stanu
zatrzymano i tylko stosownie do organizacyi państw zrefor-
mowano, w innych przynajmnićj możność ustanowienia Bady
Stanu panującemu pozostawiono (jsik w Saksonii w §. 41
konst), w innych takową pominięto (jak w Belgii), w innych
wreszcie (jak w Austryi ust. z "/^ 1868 1. 60 i t. p., w He-
syi ust. z *y^ 1875) takową po zaprowadzeniu rządów kon-
stytucyjnych zniesiono.
O państw obecnych mają Badę Stanu : Bawaryja, Alza-
cyja i Lotaryngia, Francyja, Holandyja, Luksemburg, Prusy,
Saksonia, Szwecyja i Norwegija, Bosyja, Portugalia, Dania,
Serbia, Brazylia i Wirtembergia.
Najdokładniój w samój konstytucyi państwa jest sta-
nowisko Bady Stanu określone w Szwecyi, największą
doniosłość dla państwa ma zaś Bada Stanu we Francy i.
') Walter: Deutsche RechUgeschichte. 1857. L §. 344 i 365.
/Google
Digitized by ^
70
gdzie przetrwała wszystkie barze konstytucyJDe i zmiany
form rządowych.
W Austryi rządy konstytucyjne -nie sprzyjały Badzie
Stann. We Węgrzech nie przyszło wcale do skutku utwo-
rzenie Rady Stanu, przewidziane w art III §. 19 ustaw z r.
1848, w Austryi, istniejąca od wieków i kilkakrotnie refor-
mowana Bada Stanu wprawdzie pat. ces. z *7t ^^^^ ^' ^
dz. p. p. była stosownie do potrzeb konstytucyjnych bardzo
odpowiednio zorganizowaną i statut dla nićj został ogłoszo-
nym, jednakże wnet przeciw nićj powstała oppozycyja^ a już
podczas obrad nad konstytucyją grudniową z r. 1867, a mia-
nowicie nad ustawą zasadniczą o trybunale państwowym,
uchwaliła izba deputowanych Bady Państwa dnia 8 paździer-
nika 1867 rezolncyją osnowy następującój : Wzywa się rząd,
aby niezwłocznie wniósł projekt do ustawy, znoszącćj ces.
pat. z 'V, 1861 o Badzie Stanu i statucie dla tćjże. Sprawo-
zdawca Dr. Kremer uzasadniał tę rezolucyję w sposób na-
stępujący: „Według statutu z '7t ^^^^ ^^ BAdsL Stanu radą
swą wspierać cesarza i ministerstwo, i dawać opinie o pro-
jektach do ustaw, rozporządzeniach i w sprawach innych. Za-
kres działania Bady Stanu w rozstrzyganiu sporów o wła-
ściwość i w sprawach spornych prawa publicznego miał być
określonym ustawą osobną. W pierwszym względzie wię-
kszość Bady Państwa na każdćj z poprzednich sesyj uznała
niezgodność obecnego stanowiska i urządzenia Bady Stanu
z rozwojem konstytucyjnego życia politycznego, i to zdanie
objawiła stanowczo w następującój rezolucyi:
Zważywszy, iż obecne stanowisko i urządzenie Bady
Stanu może tćjże nadać wpływ szkodliwy na rozwój życia
konstytucyjnego, wzywa się rząd, aby aż do posiedzenia naj-
bliższego przedłożył projekt do ustawy o reorganizacyi rady
stanu w tym duchu, aby takowa odpowiadała zasadzie od-
powiedzialności ministrów i swobodnemu rozwojowi życia
konstytucyjnego.
Ówczesne wywody sprawozdawcy i obrady w izbie
deputowanych dostatecznie wykazały, że stanowisko nieod-
powiedziahiych doradców korony między nią a odpowiedział-
Digitized by
Google
71
nćm ministerstwem uważano za absolutnie niepodobne, i że
pojmowano reorganizacyję R. St. tylko w tój myśli, aby
takowa nabyła znaczenia jako trybunał do rozstrzygania spo-
rów o właściwość i innych spraw spornych z dziedziny
prawa publicznego.
Ówczesny minister Stanu sam na 49. posiedzeniu izby
deputowanych z *7ii 1863 przypuścił, że R. St. może stać
się zbyteczną, w miarę jak zostanie przeprowadzoną konsty-
tucyja we wszystkich częściach państwa, a mianowicie wła-
dza ustawodawcza dozna przeobrażenia.
Jeżeli rząd ówczesny uznał możność zniesienia R. St
w przyszłości, rząd obecny jak się zdaje, już faktycznie jest
przekonanym, że R. St. w swćj działalności doradczćj nie-
tylko nie przysporzyłaby korzyści, lecz przeciwnie wywarłaby
wpływ szkodliwy na szybkie ułożenie projektów ustawo-
dawczych.
W rzeczy samćj dziś, gdy istnieje ustawa o odpowie-
dzialności ministrów, i w krajach austryjackich przez rewizyję
konstytucyi lutowój rozpocząć się ma prawdziwe życie kon-
stytucyjne, nikt nie może ^ lęcój wątpić, że stanowisko R. St
jako nieodpowiedzialnego doradcy korony stało się niemo-
żliwe, nawet wprost niezgodne z konstytucyją.
Lecz także w innym względzie, w którymby jeszcze
R. St mogła dojść do znaczenia, stała się ona dziś zbyteczną,
ponieważ jćj domniemany zakres działania w sporach o wła-
ściwość i w sporach z tytułu prawa publicznego przeszedł
na trybunał państwowy**.
Rezolucyję tę poparł jeszcze dep. Schindleb argumen-
tami, wcale do rzeczy nie należącemi, a wreszcie dowcipami
wątpliwćj wartości. Porównywrf Radę Państwa ze zegarem,
mianowicie izbę Panów ze skazówką godzinową, a izbę depu-
towanych ze skazówką minutową, R. Stanu zaś ze zegarem,
któremu brakują obie skazówki: j^Fllr eine solche Maschine
haben wir in Oesterreich kein GM und keine Ltist^ ^)»
') Stenogr. Protoc. d. Ahgeordnetenhmises IV Session. Wien^
1869, I Bd. 776—778.
Digitized by
Google
72
Skutkiem tćj rezolucyi przedłożyło ministerstwo Auers-
perga Karola jaż na posiedzeniu dnia 27 lutego 1868 okla-
skami powitany projekt do ustawy o zniesieniu R. S. Przy
pierwszćm czytaniu dnia V, 1868 prezydent ministrów oświad-
czył, że rząd nie uznaje nawet potrzeby uzasadnienia tego
wnioskU; po czćm przekazano projekt komisyi konstytucyjnej.
Drugie czytanie miało miejsce dnia '*/, 1868. Sprawozdawca
Schindler nie zadał sobie wiele pracy, by zniesienie R. S.
uzasadnić. Kilkoma uwagami zbył całą sprawę, mówiąc, że
przez zmianę konstytucyi wykazała się niemożność dalszego
istnienia R. S., która była urządzona dla całego państwa;
że zatćm nietrzeba tracić wiele słów, lecz powitać ustawę
znoszącą R. S. z radością, jako rzecz odpowiadającą tak po-
litycznemu położeniu, jakotćż potrzebom politycznym krajów,
w Radzie Państwa reprezentowanych. Wniosek ten bez dysku,
syi w drugiem i trzeciem czytaniu został przyjętym '). Rów-
nież szybko uporano się z wnioskiem do ustawy, znoszącćj
R. S. w izbie panów. Wniesiony tamże "/s 1868, przyjętym
zosti^ dnia 29 kwietnia 1868 w drugiem i trzeciem czytaniu.
Sprawozdawca Pepitz powtórzył tylko w skróceniu bardzo
krótkie wywody referenta izby niższćj, utrzymując, że dalsze
trwanie R. S. tak jak ona była ustanowioną w art II pa-
tentu lutowego z r. 1861, nie odpowiada zmienionym stosun-
kom konstytucyjnym i nie da się pogodzić z ustanowionemi
dla obu połów monarchii odrębnemi ministerstwami ').
Co najwięcój uderza, je^t owe grobowe milczenie ze
strouy znakomitych członków R. S., jak Lichtenfelsa, Hocka^
którzy w Izbie Panów nie podnieśli głosu w obronie insty-
tucyi na śmierć skazanćj.
Skutkiem tćż tak wszechstronnćj zgody i Rządu, i obu
izb Rady Państwa, zosti^a ustawą z dnia "/« 1868 1. 60 dz.
p. p. Rada Stanu zniesioną.
O 1. c. m Bd. 2176.
*) Stenographische Berichu: Herrenhaus 38 Sitzung der 4,
Session v. "/^ 1868^ str. 767.
Digitized by
Google
73
Odtąd niema w Aastryi Bady Stanu; v/ innych zaś
państwach niemieckich także bardzo mało słychać było
o istniejących tamże Radach Stanu. Czytamy nawet jeszcze
w dziele o niemieckióm prawie politycznym, w r. 1878 przez
Jerzego Meyera napisanem (str. 263 uw. 4), jakoby pruska
Rada Stanu od r. 1848 faktycznie przestała istnieć.
Tymczasem w najnowszych czasach mnożą się właśnie
w Niemczech, a mianowicie w Prnsiech 8>mptomaty, wyka-
zujące dążność utworzenia obok ciał reprezentacyjnych jakie-
goś organu doradczego, jak utworzenie rady gospodarczćj,
a w Prusiech król. rozp. z *V^ 1884 ') odnawia i uzupełnia,
pod przewodnictwem następcy tronu, ową Radę Stanu, którą
przyzwyczajono się uważać za nieżywotny i gasnący za-
bytek absolutyzmu.
Zachodzi więc pytanie, czy to powołanie do życia Rady
Stanu jest może tylko symptomatem reakcyi, albo czy głębsze
powody, wyjawiające pewne wady rządów parlamentarnych
i ministeryjaln} eh, skłoniły do odnowienia tćj zapomnianćj
instytucyi? Pytanie to w obec najnowszych objawów w Pru-
siech nabrało aktualnego interesu, a rozbiór takowego tćm
większą także dla nas ma doniosłość praktyczną, o ile we
wielu względach w Austryi idą za przykładem Prus.
H. Rada Stanu w monarchiach nieograniczonych.
Nikt o tćm nie wątpi, że Rady Stanu w monarchiach
nieograniczonych są wielce pożyteczną instytucyją, wyksztid-
ciiy się one nawet jako organiczne urządzenie państwowe
za rządów monarchii absolutnćj.
We Francy i reguluje szereg ordonansów od r. 1413
—1738 zakres rady stanu. Z początku istniała tamże przy-
boczna Rada Królewska dla wszystkich spraw sądowych
i administracyjnych, póżnićj jednak oddzielono sądownictwo
^) Deutacher Reichsameigisr und kUn. preusa. StaaUameiger
von % 1884. N. 141.
Yfjdz. filosof. T ZIX. 10
Digitized by
Google
74
od administracyi ; dla spraw sądowych powstały parlamenty,
dla innych spraw wyłącznie panującemu zastrzeżonych Rada
Stanu, zwana początkowo Parhir au roty póżnićj Comeil d*
Źtatf Conseil du Roi^ a zebranie pełne Grand ConseiL Do
zakresu działania tćj Rady, którćj przewodniczył król, a w jego
zastępstwie kanclerz, należały wszystkie sprawy, które do.
tykały interesu publicznego. Policyja, środki finansowe, środki
komunikacyjne, potrzeby armii i marynarki, codzienne sprawy
polityczne, które wymagały szybszój decyzyi, aniżeli na to
pozwalał powolny bieg spraw sądowych, i które musiały być
rozpatrywane ze stanowiska' wyższego i rozleglejszego, niż
go może dać widok ściśle prawniczy; wszystkie te sprawy
należały do R. St, w którćj skład musiały tćż wchodzić
osoby należące do wszystkich gałęzi służby administracyjnćj
zewnętrznćj i wewnętrznćj Franoyi. R. St. przygotowywała
ustawy i rozporządzenia, interpretowi^a przepisy prawne, za-
łatwiała spory o właściwość i spory skarbowe, była nawet
sądem kassacyjnym od orzeczeń parlamentu. Ten ogrom spraw
należących do atrybucyi R. S. wymagał pewnego podziału
rady na szczególne oddziały. Ordonanse z r. 1644 i 1657}
niemnićj edykt z '/^ 1687 uskuteczniły ten podział i uregu-
lowały zakres działania R. S., która w tym stanie z mi^emi
tylko zmianami pozostała do r. 1789.
Rada Stanu podzielona była na 5 wydziałów: a) Con-
seil d* Etat, w ściślejszem słowa tego znaczeniu, zwany także
Conseil cT en hauł^ albo Conseil des affaires itrangires zaj-
mował się sprawami zewnętrznemi, b) Conseil des diphches
zajmował się sprawami administracyi wewnętrznćj, c) Conseil
royales de finanses sprawami skarbowemi, d) Conseil du com-
merce sprawami handlowemi, wreszcie e) Conseil dis partiea
albo prive zajmował się sprawami sądowemi królowi zastrze-
żonemi (la justice r(tenue)y kassaeyją wyroków sądowych,
wykonaniem ed^^któw i t. d. Ordonanse z r. 1737 i 1738
regulowały bliżćj postępowanie R. S.
Chcąc określić działalność R. S. za czasów dawnego
królestwa we Francyi, znaczyłoby tyle, co napisać historyję
Digitized by
Google
76
wewnętrznej adniinistracyi Francnskićj z owych czasów, bo
nie było ważniejszój i głośniejszej sprawy, któraby była
przyszła do skutku bez jój udziału ').,Najznakomit:$ze nazwi-
ska, jak : Colbert, Yiłleroy, Seguieb, d' Aguesseau spo-
strzegamy między jćj członkami, a co szczególnie uderzają-
cym jest zjawiskiem, Ludwik XIV, ów autokrata najczystszój
krwi, który siebie identyfikował z państwem (f Etat c' esł
wwn), wysoce cenił usługi R. S. Przedkładając jój "/g 1665
plan reorganizacyi całego ustawodawstwa, wyrzekł pamiętne
słowa: „że używać będzie pomocy tój instytucyi podczas
całego swego panowania^. To tćż czytamy na wszystkich
ważniejszych aktach i ustawach Ludwika XIV: „d ces cau-
868 de V avi8 de notre conseil et de notre certaine science,
pleine pumanse et autoritd royale etc''... Na jednym tylko
akcie z r. 1685, odwołującym edykt Nantejski, nie czytamy
dodatku: „de r avi8 de notre coiiseil^ ^ król zatóm postąpił
samowładnie i nie zasięgnął opinii swojój rady, która może
byłaby tego kroku niedopuściła.
Tak wykazała R. S. za rządów królewskich we Fran-
cyi swoją żywotność i użyteczność ').
Podobnie angielskie Privy Council jest starą instytucyją
Rady Erólewskićj. Gneist przedstav\ia nam w krótkich za-
rysach rozwój i znaczenie tćj instytucyi •). „W Anglii poja-
wia się R. S. najpierw jako: „coneilium continuum^ w stóleciu
po wydaniu ustawy j^magna Charta^. Monarchia była w walce
z klasami posiadającemi zniewoloną zorganizować z najwyż-
szych urzędników korony władzę stałą, ażeby ze systematu
rządów osobistych dojść do prawidłowego i stałego załatwie-
V Tacquevilłe mówi o tćj radzie stanu, że ona była ^tout
Łl la foU cour supremę de justice, tribuntU supremę
administratif f conseil du gouv^imem€nt^ qui discute et
propose la plupart des lois, Jixe et repartit V impot,
etablit les regles generales, qui doivent diriger les agents
du gouvernetnent^ .
*) Błock: Diet. de la poL i Diet. de I' adm, franc. art.
Conseil' d' Elat. Aucoc: La conseil cf dtat 1876.
*) art StaaUrath w Iiechtslexicon Hołtzendobffa.
Digitized by
Google
76
nia czyuności państwowych. W czasie panowania Edwarda
I. II. i in. (1272—1377) zyskuje rada stałą inicyjatywę we
wielkiem ustawodawstwie. Na posiedzeniach, w których biorą
także udział znakomici duchowni i świeccy panowie, wydaje
ta korporacyja, jako Magnum Conailium albo Parlamentum
owe zasadnicze ustawy, które jeszcze dzi6 stanowią podstawę
konstytucyi angielskiój, podczas gdy Izba niższa zajmuje
jeszcze stanowisko podrzędne. Jeszcze raz w póżniejszćj
epoce reformacyi, nabywa Bada Królewska jako nPrivy Coun-
cii** inicyjatywę w ustawodawstwie, ona rozrządza nadzwy-
czajnemi prawami rządowemi i karnemi, które do przepro-
wadzenia reformacyi były konieczne.
Privy Council dochodzi do kulminacyjnego punktu swego
znaczenia w epoce Tudorów, a obok niego parlament zdaje
się tracić swoją moralną samodzielność. W następnym wieku
jednak zwalcza dynastya Sztaartów razem z Priry Council
ustrój parlamentarny w ogóle, dąży do obalenia ustawodaw-
stwa przez rozporządzenia, do zwalczenia stanowego prawa
podatkowego i miejscowego samorządu przez jurysdykcyję
administracyjną R S. W walce tój zwycięża parlament,
a pokonane królestwo musi zrzec się sądownictwa admini-
stracyjnego R. S. (Izby gwieżdzistćj) i nadużywanych praw
nadzwyczajnych. Zakres działania R. S. odtąd się rozdziela.
Sądownictwo administracyjne przechodzi na lokalne organy
samorządu pod kontrolą sądów państwowych, inicyatywa zaś
do ustaw i zarządzeń rządowych przypada mniejszemu wy-
działowi R. S. (gabinetowi. Radzie ministrów), który już ist-
niał za Sztuartów, a odtąd staje się dźwignią rządów parla-
mentarnych. Ministrowie wykonywują swoją władzę jeszcze
dziś jako członkowie rady stanu, któi7m powierzono szcze-
gólne departamenty i pozostają zwyczajnie dożywotnimi człon-
kami Prwy Council, które liczy do 200 członków. Rzadko,
i tylko do aktów ceremonialnych zwołują wszystkich członków
R, S., do zwykłych czynności rządowych zwołują tylko człon-
ków każdoczesnego ministerstwa. Rozporządzenia wydane
przez panującego po przesłuchaniu R. S. (Ordres in Council)
Digitized by
Google
77
w samćj rzeczy są tylko nchwałami jR. ministrów. Główne
czynności S. S. należą obecnie częścią do rady ministi-ów,
częścią do parlamentu, częścią do trybunałów państwowych,
częścią do władz samorządu. Tylko w sprawach kolonialnych
i kościelnych zachował Privy Council resztki swojćj jnrys-
dykcyi* *).
Do tćj ogólnój charakterystyki dzisiejszćj Rady Stanu
w Anglii; która ma tytuł: „Her Majeaiy^s Most Honorable
Pnvy CauncU^, dodać musimy kilka uwag.
Co do zakresu działania różnić należy zakres
ustawodawczy; rządowy i sądowy Rady Stanu.
1) Fnnkcyja ustawodawcza R. S., dzisiaj przez ściślej-
szy jćj wydział (gabinet) spełniana, polega na udziale w wy-
dawaniu rozporządzeń królewskich {ordera in council)^ ogła-
szanych w formie proklamacyj i ordonansów. Zakres tych
rozporządzeń jest w obec ustawodawstwa parlamentarnego
szczupły, jednakże ma jeszcze wielkie znaczenie w sprawach
zagranicznych; wojskowych i komunikacyjnych (n. p. co do
zakazów wywozu pewnych towarów), niemnićj co do ustawo-
dawstwa dla tych kolonij, które nie mają własnego ciała
prawodawczego. Zresztą może król z Radą Stanu wydać
tylko rozporządzenie wykonawcze powołane lub zastrzeżone
w ustawach.
2) Funkcyje sądowe R. S. po zniesieniu Izby gwiaź-
dzistej za Karola I. (16 cap. lOj są bardzo ograniczone, zacho-
wały się jednak ślady tychże. Najpierw ma Privtf Council
prawo zarządzenia dochodzeń przy przestępstwach przeciw
rządowi i przekazywania tychże sądom zwyczajnym. To prawo
dziś spoczywa, jednakże w sprawach wielkiój wagi może być
ustanowiona komisya śledcza królewska, jak przy badaniu cho-
roby umysłowćj Jerzego III, w przypadkach nielegalDych mał-
') Por. Gneist; Das engliache Yerwaltungsrecht der Oegen-
fcart in Yergleickung mit dem Deutschen Terwaltungs-
syeteme. 3 Aufl. 1 Bd. 1883, str. 187—208. Homebsham
Cox : Die Staatseinrichtungen. Englands^ ilibers. v. Kt^HNB.
Berlin, 1867, str. 197—230, 432—438, 676—686.
Digitized by
Google
78
żeu8tiv w rodzinie królewskićj. Po wtóre ma jeszcze Pr. c
sądownictwo w sprawach międzynarodowych zaborczych,
w sprawach kolonialnych i Indyj wschodnich, jest najwyższą
instancyją nad sądami dnchownemi; i ma wpływ, jeżeli idzie
o nznanie kogod za chorego na nmyśle.
3) Fnnkcyje rządowe sknpiły się wprawdzie w Ba-
dzie ministrów (w gabinecie), utrzymał się jednak udział
JPrtt^ CwneU w sprawach, mających trwałe znaczenie dla
familii królewskićj i państwa, w ogóle w takich aktach pań-
stwowych, których wpływ sięga po za byt chwilowego mini-
sterstwa. Ważne wydarzenia w rodzinie królewskiój, jak mał-
żeństwa, zezwolenia na związki małżeńskie bywają ogłoszone
na pełnóm posiedzeniu Priw/ Council. Przy zmianie panują-
cego zgromadza się B. S., wydaje proklamacyją podpisaną
przez wszystkich na posiedzeniu obecnych członków, roz-
kazi\je lordowi kanclerzowi przytwierdzenie wielkiój pieczęci,
proklamuje nowego panującego, odnawia przysięgę urzędową
i poddańczą, poczóm nowy panujący na uroczystem posie-
dzeniu daje zapewnienie o intencyi dobrych rządów, i pod-
pisuje przysięgę wymaganą* Jeżeli się zmienia ministerstwo,
ustępujący ministrowie składają na posiedzeniu R. S. pieczę-
cie rządowe w ręce panującego, poczóm wstępują członkowie
nowego gabinetu, odbierają od królowój pieczęcie, złożywszy
poprzednio, jeżeli nie należeli do R. S., przysięgę jako człon-
kowie tój Rady. Postanowienia królewskie o zwołaniu, od-
roczeniu i zamknięciu parlamentu ogłoszone bywają w nąj-
uroczystszój formie uchwały R. S. Szeryfowie angielscy
corocznie bywają stanowczo mianowani na posiedzeniu R. S.
Król nadaje niektóre koncessyje na podstawie uchwiJ:y R. S.,
mianowicie prawo miejskie według Municipal Corporation
Acł z T. 1838, może także przywileje przeciw przedrukowi
nadać zagranicznym artystom i literatom, z zastrzeżeniem
wzajemności, i t. d.
I w tym uszczuplonym zakresie bardzo rzadko przed-
miot przychodzi pod obrady rady pełnój, któryby poprzednio
nie był uchwalonym na Radzie ministrów lub w specyalnyeh
oddziałach R. S.
Digitized by
Google
79
l^kie wydziały (commitŁeea) R. S. są albo przemijające
albo Btałe. Utworzenie komitetów przemijających polega na
przywileju królewskim zbadania urzędowego różnych stosun-
ków w państwie i w kościele. Właśnie w nowszych czasach
utworzenie takich komisyj badawczych (Commisrions of In-
quiry) jest bardzo częste^ celem przygotowania różnych reform
i projektów ostawodawczych. W r. 1880 koszta tych komi-
tetów wynosiły 41.411 fnt szt, które były ustanowione dla
reformy uniwersytetów, ustawodawstwa kolejowego, i t. d.
Ważniejszemi są wydziały stałe, które stały się prawie
osobnemi urzędami. Tataj należą: 1) urząd handlowy,
2) EducaHon Department, które dwa wydziały sti^y się samo-
istnemi departamentami ministeryjalnemi, i 3) oddział sądowy
(ludicial Committee of the Privy Council), załatwiający wszyst-
kie fnnkcyje sądowe R. S. i spory sądowe panującemu za-
strzeżone, jako sąd szczególny.
Członkiem R. S. może być każdy obywatel angiel-
ski z urodzenia, naturalizowani zaś tylko wówczas, jeżeli
natnralizacyja nastąpiła przez akt parlamentu. Członków R. 8.
mianuje król bez żadnych formalności, po złożeniu przysięgi
stają się oni Privy Councillors na czas życia panującego,
który ich mianował, tenże może ich jednak uwolnić od urzędo,
jeżeli to uzna za stosowne. Mimo tego postanowienia jest
według zwyczaju urząd Radcy Stanu dożywotnim, bo jak-
kolwiek formalnie ich godność gaśnie w 6 miesięcy po śmierci
panującego^ nowy panujący zwyczajnie zatwierdza dawnych
członków R. S. Wykreślenie zaś z listy jest aktem bardzo
rzadkim. Zasady, jakich się trzymają przy powołaniu Rad-
ców Stanu są następujące. W Radzie Stanu mają zasiadać
oI>ecni ministrowie, niemnićj urzędnicy niżsi, piastujący urząd
ważny, oprócz tego znakomici członkowie parlamentu.
Zasiadają tedy w R. S. członkowie gabinetu każdo-
czesnego, oprócz tego także dawniejsi ministrowie, szefowie
departamentów niektórych wyższych urzędów, którzy nie na-
leżą do rady ministrów, jak wicekanclerze, prezydenci sądów,
sędziowie sądu admiralicyi i sądu ducłiownego, niektórzy
sędziowie., ^fydent izby niższćj, niektórzy posłowie dyplo-
Digitized by
Google
80
matyczni, jenerałowie, gaberoatorowie wielkich kolonii^ pod-
sekretarze stanu.
Z członków izby lordów zasiadają w R. S. zwyczajni
arcybiskupi z Canterbury i Jork, biskup Londyński, zasłużeni
członkowie izby lordów aż do sfer najwyższych, t j. człon-
ków pełnoletnich domu królewskiego. Lista członków obej-
muje około 200 nazwisk, a Gneist mówi o składzie R S.:
„ Wie in frUheren Jąhrhunderten verkdrpert $ich im Frivy
CouncU die Yereinigung von Besitz und Amt^ insbesondere
auch von Oberhaus und Unterhaua, in einer gemeinaamen
Ehrenstellung fUr den Jjienst des Staatee^ (1. c. 192).
Podobne stosunki wyrobiły się także w krajach Nie-
mieckich, a w szczególności w Prusiech i w Austryi.
W Prusiech aż do początku 17 wieku była admini-
stracyja bardzo prostą. Elektorowie posługiwali się w miarę
potrzeby Radą, złożoną częścią z rycerstwa, częścią z praw-
ników stanu mieszczańskiego. Pierwsze miejsce w hierarchii
radców zajmował kanclerz, który w zwyczajnych czynno-
ściach rzadko kiedy zasięgał opinii innych radców. Zakres
R. S. zresztą nie był dokładnie określonym, każdy Radca
mógł mieszkać gdzie mu się podobidio i tylko mii^ obowią-
zek stawienia się na wezwanie elektora i przyjmowania zle-
ceń do objeżdżania kraju. Większego znaczenia nabierała
R. S. w przypadkach, gdy elektora nie było w kraju, wów-
czas bowiem pod przewodnictwem namiestnika obejmowała
rządy. Rada Stanu w czasie kilkakrotnych zastępstw panąją-
cego tak ważne państwu oddała usługi, że elektor Joachim
Fryderyk postanowił urządzić z nićj stałe i najwyższe kole-
gium rządowe, co nastąpiło rozp. z "/,, 1604. Dnia 5 stycz-
nia 160d rozpoczęła ta instytucyja swoją działalność. „Korzy-
ści, jakie sprowadziło zaprowadzenie najwyższój władzy pań-
stwowćj dla całćj administracyi, były bardzo wielkie; jćj
zawdzięczają Prusy początek owój jednolitćj administracyi,
którą się jeszcze dziś to państwo odznacza^. Wadą urządze-
nia pierwotnego R. S. była ta okoliczność, że nie było sto-
sownego w nićj podziału pracy, w nićj bowiem wszyscy
Digitized by
Google
81
wszystkiem się zajmowali. Z tego powoda już następny ele-
ktor Jan Zygmunt utworzył kilka specyjalnych departamentów.
Największe znaczenie miała B. S. w wieka 17| późnićj
gdy Prusy stały się królestwem, wpływ R. S. stał się mniej-
szym, zwłaszcza, ie dla niektórych gałęzi administracyi,
które dawniój załatwiano przy udziale R. S., utworzono wła-
dze osobne. Z końcem 18. wieku należały do zakresu dzia-
łania B. S. sprawy dyscyplinarne urzędników administracyj-
nych^ opinie o wnioskach do ustaw i sprawy^ W których
król zażądał przesłuchania £. S. Cały punkt ciężkości rzą-
dów jednak przeniesiony został do departamentów miuistery-
jalnych, a R. S. tylko podrzędne zajmuje stanowisko.
Gdy po klęskach Napoleońskich w r. 1806 zaczęto my-
śleć o daleko sięgających reforibach administracyjnych^ zwró-
cili tak Altenstein, jak Hardenberg i Stein uWagę na
wadliwą organizacyję władz centralnych. Dwa memoryjiiły
Steina z "Z* 1806: „Darstdlung der felderhaften Organi-
satlon des Oąbinets^ i zawierający cały plin organizacyjny:
^Bericht Uber die oberste Leitung der OeechUfti'^ z "/„ 1807
stanowiły podstawę późniejszego urządzenia państwa. Stein
opierał się na tój zasadzie, że panujący W przyszłości utrzy-
nrjrwaó winien ścisłą i bezpośrednią łączność z osobami,
które stoją na czele administracyi. Uwydatnił potrzebę R. S;,
która miała królowi ułatwić czynnośei rządowe i być dla nich
bardzo korzystną. Oprócz tego opracował Stein wniosek orga-
nizaeyi najwyższych władz państwowych dnia "/j^, 1808.
W tym elaboracie rozumi Stein przez R. S. ogół wsfcys&icb
ministrów i radców tajnych, uważa ją jako władzę najwyż-
saą^ bezpośrednio pod okiem królewskićm działającą; Roz-
porządzeniem z '7|j 1808 król wnioski Steina potwierdził
i zorganizowi^ w myśl tych wniosków R. S.
To rozporządzenie jednak z powodu ówczesnych zawi-
kłań politycznych nic było wykonane, wydano tylko obwiesz-
czenie t '7,, 1808, na czele którego czytamy: „Najwyżsty
ogóhiy kierunek całćj administracyi państwowćj łączy śię
w R. S. pod naszym bezpośrednim nadzorem. Bliższe posta-
nowienie o organizacyi R. S. zastrzegamy sobie na póżnićj".
Wydł. filoTOf. T. XIX. 11
Digitized by
Google
«2
Organizacyja zapowiedziana R. S. nastąpiła rzeczywiście król.
rozp. z '7,^ 1810. Nie była ona władzą wykonawczą, dojój
zakresu należały sprawy ustawodawcze; normy ustroju i admi-
nistracyiy sprawy zagraniczne, nie wyłączając umów między-
narodowych i aliansów, wszystkie te sprawy ogólniejszego
interesu, względem których między poszczególnymi mini-
strami istnieje różnica zdań, badanie sprawozdań rocznych
o stanie administracyi w poszczególnych gf^ęziach służby pu-
bliczno). Także to rozporządzenie nie weszło w wykonanie,
bo niepewne stosunki zagraniczne nie dozwalały na przeprowa-
dzenie daleko sięgających reform, poprzestano więc na za-
mianowaniu kanclerza państwa (Hardenberga).
Dopiero po ukończeniu wojen Napoleońdkich przystą-
piono do utworzenia R. 8., która na zasadzie rozp. król.
z *7s 1^^*^ ^^^^ ^' o^Ai'<^ 1817 rozpoczęła swoją działal-
ność. Według tego postanowienia jest R. S. najwyższym
organem doradczym panującego ; ustanawia zasady dla admi-
nistracyi, jednakże nie zajmuje się administracyją wyko-
nawczą. Do jój zakresu należą obrady nad ustawami, normami
konstytucyjnemi i administracyjnemi, ewentualnie nad zmia-
nand tychże; obraduje ona nad ogólnemi zarządzeniami admi-
nistracyjnemi, do których ministerstwa nie są upoważnione,
tak że wszelkie wnioski odnoszące się do zmiany, zniesienia
lub autentycznego ttumaczenia ustaw i urządzeń, przed san-
kcyją królewską, muszą przyjść pod obrady R. S.
Członkami R. S., która obradowała pod przewodnictwem
króla lub ustanowionego przez tegoż prezydenta, byli ksią-
żęta domu królewskiego, liczący więcćj niż lat 18, prezydent
ministrów, ministrowie, marszi^kowie polni, sekretarze stanu,
prezydent trybunału najwyższego, najwyższćj izby obrachun-
kowćj, referent nadworny spraw wojskowych, jenerałowie
komenderujący i prezydenci starsi, jeżeli byli w Berlinie
obecni, wreszcie urzędnicy, których król jako godnych za-
ufania powołał do R. S. Ci wszyscy członkowie stanowili
pełne posiedzenie, jeżeli ich było najmnićj 15. Celem przy-
gotowania spraw na pełne posiedzenie była R S. podzielona
na oddziały, których skład król co roku oznaczał.
Digitized by
Google
83
Tak utworzona R. S. doznała ważnćj zmiany przez
rozp. król. z 6 stycznia 1848, które zniosło przepis, że wszyst-
kie ustawy tylko z# pośrednictwem R. S. mają być królowi
do sankcyi przedkładane, i że spory o zakres działania po-
szczególnych ministerstw należą do R. S. Oprócz tego zaszła
ta ważna zmiana, że oprócz pełnego zgromadzenia i stałych
oddziałów, wprowadzono także ściślejsze zgromadzenie, któ-
remu prawidłowo miały być przedkładane wnioski do ustaw.
Przez to postanowienie znaczenie R. S. upadło ; jednakże to
upośledzenie nie trwało długo, bo już rozp. z 'Vi 1852 zo-
stała R. S., którój posiedzenia przez poruszenia rewolucyjne
r. 1848 doznały przerwy, znowu przywróconą, a 4. lipca 1854
nastąpiło ponowne jćj otwarcie. Posiedzenie to o tyle jest pa-
miętnóm, że na nióm wprowadzono najpierw do grona R. S.
dzisiejszego następcę tronu niemieckiego, niemnićj księcia
Bismarka (wówczas tajnego radcę legacyjnego). Posiedzenie
to w prasie berlińskićj bardzo chłodno było powitane, więcćj
znaczącym jest artykuł, który o nióm napisała wówczas po-
wszechna „Gazeta Augsburska^. „Odkąd Prusy mają kon-
stytucyję, dopiero okazige się rzeczywista potrzeba R. S.
Ministerstwo i izby bardzo mało okazują zdolności do sfor-
mułowania ustaw, a przyczyny tego zjawiska w tćm szukać
należy, że polityczne stanowisko obu tych czynników ma
wpływ przeważający na układanie ustaw. U członków R. S.
takie względy uboczne daleko mniejszy wpływ wywierają,
i w tćm upatrują rękojmię skuteczniejszego rozwoju ustawo-
dawczo} działalności państwa. Z wyboru nowych członków
R. S. można być zadowolonym. Są to po największćj części
ludzie inteligentni i stałego charakteru, nie hołdujący skraj-
nym kierunkom politycznym. Erasomówstwo nie rozwinie się
w tćm towarzystwie praktycznćm, a mowy przepełnione ideo-
logią muszą poszukać miejsca gdzieindzićj".
Według rozp. z 'y,^ 1854 opinie R. S., zanim dosta-
wały się do panującego, miały być komunikowane minister-
stwu, które takowe panigącemu z odpowiedniemi wnioskami
przedkładało.
Digitized by
Google
84
Regtytacyja B. S. w r. 1854 dała powód do debat par
lamęntarnych w komisyi badietowńj sejmu pruskiego^ która
7i 1866 wstrzymała uchwałę nad odDoteą pozycyją wydat-
ków wzywając rząd, aby przedłożył memoryał, tak iżby można
było sobie zdać sprawę, czyli odnowienie R. S. zgadza się
z konstytucyją. Rząd w memoryale z Vi 1865 uzasadnił po-
trzebę R. S. tą uwagą, że doświadczenia lat ostatnich wylm-
Toiy koniecznoió poddania ważniejszych projektów ustawo-
dawczych, zanim takowe do izb zostaną wniesione, wstępnym
badaniomi czyli zgadzają się z inneml ustawami krajowemi
Do takiego badania jest R. S. złożona z mężów stanu, do-
ńwiadczonycb w różnych gałęziach administracyi, szczególnie
uzdolnioną. Zaprowadzenie konstytucyi z r. 1861 wpłynęło
tylko o tyle na stanowisko R. 8., że takowa nie może byó
obecnie ostatnią instancyją doradczą w sprawach ustawoda?^
czych; mimo to jednak może ona w przys^ości badaniem
projektów do ustaw i yrydawaniem opinii w innych ważnycłi
sprawach oddać królowi i krajowi ważne uringL Jak i^emOi-
ry^ wykazywał dalój^ odnowienie R. S. nie wymagało ze-
zwolenia izb^ ponieważ R. S. był^ ustawą wprowadzoną,
a ta ustawa nie zosti^ zniesioną. Zresztą R. S. w żadn^
nie pozostaje sprzeczności z konątytucyją, bo jój opinie ani
nie mają wpływu stanowczego na uchwały parlamentem ani
na postanowienia ministrów.
Większość komisyi budżetowój przychylna się dnia 20
stycznia 1865 do zapatrywań rządu i stwierdziła dosłownie:
„ćUe Erfahrungen der letzten Jahre haben daa BediŁrfnias eu
eimr U7nfa$»6uderm Yorberathung^ der GeseŁzentwUrfe , ah
ihnen im hetnfffendmk BesAortrMiniaten^io za Theil werden k^nne,
aU&rwdTta sehr fuhlbąr gemackt^, W debatach parlamentar-
nych prawie wszyscy mówcy za R. S. się oświadczyli. Tylko
jeden mówca (Ktihne) uważał istniejącą R. S. za niezgodną
z konstytucyją i pragnął tylko jćj zmiany; uznał jednak, że
R. 8. jest inatytucyją bardzo dobrą, skutecznym środkiem
przeciw ministeryjalnćj jednostronności i przewadze biuro-
kracyi. Komisarz rządowy Costenoble uwydatnił ważność
R. S. przez zbadanie^ czy projekty ustawodawcze są zgodne
Digitized by
Google
85
z powflzechnóm ustawodawstwem i b ^cmstytucyją. Wage-
ner wykazywał zgodHodć B. S. z konstytneyją, bo król nie
jest przez konstytaoyję ograniozonym w zasięganiu rady od
kogcJEołwiekbądż. Znkkomity znawca nrządzeń administra-
cyjnych Yincke nznając potrzebę R S. ganił tylko j6j
obecny skład osobisty, mianowioiCy że nie weszli do jdj grona
członkowie oppozycyi. Tak samo stanął w obronie R S.
Betbmąnn-Hollweg. Skutkiem tych ciekawyeh obrad
przjjęto odnośną pozycyję bndżeta. Mimo to jednak od r.
1854 tylko kilka razy R. S. zwołano i jćj znaczenie poli-
tyczne upadło; dopiero w r. 1884 ją odnowiono i wzmoc-
niono przybraniem nowych cdonków pod przewodsictwem
nąa^pcy tronu. W dniu 11. marca 1H85 awdano pł^ium R.
S. i oddano jó| do opinii waine wnioski iistawodawcac, mia-
nowicie wflzys&ie projekty podatku giełdowego ').
Sailer, z którego monografii podane powyżej daty
czerpiemy, utrzymuje, ie W aktach' R. S. złożone są nięprz^
brane skarby do historyi adminisłraoyi i ustawodawstwa
Pruskiego, „mianowicie w przedmiocie zaprowadzenia pru-
skiego Landreoktu w sóinych prowincyjach, rozwoju spraw
zabezpieczenia, zawiązania związku dowego^ ustawodawstwa
cłowego i podatkowego, ozdynacyi miejskiój i gminnój, ure-
gulowania stosunku ko&cioła katoUcddego do państwa, usta-
wodawstwa o ochronie włąsaośei artyslycznój i literackiej,
ustawodawstwa karnego^ m^eńskiego i t. d. Czytając opinie
R. & podziwiać należy bogactwo praktycznego doświadcze-
nia i głęboką znajomość ustaw, jąka tryska z każdćj karty^ ^*
Wspomnieliśmy jui, że w Austryi jeszcze Maksymi-
lian Ł, a póinićj Ferdynand I. utworzyli radę przyboczftą^
z którą się naradzali w najważniejszych sprawach politycz-
nych i administracyjnych. Tą rada tajna była bardzo waż-
*) „Czas" Nr. 68 z "/s 1884. Według depeszy z "/, 1885
przyjęła R. 8. większością 20 głosów na 30 głosujących
w zasadzie odsetkowy podatek giełdowy.
') Der preUBMche StaaisraŁk und bwm BecJUioirung.
2 Aufi. 1884. Berlin. Deubner.
Digitized by
Google
86
Dym urzędem wspólnym, za pomocą którego można było
pewną jednolitość zasad rządowych w obec różnorodności
urządzeń prowincyonalnych wprowadzić. Ważna zmiana w or-
ganizacyi Rady tajnćj zaszła pod panowaniem Leopolda L
Ilość członków Bady wzrosła do 364, tak liczne kole*
gium zaś nie mogło w komplecie obradować o sprawach
wspólnych. Cesarz ustanowił tedy z radców tajnych osobne
komisyC; albo zw(dywał w szczególnych ważnych przypad-
kach najznakomitszych tylko członków na konferencyje^
z czego wyrobiła się stała instytucyja ministrów konferencyj-
nych; którzy stanowili poniekąd radę ministrów ^).
Większego znaczenia, niż ta Rada tajna, nabrała nowo
utworzona w r. 1760 Rada Stanu za czasów Maryi Teresy.
Wśród wielu ważnych reform administracyjnych, które cesa-
rzowa zaprowadziła, należido utworzenie R, S. do najważ-
niejszych. „Oczekuję, mówi cesarzowa, z wielkiem upragnie-
niem początku tćj nowćj R. S. jako zbawienia moich krajów
dziedzicznych, jako uspokojenia mego sumienia^. Celem R. S.
było przeprowadzenie większój jedności w urządzeniach admi-
nistracyjnych krajów niemieckich i czeskich, i zgodności za-
sad rządowych w rozmaitych władzach centralnych. R. S.
jako koUegium doradcze miała składać się z sześciu człon-
ków; trzech ze stanu panów z tytułem ministrów stann,
a trzech ze stanu rycerstwa i uczonych z tytułem Radców Stanu.
Wszyscy, wyjąwszy kanclerza państwa, nie mogli piastować
innego publicznego urzędu. Obradom tego grona podlegały
wszystkie sprawy cesarzowćj przedkładane. R. S. wygoto-
wywała najwyższe postanowienia, czuwała nad ich wykona-
niem, miała zwracać uwagę na wady dostrzeżone, przestrze-
gać spraw religijnych bez przesadnćj gorliwości, czuwać nad
sprawiedliwością, porządkiem publicznym i kredytem pań-
stwowym, czynić wnioski celem podniesienia rolnictwa, prze-
mysłu i handlu, wreszcie ustanawiać stałe zasady administra-
*) Hubek: Oeachichte der dsterreichiscJten Yerwaitungsorga-
niaation bis zum Ausgange des 18, Jahrhunderts, Inns-
bruck, 1884, Btr. 16.
Digitized by
Google
87
cyi. Nie było gałęzi życia publicznego, w którójby R. S. nie
wydawała opinii, nie było kraju, któryby był wyjętym z pod
jój działalności. Także sprawy Węgier, Lombardyi i Belgii,
wówczas do Austryi należącój, były przedmiotem jój obrad.
Byłato we właśclwćm słowa tego znaczeniu władza wspólna
dla całego państwa. (Hubeb 1. c. 30).
Przęsło sto lat przetrwała ta instytucyja — i słusznie
mówi jój historyk Karol Hock ^) w przedQU>wie (str. 2), że
wszystko, co od utworzenia R. S. w dziedzinie ustawodaw-
stwa lub administracyi wewnętrznój dobrego lub złego
w Austryi zostało dokonane, z małemi wyjątkami, było osta-
tecznie przedmiotem obrad w R. S. „Akty R. S. zawierają
powody za i przeciw, i ostateczne pobudki cesarskich posta-
nowień, dają one częstokroć piękny obraz stosunków dcisłych
i szlachetnych między panującymi a ich zaufanymi dorad-
cami, składają świadectwo o sumienności i troskliwości cesa-
rzy, o poczuciu obowiązku, znajomości rzeczy, wolnomyśl-
ności i odwadze Radców^.
Od czasu, gdy Galicy a przeszła pod panowanie Au-
stryi, stanowiły także częstokroć sprawy nasz kraj obchodzące,
przedmiot obrad w gronie R. S. W dziele Hocka następu-
jące tćj działalności napotykamy ślady. Cesarz Józef U, na-
tura na wskroś autokratyczna, bezwzględnie dążył do prze-
łamania i tak już gasnącćj powagi stanów. Już w r. 1781
chciał cesarz zcentralizować administracyę i sądownictwo
w ten sposób, że władze rządowe miały się połączyć z de-
legatami stanów w jedno cii^o urzędowe z zakresem sądo-
wym i administracyjnym. Na skutek oppozycyi R. S. cesarz
odroczył tę reformę zabójczą dla ustroju prowincyonalnego,
ale ograniczył czas trwania mandatu delegatów stanowych
i zarządził ich przywoływanie do gremialnych* obrad władz
rządowych. To zarządzenie nie miało zastosowania do Węgier,
') Der oesterreichische Słaałsrath. Eine geschichtUche Stu-
die. Wien^ 1868. Po śmierci Hocka dokończył dzieło roz-
poczęte w r. 1879 profesBor Orapecki Herm. Ign. Bns-
PEBMANN.
Digitized by
Google
88
Siedmiogroda i Galicyi, cesarz utrzymywał albowiem, fte
stany galicyjsl^e są zbyt nową instytncyją ^). Cesara rozpo-
rządził w Intym n 1782 kanclerzowi naj wyższemu, aby jeszcze
przed zwołaniem Stanów Oalicyjskich ukończył prawne ure-
gulowanie pańszczyzny. To jednakowoż do skutku nie przy-
szło, albowiem cesarz na przedstawienie stanów galicyjskich
w r. 1785 zezwolił na odroczenie tćj sprawy aż do ukoń-
czenia prac urbarialnych. W ogóle Stany Oali^rjsttid jedyAie
wńród innych cieszyły się względami cesarza, ich przedstaw
wienia uwzględnić jak n. p. wniosek z listopada 1788, ab/
wykluczyć żydów od dtoierżawy propinacyi '), miały one taikże
w Radzie Stanu gorliwego obrońcę w osobie źndnego nauczy-
ciela prawa Martiniego. Dopóki ten mąż był ezłobkiem
B. S. sprzeciwili się wszelkim uszczupleniem pritw stiuio-
wych, póżniój zyskał Sobie dopiero wpływ skrajny ki^rdnek
absolutystjczny, reprezentowany przez Eger a i iBdenczy*-
ego. Z tego dla instytucyi stanowćj niekorzystnego prądu
skorzystał ówczesny namiestnik, hr. Brigido i przedstawił
cesarzowi w r. 1786 wniosek wiceprezesa gaUcyjskie^ gu-
berninm Margelika, ażeby znieść w Oałicyi osobąy wydsid
stanowy. Ten wniosek nie był poddany obradom B. 8., otearz
^) Wlaiciwie urządzanie stanów salicyl, oparte na patencie
Maryi Teresy z *y^j 1776 nie Weszło jesacźfe w wykonłt--
nie. Pierwsze zgromadżetile statiów mMa miejsdlś ^y^ 178&
w katedrze LwowskićJ. Komisarz cesarski hr. Brigid^ od-
czytał wówczas po polsku mowę, na którą arcybiskup
Lwowski rit. lat odpowiedzii^. Hock, 167.
') Nie udało się jednak ani hr. OssoliflBkiemU; ani stanom
galicyjskim powstrzymać wykonaniit newegó ^atćntti o po-
datku gruntowym z r. 1789. Stany ttfiOj ó^HtMuAlt |Ah
tentu i utworzenia kumisyi regulacyjna dla Otfłieyi, ałożonśj
z galicyjskich właścicieli ziemskich. Kancelaryja nadworea
tym wnioskom była przychylną, cesarz jednak za radą
Eg era wyraził kancelaryi nadwornej niezadowolenie. „Es ist
veruninderlichj napisał "/e 1789, dass die Eamlei durch
die dera OesohUfte nichł hotden Referenten zu einem
Bolchen Vor8chlage hot kUnnen angeleitet werden", .
Digitized by
Google
89
jednak postanowił wstrzymać roswiązanie wydziału ai do
najbliższego sejma, tymczasem zaś nie obsadzać posad w wy-
dziale opróżnionych. W rok póżnićj (t j. w r. 1787) ponowił
hr. Brigido wniosek swćj z pewną modyfikacyją^ miano-
wicie przedstawiły aby nie łączyć wydziału stanowego z urzę-
dem gubernialnym, jak to się stało w innych prowincyjach,
tylko utworzyć dla każdego obwodu osobny wydzi^^ (radę
obwodową) złożony z 3 członków szlachty. Gdyby ten wnio-
aek nie był przyjętym, prosił gubernator o pozwolenie, aby
go mógł przedstawić do przedyskutowania ankiecie mężów
zanfaniai zwołanych z całego kraju. I ten wniosek nie zosti^
uwzględnionym, a tćm samćm byt wydziału stanowego urar
towanym, podczas gdy inne prowincyje straciły osobne wy-
dzii^ i wysćłały tylko delegatów stałych do namiestnictwa.
To tóż wydział stanowy wnosi w r. 1788 przedstawienia
przeciw ograniczeniu prawa propinacyjnego.
Znakomite usługi oddała B. S. przy wprowadzenia
nowego, na owe czasy w samćj rzeczy postępowego procesu
cywilnego. Sąd najwyższy (die oherste Justiłzstelle) wszel-
kiemi siłami opierał się wprowadzeniu procedury nowój,
mimo to energiczne przedstawienia B. S. miały ten skutek,
że postępowanie sądowe w innych prowincyjach wcześniój,
a w Galicy i w r. 1784 zostało wprowadzone.
Wpływ stanowszy wywarła B. S. na uregulowanie spraw
żydowskicłL Wprawdzie cesarz w r, 1782 wbrew opinii
M artiniego i Goblera postanowił zatrzymać dla żydów
wydalenie z kraju jako karę, z tego powodu, że nie myśli
wcale wspierać żydowskich żebraków, ale przy uregulowaniu
stosunków żydowskich wywarła B. S. wpływ stanowczy,
mianowicie na patent z '7» 1789, który, ogłoszony począt-
kowo dla Galicyi, nabył póżnićj mocy obowiązującćj w in-
nych prowincyjach. Nieraz wpływ B. S. powstrzymał rady-
kalne środki przeciw żydom. Tak n. p. w r. 1786 Namie-
stnictwo galicyjskie przedstawiło konieczność wyrzucenia
żydów ze śródmieścia we Lwowie i zburzenia ich domów.
Cesarz już zgodził się na ten wniosek i tylko jednomyślna
WjdM. filosof. T. &IX. 12
Digitized by
Google
90
remonstracTJa R. S. nakłoniła go do sprawiedliwszego postę-
powania *).
Wiadomą jest rzeczą, jak gwałtownie i bezwzględnie
cesarz Józef II występował przeciw klasztorom. Szcze-
gólnie karmelici bosi w Galicji Aciągnęli jego gniew, zarzu-
cano im albowiem, że nie przestrzegają rozporządzeń rządo-
wych, ntrzymują związki z klasztorami zagranicznemi, ukry-
wają majątek i niezgodą dają powód do zgorszenia, wreszcie
wykryło się przeciw przeorowi klasztoru w Wiśniczu, że w r.
1782 srogiem obchodzeniem się spowodował śmierć jednego
z mnichów. Zdania, co z przeorem zrobić, były podzielone;
cesarz chciał go z kraju wydalić^ na przedstawienie zaś
R. S. zgodził się na to, aby przeciw przeorowi winnemu roz-
począć dochodzenie karne. Gdy jednak skargi przeciw kar-
melitom bosym się ponowiły, zarządził cesarz, wbrew opinii
Martini'ego, Hatzfelda i Eaunitza postanowieniem
z '7, 1783 wydalenia wszystkich winnych mnichów z kraju
bez pensyi (wyjąwszy jednego klasztoru) i zagroził wszyst-
kim karmelitom, którzyby się niespokojnie zachowywali,
losem podobnym.
Radę Stanu widzimy tćź czynną przy obradach nad
urządzeniem szkół, mianowicie uniwersytetów, które miały
być zredukowane do trzech ; jeden we Wiedniu, drugi w Pra-
dze, trzeci w Galicyi.
Ważne były obrady R. S. w sprawie podniesienia prze-
mysłu. System prohibicyjny pozbawił niektóre gałęzie prze-
mysłu odbytu zagranicznego i wycofał kapitały oł>ce z obiegu.
Aby grożącemu upadkowi przemysłu zapobiedz, dopomagano
przemysłowcom już od czasów Maryi Teresy subwencyjami
państwowemi. Cesarz Józef II z początku nie był przychyl-
nym subwencyom, a prezydent izby obrachunkowćj hr. Karol
Zinzendorf popierał go w tćm, utrzymując, że według
jego czterdziestoletniego doświadczenia, władze państwowe
nie mają kwalifikacyi odpowiednićj, by rozpoznać i ocenić
*) Stóoer : Darstellung der gesełzUchen Yerfassung der ga-
liziachen Judensehaft Lwów, 1833.
Digitized by
Google
91
należycie podania o subwencyje. (My jednakowoż czesko-
anstryjacka kancelaryja nadworna, odwołując się na wiekowe
doświadcKenie, gorąco za systematem subweacyjonowania
przemysłu się njęła i wygotowała nawet plan zupełny, jakie
gałęzie przemysłu w poszczególnych krajach mają być wzię-
te w opiekę, wywiązała się nad tym przedmiotem nader cie-
kawa dyskusyja w Radzie Stanu, która doprowaddła do te-
go rezultatu, że uznano w obec zaprowadzonego systematu
prohibicyjnego, subwencyje państwowe dla przemysłowców
za pożyteczne. Niektóre zasiłki dostały się także do Galicyi.
Gdy z relacyi kaacelaryi narodowój z 'Yio 1786 dowiedzia-
no się, że z Galicyi od r. 1779— 1783 wywieziono 4832 cen-
tnarów przędzy Ini&nćj a galicyjskie gubernium oświadczyło,
iż z powodu ucisku poddanych ze strony dominiów i żydów
nie przerobiono tój ilości na tkaniny, cesarz postanowił pod-
nieść przemysł tkacki w Galicyi w ten sposób, że 10 tkaczy
osiedlił z Rumburga w Samborze. Dano im subwencyje
w kwocie 8700 złr. i utrzymywano ich kosztem rządowym,
wypłacając im tygodniowo po 40 złr. Gdy powstała wątpli-
wość, czy ten tygodniowy zasiłek mabyódalćj wypłacanym,
cesarz na wniosek R. S. polecił dalszą wypłatę. W skutek
tego rzeczywiście przemysł tkacki w Samborze się zaszczepił.
Do niedawna także jedna ulica nazyws^a się tamże ulicą tkacką,
a miejsce nad młynówką, gdzie blichowano płótna, nazywa
się do dnia dzisiejszego Blichem. Wyrabiano w Samborze
płótna a mianowicie dobrą bieliznę stołową, z moich lat
dziecinnych pamiętim, że w domu moich rodziców używano
tych wyrobów tkaczy Samborskich. Że dziś ta gałęź prze-
mysłu w Samborze zupełnie wygasła, przypisać należy tćj
okoliczności, że póżnićj nikt nie przyszedł w pomoc biednym
tkaczom, którzy nie mogąc wytrzymać konkurencyi przemy-
słu fabrycznego, musieli zaniechać dalszćj produkcyi. Wsparto
także kilkakrotnemi subwencyjami fabrykanta sukna Liszkę-
go w Jarosławiu.
Jeżeli te zarządzenia były dla naszego kraju zbawienne,
szkodliwym był zakaz wywozu zboża z Węgier i Galicyi
Digitized by
Google
92
w r. 1783^ który R. S. pochwaliła, a cesarz nie nsunął mimo
przedstawienia z GałicTi, Gzeeh i Węgier.
Zebrałem tych kilka dat, kraj nasz obcliodzącycb, z książ-
ki HocKA nie tylko dla tego aby zwrócić na nie nwagę
przyszłego historyka administracyi galicyjskiej pod rządem
attstryjaekim, ale także dla tego aby wykazać wpływ R &.
nawet podczas autokratycznych rządów Józefa II. ,,PowaiiU
on, mówi Biedermann (1. c. 694), Radców Stann jak recen-
zentów swoich pomysłów, a jakkolwiek ich opozycyja rzadko
kiedy go nakłaniała do porzacenia raz obranćj drogi, mimo
to zajmowała jego żywy nmysł i ułatwiała mu ciężar rzą-
dzenia. Niedbał jednak Józef drugi o wrażenie, jakie spra-
wi jego stosunek do R. S. między ludem. Więcćj tę okoli-
czność uwzględniał Leopold II, który właśnie zasięgając
opiniję Rady Stanu chciiU rozproszyć uprzedzenie, jakoby
jemu, jako dotychczasowemu wielkiemu księciu toskańskiemu
stosunki Anstryi nie były znane. Szukał i znacliodził w ol^-
Gowauiu z członkami R. S. oświecenia i pociechy, bez których
w ciężkich chwilach mógłby był zwątpić o ratunku państwa.''
Następca jego Franciszek I nie bardzo był przychylnym
R. S. Wydano wprawdzie nową instrukcyję dla t^że "/^^^
1792, która stanowi, że najgłówniejszym obowiązkiem ka-
żdego członka R. S. jest wyjawieuie opinii bez względu na
kogokolwiekbądż. Do jćj zakresu miały należeć wnioski do
ulepszeń we wszystkich dziedzinach życia publicznego a za-
razem wyraźnie postanowiono, że do R. S. należą sprawy niemie-
ckich i węgierskich krajów koronnych; cesarz jednakże uległ
wpływowi najwyższego kanclerza hr. Leopolda Kolowrata
i zniósł dnia '7, 1801 Radę Stanu, ustanawiając w jćj miejsce
jako najwyższą władzę rządową ministerstwo państwo-
we i konferencyjne (Staata nnd Conferenz-Minisłerium)
podzielone na 3 departamenty, spraw wewnętrznych (kanclerz),
spraw wojskowych (arc. Karol), spraw wewnętrznych (hr.
Leopold Eolowrat), które było najwyższą władzą rewizyjną
dla wszystkich spraw państwowych. Ministerstwo to miało
odbywać konferencyje pod przewodnictwem Cesarza, ale ten
sposób załatwiania spraw nie dogadzał cesarzowi. Dnia 7 gru-
dnia 1809 cesarz Radę Stanu odnowił ze zmniejszonym zakre-
Digitized by
Google
93
sem działaoia, i swoje postanowienie w r. 1814 powtórzył
(statut z ^Vjj 1814). Odtąd istniały dwie władze najwyższe.
Bada Stanu i Rada konferencyjna (niinisteryjalna).
Głównym zadaniem R. S. miało być nadzorowanie całój admi-
nistracyi. Była w tym celu podzieloną na 4 sekcye ogólnój
administracyi wewnętrznój ; skarbowości; wojskowości; spraw
ustawodawczych i sądownictwa. Do spraw zewnętrznych nie
rozciągała się kontrola R. S. Wskutek tój organizacyi wyro-
dziła się R. S. w instytncyję policyjną, która czuwała nad
urzędnikami. -Śledzono urzędników, przyjmowano i badano
denunoyacye, i ta czynność przeważnie zajmowała R. S.
Oprócz tego panował biurokratyczny i nader ociężały tok
czynności, a cesarz był zadowolonym, jeżeli sprawy przeszły
dziesięciokrotną, albo przynajmnićj pięciokrotoą rewizyję.
Pod panowaniem Ferdynanda I. rada stanu zacho-
wała dawniejsze stanowisko, jednak straciła na znaczeniu,
przez wpływ konferencyi państwowćj (Staata und Conferenz-
Mini8terium)y która złożona z 4 tylko członków wcisnęła się
między panującego a R S. Według instrukcyi z r. 1836 jest
B. S. bezpośrednią przyboczną radą panującego dla wszyst-
kich spraw, w których panujący zapyta ją o opinię. Niema
ona władzy wykonawczćj. Jćj uchwały miały tylko charakter
opinii, którą cesarz według swego uznania mógł zmienić,
odrzucić, albo przyjąć. Dnia 20 września 1842 nowa instruk-
cya dla Rady Stanu została wydaną, która pisemne załatwia-
nie spraw zaprowadziła znowu, a ustne obrady ograniczyła.
W ten sposób R. 1^., podzielona na odpowiednie sekcye,
urzędowała do r. 1848, aż cesarskiem pismem odręcznem
z V^ 1848 jako instytucyja zbyteczna i z konstytucyjną formą
rządową niezgodna, została zniesioną.
Jako rada paniyącego, z atrybucyą od niego wyłącznie
zależną, nie była Rada Stanu austryjacka organem konsty-
tucyjnym do obradowania nad wnioskami ustawodawczemi,
albo povvszechnie obowiązującemi rozporządzeniami monarchy,
jak Bawarska B. S. z r. 1817, ani tćż nie rozstrzygała spo-
rów o właściwość, ani tćż *me miała jak francuski Conseil
d' Etat prawa do rozstrzygania zażaleń przeciw rozstrzygnie-
Digitized by
Google
94
niom władz administracyJDycb, mimo to jednak wywierała na
tok spraw publicznych wpływ ważny.
Uchylenie tój instytncyi w r. 1848 nie dłngo trwało;
już bowiem konstytucyja oktrojowana z 7» 1849 w §. 96—98
przewidywała utworzenie Rady Stanu pod nazwą Rady Pań-
stwa (Rńchsrath): „Przy boku korony i władzy wykonaw-
czej ustanowioną będzie Rada państwa, któfa ma mieć wpływ
doradczy na wszystkie sprawy, w których władza wykonaw-
cza jój opinii zażąda^. W myśl tych postanowień konstytu-
cyjnych ogłosił cesarz pat. z *74 l^^l statut dla R. P.
Wspierać ona miała cesarza i jego ministerstwo wiadomością,
rozwagą i doświadczeniem swoich członków, ażeby ustawy
odznaczały się wytrawną dojrzałością i jednolitością zasad
kierujących. R. P. składała się z prezydenta, radców i cza-
sowych uczestników. Mianując Radców cesarz uwzględnić
miał wszystkie części państwa. P. P. była przesłuchiwaną
we wszystkich sprawach ustawodawczych. Oprócz tego cesarz
» mógł zasięgnąć zdania R. P. także w innych sprawach. Ini-
cyatywa do ustaw nie była jćj przyznaną. Gdyby jednak
przy sposobności obrad nad przedmiotem jakim, dostrzegła
luki albo niewłaściwości w istniejącćm ustawodawstwie^ miała
w opinii swćj na te wady zwrócić uwagę monarchy.
Niebawem miała ta R. P. zająć miejsce reprezentacyi
ludowćj, trzy pisma odręczne albowiem z 20 sierpnia 1851
dały wyraz dobitny przekonaniu sfer najwyższych, że kon-
stytucya przeprowadzić się nie da. Zmieniono statut dla R P.
w tym duchu, że odtąd miała ona być wyłącznie Radą ko-
rony (nie także ministerstwa), oprócz tego polecono prezyden-
towi ministrów i R P., aby wzięli pod dojrzałą rozwagę
„byt i możność przeprowadzenia konstytucyi z */$ 1849*.
Opinia o konstytucyi nie musiała wypaść korzystnie, bo pa-
tentem z dnia "/,, 1851 1. 2 d. p. p. z r. 1862 zniesiono
konstytucyję i wrócono do rządów absolutnych.
W tćj nowćj erze absolutyzmu do r. 1860 bierze R. P.
udział w najważniejszych pracach ustawodawczych, bo wszę-
dzie czytamy w ogłoszeniu ust^: „po przesłuchaniu naszćj
Rady Państwa"; czasy jednak te do zbyt świeżćj należą
Digitized by
Google
95
przeszłości, abyśmy mogli z aktami w rękn ndział R. P.
w tych reformach, które wówczas były przedsięwzięte, i z któ-
rych niektóre, jak jprzeprowadzenie indemnizacyi, ogromnój
były doniosłości, wykaz)'wać.
Gdy po nieszczęśliwój wojnie z r. 1859 nagląca po-
trzeba zmiany systematn rządowego się wykazała, mniemano,
że przez wzmocnienie Rady Państwa delegatami z różnych
prowincyj i rozszerzenie działalności tójże, mianowicie przy-
znanie tójże stanowczego wpływa przy uchwalania podat-
ków i opłat, nawoływaniom opinii pablicznój stanie się za-
dość. Ces. pat. z 7, 1860 zaprowadzono wzmocnioną Radę
Państwa; ale wiadomo, że skutkiem opinii tój korporacyi
wrócono dyplomem z "7io 1860 na tory konstytucyjne, a Rada
Państwa przestała być wyłącznie Radą Stanu, tylko miała
być istotną reprezentacyą całego państwa. Skutkiem tego
rozwiązał Cesarz patentem z '7s ^^^^ równocześnie z ogło-
szeniem nowćj konstytacyi dawniejszą Radę Państwa, i za-
rządził utworzenie Rady Stanu, która szczególnie w spra-
wach ustawodawczych miała wydawać opinie, a oprócz tego
w przyszłości miała otrzymać w drodze ustawy wpływ przy
rozstrzyganiu sporów o właściwość i spraw spornych z ty-
tułu prawa publicznego. Że ta R. S. w r. 1868 zostiUa znie-
sioną, już na wstępie przedstawiliśmy.
W końcu wspomnieć należy oR.S. wRosyi iw Kró-
lestwie Polskiem.
W Rosy i instytncyja odpowiadająca R. S. nazywa się
Radą Państwa. Składa się z ministrów, którzy do nićj
należą z urzędu, i z członków przez cesarza mianowanycłi,
i dzieli się na cztery departamenty: 1) departament praw,
2) wojny, 3) spraw cywihiych i duchownych, i 4) ekonomii.
Sprawy przychodzące od ministrów zwyczajnie najpierw są
rozpoznawane i przygotowywane w departamentach, następ-
nie zaś idą pod rozpoznanie ogólnego zgromadzenia R. Pa-
stwa. Zakres jćj jest głównie prawodawczym, dlatego rozbiera
Rada P. wszystkie projekty do praw. Oprócz tego ma R. P*
pewne atrybucye wykonawbze i administracyjne, nawet są-
dowe, jak udziid w wypowiedzeniu wojny, bada budżet wy-
Digitized by
Google
96
datków i przychodów, udziela kredyty w ciągu roku, obra-
duje o pozbyciu własności państwowo] na rzecz osób prywa-
tnych; rozpoznaje statuty towarzystw niektórych| wprowadza
śledztwo przeciw ministrom i jenerał-gubernatorom, i t d. ').
W Królestwie Polskióm jeszcze za Księstwa
Warszawskiego ustanowiono w r. 1807 Radę Stanu z obszer-
nemi, także sądowemi atrybucyami. Dekret z '*/• ^^^^ J4
uorganizował. W konstytucyi z r. 1815 (art. 63 i nast.) była
R. S. zatrzymaną, a jój organizacyję i zakres określały post.
z V,, 1815 i % 1816. Po r. 1830 uległa R S. przekształ-
ceniu na mocy statutu organicznego z r. 1832 i organizacyi
z '7,, 1832. Po utworzeniu w Radzie Państwa w Peters-
burgu Departamentu do spraw Królestwa Polskiego, zniesiono
Radę Stanu ukazem z 18 września 1841, a przywrócono ją
dopiero w r. 1861 (ukaz z ^%t niarca 1861, i z 24 maja,
5 czerwca 1861), Atrybuoye tój R. S. odbywającój swe czyn-
ności częścią w wydziałach (4), częścią w składzie sądzącym,
częścią w ogólnóm zebraniu, były rozległe.
Do wydziału prawodawczego należało przygotowanie
wszystkiego, co miało za przedmiot prawo, ustawę lub orga-
nizacyję. Do wydziału spornego należało przygotowanie pisem-
nój instrukcyi, tudzież relacyi w sprawach i sporach ulega-
jących rozpoznaniu składu sądzącego. Wydział skarbowo-
administracyjny rozpoznawał wszystkie przedmioty tyczące
się finansów i kontroli. Wreszcie wydział próśb i zażaleń
rozpatrywał prośby i skargi na nadużycia urzędników, lub
naruszenie przez nich ustaw, i przygotowywał je pod roz-
poznanie zgromadzenia ogólnego.
Rada Stanu w składzie sądzącym rozpatrywała spory
o właściwości, spory administrucyjne, z ustawy celnój. Oprócz
tego sądziła urzędników.
Do zakresu ogólnego zebrania należały: 1) projekty
ustawodawcze, 2) roczny budżet wydatków i przychodów,
3) badania sprawozdań z różnych gałęzi administracyi,
4) przedstawienia Rad gnbemialnych i miasta Warszawy co
^) Okolski: Prawo admin. 1880, tom I, str. 81.
/Googlf
Digitized by ViiOOV 1^
97
do potrzeb, 5) prośby i skargi aa nadużycia urzędników^
6) opinie w sprawach przez Cesarza lub Namiestnika poru-
czonych. Rada Stteu istniała z tym zakresem, oczywidcio
na wzór francuski ułożonym, do roku 186/. Ukazem z dnia
*7, 1867 została zniesioną *).
Przedstawiwszy działalność Rady Stanu w państwach
absolutnych, nie możemy wątpić o jój zł>awiennćj działalności.
Nawet monarchowie usposobienia najwięcćj autokratycznego,
jak Ludwik Xiy, Józef II, Napoleon I uznają jój zalety.
Ludwik Xiy za pomocą R. S. dokonywa najważniejszych
reform ustawodawczych, Józef II. chętnie odwołuje się do
niój, a Napoleon L, który Radę Stanu nazwał trafnie: „sa
ptnsSe en deliberation^j jak ministrów : „9a pensie en execn-
tion"", bardzo pochlebną jój poświęcił wzmiankę w pamiętni-
kach spisanych na wyspie św. Heleny: ^Rada Stanu sUa-
d^a się w ogóln('ści z mężów doświadczonych i wykształ-
conych, nieposzlakowanój sławy a tęgich robotników. Cesan
wzywał Radców stanu także z osobna do wszystkiego i nie
bez korzyści, ale w cał( ści byli oni dla niego radą rze-
czywistą. Tam przygotowywano ustawy, redagowano de-
krety cesarskie i rozporządzenia, tam badano i poprawiano
projekty ministrów. R. S. rozstrzygała w najwjższój instan-
cyi w sprawach administracyjnych. Tu badano zażalenia prze-
ciw ministrom, nawet odwołania „a imperaiore małe inf armato
ad imp, melius informandum. Tak stała się R. S. prawdziwą
ucieczką dla spraw i osób, które przez wysoką powagę
czuły się jiokrzywdzonemi. A kto uczestniczył w jój posie-
dzeniach, ten wió, z jaką gorliwością tam sprawy obywateli
były bronione**.
in. Rada Stanu w monarchiacłi konstytucyjnych.
Czy Rada Stanu w monarchiach konstytucyjnych jest
potrzebną, jest kwestyą sporną. Słyszeliśmy, że w Austryi
') Okolski 1. c. Hetlman August: Rys historyczny R. 8. od
r. 1807 aż dotąd (Bibl. Warsz. 1864, I. 82— lOO).
Wyds. filosf. T XIX. 13
Digitized by
Google
98
Rada Stanu jako instytucyja rzekomo niezgodna z życiem
kongtytncyjnćm, w r. 1868 została zniesioną, a w literaturze,
odzywają się także odosobnione głosy, że R. S. w państwach
konstytucyjnych jest zbyteczną. Wprawdzie najznakomitsi
publicyści i prawnicy, mianowicie francuzcy, a z niemieckich :
MoHL, Bluntschli, Pozl, Stein Wawrzyniec, Gneist,
Feantz Konstanty, Eósler, Malchus, Esshayek ') przema-
wiają wymownie za użytecznością R. S. także w państwach
konstytucyjnych, ale zapisać musimy także niechętny tćj in-
stytucyi wywód byłego profesora lipskiego Fryderyka Bu-
LAU^A. Wywody te łącznie z argumentami, jakie przytoczono
przy sposobności zniesienia R. S. w Austryi, posłużą nam
do 7orientowania się nad zarzutami, które podnoszono prze-
ciw R. S. BuLAU *) rzecz przedstawia w ten sposób : „Rada
Stanu w państwach z reprezentacyją ludową nie zdaje się
być konieczną, nie dlatego, jakoby przy istnieniu reprezen-
tacyi ludowćj wszelkie inne obrady nad ważnemi ustawami
były zupełnie niepotrzebne, tylko dlatego, iż reprezentacyje
ludowe taki wpływ moralny wywierają na ministerstwa, iż
ministerstwa same są zniewolone wnioski do ustaw przed-
kładać izbom już po dojrzalszćj rozwadze i dyskusyi wstęp-
nćj. Ponieważ ministrowie za wszystko sami są odpowie-
dzialnymi i nie mogą się zasłonić zezwoleniem R. S., a za-
tćm R. S. nigdy stanowczego prawa sobie rościć nie może,
/daje się, że jćj działalność także tutaj nie dopuszcza wiel-
kiego rozszerzenia. Rozszerzenie działalności R. S. nie byłoby
tćż całkiem zgodne z ideą odpowiedzialności ministrów,
i zdaje się. że się nie mylę sądząc, iż właściwa powaga,
jaką w Wirtembergii nadają Radzie tajnćj, była niekorzystną
dla życia konstytucyjnego. Ministrowie muszą to, co mają
czynić, jasno poznać i być w stanie obronić. Oni jedynie
mogą mieć pogląd zupełny na konieczność pewnych zarżą-
*; Gnmdhhre der Gesetze des iStaates, I. 1865 , str.
173 i nast.
') JHe Behorden in Słaał mid Gemeinde, Leipzig, 1836,
str. 155.
Digitized by
Google
99
dzeń, a wmieszanie się osób trzecicb prowad/i częstokroć
tvIko do zamącenia poglądów i wyradza brak stanowczości.
Narady o szczegółach należą do każdego departamentu
z osobna ; sprawy ogólnćj doniosłodei zad do rady ministrów.
Rada Stanu zdaje się być zbyteczną i może nawet być szko-
dliwą, jeżeli ministrowie nie posiadają dosyć energii, by wy-
żćj cenić w razie potrzeby swoje przekonanie^ aniżeli swoją
posadę. Gdzie o to idzie, ażeby uiatować zarządzenie, któ-
rego konieczność minister uznaje, przed mimowolnćm nie-
bezpieczeństwem skrzywienia i ubezwladnienia pr-zez dodatki
i ograniczenia, tam minister musi posiadać tyle hartu duszy;
aby złożyć swoją tekę, jeżeli plan obmyślony przez niego
nie może być w zupełności przeprowadzonym. Ostrożność za
daleko posunięta, wątpliwości wypływające z bojażni, są czę-
stokroć objawami u władz donidozych. Ale należałoby co-
dziennie powtarzać, że połowiczne środki są gorszemi od
żadnych. Sąd o sędziowskićj funkcyi R. S. zależy w ogóle
od zdania, jakie mamy wyrobione o sądownictwie admini-
stracyjnćm".
Oto zdanie dość oględnie i z pewnemi zastrzeżeniami
wypowiedziane przez Bulaua. Spotykamy się z temi samemi,
więcćj stanowczo wyrażonemi zarzutami przy sposobności
obrad nad zniesieniem R. S. w Austryi, musimy zatćm te
zarzuty obecnie zbadać, z tćm jednak zastrzeżeniem, że zwró-
cimy tutaj wyłącznie uwagę na doradczą czynność Rady
Stanu przy uchwalaniu ustaw i wydawaniu ogólnych rozpo-
rządzeń, jako prawidłową, a pominiemy na razie jćj funkcye
sądowe.
Zarzuty przeciw R. S. w jćj działalności doradczćj dadzą
się do dwóch kategoryi sprowadzić.
1) że Rada Stanu jest niezgodną z konstytucyją, a mia-
nowicie z konstytucyjną odpowiedzialnością ministrów, i może
być dla rozwoju, a nawet bytu konstytucyi niebezpieczną,
2) że jest w obec istnienia parlamentu niepotrzebną.
Mniejszćj wagi są zarzuty, że R. S. sprowadza zwłokę
w uchwaleniu ważnych ustaw, że wreszcie w Austryi nie
mogła ona istnieć jako władza ze zakresem na całe państwo.
Digitized by
Google
100
gdy w r. 1867 nchwalono przyznać Węgrom ustawodawczą
i administracyjną samodzielnodć Co się tyczy tych ostatnich
zarzutów, każdy ptzyzna, jak małćj one są wagi, gdyż nstawy
nowe zwyczajnie nie wymagają tak wielkiego pośpiechn, aby
poddanie ich pod obrady S. S. miało być z niebezpieczeń-
stwem dla państwa połączone. Wolimy nstawy, po dłuższych
wstępnych obradach wydane, a rzeczywiście dobre, aniżeli
ustawy, przepędzone tylko przez szybkie obrady niefacho-
wego parlamentu, które częstokroć w praktyce okazują się
sprzecznemi i niewykonalnemi, i ledwie zaprowadzone, muszą
być łatane i poprawiane przez liczne nowele. Zresztą do-
świadczenie parlamentarne aż nadto oświeca, że parlamen-
tarne obrady bynajmnićj nie przyczyniają się do przyśpie-
szenia nieraz bardzo pożądanych i koniecznych reform. Za-
miast wielu przykładów wykazuje w Austryi wlokąca się od
początku ery konstytucyjnćj aż do dni dzisiejszych bez naj-
mniejszego dodatniego rezultatu reforma procesu cywilnego,
którćj końca nawet przewidzieć niepodobna, że parlament do
przyspieszenia pracy ustawodawczćj wcale się nie przyczy-
nia, co jest rzeczą tćm smutniejszą, o ile wady obecnego
procesu aż nadto są znane i szkodliwe.
Nie chcemy się tćż zatrzymywać nad argumentem tylko
z austryjackich stosunków zaczerpniętym, że S S. nie może
w obec zaprowadzonego w r. 1867 dualizmu istnieć jako
władza ze zakresem, rozciągającym się na całe państwo, ten
argument mógłby tylko wykazać konieczność reorganizacyi
B. S. w r. 1861 utworzono), i ograniczenia jćj kompetencyi
do krajów reprezentowanych w Radzie Państwa, nigdy zaś
nie był wystarczającym powodem do zniesienia tćj instytucyi.
Ważniejszym byłby zarzut, że istnienie R. S. jest dla
życia konstytucyjnego niebezpieczne; gdyby ten zarzut
tylko był w samćj rzeczy uzasadnionym. Już sam fakt, że
we wielu państwach konstytucyjnych, jak we Francy i,
Bawaryi, Saksonii, Wirtembergii, w Prusiech,
w Szwecyi i Norwegii, w Danii iHolandyi istnieje
R. S., a nigdy nie słyszeliśmy, aby ze strony tćj instytucyi
powstał jakiś zamach przeciw konstytucyi, jest dowodem nie-
Digitized by
Google
101
zbitym, że R. S. wcale dla bytu konstytucyi nie jest niebez-
pieczną. Nie pojmujemy tćź wcale, w ozćmby R. S. mogła
konstytncyi ubliżyć, a w szczególnońci odpowiedzialności par-
lamentarnój ministerstwa. Wszak R. S. zawsze bywała tylko
organem doradczym, nigdy rozkazującym. Jak panujący nie
jest obowiązanym przychylić się do opinii R. S, tak same
minister nie jest związanym zdaniem tćj korporacyi, i zawsze
popierać będzie tylko takie zarządzenia, które sam uzna za
stosowne i za które przyjąć może na siebie odpowiedzialność
zupełną. I bez Rady Stanu minister znajduje się częstokroć
w położeniu trudnćm między wolą monarchy a żądaniami
parlamentu, i musi, będąc w sprzeczności z jednym lub dru-
gim czynnikiem decydującym, albo zmienić swoje zdanie,
albo ustąpić. Rada Stanu z pewnością położenia jego nie
uczyni trudniejszem, a gdybyśmy li tylko dbali o ułatwienie
stanowiska ministrów, moglibyśmy z tćm samem prawem
wystąpić przeciw reprezentacyjom ludowym, które z pewno-
ścią nieraz większe ministrom czynią trudności, niżli Rada
Stanu kiedykolwiek wywołała, a nawet przeciw monarchii. Nic
słuszniejszego jak żądać od ministrów charakteru i stałości
w przedsięwzięciach, które uznają za stosowne, ale tych przy-
miotów koniecznych potrzeba w każdćm państwie, bez względu
czy jest w nićm Rada Stanu, lub jćj niema. Nie pojmujemy
zresztą, w czćmby R. S. mogła krępować ministra w prze-
prowadzeniu powziętych zamiarów, zwłaszcza, jeżeli ona ma
tylko głos doradczy, i jeżeli jćj opinie, jak to w Prusiech
jest postanowione rozp. z 'Y,, 1854, zanim przedłożone będą
monarsze, udzielone być mają ministerstwu, aby takowe miało
sposobność wyjawienia swego zdania i bronienia swoich po-
glądów.
Jeżeli zaś kto mniema, że stanowisko R. S. dlatego
jest niezgodne z konstytucyją, że jćj członkowie są nieodpo-
wiedzialni, a cały ciężar odpowiedzialności spada na mini-
strów, natenczas ten sam argument możnaby użyć przeciw
nieodpowiedzialnemu monarsze. Nieodpowiedzialność Radców
Stanu nie jest zresztą istotną cechą Rady Stanu, przeciwnie
Digitized by
Google
102
mamy wcale odpowiednio funkcyjonującą R. S. w Szwecyi,
której wszyscy członkowie są odpowiedzialni.
Konstytncya Szwedzka stanowi (art. 4. nasi), ie król
wyjąwszy sprawy zagraniczae wojskowe, we wszystkich in-
nych musi zasięgnąć opinii B. S., do którćj król powołaje
mężów zdolnych doświadczonych i nieposzlakowanych, naro-
dowości Szwedzkiój i wyznania ewangelickiego. R. 8. składa
się z 10 członków, z pośród których król mianuje jednego
ministrem stanu i pierwszym członkiem R. S. Siedmiu człon-
ków R. S. mają osobne departamenty (spraw zagranicznych,
sprawiedliwości, wojny, marynarki, spraw wewnętrznych,
skarbu i spraw wyznaniowych), 3 jest bez teki. W obec tój
R, S. ma Sejm (Riksdag) prawa następujące: Wydział kon-
stytucyjny Sejmu ma prawo na posiedzeniu zwyczajnóm za-
żądać protokołów R. S. z wyjątkiem tych, które się odnoszą
do spraw zagranicznych i wojskowych — o tyle, o ile te pro-
tokóły się tyczą faktów publicznie znanych i przez wydział
konstytucyjny wskazanych (art. 105 r. 1866).
Jeżeli komitet, przeglądając protokóły Rady Stanu, doj-
dzie do przekonania, że członek R. S, inny referent przy-
padkowy, albo funkcyonaryusz, który udzielił rady królowi
w sprawach komendy wojskowćj — oczywiście działał prze-
ciw konstytucyi, lub ustawom powszechnym, że doradzał jój
naruszenie, że omieszkał uc/ynić przedstawienie przeciw ta-
kiemu naruszeniu, albo że je wywołał lub popierał, zata-
jając umyślnie pewne wyjaśnienia, albo że sprawozdawca
nie odmówił swojćj kontrasygnaty w przypadku przewidzia-
nym w art 38 konstytucyi *) — wówczas wydział konstytu-
cyjny może polecić prokuratorowi Sejmowemu, aby wniósł
oskarżenie przed sądem najwyższym (106). Jeżeli komitet
konstytucyjny sprawdzi, że członkowie R. S. albo niektórzy
z nich, dając swoje opinię, nie mieli na względzie prawdzi-
wych interesów królestwa, albo że który ze sprawozdawców
nie okazał się być bezstronnym, gorliwym i dość czynnym
*) Tenże wymaga kontrasygnaty wszystkich aktów rządo-
wych panującego.
Digitized by
Google
103
na tćm stanowisku zaufania, może komitet zdaó z tego sprawę
Sejmowi. Sejm może uchwalić adres do króla, aby winny
był usuniętym z grona R. S. (107).
Możnaby wprawdzie zarzucić, że Szwedzka R. S. jest
właściwie radą ministrów tylko, ale odpowiedzialność, którą
tutaj przedstawiliśmy według postanowienia konst. Szwedz-
kićj nie odnosi się tylko do Radców Stanu, lecz do innych
także doradców królewskich, którzy w sprawach publicznych
dali kólowie radę nieprawną albo szkodliwą, a w Portu-
galii członkowie właściwćj Rady Stanu są odpowiedziabymi.
Z tego wywodu mogliśmy powziąść przekonanie, że Rada
Stanu dla konstytucyi a w szczególności dla odpowiedzial-
nych mioisirów nie jest szkodliwą. Stwierdza to zdanie także
Ernest Meier, którego poglądy, jakkolwiek szczególnie do
Prus zastosowane, mają ogólne znaczenie : „Trudno dopatrzyć
się. jakie niebezpieczeństwo powstaćby mogło ze współ-
udziału R. S. w ustawodawstwie, skoro głos doradczy da-
wnych stanów prowicyj< nalnych i połączonego Sejmu, zmie-
nił się na głos stanowczy izby panów i deputowanych. Do-
radcza władza, może niewątpliwie być w sprzeczności z innćm
ciałem doradzćm, ale konflikt jćj jest niemożliwy z ciałem decy-
dującćm. Chyba żeby się obawiano upośledzenia Sejmu wsku-
tek gruntowności w obradach R. S., ale takowe niebyłoby
tak złem, jak obniżenie powagi parlamentu na skutek uchwa-
lania ustaw wadliwych. Tataj jednak nie rozchodzi się o py-
tanie etykiety, tylko o świadczenia dobre, dla pożytku kraju.
Nikt o tćm nie myśli, aby przez odnowienie R. S. sprowa-
dzić inny rozdział władzy między koroną i obiema izbami
sejmowemi na polu ustawodawczćm. Przy tćm należałoby
zbadać, czy Rada Stanu miałaby wydawać opinię tylko
przed przedłożeniem wniosku do ustaw izbom, albo coby
byio pożądanćm, także jeszcze, bądź przed ostateczną uchwałą
izb, albo przed sankcyją królewską. Także odpowiedzialność
ministrów niedoznaje żadnćj ujmy, jeżeli się zważy, że już
według rozp. z 'Y^, 1854 Rada Stanu nie znosi się bezpo-
średnio z królem, tylko za pośrednictwem ministerstwa^.
Digitized by
Google
104
Również ważnym jak sŁkodliwośó, byłby t^n argamcnt
przeciw R. S., że ona wobec parlamentu jest instytncyą w pań-
stwach konstytucyjnych niepotrzebną. Także i z tym argu-
mentem zgodzić się nie możemy. Z praktyki ciał parlamen-
tarnych wykazuje się, że takowe liie są wcale idealnym
organem ustawodawczym, i że wiele ustaw wskutek nieoglę-
dnych poprawek wychodzi z obrad parlamentarnyt h w gor-
szćj znacznie postaci, aniżeli był pierwotny projekt Panu-
jący jest czasem zniewolony, jeżeli owe t. z. poprawki nie
odnoszą się do istotnych rzeczy, dać sankcyę uchwale par-
lamentu, by nie opóźnić nieraz bardzo pożądanćj reformy.
I ztąd to bierze się ów szereg wielki ustaw złych, niezu-
pełnych i sprzecznych, które z fabryki parlamentarnćj wy-
chodzą. Dobroć każdćj ustawy zależy a) od należycie przy-
gotowanego projektu, i b) od dyskussyi nad nim oględnie
i ze znajomością rzeczy przeprowadzono). Jakżeż się dzid
praktykuje w obu tych względach? Tylko bardzo oględne
rządy, i to do większych tylko dzieł ustawodawczych, jak
Niemiecki do przygowania projektu. powszechnćj ustawy cy-
wilnćj, ustanawiają osobne komisye ustawodawcze, zwyczaj-
nie zaś wypracowuje projekt referent ministeryjalny; a za-
tćm jedna osoba. Minister, jeżeli nie jest przypadkowo fa-
chowym znawcą tćj gałęzi ustawodawczćj — jakim np. bjł
były minister Głaseb co do procesu karnego, może wskazać
tylko ogólne poglądy, zasady, na których projekt ma być
opartym, by zaś wpłynąć na techniczną stronę projektu, co jest
rzeczą właśnie wielkićj wagi, niema ani znajomości rzeczy,
ani dosyć czasu, zbyt go bowiem absorbują sprawy bieżącćj
polityki, aby mógł się wdawać w szczegółową i drobiazgową
ocenę projektu. Jeżeli projekt tylko w ogólności jego inten-
cyjom odpowiada, wnosi go na Radę ministrów, gdzie znowu,
jeżeli się ogólnćmu politycznemu kierunkowi nie sprzeci-
wia, bez fachowego ocenienia przechodzi, i bywa wniesio-
nym do izb parlamentarnych jako wniosek rządowy. Takie
postępowanie nie jest rękojmią trafności projektu rządowego.
Mogłoby jednak powstać mniemanie, że zamiast Rady Stann
tworzyć należy w każdym przypadku ważniejszym osobne
Digitized by
Google
105
komisyje ustawodawcze. Mnie się zdaje, że ten sposób nieza-
stąpiłbj R. S. Takie komisyje byłyby tylko dorywcze i spo-
radyczne, a złożone ze samych lodzi fachowych, np. do uło-
żenia projektu kodeksu cywilnego ze samych cywilistów,
nie byłyby w stanie uobecnić sobie związku, w jakim pozo-
staje projektowana ustawa z duchem i przepisami całego
ustawodawstwa, i łatwo wypadłby projekt jednostronnie w du-
chu jednćj tylko specyalności ustawodawczej. W tym wzglę-
dzie tylko stała korporacya, jaką jest B. S., złożona z mę-
żów, znających wszechstronnie państwo i jego potrzeby,
a mających stanowisko wyniosłe ponad chwilową walkę
stronnictw, może potrzebie dobrych i gruntownych projektów
ustawodawczych zadosyć uczynić. Gdyby istniała Rada Stanu,
wtedy ministrowie nie mieliby wcale mniejszćj inicyjatywy
niż dotąd w pracach ustawodawczych, ale gdy ich rzeczą
byłoby głównie nadawanie popędu do prac ustawodawczych,
i wskazanie głównych zasad, R. S. byłaby \vłaściwą insty-
tucyją do wypracowania projektów ustawodawczych. Mini-
strowie badaliby wówczas ustawy tylko ze stanowiska poli-
tycznego»pod względem ich zgodnodci z ich poglądami poli-
tycznemi, techniczną stronę zaś projektu ustawodawczego
mogliby ze spokojem oddać pod rozwagę R. S.
Projekt ustawy wchodzi do izby i tutaj zwyczajnie
bywa przekazany komisyom, celem wstępnych obrad i przy-
gotowania materyału pod obrady pełnćj izby. Jeżeli w ko-
misyjach przy należytym ich składzie jeszcze projekt spotkać
się może z fachowćm opracowaniem i ze znajomodcią rzeczy,
to w pełnćj izbie łatwo może uledz zmianie wcale niewła-
ńciwćj. Większość zwyczajnie, jeżeli nie idzie o sprawę ogól-
nego politycznego interesu, na rzeczy się nie zna, nierozu-
mie doniosłości poprawek, i idzie bądź za skazo wkami przy-
wódców, bądź za porywem chwili, na czćm cierpi całość.
Starano się wprawdzie temu zapobićdz przez osobny regu-
lamin do traktowania ustaw obszernych, jak np. w ustawie
austr. z '7, 1867 1. 104 dz. np., jednakże i to traktowanie
nie może gruntownie zaradzić wszystkim niedogodnościom,
albowiem komisyje parlamentarne w ciąga sesyi tak są rozry-
Wyds. filoiof. T. XIX. 14
Digitized by
Google
106
wane i obarczone innemi pracami parlamentarnemi, a na-
miętnodci polityczne nieraz do tego stopnia są poroszone^ że
o spokojno] i bezstronno) pracy, jakiój wymaga nstawo-
dawstwoy nawet mowy nićma.
Tylko R. S. mote te niedogodności nsnnąó. Wówczas
bowiem każda uchwała parlamentu przed sankcyą przycho-
dziłaby raz jeszcze pod uchwałę R. S., któraby ją badała ze
stanowiska fachowego i łatwo byłyby tym sposobem usunięte
usterki, które przemienione w ustawę, dotkliwie w praktyce
dałyby się uczuć. Ministrowie badaliby znowu stronę polityczną
uchwalonego projektu, R. S. techniczną, a w takim razie
tylko dojrzałe i rozważne dzieło ustawodawcze zyskałoby sank-
cyję monarszą i moc obowiązującą dla obywateli.
Że te uwagi o wadliwości zwyczajnego ustawodawstwa
parlamentarnego bynajmniój nie są wymysłem teoretycznym,
ale mają faktyczną podstawę, stwierdzają liczne fakty ze-
brane z krajów różnych. Co do Prus odwołujemy się na
wywody prof. Eruesta Meiera (w Schmollera: JahrbuchfUr Oe-
sełzgebtmgy Yerwaltung und Yolkmdrtshnft im Deutscken Reich
1883 str. 1021—1024, „Uber den prettsaischen Słaatarąik und
die Frage seiner, Reactivirvng^). „Pytanie czy zachodzi potrzeba
lepszego przygotowania ustaw, musi byó bezwzględnie potwier-
dzone, przynąjmniój o ile uwzględnimy formalną stronę naszych
ustaw". Z szeregu tych licznych przypadków, w którydi przy
sposobności obrad trybunału najwyższego administracyjnego
przekonano się o oczywistój niedokładności w redakcyi nowych
ustaw, przytacza Meier jednen jaskrawy z ustawy o liniach
regulacyjnych przy nowych budowach z 77*1875. Gdy samo
brzmienie §. 12 ustawy tój nie dało wyjaśnienia, jak je ro-
zumieć należy, chciano się rozpatrzyć w materyjalach usta-
wodawczych. Te jednak dały prawdziwie zdumiewający obraz
wad dzisiejszego trybu uchwalania ustaw, i tych trudności,
z jakiemi sądownictwo administracyjne ma do walczenia, jeżeli
z oświadczeń mówców szczególnych informować się pragnie
o znaczeniu ustawy. Ponieważ ta ustawa w izbie panów
wcale w komisyi nic byia traktowaną, także w plenum nad
tćm §. się niezastanowiono, w sprawozdaniu zaś komisyjnym
Digitized by
Google
107
izby deputowanych iadoe zdauie Htanowczo nie było wypo-
wiedziaoe, członkowie trybunału administracyjnego posta-
nowili zapytać członków komietyi parlamentarnej o zdanie.
I cóż się wykazało? Oto z dwóch członków komisyi par-
lameotarnćj każdy innego był zdania. „Zresztą na ostatniem
posiedzeniu SejmOi mówi M., dwaj znakomici posłowie uznali
potrzebę lepszego przygotowania ustaw, mianowicie był Gneist
przy sposobności obmd nad reformą admistracyjną tego zdania,
że wnioski tój doniosłości powinny były być przygotowane
przez komisyę znawców, Windhobst przy debatach nad radą
ekonomiczną powiedział w r. 1883: „Jestem tego zdania, że
jeżeli rząd w ogóle myśli o tóm, usłucliać rad przygoto-
wawczych obok izb sejmowych, nie pozostaje nic innego,
jako odnowió B. S. zgodnie ze stosunkami obecnćmi, i osią-
gnąć tym sposobem to, co zamierza przez radę gospodarczą,
t j. radę znawców. Za odnowieniem Ji. S. przytoczył
bym tylko jedne okoliczność, mianowicie że nam byłyby
wówczas przedkładane, lepićj redagowane i przygotowane
ustawy^.
Zdanie to stwierdza także Mili, którego przecież nikt nie
zechce uważać jako przeciwnika rządów parlamentarnych.
Oto jego uwagi :
„Ale jestto również prawdą, chociaż powoli i dopiero
od nie dawna zyskującą uznanie, że liczne zgromadzenie
zarówno jest niezdolnóm do prac bezpośrednio prawodawczych,
jak do administracyjnych. Tworzenie praw jest pracą, wy-
magającą więcćj niż którakolwiek inna umysłów nietylko
doświadczonych i wytrawnych, ale zarazem usposobionych
do tćj pracy zapomocą długich i pracowitych studjów. Ten
jeden powód, gdyby innych nie było, wystarczyłby na prze-
konanie, że zadaniu tworzenia praw może dobrze odpowie-
dzieć tylko komitet z bardzo małćj liczby osób złożony.
Równie przemawiającym do przekonania jest ten powód, że
każdy paragraf prawny tworzyć należy z jak najdokładniej-
szą i nąjbaczniejszą uwagą na wpływ jaki on wywrze na
wszystkie inne paragrafy, i że każde nowe prawo powinno
być tak tworzone, aby się mogło zlać w jedne ci^ość
Digitized by
Google
108
z prawami dawniój istniejącemi. Niepodobna aby warunkom
tym jakokolwiek stało się zadosyó, jeżeli prawa jedoo po
drągiem uchwalane będą w zgromadzenia z różnych żywio-
łów złożonóm. Niestosowność tworzenia praw w ten sposób
uderzałaby każdego, gdyby prawa nasze, tak pod względem
formy jako i ducha, nie były takim chaosem, że już nic
zdaje się nie zdoła powiększyć ich zamętu i sprzeczności. Je-
dnak, przy takim nawet sposobie postępowania, nieudolność
naszego mechanizmu prawodawczego do dopięcia zamierzone-
go celu z każdym rokiem coraz mocnićj daje się uczuć
w praktyce.
„Procedura z b i 1 1 a m i zabiera tyle czasu, że parlament nie
może żadnego z nich uchwalić, chyba że przedmiot jego jest
pojedynczy i ograniczony. Ale niech kto wniesie bill
traktujący o całości jakiego przedmiotu (a niepodobna przecież
orzekać coś o przedmiocie, nie mając przytomnćj w umyśle
jego całości), bill ten wlec się będzie od sesyi do sesyi, je-
dynie dla tego, że niema czasu nim się zająć. Wszystko
jedno, czy bill będzie zredagowany przez powagę uważaną
za najkompetentniejszą i opatrzoną we wszystkie źródła i in-
formacye ; czy. będzie przygotowany przez komisyą wybraną
do tego ze względu na głęboką znajomość przedmiotu, nad
którego studyowaniem i stosowaniem do praktyki lata całe
spędziła .;. bill nie przejdzie, bo izba niższa nie zechce
zrzec się szacownego przywileju obrabiania go ciężkiemi
swemi rękami.
„Od niedawna przyjęto zwyczaj odsyłania dowłaściwćj
komisyi każdego billu, który przy drugiem czytaniu zostanie
przyjęty. Ale przekonano się, że i to niewiele zdoła oszczędzić
czasu; albowiem gdy potem zawsze cała izba zawiązana
w komitet rozstrzyga o billu, opinie i urojenia prywatne
bezsilne w obec światła komisyi, usiłują po staremu wygrać
sprawę przed trybunałem niewiadomości. Ten zwyczaj przy-
jęła głównie izba lordów, którćj członkowie mnićj są chciwi
mieszania się we wszystko i mnićj zazdrośni o znaczenie
osobistych swoich głosów aniżeli członkowie izby gmin. A gdy
bill o licznych paragrafach zdoła wreszcie przejść przez
Digitized by
Google
109
szczegółową dysknsyc, jakże odmalować stan w jakim wy-
chodzi z rąk komitetu! Zapomniano o paragrafach konie-
cznych ze względu na inne; powkładano inne niepodobne do
wiary, aby zadosyć uczynić prywatnemu interesowi albo
urojeniom jeduego z członków, który grozi opóźnieniem billu;
na wniosek jakiegoś półmędrka, który zna przedmiot tylko
powierzchownie, wsunięto artykuły prowadzące do następstw,
których nie przewidział w pierwszćj chwili ani członek, który
bili wnosił, ani ci co go popierali, i na następnćj sesyi
trzeba do niego dodawać poprawkę, zapobiegającą złym jego
skutkom. Złe to pochodzi ztąd, że przedstawienie i obrona
billu rzadko dzieje się przez usta osoby, którćj on jest
dziełem i która prawdopodobnie nie zasiada w parlamencie.
Obrona billu poraczona zwykle bywa ministrowi lub człon-
kowi parlamentu, który nie jest tego billu autorem, któ-
rego kto inny musi zaopatrywać we wszystkie dowody, wy-
jąwszy te, które same z siebie w oczy wpadają, który nie
zna całćj doniosłości przedmiotu, ani najlepszych na jego
poparcie motywów, i który zupełnie jest niezdolny odpowie-
dzieć na nieprzewidziane zarzuty. Można zaradzić temu
złemu co się tyczy billów rządowych, i zaradzono mu
w niektótych konstytucyach reprezentacyjnych, dozwalając
aby rząd był reprezentowany w obu izbach przez osoby po-
siadające jego zaufanie i mające prawo zabierania głosu,
nie mając prawa głosowania.
„Gdyby ta większość izby gmin, większość aż dotąd
znaczna, która nie wnosi nigdy poprawek i nie zabiera głosu,
zechciała nadal nie zostawiać kierunku wszystkich spraw
tym, którzy wnoszą poprawki i przemawiają; gdyby ze-
chciała przypomnieć sobie, że na prawodawcę trzeba innych
zdolności oprócz zdolności łatwego mówienia i jednania so-
bie głosów wyborców, i że zdolności takie można znaleść
byleby ich tylko poszukać, przyszłąby niebawem do uzna-
nia, że zarówno w przedmiocie prawodawstwa jak i admi-
nistracyi jedynćm zajęciem do jakiego zgromadzenie repre-
zentacyjne jest zdolnćm, jest nie załatwianie prac tych oso-
Uście, ale dopilnowanie, aby były załatwiane, decydowanie
Digitized by
Google
110
koma to załatwianie ich ma być powierzonym, a po lob do-
konania, przyznanie lab odmówienie im narodowej sankcyi.
Katdy rząd zastosowany do wyiszego stopnia cywilizaeyi
powinienby mieć pomiędzy zasadniczemi swemi ftywiołatni
osobne ciało, którego członkowie nie przev(yższaliby w lioi*
bie członków gabinetu, a którego wy łącznom zadaniem by-
łoby układanie praw. Gdyby prawa nasze aosti^ przej-
rzane i poprawione, co tót zapewne wkrótce przyjdzie do
skutku, komisy a kodyfikacyjna któraby tego dokoni^ po*
winnaby być nieustającą, czuwać nad swojćm dziełem, zapo-
biegać jego zepsuciu i zaprowadzać w niem wszelkie id«-
pszenia, jakie się okażą potrzebnemi. Komisya taka nie po-
siadałaby naturalnie władzy stanowienia pmw; przedsta-
wiałaby ona tylko żywioł inteligeneyi, a parlament przed-
stawiałby żywioł woli. Żadne rozporządzenie nie stawałoby
się prawem, dopókiby nie otrzymało wyrażnćj sankcyi parla-
mentu a parlament albo izba lordów posiadałyby władzę nietylko
odrzucenia b i 1 1 u, ale i odesłania go do komisyi dla zbadania go
i poprawienia. Każda z izb miałaby także pole do używaaia
swego prawa inicyatywy, wskazując komisyi przedmioty do
nowych ustaw. Naturalnie komisyi niewolnoby było odno-
wić wypracowania ustawy, którćjby kraj żądał. Jak skoro
obie izby zgodnie dałyby instrukcye do przygotowania billu
zmierzającego do pewnego szczególnego celu, komisarze ma*
sieliby zadosyć uczynić tym instrnkcyom, chyba żeby wo«
leli podać się do dymisyi. Jednak akoroby operat zo-
stał wygotowanym przez komisyą, parlament nie mógłby
w nim nic zmieniać, tylko albo przyjąć bill, albo go od-
rzucić, albo wreszcie gdyby się mu w pewnćj czędci nie po-
podobał, odesłać go jeszcze raz do komisyi d!a zbadania^
„Komisarze ci byliby mianowani przez koronę, ale .tylko
na pewien oznaczony czas (dajmy na to 5 lat), chyba żeby
obie izby zażądały ich . odwołania, bądżto z powodu osobi-
tego ich sprawowania się, bądź w razie gdyby odmówili wy-
gotowania billu odpowiednio do żądania parlamentu. Po
upływie 6ciu lat jeden z członków winienby wystąpić z ko-
misyi, chyba żeby był na nowo mianowany; byłby to wy-
Digitized by
Google
111
godny sposób pozbywania się członków, któryby się oka-
acali nieodpowiednimi swemu stanowisku, i odmładzania krwi
w żyłach komisyi.
,,Potrzeba podobnój rstroinoici dawała się czuć nawef
w Atenach, gdzie za czasów największój świetności, zgroma-
dzenie ludowe mogło wprawdzie uchwalać tak zwane pse-
phismtfy które po większćj części były poprostu przepisami
policyjnemi, ale właściwe prawa układało i w razie potrzeby
zmieniało osobne ciało, zwane Nomothetae (prawodawcze),
które miało takie obowiązek rewidowania całego zbioru
praw i baczenia na to, aby się takowe między sobą zga-
dzały. W konstytncyi aDgielskićj trudno jest bardzo zaprowa-
dzić jakąkolwiek zmianę tak co do treści jak i co do formy ;
stosunkowo jednak nie tak wielki panuje wstręt do nowych
urządzeń, jeieli takowe podsuną się pod dawne formy i tra-
dycye; zdaje mi się więc, ie możnaby konstytueyą naszą
zbogacić tym tak cennym nabytkiem za pośrednictwem izby
lordów i panujących w nićj zwyczajów. Eomisya do przygo-
towywania billów nie byłaby tak dalece nowością tam,
gdzie tyle innych komisyj istnieje. Ze względu na \\ielką
wagę i godność prz} wiązaną do tego stanowiska, każdy
członek komisyi mógłby być mianowany parem dożywotnim,
jeżeliby tylko komisya ta nie była złożona ze swego urzę-
dowania na żądanie parlamentu. Ten sam zdrowy rozsądek,
który sprawowanie urzędu sędziowskiego w izbie panów,
w praktyce powierza wyłąc7nie lordom prawnikom sprawiłby
prawdopodobnie, żeby prawodawcom z profesyi poruczono
redakcyją praw, z wyjątkiem kwestyj dotyczących zasad
i interesów politycznych. Stałoby się tćż zapewne, że bille
wnoszone przez izbę wyższą również przez tych prawodaw-
ców byłyby przygotowywane, że rząd powierzyłby im także
przygotowywanie wszystkich swoich billów, i że wreszcie
członkowie izby niższćj przekonaliby się, że to daleko bę-
dzie dla nich wygodniój i korzystnićj, jeżeli bille ich będą
tylko przyjęte przez izbę do wiadomości a następnie ode-
słane do komisyi , aniżeli żeby je mieli, jak dotąd, sami
odrazu wnosić przed izbę. Bo naturalnie izbie wolnoby było
Digitized by
Google
112
przesłać komisy! do zbadania nietylko pomysł jakiś ogólny,
ale wszelką propozycyą szczegółową ^ a nawet projekt do
billn in exten80y gdyby który członek izby czuł się do
przygotowania go w ten sposób uzdolnionym. I ł»ez wątpie-
nia izba odsyłałaby wszystkie takie, projekty do komisyi,
chociażby tylko jako materyjały, i z powodu pożytecznych
natrąceń^ jakich one mogą dostarczyć. Przesyłałaby również
komisyi wszelkie poprawki i zarzuty uczynione na piśmie
przez członków izby przeciw pracom komisarzy.
„Zwyczaj zmieniania billów przez komitet całćj izby
nie zostałby zniesiony formalnie^ ale wyszedłby z użycia.
Nie zrzeklibyśmy się tego prawa — zamknęlibyśmy je tylko
w tym arsenale^ gdzie spoczywa już veto królewskie^ prawo
olmawiania sybsydiów i inne przestarzałe narzędzia wojny
politycznćj, których nikt nie ma ochoty używać, ale których
wyrzekać się nie można, z obawy, żebyśmy ich znowu
kiedyś, w jakićjś nadzwyczajnćj okoliczności nie potrzebo-
wali. W ten sposób prawodaw8tvro uznaneby zostało za
sprawę wymagającą wielkićj biegłości, wielkićj wprawy
i specyalnych studiów, gdy tymczasem narodowi pozostałaby
nienaruszona jedna z najważniejszych jego swobód, mocą
którćj nie może być rządzonym jaktylko prawami przyjętemi
przez reprezentantów przezeń wybranych. Swoboda ta na-
brałaby owszem większego jeszcze znaczenia, boby została
uwolnioną od licznych usterków, wypływających ze żle po-
jętego sprawowania władzy prawodawczćj ')".
Co do pozytywnćj swćj strony projekt Milla niezawodnie
mógłby uledz temu zarzutowi, że zanadto ścieśnia prawo wno-
szenia poprawek i nieraz bill byłby en bloc^ odrzuconym, bo
drobny i podrzędny jakiś przepis w nim większości się nie
podoba — ale sama myśl jest trafna. Nie trzeba mojćm zda-
niem tworzyć nowego organu nomotetów, bo mamy go-
towy w tćj mierze wzór w instytucyi Rady Stanu. Jeżeli
zważymy, że cała kodyfikacyja Napoleońska, niezawodnie
*) MiLL. O rządzie reprezentacyjnym tłum. Czernicki 186S
Btr. 75—80.
Digitized by
Google
113
jedna z najlepszych była dokonaną pod przeważnym wpły-
wem znakomitój R. S., jeżeli dalćj uwzględnimy, że znakomita
kodyfikacyja, którą odznacza się w ogóle Francya, w znacznój
częćci zawdzięcza swój byt tamtćjszój B. S,, która prze-
trwała tyle zmian i form rządowych i dynastyj, jeżeli dalój
weźmiemy na uwagę anstryjackie dawniójsze nstawodawstwOi
jak kodeks cywilny i kamy, w których uchwalaniu Rada
Stanu miała udział stanowczy, to łatwo się przekonamy, że
Bada Stanu do dobrego ustawodawstwa jest instytuoyą
niezbędną.
Ale nietylko w ustawodawstwie Bada Stanu ważne
może oddać usługi, lecz także w innych sprawach z usta-
wodawstwem w związku będących, mianowicie : a) przy wy-
dawaniu ustaw prowizorycznych, b) ogólnych rozporządzeń
szczególnie takich , które wchodzą w zakres kilku mini-
sterstw. Tutaj Bada Stanu zastępuje poniekąd reprezentacyję
ludową, przestrzegać może zgodnodci tych zarządzeń z ustawą
i z całodcią ustawodawodawstwa, chronić od nadużycia tych
nadzwyczajnych środków, jakiemi rząd rozporządza przez
możność] wydania, tak zwanych ustaw prowizorycznych albo
z konieczności.
Oprócz wpływu doradczego na sprawy ustawodawcze,
ma Bada Stanu także w niektórych państwach^ niektóre
czynności administracyjne i rządowe.
Niechaj nam tutaj za wskazówkę posłuży zakres B. S.
Francuskiej, które ma za sobą najświetniejsze tradycyje
i uznaną powszechnie powagę. Przebieg krótki jćj rozwoju
od czasów rewolucyi francuskićj był następującym.
Bewolucya francuska razem z innemi instytucyjami
zniosła także dawną radę królewską. Dopiero konstytucyja
konsularna z 22 frimaire roku Vni ("/j, 1799) i rozporzą-
dzenie konsularne z 5 nwSse tego samego roku (a więc 1800)
znowu Badę Stanu do życia powołały. Wśród wielkich reform
Napoleońskich była Bada Stanu jednym z najświetniejszych
jego pomysłów, nietylko co do tra&ego określenia jćj za-
kresu działania, ale zarazem co do doboru osób do jćj grona.
Wjds. filosof. T. XIX. 15
Digitized by VjOOQ IC
114
Wszystko co się odznaczało we Francji talentem administra-
cyjnym, rozległemi wiadomościami prawniczemi, bystrością
poglądów politycznych, zdolnością redagowania nstaw zna-
lado w tym znakomitćm ciele miejsce '). „Będąc pomocnicą
władzy wykonawczej, przygotowując przeważną część jćj
aktów administracyjnych, załatwiając spory administracyjne,
redagując pod powagę pierwszego konsola wszystkie nstawy,
broniąc ich przed władzą prawodawczą, dodając do nich po-
trzebne wykonawcze przepisy, a nawet interpretując auten-
tycznie nstawy, Rada Stanu roku VIII okryła się sławą nie-
spożytą przez dokonanie ogromnćj kodyfikacyi ustaw fran-
cuskich, przez redakcyę wielkich ustaw organizacyi admini-
stracyjnój, kościehićj i sądowój Francyi^ ').
Po restauracyi świetność R S. ustała, a karty konsty-
tucyjne z r. 1814 i 1830 o nićj nie wspominają. Istniała
wprawdzie dalćj B. S. na mocy nowćj organizacyi z '7a ^^^^
ale z uszczuplonym znacznie zakresem działania. Nie odgiy-
waia ona wówczas żadnćj roli politycznćj, i była tylko uży-
waną do zaopiniowania projektów ustawodawczych. Ust z '*/?
1845 powoływ^a R. S. do badania tycłi projektów ustawo-
dawczych, które jój rząd udzieli. Dopiero konstytucyja repu-
blikańska z Vii ^848 przywróciła jćj w znacznćj części
dawniejszy zakres działania. Napoleon m podniósł B. S.
prawie do tego samego znaczenia, jakie miała za czasów
Napoleona I. Była ona zarówno ciałem polifycznćm, jak radą
administracyjną. Art. 3 konst z r. 1862 stanowi, że Cesarz
rządzi za pośrednictwem B. S., Senatu i cida prawodaw-
^) GoRMENiN słusznie mówi: „Le conseil d* Etai ełait alors
le sUge du gouvernement, la seule parole de la France^
le flambeau des loU et V dme de U Empereur, Tam roz-
wijał Napoleon nieraz swe jenialne pomysły, załatwiające
najtrudniejsze zagadnienia ustawodawcze, i cieszył się szcze-
gólnie, jeżeli pokonał znakomitego dyslektyka Treilharda ;
j^il disait familiirement ąu^une victoire remportśe 8ur
Treilhard lui coutait plus de peine que le gain cT un
bataille^. Por. Aucoc 1. c. 96.
