THE ROYAL CANADIAN INSTITUTE
RO_ZPRAWY
AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI.
WYDZIAŁ
FILOLOGICZNY.
Serya 111. Tom VII.
Ogólnego zbioru tom pięćdziesiąty drugi.
THE ROYAL CANADIAN INSTITUTE
W KRAKOWIE
NAKŁADEM AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI SPÓŁKI WYDAWNICZEJ POLSKIEJ.
1913.
^. 7. i~5r
Kraków. — Drakarnia Uniwersyteta Jagiellońskiego pod żarz. J. Filipowskiego.
TREŚĆ.
Sto.
1. MARYAN SZYJ KO WS KI: Ossyan w Polsce na tle genezy roman-
tycznego rnchn 1 — 174
2. HELENA WINDAKIEWICZOWA : Stodya nad wierszem i zwrotką
poezyi polskiej ludowej . . - 175 — 269
3. REGINA LILIENTALOWA: Święta żydowskie w przeszłości i te-
raźniejszości ... 270 — 380
P^
X
Digitized by the Internet Archive
in 2009 with funding from
University of Toronto
http://www.archive.org/details/s3rozprawy07pols
Ossyan w Polsce
na tle genezy romantycznego ruchu.
Napisał
Maryan Szyjkowski.
I. KSIĘGA.
Ossyan w Europie zachodniej.
I.
,,Novvy Homer".
»The song rises, like tho snn, in my soul. I feel
the joys of other times«. (Ossian »The war ot Inis- Thona)«.
„W połowie 18. wieku gruchnęła wieść z Edynburga, źe
w Szkocyi odkryto pieśni starożytnego poety, tak wielkiego, jak
Homer. Mówiono, że często usłyszeć można w dolinach Grampianu
lub na Hebrydzkich brzegach urywki pieśni heroicznej, która ża-
łobnym wierszem opowiadała o dzielnych czynach przeszłości,
o walkach sławnego króla Fingala i niedolach syna jego Ossyana" i).
Przedziwna pieśń owa pochodziła rzekomo z 3-go wieku po Chry-
stusie, zaś twórcą jej miał być syn Króla Morwenu, Ossyan, który
sam jeden przeżył towarzyszów wojennej chwały i, złamany wiekiem,
ociemniały i ogłuchły, trwał myślą we wspomnieniach dawno mi-
nionych „innych czasów". Niemal 15 wieków przechowała pieśń
starego barda ludowa tradycya szkocka, aż dopiero w czerwcu
1760 roku czasopismo „Gentleman's Magazine" ^) ogłosiło dwa jej
urywki, przedrukowane zaraz potem w osobnym zbiorze^ który po-
ił Saunders Bailey „The life and letters of James Macpherson", London
1894 8. 1.
') To mb o Rudolf „Ossian in Germany" zob. Colnmbia University Germanie
Studies, Vol. I. Nr. II. New York 1901.
Rozprawy Wydziała filolog. T. LII. 1
MARYAN SZYJKOWSKI
jawił się w Edynburgu p. t. „Fragmenta of Ancient Poetry collected
in the Highlands of Scotland and translated from the Gaelic or
Erse Language". Wrażenie tych 16 utworów poetyckich było tak
wstrząsające, poczytność tak niebywała, że jeszcze w tymże samym
roku okazała się potrzeba powtórnej edycyi. Zachęcony powodzeniem
wydawca „Urywków", który zrazu zachowywał „incognito", pospie-
szył z ogłoszeniem w początkach grudnia 1761 roku obszernego
poematu p. t. „Fingal, an ancient Epic Poem, in Six Books; together
with several other Poems, composed by Ossian, the son of Fingal"
(z datą 1762); w marcu zaś 1763 roku wydał w tymże rodzaju
poemat p. t. „Temora, an ancient Epic Poem, in Eight Books: to-
gether with seyeral other Poems, composed by Ossian, the son of
Fingal". W dwa lata później pojawiło się zbiorowe wydanie utwo-
rów „Ossyana" w 2 tomach, obejmujące bez mała 20000 wierszy
prozy rytmicznej.
W dziejach literatury europejskiej wydarzył się epokowy
wypadek, któremu niewiele równych: urodził się — wedle wyra-
żenia pani de Stael — ^i^owy Homer", którego pieśń wstępnym
bojem zdobyła uwagę czytającego ogółu, pchnęła myśl twórczą na
nowe tory, zawładnęła fantazyą najwybitniejszych artystów i, po
półwiekowem przeszło trwaniu na nieboskłonie poezyi, zagasła jak
świetny meteor w blasku nowych słońc. „Żaden z autorów angiel-
skich" — mówi jeden z biografów Macphersona" ^) — nie wyłą-
czając Shakespeara, Miltona, Addisona i Popego, nie znalazł takich
zastępów wielbicieli zagranicą; żaden po nim (sc. Macphersonie),
z wyjątkiem Byrona, ledwo może Sir Walter Scott i Dickens, nie
cieszył się większą sławą. Po dziś wiara, że Ossyan jest jedną
z chwał literatury angielskiej, gwiazdą, świecącą na naszem niebie,
utrzymuje się na kontynencie".
Istotnie: jest objawem wielce charakterystycznym, że stały
ląd europejski entuzyazmował się Ossyanem w stopniu o wiele
wyższym, aniżeli ojczyste wyspy. Przyczyniła się do tego zapewne
znana trzeźwość krytycznej opinii angielskiej, która bardzo rychło
podała w wątpliwość autentyczność „celtyckiego Homera", zwła-
szcza w sposób głośny i brutalny przez usta Dra Johnsona. Sku-
tkiem tego tak ponętna fikcya starożytności Ossyana nie mogła
*) Smart J. S., James Macpherson, an episode in literaturę. London
1905. str. 11.
0S8YAN W POLSCR
była w Anglii zapuścić głębiej korzeni, hamując zbytni zapał, który
utrzymywał się głównie ułudą co do autentyczności ślepego barda.
Jednakże nie znaczy to bynajmniej, jakoby falsyfikat Macphersona
nie obudził w kraju ojczystym żywego zainteresowania. Oprócz na-
miętnych przeciwników, znalazł Ossj^an równie zapalonych obroń-
ców w szeregach krytyków angielskich ^). Pomijając dzieje długo-
trwałego sporu naukowego o postać Ossyana — jednego z najgłośniej-
szych w dziejach krytyki europejskiej — chcę podnieść na tern
miejscu niepoślednią rolę, jaką pieśni Ossyana odegrały w poezyi
angielskiej. Sprawę tę rozpatruje obszernie i gruntownie rozprawa
Schnabla p. t. „Ossian in der schoneu litteratur Englands bis
1832" 2) Wedle statystyki, tamże sporządzonej, doczekał się Ossyan
w przeciągu lat 70-ciu 24 wersyi metrycznych, 6-iu opracowań
dramatycznych oraz 45-iu naśladownictw. Ta literatura ossyaniczna
w Anglii podlega różnym fluktuacyom: wersye metryczne wypełniają
głównie pierwszą ćwierć wieku od wydania „Fragmentów" (po
1785 rok); przez następnych lat 20 (do 1805 r.) nie pojawia się
ani jedna wersya, natomiast występują najważniejsi Ossyanidzi (t. j.
naśladowcy i falsyfikatorzy na wzór Ossyana). Sprawozdanie „High-
land Society of Scottland" w sprawie autentyczności pieśni Ossj^a-
na (1805 rok), oraz wydanie przez Sinclaira rzekomych orygina-
łów gallickich (1807 — w rzeczywistości dość nieudolnych przekła-
dów Ossyana z angielskiego na język celtycki) — rodzi w Anglii
powtórną falę zainteresowania dla poematów Macphersona. W latach
1805 — 30 powstaje 9 metrycznych wersyi, postać Ossyana powraca
na scenę [po raz pierwszy zjawiła się w utworze D. E, Baker'a,
granym w Edynburgu w 1763 r. p. t. „The Muse of Ossian, a dra-
matic poem of III. acts" 3)], wpływ pieśni Ossyana na dzieła an-
gielskich romantyków zarysowuje się wyrgiźniej. Pod wrażeniem
pseudo- celtyckiej muzy tworzą: Wiliam Lisie Bowles, Coleridge,
Samuel Taylor, Robert Southey — naśladują Ossyana mniej
znani, jak Michael Bruce, John Logan, Alexander Dow, Wiliam
*) Tak bystry krytyk, jak Wiliam Hazlitt, wyliczając cztery arcydzieła
literatury powszechnej, wyniienił: Homer, Biblia, Dante i Ossyan (cf Smart. s. 18).
-) Zob. „Englische Studien" Bd. XXIII. Leipzig 1897. s. 31 i 366 sq.
*) W 1791 r. wystawiono balet — pantominę na tle opowiadań Ossyana, wi-
dowisko bardzo popularne, jak świadczy kilka wydań książeczki p. t. „The airs
daet3 choruses, and argument of the new ballet-pantoraine (taken from Ossian),
called Oscar and Malvina . . . ef Schnabel, s. 66.
1*
SIARVAN SZYJKOWSKI
Blake, Henry, Kirke White; cytują go: Lamb Charles,
Montgomery James, Cara pbel 1 Thomas, Roger Samuel.
Mniej wyraźnie zaznacza się to promieniowanie nowego słońca
na szczytach poezyi angielskiej. Burns, choć liczył się do wiel-
bicieli Ossyana i w kilku wierszach próbował przyswoić
sobie styl jego („Liment for James", „Earl of Glencairu'". „On the
death of Sir James Hunter Blair"), był zbyt odmienną organizacyą
twórcz-^, ażeby zbyt silnie uledz wrażeniom poematów Macpher-
sona ^). Wordsworth, choć wspomina nieraz pieśni Ossyana, wy-
raża się o nich zawsze niekorzystnie. Dla Walter Scotta były
one ulubioną lekturą dziecięcą; z wiekiem jednak zmieniły się
upodobania i autor „Pani Jeziora" zachowywał się wobec dzieła
Macphersona sceptycznie. Byron wreszcie, jakkolwiek jest auto-
rem rytmicznej przeróbki z Ossyana, zamieszczanej w „Godzinach
próżnowania" („The Death of Calmar and Orla" — an imitation) 2)
nie ulega w późniejszej twórczości wpływom celtyckiego barda; co
więcej, Byron właśnie staje się dla Europy tem słońcem, które
wchłonęło w siebie blaski gwiazdy Ossyana, ażeby tem potężniej
rozgrzać wyobraźnię poetów romantycznych.
Tak więc bezpośredni wpływ Ossyana na wielką twór-
czość romant3'Czną w Anglii nie był znaczny; zato tem silniej za-
znaczyło się ich działanie na drodze pośredniej: stanowią bo-
wiem jedną z głównych sprężyn potężnego przewrotu, któremu
ulega poezya angielska w drugiej połowie 18 -go stulecia; one to
odegrały wybitną rolę w wyzwoleniu literatury angielskiej z pod
jarzma szkoły Pope'a, one stanowią „a leading force in changing
the popular taste" — i to tak w Anglii, jak i w całej literaturze
europejskiej na przełomie dwóch epok.
Miarę popularności każdego dzieła stanowi zawsze w pewnym
stopniu liczba jego przekładów. Otóż pieśni Ossyana przełożono
niemal na wszystkie języki europejskie, w niektórych wielokrotnie:
istnieją liczne przekłady niemieckie, francuskie, dwie wersye hi-
1) cf. Smart, str. 18.
-) To „nieadaie naśladownictwo" — jak pisze — poświęca Byron wielbi-
cielom Macphersona jako dowód swojego „przywiązania do ulubionego poety"
(zob. Dictionary of national Biography edited by Sidney Lee t. XXXV. s. 266i.
OSSYAN W POI-SCE
szpańskie (z tych jedna Ortiza), dwie holenderskie (jedna Bilder-
dijka), głośne i wczesne tłumaczenie włoskie Tabbć Cesarotti'ego
(1766 r.). przekład szwedzki, duński, nowogrecki, rosyjski (z dru-
giej ręki)i), nie mówiąc na razie o wersyach polskich. Poza prze-
kładami stoi ogromna masa przeróbek metrycznych, rymowanych,
opracowań dramatycznych, muzycznych i malarskich — przede-
wszystkiem w literaturze niemieckiej oraz francuskiej.
Pod względem rozlewności i natężenia fali Ossyanicznej na
pierwsze miejsce wysuwają się Niemcy, pozostawiając daleko wtyle
swoich kuzynów z drugiej strony kanału. Pojawienie się Ossyana
w Niemczech było tą dobrą nowiną, której z upragnieniem ocze-
kiwała młoda szkoła poetów niemieckich; Ossyan stał s'ę dla niej
znakiem bojowym, w imię którego poszła w bój z wszechwładną
dotąd trad^^cyą klasyczną. Do nowych wartości, jakie przynosiła ze
sobą poezya „celtyckiego barda", przyłączył się tutaj i moment
nacyonalistyczny z chwilą, kiedy Klopstock dopatrzył się w Ossya-
nie germańskiego pochodzenia i oparł na jego pieśniach swoje
idee patryotyczne ^).
Sporządzona w dziele Tomba bibliografia literatury ossyani-
cznej w Niemczech, której zupełność sam autor kwestyonuje, obej-
muje trzy działy: suma pozycyj pierwszego działu, w którego skład
wchodzą przekłady, przedruki, opracowania metryczne i rymowane,
recenzye, wzmianki dziennikarskie, rozprawy i epigramaty — do-
chodzi liczby 383 za czas 1762 — 1897 r. Przeważająca jednak
część tych druków, w liczbie 313, mieści się w latach 1762 — 1812
i rozpada się znowu na dwie nierówne części: po 1800 rok wy-
kazuje bibliografia 207 pozycyi, poczem dopiero w latach 1800 — 12
fala Ossyaniczna dochodzi szczytu, wylewając corocznie pod postacią
znacznej liczby „ossyanników" w sumie 106.
Drugi dział bibliografii (s. 63 — 64) obejmuje 20 muzykaliów,
wśród których spotykamy takie nazwiska, jak Brahms, Mendelssohn
Bartholdy, Szubert i Weber. W skład trzeciego działu wchodzi 11
1) cf. Smart, s. 11 nadto zob. Texte Joseph „JeanJacqaes Eonsseaa et
les origines du cosmopolitisme litteraires. Etades sar les relations litteraires de
la France et de TAngleterre XVIIP siecle, Paiis 1895 s. 387; przekład rosyjski
nosi tytuł: „Stichotvorenija Ossijana, syna Fingałova . . . Najdennyja i izdannyja
V svet G-nora Garaldom. Perevod s Nemeckago. Moskwa 1803. Jest to prozaiczne
tłóinaczenie przekładu Edm. Harolda, Diisseldorf 1787. (cf. Tombo s. 43).
2) cf. Tombo, Chapter II.
6 MARYAN SZYJKOWSKl
pozycyi z zakresu malarstwa, rysunku i miedziorytnictwa. W sze-
regu niemieckich wielbicieli Ossyana nie brak najwybitniejszych
nazwisk. Obok Klopstocka i jego przyjaciół — z entuzjazmem wita
pojawienie się pieśni Ossyana Herder. Przeczytawszy je. planuje
podróż do Szkocyi i odrzuca wszelki cień niepewności do istoty
pochodzenia tvch poematów, wołając: „Coś podobnego nie mógł
Macoherson utworzyć! Coś podobnego nie da się w naszym wieku
pomyśleć! ^). Gdzieindziej podejmuje Herder pomysł Blaira, w słynnym
wstępie do „Fingala" wypowiedziany, i rozwija paralelę pomiędzy Ossya-
nem a Homerem, dochodząc do wniosku, że „Homer jest czysto objek-
tywn}^, czysto epicki, Ossyan zaś czysto subjektywny, liryczno-
epicki" ^). W Ossyanie słyszy przedewszystkiem „głos przyrody"
i opiera na nim w szerokiej mierze swoje teorye o poezyi ludowej ^).
Zestawienie Homera z Ossyanem staje się w Niemczech
wdzięcznem polem dyskusyi: Lerse w głośnym wykładzie stras-
burskim wymienia trzech wodzów świętej poezyi: Shakespeare'a,
Homera i Ossyana; ^) Voss posuwa się jeszcze dalej, pytając: „ja-
kiż jest użytek z piękna przyrody? Szkot Ossyan jest większy
poeta, aniżeli Jończyk Homer" °).
Pod wpływem Herdera Goethe rozczytuje się w poematach
Ossyana i przekłada z nich urywki. Wyraźne ślady tego zajęcia
odbiły się na „Cierpieniach Wertera": tamto ze łzami w oczach
odczytuje młody Werter Charlocie przekład „Pieśni Selmy", tam,
w przeddzień samobójstwa, odpowiada jej cytatem z „Berrathonu",
tam wreszcie pojawia się ów głośny okrzyk, którego później wsty-
dził się dojrzały twórca „Hermana i Doroty": „Ossian hat in mei-
nem Herzen den Homer yerdrangt" (II Bd. am 12 Oktober). O tych
to słowach miał się wyrazić Goethe w latach dojrzałych, kiedy
miejsce uwielbienia zajęło lekceważenie muzy Ossyana: „Werter
wielbił Homera, jak długo był przy zdrowych zmysłach, Ossyana
zaś, gdy miał popaść w szaleństwo" ^).
Również i Schiller unosił się nad szczerością patosu poe-
1) ^.Uber Ossi.an a. die Lieder alter Yolker Ans Deatschcr Art a. Kanst" 1773.
*) „Homer u. Ossian" w „die Horen, eine MonatsBchrift X Sttick 1795.
s) Toż Hegel „Estetyka"' III 315, 346, 405.
*) cf. Texte, s. 388.
5) cf. Smart s. 12; Historyę zestawień Homera z Ossyanem podaje Finsler
Georg „Homer in der Neuzeit", Leipzig u. Berlin 1912.
«) cf. Smart s. 15.
OSSYAN W POLSCK
matów Ossyana oraz szczęśliwym instynktem, z jakim „ciemna
i melancholijna poezya została użyta jako karm dla sentymental-
nego charakteru" i); w młodzieńczych dramatach Schillera nie brak
też śladów gorliwej lektury Ossyana.
Obok tych najwybitniejszych talentów poetyckich — u któ-
rych zajęcie się Ossyanem ma charakter przejściowy — kroczy
szei-eg mniej znanych synów ApoUina. Gerstenberg pisze ob-
szerny dramat w duchu Ossyana, Denis przekłada go i naśladuje,
Claudius, Matthissou i Kosegarten ulegają silnie jego
wpiywom. Przede wszy stkiem zaś dla grona poetów „Burzy i Naporu"
oraz „Gottingskiego Związku" staje się Ossyan wodzem i mistrzem.
Merck zajmuje się angielską edycyą poematów Ossyaaa, Lenz
przekłada „Fingala". Biirger, Holty, Voss, Fried, Stolberg
i Cramer — pozostawiają liczne ślady swojego uwielbienia dla
„galickiego Homera". Nawet Gessner wykazuje pewną zależność
w późniejszych idyllach. Na wzór Ossyana powstaje w Niemczecłi
osobny rodzaj rapsodyi, określony charakterystyczną nazwą „Bar-
dengebriill" albo „Bardengeschrei". Obszerne nadto sprawozdania
z Ossyana piszą Weisse i Haller, kwestyą autentyczności zaj-
mują się Adelung. Wilhelm i Fryderyk Schlegel, oraz Jakób
Grimm. Melancholia Nowalisa znajduje nowe źródło w Ossya-
nicznej „ioy of grief" — zachwycają się nią w młodości Tieck,
Holderlin i Freiligrath. Imiona Ossyaniczne: Oscara, Selmy
i Malwiny — wchodzą w powszechną modę.
Z tem wszystkiem w Niemczech bezpośredni wpływ pieśni
Ossyana nie sięga zbyt głęboko. W rozważaniach wpływów dzieła,
choćby tak niezwykłego, jak książka Macphersona, trzeba zawsze
uwzględnić ściśle zasadę, którą doskonale sformułował jeden z hi-
storyków angielskiego romantyzmu w następujących słowach: „The
influence of any particular book becomes dispersed and blended
with a hundred currents that are in the air" ^). Owóż działanie
poematów Macphersona na ukształtowanie nowego kierunku w po-
ezyi europejskiej schodzi się w Niemczech i w literaturze innych
narodów z pokrewnemi zjawiskami na polu twórczem. „Nowa He-
loiza" Rousseau'a, „Myśli nocne" Jounga, „Szczątki starożytnej po-
*) „Uebe"* das Erhabene".
*) Beers Henry A. A History of English Romanticism in the 18*''. ceu-
tnry, New Jork 1899, s. 337.
8 MARYAN SZYJKOWSKI
ezyi angielskiej" Percy'ego, Shakespeare i „Werter", to wszystko —
że pominiemy drobniejsze przejawj'^ — ^^czy się z dziełem Mac-
phersona w jeden zaczyn, pod którego działaniem dokonywa się
wymiana wartości, tworzą nowe formy i wyrasta gmach nowej
myśli twórczej., W tej kombinacyi pieśni Ossyana zajmują stano-
wisko wybitne. Rozgłosem przewyższają Jounga, Percy'ego i nawet
Shakespeare'a — w czasie schodzą się z „Nową Heloizą" a wy-
przedzają „Wertera", któremu zawdzięczają głóunie olbrzymią po-
czytność w Niemczech.
Podobnie jak w Niemczech, tak i we Francyi — choć nie
w tj^m stopniu — należało dzieło Macphersona do najpoczytniej-
szych w swoim czasie 1), Utorowała mu drogę anglomania, która
w drugiej połowie 18 go wieku zapanowała w modzie i obyczajach
francuskich niepodzielnie. W tym czasie imię Anglika stało się
dla Paryża — wedle Gribbona — „clarum et respectabile nomen
gentibus". Poezya angielska znajdowała we P^rancyi zawsze chę-
tnych słuchaczy i wydawców, a zwłaszcza te utwory, w których
wyczuwano wiew nowej myśli, znajdującej pokrewn}' i pełny swój
wyraz w dziełach Russa. Stąd czytywano chętnie sentymentalne
romanse Richardsona. Fieldinga i Sterne'a, „Elegię na wiejskim
cmentarzu" Gray'a, a zwłaszcza „Noce" Jounga, jak również „Pory
roku" Thomsona i sielanki Gessnera. Kiedy zjawił się Ossyan — zastał
we Francyi dla siebie jak najkorzystniejsze warunki. A zjawił się
tutaj bardzo rychło, gdyż już we wrześniu 1760 r. paryski „Jour-
nal śtranger" przyniósł tłómaczenie dwóch ułamków, a mianowicie:
„Connal i Crimora" oraz „Ryno i Alpin", pióra Turgota. W lutym
następnego roku zjawiły się dwa inne fragmenty — poczem od
grudnia 1761 roku do lipca 1762 r. podało toż czasopismo kolejno
przekłady wszystkich innych poematów Macphersona w opraco-
waniu Suarda- W 1762 r. wychodzi przekład „Carthona" księcia
d'Aiguillon, który rozpoczyna we Francyi żywą dyskusyę na temat
autentyczności tekstów, toczoną głównie na łamach „Journal des
savants" w latach 1762 — 4, a zakończonej konkluzyą: „rhonneur
d'avoir crćer ces poósies touchantes et sublimes vaudrait bien Theu-
reux hasard de les avoir decouvertes". Posypała się masa mniej lub
1) cf. Te X te — nadto Schmidt Erich, „Richardson. Rousseau and Goethe"
Jena 1875 i Tedeschi A., „Ossian „IHom^re du Nord" en France-Paris 1912.
Champion 8".
OSSYAN W POLSCE y
więcej udatnych przekładów i przeróbek. Do najstarszych należy
wolne tłómaczenie Letourneura, które wyszło w Paryżu w 1777 r.
p. t. „Ossian fils de Fingal, pośsies galliques, traduites de Tanglais
de Macpherson". Lctourneur, wedle Wolrera „secrótaire de la librai-
rie, mais non secrćtaire du bon gont", należał do najzagorzal-
szych anglomanów we Francyi. Na spółkę z Fontaine-Malherbem
założył prawdziwe przedsiębiorstwo przekładów i — oprócz Oss\'ana —
przyswoił literaturze francuskiej Sbakespeare'a, Richardsona i Jounga.
Jednakże specyalnie jego przekład Ossyana cieszył się (niezaslu-
żenie) znacznem powodzeniem, chwalony nawet przez La Harpe'a ^).
Z liczn3^ch przedruków tego dzieła wymieniam tutaj pracę, która
pojawiła się w Paryżu w 1794 r. ^) w trzech tomikach p. t, Po-
emes d'Ossian et de quelques autres bardes^ pour servir de suitę
k rOi5sian de Letourneur; traduits sur Tanglais de J. Sinith.
W edycyi tej Labaume i David de Saint George połączyli przekład
Letourneura z „ossyanidą" Jana Smitha, która wyszła w Edynburgu
w 1780 r. p. t. „Gaelic. Antiquities", łącznie z Macphersonem do-
stała się do Francyi (nowe wydanie w 1799 i 1810 z przedmową
Ginguene'a) i Włoch, oraz do — Polski.
Z innych przeróbek wymieniam jako charakterystyczne „si-
gnum temporis" pracę Baour-Lor miana z 180L p. t. „Poć-
sies galliques" dla użytku armii francuskiej ^J. W 1796 r. Arnault
pisze 5 aktową tragedj^ę „Oskar, fils d'Ossian" — w 1801 r. wy-
chodzą w Paryżu imitacye: generała Despinay „Catheluina ou les
Amis rivaux", Arbaud Jouque'a >,Traduction et imitations de quel-
ques poósies d"Ossian^ i J. Taillasson'a „Traduction librę en vers
des chants de Selma".
Sceptycznie wobec poematów Macphersona zachował się od
początku Wolter. Już w styczniu 1762 r. umieścił o nowem dziele
w „Journal EncycIopśdique" następującą uwagę: „Tout son mórite
consiste a peu pres dans son antiquite. Une traduction francoise de
cet ouvrage serait certainement insupportable" — do czego dodał
Lessing: „desto schlimmer fiir die Francosen''. Nadto wydrwił
1) Wielbił go de Foutanes wierszykiem: O Letourneur! o toi dont la prose
hardie Des vera audacieux osa presqne imiter L'inimitable melodie Ta decouvris
plus d'ane fois Des tresors inconnus aux mnses de notre ago!
2) Tę datę podaję za wydawcą edycyi z 1810 DentQ"ego — datę u Texte"a
uważam za mylną (1795)"
') cf. Saunders s. 21.
10 MARYAN SZYJKOWSKI
Wolter Ossyana w artykule „Anciens et raodernes", wydrukowanym
w „Dictionnaire philosopłiique". Z ironią, w której celował, przed-
stawia rozmowę, prowadzoną w salonie lorda Chesterfielda pomiędzy
wielbicielem Ossyana. a trzeźwo myślącym profesorem uniwersy-
tetu, który ostatecznie udowadnia, że przy niewielkiej zręczności
łatwo „entasser combats sur combats", co stanowi istotę poematów
Ossyana.
Głos jednak Woltera hyl odosobniony i stał w jaskrawej
sprzeczności z ogólnym entuzyazmem, dobrze wyrażonym przez
Creuze de Lessera w wierszu:
„Adieu les fables des vienx ages,
Los dieux des Grecs et des Troyens!
Vivent les heros des nnages
Dans lears palais adriens!"
Poezya bardów, lub — jak ją we Francyi nazywano ko-
lejno — poezya irlandzka, runiczna, gallicka, przetrwała zwycię-
sko wszystkie przewroty polityczne we Francyi na przełomie obu
stuleci.
Młody Edgar Quinet dziwi się i nie potrafi sobie wytłó-
maczyć tego powszechnego zapału dla pieśni Ossyana, sam go nie
podzielając. Opowiadają, że w okresie dyrektoryatu grono młodych
wielbicieli Ossyana wybrało się nocą z pieśnią na ustach i o-itarą
w ręku do Bulońskiego lasku, podpaliło drzewa w kilku miejscach
i postanowiło przepędzić noc pod gołem niebem na wzór Kaledoń-
skich rycerzy.
To powodzenie rapsodów celtyckiego barda znajduje swój wy-
raz i w sztuce francuskiej. W 1802 roku pojawia się w salonie
paryskim wielkie płótno olejne Girodefa, wyobrażające na pierw-
szym planie Fingala i Ossyana, którzy przyjmują cienie francu-
skich rycerzy. W 1804 roku odegrano premierę opery Lesueur'a
p. t. „Bardes", którą zachwyca się Napoleon. Podobnież Móhul
skomponował na tle jednego z epizodów Ossj^ana swój dramat mu-
zyczny „Uthal" 1). Trzy generacye we Francyi wykarmiła poezya
Ossyaniczna — a pomiędzy niemi i samego „Boga wojny" Na-
poleona.
Poematy Macphersona były dla wielkiego Korsykanina nio-
wyczerpanem źródłem artystycznej rozkoszy przez całe życie.
^) cf. Saundeis s. 23.
OS.SVAN W POLSCE 11
W przekładzie włoskim Cesarotti'ego czytywał je podczas wy-
prawy do Egiptu — z książką tą nie rozstawał się niemal nigdy,
aż wreszcie znalazła się ona i na okręcie, którym odbył ostatnią
swą podróż na wyspę św. Heleny. Ossyana czytywał Napoleon na-
wet chętniej i częściej, aniżeli Wertera. Na dochowanym egzem-
plarzu, którego używał, widać marginesy, pokryte wykrzyknikami
w miejscach bardziej patetycznych; kartki noszą od częstego uży-
cia ślady wielkiego palca i dziś jeszcze bije od nich zapach ta-
baki kamfory i paczuli. Widomym znakiem przejęcia się Ossya-
nem była akademia celtycka, założona przez Napoleona — a w jego
biuletynach wojennych i rozkazach dziennych do armii dopatrują,
ponoś nie bez racyi, śladów lektury Ossyana i).
Jest rzeczą trudną do uwierzenia^ a jednak niewątpliwą, że
książka Macphersona przyczyniła się w pewnym stopniu do usta-
lenia nowej dynastyi na tronie szwedzkim. Bernadotte, chcąc po-
zyskać opinię publiczną i przyspieszyć swoją elekcyę na króla
szwedzkiego, dał synowi swemu imię Oskara, W ten sposób ujął
sobie Szwedów, którzy radowali się, że ich przyszły władca nosi
imię jednego z głównych bohaterów pieśni Macphersona, Oskara,
syna Ossyana.. Dzisiejszy też król szwedzki, Oskar II, jest poniekąd
żywem wspomnieniem tych czasów, kiedy imiona Oskarów i Mal-
win powtarzały usta przeważnej liczby piastunek zarówno w Niem-
czech i Francy i, jak i w innych krajach Europy -).
Ogólny zapał dla pieśni Ossyana nie pozostał oczywiście bez
wpływu i na najwybitniejsze jednostki doby romantycznej we Fran-
cyi. Dwie z nich przedewszystkiem należały do zagorzałych wy-
znawców poezyi Ossyana: pani de Stael i Chateaubriand.
Pragnąc ustalić zasady nowej poetyki, przyjęli oboje za podstawę
Ossyana, jako cenny spadek ubiegłego stulecia. W epokowem dziele
„Littćrature consideree dans ses rapports avec les institutions so-
ciales" (1800) de Stael pierwsza rzuciła podwaliny pod nowoczesną
teoryę literackiego kosmopolityzmu. Z niepospolitą bystrością pod-
patrzyła związek haseł Rousseau'a z nowym kierunkiem poezyi an-
gielskiej, z „ideałem germańskim", którego urzeczywistnienie w zna-
cznej części widziała w dziele „nowego Homera" Europy, Ossyana,
1) cf. Smart s. 15 i Te xte k. 400.
") cf. Smart a, 16 i Texte s. 401.
12 MAUYAN SZYJKOWSKI
Sama pozostawała długi czas pod urokiem jego pieśni, szukając
w nich pociechy w swoich troskach małżeńskich.
Chateaubriand, głosząc piękno średniowiecznego feudali-
zmu, stał niewątpliwie pod wpływem poematów pseudoceltyckich,
którym zresztą całe życie pozostał wiernym. Już podczas pobytu
sweo-o w Anglii w 1793 roku rozczytywał się z zapałem w Ossya-
nie, przygotowując materyał dla przyszłego „Renć'go". W „Geniu-
szu Chrześcijaństwa" zaś poświęcił poezyi ślepego harfiarza takie
epitafium: „Quatre pierres couvertes de mousse marąuent sur les
bruyeres de la Calódonie la tombe des guerriers de Fingal; Oscar
et Małvina ont passo, mais rien n'est changó dans leur solitaire
patrie. Le montagnard ócossais se plait encore a redire les chants
de ses ancetres; ii est encore brave, serviable, gónśreux: ce n'est
plus, qu'on nous pardonne Timage, ce n*est plus la main du barde
meme qu'on entend. sur la harpe: c'est ce frćmissement des cordes
produit par le toucher d'une onibre^ lorsąue la nuit, dans une salle
dóserte, elle annoncait la mort d'un hóros".
Z powabną iluzyą autentyczności Ossyana trudno było rozstać
się autorowi „Męczenników". Przeto pisał do Lamartine'a, że gotów
jest sam jeden walczyć z bronią w ręku o podtrzymanie wiary
w istnienie szkockich bardów pod hasłem: „Harfa Morvenu jest
hasłem moje] duszy" ^). Kiedy zaś okazało się ponad wszelką wąt-
pliwość, jak niewiele jest w poematach Macphersona z poezyi „of
other times" — pisze Chateaubriand w przedmowie do przekładu
„Poezyi gallickich": „Już nie wierzę w autentyczność dzieł Os-
syana; jednakże słyszę jeszcze harfę barda, jakby słyszało się glos.
co prawda monotonny, ale słodki i żałosny" ^).
Obok pani de Stael i uhateaubrianda, gorących wielbicieli
znalazł Ossyan również w osobach Ge orge Sand i Lamartina.
Ten ostatni stawiał nawet Ossyana ponad Homerem a na równi
z Dantem i przenosił jego pieśni ponad utwory Byrona *). Vigny
i Musset byli również ujęci pięknością malarską obrazów Mac-
phersona, jakkolwiek melancholia ich nie ma nic wspólnego z Os-
syanem, wypływając ze zgoła odmiennych założeń. Natomiast nie-
jeden szczegół pejzażowy w „Le Cor", „Eloa", a może i w „La
1) cf. Smart s. 16.
2) cf. Texte s. 393.
3) cf. Smart s. 12.
OSSYAN W POI.SOR 13
Maison du Berger" przypomina ossyaniczny sztafaż — a takiż
wpływ widzą i w pomyśle porównań w Musseta „Coupe et les ló-
vres" i „Nuits", oraz w pięknych stancach ,,Saula" (przypominają-
cych „Pieśni Selmy") i).
A teraz kiedy poznaliśmy rozległość i natężenie wpływu po-
ezyi ossyanicznej w kraju, w którym się urodziła, oraz w dwóch
najbardziej nas obchodzących literaturach: niemieckiej i francu-
skiej — pora zastanowić się nad przyczynami tego zjawiska. Na
jakiem tle powstały utwory Macphersona? co przynosiły nowego?
na czem polega ich znaczenie i rola w dziejach epoki romantycznej?
II.
„Pieśni Ossyana".
W połowie XVIII wieku rozpoczęto w Europie coraz po-
wszechniej zdawać sobie sprawę, że kierunek sztuki neoklasycznej
przeżył się, że trzeba rozglądnąć się za nowemi, świeżemi źródłami
twórczej inspiracyi. Zwrócono przedewszystkiem uwagę na taje-
mniczy urok feudalnych form średniowiecza, niedocenianych dotąd
jako poetycki materyał, a przeto czarujących mimowoli nowością
i całkowitą odrębnością kształtów. Ta poczynająca się u schyłku
doby pseudoklasycznej reakcya średniowiecza, wychodząc już w sa-
mych początkach ze stanowiska przeciwstawienia siebie klasycznej
starożytności — choć zrazu nie uświadamia sobie teoretycznie ta-
kiego założenia— kieruie się na północ, jakby już terytoryalnie usi-
łowała jak najdalej odsunąć się od sfery wpływów kultury staro-
żytnej i jakby pragnęła wydobyć na światło dzienne dobytek du-
chowy tych ludów^ których rozwój cywilizacyjny dokonywał się
samorodnie, jak najwięcej niezawiśle od promieniowania wielkiego
ogniska grecko-rzymskiej cywilizacyi. Wyrazem tego kierunku
jest w Anglii utwór Collinsa p. t. „An Ode on the popular su-
perstitions of the Highlands of Scotland", wydany w 1749 roku —
w szczególności zaś oba dzieła Maile ta t. j. „L'Introduction
d rhistoire de Danemark" 1755 — oraz „Monuments de la My-
thologie et de la poósie des Celtes et particulieremeut des anciens
Scandinayes" 1756 r. Te oba dzieła Malleta mają dla teoretycznej
^) Zob. La grandę Encycl., Paris t. XXV, art. pióra J. Douady'ego.
14 MARYAN SZYJKOWSKI
stron)'- romantyzmu znaczenie zasadnicze: skierowały one wogóle
uwagę Europy na poezyę Północy. Przekład Eddy Malleta w tłu-
maczeniu niemieckiem zaszczepił u Klopstoka i jego szkoły za-
miłowanie do poezyi bardów. Tłumaczenie angielskie, dokonane
przez Percy'ego, zdobyło rozgłos w Anglii i). Cała generacya
poetów i krytyków poznała za pośrednictwem dzieł Malleta Europę
północną, a pani de Stael zaczerpnęła stamtąd mnóstwo notatek.
W ten sposób urodziła się niespodzianie nowa starożytność, zjawiła
odrazu cała cywilizacya, bardzo odmienna od grecko-rzymskiej, sa-
morodna, wolna od naśladownictw, przedstawiająca bogaty a niety-
kany materyał dla poetyckiej fantazyi. Tam też tkwi w pewnej
mierze punkt zaczepienia dla całej literatury ossyanicznej.
W pewnej mierze — gdyż na „pieśni Ossyana" składają się
również inne elementy, które wchodzą w skład formacyi nowego
kierunku poezyi. Renesans bowiem ducha feudalnej starożytności
łączy się szybko w sposób dość szczególny z hasłami, których nie
znają ani tradycye średniowiecznego rycerstwa, ani wogólności in-
stutycye feudalne. Zrazu ta średniowieczna reakcya zamyka się
inst3'nktownie w kilku pół-klasycznych formach, za jaką uważać
można w Anglii np. Allana Ramsay'a „Gentle Shepherd". Ram-
say jest przedstawicielem stylu sielankowego; w treści odrzuca
fikcj^ę „złotego wieku", zrywa z tradycyjnymi faunami i nimfami,
przenosi sceneryę ponad jezioro i w górską okolicę naturalną,
wprowadzając ludowe śpiewy. Zwrot ku przyrodzie, jako drugiemu
nietykanemu źródłu piękna, zaznacza się coraz wyraźniej. To po-
czucie przyrody było zresztą poezyi angielskiej wrodzone: w wy-
sokim stopniu posiadał je Shakespeare i Milton, a nawet w naj-
bardziej oschłych latach XVIII wieku pojawiają się głośne „Pory"
Thomsona (1730 r.). Obecnie jednak to hasło, któremu na konty-
nencie tak silny akcent nadaje Rousseau, przybiera w Anglii cha-
rakter bojowy, ma stać się w założeniu zalecaną odtrutką na prze-
cywilizowanie społeczeństwa, ma wywieść poez3'ę z omylnych dróg,
na które weszła, obracając się wśród zagadnień etycznych i dyda-
ktycznych, i uprościć jej podstawy przez zwrot do naturalnego
Piękna przyrody. Nawet mający się za klasyka Horace Wal pole,
który lubił ironizować dzieła Macphersona, jest za połączeniem na-
śladowania przyrody z cudowną machiną średniowiecza. Mało ory-
*) Gray slndyaje dzieła Malleta z sapałem — zob. Texte 8. 385.
OSSYAN W POLSCK 15
ginaliiy w formie William Somervile koclia i opiewa wieś z jej
urokami, wyprzedzajj^c pod tym względem Williama Shensto-
ne'a, który uchodzi za angielskiego Rousseau'a w miniaturze, łą-
cząc ideał prostoty z odczuciem przyrody i tonem elegijnym.
Ten ton elegijny jest trzeciem znamiennem zjawiskiem, które
występuje w poezyi angielskiej już w polowie XVIII w. Jest on
najczęstszą i ulubioną formą owego „entuzyazmu lirycznego", który
przeciwstawił się atrofii uczucia doby pseudoklasycznej. Potrzebę jego
podnoszą bardzo silnie obaj W ar ton o wie, Józef i Tomasz, pierwsi
krytyczni pionierowie angielskiego romantyzmu. Józef Warton. autor
ody p. t. „The Enthusiast", wielbiciel Shakespeare'a. protestuje prze-
ciw panującym w poezyi tendencyom etycznym i dydaktycznym ze
szkodą liryki. Tomasz Warton, autor „The Pleasures of Melancholy",
propaguje na długo przed Chataubriandem odrodzenie gotyckiej ar-
chitektury i wskazuje narodową starożytność, jako najbogatsze źró-
dło lirycznego entuzyazmu ^).
Facultas lacrimatoria staje się w poezyi angielskiej pod-
stawą szeregu utworów, które przedostają się do Europy, przygoto-
wując grunt zarówno pod przyjęcie Ossyana, jak i „Nowej He-
loizy". Obok wierszy Wartonów, pojawiają się „Myśli nocne"
Jounga. „Elegia na wiejskim cmentarzu" Gray'a^ W. Blair'a „The
Grave", Johnsona „Vanity of Humań Wishes". Zwłaszcza Gray,
a jeszcze bardziej Joung cieszą się tak w Niemczech, jak i we
Francyi znaczną wziętością -).
Na takiem tle pojawiają się pieśni barda Ossyana. Pojawiają
się jako świadoma, modna podówczas w Anglii mistyfikacya. Teo-
retycznie bowiem zwrócono już dawno uwagę na urok pieśni ludo-
wej, a uczynił to Józef A ddison w „Spektatorze" (1710 roku), ze-
stawiając twórczość ludową z — Homerem ^). W praktyce wyprze-
dził Addisona Dryden, ogłaszając w swoich „Miscellanies" 5 sta-
roangielskich ballad (1684, 1708). W 1718 roku ogłasza Matthew
Prior „The Notbrowne Mayde", w rok później pojawia się naj-
starsza wersya „Chery Chase" w opracowaniu Tomasza Hearne'a.
Najwcześniejszy zbiór autentycznych ballad wychodzi w 1723 r.
1) Conrthope W. J., A History of English Poetry, London 1905, roi. V,
rozdział XII : The early Romantic renaissance.
2) ef. Tombo Texte.
3) cf. Richter s. 114.
16 MARYAN SZYJKOWSKI
p. t. „Collection of Old Ballads; w 1760 r. wreszcie wydrukowano
zbiór pieśni ludowych p. t. „Prolusions, or Select Pieces of An-
cient Poetry".
Spodziewanego sukcesu jednak wydawnictwa te nie odniosły.
Czytający ogół okazał się jeszcze zbyt niedojrzałym, ażeby odczuć
istotnie cały powab ludowości w nieskażonej jej postaci. Ka razie
był to jeszcze materyał surowy, który trzeba było odpowiednio
przystosować i przerobić, jak to był uczynił Percy, ażeby zdobył
sobie wziętość. Pozatera zaś mógł on dostarczyć ogólnych ram,
w których wygodnie mieścił się pomysł indywidualny i tegoż po-
mysłu rozprowadzenie, W ten sposób pojawia się już w 1719 roku
pierwszy falsyfikat, ballada o 42 strofach pióra Elżbiety Hal ket
p. t. „Hardy ku Ute" — później tak podziwiana przez Walter Scotta.
Podobnym falsyfikatem jest również wspomnianego Ramsay'a
zbiór pieśni wydany w 1725 r. pod nazwą „Evergreen", pochodzą-
cych wrzekomo z przed 1600 r. i). Ka tejże zasadzie opierają się
i „ossyaniczne" poematy Macphersona.
Jest w nich, jak stwierdzono ^), niesłychanie mało śladów sta-
roceltyckiej poezyi ludowej. Cały np. poemat o „Fingalu", złożony
z ksiąg sześciu, obejmuje szczątki jedynie dwóch oryginalnych bal-
lad, tj. nie więcej jak 200 wierszy; z ośmiu ksiąg „Temory" tylko
jedna odpowiada w pewnym stopniu starej balladzie. Cała ogromna
reszta wypływa z najrozmaitszych źródeł literackich, jak: poezya
Hebrajska, Homer, Milton, Pope, Grray? niitologia Skandynawska —
a przedewszystkiem z własnej duszy twórcy, który potrafił te tak
rozbieżne elementy zjednoczyć w całość odrębną i nadać jej cha-
rakter epokowego dzieła, skupiającego w sobie wszystkie owe pier-
wiastki nowego prądu, który już drgał w powietrzu.
Fanatyczny wielbiciel poematów Ossyana, Gray, powiedział
o ich wydawcy, że „albo Macpherson jest demonem poezyi, albo
odnalazł skarb od wieków ukryty". A choć z czasem rosły w nim
wątpliwości co do pochodzenia ty-ch utworów, ,,chciał, ażeby te
pieśni były prawdziwe". To „ja chcę", stanowi klucz do taje-
mnicy bezprzykładnego powodzenia fragmentów. Posiadają one zmu-
szającą, suggestywną siłę, siłę poetyckiegu geniuszu. I śmiało orzec
») cf, Richter, s. 114—116.
2) Zob. Stern Lud. Chr. „Die ossianischen Heldenliedcr" w „Zeitschr.
f. vergl. Literaturgeschichte", "Weimar 1895.
OS8YAN W POI.SCE 17
można, że nie owe skromne szczątki ludowej poezyi celtyckiej,
które tkwią w nich i dopiero drogą żmudnej analizy filologicznej
mogą być stamtąd wydobyte, stanowią o ich epokowem znaczeniu,
lecz właśnie wszystko to, co jest tych poematów jądrem, a co ma
wyłącznie falsyfikatorską podstawę.
Schlebiając współczesnemu kierunkowi w literaturze, przyjął
Macpherson fikcyę dzikiego ludu o rycerskiej odwadze a jednocze-
śnie o silnie wysubtelnionej stronie uczuciowej przy najbardziej
prymitywnej obyczajności. Wszystko to spowił w poezyę wiatru
1 mgieł — niedarmo też „poetą mgieł" go nazwano — w czar księ-
życowych nocy lub grozę huczącej burzy i rzucił na tło krajobra-
zów górskich, przeważnie głuchych i posępnych. W ten sposób po-
łączył w jedność wszystkie owe oddzielnie trudne do koordynacyi
motywy, które wchodzą w skład stałej rekwizytorni Romantyzmu.
W przedmowie do swych poematów, napisanej w 1773 roku, tak
pisze Macpherson: „The following Poems, it must be confessed, are
morę calculated to please persons of exquisite feelings of heart,
than those who receive all their impressions by the ear'* i). A dr.
Blair w głośnej swojej „dyssertacyi krytycznej", którą poprze-
dził „Fragmenty" określił je słusznie, jako „the poetry of the
heart". Rys ten uważa Blair za dominujący: w dalszym ciągu
uwag swoich podnosi wszędzie „ten sam żar uczucia" (s. 84), „ton
wzniosły i patetyczny" (s. 91). „Ossian appears everywhere to be
prompted by his feelings; and to speak from the abundance of his
heart" (s, 94). „Można by go (sc. Ossyana) zganić za to" — mówi
poniżej— „że zbyt często wywoływa łzy z naszych oczu; jednakże,
że potrafi nas do tego zmuszać, temu, wierzę, nie zaprzeczy nikt,
kto choć trochę posiada uczucia. Ogólny charakter jego poezyi po-
lega na tonie heroicznym o elegijnej barwie" (s. 114).
Istotnie — hipertrofia czułości i w parze z nią idąca łatwość
płaczu czyni z tych rzekomo staroceltyckich herosów całkiem wy-
raźny typ nowożytny z drugiej połowy 18-go wieku. Fingal i jego
rycerze nie wiedzą, co to niepowodzenie w boju; zwycięstwo towa-
rzyszy im stale, nikt im nie jest w stanie się oprzeć, z kości po-
^) Cytować będę stale wedle lipskiego wydania Tauehnitza (184-7). „The
poems of Ossian", zawierającego nadto „dissertations on tho aera and poems of
Ossian'' i dra Biair'a „Critical dissertation-".
Rozprawy Wydz. filolog. T. LII. 2
18 MARYAN SZYJKOWSKI
zabijanych wrogów mógłby Fin gal wznieść sobie pałac, niemniejszy
od Selmy, a jednak — rzadko kiedy czuje się zadowolonym lub
szczęśliwym. Miłość odgrywa w tych poematach rolę niepoślednią —
a jednakże jakże rzadko łączy się z nią uśmiech szczęścia i roz-
koszy. Pasmo miłosnych marzeń przerywa najczęściej śmierć bez-
litosna: młody bohater pada w boju lub umiera „ona". Strona pozo-
stała przy życiu ginie w regule z żalu i rozpaczy i oboje przy-
krywa wspólna darń mogiły. Czarnym cieniem kładzie się smutek
na kartach utworów Macphersona. Określa go Ossyan charaktery-
stycznym terminem, często powtarzanym: thejoyofgrief. Twórcą
tej nazwy jest Homer („i[i,£poc yoóio" II. 23.108), lecz u Ossyana
przybrała ona wartość odmienną i .szczególną: stała się ona istotnie
określeniem na lubowanie się we własnych bolach, które bez wi-
docznej przyczyny zewnętrznej wydobywają się z głębi duszy i twa-
rzy bohatera nadają interesujący wyraz melancholii. To samo wy-
bitne znamię „Weltschmerzu", które charakteryzuje i „Nową He-
loizę" i „Wertera" — zostało już szeroko zaznaczone w poematach
Ossyana. Ci kolosalnych wymiarów rycerze, którzy — wedle zwy-
kłego określenia poety — nie chodzą, lecz „poruszają się" (they
move), czynią częstokroć wrażenie nerwowych dzieci, których ła-
twość płaczu przypomina zapewne „Myśli nocne" Younga przyczyna
natomiast tej łatwości tkwi w całkiem nowożytnej podstawie ich
psychiki: w zbyt pospiesznem tętnie ich wewnętrznego życia. Fin-
gal, rycerze jego, a nade wszystko sam Ossyan, zapatrzeni są okiem
ducha w przeszłość. Rozpamiętywanie tej przeszłości tworzy pod-
stawę tej pozornej antynomii, którą znał dobrze twórca „Nowej
Heloizy" i określił tak trafnie w słowach: „ce souvenir amer et
dćlicieux qui nourrit nos tourments du vain sentiment d'un bon-
heur qui n'est plus" ^). Kiedy Fingal po skończonej walce każe
bardom śpiewać pieśń o nigdy niepowrotnej przeszłości, mówi im:
„Pleasent is the joy of grief — ta radość smutku jest jako powiew
wiosny, który rozmiękcza gałąź dębu a młody liść podnosi swoją
zieloną głowę" (Carrictura).
Tym „smutkiem radosnym" z lubością pieści się poeta. „Jest
urok w smutku" — mówi Ossyan — „lecz zgryzota niszczy czło-
wieka; pada on jako kwiat, na który spojrzało słońce z całą swoją
siłą, gdy przeszło ponad nim południe a noc pokryła go ciemnością".
») cf. Texte s. 382.
OS8YAN W 1'0I,SCE 19
^Radość wsmutku jest jako blady promień księżyca, który dotyka gęstej
chmury a nie przenika jej" („Croma"). Wszystko bowiem przemija jako
sen, pozostawiając tylko wspomnienie. Ten Salomonowy motyw „va-
nitas va ni ta tum" stanowi też główne źródło melancholii Os-
syana. Wielekroć raz}'^ podkreśla rys ten poeta, nadając mu coraz to
inne zabarwienie. W „Carthonie" łączy go z motywem sławy, osła-
biając beznadzi(!Jność biblijnego „Kohelet" ostatecznym wnioskiem,
że co zginęło w życiu, może ożyć w pieśni. „I przyjdzie dzień,
w którym musimy zginąć. Pocoś wybudował dom twój. synu prze-
lotnych dni? Dziś patrzysz z wież twoich: a lat jeszcze kilka i na-
dejdzie podmuch pustyni; it howls in tby empty court, and whist-
les round thy half — worn shield. And let the blast of the desert
come! we shall be renowned in our day! The mark of my arm
shall be in battle; my name in the song of bards. Raise the song,
send round the shell: let joy be heard in my hall"! To samo sły-
szymy w V-ej księdze „Fingala": „One dsij the warriors must die,
and the children see their useless arms in the hall. We too shall be
no morę. Warriors on day must fali". „We shall pass away like
a dream. No sound will remain in our fields of war. Our tombs
will be lost in the heath. The hunter shall not know the place of
our rest. Our names may be heard in song". („Fingal" Book VI).
Starzec Morni stwierdza w „Lathmonie" po raz nie wiem który:
„Giniemy jak trawa na wzgórzu; moc nasza nie powraca nigdy".
Kiedyindziej zjawisko przyrody nasuwa poecie smutną refle-
ksyę. Najczęściej rodzi się ona na widok słońca: to słońce, od wie-
ków zachodzące i wschodzące nieprzerwanie na nowo, przypomina
prawem kontrastu znikomość człowieka. A jednak przyjdzie dzień,
kiedy i ono padnie; a przeto wita je Carrii w „Temorze" następu-
jącym hymnem: „O sun! Terrible is thy beauty, son of heaven,
whan death is descending on thy locks; when thou rollest thy va-
pours before thee, over the blasted host... How long shalt thou rise
on war, and roli a bloody shield through heaven? I sce the death
of heroes, dark wandering over thy face!... Roli on, thou careless
hight! Thou too perhaps, must fali". (Book II).
W szczególności w samej postaci Ossyana motyw znikomości
wszechrzeczy wiąże się z motywem z przyrody. Postać to, która
już w założeniu przypomina biblijnego Hioba: oślepły i bezwładny
starzec, żyje tylko wspomnieniem przeszłości; to jefiro stanowi ra-
20 MAKYAN SZYJKOWSKI
cyę jego żywota, który mu cięży i z którym radby już rozstać się
jak uajprędzej. „O tbat I could forget my friends" -- skarży się —
till my footsteps should cease to be seen! till I come araong them
with joy; and lay my aged limbs in the narrow house"! („Con-
latłi and Cuthona"). Rozpamiętywanie na zawsze minionej a pełnej
chwały doby rycerskich czynów, quorum magnapars fu it, wy-
pełnia schyłek życia Ossyana uwym „smutkiem radosnym", o któ-
rym sam mówi, że „jest jako blady promień księżyca, który do-
tyka gęstej chmury a nie przenika jej", zaś dotknięty nim czło-
wiek „pada jako kwiat, na który spojrzało słońce z całą swą siłą
gdy przeszło ponad nim południe a noc pokryła go ciemnością"
(„Groma").
Nie jest to uczucie jałowe; przeciwnie — plenny to smutek:
z niego rodzi się pieśń Ossyana „of other times", pieśń, która na
chwilę wypełnia światłem nakształt zachodzącego słońca duszę starca.
„Czuję wracającą radość młodości" — woła w takiej chwili Os-
syan — „tak zjawia się słońce na zachodzie, kiedy ślady jego świa-
tła okazały się po burzy; wzgórza zielone podnoszą swe zroszone
głowy; błękitny strumień raduje się w dolinie. Sędziwy wój (hero)
wyszedł ze swej siedziby, oparty na kiju, jego siwe włosy błyszczą
w świetle". (Calthon and Colmal"). Oto jest poetycka wizya, którą
w duszy starca urodziła myśl o przeszłości: w ogromnie charakte-
rystyczny sposób smutek wspomnień, przeobrażając się w chwilową
niepamięć teraźniejszości, wywołał obraz zachodzącego po burzy
słońca i na purpurę tej zjawy słonecznej rzucił symbolicznie syl-
wetkę starego rycerza. W takiej też chwili rodzi się konieczność
poetyckiego wyrazu: ,.The song rises, like the sun, in my soul.
I feel the joys of other times" („The war of Inis-Thona"). „Przy-
nieś mi harfę, córko Toscara" — woła Ossyan do Malwiny —
„przynieś mi harfę! Światło pieśni powstaje w duszy Ossyana. Jest
ona podobna równinie, kiedy ciemność pokrywa szczyty dookoła
a cień rośnie powoli". Przed okiem duszy ślepego barda rozwija
się wizya przeszłości: wojownicy gromadzą się jak strumienie po
burzy, których wzdęte fale toczą się dumnie — Oscar z rycerzami
wychodzi na wzgórze — nocne meteory osiadły przed nim na wrzo-
sach, odległy strumień głucho zaszumiał. Rzadki powiew powiał
poprzez dęby. Czerwony i mglisty pół blask miesiąca padł poza nim
na wzgórze. Słabe głosy dały się słyszeć na łące. Oscar wyciągnął
swój miecz! „Przybywajcie o wy duchy moich ojców, oznajmcie
OSSYAN W POL8CR
21
mi losy przyszłości". Ileż w przytoczonym skrócie ustępu z poe-
matu p. t. j,The war of Caros" nowożytnej nieomal plastyki opi-
sowej! jak subtelne stopniowanie cieni i półcieni, ażeby spotęgować
w czytelniku wrażenie nastroju!
Cudnym jest czar marzenia; radosną jest droga, po której
„rzeczywistość się pomału w kraj przemienia ideału" — tem smu-
tniejszvm być musi powrót do szarzyzny bieżącego życia, które
dla duszy, zwróconej w przeszłość, żadnej już nie niesie radości.
W takich chwilach jakże beznadziejnie smutną jest dusza Ossyana!
I often fought" — mówi stary wojownik — and often won, in
battles of the spear. But blind, and tearful, and forlorn, I walk
with little men!" („Fingal" Book III). „Now I fight no morę!" —
powtarza w VI-ej księdze „Fingala" — „The fanie of my former
deeds is ceased. I sit forlorn at the tombs of my friends". „But
lam sad, forlorn. and blind" — skarży się w IV- ej księdze tegoż
utworu Mai winie — no morę the corapanion of heroes. Give, lo-
vely maid, to me thy tears. I have seen the tombs of all my
friends".
Nie zawsze smutek dni dzisiejszych Ossyana wylewa się cichą
falą rezygnacyi; niekiedy wybucha on potężnym buntem przeciw
niezłomnym prawom losu. Pozornie z pod praw tych wyłamuje się
wiecznie odmładzająca się przyroda, z którą duszę Ossyana spajają
tak ściśle nici wzajemnego oddziaływania. Ten wzajemny związek
mikro- i makrokosmu musiał być istotnie bardzo żywy w społe-
czeństwie pierwotnem, którego obraz dochował się rzekomo w rap-
sodach Ossyana. Świadomość jednakże tego związku i silne jej za-
akcentowanie w poezyi staje się znamienną własnością Romanty-
zmu, który już w teoryi głosi nawrót do prymitywów.
Skargi ossyanicznego „Weltschmerzu" odbijają się niejedno-
krotnie echem wśród otaczającego świata przyrody, któremu poeta
w ten sposób nadaje personifikacyjny charakter, znamię współczu-
jącej i rozumnej istoty. Wybuchy Ossyana kierują się stale przeciw
księżycowi i przeciw słońcu. W „Dar-Thuli". zwracając się do
księżyca, woła ślepy bard: „Hast thou thy hall, like Ossian? Dwel-
lest thou in the shadow of grief? But thou thyself shalt fail one
night, and leave thy blue path in heaven". Ten sam motyw zostaje
wspaniale rozwinięty w głośnym hymnie do słońca w „Carthonie".
Jest to niewątpliwie jeden z najsilniejszych ustępów w historyi
poezyi lirycznej ; chcę go bodaj w skróconym i możliwie wiernym
22 MARYAN S2YJKOWSKI
przytoczyć przekładzie: O ty. który toczysz się w górze, krągły,
jak tarcza naszych ojców — skąd twe promienie, o słońce, skąd
twe światło wieczne? posuwasz się w twojej piękności potężnej —
gwiazdy kryją się poza sklepienie niebios — księżyc, chłodny i blady,
zapada w falę zachodnią; lecz ty jedno poruszasz się. Któżby mógł
byó towarzyszem twojego biegu? Dęby górskie padają — same
góry kruszą się z czasem; ocean kolejno wznosi się i opada —
sam księżyc gubi się na niebiosach — lecz ty jesteś zawsze takie
samo, radując się rozległością (in the brighlness) biegu. Gdy świat
zaciemnią burze, gdy toczy się piorun i leci błyskawica, ty wyglą-
dasz przez chmury w twej piękncjści i śmiejesz się z burzy — (ale
Ossvan już cię nie widzi), ani gdy twe złote włosy powiewają na
wschodnich chmurach, ani gdy drżysz u bram zachodu. — A nioże
i ty skończysz się i zaśniesz w chmurach, nie słuchając głosu po-
ranka (zob. motyw „Chanteclera"!). Raduj się, o słońce, siłą twej
młodości! Starość jest ciemna i przykra: jest jak skrzące światło
miesiąca, kiedy zjawi się poprzez rozdarte chmury, a mgła leży na
wzgórzach: powiew z północy jest na równinie; pielgrzym drży
w połowie swej drogi".
Cały ten przytoczony ustęp stanowi jedną z najciekawszych
i najpiękniejszych ilustracyi właściwości talentu Macphersona: na
ogólne tło bolejącej duszy człowieka, rzucony mistrzowską dłonią
w krótkich rysach cały splot zjawisk z przyrody, nad którenii gó-
ruje gorejąca, potężna zjawa słońca. Pomost pomiędzy człowiekiem
a przyrodą stanowi ów wybitny dla ossyanicznej poezyi rys perso-
nifikacyjny, który już był uderzj^ł Herdera i bardzo trafnie został
przez niego określony w następujący sposób: „Ossian ist in Per-
sonifikationen Hiobs Bruder. Alle Gegenstande sind bei ihm per-
sonificirt, voll Leben, voll Bewegung sey's Wind und Welle, oder
gar der Bart einer Distel, Die Sonne ist ihm ein rascher Jungling,
der Mond ein Madchen, der auch Sćhwestern, andre Monden, am
Himrael gehabt hat; der Abendstern ein lieblicher Knabe^ der
Kommet blickt und wieder weggeht" ^).
1) Ten „hymn do słońca" Ossyana bywa zestawiany z apostrofa do słońca
szatana w „Paradiae Lost", z nstępern z „Fausta" Goethego: ,,Uoch scheint die
Gottin Sonne endlich wegznsinken" — wreszcie z ustępem z ,, Dzwonu Zatopio-
nego" Gerh. Hauptmanna: „Urmuttor Sonne! deiu iind meine Kinder, Durch dei-
ner Bruste Milch emporgesaugt" cf. Sniart s. 214.
*) zob. Herder W erkę 1, s. 90.
OS8YAN W POLSCE 23
Końcowy zaś moment tego hymnu do shmoa stanowi również
próbkę zdolności operowania nowoczesnym nastrojem, któr}- w da-
nym wypadku przypomina iście Maeterlinkowski sp(»sób szkicowa-
nia myśli, pozornie nie wiążących się z głównym tokiem a jednak
mających wewnętrzne uzasadnienie i wid(;ezną celowcjść w kierunku
wytworzenia pewnego rodzaju nieokreślonej sensacyi smutku i me-
lancholijnej zadumy.
Ostatnim akordem harfy Ossyana jest epilog „Berrathonu'^,
którym tak zachwyca się Werther Goethego, że w godzinę przed-
śmiertną z tego poematu zapożycza frazesów. Wedle objaśnienia
Macphersona jest „Berrathon" łabędzim śpiewem celtyckiego pie-
śniarza, w którym ten żegna się ze zbyt długiem życiem i rado-
śnie wyciąga ręce w stronę zbliżającej się śmierci. Ukochana harfa
Ossyana, wierna i współczująca towarzyszka jego doli i niedoli,
odzywa się sama głosem żałosnym, czując, ze nadeszła chwila,
w której ostatnia pieśń ma urodzić się na jej strunach. Na duszę
ślepego barda si^ływa ostatnia wizya: oto w chwale i majestacie
jawi się na obłokach niezłomny wódz-ojciec Fingal. „The storms
are darkening in thy hand" — szepcą zachwycone wargi ostatniego
barda — „Thou takest the sun in thy wrath, and hidest him in
thy clouds"^. Ale na widok opuszczonego ślepca rozjaśnia się duch
Fingala: wtedy i słońce uśmiecha się do niebieskich równin —
strumyk szemrze — krzewy wychylają swe głowy zielone na wiatr
sarny skaczą w borze. W takiej chwili odzywa się łagodnie głos
Fingala: „Come, Ossian. come away — come. fly with thy fathers
on clouds^. A na to wezwanie zabłysła radość w duszy Ossyana
„Idę, idę, o królu łudzi!" — woła ku zjawie. — „Zycie Ossyana
gaśnie. Usnę na stokach Mory. Wiatry, rozwiewając mój włos si-
wy, nie obudzą mnie więcej". „Inni ludzie nadejdą. Ludzie są jako
fale oceanu; są jako liście lasu Morweńskiego; jedne porywa precz
wichr szumiąc}', a oto już drugie wychylają swoje głowy zielone
na wzgórzu". Wszystko przemija: oto jest podstawa smutku i za-
razem całej filozofii Ossyana. Wyrzekł to tylekroć — powtarza raz
jeszcze, jakby stały refren, w obliczu śmierci: wszystko pada pod
młotem czasu: piękność, męstwo. „Fingal himself departeed". Pozo-
stanie jedno; pozostanie tak długo, aż nie wypełni się sam czas: —
pozostanie sława pośmiertna. „But my famę shall remain, and
grow like the oak of Morven; whicli lifts its broad head to the
storm. and rejoices in the course of the wind".
24 MARYAN SZYJKOWSKI
Takie są ostatnie słowa ślepego starca, pieśniarza „innych
czasów", rycerza, druha i najmilszego syna sławnego króla Fingala.
Goethe, objaśniając w późniejszych latach w swoich „Pamię-
tnikach" przyczynę zapału, który wśród młodzieży niemieckiej obu-
dziły pieśni Ossyana, tłumaczy ten objaw tem, że Ossyan dał ujście
skłonnościom do tych „ponurych rozmyślań, które gubią w nie-
skończoność tego, kto im się odda" i). Istotnie; rys ten znamionuje
bardzo wybitnie psychikę figur Ossyanicznych a w szczególności
samą postać ślepego barda, jak wykazaliśmy powyżej; że zaś roz-
myślania owe, zaczepiając punktem wstępnym o przeszłość odległą,
biegną następnie po linii, która ginie w mrokach nie dającej się
bliżej oznaczyć przyszłości — sprawia to bardzo silne zespolenie
tych rozmyślań z życiem przyrody. Rola przyrody nie jest
zewnętrzną, akcydentalną dekoracyą akcyi poematów Macphersona,
jak to się dzieje w nowoklasycznej poezyi; również nie ma ona
nic wspólnego z filozoficzną koncepcyą Thomsona — uważanego
pod tym względem za poprzednika pieśni Ossyanicznych — który
w przyrodzie widzi równoległą i równorzędną z człowiekiem ema-
nacyę siły najwyższej i czci ją jako taką. Nie drogą rozmysłu kro-
czy Ossyan po rozległych obszarach swojego krajobrazu; on czuje
w nim współżycie z duszą człowieka, podnosi bardzo silnie ten te-
lepatyczny związek i czyni zeń, jak widzieliśmy, układową część
swojego „Weltschmerzu". Jest to, jak oczywista, zasadniczy mo-
tyw romantyzmu, po raz pierwszy w Europie w tym stopniu i z taką
siłą ekspressyi rozwinięty.
Krajobraz Ossyana opiera się na tle przyrody górskiej, na
której piękno zwraca uwagę również Rousseau w „Nowej Heloizie".
Caledonia (Szkocya), Erin (Irlandya) i Lochlin (Skandynawia), do-
starczają obszernych ram, w obrębie których rozgrywa się akcya
poematów. Z niepospolitą siłą plastyki rozwija poeta swoje opisy
przyrody, nadając im wybitnie personifikacyjny charakter. Stąd
to przeważna część tych obrazów tchnie cichą melancholią lub na-
wet posępnym smutkiem Jar górski o zboczach lesistych, prze-
rżnięty cicho szemrzącym strumieniem i oświetlony jasną smugą
księżycowego światła — na tem tle biała postać dziewicy, płaczącej
nad utraconem szczęściem; albo dzikie, podarte granie w świetle
błyskawic, drżące od huku grzmotów i odgłosu śmiertelnej walki,
1) cf. Texte, s. 389.
OSSYAN W POLSCE 25
przebiegające po niebie meteory, które rozświecają blade twarze
z chmurami płynących duchów: takie byłyby typowe okazy ossya-
nicznego sztafażu. Zwłaszcza słynne są noce miesięczne Ossyana,
ulubione już w dziele Younofa, ale dopiero przez Macphersona do-
prowadzone do prawdziwej maestryi, którą zachwycała się cała
Europa. Słusznie powiedziano, że „żaden poeta nie wyczerpał tak
doszczętnie czaru nocy miesięcznej w jej rozmaitości i głębi" ^).
Dla przykładu przytoczę kilka ustępów. W Cath-Lodzie"
(duan I.) Fingal wybiera się nocą na zwiady. W świetle miesiąca
spostrzega na skale postać z rozwianym włosem, „like Loch]in's
whitebosomed maids": jej kroki niepewne — śpiew przerywany
wiatrem; widać jak wznosi białe ramiona ku górze, „for grief is
dwelling in her soul". Jest to córka zabitego Torcultorna. której
w poświacie miesiąca jawi się duch ojca. Gdzieindziej („Carthon")
na polu bitwy rozegrała się straszna tragedya, znana zresztą już
poezyi wschodniej („Rustem i Sohrab): rycerz Clessamor zabija
w walce, nie wiedząc o tem, własnego syna. Poznawszy zapóźno
straszną pomyłkę, rzuca się w rozpaczy na ciało syna. Na równi-
nie zapada noc — cisza — nagle z poza nieboskłonu wychyla się
rozpalona kula miesiąca i ciska czerwony blask na tragiczną scenę;
na pierwszym planie ojciec, obejmujący w głuchej rozpaczy sty-
gnące zwłoki syna — w dali połyskujący mur znieruchomiałych
rycerzy „jak cichy gaj, który wznosi głowę na Gormalu, gdy wia-
try ustały a na równinę zeszła ciemna jesień".
Gdzieindziej znowu spotykamy obraz, pasujący Macphersona
na pierwszego poetę ruin. Gaul powraca z wyprawy wojennej do
pałacu, w którym zostawił ukochaną Oithonę. Tę jednak porwał
pod nieobecność Gaula jego rywal, spustoszywszy paląc: po opu-
stoszałych komnatach wałęsa się blady miesiąc • — wichry przela-
tują z jękiem — liście, z drzew opadłe, pokryły próg; pozatem ci-
sza i pustka („Oithona"). W innym poemacie rozpaczająca nad
śmiercią kochanka Comala spostrzega nagle jego postać i bierze ją
za wizyę zmarłego. Kiedy jednak przekonała się, że wieść o śmierci
Hidallana była fałszywa, umiera z radości. Księżyc, ten nieodłą-
czny świadek najbardziej dramatycznych scen Ossyana, zjawia się
tym razem, oświecając zwłoki dziewicy. Ponad niemi bardowie
wznoszą pieśń żałobną, rozpoczynając i kończąc jakby refrenem:
1) cf. Richter, s. 143.
26 MAKYAN SZyjKOWfiKI
„Patrz! meteory bł3'^szczą ponad dziewką! Patrz! światło księżyca
dźwiga jej duszę (moon-beams lift her soul)" („Comala").
W przytoczonych przykładach księżyc pełni funlccyę punktu
kulminacyjnego w opisie: związek jego z akcyą jest widoczny,
celowość użycia dla podniecenia nastroju uderzająca. W tych no-
cach księżycowych Ossyana tkwi w ))ewnym stopniu również zaro-
dek całej późniejszej „Schauerromantik", za którą Macpherson jest
w znacznej części odpowiedzialny. W podanych jednakże wypad-
kach jest ta rola księżyca bądź co bądź drugoplanowa, dekoraty-
wna, nie tworzy sama dla siebie artystycznego celu. Są jednakże
w pieśniach Ossyana ustępy poświęcone w pierwszej linii opisowi
zjawiska przyrody, a wśród nich na plan pierwszy wysuwa się
głośna w swoim czasie apostrofa do „Gwiazdy wieczornej", rozpo-
czj^nająca „Pieśni Selmy". Jest to najobszerniej i najpiękniej prze-
prowadzony obraz wieczoru w utworach Macphersona. Po dniu bu-
rzliwym zapada cichy wieczór: wiatr ustał — zdała dochodzi szmer
strumienia — płynące fale rozbijają się o skałę odległą — ćmy
wieczorne kołyszą się na swoich słabych skrzydłach — brzęczenie
ich lotu słychać na polu. „Czemu przyglądasz się odległe światło
(gwiazdy wieczornej)! Śmiejesz się jednak i nikniesz. Fale z rado-
ścią otaczają cię kołem — kąpią twoje piękne włosy. Bądź zdrów
cichy blasku. Niech wstanie światło duszy Ossyana". W bladem
tłumaczeniu Krasickiego ustęp ten brzmi, jak następuje:
Księżyca, światło nocy, co wschodzisz nieznacznie,
Nim się blask twych promieni rozpościerać zacznie.
I na dnie błekitnawem wyiskrzać się pocznie,
Aż się w śkleniu srebrzystem pokaże widocznie;
Cóż cię tu w te spokoyne doliny przywodzi";*
Po burzy, noc w zaciszy ponurey nadchodzi,
Szum się morza uśmierzył, iuż wiatry ustały,
W brzeg skalisty, bałwanów szturmem zapieniały,
Też same lekko biją i nazad wracaią
Motyle, uniesione wietrzykiem, igraią:
Brzęk się baków i muszek po wrzosach rozchodzi.
Światło nocy, cóż cię w te doliny przywodzi?
Oddalasz się i spuszczasz coraz w twoim locie.
W morze zapadasz; wnły w radosnym obrocie
Wiią się wkuło ciebie, i twóy warkocz moczą.
Żegnam cię, inż niknący spadzistą ubocza;
Blask twój przestał, niechay się pieśni moich zacznie.
Czuję, żem wzruszon — wzrasta — wyiskrzą się znacznie.
OSSYAN W l'()LSCK 27
Tak więc i w tym ustępie wschodzący miesiąc służy jako
paralela do „wyiskrzającego się" blasku pieśni w duszy Ossyana,
w dalszym zaś toku opowiadania ma oczom Golmy, wyczekującej
kochanka, odsłonić trupy kochanka i brata, leżące u stóp skały.
Jakkolwiek obrazy nocy i wieczoru. odp(jvviadając najlepiej me-
lancholijnemu kolorytowi opowiadań Ossyana, zdarzają się najczę-
ściej, to jednak znajdzie się tu i ówdzie w kilku rysach nakre-
ślony opis wschodu i zachodu słońca. I tak np. akcya 6-ej księgi
„Fingala" zaczyna się o wschodzie: „High Cromla*s head of clouds
is grey. Morning trembles on the half-enlightened ocean. The blue
mist swims slowly by, and hides the sons of Inis-fail". Opowiada-
nie o „Carricturze" rozpoczyna inwokacya do zapadającego w mo-
rze słońca, którą śpiewa bard Ulin: „...Golden — haired son of
the sky . . . the waves come to behold thy beauty. They lift their
trembling heads. They see thee Iovely in thy sleep; they shrink
away v»'ith fear".
Zresztą jednak „syn nieba" pojawia się w poezyi ossyanicznej
jako środek opisowy bardzo rzadko — rola słońca łączy się czę-
ściej z „Weltschmerzem" Ossyana w sposób wskazań}^ powyżej.
W charakterze zaś ossyanicznego kolorytu leży półcień lub mrok.
a jeśli światło dnia, to szare, mgliste, zazwyczaj w późną jesień,
ulubioną porę akcyi tych poematów.
Podniesione powyżej znamienne cechy pieśni Ossyana zostały
szczęśliwie uchwycone i w wersyi Smitha, którą za pośrednictwem
przekładu Letourneura znano i u nas. Ossyaniczna helioracya w po-
łączeniu z nastrojem melancholijnym wytworzyła kilka analogicz-
nych hymnów do słońca; jeden z takich hymnów, położony u wstępu
do poematu p. t, „Trathal", opatruje Smith w nocie następującą
uwagą: „It was naturel for sightless Ossian, as well as for Milton,
to make freąuent adresses to this luminary" ^). W tym też duchu
powstał piękny monolog Ossyana w „Gaulu", który, łącząc motyw
słońca, melancholii i opuszczonych ruin, stanowi typową próbkę
ossyanicznej poezyi. „Lubię błądzić sam" — mówi Ossyan — nS^J
wszystko jest ciemne i spokojne. Ciemność nocy jednoczy się ze
smutkiem duszy mojej... O słońce! oszczędzaj twych promieni.
Jak król Morwenu, rozrzutne jesteś w twoich dobrodziejstwach. Czyż
nie wiesz, że kiedyś światło twoje może zagasnąć tak^ jak jego?
') Smith John, Galie Antiąuities. Edinburgh 1780, s. 267.
28 MAUYAN SZYJKOWSKI
Oszczędzaj ogni, które rozpalasz tysiącami w twym ażurowym pa-
łacu, gdy idziesz spocząć poza ciemną bramę zachodu ... Morwenie,
czemuż światła twoje zagasły... Pałace twoje padły w gruzy i te-
raz otacza je cień śmierci . . . Nie słychać więcej śpiewu bardów
i harf koncertu... Szukam Selmy: spotykam zwalone i splątane
głazy, kędy rosną krzewy i zioła bezpłodne. Powiew wichrów no-
cnych wstrząsa łodygą samotnego ostu, który ugina się pud cięża-
rem rosy. Sowa krąży dookoła moich białych włosów. Daniel, leżąc
na swem z mchu legowisku, budzi się na jej krzyki i podskakuje
bez obawy, gdyż widzi, że to nikt inny, tylko stary Ossyan" ^).
Powieściowy wątek opowiadań Ossyana nie tworzy jednolitej
zwartej akcyi. Jest to, wzorem średniowiecznych romansów rycer-
skich, cykl podań o czynach króla Morwenu, Fingala, i jego towa-
rzyszy, o bardzo luźnym związku wewnętrznym, opartym często-
kroć jedynie na powtarzających się postaciach głównych bohate-
rów. Podstawa fabuły tych powieści poetyckich opiera się zasa-
dniczo o dwa motywy, które łączą się nieraz wzajemnie: motyw
walki i motyw miłości. Nie uważamy za wskazane rozbierać tutaj
szczegółów, w jaki sposób rozprowadza poeta oba te wątki; pra-
gniemy tylko wskazać te rysy, które zostały następnie wciągnięte
do stanu posiadania poezyi romantycznej.
I tak, do bardzo pospolitych pomysłów fabularnych Macpher-
sona należy przebranie dziewicy w szaty męskie, zazwyczaj w zbroję
młodego rycerza. Zwykle pomysł ten wypływa z erotycznych po-
budek i stanowi główny szkielet całej konstrukcyi opowiadania.
W „poemacie dramatycznym" p. t. „Comala" — tytułowa boha-
terka, zakochawszy się w Fingalu, towarzyszy mu w jednej z wy-
praw w przebraniu męskiem. oczekując na pobliskiem wzgórzu
wieści o wyniku walki. Jednakże odrzucony poprzednio wielbiciel
poznał był mimo przebrania Comalę i zmyśla przed nią śmierć
wodza; kiedy zaś zjawił się Fingal. dziewica, przekonawszy się, że
nie ma do czynienia z duchem, umiera z radości. W „Carricturze"
Utha, w zbroi młodego rycerza, towarzyszy w walce kochankowi —
a podobnież Crimora stoi u boku Cormala. stając się mimowoli
sprawcą tragicznej śmierci ukochanego. W „Colna-Donie" boha-
terka, chcąc wypróbować miłość Toscara, przebiera się w zbroję
i oznajmia Toscarowi, że Colna ucieka z młodvm królewiczem;
») cf. Smith, s. 152—153.
OSSYAN W POLSCE 29
Toscar postanawia bezzwłocznie rzucić się w pościg i chce od zna-
jomego rycerza pożyczyć zbroi — gdy w tem wylania się z pod
niej „pierś dziewicza biała, jak łono łabędzie, wznoszące się maje-
statycznie na szybko płynących falach". Gdzieindziej Colmal, po-
cząwszy miłość do pojmanego Calthona, ułatwia mu ucieczkę
i w zbroi rycerza chroni się z ukochanym na zamku Fingala
(„Caltbon and Colmal"). W innym poemacie mistyfikacya wyja-
śnia się aż pod sam koniec, kiedy z pod zbroi rzekomego Cathlina,
który przybył do Fingala z prośbą o pomoc przeciw zabójcy swo-
jego ojca — okazuje się postać córki zabitego, pięknej Lanul („Ca-
thlin of Clutha"). Motyw z „Colna-Dony" powtarza się w Il-iej księ-
dze „Fingala". Galwina, chcąc wypróbować miłość Connala, przy-
biera zbroję męską — powoduje to jednak tragiczne nieporozumie-
nie: Connal bierze młodeofo rycerza za zazdrosneo^o Grumala i za-
bija go strzałą. W księdze VI-ej tegoż poematu opowiada bard
UUin o przebraniu się Inibaki w zbroję wojownika i wyzwaniu
Trenmora, którego pokochała, do walki. Gdzieindziej mężna dzie-
wica towarzyszy w zbroi rycerza zgrzybiałemu ojcu w ostatniej
jego walce („Dar-Thula"). Podobnież młody towarzysz Cathmora,
nie odstępujący go w walce, to zakochana w nim Sul-Malla („Te-
mora" Book II, IV, VI). Nie wie o tem zrazu nawet sam Cath-
mor. idący do śmiertelnej walki z Fingalem, od której napróżno
usiłuje go powstrzymać piękna i pełna poświęcenia dziewica.
Jak widać, ten częsty pomysł Ossyana w liczn3"ch swoich
waryantach odbił się wdzięcznem echem w europejskim Romanty-
zmie; był bowiem sam w sobie — „romantycznym": roztwierał sze-
rokie pole dla lirycznego patosu i stwarzał gotowy typ dziewicy
pięknej (oczywiście), kochającej i ofiarnej. Można go było przytem
rozciągać w tę lub ową stronę, można było w utworach drugorzę-
dnych romantyków wyzyskiwać dowolnie „sensacyjność" pomysłu,
przedłużać mistyfikacyę i drażnić przez to ciekawość czytelnika.
To też z powieściowych konceptów Macphersona — ten bodaj wła-
śnie zjednywa sobie największą popularność.
Niewątpliwie mniej rozgłosu zdobyły te wątki opowiadań Os-
syana, które rozsnuwają się dookoła postaci kaledońskich bardów — :
jakkolwiek postaci te należą do najbardziej charakterystycznych
i najlepiej pod względem poetyckim pomyślanych w poezyi Mac-
phersona. Rola barda jest w pieśniach Ossyana bardzo wybitna
i bardzo wielostronna: jest on żywym, uświęconym piastunem kun-
30 MARYAN 8ZVJKOWSKl
sztu Śpiewaczego, mającego tak wysoką wartość i znaczenie wśród
celtyckiego rycerstwa — a pozatem pełni funkcye dyplomatyczne,
spieszy z wypowiedzeniem wojny, zwiastuje pokój i zaprasza w go-
ścinę. Postać to czcigodna, na którą podnieść rękę, równałoby się
zbrodni świętokradztwa; nawet okrutny Cairbar, cbociaż rozkazał
zamknąć bardów w jaskini, obawiał się „to streteb his sword to the
bards. though his soul was dark". — Cathmor zaś polecił natych-
miast przywrócić im wolność, gdyż „...tbey are the sons of futurę
times. Their voice shall be heard in other years; after the kings
of Temora have failed" („Temora" Book I). Ta koncepcya potęgi
i czaru pieśni stanowi też niewątpliwie jeden z najpiękniejszych
rysów Ossyana, „Pieśni bardów" — mówi pięknie jeden z boha-
terów Ossyana (Cuthullin) — „są dla mnie jak chłód rosy poran-
nej na wzgórzu kozic, gdy słońce okazało się na jego zboczach,
a niebieskie jezioro spoczęło w dolinie". („FingaP Book III). Ta
pieśń jest niezbędną towarzyszką Fingalowego rycerza w życiu —
a nawet po śmierci: ona opiewa zwycięstwo, podnieca do walki
osładza ból i stratę, przeno.si podczas długich wieczorów myśl w da-
wno minione czasy, brzmi przy stole biesiadnym — a wreszcie po
śmierci umożliwia spokój duszy, którego koniecznym warunkiem
jest odśpiewanie elegii żałobnej (zob. „Temora" Book II, toż „Con-
lath and Cutbona"). Nieraz też dla podniesienia efektu rozpoczyna
lub kończy poemat pieśń bardów — zaś „Pieśni Selmy" mają być
w całości utworem barda, który na dorocznym turnieju śpiewaczym
został przez króla wyróżniony.
Pieśniom bardów towarzyszy nieodłącznie dźwięk harfy. In-
strument ten ma w poematach Ossyana całkiem szczególne znaczenie.
Używa go poeta stale jako materyalnego symbolu samej pieśni,
nadając mu wybitnie per.sonifikacyjny charakter. Harfa Ossyana
staje się cndowną. nieomal żywą istotą, do której zwraca się w li-
cznych inwokacyach, czcząc utajoną w niej moc pieśni. A pozatem
tkwi w niej pierwiastek proroczy: ilekroć śmierć zagraża znako-
mitemu rycerzowi, struny harfy drgają jękiem żałosnym Słyszy
ten płacz harfy Ossyan w przededniu śmierci, odzywa się on w „Te-
morze" (Book I), wieszcząc skon Cormaca. Tamże zwraca Mac-
pherson uwagę w nocie na tę cudowną właściwość harfy bardów,
pisząc: „That prophetic sound mentioned in other poems, which the
harps of the bards emitted before the death of a person worthy
and renowned".
OSSYAN W POl-SCE 31
Ale najpełniej rozwinięty obraz nastrojowy utworzy! pomysł
ten w poemacie p. t. Dar-Thula. Fiugal siedzi przy uczcie w pa-
łacu swoim w Selmie, nie wie nic, że w tej chwili stacza śmier-
telną walkę w Iriandyi młody bohater Nathos. „The wind was
abroad in the oaks. The spirit of the mountain roared. The blast
came rustling through the hall, and gently touched my (sc. Ossian)
harp. The sound was mourful and Iow, like the song of the tomb.
Fingal heard it the first. The crowded sighs of his bosom rosę.
„Some ofmy heroes are Iow", said the grey-haired king of Morven.
„I hear the sound of death on the harp. Ossian. touch the trem-
bling string. Bid the sorrow rise. that their spirits may fly with
joy to Morven's woody hills!" I touched the harp before the king;
the sound was mournful and Iow".
Na osobną uwagę zasługuje świat duchów Ossyana: w nim
bowiem tkwi w znacznej części ziarno późniejszej „Schauerroman-
tik~. która wiele pomysłów Macphersona przyjęła za swoje, potę-
gując za ich pośrednictwem nastrój grozy, już widocznie w poezyi
ossyanicznej występujący, jednakże bez karyliaturalnego nadużycia^
O mitologii w pieśniach Ossyana mówi dr. Blair, że jest ona „mi-
tologią natury ludzkiej"; opiera się bowiem „na wierzeniach ludo-
wych, wspólnych wszystkim wiekom i wszystkim krajom i właści-
wym każdej formie religijnej, dotyczącej zjawienia się duchów
zmarłych". „Machina cudowna Homera" — wywodzi w dalszym
ciągu tenże najstarszy komentator Ossyana — j^jest zawsze miła
i zabawna; daleka jednak od uszanowania swojej własnej godności...
Natomiast machina cudowna Ossyana zachowuje swą godność w ka-
żdym wypadku. Jest to coprawda godność ponura i straszna; lecz
taka właśnie jest na swojem miejscu; bowiem odpowiada kierun-
kowi i duchowi poezyi (sc. Ossyana)" i).
System duchów Ossyana był w literaturze europejskiej zu-
pełną nowością '^); nie ma on nic wspólnego ani z mitologią klasy-
czną, ani z feerycznym światem Pope'a — po analogię trzebaby
chyba sięgać do skandynawskiej Eddy. Duchy Ossyana biorą
1) 1. c. s. 76.
*) Zob. Thurnan C, die Geister in der englischen Literatur des XVIII.
Jahrhunderts. Ein Beitrag zar Geschichte der Romantik". „Palaestra" LV,
Berlin 1906.
32 MARYAN S/OYJKOWSKI
czynny udział w akcyi, pozostają w stałym związku z ludźmi, oży-
wiają pusty krajobraz, tworzą element retoryczny w mowach po-
staci ossyanicznych. Przebywają w miejscach ustronnych, w jaski-
niach wzgórz ojczystycłi. Po śmierci snują się w gęstej mgle, jaka
wznosi się ponad jeziorem Lego, dopóki nie wyzwoli ich stamtąd
pieśń żałobna — poczem płyną z miejsca na miejsce z wiatrem
i chmurą, w otoczeniu gęsto padających meteorów. Oczom śmier-
telnym jawią się w mglistych, rozpływających się sylwetkach,
w szarej opończy z mgły i obłoków, z mieczem w ręku, który two-
rzy na pół zagasły meteor. Są to widma bezsilne, które mogą uledz
nawet zranieniu. Drżące ich ręce i gł(js („trembling") — łzy spa-
dają po bladem licu — ręka wskazuje często śmiertelną ranę (np.
The Death of Cuthulin). Tylko duchy kobiet „retained (their)
beauty" — wedle uwagi Macphersona — „and transported themsel-
ves from place to place, with that gliding motion which Homer as-
cribes to the gods".
W życiu zagrobowem zachowują dusze ziemskie prz3'jemno-
ści: otulone mgłą, ścigają niedźwiedzia i strzelają doń z łuków po-
wietrznych. Zdolne są również do ziemskich uczuć miłości i nie-
nawiści, gdyż troszczą się o los przyjaciół, a radują na grobach
wrogów. Znając przyszłość, gromadzą się nocą ponad miejscem, na
którem ma ktoś umrzeć; nocą również porozumiewają się ze śmier-
telnymi, bądź to w sennych marzeniach, bądź wprost przemawiając
w poszumie wichru i wychylając blade twarze z poza chmury albo
krwawego promienia. Raz nawet widmo, powstawszy z jeziora, pły-
nie poprzez cichą równinę, podparte własnym cieniem i w pobliżu
pałacu Selmy opada deszczem krwi, zapowiedzią krwawego boju
(„Carthon").
Są duchy złe i dobre; pierwsze pokazują się tylko nocą. dru-
gie i we dnie, niosąc ludziom troskę lub pociechę. Każdy człowiek
ma swojego „attendig spirit", który zjawia się mu przed śmiercią
w tej pozycyi, w której ma skonać. A przytem ich silne okrzyki
są zapowiedzią śmierci, a od gwałtownych ich ruchów dźwięczą
harfy. Do bardzo częstych zjaw należy wizya kochanka z zapowie-
dzią śmierci pozostałej przy życiu dziewicy (np. Carric-Thura) —
lub odwrotnie (n. p. Temora, book VIII); podobnież zabity bo-
hater odwiedza we śnie żonę (Temora, III), ojciec córkę (Te-
mora V). W wirze wichru na powierzchni rzeki spostrzega matka
ducha syna, który poległ (Temora V). Duch Aida jawi się ko-
OSSYAN W POLSCE 33
chance Lormie. „like a water}' beam of feeble light; wben the
moon rushes sudden from between two clouds and the rnid-ni^ht
shower is on the field"; „and the soul of Lorma come on a feeble
beam; when thou liest down to rest, and the moon looks into the
eave" („The Battle of Lora"). Podobnież brat zjawia się bratu z za-
powiedzią śmierci („Temora" IV). Fingal spostrzega ducha Agan-
dekki, który żali się, że król Morwenu tylu c/łonków jej narodu
pozbawił życia („Fingal" IV). W świetle bł3'skawic zwiastuje To-
scarowi duch ojca, że ktoś z jego pokolenia padnie. Nie brak ró-
wnież motywu zemsty: duch Colmara, pokazując swoje rany, jawi
się bratu, żądając pomsty (Calthon and Colma); Gaul, szukając na-
próźno porwanej narzeczonej, widzi wizyę jej śmierci (Oithona).
Wreszcie ostrzegaią duchy przed groźnem niebezpieczeństwem:
np. duch Crugala (Fingal II), Ewerellina (Fingal IV), Trenmora
(Cathlin of Clutha). Ten ostatni zjawia się powtórnie w tymże sa-
mym celu w poemacie p. t. The war of Caros; przypływa z chmurą,
ma na sobie płaszcz, tkany ze mgły Lano, która niesie śmierć lu-
dziom — w ręku dzierży zamiast miecza zielony, na pół zgasły
meteor. Twarz jego ciemna i bezkształtna — n^^^Y ^^zy przemó-
wił i po trzykroć zajęczał wicher nocny".
Jak obszerne pole dla romantycznej wyobraźni otwierał świat
duchów Ossyana, ile dostarczył nęcących wątków i motywów —
nie trudno sobie wyobrazić. Jak już Blair zauważył, charakter tej
mitologii był doskonale dostosowany do nastroju całego dzieła;
ona to właśnie potęgowała ten nastrój, dostarczała, łącznie z dziką
sceneryą górską i melancholią duszy ślepego barda, tych barw po-
nurych, w których tak lubował się Romantyzm. Jako rzekomo cel-
tycka spuścizna ludowej poezyi, przekazana w ustnej tradyc^n cza-
som przyszłym, stanowiła mitologia Ossyana jakby rodzaj literackiej
kontraband}', którą przepuścić musieli celnicy Neoklasycyzmu, nie
przypuszczając, jak płodne będą jej skutki i jak doniosły wpł3^w
wywrze na wzrost zarówno szlachetnych jak i zniekształconych pło-
nek romantycznych, które niewątpliwie silne uczucie dreszczu, wy-
wołane wizyami Ossyana, zastąpiły świadomie sensacyą strachu
i obrzydzenia „Schauerromanów",
Koncepcya duchów Macphersona, której nie zna w samej rze-
czy poezya celtycka, wprowadziła do literatury całkowicie nową
machinę cudowną, opartą w pewnym stopniu na szkockiej tradycyi
ludowej. W głównym swoim zarysie była zbyt oryginalną, ażeby
Rozprawy Wydziaia filolog. T. LII, 3
34 MARYAN 8ZYJK0WSK1
można ją bez widocznych znamion plagiatu naśladować ; za to
w szczegółach uż^^źniła obficie, jak powiedziano, ruń romantycznej
fantazyi. Że tkwią w niej elementy szkockiego folkloru, dowodzi
tego wspomniana -,Oda" Collinsa, napisana wprawdzie wcześniej,
aniżeli poematy Macphersona (w 1749 r.), ale drukiem ogłoszona
dopiero po nich (1788 r.). Wiersz ten poprzedza charakterystyczna
przedmowa autora pod adresem przyjaciela, jadącego do Szkocyi,
zawierająca zachętę, ażeby opiewał tych „whose sight such dreary
dreams engross,With their own vision oft astonish'd droop" — i ażeby
w dalszym ciągu opowiedział, jak to zjawia się żonie ze skargą
duch wieśniaka, którego zwabił demon wody Kelpie, jak o północy
duch}' królów opuszczają swoje groby etc. Macpherson jakby usłu-
chał tego wezwania: zużytkował wątki ludowej baśni, nadał im wy-
raz artystyczny i przystosował do ogólnego charakteru całego dzieła,
wrzekomej spuścizny śpiewaka „of other times".
W ten sposób powstaje — wedle Th ilrnaua — trzeci, nowy świat
duchów w literaturze europejskiej XVIII wieku: oprócz autenty-
cznego (t, j. klasycznego) i germańsko-pogańskiego — ossyaniczny.
Mitologia klasyczna w poezyi tego czasu tworzy czysto zewnętrzną
dekoracyę, bez bliższego związku z duszą człowieka: świat duchów
Ossyana stanowi część składową wewnętrznej strony jego bohate-
rów i budzi głębokie wrażenie nastroju — trzeci wreszcie system
mitologiczny, przyjęty przez Shakespeare'a, obudzą strach i grozę.
Pozwalam sobie jednakże zauważyć, że tego rodzaju dystynkcya
obu tych ostatnich światów może być ledwo w teoryi i to z tru-
dnością utrzymana; w praktyce bowiem poezya romantyczna utoż-
samia niewątpliwie zasadniczy ton zarówno Shakespeare'owskiej jak
i Ossyanicznej mitologii. Pod względem pierwszeństwa Ossyan na
długie lata wyprzedza w Europie Shakespeare'a, którego systemowi
duchów sam naprzód toruje drogę, tworząc następnie wraz z auto-
rem „Snu nocy letniej" jednolitą antytezę mitologii klasycznej.
Podobnie jak treść opowiadań Ossyana zawiera szereg nowych
i żywotnych dla epoki romantycznej elementów — tak i forma,
w jakiej te pieśni się pojawiły, odbiega daleko od szablonu, uświę-
conego powagą mistrzów pseudoklasycznej szkoły. Formę tę sta-
nowi proza rytmiczna, będąca wyraźnie pod wpływem poezyi he-
brajskiej, stanowiącej, jak wiadomo, również jeden ze wzorów lite-
rackich, któremu renesans romantyczny przywrócił należne znacze-
nie. I pod tym względem literatura angielska wyprzedza piśmien-
OSSYAN W l'OLSCE 35
nictwo kontynentu; w 1753 roku ogłasza biskup Londy-nu, Robert
Lowth stybstykę hebrajską p. t. De sacra Poesia Hebraeorum Prae-
lectiones Acadeniicae — które to dzieło w pierwszej linii oddzia-
łało na Macphersonai). Cenne uwagi o właściwościach stylu pieśni
Ossyana znajdują się już w rozprawie Blaira: kilkakrotnie podnosi
on, że styl ten jest „alWays rapid and vehement", że zdolność opi-
sową posiada Ossyan w wybitnej mierze, że w opisacłi swoich jest
zawsze zwięzły (concise) i prosty oraz że prostota ta dodaje wiele
uroku całej jego poezyi. „We met" — wywodzi — „with no affe-
cted ornaments; no forced rafinement; no marks. either in style
or thought. of a studied endeayour to shine and sparkle. Ossian
appears everywhere to be prompted by his feelings; and to speak
from the abundance of his heart" ^). Dłuższy ustęp poświęca Blair
figurze porównania, które w zadziwiającej obfitości pojawia się w pie-
śniach Ossyana. Szybko dostrzeżono pewną monotonię i jednostaj-
ność, jaką zbyt częste użycie tego środka ornamentacyjnego spowo-
wodowało. Wal pole drwił sobie, że z wielkim trudem starał się
zapamiętać „w jak różnorodny sposób wojownik przypomina księ-
życ lub słońce, skałę, lwa, albo ocean" ^). A jednakże w tvch po-
równaniach Ossyana właśnie rozlewa się w całej pełni romantyczne
poczucie przyrody, w nich okazał się Macpherson mistrzem muzy
epicko-lirycznej. Dobrze zrozumiał to Blair, który w ten sposób
określa materyał porównawczy Ossyana: „The sun, the moon, and
the stars, elouds and meteors, ligthuing and thunder, seas and wha-
les, rivers, torrents, vinds, ice, rain, snów, dews, mist, fire and
smoke, trees and forests, heath and grass and flowers, rocks and
mountains, musie and songs, light and darkness, spirits and ghosts;
these form the circle within which Ossian's comparisons generally
run. Some, not many, are taken from birds and beasts; as eagles,
sea-fowl, the horse, the deer, and the mountain bee; and a very
few from such operations of art as were then known".
Dla przykładu przytoczę kilka obrazów porównawczych, za
których pośrednictwem kreśli poeta piękność kobiety, czerpiąc
w tych wypadkach materyał porównawczy stale ze zjawisk przy-
*) Zob. Drechsler W., Der Stil des Macphersonschen Ossian. Diss. Ber-
lin 1904.
») 1. c. B. 94.
>) cf. Texte s. 387.
3»
36 MARYAN S/.YJKOWSKI
rody. Strina-Dona w „Cath-Lodzie" (Duan II) ma „piersi bielsze
nad łabędzie i nad pianę morza, oczy wielkie — gwiazdy światła
twarz — tęcza, ciemny włos spada jak płynące chmury". Bli-
źniaczo pod(;bny jest portret Moimy („Carthon'^): „Her breasts
were like foam on the wave, and l)er eyes like stars of light:
her hair was dark as the raven's wing"; duch jej. który zjawia się
Clessamnrowi „came through the dusky night. along the murmur
of Lora; she was like the new moon, seen tbrought the gathered
mist; when the sky pours down its flaky snów. and the world is
silent and dark'^. Oczy Oiny „to były dwie gwiazdy", patrzące
wdał poprzez nawałnicę (Oina-Morul); podobnież oczy Colny „...were
rolling stars; her arms were white as the foam of strearas. Her
breast rosę slowly to sight. like ocean's heaving wave. Her soul
was a stream of light" (Culna dona). Córka zabitego w bitwie
króla Suran-Dronlo płynie rzeką w łodzi: jej włos rozpuszczony, oczy
ciskają płomienie — białe ramię, z włócznią w dłoni, wyciągnięte
naprzód; wysoko wzniesiona pierś biała „jak piana wodna, kolejno
podnosząca się pomiędzy skałami, piękna, ale straszna dla maryna-
rzy". „Miłość w duszy jej, jak ogień skryty w trawie, który bu-
dzi się pod podmuchem wiatru (tj. pod wpływem opowiadania o uko-
chanym) i dookoła szerzy swój blask — odeszła jak poszum le-
niego wiatru, gdy dotknie głowy kwiatów i utrefi jeziora i rzeki"
(Sul-Malla of Lumon). Zakochany Duchoraar tak przemawia do
Morny: ty jesteś śniegiem na wrzosach; twój włos jest chmurą na
Cromli, kiedy pokrywa szczyt i jaśnieje od światła zachodu. Tw<ije
ramiona podobne dwom białym filarom w salach wielkiego Fingala
(Fingal I).
Jakże daleko odbiegają te obrazy Ossyana, jednemu tylko po-
święcone szczegółowi, od charakteru porównań klasycznych, stano-
wiących owoc chłodnej refleksyi, a opartych na szarej, bezbarwnej
codzienności!
Ze stanowiska historyczno-porównawczej ewolucyi formy poe-
tyckiej na przełomie obu epok, formułuje Helena Drecbsler w cytowa-
nej rozprawie kwestyę tworzenia się nowych stylów w sposób następu-
jący: po 1860 rok panuje w poezyi angielskiej powszechnie styl
klasyczny; znamienne jego właściwości, to 1) szeroko rozwinięta
plastyka przy nader słabym stopniu współddczuwania. Skutkiem
tej cechy jest obfitość przydomków zdobniczych i apozrcyi. sze-
roko rozprowadzone obrazy porównawcze (w duchu klasycznym),
OSSYAN W PULSCK 37
częstość metafor, personi6kacyi, oraz pelnycli allegoryi. Tutaj do-
dać wypada, że podobnie jak porównanie w poezyi nowo-klasycznej,
tak samo i inne obrazy przenośne nie są wypływem lirycznego
wzruszenia, lecz aktem cbłodnej obserwacyi, regestrującej metody-
cznie dostrzeżone fakty na podstawie punktów porównawczych.
Drugą cechą klasycznej dykcyi, którą za tymże autorem przyjąć
można, jest zamiłowanie do szeroko wydętych okresów a w szcze-
gólności do syntaktycznej konstrukcyi, złożonej ze zdań względnych
podrzędnych lub participiów. Trzecią wreszcie właściwością formy,
to monopodia, jednostajn3r. monotonny rytm oraz poprawne, „stru-
gane" ryniy (dodajmy: przeważnie żeńskie, z wyjątkiem chyba
jednej bajki Lafontaine'a i jego licznych naśladowców).
Po 1760 roku wyrabia się w Anglii ~— a za nią i w Euro-
pie — nowy styl epicki w balladzie, który jest zupełnem przeci-
wieństwem dotąd panującego, gdyż: 1) unika szerokiej plastyki
opisowej, natomiast stara się o wyrażenie żywego, naturalnego wspól-
odczuwania, a przeto obficie używa ])ytań i okrzyków retorycz-
nych ^), sympatetycznych adjektiwów oraz powtarzania słów i sensu;
2) w składni używa zdań krótkich lub całkiem prostych okresów,
unikając łączeń względnych i participiów; porusza się w dipodyi
(tj. w rytmach o różnych miarach — przytem i rym jest znacznie
więcej urozmaicony).
Ten nowy styl w poezyi, który swój pełny wyraz znalazł
w zbiorze Percy'ego (1765), nie pokrywa oczywiście całego obszaru
tak wielostronnie rozwiniętej techniki poezyi romantycznej. Niewąt-
pliwie poezya ta, w pewnem stadyum swojego rozwoju, przeciw-
stawiając się jak najostrzej wszystkim tym właściwościom, litóre
cechują dobę pseudoklasyczn?,, skwapliwie wciągnęła w zal^res form
swoich angielską balladę i przeniosła niejedną tej formy cechę do
ogólnego zapasu swojej techniki poetyckiej. Rolę pośrednika ode-
grał tu — jak myślę — w znacznym stopniu Macphersou, którego
dykcya zajmuje odrębne stanowisko, łączące pewne cechy metody
Iclasycznej z innowacyami stylu balladowego. Ten styl bowiem
pieśni Ossyana zachowuje po 1) wiele klasycznej obrazowości, któ-
1) Praklyczuie dowiodłem prawdziwości tej tezy w rozprawie: „Wykrzyk
i pytanie retoryczne w poezyi młodzieńczej Jal. Słowackiego. Przyczynek do po-
znania techniki polskiego romantyzmu" w rozpr. Akad. lim. Wydz. filo]., tom
XLVII. Kraków 1910.
38 MARYAN SZYJKOWSKI
rej jednak nadaje bardzo silny akcent ludowego współodezuwauia;
2) upraszcza składnię w jeszcze silniejszym stopniu, aniżeli ballada
ludowa; 3) posługuje się prozą rytmiczną, naśladując typowy dla
hebrajskiej poezyi paralelizm myśli i formy.
W zasadzie tętni w Ossyanie bardzo wyraźnie nerw drama-
tyczny. Niektóre poematy przybrane są w formę dyalogu (np. Con-
lath and Cuthona, The songs of Selma. Carric-Thura) w innych
często użytą jest mowa wprost, jako skutek tej dramatycznej ce-
chy opowiadań. Podobnie jak w balladzie, pomija poeta lub zbywa
jak najkrócej szczegóły uboczne, skupiając uwagę czytelnika na
głównych punktach akcyi. Bardzo obfite inwokacye i pytania re-
toryczne, oraz częsty „praesens historyczny", obcy czysto epickie-
mu przedstawieniu rzeczy — stanowią element liryczny pieśni Os-
syana. Z drugiej zaś strony jest poeta mistrzem w technice epi-
tetów zdobniczych, zarówno jak i w użyciu figury „powtórzenia''.
Ten ostatni środek zdobniczy, obcy klasycznemu stylowi, a rozwi-
nięty w balladzie w refreny, stanowi bardzo charakterystyczną ce-
chę poezyi ossyanicznej; na nim polega w znacznym stopniu jej
patos i rozmach, ale z drugiej strony zbyt częste użycie tej figury
czyni wrażenie monotonii i przeładowania.
Składnia Ossyana jest asyndetyczna, zatem zbliżona do skła-
dni ballad a obca stylowi klasycznemu. Operuje ona skrótami: spie-
nionym nurtem przewalają się obrazy, jeden poprzez drugiego,
krótkie, porwane frazy pędzą, jakby gnane niepokojem, słowa —
krzyki i słowa — westchnienia wypełniają gorączkowym tłokiem
to dzieło, któremu nic równego dotąd nie wydała poezya euro-
pejska.
Nie dziw też, że na przełomie obu epok stoi Ossyan jak słup
graniczny. Na spragnioną nowych wrażeń wyobraźnię podziałał jak
życiodajny snop wiosennego słońca. Zarówno w treści, jak i w for-
mie przynosił nowe, nieznane dotąd akordy, z których nadchodzące
czasy złożyć miały potężną pieśń odmiennej Poezyi. Porównać pro-
szę styl „Nowej Heloizy" i „Wertera": odmienna od klasycznej,
na wspólodczuwaniu z życiem przyrody oparta obrazowość, namię-
tne wykrzyki i pytania, skróty syntaktyczne. całe to gorączkowe
tempo dykcyi, idące w dziele Rousseau'a decrescendo, u Goethego
zaś odwrotną koleją — jakże ono przypomina styl pieśni ślepego barda
celtyckiego! Dźwięk tych pieśni rozszedł się, jak widzieliśmy,
ogromnie szerokiera echem po stałym lądzie. Czyżby to echo nie
OSSYAN W POL8CK 39
odbiło się i na dalekiej północy, wśród narodu, którego wykarmiła
zachodnio-europejska kultura i który na Zachód miał zawsze raniej
lub więcej bacznie zwrócone oczy?
II. KSIĘGA.
Ossyan w Polsce XVIII, wieku.
I.
Warunki recepcyi.
w krainie Polski Przybysi od zachod«
Nacić chcę, ieśli mnie kto &^acbać raczy.
Edward Lubomirski >Groby w dniu
śmierci Tadeusza Kościaszki<.
Smutny widok przedstawia duchowa spuścizna czasów Sa-
skich w Polsce. Perz politycznego bezwładu i chwast umysłowej
ciemnoty pozarastał gęsto przeszło od wieku nięuprawiane ścieżki,
które tak śmiałym rozmachem tyczyła ręka polskiego humanisty.
W gruzy rozpadł się był gmach Kochanowskich i Modrzewskich,
budowany na węglach zachodnio-europejskiej kultury a świetny
przytem swoistą ornamentyką słowiańskiego geniuszu. Wiekowa
nieobecność na wielkiej arenie romańsko-germańskiej pracy cywi-
lizacyjnej, wyjście poza ewolucyjną linię myśli nowożytnej — po-
grążj-ło w niemoc śmiertelną polskiego ducha a w ostatecznym re-
zultacie sprowadziło wielką tragedyę 1795 roku. I zaiste „odwa-
żnymi być śmieli" ci wielcy patryoci. którym widok ruin nie zwią-
zał rąk zniechęceniem i nie powstrzymał od zbierania gruzów, iżby
z nich nowy gmach wznosić.
Rzecz oczywista, że zabierając się w połowie XVIII stulecia
do tego wielkiego dzieła Odrodzenia, zwrócono oczy na Zachód do
tej metropolii światła, jaką była Francya Ludwika XIV i jego na-
stępców. Pracy był ogrom zda się nieprzebrany, który przechodził
siły nawet takiego człowieka, jakim był Konarski: potrzeba było
odrobić wiekowe zaniedbanie, wyplenić szeroko bujające chwasty
zacofania i ciasnych, nacyoualistycznych uprzedzeń, jednem słowem
stworzyć na nowo typ Europejczyka, którego tradycye jakby do-
40 MARYAN SZYJKOWSKl
Bzczętnie wygiiK^-ły w narodzie, żyjącym zasadą: jedz, pij i popu-
szczaj pasa. Taki typ miał wytworzyć zreformowany przez Konar-
skiego system edukacyjny — a generacya Wielkiego Sejmu jest
najchlubniejszem tej reźormy świadectwem. Ażeby zaś zrównać się
z Europą zachodnią w cywilizacyjnym postępie — trzeba było z ko-
nieczności skracać drogę, opuszczać początkowe fazy rozwoju i prze-
szczepiać na grunt ojczysty rozwinięte już na Zachodzie płonki.
Stąd, jak wiadomo, to co we Francyi dochowało się na drodze na-
turalnego rozwoju w dwóch po sobie następująch epokach: — re-
nesansu literackiego za Ludwika XIV. i dążności reformacyjnych
wieku oświecenia — to u nas zjawia się łącznie, jako owoc w je-
dnam dojrzały lecie, jako zjawisko, ugruntowane już powszechnie
na Zachodzie, zdobycz cywilizacyjna, miarodajna dla każdego Euro-
pejczyka.
Ten dobrze dojrzały owoc, przeszczepiony na grunt nasz z Za-
chodu, staje się dla nas siłą faktu nowalią: przystosowawszy się
nieco do nowej gleby, krzewi się szybko i bujnie i dochodzi peł-
nego rozkwitu wtedy, kiedy na Zachodzie coraz więcej kiełkuje
ziarn nowych i kiedy mnożą się znaki, zwiastujące koniec starych
a początek nowych czasów.
Na czele zaś tych zwiastunów kroczy stary bard celtycki,
Ossyan. Jest rzeczą zrozumiałą, że wdanych warunkach dźwięki
jego harfy nie mogły dojść do nas ani zbyt rychło, ani zbyt wy-
raźnie. Coprawda, Anglia, która tę pieśń nową wydała, zajmowała
naszą uwagę za czasów Stanisławowskich i w okresie późniejszym
bardzo żywo; zrazu jednakże niemal wyłącznie jako potęga poli-
tyczna i ekonomiczna. Ze zjawisk zaś literackich te przedewszyst-
kiem, które, odpowiadając „gustowi" neoklasycyzmu, zdobyły sobie
uznanie we Francyi i za pośrednictwem przekładów francuskich
osłabioną falą odbiły się w Polsce — lub wreszcie i takie zjawi-
ska, które, jak powieść angielska, potrafiły wywalczyć sobie prawo
obywatelstwa na Zachodzie i również przez Francyę dostały się do
nas, częstokroć upstrzone obcymi sobie wtrętami przez francuskich
tłumaczy. W ten sposób „Robinsona" Defoe'go poznajemy poraź
pierwszy w 1769 roku w przeróbce Ambrożego Feu tr y'e go, która
zatarła zalety oryginału, oraz w nielepszym przekładzie Campego
w 1806 roku. Swifta „Podróże Gulliwera" przełożono u nas na
podstawie francuskiego tłumaczenia Tabbe G u y ot-Desf on tai-
ne8'a w 1784 roku i tąż drogą poszedł Zabłocki, tłumacząc
OSSYAN W 1'01.8c;k 41
w 1787 r. Fieldiaga ^Jospph Andrews" (/. Desf(mtuines'a) i tegoż
autora „Tom Jones'a" w 1793 r. (z La Place'a). W ten sam sposób
przyswoiliśmy w XVIII wieku Tomasza Smoli eta romans p. t.
„Roderik Random" (1785 r.) i Franciszka Sheridana „Miss Sy-
dney Biddulph" (1786 r.;i).
2 poetów, Arystarch angielskiego neoklasycyzmu, Aleksander
Pope, dostarcza naszej bibliografii drugiej p(;łowy XVlIi wieku
kilku pozycyi. Pierwszy raz w fym czasie pod rokiem 1780, jako
przekład Adama Czartoryskiego, komedyi „Trzy godziny po
ślubie" (Lipsk-Warszawa, u Grolla), następnie w 1788 roku X. A.
Cyankiewioz tłumaczy „Początki moralności czyli wiersz o czło-
wieku" (Kraków, Grebel — ponownie w 1789 roku, pod nieco od-
miennym tytułem) i w tymże ruku wychodzi słynny „Pukiel Be-
lindzie ustrzyżony i porwany" w przekładzie Ignacego Bykow-
skiego (Warszawa, Dufour). W 1790 roku tłumaczy Jacek Przy-
bylski „Rzecz o krytyce" (Kraków, Grebel) — zaś „Listy Heloizy"
pojawiają się w krótkim odstępie czasu w dwóch różnych tłumacze-
niach: w 1794 r. w Warszawie Dufour) p. t. „Listy Heloizy i Abe-
larda z francuskiego Colardeau przetłumaczone" (bez nazwiska tłu-
macza)— i w 1795 r. w Krakowie (Maj) pióra T.K. Węgierskiego.
Obok Pope'a — tłumaczy .lacek Przybylski (zapewne z ory-
ginału) „Raj utracony" Miltona w 1791 roku (Kraków, Grebel)
i tegoż „Raj odzyskany" w rok później (tamże).
O ile jednakże obaj klasycy angielscy wchodzą do naszej lite-
ratury pod znakiem panującej mody — o tyle stosunkowo szybkie
pojawienie się polskiego przekładu Younga da się objaśnić roz-
głosem w Europie tego autora, który potrafił przebić skorupę pa-
nującego w poezyi konwenansu i przedrzeć się do nas — zatraci-
wszy wiele ze swoich właściwości — oczywiście przez Francyę.
W ten sposób już przed 1772 rokiem poznajemy „Mściwość, tra-
gedyę z cingielskiego na francuskie, z francuskiego na polskie prze-
łożoną" '''), w 1783 „Listy moralne" (Lublin), zaś w 1785 roku
Franc. Xaw. Dmochowski tłumaczy „Sąd ostateczny po fran-
cuzku przez Le Tourneur prozą, a z francuskiego wierszem" (War-
szawa), dedykując swą pracę Adamowi Naruszewiczowi — a wre-
*) Zob. Estr. IX — oraz Bronisław Gubrynowiez „Romans w Polsce
sa czasów Stanisława Augusta'" Lwów 1904, s. 65 — 70.
') Zob. Estr. IX s. 402 — roka wydania bliżej nio podano.
42 MAUYAN SZYJKOWSKI
szcie pod sam koniec wieku pojawiają^ się dwa przekłady głośnych
„Nocy": jeden z pod pióra tegoż Dmochowskiego (s. 1. s. a.) — •
drugi w dwóch tomach p. t. „Nocy, z angielskiego i francuskiego
przetłumaczone" (Lublin, u Trynitarzy). — Tu wreszcie dodam, że
pod 1782 rokiem notuje bibliografia S hak es peare'a: „Samochwał
albo amant wilkołak" (Warszawa, Dufoura), który tak rychłe poja-
wienie się zawdzięcza zapewne koligacyom z pomysłem Plauta. Prze-
kład zaś „Hamleta'", dokonany przez Bogusławskiego w 1797 roku,
opiera się na niemieckiej przeróbce Schrodera.
Poza wymienionymi powyżej przedstawicielami angielskiej
literatury „pięknej "• — wchodzi w drugiej połowie XVIII wieku na
karty naszej bibliografii „magnus parens" wieku oświecenia
Locke, którego „Logikę czyli myśli o rozumie ludzkim" tłumaczy
A. Cyankiewicz i dedykuje Kołłątajowi; o dwa lata wyprzedza
Locke'go Hume, którego dzieło „O ludności czasów dawnych'' tłu-
maczy Ad. Kamiński.
Z innych pisarzy angielskich wymieniam wreszcie Chester-
fielda. którego nazwisko połączył Yoltaire — zresztą czysto me-
chanicznie — z Ossyanem. „Filozof indyjski" tego autora cieszył
się u nas w przekładzie Józ. Ep. M i n a s o w i c z a znaczną poczy-
tnością i doczekał się kilku wydań w drugiej połowie XVIII stu-
lecia (1767, 1769, 1771. 1774.^1784.).
Bez porównania jednak wydatniej, aniżeli te odległe i przy-
tłumione echa angielskiej literatury, zarysowuje się wpływ publi-
cystyki angielskiej na nasze „czasopisma uczone. Jak wiadomo, na
wzór „Spektatora" założył Bohomolec swojego „Monitora", który
w ostatnich swoich rocznikach zatraca z kretesem wszelką samo-
dzielność, upodabniając się w zupełności do wielkiego wzoru, przy
pomocy zresztą tłumaczeń francuskich. Jak dalece imponowała nam
w owym czasie Anglia pod względem stanu um\\'*łowości świadczą
o tem wzmianki i artykuły zarówno w „Monitorze" jak i w innych
czasopismach „uczonych" zamieszczone. I tak w Nr. XXXI. (1765
rok) wypowiada „Monitor" taką opinię: „Nie masz teraz na świecie
Państwa, w którymby wszystkie gatunki (y że tak rzekę) piątra
Ludzi byli tak powszechnie uczeni y mądrzy iak w Anglii". Za-
sługę tego przypisuje ks. Bohomolec znakouiitemu systemowi edu-
kacyjnemu, panującemu w Anglii, i radzi wysyłać przyszłych pe-
dagogów — zakonników na wyspy Wielko- Brytyjskie celem stu-
OSSYAN W POLSCK
43
dyowauia angielskiego szkolnictwa. Wiadomości jednak o zjawi-
skach na polu literackieni są w „Monitorze" wogóle bardzo skąpe.
Stosunkowo najciekawszy jest pod tym względem artykuł w Nr.
67, 1772 roku, w którym porusza autor ogólnie kwestyę użycia ma-
chiny cudownej, dochodząc do wniosku, że poezya może wogóle
obyć się bez mitologii ^).
O wiele więcej ciekawego materyalu dla ogólnego omówienia
stosunku Polski Stanisława Augusta do angielskiej kultury dostar-
czają czasopisma, prowadzone przez księdza Piotra S Witkow-
ski ego. Jego „Pamiętnik polityczny i historyczny" jest zasypany
poprostu artykułami, zwracającymi uwagę polskiego społeczeństwa
na różne właściwości społecznego organizmu odległych wysp. Po-
cząwszy od wstępnych uwag, otwierających rocznik 1783 „zasta-
nowieniem się" nad Anglią „iako we wszystkich okolicznościach
prym między innymi Kraiami trzymaiącą" — ciągnie się długi
szereg artykułów, złączonych nieraz w obszerne serj^e (rocznik
1786). czasem z podaniem proweniencyi (1786 s. 90 sq „Lingueta
charakter y sposób pisania o Anglii"), częściej zaś bez wskazania
źródła. Artykuły te rozstrząsają zazwyczaj względy ekonomiczne
lub militarne — tu i ówdzie jednakże znajdzie się mniej lub więcej
obszerna wiadomość literacka. Tak więc we wspomnianym refe-
racie z Lingueta spotykamy opinię o Shakespearze — najcieka-
wszą, jaką w drugiej polowie XVIIL wieku potrafimy wskazać.
Zdanie Lingueta o Shakespearze jest ujemne — i to mu referent
„Pamiętnika", co wypada podkreślić, bardzo ostro wytyka w na-
stępujący sposób: ,iJego (sc. autora) zdaniom o Schakspearu (sic)
y Angielskim Teatrze trzeba przepuścić, iako pochodzącym od Fran-
cuza. Puszczał on Avszystkie cugle dowcipowi swemu, gdy mu przy-
chodziło mówić o tym nieśmiertelnym Rymotwórcy y zni-
żał go aż do klassy naymizernieyszych gryzmołów. Czynił on
o iego tragedyach fałszywe wyobrażenia, natężał wszystkich sił
iraaginacyi swoiey, aby ie iak naybardziey wyszydził" (s. 93.).
Szkoda tylko, że nad wj^raz ciekawa — zważywszy czas i wa-
runki — opinia polska o „nieśmiertelnym Rymotwórcu" angielskim
*) W roczniku 1765 Nro 82 spotykamy w formie listu do „Moaitora'' cie-
kawą opinię o aEmilu" Roussa: awidziałem w niej z admiracya (ac, książce")
pisze autor listu — ,.vvraz y z żalem przy cudnym styla y przedziwnie dobrych
mądrych, głębokich refleksyach, obok z niemi straszące każdego prawowiernego
iophismata.
44 MARYAN SZYJKOWSKI
nosi tak wybitnie negatywny charakter, że |!otępia bezwzględnie
wprawdzie sąd ujemny (jako wyszły od Francuza!), ale odmien-
nego zapatrywania swojego zgolą nie motywuje. W każdym razie
uwaga ta zainteresuje jeszcze więcej, jeśli się ja zestawi z dwoma
innemi, a znanemi nam opiniami polskiego „wieku oświecenia":
Fr. Xaw, Dmochowskiego i Krasickiego. Pierwszy w swojej kompila-
cyjnej -Sztuce Rymótwórczej"- (Warszawa 1788 s. 39, nota) osą-
dził, że w dziełach .,Szykspira" „przy nayżywszych myślach i nay-
mocnieyszyeh wyrazach obok podle błaznov%ania idą" — '^^ugi,
w dziele podobnem („O rymctwórstwie i rymotwórcacb") mówi to
samo. tylko innemi słowy: ,,Angielski Schakespear zawiera w so-
bie niekiedy godne największego zadziwienia i uczucia Avyrazy:
ale nierówny, w locie częstokroć [jrzesadza zbytniem wysileniem^
niekiedy zaś tale się zniża i upadla, iż pojcić ])rawie nie można,
aby takie różnice jednego pisarza hjly dziełem". Czasy porozbio-
rowe i Księstwa Warszawskiego przynoszą wiele sądów o twórcy
„Hamleta", z tych zaś warto już tutaj przypomnieć opinię Jana
Śniadeckiego, zawartą w głośnej rozprawie „O pismach klassycz-
nych i romantyczn3'ch" (Dziennik wileński"" 1819. I tom) — opinię
tak zadziwiająco zgodną ze stanowiskiem Dmochowskiego i Krasi-
ckiego (dzieła Shakespear'a — budynek pnwabny, ale lepiony
„z członków nieokrzesanych, grubych, a nawet obrzydliwych"), że
ten konserwatyzm neoklasj^cystów na przestrzeni lat kilkudziesięciu
istotnie uderza.
Tern większą też zwraca uwagę wyprzedzający Dmochow-
skiego a korzystny sąd o vvielkim dramaturgu angielskim, którego
nazwisko miało być wraz z inneuii wypisane na sztandarze woju-
jącego Romantyzmu. Byli snąć w Polsce Stanisławowskiej ludzie,
których zmysł piękna nie zawiądł w rutynizmie formułek Boileau^a
i nie odebrał im możności dostrzegania dzieł sztuki, które w tych
formułkach pomieścić by się nie UKjgły.
Do takich należy przedewszystkiem Piotr Switkowski. Umysł
trzeźwy, na którym wiek oświecenia Avycisnął wybitne piętno —
z drugiej strony jednak posiada wyjątkową niepodległość i samo-
dzielność sądu oraz rzadką u nas zdolność inicyatywy w połącze-
niu z żelazną wytrwałością. Nie mogąc tutaj zajmować się bliżej
jego świetnymi, jak na swój czas, pomysłami ekonomicznymi, które
rozrzucił po czasopismach, niezmordowanie redagowanych — za-
znaczyć jednak musimy, że pierwszy Switkowski występuje u nas
OSSYAN W l>OLSCE 45
Z naciskiem przeciAvko hegemonii francuskiej w literaturze, torując
przez to drogę nowym prądom.
Obok przytoczonej uwagi o Shakespearze — drukuje „Pa-
miętnik"^ w grudniu tegoż roku obszerny artykuł o angielskim tea-
trze. I tutaj oczywiście poświęca gł(5wną uwagę „nieśmiertelnemu"
Sliakespear'owi. którego uroczystość jubileuszową w Stradtforcie
(1769 r.) obszernie opisuje — następnie zaś opowiada o zasługach
Grarrika (który Adamowi Czartoryskiemu dostarczył osnowy do ko-
medyi p. t. „Panna na wydaniu" 1771 r.), wspomina Sheridana,
komedj^e Foote'a, mówi o organizacyi teatru angielskiego, o akto-
rach i widzach i t. p.
Ponieważ jednak „Pamiętnik", juko pismo „polityczne i histo-
ryczne", nie mogło zbyt wiele miejsca poświęcać sprawom litera-
tury pięknej — zakłada przeto Świtkowski w 1784 roku „Maga-
zyn warszawski p-ęknych nauk", który jednak po niespełna dwu-
letniem trwaniu wychodzić zaprzestaje. Czasopismo to ma wyraźnie
racyonalistyczne tendencye : zwalcza „skłonność do uroienia"
i „szkodne podburzanie gwaUownych passyi" za pośrednictwem mo-
dnych romansów (przeciw „Werterowi"? — zob. artykuł wstępny,
przedmowa do „Timlera i Kryzmeryny. Powieści prawdziwej" II
część, t. 437 sq., nowela „Skutki bezrozumnej miłości" IV część
t. 948 sq.) i potępia wydane w Niemczech dzieło Swedenborga
„o duchach" (pierwsza u nas wzmianka o Swedenborgu) — z dru-
giej zaś strony drukuje artykuł o Niemcach (s. 30) i obszerniejszą
rozprawę o Anglikach (s. 270). W tej ostatniej wymienia trzech
poetów angielskich, których uważa za najwybitniejszych. Miltona
(pojmie go tylko „rozumna głowa") Shakespeare'a (zrozumie go ten
kto „ma wielką duszę i tkliwość") oraz Fieldinga („sam tj^lko pilny
obserwator różnych klas ludzi"). Niestety i tu znowu spotykamy
ogólnik, co prawda bardzo charaktery st3'^czny w żądaniu „wielkiej
duszy i tkliwości" dla zrozumienia Shakespeare'a.
Mimo tO; że „Magaz3m warszawski" nie zdołał się utrzymać^
nie zaniechał Świtkowski myśli stworzenia czasopisma o charakte-
rze literackim. Od czasu zawieszenia wydawnictwa „Zabaw przy-
jemnych i obywatelskich", które zresztą poza Gesnerem i kilku
odami I. B. Roussa nie dopuściły na swoje łamy żadnych nowszych
prądów z Zachodu — nie posiadaliśmy wogóle peryodycznego or-
ganu, któryby zaznajamiał polską intelligencyę z nowszemi zjawi-
skami literatury zagranicznej. Raz jeszcze spróbował temu zaradzić
46 MARYAN SZYJKOWSKI
niestrudzony Świtkowski. zakładając w 1792 roku swoje „Zabawy
obywatelskie". „Zważaiąc przez lat kilkanaście stan Literatury
naszev" — pisze na wstępie — „postrzegiiśmy w niey znaczny je-
den niedostatek. To iest niedostatek wiadomości Litteratury obcey".
Posiadani}'^ wiadomości polityczne; — „ale nikt dotąd nie znalazł
się, coby nam oznaymił, co gdzie piszą, czem się bawią uczeni ró-
żnych kraiów, iaki iest stan literatury Europeyskiey. duch, który
się w niey wydaie i rodzay nauk, który nad innemi górę bierze.
Postanowiliśmy tedy w tern piśmie uratować drogę Polskim Pisa-
rzom, wystawuiąc obraz Literatury obcey".
Że program tego rodzaju pisma powstaje u nas już z końcem
XVIII stulecia, to świadczy bądź co bądź nader chlubnie o szyb-
kiem odrodzeniu polskiej kultury — dalsze zaś rozwinięcie tego
programu mogło być dziełem jednostki, która swój czas znacznie
wyprzedziła, a w szczególności rzuciła myśl, którą dopiero ma pod-
jąć i rozwinąć pani de Stael w epokowem dziele „O Niemcach".
Oto co pisze Świtkowski: „Dotąd w Polszczę zaięci byliśmy wiel-
kim uprzedzeniem dosamey litteratury Francuskiey-
F^rancyą mieliśmy tylko za przybytek rozumu ludzkiego, z niey
wyglądaliśmy tylko dzieł uczonych, rozumiejąc, że tam tylko, iak
mod i stroiów. tak też i pism naywybornieyszych tworzą się wzory.
Te uprzedzenie zachodziło tak daleko, iż nawet brzydziliśmy się
tvm i orardziliśmv, co nie bvło Francuskiego. Osobliwie zaś chv-
dziliśmy z pism wszelkich Niemieckich. Na okazanie naywiększego
naszego wstrętu od wszystkiego, co było napisane w Niemczech,
używaliśmy wyrazu, że to było deytcz^ iakoby daiąc znać, że w Niem-
czech co tylko piszą^ musi to być coś ociężałego, nieprzyiemnego;
że Niemcy nie mogą mieć w pisaniu owey przyjemności, owych
wdzięków i powabów, które znayduiemy w pismach Francuskich;
nakoniec. że Niemcy nie maią tyle dowcipu i bystrości, aby mogli
wynaleźć co powabnego, interessuiącego do czytania". A tymcza-
sem: „Naypięknievsze czasy dla Litteratury Francuskiey iuź mi-
nęły. A zaś czasy te, sławne i chlubne, nastały dla Niemców".
Zaczem wskazuje Świtkowski rozkwit nauki niemieckiej, podnosi
„żelazną pilność", „chciwość czytania po wszystkich klasach"*, bo-
gactwo bibliotek, znajomość obcych języków — i ufundowane na
tych wszystkich zaletach bogactwo i szeroka skala literatury pięknej.
Że zaś redaktor „Zabaw" chciał przeciwstawić Francuzom
pracę duchową wogóle germańską — o tem zdaje się świadczyć
OHSYAN W POI.30K 47
zaraz pierwszy po wstępie artykuł, który, na podstawie dzielą For-
stera, mówi o „Stanie niniejszym litterafury Angielskiey". Omó-
wiwszy tedy w tym artykule świetność zdobyczy naukowych an-
gielskich — przechodzi do stanu poezyi, która -.nigdy pewnie nie
miała świetnieyszey epoki iak teraz, tak co do liczby natchniętych,
iako też co do ognia prawdziwie nadludzkiego'". Poczem wymienia
Hayley'a, Cowpera i lloole'a — w dramacie zaś, oddawszy należny
hołd geniuszowi Shakespeare'a, mówi o dramaturgach współcze-
snych: Greatheadzie, Cowley'u i Sheridanie, oraz o belletrystyce
(Burney, Helme), satyrze politycznej (Walcott), wymowie, naukach
prawnych i dziejopisarstwie (Gibbon).
Niestety — nie było danem Piotrowi Switkowskiemu rozwi-
jać dalej tego programu, który mógł był z „Zabaw obywatelslcich"^
stworzyć pierwszą naszą, prawdziwie europejską „Revue" literacką.
Już bowiem w rok później (1793) umiera ten wielce zasłużony
i stanowczo za mało doceniany mąż, którego publicystyka polska
uznać powinna, jeżeli nie za swojego twórcę — tytuł ten Boho-
homolcowi przynależy — to w każdym razie za najbardziej twór-
czego i postępowego promotora ^).
Z dotychczasowych uwag wynikać się zdaje niezawodnie, że
Polska czasów Stanisława Augusta, przy całej swojej zależności
w rzeczach ..gustu" od literatury francuskiej, nie przeoczą w zu-
pełności tego, co dzieje się na polu pracy duchowej wśród innych
narodów zachodnich — a w szczególności niemało uwagi poświęca
kulturze angielskiej. Przekłady wprawdzie autorów Wielkiej Bry-
tanii dochodzą nas za pośrednictwem francuskiem, są to przy tern —
za wyjątkiem Younga — dzieła wybitnie pseudoklasyczne; belle-
tryści angielscy, przepuszczeni przez alembik francuskich tłumaczy,
zatracają wiele ze swoich właściwości; — publicystyka natomiast
a przedewszystkiem czasopisma Świtkowskiego (1782 — 1792), płyną
wyraźnie przeciw wodzie, zwalczają wyłączność wpływu francu-
skiego, podkreślają świetność i świeżość literatury angielskiej i nie-
mieckiej, wspominają nie na jednem miejscu wielkość geniuszu
Shakespeare'a. Na razie ta ich tendencya nie potrafi obalić gru-
*) O Piotrze Świtkowskim piszę w książce „Genie du Christianisme a prądy
nmyslowe w Polsce porozbiorowej", Lwów 1908, s. 50 sq; oczywiście zostało tam
zaznaczone, z natury przedmiota, stanowisko Świtkowskiego wobec zagadnień in-
nego rodzajn.
48 MARYAN SZYJKOWSKl
bego muru uprzedzeń, wzniesionego stosunkowo niedawno przez
renesans literatury polskiej — ale niewątpliwie nadwątla go, za-
znacza zlekka nowe kierunki, stwarza niewidzialne rysy, które po
latach dopiero pogłębi rucli młodo-romantyczny, jeszcze i na Za-
chodzie na niepewnych nogach stojący.
Jeszcze głucho u nas o .Nowej Heloizie", nie wymienia się
wyraźnie ,, Wertera" ; ^.Zygwarda klasztorne przypadki" (1779)
przynoszą bardzo odległe i niepewne echo romansu Goethego ^).
Tymczasem zaś {i*zyjmują się u nas tylko te utwory, które bardzo
niewidocznie odchylają się od panujących tonów i jako takie uzy-
skały sankcyę szkoły francuskiej. Zatem stary Naruszewicz tłu-
maczy sielanki Gessnera w „Zabawach przyjemnych i pożyte-
cznych" (1770^ I), z Thompsona próbuje czerpać Kniaźnin 2);
Węgierski, chociaż w latach 1784 — 1785 przebywał w Anglii, a na-
wet pozostawać miał w bliższych stosunkach z ks. Walii, dokonał
jedynie przekładu klasycznych „Listów Heloizy" Pope'a. tłuma-
czonych w dodatku z francuskiego tłumaczenia Colardeau'a.
I oto na tem tle, przed „Nową Heloizą" Rousseaua (na której
przekład nie zdobyła się literatura polska) i przed „Werterem"
(tłumaczonym dopiero w 1822 r. przez Brodzińskiego) — zjawia
się w Polsce ślepy bard celtycki — Ossyan.
II.
Pierwsza recepcya ,, pieśni Ossyana".
Ażeby zrozumieć pojawienie się Ossyana w Polsce XVIII
wieku, trzeba pamiętać dobrze o rozgłosie, którem to dzieło cie-
szyło się w Europie zachodniej, nie wyłączając Francyi. Mimo zu-
pełnej odrębności pieśni Ossyana zdołały one wzniecić zapał nawet
wśród pseudoklasyków francuskich; wszakże, jak widzieliśmy, na-
wet La Harpe wyrażał się z uznaniem o przekładzie Letourneura.
Poprostu pseudoklasycy francuscy, w odróżnieniu od swoich kole-
gów angielskich, ulegli mistyfikacyi: nie dojrzeli, że Ossj^an to pe-
wnego rodzaju kontrabanda zawiązującego się w poezyi nowego
*) Dr Konstanty Wojciechowski, Werter w Polsce, Lwów 1904, str.
27-29.
*) „Dzieła", Warszawa 1828 I, e. 75, „Piorun, obraz wzięty z Tiiompsona".
<>.S.SVAN W l'()LSCK 49
kierunku, uwierzyli w jego luclowośd. której „per licentiam" wolno
w pewnym stopniu nie podlegać regułom klasycznej sztuki — a że
stopień tej niezawisłości dziwnie odpowiadał nowym hasłom, z tego
sprawy sobie nie zdawali. Pod tym wzglgdem, o ile cbodzi o na-
szych pseudoklasyków, można śmiało się oprzeć na sądzie Jana
Śniadeckiego w rozprawie „O pismach klasycznych i romantycz-
nych", który, choć o tyle lat późniejszy, był niewątpliwie miaro-
dajny i dla opinii klasycznych tłumaczy Ossyana w drugiej poło-
wie XVIII wieku, zważywszy skrajny konserwatyzm tego kierunku
w literaturze. Oto, co sądzi o Ossyanie „m(^drzec ze szkiełkiem
w oku'^: stwierdziwszy po raz nie wiem który, że prawidła
sztuki nigdy „nie będą wręcz przeciwne już znanym: bo prawda
ogólna nigdy się w fałsz nie zamienia", stawia jako przykład na
poparcie tej tezy „nowy rodzaj poezyi Ossyana, która, malując mę-
stwo i posępność charakteru u dawnych ludów północnych, żywiąc
się i zdobiąc mitologią sobie właściwą, nie jest przepisom Horacego
przeciwna". Ta pseudoklasyczna idyosynkrazya, która nie waha
się urągać Ossyanowi Horacym — zadziwia w 1819 roku, kiedy
w naszej dyskusyi teoretycznej oddawna okrzyknięto już tegoż sa-
mego Ossyana heroldem nowej szkoły — byłaby jednak zupełnie
na miejscu w XVIII wieku, kiedy Krasicki i Tyminiecki zabierali
się do przekładu pieśni Macphersona. Niewątpliwie bowiem tak
o tem nowem zjawisku w literaturze sądzili klasycy francuscy oraz
ich wielbiciele w Polsce. Ponieważ zaś z drugiej strony nie za-
strzegano się u nas zgoła przeciwko dziełom angielskiego ducha
a przeciwnie dość pilnie jego przejawami się zajmowano — zatem
droga dla celtyckiego śpiewaka ze Szkocyi do Polski była wy-
tknięta; pamiętać tylko wypadnie, że zrazu prowadzi go do nas Mal-
wina przez Paryż, gdzie mu jego rozwichrzonych włosów nieco
przycięto, a podarty wichrem północnym płaszcz śpiewaka, trochę
na modę francuską poprawiono.
Pierwszy ślad Ossyana w Polsce znajduję — rzecz charakte-
rystyczna — w pismach „poety serca", Karpińskiego, a mianowicie
w rozprawie „O wymowie w prozie albo wierszu", napisanej —
jak sam w „Pamiętnikach" podaje — około 1782 r. ^).
») „Pisma", Warszawa, 1896. W „Pamiętnikach" (s. 615) czytamy: , po-
wróciwszy do Warszawy (z Grodna) wydałem ,,0 wymowie w prozie albo wiersza",
Roaprawy Wydz. filolog. T. LII. 4
50 MARYAN S :YJKO\V.sKI
Jak wiadomo. Karpiński, nie była to inteligencjra zbyt lotna;
j^»zyka francuskiego nauczył się. już dorósłszy, a niemieckiego znał
tylp, ile w czasie pobytu we Wiedniu mógł połapać. To też jego
odrębność w pewnym stopniu na tle naszej literatury neoklasycznej
nie polega tyle na zapoznaniu się z nowemi ideami z Zachodu, ile
na odmiennej konstrukcyi psycbicznej, która zdobyła mu przydomek
„poety serca''. Dzięki temu Karpiński potrafi więcej odczuwać, ani-
żeli rezonować, podczas gdy u pseudoklasyków „pur sang" pa-
nuje stosunek odwrotny. Na tej też rzadkiej podówczas zdolności
odczuwania oparł Karpiński swoją znamienną rozprawę „O wymo-
wie", która więcej uprawnia tytuł „poety serca", aniżeli cała liry-
czna twórczość autora „Zabawek". Cóż bowiem głosi tam Karpiń-
ski? — oto przedewszystkiem wyzwolenie od ciasnych reguł i for-
mułek, które tamują swobodny lot fantazyi. „Wymowa" (sc. poe-
zya) — pisze — „jak ów ptak bujny traci zaraz z czerstwości
i piękności swojej, skoro go tylko w klatce zamknięto" (s. 422) *).
Cała ziemia, wszelkie myśli zapędy „do warsztatu wymowy należą.
Któżby teraz tak niezliczonemu rzeczy przychodzących tłokowi [)o-
rządek i dokładne mógł naznaczyć przepisy? Kto z pośrodku biegu
swojego... zaciek myśli, albo wylewy serca zatrzyma? i niewcze-
snem chcąc je hamować prawidłem, wyrazu najpiękniejszego, jakim
usta natury mówią, nie zepsuje? I z tychto przyczyn zdają się
wszystkie przepisane reguły (prócz porządku i przystojności mówie-
nia) wcale nam do wymowy niepotrzebne". Albowiem: „pojęcie
rzeczy, serce czułe i |)iękne wzory, oto są źródła nadto dostateczne
wymowy". Niechaj do gmacliu poezyi wejdą tylko ci, którzy^ po-
siadają „czułe serce"; „wy tylko wnijdziecie śmiało, którzy- boleć
umiecie; którym nie wstyd i poczciwe czasem łzy wylać" (s. 433).
A wzorem i niewyczerpanym środkiem piękna, niech będzie
przedewszystkiem „księga natury"; tam to znajdują się obrazy,
„które widzą umiejący w tej księdze czytać": uśmiecha się łąka,
zasępiły się skały, „w gruzach własnych niedobyte kiedyś zamki
dawnej swojej siły i piękności płaczą, zachód słoneczny tę bo-
gatą chmurom przyległym rozdaje barwę, księżyc okropnej nocy;
i w niezmiernej tara gdzieś odległości statecznie gwiazdy migocą''
(s. 424).
Gdzież spotkać mógł Karpiński tego rodzaju obrazy? Przy-
*) Pisma. . . op. c.
OSiSYAN W POI.KCK 51
tacza w dalszym ciągu wzory, których się trzymać można; wylicza
Tassa, Aryosta i Woltera, ale tuż obok wspomni o „wyniosłym Mil-
tonie w swoim Raju zgubionym; .loung przeraźliwy w Nocach
swoich; przyjemny Tom son we czterech roku porach; naturalny
Ge 3 ner w śmierci Abla i sielankach swoich" (s. 427). Powróci
raz jeszcze peniżej do tegoż Younga i wygłosi zdanie iście rewolu-
cyjne: ^Edward Joung w Nocach swoich, żadnej nie zachowujący
regułv. równie pójdzie do nieśmiertelności, jak pilniejszy względem
przepisów Wolter w Henryadzie^ (s. 438).
Znał więc niewątpliwie „Noce^ Younga i odnosił się do tego
dzieła zupełnie inaczej, aniżeli tłumacz jego, Dmochowski. Ale obok
tego poznał Karpiński i zachwycił się jeszcze jednem dziełem, któ-
rego po tytule nie wymienia, a może nawet wyleciała mu nazwa
z głowy — ale dobrze treść jego zapamiętał i — mówiąc o innych
poetach tylko ogólnikowo — z tego to dzieła wyjątek cytuje, pro-
ponując komisy i dla ksiąg elementarnych, dla której rozprawę
„O wymowie" wypracował, iżby tej poezyi wyjątki w podręczni-
kach szkolnych zamieściła. „Żeby cokolwiek" — pisze — „z dzieł
wymownych i późniejszych pisarzów przytoczyć" (se. dla użytku
szkolnego) „weźmiemy z poezyi Ersów naprzyklad, jak Armin
opowiada Alpinowi smutną zgubę dzieci swoich: „podnieście się
wiatry jesiennne. Podnieście się... Wiejcie po tej smutnej krze-
winie i tę noc oliropną przypomnijcie mi, kiedy wszystkie dzieci
moje poginęły; kiedy możny mój Arundal upadł; kiedy wdzięczna
moja Daura ginęła! sama na skale w pośrodku morza falami gwał-
townemi tłuczona, córka moja jęczała. Jej krzyk był częsty i gło-
śny, a jej ojciec nie mógł jej poratować. Stałem całą noc nad
brzegiem, widziałem ją nawet przy słabem świetle księżyca; sły-
szałem jęczenia jej! wiatr był gwałtowny i deszcze biły w tę stronę
góry; niżeli dnieć zaczęło, już głos jej był słabszy. Minęła się!...
jako wiatr wdzięczny, który po wionął po kwieciu i przeszedł! pa-
dła i umarła!" „To wołanie na wiatry" — kończy Karpiński —
„i sprowadzenie ich na krzewiny, to młodej dziewczyny na skale
w pośrodku fali zostawienie, jej krzyk gwałtowny, potem wolniej-
szy, jej potem cichość i zgon, z jakąż wydatnością i czułością od-
malowane? Jak ważne pochwytane okoliczności? które kiedy Ar-
min wylicza, wzbudza w nas politowanie nad nieszczęśliwą, chęć
ratowania jej, gdyby można, i ledwie nie tęż samą boleść, którą
-ten osierocony ojciec ponosił".
4*
52
MAUYAN SZYJKOWSKI
I Oto W 20 lat po rozbrzmieniu harfy Ossyana w Edynburgu
odpowiada je] entuzjastycznym tonem głos polskiego „poety serca".
Na tło wykraczających poza swój czas poglądów, proklamujących
wolność twórczego natchnienia, prawo lirycznych uniesień i wpa-
trywanie się w żywą księgę przyrody — rzucono jako próbkę
i argument fragment „The songs of Selma" i opatrzono go słowa-
mi najwyższego uznania. Jakże to daleko odbiega od tego, co są-
dził o Ossyanie Jan Śniadecki w lat 37 później — i co o tern
dziele sądzili pseudoklasycy, Karpińskiemu współcześni.
Urywek przekładu Karpińskiego obejmuje początek opowia-
dania Armina z „Pieśni Selmy", następnie, skracając rzecz, opusz-
cza cały środek i kończy obrazem opuszczonej na skale i umiera-
jącej Daury; wybiera zatem ustępy najsilniej wstrząsające, począw-
szy od wstępnych okrzyków rozpaczy nieszczęsnego ojca, a kończąc
na tragicznym obrazie śmierci. Opiera się zaś na przekładzie fran-
skim Letourneura i), sankcyonowanym przez La Harpea, a przeto
znanym i uznanym w Polsce — jak zobaczymy — pcjwszechnie.
Rozpoczyna od ustępu: „Levez-vouB, vents d'automme.. .", tłumaczy
mniej więcej pięć następujących wierszy, opuszcza następnie 48
wierszy przekładu i kończy ustępem, zaczynającym się od słów:
„Seule sur le rocher..." do: „elle expira^. W tym obrębie posłu-
guje się też Karpiński skrótami, z których niektóre są bardzo in-
teresujące dla indywidualności „poety serca". Opuszcza np. okre-
ślenie „la noire bruyere" lub „nuit cruelle"; widocznie gołębiej
naturze kochanka Justyny wydały się takie epiteta zbyt ponure.
Ze jednak Karpiński odmiennie odczuwał piękności Ossyana
aniżeli Krasicki, o tem świadczy porównanie z odnośnem miej-
scem przekładu „Pieśni Selmskich" autora „Wojny Chocimskiej".
Owóź Krasicki cały ten obraz rozpaczy ojca, nie mogącego pospie-
szyć z pomocą umierającej córce, poprostu w tłumaczeniu opusz-
cza. Miejsce jego zastępuje jeden, jedyny wiersz (sic): „Słychać
niekiedy było, iż mnie wzywa" — wiersz tak chłodny i prozaiczny,
jakby chodziło tu o stwierdzenie n aj zwyczaj ni ej szej w życiu oko-
liczności, która nie może nik(jgo ani zająć, ani tem mniej wzru-
») Trzymam się wjdania: „Ossian, fila de Fingal, barde du 3-esiecle; po-
esies galliąues tradaites sar Tanglais de Macphereon par Letoarnenr. Aagment^e
des Poemes d'08Bian et de ąueląues aatres Uardes tradnits sur Tanglais de J,
Smith", Paris 1810, 2 tomy.
OSsjYAN W POLSCE 58
tzyó. Oto jak różnie reagowali na taki sam obraz „poeta serca"
i poeta „rozumującego rozsądku".
Napróżno jednak szukalibyśmy wśród wierszy Karpińskiego
jakichś dalszych a wyraźnych śladów wpływu celtyckiej Muzy.
Karpiński bowiem, kiedy zapoznał się z Ossyanem, był już zape-
wne wyrobioną organizacyą poetycką i — mimo wszystko — od
pieśni celtyckiego barda odmienną. Mogły być analogie we wspól-
nym gruncie pierwiastka uczuciowego — i te sprawiły, że Karpiń-
ski zachwycał się „Pieśniami Selmy". Zachwyt ten jednak był
natury czysto teoretycznej — wyraz bowiem zewnętrzny uczucio-
wości Ossyana, jej nastrój ponuro-melancholijny musiał pozostać
naturze autora „Tęskności na wiosnę'' obcym, nie pokrywając się
zgoła z charakterem jego „tkliwego" sentymentu. A przeto, jak
widzieliśmy, nawet w przełożonym ustępie usuwa Karpiński nie-
które wyrażenia, które mu się wydają zbyt ponure. Jest wprawdzie
wśród pieśni jego wiersz p. t. „Zabawa na ustroniu", w którym
i scenerya wyobraża dziką, skalistą dolinę i poeta na tle tem wy-
znaje :
„Ja wtenczas w słodkich myślach zatopiony
Rozpainiętywam starych ideków dzieła.
I zapuszczam się tak w kraj oddalony,
Którędy noga ludzka nie chodziła".
Jest w tych wierszach niewątpliwie poza ossyaniczna, z ulu-
bionem, jakby refrenowem określeniem: A tale of the times of old;
pomysł jednak „Zabawy" nie jest własnością Karpińskiego i mógłby
być uznany jedynie za odbicie Osśyana z drugiej ręki ^).
Podobnież sielanka pod obiecującym tytułem „Pożegnanie
z Liudorą w górach" nie zawiera ani śladu opisu górskiej przy-
rody, której tyle przepięknych tonów poświęca harfa Ossyana.
A jednak najbliższa potomność, stojąca już w pełnem świe-
tle romantycznych promieni — czuła dobrze odrębność poezyi Kar-
pińskiego na tle epoki Stanisławowskiej i czulszem, aniżeli my
uchem, łowiła w niej odległe echa lutni Ossyana. Ta potomność
poświęca w roku śmierci autora „Zabawek" bardzo charakterysty-
czne jego pamięci epitaphium. wydrukowane w 1. nrze „Wandy,
tygodnika nadwiślańskiego" *) p. t. „Wiersz na śmierć Franciszka
-) „Myśl z Angielskiego Arystypa* — zob. ,, Pisma" op. c. s. 65.
2) .Jedyny rocznik tego czasopisma wyszedł pod redakcyą Wandy Małeckiej
w Warszawie w 1828 r. u Zawadzkiego.
54 MAKYAN SZyjKOWSKI
Karpińskiego". Nieznany autor [w spisie inicyały autora: F (ryzę?)
M (alecka?)] obrał za motto nielitościwie z Ossyana przepisane
słowa: „I sit al (!) thy tomb... when i thing i hear the voice. it
is bot (!) tbe blast of desart" — poczem z taką inwokacyą zwraca
się do cieniów poety:
Zgasłeś więc Bardzie, pełen lat i chwały !
1 ta latnia, którą Ci dawne wieszcze zdały!
Już niestety wraz z tobą ucichła wieczyście!
A następnie, jakby jeszcze nie było obu części „Dziadów"
i „Sonetów erotycznych" — zapytuje:
Karpiński ! któż ią teraz z rąk Twych odziedziczy,
Któż przeymie Twoię czułość, któż zrówna słodyczy?
Nie potrzeba Ci było do Polskiego rymu
Brać obcych uam obrazów od Aten i Kzymn.
Przez pryzmat romantycznych uniesień, przez szkła ossyani-
cznej melancholii, opłakującej pamięć zgasłych bardów-towarzyszy,
patrzy na poezyę „tkliwego" kochanka Justyny autor żałobnej elegii;
a przeto w lirycznych tonach tej poezyi dostrzega coś więcej, ani-
żeli sielankową czułość, jej zlekka elegijny koloryt łącząc z ponurą
wizyą celtyckiego śpiewaka.
Rzecz wiadoma, że z poematów Ossyana przełożył Krasicki
Fingala. Śmierć Oskara, Minwanę, Pieśni Selmy i Noc Bardów.
Gdzie należy szukać pobudek do tej pracy księcia Stanisławow-
skiej poezyi, że jest ona odbiciem tej idyosynkrazyi, które] wobec
nowego dzieła ulegli pseudoklasycy francuscy i) — o teni mówi-
liśmy powyżej. Tutaj należy jeszcze podkreślić, że Krasicki, jako
umysł prawdziwie europejski, stojący przytem niejako lokalnie bli-
żej sfery działania zachodniej kultury — nie mógł pozostać dłużej
obojętnym wobec tych zjawisk w literaturze, które, jak Ossyan,
w szybkim, tryumfalnym pochodzie przeszły zachodnio europejskie
narody. Był przytem autor „Podstolego" zbyt subtelnym artystą,
ażeby popadać w jaskrawą krańc(jwość i ekskluzywność. Świadczą
') Stanowisko pani de Stael, która Ossyana ochrzciła ..Homerem północy"
jest — mimo pozory — wręcz odmienno: ona bowiem ujmuje rzecz nie „per aua-
logiam" — ale ^per antithesam' . Jednakże i tu tkwił powód pomieszania pojęć
co do właściwego charakteru „pieśni Ossyana" — które po oba stronach, n kla-
syków i romantyków, dłagi czas się zaznacza.
OSSYAN W POLSCE 55
O tem bodaj sądy, jakie o niektórych „ryinotwórcacli", niezupełnie
prawom y sinych w pseudoklasycznej opinii, wypowiedział. Shakos-
peare*owi przyznał, mimo wszystko „godne największego zadziwie-
nia i uczucia wyrazy"; Younga scharakteryzował wcale trafnie, jako
poetę, którego Muzą była „melancholia, a groby świątynią, w któ-
rej natchnienia tego bóstwa szukał".
Najciekawszym jednak jest sąd Krasickiego o poezyi Os-
syana, w temże dziele „O rymotwórstwie i rymotwórcach" zamie-
szczony ^). Przedewszystkiem pierwszy Krasicki, jeszcze przed
Kołłątajem (1802), wskazał tu jasno i Avyraźnie potrzebę badań lu-
dowych pieśni, pisząc: „Prostota gminu, który się mało od dziczy
r<^źni, zachowała je (sc. pieśni bohaterskie) u siebie i dotąd zacho-
wuje w każdym prawie kraju; tak dalece, iż gdyby te dumy ze-
brane i ściśle roztrząśnione były, możeby stąd dziejopisowie oso-
bliwie w wydobyciu kraju każdego pierwiastków wiele korzystać
mogli". Sąd zaś ten nasunęła księciu biskupowi lektura — Os-
syana; albowiem — pisze — „na czele takowych pieśni kłaść można
dumy Ossyana, ciągłem wieków podaniem zachowane dotąd w Szko-
cyi i które niedawno zebrane i podane do wiado:ności powszechnej,
rozmaitością, zwięzłością i dzielnością wyrazów swoich zadziwiają
czytelników".
Jest rzeczą godną zauważania, że w ten sam sposób zazna-
czone stanowisko zajął wobec Osssyana — Herder, któremu utwory
Macphersona dostarczyły argumentów dla idei „Głosów ludów".
Różnica leży tu w zewnętrznym wyrazie, w entuzyazmie i zapale
Herdera, a chłodnej obserwacyi Krasickiego; ale to już kwestya
temperamentu — rzecz istotna pozostaje ta sama. W każdym zaś
razie wzgląd etnograficzny, o którym można przypuszczać, że w po-
budkach pracy Krasickiego odegrał również niejaką rolę — jest
znowu odbiciem prądów z Zachodu, tym razem jednak idących
z odmiennych a nowych źródeł.
Nie potrafimy bliżej oznaczyć czasu, w którym Krasicki s\^ o-
jego przekładu dokonał. Utrzymuje się zwyczajnie, jakoby dopiero
Dmochowski z papierów pośmiertnych tę pracę Krasickiego wydo-
był i w zbiorowem wydaniu z 1803 roku drukiem ogłosił. Tym-
czasem już sam Dmochowski w „Nowym Pamiętniku Warszaw-
') § II. O llymach Bohatyrskich albo Epopei.
56 MARYAN SZYJKOWSKI
Bkim" wskazuje ^), że „pieśni Ossyana, syna Fingala, drukowane
(były) bez oznaczenia miejsca". Istotnie, jeszcze za życia autora
„Monachomachii" wyszła książka — dziś biały kruk — p. t. „Pie-
śni Ossiana, S3ma P^ingala z angielskiego tłumaczone na francuzki
język, z francuzkiego na polski przez Ignacego hrabię Krasickiego
Xięcia Biskupa Warmińskiego" ^).
Edycya ta różni się bardzo znacznie od znanego wydania
Dmochowskiego, i — jak się zdaje — została ogłoszona bez wie-
dzy i kontroli autora. Wszak w liście do Dmochowskiego uskarża
się Krasicki, że niejeden jego utwór został przez sekretarzy pota-
jemnie skopiowany, a następnie Groblowi sprzedany. („Tym sposo-
bem zdarzyło mi się często rzeczy na prędce tylko pisane widzieć
nie raz ze zdziwieniem w druku ogłoszone") 3). Do takich nale-
żała zapewne i wersya Ossyana, wydrukowana w XVIII wieku.
W porównaniu bowiem z edycyą Dmochowskiego robi wrażenie
brulionu. Nie zawiera ani wstępnych streszczeń, ani objaśnień
w notach -- w tekście zaś znajduje się obfita liczba waryantów,
których wyliczenie na tem miejscu nie miałoby celu. Wystar-
czy zaznaczyć, że najliczniejszym zmianom uległ w wydaniu
Dmochowskiego przekład ,,Fingala", a w szczególności I. „du-
ma" tego poematu, oraz, że zmiany te wychodzą wogóle na korzyść
pracy Krasickiego. Uzupełniają bowiem liczne wypuszczenia w pier-
wszej redakcyi, poprawiają fatalną interpunkcyę i wiele omyłek
druku, wygładzają często chropawą formę, a nawet wprowadzają cza-
sem odmienne pomysły w obrazowaniu. Przeprowadzono przytem
nieistniejący w pierwszym wydaniu podział na rozdziały i dodano
— co najważniejsze — - wersyę „Pieśni Selmy", której wydanie
z XVIII wieku nie objęło. Jest rzeczą bardzo możliwą, że ta szczę-
*) R. 1801, II. tom w artykule ,.0 życiu i pismach Ignacego Krasickiego"
str. 64 sq.
*) istnieją wogóle tylko dwa egzemplarze tego draka: jeden w posiadaniu
Warszawskiej Bibl. Uniw., drugi w Bibl. Ossolińskich w Lwowie; ten ostatni mam
w ręku (sign. 11817). — Rękopiśmienna kopia 6 tomu Fingala dochowała sie
w manuskrypcie z XVIII w., zatytułowanym : „Tłumaczenia podciwego (sic) Ta-
chowskiego y Pyszne Tłumaczenia X. Bisknpa Warmińskiego Krasickiego" Ek.
Ak. Um. w Krakowie, 1. 1282, folio, kart. 109.
*) List ten pisany z Berlina 9 grudnia 1800 r., wydrukował Dmochowski
w „Pam. Warsa." ISW, IV, 247 w „Uwiadomieniu o Nowej Edycyi dzieł Ignacego
Krasickiego".
0S8VAN W POLSCK 57
Śliwa korekta jest dziełem Dmochowskiego; wszak sam Krasicki,
przesyłając pod koniec Ż3'cia rękopisy dla zbiorowego wydania,
prosi wyraźnie w wymienionym powyżej liście Dmochowskiego,
ażeby poprawił, co uzna za stosowne. Z chwilą zaś śmierci księcia
biskupa obowiązek ten zaciążyć musiał jeszcze silniej na wydawcy
pośmiertnego wydania pism autora „Monachomachii".
Jak nagłówek pierwszej edycyi objaśnia, posługiwał się Kra-
sicki tłumaczeniem francuskiem a mianowicie — co łatwo spra-
wdzić — pióra Letourneura ^). Świadczą o tem prozaiczne stresz-
czenia, poprzedzające poszczególne pieśni i poemata a dodane w wy-
daniu Dmochowskiego; — są one wiernym przekładem takichźe
„sujets" Letourneura, który ułożył je zgoła odmiennie, aniżeli
w oryginale. A choćby przypuścić, że owe „treści" zostały dopiero
później przez Dmochowskiego dorobione — szczegółowe porównanie
tekstów i sam wreszcie wybór poematów Ossyana nie pozostawia
co do podstawy przekładu Krasickiego żadnej wątpliwości. Owóż
pierwsza edycya przekładu Letourneura pojawiła się — jak wska-
zano — w Paryżu w 1777 roku i obejmuje wyłącznie te utwory,
które wchodzą w skład oryginalnego układu Macphersona. Jednakże
jiie na tej edycyi — ale na rozszerzonem przez Labau-
me'a i Saint-George'a o wersyę Smitha (oryginał z 1780
roku) wydaniu z 1794 roku opiera się przekład Krasi-
ckiego: zawiera bowiem tłumaczenia poematów Macphersona p. t.
„Fingal" „Pieśni Selmy" i „Śmierć Oskara", który to utwór po-
jawia się dopiero w późniejszych wydaniach „pieśni Ossyana" (np.
w edynburskiera z 1792 r.) jako „one of the Fragments of An-
cient Poetry lately published", jako „poem which, if not really of
Os3ian's composition, has much of his manner". Dwa pozostałe poe-
maty „Minwaua" i „Noc Bardów" — nie są wogóle dziełami Mac-
phersona, lecz jedną z licznych „ossyanid", którą poraź pierwszy
w przekładzie francuskim przynosi rozszerzona edycya Letourneu-
ra z 1794.
Cały ten wywód, oparty na stwierdzonych faktach, ma dla
*) W 1785 r. wychodzi w Warszawie Younga Sąd ostateczay „po fran-
cuska przez Le Toarneur proza, a z francaskiego wierszem przez Fr. X. Dmo-
chowskiego" zob. Estr. IX, 586 — również w tym roku pojawia się tegoż Letour-
neura ,,Nadgroda wierności"' w zbiorze tłumaczeń z francuskiego p. t. ..Zabawka
serc czułych" — zob. Gubrynowicz op., c. s. 159.
58 MARYAN NZyJKOWSUI
nas tę niewątpliwą wartość, że pracę Krasickiego każe przesunąć
na ostatnie lata 18-go stulecia, pomiędzy 1795 — 99 rokiem.
Z kolei nasuwa się ważne pytanie, jakie motywy Ossyaniczne
wchodzą do poezyi polskiej za pośrednictwem przekładu Krasic-
kiego, oraz w jaki sposób został przekład ten dokonany. Celem
uniknięcia powtarzania się v/ystarezy stwierdzić najogólniej, że
obszerny, z 6-ciu ksiąg złożony, (tę klasyczną nazwę oryginału,
zmienioną przez Letourneura na „pieśń", oddaje polski tłumacz
określeniem „duma"; — f^zyźby pod wpływem pierwszych „dum"
Niemcewicza?) poemat o „Fingaiu" oraz dwa inne utwory z pierw-
szych wydań Macphersona, zawierają w wystarczającej mierze te
wszystkie wątki i motywy, które czynią pieśni Ossyaua dziełem
„romantycznem" — a o czerń obszerniej mówiliśmy w pierwszej
części pracy niniejszej. Nic nowego pod tym względem nie przy-
nosi również „Minwana", króciutki utwór liryczny, o bardzo rze-
wnym i wzruszającym tonie elegijnym, jakim nacechowana jest
skarga dziewczyny, która z wysokiej skały widzi powrót z wyprawy
morskiej floty Fingala, lecz nie dostrzega ukochanego i z tęsknotą
wyczekiwanego Ryna.
Natomiast niepodobna pominąć ki'ótko „Nocy Bardów", która
u Letourneura nosi tytuł: „Dćscription (Fnne nuit du mois docto-
bre dans le Nord de TEcosse". Rzecz zadziwiająca, że mając do
wybcjru taką masę poematów Ossyana i jego naśladowców — wy-
brał Krasicki ten utwór mgli-stych przeczuć i mrożącej krew w ży-
łach grozy, która mimowoli przywodzi nu myśl nastroje Maeter-
lincka i Edgara Poe'go. W dopisku u Letourneura^), jakby chcąc
osłabić krzyczący anaclironizm — podano: „Nie jest to wcale
poemat Ossyana, został on nawet napisany w więcej jak 1000
lat po nim; ale ponieważ autor ma wiele z właściwości szkockiego
barda, wierzymy, że sprawimy przyjemność naszym czytelnikom,
dołączając go tutaj".
Czy „szkocki bard", nawet gdyby mógł istnieć w XIII wieku,
mógłby stworzyć utwór tego rodznju — niech rozstrzygnie treść,
bodaj w krótkości podana. Pięciu bardów gromadzi się nocą paź-
dziernikową u wodza a zarazem arcy-barda — i każdy kolejno
rzuca szereg impresyi, kończących się ponurym refrenem: o przy-
jaciele, ratujcie mnie przed nocą.
») op. c. II. 8. 233.
0K8YAN W PCtLsCK 59
Bard pierwszy spostrzega cień ducha, jakby zwiastuna nad-
ciągającej burzy. Krótkim, urywanym tokiem bezładnie biegną prze-
rażone myśli: — duch w.skazał drogt^, po której poniosą zmarłego,
smutny podróżnik zabłądził — padła z trzaskiem gałąź starego
drzewa. Oto słychać stąpania widma: „noc jest ciemna, mglista, bu-
rzliwa; wiatry, widma, umarli są na równinie: o przyjaciele, przyj-
mijcie mnie, chrońcie przed nocą!"
Bard drugi śpiewa wybuch burzy: gdzieś kona pielgrzym —
widma napływają z chmurami — groza nocy oplata potwornemi
mackami struchlałe serce — „o przyjaciele, przed nocą mnie
brońcie!"
Bard III: burza dochodzi punktu przełomowego... Kochanek,
zdążając na drugą stron<^ jeziora do ukochanej utonął... „o przy-
jaciele...!"
Bard IV: chwila ulgi; przeminęła burza — - z poza chmur wy-
szedł księżyc i gwiazdy a w niepewnej poświacie zjawia się wi-
dmo dziewicy: „przyjaciele moi, pozwólcie mi napawać się tą pię-
kną nocą".
Lecz oto minęła północ (bard V.): w przestworach rodzi się
groza na nowo — księżyc skrył się poza wzgórzem; ciemność i ci-
sza, którą przerywa tylko ledwo dosłyszalny szmer armii duchów:
„o przyjaciele! — ocalcie mnie od nocy!"
Zaczein odzywa się głos naczelnika bardów: cóż stąd, że noc
jest matką trwogi, wszak po niej nowy dzień wzejdzie, „Lecz my
niestety, my nie powrócimy nigdy z łona grobu. Gdzież nasi woje
minionych wieków? Gdzie stawni nasi królowie? — - I nas rychło
pokryje niepamięć".
Na tle I rzyrody nocnej rzucono obraz, który jakże jaskrawię
odskakuje od spokojnych, schematycznych konceptów neoklasycy-
zmu! Z motywów Ossyana wzięto to i owo (zwłaszcza w zakoń-
czeniu) — lecz tajemniczy niepokój wizyi syna Fingala przybrał
koloryt ponurej grozy, ulubione mgły i półniroki przeszły w gro-
bową ciemność, natężaną umiejętnie samym sposobem ujęcia i prze-
prowadzenia, które operuje czysto impresjonistycznymi środkami.
Gdyby ktoś chciał na przykładzie zobaczyć, którędy od Ossyana do
„Schauerromantik" prowadziła droga — trudno o wymowniejszy
przykład nad ten „opis październikowej nocy".
Niepodobna zrozumieć, co mogło w tym utworze tak dalece
zająć uwagę Krasickiego, że przyswoić go mowie polskiej posta-
60 MAUYAN SZYJKO WSKI
nowił; ch3'ba że i w tym wypadku sprawdza się przysłowie: les
contrastes se touchent. Co prawda sposób, w jaki tego dokonał, sam
najwymowniej okazuje, czem tego rodzaju utwór mógł stać się w rę-
kacli wychowanka ,, wieku oświecenia".
Przekład Krasickiego — tak „Nocy Bardów, jak i innych
^pieśni Ossyana" — jest wersyą rymowaną. Już przez to samo nie
może być dosłownem i wiernem odbiciem ani prozy Letourneura,
ani tem mniej wolnej r\^tmiki orj^ginału. Puzatem zaś wprowadza
do samej rzeczy liczne zmiany i skrócenia, czasem bardzo chara-
kterystyczne a w przetworzeniu ^Nocy październikowej^ najdalej
idące. Utwór ten przybiera Krasicki w klasyczną formę 13-to zgło-
skowego leoninu — a zmiany, które w treści prze{)rowadza, mają
widoczną tendencyę osłabienia tego nastroju grozy, którym przepo-
jona jest cała ta „ossyanida". Zatem widmu w pieśni czwartego
barda każe się rozwiać jak najprędzej, a córkę wodza wskrzesza
z martwych i obdarza ją zdrowiem kwitnącem; w ten sam sposób
systematycznie tępi wszelkie wzmianki o duchach w pieśniach barda
drugiego i piątego i w przemówieniu ich wodza, jakby miał żywo
w pamięci te liczne artykuły „Monitora", zwalczające wiarę w „upi-
rów" 1). Jeżeli przypomnimy, że nerwowy tok prozy or3'^ginału prze-
istoczył się w stateczny bieg 13-to zgłoskowego wiersza — nabie-
rzemy dość dokładnego wytjbrażenia, czem w rękach klasyka stało
się „Opisanie Nocy miesiąca Października na północy Szkocyi".
Mniej więcej to samo, co o przekładzie „Nocy Bardów", mo-
żna powiedzieć o innych „ossyanicznych'" wersyach Krasickiego.
Obszerny poemat o „Fingalu" ma u Krasickiego formę prze-
ważnie 11-to zgłoskowego wiersza parzystego, który tu i ówdzie
urasta do zgłosek 13-tu — w miejscach jednak, w których tłumacz
odczuł potrzebę szybszego toku. zastosował różne formy liryczne.
Tak w księdze I-ej miłosna pieśń Brassolidy biegnie rymem łań-
cuchowym, mieniając kolejno 8-io i 7-io zgłoskowe wiersze, opart*
na metrach trochaiczno-amfibrachicznych na wzór.-
±\J \ ±^ W J.KJ \ ±^ ».
±\~/ I ±\j I ^J.v^ b
Opowiadanie Karyla o Fingalu w „dumie" Hl-ej zamknięto
w oktawę rymem łańcuchowym, opartym na I I-to i 8-io zgłosko-
») Zob. „Monitor" 1765 Nro XUI, 1771 Nro XXn.
OSSYAN W POLSCE 61
W
cach. Podobnyż rym przybiera Ulin w VI-ej księdze, kiedy roz-
budzić chce zapał wojenny Gaula; używa przytem 8-miu i 7-iniu
zgłoskowego wiersza.
W pięknych cztero-wiersiiowych strofach o rymie parzystym
toczy się pieśń o Lamdargu i G^lchossie w księdze V-tej, tworząc
dość oryginalną w poezyi Stanisławowskiej formę zwrotkową, któ-
rej trzy wiersze początkowe liczą po 11 zgłosek, ostatni zaś zbiera
rzecz krótko w pięć zgłosek wedle wzoru:
JLG \ ZJ±\\C ±<j \ D 1<J a
a
± ^ 1 ciJ-O b
Wreszcie hymn pokoju Ullina w księdze ostatniej ma odpowiednią
dla swojej treści formę spokojnej i równej sestyny, zbudowanej
z 11-to zgłoskowych wierszy łańcuchowych.
Ze zmian w treści — pomijając drobniejsze — wskażę opu-
szczenie z epizodu o Cornalu i Galwinie w księdze drugiej ustępu,
w którym opisano zabójstwo Galwiny przez Cornala. Nadto imiona
niektórych bohaterów, poprzekręcane już przez tłumacza francu-
skiego, uległy w przekładzie Krasickiego dalszej metamorfozie. Tak
to oryginalny Cathba, przechrzczony przez Letourneura na Cair-
bara — przybiera u Krasickiego imię Kaitbata. Gorzej jest, kiedy
te zmiany zacierają właściwy koloryt myśli Ossyana i zniekształ-
cają jego obrazy. Tak np. u wstępu VI-tej dumy dowiadywał się
czytelnik polski, że pod wpływem śpiewu Karyla „ćmy nocne ślo-
chały (?!) I cichym iękiem pieśni powtarzały". Tymczasem nie
o żadne „ćmy" tu chodzi: w oryginale i) i u Letourneura jest w tera
miejscu obraz duchów, które na głos harfy barda napłynęły z wia-
trem i wychylając się z obłoków z zadowoleniem słuchają hymnu,
im poświęconego. Krasicki umyślnie zatarł w swojej tendencyi an-
tispiritualistycznej obraz duchów i — z pogrzebaniem zdrowego
sensu — uraczył polski ogół czytający „ćmami ślochającemi".
„Pieśni Selmy", z których urywek zacytował już był Kar-
piński, uzyskały w wersyi Krasickiego formę bardzo rozmaitą. Część
*) The ghosts of those he sung came in their ruatling winds. They wer«
■een to bend with joy, towards the sound of their praise! — toż wiernie Letoar-
neur na str. 111 tom II.
62 MARYAN' SZVJK()W81CI
wstępna, ogólua, ujęta jest w zwyczajne leoniny; następnie jednak
indywidualność opowiadających bohaterów fłddaje poeta polski ró-
żnym tokiem wiersza. Tak więc „pieśń I. Kolmy" opiera się na
8-io zgłoskowcu parzystym; „pieśń II. Kolmy nad Salgarem i bra-
tem" łączy na przemian wiersz 8-io i 7-io zgłoskowy, zam^^kając
je przytem rymem łańcuchowym. W analogiczną formę przybrane
jest opowiadanie Alpina. podczas gdy Ryno mówi 11-to zgłosko-
wym wierszem łańcuchowym.
W treści — prócz charakterystycznego pominięcia obrazu
śmierci Daury, wspomnianego powyżej — jest zmian istotnych
sporo. Wypuszczono zatem ust^^p o zjawieniu się Arindala, wraca-
jącego z polowania po porwaniu Daury, o związaniu przez tegoż
mściwego Eratha — dodano zaś nieistniejący szczegół, jakoby ojciec
rankiem, gdy uciszyła się burza, łodzią dostał się na wyspę, ale
już tvlko trupa córki zastał. Wogóle i tu widać jakby umyślną
tendencyę osłabienia efektów wzruszeniowych, które snaó nie przy-
stoją wychowr-nkowi wieku Locke'a. Toż samo — oczywiście mniej
wyraźnie — dojrzeć można w dwóch krótkich wersyach o „Śmierci
Oskara" i o „Minwanie".
Wersya Krasickiego jest bądź co bądź dokumentem, okazują-
cym, w jaki sposób klasycy, uległ3zv mistyfikacyi co do pocho-
dzenia poezyi „ossyanicznej" i nie zrozumiawszy właściwego jej cha-
rakteru — usiłowali jednak rzekomego tego celtyckiego Hom.era bodaj
nieco ucywilizować i do panujących w sztuce upodobań w pewnym
stopniu dostosować. Wchodzi Oss3'^an do Polski, już przez Letour-
neura trochę „ojrładzony" a przez księcia biskupa warmińskiego
w modną perukę alexandrynu przybrany. Odjęto mu przedewszyst-
kiem jego rodzimą, swoistą dykcyę, która w krótkich, gwałtownych
spadkach burzliwego rytmu wyrażała treść, pełną niezwykłych
wzruszeń, pomysłów i obrazów. Aleć z pod tej peruki przecież wy-
gląda twarz o rysach odmiennych: niepodobnaż było zatrzeć do-
szczętnie tej głuchej melancholii, która przysłania jej oczy, ani
zdusić zapału, jaki w nich nieci dzikie, żadną sztuką niekiełznane
piękno przyrody.
Jest rzeczą ciekawą, że dwaj zwolennicy tego samego kie-
runku w literaturze wypDwiedzieli o przekładzie Krasickiego sądy
zupełnie odmienne. Franciszek Dmochowski wyrażał się z wielką
rezerwą w tym względzie, twierdząc, że „autor (sc. przekładu) szczę-
śliwszy był w napisaniu oryginalueoa, niż w tłumaczeniu" — że
OSSYAN W l'0I.8i)K 63
„'Izielo to bardzo wolnie zrobione i iiiewyprac(jwane: widać w niem
jednak po części talent autora" ^).
Natomiast Stanisław Potocki w 15 lat później nie ma dość
słów uwielbienia dla tego dzieła Krasickiego. „Zbogacił" pisze —
„znaczną częścią pieśni Ossyana literaturę polską i nie mniey się
okazał znak(jniitym tłómaczem, jak w innych rymach swoich wzo-
rowym pisarzom". „Wyższym się okazał Krasicki nad te wszystkie
trudności (so. przekładu) w przekładaniu lO^j pieśni i dum Ossyana.
Przenosi on w Polski ięzyk szczęśliwą łatwością Kaledońskiej liry
brzmienia, co opiewa tylko naturę, niekiedy w swoiey przyiemney,
niekiedy w straszliwey wielkości". Nakoniec zaś ryzykuje Potocki
twierdzenie: „pono żaden język pochełpić się nie może wyższym
nad polskiego Ossyana tłómaczem" ■^).
Zadziwia, że przy tej sposobności żaden z krytyków pseudo-
klasycznego znaku nie wspomniał o drugiej, rymowanej wersyi
Ossyana w Polsce, niemal współczesnej pracy Krasickiego a napi-
sanej również przez poetę „wieku oświecenia" — Konstantego Ty-
minieckiego *).
W murach sejmującej War.szawy zbierało się około 1790 r.
grono młodych, utalentowanych ludzi, adeptów Apollina, z których
jeden zwłaszcza, Aloizy Feliński, nosił w tornistrze buławę przy-
szłego marszałka literatury. Wiązała ich ścisła przyjaźń i wspólne
umiłowanie sztuki rymotwórczej ; zbierali się na literackie poga-
wędki, odczytywali przyniesione utwory własne i zawzięcie po mło-
demu dyskutowali. Tam to pewnego razu gwardzista koronny, ko-
chany „Tyś", zażywający wśród przyjaciół opinii wytrawnego zna-
wcy poezyi, przyniósł i przecz3'tał fragment przekładu, który spowo-
dował ożywioną dyskusyę, wywołał szereg prób odmiennych i odbił
się jeszcze wyraźnem echem w ćwierć wieku później w korespon-
dencyi Felińskiego. Na zebraniach młodych klasyków zjawił się —
Ossyan, i dostarczył niewyczerpanego tematu do jednej z najcie-
») Zob. „Nowy Pam. warsz." 1801, II. tom, s. 74.
^) T. j. 6-ciu pieśai Fingala oraz cztery inne poematy.
*) „Pamiętnik warszawski" 1816 Nro 14 ,, Pochwała Krasickiego" na etr.
134=135.
*) Na tę niesłusznie zapomnianą postać zwracam uwagę w studyum p. t.
,,Z obozu klasyków" I. , .Biblioteka warsz." 1910, III; tam też mówię obszerniej
o okolicznościach, wśród których powstała ossyaniczna wersya Tyminieckiego.
64 ilARYAN SZyjKOWSKI
kawszych a mało znanych dyskusyi teoretycznych w dobie najpeł-
niejszego rozkwitu szkoły pseudoklasycznej.
Tyminiecki bowiem, sam zresztą znawca i wielbiciel lite-
ratury klasycznej, wyborny tłumacz Terencyusza — przyniósł na
zebranie przyjaciół utwór tak odmienny od upodobań panujących,
a przy tern o zasadach przekładu miał wyobrażenia tak różne, że
Wyszkowski z Osińskim długo zastanawiali się po śmierci przyja-
ciela, czy jego przekład Ossyana pomieścić w jedynej, pośmierinej
edycyi dzieł. W przedmowie też do tej edycyi ^) poczuwa się Wy-
szkowski do obowiązku usprawiedliwienia przyjaciela. „Podług
niego" — pisze — n^^^ myśli i obrazów wszystkie rymy
poświęcać należało", mniemał on „iż rymy powinnysłu-
żyó bardziej do ucha, jak do oka. O toku wiersza szcze-
gólne także było jego wyobrażenie; pilnując jedynie właściwości
wyrazów i przymiotników rzecz malujących, nie przypuszczał, aby
jednozgłoskowe, w przestanku wiersza mieszczone słowa, dźwięk
i harmonię psuć mogły. Jeśli podobne zdania nie wszystkim się po-
dobają, jeśli za chropowatość czy zaniedbanie poczytają to, co Ty-
miniecki prostotą i naturalnością nazywał; nie można go
przecież obwiniać, zwłaszcza, że te i tym podobne, choćby też na-
nawet uwidzenia, tysiącem innych niezrównanych piękności na-
gradzał".
Ile nowych myśli zawierała ta ekscentryczna naówczas teorya
Tyminieckiego — o tem mówię gdzieindziej ^). Tu zaś potrzeba
zwrócić uwagę, że zastosował ją Tyminiecki do przekładu nowego
dzieła, które też staje się polem eksperymentów dla kółka młodych
petów „wieku oświecenia". „Pamiętasz w Ossyanie" — pisze
Feliński 15 kwietnia 1815 rjku w liście do Wyszkowskiego —
„wieleśmy wierszów popisali, które wszystkie zda-
wały się gładsze, niż jegcj i on sam się na to zgadzał,
a jednak zostawił swoje rymy".
Ci młodzi klasycy woleliby, ażeby te pieśni, niedawno „od-
kryte", uczynić dla ich „gustu" bardziej strawnemi. ażeby nadać
im o ile możności bodaj formę, wedle panujących zasad urobioną;
sam tłumacz nawet, jak widać, przyznawał im słuszność — a je-
dnak mimowoli, niemal podświadomie czuł, że ta nowa poezya
*) Pisma Konstantyna Tyminieckiego, Warszawa 1817.
») „Z obozu klasyków" s. 14-5.
OSŚYAN W POLSCE 65
wymaga w przekładzie przedewszjstkiem prostoty i natu-
ralności.
Niestety, nie znamy pierwotnej, młodzieńczej redakcyi wersyi
Tyminieckiego, która wyjść miała drukiem w 1791 roku w War-
szawie p. t. „Ossyana Kaledończyka trzy poemata przekładania
Konst. T3'minieckiego" (u Zawadzkiego^). Już Bentkowski, w swojej
„Historyi literatury polskiej-' wspominając Ossyana, wymienia tylko
Krasickiego przekładaj; podobnież zaginął ślad wszelki po tłuma-
czeniu „Temory", które w podarku imieninowym ofiarował Tymi-
nieeki Felińskiemu — jak o tem opowiada Wyszkowski w „Wierszu
do Aloizego Felińskiego". Być może, że sam tłumacz starał się pó-
źniej o wycofanie z obiegu tej swojej pracy, która tyle wrzawy
narobiła w gronie przyjaciół a nam dostarcza dowodu, jak wyra-
źnym odgłosem odbijają się „pieśni Ossyana" w Polsce już w osta-
tniem dziesięcioleciu XVIII wieku.
Sam Tyminiecki, niesłychanie wstrzemięźliwy w publikacyach
prac swoich, ogłosił później jedynie wersye „Oitony" w „Dzienniku
Wileńskim" w 1806 roku'). Dopiero w wydaniu pośmiertnem (1817)
pojawia się — prócz „Oitony": -- Karton. Pieśni Selmy i Trzy
epizody: Brassolis, Galwina i Minwana *j. Czasem jednak powstania
oraz częściowem ogłoszeniem w druku z 1791 roku — należy to
dzieło do minionego stulecia.
Nie ulega żadnej dla mnie wątpliwości, że wydanie Wysz-
kowskiego, dokonane po długich naradach z Osińskim i Felińskim,
stara się o ile możności wygładzić tę „chropowatość", która wypły-
nęła z odmiennych poglądów teoretycznych Tyminieckiego, Mimo
to pewne szczątki tej odrębności dadzą się dostrzec: polegają one
na dążeniu do świeżości opisu, na liberalizmie w dobieraniu rymów
„dla ucha, nie dla oka", oraz na pewnych szczególnych właściwo-
ściach rytmicznych w enklitycznej budowie cezury — na co wszystko
podałem przykłady w cytowanej pracy „Z obozu klasyków".
Tutaj zaś pragnę baczniejszą poświęcić uwagę stosunkowi
wersyi do oryginału.
1) Tak podaje Przyłęcki, Bibl. IV, 584, a za nim Estr. XXIII, 491.
») „Historya liter, pol." wyd. 1814, I, s. 330.
') ,, Dziennik Wileński" 1806, II tom s. 512 ,,Oitona, poema Ossyana".
*) Wydanie z 1791 roku obejmować mogło poematy : Karton, Pieśni Selmy
i z epizodów „Brassolis" lub „Galwinę'.
Rozprawy Wydz. Biolog. T. LII 5
66 MAllYAN SZYJKOWSKI
Podobnie jak Krasicki, opiera się i Tyminiecki na przekładzie
Letourneura. W wyborze zaś są obaj dziwnie zgodni: i jeden i drugi
tłumaczy „Pieśni Selmy", „Minwanę" — nadto zaś „Brassolis"
i „Galwina" są niczem innem, jak fragmentami z „Fingala", któ-
rym Tymieniecki wedle imion występujących bohaterek nadał tytuły.
I tak „Brassolis" jest urywkiem z końca I ej księgi „Fingala", za-
wierającym opowieść barda Karyla, „Galwina" zaś jest opowieścią
tegoż barda z końca księgi drugiej.
Porównanie dwu wersyi wypada stanowczo na korzyść Tymi-
nieckiego: obrazy jego mają większą świeżość i wypukłość, w treści
znacznie mniej zmian i skróceń a i dobór formy, zawsze wzorowej,
jest nieraz bardziej odpowiedni, aniżeli u Krasickiego. Tak np. skarga
Minwany. o wybitnie lirycznym nastroju, przybrana u Krasickiego
w ciężką formę wiersza o 13-tu zgłoskach — tworzy w wersyi
Tyminieckiego 4-ro wierszowe strofy na wzór:
Cii.Ci I -LO 1 -iCi II J-O I J.O I J.O a
±0 j J.O I OJ. o a
Również opowieść Karyla w „BrassoHdzie", znacznie przez Krasi-
ckiego skrócona, odzyskuje w tej drugiej, odmiennej wersyi tekst
pełny, zamknięty w typową sestynę naprzemian 8 io i 7-io zgło-
skowych wierszy. Podobnie 13- to zgłoskowiec Krasickiego w opo-
wieści o Galwinie, skrócony został o dwie zgłoski.
„Pieśni Selmy" doczekały się w tym czasie jeszcze jednej
wersyi; która wychodzi z pod pióra drugiego „poety serca" —
K n i a ź n i n a.
Ten trzeci przekład tego poematu, zawarty w najobfitszej z do-
tychczasowych wersyi polskiej „ossyanicznych" pieśni — powstaje,
jak i cały zbiór, również w tych latach, kiedy zajęcie się Ossya-
nem w Polsce stfije się coraz wyraźniejsze. Jakkolwiek bowiem
całe dzieło wyszło dopiero po śmierci poety 1), to jednak musiało
być dokonane przed 1795 r., w którym to czasie myśl autora „Cyga-
nów" popada w obłąkanie. Tak więc „Ossyana pienia Selmskie" wy-
wierają ze wszystkich poematów Maephersona najsilniejsze w Pol-
sce XVIII wieku wrażenie. Urywek z nich tłumaczy Karpiński —
przekładają je Krasicki, Tyminiecki (po raz pierwszy podając
*) Dopiero w wydaniu „dziel"' Kniaźnina prze/. F. S. Dmochowskiego,
Warszawa 1829. tom V. i VI.
OSSYAN W l'()L.SCB 67
we wstępie za Letouriieurem nazwisko Macphcrsona) i Kniaźnin.
Wszystkich pociągał liryczny nastrój tego utworu, który podkreśla
Letourneur. pisząc: „II est (sc. poóme) entierement lyriąue, et la
yersification en est tr^s-variće dans roriginal gallique. L'apostrophe
a Tćtoile du soir. qui est au comuienceinent, est, suivant M. Mac-
pherson, pleine d'une harmonie douce: les vers ont, pour ansi dire,
le caline et la fraicheur de la scenę que le poetę veut peindre".
Zewnętrznie niejako różni się Kniaźnin od obu współczesnych
&obie tłumaczów tern, że u wstępu nie streszcza utworu prozą, jak
to czyni Krasicki (lirótko) i Tyminiecki (dłużej); streszczenia te
zresztą zostały przez Kniaźnina wogóle uznane za zbyteczne i w całej
wersyi w zupełności pominięte. Pozatem, podczas gdy Tyminiecki
nadaje „Pieśniom Selmy" jednolitą formę parzystego 13-to zgło-
skowca — Kniaźnin używa budowy jakby stroficznej, stosując
wszystkie trzy rodzaje rymu i używając częścią 11-to a częścią
lO-cio zgłoskowych amfibrachów — lub też 8-io zgłoskowej budo
wy amfibrachiczno-trochaicznej.
Obok tej formy lotniejszej - — odróżnia Kniaźnina wybitnie
od obu klasyków dykcya, dostarczając ciekawego przykładu na
dowód, jak głęboko sięgają różnice w konstrukcyi psychicznej od-
mienne] organizacyi twórczej. Okazuje się to najdobitniej na „Pie-
śni Kolmy": Krasicki przełożył ją parzystym wierszem 8-io zgło-
skowym — Tyminiecki nadał jej regularną budowę stroficzną, ży-
wo przypominającą Mickiewiczowską balladę, na wzór:
±)^ \ ^ ±):^ W ±'id ' '^ ±^ a
^^\^±'^\):^±^ b
J.^|iiiiJ.!^|j^±|!i^j-5^ a
J.ii!l!i^JL^|k!J-kf b
Karpiński użył wierszy 8-mio i 7-mio zgłoskowych, o rymie
i rytmie nieregularnym — ale ożywił rzecz niepospolicie, nie szczę-
dząc pytań retorycznych, wykrzyków i powtarzania.
Opowiadanie Ryna przybrał Tyminiecki we wzorową, jakby
Tassa przypominającą oktawę — Kniaźnin pobudował w tem miej-
scu krótkie, cztero-wierszowe zwrotki. Opowieść Alpina ma u Ty-
minieckiego nie mniej regularną budowę stroficzną, kończącą się
w każdym czwartym wierszu krótką dipodyą ()^±)=!. \ l^j). Kniaź-
min nie zważa na regularność — ale, kombinując różne formy
5
68 MARYAN SZYJKOWSKI
rymu i rytmu, podnosi żywość kolorytu. Podobnież powieść Armi-
na, płynąca alexandrynem u obu klasyków — ma rozwichrzoną
formę u „poety serca", o wierszach ośmio — i dziesięcio-zgłosko-
wych i trzech rodzajach rymu.
Zato jest przekład Kniaźnina bardzo swobodny: poopuszczano
wiele określeń, dla rymu przezwano „Anirę" \nemą (do „ocze-
ma"), przez amplifikacyę użyto frazesu Karpińskiego: „Którey (sc.
Kolmie) przyrzekłeś znaleść się wieczorem Pod umówionym ja-
worem" (Tyminiecki: „Kolma w miejscu umowy czekała Salgara").
Z tem wszystkiem, ażeby okazać, jak odmiennie występuje
rzecz w rękach innej organizacyi poetyckiej — niech, jako ty-
powy, posłuży następujący przykład: Spotykamy w oryginale obraz
— inwokacyę do księżyca — „Walk through broken clouds, O moon!
shov thy pale face, at intervalsl"
Przełożył to Letourneur dość wiernie: „Roule sur les nuages
brisćs, o lunę! montre par intervalles ta face mćlancoliąue et pa-
lissante.
Krasicki przesuwa cały obraz na koniec odnośnego ustępu
i bez podnoszenia głosu, spokojnie przedstawia:
„A xiężyc wybledniały, gdy się wzmaga burza,
Sili się z chmur wydobyć i znowu w nie nurza".
Tyminiecki nie zaciera w zupełności formy wezwania —
ale też nie natęża zbyt głosu:
„Wschodź xieżycu wiatrami na podarte chmury
I raz po raz pokaż lic blady i ponury".
Kniaźnin postąpi inaczej: mając jeszcze w uchu francuskie
„roule" odrazu znajdzie słowo gromkie „ruń" i szybkim rytmem
podchwyci patetyczny ton oryginału:
„Ruń o Xiężycu! w chmury rozbite
I między niemi twarz swoią
Ukazuy, twarz Mado-smutna".
Trudno o przykład, lepiej i dosadniej ukazujący różnice,
jakie indywidualność trzech poetów nadała pracy, mniej więcej
w tym samym czasie dokonanej.
Oprócz „Pieśni Selmy" i poemat p. t, „Karton" tłumaczy za-
równo Tyminiecki, jak i Kniaźnin — pierwszy 13-to zgłoskowym
0S8YAN W POLSCE 69
wierszem, rymowanym parzysto, drugi 11-to zgłoskowym wierszem
białym o rytmie amfibrachic.znym. Wersya Tyminieckiego jest
i bardziej wierna i w układzie bardziej przejrzysta — Kniaźnin
zmienia często i nie zawsze szczęśliwie myśl oryginału i, opuszczając
cudzysłowy (np. w zwycięskim łiymnie bardów, zeszpeconym w do-
datku nieszczęśliwą przekładnią: „Dalekich krain uciekłyście dzie-
ci"), oraz nie przeprowadzając podziału na rozdziały — zaciemnia
konstrukcyjną stronę fabuły poematu. Tak więc mówi Ossyan
u Kniaźnina: „Malwino! widzisz tę skałę omdloną(?)" — co zgo-
dnie z oryginałem i ze zdrowym sensem przełożył Tyminiecki:
Malwino! patrz tam, kędy ta skała chropawa,
Którą w zielonych wieńcach zdobi gęsta trawa
(Dost tliou not behold; Malwina, a rock with
its head of heath?)
Tu i ówdzie popełni Kniaźnin gallicyzm. Tak czytamy u niego:
Często my strumień przebrnęli Kariina
Uderzyć razem w szeregi najeźdźców.
Lub W obrazie ruin Balkluty „le vent du dćsert" Letour-
neura określi jako „przyleci pusty nieć".
Obraz piękności Moiny skreśli Kniaźnin bardzo swobodnie
w sposób następujący:
Łono (sa gorge) iey białe, iak na morzu piana,
Oczy iak ognie (les etoiles) wśrzód nocy na niebie
Włosy czarniejsze, niżeli lot kruczy,
Dusza w niey była wspaniała i tkliwa
Glosa ludzkiego nie było posłyszeć.
(ne s'y faisait plus entendre)
Tenże obraz oddaje Tyminiecki bez porównania wierniej:
Niczem jest piana morska ku iey sayi białey.
Nad gwiazdy nocne żywsze iey oczy się zdały,
Czarnośe iey wło&ów krucze pióra przewyższała,
A dusza iey jak słońce (dodaje od siebie) czysta i wspaniała
Nigdzie prawie nie było słychać ludzkiey mowy.
Słynny hymn do słońca, zamykający poemat, został przez obu
przełożony wcale wiernie i pięknie.
Przekład poematu „Oitona", który opracował Tyminiecki już
— jak się zdaje — w początkach XIX wieku — ma te wszystkie
70 MARYAN SZYJKOWSKl
właściwości, które w powyższej analizie porównawczej usiłowaliśmy
podkreślić. Przybrany w formę nieskazitelną, choć nieco ciężką
(13-to zgłoskowiec parzysty), stara się o wierność w oddaniu myśli
i plastykę w opisach.
Podobnie jak Krasicki, przełożył i Kniaźnin trzy pierwsze
śpiewy „Fingala" — a nadto, prócz „Pieśni Selmskich" i „Kar-
tona", utwór p. t. „Lathmon", obszerny, z ośmiu ksiąg złożony po-
emat „Temora", oraz trzy utwory: Oskar. Erragon i Karos. Te
trzy ostatnie tytuły zostałv dość dowolnie wedle imion bohaterów
przez Kniaźnina sfingowane. „Oskar" nosi w oryginale tytuł „The
war of Inis-Thona" (u Letourneura „La Guerre dlnistona"), „Er-
ragon" odpowiada „Bitwie pod Lorą", „Karos"" zaś równa się „The
war of Caros" („La Guerre de Caros"). Nadto podział na ustępy
zapomocą gwiazdek jest również pomysłu Kniaźnina. który, jak
stąd widać, już pod zewnętrznym względem poczyna sobie wcale
swobodnie.
Tę swobodę widać również i w treści tych utworów, podo-
bnie jak też stwierdziliśmy ją już w poematach, wspólnie z Tymi-
nieckim przełożonych. Dla uzupełnienia chcę tutaj dodać jeszcze
kilka uwag, zwłaszcza tam, gdzie nasuwa się porównanie z Krasi-
ckim, tj. we „Fingalu".
Wersya Kniaźnina ma w tych wszystkich poematach formę
jednakową: 11-to zgłoskowy wiersz bial^'. Gallicvzmów i tutaj
sporo np. „O pierwszjr rycerzu dzielić się z nami uciechą biesiady"
(le premier a partager la joie de nos fetes), „Kaitbat zginął mie-
czem (par rćpće) Dukomara". „czarne chrusty op^rowadź oczy-
ma" (porte tes regards sur la noire surface des bruyeres). Takich
usterek — a możnaby przykłady pomnożyć — nie da się wytknąć
wersyi Krasickiego. Nieraz też chęć dosłownego przełożeoia fra-
zesów Letourneura prowadzi do zaciemnienia sensu w takich np.
określeniach, jak „dolińcy" (les enfans des vallons), „wzrok twóy
obraca źrzenicę ognistą" (tes yeux roulent une prunelle enflammć),
„Swaran grom wyda" (Swaran frappa son bouclier) w „Fingalu";
„krok się mój styrka" (mes pas sont mai assurćs), „by noga
w grobie Ossyan nie umknie" (quand ii aurait dćja un pied dans
le tombeau, Ossian ne fuirait pas) — w „Lathmonie". I pod tym
względem mają obaj „klasyczni ossyaniści" daleko delikatniej,
szą rękę.
OSSYAN W rOLSOK 71
Czasem zmiana tekstu zaciera w wersyi Kniaźnina właściwy
charakter oryt^inału. Tak w „Erragcmie" iiiwokacya: „Przychodniu!
cichy mieszkańcu krainy" — nie pozwala się domyślać, że mowa
o chrześciańskim pustelniku, który zamieszkał „jaskinię milczącą".
W takich razach, kiedy rzecz wymaga osobnego wyjaśnienia. Kra-
sicki najczęściej pomija ją bardzo zręcznie. Tak np. w III. pieśni
„Fingala" czytamy u Kniaźnina o starym śpiewaku Suiwanie, „co
nieraz śpiewał naokoło Lody": „Kamień Potęgi głos jego poru-
szył". Miejsce to nie może obyć się bez komentarza; daje go też w no-
cie za Letourneurem Kniaźnin, tłumacząc, że „kamień potęgi jest
niewątpliwie obrazem jednego z bóstw Skandynawii". Krasicki na-
tomiast, oszczędzając sobie kłopotu, odda miejsce to bardzo spry-
tnie: „Na odgłos iego (sc. Suiwana), jakby czuciem zdięte, Nieraz
Icamienie wzruszały się święte".
Gdzieindziej powody zupełnego wypuszczenia obrazu przez
Krasickiego tkwią zapewne w innem źródle. Tak w I ej pieśni
„Fingala" skreślił Krasicki w zupełności obraz piękności Morny,
a w szczególności ten rys tego obrazu, który dochował się dość wier-
nie w wersyi Kniaźnina w słowach następujących: „Łonoć wydaie
kule marmurowe. Jakowe widać nad Branna zdr(jiami". Podobnież
znacznie skraca Krasicki obszerny obraz wozu Chuchullina w tejże
pieśni, dokładnie przez Kniaźnina podany.
Oto są cechy i właściwości wszystkich trzech wersyi ossya-
nicznych w Polsce, których powstanie sięga ostatniej dziesiątki lat
XVIII wieku, kiedy o innych nowych zjawiskach w poezyi Za-
chodu nie było jeszcze u nas żadnych wyraźnych i utrwalonych
wieści. Na wersyach tych odbił się indywidualizm ich twórców
dość wyraźnie. Wszyscy oni ulegli urokowi „nowej" poezyi —
ale też inaczej odczuwali ją obaj „klasycy", aniżeli drugi nasz
„poeta serca", co najwyraźniej występuje w „Pieśniach Selmy",
przez wszystkich trzech opracowanych. Krasicki i Tyminiecki mają
więcej artystycznego smaku i doskonalej wyrobioną formę — Knia-
źnin odczuwa żywiej nastroje liryczne Ossyana. Są pozatem dość sub-
telne, a jednak wyraźne różnice pomiędzy dwoma klasykami. U Kra-
sickiego widać tendencyę „zmodernizowania" celtyckiego barda,
nadania mu bodaj pewnych pozorów poezyi „wieku oświecenia".
Tyminiecki nie waży się wprowadzać zmian istotnych: w formie
cięższy od Kniaźnina, choć bez porównania od niego poprawniej szy,
72 MARYAN SZYJKOWKI
usiłuje byd wiernym w oddaniu myśli, a świeżym i naturalnym
w obrazowaniu. Jego też wersyę uznać trzeba za stosunkowo najlepszą.
Opierając się wszyscy trzej na Letourneurze i najprawdopo-
dobniej zupełnie w prac}'^ swojej od siebie nawzajem niezależni —
mają jednakowoż dziwnie zbieżne upodobania. Stąd to wszyscy
tłumaczą „Pieśni Selmy" „Fingala" (w całości lub części), nadto
Krasicki i Tyminiecki przekładają „Minwanę", zaś Kniaźnin i Tymi-
niecki „Temorę" (dochowany tylko przekład Kniaźnina) i ^.Kartona".
Na oryginalną twórczość tych autorów pierwsz\^ch w Polsce
wersyi Ossyana nowa poezya znaczniejszego wpływu nie wywarła.
I rzecz to naturalna: Krasicki i Kniaźnin zapoznali się z nią
u końca swojej karyery literackiej; Tyminiecki zaś za życia nie-
mal prac swoich nie ogłaszał, a to, co po nim opublikowano, za-
wiera oryginalnych wierszy niesłychanie mało.
Znam tylko kilka pieśni autora „Żalów Orfeusza"^ na których
poezya Ossyana zostawiła ślad niewątpliwy. Wiersze te pochodzą
zapewne z ostatniej fazy twórczości Kniaźnina. a wydrukował je
„Pamiętnik Warszawski" pod nagłówkiem „Niektóre pieśni Knia-
źnina niedrukowane" dopiero w 1823 roku (T. V, s. 269).
Wystarczy zestawić zasadnicze motywy tych pieśni, a nie bę-
dzie ulegało wątpliwości, że powstać musiały w okresie przejęcia
się pracą nad przekładem Ossyana. W wierszu „do Boga" skarży
się poeta:
Jak samotny na ngorze,
Co tylko wiatrem oddycha,
W cichey kwiat polny pokorze
Skłania się, więdnie, usycha
Upłynęłyście dni moie . . .
Ileż W tej skardze, nawet w obrazowem jej ujęciu, odgłosów
zasadniczej podstawy melancholii śpiewaka „Berratonu"! Lub drugi
wiersz, w tymże rodzaju, którego strofa:
Grywałem dawniey na lotni.
Sława oyców na niey brzmiała,
Dzisiay kiedy ludzie smutni,
Pękły strony, chęć omdlała,
— ^jak Żywo przypomina choćby tę skargę z końca „Pieśni Selmskich":
„Ale dziś starość ścięła iezyk właśnie,
Tępieie nmysł i duch móy gaśnie.
Gdyby zaś i te analogie nie wszjstkim wystarczyły — niech
0S8YAN W POLSCE 73
zestawią obie początkowe strofy pieśni „Do Xiężyca" z wstępną
zwrotką wersyi „Pieśni Selmy" tegoż poety:
Do Xiężyca.
Luno! ty córo niebios wysoka,
Boskiey podobna Teinirze,
Sieiesz czystego blask oka
Po gwiazdo- litym szafirze !
Czego z aśmiec^hem ku tey dolinie
Wychyliwszy się z obłoku,
Tey się przyglądasz dolinie,
Migaiąc w bliskim potoku?
Pieśni Selmy.
Xiężycu! nocy ty iestea ozdobą,
Świetne obłoki rzucaiąc za sobą,
Gdy krok twóy pyszny po niebiosach płynie,
Czego się niskiey przyzierasz dolinie?
Zależność formalna i rzeczowa jest tu uderzająca. Kniaźnin
rozłożył na dwie strofy to, co Macpherson skondensował w jednej;
zachował jednak wiernie i wstępną figurę wykrzyku i końcową py-
tania retorycznego, zachował metaforyczne ujęcie obrazu i zasadni-
czą treść jego aż po ścisłą zależność słowną.
A tych kilka wierszy Kniaźnina, które wchodzą w skład do-
piero warszawskiego wydania jego dzieł z 1829 roku ^) — to nie-
wątpliwie najpiękniejsze liryki, jakie stworzył. Od oschło-rezoner-
skiej poezyi ód „wieku oświecenia" lub ckliwo-arkadvjskiej sie-
lankowości Dafnisów i Koryn — daleko odbiega sercowa nuta tych
wierszy. Czuć w nich bowiem wyraźnie powiew nowej sztuki, która
w przebraniu ludowo-celtyckiego kostiumu^ przekrada się do Polski
już w ostatnich latach XVIII stulecia i rozrzuca ziarna; już w la-
tach najbliższych zaczną one coraz bujniej wschodzić.
Tymczasem zaś, jeszcze pod koniec wieku, zjawia się ona na
innej jeszcze drodze.
W 1791 roku wychodzi edycya druga „Powrotu posła", „do
którey przydane są bayki i dumy". Tutaj, w towarzystwie tenden-
cyjnej komedyi i Lafontaine'owskich bajek — pojawił się „nowy"
*) Nie zna ich jeszcze wydanie wileńskie z 1820 r.
74 MARYAN SZYJKOWSKI
rodzaj w poezyi polskiej: duma (o Żółkiewskim i o Stefanie Po-
tockim). Nazwa przyjęła się szybko (u Krasickiego) ^) — treść
miała stać się cząstką składową tej miny. pod której działaniem
padnie kiedyś w gruzy okop pseudoklasycznej teorvi. Kie leżało
to zresztą w intencyi autora „dum", którego więcej zajmowały pro-
blemy społeczno-polityczne, aniżeli artystyczne. Miał jednak Niem-
cewicz w wysokim stopniu rozwinięty zmysł publicysty: a zatem
ową bardziej szeroką, aniżeli głęboką chwytliwość dla nowych zja-
wisk na wszystkich polach umy.słowego ruchu, która, nie wdając się
w zbyt daleko idące analizy, reprodukuje szybko i łatwo, podobnie
jak czuła płytka fotograficzna każde załamanie światła w przestworzu.
Zdarzyło się zaś, że w 1785 roku przebywał autor „Powrotu
posła'^ w Anglii, tam poznał język angielski, zaciekawił się pewne-
mi formami poezyi — i powróciwszy do kraju, postanowił wycią-
gnąć z tych swoich wrażeń korzyść dla własnego społeczeństwa,
W „Śpiewach historycznych", których geneza w tak ścisłym pozo-
staje związku z najstarszymi dumami Niemcewicza — czytamy
■w objaśnieniu do „Dumy o Żółkiewskim", że: „ — Śpiew ten lat iuż
30. bo w 1786 pisany, dla słodyczy i przyjemności nuty Imć. Pani
Konstancy i Dembowskiey przez usta płci piękney powtarzanym był
dotąd, i stał się powodem Towarzystwu królewskiemu, że znako-
mite czyny królów i bohatyrów naszych podobnym sposobem poda-
nemi mieć chciało".
Że oba pierwsze „Śpiewy historyczne" Niemcewicza były próbą
stworzenia narodowego rapsodu na wzór pieśni Ossyana — próbą,
której następnie „Śpiewy historyczne" z 1816 roku są całkowitem,
ale też i pod pewnym względem zasadniczo zmienionem rozwinię-
ciem — to niewątpliwie wynika z przedmowy do tego najpopular-
niejszego w epoce przedroraantycznej dzieła. Czy tamy ź tam, że
„wszystkie prawie narody miały w pierwiastkach swoich upowa-
żnionych, publicznych śpiewaków, silnemi były pieśni ich nad umy-
słem rycerskiey młodzieży". Poczeni powołuje się na ustęp Gib-
bona („The decline and fali of the Rom. Emp."), gdzie mowa jest
^) Nazwa „dumy" przeszła do poezyi polskiej w XVI w. (zob. Józef Tret lak
„Bohdan Zaleski". Kraków, 1911, cz. I, s. 144); zainaogarowany jednak przez Niem-
cewicza pod tą nazwa nowy rodzaj literacki nie ma nic wspólnego pod względem
formy z dumą lądową ukraińską.
OS8YAN W POLSCE 75
O „Bardach czyli śpiewakach", „którzy zj^łc.hiać chcieli staroży-
tności Celtów, Skandynawów i Germanów".
„Bardziey" — pisze dniej — „niż wyryte w twardych gła-
zach napisy, zachowuią nam pieśni pamięć ięzyka ludów iuż za-
traconych" — (por. stanowisko Krasickiego w tej kweatyi) — „Ję-
zyk Ersów, dawnych Szkocyi mieszkańców, wśród ostrych skal,
wśród huku spienionych bałwanów, brzmi dotąd w uściech
Ossyana następców... Nie iestem ia tak ślepo próżnym, bym
pieśniom moim podobne obiecywać mógł i upowszechnienie i trwa-
łość... We dwóch śpiewach, w młodości moiey pisanych o Żół-
kiewskim i Stefanie Potockim, umieściłem kochanie obok odwagi,
iest ono zapewne nierozdzielnym z walecznością, lecz nie zdało mi
się powtarzać iey częściey w pieniach poświęconych prawdzie".
Skutkiem wyrzucenia za nawias motywu „kochania" — zmie-
nił się bardzo znacznie kąt widzenia barda — Niemcewicza w „Śpie-
wach historycznych"; lecz w pierwszych tego barda pieśniach pol-
ski Ossyan odbija bardzo wyraźnie wpływy swojego celtyckiego
mistrza.
Pomysł „Dumy o Żółkiewskim" opiera się w ca-
łości na poemacie p. t. „Ga ul". Poemat ten nie jest dziełem
Macphersona. lecz pojawia się dopiero w kontynuacyi Smitlia
z 1780 roku. Poznał ją Niemcewicz w czasie pobytu swojego
w Anglii, jako dzieło stosunkowo niedawno z pod prasy drukar-
skiej wyszłe.
Utwór Smitha rozpoczyna opis księżycowej nocy. Na tle tego
opisu rozwija się monolog Ossyana: „Lubię błądzić sam, gd}'^
wszystko jest ciemne i spokojne. Ciemność nocy jednoczy się ze
smutkiem duszy mojej..." Oto ruiny pałacu Fingala — „spoty-
kam zwalone i splątane głazy, kędy rosną krzewy i zioła bezpło-
dne..." Oto wśród ruin „uderzyła włócznia o kawał tarczy". Bu-
dzą się wspomnienia minionych Ck-asów, „czuję na nowo smutek
w mej duszy". Próbujmy rozpoznać do kogo należała tarcza: „po-
dobna jest księżycowi, kiedy niknie; jest na pól zżarta rdzą lat-
Gaulu! towarzyszu mojego Oskara, ta tarcza należała do ciebie.
Lecz skąd to wzruszenie, które mnie ogarnia? ...Potrzeba w pie-
śni ożywić imię Gaula". Poczem następuje opowieść o wyprawie
Fingala, w której Gaul wziął udział. Wyprzedziwszy główną armię,
opadnięty został przez przeważającą liczbę nieprzyjaciół i, mimo cu-
dów męstwa, uległ przewadze. Lecz pamięć jego przetrwa wieki.
76 MARYAN SZYJKOWSKI
Fingal rozkazał bardom Avznieść mu grobowiec; „ten szary kamień
będzie wskazywał podróżnikowi miejsce jego spoczynku".
Na tych motywach zbudowai Niemcewicz swoją „dumę". Przez
pobojowisko Cecorskie, w księżycową noc majową jedzie rycerz
— Sieniawski i wzdycba „żalem obciążony". Zrazu powodem jego
westchnień są „niebieskie oczy", które „serce mu zraniły" — lecz
kiedy „po bladym promieniu" błyszczącą dojrzał stal „pomiędzy
krzaki", a w niej rozpoznał szczątki hełmu, na którym „herb Żół-
kiewskiego, i krwi, z rdzy znaki" — wtedy:
Zdiął go, i na tak tkliwe widowisko
Jął mężny Rycerz rzewne łzy wylewać,
A widząc srogie walk poboiowisko
Usiadł, i takie zaczął Rymy śpiewać.
I następuje opowieść o pogromie cecorskim, która tak dziwnie
przystaje do pieśni Ossyana o skonie Gaula. źe zapewne stała się
tym punktem zaczepienia, na którym urodził się poetycki zamiar
Niemcewicza napisania „Dumy o Żółkiewskim", mając gotowy wzór
przed sobą.
To, czego w tej opowieści Smitha nie znalazł, a zatem mo-
tywu „niebieskich oczu" i zemsty Sieniawskiego — mógł sobie
łatwo na podstawie innych pieśni Ossyana uzupełnić. Motyw miło-
ści, która ustąpić musi przed powinnością rycerską — należy do
szablonowych rysów poezyi ossyanicznej; zemsta za śmierć towa-
rzysza jest najświętszym obowiązkiem Fingalowych rycerzy. A tak
tylko ostatnia zwrotka dumy, z ową pseudoklasyczną przemianą
lauru na mirt i uznaniem cnoty rycerskiej przez „niebieskie oczy"
— kłóci się z kolorytem Ossyana i jest charakterystycznym przy-
kładem, jak Niemcewicz powstrzymać się nie mógł, iżby bodaj
przed położeniem ostatniej kropki, nie zaświecić ogarka dyabłu
pseudoklasycznej maniery.
„Duma o Stefanie Potockim" nie opiera się specyalnie na je-
dnym z ossyanicznych poematów: zawiera jednakże szereg wybitnie
ossyanicznych motywów, powtarzających się zarówno u Macpher-
sona, jak i u Smitha. Do takich należy przedewszystkiem wstępna
inwokacya do lutni, mającej oddać w pieśni „dawnego męstwa"
wspomnienie. Rzecz jest postawiona zupełnie na ossyaniczną modłę:
bard (bliżej nie określony) bierze lutnię i, zwracając się do „mło-
dych rycerzy", zapowiada „żałosney Lutni ięczenie" na chwałę po-
ległych w obronie ojczyzny (por. apostrofę do harfy w „Cath-Lo-
0S8YAN W POLSCR 77
dzie" duan III, wstęp do „Carthonu", zwrot do harfy w „The war
of Caros" oraz początek „Manos" Smitha).
Wódz, któremu starość wytrąca z ręki oręż, a przeto wysyła
do boju syna — młodzieniaszka — pojawia się u Os.syana w po-
emacie p. t. Groma. Tam Rothmar, wyzyskując starość Crothara,
napada jego włości. Rusza przeciw najeźdźcy młody Fovar^ormo,
syn Crothara — ale zostaje zwyciężony i zabity. Analogicznych
obrazów bitwy, jak pod Zółtemi wodami, możnaby przytoczyć z Ob-
syana setki. Motyw rozpaczy kochnnki nad zwłokami bohatera —
można spotkać również niemal w każdym z poematów Ossyana.
Wreszcie i końcowa strofa jest żywcem wzorowana na licz-
nych podobnych obrazach, które zwykły kończyć poematy Ossyana:
Spoczyway Rycerzu mile
Między cichym drzew tych cieniem ;
Niech Xiężyc głuchey mogile,
Przyjaznym świeci promieniem.
Jeśli kiedy Rycerz mężny
W tey się tu znaydzie Krainie,
Spoyrzawszy na grób potężny :
Niech iak ty walczy i ginie.
Jest tu wszystko, w czem lubuje się Muza ossyaniczna: w oto-
czeniu drzew „głucha mogiła", oświecona światłem księżyca — pa-
miątka po poległjnn i nauka dla potomnych.
Obok zaś dum Niemcewicza, wyrzuca na brzegi nadwiślańskie
pierwsza fala ossyanizmu najstarszy okaz polskiego śpiewu barda
„Bard Polski 1795", jakkolwiek ogłoszony drukiem po raz
pierwszy w 1839 roku i), należy czasem powstania do pierwszej
recepcyi Ossyana w Polsce. Rękopis tego poematu, którj'^ znajduje
się w prywatnem archiwum XX. Czartoryskich w Krakowie, nosi
tytuł: „Bard Polski, Pisany przez Xięcia Adama Czartoryskiego
Roku 1795, a przez siostrę Jego, Marię z Czartoroskich (sic) Xię-
żnę Wurttemberską w Świątyni Pamięci złożony. Roku 1803".
Wedle relacyi prof. Chrzanowskiego późniejszy pierwodruk
różni się znacznie od redakcyi rękopiśmiennej, a to zarówno pod
względem waryantów językowych i stylistycznych, jako też i skut-
kiem obszernych amplifikacyi, obejmujących 175 ww., w których
1) Zob. , Skarbiec historyi polskiej" Karola Sienkiewicza, Paryż 1839, T, I,
8. 465 sq. ; przedmowa J. U. Niemcewicza.
78 MAliVAN SZYJKO WSK[
pojawiają się najpiękniejsze ustępy, obce pierwotnej redakcji. Za"
szły ponadto zmiany konstrukcyjne, wprowadzono podział na sześć
pieśni, a zasadniczy motyw wędrówki barda z młodzieńcem wy-
stąpił w pierwodruku plastyczniej, aniżeli w pierwotnem brzmieniu ^),
Zi tem wszystkiem pomysł i założenie utworu musiały pozo-
stać nienaruszone. A pomysł ten nosi wybitnie ossyaniczne piętno
i czyni z utworu ks. Czartoryskiego najwcześniejszy u nas
refleks bujnie rozplenionej na Zachodzie poezyi
„bardów". Mamy przed sobą pierwszy polski „krzyk barda"
{Bardengeschrei), zrodzony pod wpływem wsłuchiwań się w pienia
lutni celtyckiej, a wyprzedzający już cały chór naszych „słowiań-
skich" bardów, którzy swoje harfy rozpoczynają stroić około 1815
roku, kiedy pieśń Ossyana t^^m razem mocniej rozbrzmiewająca,
powtórnie zawita do Polski.
Już sam tytuł poematu wskazuje, gdzie należy szukać źródeł
pomysłu: określenie Tacyta „barditus" uzyskało w Europie prawo
obywatelstwa dopiero skutkiem olbrzymiej popularności fragmen-
tów Macphersona: one to wprowadziły do literatury europejskiej
poetyczną postać śpiewaka i wieszcza narodowego pod imieniem
„barda", który tonem elegijnym opiewa zamarłą przeszłość rycer-
skiego ludu. Ten zasadniczy punkt wyjścia dochował się bez
zmiany w poemacie ks. Czartoryskiego. Poeta, wchodząc w rolę
Malwiny^ wzywa barda, iżby wziął „ukrytą lutnię" i udał się z nim
w smutną wędrówkę po ziemi mogił:
Pójdźmy jeszcze zobaczyć, pożegnać tę ziemię,
Zapłakać na nieszczęsne pozostałych plemię.
Tego rodzaju ekspozycja nosi wszystkie cechj pomysłów Mac-
phersona, a dalsze jej rozwinięcie, w szczególności postać tjtułowa
barda i główne motjwy jego patryotycznej elegii, tworzą niewątpli-
wie na wzór Ossyana skrojoną szatę, w którą przyodział poeta
wspomnienia górne a bolesne Kościuszkowskich bojów.
Przyjąwszy pozę celtyckiego śpiewalca w myśl jego „idei-
matki", która w pieśni nakazuje przechować i podać potomności
1) Zob. „Sprawozdania z posiedzeń Tow. Nauk. Warsz." 1908, s. 7 — 8:
Stosanek rękopisu Barda Polskiego (1795) do jego pierwodruku (1840); wedle
przypuszczeń prof. Chrzanowskiego — które przyobiecał w przyszłości uzasadnić
— autorem zmian w poemacie jest J. U. Niemcewicz.
0S8YAN W POLNCM 79
chwałę poległycli rycerzy — staje polski rapsod na pobojowisku
i rozpoczyna hymn o doli i niedoli Kościuszkowskiej insurrekcyi.
Na tern kończy się historyczna część poematu, którą później-
szy redaktor ująt w jedną pieśń p. t. „Powstanie". Zaczem roz-
poczyna się fikcya: szereg obrazów, jakby iliustracyi narodowego
czyśca. A i sam „bard" przybiera jakieś hieratyczne cechy, przy-
pominające mistrza Wergilego, kiedy rozpoczął wodzić Dantego po
krainie wieczności:
Zaszliśmy w bezdroż. — Lasy zewsząd i opoki,
Nawiasem coraz g^łebiej wleezem błędne kroki;
Patrz! czy się mylę? zobaczmy ją zbliska,
Jakieś tu zaszło nadobne stworzenie
W dzicz głuchą, w smutno samoty siedliska?
Poczem modelowana na wzór bohaterek Ossyana. zjawia się
postać „dziewicy". Na tle skalistego ustronia, niedostatecznie
odziana („śnieżne ciało ledwo otula odzienie"), siedzi blada, z obłę-
dem w oczach: oto ogólna klęska porwała jej najdroższych — stra-
ciła ojca, matkę i kochanka. W tern miejscu, naśladując Ossyana,
wplata poeta motyw, który bodaj poraź pierwszy zjawia się wśród
podobnych okoliczności w poezyi polskiej. Jest to motyw ducha
(1795 rok!): o zmierzchu słyszy obłąkana dziewica „nad sobą ję-
czenie" duchów rodziców — ściśle wedle demonologii Ossyana —
a nadto odwiedza ją duch kochanka. Ustęp ten, w którym „dzie-
wica" Czartoryskiego staje się prototypem Mickiewiczowskiej Ka-
rusi — (jeśli istotnie cały ten epizod należy, jak przypuszczam,
do redakcyi pierwotne!) — ma dla historycznego rozwoju nowej
szkoły tak niepospolitą wartość, źe nie waham się przytoczyć go
w całości:
I mój kochanek, zawsze mną zajęty,
Choć nieodwrotną wiecznością przecięty,
Lekkim mżeniem powieki byle się skleiły
Natychmiast mnie odwiedza i wszędy znachodzi.
Wzrok jego razem i smutny i miły
Teskność moją niby słodzi.
Lecz czasem ran tysiącem rażą go mordercę,
Każdą ja czuję, każda krwawi moje serce.
O pomoc do mnie, zda mi się, że wola;
Lecę — wstrzymują — dobiegam — upada.
Gdy dla ojczyzny nic więcej nie zdoła.
Gdy dla niej siły ostatnie postrada,
80 MAKYAN SZYJKOWBlil
Wtedy mnie szuka śmiertelnem wejrzeniem
I mnie ostatniem pożegna westchnieniem.
Swego się kwiatu trzyma listek mały,
Mech się czepia koło skały,
Lube me związki już wszystkie zerwane
1 samotna na pustej ziemi pozostanę.
Dodajmy, że cały ten obraz zjawienia się kochanka we śnie
z wieścią o śmierci na polu bitwy — ma liczne analogie w syste-
mie duchów Oss^-ana, o czem bliższe szczegóły podaliśmy w pierw-
szych rozdziałach pracy niniejszej. Wolno nam zatem na tem miej-
scu stwierdzić, że tak ważny dla romant^^zmu motyw ducha ko-
chanka (motyw par excellence balladowy) zjawia się w poe-
zyi naszej pod wpływem pieśni Ossyana i to już — jak
można przypuszczać — w 1795 roku. Fakt ten osłabia jedynie ta
okoliczność, że poemat ks. Czartoryskiego pozostał w latach przeło-
mowych w rękopisie, zatem wpływu szerszego wywrzeć nie mógł.
Pozostałe obrazy „Barda polskiego" mają dla celu naszych
rozważań znaczenie podrzędniejsze. Wystarczy zaznaczyć, że wśród
wątków tych obrazów nie brak analogii z pomysłami -pieśni Os-
syana": tak w opowiadaniu ^.starca" epizod poświęcenia się córki
dla ojca, jak w szczególności końcowa inwokacya barda do lutni — wy-
kazują niewątpliwie podobieństwa do konceptów celtyckiego śpiewaka.
Zauważmy w końcu, że, choć poemat ogłoszono drukiem bez-
imiennie, staraniem Niemcewicza, dopiero w lat 44 po napisaniu —
to jednak znano go w gronie najbliższem oddawna, jak o tem sam
autor poucza: „Pod tytułem Pieśń Barda" — pisze — „opisałem
wierszem ówczesny stan mojej duszy podczas pobytu naszego w Gro-
dnie; przesłałem tę poezyę Kniaźnino wi i często ją potem z roz-
rzewnieniem odczytywano w gronie rodzinnem" ^).
Bądź co bądź jest rzeczą wielce znamienną, że Czartoryski
posyła swój utwór autorowi wersyi ossyanicznej i „poecie serca" —
i że z pierwszym naszym „bardem" z 1795 roku łączy się nazwi-
sko zarówno Kniaźnina, jak i przyszłej autorki „Malwiny^^, Maryi
ks. Wirtemberskiej ^).
1) Chrzanowski 1. c. — cytuje na podstawie „Puław" 1888, IV tom.
2) Już po rozpoczęciu druku pracy niniejszej, pojawił się pierwodruk
pierwszej redakcyi „Barda" (wydał Józef Kallenbach. Brody, u Westa. „Arcydzieła
polskich i obcych pisarzy" I, 79). Edycya ta potwierdza istotnie przypuszczenie,
że wszystkie cechy „ossyaniczne" Barda znajdują się już w I-ej jego redakcyi
z XVIII wieku.
088 YAN W POLSCE °^
Pogląd, jakoby słupem granicznym, od którego rozpoczyna się
w Polsce ruch romantyczny, była rozprawa Brodzińskiego, należy
już oddawna do przeżytków w historycznej krytyce literackiej.
Podobnież utrzymujące się mniemanie, iż działanie Ossyana rozpo-
czyna się w literaturze polskiej gdzieś dopiero około 1815 — ja-
koby rok ten był w posiadaniu jakiegoś inkluza, który nagle i nie-
spodzianie przetransport.mał poezyę ossyaniczną na glebę polską
i nakazał jej działać sposobem klasycznego „boga z machiny" —
mniemanie to nie ma żadnej faktycznej podstawy. Należy ono do
rzędu tych jeszcze licznych niestety komunałów w nauce, które za
dotknięciem' krytycznej analizy pękają nakształt mydlanych baniek.
Ktokolwiek bowiem zechce sięgnąć głębiej i dotrzeć do początków
tych nici, po których rozwija się u nas ruch romantyczny — ten
musi natknąć się na Ossyana. Poezya ossyaniczną stoi
u kolebki polskiego romantyzmu — jest ona u nas pierw-
szą i najstarszą jego piastunką. Niepodobnaż pomijać u nas je-
dnoczesnego niemal ukazania się trzech ossyanicznych wersyi (wy-
mienia się tylko dwie— zapomina o najlepszej: Tyminieckiego); me
można zbywać tego faktu znowu komunałem, że są to zjawiska
sporadyczne, oderwane od ogólnego tła rozwojowego, bez znaczenia
na przyszłość. Trzeba te fakta zbadać bliżej, przyjrzeć się warun-
kom, wśród jakich powstały, zbadać ich właściwości indywidualne,
stwierdzić, o ile zatarły lub przekształciły odmienne wartości poe-
tyckie. A wtedy będzie można łatwo wywnioskować, że to są pierwsze
i wyraźne odbicia tej fali, która z hukiem przebiegła Europę i po-
zostawiła wszędzie osad nowych haseł i nowych programów.
Ten osad pozostał i u nas. tltwierdziły go dumy Niemcewi-
cza, tak wybitnie przepojone — w treści, jeżeli nie w formie —
duchem poezyi nowej, propagującej zwrot do czasów rycerskich,
łzy bólu i uniesienia, i czar księżycowej nocy. Uległ tym nowym
wartościom, zapewne w ostatnich swoich lirykach, Kniaźnin, a także
Czartoryski - zaczną ulegać niebawem inni, coraz powszechniej
i coraz wyraźniej.
III. KSIĘGA.
Druga recepcya „pieśni Ossyana".
Jako materyał faktyczny, który stworzyć może podstawę dla
dalszej analizy wpływu poezyi Ossyana na formowanie się ruchu
6
Rozprawy Wydziału filolog. T. LII.
82 MAIłYAN SZYJKOWSKI
romantycznego w Polsce, niech służy w pierwszej linii wykazanie
postępu znawstwa tej poezyi, oraz zamiłowania ku niej, widocznego
we wzmiankach o Ossyanie oraz dalszych jego wersyach, rozrzu-
conych w czasopiśmiennictwie polskiem dwóch pierwszych dzie-
siątków nowego stulecia.
U wstępu jednak potrzeba zauważyć, że normalny rozwój
polskich czasopism rozpoczyna się dopiero od 1815 roku; przed tym
zaś czasem organa literackie w Polsce skutkiem niepomyślnych
warunków zewnętrznych pojawiają się nielicznie i nie trwają nigdy
czas dłuższy. Mimo to i w nich zajęcie się literaturą angielską
i wzmianki o poezyi Ossyana pojawiają się niejednokrotnie, po-
przedzone nową opinią o tej poezyi, którą spotykamy u wstępu
XVIII wieku.
W mowie, wygłoszonej na obchód pamiątki Ignacego Krasic-
kiego dnia 12 grudnia 1801 roku na posiedzeniu Tow. Przyjaciół
Nauk w Warszawie — wypowiedział Franciszek Dmochowski myśl
następującą: „Nie tu iest rzecz mówić o pieśniach Ossyana: dzieło
to zupełnie iest innego toku od greckie y i łacińskiej
poezyi; ani roztrząsać twierdzenie jedney uczoney i myślącey
kobiety [w nocie: Madame de Sthal (sic)], że iak Homer iest oycem
literatury południowcy, tak Ossyan północney. To powiedzieć na-
leży, iż pieśni Ossyana pełne są żywych opisów, tkliwych uczu-
ciów, silnych wyrazów, osobliwie rozlany w nich ton słodkiey me-
lancholii, który rozrzewnia czytaiącego i czułem zasmuceniem serce
napełnia" ^).
Oto na progu niemal do nowego stulecia, jako bardzo bliska
konsekwencya i bezpośredni ciąg dalszy tego zainteresowania się
nową poezyą. które wyraźnie zaznacza się w ostatniej dziesiątce
minionej ery — wychodzi z ust autora pseudoklasycznej ,.Sztuki
rymotwórczej " pierwszy, odmiennie sformułowany sąd o nowem
zjawisku w poezyi. Nie upłynęło lat kilka od czasu pierwszej, wy-
raźnej recepcyi Ossyana w Polsce, a oto następuje refleksya, roz-
poczyna urabiać się sąd krytyczny, że jednak te pseudo ludowe
pieśni, to dzieło „zupełnie innego toku od greckiej i łacińskiej po-
ezyi", że pełno w nich „żywych opisów, tkliwych uczuciów, sil-
nych Wyrazów", że słychać w nich jakiś ton „słodkiej melancholii",
który porusza serce.
*) Mowę wydrukował „Nowy Pamiętnik Warszawski** 1802 r. t. V, s. 87 8q.
(l.SSYAN W POI,SCK
83
I rzecz ciekawa nad wyraz, źe sąd ten urabia si(^' pod wpły-
wem twórczyni epokowej teoryi kosmopolityzmu w literaturze, któ-
rej nazwisko pada poraź pierwszy na proji^u nowego wieku. Pani
de Stael to okrzyknęła ontuzyastycznie Ossyana „nowym Home-
rem" 1) — a zaszczytny ten tytuł przyjął się bardzo szybko w całej
Europie, a równie rychło zaaklimatyzował się i długie lata prze-
trwał w Polsce.
Zadziwia istotnie ta wzmożona czułość na odgłosy nowych
prądów z Zachodu, jaką okazuje nasz jedyny organ literacki w pierw-
szych latach nowego wieku: „Pamiętnik Warszawski" — spadko-
bierca nieodżałowanej pamięci „Pamiętnika" księdza Świtkowskiego
i stąd też .,nowym" nazwany. Już drugi rocznik tego pisma dru-
kuje artykuł „O poezyi w ogólności", w którym powiedziano, że
„poezya bez baiek, bez cudów, bez przemian nadprzyrodzonych
byłaby czczą i próżną, nie miałaby czem bawió słuchacza i wpra-
wiać go w słodkie zadumanie"; źe „mocą prawdy i stałości w cha-
rakterach osób, które udawał, Schakespaer (sic), mimo wady swoie,
iest i będzie nieśmiertelny" (V tom, s. 367 — 8).
W tymże roku drukuje „Pamiętnik" Chateaubrianda „Uwagi
nad Anglią i Anglikami" (VI tom, s. 158 sq.). Tu zaznajamia pol-
skiego czytelnika z obyczajami, charakterem, systemem edukacyj-
nym, silą militarną i rozwojem stronnictw politycznych w Anglii —
a odkładając obszerny referat o literaturze i nauce angielskiej do
osobnego artykułu (który się nie pojawił) — wymienia szereg uczo-
nych i literatów, a między nimi i Shakespeare'a („ciągle w wzię-
tości zostaie").
Rok 1803 przynosi przedruk z czasopisma niemieckiego p. t.
„O przyczynach spóźniaiących wzrost literatury Niemieckiey".
Pierwsza to w XIX w. obszerniejsza i ciekawa wzmianka o Goe-
them, w szczególności o „Werterze" i „Gotzu z Berlichingen",
w których to dziełach autorowi „nie dostawało leszcze doyrzałego
rozsądku i lubo oba te dzieła wiele wybornych rzeczy zawieraią
1) Uczyniła to pani de Stael w dziele p. t. „Do la litterature consideree
dans ses rapports avec les institutions sociales" F® partie, Chapitre XI „De litte-
rature du Nord" (cały ten rozdział poświęcono zestawieniu „południowego" z „pół-
nocnym Homerem"). Dzieło to wyszło poraź pierwszy w Paryża, w 1800 roku,
a więc na rok przed mową Dmochowskiego. Dla rozwoju romantyzmu w Polsce
ma ono znaczenie epokowe.
6*
84 MARYAN SZYJKOWSKl
nie można iednak uważać ie, iako zupełnie ukończone. Ostatnie
szczególniey, zamiast bydź naturalnem, iest naśladowaniem tego, co
złem irst w Szekspirze" i).
\Yśród opisów podróży miał czytelnik sposobność zaznajomić
się bliżej z ojczyzną Ossyana, czytając „Wypis z podróży T. Ne-
wte do Anglii i Szkocyi" (1805, XVIII tom, s. 285 sq.); znajdował
tam obszerniejszą relacyę o Edynburgu, o życiu górali szkockich,
o nabożeństwach „w języku Erse" i t. p.
Jednocześnie zaś, w dalekiem Wilnie, skąd jednak wzejść
miała „świćttłość ze Wschodu" — odbija się pnraz pierwszy w Polsce
odgłos sporu o pochodzenie pieśni Ossyana. W VII. nrze „Gazety
literackiej wileńskiej" z 1806 r. (s. llO) przedrukowano w „Wiado-
mości.ich literackich" z czasopisma angielskiego '^) „rapport JP. Mac-
kenzie" o „Autentyczności (Ossyana) poematów wydanych przez
Macphersona". „Względem sławney sprzeczki o autentyczności po-
ematów Ossyana" — pisze „Gazeta Wileńska" — „wyszło niedawno
bardzo interesuiące pismo". P(jczem podano streszczenie sprawo-
zdania Ma('kenzi'ego, który z polecenia „Highland Society" badał
sprawę na miejscu — i doszedł do następującej konkluzyi: „Mac-
pherson przez dołożenie wielu kawałków dopełniał, czego brako-
wało, i starał się ustanowić związek między wyobrażeniami, potem,
według własnego zdania, poematom oryginalnym więcey godności
i delikatności nadał, opuszczaiąc niektóre mieysca, łagodząc wiele
zdarzeń, zaciiowuiąc w wyobrażeniach więcey szlachetności i t. d."
I w tymże samym roczniku „Gazety literackiej", o kilka nu-
merów później, dowiadujemy się o „Przeciwnem mniemaniu J. S.
Sin('lair'a, który temuż „Towarzystwu Szkockiemu" przedstawił
„naywiększą czrść poematów Ossiana, wydrukowanych w języku
orygindnym, z przydaniem tłumaczenia łacińskiego", obiecał zaś
niebawem dostarczyć reszty, upewniając, „że takowe ogłoszenie
zniesie wszelką wątpliwość, iaką podobało się utrzymywać o auten-
tyczności tych poezyy" (s. 374).
W latach 1800-1815 pojawiają się w druku trzy wersye
polskie Ossyana: poprawna edycya wersyi Krasickiego z przyda-
niem po raz pierwszy przekładu „Pieśni Selmy" (Dzieła, t. I, War-
•) Artykułu tego nie zna Wojciechowski.
*) „Engl. Misc." T. XX, Cap. 3.
0S8YAN W POLSCE 85
szawa 1803) Tyminieckiego „Oitona" w „Dzienniku Wileńskim"
za 180B rok i osobno wydany w kilkunastu egzemplarzach prze-
kład „Bitwy pod Lorą**, pióra Władysława hr. Ostrowskiego, w War-
szawie 1814 r.
Od 1815 roku, z chwilą uderzającego wzmożenia się ruchu
na polu literackich wydawnictw peryndycznych — rozpoczynają
na różnych punktach ziem dawnej Rzeczypospolitej pc^jawiać się,
jak grzyby po deszczu, nowe wersye.
Pierwszą z kolei daje hr. Władysław Ostrowski w 1815 r.
Jego przekład „Bitwy pod Lorą" ^), zamieszczony na łamach „Pa-
miętnika Warszawskiego", nosi charakterystyczne motto: Silente
Martę delectant Musae; umilkły ostatnie odgłosy Napoleońskich
fanfar bojowych, a na gruzach księstwa wzniosła si(^ świeżo nowa
budowla autonomicznego Królestwa — na odłogiem leżącej niwie
poezyi rozpoczynają wschodzić nowe kwiaty, a mit;dzy nimi Os-
syan „redivivus", I tym razem pośrednictwo spoczywa w wypró-
bowanych rękach Letourneura: sam tłumacz przyznaje otwarcie, że
daje „poema Ossyana z francuskiego przekładu Leturnera, który
się trzymał tłómaczenia angielskiego Macphersona".
W nocie zaś zamieszcza ciekawą wiadijmość, że „poema to
w kilkunastu egzemplarzach przed rokiem wydrukowane, teraz zna-
cznie poprawione na widok publiczny wychłodzi"; rzeczowo zatem
wypada wersyę Ostrowskiego odnieść do 181-t r.
Poprzednika ma Ostrowski w Kniaźninie_, który ten sam poemat
przełożył p. t. Erragon, używszy do tego 305 wierszy Ił-zgłosko-
wych, podczas gdy 13-zgloskowa wersya Ostrowskiego liczy ich 308,
Jest tu zatem widoczna skłonność do amplifikaeyi. która jaskrawo
odbija od niesłychanej lapidarności dykcyi oryginału. Jako przy-
kład typowy niech posłuży następujący szczegół upisow^y. Czytamy
w oryginale ~,The horn of the king is sounded; the deer started
from their rocks. Our arrows flew in the woods. The feastofthe
hill is spread". Toż u Letourneura:
Le cor de Fingal retentit; nos fleches meurtrieres yołerent
dans les forets; on prepara la fetę.
Wersya Kniaźnina:
Zagrzmi Fingala łak (?), a strzały nasze
Poleca w lasy. Dano dla nas ucztę.
1) Pierwsza edycya w 1811 r. drakowaua byZa jako manuskrypt.
86 MARYAN SZYJKOWSKI
Toż Ostrowski:
Zabrzmiał Fingal na trąbie, wnet myśliwcy tłaszczy
Słychać wrzawę radosną, warknęły cięciwy,
Lecą zabóyczo strzały, pada zwierz lękliwy,
Oczeknie znużonych łowami biesiada,
Spieszym na nią.
Pozatem jednak nie popełnia Ostrowski rażących błędów fa-
ktycznych, które szpecą wersyę jego poprzednika.
„Wyjątek z pieśni drugiej Poematu Ossyana, nazwanego Te-
mora" — pojawia się we Lwowie z początkiem 1816 roku ^). Ta
wersya anonimowa, bardzo swobodna w treści, nie jest pozbawiona
poetyckiej wartości. Od przekładu Kniaźnina wyróżnia ją przede-
wszystkiem foi*ma, którą przyszły badacz romantycznej metryki
będzie musiał uwzględnić. Śpiew barda o Krotarze został ujęty tu-
taj w bardzo poprawne sestyny, rymem i rytmem przypominające
żywo ..Alpuharę". Cztery pierwsze wiersze, naprzemian 10-cio
i 8-io zgłoskowe, rymują krzyżująco; ostatn a para, 10-cio zgło-
skowa, ma rym parzysty. Rytm jest amfibrachiczno-trochaiczny.
W drugiej połowie 1816 r. zamieszcza w „Pamiętniku War-
szawskim" znanj^ nam już Władysław Ostrowski „Dumę. Śmierć
Oskara. Tłómaczenie wolne z Ossyana". I ten poemat Ossyana
zajął już byl uwagę Krasickiego, który przełożył go w 72 wierszach
13-to zgłoskowycb. Tę ciężką formę odrzuca Ostrowski: ujmuje
rzecz w 13 zwrotek 8-io wierszowych, jakby oktaw, używając pa-
rzystego wiersza 11-to zgłoskowego. Oczywiście tego rodzaju forma
jest właściwsza, nie zaciera bowiem epicko-lirycznego kolorytu
Ossyana. W treści są liczne licencye, jednak bez błędów zasa-
dniczych.
Jeszcze pod koniec tego samego roku publikuje „Pamiętnik
Warszawski" — „Kartoua. Poema Ossyana podług tłómaczenia
angielskiego Macphersona przekładania Antoniego Borze w skiego".
Dokończenie tej wersy i pojawia się w temże piśmie z początkiem
1817 roku.
Jest to istotnie pierwszy nasz przekład, dokonany z orygina-
nałem w ręku: świadczy o tern „rzecz poematu", podana na podstawie
Macphersona, oraz dopiski angielskie, a przedewszystkiem wierniej-
*) Po szczegóły bibliograficzne odsyłani do „Bibliografii przekładów Os-
syana", dołączonej u końca.
OSSYAN W POLSCR 87
sze oddanie treici, aniżeli w poprzednich wersyach. Nie idzie je-
dnakże za tern, ażeby koloryt ossyaniczny był tu lepiej uchwy-
cony; skutkiem zasadniczej zmiany iormy i tu musiało się zatrzeó
wiele właściwości „celtyckich". Używa przytem Borzewski ciężkiej
formy wiersza 13-to zgłoskowego, jak to uczynił już Tyminiecki;
jedynie pieśni bardów w I-ej części nadał wiersz krótszy, podczas
gdy i Tyminiecki i Kniażnin budowę wiersza pozostawiają bez
zmiany.
Ten sam wreszcie rocznik „Pamiętnika" przynosi w ostatniej
swojej części pierwszy polski przekład „Berrathonu", nazwany tu-
taj „Ostatnim Hymnem Ossiana". Autor tej wersyi, Jan Janu-
szewski, oparł swój tytuł na wstępnych słowach „Sujet" Letour-
neura (obcych oryginałowi), objaśniających, że „poemat ten uważa
się za ostatni, jaki Ossyan ułożył".
W treści jest to najwolniejsza wersya z dotychczasowych:
przekłada i zmienia tok oryginału, wiele opuszcza dowolnie, a w miej-
sce to wkłada obce wtręty i rozszerzenia. Raczej jest to parafraza,
aniżeli przekład; jednakowoż główne, charakterystyczne motywy: zni-
komośó jednostki ludzkiej, ból życia i pragnienie skonu, przezwy-
ciężenie śmierci przez sławę — ostały się. Forma bardzo nieregularna:
na pół stroficzna, obejmuje wiersze różnej długości od 8 do 18 zgło-
sek, rymuje na wszystkie trzy sposoby, a w rytmice posługuje się
najchętniej trochajem i amfibrachem.
Rok 1817 przynosi dwie wersye Ossyana: lwowską i wileń-
ską. W „Pamiętniku lwowskim" ogłasza Józef B r y k c z y ń-
ski ^) wyjątek z IV-ej księgi „Temory"', ujmując w aleksandryny
ustęp o zjawieniu się ducha Kairbara — „Tygodnik wileński'" dru-
kuje bezimienny przekład iiryv/ku najpoi)ularniejszych w Polsce
„Pieśni Selmy", a mianowicie: w formie również parzystego wier-
sza 13-to zgłoskowego wstępną apostrofę do noc}' i skargę Kolmy,
oczekującej na skale kochanka.
W roku następnym 1818, pojawiają się cztery nowe wersye.
Trzy w czasopismach warszawskich; są to „Barrathon" (sic) Kazi-
mierza Brodzińskiego, „Kroma" Brunona Kicińskiego
i „Oina" Józefa Brykczyńskiego; nadto I. pieśń „Temory"
X. B. Śmigielskiego w „Tygodniku wileńskim". Trzy ostatnie
*) Przyjaciel Kaz. Brodzińskiego ; por. wiersz tegoż „do Jós. Brykczyńskiegro,
odjeżdżającego do Wioch".
88 MARYAN SZYJKOWSKI
wersye wystarczy krótko opisać. Zarówno poemat „Kroma", jak
i „Oina" (w oryginale „Oina-Morul") znajdują tu po raz pierwszy
polskich tłumaczy, Kiciński tłumaczy w formie nieregularnej z licz-
nemi odstępstwami w tekście; Brykczyński, poznany już powyżej
wersyfikator Ossyana, wyróżnia trafnie miejsca opisowe od lirycz-
nych, ujmuje zatem główny tok poematu w parzysty wiersz o 11-tu
igłoskach, zaś liryczną introdukcyę skraca do 8-mio zgłoskowej
formy i pieśni Oiny nadaje budowę stroficzną; Śmigielski wkońcu
używa parzystych wierszy 13-to zgłoskowych. Dłużej nieco, ze
względu na osobę autora, wypada zatrzymać się przy drugiej
z rzędu (po Januszewskim) wersyi „Berrathonu". Posłuchajmy naj-
pierw, co mówi Brodziński o tej pracy swojej w przedmowie:
„W dowolnym przekładzie tey smętney Ossyana dumy, szedłem
więcey za iego czuciem, niżeli za słowami. Tok liryczny i miarę
wiersza starałem się zachować ile możności uczuciom przyzwoity (?)j
w podobn3'm też rodzaiu poezyi naywięcey może na tem zależy".
Istotnie: wersya Brodzińskiego, podobnież jak jego poprzednika,
wkracza już w zakres poetyckiej parafrazy danego tematu. „Osta-
tni" hymn Ossyana, pełen lirycznego napięcia, ogromnie jak widać
podniecał wyobraźnię polskich naśladowców, którzy obaj idą więcej
-za czuciem, niżeli za słowami".
Odznacza się jeszcze ta praca Brodzińskiego i tą osobliwą ce-
chą, że nie opiera się na głównym „impresario" Oss^^ana w Polsce,
Letourneurze — lecz zapewne dokonaną została na podstawie ja-
kiejś wersyi niemieckiej, której nie potrafię bliżt^ oznaczyć^). Wi-
dać to po odmiennem streszczeniu prozą u wstępu, oraz po bardziej
do oryginału zbliżonej nomenklaturze boliaterów. Zresztą niepodo-
bna byłoby zdaje się wskazać napewne, który z przelicznych prze-
kładów niemieckich służył autorowi „Wiesława" za podręcznik. Za-
chował się bowiem tylko najogólniej szj^ tok opowiadania, który wy-
pełniają liczne dodatki i rozszerzenia, zwłaszcza w ustępach lirycz-
nych i w obrazowaniu; nadto i w konstrukcyę wprowadza autor
własnego pomysłu podział wedle osób, głos zabierających.
Strona formalna tej parafrazy Brodzińskiego przedstawia się
bardzo zajmująco, zawiera bowiem wielką obfitość ciekawych ty-
pów wersyfikacyjnych, które nieraz dobrze oddają niespokojny, ner-
1) Może na przekładzie Denisa, wysoko cenionym przez Herdera — 1. wyd.,
Wien 1768/y, następne tamże 1791—4.
OSSYAN W POL8CK 89
wowy tok akcyi. Tak więc mamy wiersze o 3- ech, 4 ech. 5-ciu,
6-ciu, 8-miu, 10-ciu, 11-tu i 13-tu zgłoskach, rymujące na wszyst-
kie trzy sposob5^ Zadziwia bogactwo form rytmicznych, zarówno
krótkich, lirycznych dimetrów i trimi^trów — jak i dłuższych, opi-
sowych cztero-, pięcio-, i sześciostopowców. Zauważyłem nie mniej,
jak 10 rozmaitych form rytmicznych, z których dla przykładu,
jako mniej więcej typowe, można wskazać dwa następujące:
1) ±<J I Kjl^ 2) ±^ I ^±^ I ID II ±-^ i J-v> I JL^
lub ^1^ I ^±^.
Natomiast w strofice widać tylko nieliczne ślady usiłowań;
np. w pieśni Ninathony i jej zwnjcie do barda Letbmala (ślad 6 cio
wierszowej zwrotki).
Jest w każdym razie ta praca Brodzińskiego wśród wersyi
Ossyana jedną z najciekawszych; i ze wzu;lędu na „ossyanizm" au-
tora na innych polach i na tle ogólnego rozwoju polskiego „ossya-
nozuawstwa" i wreszcie niewątpliwie na drodze ewolucyi formy
romantycznej, na którą i pod tym względem wersye Ossyana nie
pozostają bez wpływu.
W 1819 roku pojawia się pięć rymowanych przekładów
z Ossyana: cztery w „Tygodniku Polskim" (Warszawa), — jeden
w „Pamiętniku Warszawskim". Bezimienny autor daje dwa urywki
p. t, „Pieśń poranna przed bojem" i „Ostatnia walka Fingala", —
Brykczyński ogłasza nowy wyjątek z „Temory" p. t. „Opis
bitwy", H. A. Zalewski wreszcie przekłada po raz pierwszy
„Katlodę" (w oryginale „Cath-Loda") oraz „Komalę". Dwa pierwsze
urywki, to fragmenty z „Temory"; w szczególności „Pieśń po-
ranna" jest bardzo wolnym przekładem jednego z tych przepięk-
nych hymnów do słońca, które stanowią prawdziwe perły liryczne
w poezyi Ossyana (w tyra wvpadku jest to pieśń Carrila w II
księdze „Temory"). Brykczyński dał tym razem skrócony przekład
Ill-ciej księgi „Temory", ubrawszy końcowy hymn zwycięstwa
w cztero-wierszowe zwrotki liryczne.
Po raz pierwszy wreszcie wstępujący w szranki wersyfika-
torów Ossyana Zalewski przyznał u wstępu otwarcie, że pracy do-
konał podług „Francuzkiego tłómaczenia Letournera". Jest to prze-
kład giadki w formie aleksandrynu. Cechuje go widoczna dążność
skracania zwłaszcza w miejscach, które wymagają specyalnych ob-
jaśnień (np. Tesprit de Loda sur la pierre du pouvoir'^ u Zalewskiego
90 SIAIIYAN SZYJKOWSKI
pominięte). Nie zawsze jednak uclironi się autor niezręczności; na-
tykamy się n. p. na określenie „parne widmo" — które dopiero
w odsyłaczu zostało określone ściślej jako „meteor powietrzny"
(„les móteores" u Letourneura).
Osobliwością poematu p. t. „Comala" jest jego forma drama-
tyczna, którą Zalewski wiernie zachowuje. Rzecz zatem poprzedza
wykaz osób działających, poczem sama akc^^a toczy sie w formie
dyalogów. W treści posługuje się Zalewski metodą skrótów: obcina
„ kwesty e" występujących osób, opuszcza całe frazy i łączy dowol-
nie poszczególne ustępy. We formie używa wierszy parzystych, 13
zgłoskowych.
W roku 1820 wydaje Władysław Ostrowski w Warsza-
wie swój przekład „Kartona". Trzy „ossyaniczne" urywki dołą-
czono nadto do obszernego artykułu p. t. „Nieco o Bardach i o Os-
syanie" — którego autorem jest Stanisław Jaszowski. Artykuł
ten ogłosiła w I tomie „Pszczoła polska" (s. 355 sq.), która w tym
roku właśnie rozpoczyna pod kierunkiem Walentego Chłędowskiego
poszukiwać miodu na bruku lwowskim.
Warto zapoznać się bliżej z treścią rozprawy Jaszowskiego.
Na wstępie streszcza w niej autor w krótkości mniej więcej to, co
podaje „Dissertatinn conceruing the aera of Ossian" oraz „Kryty-
czna rozprawa" dra Blaira — obie drukowane na czele wydań an-
gielskich Ossyana, oraz nieco odmiennie u Let(mrneura. Przytem
jednak nie jest Jaszowski pozbawiony własnego sądu i rzecz uzu-
pełnia wlasnerai uwagami krytycznemi, które opierają się na wni-
Icnięciu w ducha pieśni Ossyana.
Dowiaduje się tedy czytelnik polski naprzód o druidach i bar-
dach, których „jeszcze Lukan wspominał*' — poczem następują
szczegółowe uwagi na temat Ossyana i jego rapsodów. Ossyan —
czytamy — „miał z natury tkliwe serce i był skłonnym do czu-
łej melancholii, która często wielkim ieniuszom towarzyszy". Był
synem króla Fingala i śpiewakiem rycerskiego ludu. który duchy
poległych umieszczał wśród obłoków i kazał im z zad(jwoleniem
słuchać stamtąd pochwalnych hymnów pieśniarzy. „B3'łoż cudem"
— powtarza Jaszowski za panią de Stael — „że w tych czasach
i w tym kraju, gdzie tak szanowano poezyę, Szkocya nowego wy-
dała Homera?"' Okazuje się autor rozprawy stanowczym zwolenni-
kiem „starożytności" Ossyana, którą uznać musi „każdy czytelnik ob-
darzony smakiem". Wśród dowodów na to cytuje także D. (? za-
OSSYAN W POLSCE 91
pewne Dra) Blaira, który wskazał, że mało jest w poezyi Ossyana
^abstrakcyjnych wyobrażeń i uosobistnień", właściwych poezyi no-
wożytnej; „lecz zdaie się'- — próbuje polemizować Jaszowski — „że
D. Blair pisząc to zapomniał o Homerze, który tak często używał
uosobistnień".
„Czułość i wyniosłość" cechują Ossyana; w dziele jego brak
śmiechu „lecz rozlewa się... w ogólności nieiakaś świetna uroczy-
stość, iakieś tkliwe rozrzewnienie. Wznosi się nieustannie do
krainy wielkiego i patetycznego uczucia. Wszystkie zdarze-
nia są tam ponure, a sceny dzikie i romantyczne. Owe rozpo-
starte na brzegach iezior pastwiska, owe góry mgłą zaciemnione,
rzeki przerzynaiące puste okolice, na grobach bohaterów wzrasta-
iące dęby mchem porosłe; to wszystko tworzy w naszey duszy za-
pał i wznieca nadzwyczayną uwagę. Jego poezya zasługuje na na-
zwisko poezyi serca. Tam przemawia serce. . . które pała i wyo-
braźnię podnieca, które nam swoie skrytości wynurza. Ossyan...
śpiewał iedynie z miłości do śpiewu ; natchniony poetycznem za-
chwyceniem, przemawiał głosem natury... pisząc, nie radził się
prawideł, lecz własnego uczucia".
Następuje porównanie Homera z Ossyanem , na rozprawie
Blaira oparte, a wkońcu „niektóre wyjątki z Ossyana, dotąd nie-
znane Polakom", celem zachęcenia „którego z naszych poetów do
uzupełnienia tego szkockiego wieszcza, Ictórym się iuż szczycą Fran-
cuzi i Niemcy'^; za wzór zaś posłużyć może „Konstanty Tyminie-
cki, który, tłumacząc niektóre poemata Ossyana, duchem oryginału
przejąć się umiał".
Dla celów naszych rozważań ma Jaszowskiego rozprawa war-
tość pierwszorzędną: jest to pierwsze u nas syntetycznie
ujęte, na pod.stawie zarówno rozprawy Blair'a, jak i własnych
spostrzeżeń przeprowadzone określenie właściwego cha-
rakteru Ossyana.
Z wyjątkiem świata duchów, o którym wspomniano nawia-
sowo — nie pominięto w niem żadnej z cech głównych, które „pie-
śni Ossyana" czynią pierwszem w Europie dziełem nowej sztuki:
podkreślono najdobitniej ich stronę uczuciową, jej patetyczno-me-
lancholijny charakter, jej niezależność od prawideł, lecz służenie
samej sztuce, jako takiej („a miłości do śpiewu") — romanty-
czną sceneryę a wkońcu i rozgłos wśród Francuzów i Niemców;
dodatkowo, pomijając tak liczne wersye nowsze, wskazano najlep-
92 MAUYAN SZVJKO\V;<KI
szą: Tyminieckiego, powtórnie w zbiorowem wydaniu pism przed
trzema laty wydaną.
U wstępu XIX-go wieku stwierdził był Dmochowski, źe poe-
zya Ossyana „zupełnie jest innego toku od greckiej i łacińskiej";:
uznał jednak, źe bliżej tego rozstrząsat^ jeszcze „nie tu jest rzecz".
Mija od tego czasu lat niemal dwie dziesiątki; zjawia się sze-
reg przekładów, od Ossyanicznych motywów roi się coraz więcej —
jak zobaczymy — w literaturze; aż wreszcie dojrzewa i nowa, ro-
mantyczna opinia.
Dołączone przez Jaszowskiego wiersze noszą tytuł}' : „Pieśń
Bosminy", „Pieśń Sulmalli" i „Pieśń Katmora". Próżno szukaliby-
śmy dla dwóch pieśni ostatnich oryginału wśród poematów Ossyana:
nie są to bowiem przekłady — ale samodzielnie pomyślane
waryanty, sklecone z najrozmaitszych, trudnych do
rozplatania wątków Ossyanicznych; Jaszowski więc po-
pełnił tutaj świadomą mistyfikacyę. I tak: „Pieśń Sulmalli" nie
opiera się wcale, jakby można sądzić, na poemacie p. t. Sul-Malla
of Lumon — lecz w zwrotkach początkowych czerpie osnowę z pie-
śni Sulmalli u końca IV księgi „Temory", poezera, przechrzciwszy
ojca Sulmalli Conmora, na rzekomo poległego już kochanka (za-
miast Katmora), dokonywa w ten sposób pewnego rodzaju fuzyi
ustępów z „Temory", stwarzając pieśń, „nieznaną dotąd Polakom"
Jeszcze trudniej — pomimo staranne poszukiwania — zna-
leść w pieśniach Ossyana jednolitego prototypu dla „Pieśni Kat-
mora''. Imię bohatera jest wzięte również z „Temory". kochanka
jego „Kloto" odpowiada zapewne imieniowi matki Fillama „Clatho"
w tymże poemacie — treść jednak wiersza jest tworem fantazyi
Jaszowskiego, przejętej głęboko lekturą Ossyana. Jedynie pieśń Bo-
sminy można uznać za wersyę Ossyaniczną ; kto chce zadać sobie
trudu i przedrzeć się nietylko przez las poematów Ossyana, ale
i przez ich uzupełnienia w anneksach — ten znajdzie w notach Le-
tourneura do VI-tej księgi „Temory" opowieść Bosminy, której na-
dał Jaszowski formę lirycznego wiersza.
Zdemaskowawszy w ten sposób mistyfikacyjny charakter pie-
śni Jaszowskiego — dwie z nich m<jżemy skwalifikować jako
pierwsze polslcie „ossyanidy", które i w literaturze Za-
chodniej pojawiają się w chwili, kiedy fala wplyWów ossyanicznej
poezyi wzbiera najwyżej. Pojawienie się u nas tego typu — to
(>S8VAN' W 1'OLSCE 93
pierwszy dowód, okazujący, że w czasie około 1820 roku na-
pięcie „ossyanizmu" w polskiej literaturze znajduje się u szczytu.
Wydana oddzielnie w 1820 roku Ostrowskiego wersya „Kar-
tona" jest czwartym z kolei polskim przekładem rymowanym tego
poematu Macphersona. Gdy jednak Kniaźnin i Tyminiecki opierają
się na Letourneurze, współczesny zaś niemal Ostrowskiemu Bo-
rzewski tłumaczy z oryginałem w ręku — autor tej czwartej wer-
syi używa pośrednictwa głośnego przekładu Cesar otti 'ego *),
który, jak wiemy, już był zapoznał Napoleona z rapsodami Finga-
lowego syna i był we Włoszech najbardziej zapalonym prctpagato-
rem kultu dla „ossyanizmu".
Na podstawie Cesarotti'ego pisze Ostrowski końcowe „uwagi
do Kartona", w których włoskiego wersyfikatora nazywa „nay-
przyiemnieyszym z tlómaczów Ossyana" — choć jeszcze w 1814
roku używał do przekładu „Bitwy pod Lorą" pracy Letourneura.
Wersya Ostrowskiego operuje w głównym toku opowiadania
— jak i poprzednie — formą aleksandrynu. Ustępy jednak o cha-
rakterze lirycznym, jak: wstępny hymn bardów (podobnież u Bo-
rzewskiego), opowiadanie Fingala o Balklucie, hymn pokoju Ullina,
pogrzebowa pieśń „nad Kartona stratą" — uzyskały formę krótszą,
właściwszą dla ich nastroju.
Wersye Ossyana, które nieprzerwanym łańcuchem ciągną się
dalej w latach 1820 — 30, należą już właściwie do epoki pełnego
skrystalizowania się polskiego ruchu romantycznego; Odyniec, Wi-
twicki, Goszczyński i i. — to już zdecydowani chorążowie nowego
znaku. Tutaj, gdzie chodzi o rozważanie problemu, jaką rolę ode-
grały pieśni „celtyckie" w dobie formowania się polskiego roman-
tyzmu, który wybucha pełnym płomieniem w pierwszych tomi-
kach poezyi Mickiewicza — ossyaniczne wersye „romantyków"
nie należą. Wystarczy zatem wspomnieć, że w 1821 roku Antoni
Edward Odyniec ogłasza w „Tygodniku wileńskim" naśladowa-
nie „Pieśni Ullina", Brzozowski Maryan Dyonizy w warszaw-
skiej „Wandzie" „Śmierć Kukulina", a Franciszek Dmochow-
') „Dziennik wileński" drukuje w 1816 r. (III. s. 100) „O smaku filozofi-
cznie uważanym. Wyj;Uek 7, Cesarottego". W nocie dodaje: „Wytlómaczył z an-
gielskiego poernata Ossyana". Pierwsze wydanie tej włoskiej wersyi pojawiło się,
jak już wskazano, w 1766 roku.
94 MAUYAN SZTJKOWSKI
ski tamże „Zaczęcie poematu Gaul". Obie te ostatnie wers3-e nie
mają u nas poprzedniczek; „Gaul" nadto jest utworem Smitha,
a nie Macphersona. i był dobrze znany Niemcewiczowi.
Cbcąc wydać sąd o tym długim szeregu polskich wersyi Os-
syana, można w zupełności oprzeć się na opinii współczesnej. Opi-
nię tę spotykamy w recenzyi pism Brodzińskiego (wyd. w 1821
roku) zamieszczonej w „Gazecie literackiej" (Warszawa) za 1822
rok. Z racyi uwag nad Brodzińskiego „Berrathonem" czytamy tam
taki sąd ogólny: „Zdarzyło nam się nieraz czvtać wiele naślado-
wań i tłumaczeń tego poety (sc. Ossyana); postrzegaliśmy gładkość,
poprawność a nawet wierność, nigdy iednak nie znaleźliśmy podo-
bieństwa z oryginałem co do ducha i owey melancholii określić
się nie daiącey, do naśladowania trudney. a do zachowania konie-
czney. Zdaie nam się, że główną tego przyczyną iest mniemanie,
źe poezya i rymy są rzeczami albo tosamerai, albo przy-
najmniej nieoddzielnemi od siebie. Zważając zaś, że poeci
pragnący podobać się Polakom, zepsutym w większej licz-
bie francuskie m deklainatorstwem, muszą periody
krótkie Ossyana rozciągać, słowa proste i w liczbie
i w szyku do uczucia naystosownieysze podnosić
i przemieniać a zatem psuć; muszą drzewa tu i owdzie po-
rozrzucane, wiszące nad strumieniami, pnące się na skały, w po-
rządne szykować szpalery. Sądzimy przeto, źe Ossyan w pro-
zie polskiej podobnieyszjMU byłby do Ossyana an-
gielski eg o. Łatwa, giętka i niepodległa przyiąć może tok ory-
ginału i zapewne ten sam koloryt zachowa".
Zaczem kilka własnych przekładów prozą, a mianowicie po-
czątek i zakończenie „Berrathonu" — zestawia recenzent z rymami
Brodzińskiego (s. 121).
Że tego rodzaju sąd, zamykający epokę, którą rozważamy —
opiera się na zupełnie uzasadnionych przesłankach, dowodzi tego
analiza Ossyanicznych wersyi. To zaś, źe opinię taką spotykamy
już w 1822 roku, świadczy wymownie, jak pogłębiła się i doj-
rzała znajomość utworów Macphersona,
Dodajmy w końcu, źe autor rymowanej wersyi „Berrathonu",
Kazimierz Brodziński, dochodzi rychło do tegoż samego przekona-
nia, źe rym zatrzeć musi koloryt „ossyaniczny". W drukowanym
mianowicie w ,, Pamiętniku Warsz." za rok 1822 wyjątku z roz-
0S8VAN W POLSCE 95
prawy o elegii, przytac/isi przekład prozaiczny jednej z „dum" Os-
syana, gdyż ducha jej „rymowe tlómaczenie osłabłoby mogło".
Tak w tym, jak i w tylu innych wypadkach, jest autor
„Wiesława" ściśle zawisły od Herdera. Najlepiej dowodzi tego
sam ów przekład „żalu Dartula (?) na grobie kochanki". Owoż
w IV tomie „Głosu ludów" wśród „pieśni północnych" ogłosił był
Herder na pierwszem miejscu próbę rytmicznego przekładu p, t.
„Darthula's G-rabesgesang"^), co wyczytawszy Brodziński,
przekłada żywcem na język polski, odrzucając rymy, l^ctórymi je-
szcze przed dwoma laty w wersy i Ossyana się posługiwał. Popeł-
nia przytem za Herderem bałamuctwo : „żal Dartula" bowiem, to
bardzo wolne tłumaczenie żałobnegcj hymnu bardów na cześć Da r-
tuli (w poemacie „Dar-Thula"), która na ciele zabitego kochanka
Nathosa odebrała sobie życie, (od słów: „Daughter of Colla! thou
art Iow!... do: „She will not come forth in her beauty!") Brodziński
przekręcił imię i rzecz całą odwrócił.
Reasumując faktyczny stan sprawy, stwierdzamy: w ostatnich
latach XVIII-go wieku powstały i częścią w druku się pojawiły
trzy wersy e Ossyaniczne, oraz prozaiczny fragment Karpińskiego.
W latach 1800 — 15 wychodzi drukiem uzupełniona przydaniem
„Pieśni Selmskich" wersya Krasickiego, Tyminieckiego „Oitona"
i Ostrowskiego „Bitwa pod Lorą", nadto nieliczne czasopisma tego
okresu podają tu i ówdzie „wiadomości literackie" o dziele Mac-
phersona.
Począwszy od 1815 roku rozpoczyna się wprost masowy ruch
na polu przekładów pieśni Ossyana; żadne bodaj inne dzieło lite-
ratury obcej nie mogłoby się wykazać u nas większą w tak kró-
tkim czasie liczbą tłómaczów. Jak załączona bibliografia wskazuje,
w przeciągu 7-iu lat, po 1822 rok, mamy 25 wersy i — oprócz
wydania pism Tyminieckiego w 1817 roku — z których dwie
oznaczyć można jako t. zw. ossyanidy. Zamieściły je czasopisma
wydawane w Warszawie, Wilnie, Lwowie i Krakowie. Niektóre
z poematów Ossyana cieszą się szczególnem powodzeniem: „pieśni
Selmy" tłumaczą Karpiński, Krasicki, Tyminiecki, Kniaźnin, Ano-
nim w 1817 roku i A. E. Odyniec; urywki „Temory", już przez
Kniaźnina przełożonej, podobają się powszechnie; po raz trzeci prze-
1) „Stimme der Yolker- I. Bd. 1. Aufl. Leipzig 1778.
96 MAUYAN SZyjKOWSKl
kłarla Borzewski „Kartona" i tenże poemat, niemal jednocześnie,
Ostrowski ; na łamach te;^o samego „Pamiętnika Warszawskiego"
w obrębie dwóch lat drukują się dwie różne wersye „Berrathonu".
Dla rozwoju form poetyckich, dla zupełnego wyzwolenia z pęt
pseudo klasycznej maniery — stanowi Ossyan znakomite pole eks-
perymentów. Jego zbita, zwarta forma, nawet u Letourneura w ogól-
nych zarysach dochowana — wymaga wysiłków od tych, którzy
pragną ubrać ją w rymy; tok jego osnowy, skupiający różne ele-
menty o()i8owo liryczne, żąda odpowiednich zmian w budowie wier-
sza. Wysiłek ten, oraz rezultaty jego w poszczególnych wypadkach
— starałem się podnieść i zaznaczyć; uważam bowiem, że tego ro-
dzaju praca nie pozostała bez korzyści i wpływu na wyrobienie
romantycznego „stylu".
W treści zaś niosły te wersye szereg motywów nowych i po-
mysłów świeżych, które wsiąkają w glebę. Zauważyć to można już
w samych początkach XIX-go wieku.
IV. KSIĘGA.
Ossyan w krytyce literackiej.
Skonstruowawszy na podstawie wzmianek, wersyi i nowych
określeń charakteru „pieśni Ossyana" (Dmocbowski- Jaszowski) —
obraz faktycznego stanu znajomości tej „nowej" pcjezyi w Polsce
wiatach 1800-22. wysoki stopień i rozległość zainteresowania się
nią, wypada przystąpić do oznaczenia skutków i konsekwencyi, ja-
kie stąd dla rozwoju ów-czesnego ruchu literackiego w Polsce wy-
płynęły. A jakkolwiek i tutaj praktyka wyprzedza teoryę, wpływ
pieśni Ossyana na ewolucyę t zw. literatury pięknej zarysowuje
się wyraźnie już od pierwszych lat nowego stulecia, zanim jeszcze
rozpoczęto ziawisk(; „(jssyanizmu" roztrząsać w dyskusyi teoretycz-
nej; — pozwólmy sobie dla jednolitości obrazu rozważyć naprzód
rolę, jaką grają w ówczesnej krytyce literackiej pie-
śni Ossyana.
Pierwsza nasza rozprawa krvtyczna, owiana duchem nowych
haseł, powstała w 1>^11 roku. Z polecenia Towarzystwa Przyjaciół
Nauk pisze Franciszek Wężyk swój artykuł „O puezyi dramaty-
0S8VAN W POLSCB 97
cznej — uznany przez Towarzystwo za „niebezpieczny" i przez
skruszonego autora z obiegu wycofany i). Oczywiście nie leży w ra-
mach tej pracy rozpatrywać nowych myśli, jakie przed zdumiony
areopag polskich pseudo- klasyków zostały w rozprawie Wężyka
rzucone. Chcę wskazać jedno ze źródeł, skąd autor swoich poglą-
dów zaczerpnął; jest to mianowicie dzieło Sulzera „Allgemeine
Theorie der iSchonen Kiinste", na które Wężyk powołuje się trzy-
krotnie 2). A książka Sulzera 3) to — obok pani de Stael, Herdera
i dra Blair'a — czwarty dobry przewodnik, po którym znajomość
poezyi Ossyana przenika do ówczesnej krytyki literackiej w Pol-
sce i dostarcza podstaw pod budowę teoryi „nowej " sztuki. Dzieło
Sulzera należy do najpoczytniejszych u nas podręczników w tym
guście: na niem oparł Królikowski w zupełności swoją rozprawę
„O istotnych celach dzieł smaku" (1819) i), do czego sam się przy-
znaje — studyował je z zapałem Mickiewicz w czasach filoma-
ckich. Oczywiście, że i wydrukowane u Sulcera studyum o poe-
zyi Ossyana wraz z przykładami w tłumaczeniu Denisa 2) — nie
mogło było ujść uwagi.
Toteż gdy w 1815 roku ogłasza Wężyk bezimiennie swój ra-
dykalny artykuł „O poezyi w ogólności" 3) — choć po imieniu nie
wymienia Ossyana — musi jednak uważać go również za „geniu-
sza", który obejdzie się bez prawideł. „Prawidła" — pisze tam —
„są potrzebnemi dla kierowania miernych zdolności, które iedynie
w innych ślady stąpać zdołają. Obeydzie się bez nich prawdziwy
geniusz. Bo prawdziwego natchnienia dzieła nie z długiego rozmy-
słu, lub z mozolnego wypływała przysposobienia, lecz piorunem,
1) Zob. St. Tomkowicz „Przyczynek do historyi początków romantyzmu
w Polsce" Kraków 1878,
2) Taraże s. 5, 4:'\ 48.
') Snlzer (Johann Georg) I wyd. tego dzieła wyszło w Lipska 1771—4, 2
vol.; następne 1775, 79, 87, 93.
*] Zob. „Pam. Warsz." 1819, tom XIV, s. 8 (w nocie).
5) Op. c. Lipsk 1793, 3 vol., p. 631—43; w latach 1792—808 wydano
w Lipska „Nachtrage zu sulzers Theorie" 8 toI. : tam, w vol. 8 p. 237—52 za-
mieścił W. N. rozprawę p. t. „tjber die Celtischen Barden" oraz w toI. 8 p.
384 — 414 „Ossian a. die hebraischen Uichter".
«) Zob. „Pam. Warsz." 1815, III tom s, 35; mimo, że spis raeczy, umie-
szczony w tomie 21 (1821) „Pamiętnika" wskazuje wyraźnie Wężyka, jako autora
rzeczonego artykułu — Kraszewski, przeoczywszy ten szczegół, przysądził artykuł
Brodzińskiemu i ogłosił w dziełach jego.
Rozprawy Wydziału filolog. T. LII. 7
98 MARYAN SZYJKOWSKI
natchnęła. Przyiemne, smutkiem napełniające obrazy iego iak noc,
a często nawet z zadumieniem własnego twórcy na świat wycho-
dzą". Myśl analogiczną, z wyraźnem wskazaniem Ossyana. spo-
tkamy niebawem.
Przedrukowany w „Pamiętniku Warsz." (1817 r.)^) artykuł
z „Bibliotheque Universelle" nie jest bez znaczenia dla sformowa-
nia u nas teoryi romantyzmu. Pod tytułem „Rzut oka na stan ni-
nieyszey literatury niemieckiey" — podaje on obj aktywne informa-
cve o najwybitniejszych zjawiskach w niemieckiej literaturze : mówi
o Goethem, Schillerze, Wielandzie, Herderze, Lessingu, Kancie,
Winkelmanie i dziele pani de Stael („O Niemczech"). Wspomina
Nibelungów i Schlegla przekład Shakespeare'a. a wkońcu stara się
określić zasady ruchu romantycznego pod przewodem Tiecka, No-
walisa i i.; w związku zaś z tem zawiadamia, że „p. Alwart zboga-
cił niemiecką literaturę pięknym przekładem poezyi ponurych
Ossyana" 2).
W roku następnym (1818) pojawia się Brodzińskiego roz-
prawa „O klasyczności i romantyczności, tudzież o duchu poezyi
Polskiej" ^) — a w niej najobszerniejsze omówienie poezyi Ossyana
jako argumentu w dyskusyi i podstawy historyczno-krytycznych
wywodów autora wersyi „Berratonu". Usiłując dojść do właściwego
naprzód określenia „romantyzmu" stwierdza Brodziński, iż „nie
można przypuścić, ażeby to, co romantyczne sprawia wrażenie, ie-
dynie do średnich wieków należało, gdy dawna Skandynawska mi-
tologia, gdy Ossyan, Shakespeare . . . tak się do czasów Rzym-
skich unosił, gdy nakoniec i pieśni różnych ludów ... są dla nas
romantycznemi" .
Nazwawszy tedy w ten sposób rzecz po imieniu, wskazawszy,
że Ossyan, choć nie na średniowieczu oparty, jest jednak dziełem
romantycznem — podaje Brodziński w dalszym ciągu cechy
tego dzieła wyczerpującej analizie. Zaczyna od charakterystycznego
— dla całej Europy a stąd i u nas — zestawienia Ossyana z Ho-
merem. W myśl tezy pani de Stael traktuje rzecz przeciwstawnie:
Ossyan i Homer podzielili „berło poezyi". „Zdaie się, że Dyanna
po górach i skałach poluiąca podzieliła z bratem swoim poezyę,
tak iak oświatę dnia i nocy, że iak tamten Homera, ona Ossyana
1) T. VII, 8. 154.
*) Metryczny przekład Ahlwardta (Christian) wyszedł w Oldenburgu w 1807 r.
») Zob. „Pamiętnik Warsz." 1818, X tom s. 356 i 516.
■OSSYAN W POLSCE 99
niosą ieszcze cechę kobiecey łagodności i wdzięków, we łzach na-
wet przyiemney. Jak noc pogodna ze dniem, walczy Homer z Os-
syanem o piękności. Jeżeli pierwszy iak słuńee budzi, ożywia całą
naturę i w jasnych barwach poznać ią daie, ieżeli śmiało porywa
za sobą słuchacza do Olimpu ; drugi, iak Xiężyc, łagodne nad
uśpioną, cichą ziemią rozlewaiąc światło, sprawia, iak noc, rozko-
szne wrażenia; iak w nocy, oko niepewne, błąka się po ledwo roz-
poznanych drzewach, zwaliskach, gcjrach, iak doliny nikną w ciem-
ności, a szczyty skał w obłokach, tak pędzel Ossyana przy łago-
dnym cieniu nocy zdaie się z za nigly uśpioną w rozległości swo-
jej malować naturę. Poezya lego iest wolna, iak wiatr z chmu-
rami ku morzu przepły walący, wydaie ona glos iak wiatr według
fantazyi trącaiących o zawieszone strony i z tonami niniey porzą-
dnemi, ale pelnemi wrażenia, gubiący się w przestrzeniach. Noe
Ossyana tak mało iest okropną, iak groby iego rycerzów". Duchy
Ossyana „przyjemniejsze są", aniżeli cienie Elizejskie. „Okropne
moł^dy" u Homera — „nie przerażaią w Ossyanie, miłość i luba
poezya wszędzie śmierci iest towarzyszką". Pamięć zmarłego ożywa
w pieśni barda lub kochanki; jej duch „pośpiewa za życiem swo-
iego r^^cerza. a towarzyszki, za ieleniein zapędzone, napotykaiąc
zwłoki kochanków płaczą tylko, że dwie dusze uleciały od nich...
i zgaduią ich pobyt na obłokach. Mgłą pokryte brzegi Morwenu
odłączone zdaią się być od reszty świata; lud obłokami oddzielony
od Bogów... rycerze samotni o miłości i rycerstwie tylko zadumani,
brzękiem tylko tarczy lub arfy przebudzam, opuszczone zamki,
mogiłami nasterczone pagórki, wszystko to posępney poezyi czaro-
wnym kraiem być się wydaie".
Spróbujmy wydzielić, co w tych zapatrywaniach Brodzińskiego
na pieśni Ossyana jest pomysłem ory;iinalnym. Zasadnicze posta-
wienie kwestyi (Homer-Ossyan), sprecyzowanie na przykładzie poe-
zyi celtyckiej myśli Wężyka, że prawdziwy talent twórczy nie po-
trzebuje krępować się prawidłami („według fantazyi — tony mniej
porządne, ale pełne wrażenia") — to wszystko zostało już zauwa-
ż(me i szeroko rozwinięte w rozprawie Blair'a. w dziełach Herdera
(„Kritische Walder" I. Wiildchen „Von deutscher Art. u. Kunst,
einijre fliegende Blatter", „Stimme der Volker" I. Bd.) i u pani de
Stael. Stamtąd czerpanym myślom daje Brodziński obrazową opra-
wę (Dyana-Febus) — a pozatem zabarwia je w sposób wielce zna-
mienny własnym subjekty wizmem.
100 MARYAN SZYJKOWSKI
Oto W „posępnej" — jak sam mówi — poezyi Ossyana. nie
dostrzega Brodziński owej ponurej melancholii
obrazów, owych dreszczów grozy, tajemnych przeczuć
i głośnych okrzyków żalu, które wypełniają poemaiy Macphersona.
Dla Kazimierza z Królówki obrazy Ossyana są „przyjemne", po
kobiecemu „łagodne", noce ciche, nigdy „okropne", oświecone
zlekka smętną, ale nie tragiczną poświatą miesiąca, śmierć nawet
osłodzona „miłością i lubą poezyą", duchy „przyjemne", nawet płacz
bezbolesny, nawet ruiny zamków i cmentarze — „poezyi czarow-
nym krajem". W poezyi średniowiecznej — jak w dalszym ciągu
czytamy — „pamięć przodków nie iak u Homera i Ossyana obia-
wiała się, ale lękliwa imaginacya tworzyła z nich nocne widma,
nad które nic okropnieyszego nie utworzyła",
W pieśniach Ossyana niema żadnych okropności — niema
śladu jakiegokolwiek tragizmu; myśl krytyka chwyta tylko te prze-
jawy, które odpowiadają jego upodobaniom; ponury Ossyan prze-
mienia się nieomal w sielankowego Wiesława.
Tego rodzaju transformaeya, to typowy przykład, jak wielki
przedział istnieć może pomiędzy twórcą a krytykiem, jeśli nie po-
łączy ich kongenialna nić współ-odczuwania, jeśli w procesie od-
twórczym biorą udział tylko pewne ośrodki psychofizyczne, inne na-
tomiast trwają w stanie biernym. Wtedy w dziele sztuki dostrzega
się nie to, co w niem tkwi rzeczywiście, ale to, co w niem chce
się zobaczyć.
Rozprawa Brodzińskiego wywołała, jak wiadomo, artykuł Jana
Śniadeckiego „O pismach klasycznj^ch i romantycznych" ^) a w nim
określenie nowego kierunku jako tego, który „się zaymuie i oży-
wia żałosnem wspomnieniem i tęsknotą do rzeczy przeszłych albo
■wznowieniem zdarzeń, iakie bawiły ludzi w wiekach rycerskich".
I jakkolwiek tego rodzaju definicya pokrywa w sposób zadziwia-
jąco dokładny ossyaniczną poezyę „ofother times". czyni uwagę pro-
fesor wileński, że „nie iest ona przepisom Horacego przeciwna".
Toteż końcowy wniosek uwag Śniadeckiego : „Uciekaymy od ro-
mantyczności, jako od szkoły zdrady i zarazy" — ma w tem ze-
stawieniu więcej energii, aniżeli logicznego uzasadnienia.
Jakoż w tym samym jeszcze roku (1819) pojawia się ostra
replika p. t. „Uwagi nad Jana Śniadeckiego rozprawą; o pismach
^) „Dziennik wileński" 1819, I tom s. 2 Bq.
OSSYAN W POLSCE
101
klasycznych i romantycznych" i) — a w niej Ossyan znowuż jako
argument, jako broń obosieczna, którą łatwo ująć ze strony prze-
ciwnej. Tym razem ze stanowiska „serc czułych, zdolnych czuć
poetyckie uroki". „Czyż może być obszernieysze i świetnieysze
pole dla poezyi" — czytamy — „iak tęsknienie do niewinności
i cnoty? U Greków, Hebreów i w Ossyana oyczyźnie, poezya
podawała zawsze dłoń przyiazną religii i z nią razem szła serca
podbiiać i nawracać. Zatarły ten iey rzetelny charakter wieki pó-
źniejsze; romantyczność go wskrzesiła". „Ten z kamienia serce
mieć musi, kto lutni Yunga, Bealtie, Szyllera, Getego rzewnemi
łzami nie skrapla".
Co zaś do ulegania w twórczości poetyckiej jakowymś pra-
widłom, od których już był Wężyk zwolnił „geniuszów", na co je-
dnak przystać nie chce Śniadecki, wtłaczając Ossyana w ramy
„Sztuki poetyckiej" Horacego — ten problem rozważa Brodziński
w „Listach o polskiej litera. urze" (1820)2); \ znowu zjawia się ulu-
biony, jak widać, konik naszych teoretyków ówczesnych — Ossyan.
„Talent hoynie od natury obdarzony" — przyznaje Brodziński —
„chociaż nie wsparty skarbem oświecenia wieku swoiego, może się
rozwinąć... Każdy przyzna, że Ossyan byłby Homerem, gdyby
obyczaie, religia i wyższa to warzy skość więcey wyobraźni iego do-
starczyły. Tak, gdyby natura skąpą nie była i gdyby dziś powstał
drugi Homer, możebyśmy go tak z pierwszym, iak Iliadę z Ossya-
nem równali". I podtrzymując w dalszych „listach" tę dobrze
znaną nutę — radzi Brodziński opierać twórczość na znawstwie
i miłości kraju rodzinnego. Zwłaszcza wyraźnie czuje tego potrzebę,
gdy czyta Homera i Ossyana. „Ktoby się mierzył z ich geniu-
szem, z ich prostą naturalnością, niech się nie ogląda na przepisy
filozofów i estetyków, niech szczęśliwy darem natury uszczęśliwia
nas tak, iako ona pięknością": jednak i geniusz, który „tak śpie-
wa, iak czuie, tem piękniey śpiewać, im wyżey czuć będzie".
„Nie każda romantyczność przeciwna jest klasycznośei" —
odzywa się w tym samym czasie głos z Poznania 3) — „owszem,
*) Piimiętnik Wars.^ 1819; XIV, s. 458 sq.
^) „Pam. Warsz." 1820, XVI, XViII, s. 27 i 3-26.
3) , Rozprawa, w którey się okazuie, że nie kr.żda i-omantyczność . . ." była
czytana na posiedzeniu szkolnem w Poznaniu 2 paźdz. 1820 r., a wydrukowana,
w „Mrówce poznańskiej" 182], III, s. 81 są.
102 MARYAN SZYJKOWSKI
ażeby literatura była narodową i celowi odpowiadaiącą, romantycz-
ności wyrzekać się nie powinna". Wszakże: „sam nawet Homer
i Ossyan, to przez opieranie zmyślonych zdarzeń, to przez tkliwe
uczucia byli romantycznymi; a przecież iednego wielkim,
a drugiego iedyn37m nazywaią".
Ossyan i Homer, klasycyzm i romantyzm, serce i rozum,
sztuka rymotwórcza i luzem chodzące geniusze — to wszystko bierze
się za ręce w tej kr\'tycznej dyskusyi i rozpoczyna taniec wzajem-
nych nieporozumień. Wprowadzić do tego lad pewien, pooddzielać
niejednorodne zjawiska usiłuje w 1820 roku Leon Borowski
w „Uwagach nad poezyą i wymową pod względem ich podobień-
stwa i różnicy" ^). Oryginalnych pomysłów i Borowski nie stwa-
rza: chce bodaj, zająwszy stanowisko pani de Stael. sięgnąć za nią
głębiej i powtórzyć mniej więcej to, co ona o różnicach poezj-i
„północnej" i „południowej" orzekła. W rozdziale zatem p. t. „Po-
ezyą narodów północnych" (toż u de Stael), mówiąc o Eddzie, za-
znacza Borowski, że „głos tych bardów, religii i waleczności śpie-
waków, między tarczami brzmiący, smutnieyszy był. twardszy
i chrapliwszy od lutni południowcy". Jednak i tu spotkać można
tony słodkie. Podobnież i „sam Ossyan, bądź on całkowicie, jak
go znamy, dawny, bądź później z ostatków dawnych pieśni umie-
jętnie złożony" — (pierwszy w Polsce, blady cień zachodniego kry-
tycyzmu w sprawie genezy Ossyana) — „ma już dziwnie wiele
słodyczy. Zachwyca w nim nieprzerwany powab samotności i mi-
łych serca poruszeń, męstwa i samotności. Niepogoda i blask Xię-
życa, obłoki pełne duchów, noc i glosy przodków mieszają się
w jego pieniach ze Izami i tkliwem jęczeniem arfy". Zachodzi za-
sadnicze przeciwieństwo p(jmiędzy poezyą Anglii a Francyi — wy-
wodzi autor „Uwag". „W Anglii rodzinne pienia niestroyney po-
ezyi narodowey, wdziękiem starożytney literatury bardziey oży-
wione, brzmiały z całą swoią silą i szczerością, z właściwą sobie
prawdą, mocą i głębokością uczucia". We Francyi XVIII wieku
natomiast literatura doszła „kresu naysurowszego smaku". „W An-
glii zaczął się nowy wiek geniuszów twórczych, jakkolwiek śmia-
łością swoią nieraz łamiących przepisy dobrego smaku".
1) „Daiennik Wileń^kł" 1820, I, 11, III; na egzem. Bibl. Jag-, ręka współ-
czesna podpisała: Leon Borowski.
OSSYAN W POLSCB 103
Dochodzimy końcowej konkluzyi: najrozsądniejszej, na ja-
ką u nas spór klasyków z romantykami się zdobył: „Połączenie
tylko geniuszu twórczego z rozsądnym smakiem stanowi w sztuce
piękney dzieła wzorowe... Lecz ani dzieł geniuszu lekceważyć
możemy dlatego, że dę w nich tu i ówdzie drobne uchybienia po-
strzegaią, ani uwielbiać poprawney mierności, którey całą zaletą
iest zachowanie prawideł... Nie przeto iednak talent północny
mniey iest od południowego twórczym, nie mniey przeto Ossyan,
jak Homer, Kopernik, Newton, jak Arystoteles zadziwiaią swym
geniuszem".
Dla polskiego ruchu romantycznego w pełnym jego rozkwi-
cie (pod znakiem Byrona), ma pierwszorzędne znaczenie przełożony
w 1821 roku artykuł p. t. „Zdanie Francuzów o lordzie Byronie
i iego poezyach" (z Niem. Tygodn. Liter )i). Nie możemy wda-
wać się tutaj szczegółowo w rozbiór myśli, w tym artykule rzuco-
nych: nie możemy streszczać charakterystyki „poetv XIX wieku",
który przedstawiony tutaj został jako „ecce homo" europejskiego
Romantyzmu; ani zastanawiać się nad bardzo bystrem kojarzeniem
zjawisk pokrewnych, tak zasadniczych dla nowego kierunku, jak:
Byron-Rousseau i Byron-Chateaubriand. Natomiast zaznaczyć trzeba
jedno z tych skojarzeń: Ossyan-Byron. Autor artykułu kry-
tykuje „greckie tematy" Byrona, dając do zrozumienia, że właści-
wem polem natchnień poetyckich winna być ta atmosfera, wśród
której dany twórca wzrósł i dojrzał. Tematy z dziejów Grecyi
nadają wprawdzie poezyom Byrona „barwę oryginalną. Ale czy-
taiąc ie, spostrzegamy aż nadto drugie przeciwieństwo, iakie wv-
wystawia przez niego szkoła i obrane przedmioty. Grecyą powi-
nienby tylko Homer opiewać^ a dźwięk arfy ossyańskiej zdaie
się być przeznaczonym opiewać tylko burzliwe niebo
Kaledonii i góry wiecznym śniegiem pokryte".