«) DucROcg Dr. ad. I, 69.^
Digitized by
Google
115
czego. W dziedzinie nstawodawczćj było zadaniem Rady Stanu
1) przygotowywać redakcyję projektów do ustaw, i 2) bronić
kh w dysknsyi przed ciałem prawodawczym. Ponieważ mini-
strowie początkowo nie mieli prawa brania udziału w dęba-
lacli ciała prawodawczego, jedynie członkowie R. S. bronili
projektów do nstaw w ciele prawodawczćm. R. S. odgrywała
tntaj rolę przeważającą, bo żadna poprawka nie mogła być
poddaną dysknsyi, zanim R. S. jćj nie przyjęła (dekr. z 7s
1867). Nawet gdy ministrowie na zasadzie dekr. z '7i 1867
uzyskali przystęp do ciała prawodawczego, zatrzymała R. S.
wpływ przeważający w dyskussyjach ustawodawczych, bo
ministrom tylko na zasadzie specyjalnego rzadko tylko udzie-
lanego zezwolenia panującego, wolno było brać udział w de-
batach ustawodawczych.
W sprawach admin. miała R. S. tylko wpływ doradczy.
W spornych sprawach admin. Rada Stanu dawała tylko
opinie {avis), które stawały się dopiero prawomocnemi przez
potwierdzenie Cesarza, ale nie było przykładu, aby Cesarz
takićj opinii kiedykolwiek odmówił przyzwolenia ').
Obecna organizacyja R. S. polega na ust organicznćj
z "Ys 1872, usL o organizacyi władz publicznych z *7, 1875
art 4; usL z V, 1874, z '7, 1876 i z '7, 1879, i na dekre-
cie zawierającym regulamin obrad R. S. z 78 1879.
Skład R. S. Rada Stanu składa się z przewodniczą-
cego, którym jest minister sprawiedliwości, który jednak nie
może przewodniczyć, jeżeli R. S. rozstrzyga spory adm.,
z wiceprezydenta; z 32 radców zwyczajnych (en 8ervice or-
dinaire)j z 18 radców nadzwyczajnych (conseilleurs en 8ervi€e
extraard%naire) wydelegowanych z pośród wysokich urzędni-
ków czynnych, które przynoszą do obrad R. S. wiadomości
praktyczne z różnych gałęzi administracyi, jakie nabyli
w urzędowaniu; z 30 referentów (mditres de recUetśs), któ-
rzy fylko mają głos stanowczy w sprawach przez nich
reformowanych i z 36 audytorów (12 pierwszćj a 24 dru-
') Batbib: TraUS de droit public, et adm* II wyd. III^
1885| 8tr. 252.
Digitized by
Google
116
gićj klasy); i ze sekretarza jeneralDego. Ministrowie mają
na zgromadzeniach ogólnych głos stanowczy w sprawach,
odnoszących się do ich departamentu, minister sprawiedliwo-
ści zawsze, jeżeli przewodniczy całemu zgromadzeniu lub
w sekcyi.
Podział R. S. i sposób obradowania. R. S. za-
łatwia spory albo na zgromadzeniu ogólnćm, albo na posie-
dzeniach sekcyjnych, albo w sekcyi dla spraw spornych.
Art. 7. regulaminu z "/s 1879 wylicza wyczerpująco te
sprawy, które mają być załatwione na zgromadzeniu ogólnćm.
Bada Stanu jest podzieloną na 5 sekcyj: 1) sekcyja
prawodawcza, sprawiedliwodci i spraw zagranicznych, 2) se-
kcyja spraw spornych {du contentieux)y 3) sekcyja spraw
wewnętrznych, wychowania publicznego, wyznań i sztuk pię-
knych, 4) sekcyja robót publicznych, rohiictwa, handlu i ko-
lonij, 6) sekcyja skarbowa, poczt i telegrafów, spraw woj-
skowych i marynarki. Pierwsze dwie sekcyje są ustanowione
w drodze ustawodawczćj. Każda sekcyja składa się z 5 rad-
ców, tylko sekcyja spraw spornych z 6.
W sprawach spornych podwójne obrady mają miejsce;
a) w stadyjum instrukcyi procesu posiedzenia samćj sekcyi
przy drzwiach zamkniętych, b) rozstrzyganie zaś sporów od-
bywa się na publicznćm posiedzeniu, a wówczas biorą także
udział radcy z innych sekcyj w liczbie 8, Ł j. po dwóch
z każdój sekcyi.
Zakres R. S. określa zasadniczo art. 8 i 9 ust z '7^
1872: „R. S. daje opinie: 1) o projektach ustawodawczych,
które wychodzą z inicyatywy izb, i które takowe jój do
opinii udzielą, 2) o projektach ustawodawczych rządowych,
jój dekretem do zbadania przesłanych, 3) o projektach do
rozporządzeń, przygotowanych przez rząd, które jój będą do
rozpatrzenia udzielone, w ogóle zaś o wszystkich sprawach,
które jćj poleci prezydent rzeczypospolitój albo ministrowie.
Musi być zapytaną o zdanie co do regulaminów administra-
cyi publicznćj i co do dekretów w formie regulaminów admi-
nistracyjnych wydać się mających. Wykonywa zresztą aż do
dalszego odmiennego postanowienia wszystkie te attrybucyje,
Digitized by
Google
117
które dawniejszej R. S. były przekazane UBtawą, lub rozpo-
rządzeniem^ i które nie zostały zniesione. Rząd może prze-
znaczyć Radców Stanu do obrony projektów nstawodaw-
ezycby które stanowiły przedmiot obrad R. S., przed zgro-
madzeniem narodowem (art. 8).
Rada Stanu rozstrzyga niezawiśle (souverainemenł) re-
kursy w sprawach spornych administracyjnych i zaialenia
nieważności, wniesione z tytułu przekroczenia władzy przez
organy administracyjne (art. 9).
Te postanowienia zdają nam się być ze wszech miar
odpowiedniemi. Rozróżniają one słusznie dwie atrybucyje
w zakresie działania, jeden doradczy, drugi stanowczo de-
cydujący.
W całym zakresie ustawodawstwa i administracyi ma
R. S. tylko głos doradczy. Francuska organizacyja admini-
stracyjna przeprowadziła 6ci6Ie tę zasadę, że administracyjna
czynność składa się z narad i działania (agir et conseiller)
i postawiła na wszystkich szczeblach hierarcliii urzędowćj
obok władz wykonawczych, organy doradcze. Otóż taką naj-
wyższą Radą administracyjną przy Rządzie centralnym jest
R. S. Jćj skład, doświadczenie i rozległy pogląd na sprawy
państwowe, niezamącony namiętnością stronniczą, czyni ją
organem, do tćj czynności szczególnie uzdolnionym. Z natury
rzeczy płynie, że w tym charakterze niema żadnćj władzy
wykonawczćj, udziela tylko rad i opinij. Samoistnie zaś sta-
nowi R. S. w sprawach spornych administracyjnych. Tutaj
występuje ona jako najwyższy trybunał administracyjny, i naj-
wyższa nawet władza administracyjna, jak ministrowie, do
jćj wyroków muszą się stosować. Rzeczpospolita przywróciła
R. S. charakter sądu, wydaje ona wyroki, nie jak za cesar-
stwa drugiego, tylko opinije, wymagające jeszcze potwier-
dzenia cesarskiego. Wpływ ministrów jest usuniętym, l)o- mi-
nister sprawiedliwości na posiedzeniach sekcyi spraw spor-
nych nie przewodniczy; skład sądu tego jest także nader
odpowiednim, bo prócz zwykłych członków sekcyi wchodzą
także do obrad stanowczych radcy innych sekcyj, którzy
dają rękojmie, że w rozstrzyganiu spraw spornyeh admini-
Digitized by
Google
118
Btracyjnych wymagania administracyi publicznćj będą nale-
życie uwzględnione^ a obok tego postępowanie proste i jawne,
wysoka powaga i nieza^^isłodć sędziów dają dostateczną
r^ojmię, że w tym wysokim trybunale każdy pokrzywdzony
znajdzie sprawiedliwodć. Jeżeli dziś prawo administracyjne
francuskie co do jasności i przezroczystości zasad i co do
wyrobienia subtelnego strony prawnój stoi najwyżój wśród
wszystkich współczesnych, nie ulega najmniejszej wątpliwo-
ści, że jurysprudencyja wiekowa B. S. przyczyniła się w zna-
cznćj części do tego świetnego stanu prawa administracyj-
nego. Uznają te zalety nawet chętnie bezstronni pisarze nie-
mieccy, jak Stein, Jonas ^) i Ernest Meieb w znakomitym
artykule o administracyi i prawie admin. zamieszczonóm
u HoLTZENDORFFA : Enct/Jd. d. Reehtswissenschafty 4t wyd.
1882, str. 1171 i nasi O ile zaś B. S. była czynną, wyka-
zują sprawozdania z jój działalności, z których podług Duc-
bocq'a kilka ciekawszych dat wyjmujemy. Wyszło 6 spra-
wozdań obejmujących obraz czynności B. S. od r, 1830—1877.
Ostatnie obejmuje pięciolecie od r. 1872—1877. W tym czaso-
kresie badano 432 projektów do ustaw; 139.058 dekretów,
albo wniosków w sprawach admin.; badano spraw spornych
admin. 7016, a wydano orzeczeń 6.646. Bocznie w przecię-
ciu załatwiono spraw 29.200 (wobec 20.400 okresu 1861—1865).
Jeżeli porównamy te rezultaty z wypadkami naszego sądo-
wnictwa adm. w Austryi, działalność B. S. francuskiój co do
liczb samych przedstawia się świetnie, w Austryi albowiem
załatwił trybunał państwa od r. 1869 — 1884 ogółem spraw
269 w przecięciu rocznóm zatóm mniój niż 20, trybunał adm.
zaś od r. 1876 — 1885 w 8V, latach 2348, czyli rocznie po
276. Minister francuski przedkładając sprawozdanie powyż-
sze podniósł okoliczność, że liczba członków B. S. nieodpo-
wiada wielkości pracy przedsięwziętćj (to też w r. 1879 zo-
stała podwyższoną) i zakończył słowy, „że tćm bardzićj wy-
razić należy uznanie dla tak świetnych rezultatów".
^) Studien aua dem Gebiete des f ram. CivilrechU und CivU-
processrechU. Berlin^ 1878,
Digitized by
Google
119
W jednym zaś względzie został zakres dzałania dzisiej-
szej R. S. francaskiój nszczaplonym, mianowicie nie załatwia
obecnie więcej sporów o właściwość. Utworzono w tjm cela
we Francyi ust. z "/s 1^72 osobny sąd {Tribunal des eon-
fiicts), który składa się pod przewodnictwem ministra spra-
wiedliwości z 3 członków R. S.^ z 3 członków trybunału
kassacyjnego^ dalój z 2 innych członków i assydentów uzu-
pełniających, których jak niemniój wiceprezydenta członko-
wie trybuni^u sami wybierają.
O zakresie dziidania innych obecnie istniejących Rad
Stanu, podajemy następujące szczegóły:
Bawarska Rada Stanu według rozporządzenia ^7^
1825 jest częścią organem doradczym, częścią władzą roz-
strzygającą. W pierwszym względzie niektóre sprawy już
w konstytutyi przekazane są Radzie Stanu mianowicie:
1) wszystkie sprawy ustawodawcze a mianowicie wnio-
ski rządowe przed wniesieniem tychże do Sejmu, jak nie-
mnićj po zapadłój uchwale izb przed sankcyją, projekty do
ustaw zaś, uchwalone z inicyjatywy parlamentamój, tylko
przed sankcyą.
2) ogólny budżet państwa, który ma być wniesionym
do izb'.
3) zażalenia izb z powodu naruszenia konstytucyi lub
praw konstytucyjnych, jeżeli w tym względzie zachodzi wąt-
pliwość i jeżeli takowe nie należą do kompetencyi sądu naj-
wyższego.
4) udzielanie indygenatu przez króla.
Do spraw, w których R. S. może być przesłuchaną
należą: ważne przeszkody w wykonaniu ustaw, jeżeli władze
najwyższe sprzeczne objawiają zdania, spory o właściwość
między ministerstwami; organizacyja władz i zakładów pu-
blicznych, ogóhie zarządzenie i rozporządzenie administra-
cyjne; zażalenia przeciw ministrom, jeżeli król zasięgnie
zdania R. S., czyli zażalenie jksi uzasadnione i jak je usu-
nąć; sprawozdania roczne ministrów i inne ważne sprawy
na żądanie króla.
Digitized by
Google
120
Rada Staną jako władza rozstrzygająca, miiUa dawnićj
obszerny zakres działania, załatwiając reknrsy w ważnych
sprawach administracyjnych, obecnie na skutek utworzenia
trybunału administracyjnego (ust. Ys 1878) ten zakres dzia-
łami B. B. doznał ważnćj zmiany i wiele spraw przeszło
pod juryzdykcyę trybunałów administracyjnych ^). Także
u Wirtemberskiój Bady tajnój różnić należy zakres do-
radczy od zakresu rozstrzygającego.
Zakres doradczy odnosi się:
a) do wszystkich spraw, które król Badzie tajnój do
zaopiniowania udzieli.
b) według artykułu 7 ust. konst. z y, 1876 daje Bada
opinię o wszystkich wnioskach zmierzających do zmiany
konstytucyi krajowój, ustaw konstytucyjnych krajowych i kon-
stytacyi związkowój; dalój o prawidłach, które mę odnoszą
do stosunków ogólnych państwa do stowarzyszeń religijnych;
dalój o wnioskach w szczególnie ważnych zmianach miano-
wicie ustawodawstwa i rozporządzeń ogólnych.
W obu tych przypadkach przychodzi sprawa do Bady
tajnój dopiero po uchwaleniu wniosków przez ministerstwo;
opinia Bady tajnój obecnie na skutek ust z y^ 1876 za po-
średnictwem ministerstwa dochodzi do wiadomości króla, tak
że ministerstwo może wyrazić swoje zapatrywanie na opinię
Bady tajnój. To odnosi się także, jak się to zresztą samo
przez się rozumie, do wniosków, które po uchwaleniu sprawy
przez Sejm, mają być ostatecznie królowi przedstawione,
O przesłuchaniu Bady tajnój niema obecnie wzmianki w ogło-
szeniu ustaw i rozporządzeń.
c) Bada Sejmu bywa przesłuchaną w sprawach o usu-
nięcie lub przeniesienie na niższy urząd duchownych ewan-
gielickich przełożonych albo innych urzędników gmin i kor-
poracyj urzędowych (konst §§. 47, 59 1. 2).
Jako rozstrzygająca i decydująca władza Bada tajna:
*) Por. także rozp. 7^ 1879 o Radzie Stanu. Sarwey
dcu dffenłliche Recht und die Yerwalłungsgerichłsbarkeit 1880
Btr. 278. VoGEL das Staatsrecht des Kł>nigr. Bąiern 1882, § 32.
Digitized by
Google
121
a) stauowi w sprawach wywłaszczenie o konieczno&ci
odstąpienia przymusowego na cele ogólne państwowe t kor-
poracyjne (konst §. 30).
l>) gdyby król nie był wyznania ewangielickiego^ ma
wykonywanie rządów kościelnych, w kościele protestanckim
oddać Radzie tajnćj.
c) Rada tajna łącznie z rejentem stara się jako Rada
opiekuńczą o wychowanie małoletniego króla (k. §. 16), zwołać
ma celem ustanowienia nadzwyczajnćj rejencyi agnatów
(k. §. 13) i tworzy według artykułu 66 prawa domowego
razem z członkami' domu królewskiego Radę familijną w spra-
wach osobistych książąt królewskich ^).
O Radzie Stanu dla Alzacyi i Lotaryngii mówi
Łeoki '): Do urządzeń państwa Francuskiego, którego pie-
czy powierzoną jest ciągłość ustawodawstwa, jedność admi-
nistracyi i jćj zgodność z ustawami należy przedewszyst-
kiem Conseil d'Etaty któremu ustawodawstwo francuskie we
wszystkich dziedzinach życia państwowego zapewnia udział
stanowczy. Brak tćj instytucyi musiał pociągnąć skutki smu-
tne dla Alzacyi i Lotaryngii, ponieważ nie można było
myśleć o instytucyi, która w znacznćj części czerpie siłę
swę z tradycyi; brak ten szczególnie był dotkliwym w są-
downictwie administracyjnćm zwłaszcza, że nowe ustawy
admim'stracyjne nie wypełnisz braków powstałych dosta-
tecznie i sprowadziły wadliwe stosunki prawne. Utworzenie
Rady Stanu, która zastąpić miała w znacznćj części Conseil
d'Źtat, przez ustawę z 7? 18*^9 uważać zatćm należy za
myśl szczęśliwą. Współudział R. S. w niektórych sprawach jest
koniecznym — w innych zależy to od postanowienia namie-
stnika. Koniecznie musi być Rada Stanu przesłuchaną o pro-
jektach ustawodawczych i ogólnych rozporządzeniach wy-
konawczych. Nie ulega wąpliwości, mówią motywa do ustawy,
że wszecłistronne i gruntowne rozważenie wniosków rządo-
*) Gaupp das StacUsrecht des Kdnigreicha WUrtemberg
1884 str. 82.
') Słaatsrecht v(m Elsdsa-Lothringen 1883 str. 245.
W71IS. fiłosof. T. XIX. 16
Digitized by
Google
122
wycb, które mają być przedstawione reprezentacji Indowćj,
więcój jest zabezpieczone , jeżeli przygotowanie tychże nie
jest pozostawione szczególnym wydziałom ministeryjalnym,
tylko te wstępne obrady powierzone są grono, w którćm łączy
się znajomość ustaw i spraw, pogląd trafny na potrzeby
krajn i stanowisko osobiste zabezpieczone ile możności wobec
walk stronniczych. Pierwsza myśl i pierwszy wniosek zwy-
czajnie należeć będą do odnośnego ministra fachowego;
konieczne badanie zaś, czy pomysł ustawodawczy jest traf-
nym i użytecznym, czy takowy zgadza się z dotychczaso-
wóm ustawodawstwćm, jakby nowa ustawa oddziaływała
na inne sprawy, wreszcie czyli została sformułowaną w spo-
sób wyrażający dokładnie zamiar prawodawcy, te badania
sięgają po za zakres pojedynczego ministerstwa. Jakkolwiek
ustawa wymaga przedłożenia wszelkich wniosków do ustaw
i rozporządzeń ogólnych Kadzie Stanu, mimo to zaniechanie
tegoż nie wpływa na ważność ustaw i rozporządzeń.
Oprócz tego namiestnik ma prawo przekazać Badzie
Stanu do zaopiniowania także sprawy inne. Wreszcie sta*
nowi §. 9, że Badzie Stanu przez ustawodawstwo krajowe
może być przekazaną funkcyja decydująca, a skutkiem tego
mogłaby się stać najwyższym sądem administracyjnym.
W Hol and y i według arL 71 i 72 konstytacyi, nie-
mnićj ust z 'Y,, 1861 i z '% 1881 Badzie Stanu muszą
być udzielone do opinii wszystkie wnioski rządowe, które
stanom jeneralnym mają być przedłożone , niemnićj wszyst-
kie zarządzenia ogólne administracyi wewnętrznćj królestwa,
jego koloDij i posiadłości w innych częściach świata. W oro-
szeniu ustaw i rozporządzeń należy wspomnieć o przesłu-
chaniu Bady stanu. Bada stanu musi być także przesłuchaną
co do wszystkich rekursów zmierzających do unieważnie-
nia aktów władz administracyjnych. Król zresztą może za-
sięgnąć opinii Bady Stanu we wszystkich sprawach, jeżeli
uzna to za stosowne. Król sam rozstrzyga i o każdćj decy-
zyi swojćj zawiadamia B. S.
W Luksenburgu według aft. 76 konstytucyi istnieje
C>bok rządu Bada S. powołana do obradowania nad wnioskami
Digitiźed by VjOOQ IC
123
do ofltaw i poprawkami^ które mogą być tataj postawione,
do załatwienia Bporów administracyjnych i do wydawania
opinii we wszystkich sprawach, jój przekazanych przez pa-
nnjącego albo przez nstawy. Organizacyę R. S. i sposób wy-
konywanie czynności określa ustawa (obecnie z '7i 1866).
W Portugalii według art 107—112 konst., niemniój
ustawy z '/^ 1845, regulaminu z '7^ 1845 i dekretu z Ye
1870 Sada Stann ma być przesłuchaną we wszystkich spra-
wach ważnych i zarządzeniach ogólnych administracyi pu-
blicznćji w szczególności przy wypowiadaniu wojny, zawar-
ciu pokoju, rokowaniach z państwami zagranicznemi i we
wszystkich przypadkach, gdzie król zamierza wykonać jedne
z atrybueyj władzy pośredniczącój (pouvoir moderaieur\ wy-
liczonych w art 74 wyjąwszy §. 5. Art 74 konstytucyi tutaj
powołany opiewa: Król wykonywa władzę pośredniczącą §. 1.
mianując parów bez ograniczenia co do liczby ; §. 2 zwołując
kortezy na posiedzenie nadzwyczajne, jeżeli dobro królestwa
tego wymaga; §. 3 sankcyonując dekrety i rezolncye kor-
tezów, by im nadać moc ustawy; §. 4. odraczając lub za-
mykając posiedzenia kortezów i rozwiązując izilę deputowa-
nych w przypadkach, gdzie tego wymaga bezpieczeństwo
państwa z obowiązkiem zwołania niezwłocznie nowćj izby;
§. 5. miannjąc i odwołując swobodnie ministrów ; §. 6. za-
wieszając sędziów w urzędowaniu w przypadkach przewi-
dzianych art. 121 konst; §. 7. odpuszczając lob zmniejsza*
jąc kary, wyrokiem sądowym nałożone; §. 8. dozwalając
amnestyi w przypadkach naglących i jeżeli za tćm przemawia
ludzkość lub wzgląd na dobro państwa. Wszystkie te sprawy
wyjąwszy nominacyę i dymisyę ministrów mają być poddane
pod deliberacyę R. S.
W Danii stanowią art 15 i 16 konstytucyi z r. 1849
i 1866: „Zebranie ministrów tworzy Radę Stanu, w którćj
także zasiada następca tronu, jeżeli jest pełnoletnim. Król
w niej przewodniczy, wyjąwszy przypadki przewidziane
w art 7 i 8 (Te przypadki odnoszą się do złożenia przy-
sięgi przez króla na piśmie przy objęciu władzy^ i do tym-
czasowych zarządzeń, jeżeli król jest małoletnim, nieobecnym
Digitized by
Google
124
lab ohorym). Wszystkie ustawy i ważne zarządzenia rzą-
dowe są przedmiotem obrad Rady Stanu. Jeżeli król nie
może odbyć Rady Stanu^ może polecić traktowanie spraw
Radzie ministrów. Ta Rada składa się z wszystkich mini-
strów pod przewodnictwem prezesa, przez króla przeznaczo-
nego. Każdy minister wyraża swoje zdanie , które w proto-
kóle ma być uwidocznione a uchwała zapada większością
głosów. Prezes Rady przedkłada królowi protokół obrad,
podpisany przez obecnych ministrów. Od króla zależy, czy
chce dać aprobatę bezpośrednio wnioskom Rady ministrów,
lub polecić przedstawienie sobie sprawy w Radzie Stanu^.
Z tych postanowień wykazuje się, że podobnie jak w Szwe-
cyi i Norwegii, jest Duńska Rada Stanu. Radą ministrów
i tćm się od zwyczajnćj R. ministrów różni, iż w nićj za-
siada następca tronu — a przewodniczy sam król.
Norwegska R. S. składa się według art. 12 konst.
zmodyfikowanego ust. z 7e ^^'^^ ^ ^ ministrów i najmnićj 7
innych członków, których król mianuje z pośród obywateli
Norwegskich najmnićj 30 lat liczących. W nadzwyczajnych
przypadkacłP mogą być także inni obywatele, wyjąwszy
członków Stortingu, powołani do Rady Stanu. Rada Stanu
jest kolegium rządzące, które pod nieobecność króla, pod
przewodnictwem wicekróla lub ministra stanu rządzi w Nor-
wegii, podczas gdy jeden minister stanu i 2 członków R. S-
bawią przy królu w Szwecyi. Żadna sprawa nie może być
załatwioną bez przesłuchania R. S. w Norwegii. Radcy Stanu
mogą być przez Odelsthing pociągnięci do odpowiedzialności
przed najwyższym sądem (art. 30,86). We wszystkich spra-
wach wspólnych ze Szwecyą mają Radcy Stanu norwegscy
przy boku króla będący, głos stanowczy w Szwedzkićj Ra-
dzie Stanu (art. 38). Jeżeli król umrze i pozostawi mało-
letniego następcę tronu, wówczas składa się rząd prowizo-
ryczny z 10 członków Norwegskiej i Szwedzkiej Rady Stanu.
Ta połączona Rada Stanu ma swoją siedzibę w Sztokholmie
(art. 6 i 7 unii Szwecyi i Norwegii),
Bardzo dokładnie w artykule 90-tym konstytucyi z roku
1869 jest określonym zakres działania Rady Stanu w Ser-
Digitized by
Google
125
bil. Mianowicie ma ona zadanie ustawodawcze przygo-
towywania i badania projektów astawodawczyeb i rozporzą-
dzeńy sądzi spory administracyjne i spory o właściwość mię-
dzy władzami admistracyjnemi, ma ważne prawa skarbowe
i bierze ndział przy udzielania naturalizacyi^ zezwala na po-
zbycie dóbr nieruchomycb departamentów, powiatów i gmin,
na wywłaszczenie nieruchomości dla użytku publicznego.
Po tym poglądzie na zakres działania Rady Stanu
w państwach różnych konstytucyjnych możemy obecnie, prze-
konawszy się, że B. S., jako organ doradczy w sprawach
ustawodawczych także w monarchiach konstytucyjnych jest
wielce użyteczną, rozwiązać pjrtanie, o ile jćj zakres roz-
ciągnąćby należało także do spraw innych? Rozróżniamy
w tym względzie sprawy administracyjne od sądowych.
I. Że Rada Stanu, skoro raz istnieje, mogłaby bez tru-
dności wydawać opinie także w innych sprawach natury
politycznćj i administracyjnćj, nie może ulegać uzasadnionćj
wątpliwości. Wszak panujący częstokroć potrzebuje takićj
Rady także poza obrębem chwilowych ministrów. Przypuśćmy
że ministerstwo się chwieje, że należy politykę państwa
wprowadzić na nowe tory, że idzie o wskazanie tego nowego
kierunku, tudzież osób, któreby takowy przeprowadzić mo-
gły, że idzie o zbadanie kwestyi, czy rozwiązać izby lub
dać dymisyją ministerstwu, we wszystkich tych kwestyach
czasowi ministrowie bez niezwykłćj abnegacyi, ze swój strony
rzadko kiedy będą bezstronnymi doradcami. Tutaj R. S.
może państwu oddać bardzo ważne polityczne usługi. Ale
także w kwestyach mniejszćj doniosłości, jak w sprawie
traktatów międzynarodowych, stosunku państwa do kościoła,
polityki kolejowćj, społecznćj i skarbowćj, może głos R. S.
z korzyścią być słuchanym. Wreszcie ważnćm jest to mi-
mowolne z toku czynności nasuwające się czuwanie nad
czynnościami ministrów, którtf R. S. ze skutkiem wykony-
Digitized by
Google
126
wać może. „Ma to, mówi słasznie Bluntschli \ częścią dla
monarchy wielkie znaczenie praktjczne^ częścią stanowi dla
obywateli ważną rękojmię ich praw i interesów, jeżeli istnieje
wysoka władza, złożona z mężów stann, przed którą także
ministrowie zdawać muszą sprawę i odpowiadać na zaftalenia
przeciw nim wniesione. Niektóre niedogodności , któreby ła-
two njść mogły uwadze lub być zatajone, wychodzą tutaj
na jaw i mogą być usunięte bez narażenia na niebezpie-
czeństwo powagi publicznćj i tutaj może być danym popęd
do niejednych ulepszeń w przyszłości^'. Wszystkie te sprawy,
o których tutaj tylko sposobem przykładu wspomnieliśmy,
nie wychodzę po za zakres czysto doradczy R. 8., panujący
nie ma obowiązku przychylenia się do objawionych zdań,
on ostatecznie rozstrzyga, ale niema wątpliwości, że decyzya
będzie dla niego łatwiejszą, jeżeli oprzeć się może na opinii
korporacyi, którćj wiadomości i praktyczne doświadczenia
są mu rękojmią sumiennego zbadania sprawy").
') Lehre v. mod&men Stat. IL 1885 str. 268.
•) Minister pruski SchOn mówi w memoryjale z r.^ 1848.
Ohne StaałBrath oder Geheimen Rath^ hai die^ ans-
Ubende Maeht toeder Critik noch Conłrole. Die MirdHer
und Rathgeber des Kdnigs sind Kritiker in der eigenm
Sąehe. Gerade in ćonstit Staaieny wo einzdntn MUnr
nem die Anwendung der ausilbenden Macht mit^ gr^se-
rer Selbststdndigkeit anvertrauŁ isŁj isi eine Critik der
Operationen derselben vor dereń AuafUhrung nołwendig.
Na znaczenie Rady Stanu w tym względzie szczególnie
zwraca uwagę ciekawa broszura : „Der Preussiscke StaaU-
rath und seine Wiederberufung. Ohne BenUtZfing archiwa-
lischer Quellen von einem Oałpreuseen^ Lipsk 1885.
Rada Stanu ma w szczególności koronę chronić przeciw
jednostronności urzędników. Słusznie wywodzi autor, że
odpowiedzialność ministrów faktycznie przeprowadzoną być
nie może, albowiem parlamentarne rządy, jak w Anglii, są
w Niemczech i Prusiech niemiożliwe. Ten brak odpowie-
dzialnodci parlamentarnćj ministrów może tylko Rada Stanu
zastąpić, bo gdzie jćj niema , tam jedynie stanowi i wpływ
ma na monarchę wszechmocna wola ministra, w Radzie
3tanu zaś paniyący znajduje organ bezstronny, który go
Digitized by
Google
127
II. Więcij wątpliwości nasawa pytanie czy i o ile przy-
znać B. S. także pewien zakres sądowy. Trzeba tataj ró-
wnać 1) spory o właściwość; 2) sprawy dyscyplinarne urzę-
dników i 3) inne sprawy sporne z dziedziny prawa pabli-
cznego.
1. Nie jesteśmy zwolennikami rozstrzygania sporów
o właściwość przez R. S. Ponieważ tutaj idzie głównie o roz-
poznanie nader subtelnćj linii granicznćj między władzą są-
dową i administracyjną, jest rzeczą właściwą, aby tego ro-
dzaju spory rosztrzygał osobny sąd^ jak w Austryi trybunał
państwa (Reichsgericht); któremu niestety zapomniano prze-
kazać spory o właściwość ujemne między władzami admi-
nistracyjnemi rządowemi i autonomiczczemi, albo trybuni^ oso--
bny złożony częścią z reprezentantów sądownictwa, częścią
administracyi ; jak w Francyi, bo skład taki sądu daje rę-
kojmię, że sprawy kompetecyjne będą załatwiane z wszecb-
stronnego ogólnego stanoYFiska. Wspomnieć tutaj należy, że
o planach ministra oświeca i jego zamiary krytykuje. Aby-
zaś Bada Stanu temu ważnemu zadaniu podołać mogła,
musi jćj być pewien ściśle oznaczony zakres działania przy-
znany. y^Ein Słaałsraih, der nur aprechen darf, wenn er
hefragt wirdy der nieht in bestimmt prdcUirUn FMlen
befragt werden mussy kann die$e im constituHondUn Orga-
nismue nochfehlende Rolle nicht epielen^. Ody zaś w Pru-
siech rozp. z 7i ^^^^ przesłuchanie Bady Stanu uczyniło
zawisłćm od woli panującego, i zniosło ów przepis rozp.
z "/, 1817 §.2 a; b) i §. 29, który nakazywał przesłu-
chanie Bady Stanu we wszystkich sprawach ustawoda-
wczych, i ogólnych zarządzeniach administracyjnych, nie-
mnićj jćj polecił badanie uchwalonych przez stany pro-
jektów ustawodawodawczych i gdy w r. 1884 tylko taka
Bada Stanu z uszaplonym zakresem działania została od-
nowioną , mniema autor iż takowa gniotącćj przewadze kie-
rującego męża stanu, która dla państwa jest nader szko-
dliwą, tamy nie położy. Należy zatem dążyć do tego, aby
zakres działania B. S. w drodze ustawodawczćj był do-
kładnie okredlonym.
Digitized by
Google
128
myślano w roku 1867, tworząc trybunał państwa, w Anstryi
także o utworzenia sądu, któryby rozstrzygał tak częste
w Austryi spory o właściwość między władzą wykonawczą
i ustawodawczą (co należy do drogi ustawodawczej a co do
drogi rozporządzenia) a w łonie władzy prawodawczej o za-
kres właściwości Rady państwa i Sejmów krajowych, albo
co do kwestyi, czy jakaś ustawa zawiera w sobie zmianę
ustawy zasadniczćj i wymaga większości */, głosów lub nie
ale zdaje mi się, że te spory jeszcze na długo będą zała-
twiane, jak dotąd w drodze ustawodawczo), choć w czasach
najnowszych Jerzy Jełlinek^) bardzo gorąco przemawia za
przekazaniem tych spraw trybunałowi państwa, wskazując
na analogiczne stanowisko, jakie ma trybunał związkowy
w Stanach Zjednoczonych Ameryki północnćj, trybunał związ-
kowy Szwajcarski wedle konst. z *^/^ 1864, trybunał pro-
jektowany w konstytucyi niemieckićj z 'y. 1849 V. §. 126
i najwyższy trybunał państwa wedłog konstytucyi austr.
z % 1849 § 106 i 107. Sam Jellinek uznaje, że gdyby
istniała odpowiednia R. S., mogłyby jćj takie spory śmiało
być przekazano i wyraża się w tym względzie w sposób
następujący: „Przyszły historyk może to skarci, że konsty-
^tucya grudniowa tak nagły koniec zrobiła B. S., stworzonćj
patentem lutowym 1861, zamiast takową zreformować i wcielić
do organizmu konstytucyjnego. Jakkolwiek podnieść można
ważne zarzuty, przeciw korporacyi wydającćj choćby opinie
doradcze o wnioskach ustawowych, ale zawsze nieodpowie-
dzialnćj obok ministerstwa, mimo to jednak w państwie, gdzie
stronnictwa opanowują dziedzinę ustawodawczą i ze zmianą
rządu także całe szeregi ustaw zwyczajnie ulegają zmia-
nie, ma żywioł powstrzymujący i konserwatywny w pro-
cesie ustawodawczym wielkie znaczenie. To wykazuje Frań-
cyja, która począwszy od konwentu przez wszystkie zmiany
konstytucyjne, aż do trzecićj Rzeczypospolitej utrzymała R.
S., jako organ doradczy w sprawach ustawodawczych. Takiój
*) Ein Yerfassungegerichłshof in Oesterreich. Manz 1885.
Digitized by
Google
129
R. S. byłoby można snadnie powierzyć rozstrzyganie sporów
o właściwość między państwem i krajami , gdyby jćj skład
tylko był dawał rękojmię bezstronności. Znajomość spraw-
uwzględnienie potrzeb państwa i krajów^ połączona z stało-
ścią i łącznością w uchwałach, byłyby Radę S., Ue możności
wyniosłą ponad walki stronnicze uczyniły szczególnie zdolną
do rozstrzygania tych nader ważnych sporów z prawa publi-
cznego^. Podzielamy wyrażone tutaj zdanie, nmiemamy je-
dnak, że Bada Stanu funkcyje, które jćj tataj Jellikek ji^o
sądowi pragnie przekazać, mogłaby była załatwiać także
w charakterze doradczym przy pracach ustawodawczych, bo
w każdym razie należałoby także do przedmiotów jćj bada-
nia, czy odnośne ciało parlamentarne było właściwe do
uchwalenia ustawy, i czy uchwida zapadła wymaganą przez
konstytucyę większością głosów.
Wyjąwszy te przypadki, mogłaby R. S. oddać pra-
wdziwe usługi przy rozstryganiu sporów o właściwość mię-
dzy kilkoma ministerstwami. Totaj przez wydawanie uzasa-
dnionych opinij mogłaby Rada Stanu być pomocną panują-
cemu przy zdatwianiu takich kwestyj spornych.
2. Nie można wnieść uzasadnionego zarzutu przeeiw
przekazaniu R. S. spraw dyscyplinarnych w najwyższćj in-
stancyi przeciwko urzędnikom niesądowym. Byłoby to rękoj-
mią przeciw dowolności w ukaraniu i usuwaniu urzędników,
a zarazem rękojmią należytego przestrzegania interesów służ-
by publicznćj. Wiadomo, że ta sprawa w Austryi bardzo nie-
dokładnie dotąd jest rozwiązaną, a rozp. z *7s ^^^ 1- ^
dz« u. p., regulujące postępowanie dyscyplinarne, nie odnosi
się do niektórych kategoryj urzędników, mianowicie nauczy-
cieli i profesorów, co do których rzeczywiście powstaje wąt«
pliwość, kto nad nimi ma władzę dyscyplinarną i jak ją
wykonywać należy. Prawdopodobnie nie tak prędko docze-
kamy się naprawy tych stosunków, jak w ogóle tak wielce
pożądanćj pragmatyki służbowćj.
3. Najwięcćj wątpliwości nasuwa pytanie, czy R. S. powie,
rzyć należy także załatwienie innych spraw spornych z tytułu
prawa publicznego, mianowicie t z. sporów administra-
Wjds. BiMot, T. X IZ. 17
Digitized by
Google
130
cyjnych. Gdy w Enropie pod hasłem państwa praworząd-
nego zaczęto się domagać opieki prawnój przeciw dowolności
władz administracyjnycliy gdy wszędzie powstawano przeciw-
ko tema, że władze administracyjne same^ poniekąd jako
sędziowie we własnój sprawie rozstrzygały ostatecznie kwe-
styje prawne i o uprawnieniach indywidualnych^ które sprze-
ciwiały się zarządzeniom administracyjnym, stanowo^ i nie-
odwołalne wydawały wyroki, trzy drogi się otwierały, aby
potrzebie wydatnej opieki prawnój przeciw samowoli władz
administracyjnych zadosyó uczynić. Mianowicie poddano ad-
ministracyję co do strony prawnćj pod kontrolę zwyozajnych
sądów, jak we Włoszech na mocy ust. z *V, 1865, albo jak
we Francyi przekazano rozstrzyganie sporów administracyj-
nych Badzie Stanu, albo wreszcie utworzono dla spraw
spornych administracyjnych osobne trybunały {YenoaUungs^
gerichte). Pierwszy system nawet we Włoszech okazał się
niepraktycznym, bo wszechwładnćj kontroli sądów, tamują-
cój wszelką swobodę działania, iadna administracyja znieAĆ
nie moie, pozostaje więc do wyboru albo R. S., albo osobne
sądy administracyjne. Większość państw kontynentalnych
europejskich w najnowszych czasach, mianowicie w A astry i
ust z "/,. 1875, w Badenie ust z %^ 1863, w Hessyi
ust z "/. 1874, *Vj 1875 i "/, 1879, w Prusiech nst.
z ^7ii 1872 i % 1875, (niemnićj liczne późniejsze now^e))
w Wirtsmbergii ust z *7if 18*^6, wreszcie w Bawa-
ryi ust z '/s ^^^^ ') z&prowadziła do załatwienia sporów
administracyjnych osobne sądy. Skutkiem tego w Wir-
tembergii zostid zakres R. S. ścieśniony do wydawania
opiny w sprawach ważnych (ust z y, 1876, art. 7), w Hes-
syi zaś R. S* zupełnie zostida zniesioną (art 17 ust z '%
1875). To utworzenie trybunałów administracyjnydi nie od-
było się bez walk i ciężkich przebojów, bo władza admini-
stracyjna nie zbyt chętnie zrzekła się swego zakresu władzy,
gdzie bez żadnćj kontroli mogła działać i obawiała się zby-
^) Por. co do tych wszystkich ustaw. Sabweya : Dcts offentU-
che Recht und die YencaJtungsrichtsbarkeit Tubinga, 1880.
Digitized by
Google
m
tBiego dcieśnienia swobody, a z drugiej strony powstała ko-
nieczność wskazania tych spraw, które w ogóle mogą być
poddane pod decyzyję sądową. Ta obawa i chwiejność| jakie
stanowisko trybunałom administracyjnym zakreślić, sprowa-
dziły ten skutek, że jak w Austryi ścieśniono orzecznictwo
trybunałów administracyjnych| albo przystąpiono do wydania
obszernych ustaw, które sferę swobodnego działania admini-
stracyi od sfery spomo-adnunistracyjnćj rozgraniczały. W Au-
stryi istnieją właściwie dwa trybunały administracyjne:
a) jeden ogólny, t. j. trybunał administracyjny utworzony
ustawą z '7,^ 1875, b) drugi szczególny, t. j. trybunał pań-
stwa o tyle, o ile nie jest sądem kompetencyjnym, a zatem
w przypadkach w art. 3 ust z 'y^, 1867 1. 143 dv u. p. prze-
widzianych, mianowicie co do pretensyj z prawa publicznego^
nie należących do sądów zwyczajnych i co do zażaleń prze-
ciw naruszeniom uprawnień politycznych konstytucyją porę*
czonych. Pomijając, że częstokroć wzajemny zakres tych są-
dów nie jest jasnym i mogą z tego powstać spory o właści-
wość, w każdym razie dla toku spraw niekorzystne, jest za-
kres sądownictwa tych trybunałów znacznie uszczuplonym,
bo trybunał administracyjny jest wyłącznie sądem kassacyj-
nym, a sprawa wraca znowu do władz administracyjnych,
co w każdym razie sprowadza zwłokę znaczną w załatwie-
niu spraw, zaś trybunał państwa wydaje w sprawach naru-
szeń konstytucyjnych wcale tylko teoretyczne orzeczenia, (co
jest unikatem w sądownictwie) że jakiemś zarządzeniem
zostało prawo konstytucyjne pogwałcone. Że to urządzenie
sądownictwa administracyjnego nie odpowiada wymaganiom
słusznym, jakie można podnieść, nie ulega najmniejszćj wą^
pliwości. Rząd obawiał się nie ł>ez słuszności, że trybunał
złożony z mężów stojących po za obrębem czynnćj admini-
stracyi, nie będzie w stanie ocenić jćj wymagań, i nie po-
trafi tak zmienić nieprawnego orzeczenia władz administra-
cyjnych, aby było wykonalne, ale nie uniknął z drugićj
strony tćj zasadniczćj wady, że orzeczenia wspomnianych
trybmiałów zbyt często są za nadto duchem formalizmu praw-
nego owiaue, bo nigdzie tak trudno, jak w sprawach admi*
Digitized by
Google
132
nistraoyjnycb o rozdzielenie kwestyi prawnćj od kwestjri
faktycznej.
Niechcemy tóm bynajmnićj twierdzić, aby urządzenia
nowsze sądów administracyjnych w państwach niemieckich
były lepsze ; przeciwnie tam widział się prawodawca spowo-
dowanym do udania się na bardzo niebezpieczną i ślizga
drogę kaznistycznego określenia spraw spornych administra-
cyjnych. Prawdziwy dreszcz przejmnje każdego^ jeżeli pra-
gnie się zoryjentować w istnym labiryncie ustawy pruskićj
z '7? 1876; usiłnjącój rozgraniczyć sprawy administracyjne
od spraw administracyjno-spomych, i od spraw sądowych.
Sprawa do sądu należąca jest Justitzaache, inne sprawy na-
leżą do administracyi. Ale ponieważ organizacyja pruska
rozróżnia różne rodzaje władz administracyjnych i sądów
administracyjnych trzy instancyje, — (tutaj właściwie rozpo-
czyna się chaos) — różnią trzy kategoryje spraw administra-
cyjnych: Yenoahungasachen^ które nie wymagają kolegijal-
nego załatwienia; Yerwaltungabdschłusaachm, które muszą być
poddane pod uchwałę kolegium; n. p. wydziału okręgowego
{Kreisausschuss) i Yerwaltungsrechtasachen, które mogą być
oddane pod rozpoznanie trybunałów administracyjnych; i to
niektóre w I. instancyi, inne dopiero w II.; a inne wreszcie
tylko w III instancyi. Wyobraźmyż sobie wszystkie te dystynk-
cyje, przeprowadzone we wszystkich gałęziach administra-
cyi; a zrozumiemy surowy sąd Rósleba ^) o całćj reformie
admin. Pruskićj : ^Hiedurch ist ein Miachmaech von Beh^rden
und YerwaltungsklSrpem enUtanden^ denen das Betoustsein der
Eińheit und Źusammengehdrigkeit gdmlich abgehen musa und
die nur noch maschinenmdssig ihr Pensum abzuarbeiten haben^.
Sam zresztą rząd uznał wielką wadliwość tych urządzeń
i przedłożył w r. 1882 szereg częściowo załatwionych pro-
jektów; dążących do tego, aby uchylić różnicę między spra-
wami admin. spornemi i niespornemi, zmniejszyć ilość władz,
szczególnie okręgowych {Bezirhsheh^rden\ uprościć kompe-
tencyję władz i tok instancyi. Wypadkiem tych usiłowań
^) w czasopiśmie GrCneuta.
/Google
Digitized by ^
133
ustawodawczych do naprawy złego są dwie ustawy z *7t
1883 o ogólnćj admin. państwa i z y^ 1883 o sądach admin.
i właściwości władz administracyjnych '), a niemi reforma
wcale za dokonaną nwałana być nie moie.
Zdaje mi się więc, te wobec tych nwag jest uzasa-
dnione zdanie^ iż ani w Anstryi, ani w Kiemezech nie
spoczywa sądownictwo administracyjne na trwiUych i zdro-
wych zasadach. Szukają drogi właściwej, ale jój jeszcze do-
tąd stanowczo nie znaleźli.
Korzystnie wobec tego stanu prawnego przedstawia się
sądownictwo administracyjne francuskie. Wprawdzie słusznie
zarzucają, że we Francyi zanadto zakres zwyczajnego sądo-
wnictwa jest 6cie6nionym, i wiele spraw natury czysto pry-
watno-prawnćj niewłaściwie z pod sądownictwa sądów zwy-
czajnych jest wyjętych *), ale co do władz sądzących spory
adm., któremi są rady prefektury (conseil de prefeełure)
i Rada Stanu, co do jasnego odgraniczenia kompetencyi, co
do trafnego postępowania ustnego i jawnego, uregulowanego
dla rad prefektury ust z '7e 1^^; ^ ^^ 1^7 Stanu reguł.
z 7s l6^9f jest to urządzenie nader praktyczne i trafne.
Badcy stanu dają wszelką możliwą rękojmię wytrawnego
zdania i spramedliwego ocenienia sprawy, są przez swoje
zajęcia- jako najwyższy organ dotadczy, ukwalifikowani do
uwzględnienia zarówno wymagań prawnych, jak postulatów
administracyi, tam rząd z tego powodu nie ścieśnia za-
zdrośnie i bojażliwie zakresu ich sądownictwa. Radcy S. nie
są wprawdzie nieusuwalni i niezawiśli jak sędziowie, ale
w rzeczy samćj mają wszelkie kwalifikacyje na tęgich sę-
dziów administracyjnych, a nie było przykładu, aby rząd
na sprawy sądowe adm. kiedykolwiek jakiś wywierał nacisk.
*) Stbnoeł: Die pretiasiache Yerwaltungsreform und die
Yenoaltungagerichtsbarkeit (Schmołłeb Jhrb. 1883, str.
373—460). •
*} n. p. nie należą do sądów zwyczajnych, tylko do admin.
sprawy domaine publicy spory z kontraktu kupna, jeżeli pań-
stwo sprzedaje nieruchomości, albo kupuje mchomośct.
Digitized by
Google
134
Z tycb powodów sądzimy, że dobrze urządzondj B. S.
możnaby takie ńmiało powierzyć sądownictwo admłoistFa-
cyjne w instancji najwyższej a zadowolenie , jakie z urzą-
dzenia sądów administracyjnych we Francyi się wyjawia
jest dowodem^ że ta sprawa tamże rzeczjrwiżcie praktycznie
i stosownie została załatwioną. Lecz gdyśmy nawet zała-
twienie sporów administracyjnych ze zakresu R. S. wyłączyU|
zawsze pozostaje dbi nićj rozległe pole dzii^ania.
IV. Zakończenie.
Tak wykazaliśmy potrzebę i koniecznść instytucyi R S.
także w monarchiach konstytucyjnych. Oczywiście, że abj
ta instytucya fnnkcyonowala prawidłowo, musi jćj sUad być
odpowiednim. Musi skupiać najwyższą inteligencyę, rozle-
głe doświadczenie, rozum polityczny całego państwa. Tam
mogą najodpowiedniej książęta domu panującego, którym,
gdzie niema R. S. tylko karyera wojskowa stoi otworem, za-
prawiać się do służby publicznćj i zapoznać się z potrzebami
państwa, tam mogą się gromadzić zasłużeni i wytrawni mę-
żowie z różnych warstw społeczeństwa, czy z obywatelstwa^
czy ze zawodów uczonych (jak w Prusiech Niebulur, Bankę,
SchmoUer), czy ze stauu urzędniczego. Nadmienić jednak
musimy, że niema tam miejsca dla wysłużonych emerytów
o steranych siłach i że w B. S. nie mogą ministrowie mieć
przewagi, jeżeli instytucya ta być w siunćj rzeczy wobec
ministrów organem krytyki\jącym ich wnioski i zarządzenia.
Przedstawiliśmy już poprzednio skład R. S. w Anglii,
Francyi, w Prusiech i Szwecyi, tutaj jeszcze dodamy
niektóre szczegóły o składzie B. S. w innych państwacłu
R. S. Bawarska, dla którćj ma moc obowiąziyącą
rozp. z '7ii 1825, składa się pod przewodnictwem króla z osób
następujących:
a) z następcy Tronu, jeżeli jest pełnoletnim.
Digitized by
Google
135
b) z innych pełnoletnich książąt domn królewskiego
w stolicy obecnych, ilekroć król ich pow(^a.
o) z ministrów w czynnej słnibie będących i z mar-
szałka polnego.
d) z 6 przez króla mianonych Badców StanU; którzy
mogą byó takie ministrami bez teki.
d) z (sekretarza jeneralnego i ze słnżby potrzebnój.
Oprócz tego powołać może król do obrad radców stann
nadetatowych i innych urzędników państwowych.
W Wirtembergii, gdzie Bada tajna skutkiem za-
prowadzenia sądownictwa administracyjnego doznała zmiany
(ust z % 1876), należą do nićj ministrowie albo szefowie
różnych departamentów tudzież mianowani przez króla radcy,
których liczba nie jest ograniczoną.
W Alzacyi i Lotaryngii do utworzonćj tamże
ustawą z 7? !*• 1^79 Bady Stanu, należą z urządu namiest-
nik, sekretarz stanu, podsekretarz stanu, prezydent i pro-
kurator starszy przy wyższym sądzie krajowym. Oprócz tego
powołuje cesarz zawsze na 3 lata 8 do 12 członków i to
traech na wniosek wydziału krajowego, który nie jest ogra-
niczonym w przedstawieniu osób do grona deputowanych.
Przewodniczy Badzie Stanu namiestnik albo sekretarz stanu.
Nowo do życia powołana reskr. z '74 1^^ ^^^
Stanu w Prusice h, różni się tćm stanowczo od dawniej-
szój, że do nićj nie wyłącznie urzędnicy zostali powołani,
tylko znakomitości wszystkich stronnictw (wyjąwszy oppo-
zycyjne). Mianowano *V« 1884 71 nowych członków^) pod
przewodnictwem następcy tronu. Nowy regulamin o organi-
zaeyi, zakresie działania i toku czynności tak znacznie wzmo-
*) Z tego szeregu wymieniają dzienniki Levetzowa, pre-
zydenta sejmu niemieckiego, H at zf elda, Hendelsohna,
jenerała Waldersee. Jako zastępcy stronnictw aą mia-
nowani z konserwatywnych Minnigerode, z wolno kon-
serwatywnych książę Baciborski hrabia Arnim-Boy-
tzenbarg i Dietze; z narodowców liberalnych Be nnig-
sen, Hiqael i Oneist, z nltramontanów Schorlemer
Digitized by
Google
136
cnionój R. S. miał wypracować sekretarz stanu Mołłeb.
Pierwsze posiedzenie nowo zorganizowanej R S. zagaS
następca tronu '7to ^^^ przemową, w którćj wskazał, ie
głównym jój zadaniem będzie wydawać opinię o projektacli
ustawodawczych i o sposobie głosowania Prus w Badzie
związkowćj w przedmiotach ustawodawczych. Jako najbliższe
przedmioty zajęć zostały wskazane projekty o rozszerzeniu za-
bezpieczeń robotników, o subwencyi żeglugi zamorskićj i o po-
cztowych kasach oszczędności (Staatsanzeiger Nro 253 ex
1884), Ponieważ w Niemczech w ogólności, a w Prusiech
w szczególności wszystkie reformy wiążą się z potężną po-
stacią kanclerza, który został wiceprezesem R. S., dzienniki
liberalne szczegóhiie najrozmaitsze przyczyny polityczne wy-
najdują, które miały kanclerza Niemieckiego i prezesa mini-
sterstwa pruskiego spowodować do odnowienia * JEL S. Po-
wiada np. „Neue freie Presse^ (z "/e 1^84 numer porady
7115), że książę Bismark chciał przez utworzenie R S. osłabić
wpływ ministerstwa i sobie jako wiceprezydent B. S. za-
pewnić takie stanowisko, które mu daje możność skuteczniej-
szego wpływania na ministerstwo Pruskie. Wpływ minister-
stwa może, tak utrzymuje ów dziennik, się zmniejszyć w miarę
jak przygotowanie i zaopiniowanie projektów ustawodawczych
przejdzie na korporacyję, którą książę Bismarek potrafi użyć
przeciw ministerstwu. Ministerstwo pruskie zachowało dotąd
bowiem resztki systematu kolegiahiego , który ks. Bismar-
kowi był niedogodnym. Pod naciskiem jego osoby mógł ustą-
pić jeden lub drugi minister, ale całe ministerstwo mogło
go przegłosować i mu stawiać opór. Ten opór przełamać
może R. S., która ministerstwu wskaże drogę, jak postępo-
Alst i biskup z Fuldy (Neue Freie Presee z "/^ i "/.
r. 1884). Lista nowo mianowanych członków ogłasza pruski
Staatameiger w Nrze 181 za r. 1884, do tych dodać na-
leży jeszcze 9 dawniejszych. Wśród tych jest 41 urzędni-
ków i oficerów, 12 właścicieli ziemskich, 6 kupców i prze-
mysłowców, 4 księży, 4 urzędników pro¥dncyonalnych
i gminnych.
Digitized by
Google
137
wać ma. Członkowie ministerstwa będą odtąd tylko sekre-
tarzami stann^ zniewolonymi rządzić wedłng intencyi R. S,,
a system kolegialny ministerstw ustanie, jeżeli minister pre-
zydent będzie według dogodności mógł się odwołać na swoje
stanowisko jako przewodniczącego R. S., gdzie jest bezpie-
cznym przeciw majoryzowaniu i wolnym od odpowiedzialności.
Oprócz tego wyrażono obawę, że przez zaprowadzenie
R. S. zniknie odpowiedzialność ministrów i kontrola Sejmu
nad prowadzeniem czynności rządowych , bo R. S. do odpo-
wiedzialności pociągnąć nie można. W rzeczy samćj za po-
mocą R. S. stanie się Bismark^ jak twierdzą, panem samo-
władnym także w Prnsiecb, jak nim jest już odjdawna w Niem-
czech. Także nieprzychylne dla R. S. wypowiedział zdanie
dziennik berliński ,^Berliner Tagesblatt^ w Nrze 183 z "/i
1884 w artykule pod tytułem: „Kronprim und Słaatsrałh^.
Wszystkie te przewidywania i przypuszczenia zdają się mi
być naciągnięte. Najpierw utworzenie potężnćj korporacyi z kil-
kudziesięciu członków, aby przełamać opór kilku ministrów,
zdaje mi się być rzeczą co najmnićj ryzykowną, bo trudno
przypuścić, aby w tćj Radzie Stanu, złożonćj z ludzi nieza-
wisłych różnych stronnictw nie mogła powstać nawet łatwićj
oppozycya, niż w łonie ministerstwa. Dalćj niebezpieczeństwa
dla odpowiedzialności ministrów, także trudno się dopatrzyć
w Radzie Stanu, zwłaszcza że odpowiedzialność ministrów
pruskich i tak jest tylko nominalną ').
') Autor broszury „2)«r preussische Staatsrałh und setne
Wiederberufung von einem Osłpreuasen^ 1885, przy-
puszcza, że mogło być zamiarem ks. Bismarka przez Radę
Stanu uzyskać środek do silnego wpływania na Prusy
i Niemcy. Gdyby Rada Stanu coś uchwaliła w sprawach
Niemieckich co się nie podoba Bismarkowi, może tenże
postarać się o przegłosowanie Prus w Radzie związkowćj,
gdyby znowu Rada związkowa robiła trudności, możnaby jćj
zaimponować opinią Rady Stanu. f,Der Statsrath kann
also ais ein neuer Balancier gebrąucht toerden, dessen
EinfUhrung in die Staatsmaschinerie dem leitenden
Słaatsmanne einen krdftigen Hebel bereitsłellt, um nach
oben und nach unten, nach dem Staat Premsen und
WydK. filosof. T. MX. ]8
Digitized by
Google
138
Zamiast tjoh sztucznych argumentacyj najprostsze moie
wytłumaczenie odnowienia R. S. dałoby się znale6ó w tdm,
że ks. Bismark doświadczywszy licznych niedogodności par-
lamentaryzmU; chce takowym w ten sposób zaradzić. Wszak
nic dziwnego, że znakomitym mężom stanu właśnie B. S.
jako bardzo użyteczna instytucya się okazuje, i że książę
Bismark może w nićj pokładać zaufanie, tak samo jak Lu-
dwik XIV lub Napoleon I.
W Hol and y i składa się Rada Stanu, którćj król prze-
wodniczy z księcia Oranii, jeżeli tenże skończy 18 rok życia,
z wiceprezydenta i z 14 przez króla mianowanych członków.
W Portugalii składa się R. S. z radców przez króla
dożywotnie mianowanych. Cudzoziemcy nawet naturalizowani
nie mogą być członkami R. S. Następca tronu jest z ustawy
członkiem R. S. po skończonym 18 r. życia, inni książęta domu
królewskiego stają się członkami R. S. tylko na podstawie
powołania królewskiego. Każdy Radca Stanu przed obję-
ciem swego urzędowania składa przysięgę w ręce króla, że
będzie wiernym religii apostolskićj rzymsko-katolickićj, że
przestrzegać będzie konstytucyi i ustaw, że wiernym będzie
królowi, że rad swych udzieli sumiennie, uwzględniając
jedynie dobro narodu. Radcy Stanu są odpowiedzialni za
swoje rady, których udzielili wbrew ustawom i interesom
państwa i z oczywistą złą wiarą.
Serbska Rada Stanu (konst art 91 i 92) składa się
z Radców mianowanych przez króla najmnićj 11, a najwię-
nach dem Reiche hin, einen ver8tUrkten Drnck auizu-
Uheriy ohne dass der Maschinist zu aehr in den Vor-
degi*und zu trełen hrauchł (strona 79). Antor mniema
jednakże, że ten plan domniemany pokrzyżować moie
następca tronu, jako preses Rady Stanu. Ta instytucya jest
jakby sumieniem politycznem państwa. Niepodobna przy-
puścić, aby R. S. pod przewodnictwem przyszłego panują-
cego, mogła być użytą jako środek przeciw pracom par-
lamentu. Także wzgląd na taktykę stronniczą nie będzie
miał przystępu do sali obrad. Przyszły panujący zaś pozna
wartość obrad kolegijalnych, która większą jest niż ogra-
niczona wiedza nawet najpotężniejszego ministra (str. 92).
Digitized by
Google
139
cćj 15. Z pośród nich mianuje król prezydenta i Yidce pre-
zydenta, którzy itrzędoją dopóki uie zostaną odwołaui. Nikt
nie moża byd członkiem R. S.» który niema przynajmniej
35 lat skończonych, jeżeli nie pełnił służby puUicznćj przez
10 lat i jeżeli nie posiada w Serbii dóbr nierucłK>ttych.
Begulamin Rady Stanu określa ustawa (obecna z dnia 7io
r. 1870),
W Rumunii konst. z r. 1866 art 131 zniosła Radę
Stanu, a ustawa z '7? ^^^^ przekazała sprawy do jój za-
kresu należące różnym władzom. Przy rewizyi konstytucyi
jednak w r. 1883 uznano potrzebę Rady Stanu, a zmieniony
art 131 zawiera możność przywrócenia Rady Stanu. Nie-
wiadomo nam, czy ta rewizyja konstytncyi dotąd przyszła
da skutku ').
Nie. możemy zaś trafniój zakończyć uwag naszycia jak
powtórzeniem tra&ych zdań wytrawnego znawcy prawa pu-
blicznego POzła: ')
,^i odpowiedzialni ministrowie, ani reprezentacyja
ludowa nie mogą zastąpić Rady Stanu. Pierwsi albowiem są
najwyższymi organami wykonawczymi paniyącego, powoła-
nymi do wykonania ustaw i innych postanowień monarchy.
Mogą oni na zasadzie dostrzeżeń dać popęd do ustaw i ogól-
nych zarziylzeń administr. ^ ale panujący ze swego stanowi-
ska ma rozważyć, czy ma iść za tym popędem. Jeżeli każdy
minister z osobna panującemu wnioski swe przedstawi, bez
poprzednich obrad kolegijalnych, z trudnością dadzą się uni-
knąć sprzeczności między poszczególnemi gałęziami admini-
stracyi, które mogą szkodzić powadze i dobrobytowi państwa.
Do tego przystępuje ta okoliczność, że panującemu także
wobec ministrów służy prawo samoistnćj inicyjatywy, i że
celem narady nad swemi wnioskami potrzebuje odpowie-
dniego organu. Że zaś reprezentacyja ludowa nie może za-
stąpić R. S., tego szeroko dowodzić nie potrzebujemy. Jćj
stanowisko jest odmienne niż R. S., ona przedstawia lud,
*) Darestb. Im constitutions modernea 1883 II. str. 265.
'; Art. Staatsrath w St W. B. BŁimTScm.EGO. IX^ 762.
Digitized by
Google
140
jako jedne z części składowych państwowego organizmu,
a nie jest wcale doradcą panującego, do którego opinii przy-
chylić się może, albo takową odrzucić, jak wobec Rady Stanu.
Jeżeli w tym względzie stanowisko izb jest samoistniejsze
niż Rady Stanu, zakres działania tćj ostatnićj co do przed-
miotów jest rozleglejszym niż izb. Bo pomijając, że izby
tylko peryodycznie się zgromadzają, zajmują się one prze-
ważnie ustawodawstwem i gospodarstwem skarbowem ; Rada
Stanu zaś jest organem stałym, który może zabrać głos we
wszystkich ważnych kwestyjach politycznych, czy to w dziedzi-
nie ustawodawczćj, czy administracyjnćj, czy stosunków między-
narodowych. Eto bezstronnie sądzi, nietylko w państwie kon-
stytucyjnym nie będzie chciał się obejść bez Rady Stanu, lecz
przeciwnie uzna, że takowa właśnie w monarchijach konsty-
tucyjnych najwyższą ma doniosłość, by uniknąć ile możności
kolizye i spory między tronem i repr. ludową, a gdzie walka
będzie nieodzowną, tam ją podejmie tylko po dojrzałćj wszech-
stronnćj rozwadze. Między środkami do tego celu wiodącemi
Rada Stanu jedno z najprzedniejszych miejsc zajmuje".
„Jeżeli w państwach konstytucyjnych tu i owdzie po-
wstały wątpliwości przeciw tćj instytucyi i jeżeli na nią
spoglądano z oieufnością, to przyczyna tego zjawiska nie
tkwi w samćj instytucyi, tylko we wadliwćm jćj ukształceniu
i obsadzeniu^.
Pisałem w Krakowie^ w marcu 1885.
Digitized by
Google
Wiadomości Starożytnych
O GEOGRAFII ZIEM POLSKICH
przez
hr, Wojciecha Dzieduszyckiego.
I.
WSTĘP.
Mniemaliśmy niegdyś statecznie, żeśmy potomkami Sar-
matów. Nie trudno nam było wtedy o starożytną chwałę
przodków. Póżniój poznawszy różnicę pomiędzy nami a Sar-
matami; sprowadzaliśmy pierwszych Słowian, gdzieś w pią-
tym wieku po Chrystnsie, wielką gromadą z poza Wołgi,
szukając chwały w niegdyś dokonanym podboju tak szero-
kiój ziemi.
Z chęcią przystali na to zdanie nasi uczeni sąsiedzi
Niemcy; z niego wysnuli wniosek; żeśmy azyjatyckiem ple-
mieniem; z natury niższóm i przeznaczonem na wymar-
cie; z niego zaczerpnęli pewności; że mają prawo odzy-
skiwać orężem i pługiem; niegdyś germańskie; dziś do czasu
słowiańskie ziemie.
Nas i Czechów przeraziły słusznie te niemieckie wnio-
ski. Odtąd zaczęliśmy po źródłach starożjrtnych szukać na
przebój wzmianki o Słowianach i nieradzi z tegO; co nam
Orecy lub Rzymianie wyraźnie opowiedzieli; dręczyliśmy nie-
litościwie starożytne teskta, chcąc się wszędzie po Europie
Digitized by
Google
142
Słowian dopatrzyć. Szafarzyk kazał Herodotowi prawić ob-
szernie o nadwiślańskich stronach i błotach Poleskich, a u
Ptolomeusza chrzcił Słowianami niezliczone lady. Trzeźwiej-
szy napozór Lelewel ścieśnił granice wiedzy Herodotowćj;
ładów nieprzesiedlał dowolnie w najdalsze strony; upodobał
sobie zato Daków i Traków, i podobnie jak po nićm Bie-
LOWSKi i Szulc od nich gwałtem Słowian wywodził, wma-
wiając w naszych przodków, że oni sami jedni pośród aryj-
skich Indów^ wielobóstwa nieznali. Niedawno. Ectbzyński,
przyjmując zresztą wywody Szapabzyka, wypramł się na Niem-
ców i na nich zdobył nadodrzańskie i nadlabskie strony, tłó-
macząc Tacytowi i Ptolomeaszowi, że ich germańscy Saewi
są po najwickszćj części czystą krwią słowiańską, a nawet
łąckiem plemieiuMi. Zrentą z wspóiezesnych , Sadowski
sznka tylko dróg handlowych na porzeczn Odry i Wisły,
Morawski dopatruje się wszędzie Fenicyan, Ziemięcki Cym-
brów, SzABANiEWicz nie stawia wniosków stanowczych, ale
jest tak ostrożnym, że wierzy tylko w słowiański ród Wene-
dów, WiNDiscHGRAETZ szuka picrwszych Słowian nad Padem,
HocHSTAETER goui za niemi na najdalszą północ, Samokwa-
sow wraca w i&lad za szkołą angielską do> zresztą zatęmo^
nej już scytyjskićj hypotezy.
Zdawało się nam, te przyczynimy się dio narodowi^
chwały, i że ugruntujemy słuszne na przeszłość nadzi^e,
kiedy dowiedziemy, albo choćby tylko wmówimy w sieUe,
że Słowianie to od wieków tubylcy, i że niegdyś zapuyrołl
ogronmiejsze przestrzenie, i pocześniojfiM mi^tece wśród
ludów, a potćm, poty nieustaniue upadaU, póki aiesositali
w XIX wieku w powszechnej niewoli,, i daleko w tyle po za
sąsiadami zachodnimi. Nie widzę^ w tśm przypusaezeniu po-
ciechy, nieuznaję tćż. p^wszefiłmegp w Słowiańszezyinia tmer-
dzenia, że naród tak mnogi musiał od pocgsątlui ząfoidwaó
dziś przez niego osia^e przestwory; a, wieia pneeiwoie, że
dziś Anglo- Sasów tyle prawie na świecie; eo Słowiao, i że
niemniejsze posiadają, łu^aje ; że w ezw^rtym. wiekom po Cbiy-
stusie żyli w samym tylko Śadeswikn i EbolAss^aiei, z któregp
to kraiku wynieśli się ze wszystkićm; że w średniob wie-
Digitized by
Google
143
kacfa oBiedlili wyspy, Brytyjskie, w czasach nowotytoych
Stany Zjednoczone, częćć Kanady, Anstralię i mnogie inne
kolonie. Wióm podobnie, że jest Romanów dziś 130 milionów
a Słowian tylko około ośmdziesięciu milijonów; wiem, że
przodkowie tych Bomanów zamieszkiwali w historycznych
jni czasach Laeinm tylko i Samninm i wićm, jak postępując
potćm krok za krokiem, posiedli na wieczność Włochy, Galię,
Hiszpaniję, Lnzytaniję, Dacyję, Meksyk i cały południowy
ląd Ameryki.
Przypuszczam tedy, ie Słowianie żyli takie niegdyś w cia-
śniejszycfa granicach, ubodzy, słabsi i ledwo znani ościen-
nym, ie wzmogli się potćm w liczbę, w potęgę i w chwałę,
a witam w dokonanym już postępie wróżbę coraz świetniej-
szćj dziejowój przyszłości. Nie chodzi jednak w badaniach
nauko¥r|rch o to oo miłe. Trzeba dociec prawdy. I jeżliby
komu przykrym było, ze starożytni mniój wiedzieli o na-
szych przodkach, jak o przodkach Niemców, przyzna pewno,
że to najmniąjsza rzecz z pośrodka tych, w których Niemcy
od nas szczęśliwsi*
Zresztą pamiętać należy i o tćm, że niekoniecznie
Słowianie tylko naszemi przodkami. Krew mnogich narodów
płynie w naszych żyłach. Szlachta pochodzi po większćj
części od skandynawskich drużyn Ruryka, litewskich towa-
rzyszy Oedymina, ochrzczonych Tatarów, wygnańców Or-
mian, i mnogich awanturników z zachodu i południa, przy-
byłych niegdyś na dwór naszych książąt i królów. Po mia-
stach naszych podobno tyle hiemieckićj co słowiańskićj krwi,
a sporo tam także greckićj i ormijańskićj przymieszki. Że
pominę już ze wszystkiem obce plemię żydowskie, które
dziś stanowi tak ważDą część naszego społeczeństwa, nie
dostrzegę nawet pośród ludu wiejskiego czystćj krwi sło-
wiańskićj. Wiele pośród niego osadzonego niegdyś na glebie
jeńca tatarzyna, węgra lub litwina, wiele sprowadzonego
kolonisty niemca lub Wołoszyna, a tylko wspólne dzieje
i język skojarzyły w jedną cidość tłum różnolity. Ktoby tedy
szukał naszych przodków po krwi, tenby musiał przeszukać
dzieje całćj ludzkości.
Digitized by
Google
144
Anglicy i Francazi oie szukają przodków swoich sta-
rożytnych tom, zkąd przyszli Anglosasi i Rzymianie. Swoją
przeszłością mienią dzieje Galów i Brytanów, zamieszkujących
niegdyś ich ojczyznę, pewni, że pomimo zmiany języka i ple-
miennój nazwy, krew dawnych] mieszkańców dotąd krąży
po ich żyłach; niemoiój pewni, że ziemia w którój naród
jaki osiędzie, tak potężnie wpływa przyrodą swoją na ducha
tego narodu, że zawsze powinien przeszłość kraju swojego
nazywać własną przeszłością.
Chcąc tedy badać przeszłość naszą w starożytności,
winniśmy się oglądać za tćm, co się niegdyś święciło tam,
gdzie póżnićj powstała rzeczpospolita Polska, a to tćmbar-
dzićj, że pełno po ziemi naszćj zabytków po starożytnych
ludach, i że radzibyśmy wiedzieć, czy nam o nich czego
nie powiedzą współczesne a pisane już księgi, i czy może
nie zdołają wytłómaczyć niemćj zresztą zagadki?
W tćj to myśli, przystępując z kolei do zbadania na-
szćj starożytności, nie. będę gonił Słowian po przestworzach
Azyi i Europy, a spytam się starożytnych o to, czy nie
zdołają co powiedzieć o ziemiach Polskich ? Wiadomości przez
autorów starożytnych podane mogą być trojakie. Mogą się
tyczyć kraju, jego rzćk i gór, sposobu, w który się narody
po tym kraju rozłożyły i miast, które tu pobudowi^y. Mogą
prawić o rysach, postaci, obyczajach narodów osiadłych
w Polsce, o języku, którym mówiły, i o bogach, którym
cześć oddawały. Mogą wreszcie opisywać wędrówki tych
narodów, powstawanie, trwanie i upadanie państw na zie^
miach polskich, rządy królów, boje, zwycięztwa i klęski. Słowem
możemy zaczerpnąć ze źródeł klasycznych wiadomości tyczące
się ojczyzny naszćj : geograficzne, etnograficzne, historyczne.
Etnografia i historyja przedstawiają daleko szerszy interes.
Któż nie ciekaw tego, jakie to dzieje poprzedziły w Polsce
powstanie Polski? Któżby nie chciał znać języka, wiary
i obyczajów narodów, które niegdyś osiadły ziemię naszą?
Interes dla tych rzeczy tak naturalny i tak ogólny, że z wy-
jątkiem jednego tylko Lelewela i Potockiego wszyscy
dawniejsi badacze chcieli rozpoznawać mowę i wiarę naro-
Digitized by
Google
145
dów słowiańskich, chcieli się dowiedzieć o ich dziejach, za-
niedbając ze wszystkićm geografiję starożytną Polski. Wszak
rzćki i góry, stepy i morza nie mszyły z miejsca od naj-
dawniejszych czasów historycznych, a mniejsza o to, jakie
imię miaij u starożytnych ? Omijano tedy snche geograficzne
badania i brano się wprost do historyi i do etnografii.
Gdybym żądał pewnodoi, że moje dzieło zajmie szórsze
koło czjrtelników, poszedłbym w ślad za tyloma pisarzami
i dałbym pokój geografii. Ale spotkałbym się wtedy z nie-
zwyciężoną trudnodcią. Oto po prosta niewiedziidbym które
to narody zasługują na moją nwagę? Które przebywały
kiedy w jakiejkolwiek okolicy Polski, a których nigdy
w Polsce niebyło? Midoby mnie to obchodziło, gdybym szn-
kiU Słowian, bez względu na to, gdzie przebywali? Mniójby
mnie to obeszło, gdybym częstym obyczajem uczonych*, po-
wiedział sobie z góry, że należy szukać naszych przodków
u tego albo tego narodu, i potom przystąpił do opisu jego
dziejów i obyczajów. Ale skoro mojóm zadaniem, dzieje
starożytne Polski, a nie dzieje starożytne Słowian , albo tego
lub owego dowolnie wybranego narodu, muszę przedewszy-
stkiem stwierdzić , jakie narody starożytne osiadły niegdyś
w Polsce?
A rzecz to nie tak łatwa jak się na pierwszy pozór
wydaje. Wyobrażenia geograficzne starożytnych były często-
kroć niedokładne i niejasne; zmieniały się z każdym wie-
kiem, a można niemal powiedzieć , że każdy geograf staro-
rożytny nieco inaczćj sobie wyobrażał cidą ziemię zamie-
szkidą a zwłaszcza Północ. Czytając pisarzy klasycznych,
nie mómy często o jakich to mowa rzćkach i lądach, gó-
rach i morzach? Różni autorowie nadają różnym rzókom
i górom te same imiona, albo jedne i tę samą rzecz wyma
wiają pod rozmaitćmi nazwiskami. A jeżli już zgoła poeta
albo I historyk, a nie geograf z zawodu, poda nam jakąś
wzmiankę o narodach północy, można być pewnjnm, że
będzie tak bałamutną pod względem geograficznym, że
tylko najostrożniejszego krytyka nie zawiedzie na bezdroża.
yfyds. fiiosof. T. za. 19
Digitized by
Google
146
Choąc się tedy dowiedzieć; jukie narody wzmianko-
wane przez jakiegoś autora starożytnego, zamieszkiwały
w PoIscO; nie wystarcza zwyczajna krytyka. Niedońó na tóm,
£e zrekonstnijemy tekst dcisły; zapomocą porównania roz-
maitych rękopisów autora i jego późniejszych ekseerptato-
rów i za pomocą krytyki gramatycznej, logicznój i psleo-
graficznój. Niedość na tćm, że rozważymy źródła z których
autor czerpid, i wiarogodnośó jego źródeł. Musimy jeszcze
poznać, jakie mogły być geograficzne wyobrażenia ogólne
pisarza, o którym mowa? Dlatego chcąc się przekonać o tćm,
co i czy w ogóle jaki autor o Polsce pisze, trzeba zanali-
zować jego świadectwo o całój mnićj znanćj części Europy.
I ta ostrożność nie zawsze jeszcze wystarczy. Aby się nie.
omylić, trzeba zgruntować, jakie wyobrażenie o postaci za-
mieszkałćj ziemi w ogóle miał autor i mieli współcześni?
Należy w dodatku wiedzieć, jaką Wagę należy się przypisać
pomiarom podanym przez geografa? jakie błędy mnszą się
koniecznie w tych pomiarach ponawiać, na mocy ówcze-
snych wyobrażeń tyczących się geografii matematyczno}?
jakie było znaczenie rozmaitych miar użytych przez ge-
ografa?
Tak to się rozszerzyło niezmiernie moje zadanie. Na
to by się zoryjentować co do geografii Polski, musiałem raz
jeszcze poddać analizie i krytyce teksta starożytnych auto-
rów, przy czćm zwróciłem uwagę na niejednego pisarza, któ-
rego dotąd pomijano milczeniem, a którego fragmenta rzu-
cają nieraz ciekawe światto , czy to na ogólne wyobrażenia
starożytnych o geografii, czy tóż na wiadomości, które miefi
o północnćj Europie i wreszcie o Polsce. Rozumie się, że
w tój części moich badań musii^em uwzględnić olbrzymie
prace tyczące się geografii starożytnćj, spisane przez widu
uczonych europejskich, że tti tylko wspomnę wielkie dzieła
d'ANVILLE'A, DUEEAU DE LA MaLE'A, MaNNERTA, UkEBTA,
FORBIGERA, ViVIEN'A DE LA GaRE, LeLEWELA i KlEPEBTA.
Zachodzi pod jednym względem pomiędzy mną a nimi za-
sadnicza różnica, która wpływa na cały mój pogląd, i rodzi
U mnie nieraz zupełnie nowe wnioski.
Digitized by
Google
147
Geografów starożytnych poprzedzili poeci, a geogra-
fowie do ostatka nie zaniechali ze wszystkićm pojęć, któ-
rych początka trzeba szukać u poetów. Otóż bywa powsze-
chnym prawie zwyczajem autorów nowożytnych tłómaczyć
wiadomości poetów tak, jak gdyby się tyczyły w istocie
rzeczywistych krajów. Tymczasem postępy mitologii poró-
wnawczój rzuciły nowe Awiaflo na geografię mitologiczną
a narodów aryjskich zwłaszcza. Po pracach Boubnoufa,
Maksa Muelleba, a zwłaszcza Simmboka, niepodobna nie
zmienić pojęć k]7tyki co do poetycznćj geografii staro-
żytnych. Miejsce krajów niby rzeczywistych, muszą odtąd
zająć zupełnie wymarzone okolice. A że geografia kla-
syczna nigdy się nie pozbyła przymieszki mitologicznćj, przy-
brała przeto całkiem nową postać, skoro poddałem nowćj
kiytyce geografię poetów.
Oprócz tego zwróciłem baczniejszą uwagę na powsze-
clme literackie obyczaje starożytności i na pragmatyczne
nawyczki historiografii z pierwszych zwłaszcza wieków po
Chrystusie. Tak jak dziś, tak niegdyś, popularyzowano czę-
stokroć nabytą żmudnie wiedzę zapomocą umyślnie ułożo-
nych opowiadań, a najczęścićj za pomocą opisu urojonych
podró^. Krytycy dzisiejsi o tćm zapominają, i zapatrują się na
wiadomości o podróżach starożytnych tak, jakoby były ko-
niecznie albo zupełną prawdą albo świadomćm kłamstwem
popełnionćm ze złćj woli. Zapatrywanie to, przeciwne oby-
czajom literackim starożytności, mąci niejednokrotnie nasz
sąd. Najodleglejsza starożytność lubowała się w pouczają-
cćj fikcyi. Takiemi fikcyjami były Cyropedyja Esenofonta,
osławione podróże Euhemeba i Jambula, i wreszcie histo*
ryja wschodnia Eteztjasza; niebrak historycznych fikcyi
w PAUZAmASZu, który wojny messeńskie zgda powieściowo
obrobił. Spotkamy się także w ciągu naszych dociekań
% podobnćmi fikcyjami, które nie są ani opisem jakićjś rze-
czy wistćj podróży, ani dowolnóm kłamstwem, a które po*
prostu tylko przedstawiają w formie przyjemnćj całokształt
wyobrażeń o pewnym krąjn, jaki istnii^ w pewaćj chwili
staroż^ności. I to maje zapatrywanie zmieni w niejednym
Digitized by
Google
1
148
względzie stanowczo ostateczne wnioski dotąd u geografów
rozpowszechnione.
Od czasów powstania szkoły aleksandryjskićj uczo-
nych, niechętnie przyznawano się w starożytności do tego,
że czegoś niewiedziano. Kiedy chodziło o historyję^ zapeł-
niano wieki nieznane, przedłużając panowania królów, któ-
rych imiona doszły chronografa, albo rozsuwając współczesne
dynastyjC; tak, aby następywały po sobie, jak to uczynił
Maneton dla Egiptu, a Berozus dla Babilonii. W ten spo-
sób otrzymywano listę królów, zapełniającą pustym dźwię-
kiem imion ogromne przestwory zresztą zgoła nieznanych
wieków. I geografowie nie uszli tój pokusie. Kiedy pisali
o dobrze znanych okolicach, starali się o prawdę, choć tu.
także podmiotowe zapatrywanie geografa, stawało się nieraz
powodem dziwnych błędów. Ale skoro geograf przystąpił
do opisu kresów znanego świata, powiększał w nieskończo-
ność te kresowe krainy. Takim bywał zwłaszcza obyczaj
geografów póżnićjszych, którzy przeto w częste błędy wpra-
wili mniój ostrożnych krytyków.
Te to poglądy nadały nowy charakter mojój pracy,
a przyczynią się, jak tuszę, w niemałćj mierze do wy-
świecenia prawdy. Nie tracąc z oka tych zasad, przystąpi-
łem do dzieła, którego wyniki przedstawiam w niniejszćj
rozprawie. Tekst jćj przedstawi w ciągłem opowiadaniu
dzieje tego, jak się wyobrażenia geograficzne starożytnych
stopniowo przemienił^. Główna baczność będzie przytćm
zawsze zwróconą na północ Europy, a mianowicie na te
kraje, w których miała kiedyś powstać Polska. Będę się sta-
rał wyśledzić drogi, po których bezpośrednie i pośrednie
wiadomości o stronach północnych dochodziły starożytnych.
Oka^e się przytćm, że starożytni odwiedzali w Polsce tylko
Niż Ukraiński, brzegi Dniestru, źródła Odry i Wisły, nie-
które okolice Szląska, i wreszcie wybrzeża Pomorza, mnićj
więcćj po okolicę Pucka. O dalszych stronach miewano
tylko wiadomości pośrednie, które także nie sięgały daleko
w głąb Polski. Były to wiadomości podobne do tych, które
my miewamy naprzyklad o owym kraju Tuaregów, w któ-
Digitized by
Google
149
rym dotąd Europejska noga niepostała. Wiadomości te by-
wają n starożytnych często zgoła bałamutne, a są wtedy
powtórzeniem starycli mitologicznych podań, albo pragma-
tycznym popisem erudyta, napełniającego nieznane okolice
dawno przebrzmiałemi nazwiskami wygubionych już narodów.
Czasem jednak wiadomości te konsekwentnie powtarzane,
posiadają wielkie wewnętrzne prawdopodobieństwo, i łączą
się w konsekwentną całość z tóm, co z pewnością wiómy
o póżniójszym stanie opisanych krajów.
Do opowiadania dodałem mapy, które przedstawiają
naocznie obraz kraju opisanego przez geografa, albo tćż jego
wyobrażenia o całokształcie ziemi, albo przynajmnićj Europy.
Często wiadomość podana przez jakieś starożytne źródła ma
tak wyłącznie kartograficzny cliarakter, że słowa w tekście
rozprawy mogą tylko być wskazówką służącą do objaśnie-
nia załączonćj mapy.
W notatkach u dołu stronnic wymieniam tylko miejsca,
w których się znajdują u starożytnych lub nowożytnych au-
torów ustępy usprawiedliwiające moje twierdzenia. Rzadko
kiedy jakiś krótszy ustęp w całości przytoczę. W notatkach
umieszczonych po rozprawie, jako dopiski , uśmieściłem nie-
które ustępy polemiczne, tudzież rozbiory tak ścisłćj i ma-
tematycznćj prawie natury, że umieszczone w tekście musia-
łyby bez potrzeby znużyć czytelnika.
II-
Poeci przed Herodotem : Homer, Pindar i Esohyl.
Przystąpimy najpierw do rozbioru mitologieznćj geo-
grafii. W pierwszym rozdziale zajmiemy . się Odysseją Ho-
mera, IV odą Olimpijską Pikdara i Prometeuszem Eschtła,
jako trzema poematami, o których wielkićj starożytności
i autentyczności nikt dotąd nie wątpił.
Nikt nie będzie się spodziewi^ po nas^ byśmy weszli
w rozbiór rozmaitych hypotez o powstaniu poematów Ho-
Digitized by
Google
190
merycznych. To pewna, że dziś Odysseja tworzy cudownie
wykończoną całość , i te zawiera w sobie niejedno podanie
Indowe, które istniało na wiele meków przed powstamem poe-
mata. Opis bajecznój podróży Odysseja^ nąjznakomitszóm tedy
świadectwem o tóm, jak sobie pierwotny lud grecki świat
wyobrazić. Tę tedy podróż streścimy na podstawie pieśni
Ytójy a potom TS. do Xni włącznie.
Odyssej opowiada w IX pieśni Aleynnosowi królowi
Feaków, że po zdobycia Iliona, wicher go zaniósł do krainy
Cykonów na połndniowóm wybrzeża Traeyi, gdzie zdobył
miasto Ismaros i łapy bogate. Niebawem jednak inni Cy*
konowie napadli na jego drużynę, tak, że musiał oo prędsój
odbić od brzegu na otwarte morze. Zews zeriid wtedy na
statki burzę z wichrem p^ocno- wschodnim ^) i przepęds^
je w przeciągu trzech dni i trzech noey, 9i do połudato-
wych kończyn Peloponezu, gdzie zaczęła się bndsió w zało-
dze nadzieja rychłego powrotu do ukochanćj Itaki Nie ziścUy
się nadzieje żeglarzy. Fala odbijająca się o przylądek Malea
i wicher północno-wschodni , pognij statki poprzed wyspę
Cyterę'). Przez dziewięć dni niosły wichry zgubne towatsyw
szy Odysseja po rybnom morzu. Dziesiątego zestiyiili na
ziemię Lotofagów żywiących się rosą kwiatów. Niektórsy
towarzysze Odysseja spożyli pokarm Lotofagów, zapomBiełi
o domu i rodzinie i chcieli koniecznie pozostać w tćj krainiei
położonćj gdzieś u południowo-zachodnich krańców świata.
Kraj Lotofagów był trzykroć bardzićj oddalony od Malei,
jak ten przylądek od brzegów Trackich; musielibyśmy go
tedy szukać podług naszych wyobrażeń geograficznych, pod
22^ szer. i 25 '^ dług. gdzieś w kraju Tuaregów pośród Sitary.
Krzywdzilibyśmy jednak Homera, gdybyśmy mu przypisy-
') IX 67. veu7i 8*ŹTCa>pc avepi.ov ^općiQV vefeXiQepźta Zei>^«
■) IX 80 — 84. Sk\a \LZ xui4,a póoc te 7cepYvat|JtxcovTa iiidćXeav
EvSev 8*łvvi4|j.ap cepópLigy &Xooic (hi[Uixsi
Digitized by VjOOQ1^
161
wali takie ściśle geograficzne pojęcie o rzeczy. Grecyja le-
iśbi podług wyobrażeń pierwotnego Inda Greckiego w sa-
mom środka świata , okrągłego nie nakształt koli, ale na-
ksztsdt tarczy lub talerza. W każdym kieronkn było dzie-
więć dni drogi z Orecyi do krańców świata; dalćj nastawał
już kraj niepowrotny. Tam jnż leżał kraj Lotofagów. Było
to mieszkanie sprawiedliwych. Nieopodal u połndniowego
wscłiodny mieszkali Etyopowie, do którycłi Zews chodził na
biesiady.
Homer powtórzył w Odyssei rozmaite podania o tam-
tym świecie. Po^g jednego z nich był raj na ostatecznym
połttdnin. Podobnież opowiada El Fakri, pisarz arabski
z dziesiątego wieku po Chrystusie , że dziewica Ruska, którą
miano zabić na pogrzebie jarla w Kijowie, prorokowała o zie-
lonym kraju na dalekim południu, w którym widziała
igrające po murawie dusze sprawiedliwych, a lud Buski
przesćła dotąd umarłym na południe w Bachmanów kraj,
czerepy jaj stłuczonych na Wielkanoc i rznconych potćm
na Dniestr. Kto przybywszy im tamten świat, tam cokolwiek
spożyje, ten stamtąd już nie wróci, podług powszechnego
podania ludów aryjskich. Persefona nie wróciła z Hadu po-
nieważ spożyła ziarnko granata. Podobnież i ci towarzysze
Odysseja, którzy spożyli u Lotofagów choćby jeden owoc
Lotusa, zapomnieli o powrocie i można ich było tylko gwał-
tem wlec na statki.
Z ziemi Lotofagów dopłynęli towarzysze Odysseja do
Cyklopów nie yńadomo za wiele dni. Był to wielki górzysty
1^. Cykłopowie byli to ludzie wielcy, jak góry, z jednćm
okiem. Mieszkali po jaskiniach. Nie znali ani praw, ani
sądów. Każdy rządził własną rodziną. Ziemia ich rodziła bez
uprawy wino i zboże. Byli to synowie Pozejdona, którzy się
mienili potężniejszymi od bogów niebieskich i którzy nie-
dbali ani o gniew bogów, ani o prawa gościnności.
Większa część towarzyszy Odysseja pozostała na wy-
spie, opodal lądu. Odyssej sam puścił się z dwudziestoma
śmiałkami do jaakini w którćj mieszkał Cyklop Pollfem,
i w którćj chował swoje trzody owiec beczących. Cyklop
Digitized by
Google
152
pojmał zuchwalców i zawalił wejście do jaskini kamieniem^
którego nawet dwadzieścia dwa wozów niernssEy z miejsca.
Godzien po dwu towarzyszy Odysscja zjadał. Wreszcie Odys-
sej upoił go drugiego wieczoru winem i potom oślepił śpią-
cego. Nato by wyjść z jaskinia poprzywiązywali się Grecy
popod brzuchy olbrzymich owiec i tak poprzesmykali się
popod ręce Polifema.
I tu mamy do czynienia z mitologiją i z niczóm wię-
cćj. Olbrzymy^ synowie morza, czy tóż nieskończonój otcbłani;
którzy gardzą synami widomego błękitnego sklepienia nie-
bieskiego i którzy niosą zgubę ludziom, znani po wszystkich
mitologiach aryjskich. Są to bóstwa śmierci. Olbrzym jedno-
oki, ludożerca, znany zarówno tysiąc i jednym nocom, do
których się dostał z baśni perskiój i ludowój powieści serb-
skiój, klechdzie białoruskiój, w którój się wichrem nazywa.
Gyklopowie podobnie jak Lotofagowie mieszkali jut gdzieś
u kończyn świata. Mitologowie niemieccy upatrują w nich
obłoki gromadzące się nad morzem u południowego zachodu,
których jednóm okiem błyskawica. Według nich barany,
które unoszą Odysseja i jego towarzyszy w świat szóroki, to
owe białe obłoczki pogody, które nasz lud przezywa baran>
kami i na których uciekła królewna z rąk Eościeja czaro-
dzieja, pana śmierci % Mieszkańcy ci ostatecznego zachodu
są stróżami piekieł\ które u wszystkich narodów aryjskich
leżą u zachodu, tam kędy słońce gaśnie. To potęgi nocne,
które pożerają śmiertelnych, a samego Zeusa się nielękają.
Odyssej odjechawszy Cyklopów, puścił się w dalszą
drogę, którą opisuje pieśń X Odyssei. Najpierw dostał się
na pływającą wyspę , w którój Eol przebywał wraz z dwu-
nastoma synami, w mieście otoczonym spiżowemi murami.
Eol, w którym każdy poznaje mitologicznego króla wichrów,
mieszkającego na zgoła mitologicznój wyspie, opływa sobie
świat okrągły wraz z miastem swojem i wypuszcza na lu-
dzi wichry, to z południa, to z północy. Teraz przybywał
') Gliński „Bajarz Polski". Baśń o czarodzieju i zabł^anój
królewnie.
Digitized by
Google
163
właśnie se skrajnego zacboda. Przywitał Odysseja łaskawie
i dał ma na statki worki , w które rozmaite wiatry poza-
szywano. Odyssej płynąc do domu, mógł kolejno wypuszczać
z worków te wiatry, którycli potrzebował. Wysłs^ przeto na
morze wiclier zachodni. Dziewięć dni i dziewięć nocy pły-
nęli towarzysze Odysseja, wprost na wscłiód, a dziesiątego
dDia widzieli jaż ojczyste role na Itace ^). Odległość tedy,
która zachodni kraj Eola dzieliła od Grecyi, równała się
odstępowi pomiędzy Grecyą a południowo zachodnim krajem
Loto&gów. Podług naszych wyobrażeń byłby Odyssej spo-
tkał wyspy Eola, gdzieś na Atlantyku, na zachód od Por-
tugalii.
Jut, już wracali Grecy od lura&ców świata, kiedy to-
warzysze Odysseja uwiedzeń! zawiścią, porozwiązywali po-
tajemnie worki, w których Wichry wieziono. Wnet zerwała
się sroga burza i poniosła nieszczęśliwych nazad na wyspę
Eola. Teraz juś przyjął ich niełaskawie król wichrów i od-
pędaił precz od siebie, jako oczywistych nieprzyjaciół bogów.
Wiosłami tedy musieli się Grecy nieszczęśliwi puszczać
w dalszą drugę *). Towarzysze Odysseja popłynęli z wyspy
Sola, przez sześć dni i sześć nocy, w bliłćj nieokreślonym
kierni^u. Dalszy ciąg opowiadania wskaząje jednak, że
płynęli na północny wschód. Płynęli przez sześć nocy, a choć
robili^ wiosłami, cały ton opowiadania poetycznego i cały
sena opowieści wskazuje, że miara dni i nocy odnosi się
') Odys. X 25. omap k\u^\ iwci7]v Ze^ópou TCpoćt)X£v o^yat
Bfpa ^ipoi v9Jac...
27. '£yv^|j.ap \Kbf b[u^ irXćo{JLev vjxTac Tł Kac ^{Aop,
tn 8exoiT^ Vifir^ ave9a{veto icorrptę d^oupou
") Odys. X. 80 — 86. '£§^{Aap j/iey i^Miic i:XeoiJU£v vix.Tac tź xai
łP5o{A0(TY] 8'»có(JLe9^a Ai[Jiov ia,T» rroX(e3pov,
TifjXśiruX©v AaiffTptYov(Y)v, o^t noijx€va icoiiJ.r|V
iiidtei eioeXi6>v 3 Si iĘ8Xfić(i)v 'eizcauodtu
*£v^a B^&icyoc iyi}p, So<i>u^, o'eci^paTO (aiO^i
pbv |j.ey ^uKoXća>v, tóv B^ap-jfu^a |jLi^Xa voiJ.e6<i>v,
e-ffj; Y*P vuxTÓc Te xai f||j.aTÓc etct TniKSM^ou
Wjds. liloiof. T. XIX 20
Digitized by
Google
164
w wyobraźni poety zawsze do takich samych' odległości,
jak te, z któremiśmy się dotąd spotykali, gdy była mowa
o podróży morskićj. Dopłynęliśmy tedy aż w te strony,
w których leży podług naszych wyobrażeń północny zachód
Europy, gdzieś w okolicę Irlandyi. Mamy tu oczywiście
znowu do czynienia z mitologiczną jazdą, wzdłuż zewnę-
trznych kresów świata a zarazem morza Śródziemnego, które
się wydawało większą o wiele częścią świata Grekom za
dni Homera i długo jeszcze potom. Towarzysze Odysseja
wylądowali teraz w mieście Lamie w paśnym kraju Lestiy-
gonów. Gdy tu pasterz trzodę o zachodzie słońca do miasta
zapędza, gdy w głos zawoła, usłyszy go pastórz, który
o wschodzie słońca trzodę z miasta wygania. Ktoby spać
niepotrzebował, tenby tu mógł mieć podwójny zarobek pa-
sząc przez pół doby woły, a przez pół doby owce. Tu Iw-
wiem blisko siebie są drogi nocy i dnia. Wszystko to może
tylko oznaczać daleką północ, kraj w którym słońce nigdy
się głęboko pod widokrąg nie zanurzy, a w którym przeto
nie masz nigdy a przynąjmnićj w lecie nie masz nocy. Nie
potrzeba było dalekich podróży na to aby wiedzieć, że słońce
nieustannie na północy w lecie świeci. Dość było popatrzeć
się latem na niebo i zobaczyć, jak blisko siebie były letni
wschód i zachód słońca. Chociaż się tedy Grecy za dni Ho*
mera dalćj jak po Helespont na północ nie puszczali, mo-
gli sobie przecie wyol>razić na północy jakiś kraj Lestrygo-
nów, w którym słońce w lecie nigdy nie zachodzi, albo na
chwilę tylko się ukryje poza widnokrąg. Z tćm słnsznćm
wyobrażeniem łączyli naturalnie najmylniejsze wyobrażenia.
Byli przekonani, że słońce także w zimie udaje się nocą na
północ, i że tam w zimie nawet świt nieustanny. Kraj to był
przeto błogosławiony i ukochany od słońca, pełen trzód,
ogrodów i pastwisk. Dlatego tylko było zimnićj w Tessa-
lii , jak w Pehuponezie, ponieważ wiatr Boreasz zamieszkał
skały Tracyi, i ztamtąd wyjeżdżał na południe. Poza gó-
rami Tracyi i wichrem Boreaszem, błogosławiona wiecznie
jaśniejąca półnoC; o którćj jeszcze się nie mało nasłuchamy.
Digitized by
Google
156
W krajn Lestrygonów najgorzój się wiodło żeglarzom.
Opowiadanie o Lestrygonaoh jest prawie tylko waryjantą
opowiadania o Cyklopach. Czóm Cyklopowie n poładnio-
wegO| tćm Lestrygoni n północnego zachodu. Tamci przed-
stawiają piorunne letnie, ci groźniejsze jeszcze zimowe obłoki.
Obydwa wzrost równie olbrzymi. Lestrygoni większe od Cy-
klopów spustoszenia wyrządzają pomiędzy Grekami. Podo-
bnie jak Cyklopowie 9 są to olbrzymy i ludożercę ^ stróże
kraju umarłych. Ciskają skałami na morze, i z dwunastu
statków Odysseja, udaje się jednemu tylko uj6ć zagłady.
Płynąc dalój wzdłuż granic zewnętrznych świata, do-
bija Odyssej Eei wyspy '). W Eei mieszkała straszna bogini
piękno włosa i mowna, Cyrce. Przydomki te dostają się po-
tim już tylko KalipsOy to jest ukrywającój '). Obie są bogi-
niami śmierci. Cyrce jest siostrą Aetesa, króla mieszkają-
cego wedle podań greckich u skrajnego wschodu, stróża
słotego runa, to jest zorzy porannój a przytóm złego, śmier-
ciodajnego bóstwa, identycznego z Plutonem, dawcą ł>ogactw,
Odynem jednookim, stróżem podziemnych skarbów a Ko-
ściejem czarodziejem polskiego, Buniakiem Sołodywym ru<
skiego ludu. Cyrce i Aeteis są zresztą dziećmi słońca co
śmiertelnych oświeca i Perąy córy Oceanu *). A to świadczy
o tóm, że są w związku ze wschodem dalekim, u których
wrót szukali ich póżniój Grecy w Kaukaskiój Kolchidzie,
oaj^lszym na wschód wybrzeżu Wewnętrznego morza, to
jest morza Śródziemnego i Czarnego wziętych razem.
») Odys. X 136—139. 'Ai(x(tiv VU vąaov (fcputóju^ 'ćyj^a yśvai6v
ajji^ S^eKYefflfrnjy ^oeoriiJtPpdTOu *HeX{oio
IJitjTpóc tJx IISpoiQc, TTjy Qxeavoc tśx waTJau
*) Frań Heli vide Simmrock Deutsche Mythologie S-te Auf-
lagę, JBonn, Seite 293.
*) Persa a Persefona, to jedoo, ojcem Persefony podług Ar
kad^skiego podania Pozejdon, zamieniony w czarnego ko-
nia, Yide Pliusanyass Arkadyka.
Digitized by
Google
156
Cyrce n& wygnaniu, przebywa daleko od brata. By-
wają na }6y wyspie dnie i noce, ale to tylko przez poety-
czną niekonsekweneyę. Wyspa bowiem położona na północy,
w dziedzinie wiecznój zorzy; Odyssej nie wić zgoła^ gdzie
tu wscłiód a gdzie zachód słońca ^). Homer nazywa tę wy-
spę przybytkiem wiecznój zorzy, kędy słońce pląsa zanim
zejdzie ^.
Cyrce wita na pozór mile Odysseja i jego towarzyszy;
ale skoro który z nich co spożyje w jój domn, popada w jćj
moc i zamienia się za jej zaklęciem w zwierze* Podobniei
zamieniają Kościej baśni słowiańskiój i Odyn piekielny ofiary
swoje w zwierzęta. Powszechny to obyczaj bogów śmierci.
Hermes jednak daje Odyssejowi ziole, zapomocą którego
został ochroniony przed skutkami zaklęcia i mógł uwolnić
swoich towarzyszy. Przez cały rok bawi teraz Odyssój u Cyr-
cy. Dobrze ma się ta dzieje. Po roku jednak tęskni za do-
mem. Teraz okazuje Cyrce wyraźnie swoją naturę l>ogini
śmierci, powiadając, że nie wróci z j^ mieszkania pomiędzy
żywych, póki nie odwiedzi Hadu czyli piekieł. Do piekieł
tedy musi się wybrać Odyssej.
Drogę do piekieł wskazuje Cyrce Odyssejowi, mówiąc,
że ma płynąć do rzćki Oceanu, czyli do bajecznego Dunaju Sło-
wiańskićj pieśni, gdzie znajdzie wejście do piekieł, ezyli do
świętych gajów Persefony. Boreasz Tracki go popdinie w te
strony. Ale wyspa Gyrcy le^ daleko na pólnoe od Tracyi,
tam gdziebyśmy szukali Norwegii, Boreasz tu wiał tedy
z południa i niósł Odysseja na północ ostateczną *). €fdy
Odyssej dotrze do celu, usłucha rozkazów Cyrcy; wyciągnie
*) Odys, X 190—192. ""a (pO^oi, iirfip VC8|X€V SrcC&poc, ću^Sinj
oli Sin] i^i\\oc casaCpLb^póroc etę* inco faiccł
•) Odysseja XII 3—4. 53^1, 8'Houc T^ptYev6{iQ(;
b\%ioLj %a\ xopol iTaiv %a\ ŁytSkai 'H€X(oio.
') Gliński op. cit. Powieść o wdowim synu. Simmrook op.
cit ad voeem Circe^ Wolf Dietrich.
*) Odysseja X 507. rfyt li yik tq( VłO\r^ ^opioo f^fftv.
Digitized by
Google
167
statek na brzeg i pójdzie do Hadn^ pomimo dwie skały,
z którjch tryska oztćry rzćk piekielnych: Acheron, Pyry-
flegaton, Styks i Kocyt U wej&cia do Hadn wykopie Odyssej
jamę w ziemi, i naleje do nićj świeżćj krwi żertwy. Wnet
zlecą mary umarłych, by się pożywić krwią ofiarną. Wtedy
to dowie się Odyssej od nich, o przyszłem swojem przeznar
czenin.
Pieśń jedynasta Odyssei opisnje wyprawę bohatera do
piekieł. Zdaje się, że Odyssej dostał się na sam kraniee
północy, gdzie ocean łączył się z morzem wewnętrznem, już
z tyłn, po za źródłami słońca. Tu zastał naród Gymerejczy-
ków, mieszkający pońród wiecznój mgły, ponad brzegami
rzóki Oceanu. Naród ten mieszka już po za krańcami świata
oświecanego codzień przez słońce. Trudno powiedzieć zkąd
się ^neięła jego nazwa. Prześladowała póżnićj wyobraźnię
Greków. Naród to czysto mitologicznych duchów ciemności;
u Persów ma imię Diwów ; są to czarci Słowian, Eorygante
Celtów; naród ten nąjwyraźoićj występuje w 49. rozdziale
Skaldy Skandynawskićj, gdzie opisano, jakto trzeba jechać
przez ciemne jary kraju Czarnych duchów {Sw6Halfahem\
zanim aię kto dostanie do piekieł.
Od rzćki Oceanu i od piekieł wraca Odyssej na wyspę
Eeę do Cyrc^. Tu daje mu ł>ogini wd^azówki na dalszą
drogę, i Odyssej odpływa na południowy wschód, opływając
dalćj zewnętrzne krańce świata i morza Śródziemnego. Nąj-
IHcrw om^a skały Syren, wodnych bogiń, które go wabią
do siebie pieśnią, jak to zwykły czynić wszystkie russf^
i świtezianki wszystkich aryjskich mitologij. Potem musiał
wybrać pomiędzy dwiema drogami. Mógł płynąć pomiędzy
dwie skały zwane Planktami ; ale tamtędy ptaki nawet nie*
przelatywały cało, a na wszystkie stetki czekała śmierć nie-
chybna; tylko jeden statek Argos z Jazonem przeprowadziła
niegdyś cudem Herę przez tę drogę śmiertelną. Odyssej
Plankty ominął i popłynął pomiędzy Scyllę i Charybdę, ja-
dąc bliżćj Scylli. Scylla była to poczwara o siedmiu głowach,
mieszkająca w jaskini pośród wysokićj skały. Charybdys był
te mr^ do którego się morze trzy razy na dzień zagłębiałp,
Digitized by
Google
168
Scylla porwała Odyssejowi Biedmiu towarzyszy, ale okręt
przedarł się cało na zwyczajne już otwarte morze, i odtąd
mógł już prosto na zachód płynąć do Orecyi.
Lad Słowiański baje o górzC; która się otwiera i za-
myka, i nikogo przez siebie nie przepuszcza. Stoi n kresów
tego świata i odpowiada Planktom Homera. Scylła i Cha-
rybdys, to podobne poczwary, które nikogo nie przepuszczają
z tamtego świata . napowrót na ziemię żywych. Wszystkie
stają n ostatecznego wschoda, gdzieś daleko za Azyją Mniej-
szą, naprzeciw kraju Lestrygonów i Cyklopów. Tędy zwykło
tylko słońce wracać z krainy śmierci; a statek Argos jedy-
nym zresztą wyjątkiem. Zobaczymy^ że Odyssej tędy na-
prawdę do Orecyi niepowrócił.
Niebawem przybył statek Odysseja do wyspy Tryna-
kryi, położonćj już chyba gdzieś niedaleko Azyi M&iejszój;
na północ i wschód od ziemi zamieszkidćj. Tu pasły się nie-
śmiertelne trzody słońca. Było siedm trzód wołów, i siedm
trzód owiec. Nigdy się tu bydło nie rodziło, nigdy nie ko-
nało. Mimo przestrogi Odysseja, towarzysze jego zabili woły
Heliosa. Uczynili to z głodu, ponieważ przez miesiąc cały
nie mogli wypłynąć z Tiynakryi dla przeciwnego, południowo-
zachodniego wichru ^). Ale czyn nieostrożny sprowadził na
nich gniew bogów. Ledwo wypłynęli z Trynakryi za pomocą
wiatru pomyślnego, a wiatr się obrócił i przyszła burza
z zachodu '), a niebawem piorun zniszczył statek. Wszyscy
towarzysze Odysseja poginęli, prócz niego jednego. Fala
poniosła przywiązanego do masztu. Niebawem wicher pół-
nocny zluzował wicher zachodni i zaniósł go przez Cliaryb-
dys znowu na kraniec świata, na wyspę bogini Kalipsu,
łaskawszego samowtóra Cyrcy, po zwyczajnych dziewięciu
') Odys. XII. 325—326. iJ.CSva 8e won' 4XXt3XTO<; *q Nótoc, c*«
Y^ove SweiT 4vśjmi)v, el [Ą Eupóc tt
[N6io<; Ti
») Odys. XII. 407—408. aTi};a y^P ?i>^:&ev
>t€xXi}Yi>c Zif upoc |ACY^!) ^^ X«(Xflnct
Digitized by
Google
m
dniach i dziewięcia nocacb^ dzielących mieiśzkaiiia ludzi od
kresów siemi '). Kalipso, straszna, pięknowłosa, mowna bo-
gini śmiercią mieszkała na dalekićj północy, na wyspie Ogi-
gii, gdzieś nieopodal Eei. Możebyśmy na Żmudzi szukali
położenia Ogigii, gdybyśmy byli tak nieostrożni, żebyśmy
chcieli nadać rzeczywiście geograficzne znaczenie mitologicz-
nym wyspom i lądom Odyssei. Ealipso ukochała Odysseja,
zatrzymała go przy sobie, i wezwała do łożnicy. Dopiero
wyraźny rozkaz bogów, zaniesiony przez Hermesa, zniewolił
boginię do tego, by dała Odyssejowi zbudować łódkę i wy-
płynąć z Ogigii. A kazała mu płynąć tak, aby miał nie-
ustannie niedźwiedzicę po lewicy *). Tak to dopiero za szcze-
gólniejszą łaską Zeusa wydarł się Odyssej z niepowrotnego
kraju.
Dopiero ośmnastego dnia ujrzał Odyssej cieniste góry
ziemi Feaków, położonćj tuż na zachód od Grecyi, podobnie
*) Odys. XII. 426—428. "EyS- ^rot Zś^upoc |xłv 'eicouasTo tjaC-
'^A3e V 'eicl Nóroc 'lo^coe, c^v i\tM
hęp* 'śn Ttjy 'oXorjv *cc^0L\>^p'fi(5a\\L{ ^a-
[pu^Stv.
447 — 460. 'Evjjev 8' €vvf^{ji.ap c6pójxTQv, Bsxiry) 8ś
[\u vuxtI
[KaXułb>
va(ei 'eu9cXóxa[Jioc, itvĄ ^ebc ^$^^£990,
•) Odys. V. 273. ''ApxT0v3' ^■'^y %a\ (iixiCav '€w(xXr<9tv
[xaXiou9iv ....
276—280. -riiy -(^ ^ i4.tv Sycone Kaku^tUj Ka
[^eowy,
7covTOicopeuźiuyai, 'sic ^(orepa YJiipbc
*'Exra 8ł xal 8śxa )Jiev 7cXćey, ^(Aora
[TCoyToicopsu(i)v,
* 'oxTCi)xa36xaiTY) 8'£f ayiQ 'ćpea 9xióe*/ra
IfaCriC 4>aii(x(i>v, 6^t '«yX*''^°^ iieAey
Digitized by
Google
160
jak Trjmakryja leżała tai^. na wschód od Azyi Hniejszój.
Odyssej miał, jadąc od Ogigii, niedźwiedzicę nieustannie po
lewicy, ponieważ konstelacyja ta zawisła podług pojęcia
pierwotnych Greków nie u ostatecznej północy, tylko koło
bieguna północnego, bliskiego ziemi Traków, i siedziby Borę-
asza« Odyssej płynął tedy najpierw gdzieś po pod kraj Le-
strygonów na zachód, a dopiero potem zwrócił się wprost
na wschód, i dotarł do Feaków, u których ugoszczono go
łaskawie i zkąd sennego zawieziono w przeciągu jednńj nocy
do Itaki. Przebudził się ze snu wiecznego na brzegu wyspy
ojczystej, w jaskini poświęcono] nymfom, córom Oceanu M.
Obraz świata przedstawiony w Odyssei jest ciUością,
którój żaden z dotychczasowych pisarzy nie rozpatrzył na-
leżycie. Kilka słów poświęcę tedy jeszcze tój sprawie. Ore-
cyja leży podług Homera w samym środku ziemi i Wielldego
Morza. Na północ od Grecyi leży Tracyją, tworząc wraz
z nią jedne wyspę. Hellespont oddziela Tracyję od zachodiiiój
części Azyi Mniejszćj, drugiój wyspy, pozostającćj pod wła-
dzą Trojanów. Jest jeszcze na południowym wschodzie trze-
cia wielka wyspa, Egipty z rzćką tegoż imienia, do którćj
Menelaj zaplynął wracając z Troi, i o którój mowa w czwar-
tój pieśni Odyssei. To niejako zarodek trzech późniejszych
części świata. Prócz tego obejmiye świat zamieszk^y roz-
maite pomniejsze wyspy. Nąjdałćj na wschód położona Try-
nakria, i wyspa Feaków u zachodu, tworzą już niejako przej-
ście do bajecznego świata.
Horze W^ielkie jest zupełnie okrągłe. Przecięcie jego
wynosi ośmnaście dni drogi. Wszędzie na dziewięć dni drogi
od Grecyi znajdziesz zaklęte kraje umarłych. Na południu
leży kraj Loto&gów, na południowym zachodzie kraj Cyklo-
pów, na zachodzie spotkaliśmy pływającą wyspę Eola, na
północnym zachodzie kraj Lestrygonów, na północy ziemię
Cymerejczyków, i obok niój dwie wyspy, Ogigię i Eeę; na
*) V%de Mammert: Geographie der Grieehen und Roemer,
Nueremberg, 1796. IV Band, Uter Kapitel,
Digitized by
Google
ICl
północnym wschodzie Plankty, Scyllę i Charybdę. Dalćj
nie dopłynął Odyssej, ale wiemy, ie kraj Kolchdw leżał na
ostatecznym wschodzie, a kraj Etyopów o płonących twa-
rzach na południowym wschodzie. Do tych Etyopów chadzał
Zens w gońcinę. Jui o Italii niema Homer żadnego wyobra-
żenia. Zdaje, mu się, że można łatwo opłynąć Tracyę i Azyję
Mniejszą. Dokoła morza tworzy ląd zewnętrzną obręcz tak
wielką, że dowiadujemy się u końca Odyssei, że kto się
w ląd ten zapuści, ten przybędzie do kraju, w którym ludzie
widząc wiosło, zapytają się, czy to motyka? Wiród tego
lądu zamieszkałego po czędci przez mary umarłych, płynie
jednak rzóka Ocean, okrążając całą ziemię. Wpada z pewno-
ścią dwoma ujściami do morza Śródziemnego; jadnóm w kraju
Cymerejczyków na północy, drugiem, czyli rzóką Egiptu,
w kraju Etyopów u południa. Etyopowie mieszkają po oby-
dwu brzegach tego ujścia ^).