Jest w tem utożsamieniu Byrona z Ossyanem znaczna li-
cencya; ale licencya to wielce znamienna. Wszak Byron pochło-
nął w całej Europie Ossyana właśnie dzięki analogiom z dźwię-
kiem harfy kaledońskiej. „Byronizm" nie dałby się pomyśleć bez
poprzedzającego to zjawisko „ossyanizmu"; ma się do niego, jak
skutek do przyczyny w ewolucyi ogólno-europejskiego romanty-
zmu — i, oczywiście, w rozwoju tegoż ruchu w Polsce.
1) „Pamiętnik Warsz." 1821, XIX, s. 158 i)q.
104 MARYAN SZYJKOWSKI
Rok 1822 przynosi trzy rozprawy krytyczne Brodzińskiego,
a w nich dalsze jego uwagi o poezyi Ossyana.
Biorąc impuls z nawoływań Herdera do zajęcia się poezyą
ludową, zastanawia się Brodziński nad erotycznemi pieśniami litew-
skiemi i); zdaje mu się przytem. że panuje w nick „łagodna me-
lancholia, słodka bolesna tęsknota, która w pieśniach Ossyana
i balladach hiszpańskich tyle porusza". „Rozkoszna iest boleść" —
powtarza za Ossyanem — rS^J "^ smutnem sercu pokóy zamie-
szkał " .
Uderza Brodzińskiego „świeżość" ossyanicznej poezyi. „Po-
znałem człowieka na scenie Szekspira" — pisze w dalszych swo-
ich „Listach o literaturze" ^), znowu zresztą za przewodem Her-
dera — „a słuchaiąc lutni Ossyana, porównywałem obłoki iego
z Erebem i rycerzów szkockich z Grekami. Wszędzie znalazłem
dotąd mi nieznaną naturę, moc i świeżość '^ Zaczem stwierdza już
kategorycznie: „Ossyan opiewając dzieie swoiego 03' ca i synów,
chciał ich potomności przekazać; układaiąc swoie poezye. nie my-
ślał, według iakiego kodexu krytycy o nich wyrok wydadzą".
Jak minimalną jest samodzielność opinii Brodzińskiego, świad-
czy o tern najwymowniej jego rozprawa „O elegii", której wyjątki
„Pamiętnik Warszawski" w 1822 roku drukuje ^). Jest to poprostu
konglomerat zdań i sądów, wypełniających pierwszy
krytyczny „lasek" Herdera, w którym została zawarta „filo-
zoficzna historya elegijnej sztuki poetyckiej". W szczególności zaś
cały. obszerny passus o Ossyanie nosi wszelkie cechy plagiatu, głó-
wnie wymienionej powyżej rozprawy Herdera, oraz pewnych myśli
Herderowskiego studyum „Von deutscher Art und Kunst" *). Wpra-
wdzie objął Brodziński cudzysłowem następujące zdanie: „Zycie
Szkotów (mówi Herder) upłynęło wśród czynów, uczuć i pieśni,
a pieśni właśnie do tego iedynie przeznaczone były, aby też czyny
i uczucia uwiecznić" (zob. Herder I. Waldchen „Das ganze Leben
der Nation bekennt ist, ais ein Leben, das unter Thaten, Empfindun-
1) „O poezyi ludu Htewakie^o" „Pam. Warsz." 1822, III, s. 235 sq.
2) „Pam. Warsz. '• 1822 I, a. 8 są.
») „Pam. Warsz." 1822 II, fi. 44, 133, 261.
*) Herder: „Kritische Walder" I. Waldchen, I,wyd. 1760 („Eine philoso-
phische Geschichte der elegiscLen Dichtkunst"), „Von deutscher Art u. Kunst.
Briefwechsol iiber Ossyan u. die Lieder alter Yolker." I wyd. 1773; tutaj cytuję
na podstawie: Herders Werke w „Deutsche NationallitterAtur" iStuttgart, III. Teil.
088YAN W POLSCE 105
gen u. Gresaugen verstrich, und wo die Gesange eben zu nichts
bestimmt waren, ais diese Thaten u. Empfiudungen zu verewigen"
s. 24); ten cudzysłów jednak powinien być znacznie w obie strony
rozszerzony.
U wstępu proponuje Brodziński, ażeby „elegię" nazywać u nas
„dumą" — co od czasów Krasickiego staje się w Polsce prawem
zwyczajowem. Następnie spotykamy definicyę „dumy": „iest to
rozpamiętywanie z rozrzewnieniem zl^ączone, błąkanie się serca mię-
dzy tęsknotą i wspcjmnieniem" ^). Któż mistrzem tego rodzaju ele-
gii? Oczywiście — Ossyan. „Po Homerze nie masz poety, któ-
ryby tak ściśle był narodowym, lak Ossyan, nie masz i nie było
poezyi tak prawdziwie elegicznej nad tę. którą pod iego pieśniami
znamy. Tamten opiewał czyny swoie i swoiey rodziny; nietylko
iako rycerz, ale iako syn i 03'^ciec, dzieła własne, własnego oyca
i dzieci". Przytoczywszy cytat z Herdera — odpisuje Brodziński
dalej, już nie podając źródła: „Dusze ich (sc. Szkotów) do czynów
i uroczystey miłości gorzały. Ich religia, położenie, rycerska suro-
wość nadała melancholiczną barwę ich tkliwym uczuciom. Są oni
równie czułymi synami, oycami i braćmi, iak kochankami. Jakże
to słodko widzieć w tej poezyi w iedney osobie pnetę, króla, oyca,
syna, przyiaciela i rycerza!" ^j. Następuje wzmianka o mglistej sce-
neryi Ossyana i przekład żalu „Dartuli" na podstawie Herdera,
z zachowaniem błędu faktycznego, jak wykazano powyżej.
Zakończenie powyższeszo ustępu nie jest wprawdzie dosłownym
niemal przekładem z Herdera, ale trzyma się bardzo ściśle Herde-
rowskich pomysłów. Zatem mówi Brodziński o przeciwnikach po-
ezyi Ossyanicznej. których razi mała „towarzyskość Ossyana i nuży
monotonia ciągłych obrazów boju i łowów", co wszystko spowite
w „ciągłą melancholię i zawsze posępne obrazy natury... w nud-
ność przechodzi". Z takimi zarzutami rozprawił się już bvł Her-
der („Von deutscher Art..."), opisując specyalne warunki, w jakich
1) Por. definicyę elegii Krasickiego (O Rymotwórstwie" § V. „Elegija jest
z istoty swojej narzekaniem, okazaniem żalą i czułości").
*) „In jedem Bardenliede zeigt sich ein Volk, dessen Seele ganz der Tap-
ferkeit u, einer feierlichen Liebe flammete, ein Volk, dessen Denkart iiberhanpt
Ton einem Heldenernst eine gewisse melancholische Farbę erhalten und diese auch
aaf seine weichen Empfindnngen rerbreitete", „f ei er 1 ic he Tr a u erge sange an
die nichts im Altertnme, und was die Seite des Gefiihls betrifft selbst nichts im
grieebischen Altertume reimf. „Die elegische Stiramo der Schoten ist in der
Vater-, in der Geschlechtsliebe eben so siiss und tapfer, ais in der Weiberliebe*.
106 MARYAN SZYJKO WSKl
poznał i zachwycił się poezyą śpiewaka celtyckiego. Potrzeba do
tego przeclewszystkiem odpowiedniej predyspozycyi wewnętrznej:
„Da lassen sich Skalden und Barden anders lesen, ais neben dem
Katheder des Professors" (s. 189^ — por. Brodziński: „poezya Os-
syana tylko w pewnych chwilach, tylko w pewnem usposobieniu
umysłu, czuć i czytać się daie").
Ostateczne wnioski obu „ossyanistów" są również jednobrzmiące
— z tern oczywiście, że Brodziński jest wiernem echem swojego
mistrza. Herder nawoływa pod koniec bardzo energicznie i gorąco
do zbierania ludowych pieśni niemieckich (1. c. s. 212) — Brodziń-
ski zaś „spominając bardów kaledońskich, którzy tak głośną dziś
sławę swych pieśni Macphersonowi są winni, nie może opuścić ob-
szernego plemienia dawnych Słowian"; zaczem daje wiązankę „dum
ludowych słowiańskich".
Zauważyć należy, że tutaj chwytamy dokładnie punkt
styczny Ossyana z naszym ruchem folkory st y czny m
w początkach XIX-go wieku — oraz tę nić pośrednią, która
obie linie zbliża i łączy, a mianowicie: Herdera. Już, jak wska-
zano, Krasicki podniósł wzgląd etnograficzny, mówiąc o pieśniach
Ossyana — toż na szeroką skalę, w teoryi i praktyce, propaguje
Brodziński, którego recepcya Ossyana różni się od Herderowskiej
jedynie ową skłonnością do sielankowości. tak znamienną dla psy-
chiki Kazimierza z Królówki.
Nie trzeba przeoczać, że w tymże roku 1822 pojawia się na-
reszcie w Polsce definitywna, krytycznie dojrzała i pogłębiona defi-
nicya romantyzmu. Nie brak w niej i Ossyana; co więcej, pie-
śni szkockie i skandynawskie zostają tutaj, niejako oficyalnie,
uznane wogóle za źródło tego ruchu. „Namienió musimy" — czy-
tamy w warszawskiej „Gazecie literackiej" ^) — „że również mię-
dzy klasy cznością i romantycznością nietylko z zewnętrznych pra-
wideł, lecz z gruntu rzeczy, z odmiennego ich źródła
wynika, że duch średnich rycerskich wieków, duch religii
Chrześciańskiey i sama nawet posępna wspaniałość gór
Szkocyi i Skandynawii, gdzie pijwstał pierwszy zawiązek
Poezyi romantyczney, nadały iey odrębną cechę i wpoiły w Pisa-
») „Gazeta literacka" (główny redaktor A. T. Chłędowski 18":!2) s. 1. „Rzat
oka na obecny stan literatury polskiej".
OSSYAN W POLSCE 107
rzy niepodległość dla wszelkich przepisów, ścieśnia-
jących popęd wyobraźni".
Jest to krótkie, syntetyczne ujęcie sprawy, roztrząsanej sze-
roko, w przeciągu lat siedmiu.
Szereg artykułów krytycznych w ciągu tego siedmiolecia,
mniej lub więcej znane głosy polskich teoretyków, cała zasadnicza
dyskusya analityczna pod hasłem dążenia do syntezy i wreszcie jej
ostateczne, ze stanowiska romantycznego, ujęcie — oto materyał,
z którego usiłowaliśmy wydzielić i oznaczyć rolę „pieśni Ossyana".
Rola ich pierwszorzędna: Ossyan to hasło i problem, argument
i probierz. Niepodobna przejść nad nim do porządku dziennego,
stoi na drodze zasadniczych założeń, należy się nim zająć, rozwa-
żyć, zacytować. Spróbuje Jan Sniadecki zaopiniować, że Ossyan,
choć tak odmienny od wypróbowanych wzorów pseudo-klasycznej
sztuki — jednak prawidłom Horacego przeciwny nie jest. Zakrzy-
czą go inni: podniosą kwestye serca, prostoty, posępnego kolorytu;
uczynią dziełem „geniuszu" ludowego, któremu wolno nie kierować
się żadnemi przepisami — ogłoszą wreszcie (zbyt pochopnie) pra-
żródłem całej Romantyki.
Przewodniczą tej dyskusyi obcy: Herder, de Stael, Blair,
Sulzer; oni udzielają głosu, redagują referaty, nieraz wprost pod-
powiadają mówcom. Ci, chwytając obce myśli i zdania, przemawiają
nieraz chaotycznie, bezładnie (jak u nas) — ale z najlepszą wiarą
i zapałem. Wszak jednocześnie chcieliby poznać jak najbliżej tę
nową gwiazdę, przyswoić ją, bodaj z drugiej ręki. ojczystej mowie
(Brodziński). Zaczem mnożą się wersye kaledońskiego „poety serca"
(Jaszowski), użyźnia się potokami łez celtyckich rycerzy wyschła od
racyonałizmu gleba polska, iżby mógł wzejść na niej, niby pło-
mienny meteor, Ten, który zawoła: Miej serce i patrzaj
w serce.
V. KSIĘGA.
Ossyan w powieści.
Pierwszy, konkretny ślad wpływu lektury Ossyana spotyka-
my w powieści Józefa Lipińskiego p. t. „Halina i Firley czyli
]:Qg MARYAN Sz.yjKOWSKl
niebezpieczne zapały", zawartej w pierwszym tomiku „Wyboru po-
wieści moralnych i romansów", wydanych w Warszawie w latach
1804—5 (tomików 20). Powieść ta ma wartość dokumentu: pod
względem artystycznym więcej, jak mierna, posiada jednak niesły-
chaną doniosłość historyczną. Jest to pierwszy nasz utwór, w któ-
rym jak na dłoni widać zlewanie się strumieni z trzech zbliżonych
i ideowo pokrewnych sobie źródeł — spływających następnie wraz
z innymi w jedno koryto nowego prądu. Ossyan, Werter i Reno
rozdzielili pomiędzy siebie role w powieści Lipińskiego. Dwaj osta-
tni czuwają nad opracowaniem motywów rzeczowych, pomagają
w opracowaniu charakterystyki osób. Ale podczas gdy rozpoznać
ich działanie można drogą analizy porównawczej — nie wymaga
tego bynajmniej funkcya Ossyana. Głośno bowiem o nim w książce.
Cóż czyni Halina, kiedy na tle romantycznego krajobrazu Krzeszo-
wic spotyka ją Firlej ? — śpiewa „dumę o bokorze" (?) z Ossyana.
Jakżeż nie miał jej pokochać Firlej, kiedy sam jest gorącym wiel-
bicielem pieśni celtyckiego poety! Snąć już samem brzmieniem
imienia przypomina mu Halina „Malwinę", kiedy, pokochawszy ją,
każe namalować i umieścić w swoim gabinecie obraz, który mógł-
by zdobić karty „dum" Ossyana. Zatem „wpośród groty młoda
osoba, siedząca na ogromney skale"; pośrodku „obraz Melancholii,
siedzącey z zakrytą twarzą na opoce nad brzegiem burzliwego
morza; u nóg swoich miała ułamki pokruszoney kotwicy, a tuliła
do łima zranioną gołąbkę". Możnaby pod tym obrazem podpisać:
'pinxit Ossian — gdyby nie szczegół dekoracyjny ze „zranioną go-
łąbką", który już jest dziełem Firleja — Lipińskiego.
A nie tylko tego obrazu dostarczył Ossyan. U niego też po-
życzono innych dekoracyi. jak grot skalnych, dzikich ustroni, księ-
życa, szemrzących strumieni i t. d. Tylko, że malowidło zblakło
i pojawiły się tu i ówdzie ~ dziury artystycznego ubóstwa ^).
Motyw średniowiecznego rycerstwa spróbuje niebawem uzu-
pełnić dwoma innymi: romantyczną sceneryą i światłem duchów —
Anna z książąt Radziwiłłów hr. Mostowska: — i stworzy od-
razu pierwsze polskie ^^Schauerromane'^. Cztery jej romanse opusz-
1) XIII. tomik „Wyboru" Lipińskiego przynosi powieść p. t. .Sygryda czyli
Miłość na<?rodą męstwa", tłumaczona z duńskiego. We wstępie wspomniano o mi
tologii Skandynawskiej, „która była relij^ią wszy.stkich narodów Celtyckich na
północy" — poczem odesłano po bliższo wiadomości do „Eddy" w wydaniu Melleta.
OSSYAN W POLSCE
109
czają prasę drukarską w Wilnie w 1806 roku: „Strach w zame-
czku, powieść prawdziwa", „Matylda i Daniło, powieść źmudzka
oryginalna", „Nie zawsze tak się czyni, iak się mówi, powieść bia-
łcjruska, przez stoletnią danię opowiadana" i „Zamek koniecpolski,
powieść ruska oryginalna".
Ciekawszą bodaj od treści tych powieści, operujących kilku,
coprawda bardzo znamiennymi szablonami — jest przemowa do
czytelnika, położona na czele pierwszego z tych romansów. Otóż
stwierdza w niej autorka, że powieści, które budziły zajęcie w XVIII
wieku, teraz: „mam-że prawdę wyjawić? Teraz niezmiernie nas
nudzą".
„Jeśli matki nasze rozrzewniały się z łatwością nad losem Kla-
rysv, Pameli i t. d. — wyczerpane nasze uczucia gwałtownieyszych
wzruszeń potrzebuią. Okropne Avidma, z tamtego świata powracaiące
istoty, burze, trzęsienie ziemi, rozwaliny starożytnych zamków przez
duchy same tylko zamieszkałych, zbóyców kupy, uzbroieni pugina-
łami i trucizną zdraycy. mordy, więzienia, na koniec diabły i cza-
rownice. Gdy się to wszystko znaydzie razem, wtenczas mamy Ro-
mans w kształcie upodobanym wiekowi naszemu".
„Moje powieści — dodaje skromnie autorka — „lubo są tylko
cieniem chwalebn3^ch naszych nowo-czesnych autorów tego rodzaiu,
znaidą jednak kąteczek w zaludnionych podobnemi xiążkami w współ-
czesnych naszych księgozbiorach (sic)".
Zmienił się zatem „gust" czytającej publiczności; wyczerpane
uczucia (czytaj : nerwy) gwałtowniejszych potrzebują wzruszeń.
Czyżby autorka zamierzała temu przeciwdziałać? Takby można
wnosić z rozwiązania hiperromantycznej fabuły opowieści. A je-
dnak— choć „Strach w zameczku" okazuje się ostatecznie tenden-
cyjnym figlem — wyznaje autorka u wstępu: „Jest coś w czło-
wieku, co nie może bydź odgadnionym i co nas prowadzi do chęci
nab3'cia nadprzyrodzonych wiadomości. To wszystko, czego zrozu-
mieć nie możemy, ma dla nas nieprzezwyciężony powab. Skoro
nocne obłoki okryią niebo, a długie cienie przez niepewną poświatę,
co gwiazdy rzucaią. powstawać zdaią się po ziemney przestrzeni,
aliści wyobrażenia nasze wystawiaią nam tysiące mar, które żadney
istoty nie maią". Oto mam^^ pierwszą bladą próbkę nastroju, któ-
rego takim mistrzem Ossyan. Pierwsze w literaturze polskiej jesz-
cze nieudolne stwierdzenie owego niepoznawalnego „marę tenebra-
110 MARYAN SZYJKOWSKl
rum", któreg-o mistyczna głąb ciągnie i nęci, gdy spocznie na niej
niepewna poświata miesiąca.
O tem jednak wspomniała Mostowska mimochodem, na strunie
tej jeszcze zagrać nie umie. I to, coby miało być pół-szeptem i pół-
zjawą, występują z jarmarcznym aparatem trupich głów. piszczeli,
czarnych ołtarzy, otwierających się grobowców — przy ponurem
biciu północnej godziny, wśród krzyków sów i puhaczy i teatral-
nego huku pioruna. To wszystko rozgrywa się w opuszczonych
ruinach zamku, w tajemnej a przypadkiem odkrytej komnacie,
zdała od miejsc zamieszkałych, na wyniosłej zazwyczaj górze. Bo-
haterowie przynależą do stanu rycerskiego, we dnie zabawiają się
w łowy i turnieje — o ile obowiązek nie wzywa ich na plac boju
(wtedy „ona" zostaje i tęskni) — nocą, najniep<itrzebniej odwiedzają
one miejsca, po których tłucze się duch pokutujący, urządzając
ultra-groźne widowiska.
Jeszcze w „Nie zawsze tak się czyni..." okazuje się pod ko-
niec, że te widowiska zostały urządzone sztucznie — natomiast
"W romansach „Matylda i Daniło" oraz w „Zamku Koniecpolskim"
jest rzecz traktowana poważnie. W tej ostatniej powieści rozsądna
i trzeźwa matka bohatera, Kasylda — mówi jednak, zapewne od-
bijając sąd samej autorki w tej sprawie: „Któryż mędrzec pochlu-
bić się z tym może, że do tego punktu zdarł zasłonę przyrodzenia,
iż śmiało powie: iuż między człekiem a Bogiem nie masz granicy".
I znowu zawarto w tych słowach protest przeciwko myśli „oświe-
conej" — tym razem w obranie Niepoznawalnego.
Czy zachodzą jakie anah^gie pomiędzy poezyą Ossyana a ty-
mi pierwszymi okazami polskiego „romansu strachu"? Biorąc rzecz
zasadniczo, przypomnieć trzeba, że poezya Ossyana stanowi jedno
ze źródeł tego nowego gatunku literatury pięknej w Europie, zawie-
rając w stanie zalążkowym te wątki i motywy, z których na pniu
romantyzmu ta zwyrodniała, pasożytna gałąź urosła. Zatem i po-
wieści Mostowskiej zostają również w pewnym, pośrednim związku
z Ossyanem. Ale związek to tylko luźny: ruiny zamku, opuszcze-
nie bohaterki przez bohatera, spieszącego na boje, przeczucia i znaki
zwiastujące jego śmierć, wizya ducha poległego kochanka, skromne
próbki pejzażu księżycowej nocy lub wschodu słońca („Zamek Ko-
niecpolski") — to wszystko znajdzie swoje analogie i w Ossyanie;
w historycznym rozwoju powieści polskiej są to motywy nowe
z przemiany haseł wynikłe; ale bezpoś redniej zależności swojej od
OSSYAN W POLSCR 111
utworów ossyanicznych dowieść nie potrafią. Mogą tylko okazać,
że zajęcie się Ossyanem pod koniec XVIirgo wieku przygotowało
grunt i umożliwiło — między innemi — pojawienie się już u wstępu
nowego stulecia tego typu powieści.
Ma zaś Mostowska zislugę inicyatywy i na polu stworzenia
pierwszej próby polskiej powieści historycznej w duchu Waltera
Skotta. Jest nią dwu-tomowa „powieść oryginalna z historyi litew-
skiej'', wydana rok później (1807) we Wilnie p. t. „Astolda Xię-
żniczka z krwi Palemona, pierwszego Xiążecia litewskiego, czvli
nieszczęśliwe skutki namiętności".
We wstępie mówi autorka, że praca jej „iest z rodzaiu ro-
mansów historycznych" — oraz stwierdza, że „ten rodzay był mało
lub wcale nie używany w naszym ięzyku"; tej pierwszej próbie
pragnęłaby nadać wierny koloryt dziejowy i w tym celu studyuje
Kromera, Gwagnina i Stryj ko wskiego — a nawet w rozdziale VL
pierwszego tomu zdradza znajomość podań o królu Artusie.
Nie tu miejsce wskazywać, w jakim stosunku pozostaje fabuła
tej „powieści litewskiej" do dzieł twórcy „Wawerley'a" — ani też jaki
związek — a związek ten jest widoczny — łączy ten romans z pier-
wszemi „powieściami litewskiemi" autora „Żywili". Nam wystarczy
ogólne stwierdzenie, że w 1807 roku powieść, która zrazu jakby
przodowała postępowi ruehu romantycznego w Polsce, wydaje cie-
kawy okaz, w którym pierwiastek historyczny złączono
z kierunkiem sentymentalnym — przyczem z lat dawnych
zatrzymano (zresztą niezbyt wyraźnie) dążność tendencyj no-dy-
daktyczną („nieszczęśliwe skutki namiętności").
Stwierdziwszy zaś istnienie tego tak dla przełomowej chwili
charakterystycznego typu mieszanego romansu — należy bliżej za-
znaczyć, że zawiera on przytem motywy mniej lub więcej niewąt-
pliwie „ossyanicznego" pochodzenia.
Główny motyw „.Astoldy": miłość dwóch braci, synów Pale-
mona, ku bohaterce, śmiertelna walka, do jakiej pomiędzy nimi
dochodzi — ten motyw w formie zbliżonej wypełnia epizod o Co-
malu i Gal winie, zawarty w II ej księdze Fingala, a spolszczony
przez Tyminieckiego, a nadto dostarcza osnowy do poematu o „Śmierci
Oskara", przełożonego już przez Krasickiego. Przeczucia, tajemni-
C2e głosy przestrogi, pustelnik w puszczy (jakby chrześciański
druid, — to wątki równie dobrze znane Ossyanowi.
112 MARYAN SZYJKOWSKI
Silniej jednak do przekonania, aniżeli te analogie wątków —
przemawia pokrewieństwo stron}?- opisowej, zatem: obraz burzy, hu-
czącej nocą ponad zamkiem (tom I, rozdz. V), widoki na tle przy-
rody leśnej, a w końcu księżycowe pastele, których Ossyan jest
mistrzem.
Ponad te wszystkie jednak pokrewieństwa, ponad cały interes,
jaki obudzą w historyku literatury powieść Mostowskiej — wysu-
wa się daleko na czoło wiersz, wpleciony do VI-go rozdziału dru-
giego tomu. Określiła go autoi-ka jako „dumę"; a wszakże „du-
ma" — to nowa forma poetycka (choć termin nie nowy) — którą
za pośrednictwem Krasickiego i Niemcewicza wprowadziły do Pol-
ski — pieśni Ossyana.
Ale wiersz Mostowskiej jest w treści i w formie czemś wię-
cej aniżeli dumą. Już w nim zarysowuje się ten subtelny przedział,
jaki pieśń Macphersona oddziela od Percy'ego — ballady. Jeszcze
początkowe strofy mają typ(;wo ossyaniczne ujęcie:
Nad cichym Niemnem Xiężyc się unosił,
I czyste wody posrebrzał promieniem :
Gdy starzec w smutney damie powieść głosił
I tkliwe pienia mieszał z lutni brzmieniem.
Przychodzień, który odwiedzał te niwy.
Słyszy te dźwięki i krok swóy wstrzymuie;
A na nieszczęśc-ia opiewane tkliwy,
Te słowa pamięć iego zachowiiie.
I po tej introdukcyi, która, ileż podobnych w Ossyanie na
pamięć przywodzi! — następuje objektywne, epickie, już obce cel-
tyckiemu śpiewakowi, a właściwe dla balladowego „genre'u" przed-
stawienie historyi miłosnej Alony i Hipolita. Oboje już na ślubnym
kobiercu klęczą, gdy wieść o napadzie wroga wypędza Hipolita na
pole walki. Napróżno powstrzymać go pragnie Alona, która:
— — mai.ac odzienie w nieładzie,
"Włos roztrzepany i na twarzy bladość,
Mniemasz — zawoła, że nie wiem o zdradzie,
Tylko swey sławie chcesz uczynić zadość !
Hipolit wyrywa się z objęć kochanki, honor rycerski zwy-
cięża miłość. Za trzy dni obiecuje powrócić:
Xicżyc na niebie gdy w pełni powstanie,
Nad brzegiem Niemna znowa się uyźrzymy".
08SYAN W POLSCE 113
Bieży Alona w oznaczonym czasie na umówione miejsce. Na
brzegu Niemna, błyszczącego romantyczną poświatą miesiąca, czeka
Alona, pełna złych przeczuć, Hipolita. Zrozumiałyby ją dobrze te
liczne bohaterlci Ossyana, Ictóre w zupełnie podobnej znalazły się
były sytuacyi; współczułaby z nią Colma z „Pieśni Selmskich",
tak rozpacznie w przeczuciu nieszczęścia wołająca: „Ilise, moon!
from behind thy clouds. Stars of the night, arise!" — niech wzej-
dzie światłość, niech ujrzę twarz kochanka, który nie przychodzi;
płakałaby nad Aloną Minwana, której rycerz w bój poszedł i pró-
żno go czeka na wybrzeżu morza.
Zwiastuje Alonie nieszczęście pies Hipolita, Morgan — przy-
rodni brat tych nieodstępnych towarzyszów rycerzy Fingala, którzy
tak wytrwale dzielą ich dolę i niedolę. Ten pies prowadzi Alonę
pomiędzy zarosła:
„Gdy oto zbroia błyśnie w mieyscu ciemnym"
Krzyk wydobywa się z ust Alony:
„Strachem przeięta, daley postępuje:
Gdy się iey oczom grobowiec przedstawia".
A na nim napis, oświecony blaskiem księżyca:
„Przechodnia! tutay zastanów twe kroki
I zawieś wieniec na tych zbroiach świetnych:
Tu spoczywała Hipolita zwłoki,
Ojczyzno! warte są twych żalów wiecznych!"
Rozpacz Alony nie zna granic; cóż jej po życiu bez Hipolita?
A złączyć może ich tylko śmierć:
Niech nas ta sama mogiła zagrzeba,
Złączyć się z tobą ioż iestem skwapliwa".
I Z temi słowy wskakuje do Niemna.
Ale nie na tem koniec: brak tej osnowie jeszcze pierwiastka
cudownego, który może dopiero zaokrąglić i nadać tej „dumie"
znamienne piętno. Jakoż zjawia się i „duch" pod koniec:
Odtąd gdy Xiężyc nad Niemnem się w/.nosi,
A lekki powiew w nim wały porusza,
Duch się Alony na ten czas podnosi
I smutnym iękiem wszystkie serca wzrusza.
Rołprawy Wydzia/u filolog. T. LU. S
114 MARYAN SZYJKOWSKl
Powinna się na tem smutna powieść o Alenie i Hipolicie koń-
czyć. Lecz nie potrafi autorka zapomnieć, źe wiersz swój wplotła
do powieści o „nieszczęśliwych skutkach namiętności"; zatem do-
daje jeszcze kilka wierszy a w nich dość niezgrabnie zawinięty
plasterek morału, że oto i treść „dumy" dowodzi, jak to niedobrze
dać się porwać zbyt silnemu uczuciu miłości.
Jest ta duma u progu niemal nowego stulecia znowu cieka-
wym dokumentem, jak coraz wyraźniej przenikają do nas prądy
z Zachodu, idące pod splotem nowych haseł: na tle niestylizowa-
nego krajobrazu niech wysoko bije płomień uczucia, niech się sko-
jarzy z błyskiem rycerskiej zbroi i błękitną od miesięcznej po-
światy wizyą ducha — bo. jak mówi inny wiersz współczesny,
który służyć mógłby za motto „Dziadom":
Nie żyie ten, kto serca swoiego nie czuie,
Kto szczerego kochania nie doznał ełodyczy
Martwy na pustym świecie czcze miejsce zaymaie*).
Oddziaływanie poezyi Ossyana jest w „dumie" Mostowskiej
bardzo wyraźne: i w ujęciu pomysłu i w poszczególnych motywach
i w ^mise en scenę"' względnie do prozaicznego toku powieści. Ar-
tystycznym zamiarem autorki jest za pośrednictwem „dumy" wy-
wołać nastrój. Do uszu bohatera powieści dochodzi ten śpiew przy
wtórze „cytary" wśród arcy-romantycznych okoliczności: jest jasna,
księżycowa noc, jest park, dyszący wszystkimi zapachami maja.
„Głos żałobliwy tey dumy; i wdzięk niewypowiedziany, z którym
śpiewaną była; głębokie i uroczyste milczenie, .które potym nastą-
piły; te dwie białe postacie" — (wyszły z altany) — „które iako
duchy powietrzne ukazały mu się i w milczeniu zniknęły; wszystko
to duszę iego w niewypowiedziane uczucia wprowadziło".
A pozatem są pewne rysy, które „dumę" Mostowskiej zbli-
żają do ballad: epicki tok, przybrany w formę strofy lirycznej —
i duch Alony, unoszący się w noc księżycową ponad Niemnem ze
„smutnym jękiem" (motyw powszechny w zasadzie poezyi Ossyana
z pewnem szczególnem jednak zabarwieniem). W 1804 roku poja-
wia się u nas po raz pierwszy nazwa „ballady" ^), — w trzy lata
1) Zob. „Dziennik Wileński" 1806 r. lU t. s. 223 wiersz p. t. , Skutki
czułego i nieczułego serca".
') Po raz pierwszy nazwa „ballady" zjawia się u nas jako i kreślenie po-
O.SSYAN W POLSCte 115
później spotykamy już utwór, który, operując motywami Ossyana
i zachowując przyjętą w Polsce dla „celtyckiej" poezyi terminolo-
gię, wprowadza jednak pewne rysy „balladowe".
Jest to zjawisko naturalne i zgodne z ewolucyą ogólno euro-
pejskiej poezyi romantycznej: i na Zachodzie od „dumy" Ossyana
do ballady był tylko krok jeden.
Ogłoszona w 1816 roku, głośna w swoim czasie powieść Ks.
z Czartoryskich Wirtemberskiej p. t. „Malwina czyli domyślność
serca" i) ma już w tytule imię bohaterki Ossyana, które i w poe-
zyi polskiej wyrobiło sobie już w tym czasie prawo obywatelstwa.
Poza imieniem dadzą się i w akcyi tej powieści wskazać ślady
lektury poematów „celtyckich". Zwłaszcza widoczna predylekcya
do rzucania pewnych szczególnie efektownych epizodów na tło
księżycowej nocy wydaje się być wypływem rozczytywania się
w poezyach Ossyana, którym przypisano zasługę rozpowszechnie-
nia księżycowych pejzażów. Tak więc Malwina, żegnając się ostatni
raz z Ludomirem, ma sposobność patrzeć na wschodzący księżyc
i gwiazd miliony, czera, mimo smutnej chwili rozłąki, zachwyca
się bardzo wymownie (tom I. s. 79). Jeszcze charakterystyczniej sza
jest seena z rzekomem widmem w drugim tomie (Rozdz. XX). Mal-
wina odwiedza w noc księżycową opuszczony zamek Wilanowski,
nie bacząc na to, że wedle krążących wieści pokazuje się o tej po-
rze widmo w zamku; istotnie, w pewnej chwili dostrzega bohaterka
„w gęstwinie szpaleru blaskiem Xiężyca oświeconego" postać, którą
bierze za widmo.
To zbyt częste używanie księżycowego tła dla podniesienia
wrażenia zakrawa na manierę. Tak pobojowisko pod Mohilewem
oraz postać zemdlonego upływem krwi księcia Melsztyńskiego
oświeca blady miesiąc (Tom II. rozdz. XXIII) i on również towa-
rzyszy Malwinie, spieszącej na „łąkę Ludomira", ażeby wysłuchać
wieści Floryana „Gonzalw z Kordaby", tłumaczonej przez Jana Nowickiego w Kra-
kowie w 1804 roku. Zwrócił na to uwagę już Piotr Chmielowski w dzieło „Adam
Mickiewicz" wyd. II. Warszawa 1898, I tom s. 124. Przeto myli się prof. Bra-
chnalski, kiedy utrzymuje, że termin ten położono pierwszy raz pod przekładem
„Nurka" Schillera w ^.Pamiętniku Warszawskim z 1815 roku (zob. Bruchnalski
W. „Niemcewicz-Mickiewicz" Pamiętnik literacki 1904. s. 244).
*) Warszawa 1816, II wyd. tamże 1818 i w tymże roku przekład francu-
ski. Ze współczesnych recenzyi por.: „Pam. Warsz." 1816, IV, 232 „Dziennik
Wil." 1816 III 127 „Malwina. List stryja do synowicy"; tamże (s. 299) wiersz na
cześć Malwiny („Do Malwiny").
116 MARYAN SZYJKOWSKl
tam opowiadania zakouuika, które stanowi „clou" fabuły (II. roz-
dział XXV).
Że źródła tej „księżycowej" maniery w „Malwinie" można
z bliskiem prawdopodobieństwem dopatrywać się w Ossyanie — do-
wodzi tego charakterystyka postaci tytułowej (I. s. 35). Czytamy
w niej, że Malwina była obdarzona „żywą imaginacyą", która
„wstecz ią zwracaiąc, stawiała iey na pamięci świetne Rycerskie
czasy lub mgliste Bardów dumania". „Kibić iey giętka
i hoża, długie, czarne warkocze — gdy w białą szatę odziana po
Xiężyca promieniu, który wąskiemi dobywał się oknami, iak
letki cień po owych salach (sc. gotyckiego zamku) przechadzała
się, postać iey iak i imię przypominały te młododzienne (?) dzie-
wice, które niegdyś po baiecznych pałacach Fingala snuły się
i które Ossyan śpiewał". Sama więc autorka stwierdziła, że
stylizacya w guście Ossyana nie może obyć się bez „księżyca pro-
mieni" — które też należą do jej ulubionych środków dekora-
cyjnych.
Środek ten rozplenia się w ówczesnej belletrystyce nader buj-
nie. Używa go bardzo obficie Ludwik Kro piń sk i, którego „Julia
i Adolf", choć dopiero w 1824 roku wydana drukiem, już od 1810
roku przyprawia w krążących rękopisach damy o czułe spazmy i).
Pozatem jest w jego powieści i tło górskie i romantyczna scene-
rya skał (I 47) i refleksya na temat ruin Krasnogrodu (Cz. II) —
to wszystko ma oczywiście swoje analogie w pieśniach Ossyana,
których ślady odbijają się zresztą i w poezyi Kropińskiego, lecz
razem wzięte przedstawia materyał zbyt nikły, ażeby można było
na nim dalej idące hipotezy budować. Toż samo powiedzieć można
i o „Nierozsądnych ślubach" Bernatowicza 2), który naśladuje
niewolniczo powieść Kropińskiego.
Bez porównania uchwytniej przedstawia się „ossyanizm" w dwóch
innych powieściach, wydanych jednocześnie w Warszawie w 1821
roku. Romans Łucyi z Gedrojciów Rautenstrauchowej „Em-
•) „Julia i Adolf czyli nadzwyczajna miłość dwojga kochanków nad brze-
gami Dniestra" Warszawa 1824, 2 tomy; rok 1810, jako czas napisania powie-
ści, podaje sam autor w przedmowie; tamże wspomina „Nową Heloizę" i „Mal-
winę", którą nazywa łpismem sercaa. jak również żali sie, bardzo dyskretnie, na
plagiatorsŁwo Bernatowicza.
2) Warszawa 1820.
OSSYAN W POLSOR 117
melina i Arnolf" szafuje również obficie księżycowem oświetleniem
a przytem zawiera sceny, w których czuó niewątpliwie pozę Os-
syana. Do takich należy opi.^ rozstania się Emmeliny z Arnolfem. Jest
wieczór; na niebie świeci blady księżyc, który „zdawał się nasz
smutek dzielić". Enimelina klęczy u wrót kaplicy „oświecona księ-
życem". „Cała jey postać lekką okryta gazą". „On" zemdlał ze
wzruszenia — a kiedy przyszedł do przytomności, już niema Em-
meliny; „ten sam Xiężyc — ale po cóż on świecił? czemuż się
czarnemi nie okrył chmurami? czegóż ta natura tak cicha? (s. 95).
Na drugi dzień Emmelina znowu podąża do kaplicy — tym
razem o świcie; jemu zaś wydaje się ona wizyą o rysach duchów
Ossyana: „tąż samą., okryta gazą, ale otoczona tą ranną mgłą ie-
szcze nieopadłej rosy, zdawała się iakaś powietrzna, na obłoku
uniesiona, z nieba spuszczaiąca się istność".
Już nie tylko poszczególne motywy ornamentacyjne, ale cała
konstrukcya i przeprowadzenie zasadniczego pomysłu w „Żalach
Elwiry" Adama Kasperowskiego opiera się na wątkach, które
wchodzą w skład poetyckiego szablonu „Pieśni Ossyana". Sarn au-
tor w przedmowie do czytelnika nie broni dochodzenia pokrewieństw.
„Tak liczne i rozmaite m^^śli w tem dziele razem zebrane" — pi-
sze— „mogły zbliżeć(!) podobieństwo do myśli innych pisarzy w za-
granicznych językach ; czego nawet nie wystrzegałem się" ; przy-
czem cytuje aforyzm „Anglika Alterbury": „Kto nigdy nie naśla-
duie. naśladowanyin nie będzie".
Krytyka naukowa nie potrafiła wykazać w powieści Kaspe-
rowskiego uchwytnego wpływu „Nowej Heloiry", oddziaływanie
„Wertera" sprowadziła do skromnej roli kilku drugorzędnych po-
mysłów a stosunkowo największy udział przypisała powieściom Ri-
chardsona, choć w rezultacie i ta ostatnia zależność nie przybiera
szerszych rozmiarów; niepotrzebnie tylko pozostawiono kwestyą
otwartą pochodzenie zasadniczego pomysłu „Żalów Elwiry", odsy-
łając, w formie domysłu, aż do „jakiegoś zapomnianego dziś utworu,
może włoskiego (?)"^). Kto poznał siłę i rozległość „ossyanicznej"
fali w literaturze polskiej tego czasu, ten zapewne nie zechce wy-
bierać się do Włoch na poszukiwanie genezy romansu Kasperow-
skiego — lecz przyzna chętnie, że zarówno główny motyw, jak
*i Wojciechowski, op. c. s. 7.Ó.
118 MARYAN S7iVJKO\V8Kt
i jego rozwinięcie urodziła panująca atmosfera „ossyanizmu" — •
w Polsce.
To, co do „Żalów Elwiry" dopłynęło z innych źródeł, da się
w niedłuorim szeregu wyliczyć: osoba matki, książę (i to, co się
z temi osobami łączy), epizodyczna figura „dobrej niewiasty" oraz
refleksye społeczne. Wszystko inne ma wybitne analogie
z powieściami celtyckiego barda, nawet ujęcie w formę
osobistych rozważań: wszakże niczem innem, jak jednym wielkim
pamiętnikiem są „Żale Os?:yana". Ta forma nadała im ciepły ko-
loryt bezpośredniego przeżycia, urodziła tę całą kaskadę westchnień
i ięków. żalów i rozpaczy za tem, co bezpowrotnie pochłonęła okru-
tna przeszłość.
Taki sam koloryt mają i „Żale Elwiry". Umarł Albin, a ją
„mocnym żalem dotkniętą'' ogarnia „melancholia". Na grobie jego
„zaprzysięga dozgonną wierność. Odwiedzaiąc mieysca odludne
i grobowiec Albina, mocą wybuiałej imaginacyi widzi zawsze cień
iego przed sobą"; z tym cieniem długie, bolesne prowadzi rozmowy,
dopóki śmierć miłosierna nie połączy ją z ukochanym.
Ileż podobnych postaci urodziła melancholijna muza Ossyana!
Zupełnie tak samo postępuje córka Torcultorna w „Cath-Lodzie".
I chociaż jedna płao?rp kochanka, druga zaś zabitego o.ica — boleść
ich jednakowy znajduje wyraz. Krąży zatem bohaterka Ossvana
w księżycowe noee wśród skalistych urwisk „like Lochlin's white-
bowmed maids": jej włos rozwiany, kroki niepewne, śpiew, prze-
rywany wiatrem — „for grief is dwelling in her soul". Podnosi
w górę białe ramiona i rozmawia z wizyą ducha w księżycowej
poświacie („thou sometimes hidest the moon with thy shield").
A owe liczne kuchanki Ossyana. których rozpacz łagodzi zja-
wiający się cień ukochanego, często z zapowiedzią, że niebawem po-
łączy ich znowu dłoń śmierci. Ich patos, pełen głośnych pytań
i wykrzyków. bvł czemś zgoła nowem w poezyi świata: wrażenie
wywarł niesłychane, na wyrobienie nowej mowy w erotyce roman-
tyzmu oddziałał — wraz z innemi zjawiskami natury pokrewnej
— potężnie.
Wystarczy rzucić okiem na powieść Kasperowskiego. a od-
razu uderzy jej styl, tak odrębny a tak dykcyę bohaterek Ossyana
przypominający. Spojrzawszy na ten rój wykrzyków i pytań reto-
rycznych, powtarzań i przerywań — można utrzymywać śmiało,
że głównym mistrzem, u którego polski powieściopisarz nauczył się
08SYAN W POŁSOK 119
tej mowy — był „bard celtycki". Zwłaszcza, że owej dykcyi Ka-
sperowskiego towarzyszy typowo „ossyaniczna" oprawa dekoracyjna
i wątki pomysłów, stanowiących własność „pieśni celtyckicłi". Oko-
lica górzysta, ponure noce, blady księżvc. który od czasu do czasu
przeziera poprzez chmury, głos puszczyka, na pierwszym planie sa-
motna wieża i mogiła Albina — to ulubione tło, na którem i Os-
svan swoje „żale" wywodzi. A trzeba tutaj podkreślić, że „żale
Elwiry" nie mają wyłącznie erotycznego podkładu; często mają one
podkład odmienny i wtedy właśnie najsilniej przypominają Os-
syana. „Żyć między umarłemi" - — powiada Elwira — „szukać ich
cieniów, do nich przemawiać stało się moim żywiołem": te słowa
mogłyby bez żadnej zmiany służyć za motto wspomnieniom syna
Fingala. „Luba melancholio" — czytamy gdzieindziej — „Jakże
wierną iesteś w twoiey dla mnie usłudze. Ty w głębi mey duszy
założyłaś mieszkanie. Z mieysca na mieysce przenoszę moy smu-
tek". Ten smutek staje się racyą bytu Elwiry, jest dla niej tem.
co tak charakterystycznie określił Ossyan: „the joy of grief".
A oto inny, podstawowy rys meloncholii Ossyana: czas, który
wszystko obala w gruzy. „O czasie!" — woła Elwira — „w gru-
zach przeszłości każesz deptać niedoyrzałą szczęścia notęgę: twoią
potęgą niszczysz berła, buławy, kmiotków narzędzia i wszystko
w proch zarówno obracasz". Wprost jakby kopią z Ossyana jest
inny ustęp, na tym samym motywie zbudowany. Elwira znalazła
się wśród ruin zamczyska; usiada na głazie i takie snuje refleksye:
„Alboź te smutne zwaliska dzisiaj mchem porosłe nie były kiedyś
oznaką wielkości wspaniałegro pana? Ich wyniosłe wieże, pychą za-
mieszkałe, roztrącały wtenczas chmury swoim wierzchołkiem . , .
zdawały się czas swoią trwałością pokonywać... Pomarli mieszkance.
Pomarło wiele pokoleń — wieki minęły — i waszey ( — zwrot do
ruin zamku — ) nakoniec wielkości runęły szczytne kamienie...
Jakże próżne w człowieku żądze do chwały". Toż samo mówił
Fingal na ruinach Balcluthy i tyle razy powtarzał svn jego. ile-
kroć znalazł się wśród gruzów, świadków minionej mocy.
Aż po sam koniec swojej smutnej po komnatach melancholii
wędrówki — pozostaje Elwira wierna bardowi Morwenu. Kiedy
wzywa samotności, żąda od niej. ażeby pokazała jej obraz kochanka
„w obłokach", kiedy zbliża się dzień wyzwolenia przez śmierć —
czuje „tę słodką radość", która w podobnej chwili przepełnia du-
szę Ossyana w „Berrathonie",
120 MARYAN SZYJKOWSKI
Powieść Kasperowskiego jest w okresie rodzącego się w Pol-
sce romantyzmu zjawiskiem bardzo interesującem. W szeregu po-
wieści: Lipińskiego, Mostowskiej, księżny Czartoryskiej, Kropiń-
skiego, Bernatowicza i Rautenstrauchowej — najpełniej duch poe-
zyi Ossyana przepoił „Żale Elwiry". Tara mieliśmy dekoracye, po-
szczególne motywy, czasem pewne ślady, czasem — być może —
pozory: wszakże tam, gdzie działali z natury rzeczy głównie Ri-
chardson, Rousseau. Goethe, Walter Scott wreszcie — nie mogło
wiele miejsca pozostać dla celtyckiego barda. Ze i on ma swój
udział, często niewątpliwie uchwytny, dowodzi to, że „pieśń" Os-
syana zbyt wielkie wywierała wrażenie na twórczość ówczesną,
iżby to nie odbiło się na polu sentymentalno-obyczajowej po-
wieści.
Pod koniec zaś omawianego okresu pojawia się i w tej dzie-
dzinie utwór, o pomyśle, kolorycie, dekoracyach i formie, wyka-
zujących bliskie pokrewieństvvo z poezyą Ossyana, która, jedno-
cześnie, te wszystkie elementy wprowadza i na szeroką skalę roz-
powszechnia — w ówczesnej poezyi polskiej ^).
VI. KSIĘGA.
Ossyan w poezyi.
I.
Melancholia kochanka i patos słowiańskiego barda.
Nie wszystkim dzisiaj wiadomo, fże pierwszy, gromki
i stanowczy głos, proklamujący prawa serca, pode-
ptane filozofią „wieku oświecenia" i to na tle
apoteozy „Nowej Heloizy" Roussa — rozlega się
^) W 1822 r. wychodzi w Warszawie romans p. t. „Przyjaźń i miłość, po-
wieść z czasów woyny austryjackioj", podpisany literami E. Ł. Tii mogą być
tylko „pozory" ossyauizmn i to bardzo nieliczne: akcya toczy się „w górzystych
okolicach Oycowa", .liidwiga spogląda ze skały ponad nrwiskiem na pasmo Tatr,
gdzieindziej zaś śpiewa damę — bliżej nie określoną — którą napisał Kazi-
mierz „kiedy kochaiąc potaiemnio Jadwigę użalał sie na swoią miłość'; — to
wszystko.
OSSYAN W POI.8CR 121
W Wilnie już w 1804 roku. Oto gronu młodych podówczas lu-
dzi, takich jak Kazimierz Kontrym, Leon Borowski, Józef Twar-
dowski, Ludwik Pinabel i Jan Rychter — z których niejeden
znajdzie się później wśród najbliżazegu utoczenia Adama Mickie-
wicza — zakłada w 1804 roku pod redakcyą Izbickiego „Tygo-
dnik wileński", który, okazawszy się w 22 numerach, zaprzestał
wychodzić — i dziś należy do bibliograficznych rzadkości ^). Tam
to, w numerze 14 i 15. pod niepozornym tytułem „Uwagi nad Ro-
mansami" wydrukowano wiersz, który w zasadniczem założeniu:
przeciwstawienie serca rozumowi — jest w prostej linii poprzedni-
kiem Mickiewiczowskiej „Romantyczności". Niepodpisany autor
tego niesłychanie ciekawego a zupełnie zapomnianego wiersza, któ-
rym bvł zapewne jeden z grona powyżej wymienionych współpra-
cowników pisma, wychodzi z zamiaru zwalczania opinii, jakoby po-
wieść współczesna podburzała szkodliwe „pasye" — jednakże za-
łożenie to traktuje autor zasadniczo, nie chroniąc się typowych dla
późniejszych romantyków uogólnień. Czyż nie przypomni nam się
„mędrzec ze szkiełkiem w oku", kiedy czytamy takie wiersze:
Gdy zimna Filozofia na tronie usiadła,
Wszystkie zaraz skrytości przenikła i zgadła;
Ona aczucia nasze zmierzyć była zdolną,
Ezekla: „poty masz kochać, a daley nie wolno",
W miłości nie wiedziała, iak dwóch płci złączenie,
Którem swóy byt uwiecznia rozumne stworzenie^.
Kocham ciebie, Kloryno — woła jakby na przekór poeta:
„ — — — i cała filozofów siła
Tegoby czucia w sercu moiem nie zniszczyła",
„tją, iak wy zatwardziali, i iak wy nieczuli.
Człowiek czuły iest śmieszne dla nich widowisko,
W ich sercach żadnych niema ludzkości zarysów'.
A przeto — precz z filozofią!
„Moia dusza na zawsze iey praw się wyrzeka:
Nie chcę dzikich prawideł wyssanych w iey szkole,
Gardzę taka mądrością, niewiadomość wolę,
Słucham serca, co czułem utworzyły nieba.
•) Jakkolwiek Bibl. .Jagiellońska posiada jeden egzemplarz tego rzadkiego
druku isigii. czasop, 286) — to jednak nie miał go w ręku Estreicher: zob. Bi-
biiogr. IV 's. bid.
122 MARYAN SZYJKOWSKI
Wy prawicie morały — mnie szczęścia potrzeba.
AYszakźe, gdy świat północne pochłonęły hordy
Ludzkość do serc przemawia językiem kochania
Chcę mówić o rycerstwie, ślachetny zakonie!
Rycerz wierny dla swego Boga i kochanki,
Niósł obronę niewinnym, a karę bezbożnym,
Czuła miłość nio była urojeniem próżnem".
Oto na wiele lat przed rozprawą Brodzińskiego, śmielej i pew-
niej od niej, dopomina się serce o swoje prawa. Nie wywodzi rze-
czy uczenie, nie zapuszcza się w dociekania liistoryczno-porównaw-
cze — ale mówi o sobie, o swojem prawie do miłości — powo-
łuje się, jak charaktc^rystycznie! -- na średniowieczną, rycerską -słu-
żbę Bogu i kobiecie" i nie mniej znamiennie kończy rzecz zwro-
tem do drugiego ze źródeł romantycznego prądu — do „filozofa
Genewskiego" :
„Do ciebie się odwołam ludzkości zaszczycie
Filozofie Genewski, dobroczyńco świata!
Jeśli ludzkość wdzięcznością dla ciebie przeięta,
Dziękuieć za przesadów pokruszone pęta ;
Jeżeli twa prawd pełna towarzystw umowa
Oświeciła narody: Heloiza nowa
Milszą drogą człowieka do szczęścia powiodła,
Ileż dobra spłynęło z tak pięknego źródła?
Jak wysoką moralność, iaką czułość wszędy
Uczą mnie twoich osób i cnoty i błędyl
Zachwyca mnie wspaniałość w rozsądnym Weimarze,
Dobroczynność w Bomstonie, stała przyiaźń w Klarze,
Ta tkliwość i moc duszy, co Julii ą znaczy.
Obrazy St. Preuz szczęścia, żalu i rozpaczy.
Jego oflary, iego kochanki łagodność.
Jakież pióro miłości nadało tę godność?
Kto bez wzruszenia widzi to cudów zebranie,
Kto po ich przeczytaniu lepszym się nie stanie
Czemże są względem niego oziębłe morały?
Czytaniem Heloizy wzniesione iey (sc. kochanki) czucie
Niech mi da błąd mój poznać w dotkliwym wyrzucie.
Do wielkich ofiar moio serce przysposobi
I robiąc mnie szczęśliwym, niochay caułym zrobi".
OSSYAN W POLSCR 123
Mamy przed sob.'^ pierwszą poetycką proklamacyę romanty-
zmu w Polsce. Z mniejszym rozmachem, aniżeli Mickiewicza „Ro-
mantycznośó" skreślona — ogarnia jednak daleko więcej progra-
mowych punktów nowego kierunku. A mianowicie: 1° odcina się
wyraźnie od eksperymentalnych tendencyi umyslowości „wieku
oświecenia". 2° przemawia w imieniu własnego „ja", 3" rozstrzy-
gającym trybunałem w miejsce „dzikich prawideł" czyni „serce",
4° stawia dwa wzory: rycerstwo średniowieczne i „Nową Heloizę".
Trzeciego wzoru, pieśni celtyckiego „poety serca", uznanych
później w teor^M za źródło poezyi romantycznej — ta proklama-
cya z 1804 roku nie wymienia: wszakże w założeniu, wśród „uwag
nad romansami", trudno było pomieścić rapsody Ossyana, choć
w praktyce, jak widzieliśmy, motywami z nich nie gardziła pol-
ska belletry styka.
Tern więcej zaś, rzecz oczywista, zasila się nimi poezya. Po
„dumach" Niemcewicza i lirykach Kniaźnina — wybitnie Ossya-
niczny pomysł spotykamy po raz pierwszy w 1805 r. W „Ułomku
z Poematu o Imaginacyi: Amelia i Wolnis" pióra Tadeusza M a-
tuszewicza^) czytamy u wstępu o nieszczęsnej dziewicy, której
kochanek zginął podczas morskiej wyprawy. Ona jednak na pół
przytomna co dzień spieszy na brzeg morski:
„Czeka go nieustannie... i morze winuie.
Ze drocri iey tęsknocie powrót zatrzjmnie;
Na ścieszkę. co iey własnym śladem iest utarta,
Co dzień sie ta nadzieia wiedzie nieprzeparta,
Stawa... i zaraz oko rznca na wsze strony
Po niezmierzonych wodach wzrok nienasycony,
Pyt.n wałów, azali z odlegley krainy
Nie wraca wiatrów pędem cel trosków iedyny?
Nic nie widać!...
Jest rzeczą oczywistą, że obraz ten został przeniesiony do pol-
skiego utworu z Ossyana „Min wany" — znanej bodaj z wersyi Kra-
sickiego i Tyminieckiego — z wiernem nawet zachowaniem planu
sytuacyjnego (wybrzeże morza). Ponadto u bohaterki Matuszewicza:
,...w swem szaleństwie ów zapał miłosny
Widzi po zgonie, słyszy i rozmowy miewa".
*) Wydrukował „Dziennik Wileński" 1805, II. s. 85.
124 MARYAN SZYJKOWSKI
W czem podobna jest do całego szeregu tragicznie „owdowiałych"
kochanek Ossyana i przyrodniej ich siostry — Elwiry Kaspe-
r o w s k i e g o.
Może być stosunek odwrotny: „on" rozpacza nad „jej" sko-
nem. W ten sposób odwrócił kwestyę autor „Julii i Adolfa" w ob-
szernym swoim wierszu p. t. -Emrod".
Podobnie, jak hipersent\ mentalny romans Kr opiński ego,
cieszył się i „Emrod" w swoim czasie uznaniem i poczytnością.
Po raz pierwszy wydrukował tę elegię „Pamiętnik Warsz'" w 1810
roku — po raz wtóry osobno w Krzemieńcu w 1815 roku, po raz
trzeci w „Dzienniku Wileńskim"^ w 1817 roku ^j. Tam to czytamy
w nocie o tym utworze: „Jak w ogólności inne gustowne poezye
tego autora, tak i ninieyszy opis, pięknością poetyckiego wysłowie-
nia obrazów natury uymuiący, znany iest iuż z rozmnożonych rę-
kopismów, już z ogłoszenia jego w Pam. Warsz.; lecz gdy w ko-
l)ijach przepisywanych niemało znaj^dzie się omyłek, wydrukowa-
nie w Pamiętniku znacznie różni się od poprawionego osobno wy-
dania w Krzemieńcu r. 1815, które w niewielkiej zapewne liczbie
exemplarzy ogłoszone, mało komu iest wiadome; osądziliśmy... za
rzecz dogodną... powtórzyć w naszym dzienniku... opis, który do
wyborniej sz}' eh swego rodzaiu wzorów w poezyi naszey służyć
może".
Trzy wydania „Emroda" w ciągu lat siedmiu, pochlebna
o tym utworze opinia, wskazuje, że było w nim coś, co dla współ-
czesnych miało powab „wybornego w swoim rodzaju wzoru w poe-
zyi". Wrażenie to polegało na skojarzeniu obrazów przyrody zpoe-
zyą „serca". Oto wiosna w powietrzu: słońce budzi z uśpienia
przyrodę, skowronek śpiewa hymn powitalny, liściem stroją się
gaje, kwiatem pokrywa ruń świeża. Ale Emrod „któremu Telimeny
strata Czarną spuszcza zasłonę na rozkosze świata" — nie czuje ra-
dości; „z łez pełnera okiem — Wolnym ku jej mogile postępował
krokiem". Za gór wierzchołki zapada słońce:
„Jaż wieczór, zaświecaiąc gwiazdy niezliczone
])o bram zachodu wioiką dociągał zasłonę:
Już dzień znika, noc idzie, piią rosę kwiaty,
W ciszy spoczywa ziemia, w ciszy ida światy;
1) „Pam. Warsz." 1810 s. 396, .Dziennik Wil." 1817. I. s: 55t; wydania
z 1815 roku nie zna Estreicher. Po raz czwarty wydano „Emroda* w .Pismach"
Kropińskiego, Lwów 18i4 i. 74 8q.
«»83YAN' W p(»l,8(!IC 125
Wstaie Xiężyc z za góry; dmuch wietrzyka mały
Obiegł wiotkie gałązki, aby go witały.
Idzie światło nieśmiałe, a z postacią zbladła
Zdaie się patrzeć trwożnie, czy słońce zapadło •).
Na tle nocy, pełnej księżycowego czaru, tem większy ból ro-
dzi się w duszy Emroda:
„Szuka awey Telimeny i mocą zapędu
Zwodniczych wyobrażeń nie dostrzega błędu.
Raz ią widzi w powietrzu i czystych wód ciszy
W tchnieniu wietrzyków czuie, w szmerze liatków słyszy,
To łzami obciążone wznosząc w górę oczy
Wśród przestrzeni ią wznosi, z światami ją toczy.
To czystą, iak to światło, co iey grób oświeca
Po nieśmiałym ią spuszcza promieniu Xiężyca.
Tymczasem „zapada Xiężyc krwawy"; następuje przełomowa
walka dnia z nocą, piękny obraz brzasku i wschodu słońca.
„Wychodzi pyszne słońce, milionów pienia
Ogłosiły wstęp iego na górne sklepienia;
Leiąc strumienie światła od osi do osi
Co raz świetniey i wyżey kręg ognisty wznosi,
A potęgą i blaskiem swego maiestatn
Tysiące sypie darów rozległemu światu.
Na ten wspaniały widok woła Em rod:
Ach dla czegóż niezmienna odwiecznemi laty
Natura w koło człeka rozsypuie światy!
Nieprzystępne granice i oczom i myśli
Obraz nieskończoności śmiertelnemu kryśli?
Na te wszystkie powaby, ozdoby i dziwy
Z tkliwym smiitkiem pogląda człowiek nieszczęśliwy,
Który czuie, by cierpiał, myśli, by przenikał,
Walczy, aby upadał, a żyie, by znikał".
Nie należy lekceważyć utworu Kropińskiego; w rozwoju pol-
skiej poezyi romantycznej stanowi on niewątpliwy krok naprzód.
Tony, jakie w nim słychać, są nowe i nowość ta zapewne podbi-
jała współcześnie „czułe" serca. Nowość ta polega na paralelnem
przeprowadzeniu dwóch linii niemal stycznych : obrazu nocy księ-
życowej od zachodu aż do wschodu słońca i „żalu" Emroda nad
*) Trzymam się I wyd. „Emroda" z 1810 r.; wszystkie następne edycye
mają liczne i znaczne waryanty, zmieniające tekst pierwotny niezawsze szczę-
śliwie.
126 MAKYAN SZYJKOWSKI
Stratą Telimeny^, który pod koniec wylewa się w formę ogólnycłi
refleksyi na temat znikomości człowieka.
Jeśli idzie o wzory, na który cli Kropiński oparł swojego „Em-
roćla" — to niewątpliwie na pierwszem miejscu należy postawić pie-
śni Ossyana: zasadnicze założenie wiersza, poszczególne motywy
(cień kochanki w świetle księżyca) beznadziejna „filozofia" Emroda
na tle majestatycznej zjawy wschodzącego słońca — a przede-
wszystkiem sztafaż: okolica górzysta, obrazy zachodu, „białej" nocy,
brzasku i wschodu słońca, mogiła kochanki, na niej w smutnych
myślach pogrążony kochanek — to wszystko ma wybitnie Ossya-
niczny charakter; po dowody, nie chcąc się powtarzać, odsyłamy
do pierwszej części niniejszej pracj^
Szkoda, że te nowe w poezyi naszej elementy nie otrzymały
właściwej sobie formy. Jakkolwiek bowiem w „Dzienniku wileń-
skim" określono „Emroda" jako „wiersz opisowy" — nie jest to
określenie słuszne. Jest bowiem „Emrod" takąż samą kombinacyą
pierwiastków epicko lirycznych, jak utwory Macphersona, a przeto
jednolita forma parzystego wiersza lo-to zgłoskowego nie odpo-
wiada w całej osnowie naturze tego rodzaju opisowej elegii.
Tutaj jeszcze należy dodać, że Kropiński wprowadza pierw-
szy do poezyi polskiej imię Malwiny, która od 1805 roku 2)
obejmuje spadek po Petrarkowskiej Laurze i w całym szeregu ero-
tyków — nie mających zresztą nic poza imieniem wspólnego zpoe-
zyą Ossyana — staje się synonimem, podobnie jak na Zachodzie,
osoby ukochanej.
Wysoki kult Ossyanicznej lutni, widoczny na tylu polach
pracy literackiej w Polsce ówczesnej, znajduje pełny swój wyraz
w częściowo ogłoszonych urywkach poematu nieznanego autora pt.
„Wenda. Pieśni Sławiańskiego Barda, wyiątki z pieśni pierwszej".
W utworze tym, który pojawił się na łamach „Pamiętnika
Warsz." w 1815 roku ^), nie mamy już do czynienia tylko z ana-
logią wątków i motywów — ale spotykamy wprost wyznaną w ty-
tule i przedmowie chęć stworzenia polskiej ossyanidy, pra-
1) Zob. „Dziennik Wil." 1805, I s. 106 „Miłość malaiąca obraz Malwiny
Ludwika Kropińskiego".
-) Tom II, H. 178 sq.; autor podpisał aię inicyalami: A. C.
OSSYAN W 1>()I,8(;K 127
ktyczną próbę stworzenia „sławiańskiego" rapsodu na wzór Os-
syana a w myśl tendcncyi teoretycznych Herdera i Brodzińskiego.
Z prozaicznego wstępu, który jjoprzedza poemat, dowiadujemy
się, że autor po stracie ojczyzny wolne chwile poświęcał poezyi.
Wtedy — pisze — „unosił mnie twórczy Homer, zachwycał nie-
porównany Wirgili, lecz więcej nad innych upaiał wdzię-
kiem rozrze w niaiących pieśni Ossyan. Ta słodka me-
lancholia poezyi północney tak stosowna do losu i położenia na-
szego, zapalaiąc rozgrzaną imaginacyę, ośmieliła puścić się
torem przez geniusza ubitym, wziąłem sobie za wzór
Ossyana, a przenosząc się w czasy historyi naszey baieczney
pieniem 8ławiańskiego barda nuciłem czarodziejskie wdzięki Wendy,
które nasi kronikarze przez podania swoie tak nadzwyczaynemi
nam wystawiaią. Historyia w powieściach tyle do bayki podob-
nych, wolne pole fikcyi zostawiała; naśladowałem Ossyana,
lecz nie sądzimy, ażeby ślepo iść za nim(należało). zdawało mi się, że bard
Sławiański gust oryginalny mieć powinien, a ieżeli przez położenie
kraiu ten bardziey do ducha Poezyi północney zl>liżać się musiał,
przez wygnańców Rzymu zadziwiaiące twory wieszczów południa
znane mu być mogły... Kiedy uśpione szczękiem oręża muzy Pol-
skie ocucić wydawaniem pisma peryodycznego potrzeba... mam ho-
nor przesłać niektóre wyjątki z I pieśni Wendy... Jeżeli który
z czytelników dostrzegłszy w niey iakiey zalety zachęci się iść
tym samym zawodem, lub śledząc wady trafniey w ięzyku naro-
dowym wieszcza Morwenu naśladować z ech c e, ia zawsze
za szczęśliwego się poczytam, kiedy iakimkolwiekbądź sposobem do
zbogacenia literatury kraiowey przyłożyć się potrafię".
Powstaje zatem na tło polskie przeniesiona ossyanido, której
genezę, myśl przewodnią i cele finalne sam autor w niezwykłej
konfessyi wszechstronnie przedstawia. Pobudka napisania ma
charakter patryotyczny; wzorem: — pieśni Ossyana, jako najle-
piej odpowiadające naszej politycznej poz^^cyi; m^^śl przewo-
dnia; — zatarcie teoretycznego przeciwieństwa pani de Stael „lu-
tni północnej" a „południowej"; niech „bard Sławieński", niedolą
narodową równy celtyckiemu, pamięta jednak, że jest dzieckiem
kultury łacińskiej; wreszcie celem finalnym: — zachęcenie in-
nych, ażeby wstępowali w ślady „wieszcza Morwenu".
Szkoda, że mimo zapowiedzi nie wyszły trzy dalsze pieśni
„Wendy* — a i z pierwszej podano tylko urywki, wypełniając
128 MARYAK HZYJKOWSKI
luki streszczeniem w prozie; nie możemy bowiem wyrobić sobie
pełnego obrazu, w jaki sposób autor podany plan u wstępu usiło-
łował przeprowadzić. W każdym razie i to, co drukiem ogłos/.ono,
jest ogromnie interesującą kombinacyą obu naczelnych założeń my-
śli przewodniej; ossyanizmu, ze „Sławiańskim, oryginalnym gustem",
opartym na tworach „rzymskich wieszczów". Bodaj czy kiedykol-
wiek znalazła się poezya Ossyana w podobnej spółce! Wydzielmyż
oba te elementy z I-ej pieśni poematu o „Wendzie" i oddajmy, co
się Ossyanowi a co pseudoklasycznej manierze przynależy: A. „Pie-
śni Ossyana": wstęp wypełnia wezwanie bardów, ażeby opiewali
skon Wendy, córy Kraka. Posłuszny temu wezwaniu bard zaczyna
opowieść. „Ossyaniczne" wątki w tej opowieści: Wenda, obudziwszy
się „uderza w puklerz oszczepem", dając hasło do łowów (Fingal).
Na znak ten „mocarze z różnych ziemi krańców... w zamku się gro-
madzą". Na łowach ocala Wendę z niebezpieczeństwa pies, poda-
rowany jej przez „Grzmitora, Xięcia Litwy". Następuje południo-
wy spoczynek. Znużeni rycerze zbierają się „na mchem zrosłey
skale", opodal pieniącego się potoku — a zanim zasiędą do uczty,
wzywa Wenda bardów:
„Wy zaś przyiemne Bardy, tkliwym waszym tonem
Wzraszaycie zmarłych duchy, płacząc nad ich zgonem.
Pieśni wasze są milsze, niźli wód mruczenie,
Milsze, niźli czułego słowika kwilenie.
A iak wietrzyk wiosenny, gdy wesoły wieie,
Wonne kwiaty kołysze, wątłym liściem dmieie,
Tak sie niesyta sławy, bohatyrów dusza
Opisem dzieł chwalebnych unosi i wzrusza.
Ty Boiosławie wspomniy naszych przodków czyny,
Co się zaszczytem stali Sarraackiey krainy".
Po tem wezwaniu, którego Wenda nauczyła się na pamięć od
Ossyana — rycerze niecą ognisko, zdzierają skórę z ubitych zwie-
rząt i gotują ucztę; a tymczasem „bard z cytrą ukryty pod cieni-
ste drzewa — O odległey przeszłości temi słowy śpiewa".
Opowieści Bojosława o zamorskich wyprawach „Wizimierza,
Xięcia Polskiego" słucha nie kto inny, jak dobry znajomy króla
Fingala, „morwiński Konnal", który, choć musiałby podówczas li-
czyć conaj mniej lat 500^), mimo tak podeszłego wieku nie żałował
*) Chyba że i historya Wandy ,,co nie chciała Niemca" roigrywa się w III
wieku.
OS8YAN W P0L8CR 129
trudów i ze Szkocyi do Polski powędrował. Do niego to zwraca
się Wenda z prośbą, „ażeby lako ziomek Osayana w rzędzie stanął
bardów". Zaezem posłuszny Konnal „nuci" rozwlekłą — ale dla akcyi
poematu ważną — pieśń o Alwinie, Arpinie, Gromwrogu (kocha-
jącym się w Wendzie księciu Litwy j i zawistnym Kotarze (silnym
„iak puklerz Fingala"). Ta pieśń Konnala, to prawdziwe „revue"
motywów z pieśni Ossyana a mianowicie: — ^The Songs of Selma"
(opis nocy i pomysł tragicznej pomyłki), epizod o Mornie, Fergusie
i Duchomarze z I. księgi Fingala (Rotar w zbroi Arpina, wzięty przez
Alwinę za kochanka), „Conlath and Cuthona" i „Oithona" (porwanie
Alwiny), epizod o Comalu i Galwinie z II. księgi „Fingala" i „Śmierć
Oskara" (motyw strzały, która zamiast wroga, zabija kochanka) —
i bardzo wreszcie pospolity u Ossyana obraz końcowy:
,, Płaczące wierzby i brzozy
Baynych topól smutne cienie
I ukryto między łozy
Mchom zrosłych grobów kamienie,
Wy połączaiie nieszczęsnych swłoki,
Duch ich cieszycie zbiegłych w obłoki".
Nie wiem zaprawdę, czy przejęcie się lekturą Ossyana wy-
dało wśród jakiegokolwiek innego narodu twór. który mógłby się
mierzyć z tym epizodem poematu „sławiańskiego barda".
Jeszcze bardziej jednak pouczający, choć nieraz niepozba-
wiony mimowolnego humoru, jest sposób, w jaki po tej „ossyani-
dzie" polskiej tułają się szczątki pseudoklasycznej sztuki,
B. Element pseudoklasyczny poematu o „Wendzie"
polega na „machinie cudownej", która na rozwój znanej legendy
o Wandzie i Rytygierze ma wpływ wybitny. Ta „machina cudo-
wna" opiera się na uznanych w epice XVIII, wieku trybach: za-
tem postaci allegoryczne, posiłkowane przez bogów olimpijskich,
przebranych tutaj w kostiumy „mitologii słowiańskiej", co ma wła-
śnie stanowić o „słowiańskości" poematu, a jest tylko niezręcznie
zarzuconem z wierzchu przebraniem. Dla przykładu przytoczmy
obraz wrażenia, jakie wśród sił piekielnych wywołuje odtrącenie
zalotów Rytygiera przez Wandę:
Lecz kędy promieniste i wrzące potoki
Dziewięćkroć siarczystemi toczą się zatoki,
Kędy wieczysty ogień dnia nigdy nie bywa,
Wrzask bluźnieratw, ięk cierpiących milczenie przerywa,
Rozprawy Wydziafu filolog. T. LII. 9
130 MARYAN SZYJKOWSKI
Kędy okropne Płaczą i Trosków mieszkania,
Straszliwe Męki, smntne Skargi i wzdychania,
Tam usiadłszy nad Styxu czarnemi brzegami
Jędza Zawiści trzykroć zgrzytnęła zębami,
Wstrząsa na łbie kudłatym padalce i żmiie,
Kłem własne piersi gryzie, warczy, ięczy, wyie,
Aż się Nicey *) porusza na żelaznym tronie,
Bierze mitrę z ołowiu na obrosłe skronie.
Na znak ten pies troy-głowy i smok skrzydło-skory
Gromadzą wężowłose widma i potwory,
Z niemi lecą sto-paszcze rogate straszydła,
Zgryzot, Występków, Zbrodni, Mąk tłuszcza obrzydła,
1 Hela*), która w ręku krzywą kosę nosi
A nią życia ludzkiego słaby wątek kosi.
Cały ten obraz jest wielce typowy, jako kombinacya pseudo-
klasycznej maniery z tendencyą stworzenia słowiańskiej mitologii.
Ossyana tu ani śladu. I dobrze się jeszcze dzieje, kiedy oba ele-
menty odwracają się do siebie plecami, unikają zetknięcia, biegną
luzem; gdy bowiem się zdarzy, że zetkną się czasem — powstaje
istne „mixtum compositum" różnorodnych zjawisk, które zagraża
powadze „sławiańskiego barda".
Nad zapomnianym poematem (w urywku) o „Wendzie" za-
trzymałem się nieco dłużej; jest to bowiem dla celu naszych uwag
zjawisko wielce pouczające ze względu na swój charakter prze-
łomowy.
Jako próba pogodzenia kierunku starej i nowej szkoły skupia
w sobie bardzo przejrzyście różne, nieskoordynowane motywy: ma-
nierę pseudoklasyczną z „ossyanizmem" i tendencyami „sławiań-
skiemi", co wszystko razem ma zapewnić poematowi charakter utworu
„narodo wego".
Obok „Barda" ks. Czartoryskiego z 1795 roku i pierwszej
polskiej ossyanidy z 1815 roku należy w końcu poświęcić wzmiankę
zapomnianemu dzisiaj utworowi, który nosi w zasadzie te same ce-
chy gatunkowe.
W szeregu naszych „bardów" staje nieznany bliżej „Bard
polski", którego poemat, mający wspólny tytuł z utworem ks. Czar-
toryskiego, pojawia się drukiem w 1819 roku (bez podania miej-
*) Wedle objaśnienia autora: ,,W mitologii polskiey Pluto".
*) „Hela... bogini śmierci'".
OSSYAN W POLSCE 131
sca wydania — zapewne w Warszawie). Pełny tytuł tego — nie-
znanego dzisiaj — poematu^ brzmi: „Bard polski, czyli Rękopis
o byłey rewolucyi w kraiu, i niektórych woynach w Europie od
roku 1792 przerywczo ciągnionych, a w roku 1815 skończonych
znacznieyszych z nich wypadkach" ^). Rzecz poprzedza przemowa,
w której wyznaje autor, że do pisania wierszy skłoniło go „uczu-
cie, ten to silny w wielu usiłowaniach bodziec" — jakkolwiek do
braku poetyckich zdolności sam skromnie się poczuwa. Utwór
obejmuje pieśni cztery, przyczem, na wzór Ossyana, każda pieśń
poprzedzona jest prozaicznem streszczeniem, u końca zaś zamiesz-
czono obfite noty historyczne. W budowie użyto 11-zgłoskowych
zwrotek sześciowierszowych (sestyn).
Od innych „bardów słowiańskich" różni się ten „bard polski"
zupełnem niemal zatarciem fikcyi. To, co z tej fikcyi pozostało,
ogranicza się wstępną zwrotką pierwszej pieśni:
Uciskiem nieszczęść Bard Polski stradzony,
Przy zdroia stoku o potomkach Lecha
Śpiewał smatnemi nad ich losem tony
A tkliwy odgłos powtarzały echa;
Bytu wspólnego wzmianka dla imienia
Warta niekiedy naszego wspomnienia.
Jedynie to wstępne założenie, oraz sam główny tytuł, łączy
ten zapomniany poemat z „pieśniami Ossyana" i pozwala zaliczj^ó
go do polskiej literatury ossyanicznej. Pozatemjest to sucho i mono-
tonnie wlokąca się kronika rymowana wypadków „od roku 1792
przerywczo ciągnionych a w roku 1815 skończonych", przetknięta
tu i ówdzie dygresyą dydaktyczną lub zabarwiona porównaniem
o budowie klasycznej. Ze jednak i tego rodzaju opowiadanie kro-
nikarskie nie wahał się autor włożyć w usta „barda polskiego",
usadowiwszy go przy „zdroiu stoku" — świadczy to, że uległ pa-
nującej modzie i oparł introdukcyę swojej kroniki na zbyt dobrze
znanym i niejednokrotnie nadużytym gruncie modły „celtyckiej".
W 1816 roku wychodzi najpopularniejsze tych czasów dzieło —
„Śpiewy historyczne", pisane od 1809 roku począwszy. Ich związek
genetyczny z pierwszemi „dumami" oraz z poezyą Ossyana wyłożył
sam autor w przedmowie — jak o tern wspomnieliśmy powyżej.
») Egz. Bibl. Jagiell. 8» str. 4 nlb., 197.
9*
132 MARY A N SZYJKOWSKI
Skutkiem zmienionego obecnie założenia, a mianowicie przez po-
wzięcie zamiaru stworzenia rymowanego podręcznika do dziejów
ojczystych (w pewnym związku ideowym z Woronicza „Pieśnio-
Księgiem") — wyrzucił Niemcewicz poza nawias „kochanie", za-
czem zatarł w bardzo ważnej partyi analogię motywów. Pieśni Os-
syana jednak, jako najpierwotniejsza pobudka stworzenia polskie-
go rapsodu historycznego — pozostały, jak to wyraźnie daje do
zrozumienia przedmowa. Co więcej — ich racyę bytu, jako takich,
utwierdzają panujące w literaturze tendencye: wszakże i poemat
„Słowiańskiego barda" o „Wendzie" jest niczem innem, jak ró-
wnież próbą (nieudolną) stworzenia „ossyanidy", na przedhistory-
cznych dziejach Polski opartej. Istnieją bowiem u nas, jak
widać, dwa kierunki, dla których „poezya Ossyana" jest pun-
ktem wyjścia: jeden, słuchając Herdera, zbiera pieśni ludowe,
w których widzi podobnie swoistą, bezimienną produkcyę ludowych
śpiewaków, jak ma nią być poezya szkockiego barda — nic jednak
analogicznego nie znajduje. Drugi zaś kierunek chce bodaj sztu-
cznie wytworzyć rodzaj poetycki, analogiczny do rzekomo -ludo-
wego" Ossyana.
Pierwszym okazem tego drugiego ruchu jest poemat o „Wen-
dzie"; ponieważ nie opiera się on na tle historycznem, nie potrzebuje
troszczyć się o dziejowy koloryt; mając w ten sposób ręce rozwią-
zane, może tem snadniej zapożyczać się u celtyckiego śpiewaka;
tkwiąc jeszcze w znacznym stopniu w manierze pseudoklasyków
i mając wogóle zbyt słabo rozwinięte poczucie smaku, stwarza ten
nieznany bliżej „bard Słowiański" nieomal kar^^^katurę.
Śpiewy historyczne" są w zasadzie objawem zupełnie ana-
logicznym do „Wendy" — w przeprowadzeniu zgoła odmien-
nym. Odmienność tę powodują trzy czynniki: 1) bez porówna-
nia wyższa kultura artystyczna autora „śpiewów", która nie po-
zwala mu łączyć elementów rozbieżnych, 2) wyłączenie motywu
erotycznego i 3) ściśle określone tło historyczne. W sumie zaś te
trzy czynniki razem uniemożliwiają ślepe, niewolnicze naśladowanie
Ossyana, który zresztą jest jako moment genetyczny zupełnie tej
samej wagi dla Niemcewicza, co i dla autora „Wendy".
Jakkolwiek autor „Śpiewów" zaznacza skromnie w przedmo-
wie, że „nie iest tak ślepo próżnym, by pieśniom swoim podobne
(sc. jak pieśniom Ossyana) obiecywać mógł i upowszechnienie
i trwałość" — to jednak nie jest on wobec tych pieśni bezkrytyczny.
OSSYAN W I'OLSOK 133
Sam bowiem pisze, że usiłował w przedstawieniu „ustrzedz się
nadewszystko tey ustawiczney tożsamości woien, bitew, potyczek,
na które naród nasz, z natury waleczny, był wystawiony". Owóź
ta „tożsamość bitew" musiała znużyć Niemcewicza wśród lektury
Ossyana — sam zatem cbeiałby jej uniknąć.
O ile udało się Niemcewiczowi istotnie ustrzedz pod tym
względem monotonii — nie naszą rzeczą tutaj rozpatrywać. W ka-
żdym razie trzeba zaznaczyć, że zrezygnowawszy dobrowolnie z mo-
tywów erotycznycti znalazł się w stokroć trudniejszem położeniu
od Macphersona, któr}^ z okrasy tej może korzystać.
Poznawszy bliżej psychologiczne tło genezy „Śpiewów histo-
rycznych" — nie da się absolutnie pomyśleć, ażeby, pomimo
wszystkie zmiany i modyfikacye, nie ostały się wśród nich pewne
motywy w treści i wątki w obrazowaniu, które na karb Ossyana
należy policzyć. Pominąwszy obie najstarsze „dumy", ogłoszone już
w XVIII wieku i omówione na swojem miejscu, oraz dumę „O Knia-
ziu Michale Glińskim", ogłoszoną po powrocie z Amer^^ki w 1803
roku^) a od pomysłów „ossyanicznych" wolną — wskażę pięć na-
stępujących „śpiewów historN^cznych". w których niewątpliwie „Os-
syaniczne" wątki dostrzegam, a to: „Władysław Łokietek", „Wła-
dysław Jagiełło", Kazimierz Jagiellończyk", „Konstanty Xźę.
Ostrogski" i „Jan Tarnowski": dwa pierwsze — w obrazowa-
ni u, trzy ostatnie — w motywach treściowych. Zacznijmy
od ostatnich.
Szala zwycięstwa w bitwie pod Chojnicami przechyla się na
stronę Krzyżaków; „Kazimierz Jagiellończyk przeczuwa klęskę:
,, Kiedy rozpacza w tak okropnym razie
Głos go nieznany uderza.
Widzi wspartego na poblizkim głazie
We krwi potokach rycerza
Ten ciężką ranę gdy ręką zakrywa,
Tak się do Króla swoiego odzywa :
W iakimźe Królu oględam cię bycie,
Bierz konia mego co prędzey,
Przed buntowniki unoś drogie życie,
Nie patrz na widok mey nędzy.
Mnieysza, że legnę pod srogiemi ciosy,
Ty żyi, i czuway nad królestwa losy''.
») Drukowano w „Rocznikach Tow. Przyj. Nauk'- t. II. ŁbS.
134 MARYAN SZYJKO WŚKI
Jakkolwiek docliodzenie pokrewieństw literackich ma często
do pewnego stopnia wartość względną, a prowadzone „coute que
coute" przybiera cechy szkodliwego woltyżerstwa własną erudycyą —
w tym wypadku mamy jednak wszelkie podstawy odnieść ten pomysł
Niemcewicza do epizodu w Ill-ej księdze Fingala. Tam wojsko
Cuthullina, pokonane przez Swarana, idzie w rozsypkę. Sam wódz
z hufcem najwierniejszym cofa się w góry; lecz nieprzyjaciel nie
przerywa pościgu i grozi zupełnym pogromem. Wtedy zjawia się
Kalmar:
„Ranny był Kalmar, krwią własna zbroczony,
Wolnym szedł krokiem; a że osłabiony,
Ledwo wlekł oszczep, odpadły inż siły,
Duchy go leszcze wspaniałe rzeźwiły".
Niechaj wódz ratuje się: Kalmar zastąpi drogę nieprzyjacie-
lowi i jakiś czas sam go na sobie powstrzyma:
„Kapcie sie razem, póki czas pozwala
Słychać Loklińców ogromne zbliżanie,
Wy uBtępuycie, sam Kalmar zostanie.
Wodza I pamietay na mnie, ieśli zginę".
Oczywiście tożsamość pomysłu a nawet formalna analogia
z przekładem Krasickiego — nie da się zaprzeczyć.
Podobnie nie da się zaprzeczyć, że „misę en scenę" śpiewu
o Konstantym Ostrogskim [na rozkaz złożonego chorobą hetmana
śpiewa giermek pieśń o czynach Ostrogskiego] — odpowiada sza-
blonowi introdukcyi w utworach Macphersona.
Co zaś do śpiewu o Tarnowskim — już sam tytuł na nutach
do tego śpiewu: „Jan Tarnowski. Płacz starego Rycerza na iego
pogrzebie" — przywodzi na myśl Fingalowego syna. A jakkolwiek
częstokroć niełatwą jest rzeczą umiejscowić „ossyaniczny" mo-
tyw (powtarzają się bowiem w nieskończoność) — początek śpiewu
o Tarnowskim śmiało można odnieść do „Berrathonu". Za Ossyanem
niewątpliwie powtarza „stary rycerz":
,,Czemaż mię losy zbyt nielitościwe
Na ten smutek zostawiły,
Czemaż nie zstąpią te ioż włosy siwe
Do iedney z tobą mogiły.
Z tobąm ia walczył, obce zwiedzał kraie,
OSSYAN W POLSCE 135
Tyś poległ, u, ia nieszczęsny zostaię.
0 — —
Już nie podniesiesz tey dzielney prawicy,
Którąś gromił naiezdników.
Już cię nie uyizą starzy woiownicy".
Analogia uderzy każdego, kto pamięta, że w tym wypadku
„stary rycerz", to Ossyan a Jan Tarnowski — Fingal.
Możnaby się spierać, czy niektóre obrazy porównawcze „Śpie-
wów historycznych" należy odnosić do „pieśni Ossyana". Oczywi-
ście — absolutnej pewności tu niema i być zresztą nie może. Kto
jednak poznał dobrze stosunek, który łączy oba te dzieła, ten bez
wątpienia okaże się skłonnym i tutaj przyjąć pokrewieństwo. Po-
mijając porównania bardziej pod tym względem wątpliwe, przyto-
czę jako typowy przykład obrazowania zawieruchy wojennej za-
pomocą porównania ustęp w siódmej strofie „Władysława Jagiełły":
Jak czarne chmury pędzone wiatrami
Gdy z srogim grzmotem uderzą o siebie,
Tak hufce Polskie z Krzyżaków rotami
Zwarły się...
Porównanie bitwy z burzą należy do szablonowych środków
techniki opisowej Ossyana. Tak Fingal posuwa się na czele hufca
„jak chmura przed łańcuchem zielonego ognia, kiedy roztoczy się
na niebie nocnem a żeglarze przewidują burzę", idzie do walki po-
dobnie jak „głuchy i smutny łoskot poprzedza burzę" („Carthon"),
»Fingal jest jak burza w walce", „armia porusza się ze wzgórza
jak chmura górska, kiedy wicher przeszył jej łono" („Calthon and
Colmal"^ „bądź jak burza w bitwie" poucza Fingal wnuka („The
war of Inis-Thona") i t. d. i t. d.
Oczywiście Macpherson nie pierwszy i nie jedyny używa tego
środka plastyki; w każdym jednak razie on go upowszechnia.
Żadnej natomiast nie może ulegać wątpliwości, że wstępny
obraz „Władysława Łokietka" ^), powstał pod wpływem lektury
poematów Ossyana.
„Już noc swe smutne rozpostarła cieaie.
Gwar tylko słychać woiennego ludu,
Tu, ówdzie ognisk rozdęte płomienie.
*) Po raz pierwszy ,. śpiew" ten wydrukował „Pamiętnik Warszaw." 1809,
m, 340.
136 MARTAN SZYJKOWSKI
Przy nich w spoczynku z długich wałek trndn,
Wsparci na tarczach woiownicy stali
1 o przypadkach bitwy rozmawiali.
Niekiedy Xiężyc, wychodząc z obłoków,
Okropney bitwy okazywał ciosy,
W równinach Płowców i w głębi potoków
Krzyżackich trupów niozliczone stosy,
Leżące konie, zabite rycerze
I połamane hełmy i pancerze.
Że ten obraz pobojowiska na tle księżycowej nocy jest styli-
zowany na licznych podobnych w poezyi ossyanicznej jest rzeczą
zbyt widoczną, ażeby potrzeba było przytaczać dowody; podobnie
i Łokietek w chwili, kiedy zdejmuje hełm, „czoło okazuje sę-
dziwe" i siada pod dębem — aż nazbyt widocznie naśladuje króla
Fingala.
A zatem: geneza „Śpiewów historycznych" wiąże
się bardzo ściśle z „pieśniami O s s y a n a" w sposób okazany
powyżej, i, jako taka, jest odbiciem pewnej specyalnej
dążności, której źródłem Ossyau, a celem stworzenie „sztucznego"
rapsodu narodowego na wzór „ludowego'* Ossyana. Mimo zmiany
założenia „Śpiewy historyczne" zachowały w treści
i obrazowaniu wyraźne ślady wpływów dzieła, które
przed tą zmianą przekracza w najstarszych ,,dumach' historycz-
nych granice pokrewieństwa, a staje wobec tych dum w stosunku
ścisłej zależności.
Wydane w 1820 roku i), ale napisane znacznie wcześniej bal-
lady Niemcewicza, nie należą, ściśle biorąc, do zakresu niniejszej
pracy, są to bardzo cenne dla i'ozwoju polskiego romantyzmu po
1820 roku naśladowania Percy'ego, Wordswortha, Goldsmitha, Swi-
fta i innych angielskich poetów — które jednak na razie na ewo-
lucyę ruchu romantycznego w Polsce widocznego wpływu nie wy-
wierają, choć w rękopisach przed 1820 r. mogły były krążyć. Czy
jednak wątki „ossyaniczne" wśród tych „powieści, dum i innych
») „Bayki i powieści" II. wyd. Warszawa 1820; prof. Bruchnalski w pier-
Bzych częściach cennej pracy p. t, „Niemcewicz — Mickiewicz* (Pamiętnik liter.
1903, 4r, 6) przeoczył to wydanie. A jakkolwiek sprostował następnie w nocie
tę nieuwagę, bez koniecznego sprostowania pozostały wnioski i uogólnienia z po-
myłki tej wynikłe.
08SYAN W POLSOK 137
rymów", których proweniencyi sam autor nie wskazał — zaginęły
w zupełności? Tak, zdaje się, nie jest. Wprawdzie „Mai wina. bal-
lada z angielskiego" ma tylko imię bohaterki Ossyana, w treści
natomiast jesc ciekawym okazem importu do Polski BUrgerowskiej
„Lenory" drogą okólną, przez Anglię.
Zato na dobrze znanym motywie Ossyana może się opie-
rać „Sen Marysi, duma". Prócz imion bohaterów: Staś i Marysia
— nic tu polskiego. Marysia w księżycową noc słyszy głos Stasia
— ngłos ten z morza dalekiego" — i spostrzega cień jego, który
przynosi jej smutną wieść, że już „głębokie morze sen mu wieczny
dało"; a zarazem zawiadamia Marysię, że i ona „dokończy wkrótce
dni swych biegu".
Owóż tło: noc księżycowa, nadmorska okolica — a niemniej
wizya ducha nosi wszystkie cechy ossyanicznego szablonu. Jak
wiadomo, jest Ossyan twórcą nowego systemu duchów, bladych
i wiotkich, zjawiających się we śnie i na jawie (u Niemcewicza za-
chodzą tutaj obie ewentualności) z zapowiedzią śmierci. Bardzo czę-
sto jest to duch kochanka (np. Temora VIII), który nieraz znajduje
się w zupełnie analogicznej sytuacyi, jak duch Stasia: a zatem przy-
nosi wiadomość o własnym skonie i zapowiada rychle połączenie
się na drugim świecie (np. Battle of Lora). Przypuszczenie zatem
co do pochodzenia „Snu Marysi" — (czas napisania tego wiersza
nie jest nam znany) — w prostej linii od utworów Macphersona,
nosi cechy wielkiego prawdopodobieństwa.
Po Niemcewiczu, Karpińskim i „sławiańskim bardzie" — wstę-
puje w szranki polskich „ossyanistów" w poezyi Kazimierz Bro-
dziński. Było rzeczą do przewidzenia., że tłumacz „Berrathonu"
i „Dar-Thuli", teoretyczny wielbiciel (za Herderem) poezyi „celty-
ckiej" — iw praktyce nie stłumi dźwięków lutni "Ossyana.
Trudno właściwie uwierzyć, ażeby zapał Brodzińskiego dla
„morweńskiego" śpiewaka polegał na pokrewieństwie twórczych
organizacyi. Nic w istocie bardziej obcego skłonnościom artysty-
cznym autora „Wiesława" nad ponurą melancholię śpiewów Fingalo-
wego syna. Wszak widzieliśmy, jak w teoryi Brodziński albo za-
myka oczy na najbardziej zmienne cechy poezyi Ossyana, albo po-
wtarza o niej niewolniczo sądy Herdera.
138 MAKYAN SZYJKO W 8KI
Był jeden wzgląd — oprócz fenomenalnego rozgłosu „pieśni
Ossyana" na Zachodzie — który z góry nakazywał Brodzińskiemu
patrzeć na te poematy z szacunkiem. Wszakże są to relikwie „lu-
dowej" twórczości, po tylu wiekach zapomnienia na jaw wydobyte!
Na tej to ^ludowości" Ossyana fundował się entuzyazm Herdera
i jego polskiego „alter ego" — Brodzińskiego".
Kiedy wśród wiersz}^ Brodzińskiego, ogłoszonych drukiem
w tych latach, spotykamy już w 1816 roku „Dumę nad grobem" i)
— uderza nas ton tego wiersza, obcy zasadniczym podstawom psy-
chologii twórczej Kazimierza z Królówki. Grobowy smutek, filo-
zofia rozpaczy, Salomonowe „vanitas vanitatum" — toż to zasadni-
cze tło melancholii Ossyana. Wszystko przemija: potęga, bogactwo,
rozum — wszystko kończy się grobem, „wszystko iest polotne".
Cóż przetrwa, cóż się ostoi? Sława — woła niejednokrotnie Os-
syan. A toż samo, zapożycz}' wszy oprawy klasycznej, stwierdza
jako ostateczną konkluzyę smutnych rozmyślań — Brodziński:
„Dwa nas bóstwa uskrzydlone
W przeciwną mijają stronę:
U przeszłości rozkosz stawa,
Do przyszłości dąży sława".
Analogiczne myśli wypełniają „Pogrzeb przyjaciela" ^). Noc,
pora jesienna — oto kanwa (jak zwyczajnie u Ossyana), na której
snuje się szara, beznadziejna nić smutku. „Za radością smętek
blady, A za życiem śmierć nas goni"; „cmentarzem iest ta ziemia",
„z grobami tylko pod gwiazdami krąży"; „ku przyszłości tęskność
wodzi, ku przeszłości żale rzewne" (zob. Ossyan) — nawet „dwa
bóstwa" z „Dumy nad grobem" zjawiają się tutaj powtórnie. Le-
piej duchom zmarłym, jak nam; śpią oni „jak rycerze z długiey
woyny cyprysami uwieńczeni" — „wysoko nad niemi biią niebios
pioruny, krążą burze ziemi".
A dodać należy, że „Pogrzeb przyiaciela" ma właściwie dwie
redakcye. Pierwszą p. t. „Wiersz żałobny" drukuje Brodziński
(bez podpisu) w 1817 roku ^). Spotykamy tam tylko waryanty tych
samych myśli: „Cmentarzem iest ta ziemia"; wszystko kończy się
») „Pamiętnik Warszawski" 1816, t. V, s. M6, toż w Pismach" 1821, t. 1,
8tr. 11.
») „Pisma", Warszawa 1821, I, s. 183.
») ,Pam. Warsz." 1817, t. VIII, s. 424.
OSSYAN W l'OLSCK 139
Śmiercią. „Mąż w nadzieiach iak dąb rośnie, ale iako iskra mi-
nie"; „lecz poco płacze zmarłych śmiertelnik w żał(jbie, on leszcze
walczy z życiem, oni śpią iuż w grobie". Lecz duch „ten nie iest
dla ziemi", ten „krąży w górę, uleci i popiół zostawi".
Jeżeli zważymy^ że tego rodzaju tony elegijne są obce w za-
sadzie psychice autora „Wiesława", że słyszeć się dają w spo-
sób niemal jednobrzmiący w dobie najżywszego zajęcia się poezyą
„celtycką", w okresie pracy nad wersyą „Berrathonu" — to trudno
nie uznać za najwłaściwsze wskazania Ossyana, jako tych tonów
sprawcy.
Obok tego rodzaju elegii ogłasza Brodziński w tych latach
— niezawodnie pod wpływem Niemcewicza — dumy historyczne
również o elegijnym nastroju, a to: „Na wprowadzenie zwłok X.
Józ. Poniatowskiego z pod Lipska do Warszawy r. 1814" (wydru-
kowano mylnie: 1815) i „Pole Kaszyńskie". Pierwszy z tych wier-
szy ma, jak dzisiaj wiadomo, pięć redakcyi, a z tych najstarszą
ogłosił autor osobno w 1814 roku ^). Z pośród świeżo wydanych
jedna rozpoczyna się klasyczno-ossyaniczną inwokacyą:
„Pójdźcie Muzy na pomoc smatnemu bardowi".
Z innych najwyraźniej duchem poezyi Ossyana przeniknięta
jest redakcya, znana z edycyi z 1821 roku. I w niej także ujęcie,
rzeczy „ossyaniczne" kojarzy się z reminiscencyami klasycznemi
Zatem noc księżj^cowa, jako tło, forma opowiadania zwrócona do
hraci (toż u Ossyana do bardów, Malwiny i t. p.), zjawienie się
„bladego cienia" bohatera, „filozofia" Ossyana („zdołał wszystko los
przemódz, okrom marney chwały"), mnogość wykrzyków i pytań
retorycznych — a z drugiej strony Troja i Hektor, oraz wiersz
parzysty 13- to zgłoskowy.
Duch poezyi Ossyana, występujący tak wyraźnie w wierszu
żałobnym na cześć księcia Józefa Poniatowskiego — wypełnia
w formie jeszcze bardziej nieskażonej, bo od klasycznych przydat-
ków wolnej, krótszą znacznie dumę p. t. „Pole Kaszyńskie", ogło-
szoną po raz pierwszy w 1819 roku ^). Cicha noc na pobojowisku,
apostrofa do księcia, snujące się duchy rycerzów, smutny cień Go-
') „Kaz. Brodzińskiego nieznane poezye" wydal z rękopisów Dr Aleksander
Łucki, Kraków, Ak. Um. 1910, s. H8— 49.
») ,Pam. Warsz." 1819, Xin, s. 345.
140 MARYAN SZYJK0W8KI
dębskiego i końcowa inwokacya pod adresem „cieniów braci" —
całą tę osnowę modelował Brodziński na pieśniach celtyckiego ra-
psoda 1).
Niebawem też przybrał otwarcie jego szatę i dnia 26 listopada
1821 roku odczytał na posiedzeniu Tow. Przyj. Nauk w Warsza-
wie swój „Pobyt na górach Karpackich" ^).
Poeta opowiada, jak Ossyan. w pierwszej osobie o wizyi, jaką
miał „na górach Karpackich". Była noc:
„Krążył księżyc, na straży gwiazdy rozstawione,
Ja w zimney mgle czuwałem. Straszna samotności!
Gdzie echo śpi umarłe i wiatr nie zagości,
A myśl wnet eię anosi po światów przestworzach
Wnet z trwogą błędna krąży po ciemności morzach,
Sama tworzy widziadła i niemi się nęka.
Żelaznym snem śpi przeszłość iak ta noc milcząca.
To gdym dnmał w przepaści ieziora przedemną
Księżyc zdawał się podróż odbywać podziemną,
A po tle wody złote prowadząc promienie,
Sępne skały poświęcał i przenaszał cienie".
Zrywa się wicher, „drży" księżyc:
A z rozpadlin w około roznosząc szmer głuchy.
Zdawał się lecząc krążyć z powietrznemi duchy.
W obłokach zjawia się „tłum widmów":
„Wnet iakby za mgłą pole poznaię otwarte;
Siedzą Bardowie; lutnie na puklerzach wsparte,
Dźwięk ich słychać, iak wiatry na wiosnę świszczące
Z okólnych mogił duchy zchodzą się milczące:
W tem liard naystarszy, który Boianem sie zdawał,
Mącąc strony, taki głos do cieniów wydawał:
Oycowie setnych plemion po 8łowiańskiey ziemi!
Gaśnie iuż pamięć wasza miedzy potomnemi ;
Znikną, znikną i oni, iako my zniknęli,
Gdy wieczne zapomnienie od nas ich rojidzieli".
*) Prof. Trotiak (Bohdan Zaleski... str. 126) widzi w tym wierszu „co4
z elegii i z sielanki i z Ossyaoa" ; najmniej tu w każdym razie „sielanki" —
elegia zaś i Ossyau są w tym wypadku |)ojęciami jednorodnemi.
») Ogłosił „Pam. Warsz." 1822, I, a. 3 sq.
OSSYAN W 1*<)LSCE 141
Minęła potęga: — zostały „głuche tylko mogiły" nad Łabą
i Wezerą. Ci, co pozostali, niech idą naprzód:
Wy dnchy oyców krążcie pońród waszych dzieci
Niech będą czem bydź mogą, nie pomnąc, czem byli.
Czcijcie pracę rolniczą, pracę i proatotę
W was oświata uzacni nam wrodzoną cnotę,
Wiele bierzcie od obcych, lecz chrońcie się wiele !
Zajmujcie się rolą, przemysłem, a chrońcie zniewieściałości
(Troja przez nią upadła).
Tak, radząc, śpiewa Bojan-Brodziński:
...inź dalszy głos mię nie dochodził
1 obłok coraz gęstszy ten widok obwodziła
Powoli wszystko znikło. Stałem zadumany,
Wkrótce skały uwieńczył iutrzenki świt rany.
Zorze różana pasma rozciągły w około
I słońce nad krąg ziemski wychyliło czoło.
Oto mamy — drugiego „barda słowiańskiego". To, co on
mówi i radzi, tego nauczył go optymizm Herdera (pogląd na zba-
wczą rolę cywilizacyi), panujące dążności słowianofilskie (Bojan,
jako ich widomy symbol) i) i wrodzone skłonności Brodzińskiego
(„praca rolnicza, prawda i prostota"); poetyckie uatomiast ramy,
pozę, stronę dekoracyjną, motywy — wzięto z Ossyana. I to po-
średnio i bezpośrednio. Pośrednio zapewne sam pomysł wizyi na
tle przyrody górskiej. Tu zwrócić należy uwagę na Walter Scotta,
który pod wpływem poezyi Ossyana pisze swoją „Powieść osta-
tniego barda". Z Ossyana bierze Scott samą postać „ostatniego
barda", ale stylizuje ją zasadniczo odmiennie: nie jako zbolałego
lecz pełnego godności i bohaterskich wspomnień śpiewaka rycerza,
który „sobie, nie komu" śpiewa hymn o przeszłości, lecz jako wę-
drownego dziada — pielgrzyma, pieśnią proszącego o wsparcie
i pełnego drżącej nieśmiałości wobec gościnnej księżny i jej oto-
czenia, kiedy zaczyna swoją opowieść o dziejach zamku Branksome.
W tej opowieści jednak jest jeden szczegół, który Brodziński, w tym
») Zob. Józef Tretiak, op. c. s. 106.
142 MARYAN SZYJKOWSKI
samym roku, tłumacząc utwór Walter Scotta (1821) i), zapewne do-
brze zapamiętał. Oto „duch strumienia" rozmawia z „duchem gór":
ten ostatni wieści przyszłość zamku Branksome.
Nic naturalniejszego, jak w miejsce bezosobowego „ducha gór"
wstawić postać modnego wówczas Bojana (jeszcze w „dumie pod
drzewami na rynku krakowskim 1810" „bitnego" 2)^ a zatem
Ossyanowego brata po harfie i mieczu) i na tle fantastycznego kra-
jobrazu górskiego w guście Ossyana kazać mu wieścić przyszłe losy
Słowiańszczyzny. Scenaryusz bowiem jest tu wybitnie ossyaniczny:
noc księżycowa, skały (na jednej sam poeta spoczywa), przepaście
jeziora, krążące w powietrzu duchy, bardowie, których „lutnie na
puklerzach wsparte", skierowanie proroctwa pod adresem „cieniów*'
— wszystkie te rysy czerpie Brodziński pełną ręką z utworów
Macphersona.
Dwie wersye ossyaniczne. rozprawy literackie, elegie i „Po-
byt na górach Karpackich" — na tern wyczerpuje się całokształt
„ossyanizmu" Brodzińskiego po 1822 rok; późniejsze utwory autora
„Pobytu" niewielu nowymi rysami potrafią uzupełnić ten obraz sto-
sunku Brodzińskiego do poezyi Ossyana, który tutaj po raz pierwszy
usiłowaliśmy bliżej wyjaśnić i rozpatrzeć.
n.
Zapomniani Ossyaniści.
Obok bardziej znanych postaci — występuje w okresie kształ-
towania się polskiego romantyzmu szereg mniej lub więcej zapo-
mnianych „ossyanistów", których działalność literacka, choć zazwy-
czaj jakościowo nie pierwszorzędna, a ilościowo nie obfita, w histo-
rycznej „ewolucyi rodzaju" przecież zaważyła i z pyłów niepamięci
winna być wydobyta.
Na ich czele kroczy Stanisław Jaszowski, znany nam już
autor artykułu o poezyi Ossyana i dwóch waryantów, na jej te-
1) „Pam. Warsz." 1821, XXI, s. 56.
*) Na epitet ten, niezgodny z charakterem Bojana, zwraca uwagę prof. Tre-
tiak, op. c. 8. 108.
OSSYAN W P0L8CK 143
matach opartych. Wydał był Jaszowski trzy tomiki „Zabawek ry-
motwórczych" we Lwowie w 1826 roku ^) — ale dał się poznaó
wcześniej, ogłaszając od 1816 r. wiersze po czasopismach („Pszczółka
krakowska", „Pszczoła polska" Lwów, „Wanda"); działając zaś na
terenie głównie galicyjskim, może reprezentować „ossyanizm" ...ga-
licyjski.
Jedyne wydanie swoich utworów ułożył Jaszowski chronolo-
gicznie, jakby chciał potomności, która nimi zająć się zapragnie,
ułatwić zadanie (zob. przedmowę „Do czytelnika"): pierwszy za-
tem tomik objął utwory najwcześniejsze, pomiędzy 1817 — 20 ro-
kiem napisane, w drugim znalazły się wiersze z lat 1820—3 wraz
z 5-cio aktową „powieścią dramatyczną" p. t. „Rozwida"; trzeci
tomik zawiera komedyę p. t. „Dom modny" i poemat w 3-ch pie-
śniach „Haydamacy", przez który wchodzi Jaszowski do grona
poetów „szkoły ukraińskiej".
Dla naszych celów materyału — istotnie w kilku szczegółach
zajmującego — dostarczają dwa pierwsze tomiki.
Oto w grupie najwcześniejszych spotykamy wierszyk, któ-
rego już sam tytuł intryguje: „Melancholia". Melancholia, to bo-
gini smętna, która „poi kochanków dusze" i lubi „na groback
dumać". Poeta wśród „miłości cierpienia" pójdzie, „gdzie posępne
jęczą zdroje" i usiędzie „pod grzbietem skały, która lasem oto-
czona". A kiedy księżyc „z łona obłoków gay ten srebrem przyo-
dzieie" — wtedy odda się cały tej smętnej bogini; z nią razem:
„Wzorem duchów Ossyana
Będziem krążyć po nad lasy,
Nad łąką, co rosą zlana
I pełna rzadki ey okrasy".
Czemuż ludzie boją się myśleć o śmierci? „boią się nawet
iey cienia?" „Ja" — twierdzi poeta —
Lubię na ^obach dnmanie,
Smierc mi się straszną nie stanie".
Zyć — to „umierać sto razy", „być tylko chwili odgłosem". Wier-
szyk ciekawy: Ossyan z Werterem wzięli polskiego poetę pod ręce
1) Dedyk. I. tom: ks. Henrykowi Lubomirskiemu, 8" drak Filiera s. 96,
3 nlb. II. tom % dedyk. hr. Józefie Humnickiej, motto z Mickiewicza : I ten szczę-
śliwy, kto legł śród zawodu...; s. 100, 1 nlb.; III. t. s. 103.
144 MARYAN SZYiKOWSKI
i dyktują mu obrazy i myśli na temat smutnej bogini melancholii,
która wesołość życia przysłania czarną krepą i każe głosić chwałę
śmierci...
Ze zaś Jaszowski poznał bliżej „Cierpienia Wertera" — do-
dajmy ubocznie — wyraźny ślad tego dochował się w wierszach:
„Jest leszcze miłość święta, prawdziwa i szczera: Uniesienie Le-
andra zgubiło Wertera" i) — w wierszach wyjętych z utworu p. t
„Urywcze myśli o krytyce i poezyi" (druk. w „Wandzie"), który,'
w myśl intencyi autora, miał zastąpić Pope'go poemat „O poezyi
i krytyce".
O wiele ciekawszą dla nas jest wzmianka, znajdująca się
w wierszu p. t. „Na listek wawrzynowy uczkniony(!) na grobie Wir-
gilego i nadesłany mi z Rzymu dnia 16 maja 1821". Owóż odno-
śnie do tej gałązki czytamy tu następując}' cztero wiersz:
Gałązka twoiey krzewiny
Miły Sarmatom cień roni
Na Bardów natchnionych skroni:
Chrobrych, Emroda, Graziny.
Do tej zwrotki dołącza autor objaśnienie: „Nie tylko zasługa
ale i wdzięczność kazały mi położyć Pana Niemcewicza na
czele żyiących jeniuszów polskich, którego, z powodu wydanych
Śpiewów historycznych, Śpiewakiem Chrobrych nazwałem.
Bard Emroda iestto p. Kropiński, Graziny p. Mickiewicz.
Dla obeznaymienia (sic) się z poezyami ostatniego, w Wiedniu bawiący
Anglicy uczą się po polsku. Ta zwrotka dorobiona była r. 1824"
Mamy tu zatem świadectwo, które dowodzi, że mimo wszel-
kie różnice już współcześnie upatrywano wspólną nić. która łączy
„Emroda", „Śpiewy historyczne" i „Grażynę" — a mianowicie do-
strzegano, że nić ta spoczywa w ręku — Ossyana.
Dlaczego utworów, w których wyraźnie znać ślady lektury
pieśni Ossyana, nie pumieścił Jaszowski w wydaniu zbiorowem,
poprzestając na ogłoszeniu przedtem w czasopismach — objaśnić
nie umiem. Dość, że ani „Wieczoru" ^j ani „Myśli na cmentarzu"'),
*) Do tych wierszy dodał antor notę, w której przypomina, że „miłość
Wertera, opisana przez Goethejjo, znana i polskiema nczonemu świata w dobrym
przekładzie". Oczywiście mowa tu o przekładzie Brodzińskiego z 1822 r.
») „Pszczółka krakow." 1820, III. 41.
») Ibid«m, 111. 2U3.
OSSyAN w I'0L8CK 145
ani „Lutni^' ') i „Olgara, śpiewaka narodowego" 2) wśród „Zabawek
rymotwórczych" nie spotykamy.
Dwa pierwsze z wymienionych utworów, to wiersze tego sa-
mego typu, co „Melancholia" i elegie Brodzińskiego. Poeta w noc,
oświeconą „bladym" księżycem, udaje się do cichej ustroni, gdzie
snuje dobrze znane refleksye na temat znikomości wszech rzeczy,
niszczącego działania czasu, który „obala Panteony, zadaie cios
róży". Dookoła widzi mogiły poległych rycerzy, mchem zarosłe;
dekoracyi „ossyanicznego" tła uzupełniają nieodzowne skały, z któ-
rych z szumem spadają strumienie i ośnieżone szczyty, sięgające
obłoków (Wieczór").
„Myśli na cmentarzu" różnią się od „Wieczoru" — tytułem.
Reszta pozostaje bez zmiany: mogiły, skały etc; — na analogi-
cznem tle analogiczne refleksye („szczęśliwi, których kryją mo-
giły« — śpijcie cienie ziomków, które jakby ze skał wyniosłych
patrzycie na nas).
Odmienne są pozostałe z wymienionych wierszy Jaszowskiego:
„Lutnia" i „Olgar". Pierwszy z nich — to typowo ossyaniczna
inwokaeya do lutni, jako towarzyszki śpiewaka, l\;tóra rozpędza
chmury smutku. Używał jej z dobrym skutkiem „Jung nieszczę-
śliwy", kiedy „na dzieci mogile w pieśni szukał pociechy" —
a z jeszcze lepszym skutkiem Erwin, na którego zaczaił się Go-
swin, chcąc go zamordować. Lecz Erwin:
,,Miał lutnię w ręku, a uczuciem tkuięty,
Żal wjdajac pogrzebowy,
Smętnego Ossyana wygłaszał hymn święty.
To wzruszyło Goswina i wstrzymało go od zbrodni. „Olgar.
śpiewak narodów}', poeraa w czterech pieśniach" — to, po „bardzie
sławiańskim", „bardzie- Chrobrych" i bardzie-bojanie, czwarty z rzędu
pieśniarz narodowy, których w epoce rozwijającego się romantyzmu
namnożyła w Polsce poezya Ossyana. Jako rodzeństwo, mało do
siebie nawzajem podobni, przecież pochodzenie swoje od jednego
ojca, celtyckiego barda, wywieść potrafią.
Z obszernego poematu Jaszowskiego znamy niestety tylko te
urywki, które w 1822 roku drukiem ogłosił. I to jednał:, co się
») „Pszczoła polska" (Lwów) 1820. I, 219.
2) „Wanda- 1822, IV. 60.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LH. 10
146 MARYAK SZyjKOWSIil
dochowało, wystarczy w zupełności, ażeby bardzo ścisłą zależność
od „celtyckiego" wzoru niewątpliwie stwierdzić.
Olgar, „śpiewak wędrowny", który „dzieła rycerskie opowia-
dał wszędzie", wybiera się o świcie z lutnią na ramieniu w świat.
Wita się naprzód i oddaje hołd przyrodzie, poczem, wzorem swo-
jego praojca, spostrzega „duchy ojców":
„Dachy się mu na wiatrach spuszczają z obłoku
To się po chmurach gonią przy świetle xiężyca (o świcie?)
To je w grobach pochodni ciemny blask oświeca.
Następuje „Pieśń Olgara do kochanki", z której treścią bliżej
autor nie zaznajamia. Jeszcze więcej należy żałować, że nie mamy
sposobności poznać, na czem w dalszych dziejach Olgara polega —
zaznaczona już w tytule — jego „narodowość"; na tym punkcie
dopiero bowiem dokonywały się główne adaptacye pierwiastka
„celtyckiego" na słowiański, względnie polski, zależnie — jak wi-
dzieliśmy — od indywidualności poszczególnych „bardów" polskich
oraz innych okoliczności ubocznych.
Utwory Jaszowskiego nie są gorsze od wielu innych, o któ-
rych się pamięta. Zawierają kilka ziarn nowych, kilka rysów zna.
miennych. Z tych, rzecz naturalna, podkreśliliśmy rys jeden, ale
niewątpliwie występujący w nich najwyraźniej i ze wszystkich
najciekawszy: Jaszowskiemu, jako „ossyaniście" w dobie genezy
polskiego romantyzmu, należy się wspomnienie.
Antoni Górecki ma prawo zaliczać się do grona „zapo-
mnianych" o tyle. że znacznie lepiej znany jest jako autor bajek
„Poezyj Litwina", aniżeli jako „ossyanista". A jednak pierwsze
próby poetyckie tego autora w latach 1814 — 18 stoją wyraźnie
pod znakiem „pieśni Ossyana".
W 1814 roku — a więc przed „Śpiewami" Niemcewicza —
wydaje Górecki w Warszawie „Uumę o Generale Grabowskim po-
ległym pod Smoleńskiem dnia 17 sierpnia 1812 roku" i). „Oss3^a-
nizm" jest tu zapewne w części pośredniem odbiciem poprzez
najstarsze „dumy historyczne" Niemcewicza: ma bowiem z niemi
wszystkie zasadnicze rysy wspólne, z przydaniem jednego nowego —
apoteozy w końcowych zwrotkach „błogosławionego imperatora Ale-
xandra"; w części bezpośrednio łączy „dumę" Góreckiego
1) Data cenzury: 15 września 1815, s. nlb. 5, 8".
0S8YAN W POLSCE 147
Z Ossyanem świat duchów, skrojony na znaną modłę celtyckiego
barda; w pewnych jednak szczegółach ten rys ostatni przybiera
znamiona, właściwe — balladzie; co wszystko razem, zważywszy
wczesną, datę ogłoszenia utworu, czyni z niego na linii historycznej
ewolncyi ruchu okaz ciekawy.
Na pobojowisku Smoleńskiem, ponad krwią zrumienioną wodą
Dniepru, siedzi kochanka (moment erotyczny, „kochanie" Niemce-
wicza) i jęcząc wzywa „rodaków cienia", iżby objaśnili ją, „gdzie
jej miły". Oczywiście dzieje się to w noc księżycową, wiatr chwyta
jęki „kochanki" i podaje echu:
W tern znagła budzą się ptaki
Wichrem puszcze zaszumiały,
Zarżały zbroyne rumaki
I cienie mężnych powstały.
Cienie gotują się do bitwy, na czele stają duchy Zakrzew-
skiego i Gawara, słychać szczęk mieczów i „głos trąby chrapliwy" —
aż dziwi się „Xięźyc ciekawy". Odtąd zaczyna się ballada. Przed
„Polską wybladłą" (kochanką) rozpada się ziemia, z niej wychodzi
rycerz zbrojny, Grabowski. Ona „zimnym strachem" zdjęta — duch
jego spokojny, ale straszliwy". Ona, mimo wszystko, chce go uści-
skać, lecz on:
Mieczem w kamienie uderza
I wnet go chmury okryły.
Z tych „chmur" zaczyna do niej przemowę (typowo „ossya-
niczne"). Tu kończy się i „ossyanizm" i „balladowość" — a za-
czyna morał (nie czas na „niewieście ięczenia") i panegiryk (car
Alexander jako zbawca).
W „Wierszu na śmierć Dąbrowskiego", ogłoszonym w 1818
roku. można stwierdzić, zato ponad wszelką wątpliwość, że tylko
samo ujęcie opowiadania naśladuje manierę Ossyana. Wystarczy
zacytować dwa wiersze wstępne:
Dąbrowski umarł — pieśń żalu Bardowie
Cicho w noc ciemną zacznijcie.
W „Dumie pod Smoleńskiem" i) z tegoż roku, choć analogie
z „Dumą o Grabowskim" zdaje się sam tytuł wskazywać, odgłosy
1) „Tygodnik polski i zagr." 1818, III, 204 i 225.
10*
148 MAUYAN SZYJKOW.SKI
pieśni Ossyana — jeśli istnieją — są bardzo odległe: chyba w sa-
mym scenaryuszu (widok pobojowiska) i w formie zwrotu do braci
(„Jak tu wiele braci moich jęczało wśród krwi strumienia").
Podobnie zatarte rysy z Ossyana — w ogólnym nastroju me-
lancholijnym i pewnych szczegółach dekoracyjnych — możnaby
wskazać w dwóch jeszcze wierszach Góreckiego z tych lat: w „We-
stchnieniu do Emy w Alpach" i w „Smutku" ^j. Wspominam o tych
lirykach głównie dlatego, że są rzewne i szczerze odczute a, jako
takie, w rozwoju pierwiastka uczuciowego w okresie przełomowym
na wspomnienie zasługują bez względu na to, czy i o ile na ich
ton elegijny wpłynął Ossyan.
„Westchnienie do Emy w Alpach" jest miniaturą — excusez
Ig f)iot — „W Szwaj caryi". On. opuszczony przez kochankę, ucieka
w góry.
„Uciekłem w lasy między skał ustronia
I rozumiałem, że Iżey sercu będzie,
Miłey oyczyzny porzuciłem błonia,
■Szedł za mną (^mutek i znalazł mię wszędzie!
Ten smutek nie opuszcza ani na chwilę poety:
Ale ty idziesz, iJziesz ty posępny
Młodości moiey stróżu nieodstępny.
Wstąpię na morza głębokiego tonie,
Może cię burza, albo wir pochłonie.
Nie dziw, że w drugim, krótkim wierszyku „smutek" na tle
nocnej ciszy wypełnia po brzegi duszę poety i wydziera z niej
takie okrzyki:
„O ty! którego moc sroga
Dręczy mię ciągle dni i nocy tyle,
Ty czarny posłańcze Boga
Smutku! choć iedna day mi zasnąć chwilę!''
Jakże daleko odbiegliśmy od mdłych żalów Filonów! Wszak-
że dusza ludzka się nie zmienia, odczuwa boleść jednakowo
w XVIII jak i XIX wieku. Tylko niezawsze potrafi wypłakać się
w poezyi, niezawsze potrafi przemówić tak, ażeby można było
uwierzyć, że płacz to szczery a nie — „modue spazmy".
Tej mowy płaczu uczy się poezya nasza w początkach XIX
3) „Fam. Warsz." 1816, IV, 216 i 1817, VII, 93.
ns.SYAN w l'()LSCK
149
wieku na Zachodzie. Wśród nauczycieli — i nie ostatni — znaj-
duje się Ossyan; lecz wyjątkowo tylko można wskazać, że kun-
sztu „Melancholii" on głównie nauczał (Jaszowski). Przeważnie, jak
i w przytoczonych lirykach Góreckiego, mamy ostateczną sumę
oddziaływania różnych, jednorodnych zjawisk z Zachodu, wśród
których udział poszczególnych mistrzów zaniknął doszczętnie, stwa-
rzając w definitywnym wyniku: zdolność subjektywnego wyrażenia
w formie odpowiedniej głosu własnego sercami.
Któż dzisiaj, jako o adeptach kultu Apollina, wspomni na-
zwiska: Platona Sosnow3kiego< Karola Sienkiewicza, Narcyza Oli-
zara, Piątkowskiego (Pawia?', Zarzeckiego, Franciszka Jakubow-
skiego, Jana Kantego Brzezińskiego, Januszkiewicza A(dolfa?)
i Edwarda Lubomirskiego? Niektórzy z nich, jak Karol Sienkie-
wicz, dali się poznać później na innych polach; Olizar, autor
„Z psalmu psalmy", działał na emigracyi; inni przerzucili się na
zupełnie odmienne pola pracy, lub zmarli przedwcześnie z istotną
szkodą dla narodowej sztuki; inni wreszcie po pierwszych pró-
bach złamali pióra i zlali się zupełnie z szarą, bezimienną masą,
że i śladów żadnych z późniejszych kolei ich życia nie pozostało.
A jednak — nie znane i uznane powagi pseudoklasycznej
szkoły, wprost nowym ruchom wrogie — ani wyłącznie tych kilka
wybitnych jednostek, ku nowym znakom się skłaniających — ale
właśnie szereg zapomnianych członków ówczesnej „młodej Polski",
nieznacznych jako indywidua, ale możnych liczbą, chłonie chciwie
i bez braku nowe nasiona, przywiane z Zachodu i przygotowuje
glebę pod rodzime zasiewy. Jakże byłby możliwy tak wspaniały
pęd wielkiej romantyki polskiej, gdyby wiele rąk skazanych na
niepamięć pracowników nie nawiozło przedtem własnym trudem
pola? Na kwiat się patrzy, upaja jego wonią i kształtem — o tem,
na czem wzrósł tak i wybujał za mało się pamięta.
1) że wiersze, w rodzaju wymienionych, nie sa zjawiskiem oderwanem
w poezyi ówczesnej — niech za dowód posłuży analogiczny wiersz anonima w „Pa-
miętniku lwowskim'' 1816, III. 341 p. t. „Do smutku"; zwłaszcza zwrotka, przy-
toczona poniżej, zdaje się wskazywać, że głównym mistrzem „smutku" był tu
Ossyan :
Ucichły wiatry — milczy noc ponura
Znużona pracą spoczywa natura,
Śpią po mogiłach mężni bracia moi
A do mnie nawet sen zbliżyć się bci.
150 MARYANSZyjKÓWSKl
Wymieniono zaś tutaj jedynie takich, u którycli — bezpośre-
dnio czy pośrednio, w mniejszym lub większym stopniu, ale za-
wsze niewątpliwie — cechy „ossyaniczue" pochwycić się dadzą.
Z wyjątkiem Lubomirskiego, dla którego osobną potrzeba zastrzedz
kartę — wszyscy inni ogłaszają utwory swoje po czasopismach
w różnych stronach Polski w latach 1816 — 22 wedle porządku
chronologicznego, w jakim zostali wymienieni.
Platon Sosnowski (późniejszy teolog?), posyła z Białosto-
ckiego gimnazyum do redakcyi „Tygodnika Wileńskiego" ^) „Du-
mę", która, mając charakter zjawiska przełomowego, powinna być
w rozpatrywaniu literatur}'^ „dum historycznych" tego czasu przy-
pomniana. Z plastyką Ossyana skreślił autor naprzód obraz bitwy
nad Elsterą, poczem nakazał zjawić się duchom poległ\'ch:
Pod bronią wszystkie wraz stanęłj dachy
Chmary przykryły i xiężvc i zorze,
Umilkły wiatry, pioruny i burze
— — — A wtem obłok jasny
Powstał z nad rzeki; rycerz znamienity
Siedział w rydwanie, trzymaiac miecz własny.
W tem miejscu uczeń białostocki uważa za stosowne po obu
stronach rydwanu umieścić ]\Iarsa i Palladę — rychło jednak każe
na sposób Ossyana porwać chmurze cień rycerza, którym jest —
jak objaśniają glosy niewidzialne — Poniatowski:
„Cóż jest godnego, co po nim zostało?
Sławal a która po wiekach nie ginie.
W ten sposób kończy Sosnowski swoją „dumę", która, jak
się zdaje, jest jego pierwszym i ostatnim w druku śpiewem ła-
będzim.
Karol Sienkiewicz wydrukował na łamach tegoż „Tyg.
Wil," 2j „dumę Mikołaj i Małgorzata'-, w której wątki ossyaniczne
występują wyraźnie. Bolesław Śmiały gnuśnieje w Kijowie. Jeden
z jego rycerzy — występujący zrazu bezimiennie — opuszcza bez-
czynne szeregi i wraca do kraju. Była noc księżycowa, kiedy
znalazł się na ziemi ojczystej. Zbłąkawszy się w lesie spostrzega
ruiny zamku; usiada na skale i — duma:
*) /l'yg- WiP. 1816, II. U6.
') „Tyg. Wil." 1817, IV. 305.
OSSYAN W i'(>LSCK 151
,,U nóg mu wody o skały wstrząśnione
Z lieżyca światłem igrały
W koło zwaliska z wiatrom ożywione
Wzdychać się ciężko zdawały.
Nagle wypada z rozwalonej wieży dziewica: to Małgorzata
z „Żebocina", uciekająca przed „zniewieściałym" Zbigniewem, który
korzystając z tego, że kochanek jej, Mikołaj, poszedł na bój, chce
ją porwać (por. „Gaulu"). Od Zbigniewa ratuje Małgorzatę nieznany
rycerz, który okazuje się ostatecznie Mikołajem.
Narcyza Olizara „Smutek i narzekania nad grobem El-
wiry* i) jest poetyckiem opracowaniem motywu, znanego dobrze
naszej powieści ówczesnej. Nieszczęsny kochanek biada w noc księ-
życową nad mogiłą zmarłej:
„Gdy wszystko znikło dla mnie pocóż ia sam żyię?
Ostatnia czemuż moia godzina nio biie''.
Ponad grobem zjawia się cień kochanki — poczem „on"
umiera z żalu.
Dla uzupełnienia dodajmy-, że w tymże roku (1819) drukuje
„Pamiętnik lwowski", „dumę. Edwin i Zelina" bez podania nazwi-
ska autora 1). Tło ossyaniczne i zasadniczy motyw wskazuje jeszcze
bardziej pokrewieństwo z „celtyckiemi" pieśniami. Zelina na brzegu
morza oczekuje kochanka. Już widzi zbliżający się okręt, gdy
wtem zrywa się burza, fale odpychają nawę od brzegu i w oczach
Zeliny ternie jej Edwin. Jednak dobre serce autora nie godzi się
na tak tragiczne rozwiązanie. Zaczem fale wyrzucają bołiatera, je-
szcze przy życiu, na wybrzeże a Zelina, która popadła była z żalu
w omdlenie, szczęśliwie się cuci.
Do tej samej kategoryi „dum" erotyczno -tragiczny eh należy
wiersz pióra kobiecego (podpis H. D...cka) pt. „Elfryd i Malwina.
Duma.", ogłoszony w „Pszczole polskiej" w 1820 roku ^).
Imię bohaterki jest jednem z licznego szeregu Malwin, które
na wzór Zachodu wprowadził był do poezyi polskiej Kropiński. Sy-
tuacya w pierwszej części „dumy" również „ossyaniczna": Mal-
wina siedzi we łzacli na brzegu Wisły — może w tej chwili gi-
0 «Tyg. Wil." 1819, VII 177.
2) „Pam. Lwowski" 1819, III 576.
») „Pszczoła polska" (Lwów), 1820 I, 34.
152 MARYAN SZYJKOWSKI
nie w boju za ojczyznę Elfryd jej ukochany. Tak dzieje się z re-
guły w poezyi Ossyana; inaczej u pani D...ckiej: przed zapłakaną
Malwiną staje nagle jej rycerz „wierny oyczyźnie i jej".
Bardzo interesującą kombinacyą zasadniczego r3'su tragedyi
Ren ego z wątkami Ossyana przedstawia duma Piątkow-
skiego pt. „Edwin i Oskar" i). Jest to smutna historya kazirod-
czej miłości dwóch rodzonych braci ku siostrze, po ossyanowsku
tragicznie rozwiązana. Zapadł wieczór, na niebo wyjrzał „blady"
księżyc, gdzieś słychać złowróżbny głos puhacza. Scena przedsta-
wia ponure zwaliska zamku, z którego ocalała tylko samotna wieża.
Z tej wieży patrzy Heloiza na krwawy bój braci o nią, zakoń-
czony śmiercią obu; wtedy i ona bronią „pierś przeszywa". Odtąd
co nocy krwawe widma tłuką się z jękiem po ruinach.
Kiedy się czyta tegoż autora „Dumkę na zwaliskach Rab-
sztyna", jak żywo stają w pamięci ruiny zamku Balclutha w poe-
macie o „Carthonie"! Oto dumny gród padł w gruzy — cóż po-
trafi się oprzeć niszczącej potędze czasu?
Przy znanem ubóstwie inwenc}^ w całej poezvi tego okresu
nie dziwi powtarzanie się wątków; ten objaw stwierdza właśnie ich
popularność oraz wspólne ich pochodzenie od tego samego źródła.
Zatem obok „dumki na zwalislcach Rabsztyna" na lamach tego sa-
mego pisma i w tym samym roczniku czytamy zupełnie analogi-
czny wiersz A. Zarzeckiego p. t. „Duma o Zamku Krakow-
skim" 2).
Też same tu retłeksye: jakiniże smutkiem przejmuje widok
ruin zamku, ongiś potężnego!
Strflca czas grody — wstrząsa całym światem
Lecz wielkich ludzi nie zatrze Imienia!
Ożyje ono w pieśni elegijnej; zaczem pisze Franciszek Ja-
ku l)o w ski „Elegię na śmierć Jenerała Henryka Dąbrowskiego".
Znowuż znajomy temat, opracowań}' ledwo przed rokiem w sposób
analogicznym przez Góreckiego — podobnie jak ski.n boliaterski Po-
niatowskiego znalazł pokrewne upracowania Brodzińskiego i So-
snowskiego.
Kiedy Jakubowski wydał w 1831 roku w Warszawie poświę-
1) „Pszczółka krak." 1820, I, 193.
») Ibidem, 1819 I, 7 i i 177.
OSSYAN W POLSCK 153
eony Niemcewiczowi zbiorek poezyi ^) — uczynił to bardzo po nie-
wczasie. Wiersze w tej książeczce zawarto nic są pozbawione war-
tości historycznej, ale wydane po 1831 roku musiały wydać się
rażącym anachronizmem. Niewątpliwie też powstały znacznie wcze-
śniej, jakkolwiek tylko co do wspomnianej elegii na śmierć Dą-
browskiego potrafimy wskazać, że ogłoszoną została po raz pierwszy
w 1819 roku ^). Rozpoczął ją autor wstępem w duchu poezyi Os-
syana:
Gdy noc otula czułe Braci żale
W dalekich echach jek mdleje i kona,
Bardzie! weź lutnię poświęconą chwale,
Niech drżenie eerca naśladując strona,
Powie Dąbrowskiego czyny.
Poczem, zwróciwszy się do „cienia" Kościuszki, oraz wezwa-
wszy skały Apenińskie na świadków „odwagi i nieszczęść Lechi-
tów" — kończy ostatecznie:
Runęły trony, świątynie,
Czas na gruzach spycha wieki,
Sława Kamillów, Czarneckich nie zginie
Poda ią światu potomek daleki.
W .,dumie o jenerale Wodziekim poległym pod Szczekoci-
nami 1794 roku" — spotykamy znowu pozę Ossyana. Na tle ci-
chej nocy postać zbrojnego rycerza o bladem licu. zapatrzonego
w blaski miesiąca — taki w.stęp nie odbiega daleko od szablonu
„celtyckiego". Mniej wyraźne ślady tego szablonu ma w zbiorku
Jakubowskiego trzecia „duma o Włodzimierzu Potockim" (zmarł
1812 r.)
I znowu ten sam temat przybiera w podobną formę Jan Kanty
Rzesiński ( — później zajmował się prawem — ) w swojej „dumie
o Wodziekim poległym pod Szczekocinami R. 1794" i). Rozpoczyna
inwokacya do smutku i typowo oss3'^aniczny wstęp ( — zupełnie
jak w Jakubowskiego elegii na śmierć Dąbrowskiego — ):
Bard boleiący odświeżywszy blizny,
Łzy dziś wdzięczności rycerzom poświęci.
*) „Poezye Fr. Jakubowskiego"... motto z Mickiewicza „Ody do młodości'"
(„I ten szczęśliwy, kto śród zawodu..."), 4, s. ioO.
») „Pszczółka krak." 1819, II, s. 13.
154 MARYAN SZYJKOWSKf
Czemu odpowiada równie „ossyaniczne" zakończenie:
„Wśród ciemnych borów nad szamnym strumieniem
Wdzięczni współbracia niosą wodza zwłoki,
Śpiewają czyny i sypią grobowisc".
Nawet tak „piastowskiego" Bartosza z pod Racławic nie omija
ten pęd ossyanicznej maniery. Tenże Rzesiński pisze „Dumę o Glo-
wackim"2). Po raz nie wiem który powtarza się tutaj sztafaż księ-
życowy a w mdłem świetle widać „smutną brzozę". Pod nią że-
gna Głowacki swoją żonę Halinę w sposób, któregoby dzielny
Bartos z pewnością ani nie rozumiał, ani przeto za swój nie uznał.
Najbardziej jednak charakterystyczne jest zakończenie dumy: au-
tor, chcąc rzędowickiego kosyniera jak najbardziej zbliżyć do mo-
delu rycerzy Fingalowych i zakończyć wiersz efektem w duchu
Ossyana — gwałci prawdę historyczną, każe, po dokonaniu całego
szeregu cudów odwagi, poledz Bartoszowi na Racławickich polach.
Napróźno czeka bohatera w smutku i tęsknocie Halina: —
towarzysz broni Głowackiego przynosi jej wiadomość o bohaterskiej
śmierci męża.
A. Januszkiewicza „Meliton i Ewelina"^) jest „dumą hi-
storyczną" w guście pierwszych dum Niemcewicza; łączy zatem
tło historyczne z momentem erotycznym. Czyni to przytem w spo-
sób właściwy pieśniom celtyckiego barda. A zatem: „on" poszedł
na wyprawę Wiedeńską i poległ. „Ona" pozostała osamotniona
w zamku nad Dniestrem.
„Wieczór się zbliżał... a bladawe cienie
Milczących borów zalegały szczyty.
Xiężyc rumieniąc piorunne przestraenie,
Obszernych niebios objaśniał błękity".
W taki wieczór wracają zwycięzcę z pod Wiednia. Ona, pełna
przeczuć najgorszych, pyta o Melitoiia: — „niema Melitona":
,Na te wyrazy... nioma Melitona...
Drży Ewelina... upada... i kona...
Jednym z najciekawszych pod względem historycznym utwo-
rów, jakie wydała poezya polska w przeddzień wybuchu romau-
*) „Pszczółka krak. " 1822, I 116.
») „Pszczółka krak." 1810, V, s. 4.
») „Dziennik Wil, 1821, HI, 185.
<)SSY-AN W POLSCE 155
tyzmu w dwóch pierwszych tomikach Mickiewicza — jest nieznany
dzisiaj poemat, którego I cz^ść pojawiła się w Warszawie w 1821
roku p. t. „Groby w dniu .śmierci Tadeusza Kościuszki. Dumy ry-
cerskie. Oryginalnym wierszem napisane przez tłomacza Tragedyi
Faust" ^). Autorem poematu był — przedwcześnie zmarły — Edward
Lubomirski^); jak dowiadujemy się z przedmowy, drugą część
utworu obiecywał autor „wytłoczyć" w roku następnym, jeżeli
część pierwsza spotka się z uznaniem krytyki. Jakkolwiek waru-
nek ten został dopełniony — część druga nie wyszła: w 1823 r.
bowiem autor „dum r\'Cerskich" już nie żył. A tymczasem ponad
wileńskie lasy wzeszło słońce, w którego blasku światełko drobnej
gwiazdki znikło bez śladu: „niedokończony poemat" Lubomirskiego
poszedł w zapomnienie. Szkoda — na tle bowiem procesu krysta-
lizowania się polskiego romantyzmu są te „dumy rycerskie" zja-
wiskiem ciekawem i poiiczającem.
W „Przemowie", wyprzedzającej pierwszą część „lirycznego
Poematu Groby", pisze autor, że przybrał swój „lekki płód w po-
stać dotąd nieznaną ieszcze w rodowite}' poezyi". W rzeczywisto-
ści jednak, jak się pokaże, tak nie jest: „Groby" ^) na tle rozwoju
„dumy historycznej" i poprzedzających je występów innych „bar-
dów słowiańskich", są jednem z ogniw tego łańcucha przejściowego,
który łączy poezyę starej szkoh' — z młodą; coprawda, ogniwo to
jedno z najciekawszych.
Już w przedmowie napotykamy myśli wielce ciekawe. Na-
przód krótką (i niedokładną) treść, z której wynika, że opowiada-
jąca w pierwszej osobie postać barda jest identyczna z poetą („poeta
w osobie barda") — poczem następuje kwestya „machiny cadow-
nej", która, jak wiadomo, w tej dobie przełomowej stanowi jeden
z głównych punktów teoretycznych rozważań (por, Mickiewicza roz-
biór „Jagiellonidy"). Lubomirski opowiada się za użyciem mitologii
greckiej, jako mniej, aniżeli rzymska, spowszedniałej i bardziej od
tamtej harmonijnej. Następnie oddziela z osnowy swojego poematu
^) Drukiem Zawadzkiego i Węckiego 8, s. YII, 118, motto z Felińskiego;
,,Kościuszko! twoia skromność niedba o pochwały".
-) Zob. Estr. II, 627. Tenże Lubomirski jest autorem dzieła p. t. „Rys sta-
tystyczny i polityczny Anglii" wyd. Ed. Raczyński, Poznań 1829.
') Pisząc swój utwór musiał Lubomirski znać niewątpliwie — obok innych
źródeł — poemat Uga Foscolo: stamtąd zapewne wziął tytuł, miejsce, na któ-
rem rozgrywa się akcya i ogólną tendencyę patryotyczną.
156 MARYAN SZYJKO NYSĘ I
fikcyę od historycznej prawdy: fikcyą są postaci czterech rycerzy,
których rozmowa wypełnia treść utworu, oraz miłość Kościuszki ku
Z^ofii — natomiast czyny Racławickiego zwycięscy opierają sie na
historyi. W arcylojalnem zakoń-zeniu przedmowy zastrzega się au-
tor, że „myśli tu wierszem rzucone nie stosuią się bynaymaiey do
teraźnieyszych okoliczności i że nie są w duchu burzycieli napi-
sane". Nie zamierzał autor bynajmniej podburzać „demagogii", ani
zniechęcać „Rządzonych przeciwko Rządzącym".
Omawiana część I poematu Lubomirskiego obejmuje cztery
dumy, przybrano w formę ośmio-wierszowych zwrotek (łącznie 165)
o 11-to zgłoskowych przekładanych wierszach. Z najrozm.aitszych
pierwiastków, które złożyły się na treść tego utworu, na czoło wy-
suwa się — ossyanizm. Jest on tu w I. dumie nazwany po imie-
niu. Poeta, przybrany w płaszcz barda kaledońskiego z pokolenia
tvch, którzy opiewali „śmiałego Fingala" — przybywa do Polski.
W początkowych zwrotkach legitymuje się jako druh po lutni tru-
badurów, minnesiingerów, truwerów i menestrelów ^) — których
pieśń służyła ongi rycerskim godom i zawodom, śpiewała miłość
i walkę, władała berłami królów i strzegła rycerskiego honoru.
Niestety, zmieniły się czasy; wiek obecny:
„...ciemnoty nas pietnuio znakiem,
Zimny rozsądolc czucia dziś rozbiera.
Miłość iest słowem, prostota niesmakiem,
Rozum się zdobi, lecz czułość umiera.
Kłądzić bez celu przymusza mnie żałość,
W siedzibie królów przyięły mnie ^riizy;
Już dawno szczęścia poznawszy niestaiość
Nad zgonem płaczę cziiłey Bardów Muzy".
Oto stanął na „ruinach zamku krakowskiego" (zob. duma Za-
rzeckiego). Na dworze świta (Febus, Boreasz) — z wawelskiego
wzgórza roztacza się wspaniały widok na dolinę krakowską. Bard,
rozważywszy na widok ruin zamku — wzorem swoich poprzedni-
ków — znikomość dzieł człowieka, wstępuje do podziemi katedry,
l^rzebiegłszy najważniejsze czyny królów polskich*) (zob. „Śpiewy
historyczne") — spostrzega czterech polskich rycerzy, którzy ko-
1) Zob. objaśnienia o tych pieśniachrycerskich, dołączone na końcu utwora
6. 98, 9.
') W wierszu „Chocim, co natchnął ducha Lechów Harda" — widoczna
aluzya do poematu Krasickiego.
ossYAN W poi.scp: 157
lejno, w dumie drugiej, trzeciej i czwartej, podejmują się roli
bardów.
Rozpocz)'na zatem Gedymiu szerokim wywodem pochodzenia
„Sarmatów" (w myśl istniejących teoryi) i rozpamiętywaniem przy-
czyn upadku Polski, spowodowanego głównie skutkiem przyrodzo-
nych wad społeczeństwa. Te wady trwają — zaczem ostro wytyka
je Gedymin. Polemizuje z nim zlekka Zbigniew. A kiedy nazbyt
przedłuża się dysputa, j)rzerywa ją Sieciech, wskazując, że już za-
padł wieczór. Obraz wieczoru, jaki daje Sieciech, wygląda jak
płótno, które w pierwszej połowie wymalował pędzel jednej szkoły
- — a w drugiej wykończyła ręka, na zupełnie odmiennych kształ-
cona wzorach:
.Już dawno Febus zawail dnia podwoie,
Córka Chaosu świat obwiodła nirokiem
Ciągnie za sobą Zdrady, Śmierć, Zaboie,
Spory, Sen, Strachy, Woynę z groźnym wzrokiem.
Puchacz wśród wieży noc żałośnie wita,
Cisze niekiedy przerywa głęboką;
Modra nad ziemią przestrzeń gwiazdolita.
Zewsząd się chmurna okryła powłoką.
Luna raz w •jzęści srebrzyste oblicze.
Raz całe zjawi, w tym znowu zasłoni.
Z pod chmnr połyska łor.o iey dziewicze;
Patrzcie: na ścianach cień za cieniem goni".
Jawią się widma, stylizowane w duchu Ossyaua z dodaniem
rysów, właściwych ,,romantyce grozy":
„Przy drobnem świetle, które lampa sieie,
Widma okropne spostrzegam w około.
Tu pod obłąkiem ziawisko eio chwieie,
Zawóy z obłoków zdobi iego czoło,
Tułub chmurzysty mgliste wleką nogi;
Czyście słyszeli iak boleśnie ryknąly
Tam... przy filarze potwór widzę srogi...
Idzie... zbliża się... stanął... gdzie iest?... zniknął".
Rozsądny Gedymin zwraca uwagę, że „lękać się duchów nie
należy"; — ponieważ zaś ma widoczną słabość do antycznych pe-
ryfraz w guście Trembeclciego, radzi przeczekać zrywającą się bu-
rzę w podziemiach, wyrażając to w następujący sposób:
„Dżdżyste Hyady zmyjyby nam szaty,
Nas by Eolska mogła przemódz siła".
158 MARYAN SZYJKOWSKI
Zawisza, choć „nie iest Bardem, słabym głosem nuci" pieśń
o czynach Kościuszki, lecz zaledwo to słowo padło, zagasła jedna
z lamp i zatrzęsły się od grzmotów posady („Czy usterk przy-
szły te głoszą łoskoty?"); to znak. że w tej chwili skończył życie
w odległej Solurze Naczelnik z pod Racławic.
Jemu też poświęcone są dumy trzecia i czwarta. Mitologia
klasyczna (obraz ciszy morskiej z całj-m aparatem klasycznych
wspomnień), reminiscencye z cyklu o Cydzie Kampeadorze, epo-
peja Tassa, „Luzy tań czy cy" Camoensa (w ustępach o pobycie Ko-
ściuszki w Ameryce), Trembeckiego „Zofiówka", Ossyan i "Walter
Skot — oto ślady obszernej lektury autora, które chórem niestroj-
nych głosów wypełniają jego poemat. Jako przykład typowy niech
posłuży epizod, w czwartej dumie zawarty. Kościuszko, przed uda-
niem się na „pole chwały", żegna Zofię. Zastaje ją w parku, który
jest miniaturową kopią Zofiówki (niedarmo bohaterka Zofią się na-
zywa): są w nim zatem chłodniki, sztuczne gaje, wyspa Natchnie-
nia etc. Ale oświetlenie i inne szczegóły dekoracyjne wykonano
już w „nowożytnej" pracowni. Zatem noc i jej „towarzysz" pu-
szczyk, srebrzyste promienie księżyca i w ich świetle postać Zo-
fii, siedzącej nad brzegiem wody. Jeszcze w pozie, jaką przybrała,
znać ślady sentymentalnego gestu z końca XVIII wieku: siedzi na
„darnistej ławie", przybrana w białą, powłóczystą szatę, mając
„loki utrefione" i u nóg swych „wierną służebnicę". Ale już biała
opaska, która otacza jej kibić, przyrównana została do „obłoku nad
porankiem", kiedy „świetne powleka Morweuu pagórki". A po-
zatem w tę noc księżycową śpiewa Zofia krótkim, lirycznym wier-
szem rzewną piosenkę o skowronku i swojej smutnej, skazanej na
rozłąkę miłości — a drogą pewnego rodzaju poetyckiej antycypa-
cyi kończy rzecz całą hymn pogrzebowy na cześć zmarłej, ujęty
w piękne, jakby powolnym marszem żałobnym kroczące strofy
cztero- wierszowe.
Kto ciekaw, jak znacznym zasobem erudycyi i czytania
w dziełach różnego typu i pokroju, zarówno dawniejszych, jak
nowszych i najnowszych, rozporządzał Lubomirski, pisząc swój po-
emat o ..Grobach" — niech przejrzy objaśnienia autora, dodane na
końcu. Znajdzie tam zaraz w dwóch pierwszych obszernych no-
tach wiadomość o kaledońskich bardach i druidach oraz o Fingalu
i pieśniach Ossyana, przez Macphersona zebranych, a które „czy-
tamy zawsze z iednostaynem podziwieniem'".
OSSYAN W POLSCK 159
Ta crudycya autora, przy zbyt słabo rozwiniętych zdolnościach
poetyckich, nie pozwoliła doprowadzić do ładu całej masy rozbież-
nych najczęściej wątków. Znaj;j;C i uznając wartość i pic^kno no-
wych zjawisk w poezyi Zachodu — zbyt jeszcze silnie tkwił Lu-
bomirski w nawyczkach starej maniery literackiej, ażeby stworzyć
dzieło „romantyczne". Dał jednak utwór pod względem historycz-
nym nadzwyczaj ciekawy, jako jeszcze jedna więcej próba stwo-
rzenia narodowego rapsodu, którego geneza i poszczególne wątki
wskazują w prostej linii pieśni Ossyana jako źródło.
Współcześnie zachwycił się poematem Lubomirskiego Bojan-
Brodziński. Zamieścił też o tym utworze bardzo obszerną i po-
chlebną ocenę w „Pamiętniku Warszawskim'' ^]. Podawszy szcze-
gółowo treść, orzekł Brodziński, że „dzieło to obiecuie narodowcy
literaturze znakomitego poetę", że zaletą jego „swoboda, nowość,
czerstwość i rozmaitość obrazów". ..Autor oświeconv dzieiami" —
wywodzi Brodziński — ,,głębszą znaiomością mitologii, przeięty du-
chem śmielszych i oryginalniejszych pisarz}'-, umie nadać dziełu
swoiemu piękną rozmaitość, rozsądną głębokość w postrzeżeniach
moralnych i czucie prawdziwe"; poczem podkreśla w sposób tak
znamienny dla autora „Pobytu w górach", że utwór Lubomirskiego
posiada „cechę narodową i pewną nam właściwą oryginalność,
o którą wola literatura nasza". W czeni widzi Brodziński tę ory-
ginalność — wiemy dobrze, znając stosunek tłómacza „Berrathonu"
do pieśni celtyckiego barda. Z tej samej podstawy wyrasta i wielce
charakterystyczny zarzut, jaki czyni autorowi „Grobów". Oto stre-
szczając pierwszą dumę — mówi w osobnej nocie: „Niepotrzebnie
zdaie się tu sprowadzony bard Kaledoński, aby nasze narodowe
przygody opiewał. W późniejszych czasach po Fingalu
mieli Sławianie swych bardów, których równie było
obowiązkiem nietylko czyny rycerskie opiewać, ale
do nich zachęcać i należeć" 2).
1) „Para. Warsz." 1822, I, 238. Recenzja podpisana jest inicjałami (jak
bardzo często u Brodzińskiego): K. Br.; charakterystyczne myśli, w niej zawarte,
usuwają wszelkie wątpliwości co do autorstwa tego artykułu.
2) O Edwardzie Lnbomirskim pisze Stanisław Wasylewski w „Pamię-
tniku literackim" 1910, B. 214, p. t. „U świtu romantyzmu. I. Edward Lubomirski".
To jednak, co u tego zapomnianego poety istotnie zaciekawia, t. j. wybitna jego
rola w szeregu polskich ossyanistów — zostało w pomienionym artykule zupełnie
przeoczone.
160 MAKYAN SZYJKOWKl
Oto W kilku słowach myśl^ która mniej lub więcej przyświeca
wszystkim polskim „ossyanistora": zapatrzeni w rzekomo ludową
postać ślepego piewcy Morwenu, zasłuchani i w różnym stopniu
przejęci melodyą jego harfy — szukają, czyby w ojczystej tradycyi
ludowej nie znaleźli analogicznych motywów. A nie znalazłszy nic
podobnego — stwarzają sztucznych „bardów słowiańskich" (jak
sztucznym był Ossyan), z których jedni nawet dochowali strój
i gesty celtyckiego śpiewaka, inni chcieliby mu włożyć na twarz
maskę Bojana — nikt jednak nie potrafił zerwać doszczętnie tego
silnego węzła ideowego, który pod wpływem prądów Zachodu
praca już drugiego pokolenia zadzierzgnęła pomiędzy bardem Fin-
gala a „słowiańskimi bardami" w Polsce.
U samego końca omawianego okresu, w przedświtowej łunie
wielkiej romantyki — spot3'kamy w poezyi polskiej taką scenę ^):
Poeta (wchodzi wolnym krokiem zadumiouy i trzjmaiący w ręku
Poezje Homera i Ossyan a):
Któregoż w laur świetniejszy \ otoniność przybierze,
Czy ciebie Ossjanie, czy ciebie Homerze?
(patrząc na Xięgę Homera):
Ty coś na Greckiej lotni mężne głosząc roty,
Powtarzał wrzawę bojów i Jowisza grzmoty,
Wzniosłeś kolos twej cliwaly na Achila grobie!
Coś świat ten w całej jego wystawił ozdobie,
Głosił wielkość człowieka, same bogi głosił,
Jakżea duszę zapalał! myśli moje wznosił!
Uczułem godność wieszcza, tyś mi wlał natchnienie
I śmiałem aż pod nieba męzkie podnieść pienie.
(patrząc na Xięgę Ossjana):
Ty zaś, co na północnej i samotnej skale
Na cichszej lutni ciężkie rozwodziłeś żale
I zawsze blady, nocy otoczony mrokiem,
Topiłeś smutne myśli w dumaniu głębokiem,
Blizszij tkliuej naturi/, mniej świetny od Greka,
Prsez łzę tylko patrzałeś na świat i człowieka,
Jakześ, jakześ mnie często s Homerem rozdzielał,
Jakżeś lubą posępnoić w duszę moją przelał,
») „Wanda" 1821, II, 12 „Dainauie wyjątek z Sceny lirycznej pod tyt.
Sen Poety"*; nazwisko autora i reszta „Snu Poety" — nieznane.
0S8VAN W fOLSCE
161
Jak często razem z tobą winiac los okrutny,
Twera czuciem rozczulony, twoim smtitkiem smutny
Na pustynię, na skały biegłem nocną dobą
Kazem błądzić i dumać i zapłakać z sobą.
(po chwili namyślenia):
Któregoż pójdę ńladem: dwie otwarte drogi !
Czuje, że i mnie także powołały Bogi,
I w moje także piersi piękną żądzę chwały
I ten ogień tak święty razem z życiem wlały.
Tak — czuję w sobie serce rozognione,
Myśl olbrzymiemi goreje obrazy,
Cisną się do ust lirtjczne wyrazy.
Czuję że Bogiem Poezyi płonę!
Wybór został dokonany: Ossyan zwyciężył Homera. Pod jego
kierunkiem odbywa się dalszy, górny lot poety, jego „mała
'mprowizacya. „Zuba samotność" jest mu piastunka - og.en plome
mu w piersi:
.Nisdym jaszoje ni« nczal tjl» żądzy chwalj,
Tjle sil w moiej dnszy! iakaż to potęga
Odozwata Sie w« mnie, samjcli niebios sięga.
Nieznanym dotąd goreję natchnieniem,
Czncie się z czncia, myśl z mySli rozmija,
Cznję. jal! serce swem rozltosznem drieniem
Wielltą mi cliwaly godzinę wybija,
Któż mi to skronie nwięcza laorami,
Niezliozone wieków okrąża mnie mnóstwo".
Przemówiła aowym językiem poezya polska; wskazała mi-
strza: na północnej, samotnej siedzi skale, smutny, ^^^^^^^j^^'
ski naturze", przez Iz, patrz.ey na św.at , człow.eka, bHkwcy
się samotnie wśród skalistyeh urwisk. Ten .■"-'^\- *° J"' ""^
sam tylko Ossyan; on tu symbolem, imieniem gatunkowem na
Tz^acJenie ea.ej samy nowych zjawisk; Ossyan -. Romantyzm, to
iedno iak synonimem staje si« tutaj Homer i klasycyzm. ^
' 'nie jLt win, poezyi polskiej, że utożsam. la śptewaka , n-
skiego - najniesluszniej - ze skazanym na zagładę hufcem sta-
rych Wszakże czyniono to, bardzo nieraz energicznie i namiętnie
nlzachodzie. Herder, pani dc StaSl "y--";P°"""=°^^°. f .^/^
ponad „południowego", Goethe zawołał już dawno „Ossian hat m
Rozprawy Wydziału filolog. T. LII.
162 MARYAN SZYJKOWSKI
meinem Herzen den Homer verdraDgt", Voss, a za nim młodsi, osą-
dzili, że „Szkot Ossyan jest większy poeta, aniżeli Jończyk Homer".
Przyszła kolej na Polskę: — na wschodnim nieboskłonie wi-
dać pobrzask świtu.
Synteza.
Na podstawie powyższych wywodów stwierdzić można, że
pochód Ossyanizmu w Europie zachodniej przedstawia dwie fazy.
Pierwsza poczyna się zaraz po wydaniu „Fragmentów". Spragniona
odmiennych wrażeń Europa chwyta nowe Piękno, entuzyazmuje
się „poezyą serca", upaja szczerem odczuciem przj^rody, interesuje
nowymi wątkami fabuły, nowym systemem duchów, zwięzłym
a dźwięcznym rytmem, tak sposobnym do oddania tej całej sumy
odrębnych wartości poetyckich. Jedynie w Anglii, i to nieliczne
tylko jednostki z obozu klasyków próbują stawiać tamy temu „en-
tuzyazmowi lirycznemu". Gdzieindziej przedstawiciele starej szkoły
ulegają mistyfikacyi: wszakże Ossyan — to śpiewak ludowy, prze-
pisów Arystotelesa znać nie mógł, nucił nieuczenie, jak ptak na
gałęzi. Niech sobie zatem śpiewa.
Dzięki tego rodzaju tolerancyi przechodzi Ossyan drogą kon-
trabandy, pod płaszczykiem ludowości — do Niemiec i Francyi
i bez znaczniejszych przeszkód zjednywa sobie fanatycznych wiel-
bicieli, którzy rychło dostrzegą, że pomiędzy „bardem celtyckim"
a Rousseau'em, pomiędzy Ossyanem a Werterem i Renć'm wybitne
zachodzą koincydencye.
Ta pierwsza fala ossyanizmu w Europie trwa niemal aż po
koniec XVIII wieku. Tymczasem jednak mnożą się wątpliwości co
do rzekomo ludowego charakteru „pieśni Ossyana"; a wszakże ta
ludowość to zrazu główna podstawa nimbu Ossyana; zatem fala
entuzyazmu słabnie i opada.
Ale w 1805 roku następuje słynna ekspedycya naukowa z ra-
mienia „Towarzystwa Szkockiego", a potem „odkrycie" rzekomych
oryginałów celtyckich przez Sinclaira. Ludowy Ossyan uratowany.
Fala entuzyazmu wzbiera powtórnie i podnosi się jeszcze wyżej,
jak poprzednio, wsparta i tem, że już pierwszy prąd wyżłobił ko-
ryto i że tymczasem reakcya przeciwko panującej manierze litera-
OSSYAN W POLSCE 163
ckiej wzrosła, poparta innemi zjawiskami natury pokrewnej. Przy-
tem jednak ta wtórna fala traci swoją pierwotną czystość i jedno-
litość — spływają się z nią inne, siostrzane strumienie — tworzą
razem jedną, wspólną rzekę, która przerywa groble i tamy i sze-
roką strugą zalewa pola poetyckiej inwencyi. Już w tej rzece co-
raz trudniej wyróżnić, co wypłynęło ze źródeł na górach Szkocyi,
co zaś ma swój początek w innych stronach, zwłaszcza od chwili,
kiedy potężnym nurtem zalewa koryto Byronizm, nadając całej
rzece sw^j własny koloryt.
Zupełnie analogiczny widok przedstawia polski ossvanizm,
kiedy spojrzeć na niego z lotu ptaka. Są dwa spóźnione odbicia
fali zachodniej, któreby można wprost graficznie oznaczyć. Pierw-
sza faza ossyanizmu zjawia się u nas pod koniec „wieku oświece-
nia", tworząc w ostatnim lat dziesiątku charakterystyczne skupie-
nie, na które składają się: zachwyt naszego „poety serca", opinia
Krasickiego, trzy wersy e Ossyaniczne. utwór „Bard Polski" ks.
Adama Czartoryskiego, oraz dumy Niemcewicza, przyczem zauwa-
żyć należy, że te ostatnie na innej drodze dostały się do nas.
Ta pierwsza recepcya nie może być uważana za jakiś czysto
mechaniczny odruch, za objaw natury sporadycznej i bez znacze-
nia na przyszłość. Tak absolutnie nie jest. Należy rozważyć bliżej
charakter tego pierwszego skupienia ossyanizmu w Polsce. Choć do-
szedł do nas drogą przez Francyę, opatrzony cenzurą La Harpe'a:
„można drukować" — zastanawia pierwszych naszych ossyanistów
zupełna odrębność zjawiska. Karpiński swój ur^^^wek przekładu
„Pieśni Selmy" rzuca na tło radykalnej rozprawy, napisanej pod
hasłem: precz z hamulcami w poezyi! — obejdzie się prawdziwy
geniusz bez prawideł. Grono młodych klasyków, gromadząc się
w murach sejmującej Warszawy, w długich i ożywionych dyspu-
tach nie może znaleźć odpowiedniej formułki na określenie no-
wego zjawiska i nie potrafi przejść do porządku dziennego nad
„dziwactwami" wersyi Tyminieckiego, który na zadania tłumacza
zapatruje się z odmiennego stanowiska.
Nawet Krasicki odczuwa potrzebę innego określenia „Ksiąg
Fingala" i w tym celu wydobywa zapomniany termin: duma. Spo-
strzega bowiem, źe są analogie pomiędzy tym „bardem celtyckim"
a historycznemi dumami Niemcewicza.
Każdy z tych najstarszych wersyfikatorów Ossyana zdaje so-
bie sprawę z tej odrębności i każdy inaczej na nią reaguje. K ra-
ił*
164 MARYAN SZyjKOWSKl
sicki próbuje zreformować Ossyana i zbliżyć go bodaj trochę do
wzorów pseudoklasycznych; Tyminiecki zachowuje wierność
myśli, choć nowej formy wynaleść nie potrafi; Kniaźnin zanied-
buje myśl, a za tó formę stara się uczynić jak najbardziej gibką
i w budowie stroficznej zmienną — i sam wkońcu, w ostatnich
zapewne lirykach, ulega czarowi „Pieśni Selmy". Czartoryski wre-
szcie daje pierwszą próbę polskiego „Krzyku Bardów" [Barden-
geschrei), który wielokrotnem echem odbije się u nas w okresie
drugiej recepc;yi Ossyana, po 1815 roku.
Jednocześnie zaś Niemcewicz przywozi z Anglii dwie
swoje „dumy" i stwarza nowy gatunek literacki, który tak bujnie
rozpleniać się pocznie już od pierwszych lat nowego wieku.
Na skutki bowiem tej pierwszej recepcyi Ossyana w Polsce
nie trzeba długo czekać. Choć pierwsza fala opadła, pozostał —
jak w całej Europie — osad. Z niego to wyrastają w pierwszych
latach XIX wieku wątki ossyaniczne w naszej powieści i poezyi,
które stwierdzają, że pomiędzy pierwszą a drugą recepcyą Ossyana
w Polsce niema przerwy — a przeciwnie jest dająca się uchwycić
ciągłość.
Bardzo rychło, bo już w 1806 roku dochodzi nas wiadomość
o „odkryciach" Ossyana. Ale i tu skutki tej wiadomości opóźniają
się w Polsce o lat blisko dziesięć. Musiała naprzód fala ossyanizmu
w Europie zachodniej podnieść się powtórnie i rozlać dość szeroko,
ażeby jej odnoga dosięgła Polski. Następuje na linii ewolucyjnej
polskiego ossyanizmu drugie skupienie, druga recepcyą — po 1815
roku. Jest ona bez porównania wydatniejsza i okazalsza, aniżeli
pierwsza, wersye przybierają charakter masowy. Nie są to już wy-
łącznie rymowane przekłady, ale obok nich i parafrazy a nawet
t. zw. ossyanidy, które wszędzie na Zachodzie są oznaką, że
w danej chwili ossyanizm stoi u zenitu.
Mnożą się drogi pośrednie, na których te wersye powstają.
Chociaż i teraz Letourneur jest „wielkim sekretarzem" (jak go
zwał Yoltaire) polskich wersyfikatorów, to przecie już nie dzierży
w swem ręku monopolu: zjawiają się obok niego w roli pośredni-
ków Cesarotti, Herder, tłumacze niemieccy — a nawet po raz pierw-
szj' znalazł się taki, który sięgnie wprost do oryginału. Rozgałęzia
się forma wersyi, mnożą typy metryczne — co wszystko razem
przyczyni się do wyrobienia, nowego, romantycznego stylu.
OSSyAN w POLSCE 165
w parze z tą drugą recepcyą idzie niepomierne wzmożenie
się osayanizmu w literaturze. Ossyan staje się hasłem i argumen-
tem w teoretycznym sporze romantyków z klasykami. Już
na progu nowego stulecia pojawia się opinia, że tok poezyi Ossya-
na odbiega daleko od wzorów klasycznych. Jeszcze iednak Dmo-
chowski w szczegóły zjawiska nie wchodzi, poprzestając na ogól-
niku negatywnym.
Dopiero po 1815 roku zaczyna się kwestyę ossyanizmu roz-
ważać bliżej. Krytycy nasi słuchają w tym względzie wskazówek
Herdera^ pani de Stael, Blaira i Sulzera — i poprzez cały
chaos dysku.syi, poprzez wzajemne nieporozumienia dochodzą do
do krańcowej opinii, że Ossyan i romantyzm, to nieomal synonimy.
Równolegle z teoryą rozwija się ossyanizm w powieści
i poezyi. Pierwszej dostarcza w dalszym ciągu motywów i obra-
zów, aż w 1821 roku zrodzi nawskróś „ossyaniczny" pomysł po-
wieściowy.
W poezyi stwarza druga fala ossyanizmu całą literaturę, na
ilość bogatą, na jakość — wielce znamienną, jako zjawisko prze-
łomowe. Są w tej literaturze różne odcienia i kierunki. Dawna du-
ma historyczna rozwidla się w dwie strony: tworzy elegię ero-
tyczną i rapsody „bardów słowiańskich". Pierwsza, w podsta-
wowych rysach melancholii pokrewna Ossyanowi. zapożycza się
u niego w dekoracye. Rapsod „narodowy" narzuca zewnątrz ko-
stium mitologii słowiańskiej, nie znajduje jednak w rodzimej tra-
dycyi ludowej nic analogicznego z powieściami „celtyckiemi". Za-
czem adaptuje z nich wątki i obrazy mniej lub więcej zręcznie,
zależnie od zdolności poszczególnych „bardów" i od kierunku ich
artystycznych zamierzeń.
Czasem zjawi się znowu dawna „duma historyczna", która
połączy erotykę z „historyą", doda nowy motyw duchów i zbliży
się do ballady — lub też nastrój Ossyana przejaskrawi i da
próbkę „romansu grozy". Na drodze od dumy do ballady — stoi
Ossyan.
Nie już poszczególne jednostki, ale całe mnóstwo zapomnia-
nych dziś ossyanistów zasypuje czasopisma polskie utworami, które
stanowią często nieudały debiut poetycki. Skutkiem ubóstwa inwen-
cyi powtarzają się wkoło motywy, wytwarza pewien ossyaniczny
szablon i maniera, którą można przeciwstawić szablonowi i manie-
rze pseudo-klasycznej. Tylko gdy ta ostatnia jest objawem wyją-
166 MARYAN SZYJKO W8KI
łowienia gruntu — maniera ossyaniczna odgrywa rolę pożywnego
nawozu, który pole zasila i użyźnia, iżby wzejść na niem mogła
zrazu bodaj owa „mała" improwizacya nieznanego poety, z Ossya-
nera i Homerem w ręku stającego na rozstaju.
Jest jedna zasadnicza różnica pomiędzy drugą falą ossyani-
zmu w Europie a jej odbiciem w omówionym czasie w Polsce.
Podczas gdy na zachodzie ossyanizm tworzy już, wraz z innemi
zjawiskami o charakterze pokrewnym, jedną, wysoko wzdętą rzekę
romantyzmu — to u nas nie zdołała się jeszcze zatrzeć bezwzglę-
dnie jego jednolitość. Są to skutki tego opóźnienia w rozwoju lite-
ratury, za które obwiniać trzeba czasy Saskie,
Pomiędzy Karpińskim a pierwszymi utworami Mickiewicza
przeciągnąć można jeszcze bez znaczniejszych przeszkód jedną li-
nię. Wszakże i talent Mickiewicza przeszedł w skrótach ową drogę:
od „Wolteromanii" poprzez poezyę kochanka Justyny do „Byrono-
manii". Nie tu miejsce wykazywać, co w rozwoju pierwiastkowym
talentu Mistrza wypełniło ten ostatni etap: od Karpińskiego — do
Byrona. Dość wskazać, że takiż sam etap przechodzi cały rozwój
poezyi polskiej przed Mickiewiczem i że bez odbycia tej drogi dwa
pierwsze tomiki autora „Romantyczności" nie mogłyby się były
pojawić.
Na czele przewodników, prowadzący^ch poezyę polską ku
szczytom, kroczy Ossyan; ten, który mu to przodownictwo odbie-
rze — Byron — pojawia się dopiero na krańcach zachodniego nie-
boskłonu.
Gdybyśmy chcieli utrzymywać, że świt polskiego romanty-
zmu pokrywa się w całości z wpływem poezyi Ossyana — powie-
dzielibyśmy za wiele. Opierając się jednak na tern, do czego upra-
wnia nas szczegółowa analiza, możemy stwierdzić, że u kolebki
romantycznego r u eh u w Polsce stoi staryśpiewak cel-
tycki — „Ossyan".
OS.SYAN W l'()LSCE 167
Bibliografia.
I. Przekłady, wersye, parafrazy i ossyaiiidy.
fok. 1782].
Karpiński Franciszek. Urywki przekłada prozą „Pieśni Selmy".
1791.
Tymi niecki Konstanty. „Ossyana Kaledończyka tray poemata". Warszawa.
[po 1794].
Krasicki Ignacy. „Pieśni Ossiana, syna Fingala z angielskiego tłumaczone na
francuski ięzyk z franc. na polski" s. 1. s. a.
[przed 1795].
Kniaźnin Fr. D. „Pieśni Ossyana" (wydrukowano po raz pierwszy w „dziełach
Fr. D. Kniaźnina". Warszawa, 1829, tom V i VI).
1803.
Krasicki Ignacy. „Pieśni Ossyana" edycya poprawna z przydaniem po raz
pierwszy „Pieśni Selmy" w „dziełach", Warszawa, I; tamże, tom III s.
444 urywki przekładu „Pieśni Selmy" (w rozprawie „O rymotwórstwie i ry-
motwórcach").
1806.
Tymi niecki Konstanty. „Oitona" — „Dziennik wileński" II, 512.
1814.
Ostrowski Władysław hr. „Bitwa pod Lorą, z francuskiego przekładu Letour-
neura, który się trzymał tłumaczenia angielskiego Macphersona wierszem
polskim". Warszawa, (wyd. jako rękopis).
1815.
Ostrowski Wł. „Bitwa pod Lorą...." wyd. poprawne. — „Pam. warsz." III, 494.
1816.
(Anonim). ~ Wyjątek z „Temory". — „Pam. Lwowski" I 273.
Januszewski Jan, „Ostatni hymn Ossiana". — „Pam. Warsz." VI, 47H,
Ostrowski Wł. „Duma. Śmierć Oskara". — „Pam. Warsz," V. 182.
1816/17.
Borzewski Antoni. „Karton, podług tłómacz. ang. Macphersona". — „Pam,
Warsz," VI i Vni.
1817.
(Aponim). — Urywek z „Pieśni w Selmie". — „Tyg. Wileń," III, 80,
Brykczyński Józef. Wyjątek z IV pieśni „Temory". — „Pam. Lwów." IV, 128.
[Tyrainiecki K. „Pisma". Warszawa, tom I].
168 MARYAN SZYJKOWSKI
1818.
Brodziński Kazimierz. .Barrathon" (sic). - ,,Pam. Warsz." XII, 64 (toż w „Pi-
smach" 1820, I, 91).
Brykczyński J. „Oina, duma". — „Tjg. pol. i zagr." III, 289.
Kiciński Brano. „Kroma". — „Tyg. pol. i zagr." I, 87.
Śmigielski B. X. „Temora" I pieśń. - „Tyg. Wileń." V i VI, 281, 304.
1819.
(Anonim). — „Pieśń poranna przed bojem", „Ostatnia walka Fingala". — „Tyg.
polski" III, 70 i 73.
Brykczyński J. „Opis bitwy, wyjątek z Temory" — „Tyg. pol." IV, 49.
Zalewski H. A. „Komala". — „Tyg. pol." IV, 264.
— .Katloda". — „Pam. "Warsz." XIV, 81.
1820.
Jaszowski Stanisław. „Pieśń Bosniiny". „Pieśń Snlmalli". „Pieśń Katmora'. —
„Pszczoła polska". (Lwów) I, 361—4.
Ostrowski WL „Karton". Warszawa, u Glucksberga.
1821.
Brzozowski Maryan Dyonizy. „Śmierć Kukalina". — „Wanda" I, 265 i 297.
Dmochowski Franciszek. „Zaczęcie poematu Gaul". — „Wanda" II, 292.
Odyniec A. E. „Pieśń Ullina". — „Tyg. Wileń." I, 212.
1822.
Anonim). — Urywki z „Berrathonn" prozą — ., Gazeta liter.", 121.
Brodziński Kaz. — Urywki. „Dar-Thali'' prozą. — „Pam. Warsz." s. 266
(w rozp. „O Elegii").
II. Ossyan w dyskusyi.
Wiek XVIII.
Karpiński Franciszek. „O wymowie w prozie albo wiersza" (nap. ok. 1782 r.).
Krasicki Ignacy. „O rymotwórstwie i rymotwórcach" Cz. I. § II „O rytmach
Bohatyrskich albo Epopei" (wydrak. w „dziełach". Warszawa, 1803, tom
III, s. 10).
Wiek XIX.
1802.
„Nowy Pam. Warsz." V, 87 (Art. F. S. Dmochowskiego).
1806.
„Gazeta literacka Wileńska", 110, 374 (sprawa pochodzenia „pieśni Ofesyana").
1816.
„Dziennik Wileński" III 190 (o przekładzie Cesarotti'ego).
OSSYAN W POLSCB
169
1817.
,Rzut oka na stan niniejszej literatury niemieckiej". — ,,Pam. Warsz." VII,
154 (o przekładzie Ahlwardta).
1818.
Brodziński Kazimierz. ,,0 klassjczności i romantjczności " — „Pam. Warsz."
X, 356, 516.
— Wstępne uwagi do wersji „Berrathonu" — j- w.
1819.
Śniadecki Jan. ,,0 pismach klassjcznjch i romantjcznjch". — „Dziennik Wi-
leński" 1819, I, 2.
„Uwagi nad Jana Śniadeckiego rozprawą o pismach " — „Pam. Warsz." 1819.
XIV, 458.
1820.
[Borowski Leon]. ,, Uwagi nad poezją i wjmową pod względem ich podobień-
stwa i różniej". — „Dziennik Wil." I, I!, III.
Brodziński Kaz. „Listj o polskiej literaturze". — ,,Pam. Warsz." XVI, XVIII,
27 i 326.
Jaszowski Stanisław. ,, Nieco o Bardach i o Ossjanie". — , .Pszczoła polska"
I, 355.
1821.
„Rozprawa w której się okazuie, że nie każda romantjczność przeciwna iest kla~
sjczności". — „Mrówka poznań." III, 81.
„Zdanie Francuzów o Lordzie Byronie i iego poezjach". — (Byron-Ossjan). —
„Pam. Warsz." XIX, 158.
1822.
Brodziński Kaz. ,,Li8tj o literat, pol." — ,.Pam. Warsz." I, 8.
— „Wjjątki z rozpr. „O Elegii". — „Pam. Warsz." II, U, 133, 261.
— ,,0 poezji ludu litewskiego". — ,,Pam. Warsz." 111. 235.
,,Rzat oka na obecnj stan literatur j polskiej". — „Gaz. liter." s. 1, (tamże o na
turze przekładów Ossjana, s. 121).
III. Ossyaii w powieści.
1804.
Lipiński Józef. ,, Halina i Firlej czjli niebezpieczne zapałj". Warszawa.
1806.
Mostowska Anna hr, ,, Strach w zameczku, powieść prawdziwa". Wilno.
— „Matjlda i Daniło, powieść żmudzka orjg.", Wilno.
— ,,Nie zawsze tak się czjni iak się robi ". Wilno.
— „Zamek Koniecpolski, powieść ruska oryg.". Wilno.
1807.
Mostowska Anna. ,, Astolda Xiężniczka z krwi Palemona ". Wilno, 2 tomj.
170 MARYAN KZYJKOWSKI
1816.
[z Ks. Czartoryskich Ks. Wirtemberska Maaya]. „Malwina czyli domyślność
serca". Warsz., 2 tomy.
1820.
(Bernatowicz Ludwik. , .Nierozsądne śluby''. Warszawa, 2 tomy).
1821.
Kasperowski Adam. ,,Żale Elwiry". Warszawa.
[Ran tenstrau chowa z Gedrojciów Łucya]. „Emmelina i Amolf".
1824.
(Krop i ńs ki Ludwik. „Julia i Adolf czyli nadzwyczajna miłość dwojga kochan-
ków nad brzegami Dniestru". Warsz., 2 tomy; napi.iane w 1810 roku).
lY. Ossyan w poezyi.
Wiek xviii.
Niemcewicz J. U. „Duma o Żółkiew.skim". „Duma o Stefanie Potockim". War-
szawa, 1791, (II wyd. „Powrotu posła" s. 129—135).
Kniaźnin Fr. D. „Do Boga", do Xięźyca" I, II (wydruk. — ,,Pam. Warsz.''
1823, V, 269.
Czartoryski Adam Ks. ,,Bard polski z 1795 r." (druk ,, Skarbiec historyi pol-
skiej" Karola Sienkiewicza. Paryż, 1839, I tom).
Wiek XIX.
1805.
Matnszewicz Tadeusz. ,, Amelia i Wolnis". — „Dziennik Wil." II, 85.
1807.
Mostowska Anna hr. ,,Duma" — zob. „Astolda Xięźniczka. . . .".
1809.
Niemcewicz J. U. , .Władysław Łokietek". — „Pam. Warsz." III, 340.
1810.
Kropiński Ludwik. „Emrod". — „Pam. Warsz.". Nr III, 396 (toż „Dziennik
Wileń." 1817, I 554 i „Pisma". Lwów, 1844, s. 74).
1814.
Brodziński Kazimierz. „Na wprowadzenie zwłok X. Józ. Poniatowskiego z pod
Lipska do Warszawy". Warszawa.
Górecki Antoni. ,,Duma o generale Grabowskim poległym pod Smoleńskiem
17 sierpnia 1812 r.". Warszawa.
OSSYAN W POLSCE 171
1815.
A. C, ,,Wenda. Pieśni słowiańskiego barda" (wyjątki z I pieśni). — „Para. Warsz."
II, 178.
1816.
„Do smutku". — „Pam. Lwów." III, 341.
Brodziński Kaz. „Duma nad grobem". — ,,Pam. Warsz." V, 446.
Górecki Antoni. „Westchnienie do Emy w Alpach". — „Pam. Warsz." IV, 216.
Niemcewicz J. U. „Śpiewy historyczne". Waiszawa.
Sosnowski Plato. „Duma". — „Tyg. Wileń." II, 146.
1817.
Brodziński Kaz. „Wiersz żałobny". — ,,Pam. Warsz." VIII, 424.
G(orecki) A(ntoni). „Smutek". — ,.Pam. Warsz." VII, 93.
Sienkiewicz Karol. „Duma, Mikołaj i Małgorzata". — „Tyg. Wil." IV, 305.
1818.
Górecki Ant. ., Wiersz za śmierć Dąbrowskiego". — „Tyg. pol. i zagr." III, 204.
— „Duma pod Smoleńskiem'-. — .iTyg. pol. i zagr." III, 225.
1819.
„Duma. Edwin i Zelina". — „Pam. Lwów." III, 576.
Brodziński Kaz. .,Pole Kaszyńskie". — ,,Pam. Warsz." XIII, 345.
Jakubowski Franciszek. „Elegia na śmierć Dąbrowskiego". — „Pszczółka kra-
kowska" II, IH (zob. „Poezye". Warsz , 1831).
Olizar Narcyz. ,, Smutek nad grobem Elwiry". — ),Tyg. Wileń." VII, 177.
Piątkowski. „Dumka. Na zwaliskach Rabsztyna". — ,, Pszczółka krak." I, 74.
Zarzecki A. „Duma o zamku krakowskim". — „Pszczółka krak" I, 177.
Anonim. „Bard polski" b. m. w. ^
1820.
H.... D. ..cka. „Elfryd i Malwina. Duma". — ,,Tyg. pol. i zagr." I, 34.
Jaszowski Stanisław: ,, Melancholia" i ,,Na listek wawrzynowy uszczkniony na
grobie Wirgiiego" — pisane w latach 1816 — 20, drukowane w „Zabawkach
rymotwórczych". Lwów, 1826, I i II.
Tenże. ,, Wieczór". „Myśli na cmentarzu". — ,, Pszczółka krak." III, 41 i 203.
Tenże. „Lutnia". — „Pszczoła polska" I, 219.
Niemcewicz J. U. ,,Sen Marysi, duma" zob, „Bayki i powieści" II wyd.
Warszawa.
Piątkowski. „Edwin i Oskar. Duma". — „Pszczółka krak." I, 193.
Rzesiński Jan Kanty. ,.Duma o Głowackim". — ,, Pszczółka krak." V, 4.
1821.
Brodziński Kaz. ,, Pogrzeb przyjaciela". „W dzień żałobney rocznicy Ks. Józefa
Poniatowskiego". — „Pisma". Warszawa, 1821, I, 183 i 216. „Dumanie
wyjątek z Sceny lirycznej p. t. „Sen Poety". — ,, Wanda" II, 12.
Januszkiewicz A. „Meliton i Ewelina. Duma". — „Dziennik Wileń." III, 185.
[Lubomirski Edward]. ,, Groby w dniu śmierci Tadeusza Kościuszki. Dumy ry-
cerskie". Cz I. Warszawa.
172 MARYAN SZYJKOWSKI
1822.
Brodziński Kaz. „Pobyt na górach Karpackich''. — ,,Pam. Warsz." I, 3.
Jaszowski Stanisław. ,,01gar, śpiewak narodowy". — ,, Wanda" IV, 60.
Rzesiński J. K. ,,Dama o Wodzickim". — „Pszczółka krak." I, 116.
T R E S C.
I. Księga: Ossyan w Europie zachodniej.
I. „Nowy Homer" str. 3 — 13
Pojawienie się Ossyana. — Wrażenie w Earopie. — Fikcya , .ludowości". — Roz-
głos fragmentów w Anglii. — Przekłady pieśni Ossyana. — Ossyan w Niem-
czech. — Ossyan we Francyi.
II. „Pieśni Ossyana" str. 13-H9
Chwila przełomowa. — Renesans średniowiecza. — Poezya północy, — Nowa sta-
rożytność. — Poprzednicy Macphersona. — Formy półklasyczne. — Dążenie do
prostoty. — Powrót do przyrody. — „Entuzyazm liryczny". — Faeultas lacHnia-
toria. — Moda mistyfikacyi. — Fiasko niesfałszowanej ,, ludowości". — Falsyfi-
katy. — Folklor a utwory Macphersona. — Konieczność illuzyi. — Fikcya Mac-
phersona: Poezya serca. — ,,1^® j''y '^^ grief". — Podstawy melancholii. — Smu-
tek rodzi pieśń. — Człowiek a przyroda. — Krajobraz: Smutek w przestworzu. —
Noce miesięczne. — Poezya ruin. — Koloryt. — Watki romantyczne. — Nowy
system duchów. — Romantyzm grozy. — Nastroje. — Odrębność formy. — Wpływ
poezyi biblijnej. — Nerw dramatyczny. — Tropy i tigury. — Składnia.
II. Księga: Ossyan w Polsce XVIII wieku.
I. Warunkirecepcyi str. 39 — 4;8
Powrót do kultury Zachodu. — Metoda skrótów. — Zajęcie się umysłowością an-
gielską. — Odgłosy w publicystyce. — „Monitor". — Wydawnictwa Księdza Piotra
Switkowskiego. — Wzmianki o Shakespearze. — Konserwatyzm opinii pseudokla-
sycznej. — Pierwszy protest przeciwko francuskiemu „gustowi". — Odległe echa
nowszych haseł.
II. Pierwsza recepcya „pieśni Ossyana" str. 48 — 81
Jaką drogą przybywa Ossyan? — Idyosynkrazya neoklasyków. — Zachwyt Kar-
pińskiego. — Tegoż urywek przekładu „Pieśni Selmskich". — Odrębność odczu-
wania. — Karpiński bardem. — Wer.<«ya Krasickiego. — Krasicki a Herder. —
Pierwsze wydanie wersyi. — Czas napisania. — Źródła przekładu. — ,,Noc bar-
dów" : treść i forma wersyi. — Wersya Tyminieckiego: Ossyan w gronie mło-
dych klasyków. — Odmienne poglądy na zadania tłumacza. — Pierwsze wydanie
wersyi. — Jej stosunek do oryginału. — Wersya Kniaźnina: Różnice i podobień-
stwa do obu poprzednich w treści i formie. — Stosunek do oryginału i francu-
OSSYAN W POLSCE 173
skiego pośrednika. — Ślady Ossyana w lirykach Kniaźaina. — Dumy Niemcewi-
cza: czas napisania. — Próba stworzenia narodowego rapsodu. — Naśladowni-
ctwa i pokrewieństwa z poezyą Ossyana — ,,Bard polski" Ks. Adama Czar-
toryskiego. — Znaczenie pierwszej recopcyi Ossyana dla przyszłego rozwoju ro-
mantycznego mchu.
III. Księga: Druga recepcya „pieśni Ossyana" (str. 81 — 96).
Odmienna opinia o poezyi Ossyana pod wpływem pani de Stael. — Wzmożona
czułość na nowe odgłosy z Zachodu. — Pierwsze echo sporu o pochodzenie Os-
syana. — Nowe wersye: (Ostrowskiego Władysława, Borzewskiego Antoniego, Ja-
nuszewskiego Jana, Brykczyńskiego Józefa, Brodzińskiego Kazimierza, Kicińskiego
Brunona, Śmigielskiego X. B., Zalewskiego H. A., Jaszowskiego Stanisława, Odyńca
A. E., Brzozowskiego Maryana, Dmochowskiego Franciszka. — Anonimy). — Ich
stosunek do dawnych. — Pierwszy przekład z oryginału. — Nowi pośrednicy (Ce-
sarotti, Herder i i.). — Pierwsze określenie właściwego charakteru poezyi Ossyana. —
Parafrazy. — Ossyanidy. — Współczesny sąd o naturze przekładów Ossyana. —
Masowy charakter wersyi. — Ich znaczenie dla wyrobienia romantycznego stylu.
fIV. K.sięga: Ossyan w krytyce literackiej (str. 96—107).
Stanowisko Wężyka. — Rozprawa o literaturze niemieckiej. — Kozprawa Bro-
dzińskiego: Subjektywizm krytyka. — Zanik tragizmu. — Złudzenia Jana Śnia-
deckiego. — Sprostowanie. — Ossyan jako broń obosieczna. — Wzajemne niepo-
rozumienia. — Poezya północna a południowa. — Konkluzya Leona Borowskiego. —
Ossyan i Byron. — Wpływ Herdera na Brodzińskiego teoryę elegii. — Ossyan
mistrzem ,,dumy". — Ossyanizm a ruch folklorystyczny. — Ostateczna definicya
romantyzmu. — Ossyan uznany za źródło ruchu. — Doniosłość roli Ossyana w ca-
łej dyskusyi.
V. Księga: Os^^yan w powieści (str. 107—120).
Romans Józefa Lipińskiego: Kombinacya trzech zjawisk. — Najstarsze „powie-
ści grozy" (Schauerromane). — Próby nastroju. — Typ mieszanego romansu. —
Od damy do ballady — Księżnej Czartoryskiej „Malwina". — Maniera księży-
cowa. — Powieści Kropińskiego i Bernatowicza. — Romans Kautenstrauchowej. —
Kasperowskiego „Żale Elwiry"': zanit ossyanizmu w powieści. — Fakty i pozory.
Udział Ossyaaa w ewolucyi powieści polskiej.
VI. Księga: Ossyan w poezyi.
I. Melancholia kochanka i patos słowiańskie;?© barda. . . . str. 120 — 142
Najstarsza proklamacya romantyzmu w poezyi. — Duma Matuszewicza. — Kro-
pińskiego „Emrod"'. Jego znaczenie w rozwoju romantycznego ruchu. — Malwina
w miejsce Laury. — „Bard słowiański'- : pierwsza Polska ossyanida. — Kombi-
nacya ossyanizmu z klasycyzmem. — ,,i?ei«e" ossyanicznych motywów. — Ko-
stium mitologii słowiańskiej. — Zjawisko na przełomie. — Jeszcze jeden ,,Bard
polski". — ,, Śpiewy historyczne" Niemcewicza: Zmiana założenia. — Wspólność
momentu genetycznego z , .bardem słowiańskim-'. — Odmienne przeprowadzenie. —
Wspólność genezy i wątków z poezyą Ossyana. — Ballady Niemcewicza. — Os-
174 MARYAN SZYJKOWSKI
syanizm Brodzińskiego. Punkt styczny z Ossyanem. — Tony elegijne. — Dwie
redakcye ., Pogrzebu przyjaciela". — Damy historyczne. — Bojan-Brodziński. Wal-
ter Scott i Ossyan.
I. Zapomniani Ossyaniści i • • 8tr.*14r2 — 166
Jaszowski Stanisław: Melancholia. — Ossyan i Werter. — Bardowie -Chrobrych,
Emroda i Graziny". — Pessymizm Ossyana. — Motyw potęgi pieśni. — Jeszcze
jeden „bard słowiański". — Górecki Antoni; Dumy i elegie. — Miniatura „w Szwaj-
carył". — Nowa mowa płaczu. — Debiuty poetyckie: Działanie masy. — Dalszy
rozwój rapsodu i elegii. — Zjawiska przełomowe. — Ossyan i Eene. — Ubóstwo
inwencyi : powtarzające się motywy. — Franciszek Jakubowski : Szablony Ossya-
na. — Bartosz Głowacki na „celtyckich" koturnach. — Edwarda Lubomirskiego
„Dumy rycerskie": Na drodze ewolucyi rodzaju. — Dwa style. — Rozmaitość,
wątków. — Na rozdrożu. — Brodzińskiego recenzya. — Wytyczna linia polskich
Ossyanistów. — Homer czy Ossyan. — Ex oriente Lux.
Synteza.
Bibliografia: I Przekłady, wersye, parafrazy i ossyanidy.
II Ossyan w dyskusyi.
III Ossyan w powieści.
IV Ossyan w poezyi.
Studya nad wierszem
i zwrotką poezyi polskiej ludowej.
Przez
Helenę Windakiewiczową.
Część I.
Celem naszej pracy jest ustalenie typów wiersza w zakresie
poezja ludowej, zestawienie jej form wierszowych, usystemizowanie
pieśni przez wskazanie grup, dla których dana forma jest typiczną,
ewentualnie gdzie jest użytą masowo. Prócz tego omówimy niektóre
właściwości muzyczne pieśni i stosunek melopei do tekstu ^).
Co do materyału, przejrzeliśmy wszystkie niemal nasze zbiory
pieśni ludowych, główną zaś podstawą studyów obecnych jest zbiór
Oskara Kolberga, naj kompletniej szy, i jak nam się zdaje, mimo
pewnych niedokładności , wystarczający do ustalenia zasadniczych
praw twórczości ludowej. Nie pomijamy zresztą, o ile potrzeba tego
okazała się, i innych wielce cennych zbiorów.
Bardzo chwalebny z ostatnich lat dorobek na polu badań nad
metryką wiersza polskiego ułatwiał nam oryentacyę w ogromie ma-
teryału. Prace prof. Kawczyńskiego, Ćwiklińskiego, Rowińskiego,
Bruchnalskiego, Kolessy, poruszając kwestye ogólniejszej natury,
wielekroć wysoce trafnie je rozwiązują.
W szczególności jednak należy mi podziękować na tem miej-
scu JWP. prof. J. Łosiowi za zainteresowanie się mą pracą i za
*) W azupełnienin wyników rozprawy „Rytmika mu7,. polskiej ludowej",
Wiała, 1905.
176 H- WINDAKIRWICZOWA
korzyści, jakie odniosłam ze słuchania Jego wykładu w Uniwersy-
tecie (w I. półroczu szkolnem 1911/12 roku) o zasadach metryki
polskiej .
Pobudkę do pracy niniejszej dał mi prof. St. Windakiewicz,
zwracając moją uwagę na konieczność usystemizowania form wier-
szowych poezyi ludowej.
ROZDZIAŁ I.
Wiersz w pieśni ludowej.
Odróżniamy dwa odrębne typy wiersza:
1° Wiersz zdaniowy. Nierytmiczny, t. j. bez stałych grup
zgłoskowych lub też akcentów; o nierównej ilości zgłosek, którego
długość zależna od myśli, którą ma wyrazić. Pojawia się w krót-
kich, kilku lub kilkunasto-wierszowych urywkach z refrenem lub
bez niego; zawsze wiersz ten ma rym lub asonancyę o schemacie
aa, bb, cc etc. np.:
W Krakowie nam wianecek wito,
Lelum Tandum (stały refren)
W Sandomierzu chusteńke szyto.
Wyśli do niego Sandomierzanie:
Oj co wieziecie panowie Turczanie?
Oj wieziemy my wielgie dary:
Oj wianecek to ruciany.
Od kogóż to, do kogóż to?
Od Pana Jezusa do pana Jendrusia etc.
O. K. Lud XVI. 272 1).
Albo:
Pomału swatkowie, pomału, a z tej wysokiej góreńki,
Niech ja się napatrzę zielonej dąbroweńki.
Wiersz ten, podobny do prozy kościelnej, łączy się z melodyą
psalmodyczną , niesymetryczną, gdy zaś bez melodyi, używanym
bywa do przemów weselnych. Przykłady cytujemy w rozdziale II
części pierwszej naszej pracy.
1) Dobre wzory: Pośrataj Boże nr. 167, Zesłał nam Pan Bóg — w tymże
tomie.
STUDYA NAD WIER8ZRM [ ZWROTKĄ POE/.YI POLSKIEJ LUDOWEJ 177
Dalszym stopniem rozwoju wiersza zdaniowego jest wiersz
z odcinkiem trzyzgłoskowym, który, przy całej zresztą do-
wolności co do rytmu i ilości zgłosek, okazuje przecież pewną stałą
cechę w rozkładzie wewnętrznym. Mianowicie oddziela wiersz ten
wyraziście grupę trzyzgłoskową, zakończającą go; może' to być
jeden, dwa lub nawet trzy wyrazy, np.:
Coś nam dał panie gospodarzu — coś nam dał?
Pójdź-ze nam ten boski dar — przeżegnaj.
Prócz urywków pieśni, zagajających niejako obrzęd wesela,
jak np.:
Szczęśliwa nam dziś soboteńka — nastała,
Młoda Marysia po rodzineńkę — posłała.
Posłała wona cztery koniki — piąty wóz,
Oj a szóstego przewoźniczeńka — żeby wióz.
O. K. Lud XVI. 341.
śpiewane są w tejże formie wiersza krótkie kilku wierszowe we-
zwania; to do osób wesela, jak: matki, ojca, państwa młodych, swa-
chów, drużbów; to do potraw: grochu, kapusty; naczyń lub stołów,
ław etc. Przyśpiewy te nazywamy inwokacyami, a tworzą one
wcale pokaźną grupę pieśni weselnych. W zbiorach O. Kolberga
najobficiej spotykamy je w Lubelskiem (tom XVI) ^) i Radomskiem
(tom XX) 2)j jak np. :
Hej jużeśmy pod kościołeńkiem — na błoniu.
Ej wracaj że się pani starościno, ze swoją drużyną — do domu.
Nie na to ja swojej drużyny — spraszała,
Oj żebym ja się od kościołeńka, ku domeńkowi — wracała.
O. K. Lud XVL 205.
Prócz w weselnych pieśniach, należy nam wskazać wzory te-
goż wiersza w drugiej grupie pieśniowej, mianowicie w pieśniach
„Dożynkowych". Okazują one tam wiersze od 7 — 11 zgłosek,
gdy w inwokacyach przeważa wiersz od 9 — 17 zgłosek. Oto
pieśń przodownicy:
1) Nra 219, 221, 209, 213, 214, 270 i wiele innych.
») Nra 106, 158, 3U, 317, 327 etc.
Rozprawy Wydziału filolog. T. LII. 12
178 H- WINDAKIEWICZOWA
Otwórz-że nam panie — nowy dwór ^),
Bo ci prowadzimy — wsystek zbiór,
Naźęliśmy, nawiązali — kopecek,
Jak na niebie — gwiazdecek.
Naźęliśmy, nawiązali — trzysta kóp,
Dla naszego pana — na rozchód.
Sprawże nam panie — okrężne,
Bośmy żniwiarecki — potężne.
Otwórz-że nam panie — pokoje.
Co ci złożym wianek — na stole.
Zabij że nam panie -- barana.
Bośmy sobie potłukły — kolana.
Zabij że nam panie — i byka,
Bośmy mieli ekonoma — rzeźnika.
Należy zauważyć, że pieśni dożynkowe są zbiorem luź-
nycli dwu ewentualnie czterowierszy i odpowiadają zupełnie co do
charakteru swego inwokacyom (w innej formie wiersza mamy
przykłady takiej dorywczej twórczości w pieśniach paster-
skich i w piosenkach satyrycznych).
Ten typ wiersza zdaniowego z odcinkiem trzyzgłoskowym jest
z wielu względów ważnym pojawem. Odnajdujemy go i w wier-
szach wyższego typu rytmicznego, jak np. w wierszu 11-zgłosko-
wym:
Hej za lasem wołki moje — za lasem,
A mam ci ja fujareckę — za pasem.
Spada się on z charakterem melodyi ludowej polskiej, której
typową formą w pieśniach obrzędowych jest właśnie zdanie o na-
stępniku krótszym. Melodya do wyżej cytowanej pieśni może słu-
żyć za wzór. Jest to zdanie sześciotaktowe o składzie wewnętrznym
4 -[- 2 w takcie */»•
1) Ciekawem jest porównać z tą luźną formą tę samą pieśń w wiersza
9-zgło8kowym rytmicznym :
Otwórz Panie szeroko wrota,
Idzie twoja z pola robota.
Plon niesiemy plon
Jegomości w dom. O. K. Lad II. 2H3.
(sTUHYA nad WIKKhZKM I ZWROTKĄ POKZYl POLSKIKJ LUDOWEJ
179
;j
4 0
S S S
Ś Ś 0
0 0
/J|J
Szczęśli — w» nam dziś so— bo — teń— ka na— sta — /a,
Widzimy więc, że następnik zdania muzjrcznego odpowiada
odcinkowi trzyzgłoskowemu wiersza. Zastosowanie melodyi do wier-
szy nierównej długości tworzy się na dwa sposoby, zachowując
zawsze powyżej zaznaczony charakter śpiewu. Albo więc powtórzony
zostaje takt cały, tworząc jakby nawias, jak tu np. w dwuwierszu
12- i 18- zgłoskowym:
N S S S i
lilii
ś ś ś d ś
A kiej bę-dzie-my
I r r I
4 4 4 4
te— go kar-pia
JJMI
r r r r 1 1: r r I r j
za — zy — wac,
4 4
A rac ze go nam
Pa — nie Je — zu-sie
Najświętsa Pan-no
przeżegnać. O. K. Lud XVI. 292.
Albo też następuje zamiana wartości trwania dźwięków w obrę-
bie danej formy:
«jjjji;;j\Nj
Dzięku— je— łay pa-nie gos— po— darzn,
44444444\44444d4
Z two— ją pa-nią gos— po - dy— nią po o— bje-dzłe po dobrym.
I. c. 394.
Dalszy jeszcze stopień rozwoju wiersza, bezpośrednio łączący
się z wierszem rytmicznym, jest wzór wiersza sylabicznego, t. j.
liczącego zgłoski dokładnie ze stałym odcinkiem trzyzgłoskowym
w końcu wiersza, ale jeszcze bez stałego podziału na grupy w ca-
łym wierszu. Taki np. wiersz 10-zgł.:
Oj juz nam cas, nasi druzebkowie — juz nam cas.
Daleka droga, głęboka woda — ciemny las.
O. K. Lud XVI. 316.
A bez progi nasa panno młoda — bez progi,
Uchyć se ojca i swoją matkę — za nogi.
O. K. Lud XX. 75.
12*
180 H. WINDAKIEWICZOWA
uważamy za typ przejściowy, ponieważ grupy zgłosek wśród wier-
sza nie mają stałego schematu. Mianowicie pierwsza grupa liczy raz
cztery, to znowu pięć zgłosek; łączy się on jednakże już ściśle
z typem wierszy sylabiczno-rytmicznych.
2° Wiersz rytmicznj^ Cecliuje go: stała liczba zgłosek,
stałe przestanki śródwierszowe (ewentualnie przestanek), rym albo
asonancya, akcenta stałe w końcu wiersza lub przed przestankiem,
albo też akcenta ruchome przy stałym podziale na grupy muzyczno-
rytmiczne, obejmujące z góry zamierzoną, równą zawsze ilość zgło-
sek; oba te akcenta, ruchomy lub stały, mają na celu zszeregowanie
zgłosek w jednostkę rytmiczną.
Wzór I. Zgłoski wiersza, dzielone na grupy równo-zgłoskowe ^).
mają akcent zszeregowujący ruchomy, np. wiersz 11-zgł.:
A już to precz | moja mała | już to precz.
Powieś wionek | na koł^/szek | wciś czepiec.
O. K. Lud III. 78.
A sc?/rze ja | Panu Bogu j służyła,
Kiedy ^a. tę \ jabłonecke | sadziła.
I nie wysło | jabłonecce j dwie lecie,
Juz ci moja | jabłonecka | biało krzcie.
Cerwone mi | jabłusecka | rodz?ła,
Zielonemi | listuskami j przykr</ła.
I urwała | panna młoda | dwanoście,
I zaniesła | do Krakowa | staroście.
Pan starosta | tem jabł?<skom | bardzo rad.
Zaprosił ci [ pannę młodą j na obiad.
O. K. Maz. IV. 49.
Na przykładzie powyższym (i wielu innych, które cytujemy
przy szczegółowym rozbiorze wiersza 11-zgł.) możemy dokładnie
badać istotę tego nieregularnie padającego akcentu, a który jednak
dzieli wiersz na trzy stałe grupy: dwie czterozgłoskowe, a jedne
trzyzgłoskową. Melodya wspomaga również ten podział, dając na
każdą grupę jeden takt Y^-koWy (śpiew sylabiczny). Zdaje nam
się jednak, że głównym twórcą rytmu danego wiersza, t. j. osią,
która skupia w koło siebie zgłoski w grupę rytmiczną, jest właśnie
*) t. j. z góry określone ilości zgłosek w każdej grupie, niezmienne w ciągu
pieśni.
STUDYA NAD WIKRSZEM I ZWROTKĄ HOEZYI P0L8KIKJ I.UDOWBJ 181
ÓW akcent zależny głównie od myśli, ale nigdy nie przeciwny gra-
matycznemu, który nazwaliśmy akcentem zszeregowującyra,
a który może padać w grupie rytmicznej na którąkolwiek zgłoskę,
t. j. 1, 2, 3 lub 4-tą, np.: Już ci moja | jabłonecka | biało krzcie.
Wzory tego typu mamy również w wierszu 13-zgłoskowym, ale
w tym zarysie ogólnym pomijamy je, jako niedodające żadnego
nowego rysu. Odmianą, może pierwotniejszą tego wzoru, są wiersze
powtarzające grupę początkową na końcu wiersza, skróconą o jedną
zgłoskę, np.:
A w lesie są | bycki moje | w lesie są (som?),
Nie pójdzie tam | kochaneeka | pójdę som.
A wstań rano | Kasiu moja | wstań rano,
Pojadziemy | na Kujawy | po siano.
O jadź-ze som | mój Jasinku |jadź-ze som etc.
O. K. Maz. III. 427.
Wiersz ten tworzy najczęściej zwi'otkę dwuwierszową.
Wzór II. Wiersz, liczący zgłoski jak poprzedni, posiada ak-
cent stale umiejscowiony przed średniówką lub w końcu wiersza,
zgodnie z charakterem języka, na zgłosce przedostatniej. Wiersze
krótsze od 8-zgł. nie mają średniówki; wiersz 8-zgł. i 10-zgł, moźebny
z kilkoma stale umiejscowionymi akcentami, tworzącymi wyraźny
i odrębny rytmiczny charakter wiersza i). Wiersze dłuższe okazują
średniówkę stale umiejscowioną, dzielącą wiersze na dwie równe
połowy, np. w wierszu 10-, 12- i 14-zgłoskowym:
A w lecie, w lecie | słońce gorące,
Pasła dziewcyna | wołki na łące.
O. K. Lud VI. 199.
Idzie woda z góry | na dole się wraca,
Gdzie moja dziewczyna | gdzie mi się obraca.
O. K. Lud VL 658.
A wyjrzyj że dziewczyno | da za owczarskie pole.
Jeżeli ta nie jadą | da nasi owczarkowie.
O. K. Lud 1857. Tańce, nr 5.
Średniówkę powyższego typu mamy również w wierszach 11-
i 13-zgłoskowych, ale w formach literackich tych wierszy; w 11-
*) Cfr. M. Rowiński: O wersyfikacji polskiej str. 88.
182 H. WlNDAKIEWmZoWA
Zgłoskowcu dzieli go ona na grupy 5- i 6-zgłoskowe. w 13-zgło-
skowym wierszu przypada po zgłosce siódmej. Np. w zwrotce, na-
śladującej saficką:
Śmierć malarzowi narobiła bólu,
Wzięła go za łeb. ściągnęła go z muru.
Jesce mu wapnem ocy zalepiła,
Tak sie pastwiła etc. O. K. Lud VI. 378.
Widzimy więc, że w poezyi ludowej mamy dwa rodzaje pauz
śródwierszowycb: mianowicie przestanki krótsze, zaznaczające grupy
zgłosek krystalizujących się wkoło jednej zgłoski akcentowanej, lecz
niekoniecznie będącej przedostatnią, w szeregu zgłosek i śre-
dniówkę właściwą, rozdzielającą dwa szeregi (kolony) w wierszach
dłuższych, w których akcent, zszeregowujący zgłoski, pada stale
na przedostatnią zgłoskę przed średniówką i w końcowej grupie
zgłosek.
Wiersz nasz jednakże oprócz rytmiczności, wynikłej z powyżej
opisanego grupowania zgłosek raz przez dwa, to znowu przez jeden
przestanek, okazuje w całej grupie przyśpiewek tanecznych jeszcze
mocniejsze i bardziej zróżniczkowane poczucie rytmu. Tworzą się
mianowicie dwie odrębne grupy zgłosek, których nagromadzenie
przeważne w wierszu nadaje mu osobną a łatwą do ujęcia cha-
rakterystykę. Tak np. w wierszu:
Będziesz moją, nie bądź czyją,
Będziesz sobie gospodynią,
widzimy, że jest to wiersz 8-zgłoskowy, którego akcent główny,
zszeregowujący zgłoski całego wiersza, pada na przedostatnią —
niemniej jednak prócz tegoż spostrzegamy, że zgłoski w ciągu wiersza
otrzymują akcent gramatyczny co drugą zgłoskę, czyli że tworzą
schemat: J. L l l± , którego akcent na zgłosce siódmej
jest najsilniejszym. Jest to rytm, którego używali świadomie nasi
poeci, biorąc sobie za wzór trochaiczne stopy poezyi łacińskiej;
chociaż więc nie chcemy twierdzić, że śpiewak piosenki takiej np.:
Idzie woda między dęby,
Najmilej sza daj mi gęby —
O. K. Lud 1857 nr. 2.
myślał o naśladowaniu poezyi łacińskiej, to jednak wiersze, ulega-
jące temu rytmowi, możemy nazwać trochaicznemi , bo będzie to
STUDYA NAD WIRRSZEM 1 ZWROTKĄ HOEZYI I^OLSKIEJ LUDOWEJ 183
określeniem zrozumiałem dla czytelnika i pozwoli spokojnie czekać
na wprowadzenie nazwy krótkiej a dokładnej, odpowiedniej do
oznaczenia nowożytnego pojęcia własności zgłosek. My zaś na razie
i dla drugiej grupy, cechującej nasze pieśni, dla grupy trzyzgło-
skowej, zapożyczymy jeszcze nazwy obcej. Mianowicie powiemy,
że wiersz, w który -n mamy przewagę (lub też wyłącznie) grupy
zgłosek, w których akcent gramatyczny pada co trzecią zgło-
skę 1), że wiersz taki ma rytm daktyliczny, tworzący schemat:
_L I _1 j etc. Zastrzegamy się tylko, że o stopach
mowy tu wcale niema. Wiersz cały nasz uważamy za jednostkę
rytmiczną, której akcenta śródwierszowe tworzą rytm, albo: zło-
żony z akcentowanej i bez akcentu zgłoski, albo z akcentowanej
i dwu nieakcentowanych. Ta jest różnica zasadnicza naszego rytmu.
Dlatego, o ile się mówi o poezyi ludowej, kwestya. czy rytm jest
amfibrachiczny czy daktyliczny, upada. Dla nas grupa zgłosek ta
czy owa jest dla rytmu wiersza, t. j. dla charakteru jego pozna-
walnego przez ucho nasze, zupełnie obojętną. Dla nas antitezą ry-
tmu: J. \ J. będzie jakikolwiek szereg zgłosek, okazujący
następstwo J. | . A więc wierszyk o schemacie:
(^ \j KJ I \J \J ^ V^
Kj — ^ ^ \y w \j ^
Idzie woda z góry | na dole się wraca, *
Gdzie moja dziewczyna | gdzie mi się obraca,
O. K. VL 658.
wpada nam w ucho, jako złożony z kolonów różnego rytmu, t. j.
zaznaczający jedyną jasno uchwytną różnicę, mianowicie grup dwu-
zgłoskowych i trzyzgłoskowych.
Bezpodstawność rozróżnień amfibrachów od daktyli spostrze-
żemy w takim np. wierszu 8-zgłoskowym:
Płynęły gąski, płynęły,
Kole Józińka stanęły.
Schemat pierwszego: L L L | nie różni się
wcale od: _i L ^ | , gdy postawi się go jako anti-
tezę schematu -): J. L f L |
*) Na podział ten rytmu w wierszach naszych zwrócił awage prof. Rowiński
I. c. str. 86 i 87, nie precyzując zresztą tego spostrzeżenia.
2) Zob. poniżej przykład : A pod Krakowem.
184 H. WINDAKIEWICZOWA
Wczoraj święto, dziś niedziela,
Idź do domu, psie gardzielą. *
O. K. Lud 1857, 311, nr. 7.
Piękne rytmy daktyliczne spotykamy szczególniej w wierszu
10- zgłoskowym, np.:
On idzie drogą, ona len piele.
On do nij mówi, ona się śmieje.
Moja dziewcyno, nauc się robić,
Bo cie nie weźmie żaden woj wodzie etc.
O. K. Maz. IV. 199.
Z tych dwu głównych grup rytmicznych tworzą się trzy
wzory wierszowo-zwrotkowe, które tu dajemy w wierszu
8-zgł. jako najliczniejsze.
1. Wzór trochaiczny:
Oj-że malowana szklanka, J. L L L —
Dali jedzie kasztelanka.
Oj-że za nią kasztelanie,
Dali od warszawskich granic.
O. K. Lud 1857, nr. 407.
'2. Wzór daktyliczny (czyż te rzekome amfibrachy wier-
sza 2° i 3*^ nie są dla ucha najzupełniej równe z 1 i 4-tym czysto
dakty licznymi wierszami?):
A pod Krakowem na błoniu, _£ L !_l
Wywija Jasiek na koniu. t L u
Dziewczyna za nim chodziła, L L LL
Dziecko na ręku nosiła. J. . L 'J_
O. K. Lud 1857. 12. z.
Wzór III: Zwrotka, będąca kombinacyą dwu poprzednio wy-
mienionych wzorów 1):
Zagrajże mi mazureczka, J. L L
Z nogi na nogę, na nogę. J. 1
Niechże ja se potańcuję, J. L L u.
Chociaż nie mogę, nie mogę. -1 L LL
*) Podwójny akcent zgłoski przedostatniej schematu oznacza akcent zszere-
gowującj wszystkie zgłoski w jedną całość.
STUDYA NAD WIERSZEM I ZWROTKĄ POKZYI POLSKIEJ LUDOWEJ 185
Zagrajże mi mazureczka,
Aby ładnego, ładnego.
Niechże ja se potańcuję
Do dnia białego, białego.
O. K. Lud 1757, Tańce nr. 64; 1. c. XXII. 371, 372, 374 etc.
To są więc główne typy rytmiczne, które spotykamy w zbio-
rach pieśni ludowych. Są one, zgodnie z charakterem mowy polskiej,
rytmami opadającymi, a ciekawe stąd, że je ilustrują rytmy tane-
czne wprost przeciwnego typu. Tańce bowiem nasze należą do grupy
rytmów wznoszących się, anakrustycznych. Krakowiak, mazur wraz
z całą grupą pokrewnych tańców, polonez — wszystkie te ruchy
taneczne oddają dokładnie rytmy wznoszące się: anapestu, jambu,
joniku mniejszego. Jest to jednak kwestya, którą na razie pomi-
niemy.
Przykłady, wyżej przytoczone wiersza 8- zgłoskowego , dały
nam dowody wyrobienia rytmicznego poezyi ludowej. Omawiając
szczegółowo w części Il-iej tej pracy każdy gatunek wiersza, zoba-
czymy, że i inne wiersze, np. 12-zgłoskowe, stoją na tymże wysokim
stopniu rytmicznego uzdolnienia. Odległt. one bardzo od wierszy
zdaniowych, używanych w inwokacyach i przemowach we-
selnych. Od jednych do drugich wskazaliśmy wiele wzorów po-
średnich, które zapewne nie odrazu powstały; ponieważ jednak czer-
piemy je ze zbiorów pieśni wydanych drukiem w początku XIX stu-
lecia i późniejszych, narzucić tym pieśniom innej chronologii nie
możemy, jak wynikłej z samego przedstawienia stopniowego roz-
woju form.
ROZDZIAŁ II.
Części składowe zwrotki i).
1. Par i son. Na poezyi naszej ludowej studyowaó możemy
różne rodzaje łączników wierszy, które je w mniej lub więcej or-
ganiczną całość spajają. Dają one nawet pewnego rodzaju obraz
*) Cfr. Kawczyóski: Porównawcze badania nad rytmem w Pam. Akad. Um.
tom VI str. 140. liównież Tobler: Vom Franz. Yersbaa str. 300.
186 H. W1NDAK1EWICZ')WA
rozwojowy aż do rymu zupełnego. Pierwszym momentem byłby
więc używany przy tyradach weselnych rodzaj parisonu:
Nawiedzamy tu pańskie progi
I stołowe nogi.
Upadamy panu ojcu, pani matce pod nogi.
Prosi pan młody, panna młoda, abyście ich wiedli do domu Bożego.
Z domu Bożego
Do gościńca bitego,
Z gościńca bitego
Do domu weselnego etc.
O. K. Lud XXIII. 191; Maz. IV. 199.
Zdaje nam się sprawiedliwem zdanie, że końcówki takie kon-
sonujące w prozie, można uważać za wzór zastosowany następnie
w wierszu.
2, Rym na samogłoskę.
Następnym pojawem byłyby próby tyrad ^) już wierszowa-
nych na zakończenie jednosamogłoskowe, jak np. przy śpiew we-
selny do grochu:
Na ten grosecek orano 2),
Pana Jezusa wzywano.
Na ten grosecek siej ono. •
Pana Jezusa wzywano.
Na ten grosecek wlecono,
Pana Jezusa wzywano.
Ten grosecek wybrano.
Pana Jezusa wzywano.
Ten grosecek zwieziono,
Pana Jezusa wzywano.
Ten grosecek zmłócono,
Pana Jezusa wzywano.
Ten grosecek zwiej ono,
Pana Jezusa wzywano.
Ten grosecek strzebiono,
Pana Jezusa wzywano.
») Cfr. Tobler ibid.
*) Taż pieśń, weraya z Mazowsza (O. K. Maz. III, nr. 45), ma rym na e.
STUDYA NAD WIERSZKM I ZWROTKĄ POKZYI POLSKIEJ LUDOWKJ 187
Ten grosecek strzebiwszy wstawiono,
Pana Jezusa wzywano.
Ten grosecek z pietrusko,
Dobra Marysia z podusko.
A ten grosecek z lilijo.
Dobra Marysia z pierzyno etc.
O. K. Maz. III. 208.
3. Concatenatio. Rym, asonancya, to muzyczny przede-
wszystkiem czynnik wiersza, wyrażony przez tożsamość dźwięku
grupy spółgłoskowej i samogłoski, a uwydatniony przez odmienną
znowuż grupę poprzednią spółgłoskową. Mniej wymyślnym tejże
harmonii wyrazów pojawem są wymienione powyżej jednosamogło-
skowe tyrady; do tego typu należy również concatenatio, bo brak
mu równie, jak tamtym, kontrastu dźwiękowego grup niejednako-
wych. Pojawia się u nas nie jako rym łańcuchowy — łącznik
zwrotkowy, — ale jako połączenie łańcuchowe wiersz}^ przez powtó-
rzenie wyrazu lub wyrazów w dwóch czasami trzech następują-
cych po sobie wierszach, np.:
Stoi nam tu lipeczlra,
Lipeczka zielona,
A pod tą 1 i p e c z k ą
Wódeczka zdrojowa.
A w tej to wódeczce
Maryja się myła,
Jak ci się umyła.
Syna porodziła.
Jak ci go porodziła.
W pieluszki go powiła
I powinąwszy go.
W jasełka włożyła etc.
O. K. Maz. III, nr. 3.
Łączą się więc przezeń nie zwrotki, ale pojedyncze wiersze ^).
Może też być powtórzony pół wiersz z dwu wyrazów złożony:
Hej pójdziemy bracia, rzeczkę zagrodzimy,
Zagrodzimy rzeczkę drobnym krzemieniuszczkiem,
1) Por. Schipper: Grundr. d. eng. Metrik 278.
188 H. WINDAKIEWICZOWA
Drobnym krzemieniuszczkiem i rydzym piaseczkiem,
By nie przyleciała ta raba zieziula etc. Z. Gloger L. 18.
Może być również powtarzany wyraz niekoniecznie kończący
wiersz, ale np. poprzedni i równocześnie oba te gatunki konkate-
nacyi będą w pieśni użyte, np.:
Pod tą wodą trawka leży,
Po tej trawie chodzą pawie;
A te pawie panna pasie.
Panna pasie, piórka zbiera,
Piórka zbiera, wianki wije.
Wianki wije, złotem szyje etc. 1. c. 16.
Rozmaite sposoby zastosowania powtórek wyrazów, — nawet
i wierszy całych, — okazuje ciekawa bardzo pieśń, śpiewana przez
chodzących z Turem w zapusty:
A czyje to, czyje to nowe Siedlo?
W tem nowem Siedle komnateczka,
W tej komnateczce jest dwa okieneczka.
W jednem okieneczku krasna pani z pannami,
Wyszła sobie przed ganeczek
I wyjrzała w szyre pole,
W szyre pole, na podole
I zobaczyła zwierza tura.
Zwierza tura, co złote rożki ma.
I zawołała na służków swój ich:
Służkowie wstańcie, koni siodłajcie,
Będziecie gonić zwierza tura,
Zwierza tura, co złote rożki ma.
Służkowie wstają — koni siodłają
I dogonili zwierza tura.
Zwierza tura, co złote rożki ma.
Gdzież tego tura podziejemy?
Złote rożki mu pozbijamy,
W komnateczce powbijamy,
W komnateczce, we ścianeczce.
Cóż na tych rożkach wieszać będziemy?
Rysie, sobole, przepyszne stroje.
SrUDYA NAD WIERSZEM 1 ZWROTKĄ POBZYI POLSKIEJ LUDOWEJ 189
Nabój eezkę i szabeleczkę,
Jej -Mości piosneczkę,
A nam kolendeczkę. O. K. Lud XVIII. 44, nr. 1.
W niektórych pieśniach jednakże, gdzie łańcuch wyrazowy
jest zerwany, można być niemal pewnym, że stało się to później,
wskutek zapomnienia, rozszerzenia lub przerobienia pieśni przypad-
kowego. Za dowód może służyć początek pieśni weselnej O złotem
ziarnie, który w jednej wersyi ściśle łączony łańcuchem wyra-
zowym, w następnych już ten charakter traci. Wersy a mazowiecka
od Płocka (Maz. IV, str, 160) łączy bezpośrednio wiersze powtórze-
niem wyrazu śródwierszowego lub końcowego:
Nasieliśmy gros ku na przyłozku,
A w tym gros ku wieprzak ryje.
I wyrył ci złote ziarno,
Coz z tern ziarnem cjnić bańdziem?
Wersya od Łęczycy rozszerza ten wstęp i daje konkatenacyę
ylko w dwu wierszach: trzecim i czwartym. W 1-ym i 2-im pod-
stawiono już rymy: przyłogu, Bogu, na co cały wiersz drugi został
dorobiony:
Zasiała ja grochu na przyłogu,
I urodził mi się, chwała Bogu.
A w tymże to grochu wieprzak ryje,
A i wyrył ci to złote ziarno,
A i podnieśże je młoda panno.
O. K. Lud XXn. 79.
Trzecia wersya z Kaliskiego (O. K. Lud XXIII. 138) z obu
poprzednich złożona, zachowuje konkatenacyę w 3 wierszach i ró-
wnież dodany wiersz wersyi łęczyckiej:
Siałam grosek przy dolinie,
A w tym grosku wieprzak ryje.
I wyrył ci złote ziarno,
Podnieś-ze go moja panno.
Dalsza część tej samej wersyi zachowała najlepiej ze wszyst-
kich dawną formę:
190 H. WIN HAKI KWICZOWA
A Z tego [prosku] ^) złoty kielich.
Kto tym kielichem pijać będzie,
Da sam Pan Jezus po kolędzie.
Sam Pan Jezus z aniołkami,
My do grosku z łyzeckarai.
Wymienimy tu jeszcze ciekawy przykład pieśni, gdzie użyto
równocześnie rymu, konkatenacyi i śródwierszowego refrenu.
Są to jednakże tylko urywki, bo cała pieśń charakter właściwy
zatraciła. Zwrotka więc piąta pieśni: Jedzie, jedzie nadobny Jasie-
niek (O. K. Maz. IV. 180), tak się przedstawia:
Każ wystawić, moia matuleńku stół malmurowy.
Na tym stole, moja matuleńku. obrus bielony.
Na ten obrus, moj a matuleńku, talerz toc o n y.
Na ten talerz, moja matuleńku. kapłon piec on y etc.
4. Asonancya. Z przestudyowania więcej jak tysiąca par
rymowych w pieśniach, przekonywamy się, że w poezyi ludowej
asonancya ma dotąd równe niemal prawa z rymem zupełnym.
Ogólnie biorąc, liczba asonancyi ma się do liczby rymów zupełnych
jak 1:5. Jednak są pewne różnice. Procent najwyższy okazuje
grupa przyśpiewek małopolskich do tańca krakowskiego. Na 113
par rymowych (O. K. Lud VI. 438—448) 30 asonancyi, czyli więcej
jak czwarta część ogólnej liczby. W pieśniach weselnych na 272
par rymowych 50 asonanf^yi, czyli jak 1:5 (O. K. Sandomierskie
Lud II). Mniej więcej szóstą część asonancyi okazuje grupa opo-
wiadań i erotyków. Na 324 par rymow^^ch mamy 52 asonancye
(O. K. Lud II. 127 — 170). Również podobny stosunek daje grupa
przyśpiewek mazurowych z okolic Warszawy: na 321 par rymo-
wych 53 asonancye (O. K. 1857, Tańce od 1—200).
Asonancye rozróżniamy:
a) Rymuje druga, t. j. końcowa samogłoska i grupa spółgło-
skowa nieakcentowana, samogłoska akcentowana odmienna: Teres:
poleź, stracił, wrócił (O. K. Lud II. 14). Jest to odmianka mniej
częsta. Ten rodzaj uwydatnia się doskonale w śpiewie o psalmodycz-
nem zakończeniu zdania, t, j. że akcent muzyczny pada na samo-
głoski zgodne: stracił, wrócił.
>) Ziarna?
STUDYA NAD WIERSZKM 1 ZWROTKĄ POEZYI POLSKIEJ LUDOWEJ 191
b) Samogłoska akcentowana zgodna, ewent. obie samogłoski
przy płynnem zakończeniu wyrazu; grupa spółgłoskowa odmienna.
Np. dobrą: wiodą (O. K. Lud XII. 137), piwa:nima (O. K. Lud XXIL
357), wezmę: jeżdżę (O. K. Maz. II. 163), rodzona: doma (O. K. Maz.
VII. 39), ocknie: odpocznie, zieleni: niemi, nogą:tobą etc. Przykła-
dów bez liku.
c) Przy wyrazie jednozgłoskowym lub zakończeniu wyrazu
spółgłoskowym, np. plon: dom, kwiat: wiatr (O. K. Lud II), latasz:
obracasz (O. K. Lud XII. 132), jawor: zabawiuł (O. K. Lud VI. 24.Ó),
niewierz: świedlerz (O. K. Lud II).
d) Wyrazy tworzą rvm doskonały, ale tylko w wymowie gwa-
rowej. W języku literackim okazuje się albo zupełny brak rymu,
albo asonanCya; np. przęsła : niesła (O. K. Lud VI. 721), wozem:
gospodozem (O. K. Lud 314). dwanoście: staroście (O. K. Maz. IV.
491), skrzyni: wzieni, ś w. Jonie: zagonie, jesce: wiesce, pyska:kieli-
ska, casu:kiermasu etc.
Asonancya i rymy gwarowe, jak zresztą i rymy zupełne
w poezyi ludowej, dają częste przykłady rymów złamanych, to jest,
że dwa wyrazy jednozgłoskowe rymują z wyrazem dwuzgłoskowym,
albo dwa wyrazy: jeden dwu- i drugi jednozgłoskowy rymują
z wyrazem trzy zgłoskowym, np. na krzyż: patrzy s (O. K. Lud VI.
625), nie chce: jesce (O. K. Lud VI. 718), kamień: na nim (O. K.
Lud 1857, nr. 8), bardzo rad: na obiad (O. K. Maz. IV. 49), do dom:
wodom, nie łżej:leży, do mnie: godzinie (O. K. Lud II), ojcem zwać:
zapłakać, dała mi: jaglany (O. K. Lud TI).
5. Rym doskonały. Polega na zgodzie samogłoski akcen-
towanej i drugiej bez akcentu jeśli w wyrazie więcej zgłoskowym;
następnie, zgody grupy końcowej spółgłoskowej a różności spół-
głosek przed samogłoską, np. stołecka: wianecka. Rym ten, jak oka-
zaliśmy poprzednio przy asonancyi, zajmuje ^/s ogólnej liczby ba-
danych par rymowych. Pod względem ilości rymujących
zgłosek rozróżniamy:
a) Rym jednozgłoskowy, np. wdziać: siać (O. K. Lud II.
32), mam: dam (O. K. Lud XII. 56). Rym ten w poezyi ludowej
można śmiało uznać za wyjątkowy. Na 324 par rymowych (O. K.
Lud II. 127 — 170, opowiadania i pieśni) naliczyliśmy tylko pięć
rymów męskich. Najczęściej zaś wyraz jednozgłoskowy tworzy rym
złamany, jak np. w refrenie:
192 H. WINDAKIKWICZOWA
Trzeba ij dać,
Nie żałować. O. K. Maz. I. 159.
W pieśniach rymujących wyrazami jednozgłoskowymi spot-
kamy zawsze więcej asonancyi, jak rymów zupełnych. Np. w pieśni
A wyjrzyj -że pacholiku w pięciu zwrotkach, zakończonych
wyrazem jednozgłoskowym (na 10 ogólnej liczby zwrotek), mamy
4 pary asonancyi: dwór: mój, koń: sam (som), 8tół:marcypon. mój:
mój i rym: próg: nóg. Tego rodzaju rymy jednoz^łoskowe najczę-
ściej miewamy na początku pieśni w 11- i 13-zgłoskowym wierszu
tworzonych ^). Wtedy robią one wrażenie jakby przypadkowych.
Inaczej jednak rzecz się ma przy wierszu ośmiozgłoskowym ^), gdy
w zwrotce czterowierszowej pierwszy dwuwiersz zakończa rym, albo
asonancya jednozgłoskowa, drugi zaś ma rym dwuzgłoskowy. Przy-
pomina to manierę średniowiecznej legendy, np.:
Nie chciało ci się rutki siać.
Kazałaś se czepiec wdziać.
Nie chciało ci się w rucianym,
Chodź se teraz w nicianym.
Siądź Basieniu, siądź,
Trzeba wianecek zdjąć.
Posukajcie stołecka
Dla rucianego wianecka. O. K. Lud II. 32.
Albo też:
Zacynamy ten wianek wić,
Nie dali nam do niego nic.
Ani pierza, ani ruty.
Cemze będzie wianek wity?
Zacynamy ten wianek wić,
Nie dali nam do niego nic.
Ani ruty, ani pierza,
Cćmze wianek rozcepirzem?
Zacynamy ten wianek wić,
Nie dali nam do niego pić.
») O. Kolberg: Lud XXII, 124 ; XII, 26, 56.
*) Pierwsiego typu.
STIIDYA NAP WIKRSZKM I ZWROTKĄ 1'ORZYI POLSKIEJ LUDOWRJ 193
A dali nam tę kapeckę,
Dla nas mało baryłeckę i). O. K. Lud XX. 94.
Dążność rymów (asonancyi) jednozgioskowych dobierania się
z wyrazami paroxytonicznymi wyraża się muzycznie w ten sposób,
że obie zgłoski, akcentowana i nieakcentowana, gramatycznie uje-
dnostajnione są akcentem muzycznym, który najczęściej bywa i pod-
wyższeniem i przedłużeniem dźwięku, np.:
Prze-le-ciai ga — wron
15! ^ ^ M I
J S ś ś \ ś-
Przed mej matki dom O. K. Lad VI. 211.
W piosnce powyższej uwydatnia się jeszcze ów akcent anti-
gramatyczny. zaznaczający rym przez melodyę gis a h gis a, opisa-
niem swem podnoszącą wartosó dźwięku końcowego. Przy rymach
zaś zwykłych (nie złamanych), w wyrazach paroxytonicznych, me-
lodya wskazuje lżejszy spadek głosu, jak np. :
wa — ny.
/CS
J J ^
cha-ny. O. K. Maz. III. 17.5
Nie podajemy tych uwag jako reguły, ale jako przykłady
częste do zauważenia.
b) Rym d wuzgłosko w y. i) płynny, t. j. zakończony na
samogłoskę: matki — kwiatki (O. K. XX. 270); 2) na spółgłoskę:
listek — wszystek (O. K. XX. 270). Rym ten. jak wogóle u nas, tak
i w poezyi ludowej, należy do najpospolitszych. Liczy on ^/^ wszyst-
kich innych rymów. Statystyka, przeprowadzona w grupie wesel-
nych pieśni z Sandomierskiego (O. K. Lud II), tanecznych w Kra-
kowskiem 'O K. Lud VI) i na Mazowszu (O. K. Lud I. 1857, Tańce),
wykazuje następujące cyfry. W pieśniach weselnych na 272 rymów
ogólnych jest 200 żeńskich. W Krakowskiem tanecznych (wraz
z zapisanymi z Kieleckiego tańcami tom XIX od str. 25 — 82) na
213 par rymowych jest 167 rymów żeńskich; na Mazowszu tanecz-
nych (Lud I. 1757, Tańce) na 533 par rymowych jest 245 żeńskich.
^W po— la 0 —
gró-de-cek.
w po — lu
ma— lo
4 4 4
4 4 4
4 m 4
0 •
A kto go
ma - lo - wai
Ja-sień —
ko ko -
*) Jak wiadomo, taka mieszanina rymów jest właściwą legendom średnio-
wiecznym, np. we francuskim języku legendzie o św. Alexym.
Rozprawy Wydzia/u filolog. T. LU. 13
194 H. WINDAKIEWICZOWA
Rym żeński spółgłoskowy odznaczamy jako osobny rodzaj
rvmu. gdyż w poezyi ludowej odgrywa on często rolę rymu jedno-
zgłoskowego. zmuszając niejako wyrazy dwuzgłoskowe do przerzu-
cenia akcentu na zgłoskę końcową. Taki objaw, tworzący rym zła-
many: raz — obraz (Lud 1857, 282), omówiliśmy już poprzednio;
tu chcemy jeszcze dać przykład użycia równoczesnego rymu spół-
głoskowego i rymów złamanych w całej pieśni w wierszu 13-zgł.
z rymami jednozgloskowymi:
Jak ja jechał rano orać, jesce nie boł dzień.
Natrafiłem dziewce swoje, ona pele len.
Kochanecko, jedyneeko. mas ty moją być.
Jasineckii, kochaneckii, nie umiem robić.
Co to mi tam za robota, ten pelinie Ićn,
Dopieroć mnie matka moja zniewoliła w niem.
A mam ci ja brzezineckę, jik dębową wić.
Ta najocy i obudzi, jak tv mas robić.
A jesce ranie mój Jasieńkij. jesce mnie nimas.
A juz ci mnie, mój Jasieńkć). brzeziną smagas.
O. K. Lud XII. 27.
Widzimv z powvższego przykładu, że rymy spółgłoskowe są
w istocie pokrewne rymom jednozgloskowym. Nawet odczytując je
w porządku: dzień— len, wić — robić, nimas — smagas; rym nimas —
smagas nie nadto odcina się na tle poprzedzających go rymów —
tem więcej rozumiemy, że w śpiewie uważano je — jak się zdaje —
za jednotliwe, gdy akcent muzyczny padał całą siłą ('/* I ) na osta-
tnią zgłeskę.
3) Rym trz y zgłosko svy. zwany rymem bogatym, zamiiist
zgłosek dwu w wyrazach trz}'- i czterozgloskowych, rymują trzy
zgłoski całe. W ludowej poezyi są to rymy wcale niewykwintne,
fleksyjne; zresztą i wcale nieczęste. Np.: bielonego — rodzonego, stry-
jecznego— wujecznego (O.K. Lud II. 101), raminiu - kaminiu (Lud
III. 26j. Bywa on częściowo asonancyą, jak np : zakładała — płakała,
dobrego godnego (O. K. XVIIL 59).
Co do stosunku, w jakim rym pozostaje do wier-
sza, odróżniamy:
a) Rym wewnętrzny, t. j. śród wierszowy, najczęściej
w dwu wyrazach sobie przyległych:
STUDYA NAD WIKRSZKM I 7,WI{()TKĄ l'OKZYl P<M.^KI^■J I.UDOWKJ 195
Przejechałem Kraków, Maków i cygańską wieś.
O. K. Lud VI. 19.
Idzie wóz na przewóz, malowane kółka.
O. K. Lud VI. 845.
Służba moja u pokój a. ucieczka u drzwi.
O. K. Lud 1857. 196.
Ej fartuszek z jabłuszek, a zapaseńka z maku.
O. K. Lud XVII. 55.
b) Rym leoninowy śród wierszowy, dzielący wiersz na dwa
pół wiersze :
Oj njój ty mocny Boże, da służyłam przy dworze,
Oj żaden mi się dworak da podobać nie może.
O. K. Lud 1858, Tańce.
Mamy tu wiersz 14- zgłoskowy dzielony rymem i ten najczę-
ściej występuje już w śpiewkacłi w tej formie, tworząc cztero-
wiersze 7-zgłoskowe sehem.atu aa bb. Na 103 przyśpiewek do ma-
zura (O. K. 1857, str. 309-448) 75 okazuje rym parzysty, a tylko
w 23-ch j)odział przez rym nie zaszedł jeszcze i mamy 14 zgl.
dwuwiersze. Na zwrotkach tych można z ciekawością śledzić roz-
padanie się wierszy długich, jak właśnie nasz przykład: Oj mój ty
mocny Boże, którego wiersz pierwszy, dzielony rymem, tworzy wła-
ściwie dwuwiersz 7-zgłoskowy, a drugi pozostaje jeszcze pełną formą
14- zgłoskowego wiersza.
W śpiewkach zdarza się też połączenie tych dwu rodzai dotąd
wymienionych, t. j. rymu wewnętrznego i leoninowego.
np, w rzadko spotykanym dwuwierszu 16-zgłoskowym:
Siedmiu miała, siedmiu dała, jednym sieczki, drugim siana,
Jednym sieczki po kosteczki, drugim siana po kolana.
O. Kolberg notuje przeważnie przyśpiewki jako wiersze kró-
tkie, tworzące schemat ab cb. Jest to bałamutne i tylko dla rze-
komej wygody w spisywaniu może znaleźć usprawiedliwienie. Uwa-
żaliśmy też, że nowsze zbiory nie idą za tym przykładem.
Co do sposobu rozmieszczenia rymów w zwrotce,
należy zauważyć, że oprócz w zwrotce pięcio- i sześciowierszowej
(o czem osobno mówić będziemy), w całej pieśni ludowej niemal
wyłącznie panuje r3fm parzyst^^ Schemat zwrotki czterowierszowej
13*
196 H. WINDAKIEWICZOWA
l)ędzie prawie bez wyjątku: aahh. Rym przekładany: ab ab. po-
spolity w czworowierszu literackim, tu prawie się nie trafia. Na
800 nrów przyśpiewek w Krakowskiem (O. K. Lud VI. Tańce)
mamy w 738-miu rym parzysty aabb. a w 19-tu tylko przekła-
dany; w innych rym obejmujący, jak: abba, a ab a, po kilka przy-
kładów, i te robią jakby przypadkowe wrażenie. Rym więc parzysty
można uznać jako typowy dla pieśni ludowych polskich, co zresztą
i w innych językach stwierdzono.
Rymy refrenowe, łączące całą pieśń czy to przy refrenie,
czy też w samej zwrotce, mamy w pieśni naszej niezbyt licznie
przedstawione. Rym ten bywa u nas najczęściej powtórzeniem tego
samego wvrazu, jak np. w pieśni sobótkowej (O. K. Maz. III. 33):
Hej posły były panny, panienecki
Do kalinecki,
Lnianki rwać.
Lnianek nie wyrwała.
Stłukły i stargały,
Nic nie znać.
I napotkały
Oleksego Wawrzka
I zobacyły:
On jedzie.
On jedzie na mysy,
Ledwie pod nim dvsv.
On j e d z i e.
I napotkały
Wojtka Michałowej
I zobacvłv:
On jedzie.
On jedzie na scurze,
Uwiąż mu łeb w dziurze.
On jedzie etc.
Prócz tej pieśń: O biały .Janie (O. K. Lud II. 143). Refren:
on jedzie, powtarzany przez ciąg dwunastu zwrotek. Również
w pieśni: Chodzi Kantar (O. K. Maz. III. 445). refrenowe wiersze
przyjść mozes i cego chce. place, powtarzają się naprze-
miany w ciągu dziesięciu zwrotek pieśni. Niekiedy mamj^ — ale to
STUDYA NAD WIKKSZKM 1 ZWKOTKĄ P<>K/A'I P0L8KIBJ LUDOWEJ 197
są rzadko spotykane przykłady — asonancyłj połączone zwrotki,
tworzące istotny rym zwrotkowy:
Jak pojedziesz orać.
To innie będziesz wołać,
A ja będę poganiać,
Jak się narobiemy,
Sobie usiądziemy,
Będziemy się namawiać.
Jak się namówiemy,
To się oźeniemy,
Będziemy się szanować. O. K. Lud XII. 377.
Przykład powyższy jest równocześnie wzorem rymu na nie-
akcentowanych zgłoskach.
Rym tak zwany couće^). Tworzy on zwrotkę wybitnie
ludową. Początek tej formy jest, jak wiadomo, liościelno-ludowy.
Wzór ten, będący wierszem długim trzyczęściowym o rymie pa-
, a — a — h 11-
rzystym, a więc tworzący schemat: , roziamai się następnie
wskutek rymów leoninowych na zwrotkę sześciowierszową sche-
matu: aah. ech. W pieśni naszej mamy wzory formy pierwotnej,
jak np. 2):
A cyli mi wesła | cyli mi nie wesła | moja rutka w ogrodzie,
A z cegoz ja sobie | wionecek uwiję . az mój Jasień prz^-jedzie.
i również wiele pieśni, w których forma ta jest w stanie ewolucyi
i jedne zwrotki są dwuwierszem długim, inne sześciowierszowe
o czem obszernie w rozdziale o zwrotce refrenowej powiemy.
Do wszystkich tych gatunków rymów możemy jeszcze dołą-
czyć wzór rymów humorvstvcznvch , niestety niezbyt wykwintnej
piosenki:
Oj dana, dana — służyłem u pana,
Oj dana, dynie — pasałem mu świnie.
Oj dana, dąsa — pędziłem do łasa,
Oj dana, dyńkiem — usnąłem pod pieńkiem etc.
" O. K. Lud XXIL 246.
') Nie umiem znaleźć polskiej nazwy (niem. Schweifreim).
>) Podobnit treścią i formą (O. K. Lud XVI. 166).
198 • H. WINDAKIEWICZOWA
Co do gatunku rymów, odnośnie do rozmaitych grup pieśnio-
wych, to ścisłej statystyki niełatwo podać. Poza wykazami staty-
stycznymi, które w początku rozdziału o rymie umieściliśmy, ogólnie
można zauważyć, że w pieśni obrzędowej, legendzie, dumach nie-
których pojawiają się często asonancye średniowieczne, jak np.:
m oj a — kościoła, okna — plotła, ławy — niemały (O. K. Lud II). W opo-
wieściach wędrownych przeważa wogóle język literacki i rymy po-
prawne (O. K. Lud, 1857, I). Pieśni taneczne natomiast okazują
największy procent rymów gwarowych, asonancyi, rymów i aso-
nancyi złamanj^ch, a gros stanowią rymy dwuzgłoskowe wcale nie-
wy szukane.
6. Refren ^). Refren rozrósł się bardzo bujnie w naszej poezyi
ludowej. Zdaje się, że może on być jednem więcej potwierdzeniem
zdania Gastona Paris co do pierwotnego charakteru tej formy. t. j.
raazycznego początku pośpiewu tak świeckiego, jak kościelnego.
W wielu pieśniach opowiadających świeckich lub legendach refre-
nem jest przygrywka na jakim instrumencie. Np. w pieśni: Pod Ka-
m ieńcem pod podolskim (Żeg. Pauli Lud 66) i teraz jeszcze na od-
p ustach krakowskich i indziej słyszeć można, jak śpiewak -dziad
wę drowny śpiewa i gra naprzemiany tę samą zwrotkę melodyjną.
Odmianą tego refrenu muzycznego jest zwrotka, której tekst i me-
lodyę powtarza śpiewak dwa tsczj. Powtórzenia te nadają poważny,
głęboki ton całej pieśni. Muzycznie wytwarza się wtedy prześliczna
' orma, tak zwany okres kolisty. Wzorem może być piękna duma
o Podolance 2):
Na Podolu biały kamień.
Na Podolu biały kamień,
Podolanka siedzi na nim,
Podolanka siedzi na nim etc.
a) Właściwy refren słowny osobny, mamy, gdy do powtórzenia
w iersza dodano zgłoski bez związku — onuniatopeiczny refren, —
albo też wykrzyki różnej treści. Przykłady onomatopei mamy naj-
częściej w embryoniczncj formie zwrc>tki. które nazwaliśmy sty-
chiczno-refrenową zwrotką, np.:
') Ksfrim, refraiii, Barthen, Kohrreim.
*) Czasopismo Lud VIII. Pieśni ludowe z Dobczyc nr. 3. Duma powszech-
nie śpiewana. O. Kolberg podnje 32 warjanty w tomie I zbioru Lud.
STUDYA NAD W IKltSZEM 1 /.WROTKĄ POKZYI HI>I,SK1EJ LUDOWEJ 199
Tam pod borem doinecek.
Tam pod borem — m a c b e r w a c h I e r.
cum ber, łup cup — domecek.
Przy domecku młyueeek.
Przy domecku — macber wachler,
c u m b e r, łup cup — m i y n e c e k etc.
OK. Maz. II. 104.
Wy krzyk radosny:
Da bój a ino dyna!
A cyja ja dziewcyna?
Twoja Jasiu, twoja,
Da juz nie niatusina. O. K Lud VI. 231
Wykrzykżałośny:
Nieseęśliwe te pokoje.
A cb j ej j e j j e!! etc. O. K. Maz. IV. 308.
Wykrzyk naśladowczy:
Jechał chłop do młyna.
Zdechła mu kobyła.
Wie ha ha! wie ha ha! O. K. Lud VI. 422.
Wykrzyk drwiący
A m}^ dziady z Baranowa,
hm, hm, h m.
Przybyliśmy tu z Krakowa.
h ra, hm, hm, etc. O. K. Lud VL 438.
b) Refreny złożone z wezwań, próśb, jeszcze nie sa-
moistne, lecz równie jak poprzednie, przyłączone do powtórzonego
wiersza właściwej zwrotki:
Z tamtej strony jezioreczka ułany jadą,
Hej hej, mocny Boże — ułany jadą.
Jeden mówi do drugiego — wianeczek płynie.
Hej hej, mocny Boże — wianeczek płynie.
O. K. Lud 1857, 16 a.
200 H. WINOAKIKWICZOWA
Ach nieszczęsna dola,
Za mąz mi niewola.
Ja w lata podesla,
Za mązem nie posła.
Mój Boże. za mązem nie posła.
Mój Boże, mój Boże etc. O. K. Lud II. 172.
Ach były tu rosoły.
Nas pan starosta wesoły,
hej a, hej a, matusiu moja,
Wesoły, wesoły.
A były tu i grochy,
Nas pan starosta płochy.
hej a, hej a. matusiu moja,
Płochy, płochy etc. O. K. Lud XX. 81.
c) Refren jedno- lub paruwierszowy, niezależny od
zwrotki:
Oj chmielu, chmielu, ty bujne ziele,
Nie będzie bez cie żadne wesele.
I Oj chmielu, oj niebożę,
refren \ Niech ci Pan Bóg dopomoże,
I Chmielu niebożę itd. O. K. Lud II. 30.
Starała się nasa Marysia o stroje,
Roztocyła złote obrusy po stole.
J Dobrze ona sobie zrobiła, nie komu.
[ Przebywa tu Pan Jezus w jej domu.
Starała się nasa Marysia o stroje,
Roztoc3'la złote łyzecki po stole.
j Dobrze ooa sobie zrobiła, nie komu,
I Przebywa tu Pan Jezus w jej domu etc.
O. K. Lud IL 128 a.
d) Refren podwójny w pieśniach dyalogowych:
Stanę się, stanę siwym kaczorem
Popłynę sobie bystrym jeziorem.
Twoją miłą nie będę, I ,. .
\kj M u- • • j f refren 1-szy
Wedle ciebie nie siędę. •'
refren
STUUYA NAD WIKRSZEM I ZWROTKĄ POEZYI POL.SKIKJ LUDOWEJ 201
A mam ci ja też takie sidełka,
Złapię ja kaczkę za jej skrzydełka.
Moją miłą musisz być. I ^ « •
-. . ^ , . , ' refren 2-gi
Mnie tę wolę uczynić. J
Co do rozmieszczenia swego w zwrotce, mamy do
zauważenia:
a) Refren w końcu zwrotki. Za przykład powyżej cyto-
wana pieśń o chmielu i inne. Wybitnie ludowa forma refrenu
z końcem każdego wiersza, zastępująca poniekąd rym:
Oj śrataj-ze nas moja Matulu — wielom Ładom,
Niech cię Bóg śrataje, co dolą i'ozdaje — wielom Ładom.
O. K. Lud XVI. 279.
b) Refren na początku zwrotki:
Oj Łado, Łado, Łado, Łado,
Dokoła dworu ziele,
A we dworze wesele.
Oj Łado. Łado, Łado, Łado,
Gontami dwór pobity,
Śrybłera, złotem nakryty. O. K. Lud XVL 376.
c) Refren okalający zwrotkę:
Plon niesiemy, plon, |
Jegomości w dom. [
Żeby dobrze plonowało.
Po sto korcy z mędla dało.
Plon niesiemy, plon. I „
^ , . " , ' I refren
Jegomości w dom. j
O. K. Lud II 200.
d) Refren ś ródź wrotko w y. Refren oryginalny, a bardzo
w naszej pieśni pospolity:
Jechał Maciek do Warsięgi na welekcyją ^),
Cóznatem?nawelekcyją.
') Pieśń ta sięg-a w istocie dawnych dosyć czasów; jest to ciekawa para-
fraza przemowy błazna polskiego Wielkiegochwała:
202
H. WINUAKIEWICZOWA
Najął sobie na przedmieściu w karcmie stancyją.
Cóz na tern? w karcmie stancyją.
I jęli go przyjaciele na piwo prosić,
Cóz na tem? na piwo prosić.
A on się im z famuliją zacął wynosić,
Mój ojciec był wojewodą, bo woził wodę,
Cóz na tem? bo woził wodę.
Miały zydy po Warsędze z niego wygodę,
Cóz na tem? z niego wygodę etc.
O. K. Lud VI. 365.
Ze forma ta z refrenem śród wierszowym jest w istocie jedną
z dawniejszych w poezyi naszej, to wskazują i melodye, które naj-
częściej fjbejmują tylko jeden wiersz; mimo więc rymu. łączącego
parami wiersze, są to pieśni stvchiczne. a jak nazwaliśmy je: sty-
chiczno-refrenowe. Taką jest pieśń powyższa „Jechał Maciek", taką
również „Parę koni Jasio miał", na której możemy jeszcze zauwa-
żyć przetwarzanie się formy zwrotkowej Raz mamy tylko powtó-
rzenie dwa razy każdego wiersza, muzycznie tworzące formę koli-
stą okresu:
I M r r I r f F m r M ^ n
dśd0\śdś śśśś\ś4ś
•Ste — ry ko-nie Ja— sio miaf. Ste-ry ko— nie Ja— sio miaJ.
Wszystkie zlotem kować dił. Wszystkie z/otem kować da/.
A od każdej podkowy — a od każdej podkowy,
Talar bity gotowy — talar bity gotowy etc.
O. K. Maz. IV. 269.
i wersyę drugą z refrenem śród wierszo wy m; z refrenem tym
łączy się bardzo oryginalne, a dosyć pospolite w naszych pieśniach
Jam cny dziedzic z Kowadła jest burgiindyjskiego,
Chowałem sie przy sworni a króla duńskieoro
Jestem sławny z rodzaju, mam ciotkę w Stryng^lii,
I świokrę nad fraucymerem kozaokiem w Anglii.
Brat jest przednim strengretom janczarskiego króla,
Podle drogi pownzi wóz tam z jednokola oto.
W tragedyi o polskim .Scilurnsie Jana Jurkowskiego w części
trzeciej, drnkowanej w Krakowie 1604 r, /.ob. iS. Windakiewicza : Teatr ludowy
w dawnej Polsce str. 156.
STUDYA NAD WlKKSZKM 1 /.WKOTKĄ POLSKIEJ POBZYI LUDOWKJ 203
(tanecznych szczególnie, np. Lud XVI. 364) zastosowanie slow pie-
śni do melodjn:
Pa-re ko-ni Ja sio miał co je zło-tem (Mo-ja Ma-rys)
lh^^;l:;;^^^'i^^^i'^'
j;h^/;;iJ/lJHl
rad ko - wał, Rad ko-wal, rad ko — wat.
Jak po moście stąpały,
Samem złotem (moja Maryś) brząkały,
Brząkały, brząkały.
A u każdej podkowy
Leży talar (moja Maryś) gotowy,
Gotowy, gotowy etc. O. K. Lud XXII. 165.
Możemy tu zauważyć niespodziewaną zmianę rytmu melodyi
(powrót pierwszego taktu) wskutek wtrętu zdania refrenowego „Moja
Maryś" i wynikłe z tego bezpośrednie rozpoczęcie na drugiej sze-
snastce taktu czwartego (części drugiej) ;refrenu powtarzającego
rad kował". Podobne zwroty spowodowane wtrąceniem refrenu
śródwierszowego mamy w pieśni weselnej: „Lepi było nie tano-
wać" (O. K. Lud II. 35). w pieśniach: „Cztery lata wierniem służył
gospodarzowi" (O. K. Lud II. 168) „Jedzie Jasio od Torunia"
(dtto 154) „A kiedy ja jechał" (dtto. 162) i innych.
Przykłady te wskazują, jak ostrożnym trzeba być, mówiąc
o podziale rytmicznym wiersza jako rzekomem następstwie rytmiki
zdania muzycznego. Widzimy, że tu np. zachodzi wypadek oddzia-
ływania właśnie układu słów na formę rytmiczną melodyi. Może
najlepiej zgodzić się, że niekiedy oddziaływa rytm melodyi na po-
dział wewnętrzny wiersza, czasem zaś bywa naodwrót. W każdym
razie tworzenie systemów rytmicznych na podstawie grup wyra-
zowo-melodyjnych, to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie, którego
nawet inicyatorzy nie zdolni ściśle przeprowadzić i). Co do nas.
1) Cfr. WoUner, Uber dea Yersbaa des sildslay. Yolksliedes. Archiv. f.
sl. phil. Bd. IX.
204 H. WINDAKIEWJCZOWA
podział ten wiersza zastosowaliśmy do formy wierszy w fazie
przejściowej od zdaniowych do rytmicznych.
ROZDZIAŁ III.
Zwrotki refrenowe.
1° Zwrotka wyliczająca. Prócz bujnego refrenu jako
łącznika zwrotki, daje nam poezya popularna osobne a chyba
w istocie pierwotne — formy pieśni, które możnaby nazwać pie-
śniami refrenowemi. — Są to pieśni, chóralne najczęściej, dru-
żyn^ weselnych lub obrzędowo-zabawowych np. obrzędu Sobótki.
Tekst ruchomy takiej zwrotki refrenowej tworzy jeden, czasem
parę wyrazów, reszta powtarza się niezmiennie kilka lub kilkana-
ście razy. Naprzykład pieśń, wymieniająca dary ^) i osobę w każdej
zwrotce inną:
Gdzie się Tatulo podział
Co na cepecek nie dał.
Tatulo w kącie stoi
Na cepecek dukat stroi.
Gdzie się matula podziała
Co na cepecek nie dala.
Matula w kącie stoi.
Na ceoecek dukat stroi.
Gdzie się bracisek podział
Co na cepecek nie dał.
Bracisek w kącie stoi
Na cepecek dukat stroi. etc. O. K. Lud XX. 204).
I tak dalej wymienia „siostrzyckę, swatów" etc. Albo pieśń
śpiewana na dobranoc Pannie młodej:
Dobranoc Matce Boskiej dobranoc.
Dobrą nockę oddajemy,
Sami służką ostajemy,
Dobranoc!
*) Niżej wymieniona: „Syna mój".
STUDYA NAD WIKRSZEM I ZWROTKĄ POLSKIEJ lOEZYI LUDOWEJ 205
Dobranoc Panu Jezusowi dobranoc.
Dobrą nockę oddajemy,
Sami służką ostajemy.
Dobranoc.
Dobranoc Pani Matce dobran(jc.
Dobrą nockę oddajemy,
Sami służką ostajemy.
Dobranoc, etc. O. K. Maz. I. 150.
W następnych trzynastu zwrotkach wymieniają śpiewacy całe
zgromadzenie weselne, a więc: Pana ojca, p. matkę, swachy, dru-
żbów etc. Pieśni te miewają często charakter dyalogu między
młodym a rodzicami młodej; między młodym a młodą; i tym
podobnie. Śpiewane są przez dwa chór}^ drużbów i druchen. Np.:
Dyalog młodego i młodej: O. K. L. XXII. 55.
— Pierwsi k.irzy piali
Jesce nie był dzień biały.
— Otwórz nadobna Kasiu do nowej komory.
Choćbym otworz\'ła
Kiedy nie mam łuczywa.
— Otwórz że mi otwórz, choć tak posiedziewa.
— Stojał Stasio godzinę,
— Stójże jeszcze chwilę,
Aże ja tu panu ojcu koszulki doszyję.
Drudzy kurzy piali
Jesce nie był dzień biały.
— Otwórz nadobna Kasiu do nowej komory.
— Choćbym otworzyła
Kiedy nie mam łuczywa.
— A otwórz że mi otwórz, choć tak posiedziewa.
— Stojał Stasio godzinę
— Stójże jeszcze chwilę.
Aże ja tu pani matce czepeczka doszyję.
Trzeci kurzy piali — etc. cała trzyczęściowa zwrotka aż
do zakończenia: aże ja młodszej siostrze chusteczki do-
szyję. Wreszcie:
Czwarci kurzy piali aż do zakończenia, aże ja bratu etc.
206 H. WINDAKIKWICZOWA
W pieśni powyższej jak widzimy, na dziewięć wierszy od-
dzielnej grupy stale powtarzanej tylko jeden wyraz pierwszego
wiersza i trzy ostatniego są zmienną częścią zwrotki. Wyrazy te
wszędzie podkreślamy, dla ułatwienia oryentacyi. Podajemy jeszcze
kilka pieśni chóralnych tego rodzaju, które ułatwią odróżnienie do-
kładne tej formy i uchwycenie pewnych różnic. Dyalog dru-
żyny i młodej: O. K. Lud. XX. 287.
— Oj zielona wierzbino
Zielono się rozwijas
Oj nadobna Marysiu
Młodziuchno się zawijus
— -Nie samam się zawiła,
Braciskam się radziła.
— Oj zielona wierzbino
Zielono się rozwijas
Oj nadobna Marysiu
Młodziuchno się zawijas.
— Nie samam się zawiła,
M a t e c k i m się radziła, etc.
W pieśni tej chór śpiewa refren w całości swej niezmienny;
tylko końcowy dwuwiersz panny młodej odmienia jeden wyraz,
oznaczający coraz inną osobę z jej rodziny. Podobny stały refren
chóru ma dyalog znowuż pana młodego ze s wachami:
— Na pirse zaloty
Straciłem s e złoty
I tak mi jej nie chcą dać.
— Dadzą ci ją dadzą
Sami przyprowadzą,
Nietrza ci się frasować.
— Straciłem i talar
Ledwom nie osalał
I tak mi jej nie chcą dać!
— Dadzą ci ją dadzą
Sami przyprowadzą
Nietrza ci się frasować, etc. O. K. Lud IL 41.
Dyalng matki panny młodej z młodymi: (wyrażający wiano-
wanie panny)
STUDYA NAD WIBRSZRM I ZWllOlK^ PDK/Yl Pi.LSKIK.I I,II1)()WKJ 207
Synu mój. zięciu mój,
Cego odemnie chces?
S u k m a n e k nowy
Wisi gotowy
To go sobie bzie.s. (bierz)
Curuś moja dziecię moje
Cego odemnie chces?
Faworki nowe,
Wisa gotowe
To je sobie bzies.
Synu mój. zięciu mój,
Cego odemnie cbces?
Kaps iluś nowy,
Leży gotowy,
To go sobie bzies.
Córuś moja dziecię moje
Cego odemnie chces?
Po ściółka nowa
Wisi gotowa
To ją sobie bzies.
Synu mój zięciu mój
Cego odemnie chces?
Koniki wroue
Stoją za stawem
To je sobie bzies.
Córuś moja. dziecię moje
Cego odemnie chces?
Lejbicek nowy
Leży gotowy
To go sobie bzies. etc.
Następnych parę zwrotek wymienia jeszcze inne części ubrań
jak: kosiulki.' kitelki etc. (O. K. Maz. IV. 170). Niektóre z tych
pieśni mają nieco więcej urozmaicony tekst, me tracą jednak
wcale charakteru zwrotki refrenowej. Tak np. pożegnanie młodej
z rodziną:
208 H- WINDAKIEWICZOWA
Zostaj z Bogiem panie ojce.
Bvwali tu za mnie goście,
Tera nie bendą.
Zostaj z Bogiem pani matko,
Chowaiaś mnie bardzo gładko.
Tera nie bendzies.
Zegnam i cię panie bracie.
Bywali tu za mnie grace.
Tera nie bendą.
Zegnam i cię pani siostro.
Trzymałaś mnie bardzo ostro.
Tera nie bendzies. O. K. Maz. IV. 172 — (w tej wersyi
pieśń ta spisaną jest m\lnie wraz drugą pieśnią).
Podaj em\' teraz spis pieśni refrenowych tworzących śpiewy
obrzędowe weselne, dające dowód ważności tej formy:
Otwórzcie nam Panie gospodarzu te wrota. Lud XX. 281.
Wvjdźze Tatulu na nowe progi. Maz. III. 206.
Wielem ja miastów objechała, Maz. III. 210.
A pląsaj ze do matusie. Maz. III. 150.
Oj niemas tego na świecie. Maz. III. 10.
Złą ja, złą ja, złą ja matkę mam. Mag. II. 83.
Kiedy zastukom zapukcjin. Mnz. I. 151.
Przede wroty kamień złoty. Maz. III. 159.
Oj kołem, kołem, kołem. Maz. III. 57.
Pomaga Bóg Matko moja. Lud XX. 173.
Trzęsła ^larysia na gody jabłuska. Maz. II. 130.
Zakukała kukawka lecący. Maz. III. 229.
Starsy druzebka. jeśliś młodzieniec. Maz. III. 191.
Juz słońce zasło w rogu zapiecka. Maz. I. 152.
A w tem kole mój wianeeku. Maz. I. 103.
Za morzem Marysia. Lud XVI 348.
Pierwsi kurzy piali. Lud XXII. 55.
Posła Kasinka do sadu. Maz. III. 149.
Kogozeście się radzili. Maz. III. 207.
A były tu rosoły. Lud XX, 81.
Dziękujem}' Panu Bogu. Maz. I. 147.
STUDYA NAD WIRRSZKM 1 ZWROTKĄ POEZYI P0L8KIKJ LUDOWEJ 209
Oj poznać, poznać. Maz. III. 87.
Tańcowała starościna śmiele. Lud XVI. 190.
Cyś ty chmielu nie miał matki. Lud XVIII. 66.
Witaj chlebie stalinoga. Lud XVIII. 22.
Hej dobranoc temu domowi. O. K. Maz. IV. 67.
(Wszystkie powyższe cytaty odnoszą się do dzieł O. Kolberga:
„Lud" i „Mazowsze").
Ta forma pieśni refrenowych, dyalogowych i innych może
być uważaną za typową dla obrzędu weselnego. Nie jedyna, rozu-
mie się, obecnie, ale chyba ta właśnie, o której możnaby mówić
z pewnem prawdopodobieństwem (mimo braku świadectw pisanych),
że była ona pierwszem podłożem następnej obszerniejszej grupy pieśni
obrzędowych weselnych. W niej zawarte są wszystkie najgłówniejsze
i najogólniejsze ^) (względnie do zwyczajów innych plemion) oby-
czaje weselne i wraz z grupą pieśni, które nazwaliśmy „Inwo-
kacyami weselnymi" można je uważać za samorzutne owoce
natchnienia zbiorowego. Łatwo bowiem można sobie wyobrazić, że
te chóralne pieśni, w których z biegiem zwrotek tylko jeden lub
dwa wyrazy nowe dodawano, mogły być improwizowane przez
śpiewaków. Co do ustalania jednakowoż chronologii bezwzględnej
pieśni tych, o to się kusić chyba trudno. Można łatwo zauważyć,
że forma powyższa była nieraz naśladowaną w dzisiejszej dobie:
zwrotka refrenowana oddana w wierszu rytmicznym np. „Liście
w ogrodzie, liście padają"; piosenka o wyborze zalotnika (O. K.
Maz. II. 72) albo erotyk „Po ryneczku chodziła" (O. K. Maz.
II. 163) i inne. Prócz weselnych, za równe im co do pokroju pier-
wotnego można uważać niektóre dożynkowe jak np.: „Przede dwo-
rem" (Maz. I. 78) albo sobótkowe jak „Hej posły były" (O. K.
Maz. m. 33) i „Oj brzmią wozy brzmią" (O. K. Lud IL 139).
Wśród opowieści (pieśni wędrownych) znajdujemy również po-
dobną zwrotkę refrenową, ale ona przybiera już raczej formę zwy-
kłej zwrotki dwuwierszowej z refrenem nieproporcyonalnie długim,
tworząc schemat aa BB CC DD:
Wdowa dwór buduje.
Żołnierz jej się dziwuje.
*) Wspólne np. francuskim nawet pieśniom jak np. pieśni „Oavrez la porte,
ouyrez" por. Tiersot Hist. de la Cbanson popnlaire. 237.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LII 14
210 H. WINDAKIRWICZOWA
Nie dziwuj się żołnierzu.
Nie dziwuj się rycerzu,
Bo ja wdowa sfrasowana
Już trzy lata owdowiona.
Mąż na wojnie wojuje,
Sama niewiem czy żyje.
Każesz że w do w ulu.
Na podwórze zajechać?
Nie każę żołnierzu,
Nie każę rycerzu.
Bo ja wdowa spracowana, etc.
O. K. Lud 1857. 24.
2" Zwrotka stychiczno-refrenowa. Drugą formą
pieśni refrenowych jest forma, którą nazwiemy zwrotką styehi-
czno refrenową, gdyż jeden wiersz tworzy tu wraz z refrenem
zaczątkową formę zwrotki. O starożytności tej formy, równie jak
i poprzedniej, nie wypowiemy żadnego zdania, w każdym razie
obydwa te gatunki zwrotek musimy uznać za najmniej rozwiniętą
formę zwrotkową wśród znanych poezyi popularnych. Pieśni tej
formy są bardzo nieliczne, niektóre cytowaliśmy przy wzorach re-
frenu onomatopeicznego jak np. „Tam pod borem" i „Posed
Jasio rano do łasa". Inna z takimże refrenem żartobliwa, prze-
platana powtórzeniem wyrazów wiersza:
refr.
Z tamtej strony jeziora.
{Z tamtej strony jechunder macbcumber,
Jaworowy Wojtek zaborowy — jeziora.
Pasła Kasia gąsiora —
Pasła Kasia jechunder machcumber, etc.
O. K. Lud II. 180.
Dożynkowa. Również jak w poprzednich, melodya obej-
muje refren i wiersz pieśni w jednym okresie melodyjnym. Refren
podwójny obejmujący:
Ej nam ej.
1 Czy ja to roliczka co ugorem leży '?
Ej nam ej.
8TUDYA NAD WIKKSZEM I ZWROTKĄ h-OEZYJ POLSKIKJ l>UDOWKJ 21 I
Ej nam ej.
2 Pana gospodarza co w łóżeczku leży.
Ej nam ej.
Ej nam ej.
3 A wyjdź że ty do nas, panie gospodarzu.
Ej nam ej.
Ej nam ej.
4 Co my ci powiemy, to cię uciesemy.
Ej nam ej.
Ej nam ej.
5 Na swojćm polecku, złoty kulig orze.
Ej nam ej. O. K. Maz. III, nr. 19.
Melodya pieśni tej jest wspaniałem znowuż zaczątkowem
zdaniem kolistem, względnie dla formy bardziej rozwiniętej okresu
kolistego, o którym mieliśmy już sposobność mówić poprzednio.
Zdanie to czterotaktowe spada się ściśle z charakterem i formą
wiersza, uwydatniając podwójny refren:
t
gaŁiSaEiifegl^ggiEł
i:^=^
Ej nam ej. Cy ja to ro— lic— ka co n— go — rem le — zy? Ej nam ej.
Również ciekawą jak powyższy przykład jest pieśń sobótkowa
tejże formy, ale z dłuższym dwuwierszowym refrenem:
refr.
Z dawna dawnego rzeceńka ciece.
Pod winem, hej pod winem,
Pod zieloneńkiem wineńkiem.
Na tej rzeceńce ruciany wianek.
Pod winem, hej pod winem,
Pod zieloneńkiem wineńkiem.
Wiatrecek wionął, wianecek sfrunął.
Pod winem, hej pod winem,
Pod zieloneńkiem wineńkiem.
Moj i rybackowie, łówcie mi wianecek.
Pod winem, hej pod winem,
Pod zieloneńkiem wineńkiem, etc. O. K. Lud XVI. 359.
14*
212
H. WJNDAKIEWICZOWA
Z opowieści i innych: „Z tamtej strony jezioreczka" (O. K.
Lud 1857 16. a); „Hej pójdziemy bracia" (Z. Gloger Lud 18):
„A mój miły zajączeńku" (O. K. Maz. II). I jak zwykle odnośnie
do każdej pierwotniej szej formy tak i tu mamy znaczną wzglę-
dnie grupę pieśni weselnych:
Nie uginaj się kalinowy moście.
O Łado Łado Łado Łado!
Bo bez cię jedzie pysznieńkie wesele.
O Łado Łado Łado Łado!
Pyszne wesele, pyszny drużbeńka.
O Łado Łado etc.
Rano nie rano kurowie pieją.
O Łado Łado etc.
A jeszcze raniej swaszeńka wstaje.
O Łado Łado etc.
Szyła wyszywała chorążemu koszulę.
O Łado Łado Łado Łado. O. K. Lud XVI. 88.
Melodya również zaznacza jednowierszową zwrotkę.
Inne weselnej grupy pieśni: „Prowadzili bratkowie siostrę ze
dwora" (O. K. Lud XVI. 76); „Powiewaj wiatreńku" (dtto 132); „Cy
mgła cy woda pod wieś podbiegła" (dtto 87); „Pośrataj Boże goście
nasze" (dtto 167 i 204). Typiczną formą raelodyi do tych pieśni
jest zdanie psalmodyczne zamknięte w obrębie tonalnej kwinty:
i
*
^*-^
pES
5i=tz:
^S
^
w^
*— *
'm
')
Po-śra — taj Bo — że
te go>ście na
sze
Ła— do, Ła— do.
Przechodzimy teraz do najbardziej rozwiniętej formy zwro-
tkowej, utworzonej na podstawie refrenu; mianowicie do formy
sześciowierszowej zwrotki, której wiersze 3- ci i 6-ty były począ-
tkowo refrenem.
3* Zwrotka dwuczęściowa sześcio wierszowa*).
») Mybyśmy tu raczej dali takt ^g — jeśli wogóle takt znaczyć.
2) Tak zwana „Schweifreimstrophe.
STUDYA NAD WIKRSZKM J ZWROTKĄ V'OK/.YI POLSKIEJ LUDOWKJ 213
Najbardziej rozwiniętą formą powstałą na podstawie refrenu — lu-
dowo-kościelnych pośpiewów — jest forma sześciowierszowej zwrotki.
Mówiąc o rymie, daliśmy bliższe ogólnie przyjęte określenie po-
czątku tej formy zwrotki, teraz pozostaje nam przepatrzyć główne
tejże odmiany w naszej pieśni. Studyum to ciekawe, gdyż możemy
tu śledzić rozwój stopniowy tej zwrotki tak bardzo u nas rozpo-
wszechnionej. Pierwszym więc momentem rozwojowym, byłyby
zwrotki dwuwierszowe l7-o zgłoskowe, spotykane niemal wyłącznie
w grupie pieśni weselnych, jak np.:
Wyjdźże Marysiu do ogródeńka. pośrataj ze się z zielem,
Hej ziele moje, drobna ruteńko, chtóż mi cię tu podleje?
A zostaje tu młodsza siostrzyczka, podleje ona ziele,
Podleje ona, podleje ziele, z soboty na niedziele.
O. K. Lud XVI. 186.
Tejże formy weselne:
Ej już jedziemy, już wyjeżdżamy, tyło Mar3'sia jesce.
O. K. Lud XVL 198.
Wyszła Marysia przed kościółeczek, rzywnieńko zapłakała.
O. K. Lud XVI. 210.
Obiecała mnie moja matula daleko za mąż wydać.
b. K. Lud XIL 175.
Przeproś Marysiu swoją mateńkę jeśliś ją przegniewała.
O. K. Lud XVI. 166.
Wyszła Kasieńka na podwóreczek i pod kaliną stała.
O. K. Lud XVI. 336—6.
Poznać Jasienka, poznać młodego, co po Marysię jedzie.
O. K. Lud XVI. 202.
Ej prosili mnie na weselisko, da jak na jakie dziwy.
O. K. Lud XVL 258.
Ani ja sieję, ani ja orzę, sama się rutka rodzi.
O. K. Lud XVL 421.
Porównaj Boże góry z dołkiemi (?), by było równiusieńko.
O. K. Lud XX. 358.
Już na dobranoc, moja Kasiuniu, bodajeś zdrowo spała.
O. K. Lud XVin. 111.
Przyjechaliśmy na rozpleciny, niema dziewcyny doma.
O. K. Lud XX. 335.
214 H. WINDAKIKWICZOWA
Przemiana przez rymy wiersza długiego 17 zgłoskowego na
trzy wiersze krótkie, dokonywa się zwolna; wiele powyżej wymie-
nionych pieśni zaznacza już dokładnie przez układ zgłosek sche-
mat b-{-b-\-l w wierszu długim, omijając jednakże jeszcze rymy.
Wogóle zaznaczyć trzeba, że w wierszu tym spotykamy bardzo
często asonancye, a wiele znowuż pieśni ma naprzemiany zwrotki
sześcio i dwu wierszowe; dopiero późniejsza forma, jakto zobaczy-
my, złożona z 6-0 i 7-o zgłoskowego wiersza ma stałą formę sze-
ściowiersza schematu aabccb. Podajemy wzór pieśni dającej to
pojawianie się. to znowu znikanie rymów. Spisujemy ją jednako-
woż już w całości jako formę 6-cio wierszową:
Siwy koń zarżał.
Gościniec zadrżał,
Dąbrowa zaszumiała.
Cv3 nie był doma.
Cyś niemiał konia,
Jagem ja po cię słała.
Byłem ia doma.
Miałem ja konia,
Matka mi nie broniła.
A młodsza siostra.
Lat nie dorosła
Ta ci mi odraiła.
Nie jedź braciszku.
Nie jedź rodzony.
Tego dnia powszedniego.
Konika strudzisz,
I sam się znudzisz,
I nie będzie nic z tego.
Konika strudził,
Sam siebie znudził.
Podarunki kupował.
Bodajże temu
Bóg szczęścia nie dal,
Kto ją będzie szanował.
O. K. Lud XVI. 419.
8TUUYA NAD WIERSZKM I ZWROTKĄ POBZYI POLSKIEJ LUDOWEJ 215
Złożonych w ten sposób jest wiele pieśni. Np. w pieśni „Stoi
lipeńka" zwrotka trzecia ma rym chwiejny:
U jezioreńka
Zimna wódeńka
Jako lód, jako lód.
U mej dziewcyny
Słodka gębusia
Jako miód, jako miód. O. K. Lud XVI. 422.
Stały rym ma dopiero forma następna złożona z wierszy sze-
a ab c cb ^
ścio i siedmiozgłoskowych: g^^^j^g^I^ •
Przeleciały ptaski.
Przez raazewskie laski,
Piórka na nich zadrżały.
Rozmyślać to było,
Nadobna dziewcyno^
Miałaś ci cas niemały.
Nie dopiero wtedy
Kiedy niema kiedy,
Kiedy juześ w niewoli.
Przysła do domecku,
Siadła na łózecku
Główecka ją zaboli. O. K. Lud XXII. 93.
Forma ta sześciowierszowej zwrotki o wierszu rytmicznym
i starannych rymach pojawia się niemal wyłącznie w piosence
erotycznej. Wzory dają pieśni następujące: „A na onej górze"
(O. k. Lud II. 157); „Pytała się Kasia" (O. K. Lud XXL 6);
„Do Warszawy jadę" (O'. K. Lud VI. 289); „Pasła pasterecka"
(O. K. Lud VI. 388); „A cóześ ty myślał" (O. K. Lud VL 282);
„Wele tego młyna" (O. K. Lud VI. 204); „Przysyłała do mnie"
(O. K. Lud XXIL 110); „Gdzież to jedziesz Jasiu?" (O. K. Lud
1857, 36. c).
Obok form, które powyżej omawiamy, mamy jeszcze formę,
która znowuż z pierwotnego typu laisu kościelnego zachowała tę
właściwość, że wiersz trzeci i .-zósty są istotnym refrenem:
216
H. WINDAKIBWICZOYTA
refren
refren
Wstaj aj córuś doić krowy,
Już pastuszek u dąbrowy.
Oj dana moja córuś.
Niech tam będzie za dąbrową.
Dogonię go z jedną krową,
Oj dana moja matuś. etc. 0. K. Lud XV. 465.
Wyraźniejszy jeszcze wzór refrenu daje pieśń złożona z wier-
szy dwunasto i siedmiozgłoskowych, tworzących schemat zwrotkowy
a a B c c B
12—7 12—7'
A jechał Jasieńko z dąbrowy na łowy,
I zdybał Kasieńkę zbierała jagody.
refren Bo ja twoją nie chcę być.
A zbieraj że zbiera], niemam się co spieszyć
Przyjadę ja do cię, będziemy się cieszyć,
refren A ty moją musisz być.
Skoro on przyjechał, to ona się skryła.
I przykryła ci ją drobnieńka leszczyna,
refren Bo ja twoją nie chcę być.
A mam ci ja, mam ci, takie siekiereczki,
Każe ja wyścinać drobne leszczyneczki.
refren A ty moją musisz być. O. K. Lud XVL 434.
Pieśni tej mamy kilka wersyi, których porównanie jest po-
uczającem ze względu na przetwarzanie się form wierszowych
z równoczesną zmianą melodyi. W Sandomierskiem i Poznańskiem
mamy pieśń powyższą przerobioną na wiersz dziesięciozgłoskowy,
refren pozostaje siedmiozgłoskowym, ale rozszerzony do dwu wierszy:
Stanę się. stanę siwym kaczorem,
Popłynę sobie bystrym jeziorem.
( Twoją miłą nie będę
\ Wedle ciebie nie siędę.
A mam ci ja też takie sidełka
Złapię ja kaczkę za jej skrzydełka,
. i Moią miłą musisz być
refren < ,, ": , . ,
[ Mnie tę wolę uczynić.
O. K. Lud IL 161.
STUDYA NAD WIERSZKM 1 ZWKOIKĄ POKZYl POLSKIEJ LUDOWKJ 217
aaB B ccDD „..
Pieśń więc przerobiona ma schemat j^q_„ iq_7 ' ^^^^'^'^'
10-cio zgłoskowy użyty tutaj z przepołowieniem średniówką b-\-b
na wzór wersyi poprzedniej, która ma wiersz 12-o zgłoskowy
również z średniówką przepoławiającą wiersz na dwie równe czę-
ści. Melcdya zaś, z rytmu poważnego poloneza wersyi lubelskiej
przetwarza się tutaj na obcy nain skoczny rytm V8-kowy nawpół
operetkowej aryjki.
Jako ostatnią do wymienienia odmianę zwrotki sześciowierszo-
wej mamy formę utworzoną w całości z wierszy sześciozgłoskowych,
o pięknym rytmicznym układzie wewnętrznym. Mianowicie wiersz
refrenowy 3 i 6-ty ma rytm daktyliczny i) a dwuwiersze 1 i 2
4 i 5 trochaiczne:
Rozleciały mi sie
Gołąbecki dysie
I krążą i krążą.
A już ci to naju,
W tym tutejsym gaju,
Juz wiążą, juz wiążą.
Rozleciały mi sie,
Gołąbecki dysie,
Po dachu, po dachu.
Nie dla ciebiem rosła,
Com za ciebie posła,
Ty Bukowski ciarachu.
Rozleciały mi sie
Gołąbecki dysie.
Po rosie, po rosie;
Poznas ci Marysia
Swojego Jasienia
Po głosie, po glosie.
Rozleciały mi sie
Gołąbecki dysie.
1) Tłumaczyliśmy we właściwem miejscu, że chodzi ta wyłącznie o oł:na-
czenie ilości nieakcentowanych zgłosek.
218 H. WINDAKIEWlCZoWA
Po drodze, po drodze;
Poznas ci Jasieniu
Tę swoją Marysię
Po chodzie, po chodzie. O. K. Lud XX. 219
Powyżej podane przykłady wyczerpują już wszystkie waż-
niejsze formy zwrotek refrenowych, używanych w poezyi popularnej
i tworzących w całości swej pierwotny pokład twórczości popularnej.
Pozatem jest jeszcze jeden rodzaj formy refrenowej wyliczającej —
ale ten należy uważać za sztucznie tworzony w celu dydakty-
cznym; są to tak zwane „Pieśni rosnące". Pierwowzorem ich
jest pieśń hebrajska o dziesięciu tablicach mojżeszowych ^Echod
mi jodca" śpiewana w wieczór paschalny i). U nas parafrazą tej
pieśni jest szkolna pieśń: „A ty żaczku uczony, coś we szkołach
ćwiczony" (O. K. Lud V. 204). Inne naśladownictwa tej formy są to
pieśni zabawowe jak np. „Pan Zelman" (W. Zaleski Pieśni ludu galie,
str. 49) albo „Służyłem Pani na pierwse lato" (O. K. Maz. II. 147).
Cześć 11.
Szczegółowe zestawienie gatunków wiersza i zwrotki w pie-
śniach ludowych.
W części pierw.szej omawialiśmy wiersz zdaniow}- i jego dal-
sze stopnie rozwojowe wraz z wierszem rytmicznym — następnie roz-
wój zwrotki refrenowej. Mówiliśmy najobszerniej o formach wzglę-
dnie pierwotnych, pojawiających się masowo w niektórych grupach
pieśni jak np. weselne, dożynkowe etc. W części drugiej mamy
zamiar przedstawić całokształt form rytmicznych poezyi popularnej
i uwydatnić grupy pieśniowe właściwe tym formom. Podział naszej
pracy zastosowaliśmy do materyału. Mówiąc o rodzaju wiert^za,
omawiamy i właściwe mu formy zwrotki i wskazujemj' grupy
pieśni, gdzie zwrotka ta i dany wiersz są pospolite lub typiczne.
Sposób ten ujęcia materyału zdał nam się dobry, gdy ma na celu
opracowanie pewnej tylko grupy poezyi polskiej. Ściągnięcie to
treści, to jest równoczesne omawianie wiersza i form zwrotkowych,
1) Zob. Ludwiff Erk, Deatsches Licderhort, Ul. 829.
STUDYA NAD WIRRSZKM I ZWKOTKĄ POEZYI POLSKIEJ I.U1>0WKJ 219
złe [)rzy całości metryk) wiersza polskiego — tutaj posłuży nam do
ominięcia niepotrzebnych powtarzali, nie utrudniając wcale łatwego
przeglądu form, wobec małej stosunkowo ilości osobnych wzorów
zwrotkowych. W rezultacie uzyskamy, że materyał pieśniowy roz-
padnie się pod względem zasadniczym na dwie główne grupy:
form pieśni obrzędowych i form pieśni tanecznych. Pierwsze ce-
chować będzie wiersz i melodya zdaniowo-psalmodyczna — drugie
forma: rytmiczno-taneczna. Prócz tych biegunowo odległych grup wy-
różniamy grupę pośrednią, używającą wiersza sylabicznego o akcen-
tach ruchomych a stałych grupach sylabicznych — wiersz ten po-
jawia się w obu grupach, przeważnie jednak w grupie pierwszej,
do której należy jeszcze dodać — prócz pieśni obrzędowych i we-
selnych, sobótek, dożynkowych — legend}' i opowieści świeckie. Do
grupy zaś tanecznej należą prócz przyśpiewek (krótkich pieśni 4
lub 8 wierszowych dzielonych na zwrotki 2 i 4 wierszowe) także
dłuższe erotyki lub satyryczne piosenki.
ROZDZIAŁ I.
Wiersze o*śmio i "siedmiozgłoskowe wraz z wierszem dzie-
więciozgłoskowym. Zwrotki dwu, cztero i sześciowierszowe.
Wiersz 8 zgłoskowy przedstawia się w poezyi popularnej
w trzech odrębnych typach: 1° wiersz bez wyraźnego, stałego
rytmu, tworzący urywki stychiczne lub dwuwiersze metaboliczne
w połączeniu z wierszem 6-io, 7-io i 9-io zgłoskowym. Najczę-
stszy w pieśniach obrzędowych, weselnych i innych, następnie
w legendach ^) i opowieściach świeckich. Np.
Trzebaby nam czasu.
Trza nam stołka śrybnego
Na tatula rjodnego
I tatula posadzity
I jemu się ukłonity;
*) Typem takiego wiersza u nas jest legenda o św, Dorocie O. K. Lud
XIX. 441 :
Była to święta Dorota
Pobożnego żywota.
Przyszła pod królewskie wrota
Nadał jej król śribła i złota. etc.
220 H. WINIJAKIEWICZOWA
Ej nisko, niziusieńko,
Żeby było milusieńko.
O. K. Lud XVI. 86 melodya 167.
Do pieśni tej melodya dzielona nie tyle na takty miarowe, co
na grupy jednakie co do wzniesienia i obniżania się dźwięku.
Tenże wiersz 8-o zgł. nierytmiczny w dwuwierszach
metab olicznych 1):
— Zajadę dróżkę zajadę,
Jak Marysia pójdzie po wodę.
— I ja się też poranię.
Wezmę konewecki na ramie.
Trzebaby do rano wstać,
Żebyś mi miał dróżkę zajechać.
Wstała Marysia jeno dzień,
Posła do sąsiada po ogień.
Nie po ogień chodziła,
Ino se Jasinia budziła. O. K. Lud II. 123.
W czworowierszu metabolicznym schematu - — - — :
Z tamtej strony dunaja
A jest ci tam dwa gaja.
W jednym ptaskowie śpiewają
A w drugim ludzie gadają.
A o cemze ta rada?
O wójtównie światowyj:
Ze dwoje dzieci powiła
Za panienkę sie nosiła.
Przysed do nij młodzieniec,
Pyta sie ją o wieniec,
Oj porwał ci ją i niesie
Po borowisku, po lesie. etc. 8 zwrotek.
O. K. Lud VI. 447.
*) Metaboliczny rozumiemy we względzie ilości zgłosek.
STUDYA NAD WIEKSZEM I ZWKOTKA POKZYI POLSKIEJ LfDOWKJ 221
2° Wiersz 8 zgłoskowy dzielony średniówką ^) na grupy
czterozgłoskowe — w przeciwieństwie do formy rytmicznej typu
trzeciego — który również jest wierszem nowożytnym literackim —
odznaczającego się jednym akcentem głównym na zgłosce przed-
ostatniej wiersza. Wiersz ten dzielony średniówką pojawia się
w tycłiże grupach pieśni co typ pierwszy, w niektórych nawet pie-
śniach średniówka bywa uwydatnioną rymem. Np.:
Po tej trawie, chodzą pawie
A te pawie, panna pasie.
Panna pasie, piórka zbiera, etc. Z. Gloger Lud 16.
Lecz i bez podznaczenia rymem średniówka w tych wier-
szach jest bardzo wyraźną np.:
Święty Michał w trąbę piszczy.
Wstajcie na sąd, zmarli wszyscy,
Jedni staną po prawicy,
Drudzy staną po lęgwiey.
Tym co staną po prawicy,
Rzecze sędzia: łebstaś wszyscy.
Tym co staną po lę.o^wicy.
Rzecze sędzia, kpyśta wszyscy.
Jak się zwali, tak się zwali.
Byle w niebie królowali, etc. O. K. Lud XIL 616.
Tegoż typu wiersz okazują pieśni:
Nad jeziorem lipka stała. O. K. Maz. L 199.
Cienka mała, konopielka. Z. Glog. Lud 12.
Między dwiema góreckoma. O. K. Lud II. 77.
A w niedzielę po objedzie. Z. Glog. Lud 241.
Pojechał Jaś (:) do kościoła. O. K. Maz. III. 393.
Idzie żołnierz, borem, lasem. O. K. Lud XXI. 130.
A w Warszawie, na ulicy. O. K. Maz. III. 401.
A my dziady z Baranowa. O. K. Lud. VI. 437.
Czarna rola — biały kamień. O. K. 1857 8 a.
1) w literaturze francaskiej zaprzeczają niektórzy uczeni wogóle istnienia
tej formy 8 zgłoskowca efr. Tobler ibid. 109.
222 "• WINDAKlEWJ02;OWA
Oba dotąd omawiane typy wiersza ośmiozgłoskowego mamy,
prócz w sobótkowych i opowiadających, w naj znaczniejszej liczbie
w obrzędzie weselnym. Cały on da się złożyć z dwuwierszy, rza-
dziej czterowierszy i stychicznych urywków z powyższych dwu
typów wiersza 8-0 i 7-o zgł. Wymienimy tu cały ten zbiór pieśni,
jako niezmiernie pouczające zestawienie i dowód rzeczowy. Mamy
tu pięć głównych grup pieśni weselnych:
1. Ogólne błogosławieństwa i wezwania.
Bóg zaczyna i Bóg kończy. O. K. Lud II. 1.
Przyjechali dziewosłęby. O. K. Lud II. 118.
Oj obeśliśmy w koło wieś. O. K. Lud II. 115.
Błosrosław nas, matko moja. O. K. Lud II. 56.
Moja matko, wyjdiże do nas. O. K. Lud II. 60.
A cegoz na nas patrzycie. O. K. Lud II. 113.
Poznać sierotkę bo poznać. O. K. Lud II. 124.
Pomaga Bóg matko moja. O. K. Lud XX. 73.
Pani młoda ścięzała. O. K. Lud II. 17.
Ctery świece zgorzało. O. K. Lud II. 59.
A drużbowie koleją. O. K. Lud II. 9o.
Starszy drużba marsałek, O. K. Lud II. 99.
2. Pieśni do wianka.
Juz rózgę wić zacynamy O. K. Lud II. 2.
Oj zacynajmyz ten wianek wić. O. K. Lud II. 44.
Wiła Kasinka wianecek. O. K. Lud XX. 25.
Ojze jeno rozmarjonie. O. K. Lud XX. 17,
Kołem wianku, kołem, kołem. O. K. Lud II. 5.
Ej córusia się matki radzi. O. K. Lud II. 52.
W poniedziałek rutkę siała. O. K. Maz. III. 64.
Idziem z wieńcem lawendowym. O. K. Maz. III. 73.
Mój wianecku z biały róży. O. K. Maz. IV. 39.
3. Pieśni do oczepin.
Oj pomalutku rozplatajcie. O. K. Lud II. 86.
Nie chciało ci sie rutki siać. O. K. Lud II, 32.
Ty wianecku na pułecke. O. K. Lud II. 135.
STUDYA NAD WIKHSZKM I /.WJIOTKĄ POEZYI POI.SKIEJ LIIDOWKJ 223
A drużbowie koleją. O. K. Lud II. 93.
Zawołajcie braciska. O. K. Lud II. 101.
Moje miłe kobietecki. O. K. Lud VI. 167.
Ach dla Boga. co takiego. O. K. Lud VL 171.
Oj zielona wierzbino. O. K. Lud XX. 287.
Gdzie się tatulo podział. O. K. Lud XX. 204.
4. Pieśni przy obiedzie, wieczerzy.
Wyjdźze do nas z siwą bródk.i. O. K. Lud VI. 96.
A rzędem gości sadzajcie. O. K. Lud II. 24.
Jaworowe stoły macie. O. K. Lud II. 20.
Oj niesą, niesą potrawy. O. lv. Lud II. 129.
A kraj matusiu ser mokry. O. K. Lud II. 96.
Witaj chlebie stalinoga. O. K. Lud XVIII. 22.
Nasa Marysia nasa. O. K. Lud II. 73.