Cały ten świat bajeczny zajmuje przestrzeń wcale wielką
i kraje mitologiczne leżą o wiele dalój niż to przypuszczano,
gdy je szukano nad Bosforem, albo w Orecyi. Morze Homera
ma blisko 5.000 kilometrów przecięcia, skoro droga przez
iHriat wynosi ośmnaście, a odległość z Bosforu do Tenaru
tylko trzy dni żeglugi.
Tak niejasne, zgoła mityczne wyobrażenia o kresach
świata niedługo mogły się utrzymać u pierwotnego nawet
narodu. Skoro statki greckie zaczęły pływać po Poncie, czyli
morzu Czamćm, i po morzach Jońskiem i Tyreńskiem, za-
częto szukać śladów przygód Odysseja u wszystkich kresów
znanego świata. Nie zaniechano przytćm wyołiraźenia, że
można się dostać gdzieś na północ od Tracyi, morzem
z Pontu do Adryatyku. Długo jeszcze morze Czarne i morze
Tjrreńskie stanowiły jedno tylko morze w wyobrażeniu Gre-
ków; długo myśleli, że nowoodkiyte kraje, Italia i Krym,
to wyspy wielkie, położone u kończyn świata, u ostatecznój
północy, i niezbyt daleko od siebie, tak że szukano Cyme-
WydB. fUotof. T. XIX. 21
Digitized by
Google
1G2
rejczyków i na jednem i na drągiem półwyspie równocze-
śnie, że odkrywano ich siedziby w okolicy Neapolu, i ie
dawano ich imię Indom Scytyjskim, które napadały na Azyję
Mniejszą, gdzieś z Krymn, czy tói z Ukrainy. Dunaj od-
kryto; nie odróżniano go jednak wyraźnie od rzóki Oceanu;
łączono go z Nilem; przypisywano mu dwa ujścia, z któ-
rych jedno prowadziło do Adryatyku, a drugie do morza
Czarnego. Bajano także o drugiej wielkiój rzóce Erydanie;
wydawała się ona zrazu dopływem Istru, płynącym niewie-
dzieć zkąd; albo tóż wydawała się Istru odnogą. Będziemy
te wyobrażenia spotykać nieustannie. Grecy uważali Iliadę
i Odysseję za rodzaj ksiąg świętych, i przekonamy się, jak
przerabiali uporczywie geografię, ażeby uczynić możliwą
jazdę Odysseja, opływającego dwukrotnie Grecyję od pół-
nocy.
Pierwsze ślady tćj roboty spotykamy już w trzecićj
świętćj księdsse Greków, w Teogonyi Heztoda, powstałćj za-
pewne o kilka pokoleń póżniój od Odyssei. U Heztoda zie-
mia poślubiwszy niebo zrodziła morze i ową rzćkę Ocean,
która jest zresztą ojcem wszystkich innych rzćk, pomiędzy
któremi Styks, Erydan i Ister, trzy zgoła bajeczne jeszcze
rzćki zajmują najpocześnićjsze miejsce. Ta salna ziemia zro-
dziła Zewsowi Cyklopów, którzy mając jedno tylko okrągłe
oko pośród czoła, kują Zewsowi pioruny. Po za rzćką Ocea-
nem juz, leżą na niezmiemćj ziemi u zachodu wyspy
Hesperyd, kędy rosną złote jabłka i stajnia Eurytyona,
zwana póżuićj stajnią Augiasza, w którćj się gromadzą
czarne obłoki, na kształt niezmiemćj masy nawozu. Wszyst-
ko to należy tedy dotąd zawsze do mitologicznćj zupełnie
geografii.
Ale w dalszym ciągu dowiadujemy się, że Cyrce, córka
słońca Hyperyonowego syna, pokochawszy przemyślnego
Odysseja, zrodziła Agryjusza i Latyna dzielnego i mocnego,
którzy rządzili ludami Tyrrenyi, gdzieś w dalekim zakątku
wysp świętych. Niemnićj dowiadujemy się, że Kalipso, boska
wśród bogiń, zrodziła z miłości dla Odysseja dwu synów,
Digitized by
Google
163
Nauzytoa i Nanzynoa '). Ci dwaj ostatni są to widocznie
jakieś żeglarskie bóstwa. Imiona ich nie dają nam żadnćj
wyrażnćj wskazówki co do siedziby bogini Kalip^o, córki
AdaDta; wyspa Ogigia zachowuje tedy u Hezyjoda charakter
czysto mitologiczny. Wzmianka o Cyrcy, jako matce królów
Tyreńskich, czyli Etrnryjskich, Agryjusza i Latina, jeźli jest
rzeczywiście częścią pierwotnego poematu, a nie późniejszą
interpolacyją, świadczy o szerszćj już znajomości ziemi,
i o początku skromnóm lokalizacyi póżniejszćj baśni home-
rycznćj. Odkryto już Italię, a na nićj narody Tyrenów
i Łacinników. W tych dalekich wybrzeżach odkryto najdalsze
wyspy u północnego zachodu, i przeto ojczyznę bogini Cyrce.
Nieopodal szukano tedy kraju cieniów, Cymeryjczyków, Le-
strygonów, Cyklopów. Lokalizacyja sama przez się narzucała
się. Na Ischii osiadła Cyrce. Solfatary koło Neapolu, to ujścia
piekieł, głębokie jaskinie tamtejszej okolicy, to ciemne sie-
dziby Cymerejczyków. Na południe od tych krajów odnale-
ziono w Japigii kraj Lestrygonów, a w Sycylii wyspę Cyklo-
pów, kędy w Etnie kuto pioruny. Nawet wyspę Eola, nie
opływającą już odtąd morza, odnaleziono na wyspach Lipa-
ryjskich. Powszechne te w póżniejszćj starożytności przeko-
nania, opierały się jednak bardzo długo na tój wierze, że
można się na statkach dostać łatwo z Neapolu do Krymu,
drogą północną, czy to morzem, czy Oceanem. Włochy
i Krym, tudzież Niż cały wydawały się wyobraźni Greków
najpółnocniejszemi krajami świata, położonemi tak blisko
siebie, że naród Cymeryjczyków rozciągał swoje posady po
okolicy północnój, obejmującój Neapol, Niż Ukraiński i Krym,
jako kraje bezpośrednio przyległe. Można było z tamtąd wra-
*) Teogonia o KCpmg t' HeX(ou 8oYorn)p Tx£ptov(8ao
Y6ivaT 'OSuffoijo^ TaXao{fpovoc 'ev ctXÓTY;Tt
*AYpiov 'rjł Aattvov, i[M\tJ0^d te >ipaT€p6vTe,
Tcaai TupoY)vowi drfaxXuToTatv 'flivaffGov.
Nau5(5oov OSuaoiJt KaXu^u) 8ta 5sia>v
Y6(vaT0 Naua{vo6v ts, jAiysi^ '^^ 9iXÓTtjTi.
Digitized by
Google
164
cać albo na Scyllę i Charybdę, to jest przez cieśninę Mes-
seńską, albo tćż na Plankty^ to jest przez Bosfor Tracki.
Należy pamiętać o tóm^ chc^ rozumieć źródła^ które bę-
dziemy dalćj obrabiać.
Niemamy pewny eb dowodów, te dokonano jnż za cza-
sów Pindara lokalizacyi mitów Homerycznycb. Co więcćj,
wydaje się to dość nieprawdopodobnćm. Pindab bowiem
opiewa często Sycylię, i przebywał nieraz na dworze tyra-
nów tćj wyspy, a nie wspomina podróży Odysseja. Z dru-
giój jednak strony, musiały już istnieć liczne podania łączące
Sycylię z Cyklopami; ani wątpić, że Grecy osiadłszy w Sy-
cylii i w Italii, w Krymie i na Niżu, zaczęli tu i tam przy-
wiązywać odwieczne podania o podróżach Odysseja, do miej-
scowości różnych w nowćj ojczyżuie. Spotkamy się jednak
ze śladami dowodzącemi, że rychlćj może zlokalizowano po-
dania homeryczne na północnych wybrzeżach morza Czar-
nego. Tu przynajmnićj szukano na pewne Eei i kraju Cymę-
ryjczyków, których imię nadano tamtejszym narodom, wy-
spom i lądom. W miarę jednak jak opływano wybrzeża Tra-
cyi i Ukrainy, przekonywano się, że ląd i morze stawimy
się coraz zimniejsze. Źródła słońca, kraj dnia wiecznego,
przybytek ludzi wiecznie szczęśliwych, mieszkających gdzieś
aż po za wichrem północy, oddalały się z dniem każdym.
Na północ od Tracyi poznano ujścia wielkićj rzćki, Dunaju,
które mieniono być ujściami bajecznego Istru, jednćj z rzćk
dalekiój północy, może odnogi Oceanu. Kraju po za Istrem
już nieznano; tu tedy należi^o szukać źródeł słońca, kraju
sprawiedliwych Hyperborejczyków, i tu wspomina istotnie
o nich Pindab w trzecićj odzie Olimpijskićj.
Dowiadujemy się z tćj ody o podaniu zresztą niezna-
nćm. Dowiadujemy się, że święte zgliszcze w Olimpii, zwane
Altis, stało niegdyś nieokryte niezćm, i narażone na prMnie-
nie pionowe słońca koło stadyjum Olimpijskiego. Herakles
postanowił je obsadzić jakiem świętem drzewem. Bogini Ar-
temida zamieniła się tedy w cudowną sarneczkę i powiodła
bohatera w kraj daleki północny, położony koło źródeł Istro,
wielkićj rzćki północnćj. Tu była ojczyzna Hyperborejczy-
Digitized by
Google
165
ków, czcicieli Apolina, mieszkających wśród wieczDĆj pogody,
już po za wichrem północnym^ którego siedziby OBunęły się
teraz z gór Trackich, w zadanajskie strony. Ta była ojczyzna
oliwki. Herakles skłonił namową Hyperborejczyków do tego,
aby ma szezepa oliwki aiyczyli, i zaniódszy szczep ten do
Peloponeza, zasadził nim gąj Altis '). Jest to opowiadanie
o początka oliwki zapełnię różne od zwyczajnego, a dla nas
wielce ciekawe, jako dowód oczywisty, jak bajeczne wyobra-
żenia o północnćj Europie istniały a Greków, jeszcze przy
końca szóstego wieka przed Clirystasem.
Ściślejsza lokalizacyja podróży Odyssęja na wybrzeżach
ItaUi i Sycylii zaczęła się niegdyś od tego, że kazano naro-
dowi Łacinników pochodzić od Gyrcy. Podobnież zaczęto
lokalizacyję tychże podróży nad Czarni morzem, od tego,
że przezwano zbójeckie plemię Trerów Cymerejczykami. Ci
Trerowie zamieszkiwali jak się zdaje Niż, i najeżdżali ztam-
tąd Azyję Mniejszą, gdzie ogromne wyrządzali szkody. Wie-
dziano o nich, że mieszkają w krają zimnym, gdzie niebo
mroczne, a noce zimą nad miarę długie. Nadano im tedy
miano bomerycznyeh Gymerejczyków, i po nich przezwano
niektóre okolice i północnych wybrzeży morza Czarnego
cymerejskiemi, jak to o tóm joż wspomniałem.
') PniDAR UL Olimp 13 — 16. Tob imt
lorpou' izb axtapav icor^ay Iv6txev 'A|JiciTpu<i)via8ac
8aii.ov 'Yic£pPopźo>v zeiaac ^AicóXX(i)voc ^epdhco^/ra
[XÓYw.
Idem ibid. 95 — 3G. W; t6t l< yaiarł icopeÓ6iv ^\i\kbc 5p|Aaiv'
'IoTp(ov vtv' lyjja XaTOuc liCKoróa ^crfdiirip
eiJrć |xiv tffOdaic 'Eupoa^foc Ivto hdrf^a icaTpó^ev
Xpu90)iip(i>v IXaf ov 3i^€iav d^yjj', 4v worc TauY^'^*
tov (U^iicAM Qc xal xc{vav x56va icyóior^ M^ey
[Bopłci
Digitized by
Google
166
Najdawniejsza wzmianka o tych Cymerejczykach zna-
chodzi się, o ile mi wiadomo, w zatraconych poematach
Arystearza z ProkokezU; które to poemata musiały po-
wstać najpóżnićj w szóstym wieku przed Chrystasem. Art-
8TEARZ był przy końcn piątego wieku zgoła już mityczną
postacią O* Mówiono o nim, ie znikł bez śladu z miasta
swego rodzinnego, położonego na azyjatyckiem wybrzeżu
Propontydy, czyli morza Marmora. Po siedmiu leciech zjawił
się napowrót, i wyśpiewał swój poemat, zwany póżniój Ary-
maspeją, w którym podano obszerniejszą już wiadomość
o północy, od tćj, którą przechowała współczesna prawie
oda PiNDARA.
Podług Arymaspei mieszkali niegdyś Cymerejczycy na
północnćm wybrzeżu morza Czarnego, na północ od nich
Scytowie, dalćj Issydoni, a wreszcie jednoocy Arymaspowie,
u których gryfy strzegły złota. Nad Oceanem, u północnych
krańców świata, przebywali Hyperborejczycy. Arymaspowie
wygnali Issydonów z dawnych siedzib, Issydoni Scytów,
a Scytowie popędzili Cymerejczyków aż za morze. Tak to
sobie tłómaczono wielki napad Trerów na Azyję Mniejszą.
Artstearz wyśpiewawszy swój poemat znikł ponownie.
Zjawił się potom w Metaponcie w Italii, i tam, za rozkazem
wyroczni Delfickićj otrzymał od mieszkańców cześć I>oską.
Wielki tragiczny poeta Eschyl napisał swoje arcy-
dzieło, Prometeusza w łańcuchach, gdzieś około roku 440
przed Chrystusem. Zews kazał Prometeusza przykuć do meł>o-
tycznćj skały, gdzieś na dalekićj północy, w pobliżu Oceanu.
Kochanka niegdyś Zewsa, Jo, zamieniona w krowę z rozkazu
Hery i ścigana przez osę, przylatuje do Prometeusza, aby
się od niego dowiedzieć o swoich dalszych losach. Tytan
Prometeusz przepowiada jćj długą jeszcze podróż, którą
Eschyl ułożył po części podług powszechnych wyobrażeń
współczesnych, a po części podług wskazówek Arymaspei.
Wieszczt)a Prometeusza przewyższa wszystkie fragmenta
Hezyjoda i dawniejszych poetów greckich, a stoi prawie na
*) Hbrodot IV. 13—16.
/Google
Digitized by ^
167
równi z Odysseą jako źródło do mitycznój geografii Greków.
Ha większą wartość od Odyssei, jeżli chodzi o zrozumienie
późniejszych geografów opisujących nasze właśnie strony.
Dla nas wieszczba ta jest wprost nieocenioną, i dlatego pod-
dałem jćj wyrażenia i zwroty bliźszemn rozbiorowi. Geogra-
fowie i mitologowie omijają tę wieszczbę zwykle obojętnie.
O ile wiem, przystąpię pierwszy do zużytkowania należytego
ustępu drogocennego z pism wielkiego wieszcza.
Prometeusz przykuty do gór Byfejskich, na dalekićj
północy. Góry te znajdują się na zewnętrznym lądzie ota-
czającym morze Śródziemne i Czarne, gdzieś na wschód od
Scytów i na północ od Istru. Nie wdając się nawet w do-
mysły tych uczonych, którzy się w ich imieniu Tt^ dopatrują
hebrajskićj i greckiój wymowy słowiańskiego pierwiastku
rpóiy a przeto nazwy gór garbatych, czyli Karpackich,
miejsce, w którem te góry się znajdują podług Eschtla,
wskazuje niezawodnie Karpaty, o których wieść pierwsza
już doszła greckich uszu. Po za górami Byfejskiemi mie-
szkają już tylko Hyperborejczycy, których Abystearz wspo-
minał, którzy jednak wcale nie leżeli po drodze bogini Jo,
i którzy także nie leżeli w tym kierunku, w którym Scyci,
Arymaspowie i Issedoni następowali po sobie u Artstearza.
Ocean leżał nieopodal od Karpat, i rozmawiał swobodnie
z bohaterem przykutym do skały; starożytni bowiem długo
mniemali, że ów ląd zewnętrzny nie może być zbyt obszer-
nym^ i nie może już sięgać daleko na północ od gór Ryfej-
sluch. Ocean jednak nie pr^tyka tak bezpośrednio do tych
gór, aby nie było jeszcze po za niemi miejsca na Hyper-
borejów.
Jo idąc wprost na wschód, nie odrazu będzie szła po
nad Ocean. Prometeusz wróży jój, że będzie zrazu miała po
praKćj ręce Scytów pasterzy zamieszkujących budy plecione
na wozach i zbrojnych w dalekonośne łnld ; po lewicy zaś
dzikich i niegościnnych kowali żelaza Chalibów, których to
ludów winna się sirzedz, i od których winna zarówno ucho-
dzić. Że Scytowie narodem historycznym i dobrze znanym,
tego nie potrzebuję dowodzić. Eschył kładzie ich na polu-
Digitized by
Google
li]8
dniowy wschód od Karpat, tam gdzie w istocie mieszkali.
PółoocDymi ich sąsiadami są tu Chalibowie, kowale, którzy
siedzą wprost nad Oceanem, na wschód od Hyperborej-
c/yków.
Historyczni Chalibowie byli narodem bardzo dobrze
znanym w starożytności, i mieszkali w Azyi, na pogranicza
Armenii i Kapadocyi. Nie może tu o nich być mowa. Był
to naród słynny z biegłości metalurgicznój, i Eschyl, z me-
trycznych może względów przeniósł ich imię na drugi naród
kowali, na Issydonów, czyli Czudów Uralskich, osiadłych
z pewnością na północnym wschodzie od Scytów.
Postępując dalój na wschód trafi Jo na Ocean. Eschyl
wyobraża sobie zawsze jeszcze Ocean jako nieprzebytą rzćkę
„gwałtownicę^, opasującą cały ląd dokoła. Podotmie jak
u Homera, tak u Escuyla wpada ta rzóka do morza we-
wnętrznego w kraju Cymerejczyków. Kraj ten wszelako zlo-
kalizowany już u północnych wybrzeży morza Czarnego.
Rzćką Oceanem tedy Don, jój ujściem Heockie jezioro.
Rzóka Ocean oddziela Europę od Azyi. Po jćj prawym
brzegu, to jest po prawym brzegu Donu, mieszkają najpierw
C/udowie kowale, a potom owe Amazonki, które się prze-
siedlą kiedyś do Azyi Mniejszój nad Tenpodont do Temi-
scyry, i do Tracyi, kędy nienawidząc mężów będą przeby-
wały pod wrogą żeglarzom skałą Salmidessu, macochą statków 9
szorstkim zębem morza. Siedziby pierwotne, scytyjskie jeszcze
t}ch Amazonek oddzielone od kraju Chalibów przez naj-
wyższe owe góry, przez Kaukaz, czyli góry Ryfejskie, na
które rzóka Ocean gniew swój wywiera. Uchodząc od Scy-
tów i Chalibów przejdzie Jo wąwozy górskie. Amazonki
przyjmą gościnnie wygnankę i wskażą jój dalszą drogę.
Z kraju Amazonek dostanie się Jo na przesmyk Cymeryjski,
przy samych wąskich bramach jeziora MeockiegO; to jest
Perekop i półwyspie Kercz w Krymie. Tu Ocean przelewa
się z Meockiego jeziora bystrym prądem do morza Czarnego.
Jo przeprawi się przez to ujście śmiało, nie lękając się fali,
a s^awa tój przeprawy będzie tak wielką, że odtąd cieśnina
Digitized by
Google
169
otrzyma imię fiosfora, czyli brodu krowy. Mowa ta oczy-
wiście o cieśninie Eercz.
Dotąd Jo 8zla po nad zachodnie ramię Oceanu, opasu-
jące Europę. Teraz będzie już szła azyjatyckim lądem ku
Błońcu i jaśniejącemu wschodowi, po nad Ocean. Szćka ta
tak huczna, głęboka i szumna, że można ją także zawsze
nazywać morzem. Ale tu, w Azyi, nad Oceanem kraj zgoła
bajeczny, nie kraina żywych ludzi, jedno kraj cudowny.
Najpierw przybędzie Jo do bramy piekieł, na Gorgońskie
równiny Cysteny. Tu mieszkają dziwne istoty, trzy siostry
Forcydy, z posjaci podobne do łabędzi; one mają jedno
wspólne oko, i jeden tylko ząb wspólny. Ani słońce nigdy
ich nie dojrzy promieniami swojemi, ani nocny księżyc.
Blisko nich mieszkają trzy ich siostry, pierzaste Gorgony,
o ciele wężowóm, nieprzyjaciółki śmiertelnych. Kto je z ludzi
zobaczy, ten wnet żyć przestanie. Dalćj już wody piekielne,
Plutonowe, które Eschył przeniósł z zachodu na wschód
ostateczny. Tu, w nurtach Oceanu wiodącego wprost do
Hadu, znajdziesz moc złota. Strzegą go nieokiełzane psy
Zewsa Gryfy i Cyklopowie, którym Eschył za przewodem
Abtsteabza i ludów Irańskich nadaje aryjskie miano Ary-
maspów, to jest dosłownie jednookich. Jest to lud jeźdźców
mieszkających tam, kędy kopią doto, wśród nurtów Pluto-
nowego morza. Jo winna się strzedz Gryfów; niechaj się
nie zbliża do Arymaspów!
Tu wschodni kraniec zamieszkałego świata. Tu źródła
słońca, u których mieszka lud o ogorzi^em licu, czarny lud
Etyopów, po nad brzegami Etyopskićj części rzćki Oceanu.
Lud ten sięga aż daleko na południe, kędy się oddziela od
Oceanu druga jego odnoga, druga rzćka wpadająca do mo-
rza Śródziemnego — jest to Nil o smacznćj wodzie. Przy ujściu
swojćm do morza Śródziemnego tworzy druga ta rzćka ocea-
niczna ląd trójgraniasty Egiptu, gdzie Jo miała osiąść we-
dług odwiecznych wyroków przeznaczenia. Niedaleko od
miejsca, w którem Nil porzuca koryto Oceanu, wznoszą się
góry Biblijskie, które w Azyi zastępują po nad Oceanem
miejsce europejskiego Kaukazu i gór Ryfejskich.
Yfjdt. FiloMf. T. Z]X, 22
Digitized by
Google
170
EscHTŁ opisał przeważnie tylko wschodnią połowę
świata, a niechcąc fałszywo rozumieć późniejszych geografów,
trzeba o tóm pamiętać, ie Indy Arymaspów i kraina Gryfów
i Gorgonów leżą n kończyn Azyi, i są zgoła łMtjeoznemi.
Możemy sobie śmiało nznpełnić obraz reszty świata za
pomocą wiadomości podanych przez innych poetów, albo
przez owych późniejszych geografów, których pisma omówi-
my w dalszym ciągu niniejszćj rozprawy. Uczyniliśmy to
na załączonćj mapie, a cała treść książki asasadni naszą
rekonstrukcyję. Otóż istniało wedle wyobrażeń Greków trze-
cie jeszcze njście Oceann, a były nićm tak zwane Słnpy
Heraklesa, czyli prawdziwa morska cieśnina Gadytań^a,
oddzielająca Earopę od Libii, czyli Afryki, podobnie jak Kil
oddzielał Azyę od Afryki. Świat d^^Jelił się tym sposobem
na trzy części, pooddzielane od siebie przez odnogi rzćki
Oceann: Tanais, Nił i odnogę Zachodnią. Kankaz Byfejski
biegł w Europie po nad Ocean; góry Biblijskie w Ażyi,
a góry Atlas w Afiyce uzupełniały ten wieniec górski, two-
rzący zewnętrzny brzeg świata. W Afryce mieszkali, podo-
bnie jak w południowćj Azyi, Etyopo^e po nad Oceanekn;
dzielono przeto ten naród na wschodnich i zachodnich Euro-
pów. W zachodnićj Europie Celtów i Byperborejczyków nie
odróżniano wyraźnie. Narody Greków, Italików, EgipCyjan
i Persów, zamieszkiwały odnogi wielkiego lądu, wkraczające
w głąb morza Śródziemnego, tym sposobem, że państwo
Perskie całą prawie zajmowało Azyję.
Niemasz tego śladu w Eschtlu, ani w Pindarze. Ale
wiemy z pewnością, że wedle wyobrażeń greckich nie same
tylko rzćki oceaniczne płynęły od morza do morza. O rzó-
kach Erydan, Fazys, Arakses i Ister obiegały podobne fan-
tastyczne wieści. I one, choć w słabszćm stopniu, uczestni-
czyły w naturze Nilu i Donu. W ten sposób Włochy, Tracyja
i zachodnia Azyja stawały się wyspami nakształt Egiptu.
Uwidoczniłem to na mapie, pozostawiając uzasadnienie rysunku
świadectwom późniejszych pisarzy, przytoczonym wdałszym
ciągu rozprawy.
Digitized by
Google
171
Mam nadzieję, że mapa uwidoczniająca wyobrażenia
geograficzne Greków za czasów Escuyła, wytlómaczy czy-
telnikowi niejeden dalszy ustęp niniejszój rozprawy. Ona
posłuży jako przewodnia nitka Aryjadny, poAród labiryntu,
częstokroó sprzecznych i zawsze fantastycznych twierdzeń
wielu póżniójszyeh greckich i rzymskich geografów.
JII.
G^pgrafija Herodota i Hipokrata.
Dzieło Hbkudota z Hałikarnisu spisane około roku
430 przed Chrystusem, jest najdawniejszóm i najznakomit-
szym źródłem naszych wiadomości o starożytnej Scytyi.
Pisarz ten jest nietylko ojcem histoiyi, ale także ojcem geo-
grafii. Zwiedził spory kawał świata, jak o tćm świadczą
własne jego pisma. Dotarł w Azyi aż do Babilonu i do Suzy.
Zwiedził Egipt aż po wodospady Nilu, Oazę Amona i Cyre-
naikę. Przebywał niezawodnie w południowych Włoszech,
w których dokonał życia swego, a prawdopodobnie takie
w Sycylii. Objeżdżał Tracyję. Bawił w Olbii przy ujściach
Bohu, zwiedził brzegi Bobu niezawodnie po ujścia Siniuchy,
i nieco powyżćj tych ujść, i bywał nad Rinnem. Wszędzie
wywiadywid się pilnie o dalsze strony, i posiadł przeto dzi-
wnie obszerną i jak na owe czasy dokładną znajomość świata,
którój potem długo nie sprostała potomność.
Powszechnćm było za czasów Herodota mniemanie,
że nćka Ocean okrąża ziemię, mającą postać zupełnie okrą-
głego talćrza ^), że Europa jest równą Azyi ^, a zapewne
także Afiyce czyli Ldbii, i że Ocean wpada do morza Śród-
ziemnego za pomocą wielkich rzćk, a pomiędzy innćmi Nilu *)•
Mamy ti do czynienia z wyobrażeniami, któryeh rzecznikiem
był niegdyś Eschtł. Wyobrażenia te wyśmiewa Hebodot.
'} HEBODon hUtoriae IV. 8. ') Idem IV. 36. *) Idem IL 23.
/Google
Digitized by ^
17->
Świat u niego podzielony na trzy części nierówne, po*
łożone dokoła morza Śródziemnego i Pontu ^). Europa jest
równie długą jak Libia i Azya razem wzięte, i zapewne
wiele szórszą od obydwu tych części świata, lubo tego na
pewne nikt twierdzić nie może, skoro nikt dotąd Europy
nie opłynął, ani od zachodu, ani od północy *). Całój Azyi
niezna wcale Herodot. Wie o tóm i opisuje tylko zachodnie
jój części. Granicami Azyi są wedle niego od zachodu morze
Śródziemne, przesmyk Sueski, i morze Czerwone •), od połu-
dnia zatoka Perska, którój nadaje także ogólne imię morza
Czerwonego *), od północy wreszcie morze Czarne, rzóka
Fazys czyli Riun '), morze Kaspijskie, i rzóka Arakses *),
to jest Aras. Źródła Araksu są w zachodniój Azyi, u Maty-
jenów, w górach, z których wypływają rozmaite rzóki, które
podzielono na mnóstwo kanałów, tak że znikły zużyte w ca-
łości dla irrygacyi bezwodnego stepu, jak to często bywa
w Azyi Środkowój. Po biegu mniój długim jak bieg Istru
czyli Dunaju, gubi się podobnież w trzydziestu dziewięciu
sztucznych korytach, zużytych w celu zapewnienia urodzaj-
ności stepowych okolic. Jedno tylko koryto dotrze aż do
morza Kaspijskiego; a kto to koryto do innych doliczy, ten
się przekona, że Arakses jest większy od Istru. Morze Ka-
spijskie nie jest w związku z żadnóm innóm morzem. Jest
szórokie na ośm, a długie na piętnaście dni żeglugi.
Na zachód od morza Kaspijskiego leżą góry I^uka-
skie, najwyższe na świecie, stanowiące północną granicę
państwa Perskiego. Pomiędzy niemi a morzem Czerwonem,
czyli zatoką Perską mieszkają cztóry narody, a mianowicie
mieszkają tu: Kolchowie nad morzem Czamem, Saspirowie
nad Araksem, Medowie, i wreszcie nad morzem Czerwonem
Persowie ^). Ci stanowią niejako jądro Azyi. Do tego jądra
należy doliczyć narody Iranu, pomiędzy któremi najznako-
mitsze: Partowie, Baktrowie, Sogdowie i Sakowie zamie-
>) Idem IV. 42. «) Idem IV, 46. ') Idem IV. 44—45.
*) Idem I. 202. ») Idem IV. 46. •) Idem I. 202—204.
') Idem IV. 37,
Digitized by
Google
173
szkujący już okolice Jarkanda '). Azyja na zachód od rzćki
FazyS) wpadającej do morza Czarnego (to jest od Riuna),
i od Persyi rozpada się na dwie odnogi ^. Jedną stanowi
Azyja Mniejsza, którćj szerokość między Synopą a Tarsem
oblicza Herodot mylnie na pięć dni pochoda iylko^ kiedy
w istocie wynosi conajmnićj trzy razy tyle •). Drugą odnogę
stanowią: Assyryja, Syryja i Arabija razem wzięte. Zresztą
Azyja bywa górzystą, albo pustynną. W Assyryi są równiny
nadzwyczaj urodzajne, okrążone przez dwie rzćki: Eufrat
i Tygrys, Hebodot zna oczywiście dokładnie Cypr i Azyję
Mniejszą.
U wschodnich kończyn Azyi leżą Indyje, a po za niemi
kraj nieznany ^). W północnych okolicach Indyj mieszka lud
bitny, podobny do Irańczyków. Dalćj na południe przeby-
wają czarne i dzikie ludy, które piasek złoty odbierają mrów-
kom tak wielkim jak psy. W tćj wzmiance mamy dowód,
ie aryjczycy niebyli jeszcze podbili za czasów Hebodota
okolic n dolnego Indusu, a siedzieli tylko w Panczanadzie,
krajn pięciu rzćk opiewanym przez Wedy, a zapewne także
nad górnym Gangesem, o którym wszelako żadna wieść nie
doszła uszu herodotowych ^). Herodot zna dobrze Indus,
wielką rzćkę, w którćj przebywają krokodyle, i wie, że mo-
żna się dostać z rzćki tćj przez morze Czerwone, npływając
Arabiję dokoła, aż do Egiptu *). Arabija sięga najdalćj na
południe i dostarcza najrozmaitszych pachnideł. Arabowie
handlują z południową kończyną Libii, którą wąska tylko
eieśnina oddziela od ich kraju, i przywożą ztamtąd cynamon ^).
Idąc od morza Egejskiego na Wschód spotykano w Azyi
kolejno następujące narody : ') Nad samem morzem greckich
Jończyków. Za nimi Lidów, zamieszkujących kraj urodzajny
i posiadających moc srebra. Dalćj siedzieli Frygowie, mie-
szkańcy najnrodzajniejszćj okolicy świata, i właściciele naj-
liczniejszych trzód: Kapadokowie, nazwani także białymi
O Idem m. 93. *) Idem IV. 38. •) Idem H. 34.
*) Idem IV. 40. »; Idem III. 97—106. •) Idem IV. 44.
') Idem Ul 106 et seg. •) Idem V. 49—61.
Digitized by
Google
174
Syrejczykami ; Cylykowie zamieszkali nad morzem Śródziem-
nem naprzeciw Cypm; Armeńczycy o licznych trzodach;
Matienowiey u których wypływają rzćki Arakses, Gindes
zułyty w całości na kanały wśród stepn, i Ghoaapea, dopływ
Enfratn, który płynąo przez ziemię Cyssejską, opływa stolicę
Persów^ sławną Sozę, gród nad miarę bogaty^ oddalony na
trzy miesiące drogi od wybrzeży morza Egejskiego,
Tjh pisze Herodot o Azyi. Libię nwała za dalszy
ciąg zachodnićj odnogi Azyi. Zna w niój dol^ładnie Egipt
Słyszał, ie mołna w niój iść pod Nil przez cztóry miesiąoei
pomiędzy czarne narody Etyjopów, którój to wiadomości mn-
siał zaczerpnąć n kapców egipskich '). Na zachód od Niln
zna HiSBODOT północne wybrzeże Afryki ał po słupy Hera-
klesa. Wybrzeże to puste i zamieszkałe przez libijskich pa-
sterzy aż po granice Moksyjów i terrytoryjum Kartagińskie,
Dalćj rozciąga się kraj górzysty i leśny, osiadły przea
rolników aż po cieśninę Gadytańską i Atlaptyk. Niektóre
wyspy leżą na zachodnich wybrzeżach Afryki W głębi lądu
wznoszą się niebotyczne góry Atlas '). Herodot znM tylko
zachodnią część Afiyki na pięćdziesiąt dni drogi na zachód
od Egiptu i na trzydzieści dni drogi na południe od morzai
którędy szła, jak się zdaje, droga handlowa; znał przeto
mnićj więcćj ludy zamieszkujące Oazę Fezańską, na południe
od Trypolitańskiego. Słyszał jednak Hebodot, że kto pój-
dzie na południe i zachód od kraju Nazamonów> na wschód
od Syrty położonego, ten przejdzie najpierw wielką pias*
czystą pustynię, a potom trafi znów na kraj urodzigaji
a pośród tego lu'aju na miasto murzyńskie, i wielką rzćkę
płyuącą od Zachodu. Mowa tu, jak się zdaje, o jakićji rzóce
w kraju Tibesti, pośród Sahary, ale Herodot myślałi że
tą rzćką Nil, przepływający całą Łibiję od zachodu W
wschód *j.
Herodot słyszid podobnież o tćm, że Fenicyjanie opły-
nęli całą Libię za rozkazem Faraona Nechona. Wypłynęli
<) Idem U. 31. ') Idem lY. 168—197. *) Idem IL 32— 8S.
Digitized by
Google
175
z Egiptn na południe przez morze Czerwone, a potćm pły-
nęli przez półtrzeeia rokn^ uprawiając dwukrotnie pola i zbió-
rąjąc po drodze dwa żuiwa, ai wreszcie wrócili trzeciego
roku na morze Śródziemne, poprzez słupy Heraklesa ^). Po
drodze, na południe Libii mieli żeglarze słofice po prawicy,
co Herodota wielce dziwiło. Wierzył w tę wyprawę i wie-
dział tedy o tóm, że granicami Libii morze Śródziemne^
Atlantyk i morze Czerwone, a wreszcie ciasny przesmyk
Sueski, i wiedział że morze indyjskie i Atlantyk są z sobą
w związku.
Wiadomość o wyprawie Fenicyjan zdradza dobre wy-
obrażenie o postaci Libii czyli Afryki; pewne jednak okoli-
czności każą nam przypuszczać, że mamy tu do czynienia
z pouczającą fikcyją egipskich astronomów, którzy przypu-
szczali, że Afryka sięga poza równik, i chcieli opisać jak
się niebo z tamtćj strony równika przedstawia. Fenicyjanie
uprawiali po drodze plony strefy umiarkowanćj ; a to w isto-
cie byłoby tylko możliwćm, gdyby się byli zatrzymali poraź
pierwszy w przylądku Dobrćj Nadziei, a potćm na wybrze-
żach Maroku. Na każdym innym punkcie Afryki nie byliby
się doczekali żniwa.
Półtrzeeia roku żeglugi z długiemi popasami, wśród
których odprawiano żniwa, to zapewne tylko 10 miesięcy
żeglugi, a jednak Grecy póżnićj wierzyli statecznie, że kraj
Cynamonów, czyli przylądek Gordaftg ostateczną południową
kończyną Afryki. I Herodot, jak się zdaje, nie był obcym
temu wyobrażeniu. Nie możemy stanowczo twierdzić, że po-
dróż Fenicyjan wysłanych przez Nechona, pouczającym wy-
mysłem egipskich księży, znających astronomiczne warunki
poludniowćj półkuli, ale niedomyślających się tego, że psze-
nica się nie rodzi między zwrotniliami.
Południową Europę znał Herodot dokładnie. U skrajnego
zachodu mieszkali Cyneci, zapewne w Iberii, a potem Cel-
towie czyli Galowie '). Na południe od Celtów leżały dwie
*) Idem IV. 42. •) Idem H. 23, IV. 49.
/Google
Digitized by ^
176
wielkie wyspy Sardo *) i Cyrnos •), czyli Sardynyja i Kor-
syka. Dalćj Tyreńczycy czyli Etraskowie zamieszkiwali za-
chodnie Włochy '). W połndniowych Włoszech i w Sycylii
siedzieli Grecy obok Kartagińczykdw i Japigów Apnlskich *).
W głębi lądu siedzieli w północnćj Italii^ a zatćm w dzisiej-
szej Lombardyi Ombrycy, Celtyckiego zapewne pochodzenia^
czyli poprosta Italscy Galowie ^). Na wschód od nich, na
północnych wybrzeżach Adryjatyku Heneci •). Ilirowie, Epi-
roci i Grecy, siedzieli na wschód od Jońskiego i Adryjaty-
ckiego morza. Na północ od Greków przebywali Trakowie
aż po njścia Istru. Między Istrem a Tanais Scytowie, w Kry-
mie Tanrowie, na wschód od rzćki Tanais Sarmaci, nad
rzćką Fazys Kolchowie, na zachodnich wybrzeżach morza
Kaspijskiego Gzadzcy Issydoni, na stepach na północ od,
Araksu, Massageci ').
Daleko mniój znancmi Herodotowi były wnętrze Ea-
ropy i zachodnie okolice tój części ńwiata. Na zachód i pół-
noc od słnpów Heraklesa, ciągnął się Atlantyk. Nad Atlan-
tykiem mieli Grecy, jeszcze przy ajściach; Gwadalkwiwim
koloniję Tartessns. '). Wiedzieli o tćm, że Cyneci czyli Ibe-
rowie i Celci czyK Galatowie, sięgają od morza Śródziem-
nego aż po Atlantyk.
Słyszeli wreszcie o wyspach KaRsy terydacfa, czyli o wy-
spach Brytyjskich położonych wśród Atlantyku. Osady He-
netów adryjatyckich sięgały aż do Istm; na północ i wschód
od nich siedzieli na stepach węgierskich, już za Istrem czyli
Dunajem koczownicy Syginowie; na północ od tych H\per-
borejczycy, którzy przypierali do Oceanu Północnego, to jest
do Bałtyku. Ocean bowiem zamienił się wszędzie z rzóki
w ogromne morze okrążające świat znany od południa i za-
chodu. Na północ od Scytów siedziały różne Czudzkie ludy.
Na północ od Issydonów bajeczni Arymaspowie. Herodot
nie słyszał w tych stronach o jakimkolwiek Oceanie.
') Idem I. 70. •) Idem I. 167. •) Idem I. 94 163, 166.
*) Idem IV. 99. ") Idem I. 94. IV. 49. •) Idem I. 196. V. 9.
^) Idem I. 212—216. *) Idem I. 168; IV. 162; 192.
Digitized by
Google
177
Z gór earopejskich znał Hebodot po imieniu tylko Bał-
kan ezyli Hemns, tudzież jego greckie odnogi. Prócz tego
słyszał o górzystćj okolicy na północ od Scytów. Znał wszyst-
kie rzóki wpadające do morza Czarnego. Rzćk zacliodnićj
Europy nie zna zgoła* Ister ez>li Dunaj ma swoje źródła
na zacłiodziC; u GeltóW; w mieście Pirene ^ i rościna potćm
Europę na dwie połowy. Pomiędzy innemi dopływami jego
lewego brzegu wspomina Herodot Alpis i Earpis, wypływa-
jące z gór Ombryków, to jest z Alp '). Prócz tego słyszał
Herodot o Erydanie, czyli Wiśle.
Hebodot każe słusznie Istrowi wypływać z kraju Cel-
tów. Lud ten posiadł był wówczas całe prawie Niemcy.
Glermanowie siedzieli tylko w Meklemburgii i w Hanower-
skiem, a może także w Brandenburgii. Ztąd to poszło, że
Hebodot słyszał o Celtach i jak się pokaże^ o Słowianach,
ale nie o Germanach. Mieszkali w okolicy nąjniedostępniej-
szij dla Greków.
Słusznie dopatrzono się w mieście Pirenach jakiegoś
śladu bałamutnych wiadon\pści o Pireneach, a w rzóce Alpis
odnaleziono miano Alp, z których ta rzóka wypływa. Wy-
daje mi się natomiast wielce wątpliwćm, aby rzóka Earpis
oznaczała Karpaty, jak tego chcą niektórzy. Karpis wypły-
wa podobnie jak Alpis z Alp, a pierwiastek Karp jest dość
rozpowszechniony w geografii staroźytnćj, jak o tóm świadczą
naprzykład wyspa Karpatus na morzu Egćjskiem i Karpowie
na Podolu. Nasz Lelewel słusznie przestrzega przed tćm,
aby się nie uwodzono przypadkowem często podobieństwem
nazw, czyli jak się sam wyraża, dźwięków starożytności.
Tak jak nam Hebodot podał swoją geografią, możemy
tylko podziwiać bystrość męża, który tak mało błędów po-
pełnił i który poznał bez wszelkićj naukowćj pomocy, je-
żdżąc sam po świecie i dopytiyąc się u obcych o strony,
których sam nie mógł zwiedzić, że dotychczasowe poetyczne
wyobrażenia o krańcach świata czystóm urojeniem, że zie-
mia zamieszkała nićma ksztiUtu talerza otoczonego ze wszech
*) Idem V. 92. •) Idem IV. 49.
Wjds. filoiof. T. XIX, 23
Digitized by
Google
178
stron przez rzćkę Ocean i przez stromy brzeg gór, i te rzćki
wszystkie mają swoje źródła w głębi lądu, tak, te istnienie
rzók oceanicznych i rzćk płynących od morza do morza, na-
leży między bajki policzyć. Wyobrażenia Hebodota były nie-
kompletne, ale po największój części słuszne, jedynym więk-
szym błędem, którego się dopuścił ojciec historyi, to, że
wierzy, iż kraj położony pomiędzy morzem Czamem a Ea-
pijskiem, przez który płynie Aras, nie jest mniójszy od kraju
pomiędzy morzem Czamem a Atlantyckiem, przez który pły-
nie Dunaj.
Ten tylko żle Hebodota osądzi, kto się będzie u niego
domagał wiadomości astronomicznych albo zoologicznych.
Astronomia, geografija matematyczna i zoologija nie istniały
jeszcze za jego czasów. Najrozmaiciój i chłopskim rozumem
podaje pomiary rozmaitych części świata, mówiąc o dniach
pochodu i dniach żeglugi morzem, albo tćż rzókami, czy to
z wodą, czy pod wodę. Wartości to zmienne i niestsde, a je-
szcze o tyle bardziój niepewne, że trzeba uwzględnić ma-
nowce ówczesnych handlowych gpścińców, zakręty żeglugi
i zwyczajne, dłuższe lub krótsze przestanki żeglarzy. Tylko
długość i szerokość morza Czarnego podaje Herodot wyra-
źnie na 272 i 80 mil geograficznych ^). Ale tu także nie mo-
żemy wiedzieć stanowczo, jak mamy pojąć te p<Hniary, a zwła-
szcza, czy przy długości mowa o żegludze wprost, czy o że-
gludze nadbrzeżnćj?
To wszystko czyni narysowanie mapy świata pofing
wskazówek Herodota bardzo trudnćm zadaniem. Niejednćj
rzeczy musimy się przytćm domyślać tylko, niejedną rzecz
musimy zakreślać dowolnie. Najczęśeićj jednak czujemy, że
mamy do czynienia ze względną prawdą, i to dodaje wielką
wagę tćj części świadectw Herodotowycb, które się tyczą
północnój Europy. Przystąpimy z podwójną uwagą do ich
rozpoznania. Badania archeologów podjęte w rozmaitych
okolicach Afryki i Azyi przyczyniają się jeszcze bardsiój
do potwierdzenia naszego zaufania, skoro się okazało, że
•) Idem IV. 86.
Digitized by
Google
179
Herooot wBzędzie opowiadał to, co widział naprawdę, albo
przynajmniej powtarzał wiernie podania mieJBCowe.
Dowiadujemy się od Herodota, że ziemia Scytyjska
trawą obrośnięta, pełna wody. Mnogie w nićj płyną rzćki
nie o wiele mniój liczne od kanałów Egiptu. Najgłośniej-
szemi a spławnemi rzćkami były : Ister, o pięcia ujściach,
a potem idąc od zachodu na wschód, Ty ras, Hypanys, Bo-
rystenes, Pantikapes, Hipacyrys, Geros i Tanais. W samój
Scytyi wpadało do Istru pięć rzćk ^); pierwszą z nich Prut,
którą Helleni nazywali Pyretem. Nie łatwo powiedzieć, jakie
dziś mają nazwy dalsze dopływy Dunaju, wspomniane przez
Hebodota u lewego brzegu tój rzóki. Tyarantos mniejszy od
Prutu leżał dalćj na zachód. Dopływy Istru pomiędzy Ty-
arantem a Prutem położoue misly na imię Araros, Naparys
i Ordessos. Wszystko to były rodowite scytyjskie rzóki po-
żywiające Ister; to jest Herodot mniemał, że wszystkie te
rzóki mają swoje źródła u południowego stoku Karpat Naj-
dalój na zachodzie, nie już we właściwćj Scytyi, tylko w kraju
Syginów, wpadał od północy do Dunaju Marys, mający swoje
źródła w kraju Agatyrsów otoczonych zewsząd górami. Marys
ten jak się zdaje to Marod i dolna Cisa jednem mianem prze-
zwane, jak to się często zdarza w starożytnój geografii. Krajem
Agatyrsów Siedmiogród. W takim razie Tyarantos Aluta, którój
źródła Herodot umieścił mylnie w Scytyi, to jest na Wołoszczy-
żnie; Araros, Naparys i Ordessos to Ardżysz, Jałomnica i Seret
O Agatyrsach ') słyszymy, że byli najłagodniejszymi z lu-
dzi, i że nosili wiele złota na sobie. Żyli z niewiastami po-
społu, chcąc aby wszyscy byli braćmi, a będąc krewnymi,
nie znali pomiędzy sobą ani zawiści ani niezgody. Zresztą
chowali tracki obyczaj i nie należeli do scytyjskiego, tylko
do trackiego plemienia. Gdy Daryjusz, syn Histaspów chciał
z kraju Neurów podążyć na południe i zachód, oparł się
o góry Agatyrsów, to jest o wschodnie Karpaty *).
Ubyło dziś odnóg przy ąjściu Dunaju. Mogło to się
łatwo stać w napływowych żuławach. Dopićro na wschód od
V Idem IV. 47—48. ') Idem IV. 104. ") Idem IV. 125.
/Google
Digitized by ^
180
Prnta i od njść Dnnaju kładzie Herodot właściwą Scytyję,
którą odróżnia od dawnój Sejtyi, czyli pustkowi zamieszka-
łych niegdyś przez Scytów w dzisiejszój Bamnnii.
Soytyję kładł Herodot jako przedłużenie pomorza Tra-
ckiego, które Bię zaczynało tam, kędy morze tworzy zatokę,
przy lyściacłi Istrn zwróconycli ku wschodowi % Za Istrem
graniczyła Scytyja od południa z morzem aż do miasta Ear-
cyńskiego. Dalćj przylegd do tego morza i występywał na-
wet w głąb Pontu, to jest morza Czarnego, kraj górzysty
zamieszki^y przez naród Taurycki, a dziś przez nas ąwany
Krymem. Półwyspie to skaliste miało u swoich wschodnich
wybrzeży drugie Meockie morze, które nazywamy Azowskiem.
Scytyja miała zdaniem Herodota kształt podobny do Attyki
i graniczyła z dwoma morzami, z których jedno leżało u po-
łudnia, a drugie u wschodu. Tanrowie zaś mieszkali u szczytn
półwyspa, podobnie jakby mieszkał w Attyce lud zamie-
szkujący przylądek Sunyum, jeśli wolno małe rzeczy z wiel-
kiemi równać.
Za Tauryką tedy mieszkali znów Scytowie, ponad
brzeg wschodniego morza, na zachód od Bosforu Cymeryj-
skiego i od morza, czy tóż jeziora Meockiego, aż po rzókę
Tanais, czyli po naszemu po ujścia Donu, uchodzącego w kąt
tego jeziora. Na północ od Istru graniczyła Scytya w głębi
lądu, najpierw z Agatyrsami Siedmiogrodzkimi, potem z Neu-
rami, potem z Androfagami czyli Mężożercami, wreszcie
z Melanchlenami czyli Czamopłaszczymi.
Scytyja Herodotowa była czworobokiem. Dwa boki te-
goż graniczyły z morzem; tamte wśród lądu biegły równo-
legle. Od Istru aż do Borystenesu, czyli do Limanu Dnie-
prowego, było podług dość szczęśliwego pomiaru 10 dni
drogi. Niebardzo się mylił Herodot kładąc ów liman w pół
drogi pomiędzy ujściem Dunaju a morzem Azowskiem i kła-
dąc tym sposobem ujścia Bohu pośrodku południowego wy-
brzeża Scytyi. Od morza w głąb ziemi aż do Czamopła-
szczych osiadłych po za Scytami, liczył Herodot 20 dni drogi
») Idem IV. 99—101,
/Google
Digitized by ^
181
przypnszczająCy że na każdy dzień drogi przypadało dwie-
ście Btaj|'*(40 kilometrów mnićj wlęcój). Jeżeli pociągniemy
równolegle z morzem Azowskiem, na północny wschód od
Ismaiłu liniję tak dłngą jak ta^ która przedziela Ismaił od
morza Azowskiego, trafimy na zadnieprskie sadyby Czarno-
płaszczycfa, gdzieś pod 50^ szórokości północnój. Pociągnąw-
szy ztamtąd drogą liniję do ujść Donu, zakreślimy granice
Herodotowój Scy^. Gdybyśmy chcieli nadać 800 kilome-
trów dłagości każdój z tych linij, otrzymalibyśmy krą) o wiele
obszerniejszy, którego postaó nie miałaby jaż zgoła żadnego
podobieństwa do czworobokn, a którego granice nie biegłyby
wcale równolegle z morzami. Pierwszy, mniejszy czworobok
mieści się cały w stepowych okolicach, po których Scytowie
mogli koczować swobodnie ; droga nieregnlama figara obję-
łaby znaczną część puszcz Polesia Ukraińskiego i Rnsi Bia-
łćj; kędy życie pasterzy niepodobieństwem. Będziemy się
tedy trzymać zdania Herodotowego twierdzącego, że granice
Scy^ pociągnięte wśród lądn, równoległe z obydwoma jćj
wybrzeżami i równie długie. Pomiara na kilometry nie bę-
dziemy się trzymać. Byłby zdradnym nad morzem, gdybyśmy
nie uwzględniali ' wszystkich zwrotów nadbrzeżnćj żeglugi ;
byłby jeszcze zdradniejszym wśród lądu, gdzie podróżny
musiał kołować koło mnogich trzęsawisk, i gdzie musiał szu-
kać brodów w wielu rzćkach stepowych. Mniejszą tedy wagę
przywiązujemy do słów Herodotowych, które w tćm brzmie-
niu opierają się niezawodnie na błędzie, kiedy Herodot mówi,
że południowa granica Scytyi liczyła 4000 staj, i że kraj
ten równie daleko sięgał w głąb ziemi.
Pierwszą rzćką scytyjską był tedy Ister. Drugą był
Tyras, czyli Dniestr ^). IbsiODOT twierdził o nim z gruba, że
płynął od północy. Przy ujściach Dniestru była kolonija gre-
cka Tyretów. Grecy nie znając źródeł rzćki, domyślali się
ich gdzieś w jednćm z wielkich trzęsawisk, których było
wtedy pełno na stepie, a którym dawali imię jezior. W Xyil
jeszcze wieku nie osuszono ze wszystkiem błot, na które
') Idem IV. 61.
/Google
Digitized by ^
182
kupcy natrafiali w średnim biegu Dniestru. Hebodot mienił
te błota źródłami rsóki. Tu siedzieli na poły bajeczni Nen-
rowie, przeniesieni przez Szafabztka w Nurską ziemici
między Bug a Narew, a przez Bara i Bawłinsona ał na Litwę.
Dziwnie to naciągnięte twierdzenia wytfómaczono tćm,
ie chciano wmówić w Herodota, że wcale dobrze zni^ Sło-
wiańszczyznę. Gdybyśmy Neurów szukali u istotnych łródeł
Dniestru, zaszlibyśmy w okolice Sambora i Lwowa a nie
Ostrołęki. Grecy jednak nie znali górskich źródeł rzóki i spo-
tkali Neurów poniżój, jeszcze na stepie.
Widzieliśmy, źe północno-wschodnia granica Sey^
Herodotowój sięgała gdzieś od Ismamaiłu w okolicę Łubniów
i Półtawy. Granica ta przekraczi^a Dniestr gdzieś koło Boa-
dem, a tuż za nią siedzieli sąsiedzi Scytów i Agatyrsów Neoro-
wie, na Podolu, w Bessarabii, w Mułtanach i na Uknunie.
Kupcy greccy, od których Hebodot czerpał swoje wiadomo-
ści, docierali nad Jahorlikiem do moczaru, którego juź nióma,
i gdzie były granice Scytyi. Słyszeli, że dalój znowu stepy,
a na stepach ledwo znani Neurowie, o których powtarzali naj-
dziwaczniejsze wieści, wspólne zresztą wielu ludom aryjskim.
Hebodot mówi o Neurach, że mieli obyczaj, a zapewne
także mowę scytyjską '). Był to tedy lud pasterski i koczo-
wniczy, a przeto stepowy. W sadybach swoich bywał dziwnie
niestały. Na jedno pokolenie przed pochodem Daryjusza -pu-
ścił był swoje sadyby z powodu wężów. Było bowiem wiele
wężów w ich kraju. Większa jeszcze mnogość napadła na
nich wyszedłszy z puszcz północnych tak, że znękani opu-
ścili kraj własny i zamieszkali pośród Budynów, narodu
mieszkającego za Dnieprem, na wschód od Czarnopłaszczych.
Hebodot podejrzy wał tych ludzi oto, że byli czarodziejami.
Powiadali bowiem tak Scytowie, jak Grecy osiedli w Scytyi,
że każdy z Neurów stawał się co roku na dni kilka wilkiem,
poczćm wracał do pierwotnój postaci. Ci którzy tak opowia-
dali, Hebodota nie przekonali; opowiadali tak jednak i przy-
sięgali że to prawda.
') Idem IV. 106.
/Google
Digitized by ^
183
Trzecia nóka Hypanis % miała swoje domniemane źró-
dła w Scytyi^ w jakiemś wielkiem jeziorze, dokoła którego
pasły się tabnny białe. Przezywano to jezioro położone gdzieś
między Bracławiem a Winnicą matką rzóki. Były to błota
i jeziorzyszcza położone na dziesięć dni spławn od morza,
i Hypanis czyli Boh, dotąd zapewne tylko był spławnym.
Boli toczył szórokióm korjrtem słodkie wody, przez pięć dni
żeglugi do tego jeziora; przex dalszych pięć dni aż do mo-
rza był straszliwie gorzkim. Ta l>owiem wpadały doń gorzkie
źródła, tak gorzkie, że choć małe, zatruwały Hypanis, jedną
z największych rzćk. Scytowie przezywali te gorzkie wody
wpadające do Bohu Eksampąjem, Grecy świętemi drogami,
a my nadajemy im miano Sinucby« Hebodot znał zresztą do-
kładnie dolny bieg Bohu, i wiedział, że Dniestr i Boh płyną
blisko siebie aż do Winnicy i Sawranu, a potćm odwracają
się od siebie nawzajem ti^, że kraj pomiędzy niemi się
staje szerszym.
Przy ujściach Bohu *) leżało targowisko Borysteneitów,
Olbia koło dzisiejszego Mikołajowa, pośrodku całego Scytyj-
skiego wybrzeża morskiego. Wnet przy niem mieszkali Kal-
lipidzi, którzy b>li na poły Grekami, a na poły Scytami.
Tak się wyraża o nich Herodot, a zdaje się, że fo byli Scy-
towie poddani greckim kolonistom osiadłym w Olbii, a po-
tężnym i bogatym. Eallipidzi siedzieli ponad dolnym Bohem
w okolicy, w którćj bezpośrednie sąsiedztwo rzćki umożli-
wia od wieków rolnictwo, równając wpływ posuchy letnićj
stepowój.
Poza Kallipidami mieszkał inny lud zwany Alazonami *).
Polscy pisarze upatrywali w nich radzi starożytnych Hali-
czan. Domysł to jednak niczćm nieuprawniony; Herodot bo*
wiem kładzie ich wyraźnie w tij stronie, w którćj Boh przy-
stępuje najbliżćj do Dniestru, dodając, że Sinucha ich oddziela
od dalszych Scytów oraczy *). Siedzieli tedy niezawodnie po
obydwu stronach Bobu, w okolicy Bałty, Olgopola i Huma-
nia. Obydwa te ludy żyły zresztą po scytejsku, ale siały
•) Idem IV. 62. ») Idem IV. 6. •) Idem IV. 6. *) Idem rV. 62,
/Google
Digitized by ^
184
zboże i jadały chleb; podobniet oprawiały czosnek, cćbolę,
bób i proso '). Dalój poza Alazonami, na lewym brzegu Si-
nachy, gdzieś pomiędzy Żwinogródkiem a Elizawetgradem,
i może aż po Haysany nad Bohem , przebywali Scytowie
oracze, o których Hebodot twierdzi, że zboże siali nie dla
własnego pożywienia, a tylko na sprzedaż.
Obydwa te lady siedziały na najbujniejszych rohich
i w klimacie sprzyjającym już rolnictwu. Były to jednak
ludy scytyjskie, z natury na wskroś pasterskie. Scytowie
oracze żywili się zapewne wyłącznie mięsem i nabiałem;
podlegali jednak wielkiemu Scytyjskiemu państwu, utrzymi^ą-
cemu ścisłe stosunki handlowe z Grekami. Dowiedzieli się
tedy, że ich stepy rodzą obficie pszenicę, za którą kupcy
greccy dadzą chętnie broń dobrą, złoto, spiż i brzękotki
szklanne.
Skoro tedy, Scytowie ci, gdzie na rok jeden osiedli
wśród bujnego stepu, podrapali częśó ziemi pługiem dre-
wnianym i zasiali zboże, prawie bez uprawy, dla Oreków
nie dla siebie. Ugór odwieczny wydawał plon sowity, a na
drugi rok osadzano koczowisko na kilka mil dalój. Pastćrze
północni koczują z konieczności inaczój od południowych.
Muszą siano na zimę dla trzód swoich gromadzić. Osiadają
tedy na rok cały prawie na jednćm miejscu. Tu rozkładają
namioty, albo rozstawiają mieszkalne wozy, koszą trawę ste-
pową, układają siano w stórty i rok jeden zimują. Z tego
życia nie trudnóm było przejście do połowicznego rolnictwa>
któróm się zajmowali niegdyś Scytowie oracze. Alazonowie
zachodniejsi postąpili o krok jeden dalćj po drodze wiodą-
cój do osiadłych obyczajów. Nie na to tylko step orali, aby
Grekom dostarczyć zboża. Sami przywykli jadać chlób i nie-
które jarzyny. Nie mieli jednak jak się zdaje osad stałych
i przenosili co roku swoje szidase w inne miejsce, nie zna-
jąc osobistćj własności.
Nie inaczćj żyli w kilka wieków póżniój Germanowie.
Nie inaczćj mogli żyć scytyjskim obyczajem Neurowie, któ-
') Idem IV. 6.
Digitized by
Google
185
rzy mieszkali głębićj i ta oad Bohema ciągnąc swoje koczo-
wiska gdzieś od Skwiry, przez Winnicę i Bracław, ku Gho-
cimowi i Saczawie. O ile Herodot wiedział, leżał po za Nea-
rami kraj bezludny. Ta w istocie zaczynała się ogromna
paszcza, zakrywająca wówczas nieprzebytym lasem całą środ-
kową i północną Europę. Nie sięgały tu wiadomości wyra-
źniejsze Greków. A jednak nie jeden wyrób grecki ze spiżu
i złota zabłądził z rąk do rąk aż między Słowiańskie albo
Gzudzkie lady, rozsiane zrzadka wśród puszczy, i zastał po
wielu wiekach odnalezionym w starodawnój mogile, należą-
cój do narodów, o których Herodot i słowem nie wspomina.
Skończyliśmy rzecz o ludach, które Herodot kładzie
nad rzóką Hypanis na zachód od Borystenesu % Czwartą
rzóką Scytyi był Borystenes '), największy po Istrze, a zda-
niem Herodota najużyteczniejszy, nietylko ze scytyjskich, ale
ze wszystkich rzók wogóle oprócz Nilu egipskiego, z któ-
rym jednym nie można było żadnój zgoła rzóki porównać.
Nad Borystenesem najpiękniejsze wołowe pasze. W nim naj-
smaczniejsze ryby; podobnież najsmaczniejsza woda, czysta
i przejrzysta. Wielkie nad jego brzegami urodzaje, trawa
samorodna, wysoka; moc soli twardniało przy ujściu. Bory-
stenes dostarczał z ryb wielkie, podziwu godne jesiotry do
suszenia. Bieg jego rozpoznano na czterdzieści dni żeglugi
pod wodę, aż do rzeki Gerros, odkąd począwszy płynął
nieustannie z północy na południe. Nikt nie zdołał powie-
dzieć, pośród jakich ludzi płynął powyżćj tego miejsca. Zda-
wało się jednak, że przypływał z pustkowia do Scytów rol-
ników, osiadłych nad jego brzegami na dziesięć dni żeglugi.
Tćj tylko rzćki i Nilu źródeł nie znali, ani Herodot, ani ża-
den ze współczesnych Greków.
Przy' końcu płynął Borystenes tuż obok morza, a Hy-
panis wpadał wraz z nim do jednego limanu. Przylądek
pomiędzy temi dwoma rzćkami przezwano przylądkiem Hi-
poleona i postawiono na nim świątynię Demetry. Boryste-
•) Idem IV. 53. •) Idem IV. 6.
Wydi 61uxof. T. XIX. 24
Digitized by
Google
186
neici, czyli Olbiopolici mieszkali poza świątynią nad Bi^em,
na lewym brzegn tćj rzćki.
Z tym Borystenesem Herodotowym trudniejsza sprawa
jak z Dniestrem i Bohem.
Powszechnie wierzą, że Borystenes Dnieprem; a pra-
wdą to, o ile Herodot mógł tylko myśleć o bujnćj, naddniepr-
skićj Ukrainie, gdy opisywał wielką i błogosławioną scytyj-
ską rzćkę. Ale Herodot zna jeszcze na zachód od Eiyma
trzy wielkie spławne rzćki, których ajścia schodzą się w oko-
licy leśnćj z ujściami Borystenesu tak, że wpadają do Bo-
rystenesu od wschodu, albo też do morza bezpośrednio na
wschód od tój rzóki. Otóż po lewym brzegu Dniepru, ste-
py Nogajskie, na których ani nawet za dni Herodota, nie
mogło być ani rzćk ani lasów i po których szakalbyś dare-
mno wyschłego koryta rzćki. Hebodot każe oprócz tego Bo-
rystenesowi płynąć prosto od północy, kiedy dolny Dniepr
płynie od wschodu, i każe mu się bezpośrednio spływać
z Bohem. Z tego wszystkiego wynika, że Herodot dał imię
Borystenesu tylko limanowi Dniepru, potćm limanowi Bohu,
a wreszcie biegowi Ingułu, który płynąc z północy zagina
się na zachód przy samym ujściu i wpada do Bohu tuż
przed limanem, tam, gdzie stała niegdyś Olbią, a gdzie dziś
postawiono po przeciwnym brzegu Ingułu Mikołajów, naprze-
ciw starożytnćj Olbii. Słowem: Borystenes starożytnych to
Inguł, a wcale nie Dniepr. Limany rzćk czarnomorskich wy-
dawały się Grekom już raczój częścią morza. Inguł płynął
przez Olbię ; była to rzćka znaczna, spławna, paśna, nie przed-
stawiająca żadnych przeszkód dla żeglugi, których nie brak
pośród porohów Dnieprowych. Archeologowie znaehodzą dziś
wyroby greckie i monety olbiopolitańskie wzdłuż Ingułu,
którędy szła naturalna droga handlowa w głąb Ukrainy.
Pasze nad Ingułem daleko biyniejsze jak nad dolnym Dnie-
prem, kędy rośnie łykowata i rzadka trawa stepowa^ lepsza
dla owiec jak dla wołów. Nie mogli tedy Grecy nie wiedzieć
o tćj rzćce, nie mógł o nićj zamilczeć Herodot, musiała mu
się wydać najważniejszą pośród rzćk Niżowych. Wbrew tedy
zdaniu wszystkich hun^anistów i uczonych, będziemy odtąd
Digitized by
Google
187
pamiętać, że Borystenes Ingułem, a nie Dnieprem, i zoba-
czymy, jak prostem się wyda rozwiązanie zagadek, nad któ-
remi nczeni się dotąd tmdzą daremnie.
Eto za dni Herodota przeszedł Borystenes ezyli Ingnł '),
ten zastał najpierw nad morzem, ezyli raczćj nad limanem
Dniepm, kraj leśny. Ta nad Dnieprem zachowuje ziemia tyle
wilgoci, te drzewa rosną i ndają się. Były tu tedy i za cza-
sów Herodotowych lasy, i te lasy tóm bardziój zwracały
na siebie uwagę, że step bezbrzeżny zresztą rozpościćri^ się
zewsząd. Dalćj przebywali Scytowie rolnicy. Grecy osiedli
nad Bohem przezywali tych Scytów Borysteneitami, nazy-
wając siebie samych Olbiopolitami. Ci Scytowie, Grekom
poddani podobnie jak Ealipidzi, uprawiali rolę między Ingu-
łem i Ingnlcem, na trzy dni pieszój drog^ w szćrz. Piątą
bowiem rzóką Scytyi był wedle Herodota Pantikapes '),
który płynął podobnież z północy, i który wpadał do Bory-
stenesu przepływając ów kraj zagajony. Śmiało w tćj rzćce
poznajemy Ingulec, a niebawem wytłómaczymy jakim sposo-
bem i on wpadał do Borystenesu; a zgołabyśmy nie umieli
wytłómaczyć tego, jakimby sposobem miał Herodot niewie-
dzieó o tak znacznój rzóce Niżowój, a wiedzieó o jakichś
problematycznych wcale strumykach na stepach Nogajskich?
Scytowie rolnicy siedzieli na jedónaście dni żeglugi pod
wodę, wzdłuż Ingnłu, a na dziesięć dni drogi pieszćj wzdłuż
Ingnlca. Sadyby ich sięgały tedy aż do Piotrkowa i Elizabet-
gradu, gdzie się łączyły z koczowiskiem Scytów oraczy.
Możemy tedy o tćm wątpić, czy Herodot rzeczywiście od-
różniał oraczy od rolników. Baz używał jednego, potćm dru-
giego wyrazu. Był to jeden tylko lud na Niżu Grekom, po-
wyżćj Scytom Nogajskim podległy.
Po za temi rolnikami był step szczćry — wielkie pust-
kowie — a dalćj siedzieli nad Tazminą, koło Czerkas i Cze-
chryna Androfagowie, czyli mężożercy, lud nie scytyjski
woale; a własnego, prawdopodobnie czudzkiego szczepu.
Mieli najdzikszy obyczaj pośród ludzi ; ') nieznali ani praw,
') Idem IV. 18. ») Idem IV. 64. •) Idem IV. 106-
Digitized by
Google
188
ani sądów. Byli jednak stepowymi pasterzami, nosili od^ieł
scytyjską, ale mieli język własny, i sami jedni w tych stro-
nach byli ludożercami. Po za nimi rozciągało się jnż na
prawdę pustkowie, to jest, zaczynała się nieprzebyta le6na
puszcza środkowej Europy.
Na wschód ód Ingulca, czyli Pantikapesu, mieszkali
na Zaporożu Scytowie pastorze, którzy jni wcale rolnictwa
nieznali ') ; ani nie siali, ani nie orali. Gały ich kraj był
pozbawiony drzew, z wyjątkiem okolicy leśnój tuż nad Dnie-
prem. Posady tych pastorzy sięgały na wschód, na czterna-
ście dni drogi, aż do porohów dnieprowych.
Pośrodku .ich kraju płynęła rzóka Hypacyrys •), czyli
Buiublik. Herodot upatrywał słusznie źródła tój rzćki
w stepowem jeziorze. Dochodziła jednak w jego mniemania
aż do morza, do którego wpadała przy mieście greckiem
Karcynys. U prawego brzegu tćj rziki kładł Hebodot kraj
leśny i bieg Achilesa. Siódmą dopióro rzóką scytyjską był
Gerros. Herodot mniemał, że to odnoga Borystenesu, od-
dzielająca się tam, gdzie go dochodziły ostatnie wiadomości
o Borystenesie, w miejscu podobnież zwanóm Gerros. Bzćka
ta rozgraniczała biegiem swoim ziemie Scytów pastćrzy,
czyli zaporoskich, i królewskich, czyli Nogajskich, a wpa-
dała do rzóki Hypacyrys.
Gerros podług Herodota odnogą Borystenesu, czyli
logułu, wpadającą potćm do Bużublika od wschodu. Odnoga
ta musiała tedy najpierw długo płynąć ku wschodowi, a po-
tom zwrócić się na zachód, opływając tym sposobem prze-
strzeń, w którćj leżały źródła Ingulca i Bużublika. Imię tćj
rzćki przypomina znaczeniem dnieprowe porohy, kierunek
jćj i bieg Dniepru od Czerkas do Nikopola, i nazwa Gerros
oznacza u Herodota niezawodnie tę część Dniepru. Mylną
tylko wiadomość Herodota o tćm, że Inguł i Dniepr odno-
gami jednćj wielkićj rzćki. Źródła Ingułu wprawdzie nad-
zwyczaj bliskie Tażminy, ale oddzielone od nićj grzbietem
wzgórz. I ten błąd jednak da się wytłómaczyć dziwnym bie-
') Idem IV, 19. •) Idem IV. 65—66.
Digitized by
Google
189
gletn Taźmioy, Rossy i Dnieprn, plączących ewoje koryta
po Gzechryńskim powiecie. Jeźli kto zresztą drzewo, bursztyn
albo futra z Rusi Bialój spławiał Dnieprem, o czóm wątpi-
my, pewno omijał porohy dnieprowe. Czekał nad Taźminą
ai nastanie sanna ; potćm brał towar na perewołoki i dosta-
wał się na Inguł. Mogło to być pewnćm nsprawiedliwieniem
błędu Herodotowego.
Herodot uważał dolny bieg Dniepru, od Kikopola aż
do ŁimanU; za część rzćki Hipacyrys. Kraj leśny rozciągał
się tedy od ujść Bużublika aż po ujścia Bohu, wz)Uuż Dnie-
pru. Miasto Earcyny stało tam, gdzie dziś Aleszki, naprzeciw
Ghersonu. Ze słów Herodota trudno zrozumieć, czćm ów
bieg Achilesa leżący na zachód od Dniepru. Wiemy zkąd-
inąd, że tu mowa o półwyspie Kinbum, który jednak leży
na prawym, a nie na lewym brzegu owego limanu, który się
morzem wydawał Herodotowi, a tylko na prawo, to jest
po prostu na zachód od Herodotowćj rzćki Hypacyrys.
Skoro wiemy, iż Herodot sobie wyobrażał, że Inguł,
Bużublik i Dniepr dolny tworzą tylko olbrzymie żuławy
Borystenesu, zrozumiemy wspaniałą pochwałę tćj rzćki; zro-
zumiemy dlaczego Pantikapes wpadał do Borystenesu, skoro
wpadał do jego odnogi; zrozumiemy, jak to można było
mówić o tćm, że Borystenes na czterdzieści dni splawny.
Grecy nie puszczali się na jego wody. Puszczali się Scyto-
wie Dnieprem i docierali może aż do Kijowa i powyżćj, w głąb
puszczy; a wracając przerzucali się z Dniepru na Inguł,
by ominąć porohy. Opowiadanie o -tćm wprowadziło Hero-
dota w błąd, a zgotowało dla nowożytnych uczonych nad-
zwyczajną łamigłówkę.
Po za rzćką Gerros, na stepach Nogajskich '), była
ziemia królewska^ w ktorćj mieszkali najliczniejsi i najdziel-
niejsi Scytowie, mieniący wszystkich innych swoimi niewol-
nikami. Ci sięgali na południe aż do Krymu, na wschód
i północ po Don i Doniec, i aż do miasta Kremny, pobudo-
wanego przez Greków nad morzem Azowskiem, tam gdzie
*) Idem IV. 20.
Digitized by VjOOQ IC
190
dziś stoi miasto Azów. Był to naród koczowniczy i wojenny,
którego obyczaje Herodot opisnje obszóroie. Na półnoe od
Scytów królewskich, na 20 dni drogi od morza, koczowali
za Worsklą Melaochleni, czyli Czamopłaszczy, Ind nie scy-
tyjski mową. Wszyscy Melanchleni nosili odziet ezamąi po
którój nazwę wzięli ^). Obyczaj chowali scytyjski, to jest
koczowali po stepie.
Ósmą rzćką Scytyi Herodotowćj *) był Tanais, o któ-
rym Hebodot podobnież twierdził, że gdzieś daleko wypły-
wał z wielkiego jeziora, a do większego jeszcze jeziora
Meockiego, czyli do morza Azowskiego wpadid na pogra-
nicza Scytów królewskich i Sarmatów. Do niego wpadała
inna jeszcze rzćka, która miała na imię Hygris. Kto prze-
kroczył Tanais, ten wyszedł ze Scytyi *). Najpierw trafiał
na schedę Sarmatów, ladn scytyjskiej prawie mowy, ale
niepodległego, mieszkającego po lewym brzegn dzisiejszego
Donn, na piętnaście dni drogi pod rzókę, w krajn, w którym
niebyło ani dzikich, ani ogrodowych drzew. Po za Sarma-
tami leżała dmga scheda Bndynów, mieszkających w krajn
dobrze oblesionym. Bndynów naród wielki i liązny, płowy
i modrooki % Było n nich miasto drewniane, któremn na
imię Gelonos. Każdy bok wysokiego drewnianego ostrokołn
którym miasto otoczono, wynosił trzydzieści staj. Drewniane
u nich domy i świątynie. Były tn świątynie bogów helleń-
skich, z helleńska urządzone, z ołtarzami, bałwanami i gma-
chami drewnianemi, i co trzeci rok szaleli mieszkańcy, gre-
ckim obyczajem, na cześć Bachusa. Gteloni bowiem byli z da-
wien dawna Hellenami, a opuściwszy targowiska osiedli
między Budynami, i używali raz scytyjskiój, to znów gre-
ckiój mowy.
Na północ od Bndynów siedm dni puszczy leśnój *),
przez którą się greccy kupcy jednak przedziórali do Tyssa-
getów, mnogiego, odrębnego ludu, dziczy czudzkićj i żyjącćj
już tylko z polowania, od którój słyszeli o ionych ludach
') Idem IV. 107. ») Idem IV. 57. •) Idem IV. 21.
*} Idem IV. 108. *} Idem IV. 22,
Digitized by
Google
191
raozćj jni bajecznych. Na pewne wiedział Hebodot jai
o tóm tylko, że równie łowieccy Jyrkowie mieszkali za Tys-
sagetamii i ie kraj ich graniczył na nowo ze stepem, koczo-
wiskiem nowych jakichó pastćrzy, których nazywa zoown
Scytami, i o których się domyśla, że są niepodległymi już
kolonistami Scytów królewskich. Z kraju Tyssagetów wypły-
wały rzókł *) Lykos, Oaros i Sygrys. O rzćce Sygrys nie-
podobna wątpić, że to Hygrys. Hebodot twierdzi jednak, że
Hygrys wpada do rzóki Tanais, a Sygrys, Likos i Oaros
wprost do Meockiego jeziora. Zobaczymy, jak te pozorne
sprzeczności pogodzimy z sobą.
Herodot opowiada obszernie wyprawę Daryjnsza, króla
perskiego do Scytyi. Gdy ten król z wojskiem swojem jnż
przekroczył Dunaj '), i zaszedł na trzy dni drogi w głąb
Bessarabii dzisiejszój, dostrzegły wojska straże przednie Scy-
tów, i ruszyły przed niemi, wyprzedzając je o jeden dzień
pochodu, i pustosząc wszystkie plony ziemi. Persowie ścigali
wciąż w ślad scytyjskiój konnicy, postępując ku wschodowi
i ku rzćce Don. Tę także rzćkę przekroczyli w pogoni.
Wpadli najpierw do Sarmatów, narodu, u którego niewiasty
panowały, i gdzie dziewica nie szła wpierw za mąż, zanim
nie ubiła wroga •). Wkroczyli potom do Budynów. Persowie
nie mogli nic niszczyć pośród stepu ^), jak długo szli przez
kraje Scytów i Sarmatów ; skoro jednak zaszli ' w lasy
i w bagna Budynów, napotkali owe miasto drewniane Gelo
nos, stojące pustką i opuszczone przez mieszkańców. Spa-
liwszy miasto, puścili się w dalszą pogoń, i zaszli w puszczę
zgoła bezludną, sięgającą na siedm dni drogi po za kraj
Budynów. Gdy Daryjusz zaszedł w puszczę, stanął nad rzćką
Oaros. Tu pobudował ośm wielkich wałów, pomiędzy któ-
remi przedział bywa na sześćdziesiąt staj. Za czasów Hero-
DOTA stały jeszcze zwaliska tych wałów. Ścigani Scytowie
zwrócili się ztąd ku Scytyi, i tak znikli z oczu, że niebyło
o nich i słychu. To widząc, porzucił Daryjusz owe wały.
•) Idem IV. 123—124. ») Idem IV. 123. ") Idem IV. 117.
*) Idem IV. 124—125.
Digitized by
Google
1.92
i zwrócił 8]Q sam na zachód. Ścigid dalćj pozostając w tyle
o dzień drogi. Scytowie aszli najpierw do ziemi Melanchle-
nów; tych popłoszyli wpadłszy Scytowie i Persowie. Zfam-
tąd poszli Scytowie do Androfagów. I tych popłoszywszy
wpadli w kraj Nenrów. I tu sprawiono popłoch, a Scytowie
uszli do Agatyrsów. Wiemy jnż, że Agatyrsowie w Karpa-
tach zawrócili 6cigąjących.
Dopiero tn opisany pochód Daryjasza tlómaczy nam,
gdzie mogłyby leżeć osady Budynów. Mieszkali oni w leśnćj
już okolicy, bezpośrednio na północny wschód od Melanchle-
nów, na lewym brzega Dońca, gdzieś nad Okołem i Kraśną.
Tak, jak to często bywało, tak w tym razie nazwał Hero-
DOT jednem imieniem Doniec i dolny bieg Donu, któreśmy
dziś przezwali różnemi rzókami. Nad górnym Dońcem mie-
szkali Budyoi, a Sarmaci koczowali po dzisiejszój ziemi
Dońskich Kozaków, po stepach, na wschód od dolnego Donu,
i na północ od Dońca, aż po miejsce, gdzie nastawała już
wielka puszcza. O rzece Tanais było powszechne u Greków
wyobrażenie, że ma swoje źródła w Oceanie, i że się ztam-
tąd przelewa do Meockiego jeziora. Wiemy, że Herodot
zaniechał caiój baśni o rzóce Oceanie; ślad jój pozostał
jednak i w tćm, że każe Dońcowi wypływać z bardzo wiel-
kiego i dalekiego jeziora, i w tćm, że wyraża się raz o do-
pływach tćj rzćki, że wpadają do morza. Likos, Oaros,
i Hygris. to chyba O^koł, Kraśna i Ajdar, dopływy Dońca,
wypływające z północy, z ojczyzny Tyssagetów i Jyrków
w Woroneskićj gubemii. Za Jyrkami rozciągają się stepy
nowe, nad Kalitwą, gdzie przebywali pastćrze podobni do
Scytów.
SzAFARZTK przcsiedlił Budynów na Polesie i w błota
Pińskie. Domyśla się w ich nazwie słowiańskiego brzmienia,
na darmo, skoro pierwiastek Bud wspólny wszystkim aryj-
skim językom. Widzi w opisie miasta Gelonos podobieństwo
do średniowiecznego Nowogrodu nad Wołchowem, a zapo-
mina o tćm, że jedyną podstawą podobieństwa to, że ta
i tam powstało miasto drewniane w leśnćj okolicy. Tekst
Herodota niewątpliwy, jasny, i jeżli całe jego opowiadanie
#
Digitized by
Google
193
na jakąkolwiek wiarę zasłoguje^ należy sznkać Budynów
nad Dońcem, a nie nad Frypecią. Hekodot opowiada, że
Neurowie ustąpili niegdyś przed wężami z własnej ziemi
w kraj Bndynów. Rozumiał tu zapewne puszczę środkowo
europejską wogóle. Ale kto pamięta, jak wielkie wędrówki
odbywali w historycznych czasach Hebrajczycy, Alanie, Bu-
dowie, Gotowie, Longobardowie, Turcy i inni, ten niebędzie
się wcale dziwił temu, jeżli Neurowie raz przepędzili zimą
trzody swoje z nad Bohu nad Doniec, i potćm wrócili
na dawne sadyby.
Aż dotąd mamy do czynienia z rzeczywistą geografią
Hebodota. Odtąd mamy do czynienia z wątpliwszemi opi-
sami, w których jednak prawdy część znaczna. Prostych
bajek nie opowiadał Herodot chętnie. Otóż dowiadujemy
się, że za Scytami owymi drugimi, koczującymi na północ
od Sarmatów, nad Kalitwą i Czyrem, zaczynają się już góry '),
pośród których przebywa ńajbogobojniejszy naród łysych
Agiympeów^ żywiących się wyłącznie sokiem drzew. Dalój
jeszcze od nich zamieszkali północ Arymaspowie jednoocy,
gryfy strzegące złota, a w dodatku dwa narody, z których
jeden sypia przez sześć miesięcy w roku, a drugi ma nogi
kozie. Ani wątpić, że tu spotykamy zwyczajne baśnie gre-
ckie. Pośród gór Ryfejskich mieszka nad Oceanem sprawie-
dliwy naród, podobny z obyczaju do Lotofagów Homera.
Dalćj kraje złota i śnuerci, Cyklopowie północy, bićsy jakieś,
i wreszcie noc podbiegunowa, sześciomiesięczna, którćj się
Grecy domyślali już za dni Herodota, widząc, jak dzień
stawał się w zimie krótszym w miarę tego, jak się posu-
wano ku północy. Na wschód od Agrympeów mieszkali już
niebajeczni wcale Issydonowie, którzy spożywali ciała umar-
łych rodziców, nierzadkim obyczajem dzikich narodów.
Że morze Kaspijskie było dla Herodota najwscho-
doiejszym kresem znanego świata, należy przeto szukać
Issydonów gdzieś na północ od Massagetów, na zachodniem
wybrzeżu tego morza, gdzieś nad Terekiem. Massageci bo-
') Idem IV. 23—27.
Wjdt. fiiosof. T. XIX. 25
Digitized by
Google
194
wiem mieszkali bezpośredDio za Araxem, bynajmjiiój nie
w Tarkestanie, tylko na stepach nad Araksem i Enrem,
w dzisiejszym Szyrwanie.
Powiedziałem, że Issedonowie wcale nie są bajecznym
narodem; powiedziałem podobnież^ ie jakieś tło prawdy
przebija przez wiadomość Herodotową o Agrympeach i o Isse-
donach. Wiedział Herodot na pewne, że najwięcćj o wiele «
złota było gdzieś na północy Europy *). Niewiedział zk%d
je brano. Powiadano, że jednoocy mężowie Arymaspowie
zdobywali je na Gryfach. Herodot niewierzył temn, aby
gdzie byli jednoocy mężowie, zresztą do innych Indzi podobni.
Złoto było droższe w starożytności jak dziś. Nie brakło
go jednak ani po świątyniach bogów, ani po pałacach mo-
żnych nad brzegami Śródziemnego morza. Przybywało ono
od owych Czadów Uralskich, o których już wspominid Eschtl
pod imieniem niewłaściwie użytym Chalibów. Lud to był
o cerze żółtój ; być może, że sobie golił głowę powszeclmym
turańskim obyczajem. Kupcy scytyjscy docierali do niego,
idąc przez ziemię siedmiu ludów, i używając po drodze sie-
dmiu tłómaczów, a powróciwszy opowiadali obyczajem staro-
żytnych kupców najdziwacznićjsze wieści o rozmaityeh po-
tworach. Bali się, aby kto się nie puścił za nimi w ślad,
i aby temu przeszkodzić, podawali jako prawdę rozmaite
baśnie mitologiczne. Za złoto surowe przynosili ci kupcy
w zamian kunsztownie wyrabiane greckie narzędzia, odoa-
chodzone dziś aż w gubemii Permskićj, ku wielkiemu zdzi-
wieniu archeologów.
Całą Scytyję opisuje Herodot słusznie jako kraj zimny •),
i opis srogićj zimy północnćj jest u niego podobnie jak
u wielu starożytnych przesadny. Herodot twierdzi, że zima
trwa w Scytyi ośm miesięcy, i dodaje naiwnie, że jeźli
wodę w czasie tych ośmiu miesięcy na ziemię wylejesz, nie
uczynisz błota; że natomiast uczynisz błoto, jeżli ogień na
ziemi wzniecisz. Bosfor Cymeryjski stawić w zimie zupełnie,
i Taurycoy czyli Krymscy Scytowie jeździli po lodzie i prze-
») Idem m. 116. ") Idem IV. 28.
/Google
Digitized by ^
195
prawiali tędy wojska swoje ilekroć wojowali z Syndami*
zamieszkającymi kraj Kozaków Kubańskich czyli Tmukto-
rakan. Po ośmin miesiącach zimy oastawały cztóry miesięce
zimna. Niezupełnie zgodnem z prawdą twierdzenie Herodo-
towe^ że niemasz dószczn w Scytyi na wiosnę, i że tamże
pada w lecie dószcz nienstanoy. Wiemy przeciwnie, że tkk
wiosna jak lato bywają w stepowych okolicach posusznemii
i że dopiero w leśnćj Europie powstają gwałtowne słoty
świętojaj&skie. Podobnież, środkowćj przedewszystkiem Europy
może się tyczyć twierdzenie, że częstemi są pioruny w lecie.
Dla całćj północy słuszną uwaga, że piorun zimowy i trzę-
sienie ziemi wydają się dziwem i cudem.
Scytowie opowiadali za dni Herodota, że dalćj w głąb
północy powietrze pełne piór *), że przeto niepodobna było
dalćj iść i widzieć co się tam dzieje? Takie oto było zdanie
Herodota o tydb piórach: tam na północy wieczny śnićg
padał, nieco rzadszy w lecie, gęstszy w zimie. Eto widział
z bliska zawieruchę śnieżną, mógł zrozumieć to naiwne zda-
nie. Strony na północ od Scytyi były zdaniem Herodota dla
tęgićj zimy niezamieszkałe. Scytowie i sąsiedzi ich porówny-
wali śnićg do piór, i tym sposobem rozsiewali wieści, które
dochodziły uszu Herodotowych.
O ile Herodotowi było wiadomo, nikt nie zbadał Eu-
i^opy '). Nikt podobno nie wiedział, czy można ją opłynąć
od wschodu słońca i od północy.
Ister czyli Dunaj płynął przez całą Europę ') i przedzie-
lał ją na dwie połowy. Wiemy, że źródła jego szukano
u Celtów, koło miasta Pireny, u narodu mieszkającego naj-
dalćj na zachód po Cynetach. Nikt nie mógł powiedzieć na
pewne, kto mieszkał na północ od tćj rzćki *). Pustynia nie-
skończenie wielka leżała, jak się zdawało, za średnim Duna-
jem. Herodot mógł się dowiedzieć o jednych tylko Sygi-
nach, kocząjących po pustyniach węgierskich, gdzieś pomię-
dzy Donajem a Cisą, a przyodzianych w medyckie szaty.
*) Idem IV. 31. ") Idem IV. 46. ») Idem IV. 49.
Ó Idem V. 9.
Digitized by
Google
196
podobnie jak późnićjsi mieszkańcy tych stepów Jazygowie.
Eonie ich obrośnięte po całćm ciele włosem na pięć cali
dłngim; małe i słabe, nie mogły słożyć pod wićrzch; a by-
wały zato chyże w zaprzęga. Syginowie przeto, podobnie
jak Scytowie, koczowali na wozach. Ci ladzie graniczyli
z nadadryjatyckimi Renetami czyli Wenetami, których osady
sięgałyby tedy w Panonii i w Norykam aż po Dnnaj, jak
o tóm świadczą zresztą także wspaniałe wykopaliska, które
dowodzą o pobycie jednego, cywilizowanego jnż naroda po-
między Padem a Danajem, w czasach poprzedzających pano*
wanie rzymskie. Powiadano o Syginach, że to wychodźcy
z kraju Medów. Niemógł Herodot pojąć, jakby to się stać
mogło. Wszystko jednak było możliwe w dłagićj czasów
kolei.
W ogóle nic pewnego nie amiał Herodot powiedzieć
o zachodnich kończynach Earopy '). Wyobrażał sobie, że
morze Śródziemne krótsze, że zachodnie strony Earopy bliż-
sze, a niedowierzał najprawdziwszym wieściom, które ostroż-
nie powtarza. Niewiedział, czy istnieją wyspy Kassyterydy,
z którychby Cynę do Greków przywożono. A jednak wiemy,
że cyna należała do pierwszych potrzeb życia. Żelazo było
za dniHerodota znanej aż wprawdzie i nżywano, ale zawsze
jeszcze bardzo kosztowne. Do wyrobu spiżu była niezbędnie
potrzebną cyna, którą mieszano z miedzią. Cyna znajduje się
w pobliżu klasycznego świata tylko na wyspach Scily koło
Anglii. Mniemano dotąd, że fenycyjscy kupcy przywozili
z tamtąd cynę przez Atlantyk i cieśninę Gibraltam. Dziś
wydaje się o wiele prawdopodobnićjszćm, że Brytanowie po-
dawali cynę Wenetom Galskim, którzy zamieszkując Armo-
rykę, puszczali się sami jedni w odległćj starożytności śmiało
na wody Oceanu, i że Grecy Massylioci nabywali tę cynę
od Wenetów za pośrednictwem innych może jeszcze galskich
ludów. To pewna, że Herodot był nadto ostrożnym, kiedy
wątpił o istnieniu wysp Eassyteryd, czyli wysp Brytyjskich.
*) Idem III. 116.
/Google
Digitized by ^
197
Trakowie powiadali "), że pszc/oly zamieszkiwały kraj
gdzieś na północy od Dunaju, zapewne jaż dalćj za owymi
scytyjskimi Syginami, wśród paszczy nadwiślańskićj. Dlatego
to twierdzili, że niepodobna pójść w głąb tój krainy. Wydało
się to Herodotowi niepodobnym; niemógł tego pogodzić
z opowieścią scytyjską o wiecznćj zimie na dalekićj północy.
Mniemał słusznie, że pszczoły, to żyjątka, które nie znoszą
mrozu, i sądził raezćj, że okolice północne z powodu zimna
niezamieszkałe. A jednak i ta wiadomość opićrała się na
prawdzie. Okolice nad Wisłą, Odrą i nad górnym Dniestrem
obfitowały od wiek wieków w pasieki. Z tamtąd przywozili
Trakowie Grekom miód i wosk. Handel ten szedł przez kraj
Syginów, a odbywał się może za ich pośrednictwem. Roje
dzikich pszczół zamieszkiwały Polskę jeszcze w średnich
wiekach, a Trakowie, albo może scytyjscy Syginowie, podo-
bnie jak Uralscy Czudowie, opowiadali swoim sąsiadom po-
łudniowym dziwne bajki o pszczołach i powietrzu pr^epeł-
nionćm piórami, na to, by Oreków i Etrusków odstraszyć
od współzawodnictwa.
Nie ze wszystkiem zdołali jednak Trakowie ukryć
wszystko, co się działo na północy od Dunaju. Słyszał He-
RODOT także o wielkićj rzćcc •), zwanćj przez Greków Ery-
danem, a uchodzącćj do Północnego morza, czyli do Bałtyku,
któremu nadawano w całćj starożytności imię Północnego
Oceanu.
Herodot powątpiewał słusznie, aby barbarzyńcy mogli
byli jakićj rzćce nadać imię Erydanu, które świadczyło samo
o sobie, że było greckiem, a nie barbarzyńskiem, i przez
poetę jakiegoś wymyślonćm. Nie słyszał o tćm, żeby kto
był tę rzćkę widział na własne oczy, choć wypytywał się
o to, jakie jest morze w tamtych stronach Europy? Powia-
dano mu, że z tćj rzćki bursztyn pochodził, i to mu się wy-
dawało pewnćm, że Grecy dostawali bursztyn podobnie jak
cynę gdzieś z krańców świata.
V Idem V. 10. •) Idem UL 116.
Digitized by
Google
198
Scytowie Ukraińscy nic nie wiedzieli o Hyperborejach 'j.
Hezyjod o nich prawił, i Homer w zatraconym poemacie,
zwanym Epigonami, i Herodot gdzieś zawyrokował, ie to
wszystko Homera wymysły. Nąjwięcćj o nich mówili za dni
Herodota mieszkańcy wyspy Delos, którzy powiadali, ie
Hyperborejczyey przesyłali im co roku świętości obwinięte
w słomę żytnią. Hyperborejczyey powierzali te świętości Scy-
tom, ale oczywiście nie Scytom Ukraińskim, tylko owym Sygi-
nom, używającym małych huculskich koników. Syginowie to
lud pokrewny Medom, a przeto także Scytom i Sarmatom.
Oni świętości podawali dalój na zachód Panońskim Henetom,
których wyroby odnachodzone dziś tak dziwnie podobne do
wykopalisk nad Wisłą i Odrą. Weneci podawali świętości
dalój od ludu do ludu, czyli raczój od gminy do gminy, aż
na brzegi Adryjatyku, skąd przesyłali je na południe. Dodoń-
czycy w Epirze byli najpierwszą gminą grecką, do którój
te świętości dochodziły po drodze do Delos.
Wiemy już, że powszechne u poetów greckich podanie
prawiło uporczywie o sprawiedliwym narodzie Hiperborejów,
mieszkającym gdzieś aż po za wieczną śnieżnicą, po za od-
ludnemi stepami i po za niezliczonemi rojami pszczół jado-
witych. Naród ten przebywał u brzegów Północnego Oceann,
a góry Ryfejskie czyli Karpaty odgraniczi^y go od reszty
świata. Bóżnił się od dziczy stepowćj tóm, że używał wiecz-
nego spokoju, że uprawiał rolę, i że się ćwiczył nieustannie
w muzyce. Był to naród nabożnych czcicieli słońea i księ-
życa, a przeto Apolina i Artemidy. Dwie dziewice z kraju
Hyperborejów były obecne przy połogu Latony. Póżniój dwie
inne dziewice przybyły ze świętem poselstwem na Delos,
tam umarły i tam pochowane, doznały bohaterskiój czci.
Z kraju tego pochodził Abarys, mąż, który włócznię obniósł
dokoła świata, nie jedząc nic po drodze. W tamtój to bajecz-
nój okolicy zwykły łabędzie śpiewać pieśń przedśmiertną.
Tam, nie gdzieindzićj płynął Erydan ku Północnemu Ocea-
nowi, tam znachodzono przy ujściach rzćki kosztowny bur-
') Idem IV. 32—33.
/Google
Digitized by ^
199
BztyD, przez Greków powyżćj złota ceniony. Rzeczą jasną,
że w tych powieściach mnogo szezćrze mitologicznych baśni,
ale jest i prawdy więcćj, niżli przypuszczał Hebodot.
I późniejsi Grecy i Bzyroianie przezywali morze Bał-
tyckie Północnym Oceanem. Płynie do niój istotnie z po-
łudnia ku północy wielka rz^ka, n którój ujścia znachodzi
się bursztyn. Tą rzćką Wisła. Źródła jćj w Karpatach prze-
dzielających Polskę od kraju Syginów. W Polsce na porze-
czu Wisły i Warty należy tedy szukać kraju Hiperborejów;
i tu mieszkał póżniejszemi wieki lud pokojowych rolników,
gęślarzy i śpiewaków, czczących przedewszystkiem słońce,
księżyc i ziemię; lud słowiański.
Hebodot słyszał tylko głuche wieści o Hyperborejach
i Erydanie. Zbyt śmiałobyśmy sobie poczynali, gdybyśmy
chcieli daleko idące domysły usnuć na ich podstawie. Nie-
chcemy tedy twierdzić, żeby rolnicy Słowianie już za dni
Herodota żyli nad Wisłą; choć to nam się ze wszech miar
prawdopodobnćm wydaje, i choć póżnićjsze nieco świadectwa
zdają się to stwierdzać. To tylko zapisujemy, że doszła
Herodota wieść o Wiśle, choć pod obcćm nazwiskiem. Bzćka,
u którćj ujścia znachodzono nad wyraz cenny bursztyn, mu-
siała być znaną na świat cały. Nikt z ludzi cywilizowanych
nie widział jćj na oczy, ale wieść o nićj dochodziła Greków,
tą drogą, którędy i bursztyn.
Doświadczenie nabyte przez podróżnych we wnętrzu
Afryki świadczy stanowczo, że ludy sobie nieznane mogą
za pośrednictwem innych ludów zamieniać towary. A jeżli
to się dziś jeszcze dzieje, działo się o wiele częścićj w staro-
żytności. Sam Hebodot podaje nam przykład tego w opo-
wiadaniu Delejczyków, o sposobie, w który Hyperborejczycy
przesyłali świętości greckie na południowy zachód do kraju
Henetów. Tą samą zapewne drogą przychodził barsztyn nad
Śródziemne morze.
Wenetowie mieli u siebie podostatkiem etruskich
i greckich wyrobów, posiadali zbroje, urny i rozmaite klej-
t|oty, które dawali w zamian za bursztyn. I tak to zacho-
dziły greckie i etruskie wyroby aż nad Wisłę i Wartę,
Digitized by
Google
200
gdzie je podostatkiem odnachodzą po grobowcach. Od We-
netów Tozebodziły się po całem morzn Śródziemnem wieści
o Hyperborejczykach, nad Erydanem. Naród Hyperborejczy-
ków nosił, jak niebawem zobaczymy, to samo prawie miano
co Wenetowie, i był może ściśle spokrewniony z nimi. Imię,
którem Grecy przezywali Wisłę słowem hebrajskiem znaczy
tyle co Jordan, rzćka. Fenicyjanie rozpowszechnili to imię:
nadali je najpierw małój rzeczułce w Attyce, którój wysclrfe
koryto po dziś dzień pokazują podróżnym. Póżniój nadawano
to miano różnym rzókom głośnym u handlarzy, jako to Roda-
nowi i Padowi, które zresztą miano za rzókę jedną. I Wiśle
naszój dostało się to imię, gdy handlarze południa o niój
po raz pierwszy usłyszeli.
Herodot niemoże nam nic pewniejszego powiedzieć
o głębszój północy, i musi tylko powtarzać niepewne wieści,
podawane przez kupców. Nie wie nic prawie o owych dale-
kich stronach, po których Szafarzyk kazał mu szukać Sło-
wian, ale opisuje prawdziwie kraje nadczarnomorskie, a nie
tak dziwacznie, jak tego chce Lelewel. Znajduje na nich
Scytów, Sarmatów i Traków, ludy aryjskie, ale pewno nie
słowiańskie, choć Samokwasów znowu Słowian od nich wy-
wodzi. Lelewel i Bawlinson dosiedli w sposób niezbity,
że Sarmaci i Scytowie należeli językowo do azyjalyckiego
konaru indo-europejskiego plemienia; i nam się tak zdaje;
musimy jednak spór z Samokwasowem odłożyć do jakićjś
przyszlćj rozprawy. Tu naznaczymy, że można się u Hero-
dota domyślać Słowian w Hiperborejach, Wisły w Erydanie;
że Herodot niemiał pewnćj wieści ani o jednych, ani
o drugich.
Słynny lekarz Hipokrates podaje nam współcześnie
z Herodotem nieocenioną dla etnografa wiadomość o Scytyi
w szóstym rozdzielę swojego dziełka o wichrach, wodach
i okolicach. We wzmiance tćj wiadomości geograficzne skąpe
i bałamutne, choć z pierwszćj ręki zaciągnięte.
Wspomina Hipokrates, że lud scytyjski różny od in-
nych, zwany Sarmatami, zamieszkał w Europie okolice po
Digitized by
Google
201
nad jeziorem Meockiem'). Niewiasty ich jeździły konnO; z ko-
nia strzelały łukiem i ciskały włóczniami, poty, póki były
dziewicami, dając tóm samom powód do baśai o Amazonkach,
którą spotkaliśmy w tych stronach u Eschyla.
O postaci innych Scytów można było to samo powie-
dzieć, co o postaci Egipcyjan. Byli podobni do siebie samych,
a zresztą do nikogo.
W Scytyi były zwiórzęta nieliczne i małe. Kraina ta
leżała bowiem, zdaniem Hipokrata, na samym bieganie i pod
górami Ryfejskiemi, z których pochodził wi^er północny.
W czasie letniego przesilenia, krótka tylko chwila oddzielała
wschód słońca od zachodu i wtedy słońce przez krótki czas
przygrzewało. Niebyło silnych ciepłych wiatrów; przewiewały
z rzadka i słabo. Wichry wiały nieustannie od bieguna, ozię-
bione przez śniegi, przez grad i słoty. Na górach śnieg był
wieczny, przeto kraj pusty.
Mgła wielka zakrywała we dnie równiny. Tylko miej-
sca mokre nad rzókami bywały zamieszkałe. Wieczna była
zima, chłodne lato trwało tylko kilka dni. Bówniny nieza*
słonione nagie, na północ wystawione. I zwierzyna tu się
niewielka rodziła, taka tylko jaka się mogła pod ziemią
nkryć. Przeszkodą zima i nagość ziemi, w którćj nie było
ani ostępów ani jaskiń. Zmiany pór roku nie były ani wiel-
kie ani silne, pory roku podobne do siebie, mało sięwczćm
różniły ; a Hipokrates widocznie opisując Scytyję, postępował
a priori, wierząc, że północ taka, jaką być powinna podług
ówczesnych wyobrażeń astronomicznych. Sam Scytyi nie wi-
dział. Nie wypytywał się u tych, którzy ją widzieli.
IV.
Wyobrażenie geograficzne Arystotelesa.
I w czwartym wieku przed Chrystusem nie brakło ge-
ografów, którzyby ojczyznę naszą opisywali. Dzieła ich za-
') Hipokrates : de venti8, aauis et łocis. VL 26 — 28.
Wyds. OloMf. T. XiX. 26
Digitized by
Google
202
ginęły bez wyjątka prawie. Doszły naszych rąk tylko nie-
które wzmianki geograficzne wielkiego filozofa i przyrodnika
Arystotelesa. Zresztą wińmy o wyobrażeniach Greków ży-
jących za czasów Filipa i Aleksandra, tylko za pośrednictwem
dzieł późniejszych, i że tak rzekę z drngićj i z trzecićj ręki.
Z Arystotelesa niewiele się dowiómy o stanie naszój
ojczyzny w starożytności. Ale wzmianki te są ciekawe same
przez się, świadcząc wymownie o stanie ówczesnój wiedzy
geograficzno). Wiedząc jak Arystoteles sobie świat esij
wyobrażały zrozumićmy snadno, co nam współcześni prawią
o północnćj Earopie.
Nikt już prawie dziś nie wątpi, że sam Arystoteles
był antorem dzieła o niebie icspc iupiyou i meteorologii, w któ*
rych to dwóch dziełach znajdujemy niejeden szczegół tyetący
się geografii. Dzieła te stanowią część integralną jego ency-
klopedyi. Natomiast dziełko o świecie ^cspi xó?{jicu długo przy-
pisywane Arystotelesowi, jest bezwątpienia podręcznikiem
szkolnym, napisanym kilka wieków po śmierci mistrza. Ton
bardzo popularny i pewne nadużycie poetycznych zwrotów,
wystarczyłyby jako dowód, że Arystoteles nie pisi^ tego
podręcznika. Niektóre błędy popełnione mianowicie w astro-
nomii, dowodzą, że autor dziełka był tylko kompilatorem.
Tak naprzykład układając system planetarny, każe słońca
krążyć pozornie tuż za księżycem i każe mu być bliżej ziemi
od Wenery i Merkurego. W całości jednak fizyczna nauka
Arystotelesa wyłożona dość szczęśliwie. Po nićj następuje
nauka teologiczna, wcale różna od doktryn Arystotelesowych.
Miejsce rozumu, tou vóoc, miary wszech rzeczy zajmnje Bóg
osobisty o wielu imionach : Zews, Mojra, Adrasteja, Nemezys,
zupełnie podobny do Boga stoików. Świat cały jest podobnie
jak u Stoików jedną rzeczą pospolitą [lw róXic, którćj obywa-
telem mędrzec. Pełno cytatek poetycznych spisanych obycza-
jem kompilatorów. Homer występuje już obyczajem Aleksan-
dryjskićj szkoły, jako poeta nad poety, 6 T^oi-fyaią i J»ko po-
waga, od którćj nie masz powołania. Oprócz wierszy Homera
przytoczono w sposób naciągnięty dwa wiersze z prologu
Edypa króla Sofoklesa, i wreszcie definicyję Boga wyjętą
Digitized by
Google
203
z tak zwaDÓj Orficzaój poezyt. Co wiccój, św>.t wjatępaje
jako TO Sv. Poezyja Orficzna zna już, jak się o tóm przeko-
Damy, Hermionów, o których fizymianie dowiedzieli się do-
piero wskntek wojen Augusta w Germanii. Chęć zlania wszyst-
kich systematów filozoficznych w jedno, kiełkowała dopióro
w drugićm wieku po Chrystusie i wtedy także odnowiono
naukę Eleatycką xepi toO l^oq. Obydwa kierunki były się już
ustaliły wtedy, gdy wydano ów podręcznik o ńwiecie łv
xeip^Btov Tcepi toD xóqjiou. Nadawano już wtedy chakter ksiąg
świętych dziełom Homera, Sofoklesa i pseudo Orfeusza,
ujętym jak się zdaje, w dzisiejszy kanon klasyków, skoro nie-
przytoczono ani jednego wiórsza z zagubionych pism poetów;
uznano wreszcie monoteizm Porfiryjusza i Proklasa jako do-
gmat niezachwiany. Wszystko to starczy aż nadto, aby do-
wieść, że pisemko to, niezawodnie pogańskie, pochodzi z trze-
ciego wieku po Chrystusie. Tylko w pięćset lat po Arysto-
telesie można było nadużyć jego powagi, przypisując jemu
szkolną kompilacyję i to w sposób najniezręczniejszy. Bo
jakiż to pomysł nieudolny, na mocy którego Arystoteles
przypisuje dziecinną książeczkę Aleksandrowi iQY6iAfva>v 5vti
'aplTM, a więc wtedy już, gdy był sobie zdobył sławę naj-
większego wodza?
Autor dziełka „O świecie '^ był przekonanym, że pisze
rzecz ściśle filozoficzną i wielce niedostępną. Wypowiada to
uroczyście w napuszystćj przedmowie, i dowodzi tćm oczy-
wiście, że był ignorantem, że prawdziwa filozofia zupełnie
przerosła jego zdolności, i że dlatego zastąpił naukę metafi-
zyczną Arystotelesa bardzo popularną teologiją, ponieważ
tamtćj nauki poprostu zrozumieć nie mógł i ponieważ nie
umiał się otrząść od podówczas powszechnych wyobrażeń.
Zresztą jednak miał zamiar wyłożyć naukę Arystotelesa
in nueey i w wielu rzeczach udało mu się to wybornie na
podstawie perypatetycznych dzieł, które miał w ręku. Nie-
zawodnie wyłoiył w ogóle, choć może nie ze wszystkiem
wiernie, system geograficzny Arystotelesa. Zupełnie nie znał
matematycznćj geografii powstałćj już w trzecim wieku po
Chrystusie. Wypisywał tedy rzecz swoją albo z dzieł Ary-
Digitized by
Google
2'^4
stotelesa, albo z dzieł jednego z jego bezpośrednich uczniów,
a z pewnością nie Hekateusza z Abdery, najprawdopodo-
bniej już Teofrasta. Możemy tedy i to pismo z dobrom su-
mieniem uważać za źródło, z którego możemy czerpaó wia-
domość o geograficznym systemacie wielkiego m^rca ze
Stagiry, nauczyciela Aleksandra Wielkiego. Podręcznik o świe-
cie mieści bowiem w sobie skrócenie geografii Arystoteleso-
wćj, spisane z drobnemi może niedokładnościami, w trzecim
wieku po Chrystusie, na podstawie dzieł już zaginionych.
Za dni Arystotelesa wiedziano już dobrze o tóm, że
ziemia jest z postaci kolista. Przed dwomaset laty pouczyły
już były Greków o tćm zaćmienia słońca i księżyca, tudzież
widok nieba i morza '). Za dni Arystotelesa obliczono już
nawet rozmiar ziemi, ale ze wszystkiem mylnie '), tak, że jćj
obwód wypadał dwakroć zbyt wielki i wynosił 400.000 staj,
zamiast 216.000 staj. Kulę tę otaczało zewsząd powietrze.
Poniżćj roztaczały się ziemie i morza ') przepdnione zwić-
rzęty i roślinami, źródłami i rzćkami, z których jedne wsią-
kały w ziemię, a drugie wpadały do morza. Ziemia upstrzona
tysiącznemi trawnikami, wysokiemi górami i cienisteroi la-
sami, miastami założonemi przez zwićrzęta rozumne czyli lu-
dzi, wyspami morskiemi i lądami. Zazwyczaj dzielono świat
zamieszkały na lądy i wyspy, zapominając o tćm, że sam
jest cały jedną wyspą otoczoną zewsząd przez wielkie mo-
rze, które zastąpiło już ze wszystkiem rzćkę Ocean i które-
mu Arystoteles daje imię morza Atlantyckiego. Leżały pra-
wdopodobnie za morzem mnogie inne wyspy mnićjsze lub
większe od naszego świata. Grecy jednak wszystkich tych
wysp nie znali, prócz tćj jednćj na którćj mieszkali. Tak
jak morze Śródziemne okrążało pomniejsze wyspy, tak mo-
rze Atlantyckie okrążało ląd Greków. Wszechmorze okrążido
mnogie inne lądy. Lądy były wielkiemi wyspami otoczonemi
przez wielkie morza.
Na ogromnćj sferze Arystotelesowej ziemi, wydawał
się nasz ląd zamieszkały, i^ &txoułJLivv) niewielką podłużną wy-
') Aristotełes de codo lic. 14. ') Idem, ibid. Ile. 14, S.
16. ') OfuscuLum de mundo III.
Digitized by
Google
206
Bpą o kształcie owalnym, otoczoną ze wszech stron przez
morze Atlantyckie. Podług Arystotelesa wynosiła szćrokość
tego lądu czterdzieści tysięcy staj prawie; dłngość co naj-
więcej około siedmdziesięciu tysięcy staj. Gdy tedy Arysto-
telesową sferę podzielimy późniejszym obyczajem na stopnie,
okaże się, że cała óixou|jlźviq, cały świat zamieszkały, obej-
mowała niespełna 36^ szerokości, a co najwięcój 100^ dłu-
gości i w porównania do sfery Arystotelesowej nie zajmowała
więcćj miejsca, jak Europa na istotnej kuli ziemskićj.
Filozof Parmenides doszedł był już na początku pią-
tego wieku przed Chrystusem, że ziemię można podzielić na
trzy strefy : lodowatą, umiarkowaną i gorącą. Za dni Arysto-
telesa wyjawiła już była analogija oparta na astronomii i na
doświadczeniu podróżnych tę prawdę, że są dwie strefy lo-
dowate, w pobliżu dwu biegunów, a powyżój zwrotników
dwie strefy umiarkowane. Wiedziano podobnież, że strefa
gorąoa, dwakroć tak szćroka jak każda z umiarkowanych,
rozszórza się po obu stronach równika. Cała óixou[i.iyiQ, cały
nasz ląd mieścił się wygodnie w północno) strefie umiarko-
wanej. Wyobrażano sobie, że są jeszcze inne lądy, czyli
światy na tój ziemi. Bajano niegdyś o zatopionej Atlantydzie;
później powitano nowy ląd w Skandynawii, wierząc, że to
olbrzymia wyspa. Do dziś dnia śladem tych wyobrażeń na-
sze wyrażenia, nowy i stary świat. Prawdopodobnie jednak
inne lądy miały pozostać na wiek wieków nieznanómi. Te
które się rozciągały wśród lodowatej i gorącej strefy, były
straszliwem pustkowiem. W strefie lodowatej wszystko wie-
cznie skrzepło. W gorącej woda kipiała. Ani tu, ani tam,
nie było miejsca na życie. '). Wielu mniemało, że nie masz
drugiego lądu wśród naszój strefy umiarkowanej, i że kto
śmiało popłynie z Hiszpanii na zachód, niemylnie trafi na
Indyje '). Krates, uczeń Arystotelesów był pewny, że drugi
ląd zamieszkały leży u antypodów na południowej półkuli,
w strefie umiarkowanej. Ale choćby tak było, nikt się na
*) Strabo geographia I. 94. ') Aristotbles de codo II c.
H, S. )5.
Digitized by
Google
ten ląd nie dostanie, bo nikt żywy nie przepłynie przez spie-
kle morze.