Wesołuchu, cy ty spis. O. K. Lud II. 26.
Siedzi zającek pod miedzą. O. K. Lud II. 27.
A cemus nas nie wywiedzies. O. K. Lud VI. 88.
Zato mi się podobacie. O. K. Lud VI. 87.
Do jamy wilcku do jamy. O. K. Lud VI. 101.
Cyś ty chmielu niemiał matki. O. K. Lud XVIII. 66.
Idźcie do dom gospodynie. O. K. Lud II. 22.
Zabierajmy sie z gospody. O. K. Lud II. 127.
5. Pieśni ze strony p. młodej.
Lepsa ja sobie niźli ty. O. K. Lud II. 123.
Juz was zegnam, piece, ławy. O. K. Maz. IV. 79,
Ni ma ci tego na świecie. O. K. Lud XXIII. 96.
Mój wianecku z trojga ziela. O. K. Lud VI. 891.
3«Typ trzeci wiersza ośmiozgłoskowego daje wzór
wiersza rytmicznego, przestrzegającego ściśle następstwa zgłosek
akcentowanych i bez akcentu; bez średniówki albo też podziału
na grupy, dąży do jednego akcentu na przedostatniej zgłosce
wiersza , akcentu zszeregowującego wszystkie zgłoski wiersza
w jedną całość 1). Czterowiersze 2) tego typu są charakterystyczne
1) Cfr. Część I wiersz rytmiczny.
*) Ośmio- i siedmiozgłoskowe.
224 H. WINDAKIKWICZOWA
dla przyśpiewki do tańców mazowieckich i im pokrewnych, jak
kujawskie etc. w takcie ^/g i ^j^. Są one dla tych tańców tak ty-
powemi, jak forma dwuwiersza dwunastozgłoskowego dla tańca
krakowskiego. Na 325 przyśpiewek w tomie I. Ludu O. Kolberga
zawartych (str. 309 — 448) mamy niemal 300 czterowierszy ośmio
i siedmiozgłoskowych. (122 ośmiozgł., 103 siedmiozgł., 88 metab.
7, 8 i 6 zgł., około dwudziestu innych).
Obie formy rytmiczne wiersza ośmiozgłoskowego spotykamy
i w opowiadaniach i w powyżej wspomnianych przyśpiewkach.
Zdaje się jednak, że forma trochaiczna jest dawniejszą, trafia się
częściej, np. na 122 przestudyowanych przyśpiewek (O. K. Lud
18Ó7, tańce) 85 mamy trochaicznych, 12 daktylicznych i) a 25
mieszanych. Z tego zestawienia widzimy: 1" że rytm trochaiczny
jest pospoliciej w użyciu; 2° że przyśpiewki te cechuje rytm
izometryczny — przyśpiewki o rytmie mieszanym zdają się być
utworzone na wzór wiersza 12-o zgłoskowego przyśpiewki do kra-
kowiaka. Wogóle wpływ dwuwiersza 12 zgł. i przyśpiewki mało-
polskiej— co do treści i formy — na przyśpiewkę mazowiecką jest
tematem do osobnego a interesującego studyum. Cecha ta jednoli-
tości rytmu wiersza 8 zgł. odnajduje się i w opowieściach. Np.
pieśń „Czarna rola biały kamień" (O. K. Lud 1857 8 a),
na 34 wiersze 29 trochaicznego rytmu 5 niedbałych; „A w Kra-
kowie na ulicy" (1. c. 25 a), na 24 wiersze 23 trochaiczne; „Na
Podolu w sz czy rem polu" (1. c. 22 p), na 49 wierszy 35 tro-
chaicznych. 14 mieszanych — i to zdaje się z powodu złego zapa-
miętania tekstu; „Kieni pojedziesz Michale" 14 wierszy —
wszystkie z wyjątkiem jednego w rytmie daktylicznym (1. c. 13 d).
„Tam pod Krakowem na błoniu" 32 wiersze, z tych 28 da-
kty licznych, 4 trochaiczne (1. c. 12 f); „W dole kalinka sto-
jała" 30 wierszy daktylicznych prócz jednego.
Co do kwestyi pierwotnośei wiersza daktylicznego, to już po-
minąwszy, że wogóle w literaturze pisanej pojawia się on później ^)
od trochaicznego, a znowuż piosenki znane w XVII w. jak „Ma-
zurowie naszy" ^) i inne, okazują w zwrotkach rytm metaboliczny,
1) Jeszcze raz zastrzegamy się, że określenia te nie oznaczają stóp, ale
rozmieszczenie akcentów w wierszu.
^) Dopiero Kniaźaia z prawdziwem zamiłowaniem upowszechniał wiersz
daktyliczny 8 zgł.
3) Poniżej cytowana przy wiersza 12 zgłoskowym.
8TUDYA NA1> WlERSZKM 1 ZWROTKĄ POEZYI POLSKIEJ LUDOWEJ
22j
same melodye do przyśpiewek dają nam częściowy dowód, że
wprzód śpiewano mazurki w rytmie trochaicznym, zanim pojawiły
się czterowiorsze daktyliczne. Mianowicie prozodya wiersza tro-
chaicznego zgadza się pięknie z rytmem mazurowym piosenek,
gdy wiersz daktvliczny prawie zawsze ma akcent gramatyczny
w niewJaściwem miejscu (na nieakcentowanej cząstce taktu) i me-
lodya. oczywiście wprzód w tym razie istniejąca, pomija zupeł-
nie akcenta mowy, a swoje tylko uwydatnia, z czego widar, że
skomponowaną była do wierszy rytmu trocliaicznego. Oto przykład
wiersza trochaicznego zgodnego z rytmem melodyi: j J J J
Wczoraj święto, dziś niedziela
Idź do domu psie gardzielą. O. K. Lud 1857. 311.
Do takiejże melodyi gdy półwiersz daktyliczny:
Nie pójdę ja, grabić siana
Bo się boję persyjana. O. K. Lud 1857. 4.
akcent muzyczny pada na zgłoskę drugą wyrazu pójdę.
Ten sposób zachowania się melodyi wobec rytmu daktyli-
cznego jest stale do zauważenia w przyśpiewkach 8 zgłoskowych
w rytmie mazurowym. Inaczej rzecz się ma w dwuwierszu dakty-
licznym pieśni opowiadających. Np. pieśń „Tam za Warszawą"
w daktylicznym dwuwierszu ma melodyę dobraną w rytmie polo-
nezowym:
^ j j j j j I j j j I
zastosowującym się niemal doskonale do tekstu pieśni. Tosamo
widzimy w pieśniach „Którędy Jaśku" i „W dole kalinka" powy-
żej cytowanych. Z innych pieśni daktyliczny ośmiozgłoskowiec
pojawia się jeszcze najczęściej w erotyku żartobliwym np. „Zie-
lona ruta jałowiec" (O. K. Lud IL 147—8). „Gorzała
lipka i jawor" (1. c. 148). „Kąpała się Kasia w morzu"
(O. K. Lud XVI. 459) etc.
Musimy jeszcze zauważyć co do faktu niezgody akcentu gra-
matycznego z muzycznym, że jeśli błąd ten tak często spotykamy
w pieśni popularnej, to pochodzi on prawie zawsze z przygodnego
dostosowywania melodyi do tekstu pieśni. Nie w każdej okolicy
Rozprawy Wydzia/u filolog. T. LII. 15
226 H. WiNDAKlEWlCZOWA
utrzymała się pieśń wraz ze swą właściwą melodyą. Np. pieśń
w rytmie daktylicznym „Ożenił się pan z Dąbrowa" i)
śpiewają pod Warszawą według melodyi mazurka i akcenta są
I J 'I wypada akcent na zgłosce trze-
ciej. Tenże zaś tekst ^) w Rawskiem śpiewany posiada widocznie
melodyę pierwotną do tekstu dostosowaną, w rytmie poloneza:
N N N I I S N
;
ś ś ś d
J J
Tarota zaś mazurowa melodya przedo-
stała się z doczepienia całego początku innej pieśni w wierszu
8 zgłoskowym „W surmy grają psy szczekają" 3).
Co do zwrotek, to łatwo spostrzec bez szczegółowej statystyki,
że dwuwiersze najczęstsze są w opowiadaniacli i obrzędowych pie-
śniach, a czterowiersze w przyśpiewkach tanecznych. Schemat zwrotki
izometrycznej (co do ilości zgłosek) najczęstszy a abb jak to w sta-
tystyce rymów wykazaliśmy. Wogóle zaś zwrotka dwu i cztero-
wierszowa należy do najpospolitszych w wierszu ośmiozgłoskowym.
Jednakże wiersz ten lubi się łączyć z innemi rodzajami wierszy
i tworzy zgrabne zwrotki metaboliczne, z których wyliczymy naj-
częściej się jawiące.
^.„ 1 ab ab , ,, ,...
1'' Zwrotka: ^-^nr^ (przez rym dokonane rozpadniecie się
8 o 8 o
wiersza długiego 14 zgłoskowego):
Abo mnie weź do tonecka,
Abo mnie każ komu.
Uboga ja sierotecka.
Muszę iść do domu. O. K. Lud XII. 207.
2** Zwrotka przez połączenie dwuwierszy ośmio i sześciozgło-
a abb
skowych: - — ~ —
o — o —
Pocóżeście przyjechali,
Kiedyśmy was nie żądali
Kasię nam wziąć chcecie,
Ale nie weźmiecie. O. K. Maz. III. 154.
') O. K. Lud 1857. 22 g.
«) O. K. 1. c. 22 h.
=>) O. K. 1. c. 22 d.
STUDYA NAD WIKKSZEM I ZWKOTKĄ POBZYl POLSKIEJ LUDOWEJ
227
, aab a
30 Toż połączenie tworzące schemat wymyślniejszy: k^j^ g^
Skoro rano świta
Skowroneczek śpiwa,
A jużci się Marysieńka,
Gości się spodziwa. etc. O. K. Lud XXII. 107.
40 Też o-atunki wiersza, zwrotka sześciowierszowa; schemat :
a abb c c
6 - 8 •
Napiję się troskę,
Na moją kokoskę.
Napiję się siła.
Bo cubatka była.
Siemieniatka popielatka.
Co mi dała moja matka, etc. O. K. Lud II. 179
aabbbb a
50 W zwrotce siedmiowierszowej schemat: o n g •
Niechcę cie Kasiu, niechcę cie,
Bliscy sąsiedzi ganią cie.
Bo rano nie wstaj es,
Kurom ]eść nie dajes.
Kądziołki nie przędzies,
Złą gosposią będzies.
Niechcę cie Kasiu, niechcę cie. etc.
O. K. Lud VL 277.
Poza tymi przykładami, wiersz ośmiozgłoskowy mamy jeszcze
bardzo często w zwrotce pięcio wierszowej, w przeróżnych połączeniach
z wierszami 7-io, 6-io, 5-io i trzyzgłoskowymi, rzadziej lO-o i ll-o
zgłoskowymi. Zwrotkę pięciowierszową jednakże, jako bardzo roz-
powszechnioną i ze względu na jej prawdopodobne pochodzenie
literackie, będziemy omawiać osobno.
Pozostaje nam jeszcze wskazać pokrótce stosunek melodyi
do zwrotek metabolicznych. W czterowierszu 8 i 6 zgłoskowym
melodya zachowuje rozmiar normalny ośmiotaktowy, tylko na dwu-
wiersz dłuższy daje drobniejsze wartości, np.:
15*
228
H. WłNDAKIEWiCZoWA
My -śla — łaś
I s
dzie — wn— cho.
r r I
Ś Ś (^
żem ci
się za — le — cał.
J J l}\ .
Po — da — łem ci
N N I
kie — Ii— sze — czek.
S N I II
Ka— wa — ler — ski zwy — czaj.
i 1 1 r M I
o. K. Lud 1857. 80.
Uprzedzając opis wiersza siedmiozgloskowego, damy tu od-
razu wzór raelodyi na wiersz 7 i 6 zgł., bo jest ona podobnie po-
myślana, jak w 8 i 6 zgłoskowym wierszu:
w sla — żeń — skim dzie — dzień — cu
I I I N ^ I II
J J J J J J
Da cho — dzi
ła we wień— ci.
I ! 1 1 r r I I
1. c. nr. 150.
Na przykładach powyższych możemy jeszcze zauważyd cie-
kawy fakt. który uzasadnia zdanie nasze co do formacyi wiersza
siedmiozgłoskowego. Mianowicie widzimy tu, że grupa wyrazowa
np. 4-|-3„da chodziła | we wieńcu" nie wspiera się wcale
na podziale taktowym czyli metrycznym melodyi. Wyraz cho-
dziła ostatnią swą zgłoską zachodzi na początek nowego taktu,
tosamo „kawalerski zwyczaj" melodya przedziela wyraz na
dwie połowy, czyli, że rytm melodyi nie tworzy grup wyrazowych,
ale mogą one w pieśni nawet istnieć — a co zatem idzie powsta-
wać — niezależnie.
Streszczając, co o wierszu ośmiozgłoskowym powiedzieliśmy,
pokazuje się, że możemy wskazać trzy różne formy tego wiersza,
mające jedną wspólną cechę t. j. ry-n, a dwie formy ponadto
STUOYA NAD WIRKSZEM I ZWKUTKĄ 1'OEZYl l'OL8KlEJ LUDOWEJ 229
i liczbę zgłosek. Pierwsza forma przedstawia brak zdecydowa-
nego rytmu i na wzór średniowiecznych wierszy, chociaż znać tam
dążenie do utrzymania się w obrębie ośmiu zgłosek, realnie jednak
mamy tu zbiór 6 7 8 i 9 zgłoskowych wierszy. Forma druga,
to wiersz ośmiozgłoskowy, dzielony wyriiźną średniówką po czwartej
zgłosce. Forma trzecia figniskuje wszystkie zgłoski wiersza,
przez podporządkowanie tychże jednemu głównemu akcentowi na
przedostatniej zgłosce wiersza — typem jest zakończenie na wyraz
dwuzgłoskowy; wewnętrznie zaś wiersz tworzy szereg stałych grup,
względnie do następstwa akcentowanych i bezakcentowych zgłosek.
Różne te zgrupowania zgłosek zowiemy rytmem trochaicznym i da-
kty licznym. Formy pierwsza i druga są typowemi dla pieśni
obrzędowych, niektórych opowieści i legend — forma trzecia jest
niemal wyłączną własnością pieśni tanecznych a następnie erotyków
o wykwintniejszej formie zwrotki.
Wiersz siedmiozgłoskowy spotykamy w tychże gru-
pach pieśni, co i wiersz 8 zgł. O wierszu samym niewiele mamy
mówić. Dzielenie go na grupy, jak niektórzy teoretycy czynią,
wydaje mi się niekoniecznem. Muzycznie podział na grupy 3 -|- 4
albo 4 -[- 3 uiezawsze da się usprawiedliwić, bo często odcinki
wiersza i melodyi nie pokrywają się, dopiero cały wiersz tworzv
całość rytmiczną z melodyą. Wogóle wyszukiwanie uporne w me-
lodyi wzoru dla rytmu wiersza, chyba że nie rozjaśni kwestyi.
Wiadomo zresztą, że bywało tak i tak. Tekst pieśni chóralnych
bywał wzorowanym na rytmie muzycznym — śpiewy zaś solo na-
rzucały metr wiersza melopei ^). Ale gdy większość pieśni naszych
ma wiersz rytmiczny, to robić jakiś ogólny system zastosowany
do całości poezyi nowożytnej niema żadnej racyi. Co innego gdy
stwierdzimy, że pewna grupa pieśni ma wiersz, którego główną
charakterystyką rytmiczną jest podział na grupy 2). Ciekawe prze-
cież, źe nawet Wollner '), który tak wierzy w starodavTność form
serbskiej poezyi, przyznaje ubocznie, źe nie zawsze zgadzają się
jego grupy wyrazowe z odcinkami melodyi.
W opowiadaniach, gdzie wiersz siedmiozgłoskowy jest bar-
*) Fr. A. Gevaert, L. Melopee Antiąue etc. Second appendice. 471
i następne.
*) Uwidoczniliśmy ten system na wierszach dłuższych, o dwu przestankach.
3) W. Wollner, 1. c. p. 269.
230
H. WINDAKIEWICZOWA
dzo W użyciu, raamy zwykle prymitywną zwrotkę dwuwierszową:
da hh cc
7- • 7— ■ 7—'
etc.
Stała nam się nowina
Pani pana zabiła.
W ogródku go schowała,
Rutkę na nim posiała, etc.
O.K. Lud 1857 3 a.
Towarzyszą dwuwierszowi temu melodye formy okresu koli-
stego, który już opisaliśmy, wskutek czego tekst powtarzany dwa
razy otrzymuje rozmiar cztero wierszowej zwrotki najprostszego
typu: aa aa'.
^ h h h
^ ś ś ś
h ^ h h
ś ś ś ś
Pa — ni pa— na
s h h h
J J d 1 ś ś ś
1
4 4
J J
ę no— wi-na. Sta— ła nam się no — wi— na,
J J J J ^ J J
^
4 4
^
za — bi — ła, Pa — ni pa — ns
\
za — bi
- ła.
Inne pieśni tej formy: Opowiadania:
U młynarza dolnego. O. K. Lud XVL 460.
Czyja dziewczyna czyja. O. K. Lud XVI. 452.
Szła dziewczyna po wodę. O. K. Lud XVI. 457.
Cztery konie Jasio miał. O. K. Lud XVI. 444.
A w niedziele z porania. O. K. Lud XVIII. 346,
A na dębie na dębie. O. K. Lud VI. 279.
Służyłem ja przy dworze. O. K. Lud VI. 339.
Służył Jasio u pana. O. K. Lud 1857 14 1.
U mej matki rodzony. O. K. Lud 1857 15 a.
Pojechał pan na łowy. O. K. Lud 1857 17 e.
Hej zdunowie, zdunowie. O. K. Lud 1857 20 e.
A wieczorem za borem. O. K. Lud 1857 24 f.
Świeci miesiąc na niebie. O. K. Lud VI. 385.
Coś tam w lesie gruchnęło. O. K. Lud VI. 416.
Dwie ostatnie pieśni to żartobliwe przyśpiewki; w przyśpiew-
kach występuje też często wiersz ten w połączeniu z 8-mio-zgło-
skowym:
STUDYA NAD WIKKSZKM 1 ZWROTKĄ ł'OEZYI POLSKIEJ LUDOWEJ 231
Oj jedz pij. kiedy dają,
A tańcuj, kiedy grają.
A uważaj, kiedy dzwonią,
A uciekaj, kiedy gonią. O. K. Lud 1857 326,
Piękną zwrotkę tworzy z wierszem dziesięciozgloskowym.
n. , a b c b 1 . , ,
bchemat ~ — : odmianka: a a o c —
Zaszumiała leszczyna,
Biała rola plonuje.
I stoi tam śliczna krakowianka,
Białe kwiaty zrywuje.
Pan się o niej dowiedział,
We sto koni przyjechał.
Pojmij, pojmij śliczna krakowianko,
Choć mnie pana samego.
Niemam srebra ni złota.
Dy ja biedna sierota.
Pojmij, pojmij śliczny królewiczu,
Co ci Pan Bóg przeznaczył, etc.
O. K. Lud 1857 32.
Takiź czterowiersz, ale z wierszem 11 -o zgłoskowym:
I przyjechał Jasinko,
Do Kasinki w komnaty.
I prosi Jasio Kasi, Kasineczki,
O nocliczek, o dobry. etc. O. K, Lud XVL 469.
Z wierszem ll-o i 5-o zgłoskowym:
Pojedziemy na łów to warzy su mój
Ej. ej na łów, na łowy
Do zielonej dąbrowy;
Towarzysu mój! etc. O. K. Lud VL 404.
Wiersz siedraiozgłoskow}^ spotyka się często jako trzeci i szó-
,.. . ., a a b c c b
Sty w zwrotce szescio wierszowej, tworzącej schemat: ^- — = — ^ — =
albo 6—7 6-7
przykłady podaliśm}^ przy opisie zwrotki refrenowej. Zwrotka czte-
232 H. WINPAKIS-.WICZOWA
, ahcb.aahh. ,, ,.
rowierszowa schematu ^ _ _ „ i _ ^ - „ lest bardzo pospolitą
^676 7d7d ^ ^
w przyśpiewkach mazurowych, jednakże tylko drugi schemat zali-
czymy do istotnych czterowierszy siedmiozgłoskowych np.:
Oj w stodole ja spała,
Myszki się bojała.
Oj kotek myszki gonił
Mnie pan Jezus bronił. O. K. Lud 1857 49.
bo gdv mamy rym przerywany {a h c h) taką np. zwrotkę:
Ej żołnierz ci ja żołnierz.
Moja matko żołnierz;
Jeżeli mi nie wierzysz.
Spojrzyj mi na kołnierz. O. K. Lud 1857 9.
to zdaje nam się sprawiedliwiej uznać tę zwrotkę jako dwuwiersz
trzynastozgłoskowy. Wogóle wiersz czternasto i trzynastozgłoskowy
nie rozpadł się jeszcze definitywnie na wiersze krótkie, choć prze-
ważnie w ten sposób przyśpiewki w dziele O. Kolberga i indziej
bywają notowane. A jednakże według rymów okazuje się, że na
103 czterowierszy siedmiozgłoskowych (O. K. Lud 1857. Tańce)
75 ma rym przerywany a h c h. czyli że są raczej dwuwierszami
13 lub 14 zgłoskowymi; 28 zaś zaledwie jest istotnymi cztero-
wierszami z rymem parzystym. (23 : aahh pięć: a ab a itp.). Zwro-
tkę więc taką np. należałoby notować jako wiersz długi:
A wyjrzyjże dziewczyno, da za owczarskie pole,
Jeżeli ta nie jadą, da nasi owczarkowie,
O. K. Lud 1857, nr. 5.
W wierszu siedmiozgłoskowym zgoda melodyi i akcentów
mowy nie jest zbyt przestrzeganą. Jednak w początkowym wierszu
przyśpiewki akcent gramatyczny bywa zwykle szanowany, np.:
Oj zi — mnv kie — by wo — da etc.
J J J ^ ^
ale indziej : O. K. Lud 1857, Tańce 14.
Oj roz — stąp się ka — mie— niu
; ; j j 11
0 Ś 0
da na czte — ry po — /o — wy.
STUDYA NAD WJBKSZKM 1 ZWROTKĄ POKZYl POLSKIHJ LUDOWEJ 233
widzimy już tekst zlekceważony, przez piękny, co prawda, i typo-
wy zwrot melodyjny. Również, jak w powyżej cytowanych przy
kładach, możemy zauważyć, że melodya wcale nie wpływa na
utworzenie grup zgłoskowych (4 i 3) w wierszu 7-o zgłoskowym,
ale owszem je rozrywa.
W zakończeniu rozdziału o wierszu 8-0 zgłoskowym wspo
mnimy jeszcze wiersz 9 zgłoskowy, który najczęściej spotykamy
w metabolicznym dwuwierszu z wierszem ośmiozgłoskowym; tak
np. w dożynkowej pieśni:
Oj będziemy się krążyli
Kiedyśmy pszeniczki dożęni. etc.
O. K. Lud XVI. 128.
Albo też w weselnych wezwaniach:
Błogosław ze nam matko moja,
Bo juz idziemy do kościoła.
Ale ponieważ są to wiersze, których długość zależną jest od tre-
ści, więc następny dwuwiersz liczy tylko 8 zgłosek w wierszu:
Błogosław ze nam ojce mój
Bo juz idziemy na ten ślub. O. K. Maz, I. 165.
Więcej już intencyonalnie użytym okazuje się w następującej
- , . , ^ a a h h
piesni schematu: ~
^ 8 9 8 9
9 9 9 9
Poszła Marysia do ogroda,
Śliczna rumiana jak jagoda.
Hej tam sobie rozmyślała,
Z czego wianecek uwić miała.
A uwiła go z białej róży,
Boć ten wianecek długo służy.
Hej od niedziele do niedziele,
Az sie jej zjadą przyjaciele.
A jak się zjadą, cóż uradzą
Za kogóż oni mnie wydadzą?
Hej cy za chłopa poganina,
Hej cy za Jasia dworzanina.
234 H. WINDAKIEWICZOWA
Hej za chłopa ją trzeba wydać
Nie będzie ona chleba żądać.
A na dworaku żółte buty
Ej. leciusieńkie do roboty.
Hej za chłopem się będzie nosić,
Nie będzie ona chleba prosić
A na dworaku zupan krasny.
Ej do roboty 'ć on przyciasny.
Hej mój wianecku z barwinecku,
Powieszę ja cię na kołecku.
Powieszę ja cię w nowej sieni,
Żeby cię pręcej chłopcy wzięni.
O. K. Lud XVI. 239.
Zacytowaliśmy dłuższy przykład, bo w weselnych pieśniach
i wogóle nie łatwo spotkać pieśń całą w tym wierszu. Zauważyć
możemy, że rytm jego wewnętrzny tworzy przestanek po 5-tej
zgłosce i dwa akcenta zszeregowujące: paroksytoniczny przed śre-
dniówką i również na przedostatniej zgłosce w końcu wiersza.
Z dłuższych pieśni zauważyliśmy w t3'm wierszu opowiadania:
„Czego kalinko w dole stoisz"? (O. K. Lud 1857. 18) i „A tam pod
gajem ptasek śpiewa" (O. K. Lud XVI. 437.
ROZDZIAŁ II.
Wiersz dwunasto i sześciozgłoskowy.
Wiersz dwunastozgłoskowy z dwoma przestankami rzadko się
trafia, ale wobec tego, że w innych literaturach kwestyonują
wogóle jego istnienie 1) podajemy przykład takiego wiersza, nale-
żący do grupy śpiewów obrzędowych:
1. Rozplitajcie bracia siostrę jak naj pręcej,
Nie zadajcie matce żalu jak najwięcej.
2. Rozplitajże bracie siostrę a nie targaj.
A dostaniesz za warkoczyk, bity talar.
*) Zob. A. Tobler: Vom franzbsischer. Yersbaa 1903 str. 104.
8TUDYA NAD WIERSZEM 1 ZWROTKĄ POEZYI POLSKIEJ LUDOWEJ 235
3. (Z innej pieśni wtręt).
4. Popytaj się matuleńki, cy pozwoli,
A rozpleciesz i rozczeszesz. po swej woli ^).
O. K. Lud XVI. 192.
Jak widzimy przestanki wiersza stałe, po czwartej i ósmej zgłosce
są tutaj wyraziste.
Przechodzimy teraz do ważnej formy, ściśle rytmicznej, wier-
sza dwuuastozgłoskowego; formy typicznej dla śpiewki tanecznej,
małopolskiej. Charakter główny tego wiersza polega na rozmaitości
rytmicznej składających go półwierszy. Przedzielony średniówką
na dwie równe połowy, w każdym z półwierszy może mieć rytm albo
trochaiczny albo daktyliczny — ale wewnętrzny rytm półwiersza
musi już być jednolity. Typem przyśpiewki do tańca Krakowiaka
jest dwuwiersz z powyższego typu wierszy utworzony, do melodyi
w takcie dwuz wrotkowym, rytmu wznoszącego się:
h h I I hi ^
J • J J J J
(O. K. Lud VI od str. 381—497).
Zwrotki te dwuwierszowe spisywano czasami bez względu na
rymy jako czterowiersze sześciozgłoskowe, lecz również jak przy-
śpiewki do mazura w wierszu siedmiozgłoskowym. trzeba je uwa-
żać jako tworzone w wierszu długim 12-o zgłoskowym. Na 800
przyśpiewek notowanych w tomie VI Ludu (O. Kolberga) 663 ma
rym przerywany a h c h czyli, że są dwuwierszami, a tylko 137
rymuje parzysto tj. tworzy istotną zwrotkę z cztero wierszy sze-
ściozgłoskowych. W tych krótkich wierszach stosunek rytmiczny
pozostaje ten sam, tj. że zwrotka jest metaboliczną co do rytmu,
ale każdy wiersz jest rytmu jednolitego, rozmaitość więc odnosi
się zawsze do całości półwiersza. ewentualnie wiersza 6 zgłosko-
wego. Ten sposób rozmieszczenia w zwrotce dwu gatunków rytmi-
cznych, trochaicznego i daktylicznego, jest właśnie charakterystyką
przyśpiewki krakowiakowej. Dwuwierszy czystego rytmu jest bar-
dzo mało. Naprzykład na 308 krakowiaków (Tom VI 1. c. od
str. 438 — 448 i 388 — 398), 225 dwuwierszy rytmu mieszanego,
74 trochaiczne, a tylko 3 daktyliczne. Zobaczymy później, że
*) W zwrotce dwuwierszowej: 8 i 12 zgłoskowych wierszy: (7 zwrotek)
Jadą wozy za wozami,
Napotkali dziewcynecke : siadaj z nami. O. K. Lud VI. 35i*
236 II. WINDAKIKWICZOWA
W opowiadaniach wierszem 12 zgłoskowym panuje rj^tm trochai-
czny Zwrotka ta metaboliczna ma główne typy następujące:
1 a) Kary konik kary, i)
Za cztery talary.
Jak mi się wypasie
Pojadę do Kasie
1 b) Będę Boga prosić, przez całe kazanie.
Żeby go Bóg skarał za moje kochanie.
O. K. Lud VI. 657 i 787.
2. Mętną wodę w stawie, pańskie konie piją,
Kaj ładna dziewcyna, parobcy się biją.
— O. K.Lud VI. 677.
3. Idzie woda z góry, na dole się wraca,
Gdzie moja dziewczyna, gdzie mi się obraca.
O. K. Lud VI. 658.
4. Nie w każdym ogrodzie oset się urodzi,
Niema tej synowej, co matce dogodzi.
O. K. Lud XII. 151.
5. Naokoło młyna, kwitnie iarzebina.
Kochałbym Marysię, bo piękna dziewczyna,
^- — O^K. Lud VI. 658.
6. Oj w lesie oj w lesie, hajwok pod wierzbiną,
Pan Jezus mnie skarał, ladaco dziewczyną.
6. K. Lud VL 665.
Rozmaitość rytmiczna występuje w ten sposób i w składance-)
dłuższej, np. w piosenkach satyrycznych. W satyrze na matkę
') Linia prosta oznacza rytm trochaiczny, kreta daktyliczny.
*) O zbierankach takich Inźnych zwrotek obszernie mówiliśmy w Uwa-
gach do katalogu pieśni poisko-morawskich.
STUDYA NAD WIKKSZKM I ZWKOTKĄ 1'0KZYI POLSKIEJ LUDOWEJ 237
męża „Na niskiej dolinie" (O. K. Lud XII. 151) liczącej 19
zwrotek, szesnaście okazuje półwiersze róźnorytmiczne a tylko trzy
zwrotki mają rytm jednolity. Pieśni jak i przyśpiewki metaboli-
czne zdają się być względnie nowszj^m utworem, bo opowiadania
mamy częściej w czystym rytmie trochaicznym np. „W tymto
jednym dworze, co się tamój stało" (O. K. Lud 1857 ba). „Była
babuleńka rodu bogatego" (O. K. Maz. IV. 417). Dłuższe zaś pieśni
rozpoczęte w rytmie daktylicznym, nigdy czystości tego rytmu do
końca nie utrzymują np.:
Przyjechał Jasieńko z dalekiej krainy.
Namówił Kasieńkę do swojej rodziny.
Kasia głupiusieńka namówić się dała,
Swoje koniki wronę zakładać kazała i).
Oj nabierz że nabierz srebra złota dosyć,
Zebj koniki miałj^ co za nami nosić. etc.
O. K. Lud 1857. 5 d.
Gdy inna wersya tej pieśni z pod Warszawy (1. c. 5 a) w rytmie
trochaicznym trzyma rytm ten niemal bez błędu przez ciąg dwu-
dziestu jeden zwrotek:
Jasio konie poił. Kasia wodę brała,
On sobie zaśpiewał, ona zapłakała.
Niepłacz Kasiu niepłacz, nabierz złota dosyć,
Żeby miał co wrony koń pod nami nosić.
Jabym pojechała czas mi nie pozwoli
Niepozwoli matka do nowej komory, etc.
inne jeszcze wersye tej pieśni podane przez Kolberga w liczbie
około 50-ciu są niemal wyłącznie trochaiczne. Jak jednakże tru-
dno jest o dawności jakiejś formy wyrokować, to świadczy pio-
senka znana już panu Paskowi ^j;
Mazurowie mili,
Gdzieście się popili:
*) Wersya ta okazuje ciekawe połączenie 12 i 13 zgłoskowego wiersza.
^) Cfr. S. Windakiewicz. , Pieśni i erotyki popalarne" str. 197.
238 H. WINDAKIEWICZOWA
W Warce na gorzałce
W Czersku na złym piwsku?
Jechali przez pole
Złamali dwie kole ^). etc.
^ , . , ,-. , a a b b c c
Grdzie mamy zwrotkę szesciowierszową schematu:
z dwuwierszem ostatnim intencyonalnie daktylicznego rytmu przy
poprzedzającym go czterowierszu trochaicznego rytmu.
Osobne zastosowanie ma wiersz 12-o zgłoskowy w kolędach
przeważnie żartobliwych, opiewających zabawy w Szopie Betlejem-
skiej. Wiersz ten jest rytmicznie tensam, co w przyśpiewce krako-
wiakowej, bywa jednak użyty na zwrotkę utworzoną na wzór safi-
ckiej. Kto wie nawet, czy »nie tu należałoby szukać wytłumaczenia
pojawienia się rytmów logaedycznych w naszych pieśniach popu-
larnych. Naśladowcy strofy safickiej z wybornem odczuciem mu-
zykalności tych rytmów pochwycili te czysto melodyjne akcenta
muzy horacyańskiej i na tej podstawie utworzyli typowe nasze
zwrotki taneczne. Otóż wracając do kolęd, oto wzór zwrotki, który
już Kochanowski Jan, Kochowski i inni poeci wprowadzili do lite-
ratury :
Hej widzę jasności wielkie hań za górą,
Już myślę od strachu wymknąć się by dziurą.
Wstań Marku i Stachu hej Kuba i Wachu
Bo strach za nami etc. Ks. Miód. Kolędy 61.
Podobnież „Hej w dzień narodzenia" (1. c. 60) i inne. W ko-
lędach też spotykamy w wielu różnego składu zwrotkach wiersz
sześciozgłoskowy. Np.:
Panie gospodarzu,
Domowy szafarzu,
Nie bądź tak ospały.
Każ nam dać gorzały,
Dobrej z alembika,
I do niej piernika.
Hej kolęda. Ks. Miód. Kolędy 83.
*) Kiermasz Wieśniacki, str. IŁ
STUDYA NAI> WIEKSZEM 1 ZWROTKĄ POKZYl POLSKIEJ LUDOWEJ 239
Albo też zwrotka ośmio wierszowa, która właściwie nie oka-
zuje żadnej wewnętrznej spójni, ale jest tylko składanką dwuwier-
szy, jak to i w piosenkach dłuższych do rytmu krakowiaka można
zauważyć ^):
A wczora z wieczora,
Z niebieskiego dwora;
Przyszła nam nowina,
Panna rodzi syna,
Boga prawdziwego
Nieogarnionego.
Za wyrokiem boskim
W Betlejem żydowskiem etc. Ks. Miód. Kolędy 8.
Przyśpiewki w wierszu sześciozgłoskowym, w rytmie dakty-
licznym. nie są zbyt częste i przeważnie wyrażają koncepta żar-
tobliwo-erotyczne bardzo niewymyślne;
albo:
albo też:
albo :
Walanty galanty,
Naprowadźmy Kaśkę etc. O. K. Lud XIII. 407.
Matyjas co mi das etc. O. K. Lud XIII. 408.
Maryniu, ksiądz jedzie
Do kogo? do ciebie etc. O. K. Lud XIIL 231.
Olsowe korytko,
Co ci to kobitko 2) etc. O. K. Lud XXII. 359.
ROZDZIAŁ III.
Wiersz dziesięciozgłoskowy.
Wiersz ten ma w poezyi ludowej trzy główne formy.
Najwyższy stopień rozwinięcia rytmicznego okazuje forma z śre-
1) Np. „Albośmy to" etc. O. K. Lud VI. 621, 622 etc.
*) Te dwaakcentowe wiersze przypominają włoskie trisillabi:
Non faccio bevande
Ma tesso ghirlande
również używane w poematach żartobliwych etc. Grober Grundriss d. rom. Phil.
III. Teil 2 Absch. Stengel Lebre v. d. roman. Sprachknnst S. 4A.
240 H. WINDAKIRWICZOWA
dniówką dzielącą wiersz na dwie poiowy równe — jest to forma
pieśni tanecznych i tę na końcu omówimy. Pierwszą formą
jest wiersz lO-o zgłoskowy z średniówką po szóstej zgłosce; naj-
mniej będący w użyciu, jednak są przykłady; mianowicie pieśń
dożynkowa, zwrotka dwuwierszowa z refrenem, schematu: -- — = —
•^ 10 — 5 —
Zielona bylicka, na odłogu
Sprzątnęliśmy żytko, chwała Bogu.
Plon niesiemy plon.
Jegomości w dom.
U nasego pana cepy biją,
A u Brzozowskiego wilcy wyją.
Plon niesiemy plon etc. O. K. Maz. I. 76.
Następnie pieśń weselna przy uczcie, do grochu; w której
prócz 8-go i 11-go wiersza wszystkie mają średniówkę po 6 zgłosce.
Rytm melodyi ^ p I i . Taktów sześć 4-1-2. Dwa ostatnie
takty przypadają na refren powtarzający^):
«^h;ij;ij;i.^jiij;i.f3MI
Za — sia — ta ja gro-chu na przy — to — gu na przy — to — gn.
I urodził mi się, chwała Bogu.
A w tymże to grochu wieprzak ryje
A i wyrył ci to złote ziarno.
A i podnieś że je młoda panno.
Zanieś że je zanieś do złotnika,
A i do dobrego umiejętnika.
A i zrobi on tarę (czarę) z niego
A toć my tą tarą pijać będziem
A i panna młoda z druchenkamy
A i pan młody z druzbeckamy. O. K. Lud XXII. 79.
Zacytowaliśmy całą pieśń i ze względu na budowę wiersza —
w którym, niewiem, czy jeszcze jaką dłuższą pieśń posiadamy — i na
*) W części 1-ej tej pracy wskazaliśmy na ciekawe kształtowanie się
waryantów tej pieśni.
STUDYA NAD WIKRSZKM I ZWROTKĄ POKZYl POIiSKIICJ LlfDOWKJ 241
budowę stychiczną całej pieśni (mclodya służy tylko na jeden cały
wiersz z refrenem powtarzającym dwa wyrazy ostatnie) również
niewiele mającą przykładów. Powyższe pieśni treścią swą zdawa-
łyby się potwierdzać teoryę starożytności — względnej rozumie się,
danej formy — ale są w krótszych przyśpiewkach nowsze zapewne
naśhidownictwa np.:
Zachodzi slonecko, ku lasowi.
Niedajze gębusi, dworakowi.
Jak/e mu nimam dać, kiej się prosi,
Całuje i ściska — wódkę nosi.
Jakże mu nimam dać — kie'm mu dała,
Bede se dworaka pamiętała.
Melodyjnie i ta piosenka należy do typu — jednego z najstar-
szych u nas — pieśni sylabicznych wzorowanych na pięknym ry-
tmie choreicznym:
* hhhj hhhl ,N|| hi
Drugą formą wiersza dziesięciozgloskowego jest wiersz
ze średniówką po zgłosce czwartej ^). Pojawia się on w pieśniach
opowiadających, a więc w dziale epicznym pieśni popularnej. Przy-
kłady u nas' nie nazbyt liczne. Np. pieśń:
1) Jedzie, jedzie, Jasio z wojenecki
Wiezie, wiezie, siostrze sukienecki . . .
7) Poślijcież mi po siostrę rodzoną,
Niech jej podaruję chusteckę zieloną.
8j Poślijcież mi po moją siostrzyckę,
Niech je] podaruję chustkę jedwabnickę.
9) Poślijcież mi po brata mojego.
Niech mu podaruję konika wronego. etc.
O. K. Maz. III. 394.
Pieśń powyższa jest zresztą zbiorem różnych zwrotek, jak
*) Podobny zdaje się do wiersza epickiego serbskiego, (tzw. Serbischer Tro-
chaeus) ale tam bez rymn.
Rozprawy Wydzia/u filolog. T. LU. 16
242 H. WINDAKIEWJCZOWA
widzimy, i pierwotną jej formą będzie chyba dwuwiersz metaboli-
czny lO-o i 12-0 zgłoskowy, jak zwrotki od 7 — 13-tej, Inne pieśni
w tymże wierszu: „Kiedy będzie słońce i pogoda" (O. K
Lud VI. 215); „Przede dworem zieleni się trawa" (1. c.
XII. 74); „Przyjechała starościna z Węgier" (1. c. XVL
215); „Niedobrą ja matulejkę miała" (O. K. Maz. III. 382);
„Uciekła mi przepiorę cka w proso" (1. c. 181).
Niekiedy wiersz ten tworzy oryginalny czterowiersz z wier-
szem 7-0 zgłoskowym; np.:
Zaszumiała leszczyna,
Biała rola plonuje.
O stoi tam śliczna krakowianka,
Białe kwiatki zrywuje. etc. O. K. 1857. 32.
Dochodzimy wreszcie do formy trzeciej, najważaiejszego
w naszej pieśni typu wiersza lO-o zgłoskowego. Jest to wiersz
przyśpiewki tanecznej, rytmiczny, dzielony średniówką na dwie
r^^wne połowy. Odnajdujemy tu więc popularny nasz tvp wierszy
tanecznych; mazura 14 zgł. i 16 zgł. ze średniówką po siódmej
i 8-mej zgłosce, i krakowiaka, wiersza 12-o zgłoskowego, również
ze średniówką dzielącą wiersz na dwie połowy równe.
Wiersze te 10- o zgł. pod względem wewnętrznego rytmu pół-
wierszy są niezmiernie ciekawe wybitną swą przynależnością do
rytmu adonijskiego ^). Muzycznie oddane bywają te rytmy niemal
wyłącznie rytmem polonezowym (bez odbitki, późniejszego typu
polonezów):
^) -^ J J J J j ^) w' J ^ J J ^) J J ; J J
którego ćwierć nuty i ósemki mają trzy tylko powyżej wyróżnione
formv.
Co do treści, są to śpiewki źartobliwo-erotyczne bardzo swo-
bodne, albo przyśpiewki tegoż tematu do „chodzonego" czyli
poloneza; np.:
Oj lecie lecie, słońce gorące.
Pasła Kasinka, wołki na łące.
') Takiego, rozumie się, jakiego w naśladowania safickiej zwrotki ożywali
nasi poeci.
STUI>YA NAD WIKUSZEM I ZWROTKĄ POKZYI POLSKIKJ LUDOWEJ 243
Przyjechał do iiij na siwym koniu,
Zajmij Kasinko gąski do domu. etc. O. K. Lud XII. 333.
Rytm melod}^ stały: P i j j J
Inne podobne: „Boże mój Boże, com doczekała" (1. c.
VI. 299) mclodyi rytm: P I P P P. „Posła dziewcyna
0 ś 0 ś » \
do Borowina" (1. c. 202) J / / / J" [• „Ja idę drogą ona
len piele'' (O. K. Maz. IV. 198) J" J" ]" j M- „Moja Ja-
gienko, otwórz okienko" (1. c. 201); „Moje bziałecki,
byśta wiedziały" (1. c. 202); „Oj siasta, siasta, dziew-
eyna z miasta" (1. c. III. 72); „Siano cedziła, piasek
wiązała (1. c); „Nocki nie spała, piórka dzierała" (1. c.
142). Niektóre weselne przy biesiadzie:
Oj chmielu, chmielu, ty rozbójniku (1. c. 164).
Jesce gorzałka nie lutowana (1. c. 156),
Braciszku który, choć nie rodzony (1. c. 140).
Jedzie dziewcyna w ciężką niewolę (1. c. IV. 151).
Dobrze to dobrze, służyć przy dworze O. K. Lud 1857. 10 c.
W formie tej spostrzegliśmy tylko jedną legendę: „A posła
była, święta Halina" (O. K. Lud. XXIII. 79) i tragicznej
treści opowieść:
Hej tam na łące, tam na zielonej
Leży Jasieńko, bardzo zraniony.
Przyszła do niego, mateńka jego,
Płacze wyrzeka i żałuje go.
— Moja mateńko, idźże odemnie.
Bo już umiera serdeńko we mnie.
He] tam na łące tam na zielonej.
Leży Jasieńko bardzo zraniony.
Przyszedł do niego, ojczeńko jego
Płacze wyrzeka i żałuje go.
— O mój ojczeńku, idźże odemnie,
Bo już umiera serdeńko we mnie. etc.
(O. K. Maz. II. 20). (Z. Gloger Lud str. 170)
16*
244 »• WINDAKIEWICZOWA
Pieśń powyższa jest również prześlicznym wzorem zwrotki
refrenowej, o której rozmaitych formach mówiliśmy w części I-szej
tej pracy.
Ciekawa rzecz, że w tym samym rytmie — i co do melodyi —
mamy 6 kościelnych pieśni, śpiewanych na mszy Pasterskiej: Jest
to zwrotka pięciowierszowa o schemacie: ^^ — ^ — ^, który to schemat
jak zobaczymy przy omawianiu zwrotki pięciowierszowej , jest
również bardzo pospolity w pieśni ludowej — jedyny, można rzec,
z form wykwintniejszych, który stał się prawdziwie popularnym.
Oto pieśń pierwsza na Introit:
Wśród nocnej ciszy, głos się rozchodzi,
Wstańcie pasterze. Bóg nam się rodzi.
Czemprędzej się wybierajcie,
Do Betlejem pospieszajcie.
Przywitać Pana. etc. ^)
Również z pieśni półkościelnych mamy w tym wierszu znaną
pijacką kolędę z czasów saskich:
Najświętsza Panna gdy skosztowała,
Z pełnego sobie nalać kazała.
Ej wino wino wino.
Lepsze niż przedtem było.
W kanie galilejskiej.
Piotr z apostoly, stając przy dzbanie etc.
1) Prof. Tobler podaje Ko mańce B^raagera tejże formy dziesięciozwlo-
skowego wiorsza, zupełnie lodowego charakteru, i cytowany przezeń rytm muzyki:
S N S S
N S
I
I
•
do piosenki .,L es Reyerends Peres"
zupełnie zgadza się z rytmem melodyi do powyżej notowanej kolendy na Introit:
I I I I ' I ' ' ' ' J I' ^ który to rytm w śpiewkach świeckich
zastosowano do taktu na ^j^. nie odbierając mu zresztą właściwego charakteru.
STUOYA NAD WIKKSZKM 1 ^WKOTKĄ POKZYI POLSKIEJ I.UDOWKJ 245
ROZDZIAŁ IV.
Wiersz jedenastozgłoskowy.
Wiersz ten okazuje wzory rytmiczne dwa. Pierwszy, jeden
z najbardziej zajmujących — jest formą wybitnie popularną, o dwu
przestankach śródwiersz(jwych stałych — jednakże o akcentach zmien-
nych co do miejsca, jakie zajmują w danej grupie i). Równie jak
wiersz 8-0 zgłoskowy (pierwszego i drugiego tyi)u) jest on panują-
cym w pieśni weselnej i pasterskiej, obejmuje więc bardzt) ważne
działy pieśni popularnej. Sposób tworzenia się tego wiersza widzi-
my na przykładach zbudowanych w ten sposób, że odcinek pierw-
szy powtórzony jest na końcu wiersza:
A już to prec. moja Mary ś. j u ż to p r e c
Ciepnij stązki, na gałązki, wdziej cepiec.
Nie będę ja w tym cepcysku chodziła,
Bobym ja się Krasicanek wstydziła. O. K. Lud XXIII. 97.
Te słowa powtarzane zdarzają się jednak zwylcle tyll^o na
początku pieśni, jak to mamy uwidocznione na powyższym przy-
kładzie; dalsze wiersze mają tyllio właściwy sobie podział po czwar-
tej i i^smej zgłosce, ujawniający odcinek trzj^zgłoskowy w końcu
wiersza, który, przypominamy, należał do elementów twórczych
w procesie kształtowania się rytmu w wierszu naszym. Schematu
na ten wiersz możemy zapożyczyć od obcych uczonych ^) i pisać
go (4 -p 4 -)- o), co jednakże u nas ma oznaczać, że rytmiczność
jego polega na grupach sylabiczuych równej długości co do ilości
zgłosek, a niezawsze na odpowiednim motywie melodyjnym 3).
Forma ta ll-o zgłoslvOwea jest typową dla obrzędu weselnego
i pieśni pasterskich. Prócz tych dwu ważnych grup spotykamy ten
wiersz w kolędach popularnych w całej Polsce jak np.:
Przybieżeli, do Betlejem, pasterze.
Grali slioczno, dzieciątliowi, na lirze etc. O. K. Maz. III. 59).
') Zob. powyżej : Rozdział I. Części l-szij, wzór 1-szy wiersza rytmicznego.
2) Cf. Tobler, Yom f r an zosi schen Yersban. W. Wollner, Untersu-
chnngen iiber den Yersban des siidsl. Volksl. Arch. f. sl. Philol. IV. 1886.
S, 205. U nas A. Kolessa, Ukraińska rytmika, a przedewszystkiem prof.
M. Rowiński, O wersyfikacyi polskiej. Warszawa 1891.
^) Wollner 1. c. str. 206.
246 H. WINDAKIEWICZOWA
Pró(!z tego jednak najwięcej pieśni utworzonych w dwuwierszu
11-0 zgł. tego typu należy do grupy pieśni weselnych. — FVjdajemy
tu dwadzieścia kilka pieśni:
Nasieję ja drobnej rutki pod dębem. O. K. Maz. IV. 42.
A scyrze ja panu Bogu służyła. 1. c. IV. 49.
Oj wiele ja ogródecków przelazła. O. K. Lud II. 48.
Niemas tego, mocny Boże, na świecie. O. K. Maz. IV. 22.
Potocę ja swój wianecek, po stole. 1. c. 75.
A niescęsna godzinecka na świecie. 1. c. 59.
A w tem kole, mój wianecku, w tern kole. 1. c. I. lOo.
A nie wvdam, moi róscki. nie wydam. O. K. Lud XXIII. 80.
A gdzież nam się panna młoda podziała. O. K. Maz. III. 8.
A już to prec, moja Basiu, już to prec. O. K. Maz. IV. 41.
Oj obeśliśmy w koło wieś, w koło wieś. 1. c. II. 115.
A schyl ze się, młoda panno, we drz wieki. 1. c. XXIII. 176.
A wynidźze, panno młoda, z zastola. 1. c. 105.
Zakukała kukawecka, za dworem. O. K. Maz. IV. 72.
Zabacys ci, moja mała, świebody. 1. c. 43.
A nie damy, panny młody, nie damy. O. K. Lud XVIII. 78.
Cepili tu, pannę młodą, cepili. 1. c. II 134.
Da juz ci cas panno młoda, do dum spać. 1. c. XX. 158.
Oj zol mi cię panno młoda, zol mi cię. 1. c. III. 21.
Jezeliś ty panie młody, rad chłopcu. 1. c. II. 134.
Nie będę ja roli orał, ani siał. 1. c. XXIII. 214.
Oj nie raźny, starsy drużba, nie raźny. 1. c. XX. 176.
A koślawce, starsy drużba, koślawce. 1. c. XVIII. 98.
A zarżały siwe konie, zarżały. O. K. Maz. IV. 77.
Hej dobranoc, panie młody, dobranoc. 1. c. 68.
W nawiasie możemy zwrócić uwagę na bardzo zajmujący
fakt, rozświetlający naszą pieśń pod względem chronologicznym.
Otóż parę z powyższych pieśni weselnych posiadamy w dwu re-
dakcyach: pierwotnej 7-o lub 8-o zgłoskowej i naśladowczej ll-o
zgłoskowej. Wiadomo, że w pewnym czasie było modą moderni-
zowanie w ten sposób starszych dzieł poetyckich i), np. pieśń:
*) Np. „Ilistorya o Zmartwychwstuniii Pańskim" Mikoł. z Wilkowiecka
(wyd. przez prof. Stanisława Windakiewicza) została przerobiona na wiersz ll-o
zgł. z ośmiozgl. w początku XVII w. Wstęp str. 5.
STUOYA NAD WIERSZEM I ZWKOTKĄ POKZYI POLSKIKJ LUDOWEJ 247
A nima tego na świecie,
Co mi warkocyk rozplecie, etc. O. K. Maz. III. 76.
odnajdujemy w dwuwierszu ll-o zgłoskowym:
Niemas tego mocny Boże, na świecie,
A któż mi tez, zloty warkoc, rozplecie, etc. 1. c IV. 22.
Pieśń:
Potoc ze się wionecku,
Do pani matki rącków.
Pani matka go nie przyjmą,
Bo w nim nadziei niema. etc. 1. c. IV. 129.
jako 11-0 zgłoskowy czwt^ro wiersz:
Potocę ja. swój wionecek po stole.
Niech upadnie matuleńce na łonie.
Przyjmijcie go, matuleńku, do siebie.
A niechcę go, moja córko, i ciebie, etc. 1. c. 75.
Dwuwiersze ll-o zgłoskowe, takieźsame jak w pieśniach we-
selnych są tj^powemi dla pieśni pasterskich; tylko znacznie częściej,
jak w pieśni weselnej, zdarzają się tu początkowe wiersze pieśni
z odcinkiem trzyzgłoskowym, powtarzającym początek wiersza. Kil-
kanaście urywków najobszerniejszych pieśni pasterskich w ten spo-
sób się rozpoczyna:
A z podoła, wołki moje, z podoła. O. K. Lud II. 192.
Oj na bobrze, moje wołlci, na bobrze. 1. c. XVI. 502.
A za rzeką, moje wołki, za rzeką. 1. c. 503.
A za Bugiem, moje byśki, za Bugiem. O. K. Maz. IV. 399.
A w lesie są, moje bycki, w lesie są. 1. c. III. 427.
A pędź woły, fryzowana, pędź woły. 1. c. III. 428.
Zajadę cię. moja Kasiu, zajadę. 1. c. III. 429.
Oj rycały. moje bysie, rycały. 1. c. IV. 397.
A za lasem, moje wołki, za lasem. 1. c. IV, 399.
Jest to więc, jak powyższe przykłady dowodzą, forma usta-
lona i w istocie typowa dla dwu grup weselnych i pasterskich
pieśni. Wogóle zaś dwuwiersz ll-o zgłoskowy jest jedną z naj-
częstszych form pasterskich śpiewanek. Statystyka przeprowadzona
z pieśniami mazowieckimi (O. Kolberg, Mazowsze, tomów pięć)
248 H. AYINOAKIEWICZOWA
i małopolskimi (Lud. tomy: II. VI. XVI. XVII. XVIII i XIX)
okazuje, że na 224 ?:wrotek ogólnej liczby zawartych w tych
zbiorack pieśni pasterskich 65 jest dwuwierszy ll-o /.głoskowych,
czvli że tworzą ^'g całości^).
Pod względem muzycznym, pieśni w tej formie wiersza ] przed-
stawiają tę osobliwość, że wszystkie, jakiejby treści być mo^ly,
czy kolędy, czy weselne, czv pasterskie, wszystkie mają stały,
niezmienny schemat rytmiczny tj. choreiczny w odmianie swej
logaedycznej. dopuszczającej mieszanie rytmów dwu i trzydziel-
nych (tzw. daktyl C3klicznyj. Melodya jest trzytaktowa na jeden
wiersz tekstu, uwydatniająca odcinek trzyzgłoskowy:
s ^ ^ > ^
o • » # •
^ ^
^ S
s s s
0 « • 0
I /
Nie że— nię się z dworską dziwką nie że — nie. i,0. K. Lud l.'>.'>7. 127).
Charakter t\'powy tego składu zdania muzycznego trzytakto-
wego (2 -|- 1) dla polskich pieśni popularnych na innem miejscu
obszernie omówiliśmy 2) a tutaj, z zestawień powyższych, okazuje
się, że pod względem tekstu wiersz ll-o zglr>skowy. o dwu prze-
stankach śródwierszowych, i odcinku trzyzgloskowym z końcem
wiersza, i jego forma powtarzająca, są jedynie ważnymi formami
dla twórczości ludowej.
Forma druga wiersza ll-o zgłoskowego, o jednej średniówce,
zdaje się być zapożyczoną z klasycznej poezyi łacińskiej, mianowicie
safickicgo jedenastozgłoskowca fhendecasyllabus minor). Orzekać,
jaką drogą się to uskuteczniło, nie leżv w temacie naszej pracy
i o żadnej formie sądów w tej mierze nie wvdajemy — prawdo-
podobnie wszakże, bacząc na rodzaj pieśni ludowych, w których
ten wiersz się pojawia, możemy przypuszczać, że wzór ten podały
na pospolity użytek pieśni kościelne i liryki np. Kochanowskiego
Jana i innych poetów XVI i XVII w. 3). W wierszu tyra mamy
1) Wogóle dwuwiersz panuje w pieśni pasterskiej, na tjeh 224 zwrotek
161 mauiy dwuwierszy.
2) „Rytmika muzyki polskiej-ludowej". Warszawa 1896 r. .Wisła".
^) Np. „Wieczna sromota i nienagroJzona" J. Kochanowski Pieśni Ks. I.
Psalm; Kto sie w opiekę etc. Wiele pieśni kościelnych na Boże Narodzenie
i innych, zob. śpiewnik X. Jliod. (wyd. z r. 188H) str. 148, 150, 157, 159, 163,
174, 184. 652. (Siedem antyfon zwrotka safi' ka) etc.
STUDYA NAD WIKK.SZKM I ZWROTKĄ 1'OLSKIK.I POEZYI LUDDWKJ 249
troch(^ kolęd, jak np. znana ogólnie „Dzisiaj w Betlejeni wesoła
nowina", prócz tegcj pieśni dziadowskie i opowiadania świeckie.
Niektóre maja formę zwrotki safickiej jak np.:
Śmierć malarzowi narobiła bólu.
Wzięła go za łeb, ściągnęła go z muru.
Jesce mu wapnem ocy zalepiła.
Tak sic pastwiła, etc. O. K. Lud VI. ;i78.
Takaż: -Dawni królowa w dziadzie się kochała" (1. c. 432).
Inna z repertuaru dziadowskiego, ale w dwuwierszu ll-o zgł.:
Polska korono. L,le słychać o tobie,
Drogie klejnoty, utraciłaś sobie. etc. 1. c. 441.
Z opowiadających pieśni: ,,0j przyjechali żołnierze z obozu"
(1. c. III. 31); „I przyjechało ćterech panów z wojny" (1. c. XVI.
405); „Była babula rodu bogatego" (1. c. 510).
Tworzący dwuwiersz metaboliczny z wierszenł 12 o zgło-
skowym:
Powiedz mi, powiedz lewandowy kwiecie,
Czy żyje. czy żyje, braciszek na świecie?
Oj żyje, żyje, z innemi bonuje,
Proś Boga siostro, do cię przywędruje.
Jedzie braciszek przez ojcowskie })ole.
Jego siostrunia, piele len na dole. etc. 1. c. 412.
Tejże formy: „Rozlecieli się ptaszki po stodole" (1. c. 428).
Ale i z tej obcej zupełnie formy ll-o zgłoskowego wiersza,
wytworzył zmysł ludowy właściwą sobie odmiankę oryginalną.
Zachowując średniówkę po piątej zgłosce, wprowadził na wzór
formy popularnej o dwu przestankach, również odcinek trzyzglo-
skowy. dzieląc kolon 6 zgłoskowy na dwie wyraźne grupy, zapo-
mocą powtarzania zdań, procederem wybitnie ludowym. Utworzył
się z tego wiersz również o dwu przestankach, ale innego sche-
matu wewnętrznego, mianowicie nie 4 -}- 4 -|- 3, ale 5-)-3-|~'^*
Oj obeśliśmy w koło wieś, w koło wieś,
Moja Marysiu, gdzieżeś jest, gdzieżeś jest.
Stoi Marysia u plota, u płot a,
Wstązecka na niej od złota, od złota. O. K. Lud II. 115.
250 H. WINDAKIEWICZOWA
ROZDZIAŁ V.
Wiersz trzynastozgłoskowy.
Mówiąc o poezyi ludowej, najciekawszym dla nas wierszem
13-0 zgłoskowym jest nie ten, znany z literatury, wiersz epicki
z średniówką po 7 -ej zgłosce, ale typ popularny o dwu przestan-
kacb schematu 4-|-4-[-5, odpowiadający podobnemu wierszowi ll-o
zgłoskowemu; i następnie wzór przejściowy, o jeszcze niższym roz-
winięciu rytmicznem uwydatniający odcinek trzyzgłoskowy. którego
schematem będzie lO-f-S ^). Oba te wzory, mają wybitnie popularne
zacięcie, a jeśli spotykamy je dość często w pieśniach pólkościel-
nych, jak np. „Narodził się Jezus Chrystus, bądźm^^ weseli" (Ks.
Miód, 1. c. 118), to zarazem odkrywamy tam bezpośrednie zapo-
życzenie tej formy z pieśni ludowej. Mianowicie kolęda:
Cztery latu, zawszem pasał, w tej tu dolinie,
Jako żywo. nie słyszałem o tej nowinie, etc.
Ks. Miód. 1. c. str. 344.
prócz formy, ma i początkowe wyrazy tesame z pieśnią:
Cztery lata, wierniem służył, gospodarzowi.
Sieczkę rzezał, nie wieczerzał, niech on sam powi, etc
O. K. Lud XVI. 436.
Dwie średniówki tego typu wiersza są tak wyraźne, że czę-
stokroć pojawia się rym wewnętrzny:
A ty pta s z k u, kręgula s z k u, po tej dąbrowie.
Rozpuściłeś złote piórka, po swojej głowie, etc. 1. c. 424.
W ogródecku. przy ziołecku, pod białą wiśnią.
1. c. VI. 225.
Wiersz ten, tworząc dwuwiersze schematu: aabb etc, należy
niemal wyłącznie do pieśni weselnej; w zwrotce zaś metabolicznej:
a ahhc , . . , , i n, i i
—^ — - — - spotyka się często w piosenkach erotycznych. Mełodya
do tych pieśni formy dwuwierszowej ma rytm stały: ^ p i i I
*) Przestanek dragi pojawiający się wśród 10 zgłoskowej części nie jest
stale umiejscowionym.
STUOYA NAD WIKRSZKM I ZWROTKĄ PoEZYI POLSKIEJ LUDOWKJ 251
równie jak to zauważyliśmy o wierszu U-o zgłoskowym tego typu.
Jest to zdanie melodyjne o trzech odcinkach, które odpowiadają gru-
pom sylabicznym wiersza. Dajemy poniżej jedną z typowych pieśni:
-I ,6! ^ r r I ^ f r r m r r i j
•otwórzcie nam, ma- tu leń-ku. sze— ro— ko wro — ta,
A niechże się mój kochanek, nie ty— ka pfo — ta.
Połóżcie mu, matuleńku, serwetę pod próg,
A niechże se mój kochanek, nie tarza ostróg.
Postawcie mu, matuleńku, stół marmurowy,
A na stole marmurowym obrus perłowy.
Na obrusie na perłowym, talerz toczony,
Na talerzu, na toczonym, kapłon pieczony.
Spytajcie go, matuleńku, czyli ma nóż swój?
A jak nie ma swego noża, połóżcie mu mój. etc.
O. K. Lud XVI 406-7.
Pieśni weselne i inne te] formy:
Uciekłabyś, moja Maryś, niemas którędy. 1. c. II. 134.
Wielkie kola u jeziora, woda je bierze. 1. c. XII. 212.
Posed wilcek, za góreckę, sobie wywija. O. K. Maz. III. 84.
A za dworem, siwy kamień, modra lelija. 1. c. IV. 197.
A w niedzielę, raniusieńko, deseyk z porania. O. K. Lud XVI. 408.
Juz ja ciebie, dziewce niechcę — carne nogi mas.
O. K. Maz. IV. 194.
Chodzi Jasio po rynecku, na skrzypeckach gra. 1. c. 207.
Jechał Sobek do Warsęgi, na welekcyją. 1. c. III. 426.
Z tamtej strony jezioreczka, jadą panowie. O.K. Lud 1857 16 c.
Tenże wiersz w zwrotce metabolicznej, pieśniach treści obrzędo-
a ahh c
wei 1 mnei schematu: ^-^ — 5 — ^ .
•' •' 13—8—5
Zaprzęgajcie, białe woły, te siwe klace. O. K. Lud. XVI.
A czy ja śpię, czy ja jadę, czy u roboty. 1. c. XII. 244.
Ach mój Boże, mocny Boże, dziś pochmurny dzień.
O. K. Maz. IV. 55.
252 H. WINDAKIEWICZOWA
Jedna lipka, w ogródecku, a w sadecku dwie. 1. e. 60.
Posłuchajcie, panieneczki, co wam zanucę. O. K. Lud XII. 315.
Naści tobie, pani matko, zasługi moje. O. K. Maz. III. 356.
Jedynackam sobie była, zawdy wesoła. 1. c. IV. 217.
Forma druga wiersza 13-o zgłoskowego scłiematu: 10-j-H. tj.
z odcinkiem trzy zgłoskowym należy wyłącznie do obrzędu wesel-
nego. W formie tej wiersza można odróżnić wiersz, zaznaczający
drugi przestanek śródwierszowy po 5-ej zgłosce, częściej zaś po
czwartej. Tworz\^ się on przez znany nam z wiersza 11 -o zgłosko-
wego, rdzennie ludowy sposób powtarzania na końcu części wier-
sza początkowej, przez co grupa środlcowa, wyraziście t=ię odłącza.
A bez pi:ogi, nasa panno młoda — bez progi. O. K. Lud XX. 75.
Rozbujał się, kary koniceńko — rozbujał. O.K. Maz. III 75.
Oj juz nam cas, nasi druzebkowie — juz nam cas.
O. K. Lud XX. 516.
Powtarzania te nie rozciągają się na całą przyśpiewkę, nawet
dwuwiersze, obydwa z powtórzeniami, są dość rzadkie, jak np.
w przy mówce do drużby, gdzie na 6 wierszy, cztery z powtórzeniem:
W polu zagawki, Jasieniu — w polu zagawki.
A jużci mi przymarzają nogi do ławki.
A nie lusy, starsy drużba — nie Insy. nie lusy').
Nie rusy sie, do tanecka — nie rusy, nie rusy.
A nie raźny, starsy drużba — nie raźny, nie raźny,
Po zastolu panny druclmy, pomarzł}', pomarzły.
Powtórzenia te wskazują nam tylko proces tworzenia się da-
nej formy, i przeważna część pieśni — dłuższych mianowicie, za-
trzymuje już tylko formę, tj. wyróżnia odcinek trzyzgłoskctwy, ale
niezależnie od mechanicznego jej powstania. Takiemi są pieśni:
Oj polecieli, siwe gołębie — po wudzie. O. K. Lud XVI. 489.
Otwórzcie nam, panie gospodarzu, te wrota. 1. c. XX. 281.
Wyglądas ci mnie, moja matulu — z kościoła. 1- c. 2o8.
O scęśliwa nam dziś soboteńka — nastała. 1. c. XVI. 267.
1) To mieszanie wierszy różnej długości jest również typowera dla tego
wzoru wiersza. Ta chodziło nam o przykład pieśni, całej niemal z powtarzaniami-
STl[l»VA NA1> WlICKSZEM I ZWROTKĄ POLSKIEJ VOK7.\ I LlfDOWKJ
253
Z naciskiem podnosimy tu raz jeszcze ten sposób tworzenia
wewnętrznej harmonii wiersza przez powtarzanie, bo jest on po-
wszechnie zastosowywanym w poezyi ludowej tam, gdzie l)rak wier-
szowi ściślejszej rytmiki lul) nawet równej liczby zgłosek. Pojawia
się on, począwszy od form zupełnie pierwotnych zdaiii(Mvego
wiersza, aż do wiersza rytmicznego i). Wszelkie długości wiersza,
mogą być w ten sposób tworzone. Przytoczyliśmy powyżej 13-o
i 14-0 zgłoskowe (a jak wiemy i lO-o zgł.) wiersze, mi.żciny
jeszcze wskazać, jako ciekawostkę, dwuwiersze 15 zgł. i 17 zgło-
skowe tego typu:
Oj a z za stola druzynecka — z zastola, z zastola,
A niechże będzie panna młoda wesoła, wesoła. O. K. Lud II. 15.
Oj da pod ławę. ruciany wianecku — pod ławę, pod ławę.
Oj a na głowę, niciany cepecku — na głowę, na głowę.
Oj da na pułkę. ruciany wianecku, na pulkę, na pułkę.
O) i na o-łówkę, niciany cepecku, na główkę, na główkę.
I. c. 100.
Z pieśni ])owyżej przytoczonych przekonywamy się też. że
wiersz 13-o zgłoskowy służy w poezyi ludowej zupełnie innemu
rodzajowi, jak wiersz literacki, który spotykamy w literaturze jako
podstawowy dla epiki polskiej. I z tego więc względu okazuje się
wiersz ten ludowy o dwu przestankach zupełnie odrębną formą,
nie mającą z wierszem epickim nic wspólnego, prócz tego, że
również liczy zgłoski i jest rymowanym.
Jednakże i w poezyi ludowej mamy wiersze 13-o zgłosko-
we z średniówką po 7-ej i po 6-ej zgłosce i to w dziale zno-
wuż najmniej do epiki zbliżonym, mianowicie w przyśpiewach
tanecznych Mazurów i Kujawiaków. Dziwnemby to było takie
zastosowanie zupełnie obcego charakterem wiersza; po bliższem
jednak zbadaniu sprawy, przekonywamy się, że jest to pozornie
tylko forma 13-o zgł. W każdym mianowicie wierszu tych przy-
śpiewek jest jedna zgłoska właściwie z tekstem niespojona, nad-
liczbowa- a wierszyk jest w istocie swej formą dwuwiersza l2-o
zgłoskowego, który śpiewak przygodnie przerobił na wiersz dłuż-
szy, przypuszczalnie dla przystosowania lepszego do dłuższej nieco
») Np. 8-0 zgłoskowy „Płynęły gąski płynęły" etc. Część I. Wiersz 8-o zgł.
254 H. WJNDAKIEWICZOWA
melodyi w takcie ^^ mazurowej od -/4-ej melod}^ krakowiakowej.
Przeprowadziliśmy w tym celu małe badanie przyśpiewek. Otóż na
150 przyśpiewek (O. K. Lud Tańce 1857, od nr. 1 — 150; mamy
dziesięć, rzekomo 13-o zgłoskowych — jednak na 34 wiersze, two-
rzących owe śpiewki — wszystkie prócz jednego mają przydatki
jak: oj, da, a, przedłużające sztucznie pierwszy lub drugi półwiersz;
szczególnie gdy chodzi o przedłużenie terai dodatkami drugiego
półwiersza i gdy średniówka pada po zgłosce szóstej, wyraźnie
znać ten przypadkowy charakter wiersza:
W służeńskim dziedzieńcu — da chodziła we wieńcu,
Jak przyszedł listopad — da wianeczek jej opadł.
Zielonom posiała — d a i modro mi zeszło,
Nie wiedzą ta ludzie — da bez kogo mi tęschno.
O. K. Lud II. 150.
z średniówką po 7-ej zgłosce:
Oj żołnierz ci ja, żołnierz, moja matko żołnierz,
A jeśli mi nie wierzysz, spojrzyj mi na kołnierz.
A jeśli mi nie wierzysz, spojrz^^j mi na głowę,
Da jak jej ogolili calutką połowę. 1. c. 9.
Takież przykłady nr. 26, 58, 61. 73, 76, 120, 144.
Istotny wiersz 13-o zgłoskowy z średniówką stale po 7-ej
zgłosce mamy tylko w działach obojętnych, to jest pieśniach pół-
kościelnych, dziadowskich i tym podobnych, np.
Dobranoc głowo święta — Jezusa mojego. O. K. Lud XX. 41.
Wszystka moja nadzieja — w tej torbie skórzanej. 1. c. VI. 429.
A dla Boga, dla Boga, co już to za lata. 1. c. 422.
Przykładów tych, nie mnożymy, gdyż są to wyraźnie utwory
ściśle na dziełach literackich wzorowane, jak np. psalmy Lubel-
czyka, Kochanowskiego etc. Prócz wyżej wspomnianej zwrotki
pięciowierszowej — wiersz 13 zgłoskowy literacki epiczny spotyka
się w opowiadaniach (wędrowne opowieści) w dwuwierszu z 12-o
i 14-0 zgłoskowym wierszem, o czem obszerniej w następnym roz-
dziale mówić będziemy.
STUOYA NAD WIERSZKM I ZWItOTKĄ POEZYl POLSKIKJ LUOOWEJ 255
ROZDZIAŁ VI.
Wiersz czternastozgłoskowy.
Wiersz ten ma w pieśni naszej dwie formy. Pierwsza forma
wzorowana prawdopodobnie na wierszu 12-o zgłoskowym, należy
do rodzaju wierszy popularnego typu ze średniówką dzielącą wiersz
na dwie rówjie części. Jak np.:
Oj jedna sobie jedna, ja u matuli była,
Da powiedzieli ludzie, da że ja nie robiła.
Oj bodaj u matuli, da bodaj u rodzonej,
Go zrobię to zrobię — da to mnie wyrozumie.
Ażebym gospodyni i mury postawiła,
Da przyjdzie i wykrzyka, da cóżeś ty robiła!
Wiersz ten spotykamy w większej liczbie przyśpiewek do
mazura, wogóle zaś przyśpiewek tanecznych, na 325 przyśpiewek
(O. K. Lud 1857 Tańce) blisko 100 jest dwuwierszy 14-o zgło-
skowych ^).
Forma druga wiersza 14-o zgłoskowego ze średniówką po
8-ej zgłosce, o rytmie wewnętrznym trochaicznym kolonu pierw-
szego 8 zgłoskowego, daktylicznym następnego 6 zgł. ^). Forma ta
miewa często drugą średniówkę po 4-tej zgłosce, szczególnie, gdy
się w ludowy sposób tworzy rytm przez powtarzanie:
Przybieźeli, przybieżeli, tak piękni anieli,
Wszyscy w bieli, wszyscy w bieli, złote pióra mieli.
Przybieźała, przybieżała, ta piękna nowina.
Czysta panna, czysta panna, porodziła syna.
Porodziwszy, porodziwszy, w pieluszki powiła,
I noszący, i noszący, w żłobie położyła, etc.
O. K. Lud XXn. 22.
W świeckich piosenkach erotycznych nie mamy tak konse-
kwentnie przeprowadzonego powtórzenia pierwszego odcinka wier-
sza np.:
*) Zob. Rozdział I. Części II-ej o wiersza 7-o zgłoskowym.
*) Ta mieszanina rytmów, niby dowolna a przecież systematyczna, jest po-
dobna do wierszy 12-o zgl. Krakowiaka.
256 H. UI.\!>AKlEWICZO\VA
Idzie deszczyk, idzie deszczyk, po drobnej leszczj-nie,
Kochaj że mnie. mój Jasieńku, byle nie zdradliwie.
Jabym kochał, jabym kochał, widzi Bóg na niebie,
Niech ja sobie karczek złamię, jadący do ciebie.
I wyjechał, i wyjechał, na rozłożne drogi,
Oj i złamał zaraz szyję, konik cztery nogi.
Wiele liści, wiele liści pod jaworem gnije,
Tyle złości, nieszczerości, w każdym dworzaninie^).
O. K. Lud XVI. 431.
Prócz powtarzaniem zdań, może być również zaznaczonym
przestanek rymem wewnętrzn^^m, co jak wiemy należy do proce-
deru ludowego:
Ile ziarnek, tyle ości, "w tem janemiennym snopku,
Tyle złości i chitrości. w każdziusińkim chłopcu.
Stoi rumień, wedle gumien, jesce nie t\'kany,
A rozmaryn w ogródecku, az przekwita ściany.
O. K. Maz. IV. 259.
Na dzwonnicy, kłębek nici, na kościele gałka,
Nie pójdę ja, za niliogo, ino za Michnłkn.
Fryzuje się. maluje się, od cudów piękności.
Chodzi w strojach, po pokojach, i wygląda gości.
1. c. 258.
Charakterystyczna różnica w rytmie wiersza czternastozglo-
skowego z jedną średniówką po siódmej zgłosce i z dwoma, ewen-
tualnie z jedną, po ósmej zgłosce — uwydatnia się świetnie w zwrotce
dwuwierszowej, złożonej bardzo zmyślnie z obu gatunków wiersza
14-0 zgł.:
Miałam ci ja pirsego | oblubieńca swojego,
A ten pirsy j nic nie słusny | nie pójdę za niego.
Miałam ci ja drugiego | oblubieńca swojego,
A ten drugi | bardzo długi | nie pójdę za niego.
*) Wersja mazowiecka (O. K. Maz. IV. 260) liczy 13 zwrotek tego typu.
STUDYA NAD WIKRSZEM I ZWROTKĄ POEZYI P0L3KIKJ LUDOWEJ 257
Miałam ci ja trzeciego | oblubieńca swojego,
A ten trzeci | ćwicy dzieci | nie pójdę za niego.
Miałam ci ja ćwartego \ oblubieńca swojego,
A ten cwarty | grywa w karty | nie pójdę za niego.
Miałam ci ja piątego | oblubieńca swojego,
A ten piąty | patrzy w kąty | nie pójdę za niego.
Miałam ci ja sóstego I oblubieńca swojego.
A ten sósty | bardzo tłusty | nie pójdę za niego.
Miałam ci ja siódmego | oblubieńca swojego,
A ten siódmy | chłopiec ładny \ to pójdę za niego.
O. K. Lud VI. 263.
Zwykle jednak wiersz 14-o zgłoskowy, ze średniówką po 8-ej
zgłosce, tylko lekko zaznacza pierwszy odcinek czterozgłoskowy:
Wyjechałci pan starosta, w pole na zające,
I napotkał trzy panienki, na zielonej łące.
Jednej było panna Anna, a drugiej Zofija,
A o trzeciej nie powiadał, bo to jego miła.
Wysłał ci pan zaraz sługę, by mu wianek dała,
Ona tamój nic nie rzekła, ino się rozśmiała itd.
1. c. XVI. 449.
Wiersz l4-o zgłoskowy tego typu, znajdujemy w grupach
pieśni, bardzo na pozór oddalonych, mianowicie w pieśniach pół-
kościelnych, kolędach, opowieściach dziadowskich, opowieściach
wędrownych, a równocześnie spotyka się jako formę przyśpiewki
tanecznej i erotycznych piosenek.
Gdy przyjrzeć się jednak bliżej tym pieśniom, okaże się, że
wszystkie, do któregokolwiek działu należą, noszą bardzo wyraźną
cechę — ludowej to pewna — ale równocześnie piśmiennej litera-
tury 1). Wielka ilość pieśni kościelnych ludowych w tej formie,
wskazuje, że wiersz ten jest chyba naśladownictwem którejś z form
łacińskiego wiersza średniowiecznego. Sposób używania u nas wier-
sza tego wraz z dwunastozgłoskowym w zwrotce dwuwierszowej
») Jak np. i powyżej cytowana pieśń o wyborze konkurenta.
17
Rozprawy Wydz. filolog. T. LU **
H. WINDAKIKWICZOWA
258
w opowiadaniach wędrownych — przykłady poniżej — wskazywałby,
że wzorem był tu takzwany septenar (w Anglii nazywany z po-
wodu swej popularności „common metre) tak czysto używany w po-
łączeniu z aleksandrynem i innemi formami w średniowiecznej
poezyi romańskiej. Nie możemy jednak bliżej w to wchodzić, za-
znaczamy tylko, jako jeden z dowodów, że pieśni tej formy są
dość obce na gruncie ludowym, mimo iż w końcu pojawia się ona
i wśród przyśpiewów tanecznych. A jaką drogę przebyła, to spró-
bujemy uwidocznić studyując przykłady. Pier wszem więc ogniwem
między formą klasyczną i) a taneczną ludową byłyby pieśni ko-
ścielne jak np.: „A witajże pożądana perło droga z nieba" (Ks. Mio-
duszewski „Pastorałki i kolędy" wyd. z roku 1883. 18); „A któż
cię tu Stwórco świata wszystkiego i panie" (1. c. 23); „Anioł pań-
ski otoczony światłością dokoła" (1. c. 27); „O Jezu mój przenaj-
słodszy, zmiłuj się nad nami" (O. K. Lud VI. 443) i w. innych.
Pieśni te okazują jednolitszy pierwsz^^ kolon (8- my), niż to w śpie-
wach świeckich widzimy, są jednak i w tych wierszach wzory
drugiej średniówki i to wzmocnionej rjmem; co prawda jest to
już kolęda z odcieniem ludowym:
Czas radości | wesołości | światu nastał teraz
Bo Bóg wieczny | nieskończony j narodził się dla nas. itd.
Ks. Miód. 1. c. 54.
Za dalszego pośrednika w dostaniu się tej formy do niektó-
rych rzeczywiście ludowych grup pieśni uważalibyśmy piosenki
erotyczne śpiewane niegdyś na dworach pańskich jak np.:
Płyną czasy, dni mijają, a ja chudzineCzka i),
Spodziewając | wyglądając | mego kochaneczka.
Łzami kropię, łóżko moje, cierpiąc niepokoje,
Bywaj, bywaj, mój najmilszy, kochanie moje. itd.
i inne do tej podobne, dla których choć źródła wskazać nie mo-
żemy, jednak uważać je można za dworskie piosenki, jak „Idzie
deszczyk" o nieszczerym dworzaninie, wyżej cytowana — albo:
*) Ewentualnie popularnej średniowiecznej.
*) Cfr. w zbiorku wierszy z XVI[ w. Wirydarzu poetyckim taż pieśń Je-
rzego Schlichtinga. Wyd. Akad. Um. w Krakowie.
STUDYA NAD WIERSZKM 1 ZWROTKĄ POKZYI POLSKIEJ LUDOWKJ 259
„Trudna rada, trudna rada, przyjdzie nam się rozstad" (O. K. Maz.
IV. 264).
Nikomu się nie dziwuję, tylko sama sobie. 1. c. 265.
Stoi rumień, wedle gumien | jesce nie tykany. 1. c. 257.
Dalszy krąg, który ta forma zatacza, obejmuje piosenki miej-
skie jak np.:
Kukułeczka w lesie kuka, już poranek czuje. O. K. Lud VI. 525.
i rozmaite arye operetkowe i piosenki, w których nasi poeci z po-
czątku XIX w. zastosowali ten wiersz 14-o zgł. do melodyi kra-
kowiaka— gdy poprzednio cytowane pieśni kościelne, dziadowskie,
kolędy i piosenki dworskie mają rytm ^4"'^'^}' ^^^ wyraźnie (w pio-
senkach erotycznych) rytm mazurowy. Otóż pierwszy taki sztuczny
krakowiak mamy w zbiorku Męcińskiego z r. 1816 w znanej pieśni:
Pije Kuba do Jakuba, Jakub do Michała,
Wiwat i ty, wiwat i ja, kompanija cała. etc.
Melod. 2/4 O. Kolberg zaznacza: „znana w Czechach" Lud VI, 563.
Takie krakowiaki już liczne pojawiły się w operetce „Kra-
kowiacy i Górale" Kurpińskiego, jak np.:
Pędźcie trzody z łąk pasterze, i grajcie w multanki.
Pasterki wam na wieczerzę, dadzą mleka dzbanki.
O. K. Lud VI. 585.
W „Cracovienne Bendla" umieszczono powinszowanie rzekomo
chłopskie tejże formy:
Kiedyście państwo łaskawi, przyjąć nas do siebie,
Niech wam Bóg da raj na ziemi, a królestwo w niebie.
1. c. VI. 495.
Inne podobne piosenki notuje O. Kolberg (1. c. 517) „Dobry wieczór
ci Halino, kochana dziewczyno" i Brodzińskiego (1. c. 585), który
jednak przepoławia już stale wiersz 14 zgłoskowy rymem i two-
, a h a h
rzy czterowiersz schematu ^ ^ _ ^ :
•' 8 6 8 6
Czemuż ja w proszowskiej ziemi
Małe zaznał dziecię,
17*
260 H. WINDAKIEWICZOWA
Byłbym między krakowskiem!
Najszczęśliwszy w świecie, etc. (Wiesia w).
Prawdopobnie za tymi przykładami i Wasilewski tę formę
przystosował do swych krakowiaków, chociaż i prawdziwe krako-
wiaki w dwuwierszu 12-o zgłoskowym pisywał. Lenartowicz tosamo
uczynił, i w ten sposób forma używana pierwotnie wyłącznie do
melodyi w takcie ^/^ rytmu mazurowego, została ochrzczoną kra-
kowiakiem — niesłusznie, gdyż ludową krakowiakową przyśpiewkę
tworzy zawsze dwuwiersz typowy dwunastozgłoskowy, dzielony
średniówką na dwa półwiersze równej długości. Tu i ówdzie śpiewa
lud jeszcze parę różnego wątku piosenek w tej formie: „Jestem
mazur z drelichami" (O. K. Lud VI. 549) melodya na %. „Hejwa
chłopcy krakowiacy" (1. c. 377j flisacki takt 2/4, melodya opere-
tkowa wcale nie ludowego ^pokroju) „Przyszed mazur do mazura
chodaka pożyczać" (1. c. VI. 369 śpiewka szlachty zagonowej).
Otóż z tych wszystkich wyżej wymienionych źródeł forma ta
przedostała się wreszcie i na niektóre pieśni weselne, jakkolwiek
bardzo nieliczne, albo dożynkowe jak np.:
U nasego jegomości, stoi lipa w polu,
Nie bywa tu i nie będzie, w psenicy kąkolu.
O. K. Lud VI. 182.
A cóz to tam za kucharka, co za ręce miała,
Co nain tego barscowiny, nie dogotowała.
Leniwa nasa kucharka, leniwa, leniwa,
Dopiero nam łyżki, miski, umywa, umywa.
1. c. XX. 340.
Melodya do przyśpiewki weselnej na Yg mazurka; takaż me-
lodya do piosenki:
Powiedziałaś dziewczę moje żem ci wianek ukrad. 1. c. XII. 166.
Do dożynkowej zaś powyżej przytoczonej melodya wybitnie
krakowiakowego rytmu na 2/4 — więc istotnie u ludu śpiewają kra-
kowiaki wierszem 14-o zgłoskowym z średniówką po 8-ej zgłosce?
Odpowiedź jednak mamy we wszystkich innych zwrotkach tej
pieśni — zwrotek szesnaście — które wracają do normalnego typu
12-0 zgłoskowego dwuwiersza, jak zresztą i wszystkie inne pieśni
dożynkowe w Krakowskiem (1. c. VI.).
STUDYA NAD WIERSZEM I ZWROTK/^ POEZYl POLSKIEJ LUDOWKJ 261
Z przykładów powyższych mogliśmy jeszcze zauważyć, że
przedostawszy siy wreszcie na teren istotnie ludowy przyspiewów
dożynkowych, weselnych erotyków, forma omawiana choć zacho-
wuje ogólny swój zarys i średniówkę po ósmej zgłosce, przecież
wewnętrznie zmienia się, zaznaczając jeszcze wyraźniej zmiany
rytmu charakteryzujące inne ludowe formy, mianowicie wiersz
dwunastozgłoskowy i inne, i zastosowując proceder twórczości ludo-
wej to jest: powtórzenia wyrazów i zdań, rymy wewnętrzne. Gdzie
jednak można powiedzieć, że w istocie na szerokę skalę lud sobie
tę formę przyswoił, to, jak wiadomo, na Rusi. Śpiewka na nutę naro-
dowego tańca małoruskiego w takcie ^ją-yra.^ tak zwana kołomyjka,
ma właśnie tę formę wiersza:
Koło młyna, biła hłyna, szerokaja fosa,
Wyletiła diwczynojka do paribka bosa. etc.
O. Kolberg Przemyskie, 90.
Prócz dwuwierszy izometrycznych co do ilości zgłosek wiersz
14-0 zgłoskowy tworzy w opowiadaniach wędrownych dwuwiersze
mieszane z 12-o i 13-o zgłoskowymi wierszami i to konsekwentnie
przez całą pieśń nieraz kilkanaście zwrotek liczącą — podobnie jak
to trafiało się z czterowierszem siedmio i ośmiozgłoskowym sche-
a a b b „^ ,,,..,.,,
matu -= ^. W szczególności pieśni, które należą do opowieści
wędrownych okazują częstokroć kilka bardzo interesujących wersyi.
Np. pieśń „Przyśniło się Kasiuleńce" z cyklu „Żeglarz" zachowała
się w kilku formach. Wersya h ^) jest cała w dwuwierszu 14-o
zgłoskowym 2):
Przyśniło się Kasiuleńce, w łóżeczku,
Ze utonął jej Jasieniek, po morzu płynący, etc.
(dziewięć zwrotek)
wersya h daje mieszaninę 12-o i 14-o zgłoskowego wiersza:
Stoi koń przed sienią, pięknie osiodłany,
I odjeżdżam ma najmilsza, jestem twój kochany, etc.
(8 zwrotek).
») O. Kolberg 1857 nr. 9 n.
') Tejże formy 1. c. 10 h. 38 a. 1. c. VI. 22.
262 H. WINDAKIKWICZOWA
wersy a k zaś daje dwuwiersz 13-o i 14-o zgł.:
Stoi jawor zielony, złotem pokrapiany,
Oj jużci mnie już odjeżdża najmilszy kochany, etc.
(dwanaście zwrotek)
wreszcie wersye a i d przedstawiają mieszaninę rozmaitych dwu-
wierszy jak 12 i 13, 12 i 14, 12 i 12:
Śniło się Marysi, na łóżku leżącej, 12
Ze jej Jasio utonął, przez morze płynący. 13
Rybac}'^; rybacy, przez Boga żywego, 12
Czyście nie widzieli Jasieńka mojego? 12
Widzieli, widzieli, ale nieżywego, 12
W środku morza płynącego, mieczem przebitego. 14
Skoczyła Marysia z brzegu wysokiego, 12
I wyrwała miecz ostry z boku Jasiowego, etc. 13
(zwrotek 6, wersya d^ zwrotek 12)
Z innych pieśni wędrownych spostrzegliśmy jeszcze przykłady
zwrotki 12 i 14 zgłoskowej, mianowicie:
A moja kochana, a moja wdowuniu,
A przyjmijże mnie żołnierza, na nockę do domu. etc.
1. c. 24 a.
Również w piosence dworskiej zapewne:
Gdzie odjeżdżasz Jasiu, Jasiuleczku panie;
Na bankiecik do Warszawy, Marysiu kochanie, etc.
1. c. 28 a.
Na tern kończymy przegląd gatunków wiersza używanego
w pieśni ludowej.
O wierszu 3 i 4-o zgłoskowym nie wspomnieliśmy, bo poja-
wia się on najczęściej tylko jako składowa częśó zwrotki 5-cio wier-
szowej , o której w ostatnim rozdziale naszej pracy powiemy.
Wiersze te pojawiały się również w zwrotce 6-cio wierszowej.
Jednym z rzadkich przykładów zwrotki, w której przeważa wiersz
trzyzgłoskowy, jest następująca piosenka pasterska, którą jako cie-
kawostkę cytujemy:
STUDYA NAD WIRRSZKM I ZWKOlKĄ ['OBZYI POLSKI KJ LUDOWKJ 26<J
Pasturze
Na górze
Bydło już we wsi.
Sej noga
Proś Boga
Żeby się ześli.
Turlu-lu
Turlu-lu. O. K. Maz. IV. 404.
ROZDZIAŁ VIL
Zwrotka pięciowierszowa.
Zwrotka ta pojawia się dość obficie w rozmaitych działach
pieśni popularnej — wyjąwszy rzetelnie ludowe grupy. Np. gdy
trafi się obrzędowo-weselna pieśń tej formy, zaraz spostrzeżemy, że
to jest parafraza pieśni dawniejszej formy, prostszej, najczęściej
dwuwiersza z refrenem lub bez. Np. pieśń pożegnalna: „A siadaj ze,
siadaj, Mar37Ś kochanie" w zwrotce pięcio wierszowej, chociaż typu
popularnego, bo należąca do pieśni powtarzających, przecież posiada
pierwowzór w pieśni dwuwierszowej. Oto obiedwie pieśni:
1 A siadaj ze siadaj, Maryś kochanie
A juz nic nie nada twoje płakanie.
Juz nie nada, nie pomoże,
Ctery konie stoją w wozie.
Juz zaprzężone.
A jakże ja będę z tobą siadała,
Kiedy ja się z ojcem nie pożegnała.
Ostaj z Bogiem panie ojce.
Bywały tu za mnie goście,
Teraz nie będą.
2 A siadaj, siadaj, Maryś kochanie
A juz nic nie nada twoje płakanie.
Juz nie nada, nie pomoże
Ctery konie stoją w wozie
Juz zaprzężone.
264 H. WINDAKIEWICZOWA
A jakże ja będę z tobą siadała,
Kiedy ja się z matką nie pożegnała.
A zegnaj ze moja matko
Chowałaś mnie pięknie gładko
Teraz nie będzies. itd. O. K. Maz. I. 107.
Pieśń dwuwierszowa 8 zgł., pierwotna, ma zamiast powyższych
omówień w rodzaju strofy i antistrofy tylko esencyonalną część
treści pożegnalnej, mianowicie:
1) Juz się żegnam z tobą ojce
Bywali tu za mnie goście,
Teraz nie będą.
2) Juz się żegnam z tobą matko,
Chowałaś mnie ślicznie, gładko,
Teraz nie bandzies.
3) Juz się żegnam z tobą siostro,
Trzymałaś mnie bardzo ostro,
Teraz nie bandzies. etc. 1. c. IV. 26.
Zwrotka ta więc nie należy właściwie do form obrzędowych,
jednakże gdy, jak powyższa, należy równocześnie i do 5-o wier-
szowych i do refrenowo-powtarzających, wtedy możemy ją uważać
za bardziej swojską na terenie ludowym. Takiemi są pieśni: „Hej
dobranoc temu domowi" (O. K. Maz. IV. 67); „Gospodarze gmu-
rzy" (1. c. IV. 66) i inne notowane przy omawianiu pieśni refre-
nowych 1).
Zwrotka pięcio wierszowa przedstawia dość wielką bujność
form i w wielu rozmaitych działach pieśni ludowej spotyka się.
Jest to przybysz chwilowy bez stałego miejsca pobytu. Najczęściej
w formie tej mamy piosenki erotyczne.
Najstalszym typem jest zwrotka metaboliczna z wierszy trzyna-
sto, ośmio i pięciozgłoskowych, rymowana aabbc ew. aahbC rzadziej
aahha^ i to tylko przy formach z wierszy krótszych (8, 7 i 3 zgł.)
zdarza się ten rym obejmujący. Jak wszędzie, tak i tu zaznaczyć
możemy, że śpiewki czysto liryczne mają zwrotkę przeważnie wier-
*) Część I tej pracy.
8TUDYA NAD WIKRSZIOM I ZWKOTKĄ POKZYl POLSKIKJ LUDOWKJ 265
szem krótszym, w dziadowskich zaś. kolgdach etc. pierwszy wy-
mieniony tu typ przeważa. Wzór schematu: — ^ — ^ — ^:
Wszystkać moja nadzieja w tej torbie skórzanej,
Co ją mój ojciec nosiuł z dziadów powołany.
Bo gdzie tylko z nią usiędę.
To głosu mego dobędę,
Wnet ją napełnią, etc. O. K. Lud VI. 429.
Inne tegoż schematu:
„Posłuchajcie panieneczki, co wam zanucę" (1. c. XII. 315)
„Jedna lipka w ogródecku, a w sadecku dwie" (O. K. Maz. IV
60); „A i wy tez matuleńku swój rozum miejcie" (1. c. III. 71)
„Czemuźeś mnie matuleńku za mąż wydała" (O. K. Lud XX. 290j
„A mój Boże, mocny Boże, dziś pochmurny dzień" (1. c. XII. 164)
„Naści tobie pani matko zasługi moje" (O. K. Maz. III. 356)
„A czy ja śpię, czy ja jadę, czy u roboty" (O. K. Lud XII. 244)
„Moi mili przyjaciele, co mi radzicie" (1. c. XX. 324).
Drugi wzór bardzo rozpowszechniony z wierszy lO-o, 8-o
i 5-0 zgłoskowych: — — - — ^ służy wyłącznie piosenkom lirycznym,
czasem satyry czno-opiso wy m, jak np. znana w całej Polsce:
Owo ja mazur tęgo bogaty.
Świecą się na mnie prześlicne saty,
Kosulecka dreliskowa,
Nakształt niby muślinowa,
Dratwami syta. etc. O. K. Lud VI. 371.
Tu należy wyżej cytowana „Oj siadaj, siadaj" i „O chmielu"
(O. K. Maz, IV. 81) pieśń istotnie weselna, ale którą również ma-
my w formie dwuwierszowej ^). Inne tej formy: „Jezus Maryja, już
mnie mąż bije" (O. K. Lud XII. 157); „Siądźmy se Jasiu, przy tej
dolinie" (1. c. XVI. 462); „Wziąłem po ojcu posagu wiele" (1. c.
XII. 482); „Mam ci ja Jasiu swej roli staje" (1. c. XXL 78).
Tejże formy o schemacie rymowym a ab ba:
Byłam ja tamój wcoraj we dworze,
Mówili o nas Józiu nie dobrze.
*) O. K. Maz.
266 H. WINDAKlEWJCZoWA
Żeśmy z sobą siadywali,
Po kącikach rozmawiali,
Józiu niebożę, etc. O. K. Maz. IV. 305.
■rrr . . , ttahl) C
Wzory mniej częste:
12—6-5
Ach ja niescęśliwa. co ja ucyniła
Ze ja swój wianecek, marnie utraciła.
Za cerwony złoty
Postradałam cnoty
Franusieńkowi, etc. zwrotek 16. O. K. Lud VI. 453.
Schemat: — — = — ^. Wiersz 12-o zgłoskowy o podziale 1-\-b
nie mającym prawie przykładu w pieśni ludowej:
Hej pamiętaj dziewcyno, Pan Bóg cię skarze,
Ja się w tobie zakochał, nie chcesz żyć w parze.
Cy ja jestem kalika,
Cy ja ni mam konika,
Dziewcyno moja. itd. O. K. Lud XVI. 447.
(2, aahhc rj , • - • , ■ »
bchemat: — j — ^ — --'. „Zaśpiewajmy piesni panu nowemu"
(Kolęda O. K. Maz. III. 25).
Zwrotka krótszym wierszem daje formę nieco wykwintniej-
szą, bo niemal stale z rymem obejmującym. Typem takiej zwrotki
schematu: ^ — - — ~ może być piękna piosenka przy weselu śpie-
wana: (powszechna)
Pod borem sosna gorzała,
Pod nią dziewcyna siadała.
Iskry na nią padały,
Suknie na ni gorzały
Az do dnia.
Przyjechał do ni pin stary.
Prosił o wianek rucianj^
Nie ddm ja ci wianecka,
Boć ja grzecna dziśwecka
Tyś stary.
STUDYA NAD WIKRSZEM I ZWROTKĄ l'OEZYl POLSKIEJ LUDOWEJ 267
Przyjechał do ni pan średni,
Prosił o wianek, o śrebny.
Niedam ja ci wianecka,
Boó ja grzecna dziśwecka,
Tyś średni.
Przyjechał do ni pśn młody,
Prosił o wianek, o złoty.
Nie dam ja ci wianecka
Boć ja grzecna dziśwecka
Tyś młody.
Przyjechał do ni młodzieniec,
Ona nie wió, co mu rzec, etc. O. K. Maz, I. 198.
Inne tej formy „Wstawaj Jasieniu" (I. c. IV. 83); „A widział
ja rano dzisia" (O. K. Lud XII. 216). Tenże schemat z odmianką
r^ r. . j. r- ' „Gdzicżeś chodziła Dorotko" (1. c. VI. 316).
8, 8, 4, 4, 5 " ^ ^
Ładną zwrotkę tworzy złożenie 8-o i 5- o zgłoskowych wier-
- a a b h a
szy schemat g^_-g-g:
Hej z góry z góry
Jadą mazury.
Jedzie, jedzie mazureczek,
Wiezie, wiezie mi wianeczek,
Rozmarynowy. 1, c. II. 145.
Z rymem męskim w dwuwierszu początkowym:
Czemużeś mnie brał,
Kiedyś nic nie miał.
Patrzałeś na mą urodę.
Ja ci robić nie pomogę.
Teraz będziesz miał. O. K. Maz. IV. 102.
®'''"*'"="^ 55665 =
Przyleciał gawron,
Przed rybaczki dom.
268 H. WJNDAKIKWICZOWA
Usiad w okieneczku
W rucianym wianeczku
Roztoczył ogon. etc. O. K. Lud XII. 141.
Odmianka ładna schematu ^ = :
o — O
A kto chce rozkoszy użyć,
Niech idzie do wojska służyć,
Tara się naje i napije,
Tam on rozkoszy użyje.
Gorzkich łez jego. 1. c, XII. 500
której jednak piąty wiersz bywa refrenem jak np. w pieśni: „Wy-
szła panna przede wroty" (1. c. 359). To byłyby mniej więcej
wszy.stkie odmianki zwrotki pięciowierszowej. Dodamy tu jeszcze
jedno jej rozszerzenie tworzące schemat trzydzielnej 8-o wierszowej
, . aahhcdde --i 'vj iu;i
zwrotki: —^ — - — ^— ^ — =. Uytujemy ją jako wzór ladny, ale bardzo
rzadko spotykany.
Ej mój Jezu co takiego, co pochmurny dzień,
Co nie widać Jasia mego, już drugi tydzień.
Ockim sobie zapłakała,
Główkę sobie sfrasowała,
Wszystko dla niego.
O wianeczku z białej róży,
Mój Jasinek innej służy.
Matulu moja.
Miło było matulince słuchać muzyki,
Kiedy grali pod okienkiem kieby słowiki.
Grali, grali na dobry dzień,
Grali, grali cały tydzień,
Matuli mojej.
A mnie teraz jest nie miło
Roboty mnie ucyć było
Matulu moja. O. K. Maz. I.
STIIDYA NAD WIERSZEM I ZWROTKĄ POEZYI ł'OI,SKIKJ LUDOWEJ
269
Pieśń powyższa jest jednak tylko parafrazą wersyi innych
w formie pięciowierszowej ^).
Treść części I-szej.
Rozdział I. Opisanie wiersza pieśni ludowej. Wiersz zda-
niowy. Zdaniowy z odcinkiem trzyzgloskowym. Charakter melodyi.
Grupy pieśniowe, w których wiersz ten jest panującym: Inwokacye
weselne; pieśni dożynkowa. Wiersze ry tmi czne. Wzór pierwszy
o dwu przestankach; grupy sylabiczne zgodne z motywem melodyj-
nym. O akcencie w tym wierszu. Wzór drugi o jednej średniówce
i stale umiejscowionych akcentach. O charakterze dwu głównych grup
akcentowych w poezyi ludowej , wytwarzających dwa charakterysty-
czne rytmy wierszowe: trochaiczny i daktyliczny * . 175 — 185
Rozdział II. Części składowe zwrotki. Parison. Rymy samo-
głoskowe. Concatenatio. Asonancya. Kym i różne jego rodzaje. Refren. 185 20i
Rozdział III. Zwrotki refrenowe. 1° Zwrotka wyliczająca. 2"
Zwrotka stychiczno-refrenowa. 3° Zwrotka dwuczęściowa sześciowier-
szowa 204-218
Treść części ll-giej.
Rozdział I. Wiersze siedmio i ośmiozgłoskowe. Wiersz dziewię-
clozgłoskowy. Zwrotki dwu, cztero i sześciowierszowe z tychże wierszy, 218—234
Rozdział II. Wiersz dwunasto i sześciozgłoskowy 234 — 239
Rozdział III. Wiersz dziesięciozgłoskowy 234—239
Rozdział IV. Wiersz jedenastozgłoskowy 245 — 249
Rozdział V. Wiersz trzynastozgłoskowy 250—254
Rozdział VI. Wiersz czternastozgłoskowy 255—263
Rozdział VII. Zwrotka pięciowierszowa 263 — 269
») O. K. Lud XII. 164, O. K. Maz. IV. 55.
święta żydowskie
w przeszłości i teraźniejszości
przez
Reginę Lilientalową.
Część II.
Do trzech wielkich świąt przekazanych przez tradycję a omó-
wionych w części I-ej pracy niniejszej, księga Leviticus ^) dorzuca
jeszcze dwa: „Dzień trąbienia, t.j. późniejsze Rosz-Haszana (Nowy
rok) i Jom-Kippur (Dzień Odpuszczenia). Aby nie dzielić tego, co
pozostaje z sobą w związku, nie podawałam świąt w porządku ka-
lendarzowym i Nowy rok rozważam po Sukoth, aczkolwiek przy-
pada wcześniej. Zarówno Rosz-Haszana jak Jom-Kippur nazwalam
świętami religijnemi 2), chociaż bowiem zogniskowały w sobie ob-
rzędy nie mające nic wspólnego ani z synagogą ani z kultem Je-
howy, przecież urobiły się pod wpływem pewnego i określonego
już systematu religijnego.
Rosz-Haszana, t. j. „początek roku" 5), pierwsze ze świąt je-
siennych, przypada pierwszego dnia siódmego miesiąca, zwanego
Tiszri i trwa dwa dni. Żydzi uważają święto to za pamiątkę stwo-
rzenia świata, mówiąc: „Dzień ten jest rozpoczęciem dzieła Two-
jego, wspomnieniem dnia pierwszego" *), także — za dzień sądu
») 23, 24. 27.
') Ob. część I-% tej pracy str. 9.
') R08Z ^f^ - znaczy głowa, wierzchołek, początek, zaś szana T^ZXO rok.
*) Uwtęp /, modłów zwanych Zichroiiuth a w tym dniu odmawianych Obacz
też spór r. Eliazera z r. Jehoszu.i na temat pory stworzeuia świata w części I-ej
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 271
(jom hadin) i za początek roku cywilnef^o; a wszystko to na pod-
stawie Talmudu i), gdyż ani jako Nowy rok ani jako Dzień sądu
nie występuje on w Piśmie Św., które zowie go „świętem przypo-
minania trąbą" '^) i „dniem trąbienia" ^). „Oświadcz synom Izraela
i powiedz: „miesiąca siódmego, pierwszego tegoż miesiąca, będzie
u was święto uroczyste, przypominanie trąbą" *). „Miesiąca sió-
dmego, pierwszego dnia miesiąca zgromadzenie świąteczne będzie
u was;... dniem trąbienia będzie on wam!" ^). I dopiero w Misznie"),
gdy jest inowa, iż cztery razy do roku sądzonym jest świat, a mia-
nowicie: w Pesach ^) - zboże, w Szabuoth s) — płody drzewne, w Su-
koth ^) — wody deszczowe, znajdujemy, że w Rosz-Haszana „wszy-
scy mieszkańcy świata przechodzą przed Nim niby benemaron", tj.
niby owce sądzone każda pojedynczo ^o). Według Tosefty ^i) sąd nad
tej pracy, str. 11 dop. 2, do czego dodam, iż według pierwszego z nich praojco-
wie urodzili się w Tiszri, umarli w Tiszri i w Tiszri świat będ/.ie zbawiony, gdy
dragi składa to wszystko na miesiąc Nisan. (Talmud, traktat Rosz-Haszana 10 b
i 11 a). Midrasz Wajikra rabba 29 (w niemieckim przekładzie dra Augusta Wiin-
sche. Lipsk 1884 r.) podaje, iż myśl stworzenia człowieka przyszła Bogu w pierw-
szej godzinie pierwszego dnia w roku, tj. pierwszego dnia siódmego miesiąca.
*) Miszna, tr. Rosz-Haszana 1, 1. 2.
2) T. j. „sabbathon zichron therua" (nj^nr p"13J i'i'^3^) i tak nazywają go
Samarytanie, tylko że słowo „therua" rozumieją nie jako uderzenie w surmę, lecz
jako chwałę bożą, którą wyrażać należy głosem donośnym. (A. Cowley. ,,The Sa-
maritan liturgy and reading of the law w The jewish ąnarterly review. Tom VII
1894 r. Londyn, str. 128; także Dr Siegmund Hanover. Das Festgesetz der Sa-
maritaner nach Ibrahim ibn Jakub. Berlin 1904 r. str. 44.
') T. j. „Jom therua" ("^J^^l"!?? QVf i tak nazywają go Karaici (chociaż w ka-
lendarza nosi oficyalną nazwę Rosz-Haszana\ lecz „therua" objaśniają podobnie
jak Samarytanie (Dr Zunz. Die Ritus des synagogalen Gottesdienstes geschichtlich
entwickelt. Berlin 1859 r. str. 158; także Dr S, Hanover. Das Festgesetz der Sa-
maritaner itd., str. 30). *) Leriticus 23, 24.
5) Numeri 29, 1. «) Tr. Rosz-Haszana 1, 2.
') O tem święcie w części I tej pracy, str. 10.
8) T. j. w święto Tygodni — obacz tamże str. 44.
^) T. j. w święto Szałasów — tamże str. 62.
'") Tłomacz Talmudu, Lazarus Groldschmidt, w dopisku do tr. Rosz-Haszana
na str. 328 objaśnia, że „benemuron" znaczy „skokiem baranim". Wyraz ten roz-
maicie pojmowali już amoreici, zarówno palestyńscy jak babilońscy, powiada N.
Pereferkowicz w dopisku do tłomaczonej przez siebie Miszny, tr. Rosz-Haszana
1, 2; wedle niektórych, ma to oznaczać, iż detiluja jako tylna straż przed swym
dowódcą (Talmud jerozolimski, tr. Rosz-Haszana 1, 3, w przekładzie francuskim
M. Schwaba. Paryż 1883 r.).
") Tr. Rosz-Haszana 1, 13.
272 R. LILIENTALOWA [3]
wszYstkiem dokonywa się w Nowy rok, a różnice poglądów r. Meira
i r. Jehudy dotyczą jedynie pory wydawania czyli podpisywania
wyroków ^). R. Jose twierdzi ^), że sąd nad człowiekiem odbywa się
codzień. stosownie do słów 2): „Że go nawiedzasz z każdym poran-
kiem, a każdej chwili go doświadczasz", lecz wierzenie to bladło
wobec skupiającego w sobie ten atrybut jednego dnia w rokn.
Nazwę „Nowy rok" po raz pierwszy napotykamy u Eze-
chiela^), dopiero jednak Miszna^) wyraźnie określa dzień ten jako
początek roku cywilnego, orzekając, że pierwszy Tiszri jest nowym
rokiem dla lat zwykłych, sobotnich i jubileuszowych. Zakon Moj-
żeszowy nakazuje w dniu owym zgromadzenie świąteczne^), ofiary''),
wypoczynek^) i to rozwija Talmud ze szczególnem uwzględnieniem
nakazu odnośnie trąbienia, poświęcając karty traktatu Rosz-Haszana
głównie temu a także procedurze świadczenia o nowiu księżyca.
Gdyż, aby się stało zadośó słowom ^): „Oto uroczystości Wiekuistego,
zgromadzenia świąteczne, które obwieszczać macie w czasie swoim",
należało ściśle oznaczyć pojawienie się „nowego" księżyca'^), o czem
*) R. Meir twierdzi, że wszelkie wyroki podpisują się w Dnin Odpnsta,
gdy r. Jehuda w imieniu r. Akiby orzeka, iż każda rzecz ma swoją na to porę,
a więc na zboże zapada wyrok w Pesach, na płody drzewne — w Szabnoth itd.
O tern też Talmud, tr. Rosz-Haszana 16 a.
2) Tosefta, tr. Kosz-Haszana 1, 13; też Talmud, tr. Rosz-Haszana 16 a.
8) Ijob 7, 18 — w polskim przekładzie dr, J. Cylkowa. Kraków 1903 r.
'-) 40, 1.
*) Tr. Rosz-Haszana 1, 1.
«) Leviticu8 23, 24; też Numeri 29, 1.
') Leyiticus 23, 25; Numeri 29, 2—6.
8) Numeri 29, 1.
») Leyiticus 23, 4.
^•') Z tego powodu dla Nisan i dla Tiszri wolno było świadkom o nowiu
świadczącym nawet sabat naruszyć, co za czasów świątyni, gdy w nów ofiary
składano, czyniono dla każdego miesiąca. (Miszna, tr. Rosz-Haszana 1, 4; Tal-
mud, tenże traktat 19 b i 21 b). Badaniem świadków, tj. sprawdzaniem postrze-
żeń zajmował się Beth-din (Synhedryon), szło bowiem oto, w jakiej postaci księ-
życ ukazał się świadkowi. R. Gamaliol miał tablicę z wyobrażonemi na niej fa-
zami księżyca, na które wskazując, pytał świadka (Miszna, tr. Rosz-Haszana 2,
6. 8; Talmud, tenże traktat 23 b i 24 a; także tr. Aboda Zara 43 a). „Nowy"
księżyc, objaśnia N. Pereferkowicz w przypisku do Miszny, tr. Rosz-Haszana 2
7, oczekiwany był wieczorem 29-go dnia miesiąca i spostrzodz go wtedy znaczyło
zobaczyć go „w poro" ; wówczas naoczni świadkowie przychodzili z wieścią tą do
Beth-dinu i następnego dnia, który uchodził za 1-y dzień nowego miesiąca, poświę-
cano „nowy" księżyc. Jeżeli zaś wieczorem 29-go nie dojrzą o księżyca, czyli że
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIK 273
Z pomocą sygnałów ogniowych z góry Oliwnej ^), a w późniejszych
czasach przez posłów-) uwiadamiano Żydów innych miast i miej-
scowości Palestyny, Syryi i Babilonii ^). Ponieważ zaś po za Pale-
styną wzbronione było ustanawianie dni nowiu*), więc w miejscach
oddalonych od Jerozolimy, np. w Egipcie, dokąd wiadomość tak
prędko dojść nie mogła, obchodzono nów przez dwa dni, t.j. 30-go
i Hl-go mijającego miesiąca '').
A gdy tylko Beth-din poświęcił miesiąc (Tiszri), sąd Boży
się rozpoczynał, głosi Tosefta "), jako że Bóg stosuje się do uchwał
ziemskiego trybunału^) i skoro ten — dzień pierwszy w roku ozna-
czy, nakazuje Wiekuisty przygotować trybuny dla obrońców i o-
skarży cieli ^); bowiem co „ustawą dla Izraela, prawem Panu Ja-
kóba" 9).
Jeszcze bardziej drobiazgowo omawia Talmud akt trąbienia,
nie był dostrzeżony „w porę", to świadkowie mogli nie przychodzić do Beth-dinu,
gdyż wówczas 31-y ubiegłego miesiąca poczytywano za 1-y nowego miesiąca.
1) Miszna, tr. Rosz-Haszana 2, 2 — 4; Talmud, tenże traktat 22 b i 23 a.
*) Z powodu Samarytan, którzy, dając sygnały ogniowe w niewłaściwym
czasie, w błąd wprowadzali ogół. (Miszna, Rosz-Haszana 2, 2).
3) Aleksandrya nie jest wymienioną, ponieważ miała swój własny kalen-
darz.
*) Talmud, tr. Berakhoth 63 a.
5) Dziś tak się rzecz ma, że o ile miesiąc ma dni trzydzieści, to i 30-y, tj.
ostatni dzień ubiegającego miesiąca i 31-y jako pierwszy dzień nowego miesiąca
uchodzą za dni nowiu; i tylko wówczas obchodzą nów przez dzień jeden, gdy
miesiąc ma 29 dni. Wątpliwości odnośnie ustanowienia dnia nowiu i stąd wyni-
kłe podwojenie głębokiej widać sięgają starożytności, gdyż oto, co nam podaje I
księga Samuelowa (20, 27. 34): „A gdy przyszedł wtóry dzień po nowiu, zaś zo-
stało próżne miejsce Dawidowe. I rzekł Saul do Jonathy, syna swego : Czemu nie
przyszedł syn Izai ani wczora ani dziś jeść?" „Wstał tedy Jonathas od stołu
w gniewie zapalczywości i nie jadł chleba wtórego dnia nowego księżyca". (Prze-
kład ks. Wujka). To samo było u Sabejczyków, którzy przez dwa dni nów świę-
cili. (Dr D. Chwolsohn. Die Ssabier und der Ssabismus. Petersburg 1856 r. Tom
I str. 539). Z tej przyczyny, tj. wskutek niedoskonałości wiedzy kalendarzowej po-
chodzi również święcenie Nowego roku przez dwa dni, które mędrcy epoki tal-
mudycznej jako jeden dzień rozważają (Miszna, tr. Erubin 3, 7. 8).
«) Tr. Rosz-Haszana 1, 12; Talmud, tenże traktat 8 b.
7) Midrasz Debarim rabba 2, 3 (W przekładzie niemieckim dra Augusta
Wiinsche. Lipsk 1882 r.).
8) Talmud, jeroz., tr. Rosz-Haszana 1, 3; Pesikta 53 b i 54 a (wydanie
Bubera).
9) Psalm 81, 5.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LII. 18
274 K- LILIKNTALOWA
rozwodząc się nad rogiem — szofarem i jego tonami i). Wszelkie
np. rogi uznane zostały za odpowiednie prócz krowiego -). lecz r. Je-
huda orzekł ^j, iż w Rosz-Haszana w rogi baranie dąć należy. Szo-
far, którym się w dniu tym posługiwano, był prosty, otwór miał
wyłożony złotem*), a po bokach jego znajdowały się dwie trąby,
t. z. chacocry. Przez róg wydawał trębacz dźwięk przeciągły
w przeciwieństwie do krótkiego tonu trąb, ponieważ główny nacisk
spoczywał na rogu ^) i po za świątynią trąbiono tego dnia tylko
w szofar ^). Róg uszkodzony niezdatny był do użycia '), a w wy-
padku, gdy jeden róg w drugim się znajdował, przepisowi czynił za-
dość dźwięk, pochodzący z rogu wewnątrz umieszczonego^). Wszy-
scy byli obowiązani wysłuchać dźwięków szofaru w Rosz-Haszana 9)
i każdy, z wyjątkiem głuchoniemych i małoletnich i") a także — jak
dodaje Tosefta ^^) — kobiet i niewolników i^}, mógł innych od tego
obowiązku wyzwalać i"). Po zatem rozpisuje się Miszna nad kolej-
nym porządkiem modlitw w Rosz-Haszana.
*) Talmud, tr. Rosz-Haszana 33 b, 34 a, 34 b.
2) Gdyż przypomina grzech złotego cielca (Midrasz, Wajikra rabba 27, 22).
*) Miszna, tr. Rosz-Haszana 3, 5.
*) Lecz nie w miejsca, którego trębacz dotyka ustami (Talmud, tr. Rosz-
Haszana 27 b)
= ) Miszna, tr. Rosz-Haszana 3, 3, gdy towarzyszenie trąb oparte jest na
słowach Psalmu (98, 6): „Na trąbach i głosem surmy wykrzykujcie przed królem,
Bogiem".
*) Maimonides. Miszne Thora. Szofar 1, 2.
') Talmud, tr. Rosz-Haszana 27 b.
^) Tosefta, tenże traktat 3, 4.
9) Tamże 4, 1.
i«) Miszna, tenże traktat 3, 8.
>i) Tenże traktat 4, 1.
12) W dziedzinie religijnej u Żydów jest kobieta w wielu wypadkach zrów-
nana z niewolnikiem. Śluby, jakie czyni niewiasta, mogą ojciec lub mąż utwier-
dzić lub znieść (Numeri 30, 4—14), a już naj dobitniejszym wyrazem jej poniże-
nia jest codzienna modlitwa poranna, w której mężczyzna dziękuje Bogu, że go
nie stworzył niewiastą. Niewątpliwie są to szczątki pasterskiego okresu, w któ-
rym kobieta upośledzone zajmowała stanowisko, kiedy to panem rodziny był mąż
sam trzody pasący i sam krzątający się koło dobytku. Koran również poniża ko-
bietę, uważając ją za „pozbawioną wszelkiego poznania" (16, 80; ob. też 4, 38.
228; 42, 17 — w polskim przekładzie Jana Murzy Tarak Buczackiego. Warszawa
1858 r.
'3) T. j. trąbić, aby drudzy słyszeli, a tem samem obowiązek swój wy-
pełniali.
ŚWIKTA ŻYDOWSKIE
275
I tak to „Dzień wspomnienia i trąbienia" urósł do powagi
dnia sądu, sądu bardzo po ziemsku pojętego, jak to później zoba-
czymy, i — dnia pierwszego w roku.
Poszukajmy pierwiastków, które na owo przeobrażenie się
złożyły, rozpatrzmy każdy składnik poszczególnie, a może z chaosu
obrządków wyłoni się pierwotne jądro tego święta.
Odrazu uderza nas szczegół, że Rosz-Haszana przypada na
nów (jedyne święto obchodzone pierwszego dnia miesiąca) i że
ten pierwszy dzień siódmego miesiąca tak akcentuje Pięcioksiąg^);
aby jednak zrozumieć znaczenie pierwszego dnia siódmego miesiąca,
musimy pierwej się dowiedzieć, czem był dla starożytnych Hebraj-
czyków pierwszy dzień każdego miesiąca.
Otóż nów czyli początek miesiąca, a raczej początek odnowie-
nia miesiąca (rosz-chodesz) obchodzili Hebrajczycy uroczyście. Gdy
błysk rodzącego się na niebie księżyca wskazywał chwilę nowiu^),
kapłani z wieży, srebrnemi trąbami, ogłaszali o tem ludowi, który
na owo hasło na służbę bożą śpieszył — otwierano bramę dworca
wewnętrznego świątyni 3) i składano ofiary. O ofiarach w dzień no-
wiu wzmiankują już księgi Samuelowe*), a Pismo Św. szczegółowo
nad tem się rozwodzi s). „A na nów miesięcy waszych przynosić
będziecie na całopalenie Wiekuistemu: cielców młodych dwa, barana
jednego,jagniąt rocznych siedm, zdrowych". „I trzy dziesiąte efy mąki
itd." „Oto całopalenie od miesiąca do miesiąca przez wszystkie miesiące
roku". Ezechiel ^) wprawdzie podaje mniejszą liczbę ofiar na nów, lecz
stawia go w jednym rzędzie ze świętami i sabatami^). W nów świę-
towano, o czem wyraźnie mówi Amos^): „Kiedyż przeminie nów,
abyśmy kupczyli zbożem..." a także ucztowano, na co znów wska-
1) Leviticus 23, 24; Numeri 29, 1.
2) W braku narzędzi astronomicznych, kierowano się naocznemi spoetrze-
żeniamii o czem była już mowa na str. 3 (dopisek 10) niniejszej pracy.
3) Ezechiel 46, 1.
4) I 20, 6; także Ezra 3, 5: Nehemiasz 10, 33; I Kronika 23, 31; II Kro-
nika 2, 4; 8, 13; 31, 3.
5) Numeri 28, 11. 12. 14.
6) 46, 6: -A na dzień nowiu cielca młodego, zdrowego i sześcioro jagniąt
i barana.
') 45, 17.
«) 8, 5.
18*
276 R- LILIENTALOWA
żują słowa Dawida do Jonathy:^) „Oto jutro jest nów miesiąca,
a ja wedle obyczaju zwykłem siedzieć podle króla, abym jadł..."
Zrozumiałym też się staje ustęp z księgi Królów: 2) ,,Dlaczegóż
idziesz do niego? Dziś nie jest nów ani sabbath...", gdy dowiadujemy
się 3), że w sabaty i w nowie jako w dni świąteczne szło się do
męża bożego, t. j. że obowiązkiem było wtedy, jak tłómaczy Tal-
mud*), odwiedzić mistrza. W radosny dzień nowiu nie wolno było
ciała umartwiać ^), postu publicznego naznaczać ^), ani mowy po-
grzebowej wygłaszać ^), a niewiasty nie zawodziły wtedy t. z, „kiny"
t. j. pieśni żałobnych®). Z czasem nów stracił na powadze i Tal-
mud ^j przyzwala już na pracę, lecz zarówno w wiekacli średnich^*'),
jak i dziś pobożniejsze żydówki nie szyją w rosz-chodesz i^), a Szul-
chan aruch^^) chwali ten zwyczaj. Nikt także wtedy paznogci ani
włosów nie ucina i^), chłopcy tylko pół dnia spędzają w chederze^*),
wszyscy ubierają się prawie odświętnie ^^) i lepsze potrawy poja-
wiają się na stole ^^).
1) I Samuelowe 20, 5 (przekład ks. Wujka).
2) II 4, 23 (przekład ks. Wujka).
^j D. Rudolf Kittel w objaśnieniach do II Królów 4, 23 (Die Biicher der
Konige iibersetzt und erklart voa D. Rudolf Kittel. Getynga 1909 r.).
*') Tr. Rosz-Haszana 16 b.
5) Judith «, 6.
6) Miszna, tr. Taanith 2, 10; Talmud, tenże traktat 10 b i 17 b.
') R. Gamaliel uczcił mową pogrzebową matkę ben Zazy nie dlatego, iżby
była tego godną, lecz aby lud wiedział, że Beth-din nie poświęcił był jeszcze no-
win (Talmud, tr. Rosz-Haszaua 25 a).
8) Miszna, tr. Moed Katan 3, 9.
9) Tr. Chagiga 18 a; tr. Megilla 22 b.
10) larael Abraharas. Jewish life in the middie ages. Londyn 1896 r. str.
154. (Nie przędły w nów i wogóle unikały wtedy pracy).
**) Głównie bowiem płeć żeńska, ten z natury swego społecznego stanowi-
ska bardziej konserwatywny element, pielęgnuje stare zwyczaje.
**) Orach Chaiim § 417 a. O tym kodeksie Karo-Isserlesa !ob. część I-sza
pracy niniejszej, str. 8 i 9.
1') Zakaz ten znajduje się w'testamencie r. Jehudy Chasida, kabalisty z 1-ej
połowy 13 wieku (Moses Briick. Rabinische Cereraonialgebrżiucha in ihrer Ent-
stehung und geschichtlichen Entwickelung. Wrocław 1837 r.).
'*) Dawniej cały dzień świętowali.
*5j W średniowieczu niewiasty przywdziewały w nów strój przeznaczony
tylko na chwile bardzo uroczyste. (Dr. A. Berliner. Aus dem inneren Lebon der
deutschen Juden im Mittelalter. Berlin 1871 r. str. 38).
") A chasydzi urządzają zwykle wieczorem ucztę składającą się z ryby,
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 277
Teraz jest to pół-świcto, ale że ongi był nów jedną z więk-
szych uroczystości, świadczy, prócz danych powyżej przytoczonych,
jeszcze dęcie w trąby. „W dzień też radości waszej, w uroczystości
wasze, i na nowiu miesięcy waszych — uderzać wam w trąby..." ^), a po
dziś dzień odmawiają w rosz-chodesz hymn świąteczny „Halel".
Święto owo, uznane przez krytyków biblijnych za bardzo
stare ^), niewątpliwie w okresie pasterstwa początek swój bierze.
Nocne, gwiaździste niebo i księżyc — to istoty, w których koczownik
widzi swych przyjaciół i opiekunów, wyzwalających go z dręczą-
cego żaru słońca, powiada Goldziber^), żaru, o którym mówi Jeza-
jasz*): „...nie porazi ich żar i słońce..." Pasterz stref gorących, pa-
sterz-koczownik potrzebuje dla swych wędrówek nocy i stąd czci
wielki drogowskaz na niebie — księżyc, którego światło jest dla
niego błogosławieństwem, a zaćmienie — niedolą.
Nie było dla pogan nic okropniej szego nad zbliżające się za-
ćmienie słońca lub księżyca, w czem upatrywali zniszczenie i ko-
niec świata, pisze Grimm ^). Zaćmienie księżyca do tego stopnia
przeraziło żołnierzy zbuntowanych przeciwko Tyberyuszowi, że
w obawie, iż jest to groźba zwiastowana im przez niebo, poddali
się władzy monarszej^). Powszechny lęk budziło to zjawisko w Ba-
bilonii '), gdzie uchodziło za znak nieukontentowania boga księżyca
mięsa i piwa. W średnich wiekach kobiety grywały w nów w karty (wygraną
Btanowi^^y jaja), ob. Dr. A. Berliner. Aus dem inneren Leben itd. str. 11.
1) Numeri 10, 10.
2) Dr Fritz Hommel (Der Gestierndienst der alten Araber und die altisrae-
litische Ueberliefernng, Monachium 1901 r. str. 28i, na zasadzie, że arabskie hi-
lal (nów) jest pokrewne hebrajskiemu halel (sławić, świętować), twierdzi, że nie-
wątpliwie nazwa uroczystości nowiu rozciągnęła się później na uroczystości inne,
czego dowodem jest wyraz „hilulim" na oznaczenie święta zbiorów w ks. Sędziów
9, 27 i w Leviticus 19, 24?. Także Dr I. Benzinger (Hebraische Archaologie. 2-e
wydanie, Tubinga 19 j7 r. str. 169) wywodzi okrzyk radosny „halel" jak i nazwę
„hilulim" (dla świąt jesiennych) od „hilal", którym witano nów.
*) Dr Ignaz Goldziher. Der Mythos bei den Hebraern und seine geschicht-
liche Entwickelung. Lipsk 1876 r. str. 68.
*) 49, 10.
^) Deutsche Mythologie, -ł-e wydanie. Berlin 1876 r. str. 588.
^) Tacyt. Roczniki I, 28 (Oeuyre^ completes de Tacite traduits par J. L.
Bnrnouf. Paryż 1833).
') Morris Jastrow, jr. Die Religion Babyloniens und Assyriens. Giessen
1902 r. Zeszyt 4, str. 299. Jeszcze dziś złowrogi to znak dla Greków (W. H. Ro-
Bcher. Ueber Selene und Yerwandtes, str. 183), przepowiednia nieszczęść i nieu-
278 K- LILIENTAI-OWA
lub iego porażki, czego następstwem były: wojna, mór i zamieszki
wewnętrzne; niepomyślną było wróżbą dla wrogów Izraela (eufe-
micznie: dla Izraela), ponieważ Żydzi rachują podług księżyca^).
Właśnie ta okoliczność, że był on miernikiem czasu, potęgowała
i tak już wydatne jego stanowisko. Zmiany w postaci księżyca, tak
łatwo dostrzegalne a powtarzające się ze ścisłą regularnością, uczy-
niły zeń „złotą wskazówkę na ciemnym cyferblacie nieba^, jak po-
wiada F. M. Muller ^). Rok księżycowy mieli Ateńczycy 3), Babi-
lończycy*), Egipcyanie ^), starożytni Litwini-), w Eddzie zwie się
księżyc artali, tj. miernik roku, w języku Basków argi-izari czyli
światłomierz "), a powszechne w starożytności liczenie czasu na noce
dzaja dla ludu Galicji (Lud IX, str. 65), a oto jak maluje pojęcia te w Anglii
Szekspir (Król Lear — przekład Ulricha. Kraków 1895 r. str. 158:: ,.Te ostatnie
zaćmienia słońca i księżyca nio rokują nam nic dobrego. Choć świadomi rzeczy
przyrodzonych mogą je tak lub owak tłumaczyć, to przecież ich następstwa mącą
przyrodzony porządek".
1) Talmud, tr. Siikka 29 a; tu wyszczególnione są niegodne postępki ludz-
kie, z powodu których następuje zaćmienie świateł niebieskich. O tern też w To-
sefta, tr. Sukka 2, 5, a Tosefta, tenże traktat 2, 6 rozwodzi się nad rodzajami
zaćmienia. Widocznie grozą przejmowały Hebrajczyków te zjawiska, skoro prorok
(Jeremiasz 10, 2) woła: „...Do drogi narodów nie przywykajcie, a przed znamio-
nami nieba nie trwóżcie się, choć trwożą się narody przed niend". W księdze
Zohar III 281 b (Sepher Ha-Zohar — le livre de la splendenr. Traduit pour la
premierę fois sur le texte chaldaiqiie et accompague de notes par Jean de Paoly.
Paryż 1906 — 1911 r.) znajdujemy, iż zaćmienie księżyca sprowadza głód, a lu-
dowa piosenka żydowska (znana na Litwie) brzmi:
Och biada Żydom
Od czasu, gdy widzieli zaćmienie księżyca,
Od tej pory im źle
I żadnej nie mają pociechy.
*) Wykłady o umiejętności języka. Przetłómaczyl na język polski Adolf
Dygasiński. Kraków 1874 r. str. 5.
') G. F. 8choemann. Griechische Alterthiimer. 4 wydanie. Berlin 1897 —
1902 r. Tom I, str. 401. Archiv flir Keligionswissenschaft. Lipsk 1911 r. Tom
KIY, str. 426, art. Martina P. Nilsson'a. Die alteste griechische Zeitrechnung.
*) Alfred Jeremias. Das alte Testament im Lichte des alten Orients. 2-gie
wydanie Lipsk 1906 r. str. 65.
^) W. H. Koscher. Die enneadischen und hebdomadischen Fristea and Wo-
chen der altesten Griechon. Lipsk 1903 r. str. 5, dop. 6.
8) Teodor Narbutt. Dzieje starożytne narodu litewskiego. Wilno, 1835 r.
Tom I, str. 128 i 297.
') F. M. Muller. Wykłady o umiejętności języka, str. 5, dop. 2.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 279
pozostaje w związku z tą rolą księżyca i). W Koranie 2) czytamy:
„On dał... blask księżycowi. On jego zmiany urządził, służą one
do podziału czasu i do lat rachunku". Wiele ludów dziś tę rachubę
stosuje. Na Fidżi 3) księżyc odgrywa główną rolę przy podziale
czasu i wyraz rula (księżyc) oznacza tam zarazem i miesiąc; u Bu-
ryatów*) miesiąc (hara) — to obieg księżyca: z nowym księżycem
się rozpoczyna i nów jest ich niedzielą; u Tunguzów'^) rok ma
trzynaście księżyców (miesięcy), z których każdy z nowiem się za-
czyna; Eskimosi •') również dzielą rok na trzynaście miesięcy, a czas
od jednego nowiu do drugiego zwie się u nich tak samo jak księ-
życ „taktuk"; Mongołowie i Kałmucy ') liczą czas według obiegu
księżyca, także w Tybecie^), panuje rachuba czasu księżycowa;
Mandyngowie^) dzielą rok na dwanaście księżyców, a dzicy bra-
zylijscy ^''j zdają się szczególną czcią otaczać księżyc, według któ-
rego ustanawiają święta, regulują czas i wróżą o przyszłości. U Ży-
dów od prawieków służy księżyc do mierzenia czasu. „Ustanowił
On miesiąc na pewne czasy..." woła psalmistami), a w księdze Kró-
lów m^) znajdujemy zupełne utożsamienie miesiąca z księżycem
*) Germanowie liczyli czas na noce, twierdząc, źe noc przed dniem postę-
puje (Tacyt. Germania XI), tak samo Gallowie, o czem poucza nas Cezar (Wojna
gallijska 6, 18, w polskim przekładzie Andrzeja Wargockiego. Warszawa 1803);
u Arabów doba zaczyna się z wieczora (Dr I. Goldziher. Der Mythos bel den
Hebraern, str. 75), wreszcie za przykład służą Hebrajczykowie, którzy w swym
micie o stworzeniu oddali pierwszeństwo nocy (Genesis 1, 5 — 31).
^j 10, 5 — w polskim przekładzie Jana Murzy Tarak Buczackiego. War-
szawa 1858 r.
3) Dr Georg Gerląpd. Anthropologie der Naturvolker. Lipsk 1872 r. Tom
VI, str. 615.
*) Joh. Gottl. Georgi. Bemerkungen einer Reise im russischen Reich im
Jahre 1772. Petersburg 1775 r. Tom I, str. 299.
5) Tamże, str. 271.
*) tJI. nipeHKt. Oót nHopo;i,u,ax'B AjiypcKaro Kpaa. Petersburg 1883 — 1903 r.
Tom III, str. 43.
') P. S. Pallas. Sammlungen historischer Nachrichten iiber die Mongoli-
schen Yolkerschaften. Petersburg 1776 — 1801. Tom II, str. 220.
8) Tamże, str. 168.
') Gnstar Klemra. Aligemeine Kulturgeschischte Lipsk 1850 r. Tom III
str. 389.
*") Edward B. Tylor. Cywilizacya pierwotna. Przekład Z. A. Kowerskiej,
Warszawa 1896 r. Tom II, str. 247.
11) Psalm lOi, 19 (w przekładzie Dr Cylkowa).
1^) I 6, 37. :-18; 8, 2, gdzie na określenie, iż coś zaszło w miesiącu Ziw,
280 R- LILIENTALOWA
którego nazwa „jerach" i) służy na określenie tego pojęcia czasu.
Obieg miesięczny był pewnie ongi jedynym, dłuższym okresem
czasu, który rozpoczynał się z nowiem*), lecz nie tym. który astro-
nomowie zowią złączeniem się księżyca ze słońcem, a — z nowem
światłem ^).
Bal i Ethanim, służą wyrażenia: b'jerach ziw, b'jerach bal, b'jerach ho'ethamm.
(Księżyce używały sie często na oznaczenie miesiąca, pisze F. M. Muller. Wy-
kłady o umiejętności języka, str. 6\
1) Jerach {pil) jareach {pZi) co znaczy ^wędrujący' (od n*K — wędro-
wać) jest jedną z najstarszych starosemickich nazw dla księżyca. P. Jensen (Die
Kosmologie der Babylonier. Strasburg 1890 r. str. 103) twierdzi, że przedstawi-
cielem hebrajskiego fTj-jakH"!" jest babilońsko-asyryjski wyraz arhu (albo arah —
zwykła nazwa dla miesiąca. Eberhard Schrader. Die Keilinschriften und das Alte
Testament. Giessen 1872 r. str. 2-48). Nazwę jareach napotykaną u Fenicyan i Ka-
naanejczyków (Dr I. Benzinger Hebraische Archaologie. 2-gie wydanie. Tubinga
1907 r. str. 169), a którą znajdajemy często w hebrajskiem piśmiennictwie (Ge-
nesis 37, 9. Deuteronomium 4, 19; 17, 3; 33, 14: Hiob 31, 26. 27; Jezajasz 60,
19, 20; Jeremiasz 8, 2; Psalmy 72, 5; 104, 19), zastępuje później wyraz Ibanah
(^n;2. ) od laban — biały (w przeciwieństwie do czerwonego słońca), a na ozna-
czenie miesiąca począł służyć „chodesz". Lecz i to ostatnie miano z księżyca
bierze początek, gdyż oznacza nów. (Chadasz — nowy, chidusz — odnowienie. Dr.
J. Levy. Neuhehraisches und chaldaisches Wórterbuch. Lipsk 1889 t.\.
2) Stąd — kalendarz, pochodzący od łac. calendae — pierwszy dzień miesiąca.
') Jeszcze po powrocie z niewoli babilońskiej w ten sposób określano nów
w Palestynie i Karaici po dziś dzień tego się trzymają (jeden z najwybitniejszych
Karaitów, Józef Alkirkesani z 11 wieku opiera to postępowanie na orzeczeniu Pi-
sma Św. icnr2 ty^r (Numeri 28, 14), które tłómaczy jako początek miesiąca w jego
odnowienia. Zeitschrift der deutschen morgenlandischen Gesellschaft. Lipsk. Tom
20, str. 541), gdy rabbanici przyjęli rachubę astronomiczną, wraz z czem ozna-
czanie nowiu na zasadzie postrzeżeń ustało. Kalendarz wzięty od Babilończyków,
jak tego jego asyryjskie nazwy miesięcy dowodzą (A. Jeremias. Das alte Testa-
mement im Lichte des alten Orients, str. 551. E. Schrader. Dio Keilinschriften
und das alte Testament, str. 247), miał za zasadę zrównać rok księżycowy ze
słonecznym, opierał się jednak na obiegu księżyca dokoła ziemi. Itak ponieważ dwa-
naście miesięcy księżycowych daje 354 dni 8 godzin, 48 minut i 48 sekund, więc,
aby wyrównać różnicę wynoszącą 10 dni, 21 godzin i 10 sekund, co trzy lata
wstawiano jeden miesiąc. Kok taki zwał się przybyszowy libur), miesiące zaś
ustalono tak. że zawierały naprzemian po 29 i po 30 dni z wyjątkiem Marche-
szwana i Kislew, które niekiedy miały po 29 a niekiedy po 30 dni. (H. Ilepe-
4)epK0BnH'B. Ta-iMy;;-!), ero ncTopin n co;^ep•yKaB^e. Petersburg 1897 r., str. 155).
Jeszcze w epoce Miszny długość roku i miesiąca nie była oznaczona ściśle. Wpra-
wdzie wraz z ukazaniem się „nowego"* księżyca następował nowy miesiąc, ale
gdy czas księżycowy na tyle się posunął, że do Pesach nie mogły rozpocząć się
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 281
Otóż byt nomadów, w tak silnym stopniu uzależniony od tego
światła niebieskiego, powołał do życia kult księżyca, który stał się
przez to bogiem, najwyższą i najpotężniejszą istotą. Czci go mie-
szkaniec pustyni, Beduin ^), wielbią go Botokudzi -), którzy, uważa-
jąc go za sprawcę grzmotu i błyskawicy, wyznaczają mu pierwsze
miejsce pośród ciał niebieskich; przedmiotem szczególnego ubóst-
wienia jest on u murzynów Afryki ^j, u Karaibów ^), w południo-
wej Australii ^). Księżyc uchodził za istotę boską i potężną u wszy-
stkich prawie ludów starożytnych; u Egipcyan ^J, Greków, Rzy-
mian'^j, Persów^). W Babilonii uważany był za summus deus ^), za
najwyższe bóstwo reprezentujące zmartwychwstanie^"). Pod nazwą
Nannar, co znaczy „Jedynj^^, który światło tworzy", czczony był
w Ur, jednem z najstarszych i najsławniejszych miast, nad któ-
żniwa, wtedy wstawiano jeden miesiąc i rok stawał się meubereth. Z trzech przy-
czyn, objaśnia Tosefta (tr. Synhedrin 2, 2), czynią rok embolimicznyra: 1) z po-
wodu abiba, 2) płodów drzewnych i 3) nawrotu słońca, tj. baczono: aby 16-y Ni-
sana, w którym należało złożyć pierwszy snop, przypadł w abib — miesiąca doj-
rzałych kłosów; aby na Szabuoth można było przynieść pierwociny i aby Pesach
nastąpił po wiosennem porównaniu dnia z nocą, kiedy słońce znajdowało się pod
znakiem barana. I otóż, gdy pod koniec roku, w miesiącu Adar zauważono, że
Pesach nastąpi przed wiosennem porównaniem dnia z nocą, to wstawiano jeszcze
jeden miesiąc, zwany adar szeni (Adar wtóry) lub w'adar (Tosefta, tr. Synhedrin
2, 1 — 15). Uzupełniać rok wolno było tylko w Palestynie (Talmud, tr. Berakhoth
63 a). Właśnie główną funkcyą synhedryonu w Jamnii było opracowywanie ka-
lendarza, a uczeni palestyńscy troskliwie strzegli tego prawa (Miszna, tr. Kosz-Ha-
szana 2, 8. 9).
*) G. Klemm. Allgemeine Kulturgeschichte. Tom IV, str. 218.
2) E. B. Tylor. Cywilizacya pierwotna. Tom II, str. 247. Przewagę kultu
księżyca u tego ludu Ameryki południowej zaznacza także A. Reville. Les reli-
gions des peuples non cirilises. Paryż 1883 r. Tom I str. .S66.
3) A. Reville. Tamże. Tóm I, str. 58.
*) Tamże, str. 3^9.
^) Dr G. Gerland. Anthropologie der Naturvolker. Tom VI, str. 799.
6) Herodot II 47.
') G. Klemm. Allgemeine Kulturgeschichte. Tom I, str. 32.
8) Zend-Avesta, Yasht 7, 5 i 24, 4; też Siroza 1, 10 (Le Zend-Aresta. Tra-
duction nouvelle avec commentaire historiąue et philologiąue par James Darme-
steter. Paryż 1892 — 1893 r.): Mah, Maonha (księżyc) „to Bóg szczodry, wspaniały...
władca chmur, umiejętności, bogactw; dzięki jemu mnoży się trzoda, on daje
powodzenie, on jest źródłem dobrodziejstw".
8) A. Jeremias. Das alte Testament itd. str. 832.
i«) Tamże, str. 100.
282 R- LILIENTALOWA
remi panował ^), zwykłem określeniem dla niego było En-zu (mą-
dry pan), a z biegiem czasu jedynem jego imieniem stała się na-
zwa Sin 2), „Siu, królu bogów, nieba i ziemi", tak się i-ozpoczyna
błagalna modlitwa króla babilońskiego do księżyca 3)^ którego uważa
za swego opiekuna i którego nazwa często figuruje w imionach
własnych królów babilońskich ^). Szczególnie uwj-datnia rolę księ-
życa hymn Akkado-Sumirów »), ładu rasy turańskiej, który zamie-
szkiwał ongi AzN^ę Zachodnią, ludu zwyciężonego późnie] przez Chal-
dejczyków i Asy ry jeżyków, ale który, ginąc, potrafił wycisnąć
na zwycięzcach znamię swej kultury^). U Sabejczyków był księ-
życ głównym bogiem i kult jego w Haranie był jeszcze w pełni
rozkwitu za cezarów rzymskich^); według Indusów bóg księżyca,
Tvashtar, to jedno z pierwszych bóstw: brał on udział w stworze-
niu świata, tj. nieba i ziemi i wszN^^stkich jestestw żyjących, i uży-
cza długiego życia, szczęścia i pomyślności^).
1) M. Jastrow. Die Religion Babyloniens uad Assyriens. Zeszyt, 1 str. 72.
2) Tamże, str. 73.
^! Tamże, zeszyt 6, str. 410.
*} Dr I. Goldziher. Der Mythos bei den Hebraern, str. 90.
5) „Panie, władco dachów, który na niebie i na ziemi sam jesteś najwyż-
szy, ojcze oświeciciela, duchu obfitości, królu dachów, którego światło potężnieje,
rogi nabierają siły, członki się kształtują, broda jaśnieje wspaniale, gdy obej-
dziesz swój krąg. Litościwy, który wszystko rodzisz, ponad żyjącymi swój przy-
bytek jaśniejący wznosisz, ojcze litościwy, odnowiciela, którego ręka podtrzymuje
życie na ziemi..." (I. Kadliński. Pierwsza karta historyi religii. Art. w Bibliotece
samokształcenia. Warszawa 1904 r., str. 80 i 81).
6) I. Kadliński. Tamże, str. 28.
') Dr D. Chwolsohn. Die .Ssabier und der Ssabismus. Tom I, str. 399 — 404;
tom II, str. 158. Maimonides. Moreh nebochim III 29 podaje (Le guide des ega-
res. Traite de thćologie et de philosophie — przekład S. Mank'a. Paryż 1866 r.),
iż według Sabejczyków Adam był apostołem księżyca.
8) Fredorik Sander. Kigveda und Edda. Sztokholm 1893 r., str. 37 i 53.
Wydatne stanowisko księżyca objawia się także w przypisywaniu mu przez hoł-
dujące mu ludy przodującej płci męskiej. Męskiego rodzaju jest meksykański
Meztli (księżyc, także miesiąc), któremu poświęcano piramidy (M. L'abbe Brasseur.
Histoire des nations civilis^es du Mexique. Paryż 1857 — 1859. Tom I, str. 149,
tom II, str. 464), grenlandzki Anningat (J. Grimm. Deutsche Mythologie, str. 586);
^•/KOH-B .leóóoK-B. Hana.io unBnjinsanin, 2-e wydanie wedla 5-go angielskiego wyda-
nia. Petersburg 1889 r. str. 160); takim jest u Arabów (Ditlef Nielsen. Die alta-
rabische Mondreligion und die mosaische Ueberlieferung. Strasburg 1904 r. str.
21, odnośnik 1): w południowej i północno-zachodniej Australii (Dr G. Gerland.
Anthropologie der Naturvolker. Tom VI, str. 799 i 800); we wszystkich dyalektach
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE
283
u Hebrajczyków zajął księżyc stanowisko dominujące, a na
prastary jego kult wskazują liczne ustępy ze starożytnego piśmien-
nictwa hebrajskiego. „Albo żebyś podniósłszy oczy swe ku niebu
i widząc słońce i księżyc... dał się uwieść, abyś się im korzył i słu-
żył im..." 1). „I rozrzucą je przed słońcem i księżycem... które so-
bie upodobali i którym służyli, i za któremi postępowali, i których
się radzili, i przed któremi się korzyli", gromi Jeremiasz 2). „Bo pa-
dłaby już trwoga na mnie przed skarceniem Boskiem..." „Jeślim
zbytnio się wpatrywał w blask słońca, gdy świeciło, albo w księ-
życ, gdy wspaniale się toczył". „A dało się potajemnie uwieść
serce moje. aby się w hołdzie składała ręka do ust moich, woła
Job 3). Tosefta*) wyraźnie powiada, że jeżeli kto zarzyna ofiarę
w imię słońca, księżyca, gwiazd — ofiara to bałwochwalcza, a Mai-
monides^) tłumaczy, iż dlatego kozioł składany na ofiarę zagrze-
szną tylko w nów zwie się „ofiarą Wiekuistemu" ^). że zacho-
dziła obawa, aby nie rozpatrywano go jako ofiary dla księżyca.
Z natury rzeczy przypisywano księżycowi światło własne^), co je-
szcze twierdzi Talmud »), objaśniając mniejszość jego od słońca
karą za grzech popełniony. Bo gdy Bóg stworzj-ł dwa światła wiel-
litewskich (Teodor Narbutt. Dzieje starożytne narodu litewskiego. Tom I, str. 128);
w języku gotyckim, szwedzkim (F. M. Muller. Wykłady o umiejętności języka,
str. 6), a u Niemców, u których cześć dla księżyca przetrwała pierwsze czasy
chrześcijańskie, apostołowie wyrzekali, że lud kłania się swemu -Herr Mon" (J.
Grimm. Ueiitsche Mythologie, str. 587), którego bawarscy i szwajcarscy chłopi zo-
wią ,Herr Man (Karl Simrock. Handbuch der deutschen Mythologie, 5-e wydanie.
Bonn 1878 r. str. 400).
*) Deuteronomium 4, 19.
*) 8, 2.
3) 31, 23. 26. 27. Dr Cylkow w przypisku objaśnia, że bożyszcza, których
bezpośrednio na znak hołdu ucałować nie było można, czczono przykładaniem
ręki do ust i przesyłaniem pocałunku z daleka. Ten gest ubóstwienia stosowany
był też w Grecyi starożytnej względem obrazów i posągów bogów (Erwin Rhode.
Seelenkult und Unsterblichkeitsglaube der Griechen. 1894 r. str. 635; G. F. Schoe-
mann. Griechische Alterthlimer. Tom II, str. 265).
*) Tr. Chullin 2, 18.
5) Moreh nebochim III, 46.
6) Numeri 28, 15.
'j „Nie będzie ci nadal słońce światłem dziennem, ani będzie dla jasności
księżyc przyświecał tobie..." (Jezajasz 60, 19). „I zakryję, gdy cię zagaszę, nie-
biosa... a księżyc nie da świecić światłu swojemu" (Ezechiel 32, 7). Ob. też Je-
zajasz 13, 10.
8) Tr. Chullin 60 b.
284 It. LILIENTALOWA
kie, zazdrosny księżyc, głosi legenda ^), rzekł do Boga: „Panie
świata, czyż mogą dwaj królowie jedną posługiwać się koroną?"
i za to Bóg mu odpowiedział: „Idź i stań się mniejszym". Zrozu-
miałą się staje ta legenda, gdy uprzytomnimy sobie, że wraz ze
zmianą bytu koczującego na osiadły znaczenie księżyca zmalało na
korzyść słońca, a myśl ludu, omotana tradycyą i nie znosząca roz-
dźwięku z życiem, szukała odpowiedzi na pytanie, dlaczego przed-
miot, w tak wielkiem poszanowaniu u ojców będący i taką mocą
naówczas obdarzony, mniejszym jest od słońca i słabsze od niego
ma światło? 2). Lecz „...będzie światło księż^^ca niby światło słońca...
w dniu, w którym opatrzy Wiekuisty uszkodzenia ludu Swego",
woła prorok 3), a lud żydowski dziś jeszcze wierzy w samodzielne
światło księżyca, twierdząc, że silne jego promienie oślepić mogą
każdego, kto zbyt długo weń się wpatruje, choć najsilniejsze są
nad Jerozolimą, nad którym to świętym grodem *) księżyc ma swe
siedlisko ^). Uważa go też za uosobienie piękna ^) i widome oznaki
czci mu oddaje. Gdy księżyc widnieje na niebie, nie wyrzucają
śmieci na wprost, lecz wybierają na to jakiś kąt ciemny '); nie
wskazują na niego palcem, a kto to uczynił, winien ugryźć się
w palec ^), (inaczej bowiem coś się potłucze); kto w obliczu świe-
1) Opowiada ją r. Szymon ben Pazi (Talmud, tr. Chullin 60 b).
2) Mój artykał: Zjawiska przyrody w wyobrażenia i praktyce luda żydow-
skiego (Safras, książka zbiorowa, poświecona sprawom żydowstwa. Warszawa 1905 r.
str, 58).
») Jezajasz 30, 26.
*) Stanowiącym środek ziemi,
=) Zjawiska przyrody w wyobrażenia i praktyce luda żydowskiego, str. 59.
'j „Piękna jak księżyc w pełni" mówi przysłowie ilgnaz Bernstein. „Jiidi-
Bche Sprichworter and Redensarten. 2-e wydanie, Warszawa 1908 r. str. 275 Nr,
3758), a wyraziła to jnż „Pieśń nad pieśniami'' 6, 10 (w polskim przekładzie dra
Cylkowa): Któraż to jest, która spogląda jako zorza poranna, piękna jak księ-
życ.,.."
') Mój artykuł: Przesądy żydowskie (Wisła. Tom XIV str. 640, Nr. 83).
8) Zjawiska przyrody w wyobrażeniu i praktyce luda żydowskiego str. 58.
Pokazywać palcem na księżyc — to czyn nieprzystojny i obraza dla księżyca,
który ukarze za to sprawce, myśli współczesny nam lud grecki i matki mówią
tam do dzieci: „Nie pokazuj palcem na księżyc, bo ci go odetnie" albo: „bo pa-
lec ci odpadnie", (W. H. Eoscher. Ueber Selene and ^'^erwandtes mit einem An-
hange von N. G. Politis iiber die bei den Neugriechen rorhandenen Yorstellungen
vom Monde. Lipsk 1890 r. str. 186). Nie wolno palcem wskazywać na księżyc,
bo się aniołki kole, podaje Dr Adolf Wuttke. Der deutsche Yolksaberglauben
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 285
cącego księżyca wodę puści, ten stanie się lunatykiem^), a jeśli
waży się na to mężczyzna, którego żona jest w ciąży, to urodzi
ona potwora, t. z. „muunkalb" ^).
Cala mitologia hebrajska wywodzi się z rozważania sił przy-
rody, osobliwie zaś bóstwa księżyca ^), które, w miarę wzrostu an-
tropomorfizmu, coraz więcej ludzkie przybierało kształty. Astarte,
królowa nieba, to bogini księżycowa, a o czci dla niej czytamy
u Jeremiasza*), że „Dzieci zbierają drwa, a ojcowie rozniecają
ogień, aby przygotować ołatki dla królowej nieba...", które to oła-
tki, jak objaśnia dr. Cylkow s) identyfikują zazwyczaj z okrągłymi,
wyobrażającymi księżyc, plackami, jakie w Atenach na cześć Ar-
der Gegenwart. Berlin 1900, str. 13 § 11 ; w Bogumiłowicach, pod Tarnowem,
dziewczyna, któraby to zrobiła, miałaby po zaraąźpójścia znaczne szkody w go-
spodarstwie (Lud. Tom X, str. 94), a w powiatach Wielickim i Nowosądeckim
powiadają, że to grzech. (Zbiór wiadomości do antropologii krajowej. Kraków,
Tom Xyi, str. 254, Nr 11).
*) Lub melancholikiem, jak znów twierdzą w Radomskiem.
2) Lub, jak mówią inni, ,.mundkalb". Zarówno w „muunkalb" jakw„muud-
kalb" (księżycowe cielę) odnajdujemy niemieckie nazwy dla księżyca: Mon (ob.
str. 14 tej pracy, dopisek) i Mond. Powiadają, iż gdy potworek taki wyda głos,
matka natychmiast umiera.
*) Hebrajczycy przejęli prawdopodobnie wiele z ogólno-semickich podań
kosmicznych od ludów Chaldei i od Arabów. Księga Genesis (11, 31) opowiada
o wędrówce Teracha z Ur do Haranu, a oba te miasta słynęły jako ogniska kultu
księżycowego. Lecz panbabiloniści, wyprowadzając wszystko z Babilonu, za mało
baczą na dalszy samoistny i odmienny rozwój pokrewnych plemion. Hommel (Die
altisraelitische Uberlieferung in inscbriftiicher Beleuchtung. Monachium 1897 r.
str. 308) powiada, że prahistorya Hebrajczyków wykazuje ścisłe pokrewieństwo
z tradycyą babilońską; Hugo Winckler (Geschichte Israels. Część I. Lipsk 1895 r.
str. 123) twierdzi, że stary Testament w formie i treści tkwi korzeniami w wie-
dzy babilońskiej, a Herman Gunkel (Schopfung und Chaos in Urzeit und End-
zeit. Mit Beitragen von Heinrich Zimmern. Getynga 1895 r., str. 114 i 115)
uważa, że mit biblijny o stworzeniu świata — to przeróbka oryginału babiloń-
skiego i że wiele kosmologicznych pojęć późniejszego żydowstwa jest babilońskiego
pochodzenia.
<) 7, 18; o tem też 44, 17-19; księga Sędziów 2, 13; 3, 7; 10, 6.
5) W przypisku do księgi Jeremiasza 44, 19. — Wedle Alfreda Jeremiasa
(Das alte Testament im Lichte des alten Orients, str. 576), owa malkath hasza-
maim (królowa nieba), to babilońsko-asyryjska Isztar, kanaanejska Astarte, a wy-
raz kawan oznacza w kulcie babilońskim pieczywo Isztary, kamanu. — O Astar-
cie jako o bogini księżycowej ob. W. H, Roseher. Nektar and Ambrosia. Lipsk
1883 r. str. 77.
286 R. LILIENTALOWA
temidy wypiekano ^). Z tego kultu niewątpliwie biorą początek amu-
lety — półksiężyce, t. z. saharonim ^j^ zwieszające się z szyi wiel-
błądów midyanickicb 3) i noszone jako ozdoba przez niewiasty izra-
elskie*), a będące także świętym znakiem — amuletem dla Ara-
bów^), starożytnych Greków^) i Rzymian^). Nielsen^) dowodzi, że
sam Jebowa jest pochodzenia lunarnego i że pospolite imię bóstwa
księżyca stało się nazwą narodowego boga hebrajskiego. W wier-
szach psalmist}?^ ^): „Zwróć na nas światło oblicza Twojego, Boże",
„Panie, wskrześ nas, rozświeć oblicze Twoje, a będziem zbawieni"
upatruje on^") potwierdzenie swej teoryi, t. j., że Jehowa pierwej
1) W. H. Roscher. (Ueber Selene uud Yerwandtes str. 112) podaje, że pla-
cki te formy okrągłej, przypominające pełnie, składano w ofierze Selenie.
2) Sałiaronim — to forma zdrobniała od sahar (księżyc), objaśnia dr Cyl-
kow w przypisku do księgi Jezajasza 3, 18. Te nazwę dla księżyca napotykamy
i w Talmudzie (tr. Berakhoth 53 a; tr. Bosz-Haszana 20 b), a w Syryi oznacza
także sahar księżyc (D. Nielsen. Die altarabłsche Mondreligion, str. 47) i — boga
księżyca, o czem świadczą dobitnie dwa napisy na grobowcach w Nerabie, miej-
scowości położonej na południe od Aiep, a poświęcone pamięci kapłanów boga
„Sahar-en-Nerab". (Revae sźmitiąue d'epigraphie et d'histoire ancienne, pod reda-
kcyą J. Haleyy. Paryż 1896 r. IV, str. 279 i 280). Te same napisy cytnje M. Li-
dzbarski (Handbuch der nordsemitischen Epigraphik nebst ausgewahlten Inschri-
ften I Text. Weimar 1898 r. str. 445), czyniąc uwagę, że powinny pochodzić z 7-o
wieka przed Chr. i że znajdują się w Luwrze.
3) Księga Sędziów 8, 21. 26.
*) Jezajasz 3, 18. Judyta ustroiła się w nie, gdy poszła do Holofernesa
(Midrasz Judith w niemieckim przekładzie dr Aug. Wiinsche. Aus Israels Lehr-
hallen. Kleine Midraschim zur spateren legendarischen Literatur des alten Te-
staments. Lipsk 1908 r. Tora II str. 172). ZMiszny (tr. Aboda zara 3, 3) dowia-
dujemy się, że wyobrażeniami księżyca zdobiono różne przedmioty, a Tosefta
(tenże traktat 5, 1) objaśnia, że do przedmiotów tych należały: naszyjniki, obrą-
czki nosowe, łańcuszki, pierścienie a nieraz — i sprzęty kuchenne. O tem także
w Talmudzie, tr. Aboda zara 42 b.
*) A. Jeremias. Das alte Testament ini Lichte des alten Orients, str. 101 —
znajdujemy tu wizerunek owego amuletu.
*) W. H. Roscher w swem studyum z mitologii greckiej, p. t. „Ueber Se-
lene und Yerwandtes^ (str. 60, 72 i 86) pisze o amuletach w kształcie sierpa
księżycowego (iunulae) lub pełni, że wieszano je na szyi małym dzieciom i że
posiadały one czarodziejskie działanie.
') Juvenal. Satyry 7, 191 (przełożył na niemiecki D. Carl Friedrich Bahrdt.
Nowe poprawione wydanie. Berlin 1787 r.) wspomina o półksiężycach przy obu-
wiu patrycyuszów rzymskich.
^) Die altarabische Mondreligion, str. 133 i 136.
») Psalmy 4, 7; 80, 4.
•0) Nielsen. Die altarabische Mondreligion, str. 179.
ŚWII^TA ŻYDOWSKI B 287
astralny miał charakter ^). Jahwe — to prastara nazwa dla księżyca,
pisze uczony oryentalista, Hommel^), a Sinai — to góra księżycowa^),
boża góra o treści kosmicznej, jak objaśnia Jeremias ■*), Sinai bo-
wiem odpowiada księżycowi, a wspaniałość Jehowy na niebie —
o ozem mówi Exodus s) — to wschodząca pełnia; gdyż „kto wi-
dział wschód pełni na Wschodzie, ten rozumie, że może ona ucie-
leśnić bożą wspaniałość". Bischoff^) dopatruje się rysów księżyco-
wych w postaciach biblijnych, a lud żydowski nieświadomie po-
piera teoryę astralną, dostrzegając w tarczy księżycowej twarzy Moj-
żesza lub Jozuego ''). Nie wypowiadając się ani za, ani przeciw po-
glądom o astralnem pochodzeniu mitów, przytoczyłam je jedynie
w celu dobitniejszego zobrazowania pierwotnej czci dla księżyca.
A jakież fazy większą radość i podziw budzić mogły w człowiek u-
pasterzu, jeśli nie nów zjawiający się po nocach ciemnych i pełna,
okrągła tarcza księżyca — pełnia, szczególnie jednak nów, jako po-
wrót upragnionego, zbawczego światła, rozjaśniającego mroki nocy?
Szczepy zamieszkałe na południu Afryki środkowej witają
oczekiwane pierwsze promienie księżyca radosnymi okrzykami
1) Zohar (I 22 a) powiada, że Szechina (Dach boży) jest usymbolizowaną
przez księżyc.
^) Dr. Fritz Hommel. Dor Gestierndienst der alten Araber und die altisrae-
litische Ueberlieferung-. Monachiom 1901 r. str. 28.
») Tamże, str. 22. Także Goldziher (Der Mjthos beidea Hebraern, str. 184)
sądzi, że góra ta w starożytności była poświęcona księżycowi, gdyż nazwa jej
geograficzna pozostaje w związku z jedną z semickich nazw księżyca: Sin.
*) Das alte Testament itd. str. 416, 421 i 422.
5) 16, 10.
«) Dr. Erich Bischoff. Babylonisch-astrales im Weltbilde des Thalmud und
Midrasch. Lipsk 1907 r. str. 162.
') Białorusini widzą na księżyca Kaina i Abla (Michał Fedorowski. Lud
białoruski na Rusi litewskiej. Kraków 1897 r. Tom I, str. 394), tak samo — na
Podolu (II. ^yónHCKiS. Tpy;i;Bi 3THorpa(|)nHecKO-CTaTHCTnHecKOH 9KCne;^ni],in bi> sa-
na;];HO-pyccKiii Kpaii. Petersburg 1872. Tom I, str. 11); tak również myśli lud łań-
cucki (Materyały antrop. archeologiczne i etnograficzne. Kraków. Tom VI, str.
254), współcześni Grecy (W. H. Roscher. Ueber Selene und Yerwandtes, str. 181
i 182). W Krakowskiem powiadają, że Św. Jerzy mieszka na miesiączku i ku
czci boskiej gra na lutni (O. Kolberg. Krakowskie. Serya VII, cześć III, str. 29),
a lud czeski mniema, że św. Dawid siedzi na księżycu i gra na gęśli (A. A(j[)aHa-
ctesTb. IIoaTnnecKiH Boaspinia CiasHU-Ł na npnpo^iy. Moskwa 1865 r. Tom III,
8tr. 251).
288 li- LILIENTALOWA
„kua" i wielkim głosem modlą się do niego i). W całej Afryce
pisze L. Frobenius -), odbywają się uroczystości w czasie nowiu.
Mieszkańcy Kongo np., wierząc, że księżyc umiera i zmartwych-
wstaje, padają wtedy na kolana i śpiewają: „Oby moje życie tak
się odnowiło, jakoś ty jest odnowiony". Hotentoci. hodowcy by-
dła 3), święcą nowie i pełnie tańcami, tak samo Karaibi *) i mie-
szkańcy południowej Australii ^j. Mandyngowie ^) mówią przy uka-
zaniu się księżyca modlitwę, a Mordwa "), zwąc go Od-gou (mate-
czka), kłania mu się i prosi o pomyślność. W Peruwii ^) i starożyt-
nym Egipcie^) obchodzono uroczyście pojawienie się nowego światła
księżycowego, u Indusów, Rzymian i'*). Fenicyani^). Persów i-) skła-
dano regularnie ofiary na nowiu i podczas pełni, ukazanie się obu
tych faz księżyca ogłaszano w Rzymie uroczyście przez kapłanów,
a na nowiu przytem ucztowano i^). Z pośród stałych, miesięcznych
*) E. B. Tylor. Cywilizacja pierwotna. Tom II str. 248; o Beczuanach po-
daje to eleóóoKT.. Haia.-io ij;nBn.;in3aąin str. 219.
*) Die Weltanschauung der Natarvolker. Weimar. 1898 r., str. 370 i 379.
^ A. Revill9. Les religions des peuples non civilises. Tom I str. 165 i 170.
*) Tamże, tom I str. 349.
*) Dr. G. Gerland. Anthropologie der Naturvolker. Tom VI str. 799.
8) G. Klemm. Allgemeine Kulturgeschichte. Tom III str. 359.
') ŹKnBaa crapnna 1900 r. str. 197; Ch. G. Muller. Description de toates
les nations de Tempire de Russie. Petersburg 1776 r. Tora I str. 64.
8j Dr Theodor Waitz. Anthropologie der Naturv6lker. Lipsk. Tom IV (1864 r.)
str. 465.
®j Eduard Mahler. Der Schaltcyclus der Babyloaier w Zeitschrift der deut-
schen, morgenlandischen Geselischaft. Tom 52 str. 236. Jeszcze po wyzbyciu sie
rachuby księżycowej, którą zamienili na słoneczną, święcili starożytni Egipcyanie
nów i pełnię, o czem pouczają napisy pozostałe. (Tamże).
^0) Th. Mommsen. Histoire romaine. Nowe wydanie w przekładzie de Gnerle.
Paryż. Tom I str. 211; A. Adam. Handbuch der romischen Alterthiimer. Erlan-
gen 1832 r. Tom II str. 4; G. Klemm. Allgemeine Kulturgeschichte. Tom VIII
str. 486.
*i) A. Jeremias. Das alte Testament itd. str. 41. Jeszcze za Ptolomeuszów
były nów i pełnia głównymi, ofiarnymi dniami w Fenicji (Dr I. Benzinger. He-
braische ArchŁologie, str. 389.
1') O ofiarach na cześć nowiu i pełni, zwanych świętemi, czytamy w Zend
Avesta (Yasna 1, 8; 66, 7). Wtedy odmawiane modły t. z. Nyaysh. (Tamże, Mah
Nyaysh 3, 1 — 9), a kto ich przy każdym nowiu nie zmówił, ten wyznaje to przy
spowiedzi jako grzech.
•8) Horacy. Ody 111 19, 9 (przełożył na francuski Dacier. Hamburg 1733 r.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 289
Świąt Selen3^ zdaje się, iż dni nowiu główną rolę odgrywały i),
a w Babilonii ze wszystkich lunacyi także był wywyższony nów,
który czczono wielce ^j, tak. że zaniedbanie tej uroczystości ucho-
dziło za przekroczenie 3). Szczątki kultu księżycowego i właśnie
nowiu odnajdujemy w obfitości w folklorze europejskim. Serbowie*),
ujrzawszy po raz pierwszy „nowy" księżyc, pozdrawiają go sło-
wami: „Zdrav, zdravljace, nov, novljace". Łęczycanin s) mówi wtedy:
„Witam cię, witam, miesiącu, niebieski dziedzicu! Tobie światło,
z gwiazd korona, a mnie zdrowie i fortuna! Witam cię, witam, mie-
siącu nowy. żeb}'- nas nie bolały głowy", W powiecie Żytomier-
skim 6), gdy ukaże się księżyc, każdy odmawia „Ojcze nasz" i po-
kłon mu oddaje, Grimm ^) wzmiankuje o zginaniu kolan i uchyla-
niu kapelusza przed nowiem, we Francyi również wtedy klękają
i odmawiają modliwę^), a Grek dzisiejszy, ujrzawszy po raz pierw-
szy księżyc, śpiewa na jego cześć: „Pokorą zdjęty, witam cię, mło-
dy księżycu i t. d."^).
Żydzi po dziś dzień święcą nowy miesiąc i t. z. „kidusz ha-
chodesz (poświęcenie miesiąca) lub, jak częściej się wyrażają, „ki-
dusz halbanah" ^^) (poświęcenie księżyca) polega na błogosławień-
*) W. H. Roscher. Ueber Selane und Yerwandtes, str. 110. chociaż i peł-
nię obchodzono uroczyście w starożytnych Atenach. (Augaat Mommsen. Feste der
Stadt Athen im Alterthum. Lipsk 1898 r. str. 402 i iOi).
*) A. Jeremias. Das alte Testament itd. str. 100. Pouczają o tem najstarsze
arabskie i babilońskie pomniki, na których księżyc wyobrażony jest w tej fazie
(D. Nielsen. Die altarabiscbe Mondreligion, .str. 49).
3) Morris Jastrow. jr. Die Keligion Babyloniens und Assyriens. Zeszyt 9, str.
125 i 126.
*', Przypisy J. Karłowicza do I-go toma Cywilizacyi pierwotnej E. B. Ty-
lora, w przekładzie Kowerskiej, str. 429.
*) O. Kolberg. Łęczyckie. Serya XXII, str. 183. Obacz też powitanie księ-
życa w Poznańskiem (O. Kolberg. Serya XV, str. 5) i w Międzyrzecczyźnie (ks.
Adolf Pleszczyński. Bojarzy Międzyrzeccy. "Warszawa 1892 r., str. 101).
^) n. HyónHCKLH. Tpy;i;u 9THorpa(J).-CTaTHCTHi. 3Kcne;iinii;in bt. aana^HO-
pyccKiM Kpaa. Tom I, str. 9 i 11.
') Deutsche Mythologie, str. 587. Ob. też Karl Simrock. Handbuch der
deatschen Mythologie, str. 400.
8) A. AeanacBeBt. IIoaTHiecKin Boaspinia cjiasHHt na npnpo^iy. Moskwa
1865-1869 r. Tom III, str. 776.
*) W. H. Koscher. Ueber .Selene und Yerwandtes, str. 185 i 186.
'") njsSn rnp.
Rozprawy Wydz. iilolog. T. LII. 19
290 R- LILIKMALOWA
stwie, które mężczyźni ^) pod golem niebem odmawiają -), a które
wyraża dziękczynienie za powrót tego światła niebieskiego, będą-
cego dobrym znakiem i pomyślną gwiazdą dla całego Izraela" ^).
W Talmudzie ta formuła modlitewna brzmi krótko: „Błogosławiony
niech będzie Ten. który odnawia miesiące" *), a także: „Błogosła-
wiony niech będzie Ten, który dzieła stworzenia dokonał" °j, lecz
później znacznie się rozwinęła. Pierwsza jej część pochodzi z 4-go
wieku nowej ery''), część druga, jeszcze nie cytowana przez Mai-
monidesa, wziętą jest z traktatu Sopherim i przedstawia księżyc
jako symbol nadziei Izraela, trzecia część zawiera orzeczenie r.
Izmaela o znaczeniu tego błogosławieństwa, a całość wieńczą psal-
my''). Akcent spoczywa tu na odnawianiu się księżyca^), który ja-
koby co miesiąc w niebie się odnawia i którego odmłodzona po-
1) Najmniej masi ich być trzech. Niewiasta nawet przysłuchiwać sie temu
nie powinna, gdyż rodziłaby ciężko, powiada lud żydowski.
2) Najwcześniej w trzy dni po nowin astronomicznym, gdyż księżyc musi
być wtedy widoczny, i najpóźniej do 16-go, ponieważ wolno odmawiać to błogo-
sławieństwo tylko do czasu, aż księżyc pełne swe światło osiągnie iTalmud, tr.
Synhedrin 41 bj, t. j. do pełni. (Maimonides. Miszne Thora. Halachoth Berachoth
10, 16). Kalendarz żydowski podaje dzień, godzinę i minutę, kiedy księżyc stanie
sie widocznym w Jerozolimie, który to czas zwie sie molad-nów (od jelad: po-
wstanie, narodziny, wszczęcie. Dr. Jacob Levy. Neuhebraisches und chaldaisches
WSrterbuch iiber die Taimudim und Midraschim. Lipsk 1889 r.), a także w sa-
bat poprzedzający rosz-chodesz kantor, biorąc rodały, ogłasza dzień, w którym
przypadnie początek miesiąca.
*) Dany ustęp powtarzają trzykrotnie.
*) Tr. Synhedrin 42 a: Baruch mechadesz chadaszim.
5) Tr. Berakhoth 59 b.
6) Słowa te przytoczył po raz pierwszy r. Jehuda (Talmud, tr. Synhedrin
42 a).
') Psalmy: 150 i 67. W skład tego błogosławieństwa wchodzi jeszcze
Psalm 121 i wiersze z „Pieśni nad pieśniami" (2, 8. 9) wcielono tu w końcu mi-
nionego tysiącolecia (wedle rachuby żydowskiej) przez r. Jehudę Chasida.
*) Między innemi lud błaga wtedy Boga o powrót dawnej wielkości świa-
tła księżycowego. „Oby Ci sie spodobało, Wiekuisty... dopełnić braku u księżyca,
aby w nim nie było ubytku i aby światło księżyca było jak światło słońca i jak
światło w siedmiu dniach stworzenia i jakiem było przed jego zmniejszeniem*'.
Tkwi tu mniemanie, jakie napotykamy w księdze Henocha 73, 2 (E. Kaiitsch
Die Apokryphen und Pseudepigraphen des alten Testaments. Tabinga 1900 r.
Tom U), że przybywanie i ubywanie światła księżycowego polega na dokładaniu
i ujmowaniu mu cząstek światła.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 291
stać stała się wyrazem odrodzenia ludu izraelskiego ^), zapowie-
dzianego przez proroków.
Poświęcenie miesiąca, rzekł r. Abaji-), jest przywitaniem Ojca
w niebiesiech i dlatego odprawia się je, stojąc; w szkole r. Izmaela
nauczano ^), że gdyby tylko co miesiąc raz udało się Izraelitom
przywitać Ojca swego na niebie, to już byłuby dostatecznem;
r. Jochanan *) twierdził, że kto w swoim czasie błogosławi nów, to
jakgdyby oblicze Boga witał, a lud wierzy, że kto nowy miesiąc
przywitał godnie, ten ma darowany miesiąc życia, chociażby prze-
znaczonem mu było już umrzeć^). To też ceremonii tej winni do-
pełniać Żydzi w odświętnem odzieniu '''), a na znak radości podska-
kują wtedy trzy razy"*).
Racyonalizm religijny dopatruje się w „kidusz hachodesz'^
sposobu, z pomocą którego człowiek uczy się poznawać Boga w Jego
dziełach, lecz nie zdołała oficyalna teologia zatrzeć siadów czci dia
księżyca ani wielkiego znaczenia nowiu, które lud w wierzeniach
swych i praktykach ilustruje.
1) Talmud, tr. Synhedrin 42 a. W Szeinot rabba 15, 12 (w niemieckim
przekładzie dr. Ang. Wiinsche. Lipsk 1882 r.) znajdujemy następującą analogię:
jak księżyc poczyna świecić I-go dnia miesiąca, a światło jego, potężniejąc,
szczytu dosięga dnia 15go, tak i piętnaście pokoleń izraelskich, począwszy od
Abrahama, szczytu chwały dostąpiło za Salomona; jak światło księżyca przez na-
stępne piętnaście dni maleje, aż dnia 30-go staje się niewidzialnom, tak i poko-
lenia izraelskie po Salomonie coraz więcej chyliły się do upadkn, aż zniknęły
z widowni.
*) Talmud, tr. Synhedrin 42 a.
») Tamże.
4) Tamże.
5) Inni mówią, ży nagłą śmiercią nie umrze. W Bośuii i Sławonii powia-
dają, że kto przed nowiem się pokłoni, ten z pewnością w tym miesiącu nie
umrze. (Bernhard Stern. Medizin, Aberglaube und Geschletsleben in der Tiirkei
mit Beriicksichtigung der moslemischen Nachbarlander und der ehemaligen Va-
sallenstaaten. Berlin 1903 r. str. 385).
«) W Mesichta .Sophrim, roz. 20 powiedziano, że należy błogosławić
księżyc przy ujściu soboty, gdyż winno się ceremonii tej dopełniać w pogodnem
usposobieniu i w ładnej odzieży; Hagahoth Maimnni opiera się na Hagahoth
Mardochai, który orzekł, że w sobotnich szatach należy błogosławić księżyc, cho-
ciażby dopełniało się tego w dniu powszednim. To samo — w Szulchan Aruch.
Orach chaiim. Halachoth Kosz-chodesz § 426. Jedynie pobożniejsi stosują się do
togo rozporządzenia rabinów, gdy ogół nie przestrzega go pilnie.
') Przy słowach: „Jak ja podskakuję ku Tobie i nie mogę Cię dosięgnąć,
tak niech nieprzyjaciele moi nie będą mogli dosięgnąć mnie w złym zamiarze". —
19*
292 K. MLIENTALOWA
Rozmaite fazy księżyca, które bardzo różne w pasterzu bu-
dziły uczucia, po dziś dzień dużą rolę odgrywają w codziennym
bycie ludu żydowskiego i o ile powrót młodej tarczj^^ pierwsza
kwadra i majestatyczna pełnia uchodzą za pomyślne dla wszelkich
przedsięwzięć, o tyle koniec miesiąca stał się jednoznacznym ze
smutkiem i niedolą ^). Dzień nowiu uważają za najbardziej sprzy-
jający i z tego względu większość ślubów małżeńskich odbywa sie
w rosz-chodesz ^).
Nie jest to zjawisko odosobnione, gdyż wiarę w różny wpływ
poszczególnych faz księżyca spotykamy u bardzo wielu ludów i na
odległych od siebie przestrzeniach. Zarówno u Babilończyków^),
jak starożytnych Greków*), Germanów s), u ludu Wabondei ^), na
Żmudzi ^), w Sycylii ^), u Słowian »), panowała lub jeszcze panuje
Murzyni Feta, ujrzawszy nów, skaczą trzy razy. (G. Klemm. AUgemeine Kultar-
geschichte. Tom III, str. 359, cytując W. J. Miller'a. Die africanische aaf der
guinełschen Gold Gust gelegene Landschaft Fetu. Hamburg 1676 r.
1) Szczęściem jest urodzić się podczas pełni, natomiast „niejasną"' będzie
miał dolę ttn, kto przyszedł n:i świat na schyłku miesiąca, a jedno z przekleństw
żydowskich brzmi: „Bodaj ci dola tak świeciła jak księżyc pod koniec miesiąca"
(I. Bernstein. Jiidische Sprichworter und Redensarten, str. 157, Nr 2227). W księ-
dze Zohar, owem odległem echu pierwotnej tradycyi, znajdujemy, iż ludzie, któ-
rych dusze zstępują na ziemie podczas, gdy księżyc jest w pełni, zażywać będą
wszelakich dóbr świata: będą bogaci w dobytek i w potomstwo i cieszyć się będą
dobrem zdrowiem (I 180b); że księżyc wywiera wpływ dodatni w okresie swego
wzrostu, lecz działa szkodliwie w czasie, gdy ubywa (III 281 b), gdyż wtedy złe
dachy wałęsają się po świecio (I 19 b).
*j Chociaż Szulchan aruch (Joreh Deah 179, 2) zaleca żenić się w czasie
pełni. Johauu Jacob Schudt (Jiidische Merkwiirdigkeiten. Frankfurt i Lipsk 1715 r.
Tom I, część II, str. 3) podaje, że we Frankfurcie wesela n Żydów odbywały się
w parę dni po nowiu lub podczas pełni, gdyż wtedy zapowiadały się pomyślnie.
'j Morris Jastrow, jr. Die Religion Babyloniens uud Assyriens. Zeszyt IV,
str. 299.
*) W. H. Koscher. Die enneadischen und hebdomadischen Fristen and Wo-
chen der altesten Griechea. Lipsk 190.S r. str. 38, dopisek 126. Tenże autor. Ue-
ber Selene und Yerwandtes, str. 65.
^) Tacyt. Germania Xl pisze o nich, że zbierali się dla obrad w dni ozna-
czone, gdy księżyc był „nowy" lub w pełni, aby dać pomyślny bieg swym spra-
wom. Obacz też Jacob Grimm. Deutsche Rechtsalterthiiraer, 4-6 powiększone wy-
danie. Lipsk 1899 r. Tom II, str. 447.
*) L. Frobenius. Die Weltanschauung der Naturvolker, str. 379.
7) J. Kibort. Wierzenia ludowo Żmujdzkie (Wisła. Tom XIX, str. 369).
8) Wisła. Tom III, str. 820 i 821.
*) Jan Karłowicz w przypisach do I-go tomu Cywilizacyi pierwotnej E. B.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKI K 293
zasada astrologiczna, że wzrost i zanik wszelkich zjawisk zacho-
dzących w przyrodzie znajduje się w stosunku sympatycznym do
przybywania i ubywania księżyca i stąd takie znaczenie nowiu
w praktykach życiowych ^). Zwany zaszczytnie „holder Herr",
jest on pomyślnym dla wszelkich początków, pisze Grimm ^), i dla-
tego na nowiu należy śluby małżeńskie zawierać, budowę domu
rozpoczynać, do nowego mieszkania się wprowadzać, pieniądze li-
czyć^), włosy i paznogcie obcinać. Każde ziele najpomocniejsze na
„maładziku" *), wszelkie zamawiania są wtedy najskuteczniejsze^);
kto się urodzi w nów, długo żyć będzie *'), zestarzeje się, a twarz
mieć będzie młodą '').
Na mocy danych, jakie przytoczyliśmy, nasuwa się mniema-
nie, że „Dzień wspomnienia i trąbienia" to przedewszystkiem uro-
czyście święcony nów, który, wchłonąwszy inne jeszcze pierwiastki
Tylora, str. 423; M. Federowski. Lud białoruski. Tom I 1973, 2134, 2139; A.
AeanacBeBt. JIosTniecKia BOBspinia cJiaBaH'B na iipnpo;i;y. Tom I, str. 191 i tom
III, str. 780.
1) Zasadą litewską było odłączać chłopców na nowin a dziewczęta w cza-
sie ostatniej kwadry, aby uczynić chłopców silnymi a dziewczęta wysmnkłemi (E.
B, Tylor. Cywilizacya pierwotna. Tom I, str. 118; J. Grimm. Deutsche Mytholo-
gie, str. 595 podaje pełnię miast nowiu).
2) Deutsche Mythologie, str. 595.
*) U Żydów dobrze jest mieć przy sobie monetę, gdy się pierwszy raz uj-
rzy ^nowy" księżyc.
*) M. Federowski. Lud białoruski. Tom I 529; II. ^yónncKin. Tpy;i;fci stho-
rpa(j).-CTaTncTn"i. 3Kcne;i0i],in b-ł 3ana;i,Ho-pyccKin Kpaa. Tom I, str. 9. U staro-
żytnych Greków panowało pojęcie, że aby uczynić skutecznym szakłak, który
uchodził za środek ochronny przeciw truciźnie i czarom, należało uciąć go na no-
wiu. (G. F. Schoemann. Griechische Alterthiimer. Tom II, str. 358).
5) Np. zamawiania od bólu zębów: „Ksienźycu młody, broń mnie od szkody,
od zembou bolenia, od nieszczęść i utrapienia" (M. Federowski. Lud białoruski.
Tom I 1287). Ob. też: Materyały antropologiczao-archeologiczne i etnograficzne.
Tom I, str. 157; II. HyćascKiii. Tpy;i;bi itd. Tom I. str. 124. W Albanii chory
mówi wtedy: „Ty przybieraj, a mój ból niech ubywa". (B. Stern. Medizin, Aberglaube
itd. str. 384), a u Żydów: pozbędzie się bólu zęba, kto przez kilka chwil w mil-
czeniu będzie się wpatrywał w księżyc na nowiu.
6) A. AeanacBeBt. IloaTHHecKiH Bosapinia itd. Tom I, str. 191.
') M. Federowski. Lud białoruski. T. I, 804; IL HyónHCKin. TpyAw itd.
Tom I, str. 9 (powiat winnicki). A przeciwnie: „chto na starych dniach rodzi
się, to prędko się zestarzeje" (M. Federowski. Lud białoruski. Tom I 805), jak zaś
Słowak mówi: „Ver sa ten uż na starom mesiaci narodil (stary je, ubudu mu
sile). Sbornik sloyenskych narodnich pieśni, povesti, prislovi, porehadiel, hadok
itd. wydany przez Maticę slovenską w Wiedniu 1870. Zeszyt I, str. 102.
294 R. LILIENTALOWA
Z bytu Hebrajczyków, urósł do powagi jednego z ważniejszych
świąt dorocznych. W Rosz-Haszana skoncentrowały się cechy za-
tracone przez nowie wszystkich innych miesięcy, w niem znalazły
przytulisko obrzędy, ongi w każdy nów praktylcowane, i Rosz-Ha-
szana— to nów tylko spotęgowany i udoskonalony. Stąd też w pierw-
szy dzień Nowego roku lektor synagogalny głosi: „Utwierdź nas,
Panie Boże, w ten dzień nowiu..." stąd powtarzane wśród modłów
słowa psalmu 1): „Zadmijcie na nowiu w szofar,..", stąd wreszcie
przebijający skroś powłokę ascetyczną pogodny charakter dnia tego.
Lecz dlaczego ta koncentracya padła na nów miesiąca sió-
dmego, dlaczego siódmy nów w roku został wyróżniony i wywyż-
szony ponad inne? Otóż, zważywszy wielkie ongi znaczenie sym-
boliki liczb 2), musimy się z tem liczyć, że liczba siedm odgrywała
poważną rolę w światopoglądzie starożytn3'ch Hebrajczyków i snuje
się wciąż po przez stosunki życia Izraela. Siedm dni utworz^^ło
tydzień (zwań}' szabua od szeba — siedm), którego siódmy dzień
błogosławiony i poświęcony Wiekuistemu^); co siedm lat nastę-
^) 81, 4. Talmud, tr. Rosz-Hauzana 8 b. twierdzi, że psalm ten odnosi się
do Nowego roku, gdyż użyty w nim wyraz „bakese" ("2:2) znaczy „w ukryciu",
a w ukryciu pozostaje księżyc na nowiu; nów zaś, który święto dla siebie two-
rzy, przypada tylko w Rosz-Haszana. Tak samo utrzymuje Midrasz, Wajikra
rabba 29, 23, na zasadzie, że mowa tu o nowiu i o święcie, a niema święta,
które byłoby obchodzone w nów, prócz Nowego roku. Dr Cylkow tlomaczy, „kese"
jako pełnię, a odrzucając orzeczenie talmudystów, odnosi ten wiersz psalmu do
Pesaełi, czego trzymałam się przy opracowywaniu tego święta (Ob. cześć I, str.
23 niniejszej pracy), lecz teraz inne narzuca mi się przypuszczenie. Gdyby bo-
wiem ,.kese'' oznaczało pełnię, nie wszedłby ten wiersz do rytuału Rosz-Haszana,
nie licujący zaś później z tym dniem wyraz „chag" mógł się odnosić do nowiu,
który był uroczyście święcony — gdyż chag (święto) w przenośni znaczy nów
(Dr J. Levy. Neuhebraisches und chaldSisches Wortcrbuch).
-) Pytagorojczycy i greccy lekarze przypisywali liczbom wielkie znaczenie.
W systemacie Pytagorasa są liczby istotą wszechrzeczy (Arystoteles. Metafizyka I
5, 6; 13, 8; li, 3 — w niemieckim przekładaie dr. Eug. Rolfes. Lipsk 190i r.),
a Platon tę naukę rozwinął i zastosował do świata wiecznych idei (Tamże I, 6
i Arystoteles. O duszy 1,2 — w przekładzie niemieckim: Drei Biicher iiber die Scolo
iibersetzt und orlRutort von J. H. von Kirchmann Lipsk 1871 r.). Do pytagorej-
sko-platońskiej nauki cofa się późaiojsza toorya mistyki i symboliki liczbowej,
która tak opanowała umysły i tak wydatną odgrywała rolę w magii i teurgii,
lecz Pytagoras i Platon zawdzięczają swe poglądy na istotę znaczenia liczb staremu
Wschodowi. (Dr. Aug. Wiiusche we wstępie do „Aus Israols Lohrhallen. Tom IV',
str. n i IH, Lipsk 1909 r.)
8; „Sabbat Wiekuistemu" (Exodu3 20, 10. 11).
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE
295
pował t. z. rok sobotni (szmita)i), a po każdych 1 y^l latach — rok
restytucyi powszechnej, t. z. rok jubileuszowy 2). obchodzony za-
wsze w miesiącu siódmym 3). Siedm tygodni dzieli Pesach od
Szabuoth*), wktóre przynoszono z siedmiu produktów składające
się pierwociny (chwalebnem było w siedmiu naczyniach je przy-
nosić ^), siedmiodniowe są święta Pesach i Sukoth «). Po sie-
dmioro zabrał Noe z bydła i ptactwa'), siedmioro jagniąt po-
stawił Abraham, gdy zawierał przymierze z Abimelechem^). sied m
lat wysługiwał się jakób za Rachelę, a gdy mu zamiast tej dano
Leę, „służył jeszcze siedm lat innych «)", siedm razy kłaniał się
on ku ziemi, zanim przystąpił do brata swego 1°). Siódmego roku
wychodził na wolność kupiony niewolnik ibrejski"), siedm dni
trwała uczta weselna 12), siedm dni — ceremoniał żałobny i^); ktoby
się dotknął umarłego, jakichkolwiek zwłok ludzkich, będzie nie-
czystym przez siedm dni" 1*), „niewiasta,któraby płód wydala i uro-
1) Exodus 23, 10. 11: „Sześć lat obsiewaj ziemię twoją, i zbieraj płody
jej". „A siódmego zaniechasz ją;..." Ow siódmy rok Żydzi święcą tak jak siódmy
dzień w tygodniu, pisze Józef Flawiusz w „Dziejach wojny żydowskiej" (Prze-
kład A. Niemoj owakiego. Warszawa 1906 r.).
2) Leviticus 25, 8: „Poczem naliczysz siedm lat odpoczynku po siedm lat
siedmkroć, — aby uczynił ci czas siedmiu lat odpoczynku czterdzieści i daie-
więć lat".
s) Tamże 25, 9. 10.
4) Leviticus 23, 15; ob. toż I część, str. 45 tej pracy.
^) Część I, str. 47 tej pracy.
«) Tamże, str. 23 i 62.
') Genesis 7, 2. 3.
8) Tamże 21, 28. „...przeto nazwano miejsce ono Beer-szeba, albowiem tam
przysięgli obaj (Genesis 21, 31) i stąd szabua — przysięga pochodzi od szeba —
siedm, a Beer-szeba — to studnia przysięgi albo siedmiu sztuk bydła; także mi-
szba — przysiągł (Dauteronomium 4, 31; 8, 18), niszbu — przysięgli (Genesis 21,
31) znaczą dosłownie: siedmił, siedmili, jak objaśnia Karl Christ. Wilh. Fel.
Babr. (Symbolik des mosaischen Cultus. Heidelberg 1837 r. Tom I, str. 200).
9) Genesis 29, 27. 30,
i») Tamże 33, 3.
11) Exodus 21, 2: „Gdy kupisz niewolnika ibrejskiego, sześć lat niechaj
płuży, a siódmego wyjdzie na wolność, darmo". To samo w Deuteronomium 15, 12.
12) Księga Sędziów 14, 12; księga Tobiasza 11, 17.
13) Genesis 60, 10: „I doszli oni do gumna Cierniowego... i urządzili tam
żałobę wielką i ciężką bardzo; obchodził po ojcu swym żałobę przez siedm dni".
I Samuelowe 31, 13; I Kronika 10, 12; Sirach 22, 12; Judith 16, 25.
1*) Numeri 19, 11. Ob. też 19, 16.
296 R- LILIENTALOWA
dziła chłopca, nieczystą będzie przez siedm dni^), cała manipula-
cja z trędowatym zarówno jak i obserwacya trądu pozostawały
w ścisłym związku z siódemką^). A wkulcie: siedm dni trwał
akt wyświęcenia kapłanów^), siedm dni — oczyszczenie i uświę-
cenie ofiarnicy *), siedmkroć kropił kapłan przed obliczem Wie-
kuistego, przed zasłoną świątyni ^), siedm razy okalano ołtarz
w siódmym dniu święta Szałasów^), siedmioro jagniąt składano
na całopalenie''), siedm wrót wiodło na dziedziniec świątyni^),
a w niej siedmioramienuy znajdował się świecznik s). Dalej:
siedm tablic w ręku anioła widział Jakób w sennem widzeniu ^°),
o siedmiu oczach opatrzności mówi nam prorok ^i), siedmiu jest
I) Leviticn8 12, 2; po urodzeniu dziewczyny ten czas podwojony.
*) Tamże 13, 4—6. 21—27. 31-34. 50-54; 14, 7-9. 16. 27.
3) Exoda8 29, 35.
*) Tamże 29, 37.
5) Leviticas 4, 6; też 4, 17.
6) Ob. część I, 8tr. 68 tej pracy.
') Numeri 28, 11. 19. 27.— „Zbuduj mi tu siedm ofiarnie, a przygotuj mi
ta siedm cielców i siedm baranów", rzeki Bileam do Balaka (Numeri 23, Ij;
II Kronika 15, 11 i 29, 21.
^) Talmud, tr. Joma 19 a.
8) Exodus 25, 37; Numeri 8, 2. O tym świeczniku pisze Flawiusz (Dzieje
wojny żydowskiej 7, 5. 5): „...u podstawy szedł słupiec, a od niego w rozgałęzie-
nia cienkie ramiona, jak to wyobrażają trójząb, na każdem ramieniu była umie-
szczona u góry spiżowa lampa, tedy razem siedm, aby świętość cnej liczby a Ży-
dów okazać".
1") Das Buch der Jubilaen 32, 21, w przekładzie niemieckim E. Littmana
(E. Kautsch. Die Apokryphon und Pseudepigraphen des alten Testaments. Tom II,
Tubinga 1900 r.).
II) Zacharyasz 4, 10; „Z radością wszak spoglądają na ołowiankę w ręku
Zerubabela owe siedm; oczy Wiekuistego to są, rozpatrujące całą ziemię". Zda-
niem Steinberga, którego cytuje Dr Cylkow w przypiskn do tego wiersza, napo-
myka tu prorok o siedmiu amsze-spandach czyli aniołach opiekuńczych nazwa-
nych w nauce Parsów oczami Ormuzda; również według Erika Stave (Ueber den
Einfluss des Parsismus auf das Judenthum (Haarlem 1898 r. str. 217) zapożyczył
prorok tę symbolikę z zewnątrz, a ponieważ pogląd Parsów o siedmiu amszespuu-
dach bliższym jest nauce żydowskiej o siedmiu archaniołach aniżeli babilońskie
siedm planet, wiec należy się tu dopatrywać wpływa parsizma. Tak samo sądzi
Dr Alexander Kohut (Ueber die jiidische Angelologie und Demonologie in ihrer
Abhangigkeit vom Parsismus. Lipsk 1866 r.) Lecz Gunkel (Schopfung und Chaos
in Urzeit und Endzeit, str. 302, dopisek 1) utrzymuje, że owe perskie Amesha-
spenta pozostają w zależności od siedmiu bóstw planetarnych Babilończyków.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 297
archaniołów w późniejszej teologii żydowskiej^), siedm jest nie-
bios 2), siedm sfer ^), siedm wrót posiada Eden *) i siedm od-
działów-piekło 5), siedm imion ma zły duch"), siedm nazw po-
siada ziemia ''), siedm rzeczy stworzył Bóg przed stworzeniem
świata^), który siedmiu przymiotami stworzył^), siedm darów
da Pan w przyszłości sprawiedliwym ^°) i siedm razy zadmie w szo-
far, aby umarłych ożywić^'); siedm rzeczy jest ukrytych przed
*) Księga Tobiasza 12, 15: „Jam jest bowiem Raphael, anioł, jeden z siedmi,
którzy stajemy przed Panem". (Przekład ks. Wnjka).
') Talmud, tr. Cbagiga 12 b, a nazwy ich: zasłona, sklepienie, obłoki,
przybytek, gród, siedziba i niedocieczOna głąb nieba. To samo w tr. Rosz-Haszana
32 a. — Zbiorowy, stary Wschód zna siedm niebios (Dr Alfred Jeremias. Babyloni-
sches im neuen Testament, Lipsk 1905 r. str. 81).
'j Aboth r. Nathana. Wersya I, roz. 37 (w rosyjskim przekładzie N. Pere-
ferkowicza. Petersburg 1903 r.) Siedm stroa : góra, dół, przód, tył, prawa, lewa
i wokoło (Midrasz-Taasche w książce Aug. Wiinsche. Ans Israels Lehrhallen. Tom
V, str. 97).
*) Dr Ang. Wiinsche. Ans Israels Lehrhallen. Kleine Midraschim zar jiidi-
schen Eschatologie and Apokalyptik. Lipsk 1909 r. Tom III, część I, str. 57: die
Mauern und Hallen zu Gan Eden and seine Bewohner. — Siedm rodzajów spra-
wiedliwych przebywa w raja (Midrasz Wajikra rabba 30, 23).
^) Talmud, tr. Sota; też tr. Erubin 19 a, a nazwy ich : przepaść, nicestwo,
wądół zaguby, otchłań ogłuszająca, grzęzkie bagno, pomroka śmiertelna i świat
podziemny. W nich ma siedlisko siedm rodzajów winowajców: zły, złośliwy,
grzesznik, bezbożnik, niszczyciel, szyderca i pyszałek (Zohar II 150 b).
8) Talmud, tr. Sukka 52 a. K. Aha b'}n Jakob ukazał się zły duch w po-
staci hydry o siedmiu głowach (Talmud tr. Kiduszin 29 b). Siedm imion ma
zły popęd: nieobrzezany, nieczysty, zły, wróg, kamień, zapora i przybywający
z północy (Midrasz Maase Thora w książce Dra Aug. Wiinsche. Aus Israels Lehr-
hallen. Lipsk 1910 r. Tom V, str. 296).
') Aboth r. Nathana. Wersya I, roz. 37; Midrasz Wajikra rabba 29. 23.
Siedm imion miał Mojżesz (Midrasz Szemot rabba 40, 31), a według tradycyi
Samarytan urodził się o siódmej godzinie siódmego dnia siódmego miesiąca (Dr,
M. Heidenheim. Die Samaritanische Liturgie. Lipsk 1885 r. str. XLVI.
^) Talmud, tr. Nedarim 39 b: naukę zakonu, pokutę, raj, piekło, tron wspa-
niałości, świątynię i imię Mesyasza. To samo w tr. Pesachim 5i a.
8) Aboth r. Nathana. Wersya I, roz. 37: rozumem, wiedzą, mocą, łaskawo-
ścią, miłosierdziem, sądem i groźbą.
1^) Tamże. Wersya II, roz. 43: moc, piękność, bogactwo, uczoność synów,
długowieczność i pokój. Siedm błogosławieństw otrzymał od Boga Abraham (Mi-
drasz-Bemidbar rabba 11, 6 — w niemieckim przekładzie Dra Aug. Wiinsche.
Lipsk 1885 r.
'') Nowa Pesikta, ob. Wiinsche. Aus Israels Lehrhallen. Tom V, str. 60.
298 R. LiLlENTALOWA
człowiekiem ^). Liczbie siedm przypisywano moc cudowną, bo oto
rzekł Eliasz do sługi swego ^j: „Wstąp a pojrzyj ku morzu... I za-
się rzekł mu: Wracaj się po siedmkroć. A za siódmym razem:
Alić obłoczek mał}^ jako stopa człowiecza występowała z morza..."
Elizeusz kazał Naamanowi omyć się siedm razy w Jordanie, aby
wróciło się zdrowie ciału jego ^j. Samson powiada, że straci moc,
jeżeli go zwiążą siedmiu świeżymi powrozami albo jeśli siedm
jego loków wprzędą w płoclię tkacką*). A przy zdobywaniu Jery-
cha ^j: „Siedmiu... kapłanów niosących siedm trąb z rogów ba-
ranich przed arką Wiekuistego szło, idąc i uderzając wciąż w trą-
by..." «Tak czynili przez sześć dni". „Ale dnia siódmego wy-
ruszyli rano z wzejściem zorzy porannej i okrążyli miasto zwy-
Idym porządkiem siedmiokrotnie..." „Za siódmym tedy ra-
zem, gdy uderzyli kapłani w trąby, rzekł Jozue do ludu: podnie-
ście okrzyk wojenny, albowiem podał wara Wiekuisty miasto".
Wszystko, co siódme, znajduje upododanie i ma pierwszeństwo,
orzeka Midrasz'';, jest wyższe ponad inne, mówi Zohar'). W obja-
wieniu Jana często występuje siódemka jako liczba mistyczna^),
w żydowskich podaniach historycznych pot3^kam3' się wciąż to
1) Talmad, tr. Pesachim 54 b: dzień jep^o śmierci, dzień pocieszenia, prze-
bieg sadów, co „myśli serce" bliźniego, czem zdobędzie sobie zasłagi, kiedy wróci
państwo Dawida i kiedy ranie państwo bezbożne.
«) I królów 18, 4;-i (przekład ks. Wajka).
3j II królów 5, 10. 14. A. Talmud (tr. Sabath 66 b i 67 a) podaje środek
przeciw febrze, którego cała moc zdaje się spoczywać na siódemce, bo oto r.
Hona radzi wziąć: siedm gałązek z siedmiu palm daktylowych, siedm wiórów
z siedmiu pniaków, siedm klinów z siedmiu mostów, siedm węgli z sie-
dmiu pieców, siedm grodek ziemi z siedmiu progów, siedm kawałków
smoły z siedmiu okrętów, siedm ziarn kminu, siedm włosów z brody starego
psa — i sznurem z włosów uwiązać to na szyi.
*J Księga sędziów 16, 7. 13.
8) Jozue 6, 13—16 (w przekładzie dra Cylkowa).
6) Wajikra rabba 29, 23: zarówno w pośród dni (Genesis 2, H) jak śród
miesięcy (Leriticus 23, 24) i lat (Exodus 23, 11), pokoleń (Chanoch był siódmym
z kolei, a o nim Genesis 5, 22). praojców (Mojżesz tu siódmy, o nim zaś Esodus
19, H), potomstwa (Dawid był siódmym z rzędu synem Izai), królów (Assa był sió-
dmym na tronie, a o nim II Kronika 14, 11).
') III 47 b.
^; Siedm ducliów przed oblicznoś^ią „stolice jego" (1, 4), siedm lichta-
rzów złotych (], 12), siedm gwiazd (1, 19. 20), siedm rogów i siedm oczu ba-
ranka (5,6), „siedmią pieczęci" zapieczętow.nne księgi (5, 1|, s i ed m trąb wręku
siedmiu aniołów (8, 2), siedm gromów (10,3), siedm głów smoka, a na nich
ŚWJĘTA ŻY^DOWjSKIK 299
O siedm osób, to o siedm rzeczy-), rabini wyliczają siedm
głównych nakazów obowiązujących Noachidów ^j, a lud po dziś
dzień przestrzega w swych obrzędach i praktykach liczby siedm,
u. p. oblubienica, wszedłszy pod baldachim, siedm razy obcho-
dzi wokoło pana młodego; podczas ślubu i przez następne siedm
dni odmawiają t. z. „siedm błogosławieństw" 3); na siedm sup-
łów zawiązane są rzemyki, które u pantofla szwagra rozwiązuje
wdowa podczas obrzędu chalicy *); na ui'oczyst3^ch nabożeństwach
Icantór odczytuje publicznie siedm ustępów z Pięcioksięgu °),
siedm nitek zawiera każda z czterech pętlic t. z. małego talisa,
siedm razy okręcany bywa naokoło ręki^) rzemylc od tefilin ''),
siedm razy obnoszą dokoła bóżnicy ciało zmarłego rabina ^j; czu-
jąc zbliżający się poród, niewiasta obchodzi siedm razy wokoło
stół; opuściwszy mieszkanie, nie wprowadzają się tam napowrót
przed upływem siedmiu lat^); kto skradnie jajo, będzie siedm
lat w nędzy; gdy dziewczyna siądzie u rogu stołu, to siedm lat
czekać będzie na męża i"), o ładnej kobiecie mówią, że ma siódmy
siedm koron (12, 3). siedm głów bestyi (13, 1), siedra plag ostatecznych (15, 1),
siedm czasz złotych pełnych gniewu Boga (15, 7). Mateusz (12, 45) mówi o sie-
dmiu duchach nieczystych, tak samo Łukasz (11, 26).
1) Siedmiu synów Jefeta (Genesis 10, 2), siedmiu synów Jozafata (II
Kronika 21, 2), siedmiu synów Saula (II Samuelowe 21, 9i, siedmiu synów
Hioba (Jjob 1,2 i 42, 13), siedmiu braci Machabeuszów (II Machabeuszów 7,1),
siedm lat trwała budowa świątyni Salomona (I królewskie 6, 38). siedm sto-
pai miał tron jogo (Zohar III 47 h.), przez siedm dni namawiał Bóg Mojżesza,
aby poszedł do Egiptu (Midrasz Szir ha-sziriin 1, 8 (w przekładzie niemieckim
Aug. Wiinsche. Lipsk 1880; także Midrasz Bemidbar rabba 21, 27), przez siedm
dni błagał Mojżesz Boga, aby pozwolił mu wejść do ziemi obiecanej (Midrasz
Szir ba-szirim 1, 8).
2) Talmnd, tr. Synhodrin 56 a; tr. Aboda zara 2 b.
3) Mój art. Zaręczyny i wesele żydowskie (^Wisła. Tom XIV str. 65 i 66).
4) Przesądy żydowskie (Wisła. Tom XIV. str. 642, Nr. 107).
5) Przywołując członków gminy do asystowania.
*) Naokoło lewej ręki.
') Tefilin — to dwie kwadratowo skrzyneczki ze skóry zakończone długimi
rzemykami i zawierające ca czterech kawałkach pergaminu ustępy z Pisma św,;
jedną skrzyneczkę nakładają na czoło, drugą zaś — na rękę.
^) Wogóle pobożnego.
9) Chyba, że pozostawili gwóźdź w ścianie, gdyż ktoby to inaczej zrobił,
popadłby w nędzę.
1") Aby unicestwić to działanie grożące danej dziewczynie staropanieństwem,
czyni ona wtedy uwagę, że właśnie w owej chwili upłynęło 6 lat i 11 miesięcy.
300 R. LiILIENTALOWA
powab, a przysłowie^) głosi, źe siedmiu synów wnosi krzesło do
raju^), zaś siedm córek do piekła.
Z siódemką jako liczbą kosmiczno-mistyczną spotykamy się
u wielu ludów. W Egipcie występuje ona często w księgach umar-
łych ^)j na napisach asyryjskich liczne są siedmiodniowe okresy*),
świętą była ta liczba u Babilończyków^), Persów^). O Arabach pi-
sze Herodot^), że przy zawieraniu przymierza pomazują krwią
^) J. Bernstein. Jiidische Sprichworter und Kedensarten, str. 97, Nr. 1434.
2) T. j. wiedzie rodziców do raja,
8) Dr Georg Ebers. Aegypten und die Biicher Mosis. Lipsk 1868 r. Tcm
I, Btr. 339.
*) Siódmy dzień w tygodnia — to dzień święta, siódmego dnia od roz-
poczęcia się potopa uspakajają się wody (Epos babilońskie w opracowaniu A.
Lange. Brody 1909 r. Ennma Eliś, str. 46), siedm dni i nocy trwa waika boga
Sina z siedmiu posłami Anusa itd. (W. H. Roscher. Die enneadischen und heb-
domadischen Fristen and Wochen der altesten Griechen. Lipsk 1903 r. str. 29).
*) Tamże, str. 29 i 30. M. Jastrow, jr. Die Keligion Babyloniens und As-
syriens. Zeszyt IV, str. 282. U nich to panował kult siedmiu planet i typowe,
astralne pojmowanie bóstwa było siedmiorakie (D. Nielsen. Die altarabische
Mondreligion, str. 22), oni to wyobrażali sobie ziemię jako podzieloną na siedm
stref (P. Jensen. Die Kosmologie der Babylonier. Strasburg 1890 r. str. 174 i 182),
a zodyak — jako wieżę o siedmiu stopniach, z których ostatni wiódł do naj-
wyższego nieba boga Anu (A, Jeromias. Das alte Testament itd. str. 14 i 15)-,
siedm wrót świata podziemnego musi przebyć Isztar, aby dostać się do piekła
(P. Jensen. Assyrisch-babylonische Mythen und Epen. Berlin 1901 r. str. 81 — 91:
„litars Hollenfahrt"), siedmiu demonów zwanych wprost „siódemką" szerzyło
postrach i grozę (M. Jastrow, jr. Die Keligion Babyloniens und Assyriens. Zeszy^
IV, str. 282 i zeszyt V, str. 361 i 362: Hugo Winckler. Altorientalische Forschun-
gen. Lipsk 1901 r. III serya, I tom, 1 zeszyt, 58 — 60 str.), co przeszło niewąt-
pliwie do Mandejczyków (wg. Dra A. J. W. Wilhelma Brandt'a ,,Mandaische Ee-
ligion, ihre Entwickelang und geschichtliche Bedeutang" Lipsk 1889 r. str. 182,
staro-babilońska treść zachowała się w mandejskich wyobrażeniach, a gnoza ich
operuje pojęciami babilońskiemi, żydowskiemi i perskiemi), których „Wielka
księga" mówi o siedmiu aniołach-uwodzicielach, uwodzących dzieci Adama.
(Tenże autor: Mandilische Schriften aus der groasen Sammlung heiiiger Bucher ge-
nannt Genza oder Sidra rabba iibersetzt und erlautert. Getynga 1893 r., str. 45
i 85); występuje też często siódemka w babilońsko-asyryjskich trenach (M. Ja-
strow, jr. Die Keligion Babyloniens und Assyriens. Zeszyt VIII i IX).
8) Siedm najwyższych duchów zwanych Ameeha-spentas, ziemia podzie-
lona na siedm okręgów, tz. Karshvares (Zend-Avesta. Yasht 19, 15 — 18; Yasna
61, 5; Aban nyayish 4, 6).
') Historya 3, 8 (repo;;o'n>. HcTopin. Ilepesofli. cb rpenecKaro O. T. Mii-
ląeHKa, II wydanie. Moskwa 1888 r.)
ŚWIĘTA ŹYDOWKKIK 301
sprzymierzających się siedm kamieni, Koran i) mówi o siedmiu
ziemiach, siedmiu niebiosach i siedmiu wrotach piekia, w Rig-
wedzie, tym najstarszym dokumencie indo-germańskiego szczepu
przodującą jest rola siódemki*). Solon dzieli życie ludzkie na
siedmioletnie okresy^), siódmy dzień każdego miesiąca po-
święcony był u Greków ApoUinowi*), Eneasz składa w ofierze na
włoskiej ziemi siedm cielców i siedm owiec 5). Również wierze-
nia i praktyki współczesnych ludów Europy pełne są siódemki. Je-
dna z siedmiu córek u matki jest zmorą '^), siódmy z kolei
syn posiada szczególną moc stosowania leków ^); gdy czarny jak
węgiel kogut ma siedm lat, to składa jajo, z którego powstaje
smok setki lat żyjący^); gdy jaskółki w jakiem gnieździe przez
1) 65, 12; 2, 27; 15, 43. 44. Wedłag Abrahama Geigera (Washat Moham-
mad aus dem Judenthume aufgenommen? Lipsk 1902 r. II wydanie, str. 63 — 66)
zapożyczył Mahomet owe siedm niebios i siedm piekieł z tradycyi żydowsiiiej.
2) Dr. P. von Bohlen. Das alte Indien mit bcsonderer Riicksicht auf Aegy-
pten. Królewiec 1830 r. Tom II, str. 247. Siedmiu świętych Rishi, siedm rumaków
Suryi (boga słońca), siedm języków Agni (zwanego bogiem siedmiopłomiennym-
Maha-Bharata w tJomaczeniu A.Lange. Brody 1911 r. str. 345), siedmiogłowy
smok, siedm mitycznych ujść Gangesu, skąd jego nazwa w sanskrycie sapta-
mukhi (von Bohlen. Tamże. Tom I, str. 16, dopisek 29). P. Jensen (Die Kosmo-
logie der Babylonier, str. 180 — 182) wykazuje, że u Indusów panował dogmat
o siedmi o-pierścieniowatym układzie ziemi, znają oni siedm światów górnych
i siedm — dolnych (F. Nork. Braniinen und Kabbinen. Miśnia 1836 r. str. 189),
przy zawieraniu ślubu w Indyach osoby łączące się tym związkiem brały się za
ręce i tak razem robiły siedm kroków, skąd ślub zwie się saptapada — sie-
dmiokrokowy (Maba-Bharata, str. 141 i objaśnienie N. 24 na str. 158). j
^) W. H. Koscher. Die enneadischen und hebdomadischen Fristen und Wo-
chen, str. 51. Podział taki oparty bywał zwykle nie na obserwacyach stanów fi-
zycznych, lecz na liczbach mistycznych i etymologii, np. perypatetyk Staseas od-
różniał dwanaście stopni po siedm lat każdy (Leopold Low. Die Lebensalter in
der judischen Literatur. Szegedin 1875 r. str. 6).
*) Gdyż Leto urodziła go dnia siódmego (L. Preller. Griechische Mytho-
logie. Berlin 1887 r. IV wydanie. Tom I, str. 238).
5) Eneidy 6, 38 (w polskim przekłaizie Jędrzeja Kochanowskiego. War-
szawa 1754 r.).
^) Dr. Adolf Wuttke. Der deutsche Yolksaberglaube der Gegenwart. Berlin
1900 r. str. 275, § 405- W Niderlandach panuje wierzenie, że najpiękniejsza
z siedmiu córek musi się stać zmorą (Karl Simrock. Handbuch der deutschen
Mythologie mit Einschluss der nordischen, str. 437),
') Wuttke. Tamże, str. 1323 § 479.
8) Tamże, str. 52 § 58. W Galicyi zachodniej: kto czarnego koguta siedm
302 K. I.ILIENTALOWA
siedm lat wysiadywćiły jaja, to zostawiają tam jaskółczy kamień,
pomocny szczególniej w chorobach oczu i); jeżeli mleko nie chce
zsiąśó się w masło, należy nazwać po imieniu siedm czarownic
ze wsi 2), gdy siedm kobiet stanie na rozstajnych drogach, będzie
deszcz 3), jednym ze środków przeciw febrze jest następujący: pić
przez siedm dni, o siódmej rano i o siódmej wieczór świę-
coną wodę z siedmiu kościołów*). W Galicyi zachodniej 5) po-
wiadają, że aby się uczynić niewidzialnym, trzeba wziąć czarnego
kota mającego siedm lat, siedm miesięcy i siedm dni, żywego
zgotować itd. Białorusini^) wierzą, że strzałka piorunowa co siedm
lat wychodzi na powierzchnię ziemi, że katar siedm chorób od-
gania, a jęczmień na oku leczą siedmiu ziarnami jęczmienia.
Słowak^) powiada: „Se dem raz ze zaprisahal — zaklial" a w Czar-
nogórzu ^) gdy kobieta nie rodzi synów, co przypisują czarom,
siedmiu kapłanów te czary unicestwia.
Liczby symboliczne, twierdzi L. Krzywicki 9), są podstawą
całego systemu filozofii i streszczeniem zapatrywań na budowę
wszechświata. „Tu i owdzie natrafiamy na pojmowanie przyrody
jako sześciokrotnej czy siedmiokrotnej całości i niezmiernie ciekawą
jest filozofia liczb świętych, która u każdego szczepu kształtuje się
odmiennie".
Np. zasadniczą liczbą świętą filozofii Czeroków jest czwórka,
bo struli^tura kosmosu składa się według nich z czterech tej samej
lat chowa, to się z niego dyabeł zrobi (Zbiór wiadomości do antrop. krajowej.
Tom XVI, str, 2bi Nr. 13).
1) Tamże, str. 121 § 159.
2) Tamże, str. 449 § 708.
s) Tamże, str. 209 § 288.
^) Tamże, str. 353 § 529. Również w podaniach i mitach niemieckich po-
wtarza się często siódemka (K. Simrock. Handbuch itd. str. 301, 343, 356, 361).
5) Powiat Bocheński (Zbiór wiad. do antrop. kraj. Tom XVI, str. 267,
Nr. 174).
6) M. Federowski. Lud białoruski. Tom I, 424, 2369, 2H64; też 1416 i 1920.
Porównaj A. Wuttke. Der deutsche Volksaberglaube, str. 410 § 638.
') fcjbornik slovenskych narodnich pieśni itd. 1870 r. I zeszyt, str. 103,
Nr. 616.
*) B. 8tem. Medizin, Aberglaube itd. str. 346. W pieśniach ludowych roz-
maitych ludów często przewija się siódemka (Pieśni ludowe Celtyckie, Germań-
skie, Romańskie spolszczył Edward Porębowicz, Lwów 1909 r.).
*) Kosmos i jego budowa w pojęciach ludów (Biblioteka Warszawska 1898 r.
Tom III, zeszyt II, str. 244 i 245.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIM 303
wartości działów i w każdym z pośród nich znajduje się ognisko
jednej z czterech postaci właściwych wszelkiej sile sprawczej, to
też każde zaklęcie, każde odczynianie uroków, wszelka ceremonia
religijna zawiera u Czeroków cztery części. Pojmowanie znów
wszechświata jako całości siedmiorakiej jest podstawą filozofii Zuii-
czyków 1). Prócz zwykłych stron świata przyjmują oni jeszcze dół
i górę oraz środek-) i układają je w pewien szereg hierarchiczny,
to też w ich ceremoniach i zaklęciach siódemka jest cyfrą świętą. Je-
remiasz) upatruje religijne znaczenie siódemki wtem, że jest to liczba
dni tygodnia, w czem znów widzi związek z planetami. Roscher*) są-
dzi, że świętość siódemki pochodzi od naturalnego podziału księży-
cowego miesiąca na cztery okresy po siedm dni i tak samo uważa
Nielsen^), który powiada, że święty księżyc daje święte fazy, święte
fazy — święte czasy księżycowe, te zaś — święte księżycowe li-
czby ^), które właśnie świadczą o pierwotnej księżycowej chrono-
logii. Tydzień jest bezwątpienia poddziałem synodycznego miesiąca'),
twierdzi Ideler^), tylko zamiast T^/g dnia, które kwadry księżyca
przeciętnie posiadają, przyjęto liczbę najbliźe) leżącą, t. j. liczbę sie-
dmiu dni. Siedmiodniowy tydzień znali Babilończycy ^j, Sabejczy-
cy 10), Indusi, Persowie, starożytni Grecy ^^), Germanowie ^'). Peru-
wiańczycy, Chińczycy ^^), ale napotykamy i tygodnie pięciodniowe,
znane Babilończykom pod nazwą hamuśtu ^^j, także — ośmiodniowe
1) Tamże, str. 247 i 249.
*) Porównaj dopisek 3 na str. 28 tej pracy.
3) Das alte Testament itd. str. 183 i 38.
*) Die enneadischen nnd hebdomadischen Fristen und Wochen, str. 4, 73 i 7-4.
5) Die altarabisehe Mondreligion, str. 88.
®) T. j. trójkę i siódemkę, gdyż księżyc na trzy dni znika, a do swej wę-
drówki od stacyi do stacyi potrzebuje siedmiu dni.
') Synodyczny miesiąc — to czas trwający od jednego nowiu do drugiego,
t. j. 29 dni, 12 godzin, 44 minuty i 2,9 sekund.
®) Dr Ludwig Ideler. Handbuch der matematischen und technischen Chro-
nologie. Berlin 182.5—1826 r. Tom I, str. 60.
8) A. Jeremias. Das alte Testament itd. str. 58 i 59.
»") Dr D. Chwolsohn. Die Ssabier. Tom I, str. 541.
^') W. H. Roscher. Die enneadischen und hebdomadischen Fristen itd. str. 7.
>2) Tacyt. Roczniki 1, 50 i Germania XI.
") Ideler. Chronologie. Tom I, str. 87 i 88.
") A. Jeremias. Das alte Testament itd. str. 41, 58 i 59; ob. też H. Wiu-
ckler. Altorientalische Forschungen, II Serya. Tom I (Lipsk 1898 r.), str. 96 i 182.
304 R- LILIENTALOWA
U Rzymian 1), gdyż zależało to, jak twierdzą zwolennicy tylko co
wyłuszczonej teoryi, od sposobu rozważania księżyca 2). Przypuścić
jednak należy, że pierwszy i najprostszy podział miesiąca był na
dwie połowy, które akcentowała pełnia i że dopiero potrzeba ści-
ślejszej rachuby czasu wzięła pod rozwagę i pozostałe fazy, dzie-
ląc miesiąc na cztery siedmiodniowe okresy Czyli tygodnie, któ-
rych granicą u Żydów stał się wyróżniony dzień spoczynku — sa-
bat 3), jak granicą miesiąca był nów*). Jakiekolwiek zresztą zaj-
miemy stanowisko w sprawie genezy liczb świętych, faktem jest,
że jak siódmy dzień w tygodniu, siódm}'- rok i rok jubileuszowy
(7X'?) tak i siódmy nów na przednie wysunął się miejsce.
Ale uroczystości związane z nowiem były radosne, więc taki
charakter mieóby powinien „Dzień trąbienia", tymczasem znajdu-
jemy tu pierwiastki tak mu obce, jak lęk i grozę dnia sądu, „trwo-
źnego dnia upominania, który postrachem swoim wszystkie stwo-
rzenia krępuje"^). Nów tedy stał się tylko bezpiecznem, bo trady-
cyą zawarowanem przytuliskiem dla święta, które pokonało go
i przyćmiło, a przez które on tylko się przedziera i znaczj'' swe
ślady ^), pozostające w dziwnej sprzeczności z uczuciami smutku
i obaw, skądinąd tu nagromadzonemi.
„Człowiek pierwotny tak samo jak mniemał, że z wiosną cała
przyroda przebywa tajemniczy dreszcz odnowienia, również wie-
^) Roscher. Die enneadiscliea und hebdoniadischen Fri.ston itd. str. 7 i 8.
*) Jaż starożytni astronomowie babilońscy znali miesiąc synodyczny i sy-
deryczny; ten ostatni — to czas, którego potrzebuje księżyc, aby wrócić do tej
samej gwiazdy, to jest: 27 dni, 7 godz. 43 min. 11,5 sekund.
') Więc święto księżycowe. Inne dni u Żydów nie miały nazwy i ozna-
czano je przez porządkowe liczby. H. Zimmern (Zeitschrift der deutschen, mor-
genlandisclien Geselischaft. Upsk 1904 r. Tom 58, str. 200, 202 i 459, art. Sab-
bath) utrzymuje, że babilońskie śapattu (śabattu) i stąd prawdopodobnie zapoży-
czony izraelski sabat — to pierwotnie dzień pełni (ob. też Dr I. lienzinger. He-
braische Archjiologie, str. 389) i dlatego takie jego znaczenie w kulcie: i że do-
piero później, przy podziale miesiąca na cztery części, nazwa „śapattu" przeszła
na dni 7-y, 21-y i 28-y. O święceniu pełni przez starożytnych Hebrajczyków ob.
I część, str. 23 i 64 tej pracy.
*) Tę analogię uwydatnia piśmiennictwo hebrajskie, zwykle sabat obok no-
wiu wymieniając, ob. Jezajasz 1, 13. 14; Hozeasz 2, 13; I Kronika 23, 31; II
Kronika 2, 3; 8, 13; 31, 3; Nehemiasz 10, 33 i inni.
5) Z modłów porannych na Rosz-Haszana.
^) W Talmudzie jerozol., tr. Rosz-Haszana 1, 2 znajdujemy; Izrael w dniu
sądu je, pije i raduje się w przekonaniu, że Bóg cudów dokaże dla niego.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIK 305
rzył, że ze zbliżeniem się zimy złe potęgi siejące śmierć i zni-
szczenie unoszą się nad całym światem"'). Tak musiał czuć pa-
sterz, gdy znikały najważniejsze dla niego pastwiska, a strach ten
wzmógł się zapewne jeszcze w okresie rolnictwa, w którem, nieza-
leżnie od pracy i starań, wpływy atmosferyczne warunkują uro-
dzaje. Lęk przed zimą. obawa o zasiewy, a głównie niepokój o osta-
teczne zbiory zrodzić mogły ów okres „wspomnienia", t. j. rozpa-
miętywania grzechów, okres „trwogi" 2), który później, w niewoli
prawdopodobnie, skupił się w „Dniu wspomnienia i trwogi", w onej
to bowiem porze roku lato ustępowało zimie ^), kończyły się zbiory
i rozpoczynał się nowy siew. Ze zaś ów okres, utworzywszy trzy
etapy, t. j. Rosz-Haszana, Jom-Kippur i Hoszana rabba, czyli, mó-
wiąc językiem ludu: Dzień sądu, Dzień opieczętowania wyroków
i Dzień rozdawania kartek z wyrokami *) — zaczyna się z nowiem
miesiąca siódmego; że Dniem sądu stał się właśnie pierwszy Tiszri,
chociaż w pojęciu ludowem „straszne dni" rozciągają się od pierw-
szego dnia miesiąca Elul do Hoszana-rabba ^j, to na to jedna na-
suwa się odpowiedź, a mianowicie: o ile święta pierwotne i wszel-
kie idące z niemi w j)arze nastroje były naturalne i szczere, bo
żywiołowe, o tyle ujęcie ich w karby i ustalenie ich późniejsze
było „robotą" stojących na czele kapłanów. Do świętych dla na-
rodu momentów, czy to nowiów czy pełni, dorzucano motywy inne,
w innym czasie i pod wpływem odmiennych warunków powstałe,
i każde święto stało się istnym amalgamatem pojęć, uczuć i praktyk.
Miesiąc Tiszri miał w danym wypadku tę jeszcze przewagę,
że przypadało w nim jesienne porównanie dnia z nocą, a na prze-
1) L. Krzywicki. Rozwój kultury (Poradnik dla samouków. V, str. 497).
2) Jem therua (Numeri 29, 1) może być też rozumiany jako „dzień trwogi"
jeśli sądzić z tego, co nam mówi ta księga o sposobach trąbienia.
3) Pięcioksiąg (Genesis 8, 22) zaznacza tylko te dwie pory roku, przeciw-
stawiając je sobie; także Psalmy (74, 17) wymieniają jedynie lato i zimę. Był to
podział powszechny w starożytności.
*] Pesikta 189 a (wydanie Bubera).
5) Przez który to przeciąg czasu odmawiają rano i wieczorem 27-y psalm.
[O Hoszana rabba obacz I część, str. 93 i 94 tej pracy). Dawniej bardzo pobożni
pościli od I-go Elul do Jom-Kippur (codzień do wieczora), podaje Dr Zunz (Die
Ritus dei synagogalen Gottesdienstes geschichtlich entwickelt. Berlin 1859 r. str.
123); z Szulchan aruchu (Orach chaiim § 581 b) dowiadujemy sie, że był zwy-
czaj pościć w wigilię Rosz-Haszana, co u gorliwszych wykonawców wszelkich
praktyk religijnych utrzymało sie po dziś dzień.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LII. ^
306 •«• LILIENTALOWA
silenia słońca już w głębokiej starożytności baczną zwracano uwa-
crę IV jednym zaś ze sprzyjających warunków ukształtowania się
dnia pierwszego Tiszri w dzień sądu była astrologia. W staroŻ3't-
nych midraszach 2) znajdujemy zestawienie wag, na których czyny
ludzkie się ważą, ze znakiem wag (mazał moznaim), pod którą to
konstelacyą przypada Tiszri ^), a Ibn Ezra w swym komentarzu do
trzeciej księgi Mojżeszowej *) daje do zrozumienia, iż Rosz-Haszana
ma taki decydujący wpływ na losy człowieka dlatego, że przy-
pada w nów.
Najpóźniejszą warstwą nałożoną na ten dzień uroczysty zdaje
się być obchód Nowego roku, której to nazwy (Rosz-Haszana), jak
już wspomnieliśmy, niema ani w Zakonie, ani w całem piśmien-
nictwie hebrajskiem, za wyjątkiem Ezechiela^).
Nowy rok obchodzony na jesieni, to już sam przez się wy-
twór późniejszy, bo będący wynikiem osiadłego, rolniczego trybu
życia^). Wyliczając święta, jeszcze Ezechiel Rosz-Haszana jako ta-
kiego nie wymienia, pierwotny bowiem Nowy rok Hebrajczyków
obchodzony był na wiosnę, w miesiącu Nisan ^).
Wprawdzie dwa ustępy w Exodus ^) wskazują na to, że po-
czątek roku cywilnego przypadał na jesieni, rzeczy to jednak nie
zmienia: istotnie w życiu ekonomicznem wziął później przewagę
1) Indusi, święcąc podwójny Nowy rok, obchodzili jeden z nich w porze
jesiennego porównania dnia z nocą, drugi zaś — w czasie zimowego przesilenia
(Dr D. Chwolsohn. Die Ssabier Tom U, str. 180). W Peruwii wielkie święta przy-
padały w okresie przesileń (Dr Theodor Waitz. Anthropologie der Natarvolker.
Tom IV, str. 465). U Żydów — święto Pesach w miesiąca wiosennego porównania
dnia z nocą. Thekafa (przesilenie) omawianą jest w Talmudzie (tr. Rosz-Haszana
11 a i 11 a; tr. Erabin 56 a), a lud jeszcze dziś lęka się tej walki astralnej i roz-
maite ostrożności wtedy zachowuje. Obacz Mitteilungen der Gesellschaft fiir jii-
dische Yolkskunde. Hamburg. V, str. 84; mój art. Wierzenia, przesądy i praktyki
lada żydowskiego (Wisła. Tom XIX. str. 149).
*) Pesikta 154 (wydanie Bubera).
') „Wszystkie winy Izraela popełnione w ciąga roku unoszą się na wa-
gach, a Bóg wybacza je w gwiazdobiorze wag w miesiącu Tiszri^ czytamy w Mi-
drasz, Bemidbar rabba 16, 14. Ob. też Midrasz, Wajikra rabba 29, 23.
4) 23, 24.
5) 40, 1. Porów. str. 272.
*) Rozpoczynał się wtedy, gdy rok stary kończył swój obieg co do wy-
siewa i zbioru, po zakończeniu, słowem, robót polnych.
') Część 1, str. 11 tej pracy.
8) 23, 16 i 34, 22.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 307
jesienny miesiąc Tiszri, lecz już to samo, że Nisan pozostał pierw-
szym w dziedzinie kultu i) a więc w ognisku tradycyi, że po dziś
dzieńjest pierwszym dla roku kalendarzowego 2), przemawia za jego
starszeństwem.
W okresie pasterstwa i pół-osiadłego rolnictwa wiosna, ta pora
budzenia się wegetacyi ze snu zimowego, musiała za początek roku
uchodzić ^), gdy rolnik za czas wytyczny bierze zbiory, sianobranie
i winobranie. Rok egipski rozpoczynał się we wrześniu*), u Syryj-
czyków — z dniem pierwszym Tiszri ='), podwójny nowy rok: re-
ligijny na wiosnę i cywilny na jesieni mieli Babilończycy «). Sa-
bejczycy^), Indusi^), Persowie 9); Arabowie w Palestynie obchodzą
1) Talmud, tr. Kosz-Haszana 4 a. Także królowie liczyli lata swego pano-
wania od pierwszego Nisan (Miszna, tr. Kosz-Haszana 1, 1; Talmud, tenże tra-
ktat 8 al; prżj wynajmowaniu mieszkań rok liczył się od Nisan (Tamże 7 b).
*) Tak samo Samarytanie i Karaici, rozpoczynając rok cywilny z dniem
pierwszym Tiszri, miesiące liczą od Nisan.
3) U Arabów-nomadów najważniejsze znaczenie zdaje się mieć święto na-
rodzin i świątynia ich zwie się „Al-śahar al-haram", tj. „pierwszy wiosenny mie-
siąc* (U. Nielsen. Die altarabische Mondreligion, str. 92). W Meksyku rozpoczy-
nał aię nowy rok na wiosnę (Brasseur. Mexiqne. Tom III, str. 502), u Mongołów
pierwszem i najgłówniejszem świętem jest Nowy rok obchodzony na wiosnę (P.
S. Pallas. Mongolischen YoJkerschaften. Tom II, str. 190), u starożytnych Kzy-
mian był luty ostatnim miesiącem w roku (Ideler. Chronologie. Tom II, str. 51),
starożytni Litwini święcili pierwszy dzień nowego roku pierwszego kwietnia i było
to u nich święto wiosny. (T. Narbatt. Dzieje starożytne narodu litewskiego. Tom
I, str. 297, 30'J i 301), u starożytnych Słowian zaczynał się rok z pierwszym
dniem wiosennego miesiąca marca i jeszcze Nestor i jego następcy trzymali sie
marcowego roku (A. AeanacBeBi.. IIoaTHnecKia Bosapinia cjislbhsi, na iipupo;];y.
Tom III, str. 659 i 660).
*) A. Adam. Handbuch der romischen Alterthiimer. Erlangen 1832 r. Tom
II, str. 4.
'") Dr F. C. Movers. Die PfSnizier. Untersuchungen iiber die Religion und
die Gottheiten der Pfónizier mit Riicksicht auf die verwandten Culte der Cartha-
ger, Syrer, Babylonier itd. Bonn 1841 r. Tom I, str. 211; ob. też 1 część, str. U
i 12 tej pracy.
^) H. Winckler. Altorientalische Forschungen II serya, II tom, str. 326
344, 345 i 382. P. Jensen. Die Kosmologie der Babylonier, str. 511. Stąd w ka-
lendarza ich (księżycowo-słonecznym) miesiącem dodatkowym był albo Adar II
(przed Nisan) albo Elul II (przed Tiszri) ob. Revae des etudes jnives. Tom LVIII,
str. 293.
') Dr D. Chwolsohn. Die Ssabier. Tom II, str. 178 i 180.
8) Tamże.
*) Tamże.
. 20*
308 H. LILIENTALOWA
koniec starego roku i początek nowego w miesiącach październiku
i listopadzie, z których każdy nosi nazwę teszrin ^).
Bischoff^) sądzi, że ustanowienie początku roku w Tiszri na-
stąpiło u Żydów w epoce pobabilońskiej i tak samo utrzymuje Je-
reniias^), dodając, że Rosz-Haszana odpowiada babilońskiemu res
satti *), kiedy to Nebo^) wyroki podpisuje. Lecz nowy rok u rolni-
ków ma miejsce po całkowitych zbiorach, z któremi kończy się
rok stary i taką wskazówkę dają nam słowa Pisma Św.: ^) „...i święta
zbiorów z końcem roku, gdy zbierzesz plony twoje z pola", a wo-
bec tego Rosz-Haszana winno było być obchodzone po Sukoth,
które zamykało zbiory doroczne, nie zaś je wyprzedzać. Sprzeczność
tę rozwiązuje hypoteza, którą pozwolę sobie postawić, a mianowicie,
że nowym rokiem jesiennym dawniej był dzień, wieńczący święto
Szałasów, przezwany znacznie później Simchath Thora ''). Naprowa-
dzają mnie na to następujące dane: że w ten dzień „radości tory"
kończy się i rozpoczyna czytanie Zakonu, co u Nehemiasza^) idzie
w parze z pierwszym dniem siódmego miesiąca a więc późniejszym
Nowym rokiem, że przy ujściu ostatniego dnia święta Sukoth^),
wszyscy zwykli byli spoglądać na dym idący z ołtarza i z jego
kierunku wróżyć o losach nadchodzącego roku ^"^j (a takie wróżby
zazwyczaj z pierwszym dniem nowego roku się wiążą), wreszcie
bardzo znamienną i przemawiającą za powyżej wyrażonem przy-
*) L. Bauer. Yolksleben im Laade der Bibel. Lipsk 1903 r. str. 134. W do-
piska 3, na str. 307 była mowa o Arabach-nomadach).
') Dr Erich Bischoff. Babyloaisch-astrales im Weltbilde des Thalmad und
Midrasch. Lipsk 1907 r. str. 6ł.
3) Das alte Testament itd., str. 42 i 589, dop. 3; ob. też tegoż autora Baby-
lonischea im neuen Testament, str. 70.
*) Co znaczy: początek roku.
5) Po babilońsku Nebo, po asyryjska Nabiu albo Nabu (prorok), ob. Eber-
hard Schrader. Die Keilinschrifton und das alte Testament. Giessen 1872 r. str.
272 — imię bóstwa czczonego niegdyś w Babilonii, bóstwa potężnego, jeśli sadzić
ze wzmianek u Jezajasza (46, 1) i Jeremiasza (48, 1). Dzierżąc w ręku tablice
świata, wypisywał na nich przeznaczenie ludzkie.
6) Exodus 23, 16.
') O tera święcie w części I tej pracy, na str. 95 — 98.
«) 8, 2. '
*) Święto Sukoth a raczej nazwa tego święta obejmuje idące po niem Ho-
Bzaoa rabba, Szemini Azereth i Simchath Thora (Ob. część I, str. 62 — 98 tej pracy).
1") Talmud, tr. Joma 21 b.
ŚWIĘIA ŻYDOWSKIE
309
puszczeniem jest okoliczność, iż po radosnem Sukoth, po którem
idą ponure i groźne Hoszana-rabba i Szemini Azereth i), następuje
znów święto drgające uciechą, owo właśnie Simchath Thora. Bo
gdy zbiory napawały radością, a zasiewy przejmowały lękiem, nowy
okres czasu budził nastrój pełen uciechy.
Przeniesiony*) na dzień pierwszy Tiszri Nowy rok, ujarzmiony
przez „Dzień wspomnienia", tylko w części zdołał zachować ów
pierwiastek pogodny =^) tak licujący z uroczystością nowiu, z którą
się zespolił.
Rozważone powyżej składniki święta Rosz-Haszana występują
i we współczesnym rytuale żydowskim, więc tu ponownie je roz-
patrzymy.
Na miesiąc przed tem świętem, począwszy od I-go dnia Elul,
spotęgowane jest życie religijne. Z bożnic dolatuje przenikliwy
dźwięk szofaru*), nawołujący pobożnych do skruchy i przygotowa-
nia się do dnia sądu. Dźwięki te budzą trwogę i skupienie ducha
i lud powiada, że „w rosz-chodesz Elul drży nawet ryba w wo-
dzie"^). Wszyscy chodzą na groby «), gdzie błagają zmarłych, aby
wyprosili" dla nich u Boga^) odpuszczenie grzechów, zbawienie
») Część I, str. 71, 90 i 94 tej pracy.
2) O przenoszeniu dnia Nowego roku w Kosyi pisze Afanasjew (IIoaTune-
CKiH Boaap-iiHiH cJiaBHH'B Ha npupoAy. Tom lll, str. 659 i 660), że pierwotnie ob-
chodzono go w marca; w r. 1492 sobór w Moskwie przeniósł początek roku cy-
wilnego na 1-y wrześaia, a rok styczniowy wprowadził Piotr Wielki. W wiekach
średnich rozpoczynano rok już to z dniem narodzenia Chrystusa, 25-go grudnia, już to
z dniem Zwiastowania, 25 marca, lub z dniem Wielkiejnocy. W Anglii jeszcze do
r. 1752 obchodzono Nowy rok 26 marca.
S) U Nehemiasza (8, 10. 12) tak się przedstawia dzień pierwszy miesiąca
siódmego: I rzekł im Ezdrasz: „Idźcież, jedźcie rzeczy tłuste i pijcie słodycz,
a posyłajcie części tym, którzy sobie nie nagotowali: bo święty Panu dzień jest,
a nie bądźcie smutni, wesele bowiem Pańskie jest moc nasza". „Odszedł tedy
wszystek lud, aby jadł i pił i posyłał części, i czynił wielkie wesele"... (Przekład
ks. Wujka).
*) Rogu baraniego.
^) J. Bernstein. Jiidische Sprichworter, str. 14, Nr 156.
«) Gdyż wówczas, tak jak w rocznicę śmierci swego ciała, dusza stoi przy
grobie i oczekuje odwiedzin, których brak naraziłby ją na wstyd i upokorzenie;
zresztą wtedy najskuteczniej jest zanosić do niej prośby.
') Do którego zmaili łatwiejszy mają dostęp niż żywi.
310 K. LILIENTALOWA
duszy, chleb powszedni, spokój i późną starość, co maluje nam na-
stępująca piosnka ludowa^).
Gdy nastaje rosz-chodeaz Elul,
Dmą w szofar,
I każdy wtedy wspomni sobie,
Ze jest tylko prochem.
Odrzaca się złe myśli wszystkie,
Niewiasta zrznca krynolinę *),
Wszyscy udają sie na groby ojców,
Aby zasługi ich ') były im obroną
W Dniu sądu*).
Następnie^ od niedzieli poprzedzającej Rosz-Haszana do dnia
9-go Tiszri włącznie odbywają się w bożnicy, o świcie, t. z. „sli-
choth", t. j. modły o przebaczenie 5). Jeszcze tedy przed Dniem
sądu mają miejsce cechujące go akty skruchy ^).
Nastrój święta Rosz-Haszana wyrażają trojakie modły ^): kró-
lewskie (malchioth), wspominające (zichronoth) i surmowe (szofa-
roth), które, jak orzekł r. Akiba^), należy głosić przed Panem,
„abyś uznał Go królem ponad wszystkiem, aby On wspomniał was
ku dobremu i aby modlitwa twoja wzniosła się do Niego przy
dźwięku surmy". W wierszach „królewskich" sławioną jest wszech-
moc Boga, króla wszechświata, a składają się na nie te ustępy
z Pisma św.^), proroków i") i psalmów "), w których znajduje się
1) Mitteilungon der Geselschaft fiir jiidische Yolkskunde. Zeszyt III, str.
13. (Kurlandya).
*) Czyli, że przestaje się stroić.
*) T. j. onych przodków.
*) Racyonalizm teologiczny upatruje w tem chodzeniu na groby myśl, że
jesteśmy wobec Boga równi zmarłym i tak twierdzi r. Lewi ben Hama, z któ-
rym jednak spiera się r. Hanina, dowodząc, i£ celem owych odwiedzin jest, aby
zmarli o zlitowanie dla nas prosili (Talmud, tr. Taanith 16 a). Ostatni ten po-
gląd, będący wyrazem pojęć ludowych, trwa po dziś dzień.
5) Od slicha (^'^'^°) — przebaczenie. AV Barcelonie ,dni slichy" rozpoczy-
nały się 25-go Elul, w Lucenie, Afryce i niektórych miejscowościach perskich —
I-go Elul (Dr Zunz. Die Ritus, str. 122). Szulchan aruch (Grach chaiim § 581 b)
wzmiankuje, iż większość pościła I-go dni slichoth.
«) Ob. dopisek 5 na str. 305.
') Wcielone do musaf Nowego roku.
8) Tosefta, tr. Rosz-Haszana 1, 12.
») Exodus 15, 18; Numeri 23, 21; Deuteronomium 33, 5.
1") Jezajasz 44, 6; Obadyasz 1, 21; Zacharyasz 14, 9.
») 22, 29; 93, 1; 24, 7—10.
ŚWIĘTA ŹYDOWSKIK 311
wyraz król lub królować, królowanie; „wspominające", gło-
sząc, że dzień ten jest dniem wspomnienia, w którym Bóg wszy-
stkie twory wspomina, a kończące się błaganiem, aby Wiekuisty,
pomny na przymierze zawarte z praojcami i na ofiarę Izaaka,
wspomniał Izraela przychylnie i osądził miłosiernie — utworzone
są z wierszy, zawierających wyraz wspominać lub pamięć^);
wreszcie w „surmowych", których treścią jest objawienie boże
i przyobiecane wyzwolenie, powtarza się wyraz szofar^): ^^W gro-
mach i błyskawicach objawiłeś się im i przy odgłosie szofaru
im zajaśniałeś, jako napisane jest w Torze Twojej ^): „I stało się
dnia trzeciego z nastaniem poranku, że były gromy i błyskawice
i obłok gęsty nad górą i głos szofaru potężny bardzo..."*). „Za-
dmij w szofar wielki na wyswobodzenie nasze, wznieś sztandar,
by zebrać wygnańców naszych i zjednocz rozproszonych naszych
z pośród narodów, a rozsypanych naszych zgromadź z krańców
ziemi i zawiedź nas do Syonu, grodu Twego, z pieśniami i do Je-
ruzalemu. miejsca świątyni Twojej, w wiecznem weselu itd.^). Bo
Ty słuchasz głosu szofaru i uważasz na trąbienie i nie masz po-
dobnego Tobie. Bądź błogosławiony Ty, Wiekuisty, który wysłu-
chujesz głosu trąb ludu swego Izraela w miłosierdziu". Nie ulega
wątpliwości, że modły powyższe są dziełem jednego autora, który
ułożył je na tej samej zasadzie, na jakiej opartą jest modlitwa
1) Genesis 8, 1; Eiodas 2, 24; Leviticus 26, 42. 45; Psalmy 111, 4. 5; 106,
45; Jeremiasz 2, 2; 31, 19; Ezechiel 16, 60. A. Cowley (The samaritan litnrgy
and reading of the law w The jewish quarterly review. Tom VII, str. ISOj po-
daje próbkę zapoczątkowania n Samarytan „Dnia wspomnienia" (ob. dopisek 2
na str. 271): „Ale wspomniał Bóg na Noacha..." (Genesis 8, 1) przeto
„...wspomnę na przymierze Moje, co między Mną a wami..." (Tamże 9, 15)
,....! spojrzę nań, abym wspomniał na przymierze wieczne,.." (Tamże 9, 16).
I ,...wspom niał Bóg na Abrahama"... (Tamże 19, 21) „I wspomniał Bóg na
Rachelę (Tamże 30, 22) i t. d. Widać z tego, powiada Cowley, że modlitwa ta
składa się poprosta z ustępów biblijnych, zawierających wzmiankę o wspomina-
niu, chociaż nie pozostających z sobą w żadnym związkn,
2j Nie cytuje się w owych modłach tych ostępów z Biblii, które zawierają
groźbę, choćby znajdowały się w nich odpowiednie, pożądane, wyrazy. Z tego po-
wodu w „królewskich" nie przytaczają Ezechiela 20, 33, we „wspominających" —
psalmu 78, 39, a w „surmowych" — Hozeasza 5, 8.
3) Exodus 19, 16.
*) Tu idą ustępy: Exodu8 19, 19. 20. 18; Psalmy 47, 6; 98, 6; 81, 4. 5;
150, 1—6; Jezajasz 18, 3; 27, 13; Zacharyasz 9, 14. 15.
5) Tu idzie wiersz z Numeri 10, 10.
312 H- LILIENTALOWA
O wodzie w święto Sukothi) t. j. na wierze, że słowo, wielokr<itnie
powtarzane a szczególniej zespolone ze świętemi wierszami Biblii,
zyskuje moc nadprzyrodzoną i osiąga cel pożądany, jak w danym
wypadku — łaskawy sąd. Trzy myśli przewodnie, zawarte w owych
modłacli, stanowią punkt środkowy dnia tego, poświęconego spra-
wom etycznym, dnia, w którym rozpatrywane są winy względem
Boga i bliźnich, w roku ubiegłj^m popełnione. „Ojcze nasz. Królu
nasz, zgrzeszyliśmy przed Tobą" ^). „Zniszcz w wielkiem miłosier-
dziu Swojem wszystkie dowody naszej winy". „Zwróć nas ku Sobie
w szczerej pokucie". „Wysłuchaj wołania naszego, osłoń nas i ulituj
się nad nami". „Przyjmij modły nasze w miłosierdziu i łasce".
„Otwórz bramy niebios dla modłów naszych". „Nie racz oddalić
nas bezskutecznie z przed oblicza Twojego", „Przebacz i odpuść
nam wszystkie nasze przewinienia". Wiara, że wtedy postanawia
się: „której ziemi przypadnie w udzielę wojna a której — P^^kój,
na którą spadnie klęska głodu a na którą obfitość, kto ma umrzeć
w czasie swoim a kto przed czasem ^). kto przez wodę a kto przez
ogień, kto ma paść od miecza a kto — z głodu, kto — od burzy
a kto od zarazy, kto ma być wywyższony a kto poniżony" — wiara
ta wywołała modlitwy błagalne o podtrzymanie zdrowia, przedłu-
żenie życia, dostarczenie środków utrzymania i uchronienie od
wszelkich niebezpieczeństw. „Oddal mór, wojnę, głód, niewolę, zni-
szczenie, winę i zarazę od sprzymierzeńców Swoich". „Napełnij
ręce nasze błogosławieństwy Swojemi". „Napełnij składy nasze ob-
fitością". „Użycz nam pomyślnego nowego roku". „Wspomnij nas
na życie, Królu żądający życia, i zapisz nas do księgi życia". Owo
„zapisz nas do księgi" powtarza się wielokrotnie*), a oparte jest
na wierzeniu, że w Rosz-Haszana zapisywane są wyroki do ksiąg
leżących przed sądem nieljieskim. Wtedy trzy księgi są rozwarte,
powiedział r. Keruspedai w imieniu r. Jochanana^): jedna dla grze-
*) Ob. cześć I, 8tr. 91 tej pracy.
^) Przytaczam najbardziej charakterystyczne ustępy z modlitw przeznaczo-
nych na ów dzień.
8) Zachodzi ta sprzeczność z powszechnie przyjętem u Żydów wierzeniem,
ie chwila śmierci oznaczonej jest przy urodzeniu.
-) „Zapisz nas do księgi życia szczęśliwego, zapisz nas do księgi wyswo-
bodzenia i ocalenia, zapisz nas do księ^^i utrzymania i wyżywienia, zapisz nas do
księgi zasług, zapisz nas do księgi przebaczenia i odpuszczenia.
5) Talmud, tr. Rosz-Haszana IG b.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 313
szników, druga dla cnotliwych a trzecia dla miernych. Cnotliwych
i grzeszników zapisują natychmiast: jednych do księgi życia a dru-
gich do księgi śmierci, gdy pośredni pozostają w zawieszeniu do
Dnia Odpustu i), który o losie ich rozstrzyga. Wzmianki o księdze
bożej i o zapisywaniu w niej wyroków napotykamy często w Bi-
blii^). Dr Cylkow^) mniema, że wyrażenie „zapisać do księgi ży-
cia" jest figurą retoryczną, nie bierze on jednak pod uwagę w-yo-
brażeń ludu, który w najzupełniej zmysłowy sposób przedstawia
sobie sąd boży, nadając mu świeży i żywy koloryt. „Ze świata
musisz być przegnany. W księdze śmierci jużeś zapisany", brzmi
piosnka ludowa*). „Państwo na ziemi, powiada r, Szeszeth ^), podo-
bne jest do państwa na niebie". Bóg siedzi na tronie^), a księgi
żywych i umarłych otwarte przed Nim^). „Przypatrowałem się, aż
postawiono stołki, a staro wieczny usiadł; szata Jego biała jako
śnieg..." „Rzeka ognista a bystra wychodziła od oblicza Jego. ty-
siąc tysięcy służyło Mu, a po dziesięć tysięcy kroć. sto tysięcy
stało przy Nim; zasiadł sąd i księgi otworzono ^). A czvny ludzkie
ważone są na wagach ^) i podług uczynków człowiek sądzony ^"),
1) Przez ten czas mają możność czynienia pokuty.
2) ^.Każdego, co zapisany na żywot... ^ powiada Jezajasz (4, 3), a psalmi-
sta woła: „Niech wymazani będą zksiegi życia, a wraz z prawymi nie zapisani".
Ob. też Exodus 32, 32. 33; Maleachi 3, 16.
3) W dopisku do Jezajasza 4, 3.
*) Ludowe pieśni żydowskie (Wisła. Tom XVII, str. 589j.
=1 Talmud, tr. Taanith 5 a; tr. Berakhoth 58 a. — Jest w niebie Jerozolima,
świątynia, ołtarz, a Michael, wielki książę, składa ofiary (Talmnd, tr. Chagiga
12 b; tr. Taanith 5 a).
^) Talmud, tr. Rosz-Haszana 32 b. Według r. Jose dwa są trony: sprawie-
dliwości i miłosierdzia (Talmud, tr, Synhedrin 38 b, tr. Chagiga 14 a) i Bóg raz
na jednym, raz na drugim zasiada. Właśnie w modlitwie dodatkowej (musaf) na
Rosz-Haszana lud prosi Boga, aby krzesło sędziowskie zamienił na tron miło-
sierdzia.
') Talmnd, tr. Erachin 10 b.
8) Daniel 7, 9. 10 (w przekładzie ks. Wujka\ — Podobnie według panują-
cej nauki babilońskiej, o losie ludzi stanowił w Nowy rok Marduk, którego wyo-
brażano sobie siedzącego w świetnej radzie w sali losów, otoczonego głównymi
bogami panteonu (M. Jastrow, jr. Die Keligion Babyloniens und Assyriens. Ze-
szyt 8, str. 2).
^) lob 31, 5. 6: „Jeżelim postępował w fałszu..," „Niechaj mnie zważy na
wadze sprawiedliwej..." Ob. też Psalmy 62, 10; Daniel 5, 27; Henoch 41, 1.
A ustęp z modłów porannych na Rosz-Haszana: „Stwórca wszech istot, który
każdą myśl dla zdania rachunku wzywa, kładzie bogatego i ubogiego na równej
szali". '") Przypowieści 24, 12.
314 It. LILIENTALOWA
lecz gdv winy równe są zasługom'). Bóg przechyla szalę zasługi).
Wyroki, pozostając w związku przyczynowym z postępowaniem
człowieka, wiążą się zarazem i z ogólnem przeznaczeniem zakre-
ślonera każdemu śmiertelnikowi natychmiast po urodzeniu. Jehowa
sądzi nie samowolnie i despotycznie, lecz według procedury praw-
nej i — publicznie. Rozprawy odbywają się pod Jego przewodnictwem,
a przystęp mają mieszkańcy nieba, tj. dusze zmarłych cadyków 3).
Michael*j występuje jako orędownik obwinionych, podczas gdy
szatan^) zawzięcie oskarża. A szatan — to istota złośliwa, zły duch,
który, zstępując na dół, uwodzi, a wstępując na górę, obwinia. On
to skusił Dawida, aby zliczył Izraela, co pociągnęło za sobą karę
bożą^), on namówił Boga, aby zesłał klęski na Joba''), on oskar-
życiel, oszczerca, demon złego, wróg człowieka, sprowadzający go
z właściwej drogi, którego prorok^) widzi po prawicy obwinionego
Jehoszuego, arcykapłana, „aby go oskarżał"; on, pan ciemności,
mający zastęp demonów na swe usługi i posiadający władzę, z którą
Bóg się liczy ^). Otóż w Dniu sądu szatan przed areopagiem nie-
bieskim tę rolę swoją pełni i aby go przepędzić, trąbią w róg ba-
rani. Gdyż dźwięki szofaru posiadają moc odstraszania złego du-
cha^") i mącenia jego myśli: „Lud Twój... trąbi na szofarze... aby
się potwarca zmieszał i żadnej Ci skargi przeciw nim nie przed-
1) Np. Ahab był równej wagi (Talmud, tr. Synhedrin 102 b).
2) Pesikta 167 a (wydanie Bubera). Dlatego modlą się w Rosz-Haszana:
„Gdy, badając w dzień JSowego roku dobre i złe czyny mieszkańców świata, wa-
żyć je będziesz, przechyl szalę dobrych". (Ustęp z modlitwy dodatkowej, w prze-
kładzie Fabiana Straucba, Warszawa 1883 r.).
*) Sprawiedliwych.
*) „...Książę wielki, który stoi za synmi loda Twego"... (Daniel 12, 1),
anioł miłosierny, który ujmuje się za Izraelem i dostępuje w niebie najwyższej
godności, gdyż jest tam arcykapłanem (ob. dop. 5 na str. 313. Szczegółowo
o tym archaniele u Wilhelma Ijueken'a. Michael. Getynga 1898 r.
5) l^K* po aramejsku '^J^C od l''-^^ — obwiniać, przeszkadzać (Dr J. Levy.
Neuhebraisches und chaldaisches Worterbuch).
6) Zarazę, podczas której wyginęło 7U000 ludzi (I Kronika 21, 1. 7. 14).
') Księga loba 1, 11; 2, 5.
') Zacharyasz 3, 1. — Zarówno u Joba, jak u Zacharyasza „szatan" jest imie-
niem pospolitem oskarżyciela i ma przedimek „ha" (hasatan), gdy w Kronice pi-
sze się bez ,ha", jest przeto tu imieniem własnem.
») Midrasz, Szemot rabba '^1, 14. — Uderza tu zmodyfikowany dualizm Zo-
roastra.
»") Talmud, tr. Kosz-Haszana 16 b.
ŚWIĘTA ŻVOO\V8KlR 315
stawił"'). Stąd, niepomyślnym będzie koniec roku, na początku
którego nie trąbiono, orzekł r. Izhak^). Dęcie w róg odbywa się,
wedle przepisu, podczas modlitwy dodatkowej ^). Trębacz (Baal the-
kia) wydaje jedną tylko nutę, lecz ta winna być wykonywaną we-
dług trzech określonych sposobów: 1) thekia — dźwięk długi, prze-
ciągły i równy od początku do końca, 2) therua — dźwięk krótki
i urywany i 3) szebarim — grupa złożona z trzech tonów łama-
nych *).' Trębaczowi asystuje biegły w Zakonie lektor, który dyktuje
mu nazwy dźwięków, w następującym porządku:
I.
Thekia. Szebarim. Therua. Thekia.
II.
Thekia. Szebarim. Thekia.
III.
Thekia. Therua. Thekia.
Każda z tych seryi powtarza się trzy razy, co razem tworzy
tonów trzydzieści. Księga Zakonu kładzie główny nacisk na dźwięk
therua^), lecz w braku pewności, czy oznacza on wzdychający czy
też jęczący ton, zalecił r. Abahu z Cezarei 6) therua i thekia oraz
trzy tony łamane, t. j. szebarim. Maimonides '') pisze, iż, aby usu-
nąć te wątpliwości, przyjętem zostało, że therua ma naśladować
szlochanie, a szebarim — westchnienia albo jęki^). Trąbieniu owemu,
1) Ustęp z modłów porannych na Rosz-Haszana — w przekładzie F. Stran-
cha. Warszawa 1883 r. Część II, str. 65.
2) Talmad, tr. Kosz-Haszana 16 b.
') W świątyni jerozolimskiej trąbiono i w sabat, jeżeli tego dnia przypadł
Nowy rok, lecz na prowincyi było to wzbronione i zakaz ów objął i dyasporę,
gdzie w takim wypadkn szofar obowiązuje tylko drugiego dnia liosz-Haszana.
(Maimonides. Miszne Thora. Szofar 2, 8. 10).
*) Nazwa Szebarim pochodzi od szabar — łamać (Dr J. Levy. Neuhebrai-
sches und chaldaisches Worterbnch).
5) Leviticu8 23, 24; Numeri 29, 1.
*) Talmud, tr. Rosz-Haszana 34 a.
') Miszne-Thora. Szofar. 3, 2. 3.
8) Przypisywanie tym tonom znaczenia jęków lub szlochów jest niewątpli-
wie wytworem ad hoc podrobionej etymologii talmndystów i szczególniej nas to
316 «• LilIilENTALOWA
jak każdemu aktowi religijnemu, np. trzymaniu ethrogu w Sukothi),
towarzyszy odnośne błogosławieństwo *), przyczem recytowane są
psalmy^) i wiersze biblijne tworzące akrostychon ze słów ^iitt' y-p*),
a także po każdej seryi tonów lud prosi Boga, aby zesłał aniołów,
stróżów azofaru, którzyby zanieśli dźwięki rogu przed tron Wie-
kuistego^).
Każdy, nawet kobiety i dzieci^), obowiązany jest wysłuchać
w Rosz-Haszana tonów szofaru, gdyż szofar jest główną powinno-
ścią dnia tego ^) i znaczy więcej niż błogosławieństwo ^). Albowiem
w chwili, w której Izraelici biorą róg^j i dąć weń poczynają, po-
wstaje On z tronu sprawiedliwości i zasiada na tronie miłosierdzia^")
aderza przy zasadniczym dźwięku theraa, który jest dźwiękiem naturalnym wy-
dawanym przez róg. Jak szy-szy-koi zwie f^ie grzechotka mistyczna znachora in-
dyjskiego, która się powtarza u Indyan Daryjskich w postaci szak-szak, a Ara-
waków jako szuk-szuk, u Chińczyków — szuh, jak w kraju Haussa bęben zwie
się ganga, u Jorubów — gangan, u Gallan — gunguma, na Wschodzie — gong,
jak dzwon w języku Jokamów w Ameryce północnoj brzmi kwa-lal-kwa-lal,
w gwarze Jolofów w Afryce — walwal, a po rosyjsku kołokoł (F,. B. Tylor. Cy-
wilizacya pierwotna. Tom 1, str. 178—179), tak i therua mogło się stać mianem
jeśli nie samego instrumentu, to przynajmniej sposobu trąbienia.
1) Ob. część I, str. 86 tej pracy.
2) ,,Bądź pochwalony... który poświęciłeś nas przykazaniami Swojemi i po-
leciłeś nam wysłuchanie dźwięku szofaru". A cały ten akt wieńczą słowa: „Błogo
ludowi, który pojmuje dźwięk szofaru"...
») Psalm 47.
*) T. j. podrzyj szatana.
5) Machsor wyd. w Piotrkowie 1901 r. Szerokie zastosowanie znalazła ta
gematrya (Gematryą zwie się wniosek wyciągnięty z obliczenia wartości liczbo-
wej wyrazu i środek to bardzo pomocny dla uzasadnienia spekulacyi mistycznych.
W średnich wiekach stanowiło to ulubioną rozrywkę bachurów (żaków) rabiui-
cznych, ob. Israel Abrahams. Jewish life in the luiddle ages. Londyn 1896 r. str,
382.) polegająca w danym wypadku na tem, że wartość liczbowa wymienianych
wtedy aniołów odpowiada wartości liczbowej takich słów, jak: szofar, thekia, the-
rua. Np. anioł Anaktem (orij-JH) tworzy gematryę słowa ha'szofar (iBirr), Szam-
sziel (t.s'^'!:-) — therua (nynn), Hadarniel (""wainn.) i Sandalfon (nc'n:D) — the-
kia (nyłpn), ob. tenźo Machsor, gdzie zaznaczone jest, iż wszystko to znajduje
się w księdze „"^znei luchoth habrith" (Dwie tablice przymierza), która znów ze
starych ksiąg czerpała.
8) Maimonides (Miszne Thora. Szofar 2, 1) kobiet i dzieci nie wymienia.
') Talmud, tr. Kosz-Haszana 27 a.
81 Tamże 34 b.
*) W święto Kosz-Haszana.
"0) Midrasz. Wajikra rabba 29, 23.
ŚWJRTA ŻYDOWSKIE 317
i wymiar kary odmienia w laskę. Lecz tylko lud izraelski potrafi
szofarein łaskawie swego Stwórcę usposobić ^). Wielka cisza panuje
w bożnicy podczas „thekioth-szofar" i wszyscy śledzą z napręże-
niem za rozlegającymi się tonami. Jeśli brzmią czysto i donośnie, rok
nadchodzący zapowiada się pomyślnie i — odwrotnie. Dlatego, gdy
trębacz źle ton wydobędzie, lektor każe mu go powtórzyć drugi
i trzeci raz. aż wyjdzie bez zarzutu. Niekiedy szatan bróździ, bo
„zatyka" szofar^), a dzieje się to wówczas, gdy gmina bardzo jest
grzeszną.
Przepędzanie złych duchów przy odgłosie trąb jest praktyką
rozpowszechnioną. Czeremisi z gub. Kazańskiej 3), wierząc, że sza-
tan umyka przed dźwiękiem trąby, imają się tego sposobu; na Wę-
grzech, w dzień św. Łucyi, obchodzą pastuchy wieś dookoła i trą-
biąc, przepędzają wiedźmy^). Tak samo postępują w Tyrolu, gdzie
w noc Św. Walpurgi (nieraz i w noc św. Jana) pastuch dmie w róg,
aby odstraszyć czarownice^), a w gub. Łomżyńskiej, w powiecie
mazowieckim, trąbią codzień podczas adwentu, gdyż, jak objaśniają
niektórzy, pomaga to Bogu odpędzać siłę nieczystą^). Środki walki
z duchami, powiada Lippert '^), grupują się około wody, ognia i hałasu,
a gdy weźmiemy pod uwagę szum, jaki czynią ludy podczas zaćmienia
ciał niebieskich, które wyobrażają sobie wtedy jako pochłonięte przez
smoka^) lub pożarte przez dyabła^); jak to w Górnym Egipcie strze-
lają wówczas z fuzyi 10), a Grenlandczycy biją wkotły i kufry, aby
1) Tamże, roz. 29.
*) 8idur „Or laszarim", cytując Maharila „Derech hachaiim", podaje, że
razn pewnego nie mógł Baal-thekia wydobyć dźwięków z szofara, więc odwrócił
róg i wypowiedział do jego wnętrza słowa psalmu (90, 17), poczem tony dały się
słyszeć.
3) jKnBaa CTapana 1900 r. str. H45.
*) Tamże, str. 35.
5) Dr A. Wuttke. Der deutsche Yolksaberglaube. str. 158, § 215.
*) JKnBaa CTapuna 190 ) r. str. 33.
') Kultargeschicbte der .Menschheit. Stutgart 1887 r. Tom II, str. 241.
8) Stąd jako spuścizna pozostała nazwa „miesiąc smoczy" (mensis draco-
nicus) dla okresu czasu, w którym się to zjawisko powtarza. (J. K. Steczkowski.
Astronomia. Kraków 1861 r. str. 365).
8) Na Borneo krajowcy przekonywali Beeckmana w r. 1704, że „dyabeł
pożarł księżyc' (A. Lang. Mythes, caltes et religion — ♦'•aduit par L. Marillier.
Paryż 1896 r. str. 125).
*") D. JleóóoKi,. HaHa.?io u,nBmjm3Siis,iu, str. 162.
318 K- LIMENTALOWA
księżyc wrócił na swoje miejsce i); jak Karaibi w tym celu krzy-
czą i w świętą grzechotkę kołaczą 2) a w Chinach uderzeniem
w cymbały i metalowe naczynia przepędzają smoka 3); jak w Tybe-
cie strzelaniną i bębnieniem a także przy pomocy egzorcyzmów płoszą
złego ducha, Aracho, sprawcę zaćmienia*) a w Afryce nad brze-
gami Nigru dmą w ogromne rogi, aby usunąć potwora pożerającego
księżyc^); gdy, zwróciwszy się do narodów starożytnych, zważymy,
że Indusi głównie wrzawą starali się wyzwolić słońce lub księżyc
z pod władzy smoka-demona, Rahu, powodującego zaćmienia"), że
Grecy czynili wówczas krzyki i wrzaski i bili w naczynia meta-
lowe ^), co stosowali także Rzymianie, o czem dowiadujemy się od
Juvenala ^j i Owidyusza, z których ostatni ^) opowiada, że zaćmio-
nemu miesiącowi „w posiłek brzmi cymbał tłuczony"; gdy wre-
szcie uprzytomnimy sobie prastare pojęcie Hebrajczyków, przypi-
sujących zaćmienie świateł niebieskich mitycznemu potworowi i"),
») Tamże, str. 160.
2) Tamże.
3) Dr P. Yon Bohlen. Das alte Indien. Tom II, str. 291.
*) S. S. Pallas. Mongolischen Yolkerschaften. Tom II, str. 41 i 42.
*) JKHBan CTapnna 1900 r. str. 455.
«) Dr von Bohlen. Das alte Indieu. Tom II, str. 290, też tom 1, str. 222
i 223, O Kaha jako sprawcy zaćmienia, ob. Maha-Bharata w tłumaczenia A.Lan-
gego, str. 20.
') W. H. Koscher. LTeber Selene and Yerwaudtes, str. 92. Postępowanie to
oparte było na wierzeniu (które przechowało się w niektórych starych waryan-
tach ludowych pieśni greckich), że zaćmienia powodują złe duchy, smoki lub po-
twory, połykające księżyc lub słońce. Lud grecki dla odwrócenia tego rzekomo
groźnego niebezpieczeństwa odprawia modły, coraz rzadziej uciekając się do środ-
ków stosowanych w starożytnej Helladzie (N. G. Politis w dodatku do pracy
Koscher'a. Ueber 8elene und Yerwandtea, str. 187).
8) Satyry 6, 441 (w przekładzie niemieckim D. C. F. Bahrdt'a. Berlin
1787 r.).
9) Owidyusz. Metamorfozy 4, 339. 340 (w polskim przekładzie Jakaba Że-
browskiego. Wydanie II, Wilno 1821 r.)
") Księga loba 26, 13. W liście Samuela Dawida Luzzato do r. Iz laka
Samuela Kiggio z r. 18Ż58 (Sepher Kerem cbemed, wyd. w Pradze 1839 r. IV
187 — zawiera zbiór cennych listów pisanych przez żydowskich uczonych z tego
czasu) znajduje się wzraianka, pochodząca, z „Seder Tanaim w'Amoraim" (doku-
mentu bodaj czy nie z 9 w. poChr.), że gdy umarł r. Aha syn Raba, to smok połknął
księżyc. Smok nosi ta nazwę „thli" ('-"n). A. E. Harkawi w artykule ł«''7nN-'7n
(Thli-athalia), pomieszczonym w naukowo-literackim miesięczniku hebrajskim 'DŁ' ]3
Petersburg, Styczeń 1887 r.), wykazując pokrewieństwo pomiędzy hebrajskiem
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 819
i wspomnimy zdobycie Jerycha (miano swoje biorącego od jareach
— księżyc) przy pomocy trąb ^), to nasunie nam się przypuszczenie,
że Hebrajczycy posługiwali się ongi trąbą (rogiemj w celu prze-
pędzenia potwora, który w ich mniemaniu więził księżyc: zarówno
podczas zaćmienia, jak w czasie trzydniowej jego nieobecncjsci {)rzed
nowiem'^). Gdy zaś później astralny ten smok zantropomorfizował
się, tj. uczłowieczył, trąba zwróciła się przeciw niemu, jako prze-
ciw duchowi złego i sprawcy niedoli wogóle. To też w Palestynie
trąbiono z powodu wszelakiego nieszczęścia 3): z powodu rd/y na
na zbożu, szarańczy, dzikich zwierząt, morowej zarazy, trzęsienia
ziemi, posuchy, a gdy miasto było osaczone przez wrogów lub gro-
ziło mu nawodnienie, albo gdy okręt tonął na morzu, to nawet
i w sabat trąbiono*). Jeszcze dziś, jeżeli zmarła położnica nie może
oddać płodu, a wszelkie błagania i namowy nie odnoszą pożąda-
nego skutku, to grożą jej trąbieniem w szofar^), co, w przekona-
niu ludu, jest środkiem niezawodnym w danym wypadku; także
przy rzucaniu klątwy (cherem)^) i podczas t. z, wielkiej przysięgi^),
''?n a syryjskiem k-7,-iX, przytacza najstarsze źródła żydowskie, w których owa
nazwa (thli) na określenie smoka się napotyka. I oto w pierwszym rzędzie figu-
rnje „Sepher Jezirah" (księga stworzenia i praw tajemniczych — przypisywana
Abrahamowi), pochodząca (najpóźniej) z 8 wieku po Chr.
*) Jozue 6, 13 — 16.
^) Stąd prawdopodobnie bierze początek zwyczaj, że pobożniejsi poszczą
w wigilię każdego nowiu i jak w dnia pokuty, rozdają ubogim jałmużnę; tu na-
leży szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego dzień przed nowiem zwie się Jom-
Kippur katan t. j. Mały Jom-Kippur. Mahler bowiem (Dar Schaltcyclus der Ba-
bylonier. Zeitsehrift der deutschen morgenlandischen Gesellschaft. Tom 52, str.
236 i 237) powiada o Babilończykach, że dla nich dzień spotkania się księżyca
ze słońcem w jednym punkcie zodyaku był „Dniem sądu",
*) Miszna, tr. Taanith 3, 8. Tylko nie z powodu zbytniej obfitości deszczu.
*) Miszna, tenże traktat 3, 1. 4 — 8. W tych ostatnich wypadkach — na
alarm zapewne.
*) Czynią to również podczas bardzo ciężkiego porodu i na pogrzebie wiel-
kiego cadyka.
^) O dęciu w szofar przy ekskomunice czytamy w Talmudzie (tr. Moed
katan 16 a). W średnich wiekach był to zwyczaj bardzo rozpowszechniony. Pin-
kos litewski (06.^acTH0H hhhkocb Baa/i;a r.?iaBHBjx'B eBpeHCKHX'B oóianai, JThtbei.
TeKCT'B CŁ pyccKHM'b nepoBo/łOMT) ;];-pa H. I. TyBHMa no;i,'Ł peflaKąieS C. M. ^j6-
HOBa, Petersburg 1909 — 1912 r. Tom I, str. 9, Nr 2 i str. 27, Nr ii) w postano-
wieniach Waadu (sejmu żydowskiego) z 1623 r. mówi o klątwie przy pogaszonych
świecach i przy dźwiękach szofaru.
') S. Pen w artykule „Oót. espencKOH npncarb^. (Kkuhckh Bocxo;i;a 1902 r.
320 K- LILIKNTALOWA
który to akt uchodzi u Żydów za straszny i ostateczny, dęto w róg
barani.
We wszystkich z bytu żydowskieo^o przytoczonych tu przy-
kładach trąbą jest szofar — róg, a więc instrument prastary, proto-
typ późniejszych trąb drewnianych i metalowych, instrument pa-
sterski, dzięki któremu, w potrzebie, czynił pasterz donośniej szym
głos swój 1). A może dźwięk rogu dzikie zwierzęta straszył i to
doświadczenie nauczyło pierwotnego nomadę stosować ów środek
i względem nadprzyrodzonego potwora? 2).
Trąb}^ — rogi znane były starożytnym Persom ^), w Indyach
jeszcze w 18-tem stuleciu napotykano je u górali*), u starożytnych
Egipcyan nosiły nazwę „chnu" ^), u Greków „keras", a u Rzymian
„cornu" ^), posługiwali się niemi ^) starożytni Litwini-), a Pomorza-
Nr 9 i 10) podaje opis takiej przysięgi w Odesie. w 1818 roka: w kitla (białej,
śmiertelnej koszuli , bez obawia, z lO-g-iem przykazań w ręka, przy czterech czar-
nych świecach, przysięgający odmawiał formułę odpowiednią, przyczem szames
(posługacz bóźniczny) trąbił w szofar. Babka moja, Salomeą ze Spirów Eigerowa,
pamięta dobrze fakt podobny z przed 50-cia laty w .Sandomierzu (skąd jest ro-
dem), gdzie ów osobnik dlatego (według mniemania ogółu) umarł w rok później,
że krzywoprzysiągł, a w Zawichoście (nad Wisłą), przed laty 40-sta pociągnięto
do takiej przysięgi niejakiego Ch. Hercberga, którego w sprawie granicznej na
1000 zł. pol. zapozwał Oszczepalski (świadectwo ojca mego, Maurycego Eigera).
Zwykle do owego aktu stawiano jeszcze de.«kę, służącą do obmywania zmarłych.
1) „Wołaj na całe gardło, nie ustawaj, niby surma podnieś głos twój..."
brzmi ustęp z księgi Jezajasza (58, 1). Tak pojmują słowo „therua" Samarytanie
i Karaici (ob. dopisek 2 i 3 na str. 271) i nie stosują ceremonii szofaru (A. Co-
wley. The samaritan liturgy and reading of the law. The jewish ąuarterly re-
view. Tom YII. 1894, str. 128, dopisek 3),
2) Był to sygnał trwogi niewątpliwie i stąd stał się sygnałem wojennym.
„...Drżę... Wre we mnie serce moje, nie mogę zmilczeć! Bo odgłos trąb słyszysz,
duszo moja, wrzawę wojenną!" (Jeremiasz 4, 19). „Przeto zeszlę ogień na Moab...
i zginie w tumulcie Moab przy dźwięku surmy, przy odgłosie trąb". (Amos, 2, 2)
Ob. też Sędziów H, 27; 6, 34 itd.
8) B. A. MoraKOB-b. Tpyóa bt. Hapo;^. B-fepoB. (JKusaH crapnua 1900 r. str. 305).
*) A. W. Ambros. Geschichte der Musik. Ill-e wydanie. Lipsk 1887 r. Tom
I, str. 508.
^) Tamże, str. 356. Dźwięk rogu, którego powstanie przypisywano Ozyry-
sowi, był u nich hasłem do składania ofiar (Tamże, str. 375).
*) B. A. MoraKOBt. Tpy6a bt. napo,T,Hux'b B'fepoBaHiax'B (^Hsan CTapnua
1900 r. str. 307).
') We wszystkich większych uroczystościach.
8) T. Narbutt. Dzieje starożytne narodu litewskiego. Tom I, str. 13, 141 284.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 321
nie. zgodnie ze starym obyczajem przodków, przechowywali w świą-
tyni w Szczecinie między innemi bogactwy także rogi służące do gra-
nia '). Z czasem trąby drewniane i metalowe, jak u Żydów chaco-
cry2), zastąpiły swą prarodzicielkę, lecz z kultu nie zdołały jej
wyprzeć. I jak w Indyach bramini i derwisze używają starożytnej
trąby-muszli»). która również w buddyjskich klasztorach Mongolii
przednią rolę pośród innych trąb odgrywa; jak w klasztorze Gał-
dan-Chitu przechowują ją jako świętość o cudotwórczej mocy,
a w Tybecie ^) trąbieniem w muszle morskie witają rok nowy ^),
tak i szofar przetrwał w służbie bożej, najpocześniejsze znalazł-
szy^ schronienie w uroczystości nowiu, z którą od prawieków
w ścisłym pozostawał związku. (I ono to jest owo wyraźne piętno,
jakie wycisnął nów na święcie Rosz-Haszana). Stary, uświęcony
tradycyą instrument sam nieomal stał się przedmiotem czci. Już
nazwa szofar pochodząca od szafer (^Dr) upiększać, gdy róg wo-
góle zwał się ker en 6), przemawia za jego apoteozą 7). cudowną
jego moc maluje zdobycie Jerycha «), a Talmud mistyczne na-
rzędzie zeń czyni: wiążąc go z ofiarą Izaaka, którego ma być
wspomnieniem 9). twierdzi, że potomkowie Abrahama będą wyzwo-
leni dzięki rogom baranim i"). gdyż barana ofiarował Abraham
*) 3THorpa(|)mecKoe Oóoapinie 1895 r. Część III, str. 35.
») Numeri 10, 2. 8—10.
^) K. Łada. Historya muzyki. Warszawa 1861 r. str. 9 i 10; Ambros. Ge-
schichte der Musik. Tom I, str. 508. Służyła ona ongi Indusom jako surma bo-
jowa (Maha-Bharata — wtłomaczeniu A. Lange, str. 185). Jak róg stanowił najpier-
wotniejszy instrument mieszkańców lądu, tak znów muszla była nim dla ludów
nad wodami żyjących.
*) Gdzie również za świętość jest poczytywaną (P. S. Pallas. Mongolischen
Yolkerschaften. Tom II, str. 166).
5) B. A. MomKOB-B. Tpyóa b-b napoci;. sipoB. {'MaBdm CTapHna 1900 r. str.
329, 333 i 851).
«) Np. Jozue 6, 5; I kronika 25, 5; Daniel 3, 5. 7. 10. 15 (w tej ostatniej
księdze nosi aramejska nazwę „karna" (Klip).
') Hebrajczycy apoteozowali wogóle miniony swój byt pasterski: Abel, szla-
chetny pasterz, przeciwstawiony jest rolnikowi Kainowi (Genesis 4, 4), a zaszczytny
tytuł pasterza noszą książęta i przewodnicy ludu (Jezajasz 44, 28; Jeremiasz 23,
2; Zacharyasz 10, 3, Psalmy 78, 70. 71).
8) Jozue 6, 13—16.
*) Tr. Rosz-Haszana 16 a.
10) Talmud jerozol. tr. Taaulth 2, 4; też Midrasz, Wajikra rabba 29, 23.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LII. 21
322 K. LILIENTALOWA
W miejsce Izaaka. I rogi tego właśnie barana i) użyte zostały na
dwa szofary boskie ^) : z lewego rozbrzmiały tony na górze Svnai,
w dniu darowania Tory, prawy zaś, większy od lewego, ozwie się
w przyszłości, jako hasło powszechnego wyzwolenia 3).
Ten, któremu powierzają zaszczytną misyę trąbienia*), musi
być człowiekiem pobożnym i ze wszech miar godnym. Przed przy-
stąpieniem do tego aktu, posiadającego tak doniosły wpł^^w i zna-
czenie, Baal-thekia kąpie się w mikwie^), co zresztą w dniu tym^)
czynią wszyscy, na zasadzie, że w czystem ciele jest czysta dusza.
„W Mikwie pozostawia się wszystkie grzechy" powiada lud ^), po-
nieważ woda, będąc pierwszą od stworzenia świata, a więc bez-
grzeszną, „oczyszcza". „Kąpiel jest jako Thaszlich" 8), a ten obrzęd,
również oczyszczenie z grzechów mający na celu, odbywa się pierw-
szego dnia Nowego roku^) i polega na tem, że zarówno mężczyźni,
jak kobiety udają się na brzeg rzeki, jeziora lub stawu, gdzie, wytrzą-
sając kieszenie, rzucają do wody znajdujące się w nich okruchy, przy
1) Który według tradycji stworzony został o zmierzchu w dniu szóstym
stworzenia (Zohar I, 120 b).
*) Pirke r. Eliezer 31; a skóra z niego poszła na pas dla proroka Eliasza
(Tamże). To dominujące stanowisko rogu baraniego wynikło prawdopodobnie stąd,
że barany były głównym dobytkiem Hebrajczyków-nomadów (Genesis 21, 28; 30,
40; 31, 12. 38; 32, 15. 16; strzyżenie owiec obchodzone było uroczyście — II Sa-
maelowe 13, 23. 27; też I Samaelowe 25, 4 — 11. 36) i jeszcze Ezechiel, czerpiąc
porównania z bytu pasterskiego, przyrównywa często lud izraelski (jak to widzimy
także u Jeremiasza 23, 2,Zacharyasza 10, 3) do owiec i baranów (roz. 34). — I tera/s, jak
w czasach biblijnych, owca jest głównem mieniem palestyńskiego gospodarza (Dr
Samuel Krausa. Talmndisehe Archaologie. Lipsk 1910 i 1911 r. Tom II, str. 112
i 113).
*) Przyjście Mesyasza obwieści głos rogu, w który zatrąbi archanioł Mi-
chał, mniema lud, wyrażając gorące to pragnienie (najczęściej w znaczenia przy-
sięgi) w słowach : Obym tak doczekał szofaru Mesyasza''. (I. Bernstein. Jiidische
Sprichworter, str. 268, Nr 3658).
*) Zaszczyt ten najlepiej malują słowa: „Kto się staje ni stąd ni zowąd
arystokratą? Baalthekiu w Kosz-Haszana" (Tamże, str. 158, Nr 2246).
5) T. j. w przepisanej rytuałem kąpieli. Obowiązkiem jest wziąć wtedy ką-
piel (Talmud, tr. Kosz-Haszana 16 b),
*) Lob w wigilię tego dnia. Pobożni chodzą do mikwy przez cały miesiąc Elal.
') 1. Bernstein. Jud. 8prichw8rter, str. 168, Nr 1382.
8) Tamże, str. 25, Nr 319.
*) Jeżeli pierwszy dzień Kosz-Haszana przypada w sobotę, to idą do Tha-
szlich drugiego dnia tego święta, lecz zawsze po nabożeństwie przedwieczornem
(mincha).
ŚWIĘTA ŻYDOWSKI K 323
słowach modlitwy „Mi el kamocha:"i) „Któż jako Ty, Bóg, który
przebacza winę, a odpuszcza występek szczątkowi dziedzictwa Swo-
leo^o. Nie utwierdza na zawsze gniewu Swojego, gdyż pożąda łaski
On". „Znowu zmiłuje się nad nami, zniesie winy nasze. Tak rzu-
cisz 2) w otchłań morza wszystkie grzechy ich". „I wszystkie
orzechy ludu Twojego, domu Izraela, rzucisz w miejsce, gdzie nie
będą wspomniane ani rozważane i nie brane do serca po wieki".
Okażesz niezawodność Twą Jakóbowi, miłość Abrahamowi, którąś
zaprzysiągł ojcom naszym za dni starodawnych" 3). Symboliczny ten
akt ma dla ludu znaczenie tak konkretne, że wywołał nawet opo-
zycyę rabinów, lecz — bezskuteczną. Kiedy powstał ów obrzęd, czy
jest bardzo starym, czy też późniejszego jest pochodzenia, trudno
dociec. Słusznie mówi Sumcow *), że „w zastosowaniu do pomników
ludowej poetyckiej i obrzędowej twórczości wyraz chronologia pra-
wie tak jest bez treści i nie na miejscu jak w zastosowaniu do
kamiennych narzędzi paleolitycznego i neolitycznego okresu histo-
ryi". Ani w Talmudzie, ani w pismach Gaonów niema wzmianki
o Thaszlich" — pierwszy wspomina o tym zwyczaju r. Jakób
MóUn z Moguncyi (znany jako Maharil)^), od którego pochodzą po-
wszechnie przyjęte przepisy, dotyczące modlitw i liturgircznych ob-
rządków. Według tego kabalisty^) „Thaszlich" obchodzony jest na
pamiątkę ofiary Izaaka, którego w tym właśnie dniu ^) Abraham
zamierzał poświęcić Wiekuistemu. Albowiem szatan, aby przeszko-
dzić Abrahamowi w wypełnieniu woli Najwyższego, zamienił się
w rzekę, w której ojciec i syn ugrzęźli po szyję, lecz ponieważ
Bóg wysłuchał Abrahama i sprawił, że szatańska rzeka natychmiast
wyschła, więc, aby zachować pamięć o tern dobrodziejstwie, należy
iść do rzeki; a za to Bóg znowu się zmiłuje i grzechy odpuści 8).
Inni rabini utrzymują, że celem tej ceremonii jest, aby lud żydo-
1) Tak nazwanej ód początkowych swych wyrazów.
2) Od tego wyrazu (thaszlich) bierze nazwę cały obrzęd.
3) Micha 7, 18. 19. 20.
*) H. 0. CyMi^OBt. Xjiii6'h bi. oópa^as-B n n'fecHHX'B. Charków 1885 r. str. 3.
5) Umarł w 1427 roku w Wormacyi.
6) Sepher Maharil. Halachoth Kosz-Haszana.
') T. j. w Rosz-Haszana.
8) Wtedy zmiłował się przy r^ece, więc i teraz przy rzece okaże swe mi-
łosierdzie — oto sens tego rozumowania.
21*
324 R. LILIENTALOWA
wski na wzór ryb się mnożył i), jeszcze innijak Jezajasz Horwitz^). —
aby widok ryb przypomniał człowiekowi, iż „nie zna wszak czło-
wiek i czasu swojego: jako ryby łowione w sieci złowrogiej...
tak pojmani bywają i synowie ludzcy w czasie niedoli, gdy
przypada na nich nagle" ^j, które to myśli naprowadzają skruchę;
następnie, że szeroko zawsze rozwarte, pozbawione powiek, oczy
ryb są symbolem wiecznie czuwającej opieki bożej*), jako rzekł
psalmista^): „...nie drzemie, nie śpi stróż Izraela". Wreszcie, r.
Mojżesz Isserles^) tłomaczy w ten sposób: ponieważ głębiny mo-
rza odzwierciedlają dzieło stworzenia, a Rosz-Haszana jest pamią-
tką dnia stworzenia, więc idzie się wtedy nad wodę. aby sobie
cuda Stwórcy uprzytomnić. To zaś pomaga w Dniu sądu, gdyż roz-
ważanie wielkości Bożej wywołuje żal za winy względem Niego
popełnione, a szczerze skruszonym On wybacza i grzechy ich rzuca
w głąb morza ^). Wytrząsanie kieszeni, o czem powyżej mówiliśmy^),
w interpretacyi kabalistów wygląda nieco inaczej : niektórzy z nich
mianowicie zalecają otrząsać wierzchnią odzież, aby usunąć znaj-
dujące się na niej złe moce, t. z. klipoth ^).
Wszystkie te objaśnienia nie odsłaniają przed nami istoty
owego zwyczaju; raczej zaciemniają go wybujałą sofistyką, dowo-
dząc tylko, że odgrzebany z pokładów zapomnienia, w jakiem przez
*) M. Briick. Rabinische Ceremonialgebrauche. Wrocław 1837 r. str. 23.
*) Szelah (t. j. Sznei luchoth habrith), str. 214 b. Amsterdam 1698 r.
»; Kohelet 9, 12 (przekład dra Cylkowa).
*) Kabalistyczne objaśnienie (inne jeszcze), że otwarte oko ryby pobudza do
pokuty, znajduje swą paralelę w Chinach, gdzie w przedsionkach buddyjskich świą-
tyń wisi długa, drewniana ryba, zwykłej wielkości, a której obecność tam tłu-
maczy jedno chińsko-buddyjskie dzieło, jak następuje: Jak ryba nie zamyka oczu
ani w nocy ani w dzień, tak samo ci, co pragną odmienić swój sposób postępo-
wania, niech zapomną o łożu za dnia i w nocy, dopóki nie wejdą na drogę do-
skonałości. (I. Scheftelowitz. Das Fischsymbol in Judenthum und Christenthum.
Archiv fur Religionswissenschaft. Lipsk 1911 r. Tom XIV, zeszyty: 3 i 4, str.
384). I płusznie powiada Scheftelowitz (Tamże, str. 384 i 385), że zarówno w ży-
dowskiej kabale jak w owein dziele chińskieiii, nadano nową racyę zwyczajom,
których sens pierwotny poszedł w zapomnienie.
5) Psalmy 121, 4.
6) Torath ha'OIah. Część III, rozdział 56.
') T. j. w otchłań zapomnienia.
8) Ob. atr. 53 tej pracy.
») M. Briick. Rabinische Ceremonialgebrauche. str. 24. Klipa — to ,złe"
„nieczyste", odwieczne źródło wszelkiego grzechu.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKI K 325
długie wieki spoczywał, zagadkowością swą dręczył umysły tych,
którzy pragnęli doszukać się w nim sensu. Najprawdopodobniej,
postać obecną przybrał „Thaszlich" późno, ale to pewna, że skła-
dniki, z jakich się utworzył, biorą początek w zaraniu dziejów i że
zasada, na jakiej się opiera, pierwotne rozumowanie zdradza. Na-
trafiamy tu albo na kult wody, o którego istnieniu u starożyt-
nych Hebrajczyków poucza nas jeszcze z epoki talmudycznej po-
chodzący zakaz zarzynania ofiar „do mórz i rzek" ^), albo na kult
ryb-), albo — na jedną z praktyk „sprowadzania deszczu 3), tak po-
trzebnego w owej porze roku ^), gdyż rzucanie podczas tego ob-
rzędu okruszyn chleba do wody, czego zabrania Maharil ^), a co tem
samem świadczy o owym zwyczaju, dziwnie przypomina nam Man-
gajanów z nad jeziora Njassa, u których kapłanka, aby deszcz
uprosić, sypie garściami mąkę na ziemię ^), a jeszcze bardziej —
lud ruski na Wołyniu, gdzie dla sprowadzenia deszczu sypią w cza-
sie posuchy mak do studni''). Cel polegający na odrzuceniu grze-
chów wiąże się również z pradawnem pojęciem, przypisującem wo-
dzie moc „oczyszczającą"^), t. j. unoszącą wszystko złe i szkodliwe,
a więc w pierwszym rzędzie — złe moce, owe późniejsze złe po-
pędy-grzechy. Alfurowie^) uważają wodę za środek „przepędzający"
nieszczęścia i utrapienia i kąpiąc się, mówią: „Niech woda zabie-
1) Miszna, tr. Challin 2, 9; Tosefta, tenże traktat 2, 19; Talmud, tr. Aboda
zara 42 b. Aby uniknąć podejrzeń, objaśnia N. Pereferkowicz, że zwierzę zarzy-
nano w imię bóstwa morza lab rzeki.