Tak jak Arystoteles sobie nasz ląd wyobrażał, po-
dział jego na trzy części był zupełnie usprawiedliwiony
i nsprawiedliwionóm mniemanie, że Enropa największą czę-
ścią świata.
Opisywano dokładnie morze Śródziemne. Leżało ono
zdaniem Arystotelesa, pośrodku naszego świata ^). Znano
w nićm wyspy mnogie ; z tych najznakomitsze Sycylija, Cyr-
nus czyli Korsyka, Sardon czyli Sardynija, Kreta, Eubea,
Cypr*i Lesbos; inne pomniejsze, a pomiędzy niemi Cyklady
i Sporady. Morze, które świat Greków opływało, nazywało
się, jak to wiemy już. Oceanem Atlantyckim. Wpływało do
Śródziemnego morza, podobnie jak to niegdyś czyniła rzóka
Ocean, ale już jednóm tylko ujściem, cieśniną zachodnią, po-
między slupy Heraklesa. Wnet rozszerzała się szóroko, two-
rząc wielkie następujące po sobie zatoki; czasem ścieśnić
się, czasem znów rozszórzała. Kto przepływał pomiędzy słupy
Heraklesa, ten znalazł w morzu Śródziemnćm po prawicy,
dwie zatoki zwane Syrtami, wielką i małą, a położone na
wybrzeżu afrykańskim. Na przeciwległem europejskiem wy-
brzeżu powstały trzy morza: Sardyńskie, czyli golfe du Hon^
Galskie czyli zatoka Genueńska i Adryjatyckie. Oprócz tych
leżało pośrodku morze Sycylijskie, dalój Kretójskie. Z nim
się stykały morza Egipskie, Pamfilijskie i Syryjskie, a po
przeciwno) stronie Egejskie i Mirtćjskie. Dalszym ciągiem
tych mórz, wielodzielny Pont Najdalszą jego kończyną Me-
otyda. Przedsień od Helespontu tworzyła Propontyda.
Niewyraźnie znano wnętrze Europy. Mniemano, że z gór
Pirenejskich, położonych wprost na zachód od Grecyi, wy-
pływały Ister i Tartessus "). O Istrze wiemy, że to Dunaj.
Tartessus miał swoje ujścia już na zachodzie od słu-
pów Heraklesa. Był to tedy Gwadalkwiwir, który podobnie
jak Ister wcale nićma swoich źródeł w PirenejaclL Ister
płynął przez całą Europę aż do Pontu Euksyjskiego. Inne
^) 0pu8culum de mundo III. ') Aristotełes meterologia 13.
/Google
Digitized by ^
207
rzóki płynęły po największdj części z gór Arcyńskich na pół-
noc. Pod tą nazwą rozumiał Arystoteles C9ly system gór
środkowćj Europy, a przedewszystkrem Alpy, dawne góry
Ombryków Herodota, skoro dodaje, że góry Arcyńskie naj-
liczniejsze i najwyższe w owćj okolicy. U samćj północy,
Q krańców Scytyi leżały Karpaty czyli góry Byfejskie. Mi-
tologiczne zawsze jeszcze wiadomości o ich ogromie, wyda-
wały się słusznie Arystotelesowi bajecznemi. Najliczniejsze
i po Istrze największe rzóki ztąd miały wypływać.
Prócz Celtów i Scytów nie wspomina Arystoteles ża-
dnego narodu w pólnocnój Europie. Nie słyszał o narodzie
Germanów, osiadłym zawsze jeszcze na niewielkiój przestrzeni
dokoła Danii. Nie wspomina o Hyperboreach i Wenedach.
Wiadomości o północy dochodziły zawsze jeszcze Uszu Ary-
stotelesowych, tamtędy którędy Herodot wywiadywał się
o nich. Góry Karpackie leżały na północ od Syginów i od
Scytów prawdziwych; dlatego to kładziono góry Ryfejskie
u ostatecznych krańców północy. Wielka rzóka płynąca na
północ z gór Ryfejskich jest u Arystotelesa bezimienną. Za-
wsze tu jednak mowa o Wiśle, którą Syginowie węgierscy
wychwalali.
Nie wiedziano nic o wielkich równinach pólnocnój Mo-
skwy, i wyobrażano sobie, że Europa nigdzie nie jest o wiele
szćrszą jak Hiszpanija. Ląd ten zwężał się jeszcze u półno-
cnego wschodu, w skutek morza Azowskiego i Czarnego,
a Arystoteles wyobrażał sobie widocznie, ze największe
po Dunaju rzćki, Dniepr i Don, mają swoje źródła w ja-
kiemś wschodniem przedłużeniu Karpat.
Brano bieg dolny Wołgi za dłagą i wąską odnogę ba-
senu wdzierającego się z północy i rozszerzającego się po-
tóm na pograniczu Azyi i Europy, tym sposobem, że two-
rzył morza Herkcyńskie i Kaspijskie, które dziś nazywamy
morzem Kaspijskiem i Aralskiem '). Wyobrażano sobie, że
morza Kaspijskie i Azowskie, gdzieś w okolicy Carycynu
tak się do siobie zbliżają, że już wąski tylko tworzą prze-
*) Opusculum de mtindo III.
/Google
Digitized by ^
206
smyk, łączący dwa zapełnię odrębne lądy Earopy i Azyi.
Nąjdalszemi tedy krańcami Earopy były słapy Heraklesa,
zaułki Pontu i owo morze Hyrkańskie, wąskim tylko prze-
smykiem od Pontu oddzielne. Niektórzy zaś wymieniali rzćkę
Tanais jako granicę Earopy. Dla tych Europa nie była pół-
wyspem, tylko wyspą. Wyobrażali sobie, że Tanais czyli
Don to odnoga morza łącząca Pont z Oceanem. Abtstote-
LES i jego szkoła nie podzielali wszakże tego wyobrażenia,
i dla nich Don był zwyczajną rzćką, mającą swoje źródła
we wschodnim przedłużeniu Karpat.
Największe głębie morza Kaspijskiego leżały gdzieś
nad Meocką zatoką. Brzeg morza ciągnął się na zachód, od
ujść morza Kaspijskiego i okrążając Scytów i Celtów, do-
cierał do słupów Heraklesa i do Galskiój zatoki. W ogóle
znano Europę tylko po 52^ szórokości północnój, nie o wiele
lepićj jak za dni Herodota. Gdzieś pod 52® stopniem kła-
dziono Ocean, który jak wiómy, stracił już ze wszystkiem
charakter rzóki i zamienił się w owo wielkie morze, które
dotąd tego miana nie postradało.
Okolice kaukaskie łączyły jedynie Azyję z Europą. Mo-
rze Kaspijskie nadzwyczaj bliskie Meotydy, oddal^o się po-
tem od Pontu i tu wznosiły się na szerszym już lądzie,
nadzwyczaj wysokie góry IĆaukaskie. Leżały one na półno-
cnym wschodzie świata ') i tak liczbą swoją jak i wysoko-
ścią przewyższały inne pasma po tój stronie świata. Dowo-
dem wysokości to, że widać było Kaukaz, tak z nizin oko-
licznych, jakoteź z wód jeziora Heockiego. Powiadano, że
szczyty tamtejsze przez trzecią częśó nocy bywały oświetlone
promieniami, najpierw zachodzącego, a potem wschodzącego
słońca. Za dowód liczby wielkiój gór podawano mnogie po-
sady, przez mnogie ludy zamieszkałe i jakieś wielkie je-
ziora, których nie masz wcale na Kaukazie. A wyobrażano
sobie, że łańcuch wznosi się tak regularnie, że można było
jednćm wejrzeniem objąć wszystkie wsie rozrzucone po jego
*) Arist.jteles metorulogia 13.
Digitized by
Google
209
stokach. Z Kankazn wypływały liczbą i wielkością znakomite
rzóki, a pomiędzy imiemi Fazys czyli Rinn.
Abystotełes twierdził; że w Azyi największe i naj-
liczniejsze rzóki wypływały z gór zwanych Parnasem i obej-
mował tą nazwą wszystkie grzbiety górskie, ciągnące się na
południe Kankazn, od Tanm, aż do Himalaji, a tworzące
niejako kość pacierzową azyjatyckiego lądu. Była powsze-
chna zgoda, że to największe góry od południowego wschodu.
Kto je przekroczył, ton ujrzał już mcrze zewnętrzne, którego
kresów nie znali Indzie tamtejsi. Z tych gór wypływały po-
między innemi Baktr, Choaspes i Arakses. Baktr był to naj-
niezawodniój Amu Daria, czyli Jaksartes; Choaspes, to ba-
łamutnie tu umieszczony Girun, rzóka płynąca przez miasto
Snzę, a dopływ Szat-el-Arabu. Po sposobie, w którym Ary-
stoteles tę rzókę wspomina, zdaje się, że mniemał, iż Eu-
frat i Tygrys dopływami Choaspu i że Szat-el-Arab ucho-
dził u niego jako dolny Choaspes. Arakses to Aras. Podo-
bnie jak u Herodota, tak i u Arystotelesa dzieliła się ta
rzóka na odnogi. Ale zgolą fantastyczne wyobrażenie kazało
Arystotelesowi wierzyć, że jedna odnoga Araksu przedzić-
rała się na północ przez Kaukaz i wpadała do jeziora Me-
ockiego, przyjąwszy imię rzćki Tanais. W tćj niedorzecznćj
bajce Osm jednak dowód tego, że wiedziano już za dni Ary-
stotelesa o tom, iż Don wpada do morza Azowskiego od
wschodu. Indus wypłynął także z owego Parnasu, z krzy-
wdą oczywistą Nilu, uchodził za największą ze wszyst-
kich rzćk.
Nie rozciągano wcale Azyi daleko na północ i na wschód.
Słyszeliśmy już, że kto przekroczył góry Parnasu, ten wnet'
już ujrzał Ocean. Nie zdawano sobie sprawy z ogromu In-
dyj, nie wymieniano Gangesu. Część południową Oceanu
nazywano morzem Czerwonem, i wiedziano, że to morze two-
rzy najpićrw indyjską i perską zatokę, a wdzićra się potem
długą i wąską arabską zatoką, pomiędzy Arabiję i Libiję,
^) Opuseulum de munda. Ul.
W/df. FllMdf. T. XIX. 27
Digitized by
Google
210
czyli Airykę. Wyobrażano sobie jednak zatokę tę o wiele
szćrszą jak jest w istocie, skoro miesBCSono w nićj wyspę
niemniejszą od Anglii, jak to wnet zobaczymy. Taka Azyja
była chyba mniejszą od Enropy, a jój poładniową kc^czyną
była Arabija.
Znano jeszcze mniejszą, a do tego pnstą część Libii
czyli Afryki, którą tylko przesmyk Sneski czyli Arabski łą-
czył z Azyją. Góry Argirskie czyli Etyjopskie były źródłem
wszystkich rzók afrykańskich ^). Góry te zwał niegdyś Hk-
RODOT Atlasem i to dawnićjsze miano zwyciężyło. Z tych
gór płynęły Egon i Nizes na północ, Chremetes na zachód
wprost do Atlantyku, Nil na wschód. Egon i Nizes to cliyba
V^adi Tuil i Wadi Szafer. Chremetes to Marokański Wadi-
Sebn. Wiadomość podana przez Herodota, o podróży Gara*
maDtów, zrodziła jakieś bajeczne wyobrażenie o źródłach
Niln w górach Atlas. Nil płynął długo ku wschodowi w kie-
runku, w którym było jedyne miejsce na powstanie wielkićj
rzćki w Libii. Dopićro od wodospadów zwracid się na pH-
noc i ku morzu Śródziemnemu.
W Oceanie istniały cztćry wielkie wyspy zamieszkałe
przez ludzi '). Od Kartagińczyków słyszano już wyraźnie
o wyspach Brytyjskich, które wysłaniec ich Himilkon od-
wiedził, a słyszano o nich pod semickiemi nazwami : Albion
i Jerne. Egipscy handlarze wiedzieli o Taprobanie czyli
Cejlonie, który kładziono mylnie na wschód od ludyj, i o
jakićjś wyspie Feboł, w którćj domyślamy się Madagaskaru.
Przesuwano ją na północ aż do Zatoki Arabskićj, czyli dzi-
siejszego morza Czerwonego, nie wierząc, aby taka wyspa
mogła istnieć w strefie gorącćj.
Widzimy tedy, że pojęcia geograficzne Arystotelesa
mało się różnią od Herodotowych. W krajach, które nas błi-
żćj obchodzą, przybyły tylko bi^amutoe, zawsze od Scytów
zaczerpnięte wiadomości o górach Arcyńskich i Ryfejakieh
') Aristoteles, meterologija hcvs citałus. ") Opusculum de
mundo L c.
Digitized by
Google
211
tadzież o Wołdze. Alpy zostały przytóm przeniesione na
północ od Danaja, z konieczności, skoro źródła Danaja prze-
niesiono aż w Pireneje i skoro kazano rzókom Alpejskim
płjmąć do północnego Oceanu. W tój metatopii przyczyna,
dla którćj imię, niezawodnie germańskie, gór Arcyńskicli,
przeniesiono póżniój na góry Czeskie i nawet na Karpaty.
Źródła tych wiadomości o wnętrzu Europy nie zmieniły się
wcale, skoro żeglarze fenicyjsey dotarli t}'lko do wysp Bry-
tyjskiełi i nie znali ani Północnego, ani Bałtyckiego morza.
Pomiary krajów podane przez Arystotelesa zgoła mylne.
Tak jak sobie przesadził wielkość kuli ziemskiój, podobnie
omylił się co do rozmiarów ziemi zamieszkało]. Znane jemu
kraje mieszczą się z wyjątkiem Cejlonu i Madagaskaru, po-
między 12tym a 52gim stopniem szórokości północnój, tudzież
pomiędzy 8mym a 98mym stopniem długości wschodniój.
Arystoteles obliczył odległośó od Adenu do Saratowa na
tysiąc mil geograficznych, a ona nie wynosi w rzeczywisto-
ści więcćj jak sześćset mil. Podobnież obliczył Abtsloteles
odległość od wschodnich granic Pendżabu aż do zachodnich
granic Maroku na 1750 mil geogr. kiedy w istocie tysiąca
sta mil nie wynosi. I ogólny kształt ziemi zamieszkałćj, jest
u Arystotelesa mylny. W porównaniu z długością, nadto
wielka jćj szćrokość.
V.
Piteasz z Marsylii, Heicateusz z Abdery
i Argonautyka Orfeusza.
Francuska rozprawa Lelewela: Pythćas de Marseille
(Paris 1837) zdobyła sobie powszechne prawie uznanie w świe-
cie naukowym, a nas obchodzi o tyle bliżćj, o ile Polacy
badacze starożytności zwrócili naturalnie baczniejszą uwagę
na podróżnika, któremu Lelewel poświęcił osobne dzieło.
Lelewel wystąpił stanowczo w obronie tego pisarza, któ-
remu cała starożytność zadawi^a jednozgodnie kłam stanowczy*
Digitized by
Google
212
Wedle niego wszystkie twierdzenia Piteasza prawdziwe. Od-
był rzeczywistą podróż po morzach północnych, zwiedził wy-
brzeża Francyiy Anglii i Niemiec, bodaj czy nie dotarł do
njóć Wisły, albo przjmajmniój Łaby. Bywał na wyspach
Szetlandzkich. Zdanie Lelewela dość ogólnie przyjęte i u no-
wożytnych wcale nie odosobnione. Inni nczeni wypowiadali
podobne zdania o Piteaszn. Niektóre z nich przytoczymy
w dopiskach.
Wiadomości nasze o Piteasza pochodzą z trzech źródeł.
Piszą o nim Strabo, Pliniusz w historyi natnralnój i scho-
liasta do Apoloniusza z Bodu. Pisali o nim także Eratoste-
NES, HippAKCH, TiMEUSZ i PoŁiBiusz, ale wszystkie odnośne
ustępy ich dzieł zaginęły tak samo jak dzieło Piteasza. Zdaje
się, że Strabo i Pliniusz nie mieli w ręku dzieła Piteaszo-
wego i że czerpali swoje wiadomości pośródnio z Eratoste-
nesa, Hipparcha i Polibiusza. Posiadamy tedy tylko wiadomo-
ści z trzeciój ręki o Piteaszu i o jego rzekomój wyprawie.
Powinniśmy tedy postępować jak najostrożniój przy ocenia-
niu tego pisarza, żyjącego w czwartym wieku przed Chry-
stusem, współcześnie z Arystotelesem.
Otóż PiTEASz twierdził, że opłynąwszy słupy Heraklesa,
i ominąwszy Tartessus, czyli ujścia Gwadalkwiwiru, dostał
się na Ocean, o którym prawi zgoła niedorzeczną tiajkę,
starczącą za dowód, że na nim nie bywał w istocie, twier-
dzi bowiem, że nie masz na nim ani przypływu, ani odpły-
wu morza, kiedy w istocie przypływ i odpływ o wiele sil-
niejszy na Oceanie, jak na morzu Śródziemnóm. Tn miał
odkryć nadzwyczajnie urodzajną wyspę Erytyę, na wybrze-
żach Iberii. Takićj wyspy znowu nie masz przy ujściu mo-
rza Śródziemnego. Możemy chyba przypuszczać, że statki
kupców marsylijskich bywały czasem przez burzę zanoszone
aż do Madery, i że Piteasz tu wspomniał niewyraźnie o tćj
wyspie. Za słupami Heraklesa płynął Piteasz przez pięć
dni, póki nie dotarł do przylądku świętego, gdzie się zała-
muje na północ wybrzeże Iberyjskie ^). Mowa tu o przylądka
*) Strabo m. 148,
^Google
Digitized by ^
213
ńwictego Wincentego, i odległość od Gibraltaru do tćj koń-
czyny Portugalii; słusznie przez Piteasza podana.
Za przylądkiem świętym ciągnął się niebawem nowy
ląd pa zachód, zamieszkały przez naród Oslymiów. Lądem
tym Portagalija, kierunek zachodni jćj wybrzeży nową po-
myłką Piteasza, mało co usprawiedliwioną przez wydęcie
wybrzeży Portugalskich na północ od Lizbony. Ostatni przy-
lądek ziemi tój, najdalsza, zdaniem Strabona, kończyna za-
chodnia Europy, dzisiejszy cap la Rocca, nosił miano Ea-
beum (Ka0a{ov) i leżał rzekomo o trzy tysięcy staj ua zachód
od Słupów Heraklesa. Piteasz chwalił się, że nie poprzestał
na tóm odkryciu; chciał zbadać ostatnie zachodnie krańce
świata, popłyń^ wprost przed siebie, i znalazł na Atlantyku
różne wyspy. Najdalszą była Uksydama, oddalona na trzy
dni żeglugi od przylądka Eabeum 0. Wspominał tu nasz
autor chyba wyspy Azorskie, do których może także kiedy
jakaś burza zagnała statki marsylijskie. A może i to być,
że tak Erytyja jak Uksydama zgoła bajecznemi lądami, któ-
rych się domyślali tylko Ostymiowie, mieszkańcy Portugalii,
i ci z pomiędzy Iberów, którzy mieszkali przy ujściach
Gwadalkwiwiru, widząc jak morze przypłukiwało czasem na
ich wybrzeże nieznane szczątki roślinne, pochodzące wido-
cznie z zachodu. Ten ostatni domysł nawet o wiele najprawdo-
podobniejszym.
Sposób, w który Piteasz się wyrażał o naturze Atlan-
tyku i o kierunku wybrzeży Portugalskich, dowodzi, że sam
niebył nigdy za słupami Heraklesa. Zdaje się jednak, że
statki Massylijotów docierały czasem aż do przylądku la Boccay
że nie popłynęły nigdy dalćj. Piteasz bowiem opowiadając,
że płynął już potćm na północ i na wschód wzdłuż wybrzeży
Europy, dodaje, że tu wybrzeża Iberii zgoła niedostępne ').
Zresztą jeden rzut oka na mapę starczy, aby dowieść, jak
na wskroś - dowolnym opis lądu europejskiego^ podany tym
sposobem przez Piteasza. Nasz żeglarz miał się niebawem
znaleźć na północnćm wybrzeżu Celtyki, wprost na północ
') Stbabo: L 64. ') Staabo: HI. 148.
/Google
Digitized by ^
214
od Marsylii, w odleglońci szedcia tysięcy trzysta staj od tego
miasta, w prostój rozamie się linii. Było to tedy pod 53
stopniem szćrokości północnćj, a niepotrzebnjemy dodawać, łe
żadne zgoła francuskie wybrzeże nie sięga do tój wysokoAcL
Ta słońce wznosiło się zimową porą tylko na kilka łokci
powyiój widnokręga, a wieczna zorza świtida w lecie na
północy '). Tak Piteasz opisał północne wybrzeże Gałiiy
domyślając się mylnie, ie sięga aż na szórokość Hamburga^
i mniemając raz jeszcze mylnie, że takie tn już doroczne
zjawiska astronomiczne, którycb opis byłby w istocie słu-
sznym w wysokości Sztokholmu i Petersburga. Snaó tedy miał
Piteasz najbardziej niejasne wyobrażenie o tych dalekich
okolicach.
Od wybrzeży Galskich popłynął Piteasz przez kilka
dni drogi wprost na północ, otwartóm morzem, i dopiero
w tój śmiesznćj odległości od wybrzeża trafił na wielką
wyspę Brytaniję, którój obwód bezmierny miał wynosić ester*
dzieści tysięcy staj '), tak, że ta wyspa wydała się Piteaszowi
jednym z owych lądów innych, o których marzyli ówcześni
Grecy, a których istnienie udowodniły dopićro odkrycia nowo-
żytnych. Zastał ta wyspiarzy takich, o jakich mógł na pół«
nocy marzyć, takich, jakich sobie sam wedle prawdopodo-
bieństwa astronomicznego wymyślił. Uprawiali ubogą roI%
a żywili się poczęści ziołami, korzeniami i jagodami leinemL
Zboże młócili po stodołach z obawy przed słotą '). Piteasz
płynął dwa tysiące ośmset staj dalćj na północ, wzdłuż za-
chodnich wybrzeży Brytanii, aż dotarł do jćj nąjpółnocniej-
szćj kończyny. Tu dzień najdłuższy letni trwał dziewiętnaście
godzin *), a słońce wznosiło się zimową porą tylko o trzy
łokcie po nad widnokrąg. Opis ten zjawisk astronomicznych
byłby nie tak bardzo przeciwnym prawdzie, gdybyśmy mieli
wierzyć, że tu chodzi w istocie o okolicę wysp Orkney, choć
trudno zrozumieć, co mogą oznaczać te trzy łokcie naiwnie
mierzone na| niebie. Ale nie^same tylko dziwaczne rozmiary
') Strabo: i. 76. ') Strabo: L 63. *) Strabo: IV. 201.
*) Strabo: L 76,
Digitized by VjOOC1^
215
prsypisane Brytanii przestrzegają nas o tćin^ że mamy tu
do czynienia z fikcyjną podróżą i z niedokładnie znanym
krajem, ale Piteasz przestrzega nas o tóm jeszcze dobitniój,
podając wiadomość znpełnie niezgodną z prawdą, że przy-
pływ i odpływ morza nastaje znowu dopióro tu, i że
pnybiera bajeczne rozmiary, tak, ie bałwany piętrzą
się aż na ośmset stóp wysokości '). A bajka to wprost
śmieszna.
NicBÓm nieustraszony żeglarz nie zboczył z drogi; i po-
rzucając wybrzeże płynął dalćj na północ przez sześć dni,
at spotkał wielką wyspę Tulę '). Samo to zuchwalstwo
u starożytnego żeglarza, i to w czasie, w którym nikt się
nie puszczał jeszcze na otwarte morze, i to pośród tak
^straszliwych b^wanów, starczyłyby na to, by całe opowiadanie
Piteasza podać słusznie w wątpliwość. Ale bajeczność opo-
wiadania staje się zupełnie jawną, kiedy się dowiadujemy,
że ta wyspa leżała u samego bieguna, już na sześć dni drogi
od Brytanii. Tu i dzień trwał przez sześć miesięcy, i tyleż
noc trwała •). Odległość tćj wyspy od kończyn Brytanii wy-
nosiła siedm tysięcy trzysta staj *). Koło nićj kończył się
zgoła świat. Niebyło już ani lądu, ani powietrza, ani wody.
Wszędzie były lylko jakieś niewyraźne płuca morza, które
PiTEAaz widział na własue oczy *), a których nikt przed
nim, ani po nim, ani nie widział, ani nie zobaczy.
Ztąd dopićro musiał nieustraszony Piteasz wracać do
Kancyum, i przeprawiać się napowrót przez morze do sta-
łego lądu Europy, w miejsce, w którem późniejszy Stbabo
domyślał się ujść Renu *j. Płynąc na wschód dostał się do
wielkićj zatoki, zwanćj Metonomon. Zuidersee było wówczas
jeszcze prawdziwćm jeziorem. Mowa tu tedy o owćj zatoce,
którą tworzy morze Północne pomiędzy Hanowerem i Szlez-
wikiem, a którćj późniejsi nadawali imię zatoki Kodańskićj.
') Plinijusz: hist nat. II. 99. ') Strabo I. 63.
•) Plinijusz U. 75. *) Strabo I. 63.
•) Strabo: II. 104. •) Strabo: I. 64.
Digitized by
Google
216
W tój zatoce była wyspa Abalcyja czyli Bazylija, ogronma
i odległa od lądu Da trzy dni drogi. Poznajemy w niój go-
łndoiową Skandynawiję, a jak zobaczymy, południową Szwe-
cyję, choć ten ląd nie zachodzi wcale w głąb morza P<^oc-
nego czyli Niemieckiego. Mieszkańcy tćj wyspy, Gntoni, zbie-
rali spłukiwany wiosną bursztyn, używali go jako opału,
i sprzedawali sąsiadom Teutonom.
Niedaleko znalazł już Piteasz granicę Europy. Tu było
miejsce, w którem rzóka Tanais wypływała z Oceanu, zgo-
dnie z dawnemi baśniami geograficznemi Greków. Piteasz
puścił się na jój wody, i płynąc z prądem na południe, do-
tarł wreszcie do Meockiego jeziora, a potćm wypłynął na
morze Czarne i Śródziemne, dokonując podróży, w którą
dziwna, że taki krytyk jak Lklewel mógł wierzyć. Scho*
LiJASTA do Apulonuusza Z Rodu donosi jeszcze, że Piteasz
dostał się na morzu Śródziemnćm pomiędzy wyspy Eola,
w których duchy jakieś dziwnym sposobem przecho¥^waly
żelazo. Tą baśnią kończył zapewne Piteasz swoje mnogie
a dziwne bajki. Przybywszy do Marsylii z powrotem, obli-
czył za pomocą gnomonu, którego zgoła nie używał w ba-
jeczno] podróży, szćrokość geograficzną tego miasta, i zna-
lazł tę samą szćrokość, którą Hippargh póżniój znalazł
w Bizancyjum. Kładł tedy ojczystą Marsyliję słusznie pod
43® szórokości północnej.
Ostatnia okoliczność może rzucić świaflo najlepsze na
to, czćm był Piteasz i czćm było jego dzieło? Był to przede-
wszystkiem astronom, był to jeden z tych, którzy kładli
fundament pod przyszłą geografiję astronomiczną, a napisał
dzieło swoje głównie na to, aby spopularyzować wyobraże-
nia o nowo powstającćj nauce. Grecy nie tyle co nowożytni
dbali o ścisłość naukową, i często poświęcali w pismach
swoich względy naukowe artystycznym. Działo się to tćm
bardzićj tam, gdzie miano wiedzę popularyzować. I dziś
czytujemy z rozkoszą dzieła Juliusza Vernż'a, a starożytni
podawali najchętnićj szerszćj publiczności wiedzę geogra-
ficzną w postaci wymyślonych podróży. Tak to powstał nie-
Digitized by
Google
217
gdyi opis Azyi Ktezyjasza, a potćm Jambula, tak to Euhe-
MEBOS opisid Ocean Południowy, i tak to Piteasz z Mar-
sylii i Hekateusz z Abdery streścili wyobrażenia i wiado-
mości współczesnych, jeden w wymyślonej podróży^ a dragi
w powieści fantastyczno).
Najpierw tedy spotykamy n Piteasza rozmaite wiado-
mości zgoła bajeczne. Erytyję, Uksydamę, Talę wymyślił
nasz pisarz zgodnie z podaniami mitologicznemi. Są to wyspy
szczęśliwych, są to kraje Cyklopów i Lestrygonów, płody
starodawnój wyobraźni. Podobnież bieg rzóki bajecznćj Ta-
nais nżyczony n poetów. Choć Ocean zamienił się raz na
zawsze w wielkie powszechne morze, pokutują jeszcze długo
w wyobraźni Greków owe rzóki przelewające się z Oceanu
do morza Śródziemnego, którym Herodot był zaprzeczył,
a które Piteasz wskrzesza, marząc, że z Oceanu Północnego
przepłynął rzóką Tanais do Meotydy. Przytćm nowe zgoła
baśnie witamy u Piteasza po raz pierwszy. Skoro Orecy
sobie z tego zdali sprawę, ie Europa wraz z Azyją i Afryką
jedną tylko ogromną wyspą, wymarzyli sobie dalój, że inne
takie wyspy istnieć maszą. Aristoteles przypuszczał to
także, ale wiedział, że żadna wyspa, o którćj zasłyszał, ta-
kim drugim lądeoi nie jest. Bardzićj niecierpliwy Piteasz
słyszy o Brytanii, i o Skandynawii, i czyni z nich zaraz
nowe bezmierne lądy; czwarty jeszcze ląd. Tulę, wymyśla
na najdalszćj północy, aby na nim módz opisać niebo biegu-
nowe; wreszcie chcąc zakończyć świat wymyśla bajeczne
płuca morza, coś, co nie jest ani morzem, ani lądem, i czego
się mitologija grecka długo nie pozbyła.
Ale skoro sobie raz jasno zdamy sprawę z tego, że
Piteasz nigdy nie odbył swojćj podróży, staje się jego dzieło
dla nas zabytkiem nad ^yraz cennym, rzucającym światło
nietylko na pojęcia geograficzne Greków, ale także na ów-
czesne stosunki Północy.
Marsylijoci nie puszczali się sami morzem dalćj, jak
gdzieś po ujścia Tagu w Portugalii. Mimo to zachowywali
stosunki handlowe nietylko z Brytaniją, ale nawet z dale-
kiemi nadbałtyckiemi krajami. Choć Eartagińczyk Himilko
Wjfto. ftlMof. T. XIX 28
Digitized by
Google
218
dotarł już był aż do Anglii i Irlandyi, nie Kartagińczycy
bynajmnićj pośredniczyli pomiędzy Marsyliją a wyspami Pół*
nocy, i nie od nich czerpał Piteasz swoje wiadomości. Kaj-
zaciętsza nieprzyjażń trwała pomiędzy Marsyliją a Kartagina
a Piteasz nie używa hebrajskich nazw Albion i Jeme, a po-
sługuje się przeciwnie celtyckiem imieniem Brytanii.
Początkiem pomyślności Marsylii nie bywidi podbój.
Massylijoci żyli w najzaufańszój przyjaźni z Galami, a mia-
nowicie z sąsiednimi Alobrogami. Ci znowu mieli stosunki
z cywilizowanym celtyckim narodem Wenetów, zamieszkują-
cym Armorykę. Naród ten dźwignął świątynie z ogromnych
głazów, które do dziś dnia budzą podziw podróżnych w Car^
noc w departamencie Finisterre ; prócz tego budował wysokie
statki, które się wydały Julijuszowi Cezarowi wieżami pły-
wającemi, i puszczał się zuchwale na wielką falę Oceanu,
którój tak przesadny opis podał Piteasz powtarzając zasły-
szane u nich wieści. Wenetowie ci handlowali lądem z Mar-
syliją; morzem puszczali się nietylko do Brytanii, ale co
więcój, na wybrzeża Germanii, i aż do Szlezwiku. Tu roz-
poznali zatokę Metanomon, i poznali naród Teutonów, od
którego pobierali bursztyn bi^tycki. Sami Teutouowie jednak
tego bursztynu nie zbierali. Pobierali kosztowną materyję od
ludów dalszych ; sami bezpośrednio od Gotów czyli Gutonów,
zamieszkujących niezmierną jakąś wyspę wśród Bałtyckiego
morza. Wyspą tą może ojczyzna Gotów pierwotna, dzisiejsza
Gocyja na południu Szwecyi, którą starożytni zawsze wyspą
być mienili; póżniój Celci aż tu do południowój Szwecyi
dotarli, jak zobaczymy. Za dni Piteasza opowiadali Teuto-
uowie Wenetom Galskim d;&iwne bajki o tóm, że morze bur-
sztyn na wybrzeże Szwecyi spłukuje wiosną, i że jest jego
tam taka obiitość, że aż bursztynem w piecu palą. Z tych
bajek wygląda jednak, że Gotowie puszczali się morzem co
wiosna na prawdziwe bursztynowe wybrzeże nad Przegołą,
i że tu spotykali litewskie już plemiona. Od nich nauczyli
się nazywać morze to Bałtyckiem, to jest po litewsku białem,
a nazwa ta przechodząc z ust do ust zamieniła się wreszcie
Digitized by
Google
219
u Piteasza w nazwę ojczyzny Gotów i bursztynu, Abalcyję,
czyli Abalus.
Jakkolwiek tedy nie wierzymy zgolą w podróż, którąby
byl PiTEASZ odprawił do Madery, do wysp Azorskich, do
Ifllandyi; Szwecyi i do ujść Wisły, nie lekceważymy sobie
wcale jego dzieła. I owszem sądzimy, że gdybyśmy je jeszcze
posiadali, mielibyśmy opis zachodu Europy, godny Scytyi
Herodota, autentyczny co do Hiszpanii i Portugalii, zawsze
jeszcze wielce pouczający co do stron dalszych.
W kilkadziesiąt lat po Piteaszu napisał jedną księgę
o półuocnój Europie towarzysz Aleksandra Wielkiego, Heka-
TEUSZ z Abdery. i on zaczerpnął wiadomości swoje z za-
chodu od Galów, odgrywających coraz większą rolę w ów-
czesnym świecie, ale wiadomości swoje pod^ w zgoła mito-
logicznój szacie. Wiadomości o tćj księdze zatraconój zostały
przechowane w biblijotece historycznej Diodoba z Sycylii *),
w historyi naturalnój Płinijusza '), wreszcie w słowniku
geograficznym Stefana z Bizancyjum •).
Aby się dostać ze Scytyi w okolice położone na pół-
noc od gór Ryfejskich, trzeba było płynąć ową bajeczną
rzćką Tanais na północ aż do również bajecznego przy-
lądku Litarmis. Ztąd wiodła droga na Ocean Północny, na
wiecznie zamrożone Amalchijskie morze, to jest na morze
Bałtyckie. Wpadała doń z południa owa wielka bursztyno-
dajna rzćka, którćj Herodot nadawał niegdyś imię Erydanu,
a którą Hekateusz przezwał teraz Karambicydą. Naprzeciw
jćj ujścia, ale na dzień tylko żeglugi, wyspa Eliksoja za-
mieszkała przez Hyperborejczyków, czyli Earambików. Miesz-
kał tu naród sprawiedliwy Hyperborejczyków^ cieszący się
wieczną wiosną i odprawiający wieczne nabożeństwa. Imię
właściwe tego narodu było Karambikowie. Gdy lody pusz-
czały na wiosnę, znajdywano na wybrzeżu bursztyn.
") DiODORUS I. 47.
•; Plinius fnst. nuL IV. 94. VI. 55.
•) Suidas ad voce8 'EX(;cia, Kapa[jL,36xr..
Digitized by
Google
220
Część tych wiadomości je»t tak samo zupełnie samo-
wolnie wymyśloną, jak wiadomość Piteasza o wyspach Erytyi,
Uksydamie i Tuli. Hekateusz podobnie jak Piteasz, jak
autor pseudo OHicznćj Argonantyki, o którym pouiżój, i jak
wielu współczesnych i późniejszych wierzył jeszcze, że rzćki
Nil i Tanais mają swoje źródła w zewnętrznym Oceanici
i przelewają się ztamtąd do morza Śródziemnego. Na tćj
podstawie wytwarzano sobie dowolny obraz Europy. Horze
Azowskie sięgało daleko na północ, odległość tego morza
od Oceanu Północnego stawała się bardzo małą, a rzćka
Tanais zamieniała się w długi i wąski kanał morski.
Przy ujściu tego kanału do Oceanu Północnego ¥^-
obraził sobie IJekateusz na zachodniem brzegu od Europy
przylądek Litarmis, o którym zobaczymy, źe stał się nieba-
wem jedną z najważniejszych baśni klasycznój geografii,
przybrawszy późniejszemi czasy miana rozmaite, a wreszcie
imię góry Sewo. Przylądek ien znachodził się daleko na
północy od gór Ryfejskich, których stoki sięgały rzekomo
po Tanais, i wkraczał do morza zamarzniętego ciągle, albo
raczćj przez całą zimę, które Piteasz nazywał Kronijskiem,
a Hekateusz Amalehejskiem.
Obok tych poetycznych wymysłów podał nam Heka-
teusz także wiadomości zaczerpnięte u trackich i u nad-
dnnajskich ludów. Mieszkaniec Abdery znał Celtów podobnie
jak mieszkaniec Marsylii. Za jego czasów bowiem wkroczyli
cymeryjscy Rojowie do Tracyi. Pobratymcy ich osiedli już
może i w Karpatach, gdzie ich póżnićj napotkamy; oni to
podawali bursztyn Abderytom, podobnie jak Alobrogowie
tenże bursztyn wraz z cyną odsprzedawali Marsylijotom.
A bursztyn dochodził Traków i Bojów drogą opisaną przed
wiekiem przez Herodota, gdzieś na dolinę Dnnajn i Wagi,
a potem Wisłą. To tćż Hekateusz wspomina Wisłę podobnie
jak niegdyś Herodot, a nadaje jćj tylko cymeryjskie jak
się zdaje miano Karambiku. Naprzeciw ujścia Wisły zna
wielką wyspę Eliksoję. Mowa tu o okolicy Gdańska, która
wówczas była w istocie wyspą oddaloną na dzień żeglugi
od ujścia Wisły, jak tego dowiodły badania Ossowskiego,
Digitized by
Google
221
o późnem wysuszenia dolnego Pomorza. Na tój wyspie zbie-
rano bursztyn. Tu wspomina Hekateusz ten sam naród graj-
ków Hyperborejczyków, o którym wieści doszły były także
Herodota.
Najlepiój uzupełnia poemat przypisany Orfeuszowi, po-
dania Piteasza i Hekateusza. Poemat ten powstał prawdo-
podobnie nieeo póżniój jak obydwa dzieła, o których tu mowa.
Nie nadto póżniój jednak, skoro nie wspomina jeszcze wiel-
kiego miana Romy, opisując zresztą wybrzeża Italskie. Wy-
obrażenia geograficzne autorów tego poematu zgodne z wy-
obrażeniami Piteasza i Hekateusza objaśniają tóm lepićj ich
świadectwo, o ile poemat ten przechował się w zupełności.
Obchodzi nas tylko ustęp, w którym Orfeusz samozwa-
niec opisuje powrót statku Argos, uwożącego Medeę i Złote
Runo, a uchodzącego przed pogonią Eetesa. Eetes nie mieszka ^
już u krańców wschodu, a zamieszkał wcale dobrze znaną
Kolchidę. Rzóka Rinn otrzymała już . imię bajecznój rzóki
Fazys, która niema zresztą u autora żadnego nadzwyczaj-
nego charakteru, i jest sobie zwykłą rzóką, a nie taką od-
nogą Oceanu, jaką jest Tanais.
Argonauci postanowili uchodzić przez Meotydę i Tanais,
na to, by zmylić pogoń Eolchów; opływają tedy kraj Syn-
dów, zamieszkujących okolice Tmuktorakanu, i omijają ujścia
Sarangu, czyli Kubanu *). Przez Bosfor Cymeryjski dostają
się na Meotydę. Pracując dzień cały dotarli najpierw do
Meotów, potom do narodu Gelonów i do niezliczonego ple-
mienia Batychetów; dalćj do Sarmatów, Getów, Gimnejów
czyli Nagich, Cekrypów, Arsopów i Arimaspów. Autor za-
słyszał rozmaite imiona rozmaitych ludów północy, wymienił
je hurtem, bez najmniejszćj krytyki, i pomieścił nad morzem
Azowskiem, gotując tćm niezmierną szkodę dla póżniejszćj
erudycyi geograficznćj starożytnych, którzy potćm nieraz jego
wierszom poważne geograficzne znaczenie przypisywali.
Nie bez niebezpieczeństwa przedarł się statek Argos
na rzćkę Tanais, którą tylu starożytnych mieniło odnogą
*) Orphei ArgonmUica 1036 — 1265.
/Google
Digitized by ^
222
OccaDU; dzielącą Europę od Azyi. Powtarzając homeryczne
pradawne wyrażenie, twierdzi poeta, że Argonauci płynęli
Donem, jeżli to miano wolno nadać bajecznćj rzóce, dziewięć
dni i dziewięć nocy, omijając tak na wybrzeżach Azyi, jak
i na wybrzeżach Eoropy mnogie ludy śmiertelnych, i ta
znowa wymienia bez krytyki jakiejkolwiek zasłyszane imiona
najrozmaitszych ludów: Paktów i Arktyjów, o których nic
zresztą nie wiemy ; podobnież niesłychanych Lelijów ; a dalój
Scytów łuczników, wierną służbę Aresa i Taurów mcżoł)ój-
ców, wreszcie hyperborejskich pasterzy i naród Easpijów.
Gdy dziesiątego dnia zaświtała zorza, dotarli żeglarze
do owych gór Eyfejskich, których przedłużenie sięgało aż
do brzegów Donu. Odległość tych gór od brzegów Meotydy
i rozmiar krajów zamieszkałych przez dopiero co wymie-
nione narody wcale nie były wielkie; Argonauci bowiem
płynęli dotąd statecznie pod wodę, i mogli co najwięcćj
jakich 20 mil geograficznych przepłynąć. Przepłynąwszy po-
między ryfejskie wąwozy wpadł statek bezpośrednio do
Oceanu. Zwali go Hyperborejczycy morzem Erońskiem, czy
tćż umarłem.
Nazwy przylądku Litarmis nie wymienia tu poeta. Ale
mówi, że tu wielkie niebezpieczeństwo czekało statki. Przy-
lądek Litarmis, czyli góra Sewo rozbijała wszystkie statki,
które się tędy przedzićrały ; a to tćm pewnićj, że tu na pół-
nocy było w istocie morze niepowrotne ; było naprawdę,
a nie dla zimowego mrozu tylko, morze umarłych. I gdyby
nie bohaterski i półboski sternik Alceusz, niechybna zguba
czekała tu także statek Argo.
Argonauci spotkali najpierw na zachód od przylądka
Litarmis, nad brzegami Oceanu naród Cymeryjczyków, pojęty
zupełnie mitologicznie i na sposób przypominający Odysseję.
Oni jedni pośród ludzi nie widywali nigdy promieni ogni-
stego słońca. Nie astronomiczne jednak przyczyny były po-
wodem tćj nocy nieustannćj. Wielkie góry Ryfejskie zasła-
niały Cymeryjczyków od południa, i rzucały na nich cień
wieczny. Wymienia tu poeta grzbiety Kalpijskie czy Karpij-
skie, w których poznajemy imię Karpat; wnet potem mówi,
Digitized by
Google
223
że góra Flegrćjska wznosi się od południa;. powiada wresz-
cie, że wyniosłe Alpy zasłaniają Cymeryjczyków od światła.
Widzimy tedy, że słyszał od Celtów imiona Karpat i Alp,
a nieamiejąc tych gór rozłożyć, ścisnął je wszystkie w jednój
bajeczno) okolicy.
Argonanci szli piechotą po nad brzeg Oceanu, ciągnąc
jak się zdaje statek za sobą. Przybyli wreszcie wśród za-
marzłego lądu do wielkiój rzóki o złocistój fali, którój poeta
nadaje tym razem zgolą mitologiczne imię Acherontu. Woda
Acherontn podobna do srebra. Wpada do ciemnego jeziora,
a drzewa nadbrzeżne niosą owoce rok cały, dniem i nocą.
Tu wznosi się miasto Hermionya, wśród żyznój krainy, oto-
czone dzielnym murem, i pełne pięknych ulic. Mieszkają
w tćm mieście najsprawiedliwsi ludzie. Gdy pomrą, dosia-
dają ich dusze łodzi, którą się przeprawiają przez Acheron,
płynąc w kraj niewysłowiony, w bramy Hadesu i w naród
snów. Rzecz mitologiczna zgoła, z którój jednak przebrzmiewa
jakoby pierwsza wiadomość o germańskich Hermionach,
a może także o rzćce Renie i jeziorze Zuidersee.
Alcensz skłonił teraz towarzyszy do tego, by statku
znowu dosiedli. Mieli już największe niebezpieczeństwa omi-
nąć. Trzeba było jeszcze przepłynąć pomiędzy Jemę i wyspy
święte, aby się dostać na żywe już morze Atlantyckie. Jerne
to Irlandyja; wyspy święte, które Hezyjod niegdyś szukał
na morzu Sródziemnem, to chyba owa bajeczna Plteaszowa
Uksydama. Piteaszowa olbrzymia fala porwała Argonautów
i zaniosła ich w świat nieznany, w którym dopiero Linceusz
ostrowidz poznał wyspę Demetry i sadybę Cyrcy, którćj
poeta szuka jeszcze na ostatecznym zachodzie, a nie w po-
bliżu Włoch.
Teraz dopłynęli Argonauci do ujść rzćki Temezus, czyli
Tartessus, to jest Gwadalkwiwim; dalćj ominęli słupy Hera-
klesa i znaleźli się na morzu Śródziemnćm. Zapłynęli w Ła-
cińskie zatoki, pomiędzy wyspy Auzońskie i Etrurejskie,
czyli Tyreńskie wybrzeża. W pobliżu Sycylii ominęli Scyllę,
Charybdys i skały Syren, które tu już zlokalizowano, i do-
Digitized by
Google
224
tarli na morze Crreckie, opłynąwszy tak Enropę dokoła, po-
dobnie jak to był aczynił Piteasz.
VI.
świadectwo Efora.
Efor z Cym Eolskich był jednym z historyków cieszą-
cych się największem poważaniem w starożytności. Był to,
jak się zdaje, twórca historyi pragmatycznej, i pierwszy spi-
sał dzieje Grecyi, na podstawie pracy kompilatorskiój, sięga-
jącój najdawniejszych czasów. Pierwsze księgi swojego dzieła
poświęcił geografii powszechnój, i bądź co bądź ntrata jego
dzieła należy do najboleśniejszych strat, jakieśmy ponieśli.
Dla nas jest ta strata tóm boleśniejsza, o ile cała znajomość
północy Greków z czwartego stalecia przed Chrystusem mu-
siała być zawartą w czwarta księdze jego historyi, którćj
nadał imię Europy.
Pisarze starożytni, a mianowicie Polibijusz, Stbabo
i Plikijusz powtarzają mnogie wiadomości, zaczerpnięte
u Ei<X)RA. Są to jednak po największej części wiadomości od-
noszące się do historyi Hellady i kolonij greckich. Wyjątek
stanowi luźna z Efora zaczerpnięta wiadomość, jakoby było
wiele wysp na morzu Czerwonem, czyli na dzisiejszym Oce-
anie Indyjskim '). Jedna z nich, Ceme, wielka i zamieszkała
przez murzynów, leżała już po za zwrotnikiem koziorożca,
tak, że niepodobna było do nićj dopłynąć przedzierając się
przez skwary zwrotnikowe. Wyspa to przeciwległa Arabskiej
zatoce. Aristoteles nazywał ją niegdyś Febol, my jej na-
dajemy miano Madagaskaru. Niewyraźna wieść o nićj doszła
Efora, który ją zamienił w ów drugi domyślny ląd zamiesz-
kały na południowej półkuli, dodając, że i tam zapewne
murzyni muszą mieszkać w bliskości zwrotnika.
*) PuNius VL 31.
/Google
Digitized by ^
225
Znajdziemy także w Plinijuszu i Strabonie kilka luźnych
wzmianek o Europie Efora, ale wiadomości nasze o geo-
grafii tego pisarza byłyby zupełnie niedostatecznemi, gdyby
traf nie był przechował streszczenia czwartej księgi jego
historyi. Mamy tu na myśli fragmenta wierszowanego jam-
bieżnego podręcznika szkolnego, spisanego w Bitynii w pier-
wszym wieku przed Chry8.tu8em. Dzieło to nosi greckie imię
Periegezy, i bywa zwykle oznaczanem jako utwór Scthka
z CmoSy żyjącego w drugim wieku przed Chrystusem, ohoć
Meikecke podał autorstwo Sctmna stanowczo w wątpliwość.
Zresztą to pewna, że ten fragment obejmujący prawie tylko
opis Europy, został zwierszowany na początku pierwszego
wieku przed Chrystusem. Wiadomości w nim zawarte odno-
szą się przeważnie do znacznie dawniejszej epoki. Autor
wymienia we wstępie jako swe źródła: Eratostenesa, Efoba,
Dyonizego z Chalcydy, Demetryjusza Kallatyjańskiego,
Kłeona sycylskiego, Tymostenesa, Kalistenesa, Tyme-
uszA i Herodota. o ile tych pisarzy zkądinąd znamy> nie
żył żaden z nich późnićj, jak na początku trzeciego wieku
przed Chrystusem. Mamy tu tedy do czynienia z geografiją
z czwartego wieku przed Chrystusem. To się tylko odnosi
do czasów późniejszych, co się tyczy wszechwładnej już za
życia autora Romy, i co się odnosi do wybrzeży Grecyi
i Azyi Mniejszo}, które nasz autor zwiedził osobiście.
Periegeza ta zawiera przeważnie i niezawodnie stre-
szczenie Celtyki i Scytyi Efora. W krótkim opisie Scytyi
Efor jako źródło wyłączne wyraźnie wymieniony. Kto po-
równa opis Celtyki Scymna z ustępami Efora przytoczonemi
przez Strabona i Plinijusza, ten przyzna, że i tu mamy
do czynienia nie z ozćm innóm, jak tylko ze skróceniem
Efora. Dzięki temu, posiadamy choć w streszczeniu świa-
dectwo pisarza czwartego wieku przed Chrystusem, opisują-
cego Europę północną.
Ujście Atlantyku, czjli dzisiejsza cieśnina Gibraltarska
ma podług Efora sto dwadzieścia staj szćrokości '). W jego
^) Periegesis Scymni Chii v. 139 — 195,
WydJi. fiJotof. T. zix. 29
Digitized by
Google
m
pobliża znajdywi^y się kończyny Earopy i Libii, czyli Afryki.
Niektórzy przezywali słnpami Heraklesa dwie jakieś bajeczne
wyspy, położone wewnątrz cieśnioy, a oddalone od siebie na
ji^icfa trzydzieści staj. Koło jednćj z nich stanęła kolonija
MassalijotóW) Menace (Matvobcv]). Było to najdalsze ze wszyst-
kich miast helleńskich w Enropie. Na dzień żeglagi dalćj na
zachód leżała owa mała a bajeczna wyspa Erytyja, którą
wspominał także Piteasz ^). Wyspa to małych bardzo roz-
miarów, a pasły się na niój trzody bydła, podobne do byków
egipskich albo tesprockich w Epirze. Mieszkańcami tój wyspy
mieli być osadnicy zachodnich Etyjopów, a przeto Indzie
o czamój cerze, opalonćj od słońca. Jeżii się bardzo nie
mylimy, wyspa ta, własność i włość słonecznego bóstwa, jest
to po prostu homeryczna Trynaluyja, na którój się pasły
trzody Heliosa, a którą późniejsi Grecy tn przenieśli na
krańce zachodu.
Tuż obok stało miasto Gadejra, dzisiejsze Kadyks, za-
łożone przez tyrejskich kupców. Powiadano, że tam bywały
największe ryby. Eto jeszcze dwa dni dalćj na wschód po-
płynął, dotarł do kwitnącego targowiska Tartessns, przy
ujścia rzóki tegoż imienia. Miasto to nazywa się dziś San
Lucar i utraciło swoje starożytne znaczenie. Było to świetne
miasto, w którćm było podostatkiem cyny, złota i spiżu.
Cyna dostawała się tu z Brytanii; nikt jednak nie handlo-
wał wprost z tą daleką wyspą, i kupcy fenicójscy dostawali
ją od Celtów zamieszkujących wnętrze Iberyi, którym we-
neccy kupcy kosztowny kruszec sprzedawali, gdzieś u kanta-
bryjskich wybrzeży; Efor bowiem, a może i kupcy w Tar-
tessie byli przekonani, że kopią cynę po rzókach Celtyki.
Efor znał na świecie cztóry wielkie narody, zamiesz-
kujące cztćry strony świata. Od Atlantyku aż po morze
Sardyńskie sięgali Celtowie, największy naród na zachodzie.
Cały prawie wschód zamieszkiwali Indowie, a południe Ety-
jopowie, bliscy wiatru ciepłego '). Celtowie mieszkali od
Zefiru aż do północnego zachodu ; to jest siedzieli na pM-
*) Flinius IV. 36. *) Strabo L 34.
/Google
Digitized by ^
227
nocnym zachodzie od Grecyi. Narody osiadłe od wicbrn pół-
nocnego względem Grecyi otrzymały ogólną nazwę Scytów.
Indowie siedzieli od północnego wschodu aż po południowy
wschód ; ogromny to już naród u Efoba, a Eratostemes
i Strabo wytłómaczą nam, dlaczego ich wysunięto tak daleko
na północ. Zdaje się, że Efob dość słusznie jedną nazwą
oznaczył mieszkańców arejskich Iranu i Indyi. Etyjopowie
siedzieli od Indyi aż po Gibraltar. Oznaczono ich imieniem
wszystkie ludy o ciemnćj skórze, a nawet Arabów, Egipcy-
jan i Maurów. Oni jeszcze mieszkali w bajecznój Erytyi;
już Celtowie zamieszkiwali Iberyję ').*
Jeżli miano uwzględnić liczbę mieszkańców, te cztćry
narody były równe sobie *). Kraje jednak Scytów i Etyjopów
były większe i bardzićj puste, ponieważ jeden z tych krajów
spiekły, a drugi nad miarę wilgotny.
Efor był świadom pokrewieństwa Greków i Italików
z Celtami. Zdaje się, że po prostu dawał ogólną nazwę Cel-
tów wszystkim zachodnim Aryjom. Twierdzi stanowczo, że
Celtowie używali helleńskiego obyczaju, i że spoufalili się
z Helladą, przyjmując mnogich gości. Odprawiali narady
przy muzyce, którą sobie upodobali dla ułagodnienia oby-
czajów. U krańców Celtyki stał słup zwany północnym. To
bajeczna góra, o którćj Hekateusz i Pseudo Orfeusz już
nam opowiadali, a o którćj dowiemy się jeszcze niejednćj
dziwnćj rzeczy; to przylądek Litarmis i Flegrejska góra.
Nadzwyczaj wysoka góra ta bajeczna stćrczała wśród szu-
mnego morza. W pobliżu tego słupa mieszkali najdalsi z Cel-
tów, tudzież Enetowie i Istrowie, którzy sięgali aż po Adry-
jatyckie morze.
Wiemy już gdzie sobie wyobrażano ów słup północy.
Był on u bajecznego pogranicza Azyi i Europy, u kresów
wschodnich Krońskiego morza. Aż tu sięgały osady Celtów,
to jest osady pobratymczych plemion, Galskicó^o, (iermań-
skicgo i Słowiańskiego.
O Strabo IV. 199. •) Strabo I. 34.
Digitized by
Google
228
U samego słnpu mieszkali Enetowie, lud ów grajków
bajeczny, osiadły nad bnrsztynowem morzem. Enetowie to
grecka pisownia dla słowa Wenetowie. Trzy narody ożywały
tój nazwy w starożytności: Wenetowie Adryjatyccy między
Padem a Dunajem, czyli Istrem; Wenetowie Galsey w Anno-
ryce i n dolnój Ligiery i Wenetowie nadwiślańscy, przod-
kowie Słowian, osiedli między Karpatami i Bałtykiem. Efor
mówi tu o Nadwiślańskich i Adryjatyckich Wenetacb, i twier-
dzi, że stanowią jeden tylko naród. Być to może; a wtedy
sadyby ich schodziły się gdzieś pomiędzy Freszbnrgiem
i Budzinem. Być może Jednak także, że już Efor dał się
nwieść podobieństwem nazw ; najprawdopodobnićj osady Scy-
tów czy Sarmatów Węgierskich i Bojów Karpackich jut za
dni Efoba, i pierwćj za dni Herodota oddzielały Wenedów
nadwiślańskich od ich imienników południowych. Nie przy-
puszczał tego Efor tylko dlatego, ponieważ sobie tę część
Europy wyobrażał dziwnie małą, i ponieważ mu się zdawało,
że Ocean Północny już zaraz do Alp przypiera.
Widzimy tedy, że wyobrażenia Efora o zachodnićj
Europie, do którćj doliczał także strony nadwiślańskie, były
nadzwyczaj niejasne i niedokładne. Podobnie jak IŁbrodot
tak Efor znał Scytykę o wiele lepićj od Celtyki. Zol)aczy-
my, że jego wiadomość o Scytyi jest nieocenioną. W wiel-
kich rysach zgadza się z wiadomością podaną przez Hero-
dota ; różni się od nićj jednak o tyle, o ile się różnić muszą
dwie wiadomości z pierwszćj ręki pochodzące, a spisane
przez dwu autorów, z których jeden żył sto lat przed drugim.
Zachodnią granicę Scytyi stanowił Ister, oddzielający
tę krainę od Celtyki, a bieg Istru ciągnął się raczćj od pół-
nocy na południe, jak od zachodu na wschód. Za Istrem
pierwszą rzćką scytyjską był Tyras *) czyli Dniestr, głęboki
i obfitujący w paszę. Dniester dostarczał wówczas jak i dziś
mnogo ryb kupcom i bezpieczny odpływ galarom. Milezej-
czycy założyli byli koło ujścia miasto nadbrzeżne tegoż imię-
*) Peńegesis Scymni Chii v, 798 — 82 1^ Editio Mtiellenanc,
Geographi Oraeci Minorea^ Parisiia^ 1855,
Digitized by
Google
229
nia co rzćka, starożytny Tyras, na którego miejscu wznosi
się obecnie Odessa.
Dalćj wznosiło się miasto tam, gdzie spływały dwie
rzólci, Hypanis czyli Boh i Borystenes, czyli Inguł. Nazywano
je niegdyś Olbiją, a Helleni przezwali je póżoićj Borystene-
sem. Milezejczycy założyli byli to miasto za panowania Me-
dów, czyli raczćj Persów. Aby się do tego miasta dostać^
trzeba było płynąć sześć mil geograficznych, to jest dwieście
czterdzieści staj pod wodę dolnym limanem Dniepru, które-
mu Efor daje wraz z całą starożytnością miano ujść Bory-
stenesu.
Inguł i dolny Dniepr przy ujściu wydawały się Efo-
Rowi podobnie jak Herodotowi najażytecznićjszą ze wszyst-
kich rzćk. Borystenes obfitował w wielkie ryby, w sute żniwa
i w paszę dla bydła. Powiadano, że Borystenes był spławny
na czterdzieści dni żeglugi pod wodę. Powyżćj stawał się
niespławnym i niedostępnym, zawalony śniegami i lodami.
Nie dnieprowe porohy przeto przeszkadzały dalszćj żegludze;
docierano po prostu do źródeł Ingułu, i nie zastawano już
dalćj spławu, tylko zimową porą perewołokę na saniach.
Pochwała Ingulu podobnie jak pochwała Dniestru stanie się
zupełnie zrozumiałą dla tego, kto zna naturę prawdziwego
stepu, i wie, że dobra wołowa pasza i grunt urodzajny tra-
fiają się na Niżu tylko w bezpośr^dniem sąsiedztwie rzćk.
Wyspa Tendra nazywała się w starożytności biegiem
Achilesa. Za czasów Efora i długo póżnićj było to jeszcze
półwyspie, była to jak się Efor wyrażał, odnoga nadzwy-
czaj wąska i długa.
Za Krymem rozlegała się także barbarzyńska ziemia
Scytów '), daleko, aż do kraju bezludnego i nieznanego
Grekom.
Efor powiadał, że Karpidzi mieszkali najpierw za
Istrem. Był to naród Cymbryjski jak się zdaje, który osiadł
w Bessarabii i na Pobereżu, gdzieś aż po Miodobory; i który
przebywał także we wschodnich Karpatach, od których wziął,
*) Periegesis Scymni Chii ver8U8 835 — 885,
/Google
Digitized by ^
230
albo którym nadał imię. Niektórzy mają Karpo w za Słowian;
że nie byli bez celtyckićj przymieszki i bez przeważnego
celtyckiego wpływn, tego dowodem nazwa grodn Korodannm,
dzisiejszego Kamieńca Podolskiego^ a dawnćj stolicy Karpów.
Dalćj wspominał Efor Scytów oraczy, o których wiemy,
że siedzieli po rolach nad Bohem i aż po Ingnł, i na północ
od nich Nenrów, sięgających aż do krajn pustynnego niby,
i z powodu zimna bezludnego, a w istocie aż do puszcz
Wołynia i północnój Ukrainy. Neurowie, jak się zdaje, za-
chowali za dni Efora wschodnią tylko część swoich dawnych
koezowisk. Celtowie wyparli ich byli z zachód niejszy eh sadyb.
Kto poszedł dalój na wschód i przekroczył Borystenes
czyli Inguł, ten podobnie jak za dni Herodota spotkał Scy-
tów zamieszkujących kraj leśny, a powyżój inne jeszcze
osady rolników; dalój był step bezludny, za stepem nad
Taśminą siedzieli dzicy Androfagowie, których Efos nie-
bacznie jak się zdaje, przezywa Scytami, a potem znowu
paszcza bezdenna.
Kto przekroczył Pantykapes, to jest Ingulec, ten spo-
tkał osady Scytów pastorzy, a obok nich naród Limneów,
to jest Pojezierzan. Byli to zapewne mieszkańcy osad na-
wodnych. Tak Pojezierzanie jak Pastorze były to ludy wielce
pobożne, które nigdy nie krzywdziły żyjącój istoty. Ci, którzy
chcieli słuchaczy zadziwiać niedorzecznemi powieściami, pra-
wili o tych Scytach srogie bajki '). Byli to w istocie ludzie
sprawiedliwi i pozbawieni wszelkich potrzeb; nikogo nie
krzywdzili, pijali mleko i jadali jarzyny, a dlatego tylko
byli nieprzezwyciężeni, ponieważ niepodobna im było uszczu-
plić ich prostotę. Jedni tylko Sarmaci w tych stronach mieli
obyczaje dzikie i wojenne, i nawet jadali ciało ludzkie.
Ludy scytyjskie w ogóle, o ile koczowały po stepie,
mieszkały po szałasach przenośnych na kołach, czyli, jak
się wyraził Efor, wozili swoje domy z sobą, i pijali właści-
wym sobie obyczajem kobyle mlćko. Takie były u nich
prawa, że wszelkie ich mienie było wspólne. Mądry Ana-
') Strabo VU. 302—303.
Digitized by
Google
231
cliarsys pochodził podobno niegdyś od tych wielce pobożnych
pastorzy. Niektórzy z nich mieszkali z tamtćj strony rzćki
TanaiS; daleko w głębi Azyi; i używali nazwiska Saków.
Oni to sąsiadowali z Indami.
Najznakomitszemi ladami scytyjskimi przy końca czwar-
tego wieku przed Chrystusem były narody Sarmatów, Gelo-
nów i Agatyrsów. Agatyrsowie bawili niezawodnie tak jak
niegdyś w Siedmiogrodzie. W tój porze jednak zmieniali już
nazwisko dawne na imię Getów^ i pod tćm nazwiskiem na-
jeżdżali Wołoszczyznę. Pseudo-Orpeusz wymienia ich już
jako Getów. Lizymach, król Tracyi wojował nieszczęśliwie
już z Getami, i Getami czyli Agatyrsami byli niezawodnie
owi Scytowie, z którymi się Filip i Aleksander swego czasu
potykali nad Dunajem. Gelonowie zapewne ze wszystkiem już
opanowali naród Budynów, i zachowywali dawną niepodle-
głość. Scytowie królewscy natomiast znikli z oblicza ziemi.
Bardziój wojowniczy Sarmaci przekroczyli Don i zawojowali
całą Scytyję królewską. Ich tylko spotykamy teraz na ste-
pach Nogajskich, a ludy scytyjskie aż po Boh i greckie
miasta czarnomorskie płaciły niebawem daniny srogim panom
tćj ziemi. Tylko oręż Karpów kładł na zachodzie zaporę
wojowniczym zapędom Sarmatów.
Na wschód od Sarmatów rozciągało się jezioro Meockie,
tak przezwane od ludu Meotów, przebywającego nad Euba-
nem. Do tego jeziora wpadała owa rzćka Tanais, o którćj
starożytność tyle bajała. Niejaki Hekateusz z Eretrti twier-
dził o nim, że miał swoje źródło w Araksie, i Abistoteles
powtórzył był tę dziwną wiadomość. Efob wierzył raczćj
w oceaniczny początek rzćki. Wypływała gdzieś u północy
z bezmiernego jeziora, to jest z morza Krońskiego, czyli
umarłego, i była po prostu odnogą Oceanu Północnego, prze-
lewającą jego wody do morza Śródziemnego. Tu Efor, który
podał nam zresztą tak jasny obraz Scytyi, wrócił do da-
wnych bajek. Prawił dalćj, że Tanais wpadał podwójnem
ujściem do Meotydy i do Cymeryjskiego Bosforu, biorąc tym
sposobem Kubań za odnogę occanieznćj rzćki.
Digitized by
Google
232
Tanais stanowił granicę Azyi i Enropy. Sarmaci prze-
bywali po obydwu brzegach rzćki. Właściwi Sarmaci luró-
lewscy mieszkali na prawym brzega Donu na dwa tysi^e
staj pod rzćkę; gdzieś aż do Dońca, stanowiącego granicę
od niepodległych Gelonów. Na lewym brzegu mieszkali inni
Sarmaci, zapewne także Sarmatom Nogajskim poddani. Były
to pokolenia, które pierwotoćj ojczyzny nie opuściły, a wiemy
przez Demetryjusza Kallatyjańskiego, że pokolenia te używały
także miana Jazamatów. Niemnićj nazywał ich sam Epok
Meotami, jakeśmy o tćm już powyżćj wspomnieli.
VII.
Tymeusz Tauromenita i współcześni pisarze.
Równie głośnym jak Efor, ale wcale już nie na rówui
z nim poważanym był Tymeusz Tauromenita. piszący już na
początku trzeciego wieku przed Chrystusem. Napisał histo-
ryję Sycylii i Italii grecki ćj, do którój wplótł także geogra-
ficzny opis całego podówczas znanego świata. Przytóm prze-
pisywał często Efora, niepowołując się wcale na jego świa-
dectwo. Pisma jego przepadły, i nawet ilość wyjątków prze-
chowanych z jego pism wcale niewielka. Domyślamy się, że
Periegeza Sctmna z Chios czerpie z niego wiadomość
o Italii, Sycylii i pobrzeżu Adryjatyckiem. Niemnićj Diodor
z Sycylii i Plinijusz podają niektóre wiadomości o geogra-
ficznych pismach Tymeusza, odnoszących się do północnćj
Europy.
Otóż widzimy z fragmentów przechowanych, że Tyi^-
usz podobnie jak przed nim Piteasz opisał wszystkie wy-
brzeża Europy. Uczynił to jednak do tyla odmiennie, że
zdanie powszechne u geografów dzisiejszych, a powtórzone
także przez Lelewela, jakoby był swoje wiadomości czerpał
u PiTEASZA, nieda się obronić. Czerpał je z tych samych po
Digitized by
Cooglc
233
części źródeł co Piteasz, ale samodzielnie. Wyspa owa ba-
jeczna położona przy ujściu Oceanu, w którćj się chyba
Madcry domyślamy, nie nazywała się już u Tymeusza Ery-
tyją, a otrzymała imię Afrodyzyi* Wyspy Azorskie, jeśli
Piteaszowa Uksydama w istocie te wyspy oznacza, wspo-
mniał Tymeusz jak się zdaje pod imieniem Potynuzy ').
Dalćj znał Brytaniją, i podobnie jak Piteasz słyszał o ja-
kiejś wyspie oddalonćj od ni*j na sześć dni żeglugi. Były
to wieści o Irlandyi. Nie nadawał jćj jednak Tymeuss^ owego
bajecznego charakteru, nie osadza! jćj u północnego biegunu,
nie dawał jćj imienia Tale, a nazywał ją Miktys *), dodając,
że się znachodzi na nićj jakiś biały ułów. Na Północy dale-
kiój znał wreszcie Tymeusz tak Piteaszowa Abalcyję, którą
mienimy być Skandy nawija, a którćj wieści dochodziły Massy-
lijotów za pośrednictwem zachodnich Wenetów, i którćj sam
dawał imię Bazylii '), jak Eliksoję Hekateuszową. Eliksoja
otrzymała u Tymeusza imię Wanonii *). Wyspa ta była po-
łożona przy ujściach Wisły, na dzień żeglugi od ówczesnego
lądu stałego. Na nićj to wznosiła się niegdyś na poły mi-
tyczna Wineta, na jćj gruncie stoi dziś Gdańsk. Tymeusz
słyszał o tćj wyspie, najprędzćj od Bojów Celtyckich, któ-
rych ogromne dzierżawy sięgały za jego czasów od brzegów
Odry aż po brzegi Padu. Sąsiadów swoich północnych Sło-
wian przezywali Wandami, czyli Wanami, i prawili o nich,
że zbićrają bursztyn na wiosnę, kiedy lody puszczą, a po-
wtarzali może słowiańskie tylko powieści o owćj błogosła-
wionćj wyspie, na którćj religijua cześć Daśćboga i Łady
miała główną siedzibę.
Tymeusz znal tak dobrze różnicę pomiędzy rzćkami
a odnogami morskiemi, że niemógł wraz z Piteaszem i Efo-
rem wierzyć w oceaniczny charakter rzćki Tanais. Powsze-
chne prawie podówczas zdanie czyniło z rzćki tćj granicę
Europy i Azyi. Wiadomości niezawodne pochodzące od wę-
gierskich Syginów i od Bojów Karpackich, prawiły o wiel-
*) Plinius IV. 36. ») Plinius IV. 16. ") PLnnus XXXVII. 11.
*) Plinius IV. 27.
Wjdz. filotof. T. XIX. 30
Digitized by
Google
234
kićj rzćce płyDącćj na północ I wpadającćj do Fi^nocnego
oceanu. Przytóm być może, że jedni myśleli o Wiśle, a dru-
dzy o Odrze. Prawdopodobnie jedni mieli na myśli Gdańak
i Winetę, drudzy Kugiję, kiedy mówili o wielkiej wyspie
przy ujściu rzćki. Ale dwuznaczność ta nie wpadała bynaj-
mniój w oczy Grekom, nie znającym tak dalekich Btron.
Tymeusz chciał pogodzić święte a powszechne n Gre-
ków podanie o powrocie Argonautów, z geograficzną prawdą,
jaka zaczęła dla niego dnieć. My wiemy, że Argonauci opły-
nęli byli świat rzćką Oceanem, jadąc przez kraj umarłych,
według naiwnych mitologicznych pojęć dawnićjszych Gre-
ków. Tymeusz pozbył się był już mitologicznych wyobrażeń
o geografii, ale wierzył jeszcze, że mitologiczna podróż Argo-
nautów była rzeczywistym historycznym faktem. Wierzył po
prostu, że odbyli niegdyś jakąś nadzwyczaj śmiałą wyprawę.
Popłynęli Donem pod wodę, aż do źródeł tćj rzóki. Tymeusz
wyobra^.ał sobie, że źródła Donu nadzwyczaj bliskie źródeł
Wisły, kłórćj bieg starożytność daleko na wschód przenosiła.
Znane b}ly na stepie zimową porą perewołoki, mianowicie
między Ingułem a Tażminą. Dalćjże przeprawić statek Argo
na saniach mil kilka do źródeł bajecznćj północnej rzćki:
Erydauu czy Karambikn, i dalćj nią płynąć aż do ujść Wisły,
a potćm na zachód po wybrzeżach Oceanu '). Argonauci
spotkali byli niegdyś na Oceanie wyspy szczęśliwych^ na
których dusze sprawiedliwych umarłych spędzały dnie na
pieśni i muzyce, chwaląc Apolina i Artemidę. Tą wyspą
oczywiście położona tu na północnćm wybrzeżu Scytyi wyspa
Wanów czyli Wenedów, w którćj czczono Daśćboga czyli
Ładona i Ładę. Potem statek Argos opłynął całe wielkie
wybrzeże Celtyki, trafiał na Uksyd^mę i Erytyję, i wpłynął
na morze Śródziemne pomiędzy slupy Heraklesa, pozosta-
wiając także w Iberyi i w Galii Poludniowćj rozmaite ślady
swojej bytności, a przedewszystkiem cześć Dijoskarów, o naj-
^) Diodonia Sicuhis. IV. 56.
Digitized by
Google
235
póhiocniejszych Celtów, to jest u Hermijonów, czyli Germa-
nów, czeicieli Baldnra i Helmodra *).
Skończywszy rzecz z północą i z Oceanem, możemy
się teraz zwrócić w ślad za Tymenszem, ku krajom połu-
dniowym, a mianowicie ku Italii gdzie dostrzeżemy, jak to
Tymeusz lokalizował już podania Homerowe.
Na morzu Śródziemnćm leżały wyspy Cyrnus czyli
Korsyka i Sardo, czyli Sardynija, która miała być największą
wyspą śródziemnomorską po Sycylii. Te to wyspy, to jest
Korsykę i Sardyniję mieniono niegdyś wyspami Syren i Cyrcy.
Powyżćj Pelazgów przebywających w południowćj Italii,
mieszkali Ombrycy, których był tam niegdyś usadowił syn
Cyrcy i Odysseja Latinus, i Auzouowie, zamieszkujący środ-
kowe okolice Włoch, o których podanie niosło, że byli po-
tomkami Auzona, syna Odysseja i Kalipsy.
W kraju Łacinników, których Tymeusz nieumiał wy-
raźnie odróżnić od innych Italików, było głośne już miasto
Roma. Na południe od Lacyjum wznosiło się w ziemi Opików ')
miasto, nieopodal od tak zwanego jeziora Aomu, Cymę, które
niegdyś zamieszkiwali Chalcydejczycy, a potćm Eolczycy.
Tam pokazywano podziemną cerberyjską wyrocznię, do któ-
rćj miał niegdyś przybyć Odyssej za poradą Cyrcy. Z Cymy
nad Aornem założono Neapol.
W morzu Tyreńskiem leżało siedm wysepek nieopodal
Sycylii *). Nazywano je wyspami Eola, a jedna z nich na-
zywała się słusznie świętą. Na jednćj z nich była kolonija
*j Imię wyspy Wannonii niewyraźne w rękopismach Plini-
juszA. Ztąd bywa w niektórycli wydaniach drukowane jako
Raunonija, a w innych jako Baniionijn, albo nawet jako
Bannomana. U Tymensza stało prawdopodobnie ^avvóveia.
0 bywało zawsze u Greków litera aspirowaną. Za czasów
macedońskich przybićrała już clinnikter digaramy, i jeżli
nie sam Tymeusz, to rękopis, z którego czerpał Plinuisz,
pisał 0avvóveta, zamiast 8avóve{a.
*) Periegesis Scymni Chii ver8us 222 et seą.
*) Periegesis Scymni Chii ver$uB 236 et seą,
•} Ibid, V. 264 et 8qq.
Digitized by
Google
236
Dorycka *), założona jak Bię zdaje przez mieszkańców Knydu,
którćj było na imię Lipara. Dalćj łeżała najszczęśliwsza
wyspa Sycylija, którą zamieszkały były niegdyś różnojęzy-
czne tłamy barbarzyńców iberyjskich. Dla postaci trójkątnćj
tój krainy mieli ją Sycylyjczycy przezywać Trynakryją. Po-
tem przezwano ją Sycylija dla panowania Sycyla, a sycy-
lejczyk Tymeusz opisał ją naturalnie bardzo dokładnie, i nie
przemilczał także o górze Etnie, i o tćm, że Cyklopowie
niegdyś tu przemieszkiwali. Wszak współczesny sycylejski
poeta Teorryt już bez wahania opiewał cierpienia mie-
szkańca Sycylii, jednookiego Polifema.
Zdaniem Tymeusza Pelazgowie i Celtyccy Ombrykowie
zawojowani przez Etrusków, byli pierwszymi mieszkańcami
północnych i środkowych Włoch. W południowych Włoszech
znał oprócz kolonistów Greckich: Samnytów, Japigów i Lu-
kanów. Kształt Sardynii przyrównywał do kształtu sandału *).
Z Włoch pójdziemy w ślad za Tymeuszem do Adry-
jatyckich Wenetów, o których usłyszymy po raz pierwszy
wyraźnie i szóroko. A to, o czóm się teraz dowiemy, ważoe
i niejedną rzecz nam objaśni ^).
Około półtora milijona barbarzyńców mieszkało dokoła
Adryjatyckiój zatoki, w bardzo urodzajnćj krainie. Powia-
dano, że bydlęta zwykłe tu były bliźnięta rodzić. Pomimo
domniemanćj bliskości dwu okolic, powietrze było tu wcale
różne od powietrza nad Pontem czyli nad morzem Czaraem.
Niebyło nad Adryjatykiem ani śniegów, ani zimna, nigdy tu
nie brakło dostatecznćj wilgoci. Czas bywał szorstki tylko
u przesilenia letniego, i wtedy nastawały grzmoty, pioruny
i wichry gwałtowne. W głębi Adryjatyckićj zatoki zamieszki-
wali Eneci czyli Weneci około pięćdziesiąt miast Powia-
dano o nich, że to przybysze z Paflagonii, osiadli nad Adry-
jatykiem. Obok Enctów mieszkał lud trackiego pokolenia,
zwany Istrzanami. Koło nich wznosiły się dwie wyspy, o któ-
') Ibid. V. 262 et 8qq.
*) PuNii historia naiuralis IIL 7.
*) Periegesis Scymni Chi i ver8U8 375 — iOl,
Digitized by
Google
237
r}ch powiadano, że najlepsza cyna na nich się rodzi. Dalój
przebywali Ismeńczycy i Mentorowie. Przez icb kraj płynął
Erydan czyli Pad. Tymeusz mniemał, że rzćka ta rodziła
najczystszy bursztyn, o którym powiadano, że jest łzą topoli
skamieniałą. Powiadali niektórzy, że tu piorun uderzył nie-
gdyś Faetona syna Apolinowego. Dlatego to wszyscy mie-
szkańcy Wenecyi nosili czarną żałobną odzież.
Na wschód od Wenecyi leżało hylejskie półwyspie,
o którem TniEUSz myślał błędaie, że się równa Pelopone-
zowi. Półwyspie to znamy dziś pod imieniem Istryi.
Bursztyn dochodził Greków dwoma drogami. Ze Skan-
dynawii dostawali go Wenetowie Galscy. Potem szedł Ligierą
i Rodanem, i wreszcie dostawał się w ręce Massylijotów.
Że imię Rodanu fenickiego pochodzenia, było podobnćm,
a pierwotnie identycznera z imieniem attyckiój rzeczułki Ery-
danu *) (pierwotnie Jardanu', przeto Massylijoci przenieśli
nad tę rzókę starodawne podanie o Faetonie, którego po-
czątek był w Attyce.
W południowój Galii i w Liguryi mieszkały obok Cel-
tów plemiona iberyjskie, i dlatego to mógł się Eschyl wy-
razić, że bursztyn był skamieniałą łzą sióstr Faetona, opła-
kiwujących Faetona w Iberyi, nad Erydanem.
W Korcyrze, w Ankonie, w Epidaurze dostawano bur-
sztynu wcale inną drogą. Wenedzi, Wanowie, Hiperborej-
czycy nadbałtyccy przesyłali bursztyn Wenetom Adryjatyc-
kim za pośrednictwem węgierskich Syginów. Ci ostatni We-
neci sprzedawali bursztyn Grekom. Kto był mniój świadom
rzeczy i mnićj ciekaw, ten wierzył tedy w Epirze i na Kor-
cyrze, że bursztyn się rodzi w Padzie, i na tę rzćkę prze-
noszono tedy także mitologiczne miano Erydanu, ze wszyst-
kiem obce tubylcom. Co więcój, cynę także kupowano u We-
netów w Padwie. Cyną handlowali jedni tylko Wenetowie
zachodni. Po największój części zachodziła na Rodan; nie
cała jednak trafiała do Marsylii. Zbaczała po części przez
pasma alpejskie, i dostawała się do Korcyry za pośredni-
*) Pausaniab AUica. 19,
/Google
Digitized by ^
238
ctwera Bojów Lombardskicb i Wenotów Adryjatyckich. Mnińj
świadomi opo^wiadali jedoak Tymeuszowi, że istnieją pr7.y
ujściach Padu wyspy, na których cynę kopią. Podobnie jak
Tymeusz, tak i Euripides dał się był uwieść pozorom, a wie-
dząc, że bursztyn i cynę można dostać tak w Marsylii, jak
w Padwie, mniemał, że Pad i Bodan to dwa ujścia jednćj
tylko rzćki, błogosławionego Erydanu.
Uważniejsi zasięgali już za dni Herodota dalszych wia-
domości, i miano Erydanu bursztynodajnego nadawali Wiśle.
Z poetów starszy Sofokles wiedział już w piątym wieku
przed Chrystusem, że bursztyn rodzi się w jakićjś rzece,
gdzieś daleko, u tych Indów, którzy przytykają do Północ-
nego Oceanu. Słowo Wind i, Wenedi, •Oj(vBoi musieli Grecy
po utracie digammy pisać. "L/^oi, i największy z poetów prze-
chował tern sposobem w zagubionćj trajedyi pod tytułem:
Meleager, najdawniejszą wzmiankę o jednym z dwu prasta-
rych imion słowiańskich naszych przodków. Choć niektórzy
szukali jeszcze uporczywie jakichś bursztynowych wysp na
morzu Adryjatyckiem, którym nadawano imię Elektryd '),
cały ustęp Tymeusza świadczy o niewielkim zmyśle kryty-
cznym u pisarza późnego jak Tymeusz, i u {)isarza wspo-
minającego gdzieindzićj prawdziwą Wisłę i połączone z nią
mity. Cała jego wiadomość o morzu Adryjatyckiem lubo dla
nas cenna, dziwnie niedokładna. Klimat opisany nie całkiem
prawdziwie, a znać po opowiadaniu Tymeusza, że wyobra-
żał sobie, iż Tracyja zwęża się u północy tak, że z Istryi
wcale niedaleko do ujść Dunaju. Zobaczymy niebawem, że
wielu podzielało to mylne przekonanie w trzecim jeszcze
wieku przed Chrystasem, a podobne imiona Istryi i rzćki
Istru stały się pierwszą przyczyną tego błędu.
Zresztą nawet poeci współcześni Tymeuszowi wiedzieli
już dobrze zkąd się w istocie bursztyn bierze, Filemon był
jednym z najbardzićj ulubionych pisarzy średnićj komedyi
attyckićj. Często prawił po swoich komedyjach o rozmaitych
modach greckich, a mianowicie o drogich kamieniach. Po-
') PuNii lu8t. nit, XXXVII 11—12.
/Google
Digitized by ^
między innemi twierdził, że bursztyn doby
maitych okolicach Scytyi *). Miał niezawc
mydli, że bnrsztyn dochodził rąk greckich
Da Węgry i Adryjatyk, tudzież na Galliję
był świadom związku bursztynu z morzem
pod tym względem Wiadomości bardzo dokłi
u Greków Massalijotów. Wiedział o Cyrab
cych Jutlandyję, od których Wenetowie Gi
stawali. Cymbrowie mówili, że naród, od
właściwie pochodzi, mieszka nad morzem,
daje imię: Morimoruza. Jeśli nas wszystk
tuje nas w tym dźwięku najdawniejszy ^
przechowany przez pisarza z trzeciego wi
stusem, i Wecedzi nazywali zamarzuięty zii
Morye moroza. Imię to nadawano. Bałtyk
przylądku Rubeasz; dalćj na północ było
skie '). Zdaje się, że tu mamy już do czyi
starożytnych, i z podaniami przechowanen
i Hekateusza. Przylądek Bubeasz to zaws
jeczny przylądek Litarmis, pcłłożony przj
rzćki Tanais, do morza Krouskiego, cz} li (
morza. Porzucił tu Filemon swoich wierny
Galskich Wenetów, a poszedł za kłamliwy]
obrażni Greków. Poecie wolno było.
Jeszcze innych ciekawych rzeczy doi
MON od Galskich Wenetów. Znali coraz le]
myśląc jednak, że to zbiór wszelkich wysp
tam osiąść i mieli wykonać na skałach ow
które dziś rodzą podziw archeologów. 2
i Bergeą {(^ip-^oc czyli PspiKr^) to jest, zape^
łożyli już, może na zachodnićm Szwedzkie
^) Ibid. Poeta jauibifzny wyraził się znpe
TO r^X£XTpov
») Tlikius IV. 13—16.
Digitized by
Google
240
Dinani, którego imię świadczy o swojem Cyniryjskicni po-
cbodzeniu.
Inny jeszcze pisarz trzeciego wieku przed Chr}'8tasem,
KsENOFON z Lampsaku, który podobnież opisywał wybrzeża
Europy, wspomina o wielkićj wyspie Balcyi na północy, po-
wtarzając tym sposobem podobno najdawniejszy wyraz litew-
ski. Zresztą ta Baleyja, odległa na trzy dni żeglugi od pół-
nocnych wybrzeży Scytyi, to nie co innego, jak ojczyzna
Gutonów, pcłudniowa Szwecyja, Abalus Piteasza, a Bazylija
Tymeusza.
W ch^^ili, w którćj znajomość Zachodu rozszćrzała się
znakomicie, dzięki rozkwitowi Marsylii i stosunkom Marsy-
lijotów z przedsiębiorczymi władcami mórz północnych,
z Wenetami Galskimi, ubożały v\iadomości Greków o krajach
czarnomorskich. Napisy, które Stępkowski poodnachodził
w dawnój Olbii, tłómaczą nam powody pomniejszenia wiedzy
geograficznój dotyczącćj dawnój Ukrainy.
Wiemy już, że Sarmaci zastąpili byli Scytów jako na-
ród panujący w tych stronach. Miejsce dobrego sąsiedztwa
ze Scytami zastąpiły nieustanne wojny pomiędzy kolonistami
greckimi, a Sarmatami. Handel z głęboką Ukrainą ustał ze
wszystkiem, miasta niżowe podupadły ^ a zajmowano się
w Olbii odtąd tylko rybołówstwem i nadbrzeżną żeglugą.
To tóż obraz Czarnomorskiego Niżu przyćmi się odtąd dla
nas stanowczo i nierozjaśni się już do końca starożytności,
a zobaczymy, że późniejsi pisarze będą już prawie tylko
robić niejasne wyciągi z pism dawnićjszych. Ostatniem, na
długie wieki dobrem źródłem co do okolic ukrainnycłi De*
METKYjusz KoLTATYJAŃSKi, pisarz trzccicgo jak się zdaje
stulecia, który opisał wybrzeża morza Czarnego. I on jednak
podaje wiadomości dobre, o bezpośrednićm tylko wybrzeżu.
Ilekroć ma mówić o okolicach głębszych lądu, albo choćby
t^lko morza Azowskiego, podaje wiadomości zupełnie bała-
mutne.
Dwa tylko greckie podręczniki szkolne przechowały
fragmenta D^etryjusza; znany nam już poemat bezimienny,
zwykle przypisywany Scymnowi z Chios; prozaiczna i bardzo
Digitized by
Google
241
licba kompilacyja pochodząca z drugiego wieka przed Chry-
stusem, a znana pod imieniem Scylaksa z Kariadny.
Tak zwany Scymnus z Chios twierdzi stanowczo, że
D£METBYJUsz Kalatyjański najdokładniej opisał położenie
Pontu '). Wiedział naturalnie, że Ister czyli Dunaj, przypływa
od Zachodu i wpada do morza C/.arnego ujściami oddziel-
nemi, których naliczył siedm '^). Wyobrażał sobie jednak,
wspólnie z późniejszym podaniem rzecz zgoła bajeczną;
a mianowicie, że druga odnoga Istru wpada do morza Adry-
jatyckiego dwoma ujściami, uzasadniając tóm zapewne imię
Istryi nadawane części Adryjatyckiego wybrzeża. Wiedział
bowiem, choć wspominał to tylko potocznie, że naród Ene-
tów, czyli Wenetów, siedzi w Wenecyi tuż obok Celtów, to
jest włoskich Bojów ^). Rzókę Erydan kładł w tój okolicy,
nadająo to miano Padowi, zgodnie z Tymeuszem i Eurypi-
desem. Na zachód od Enetów znał naród Istrów czyli Istryjan
i kładł u nich ową bajeczną odnogę rzóki Istru.
Zresztą powtarzał Demetbyjusz o Dunaju rzeczy zkąd
inąd nam znane. Rzćka była znana aż po Celtykę, to jest
aż po kraj Bojów zamieszkujących górne Węgry. Różniła
się rzóka tóm od wielu greckich strumieni, że nie schła
w lecie. Zimą wzrastała wskutek dószczów, a nie zanadto
się zmniejszała latem, wskutek wielu dopływów utrzymywa-
nych przez topniejące śniegi. Znał pośród rzóki mnogie
i wielkie wyspy, a pomiędzy nićmi, jedną położoną pomię-
dzy ujściami a morzem. Wyspa ta nie była mniejszą od
Rodu, a dla wielu sosen nazywała się po grecku Peuce.
Wprost od niój leżała wśród morza Czarnego wyspa Achi-
lesa, jak się zdaje dzisiejsza wyspa wężów. Przychowywano
ta w pobliżu świątyni bohatćra mnóstwo niezliczone ptaków
poświęconych i swojskich. Przytćm dodawał Demetbyjusz
pobożną bajkę, że z tój wyspy żadnego lądu nie można dostrzedz,
choć ona tylko na czterdzieści staj od wybrzeża oddalona.
'j Periegesis Scymni Chii v. 718. — 720.
») Ibid. 773 — 796.
•} Scylax Cariadnenais 19 — 20.
Wjds. Filotof. T. XIX. 31
Digitized by
Google
242
Za Tracyją, a zatóm na wschód od Istra leisi naród
Scytyjski, jak się wyrażają niesłychanie zepsute rękopisy
ScYLAKSA, który w tej czę6ei prawdopodobnie czerpał swoje
wiadomości u Demetbtjusza ^). Ta Dehetbyjusz znał, jak
się zdaje, jat tylko miasta nadbrzeżne założone przez Gre-
ków i to tylko dwa miasta położone przy ujściach Dniestm,
którego imię rękopisy piszą, Tyrys. Miastami temi były Ni-
konyum i Ofiaza. Inni Ofiuzę nazywają zazwyczaj Tyras.
O innych miastach i rzókach Scytyi, nie wió już nic Deme-
TBYJUSZ. Snaó niegdyś tak kwitnące grody Olbii i Karcyny,
uległy zupełnemu prawie zniszczeniu pod naciekiem Sar-
matów.
Za Scyfyją zamieszkiwał zawsze jeszcze naród Taurów
tę odnogę lądu stałego,* którój nadajemy dziś imię Krymu.
Na zachodnióm wybrzeża Tauryki wznosiło się kwitnące
handlowe miasto greckie Chersonezus. Najdalój na południe
wysunięty przylądek Krymu zwał się obliczem Kozła xpt50
lxŚT(i«ro7. Na wschodnióm wybrzeżu Krymu wznosiły się miasta
greckie : Teodozyja, Cytea, Nymfea, Pantykapeum i Marinę-
cyjum. Wiemy zkąd inąd, że grody te tworzyły kwitnące
państewko Pantykapejskie. Tauryka była dotąd bezpieczną
i oręż Sarmatów nie sięgał poza Perekop.
Żegluga od ujścia Istra wprost do nptou \kixta7:o^ trwała
trzy dni i trzy nocy, a dwakroć tak długo wzdłuż wybrzeży.
ScYŁAKS liczy tysiąc staj na dobę, ale to obliczenie wido-
cznie mylne. Zapewne Dehetbyjusz liczył pięćset staj na
dobę, a spraw morskich mniój świadomy Scyłaks, policzył
tyleż staj na dzień, albo na noc. Licząc po pięćset staj na
dobę, odległość podana przez Demetbyjusza prawdziwa. Cida
wiadomość Demetryjusza miała charakter czysto żeglarski
i zasługiwała na wiarę o tyle tylko, o ile prawi o brzegach
morskich. Słusznie tedy twierdzi Scylaks za Demetryjnszem,
że morze Czarne tworzy zatokę pomiędzy ujściami Dunaju
i Krymem i w tój zatoce kładzie ową wyspę Białą, poświę-
coną Achillesowi. Żegluga od xpiou iJLdTa>7CGv trwała do Panty-
*) Scylax Cariadnensis 68 — 81.
/Google
Digitized by ^
243
kapei jedną dobę. Z Pantykapei do ujść jeziora Meockiego
było jai tylko dwadzieścia staj.
Dalój Die sięgały jaż zgoła żeglarskie wiadomońci De-
METRYJUSZA. Od czasów, jak nastido panowanie Sarmackie,
nie puszczano się joż zgoła na morze Azowskie i założone
ta niegdyś przez Greków miasto Kremniski przy njściacłi
Donu runęło niepowrotnie. Demetrtjusz powtarzał tedy da-
wne podanie^ jakoby jezioro Meockie było równie wielkie
jak morze Czarne. Na Perekopie słyszał Demetrtjusz je-
szcze o Scytacłi; którzy tu sfęgali od morza do morza. Po-
wyżój Sarmatowie poddani niewiastom, siedzieli ponad całóm
jeziorem Meockiem, po obydwa brzegach rzóki Tanais. Nad
Kubanem nazywało się jedno pokotenie Sarmatów Meotami.
W Tmuktorakanie byli Syndowie, u których były miasta
greckie : Fanogora, Ogrody czyli yĄizoi^ przystań Syndów i Pa-
tunt Dalój siedzieli Cercetowie, czyli Czerkiesi, i tuż obok
nich Toretowie z greckiem miastem portowóm Teretem;
w Abchazyi Acbajowie. Ci się rozpadali na pokolenia wo-
źniców czyli Heryochów, kruków, czyli Eoraków i Kolików.
Wreszcie w Mingrelii siedzieli Koletowie. Widzimy w tóm
wszystkióm opis jasny, zgodny z prawdą i zgodny z Eforem
tego, jak się posadowiły ludy wzdłuż wybrzeży Czarnego
i Azowskiego morza. Tylko brak nautycznych pomiarów
na wybrzeżach Kaukaskich przestrzega nas o tćm, że Deme-
trtjusz sam nie poznał tych stron.
Znajdujemy jednak u Scti^aksa wzmiankę zgoła bała-
mutną, tyczącą się pogranicza Abchazyi i Mingrelii. Otóż rę-
kopisy kładą między Achajów i Kolchów Melanchlenów nad
rzćkami Metozorys i Egipiusz, i Gelonów. JeżH ta wzmianka
pochodzi w istocie od Demetrtjusza, mamy tu próbkę fał-
szywej i niekrytycznej erudycyi, którą się rada popisywała
późniejsza starożytność. Demetrtjusz słyszał o Melanchle-
nach i Oelonacb, mieszkających nad Dezną i Dońcem. Były
to za jego czasów głośne jeszcze ludy Scytyi. Niewiedział
jednak zgoła, gdzie je pomieścić, a nio chcąc opuścić gło-
śnych imion, wypisał je na wybrzeżu Kolchidy, gdzie tych
ludów nigdy nie było i gdzie nigdy dla nich niestało miejsca.
Digitized by
Google
244
Nie same t^Iko mniój więcćj poważne wiadomoóci prze-
kazał nam wiek trzeci przed Chrystusem. Przytoczymy jeszcze
kilka wyjątków z pisma mogącego posłużyć jako dowód
tego, że wyobraźnia Greków i za Macedouskicli czasów nie
usnęła, a przeciwnie; bajała dalćj niestworzone rzeczy o da-
lekicłi stronach zachodu i północy. Pismo to przypisują do-
tąd niektórzy, a mianowicie Banken Arystotelesowi. Tytuł
grecki dziełka brzmi ^£pl ^au[jL07{(i)v dbcsu^jLaTO);, to jest po pol-
sku: o dziwnych wieściach zasłyszanych. Bywa drukowa-
nem w kompletnych wydaniach Arystotelesa. Niepodobna
jednak przyznać, aby tak niesystematycznie i obrazowo spi-
sany zbiór bajek, mógł być dziełem tak gruntownego, su-
chego i ścisłego pisarza. Oprócz tego sposób, w który nasze
pismo mówi o Italii i przytacza rzymskie imiona, świadczy
niezbitcie o tćm, że nie zostało spisane wcześnićjjak w trze-
cim wieku przed Chrystusem.
Autor znał jeszcze Gelonów Scytyjskich przemieszku-
jących nad Dońcem, a wcale nie na południe od Kaukazu.
Zdaje się, że podaje o nich ostatnią już wiadomość autenty-
czną *) i zaczerpniętą we współczesnych opowiadaniach. Sły-
szał bowiem, że rodzi się u nich nadzwyczaj rzadkie zwierzę
zwane TapavBsc, to jest daniel. Słyszał, że ono zmieniało kolor
swejćj sierści w miarę tego, jak w jakie miejsce przeszło.
Wskutek tego trudno je było upolować. Zawsze przybierało
barwę dczew, albo innych przedmiotów, pośród których się
znajdywało. Najdziwniejszćm wydawało się to, że ta zmiana
tyczyła się sierści. Inne zwierzęta bowiem zmieniały także
barwę, według wyobrażeń starożytnych, a poczęści zmieniają
barwę nawet w rzeczywistości, jakoto chameleon i polip,
zmieniają jednak barwę nagićj skóry, albo na poły przej-
rzystego ciała. Według bezimiennego autora równał się da-
niel wzrostem wołowi; z postaci był podobny do jelenia.
Słyszał autor podobnież o tćm, że znachodzono w Scytyi
uśpione ptaki, które na zimę w cieplejsze kraje nie uleciały
*) Aristoteles: opera omniay editio Tandinizana Lipsiae
1868. Yolumen 16\ p. 186. *} Ibid. p, 192.
Digitized by
Google
245
Gdy im plćrzc wyrywasz, nie czują tego, aui gdy się je na
słup wbije, ani nawet wtedy, gdy się je parzy ogniem. Po-
wiadano podobnież, ie wiele ryb zamarzniętych zimą nie
czuje tego, kiedy je kto bije lub kraje. Obudzą się dopićro
przy ogniu ogrzane.
Wiadomodci te o faunie północnćj prawie zupełnie zgo-
dne z prawdą. Istnienie dzikich danieli na północy zatwier-
dzone przez wszystkie wykopaliska jaskiniowe. Bajka o zmia-
nie barwy, nie ze wszystkiem bajką. Wiemy jak silnie się
różnią sierść młodego i starego daniela, jak rozmaitćj maści
bywają rozmaite odmiany tych zwierząt.
Pisarz akuzmatów był w zupełnie przeciwnym położe-
niu, jak ogół współczesnych. Miał jeszcze niektóre auten-
tyczne wiadomości o Scytyi,' a przesądy tyczące się Atlan-
tyku, Istru i Wenetów, rozpowszechnione w trzecim właśnie
stuleciu, powtarzał bardzo a bardzo dziwacznie, zasłyszawszy
je z trzeciój ręki. Możemy się przeto domyślać, że mamy
do czynienia z pismem jakiegoś azyjatyckiego Greka.
A najpierw cpotkgmy się z wiadomością o owćj baje-
cznćj Uksydamie, obszerniejszą i dokładnićjszą od wszyst-
kich dotychczasowych. Słyszymy, że Kartagińczycy odkryli
niegdyś wśród Oceanu na zachód od słupów Heraklesa wyspę
bezludną '), pełną rozmaitych drzew i rzćk spławnych, po-
dziwienia godną dla mnogości owoców, a tylko na kilka
dni żeglugi odległą od cieśniny. Był to zawsze ów mityczny
homeryczny ląd niepowrotny. Wielu tedy Kartagińczyków
uwiedzionych pięknością krainy osiadło na tćj wyspie wie-
czoru, i nie powróciło już nigdy do Kartaginy. Władze kar-
tagińskie nałożyły tedy karę śmierci na tych, którzyby do
tćj wyspy płynęli, i postarali się o to, aby wszyscy mie-
szkańcy wyspy znikli, i przeto nie rozgłaszali już spraw
tamtejszych. Obawiano się bowiem, że tłumy osiadłe na wy-
spie opanują kiedyś Kartaginę i zniszczą jćj pomyślność.
Wiadomość dopićro co powtórzona ciekawym przykła-
dem tego, jak się podania mityczne zczasem przeobrażają.
>) Ibid. p. 196.
/Google
Digitized by ^
246
Dawna powieść o krainie śmierci, położonój a kresów za-
chodu, przybrała w trzeciem stnlecin przed Chrystnsem wcale
historyczne pozory, i powiązano ją z handlem i pomyślno-
ścią Kartagińczyków i Massalijotów, władnących morzami
zachodu. Nie na tćm poprzestawano, gdy była mowa o tych
dwu miastach. Powiadano, ie gdy Kartagińscy Fenicyjanie
dotarli po raz pierwszy do Tartessu *), dostali tam taką moc
srćbra w zamian za oliwę i inne towary, ie nie mogli tego
srćbra ani przechować, ani przejąć, i ie odpływając byli
zmuszeni wszystkie swoje narzędzia i nawet kotwice ze
srćbra porobić.
Powiadano podobnież, że Fenicyjanie z Gadyry, czyli
z Kadyksu, wypływali na zachód na cztćry dni drogi, i na-
trafiali tu pośród Atlantyku na miejsca pokryte zielem mor-
skiem i porostami. Tu znachodzili ogromne mnóstwo tunów
nad wiarę dużych i tłustych. Łowili je, suszyli i składali
w naczynia; a potćm do Kartaginy przywozili. Ze wszyst-
kich ten jeden towar zostawał dla dobrego smaku w Karta-
ginie, a nie bywał puszczonym w dalszy handel.
Tłómaczono sobie wielkie bogactwo Massalijotów, po-
chodzące w wielkićj części z kopalni hiszpańskich, tćm, że
raz trzęsienie ziemi obnażyło wielkie żyły srćbra, które się
stało zdobyczą szczęśliwych Greków Zachodu *). Grunt hisz-
pański miał być zresztą wogóle tak bogaty w bajeczne srć-
bra, że ziemia spływała jawnie tym szlachetnym kruszcem,
ilekroć pastorze przypadkiem lasy podpalili.
Widzimy, że dziełko o dziwach zasłyszanych jaśnićj
i wyraźnićj od innych pism starożytnych prawi o bajecznych
wyspach dalekiego zachodu. Milczy natomiast o Brytanii
i Hibernii, o narodach Teutońskich czyli Hermiońskich,
i o Skandynawii. Zna zachód bajeczny ; niezna prawdziwego
zachodu. Podobnież znajdziemy w tćm piśmie obszerne spra-
wozdanie o cudach bajecznćj głębi Adryjatyku; niemasz ani
słowa o wybrzeżu bursztynowem i Wenedach północy. Wia-
domości podane przez bezimiennego autora są najwy j ażniej-
') Ibid. p. 214. •) Ibid. p. 197.
Digitized by
Google
247
gzem odiwierciedleniem wyobrażeń powszechnych i popular-
nych trzeciego stulecia przed Chrystusem, i tćm samom są
dla nas wielce ciekawe i pouczające.
Oto dowiadujemy się, że wznosiła się na morzu Adry-
jatyckiem dwiątynia Diomcda, na wyspie zwanćj Diomedeą *}.
Wielkie drapieżne ptaki siedziały dokoła tćj świątyni. Sie-
działy cicho ilekroć Hellenin jaki zaszedł w te miejsca. Jeśli
jednak który z okolicznych barbarzyńców do świątyni zago-
ścił, podlatywały ptaki, biły skrzydłami w głowę, i poty go
dziobami szarpały, póki go nie zabiły. Mieli to być towa-
rzysze Diomeda w ptaków przemienieni wtedy, kiedy bawili
koło tćj wyspy, i kiedy Diomedesa zabił zdradnie Eneasz,
podówczas król owćj okolicy.
Podobnie jak Tyheusz, tak i nasz autor słyszał o ba-
jecznćj płodności bydła w Italii. Miało trzykroć na rok ro-
dzić *), jednak nie u Enetów, tylko u Ombryków. Podobnież
i żniwa miały tu być nadzwyczaj bujne. Kobiety nawet miały
tu rodzić po kilkoro dzieci odrazu, a rzadko kiedy jedno
tylko dziecko.
Heneci czyli Weneci siedzieli na północ od Ombryków.
Autor pisma o akuzmatach wierzył podobnie jak inni współ-
cześni, że bursztyn z tych stron rodem ; wiedział bowiem,
że Grecy Wschodni ztąd przeważnie bursztyn dostają. Mia-
nowicie na jakichś wyspach, to jest na weneckićj lagunie
miał się bursztyn znachodzić. Na tych wyspach w zakątku
Adryjatyckiego morza wznosiły się dwa posągi starodawnćj
roboty •;. Były to dzieła bajecznego snycerza Dedala, i pa-
miątki owych odwiecznych czasów, kiedy to bajeczny król
Minos przybył w te strony, wygnany z Krety i z Sycylii.
Rzćka Erydan, to jest tu oczywiście Pad, wytworzyła była
te wyspy z namułu. W pobliżu tćj rzćki było jezioro o cie-
płćj wodzie, to jest gniła laguna. Wiała zeń woń ciężka
i przykra. Bajano o n:em, że nietylko żadne zwićrzę zeń
się wody nie napije, ale że także żaden ptak przezeń nie
przeleci, jedno wnet padnie i zginie. Jezioro liczyło dwieście
') Ibid. p. 194. •) Ibid. p. 194—196. •) Ibid. p. 196.
Digitized by VjOOQIC
248
staj w okrąg, a około dziesięć szerokości. Do tego to jeziora,
nie gdzieindziej wpadł Faeton wtedy, gdy go pioran raził,
tam to rosły mnogie topole, z których bursztyn w)ciekał.
Bursztyn, zrazu podobny do gumy, twardniał nakształt ka-
mienia, a bywał gromadzony przez Henetów, a Hellenom
sprzedawany.
Gdy niegdyś Dedal przybył na wyspy Laguny, stał się
ich panem, a postawił własny wizerunek na jednćj, a posąg
syna na drugićj. Gdy późnićj nadpłynęli wygnani z Argos
Pelasgowie, uszedł ztąd Dedal, i schronił się na wyspę
Ikaryję.
Czasem zlatywały na kraj Henetów niezliczone krocie
kawek *), i niszczyły na polu wszystkie plony. Gdy nadlaty-
wały, kładli im Henetowie na granicy swój dary z rozma-
itego ziarna. Jeżeli kawki to ziarno spożyły, nie przekra-
czały już granicy i Henetowie wiedzieli już, że będą mieli
spokój. Jeżeli przeciwnie kawki ziarna niespożyły, przekra-
czały granicę, a wydawało się Henetora, jakoby mieli najazd
nieprzyjacielski. Tak giożnemi były dla nich te ptaki.
Wiemy z Tymeusza, że Mentorowie i Istryjanie sie-
dzieli na zachód od Wenetów, i graniczyli z sobą gdzieś
w dzisiejszo) Gorycyi. Alpy dochodzą tu prawie do morza,
a wiemy, że wówczas jeszcze nie rozróżniano wyraźnie Alp,
gór Hercyńskich i gór Ryfejskich. Pisarz nasz powtarzający
opowiadania greckich żeglarzy, wyobrażał sobie tedy, że
góry wznoszące się nad Tryjestem, to już góry owe bajeczne
skrajnój północy. Mówi tedy o olbrzymiój górze Delfinm
wznoszącćj się tu, u północnych kończyn Adryjatyku. Gdy
Mentorowie zamieszkali nad Adryjatykiem, wychodzili na
szczyt tój góry, widzieli statki wpływające Istrem do Czar-
nego morza '). Adryjatyk i morze Czarne były tu tak bliskie
siebie, że ludność nadbrzeżna obydwu mórz schodziła się
na wspólne targi. Tu kupowano od kupców przybyłych
z Pontu wina z Tazos, Lesbos i Chios, a od kupców przy-
byłych z Adryjatyku wina z.Korcyry.
') Ibid. p. 208—209. »j Ibid. p. 202—204.
Digitized by VjOOQ IC
249
Ister czyli Duoaj, wypłynąwszy z tak zwanych lasów
Hercyńskich, gdzieś w krainie Cymryjskich Bojów, dzielił
się na dwoje, i wpadał jednem ujściem do Pontu, a drągiem
do Adryjatyka. Wierzono, te ta droga i w trzecim wieka
przed Chrystnsem była spławną, ale prawdziwym dowodem
prawdy tćj bajki geograficznćj podanie o Argonautach.
Kto spojrzy na mapę homerycznego świata, ten zrozu-
mie, jak to niegdyś Argonautowie uchodzili rzóką Oceanem,
przed Eetesem, chcąc zmylić pogoń króla Kolchów, skiero-
waną ku morzu Wewnętrznemu. Kiedy rzćka Ocean prze-
stała istnieć, nie przestano wierzyć, że Tanais i Nil prze-
lewają się z Oceanu do morza Śródziemnego. Ztąd to po*
w*szechne w czwartem stuleciu przed Chrystusem przekona-
nie, że Argonautowie uchodzili Donem do Krouskiego morza.
W trzecim wieku zaniechano i tego wierzenia. Istnienie rzćk
oceanicznych o słodkićj wodzie, rzeczą tak nieprawdopodobną,
że odstąpiono od wiary w takie strumienie. Próbowano wy-
tłomaczyć sobie podróż Argonautów tym sposobem, że ka-
zano im statek Argo przeciągać perewoloką z Donu na Wisłę.
Niebawem jednak, imię nadadryjafyckich Istryjan zapewniło
zwycięztwo innemu tłomaczeniu starodawnego mitu. Jazon
wpłynął do Pontu przez Bosfor, pomiędzy Cyjanejskie skały;
Dunajem wypłynął. Z Czarnomorskiego ujścia dostał się na
bajeczne ujście Adryjatyćkie, i koło Tryjestu albo Gorycyi
wypłynął na Weneckie morze. Jeśli tak było, i odległość od
morza Czarnego do Adryjatykn niemogła być vi ielką, pomimo
uderzającćj różnicy klimatu obydwu (»kolic. Na północ od
Tracyi znachodził się przesmyk nie o wiele większy od Ko-
rynckiego, a z góry Deliium było widać dwa morza, podo-
bnie jak z Akroko^ntu. Pokazywano tedy w okolicy Wene-
cyi ♦ i Tryjestu wiele ołtarzy zbudowanych przez Jazona,
a na jednćj z wysp adryjatyckich wspaniałą świątynię Arte-
midy, zbudowaną przez Medeę. Tego tedy podania trzymał
się bezimienny autor akuzmatów, choć wspomina także po-
wrót Argonautów przez słupy Heraklesa i cieśninę Sycylską.
Przez Dunaj tylko wracają towarzysze Jazona, w poemacie
Wydi. eiosof. T. XIX. 32
Digitized by
Google
260
Apolonuusza z Rodu, współczesoego poety, i w owój mito-
logiczDĆj kompilacyi, którą Apoloi>ob wydał, podobnież
w trzecim wieku przed Chrystusem, pod tytułem Biblijoteki.
VIII.
Początki geografii matematycznńj.
Powiadają, ie Anaksybiandek już w piątym wieku nau-
czył Greków sposobu mierzenia szćrokości geograficznój.
Mogłoby to być prawdą w tym tylko razie, jeśli Anakst-
MANDER przyjął naukę Pitagorejczyków, i uwierzył w to, ie
ziemia kulą zawieszoną pośród wszechświata. To pewna, źe
znano już powszechnie kształt ziemi w czwartym wieka za
dni Arystotelesa i Efora. Obliczono wówczas już i to, ie
idąc na północ od Grecyi, musi podróiny wreszcie trafić na
miejsce, gdzie słońce wcale już nie wschodzi w czasie zimo-
wego przesilenia, a wcale nie zachodzi w czasie przesilenia
letniego. Przez to miejsce przeciągnięto liniję arktyczną,
i po za tą liniją położono okolicę zwaną: iq 8ta4uYpLevr, : kra-
jem zamarzniętym czyli lodowatym. Wiedziano dalćj, że po-
środku tćj okolicy leży punkt zwany : 6 xóXoc, to jest biegun,
w którym bywa sześć miesięcy dnia i sześć miesięcy nocy.
Wiedziano podobnież, że idąc wprost na południe od
Grecyi, natrafi podróżny na miejsce, w którem słońce w po-
łudnie stanie na zenicie, w czasie przesilenia letniego, i że
w tćj okolicy będzie co roku chwila, w którćj cienia żadnego
na ziemi nie będzie. Przez ten punkt pociągniono dokoła
ziemi drugą idealną liniją, czyli zwrotnik niedźwiadka.^ Na
południu od zwrotnika wyobrażano sobie kraj przepalony,
Tv;v Biax€)cau[JLevr^v, W którym cienie padały już czasem ku po-
łudniowi, i w którym gwiazdy wielkićj Niedźwiedzicy raz
na dobę zachodziły. W miejscu domyślnem wreszcie, w któ-
rćm cienie padały przez sześć miesięcy na południe, a przez
sześć miesięcy na północ, pociągniono trzecią idealną liniję,
Digitized by
Google
251
którćj nadano imię równika, -n)^ ''.7Y3|jL£p(vr^c. Równik dzielił
ziemię na dwie półkule. Grecyja leżała na półkuli północnój.
Na południowo] powtarzało się wszystko raz jeszcze, z tą
tylko różnicą, że tara cienie padały przeważnie na połudm^,
i że tam wszędzie było lato wtedy, kiedy u nas zima. był
tam tedy zwrotnik koziorożca, była linija antarktyczna, i był
biegun południowy.
Tak szóroka strefa gorąca okrążająca ziemię dokoła,
jak obie strefy lodowate były zgoła bezludne. Zaludnioną
była tylko na pewne strefa umiarkowana, i^ eu^pors; północna,
a może także i południowa, do którój jednak wszelki przy-
stęp był wzbroniony, przez nieprzebyte pasmo gorące. Ląd
zamieszkały przez nas, ii ó'aouiX£viQ, był niewielką względnie
wyspą, wśród północnój strefy umiarkowanój. Cała kula
ziemska wydawała się nad miarę wielką, i liczono, że ma
400.000 staj dokoła, mieszcząc tym sposobem wygodnie ląd
zamieszkały wśród umiarkowanej strefy. Takiem bywało za-
patrywanie Arystotelesa, któreśmy tu pokrótce przypomnieli.
Od czasów Pitagorasa dzielono koło na 360 stopni.
W czwartym tedy wieku przyszło na myśl Grekom, że można
podobnież ziemię całą podzielić na 360 stopni geograficz-
nych. Poczynając tedy od idealnego miejsca, położonego
u zaciiodu lądu zamieszkałego, podzielono równik na 360^
geograiicznój długości, a przez każdy z tych stopni, stopień
przeciwległy na zaohodniój półkuli, i obydwa bieguny, po-
ciągnione 180 największych kół naokoło ziemi, przecinają-
cych dwa razy równik, pod prostemi sferycznemi kątami.
Tak to otrzymano 180 tak zwanych południków na półkuli
wschodnićj, a tyleż na domyślnój półkuli zachodniój; a na-
dano tym linijom imię południków tióy (jie7e|jL^piv(i)v, dlatego
ponieważ południe zdarzało się zupełnie w tój samćj chwili
wzdłuż każdego południka. Każdy południk podzielono znowu
na 180 stopni, z których 90 kładziono na północnój półkuli.
Przez wszystkie równoleżne stopnie szórokości pociągniono
nowe linije idealne zwane równoleżnikami Ta 7capaXXv]Aa.
Gdy w dodatku jeszcze podzielono każdy stopień geograficzny
na 60 minut, otrzymano gotową podstawę dla przyszłój geo-
Digitized by
Google
252
grafii matematyczno) czyli astronomicztićj, i wielką pomoc
w sporządzaDiu dotąd omackiem robionych kart geograficz-
nych. Wynalazłszy stopień szćrokości i dlngości^ pod któiym
mieiscowodć jakaś leżała, można było bezpiecznie oznaczyć
jćj miejsce na mapie^ względem drngiój miejscowości podo-
bnie oznaczono).
Niestety posiadano tylko bardzo niedostateczne środki
oznaczania szćrokości geograficznej. Klepsydry niemogły za-
stąpić miejsca dzisiejszych ebronometrów, i nie łatwo było
skonstatować, w których miejscach południe o tćj samćj po-
rze wypadało. To tćż cała starożytność miała nadzwyczaj
mylne wyobrażenie o dłngości geograficznój, najlepićj nawet
znanych miejscowości i pomimo późniejszych wynalazków.
Oznaczano zraza południki empirycznie prawie. Patrząc na
biegun północny, który wówczas leżał na niebie koło gwiazdy
^ w GirafiC; dążono lądem lub morzem, o ile się dało, wprost
na północ, i mniemano, że wszystkie miejscowości w ten
sposób napotkane leżały na jednym południku.
PiTEASz z Marsylii i Eudoks z Knydu przyszli byli
obaj, równocześnie prawie, bo w czwartym wieku przed Chry-
stusem, na myśl rzeczywistego oznaczenia pojedynczych sto-
pni szćrokości. Piteasz obliczył, jakeśmy to już widzieli,
szćrokość Marsylii i obliczył ją słusznie. Eudoks z Knydu
poczynił natomiast pomiary mylne, które pozostały jednak
odtąd podstawą matematycznćj geografii starożytnych. Obli-
czył bowiem; że miasto Knyd, wyspa Rodos i cieśnina Mes-
syńska leżą pod jednym stopniem szćrokości, i przez te miej-
sca przeciągnął równoleżnik Rodyjski, to Sta *Pó8ov. Równo-
leżnik ten pociągniono póżnićj na zachód aż do słupów
Heraklesa, a na wschód aż do kończyn Azyi, dzieląc tak
świat zamieszkały na dwie połowy. W istocie wyspa Rodos
i słupy Heraklesa leżą pod 36^ szer.; ale cieśnina Messyńska
leży o trzydzieści mil dalćj na północ. Ateny, Spartę i Tapsak
w Azyi położono także na tym wykrzywionym południku,
i tem samem spaczono fantastycznie postać lądów.
Niewiadomo jakićj metudy używał Eudoks priy ozna-
czaniu owego równoleżnika. Zdaje się jednak; że obserwo-
Digitized by
Google
253
wal wschód i zachód gwiazd, albo długość najdłuższego dnia
letniego, i popełnił przy tćm jakąś niedokładność. Piteasz
użył o wiele ściślejszćj metody : tak zwanego pomiaru za
pomocą gnomonu. Pomnąc, że słońce staje wprost nad rów-
nikiem w czasie jesiennego i wiosennego zrównania, obliczał
w te dnie kąt tworzony przez cień przedmiotu prostopadłego.
Piteasz i po nim inni starożytni czynili za pomocą gnomonu
bardzo dokładne pomiary, i mylili się tylko o 14', a to dla-
tego^ ponieważ nieumieli obliczać półcieni, i nie mogli przeto
uwzględnić skutków światła zewnętrznych części tarczy sło-
necznćj.
Eratostenes z Cyreny, dyrektor biblijoteki i muzeum
Aleksandryjskiego, postanowił za dni Ptolomeusza Ewer-
getesa obliczyć doUadnie wielkość ziemi. Dopiero po takiem
obliczeniu mogły oznaczenia długości i szćrokości geogra-
ficznćj nabrać absolutnćj, a nie już względnćj tylko wartości.
Potćm dopićro znanoby odległość dwu punktów^ których sto-
pień geograficzny byłby znany. Z drugićj strony dalsze ozna-
czanie stopnia geogr. wielce odtąd ułatwione, dałoby się
nieraz uskutecznić za pomocą zwyczajnego |.omiaru drogi
dzielącćj od siebie dwa miejsca.
Równoleżnitu bywają rozmaitćj wielkości i maleją
w miarę tegO; jak się do biegunn zbliżają. Oprócz tego po-
miar stopni długości geograficzno] był dla starożytnych nie-
podobieństwem prawie. Postanowił tedy Eratostenes dojść
wielkości ziemi mierząc stopień szćrokości. Długość wszyst-
kich południków jest ściśle jednakowa, a przeto 360krotna
długość jednego stopnia szćrokości przedstawi nam ściśle
długość największego koła zakreślonego dokoła kuli ziem-
skićj.
Pomiar stopni szćrokości bywał dla starożytnych rzeczą
względnie łatwą. Na to tedy aby p< znać długość jednego
stopnia szćrokości należało się odnaleźć dwie miejscowości
na jednym południku, oznaczyć ich szćrokość geograficzną,
a potćm odmierzyć odległość pomiędzy niemi.
Otóż było powszechnem w Egipcie mylne przekonanie,
że miasto Syjena, położone u południowych kresów Egiptu,
Digitized by
Google
254
leży pod tym samym potndnikięm co Aleksandryja, choć ono
w rzeczywistości prawie o dwa stopnie dalćj na wschód po-
łożone. Egipscy kapłanie wiedzieli od najdawniejszych cza-
sów, że słońce nie rzuca cienia w Syjenie, w południe,
w czasie przesilenia letniego. Tak bywało także za czasów
Eratostenesa, choć zwrotnik Raka posunął »\ą odtąd o pół
stopnia przeszło na południe, na mocy powolnego prostowa-
nia się osi naszego planety. Za czasów Eratostenesa zwro-
tnik leżał już o 14' na południe od Syjeny. Mimo to niebyło
całego cienia w Syjenie^ w południe, w czasie przesilenia
letniego, a mówiłem już, że starożytni nie posiadali środków
do rozpozuawania półcieni. Eratostenes wierzył tedy, że
Syjena leży zupełnie pod zwrotnikiem Raka. Obserwacyje
poczynione już wpierw na sferze niebieskićj, pouczyły były
starożytnych, że przedział pomiędzy obydwoma zwrotnikami
wynosi 48^ szćrokości. Eratostenes położył tedy Syjenę
pod 24tym stopniem szćrokości północnćj, myląc się tylko
o 14 minut.
Pomiary poczynione w Aleksandryi za pomocą gnomona,
w dzień zrównania dnia z nocą, okazały, że obserwatoryjum
Aleksandryjskie leżało pod 31^ szćrokości północnej. Omy-
lono się przytćm jak zawsze o 14, ale obliczono zupełnie
słusznie na siedm stopni różnicę pomiędzy szćrokością Ale-
ksandryi a Syjeny. Pomiary poczynione przez mierników
królewskich wykazały, że odległość z Aleksandryi do Syjeny
wynosi okrągło 4,900 staj. Eratostenes oznaczył tedy dłu-
gość stopnia największego obwodu ziemi na 200 staj, to jest
uczynił ten stopień o 100 staj nadto wielkim. Wypadła tedy
objętość ziemi na 262.000 staj; a wynosi w istocie tylko
216.000 staj. Był to naturalny wynik mylnego przypuszcze-
nia, że Aleksandryja i Syjena leżą pod jednym południkiem,
i słusznego pomiaru odstępów pomiędzy niemi. Obliczywszy
tak wielkość kuli ziemskićj, można było obliczyć długość
każdego równoleżnika ziemskiego, a potćm iatwićj oznaczać
południki za pomocą pomiarów ziemskich. Geografija uczy-
niła olbrzymi krok naprzód, i Eratostenes mógł przystąpić
Digitized by
Google
265
do sporządzenia piei*wszćj matematycznej mapy świata, i do
sprostowania niejednego mylnego wyobrażenia.
Mapa załączona, którą robiłem z uwzględnieniem całćj
ówczesnćj geograficznej wiedzy, powie najlepićj jak sobie
Eratostenes świat wycbrażał. Czytelnik obaczy na niój, jak
to pociągniono obok równoleżnika Rodu drugi równie do-
wolny południk Rodu, przez Meroe, Syjenę, Aleksandryję,
Rodos, Bizancyjum i Borystenes; i jak morze nakr}walo
wszystkie okolice, których Eratostenes nie znał. Ujrzy jak
to- ląd zamieszkały sięgał już daleko po za zwrotnik Raka.
Zrozumi bieg dziwaczny przypisany w trzecim wieku Istrowi.
Zobaczy jak sobie wyobrażano Enropę. Jak ta część świata
wydawała się długim i wąskim półwyspem, rozszerzonym
nieco ku zachodowi, i jak tu mało miejsca było na kraje,
w których miała powstać Polska.
Strabon wyłożył nam system Eratostenesa w pier-
wszćj i drugiej księdze swojego dzieła, i za jego wyłącznie
wskazówkami pociągnęliśmy na mapie naszćj główne linije,
któremi ujął Eratostenes swoje kraje. Jemu też zawdzię-
czamy wiadomość o różnicy zdania, jaką wypowiedzieli pó-
źniej znakomity astronom aleksandryjski Hipparch, i filozof
stoiczny Pozydonijusz z Rodu, którzy żyli obaj w drugim
już wieku przed Chrystusem. Prócz tego zawdzięczamy nie-
które cenne w tej mierze szczegóły Kleomedesowi, późnemu
kompilatorowi, piszącemu w trzecim już jak się zdaje wieku
po Chrystusie.
Pokrótce tylko W8p</ronę o zdaniach Hiparcha i Pozy-
DONIJUSZA. HiPARCH bronił zapatrywania dawniejszego, wy-
rażonego niegdyś przez Efora, twierdząc, że rozmiar Indyj
z południa na północ wynosi 30.000 staj. Indyje jego były
tedy nietylko dwa razy większemi od Indyj eratosteńesowych,
narysowanych na naszej mapie, ale nawet nieco większemi
od Indyj rzeczywistych. Wiadomość Hiparchową, prawie zu-
pełnie zgodną z prawdą, podał był Meoastenes, podróżnik
z trzeciego wieku przed Chrystusem, ale Hiparch przekręcił
tę wiadomość zgodnie z uprzedzeniami ówczesnych Greków.
Eratostenes posunął był wprawdzie granice zamieszkałej
Digitized by
Google
256
ziemi po za zwrotnik Raka; wyraził jednak przekonanie, że
ludzie nie mieszkają dalćj jak po 12^ szórokości. Tam to
był nmieścił południowe kończyny Libii, i wyspę Taprohanę
czyli Cejlon. Meroe i południowe Indyje leżały poiiyżćj pod
17' szćrokości. Indyje nie były wcale półwyspem, a tylko
zachodnią kończyną Azyi. Tych wyobrażeń trzymid się także
HiPABCH. Rozciągną tedy Indyje daleko na północ, i prze-
niósł Himalaje aż pod 60^ szer. Wiemy na pewne o Hiparchn,
że tak myślał. Domyślamy się tylko, że Efor sobie świat
podobnie wyobrażał, i tćm tlómaczymy sobie, jakim to
n niego sposobem Indyje graniczyły ze Scytyją.
Inny znowu błąd był powodem tego, że Pozyi>oniju8z
zrozumiał pierwszy, jak to ludzie zamieszkują całą strefę
gorącą. Mieszkając na wyspie Rodzie, wiedzi^ od żeglarzy,
że przedział pomiędzy Rodem a Aleksandryją nie wynosi
więcój jak 3.700 staj, a nie 5.000 staj, jak tego chciał Era-
TOSTENES. PozYDONiJusz pifzyjął przytóm mniemanie Era-
TOSTENESA, jakoby odstęp od Rodu do Aleksandryi wynosił
ściśle półosma stopnia. Co więcćj, potwierdził ten błąd przez
fałszywą obserwacyję wschodu gwiazdy Eanopus. Tym spo-
sobem wypadła długość stopnia szćrokości u Pozydonijusza
na 494 staj prawie (3700 : 7y,). Dla okrągłego rachunku
skorrygował otrzymany rezultat na 500 staj. Zmalała mu
przeto wielkość ziemi aż na 180.000 staj.
Kiedy Eratostenes kładł Meroe w Nubii pod 17® szer.
nie mylił się wcale, i posługiwał się widocznie obserwacyją
gnomiczną poczynioną na miejscu. Przemieniwszy stopnie
na staje, podał był odległość z Meroe do Aleksandryi na
10.000 staj. HiPARCH uwierzył, że to pomiar geodetyczny,
mierniczy, i przeniósł tedy Meroe aż pod 1 1 ^ szer., kładąc tu
także południowe kończyny Azyi, Można było według Era-
TOSTENESA iść jcszczc O 3.400 staj dalćj na południe, zanim
się doszło do kraju cynamonowego. Pozydonuusz przeniód
tedy kraj ten pod 4° szer. Piasczyste pustynie obrosłe głównie
kolczastemi eufoibijami, leżały pomiędzy Syjeną a Meroe.
Dalćj za Meroe kraj stawał się znowu żyźniejszym. Niebyło
tedy powodu przypuszczać, aby świat zestal wyludnionym
Digitized by
Google
257
w okolicy równika. I owszem najoieznośnićjsze skwary by-
wały pod zwrotnikiem, kędy słońce bywało rzekomo u zenita
bez przerwy, przez trzy miesiące. Odległość z Rodu do Bory-
stenesn wynosiła podłng rachnby Eratostknesa 3.000 staj.
PozYDONiJusz przeniósł tedy konsekwentnie Borystenes czyli
Olbiję pod 58^ szórokości, to jest gdzieś w okolicę Rewlu.
Tam przeniesiono także północne wybrzeża Galii, i twier-
dzono o tych krajach, że niemasz w nich prawdziwćj nocy
w lecie; Brytanija i góry Ryfejskie leżały jeszcze o jakich
5.000 staj dalój na północ, a więc już zupełnie pod liniją
arktyczną. Tam to nastawały dla zimna pustynie, podobne
do tych, które się rozciągały dla gorąca na południe od
Egiptu i Cyrenaiki, i w pustynnym pasie zachodnićj Azyi.
Ale podobnie jak na południu kraj cynamonowy i wyspa
Taprobana były znowu żyzne i ludne, tak leżał kraj szczę-
śliwy u samego biegunu. Był to tylekroć opiewany kraj
Hiperboreów, u stóp bajecznój północnćj góry Litarmis czy
Sewo. Tam te trwały dzień i noc naprzemian przez sześć
miesięcy. Tam to żyłi ludzie najdłużćj pośród wiecznćj ciszy
i wiecznego lata, chwaląc Apolina i Artemidę.
Dziwny to wypadek, lubo nieodosobniony w dziejach
umiejętności ludzkićj. Zupełnie mylna rachuba, i fantastyczne
poniekąd wyobrażenia doprowadziły do tego, że ustanowiono
po raz pierwszy wielkie naukowe prawdy. Zawdzięczamy
Pozydonijuszowi niet)'lko pierwszą wiadomość o tćm, że cala
ziemia jest zamieszkałą, ale także pierwszy słuszny podział
klimatów północnój półkuli, na biegunowy, podbiegunowy,
umiarkowany, zwrotnikowy i równikowy. Dotąd trzyma się
umiejętność tego podziału, a tylko wyobrażenia o naturze
biegunowćj strefy uległy zmianie. Podobnież słusznie odróż-
nił PozYDONiJusz strefy astronomiczne od stref klimatycznych,
i ustanowił tylko trzy strefy astronomiczne. Tę, w którćj cień
okrąża przedmiot w przeciągu jednego dnia ; tę, w którćj cień
zawsze bywa zwrócony ku północy ; i tę, w którćj o różnych>
porach roku przechyla się to ku południowi, to ku północy ').
*) Strabo 94 — 96. 'H Ca)vir) i:6pi9xio;, *eTepóoxtO(;, djxf(ffxioc.
Wjdi. filMof. T. XIX. 33
Digitized by
Google
268
IX.
Zdobycze geograficzne Rzymian.
MassyJijoci posiedli tylko ogólnikowe, i w wielu razach
zupełnie mylne wiadomości o zachodniej Europie. Rzymianie
rozświecili ciemności. Podbiwszy Italiją aż po Alpy i opano-
wawszy wybrzeża Adryjatyku, pomierzyli odległości, pospi-
sywali góry i rzćki, zastąpili wiadomościami prawdziwemi
dawne baśnie o Ombrykach i bursztynowym Erydanie, o wy-
spie Demetryjusza i o wyspach Elektrj^dach. Przekonali się,
że Ister wcale nie wysyła odnogi do Adryjatyku. Odróżnili
stanowczo Pad od Rodanu, i dowiedzieli się o ojczystych
nazwach Padu i Dunaju, zastępując odtąd mianem własnem
dawną ogólną fenicejską nazwę: Jordan czyli Erydan, którą
dawano wszystkim nieznanym rzókom. Nietylko poznali, ale
zbadali Alpy, poobsadzali wąwozy, poznali niektóre narody
osiadłe w dzisiejszój Austryi, to jest w Recyi, w Norykum
i w Panonii ').
Wyprawy Scypionów otworzyły południową Hiszpaniję
i Galiję. W Hiszpanii także znano odtąd rzóki pod miejsco-
wemi nazwami. Niegdyś nazwy Tartessus i Iber, oznaczały
zarówno kraje, miasta i rzóki. Bałamutne nazwy Iberów
i Ostymijów nie przeszkadzały temu, że Hiszpaniję zaliczauo
do Celtyki. Teraz i tu wyjaśniło się wszystko. Kraj otrzy-
mał dwie rodzime nazwy Hiszpanii i Luzytanii, którem to
drugiem mianem oznaczano Portugaliję dzisiejszą. Plemiona
rozmaite zamieszkujące kraj poznano i wyliczono; nazwano
pojedyncze prowincyje ; z rzók odróżniono już wówczas Ebr,
Betys czyli Gwadalkwiwir, i Anę czyli Gwadyjanę *).
Podobnież i południowa Galija stalą się krajem tak
dobrze znanym jak Tracyja, albo Azyja Mniejsza. Poznano
rzóki Garonnę i Durance'ę pod imionami Dliberis i Roscy-
nus; poznano cały wielki bieg Ligery; zrozumiano naturę
_ _ _. ^
*) Strabo IV. ») Strabo iii.
Digitized by VjOOQ IC
259
Rodana. Tój^jednćj tylko rzóce pozostamono imię pochodne
od słowa Jardan, a to dlatego, ponieważ imię to zostało jnż
po całym kraju rozpowszechnione przez Greków Marsylijotów *).
Wszystkie te zdobycze geograficzne poczynione przez
Rzymian, pospisywał Grek z Arkadyi, a przyjaciel Scypio-
nów, PoLiBiJUSz z Megalopolis w 34tćj księdze swojćj zna-
komitćj i jędrnój historyi. Opisywał w księdze tćj świat cały,
i nie możemy odżałować tego, że ta księga zaginęła. Znamy
tylko po części jćj treść z ułamków przechowanych przez
Strabona, Plinijusza, Ateneusza i Stefana z Bizancyjum,
i nie posiadamy niestety wiadomości polibijuszowych o na-
szych stronach. Pomiary morza Śródziemnego podane z Po-
Ł1BIJUSZA przez Strabona i Plinijusza, przekonują nas je-
dnak na pewne o tćm, że Rzymianie już wcale dobrze zmie-
rzyli to morze, i poznali jego kształty. Kraje niezbadane
zmalały, i wyobraźnia geografów niemiała już odtąd tak
szćrokiego pola do popisów. Niemnićj przeto spotykamy
zawsze wiele drobnych błędów w pomiarach polibijuszowych ').
Niezarzucił jednak Polibijusz równoleżnika St3e PóScv. Tylko
Kreta i wyspy Chelydońskie zajęły na niem miejsce Aten
i Sparty.
Zresztą nie o wiele zmieniły się u Polibijusza ogólne
wyobrażenia o postaci lądów i mórz, pomimo to, że sam,
z polecenia Scypiona odbył podróż po Atlantyckim oceanie?
wzdłuż wybrzeży Maurytanii, aż do ujścia rzćki Anatys
(Wadi Seł)u) '). Imię Cerny nadał przytćm małćj wysepce
*) Strabo IV., Ateneusz VIII. 332 A i P.
') U Strabona I. od Narbony do Messyny 8.000 staj, od
Narbony do Gadesu 11.200 staj, od Rzymu do Kartaginy
3.000 staj, od P«loponezu do G^dejrj; 20.000 f staj?!.
U Plinijusza IV. 33. Długość morza Śródziemnego 2340
mil rz. Od Gadejry do Messyny 1250, do Krety 375, do
Rodu 187*/,, do wysp Chelydouskicb 187'/,, do Cypru 275,
do Seleucyi Pierejskiej 115 mil rz. Z Bizancyjum do Panty-
kapei 500 mil. Według Dicearcha wynosiła długość morza
Adryjatyckiego 10.000 staj.
■) Plinijusz V. 1.
Digitized by
G.oogle
260
koło yryhrzeisL MaurytaDii (Maglador). I przy nićj pozostało
odtąd owo na poły mityczne imię *). Dawnym trybem wy-
obrażał sobie szćrokość Galii przesadnie wielką (z południa
na północ 1160 mil rzymskich) '). Zawsze wyobrażał sobie,
że Tracyja zwę^a się u północy, i że Adryjatyk dotyka się
Hemu, czyli Bałkann '). Najdokładniój wiedział natomiast
o tóm, że Don płynął kn morzu Azowskiemu od północnego
wschodu. Twierdził, że ujście morza Śródziemnego do Atlan-
tyku, położone u słupów Heraklesa, leży wprost na zacho-
dzie, a że Tanais płynął od północnego wschodu. Przeto
Europa była o tyle krótszą od Afryki i Azyi pospołu, o ile
brakło miejsca pomiędzy wschodem a północnym wschodem.
Azyja bowiem tworzyła ku północnemu wschodowi półkole
sięgające aż pod Niedźwiedzicę *).
JuLiJusz Cezar znacznie jeszcze rozszórzył znajomość
zachodnio) Europy w sto lat po dziejopisie Polibijuszu. Nie-
tylko odkrył nowe kraje, ale odkryte opisał. Po wojnach
Cezara nie zadawalniali się już Bzymianie i Grecy nieja-
snemi wieściami o krajach galskich i brytyjskich; znali te
kraje dokładnie, i oprócz tego poznali kraj, o którym dotąd
nie słyszeli prawie: Germaniję.
Nie myślę powtarzać dziejów wojen galskich Cezara.
Dla naszego celu wystarczy, że poznał wielkie rzćki dotąd
starożytnym nieznane, jako to: Sekwanę i Ren. Rozróżnił
trzy, a może cztćry narody w Galii. Akwitanów plemienia
iberyjskiego na południe od Garony; Celtów w całem wnę-
trzu kraju; Belgów czyli Cymrów na północ od Sekwany;
wreszcie Galskich Wenedów, lud żeglarski zamieszkały nad
brzegami Atlantyku. Cezar wylicza mnogie pokolenia i grody
każdego narodu. Kształtu wybrzeży i biegu rzćk bliżój nie
oznacza.
Poznał także bliżćj firytaniję, opisał jój kształt dość
dobrze, i pierwszy stwierdził, jak mała przestrzeń dzieli
przylądek Kancyjum od brzegów Galii. Brytanija jest podług
*) Plinuusz VI. 31. •) Plinijusz IV. 23. •) Strabo VII.
*) Strabo U. 107.
Digitized by
Google
261
niego trójkątem, którego podstawa zwrócona ku Galii ma
500 mil rzymskich długości. Bok północny zwrócony ku Ger-
manii ma 800; wschodni zwrócony ku Hiszpanii 700 mil rz.
długości. Pomiędzy Hiszpaniją a Brytaniją leiy Hibernija,
czyli Jeme, nie dalój od Brytanii, jak Brytaniją od Galii.
Wyspa Mana położona pomiędzy Brytaniją a Hibernija.
Choć Cezar był sam osobiście w Brytanii, zawsze wia-
domości te mają na poły bajeczny charakter. Cezar sam do-
tarł od Dnwru do Londynu nad Tamizą. O reszcie kraju
słyszał tylko niejasne wieści. Wyobrażał sobie, że wybrzeże
Galii bieżę wprost ku północnemu wschodowi; nie poznawszy
kształtu półwyspia Armoryki. Wybrzeże przeciwległe Brytanii
wydało mu się równie wielkiem, i cała wyspa była zawsze
jeszcze u Cezara ogromnym lądem, sięgającym z jednój
strony po Hiszpaniję, a z drugiój strony daleko gdzieś na
zachód, w głąb morza. Hibernija czyli Irlandyja leżała,
w wyobrażeniu Cezara, w bezpośredniem pobliżu Hiszpanii,
a przyczyną błędu było to, że barbarzyńscy wenedscy że-
glarze puszczali się zuchwale wprost przez Ocean z Hiszpanii
do Hibernii.
Za Renem poznał Cezar nieznany dotąd starożytnym
naród Germanów, a pomiędzy nimi, bezpośrednio nad Renem
Ubijów, Tenchterów, Uzypetów i Sygambrów. W głębi Ger-
manii siedziała potężna rzesza Suebów, i puszczała swoje
zagony po Ren i po za Ren. Po najeździe cofali się zawsze
Suebowie w głąb kraju, w jakieś nieznane strony, gdzie
mieli swoje siedziby. Z tego, że Cezar potykał się ze Sno-
bami nad Renem, wywnioskowali i starożytni i nowsi, że
Suebowie siedzieli za jego czasów stale nad brzegami tój
rzóki, z takiem samem prawem, z jakiem mogli twierdzić,
że dzierżawy Suebów leżały w Burgundyi, skoro król ich
Aryowist stoczył pod Besancon bitwę z Cezarem.
Przeprawiwszy się przez Ren i stanąwszy na ziemi
Germanów wywiadywał się Cezar od zachodu, jak wygląda
północ Europy; i skreślił nam na kilku kartkach zaczerpnięte
o nićj wiadomości. Opisawszy zbójecki i niestały obyczaj
Germanów, twierdzi, że był czas, w którym Galowie Ger-
Digitized by
Google
262
manów mcztwem pr^emagali i wojną najeżdżali. Wyprawiali
08ady po %a Ren dla mnogości lądu i niedostatku roli. Takto
Wolkowie, tak Tektosagowie osiedli w najurodzajniejszych
okolicach Germanii, tam, kędy owa pnszcza Hercyńska, o któ-
rćj Cezar wiedział, że niektórzy Grecy słyszeli, a między
innymi Eratostenes, dając jćj miano Orcyńskiij. Koło t^j
puszczy siedział niegdyś wielki lud Wolków, ciesząc się
sławą wojenną, i mianem sprawiedliwych. Za dni Cezara
był tak ubogi, nęd-^ny i wytrwały, jak reszta Germanów,
podobnie się ubierał, i podobnie żywił *).
Hercyńska puszcza była dotąd niezmierzoną. Znaną
była jój szórokość na dziesięć dni pochodu. Początek jćj był
w okolicy Helwetów, Kauraków, Nemetów, w dzisiejszćj
Alzacyi i Szwajcaryi. Kto wzdłuż puszczy postępował, mając
Dunaj po prawicy, doszedł do granic Daków i Anartów,
mniójwięcój w dzisiejszym komitacie Maramoroskim na Wę-
grzech. Kto odtąd szedł wzdłuż puszczy, miał Dunaj po lewicy.
Puszcza dotykała się w ogromie swoim rozmaitych ludów.
Niebyło nikogo w bliższój Germanii, coby znsi tćj puszczy
kres wschodni. I kto sześćdziesiąt dni drogi puszczą uszedł,
nie słyszał o tym kresie. .
Wzmianka ta zupełnie jasna i dokładna. Pod nazwą
puszczy Hercyńskićj oznaczył Cezar wszystkie lesiste góry,
ciągnące się na północ od Dunaju, od Renu aż po Prut.
Alpy wyłączył; Czarny las, Góry Czeskie, Karpaty jedną
jeszcze nazwą objął; znał już zakręt Karpat w Siedmiogro-
dzie; wiedział, że lesiste wzgórza ciągną się jeszcze na
wschód i północ od Karpat w niezmierzoną głąb Słowiań-
szczyzny. Słuszną także wzmianka o resztkach Celtów osia-
dłych w małych Karpatach. Były to resztki wielkiego nie-
gdyś narodu Bojów, pokonane już przez Germańskich Suebów
i przez Daków, to jest przez Siedmiogrodzkich Agatyrsów,
którzy odtąd pod Daków i Getów mianem występują. Taltże
do celtyckich rozbitków należy doliczyć Anartów czyli Anar-
tofraktów, siedzących nad górną Cisą.
*^ Julii Cabsaris commentarii de bello Gcdlico, VI. 24 — 25.
Digitized by VjOOQ IC
263
Bzymianie nietylko podbijali kraje, ale i rządzili niemi.
A Da to, by módz niemi dobrze rządzić, musieli je poznać.
W tćm źródło największych ich zasług na polu geografii.
Rozmaici rzymscy autorowie podali nam rozmaite pomiary
państwa Rzymskiego i pobliskich krajów barbarzyńskich.
Pierwszćj pracy tego rodzaju podjął się jeszcze przed Juli-
juszem Cezarem grek Artemidok, według którego wskazó-
wek wygotowałem załączoną mapę. Geografija jego nie
o wiele się różniła od geografii Eratostenesa. Opisał tylko
dokładnićj południowe kończyny Europy, popełniając jednak
w tćj także mierze kilka bardzo charakterystycznych błędów,
które nie pozostały bez wpływu na późnićjszą słynną geo-
grafiję Ptolomeusza.
Otóż to przedewszystkićm niemógł pojąć tego, jakim
sposobem tak mała Grecyja mogła tak wielki wpływ na
dzieje ówiata wywrzeć. Powiększył tedy Grecyję nad miarę.
Wskutek tego przedłużyło się także całe półwyspie Bałkań-
skie, zawsze jeszcze u północy zasznurowane; brzegi Scytyi
wypadły daleko na północy^ i położeniem tłómaczono zimny
klimat tych okolic.
Wiadomość o srogićj zimie Pontyckićj spowodowała
Artemidora do tego, by Krym i Scytyję przeniósł daleko
na północ. We Włoszech istnieje wielka różnica klimatu
między cieplejszym zachodem, a chłodniejszym wschodem.
Półwyspie Apenińskie ma powszechnie cieplejszy klimat od
półwyspia Bałkań<9kiego, a południowa Francyja jest tak
ciepłą prawie jak Neapolitańskie, i jak Andaluzyja. Te do-
świadczenia nakłoniły Artemidora do tego, aby szczegół-
nićjszy kształt nadał zachodnićj Europie. Włochy wyobraził
sobie jako półwyspie, którego oś bieży od zachodu na wschód,
gdzieś w wysokości Peloponezu, a z wybrzeża południowćj
Francyi i Hiszpanii uczynił tylko zachodnie przedłużenie
wyt)fzeży włoskich. Położenie Wioch przedłużyło niezmiernie
zachodnią połowę morza Śródziemnego, i przyczyniło się do
tego, że Europa była u Artemidora o wiele za długą.
Wogóle cały kształt ziemi zamieszkałćj był u Artemidora
nadto długi. Źródło złego leżało podobno w tćm, że poro-
Digitized by
Google
264
biono pierwotnie astroaomiczne obliczenia odległońei, źe po-
tem przyjęto przesadną dlngość jednego stopnia największej
sfery ziemskićj, trzymając się mylnych obliczeń Eratoste-
NE8A, i ie zapomniano wreszcie o tćm, że jeńliby nawet sto-
pień długości przy równiku wynosił 700 staj, musiałby być
znacznie krótszym w równoleżniku Rodu.
Dzieło Artemidora było znakomitem. Zaginęło w zu-
pełności, i mapę jego odrysowałem podług wskazówek Pu-
NiJUSZA. Szkoda, którąśmy specyjalnie ponieśli przez zatratę
pracy tego geografa, o tyle mniójsza, o ile wyrażał się nad-
zwyczaj ostrożnie i sceptycznie o północy, mówiąc tylko
ogólnikowo, że Sarmaci zamieszkali cały kraj na północ od
morza Czarnego.
Markus Teremtilijusz Waro, najuczeńszy pośród Rzy-
mian, przyjmując, jak się zdaje zresztą wiadomości podane
przez Artemidora, uzupełnił je starannie co do Hiszpanii,
kędy wszystkie główne rzćki już po kolei wymienił, i co do
okolic nad Pontem i Kaspiją. Te ostatnie tylko nas obchodzą.
Brzeg zachodni Tracyi był u Warona prawie dwa razy dłuż-
szy jak się należało. Krym leżał przeto pod 52^ szórokości,
gdzieś w okolicy Słucka albo Bobrujska i Mohilewa nad
Dnieprem. Waro nie różnił się tedy w tój mierze od innych
starożytu} eh, i podobnie jak wszyscy prawie dał się zmylić
srogością klimatu polndniowój Sarmacyi, i powiększył szero-
kość morza Czarnego, a zapewne także długość morza Azow-
skiego, chcąc tym sposobem północne wybrzeże tych wód
zbliżyć do biegunu północnego.
Dość słusznie opis^ Waro Icształt morza Kaspijskiego
podobny do sierpu; słusznie zauważył, że wody tego morza
niezbyt słone ').
Za dni Oktawijana Augusta nie chciano już zgoła po-
przestać na ogólnikowych wiadomościach na domysł o postaci
państwa Rzymskiego. Przedsięwzięto pod kierankiem Marka
Agrypy dokładny pomiar państwa, i wygotowano wielką
mapę, którćj kolosalny pierwowzór wyryto na ścianach por-
») Pliioi Hi8ł. nat. VI. 18 (16j i 17 (19).
Digitized by
Google
265
tyku Oktawii w Rzymie. Ogólny zarys tćj mapy przecliował
dla nas Punijusz w swojćj historyi natnralnćj. Zarys ten
załączamy wedłag wskazówek Plikijusza.
Widzimy jak wybrzeża morza Śródziemnego o wiele
lepiój opisane jak dotąd. Tylko Włochy trochę za długie,
i Sycylija nadto wielka. Zresztą kształt Galii, połndniowćj
Hiszpanii, Grecyi, lepiój oddany, jak późniój u Ptolomeusza.
I morza Adryjatyckiemn nadano wreszcie natnralne kształty.
Tracyja rozszórzona stała się teraz we wszystkich kierun-
kach nadto wielką. Ujścia Dunaju przypadają aż tam, gdzie
powinno leżeć Wołyńskie Polesie. Przytem twierdził Agrtpa,
że całe to wybrzeże było osiadłe przez Scytów oraczy, po-
dając tak bądź co bądź ciekawą wiadomość, świadczącą
o bliskiem pokrewieństwie trackiego i scytyjskiego plemienia.
Podobnież i rozmiary Meotydy były nadzwyczaj prze-
sadne. Tanais wypływał z gór Kyfejskich i wpadał do morza
Azowskiego, gdzieś bardzo daleko na północy, aż tam, gdzie
leży w istocie Moskwa. Dalćj jeszcze, prawie pod biegunem
były owe góry Ryfejskie, które mają już u Agkypy chara-
kter zgoła bajeczny. Zresztą z rzćk czarnomorskich znane
tylko Tyras czyli Dniestr, i Borystenes czyli luguł Kraje
Europy nie objęte państwem Rzymskiem, zwane Germaniją
i Sarmacyją. Sarmacyja leży pomiędzy morzem Azowskiem
a Oceanem Północnym, na przesmyku szćrokim, łączącym
Azyję z Europą, a mającym tylko 716 mil rzymskich od
morza do morza. Widzimy tu joż wyobrażenia zupełnie po-
dobne do póżnićjszych ptolomeuszowych.
Morze Kaspijskie było znowu u Aorypt zatoką Oceanu
Północnego, połączoną z nim przez wąską a długą cieśninę.
Dalszćj Azyi położonćj na wschód od tego morza, nie znał
wcale AoRYPA, i północną jćj część wyobrażał sobie śmie-
sznie małą. Odgraniczał ją od zachodu Kaukazem, od połu-
dnia owym bajecznym Taurem, czy Parnasem starożytnych,
od północy Scytyjskim, od wschodu Chińskim Oceanem.
Miał tedy na myśli całą Azyję na północ od Persyi i od
Indyj, a twierdził, że ma tylko 480 mil rzymskich długości,
a 290 mil rzymskich szćrokości. Z ogromnćj tćj części świata
Wjds. filozof. T. XIX. 34
Digitized by
Google
266
robił Ideale niewielki kraik ^). Wybrzeże tćj części Azyi
miało być przez 425 mil przepaściste i wcale niedostępne,
.co w języka starożytnych geografów znaczy po prosto, że
było to wybrzeże nieznane. Na południe zato od owego Tanm
przecinającego Azyję od wschodu na zachód, leżały ogromne
Indyje. Od stoków Himalai do wybrzeży Europejskich Sar-
macyi — od Indów do Germanów wcale niedaleka była że-
gluga podług pojęć ludzi współczesnych Augustowi.
Na potwierdzenie tego mniemania służyła także baje-
czka, którą spisał znany łaciński kompilator Korneliusz
Nebos w jakiemś zagubionóm dziele geograficznóm. Twier-
dził, że król Suewów miał darować Kwintusowi Matelusowi
Celerowi, niegdyś w konsulacie koledze Afran\jusza, a na 6w-
czas prokonsulowi Galii, Indów, którzy y^ypłynąwszy dla
handlu, zostali przez burzę wyrzuceni na wybrzeże Ger-
manii %
Trudno zaiste sobie zdać sprawę z tego, czćm byli owi
Indowie darowani przez (Bermanów Matelusowi Celerowi.
Mogli to bardzo łatwo być Słowianie Wendowie, skoro już
od trzech wieków ich miano słyszymy na północy. To na-
wet najprawdopodobniejsze przypuszczenie, ale przypuszcze-
nie tylko. W ogóle nie należy się zbytnićj wagi przywiązy-
wać twierdzeniom Neposa. Przechowane dotąd jego history-
czne dziełko, napisane po części tak deklamatorsko, a po
części tak niekrytycznie, że się dzisiejszemu badaczowi na nic
prawie nie przyda, jest to liche powtórzenie dzieł licliych
kompilatorów. Nie większą mogła być wartość wiadomości
geograficznych podanych przez Neposa. Powtarzi^ wieści
albo przepisywał przestarzałych autorów. Wierzył zawsze je-
szcze, że drugie iyśQie Dunaju czyli Istru przelewa się do
morza Adryjatyckiego naprzeciw ujść Padu i że wody oby-
dwu rzćk nadają słodki smak temu morzu '); a wierzył temu,
*) Plinh hisł. nat VI. 13 (16).
PLnm hist nat, L 67.
Plinii hist nat. IV. 18 (22).
Digitized by
Google
267
labo Rzymianie jaż na wszystkie wybrzeża Adryjatyka swe
panowanie rozciągnęli, i Inbo sam Nepos narodził się i wy-
chował nad Padem !
X.
System geograficzny Strabona.
Cezar na krótko zajrzał do Germanii i poznał tylko
jój zachodnie pogranicze. Póżniój Tyberyjnsz, Drazns i 6er-
manikns zapędzili się w głąb krajn. Kraj na południe od
Paoąjn nległ trwale rzymskiemu panowania. Rzymianie wła-
dali przez czas jakiś, labo krótki, po Łabę. Nigdy jednak
nie przekroczyły legiony tój rzóki. Sam Tyberyjnsz bywał
niejednokrotnie w Niemczech. Za jego panowania prowadził
Oermanikas zwycięzkie wojny za Renem. Za Tyberyjnsza
znano tedy najlepiój Ctermaniję. Za jego panowania mogła
najprędzój dojść Greków i Rzymian wieść o tóm^ co się działo
w zachodnich stronach Polski. Równocześnie i ostatnie mia-
sta greckie przy ujściach Dniestru i Dniepru uznały rzym-
skie zwierzchnictwo. Granice państwa dotykały się prawie
z d?ra stron przeciwoych tego, co miało być kiedyś Polską.
Ody dodamy do tego tę okoliczność, ie geografija była za
czasów Tyberyjusza modną nauką, moglibyśmy się spodzie-
wać, że dowiemy się niejedno) rzeczy o staroJ^.ytnościach na-
szćj ojczyzny, przeglądając dzieła pisane za Tyberyjusza.
Z dzieł geograficznćj treści, pisanych za Tyberyjusza, posia-
damy w całości prawie znakomitą pracę Strabona, zwanego
przez starożytnych empfatycznie geografem.
Pisarz ten grecki, rodem z Eapadocyi, bawił długo
w Rzymie, i pozbierał tam samoistne wiadomości o wszyst-
kich stronach znanego podówczas świata, spisując przytćm
taiLże różne, wcale krytycznie zebrane wyjątki z dawniej-
szych pisany.
Digitized by
Google
268
Strabo geograf przyjmował wogóle system Ekatoste-
nesa; znał jednak i musiał znać mapę Agrtpt. Sam obje-
cliał znaczną czcić państwa rzymskiego, a raczćj całe pań-
stwo z wyjątkiem prowincyj Germańskicli; Galii i Hiszpanii.
Słyszał wiele od wodzów rzymskicli; mniemał tedy, że może
niejedno dodać do wiadomości podanych przez dotychczaso-
wych geografów greckich. Podstawą jego geografii, jak mó-
wiłem, system Eratostenesa, a załączona mapa uwidocznia,
w czćm się różnił od swego poprzednika. Wystarczy tedy
na tćm miejsca kilka słów objaśnienia, po których będziemy
mogli przystąpić do opisn Germanii i innych stron położo-
nych na północ i na wschód od Danajn.
Znajomość morza Śródziemnego i Czarnego a Strabona
dziwnie dokładna, dokładniejsza jak u późniejszych pisarzy,
a mianowicie jak n Ptolemeusza posłngnjącego się głównie
Artebudorem. Tylko na bałkańskim półwyspie popadł Strabo
w zwyczajne błędy. Grecyja i Tracyja są nadto wielkie, mo-
rze Marmora bieży wprost na północ, a przeto morze Czarne
prawdopodobnie z wiadomych klimatycznych powodów za
daleko pod biegun podsunięte. Natomiast kształt morza Azow-
skiego wyjątkowo ściśle podany przez Strabona, który zna
jego istotne szczupłe rozmiary.
Przy opisie pojedynczych krajów Europy pełno wiado-
mości poczęści szc^gółowych. Hiszpaniję porównywa Strabo
do pęcherza wołowego przyczepionego do Galii za szyję.
Mniema zawsze jeszcze, że święty Przylądek (cap san Vin-
cent) leży na równoleżniku Rodu; zresztą w podaniu roz-
miarów Hiszpanii zdradza dostateczną znajomość rzeczy.
Wyobrażał sobie jednak Strabo, że Pireneje biegną
wprost z północy na południe, i że Ren na 5000 staj odle-
gły płynie równolegle z niemi. Od ujść Renu do gór Pirenej-
skich ciągnęło się wybrzeże Brytejskićj cieśniny, a naprze-
ciw równie długie przeciwległe wybrzeże Brytanii. Od źródeł
Renu tworzyły południową granicę Galii najpićrw Alpy, a po-
tem morze Śródziemne. Tu na południe roztwieri^ się Gre-
cka zatoka, na którćj pobudowano Marsyliję i N»rbonę. Na-
Digitized by
Google
269
przeciwko od Brytanii leżała draga zatoka Galska, zwęża-
jąca Galiję o połowę. Pośrodku leżały Geweńskie góry.
Europa Strabona nie miała zresztą nigdzie większój
szórokości jak Hiszpanija i zwężała się ku wscłiodowi^ tak,
że źródła Dniestru i Ingułu były już blisko Oceanu półno-
cnego. Gdy dodamy do tego tę okoliczność, że Galija sięgała
u Strabona na wscfaód tym sposobem, że Ren płynął tam,
kędy w istocie leżą Czechy, pojmiemy jakim sposobem prze-
strzeń, na którój miała w przyszłości powstać Polska- znikła
ze wszystkiem z mapy Europy Strabonowćj.
Strabo ma nieustannie charakter urzędowego geografa,
czerpiącego swoje wiadomości u administracyi i u wojsko-
wości rzymskiój. Obszernie i dokładnie opisuje Hiszpaniję,
Galiję tudzież Italiję, a potćm przechodząc do opisu dalszych
okolic nienależących do imperyjum mówi pobieżnie, że pozo-
stają już tylko do omówienia okolice na wschód od Renu,
aż po rzćkę Tanais i po Meockie jezioro, tudzież kraj po-
między morzem Adryjatyckiem a Gzarnem, położony na po-
łudnie od Istru, na północ od Hellady i na zachód od Pro*
pontydy *). Ister największa z rzćk europejskich przedzielała
zdaniem Strabona te kraje na dwie połowy, tak, że ogro-
mne obszary Niemiec, Polski, Czech, Węgier i Ukrainy wy-
dawały się nie większemi od dobrze znanego Bałkańskiego
półwyspia. Ister płynął na początku jakoby ku południowi;
potćm zwracał się z zachodu na wschód, dążąc do Pontu;
z tych zdań wynika, że Strabo słyszał sprawozdanie doUa-
dniejsze tylko o biegu Dunaju ze Strzygonia do morza, my-
śląc, że to bieg całćj rzćki. Mimo to, a na podstawie innych
i słusznych ioformacyj twierdził nawet dalćj, że źródła rzćki
są u zachodnich kresów Germanii, a dodawał wnet, że te
źródła położone nieopodal kończyny morza Adryjatyckiego,
od którego miały być na tysiąc staj tylko oddalone. Wiedział
już o tćm, że żadna odnoga Dunaju nie wpada do Adryja-
tyku, a tłómaczył stare podanie, kładąc żródla rzćki tuż
koło tego mor^a. Wreszcie kończył Strabo wiadomość swoją,
•) Strabo VI, 289,
/Google
Digitized by ^
270
mówiąc, te tijdoia Dunaja do Ponta zlekka na północ zwró-
conC; niezbyt dalekie od ujść Tyrasn i Borystenesn. Bozmaite
prawdziwe wiadomości o Dunaju pokombinował Stuabok
niewłaściwie, ale zgodnie z wyobrażeniem o Europie, pora-
wąjąoóm granicę Galii i bieg Renu na siedm tylko stopni
na zachód od Krakowa. Kraj Benem oddzielony od Galii,
leżał na północ od Istru czyli Dunaju. Zamieszkiwały kraj
ten plemiona celtyckie, pozostide po rozbitych Bojach, i ger-
mańskie, aż do Tyrygetów i Bastamów, zamieszkujących
Bessarab^ę i Niż ; po rzókę Borystenes i aż po za tę rzókę,
po Tanais i po ujścia Meotydy. Kraj ten roztaczał się szó-
roko w głąb lądu i dociórał aż do Pontu i do Oceanu Pół-
nocnego, zwanego zazwyczaj Atlantyckim przez naszego
geografa. Jest to Germanija Strabona, źródło wielu l>łędów
trwających po dziś dzień. Okolice nieznane Polski nie istnieją
wcale dla Strabona; Czechy dotykają się Krymu, Łaba
Donu; Ocean Północny bliski Pontu. Cały ten kraj zamiesz-
kują Germanowie i pomniójsze plemiona. Kiecliże cały kraj
będzie Germanija tymczasem nazwany I A Strabon nie tak
bardzo temu winien, że go póżniój zawsze źle rozumiano,
że średniowieczny Alfred Wielki zna oa wiarę Stbaboka
Germaniję po Don, a Gbim wymyślił wschodnich Germanów,
zamieszkujących całą Słowiańszczyznę. Mało znał Stbabok
północ Europy, i małą mu się wydawała. Chciał najpierw
w geografii swojój pomówić o tóm, co leżało na północ od
Istru, chcąc na póżniój pozostawić obszemićjszą rozprawę
o Bałkan .i^im półwyspiu.
Minąwszy Celtów, zastawały rzymskie legijony zaraz
na wschód od Renu Germanów ^). Zachodnią częścią ich
kraju było porzćcze Renu od źródeł aż po ujście. Rzymianie
przesiedlili byli po największćj części mieszkańców do Galii.
Tylko niektórzy, a pomiędzy nimi Marsowie uszli byli w głąb
kraju. Na miejscu pozostali nieliczni Sygambrowie. Podobnież'
germańskie ludy zamieszkiwały kraj od Renu do Łaby, rzćki
nowoodkrytćj, nie mniejszćj, równoległo], wpadającój także
') Steabo VI. 290.
Digitized by
Google
do Oceaoa Północnego. Pomiędzy temi dworna^ inne jesz
rzóki spławne płynęły z poladnia na północ kn Oceano
a pomiędzy innemi Amiza, na którćj wodach stoczył
Druzns bój zwycięzki z ludem Brnkterów. Kraj sięgał
południe aż do owych Alp, w których się znajdywały pą
dnie źródła Renu i Dunaju. Ku wschodowi stawała się C
manija górzystą. Niektórzy zaliczali owe góry do Alp. i
kały się wprawdzie z niemi, i podobne na nich rosły U
ale nie dorównywały im wielkością. Puszcza Hercyńska poj
tak samo jeszcze jak u Cezara, leżała w tćj górzystćj t
inie. Suebowie mieszkali tu, a po części w głębi pusz<
kędy Bohemija czyli Czechy, i królewski gród Marboda,
którego król ten przesiedlał wielu, a pomiędzy innymi rc
ków swoich Markomanów. Mąż ten powróciwszy z Rzyi
narzucił się był ludowi na króla, Wyclłowywał się w B
mie i bywał w łaskach u Augusta, a powróciwszy do d(
stał się mocarzem, opanował Bohemija, Suebów zamiesz
łych w Hercyńskiój puszczy, Markomanów, prócz tego wi(
lud Lugijów, tudzież Znmów, Mugilonów, Gntonów, Sybin
i jeszcze jeden wielki lud suebski, Semnonów, same nazwif
które tu po raz pierwszy słyszymy, gdy mowa o wielk
państwie Markomanów, hołdującóm Rzymowi. Niektóre
wiem ludy suebskie mieszkały pośród puszczy, inne po
puszczą, w górnych Węgrzech, w sąsiedztwie (któw c
Daków, dawnych Agatyrsów. Jak największy, bo to lud
lud Suebów, sięgał od Renu (do którego dochodziły cza
jego zagony) aż po Łabę, a część Suebów mieszkała pc
Łabą, w obczyźnie, jako to: Hermundurowie i Longobai
wie. Te dwa ludy zapędziły się były według Strab<
gdzieś daleko w obczyznę, uchodząc od swoich, któro
wiadomości wszelako nie potwierdzają bynajmnićj inne źr<
późniójsze. Wszystkie ludy germańskie przesiedlały się lal
ponieważ wiodły życie nadzwyczaj proste, nie uprawiały
nie gromadziły skarbów i mieszkały po chatach, które mc
było z dnia na dzień postawić. Jadały po największćj cz
to, czego im dostarczały trzody, obyczajem ludów pastersb
Chętnie kładły swój dobytek na wozy, i ruszały potćm ?
Digitized by
Google
272
z bydłem w Awiat daleki, gdzie tego dusza zapragnęła. Naj-
uboższymi pośród ludów germańskich byli Cheruskowie i Cfaa-
towie, Garambiwiowie i Chatuarzy ; nad Oceauem zaś Sygam-
browie, Chaukowie, Brukterzy, Cymbrowie, Eaukowie i Kaul-
kowie, tudzież Eampsyjonie i inni.
Strabo twierdził słusznie o rzóce Wizurgis (Wezerze),
a niesłusznie o rzóce Lupias (Lippe), że mają ten sam bieg
co Amiza. Kładł je na sześćset staj od Renu, w kraje mnićj-
szych Brukterów. Była i rzćka Sala. Druzus Germanikus
zakończył był swoje życie pośród szczęśliwych wojen po-
między tą Salą i Renem, a podbił był podówczas nietylko
okoliczne ludy, ale także rozmaite wyspy, pomiędzy któremi
musiał oblegać wyspę Byrhanis.
Łaba była od Renu oddaloną na 3.000 staj prostćj
drogi, jak ptak leciał, ale pełno tam było moczarów i pnszes,
dokoła których kołowały najezdnicze wojska rzymskie V*
Gęstsza na wzgórzach puszcza Hercyńska tworzyła
wielkie koło, pośród którego leżał kraj zdolen do uprawy,
dzisiejsze Czechy *). W tamtych tćż stronach leżały tródła
Istru i Renu, i jezioro pomiędzy źródłami, i bagna, z których
Ren wrzekomo wypływał. Jezioro to, dziś Kostnickićm zwane,
liczono w koło na więcćj jak pięćset staj, a przecięcie jego
miało wynosić blisko dwieście staj. Była na tem jeziorze
także wysepka, o którą się był oparł Tyberyjnsz w bojach
z Windelikami, czyli z odnogą Wenedów Adryjatyckich, za-
mieszkującą wyższą Bawaryję. Jezioro to leżało na południe
od źródeł Istru. Kto tedy szedł z wojskiem z Galii, a mia-
nowicie z Helwecyi, w |;uszczę Hercyńska, jak to swego
czasu uczynił Tyberyjnsz wojując Marboda^ ten musiał się
najpierw przeprawić przez jezioro, potćm przez Ister, a po-
tem musiał szukać dostępniej szych miejsc pośród gór. Tybe-
ryjnsz ujrzał był źródła Innu* na dzień drogi po za jeziorem,
i myślał, że to źródła Dunaju. Dalćj spotykano wielkie przed-
górze, puszczę Gabretę, dzisiejszy las Bawarski. Za nią do-
') Stuabo VL 292. '; Strabo VI. 293.
Digitized by VjOOQ IC
273
piero rozciągały się góry Czeskie^ owa przez Suebów osiadła
Hercyńska pnszcza.
Wybrzeża Oceanu Północnego na wschód od Łaby zgoła
już były nieznane Strabonowi *), który przeto nie opisywał
już ani Szlezwikn, ani wybrzeży Bałtyckich. Niesłyszał on^
aby kiedy kto z ludzi dawnych był opłynął kraj na wschód
od Łaby, aż po owo ujście morza Kaspijskiego do Oceanu,
w które Stbabo ciągle jeszcze wierzył. Wiedział, że Rzy-
mianie nigdy nie przekroczyli Łaby, że nikt się nie puścił
pieszo po za tę rzćkę. Rzeczą jednak jawną się wydało dla
tych, co rozważyli klimat i położenie kraju, że ktoby poszedł
dalój na wschód, trafiłby na Borystenes i na Pont, to jest
na Inguł, i na morze Czarne,, daleko na północ wysunięte.
Nie łatwo było powiedzieć, kto z Germanami sąsiadował.
Wiadomości o tóm dochodziły Stbabona tylko od granicy
Dunaju, i tu nad dolnym Dunajem wyobrażano sobie, że
Germanija blisko. Tamtejsze komendy rzymskie powiadały
tedy na domysł, że sąsiadami Germanów, współplemienni
może Bastamowie, a może Jazygowie i Roksolanie sarma-
ckiego plemienia, albo tóż jakiś inny lud koczujący po ste-
pach na wozach, który siedział pomiędzy znanymi Sarmatami
i Germanami. O głębszych okolicach na północ od dolnego
Dunaju i morza Czarnego robił Strabo tylko domysły. Może
cały kraj aż po Ocean był ludny? Może znajdowały się
w nim okolice puste dla wielkiego zimna? A może inne,
nieznane jakie plemię, siedziało pomiędzy Getmanami wscho-
dnimi a Północnćm morzem? Podobna nieświadomość rzeczy
dotyczyła się także innjch stron północnych. Nie wiedziano
bowiem, o ile Bastamowie i Sarmaci odstawali od Oceanu?
Niewiedziano, czy wypadkiem aż po sam Ocean nie sięgali?
Południowa część Germanii rozciągała się w Czechach
i na Szlązku po za Łabę, i była w ręku Suebów *). Dalój
sąsiadowała z ziemią Getów, którzy byli zawojowali całe
prawie Węgry wraz z Rumungą. Kraina ta była zrazu wąską,
ujętą pomiędzy górny Dunaj, a Podgórze Hercyńskie, ezyli
*) Strabo VI. 294. ") Sthabo VI, 296,
Digitized by
Google
214
Małe Karpaty, także po części przez Getów osiadłe. Dalćj
rozszćrzał się kraj ka północy, jak mniemał Strabo, w isto-
cie kn wschodowi, sięgając aż po ziemię bessarabskicłi Tyry-
getów. Strabo nie mógł na pewne określić granic tćj krainy.
Twierdził, że wymyślono góry Ryfejskie i Hiperborcjów przez
nieznajomość tych okolic. Helleni byli się przekonali za cza-
sów Strabona, że Dakowie należeli do trackiego plemienia,
osiadłego po obydwu stronach Istru.
Sarmaci, Scytowie tudzież fiastarnowie bywali zmie-
szani z Trakami ^), a zwłabzcza z mieszkającymi na północ
od Istru. Z nimi mieszkali także nieictórzy Celtowie pospoła,
a mianowicie Bojowie, Skodryskowie i Tauryskowie. Nie-
którzy nazywali Skodrysków także Skodrystami, a Taury-
sków Teuryskami albo Taurystami.
Istniał zresztą starodawny kraju tego podział. Część
ludu nazywano Dakami, część Getami ^). Getowie mieszkali
dalćj na wschód nad brzegami Pontu, Dakowie więcój ku
Germanii, nieopodal domniemanych źródeł Istru. Lud ten
mógł za czasów Strabona postawić 40.000 żołnierzy, i w tóm
była przyczyna, dla którćj rzymskie władze nadduoajskie tak
obszerne wiadomości o niebezpiecznym sąsiedzie mogły Stra-
bonowi podać.
Rzćka Marissus, to jest Maros wraz z dolną Cisą, pły-
nęła przez ten kraj i wpadała do Dunaju. Bzymianie spła-
wiali nią przybory wojenne. Rzćka, która się nazywała Istrem
w okolicy Pontu, w ziemi Getów nosiła miano Dunaju, koło
źródeł i póki płynęła przez sadyby Daków. Dakowie i (Je-
towie mówili jednym językiem. Helleni znali lepićj Getów
przesiedlających się nieustannie z brzegu na brzeg Istru,
i zmieszanych z Mezami. Podobnież i Tryballowie Traccy
doznali byli nieraz przymieszki Getów. Często bywało w tych
stronach, że lud silniejszy osiędzie pośród słabszych sąsiadów.
Wszelka tedy baczność była Rzymianom nakazana wobec
Getów i Daków. Pocieszali się tćm, że znowu Sarmaci, Scy-
towie albo Bastarnowie nacierali na Gc(ów. W innych oko-
') Stbabo VI. 296. "j Strabo VI. 304—307.
Digitized by
Google
976
licach ulegali Dakowie często Illirom. Chodziła wieść; ie
Dakowie i Getowie byli niegdyś potężniejsi, i że mogli wtedy
wysłać w bój 200.000 wojska. Za dni Strabona mówiono,
że mało, że ze wszystkiem nie ulegli. Przecie mogli wysta-
wić 40.000 żołnierza, co wówczas wcale nie było fraszką.
Pomiędzy Istrem, Prutem i rzćką Tyras rozciągały się
bezludne i bezwodne bessarabskie stepy Oetów, na których
niegdyś Daryjusz syn Histaspów omal że wraz z wojskiem
z pragnienia nie zginął, kiedy się przeprawił przez Ister
wojując Scytów. Przy ujściach Istru leżała wielka wyspa,
dla mnogości sosen Peuce przezwana, dziś wyspa świętego
Jerzego. Na nićj mieszkało najdalćj na południe wysunięte
pokolenie Bastarnów, przezwane przez Greków Peucynami.
Powyżćj i poniżćj były jeszcze inne mnićjsze wyspy ; liczono
bowiem siedm ujść rzćkł. Ztąd do spławnćj rzćki Tyras było
900 staj. Wybrzeże to, stojące pod opieką Rzymu, znali do-
brze rzymscy żeglarze, i Strabo wiedział, że były pomiędzy
obydwoma rzćkami, pomiędzy Dunajem a Dniestrem dwa
wielkie jeziora, z których jedno zamknięte dokoła, drugie,
jakby przystań z morzem połączone.
Przy ujściu dniestrowem leżały dwie osady greckie:
twierdza Neoptoleraa i wieś Hermoanakta. Kto na 140 staj
popłynął pod rzćkę, trafiał na dwa miasta, po prawćj stronie
na Nikonyję, po lewćj na Ofijuzę, to jest, na dawne miasto
Tyras. Nadbrzeżni mieszkańcy twierdzili, że było jeszcze nad
rzćką inne miasto, położone o 120 staj wyżćj (6*/, mil geogr.
od morza). Na 500 staj od ujścia rzćki stalą wyspa Biała,
poświęcona Achillesowi. Dalćj na 600 staj od Tarasu czyli
Dniestru był liman Dniepru, wraz z Ingułem statecznie Bory-
stenesem zwany. O Bohu wyraził się Strabon nie jasno,
mówiąc, że była w pobliżu inna jeszcze rzćka Hypanis. A że
słowo Hypanis wymówił po słowie Borystenes, porobili z tego
późniejsi kompilatorowie najniedorzecznićjsze wnioski. Przed
limanem leżała wyspa z przystanią. Na dwieście staj od
ujścia Btido zawsze jeszcze nad Borystenesem owo miasto
tegoż imienia, także Olbiją zwane, a niegdyś założone przez
Milezyjan.
Digitized by
Google
276
Idąc od Igtm do Borystcnesn przechodzono najpierw
bessarabską pustynię Getów osiadłych na Kadakn ; a potćm,
bliż*j nieoznaczone przez Stkaboka kraje Tyrygetów, Sar-
matów krdlewRkich, Jazygów, których tn zapewne przez błąd
pomieszczono, i Ugrów, po największej części pastorzy, zrzadka
rolników. Wszystkie te plemiona docierały do Istrn, przerzu-
cały się na obydwa brzegi rz^ki i niepokoiły załogi rzym-
skie; wszystkie pomieścił tedy Strabo tu na Niin, choć
Jazygowie przynajmniej siedzieli gdzieindzićj, pó za Dakami,
na stepach węgierskich, w dawnych sadybach przodków
swoich Syginów. W głębi kraju, w sąsiedztwie Tyrygetów
i Germanów znał Strabo Bastarnów. Z tych słów wywnio-
skowano powszechnie, że mieszkali na Rusi Czerwonój, się-
gając aż do rzekomo nadwiślańskich Germanów. Wniosek
to zanadto śmiały, którego nasze badania nie poprą. Zoba-
czymy niebawem, że Tyrygeci siedzieli po za Bessarabskim
stepem, pomiędzy Dniestrem a Eobołtą. Z nimi sąsiadowali
Bastarnowie, i Strabo wiedział o tem na pewne. Przyznaje
się wyraźnie, jak to widzieliśmy powyżój, do tego, te niezna
wschodnich sąsiadów Germanów. I Tacyt nie dowie się
o nich. Wyrażenie to na domysł, jeśli Strabo mówi, że
Bastarnowie sąsiadowali na zachód z Germanami, a domysł
oparty na przekonaniu mylnóm, że Czechy stykały się z Ni-
żem Ukrainnóm. Zgoła nienprawnia nas wyrażenie Strabona
do t«go, abyśmy szukali Bastamów gdzieindzićj, jak nad
średnim i dolnym Dniestrem^ na Pobereżu może, może na
Podolu.
Na Nogajskich stepach i na Zaporożu, a nie gdzie-
indzićj musimy szukać Koksolanów, zamieszkujących płasz-
czyznę pomiędzy Borystenesem a rzćką Tanais. Snaó lody
sarmackie ruszyły wszystkie na zachód. Boksolanie zajęli
dawne powiaty Sarmatów królewskich i Pojezierzan; Sar-
maci osiedli pomiędzy Ingułem a Dniestrem. Pobereżcy Ba-
starnowie parli na nich z północy. Strabo wyobrażał sobici
że stepy Niżowe leżą na północ od Germanii; sięgając po
morze Easpgskie. Niewiedział, czy kto mieszkał powyżćj
Koksolanów.
Digitized by
Google
277
W całym krajo panowała sroga zima a i po wybrzeże
pomiędzy Borystenesem a njAciami Meotydy. Sroga zima
i nad morzem w stronach północniejszycb, gdzie DJ6cie Meo-
tydy, a jeszcze bardziej, gdzie njńcie Borystenesni i zatoki
Tamiracka i Karcynycka położone koło Perekopn, i sam
Perekop, czyli przesmyk Wielkiego półwyspia. Jak tęgie
bywały mrozy, o tóm można było się przekonać przy njtoin
morza Azowskiego. Zimą można było jeździć wozami z Fana-
goryi w Azyi do Pantykapei w Europie, tak, że gdzie że-
gluga, tam był i go6ciniec.
Ujńcie Meotydy, zwane Cymeryjskim Bosforem, zrazu
szćrsze. miało 70 staj szćrokodci '). Tu jeżdżono z Panty-
kapei do Fanagoryi, największego miasta w Azyi, w tych
stronach. Rzćka Tanais wpadała zdaniem Straboka wprost
z północy do jeziora Meockiego, stanowiąc wraz z nićm gra-
nicę pomiędzy Europą i Azyją. Tanais rzyli Don miał wprost
naprzeciw Cymeryjskiego Bosforu dwa ujścia, pomiędzy któ-
remi przedział wynosił 60 staj (ly, mili). Było i miasto te-
goż imienia co rzćka, dawne Eremniski, ktćre się znowu
dźwignęły, skoro miasto Tanais było największćm obok Pan-
tykapei targowiskiem u barbarzyńców. Od Bosforu Cymeryj-
skiego, to jest od Eerczu, h'czono w prostćj linii do Tanais,
czyli do Azowa 2,200 staj. Mało co większą wydala się droga
dla tego, co płynął po nad brzeg Azyi ; trzykroć dłuższą dla
tego, coby się wziął na lewo, i popłynął koło przesmyku
Perekopskiego, wzdłuż nieustannie pustych wybrzeży Europy.
Opis to morza Azowskiego wcale dokładny. Mylił się tylko
Stbabo mniemając, że Boiifor Cymeryjski, ujńcie Donu, i sama
rzćka Don czyli Tanais leżały pod jednym i tym samym po-
łudnikiem '). Ale błąd ten łatwićj odpuścić, skoro się pamięta,
że się Stbabo otwarcie i nieustannie przyznaje do niezna-
jomości Północy. Ta jego szczćrość wielką jego zasługą,
i nietylko wymówką dla błędów niektórych, a także tłóma-
czeniem dla wewnętrznych sprzeczności, których nie brak
w naszym geografie. Ona powinna być także przestrogą dla
') Strabo VI. 310. •) Strabo II. 107.
/Google
Digitized by ^
2ł8
nowożytnych geografów, opierających awoje dochodzenia na
Strabonie. Na dowód tego, jak mało wiedziano o tych oko-
licach, niechaj poslnią następujące słowa Strabona ^ ' »^i^
godni wiary oi, którzy twierdzą, że Tanais ma swój począ-
tek w nadistrzańskich okolicach n zachodu, zapomniawszy
o tóm, że wielkie rzóki, Tyras, Borystenes i Hypanis płyną
do Pontu, pomiędzy Istrem, z którym równoległy Tyras,
a Tanaisem, z którym równoległe Borystenes i Hypanis.
Skoro nie znamy źródeł ani Tyrasu, ani Borystenesn, am
Hypanisu, bardziój jeszcze o wiele nieznane to, co na pół-
noc od nich leży. Eto przeto twierdzi, że Tanais z tamtych
okolic płynie, i potom ku Meotydzie się zwraca, ten powtarza
wieści wymyślone i bezpodstawne, tómbardziój, że anamy
na pewne ujścia rzóki położone w północnych i to najwscho-
dniejszych okolicach jeziora (Meockiego). Podobnież bespod-
stawnóm jest zdanie, jakoby Tanais płynął przez Kaukaz
ku północy, a potem zwracał się ku Meotydzie. I to bowiem
powiadają. Nikt jednak nie mówi, aby rzćka płynęła ze
wschodu. Gdyby tak płynęła, nie mogliby rzeczy najbardziej
świadomi twierdzić, że Tanais płynie naprzeciw Nilu, i two-
rzy wraz z nim jakby przecięcie lądu, t^m sposobem, że
obie rzóki leżą na jednym południku!^
Z tego ustępu widzimy, jak trudno się było pozbyć
mitologii i wiary w dwie rzóki oceaniczne: Nil i Tanais.
Widzimy jak nieznano zgoła naszych okolic za czasów Stba-
BONA. Słyszymy o zdaniu tych, którzy kazali rzóce Tanais
płynąć od zachodu. Może być, że bieg Dońca dawał niejaką
podstawę temu przypuszczeniu. Spojrzawszy jednak na mapę
Ekatostenesa pojmiemy, że to mniemanie miało swój główny
początek w odwiecznych wyobrażeniach o oceanicznym cha-
rakterze rzćki.
Idem ibidem.
Digitized by
Google
27a
XI.
Geografija Pomponijusza Meli.
Zajmiemy się teraz dziełem Pomponuusza Meli. Rzy-
mianin ten rodem z Hiszpanii był znpełnie nie krytycznym
kompilatorem z dzieł: HerodotA; Efora, Scyiina z Chios,
Cezaba, i nawet rozmaitycłi poetów greckicli. Zrzadka tylko
przymięszał do tych żle zrozumianych wiadomości, nowe,
zaczerpnięte głównie u kapców współczesnycli, a mieszał
przy tćm często jedno z drugićm tym obyczajem, że dwa
razy jedne i tę same rzćkę, albo górę wymieniał pod dwoma
nazwiskami różnemi. Że wogóle trzymał się systematn Eba-
TOSTEKESA, poprzestaniemy przy Meli, podobnie jak przy
Strabonie, na tćm, że damy krótkie wyobrażenie o jego
Europie. Potćm przystąpimy wnet do opisu tych krajów,
które nas bliżćj obchodzą.
Granicami Europy były u Meli od wschodu rzćka Ta-
nais, jezioro Meockie i Pont '). Od południa reszta Śródziem-
nego morza, od zachodu Atlantyk, od północy ocean, któremu
nadał imię Brytejskiego. Brzegi Europy nietylko były prze-
ciwległe, ale były całkiem podobne do brzegów Azyi, na
calćj przestrzeni od rzćki Tanais, aż do Helespontu, wzdłuż
owój rzóki, jeziora Meockiego, Bosforu Cymeryjskiego, Pontu,
Propontydy i Helespontu. Odtąd, aż do cieśniny Gadytań-
skiój, uchodziły te brzegi raz w tył, to znowu naprzód, two-
rząc trzy zatoki, i trzy stórczące półwyspia. Mnićj nierówny
brzeg zachodni Europy biegł ku północy w prostćj prawie
linii, przerwanój tylko przez dwie wielkie zatoki. Pierwsza
południowa zatoka miała imię morza Egejskiego ; druga Joń-
skiego, a w głębi Adryjatyckiego ; trzecia Toskańskiego,
a u Greków Tyrreńskiego. Od rzóki Tanais aż do brzegów
Pontu siedział pierwszy lud europejski: Scytowic> o których
') MSŁA I. 8.
/Google
Digitized by ^
280
się Mela dowiedział od Herodota i poetów, a których jni
dawno nie było nad morzem Gzarnem. Pomiędzy Pontem
a morzem Egejskiem mieszkali Trakowie ; dalój leżała Mace-
donija; za nią Btórczała Grecyja, dzieląc morze Egejskie od
Jońskiego. Nad brzegiem Adryjatyka siedzieli lUirowie; po-
między Adryjatykiem a morzem Toskańskiem występywała
Italija. W głębi morza Toskańskiego leiała Galija, dalćj
Hiszpanija, którój brzegi także na zachód i na północ pa-
trzały. Potem znów Galija, która od Śródziemnego morza aż
tn sięgała. Ztąd Germanie do Sarmatów, a Sarmaci/zdaniem
MeU; aż do Azyi sięgali.
Powtarzając wiadomości o wiele dawniójsze, opisywał
Mela wybrzeże Azyjatyckie morza Azowskiego, wymieniając
na niem Meotyków, Areatów, TorykóW; Fikorów, a wreszcie
przy ujściach Donu Jaksamatów '). U tych ludów niewiasty
miały się zajmować tóm samom co mężowie, do tego stopnia,
że nawet od wojny nie stroniły. Mężowie pieszo strzólali
z łuku ; niewiasty potykały się konno. Kie wojowały orężem,
tylko nieprzyjaciół łapały na arkan i dusiły. Szły za mąż,
ale na (o, by się mogły wydać nie starczyło wieku. Póki
która nie zabiła wroga, zostawała panną.
Rzćka Tanais spadała z bajecznych gór Ryfejskieh, qa
skrajnćj północy z takim pędem, i taki pęd aż do ko&ca
zachowywała, że sama jedna w tych stronach latem i zimą
pozostawała niezmienioną, kiedy wszystkie wody dokoła, tak
rzóki, jak morza, stawały ścięte zimowym mrozem.
Nad wscbodniemi wybrzeżami tak bajecznie opisanćj
rzćki siedzieli, i według Meli, i w istocie, Sarmaci, rozmaite
ludy jednego szczepu, znane pod różnemi imionami, przyto-
czonemi przez Melę na chybił trafił, nie dla Ś¥midectwa
prawdzie, ale dla popisu oczytaniem. Najpierw tedy Meotycy
rządzeni przez niewiasty. Potćm leżało bajeczne królestwo
Amazonek. Potom berodotowy, a dawno wygasły naród Ba-
dynów, który Mela przenosi z ojczystych borów nad Doń-
cem, na Kaukaskie stepy, obfite w paszę, zresztą nieuro*
«) MwA I. 21,
/Google
Digitized by ^
281
dząjne i nagia Ta także przesiedlił Mela Gelondw Hero-
dota, katąc im zawaze jeszcze w drewnianćin mieście sie-
dzieći taiDy gdzie ich nigdy nie było. Dalćj Tyrsageci i Jyr-
towie posiedli wielkie bory, i żywili się głównie z polowania.
Dalćj skalista, pasta i szorstka okolica rozciągała się aż do
Arymfejów. Arymfejowie mieli najsprawiedliwsze obyczaje.
Mieszkali po gajach i żywili się jagodami. Tak mężczyźni,
jak i kobiety byli łysi. Uchodzili za świętych, i nietylko
dzicy sąsiedzi ich samych nie krzywdzili, ale sadyby ich
służyły nawet innym, jako bezpieczne schronienie.
Aż dotąd czytelnik pozns^ snadnie, że to wszystko żle
wypisane z Hebodota, i że niema żadnego zgoła związku
ze stosunkami, jakie istniały za cesarza Klaudyjusza, kiedy
MflauA swoją bistoryję pisał. Z bajecznych już źródeł pocho-
dziło dalsze twierdzenie, jakoby się góry Ryfejskie wznosiły
tni za Arymfejami, i jakoby Ocean Północny leżał za niemi.
Czyteinik niniejszój rozprawy zna dobrze źródła tego mnie-
mania.
Kto miką Tanais płynął do morza Meockiego, ten miał
po prawicy Eoropę ^). A rzóka Tanais a Meli podobnie jak
n.HsBOpoTA, to Don i Doniec. W pobliża gór Ryfejskich
aprawiała nieustanna śnieżnica od strony Europy takie bez-
droże, że pj^z nie nawet wzrok ciekawy nie sięgał. Dalćj
znał Mela, zgodnie z bajeczną Arymaspeją, grunt urodzajny,
jednak niezamieszkały. Tu bowiem gryfy, rodzaj zwiórząt,
czujny a srogi, ukochały dziwnie złoto ukryte tuż pod po-
wieirzehnią ziemi, dziwnie je strzegły i niosły zgubę tym,
co się doń zbliżali. Kajpierwszymi z ludzi od północy byli
Scytowie, a ze Scytów Arymaspowie, o których prawiono,
łe mieli tylko jedno oko. Od tych Issydoni sięgali aż po
Meoekie jezioro. W róg tego jeziora wpadała rzćka Hygrys.
Aż dotąd i tu przepisywany Herodot; aż dotąd opisane
bąjki przedwieczne albo stosunki, jakie istniały na 500 lat
IMved Melą. Niewiadomo tylko, dlaczego Issydonów przeniósł
Mela nad morze Azowskie. Odtąd zaczynają się wiadomości
') Mela II. 1.
Wyda. ftioMf. T. X\X. ^6
Digitized by
Google
iŚ2
póżnićjaze. Dowiadujemy się, że Agatyrsowie i Sarmaci prze-
zwani Hamaksobitami dlatego, że jeździli na wozach, błą-
dzili na zachodniem wybrzeżu morza Azowskiego. Wiadomoftć
to przedstrabonowa. Mela niezna tu Roksolanów; niewie, że
Agatyrsowie przemienili się w Getów i Daków, a nieznaj-
dując ich w Siedmiogrodzie, kładzie ich na stepach Nogaj-
skich, niechcąc ich nazwiska opuścić w swojćj kompilacyi.
Z tamtój, zachodnićj strony Perekopskiego przesmyku,
przezwanego Taframi, prawi Mela znowu spokojnie o Scytyi,
a nie o Sarmacyi, posługując się niekrytyczną emdycyją,
i zupełnie tak, jak gdyby sobie żył za czasów Peryklesa,
posługując się prawie wyłącznie wiadomościami zaczerpnie-
temi z Herodota, obok którego służyło mu jakieś inne, ba-
łamutne źródło, na którego podania zawsze osobno zwrócimy
uwagę.
Tuż na zachód od Perekopu zatoka Earcynityda. W nićj
miasto Karcyny, którego się dotykają dwie rzóki: Grerros
i Hypacyrys, mające różne źródła i różny początek, ale jedno
ujście. Gerros płynął między Scytami królewskimi a paste-
rzami. Dalój znachodziły się największe w tych stronach lasy,
i Pantykapes, oddzielający pastorzy od rolników. Wszystko
wiernie z Herodota przepisane. Ale tu zwraca się Mela do
późnićjszego źródła, i wnet się dopuszcza ciężkiego bała-
muctwa.
Wiemy, że znajomość ziem Niżowych zmniejszyła się
znacznie, począwszy od trzeciego wieku przed Chrystusem.
Otóż jakiś, bliżćj i z imienia nam nieznany grek aleksan-
dryjski, opisywał Niż Ukrainny tym porządkiem, że wspo-
minał z rzók tylko Dniestr, Boh i ów Borystenes spławny,
który był Ingułem i limanem dnieprowym. I^zyczem Boh,
zamiast zwyczajnym Hypanisem, nazywał się u niego Aksyja-
ces, a bieg Achillesa czyli półwyspie Tendry leżało, wsku-
tek źle zrozumianego ustępu Herodota, zaraz na wschód
od Borystenesu. Obydwa sprawozdania pokombinował Mela
niefortunnie. Winien był bieg Achillesa kłaść na wschód od
Gerrosa, w owćj Karcynytydzie, którą Sarmaci od dawna za
Digitized by
Google
283
jego czagów byli w perzynę obrócili. Zamiast tego kładzie
tę odnogę pomiędzy Ingnlcem a Ingułem, gdzie takiej odnogi
nigdy nie było. A czyni to wyczytawszy gdzieś, źe bieg
Achilla leżał bezpośrednio na wscbód od Borystenesn. Mówi
tedy, ie na zacbód od njścia Pantykapesn czyli Ingulca,
występuje długa odnoga, wąską podstawą do lądu przyro-
śnięta, potem szórsza i znów węższa, z kształtu do miecza
podobna. Tu niegdyś Acbilles, odpłynąwszy flotą na morze
Pontyckie, obchodził swoje zwycięztwa igrzyskami, i gdy
bojów niestało, siebie i swoich biegiem ćwiczył. Przeto od-
nodze tćj było na imię Bieg Achilla. Dalćj wraca Mela do
Herodota. Borystenes, sam jeden przejrzysty pośród mętnych
rzćk Scytyi, opływa lud po sobie nazwany. Szumna i spo-
kojna rzćka dostarcza najlepszego napoju, żywi najlepsze
pasze 1 wielkie ryby, smaczne a bez ości. Przybywa z da-
leka i płynie ze źródeł nieznanych przez dni czterdzieści.
Przez cały czas spławny wpada do morza koło miast gre-
ckich: Borystenes i Olbija, a raczój koło jednego miasta dwu
imion, z którego Mela zrobił niebacznie dwa osobne grody.
Hypanis opływał Kalipidów. Wypływał z wielkiego moczaru,
przezwanego przez tamtejsze ludy Matką rzóki. Tak gorzkie
wody ze źródła Eksampeusz wpadały doń niedaleko morza,
że odtąd niepodobny do siebie słodycz postradał.
Podobnie jak z jednego miasta uczynił dwie osobne
kolonije: Olbiję i Borystenes, tak z Bohu czyni Mela dwie
rzóki, pod dwoma nazwiskami, i posługując się owem dru-
gićm zkądinąd nieznanóm źródłem, mówi, że tuż obok rzóki
Hypanis płynie Aksyjaces, dzieląc Kalipidów od Aksyjaków.
Mówiąc po polsku: tuż obok Bohu, Boh. Aksyjaków, to jest
mieszkańców porzócza Bohu, dzielił od naddunajskiój ludno-
ści czyli od Istryjaków Tyras, którego źródła szuka zawsze
jeszcze przepisywacz Herodota u Neurów. Tyras płynął
przy ujściu przez miasto tegoż co on imienia. Rzćka odgra-
niczała narody scytyjskie od innych, miała swoje źródła
w Germanii, a bieg swój pod innym imieniem rozpoczynała,
a pod innym kończyła. Płynęła długo przez wielkie sadyby
mnogich ludów^ zwana Dunajem^ {Danubius). Potem nad-
Digitized by
Google
?P4
brzeine plemiona przezywały rzókę Istrem. Wiele stramieni
przyjmowała i koło ujAcia ogromniała. Była większą od wszyst-
kich innych rzók wpadających do morza Śródziemnego,
z wyjątkiem jednego tylko Niln. Uchodziła tyloma njieiami
co Kil. Z tych trzy tylko były spławne, tamte nikezemne.
Oermanija Meli była od zachodu Benem ał do Alp, od
połndnia Alpami odgraniczona ^). U wschodu sąsiadowali
Sarmaci Węgierscy. Od północy dochodził kraj ai do owego
Brytyjskiego Oceanu, na który się puszczali galsey i bry-
tyjscy kupcy, docierający także do Hiszpanii, od któryeh
Mela czerpał swoje informacyje tyczące się Germanii. Kraj
był przez wiele rzók przecięty, wieloma górami najeżony,
często wskutek moczarów i lasów niedostępny. Z moczarów
były największemi Snezyja, Mezyja i Melzyjagum. Było tam
wiele puszcz, znanych po imieniu, ale pomiędzy niemi naj-
głośniejsza i największa owa HeroyAska, o którój Mela wy-
pisuje z Cezara, że się rozciąga na 60 dni drogi. Najwyż-
szcmi górami były : Taunus (nad Renem) 1 Retiko (w Szwaj-
caryi) i inne jeszcze, których nazwy rzymianin nie wymówi.
Z rzók Dunaj i Rodan przepływały w inne kraje. Mela wie-
dział już dobrze, że do Renu wpadały Men i Luppija czyli
Lippe, a do Oceanu Amiza, Wezer i Łaba {Amiśiw^ Ftbur-
gis i Albis). Przy ujściu Łaby znał morze Kiemiecłde etyli
Północne, pod nazwą ogromnój zatoki Kodańskiój. To bry-
tyjscy żeglarze spotykali mnóstwo wysepek nad bneguń
Hanoweru i Szlezwiku, mnóstwo wąskich fyordów, a wreateie
Norwegiję i wyspy Lofoden, i Jutlandyję, i za Juflandyją
Szwecyję, które im się także wydawały ogromnemi wyspami
Mela powtarzając ich wrażenia daje nam autentyczną wia-
domość o wybrzeżach wschodnich morza tego. Dobrze oddaje
wrażenie kupców, mówiąc, że tu pełno wysp wielkich i ma*
łych. Morze wzdłuż kodańskich wybrzeży nie roztaezało się
nigdy szóroko, nigdy nie stawało się do morza podobnym.
Wszędy wody przepływały, często się Itrzyżowały. Morze
nadbrzeżne było podobne do niewyratnćj sieci itmmieni.
') Mela IIL 3.
/Google
Digitized by ^
286
Wyspy, które je okalały, nigdy nie odstępowały daleko od
giełiie, a czasem tak bardzo się zbliżały do siebie, że niby
tylko wąska rzóka kręciła się i wiła pomiędzy niemi. Tu
mieszkali Cymbrowie i Teatonowie. DMj, już na starym
lądzie, najdaUj na południe wysunięci , a przeto ostatni
z Germanów Hermijonowie, o których był już zasłyszid ale-
ksandryjski antor psendo-orficznój Argonantyki.
Sarmacyja leżała na wschód od Germanii. Jfowa ta
o krainie Sarmatów węgierskich czyli Jazygów, mieszlcąlą-
(^ch między Cisą a Dnnąjem, na dawnóm koczowiskn, przod-
ków swoich podobno, Syginów Herodotowych. Wiedzieli
o nich dobrze kupcy adryjatyccy, którzy od wieków od nich
bnrszfyn pobierali. Wie tedy i Mela o tym pastorskim i wo-
jowniczym narodzie, poprzedniku dzisiejszych Madziarów.
Wie, że się nie dotykał nigdzie wybrzeży południowych Eu-
ropy, i nie słyszał o tóro, aby jaki żeglarz brytyjski był
Sarmatów napotkał na morzu Północnóm. Sarmaci jednak
handlowali bursztynem, mówiąc^ że to towar morski. Mela
rozłożył }ffl systematycznie narody wzdłuż południowych
i północnych wybrzeży Europy. Mówi przeto na domysł
o Sarmatach czyli Jazygach, że mają nad Oceanem Brytyj-
skim jakieś wybrzeże, lubo bardzo krótkie ^). Zajmowali
w głębi lądu szćrsze przestwory. Wisła dzieliła ich od dal-
szych lądów, a kraj sięgał wstecz aż do Dunaju.
Ustęp ten jest dla nas największój wagi, a stał się
u późniejszych geografów, a mianowicie u Ptolomeusza po-
wodem doniosłych błędów. Mela słyszał o tóm na pewne,
że jacyś Sarmaci, a jak my wiemy zkądinąd Jazygowie,
koczowali nad średnim Dunajem, od Strzygonia po Smeredewo,
i że tu byli wschodnimi sąsiadami Germanów. Ci Sarmaci
podawali bursztyn Wenetom Adryjatyckim, czyli raczćj już
mieszkańcom rzymskiój prowincyi Panonii ; a powiadali teraz,
tak samo jak za dni Hebodota, że ten bursztyn pochodzi
z wielkiój rzćki, płynącój do Północnego Oceanu, którój
') Mela 111. 4.
Digitized by VjOOQ IC
2S6
źródła leżały gdzieś na północ ł wscliód. Mela dowiedział
fiię nawet o prawdziwem imieniu Wisły, które pisze Yisnla.
Mela piórwBzy opisał prawdziwie wybrzeża morza
Niemieclciego. Bałtylcn nieznał, nie słyszał nawet o nim.
Nie pozbył się przeto powszechnych podówczas wyobrażeń
o kształcie Enropy, wąskiego a długiego półwyspia, zwęża-
jącego się jeszcze n wschodu. Musiał sobie tedy wyobrażać,
że naród Sarmatów dociera aż do Oceanu Północnego. Wscho-
dniopółnocną icb granicę stanowiła Wisła. Źródła jój leżały
gdzieś nieopodal źródeł Donu, a za Wisłą i Donem leżała
już Azyja. Geografija to na domysł, zgoła fantastyczna, silnie
jeszcze zaprawna dawnemi mitologicznemi podaniami. Pó-
żniój zrozumiano tylko, że Wisła granicą Sarmatów. Zapo-
mniano o tóm, że u Strabona i Meli Łaba wschodnią gra-
nicą Oermanii, Wisła już zgoła wschodnią granicą Europy ').
-Zrobiono z Wisły granicę pomiędzy Germaniją i Sarmacyją.
Błędne wyobrażenie i żle przeczytany tekst początkiem pa-
miętnój omyłki Ptolomeusza, przy którój Niemcy dotąd
trwają z łatwo zrozumianych przyczyn.
W północnych częściach znanój Azyi mieścili Grecy
Saków, zamieszkujących w istocie dzisiejszą Kaszgaryję,
a rozciągali niekiedy to imię na wszystkie ludy scytyjskie,
osiadłe na wschód od Kaspijskiego morza. Dla Meli morze
to było tylko zatoką Oceanu, nie stanowiącą wcale granicy
Azyi. Mela nazwał tedy ogólnóm mianem Saków wszystkie
ludy, o których się domyślał, że zamieszkują nieznane oko-
lice północnój Azyi, aż po Wisłę. Tam tylko ich pie było,
kędy wieczna zima i mróz nieznośny '). Na Azyjatyckióm
wybrzeżu mieszkali najpićrw Hyperborejczycy. Mieszkali na
północ od wichru zimowego i od gór Byfejskich, pod samym
biegunem gwieździstym, kędy słońce nie codzień wschodziło.
*) Oto wyrazy Meli : Sarmałta inłus quam ad marę latior^
ab iisy quae 8equuntur (scilicet a Scythis Asiaticis) Ft-
8ula amne discreta^ qua retro obity U8que ad hłmm
flnmen immititur.
') Mela III. 5.
Digitized by
Google
'^-y
2&T
kędy raoek na wiognę, a w jesieni wieczór przypadał, tak,
że dzień i noc trwały zarówno po gześć miesięcy. Ziemia
to była cześna; słoneczna^ bez nprawy nrodzajna; mieszkańcy
najsprawiedliwsi; szczęśliwsi od innych, i dłnżój żyli. U nich
ciągłe święto. Ani bojów, ani sporów nieznali. Pobożni to
czciciele Apolina. Przesółali ofiary do Delos najpierw przez
dziewice swoje, póżniój za pośrednictwem sąsiednich naro-
dów, które dary podawały ladom dalszym. Długo trwał ten
obyczaj, póki nie został zaniechany dla złości okolicznych
narodów. Ci Hyperborejczycy mieszkali po gajach i lasach.
Kiedy już byli życia syci, gdy im się raczój życie uprzy-
krzyło, wesoło sami skakali w morze z wysokiój skały,
0 którejeśmy już słyszeli często, a najpierw pod nazwą przy-
lądku Litarmis.
Już u Herodota słyszeliśmy o nadwiślańskim narodzie
sprawiedliwych rolników, handlujących bursztynem i czczą-
cych Apolina. Słyszeliśmy o nich potem ciągle, czasem pod
nazwą Hyperborejczyków, a czasem pod imieniem Wenedów.
1 tn ich spotykamy na prawym brzegu Wisły. Słyszymy je-
dnak zarazem moc bajek, których niekrytyczna erudycyja
podyktowała Meli. Możemy nawet oznaczyć kaidćj bajki
początek. Niezmiernie długie życie Hyperborejczyków, i śmierć
ich dobrowolna, to zabytek z najstarszych mitologicznych
podań, o kraju niepowrotnym po za wichrem północy. Skałę
Litarmis wymyślili Piteasz i współcześni; Hekateusz
z Abdert opisał bajeczne szczęście nadbałtyckich Słowian,
o którem wieść głucha przechowała się dotąd w sentymen-
talnćm wyobrażeniu o pićrwotnych Słowianach gęślarzach.
Wreszcie Foztdonijusz wymyślił ową błogosławioną strefę
biegunową, do którćj Mela przeniósł niebacznie nadwiślań-
skie okolice. Łatwą dla nas analiza baśni i prawdy w opo-
wiadaniu Mell
Morze Kaspijskie dostawało się w głąb ziemi najpierw
długim a wąskim kanałem, podobnym do rzćki, o którym
się Mela dowiedział od Arystotelesa. Dotarłszy w g^b
ziemi, rozpadało się w trzy zatoki. Wprost leżała Hyrkań^ka,
po lewicy Scytyjska, po prawicy właściwa Kaspyska, Wszy*
Digitized by
Google
^86
stko to było BttMznt, dzikie, pozbawione przysłani , miotane
bufEami, pełne poezwar, i przeto dla statków mniój dostępne.
Na zacbód od tego morza siedzieli Seytowie. Wiele rozma-
ityeh rzćk wpadało do tego morza. Mela wymienia rzćkę
Bbii czyli Wołgę, którój źródła były w góracb Ceraunskicb,
cresztą nieznanych. Dalćj Arakses, Cyrus, Oksus i Jaksartes.
Niewiedział Mela na pewne, co było po za Kaspijską
zatoką. Ale na wiarę przytoczonej już powieści Korneluusza
Neposa wierzył, że ląd niewielki dzielił Europę od Ind}j,
które sobie wyobrażał podobnie jak współcześni.
Ale wróćmy na Ocean Zachodni. Brytaniję opisał jnł
Mela całkiem dobrze, dzięki zwycięztwom Elaudtjusza.
O Irlandyi milczy. Siedm wysp Hemodzkich opisał koło
Germanii w zatoce Eodańskiój. Tentonowie mieszkali na je-
dnćj z nich, którój na imię było Kodanonija^ i która inne
przewyższi^a tak wielkością, jak i żyznością. Zdaje się, że
ta mowa o wysf^ach Jutlandzkich, i o północnój Jutlandyi ').
Natomiast wiadomość dalsza Meli bajką oczywistą, opartą
po części na najdziwaczniejszych wymysłach poetów, a po
części na owćj baśni piteaszowćj o płucach morza. Wie«iy
jnż, że Mela myślał, iż Sarmacyja europejska, to jest kraj
pomiędzy Cisą a Dunajem, sięga aż pod sam biegun. Tu był
PiTEASZ umieścił swoje płuca morza. W ślad za nim, a racy-
jonaJizując rzecz pragmatycznie, pisze Mela, że morze na-
l»raeeiw Sarmacyi, morze zatćm zgoła nieznane, tak dziwnie
wcina się i wsi^ w ląd, i tak zmienne ma łoże, że nie-
wiedzieć gdzie wyspy, a gdzie ląd stały ; że co dziś wodą
pokryte, jutro suchą ziemią. Tu tćż, w bajecznćj okolicy
rozmaite bajeczne pomieścił ludy: Oonów, jadających tylko
jaja ptactwa wodnego; jeden naród o kopytach końskich,
a drugi o nszach tak wielkich, że niemi samemi przyodzie-
wali nagie zresztą ciało.
Naprzeciw Belgii leżała podobnież bajeczna Tulę, o któ-
fij opowiadanie znowu z Piteasza chyba wyjęte. Piórwszy
ras u Meli słyszymy o wyspie Talka na morzu KaspijcŁiómi
^) Mela III. 6.
/Google
Digitized by ^
289
wyspie jakiójś bajecznćj, na którćj ziemia sama wszystko
rodziła^ ale na którćj żywi lądować nieśmieli. Wyspa to mi-
tologiczna, niepowrotna, podobnie jak owa zachodnia Uksy-
dama, której Mela wrócił starodawne imię vvyspy szczęśliwych.
Z Afryki zna Mela tylko najpóinocnićjsze okolice. Azyję
poznał lepićj od poprzedników. Góry Tauras sięgają tylko
granicy Indyj. Indus i rzóki Pendżabu wypływają jai z Paro-
pamizU; Ganges z Hemodu czyli Himalai. Na półpoc od Hi-
malai siedzą Chińczycy, spokojni i przemyślni Serowie, aż
do góry Tabis (Nan-Szan-NanLu). Naprzeciw ujść Gangesu
wyspa Złota, to jest półwyspie Malaka. Naprzeciw góry Ta-
bis, wyspa Srebrna, czyli Japonija. Indyje sięgają daleko
poza zwrotnik. Naprzeciw Indyj leży ogromna Taprobane
czyli Cejlon, wyspa, którćj nikt nie opłynął dokoła. Pomimo
nie krytycznego sposobu pisania, trzeba przyznać, że Mela
i w Europie i w Azyi znacznie rozszćrzył granice geogra-
ficznój wiedzy.
XII.
Dionizy Perijegeta.
żaden podręcznik geograficzny nie cieszy! się w póź-
niejszo]' starotytDości i w średnich wiekach taką popularno-
ścią, jak dziełko Dionizego Perijeoety. Wiórszopis ten,
rodem z Azyi Mniejszej, i to, jak się zdaje, z Bitynii, opisał
„Ląd zamieszkały^ heroicznym wiórszem po grecku, gdzieś
za czasów Nerona. Hołdował w geografii tym samym wy-
obrażeniom co wszyscy współcześni, a z dawnych mitolo-
gicznych pojęć przechował i to, że Tanais i Nil stanowią
granicę Azyi od Europy i Afryki oz>li Libii. Nie potrzebu-
jemy zgoła powtarzać jego opisu kształtów <>góioych morza
i lądu, ani tćż jego opisu Afryki i Azyi. Nie dowiedzieli-
byśmy się z nich niczego, o czćm byśmy już nie wiedzieli*
w^iu. fuoiof, r. lu. 37
Digitized by VjOOQJC
290
Natomiast powtórzymy słowa Dionizego, opisające póloocno-
zachodnie i czarnomorskie strony Europy.
^Je61i chcesz znać postać Europy, nie ukryję jćj przed
tobą '). Podobny jćj pęd jak Libii; tylko zwrócona ku pół-
nocy, tak się zwraca ku wschodowi, jako Libii koniee jest
od południa. (Wyobrafał sobie bowiem Dionizt wraz ze
współczesnymi, ie Europa szćrsza od strony Hiszpanii, zwęia
się ku północnemu wschodowi, i styka się z Azyją za po-
mocą przesmyku tylko. To tći mówi dalćj): Obie (to jest
Europa i Afryka) dotykają się Azyi, jedna od północy, druga
od południa. Gdybyś z obydwu jedną uczynił ziemię, wyda-
łaby ci się klinem o równych bokach ze- stron obydwu,
zwróconym ostrzem na zachód, a szćrokim od wschodu.
(A to dlatego, ponieważ wyobrażano sobie, że Afryka posiada
tylko szćrokie wybrzeża od wschodu północnego, i południo-
wego zachodu, a na zachód kończy się ostrzejszym przyląd-
kiem). Znając tedy taką postać obu lądów, łatwo ci będzie
znaleść granice Europy.
U krańca ostatniego tćj ziemi mieszka, w pobliża i^*
pów Heraklesa, wielkoduszny naród Iberów (Hiszpanów),
którzy zajmują całą szćrokodć lądu, aż tam, gdzie płyną
zimne prądy Północnego Oceanu, kędy mieszkają Brytonowie
i białe plemiona wojowniczych Germanów, błądzące dokoła
wierzchów Hercyńskićj puszczy. Powiadają, że ten ląd (Ibe-
ria) podobny do wołowego pęcherza. Za Iberami góry Pire-
nejskie i siedziby Celtów, koło źródeł pięknego Erydanu,
po nad którego wodami niegdyś, po pustćj nocy, zawodziły
córy słońca, opłakując Faetona. Tam to Celtów synowie,
siadłszy pod topolami, zbićrają łzy bursztynu złocistego**.
Tak to daleko poezyja i nieznajomość rzeczy poniosły
greka z Azyi Mniejszćj. Hiszpan Mela nie znał wschodu,
Dionizy bityńczyk zachodu Europy. Pierwszy powtarzał pra-
wdziwe wiadomości Herodota, tak jak gdyby Scytowie sie-
dzieli jeszcze dawnym trybem na wybrzeżu Czarnomorskićm.
Drugi powtarza starsze jeszcze baśnie poetów: Rodan prze-
*) DiONisn PiSBisaMis V0riui 320-^70^
/Google
Digitized by ^
291
«ywa ErydaneiD; i wierzy zawsze^ że tam się rodził bursztyn,
choćby niegdyA. Pisze dalćj:
;,Da]ój znajdziesz grody ziemi Tyrreńskiej (Etruryi).
Od nich na wschód jawi się Alp początek. Z pośrodku Alp
wypływa Ren ku ostatnim (to jest najpółnocniejszym) falom
Północnego Oceanu. Wnet koło Renu tryska święty Ister.
Ister zwrócony na wschód- Isn morzu Euksyńskiemn, do któ-
rego wylewa wielką pianę swoich nurtów, opływając (wyspę)
Pewcę pięcioma korytami. Na północ od Istrn rozbiegły się
szórokie plemiona nad miarę mnogie, których dziedziny się-
gają aż po Meockie jezioro : Germanowie, Sarmaci i Geci, wraz
% Bastarnami (narody rzeczywiste, które Dionizy wymienił
w porządku, w którym je spotykano wzdłuż lewego brzegu
Dunaju, idąc z zachodu na wschód, i narody, o których Rzy-
mianie musieli wiedzieć, skoro wojska ich graniczne poty-
kały się z niemi nieustannie), i wielka ziemia Daków, (którą
dla rytmu, a nie dla sensu wymienia osobno od krainy Ge-
tów) i dzielni Alanie (jak się zapewne nazywało plemię sar-
mackie, koczujące po Ukrainnym Niżu), i Taurowie (Krym-
scy), którzy mieszkają nad bystrym biegiem Achilla, wąskim
i długim, i aż po samo ujście (Meockiego) jeziora. Powyżój
(kraj nieznany zgoła, w którym Dionizy mieści bajeczne,
albo dawno wygasłe Herodotowe ludy, dla zwykłego popisu
erudycyją. Tam tedy w bajecznóm „powyżój*, na niemniój
bajecznym przesmyku, łączącym Europę z Azyją), mieszka
konne plemię Agawów; dalój Melanchleni (Czamopłaszczy
Hebodota) i mężowie Hippomolgowie (Kłaczodoje jeszcze
Homera) i Neurowie (Hebodota i Efora), i Hipopodzi
(o końskich nogach) i Geloni (Hebodota) i Agatyrsowie,
(których już nieznajdywano w Siedmiogrodzie, i których
przenoszono zatóm uporczywie na jakąś bajeczną północ,
gdzie ich nigdy nie było śladu). Tu szórokie wody Boryste-
nesu zmieszane z Enksynem, nieopodal od Łbu Koziego
(u południowo] kończyny Krymu), wprost naprzeciw skał
Cyjanejskich^ (bajecznych Plancht homerycznych zlokalizo-
wanych w Bosforze Trackim). Dionizy wyobrażał sobie zawsze
jeszcze wraz z Eratostenesem, że Tracyja zwęża się mocno
Digitized by
Google
292
kn północy, i ie przeto ujścia Borystenesn i Bizancyjum leżą
na jednym południku, na sławnym połndmku Rodu).
Następująca niezwykła wiadomość kończy przytoczony
przez nas ustęp wićrszowanćj geografii: „Tam to (na północ
od Pontu Euksyńskiego) wody Aldesku i Pantykapeu mruczą
pośród gór Ryfejskich na dwie strony. Przy ich ujściu, tut
nad morzem I^odowatóm rodzi się bursztyn uroczy, podobny
do połysku księżyca na nowiu. Podobnież dyjamenty jaśnie-
jące dostrzeżesz w pobliżu u zimnych Agatyrsów".
W innym jeszcze ustępie mówi Dionizy o owćm morzu
Lodowatóm co następuje *) : „Ku północy, zwą synowie dziel-
nych Arymaspów Ocean morzem Zamarzniętóm czyli Krony-
jum. Inni nazywają je także martwem dla mdłego słońca.
Krótko bowiem świeci po nad tóm morzem, i zawsze osło-
nięte chmurami'^.
Mówiąc o Azyi wreszcie, roztiicza przed nami taki
oto obraz północy: „Mieszkają tedy koło jeziora Meockiego
Meotowie sami % i plemiona sarmackie, dzielny ród wojen-
nego Aresa. Ród ten powstał niegdyś z owój dzielnćj miłości
Amazonek, co poślubiły mężów sarmackich, gdy błądziły
daleko od swojój ojczyzny nad Termodontcm. Dlatego to po-
rodzili się dzielni synowie,* mieszkańcy ogromnego pustkowia,
przez który Tanais płynie, zanim wpadnie do rogu Meockiego
jeziora, oddzielając Europę od lądu Azyi; Europę pozosta-
wiając u zachodu, u wschodu Azyję. Źródła jego szumią
gdzieś daleko pośród gór Kaukazu. Potćm szeroka rzćka
wije się pośród stepów scytyjskich. Gdy ją wzburzy wicher
północy, ujrzysz nieraz jak stanie lodem ścięta. Nieszczęśni
ci, którzy nad jój brzegami zamieszkali! Zawsze u nich
śnióg zimny i mróz przenikliwy, a gdy wichry najwięcój
mrozu naniosą, ujrzysz oczyma konie ginące, i muły, i ród
krzykliwy owiec. I mężowie nie wytrwaliby bez zguby, gdyby
zostali bez ochrony wśród mrożnój zawieruchy. Ale uchodzą,
sprzęgłszy rydwany, w inne okolice, a ziemię pozostawiają
M DiONisii Pkriegesjs versu8 31 — 35,
^).Idtm ibid. V. fjó2—67!K
Digitized by
Google
293
wichrom zimowym, pobudzającym złe łumany, nienawidzą-
cym zarówno równiny i wzgórza sosnami obrosłe'*.
Wiemy zkąd Dionizy czerpi^ większą czę6ć przytoczo-
nycli tn wiadomości. Bieg Donn skróślił podłóg Aristote-
LESA ; powieść o pochodzeniu Sarmatów znalazł n Herodota.
O morzu Zamarzniętóm czyli martwćm czerpał wiadomości
z PiTEASZA, Ttmeusza, Filemona. Dziwną jest tylko wiado-
mość o górach Ryfejskich i rzćkacb Aldesko i Pantykapeu^
niosących bursztyn, a płynących z gór Eyfejskich do Pół-
nocnego Oceanu.
Oto jak sobie flómaozę początek tćj wiadomości, za-
czerpniętćj zapewne u dawnego źródła, dla którego Karpaty
nosiły jeszcze imię gór Ryfejskich, pochodzące może od sło-
wiańskiego słowa Hrebet, Syginowie albo Sarmaci Jazygowie
mówili kupcom z południa szukającym bursztynu, zupełnie
zgodnie z prawdą, że wyniosłe góry stanowią ich północną
granicę. Z tych gór wypływały w różnych miejscach dwie
wielkie rzćki: Odra i Wisła. Obie płynęły na północ ku
morzu Bursztynowemu, a handel bursztynem szedł korytem
obydwu tych rzćk, jako naturalnym gościńcem. Zwykle staro-
żytni o jednćj tylko rzćce, Erydanie - Karambłku - Wiśle mó-
wili, oznaczając temi nazwiskami nie jasno odróżnione wody
północne. Późnićj ujrzymy u Ptolom kusza zupełne zamie-
szanie pojęć co do Wisły i Odry. Jeden Dionizy obie od-
różnia, choć obu daje fantastyczne greckie imiona.
W ogóle nowożytni krytycy zwykli Dionizego nadto
lekko traktować. Pisarz ten daje nam dobry obraz wyobra-
żeń geograficznych pierwszego wieku po Chrystusie.
XIIL
Historyja naturalna Plinijusza.
Przychodzimy z kolei do encyklopedyi łacińskićj, którą
swego czasu spisał Płikuusz, wielki dostojnik państwa, mąż
Digitized by
Google
994
wielo rzeczy Świadom, bajek wróg zacięty, wierzący przecie
częgto bajkom. Gdyby zresztą ten pisarz nie był aż nadto
znany, starczyłyby niektóre z wiadomości podanych przezeń
o północnój Europie, abyśmy wiedzieli, że mamy do czynie-
nia z niezmiernie uczonym, ale niekrytycznym encyklope-
dystą. Przepisuje najrozmaitszych autorów, nie pytając o to,
czy ci autorowie mogli znać opisane przez się kraje? i czy
nie są z sobą wjaskrawćj niezgodzie? Jeśli jeszcze tę samą
rzecz tym samym imieniem oznaczają, podaje Plinijusz różne
ich twierdzenia, wymieniając częstokroć źródła, z których
czerpie wiadomości, nie dające się żadną miarą z sobą po-
godzić. Jeśli przeciwnie, dwaj autorowie tę samą rzecz dwoma
imionami oznaczą, postąpi sobie Plinijusz podobnie jak Mela,
powtórzy obie wiadomości, nie przytaczając najczęściej źródła,
tak, że się wydaje, że tu mowa o dwu zupełnie różnych rzć-
kach albo wyspach.
Plinijusz pisał za Wespazyjana, w czasie, w którym
istniały ciągle stosunki pokojowe pomiędzy Rzymem a roz-
maitemi plemionami germańskiemi, ale w którym wojska
rzymskie już oddawna były opuściły właściwą Germanijęi
położoną na wschód od Renu i na północ od Dunaju. Wielo
Germanów przebywało pośród Rzymian, w rzymskiem wojsku,
i nawet w przybocznćj straży cesarzy. Mało który Rzymianin
zapuszczał się w głąb Germanii, i tylko kąt kraju położony
koło źródeł Dunaju po Men został stale wzięty w posiada-
nie, pod nazwą pól Dekumackich; a kupcy z Brytanii
i z Galii puszczali się na morze Północne, wzdłuż germań-
skich wybrzeży, często pod eskortą rzymskich żołnierzy. Te
stosunki odbiły się w opisie Germanii Plinijusza. Zna już
dokładnie rzymskiem państwem ujęte źródła i bieg Dunaju.
Wie, że Ister wypływa z Germanii, z miasteczka przeciw-
ległego galskiemu Raurykum, położonego na grzbiecie gór
Abnobejskich *), to jest dzisiejszego Czarnego Lasu, na wiele
mil po za Alpami. Potćm zwany Dunajem płynie pomiędzy
niezliczone ludy, wzrasta w ogromną rzćkę, przybiera nazwę
') Plinii Hisł. naL IV. 24.
/Google
Digitized by ^
295
Istrn łam, gdzie się najpierw dotyka Ilirii, i przylawszy sześć-
dziesiąt rzikf z których połowa prawie spławna, wpada sze-
ścioma wielkiemi korytami do Pontu. Pierwsze ujście Peuces,
przy któróm wyspa Peuce korytu miano nadała, tonie w mo-
czarze dziewiętnasto-milowym.
Po za tćm niezna Plinijusz wnętrza Germanii lepiój
od swoich poprzedników, i nie wymienia nawet dopływów
Renu, znanych już dawniójszym pisarzom. Opisuje poprostn
to, co mogli poznać brytyjscy żeglarze, którzy docierali za
jego dni do Eategatu, ale nie przekraczali Beltn, i nie znali
prawie morza Bałtyckiego. Po za kresem ich wypraw miejsce
obszerne dla bajek starych. Tam tedy, daleko u północnego
wschodu, ogromna góra Sewo, owa bajeczna góra u kresów
świata, zwana także Litarmis i Ruzbeasz, nie mnićjsza od
szczytów Ryfejskich, tworzy wielką zatokę Eodańską 0» czyli
jak mawiał Mela Kodonańską, a jak chciał Piteasz niegdyś,
Metanomon. Na zachód od tćj bajecznćj góry siedzi „najdal-
szy naród Germanii^ Ingewoni, od którego zaczynają się
pewnićjsze wieści. Zatoka Kodańska, to jest morze Niemie-
ckie, pełna wysp, pomiędzy któremi słynęła nieznanćj wiel-
kości Skandynawija. Była to Norwegija, na którćj brzegi
docierały często statki brytyjskie. Lud Hillewonów, oczy-
wiście normandski, posiadł 500 powiatów w części Skandy-
nawii znanćj Rzymianom, a Płinuusz wierzył chętnie, że tu
trafiono na wybrzeża jakiegoś drugiego świata, drugićj otxou-
(jLŹYij. Inni nazywali jak się zdaje Norwegiję, Enyngiją {Ónin-
geń)y a Plihijusz swoim obyczajem mniema, że tu mowa
o drugim nie mnićjszym lądzie.
O Wiśle słyszał także Plinuusz, z południa, od Sar-
matów, jak się ^ tćm przekonamy. Brytyjscy żeglarze nie
bywali wcale głębi ćj na morzu Bałtyckićm, i nie dotarli nigdy
do ujść Wisły. Przed nimi leżały ujścia Odry, a imię tćj
rzćki nie postało na uściech Plinijusza; i to dostatecznym
dowodem tego, że ujść Wisły nie poznano od morza, dla
tego, co pamięta, że ówczesna żegluga trzymała się wyłącz-
') Puku hist nat VI. 27.
Digitized by
Google
296
me morskich wybrzeży. Jednak imię slawnój bnrsztyuodajnćj
Wisły było znane Plinijnszowi podobnie jak Meli. I tak jak
Mela, tak Plinijusz wyobrażał sobie, że ona ostatnią pa-
nica znanego świata od północnego wschodu. Słyszał jako
niektórzy twierdzili, że te kraje, położone na wschód od
Ingewonów i Germanii, aż po Wisłę były zamieszkałe przez
Sarmatów, Wenedów, (o których wiemy, że ich zwano nie-
gdyś Hyperborejczykami, a póżniój Słowianami), i przez oder-
wane germańskie plemiona Hyrów i Scyrów. Kraje te aa
zachód od Łaby położone, leżały tedy po za Germaniją.
Twierdzono, że jest tam zatoka Cylipeńska, to jest zatoka
Szc/^ecińska, i w niój wyspa Latris, Rugija, znana nam już
sadyba czci słońca i jego kochanki. Zatoka Lagnam była
w sąsiedztwie Cymbrów ; dociórano do niój lądem przez Hol-
zacyję, a my poznajemy tu zatokę Bukowiecką. Niebawem
przekonamy się, że kupcy, odwiedzający lądem albo w inny
może jeszcze sposób ujścia Odry, mniemali, że napotkali
ujścia tak sławnój Wisły, ale sprawę tę zbadamy wtedy do-
pióro, gdy poznamy wyrażniójsze świadectwa Tacyta i Pto-
LOMEUSZA.