^) W Deuteronomium 4, 16. 18 znajdujemy: „Abyście się nie skazili, i nie
czynili sobie rzeźby, obrazu jakiejkolwiek podobizny..." „...w postaci jakiejkolwiek
ryby, która w wodach poniżej ziemi!" Obfity materyaJ dotyczący czci dla ryb
u różnych ludów podaje I. Scheftelowitz w artykule: Das Fischsymbol im Juden-
thum und Christenthum.
^) Albo na wszystkie te praktyki razem.
*) Ob. część I, str. 74 — 92 tej pracy.
'") Sepher Maharil. Halachoth Kosz-Haszana. Szczególniej zabrania tego
w sabat, co dowodzi, że pierwej dzień ten nie rugował obrzędu Thaszlich, jak to
ma miej.«ce teraz.
«) E. B. Tylor. Cywilizacya pierwotna. Tom 11, str. 305.
') Zbiór wiadomości do antrop. kraj. Tom XI, str. 207 i tom XIII, str.
183. To samo praktykuje się w Lubelskiem (Wisła. Tom VIII, str. 810). Ziarnka
maku mają przypominać kropelki deszczu.
8) „Wszakże źródło i studnia, jako zbiór wody, czyste zostaną";... (Leviticus
11, 36).
^) J. Lippert. Kulturgeschichte der Menschheit. Tom II, str. 243.
326 K. MLIBNTALOWA
rze z sobą choroby, zmęczenie i złe sny"... U Persów ^) woda „Ar-
dwi Sura Anahita" (bogini wód) jest wrogiem demonów, to też na-
leży zgodzić się z Lippertem^), że poważnym cz3mnikiem w tej
dziedzinie obrzędowej jest wiara ludów pierwotnych we wstręt
złych duchów do wody. Rażące wprost podobieństwo do „Thaszlich"
odnajdujemy w zwyczaju starożytnej Peruwii, gdzie Inka, wyspo-
wiadawszy się z grzechów i kąpiąc się w rzece, powtarzał: „O rzeko,
przyjmij grzechy; ...zanieś je do morza i niech się już nigdy nie
ukażą" ^), a także — w hymnach Indusów, modlących się do „bo-
skich wód": „Unieście, o wody, wszystko, co jest we mnie nie-
prawością i niesprawiedliwością, com uczynił złego bądź kłam-
stwem, bądź przekleństwem" *).
Obrzędy oczyszczania, występujące tak jaskrawo w święcie
wiosny, Pesach ^). przedostały się do Rosz-Haszana, pociągnięte siłą
kojarzenia, a więc prawdopodobnie wtedy, gdy to święto stało się
Nowym rokiem, ponieważ z początkiem roku pozostają one w zwią-
zku. Lecz gdy na wiosnę spotkaliśmy się z oczyszczeniem ogólnem
sprzętów i dobytku (bo i oczyszczenie świątyni odbywało się w mie-
siącu Nisan)^), w Rosz-Haszana dotyczy ono tylko człowieka. Do no-
wej podziałki czasu winno się wejść odnowionym, dlatego też w No-
wy rok każdy przywdziewa nową koszulę, a niewiasty (mężatki) —
jeszcze nowe czepki lub stroiki ''), aby się „odnowić", jak powiadają,
i „aby rok był odno wiony na szczęście i błogosławieństwo" **). Żeby
zaś „czystym" stanąć przed sądem, starają się spłacić długi przed
Rosz-Haszana i urazy wzajemnie sobie wybaczają, a kobiety idą do
bożnicy w jasnych sukniach i z przypiętemi do włosów (raczej
1) Zend Avesta. Aban nyayisch 4, 2.
2) Kulturgeschichte. Tom II, str. 241.
8) E. B. Tylor. Cywilizacja pierwotna. Tom II, str. 362.
*) Rig-Veda I 23, 22 (przełożył na niemiecki Hermann Grassman. Lipsk
1876 — 1877). Wody Gangesu, tej pierworodnej z rzek, w pojęciu Indusów, oczy-
szczają z grzechów (Maha-Bharata — w tłom. A. Langego, fltr. 324 i 333).
6) Część I, str. 25—27 tej pracy.
6) Ezechiel 55, 18; II Kronika 23, 15. 18.
') Gruzini kładą w Nowy rok nową, odzież i nowe obawie. (STHOrpacjjnHecKoe
OóoapiHie. 1889 r. Część III, str. 32); w Chinach najuboższy wieśniak sprawia
na Nowy rok nową odzież dla siebie i swej rodziny (G. Klemm. AUgemeino Kul-
tnrgeschichte. Tom VI, str. 425).
*) „Miłosierny On, oby odnowił nam rok ten na szczęście i błogosławień-
stwo", brzmi modlitwa dziękczynna po uczcie w Rosz-Haszana.
ŚWIJ<JTA ŹYD0W8KIIC 327
peruk) białemi kokardkami, gdyż biały kolor to symbol niewin-
ności i stąd — biała zasłona u arki w dzień tego święta ^j. Biel jest
także wyrazem szczęśliwości: „Każdego czasu niechaj będą szaty
twoje białe" 2)^ co nabiera wagi wobec pojęcia, że stan, zapoczątko-
wany w dniu pierwszym roku, na cały rok się rozciąga. Działa tu
to samo pojmowanie, które każe pannie młodej nosić w dniu ślubu
jasną suknię, aby „jasnym" był jej los 3). Jak w tym wypadku
domniemana tożsamość barwy odzieży i losu wpłynęła na wytwo-
rzenie praktycznego przepisu, tak znów obowiązkowe spożywanie
miodu w Rosz-Haszaua mogł(j powstać na zasadzie upatrywanego
tu podobieństwa smaku. Ponieważ zaś słodycz uosabia dobro w prze-
ciwstawieniu do gorzkiego i kwaśnego, które jest równoznaczne ze
złem, przeto spożywa się słodki miód, aby „słodkim", t. j. pomyśl-
nym był rok nadchodzący.
Folklor europejski obfituje w praktyki, polegające na wierze
w sympatyczny związek i wzajemny wpływ rzeczy uważanych za po-
dobne czy to z kształtu, barwy, dźwięku czy smaku*) i tak samo jak
pannie młodej, wracającej od ślubu, dają się napić wody, aby była do-
brą jak woda°), jak, podając komu pieprz lub chrzan, należy się uśmie-
chnąć % bo inaczej goryczą się zaprawią zobopólne stosunki, tak też
i miód — tylko w odwrotnem znaczeniu — szerokie ma zastosowa-
nie. W gub. Wileńskiej panuje zwyczaj, że przy wprowadzaniu się do
nowego mieszkania smarują miodem wszystkie cztery kąty, ab}^ życie
w niem było „słodkie" ''), a u dawnych Litwinów smarowano miodem
usta oblubienicy ^). Rzymianie posyłali sobie w Nowy rok pomiędzy
*) Jak również w Jom-Kippur, Sukoth, Hoszana-rabba do Simchath Thora
włącznie, co znów dowodzi związku tych nroczystości.
») Kohelet 9, 8.
2) Wierzenia, przesądy i praktyki ludu żydowskiego (Wisła. Tom XIX, str.
160, Nr. 497).
*) U ludu żydowskiego, ob. tenże artykuł (Wisła. Tom XIX str. 158—160),
do którego dodam ta kilka następujących: Nie należy zmiatać ze stołu szczotką,
żeby nie „wymieść" parnasy" (utrzymania); nie bić nożem w stół, aby nie prze-
ciąć parnasy: nie wycierać stołu papierem, bo będzie kłótnia.
^) W Galicyi zachodniej (Materyały antrop.-archeol. i etnograficzne. Tom
VII, str. 59, Nr. 19).
*) W. Szukiewicz. Wierzenia i praktyki ludowe zebrane w gub. Wileńskiej
(Wisła. Tom XVII, str. 269, Nr 45).
') Tamże, str. 271, Nr 60.
*) Aleksander Brilckner. (Starożytna Litwa. Warszawa 1904 r. str. 85. —
Teraz dają jej cukier (Wisła. Tom XVII, str. 276, Nr 131). W Galicyi zachodniej
328 K. LILIENTALOWA
innemi również miodownik^), u Gruzinów gospodarz domu rozdaje
wtedy wszystkim po kawałku chleba z miodem ^), a Kartaliniec. uga-
szczając miodem, mówi: „Obyś się tak słodko zestarzał, jak słodkim
jest ten miód" ^). W Rabce i okolicy *) smarują niekiedy miodem opła-
tki ^), lud iiiemiecki piecze na wigilię Bożego Narodzenia placek z mio-
dem*), a u Afanasjewa ^)czytaQiy,że do uczt}'' wigilijnej nieodzownym
jest miód. Miód był i jest ulubionym przysmakiem ludów Wschodu^).
Cenny ten produkt Palestyny 9), zaliczany w Piśmie św. i") do lep-
szych płodów tej ziemi, którą stęskniona wyobraźnia przedstawia
jako opływającą mlekiem i miodem i^), służy w starożytnem pi-
śmiennictwie hebrajskiem na określenie rzeczy najsłodszej ^-) i naj-
lepszej 12). Dlaczego ów paralelizm, do którego wchodzi właśnie
miód, stosowany jest w Nowy rok, staje się zrozumiałem, jeśli się
weźmie pod uwagę znaczenie, jakie przywiązuje umysł pierwotny
do pojęć: „pierwszy" ^*) „nowy", „początek". Co zachodzi na po-
czątku pewnego okresu, wierzy, lud, to dłuży się przez cały ów
okres ^^) i stąd takie wydatne stanowisko pierwszego dnia w tygodniu ^^),
panna młoda bierze z sobą do kościoła cakier, aby jej życie słodko płynęło (Ma-
ter. antrop.-archeol. i etnogr, Tom VII, str. 61, Nr 41). Ten sam zwyczaj panuje
w niektórych okolicach Królestwa Polskiego.
*) Dr Otto Seemann. Die gottesdienstlichen Gebrauche der Griechen and
R«mer. Lipsk 1888 r. str. 167.
2) 3THorpa4)HiecKoe 06o3p-feHie 1889 r. Tom III, str. 33.
') Tamże, str. 35.
*) Powiat Myślenicki.
5) Lnd. Tom X, str. 280.
6) Dr A. Wuttke. Der dentsche Yolksaberglanbe, str. 66, § 76.
^) HoaTUHecKin Bosapinia c^jasnab na ^pHpo;^y. Tom III, str. 734.
8) Wedle Koranu (16, 71) „miód zawiera lekarstwo dla ludzi"*.
9) Ezechiel 27, 17.
'») Genesis 43, 11.
»») Exodus 3, 8; 13, 5; Leviticu8 20, 24; Deuteronomium 6, 3; Jozue 5, 6;
Jeremiasz 11, 5; Ezechiel 20, 6.
12) Psalmy 19, 11; 119, 103, a w Przypowieściach (24, 13): „Jedz miód,
synu mój, bo dobry jest; i plastr najsłodszy gardłu twojemu".
13) Ezechiel (3, 3) przyrównywa smak zwoju księgi bożej do miodu, u w Przy-
powieściach (24, 13) miód służy na określenie mądrości bożej.
1*) Przesądy żydowskie (Wisła. Tom XIV, str. 318 — 321).
*5) Rzymianie wierzyli, że gdy początek dobry, to wszystko dobro będzie
(O. Seemann. Die gottesdienstlichen Gebrftuche der Griechen und Romer, str. 166).
*') Wierzenia, przesądy i praktyki ludu żydowskiego (Wisła. Tom XIX, 8tr.
156, Nr 437), do czego tu dodam, że nie należy, w prsekonania ludu, dawać na
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 329
miesiącu 1), a szczególniej — w roku. „Nowy rok jaki, cały
rok taki", mówi polskie przysłowie -), a r. Jebid orzekł ^\ że gdy
pierwszy dzień Nowego roku jest ciepły, to przez cały rok będzie
ciepło i — odwrotnie. Kartaliniec unika w Nowy rok kłótni, a wie-
rząc, że kto będzie wtedy płakał, cały rok przepłacze, śpiewa i we-
seli się*). Gdzieindziej znów przestrzegają, aby w Nowy rok nic
z domu nie zginęło, gdyż straty podobne powtarzałyby się przez cały
rok ^); także, aby nic się nie stłukło ^j; starają się mieć wtedy przy
sobie pieniądze, aby nie zaznać ich braku w ciągu roku '') i t. p.;
a kto upadnie w Nowy rok, tego czeka prędka śmierć ^). To też
Słowak powiada'-*): „Co robis alebo 60 prihodi sa ti dnes od rana
do veĆera, to robierat' budeś, tak vodit'sa ti budę po cały rok".
Najwięcej wprawdzie wróżb u Słowian wiąże się z wigilią Bożego
Narodzenia i co wtedy komu się zdarzy, dziać się będzie przez
cały roki"*), to jednak nie przeczy powyższym wywodom, albowiem
Boże Narodzenie — to dawniejszy Nowy rok ^1).
Na tej zasadzie należy być w Rosz-Haszana wesołym, nie
kredyt w sobotę wieczorem (początek tygodaia), gdyż przez cały tydzień nie sprze-
dawałoby się za gotówkę. W Galicyi zachodniej : w poniedziałek nie powinno się
nic nikomu pożyczać, bo albo rzecz pożyczona przepadnie albo nie będzie rychło
zwrócona. (Mater. antrop. archeol. i etnograf. Tom VII, str. 55, Nr. 5).
*) Zjawiska przyrody w wyobrażeniu i praktyce ludu żydowskiego (Safrus,
str. 59). W Galicyi zachodniej : stosownie do tego, jaki jest każdy pierwszy dzień
w miesiącu, tj. pogodny czy deszczowy, ciepły czy zimny, taki będzie i cały miesiąc.
Podobnie ze stanu pogody pierwszych dni wiosny, lata i t. d., wróżą sobie
jaka będzie wiosna, lato itd. (Mater. antrop, archeolog, i etnograf. Tom VII, str. 49).
*) Samuel Adalberg. Księga przysłów. Warszawa 1894 r. str. 345, Nr 10.
*) Talmud, tr. Baba bathra 147 a.
*) 8THorpa(j[)nrecKoe 06o3pfeHie 1889 r. Tom III, str. 35. To samo podaje
o Międzyrzeczanach ks. Adolf Ploszczyński (Bojarzy Międzyrzeccy. Warszawa
1892 r. str. 84).
^) Tarnawa, powiat Żywiecki (Mater. antrop. archeol. i etnograf. Tom VII,
sta, 67).
*) Dr A. Wuttke. Der deutsche Volksab9rglaube, str. 66, § 75.
') Kuhn. Markische Sagen und Marchen nebst einem Anhange vou Ge-
brauchen und Aberglaubeu. Berlin 1843 r. str. 378.
*) A. AeaHacteB-B. IIoaTniecKin Bosapinia cJiaBHHi. na ^p^po,^^y. Tom III;
str. 770.
°) Sbornik slovenskych narodnich pieśni itd. 1870 r. Zeszyt 1, str. 177.
10) Mater. antrop. archeol. i etnogr. Tom VI, str. 254; także tom VII, str.
72 i 76; Lud, tom VIII, str. 254 i tom X, str. 155 i 280.
") Ob. str. 40, dop. 2 tej pracy.
330 R- T.U,IENTALOWA
gniewać się na nikogo, a nawet nie wspominać gniewu, jak zale-
cał r. Nachman^); nie spać, gdyż wówczas szczęście na cały rok
„zasypia" ^), aby zaś szczęścia „nie wymieść'^, nie zamiatają w ten
dzień 3).
Prócz modłów, którycłi treścią jest wiara w nastąpienie pań-
stwa bożego, w pokój powszecliny, miłość i sprawiedliwość, wcho-
dzą w skład liturgii noworocznej różne niekanonizowane piutim
(pieśni) ułożone głównie przez peitanów (poetów) średniowiecznych.
Pieśni owe, stanowiące najczęściej wary anty podań ludowych i opo-
wieści talmudycznych o ofierze Izaaka*), stały się mocą zwyczaju
obowiązujące, a jedną z nich, malującą sąd niebieski i śpiewaną na
nutę szczególniej rzewną^) otacza nawet nimb męczeństwa, gdyż
autor jej, r. Amnon z Moguncyi ^) dał ją poznać ogółowi w mękach
przedśmiertnych, pozbawiony rąk i nóg, odcięt3'^ch przez kata '').
1) Talmud, tr. Eosz-Haszana 32 b.
*j Dotyczy to głównie pierwszego dnia tego święta (Wisła, Tom XIX, str.
159, Nr 494. art. Wierzenia, przesądy itd.) Nie należy spać w dzień Bożego Na-
rodzenia, twierdzą w Krakowskiem, bo jak gospodarz śpi, „to mysy zboże zreją"
(Mater. antrop. archeol. i etnograf. Tom III, str. 173).
^) Porównaj zwyczaj podobny u Białorusinów (M. Federowski. Lud biało-
ruski. Tom I 1507) i u Dżewachów (3THorpa4)HqecKoe Góosp-fenie 1889 r. Tom
III, str. 40).
*) O ofierze patryarchy Izaaka często jest mowa w obu Talmudach, w li-
teraturze midraszowej i w modłach.
5) M. Deutsch. Yollstandige Sammlung der alten Synagogen-Intonationen.
Wrocław, str. 86, Nr. 340—344 (Ob. nuty Nr. 1).
6) Umarł około 1200 r.
'I Jak głosi relacya r. Efraima ben Jakóba z Bonn, przechowana w dziele
r. Izaaka ben Mozę z Wiednia: ,,0r sarna" (z 1-ej połowy 13-go wieku), r. Amnon
przewyższał wszystkich współczesnych sobie szlachetnością rodu, pięknością obli-
cza i mnogością cnót. Między innymi cenili go bardzo i dostojnicy państwowi
a arcybiskup namawiał go gorąco, aby przyjął wiarę chrześcijańską. Gdy na-
mowy te nie odnosiły pożądanego skutku, arcybiskup począł pewnego dnia na-
tarczywie tego się domagać, a wówczas r. Amnon, pragnąc na razie uniknąć
sporu, poprosił o trzy dni do namysłu. Lecz zaledwie opuścił pałac arcybiskupi,
poczuł, że powiedzeniem tern obraził wiarę świętą, w którą jakoby zwątpił i stra-
szne wyrzuty sumienia poczęły szarpać jego duszę. Nie jadł, nie pił, ai wreszcie
ciężko zaniemógł. Gdy trzeciego dnia, na rozkaz arcybiskupa, nie stawił się w pa-
łacu, sprowadzono go przemocą, a wtedy na zarzuty mu czynione, r. Amnon
rzekł: „Zawiniłem i sam na siebie wyrok wydam: niechaj język, który skłamał
zostanie odcięty". Nie, odparł na to arcybiskup, nie będziesz pozbawiony języka,
boś dobrze mówił, ale nogi twoje za to, że nie stawiły się na czas oznaczony,
będą ci odjęte a także inne części twego ciała ulegną karze". Na rozkaz arcy-
ŚWJĘrA ZYDOWSKiK
331
Untliane tokef (tak zwie się owa pieśń)') <]<j tego stopnia rozrze-
wnia wszystkich, że zazwyczaj głośny płacz rozlega się wtedy
w bóżnicy; lud bowiem boi się sądu bożego, lęka się wyroków,
których całą grozę modlitwa ta przedstawia'-^), żałując, że słuchał
złego popędu a nie był wiernym nauce Zakonu »). Gdyż błogo temu,
kto wszystkie nakazy Tory wypełnił, bo one w świecie przy-
szłym przemawiać za nim będą'^); ale na szczęście „pokuta, mo-
dlitwa i dobre uczynki znosząc) złe wyroki", również modły spra-
wiedliwych przemieniają gniew boży w miłosierdzie 6), wreszcie za-
biskupa kat poddał torturom r. Amaona, a gdy ten, pomimo nadludzkich mąk,
nie chciał wyrzec się swej wiary, wykonawca woli arcybiskupiej odciął mu ręce
i nogi, poczem w skrzyni odstawiono go do domu. W Nowy rok, który wkrótce
po tym wypadku nastąpił, zaniesiono r. Amnona do „domu zboru", a grły kantor
miał wygłosić Keduszę, wielki ów męczennik zawołał: „Zatrzymaj się, gdyż pragnę
wsławić potężne Imię Boże". I popłynęły słowa modlitwy, z której ostatnim wyrazem
uleciało ostatnie tchnienie umierającego rabbi. 1 nagle zniknął on z oczu zebra-
nym. Lecz pieśń jego nie zaginęła, gdyż przekazał ją r. Kalonimosowi ben Me-
szullam, któremu ukazał się we śnie, polecając mu rozpowszechnić ten „piut"
pośród Żydów całej dyaspory.
1) Od początkowych wyrazów: Głośmy moc.
») Także w modłach porannych na Rosz-Haszana znajdujemy: „Zar pali
me wnętrze, gdy masz badać tajne jego głębie, a dusza moja rozpacza, lękając
się sąda Twojego".
3) Wprawdzie i zły popęd stworzony został przez Boga, ale dał On Torę,
której drogami postępując, pokonać go można. (Talmud, tr. Baba bathra 16 a).
*) Tamże, tr. Aboda zara 2 a. — Świat przyszły, którego świat doczesny jest
tylko przedsionkiem, według wyrażenia ludu, a w którym godzina szczęśliwości
więcej jest warta od całego życia na ziemi, (Miszna, tr. Aboth 4:, 17) zajmuje
bardzo wiele miejsca w rozmyślaniach i marzeniach Żyda. Mit hebrajski stworzył
Eden dla sprawiedliwych a Gehennę dla grzesznych i gdy nagrodą za dobre
uczynki, szczytem rozkoszy, jest raj, gdzie dusze cadyków o jaśniejących obliczach
i w koronach na głowach napawają się widokiem blasku bożego (Talmud, tr.
Berakhoth 17 a; Midrasz. Wajikra rabba 30, 23), gdzie, siedząc pod Drzewem ży-
cia, studyują Zakon (Midrasz. Szir ha-szirim 6, 9) a w niebiańskiem kolegium
wiodą rozprawy, w których sam Bóg udział bierze (Talmud, tr. Baba mecia 85 b
i 86 a), to karą za przekroczenia jest piekło, siedlisko mąk najokropniejszych,
gdzie z bólu wyją i łzy leją (Tamże, tr. Rosz-Haszana 17 a; tr. Erubin 19 a);
gdyż jak niezmierzoną jest otchłań, tak zmierzyć się nie dadzą kary bezbożnych
w świecie przyszłym (Pesikta 73 b. wyd. Bnbera). Raj i piekło odmalowane są
w księgach żydowskich bogato, groteskowo (ob. w przekładzie Aug. Wiinsche.
Ans Israels Lehrhallen. Kleine Midraschim zur jUdischen Eschatologie und Apo-
kalyptik. Lipsk 1909 r. Tom III).
5) Lud mówi: rozdzierają.
6) Talmud, tr. Jebamoth 64 a. Wielkie bowiem jest znaczenie cadyka,
332 H. LILIBNTALOWA
słuo^i praojców swoje robią, t. j. jednają łaskę bożą i). Powoływanie
się na cnoty patryarchó w stale w modłach się przewija 2) np.: „Oby
nam jeszcze pamiętał miłość (ku Niemu) stałego w wierze Abra-
liama, praojca naszego, oby przez wzgląd na Izaaka, syna tegoż,
związanego na ofiarę, obezwładnił oskarżycieli naszych i zniweczył
skargi tych, co chcą nas potępić na sądzie, oby dla zasług bogo-
bojnego Jakóba wywiódł na światło ku zbawieniu niewinność sprawy
naszej, w dniu dzisiejszym, który jest święty Panu naszemu" ^).
Wspominają też: zasługi Noego, który wyróżniał się pobożnością
pośród ludów pogrążonych w bałwochwalstwie; Józefa, który oparł
się pokusom żony Potifara; piękne czyny Mojżesza i Arona, wznio-
słe hymny Dawida. Hymnów pochwalnych „Halel" nie głoszą
w Rosz-Haszana*), a gdy aniołowie o przyczynę tego zapytali Boga,
odrzekł im, iż nie pora na to wówczas, gdy król zasiada na tronie
sędziowskim a księgi żywych i umarłych leżą otwarte przed nim^).
Nabożeństwo w Nowy rok kończy się późno. Wychodząc z mo-
dlitewni, wszyscy pozdrawiają się ^j słowami: „Iszanah tobah thi-
kotheb wthichathem lalther Ichaira tobim" '), a formułka ta nie
jest konwencyonalnym frazesem lecz jest pełną ożywczej myśli,
którą daje jej wiara w magiczną potęgę słowa, posiadającego, w owej
chwili szczególniej, moc nadzwyczajną. To też winszują sobie ze
szczerem wzruszeniem.
większe niż aniołów (Tamże, tr. Synhedrin 93 a; Pesikta rabbati, roz. 35 — przy
Midraszu, Debarim rabba w przekładzie A. Wiinsche, Lipsk 1882 r.). Midrasz, Szir
ha szirim (2, 1) przyrównywa sprawiedliwycli do najpiękniejszefro kwiatu lilii gór
dolin, a w Talmudzie (tr. .Toma 38 b) powiedziano, że dla jednego cadyka świat
zostałby stworzony i dla jednego ostałby aię.
*) „Jeślibyś miał zapłacić podług czynów, to serce drżeć a zdroje łez z oczu
moich bezustannie płynąć powinny, leez wyroku łaski Twojej oczekuje i żywię
się nadzieją, że na prawość przodków moich wspomnisz, by grzechy mi przeba-
czyć". (Z modłów porannych na Koaz-Haszana).
*) Gdyż l^6g rzekł do Izraelitów: „Dzieci moje, jeśli pragniecie być przed
sądem, w dniu tym, bez winy, to wspominajcie cnoty ojców". (Midrasz, Wajikra
rabba 29, 23; Pesikta 153 b). Jako bowiem żywa winorośl opiera się na martwem
drzewie, tak i Izraelici żyjący opierają się na umarłych praojcach. (Midrasz, Sze-
mot rabba 44, 32j.
') Ustęp z modlitwy dodatkowej (mnsaf) na Rosz-Haszana.
*) Ani w Jom-Kippur.
5) Talmud, tr. Arachin 10 b.
•) Jeszcze w pierwszy wieczór tego święta.
') Co znaczy : obyś był zapisany na dobry rok i zatwierdzony na szezę-
ŚWIRTA ŻYDOWSKIK 333
Przed jedzeniem odbywa się, jak przy każdem zresztą świę-
cie, „kidusz"!) i, jak w każde święto, uczty są obfitsze i potrawy
lepsze. Nieodzownemi jak zwykle, są: ryba^) i mięso 3), lecz baczą
jeszcze, aby karasie*) przy kupnie były żywe i aby mięso było
tłuste „by rok był żywy i tłusty" t. j. zdrowy i obfity. Do specyal-
nych potraw w Rosz-Haszana należą: głowa barania, którą, spożywa-
jąc^) na pamiątkę ofiary Izaaka'') mówią: „obyśmy byli głową a nie
ogonem" ^); omawiany już miód, w którym maczają pierwszy kęs
kołacza^) i którym głowa rodziny smaruje jabłko, przy słowach:
„oby Ci się spodobało, Wiekuisty... dać nam rok pomyślny i słod-
śliwy żywot. Zwykle mówią tylko pierwsze trzy wyrazy, t. j. Iszanah tobah thi-
kotheb.
') T. j. obrzęd poświęcenia dnia z kielichem wina w ręku, ob. część I. str.
32 tej pracy. — Jak w wigilie każdego święta, niewiasty zamężne obowiązane są do
zapalania świateł w wigilię Kosz-Haszana (Tamże, str. 30 i 31).
2) Ryby stanowiły ulubioną potrawę Hebrajczyków. „Wspominamy sobie
rybę, którąśmy jadali w Micraim..." (Numeri 11, 5^, a prorok Ezechiel, malując
obraz przyszłego państwa, mówi (47, 9. 10): „...i będzie ryb mnóstwo wielkie...";
„I staną przy niem rybacy od Engedi do Eneglaim, rozścieliskiem dla sieci ono
będzie; rozmaitego rodzaju ryby tam będą, jako ryby morza wielkiego, mnóstwo
wielkie". Ob. też Nehemiasz 13, 16. — Niektórzy objaśniają, że dlatego w Nowy
rok je się rybę, aby dobre postępki mnożyły się jak ryby, które są płodne i li-
czne. (I. Scheftelowitz. Das Fisehsymbol itd. Archiv fiir Religionswissenschaft.
Tom XIV, str. 383 i 384). — W Marchii wierzą, że przez cały rok ma się aż do
zbytku pieniędzy, gdy w Nowy rok je się śledzie (lub jagły) a w tym samym
celu jedzą wtedy w Wittenbergu sałatę ze śledzia, w Styryi zaś i Łużycach —
karpie (K. Simrock. Handbuch der deutschen Mythologie, str. 549 i 550).
') Gdzie jest mięso i ryba, tam wesołą jest biesiada, mówi lud.
*) Przeważnie kupują wtedy karasie lub karpie.
^) W pierwszy wieczór tego święta.
*) Którego okupem był baran, a co się stało w Rosz-Haszana.
') Schulchan aruch. Orach chaiim 583 b. Zwyczaj ten był rozpowszech-
niony w średniowieczu (Israel Abrahams. Jewish life in te middle ages, str. 151)
obecnie spotyka się jeszcze w Królestwie Polskiem, na Litwie, Wołyniu, gdzie-
niegdzie w sferach chasydzkich w Galicyi, lecz naogół zanika coraz bardziej.
Niekiedy zamiast głowy baraniej posługują się głową rybią (gdyż jest tańszą),
twierdząc, że to wszystko jedno, idzie tu bowiem jakoby o głowę (rosz), która
jest jedno-znaczną ze słowem „początek" (rosz), ob. str. 1 tej pracy, a co znów
stosuje się do „Rosz-Haszana". Wyraz „zanab (a:;) — ogon tłomaczy dr Cylkow
jako kończynę (Daute ronomium 28, 13: „I uczyni cię Wiekuisty głową a nie
kończyną").
8) Tak samo jak w Sukoth (Część I, str. 89 tej pracy). — Piją też miód
w to święto.
334 n. LILIRNTALOWA
ki"; jarzyny również miodem zaprawione *), wreszcie jakikolwiek
nowy^),t. j. do Nowego roku nie kosztowany owoc, na który skła-
dają się zwykle winogrona^), a która to nowalia nowy rok akcen-
tuje. Kołacze wypiekane na Rosz-Haszana mają specyalny kształt*)
zwą się „ptaki" lub „ptaszki" 5), „obwarzanki"*^) lub „okrąglaki"'^),
a dlatego są skręcone, powiada lud, „aby szatanowi w głowie się
zakręciło" ^). Na zakończenie przytoczę jeszcze dwie ludowe pio-
senki żydowskie 9), które streszczają poniekąd współczesny cere-
moniał tego święta.
I.
W Rosz Haszana modlą się z wieikiem namaszczeniem
I nad owocami odmawiają „szehajonu" i°),
*) Najczęściej marchew (jak w Sukoth), aby się mnożyły cnoty, jak obja-
śnia Szulchan arach (Orach Chaiim 583 b), na zasadzie etymologii, o której mowa
w części I, na str. 89 tej pracy. Również jak w święto Szałasów (tamże) potrawy
gorzkie i kwaśne są wykluczone, lecz w Rosz-Haszana nie jadają jeszcze orze-
chów, a to z powodu, że gematrya słowa ł'JJ.v (egoz)- orzech równa się wartości
liczbowej słowa nian (cheta)- grzech. (Szulchan arach. Orach chaiim 583 b). Słu-
sznie zaznacza Dr M. Gudemann (Geschichte des Erziehungswesens und der Cul-
tur der abendlandischen Juden. Wiedeń 1880 -1888 roku. Tom I, str. 206, dop. 2),
że ta igraszka liczbowa powstanie swe zawdzięcza nieuctwu, bowiem słowo grzech
pisane jako an (bez m na końcu) czyni dopiero ową gematryę dokładną.
*) Ze zbiorów roku bieżącego.
'j Lub brzoskwinie, melony cukrowe, a u bardziej zamożnych — ananas
Pożywając ów owoc w drugi wieczór Rosz-Haszana (aby zaznaczyć, że i ten jest
Nowym rokiem), mówią U z, ,,szehechejanu": „Bądź pochwalony, Wiekuisty... który
zachowałeś nas przy życiu, utrzymywałeś nas i pozwoliłeś nam doczekać tej pory
uroczystej". Jeżeli kto nie może jeść owoców, to odmawia błogosławieństwo od-
powiednie nad nowem ubraniem.
4) Ob. ryc. 1.
5) Skąd się wzięła ta nazwa, trudno dociec, gdyż kołacz ów niczem nie
usprawiedliwia takiego miana; niektórzy powiadają, że zakończeniem przypomina
dziobek ptaka, „aby prośby ludzkie wzleciały do nieba jak ptaki".
*) Tak się nazywają na Litwie.
') Taką nazwę (po żydowsku; radyś'n) dają im w Sandomierskiem, lecz
najpospolitsze są dwie pierwsze nazwy.
8) T. j. aby zmąciły się jogo myśli. A może kołacze owe mają symboli-
cznie przedstawiać „okrągły" rok?
») C. M. rnnaóypn, h U. C. MapeKt. EepeiicKifl ^apo/^^wfl ntcnn BTb Poc-
cIh. Petersburg 1901 r. Pierwsza z nich pochodzi z gub. Kowieńskiej i Witeb-
skiej, druga z Kowieńskiej i Chersońskiej.
*") Lud tak wymawia hobr. „szehechejauu", o którem była mowa na tejże
str. w dop. 8.
ŚWIĘTA ŻYDÓW SKIB 335
«
W Rosz-Haszana musi kantor przed pulpitem śpiewać,
A pierwszy kęs kołacza maczać się musi w miodzie.
Do trzeciej godziny żarliwie się modlimy,
A potem pożywamy gorące jarzyny.
II.
W Rosz-Haszana trąbią w szofar
I wszyscy się starają kupić „alijoth" *),
Każdy idzie do stawa się otrząsnąć
Z grzechów, których ma dużo.
Jom-Kip pur (Dzień Odpuszczenia), podniosły dzień skruch
ostatni z dziesięciu dni pokuty, które były przygotowaniem do tak
wiełkiej chwili, jest naj ważniej szem dorocznem świętem religijnem,
a przypada 10-go Tiszri^). „I niechaj będzie to dla was ustawą
wieczną: miesiąca siódmego, dziesiątego tegoż miesiąca dręczj^ó
będziecie dusze wasze.. .^)" „A wszelka dusza, któraby nie udręczała
się dnia tego, wytrąconą niechaj będzie z ludu swojego" *). „Sab-
bat odpoczynku to dla was...^)" „...i żadnej roboty nie będziecie
wykonywali, tak krajowiec jako i cudzoziemiec, który osiadł wpo-
śród was"^). „Wszelka też dusza, któraby wykonała jakąkolwiek
robotę w tenże dzień, wytrącę duszę tę z pośród ludu jej""^). Oto,
co nakazuje Zakon, Talmud zaś rozwija owe orzeczenia w specyalnie
1) Alijoth to liczba mnoga od alijah {n'>hv), co znaczy wstąpienie na górę,
a w przenośni — dostąpienie wysokiej godności, zaszczytu, czem jest w danym
wypadku wezwanie do odczytatua ustępu z Tory. Zaszczycony niem ofiarowuje zwy-
kle pewną kwotę na potrzeby bóżnicy, a po małych mieścinach licytują „aliotb**,
aby datki powiększyć.
2) T. j. w drugiej połowie września lub w pierwszej połowie października.
Jem Kippar nigdy nie wypada w niedzielę, dlatego, że ten, ktoby umarł w so-
botę, musiałby być pochowany dopiero trzeciego dnia (w sobotę ani w Dzień Od-
pustu nie wolno grzebać zmarłych), a to w pojęciu Żydów byłoby straszną dla
nieboszczyka zniewagą. Z tego samego względu Rosz-Haszana (również w pierw-
szy dzień tego święta nie wolno urządzać pogrzebu) nie może przypaść w nie-
dzielę, środę i piątek. (W środę dlatego nie, że 10-y Tiszri wypadłby w piątek,
co z powodów powyżej wyłuszczonych także być nie może).
^) Leviticu3 16, 29.
*) Tamże, 23, 29.
5) Tamże, 16, 31.
6) Tamże, 16, 29.
') Tamże, 23, 30. Wogóle w święta jedynie pracy uciążliwej wykonywać
nie wolno (Leviticus 23, 7. 8. 21), przyrządzanie zaś pokarmów jest dozwolone
(jak np. w uroczyste dni święta Przaśników-Exodus 12, 16), lecz w Jom-Kippur
wszelka robota je.st wzbroniona.
336 K. MLTENTALOWA
temu poświęconym traktacie Joma i), który daje nam następujący
obraz Dnia Odpustu za Il-iej świątyni. Na siedm dni przed Jom-
Kippur, w obawie „zanieczyszczenia" 2), usuwał się arcykapłan ze
swego domu do komnaty zwanej „parhedrin" i przez cały ten czas
wszystkich czynności w świątyni sam dopełniał ^). W wigilię od-
prowadzali go kapłani do komnaty „beth Awtinas" i zobowiązywali
przysięgą, że w niczem nie odstąpi od przyjętego rytuału^), po-
czem uczeni mężowie, najstarsi w Radzie, odczytywali mu rozdział
z Pięcioksięgu, traktujący o Dniu Odpuszczenia, a także ustępy
z ksiąg Joba, Ezry, Kronik i (nieraz) Daniela ^). Rano, arcykapłan
się kąpał ^) i nakładał białe szaty i powtarzało się to tak kilka-
krotnie w ciągu dnia tego ^). Po dopełnieniu wstępnych aktów słu-
żby bożej, przystępował on do cielca swojego, a położywszy na nim
1) Joma po aramejsku znaczy właściwie „ten dzień" — wiadomy dzień
(Dopisek N. Pereferkowicza we wstępie do Miszny, tr. Joma, str. 304).
*) Przez stosunek z żona, która mogłaby się okazać wątpliwą niddą (men-
struacyjną), a co uczyniłoby go niegodnym do pełnienia służby bożej (Miszna, tr.
Joma 1, 1; Tosefta, tenże traktat 1, 1), gdyż „...gdyby obcował z nią mąż i wy-
dzielina jej będzie na nim, nieczystym będzie przez siedm dni"... (Leriticns 15, 24).
') Miszna, tr. Joma 1, 2; Talmud, tenże traktat 4 a.
*) T. j. żo nie będzie się trzymał uchwał Saduceuszów, którzy, opierając
się na Leviticus 16, 13, twierdzili wbrew Faryzeuszom, że arcykapłan winien
wchodzić w Przenajświętsze z rozpalonem kadzidłem (Talmud, tr. Joma 19 b; To-
sefta, tenże traktat 1, 8). Płakał wtedy arcykapłan, iż był posądzany, jakoby był
saduceuszem, płakali również ci, oo mu tem posądzeniem krzywdę czynili
(Talmud, tr. Joma 19 b). Antagonizm pomiędzy Saduceuszami, członkami arysto-
kracyi kapłańskiej, trzymającej się ściśle litery Zakonu, a Faryzeuszami, sprzy-
mierzeńcami tradycyi, ludowych wierzeń i prastarych, religijnych praktyk — uja-
wniał się często w dziedzinie kultu. (Ob. część I, str. 77 a także 45 tej pracy).
5) Czynili to w tym celu, aby nie spał, gdyż w razie pollncyi nie mógłby
nazajutrz pełnić służby bożej; a ponieważ sytość naprowadza sen, więc w wigilię
Dnia Odpustu dawano mu skąpą strawę. Zabawiano go też śpiewem psalmów
(psalm 127: „Pieśń stopni"), a znakomitsi obywatele Jerozolimy przez całą noc
sprawiali hałas, aby arcykapłan nie mógł zasnąć (Miszna, tr. Joma 1, 4. 6. 7;
Tosefta, tenże traktat 1, 9; Talmud, tenże traktat 19 b).
«) Miszna, tr. Joma 3, 2. 6. Gdyż nie wolno było przystąpić do pełnienia
służby bożej, nie zanurzywszy się uprzednio. (Miszna, tamże 2, 3).
') Pięć zanurzeń (podczas których rozpościerano zasłonę z bisioru) i dzie-
sięć obmywań rąk i nóg (ze względu na czary, należy po zanurzeniu się w rzece
lub Iiźni opłukać ręce i nogi, poucza Midrasz, Maase Thora — w przekł. A. Wiin-
sche. Aus Israels Lehrhallen. Tom V, str. 287) obowiązywało arcykapłana w Jom
Kippur, a wszystkie, prócz pierwszego, które spełniano u Wodnych wrót, od-
bywały się w miejscu świętem, nad komnatą „beth Parwa" (Miszna, tr. Joma 3,
ŚWIĘTA ŻYDOW8K1B 337
obie ręce i wymawiając czterozgłoskowe imię Boga ^), spowiadał się
z grzechów swoich i swego domu 2). Potem przechodził na wscho-
dniił stronę azary, gdzie (jbok dwóch kozłów jednakich pod wzglę-
dem barwy i wzrostu ^j znajdowała się urna z dwoma losami:*) je-
dnym dla Jehowy, drugim dla Azazela i — losował. Jeśli los dla
Jehowy został wyjęty prawą ręką, to tę rękę podnosił arcykapłan,
jeśli — lewą, to podnosił lewą ^), poczem składał odpowiednie losy
3. 6: 7, 3. 4; Tosefta, tenże tr. 1, 20; Talmud, tenże tr. 19 a; 31 a; 32 a. Mi-
szna, tr. Middoth 5, 3 opisuje te komnaty w azarze). Do tego stopnia prz strze-
gano czystości u arcykapłana, że gdy raz na Szymona ben Kamchit, podczas roz-
mowy z królem arabskim, bryznęła ślina tego ostatniego, brat musiał go zastą-
pić w kapłańskiej powinności. (Tosefta, tr. Joma 4, 20; Talmud, tenże tr. 47 a
podaje to samo, ale o Izmaelu).
1) . '. ' •■
2) Miszna, tr. Joma 3, 4.
') Tamże 6, 1. Były też jednakowej ceny (Tamże).
*) Pierwotnie losy owe były z bukszpanu, póz'niej — ze złota. (Tamże 3, 9).
^) Gdy los dla Jehowy dostał sie w prawą rękę, to radował się Izrael i — prze-
ciwnie. (Tosefta; tr. Joma 3, 2i. Przez czterdzieści lat urzędowania Szymona
Sprawiedliwego dostawał się los dla Jehowy do prawej ręki, zaś na czterdzieści
lat przed zburzeniem świątyni — do lewej (Talmud, tr. Joma 39 R i b). — Prawa
strona uchodziła za przednią i pomyślną. „Prawica Twoja, Wiekuisty, uświe-
tniona mocą, prawica Twoja... zgromiła wroga** (Exodu8 15, 6); „Wiekuisty
z Synai przyszedł... po prawicy Jego pochodnia zakonu..." (Deuteronomium 3H,
2); „...Moja prawica rozpięła niebiosa..."' (Jezajasz 48, 13) „Zaprzysiągł Wie-
kuisty na prawicę Swoją..." (Tamże 62, 8); „Córy królewskie są między oblu-
bienicami twojemi; stanęła małżonka po prawicy twojej"... (Psalm 45, 10 — t. j.
na honorowem miejscu, ob. też I królów 2, 19); „A zarżnąwszy barana, weźmiesz
nieco krwi jego, i włożysz na chrząstkę ucha Ahrona i na chrząstkę prawego
ucha synów jego, i na wielki palec ręki ich prawej, i na wielki palec nogi ich
pra wej'^, (Exodus 29, 20; ob. też Leviticus 14, 17); „Rzekł ira tedy Jezus: Dzieci
a macie ryby? Odpowiedzieli mu: Nie". „Rzekł im: Zapuśćcie sieć po prawej
stronie łodzi, a najdziecie" (Jan 21, 5. 6). W Midraszu Tadsze (w przekł. Aug.
Wiinsche. Aus Israels Lehrhallen. Tom V, str. 93) znajdujemy, iż od południa,
które jest zwane stroną prawą, spływają na świat rosa i błogosławieństwo, gdy
od północy, zwanej stroną lewą, spada zło. Utożsamienie strony prawej z dobrem
a lewej ze złem szczególniej jaskrawo występuje w księdze „Zohar", która pou-
cza, iż od strony prawej wyszedł Zakon i wszelkie błogosławieństwa (III, 178 b),
gdy strona lewa, „nieczysta" (I, 5i a i 55 a) jest źródłem waśni (I, 17 a) i od
niej to wychodzą liczne orszaki demonów (II, 65 a). Podobne kojarzenie pojęć
napotykamy u Chaldejczyków (Dr Alfred Lehmann. Aberglaube und Zauberei von
den altesten Zeiten an bis in die Gegenwart. Deutsche autorisierte Ausgabe voa
Dr Petersen. Stutgart 1898 r. str. 38l, u starożytnych Greków (Homer. Iliada X. 274 —
277 ptak lecący z prawej strony wróżył szczęście. W .Rzeczypospolitej" Pla-
Rozprawy Wydz. filolog. T. LU. 22
338 «. LILIENTALOWA
na oba kozły, mówiąc: „Panu ofiara za grzech i)" i przywiązując
do kozła purpurową wstęgę odpuszczenia 2). Po drugiej spowiedzi,
w której arcykapłan wyznawał grzechy swoje, swego domu i sy-
nów Aroua, t. j. kapłanów, zarzynał on cielca, a nalawszy jego
krwi do kropielnicy, wchodził z kadzidłem w Przenajświętsze^)
i cała świątynia napełniała się dymem*). Wracając^), odmawiał
krótką modlitwę za pomyślność roku: „Oby było wolą Twoją, Pa-
nie, Boże nasz, aby rok ten był dżdżysty i gorący ^)", (co w głów-
nych rysach po dziś dzień się utrzymało). Po skropieniu krwią
cielca a potem kozła wieka w Przenajświętszem ^) i zasłony dzie-
lona (X, 614) — przekład polski A. Bronikowskiego, Poznań ISS^ r. — sędziowie
wydający wyroki na sądzie niebieskim rozkazują sprawiedliwym udać się drogą
na prawo i w górę, niesprawiedliwym zaś — na lewo i w dół. Koran (56, 1.
8. 9; 69, 19. 21. 25; 84, U. 12) obwieszcza: „Skoro przyjdzie dzień sądu..." „Je-
dni zajmą prawicę, jakaż będzie ich szczęśliwość". „Drudzy zajmą lewicę,
jakież będzie ich nieszczęście;" „Ten, któremu dadzą księgę wprawą rękę..."
„..użyje życia szczęśliwego". „Ten, który przyjmie księgę w lewą rękę, zawoła:
Czemuż Bóg nic dozwolił, abym jej nie oglądał". „Ten będzie rozpaczał". „I zo-
stanie pastwą płomieni". — Po dziś dzień u Żydów oddawane jest pierwszeństwo
stronie prawej, która, jak ongi, uchodzi za dodatnią: prawą rękę przed lewą
myć należy, na prawą nogę— pierwej but wciągać (o tem ostatniem jest mowa
w Talmudzie, tr. Sabath 61 a); wstając z łóżka, trzeba najpierw stanąć prawą
nogą, w przeciwnym bowiem razie nie wiodłoby się przez dzień cały; kto rozpo-
cznie bieg prawą nogą, ten prędzej dobiegnie; panna młoda, idąc do ślubu, robi
pierwszy krok prawą nogą (Wisła. Tom XIV, str. 318, Nr 5; tom XIX, str. 157,
Nr 444 — 446); niewiasta, która pragnie mieć syna, kładzie się natychmiast po
stosunku na prawy bok; gdy prawe oko swędzi, będzie radość, gdy lewe —
smutek; jeśli kogo swędzi prawe ucho, to mówią o nim dobrze, jeśli lewe, to
obmawiają, gdyż co prawe, to pomyślne, twierdzi lad. W Galicyi zachodniej po-
wiadają, że do domu powinno się wstępować najprzód prawą nogą, aby było
szczęście (Mater. antrop. archeol. i etnogr. Tom VII, str. 55, Nr 11); w gub. Wi-
leńskiej: lewą nogą nie należy ani przez próg przestępować, ani z łóżka w-^ta-
wać, bo spotka przykrość (Wisła. Tom XVII, str. 269, Nr 46) i t. d.
1) Na co obecni odpowiadali: „Niech będzie pochwalone imię świetnego
królestwa Jego zawsze i po wieki (Miszna, tr. Joma 4, 1),
') Barwa czerwona — znamię grzechu.
*) Ta stawiał kadzielnicę na kamieniu, zwanym „szetia", na którym pier-
wotnie mieściła się arka i na którym według r. Jose, cały świat się opiera (Mi-
szna, tr. Joma 5, 2; Tosefta, tenże tr. 3, 6 Talmud, tenże tr. 54 b).
*) Miszna, tr. Joma 4, 2. 3; 5, 1; Talmud, tenże tr. 41 b.
*) Z twarzą zwróconą w stronę Przenajświętszego.
•j Miszna, tr. Joma 5, 1; Talmud, tenże tr. 53 b.
') W ten sposób: raa w górę i siedm razy na dół, licząc: „raz, raz i raz,
ŚWIICTA ŻYDOWSKIE 339
lącej je od świątyni, arcyicaplan kropił ołtarz '), poczem podcho-
dził do kozła odpuszczenia. Kładąc na nim obie ręce*), wyznawał
grzechy ludu izraelskiego^) i kończył temi słowy*); „Albowiem
w dzień ten rozgrzeszy was, aby uczynić was czystymi; od wszy-
stkich grzechów waszych przed obliczem Wiekuistego czystymi
być macie"'*). Kozioł ten, odprowadzony na pustynię*), tam bywał
strącany ze skały ''), o czem natychmiast uwiadamiano arcykapłana,
chociaż i przedtem już wiedziano o tem, bowiem purpurowa wstęga,
zawieszana u wejścia do hechału 8), z tą chwilą bielała, zgodnie ze
słowami proroka 9): „Choćby były grzechy wasze jako szkarłat,
niby śnieg zbieleją..." ^'^). Odczytawszy na głos odpowiednie roz-
działy z Pisma św.^^). arcykapłan kładł zwój Zakonu w zanadrze
raz i dwa, raz i trzy, raz i cztery, raz i pięć, raz i sześć, raz i siedm (Miszna
tr. Joma 5, 3. 4).
') Tamże, 5, 4. 5.
*) O kładzeniu rąk na głowie ofiary zagrzesznej, ob. Leviticu8 1, 4; 3, 2;
4, Ł 15. 24; 5, 29. 83; 8, 14; II Kronika 29, 23.
3) Wymawiał przytem dwukrotnie imię boże, a słowa „ach Panie" docho-
dziły aż do Jerycha. Dziesięć razy wymawiał arcykapłan imię boże w Jom-Kip-
pnr: sześć razy nad cielcem, trzy razy nad kozłem i raz przy rzucaniu losów
(Tosefta, tr. Joma 2, 2; Talmud, tenże tr. 39 b). Wogóle obawiano się wymawiać
najwyższe imię „Johowa". — Obawę nazywania bogów właściwem imieniem i uży-
wanie zamiast tego opisów spotykamy, między innymi, także u dawnych Litwi-
nów i Słowian (Szymon Matusiak. Olimp polski podług Długosza. Lwów 1908 r.
Btr. 60).
*) Leviticns 16, 30. Każda spowiedź tak się kończyła.
5) Miszna, tr. Joma 6, 2.
®) Najczęściej przez kapłana, lecz nie zawsze. Znakomitsi obywatele jero-
zolimscy wyprowadzali go za miasto (Miszna, tr. Joma 6. 3).
') Tamże 6, 6. W Leviticu8 16, 21. 22 niema mowy o strącaniu kozła
w przepaść, lecz żo ma być wolno puszczony, widocznie jednak w obawie jego
powrotu, który wedle ówczesnych pojęć mógłby spowodować nieszczęście, jęto się
tego aposobn.
*) Przedniej, wschodniej części świątyni.
^) Jeznjasz 1, 18.
10) Przez czterdzieści lat urzędowania Szymona Sprawiedliwego wstęga owa
zawsze bielała, później rozmaicie bywało, lecz na czterdzieści lat przed zburze-
niem świątyni nigdy nie stawała się białą. Aby zaoszczędzić ogółowi smutnego
widoku niełaski bożej, zawieszano później wstęgę wewnątrz krachty, a gdy i ta
zmiana nie okazała się skuteczną, postanowiono przywiązywać ja do głowy ko-
zła, o czem powyżej (na str. 338) mówiliśmy (Talmud, tr. Joma 39 a i b; 67 a;
tr. Rosz-Haszana 31 b).
") Leviticns, roz. 16 i 23, 27—32.
22*
40 »• LILIBNTALOWA
i mówił: „Ta napisano więcej, aniżeli wam czytałem", poczem, zło-
żywszy jeszcze pewne ofiary, kończył służbę bożą. Jeżeli z dobrą
myślą opuścił świątynię, to wyprawiał ucztę dla swych przyjaciół ').
Aczkolwiek Pięcioksiąg nie mówi wyraźnie, na czem ma po-
legać owo „udręczenie dusz" ^j, przecież wobec tego, iż użyte tu
wyrażenie n:> oznacza w Deuteronomium^i udręczenie z głodu,
więc i w Leyiticus rozumieć przez nie należy to samo, t. j. po-
wstrzymanie się od pokarmów — rozumuje Sifra*). jeden z naj-
ważniejszj-ch balachicznych midraszów »). Zarazem jednak obejmuje
wyraz ten nietylko wyrzeczenie się wszelkich uciech cielesnych,
lecz i umartwienie ducha, do czego najlepiej zastosowaćby się
daty słowa psalmisty:^) „...trapiłem postem duszę moje..." Talmud
zabrania w Jora-Kippur: pożywania pokarmów i napojów, umywa-
nia się, namaszczania wonnościami, nakładania obuwia ^) i — coitus ^).
Wszyscy ^) winni byli pościć w Dzień Odpustu i za spożycie po-
karmu wielkości figi lub za wypicie pełnego łyka napoju spoty-
kała kara. Miszna^°) rozwodzi się nad tem, czy pokarm spożyty
w mniejszej ilości, lecz kilkakrotnie w ciągu dnia tego, liczy się
razem i ile czasu musi upłynąć, aby te ilości nie szły do jednej
sumy. Według Talmudu ^i), Jom-Kippur przynosi przebaczenie tylko
wówczas, jeśli łączy się z nim skrucha, gdyż Bóg przebywa przy
skruszonym i zgnębionym „aby ożywić ducha zgnębionych, aby
*) Miszna, tr. Joma 7, 1 — 4.
») LeviticuB 16, 31.
=>) 8, 3.
*) Do Levitica9 16, 29. 31 (W przekl. ro8yjskim N. Pereferkowicza).
•) Za pomocą sposobu „gzera-szawa'', polegającego na tem, że gdy wyra-
żenie użyte w pewnem miejscu Pisma św. różne objaśnienia dopuszcza, to okre-
śla się je przy pomocy innego wiersza Piecioksięgu, w którym tenże wyraz tylko
jedno może mieć znaczenie.
8) 35, 13.
') Tosefta, tr. Joma 5, 1: ze względów przyzwoitości nawet małoletni nie
powinni wtedy nakładać sandałów.
8| Miazna, tr. Joma 8, 1; Talmud, tenże tr. 74 b i 77 a. Zakaz ten doty-
czył wszelkich postów publicznych (Miszna, tr. Taanith 1, 6).
8| Prócz dzieci, któro przyuczano do tego na rok lub dwa przed dojściem
do pełnoletniości. (Miszna, tr. Joma 8, 4).
10) Tr. Joma 8, 2; Tosefta, tenże tr. 5, 3. Porów. Tosefta, tr. Pesachim 1,
12, gdzie ten sam sposób rozumowania dotyczy kwaszonego ciasta w święto Prza-
Bflików.
") Miszna, tr. Joma 8, 8.
ŚWIĘTA ŻYI>OWSKIR 341
ożywić serce skruszonj^ch" ^). A skrucha ta ma się wyrażać w po-
kucie, którą uosabia ów wielki dzień postu i której moc jest zna-
czną. P(jkuta bowiem uzdrowienie światu przynosi 2), a sięgając
tronu wspaniałości, wyzwolenie sprowadzi ^), przedłuża lata czło-
wiecze i gTzechy w zasługi zamienia*), jest ostatecznym celem
mądrości 5) i nawet przypieczętowany wyrok niweczyć). To też kto
się nawrócił i pokutę czyni, otrzyma przebaczenie''). „A gdy
odwraca się niegodziwy od niegodziwości swojej, a pełni prawo
i sprawiedliwość, to im gwoli zachowa życie swoje" ^). Szczegól-
niej zaleconą jest pokuta pomiędzy Nowym rokiem a Dniem Od-
pustu 9), gdyż Bóg przebywa wtedy w Izraelu i") i „gzar din", ów
wyrok boży, zapadły w Rosz-Haszana i zawieszony do Jom-Kippur,
staje się, dzięki owej dziesięciodniowej pokucie, przebaczeniem,
które winy umarza, wymazując je z księgi grzechów ^i).
Po zburzeniu świątyni, gdy ustał kult ofiarny, Jom-Kippur
zyskał na podniosłości. Zasadniczym jego rysem stała się wewnętrzna
*) Jezajasz 57, 15. Lecz nie wybacza tym, którzy grzeszą, licząc na sku-
teczność swej skruchy (Miszna tr. Joma 8, 9).
*) Talmud, tr. Joma 86 a.
') Tamże 86 a i b Od niej zależy zbawienie, (Talmud, tr. Synhedrin 97 b).
*) Tamże
5) Talmud, tr. Berakhoth 17 a.
•) Tamże. tr. Rosz-Haszana 17 b.
">) Midrasz. Szemoth rabba, roz. 31. Pokuta wiedzie do poprawy i w tym
sensie je.st to zalecone od Mojżesaa aź do ostatniego proroka Maleachi, Biblia bo-
wiem nie czyni grzesznika przepadłym, lecz do powrotu na dobrą drogę zachęca.
(Ob. Deuteronominm 30, 1 — 10).
8) Ezechiel 33, 19. „Izalibym pragnąć miał śmierci niegodziwego, rzecze
Pan Wiekuisty, wszak raczej, aby nawrócił się od dróg swoich i tył". (Tamże,
18, 23).
9) Talmud, tr. llosz-Haszana 17 b. Już w starożytności zwano dni te „dzie-
sięciu dniami pokuty* (n; ari 'O' r\'\T ) i tak określali je peitani. (Ur Zunz. Die
Ritus. str, 122). U Karaitów noszą one nazwę „dzieBięciu dni ubłagania" (,-i ry
U^-rn^ " -'), u Samarytan — „dni przebaczenia"* (i T"" n a) lecz zarówno u je-
dnych jak u drugich mają to samo znaczenie, co u Rabbanitów, t. j. są dniami
pokuty i przygotowaniem do Jom-Kippur. (A Cowley. The samaritan litargy. The
jewish quarterly review. Tom VII, str. 128; Dr S. Hanower. Das Festgesetz der
Samaritaner, str. 30).
") Pesikta 156 b (wyd. Bobera).
") Owo pojednanie z Bogiem nie ogranicza się na przedłużeniu ziemskiego
żywota, lecz uwalnia jeszcze od mąk piekielnych i daje udział w wieczyrtem ży-
ciu i niezmąoonem używaniu sprawiedliwych.
342 R. LILIENTALOWA
przemiana człowieka: oderwanie się od życia poziomego i powrót
do doskonałości — przez pojednanie z Bogiem miał się człowiek
wprost odrodzid. Późniejsza tendencya Jom-Kippuru znalazła swój
wyraz w słowacii proroka Jezajasza^), odczytywanych w dniu tym
jako haftara: „Czyż nie raczej ten jest post, który upodobałem So-
bie: Rozerwać pęta niegodziwości, rozwiązać więzy ujarzmienia,
wypuścić uciśnionych na wolność, i abyście wszelkie jarzmo zła-
mali". „Czyż nie raczej: Ułamać łaknącemu chleba twojego, i abyś
biednych tułających się wprowadził do domu, gdy zobaczysz na-
giego, abyś go przyodział, a przed powinowatym twoim się nie
ukrywał". „Wtedy przeniknie jako zorza światło twoje, a uzdro-
wienie twoje szybko się rozwinie, i pójdzie przed tobą zbawienie
twoje, a będzie chwała Wiekuistego w odwodzie twoim". Wtedy
wezwiesz a Wiekuisty wysłucha, zawołasz a odpowie: Oto jestem!
Gdy wydalisz z pośród siebie ucisk, wytykanie palcem i mowę
niecną".
Czy Jora-Kippur obchodzony był za pierwszego państwa?
Wszystko zdaje się świadczyć przeciw temu. nie wspominają o nim
bowiem: ani księga Królów, chociaż opisuje 2) poświęcenie świątyni,
trwające od I-go do 14-go siódmego miesiąca, ani Ezra i Nehe-
miasz. pomimo iż akcentując) dzień pierwszy tegoż miesiąca i święto
Sukoth przypadające piętnastego, ani Kroniki*), ani Ezechiel^).
Wprawdzie Exodus ^) podaje: „I dopełni Ahron oczyszczenia na-
rożników jego') raz do roku; z krwi ofiary zagrzesznej, oczyszcza-
jącej dopełniać będzie raz do roku oczyszczenia jego w pokoleniach
waszych...", lecz kiedy przypadał ten raz do roku, o tem milczy
druga księga Mojżeszowa. I dopiero Leyiticus ^) datę nam określa
właściwą nazwę tego dnia wymienia.
1) 58, 6—9.
^) I, 8, 65, R. Parnakh, w imieniu r. Jochanana, orzekł, że nie obchodzono
Jom-Kippura w rokn poświęcenia świątyni Salomona (Talmud, tr. Moed katan 9 a,
ob. też Midrasz, Bamidbar rabba 17, 15).
') Ezra 3, 1 — 4; Nehemiasz, roz. 8.
*) II, 8, 13, aczkolwiek jest tu mowa o Pesach, Szabuoth i Sukoth.
^) 45, 18 — 20, u którego oczyszczenie, t. j. rozgrzeszenie świątyni odbywa
się w dniu pierwszym i siódmym miesiąca pierwszego. W danym wypadku jest
owo testimonium silentii dowodem poważnym.
•) 30. 10.
') T. j. ołtarza.
8) 16, 29 i 23, 27.
ŚWIĘTA ŹVDOW.^KIE 343
Opierając się na tem, dochodzimy dn wniosku, że Dzień Od-
puszczenia zaczęto obchodzić późno, t. j. wówczas, gdy idea ekspia-
cyi głębiej kult przeniknęła i gdy zrodziła się potrzeba dorocznego
rozgrzeszania ogółu całego. Ado tej jednodniowej, jedynej w swoim
rodzaju i zupełnie różnej od innych uroczystości, łatwo przylgnęły
ceremonie prastare, z bytu codziennego albo kompletnie wyparte albo
w słabym zaledwie stopniu praktykowane: pod skrzydłami wielkiego
Dnia Przebaczenia wyolbrzymiały obrzędy lustracyi i ofiary za-
grzeszne. odżył pierwotny, poufny stosunek do Bóstwa, akt spowie-
dzi nabrał niebywałej dotąd powagi, wreszcie odgrzebaną została
z pod gruzów zapomnienia ofiara „dla Azazela".
Ceremonie oczyszczania u Hebrajczyków początkiem swym tkwią
niewątpliwie w realnym bycie. Gorący klimat i obfitość pyłu na Wscho-
dzie czyniły brud ciała niebezpieczniejszym tu aniżeli np. w środkowej
i północnej Europie i już w zaraniu dziejów, drogą empiryi. nau-
czyły, że najskuteczniejszym środkiem przeciw zgubnym następ-
stwom nieczystości są częste obmywania. „Niecbże przyniosą nieco
wody, a omyjecie nogi wasze"... rzekł Abraham ^) do trzech mę-
żów-aniołów, a także Lot 2) mówi do nich: „...wstąpcie też do domu
sługi waszego i przenocujcie, i umyjcie nogi wasze";... Utożsamiona
ze „złem" 3), nieczystość stała się z czasem rzeczą nieprzystojną:
najpierw względem osób wysoko postawionych, później w stosunku
do bóstwa i tak rozwinęły się praktyki owe, które, otrzymawszy
sankcyę religii, część kultu zaczęły stanowić. Jakób, zamierzając
*) Genesis 18, i.
2) Tamże 19, 2. Ob. też 2*, 32.
') Np. chorobę zwana Szibta powoduje zły duch, spoczywający na końcach
palców, a powstaje ona wtedy, gdy się bierze pokarmy niemytemi rękoma. (Obja-
śnieni<} tlomacza, L. Goldschmidta do Taluiudn, tr. Taanith 20 b, w któiyni jest
mowa o tpj chorobie). W Zoharze (I. 10 b) znajdujemy, iż zły dach lubuje sie
w nieczystości, a w pojęciu współczesnego luda żydowskiego: szkodliwem jest
przestąpić przez paznogcie, bo „złe" raa w nich siedlisko; natychmiast po wsta-
niu z łóżka trzeba polać wodą końce palców, bo złe moce głównie za paznogciami się
kryją, a wodę tę należy wylać tam, gdzie nikt uie chodzi, ponieważ „złe" się w niej
mieści; nie przechodzić przez iiomyje, a o północy nie zbliżać się do śmietnika,
gdyż „źli" tara przebywają. (Wierzenia, przesądy i praktyki ludu żyd. Wisła.
Tom XIX, Btr. 148, Nr 308—313). — Rzymskie „lustrare" (oczyszczenie) ozna-
czało uwolnienie się od złego, naprowadzanego przez złe duchy (Richard AViinsch.
Griechische und romische Koligion. Archiv fiir lieligionswissenschaft. Tom XIV,
Btr. 531).
344 R. LILIENTALOWA
iśd do Bethel. aby wystawid tam ofiarnioę Bogu, polecił domowni-
kom swoim: ^Usuńcie bogi obce... a oczyśćcie się, i zmieńcie szaty
wasze" 1), tak samo Job 2) rozkazał dzieciom swym, aby przez umy-
cie i zmianę szat do religijnego obrzędu się przygotowały. Moj-
żesz i Aron „gdy wchodzili do przybytku zboru, a przystępowali
do ofiarnicy, umywali się... 3)" „...aby nie umarli..."*), gdyż wszelka
nieczystość jest Bogu wstrętną i podpada śmierci, kto z niechluj-
stwem doń się zbliża — objaśnia dr Cylkow 5). Stąd oczyszczenie
stało się jednoznacznem z uświęceniem i wyraz t^np, odpowiadający
babilońskiemu kadas^), oba te pojęcia obejmuje. Pismo Św., opiera-
jąc się na tym powszechnym zwyczaju, podaje liczne przepisy
o czystości'), lecz drobiazgowe rozwinięcie, zupełnie w duchu
nauki irańskiej, osiągnęły one dopiero po powrocie z wygnania ^).
Szczególniej przestrzegali owych przepisów Faryzeusze ^) a także
Esseńczycy, o których pisze Flawiusz ^o). że zmywali ciało zimną
wodą i oczyszczeni wkraczali do stołowni niby do świątyni, że
myli się po wydzieleniu odchodów itp.
Obrzędy oczyszczania tak cząstkowego jak całkowitego znaj -
dujemy zarówno w świecie starożytnym, jak i u współczesnych
nam ludów dzikich. O kapłanach egipskich pisze Herodot ^^), że
kapali się dwa razy w dzień i dwa razy w noc3\ ^ ^^^ uprzed-
niego oczyszczenia po coitus nikomu nie wolno było wejść do
*) Genesis 35, 2.
») 1, 6.
») Exodn8 40, 32.
*) Tamże 30, 20. 21.
*) W przypisku do Exodas 30, 19.
*) Co znaczy: oczyścić się (A. Jeremias. Das al te Testament itd. str. 554).
') Leviticus, roz. 11-15; Numeri 5, 1 — 4 i roz. 19, liczne bowiem przy-
padki zanieczyszczały, jak: śmierć (Leviticu8 11, 39); urodzenie (Tamże, roz. 12);
trąd (Tamże, roz. 13); menstruacya (Tamże 15, 19-30); pollucyu (Tamże/15, 2 —
18), stosunek płciowy (Exodu8 19, 15). Ob. też księgi Samuelowe I, 21, 4 i II,
11, 4, a Josephus (Ant. 17, 6, 4) podaje, że z powodu podobnego widzenia sen-
nego, t. j. domniemanego stosunku płciowego, musiał zastąpić Mateusza w jego
kapłańskich obowiązkach krewny, .Józef, syn Ellima.
8) Ob. traktaty Miszny: Kielim (sprzęty), Obaloth (szałasy), Negaim (rany),
Mikwaoth (zbiorniki wody), Jadaim (ręce) i inne z oddziału Teharoth, poświęco-
nego tak zwanej lewickiej czyli rytualnej czystości.
») Mateusz 15, 2; Marek 7, 3; Łukasz 11, 38.
*o) Dzieje wojny żydowskiej II, 8, 5. 9 (w przekł. A. Niemojewskiego),
»») Historya II, 37, 64.
ŚWIĘTA ŻYDOW.SKIK 345
Świątyni. Podobnie było u starożytnych Greków ^), u których kult
religijny wymagał zupełnej czystości ciała i odzieży. „Wina Zeu-
sowi Kronidzie wylewać dłonią nieczystą. — Nie śmiem; nie dozwo-
lono do czarno-chmurnego Kronidy. — Modlić się pokalanemu posoką
i pyłem bojowym" 2). „Zaś Agamemnon Atryda nakazał oczyścić
się mężom: — Myli się tedy i wodę nieczystą do morza zlewali. — Zaś
Apollowi następnie składają wonne ofiary..."*). U Rzymian odgry-
wały „lustrationes" dużą rolę w uroczystościach religijnych*), to
samo rzec można o Babilończykach ^), Sabejczykach ^). W Meksyku
obmywanie stanowiło glówn}', codzienny obowiązek kapłana''), wln-
dyach zasadniczym punktem wszystkich religijnych praktyk jest
oczyszczenie obrzędowe^), a Koran ^) upomina „wiernych": „...nie
módlcie się, gdy jesteście nieczyści, nim sie nie obmyjecie". Ob-
rzędy te, jak już nadmieniłam, spotykają się na bardzo niskim
szczeblu kultury, np.: u wyspiarzy Samoa i Sandwich, Jumanów
brazylijskich, Jakunów na półwyspie Malajskim, u Nowozelandczy-
ków, krajowców Turcyi azyatyckiej, Koloszów w Ameryce półno-
cnej, Patagończyków w Ameryce południowej, Kafrów, Basutów,
Kałmuków i innych ^o), tylko że tu o wiele szczuplejszą dziedzinę
') Którzy oczyszczali się po pogrzebie, po coitns, u których oczyszczać się
mnsiała położnica, noworodek. (G. F. Schoemann. Griecłiischo Alterthiimer. Tora
II, str. 372 i 373; Erwin Rohde. Seelencult and Unsterblichkeitsglaube der Grie-
chen 1894 r. str. 212 i 360).
2) Homer. Iliada 6, 266—268 (przełożył i objaśnił Stanisław Mleczko. War-
szawa 1894 r.).
») Tamże 1, 313-315. Ob. też 9, 171. 174 i Odyssea 3, 261. 262; 12,
336. 337; 17, 58. 59.
*) U nich tak samo jak a Greków, musieli się też oczyszczać uczestnicy po-
grzebu (Dr O. Seemann. Die gottesdienstliche Gebrauche der Griechen und Ro-
mer, str. 194).
5) A. Jeremias. Das alte Testament im Lichte des alten Orients, str. 432.
*) Dr D. Chwolsohn. Die Ssabier und der Ssabismus. Tom II, str. 9, 98,
445 i 718.
') Życie Azteka kończyło się tak, jak się rozpoczynało t. j. oczyszczeniem
obrzędowem. (E. B. Tylor. Cywilizacya pierwotna. Tom II, str. 363).
*) Gwoli temu przy każdej świątyni znajdują się tam święte kąpiele, t. z.
tirthani, w których każdy codzień musi się kąpać, o ile w pobliżu niema rzeki.
(Dr P. von Bohlen. Das alte Indien. Tom I, str. 268, cytując Manu 4, 45 i 5,
135. Ob. też F. Nork. Braminen und Rabbinen, str. 207 i 208).
9) 4, 46.
»o) Dr Hermana Heinrich PIoss. Das Kind in Brauch und Sitte der V6lker.
346 ". LILIKNTALOWA
Ogarniają, mają bowiem za zadanie jedynie usunąć „złe", które
brud uosabia, podczas gdy u ludów bardziej posuniętych w roz-
woju nabierają one jeszcze znaczenia et3^cznego. Zeud Avesta ') na-
zywa „czystym" tego, kto moralnie jest bez zmazy, a Biblia, je-
dnocząc również grzech z nieczystością^), wyraża to, jak następuje:
„Obmyjcie, oczyśćcie się, oddalcie zło postępków waszych... prze-
stańcie złoczynić" ^), albo jeszcze dobitniej w Psalmach *): „Zupeł-
nie obmyj mnie z winy mojej, a z grzechu mojego oczyść mnie".
I ten sens posiada wyrażenie „nieczystość oddal od nas", wypo-
wiadane w Jom-Kippur, który w epoce Il-iej świątyni w całej
dełni odzwierciedlał wiarę w rozgrzeszającą moc obrzędów lu-
stra cy i.
Ofiary zagrzeszne znane były Izraelowi od niepamiętnych
czasów i Pismo św.^) często o nich mówi. Mając swe podścielisko
w psychologii pierwotnego człowieka, którv za winę popełnioną
względem bóstwa dawał okup, ofiary te były ongi dobrowolne, tj.
składała je jednostka, gdy do błędu sie poczuwała, a. wraz ze wzro-
stem spoidła społecznego, i zbór cały, jeśli grzechu się dopuścił.
I dopiero, gdy kapłaństwo ujęło to w swe dłonie, straciły ofiary
zagrzeszne swój charakter szczery i naturalny i stały się, jak
wszelkie inne, uregulowane i określone. „A jeżeliby kto sam...
zgrzeszył nierozmyślnie, to niechaj złoży kozę roczną na ofiarę za-
grzeszną" *"), „...jeżeli z nieuwagi zboru popełniony był... błąd. nie-
chaj złoży cały zbór jednego cielca młodego na całopalenie... i ko-
Stutgart 1876 r. Tom II, str. 4, 5, 7; E B. Tylor. Cywilizacja pierwotna. Tom
II, str. 357—361; P. S. Pallas. Mon^olischen Yolkerschaften. Tom I, str. 166
i tom II, str. 242.
*) Poświęca dożo miejsca przepisom o czystości, ob. Yendidad.
*) Mięso i skórę i nieczystości ofiary zagrzeszne] palono w ognia po za
obozem (Exo(lus 29, 14), a „każdy, który się dotyka mięsa jej, wyświeconym być
mosi; a jeżeliby krwią jej obryzgał szatę, to zbryzganą wypierzesz na miejscu
świętem". (Leviticns 6, 20) rTen ...który zawiódł kozła do Azazela (uwaga: ko-
zioł ów był obarczony grzechami ludu), wypierze szaty swe i wykąpie ciało swoje
w wodzie, poczem wejść możo do obozu" (Tamże 16, 26), a to samo musiał zro-
bić ten, kto palił cielca i kozła zagrzesznego. (Tamże 16, 27. 28).
') Jezajasz 1, 16.
*) 51, Ł. Czystość rąk to symbol niewinności: „... W prostocie serca mo-
jego i w czystości rąk moich uczyniłem to" (Genesis 20, 5). Ob. też Deuterono-
minm 21, 6; Psalmy 26, 6 (Umywam w niewinności ręce...") i 73, 13.
6) Leviticu8 4, H. 14; 9, 3. 7; Numeri 7, 16. 87; 28, 15; 29, 38 itd.
•) Nuineri 15, 27.
ŚWIljTA ŻYDOWSKIE H47
zła jednego na ofiarę /agrzeszną" i). „I rozgrzeszy kapłan cały zbór
synów Israela i odpuszczonem irn będzie" ^). Tu, jak widzimy, były
one jeszcze sporadyczne, t. j. okolicznościowe, lecz tę ich cechę
zatarła epoka pobabilońska, w której lud. uginając się pod brze-
mieniem grzechu, do stałych okupów dał się pociągnąć. Składał
kozła zagrzesznego i w Pcsacb, i w Szabuoth i w Sukoth =*), nie
wystarczało to jednak duchowi zgnębionemu niełaską bożą i po-
wstało pragnienie rozgrzeszenia raz do roku ogółu całego ze wszy-
stkich grzechów, popełnionych bądź rozmyślnie, bądź nierozmyślnie.
A ponieważ rozgrzeszającą moc otiary przypisywano przeważnie lub
jedynie tylko krwi: „Albowiem dusza ciała we krwi jest, a Ja
przeznaczyłem ją wam dla ofiarnicy ku rozgrzeszeniu dusz wa-
szych..."*), więc też kropienie krwią stanowiło punkt środkowy ry-
tuału, I to, co zaleca Ezechiel 5): „...weźmie kapłan nieco krwi ofiary
zagrzesznej i nada na odrzwia przybytku i na cztery węgły ofiar-
nicy przedsienia i na odrzwia bramy dworca wewnętrznego". „A tak
uczynisz i siódmego dnia tegoż miesiąca... za każdego, który zgrze-
szył z pomyłki albo nieświadomości, i oczyścicie dom", i to, co opi-
suje Kronika "): „...ofiarowali je ^) kapłani, a krwią ich kropili przed
ołtarzem na oczyszczenie wszystkiego ludu izraelskiego'^, to — wJora-
Kippur czynił arcykapłan z krwią cielca i kozła zagrzesznego.
Do aktów, sprowadzaj ąc3» eh rozgrzeszenie, należała także spo-
wiedź. Ów wyraz samoponiżenia i słabości, który później tylko
raz do roku miał miejsce i dopełniany był przez arcykapłana,
kiedyś, jako szczery wylew uczucia, stanowił z pewnością jedną
z praktyk częstych, dowolnych i całkiem osobistych. „Kto... za-
wini... niechaj wyspowiada się, w czem zgrzeszył" ^). „...jeżeliby
mężczyzna albo niewiasta popełnili jakikolwiek grzech przeciw
człowiekowi..." „Niechaj... wyspowiadają się z grzechu swojego"^)...
Gdyż już bardzo wcześnie pojął człowiek, że najlepszym sposobem
złagodzenia winy jest przyznanie się do niej, bo „Kto tai swoje
1) Tamże 15, 24.
») Nameri 15, 25.
8) Tamie 28, 22, 20; 29, 16.
*) Leviticu8 17, U.
^) 45, 19. 20, stosując to do miesiąca pierwszego.
«) II 29, 24.
') T. j. kozły za grzech.
8) Leriticas 5, 5.
•) ...i zwrócą kraywde w całości..." (Nameri 5, 6. 7).
i]4S R. LILIRNTALOWA
winy, nie ma powodzenia; zyska współczucie, kto się przyznaje
i zmienia" ^). „Grzech mój wyznałem Tobie, a winy mojej nie tai-
łem; a Tyś odpuścił winę grzechu mojego" -) — i samooskarże-
niem starał się zmiękczyć gniew Boga, aby zdobyć jego miłosier-
dzie. „Bo rozmnożyły się występki nasze przed Tobą, a grzechy
nasze świadczą przeciw nam; bo występki nasze są nam obecne,
a winy nasze — znamy je", woła Jezajasz^), a podobnie i Jere-
miasz*): „Znamy, Wiekuisty, niegodziwośó naszą, winę ojców na-
szych, żeśmy zgrzeszyli Tobie". Wyznanie grzechów napotylca się
często w babilońsko- asyryjskich modłach błagalnych^), u Persów
spowiedź ocala duszę od piekła, bowiem religia Ahura-Mazdy unosi
od człowieka, który się spowiada, wszystkie winy ^); znali ten śro-
dek przebłagania bóstwa starożytni Litwini ''), a znajdujemy go też
u Ind^^an amerykańskich^). Niedola, rozważana jako następstwo
przekroczeń i uchodząca za widomy objaw kar}^ bożej, pchała do
tego rodzaju skruchy, to też Żydzi pozostający w niewoli babiloń-
skiej zalecają współbraciom swoim w Jerozolimie, aby modlili się
za nich, złożyli ofiarę zagrzeszną i wyspowiadali się z grzechów^),
a Nehemiasz ^0), bolejąc nad nieszczęściami swej ojczyzny, wy-
znaje grzechy synów izraelskich.
Mozaizm uczynił ze spowiedzi akt publicznej służby bożej,
pierwsze zaś a później jedyne miejsce zajęła spowiedź arcykapłana
w Dzień Odpustu, kiedy to, posługując się formułą: „ Zgrzeszy li-
*) Przysłowia Salomona 28, 13 (spolsBCzyl Nama v. Joachim Nirnstein.
Warszawa 1895 r.).
») Psalm 32, 5
») 59, 12.
*) 14, 20.
5) M. Jastrow jr. Die Keligion Babyloniens und Assyriens. Zeszyt VIII,
str. 71—73 i 76; zeszyt IX, str. 90, 91 i 94.
8) Popełnione bądź z rozmysłem, bądź nieświadomie względem Stwórcy, lu-
dzi lab /.wierząt. (Cytowane z Saddar 45 — w dodatka A — w przekładzie
Zend Ayesty przez Darmestetera tom II, str. 147; Yendidad 3. 411 Spowiedź
przed śmiercią uchodzi w księdze Zaratustry za najważniejszą ze świętych mo-
dlitw (Hadhokht Nask. Yasht 21, 14. 15).
') T. Narbutt. Dzieje starożytne narodu litewskiego. Tom I, str. 283.
8) Dr Theodor Waitz. Anthropologie der Naturv6lker. Tom 111, str. 209.
») Barach 1, 10. 13.
»«) 1, 6. 6.
ŚWIISTA ŻYDOWSKIE 349
śmy, zawiniliśmy, złoezyniliśmy" i), streszczał on grzechy popeł-
nione przez omyłkę, płochość i odszczepieństwo. „I położy Ahron
obie ręce swe na głowę kozła żywego i spowiadać będzie nad nim
wszystkie winy synów Izraela i wszystkie wykroczenia ich, we
wszystkich grzechach ich, a 'Aoży je na głowę kozła i odeszle go
przez umyślnego człowieka na pustynię" -). I był kozioł ten, jak
objaśnia Miszna ^). odkupieniem wszystkich grzechów wymienionych
w Zakonie: zarówno lekkich, jak ciężkich, rozmyślnych i nieroz-
mvślnych, wiadomych i niewiadomych rozkazów i zakazów.
Wiara w przenoszenie czy to chorób, czy grzechów, na zwie-
rzę z pomocfi tak prostego sposobu, jak położenie rąk na jego gło-
wie, również przekonanie, że przegnane później w miejsce odludne
unosi ono z sobą bezpowrotnie to, czem je obciążono — wypływały
z całokształtu pojęć pierwotnych Hebrajczyków, a nie były i nie
są obce wielu ludom*). W starożytnej Grecyi rolę kozłów odpu-
szczenia spełniało dwoje ludzi ^), których, po złożeniu na ich głowy
przewinień ogółu obywateli, zabijano''), a to samo widzimy w Rzy-
mie podczas Luperkaliów ^), tylko w szczątkowej formie: tu przy-
prowadzano dwóch młodzieńców i do czoła ich przykładano nóż,
zmoczony we krwi zwierzęcia ofiarnego ^). W czasie uroczystości
pogrzebowej u Badagów (plemienia drawidyjskiego, zamieszkują-
cego góry Nilgeryjskie), stawiają dwa bawolęta, a złożywszy na je-
dno z nich grzechy nieboszczyka i jego rodziny, przepędzają je
na pustynię^); Kałmucy, w celu odwrócenia niedoli, puszczają ofiarę
1) Formułę tę przekazały Dam między innemi księgi: Królów (I, 8, 47),
Kronika (II, 6, 37), a to świadczy o jej dawności.
2) Leviticus 16, 21.
») Tr. Szebuoth 1, 6.
*) Mam na myśli podobieństwo zasadnicze nie zaś formalne.
5) Jeden rozgrzeszał mężczyzn i ten nosił naszyjnik z fig czarnych, drugi
w naszyjniku z białych fig był odkupicielem niewiast. Zwykle przeznaczano na
tę ofiarę zbrodniarzy.
^) E. Rhode. Seelencalt itd. str. 366; G. F. Schoomann. Griechische Alter-
thiimer. Tom II, str. 472. August Mommsen (Feste der Stadt Athen im Alterthum.
Lipsk 1898 r. str. 47M) utrzymnje, iż niema pewności, czy kamionowano owe
ludzkie ofiary.
') Właściwa nazwa tego święta: Februare.
8) Dr O. Seemanu. Die gottesdienstlichen Gebrauche der Griechen und Ro-
mer, str. 164.
9) Richard Andree. Ethnographische Parallelen nud Yorgleiche. Stutgart
1878 r. str. 29.
350 R. LILIKNTALOWA
zagrzeszną wolno, na step ^), a Aymara-Indyanie, aby usunąć za-
razę (panującą w 1857 r.), zarzucili na lamę odzież zarażoną, po-
czem przegnali ją w góry 2).
Lecz ozem był Azazel, dla którego drugi los był przezna-
czony ^) i do którego na pustynię odpuszczano kozła?*) Znaczenie
tego wyrazu, pomimo wielu prób w tym kierunku, nie zostało do-
tąd całkowicie wyjaśnione. Sifra Achare ^) rozumie pod Azazelem
górę skalistą i takąż jest etymologia talmudyczna^), której trzy-
mali się średniowieczni egzegeci żydowscy^), natomiast Ojcowie
kościoła, Wulgata, Luter imieniem tem nazywali kozła odpuszcze-
nia. W Biblii występuje Azazel jedynie w związku z rytuałem
Jom-Kippuru, lecz spotykamy go jeszcze w jednej z najbogatszych
pod względem treści, pseudoepigraficzoych ksiąg starego testamentu,
w owem zwierciedle staro-wschodnich wyobrażeń, mianowicie —
w księdze Henocha, gdzie jako jeden z przywódców-olbrzymów,
którzy dla cór ludzkich zeszli na ziemię s), jest on uosobieniem lu-
bieżności i wszelakiej nieprawości^) i wiąże się z legendą biblijną
o upadku aniołów^"). Erik Stave^i) utrzymuje, że upadłym anio-
łem stał się on znacznie później, gdy pierwotnie uchodził za de-
mona pustyni, istotę złą i szkodliwą; tego mniej więcej zdania są
Ewald 12)^ Lippert^^j i Gesenius 1*), my zaś, opierając się na zakazie
1) P. S. Pallas. Mongolischen Yolkerschaften. Tom II, str. 321 i 322.
-) R. Andree. Ethnogr. Parallelen, Btr. 30.
3) Ob. str. 337.
*) Leviticu8 16, 8. 10.
5) Do Levitica8, roz. 16 (w rosyjskim przekładzie N. Pereferkowicza).
6) Talmud, tr. Joma 67 b.
') Chociaż starali się jednocześnie przeniknąć symboliczne znaczenie tego
wyrazu.
8) Księga Henocha 6, 1 —7 (E. Kantzscb. Die Apokryphen and Pseudepi-
graphen des alten Testaments, Tubinga 1900 r. Tom II).
9) Tamże 9, 6; 13, 1. 2. Związany za ręce i nogi przez archanioła Rafaela
pozostawać ma do Dnia sądu w jaskini skały Dudael, poczem rzucony będzie
w ogniste jezioro (Tamże 10, 4 — 6).
'0) Ob. też Midrasz. Debarim rabba 11, 31 i Midrasz. Szemchazai i Azazel
Aug. Wiinscho. Aus Israels Lehrhallen. Lipsk 1907 r. Tom I), stanowiący przy-
czynek do demonologii żydowskiej.
*') Ueber den Einflufis des Parsismns anf das Judenthum, str. 241.
»*) Die Alterthiimer des Yolkos Israel. Getynga 1848 r., str. 370.
'*) Kulturgeschichte der Menschheit. Tom II, str. 431.
'<) Hebraisches und aramaischea HandwSrterbuch iiber das alte Testament,
XII wydanie. Lipsk 1895 r.
ŚWIĘTA żtdowskił; 351
trzeciej księgi Mojżeszowej ^): „Aby nie ofiarowali już rzeźnego by-
dia swego kosmaczom^)^ za którymi się uganiają"...^), również są-
dząc z tego, co podaje Mainionides *), a mianowicie, że demoni,
których czcili Sabejczycy ^), mieli postać kozłów") i stadna ofiary
zagrzeszne u Izraelitów szły k -zly. jako że za główny grzech po-
czyt3'wali oni wtedy przynoszenie ofiar kozłom- demonom — mu-
simy zgodzić się z Mannhardtem "*}, że duchy leśne w postaci ko-
złów powszechne były w semickiej Azyi, że sair^) — kozioł ozna-
czał właśnie dla Hebrajczyka ducha leśnego, którego on czcił z re-
ligijną trwogą ^j i że takim sairem-kosmaczem, co jest już dal-
szym naszym wnioskiem, był prawdopodobnie Azazel. Władca pu-
styni-"), bóstwo lokalne, przypominające faunów i satyrów, któremu
lud izraelski w okresie swego bytu koczowniczego składał ofiary,
ostał się on, wraz ze zmianą tego bytu na osiadły, w pierwotnej
») 17, 7.
2) W oryginale: seirom (;■ "JT^).
3) T. j. którym korzą się, hołdują, jak objaśi.ia dr Cylkow w przypiska
do Leviticus 17, 7.
*) Moreh nebcchim III, 46.
5) Maimonides, jak wiela współczesnych ma pisarzy arabskich, rozumiał
pod nazwa ^;;-;ł (Sabejczycy) wszystkie wogóle Indy starożytno (Dopisek tłuma.
macza, S. Munk'a, do Moreh nebochim III, 29).
fi) Kozioł był dla starożytnego świata pogańskiego upostaciowaniem złego
ducha i wyrazem lubieżności (F. Nork. Braminen und Rabbinen, str. 3"i5); nie
zażywał on nigdy dobrej sławy w wyobraźni ludowej, pisze Adam Fischer we
wstępie do „Bajki o kozie obdarćej". Zarówno w Czechach jak na Litwie, w Ty-
rolu, u Serbów łużyckich, w Niemczech a także w Pol.sce rozpowszechnioue jest
mniemanie, że dyabsł ukazuje się ludziom w postaci kozła (Tamże; Adolf Czerny.
Istoty mityczne Serbów łużyckich w „Wiśle", tom XII, str. 197; K. Simrock.
Handbuch der deatschcn Mythologie, str. 480 i 563; Seworyn Udziela. Świat nad-
zmysłowy ludu krakowskiego — Wisła, tom XIII, str. 66 i 67; E. Majewski i K.
Stołyhwo. Koza w mowie, pojęciach i praktykach ludu polskiego — Wisła, tom
XIX, str. 55 („Koza a dyabeł — to jedno") i 62).
') Der Baumkultus der Germanen und ihrer Nachbarstamme. Berlin 1875 —
1877. Tom II, str. 144.
*) W liczbie mnogiej: seirim.
9) W Midraszu, Wajikra rabba 22, 17 czytamy, że w Egipcie składali
Izraelici ofiary leśnym duchom — seirom.
10) Dr F. Hommel (Uie altisraelitische Uberlioferung in inschriftlicher 15e-
lenchtung. Niemieckie wyd. Monachium 1897 r. str. 280) twierdzi, że Azazel po-
chodzi od pierwiastkowego płowa arabskiego „azala", które jednoczy w sobie po-
jęcia jałowości i nieskończoności pustyni.
352 u. LILIKNTALOWA
swej siedzibie, która, w przeciwieństwie do uprawnych i błogosła-
wionych niw, stała się obrazem zniszczenia i opustoszenia i), gdy
on sam, Azazel, ideę złego uosobił 2). Pomimo jednak, iż jako do
źródła grzechu odsyłał do niego lud winy swoje w Dniu Odpustu
i nie ofiarą był mu już kozioł odpuszczenia, przecież wyłania się
z kultu jom kippurowego dawny sair, któremu kozły dawano
w ofierze ^), którego siedliskiem była pustynia i którego lękał się
ongi Izrael. To też zrozumiałą jest tendencya późniejszych komen-
tatorów Pięcioksięgu, pragnących oczyścić wielki Dzień Przeba-
czenia z pierwiastków sprzecznych z jahwizmem, gdy twierdzą*),
że kozioł odpuszczenia jedynie grzechy odnosi, nie jest zaś ofiarą
dla suirów ani też nie pozostaje w związku z zakazem ofiarowywania
seirom.
Wszystko wogóle podporządkowane zostało Jehowie, którego
wielkość i potęga tak wygórowały w niewoli, że uwielbienie grani-
czące ze strachem począł budzić ten bóg narodowy i przystępu do
siebie bronić. „Powiesz Ahronowi, bratu twojemu, aby nie wcho-
dził każdego czasu do świątyni po za zasłonę, przed wieko, które
jest na arce, aby nie umarł, gdy w obłoku objawiać się będę nad
wiekiem", głosi księga kapłanów ^), którzy gorliwie misteryi tych
strzegli, lecz Jom-Kippur czyni wyłom w tej przegrodzie, albo-
wiem arcykapłan wstępuje wtedy w Przenajświętsze i lud — acz
pośrednio — zbliża się do Bóstwa, które w dniu tym przebłagać
się stara.
Jeszcze jednym ze środków do tego celu zmierzających był
post. Aczkolwiek Pismo św. ten jeden jedyny post wjnnienia, nie
był on wynalazkiem Dnia Odpustu, lecz był praktykowany od naj-
') Pastynia — to siedlisko dyabła, znajdujemy u Mateusza (4, 1; 12, 43),
Łakasza (4, 1 ; 8, 29), ob. też Zohar I, 14 b i II, 184 b. — Po babilońsku zwie się
pustynia „aśra elln" (czyste miejsce), co należy rozumieć eufemicznio jako sie-
dzibę demonów (A. Jeremias. Das alte Testament im Lichte des alten Orients,
str. 432), a Belit Seri (pani pustyni) to bogini piekła (A. Jeremias. Babylonisches
im neuen Testament, str. 95).
2) Liczne przykłady podobnej ewolncyi bóstw dają nam mitologie wszyst-
kich ludów świata.
3) Niewątpliwie stąd ród swój wywodzi kozioł jako ofiara zagrzeszna, którą
przeważnie w tej postaci spotykamy w Biblii, ob. Leviticu8 9, H; Numeri 7, 16.
87; 16, 24. 25; 28, 15 ; 29, 38; Ezechiel 43, 22; 45, 23; II Kronika 29, 23 itd.
*) Zohar do Leviiicus 16.
^) Leviticu8 16, 2.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 353
wcześniejszych czasów i zawsze łaskę Boga miał na względzie.
„I prosił Dawid Pana za dziecięciem: i pościł się Dawid postem i)"...
Przed walką z Filistynami: „...zeszli się., i pościli..."^); ^e strachu
przed Holofernesem „...wołał wszystek lud do Pana z wielkiem usi-
łowaniem i korzyli dusze swe posty i modlitwami..." a „Eliachirn...
kapłan I>ański... mówił do nich". „...Wiedzcie, iż Pan wysłucha
prośby wasze, jeźli... potrwacie w pnściech i modlitwach" 3).. Dla
odwrócenia klęski, grożącej od Moabitów i Amonitów, Jozafat „...bo-
jaźnią przestraszony... zapowiedział post wszystkiemu Juda"*)
Ezdraszs) zaleca to samo w drodze z Babilonu do Jerozolimy:
„abyśmy... prosili od Niego drogi prostej sobie i synom naszym...",
a Nehemiasz6j mówi już nawet o dniu po^tu ^j, który rytuałem'
swym bardzo przypomina Jom-Kippur. Na wygnaniu zaczął nale-
żeć post do regularnych obrządków religijnych, a ukształtowawszy
się w formalny system, objął nazwą swojak) cały traktat talmudy-
czny, z któreg(j dowiadujemy się, że naznaczano posty ogólne z po-
wodu: braku deszczu, rdzy na zbożu, zarazy, szarańczy, pomoru
1 innych nieszczęśliwych wypadków 9). Samoudręczenie, "które nie-
raz okazywało się skutecznem w stosunkach ludzkich, a które Lip-
perti") uważa za najstarszą formę ofiary, miało wywoływać po-
błażanie, litość i miłosierdzie ze strony bóstwa i — najbardziej na-
wet nieokrzesane ludy poddają się umartwieniom i postom, aby
gniew boga złagodzić. Pośród Indyan plemion rolniczych zaobser-
») II Samaelowe 12, 16.
*) I Sainuelowe 7, 6.
») Judith i, 8. 11. 12.
*) II Kronika 20, 3.
n 8, 21.
«) 9, 1-3.
') 24-go siódmego miesiąca.
^1 „Taanith" (post).
9) Miszna, tr. Taanith 1, 4-6; 3, 6; Talmad, tenże tr. 14 b; 19 a, 21 b;
22 b. Post dodatnio oddziaływa na zły sen (Tamże 12 b; tr. Sabath 11 a) i spra-
wia, że zadość się staje życzenin (Tamże, tr. Baba mecia 85 a). „A tenci rodzaj
(uwaga: złe dachy) nie bywa wypędzon jedno przez modlitwę i post" (Mateusz
17, 21), a i dziś lud żydowski utrzymuje, że post, jak wogóle' wszelkie udręcze-
nie ciała, pozwala odnosić zwycięstwo nad złym duchem (Wierzenia, przesady
1 praktyki lądu żyd. Wisła, tom XIX, str. 150). O częstych postach Faryzeuszów
wspominają Mateusz (9, 14), także Łukasz (18, 12).
10; Kulturgeschichte der Menschheit. Tom II, str. 312.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LII. 23
354 K. LILIKNTALOWA
wowano posty w czasach ciężkich nawiedzeń i wogóle w chwilach
poważnej natury i); tak samo u Kafrów i Azteków '2), a wPeruwii^)
odprawiano je uroczyście w białych szatach: przed uprzątnięciem
z pól, przed wymarszem na wcjjnę i przed rozpoczęciem robót
w kopalniach. Rzecz naturalna, iż tak potężny środek przejedna-
wczy*) zespolił się z dniem, którego głównem zadaniem było po-
jednanie z Jehową.
Każda z omówionych powyżej praktyk sięga, jak wykazaliśmy,
odległej przeszłości, lecz zgrupowanie ich razem i utworzenie takiej
syntezy, jaką jest obejmująca je najwyższa idea religijna, powstać rao-
gł(i dopiero na gruncie ogromnego uświadomienia etycznego i spotęgo-
wanego pojęcia grzechu, a więc w okresie wzmożenia się więzów spo-
łecznych i poczucia wzajemnych ludzkich obowiązków. Wprawdzie
i u innych ludów napotykamy uroczystości o charakterze rozgrzesza-
jącym, jak naprzykład: święto Thargelion u starożytnych Greków^),
święto Luperkaliów u Rzymian ^), a nawet u Indyan amerykańskich
z plemienia Greek w pewien dzień, zapoczątkowany przez post, rozwa-
żane były i umarzane wszystkie występki minionego roku''), jednak
wszędzie tu grzech zasadzał się na uchybieniach natury obrzędowej,
t. j. na zaniedbaniu obowiązków względem bóstwa i wyjątkowo tylko
dotyczył moralnych przekroczeń. U Żydów ten wysoki rozwój oby-
czajowy dokonał się w niewoli babilońskiej, która w religijno -histo-
rycznym pochodzie żydostwa stanowi rozstrzygający punkt zwro-
tuy i do owej to epoki należy odnieść powstanie Jom-Kippuru.
Data 10-go Tiszri, ustalona wówczas dla dnia tego. nie była do-
wolną ani przypadkową, chociaż bowiem jeszcze u Ezechiela **) roz-
grzeszenie świątyni i Izraela ma miejsce w miesiącu pierwszym,
t. j. na wiosnę, przecież wraz z przesunięciem się punktu ciężko-
«) Tamże. Tom I, str. 120.
*) G. Klemm. Allgemeine Kalturgeschichte. Tom V, str. 96.
') Dr Teodor Waitz. Aathropologie der Natarvólker. Tom IV, str. 463.
*) „Ale i teraz jeszcze... nawróćcie się... calem sercem swojem i postem
i płaczem i biadaniem!" „Kto wie, czyby się znowu nie zialił..." (Joei 2, 12. 14).
6) August Moramsen. Feste der 8tadt Athen im Alterthum, str. 479 — 482.
O publicznych i powszechnych świętach oczyszczenia i rozgrzeszenia w staiożyt-
nej Grecyi pisze G. F. Schoemann. Griechische Alterthiimer. Tom II, str. 868.
8) Dr O. Seemann. Die gottesdienstlichen Gebrftuche der Grieehen und K8-
mer, str. 163 i 167.
') Dr Theodor Waitz. Antbropologie der Naturv5lker. Tom III, str. 208.
8) 45, 18-20.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE
355
ści życia gospodarczego na jesień, na tę porę roku przeniosła się
i procedura pierwotnie wiosenna. A że miesiąc Tiszri wybranym
został, sprawiły to te same czynniki, jakie działały przy ustano-
wieniu Dnia sądu, mianowicie: trwożny nastrój tego okresu, tak
zgodny z ówczesnym mrocznym światopoglądem i). Tylko, że strach
przed wynikiem zbiorów przeobraził się był wtedy w grozę cał-
kiem innego rodzaju, bo płynącą już nie z realnych warunków
bytu. lecz — ze źródła życia moralno-religijnego i gdy pierwej pewne
uroczystości radosne, siłą tradycyi z wcześniejszych epok przetrwałe,
przerywały od czasu do czasu te dni troski i obaw, w owej
epoce te właśnie chwile szczególniej były tłumione przez tenden-
cyę ascetyczną. I jak pełen wesela nów przycichł pod uciskiem
„Dnia wspomnienia", tak i kipiący ongi uciechą dziesiąty Tiszri
zamilkł pod przygniatającym go Dniem Odpustu. Gdyż nie było
tak radosnych świąt w Izraelu, jak 15-ty Aba i Jom-Kippur, po-
wiedział r. Szymon ben Gamaliel 2). Dziewice izraelskie, w białe
szaty odziane, pląsały podówczas w winnicach, mówiąc do mło-
dzieńców: „Młodzieńcze, podnieś oczy, patrz i wybieraj. Nie zważaj
na urodę, lecz na ród: nadobność zwodnicza, piękność czcza i tylko
żona bogobojna jest godną chwały" 3). Odgłosy tych zalotów
z okresu winobrania dosłyszeć się dają jeszcze wtedy, gdy dzień
ten dawno był już stracił swój charakter lekki i wesoły, bo oto
rzekł Abba Saul*), że w przeddzień Dnia Odpustu na prowincyi
zwykli byli dopuszczać się grzechu % także znamienne są słowa
r. Eliahu do r. Jehudy, brata r. Saula pobożnego "); „Skarżycie się,
że Mesyasz nie przybywa — toż dziś Jom-Kippur, a ile dziewic
zostało poślubionych w Nebardei"; wreszcie: po dziś dzień odczy-
tują ^) w synagogach rozdział XVIII z księgi Leviticus, traktujący
1) Dzieje cierpień tegro ludu, pisze M. Jastrow. jr. (Die Religion Babylo-
niens and Assyriens. Zeszyt IX, str. 13) najlepiej tłumaczą ów poważuy i ponury
ton, dominujący w powygnaniowtj literaturze hebrajskiej i objawiający się w kul-
cie, osobliwie — w Dniu Odpustu.
2) Miszna, tr. Taanith 4, 8.
*) Tamże.
*) Talmud, tr. Joma 19 b.
5) T. i. wszelakiemi, nieobyczajnemi rozrywkami sie zabawiać, jak obja-
śnia tłumacz Talmudu, L. Goldschmidt, w przypisku do tr. Joma 19 b.
6) Talmud, t. Joma 19 b.
') Podczas modlitwy przedwieczornej w Jom-Kippur.
23*
356 K. LILIENTALOWA
O związkach zabronionych. Obok dążności do prz^T^tłumienia r^'zko-
szy zmysłowych i nadania wszystkiemu tonu ponurego, na osa-
dzenie Jom-Kippuru w dniu dziesiątym Tiszri mogło też wpłynąć
uprzywilejowane stanowisko liczby dziesięć, która, acz nie miała
tej powagi co siódemlca. jednak również godnie występuje w dzie-
jach Żydów starożytnych 1). Bo zważmy: dziesięcioro przyka-
zań, w których zawarta jest Tora cała; zwyczaj oddawania dzie-
sięciny, o czem mówi nam już Genesis ^j. a co było jednym
z przejawów przyjętegu u Hebrajczyków systemu dziesiętnego^).
i wogóle okrągła ta liczba, którą Arystoteles*) uważał za najdo-
skonalszą z liczb, przewija się często w piśmiennictwie biblijnein^). —
1) U jednego i tego samego ludu może istnieć kilka liczb świętych U He-
brajczyków duże znaczenie miała też trójka (Genesis 9. 25 — 27; 40, 10; Exoda8
4, 3-9; 7, 20; 10, 22; 19, 16; 23, 17; Numeri 10,33; 22, 23—28; 24, 10; Dea-
teronomium 4; 41; 19, 2; Jozue 22, 22; Jeremiasz 22, 29 itd.l, którą i obocnie
lad żydowski szeroko stosuje w swych praktykach („Dziecko żydowskie^ — Ma-
teryaly antrop. archeol. i etnogr. 1904 r., str. 149 — 154; „Wierzenia, obrzędy
i praktyki ludu żyd." - Wiała. Tom XVm, str. 108 i dalsze; Wisła, tom XIX,
tenże artykuł, str. 151 i dalsze; „Zaręczyny i wesele żydowskie" — Wisła, tom
XIV, str. 65; B. W. Segel. Materyały do etnografii Żydów wschodnio-galicyjskich.
Kraków 1893 r., str. 59, Ni. 7 i 8; str. 60, Nr. 11 i 13; str. 62, Nr. 46 i dalej)
i która wogóle znaczną rolę odgrywała, np.: u Greków starożytnych 'G. F. Schoe-
mann. Griechische Altertliiimer. Tom II. str. 303, 355, 374), Germanów (Tacyt.
Germania X; J. Grimm. Deutscho Keehtsalterthiimer. Tom I, str. 286—290; tom
II, str. 71, 84, 413, 449), Rzymian (Owidiusz. Metamorfozy 7. 193—195; 8, 470.
498; K. Pliniusz starszy. Historya naturalna 28, 7. 10. 11), Litwinów (A. Brii-
ckner. Starożyimi Litwa, ob. też o Władysławie Jagielle n Długosza w „Dzie-
jach Polski" księga XI, tom IV, str. 497— w przekł. polskim Karola Mecherzyń-
skiego. Kraków 1868 r.), Słowian (M. Federowski. Lud białoruski. Tom I; Lud,
tom VIII, str. 57, 86 i dalej ; tom X, str. 355 i 356; Wisła, tom XVIII, str. 101,
176 i dalej; Sbornik sloyenskych narodnich pieśni itd. 1870 r. Zeszyt I, str. 103,
Nr 625), Gruzinów (3THorpa(|)nH. Oćospijnie 1889 r. Część III, str. 29—38), Wo-
tiaków (BepemarHH-b. Bothkh. Petersburg 1886 r. str. 216) itd.
') 14, 20; 28, 22.
s) Exodus 18, 25; Numeri 31, 14; Deuteronomium 1, 16; Ezechiel 45, U.
■») Metafizyka 1, 5 —przełożył na niemiecki Dr. Eu-j;. Kolfes. Lipsk 1904r.
5) Exodus 12, 3; Tamże, roz. VII— XII; Numeri 14, 22; Sędziów 20. 10;
Jozue 4, 19; 22, 14; Ruth 4, 2; Zacharyasz 8, 23; Amos 6, 9; Ezechiel 20, 1;
24 1; 40, 1. U późniejszych Żydów każde zebranie religijne musiało się składać
conajmniej z dziesięciu osób, gdyż Bóg wpada w gniew, jeśli brakuje do tej
liczby, orzekł r. Jochanan (Talmud, tr. Berakhoth 6 b), opierając się na słowach
Jezajasza (50, 2): „Dlaczegóż, gdym przyszedł, nie było nikogo, gdym wołał, nikt
nie odpowiadał". Dużą także powagą cieszyła się dziesiątka w kombinacyi z li-
i^WfĘTA ŻYDOWSKIR 357
Dzień Odpustu wprost organicznie się wiąże z „Dniem przy-
pominania trąbą": ta sama myśl przewodnia zrodziła je i zjedno-
czyła, a wzajemna ich zależność uwidocznia się szczególniej w zo-
bopólnem zapożyczeniu modłów^) i obrzędów*). Lecz jako z No-
wym rokiem nie ma Jom-Kippur z dniem pierwszym Tiszri nic
wspólnego, w przeciwnym bowiem razie mógłby logicznie przypa-
dać nie po nim a przed nim. ponieważ do nowej podziałki czasu
człowiek starał się wejść czysty — bez grzechu. A to potwierdza
wypowiedzianą już przez nas hypotezę, że Nowy rok jesienny
przypadał ongi po zbiorach, dniem zaś, stanowiącym niejako wstęp
do niego, mogło być tak zwane później Hoszana-rabba ^), które po
dziś dzień ton jom-kippurowy zachowało. Lud żydowski, otrzasku-
jąc hoszanoth *), ogałaca się jakoby z grzechów, które, jak znów
twierdzi, odpuszczone mu zostały w Dzień Odpustu, a ta sprze-
czność i niekonsekwencya najwymowniej właśnie świadczą o po-
wikłaniach, jakie poplątały sens uroczystości, kiedyś z pewnością
jasnych i logicznych. Co się tyczy roku jubileuszowego, który Za-
kon °) nakazuje obchodzić dziesiątego miesiąca siódmego, to sądzę,
że urządzenie to prastare, zapomniane od wieków a zmartwych-
wstałe w niewoli, zespoliło się z dniem tym dzięki swej zasadzie
humanitarnej, albowiem ze świętem, zapoczątkowuj ącem rok po-
wszechnego spoczynku, rok wyzwolenia dóbr i niewolników,
najlepiej się godził wysoki poziom etyczny Dnia Przebaczenia.
czba siedin, t. j. w postaci siedmdziesiątki, ob. Genesis 5, 12; 11, 26; 46, 27;
Exodus 1, 5; 15, 27; 24;, 1; Numeri 11, 16. 24; Deuteronomium 10, 22; Sędziów
9, 2; II Król 10, 1; Jezajas/, 23, 15; Jeremiasz 25, 11; Psalmy 90, 10; Midrasz,
Wajikra rabba 2, 1; Bamidbar rabba 14, 7; Midrasz, Tadsze 10 (tu sporo o tem);
Zohar II 30 b; 58 b; a współczesny lud żydowski nważa, że dożyć lat siedm-
dziesięciu znaczy przeżyć swoje lata, jeśli zaś kto wcześniej umrze, to lata jego
dopóty płaczą w grobie, aź się spełnią, tj. dojdą do tej liczby.
*) Słowa: ..Zapisz ku życiu szczęśliwemu wszystkie dzieci Przymierza
Swego!" „Obyśmy byli wspomniani w księdze życia" itp., wypowiadane w mo-
dlitwie dodatkowej na Jom-Kippur, należą do Dnia sądu; to samo rzec można
o modlitwie „Unthane tokef", a modły Królewskie, Wspominające i Surmowe,
odmawiane w Rosz-Haszana (ob. str. 310), za czasów istnienia świątyni wygła-
szano i w Jom-!\ippur, gdy w dniu tym przypadał rok jubileuszowy.
*) Ob. omawiany dalej obrzęd „kapparoth".
') Część I, str. 93 i 94 tej pracy.
*) Tamże, str. 93.
5) Leviticus 25, 8—10.
358 R. LILIENTALOWA
Wyjałowiony jednak po powrocie do ojczyzny przez sztywną, bezdu-
szną formalistykę, Jom-Kippur jądra swojego nie stracił i dziś je-
szcze budzi w duszach wierzących nastrój podniosły. Przypatrzmy
się jego fizyonomii obecnej, a ujrzymy, że z powodzi niezrozumia-
łej i często bezsensowej już teraz obrzędowości wyłania się na-
czelna idea tego święta — idea odrodzenia moralnego.
Już okres dziesięciu dni, poprzedzających Dzień Odpustu, tak
zwane „jomim noroim" ^) tchną grozą i cechuje je wielkie skupie-
nie wewnętrzne i rozpamiętywanie 2), które szczytu swego dosię-
ga w Jom-Kippur, W przeddzień tego święta łagodzą się spory,
przerywają kłótnie, ponieważ Bóg, wybaczając w dniu tym grze-
chy, popełnione wobec Niego, winy względem bliźnich odpuszcza
dopiero z chwilą, w której pokrzywdzony otrzyma zadośćuczynie-
nie ^). To też, gdy kto kogo obraził, przeprasza wtedy, jeśli zaś
ów obrażony zmarł, to poczuwający się do winy względem niego
sprowadza na jego grób dziesięć osób, wobec których mówi: „Zgrze-
szyłem przeciw Panu, Bogu Izraela, i przeciw temu, którego skrzy-
wdziłem" *).
Rano, 9-go Tiszri, udają się wszyscy^) na cmentarz^), gdzie
błagają zmarłych o orędownictwo, a racząc się tam wódką i pier-
nikiem (miodownikiem) ^), rozdają zebranym licznie ubogim jał-
mużnę, która jest jednym z ważniejszych środków, jednających
przychylność bożą. „Szczęsny, kto ma wzgląd na biednego, w dzień
niedoli ocali go Bóg" ^). „Kto lituje się nad współbraćmi, nad tym
i) „Straszne dni". Noszą one jeszcze nazwę „dziesięcin dni poknty" (ob.
str. 341, dop. 9).
2) Nastrój poważny panuje wszędzie: nawet dzieci nie bawią się wtedy,
a chłopcy w chederze z przejęciem rozważają wszystko, co się odnosi do wielkiego
Dnia skrachy.
3) Miszna, tr. Joma 8, 9. „Wielką jest zgoda, mówi Midrasz. Bamidbar
rabba 11, 6, skoro potrzebują jej nawet mieszkańcy wyżyn — aniołowie, a stąd
wniosek a minori ad majua: jeśli tam, gdzie niema wrogości ni nienawiści, nie-
zbędną jest zgoda, to o ileż niezbędniejszą jest tam, gdzie one panują.
*) Talmud, tr. .Joma 87 a.
5) Zanika ten zwyczaj i wiernem ma zostało tylko bractwo pogrzebowe
(cbebra kadisza).
*) Zwany dla eufemii „dobrem miejscem".
') W niektórych miejscach, jak na Wołyniu np., spożywają ów poczęstunek
w bożnicy.
8) Psalmy 41, 2 (przekład Dr. Cylkowa).
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 359
litują się w niebie" ^). Na lichwę daje Panu. kto ma litość nad
ubogimi i nagrodę jego odda mu" ^). „Jałmużna od wszelkiego
grzechu i od śmierci wybawia, a nie dopuści duszy do ciemności"
i „...ona to jest, która czyni, że się znajduje miłosierdzie i żywot
wieczny" s). Gdyż „ogień gorejący gasi woda, a jałmużna grzechom
się sprzeciwia*), broni przed oskarżeniami szatana^), przyspiesza
wyzwolenie^), jest ważniejszą od wszelkich ofiar ^), wraz z „gmi-
luth chasadim" ^) równa się wykonywaniu wszystkich przepisów
Zakonu ^) i — podtrzymuje górny i dolny świat ^°). Dlatego Da-
niel ^i) zalecał Nabuchodonozorowi, aby grzechy odkupił jałmużną
a nieprawości miłosierdziem nad ubogimi, i z tych samych pobudek
płynie szczodrość przed Dniem Odpustu ^^).
Tegoż dnia, w godzinach rannych lub na dzień przedtem ^*),
wieczorem, ma miejsce obrzęd zwany „Kapparoth" i*), polegający
na tem, że, przy słowach psalmu i^), każdy okręca dokoła swej
głowy i*') kurę lub koguta >^), poczem, rzuciwszy ptaka na ziemię
1) Talmad, tr. Sabath 151 b.
2) Przypowieści 19. 17. „Kto zatala uszy swe na wołanie ubogiego, będzie
i sam wołał, a nie wysłuchają go" (Tamże 21, 13).
s) Tobiasz 4, 11; 12, 8. 9 (przekład ks. Wujka).
*) Eklezyasta 3, 33.
5) Midrasz, Szemoth rabba, roz. 31.
6) Talmad, tr. Baba bathra 10 a.
') Tamże, tr. 8ukka 49 b.
8) Żydowskie pojęcie „grailoth chasadim", tj. miłosiernych uczynków obej-
muje dobrodziejstwa, nie koniecznie związane z materyalnemi ofiarami, lecz ró-
wnież: odwiedzanie chorych, pocieszanie osieroconych itp.
*) Talmud jerozol. tr, Pea 1, 1.
>«) Midrasz, Wajikra rabba 26, 21.
»i) 4, 24.
''') Także, wychodząc z bożnicy po nabożeństwie mincha (tegoż dnia), ob-
dzielają ubogich.
") T. j. 8-go Tiszri.
'*) r. j. odkupienie. Kapporeth znaczy wieko, przykrycie, pokrycie od kap-
per (idd) pokrywać i stąd, objaśnia dr Cyikow (w przypisku do Exodu8 25, 17)
pokryć grzech, wybaczyć. Temu kapper odpowiada babilońsko-asyryjskie knppuru-
przykryć, potem: zetrzeć, oczyścić. (A. Jeremias. Das alte Testament itd. str. 428
Lud nazywa tę ceremonię „kappurojss schlugen".
") Psalmu li)7-go.
'*) Trzy razy.
*') Zależnie od płci: mężczyzna posługuje się kogutem, kobieta — knrą.
Nawet najmniejsze dziecko powinno mieć swoją kapparę (ktoś starszy okręca mu
360
R. LILIENTALOWA
mówi trzy razy: „Mnie — życie, tobie — śmierć". Drób ten pó-
źniej 1) spożywają, lecz nóżki, szyjki i główki z niego oddają ubo-
gim. Według r. Aszera^), należy całe kappary rozdać biednym (po-
nieważ to rozgrzesza) a wnętrzności ich rzucić na dach dla ptactwa,
MahariH) zaś uważa za obelgę posyłanie komu ptaka obciążonego
grzechami i chwali obyczaj, zastępujący to jałmużną*). Szulchan
aruch 5) gani wogóle tę ceremonię, lecz r. Isserles ^) sankcyonuje
ją jako „zwyczaj pobożnych", zalecając właśnie koguta dla męż-
czyzny, kurę dla niewiasty i parę, t. j. kurę i koguta dla brze-
miennej ^), a bacząc na słowa Jezajasza^). radzi dobierać ptactwo
białe ^). Aczkolwiek kaczki i gęsi i°) a nawet ryby także mogą słu-
żyć do obrzędu „kapparoth", przecież najczęściej posługują się ko-
gutem, czemu niewątpliwie sprzyja przychodząca w pomoc etymo-
logia: geber (-::;!) zwie się kogut i geber oznacza człowieka, męż-
czyznę 1^).
ptaka nad głową), lecz nbożsi, nie mogąc ponosić takich wydatków, nie przestrze-
gają tego tak ściśle i baczą jedynie, aby ojciec z synem, a matka z córką nie
mieli jednej i tej samej kappary.
1) Podczas wieczerzy lO-go Tiszri wieczorem (po poście).
2) M. Briick. Kabinische Ceremonialgebranche, str. 26. R. Aszer ben Ichiel
Aszkenazy arodz. w Niemczech, zmarł w Toledo 1328 r.
3) Hilchoth ereb Jom-Kippnr.
*) Odpowiadającą wartości kappary.
5) Orach chaiim 605.
6) O nim ob. część I, str. 8 i 9 tej pracy.
') Aby rozgrzeszyć i płód. Zwykle bierze ona jeszcze w tym cela jajo
albo tylko karę i jajo) i wszystko oddaje potem biednym (nieraz kurę zostawia
dla siebie). To samo się robi z kapparą dziecka, które nie ma jeszcze roka.
8) 1, 18, przytoczone na str. 339-ej.
9) Głównie dla głowy rodziny starają się o białego koguta, wogóle zaś na
opierzenie niewiele zwracają uwagi ; byleby tylko nie było czerwone (Ob. powód
tego w dopisku 2 na str. 338-ejj.
JO) Nigdy gołębie, jako że składane były w ofierze w świątyni jerozolimskiej.
*•) Wprawdzie kogut odgrywa dużą rolę w zabobonach i praktykach ludów
Europy, gdyż na krzyk jego pierzchają siły nieczyste, upiory, widma (J. Lippert.
Kulturgeschichte der Menschheit, tom 1, str. 561; M. Federowski. Lud biało-
ruski, tom I, str. 59, Nr 177 i 183; str. 184, Nr 659; K. \Vł. Wójcicki. Klechdy,
starożytne podania i powieści ludowe. Wyd. 11-gie. Warszawa 1851 — 1852.
Tom I, str. 224; Wisła, tom VIII, str. 619; czemu Szekspir dał wyraz w ,,Ham-
lecie" 1, 1; spotykany na szczytach wież kościelnych— K. Simrock. Handbnch der
deutschen Mythologie, str, 284 i 285) i ogromne było jego znaczenie w parsy-
zmie (Bundahisch 19, 33, w dopisku do Yendidad 18, 14 — w przekładzie J.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 361
Ani w Biblii, ani w Talmudzie niema nawet wzmianki o ca-
łej tej praktyce i dopiero w responsach Graonówij o nią się poty-
kamy, a i to uiezawsze w jednakowej postaci. Wprawdzie w Chemda
Genuza2) wyglądaów ceremoniał zupełnie tak, jak obecnie, boiofiarą
zastępczą jest tam kogut i tylko niektórzy używają w tym celu
baranów lub jagniąt, lecz Raszi 3j podaje nam*) coś kompletnie in-
nego, a mianowicie; na dwadzieścia dwa albo na piętnaście dni
przed Rosz-Haszana rozdawano dziatwie^) z liści palmowych uple-
cione i ziemią napełnione kosze, w których był zasadzony bób
egipski lub groch, w przeddzień zaś tego święta każde dziecko
brało swój kosz, a obracając go siedm razy dokoła głowy, powta-
rzało: „To zamiast mnie, to niechaj będzie moją ofiarą zastępczą",
poczem rzucało kosz do rzeki. Niektórzy «) upatrują w tern podo-
bieństwo do t. z. ogrodów Adonisa^), do których aluzyęs) czyni
jakoby Jezajasz^) i zresztą bardzo być może, że ten rytuał rolni-
Darmestetora), od którego wiele przeszło do wierzeii żydowskich, bo np. w Mi-
drasz, Bereszith rabba, roz. 36 znajdujemy, że pianie koguta kładzie kres władzy
demonów, również mit żydowski o rajskim kogucie, który modli się i chwali Pana,
a piejąc o północy, budzi aniołów i cadyków na modlitwę, iest jak gdyby żywcem
wzięty od wyznawców Ahura-Mazdy (Zend Avesta — w przekł. Darmestetera, tom
III, str. 12, też tom II, str. 244); w dawnych czasach stawiano u wezgłowia po-
łożnicy głowę koguta (gdy nowonarodzone było chłopcom] lub kury (gdy było
dziewczyna) natkniętą na patyk dla ochrony przeciw urokowi (B. W. .Segel. Wie-
rzenia i lecznictwo ludowe Żydów — Lud, tom III, str. 60, Nr 51); lud wierzy,
że gdy człowiek umiera i lament jego rozchodzi się od jednego krańca świata do
drugiego, to ze wszystkich tworów ziemskich słyszy go tylko kogut — to wszy-
stko jednak nie objaśnia przedniego stanowiska koguta w obrzędzie „kapparoth".
^) Na których właśnie opiera się Isserles.
2) 93.
*) Urodź, w 1040 r., umarł w 1105 r.
*) Wiadomość zaczerpniętą z responsów Gaonów — w komentarzu do tr.
Sabath 81 b.
^) Zarówno chłopcom jak dziewczynkom.
6) Revue des etudes juive,s. Paryż 1911 r. Tom LXI, Nr 122, art. Les jar-
din d' Adonis. Les kapparot et Rosch-Haschana.
') Były to garnki gliniane lub kosze, w których zasiewano kiełkujące ro-
śliny, jak: koper, jęczmień, sałatę. Rośliny te, wystawiane podczas uroczystości
Adonisa wraz z podobizną tego boga, wrzucane były potem do morza (Tamże,
str. 207).
*) Według nowoczesnych komentatorów.
*) 17, 10, mówiąc o „uite iiaamanim" (o'iDy: '>"-:), t. j., jak twierdzą nie-
362 R. LILIKNTALOWA
czy, rozpowszechniony w Byblos, w kraju Libanu, na Cvprze
i w Grecja, dotarł i do Żydów babilońskich, a ponieważ obcho-
dzony był najczęściej na wiosnę, t. j. w porze Nowego roku (w wielu
krajach), więc u tych ostatnich przylgnął do Rosz-Haszana i). Lecz
w epoce Gaonów^) posiadał obrzęd „parpisy"^) charakter już nie
agrarny: przeobraził się był już całkiem w ceremoniał odkupienia,
którego idea głęboko przeniknęła umysł żydowski. W braku kozła
odpuszczenia ofiarą zastępczą łatwo stać się mogła „parpisa"*)
i obecne kappary^) są prawdopobnie ewolucyą owych koszów z ro-
ślinami, które opisuje Raszi.
Spożywszy obiad ^), składający się z ryby ''), rosołu z piero-
gami 8) mięsa i marchwi, a przy którym obficie jeść należy, gdyż
poczytywane jest to za zasługę ^j, ostatni posiłek^") w wigilię Dnia
Odpustu przyjmują 11) po powrocie z modlitwy przedwieczornej
(mincha), poczem rozpoczyna się post^^). Zapalają światła. Prócz
którzy o „sadach Naainana" (wedle dr. Cylkwa: sadach rozkosznych), byJo to
bowiem także miano Adonisa.
•) Tenże art. w R^vue des etudes jaive8. str. 207 i 211.
2) Pomiędzy 8-ym a 11-yra wiekiem nowej ery.
') Parpisa (nd'sib) oznacza właśnie owo naczynie, które służyło do ob-
T • -
rzędu, podanego przez Raszi
*) Ponieważ przypominała manipulacyę z tym kozłem przez znamienny rys
Bwego rytuału, polegającego na rzuceniu przedmiotu w wodę czyli wyzbywaniu
się go na zawsze.
^) Rzecz naturalna, iż ze względu na swą ideę weszły w skład obrządków
jom-kippurowych.
*) Około godziny 12-ej.
7) Koniecznie żywo kupionej — z tych samych względów co w Rosz-Ha-
szana (ob. str. 333).
8) Nadaiewanemi mięsem. Czpm lud objaśnia tę potrawę wtedy, ob. cześć
I, str. 94 tej pracy.
') R. Chija utrzymuje, że w wigilię Jom-Kippuru trzeba dożo jeść i dużo
pić, a kto w ten sposób przygotowuje się do postu, ma zasługę, jakgdyby po-
ścił 9-go i 10-go dnia Tiszri (Talmud, tr. Berakhoth 8 b). Podobnie Saulchan
aruch, Orach chaiim § 604 a.
*") Złożony z ro.sołu z kaszką i mięsa. Zarówno przy tym posiłku jak i przy
wzmiankowanym obiedzie pierwszjm kęsem jest bułka maczana w miodzie.
") W milczeniu i smutku.
*') Aby w dniu postu nie dokuczało zbytnio pragnienie, imają się takiego
sposobu: pijąc po raz ostatni (przed rozpoczęciem postu) wodę, obracają szklankę
czy kwartę dookoła u.ot.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIR 363
zwykłych świec, służących do błogosławieństwa '), przygotowane są
jeszcze dwie woskowe ^): jedna t. zw. „za życie" ^) pali się w domu *),
drugą, poświęconą pamięci zmarłych s), zanoszą do bóżnicy ^). Na-
stępuje błogosławieństwo, udzielane przez najstarszych członków ro-
dziny młodszemu pokoleniu, gorące powinszowania wzajemne, któ-
rym towarzyszy szlochanie głośne, poczem wszyscy udają się na
nabożeństwo. Zagaja to święto modlitwa „Kol nidre", której n^izwa
pochodzi od początkowych jej wyrazów, a która brzmi, jak nastę-
puje: „Wszystkich ślubowań ''), zrzeczeń się, przysiąg, klątw, kona-
mów, kinusów^) i tym podobnych wyrazów, któremi nierozmyślnie
ślubować, przysięgać, zaklinać i wyrzekać się dla swojej osoby bę-
dziemy, od tego Dnia Odpustu aż do przyszłego Dnia Odpustu —
który oby nadszedł ku zbawieniu naszemu — wszystkich ich ża-
łujeniy^ teraz naprzód. Wszystkie one niechaj nie będą obowiązu-
jące ani ważne. Nasze śluby niechaj nie będą ślubami, nasze zrze-
czenia — zrzeczeniami, a nasze przysięgi — przysięgami". Na za-
kończenie trzykrotnie powtarzają te słowa z Pisma św.^): „I odpu-
szczonem będzie całemu zborowi synów Izraela i cudzoziemcowi,
który przebywa wpośród nich; gdyż popełnił to lud cały nieroz-
myślnie". Czas powstania i autor tej modlitwy nie są dokładnie
>) Ob. str. 333, dop. 1.
*) Coraz częściej zastępują je stearynowemi.
*) T. j. za życie i zdrowie całej rodziny. Dawniej knot do tej świecy skrę-
cany bywał z tylu nitek, z ilu osób składała się rodzina w domu, a po dziś dzień
wierzą, że jeżeli owa świeca zgaśnie, nie wypaliwszy się, to ktoś z bliskich umrze
w tym roku.
*] Umieszczona zazwyczaj w garnku albo w moździerzu, napełnionym pia-
skiem.
*) Robiąc tę świecę, niewiasty (zwykle starsze wiekiem) odmawiają prze-
różne modlitwy, poczem płaczącym głosem wymieniają, począwszy od patryar-
chów, wszystkich zmarłych członków rodziny, a wspominając ich dobre uczynki,
dla każdego ciągną nić, z czego powstaje knot do świecy. Ale i ten zwyczaj na-
leży już raczej do przeszłości.
*) Wieczorem, po Jom-Kippur dziatwa (chłopcy) zbiera wosk skąpany z o-
wych świec zadusznych, wdzięczny to bowiem materyał plastyciny dla małych
artystów. Wosk ten ma i znaczenie lecznicze, np. na ból w uchu powlekają nim
kawałek płótna, które, zwinąwszy, wkładają do ucha.
') T. j. Kol-nidre.
8) .\ramejskie nazwy dyalektyczne ślubów (Ob. artykuł Dra S. Poznań-
skiego w Wielkiej encyklopedyi ilustrowanej).
9) Numeri 15, 26.
364 K. LILIBNTALOWA
znane, pisze Dr S. Poznański ^). W Talmudzie niema o niej wzmianki
a pierwszy wspomina o tern gaon Natronai, w wieku 9-ym, zazna-
czając, iż zw3'^czaj to bezpodstawny, przez przodków nie obserwo-
wany i nie znany ani w obu akademiach 2) ani wogóle w Babilo-
nii. R. Hai. gaon z Sury^). przewodniczący szkoły w Nehardei,
powstawał nawet przeciw recytowaniu „Kol-nidre", także opornym
był temu. i)omimo swej czci dla tradycj^i, autor „Tur orach chaiim",
r. Jakób ben Aszer*), jednak modlitwa ta się utrzymała, a dzięki
swej starej, przepięknej melodyi°), ogromną cieszy się popularno-
ścią. Tłok i gorąco, jakie podczas „Kol nidre" panują w modlite-
wni, lud objaśnia sobie tern. że i zmarli uczestniczą w tern nabo-
żeństwie.
Wiara, iż w pewnym dniu w roku dusze zmarłych przycho-
dzą na ziemię, jest bardzo rozpowszechnioną. Lud polski mniema,
że w noc Zaduszek zbierają się w kościele^), gdzie zmarł}' ksiądz
odprawia nabożeństwo ^) i gdzie patrząc się o północy przez
dziurkę, powstałą w desce wskutek wypadnięcia sęka, widzi się
duszyczki 8). O starożytnej Litwie pisze Briickner^), że w dni za-
duszne zastawiano po lasach uczty dla zmarłych^"), odprawiano
1) W wymienionym artykule Wielkiej encykl. pow. ilustrowanej.
2) T. j. ani w Sura ani w Pambadita w Babilonii.
^) W 9-em stuleciu.
*) Ob. Szaare theszaba 143; Chemda genuza łi; Tur erach chaiim 619.
5) M. Deutsch. Yollst^ndige fSammlung der alten 8ynagogen-Intonationen,
str. 95, Nr 377 (<>b. nnty Nr 2). Melodya ta zachowała się prawie wszędzie, po-
mimo iż w niektórych gminach niemieckich i amerykańskich samą modlitwę wy-
rugowano — z powodu napaści, jakie zdawna na siebie ściągnęła. Słynną jest
obrona „Kol-nidre" r. Jechiela z Paryża, w wieka 13-yra (K. Jechiel. Wikkuach
7) przeciw oskarżeniom renegata, Michała Donina. Zarzutem, jakim obarczono tę
modlitwę, jest ten, że, uwalniając z góry od przysiąg, daje pole do nadużyć, pod-
czas gdy w istocie „Kol nidre' rozwiązuje jedynie śluby, jakie człowiek sam na
siebie nakłada, t. j. odnoszące się tylko do jego własnej osoby.
') Tak samo myśli lud białoruski. (M. Federowski I, str. 61, Nr 184; str.
221, Nr 1045; str. 228-9 N. 1090).
7) Wisła, tom VIII, str. 148 i 149; Zbiór wiad. do antrop. kraj., tom X,
str. 225, Nr 17; O. Kolberg. Poznańskie, część III, str. 44.
*) Materyały antrop. archeol. i etnogr. Tom VII, str. 71, Nr 73 — w Ga-
licy i zachodniej.
9) Starożytna Litwa, str. 45. 103, 104, 124—5, 135.
">} Starowieczny ten obyczaj, obchodzony wspólnie z Husią litewską i zwany
po litewsku Chaataras, opisuje Narbutt. (Dzieje starożytne narodu litewskiego.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKI K 365
wspominki z hojną zastawą, a zmarłych wzywano, aby jedli, pili
i pamiętali o żywych ^). W kalendarzu wielu ludów, powiada Ty-
lor^), obcych sobie pod względem rasy i cywilizacyi, znajdują się
osobne, doroczne świętu umarłych. Czas oznaczony na te świętii jest
rozmaity w różnych okolicach, zdaje się byó jednak w związku
z jesienią i z końcem roku, przypadającym zwykle w połowie zimy
lub na początku wiosny. Karenowie składają doroczne ofiary zmar-
łym w grudniu, czjli „miesiącu cieniów", w Afryce zachodniej
święto umarłych obchodzone bywa po zbiorze jamu, Bulgarowie
spożywają w kwietnia niedzielę ucztę na cmentarzu, zostawiając
resztki na grobach krewnych i przyjaciół, którzy przychodzą w nocy
się posilić, w Bretanii tłum idzie w Dzień Zaduszny 3) na cmen-
tarz i napełnia wodą święconą lub mlekiem wydrążenia kamieni
grobowych, a Estowie *) drugiego listopada stawiają potrawy dla
zmarłych. W południowej Karolinie u Irokezów i Huronów ^), także
w Peruwii ^) obchodzą wielkie święta umarłych, w Meksyku^)
przyjmowano uroczyście gości z zaświata w miesiącu dwunastym,
ściśle odpowiadającym listopadowi, Japończycy raz do roku, w t. zw.
święto latarni, udają się na groby i spraszają umarłych do domu,
gdzie przygotowują dla nich zastawę, składającą się z ryby, ryżu,
ciasta, owoców itd.^) W Atenach główne święto dusz przyp idało
na koniec dyonizyjskich antesteryi na wiosnę 9), Rzymianie spra-
Tora I, str. 379 — .^81); o „Dziadach" na Białej Rusi znajdujemy a Federowskiego
(Tom I, str. 75, Nr 216; str. 267, Nr. 1355, str. 268, Nr 1358) ; także Szejn podaje
opis tej uroczystości (II. B. nieSm,. MarepiajiBi fl^jia Hayienia 6uTa h asuKS,
pyccKaro nace-^enia ciEepo-sana^Haro Kpaa. Petersburg 1890 r. Tom I, część II,
str. 582-3 i 597).
1) Były to najważniejsze święta, decydowały bowiem o pomyślności całego
roku. (A. Briickner. Starożytna Litwa, str. 129).
*) Cywilizacya pierwotna. Tom II, str. 30 — 33.
*) Wieczorem.
*) J. Grimm. Deutsche Mythologie, str. 761.
5) Dr Theodor Waitz. Anthropologie der Naturvolker. Tom III, str. 201.
^) Tamże, tom IV, str. 466.
') Brasseur Mexique. Tom III, str. 23 i 24.
8) Julius Lippert. Der Seelenkult in seinen Beziehungen zur althebraischen
Religion. Berlin 1881 r. str. 23.
8) E. Rhode. Seelenkult und Unsterblichkeitsglaube der Grieehen, str. 216
— 219. O powszechnych uroczystościach na cześć zmarłych u starożytnych Gre-
ków, ob. Schoemann. Griechische Alterthiimer, tom II, str. 459, 497 i 600.
366 K. Lir.IENTALOWA
4
wiali swe „dies parentales" w lutym ^j. który bv} u nich ongi osta-
tnim miesiącem w roku, poświęconym oczyszczeniu żyjących i prze-
jednaniu zmarłych 2), Sabejczycy^j palili potrawy dla zmarłych
w połowie miesiąca Teszrin. wreszcie Persowie*) również w końcu
roku obchodzili uroczyste święta na cześć przodków, którzy wtedy
jakoby schodzili na ziemię, dopominając się o ofiary i dobre przy-
jęcie U Żydów wielki kult dla zmarłych był niejednokrotnie przez
nas zaznaczany, wiemy także ^), że modły poświęcone ich pamięci
cztery razy do roku miały miejsce, lecz w Jom-Kippur wszystko
to prz\'brało rozmiary znacznie większe i — istne to Zaduszki. Prze-
mawia za tem zarówno chodzenie na groby w dniu dziewiątym
Tiszri, jak świece za dusze zmarłych i wiara, że zjawiają się wtedy
wśród żywych, szczególniej jednak charakterystycznym jest ów
poczęstunek ^) na cmentarzu, przywodzący nam na pamięć stypy
pogrzebowe starożytnych Hebrajczyków '), pokarmy stawiane przez
nich na grobach ^) i cały ten świat cieni tak żywo przedstawiony
w piśmiennictwie biblijnem ^j, tak uzmysłowiony przez talmudystów^")
i tuk jeszcze po ziemsku pojmowany przez współczesny lud ży-
dowski i^). Żyd dzisiejszy aczkolwiek nie kładzie nieboszczyka na
^) O. Seemann. Die gottesdienstlichen Gebrauche der Grłechen und Ro-
mer, 8tr. 167.
*) Dr L. Ideler. Chronologie, Tom II, str. 52.
») Dr D. Chwolsohn. Die Ssabier. Tom II, str. 31 i 32.
♦; Zend Avesta. Yasna 1, dodatek D; Farwardin Yasht 13, 49-52.
5) Ob. I część, str. 28 tej pracy.
') Urządzany staraniem bractwa pogrzebowego. O tem na str. 358.
') „I nie będą łamali po nim chleba ialoby..." (Jeremiasz 16, 7); też Ho-
zeasz 9, 4; .Syna człowieczy!... stypy niczyjej oie pożywaj", (Ezechiel 24,16. 17);
„Chleb twój i wino twoje staw na pogrzebie sprawiedliwego, a nie jeds go ani
pij z grzesznikami" (Tobiasz 4, 18).
8) „Nie pożywałem z niej (uwaga: mowa ta o dziesięcinie oddzielonej) w ża-
łobie... anim oddawał z niej dla umarłego" (Deuterouomium 26, 14). Ob. też ben
Sirach 30. 18.
») Jezajasz 14. 9. 10; Ezechiel 32. 21—24. Praktykowane było wywoły-
wanie umarłych i wywiadywanie się u nich o przyszłość (Deateronomiam 18, 10.
11; Jezajasz 8, 19; 65, 3. 4).
") Tr. Sabath 152 a i b; tr. Berakhoth 18 a i b; 19 a.
»») Ob. str. 309, dopiski 6 i 7; o tem także B. W. Segel, Mate-
ryały do etnografii Żydów wschodnio-galicyjskich. Powieści i baśnie, str. 4, 16,
19, 22.
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 367
łożu pelnem „rzeczy wonnych i piaści" ') i na cześć jego nie pali
kadzideł -). a do grobu nie daje mu złotych ozdób ani innych dro-
gocennych przedmiotów 3), przecież zaopatruje go w rzecz, według
jego mniemania, bardzo ważną, bo w widełki, na których będzie
mógł się oprzeć w wielkim dniu zmartwychwstania, a także odziewa
go w talis*), jeśli jest żonaty. Szanując uczucia zmarłych^), nie
chowają obok siebie wrogów, ani też mężczyzn obok niewiast^),
dbają również o czystość rytualną zmarłych położnic i, w braku
rzeki lub stawu w pobliżu, urządzają specyalne zbiorowisko wody
w tym celu ^). Ogromną radość sprawia umarłemu mowa pogrze-
bowa, t. z. hesped. bardzo się też cieszy z odwiedzin żyjąeych,
gdyż zewsząd ze strony współtowarzyszy dochodzi go wtedy: „Nie-
chaj miłym ci będzie gość twój" ^), najprzyjemniejszą zaś dla niego
chwilą jest otrzymanie pomnika (maceba). którego inni zmarli win-
szują mu zwykłym na ziemi, radosnym okrzykiem „mazeltow" ^).
Podobnym pojęciom nie tylko nie przeczy, ale nawet jest ich kon-
sekwencyą święto umarłych; i uczta na „dobrem miejscu" i^) w dniu
9-ym Tiszri, będąca, jak lud twierdzi, wyrazem czci dla niebo-
1) „I pogrzebli go (uwaga; \sę) w grobie jego... i położyli go na łoża jego
pełnem rseczy wonnych i maści..." (II Kronika 16, 14).
2) O tem jeszcze w Misznie, tr. Berakhoth 8, 6. Że wonne korzenie pa-
lono na cześć zmarłych królów, znajdujemy u Jeremiasza (Si, 5): „W pokoju
umrzesz (uwaga: zwrot do Cydkiasza, króla Judy), a jak palono dla ojców two-
ich, królów poprzednich, którzy byli przed tobą, tak palić będą i dla ciebie''...
8) Znaleziono je np. w grobie Dawida (Josephas, Ant. 15, 3, 4; 16, 7, 1).
Zwyczaj dawania zmarłym do grobu: lamp, czar, mis, talerzy, dzbanów, amfor,
panował u Żydów od czasów najdawniejszych do bardzo późnych, o czem świad-
czą odkrycia poczynione. (Dr I. Benzinger. Hebraische Archaologie. II wyd. Tu-
binga 1907 r. str. 128). Że rycerzom dawano broń do grobu, o tem u Ezechiela
(32, 27): „...legli w grobie z bronią swą wojenną, a pod... głowy położono mie-
cze ich"...
*) Płaszcz modlitewny, którym tylko żonaty posługiwać się może.
5) Wierząc w dalsze trwanie tych uczuć po śmierci.
•) W dużych miastach nie przestrzegają tego.
') Inaczej przyszłyby się „oczyścić" do mikwy, przeznaczonej dla żywych,
co wywoływałoby strach paniczny, a co dawniej często się przytrafiało, jak twier-
dzą z całą stanowczością stare żydówki. O tem obacz też art. Wierzenia, przesądy
itd. ludu żyd. Wisła, tom XIX, str. 164, Nr 564.
8) Pozdrowienie pospolicie używane przez żyjących.
') Po hebrajsku: mazał tob, co znaczy pomyślna planeta czyli pomyślny
los, a więc: „pomyślności".
*") T. j. na cmentarzu (ob. str. 358 dop. 6).
368 «• LILIENTALOWA
szczvków i rzetelną dla nich uciechą, jest bezwątpienia szczątkiem
dawnych, szumnych uroczystości zadusznych. Pozatem zwyczaj
każe^) wspominać zmarłych w Jora-Kippur i dawać jałmużnę 2) za
ich dusze 2) i tu nasuwają nam się słowa Tylora*), że „dary i bie-
siady dla zmarłych przeszły ostatecznie w zwyczaje czysto trady-
cyjne, które są co najwyżej oznaką pamięci po zmarłym lub uczyn-
kiem dobroczynnym względem żywych" °).
Po powrocie z „domu zboru" ^), pobożni znów roztwierają
święte księgi i całą noc spędzają na modłach, ściśle się trzymając
zakazu talmudycznego odnośnie uciech zmysłowych'), o świcie zaś idą
na nabożeństwo, które, z małemi przerwami, ciągnie się aż do wie-
czora ^j. Niewiasty, tak samo jak w Rusz-Haszana. ubrane są jasno
i białe kokardki noszą we włosach, tak samo biała zasłona ^) wisi
u arki i biały „płaszczyk" ^^j okrywa zwój Tory, a mężczyźni ^i)
modlą się w białych, śmiertelnych koszulach, co tylko raz do roku
w Jom-Kippur ma miejsce^-). O znaczeniu białej barwy u staro-
żytnych Hebrajczyków pisaliśmy przy święcie Rosz-Haszana^'),
szaty zaś białe, owe szaty święte ^*). szaty aniołów i=), stano-
1) Jak orzeka Midrasz, Tancbuma Haasinn 1.
«) W przeddzień (ob. str. 358).
') Aby wybawić ich z piekła, wg. powyżej cytowanego Midraszo.
*) Cywilizacya pierwotna. Tom II, str. 35.