Plinijusz wiedział dalój, że przylądek Skagen, czyli
jak on go nazywa, przylądek Cymbrów zapędzał się daleko
w głąb morza, tworząc półwyspie Tastrys czyli Jatiandyję.
Na wschód od Jutlandyi nie wspomina wcale wysp Duńskich,
ponieważ żaden statek galski lub brytyjski nie dotarł do
Bełtu. Wie zato, że dalój ku zachodowi jest 23 wysp zna
nych rzymskiemu orężowi. Z tych najznakomitszemi były:
Burkana, pr/ezwana przez rzymian Fabawiją, dla wiełkićj
obfitości samorodnych owoców; tudzież wyspa, zwana przez
rzymskich żołnierzy Glezaryją, a przez barbarzyńców Anste-
rawiją (Ostrau), i wreszcie Aktanija. Łatwo poznać wyspy
Juckie i Fryzońskie, północną Jutlandyję i wybrzeże poln-
dniowo-zachodnie Szwecyi.
Narody germańskie mieszkały ponad całóm tóra mo-
rzem ^), na przestrzeni, którój Plinijusz niemógł oznaczyć,
*) PuNii JihL nat VL 28,
Digitized by
Google
aź po rz^kę Skaldę na zachodzie. Pięć było szczepów ger-
mańskich : Wandylowie^ których częścią Bnrgnndyjonie, Wa-
ryni; Gharyni, Gntoni. Drogim szczepem Ingewoni, z których
szczepu Cymbrowie, Tentonowie i plemiona Chanków, to jest
lady zamieszkujące Szlezwik, Holzacyję i Hanowerskie, przod-
kowie dzisiejszych Platdeutśche. Najbliżój Bena siedzieli Iste-
woni, a pomiędzy nimi Sygambrowie. Szczep był to po naj-
większój części przez Rzymian wytępiony, albo do Galii
przesiedlony ; resztki jego utrzymały się w żuławach Bena
i stały się przodkami dzisiejszego niderlandskiego naroda.
W głębi lada siedzieli HermijoniC; od których pochodzą wła-
ściwi Niemcy, die Hochdeutschen. Do nich zaliczano Saebów,
Hermandarów, Chatów, Cherusków. Piątym był szczep Ba-
stamów, których Bzymianie także zwali Peacynami, ponie-
waż jedna gromada tego luda osiadła na wyspie Sosen przy
ajścia Danaja. Odbiegli daleko od innych Germanów, i prze-
bywali nad Dniestrem i Dunajem, na stepach Bessarabskich,
gdzie sąsiadowali z Dakami.
Z cztórema szczepami łatwa tedy sprawa. Ale kimże
byli owi Wandylowie, do których Punuusz dolicza tak sła-
wne późniój narody Burgundyjonów i Gutonów czyli Gotów?
Tydh ostatnich doliczył był Strabo do snebskiój rzeszy.
Nazwa ich i nazwa plemienia Wandylów czyli Wandalów
rozwiążą może zagadkę. Były to ludy pokrewne Germanom,
ale przecie nie germańskie, i z trudnością tylko porozumie-
wające się z Germanami. Język Gotów znany, i jest to na-
rzecze skandynawskie, a nie niemieckie. Wandylowie są to
tedy przodkowie owych zuchwałych skandynawskich drużyn,
które miały kiedyś zburzyć państwo Bzymskie. PrzesiedUły
się były już plemiona te na południowy brzeg Bdtyku, a sie-
dzieli dalćj na wschód od ostatnich Germanów, logewonów,
gdzieś pomiędzy Łabą a Odrą, w sąsiedztwie Wenedów.
Plinuusz jednak niewiedział zgoła gdzie ich szukać? O Ba-
stamach mówi, że Marys czyli Duryja oddzielają ich od Sno-
bów i królestwa Wanijuszowego ^). Ustęp to dziwnie niejasny
*) PuNn hiit nat YŁ 35.
Wjdi. iloMt T. JUZ. 88
Digitized by
Google
2dg
i bałamutny. Trudoo zrozumieć czćm Dnryja? Zdaje się je-
dnak, ie tu zaszło nieporozumienie^ które będziemy usiłowali
wyjaśnić.
Królestwo Wanijusza, to owo królestwo Markomanów
czyli 8uebów, obejmujące Czecby, Szlązk, Saksoniję i kraj
aż po Bałtyk, które niegdyś Marbod założył. Wanijnsz był
następcą Marboda. Morawija stanowiła także część tego pań-
stwa, a rzćki Morawa (Marys) i Waga (Duria) stanowiły za-
chodnią granicę Suebów, od resztek plemienia celtyckiego,
od Bojów. Otóż starożytni wahali się zawsze gdy przyszło
stwierdzić, czy Bastarni Celtami byli, czy tćż Germanami
Plinijusz przeniósł ich imię na Celtów Karpackich, i pozo-
stawił nas przeto w zupełnćj nieświadomości co do sadyb
właściwych Bastamów.
Plinijusz skończył swój opis Germanii temi słowami,
nie potrzebującemi prawie dalszego komentarza : Ze sławnych
rzćk wpadają do Oceanu, Gutalus, Wisła, Łaba, Wezera,
Amiza, Ren i Moza. W głębi Germanii rozciągają się góry
Hercyńskie, które się żadnych nie powstydzą ').
Wszystko tu jasne. Zagadkowym tylko Gutalus. Wy-
mieniony przed Wisłą leży niby na wschód od nićj, i mógłby
być Przegołą albo Niemnem. Ale tych rzćk starożytni nigdy
nie poznali. Imię wskazuje rzćkę Gutonów, Gotów. A w ta-
kim razie mielibyśmy niezawodnie do czynienia z Odrą,
o którćj wieść doszła już była Dionizego Periegetę, a mo-
gła także dojść Plinuusza, skoro rzćka ta była obok Łaby
główną rzćką państwa Markomanów, i skoro była także, lubo
w mnićjszym stopniu od Wisły, ważną dla handlu bursz-
tynem.
Wyraźnie nad średnim Dunajem znał Plinijusz także,
podobnie jak wszyscy starożytni, lud pastorski scytyjskiego
czyli sarmackiego plemienia. Jazygowie Sarmaci zamieszki-
wali tu równiny i płaszczyzny pomiędzy Dunajem a odstę-
pami hercyńskiemi, na zachód, aż po zimowe leże wojsk
rzymskich w Panońskim Eamuncie, i aż po tamtejsze gra*
*) Idem ibid. VI. 98.
/Google
Digitized by ^
299
nice Germanów. Po górach zaś i po lasach Siedmiogrodzkich
siedzieli pomiędzy Cisą i Dunajem wyparci przez Jazygów
Dakowie ^). Plinijusz mniemał, że owo wybrzeże Germanii,
z którego bnrsztyn przywożą, było już za jego czasów znane,
i na sześćset mil rzymskich odległe od Earnnnta Panoń-
skiego '). Żył za jego czasów rycerz rzymski, którego Jalijan,
nadzorca gladyjatorów Nerona, wyprawił był na zwiady
w tamte strony, i który odwiedził owo wybrzeże.
Wyprawa ta była zapewne źródłem wiadomości Plini-
jnszowych o Wiśle, o Wenedach mieszkających pomiędzy
Wisłą a krajem Ingewonów, i owój rzćce Gotów, Gutalus.
Nazwa Wisły była już pierwój znana Meli, który ją pisał
Visula. Plinijusz pisze raz Ytstla a raz YUculus. Ptolo-
MEUSZ będzie ją póżniój pisał Yisttda^ a wielu starożytnych
Yiscla, W tych wszystkich pisowniach widzimy stateczne
usiłowanie starożytnych wyrażenia słowiańskiego brzmienia ł.
Jeżeli tedy Erydan północny nazywał się już koło czasów
Chrystusowych Wisłą, trzeba wierzyć, że nadbrzeżni Ilyper-
borejczycy byli wówczas słowiańskiego plemienia ; a to tćm-
bardzićj, że słowo Wisła jest niezawodnie słowiańskie i po-
krewne ukraińskićj nazwie Dniepru: Sołowyci.
Znajomość Pontu była u Plinijusza nadzwyczaj niedo-
kładną. Czerpał swoje wiadomości z Hebodota, z Pompo-
NUUSZA Meli, ze Strabona i jeszcze z jakiegoś czwartego,
póżnićjszego źródła. Podobnie jak Mela powtarza nazwy
rzćk różne, mniemając, ze o różnych rzćkach mowa, i tćm
samćm tworzy niemożliwą gmatwaninę. Podobnie jak Mela
i jeszcze inni starożytni mieści rozmaite bajeczne, albo od-
dawna wymarłe ludy na bajecznym, szćrokim przesmyku,
dzielącym Europę od Azyi.
Morze Czarne jest u niego czwartą wielką zatoką euro-
pejską, po morzu Tyrreńskiem, Adryjatyckiem i Egejskiem.
Początek tej zatoki u Helespontu, a koniec przy ujściu Meo-
') Plinii hist nał. VL 26.
■) PLiini hist. nat XXXVn. 3.
Digitized by
Google
300
tydy ^). Sa^rokie morze graniczące z Azyją a wdzierające
się do Earopy przez stórczący brzeg Chersonezn Trackiego,
wdziórało się w głąb ziemi wąskiem korytem, kędy, jak
powiadaoOy Europa od Azyi tylko na siedm staj oddalona.
Za Bosforem Trackim szćrokie morze, Pont godcinny, nie-
gdyń niegościnnym zwany, sięgało w dalekie kraje, długo
swoje brzegi wyginało, i stćrczało dwoma rogami, tak, że
miało prawie kształt scytyjskiego łuku. U samego środka
łączyło się z ujściem Meockiego jeziora*. Ujście to nazywano
Gymeryjskim Bosforem. Miało ono 27$ mili rzymskiój sze-
rokości.
Od ujść Dunaju począwszy, same prawie scytyjskie
plemiona posiadły wybrzeże. Rozmaitych jednak imion oży-
wały. Gdzieindziej siedzieli Getowie, przezwani przez Rzy-
mian Dakami; gdzieindziej Sarmaci, a pomiędzy nimi Ama-
ksobitowie, to jest mieszkańcy wozów, i Aorsowie, gdzie-
indziej potomkowie niewolników, Scytowie wyrodni, Troglo-
dyci, to jest mieszkańcy naddniestrzańskicb jaskiń, do któ^
rych Plinijusz zastosował podanie historyczne, przechowane
przez Herodota, które nas tu Wiżej nie obchodzi. DaJ^j
Alanie i Roksolanie. Wszystkie te sarmackie ludy zajmowały
Niż pomiędzy Dniestrem a Dnieprem, i wiadomośó o* nich
oryginalna oddaje prawdziwy stan owych okolic za dni We-
spazyjana. Za dni Plinuusza nazwa Scytów przeszła byhi
na Sarmatów i Germanów. Pierwotne miano nie dochowało
się jak chyba tam, gdzie u kresów świata przebywały innym
śmiertelnym nieznane plemiona.
Idąc od Istru na wschód spotykał Plinijusz najpierw
miasta Kremniski i Epolium, i góry Makrokremny, co polega
na widoczDÓj pomyłce, skoro Kremniski, to dzisiejszy Azow
przy ujściu Donu. Dalej płynęła rzóka Tyras, dzisiejszy
Dniestr, która miano swoje nadała była miastu zwanemu
niegdyś i u Meli, Ofijuzą. Tyragetowie zamieszkiwali wielką
wyspę na tej rzćce. Takiej wyspy niebyło nigdy, ale po-
wiaty Orchejski i Soroczański w Bessarabii, ujęte pomiędzy
*) Plinii hist. nat, VI. 24— 2G.
/Google
Digitized by ^
801
Robołdą a Dniestrem, wydały się stepoiytnym taką wyspą.
Ta mieszkali Tyragetowie. A odno^ Karpat ciągnąca się
od Chocimia do Eiszeniewa, to góry Makrokremny. Dalój
raóka Azyjaka, po za którą Erobygowie, rzóka Rode, przy-
stoi Sagamka, przystań Ordessos. Na 120 mil rzymskich od
Tyrasn była rzóka Borysienes Cczyli Ingnł), i liman, i naród
tegoż imienia, i miasto oddalone na 15 mil rzymskich od
morza, zwane niegdyś Olbiją czyli Olbijopolem, a za dni
PUNiJuszA Miletopolem. Wnet przy brzegn byta przystań
Achajów, koło dzisiejszego Einburna, i wyspa Achilesa sła-
wna wskntek mogiły tego męża. Tak ją kładzie Plikitusz.
tfest to w istocie wyspa wężów, położona wcale gdzieindziej,
przy njścin SaHny. Słusznie jednak kładzie ta Plinijusz
ówczesne półwyspie a dzisiejszą wyspę Tendrę, zwaną bie-
giem Achilesa, na pamiątkę ćwiczeń bohatera. Przedawnio-
nym i nie jasnym dodatek, że Scytowie i Syrakowie cały
ten trakt dzierżyli. Ztąd ciągnęła się leśna okolica ponad
morze Hylejskie, które po niój imię wzięło. Mieszkańców
nazywano Enekadejczykami. Jest to prawda. Mowa ta o krają
na wsdiód od Ingała, naprzeciw, a nie na wschód od Eim-
bnmn. Dalój znajdaje Płinuusz Pantykapes czyli Ingnlec,
a przejHsając Herodota i Efora widzi w nim granicę Pa-
storzy i Rolników. Jest to zresztą i zostanie wiecznie prawdą.
Pomiędzy Ingułem a Ingulcem rosoą drzewa, i oprawa roli
możliwa. Dalój step szczóry Zaporoski, i konieczność pastor-
skiego życia. Zaraz dalćj Aceryn, Herodotowy Hypacyrys,
dzisiejszy Bażnblak. Niektórzy twierdzili, że Pantykapes
8)dywid poniżćj Olbii z Borysteoesem. Bardzićj rzeczy świa-
domi twierdzili to samo o rzćce Hypanis czyli o Bohn,
o którój niektórzy, nwledzeni niedbałćm wyrażeniem Stra-
BOiTA, twierdzili najmyhiićj za dni Płinijusza, że płynie
w Azyi.
Dalćj na wschód, koło Perekopn, znał Płinuusz, czer-
piąc wiadomości swoje z Hebodota, zatokę Earcynycką,
gięgi^ąeą na pięć mil od Meotydy, dzisiejsze mofze Martwe.
V7yobraża sobie jednak, że ta zatoka ogromna, że mnogie
lady siadły koło nićj na wielkićj przestrzeni, i że miasto
Digitized by
Google
802
Earcyny tn się zawsze jeszcze wznosi. Nadano krajowi imię
Karcynytydy. Tu była rzóka Pacelis, chyba mała Czaplinka,
i obok miasta Earcynys, jeszcze miasto Nawarom. Jezioro
Bnges, dziś Donkurłowskie^ spuszczało się do morza kana-
łem. Skaliste góry Perekopu oddzielały Buges od Koretu
czyli Oniłego morza, zatoki Meockiego jeziora.
Aż dotąd wszystko dobrze. Odtąd początek bi^amnctwa.
Po wyrażeniach wątpliwych tekstu Plinijusza można się
i pierwćj domyślać, że Herodota naprawdę nie roznmiiJ.
Tn nierozumienie źródeł staje się jawnóm. Mówi, że do za-
toki Eoretos wpadają z rozmaitych stron Gerros, Buges rzóka
i Hypanis. Gerros, to właściwy Dniepr, który nigdy niemiał
nic wspólnego z morzem Azowskiem. Hypanis to Boh, a Bu-
ges podobnie jak Azyaces czyli Aksyaces, i jak Bodę, to
znowu rozmaite imiona tego samego Bohu. Imię słowiańskie
Bohu, już wówczas znane, stanowczym dowodem, że słowiań-
skie gromady niektóre zaszły były już aż na Niż, w pier-
wszym wieku po Chrystusie. Dalój powtarza Plinijusz bez-
myślnie wiadomość Herodota i Efora, że Gerros dzieli
Scytów królewskich od pastorzy, nie pytając się o to, czy
wogóle Scytowie królewscy jeszcze za jego czasów istnieli?
Jeszcze większym dziwactwem wiadomość następująca: oto
Hypanis miał płynąć za pomocą sztucznego kanału do Bu-
gesu, a za pomocą prawdziwego koryta do Koretu. Czy samo
imię Eoretus nie jest po prostu słowiańskiem korytem, i czy
nadanie tego miana zatoce albo rzćce jakiejś indywidualnćj
nie polega także na prostćm nieporozumieniu? Rozmieszcze-
nie ludów na zachód i północ od morza Azowskiego już
zgoła bajeczne. Popis to pusty niekrytyczną erudycyją. No-
gajskie stepy, to okolica Scytyi, która się nazywa Syndyka;
a my wiemy, że prawdziwćj Syndyki należy się szukać
w Tmuktorakaniu. Auchetowie, u których są źródła rzćki
Hypanis, mieszkają koło Tafrów, w głębi lądu; to znaczy
po polsku: naród, u którego są źródła Bohu, mieszka na
Perekopie w głębi lądu. I niechże tu kto będzie mądrym!
Dalćj dawni Neurowie Herodotowi, u których Plinuusz kła-
Digitized by
Google
303
dzie dość słusznie źródła Borystenesn czyli Ingała ; a potćm
wymarłe albo przezwane ludy Grelonów, Tyssagetów, Budy-
nów, królewskich Scytów i Agatyrsów o jakichś bajecznych
niebieskich włosach, których sadyb Plinijusz bliżój nie
określa. Powyżćj pastorze i Androfagowie mężożerce. Sauro-
maci, poprostu drugie imię Sarmatów, siedzieli za Bugesem
nad Meotydą wraz z Issedonami Herodotowymi, Meotowie
zaś; od których jezioro otrzymało imię^ wzdłuż całych brze-
gów, aż po rzókę Tanais. Najdalćj w głębi mieszkają Ary-
maspowie. Wnet znajdziesz Ryfejskie góry i okolicę, którój
nadają imię pierzastój, ponieważ tu śnieg pada wiecznie
jakby pierze. Część to świata przez przyrodę potępiona,
w wiecznem zimnie pogrążona, z którój tylko mrozom po-
żytek i wichru początek. Po za temi górami i wichrem pół-
nocy mieszka ród szczęśliwy, który Hyperborejczykami prze-
zwano. Ten bajeczny samowtór Nadwiślańskich Wenedów
żyje długowiecznie, i słynie cudami. Tam powiadają, że są
zawiasy świata i ostatnie ścieżki gwiazd, tam słońce świeci
nieustannie przez sześć miesięcy.
Aż dotąd całe to bałamuctwo wyłącznie prawie wypi-
sane z Meli. Tu poprawia Plinijusz Melę arcyśmiesznie,
popadając sam w gruby błąd astronomiczny, i mówi, że
wielki dzień podbiegunowy nie trwa jak powiadają nieświa-
domi, to jest PozYDONUUSz i Mela, od zrównania wiosen-
nego do jesiennego. Raz wschodzi słońce na rok w czasie
przesilenia letniego, zachodzi w czasie przesilenia zimowego I
Po tćj mądrćj poprawce przechodzi Plinijusz do opisu
bajecznych północnych wybrzeży Scy tyi , i znowu wraz
z Melą prawi cuda niestworzone. Mówi o Eońskich wyspach,
których mieszkańcy żywią się jajami ptasiemi i owsem. Na
innych wyspach mają się rodzić ludzie o końskich nogach,
to znów Fanezowie, których uszy przyodziewają zresztą na-
gie ciało. Ciekawąby przecie rzeczą było poznać wspólne
źródło baśni przechowanych przez Melę i Płinuusza.
Digitized by
Google
904
XIV-
Germanija Tacyta.
z kolei przystąpimy do Tactta. Arystokratycsny raym-
ski malkontenta żałujący rzeczypospolitój, jeden z największych
pisarzy, jakich 6wiat widział, walczył całe iycie piórenci
z kapryśnym despotyzmem Cezarów, a walczył moie nie
bez skntku, skoro się doczekał swobodniejszych rządów Tra-
jana, a większego uszanowania praw. W histoiyi i w anna-
łach przedstawił w najciemniejszych kolorach rządy impera-
torów ; na to napisał Germanię, aby przeciwstawić rzymakió)
gnuśności nideaJizowaną prostotę Północy. Ostrożnie tedy
trzeba przystępować do Tacyta, jeśli chcemy poznać praw-
dziwe obyczaje Germanów. Dla nas jednak, którym chodsi
teraz tylko o posady ludów i granioe geograficznćj wied^
starożytnych, będzie Tacyt niepodejrzanym świadkienL Opu-
ścimy rozumie się wszystko, co nie jest w ścisłym zwiąd^u
z naszem zadaniem. Będziemy tylko rozważać geograficzne
ustępy znakomitego dziełka.
Bogatą nadzwyczaj w imiona ludów jest treść Germa-
nii Tacyta, i ci^e dziełko zdradza głębszą już znajomoAć
Północy. Dla nas jednak dzieło to traci znacznie na wartości,
wskutek tego, że Tacyt mówi nadzwyczajnie mało o fizyet-
nćj geografii opisanych krain, i że przeto wtedy tylko mo-
żemy w przybliżeniu oznaczyć sadyby wymienionych ludów,
gdy przejdziemy je wszystkie koleją tą, którą Tacyt je wy-
mienia, gdy wiadomość podaną przez Tacyta porównamy
ze świadectwami innych pisarzy starożytnych, i gdy aię
w dodatku spytamy o to, zkąd Tacyt pozbierał swoje wia-
domości? i jak daleko mogły sięgać wiadomości zaczerpnięte
z Tacytowych źródeł?
Oto rzeczą widoczną, że Rzymianie za czasów Tacyta
nie mieli wcale stosunków z głębszą Germangą. Wygląda
to wyraźnie ze słów samegoż Tacyta, powiadającego, że
Bzymianie tylko z Hermnndurami obcują bardziój ponfalei
Digitized by
Google
sos
że dawniój znali Łabę^ ale ledwo czasem o niój słyszą, od-
kąd legijony głąb Germanii opuściły, że Druzus i Germa-
nikus pnszczali się niegdyś na Ocean Północny i znali jego
wybrzeża, i że potćm nikt jnż z głośnieji^zych nie puszczał
się na te wody. Wiadomości Tacyta mogły tedy być dwo-
jakie: albo były to wiadomości pozbierane z jakichś listów
i pamiętników, pochodzących jeszcze z czasów Augusta i Ty-
beryjusza, kiedy to rzymskie legijony często Germaniję na-
wiedzały, albo były to wiadomości pochodzące od nadgra-
nicznych załóg rzymskich, od Germanów służących w wojsku
rzymskióm, i wreszcie od owych galskich a zwłaszcza bry-
tyjskich żeglarzy, którzy nieustannie nawićdzali wybrzeża
Niemieckiego morza. Takie wiadomości tyczyły się bezpo-
średnio tylko pokoleń nadbrzeżnych albo nadgranicznych.
O dalszych dochodziły mniój wyraźne wieści, i znano nieco
lepiój tylko wnętrze na pół cywilizowanego i sprzymierzo-
nego z Ezymem państwa Markomanów.
Według Tacyta tedy rzóki Ren i Dunaj odgraniczały
Germaniję całą od Galów, Retów i Panonów; wzajemna
trwoga i góry były granicą od Daków i Sarmatów '). Resztę
oceau opływał. Były w Germanii szćrokie zatoki i ogromne
przestwory wysp, a na nich, niedawno, wskutek wojny po-
znane i ludy i króle. Ren zrodzony wśród niedostępnych
i niebotycznych ścian Alp Retyckicb, wpadał do Oceanu Pół-
nocnego, ugiąwszy się zlekka na zachód. Dunaj spływał
z miękkiego i łagodnego grzbietu gór Abnobejskich, to jest
dzisiejszego Czarnego lasu, różne odwiedzał narody, i wre-
szcie wpadał sześcioma korytami do moi za Pontyckiego.
Moczary pochłaniały siódme ujście.
Germanie sławili w pieśniach starożytnych, w których
jedynie przechowywali pamięć swoich roczników, boga Tuis-
kona, zrodzonego przez Ziemię, i syna jego Manna, jako
przodków i założycieli plemienia. Mannowi przypisywali sy-
nów, po których ludy pobrały imiona. Najbliżsi przeto Oceanu
mieli imię Ingewonów, mieszkańcy głębi lądu nosili miano
*j Taciti; Germania, 1—2.
Wjdt. ftlosot T. XIX. 39
Digitized by
Google
Hermijonów; inni, to jest ludy osiadłe przy ajóciach fienu,
Istewonów. Widzimy, że Tacyt Wandylów i Bastarnów jako
osobnego plemienia nie wspomina.
Najznakomitszy świadek, boski Juliusz (Juliusz Cezab)
podał był wiadomość, że Galów potęga była niegdyś większą ')•
Jemn należało się wierzyć, że Galowie wkroczyli byli takie
i do Germanii. Bo i jakaż rzćka mogła przeszkodzić temu,
aby ród zwycięski nie obrał sobie siedziby w kraju, gdzie
do dni Tacyta panowało powszechne zamieszanie? i gdzie
potężae królestwa i za jego czasów nigdzie stałych granie
pomiędzy sobą nie poustanawiały ? Siedzieli tedy niegdyś
pomiędzy puszczą Hercyńską, Menem i Renem Helwetowie,
a dalćj Bejowie, jedni i drudzy galskiego pochodzenia. Po-
zostawało jeszcze na miejscu, w Czechach, imię Bojohemii,
jako pamiątka po dawnych mieszkańcach. Niewiadomo było,
czy Araryskowie przenieśli się byli do Panonii z germań-
skiego narodu Osów? Czy Osowie zabłądzili byli do Ger-
manii z panońskiego narodu Ararysków ? Jeden mieli język,
jedne obyczaje.
Tacyt nie policzył pomiędzy ludy Germanii tych, co
uprawiali Dekumackie pola, to jest Badeńskie i Wytember-
giję, choć siedzieli po za Renem i Dunajem. Najnikczemniej-
szy Gal, przez ubóstwo rozzuchwalony, zajmował wątpliwe
włości. W ślad za nim zakrćślali Rzymianie granicę, posu-
wali załogi, obejmowali osadnika w granice państwa, okolicę
przyłączali do prowincyi. Dalćj siedzieli Chattowie, wnet na
północ od Menu, w owćj Hessyi, która przechowała do-
tąd mało co zmienione ich miano. Początek ich sadyb był
w owym Hercyńskim ostępie, którego imię nadawano jeszcze
wszystkim prawie górom wewnętrznćj Geimanii. Granicząc
z Rzymianami z dwu stron, od Menu i Renu, nie siedzieli
w takich moczarach jak inni Germanowie, tylko na coraz rzad-
szych wzgórzach owej części Hercyńskich łańcuchów, która
dotąd zachowała podobnie jak kraina Chattów dawne miano,
i nazywa się po niemiecku: Harz.
') Taoiti: Oermania, 28— 29.
Digitized by VjOOQ IC
307
Przechodząc do wyliczenia mnogioh plemion nadreń-
skieh zamieszkujących dzisiejszą Westfaliję^ a z natury rze-
czy dobrze znanych załogom rzymskim \), mówi Tacyt, że
najbliższymi Chattów byli Uzypetowie i Tenkterowje upra-
wiający pobrzeże Renu. Niegdyś tu* przy Tenkterach nady-
bywano Brukterów, ale Tactt słyszał, ie przybysze Chama-
wowie i Angiwaryiowie zajęli byli ich miejsce. Za zgodą
wszystkich sąsiednich plemion wygnano i prawie do nogi
wycięto Brukterów. Dulgubnowie, Chazuarowie i inne zresztą
nie sławne plemiona obstąpiły były z tyłu Chamawów i Angi-
waryjów ; to jest mieszkali dalój od Rzymian, w okolicy dzi-
siejszego Monastern. Z czoła, to jest przy granicy rzymskiej
byli osadzeni Fryzowie, w miarę sił wielkimi i małymi Fry-
zami przezwani. Obydwa narody sięgały Renu i Oceanu,
a prócz tego otaczały ogromne jezioro, Zuidersee dzisiejsze,
po którem także rzymskie statki pływały. Krajem Fryzów
nasze Niderlandy, które dotąd po części ich imię zachowały.
Od Fryzońskich wybrzeży puszczali się także Rzymianie na
Ocean, na którym wieść niosła o jakichś drugich, północnych
słupach Herkulesowych ; czy to Herkules tu w istocie prze-
bywał, czy to tylko ludzie przywykli byli wszystkie sławne
świata sprawy jemu przypisywać? Nie brakło zuchwalstwa
Druzusowi i Germanikusowi, ale Ocean zabronił i własne
i herkulesowe badać sprawy. Póżnićj nikt nie próbował szczę-
ścia, i ludzie odtąd mniemali, że rzeczą pobożniejszą wierzyć
w bogów sprawy, nie usiłując je zbadać.
Dmzus i Germanikus tedy słyszeli jakieś germańskie
powieści o słupach żelaznych, postawionych przez Tora,
w istocie raczćj Herkulesa jak Jowisza Germanów, na gra-
nicy pomiędzy Midgardem, mieszkaniem żywych, a Niffelhei-
mem, mieszkaniem umarłych. Słupy te miały gdzieś leżeć
na Oceanie u wschodni o-północny eh kresów świata. W isto-
cie te słupy głośne w różnych aryjskich mitologijach zupeł-
nie identyczne z grcekiemi i rzymskiemi słupami Herkule-
sowemi, i Rzymianie obie powieści słusznie jedną nazwą
*) Taciti Germania, 32—- 46.
Digitized by VjOOQ IC
308
oznaczyli. Uporczywa wiara w jakąś bajeczną górę u kresów
północy, przechowana przez greckich poetów i geografów,
potwierdzała podanie germańskie ; nie dziw przeto, że rzym-
scy hetmani kazali szukać północnych słnpów Herkulesa.
Szukano je daremnie. Nikt nie popłynął aż do Wielkiego
i Małego Bełtu, o którym niemasz wzmianki n żadnego ze
starożytnych. Gdyby żeglarze brjtyjscy byli opisali te dwie
cieśniny, Kzymianie byliby niezawodnie powitali drugi Gibral-
tar, i byliby tu zlokalizowali powieść o górze Litarmis czyli
Sewo, i o słupach Tora. Ale statek wyszły z przystani pań-
stwa rzymskiego, nie opłyn^ nigdy Jutlandyi, i nigdy się
nie zjawił pomiędzy wyspami Duńskiemi.
Aż po Fryzoniję i morze znano zachód Germanii. Od
północy tworzyło wybrzeże ogromne wklęsłe półkole, ujęte
przez wybrzeża Oldenburgu, prowincyi Hanowerskićj, Szle-
zwiku i Jutlandyi, a często odwiedzane przez statki z owćj
Brytanii, którćj zasłużonym namiestnikiem był przez długie
lata teść Tacyta Agrikola. Tu przebywał lud Chauków.
Rozciągał się od kresów Fryzyjskich i zajmował część mor-
skiego wybrzeża, a jednak dotykał się osadami swojemi
wszystkich dotąd wspomnianych ludów, i aż do Chattów się-
gał krętemi granicami, zajmując tym sposobem Hanowerskie
na wschód od Amizy, Oldenburgskie i Brunszwickie. Te prze-
stwory, kt-óre Chaukowie nietylko zajęli, ale zaludnili, wy-
dały się ogromnemi Ezymianinowi, przywykłemu do tego,
że narody starożytne zajmowały, z wyjątkiem narodu rzym-
skiego, po kilka powiatów tylko. Chaukowie byli pośród
Germanów ludem znakomitym, strzegącym wielkości swój
sprawiedliwością; pośród pokoju ełynęli.
U granic Chattów i Chauków, w dzisiejszćj Turyngii,
Cheruskowie dobrze znani dla klęski Warusowćj, nie zacze-
piani zbyt długo, pokój chowali. Niegdyś zwano Cherusków
dobrymi i sprawiedliwymi, potćm już głupcami nieporadnymi.
Szczęście przyznało mądrość zwycięskim Ghattom. Ruina
Cherusków zgubiła, także sąsiednich Tozów. W szczęściu
bywali Cherusków poddanymi, w nieszczęściu zostali z nimi
zrównani.
Digitized by
Google
309
W tój samój co Chaukowie zatoce, siedzieli tuż nad
Oceanem, w Szlezwiku i Holsztynie Cymbrowie, za dni Ta-
cyta naród nieliczny o chwale olbrzymiej. Pozostały były
wielkie ślady dawnój potęgi. Po wszystkich wybrzeżach stały
poopuszczane obozy, znacząc granice, po których można było
zmierzyć wagę i moc plemienia i wielkość jego wychodźstwa.
Tacyt przeszedł z kolei do Suebów. Nie jedno tylko
pokolenie liczyli, jak Ghattowie albo Tenkterowie. Posiadali
większą część Germanii. Podzieleni na różne narody, nosili
wspólne miano Suebów.
Wspominano Semnonów w dzisiejszćj Saksonii, jako
najdawniejszych i najznakomitszych pośród Suebów. Szczę-
ście dodawało Semnonom powagi. Po stu powiatach siedzieli.
Wielkość osady sprawiała to, że byli głową Suebów. Nie-
którzy, ą mianowicie Kętrzyński, chcieli się w nich dopatrzyć
Słowian, ale niemasz wyrażnićjszego i bardzićj stanowczego
świadectwa nad to, które je kładzie między Germany Her-
mijony, suebskiego plemienia. Kto o tćm wątpi, ten musi
chyba przeczyć całćj powadze Tacyta, i rzucić jego Ger-
maniję, jako nieprzydałe źródło.
Longobardowie siedzieli już za Łabą w Brandenburgii,
jak o tćm świadczy Strabo. Byli znakomici, choć nieliczni,
otoczeni przez mnogie i potężne ludy. Pozostali nietknięci,
nie wskutek niepożądliwości sąsiadów, ale wskutek harców
wojennych. Dalćj Rendygnowie i Awijonie, i Anglowie, i Wa-
ryni, i Eudozowie, i Sadardonie i Nuitonie, siedzieli w miej-
scach błotami i lasami obwarowanych. Tylko niewyraźne
wieści dochodziły o tych ludach, a domyślamy się, że sie-
działy gdzieś nad Spreą. Ta część rzeszy suebskiej należała
zapewne do szczepu Wandylskiego, a sięgała bardzićj nie-
dostępnych okolic Germanii, w których rzymskie wojsko
nigdy nie postało. Zwróciwszy się w bliższe strony i trzy-
mając się Dunaju, tak jakeśmy się zrazu Renu trzymali,
spotkamy we Frankonii, na wschód od Chattów, a na północ
od Dunaju, wierny Rzymianom naród Hermundurów. Sami
jedni pośród Germanów nie strzegli brzegów rzćki, ale obco-
wali z Rzymianami zażyle, i miewali osady aż w głębi kwi-
Digitized by
Google
810
tnącój prowincyi Recyl. Wszędzie przechodzili nie fitrzeżeni.
Innym plemionom pokazywali Rzymianie tylko zbroje i obozy.
Domy i folwarki stały otworem przed niepożądliwym Her-
mundurem.
W ich to kraju czyli raczćj u jego zachodnićj granicy
były źródła Wełtawy. Tacyt dość naturalnie mniemał, że to
źródła Łaby, sławnój niegdyś i dobrze znanój rzóki, do któ-
rój docierały nieraz wojska rzymskie. Za jego czasu ledwo
dochodziły Rzymian o niój głuche wieści.
Przy Hermundurach mieszkali najpierw Narystowie,
potom Markomani i Kwadowie. Wielką była chwała, wielką
potęga Markomanów. Siedzibę swoją nawet zdobyli roęztwem,
wypędziwszy z niój Bojów. Tą siedzibą z pewnością Bojohe-
mum, Boehmen, Czechy. Niemniój dzielnymi byli Narystowie
i Kwadowie. Te plemiona tworzyły czoło Germanii od strony
Dunaju, i zamieszkiwały w dzisiejszój Morawii.
Dalój Massygnowie, Kotyni, Osowie, Burowie, siedzieli
w tyłach Markomanów Czeskich i Morawskich Kwadów, to
jest dalój od rzymskiój granicy. Marsygnowie i Burowie
z mowy i obyczaju do Swewów Hermijońskich podobni.
Mowa galska u Eotynów, panońska u Osów, na obydwu
nałożone daniny dowodziły, że to nie byli Germanie. Część
danin nałożyli Węgierscy Sarmaci, część Kwadowie, jako
obcym. Kotyni, co haniebniejsza, i żelazo kopali, gdzieś na
Węgierskiem podgórzu, jako niewolnicy. Wszystkie te ludy
mało po polach siedziały, głównie przebywały po wąwozach
i szczytach górskich. Pasmo gór (Kerkonoszych) rozdzielało
bowiem Suebiję czyli państwo Markomanów i Semnonów
na dwoje. Po za tyra paf^mem, a więc na Szląsku przeby-
wały różne plemiona, »o których można było się dowiedzieć
od Markomanów. Pomiędzy terai najszerzćj rozsiedleni Ługi-
jowie, rozpadali się na kilka dzielnic. Tacyt wymienił naj-
znaczniejsze. Były to dzierżawy Harryjów, Helwekonów,
Manimów, Elizyjów, Naharnawalów. U Naharnawalów poka-
zywano gaj z dawien dawna czczony. Kapłan w niewieścich
szatach obsługiwał gaj ten, a gdy przyszło Tacytowi bogów
z rzymskimi porównać, nazwał Kastora i Poluksa. Takie
Digitized by
Google
sil
było bóstwa znaczenie: imię Alcys. Nie było ta podobizny,
nie było dlada - naniesionego zabobonu. Bogów tych jednak
czczono jako braci, i jako młodzieńców.
SzAFARZYK; a za nim Kętrzyński dopatrywali się w Lu-
gijach Lechów słowiańskich, i tlómaczyli słowa Tacyta, ie
naród ten szóroko rozsiedlony, tym sposobem, że osady Lu-
gijów szły aż na wschód od Wisły. W Naharnawalach
poznawali dawnych Nenrów, mniemając, że lud ten koczo-
wniczy zamieszkał stale Nnrską ziemię przez pół tysiąca lat.
Wiemy, że Neurowie Scytyjscy, a zatćm irańskiego szczepu,
siedzieli na Podola i Ukrainie. Z Tacyta wyraźnie wypływa,
że Lugijowie Suebscy, a zatóm Germańscy, siedzieli na pół-
nocno-wschodnich stokach gór Kerkonoszych i Jesionowca,
na Szląsku. Szórokie ich rozsiedlenie nie potrzebuje być
większem od niezmiernych przestrzeni zajmowanych przez
Cłiaaków Hanowerskich, i niema przyczyny, dla którójbyśmy
mogli przypuszczać, że Lugijowie siedzieli dalćj jak na Szląska.
Równie dowolnćm przypuszczenie, że byli Słowianami. Sprze-
ciwia się temu Tacyta tekst wyraźny. Nazwy pokoleń lugij-
skich są czysto germańskie, i stoją bez wyjątku prawie
w związku z piekłami germańskićj mitologii. Haryjowie na-
zywali się tak na cześć Heimdala trębacza niebieskiego,
zwiastuna boju ostatniego, który się nazywał powszechnie
u Hermijonów czyli górnych Niemców, do których Lugijo-
wie niezawodnie należeli, Har, Her, albo tćż Er. Helwekoni,
to ci, którzy mieszkają po drodze do piekieł, do świata ukry-
tego: Hellweg. Piekła nazywały się także Elsę, i ztąd
nazwa Elizyjów. Manimi odnoszą się do przodka Germanów,
Mana. Imię Naharnawalów nic niema wspólnego, ani z Nar-
wiją, ani z ziemią Nurską. Słowo to składa się z nahar, bli-
żćj, i nawal, nebel, niffel, to jest mgła, cienmość. Był to lud
mieszkający blisko mgły, u ostatecznych kresów Germanii,
mieszkania mężów mitologicznego Mitgardu czyli Manheimu,
a przeto blisko Nifelheimu, Nawalbeimu, kraju mglistego,
czyli mieszkania umarłych. Lud ten czcił dwu braci, zwanycli
AlkeUf to jest po gotycku: jaśniejących, fiyli to niezawodnie
Digitized by
Google
S12
bracia Helmodr i Baldar, którzy mimo tO; ie należeli do ja-
śniejących Azów, zastępowali kolejno do Niflfelheimu.
Za Lugijami siedzieli Gutonowie, nad średnią Odrą
(Gutalusem Plinuusza), w nowćj Marchii. Ulegali królom
nieco bardziój posłusznie od innych Germanów, będąc jnż
wandylskiego szczepu, nie tak jednak, by mieli wolność po-
stradać. Sąsiadowali bezpośrednio z Czechami, i najechali
nawet ten kraj po śmierci Marboda, a należeli zawsze do
suebskiego związku. Przeto wiedzieli o nich Rzymianie.
Nad Oceanem przebywali Rugijowie i Lemnowici w Me-
klemburgu i na zachodnim Pomorzu. Wszystkim tym wan-
dylskim ludom były wspólne okrągłe tarcze, krótkie miecze,
i posłuszeństwo wobec królów. Ptolomeusz i Marcyjan He-
RAKLEOTA nam wytłómaezą, jak Rzymianie mogli znać wy-
brzeża Meklemburgii i Pomorza.
Tacyt mówi, że dalój, za Lemnowijami, mieszkali Su-
jonie, których państwo było położone wśród Oceanu, nietylko
mężami i orężem, ale także statkami znaczne. Jeden król
im tylko rozkazywał ; wszyscy jemu podlegali i władza jego
była bezpieczna. Ocean bronił kraju od nagłych napadów.
Za Sujonami domyślał się Tacyt już owego bajecznego
morza, któremu inni pisarze starożytni dawali imię morza
Krońskiego albo Martwego. Morze to leniwe i prawie nieru-
chome. Powiadano o nićm, że to już koniec i kres ostatni
kuli ziemskićj, a to było tćmbardzićj do prawdy podobne,
że tak jasny odblask zostawał na niebie pomiędzy zachodem
i wschodem słońca, że gwiazd nie było widać. Prócz tego
tamtejsi mieszkańcy byli przekonani, że słyszą jak słońce
się z morza wychyla, i że widzą tak kształtną postać bóstwa,
jakotćż promienie na jego głowie. Nieomylna, zdaniem Ta-
cyta, wieść niosła, że dotąd tylko sięgała przyroda. Po pra-
wym już brzegu Suebskiego morza, przebywały ludy Estów,
mające postać i obyczaj podobne do Suebów, język bliższy
brytańskiemu. Zrzadka żelaza, często kijów używali, upra-
wiali zboże i jarzyny z cierpliwością różniącą ich od leni-
wych Germanów. Także i morze przeszukiwali, i sami jedni
po mieliznach i na wybrzeżu zbićrali bursztyn, przez nich
Digitized by
Google
313
glesum nazwany. A jako barbarzyńcy, nie pytali się o to
i tego nie zbadali, jakaby była bursztynu natura ? zkąd jego
początek? Długo leżi^ bursztyn niepostrzeżony wśród wymio-
tów morza, póki mu rzymskie zbytki miana nie nadały. Esto-
wie sami wcale go nie używali, surowy zbiórali, bezkształtny
przynosili, zdziwieni otrzymywali cenę.
Sąjonowie byli dalszym ciągiem plemienia Sytonówi
zresztą podobnego, tćm się różniącego, że stał pod rządem
niewiasty. Tak to owo plemię, nietylko nie znało wolności,
ale popadło w niewolę baniebniejszą od innych.
Zazwyczaj przypuszczają, że Sujonowie to Szwedzi,
a że Estijowie, to Prusacy i Litwini, z którymi Rzymianie
wprost handlowali. Wiedząc z pewnością, że statki brytyjskie
nigdy nie dotarły do Bełtu, nie możemy podzielać tego zda-
nia; a nie bez niedowierzania zwracamy uwagę na to, że
Tactt powtarza baśnie Piteaszowe, nietylko o Krońskiem
morzu, ale także o sposobie handlu z bursztynem; że po
swojemu powtarza poetyczną legendę o podbiegunowych
ulubieńcach słońca, mieszkających po za Sujonami. Będziemy
jednak usiłowali zrozumieć świadectwo Tacyta.
Towarzyszyliśmy już statkom brytyjskim wzdłuż wy-
brzeży Holandyi i Hanoweru, w głąb zatoki Kodańskiój czyli
morza Niemieckiego ; a potćm zwróciwszy się na północ po-
płynęliśmy wraz z niemi pomiędzy mnogie wysepki na wy-
brzeżu zachodniem Szlezwiku, gdzieśmy widzieli opustoszałe
grodziska Cymbrów. Aż dotąd niebyło ani bursztynu, ani
słupów Herkulesowych, i statki musiały płynąć dalój, chcąc
dopłynąć do zamierzonój mety. Niebawem trafiono na za-
chodnie wybrzeże Jutlandji, gdzie przebywi^ pod rządem
niewiasty lud Sytonów. Coraz częstszemi stawały się tu opi-
sywane już przez Melę Fiordy, aż wreszcie jeden z nich:
Łim-Fjord, zapuszczał się daleko w głąb ziemi, na kształt
krętćj rzćki, i tworzył tak wśród Oceanu Północnego staro-
żytnych wielką wyspę, Burkanę czyli Fawoniję, na którćj
mieszkali potężni na morzu Sujonie, dalszy ciąg Sytonów.
Kto przepłynął Lim-Fiord, dostawał się na wody Eategatn.
Ztąd wracano już do domu, opływając przylądek Skagen.
Wjdt. FUoiot T. ZIX. 40
Digitized by
Google
314
Kategat nazywano Saebgkiem morzem, a łeglarze, którzy od
Aalborgn płynęli do Skagerrako, mieli na prawicy wybraeie
szwedzkiej prowineyi Halland. To wybrzeże nazywano kra-
jem wschodnim, Ansterazyją, a mieszkańców krajn nazywali
Snjonie Oestami, t. j. Wschodniakami, z czego Bzymiaoie
zrobili Estów. Od nich kupowano jni surowy bursztyn prze-
wieziony z przeciwległych wybrzeży Bidtyku, albo zrzadka
tu przez wodę spłukiwany. W dalszój żegludze trzymano się
znowu brzegów Duńskich. Trafiało się jednak, że burfe za-
ganiały statki na wybrzeże Norwegii koło Chrystyjansandn,
i tu spotykano owych Hiwillonów Germańskich, o których
Stbabo pisze doAć obszernie, a których Tagtt i słowem nie
wspomina. Hiwilloni, Sytoni i Sujoni byli niezawodnie Wan-
dylami i zgoła nie różnili się od nich obyczajem. Tagtt
zdaje się twierdzić o Estach, że byli brytyjskimi Celtami.
Kto rozważy ogromne rozsiedlenie celtyckiego plemienia,
i zuchwałe morskie wyprawy Galskich Wenedów i Brytań-
czyków, ten chętnie uwierzy, że bywali Celtowie i na wy-
brzeżu Szwecyi, a to tómbardziój, że może i Cymbrowie Duń-
scy należeli do celtyckiego plemienia. Wykopaliska szwedz-
kie, i wielkie rzeźby odkryte na skałach szwedzkich, zdają
się także świadczyć o tćm, że tu przebywali Wenedzi Za-
chodni.
Na skandynawskich ludach kończył Tagtt opis Ger-
manii. Niewiedział już, czy mii^ doliczyć narody Wenedów
Północnych, Peucynów i Fenów do Germanów, czy do Sar-
matów. O tych narodach dowiadywał się od zi^óg rzymskich
nad dolnym Dunajem. Bastamowie przeto nazywają się u Ta-
GTTA Peucynami, po owem pojedyńczem pokoleniu, osiadłem
na wyspie przy ujściach Dunaju. Używali mowy i obyczaju
germańskiego, podobne mieli osady, podobne domostwa.
Wszyscy byli zarówno brudni, możniejsi ospali. Przez mał-
żeństwa przymięszało się było do nich niemało sarmackiego
obyczaju. I do Wenedów niejeden był obcy zwyczaj zabłą-
dził. Wenedzi zapełniali wszystkie lasy i góry pomiędzy
Bastarnami a Finami koczowniczym rozbojem. Tagtt poli-
czyłby ich raczćj pomiędzy Germanów, ponieważ domy bu-
Digitized by
Google
S16
dowali, tarcze nosili, a chętnie i długo piechotą chodzili.
Wszystko to różniło ich od Sarmatów przebywających na
koniach i wozach. Byli to Słowianie, którym południowi są-
siedzi Bastamowie nadawali zwyczajną germańską nazwę
Wendów. Tactt wcale o nich nie słyszał od Markomanów
i Lngijów, nie wspomina bursztynu mówiąc o nich, i prze-
konuje nas swojem świadectwem, te Słowianie mieszkali za
jego czasów w le6nój okolicy pomiędzy Karpatami a Bohem
i Dnieprem, na Hiodoborach i Arwertyńskich górach; anie-
tylko nad Wisłą, gdzieśmy już od tak dawna o Słowianach
słyszeli. Za Słowianami mieszkali Czudowie. Nie mogło to
być zbyt daleko, skoro i o nich słyszał Tactt od Bastar-
nów, pod germańską nazwą Fenów czyli Finów. Za dni
Nestora przebywali jeszcze w okolicy źródeł Dniepru. Za
dni Tacyta^ mogli jeszcze siedzieć nad Tażminą i na CBkim
Polesiu. Byli dziwnie dzicy i nędzni, ani broni nieznali, ani
koni, ani domów, jadali trawę, odziewali się w skórę, sypiali
na ziemi. Jedyna ich nadzieja była w strzałach, którym da-
wali kościane ostrza, nie posiadając żelaza. Polowanie żywiło
mężów zarówno jak i niewiasty. Żony bowiem wszędzie towa-
rzyszyły mężom, zabierając dla siebie część zdobyczy. Ludy
te pozostawały tedy w stanie dzikim, i żyły jeszcze wśród
okresu krzemiennego.
Co dalsze było już bajeczne. Powiadano, że Heluzyjo-
wie i Oksyjanie mieli twarz ludzką, a członki i ciało zwić-
rzęce. Riecz to nie stwierdzona, o którćj Tactt i słowna
więcćj powiedzieć nie chciał. Nam tu wolno się domyśleć,
że tu mowa o jakimś piekielnym mycie Bastarnów. <
XV.
Maryn z Tyru i Ptolemeusz.
Strabo opisid był kształt morza Śródziemnego i Czar-
nego w sposób prawie zupełnie zgodny z prawdą; podał
Digitized by
Google
316
prócz tego słuszny opis prowincyi ówcTCsnego Rzymskiego
i Partejskiego państwa, a w dodatkti jeszcze Gennanii, Maary-
tanii, Armenii, tudzież wybrzeży Arabskićj zatoki. W grani-
cach zakreślonych światu przez Eratostenesa doprowadził
do wiedzy prawie zupełnie dostatecznej. Gdzieniegdzie się-
gnął po za te granice. Trzymając się wyobrażeń Pozydoni-
juszA co do podziału stref i klimatów, i co do wielkości
ziemi, podawał odległości w stajach, i nie zwracał przytóm
nadto uwagi na stopnie geograficzne szórokości i długości,
i wogóle na okrągłość ziemi. Posłngiwał się raczój pomia-
rami urzędowemi rzymskich gościńców, a nie obserwacyjami
astronomicznemi.
Z czasem rozszerzyła się znajomość ziemi jeszcze bas-
dzićj. Odkrycia następowały po odkryciach. Wojska rzymskie
zawojowały większą część Brytanii za cesarza Klandyjusza.
Dwaj wodzowie rzymscy: Septynijusz Flakus i Juliusz Ma-
ternus zapuścili się w głąb Afryki, biorąc za punkt wyjścia
swoich wypraw ziemię Garamantów czyli oazę Fez. Pierwszy
szedł na południe przez trzy, drugi przez cztóry miesiące,
i obaj dotarli do kraju Agizymba, w którym znaleźli mu-
rzyńskie ludy i nosorożców. To jest, obaj dotarli do Sudanu.
Żeglarze puszczali się od dawna przez morze, regular-
nie z Egiptu do Indyj, na cieśninę Bab-el-Mandeb, korzy-
stając z regularnych podzwrotnikowych wiatrów. I tę żeglugę
rozszćrzono znakomicie w drugiój połowie pierwszego wieku
po Chrystusie. Niejaki Diogenes, żeglarz wracający z Indyj,
dotarł szczęśliwie do przylądku Aromatów czyli do dzisiej-
szego przylądku Gardafuj, i tu został odepchnięty przez
wiatr północny, z którym walczył przez dwadzieścia dni,
cofając się wciąż ku południowi. Tak to przybył do nowego
przylądku, któremu nadano imię przylądka Raptów. Nieba-
wem nastała regularna żegluga w te strony; płyniono nad-
zwyczaj powoli, obawiając się wiatrów i nieznanych wybrzeży,
i zatrzymując się co chwila dla handlu z tubylcami. Nieba-
wem Dioskur dopłynął po wielu dniach jeszcze do innego
przylądku, położonego dalćj na południe, któremu dano imię
przylądka Prazów (dziś Raz-Assuadj. Choć Dioskur bardzo
Digitized by
Google
317
długo płynął od Raptów do Prazów, przestrzegał w opisie
Bwojój podróży, że odległość od jednego przylądku do dru-
giego nie wynosi więoój nad 500 staj, a wszyscy żeglarze,
którzy się puszczali w te strony, świadczyli zgodnie, że kraj,
po nad którego wybrzeże płynęli, był zamieszkały przez Ety-
jopów czyli murzynów i rodził wszystkie płody strefy go-
rąoój.
Odbywano I)ez porównania zuchwalsze podróże na da-
leki wschód, korzystając z wiatrów zwrotnikowych, sprzyja-
jących wielce takim podróżom, i umożliwiającym już wów-
czas żeglugę przez otwarte morze. Kupcy omijali niebawem
przylądek Komoryn i płynęli nietylko po całóm wybrzeżu
Koromandel, ale co więcćj, puszczali się aż do Kochinchin,
a mianowicie do kraju Pegu, zwanego wówczas Tamala.
Z Tamali przepływano zatokę Martaban i dociórano do wy-
brzeży Malaki gdzieś w okolicy Tawoj. Niejaki Aleksander
popłynął jeszcze kilka dni dalój na południe wzdłuż wy-
brzeży Malaki czyli Złotego Cherzonezu, aż do miasta jakie-
goś Eatigara (może do Palso), gdzie był w tym kierunku
kres wiadomości starożytnych. (Ptol. księga I, 14).
Do Chin nie docierali Europejczycy ani lądem, ani mo-
rzem. Spotykali się jednak w dwu miejscach z granicami
kwitnącego wówczas państwa Chińskiego. W Malace, gdzie
mu własne nadawali imię pisząc Siny, i u granic Iranu
i Jarkandu, gdzie się wznosiła pośród gór niebotycznych
kamienna wieża graniczna cesarstwa Chińskiego. Moes Ty-
tynijusz, kupiec macedoński, prowadził handel aż do kamień-
nćj wieży, gdzie jak się zdaje jeździł po jedwab, i tam sły-
szał od kupców mongolskich i chińskich, że trzeba jeszcze
jechać na wschód przez dziewięć miesięcy, zanim się doje-
dzie do wielkiego miasta, do stolicy jedwabiu, którą zwano
tu Serami. (Ptolom. I. 12).
I istotne rozszćrzenie wiedzy geograficznćj i wiadomo-
ści zasłyszane od kupców chińskich zapaliły wyobraźnię Ma-
ryna z Tyru, męża, co pisał po grecku geografiję u schyłku
pierwszego wieku po Chrystusie. Świat znany wydał mu się
ogromnym. Obliczył cztćry miesiące drogi pieszej od kraju
Digitized by
Google
318
Garamantów na pohidnie do. Agizymby, i dwadzieścia dni
żeglugi od przylądku Aromatów do Raptów; zapomniid o tim,
te woJBka rzymskie mnBialy się po kraju nieznanym nad-
zwyczaj powoli posuwać, walcząc z przeszkodami wszelkiego
rodzaju; nie zwatał na to, że Diogenes płynął mimo woli
na poładnie, stając z okrętem wszędzie, gdzie tylko mógł
stanąć, i wypadło mu z rachunku, że Agizymba i przylądek
Raptów leżały już dobrze na południowćj półkuli, i to gdzieś
aż pnd 52gim stopniem szórokości południowćj. Odtąd nie-
podobna już było wierzyć w to, aby ląd zamieszkały był
wyspą niewielką na kuli ziemskićj. Było jawnem, że się^
po równik i po za równik. Za równikiem, za spiekła strefą
pustyń Afrykańskich była druga Etyjopija, był drugi kraj
nosorożców, i niewiedzieć jak daleko ląd Afryki sięgał na
południe. Europa zmalała niezmiernie wobec swojćj połu-
dniowćj sąsiadki.
Od tego, że Afryka sięga niewiedzieć jak daleko na
południe, nie odstąpił już Martn z Ttku. To mu się jednak
wydało dziwnćm, że nosorożcy i murzyni mogli mieszkać
na południowćj półkuli pod 52 stopniem szćrokości. W tar
kićm położeniu powinien już być klimat srogi, jak w Europie
w Scytyi. Grek fenicki był nadto świadom praw astronomii,
aby wątpić o konieczności swojego wniosku. Rad, nierad,
musiał tedy kres położyć domysłom bujnćj wyobraźni. Musiał
się cofnąć na północ o mnogie staje, i musiał poprzestać na
tćm, że przylądek Prazów przeniósł pod zwrotnik koziorożca.
Żadne podobne względy nie krępowały Mabyna, gdy
chodziło o opisanie Azyi, i o pomiar tćj części świata*
Wszyscy starożytni wyobrażali sobie Iran nadto wielkim;
teraz przybyło dziewięć miesięcy drogi aż do stolicy Chin,
a niewiedzieć wiele kraju dalój na wschód od tćj stolicy.
Mela słyszał już był o Chinach, osadził je był słusznie po-
między Indyjami a Azyjatycką Scytyją, i uczynił był z oce-
anu Wschodniego kres ostateczny tak tego kraju, jakotćż
całćj Azyi. Maryn nie chciał słyszeć o takich ograniczeniach,
przeniósł Chiny na wschód od Scytyi, a za niemi widział
same tylko lądy. I tak mu się tu Azyja przcdłutyła, że zro-
Digitized by
Google
319
biło się od wysp szczęśliwych czyli Kanaryjskich albo Azor-
skich do stolicy Chin piętnaście godzin, to jest 225 stopni
różnicy.
Chciało się Harynowi koniecznie, aby także znana
część polndniowój Azyi sięgała równie daleko na wschód.
Aby tego dopiąć, naliczył wszędzie moc bajeczną staj że-
glugi po południowych morzach, a co więcćj, odmienił postać
Indyj, i kazał wybrzeżom Malabar i Koromandel bićdz od
wschodu do zachodu, tak, że półwyspie Dekańskie zamieniło
się w szóroki płaski czworobok, i że przylądek - Komoryn
występował nagle pośród płaskiego wybrzeża. Hindostan
Strabona i Ehatostenesa był fałszywo oryjentowany, ale
miał kształt prawdziwy ; Hindostan Mabyna podobnićjszy do
każdego innego kraju na świecie. Złote półwyspie wypadło
tedy niewiedzieć gdzie na zachodnićj już półkuli, tam pra-
wie, gdzie być powinna Ameryka; a Mastn żądny ogrom-
nych przestworów, kazał oprócz tego Złotemu półwyspiu się-
gać niewiedzieć jak długo na południe, ów najśmielszy że-
glarz Aleksander powiadał o sobie, że płynął „coś dni^ na
południe od Tamali, a Mabyn chciał koniecznie z tych słów
wyczytać, że płynął bardzo długo, i że tu także dostał się
do umiarkowanćj strefy poindniowój półkuli.
Znikł tedy raz na zawsze z geografii kraj spiekły do-
koła równika, w ktorym mieszkać niepodobna. Europę strą-
cono z niesłusznie uzurpowanego stanowiska, i z największćj
stała się najmnićjszą częścią świata. Ale to wszystko zba-
dano tylko kosztem ciężkich błędów, przesadzano sobie ogrom
Azyi; przeniesiono pod zwrotnik koziorożca okolice Afryki,
leżące w istocie pod piątym i dziesiątym stopniem szćrokości
północnćj. Co najgorsza, obalono słuszne a powszechne dotąd
przekonanie o przewadze morza nad lądem, i kazano lądom
zajmować o wiele największą część kuli ziemskićj, skazując
morza do podrzędnćj . roli. Wiemy, że ten błąd IIartna był
gmbym błędem ; musimy mu jednak być wdzięcznymi. Nikt
bez niego nie byłby się odważył na odkrycie Ameryki.
Dzieło Maryna zadziwiało tedy oryginalnością i śmia-
łością poglądów, i zwiastowało nową epokę w nauce geo-
Digitized by
Google
320
grafii; g^rautuj^ wyobrażenie o ziemi, które przetrwało ai
do ezasów Yasca di Gama i Kbztsztofa Kolumba. Było
to jednak dzieło zapełnię bez systematn napisane, i tak ja-
slu^awo niekrytyczne, często tak rażąco niedbałe, ie nawet
niezbyt krytyczna późnićjsza starożytność nie mogła się dłogo
tern dziełem obcliodzić. Największy tedy nczony drogiego
wieku po Cłirystnsie astronom i matematyk Klaudtjusz
Ptolemeusz przedsięwziął pod koniec swojego życia upo-
rządkowanie wiadomości geograficznych starożytności ów-
czesnej.
Dzieło jego zawarte w ośmiu księgacli. różni się sta>
nowczo od dzieł jego poprzedników. Niemasz w niem opisu
krajów i mieszkańców rozmaitych okolic ziemi. W pierwszój
księdze wyłuszczył Ptolemeusz swoją metodę, i powiedział,
jakim sposobem należy się narysować na płaskićj tablicy
sieć południków i równoleżników, w dalszych przystąpił do
skreślenia instrukcyi, za pomocą którćj miano narysować
poszczególne mapy pojedynczych krajów, najpićrw Europy,
potom Afryki, a wreszcie Azyi. Linija wszystkich wybrzeży,
bieg każdój rzćki i położenie każdego miasta, oznaczone
ściśle za pomocą wymienienia stopnia i minuty, pod któremi
miasta, załomy rzćk i wybrzeży, źródła i ujścia rzók poło-
żone. Po największćj części pooznaczał Ptolemeusz także
początek i koniec łańcuchów górskich; trafiają się jednak
także łańcuchy gór, które wymienia nie oznaczając ściśle
ich położenia. Wszędzie granice prowincyi starannie ozna-
czone matematycznie; w bardzićj znanych okolicach poroz-
dzielał powiaty w ten sposób, że wyraził jakie miasta do
jakiego powiatu należą, w okolicach mnićj znanych wymie-
nił sadyby pojedynczych pokoleń w sposób o wiele mniej
dokładny i nie wykluczający różnego tłómaczenia.
Skoro Ptolemeusz podjął się tym sposobem wygoto-
wania dokładnego atlasu, musiał pomyśleć i o tóm, jakby
ściślćj oznaczać stopnie szćrokości i długości. Urządził
w tym celu instrument zwany astrolabą, za pomocą którego
mógł z wielką dokładnością oznaczyć miejsce, które jaka
gwiazda zajmuje na widnokręgu. To narzędzie mogło jednak
Digitized by
Google
321
tylko służyć do oznaczania stopni szćrokości geograficznej.
Trzeba było się imać innego drodka dla oznaczenia geogra-
ficznćj dłagości. Środek ten podały zaćmienia słońca, a prze-
dewszystldem o wiele częścićj widzialne zaćmienia księżyca*
Ptolemeusz wiedział doskonale, że zaćmienie bywa na całćj
przestrzeni ziemi widzianem w tćj samćj chwili absolutnego
czasn, że jednak w owćj chwili bywa pod każdym południ-
kiem inna ziemska godzina. Z innćj strony położenie gwiazd
stwierdzone ściśle za pomocą astrolabn, dawało aż do minuty
świadectwo o tćm, jaka gdzie była godzina nocy w chwili;
w którćj zaćmienie księżyca nastało.
Każdy równoleżnik podzielono na 360 stopni. W każ-
dćj chwili była inna godzina na każdym z tych stopni, i to
tym sposobem, że w każdćj chwili czasu każdą z dwudziestu
czterech godzin doby znaczą słońce i gwiazdy na zegarze
niebieskim w jakimś punkcie ziemi. Prosty rachunek okaże,
że zaćmienie księżyca nastanie o 40 minut wcześnićj w pun-
kcie położonym o 10 stopni dalćj na zachód, o 4 minut
wcześnićj w punkcie położonym o 1 stopień długości dalćj
na zachód, o całą godzinę niebieskiego zćgara wcześnićj
w punkcie położonym o 16^ dalćj na zachód. Gdyby tedy
można mieć współczesną obserwacyję zaćmienia księżyca ze
wszystkich punktów ziemi, możnaby najściślćj pooznaczać
stopnie szćrokości.
Takićj sieci obserwacyi metodycznych nie znała staro-
żytność. Ale podług informacyi Ptolemeusza zaszło zupełne
zaćmienie księżyca w Kartaginie o ósmćj wieczór, a w Ar-
t>eli w Mezopotamii dopićro o jedćnastćj w nocy. Obserwa-
cyja to jak widzimy bardzo ogólnikowćj natury, a Co gorsza,
zupełnie niedokładna, skoro zaćmienie widziane w Kartagi-
nie o ósmćj, nastało w Arbeli o dziesiątćj, szesnaście minut,
jak o tćm wiemy dziś niezawodnie.
Na podstawie złćj obserwacyi musiała wypaść fałszywa
rachuba. Arbela leży w istocie o 34^ na wschód od Karta-
giny; Ptolemeusz obliczył, że oddalenie południków obydwu
miast wynosi 45 ^ Odległość od południka Kartaginy do po-
łudnika Arbeli wynosi w okolicach morza Śródziemnego
Wyds. fiksof. T. 111, 41
Digitized by
Google
322
16.000 staj. Bardzo tradno było tę miarę otrzymać za dDi
Ptolemeusza. Jednak byłoby to było możliwem za pomocą
pomiaru dróg, dokonanego tak w Rzymskiem, jakotćż w Par-
tejskiem państwie, gdyby Ptolemeusz był odnalazł w Azyi
to istotnie miejsce, które leży na południka Arbeli, a w bzć-
roko6ci Kartaginy. Miejsce to leiy w istocie o jeden stopień
na północ od Arbeli w góracb Kurdystanu. Rozmaite błędy
sprawiły jednak, ie Ptolemeusz sobie to miejsce upatrzył
najmylniój w Batracharcie, dzisiejszo) Bassorze. połóżonój
o 4 stopnie na wscbód od Arbeli, a o 7 stopni na południe
od Kartaginy. Nie myliły Ptotemeusza liczby, kiedy, przy-
puścił, ie odległość od Kartaginy do Batracharty wynosiła
w prostćj linii 18.000 staj. Podzieliwszy tę liczbę przez 45,
otrzymał Ptolemeusz 400 staj czyli 10 mil geograficznych,
jako miarę jednego stopnia długości w szćrokości Śródziem-
nego morza. Nowy, bardzo już pewny rachunek wykazsd,
że w takim razie każdy stopień największego obwodu ziemi
winien mieć 500 staj dłagości, i w tćj myśli skorrygował
Ptolemeusz zgodnie z Pozydonijuszem dawne pomiary Ale-
ksandryńców. Rozumi się, że otrzymano na błędnćj podsta-
wie błędną miarę, i że wyobrażano sobie ziemię zbyt małą.
Ptolemeusz i Pozydonijusz obliczyli obwód naszego planely
na 180.000 staj czyli na 4.500 mil geograficznych, kiedy
wiadomo, że wynosi 216.000 staj czyli 5.400 mil geogra-
ficznych.
Błąd ten rachunku musiał spaczyć tak już słuszne wy-
obrażenia o postaci morza Śródziemnego i krajów okolicz-
nych. Długość morza Śródziemnego od Gades do Issns obli-
czył Ptolemeusz na 63*^ długości, to jest na 25.200 staj,
albo na 630 mil geograficznych. Długość (a wynosi w istocie
42°, to jest 21.600 staj czyli 504 mil geograficznych. Nastą-
pił tedy błąd w komputacyi z powodów wyłuszczonych
w tekście. Ale fałszywa miara stopnia geograficznego mu-
siała skutki tego błędu powiększyć jeszcze. Obserwacyja
bezpośrednia zawiadamiała, pod jakim stopniem szćrokości
leżą pewne miasta. Naprzykład Rod. Ptolemeusz słusznie
przypisywał większą wagę do tej obserwacyi; jak do pomia-
Digitized by
Google
323
rów, wykonywanych czy to po ziemi, czy to po morzu. Wie-
dział na pewne, że Rod leży 5 stopni na północ od Aleksan-
dryt. Wypadło ma tedy z rachunku, że tu szćrokość morza
Śródziemnego wynosi tylko 2.&00 staj; uczynił morze o ca-
łycl^ 600 staj zbyt wąskiera wskutek rachuby astronomicznej,
a o 3.600 staj zbyt długiem wskutek niedokładnych pomia-
rów nautycznych. Spaczył tedy całą postać morza.
I na tćm nie wyczerpano złych skutków astronomicz-
nego błędu. W niejednym miejsca powstało nieprzebłagane
zamieszanie wskutek tego, że Ptolemeusz nie korygował
podług swojego systemata opisów opartych na przypuszcze-
niu, że 700 s^aj jest miarą stopnia szerokości. Te błędy wraz
z niedokładnością wiadomości Ptolemeusza, i z pewną przy-
mieszką, zresztą już zupełnie zadawnionych mitologicznych
wyobrażeń o postaci Europy, wycisnęły na atlas Ptoleme-
usza piętno dowolności i często fantastyczności, które Lele-
wel słusznie zaznaczył w swoich badaniach, a o którćm
Sadowski może nie dość pamięta w swojćj rozprawie o dro-
gach handlowych.
Nie posunę się zresztą tak daleko jak Lelewel i Vi-
VIEN DE LA Gare W swojćj : Geograjphic des anciensj i nie
zapoznam znakomitego postępu wiedzy geograficznćj, doko-
nanego pod niejednym względem przez dzieło Ptolemeusza.
Znajdujemy w niem Chiny i Kochinchiny, półwyspie Duńskie
i Skandyoawije, o których Strabo niewiedział nic, a o któ-
rych Mela pisał mnićj wyraźnie; znajdujemy znakomicie
poprawiony kształt Hiszpanii i o wiele lepsze wyobrażenia
o Brytanii i Hibernii czyli Irlandyi, ale znajdujemy także
niezliczoną moc dowolności i systematycznie powtarzane
błędy.
Jeżli tylko jaka okolica leżała u kresów świata zna-
nego Ptolemeuszowi, rozszćrzał ją ponad wszelką miarę, jak
się przekonamy na dolinach Kenu, górnego Dunaju i Dnie-
stru, tudzież na wybrzeżach Azowskich i Pomorskich, i na
półwyspiu Duńskiem. W ten sposób wypełniał Ptolemeusz
przestrzenie puste na mapie swój, i tu ludy, miasta i rzćki
znaczył jeszcze bardzićj dowolnie jak gdzieindzićj. Dopiero
Digitized by
Google
324
dalńj w głębi, kładł lady bajeczne albo wy marle; albo te,
które 8W0Je nazwiska zmieniły, a które ehciał jednak po-
mieścić na mapie, skoro o nieb u dawnycb pisarzy zasłysud.
Niełatwo się domyśleć, dlaczego Ptolemeusz zmienił
dobrze niegdyś znaną postać północnego wybrzeża Afi7k],
zamieniając je w prostą prawie liniję. Natomiast sposób,
w który sobie postąpił z wybrzeżem zachodnićj Afryki jest
bardzo charakterystyczny. Starożytni znali wybrzeże Marokn
najdalćj po przylądek Bajador. Tymczasem Ptolemeusz roz-
szćrzył to wybrzeże tak daleko, że sięgło aż do polndniowój
półkuli, a równocześnie poprzemieniał wyscble koryta rzók
północnćj Sahary w jakieś dziwne wielkie rzćki, iiie dopły-
wające jednak do morza. Ztąd powstałe bałamoctwo do-
trwało prawie do dni naszych, a odniosło ten ostateczny
skntek, że nazwa Nigier nadana przez Ptolemeusza stni-
mieniowi Wadi Droa, została przez nowożytnych przeniesioną
na potężną afrykańską rzćkę Kwara.
Na wschodniem wybrzeża Afryki okazi^ się PTOŁf-
MEUSZ nieco powściągliwszym i o wiele koosekwentniejazym,
jak jego poprzednik Martn z Tybu. Rozważywszy tę oko-
liczność, że w okolicy Syjeny pod zwrotnikiem niedźwiadka
niema ani murzynów prawdziwych ani nosorożców, a że
ludzie tacy i takie zwićrzęta napotykano w okolicy Bapt
i Prazów, zmniejszył Ptolemeusz odległość bajeczną, którą
Mabyn był ustanowił pomiędzy przylądkiem Gardafaj a przy-
lądkiem Raz Assuad, i przeniósł ten ostatni pod 8® szćro-
kości południowćj, w przekonaniu, że równikowa faana nie-
mogła dalćj na południe sięgać. Wiemy jednak, że na mocy
tćj rachuby także wybrzeże się przedłużyło nad miarę i przy-
lądek Raz Assuad czyli Prazów wypadł o 13 stopni za da-
leko na południu.
Choć Maryn z Tyru ze wszystkiem przełamał od dawna
dogorywający oceaniczny system geografii starożytnćj, pozo-
stał pod jćj wpływem, kiedy napisał, że Diogenes dopły-
nąwszy do Raptów, zastał w tamtych stronach moczary,
z których Nil wypływa. Tekstu tego nie rozamieją nowo-
żytni komentatorowie i upatrnją w nim wiadomość staroży-
Digitized by
Google
325
tDycb o wielkich jeziorach, w których się znajdują istotne
źródła Nilu. Jest to tymczasem grecką bajka, jakich wiele
powstało na podstawie mitycznych starodawnych wyobrażeń
o Kila, jako o odnodze oceanu. Za czasów Cezarów przy-
puszczano, ie istnieją wielkie moczary u południowych koń-
czyn Afryki, ie jest tam zmieszanie morza i lądu podobne
do tego, które Mela dostrzegł u wybrzeży północnych Ger-
manii. Przez owe moczary sączyła się woda oceanu Połu-
dniowego, zamieniała się w wodę słodką i potom płynęła
przez całą Afrykę, albo tćż, jak chcieli drudzy, oddzielała
Afrykę od Azyi. Temu wyobrażeniu dał Martn raz jeszcze
wyraz. Ptolemeusz zdał sobie jasno sprawę, że trzeba ze
wszystkiem zarzucić podanie o rzókach oceanicznych, i że
ocean nie jest źródłem żadnój rzóki, a przeto także nie Nilu.
Przeniósł tedy owe bajeczne moczary nieco w głąb Afryki,
tam gdzie się w samój rzeczy góry Abissyńskie wznoszą,
i tóm jeszcze utwierdził ułudne przecie pozory, jakoby znał
jezioro Nianza i Urukewe. Wreszcie Ptolemeusz nadał czyści
gór Abissyńskich nazwę gór księżyca, którąśroy teraz prze-
nieżli na góry Kilimangaro.
Dalój jednak nie Mirtn, a Ptolemeusz popuścił wodzy
wyobraźni swojój w sposób bezprzykładny. W miejsce oceanu
okalającego ląd, wymyżlił ląd okalający ocean, i rozciągnął
ten ląd wzdłuż południowo) półkuli aż do tego miejsca, gdzie
niegdyś żeglarz Aleksander opływając morza Azyi dotarł do
jakiegoś miasta Katigara w Synach. Tak to zamienił Ptole-
meusz ocean Indyjski w wielkie jezioro słone na wzór Ka-
spijskiego, i fantastycznie złączył Zanzybar z Koehinchinami,
tworząc ową Łemuryję, którą nowożytni geologowie odszu-
kują w wiekach trzeciorzędnych.
Dziwną istotnie jest postać, którą Ptolemeusz nadał
Koohinchinom. Nie zrozumiawszy dobrze wiadomości o Zlo-
tom półwyspin, uczynił z niego najpierw przedłużenie kraju
Pegu, a potćm osobno odrysował część Azyi, na której się
wznosiła Katygara, i która się łączyła rzekomo z południową
Afryką. Taka fantazyja była zresztą koniecznym wynikiem
wyobrażeń Ptolemeusza o naturze lądów i mórz. Złote pół-
Digitized by
Google
326
wjspie nie mogło żadną miarą być ową maeą lądu, opasa-
jącą morze. Ptolemeusz tedy rozdwoił wiadomość Maryna
u Malarę, i stworzył osobno Złote półwyspie, a osobno kraj
Synów, ciągnący się w nieskończoność na południe. Geogra-
fowie nowożytni upatrują jednomyślnie w owym kraju Synów
wschodnie wybrzeże Chin, zapomniawszy o tćm, że Grecy
byliby przecie wtedy, choćby po jedwabiu i herbacie poznali
Serikę, zapominając o tćm, że nigdy na świecie nie jechano
do Chin z Kochinchin na południe. Kraj Synów, to u Ptole-
meusza nic innego, jak tylko zachodnie wybrzeże Malaki,
Katigara Palso, a imię Złotego półwyspia przez Ptolemeusza
przeniesione na Pegu.
I tu, w południowćj Azyi wydały się pomiary Maryna
przecie przesadnemi Ptolemeuszowi. Skrócił je znakomicie.
Mimo to i tu stworzył wybrzeże o wiele za długie. Odległość
od Babel-Mandeb do Palao obliczył na 90° długości, a za-
tćm w tych stronach na 45.000 staj czyli 1.125 mil geogra-
ficznych. Odległość ta wynosi w istocie 56 stopni długości,
czyli 33.600 staj albo 840 mil geograficznych. Jest tedy tn
przesada, ale nie nadto wielka. Natomiast niesłychanie prze-
sadzone rozmiary Taprobany czyli Cejlonu. Zresztą szczegó
łowe, lubo niedokładne wiadomości Ptolemeusza o Hindo-
stanie i Cejlonie pochodzą niezawodnie nie z samych tylko
greckich źródeł.
Ptolemeusz wyspę Cejlon powiększył ponad wszelką
miarę, ponieważ chciał równik wbrew prawdzie, także i przez
tę wyspę przeprowadzić. Reakcyja przeciw dawnemu poglą-
dowi na świat wywołała u Ptolemeusza nowy błąd, gdy
przyszło określić postać Cejlonu.
Ta sama reakcyja wyobrażeń posłużyła dobrze geogra-
fowi, gdy szło o morze Kaspijskie. Starożytni wiedzieli od
dawna, że morze jakieś Kaspijskie czyli Hyrkańskie leży
na północ od Iranu ; że rzćki : Baktryjany i Sogdyjany, Oksus
i Jaksartes wpadają od wschodu do jakiegoś morza. Nie od-
różniali przytem Kaspijskiego i Aralskiego morza, i mówili
o morzu jednem tylko. Żeglarze medyccy świadczyli jedno-
zg )dnie, że to morze lądem otoczone dokoła, i Hekodot,
Digitized by
Google
327
nie wierzący wcale w oceaniczną hipotezę, powtórzył to
twierdzenie poprosta. Późniejsi nie mogli się z tóm zgodzić,
i powtarzali uporczywie, że morze Kaspijskie połączone
z oceaDem Lodowatym za pomocą długiego a wąskiego ka-
nału, przezywając Wołgę tym kanałem. Teraz dopióro mógł
Ptolemeusz wrócić do prawdziwego twierdzenia Herodoto-
wego. I on wprawdzie nie odróżnił Kaspijskiego i Aralskiego
morza, i nadał im obydwu połączonym postać jaja przedłu-
żonego ze wschodu na zachód. Ale morze Hirkańskie u niego
zewsząd lądem otoczone, a Rha czyli nasza Wołga rzćką,
a nie żadnym kanałem morskim. Co inięcćj, znał Wołgę aż
do Car}'cyna, i prócz tego rzćki : Rbymnos czyli Ural, i Daiks
czyli Erabu, a doszły go może wieści o południowych sto-
kach Uralu, czyli gór Hiperborejskich. Kraj pomiędzy Kau-
kazem, Donem i Wołgą aż po Carycyn nazwał Sarmacyją
Azyjatycką. Wspomina w nićm jednak tylko miasta położone
w Kaukazie, i znał widocznie tylko granice kraju. Chcąc
zakryć swoją nieznajomość okolic północnych, rozszćrzyl kraj
ten w nieskończoność, i pomieścił w nim mnóstwo ludów,
których nierozpoznamy. Wiemy zkądinąd, że Sarmaci bawili
w istocie w zachodnich okolicach tćj ziemi.
Jeszcze o wiele mnićj znaną była północna i środkowa
Azyja. Ptolemeusz znał tylko jćj pogranicze, wybrzeże Ja-
ksartu i stoki gór Hinduku. Nie stanęło to jednak na zawa-
dzie temu, że poumieszczał w tych krajach mnogo ludów po
największćj części fantastycznych, powtarzając czasem na-
zwiska słusznie w} mienione w Sarmacyi Europejskićj : jakoto
Alanów i Słowian. Wsz}stko jednak co Ptolemeusz pisze
o Scyiyi, można bezpiecznie odesłać pomiędzy bajki.
W innćj okolicy skrajnćj północy podzieliła nie podbita
przez Rzymian północna część Szkocyi los wszystkich mnićj
znanych okolic, położonych u granic znanego świata. W^yro-
sła nad miarę w kierunku ku północy. Wreszcie nadano
wyspom Szetlandzkim bajeczne dotąd miano ostatnićj Tuli,
kładąc je zarazem, dowolnie, prawie pod biegun.
Rozpatrzywszy się tak w całokształcie geografii Ptolo-
MEUSZA, przystąpimy do kwestyj, które nas bliżćj obchodzą,
Digitized by
Google
328
a poprzestaniemy »a tćm, że się przyjrzymy mapie Ptole-
menszowćj; załączam do nmiejszój rozprawy oprócz szkicu
tego jak sobie Ptolemeusz świat w ogólności wyobraiał,
mapę bardzićj szczegółową tćj części Enropy, którój kształty
wpłynęły na wyobrażenia Ptolemeusza, tyczące się Ger-
manii i Sarmacyi.
Niezawodną zasłngą Ptolemeusza to, ie pierwszy
w swojój geografii usiłował ściśle oznaczyć szórokość i dłu-
gość geograficzną kaidćj miejscowości, każdego wybrzeża,
każdćj rzćki i góry. Dzięki temu, można z Ptolemeuszem
w ręku narysować dokładną mapę krajów opisanych przezeń
i przekonać się tym sposobem naocznie, o ile te kraje znał
dokładnie? Ta właśnie zaleta jednak powiększyła Ptolemeu-
szowe wady, tam, gdzie opisywał nieznane albo mnićj znane
okolice. Kusiło go do ścisłości udanćj. Wdawał się wtedy
w dowolne domysły, z któremi trzeba się o tyle ostrożnićj
obchodzić, o ile Ptolemeusz nigdy swego źródła nie podaje.
A jak wiemy, rozszćrzał najchętnićj nad miarę nadgraniczne
Ukrainy znanych mu okolic, aby niemi jak najwięcćj stopni
szćrokości i długości geograficznćj zapełnić.
Mapa, którą wykonałem starannie podług tekstu Ptole-
menszowego, zastąpi tłómaczenie suchych rozdziałów o Grer
manii, Sarmacyi Europejskićj, Mezyi i Dacyi. Mapa ta obej-
muje większą część Europy, od tćj, którąśmy się ściśle po-
stanowili zająć, dlatego także, aby nam porównanie naoczne
mogło pokazać, dokąd sięgały ścisłe wiadomości Ptoleme-
usza. Naznaczyliśmy na nićj rzćki, wybrzeża i góry tak^ jak
je Ptolemeusz podaje; z miast niektóre tylko, o których
mniemają, że leżały w Polsce albo w jćj pobliżu. Nie dość
ściśle określa Ptolemeusz sadyby ludów pólnocnćj Europy.
Spisując ich nazwiska na mapie, musiałem się posługiwać
własną interpretacyją. Przytoczę tedy w dosłownym przekła-
dzie odnośne ustępy tekstu, aby moje domysły usprawiedliwić.
Zajmiemy się najpierw fizyczną geografiją Ptolemeusza.
Podaliśmy już błędy rachuby astronomicznćj , które
wpłynęły na to, iż Ptolemeusz przedłużył nad miarę postać
Europy i kształty morza Śródziemnego, cofając w tym wzglę-
Digitized by
Google
32d
dzie wiedzę geograficzną wstecz, w porównaniu z tem, co
jaż Strabo wiedział i opisał. Inne błędy Ptolemeusza są
dawne. Aby je zrozumieć, i aby wiedzieć zkąd powstały,
należy tylko odczytać dawniejsze rozdziały niniejszćj roz-
prawy, należy tylko spojrzeć ńa mapy wygotowane we-
dług pisarzy żyjących w pierwszym wieku przed Chry-
stusem, albo po Chrystusie. A błędy te trwały tćm uporczy-
wićj, że jak wiemy, rozmaite powody kliroatycznćj natury
potwierdzały pozornie mylne mniemania geograficzne. Nieraz
mówiliśmy już o tych powodach. Może tu miejsce najwła-
ściwsze, aby je po raz ostatni wyłożyć; a to tćmbardzićj,
że wyobrażenia o kształcie Europy południowćj musiały od-
działać na sposób, w który sobie wyobrażano Europę pół-
nocną.
Przypominamy tedy raz jeszcze, że klimat Włoch za-
chodnich jest o wiele łagodnićjszy, jak klimat wschodniój
połowy półwyspia. Roślinność przybiera charakter stanowczo
nadśródziemnomorski dopiero na zachodnim stoku Apeninów,
i z tego to powodu mawiają do dziś dnia we Włoszech, że
Rzym i Florencyja leżą na południe, a nie na zachód od
Apeninów. Podobne wyobrażenie wyrażali starożytni, kładąc
Apuliję prawic wprost na zachód, a tylko nieznacznie na
południe od Alp, i rozciągając całe Apenińskie półwyspie
prawie równolegle z równikiem. Fałszywie pojęte położenie
Włoch oddziaływało także na kształt morza Adryjatyckiego
i pchnęło Gjecyję daleko na wschód. Wiemy już, jak staro-
żytni niemogli wierzyć, aby dzieje Hellady mogły się były
odegrać w tak małym kraiku. Z tćj przyczyny wyobraził
sobie Ptolemeusz Grecyjc; tak wielką jak Włochy, tak, że
Ateny i Sunyjum jeszcze dalćj na wschód wypadły, zgodnie
zresztą z jego mylną rachubą astronomiczną.
Już to, że Ptolemeusz znał dobrze wybrzeża Azowskie,
kusiło go do tego, by niemi zakryć jak największą prze-
strzeń na swojćj mapie, nie zmieniając zresztą ich kształtów.
Potwierdzała zamiar chęć wytłómaczenia mrozów scytyjskich.
Przeniesiono tedy już cieśninę Eercz o trzy stopnie za da-
leko na północ, i podobnież posunięto liman dnieprowy
Wjdi. filoioL T. XIX. 42
Digitized by
Google
S90
o 2* 60' kti biegunowi; rozszerzając niepomiernie rozmiary
Meotjdj; przeniesiono njdcia Donu aż w owe okolice, gdsie
Oka płynie.
Korsyka i Sardynija wypadają u Pfolemeusza zaledwo
o trzy stopnie za daleko na wschód. Bmndnzyjnm wypada
wskntek mylnego ustawienia Wioch już o siedm stopni za
daleko na wschód, i ten błąd odnajdujemy w okolieaeh,
o których Ptolemeusz wiedział, że leżą wprost na północ
od JoAskiego morza. Błąd wreszcie co do rozmiarów Grecyi
przeniósł Bosfor i ujścia Dniestru aż o 9^ za daleko na
wschód. W ten to sposób stała się cała Europa od wschodu
do zachodu zanadto długa.
Klimat Europy łagodnieje, jak na to już nieraz uwi^
zwracałem, wskutek prądu meksykańskiego nietylko z pół-
nocy na południe, ale także z zachodu na wschód.
Ptolemeusz nieznał przyczyny tego zjawiska. Chcąe
sobie tedy wytłómaczyć zimniejszy klimat stron wschodnich^
przeniósł już Konstantynopol z 4P na 43"" szórokoAei, i po*
tóm zadarł cały wschód Europy wyżój ku północy.
Ptolemeusz wiedział o tóm, że ciasny tylko przesmyk
Azyję z Afryką łączy. Chciał mieć coś podobnego między
Azyją i Europą. Stworzył tedy za przewodem poprzedników
fwoich rodzaj szórokiego przesmyku w okolicy nieznan^',
na północ od Meotydy, a więc tam właśnie, gdzie Europa
jest w istocie najszórszą, i na tój przestrzeni pomieścił wszy-
stkie bajeczne albo wymarłe już ludy, o których niewiedział,
gdzieby je miał pomieścić. Nieznając wreszcie prawdziwego
kształtu Skandynawii, wyobrażał sobie wraz ze wszys^ini
starożytnymi, że ocean Północny płynie na północ od Ger-
manii i Sarmacyi.
Wytłumaczywszy sobie ogólny kształt Ptolemenscowćj
Europy, możemy przystąpić do szczegółów, które nas bliżćj
obchodzą.
Ptolemeusz nie znał Renu tak dobrze jak Tactt,
i kazał mu płynąć w prostćj linii na północ, biorąc zakręt
koło Bazylei za źródła rzćki. Nie znał ani Menu ani Lippy,
i znał na prawym brzegu rzćki tylko Czarny łas czyli góry
Digitized by
Google
381
Abnobejskie i Jura Szwabdkie {die RauJie Alp), które prze-
zwał Montes Alpii "Ww.oi, Z tćj części Niemiec znał tedy
Ptolemeusz tylko zachodnio -południową część Badeńskiego^
co nąjwięcćj Dekumaekie pola. Chcąc ukryć tę nieznajomość
i mapę swoją nafełnić nazwiskami, odsunął przeto Czarny
lasi na 3° na zachód od Renu, a Szwabskie Jura na 1° na
północ od Dunaju, i posnnął południową kończynę Czaniągo
lasu o 1^ szer. wyżćj od Jury. W ten sposób przeniesione,
wypadłyby góry Abnobejskie aż gdzieś we wschodnićj części
Hanowerskiego.
Dalćj na wschód siedzieli po lewym brzegu Dunaju
sprzymierzeni z Rzymianami Markomanie i Kwadzi. Stosunki
między nimi a Rzymem nie ustawały nigdy, i Ptolemeusz
zoał tedy dokładnie ich kraje, w kfórych istniały zresztą
dość cywilizowane monarchije. Bawarskie i Czeskie Szumawy
oznacza tedy znanemi nam już nazwami Gabreckićj i Her-
cyńskićj puszczy, Rudawy nazywa górami Melibo(&iemi,
góry Kerkonosze górami Semońskiemi, Jesionik górami
Ascyburgskiemi, Małe Karpaty nazywają się Aouva likri, Matry
górami Sarmackiemi, dlatego, ie tworzyły już istotnie gra-
nicę od Jazygów. Oprócz tego wspomina Ptolemeusz dwa
północne dopływy Dnnaju, którym imion nie daje, i które
trudno ł)liżćj oznaczyć. Domyślamy się w nich Morawy
i Wagi. Pozostawił tedy nazwę puszczy Hercyńskićj samym
tylko SzumaH om, a zresztą rozczłonkował szczęśliwie system
gór Czesko-Morawskicb. Oprócz tego zdradza znajomość Czech
tóm, że stanowi źródła Wełtawy w Szumawach, a Łaby
w górach Kerkonoszych. Mało to przytćm stanowi, że Rudawy
leżą trochę nadto na południc v^/g1cdem gór Kerkonoszych
i spływu Łaby i Wełtawy, a jzeczą naturalną to, że Ptole-
meusz wraz ze wszystkimi starożytna mi mieni Wełtawę górną
Łabą, a istotną górną Łabę bezimiennym wschodnim do-
pływem.
Ale i tu postępuje sobie Ptolemeusz podobnie jak na
Dekumackich polach. Chcąc ukr; ć nieznajomość głębszćj
Germanii, rozszćrza nad miarę znane okolice. Najpiórw tedy
Digitized by
Google
332
kładzie Szumawę aż na 3^ na północ od Dunaju, zmieniając
tak wąziutkie podgórze naprzeciw Ratyzbony i Passawy
w kraj ogromny. Gdyby górna Austryjacka dolina była
w istocie tak szóroką, sięgałaby ai pod Drezno. Powyżej
zaczynałyby się dopiero Czechy. Ale i sam rozmiar Czech
przez Ptolemeusza podwojony. Góry Kerkonosze leżą w isto-
cie o 2°, u Ptolemeusza o 4^ na północ od źródeł Wełtawy.
Odległość od Smereczanyeh gór do Jesionika wynosi w isto-
cie 6° dług., u Ptolemeusza 11/* dług. Takie i tak odległe
od Dunaju Czechy sięgałyby głęboko w Bałtyk i do Wielko-
polski.
Że Dacyja już była prowincyją rzymską, przeto poniżaj
Dunaj dość dobrze znany, choć dziwić musi, że niemasz
w Ptolemeuszowćj Dacyi ani śladu Maroszu i K()r<J8zu, albo
choćby gór Siedmiogrodzkich, znanych przecie starszym
o wiele autorom. Jeżli opis prowincyi Rzymskićj jest tak
niedokładnym u Ptolemeusza, jakżeż się po nim spodziewać
ścisłćj wiadomości o jakimś brodzie na Warcie, albo o dziale
wód na Litwie?
Przenosząc sic teraz do północnych wybrzeży Germanii,
przekonamy się, że żegluga po Północnćm morzu nie ustała
do czasów Ptolemcuszowych. Wybrzeże od ujść Benu do- ujść
Łaby dobrze opisane i dość dobrze odmierzone. Dalsze wy-
brzeże aż do przylądku Skagen także dobrze opisane. Tylko
Ptolemeusz tu znowu przesadził z umysłu rozmiary znanych
okolic, i uczynił półwyspie Duńskie dwakroć tak długiem,
jak jest w istocie, pochylając je przytćm mocno na wschód.
Ujścia Isseli 'Ouicpc;, Amizy, Wezery i Łaby dość dobrze
oznaczone. Ale prócz Wełtawy żaden z dopływów tych rzek
nieznany. Issel nie jest u Ptolemeusza ramieniem Renu,
jest samoistną rzeką. Źródła Amizy wypadają u niego w Czar-
nym lesie, źródła Wezery w Rudawach. Rzeczą tedy jawną,
że Ptolemeusz nieznał żadnćj części niepodległćj Germanii,
prócz wybrzeży morskich i kraju Kwadów i Markomanów.
Podobnież i znajomość wybrzeży Skandynawskich u nie-
go mnićj dokładna jak u Tacyta i Plinijusza. Niemasz
na jego mapie i śladu Limfijordu, niemasz śladu kraju Hiwil-
D|gitized by
Google
333
konów i Austerazyi. I za dni Ptolemeusza nieznano ani
Archipelagu Duńskiego, ani wschodnich wybrzeży Jutlandyi
i Szlezwiku. To tćż Ptolemeusz radzi sobie, oznaczając to
wybrzeże prostą liniją. Na wybrzeżu zachodniem znaczył
przylądki, tu opuszcza nawet półwyspie między Randers
i Aarhus. Zasłyszawszy niewyraźnie o Skandyi, czyni z nićj
trzy Małe Wyspy.
Ptolemeusz zna już prawdziwe imię Karpat, choć nie
umie zaznaczyć ich biegu. Zna prócz tego trójkąt między
Cisą, Matrami i Karpatami, to jest okolicę Koszyc i Mnn-
kaczu, litórą liczy już do Sarmacyi. Wierny swemu obycza-
jowi czyni z tego zakątka kraj wielki, sięgający od 48^ do
52® szór. Podobnie jak wszyscy pisarze starożytni słyszał
tu o sławnój, pólnocnój, zakarpackiój Wiśle, i zaznaczył
przeto źródła tój rzóki u północnych kresów tój krainy, tam,
gdzie się Jesionik styka z Karpatami, a więc tam, gdzie te
źródła w istocie być plowinny. Dalszy bieg Wisły widocznie*
nieznany Ptolemeuszowi ; nie wspomina żadnego dopływu,
a gdyby ujścia rzćki były w takićj odległości ód źródeł, jak
tego chce Ptolemeusz, wypadłyby |,od Bojanowem w Pm-
siech Książęcych. Wreszcie Ptolemeusz opisuje dokładnie
ową bezimienną wyspę przy ujściu Wisły, którój niemasz
na świecie.
Opis brzegów Czarnomorskich pomiędzy ujściami Du-
naju a Perekopem, jest zupełnie fantastyczny i oparty na
nieprzetrawionćj kompilacyi różnorodnych źródeł. Odnajdu-
jemy Prut pod nazwą Hyerazu i z dziwnie przekręconym
biegiem. Wybrzeże Dniestru, to jest Tyrasu znane poty, póki
rzóka ta płynęła przez ter^toryjum rzymskie, albo przynaj-
mniej stanowiła jego granicę, przestaje l)yć wiadomem da-
leko przed źródłami Dniestru, i znacznie jeszcze na wschód
od źródeł Cisy, gdzieś koło ujść Zbrucza. Dolny bieg Bohu,
oznaczony nazwą Aksaku. Dalćj na wschodzie płynie przez
jakieś Amadockie jezioro wielka rzćka Borystenes, o zupeł-
nie fantastycznym biegu, a na wschód od niego llypanis.
Potćm zaginają się wybrzeża Nogajskie w jakąś wielką sie-
kierkę, a tuż pod Perekopem wpada Karcynis do Pontu.
Digitized by
Google
334
Ptolemeusz oczywiście miał tylko wyobrażenie o ujściach
rzćk. Ujście Ingolu i główny Liman nazwane Borystenesera,
którego dalszy bieg fantastyczny. Hypanis chyba samowtó-
rem Aksaku, Karcynis niewiedzieć c/.ćm. Wybrzeża morza
Azowskiego zogromniały w ręku Ttolemeusza, ale widocz-
nie dokładnie znane. Ostry skręt Tanai^su każe przypuszczać,
że ta nazwa oznacza u Ptolemeusza, podobnie jak u Heeo-
DOTA, dolny Don i Doniec. Zawsze jeszcze źródła rzeki Ta-
nais w bajecznych górach Ryfejskich. Nióma już tylko na-
przeciw nich Erydanu. Jeżlibyśmy mieli brać na seryjo góry
porozrzucane po Sarmacyi Ptolomeuszowćj , musielibyśmy
poznać góry Ryfejskie we wzgórzach Charkowskich, a góry
Peuce w Miodoborach. Gór Amadockicb i Budyńskich darmo-
byśmy szukali. Naprawdę to jedno tylko można przypuścić,
że góry Peuce to Miodobory, widziane przez Rzymian Da-
ckich z tamtćj strony Dniestru, a przeniesione obyczajem
Ptolemeuszowym daleko w głąb Sarmacyi, aby powiększyć
jedynie znane Pobereże. Tamte góry wszystkie zgoła wy-
myślone, skoro Ptolemeusz wcale wnętrza Sarmacyi nieznał.
Na wschód od Danii rdzciąga się u Ptolemeusza ogro-
mnie długie wybrzeże oceanu Północnego, które naprzód
bieży w prostćj linii na wschód przez 16» dług., a potćm
zwraca się znowu w prostćj linii na północny wschód. Wpada
do tego oceanu osm rzćk, które Wyliczymy za Ptolemeuszem
idąc od wschodu na zachód: Chaluzus, Suebus, Wiadus,
(M^TcyAa, stanowiąca tu granicę pomiędzy Germaniją a Sar-
macyją, Cbronos, Rubon, Turuntos i Chezynos. Nowożytni
historycy odszukują w tych wodach najrozmaitsze bałtjckie
rzćki, które Szafarzyk przezywa gwoli słowiańskićj, Lele-
wel gwoli Iłtewgkićj hipotezy. Przypuściwszy, że całe to
wybrzeże nie jest dziełem wyobraźni Ptolemcuszowćj, przy-
stąpimy ^ine studio do zbadania jego świadectwa.
Otóż można przypuszczać jedno z dwojga: albo Pto-
lemeusz wymienił ujścia większych tylko rzćk, albo postę-
pował tu, jak zresztą wszędzie, i oznaczał na mapie ujście
każdej rzeczułki. W pićrwszym razie Chaluzos to Odra, Sue-
bus to Wisła, Wiadus Przegoła, 'Oui(no6Aa Niemen, Cbronos
Digitized by
Google
335
Windawa, Rubon Dźwina, Turuntos Parnawa, Cherzynos
Narwa. Samo wymienieDie rzćk dowodzi nieprawdopodobień-
stwa tego przypuszczenia, a ta okoliczność, że Ptolemeusz
słowem nie wspomina ani Gdańskićj, ani Kurońskićj, ani
Rygskićj, ani Fińskićj zat ki, obala w zupełności przypu-
szczenie, aby mógł znać lak dalekie strony. Jeżeli natomiast
przypuścimy, że Ptolemeusz otrzymał swoją wiadomość
o wybrzeżach Północnego oceanu od żeglarzy zapisujących
ujście każdćj rzćki, Chalnzos będzie Traw% Suebus Warna-
wą, Wiadus lewem ujściem Odry, 'OuV(rco6Xa prawem ujściem
tćjże rzćki, Chronos Regą, Rubon Perzantą, Turuntos Wiprą,
a wreszcie Cherzynos Słupa. Wtedy odnajdziemy łatwo wielką
wyspę przy ujściu Odry, a domniemanćj 'OuV(T7o6Xy;c, i prze-
konamy się, że Ptolemeusz słusznie oznaczył ujście Cbro-
nosa czyli Regi jako miejsce, w którćm wybrzeże Pomorza
zwraca się ku północnemu wschodowi.
Wszelkie wewnętrzne prawdopodobieństwo przemawia
za tćm ostatnićm przypuszczeniem. Jest rzeczą niezawodną,
że nie poznano wybrzeży Bałtyku wskutek wyprawy przez
Niemcy lub Polskę. Ptolemeusz zupełnie nieznał wnętrza
tych krajów, a tu notuje tylko ujścia rzćk, nic niewie o ich
biegu. Niemnićj pewnie nie wpłynęli żeglarze starożytni do
Bałtyku przez Kategat i Belt, bo ani Ptolemeusz, ani żaden
inny geograf klasyczny nieznał wysp Duńskich i zachodnich
wybrzeży Jutlandyi. Co więcćj, widzimy, że za doi Ptole-
meusza ubyło i tćj znajomości I^imfijordu i Kategatn, którą
mieli pisarze dawniejsi, co zdaje się dowodzić, że handel
drogą morską po bursztyn obrał sobie nową drogę. Odległość
od dolnej Łaby do Trawy wynosi tylko kilka mil. Otóż być
może, że kupcy brytyjscy zaczęli się już za czasów Tacyta
przedzierać tą drogą do brzegów Bałtyku, i Tactt mógł się
dowiedzieć na tćj tylko drodze o Rugijczykach i Lemnowi-
jach. Za dni Ptolemeusza handel z Brytanii po bursztyn
obrał sobie już powszechnie tę drogę. Przeprawiwszy się
przez HoUztyn, puszczano się znowu na morze w Bako-
wieckiej zatoce, i puszczano się na wschód. Takim sposobem
poznano najpićrw ujścia Warnawy, potćm wyspę RugijC;
Digitized by
Google
336
potćm ujście Odry, zwane Pianą, któremu dano imię YiadtiSy
przekręcając w ten sposób słowo Odra. Potom dragie wielkie
ujście Odry, zwane Dywanowem. Nie puszczając się wcale
w głąb ziem, brano Dywanów, podobnie jak gdzieindziej
Isselc za osobną rzćkę. Przy niój zaczynano już obficićj do-
stawać bursztyn; przy nićj był wschodni kres Germanów,
podobnie jak przy źródłach Wisły. Imię Wisły słynęło w po-
łączeniu z bursztynem; Mela i Pj.inijusz wyrażali się o niej
niejasno jako o granicy Sarmacyi albo Wenedów. Ptole-
meusz tedy nazwał Dywanów ujściem Wisły, i przeniósł do-
mniemaną rzókę ze wschodu na zachód ziem słowiańskich,
czyniąc z niój granicę Niemiec i dająe archeologiczną pod-
stawę dla nowożytnych politycznych apetytów. Dalćj płynęli
kupcy już wzdłuż brzegów wenedzkich. Widząc wzgórza Po-
morsl^iego Pojezierza, przezwali je górami Wenedzkiemi,
i wreszcie docierali aż w okolicę Packa, gdzie się zaopatrj'-
wali obficie w bursztyn, i zkąd wracali już do domu. ł^o-
LEMEUSZ znając tyle tylko wybrzeża Bałtyku, przedłużył je
w nieskończoność, wierny raz przyjętemu zwyczajowi.
Po tój analizie fizycznój geografii Ptolemeusza wiemy
już, że poza granicami państwa Rzymskiego znał tylko:
wąski pas między Dunajem a Szwabskim i Frankońskim
Jurą; system gór Czeskich i Morawskich, południowe sfoki
Karpat, Dniestrowe Pobereże, wybrzeża Meotydy i dolnego
Tanaisu, wreszcie wybrzeża Północnego morza od ujść Renu
po przylądek Skagen, i wybrzeża Bałtyku od Bukowca czyli
Lubeki aż do Pucka; nie dalój. To nam posłuży jako pod-
stawa przy rozbiorze politycznej geografii Ptolemeusza, prze-
strzegając dokąd można mu dawać wiarę.
Niewiele słów stracimy nad geograficznćm położeniem
Jazygów, Dacyi i Mezyi. Ptolemeusz dokładnie oznaczył
ich granice. Nieposkromieni Jazygowie siedzieli między Ma-
trami, Duuajem i Cisą. Dacyja rozciągała się na południe
po Dunaj, na wschód po Prut, potćm dosięgała Dniestru
koło Chocimia, szła Dniestrem aż do ujść Zbrucza^ a ztam-
tąd zwracając się na zachód, wracała Czeremoszem i Cisą
(Tybiskiem) do Dunaju. Granicę Mezyi Dolnćj stanowiły po
Digitized by
Google
337
wojnach Trajana Dniestr od Chocimia aż pod Jaryszów, po-
tćm Kobołta, którą starożytni mienili odnogą Dniestru,
i wreszcie linija od Dubosar aż do Mikołajowa. Jak widzimy,
prowincyje te nie przechodziły nigdzie na obszar ziem pol-
skich. Niemnićj przeto i ta tworzył się rodzaj pól Dekomac-
kich, a Rzymianie sypali pojedyncze szańce i obozy na Po-
dolu i Pokuciu, po lewym brzegu Dniestru i Czeremoszu.
Ptolemeusz przystępując w księdze II, rozdzielę lOtym
swojój geografii do wyliczania ludów Germanii, mówi jak
następuje: W Germanii mieszkają ponad Benem, począwszy
od północy : Bnzakterzy mali i Sygambrowie, dalój Suebowie,
Longobardowie, Tenkterzy i Inkryjonie pomiędzy Benem
a górami Abnobejskiemi, potom jeszcze Inkwergowie i War-
gijonie i Karytnowie, Wispowie i pustynia po Helwetach aż
do wzmiankowanych (w Germanii) gór Alpejskich ('AXtcioi)".
Obracamy się tu na terytoryjum, które Rzymianie znali
jak najlepiój, i będziemy mieli miarę wiarogodności etnogra-
ficznych wiadomości Ptolemeusza. Sygambrowie mieszkali
w żuławach Renu, jak wiemy o tćm z historyi. Buzakterzy
mogli być chyba ich nadmorskim powiatem. Longobardów
nigdy niebyło nad Benem, Suebowie dosięgali najazdami
Renu za Cezara, ale Sala była już oddawna ich zachodnią
granicą. Mimo to Ptolemeusz kładzie jednych i drugich nad
Renem. O potężnych Heskich Chattach niewie nic. Tenkterów
przenosi z Westfalii na zachodnie stoki Czarnego lasu. Wy-
mienia potem jako osobne ludy rozmaite powiaty Dekumac-
kich pól. Wreszcie na domiar chaosu kładzie Helwecyję na
północ od Szwabskiego Jury, w okolicy Sztuttgardu.
Czytamy dalćj : „Ponad oceanem mieszkają : poza Bu-
zakterami Fryzowie, aż do rzćki Amizy, potom Mali Kau-
chowie aż do Wezery, Wielcy Kanchowie aż do Łaby, wre-
szcie na karku Cymbryjskiego Chersonezu Saksonowie". Mamy
tu do czynienia z wiadomością jasną, każącą wierzyć świa-
dectwu północnomorskich żeglarzy. Poznajemy Fryzonów
i Chauków Tacytowych, dowiadujemy się wyraźnie o ich
granicach, po raz piórwszy słyszymy o Saksouach w Hol-
sztynie, gdzie się doczekali średnich wieków. Dalój wy-
Wydi. filotof. T. ZIX. 43
Digitized by
Google
338
liczą Ptol. na półwyspiu Dańskiem 7 ludów, pomiędzy któ-
remi najdalćj na północ osadza Cymbrów, co już oczywiście
mylne, skoro obozowiska Cymbrów stały w Szlezwiku. Dalej
pisze: „Za Saksonami od rzóki Haluzu aż do Suewn Faro-
dyni, potćm Sudyni aż do Wijadu, Rutyklei aż do Wisły.
Mamy tu do czynienia z dalszem sprawozdaniem owych wia-
rogodnych północnomorskich żeglarzy. Chętnie tedy uwie-
rzymy, że jacyś Farodyni siedzieli na wybrzeżu Meklem-
burgii, Sydyni na wschodniem Pomorzu, Rutyklei na Orznie,
koło Wolina czyli Swinemtlnde.
Potćm udaje Ptol., że rozpoznaje głąb Niemiec mówiąc:
Największemi z ludów zamieszkujących głąb ziemi są Sue-
bowie Angilowie, sięgający na wschód od Longobardów do
średniój Łaby, Suebowie Semnonie, którzy dochodzą na
wschód od Łaby aż do rzćki Suewu i Buguntowie, między
Suebem a 'OjVT:ouXr^;. Z mniejszych ludów przebywają po-
między Małymi Kauchami a Saebami Buzakterzy Więksi,
dalćj Chemowie; pomiędzy Wielkimi Kauchami a Snobami
Angrywaryjowie, Lakkobardzi i Dulgumanie; pomiędzy Sa-
ksonami i Suebami Teutonoarzy i Wirunie; pomiędzy Fara-
dynami a Suebami Teutoni i Awarpijowie, pomiędzy Ruty-
klejami i Buguntami Elweoni. Po za Semnonami mieszkają
Sylingowie, po za Buguntami Lugowie Omanie ; dalej Lugo-
wie Dyduni aż po góry Ascyburgskie. Po za Sy lingami Ka-
lukonie po obydwu brzegach rzćki Łaby, Cheruskowie i Kama-
wowie aż do gór Melibockich. Na wschód od Kamarów Ben-
chemowie po obydwu brzegach Łaby i Batyni; po za góra-
mi Ascyburgskiemi Korkontowie i Lugowie Burowie aż do
źródeł Wisły. Po za tymi najpiórw Sydoni, patom Kognowie,
wreszcie Wizburgowie po nad puszczą Hercyńską.
Ptolemeusz wyliczając te ludy, postępuje najpićrw na
wschód od Renu aż do gór Ascyburgskich, czyli Jesioniku.
Idzie tedy mniójwięcój Hessyją, Turyngiją, królestwem Sa-
skiem i Szląskiem. Że przestrzeń między górami Kerkono-
szemi a Bałtykiem zmalała u niego niezmiernie, przeto śród-
kowo-niemieckie ludy sięgają u niego aż do Suewu w Me-
klemburgii. Niema się jednak co oglądać na ten wynik ko-
Digitized by VjOOQ1^
339
nieczny jego praginatyzującćj tendencyi, a to tćmbardzićj,
że kładzie potóm jeszcze „poinniójsze ludy^ na północ od
środkowo germańskich.
Szereg ten ludów środkowo-germańskich zrazu nad-
zwyczaj niedokładny, stwierdza tylko zupełną nieznajomodć
głębi Niemiec. Po owycli Lougobardach; których niebyło
nigdy w Hessyi, przychodzą na miejscu Chernsków Anglo-
wie, których nigdy nie było w Turyngii. Te dwa ludy spro-
wadzono z po za Łaby ; wyprawiono zato za Łabę i to nie-
wiedzieć gdzie Teutonów, niby do Meklemburgii, a niby do
Brandenburgii Semnonów. Dopióro na Szląsku i w Łużycach,
słowem w owym systemacie gór Czeskich, dobrze znanych
Ptolemeuszowi, spotykamy wiadomości, które mają dla nas*
wartość. Wandylscy Buguntowie, to jest Burgundowie, prze-
bywają w Łużycach po jakąś wielką rzćkę, którą Ptol.
nazywa Wistulą, a w którćj poznajemy Odrę. Na Szląsku
mieszkają lugijskie ludy aż po góry Ascyburgskie, których
niezawodnie przecie germańskie imię odnosi się, podobnie
jak wszystko co lugijskie, do mitologii skandynawskićj,
a mianowicie do wielkiego jesiona, na którym spoczęło dzie-
więć światów. Ostatni, Lugowie Burowie (die Bamm\ się-
gają aż do źródeł Wisły. Na zachód od Rudaw Czeskich
odnaleźli się przecież Cberuskowie i z nimi jacyś Kamawo-
wie, a imię starodawne Czech, Bohmen, od brzmię wa w na-
zwie Benochemów. Twv '€XaaTOv(i>v 'ś3v(i)v wspomnieć warto
Teutonów, i samowtór Longobardów, Lokkobardów, choć
niewiedzieć gdzie ich przyjdzie pomieścić.
Skończywszy z Germaniją środkową, wylicza Ptol. jak
następuje, ludy południowych Niemiec, postępując po nad Du-
naj, od Czarnego lasu na wschód: „Kazuarowie mieszkają
nad Dunajem na wschód od gór Abnobejskich. Dalćj Nerte-
rejanie, Danduci, Turonie i Marwignowie. Pod Kamawami
Chattowie i Tubantowie, za górami Sudeckiemi Tewryjoche-
mowie, pod górami Warystowie. Dalćj puszcza Gabrecka.
Po Marwingach Kurijonie, Chetworowie, i aż po Dunaj Parme-
kampowie. Po za lasem Gabreckim Markomanie, za nimi Su-
dyni, i aż po Dunaj Adrobekampowie. Poniżćj puszczy Her-
Digitized by
Google
340
1
cyńskićj Kwadzi, a za nimi kopalnie żelaza i puszcza Luna. I
Odtąd mieszka po Danaj wielki naród BemóWy a tuż przy ;
nim siedzą nad rzćką Tarakotrejczycy, a na polach Rokaeł".
Mamy tu do czynienia z samemi prawie nazwami po-
wiatów Deknmackich pól i dalszego lewego brzegu Dunaju,
przyczćm przezwał Ptol. Szwabskie Jura Sudetami^ którą
to nazwę przeniesiono teraz niestosownie do gór Kerkono-
szych i Jesionika. Spotykamy tu tylko cztóry nazwy ludów.
Chattów sławnych i potężnych wspomniał Ptol. tylko mimo-
chodem, przeminął zupełnie Hermundurów, co znów dowodzi
jego nieznajomości głębszych Niemiec. Markomanie, tak do-
brze nam znani, to tylko druga nazwa Benochemczyków
Czeskich. O Kwadach wiemy, że to mieszkańcy Morawy.
Odnajdujemy znów w Małych Karpatach Tacytowe kopalnie
żelaza. Za Małemi Karpatami spotykamy wielki lud Bemów.
Nazwa to Bojów, potężnego niegdyś ludu celtyckiego, któ-
rego posady obejmowały niegdyś Bawaryję, Niemiecką Au-
stryję, Czechy, Morawy, Węgry zachodnie i północne, i wre-
szcie Lombardy ję. Po wielu klęskach ostały się jego rozbitki
już tylko na południowych stokach Karpat, w północnych
Węgrzech. Słyszeliśmy tu już od Cezaba o Anartofraktach,
od Tacyta o Kotynach Celtyckich. Były to tylko plemiona
rozbitego narodu. Usłyszymy o nich więcój w Sarmacyi Pto-
lemeuszowój, do którój ludów teraz przystąpimy.
Ptolemeusz pisze o ludach Sarmacyi jak następuje:
„Pomiędzy największemi ludami, które Sarmacyję zamiesz-
kują, są Wenedzi po nad całą zatoką Wenedzką ; za Dacyją,
Peucyni i Bastarni; wzdłuż Meockiego jeziora: Jazygowie
i Roksolanie. Dalój w głębi Amaksobijowie i Alannowie Scyci.
Z mniójszych ludów zamieszkują Sarmacyję po nad Wisłą,
za Wenedami Gitonie, Finowie, Bulanie, Frugundyjonie, wre-
szcie Awaryni u źródeł Wisły; dalój Ombronie, Anartofra-
ktowie, Burgijonie, Arsweci i Sobokowie, dalój Piengici
i Biessowie w górach Karpackich".
Na południe tedy od źródeł Wisły, w owym nad miarę
powiększonym trójkącie pomiędzy Matrą, Cisą i Karpatami,
wspomina Ptol. mnogie ludy. Oprócz Burgijonów, w których
Digitized by
Google
341
się domyślamy Wandylskich Germanów, są to ludy wybitnie
celtyckie, Ombronów, Anartofraktów, Arswetów, Saboków,
i niezawodnie mieszkańcy Węgier. Dwa inne ludy mieszkały
już w Karpatach, a po części na ich północnym stoku. Byli
to Piengici, zapewne w Pieninach, i Biessi we wschodnim
Bieskidzie, gdzie miasta Bićfz i Drohobycz (drugi Bycz)
horodyszcze , Bycz pod Stebnikiem, i dawna nazwa Jeznpola
Czesebiesy, zdają się świadczyć o ich pobycie. Trudno na
pewne orzec, czy to były celtyckie, czy słowiańskie ludy.
Przychodzi się dziwić zuchwalstwu Szafarzyka, który Kar-
packich Piengitów odszukał a* w Pińszczyżnie !
Na Dniestrowem Pobereżu mieszkali pod Miodoborami
bitni Germańscy Bastarnowie, których sadyby sięgały za-
pewne aż do Bohu. Roksolanie i Alanie scytyjskiego, czy
sarmackiego szczepu, współplemiennicy Jazygów, koczowali
na wozach po stepach Nogajskich, na północ od morza Azow-
skiego, w dawnćj krainie Scytów królewskich. Wenedzi wre-
szcie sięgali od granic Peucyńskich, gdzie ich znali Plini-
jusz i Tacyt, aż na wschodnie Pomorze. Tu ich zastawali
kupcy rzymsko-brytyjscy, ominąwszy obydwa ujścia Odry.
Tu handlowali z wielkim ludem. Tu słyszeli, że możne po-
między nimi plemię zwie się Polanami, z czego Ptol. zrobił
Bulanów, a niektóre rękopisy średniowieczne Sulanów, a że
u ich kresów siedzą różne obce plemiona: Gitonie i Frugun-
dyjonie, to jest Gotowie i Burgundowie zaodrzańscy; Fino-
wie, to jest Czudy, których posady mogły sięgać aż po Bug;
wreszcie Sarmaci, czyli po słowiańsku Obry, Awarowie, Ole-
ryni, Awaryni. Wszystkie te ludy poukładał sobie pragma-
tyczny Ptol. wzdłuż nieznanego koryta Wisły, niedbając
zgoła o to, że zamieszkały najróżnićjsze okolice.
Oto jak Ptol. rzecz swoją dalćj prowadzi: „Na wschód
od tych, o których mówiłem, mieszkają Galindowie, Sudyni
i Stlawanie aż po Alaunów. Dalćj Igilijonie, Kojstopkowie
i Transmontanie Tpav(j|jLcv:avct aż do gór Peucyńskich.
Ani myślę dochodzić, czćm byli Galindowie i Sudyni,
i gdzie ich o.sady? Pozostawiam to domyślnićjszym. Chętnie
korryguję wraz z Szafarzykiem imię Stawanów, jakie się
Digitized by
Google
342
znajduje po rękopisach, i piszę Stlawanie, to jest poprostn
Słowianie. Przodkowie nasi używali tego imienia zawBxe
obok imienia Antów, Watów, czy Wenedów. Germanie nazy-
wali ich zazwyczaj Wenedaroi, Rzymianie spotkali się z tjrm
samym ludem u granic Daeyi, i słyszeli odeń, że jego po-
sady sięgają od Karpat, aż po koczowiska Sarmatów i Ba-
stamów. Sami nazywali ich zwykle Transmontanami, ale
zasłyszeli także ich własne imię, a Ptol. zapisał swoim
zwyczajem Słowian pod cztórma róźnemi nazwami: Wene-
dów, Bulanów, Transmontanów, Stlawanów. Kojstopkowie
dostali się przez omyłkę do Sarmacyi, wiemy bowiem od
samegoż Ptol., że mieszkali w Dacyi. Igilijonie, to nieza-
wodnie jakie6 pokolenie Bastarnów. Za to ich wydaje ger-
mańskie miano.
Dalćj mówi Ptol. jak następuje: „Za Wenedzką zatoką
posiedli wybrzeże Oceanu Welci, potćm Ossyjowie i najdalój
na północ Karboni. Dalój na wschód siedzą Eareoci i Solo-
wie, Agatyrsowie, Aorsowie i Pagiryci; Sawarowie i Boru-
skowie aż po góry Byfejskie; potćm Acybowie, Naskowie,
Wiwijonie i Idrowie ; pomiędzy Wiwijonami a Alaunami Stur-
nowie, pomiędzy Alaunami a Amaksobijami Karyjonie i Sar-
gatowie, u zakrętu rzćki Tanais Oflonie i Tanaici, potćm
Osylowie aż po granice Roksolanów. Pomiędzy Amaksobijami
i Roksolanami Rewkanalowie i Egzobigici 'E^wPu^TTai ; pomię-
dzy Peucynami i Bastarnami Earpijanie, Gewini i Bodyni;
pomiędzy Bastarnami i Roksolanami Chunowie, a poniżój
gór tegoż imienia Amadokowie i Nawarowie. Za jeziorem
B\)Y.Tt Torekadowie, nad Biegiem Achilesa Tauroscytowie, a po-
między Bastarnami i Dacyją Tagrowie i Tyrangetowie".
Jednym tchem moc narodów! Najpiórw spotykamy na
Pomorzu Weltów, czyli Wilców Słowiańskich; dalój aż po
Puck nazwy innych pomniójszych wenedzkich plemion. Puck
wypadał u Ptolemeusza pod 63° szir. i 62° dług. Ztąd do
gór Ryfej^kich wcale niedaleko, a ludy bajeczne albo wy-
gasłe Agatyrsów, Aorsów, Sawarów, Pagiretów, Borusków,
tu siedzą na urojonym lądzie, koło urojonych gór. Agatyrsów
przeniesiono tu z przeszłości i Siedmiogrodu, Aorsów z prze-
Digitized by
Google
343
szłości i z Nogajca ; Sawarowie, to może i przekręcona nazwa
jakichś Słowiańskich Siewierzan; z Borusków przerobiono
potćm Prusaków; policzę jednak między bajki owych sąsia-
dów gór Ryfejskich; Pagiryci, to może znów jacyś słowiań-
scy Pogórzanie, przeniesieni z Rnsi Czerwonój aż tu pod
biegun, dla zapełnienia fantastycznej mapy. Nazwy Indów
od gór Ryfejskich aż do Roksolanów nic zgoła nie mówią.
To podobno tylko nazwy powiatów Roksolańskich, rozrzu
cone po ogromnój przestrzeni pragmat} cznym sposobem Pto-
lemeusza. Rewkanalowie to tylko przekręcona nazwa Rokso-
lanów. 'ECwPuYttat to chyba znowu jacyś Słowianie Ukraińscy,
zwani Zabużanami. Bodyni i Nawarowie, to wskrzeszeni Bu-
dyni i Neurowie Herodotowi, których przeniesiono niewie-
dzieć gdzie? Jezioro B6xt; to znowu liman Bohu, nazwany
po słowiańska, a zapisany bezmyślnie. Tauroscyci mieszkali
koło Chersonu, Tyrangeci pomiędzy Dniestrem a Kobołdą.
Zresztą cała ta litanija imion przedstawia tę tylko wartość,
że z niój dolatują słowiańskie brzmienia; tyczy się bo^siem
krain, o których Ptol. nie miał zgoła wyobrażenia, jak tego
najlepiój dowodzi rzut oka' na załączoną mapę.
Aby skończyć z Ptolemeuszem, odszukamy już tylko
na jego mapie te miasta, które mogłyby się tyczyć ziem
polskich, albo które identyfikowano z miastami polskiemi.
A więc najpićrw Korodunum, domniemany Kraków, kładzie
Ptol. pod 42° 40' dług, a 51* SC szćr. na północny zachód
od gór Sarmackich, na wschód od Luny Sylwy, a więc
w kraju Bojów niedobitków, gdzieś wśród Celtów Matrzań-
skich, gdzie celtyckie imię miasta było najzupelniój na swo-
jćm miejscu. Dalćj drugie Korodunum pod 49*^ 30' dług.
i 48** 40' szćr. u granic Dacyi i Sarmacyi, po lewym brzegu
Dniestru, chyba tam, gdzie dziś Kamieniec Podolski; która
to nazwa każe się domyślać jakichś Celtów na Podolu;
a byli nimi najprędzój Karpowie, wspomniani przez Ptole-
meusza w sąsiedztwie Bastarnów. Metonyum pod 51* dług.
i 48° 30' szćr. i Klepidawa pod 52** 30' dług. a 48*^ 40' szćr.
są to miasta o dackich nazwach, które stały u Dackich Ty-
Digitized by
Google
344
rangctów, między Kobołdą a Dniestrem. Miasta liagiam pod
42'' 30' dług. i 55» 40' szer. i Skurgum pod 43Młagr. i oT)*
szćr. leżą nad rzćką Wiadus, to jest nad zachodniem ujściem
Odry. Askaukalis pod 44° dług. i 54° Id' szćr. chciano od-
naleźć w Wielkopolsce. Leżało nieopodal poprzednich, także
przy ujściach Odry. Arsonyum 43° 30' dług., 62° 20' sz^r.
i Kalizyja 43° 45' dług., 52° 50' szćr. leżą tuż na zachód od
źródeł Wisły; Setidawa, leży mało co na północ 44° dług., 53*
30' szćr. W Kaliz^i domyślają się Kalisza. Lelewel szukał
Setydawy w głębi Polski, i dowodził za j6j pomocą, że Da-
kowie przenieśli się do Słowiańszczyzny. Jeden rzut oka na
mapę załączoną dowiedzie, że należy wszystkie trzy miasta
szukać na Szląsku Austryjackim, najpewnićj w Karpatach,
które Ptol. znał, podobnie jak ujścia Odry. A jeżii jeszcze
źródło Setydawa zbliżyło się na mapie do Askaukali, przy-
czyną tego to tylko, że Ptol. jak wiemy, zmniejszał nad miarę
północną Germaniję, a powiększał z umysłu odstępy pomię
dzy znanemi miejscowościami u kresów nieznanego świata.
Mniemają powszechnie, że Bndorgis 40° dług., a 50° 30' szćr,
Wrocławiem, Miasto to leży w Czechach nieopodal od źródeł
Wełtawy, bliżćj miejsca, oznaczonego przez p. Sadowskiego.
Asanka 43° dług., 50° 20' szćr. dla p. Szaramiewicza nie-
zawodnie Sączem; p. Kijtrzyński upatruje w nićj polskie
poprostu słowo. W^ istocie stała nieopodal od Korodunum,
wśród celtyckićj ludności północnych Węgier,
Dodając uwagę, że podana przy miastach szćrokoAć
i długość geograficzna odnosi się oczywiście do zapisków
starożytnego geografa, a nie do ich rzeczywistego położenia,
możemy skończyć nasze roztrząsanie Ptolemeusza.
Dowiedzieliśmy się od niego raz jeszcze na pewne, że
starożytni nie znali głębi Polski. Dowiedzieliśmy się jednak
nowych szczegółów o Pomorzu, Szląsku, Karpackiem Pod-
górzu i Pobereżu, słowem o kresach naszego kraju. Z głębi
doleciały nas nowe słowiańskie nazwiska. Niekrytyczny
wielce pisarz nie spełnił przesadućj nadziei, jaką w nim
niektórzy pokładają; mimo kompilatorskićj natury, wzbogacił
Digitized by
Google
345
naszą ubogą zDąiomość stann ziem Polskich w starożytności.
I za to należą mu się dzięki.
XVI.
Zakończenie.
Na Ptolemeuszu skończymy słusznie nasze badania.
Po nim nastały ciężlcie czasy dla nauki i dla państwa Rzym-
skiego. Od trzeciego wieku po Chrystusie począwszy, zni-
szczał ze wszystkiem stan pewnćj stałój równowagi ludów
i państw na północy. Zaczęły się gminoruchy. Ludy windyl-
skie parły doliną Odry na południe ł powoli opanowywały
porzćcze średniego i dolnego Dunaju. Źródła właściwe geo-
gralBczne stają się coraz rzadszemi, i już tylko Aryjan
i Mabcyjan Herakleota zasługują na uwagę w związku
niniejszój pracy. Obydwu podania takie, że najlepićj dadzą
się wyrazić za pomocą mapy, którą załączamy.
Aryjan był bardzo poważnym historykiem. Słuszne
powątpiewanie nasuwa się co do tego, aby był w istocie
autorem opisu wybrzeży morza Czarnego, przypisanego Ha-
DRYJANOWi. Opis ten zresztą bałamutny, zdradza nieznajomość
tak klasycznćj literatury, jak opisywanych okolic. Tekst
EscHYLA wyjęty z „Prometeusza** żle przytoczony, i słowa
Prometeusza samego, włożone w usta odwiedzających go
Tytanów. O wyspie Achilla spisano moc dziwacznych bajek.
Bosfor Cymeryjski nazwany najdziwacznićj rzćką Tanais.
Wobec takich błędów nie można żadnćj wagi przypisywać
temu, że nazwę Karcynytydy przeniósł autor z Aleszek na
Nogajcu do Kozłowa w Krymie. Błąd to pośród innych błę-
dów wielu.
Całkiem inną wartość przedstawia wyborne dziełko
Marcyjana Hkrarleoty, spisane w trzecim wieku przed
Chrystusem dla użytku sterników. Obrysowaliśmy na naszćj
Wjrd«. fiJoiof. T. XIX. 44
Digitized by
Google
346
karcie Germaniję i Sarmacyję tego pisarza, posługując się
zawsze niDiejszemi cyframi, podanemi przez niego, jako zwy-
kle słusznićjszemi. Jeden rzut oka na tę kartę przekona
każdego, że nasze domysły co do geografii Ptolemeusza
słuszne. Wysp Duńskich i Makct jan nie znał, clioć znał już
dokładnie bieg rzók germańskich. Ujście Suewu wypada tam
w istocie, gdzie dziś ujście Warnawy, ujście Viadn tam,
gdzie lewe ujście Odry czyli Pijana, ujście prawe Odry czyli
Dywanów tam, gdzie Marcyjanowe ujście YiMtuli. Tak bieg
Odry, jak kraj za Odrą zgoła nieznane. Tu granica Sarmacyi
i Germanii niewyraźnie oznaczona. Za Odrą zaczyna się jni
Wenedejskie wybrzeże; ogromne, ponieważ jest nieznanćm.
Na niem nie podaje już nigdzie Marctjan liczby staj od
rzóki do rzćki. Zna ujścia rzók Ptoleraeuszowych : ChronO;
Rudonu, Turuntu i Cherzyuu; nie zna ich biegu. Ogólnikowo
tylko twierdzi, że ich źródła w górach Ryfejskich i Alańskicii
położonych na owym nieznanym lądzie pomiędzy oceanem
Północnym a morzem Meockiem. Nad Cherzynesem bajeczni
Agatyrsowie, o których wiemy już, jakim sposobem dostali
się w wyobraźni Greków i Rzymian, a nie w istocie, z Sie-
dmiogrodu na ostateczną północ, a w tym wypadku na Ka-
szuby. Dalój ląd i morze bajeczne, Hyperborejskie. Ani chwili
wątpić nie można, patrząc na mapę Marcyjana, te żeglnga
regularna starożytnych opływała wszystkie wybrzeża morza
Północnego, aż po Limfijord, że jednak nie sięgała dalej-
że kupcy brytyjscy dostawali się potom lądową drogą od
ujść Łaby do Bukowieckićj zatoki, i że znowu docierali nad-
brzeżną żeglugą, regularnie aż do ujść Odry, a wyjątkowo
aż do Pucka.
Teraz pozostaje nam już tylko jedno zadanie. Na pod-
stawie mozolnego badania możemy oznaczyć, aż dokąd się
gały istotne wiadomości starożytnych o północy, i o ile się
dotyczyły ziem P(»lskich. Możemy powiedzieć, gdzie jakie
siedziały ludy w starożytności? kładąc kres zbyt dowolnym
domysłom.
Najwcześnićj poznali starożytni Niż Ukraiński. Powstały
tn w szóstym wieku przed Chrystusem kwitnące kolonije
Digitized by
Google
347
greckie pośród scytyjskiej ludności. Tu poznano Dunaj dolny
i jego dopływy 5 a dalćj Dniestr — Tyras, Hypanis — - Boh,
Borystenes — Ingnł, Pantykapes — Ingulec, Hipacyrys — Bużu-
błyk i dolny Dniepr, i wreszcie Gerros, to jest Dniepr w oko-
licy Porohów. Poznano naturę stepu, i na stepie państwo Scy-
tyjskiC; które rozciągało swoją władzę także nad niektóremi
czudskiemi ludami, osiadłemi nad średnim Dnieprem, ale
jeszcze na stepie. Wiedziano, że puszcza leśna kończy step
od północy, ale myślano zarazem, że to kres zamieszkałego
świata. Tylko za Dońcem znano pośród puszczy Budynów
i Gelonów. Za Donem siedzieli Sarmaci, za Karpatami, w Sie-
dmiogrodzie Traccy Agatyrsowle, nad Cisą i Dunajem Scy~
tyjscy Syginowie.
Stan ten trwał aż do drugiój połowy czwartego wieku
przed Chrystusem. Wtedy to Agatyrsowie przybrali nazwę
Daków czyli Getów, i wdarli się na Wołoszczyznę i do Bes-
sarabii; niebawem Sarmaci przeszli Don i zburzyli państwo
Scytyjskie. Wreszcie wygnani przez Celtów Bastarnowie osie-
dli także na Niżu. Pod naciskiem tych narodów podupadły
kolonije greckie, i wiadomości starożytnych już się nigdy
w tych stronach nie wzmogły. Wiemy tylko, że w piórwszym
wieku po Chrystusie, słowiańskie czyli wenedyjskie gromady
zamieszkiwały puszcze na północ od stepu, i puszczały się
już także na Niż. Z tój strony ani żołnierze, ani kupcy staro-
żytnych cywilizowanych narodów nie zapuszczali się dalój
jak na Ukrainę, na Pobereże, i najwięcój może czasem na
Podole. Z tój strony jednak najgłębiój może jeszcze poznano
terytoryja przyszłćj Polski.
Zawczasu zakwitły nad Adryjatykiem osady Wenetów.
Sadyby ich sięgały od Padu aż do Dunaju, a związki han-
dlowe łączyły ich od najdawniójszych czasów z Grekami,
którzy prawie wyłącznie od nich pobićrali bursztyn i cynę.
Od nich podobnież dowiedzieli się Grecy, że naród Syginów
Sarmackich koczuje pomiędzy Cisą a Dunajem ; że na północ
od tego narodu wznoszą się góry Ryfejskie; że z gór tych
płyną ku północy dwie wielkie rzóki ; i że bursztyn się znaj-
Digitized by
Google
348
dnjc przy ujścia jednój z tych dwu rzók. Z czasem Rzymianie
podbili Wenetów at po Dunaj; Syginów przezwano Jazyga-
mi ; Bojowie Gymbryjscy osiedlili się w Karpatach, a Rzy-
mianie z Earnnntum dowiedzieli się, że wielka rzóka bor-
sztynorodna nazywa się Wisłą i że lud rolników osiadły nad
jćj brzegami używa nazwy Wenedów; że wreszcie draga
rzćka północna, dzisiejsza Odra, płynie przez kraje Gotów,
i po nich bywa zwaną Gutalusem. Jakiś rycerz rzymski by-
wał nawet nad Wisłą za czasów Nerona. Wiadomości te
utwierdziły się jeszcze po dokonanym przez Trajana podboju
Dacyi. Wtedy dowiedziano się także, że Wenedzi Nadwiślań-
scy używają także miana Słowian i Polanów. Wtedy poznano
ludy celtyckie Piengitów, Karpów i Biessów, osiadłe na pół-
nocnym stoku Karpat i w Miodoboracb. Tu takie słyszano,
że narody Gzudskie czyli Fińskie mieszkają na wschód i pół-
noc od Słowian, aż po źródła Prypeci i Buga.
W czwartym wieku przed Chrystusem nabył handel
Greków Galskich, to jest Massylijotów wielkiego znaczeofa.
Weszli w stosunki z Wenetami Zachodnimi, narodem żegla-
rzy, zamieszkującym Armorykę i Wandeję, od nich pobierali
cynę i bursztyn, i dowiadywali się, którędy to po tę cynę
i ten bursztyn jeżdżą. Tak doszły Greków głuche wieści
o Anglii i o Irlandyi, a potom o morzu Północnem czyli
Kodańskiój zatoce, i o ludach Skandynawskich, za których po-
mocą i pośrednictwem Weneci dostawali barsztyn. Po wojnach
Cezara, Augusta i Klaudyjusza, kraje przez Wenetów zwie-
dzane stanęły otworem przed Rzymianami, a rzymscy kapcy
z Brytanii puścili się ich śladem na wybrzeża Niemiec i Skan-
dynawii, po futra i bursztyn. Nigdy do Bełtu nie dotarli,
wysp Duńskich nie poznali, ale począwszy od dni Wespa-
zyjana przeprawiali statki, zimą zapewne i na saniach, z doi-
nój Łaby na Trawę, i ztamtąd płynęli brzegiem morskim aż
do ujść Odry, krajem zamieszkałym przez Skandynawskich
Windylów. Lewe ujście Odry zwali Wijadem, prawe brali
za ujście Wisły. Niekiedy, ale zrzadka płynęli ci kupcy da
łój aż do Pucka, pomiędzy wenedejskiemi czyli polańskiemi
ladami, słysząc tu głuche wieści o Litwinach i Prusakacii.
Digitized by
Google
349
Słowianie zamieszkiwali tedy od niepamiętnych czasów
pod imieniem Hyperborejczyków, Wenedów, Słowian i Pola-
nów leśne okolice Polski. Na Pomorza zajmowali kraj po-
między Wisłą a Odrą. Dalej jednak Germańskie ludy, Wan-
dylskich Gotów i Herminońskich Lngijów zajmowały obydwa
wybrzeża Odry, a ludy Celtyckie wdziórały się przez Kar-
paty, i aż na Miodobory, począwszy od czwartego wieku
przed Chrystusem. Na południu ludy scytyjskiego czyli sar-
mackiego szczepu były przemożnemi na całój stepowój prze-
strzeni Ukrainy. Czudowie siedzieli jak się zdaje na Rusi
Białćj i na Polesiu; Litwa w Prusiech i tam, gdzie dotąd
siedzi. Grecy założyli kolonije na wybrzeżu Czarnomorskiem.
Rzymianie wysypali może kilka wałów na lewym brzegu
Dniestru i Czeremoszu ; nigdy się nie osiedlili w żadnój czę-
6ci Polski.
XVII.
Dopiski.
Dopisek A. do mitologicznój i poetycznej geografii.
Zapatrywanie moje na geografiję Homera najbardziój
się zbliża do opinii wygłoszonćj przez Manerta w jego
geogralSi starożytno) (Geographie der Griechen und Roemer,
Nuernberg, 1795, IV Band, Istes Capitel). Wykończyłem
jednak ten obraz i w szczegółach zmieniłem zgodnie z po-
stępem nauki mitologiczuój. W czwartym wieku przed Chry-
stusem ustaliło się już było u mieszkańców Sycylii przeko-
nanie, że Odyssej błądził niegdyś po tamtejszćm wybrzeżu.
Teokbyt, poeta sycylski, piszący na początku trzeciego wieku,
nie wątpi już wcale o tóm, że Syeylija była niegdyś mie-
szkaniem Cyklopów. Wszak pioruny bijące od czasu do czasu
z Etny, nie mogły być dziełem innych istot. Równocześnie
Digitized by
Google
350
Ekatostknes chroDolog i geograf musiał już walczyć z po-
wszecfanóm przekonanieip, jakoby wędrówki Odysseja odby-
wały się niegdyś na wjbrzeiacb Sycylii i Italii; zwracał
uwagę na to, te poeta pisał dla zabawy, a nie dla nauki,
i mówił słusznie, ie wtedy chyba odnajdziesz kraje przez
Homera opiewane, gdy posiędziesz owe wory skórzane,
w których wichry przechowywano. Krytyczne zdanie Erato-
STENESA nie wskórało nic w owój pragmatycznój chwili sta-
rożytności, w którój usiłowano każdą baśń mitologiczną za-
mienić w historyczne wydarzenie. Znakomity zresztą historyk
PoLiBiJUSZ pisał w drugim wieku przed Chrystusem wiele
o podróży wzdłuż wybrzeży Italijskich. Świadczy o tóm
Strabo w pierwszej księdze swojćj geografii. Wreszcie Scy-
MNOS z Chios pisze w pierwszym wieku przed Chrystusem
jak następuje:
Wiersz 222 et sqq. W morzu tćm (Śródziemnćm) letą
wyspy morskie Cymus i Sardo, największa podobno po Sy-
cylii; wyspy te mieniono niegdyś wyspami Syren i Cyrcy.
Powyżćj Pelazgów są Ombrycy, których usadowił niegdyś
syn Cyrcy i Odysseja Latinns, i Anzonowie śródziemni, o któ-
rych się zdaje, że pochodzą od przodka Auzona, syna Odys-
seja i Kalipsy. Wiersz 236 et 8qq. Za Łacinnikami jest
w ziemi Opików miasto, nieopodal od tak zwanego jeziora
Aornu Cymę, które niegdyś zamieszkali Chalcydejczycy,
a potem Eolczycy. Tam pokazują podziemną cerberyjską
wyrocznię, do którćj miał niegdyś przybyć Odyssej za po-
radą Cyrcy. Z Cymy nad Aornem założono wskutek wróżby
Neapol. Wiersz 254 et 8qq. W morzu Tyrreńskiem leży
siedm wysepek nieopodal Sycylii. Nazywają je wyspami
Eola, a jedna pomiędzy niemi nazywa się słusznie świętą.
Wiersz 262 et sqq. Na jednćj z nich jest kolcnija Dorycka,
pokrewna Knydowi, którćj na imię Lipara. Dalćj leży naj-
szczęśliwsza wyspa Sycylija, którą niegdyś zamieszkiwały
jak powiadają, różnojęzyczne tłumy barbarzyńców iberyjskich.
Dla postaci trójkątnćj tćj krainy mieli ją Iberyjczycy prze-
zywać Trynakryją, Potćm przezwano ją Sycylija za pano-
wania Sycyla.
Digitized by
Google
351
Niebawem Weroilijusz w Eneidzie dokładniej jeszcze
porozkładał po wybrzeżu włoskiem miejsca głośne w Odys-
sei ; a znamy ze Strabona na pewne sposób, w który loka-
lizowano ta przygody Odysseja (I. 22 — 26). Znano takie na
wybrzeżach Hiszpańskich podania o Odysseju. Oznaczano już
w trzecim wieka przed Chrystusem trzy miejsca wzdłuż za-
chodnich wybrzeży Włoch, w których miały przesiadywać
syreny, najprawdopodobniej jednak siadywały, zdaniem Stra-
bona, koło Sorrentu. Pokazywano jednak grób jednój syreny,
Partenopy, w Neapolu. Eol był niegdyś królem wysp Lipa-
ryjskich, all)0 może tćż sternikiem przeprowadzającym po-
dróżnych przez cieśninę Messeńską. W cieśninie szukano
Scylli i Charybdy, a to tóm pewnićj, że Charybdys miała
oznaczać odpływ i przypływ morza, a Scylla? o dziwo!
obfite połowy ryb ! Lotofagowie wreszcie, Cyklopowie, Lestry-
goni i woły słońca mieszkali pospołu w Sycylii. Niebawem
Ogigija odnalazła się w Malcie, a pokazało się, że Cyrce,
królewna scytyjska, mieszkała na wyspie Ischii, na wygna-
niu (Diodor: BiUiotheca Historica IV, 45, 50). Nędzna ta
mędrkująca proza! Sto razy wolę już podania Neapolitań-
czyków, pokazujących dotąd, wśród swojój zatoki, miejsca
sławne z Odyssei, nie tłómacząc wcale baśni, i wierząc świę-
cie w czarowników i syreny.
Ściślejsza lokalizacyja podróży Odysseja po wybrzeżach
Italii i Sycylii zaczęła się niegdyś od tego, że kazano naro-
dowi Łacinników pochodzić od Cyrcy. Podobnież zaczęto
lokalizacyję tychże podróży nad Czamem morzem od tego,
że przezwano zbójeckie plemię Trerów Cymeryjczykami. Ci
Trerowie zamieszkiwali, jak się zdaje. Niż Ukraiński, i na-
jeżdżali ztamtąd Azyję Mniejszą, gdzie ogromne wyrządzali
spustoszenia. Wiedziano o nich, że mieszkają w kraju zimnym,
gdzie niebo mroczne, a noce zimą nad miarę długie. Nadano
im tedy miano Homerycznyeh Cymeryjezyków, a po nich
przezwano niektóre okolice u północnych wybrzeży morza
Czarnego Cymeryjskiemi.
Z tekstu niniejszćj rozprawy wiemy już, że Herodot
p(»zbył się byl ze wszystkiem mitologicznych wyobrażeń, że
Digitized by
Google
352
u niego Ister i Tanais były zwyczajnemi rzćkami; podobnie
jak Nil. Niemnićj przezywał zawsze Cymeryjczykami dawny
lud Trerów, którego niebyło już wcale w Scytyi za jego
czasów, i nazywał cieśninę Kercz Cynieryjskim Bosforem.
Nazwy te utrzymywały się odtąd stale w klasycznćj geo-
grafii.
Strabo opisał nam najdokładniój sposób, w który sta-
rożytni lokalizowali przygody Odysseja nad wybrzeżami Italii
i Sycylii. Podobnież wymienił miejscowodci nad Pontem
i Meotydą, wymieniane przez innych w związku z przygo-
dami Odyssejowemi {Geographia I, 20 — 21). Otóż dowiadu-
jemy się, że skały Cyjanejskie w Bosforze identyfikowano
z Planektami; że kazano Cyrcy pochodzić z wybrzeży za-
kaukaskiego kraju, że wreszcie Cymeryjczyków szukano
w Krymie.
Gdy wiedziano już, że niemasz na północy związku
pomiędzy Pontem a morzem Tyrreńskiem, trzeba było wy-
bierać pomiędzy dwoma systematami. Pierwotnie nie było
sprzeczności pomiędzy szukającymi śladów Odysseja w Italii
a odnajdującymi je w Poncie. To tćż nie było sprzeczności
w zwykłćj terminologii starożytnych, którą musimy znać,
chcąc dobrze rozumieć przyszłych geografów i historyków.
Trynakryja Sycyliją; na nićj należy jeszcze szukać Lotofa-
gów, Cyklopów, Lestrygonów. £ea leżała nieopodal Łaciń-
skiego wybri&eża, Ogigija w Malcie. Szukano skat Syreńskich
koło Neapolu albo Sorentn, Scylli i Charybdy w cieśninie
Messeńskićj. Bajano o jakiemś wejściu do piekieł w pobliżu
Neapolu, nigdy jednak Cymeryjczyków nie szukano w Italii.
Planekty leżały w pobliżu Peryntu i Bizancyjum w Bosforze
Trackim, Cymeryjskie półwyspie w dzisiejszym Krymie, cie-
śnina Cymeryjska tam, gdzie cieśnina Kercz. Eea wreszcie,
ojczyzna Cyrcy, lóżna zgoła od póżnićjszego jćj mieszkania
Eei, to Mingrelija, nad Rinnem. Bajeczni Arymaspowie, ba-
jecznych Cyklopów samowtór, mieszkali zawsze gdzieś w ba-
jecznym kraju. Wszystko to było w jawnćj sprzeczności
z opowiadaniem poetów, ale jest niemnićj dla nas ważnćm.
Takto zupełnie mitologiczni Cymerejczycy Homera identy-
Digitized by
Google
363
fikają się póżnićj z historycznymi Trer^tmi i Taurami. Spo-
tkamy się z niejedną taką identyfikacyją w ciągu naszych
badań. Że tu tylko wspomnę Hyperborejczyków i Wenedów,
Amazonki i Sarmatów.
Nie dziw, że starożytni lokalizowali podania Homera.
Dziwnem mi się wydaje, kiedy nowożytni geografowie spie-
rają się o to, jakie kraje miał Homer na iDyśli, pisząc Odys-
seję. W Odyssei opisane kraje zgoła bajeczne; niemasz ich
nigdzie na ziemi! Geografa i historyka obchodzi to tylko,
gdzie póżnićjsi starożytni szakali homerycznych krajów?
A o tćm niemasz żadnój wątpliwości. Dzieciństwem chcieć
poprawiać dotyczące wyobrażenia starożytnych. Kto tak po-
btępaje. podobny do tego, coby chciał zmieniać dawne zna-
czenie słów w klasycznych a umarłych już językach. Wyobra-
żenia póżniejszćj starożytności o podróżach Odysseja^ są to
fakta historyczne, i jako takie nas obchodzą, lubo są nie-
zgodne z wyobrażeniami Homera.
Ukert (Geographie der Griecheti und Eoemer, Weimar ^
1816, L Theil, L Abtheilung, s. 19 — 31) rozprawia obszer-
nie o Odyssei. Oto rezultaty, do których dochodzi: Lotofa-
gowie mieszkali gdzieś w okolicy Tunis. Kraj Cyklopów
w południowych Włoszech, może w okolicy Tarentu. Wyspa
Eola położona nieco na północny wschód od Malty, gdzieś
w poł< wie morza Jońskiego. Zresztą pływa sobie po morzu
Śródziemnćm, i zanim Odyssej po raz wtóry do njćj zawitał,
popłynęła była w okolice Kartaginy. Lestrygoni zamieszkują
miasto Formie w Italii (u skrajnćj północy ! ) ; Cyrce mieszka
na zachód od nich, gdzieś w Korsyce (u źródeł zorzy!);
Cymeryjczycy przebywają koło Gibraltaru; Scylla i Charyb-
dys w cieśninie Messeńskićj. Trynakryja Sycyliją, Ogigija
Maltą, Feaków ojczyzną Apulija. Dziewięć dni przeto od
przylądku Malea czyli Matapan do Tunisu, i z morza Joń-
skiego do Itaki zarówno ! Więc słońce zwykło wschodzić
w Korsyce, dla Greków; a świecić bez przerwy przez całą
dobę w Neapolitańskiem ! Kto z Korsyki płynął przez cie-
śninę Messyńską, ten dostawał się na wschodnie chyba wy-
brzeża Sycylii. Tego to podróżnika zagnały potem zachodnio-
Wydt. FUosof. T. ZIZ. 45
Digitized by
Google
354
południo^^e wiatry, nie do Itaki, tylko, o dziwo! na Maltę!
to jest na południowy zachód! Snąć burza niosła Odysseja
wprost pod wialr! A co dziwniejsza, droga ta do Malty szła
z okolicy Syrakuz i Katany na cieśninę Messyńską! Jakież
to pasmo bałamuctw!
Niewiele inaczćj w swoich ^badaniach" Lelewel, który
oprócz tego nie odróżnia wyobrażeń Homera od wyobrażeń
Hezyjoda. Lelewei^ postępuje scbie jednak o lyie słusznie,
że mało poprawia wyobrażenia póżuiejszój starożytności. Nie
szuka jednak ani Syren, ani Cyrcy na wybrzeżach Italii,
i wszystko ściąga do Sycylii. Wyspy Eola przenosi na wschód
od Sycylii, a Cymeryjczyków szuka u Gibraltaru. Poco* i te
poprawki, kiedy nie doprowadzą do zgody z opowiadaniem
Homera? i pozostawią wszystkie trudności sprzeciwiające
się hypotezie Ukerta?
VoLKER (Homerische Geographie s. 119 u. ff) nie może
się powstrzymać od poprawiania wyobrażeń starożytnych.
Wymyśla naprzykład jakąś osobną wyspę Trynakryję na
północ od Sycylii, do którój, niewiedzieć jakim sposobem
można się dostać z Ischii — Eei na cieśninę Me»syńską. For-
BiGER (Handbuch der Al ten Geographie, I Band, s. 18 — 21)
zbywa krótko Odysseję. Niewiele się różnią od Ukerta, Le-
lewela i YoLKERA Voss: (Alte Weltkunde, s. 6), Wood:
(Ueber das Originalgenie des Homer'8, s. b7 und flF.) i Gos-
SELiN w uwagach do księgi I francuzkiego tłumaczenia Stra-
BONA. Zeune natomiast lokalizuje samowolnie Lestrygonów
na wybrzeżach południowych Galii (Erdansichten, §. 8).
Wszyscy dotąd wymienieni geografowie nowożytni kor-
rygują lokalizacyję starożytnych, przenoszącą podróże Odys-
seja nad wybrzeża Italskie. Dureau de la Malle (Góogra-
phie physiąue de la Móditerranóe et de la Mer Noire. Paris,
1807, \\ 47) i Dubois de Montpereux (Voyage autour du
Caucase, I, p. 60—61, IV, p. 32 1; V, p. 40; VI, p. 114 et
8qq.) inne zapatrywanie wypowiadają. Wraz ze starożytnymi
osadzają Cymer} jeżyków przy ujściach Meotydy w Krymie;
dalój Lestrygonów odnajdują w przystani Bałaklawskiej
w Krymie, Eeę w Mingrelii, rzóki piekielne w wulkanach
Digitized by VjOOQ1^
365
błotnych koło cieSniny Kercz. Odnajdują tani nawet ipsissi-
mos lucos ProserpinaCf które dotąd tam mają istnieć w po-
staci topolowego gaja! K. £. von Beer (Historische Fragen,
13—16) przyjmuje te wnioski i twierdzi, że istniidy juft za
czasów Homera, kolonije greckie nad Bosforem Cymeryjskim.
Nie ulega wątpliwości, że Lestrygoni są więcój na swo-
jem miejscu w Krymie, jak w Neapolitańskiem, i że Eea
mniój razi w Mingrelii, jak w Korsyce, skoro przy uiój źró-
dła zorzy. Ale system p. Dubois nie o wiele przydatniejszy
( d systematu Ukerta, jeżli kto chce podróże Odysseja od-
naleźć na rzeczywi^tój ziemi. Radzibyśmy go przyjęli, bo
wtedy Cyklopowie i Lotofagowic odnaleźliby się gdzieś na
Ukrainnym Niżu. Ale musielibyśmy wtedy Scyllę i Charybdys
szukać w Bosforze Carogrodzkim, na południowy zachód od
Mingrelii, Trynakryję chyba w Prokonezie, i nie umielibyśmy
sobie zgoła wytłómaczyć, jakim sposobem wicher północno-
wschodni zaniósł Odysseja z wybrzeży Peloponezu na Niż
Ukrainny. Nigdzie na obliczu ziemi niemasz dalekich krajów
opiewanych w Odyssei.
Dopisek B. do geografii Eerodota.
Tak jak nam Herodot podał swoją geografiję, możemy
tylko podziwiać bystrość męża, który tak mało błędów po-
pełnił, i który tyle prawd poznał, bez wszelkićj naukowćj.
pomocy, jeżdżąc sam po świecie, i dopytując się u współ-
czesnych o strony, których nie mógł osobiście zwiedzić. Ten
tylko źle Herodota osądzi, kto się u niego będzie domagał
wiadomości astronomicznych, albo zoologicznych. Astronomija,
geografija matematyczna i zoologija nie istniały jeszcze za
jego czasów. IIerodot podaje najrozmaicićj i chłopskim
tylko rozumem pomiary rozmaitych części świata, a zwie-
rzęta nazywa często wskutek najbardzićj przypadkowych
podobieństw. W Libii przezywa małpy niemymi Etyjopejczy-
kami (IV, 183) ; wielbłąda opisuje w ten tylko sposób, iż
Digitized by
Google
356
twierdzi o nim, że ma u nóg zadnich cztóry kolana, przezy-
wając Daroście kolaDami (UL 103). Wilson (Ariana Antiqaa,
p. 235) donosi, że znajduje się w Indyjach północnych rodzaj
świstaków, zwany pipilica czyli mrówka, który kopiąc głę-
bokie nory, wyrzuca moc mdonoszój ziemi z głębi na po-
wiórzchnię. Od Dich odbierali starożytni Hindusi rudę złotą,
i tak to powstało Herodotowe opowiadanie o owych mrów-
kach indyjskich, złotodajnych, dorównujących wzrostem pie-
skom.
Herodot ani się pytał, jakie miejsce wśród wszech-
świata zajmuje ziemia? Usiłowano nieraz narysować mapę
ziemi podług jego wskazówek, ale usiłowania te muszą
w niejednym szczególe zachować charakter domysłów. Wie-
my wprawdzie ze Scytyi Herodota, co on rozumiał pod
dniem chodu (IV, 101) i pod dniem spławu morzem (IV, 86);
ale Herodot nie wszędzie oznacza rozmiary mórz i krajówi
a czasem mówi o spławie rzćką, zostawiając nas wt«dy
w niepewności, co do odległości opisanćj.
Ukert, który zgotował zwykle używaną mapę ziemi
podług Herodota, usiłuje obliczyć rozmiary ziemi tego pisa-
rza. Twierdzi, że droga od Teb Egipskich do najdalszych
zachodnich kresów Afryki wynosi podług Herodota 60 dni
pochodu, a przeto 14.000 staj ; że dalsza droga od Teb Egip-
skich do wschodnich kończyn morza Śródziemnego wynosiła
zapewne 2.000 staj, i że przeto Herodot obliczał całą dłu-
gość morza Śródziemnego na 16.0(X) staj (2.6667, kilometrów,
4(X) mil geogr.). Dalćj obliczył Herodot długość morza Czar-
nego na 11.100 staj (186 kilom, czyli 2727, mil geogr.).
Wypada odliczyć 6.(XX) staj na Azyję Mniejszą, a doliczyć
długość Araksu równą długości Dunaju, i wynoszącą przeto
16.(KX) staj. W ten sposób długość świata Herodotowego wy-
nosiłaby 16.000 + 6.100 + 16.000 = 37.100 staj. A doli-
czywszy przestrzeń, którą zajmuje morze Kaspijskie, około
40.000 staj. (Ukert: opus cit. I Th., U Abth. s, 36—37).
Obliczenie to jest zupełnie mylne, Herodot Ul, 26
pisze tylko, że droga z Egiptu do oazy Samijczyków, po
drodze do Amonijum, wynosi siedm dni pochodu (1.400 staj)
Digitized by
Google
357
IV, 181. Pisze wyraźnie: IlpwToi |A£v axb 3r,g£0)v Sia S£x:t tjjjle-
p£(i)7 śScj 'AiJL[jLU)vict. Więc z Teb do Aniouijum było tylko 10
dni drogi. Z Amonijum 10 dni drogi do Angilów, od Angi-
lów 10 dni drogi do Garamantów^ od Garamantów 10 dni
drogi do Atarantów, od Atąrantów 10 dni drogi do góry
Atlas, a potom 10 dni drogi do pustyni Sahary, a wcale
nie do morza Atlantyckiego. Herodot liczy tedy 60 dni drogi
od Teb Egipskich aż w okolicę Mursuku w Fezanie. Dzień
drogi pieszćj wynosi u Herodota 200 staj; 60 dni drogi
nie wynosi przeto 1.600 staj, jak tego chce Ukert, a tylko
1.200 staj.
Długość morza Czarnego określa Herodot ściśle na
11.000 staj, iile nie mamy żadnćj wskazówki co do tego,
jak długą wyobrażano sobie Azyję Mniejszą. Wiemy tylko,
że wszystkie rękopisy podają jćj szćrokość na 5 dni drogi.
A jeżeli nie zechcemy tego skorrygować, pisząc zamiast
TTsrcTj, x£vnr) xai lŁ%a, to jest zamiast pięciu, piętnaście, mamy
tn do czynienia z mylnem obliczeniem, pochodzącóm ztąd
zapewne, że Hebodot znał tylko wybrzeża Azyi Mniejszój,
a nie znał jój wnętrza. Szórokość morza Kaspijskiego po-
daje nam Herodot na ośm dni żeglugi, to jest na 10.656
staj ; ale szórokość ta może oznaczać także ilość samych dni
spławu, to jest rozumiejąc pod dniem pół doby, i ten rozmiar
prawdopodobnie oznacza. Szćrokość Kaukazu oznaczona tylko
ogólnikowo przez długość Araksu, który ma być równy Duna-
jowi. O Dunaju pisze Herodot, że przecina całą Europę, ale
daremnie szukamy w Herodocie bliższćj wskazówki o dłu-
gości Dunaju. Cała rachuba Ukerta upada tedy.
Cała mapa, którą Ukert, i za nim wszyscy prawie
geografowie illustrują poglądy Herodota, musi uledz kry-
tyce. Mimo to, że Herod(»t tak się stanowczo przeciw temu
zastrzega, rysują ś^iat zamieszkały okrągły prawie, i ze-
wsząd morzem oblany. Nie uwzględniają zupełnie tego, że
Herodot kładzie na wschód od Indyj, i na północ od Eu-
ropy kraje nieznane, i rysują tani wszędzie morze. Upor-
czywie robią morze Śródziemne zbyt małćm, posługując się
mylnemi pomiarami Ukerta. Niewiedzieć dlaczego stawiają
Digitized by
Google
358
fałszywie oś morza Kaspijskiego, kładąc jego największą
długość w kierunku od wschodu na zacliód^ i cały świat
Herodotowy czynią o wiele za małym.
Herodot podaje słusznie szćrokość morza Czarnego
na 80 mil geograficznych blisko (IV, 86); długość tego mo-
rza natomiast (272 mil geogr.) jest u Herodota przesadną.
Szćrokość morza Kaspijskiego od wschodu na zachód, i dłu-
gość jego od północy na południe nieco przesadzone.
Daleko lepićj od Niemców pojął Herodota w swoich
„Badaniach^ nasz Lelewel. Słusznie upatruje w Araksie dzi-
siejszy Aras, w przeciwieństwie do Ukerta, upatrującego
w Herodotowym Araksie jakąś fantastyczną rzókę, płynącą
od granic Azyi Mniejszćj wprost na wschód aż po granice
Indyj, kędy się gubi w piaskach. Zgoła nie pojmuję^ jakim
sposobem mógł Ernest Bonel dopatrzyć się w Araksie Wołgi
(Alterthums-Kunde Russland^s. St. Petersburg, 1882). Boer
natomiast mniema w swojem wydaniu Herodota, że Arakses
to Jaksartes. Tego samego dziwnego zdania są d' Anyille
i Humbold.
Różnię się stanowczo od wszystkich dotychczasowych
pisarzy w mojćj interpretacyi Scytyi Herodotowój. Muszę tę
różnicę uwydatnić, zbijając dotychczasowe błędy, a to tćm-
bardziój, że cały mój pogląd na Czarnomorski Niż w staro-
żytności ściśle związany z interpretacyją Herodota. Na nićj
niejako oparta cała budowa moich twierdzeń.
Niejako prawowierne zdanie uczonych o hydrografii
Scytyi wypowiada Manert w czwartym tomie swojćj geo-
grafii Greków i Rzymian, idąc już w ślad za geografiją sta-
rożytnych d' Anville'a. Istros to oczywiście Dunaj, Poratos
Prut, Ordessos Seret. Dalćj różni się już od nas; u niego
bowiem Naparys Ardzidz, Araros Aluta, a Tyarantos Syl.
Pochodzi ten błąd ztąd, że przeoczył Jałomnicę. Marys tćm
u Manerta co u mnie ; Tyras Dniestrem, Hypanis Bohem,
ale Borystenes Dnieprem. W tćm źródło wszystkich dalszych
trudności. Pantykapes już nie do odnalezienia. D' Anyille
myślał, że to Samara, ale Manert uznaje, że niemasz rzeki,
która by od wschodu wpadała do Dniepru koło ujść tćj rzóki,
Digitized by
Google
359
a f.e Samara leży tak daleko, Ac o nićj nie ni((że być mowy.
Zresztą dlaczegóżby Herodot pisał o dalekićj Samarze, po-
mijając daleko większe rzćki, jakoto Inguł i Ingulec, płynące
do tego na terytoryjum dwn kolonii greckich, Olbii i Kre-
mnisk? Hypacyris ma być Czaplinka czyli Kolanczykiem,
ale sam Manert przyznaje, że niepodobna było wierzyć,
aby była mowa o tak nikczemnym strumyku. Wreszcie Ger-
ros ma to być Kaln^iusz. Ealmiusz przeto miałby być odnogą
Dniepru, i miałby wpadać do Kolanczyku ! Jakaż niedorzecz-
noAć ! Miałby u Herodota leżeć na zachód od Tauryki, choć
w istocie wpada do Meotydy, dopiero pod Maryjampolem I
Jeżli Kalmijusz, to dlaczego nie Worskla? Dlaczego nie Dezna?
Dlaczego nie jakakolwiek inna rzćka na świecie ? Jan Poto-
cki odnalazł słusznie Siniuchę w Eksampeu (Yoyage II, p.
58). Nie mogąc odnaleźć Pantikapesu, upatruje go w Koń-
skićj, która nawet rzćką nie jest na prawdę, i którćj nazwę
otrzymują rozmaite drobne uboczne koryta Dniepru. Temu
domysłowi sprzeciwia się najoczywiścićj tekst Herodota
(IV, 18), gdzie mowa o tćm, że pomiędzy Borystenesem,
Dnieprem Potockiego, a Pantykapesem trzy dni drogi, to
jest 10 do 15 mil geograficznych. Nigdzie nie oddala się
Końska od Dniepru dalćj, jak na dwie mile; nie masz po-
między nią a Dnieprem miejsca na naród Scytów.
Od prav( owitego fłómaczcnia odstępują mało co pó-
źniejsi. Ukebt tylko wymienił dopływy Dunaju, tak samo,
jak ja to uczyniłem, i ta poprawka się utrzymała. Brun:
Onnmb ApeenocTH repe40TOBoft CKHTiH twierdzi, że Eksampeus
to nie Sinincha,' tylko Martwe Wojdy kolo Wosneseńska, co
się nie zgadza z pięcioma dniami żeglugi od Eksampeu do
morza. Tenże domydla się w Ingulcu Pantykapesu, mimo to,
że Dniepr zawsze odnajduje w Borystenesie, co się wprost
sprzeciwia Herodotowi, kładącemu wyraźnie Pantykapes na
wschód od Borystenesu.
Lelewel (Narody na ziemiach słowiańskich. Poznań,
18Ó2, str. 28) dopatruje się wielkićj spławnćj rzćki Gerros
w stepowym strumyku Siragoza, wpadającym do Czaplinki,
które to zdanie nie potrzebuje zbicia. W ogóle Lelewel
Digitized by
Google
360
niecierpliwi się na Herodota; mieni wszystkie jego twier-
dzenia bałaniutnemi (opus. cit. str. 22--23); asiłnje wykazać
w Herodocie sprzeczności. Powiada słusznie, że Scytyja ma
u Herodota 4.010 staj szerokości. Dal«^j mówi, że Hypanis
ma 10 dni żeglugi wewnątrz Sc}tyi, i oblicza dzień spławu
według miary żeglugi morskićj. Wtedy Hypanis nie mieściłby
się w Scytyi. Ale największy dzień spława z wodą, rzeką
stepową wynosi 320 staj; zwyczajny 160 staj. Borystenes
płynie podobnież od granic Scytyi jedynaście dni spławu
z wodą. Obie te miary mieszczą się doskonale w granicach
Scytyi, skoro przyjmiemy średni dzień spławu. Jeżeli kraj
Scytów Pasterzy szóroki na 14 dni drogi od ujść Pantyka-
pesu aż do Gerru, mowa tu o drodze od Chersonu do Taż-
miny, i oddalenie nie wydaje nam się przesadne, jeżli słu-
sznie uwzględnimy manowce podróży.
DuRKAU DE LA Male W swojój : Geograpkie physiąue
de la MediteiTaneo et de la Mer Notre, zastępuje stanowczo
zdanie, że cpis Herodotowój Scytyi jest ściśle prawdziwy,
i że tylko kraj się zmienił od tego czasu. Tego samego zda-
nia są: MuhCHisoN w geologii Rossyi, pp. 57^ — 675, dalćj
Buraczków i Rawlinson w swoim komentarzu do angiel-
skiego tłómaczenia ozwartój księgi Herodota. Buraczków
3anHCKH 04ecK€aBo oómecTsa, IX, str. 1 — 133 mniema, że Dniepr
dzielił się niegdyś gdzieś koło Berydowa, i że jedno koryto
wpadało do morza Czaplinka. Ale gdzież się wtedy podziały
Pantykapes i Hypacyris? Grdzież się pomieścili Scytowie
Rolnicy? i Oracze? i Kraj leśny? Rawlinson w trzecim
tomie swojego dzieła (Book IV, Essay III on the geography
of Scytbia) tłómaczy dowolnie tekst Herodota, twierdząc,
że ten pisarz wyobrażał sobie, że jedno tylko długie wy-
brzeże od południa obejmuje w Scytyi kraje nad morzem
Czarnem i nad morzem Azov<skiem, i że miasto Borystenes
znajduje się pośrodku tego wybrzeża, a zatóm chyba w Kry-
mie. Dziwactwo to niezgodne ani z Herodotem, ani z prawdą.
Dalćj przypuszcza, że za dni Herodota nie było jeszcze
Gniłogo morza koło Krymu, i że wówczas Kosa Arabacka
stanowiła wschodnią granicę Krymu. W owym czasie miał
Digitized by
Google
361
Dniepr dwa ujścia, a dwie rzóki wyschłe dziś: Pantykapes
i Hipacyrys miały swoje źródła i swój bieg cały w olbrzy-
mich żuławach Dniepru. Doniec wpadał wprost do morza.
Jakieś trzęsienie ziemi wynurzyło kraj zakaukaski, ograni-
i^zając łoże Azowskiego morza; słowem nastały zmiany, na
które gdzieindziej potrzeba kilka tysięcy wieków, i po któ-
rych żaden ślad nie pozostał na powićrzchni Ukrainy. Niema
nigdzie znaku starego koryta dnieprowego na wschód od
Aleszek, i Dniepr nie mógł nigdy płynąć korytem Ingułu,
od którego oddzielają go znaczne wzgórza. Geologiczne nie-
podobieństwa uniemożliwiają przyjęcie hypotezy Rawlinsona.
Do takiój wiary w niedawne geologiczne przewroty
w Scytyi, popychają chyba tylko zawiłości zdania nowoży-
tnych uczonych, których dotąd wcale nie wyczerpaliśmy.
NiEBUHR w swoich: Yortraege ueher alłe Geschichte z roku
1847 (s. 182 — 183), mniema, że morze Czarne tworzy połu-
dniowy, Azowskie wschodni, a dolny bieg Istru zachodni
bok kwadratu Scytyi, i wmawia w Herodota, iż wyobrażał
sobie, że Istr tworzył nagłe kolano w okolicy ujścia rzćki
Marys. Ale jakimże sposobem płynęła ta rzćka z zachodu
na wschód aż do ujścia? Jakim sposobem wpadały od pół-
nocy do Istru rzóki pomiędzy Tiarantem a Poratosem? Po-
dobnież dowolnie przypuszcza Renelł na 72 stronie swojćj
geografii, że Glerros to Mołoszne Wody; a Heeren domyśla
się Pantykapesu w Deznie albo w Psiole {Asiałische Voel-
TceTj II), zawsze oczywiście wbrew najwyrażniejszym twier-
dzeniom tekstu Herodotowego.
Nie potrzeba wcale przypuszczać zmian w konfiguracyi
Scytyi ; nie potrzeba przekręcać tekstu Herodotowego. Nasze
tłómaczenie, podane w niniejszćj rozprawie, usuwa wszystkie
trudności. Jest niepodobieństwem, aby się Grecy rozpisywali
o Eońskićj i Czaplince, a przemilczeli o lugule, płynącym
tuż pod murami Olbii, owego znakomitego greckiego miasta,
którego imponującym szczątkom lud ukraiński dotąd nadaje
imię Stu Mogił. A że sobie Herodot wyobrażał, że Ingnł
i Dniepr to odnogi jcdnój tylko rzćki, przeto pochwala Bory-
fltenesu odnosi się do tćj całości. Sam Herodot nie jeździł
Wydi fih.tof. T XIX 46
Digitized by
Google
362
ponad Borystenes, a tylko ponad Hypanis, gdzie dotarł nie
wątpliwie do ujścia Siniuchy (IV, 81). Wiedział, że spła-
wiano towary Ingułem do Olbii. Przeciągano je zimą na
perewołokach; sposobem ukraińskim z Tażminy do Ingnłn,
w krają Mężożerców, aby uniknąć porohów dnieprowych,
i Hebodot zrozumiał opowiadanie tak, jakby się tu rzćka
Borystenes dzieliła na dwoje. Sadowski stwierdza (Pamię-
tnik Akademii Umiejętności w Krakowie. T. III : Drogi han-
dlowe greckie i rzymskie, str. 38), że wszystkie wykopaliska
• greckie odnachodzą się wzdłuż Ingułu, a nie wzdłuż Dniepro,
co raz jeszcze nasze zdanie potwierdza. Ody raz Borystenes
Herodotowy poznamy w Ingule, stanie się jasnym cały roz-
kład rzók i ludów w Melpomenie Herodota; stanie sieja
snem to także, jakim sposobem miasto Olbija, położone wcale
nie nad Dnieprem, a przy ujściu Ingułn do Bohu, nosiło tak
często w starożytności miano Borystenesu. Ingnł i potóm
nazywał się niezmiennie Borystenesem. Dopiero u Anonyma,
z piątego co najwcześniej wieku po Chrystusie, którego za-
piski odnalazł O. Bloch, a wydał F. Ossan (Gissiae 1792),
znajdujemy wyrażenie: iwę Bopua^gyouc xoTa[jiou lou %a\ Aawi-
xpE(i>c xaXouixevou; i ta wzmianka oznacza może początek błędo,
w którym pozostawali Bizantyńcy, i który nowsi po nich
odziedziczyli.
Tekst Herodota przechowany w rękopisach przed-
stawia trzy wielkie trudności, o ile się tyczy Scytyi. Ręko
pisy mają: IV, 53, gdzie mowa o Borystenesie : \Uyjpi ^h
vuv Feppou X^P°^7 ^C "^^^ Te(j(japaxo';Ta i^[ii€pća>v %kóoą i<rd •^ifłtutsM-
Tat pea)v orno Bopiw hi[LO'j. To miejsce Gerros leżało jeszcze
w ziemi Scytyjskiój, którój szórokość wynosiła 20 dni chodu.
Dnie spławu bywają u Herodota równe prawie dniom chodu.
Na to tedy, aby tekst Herodota był sam z sobą zgodny,
musimy przypuścić, że tu mowa o spławie pod wodę. D' An-
YiLLB zaproponował zresztą od dawna korekturę tekstu, na:
T£(j<japa xal B£7,a, i tylko ta okoliczność praemawia przeciw
tój poprawce, że już Mela i przedtćm Scymnos z Cfflos
czytali: T63capixo'/ra.
Digitized by
Google
363
Herodot: IV, 18 mówi, że Hylea, czyli kraj leśny leży
zaraz na wschód od Borystenesu. Naturalnie wszyscy szakają
tój Hylei na Nogajcu, i znajdują step od wieków i z natury
pusty. To już do rozpaczy doprowadziło Potockiego, a Bu-
raczków w przytoczonej powyżój rozprawie usiłuje dowieść,
że za jego pradziada, który miał jak się zdaje bujną wyo-
braźnię, istniały na stepach Nogajskich najbujniejsze puszcze.
Przy naszój interpretacyi znika trudność, ponieważ drzewa
rosną dotąd w kraju na wschód od Mikołajowa.
W póżniejszćj starożytności półwyspie Eimburnskie
czyli Nogajskie nosiło miano biegu Achilla. Wierzę, że było
tak samo za dni Herodota. W rękopisach: IV, 65, stoi
o Hypacyrysie czyli dolnym Dnieprze: 'sc 8s;n^v 'onr^pYwy vfył
ik uXa(r,v xat Tbv AyJXk&oc 8pó[jwv. Nietylko nasze zapatrywanie,
ale i zwykłe używanie słowa dbcepYety nie zgadzają się z tym
tekstem. Herodot musiał napisać airb tou ^Ay^fk^Boą Apó|xcu,
a wczesna korupcyja tekstu wprawiła w błąd Melę, a przez
Melę Płinijusza.
Poprawka przy IV, 18, proponowana przez Boehra
utrzymuje się statecznie. Rękopisy mają: i^ *rXa{Y), Scko Sł
TORŹnr^c flifyoi (scil. dy^pdwuot) 5ixdou<yi. Wydania nowsze: aa^ 8e
TOUTifjc (iva) 5txścuci i t d.
Pogląd na posady ludów Scytyi Herodotowćj zawisł
po największćj części ściśle od poglądu na hidrografiję tegoż
kraju. Wszyscy odnajdują zgodnie Tyretów w okolicy Odessy,
Borysteneitów w okolicy Mikołajowa, Kalipidów wreszcie po-
między Dniestrem a Bohem, poniżćj Bałty. Posady Alazonów
także niewątpliwie w okolicy Bi^ty, tam gdzie Dniestr i Boh
najbliżćj siebie płyną, i tylko Załuski (Słowo o stosunkach
handlowych Scytyi Zachodnićj, Lwów, 1857) dopatruje w Ha-
lizonach Haliczan, i osadza ich przeto we wschodnićj Galicyi.
Zdanie to wprost przeciwne świadectwu Herodota, opićra
się tylko na wątpliwćj etymologii. Miejsce, które Scytowie
rolnicy zajmować powinni, znikło natomiast z oblicza ziemi,
i zgodnie ze zwyczajnem tłómaczeniem Herodota, miałby
się cały fen mnogi naród mieścić na kilku ostrouiach dnie-
prowych. Myśmy odnaleźli jego siedziby pomiędzy Ingułem
Digitized by
Google
364
a Ingulcem. Ukert szuka Scytów pasterzy na stepach Nogaj-
skich aż po KalmijusZi Eawlinson przenosi ich nad Deziic;
Lelewel każe im się mieścić w swoim kraju leśnym nad
Czaplinka, zapominając, że stepy i lasy nie mogły żadną
miarą jedno miejsce u Herodota zajmować. Osadzam ich
na stepach Zaporoskich. Scytowie królewscy zajmują u Ukerta
same tylko stepy Dońskie. Zgodnie z Lelewelem i Rawlin-
sonem rozciągam ich siedziby także na stepy Nogajskie. Sar-
matów nikt nie szuka gdzieindzićj, jak na lewym brzegu
Donu, aż po ujścia Dońca. Agatyrsowie osadzani przez wszyst-
kich w Siedmiogrodzie.
Wielce spomemi są natomiast innych ludów sadyby.
Neurów osadza Herodot powyżćj źródeł Dniestru, a źródła
te opisuje w postaci wielkiego jeziora. D' Anyille i po nim
większość geografów mniemają, że Herodot znał istotne
źródła Dniestru, pośród jakichś osuszonych już jeziorzysk
w ziemi Samborskićj. Dla geografów tćj szkoły nie ulega
wątpliwości, że Neurowie mieszkali nad Bugiem, i Szafa-
RZTK postąpił sobie tylko konsekwentnie, kiedy odszukał ich
w ziemi Nurskićj na Podlasiu (Starożytności Słowiańskie,
Poznań, 1842, str. 275 i następne). Za zdaniem Szafarzyka
poszli Załuski, Sadowski i Kętrzyński, kiedy Manert i Sza-
RANiEWicz szukają Neurów w okolicy Lwowa, za przewodem
D' Anville'a. Niepodobna przystać na taką interpretacyję
Herodota; jawną rzeczą, że nie znał prawdziwych źródeł
Dniestru. Neurowie sąsiadowali bezpośrednio z Siedmiogro-
dem i z Mężożercami nad Tażminą, siedzieli jeszcze nad
Bohem (Herodot IV, 17 : to6t(i)v Se xaT6TC£p3e oixecu7i Neupsi.
Nsupwy Zk TO T:po(; BopYJy ave[xcv ipri\LOc ay^pwzwy, 5(J0v ii\uXą ^;x£v.
TaOTa |JLłv -rcapa Tbv TicayiY 7:5Ta|Jióv £aTiv i^^ta T:pbą Ś3X£pTjc tcD
Bopud^eyeoc), i byli ludem koczowniczym, stepowym, na wzór
Scytów pastorzy. Dlatego to szukamy ich na Podolu i Ukra-
inie, podobnie jak Lelewel i Kiepert, tylko przecie trochę
dalój na północy jak Lelewel. Dla Scytów oraczy pozostaje
tylko okolica Humania, gdzie sąsiadowali bezpośrednio ze
Scytami rolnikami. Zresztą rolnicy i oracze to jeden tylko
lud, jak słusznie chce Rawlinson, wyznaczający dlań zbyt
Digitized by
Google
365
obszerne sadyby na cał^j llnsi przed Dnieprem. Hekodot
używa duas apdluUoucó bynonynias o jednym tylko narodzie;
póżniójsi i*zecz źle zrozumieli.
Już SzAFARZYK postąpił sobie zuchwale, przesiedlając
Neurów w okolicę Ostrołęki. O wiele jeszcze zuchwalszą
opinija Scherbena {Nachrichtcn der Altm, 1852), jakoby
błota Pińskie były jeziorem, z którego tryskają źródła Ty-
rasU; i jakoby Neurowio byli Nadniemcńskimi Litwinami.
Coń podobnego twierdził już swego czasu NiebuiiB; na to
się zgodzili Rawlinson i Bonell. A jednak ta teoryja za-
równo niezgodna z tekstem IIekodota i ze zdrowym r<»z-
sądkiem.
Mężożercy 'AySpó^orfoi mieszkali na wschód i północ od
Neurów, w Czechryńskim i Czerkawskim powiecie. D' An-
YiLLE i Manekt szukali ich na Rusi Białćj, a Melanchlenów
czyli Czamopłaszczych aż nad wielkiemi jeziorami koło świę-
tego Petersburga. Eto Neurów osadza na Mazowszu albo
na LitwiC; ten musi wbrew oczywistości i zdrowemu rozsąd-
kowi szukać ich sąsiadów około Smoleńska i świętego Pe-
tersburga.
Najrozmaitsze są zdania o Bndynacli. Ta okoliczność,
jakoby Neurowio mieli się byli niegdyś schronić do ich
krainy, podała u wielu w niewiarę całą resztę tekstu Ilero-
dotowego. Historyja Hebrajczyków, Suebów, Węgrów, Tur-
ków i wielu innych koczowniczych ludów przekonywa nas
oczywiście o tćm, że wędrówka Neurów gdzieś z okolicy
Winnicy nad brzegi Oskołu i napowrót, rzeczą wcale zwy-
czajną. Mimoto wielu nowożytnych uparło się za przewodem
Mannerta (opus citatum, IV, s. 102 — 103) przy tćm, *e Bu-
dyni mieszkali w pobliżu Neurów; według Mannerta w Ger-
manii, według SzAFAKZYKA na Polesiu. Nie potrzebuję długo
dowodzić, jak bardzo te zdania się sprzeciwiają Hcrodotowi,
i odsyłam w tćj mierze do tekstu niniejszćj rozprawy.
Zeuss (Bic Deutschen; Muenchen, 1837, s. 702) i ogół
komentatorów Herodota, przywykli kłaść liudynów nad
jeziorami naftowemi, na stepach Kaukaskich, albo tćż na
tychże stcpjich, nad górnym Maniczem. Zaiste dziwne to sta-
i
Digitized by
GoooŁi
360
nowisko dla narodu leśnego, mieszkającego powj^źej Sarma-
tów nad brzegami rzćki Tanais, tuż na wschód od Melan-
chlenów, a więc oczywiście nad Dońcem. Aby dobrze roz-
mieć Herodota, trzeba się trzymać jego tekstn, a nie po-
puszczać wodzów bujnćj wyobraźni.
Heuodot wspomina cztćry miasta greckie w Scytyi:
Tyras, Olbiję czyli Borystenes, Karcyny i Kremniski. Poło-
żenie Tyrasu i Olbii niewątpliwe w pobliżu Odessy i Miko-
łajowa. Przeciwnie, położenie Karcyn i Kremnisk sporne.
Sądzę, że Karcyny leżały przy Aleszkach, a Kremniski przy
ujściach Donu. Nas obchodzą bliżćj tylko Karcyny. Spasski
(O utcTonoJiOHceHiH 4pcBuoro ropo4a KapKHHHTa bi Apxeojboro-
iiyMaTHSMaTHiiecKHMb cóopHMKy. MocKsa, 1860, ctp. 163 — 182)
dopatruje się Karcynytydy gdzieś koło Perekopu, Buun nato-
miast opićra się przy tćui, że to miasto leżało w Krymie,
koło Eupatoryi. Miasto Karcyny leżało przy ujścia rzeki
Hypacyris. Mniemanie o tćm, gdzieby to miasto leżało, zależy
jedynie od tego, gdzie kto rzćkę Hypacyris kładzie. Że my
tćj rzćki szukamy w Bużubluku i dolnym Dnieprze, przeto
w Aleszkach jedynie możemy odnajdywać Karcyny.
Dopisek C. do podróży Piteasza z Marsylii.
Lelewel uwiedziony podobieństwem nazwiska, identy-
fikuje Ostyraijów Piteaszowych z Estami Tacytowymi, a nie
rozważył tego, że pierwsi mieszkali w Portugalii, a drudzy
gdzieś u skrajnćj północy. Na to chyba, aby się przypodobać
Francuzom, dla których pisał, widzi Eliksoję w wyspie Ones-
sant, a Karambicys w Garonie, nie tłómacząc się wcale z tego,
jakiby miał być związek tćj wyspy i tćj rzćki z zamarznie-
tem morzem (Fytheas de Marseille; idees des Grecs sur
V occident depuis Pyłhćas jusąu' aux Rontains).
Uczeni wierzący w rzeczywistą podróż Piteasza mnie-
mają, że wszystkie wiadomości starożytnych o Północy, po-
przedzające wyprawę Cezara, zaczerpnięte w jego dziele.
Kto przeczytał moje uwagi, ten się zgodzi z tćm, że inni
/Googlf
Digitized by ViiOOV 1^
3i
geografowie mogli także otrzymać wiadomości o Północy
pośrednictwem Galów, podobuie jak Piteasz. Ani Herodc
ani Hekatei/sz, ani Efor, ani prawdopodobnie Tymeusz i
czerpali swoich wiadomości z Piteasza. A jeżli Eratosten
i HiPiJASZ sobie wielce to źródło cenili, to dlatego tylko, i
nieważ Piteasz jako astroDom dawał im kosztowne matei
jaly, za pomocą których mogli swoje atlasy układać.
Manert domyśla się w 15 rozdzielę Ulgo tomu swój
geografii, że Abalus to Karlandyja, a Bazylija to Szwecy
choć Kurlaudyja nie mogła się nikoniU wydać wyspą, a P
Nijusz nawet mówi wyraźnie, że Abalus i Bazylija to jed
i to samo. Gosselin (Recherches sur la gćographie systćn
tique des Grecs. T. IV, p. 114) i Adelung {Aelterc Geschici
der Teułonen, s. 50—98) domyślają się, że Piteasz odŁ
dwie podróże, jedną morzem Śródziemnem do ujść Doi
a drugą przez Atlantyk na Bałtyk. Ale to się nie zgad
ani z przechowanemi świadectwami, ani z wyobrażenia
geograficznemi całćj starożytności. Forster {Geschichte o
Entdcckungen im Norden, s. 35) zwraca uwagę na to,
dotąd pewne plemiona litewskie używają nazwy Guddaj cz,
Gudde, na czćm Lelewel w swoich starożytnościach opić
całą teoryję o pierwotnie litewskich mieszkańcach Zachodn
Słowiańszczyzny.
Dopisek D. do świadectwa Efora.
Pierwszą część jambicznego podręcznika przypisy\^
nego zazwyczaj Scymnowi z Chios, odnaleziono przy koii
XVI wieku w Paryżu, w rękopisie biblijoteki narodów
pod liczbą 571. Rękopis ten, niegdyś medycejski, zawi<
przeważnie pisma teologiczne, ale także różne ustępy z ]
mniejszych geografów greckich, a pomiędzy niemi 700 pi
wszych wierszy naszego podręcznika, zatytułowanego tws^
-pfjTic. Na pierwszych kartkach rękopisu biblijoteki heidelb
skićj pod liczbą 398 znaleziono dalszy ustęp tej peiijege!
Digitized by
Google
368
traktający o Scytyi, przepisany jakby prozą, choć z zacho-
waniem miary jambieznćj, a wpleciony do prozaicznego opisa
okolic położonych na północ od morza Czainego. Ustępy
wreszcie tyczące się Azyl Mniejszój, znaleziono spisane w spo-
sób podobny w rękopisie watykańskim pod liczbą 143.
Perijegezę tę przypisywano z razu Marcyjanowi Hera-
KLEOCiE, żyjącemu w trzecim wieku po Chrystusie. Od cza-
sów Dodwella uchodzi Perijegeza powszechnie za dzieło Scy-
MNA z Cmos, żyjącego w drugim i pierwszym wieko przed
Chrystusem. Meinecke podał jednak w wątpliwość autorstwo
ScYMNA; i najpoprawniejsze wydania dają dziś dziełku tytuł:
Dcscripłio orhis anonymi poetae. Zresztą nikt nie wątpi, że
ten fragment obejmujący prawie tylko opis Europy, został
zwicrszowany na początku pierwszego wieku przed Chry-
stusem.
Dopisek E. do początków matematycznój geografii
Wiemy już, że Francuzi chcieli w przeszłym wieku
wmówić w starożytnych dokładną znajomość geografii, i ic
DuREAU DE LA Male przypuszczał z tego powodu, że zaszły
niesłychane zmiany w geologicznćj konfiguracyi świata. Tego
niestało jednak na pogodzenie świadectwa różnorodnego sta-
rożytnych z rzeczywistością. Gosselin tedy i Letronne silili
się na dowcipne pomysły, za pomocą których dowodzili, że
starożytni zawsze słusznie mierzyli wielkość ziemi i poje-
dynczych krajów; że co więcćj, Grecy wzięli w spadku po
Egipcyjanach dokładną znajomość geografii, i że posługiwali
się tylko najrozmaitszemi stajami i milami rzymskiemi. I Le-
lewel w badaniach swoich nie zupełnie się otrząsł z tego
wyobrażenia, i wierzył jeszcze w istnienie dwojakich staj,
lubo Manert bjł już wpierw wystąpił stanowczo przeciw
całemu bałamuctwu. Ukert rozpoznał całą rzecz stanowczo
i ostatecznie w drugićj części Igo tomu swojego wielkiego
dzieła. Rozprawa Letronne'a : Lrs mcsurrs des mathćitiofi-
Digitized by
Google
.^69
ciers d' Alexandrie, daje się dziś jeszcze czytać z pewną
korzyścią.
Dopisek ?. do pomiarów Marka Agrsrpy.
Powtórzymy wiadomości o mapie Marka Aorypy, po-
dane przez Plinijusza w historyi naturalnej.
Najdalćj na zachód leżała w Europie nad wybrzeżem
morza Śródziemnego Hiszpanija dalsza c/yli Betyka, dzisiej-
sza Andalnzyja. Agrypa liczył jój długość od rzćki Anas
czyli Guadyjany aż do Kartapeny, kędy jćj granicę stanowił
na 475 mil rzymskich, a szćrokość w głąb lądu na 258 mil
rzymskich (III, 2). Od Gades do gór Siera Morena i miasta
Casttdo liczono 250 mil. Od Gibraltaru do Gwadyjany 234
mil. Dalćj od miasta Castulo do Pireneów liczono 607 mil,
a od miasta Taragony do Atlantyku 307 mil, zakreślając
w ten sposób granice Hiszpanii bli^szćj czyli Taragońskićj
(III, 4). Pomiary te w Hiszpanii były dość słuszne. Podo-
bnież słusznie liezouo od Pirenejów do Alp w Galii Narboii-
skićj 370 mil, obliczając szćrokość tćj prowineyi na 248 mil.
Następowała z kolei Italija. Długość tego półwyspia obliczał
Waro od Alp do Regium na 1020 mil rzymskich, to jest na
204 mil geogr. Pomiar to krzywćj jakiejś linii i pomiar
o wiele nadto dłngi. Szćrokość Włoch północnych obliczono
na 410 mil; szćrokość około Rzymu na 136 mil. Te pomiary
szćrokości słuszne. Wyobrażał sobie tedy Agrypa Włochy
wąskie a pr/.edługie, jeżii liczba 1020 mil nie oznacza po-
prostu żakietów jakićjś drogi. Włochy mierzyły dokoła 2048
mil, który to pomiar znów zgodny z prawdą, jeźli mamy
liczyć skręty wybrzeża. Szćrokość morza Adryjatyckiego
obliczono na 100 mil, szćrokość morza pomiędzy Brundu-
zyjum a Dyrrachijum na 50 mil. Do Afryki liczono tylko 200
mil rzymskich; jak się zdaje od ujść Tybru, do Sardynii 120
mil, do Sycylii pół mili, do Korcyry 80, do Issy 50 mil.
Wszystkie lądy i morza wyobrażano sobie tedy w tćj oko-
licy zbyt wąskie i długie. Dzielono wybrzeże Italii jak na-
wy ds. filosof. T. Z IX. 47
Digitized by
Google
370
stępuje: Lignryja od rzćki Waru ai do rzćki Makry ma 211
mil wzdłuż Riwiciy. Etruryi wybrzeże rozciąga się od rzćki
Makry aż do Tybru przez 284 mil, którą to długość poli-
czono przesadnie. Wybrzeże Lacyjum sięgało na 50 mil do
Gyrcei, wybrzeże Kampanii na 78 mil do Sorentu. Całą tę
przestrzeń pomnićjszono znów nadzwyczajnie; z Sorentn
liczono tylko 30 mil do rzćki Syleru, z Syleru do Regium
liczono znowu zanadto wiele, i to bardzo przesadnie 303 mil.
Całe wybrzeże Italii liczono tedy na 956 mil. Wybrzeże pół-
wyspia od Makry do Regium na 745 mil, odległość od Makry
do Alp Helweckicb musiała tedy wynosić podług starorzym-
skićj rachuby 275 mil. Wszędzie spotykamy się z przesadnie
wielkiemi rozmiarami w kierunku od Alp do Regium (III, 5'
Korsyki odległość od Woltery wynosiła 62 mil. Wyspy
długość obliczano na 150, szćrokość na 50, obwód na 325
mil (III; 6). Brzeg Sardynii wschodni wynosił 188, zachodni
175, południowy 77, północny 125, obwód 565 mil. Wyspa
ta była oddalona od Afryki na 200 mil, od Gadesu na 1104
mil rzymskich (III, 7).
Sycylija miała 528 mil obwodu mocno przesadnie. Dłu-
gość wybrzeża wschodniego liczono na 186 mil, długość wy-
brzeża południowego na 200 mil, długość wybrzeża p^Unoc-
nego na 142 mil ; nadawano tedy trójkątowi wyspy postać
zgoła mylną. Odległość od Sycylii do Peloponezu obliczono
na 440, do Afryki na 180, do Sardynii na 190 mil (HI, 8).
Od Regium do Krotony liczył Agrypa 75 mil. Szćro-
kość lądu Wielkogrecyi obliczano na 40 mil tylko (III, 10).
Brzegi zatoki Tarenckićj obliczono na 250 mil od Kro-
tony do przylądku Solentyńskiego i miasta Leucy (Ul, 12).
Odległość od Leucy do Akroceraunu w Epirze na 75 mil
(III, 11). Odległość od Lacynijum czyli Krotony wprost do
Leucy na 136 mil; szćrokość Apulii na 35 mil; od Leucy
wschodnio-północnem wybrzeżem Italii do Bastyi 19 mil;
żeglugę z Bastyi do Akroceraunu na 50 mil; z Hydrunta
do Dyrachijum na 225 mil. Droga od Leucy do góry Gar-
ganu wynosiła ponad morze 234 mil, który to pomiar znów
nadto długi (III, 12). Drogę od góry Gargilnu do Ankony
Digitized by
Google
371
obliczono przeciwnie nadto krótko na 183 mil* Z Ankony
do Rawenny i limanu Padu 120 mil, jest znów nieco za
wiele. Długość Padu obliczona w prostój linii na 300 mil,
doliczywszy zakręty rzóki na 388 mil (III, 16). Długość wy-
brzeża z Rawenny do rzćki Formis czyli Arzyja liczono na
188 mil. Odległość morzem z Akwilei dp Tryjestu 33 mil
wynosiła. Szćrokość półwyspia Istryi obliczano na 40, obwód
na J25 mil. Przeprawę z Poli do Ankony na 120 mil, od-
ległość z Tryjestu do Poli na 100 mil. Dłagość łuku two-
rzonego przez łańcuch Alp obliczono na 1000 mil rzymskich,
bardzo przesadnie, szćrokość na 100 mil tylko. G7.ęść łaku
Alp ujęta w Italii i w Istryi, aż do Arzyi liczono na 745
mil, najwęższy punkt w Alpach na 70 mil (III, 19).
Wybrzeże Adryjatyku od Poli do Jądru liczono na 160
mil z Jądru, do Skadrony i ujść rzćki Tycyjusz na 48 mil
(III, 21). Pomiędzy Skadroną a Saloną narysowano półwyspie
Hylejskie, mające 100 mil obwodu, z przylądkiem Diomeda,
o którym prawiono niegdyś tyle bajek, kiedy to jeszcze cały
Adryjatyk był krainą na poły tylko znaną. Odległość od
Jądru do Salony miała wynosić wprost zapewne 112 mil;
z Salony do Narony i rzćki Naru 85 mil ; z Narony do Epi-
dauru 100 mil; z Epidauru do Lissy 100 mil; z Lissy do
Epidamnu 78 mil ; całe to wybrzeże wschodnie Adryjatyku
od Poli do Epidamnu liczono tedy na 635 mil rzymskich,
podobnie przesadnie jak przeciwległe wybrzeże Italii; gra-
nicę Iliryi a Macedonii stanowiono w Lisie; granicę Epiru
w Epidamnie (III, 23).
Cała długość wybrzeża Ilirskiego wynosiła 325 mil.
Szćrokość od Arzyi do Dryny obliczano na 8(X) mil, a od
źródeł Dryny do Akroceraunu tylko na 175 mil. Rzćka Sawa
stanowiła północną granicę prowincyi, którćj rozmiary w głąb
lądu przesadzano sobie znakomicie. Drawa miała płynąć o 120
mil na północ od Sawy (III, 25, 26). Obwód Adryjatyckiego
i Jońskiego morza obliczono na 1700 mil.
Wybrzeże Grecyi od Akroceraunu do Helespontu miało
wynosić 1825 mil rzymskich (IV). Szczegółowe dane po-
siadamy następujące: zatoka Ambracka na 37 mil głęboka.
Digitized by
Google
372
na 15 szćroka (IV, 1). Odległość z Koryntu do Patras wy-
nosi 85, do przylądka Araksor 88 mil; obwód Peloponezu
dla wielu zatok 563 mil wybrzeża. Półwyspie Cyparyjskie
ma 80 mil obwodu, 30 mil przecięcia. ^Półwyspie Lakońskie
ma 106 mil obwodu, 36 mil przecięcia. Półwyspie Argiwskie
162 mil obwodu, 38 przeprawy. Ze Scyleum do Koryntu
liczono 177 mil bardzo przesadnie. Z Egium do Tenaru mie-
rzył Peloponez z północy na południe 190 mil. Z Elidy do
Argiwskiego Epidauru 125 mil; z Olimpii do Argos tylko
68 mil (IV, 2 — 6). Wszystkie te pomiary dość bliskie prawdy,
o wiele słusznićjsze jak u późnićjszego Ptolemeusza; słusz-
nićjsze wyobrażenie o kształcie Peloponezu ; tylko półwyspie
Argiwskie zbyt wielkie.
Z Istmu do Pireju 55 mil, z Pireju do Sunijum 45 mil.
Rozmiar Attyki znowu przesadzony (IV, 6). Od Istmu do
Olimpu Tessalskiego liczono z południa na północ w prostćj
linii 490 mil, a szćrokość Tessalii, Epiru i Attyki razem na
207 mil. W istocie pierwszy pomiar wynosi 350 drugi tyleż
mil. Posunięto tedy Peloponez za daleko na południe (IV, 9).
Drogę z Tessaloniki do Dyracbijum wymierzono na
245 mil, znacznie za długo. Szćrokość półwyspia Atos liczono
na pół mili, a długość na 75 mil, przyczćm liczono oczywi-
ście całą Chalcydykę, którćj obwód wymierzono na 150 mil
av, 10).
Miasto Filipi na wybrzeżu Trący i było na 325 mil drogi
od Dyrrachijum. Od Dorysku do Bizancyjum liczono wybrzeże
Tracyi na 112 mil. Tu jednak tekst tak zepsuty, że trudno
wiedzieć, czy mowa o Bizancyjum, czy o Maxpov teT/oc u osa-
dy Trackiego Chersonezu, i to ostatnie jedynie prawdopo-
dobne. Od Chersonezu do Bosforu liczono 150 mil, a długość
Chersonezu obliczano przesadnie na 126 mil. Od Bizancyjum
do ujść Istru liczono 692 mil, wpadając ponownie w zwy-
czajną u starożytnych przesadę, przedłużając niezmiernie to
wybrzeże i przenosząc ujścia Dunaju aż gdzieś na Wołyńskie
Polesie. Przytćm Agrypa twierdził, że całe to wybrzeże było
osiadłe przez Scytów oraczy, podając tak bądź co bądź cie-
kawą wiadomość, świadczącą o bliskiem pokrewieństwie tra-
Digitized by
Google
373
ckiego i scytyjskiego plemienia. Gościniec z Bizancyjiim do
Dyrachyjum mierzył 111 mil rzymskich. Gościniec ten musiał
się kręcić bez wiedzy Rzymian, albo tćż pomiar jego był
tylko domyślny; to bowiem pewna, że tu szórokość Tracyi
przyjęto o wiele zbyt wielką. Z Filipi do Apros cz3li do
Salmidesu mierzył gościniec przez ląd stały 189 mil. Szćro
kość calćj Tracyi obliczano na 384 mil od Strymonu do mo-
rza Czarnego (IV, 11).
Ppmijamy opis wysp Greckich. Przystępujemy do Pontu.
Długość Helespontu obliczono na 86 mil, Piopontydy wraz
z Bosforem bardzo przesadnie na 239 mil. Obwód Pontu wy-
nosił ^^340 mil. Odległość z Bizaucyjum do Pantykapei wzdłuż
wybrzeży obliczano na 585 mil. Rzćka Tanais wypływała
z gór Ryfejskich i wpadała do Meotydy. Meotyda miała
1.406 sfóp obwodu. Prosta linija od Pantykapei do njść Donu
miała wynosić 375 mil. Widzimy tedy, że i rozmiary Meo-
tydy bardzo przesadne, a ujście Donu, przeniesione w oko
lice, w której leży w istocie Moskwa, albo Niżny Nowogród
(IV, 128, 242).
Ujście Dniestru kład/Jono na 130 mil od ujść Dunaju,
ujście Borystenesu na 120 mil dalćj. Naprzeciw Olbii leżała
wyspa Acliilla; bieg Achilla od nićj na 125 mil odległy, roz-
ciągał się na 80 mil w płąb morza. Tu mieszkali Syndowie
i Syrakowie. Odległość od y-ptoj [ji.£twt:ov w Krymie, do Karam-
biku, tam, kędy Pont najwęższy, miała wynosić tylko 170
mil. Teodozyja odległa od Kriumetopu ?25 mil, od Cherso-
nezu 166 mil. Pantykapea od Teodozyi na 87 mil. Od Bo-
sforu Cymeryjskiego do Tafr liczono 260 mil. Cały Krym
zolbrzymiał niezmiernie. Przestrzeń od Borystenesu czyli In-
gulu do ujść Donu miała wynosić 9J^0 mil. Szćrokość Europy
w tćj okolicy 716 mil od morza do morza. Widzimy tu tedy
obraz taki, jak póżnićj u Ptolemeusza (IV, 12, 26). Wy-
brzeże północne Germanii przypićrało od zach< du do opisa-
nych ziem. Długość Germanii obliczano na 686, szćrokość
na 168 mil. Zdaje się, że długość oznac/a odległość od Alp
do morza Północnego, szćrokość wybrzeże od Łaby do Renu;
Recyję i t. d. doliczano do Germanii (IV, 14, 28j,
Digitized by
Google
374
Rrytanija przeciwległa Germanii, Galii, Hiszpanii. Naj-
bliższa do nićj przeprawa z kraju Morynów, liczy 50 mil
rzymskich. Długość Brytami 700, a szerokość 3U0 mil wy-
nosi. Dłngość liczono od wschodu na zachód. Trzydzieńci mil
morza dzieliło Hiberniję od Brytanii. Hibemija leżała na
północ od Brytanii. Szerokość jćj wynosiła 300, długość
500 mil (IV, 16).
Od Renu do Pirenejów liczono w Galii Eomacie 420 mil,
od Atlantyku do gór Jura 318 mil. Szćrokość Luzytanii wraz
z Asturyją i Galicyją obliczano na 536, długość na 540 mil.
Całe wybrzeże Hiszpańskiego póiwyspia miało wynosić 2.824
mil rzymskich (IV, 17). Tyle o Europie.
Wybrzeża Afryki na zachód i południe od cieśniny
Gadytańskićj nie należały do państwa Augustów. I tu jednak
podał Agrypa pomiary wybrzeża: 112 mil na południe od
cieśniny była rzćka Liksus; k05 mil dalćj pełna zwierzyny
rzćka Anatis. Dalszy opis tćj okolicy zupełnie niejasny (V, 1).
Długość północnego wybrzeża Afryki od cieśniny aż do Ka-
nopu obliczył Agrypa na 3050 mil, a przeto o 500 mil pra-
wie czynił to wybrzeże krótszćm, jak Artemidor (V, 6).
Z Peluzyjum nad Nilem do Arsynoy nad morzem Czerwonem
szła droga przez pustynię, przez 125 mil mierzonych.
Azyję Mnićjszą dzielono rzćką Halis na dwie połowy.
Zachodnićj przypisywano 470 mil długości, 320 szćrokości.
Wschodnićj 575 mil długości, 325 szćrokości [W, 27 [28] ).
Północne wybrzeże Azyi Mnićjszćj obliczył Agrypa tym spo-
sobem, że od Kalchedonu do rzćki Fazys rachowi^ 1.000
mil; od rzćki Faz3s do Bosforu Cymeryjskiego 360 mil
^VI, 1). Dłilszćj Azyi nie znał Agrypa, i północną jćj część
wyobrażał sobie śmićsznic małą. Ograniczał ją od zachodu
Kaukazem, od południa owym bajecznym Taurem staroży-
tnych, od północy Scytyjskim, od wschodu Chińskim oceanem.
Miał tedy „na m^śli całą Azyję na północ od Indyj i Persyi,
a oznaczył jćj drobne granice, twierdząc, że ma tylko 480
mil długości, a zaledwo 290 mil szćrokości. Z ogromnćj tćj
części świata robił wcale niewielki kraik (VI, 13 [15]). Wy-
Digitized by
Google
376
brzeże to miało być przepaściste i zgoła niedostępne przez
425 mil.
Na południe od Tanm leżały zato olbrzymie Indyje.
Rozmiar ich od ujść Indu do ujść Gangesu miał wynosić
3.400, a od gór Hemodus czyli Himalai po ocean Południowy
2.300 mil (VI, 17 [21 j). Na zachód od Indu rozciągała się
Persyda czyli Iran, sięgając na północ po Taur, na zachód
po Tygr, na południe po morze Czerwone. Od Indu do Tygru
liczył Agbypa 1 320 mil, od morza Czerwonego do Tauru
840 mil. Dalćj leżała Mezopotamija pomiędzy Tygrem, Tau-
rem, Eufratem i morzem Perskiem, dłoga na 800, szćroka
340 mil rzymskich (VI, 27). Długość zatoki Arabskićj czyli
dzisiejszego morza Czerwonego ustanowiono na 1.732 mil,
i takąż rozciągłość Arabii z południa na północ (VI, 28 [3.H]).
Cały ogrom Etyjopii obliczano na 2.170 mil od wschodu na
zachód. Od południowych jćj kresów do Dolnego Egiptu
liczono 1.297 mil rzymskich (VI, 30).
Długość morza Śródziemnego od Gades do Issu obli-
czono na 3.440 mil, przyczćm ostatecznie ustanowił przewagę
zachodniój połowy morza tego nad wschodnią, oznaczając
drogę z Messyny do Aleksandryi na 1.350 mil tylko (VI,
31 [38]). Wszystkie wybrzeża morza Śródziemnego i Czar-
nego z wykluczeniem jednego tylko Azowskiego, miały mieć
długości 17.390 mil rzymskich. Szćrokość największą Afryki
w krainie Cyrenajskićj obliczano na 910 mil.
O ile mi wiadomo, mapy zrobione podług pomiarów
Abtemidora i Agrtpt są zupełnie oryginalne. Mapy uprzy-
tomniające wyobrażenia Eratostekesa, Arystotelesa, Meli
i Strabona różnią się pod niejednym względem stanowczo
od map dotychczasowych kartografów, a mianowicie Ukerta,
FoRBiGERA, Lelewela i Eieperta. Sądzę, że usprawiedli-
wienie różnicy zapatrywań znajdzie się w tekście rozprawy.
Dopisek S. do Dyjonizego Perijegety.
Po szkołach póżniejszćj starożytności posługiwano się
bardzo chętnie Dyjonizym, dlatego, że łatwo było jego wićr-
Digitized by
Google
376
sze wbić w pamięć uczniów. Doczekał się tedy dwu tłóma-
czeń na łacinę; tłómaczenia Awienusa w IVtym, i Pbysct-
JANA w VItym wieku po Chrystusie. Ani jedno ani dmgie
tłómaczenie nie jest ze wszystkiem wiernem. Obydwa przed-
stawiają dla nas tedy dość znaczny interes.
AwiEN był prawdziwym poetą. Zamienił rytmy Dyjoni-
ZEGO w poemat łaciński znacznie obszerniejszy, a pełen życia
i wdzięku. Przytćm uzupełnił nieraz grecki pierwowzór albo
opuszczając niektóre wićrszo, zmieniając zlekka sens innych,
nadawał poematowi treść zgodną z twierdzeniami innych
źródeł, tak, że można śmiało twierdzić^ że dzieło Awiena
lepsze ud swojego pierwowzoru.
Awien nie porównywa już Hiszpanii do pęchórza wid-
łowego. Oto przytoczę wićrsze 414—465 Awiena w tlóma-
czeniu polskiem, przeciwstawiając je wićrHzom 280 — 320
Dyjonizego. Bez komentarza przemówią : „Najbliższa słupów
Herkulesa okolica Eurcłpy tworzy obcięty szczyt lądu, i żywi
wielkodusznych Iberów. Ci sięgają aż po zimne wody oceanu
Północnego, i dzierżą pola bliskie srogich Brytanów, siedząc
nad morzem, ktńre się tyka wyl»r/.eż} płowćj Germanii, ko-
czującćj po brzegach ponurych Hercyńskićj puszczy. Dalej
wznoszą się szczyty śnieżnych Pirenejów i narody Galów
wiodą życie pośród niegościnnćj krainy. Totćm z pieczary
wypływa błękitny Pad, i szćroką wodą opły\*apola i pasze.
Tu, niegdyś, nad leśnemi wodami Erydanu opłakiwały siostry
Faelonła. przepadłego wśród toni, i pierś opasały rękoma
zamienionemi w konary. Nieopodal w/noszą się strome ściany
Alp, i patrzą z w3sokiego szczytu na urodziny dnia. Wnet
Ren goni swoje wody pomiędzy urwiska i dźwięczne skały,
tam k(,'dy Adulas szczyt m obłoki przecina, i toczy błękitućj
fali moc, póki nie /apłynie do fali Północnego oceanu, i lodów
nie przełamie prądem. Obok w\ dają barbarzyńskie ustronia Istr;
ale niezgodną rzćk natura. Góra Abnoba ojcem Istru; rzćka
spada ze stoków Abnoby. Zwr^łca się jednak ku wschodowi
i dopływa do soli Euksyńskićj. Pięć ujść wydaje rzćkę do
morza, a pomiędzy niemi legła wyspa Peuce. Tam, ku mro-
źnym wiciirom akwilonu, fticdzą Sarmata, Germanie, Geta
Digitized by
Google
377
i dzicy Bastarni, Indy Daków, dzielny Alanin, i Scyta, mie-
szkaniec Tauryckich wybrzeży. Wnet dalój kocznje okropne
plemię Melanchlenów. Najbliżój leży okolica Neurów, szybcy
Geloni, i Agatyrsi, przyobleczeni nieustannie w pstrokate
płaszcze. Ztąd siła rzóki Borystenesu wylewa się w morze.
Dalój wody Pantykapen i Ardysku tryskają z wysokiego
grzbietu gór Ryfejskich, gdzie często pod twardą niedźwie-
dzicą obłoki wydają mgły pełne szronu. Tu bogate żyły
śniegów wydają szkliste lody, i tu ziemia zmrożona się zmie-
nia w nieprzełamany adamant pomiędzy Ryfeami i wznio-
słymi Agatyrsami.
Tak to poeta w czwartym wieku pisał, wymieniając
ludy tak, jak je wypadało wymieniać w czasach przedcbry-
stusowych. Nic prawie nie zmienił ; bliżój tylko określił źródła
Renu i Dunaju. Tylko na to zwrócił uwagę, że handel bur-
sztynem stracił już był ze wszystkiem na dawnóm znaczeniu.
Dlatego wykreślił może najbardziej pouczające ustępy Dyjo-
NiZEOO. Przy Padzie i słowem nie wspomina bursztynu ; przy
rzókacb północnych zamienia wiadomość o bursztynie i dyja-
mentach w poetyczne metafory o wiekuistym lodzie.
Niemnićj charakterystyczne wićrsze 852 — 865, które
zastępują wićrsze Dyjonizego od 650—680.
Słuchaj, jakie ludy mieszkają dokoła Tauru! Meotowie
pierwsi siedli przy słonem bagnie. Tam dostrzeżesz także
chrobrego Sarmatę, potomka niegdyś wojennego rodu Ama-
zonek. Znużone bowiem trackiemi bojami, bawiąc daleko od
brzegów Termodontu, zawiązały śluby. Sarmata gości w da-
lekich puszczach, z których Tanais wypłynąwszy, błądzi przez
barbarzyńskie pola i wpływa do słonego moczaru. Ten ci
Europę od Azyi oddziela; Kaukaz go wydaje stromy. Roz-
płynąwszy się po polach Scytyjskich, karmi młódź niespo-
kojnego plemienia. Po obydwu brzegach siadły mgła i za-
wierucha; często zima lodem go zetnie.
O rzćce Tanais pisze prócz tego Awienus w wierszach
28—30. Rzćka Tanais oddziela Europę od Azyi. Ten płynie
ponad granicą Sarmatów, wpierw sztucznie od Araksu od-
łączony.
WydB. ftlotof. T. XIX. 48
Digitized by
Google
378
Mamy tu wspomnienie arystotelesowego jeszcze wyobra-
żenia o rzćee Oceanie, na poły Tanais a na poiy Arakses.
Późniejszy Pryscyjan po najviiększćj części istotnie
tiómaczyły a natnra mowy łacińskiój sprawiła, że jeco tłó-
maczenie krótsze od oryginału. I w tym tłómaczenin zna-
chodzą się jednak odmiany i dodatki, i przyjdzie nam
przytoczyć wiórsze 267—278, które odpowiadają wićrazom
280—288 oryginału.
U szczytów Europy koło słupów wzniosłego Herkulesa
mieszkają Indy wielkoduszne, którym nadał imię Ibems,
które uprawiając role po szórokich ziemiach, dotykają się
zamarzniętego Północnego oceanu, i przeszukują piękną dla
znawców ozdobę złota, których ani obecny nie splami, ani
nie odrzuci nieobecny ; tam są Germanie wojenni i Brytano-
wie. Dzika Germanija leży pod Hercyńskim ostępem ; powia-
dają o nim, że z kształtu podobny do grzbietu wołowego;
żywi ptaki o dziwnie jaśniejących skrzydłach, za których
przewodem manowce dróg rozpoznasz po nocy.
Dopisek H. do Fomponijusza Meli.
Może niemasz sporniejszego punktu nad ten, czćm był
Erydan bursztynorodny. Wykazałem, że imię Erydanu czyli
Jar-dann bywało dawanóm przez Fenicyjan wszystkim pra-
wic rzókom, z któreroi jakąkolwiek mieli styczność. Tę nazwę
otrzymała mała rzóczka, płynąca pod Akropolą Ateńską, przy
którój lokalizowano podanie o Faetoncie. Nie inaczćj nazy-
wano Pad, Rodan, Wisłę. Kupowano bursztyn zrazu przy
ujściach Padu i Rodanu; przeniesiono tedy w tamte strony
podanie o Erydanie i Faetoncie. Za czasów Herodota wie-
dzieli już kupcy weneccy i traccy o źródłach Wisły, zkąd
bursztyn podobnież pochodził, i przeniesiono tedy Erydan
w te strony. Z komentatorów Herodota tylko Ditht.ey
i Ste[N poznają w Erydanie Wisłę, choć o tćj rzćce tylko
mogły dochodzić Greków wiadomości za pomocą Wenetów
nadadryjatyckich i Syginów węgierskich. Wesseling, Lar-
Digitized by
Google
379
CHER, Rennel i nawet Rawlinson uwiedzieni przypadkowym
podobieństwem dźwięków, myślą, *e Grecy mieli na oku
małą rzćkę Raduna, wpadającą do Wisły przy jój ujściu.
Niechaj uważny czytelnik niniejszśj rozprawy sam osądzi,
czy to prawdopodobna, żeby starożytni, którzy do tak późna
nie znali wybrzeży bałtyckich, a nigdy nie poznali prawdzi-
wego ujścia Wisły, znali byli za czasów Herodota nie inną
rzókę, tylko właśnie Pomorską Radunę?
Róv^nie lekkomyślnym igraniem z podobieństwem imion,
inna, powszechna hipoteza, którćj hołduje większość komen*
tatorów, i za którą oświadczył się także Szafarzyk w roz-
dzielę II, s. 8 swoich „Starożytności^. Na mocy tego Erydan
ma być nie Wisłą, tylko Dżwiną. Zdanie to opićra się na
tćm, że Ptolemeusz i Marctjan Herakleota wspominają
na północy rzćkę Rudon, i że się podobało nowożytnym rzćkę
tę identyfikować z Dżwiną. Dowiodłem tymczasem, że Radon
Ptolemeusza wcale Dżwiną nie jest Zresztą Grecy docie-
rali za dni Herodota tylko do porohów dnieprowych,
i byliby się o Dżwinie mogli dowiedzieć każdą inną drogą,
a nie na Adryjatyk.
Co do Hyporborejczyków, powszechne prawie zdanie
orzeka, że to lud zgoła bajeczny. I my nie przeczymy temu,
że starodawny Aryjski mit prawił o tym ludzie na północy,
Inbo się nie zgadzamy ze zdaniem wypowiedzianóm przez
DuNKEKA, {Geschichte des Alterłhum's^ 3 Ausgahe II., ». 6 — 7)
wyrażającem mniemanie, że Grecy od Hindusów dowiedzieli
się o Hyperborejczykach. Sam wykazałem, że pnczątkiem
podania o nich wiara, że dusze sprawiedliwych zażywały
po śmierci lepszego życia na dalekićj północy. Niemnićj są-
dzę, że wykazałem krok za krokiem, jako to Hyperborejczycy
zamieniali się póżnićj w Wenedów, przodków Słowian.
Póżny bizantyński scholijasta do Apolonijusza z Rodu
twierdzi, że Pozydonijusz identyfikował góry Ryfejskie z Al-
pami, a Hyperborejczyków z Germanami. Ztąd rozpowszech-
nione u naszych niemieckich sąf^iadów mniemanie. Pojedyn-
cza wzmianka u Bizantyńca nie może się jednak ostać obok
dowodu przeprowadzonego przez nas.
Digitized by
Google
380
Każdego czytelnika rozprawy nderzyła okoliczność, że
trzy narody nadmorskie nosiły w starożytności miano Wene-
tów czyli Wenedów. Bez wahania, i wbrew odosobnionema
dość zdanin Naruszewicza poznałem Słowian w Wenedaeb
Bałtyckich czyli Pomorskich. Dowód obszerny odkładam do
póżniejszćj rozprawy. Zwracam uwagę na te tylko okolicz-
ności, oprócz przytoczonych już w tekście niniejszój pracy,
że imię Wenedów zostało bez przerwy nadawanem Słowia-
nom Bałtyckim przez sąsiadów Niemców, a że Słowianie
wschodni używali na początku średnich wieków sami imię
Wantów czyli Watów, nadawane ich przodkom ukraińskim
już przez Tacyta, a przechowane przez Bizantyńców w gre-
ckićj formie 'Aytci, po odrzuceniu digamy, którą litera 3 nie
była jeszcze zastąpiła w VItym wieku po Chrystusie; że
wreszcie dawna dziewicza, opiekuńcza bogini Krakowa,
z wielu względów podobna do Ateny Trytogenei, nosiła po-
dobne, a zatćm słowiańskie miano Wandy.
Ale ztąd do wniosku, że inni Wenedzi byli także Sło-
wianami bardzo daleko. Pierwiastek Wand w imieniu narodu
niczego nie dowodzi, jak tego dowodzą Skandynawscy Win-
dyle i Wandale, dzisiejsza włoska Wenecyja, i francuska
Wandea, zajmujące dotąd sadyby starożytnych adryjatyckich
i atlantyckich Wenedów. Niemnićj pewną rzeczą, że ani
Adryjatyccy ani Atlantyccy Wenedzi nie byli w starożytności
ludami romańskiego szczepu.
Badania księcia Windischgraetza dowodzą z dniem
każdym, że Wenedzi wyrabiali nad Adryjatykiem zupełnie
takie same narzędzia, jak ich imiennicy pomiędzy Wisłą
a Odrą. Mnogość takich narzędzi czyni rzeczą wątpliwą przy-
puszczenie Sadowskiego, że nadodrzańskie narzędzia wyra-
biano pierwotnie nad Adryjatykiem. Zdaje się, że jeden i ten
sam lud zamieszkał obie okolice, i prawdopodobnćm staje
się przypuszczenie Hochstadtera, że lud przybyły z dale-
kićj północy, przyniósł z sobą początki cywilizacyi w krainę
pomiędzy Padem a Dunajem. Dotąd przypuszczają ogólnie,
że to był naród Czudskich Etrusków; wierzę raczćj, że to
był lud Aryjskich Wenedów,
Digitized by
Google
381
ZiEMiĘCKi W swoich rozprawach: „Teoryja wpływów
kultury Penickićj** i „Kamienna kartka dziejów", wypowiada
zdanie, że nietylko Weneci Atlantyccy, ale wogóle Cymbro-
wie czyli Kymrowie byli tego samego szczepu co Wenedzi
Bałtyccy. Kymrów tych widzi wszędzie, nawet w Syryi
i w Egipcie, im przypisuje początki wszelkiej cywilizacyi.
Przytacza mnóstwo ciekawych i pouczających faktów, ale
zdaje mi się, że zapomniał o zai^adzie : Qui nimium probał,
nihil probat. Tak p. Ziemięckiemu, jak wyznawcom teoryi
o celtyckiej niby pra-lotwie, radzibyśmy przypomnieli, że
Litwini; Słowianie, Germanie i Celtowie nietylko należą do
wspólnego pnia aryjskiego, ale do jednego konaru północno-
epropejskiego, jak to już Grimm dawno dowiódł. W drugim
tysiącleciu przed Chrystusem tworzyli niezawodnie jeden
tylko naród, a choć się w starożytności już różnili od siebie,
zachowali, i musieli zachować mnogie wspólne znamiona.
Dopisek I. do Ptolemeusza.
Zakończymy niniejsze poszukiwania na źródle, o któ-
rćm SzAFARZYK twierdzi, że nam roztworzy na roścież wrota
starożytnćj Słowiańszczyzny, na Ptolemeuszu. Sadowski i Sza-
KANiEWJCZ pisali niedawno o geografii Ptolemeuszowćj. Obaj
uznali, że Ptolemeusz podał mylnie stopnie długości i szć-
rokości, obaj usiłowali jednak odnaleźć za pomocą tych sto-
pni miasta przez Ptolemeusza wspomniane, szukając klucza
do Ptolemeuszowych pomiarów. Mniemam^ że jeden rzut oka
na kartę Ptolemeuszową przekonywa o płonności takich
usiłowań. Szaraniewicz chce odnaleźć punkta w Polsce
leżące o 7® do 8° długości dalćj na zachód, niż je Ptole-
meusz podaje. Gdyby Ptolemeusz potrzebował takićj tylko
korekty, wyglądałaby, mapa podług niego sporządzona tak
mnićjwięcćj, jak mapa dzisiejsza, i należałoby się tylko nu-
mera stopni szćrokości odmienić. Tymczasem w północnćj
mianowicie części Europy, wybrzeża morskie, koryta rzćk
i łańcuchy gór przedstawiają widok tak odmienny od tego.
Digitized by
Google
382
do któregośmy na dokładnych mapach przywykli, że musimy
poszukać wcale innćj korektury Ptolemeusza. Sadowski
sądzi, iż należy się wszędzie 2® odciągnąć od stopnia szero-
kości, podanego przez Ptolemeusza, 2° 6' liczyć tam, gdac
Ptolemeusz podaje 3° długości. Spróbujemy i to w okoli-
cach dobrze Ptolemeuszowi znanych, i dokładnie przezeń
opisanych, czy się Sadowski nie myli?
Zaczniemy najpierw od stopni szćrokości, a nie będzie-
my nawet uwzględniać małych różnie, wynoszących fylko
po parę minut. Otóż południowa kończyna Peloponezu leży
u Ptolemeusza pod 34**, a więc nie dalćj na północ, tylko
o 2 '/g ° dalćj na południe, niżli w rzeczywistości. A że Pto-
lemeusz nie omylił się co do stopnia szćrokości wyspy Krety,
przeto wyspa ta leży u niego, wbrew prawdzie, na północ
od Sparty. Jeszcze i Korynt leży u Ptolemeusza o jeden
stopień za daleko na południe, bo nie pod 38®, a pod 37^
szćrokości. Długość Peloponezu wynosi od Koryntu do przy-
lądka Tenaru u Ptolemeusza 3®, w rzeczywistości niespełna
IV, ° szćr. Bizancyjum leży u Ptolemeusza pod 43 '^ szćr,
przeto o dwa stopnie zbyt daleko na północ. Odległość mię-
dzy Koryntem a Bizancyjum wynosi w istocie 3* u Ptole-
meusza 7° szćr. Odległość od Bizancyjum do Tenara wynosi
w rzeczywistości 4° 30', u Ptolemeusza dwa razy tyle, bo
aż 9° szćr. Tak to podwoił Ptolemeusz długość połndniowćj
części Bałkańskiego półwyspia, niemogąc pojąć, by Grecy
mogli byli niegdyś na tak małćj przestrzeni posiąść tak
wielką chwałę. Ptolemeusz podaje słusznie odstęp od Bizan-
cyjum do ujść Dunaju na 4° szćr. Ujścia Dunaju wypadają
tedy u Ptolemeusza pod 47° szćr., o 2° za daleko na pół-
noc. Pod tymże stopniem kładzie Ptol. południową kończynę
Krymu, o 2 y/ za daleko na północ. Perekop wypada u Ptol.
pod 48*^ 30' szćr.; Kercz tamże. Perekop oznaczony tedy
o 27/, Kercz o 3*// za wysoko. Natomiast ujścia Donn
leżą u Ptol. aż pod 55° szćr., kiedy leżą w istocie pod 47 •.
Ptolemeusz kładzie je tedy nie o 2°, ale o 8° za wysoko,
a oblicza długość morza Azowskiego na 7" szćr., kiedy wy-
nosi w istocie tylko 2° 30' szćr. Tu z umysłu przesadza geo-
Digitized by
Google
383
graf wielkość znanego morza, chcąc tym sposobem napełnić
jak największą część swojćj mapy.
Przejdźmy do bardzićj zachodniego Italskiego półwyspia,
i przypatrzmy się jego pomiarom, aby się przekonać, czy
Ptolemeusz zachowuje przynajmnićj jakąkolwiek równo-
ległość w oznaczaniu stopni szćrokości rozmaitych części
Europy ?
Otóż południowe wybrzeże Sycylii bieży u Ptol. pra-
wie równolegle z równikiem, pod 36* szćr. W istocie Mnr-
sala leży prawie pod 38 '^, przylądek Pesaro pod 36° 40'
szćr. Pićrwszą tedy osadził Ptol. o 2^ drugi niespełna o P
za daleko na południe. Ptol. osadza słusznie cieśninę Mes-
syńską pod 38^ Sycyliję powiększył przeto Ptol. podobnie
jak Peloponez. Włochy natomiast w kierunku z północy na
południe skrócone. Ptol. przeniósł ujścia Padu z pod 45**
pod 44° szćr., Alpy z pod 46° pod 45° szćr. Cała geogr.
szćr. Włoch skrócona tedy o jeden stopień. Wyspa Sardy-
nija sięga na południe do 39° szćr., a u Ptol. do 34" 40'.
Cieśnina Bonifacyja leży pod 41° 10', u Ptol. pod 39° szćr.
Cala Sardynija tedy posunięta na południe, ale przedewszyst-
kiem podwojono jćj wielkość, podobnie jak w Grecyi i w Sy-
cylii. Rozmiar Korsyki słuszny prawie, posunięto ją tylko
jednostajnie o jeden stopień za daleko na południe. Genuę
zato przeniósł Ptol. o 2° 7a daleko na południe.
Przylądki Tenaru i Pessaro leżą w istocie prawie jedna-
kowo pod 36° 30' szćr. Ptol. przeniósł przylądek Pessaro
o 2° na północ od Tenaru. Przeciwnie w ten sposób skrzy-
wiono położenie ujść Padu i Dunaju, leżących podobnież na
jednym równoleżniku pod 45° szćr, że Ptol. przeniósł za-
chodni Pad o 3° dalćj na południe od Dunaju. Nie można
się tedy dopatrzeć żadnego systematu w błędach Ptol. co
do szćrokości geograficznćj.
Przypatrzmyż się teraz oznaczeniu długości geograficz-
nćj. Pomiary Włoch jako całości zgadzają się prawie z przy-
puszczeniami p. Sadowskiego. Odległość od zachodnich kre-
sów Ligurji do kończyn Apulii wynosi w rzeczywistości 1 1 °
dług., a u Ptol. 15° dług. Widzimy, że można w zupełności
Digitized by
Google
384
pominąć drobną .różnicę między rzeczywistością a przypn-
szczaniem p. Sadowskiego. W szczegółach jednak przedsta-
wią się rzeczy nieco odmiennie. Ujścia Padu leżą o 5"*,
a n Ptol. o 7® na zachód od Alp, zgodnie prawie z przy-
puszczeniem p. Sadowskiego. Natomiast ujścia Padu, Rzym
i Weneckie laguny leżą prawie pod jednym południkiem,
a Rzym leży u Ptol. na 2° na wschód od ujść Padu, a na
4® na wschód od Weneckićj laguny. Przylądek Corso leży
w istocie o 1^ na zachód od wybrzeży Toskańskich, a róż-
nica ta wynosi u Ptol. aż 4° dług. Wreszcie Ptol. oblicza
poprawnie 3® dług., oddzielających w Sycylii Lilibeum od
Syrakuz.
Spotkamy na Bałkańskiem półwyspiu również dowolne
obliczenia długości geograficzno). Wszystkie rozmiary Pelo-
ponezu przesadne, i odstęp od ujść Peneju do przylądku
Belb wynosi 2 V, *, a u Ptol. prawie zgodnie z przypuszcze-
niem p. Sadowskiego 47/ dług. Natomiast Kreta leży na
1®, a u Ptolemeusza aż na 3° na wschód od Tenaru. Su-
nijum leży w istocie o 3*, u Ptol. o 6** dług. na wschód
od Akroceraunu. Atos leży w istocie o 25' na wschód,
u Ptol. o 2^ 30' na zachód od Sunijum. Konstantynopol
tak u Ptol. jak i w rzeczywistości leży o 6® na wschód
od Saloniki. Wreszcie Bosfor leży o 13^ na zachód od Ba-
tum. Odstęp ten wynosi u Ptol. 16**, a powinien wynosić
według rachuby p. Sadowskiego 19 ^
Słowem, rzeczą jawną, że Ptol. wyobrażał sobie wogóle
£uropę i całą kotlinę Śródziemnego morza dłnższemi niż są
w istocie, że jednak mylił się rozmaicie w rozmaitych po-
miarach, i że tenby się srodze oszukał, ktoby chciał tu na
południu jakąkolwiek miejscowość oznaczyć, za pomocą jakićj<
kolwiek stałćj matematycznćj korektory stopni Ptolemeuszo-
wych. O wiele nieprawdopodobnićjszą wydaje się skuteczność
takićj korektury na nieznanćj północy.
Powie może kto, że klucz, którego niemasz dla całćj
Europy, da się przecie znaleźć dla pojedynczych krajów,
a przeto co najmnićj dla Polski i dla sąsiednich części Ger-
manii i Sarmacyi. Jeżli tak jest, znajdziemy o wiele łatwićj
Digitized by
Google
385
taki klncz dla jednego z dokładnie znanych krajów połu-
dniowych, naprzykład dla Italii, którą Ptol. tak dokładnie
opisał. Spróbujmy tedy, a postępujmy sobie przytóm tak, jak
p. Sadowski postąpił nad Wisłą.
P. Sadowski wybrał sobie dwa punkta, które mu się
wydały pewnemi : ujścia Wisły i zakręt tćjże rzóki koło Chy-
bów, na Szlązku, który zdaniem p. Sadowskiego leży na
miejscu rzekomych źródeł Ptolemeuszowych. Otóż p. Sadow-
ski dostrzegł, że Ptol. kładzie źródła Wisły o 3^ SCf na
południe, a o 1 ^ na zachód od ujść tójże rzćki, kiedy zakręt
pod Chybami leży w istocie o 4 MO' na południe od ujść
Wisły, i na tym samym południku. Stąd wniósł, że trzeba
oprócz dwu ogólnych korektor przez niego ustanowionych,
pamiętać o tóm, że w dolinie Wisły stopnie szćrokości Ptole-
meuszowe są o piątą część zbyt wielkie, i że normalny błąd
Ptolemeusza w obliczaniu stopni długości wzrasta w kie-
runku ku północy o 17' z każdym dalszym stopniem szćro-
kości, podanym przez Ptolemeusza.
Otóż rzeczą pewną, że Rzym i Neapol nie zmieniły
swego położenia od czasów Ptolemeusza. Trzymając się
podstawy Ptolemeusza, leży Rzym pod 30® SO' dług. i pod
4tV 5b' szćr. Ptolemeusz kładzie Rzym pod 4V 40^ szćr.
i Se^" 40^ dług., o 15' za daleko na południe, i o 6M0' za
daleko na wschód. Przypuśćmy na chwilę, że wszystkie
miejscowości we Włoszech leżą u Ptolemeusza o 15' za
daleko na południe, a o 6® 10' za daleko na wschód, i za-
stosiymy to przypuszczenie do Neapolu. Neapol leży pod 40®
50' szćrokości, a pod 32® 17' długości, Ptol. tedy powinien
zgodnie z naszćm przypuszczeniem kłaść to miasto pod 40®
35' szćrokości, a pod 38® 26' długości. Kładzie je w istocie
pod 41® 10' szćrokości i równo pod 40® długości, a przeto
o 1® 5' dalćj na północ, a o 1® 34' dalćj na wschód, niźli
podług naszego przypuszczenia wypadało. Neapol leży w isto-
cie o 1® na południe i o 1® 46' na wschód od Rzymu. Pto-
lemeusz kładzie Neapol tylko o 30' na południe, a o 3® 20'
na wschód od Rzymu. Mamy teraz zatćm podstawę nowćj
korekiury, na mocy którćj stopień szćrokości Ptolemeuszowy
wjds. Fiiosof. T. xxx. 49
Digitized by
Google
386
powinien we Włoszech wynosić tyle, co naszych stopni dwa,
a zato stopień długości Ptol. winien odpowiadać 1 ^ 55' 50".
Miasto Tarent leży w istocie o 3^ na wschód; a o 20^ na
południe od Neapolu. Powinno tedy, na mocy naszych osta-
tnich przypuszczeń leżeć podług Ptolemeusza o 1(K na po-
łudniC; a o 5® 45' na wschód od Neapolu, to jest pod 41"^
szćr. a pod 45® 45' dług. Leży w istocie u Ptol. pod 40*
szćr., ale tylko pod 4^ 30' dług., a zatćm tylko o I"" 30"
na wschód od Neapolu. Gdybyśmy rzeczywistego położenia
Tarentu nie znali, a chcieli je odnaleźć na mapie za pomocą
klucza do stopni Ptolemeuszowych, bylibyśmy Tarent osa-
dzili o 20' na południe, a o 45' albo 46' na wschód od Nea-
polu, i bylibyśmy orzekli, że Salem albo Poestum Tarentem.
Bylibyśmy się zatćm omylili o 20 mil przeszło.
Ale zanim skończymy dowód, jak płonnem szokanie
klucza, za pomocą którego możnaby odszukiwać nieznane
miejscowości przez Ptolemeusza wymieniane, zastosujemy
ściśle klucz p. Sadowskiego do Polski i krajów okolicznych.
Przypuścimy wraz z p. Sadowskim, że ujścia Wisły i źródła
tćjże rzćki oznaczają u Ptol. w istocie zakręt w Chybacfa,
Gdańsk i Elbląg. Wielki załom Dunaju pod Wacowem po-
wyżćj Pesztu jest także miejscem bliskiem, którego położe-
nie nie ulega wątpliwości. Załom ten leży pod 47° 45' szćr.
a pod 36° 35' dług. o 2° 15' na południe, a o 20' na wschód
od zakrętu Wisły pod Chybami. Ptolemeusz kładzie ten
zakręt pod 48° szćr. a 42° — 30' dług. Stosując klucz p. Sa-
dowskiego do tćj determinacyi, musielibyśmy szukać Wacowa
gdzieś pod 45° szćr. a pod 36° 8' dług. Trafilibyśmy tym
sposobem na ujścia Bosny do Sawy u granic Bośnii i Sła-
wonii.
P. Sadowski jest tak pewny swojćj rachuby, że kła-
dzie na jćj podstawie góry Ryfejskie gdzieś na Litwie. Po-
zwoli nam tedy sprawdzić swoją teoryję za pomocą źródeł
i ujść Dniepru. Źródła Borystenesu leżą u Ptolemeusza pod
53° szćr. a 52° dług. Cyfry te skorygowane podług metody
p. Sadowskiego, przeniosłyby nas mnićjwięcćj pod 50° 30
szćr. a pod 41° 30' dług., to jest w okolicę źródeł Wieprza,
Digitized by VjOOQ1^
387
niedaleko Zamościa. Ptolemeusz kładzie ujścia Borysteneso
pod 48 • 30' szór. a 57^ 30' dług. Używszy tu klucza p. Sa-
dowskiego, a pamiętając zawsze o źródłach i ujściu Wisły,
znajdziemy 45^ 5ff szćr. a 44® 10' dług., to jest trafimy na
Fokszany w Mołdawii. Takiego biegu niemają ani Dniepr,
ani Boh, ani Inguł, ani żadna zgoła rzćka. Kto chce tedy
czerpać użytek z Ptolemeusza, nie może się oglądać na de-
terminacyje matematyczne, mylne i kapryśnie obliczone wedle
mylnych wyobrażeń o postaci krajów.
Ptolemeusz y^pę Cejlon powiększył nad wszelką
miarę, ponieważ chciał równik wbrew prawdzie także i przez
tę wyspę przeprowadzić. Keakcyja przeciw dawnemu poglą-
dowi na świat wywołi^a u Ptolemeusza nowy błąd, gdy
przyszło określić postać Cejlonu.
Ta sama reakcyja wyobrażeń posłużyła dobrze geogra-
fowi, gdy szło o morze Kaspijskie. Starożytni wiedzieli od
dawna, że morze jakieś Kaspijskie czyli Hirkańskie leży na
północ od Iranu; że rzćki Baktryjany i Sogdyjany, Oksus
i Jaksartes wpadają od wschodu do jakiegoś morza. Nie
odróżniali przytćm Kaspijskiego odAralskiego morza, i mó-
wili o morzu jednem tylko. Żeglarze medyccy świadczyli
jednozgodnie, że to morze lądem otoczone dokoła, i Hero-
dot, który wcale nie wierzył w oceaniczną hipotezę, powtó-
rzył to . twierdzenie poprostu. Póżnićjsi nie mogli się z tćm
zgodzić, i powtarzali uporczywie, że morze Kaspijskie połą-
czone z oceanem Lodowatym za pomocą ważkiego a dłu-
giego kanału, przezywając Wołgę tym kanałem. Teraz do-
pićro mógł Ptolemeusz przywrócić prawdziwe twierdzenie
Herodotowe. I on wprawdzie nie odróżnił Aralskiego i Ka-
spijskiego morza, i nadi^ im obydwom postać jaja przedłu-
żonego ze wschodu na zachód. Ale morze Hirkańskie u niego
zewsząd lądem otoczone, a Sha czyli nasza Wołga rzćką,
a nie żadnym kanałem morskim. Co więcćj, znał Wołgę aż
do Carycyna, i oprócz tego rzćki Bhymnos czyli Ural i Daiks
czyli Embu, a doszły go może niejasne wieści o południo-
wych stokach Uralu czyli gór Hyperborejów. Blraj pomiędzy
Kaukazem, Donem i Wołgą, aż po Carycyn nazwał Sarma-
Digitized by
Google
388
cyją Azyjatycką. Wspomina w nim jednak fylko miasta
położone w Kaukazie, a znal widocznie fylko granice kraju.
Chcąc zakryć swoją nieświadomość okolic północnych, roz-
szćrzył kraj ten w nieskończoność i pomieścU w nim mnó-
stwo Indów, których nie rozpoznamy. Wiemy zkądinąd, ie
Sarmaci bawili w istocie w zachodnich okolicach tćj ziemi*
Rozpatrzywszy się tak w ci^okształcie geografii Ptole-
meusza, przystąpimy do kilku kwestyj szczegółowych a spor-
nych, tyczących się Germanii i Sarmacyi, a to: do kwestyi
źródeł Borystenesu, do rozpołożenia niektórych gór Oermanii,
do miejsca, w którem należy się szukać niektórych miast
Germanii i Sarmacyi.
Ptolemeusz pisze w Sarmacyi Europejskićj : Tou Sł
Bopua3ćvooc worafAOu Tb \Lh xaTi tJjy 'A[Ji.iioxa XfpLVT)v onr^ei [jlo{-
pac VY A'— Y—Y
•łl ik iTKJY^ 1% ipxTix(i)Tfl(TTQ ToO Bopua3ivouc icorajAOu vP — yy.
Dosłownie: część rzćki Borystenes przy jeziorze Ama-
dockiem leży pod stopniem 53® Sff dług. 50° 2(y szćr.
Źródła zaś najpółnocnićjsze rzćki Borystenes pod sto-
pniem 52® dług. 53® szćr.
Sens tego rzeczywisty, że źródła Borystenesu leżą naj-
dalćj na północ, a że rzćka w ciągu swego biegu przepły-
wa przez Amadockie jezioro. Tak rozumie to miejsce Eib-
PEBT; i tak ja je rozumiem. Powszechnie tłómaczą je inaczćj.
Wierząc, że Borystenes Dnieprem, i że Ptolemeusz
znał głębie swojćj Sarmacyi, szukają wszyscy prawie geo-
grafowie, niewyjąwszy p. Sadowskiego, Prypeci w opisie
Sarmacyi Europejskićj, i na to, by ją znaleźć, interpretują
przytoczony ustęp, wbrew brzmieniu słów, w ten sposób,
jakoby jedno źródło rzćki było w jeziorze Amadockiem, i tam
było żrócUo Prypeci, a drugie, właściwe źródło Dniepru, le-
żało gdzieś wyżćj na północy. Wiedząc, że Borystenes Ingn-
łem, nie będziemy szukali Prypeci na mapie Ptolemeusza.
A na to, by dowieść, że zwyczajna interpretacyja o dwu
rzćkach spływających w dolnym biegu, niezgodna z tekstem,
przytoczę tylko ustęp inny Ptolemeusza, gdzie istotnie mówi
o dwu źródiłach Łaby i Wełtawy, z których jedno bezimienne.
Digitized by
Google
389
Z tego ustępu poznamy sposób wyrażania się Ptoleheusza,
i przekonamy się dowodnićj jeszcze^ że mowa tylko o jednem
źródle Borystenesn. Oto Ptoleiieusz pisze w Germanii:
*AXpioc TCoaaiJioD ixPoXa( . . . . Xa, va 8'
dii Tfji^al Tou TcoTafAOu • . . . . X3, v
'Out9To6Xa icoTaiAou żx^oXa( . . . {!£, V9
•łl x€tj;aXi) Tou xoTa|JLOu (1.8, vp A'
1^ dncb Su9ixć5v iirriję xal źtci Tbv ''AXpiv cdpouaa . . ji. a', vp y^*
Dosłownie: ujścia rzóki Łaby . . 31 •dług. 56' 15' szór.
źródła rzóki 39^ 1, 50^
ujścia rzóki Wisły 45^^ 56^ „
źródło rzóki W „ 52« 3(y „
(źródło rzóki) płynącój na zachód od Wisły do Łaby
40^ 10' dług. 52« 40' szór.
Widzimy tu^ jak wyraźnie oddzielono źródła Wełtawy,
nazwane źródłami Łaby, i bezimienne źródło Łaby.
Zwyczajnie przypuszczają, i p. Sadowski to po¥rtarza
z naciskiem, że miasta: Azagyrum, Amadoka, Sarum i Seri-
num oznaczają bieg górny właściwego Dniepru, że zaś mia-
sta: Lepium, Borkassum i Niossum, które Ptolemeusz wy^
raźnie kładzie nad Rorystenesem, leżały nad Prypecią. Mieli-
byśmy tu do czynienia z samemi grodami, położonemi na
Białój Rusi. Spojrzyjmy do tekstu, aby się prcekonaó, czy
cokolwiek nas uprawnia do tego, byśmy miasta Azagyrum
i t. d. szukali nad Borystenesem. Oto co o nich pisze Pto-
lemeusz w Sarmacyi:
icepl 8ł Tbv Bopuff3lvYiv Tcorajii*;:
'ACoYo^pioy vcr, V 70'
'A(iLaBóxa yj, v o'
2ipov va, V 8'
Zśpi(i.ov v(|, V
%a\ icpbc TY] żxTpoirT) lou Bopuff^źyouc TCOTa)JLou
Ai^iyoy icóXic y8, v 8'
SdppoMoy y€, y
Nfóoaoy ya, [jly) A'.
Digitized by
Google
390
Dosłownie: w okolicy rzóki Borystenes leżą miasta:
Azagarion (może Zagórze) . .66® dług. 50^ 40^ szór.
Amadoka 56® „ 50® 3(y „
Samm (może Szarzyn) ... 56® „ 50® 15' „
Serimum (może Szrem) ... 57® „ 50® „
a przy zakręcie rzóki Borystenes.
Miasto Leinnm 54® „ 50® 15' „
Serbakum . 55® „ 50® „
Niossam 56® „ 49® 40' „
W^ całem swojem dziele używa Ptolemeusz, zgodnie
z duchem greckiój mowy, słów: izapk albo ^pbc, jeżli chce
mówić o miastach położonych nad jaką rzćką albo morzem,
a sł^iwkiem xept oznacza dalszą okolicę. Słowo źxTpoici{ iccrs-
{jLou nie może po grecku znaczyć co innego, jak zakręt rzćki,
i nic innego nigdy nie oznacza u Ptolemeusza. Kto chce
się dopatrzyć w tem wyrażeniu dopływu rzćki, ten chyba
umyślnie po grecku nie rozumie.
Naturalnie wszystkie miasta, o których tu mowa, nie
leżały wcale na Busi Białćj, o której starożytni nigdy nie
zasłyszeli, tylko na Zaporożu w okolicy Mikołajowa, dokąd
jedynie sięgała wiedza starożytnych, ścieśniona w tych oko-
licach wskutek najazdu niegościnnych Sarmatów.
Przejdziemy teraz do drugićj kwestyi, i rozpatrzymy
niektóre góry (rermanii.
Otóż puszcza Luna, puszcza Hercyńska i puszcza Se-
mańska inaczćj na mojćj mapie oznaczone, jak u wszystkich
prawie, którzy dotąd rysowali mapę Germanii podług wska-
zówek Ptolemeusza. Podobnież w Sarmacyi góry Karpackie
u mnie inaczćj, jak u innych kartografów narysowane. Co
do tych wszystkich gór, tekst Ptolemeusza nie tak jasny
jak być powinien, i dopuszcza rozmaitćj interpretacyi. Trzy-
małem się przytćm statecznie tćj normy, że słowo: silv%
śaltuSj &Xy], oznacza u starożytnych geografów nie co innego,
jak góry gęsto zalesione, tak jak w dzisiejszym języku nie-
mieckim słowo Wald w związku naprzykład: SchwąrjswaJd,
Boemerwaid,
Digitized by
Google
391
Etoleheusz pisze w Glermanii:
Ta)v Zk 3teC<«)x6T(ov Tir)v rsp[Aav{av ipćcoy 5vo|ji.aoTÓTaTd eoTiv ....
TO My)X{Poxov ou Ta wepoTa 'eTcś^et [Aoipac Xy, vp A' Xixl XC, v3 A'
u<]; 6 loTtv 1^ 2Y)iJLavouc T/.y) xat Tb 'A(JXipoópYtov, ou t4 i:ipaTa ŁT:i-
Yjn [jLoCpoc X3', v8 xal 1x8, (1.3 A' uf 5 5aTiv i^ Fa^pi^a *rXY), wy
pi6TaCu xal T<i)v Zap[ji.(ZTtX(i>v I<jtiv b 'Opx6vioc Apujiic.
Dosłownie: Z gór, które opasają Germaniję, Dajsław-
niejszemi są : . . . góry Mclibockie, których kresy sięgają sto-
pni aS'* dług. 32« 30' szór. i 37^ dług. 62° 30 szór. Podle
nich leży puszcza Semańska i Ascyburgskie góry, których
kresy sięgają 39° dług. 54° szór. i 44° dług. 52° 30^ szór.
i jeszcze tak zwane Sudeckie góry, których kończyny leżą
pod 34° dług. 60° szór. i 40° dług. 60° szór., podle których
jest puszcza Gabrecka. Pomiędzy temi a górami Sarmackiemi
są ostępy Hercyńskie.
Dalój pisze Ptolemeusz:
uTcb 8ł Tbv *Opxóv'.ov Apu[jLÓv Ko6a8ot, 69 bhc Ta SiSyjpopu^e^a
xal 1^ Xouva 'D.t), 69' ^v \kt(OL- l^yoc ol BatpLOi H.£xpi tou Aflr;oup{ou . . .
dosłownie: Podle Hęrcyńskiój puszczy siedzą Kwadowie,
n których są kopalnie żelaza i puszcza Luna, pod którą
siadł wielki lud Bemów aż po Dunaj.
Otóż najpierw słowo thco, jak polskie: pod, albo podle,
oznacza przy górach proste sąsiedztwo po grecku, i nie
uprawnia do tego, aby szukać rzecz postawioną po tem
słówku na południe od rzeczy poprzedzającój, jak to zwykli
robić kartografowie. Po tćj uwadze należy się szukać puszczy
Semańskićj, jak to wypada z tekstu, nie na południe od gór
Melibockich, ale gdzieś pomiędzy górami Melibockiemi a gó-
rami Ascyburskiemi. Gór Orcyńskich należy szukać na wschód
od puszczy Gabreta, i dalćj od Dunaju. Puszcza Luna znaj-
duje się pomiędzy Hercyńskiemi ostępami a Sarmackiemi
górami, w znacznćj jeszcze odległości od Dunaju.
Co do Karpat, wystarczy uwaga, że Ptolemeusz nie
oznacza ich biegu. Mówi tylko, gdzie ich środek. Uprawnia
nas tedy do tego, byśmy je tak położyli, jak wyda nam się
z innych powodów najstósowniejszćm.
Digitized by
Google
392
Zdaniem Manebta góry Sudeta i Gabreta to Badawy;
paszcze Hercyńska i Luna to góry Gzesko-Morawskie, Meli-
bokus i Semana to Harc, góry Ascybarskie to góry Kerko-
nosze, góry Sarmackie to małe Karpaty {Geographie der Gr,
u. M^ m, 514^618).
Znacznie od Manebta i od wszystkich innych geogra-
fów, którzy się trzymają Manebta, różni się Ejcepebt. Dla
niego góry MeUbockie to Harc, Semanns to góry Toryngskie,
Sudety Sznmawy, Gabreta Rudawy, Ascibnrgios Mons Ker-
konosze, Lana Czesko-Morawskie wzgórza, Sarmackie góry
łańcuchami Matry.
P. Szabaniewicz {Karpałhen Volker, 63 — 66) ma własny
swój system. Dla niego Montes Sarmatici to Małe Karpaty,
a Hercyńskie góry tylko inną nazwą gór Sarmackich. Podo-
bnież puszcze Luna i Gabreta są identycznie wzgórzami
Czesko-Morawskiemi.
Góry Sarmackie Ptolemeusza kończą się przy wiel-
kiem zakręcie Dunaju; są to tedy niezawodnie góry Matra.
Na zachód od nich leży puszcza Luna z kopalniami żelaza;
niepodobna w ntój nie poznać M^ych Karpat Dalój na za-
chód Hercyńskie ostępy odgraniczają Morawskich Kwadów
od Czeskich Markomanów; są to tedy Czesko-Morawskie
wzgórza. Naturalnie poznamy teraz w Sudetach Szumawy,
w Gabretach las Bawarski przytykający już do górnego Du-
naju. Góry Ascyburskie to Jesionik, który nawet dotąd nazwy
nie zmienił; Łaba płynie bezpośrednio na zachód od gór
Melibockich, w których tedy poznajemy Rudawy, a puszcza
Semańska pomiędzy Badawami a Jesionikiem, to góry Kerko-
nosze. Harcu niezniU wcale Ptolemeusz. Karpaty narysowa-
liśmy tak, że sięgają na północ po źródła Wisły, a że ich
środek wypada tam, gdzie go usadowił Ptolemeusz.
Pozostaje już tylko kwestyja o położeniu miast w Ger-
manii. Otóż Ptolemeusz wylicza grody Germanii znane mu
w cztórech szeregach, zaczynając zawsze od zachodu. Szeregi
te nazywa klimatami. Nasze badania uprawniają nas już do
tego, byśmy naturę tych klimatów bliżój okreslilL
Digitized by
Google
393
Pierwszy klimat obejmuje wybrzeża morza Północnego
i Bałtyckiego, aż po obydwa ujścia Odry, i bezpośrednią
okolicę tych wybrzeży. Z miast w tym paśmie obchodzą nas:
Rugium 42*' Sff dług., 55^ 4(y szćr., Scurgum 43° dług. 55°
szćr. i Ascaucalis 44° dług., 54° 15' szćr. Ptolemeusz roz-
rzucił te miasta szćroko swoim zwyczajem, chcąc mapę za-
pełnić. Kładzie je jednak wszystkie pomiędzy ujściami Wiadn
i Wistnli. Należy je tedy szukać w żuławach Odry, i to
wzdłuż zachodniego ramienia, czyli Pijany, jak rzut oka na
mapę o tćm przekona.
W drugim paśmie objęte grody położone w żuławach
Renu, a potem dopiero w Czechach, które tak Ptolemeusz
powiększył, że całą prawie Germaniję zajmują, oraz na górnym
Szlązku. Okolice te wypadły bowiem mylnie u Ptol. w szć-
rokości ujść Renu. Tu obchodzą nas Budorigum 41° dług.
52° 40' szćr., Arsonium 43° 30' dług. 62° 20' szćr., Calisia
43° 45' dług. 52° 50' szćr. i Setidava 44° dług. 53° 30' szćr.
Budorigum i Arsonium wypadają na południowo-zachodnich
stokach gór Ascyburskich, a więc pierwsze w Czechach,
drugie w Morawii koło Sch($nbergn sAho Sternbergu. Calisia
i Setidawa leżą na górnym Szlązku pomiędzy Odrą a górami
Kerkonoszemi. W tych stronach istniały dwie drogi handlowe
znane Rzymianom ; jedna szła południowym stokiem gór Ker-
konoszych przez Arsenium i Busorgis aż do Snsodaty koło
Klocka, druga północnym do Calisii czyli Raciborza. Reszta
kraju tylko z niejasnych słuchów była znaną.
Trzecie pasmo obejmuje miasta rzymskie w polach
Dekumackich poza doliną Dunaju, a potćm południowe stoki
gór Czeskich, Morawę i Slowaczyznę. Tu leży w Szumawach
stolica Markomanów, Marboduum. Tu nas obchodzą tylko
Asanka i Corrodunum, obydwa miasta leżą na południowy
zachód od źródeł Wisły, a więc w węgierskićj Słowacczyżnie.
Czwarte pasmo dla nas ze wszystkiem obce, obejmuje
tylko dolinę Dunaju.
Mai^ert (opus cii, in) przypuszcza także, że Rzy-
mianie odbyli dwie, czy raczćj trzy podróże przez Germaniję
wschodnią. Mnićjsza już o to, że tu nie może być mowy
WydB. UoMf. T. XIX. 50
Digitized by
Google
394
o pojedynczych podróżach, tylko o częstszym handlu. Nie
możemy się zgodzić z kierunkiem dróg nakreślonych przez
Manneuta. Pierwsza podróż miała się odbyć z Camuntu na
Meliodunum do Stragony, i miała iść na Morawę do Szlązka.
Otóż tekst Ptolemeusza dowodzi, że podróż ta odbyła się
cała w trzeciem paśmie, a więc mogła sięgnąć do Hegematii,
a nie do Stragony, położonćj już w drugiem paśmie w pół-
nocnych Czechach, u stóp gór Kerkonoszych. Miasta Casur-
gis, Budorgis, Hegematia, Nomisterium i Rhedintorinum były
to wsie położone dokoła źródeł Wełtawy, często przez Rzy-
mian z Karnuntu odwiedzane.
Druga podróż miała iść z Eomarna na Asankę i Corro-
dunum do Susodaty. Asankę i Corrodunnm, położone w trze-
ciem paśmie, odwiedzano osobno jadąc w górne Węgry rze-
czywiście z Komarna. Do gór Kerkonoszych i Susodaty
jeżdżono na Morawę wprost z Karnuntu, i wtedy zawadzano
także o Stragonę, a docierano do Kłocka.
Trzecią podróż wyprawia Mannert na Corodunum także,
ale ztamtąd na Setidawę i Calisię aż do Ascaucalis. Ascan
calis leży w pierwszem paśmie; tędy. nie docierano doń.
Droga do Galisii szła także zrazu przez Morawę, i w samćj
rzeczy dopiero od Arsonium oddzielała się od drogi do Suso-
daty. Wszak z Wiednia długo jedna droga do Kłocka i do
Raciborza.
Mannert III, 554 mniema, że Rugium to Kamieniec
Pomorski. Scurgnm i Ascaucalis każe szukać na wschodnieni
Pomorzu, który to błąd pochodzi ztąd, że brał ujście Yistuli
za prawdziwe ujście Wisły. Mannert ibid. 560 i 561 domyśla
się bez słusznego powodu, że Budorgis i Budorigum to jedno.
Zresztą jego domysły o tyle tylko się różnią od naszych
mniemań, że kładzie miasta górnego Szlązka na prawym,
a nie na lewym brzegu Odry.
Daleko odbiegają domysły Uckerta (Geographie der
Griechen und Boemer. Dritter Theil, erste Ahtheilung, 435
et sqq.) Rugium szuka pod Szczecinem, Scurgnm pod Staro
grodem, Ascaucalis aż nad Notecią, wierząc w przesadne
odległości podawane przez Ptolemeusza. Budorigum w Brze-
Digitized by
Google
396
gu, cboć Brzeg po tanitćj stronie gór. Arsnninm aż w Ra-
domin^ Calisię w Kaliszu, Setidawę w Poznaniu albo Ży-
dowie pod Gnieznem; Corrodnnum w Krakowie, Asankę
w Starym Sączu. Uwiedziony podobieństwem nazwisk i wie-
dziony chęcią dowiedzenia, że Polska dawna Germaniją,
przerzucał samowolnie miejsca na wschód i północ. Nasza
próżność chętnie na to przystała, rada ze starożytnych przod-
ków dla naszych miast.
FoRBiGER (Ilandbuch der Alłen Geographie, 10, s. 117)
widzi w Melibokach Harz, w Sudetach Rudawy, w Gabrecie
Szumawy, w Lunie, góry Czesko-Morawskie, podobnie jak
KlEPERT.
WiLUELM w Germanii mówi, że Rngium to Regenwalde
nad Regą p. 273 5 Scurgum to Krona w Prusiech Królew-
skich, p. 253; Ascaucalis to Bydgoszcz, p. 257; Setidawa
Zydowo pod Gnieznem, p. 253; Calisia Kalisz; Lugidnnum
Lignica ; Arsonium Osiaków nad Wartą, p. 252 ; Hegetmatia
Opole, p. 253; Bodorigum Racibórz, p. 251; Leukariatus
Beruń na Szlązku, Corrodnnum Czamowice nad Pilicą, Asanka
Stary Sącz.
Reichard w Germanii różoi się od WiLHEŁMi o tyle,
że u niego Rugium to Rilgenwalde, p. 255 ; S4'urgnm to C6r-
lin na Pomorzu, p. 254 ; Ascaucalis Callies na Pomorzu, Ar-
sonium Marsenik pod Sieradzem, p. 283; Hegedmatia Świ-
dnicą, p. 301; Gorrodunum Krakowem, p. 305; Budorgis
Brzegiem, p. 281; wszystkie te miejscowości mogły być tak
daleko na wschód przeniesionemi przez takich tylko pisarzy,
którzy zupełnie nie uwzględniali biegu gór Ascyburskich
i źródeł Wistuli.
Sadowski w Illcim tomie Pamiętnika Ak. Um. w Kra-
kowie, p. 24 et sqq. szuka Budorgis słusznie w Czechach,
Corrodunum mylnie w Morawii, Galisię „co do minuty"
a zupełnie mylnie w Kaliszu, Setidawę w Żninie, a Ascau-
calis w Osieku. Wychodzi przytóm z przypuszczenia, że
główny handel nie szedł korytem rzćk, tylko lądowemi ma-
nowcami, i że Rzymianie zoali dobrze Polskę, choć Ptol.
Digitized by
Google
396
nie wspomina ani o zakrętach Wisły, ani o Warcie, ani
o Buga rzóce.
Dopisek Z. Arriana opis morza Czarnego.
Znakomity historyk Aleksandra Wielkiego, Arrian
m\al skreślić za dni cesarza Hadryjana opis wybrzeży morza
Czarnego, którego nstępy niektóre nas obchodzą.
29. Od Syndyki do Bosforu zwanego Gymeiyjskim,
i do miasta nad Bosforem Pantikapea, pięćset czterdzieści
(staj). Ztamtąd nad rzćkę Tanais sześćdziesiąt Powiadają,
że ta rzćka dzieli Europę od Azyi. Poczyna się w Meockiem
jeziorze, a wpada do morza w Foncie Euksyńskim. Jednak
EsCHYL w Okutym Prometeuszu twierdzi, że Fazys granicą
Europy i Azyi. Mówią tam bowiem Tytani do Prometeusza?
Przybywamy patrzyć na walkę twoją Prometeuszu i na mękę
tych kajdanów ; a potem opowiadają przez jakie kraje prze-
szli. Kędy wielka granica bliżnićj ziemi, Europy i Azyi, Fa-
zys.. . Powiadają, że obwód jeziora Meockiego wynosi staj
około dziewięćset.
Następuje opis Krymu w s. 30. Oto jak opiewa: od
Pantykapeu do wsi Kazeka zbudowanćj nad morzem, staj
320. Ztamtąd do Teodozyi, opustoszałego miasta dwieście
ośmdziesiąt staj. I to dawne greckie i jońskie miasto, kolo-
nija Milezejczyków, a pamięć o nićj po wielu pismach prze-
trwała. Ztamtąd do opustoszałćj zatoki Scytotaurów dwieście
staj ; a ztamtąd do Łampady Tauryckiój sześćset staj. Z Lam-
pady do zatoki Symbola, podobnież Tauryckićj staj pięćset
dwadzieścia. Ztamtąd do Gherzonezu Tauryckiego sto ośm-
dziesiąt. Od Chersonezu do Karcynitydy staj sześćset, a od
Karcynitydy do pięknćj przystani podobnież Scytyjskićj dru-
gich siedemset.
31. Od pięknćj przystani do Tamiraki trzysta. Za Tami-
raką niewielkie jezioro. I ztamtąd do ujścia jeziora drugich
trzysta. Od ujść jeziora aż do Eonów staj trzysta ośmdzie-
siat; ztamtąd do rzćki Borystenesu sto pięćdziesiąt. Zbu-
Digitized by
Google
397
dowano nad Borystenesem nieco powyżćj miasto greckie
imieniem Olbija. Od Borystenesu na wyspę małą, pustą
i bezimienną staj sześćdziesiąt; a ztamtąd do Odessy ośm-
dziesiąt; w Odessie przystanek okrętów. Przy Odessie zatoka
Istryjanów; staj do niego pięćdziesiąt. Ztamtąd do njścia
Istru zwanego Psylnm staj tysiąc dwieście. Wszystko po-
środku bezimienne i puste.
32. Ten co popłynie ztąd na morze prosto przy wiatrze
północnym, spotka tuż obok tego ujścia wyspę, którą jedni
nazywają wyspą Achilla, drudzy biegiem Achilla, inni z po-
wodu barwy Leuką (białą). Powiadają^ że Tetyda tę wyspę
wynurzyła dla syna, i że tu mieszkał Achilles. Jest na nićj
świątynia Achilla i posążek drewniany starożytnćj roboty.
Wyspa od ludzi opuszczona a zamieszkała przez nieliczne
kozy. Kto tu przybędzie, te kozy Achillesowi na żertwę nie-
sie; są i inne mnogie ofiary w świątyni, jako to puhary,
pierścienie i drogie kamienie. To wszystko podziękowania
dla Achillesa, a znajdziesz przy nich napisy, opiewające róż-
nym wiórszem chwałę Achilla, to po łacinie, to po grecku.
Znajdziesz także pochwałę Patrokla; i jego bowiem czczą
wraz z Achillesem ci, którzy się pragną podobać Achillesowi.
Niezliczone ptastwo morskie gnieździ się na tćj wyspie, jako
to: mewy, nurki i wrony morskie. Te to ptaki obsługują
świątynię Achilla. Godzien do dnia odlatują na morze. Potem
zanurzywszy pióra w morze, wlatują z pośpiechem do świą-
tyni, aby ją skropić. A gdy się temu zadość stanie, wnet
wymiatają skrzydłami posadzkę.
33. I to także opowiadają: Niektórzy z tych, którzy
na wyspę lądują, przywożą z sobą na statkach żertwy po-
trzebne, i zabiwszy niektóre, puszczają inne Achillesowi na
wolność; niektórych burza tu przygania; ci zwićrzę ofiarne
u boga samego wypraszają, zapytując się, czy im wolno
ofiarować żertwę, którą sobie sami na paszy wybrali, i do-
rzucając cenę, o jakiój myślą, że dostateczna. Jeżli wyrocz-
nia odmówi, (ma bowiem w świątyni być wyrocznia), dodają
do ceny. Jeżli jeszcze odmówi, jeszcze dodadzą. Gdy wreszcie
przystanie, wiedzą, że cena dostateczna. Wtedy dobrowolnie
Digitized by
Google
398
staje żertwa, i jaż nięchce uciekać. I w ten sposób moc sre-
bra jako okup ofiar bohaterowi poświęcono.
34 Ma się zjawiać Achilles we śnie tym, którzy na
wyspie lądują, i tym, którzy płyną niedaleko wyspy, mówiąc,
gdzie najlepićj na wyspie lądować i przytrzymać statki. Po-
wiadają inni, że zjawił im się Achilles jako widzenie, podo-
bnie jak to czynią Dijosknrowie^ czy to na maszcie, czy to
u ostrza stćru. O tyle tylko ustępuje Achilles Dioskurom, że
oni się zjawiają na wszystkich morzach, i wszystkich ratują
żeglarzy, kiedy Achilles ma moc tylko nad tymi, którzy się
zbliżają do jego wyspy. Inni powiadają, że widzieli we śnie
Patrokla. Oto spisałem to, co o wyspie Achilla usłyszałem
od tych, którzy do nićj sami dotarli, albo którzy słyszeli od
innych. Nie wydaje mi się to niepodobnćm do wiary.
Ze słów poważnego greckiego źródła widać, że nie znal
sam z widzenia północnych wybrzeży Pontu. 13yłby inaczej
pisał o wyspie Achilla, gdyby był jechał sam w te strony.
Porównując jednak pomiary podane przez pseudo-ARRiANA
z rzeczywistością, nie możemy o tem wątpić, że czerpał
swoje wiadomości z pieiwszćj ręki, i że z jego opisu może
my zaczerpnąć pewność o tćm, o ile znano Ukrainę za dni
Hadryjana.
Zaczynamy rzecz od Pantykapei, którćj położenie w oko-
licy Kerczu najmniejszćj wątpliwości nie ulega. Mówiąc o Pan-
tykapei, zdradza pscudo-ARBiAN zupełną nieznajomość morza
Azowskiego. Mnićjsza o to, że podaje jego rozmiary wraz
z całą starożytnością w sposób niezmiernie przesadny ; nie wie
już o rzćce Tanais, i nadaje jćj imię samej cieśniny Cymeryj-
skiej. Archaizująey z umysłu pisarz nie pomija przytćm ocea-
nicznych wyobrażeń o rzćce Tanais, i każe jćj wypływać
z jednego morza, a wpadać do drugiego. Bodaj czy mu się
nie wydało morze Meockie o wiele dalszym Północnym oce-
anem. Pseudo-ARRUN liczy od Pantykapei do ruin Teodozyi
700 staj, to jest 177^ mil geogr. Jest to tedy niezawodnie dzi-
siejsza Teodozyja (confer. Uckert III, z p. 474 ibiąue citałos).
Dwieście staj czyli 5 mil geogr., ztamtąd ruiny przystani
Tauroscytów, gdzie dziś Czudak Krymski. Ztamtąd 600 staj
Digitized by
Google
399
do Lampady, dziś małój Lampady. Dalćj przystań Synibola
Balaklawą, Chersonez dotąd nie zmienił nazwiska, a zwykle
u starożytnych zwany Łbem Kozła. Karcynitye Tauryeka
zgoła różna od Herodotowój, to Kozłów, w Eonach odnajdu-
jemy Perekop, nareszcie zaraz za ujściem limanu dniepro-
wego trafiamy na Odessę, gdzieś przy ujściu Tełigułu. Koło
dzisiejszćj Odessy mieszkali Istryjanie, a potem cały kraj
aż do kanału Kilii był zupełnie pusty.
Podobnie jak pseudo-ARRiAN przeniósł imię Karcyni-
tydy na Kozłów czyli Eupatoryję z Aleszek, tak imię Leucy
czyli biegu Achiłła przeniósł na wysepkę wężów przed ujściami
Dunaju, o którój dziwne baśnie powtarza z udaną naiwnością.
Baśnie podobne do baśni słowiańskich o Ładzie i jój synu.
Zresztą opowiadano niegdyś coś podobnego o wyspie Dio-
medesa na Adryjatyku.
Przyczyna tych przezw miejsc i miast pochodzi ztąd,
że pseudo-ARRiAN znał już puste i zupełnie wyłndnione wy-
brzeża, wśród których były same ruiny, i gdzie statki miały
jeden tylko przystanek przy ujściach Tełigułu. Już od dawna
zburzyli byli Sarmaci wszelką cywilizacyję grecką w Krymie,
na Niżu i nad Donem. Kraje te były zgoła dla Rzymian
niedostępne, i pseudo- Arrian opisuje je już tak, jak archeo-
log odszukujący dawne nazwy i mylący się nieraz. Wśród tćj
to niepewności przeniosła się powoli nazwa Borystenesu
z Ingułu na Dniepr. Pseudo-ARRiAN znał dobrze wybrzeża
i widział na nich miny, o których imieniu już się często
nie mógł wywiedzieć. Tu najpiórw obumarła była cywiliza-
cyja klasyczna, a nieświadomość pseudo- Arriana najle-
pszym dowodem tego, jak ostrożnie trzeba przebywać długie,
emdycyją lichą zaprawne nomenklatury Meli i Ptolemeusza.
Dopisek Ł. Opis oceann Ifarcyjana Eerakleoty.
Aby wyczerpać klasyczne źródła, pozostaje nam już
tylko zbadać świadectwo Marcyjana Herakleoty.
Digitized by
Google
400
Marctjan Herakłeota, pisarz trzeciego wieka po
Chrystusie, opisywał wszystkie wybrzeża oceann, trzymając
się w opisie swoim systematn podanego przez Ptolemeusza.
Zamiast astronomicznego rozłożenia miejsc, podaje odle-
głości w stajacłi, i prócz tego tn i owdzie coś ze swego do-
rzuca. Z tego już powoda powtórzymy jego świadectwo.
Powtórzymy z niego opis Germanii Wielkiój i Sanna-
cyi Europejskićj.
Żegluga dokoła wybrzeży Germanii Wielkiej.
31. Germanii Wielkićj granicą od północy tak zwany
Germański ocean, od wschodu górami Sarmackiemi, źródłem
rzóki Wistuli i samąż rzóką, od południa zachodnią częścią
Dunaju, od wschodu rzeką Renem lyęta. Taki jest ogólny
obwód kraju. Szczegóły teraz opowiemy.
32. Od ujść Renu, to jest od zachodniego ujścia tój
rzóki do ujść rzćki Widrus staj 380. Od ujścia Widm ai do
przystani Mararnianum 350 do 250 staj. Od przystani Ma-
rarmanum do ujść rzóki Amizy staj 655 do 470. Od njść
rzćki Amizy aż do źródeł tćjże rzóki staj 2.350 do 1.300.
Od ujść rzćki Amizy do njść rzćki Wezery staj 560. Od
ujM rzćki Wezery do źródeł tćjże rzćki staj 1780—1600.
Od rzćki Wezery aż do ujść rzćki Łaby staj 925. Od njść
rzćki Łaby do źródeł tćjże rzćki staj 5.370 do 3.300. W tćj
to okolicy leżą tak zwane wyspy Saksonów. One są odda-
lone od ujść rzćki Łaby na staj 750.
33. Po za rzćką Łabą znajdziesz ogromne półwyspie
Cymbryjskie. Odległość od ujść rzćki Łaby do pierwszego
załomu półwyspia po za rzćką Łabą wynosi staj 570 — 400.
Od pierwszego załomu półwyspia do następnego załomu pół-
wyspia staj 1.600 do 1.100. Od drugiego zidomu półwyspia
do następującego a najpółnocuićjszego załomu tegoż półwy-
spia staj 1.450 do 1.150. Od najpółnocnićjszego załomu pół>
wyspia aż do pierwszego załomu po zwrocie tegoż staj 650
do 550. Od pierwszego zidomu po zwrocie półwyspia ai do
najwscbodnićjszych krańców tegoż staj 720 do 520. Od naj-
Digitized by
Google
401
wschodnićjszego miejsca p(Uwyspia do oastępnego załomu
tegoż staj 2.000 do 1.500. Od tego załomu aż do zagięcia
wybrzeży na wschód staj 1.060 do 750. Tu się kończy że-
gluga dokoła półwyspia Cymbryjskiego, stórczącego daleko
w głąb oceanu, a zagiętego ku wschodowi, tak, że wraz
z lądem stałym tworzy ogromną zatokę, która sięga w głąb
ziemi poza ujście rzóki Suewus. Cały obwód półwyspia liczy
staj 8.050 do 6.970.
34. Na szyi półwyspia mieszka naród Aluonów, na
półwyspiu zaś mnogie narody siedzą. Ponad półwyspiem
leżą trzy wyspy zwane Alockiemi ('AXox(ai); odległość ich
od półwyspia wynosi 550 do 500 staj. Na wschód od pół-
wyspia leżą trzy małe wyspy, zwane Skandyje, pośród któ-
rych średnia od półwyspia odległa na staj 2.000 — 1.700;
jedna zaś wyspa wielka i najwschodniejsza. Tę wyspę na-
zywają także Skandyją, a leży naprzeciw ujść rzćki Wistula,
od których jest oddalona na 1.600 do 1.200 staj. Obwód
całćj Skandyi wynosi staj 2.500 do 2.000.
35. Od zwrotu wybrzeży ku wschodowi aż do ujść
rzćki Suewu jest staj 1.260. Od rzćki Suewu aż do ujść
rzćki Wiadn jest staj 850. Od rzćki Wiadu aż do lyścia
rzćki Wistuli jest staj 700. Od ujść rzćki Wistuli aż do źró-
deł tćjże rzćki jest staj 2.000 do 1.850.
36. Długość Germanii całćj wynosi od miasta Ascybur-
ginm u zachodu aż do ujść Wisły staj (5.500 do) 4.350.
Szćrokość kraju będziemy liczyć od zwrotu rzćki, co płynie
na południe a nazywa się Arabon, a doprowadzimy na pół-
nocy do najdłuższćj linii, to jest do najpółnocnićjszego zwrotu
Cymbryjskiego półwyspia. Cała ta szćrokość wynosi tedy
staj 6.250. Obwód Wielkićj Germanii wynosi lądem stałym
staj 12.300 do 11.250. Siedzi w Germanii ludów 68, znaj-
dziesz w nićj miast znakomitych 94, gór znakomitych 7, rzćk
znakomitych 14, Cymbryjskie półwyspie, znakomitą przystań,
ustęp Orcyński, puszczę Gabreta.
37. Wszystkich staj żeglugi ponad wybrzeże Germań-
skie jest od zachodniego ujścia rzćki Renu do ujścia rzćki
Wistuli 13.400 do 10.030.
Wyds. filoBof. T. XIX. 51
Digitized by
Google
402
Żegluga dokoła wybrzeży Sarmacyi Europejskiej.
38. Północną granicą earopejskićj Sarmacyi ocean Sar-
macki przy Wendyckiój zatoce, i część nieznanego lądu
wschodnią, przesmyk, i jezioro Byce, i część Meotydy aż do
rzćki Tanais i rzćka Tanais, i linija od rzćki Tanais wgłąb
lądn nieznanego. Od zachodu stanowi granicę rzćka Wistuła
i Germanija Wielka aż do gór Sarmackich i sameż te góry.
Granicę od południa stanowią Jazygowie Metanaści, od po-
łudniowego krańca gór Sarmackich aż do początkn gór Sar-
mackich, a potćm Dacyja aż do ujść rzćki Borystenu, a po-
tćm wybrzeże Pontu Euksyńskiego aż do rogu Kareynyckićj
zatoki. Takim jest cały obwód kraju. Opis szczegółowy Sar-
macyi ułożyliśmy zgrubsza, nie podając liczby staj, żegluga
bowiem wzdłuż wybrzeży Północnego oceanu prawie nie-
znana; ląd nieznany jest w pobliżu, który sięgając aż do
Meotyckiego jeziora, nie łatwo dostępny dla większćj części
ludzi, czego dowodem to, że tu uszła także Protagorasowi
ilość staj. Opiszemy miejsca tylko przy ujściach rzek, z po-
wodów oto tu wymienionych.
39. Po ujściach rzćki Wistuli następują ujścia rzeki
Chronu; dalćj za rzćką Chronem są ujścia rzćki Rudonu.
Te rzćki wpadają do Wendyckićj zatoki, która się szćroko
roztacza za rzćką Wistulą. Dalćj za rzćką Rudonem ujścia
rzćki Tnruntn. W ślad za Tnruntem rzćka Ghezynus i tćjże
ujścia. Za rzćką Ghezynus leży już nieznany i Hyperborejski
ocean graniczący z nieznanym lądem. Mieszkają nad Ghezy-
nem Agatyrsowie, lud europejskićj Sarmacyi. Turuntes i Ghe-
zynus wypływają z gór zwanych Ryfejskiemi, które się wzno-
szą nad niemi pośród lądu pomiędzy jeziorem Meockiem
a oceanem Sarmackim. Rzćka Rudon płynie z gór Alańskich.
Mieszka w tych górach i w tćj ziemi naród Alanów Sarma-
tów rozsiedlony szćroko, naród, u którego są źródła Bory-
stenn, płynącego do Pontu. Okolicę nad Borystenem zamiesz-
kują po Alanach tak zwani Ghuni Europejscy.
Digitized by
Google
403
40. Długodć Sarmacyi wynosi 7.700 staj, szćrokość
7.650 staj. Liczy ludów 56, miast znakomitych 53, gór zna-
komitych 9, rzók znakomitych 4, przylądków znakomitych 3,
zatok znakomitych 4, tak zwaną zatokę Wendyjską i innych
trzy.
Marctjan Hebakłeota pisał oczywiście praktyczny
podręcznik dla żeglarzy, z Ptolemeuszem w ręku, ale po-
sługując się także obliczeniami sterników. Miejsce nczonój
rachuby Ptolemeuszowój zajęła powszechnie znana liczba na
staje, a sumienny geograf podawał zazwyczaj granice, w któ-
rych się mieściły rozmaite obliczenia. Możemy z pewnością
wiedzieć, o jakich okolicach mówi na podstawie pewniejszych
wieści. Kiedy jakie narody wspomina, nie potrzebujemy się
obawiać niedorzecznćj erudycyi, zaciemniającćj często tekst
Ptolemeuszowy.
Przedewszystkiem należy zauważyć, że opis Mabcyjana
zdradza lepszą już znajomość Germanii. Odległości przez
niego podane są wszędzie w przybliżeniu prawdziwe. Nawet
biegi rzćk zmierzone tak, iż jest rzeczą widoczną, że kupcy
trzeciego wieku już się puszczali ich biegiem aż do źródeł.
Jednćj fylko Amizie przypisano bieg zbyt długi. Ujście Elby
kładzie Marcyjan w Hamburgu, a wtedy mnićjsza odległość
ujść Elby i Wezery słuszna, dobrze opisanemi załomy za-
chodnie Jutlandyi, i rozmiar półwyspia wcale nie przesadny.
Za czasów Mabcyjana opływano także wschodnie wybrzeże
Jutlandyi, którego załomy opisuje dość zrozumiale. Tylko
wysp Duńskich niezna nasz autor dobrze, a pod imieniem
Skandyi oznacza chyba Bomholm.
Dalszy opis wybrzeży Germanii potwierdza zupełnie
domysły nasze, wypowiedziane przy krytyce Ptolemeusza.
Wybrzeże wygina się na wschód koło Lubeki; 1.260 staj
di^ój są ujścia Suewu, i tu znajdujemy w istocie ujścia Tre-
beli; 850 staj dalćj znajdujemy njścia Yiadu, a w tćj odle-
głości wpada do morza Pijana czyli lewe ujście Odry. Ztąd
do Yistuli 700 staj; mnićjsza odległość jak od Trebeli do
Pijany. Od Pijany do ujść Wisły jest mil wybrzeża 60, to
jest 2.400 staj. Tymczasem Mabcyjan liczy od lyść Wiadu do
Digitized by
Google
404
ojść Wistuli mnićj jak 700 staj. Mniejsza liczba się zatraciła
w rękopisacb. Ona bywa zwykle u Mabctjana prawdziwszą,
a opiewała tu prawdopodobnie na 400 do 500 staj. Ujście
Dywanowa czyli prawe ujście Odry oddalone od njśda
Pijany; licząc zakręty wybrzeża, jak to Mabctjan zawsze
czynił, na 600 staj czyli 15 mil geogr. Ani wątpić nie można,
że Mabctjan także temu ujściu nadawał imię Wistuli, i nad
Odrą stanowił granicę Sarmacyi i Germanii. Zresztą tę Wi-
stulę wyobraża sobie jako rzćkę o połowę mniójszą od Łaby,
i niewie na pewne, że ma źródła w Karpatach. Po prostu
niezna jńj biegu.
Co na wschód od Odry to już kraj zgoła nieznany,
o którym sumienny Mabctjan pisze tylko ogóhiikowo. Zna,
podobnie jak Ptolemeusz, tylko granice Sarmacyi^ a sumien-
niójszy od swego sławnego poprzednika, przyznaje się do
tego. I to niezna granicy wzdłaż Odry. Bieży ona potćm
Matrami do Dunaju, potćm od załomu wielkiego Dunaju,
przy stepach Jazygów do początku Karpat właściwych, to
jest do pasma Czamohorskiego ; dalój odgranicza Sarmacyję
rzymska prowincyja Dacyja. Zupełnie puste zresztą I>łonia
Bessarabii i Niżu po Olbiję, dolicza Mabctjan do Dacyi,
a nie do Mezyi. Zresztą morze i Don stanowią granicę, która
staje się znów nieznaną, począwszy od Perekopu.
Podobnie jak Ptolemeuszowi, tak Marcyjanowi wscho-
dnie Pomorze, kraj nad Wendyjską zatoką, wydaje się ogro-
mnem, ponieważ jest nieznanóm; ogromnieją tamtejsze nie-
znaczne rzóki do takich rozmiarów, że się wydają dzisiej-
szym komentatorom Niemnem i Dżwiną. Mabctjan szuka
ich źródeł w fantastycznych już zgoła górach Alańskich
i Ryfejskich.
Digitized by
Google
II.
SPRAWOZDANIA
Z POSIEDZEŃ WYDZIAŁU
i Zomisyj wydziałowych.
— «P«c*»r—
Digitized by
Google
Digitized by
Google
A. Posiedzenia Wydziała Mstoryczno-filozoficznego.
Fosiedienie i dnia 16 8t7ci]łia 1886.
Przewodniczący: Djrrektor Dr. Udalryk Heyzmann.
Prof. Dr. ZoŁŁ czyta rozprawę pod tytułem: „O skła-
dzie senatu rzymskiego na zasadzie ustawy Omnia^,
Prelegent 'przytoczywszy najważniejsze ustępy ze źródeł,
odnoszące się do treści ustawy Ovinia, doctiodzi do wniosku,
te według nićj w składzie senatu odróżnić można było tylko:
1) właściwych senatorów, umieszczonych na liście cenzorskićj,
i 2) osoby, które po sporządzeniu takiój listy na mocy piasto-
wanego dostojeństwa magistratualnego w senacie cum voto in-
formaiivo zasiadać mogły, i które cenzorowie przy najbliższem
sporządzaniu listy, do nićj wciągnąć, a więc właściwymi sena-
torami uczynić byli obowiązani. Zdanie, jakoby w senacie byli
senatorowie z prawem głosowania, ale bez prawa objawienia
swego zdania, prelegent odrzuca stanowczo, utrzymując, że i tak
zwani senatores pedarii żadnego odrębnego rodzaju senatorów
nie stanowili. W tćj części wywodu swego przytacza prelegent
także zdanie Jana Zamojskiego i Wawrzyńca Ooślickiego o sena-
torach rzeczonych. Prelegent podaje następnie nowe tiumaczenie
wyrazów prueteriH i loco moti z ustępu Festusa o tćj ustawie
wspominającego, utrzymując, że tylko właściwy senator mógł
być praełeriłus. W dalszym ciągu twierdzi prelegent, że ustawa
ta była wynikiem dążenia trybunów do zapewnienia plebejuszom
większego udziału w Izbie senackićj, i że nie wcześniój, jak w r,
339 przed Chrystusem mogła być uchwaloną, bo odtąd dopiero
cenzorstwo większą im pod tym względem dawało rękojmię, ale
Digitized by
Google
IV
na ograniczenia nałożone w niój cenzorom, wpłynęli zapewne
patrycyjusze. Zwracając się w koAcu do ocenienia jój znaczenia,
twierdzi prelegent, \i ustawa ta politycznego ducha i kiemnkn
senatu rzymskiego, a więc i stanowiska jego w dotychczasowym
ustroju rzeczypospolitój nie zmieniła.
W dyskusyi nad tym przedmiotem zahierali głos: Dr. Bo-
BRZYŃSKi i Dr. Heyzmann.
Posiedzenie i dnia 21 Marca 1886.
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Udalryk Hetzmann.
Dr. Franciszek Kasparek odczytuje rozprawę swą pod
tytułem: „O znaczeniu Rady stanu w monarchijach
konstytucyjnych".
Autor zaznacza na wstępie, że grono doradcze panującego,
z którem tenże roztrząsa najważniejsze sprawy publiczne przed
powzięciem postanowienia, istnieje u różnych narodów i w róż-
nych okresach dziejowych. Ta instytucyja staje się organiczną
i stałą od czasu, kiedy zakres działalności państwa wzrastać
poczyna i państwo potrzebuje urzędów stiJych do przeprowadze-
nia zadań publicznych, a zatem od końca wieków średnich.
Wtedy powstają wszędzie, a względnie zysknją wpływ stanowczy
Rady stanu pod najrozmaitszemi nazwami, jak Prwy council
w Anglii, Parloir au roi, póżniój Conseil du Boi alł)o Conseil
ćC Etat we Francyi, Gchcimrath, Hofrath, Staatsrałh w kra-
jach niemieckich, i w miarę gasnącego wpływu reprezentacyj
stanowych, stają się w ciągu XVII i XVIII wieku, za czasów
t« z. absolutyzmu oświeconego pierwszorzędnym czynnikiem
w rozwoju życia publicznego. Po zaprowadzeniu rządów konsty-
tucyjnych zmniejszyło się znaczenie t^j instytucyi, istnieje ona
jednak dotąd w Bawaryi, w Alzacyi i Łotar3rngii, we Francyi,
w Holandyi i w Luxemburgu, w Prusiech, w Saksonii, w Szwe-
cyi, Norwegii, Portugalii, Danii, Serbii, Brazylii i Wirtembergii.
Tylko w Aiistryi ustawą z d. 12 Czerwca 1868 i w Hesyi ustawą
Digitized by
Google
z r. 1875 istniejące Rady stanu zniesiono. Gdy obecnie skut-
kiem rozporządzenia z d. ligo Czerwca 1884 r. w Prusiech na
nowo Radę stanu pod przewodnictwem Następcy tronu powołano
do życia i wzmocniono takową przybraniem 71 nowych człon-
ków, pragnie autor rozwiązać pytanie, czy ta okoliczność jest
objawem rcakcyi, albo jednym ze środków właściwych, aby usu-
nąć wady rządów ministeryjalnych i parlamentarnych.
Aby dojść do rozwiązania tego pytaaia, kreśli autor prze-
dewszystkiem historyję Rady stanu w monarchijach absolutnych,
mianowicie we Francyi, w Anglii, Prusiech, Austryi, Królestwie
Polskiem i Rosyi, przedstawia mianowicie z dzieła Hocka o austry-
jackićj Radzie stanu ciekawe szczegóły o obradach Rady stanu
w sprawach galicyjskich, i dochodzi do rezultatu, te Rada stanu
jest w państwach absolutnych instytucyją zbawienną, zastępuje
także reprezentacyje ludowe, i przytacza, że panujący usposobień
autokratycznych, jak Ludwik XIV i Napoleon I bardzo wysoko
cenili współudział Rady stanu, szczególnie w układaniu ustaw.
Natomiast podnoszą się głosy, że w monarch\jach konstytucyj-
nych, wobec istnienia reprezentacyi ludowćj i odpowiedzialnego
ministerstwa, stała się Rada stanu niepotrzebną. W literaturze
jednak prócz jednego Blllaua wszyscy znakomici pisarze poli-
tyczni francuscy, niemieccy i angielscy stają w obronie Rady
stanu. Autor tćż bierze w obronę instytucyję Rady stanu, wyka-
zuje- bezzasadność zarzutów, jakoby Rada stanu była niebez-
pieczną dla konstytucyi i sprzeciwiała się konstytucyjnćj odpo-
wiedzialności ministrów, bo jako organ czysto doradczy nie może
ani panującemu^ ani ministrom narzucić swoich poglądów. Sam
fakt, że w wielu państwach konstytucyjnych istnieją Rady stanu
i że nigdzie nie słychać o kolizyjach między ministerstwem
a Radą stanu, rozchwiać winien wszelkie obawy. Niesłusznym
jest także zarzut, że Rada stanu wobec istnienia parlamentu,
stała się przy układaniu ustaw niepotrzebną. Dotychczasowy
tryb ustawodawczy wykazuje, że częstokroć projekty rządowe
do ustaw są pod względem technicznym żle wypracowane, bo
ministrowie, którzy mogą wskazać ogólny cel nowćj ustawy
i dać do nićj inicyjatywę, nie mają częstokroć ani swobody,
ani czasu, ani wreszcie dostatecznego fachowego wykształcenia,
Wyds. Uosof. T. XIX. . 52
Digitized by
Google
VI
aby przetratyDOwaó szczegóły projektu przez referenta ministe-
ryjalnego wypracowanego. Tak wadliwie nłożony projekt ustawy,
doznaje w parlamencie częstokroć pogorszenia pod wpływem oie-
oględnych poprawek i wniosków stronniczych i ztad skargi, które
wymownie przedstawił z praktyki angielskićj Mill| a z praakićj
Ernest Majer, że ustawy, któremi nas obdarzają parlamenty, są
często złe, sprzeczne i niepraktyczne, są aż nadto uzasadnione.
Tym niedogodnościom mogłaby w znacznćj części zapobiedz
Rada stanu, korporacyja poważna, wyższa ponad walkę stron-
nictw, któraby najpiórw projekty ustawodawcze rządowe badała
przed ich wniesieniem do parlamentu, a następnie po obradach
parlamentarnych przed sankcyją, i przestrzegała jednożci ustawo-
dawstwa i trafności stylizacyi, wogóle zwróciła uwagę na stronę
techniczną ustaw, niemniój przeszkodziła temu, aby ustawodaw-
stwo ze szkodą państwa i ludu nie było wyzyskiwane ku celom
stronniczym chwilowój większości parlamentarnej, szczególuićj
w sprawach, które z polityką nie mają bezpośredniego związku,
jak w ustawach prywatnoprawnych, karnych i t d.
Oprócz tego Rada stanu mogłaby oddać ważne usługi przy
wydawaniu ustaw prowizorycznych i rozporządzeń ogólnych.
Czy należałoby Radzie stanu przyznać inny, rozleglejszy
zakres, pod tym względem autor przedstawia zakres działania
obecnych Rad stanu we Francyi, Austryi, Prusiech, Bawaryi,
Alzacyi i Lotaryngii, w Saksonii, Holandjri, Luksemburgu, Portu-
galii, Danii, Szwecyl, Norwegii i Serbii, i dochodzi do rezultatu,
że Rada stanu mogłaby także wydawać opinije w innych spra-
wach ważnych natury politycznćj i administracyjno), funkcyjo-
nować jako najwyższy sąd dyscyplinarny i najwyższy trybunał
administracyjny, jak Rada stanu francuska. Tylko spory o wła-
ściwość między sądami i administracyją winny być wyłączone
z pod zakresu działania Rady stanu.
Oczywiście, że instytuoyja ta, aby funkcyjonowała prawi-
dłowo, musiałaby być odpowiednio złożoną. Musiałaby skupiać
najwyższą inteligencyję, rozległe doświadczenie i rozum poli-
tyczny całego państwa.
Z powodu spóżnionćj pory odkłada prelegent dokończenie
odczytu do następnego posiedzenia.
Digitized by
Google
VII
Na posiedzenia administracyjnem wybrano ponownie i jedno-
myślnie dotychczasowego Dyrektora Wydziału Prof. Dra Udał-
RTKA Heyzmanna dyrektorem na dalszy okres, zaś pismo Prezesa
Akademii w przedmiocie obmyślenia tematu do zadania konkur-
sowego z fundacyi ś. p. Ker. Adama Jakubowskiego przydzielono
do referatu i zdania sprawy Ks. Stefanowi Pawlickiemu.
Fosiedienle i dnia 10 Zwietala 1885.
Zastępca przewodniczącego: Dr. Fryderyk Zoll.
Prof. Dr. Kasparbk odczytuje dokończenie swój pracy pod
tytułem: „Rada stanu i jój znaczenie w monarchii
konstytucyjnój".
Prelegent streściwszy wywód swój z przeszłego posiedzenia,
przedstawia jeszcze skład Rady stanu w państwach znakomit-
szych i kończy przytoczeniem trafnych uwag POzla o koniecz-
ności Rady stanu w monarchijach konstytucyjnych.
W dyskusyi otwartej nad tym przedmiotem zabierali głos:
Dr. Ferdynand Wilkosz, zgadzając się z prelegentem na Radę
stanu jako czynnik doradczy, natomiast Dr. Rosenbłatt przeciw
zdaniu prelegenta, uważając, że Rada stanu wobec i tak skom-
plikowano)* maszyny państwowej opóźniałaby tylko wydawanie
ustaw, sądzi, że złej redakcyi ustaw zapobiegłyby kolegija urzę-
dników fachowych w odnośnych ministerstwach, obawia się wre-
szcie kolizyi między Radą stanu a ministerstwem; Dr. Józrf
Louis jest za komitetem do redakcyi ustaw w ministerstwach;
wreszcie Dr. Zoll widzi również w ustanowieniu Rady stanu
większe jeszcze skomplikowanie maszyny państwowój i nieuni-
knione kolizyje z ministerstwem i parlamentem.
Prelegent odpowiada poszczególnie na zarzuty podniesione
przez pojedynczych członków i podnosi głównie tę okoliczność,
że gdy także przeciwnicy uznali wadliwość dzisiejszego ustawo-
dawstwa, tylko co do środków zaradzenia złemu nie podali wnio-
sków pozytywnych, on sądzi, że w Radzie stanu posiadamy go-
Digitized by
Google
VIII
tową instytucyję, ktcSra swą użyteczność w tym względzie jaż
kilkakrotnie, mianowicie we Francyi udowodniła, i okryła 8ic
tamże, jak powszechnie uznają, sławą niepospolitą.
Fosiedzenie administracyjne z d. 30 Zwietnia 1885.
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Udałryk Heyzhann.
Ks. Dr. Stefan Pawlicki odczytuje następujący referat
w przedmiocie fundacyi stypendyjnój 6. p. Ks. Adama Jakntiow-
skiego.
Ś. p. Ks. Adam Jakubowski zapisał Akademii Umiejętności
6.000 rubli, dodawszy życzenie, aby dwuroczne odsetki od tego
kapitału obracane były na wynagradzanie prac konkursowych.
Prace te wedle myśli zacnego fundatora mają mieó na cela
przedewszystkiem podnoszenie uczuć religijno-moralnych. Dwa
inne warunki określają bliżćj życzenie zmarłego: 1® prace na-
desłane mają byó oddawane do oceniania duchownym członkom
Akademii; 2° nie mają być przeznaczone dla wszystkich czytel-
ników, lecz mają być tego rodzaju, aby mogły wywierać wpływ
zbawienny na podnoszenie uczuć religijnych i moralnych, oraz
na oświecenie praktyczne ludu naszego. Z pierwszego warunku
wynika, że nie mają nic zawierać, coby sprzeciwiało się wierze
chrześcijaAskiój, z drugiego, że mają być obliczone na poziom
wykształcenia^ jakie lud nasz posiada. Jakkolwiek dwa te wa-
runki bliżój i ściślćj określają myśl ofiarodawcy, wyznać jednak
należy, że drugi stać się może źródłem nieporozumień, utrudoia-
jących zamiar pośmiertny ofiarodawcy, o którym mowa.
Trudności są dwojakiego rodzaju: jedne wiążą się z cha-
rakterem Akademii, i o nich naprzód wypada wspomnieć. Aka-
demija nasza jest instytucyją wyłącznie naukową, i nigdy o tern
zapominać nie może i nie powinna. Nawet w publikacyjacb, któ-
rych wprost nie dokonywa, do których zachęca tylko przez na-
grody lub zapomogi, nie może pozbawić się swego wyłącznie
naukowego charakteru. Czyż da on utrzymać się w publiłuicyi
Digitized by
Google
IX
przeznaczono} dla ludu? Niewątpliwie da się utrzymać, cho6
z trudnością, ale nie jestto trudność nieprzezwyciężona. Co in-
nego pisać kttiąiki nieuczone dla ludu, będące kompilacyją bez
wartości wewnętrznćj , choć mogącą się przydać czytelnikom nie-
mającym lepszćj; a co innego pisać książki popularne, z których
nawet lud korzysta, ale oparte na samodzielnćj dobrze przetra-
wionój uczoności. Że Akademija pierwszego rodzaju publikacy-
jami zajmować się nie może, to stąd wynika, że wkraczałaby
w granice specyjalnych stowarzyszeń, temu celowi z wielkiem
poświęcających się powodzeniem. Pozostaje więc drugi rodzaj
publikacyj uczonych a popularnie napisanych, ktdre Akademija
powinna popierać z wszelkich sił dla nieobliczonych owoców
z nich wyrastających.
Inne trudności wiążą się z pojęciem ludu, dla którego
mają być przeznaczone te publikacyje. Wielce ułatwionem jest
napisanie książki, gdy się wie, dla jakich służyć ma czytelników.
Poziom wykształcenia naszego ludu w różnych prowincyjach,
różnym jest. W Poznańskićm np. i Prusach Zachodnich lud czyta
książki i czasopisma, które warstwy wyższe także z przyjemno-
ścią biorą do ręki. Potem trudno w położeniu naszem odłączyć
od ludu niższe a nawet średnie mieszczaństwo. Należałoby więc
książkom tego rodzaju nadać taką formę, żeby mogły być czy-
tane z korzyścią przez wszystkich, którzy skończyli niższe szkoły
miejskie, a nawet niższe klasy realne lub gimnazyjalne.
Przechodząc do tematów, jakie Akademija powinna nazna-
czać w myśl fundatora, zdaje mi się, że z licznych nauk histo-
rycznych i moralnych trzy zasługują na pierwszorzędne uwzglę
dnienie: 1) historyja kościelna, 2) hagijografija, 3) etyka chrze-
ścijańska.
Że tego rodzaju wydawnictwa najbardzićj trafiają do gustu
ludu wiejskiego i mieszczan, i że najbardzićj są poszukiwane,
nie potrzeba dowodzić. Pozwolę zatem sobie proponować trzy
tematy z trzech wspomnianych nauk:
1) historyja kościoła powszechnego w życiorysach,
2) żywot Św. Wincentego k Paulo na tle dziejowem swego
czasu z uwzględnieniem szczegółowem zakładów XX. Missyjona-
rzy i Sióstr Miłosierdzia w Polsce;
Digitized by
Google
3) nauki parafijalne o ewanielijach całego roku a uwzglę-
dnieniem potrzeb dzisiąjszych.
Każda z tych prac zawierałaby 12 — 15 arkuszy druku.
Po przeprowadzonej dyskusyi nad temi tematami, przyjęty
został przez Wydział temat pierwszy: „His tory ja Kościoła
powszechnego w życiorysach^ w celu przedatawienia
takowegoż Akademii do ogłoszenia w drodze konkursu, przyczem
objętość wypracowania rozszerzono do 30 arkuszy druku.
Posiedzenie z dnia 10 Czerwca 1885.
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Udalrtk Heyzmann.
Dr. Anatol Lewicki czyta pracę pod tjrtidem: „Wstą-
pienie na tron polski Kazimierza Jagiellończyka**.
Powodu do napisania tćj rozprawy nastręczyły autorowi
znalezione przezeń dwa fragmenty aktów w kodeksie Nr. 1399
archiwum XX. Czartoryskich; tudzież znajdujące się w temże
archiwum oryginały konfirmacyi przywilejów polskich Kazimierza
Jagiellończyka z lat 1453, 1455 i 1470. Z porównania tych
aktów, jak niemniój innych już drukiem ogłoszonych, z opowia-
daniem Długosza, okazuje się to opowiadanie jako błędne i ten-
dencyjne. Litwa już za panowania Władysława Warneńczyka
zyskała była znaczną przewagę nad Polską i faktycznie uniję
zerwała. Kiedy zaś po klęsce warneńskiój Polacy niechcąc i nie-
mogąc zrywać unii z Litwą, nie mieli innego kandydata na tron,
jak tylko wielkiego księcia Kazimierza, Litwini postanowili wy-
zyskać to przymusowe położenie Korofiy, aby za cenę królowa-
nia Kazimirza, wymusić na nićj formalne odstąpienie Wołynia
i Podola. To się im tóż w zupełności powiodło.
Wytworzyła się po ich myśli w Polsce silna partyja ma-
gnatów, i ta partyja terroryzując dawniejszych przewódców, na
zjeździe brzeskoparczowskim z r. 1446 zawarła przez swoich
delegatów uniję z Litwą, w którćj Litwie Woł3mia i Podola for-
malnie ustąpiono. Fragment tego aktu unii znajduje się w rze-
Digitized by
Google
XI
czonym kodeksie i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa do
zjazdu brzeskoparczewskiego odniesionym być powinien. Gdy
jednak Litwini zaczęli zajmować ustąpione kraje, oparł się za-
jęciu Podola Dytryk Buczacki, a także magnaci polscy po doko-
nanćj koronacyi Kazimirza, owego aktu unii uznać nie chcieli.
Dlatego to Kazimierz wzbraniał się potwierdzić przywileje pol-
skie i potwierdził je dopiero po ciężkićj walce z magnatami
w r. 1453, wszelako l>ez żadnćj wzmianki o spornych krajach,
jak to oryginały konfirmacyi .niewątpliwie stwierdzają. Dopiero
w r. 1499 przy odnowieniu unii horodelskićj unieważniono akt
unii z r. 1446.
W dyskusyi nad tym przedmiotem zabierali głos wszyscy
obecni członkowie Wydziału, a zwłaszcza Dr. Smolka, który
w dłuższym wywodzie pragnął ów fragment odnieść do zjazdu
parczewskiego z r. 1451.
Posiedzenie z dnia 10 Lipca 1885.
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Udałryk Heyzmann.
Dr. Jerzy Myciełski odczytuje ważniejsze ustępy z pier-
wszćj części swćj obszerniejszćj pracy pod tytułem: „Gwałt
i proces o porwanie panien Dembińskich przez
Aleksandra Koniecpolskiego z klasztoru św. Agnie-
szki w Krakowie, w r. 1612**. Streściwszy pierwsze trzy
rozdziały swej pracy, w których jest przedstawionem tło histo-
ryczno-obyczajowe, na którem gwałt ten mnićj jaskrawo wystę-
puje, niżby się zdawać mogło, następnie zaś krótki rys dziejów
rodzin Koniecpolskich i Dembińskich aż po pierwsze lata XVII
wieku, przystąpił autor do podania najważniejszych rezultatów
podjętego przez siebie badania. Jako główny materyjał, obok
prawie żadnych źródeł drukowanych, służyły autorowi akta
grodzkie krakowskie, z których przebieg procesu przed sądem
królewskim od r. 1612 aż do r. 1615 zupełnie dokładnie wy-
śledzić, a zarazem wiele najważniejszych szczegółów do przebiegu
Digitized by
Google
XII
gwałtn Mmego zaczerpnąć motna. Prócz tego korzystał autor
z materyjału zawurtego w archiwum konsystorskiem krakow-
skiem, z którego wydobył akta sądu biskupiego, odbytego nad
gwałtownikiem, zeznania szczegółowe zakonnic, świadczących
o przebiega bezprawia i wyrok biskupa Tylickiego, obarczający
klątwa Koniecpolskiego. Na podstawie tych aktów, a zarazem
posługując się bardzo rzadką broszurą współczesną, napisaną
w obronie pogwałconego klasztoru i rękopiómienną częścią Dy-
jaryjusza Wielewickiego, starał się autor wysnuć pierwszą fazę
tćj tak bardzo zrazu zawikłanój i dla braku materyjału ciemnej
sprawy, którćj dalsze dopiero dzieje od chwili dokonanego gwał-
townego włamania się do klasztoru i porwania zeń panien Dem-
bińskich jaśniejszemi się stają. To tćż cała ta pierwsza część
przedstawioną została prawie hipotetycznie tylko, z wyraźnem
zaznaczeniem, ie na każdym niemal punkcie napotyka się sprze-
czności i trudne do wytłómaczenia fakta. Zofija Dembińska zmu-
szona praez rodzinę, zaślubia w połowie r. 1611 Koniecpolskiego,
chciwego jćj znacznego dziedzictwa, lecz z kościoła zaraz wraca
do domu swćj matki, a po jćj śmierci zostaje wraz z siostrą
swą przez męża i stryja na tymczasowe mieszkanie do klasztoru
pp. Bernardynek przy kościele św. Agnieszki na Stradomin od-
dana. Wezwana po niejakim czasie do opuszczenia klasztoru,
wzbrania się i oświadcza, że chce do zakonu tego wstąpić, pisze
listy do Rzymu, by jej tam pozwolono zrobić profesyję, i mimo
wszelkich wezwań rodziny, oraz namowy wyższych duchownych
przysięga, że w zakonie chce pozostać. Sprawa staje się od tćj
chwili coraz głośniejszą, opiera się o króla, o nuncyjusza, o bisku-
pów, odbywają się ciągłe komisyje duchowne, a ze strony panny
obraca się wszystko około tego, aby uzyskać zezwolenie na wy-
konanie profesyi, co jedno tylko mogło małżeństwo jćj z Koniee-
polskim, zresztą ważnie zawarte, według kanonów soł>oru Try
denckiego unieważnić. Sprawa ciągnie się przez trzy pierwszo
miesiące roku 1612, i zdaje się, jakoby już miała się skończyć
złożeniem profesyi, kiedy w nocy z 16 na 17 Kwietnia Koniec-
polski obiedwie siostry z klasztoru gwałtem porywa* Na tym
punkcie zakończył autor swój odczyt, — poczem wywiązała się
Digitized by
Google
xin
dyskusyja, w którój brali udział: Prof. Heyzmann, Bobrztński,
Zoll, Zakrzewski i ks. kanonik Polkowski.
Fosiedsenie 2 dnia 10 Listopada 1885.
Zastępca przewodniczącego: Dr. Frtdebtk Zoll.
Dr. Bolesław Ulanowski czytał rozprawę pod tytułem:
„O założeniu klasztoru św. Andrzeja i jego naj-
dawniejszych przywilejach'', którój treść następna. Za-
mieszkujące obecnie klasztor dw. Andrzeja w Krakowie Klaryski,
nie odrazu osiedlone zostały w tern mieście. Pierwszą ich sie-
dzibą był Zawichost, zkąd najprzód do Skały, a następnie do
stolicy Małopolski przeniesione zostały. Bogate archiwum Klary-
sek liczy wiele oryginalnych dokumentów, z których znaczna
liczba przypada na wiek XIII. Dotychczas jednak nie była histo.
ryja klasztoru zawichostskiego należycie opracowaną. Opierano
się zazwyczaj na Długoszu, który wprawdzie znał przywileje
Klarysek, ale nie był w stanie krytycznie ich zużytkować. Pre-
legent chcąc przedstawić dzieje wprowadzenia Klarysek do Pol-
ski, zastanawia się nad powstaniem tego zakonu, jego pierwotną
regułą i pierwszemi klasztorami na ziemi słowiańskićj w Pradze
i Wrocławiu, i przychodzi do wniosku, że fnndacyja Salomei
przyszła już w r. 1255 do skutku, a nie, jak dotychczas mnie-
mano, dopiero w r. 1257; przeniesienie zaś klasztoru z Zawi-
chostu do Skały odnosi jeszcze do r. 1257, a dokumenta z r.
1265 w tym przedmiocie wydane, uważa częścią za podrobione,
częścią za opatrzone mylną datą. Uzasadniając swe zdanie i wy-
kazując na podstawie podobizn, kiedy i przez kogo dokumenta
rzeczone zostały sfałszowane, stara się prelegent przygotować
grunt do autentycznćj historyi założenia klasztoru. W ostatnićj
części swój pracy roztacza prelegent zarys dziejów Klarysek aż
do chwili ich osiedlenia się w Krakowie.
Na posiedzeniu administracyjnem uchwalono tak tę, jako
i drugą pracę tegoż autora pod tytułem: „Szkice krytyczne
Wyds. filosof. T. XIX. 53
Digitized by
Google
XIT
Z Xlii wieku*', ogłosić w publikacyjaeh wydsiałn. Szkice obej-
mują trzy rozprawki: 1) Bnfrozyna księżna kiijawako«łęczyeka,
Enfrozyna księżna pomorska, 2) Kilka słów o żywocie ów. Salo-
mei królowej halickiej, 3) Przyczynek do dziejów Bolesława
Pobożnego.
Na temże posiedzenin przyznano p. Stanisławowi Babra-
jowi za rozprawę pod tytnłem: ,,8prawy węgiersko-polskie
po dmierci Warneńczyka do rokn 1458", dragą nagrodę
z konkursu przeznaczonego dla słuchaczy Uniwersytetu Jagiel-
lońskiego, z dam Prof. Dra Udaiatea Hetzuahna ku ncaczenin
pamięci Długosza.
Posiedzenie z dnia 10 Lutego 1886.
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Udalrtk Hetzmakh.
Dr. Smolka przedstawił sprawę projektów reformy wojsko-
wej i skarbowej za Zygmunta I. Na sejmie krakowskim w Lu-
tym 1512 ułożył król z kołem senatorskiem projekt reformy
skarbowój i wojskowój, polegający na zasadzie skupienia służby
wojskowćj w pospolitem mszeniu. Celem projektu było utworse-
nie stałej armii dla potocznej obrony kresów, 2600 koni, 400
piechoty i artyleryi. — Do obrony tej przykładać się miały trzy
czynniki: 1) skarb prywatny i królewski, 2) duchowieństwo
i miasta, 3) społeczeństwo ziemiańskie. — Skarb prywatny kró-
' lewski miał wziąć na siebie żołd dla hetmana oraz utrzymanie
300 koni i artyleryi. Duchowieństwo płacić miało ryczałt 2.000
florenów, co wraz z dochodem z szosu i czopowego starczyć
miało na utrzymanie drugiego oddziału jazdy (300 koni) i pie-
choty. Pobór łanowy, ciążący na kmieciach dóbr królewskich,
duchownych i szlacheckich, miał być zniesiony, pospolite mszenie
ograniczone do najkonieczniejszych potrzeb (obrony kraju we-
wnętrznój). Natomiast każdy szlachcic possesyjonat, obowiązany
do pospolitego mszenia secundum facultałem bonorumj miał
płacić pewną kwoto od konia, według ilodci koni, jakićj dostar-
Digitized by
Google
XV
czał na pospolite mszenie. — Obok tego podział ziem koron-
nych na 5 okręgów; ciężar podatkowy spadać miał koleją co
rok na inny okrąg. Każdy szlachcic possesyjonat miał zaó roz-
łożyć przypadający nań kontyngens podatkowy na swoich kmieci,
którzy odtąd łanowego nie byliby płacili; on jednak odpowie-
dzialny wobec skarbu.
Projekt powyższy miał być wprowadzony na lat 5 na próbę,
dopóki kolej nie obejdzie pięciu okręgów.
Projekt ten wniesiono najpićrw na sejmiku jeneralnym
wielkopolskim w Kole 25 Kwietnia 1512, gdzie go przyjęto
z tą zmianą, że zamiast proponowanćj kwoty 6 fl. od konia,
uchwalono 5 fl. Na sejmie piotrkowskim w jesieni 1512 uległ
projekt znaczniejszym zmianom: podział na 5 okręgów przyjęto
i zasadę kolejnodci; w zasadzie jednak utrzymano obowiązek
osobistej służby, dopuszczając skupowania ciężaru tylko jako
środka zastępczego, natomiast obowiązek służby ograniczono na
czas od Wielkanocy do św. Marcina.
Korona jednak wraca do dawnego projektu i przychodzi
z nim znowu przed sejmik jeneralny wielkopolski w Poznaniu
w Styczniu 1518. Szlachta wielkopolska godzi się znowu na
pierwotne brzmienie projektu, podnosząc kwotę reluicyi na 15 '/,
fl. od konia, ale z tym warunkiem, że Małopolska zgodzi się na
to podwyższenie. I na sejmiku małopolskim w Korczynie na
wiosnę 1513 projekt przeszedł, nie zgodzono się tylko na pod-
wyższenie reluicyi, proponowane przez Wielkopolan. Od Mało-
polski, jako pierwszego okręgu zaczęły się lustraoyje dla usta-
nowienia kontyngensu podatkowego, jakiby na każdego posse-
syjonata przypadał. Wdród tych lustracyj rzecz cała upadła, do
wykonania nie przyszło.
Na posiedzeniu administracyjnem zatwierdzono wybór Dra
Władysława Abrahama, Dra Bronisława Dembińskiego i Jó-
zefa Wolffa na członków Komisyi historycznćj.
Digitized by
Google
XVI
B. Posiedzenia Komisyi historycznej.
Posiedzenie i dnia 19 Stjcinia 1885.
Przewodniczący: Hr. Stanisław Tarnowski.
Na wniosek komitetu wybranego na poprzedniem posie-
dzenia w celn zastanowienia się nad kwestyją, czy nie należa-
łoby komisyi założyć zbiorą aktów i pism dyplomatycznych
z trzech ostatnich wieków bistoryi polskićj, uchwalono przezna-
czyć stale z funduszów komisyi sumę złr. 1.000 w. a. rocznie
na koszta podróży do archiwów zagranicznych, w celu systema-
tycznych poszukiwań. W pierwBZjrm rzędzie uznano potrzebę
takich podróży do Rzymu, do archiwum watykańskiego i do
Gdańska do archiwum miejskiego, i uchwalono wysłać do Rzymn
na czas dłuższy Dra Władysława Abrahama dla rozpoznania
materyjału do dziejów Polski średniowiecznych. Do Gdańska zaś
ma się udać na krótszą wycieczkę Prof. Zakrzewski dla roz-
patrzenia się głównie w materyjale do dziejów wieku XVI, szcze-
gólnićj do bistoryi sejmów w pierwszćj połowie tegoż wieku.
Następnie komisyja uznając potrzebę, aby niewydany jesz-
cze materyjał dyplomatyczny małopolski z epoki piastowskiej,
lub tćż rozrzucony w drobnych partyjach po różnych dziełach
a nadto w rządkiem już dzid i kosztownem dziele Miechowii
Nakielskiego zebrany był w tom jeden jako uzupełnienie ogło-
szonego już po kodeksach dyplomatycznych materyjału małopol-
skiego, uchwaliła przystąpić do wydania drugiego tomu kodeksu
małopolskiego, któryby objął dyplomata aż po koniec wieku XIV
i poruczyła redakcyję tego wydawnictwa Drowi Franciszkowi
PlEKOSmSKIEMU.
Posiedzenie z dnia 9 Karcą 1885.
Przewodniczący: Hr. Stanisław Tarnowski.
Dr. Franciszek Pibkosiński przedstawił plan uchwalonego
już wydawnictwa tomu ligo kodeksu dyplomatycznego małopoł-
Digitized by
Google
XVII
skiego 1 wnosi, iżby materyjał, który tym tomem objęty być ma,
ograniczyć na epokę piastowską, to jest po r. 1386, iżby nadto
uzupełnić ten materyjał dokumentami odnoszącemi się do stosun-
ków z Węgrami, Czechami i Szląskiem, których źródłem była
przedewszystkiem Małopolska, i wciągnąć także dyplomata pod-
robione. Z czćm się komisyja zgodziła.
Dr. Anatol Lewicki zawiadamia o materyjale rozpatrzo-
nym do tomu II kodeksu listów z XV wieku, oraz, iż wedle
wiadomości otrzymanćj od Prof. Cabo, znaleziono we Wrocławiu
dwieżo nader ciekawe księgi formularzy z XV, a po części na-
wet z XIV wieku, z których należałoby skorzystać w powyż-
Bzem wydawnictwie.
Komisyja uchwaliła, iżby prof. Lewicki odbył podróż do
Wrocławia w celu porozumienia się z prof. Caro w przedmiocie
uzyskania dla komisyi i wydania rzeczonego materyjału. Nadto
komisyja uznała za konieczne ogłoszenie drukiem spisu wszyst-
kich wydanych dotąd aktów politycznych i listów z XV wieku,
o ile takowe nie mieszczą się w publikacyjach komisyi histo-
rycznćj, i poruczyła opracowanie spisu takowego Drowi Anato-
lowi Lewickiemu.
Posiedzenie i dnia 21 Karea 1885.
Przewodniczący: Hr. Stanisław Tarnowski.
Hr. Humbert Krasiński przedstawia znajdujące się w jego
ibbiorach rękopisy i akta, mianowicie: 1^ zbiór listów oryginal-
nych z XVI w. pisanych przez królowę Bonę, Zygmunta Au-
gusta, Hozyjusza i inne znakomite osoby do Ludwika Monti ;
2^ zbiór oryginalnych listów z czasów królów Michała i Jana ni;
3° kilka hramot moskiewskich z czasów Dymitra Samozwańca,
wreszcie 4^ kilkanaście listów z czasów Zygmunta III, i oświad*
cza gotowość udzielenia ich do użytku komisyi, a względnie do
zamieszczenia w publikacyjach komisyi.
Digitized by
Google
xvm
Uehwaloao przydaiellć te materjjaly fojcdyncŁym eiloo-
kam komisy! do zbadania i zdania sprawy.
Następnie nehwalono przygotować wydanie szeregu dyja-
ryjuszów sejmowych z czasów Zygmunta III i por«ezoDo zajęcie
się tern wydawnictwem pp. Władysławowi Seredyńskiemu, tu-
dzież Augustowi Sokołowuuemu.
Posiedzenie i dnia 18 ICąJa 1885.
Przewodniczący: Hr. Stanisław Tarnowski*
Po złożeniu sprawy o materyjałach powier^nych komisyi
przez hr. Humberta Krasińskiego nehwalono nieznane listy Ao
Sapiehów z czasów walk polsko-moskiewskich za Dymitrów oraz
kilka innych listów z czasów Zygmunta III ogłosić w archiwum
komisyi jako przycjcynki do dziejów Zygmunta III.
Następnie p. August Sokołowski zdawał sprawę z prac
przygotowawczych do wydawnictwa dyjaryjuszów z czasów Zy-
gmunta III. Co do poruszonej mydli uzupełniania dyjaryjuszy
aktami, które wiążąc się ściśle z dyjaryjuszami, mogą nawet
zastąpić dyjaryjusze z lat tych, z których takowych brak, ko-
misyja niewidząc potrzeby oznaczenia już teraz ściślćj granicy,
które z podobnych aktów wraz z dyjaryjuszamt łącznie ogłaszać
należy, przyjęła za zasadę, że tylko akta najściślćj z dyjaryju-
szami związane, jak np. instrukcyje królewskie na sejmiki przed-
sejmowe i t. p. mają być do dyjaryjuszy dcrfąoeane i uchwaliła
wydanie dyjaryjuszów sejmu konwokacyjnego i elekcyjnego jako
Igo tomu dyjaryjuszy z czasów Zygmunta III.
Z powodu licznie napływających dokumentów do ligo tomu
kodeksu małopolskiego uchwaliła komisyja na wniosek Dra Pie-
KOSiŃSKiEGO, ograniczyć takowy na materyjał odnoszący 819 wy-
łącznie do spraw wewnętrznych Mał<^olski; dokumenta sań do-
tyczące stosunku z Czechami, Węgrami i Szląskiem wydzielić,
a uzupełniwszy je taklemiż dokumentami ze zbiorów pruskich, ł>ran-
Digitized by
Google
XIX
debarskieby pomorskich i t d. wydać w osobnym tomie jako
Acta extera.
Foiiedzenie i dnia 14 Lipca 1885.
Przewodniczący: Hr. Stanisław Tarnowski.
W wykonania programu postanowionych już poprzednio
podróży archiwalnych do Rzymu i Gdańska komisyja uchwaliła,
iż prof. Zakrzewski uda się w miesiącach letnich na kilka tygo-
dni do Gdańska dla przejżrzenia archiwum miejskiego, zaś Dr.
Władysław Abraham wysłany zostanie w jesieni do Rzymu na
całą zimę, w szczególności do archiwum watykańskiego. Uchwa-
lono także udzielić zasiłek Drowi Bronisławowi Dembińskiemu,
który udając się w własnych badaniach naukowych do Rzjrmu
do archiwum watykańskiego, zdałby komisyi sprawę o matery-
jałach znajdujących się w temże archiwum do dziejów polskich
XVI wieku.
Następnie rozpatrywała komisyja nadesłany jćj przez grono
lwowskie członków komisyi projekt nowego wydawnictwa pod
nazwą: j^Monumenta Lithuano-Ruthenica*'^ a podzielając w zu-
pełności potrzebę wydawania źródeł tego rodzaju, uznała jednak,
że wydawnictwo osobne dla tych materyjałów nie jest konieczne,
gdyż one mogą w odnośnych kategoryjach istniejących już wy-
dawnictw komisyi historycznej znaleźć swoje pomieszczenie, gdzie
im osobne tomy przeznaczone zostaną.
Dalćj uchwalono zaprosić na członków komisyi Dra Wła-
dysława Abrahama, Dra Bronisława Dembińskiego i p. Józefa
WOLPFA.
Wreszcie zawiadomił przewodniczący, iż Zarząd Akademii
otrzymał od niewiadomego dawcy kwotę złr. 1 .200 w. a. w tym
celu, aby w roku przyszłym, jako w trzechsetletnią rocznicę
śmierci Stefana Batorego ogłoszoną została odpowiednia publł-
kacyja materyjału źródłowego z jego czasów. Komisyja poleciła
ks. Polkowskiemu i sekretarzowi komisyi zastanowić się nad
Digitized by
Google
XX
wyborem odpowiedniego materyjała z bogatych zbiorów Batory-
janóWy znajdujących się w posiadaniu ks. Polkowskiego i przed-
łożyć komisyi wnioski w tój mierze.
Posiedzenie z dxila 16 Listopada 1885.
Przewodniczący: Hr. Stanisław Tarnowbki.
Komisyja uchwala zawiadomić grono lwowskie członków
komisyi o achwale walnego zgromadzenia Akademii, mocą któ-
rój fundasz na wydawnictwo: Monumenta Polonia^ hisłorica,
został pomnożony na rok przyszły o złr. 500 w. a. w tym celu,
aby można przystąpić zaraz do wydania nowego tomn Monu-
mentów, któryby objął kroniki ruskie.
Nadto przyjęto do wiadomości sprawozdanie referentów
o postępie druku wydawnictw komisyi.
Posiedzenie z dnia 23 Glrtidnia 1885.
Przewodniczący: Hr. Stanisław Tarnowski.
Prof. Zakrzewski zdaje sprawę co do dokonanego wraz
z ks. Polkowskim rozpatrzenia się w materyjałach do dziejów
Stefana Batorego, któreby w uchwalonym już tomie pamiątko-
wym zamieszczonemi być miały. W tój mierze zgodzono się na
następujące zasady: 1) aby przedewszy8t]ciem trzymać się l>oga-
tych niegdyś zbiorów marszałka Opalińskiego, 2) żeby ogłoszone
pisma odnosiły się do jednego ważnego faktu, mianowicie do
wypraw moskiewskich Stefana Batorego, 3) żeby to były pisma
wyłącznie w polskim języku, a wreszcie, 4) aby nie były dotąd
nigdzie drukiem ogłoszone. Po przeprowadzonój dyskusyi w tej
mierze uchwalono, aby przed rozpoczęciem druku o dokonanym
wyborze aktów drukować się mających, komisyja uwiadomienie
otrzymała.
Digitized by
Google
XXI
Następnie sekretarz komisyi przedstawił obszerne sprawo-
zdanie Dra Władysława Abrahama z poszukiwań przedsięwzię-
tych w archiwum watykaóskiem w czasie od ostatnich dni paź-
dziernika do pierwszych dni grudnia, które komisyja przyjęła
do wiadomości.
Wreszcie zdaje sprawę Dr. Anatol Lewicki z podróży
swój odbytej do Wrocławia w celu porozumienia się z prof.
Cabo w przedmiocie współudziału przy wydawnictwie dalszych
tomów pubłikacyi: Codex episłolaris saeculi decimi quinłi,
i oznajmia; że materyjał zostający w ręku prof. Garo jest tak
obfity, iż prof. Caro życzy sobie wydać takowy jako osobny
tom, mianowicie jako tom trzeci kodeksu listów XV wieku,
z czóm się komisyi historycznej ofiaruje. Komisyja uchwaliła
polecić prof. Lewickiemu, iżby się co do warunków pubłikacyi
z prof. Caro porozumiał.
Posiedzenie 2 dnia 26 Stycznia 1886.
Zastępca przewodniczącego: Dr. Franciszek Piekosiński.
Es. Polkowski podaje szczegółowe sprawozdanie, któreto
niewydane dyjaryjusze, relacyje, listy i akta mają wejdć w skład
tomu przeznaczonego na pamiątkę trzechsetletnićj rooznicy śmierci
króla Stefana Batorego. Ogółem będzie aktów 108, po czędci
bardzo rozciągłych, jak np. dyjaryjusz wyprawy pod Wielkie
Łuki albo dyjaryjusz sejmu z r. 1581, mianowicie 18 listów
z r. 1676, 9 z r. 1677, 40 z r. 1678, 12 z r. 1679, 9 z r.
1680, 8 z r. 1581 i 12 z r. 1682, co razem uczyni około 40
arkuszy druku.
Przyjąwszy to szczegółowe wyjadnienie do wiadomości,
uchwalono tytuł dla tój pubłikacyi: „Dyjaryjusze, relacyje, listy
i akta do spraw wojennych Stefana Batorego z lat 1676 do
1582", oraz inne drobniejsze szczegóły wydawnicze.
Wydł. filoEof. T. XIX 64
Digitized by VjOOQ IC
XXII
Foiiedsenie 2 dnia 17 Zwletnia 1886.
Zastępca przewodniczącego: Dr. Franciszek Piekosińskj.
Dr. Władysław Abraham powróciwszy z podróży swój
do Rzymu, podjętej w celach komisy! historycznej zdaje obszer-
nie sprawę z materyjałów do dziejów polskich, przechowanych
w archiwuiQ watykańskiem oraz w kilku innych biblijotekach
i archiwach rzymskich.
Uchwalono sprawozdanie to i w ogóle wszelkie podobne
sprawozdania z odbytych podróży archiwalnych ogłaszać w Ar-
chiwum komisy! historycznej.
G. Posiedzenia Eomisyi prawniczej.
Posiedzenie 2 dnia 23 Stycznia 1885.
Przewodniczący: Dr. Fryderyk Zoll.
Dr. OczAPOwsKT czyni wniosek, aby zająć się słownictwem
ekonomicznem polskiem. Wniosek ten przekazano jednomyślnie
komisy!; mającej przygotować plan wydawnictw słownikarskich
polskich z dziedziny umiejętności prawnych i politycznych do
rozpatrzenia.
Następnie odczytuje Dr. Maurycy Fierich pierwszą część
swojej pracy podtytułem: „O restytucyi z powodu złego
zastępstwa w procesie cywilnym austryjackim*.
W dyskusyi nad tym przedmiotem zabierali głos pp.: Zbo-
rowski, Louis, Wilkosz, Rosenblatt, Kasparbk, Leo ! Zoll.
Posiedzenie 2 dnia 21 Lutego 1886.
Przewodniczący: Dr. Fryderyk Zolu
Dr. Maurycy Fierich czytał dalszy ciąg swojej rozprawy:
oO restytucyi z powodu złego zastępstwa w pro-
Digitized by
Google
XXIII
cesie cywilnym austryjackim", mianowicie przedstawia
nowsze zagraniczne ustawy sądowe i projekty nowej austryjackićj
ustawy sądowój w przedmiocie środków prawnych, mających na
celu usunięcie usterek procesowych, popełnionych przez zastęp-
ców stron. Autor dochodzi do rezultatu, że sprzeciw przeciw
wyrokom zaocznym jest daleko właściwszym środkiem, jak resty-
tucyja, i żałuje, że ten środek prawny do żadnego projektu
austryjackiego nawet najnowszego z r. 1881 przyjętym nie zo-
stał, jakkolwiek jego praktyczność we Francyi się wykazała.
Co do zaniedbania terminów sprzeciw nie wystarcza, potrzeba
zatrzymać restytucyję, ale obostrzyć jćj warunki. W tych przy-
padkach należy także zatrzymać restytucyję oh malam de/en-
sionem. Autor podnosi w końcu, że pominięcie w projekcie resty-
tucyi ob noviter reperta (z winy adwokata) jest rzeczą także
niewłaściwą. W ożywionćj dyskusyi nad tym przedmiotem, w któ-
rćj prawie wszyscy obecni brali udział, mianowicie pp. Jaku-
bowski Faustyn, Wilkosz, Zoll, Mostowski i Gzyszczan, wy-
razili wszyscy zgodność zapatrywań swych z wywodami pre-
legenta.
Posiedzenie i dnia 30 Swleinia 1885.
Przewodniczący: Dr. Fryderyk Zoll.
Prof. Dr. Kasparek odczytuje swą rozprawę: „O stosunku
państwa do praw nabytych, a w szczególności do
własności prywatnćj''. W rozprawie tćj wyświecił autor, że
prawa nabyte, tak publiczne, jakotćż prywatne, jakkolwiek winny
być przez państwo ile możności szanowane, mogą być w drodze
ustawodawczćj usunięte, jeżeli istnienie tych praw stanowi prze-
szkodę rozwoju społecznego lub politycznego. Jeżeli te prawa
mają wartość ekonomiczną, jak dawniejsza robocizna, natenczas
powinno państwo uprawnionym przyznać odpowiednie wynagro-
dzenie. Nawet w drodze administracyjnej mogą być prawa na-
byte częstokroć uchylone, mianowicie w razach konieczności;
Digitized by
Google
XXIV
jak z powodu pożaru^ powodzi lub wojny, tudzież przez wywła-
szczenie z przyczyn publicznych za wynagrodzeniem. Co do wła-
sności prywatnój wykazuje autor, że własność we wszystkich
okresach dziejowych i u wszystkich narodów tworzyła się pod
przeważającym wpływem państwa, że państwo nietylko chroni
własność, ale ustanawiając jćj porządek prawny, reguluje ją
w interesie publicznym co du przedmiotu, treści, objętości i spo-
sobu nabycia, że wreszcie przywięzuje do własności, mianowicie
nieruchomćj, uprawnienia polityczne.
Nad tą rozprawą wywiązała się mianowicie co do podnie-
sionego przez autora charakteru t. z. dóbr publicznych, jak
rzćk, ulic, placów, dróg ciekawa dyskusyja, w którćj oprócz
autora wzięli udział pp. Bobrztński, Fierich i Zoll. Kwestyja
dóbr cywilnych, w kodeksie cywilnym austryjackim w §§. 286 — 1-88
omówiona, dotychczas była zaniedbaną w literaturze, a w austry-
jackićj szczególnie ; dopiero znakomite dzieło Randy : Dos Eigea-
thumsrechł nach dsłerreichischem Rechtj I, 1884, str. 34 i na-
stępne wyjaśnia rzecz wszechstronnie i trafnie.
Dobra publiczne są rzeczywiście własnością gminy, kraju
lub państwa, przeznaczoną do użytku powszechnego. Właści-
ciel, jak długo one są dobrami publicznemi, musi je uczynić
dostępne dla użytku powszechnego, zresztą zaś ma niewątpliwe
prawo własności, które mianowicie wyjawia się w przyzwalaniu
na szczególne używanie, n. p. posta;wienie kramów na placu,
tudzież w rozporządzalnośoi nieograniczonćj, jeżeli dobra te wsku-
tek orzeczenia władz przestaną być publicznemi, n. p. droga zo-
stanie zwiniętą. Użytek powszechny polega na takiem używaniu,
jakie jest możliwe dla wszystkich, zresztą zaś zależy od rodzaju
dobra publicznego. Tak drogi służą tylko do chodzenia i jeżdże-
nia, rzćki do komunikacyi i innych celów, parki publiczne tylko
do przechadzek.
Wszelkie, miarę tego powszechnego użytku przekraczające
używanie tych dóbr, szczególnie np. alei i placów miejskich do
kładzenia szyn tramwajowych, albo do przeprowadzenia wody
lub gazu, musi być osobno od właścicieli nabyte i polegać na
osobnym tytule prawnym. Jeżeli używanie ulic do tramwigów
jeszcze nasuwać może pewne wątpliwości, bo tramwaj, tak jal^
Digitized by
Google
xxv
droga, jest środkiem komunikacyjnym, nie ulega już najmniejszej
wątpliwości, że użycie ulic i placów do kładzenia rur wodoei.')-
gowych lub gazonośnych wymaga jako rzecz, nie mająca związku
z przeznaczeniem publicznem ulic, szczególnego pozwolenia wła-
ściciela tej gminy, kraju lub państwa — a to tćm bardziój,
o ile przy drogach, placach i ulicach tylko powierzchnia jest
dó użytku powszechnego przeznaczoną, pod powierzchnią zaś
własność gminy, kraju lab państwa nie jest wcale ograniczoną.
Kwestyje te obecnie mają szczególną waHość praktyczną
wobec spraw, które co do używania dóbr publicznych wywiązały
się między większemi gminami (Wiedeń, Praga, Kraków), a róż-
nemi przedsiębiorstwami prywatnemi.
W ciągu dyskusyi objawiono także zdanie, że dobra pu-
bliczne gminne, o których mówi §. 288 k. cyw., winny być
wpisane do ksiąg hipotecznych, ponieważ tylko dobra publiczne
państwa z §. 287 k. cyw., według ustawy hiputecznśj galicyj-
skiej, nie stanowią przedmiotu ksiąg publicznych.
Następnie na wniosek Dra Easparka wybrano komisyję,
która ma zbadać cały ostatni projekt rządowy do procedury
cywilnćj pod względem jego wartości naukowćj i praktyczno),
i przedstawić wnioski, jakie zmiany w nim byłyby pożądane.
W skład t^' komisyi weszli: Dr. Fiebich Maurycy, Jaku-
bowski Faustyn, Louis, Hachalski i Rosenbłatt, którzy mogą
przybrać do swego grona innych prawnikdw.
FoBiedzenie z dnia 30 Onidnia 1885
Przewodniczący: Dr. Fbyderyk Zoll.
W myśł §. 24 Statutu Akademii Umiejętności przedsię-
wzięto wybory, przy których wybrany został przewodniczącym
na rok 1886 Dr. Fryderyk Zoll, zaś sekretarzem komisyi na
lata 1886 i 1887 Dr. Franciszek Kasparek.
Digitized by
Google
XXVI
Następnie zaproszonym został c. k. radca Sądu wyższego
Louis na przewodniczącego ściślejszego komitetu, mającego sie
zająć zbadaniem projektu nowej procedury cywilnej.
Foiiedzenie i dnia 5 Stycznia 1886.
Przewodniczący: Dr. Fryderyk Zoll.
Dr. RosENBLATT przedstawił rzecz „o systemie kar wię-
ziennycłi w projekci6 nowój ustawy karnój austryja-
ckićj". Projekt zna cztery rodzaje kary wieziennój: więzienie
ciężkie (Zuchłhaus)^ więzienie stanu czyli polityczne (Stuałs-
gefdngniss), odpowiadające zamknięciu w twierdzy {Fesłungs-
haft) kodeksu karnego niemieckiego, więzienie {G^ffingniss)
z dwoma odcieniami w wykonaniu i areszt {Haft). — Szcze-
gółowy rozbiór projektu, zestawiony z naukowemi i politycznemi
wymaganiami odpowiedniego wykonania kary doprowadza spra-
wozdawcę do wyników następujących. Przyjęty za podstawę kar
więziennych w projekcie podział przestępstw kryminalnych na
trzy kategoryje (zbrodnie, występki i przekroczenia) nie jest
uzasadniony. Rzeczą odpowiedniejszą byłoby podzielić przestęp-
stwa na dwie tylko kategoryje (zbrodnie i przekroczenia), a tern
samem uprościć także system kar więziennych. Rozróżnienie 4cb,
a względnie 5 gatunków kary więziennćj, które projekt wpro-
wadza, jest zbyt skomplikowane, nieodpowiednie i nasuwa u nas
wielkie trudności w wykonaniu, zwłaszcza, że każdy rodzaj kaiy
wymaga oddzielnych zakładów więziennych. Dla nowćj ustawy
karnój austryjackiój zaleca się system kar więziennych, rozróż-
niający tylko trzy rodzaje tćj kary, t. j. więzienie ciężkie za
przestępstwa ciężkie hańbiące; więzienie proste za przestępstwa
mnićj ciężkie hańbiące lub niehańbiące; wreszcie areszt za prze-
kroczenia. Więzienie proste byłoby w przeciwstawieniu do wię-
zienia ciężkiego zwyczajnie karą niehańbiącą za zbrodnie ; tylko
wyjątkowo, obok więzienia prostego mogłaby być dopuszczone
Digitized by
Google
XXVII
orzeczenie utraty praw, jeżeli to byłoby wskazanem przez wzgląd
na przestępstwo, o które chodzi.
Więzienie polityczne czyli zamknięcie (Słaałsgefdngniss)
jest w systemie kar więziennych zbyteczne, może je snadnie
zastąpić więzienie proste, bez przymusu do pracy i bez utraty
praw. Wymiar kary więziennój najwyższej należałoby jednak
w takim razie podwyższyć do lat 20. Odyby więzienie polityczne
miało być zatrzymane, nie powinno nigdy być dożywotniem. Wy-
konanie kar więziennych nie powinno być pozostawione wyłącz-
nie administracyi więziennćj, tylko należy takowe dokładnie
i 6ciśle określić w drodze ustawodawczej, i to albo w samej
ustawie karnćj, albo w odrębnćj ustawie o wykonaniu kar wię-
ziennych. System celkowy ma być wprowadzony obowiązkowo,
nie zaś tylko wyjątkowo. Dla każdćj kategoryi przestępców na-
leży urządzić odrębne zakłady. Gmachy więzienne przy sądadi
tylko dla inkwlzytów mają być przeznaczone. Przytrzymywanie
inkwizytów w tym samym zakładzie, w którym skazańcy odby-
wają karę, winno być wprost wykluczone. Instytucyja warun-
kowego uwolnienia nie zaleca się, lepiej uwolnienie więźnia przed
upływem kary pozostawić łasce. Dla uzupełnienia kar więzien-
nych konieczne są domy pracy przymusowo) i zakłady poprawcze.
Przeprowadzenie odnośnych już wydanych ustaw jest rzeczą na-
glącą, termin przytrzymania w domu pracy przymusowćj mógłby
jednak być dłuższym, niż na to zezwala ustawa obecnie obowią-
zująca. W końcu jako ogniwo ostatnie, popierające skuteczność
kar więziennych, zalecić należy stowarzyszenia, opiekujące się
więźniami uwolnionymi.
Nad tym przedmiotem wywiązała się ożywiona dyskusyja,
w którćj wzięli udział, oprócz sprawozdawcy, pp. Erztmuski,
Ełecztński, Fierich Maurycy, Leo, Czyszczan, Zoll i Bochbmek.
Digitized by
Google
A
Digitized by
Google
Rozprawy Wi^
\
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Rozprawy Wi^
Digitized by
Google
>. '
Digitized by
Google
}
.»f'
TabJIL
Digitized by
Google
Digitized by
Google
/>
^.
/v
-"^ J
Digitized by
Google
Digitized by
Google \
\
\
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Rozprawj/Wydz.hi
rab. VI.
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
n-
>i.
Digitized by
Googje
Digitized by
Google
rah.a\
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Roip
TahJ,
*"' Cąspiunu,
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Rozprawy Wy di. hisi
TahXI.
Digitized by
Google
Digitized by
Google
L
i^.
a
Digitized by
Google
Digitized by
Google
M'
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Rozprawjf
Tahxn:
Digitized by
Google
Digitized by
Google
•5
I
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google
Digitized by
Google