^) Np. pod Kielcami i w innych okolicach (mowa tu o Indzie polskim)
pieką w Dzień zaduszny bułeczki żytnie, które rozdają żebrakom, aby się mo-
dlili za dusze zmarłych. O tych bułeczkach mówią, że je pieką dla „Dziadów",
a w tem wyrażeniu widzi .T. Karłowicz lO człowieku pierwotnym. Lwów 1903 r.
str. 87) zapomniany zwyczaj przynoszenia zmarłym jadła na groby.
8) Beth ha'kneseth — synagoga. W średnich wiekach przez całą noc po-
zostawali w modlitewni (I. Abrahams. Jewish life in łhe middle ages, str. 17), co
i teraz czynią niektórzy.
'1 Ob. str. 340.
8) U Samarytan trwa służba boża w Jom-Kippor 24 godziny (A. Cowley.
The samaritan litnrgy. The jewish ąuarterly review. Tom VII, str. 128).
*) Zwykle wisi kolorowa.
10) Mappa szel sepher thora — właściwie futerał okrywający zwój Pisma św.
") Tylko żonaci.
") W Hoszana-rabba tylko kantor modli się w białym kitlu (ob. część I,
str. 93 tej pracy).
") Str. 327.
**) Leviticu8 16, i.
»') Kzechiel 9, 2; Daniel 10, 5; 12, 6. 7; Marek 16, 5; Jan 20. 12; Mi-
drasz, Szemoth rabba 38, 29.
ŚWII^TA ŻYDOWSKIK 369
wiące^) nieodzowny strój arcykapłana w Dzień Odpustu 2) a dziś
okrywające w dniu tym wszystkich synów Izraela — to dawny
acz przeobrażony „kethonet" ^), który, koleją wszelkich przeżytków,
ostał się wkulcie. — Zarówno mężczyźni jak kobiety pozostają cały
dzień*) bez obuwia^), a zwyczaj ten, będący obecnie znamieniem
pokuty, jest także odgłosem rzeczy bardzo dalekich. Boso chodzili
brańcy ^), tylko boso wolno było się ukazać w obecności Inkasa
w Peru^), w Meksyku wasale Montezumy obowiązani byli zdjąć
trzewiki, gdy mieli stanąć przed nim ^), w Persyi ktokolwiek ma
się znaleźć wobec króla, musi obnażyć stopy i podobnie rzecz się
ma w Birmanii 9), a ten akt pokory względem władców stał się,
drogą naturalną, obowiązującym względem bóstwa. Bez obuwia
przestępowano progi świątyni Zeusa i Ateny na Delos ^"), a do
Mojżesza rzekł Bóg^^): „Nie przystępuj tutaj; zżuj obuwie twe
z nóg twoich, gdyż miejsce, na którem stoisz, ziemią jest świętą".
*■) Za czasów istnienia świątyni.
2) „W spodnią szatę lnianą, świętą przyoblecze się, spodnie też lniane będą
na ciele jego i pasem lnianym opasze się, i zawojem lnianym obwinie się..."
(Leviticus 16, 4). Wprawdzie Miszna (tr. Joma 7, 3. 4) wspomina o kilkakrotnej
zmianie szat arcykapłana w Jom-Kippur, a między temi były i zbytkowne, lecz
do służby w Przenajświętszem służyły tylko szaty lniane (Tamże 3, 6 — 8). Ró-
wnież kapłani egipscy nosili odzież lnianą (Herodot. Historya II 37) i a staro-
żytnych Greków biały kolor był najprzyjemniejszy bogom. (G. F. Schoemann.
Griechische Altherthiimer. Tom II, str. 445).
^) nsns — pierwotna szata starożytnych Hebrajczyków; mowa o niej w Ge-
nesis 3, 21 (tu była jeszcze ze skóry); 37, 3. Dr Jos. L. SaalschUtz (Archaologio
der Hebraer. Królewiec 1855 r. Część I, str. 6) utrzymuje, że według wszelkiego
prawdopodobieństwa od „kethoneth" pochodzą: kitel i łać. tunica.
*) Kównież podczas „Kol-nidre".
5) Zgodnie z przepisem talmndycznym (Ob. str. 340; też tr. Joma 78 a i b).
6) „Tak wprowadzi król Aszuru brańców Micraimu... boso... na hańbę Mic-
raimn" (Jezajasz 20, 4).
') Herbert Spencer. Instytucye obrzędowe, z II-go wydania oryginału prze-
łożył J. K. Potocki. Warszawa, 1890 r. str. 121.
8) Tamże.
9) Tamże.
10) Schoemann. Griechische Alterthlimer. Tom II, str. 231, dopisek 1.
") Exodu8 3, 5. Także wódz zastępów Wiekuistego rzekł do Jozuego: „Zżuj
sandały twe z nogi twojej, albowiem miejsce, na którem stoisz, święte jest!...
(Jozue 5, 15).
Rozprawy Wydz. filolog, T. LU. 24
370 1^- LILIENTALOWA
Nie wolno nosid obuwia tam, gdzie ukazuje się Szechinai), pou-
cza nas Midrasz2), i dlatego kapłani pełnili służbę bożą boso, co
po dziś dzień praktykują potomkowie kapłanów, gdy błogosławią
lud 3) i co zwykli czynić wszyscy w Jom-Kippur*). Podobną ge-
nezę ma inny jeszcze wyraz bezwzględnej uległości w Dniu Od-
pustu, mianowicie: padanie obliczem na ziemię s). ^J przyszedł Je-
huda i bracia jego do domu Józefa... i padli przed nim na zie-
mię" ^). „...I obejrzał się Saul... a Dawid, schj^liwszy się twarzą ku
ziemi, pokłonił się" 'j. „A gdy przyszedł Miphibosath, syn Jocatby,
syna Saulowego do Dawida, padł na oblicze swe i pokłonił się"^),
zupełnie tak samo jak w Tonga, gdzie ludzie pospolici okazują wo-
dzowi swemu największy szacunek, padając przed nim; jak w Ame-
ryce starożytnej, gdzie, stając przed kacykiem, twarzą dotykano
ziemi 9), a „ta postawa człowieka podbitego, jakiej również używa
niewolnik wobec swego władcy, staje się też postawą czciciela wo-
bec bóstwa", powiada Spencer i"). „I padł Abram na oblicze swoje"...
gdy mówił z nim Bóg^^), i „...padł Mojżesz i Aaron na oblicze
swoje..." aby poskarżyć się Bogu na ciężki los swój ^^), „...padł
obliczem na ziemię przed arką Wiekuistego..." Jozue i^); ^^...nachy-
1) T. j. Duch boży.
*) Szemoth rabba, roz. 2.
*) Ma to miejsce w każde święto (prócz sabatu), a więc także w Kosz-
Haszana i Jom-Kippnr. Lud wierzy, iż wówczas spoczywa na kapłanach .Szechina
i że zaniewidziałby ten, ktoby spojrzał na nich w chwili, gdy udzielają błogo-
sławieństwa.
*) „Patrz, jak tu stoją przed Tobą, bez obuwia, odziani w śnieżno-białe
szaty", brzmi ustęp z modłów porannych na Dzień Odpustu.
5) Właściwie przyklękają i pochylają się kn ziemi, opierając się na dwóch
dużych palcach rąk. (Tylko mężczyźni).
*) Genesis 44, 14.
') 1 Samuelowe 24, 9; ob. też 25, 23.
8) II Samuelowe 9, 6.
9) Spencer. Instytucye obrzędowe, str. 108 i 109. — Gilacy, chcąc się przy-
podobać, t. j. łaskawie dla siebie usposobić urzędników chińskich, przyklękają
przed nimi, pochyliwszy głowę {Jl. IUpenK-B. Oó-b uHop,^^^ax'b AjaypcKaro Kpan.
Petersburg 1883—1903 r. Tom Iii, str. 40).
10) Instytucye obrzędowe, str. 110.
»») Genesis 17, 3.
12) Numeri 14, 5. «I uszedł Mojżesz i Aaron przed zgromadzeniem do wnij-
ścia przybytku zboru i padli na oblicza swoje..." (Numeri 20, 6); też Numeri 17,
10 i inne.
i») Jozue 7, 6.
ŚWJĘTA ŻYDOWSKIB 371
liii się i kłaniali się Bogu twarzami na ziemię", gdy błogosławił
Ezra Panu ^); czynili pokłon i padali obliczem na ziemię kapłani
i naród podczas wymawiania przez arcykapłana 2) imienia bożego^),
a dzisiejszy rytuał zastosowuje tę czołobitność raz jeden w Rosz-
Haszana i pięć razy w Jom-Kippur. Mężczyźni ^) poddają się je-
szcze chłoście °) w wigilię Dnia Odpustu "), w przysionku bóźni-
cznym, gdzie, na żądanie, szames ^) wymierza razy. Razów owych ^)
zwanych „malkuth" ^j, a jak lud mówi „malktiss", musi być trzy-
dzieści dziewięć, taką bowiem karę cielesną naznacza Talmud 1*^).
Wprawdzie w Zakonie 1^) jest powiedziano: „To jeżeliby zasłużył
na skarcenie winny... czterdzieści razów dać mu można, nie wię-
cej..."^^), lecz rabini, w obawie, aby przez pomyłkę liczby tej nie-
przekroczono. ustanowili jako normę o jedno uderzenie mniej, a wła-
ściwie: trzynaście razów — dyscypliną z trzech rzemieni złożoną.
„Od Żydów wziąłem po pięć kroć, po czterdzieści plag bez jednej",
pisze Paweł apostoł, w liście do Koryntyan ^^), o biczowaniu w boż-
nicach czytamy znów u Mateusza^*), a kary tej, stosowanej wzglę-
dem winnych, użyto jako środka w celu przebłagania Jehowy. Oby-
czaj smagania siebie lub drugich napotyka się w kulcie różnych
ludów. U Sabejczyków ^^j razy wymierzał kapłan ^^) w dniu 30-ym
^) Nehemiasz 8, 6.
2) W Jom-Kippar.
3) Miszna, tr. Joma 6, 2. Imię własne Boga: Jehowa (o tern ob. str. 339
dop. 3). Starożytni Ezymianie zbliżali się do ołtarza w pochylonej postawie
a przed obrazami bogów rzucali się na posadzkę. (G. Klemm. AUegemeine Kaltar-
geschichte. Tom VIII, str. 480).
*) Pobożniejsi.
5) Gwałtownie zanika ten zwyczaj.
*) Po modlitwie przedwieczornej.
') Właściwie: szamasz — posługacz bożniezy. Otrzymuje on za to wynagro-
dzenie.
8) Wymierzonych po plecach rzemieniem ze skóry wołowej.
9) T. j. chłosta.
»o) Miszna, tr. Makoth 3, 10. 11; Tosefta, tenże tr. 5, IŁ
^*) Deuteronomium 25, 2. 3.
**) Midrasz. Baraidbar rabba 5, 5 podaje mistyczne wyjaśnienie tego prze-
pisu, rozważając znaczenie liczby czterdzieści.
") II 11, 24.
**) 10, 17; 23, 34, O chłoście biczami bykowymi — w II ks. Machabea-
szów 7, 1.
15) Dr D. Chwolsohn. Die Ssabier. Tom II, str. 34 i 244.
18) Gałęzią tamaryszku (Tamże).
2Ł*
372 R. LILIBNTALOWA
miesiąca Kanun; w starożytnej Grecyi, kupcy, wylądowawszy na
wyspie Delos i błagając tam bóstwa o błogosławieństwo dla swych
przedsięwzięć, poddawali się biczowaniu i); w Sparcie, w święto
na cześć Artemidy, miała miejsce krwawa chłosta chłopców 2); Pe-
ruwiańczycy, odbywając pokutę, smagali się pokrzywą 3), a Żydzi
wciągnęli chłostę do praktyk Jom-Kippuru ^), z którym to dniem
udręki sposób ów najbardziej licuje. Grłówną jednak ofiarą, pono-
szoną w Dniu Odpustu, jest post. Poszczą wszyscy, nawet brze-
mienne i karmiące ^), a gdy kto słabnie z głodu, udają się do ra-
bina po radę. Zazwyczaj kategorycznej odpowiedzi nie otrzyma-
wszy, głodny sam do siebie mówi: „Dziś jeść nie wolno, dziś Jom-
Kippur", albo też kto inny wyręcza go w tej przemowie do ja-
kiejś istoty, niewidzialnej a domagającej się pożywienia, i sze-
pce mu słowa owe do ucha. W razie, jeśli próby te są daremne,
dozwolonym jest posiłek i dają jeść dopóty, aż „przyjdzie do sie-
bie" ^). Również chory otrzymuje pożywienie, gdy go się domaga
i to w takiej ilości, aż powie „dosyć" ^), a położnicy stawiają je-
dzenie przy łóżku, nie zabierając głosu w tej sprawie. Aby łatwiej
przenieść post, mężczyźni zażywają tabakę, lecz wszyscy „mdleją
prawie z udręczenia ciała", jak to wyraża jeden ustęp z modłów
porannych ^).
Modlitwy jom-kippurowe w formie obecnej pochodzą prze-
ważnie z wieków średnich^), ale są i wcześniejsze, które przypi-
sują mężom t. z. „Wielkiej synagogi" epoki przed i po Machabej-
skiej. Pełne legend, owiane mistyką, obracają się koło jednej osi,
jaką jest rozgrzeszenie, oczyszczenie z win — przebaczenie. „I da-
łeś nam Wiekuisty... w miłości ten Dzień Odpustu na pobłażanie,
przebaczenie i odpuszczenie, aby nam w nim darować wszystkie
*) Schoeraann. Griechische Alterthlimer, Tom II, str. 265.
2) Tamże. Tom II, str. 502, ob. też str. 521.
8) Wałtz. Anthropologio der Naturvolker. Tom IV, etr. 463.
^) Praktyki, wykonywane w wigilię święta, do danego święta się odnoszą.
5) Tosefta, tr. Taanith H, 2. Wyjątek stanowią dzieci, chociaż już dzie-
więcio-dziesięcioletni chłopcy poszczą conajmniej przez kilka godzin.
«) Talmud (tr. Joma 82 b i 84 b) zaleca to w stosunka do brzemiennej.
') Talmud, tr. Joma 83 a.
8) Na Jom-Kippur.
8) Poeci synagogalni znajdowali tu pole dla owocnej działalności i najle-
psze siły obrabiały je z miłością i zapałem, pisze J. Elbogen (Studien zur Ge-
schichte des judischen Gottesdienstes. Berlin 1907 r. str. 50).
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 373
winy nasze" ^) „dzień, który ma miłość i przyjaźń ustalić, zazdrość
zaś i urazę wyrugować" ^). Najważniejszą częścią liturgii dnia tego
jest spowiedź, którą kilkakrotnie wciągu doby odmawiają. Od zbu-
rzenia świątyni musi każdy pojedynczo powinności tej dopełniać s),
a już w I-ym wieku po utracie samodzielności państwowej toczyły
się dysputy na temat, czy spowiedź owa ma określać przewinienia
ogólnie czy też wyliczać je szczegółowo. Obecna spowiedź jom-
kippurowa składa się z różnych części: jedne ułożone są przez tal-
mudystę Rawa, inne są wcześniejsze, jeszcze inne, jak „Aszamnu"^)
i „Al chet" 5), pochodzą od Gaonów. Zarówno „Aszamnu", którem
to wyznaniem przygotowuje się także umierający na drogę do wie-
czności, jak i o podwójnym szeregu alfabetycznym „Al chet", do-
wodnie wykazują, że grzechy, wymieniane w Dniu Odpustu, doty-
czą win, popełnionych względem bliźnich, rodziny i społeczeństwa.
„Wielce przewiniliśmy, krzywdziliśmy przemocą, potwarzaliśmy,
pobudzaliśmy do złego, potępialiśmy bezzasadnie niewinnego, byliśmy
hardzi, dopuszczaliśmy się gwałtu, zmyślaliśmy kłamstwa, dawali-
śmy złe rady, zawodziliśmy, obracaliśmy w pośmiewisko rzeczy
godne poszanowania i t. d."^). ^^Al chet" wyszczególnia, między
innemi, następujące grzechy: zatwardziałość serca, pokrzywdzenie
bliźniego, lekceważenie rodziców i nauczycieli, zły popęd serca,
kłamstwo i zwodzenie, przedajność, szyderstwo, oszczerstwo, lichwę
i procenty, wzrok lubieżny, dumne spojrzenie, bezczelność, sąd fał-
szywy, zastawianie sideł na bliźniego, zawiść, krnąbność, pochop-
ność do złego, potwarz, krzywoprzysięstwo, nieuzasadnioną niena-
wiść, przeniewierstwo. Podczas spowiedzi — a spowiadają się po
cichu, aby słowa samooskarżenia nie doszły złych aniołów, którzy by
nie omieszkali wyzyskać tego na ich niekorzyść — płaczą bar-
dzo-) i wogóle dużo łez wylewają w Jom-Kippur, kto zaś nie może
płakać, ten winien zmuszać się do tego, inaczej bowiem niepo-
myślną miałby zapowiedź na rok bieżący, powiada lud. „Spójrz na
łzy moich oczu..." „...bramy siedziby chórów niebian otwórz ry-
1) z modlitwy wieczornej w dniu 9-ym Tiszri.
2) Z modlitwy dodatkowej w Jom-Kippur.
^) Jak było pierwej, ob. str. 347—349.
*) „Zawiniliśmy" — ułożona przez gaona, r. Saadja.
®) „Z powodu gTzechów" — ułożona przez niewiadomego gaona.
8) „Aszamnu" — w przekł. iStraucha.
') Szczególniej niewiasty.
374 R- LILIENTALOWA
chło modlącym się z zaczerwienionemi od płaczu oczyma" ^), mo-
dli się ogół, a — głośno 2) „aby niebo poruszyć". Wieńczy modły
„Neila" 3): „Ojcze nasz, królu nasz. zatwierdź nas w księdze
szczęśliwego życia, zatwierdź nas w księdze wyzwolenia i zba-
wienia, zatwierdź nas w księdze wyżywienia się i utrzymania,
zatwierdź nas w księdze zasług pobożnych, zatwierdź nas
w księdze przebaczenia i odpuszczenia. Widzimy, iż jak w Rosz-
Haszana, przy „Abinu malkenu" *), powtarzało się wciąż „zapisz
nas" 5), tak znów w Jom-Kippur — „zatwierdź nas", a właściwie
(dosłownie): „przypieczętuj nas" (chathmenu). Wtedy to daje się
słyszeć głos rogu, mający w pojęciu ludu to samo znaczenie co
w Rosz-Haszana ^) i znów baczą, aby dźwięk był czysty i dono-
śny. Gdyż aczkolwiek Talmud '), na podstawie gematryi ^) słowa
„ha'satan", twierdzi, że w Jom-Kippur szatan pozbawiony jest mocy
oskarżania ludzi ^), przecież „odpędzają" go szofarem i modlą się:
„Odepchnij z pogardą oskarżyciela, odrzuć jego potwarz... zgrom
go twym potężnym głosem... przywiedź oskarżyciela do milczenia,
przyjm obrońcę na jego miejsce 1°)". Cały ten zwrot nadaje się je-
dynie do Dnia sądu, lecz zaznaczyliśmy już^^) wzajemną zależność
i stąd wynikłe pogmatwanie obu tych świąt; co zaś do rogu bara-
niego, to z pewnością służy on wtedy na pamiątkę restytucyi ogól-
nej, jaką po każdych czterdziestu dziewięciu latach, w Dniu Od-
pustu, instrumentem owym ogłaszano. „I każesz uderzyć w surmę
miesiąca siódmego, dziesiątego dnia miesiąca; w dzień przebacze-
nia każecie uderzyć w surmę po całej ziemi waszej". „I poświę-
1) Z modlitwy wieczornej na wigilię Jom-Kippnru i z „Neili".
*) Gorliwsi tak krzyczą, że aż chrypną, co jest wtedy swojego rodzaju za-
szczytem.
*) „Zamykanie wrót".
*) „Ojcze nasz, królu nasz".
8) Ob. Btr. 312 i 313.
«) Tamże, str. 314.
7) Tr. Joma 20 a.
8) Objaśnienie na str, 316, dopisek 5.
*) Jako że ha'satan (]t3rr) tworzy liczbę B6i, więc tylko przez tyle dni
T T -
W roku oskarża, ponieważ zaś rok ma 365 dni, ledy w Jom-Kippur mocy tej nie
posiada. To samo podają: Pesikta 176 a (wyd. Bubera); Midrasz, Wajikra rabba
21, 16; Midrasz, Bamidbar rabba 18, 16.
1**) Z modlitwy wieczornej na wigilię Unia Odpustu.
") Na str. 357,
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE 375
cicie rok pięćdziesiąty, a ogłosicie wolność na ziemi wszystkim
mieszkańcom jej,.."^) — a marzący o wolności lud wspomina tę
wielką chwilę ze swej przeszłości w dniu, wyrokującym o jego lo-
sach '^). Właśnie przez to zapadanie wyroków, które wreszcie Bóg
wręcza aniołowi Metatronowi % ten zaś dalej — odpowiednim wy-
konawcom, przez owo „zamykanie wrót", Neila takim lękiem ogar-
nia wszystkich. „Otwórz nam bramę łaski w czasie zamknięcia
bramy nieba, gdyż dzień ma się ku końcowi!" wołają prawie z roz-
paczą. Szczególniej dziatwa *) boi się tej pory zmierzchu, gdyż wie
od starszych, że duchy zmarłych wałęsają się wtedy po świecie i że
nieszczęście spotkałoby tego, ktoby podczas Neili odważył się wyjść
na ulicę. Dlatego zamyka drzwi mieszkań, a drżąc ze strachu,
z upragnieniem wyczekuje pojawienia się na niebie gwiazdy, która
kres kładzie tym obawom, obwieszcza bowiem koniec Dnia Od-
pustu 5).
Po wyjściu z bożnicy, mężczyźni zatrzymują się jeszcze, aby
poświęcić księżyc, co ma być wtedy ponownym dowodem miłości
dla Stwórcy % poczem, składając życzenia po drodze, udają się
do domu.
Dopełniwszy obrzędu „Habdali" ''), przyjmują ^) posiłek — kawę
lub herbatę z piernikiem, po krótkiej zaś przerwie następuje wie-
czerza, złożona z ryby, rosołu i kapparoth. Tego jeszcze wieczora 9)
wbijają kołek pod mającą stanąć „sukkę" i"), a nazajutrz od samego
rana spieszą do modlitewni. Jedno i drugie robią z obawy, aby
szatan nie oczernił ich przed Bogiem, że przedtem chodzili do
„slichoth" ^^), po otrzymaniu zaś przebaczenia lekceważą sobie obo-
1) Leviticu8 25, 9. 10.
2) O powiązaniu rokn jubileuszowego z Dniem Odpustu ob. str. 357.
3) W Talmudzie, tr. Chagiga 15 a jest, że Metatron zapisuje zasługi Izraela.
*) Która pozostaje w domu.
5) Sama przeżyłam to w dzieciństwie.
*) Gdyż obrządek ten nie jest wówczas obowiązującym.
') rr^nan — rozdział, rozróżnienie (pomiędzy świętem a dniem powszednim).
T T : T
Odbywa się w sobotę i w każde święto, a na czem polega, ob. Modły starożytne
Izraelitów, w przekładzie Daniela Neufelda. Warszawa 1866 r. str. 51.
^) Wszyscy.
*j Wtedy zazwyczaj odbywają się ciche i skromne zaślubiny wdów i wdowców.
1") Ob. część I, atr. 8Ł tej pracy.
") Ob. str. 310.
376 K- LILIENTALOWA
wiązki względem Niego. Lud utrzymuje, że o ile źle jest umrzeć
w wigilię Jom-Kippuru, o tyle dobrze — przy końcu dnia tego i),
a piosnka 2) tak ów dzień charakteryzuje:
Jom-Kippur ma dla Żydów wielkie znaczenie,
Każdy musi zarżnąć kappare.
W Jom-Kippur zsyła Bóg przebaczenie
Osobliwie tema, kto kupi „wstęp "3; do Neili.
Przez dzień cały stoi się w pończochach,
Wieczorem wbija się kołek pod sukkę.
Ach jak błogo, ach jak dobrze
Jest jednak Żydem być '
\ bis
») O tern jest w Talmudzie (tr. Kethuboth 103 b).
*) FiiHsóyprt H MapcK-B. EBpeacKia Hapo;i;HKiH irfecHH, str. 38, Nr 39 —
gub. Kowieńska i Witebska.
') T. j. prawo otworzenia wtedy arki przymierza.
Omyłki w druku.
Na str. 277, w dop. 6 powinno być Burnouf.
Na str. 285, w dop. 2 powinna być podana str. 283 (zamiast str. 14).
Na str. 291, w dop. 6 powinno być: Mesichta Sopherim.
Na str. 295, w dop. 8 powinno być: niszha.
Na str. 296, w dop. 11 powinno być: parsyzmu (zamiast parsizmu).
Na str, 298, w wierszu Ł od dołu powinno być: upodobanie.
Na str. 299 w wierszu 13 od góry powinno być : niewiasta siedm razy
okraza stół wokoło.
Na str. 300, w dop. 5, wierszu 16 od dołu powinien być znak ; (zamiast :),
Na str. 308, w dop. 2 powinna być podana str. 297 izamiast str. 28).
Na str. 314, w dop. 5 powinno być: ]'jr po aramejsku sitsc od ]Br.
TT T : • T
Na str. 324, w dop. 8 powinna być podana str. 322 (zamiast str. 53).
Na str. 329, w dop. 11 powinna być podana str. 309 (zamiast str. 40).
Na str. 3.S3, w dop. 7 powinna być podana str. 270 (zamiast str. 1).
Na str. 340, w wiersza 3 od góry powinno być: pomyślnie (zamiast: z do-
bra myślą).
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE
377
Lento
i
fe
EB
Sp
*
-U
->H-
3^^
tesgą
N— tv
^3^:
^l^^rf
J I ■_ ^ i ^ * M ^
STi W
•^ — 0 — •
-»-B-»-
W-ar- » ^ 0-
^^=f
P»M łMOSSO
fe^aga4^ifaijj^*a^;^^^
i
ii
#
/T\
fej^^^ai=gEg^gE^
;ł=£
-• •-
a=t
W-
3 S
*
S^Pitf*
^1^
»
li*
>
I I I
^fe^
fe—f-^y^^
3
ritard.
±i
I I l"^l-
*
W ^ ' «> d
m-^«—4
m^tt
-^-^ — *-^~2?
*
Andante
rfzi
pSE^^^a^
e^e
/C\
fc:-=:^5
M^1^
izz^Jz*
-J J Łl
^-ifflESi
i^J-hl [j/^jj* f c ^^
378
R. LILIKNTALOWA
0^^^^^^^^^^^]
^ .ueniu s, I I i [ I '
i^^g^
^^ Eecit.
-#-•-
:«-#^
fet
S
^^SeJ3
iviT! ^JJl
•-#
^^^T^^-
• I J W •-^-^
^
f-^^
^1 -^Jl'ri
3^^^^?^^^^^^^
*
/T\
M^-^nJ-J'^=J^-^
±ś_J_»_
:ts=t^
=^
IS^
i
-<g^ d ś 0
Grave
* ś Z • ' eJ
-Oi
# — •• ś — •-»
+— I 1 H
^
-• — I-
^
^■^■^^
— J. J J •
1. h> ^r
-j-^
^
1
ŚWIĘTA ŻYDOWSKIE
379
2.
Adagio ma non troppo
te
^^
¥*=3
^
W^^W^^^^ł^i^^r^^
^
tt
?
jpi-
•"»
ig^3^3£^^^^1
1^
♦-^
^
•H^
Si
gj-^^
S
»• •
^g^^EEl
♦-#-
^=:W
^ ^ff^-^-*^
i. ift
4^. j h
^
|i=^^^^
/TN
r««r-
I h r
^
^
^ŁsMHj
•-^-#
?*^
;p^jS^^
/TS
(V-K
d * 0 J 0 *-
^3^^
^
^
♦^-#-
-g? ■' #
N*? N ^
-4^-M=^
jiJ=J=_^Li^^J=j
g=
^-*-#
380
R. LILIENTALOWA
1^^
/TN
^$
^^^
i^'i:ii:^j
#
if:
* ^-"-25*
ś ś • ' •
-ś-zt^
*
i
i
T>^-t>^
H 1-
/-TN
r^^^j^^^j-^
=iJ=
S^^
^^"
^?
^f-t 1 — i< — [ I I H3^^ — ~T r*T^ P*" ii 3
h^R:-
^—-—^^— , -9 .^.0.9
$-
-0^ -•-
^itdim
-^--j^3— — --K
-W—r
J-ZJ^J^
ROZPRAWY
AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI
WYDZIAŁ
FILOLOGICZNY
-#--
Serya III. Tom VIII.
Ogólnego zbioru tom pięćdziesiąty trzeci.
■«....l.,ss»^
W KRAKOWIE
NAKŁADEM AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI.
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI G. GEBETHNERA I SP.
1916.
Kraków — Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego pod zarządem J. Filipowskiego.
TREŚO.
Str.
1. ZDZISŁAW JACHIMECKI: Tabulatura organowa z biblioteki kla-
sztoru Św. Ducha w Krakowie z r. 1548 1 — 58
2. ALEKSANDER BRUCKNER: Z dziejów języka polskiego . . . 59—138
3. MARYAN SZYJKOWSKI: Gessneryzm w poezyi polskiej .... 139—260
Ł JÓZEF ROSTAFIŃSKI: O nazwach oraz ożytkach ćwikły, bara-
ków i barszczu 261 — 304
5. S. WINDAKIEWICZ: Krasiński i Dante 305—317
6. THADDAEUS SINKO: De Cypriano Martyre a Gregorio Nazian-
zeno laudato 318—348
^
\
Tabulatura organowa z biblioteki kla-
sztoru Św. Ducha w Krakowie z r. 1548
opisał
Zdzisław Jachimecki
Katalog tematyczny.
W bogatym zbiorze rękopiśmiennych zabytków dawnej mu-
zyki polskiej Prof. Aleksandra Polińskiego w Warszawie miejsce
naczelne należy się Tabulaturze organowej z XVI w. Jest to zna-
komicie zachowany rękopis, formatu 29X20, liczący kart 181,
oprawny w drzewo obciągnięte skórą. Na wewnętrznej stronie
okładki czytamy napis : Bibl. Crac. Ordinis St. Spinłus. Jedyną
w rękopisie datę znajdujemy na str, 318 : A. D. 1548. Epoka więc
powstawania cennego zabytku i miejsce jego powstania, względnie
cel i przeznaczenie, nie ulegają wątpliwości. Twórca zbioru utworów
organowych zawartych w Tabulaturze nie umieścił w niej ani swo-
jego nazwiska, ani monogramu, ani żadnego innego znaku, któryby
pozwolił nam poznać jego osobę. Nie możemy dokładnie stwier-
dzić, czy był Polakiem czy Niemcem ; przy utworze 83 z kolei
(p. 284) napisał, w miejscu używanem na tytuł, słowo „nyewyem" ^
ale przy 68 (p. 240) dopisał w tytule Finitur Josquin „nicht gan-
czer'^. Podobnie i treść tabulatury nie może pomóc do wyjaśnie-
nia tego pytania, składa się ona bowiem z utworów pochodzenia
niderlandzkiego, włoskiego, niemieckiego, francuskiego i kilku utwo-
rów, których polskie pochodzenie nie podlega wątpliwości.
Obok tabulatury Jana z Lublina z r. 1540, będącej najbo-
gatszym ze znanych nam zbiorów muzyki organowej do połowy
XVI wieku, jest tabulatura z r. 1548 drugim wysoce cennym pom-
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 1
ZDZISŁAW JACHIMECKI
nikiem praktyki organowej w Polsce, specjalnie zaś w Krakowie,
drugiem zaszczytnem świadectwem naszej kultury muzycznej w Zło-
tym wieku.
W przeciwieństwie do tabulatury Jana z Lublina (własność
Akademii Umiejętności w Krakowie), zaczynającej się traktatem
teoretycznym o grze na organach, tabulatura z r. 1548 była w ca-
łości poświęcona praktyce organowej. Korzystać więc mógł z niej
tylko zaprawiony do sztuki swojej organista.
Pierwszem zadaniem w pracy nad tabulaturą naszą była
stworzenie katalogu tematycznego zawartych w niej utworów. Za-
chowuję w nim porządek tabulatury, w której układzie brak ja-
kiejkolwiek myśli przewodniej.
Do stwierdzenia autentyczności kompozycyi zawartych w ta-
bulaturze, przy których obok samych tytułów rzadko tylko zapi-
sane zostało nazwisko autora, posłużyły mi wydawnictwa zbiorowe
i poszczególnych mistrzów, od pierwszych druków Petrucci'ego aż
do połowy XVI stulecia, niemniej znaczna ilość rękopisów współ-
czesnych. Naj usilniej starałem się nie pominąć nic, co mogło po-
móc do wyświetlenia zagadek tabulatury. Niemniej skrupulatnie
od wydawnictw szesnastego stulecia uwzględnione zostały w pracy
wydawnictwa nowoczesne. Jakkolwiek więc niejeden jeszcze utwór,
pomieszczony w tabulaturze, przedstawia i dalej problem do rozwią-
zania, ze spokojem oddaję nauce pierwszą część tej pracy, w prze-
konaniu, że plon w niej zawarty nie jest bez wartości dla historyi
muzyki w Polsce, i że tem łatwiej zagadki wielkiej wagi pom-
nika tego naszej kultury muzycznej zostaną wyjaśnione. Katalog
ten należy uważać za pierwsze słowo w ważnej dla historyi mu-
zyki w Polsce sprawie Tabulatury.
Historya zabytku tego w naszych czasach przedstawia się
w sposób następujący. Po rozwiązaniu klasztoru św. Ducha w Kra-
kowie przesłano tabulaturę do oceny jej wartości historycznej Ka-
rolowi Kurpińskiemu w Warszawie. Dyrektor opery polskiej, nie
znając się zupełnie na starej nutacyi organowej, nie spieszył się
z wydaniem opinii o Tabulaturze, która w posiadaniu jego pozo-
stała do śmierci jego. Wraz z całem archiwum Kurpińskiego prze-
szła tabulatura na własność szwagra jego, Józefa Brzowskiego,
kompozytora warszawskiego. U schyłku życia (um. w r. 1888) od-
stąpił ją Brzowski prof. Aleksandrowi Polińskiemu. Wielkiej uprzej-
mości prof. Polińskiego i Jego zrozumieniu ważności zadania tego
TABULATUUA ORGANOWA Z K. 154 8
dla historyi muzyki polskiej zawdzięczam możność korzystania
z cennego pomnika, za co w imieniu własnem i młode] u nas
nauki składam wyrazy podzięki serdecznej.
I. Str. 1 i 2 Preamhulum magnum 4 gl.
1^1^^^^^
oo
OO-T oo-
ffi^
oo oo
oo
oo
oo
oo
oo
oo
^m
i t. d.
OO"
yxs-
II. Str. 2 — 3. Preambulwn N. C. Pro mtrodiictionis peduum
applicare. 4 gł.
i
S
=i^3^
3
•-#-
■o^-©-
-»— *-
f~^~:r~^
^S:
-oo
oo
-C5-
OO"
"TOr
OO
^
$
bo zr
o "xy
oo —
-<s> — ^
PfS*-
(Wytłómaczenie monogramu N. C. przy numerze 23).
III. Str. 3. Aliud Preamhulmn N. C. (mmiualiter ?) 4 gł.
^
fi
-^
-ś—*
3±^:
=^
^ — ^
^
-Jli
J
:^
i
-<5^
^^
-bi
-^
i^
i
^
1— JTm j-=j:
~ar-
1*
ZDZISŁAW JACHIMECKI
33E^
^Or
-cr-«^
iś—raJ o
::-=-*-^
IV. Str. 4 — 6. Tanhitn ergo Sacramentum N. Z. 4 gł.
:^=^
-f22-
iS>-
t
oo-
i^^r
■©-©■
-e-©^-
it. d.
"CJ"
-^-^- *-^
"cy
jS'-
(=2-^
-^2^
O. ^
#-^s^
r — r
Wyjaśnienie monogramu N. Z. przy nr. 41.
Utwór Tantum ergo Sacramentum ma związek z dwiema kom-
pozycyami pod tj-m samym tytułem zamieszczonemi w tabulaturze
Jana z Lublina. Pierwsza z nich, umieszczona na karcie 85 a i 6,
ma identyczną formę z utworem nr. IV tabulatury z r. 1548, nie
ma wszakże przy nim ani monogramu ani daty ^). Druga kompozy-
cya pod tym tytułem na karcie 248 a. opatrzona jest datą r. 1546.
Forma jej, po za podobieństwem melodyi tematu imitacyjnego, od-
biega znacznie od nru. IV tabulatury 1548 r.
V. Str. 6 — 9. Deus t[ui sedes. 4 gł.
(s>.^i(S'r"f'-0-T
m^-
JS -^^
•'^tT^
-o-o^
rTfr-**
-cy-
^^^
1) Por. katalog utworów (boz melodyi) ogłoszony przez dra A. Chybińskiego
w „Kwartalnika muzycznym" i w „Satnmelbande der Int. Musikgeselhcłiaft"
XIII. 8. 479. ff.
TABULATURA ORGANOWA Z K. 15 48
f^P^5^3Edf
i
T^^ffff
^
V-
m
r-= — *i3 —
-Ol-
~zr
oo-
'^.
W rękopisie nr. 4. (LXXIII) biblioteki Rathsschulbibliothek
w Zwickau pomieszczony jest pod 1. 87 utwór Ludwika Senfla pod
tymże tytułem. (Rękopis ten pochodzi z pierwszej połowy XVI
wieku). Kompozycya naszej tabulatury nie ma żadnej wspólności
z utworem Senfla.
VI. Str. 10, 11. Infunde uiicUonem. 4 gł.
i
iSlZJ
m.
^cr
— s>
rr
sa~^
-,<-r-»- " ''
S3S
:j:
3
-csr
f?^P=
r
i
::1:
-or
"ps:
it. d.
"X5-
Temat główny tego utworu kryje się w trzecim głosie ; po-
czątek jego, jakby dla imitacyi, zapowiada głos najwyższy. W Fu7i-
damentbuch Jana Buchnera (Hans von Constanz) str. 128, użyty
jest ten sam temat chorału w czterogłosowej kompozycyi Infunde
undionem tuam, w której dwa najw)'^ższe głosy przeprowadzają go
w kanonie w kwarcie post unam brevem. Kompoz3^cya w naszej
tabulaturze jest przeszło dwa razy dłuższą (liczy 36 taktów) od
tamtej.
W tabulaturze Jana z Lublina znajduje się odpis tej samej
kompozycyi co nr. 6 na karcie 91 a. Po za pewnemi małemi ró-
żnicami w kierunku kolorysty czuo- organowym odpowiadają sobie
ZDZISŁAW JACHIMECKI
oba odpisy w zupełności. W pracy mojej o „Wpływach włoskich
w muzyce polskiej" (str. 23. sq.) popełniłem pomj^łkę, objaśniaiąc
utwór ten jako trzecią część madrygału „Aleó nademną Wenus".
Pomyłka ta wynikła z tej przyczyny, źe tytuł ^infmide imctionem"'
tłómaczyłem jako wskazówkę na oznaczenie charakteru nastrojo-
wego tego ustępu. Na usprawiedliwienie moje podać mogę okoli-
czność, źe zarówno tabulacurę z r. 1548 jak Fundamenłbuch Buch-
nera znałem bardzo niewystarczająco, nie rozporządzadzałem więc
materyałem porównawczym. Wreszcie tytuł kompozycyi w tabula-
turze z r. 1548, bardzo wyblakły i nieczytelny, dał się odcyfrowaó
z wielkim trudem, prawie przypadkiem, i to dopiero po ukończe-
niu pracy, w czasie ponownej rewizyi tabulatury, udzielonej rai na
czas niedługi przez prof. Aleksandra Polińskiego.
VIL Str. 11—12. Fuga. 4 gł. (Kaoon)
Cf9
» ^ g-^^
— ^r. — ^ ^ r s
3:
.^ O O ©■
~cy
a
®:
"cr-
-^ — ?^—
4
v^
-<s-
-G>-^=
-^-=A'-
-ś-
^--
-^ G-
Utwór pochodzący z nieznanego źródła.
VIII. Str. 12-13. AUa fuga. 4 gł. (Kanon)
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1648
feE3=s^^3^.==b^e^
m
-xs
::-'^J— gr
r
IX. Str. 13 — 15. Seąiiitiir nunc psalmus: Deus laudem meam
ne tacueris. Prima pars. 4 gł.
:-^4i-_-jz=j:
in 1^.-^ — c* a-l rf V J-
I I I
3^i3^^^^|3
Se
oo o-
::1:
(5' (s>
\>ci^^^
a
ifEEEf:
g*— P
=K
J^-W
-I©- -fS
EES
p
^"S^^g'
-^ — t^-
:^:
iT ^^
:9^=^=^
l2^:
—^ p -pbp-
?^
:^=t=P
X. Str. 15 — 17. Secunda pars. 4 gł.
§łE;
-g-i-^g
- -s^bg-gj-j"
iw
^i^zi
:1=I=T
' 'l
1^^
±E^=a;
l^f
etsi
-^p^Ą^ę=Ł
n
r-T
Autor nieznany.
XI. Str. 18 — 19. Pr2;e2; thwe szwyęte szmarthwywsthanije. (Przez
twe święte zmartwychwstanie). 3. gł.
^ElS
ite
— • -(S»
r
'^rT
A
8
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
i
a^i
1-=
-C3f-
rrj
te
fr
^^
-ys-
"O
w głosie basowym przeprowadzona jest melodya prastarej
pieśni polskiej, której najstarsza- znany odpis z XV w. znajduje
się w rękopisie biblioteki kapitulnej w Pradze (B. V.2 str. 51)
(Nehring : Altpolnische Sprachdenkmdler 186).
Bas:
^j
-^or
o o-
:^=^^
oo
i
m
g> o
p^-^-
o o
—&
9<s>^-
i
Melodya pieśni:
-e^-si-
srs)
^
Z^Z^Z^yz^Z^
-©-^
^
m
Przes twe swijanthe zmartwijwstańije bo-żij szynu odpnsczijs nam nasche zgraeschenije.
(Wedle ks. dra J. Surzyńskiego: Polskie pieśni kościoła katolic. 237).
W tabulaturze Jana z Lublina znajdujemy pieśń tę na kar-
cie 157. b. -Przesz thwe swijnthe smarthwi/'^ .
BE
-o^-
"O"
-C3 ^^
^^
§3!
jJ7I]-J4Ji
I I I ij
Ai^ i
— *-#-CT~—
I
J.
-©
■ ■
I
¥-
s
^
li^
=1:
4^^^.
1
CX-
J=i
~gy
-cjr
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1548
9
XII. Str. 19, 20, 21. Cum Sancło Spiritu ex officio Josąuini. 3 gł.
-cy-
^^rftlrf
o o
a4J=g=Ł
W znanych nam wydawnictwach mszy Josquina de Pres
z pierwszej połowy XVI wieku, ustępu, odpowiadającego utwo-
rowi tabulatury 1548, nie znajdujemy. Twórca naszej tabulatury
posługiwał się zapewne zbiorem utworów na lutnię Hansa Neu-
siedlera (Hans Newsidler) p. t.: „ Der ander theil des Lautenbuchs^ ,
wyd. w r. 1536. Utwór nr. 40 tego wydawnictwa nosi napis: Josz
Quin. Cum sancto spiritu. W nutacyi lutniowej przedstawia się po-
czątek tego utworu następująco :
P m
0 0 i o i o i i i
rrrr
o 5 9 o
d
«=-4=]:
:—
1
:--
— [~
rr
9 9 p 9 p k p 9 k
o d 4 n y
Transkrypcya utworu tego wykazuje tożsamość obu utworów
przy pewnych zmianach w diniinucyi pierwszego motywu, doko-
nanej przez Neusiedlera.
XIII. Str. 21 — 24. Capellae Leonis Papae. 4 gł.
^ ffrnr
-Sh.
r
»-^»-ł-
f
-r-f-
^s
rJ gJ-
-f-
■^-^-xs-
;^
f=^
^
t
i
S3;
Ei
T-J^-J4
-cy
'^cr
G — y-P^-^
f^\
oo-
■m
rr
^^E^i
-cy-
10
ZDZISŁA.W JACHIMECKI
Sprawdzenie autorstwa kompozycji tej napotyka na znaczne
trudności. Uprzejmości prof. uniwersytetu w Berlinie, dra Johannesa
Wolfa, zawdzięczam możność poznania katalogów tematycznych ko-
deksów rękopiśmiennych kaplicy Sykstyńskiej. sporządzonych przez
tego znakomitego uczonego. Dokładne przejście ich nie doprowadziło
do wykrycia pochodzenia utworu nr. XIII. Identycznej kompozycyi
nie zawiera także wspaniałe wydawnictwo p. t.: j^Liber Cuindecim
Missanim eledarum quae per excellentissimos musicos composiłae fiie-
runt^, które Andreas Antiquus ofiarował papieżowi Leonowi X.
XIV. Str. 25. Quod dudiim immensis arde?it mea pectora 4 gł.
'-vy — zr. — o — <^ — P— *■ — '^ — 1^ — % — <5^
T I ' I I ' ! f
^S:
~<S>^
-<? — -r
•— P-
-[=^^f=F
:t:
1
f
-<s> — s)-
-(=2-
t-
-cr
Źródło, z którego pochodzi utwór ten, nieznane.
XV. Str. 26 — 28. Suh timm praesidium. 4 gł.
EEi
-^ — ^^
o or-
icr
JfJ
§S
-© O^-
ife
£^.
S>'
==f=l2^
=P=F
i(l2)
P
-cy-
?€►-
P=^|^i^iE
fE^:
^*— •^
r
Na końcu utworu umieszczono literę N. (bez zwykłej drugiej C).
Głos najwyższy w taktach, następujących po podanych tutaj,
ma następującą melodyę:
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1548
11
m
-V5 ■Cy"
P^EEE^E^^^-^E^E^E^
C5 ^ ^^— O O —
(Wartości skrócone o połowę).
W rękopisie Muzeum brytyjskiego Additional 19583 ff. za-
warta jako nr. 20 f. 39 b. kompozycya Suh tuum presidium o temacie:
g
=^3^— ©^
|=l^l=^E=i
-^^=?
-o o
(Katalog rękopisów muz. Aug. Hugbes-Hughes t. I. str. 261).
XVI. Str. 29—30. Per mio hente Veder Iłalicmn. 4 gl.
P^
_=^,«
-=)—.€:
P
:J-J-
Kompozycya ta wyjęta z wydawnictwa p. t.: Gamoni nove
eon alcune scelte de varii libri di canto. Sculpito in Roma per Andrea
Antiąuo de Montona e fatto imprimare in compagnia di Giouanbat-
tista Columba Miniałore: per Marcello Silber aVs Franek sapatore in
Roma: Nellano MDX. A di IX de Octohre. Autorem pomieszczonego
tam utworu na 4 głosy p. t.: ^Per mio hen U vederei'^ jest Barto-
lomeo Tromboncino.
(E. Vogel: Bibliothek der gedruckten weltliclien Musik Italiens,
II. 372). Oryginał tego utworu przepisany z unikatu wydawnictwa,
zachowanego w bibliotece uniwersyteckiej w Bazylei, przedstawia
się w taktach początkowych następująco :
12
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
1--I
ft
c.
p^p^^,
—^ 1
1_
— 1 — 1
— ^ h"
•
■y.\j
&' ci
_ m
^& ^^
,-:? *^ /-J
oo •
.1. 1 '
• »
l^
Per mio ben—
ti ve de —
re— i
■
f2-© ^i
—G> 1
-+-
1 1
T.
=2=^
_
p-l G
V3
""O — O —
^J^
1-s^—
-S)"®'— C5
•
' i
1
-^ — '-■
->•
V3
/-^
o
1 i
A
.■^ ^ V3
C*k <7*l
A<^
•
^ j
VJ W3
r> ^-11
'
'-' 1
1 1
,, 1
C\' !^ '^
1
1
^^ 1 1
H
*|./ł- 1
_.! <rJ
,-J-.
rJ
•
^ \l'^ \
a ^
<!>«5l !
\^
•
1 © 1
o o
a
«>,-
a o
Różnice zachodzące w transkrypcji są, jak widać, nieznaczne;
ograniczają się one do ożywienia głosów wewnętrznych delikatnemi
diminucyami, harmonia oryginału w takcie trzecim jest durowa,
podczas kiedy w tabulaturze 1548 widnieje akord miękki.
XVIL Str. 30. Xas Shauyczyel. (Nas Zbawiciel). 3 gl.
fe^
^ C5-*
^3
-^-ti
or
7
n
T f
^
-15^
f-»
£
^¥=P
^-^
i:
£
Pieśń wielkanocna, której tekst, liczący 62 strofek, zachował
się w rękopisie pieśni polskich biblioteki XX. Czartoryskich z r. 1521,
nosi tytuł: „Piesn o zmartwewstaniu pana Jezusowem barze na-
bożna y wesoła". Od pierwszych słów pierwszej zwrotki ^Nasz
zbawiciel, pan bog wsechmogąci" poszły tytuły pieśni tej w tabula-
turze z r. 1548 trzykrotnie opracowanej (nr. 17, 31 i 41) i raz
jeden pojawiającej się w tabulaturze Jana z Lublina (f. 105 a.).
(Tekst wydany w „Polskich pieśniach katolickich" Mikołaja
Bobowskiego str. 242 ff.). Melodya użyta w drugim głosie tej pieśni
jest identyczna z melodyą pieśni Jesus Chrisłus unser Herr und
Heiland zawartą w wydawnictwie : Christlkhe Gebet uiid Gesaeng
auff die heilige Zeił und layertage.... voti Christophorus Hecyrus,
zu Prag 1581. (Baumker I. nr. 248).
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1648
13
XVIII. Str. 31— 3'i. Pteambulum. Aliud preambulum super con-
cordantias. 4 gł.
, .u-j^
I I
'JSŻL
=1— :
z^rzzi
XIX Str 32—33. Animoso meo desiderio. 4 gl
3i
mE
I^CZZIS
:«rn=^
Utwór powyższy jest organową przeróbką kompozycyi Barto-
lomea Tromboncino, p. t. : Animoso mio desir, zawartej w wy-
dawnictwie: Frottole libro secondo z r. 1516 (Ant. Laneto w Nea-
polu v, Emil Vogel: Bibliothek der gedruckten welthchen Musi/c
Italiens... IL 373-4). Unikat wydawnictwa w bibl. Marucelliana
we Florencyi.
XX. Str. 34. Preambulum in C. in principio cantus faciendus
II '11-
III-
fŚiK
— cygr
V*
Z nieznacznemi odmianami identyczne z preambulum z tabu-
latury Jana z Lublina f. 18 b. Preambulum in c
XXI Str 34—35. Aliud preambulum ad d. 4 gł.
14
ZDZISŁAW JACHIMECKI
W tabulaturze Jana z Lublina znajdujemy na karcie 19 a. Pre-
ambulum super d, zaczynające się podobnie jak nr. JLX.l, w drugim
już jednak takcie ma ono odmienną formę :
(b) (b)^
XXII. Str. 35 — 36. Preambulum. 5 gł.
^
^i=l:
i
-o^-^-
[niziii
■& z, 0 ^ 0-
i
^ «^
~o~ — _
*
-cy-
r
-ir-o-
oo
^^
oo
"cy
r
I I I I
Identyczne z preambulum w tabulaturze Jana z Lublina f. 19 b.
XXIIL Str. 36. Preambulum. 4 gł.
fe
^.
333
g* g
;§teE?E;
-&-
-^
>00-
b^
^-*
■:^
-oo-
o-o-
-*— •-
Identyczne z preambulum w tabulaturze Jana z Lublina f. 20 a.
XXIV. Str. 37. Preambulum. 4 gł.
m
1 g—ęg
5313?
■g^-S- P f5
CS
4=^=i^
:S;
iJ=iJ=J_.J
r
^33i
rr
:Ee^
^p
§:
■cy-
o-
Dwa pierwsze takty tego preambulum identyczne z preambulum
w tabulaturze Jana z Lublina f. 91 b.
TABULATUUA OKGANOWA Z 11. 154 8
15
XXV. Str. 37 — 38. Ecce panis angelorum. N. Z. 4 gł.
■^ — €»— izr
giE^:
<^— X3r
-gr-
-^k
i3L.
-©--1CF
J^_l2o_
-^^
iCJ"
-o ^o-
^^^=^-
rr
n>-
o o
9-&- — ^
<g — g^
:_^^^-
?oo-
XXVI. Str. 39. ^?<s guthen gronth. [Aus gułem Grund). 4 gł.
TT^
:93!:
-M — ^
SE?
_ _ f-^—lS> B 1-
oo
~CF'
-C5~
[^^
X3r
"CJr
^
liU
^
lifl
:t:
oo-
Utwór ten jest czterogłosową transkrypcją pięciogłosowej pie-
śni Ludwika Sen fi a, którą w nowem wydaniu znajdujemy
w trzecim tomie Puhlicationen aelterer praktischer wid theoretischer
Musikwerke der Geselschaft fiir Musikforschung. Twórca tabulatury
naszej wyjął ją z wydawnictwa: Georg Forster ^Auszzug....
teutscher Liedlein"' (Norymberga 1539) nr. 42, lub z wydawnictwa:
Johann Ott: jjllo weltliche und einige geistliche Lieder'^ 1544,
Nr. 106 (nr. 6 pieśni pięciogłosowych).
Dla poznania w jakim stosunku pozostaje przeróbka do ory-
ginału, przytaczam początek pieśni Senfla.
16
Dic
Alt.
Ten. I.
Ten. H
Bass.
ZDZISŁAW JACHIMECKI
=^^
Aus gu —
w=^^--
Mz
vom
Sz=;
^=^=F-
^sr
Mund ałis
gu— tem Grnnd
Aas ga —
tem Grand nm
IZZ^^^^
=PS
§ir^
-X3r
-r
£-^^=
-&-
tera Grand — —
XXVII. Str. 40—44. Fa/f/e ł"a?ie una Sabatorum 5 gł.
^i^=s^s
EEEE=gg^
^^— «Ma-
-.J-^i--^-i-^.
=i^^^^
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1648
17
Druga kompozycja pod podobnym tytułem w tabulaturze,
nr. 66, jest odmienną. W całym szeregu kompozycyi z pierwszej
połowy XVI wieku, zaczynających się od tych słów, nie znalazła się
kompozycya odpowiadająca nr. XXVII.
XXVIII. Str. 44—47. Kyryeleyson pascale. N. C. 4 gł.
Obok monogramu, umieszczonego u końca utworu, dopisano
przy literze C skrócenie rac poniżej zaś imię Nicolai. Za Aleksan-
drem Polińskim przyjęto ogólnie, że monogram ten oznacza kom-
pozytora Mikołaja z Krakowa, nieznanego nam dotąd bliżej z ża-
dnych źródeł archiwalnych. Początek tego Kyrie jest następujący:
I
e:
-J.
Jii
~cy
^
^łj:l
-TS
©^-
I
iiii^
i
^^l^A
-©-=^
Temat tego Kyrie zaczerpnięty jest z gregoryańskiej „Missa
mbbathi sancH tempore paschali^. W tabulaturze Jana z Lublina
pojawia się Kyrie pascale dwukrotnie. Pierwszy raz z oznacze-
niem N. C. na f. 155 b. 156 a. b. Forma tego Kyrie odpowiada
w zupełności nr. 28 tabulatury z r. 1548. Drugie Kyrie pascale ta-
bulatury Jana z Lublina, bez monogramu, f. 190 b. 191 a. operuje
tym samym tematem i przebieg ma analogiczny, obniża jednak
utwór o kwintę :
»E
-er— • Ś •
i
- — cy-
SlJiJ^^^
-X2f"
«^=i=3
—&■
S=E=^^d
Rozprawy Wydz tilolog. T. LIII.
18
ZDZISŁAW JACHIMECKI
W wieku XV i XVI temat Kyrie pascnle pojawiał się często
w kompozycyach różnycli mistrzów i utworach anonimowych. W rę-
kopisie biblioteki królewskiej w Berlinie, Codex mus. Z 21 f. 22 b.
znai dujemy Kyrie pascale, którego osnowa tematyczna, będąca me-
lizmatem melodyi gregoryańskiej, przedstawia się następująco :
=P
EEt
^^^^^^
— o o o
551:^11^=:;::!=^
i— o-
~cri
-^-^^
-g-s^
XXIX Str 47—48. Ortus de Polojńa {Stanislaus) 3 gł
iE=s_--
Ty
-^e-^
"gy
=«:
-» cJ^
^nfzsii:^
Se:
=^^^
m
:§=#»■
^ddE
^:
«
iJijl
^^
iii
P. nr. XLIII.
XXX. Str. 48—52. Gaurfi; KeJ genitrii. (Duae partes). 3 gt
--S
Pars prima:
Si:
-crcjr-
"^3S^
g^rjJiSSiSg
^iB^
OO"
-o-©^-
^^^m
Pars secunda.
sCE?;
SES^
.©_
ms^^Ei^E^
r
■^
-la €►-
TABULATURA ORGANOWA Z R. 154 8
19
(W ^Fundamentbuch" Jana z Konstancy! znajdujemy do słów
tych inną kompozyCyę. Por. Viertelsjahrschńft Jur Musikioissen-
schaft t. V. str. 172).
XXXI. Str. 53—54. Nasz Zbawiciel Pan Bog. 3 gł.
r f Trr
E3te
^ — oo
r
mmmmmm
-^
"OO
ltóp«=
r
OO-
Kompozycya w całości odmienna od nru. XVII. Por. nr. XLL
XXXII. Str. 54 — 59. Salve regina^ ad te clamamus^ ergo ad-
vocata. 3 gł.
"^ m
-OO-
-^^-^
3!ir ~
3^
t
x^
r
■!©-
^y-
-ox>
U
y^Sii
rr
T O O
^
rr^f
3?
oo
^
(W tytule po słowie Salve niema re^i»a, lecz widnieje, niewyraźnie
dające się odczytać, słowo «w redum i niżej dictum est).
Cantus firmus znajduje się w utworze tym w głosie najniż-
szym. W tabulaturze Jana z Lublina, f. 105 b. sq. pojawia się can-
tus firmus w kompozycyi Salve regina, opatrzonej monogramem
N. C. w głosie naj wyższym :
oo-
jE^^E£
f^-
msE^
-^
-vyof-
-g (g ■ — &-
-J^-g— ,b^
oo
^p=rf
^^H
p-^
r-T
iS>-
J
-J-.
Josquin de Pres w swojem >S«Zye Begina, (rękopis 15941 Biblioteki
nadwornej w Wiedniu) użył tego tematu gregoryańskiego do imi-
tacyi w kontratenorze i tenorze :
fe^
:^=>^ oo— gg:
ry-
■oo-
i t. d.
-^js:
-^5"
2*
20
ZDZISŁAW JACHIMECKI
XXXIII. Str. 59 — 64. O sacrum misterium. Fink (Henricus
Finek). 4 gł.
^
I
'^o~
r
aa;
-O.
•s>- -s*-
-or
J-
-iS'- (S-
-^-•-
^i
tr.
^±3^
i
f — p—f — ^— -o
f=F=F=f
d^=^
r
:^=?5:
W wydawnictwach kompozycji Fincka nie został utwór ten
pomieszczony. Eitner nie podaje tytułu jego ani w Quellenlexikon.
ani w katalogu dzieł Fincka, który ogłosił w wydanym przez sie-
bie zbiorze jego kompozycyi (Publikationen cilterer pi-aktischer und
łheorełischer Musikwerke der Gesellschaft fur Musik forschung, Jahr-
gang 7. Batid 8).
XXXIV. Str. 64—70. (Str. 71 i 72 niezapisane). Tytuł da
się jedynie odczytać jako : Miresone. 4 gł.
^
— J-J1^d:
;^;
m^i
m
ff
trfff"
d:^-^d-:=g
fi ri r
t
J J J- i
Sl— <Si^
^
f^-
e
;=3;
3
r
^•=_4^^:.
35 C^ ^
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1548
21
Kompozycja, której pierwszą tylko część przepisał autor tabula-
tury, ma charakter programowy, zadaniem zaś jej illustrac};jnem
jest zapewne przedstawienie zgiełku wojennego, podobnie jak w „Bel-
lum francigenum^ . Świadczy o tem bodaj taki epizod :
kilkakrotnie
^
^tt^E^^
^^^i
fe^^
Ś Ś ^
r77f
._jtlA±l^.Li
:E£
pT 7 i II
«^ -«--•- -Ł -*■ -Ł A
t
"•^ P P \"
-0 •-
:t=
Wlf
I i I I II
■ii-* ^^^
:«:
-SI-
:|==t:
-rrr
xxxv. Str. 73 — 82. Ich stund (an einem Morgen) 4 gi.
[i
k ^>«j'
5. r
§?fi
r
-Tcy-
=PP=P
~cy^y
^7-
J.
Tabulatura z r. 1548 zawiera trzy części tej pieśni, fałszy-
wie mianując część pierwszą jako „2-a pars" ^ drugą jako ^tertia
pars^, trzecią jako ^quarta pars^. Utwór ten jest transkrypcyą
popularnej pieśni niemieckiej, znanej nam z rozlicznych opracowań
z pierwszej połowy XVI wieku. Transkryptor tabulatury z r. 1548
trzymał się wiernie formy cmitus firmiis pieśni tej wedle wersyi
Ludwika Senfla, transponując ją o kwintę wyżej, umieścił śpiew
stały w głosie melodyjnym, inne zaś głosy opracował analogicznie.
W Orgeltabulałurbuch Leonharda Klebera (1520—1524) znajduje
się pieśń ta na karcie 148 b. (Ludwicus Senfli (sic) : Ich stund au
ainem morgen) [Ms. mus. Z. 26 ms. 4. Bibl. król. w Berlinie].
^yo"
m.
■ m—W, ..
-0-±0
-eJ • ^ J.i-
W-
xy-
eJ • ś A ś-^
■^
t-
OO"
^fef:
^0-
22
ZDZISŁAW JACHIMECKI
Jest to, jak widać z porównania pierwszych taktów, zupełna ró-
wnoległość w opracowaniu pieśni; jedyną różnicą są diminucye
w tabulaturze Klebera, których brak w tabulaturze z r. 1548.
Transkryptor nasz, na pewne możemy tak twierdzić, nie przepisał
utworu tego z tabulatury^ Klebera (powstałej w Esslingen i Pforz-
heim^), lecz z łatwo dostępnego mu wydawnictwa Hansa Ott'a :
Hundert und ainimdzweintzig neue Lieder von beruhmbtenn dieser kunsł
gesełzł lustig zu siiigeti 1534. Nr. 22 tego zbioru służył za pierwo-
wzór transkrypcyi. Dalsze numery tegoż wydawnictwa, 23, 24
25, przeróbki tej samej pieśni, są zasadniczo odmienne od formy
jej w naszej tabulaturze. Odmiennemi są także transkrypcye Hen-
ryka Fincka, Henryka Isaaka i kilka innych anonimowych prze-
róbek zawartych w zbiorkach Otta. O rozpowszechnieniu pieśni tej,
także we Francyi, świadczy rękopis Bibliotheque Nationale w Pa-
ryżu : Recueil de chansons et airs de danse du debut du XVI sUcle.
sans paroles. V. III p. 234 nr. 40 : ^^Ich słund an einem Morgen" .
|ffi:
~gy
~cy
-s^
n
32:
Różnice melodjń wpadają same w oczy.
(Patrz : Catalogue du fonds de musiąue ancienne de la Biblio-
tMąue Nationale. Jules Ecorcheville. [T. III p. 234]),
XXXVI. Str. 82—84. Fuga. 4 gł. (Kanon)
^
=|:
ms
-M— j-
353^
■X5"
^4=J
"CJr-
f^::
m
u
=^
■-t5>-
-d-
-&-
■d — I
r
^^^^^^^;
») Hans Looweafeld : Loonbard Kleber.... 1897.
TABULATURA OKOANOWA ZR. 154 8
23
i
S
XXXVII. Str. 84—87. Fuga Josąuini. 4 gł.
ES
jOEC>"
-e> — ar
±^^=^i^^^^
cyssL-
oo
.4X.
ffff
£^Q.
OO
OO"
-cy
-cy-
W latach poprzedzających powstanie tabulatur}'^ 1548 pojawiły
się samoistne kanony (fugi) Josąuina de Pres w następujących wy-
dawnictwach : Sebalda Heydena : De arte canendi 1537 i 1540 Xo-
rimhergae apud loh. Petreium ; w zbiorze kompozycyi p. t.: Bici?iia
Gallica, Latina et Germanica, Yitemhergae apud Georgium Rhaw
1545 (nieuwzględnione u Eitnera) ; w slynnem dziele Glareana
(Henricus Loriti) Dodecachordon (Ba.^ileae 1547). Żaden z kanonów
tych nie odpowiada kanonom Josąuina z naszej tabulatury (oprócz
nr. 37 także pod nr. 90 i 92).
I
E
XXXVIII. Str. 87—91. Decus mundi. 4 gł.
OO
a^E
^^^
oo-
■^-
-J^4
zi=±ń
o -©•
i
»
IS — 'O"
-•— *■
iiS
i— tt
i
*t?
^^ii
^
J-
OO
OO
Po dziewięciu pauzach (breves) pojawia się w drugim głosie can-
łus firmus:
(połowa wartości nat)
W
-O"
-® — d — d
ar
24
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
XXXIX. Str. 91. Christus iam surrexit. N. Z. 3 gł.
F#V ^
-O «
^^ \/ ^
«2> -^
t 1
^^-Ti^^
i
~or
-S^ f
-&-
^
i
-cr-
:i
f
e
:i:
:il
. #
5
J
^5"
J^
P,&-
rr
źródłem raelodyi tej pieśni wielkanocnej jest sekwencja Vic-
timae paschali laudes. Podobnie jak w Polsce, praktykowano ją także
w Niemczecłi, gdzie do melodyi urobionej z sekwencji śpiewano pieśń
Christ ist erstanden. Wilhelm Baumker cytuje pieśń tę z rękopisu
z XV stulecia król. bibl. w Monachium Cod. germ. 716 (Das ka-
tholische deutsche Kirchenlied in seinen Singweisen I. 506). W ko-
deksach trydenckich widnieje pieśń Christus surrexit w głosie al-
towym utworów nr. 723 — 726 (cf. Denkmdler der Tonkunst in
Oesłerreich, VII Jahrgang, katalog tematyczny). W wieku XVI
pojawia się pieśń niemiecka w rozlicznych wydawnictwach. Pierwszy
wydał ją Peter SchofFer w r. 1513. Monogramista N. Z. zaczerpnął
jej pewnie z wydawnictwa p. t.: Ein New Gesanghuechlin Geystlicher
Lieder, vor alle gutthe Chrisłen... zu Leiptzigk 1537, MichaeFa Vehe,
gdzie melodya pieśni ma przebieg identyczny z formą jej w tabu-
laturze 1548. Ze źródeł pol.skich znamy pieśń tę z Kancyonału
Walentego z Brzozowa r. 1554 i z mszy y^Missa paschalis"' Marcina
Leopolitj (w ostatniej ze zmianami melizmatycznemi).
XL. Str. 92 — 97. Kyryeleyson pascale magisłri Josguin. 4 gł.
r-^' -1
O
r 1-|
J. , J ^-gi-
•'~*i"S • - "i - \1'
oo
^JT g
1
o
■ 1
i^S-£=
1 -
1
1
1
■
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1648
25
II.
t
e:
Pi
§iE;
■oo
:-?El
-©-©•
I© G>
P-»
"icr
-X3
1^^
T==^(SI
T C^"iB
III.
t
a
— ^ e»-
-^#
^
^ f
f=^
^y=^
£
~or-
—&■
t-
;335
r^^^^^rf
I
Nieznana z żadnego wydawnictwa kompozycya słynnego Jos-
quina. Trudno na razie stwierdzić, czy znajduje się w jakiejś z bi-
bliotek rękopiśmienny jej odpis. Tom partytur dzieł Josquina, spi-
sany przez Ambrosa (Ambros'sche Partiturensammlung) w bibliotece
nadwornej w Wiedniu, nie zawiera tego utworu. Bibliografia Eitnera
nie cytuje go.
XLI. Str. 97—100. Nasz ZbaiińcieL N. Z. 3 gł.
^m
^:
■•-!^-l
*-•-
a
Z&L
^
-^ O"
n
r^
ms:
-xs-
W pieśni te] przerobiony został imitacyjnie temat, identyczny
z tematem wielkanocnej pieśni niemieckiej ^Jesus Christus unser
Herr und Heiland'-^ (Hecyrus 1581) :
m
-f=>-
it
Je — sus
Chri— stus un — ser Herr und Hei— land
26
ZDZISŁAW JACHIMECKI
W tabulaturze Jana z Lublina znajdujemy na karcie 105 a. b.
pieśń Nas Zbawyczyel^ N. C. 1537. Temat ten sam co w utworze
nr. 41 naszej tabulatury, opracowany imitacyjnie, w formie od-
miennej i w tonacyi mixolidyjskiej :
F^; — =^
1 1 1 ~
1
=1^
o
1
1
■
©
1
o 1 • •
1
o
— ©
Na str. 100 tabulatury z r. 1548 dopisał kopista przy monogramie
N. Z. crac. Uzyskujemy w ten sposób podstawę twierdzenia, że
podobnie jak N. C. pochodził i monogramista N. Z. z Krakowa,
lub przez stałe w nim zamieszkanie do przynależności w mieście
tem czuł się uprawnionym.
XLII. Str. 100—101. Yersus. 4 gł.
i^i
_o_
^'
i
■rA
f?
s
#-•-
3^
-m-»-
^
•- -CF
T
r^t
£
Źródło, z którego pochodzi ten utwór kościelny, nieznane.
XLIII. Str. 102 -104. Orłus (de Polonia). 4 gł.
SB^
^^^
■jt:
:śzżit
^Z2Ż1
« «-#-^-#
^^==i=
-o-©^-
OO"
oo-
J
TABULATUKA ORaANOWA Z R. 1648
27
Odmienne opracowanie tego samego śpiewu stałego, co w utwo-
rze nr. 29. Prof. Al. Poliński posiada w zbiorach swoich kompo-
zycję czterogłosową Jerzego Libana z Lignic}^ z r. 1501, f,Ortus
de Polonia Stanislaus studia legit^, której tenor jest, oprócz kilku
nut, identyczny ze stałym śpiewem utworów tabulatury z r. 1548.
W nrze. 43 znajduje się cantus firmus w basie.
I
E
XLIV. Str. 104—107. Non vos relinquo. 4 gł.
-cy
as:
«ES-
-C3 (^
-(=:• -a-^^I=^^ ■f^<5>-
Ffff
ri
'ę^-xs-
S^'
P. nr. 74.
XLV. Str. 108 — 113. Seqimntur nunc psalmi. Wilhelma
Breitengassera (lub Breitengraser). [Breitengasserus i Breiten-
grasserus]. Beatus vir qui łwn abiit. 4 gł.
P. I. b
e;
§3!
S
-#-•
:^:
-cy — O^-
"OO
^=§^
^ ^
_cy?
i
9^
P. II.
ijjj- ^ ^- i J J l_
e^ T o — — |!2i-*:^-#
I
g' ^^
-J-
I J i i J ^TJj
^
i
28
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
i
i^
-X2r-
-\3r
■»-©•
^^
-4
-&
W rękopisie Ms. 4. biblioteki Rathsschulhihliothek w Zwickau
w Saksonii, pisanym około r. 1534 (Eitner X. 462, Nachtrag) znaj-
duje się kilka psalmów Breitengassera, ani jeden z nich wszakże
nie odpowiada psalmom wpisanym do naszej tabulatury. Drukiem
nie ogłoszono nigdy tych psalmów, nie jest także znane żadne
inne źródło rękopiśmienne, któreby je w sobie zawierało; jest więc
tabulatura z r. 1548 przypuszczalnie jedynym odpisem ich.
XLVI. Str. 114 — 119. Beati omnes qui timent Dominiini. 4t gł.
W. Breitengasser.
$1
'•r
^
CłO'
rrrrrr
-^5"
~C3r
nf\
CTO ■*■
OO'
^ ^ \ —
e
^
^"r r r rr[r
OO
T ♦
r
♦ (^
^:
-xs-
-o^
n
'T3fO-
XLVII. Str. 120 — 128. Credidi propłer quod... 4 gł. W. Brei
tengasser. 4 części. P. I. Credidi.
f
(5>-
TABULATURA ORGANOWA Z R. 154 8
29
P. II. Cuid retrihuam.
X — :
1
— 1
-teiH-J-J-.-^
^ — 1
fn>
^-^ ^-».
1
» •
"■ •
«*' 1
\^\) -^ '-'
bo
«
J «
• O
^-S .
o 1
"•/
o
ia.Q.
oo
^-
o
-7xs
fT
'i*
t ^
-y
P. III. Fofa mea reddam.
i
i
^=
£^E5
-25l-
'^-gl—
-O^— S"-
-gi-s)^'
-Si-
^
i
P. IV. Credidi, direpisti Domine vincula mea.
fe_
•%
(2? ^
Lnr
«>-=-•
^ż=i--
^:Jid^
-©^^ ©^
''II
^^
i
J=J=J:
-J !-
g. ^
OO"
:3t
■J:
-Ii
OO
^
l=— ^
>oo
XLVIII. Benedictus Dominus qui docet manus meas. 4 gł. W.
Breitengasser. P. I.
s
-^ — o^^-
oo
3
•-— -t«»-
^^^:^-#=P=
-•— ^
i3
?g^-
Tf
§3
-crc>-
Ld.
OO
oo — '-■
30
ZDZISŁAW JACHIMECKI
Str. 132—135. P. II.
^^
J2'
Jji IjŁiji
y^f^0
^ ś~*-
w=i
oo
oo-
ii3i^:
fPr
XLIX. Str. 135—139. Domine non est exaUatum eor meum..
4 gł. W. Breitengasser. P. I.
irni"
§!e^S-
-&-
rJij^t^^
S
J?.Ct'
-s^-
zJz=-_:^^=:d=J=q
P. II.
i^iĘaSS
gi^^
E-
-■ O
-«p,
•-^Itit
-1© (5>-
t-
^^.
f
L. Str. 140—142. lubilate Deo omnis łerra. 4 gl. W. Breiten-
gasser. P. I.
:|si
Ty
-&^=^--''
oo
^"^^7^
I
TABULATURA ORGANOWA Z R. 354 8
31
Str. 143-146. P. II.
^
^^^
:4
5^
1=:t=::
3J-<s'-ł
^^-^-■■
M
ex o.
oo-
oo
:pEEEp
Na str. 146 po skończonym psalmie zapisano imię i nazwisko
autora tych kilku psalmów : Guilelmus Breitengraserus.
LI. Str. 178—179. (Strony 147 do 177 niezapisane). Panis
transpositus ad minorem tactum. 5 g\.
fe
3^i=as
"gy- — cj-
-izi rJ-
-© ©-
9te
-© o^-
-G>-
J-J^
ft-
-(•— ^
-CS"
igig^^zzE
-(S>-
e
I^H— ]0[-
Na końcu utworu dopisek : videas lente festinare. Autora utworu
tego nie udało mi się wykryć.
LII. Str. 180—185—188. Mcichisedech Fijnk. (Henricus Fink)
4 gl. Pars I.
|ę
a
oo
oo
^ffl
13 <J
^l
_A 1_
T I J
*
^
V3«-3
-iS^^
J_J ^^-
OO
^^
OO-
-J —
•-no-
'ś ■©■
oo
1 ■
32
ZDZISŁAW JACHIMECKI
Pars II.
8-baisa
i
e:
-© — »■
h^
'mi
Jfei_
§EE
i^
cy-
-^=S:
-c>'
*
Nieznany z żadnego drukowanego wydawnictwa XVI wieku, ani
z żadnego rękopisu, utwór Henryka Fincka.
LIII. Str. 188—191. Pulcherrima. 4 gł.
J-
-0-^—&-
SiE
W wydawnictwie zbiorowem Jakóba Modernus'a z r. 1539
(Jacobus Modernus de Pinguento) pomieszczona jest kompozycya
p. t.: O 'pulcherrima mulierum, 5 v. (f. 48 sq.) w zupełności odmienna
od powyższej.
LIV. Str. 191—193, Trocz lychyer. 4 gł.
m^^^
m^
r i
T"^
ś •
'^T^ - (^
Sb;
-^y-
"O — O'
fP=^
rr
Tytuł tego utworu jest niezrozumiały. Nie przypomina on ani
w prz^^bliżeniu żadnego z tytułów pieśni niemieckicłi drukowanych
w XVI wieku, lub znanycli nam z rękopisów. Znaczenia jego nie
umiał mi podać ani znakomity germanista prof. Johannes Bolte
w Berlinie, ani tak wszechstronny w swej erudycyi prof. Wilhelm
Creizenach, którym kwestyę tę pozwoliłem sobie przedstawić.
TABUI-ATURA ORGANOWA 7. K. 1548
33
[E
LV. Str. 194 — 195. (Juołldie eram apud vos 5 gł
¥ ¥"
żtiEs;
-cy-
=1:
-^5-¥-
©^-
t:
=m
.-j.
€
fr-'-
-xsxs —
Utwór ten jest transkrypcją pięciogłosowego motetu, pomie-
szczonego w wydawnictwach pieśni kościoła reformowanego: Johann
Walther'. Wiłłemberrjisck Gelstlich Gesanghuch z r. 1524, 1525,
1537, 1544 i t. d.
W tabulaturze Jana z Lublina znajdujemy transkrypcję mo-
tetu tego na karcie 184 b. p. t.: Cołidie apud vos eram vi łemplo
docens. Forma jej wykazuje nieznaczne tylko odmiany zdobnicze,
n. p. w głosie najwyższym:
1^
-eJ' ś-
-•—ś
Oryginał motetu przedstawia się tak:
Disc-
Alt.
Vagau8. -
Teu.
Bas.
(^ CS
■ -=]:
— p— •-
~7s-\
■ r- ^ i=-g-
■ ^
, 1 —
\j *^
^f* ^
^•^
'>• o
'
3.
Cot
ti —
1
—
— — - di
1
e, cot
1
— —
-3-i^ł 1
-^^^^^~^
'^ p"
'
O
1/
3./» t
1
■
■
1
1
^^*
0 -
~®' (^ ■
^
o<j
cr-
^W=^ =
©
r-
-\-
■■ — ' —
Rozprawy Wydz filolog. T. LIII.
34
ZDZISŁAW JACHIMECKI
LVI. 3tr. 196—197. Magisłri Pauli Carmen. (Paulus Hofhai-
mer) 3 gł.
fe^^^^
9S
i
p
f
4:
^©-
?trz^
(2-
Iraię ^magistri Pauli'"'' odnosi się z wszelką pewnością do słyn-
nego kompozytora i organisty cesarza Maksymiliana I, Pawła Hof-
haimera (1459 1539). Nazwa carmen oznaczała w wieku XVI utwór
instrumentalny, podobnie jak włoska canzona. Bibliografia dzieł
Hofhaimera (Robert Eitner : Quellenlexicon V. 171) nie cytuje źró-
dła, w którem moglibyśmy odszukać oryginał utworu naszej tabu-
latury. Dla ścisłości porównywałem znane z druków lub rękopisów
utwory Hofhaimera, mogące mieć związek z carmen tabulatury
z r. 1548. Rezultat z góry juz wykluczało zbadanie wydawnictwa
p. t,: Harmo7iiae poeticae P. Hofhaimeri swe carmina nonnulla Ho-
ratii 4 voc. Norimbergae 1539 (utwory wokalne metryczne). W rę-
kopisie ms. mus. 18810 biblioteki nadwornej w Wiedniu znajdu-
jemy 9 utworów Hofhaimera do tekstów pieśni niemieckich ; dwa
z nich mają nazwę carmen.
F. 23. Paulus Hofhaimer unschuldiger Ritter. Carmen.
:3i
b:
jLzur
o f^ <>3
-O C5 ■— ■ O — G> O — ©^
'^-
F. 27 a. Paulus Hojhaijmer. Carmeti.
?^:
P—<s-
TABULATURA ORGANOWA Z R. 1648
35
Inne pieśni niemieckie Hofhaimera, zawarte w tym rękopisie,
podobnie jak utwory jego z Tricinia Rhaua (1545), nie mają także
podobieństwa z tematem carmen tabulatury z r. 1548.
LVII. Str. 198 — 199. Fugę fugę cor meiim. 4 gł.
Tytuł utworu tego jest przekładem łacińskim włoskiego ory-
ginału. W zbiorze madrygałów Filipa Yerdelota : Di Yerdelotto
tutti li niadrigali del primo et secondo libro a 4 voci, wydanym
przez Scotta w r. 1540 znajdujemy utwór (p. 20) p. t: Fuggi,
fuggi cor mio^ wedle którego ułożył twórca tabulatury naszej
powyższą transkrypcyę. Oryginał przedstawia się w sposób nastę-
pujący :
^
E
"^ — gy
o o
a^
-(=2-
Jd HL
It
-sh-^-
Fug — gi fug — gi cor niio —
L'ln— grafe crud'a — mo — re
Ms:
_Q.-
(g g-
-(=^
^^
(S (3 o.
^^Hf
-O G>
"O"
t:
f2_si
^
^ c) — e o
ggB!
-G—G>—&
^-
-©—--,©—(»
f©H=-
^-
i?;
LVIII. Str. 200-202. Tribularer 4 gł.
=1:
m
G-
F9^
r
i]CT
: r^fr
^h^
^r-
Tcy-
-X Q..
3*
36
ZDZISŁAW JACH IM ROKI
Utwór ten nie jest identyczny z licznemi kompozyeyami
^Tribularer si nescirem^ pomieszczonemi w wydawnictwach pierwszej
połowy XVI wieku.
Nie miałem możności skontrolować wydawnictwa Gardaue'a
z r. 1544 a. p. 2, gdzie zawartą jest korapozycya Jakóba van Ber-
chem po tym tytułem.
LIX. Str. 303—205. Ortus (de Polonia). N. Z. 4 gł.
-~-J-»-ś^ś-»-ś-^^ś
ms
oo-
Na tym samym śpiewie stałym, na jakim oparte są utwory nr. 29
i 43, rozwinął N. Z. kompozycyę, bogatszą od tamtych w diminucye.
LX. Str. 206—208. Crux fidelis. N. Z. 4 gł.
^:
xs "^
X3r
-xs
iS^-a-—
rr
i]
r^Tf
T-<a» — c^
7^
O §
a
-?3^»-
P-0-
xs-
Teraatyczną ostoję tej kompozycyi stanowi początek starego
hymnu kościelnego Crux fidelis inter onines :
^^-
— er —
^f_ f =^ ^ ^ Tr f">
^--
— o^—
i- 1 — _ 1 — 1 — ^-
Crux fi — de — — lis
in — ter om — nes....
LXI. Str. 209 — 211. fngresso Zacharle in templum Domini. 4 gł
fe^^^^H^^^
9iE:
OO'
^^^
isrcy-
-©^ -©■
-■©-o— —
-o- (©-
:ti=d
TABULATUKA ORGANOWA Z K. 1548
37
Autora, ani źródła, skąd kompozycya ta została przepisana
do tabulatury, znaleść nie mogłem. W wydawnictwie Ottaviana
Scotusa z r. 1541 pomieszczona jest pięcioglosowa kompozycya pod
tym tytułem Jalcóba van Berchem. zupełnie wszakże odmienna od
nru. 61 naszej tabulatury. Odmienną również jest kompozycya Be-
nedj^kta Ducis'a, zawarta w wyd. G. Rhaua z r. 1538 nr. 36.
LXII. Str. 212-220. Bellum Franciae. 4 d. Pars I.
:9a;
:SS3
-^
1 Ji_
O' ~gr
"C5"C>-
-O-t-
-£
is<y-
oo-
•r^— ^
- ; •♦^
X3ri
-0^
-^=^
Jest to organowa transkrypcya kompozycyi programowej Cle-
mensa Janneąuina p. t.: ha guerre; utwór ten cieszył się w wieku
XVI wielkim rozgłosem. Jan z Lublina przepisał go także w swo-
jej tabulaturze, na kartach 178 a. — 180 b. — 181 b, nazywając część
pierwszą częścią drugą, części zaś drugiej oryginału wyznaczył
miejsce trzeciej. Cykl złożony z trzech części otrzymał Jan z Lu-
blina w ten sposób, że na pier wszem miejscu swojej Bellum fran-
cigenum umieścił transkrypcyę kompozycyi Janneąuina ^UAlouetłe^
(or sus, or sus, vous dormez trop) ze zbioru Attaignant'a. (Wska-
zał to, prostując niedokładność odnośną, zawartą w pierwszem stu-
dyum moich „Wpływów włoskich w muzyce polskiej", dr. Adolf
Chybiński w trzeciej części pracy o tabulaturze Jana z Lublina
„Kwartalnik muzyczny" r. II. z. III str. 233).
38
ZDZISŁAW JACHIMECKI
LXIII. Str. 221—227. Flede manus. 4 gł.
i
^
o
oo
oo
/' ff
rpfr
"^~^~—
U
Ss
oo
~C5-
^^i©-
oo
OO"
f
■^^_g^
OO"
-TO'
f r
r
r
f 7
§i
OO'
^
"•oo
P-m-
i<i%s-
-P- &-
Pomimo skrzętnego poszukiwania nie udało mi się odnaleść
pochodzenia tej kompozycyi.
LXIV. Str. 228—229. Per merita Sancti Adalberti 4 gł.
'^E=
-xy-
i^:
-<©^
rrr
I-o-
— <©^
^
(^ -& ^
^-
LXV. Str. 230 — 232. Vita in ligno moritur. 5 gł.
J2_
|^^^^_JJ-^
-Ty
^
--t-
"cr
--"^ST-S?
§!E
or-
-i5>-
^
-to_.
Ay
W tabulaturze Jana z Lublina znajduje się kompozycya pod
tymże tytułem na karcie 171 a. ff. Jest ona — poza odmianami
diminucyjnemi — niemal równoległą do powyższej : (5 gł).
TABULATURA ORGANOWA Z R. 154 8
39
^^^^^
:3fEi
~cy-
!^iS3
ło.
-^g^^
r
LXVI. Str. 232—235. Et valde mane. 5 gł.
|i=
o o
3
:i^
n:
di--J=,::i
rui:
^fe^J=t
S
-•-^—Gi
J J^
"n:
t
-^
=|:
i^
-# <S>-
^:
-<S'-
J. J J.'
ttl:
W rękopisie biblioteki Pro8ke'go w Ratysbonie (Regensburg)
Ahłeilung Butsch, Kat. 211 z roku 1538 znajduje się kompozycya
pod tym tytułem z monogramem H. ¥. (Henricus Finek), której
temat jest analogiczny do tematu powyższego utworu :
-Ol-
■ © — ©-
o ""O
^
(2_
(S-f^
5
g; p —
Et val
de ma — ne — u— na Sab-ba — to — lum
LXVII. Str. 235—239. Oratio. 4 gł.
fe
f
tte
oo o
f^-^
■md 0 ' o
■©■• -#-=-
-er <S> _
"CT"
-TO-
s=i^
Utwór nieznanego autora.
fFf
-.g^
n^
■TO-
40
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
LXVIII Str 240-243. Finiłur Josguin {nichł ganczer). 4 gł.
•1?-*:^ I ^^'f-l^-^"^^
<5>-.
tEfteps
Fi„Uur cum sancto Spiritu ex officio Jo^iuin. Por. nr. XII
i t. d.
LXIX. Str. 244—246. Benedidus. 3 gł.
r^ r T *
irz^
¥f^*-
*^rz:
(bas niedokJadnie spisany w Tabalaturze)
Autor niewiadomy.
eI^^=ee^^
LXX. Str. 246—247. AVce qMfl>H 6ow?<»?.
^S?^^^=i
feE^3
-^
i^S^
^
fe*E*?^
Utwór niewykrytego autora.
TABULATUKA ORGANOWA Z K. 15 4 8
41
LXXI. Str. 248—249. Patńs sapieiitia. 4 gł. (Mądrość Ojca
przedwiecznego).
""Cf~ ^y
.i
:9!e^^^g
.r:
Jr
-££fF^f^-P
-^-
-G-fyt—^
— -■ -^ ó -^
T. — f-p-
^f2_
-^ ^
^-n
f-rr"^^
Autor kompozycyi tej nie jest znany. Temat utworu tego
zaczerpnięty jest z popularnej pieśni łacińskiej ^^Fatiis sapietitia
veritas dwina. Deus homo captus est hora matutina", której autorem
mianują jużto Jana XXII, jużto Benedykta XII. Z wieku XIV
zachowało się wiele odpisów tej pieśni. W XV wieku tłumaczono
ją już na język francuski, staroniderlandzki i niemiecki Przekład
polski znany nam jest z wieku XVI. „Jezu mądrość i prawda
Ojca niebieskiego, Bóg i człowiek pojman jest czasu zarannego".
W tabulaturze Jana z Lublina znajdujemy pieśń tę w opra-
cowaniu nie-imitacyjnem na karcie 120 b. 121 a. W kancyonałe
Walentego z Brzozowa z r. 1554 pomieszczona jest ona z pewnemi
odmianami.
LXXII. Str. 250—251. Dominus secundum acłus nostros noli
nos iudicare. 4 gł.
^^SEEE»^
Korapozycya niewiadomego autora.
LXXIII. Str. 252—253. Tytuł bardzo nieczytelny ; niepewny:
No7i est [vestrum] (verbum) nisi ha (bet) vitam?? 4 gł.
42
ZDZISŁAW JACHIMECKI
fe
oo — ~-
■©■ -&■ --
§31:
^_-^I^^
^r
^l
OOO"
:f=
-ś-»
A— ©-
LXXIV. Str, 254 — 256. iVow vos reUquani orphanos. 4 gl.
Kompozycja w zupełności identyczna z nr. 44.
LXXV. Str. 256 — 257. Cuam dura sunł arma cupidinis. 4 gł.
I
E
?
-ii—
r
^
r
-cy-
g g-
-^ ^ o
J
o o
-er
^-
m
=i=F^^
Kompozycya nieznana z żadnego druku ani innego rękopisu
stulecia XVI.
LXXVI. Str. 258—259. De Sancto Spiritu, muteta. 5 gł.
^
-CF O'
a-^j-j.:^.^
§iB
J77j J jJ
g* ^
oo
oo
i
<S^ «! •
ś — •-
5
:1^=1:
:^ — •-
i3
«>3V3
-O-O^-
-oo
Autor tego motetu niewykryty.
TABULATUUA OKOANOWA 7, W. 154 8
43
LXXVII. Str. 260 — 263. Invocałe nomen Domini omnes genłea.
4 gł. I Pars.
s
E=F^
-cy-
r-rrr
W^
m
r
j
r
Se
-«^ — 15>-
^
-©^ •-
^
-^ -O^-
~0 TCy
?^ ^
-.(©=
f^
-^
f
II Pars.
^
;SaEi
A
jS
4Jbiii
^
-42-
P(^
r
-^i=-
-(©-
#•
»-s-0
tt
LXXVIII. Str. 264 — 268. Et universi puheris. 4 gł. (Duae parte s)
fe
S5iE^EidE*d:
^
J JTjj J j j J
iji<i
-i_JU
_i_i-
~cy-
f^
(oktawy)
Ft~- ■ ^
■
■
-W
J J J ♦ -^ ♦ J
O. oo
— ■©■ -a- —
' ni
■
1 t_p=F3
Utwór niewiadomego autora.
Str. 269 do 271 niezapisane.
44
ZDZISŁAW JACHIMECKI
LXXIX. Str. 272—274. Da pacem Ludovin Sueijczer 4 gł.
(L. Senfl).
-fe^* o o—
©~
« 4^-
&~
^-^-i^
I
5 ^
1
■
1
1
1
^
1
g'— o-
i^
^
-Tcr
-«'-
1^=^
:1:
0-
0 —
rr
— I
-<s) — — j-
OO
-crc5
Ludwig Senfl podpisywał się częstokroć w sposób jak w ty-
tule utworu (Eitner IX 139). Rękopis Abt. Butscb z r. 1538 Kat.
211 biblioteki Proskego w Ratysbonie zawiera pod monugramem
L. S. (Senfl) utwór Da pacem. Discantus tej kompozycyi ma ten
sam rysunek melodyjny, odmienne są jednak wartości nut i ich
bieg rytmiczny : (polowa wartości)
c*
=%=^
—o-
oo ■ *^
-° — P_?-J^^p^-^
lx^ ^' ■ ' 1
polowa
wartości
Da pa — rem
do — mi— ne
in di — e— bas
nostris
Ten sam temat melodyjny znajdujemy w utworze Da pacem
Donńne Cod. mus. 0. 21. biblioteki krótewskiej w Berlinie, f. 68, b.
69 a, i drugi raz f. 226 b. Pojawia się on także w inuj^ch kompo-
zycyach do tego samego tekstu n. p. w zbiorze p. t.: Trimn vocum
carmina. Norimhergae per Heronymum Formscbneider 1538, Nr. 40,
i
^
oo
-oo-
^gr
Da
pa — cem
Do
Mił — ne
(Egzemplarze tego wydawnictwa znajdują się : w bibliotece Akad.
instytutu dla muzyki kościelnej w Berlinie ; w Bibl. uniwersy-
teckiej w Jenie).
Arnoldus de Bruck użył także tematu tego : Da pacem., wy-
dawnictwo Rhaua z r. 1544 nr. 85.
TABULATURA ORGANOWA 7. R. 154 8
45
LXXX. Str. 276—280. (Str. 275 niezapiaana). iiurge Fetre.
Angelus Domini. 4 gł.
Sb==^
^sS
ft
3^=
r
-■ — -^y-
Jt?:^:
-r-=r^^
"cy-
Utwór ten jest transkrypcją czterogłosowego motetu Miko-
łaja Gomberta. pomieszczonego w zbiorach jego motetów wydanych
przez Scotta i Gardana (N. Gomherti, Musici Imperatorii, Motedorum j
Nuperrime Maxima Diligentia in lucern aediłorum \ Liber secnndiis.
Yenetiis apud Hieronymiim Scotum 1541, późniejsze wydawnictwo :
Yenetiis apud Antoiiium Gardane 1542). Początek kompozycyi
w oryginalnym układzie, podany poniżej, pozwala poznać niezna-
czne różnice transkrypcyi :
"-?o
E
-cy
"tS-
ł=^«=#=^
_i ^=3 ^n 1 ff I
-gl-g-g
^?^<S'-«3f.-
:|=t:
^
Sur— ge
Pe — tre
et indua-
te
t^E;
■m
-*^2 (= S>-
=^— I ^
:t:
S
:^=P^^"P=#:
me:
-- tS.
^EES.
~&-
1^
-iS>-
i:
§?PB^^=^;
-of-
(Nie poruszam tu sprawy akcydencyi, dla której miejsce znajdzie
się w dalszej części pracy o tabulaturze).
LXXXI. Str. 280—281. Con lacńme sospir Yerdelot. 4 gł.
S
fSfei
-x> — si — si;
'■©■ f^ r~
3
f
-cy-
f
jjJ^-^
-«»i S'-
4-4
-g?-
-«>-
46
ZDZISŁAW JACHIMECKI
Madrygał Verdelota (bez podania nazwiska autora przepisał
go dwukrotnie w Tabulaturze swoje] Jan z Lublina f. 103 a,
i 209 b.) mógł zostać wyjętym z wydawnictw : M. Valerio j^Ma-
drigali Xoui de diuersi eirelloitissimi Musici^ , Roma 1533. lub ze
zbioru madrygałów, przerobionych na lutnię przez A. Willaerta
z r. 1536 i 1540.
LXXXII Str. 292—293. Epi fesfe [Biirg] isth tmser got. A gl
^
E
f
-r*
f
-' - J J ^n" " g> 'g~gJ"
rg g>
f
-#^
Tr
p»-#
3-:
-cy-
^^■h
1 !
Sas:
J:
Twórca tabulatury naszej wybrał zpośród licznych kompozy-
C3'i do słów pieśni Marcina Lutra poważny utwór pięciogłosowy
Stefana Mahu, zawarty w wydawnictwie : Neue deudsche Geistliche
Gesenge. Georgen Rhau 1544 nr. 61 i przerobił go cztero-głosowo,
opuszczając głos czwarty. Różnice między pierwowzorem a prze-
róbką wystąpią w kilku taktach początkowych :
-^
^
^
3ż^;
zEbE;
~o~
t
_C3l.
'^~=^
Ein fe — ste
-i ^ _ r?
=^
-(©—<©-
Burg ist un
^-0
-f^T
"Tgy-
£
-O"
-s>—f^ o
-- — G-
^^i=^3
t^ZS^-
■^ — I — r
-^^-ś-
-*^
o o
s»r Gott
-ShS*-
m
iS
vy"
a
^^A
-xy-s>-
B
TABULATURA OUGANOWA ZR. 1548
47
LXXXIII. Sir. 284—285. neywyem. 4 gł. (Kompozycya, któ-
rej tytułu nie znał twórca tabulatury).
^=
-(S>^
-^ — ^-
oo
OO"
? oo"
^ oo-
-o-
.la-
f^^m
-Ol
-Z5I-3
Twórca tabulatury nie znał autora ani tytułu utworu, który
przepisał, do czego w napisie nad nim otwarcie się przyznał. Nie
może nas to dziwić, kiedy i w poważnych wydawnictwach XVI
wieku nierzadko brak przy kompozycyach nazwisk autorów. Dla
przykładu wskażę na zbiór następujący : Concentus octo, sex quin-
gue et quatuor vocum.... Augustae Yindelicormn A. D. 1545, Philip-
pus Ulhardus excudehat. Dwa utwory tego wydawnictwa (Pater noster
nr. 1 i 6) opatrzono dopiskami : incognito authore i incerto authore.
LXXXIV. Str. 286-287. (Str. 288-313 niezapisane). Vita
in ligno moritur. 5 gl.
(3)
^
_l__l.
^m
^-^yy-
"cy
^±*Z±±^
o
-&-■
'xs-
LXXXV. Str. 314-315. Et in terra pax homitiibus, per oc-
tauas. 4t gł.
SiE
a a
-C5"
^ -&■ ^
W tabulaturze Jana z Lublina znajduje się kompozycya ^^Et
in terra pax" (f. 23 b.). której temat zasadniczy jest identyczny
z tematem powyższym, opracowanie zaś jego odbiega pod wieloma
względami od utworu naszej tabulatury.
48
ZDZISŁAW JACHIMECKl
'-^-
jEi
•tii*
-o ł"
rrr
-^3r
-g^g-^-gi-
¥n
--¥^^i^
3!e:
LXXXVI. Str. 316—317. Domine Deus agnus Dei 4 gł.
e;
aa
TT
<Ż'
-J-j-
-s^
-t:
li^Jiif
"55-
-ś — O-
--]-
—^ o si^
^. iT
bS
-S"-
^EE£
w tabulaturze Jana z Lublina znajduje się na karcie 24 b.
ff. utwór Domitie Deus agnus Dei^ którego temat imitacyjny zgodny
jest z tematem powyższym, ale opracowanie jego jest odmienne,
jak to widać z początkowych taktów dwóch najwyższych głosów :
sEE^:
_0-
zfzti
•>-•#
"O-
LXXXVII. Str. 318—319. Sanctus Angelicus 4 gł. Amw Do-
mini 1548.
0-
X
m
-Cf-
-O-TT^
-&—Ś-
S^^
^— e>-
155:
-C5-
Jan z Lublina pomieścił w tabulaturze swojej f. 241 a. ff.
następujące Angelicum Sanctus:
IZZZJZ
^^
-xs-
Jto
TT
-0-^
rm
0-^
M
=^
g p-
^-•-
TABULATURA ORGANOWA X R, 1548
49
LXXXVIir. Str. 322-323. (Koniec na str. 321). l^ladrasens.4gl
Sm^E^m
^— ,
ł~^-:
J 1^
-<5><^^
~:.U-J^_^=^
Ip-
-C5X5
^
ijtE^Eid^
^ s
f=r'
-t5>-
— ^^-
^iE^dEi^^J=U^-- =
^~^=^
Utwór niewiadomego autora.
LXXXIX. Str. 324—328. Fuga Josąuini. 3 gł.
?s^li?=
^§zE^^
-4-^
P^>-*
^^:
--J-
•-*-^-#-
. -1=2.1
titzz:
f
==rt
j^ »-
ja_:
Patrz nr. 37.
XC. Str. 328. Vita in ligno moritur. 3 — 5 gł.
^=
?^^^s3i^: ;zs_-^: ;^E3i
^^^i=^
zziazz
^-~g^-
-\^-
— "^,— (.
s/^«
r
"cy-
^^^:
-9-ś-
TCT
Odmienne opracowanie tej samej melodyi gregoryańskiej c
w utworze nr. 84.
co
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII.
50
ZDZISŁAW JACHIMKCKl
XCI. Str. 332 — 335 koniec str. 340. Deus qui sedes. 4 gł.
ve:
\?p. ^ f> -^ e^ę
I Iii
?(S>.
-A.
t7xy -p- f
?^H©^
P»-
I ' I i I T f"
PS"-
"O
<5ii-
^
JłOL
f
^-#
•-^
I
f-
-Sf — -
=ii
Utwór ten został zaczerpnięty ze śpiewnika protestanckiego :
Jobann Walther : Wittenihergisch Geisłlich Gesanghuch z 1524 sq.
Transkryptor nasz poddał go nieznacznym tylko przeróblcom me-
lizniatycznym. W oryginale przedstawia się kompozycya ta na-
stępującej formie :
^
^/* » — \ ■ —
i
De -
:3iJ2gzizn:
^
-o— e-
us qai
oo
e^LS:=
se — —
— des, pui
t^::t
se
-\>C5
=1^:
^
Tabulatura Jana z Lublina zawiera także ten utwór, f. 116 b.
ff. Deus qui sedes super tronum. Spostrzegamy av nim nieco bogatszą
fakturę diminucyjną.
i^
1 — ■ -^o-- -^
TABULATURA OU(?ANO\VA Z R. 1548
51
:g:
\y
« g>-
--(2-
"T f^. ^ T
r f^ 'rr
XOII. Str. 336-340. Fuga Josfjuini. 3 gł.
'^^—^
-^5
-O—
O^-
ł
r
"CT-
TO
— -©^
«&-
isz-s*-
XCIII. Śtr. 341-343. ^cA ycA mi;cA^ (Ach ich mocht')? 3 gł.
A.
:9te^Pi-^i
___^-_,2_p^
:-t=i
T-^-
.bJ:
t=t:t=g:
-I ^
t=:-
■cyer
J
-^^ ^
iS^ I —
•r-iS^^ f^\ 1 T a
ł-[:iin[::iEi— ^-ł-^-^
-i5l— ■■
Ul
T «-'^
■^t
Tytuł ten wskazuje na pieśń niemiecką. Wydawnictwa zbio-
rowe pieśni niemieckich z pierwszej połowy XVI wieku i znane
do dziś dnia rękopiśmienne zbiory pieśni nie zawierają podobnego
utworu. Cf. Franz Bohme : Altcleułsches Liederbuch: Eck und Bohme:
Deutscher Liederhort.
XCIV. Str. 344 ff. Scmctus solemne. N. Z. 4 gł.
M-
tT' _0 0 Z
rrrr
mi^y^-^
—&^G>-
-^■^
f
^—i^^
CS O
^Of
=^^
r
o o !.■%
1^ iil^
;:=!:
tS" — ^■'^ey T o^
5=J
^
^ V
-o-©^-
Sanctus solemne tabulatury Jana z Lublina f. 154 b. sq. jest
utworem identycznym z powyższym utworem. Monogram umiesz-
czony w naszej tabulaturze na str. 346 tam został pominięty.
52
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
XCV. Str. 346—349 AUud Sarnim solennie. 4.
Wszystkich Sałictu? solemne je;t 5; na końcu Osanna napis :
finitur Osanna et tot. Sand. N. Z.
XCVI. Str. 360—352. Gaudeamus. N. Z. 4 ^l.
ate
T5 — ®-::
rj
©-»
J " I ij _
■ ł
L^-d:'
.l25L^«
^-«'-J '
"cy
• -©-
x_i__ 11-
-C5-
"©-
Introitus in festis Mańae Yirginis -.Gaudeanni^i omnes^ wpisał
do tabulatury swojej także Jan z Lublina f. 60 b (z datą 1539),
zaczynając tenże sam temat chorału, jako temat imitacyjny w wyż-
szej kwarcie. Jan z Konstancyi {Hans von Constanz. Jan Buch-
ner) pomieścił w swojem słynnem Fundamenłbuch fpisanera przed
r. 1551) ten introit. w wielu miejscach bardzo zbliżony przez formę
opracowania do powyższe^ro utworu tabulatury naszej. Pouczają
o tem pierwsze takty utworu Buchnera ( Yierteijahrsschnfł fur Mu-
sikwissenschnfł V — 1889, S. 136 są).
^:
^
^
3!e=
I ■_i
-«>-
^4=1:
T^
-^-
I
TABULATURA OHOANOWA Z l{. 1648
5a
XCVII. Str. 852-353. Gloria eius. N. Z. 4 gł.
T —
<u
^E
-©-©—
:i_Ł.
"O"
-Jl-Jl-
-JC[CT~
J-li^Ł:^i
•^or-
-i_ł.
33=4-
f^'
'-r;
-^^-
V*-;
Jest to dopełnienie powyższego introitu In festo Asstimptionis B. M. V.
XCVIII. Str. 354—359. Kyrie eUijzon fons bonitatis N. Z. 4 gł.
-^-e>-
^m
-xs
-<s-&^-
1S^ I
Iii
wm
P -eh
:^-p
-0
t
-» m-
» I 0
r
^:
-00
■^
d:
is3^3^=l
"gy-
--o^-
if^żzz^:
-©^
■^5"CF"
-(2-
-S)^-
-^-s>
:t:
Melodya umieszczona w tenorze tej Icompozycyi ma następu-
jący przebieg :
ii
00 "
"X3~
00
i t. d.
Odpowiada ona doliładnie melodyi pieśni : Panie nasz studnico do-
broci {Kyrie fons bonitatis pater), Istórą w kancyonale swoim ogło-
sił Walenty z Brzozowa w r. 1554 f. 16 a.:
i
-■t
:^z=jr=:
-ń — ^ — <^ — "g — gi [^ -[^ — <s>
--A--
=1:
-^=i
-S" sH
Pa— nie nasz stu— dni— co do — bro — ci, oj-cze nie ro — dzo — ny,
i t. d.
(Ks. J. Sarzyński : „Polskie pieśni kościoła katolickiego" str. 228).
54
•ZDZlSf,AW JACHIMECKI
Melndya ta została zwozerpnięta ze starodawnego tropiis „Ky-
rie^ fons boniłałis, pater mgcnite^ a quo bona cuncta procedunt'-^ . Pieśń
polska zawdzięcza tropowi cały swój tekst i stronę muzyczną i od
źródła swojego w niczem się nie różni :
m
^xs'
-X5-
.Si.-
Kv — ri
fons bo — ni — ta — tis,
Jan z Lublina użył do swojego Ki)ie fons honitatis (f. 137 b.)
odmiennej melodyi.
XCIX. Str. 359—360. Et in terra sollenue. 4 gł.
E&
-<^'
'^s-
-??-
-0^0
'^-s
rr^^
X5-
V5-
W tabulaturze Jana z Lublina znajdujemy Et in terra dwu-
krotnie. Po pierwsze na karcie 23 h.. gdzie przerabia temat odmienny,
po drugie f. 140 a., gdzie ma temat identyczny z kompozycyą naszej
tabulatury nr. 99 i wiele podobieństw w opracowaniu, utrzymane
jest jednak w tonacyi o kwintę wyższej.
C. Str. 361 — 362. Domine Deus Agnus Dei. 4 gł.
ifeEEi
-^y-
"^y"
gte;
^
t-.
'5^
rl^
-te
g-r
r
"Of-
-er-
-(2=^
:3=S
OO"
-C3f
CL Str. 362. O królach polskich 5. gł.
■i^ -&■ ■&■
iii=:Srrf=g::,fc':=
i-< tsŁ Łft jc^i. .^n-
l2^
f 1 r r
#-^ •
oo
-^hO^ 1
TABULATURA OKGANOWA / U. 1548
55
Jedyną świecką pieśń polską, z,avvartą w tabulaturze, wpisane
później ud poprzednich utwonSw.
W przeglądzie tabelarycznym przedstawia się zawartość ta-
bulatury w sposób następujący.
Charakter utworów.
Kompozycye kościelne : 70.
Kom pozy cye świeckie : 9.
Preludya i utwory instrumentalna: 11.
Kanony (fugi) : 6.
Kompozycye bez bliższego określenia : 3.
Ze względu na pochodzenie utworów.
Kompozycye pochodzenia polskiego: 18.
„ „ niemieckiego : 16.
„ „ niderlandzkiego : 9.
„ „ włoskiego : 2.
Kompozycye oznaczone nazwiskami : 15.
„ „ imieniem : 1.
„ „ monogramem : 10.
Kompozycye nieoznaczone : 75.
Wykryte źródła pochodzenia utworów nieoznaczonych : 10.
Tabulatura nasza przedstawia bogaty materyał porównawczy
do poznania techniki transkrypcyjnej wielogłosowych kompozycyi
wokalnych na instrument harmoniczny, jakim są organy. Przepro-
wadzenie porównania tych transkrypcyi z oryginałami nie leży
w granicach tej części pracy o tabulaturze.
Dotknąć natomiast należy kweslyi czysto zewnętrznej, mia-
nowicie paleografii muzycznej tabulatury. Nie wyszczególniam
każdego znaku nutacyi tabulatury, utrzymanej w typowym cha-
rakterze niemieckiej tabulatury organowej, pragnę tylk(j zwrócić
uwagę na jeden rys właściwy tabulaturze, rys, wyróżniający ją
z pośród wszystkich znanych nam ksiąg organowych pierwszej
połowy XVI stulecia. Są to linie, biegnące pionowo przez wszystkie
strony tabulatury, przecinające systemy nutowe i przestrzenie mię-
dzy nimi leżące, wypełnione literami-nutami. Dzięki tym właśnie
56 ZUZISŁAW JACfllMKOKl
liniom nabiera każdy wpisany do tabulatury utwór wielkiej przej-
rzystości rytmicznej, gdyż kreski te. to nasze kreski taktowe, pla-
styczne granice jednostek rytmicznych, rytmicznych komórek mu-
zycznego organizmu kompozycyi. Otto Kinkeldey w cennej pracy
p. t. : „Orgel und Klavier in der Musik des 16 Jahrhunderts^ (1910,
str. 190) uważa wcześniejsze od naszego zabytku tabulatury nie-
mieckie : Konrada Paumana z r. 1452, Leonarda Klebera z r. 1520 —
1524 i Hansa Kottera z r. 1532, a także i późniejszą Jana z Kon-
stancyi z r. 1551, za partytury. Są one tem istotnie w porównaniu
z głosami danych kompozycyi, rozpisanymi w książkach głosowych.
Z powodu atoli różnych modyfikacyi w stosunku do wokalnych
oryginałów należałoby uważać tabulatury raczej za wyciągi forte-
pianowe, nie są one bowiem raechanicznem tylko ściągnięciem gło-
sów w przejrzysty system. Prawa instrumentu ujawnione są w kolo-
rystyce organowej, a dla nich to podpada utwór pewnym formalnym
przemianom, którycŁi z natury rzeczy nie zna i znać nie może
partytura kompozycyi wokalnej czy instrumentalnej, zwierciadło,
skupiające wszystkie głosy w autentycznej ich formie. Tabulatury
niemieckie z przed roku 1550 nie osiągnęły jeszcze doskonałości
nowoczesnych partytur- wyciągów, choć, mimo całej tajemniczości
w technice kompozytorskiej tych czasów, do doskonałości tej (a jest
nią właśnie system łatwego oryentowania się w rytmice) dążyły.
Faktycznie osiągnęła ją nasza tabulatura Jej linie pionowe są zja-
wiskiem epokowem w pałeografii muzycznej. Wolny od scholasty-
cznych doktryn w teoryi muzyki, pragnąc wynieść z praktyki
muzycznej więcej zadowolenia estetycznego, niż mieć zabawy w po-
konywaniu łamigłówkowych trudności kontrapunktu, był twórca
tabulatury naszej dokładnie prz,eciwnym biegunem teoryi, repre-
zentowanych n. p. przez muzyka hiszpańskiego, Juana Bermudo,
autora dziełka p. t: Declaracion de instrumentos musicales (Ossuna
1555). Bermudo wymagał od organisty nielada zdolności w oryen-
towaniu się w polifonicznie bardzo zawiłych kompozycyach, których
głosy spisane były całkiem niezależnie na dwóch rozwartych kar-
tach księgi chóralnej. Dobry organista powinien był zdaniem Ber-
muda grać a visła. wyczuwać rytm w takim, nierzadko małym, la-
biryncie imilacyi. skróceń i powiększeń wartości rytmicznych.
Kinkeldey przyjmuje twierdzenie Bermuda za świadectwo klasy-
czne dla praktyki organowej całej tej epoki, (świadectwo obowią-
zujące dla Hiszpanii, Włoch, Niemiec i Francyi) wysnuwa nawet
TABULATURA ORGANOWA Z K. 1548 57
Z niego wniosek, że właśnie z powodu takich warunków uzdolnie-
nia organisty i wynikającej z nich rzekomej praktyki organowej
nie zachowały się we Włoszech tabulatury. Żaden z teoretyków tam-
toczesnych nie osądził tak bezwzględnie ułatwień rytmicznych, doko-
nanych przez organistów, jak Berraudo : suelen virgular le papel
pautado per no perderse en la cuenta... este modo sea harharo. Jego
słowa to najlepszy dowód jego doktrynerstwa, „Barbarzyńca" kra-
kowski z klasztoru św. Ducha nie powinien był smucić się wyro-
kiem hiszpańskiego teoretyka, gdyby miał w siedm lat po spisaniu
swojej tabulatury poznad jego Declaracion. Cała potomność, po na-
sze dni. z wielką dla muzyki korzyścią używa tego samego sy-
stemu w partyturach, jakim odznacza się Tabulatura z r. 1548.
System linii taktowych tabulatury powinien być także wska-
zówką w wydawnictwach polifonicznych dzieł owej epoki, w której
takt cały miał naczelne znaczenie w rytmice muzycznej. Pomimo
zupełnej jasności w układzie rytmicznym wielu kompozycyi owo-
czesnych, widać w nowszych wydawnictwach naszych czasów dą-
żenie do komplikacyi rytmicznej przez umieszczanie kresek takto-
wych w różnych głosach nie w tych samych momentach akcentowych,
a to dla uwydatnienia frazowania, którego atoli kreska taktowa
nie może i nie powinna zmienić. Patrząc na taką metodę, moźnaby
przyjść do przekonania, że wydawcy starych kompozycyi o jasnym
i regularnym przebiegu rytmicznym starają się rytmikę ich ile
możności skomplikować, tak jak zadaniem badaczy chorału gre-
goryańskiego staje się ujęcie w ścisłe więzy rytmiczne swobodnie
w rytmie wykonanych psalmod}^ i różnych śpiewów liturgicznych.
Do uwag tych skłania system taktowy tabulatury naszej.
Omówienie znaczenia, jakie tabulatura mieć mogła w kultu-
rze muzycznej Krakowa, której jest z epoki tej jedynym swego
rodzaju wspaniałym pomnikiem, nastąpi w innym rozdziale pracy
o niej. Tu zaznaczyć wypada, że jest to znakomity przekrój przez
praktykę muzyczną ówczesnego Krakowa.
Nakoniec zwracam się z podziękowaniem do instytucyi i osób,
które mi ułatwiały tok pracy tej, mianowicie do: Cesarskiej biblio-
teki nadwornej w Wiedniu (kustosz dr. Kobert Lach), Królewskiej
biblioteki w Berlinie (dyr. Kopfermann i dr. Hermann Springer),
dyrekcyi Kathsschulbibliothek w Zwickau w Saksonii, biblioteki im.
Rozprawy Wydz. filolof. T. LIII. i a
58 ZDZISŁAW JACHIMBCKI
Proske'go w Ratysbonie, prof. Uniwersytetu w Berlinie dra Johan-
nesa Wolfa. prof. tegoż uniwersytetu dra Johannesa Bolte'go. dra
Augusta Hughes-Hughes, kustosza działu rękopisów muzycznych
w Muzeum brytyjskiein, prof. Uniw. w Monachium dra Teodora
Kroyera, starszego bibliotekarza bibl. uniw. w Hazylei dra C. Chr.
Bernoulli'ego, dra Alfreda Einsteina w Monachium, wreszcie do
samego Szan. posiadacza Tabulatury, prof. Aleksandra Pcjlińskiego,
który, łaskawie kollacyonując złożcme arkusze pracy z orygina-
łem, poprawił sumiennie niejeden błąd odpisu w katalogu tematy-
cznym i nie szczędził mi cennych wskazówek.
Przyczynki do dziejów języka polskiego.
Serya trzecia.
Przez
Aleksandra Brucknera ^).
13. Rękopis lekarski XV wieku z glosami polskiemi.
Rękopis w Ossolineum, pochodzi z biblioteki Stanisławowskiej
ks. Lubomirskich; dar to kuratora Muchanowa dla księcia Tadeusza;
oprawny w deski foliant papierowy bez początku i końca, pisany
w jedne kolumnę, z szerokimi brzegami, które ktoś w XIX wieku
silnie obrzynał i tekst miejscami uszkodził. Rękojiis składa się
z kwinternów, policzbowanych u góry wedle kart od D5 do Yx
(brak więc na początku kart 34; co zawierały, wypływa ze spisu
treści, umieszczonego po karcie Y x). Dalsze kwinterny już nie-
liczbowane; na końcu wiele kart wydarto; o treści poucza spis
rozdziałów, zamieszczony tym razem na początku traktatu : Incipit
ars et formuła conficieudi medicinas, in qua secreta practice rese-
rantur et in qua permaxima utilitas reperitur, cuius Formule tituli
prenotantur.
Przepisany jedną ręką starannie, zawiera błędy liczne, nieraz
przez kopistę samego poprawiane. Jest to zbiór praktyki lekarskiej,
zaczynający podręcznikiem elementarnym, jakimś Medicinale; włą-
czono tu naturalnie i Regimen sanitatis (scholae salernitanae) i inne
popularne traktaciki. Między tym „Medicinale" a końcową „For-
muła" wsunięto niby obszerny regestr, spis roślin alfabetyczny
1) Serya pierwsza, nrr. 1 — 6, Rozprawy XLVII, str. 337 — 385; Serya draga
nrr. 7 — 12, Rozprawy XLIX, str. 1—64.
60 A. bruob:ner
z dodaniem, na co która służy; są i rozmaite recepty, wpisywane
na dole i po bokach na wielu miejscach rękopisu.
Rękopis z drugiej polowy XV wieku (daty bliższej nigdzie
niema a filigrany papieru rozmaite) powstał w Krakowie; dowodzą
tego liczne glosy polskie i niemieckie w samym tekście; niemieckie
dopisywano i później; dowodzą tegoż wzmianki o lekarzu polskim,
królewskim, Jakubie. Wzór jego pierwotny pochodził jednak z Pragi
a dowodem tego są glosy czeskie w samym tekście, w pierwszej
polowie kodeksu mianowicie, i powoływanie częste mgr. Albika,
arcybiskupa praskiego i medyka słynnego. Rękopis służy wyłącznie
celom praktycznym, więc zaczyna opisem rozmaitych słabcjści i po-
dawaniem środków na nie w owym Medicinale: dalei. niby Antidota-
rius, opis roślin krótki i wyrażenie, przeciw jakim chorobom służą;
tu są najliczniejsze glosy p'ilskie. aż potrójne: bo najpierw w sa-
mych napisach, potem w obszerniejszem registrum a nakoniec
w króciutkim regestrze; tu jednak rychło się urywają: od k. S6
zaczyna się to słowami Si quis herbarum virtutes voluerit cognoscere
subsequens breviarium vel breviatorium ... secum deferat. potem
w porządku alfabetycznym od Absinthium w r. pyolvn est calidum
in primo gradu etc. Abrotanum Bozedrzewko est calidum. siccum in
tercio gradu etc. Najwięcej glos jest w owym obszernym regestrze
i ten obrałem jako podstawę, dopisując odmienne brzmienie (a naj-
częściej tylko odmienną ]Usownit^\ bardzo niestałą) w nawiasie kan-
ciastym; w nawiasie okrągłym dodawałem później dopisywane glosy
po brzegach czy nad liniami. Początkowym kwinternoni brak zu-
pełnie glos polskich fchvba są przy później dopisanych receptach,
np. na k. ElO: ebułus in vulgari chebdzina. glires qui in terra
nascuntur i. v. glysty^ nad tekstem przewypąp do tornientiila; F3:
paritaria alias nocz ydzen\ G8: vermes terrenos i. v glisthi, rubra-
cinctorium a. czirvonąmasca\ H6: poma silvestria a. plo/iky)\ zaczy-
nają się one dopiero od K6 i następnych. Wypisywałem wszystkie,
ile ich dostrzegłem, ilekroć się powtarzają; notowałem przygodnie
i inne zapiski. Glosy te nie przynoszą wiele nowego, znamy je
ze znakomitego dzieła prof. Rostafińskiego, z którem stale je porówny-
wałem; nie należało ich jednak zdaniem mojem pomijać, ponieważ
rękopisy lekarskie z takiem stosunkowo bogatem słownictwem pol-
skiem bywają arcyrzadkie. O języku, pisowni, niema co i rozpra-
wiać osobno, parę uwag dodam na k(jńcu; nadmienię tylko, że
z tejto łacińskiej nomenklatury pozostały u nas piłuły (później
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 61
piguły), kalktis, kolika kolka, gramatica s^ramatka (polewka), tudzież
liczne tłumaczenia nazw roślinnych, czego dowiódł prof. Rostafiński
w wymienionem dziele (tom I).
(K5 hoc reverendissimus archiepiscopus Albicus de tinnifu
aurium).
K6 herba stropharia wr. truskcwt/ecz, crescens in communi
via; et si in iunctura cuiuscunque membri dislocaretur gdysz wy-
stupy klubu (1).
K 7 pisces valent nominate gezdzycovye (na boku dopisano
Jasdze).
K8 valet dywyzna cocta vel aqua dyuyzne .. . per vapores dy-
wyzne, valet maczka\ dywyznam Italiei appellant tapsum barbatum.
in latino dyptamus vocatur; antiqua stramina quibus stabulum te-
gitur w r. poschyczye.
K9 Mgr Johannes dieit. quod sunt duplices herbe dyptamus
albę vel subalbe, albę dicuntur wr. smldnyk. subalbe dicuntur peuce-
danum. Dicunt quod mgr. Albicus dederit album pro diptamo
i. gelyenye corzyenye, quam herbam hic vocant smldnyk. Mgr. Jo-
hannes dicit oppositum, quod peucedanum sunt gelyenye corzyenye ...
diptamus husworcz (t. j. hirsworcz); Maczycza (pierwsza litera nie-
czytelna): yencus (!) maczka.
K 10 de feno aut de othawa.
LI cnntra verucam in manibus brodatcky:^ Sirriones texant
in manibus wr. veszky.
L3 uugulam cabellinam i. copytiiik vel lapaciam i. lopyan
flaton. malve i. vyelky szlasz. spica nardi svathey mariey magdaliny
corzenye.
L4 semen cimini zymny kwyath et anebo harnynek.
L6 Item mgfr. Albicus fecit reo:i Bohemie aliud conforta-
mentum: fac minutum panem i. nadroh.
L 7 salviam crispantem i. balssan soluendo cum soco i. ko-
szya sywatka aut lacte caprino; contra scabiem summe valet aqua
scabiosa distillata i. kauyaszk.
L8 apium linistum proprie lipyecz (przekreślono), lipczek.
M2 radices ebuli i. chyebdye.
M 5 carvi i. polsky krnyw^ contra ictericiam i. zlutenyczy radix
62 A. brCckner
lappacii i. rzyepyk, radix celidonie i. wlastowyczye korzenye\ pire-
trum i. peltram.
M7 remedia mgr. Albici contra tussim; uvas passis rosynky^
contere cum szyrvatka caprina, faciendo gramaticam ad vinum
szaytlinum, czubr mel?
M9 recipe pyiooykmi (?); mel debet esse quod fluit wr. swos-
czyn vel spląstu^ quod in latino dicitur favus mellis.
0 1 (epatica wr. Mayownyk).
03 Contra calculum, expertum in decano Pragensi. Recipe etc.
rzepne syniye, srnowky racowe bozly srpupcziwo adych kokatwo a ty
wytyssczye dobrzej matricariam i. rzym baba et fac malum kytha
aprzypyecz modicum circa ignem. Contra ficum mgr. Syndel ex-
pertum: recipe millefolium et fac podlugovałho czoletkuw... aliud ad
id postruszky recipe.
04 sarłathnye et impone super dolorem; rosinky\ recipe arvi-
nam sąuarz et liquefac (późną ręką dopisano: cum ligno levigato
wr. kopystkką f lathka); de aqua rosacea unum zzaytlinum; absci-
das verticem (raphani) cum oleribus et exc(illigas i. vylupay\ recipe
szysky dąbove, roszetrzy dobrzye. vyphy quocumque potu excepio vino.
05 recipe pipinellam hyrsivorcz steyworcz maczkam; sczevy-
covye korzenye piane latine vocatur accedula; quis habet in aurę
skwory.
0 6 piper mixtum cum wloszky kmyn\ cinamonum szkorzyecze,
hirintus (!) i. maczka; mgr. Gisserus de villa parisiensi
07 Contra hictericiam Głuche pocrzyvy a 3-y zayłliky swynem
vel spivem aby dwa zaytliky wywrzala atreczy ostal'^ cum dolor est
in digitis, qui wr. dicitur cvrcz'^ lupsczek, prout revrnd, mgr. Albicus
fecit in coquina.
O 10 plantaginem a. babka; Szadzes est herba multum efficax
que valet pro locione volneris odnaparzettya; othok tiychodz; quer-
cum fetidum a. Sgnyly\ accipe vertices de pi no pacovye et ungas
naparzay herbara costyval, ortimilium v. brzanky. celidoniam a. ma-
rzana^ in vas vitreum a. banka^ agrimoniam a, rzyepyk.
P2 acori coschaczycez, arthdniasie wrothicz, mentis aquatice
i. myatka votdna, super tempora naszktonye\ ad capitis dolorem
accipe vrothicz bukvicza rumyen swoysky vodna myatka poley polna
roszą bilicza szlasz y rzyepik'^ sal i. chrusecz cum lappacio acuto
i. lopyan\ (herba in v. Schantha)\ Magister Jacobus.
P4 terę in mortario a. wstapcze.
z dzibjÓw języka polskiego 63
P5 coctanam a. pygwy\ ad lippos oculos a. nnlipkye oczy;
przytacza rece[>tę na oczy z książki Thesaurus pauperum.
P6 tegas intus sal clinkem... depones klin-, centaurea drogo-
slołh; atramentum ranthcza cum vino bibat.
P7 lumbricos terre wr. glisty; folia fragarum wr. yezyni.
P8 cytuje wiersze De retjimine pestilencie z r. 1395.
Q 1 sub brachio sinistro i. e. pod pacha leua venam splenis
dictam sleszyona; feces papaveris a. makovyni.
Q3 abrotanum hozedrzyewko et adde herbam dictam i. v. bag^^
celidonie semen wr. Czeywyana.
Q5 barbam Jovis i. nełrzesk, eleborum nigrum czyemyerzycza.
Q6 ut fermentizet ahy kyszyalo yako pyvo.
Q7 dyewyternyk in aqua coquendo bibat.
Q8 hrzoskew de oleribus recentibus; res incise bene valent
maczka; iusąuiami i. hyelon; linguam bovis i. v. cobily sczaw; recipe
cortices spinarum circa terram ad unius palmę longitudinem wr.
napyądzy odzyemye.
Q9 Ut crines fiant spissi... et fiant ut vis yako długo chczescz
Q 10 levisticum proprie lubsczek.
R 1 squila Klescz; Informaciones mgri Jacobi regis Polonie;
fac emplastrum Colaczek; accipe halun; contra belmo equi; (recipe
catulam fetidam i. v. camomillam canum).
R2 (eufrasia ptaszę oczka, anisum wlosky kopr).
R4 apium i. opichen piper kylvngen i. yagodi czyrvo7ie, her-
bam rostep, saxifragam i. lamykaniyen, nucleos hoc e. broszkynove
Jćoszłky, zarnowky de cancris, calamum a. thatarskye szyele, nucleos
sarnkove. Tractatum mgr. Johannis de Piua.
R9 Versus de regimine sanitatis Anglorum regi scripsit tota
scola salerni etc.
Si de superfluitatibus canapi a. Sgrzehye.
S2 smigma grecum s. quod vocatur barczkye.
54 yirgultam salicis parve que in vulgari dicitur Smylzyna;
item si habes szantham, lixivium Calcusz.
55 morsus dyaboli i. v. comonicza; fluxum narium a. nos; her-
bam i. V. rdest; radices urtice minoris a. szagauicze\ herba rothich...
pellit pulices et wszoly; (asthma equi a. dychavicza; duo frusta a
sraby; radix salicis a. slotovyrzby; arboris dicte broszy cze vel broszat
contra epidimiam tiriacam polonicam).
Y8 contra maculas faciei w. pyegy.
64 A. brCukner
Y9 rubea tinetorum vel buglossa maior polonice czyrwone
corzyenye\ contra morbum qui dicitur Solknyenye (u góry icterica);
herbani que dicitur szroczka.
YIO medonem videlicet stercz (przekreślone), strecz-^ herbam
ossed et rael quod dicitur yarzączy^ de herba Svoysky rumycn et
berbtt kocza/tky, laua caput aut naparzay. berbam vspiwrod cum
herba koczanky naparzay caput; siiiigma midlo. folia fragorum dicto-
rum yezyny\ dopisano Grenesta zanowyancz.
Absinthium pyolin {pyolyn).
Abrothanum Bozedi zewko.
[Acorus Kossaczecz\.
Acecatum (!) Coprzywne szemye (jiaszyene koprzyiuii.e pod
Ardemia).
Acedula Sczaytc (sczaw) [sczaph, leszny por\.
Affodillus Slothoglow.
Agrimoaia Rzepyk {rzepik).
Agaricus Gampka modrzeioowa [Gąbko modrzeyya] (contra emoro-
gidas infirmitates czekącza czyriwna ny...).
(Altifnrago Smlodu
Altbea Slasz [szlasz et malua].
Allelluia Coriyk, alii dicunt zayączy sczaio.
Allium Czosznek.
Amigdala Migdal.
Adiantus zagauicze.
Anetum Polny Cumyn \Cmin\.
Anetuui Copr (kopr) [copr et alii dicunt lupen: tak samo w ręk.
jag. 774].
Anisium wloszky kopr.
(Anagallus mvsoczrcw).
Angplica Dzangyl.
Archangelica zagawka.
Apium OpytJiik, przekreślono; OpicJi.
Aquileia Koza broda [kozyo broda].
Aristologia boszthezoch. po bokach dopisano: pyelnyk v. podrazecz,
Uuthek; rystek cocorzek.
Artemisia Były cza [Bylicza].
Anaglossa Babka (Bapka; arbipoles v.. dalej odcięte).
Azarus Copyldnyk {Kopildnyk) \Copytliiyk].
Atriplex lebyothka \lyebyotka\
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 65
Athenasia Rothycz (!).
Aveiia Owyesch [owyesech].
As^ryk miszcaschkuh.
Balanitia ąuyath yahlkowy.
Balsaraitha wodna myethka [myatka vodnd\.
Barba iovis nyetrzak albo royownyk {tietrzesk).
(Barba hi rei lanik).
Branca ursina harzcz [barcz'^ (bozuk labon)?]
Balsa mnis balsam.
Betha Czwykla.
Bethonica Bvkivycza [bucuicza].
Buglossa wolowy yasyk.
Bardana wielky Rzep.
Brionia Przesstamp.
[Calamus aromaticus tatarske żele],
Cdmedreos Ozanka.
Camomilla Rvmyen.
Canapus Conopya.
Capillus Veneris, inną ręką wpisane nodzek\ a k. T3b: Ca-
pillus nodzek yeneris.
Cecedo Sczothky.
Cartarnus Crokosz.
Carda Rzeyp Siłny [wyelky Rzyep, lappa maior].
Calamenthum Polna myethka (byalą lebotkka).
[Catapucia skoczek] cauda eąuina Scrzip].
Caulis Capusta.
Celidonia Zolthy mlecz (Szolthnik).
Centaurea Drogosloth.
Cicorea zolczyen aut podroszjiyk , alii vocant modrag\ [na k.
T5 zolczyen przekreślono, przypisano zankyel].
Ciclamei) Boleglow [na k. T 5 przekreślono, pampawa\.
Cicuta Swyną wesz {boleglow, svina ves).
[Collofonia przysszkirzycze; (colloąuintida cibida górka), pulpa
i. obyczek eius].
Corona regia Swonyecz.
Citrullus Dyna [dynya vel malo)i].
Coctana Pigwy.
Ciroglossa Koszthywal, consolida maior pszy yąszyk idem sunt
(i. V. czyrwone korzenye, rubea tinctorum).
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 5
66 A. brCoknku
Colofonia Zywycza.
Cariofollus Gosdzyk (poprawione z gosgyk\ [goszdyk].
(Cucurbita Kurbis wr. banye).
Cythwar (na boku: crocium!).
Diptamus Gelenezele [yelenye korzenye'^ na boku tremdala a. gelene
korzene i trzemdalą].
[Draguntea, na boku waszownik, łiesrzal, hadowe zelye].
Ebulus Chebdze [Chebdzen].
Eleborus Czemyerzycza [Czemyorka].
Endiyia 3Ialy mlecz [Czrwal, na boku mlyecz].
Enula Omay [Oman].
Euruca Byalą gorczycza.
Esula Schosznka [cucorzecze. nadpisano sosnka, buczkiricza],
[Eupatorium saluia polna].
Eufrasie Ambroze vel ptaszę sicieczky [ptasza oczka].
Edera Bluscz seu Br zostań \bluscz].
Faba Bob [(fabaria, bobownik); frumtutum zytho albo pszetticza].
Filex Paprocz.
Funus terre Zayacza Butha [(flos ]et\cAe naszyedrzo.. . urwane].
Fungi Grzyby.
[Filipendula Gimdran, na boku Przerwypamp\ (flos amoris vasi-
lek vel sarlath).
Fam ula Yaszker.
Galanga Galgan.
Genciana Gorzyczka [Goriczka].
Gith Pakoioye.
Glandes Zolandz [Zolancz].
Gladiolus Myeczykowye.
Girasolis, pendodactilus vel catapucia maior vulgare8 vocant
pyoniam.
Jarus wezownyk [yaszownyk^ na boku herba vidue wdowky
vel... odcięto].
Jeners Ber.
Jusquiaraus By don.
Juniperus Yalowyecz.
Juncus Szythowie [sythovye].
Ipericou Zwonyecz.
Ireos accorus Koszaczyecz.
Iringus Centum eapita Sztoglow vel Mikolayek [na boku Micolaek].
z DZIKJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 67
Jovis barba Royownyk.
Lapacion lopyan lapatiiim acutum kobyły sczaw.
Lactuca loczyga.
Laureus Bobek.
Laureola Wylcze łyko.
[llaccea modrzewowa gąbka wymazanej.
Lapis lazuli Lazur.
Lens Szoczevicza.
Levisticus Lvbsczek.
[Liąuericium Uakrycya].
Linum Len.
Liliuni Lilia.
Litargirum Szrebnm pyana [srzyebna p.; przedtym Lignum
aloes £>rzevo].
Lolium Kąkol.
Łupi ans wylczy mak.
Malva Ślaz.
Mandragora Pocrzyk.
M(jlagranatus wioska yablka.
Moracelsi alia est morabatus (nad linią) Jagoda hikomorowa
[{morowe iagodi. gezyny)].
Mastix Kadzydlo.
[Margarita pyerla].
(Maurola Czamezyele).
Mercurialis Sryebryk [Sczeczyna].
Menta crispa Kadzerzaica myethka.
Mellilotum Zolthy konyk.
Matricaria Maruna prodest his qui per potum se oifendunt
alias ochfaczą.
Mellisa Kadzydlo (przekreślone, nad ty na:) Myodvnky [Myo-
dunky].
Meu Polny kopr.
[Mespilia sypky\\.
Melo Malvn [Malon].
Menten Powoy.
Muscus Pysmo.
Millefolium Kr{w)aivnyk.
[Morsus diaboli camonicze].
Malacithonia Lesznyayabka [mała mariana lleszna yaplka].
5*
68 A. BRtiCKNKR
Nasturcium Rzerziicha [Zerncha].
Neufer Grzyhyenye [stulikep. zaś grzyhyeuye przy Narcisus
przekreślono].
Nigella Czanwcha.
Neopida Lesztiya myethka [leszna myatka].
Nitrum Sanlerth [u góry: Sanletra].
Numularia Slasz.
Nux Orzech.
Nux muscata Muskath.
[Nux indica indyyski orzech].
[Opium Opich].
Origanum Lebyothka.
Olibanum Kadzydlo [byale kadzydlo].
(Orobus uyka\ oculus cornicis wronye occko)\ [ordeum yaczmyen].
[Papaver mak\
[(Pleuretica pnyhok\ persicaria reddest): Primula Szesmk:, Polli-
taria po Noczydzen].
[Peucedanum yelenye żele].
Pastinopa Pasternak.
Passule Rozinky.
Plantago Babka.
Prassiurn Głuchą pocrzywa.
Paritaria Nocz y dzen [dzen ynocz].
Persica Broskynya [brzoszkynya].
Petroleum Kamyenyouy mosg.
Polipodium Faprołhka.
Poleyum Poley.
Porum Luk.
Populus Topola.
Prunne Slywy (na k. X I i przy pionia podano siwy).
Psilium Brzashothąn (z pierwszego A zrobiono^?) [Brzaszgotan
nadpisano].
Poma Yabka.
Pisum Groch.
Pipinella Wyedrzenyecz.
Raphanus Rzothkyew.
Rostrum porcinum Szwyny mlecz.
[Reubarbarum Gąbka szamorska].
[Risii Byssz].
55 U7J KJÓW JĘ/.yKA POLSKIKOO 69
Ruta ao-restis Zayacza rutka.
Sature^ia Czamhr \Czampr\.
Saxifra^a Thriiskawky alias pozemky (dopisano: Saxifraga est
triplex, SC. herba frag^aruni wr. pozemki/, alia paprothka, tercia ad-
modum pinipinelle).
(Spatula fetida Rogosind).
Salix Wirzha.
[Sauina Schaoyna (przy Sandali... albi et rubei dopisano na
boku... nowa.^ obcięte, na dole in vulgari zmiowyancz curat dentes,
początek z terminem łacińskim obcięty, może było tu sandix, które
jest rzeczywiście „zanowcem")].
[Sal armoeniacum sol ormyenska].
[Sal gemmę cruszczova sol].
Sambucus Besz.
Scoriola Swyathego pyotra żele (Pampawa).
Satirion Koslowa yaycza.
Ścabiosa Dńakyew polna alias wspi wrzód.
Sapo mydło.
(Salmuca Wronyecz alias Stonok).
Sal yanime Trzysthab glisteriis et suppositoriis valet {lauter-
zalcze).
Serpillum Madzerzaduska [Maczerza duszka].
Serpentina Wązoumyk.
Semperviva Roszchodnyk.
Senatinon Royowuik alias Nyetrzask contra fulmen etc; [vodna
zer zucha].
Scicados Koczenky [Koczanky].
[Stercus Gówno].
(Spica celtica Moribaha).
[Spodium wyelhladovą koscz est os ex elephantis conbustum;
(spolium serpentis vaszovy lupyesz)'., tamariscus cysz'., terebentina zy-
vicza modrzevova] (Tormentilla przervipąmp contra morbum qui di-
citur Sparny mel purum alias trzescz).
Solatrum Psinky.
Sulfur Szara.
(Tartarum weynsteyn wr. viny kamyen).
Tapsus barbatus Dzewana.
Titimalus Romanowa żele.
Tribulus Oszełh [ossed].
70 A. brCckner
[Trifolium konyk].
Vermicularis Eoszgodnyk [roszchonyk].
Verbena Choschisko.
Virga pastoris (i. e. przaslka, Sczothky).
(Yinum vyno).
Volubilis Powoy.
Zudarium Czythfar.
■ Zynziber Inbir.
Następuje sam spis nazwisk z niemieckiem a nieraz i pol-
skiem tłumaczeniem, powtarzająeem poprzednie, odmienną jego piso-
wnię zaznaczaliśmy w nawiasie; dodano nazw kilka, antliera rosen-
same Szemyą roszane^ boleti hdly, cerusa olouyany proch, castoreos
Stroye^ balsamita ivassermyncze wodna myathka. cencenodia sporgras
sporysz, celidonia zolthi mlecz, coandrum nesselwurcze koreandr.
Kto z tego spisu korzysta, winien łacińskie i polskie nazwy stale
porównywać z materyalem, podanym przez Rostafińskiego; nadmienię
więc tylko mimochodem, że np. ortimilium jest artimilium her\
formy polskiej brzanki Rostafiński nie wymienia, powtarza się zato
w dzisiejszej nomenklaturze botanicznej dla phleum (od ber wy-
mienia Rostafiński tylko brzycę^ brzyk)\ zamiast macka, jak Rosta-
fiński przepisał, należy czytać znaczka (jak w czeskiem). Co do wy-
razów polsko-łacińskich, gramatica^ gramatka, polewka, nie z greek,
krommation poszło, będzie to przystosowanie nazwy gramatyki (ła-
cińskiej), podobnie jak miserią sałatę ogórkową nazywamy i t. p.
Pisownia wyrazów polskich jest w naszym rękopisie na ogół bardzo
zaniedbana, z zapiskami Stańki równać się nie może. O Jakubie,
lekarzu króla Jagiełły, wspomniałem już dawniej z puwodu pracy
dra Lachsa o lekarzach krakowskich XV i XVI wieku.
14. Uwagi krytyczne.
Zanim przystąpię w kilku następnych Przyczynkach do uza-
sadnienia, dlaczego w drugiem wydaniu „Dziejów języka polskiego"
nie zmieniłem wielu szczegółów, zaczepionych przez krytykę, wy-
każę na dobranych przykładach różnicę między filologicznem
a lingwistycznem traktowaniem j(;zyka, t. j. między stosowaniem
się do języka samego, do jego dziejów i do chronologii tych dzie-
jów skrupulatnej, a między mechanicznem nieraz stosowaniem
z nziEjÓw JI5ZYKA POLSKIRGO 71
jakichś, często urojonych „praw" (reguł) i narzucaniem norm roz-
wojowi językowemu, które mu całkiem obce.
Zwalczam stale i nie całkiem bez skutku nowomodną etymo-
logię lingwistyczną, zasadzającą się na bezowocnem wywodzeniu
słów z „pierwiastków" (miewamy też po pięć lub sześć wywodów
dla jednego słowa, a wszystkie równie fałszywe — proszę porównać
Słowniki etymologiczne Waldego i Bernekera, składy największe
poronionych etymologii), zamiast na śledzeniu dziejów wyrazu i naj-
bliższego jego otoczenia. Ale nietylko na tej dziedzinie, można
i w fonetyce i morfologii (słowiańskiej, do niej się bowiem ogra-
niczam) stwierdzać coraz zawody lingwistów - zawodowców, zawo-
dzących czytelnika na manowce; pomysły ich roztrącają się stale
o historyę i chronologię; wystarcza też dla uśmiercenia tych po-
mysłów nieraz najprymitywniejsze zestawienie faktów a szczególniej
dat, co dla lingwistów jakby nie istniały na świecie. Byle przykład
uwidoczni to lepiej niż wszelkie rozumowania.
Języki np. satemowe, szczególniej litewski i słowiański, po-
siadają liczne k^ g, miasto wymaganego przez „regułę" sz (s), i [z):
sprzeczność powtarzająca się przy podobnych zjawiskach głosowych,
por. niż.; wedle Brugmanna zaś, Bernekera i i. pożyczyły języki
satemowe owe słowa z k. g, od języków kentumowych. Byle słowo
dowiedzie jawnej niedorzeczności takiego tłumaczenia rzeczy, np. litew-
skie kłausyti słuchać, obok szłowe sława. Słowianin ma w obu słowach
prawidłowe s, Litwin w jednem fc, w drugiem sz. ale ani mu się śniło
pożyczać od jakiegoś fantastycznego kentumowca (którego w całem
sąsiedztwie jego ani śladu niemasz), nazwy dla — słuchu! Wybra-
łem ten przykład, uśmiercający odrazu i inny pomysł lingwisty-
czny, Meilleta, aby te niewygodne dla lingwisty a naturalne dla
filologa wyjątki usunąć; Słowianie mówią wedle niego geś, nie ześ
(= litewsk. żansis) niby dla uniknienia następstwa syczących, dla
rozpodobnienia niby, ależ właśnie słuch (t. j. słus, nie kiiisl) do-
wodzi, źe się Słowianom i o tem ani śniło, że więc przyczyny
owych stałych wahań {kłonić i słonic) indziej szukać należy. Tem
przypuszczaniem wpływów języków obcych na wyjątki z głosowni
własnej, wojują stale lingwiści; niżej wymienię fakt całkiem nie-
prawd(jpod(ibny a mimoto najprawdziwszy, że dla Jednego zjawi-
ska gł(jsowego słowiańskiego przypuszczają lingwiści ni mniej ni
więcej tylko ośiti rozmaitych wpływów obcych i to z strony ta-
kich nawet języków, co się z sobą wcale nie stykały.
72 A. BRtJCKNRR
Te i tym podobne, samą metodę kompromitujące wymysły
wynikaią zaś z innego, zasadniczego błędu, z dążenia, wypowiada-
neo-o jawnie lub stosowanego milczkiem, do mechanizowania języka,
do narzucania rozwoju identycznego procesom od siebie niezawi-
słym, mianowicie zaś do przeprowadzania reguł, „prawami" szumnie
nazywanych, bez wyjątków, jakbyto język wychodził z koszar,
gdzie wszystko z precyzyą matematyczną się odbywa; ależ język
to nie automat, bywa raczej ruchawką pospclitaków; na komendę
„na ramię broń" odezwie się ich nieraz sto, lecz dwudziestu broń
przy nodze zatrzyma, bo komendy nie dosłyszeli, albo poprostu im
się tak zachciało. Otóż dla usuwania wszelkich wyjątków stosują
lingwiści środki gorsze od mniemanego zła, bo niemożliwe; przy-
kłady zob. niż. Bywa też, że środki, wypróbowane gdzieindziej
ze skutkiem najlepszym, stosują na miejscu zupełnie nieodpowie-
dniem i zamiast wyjaśnienia rzeczy najfatalniej ją gmatwają; przy-
kłady zob. niż.
Inny ich błąd metodyczny, to rozrywanie dla błahych czy
pozornych powodów rzeczy nierozerwalnych, przecedzanie komarów
a połykanie wielbłądów. Nikomu się nie śiulo jazdę od jadę odrywać,
aż zawyrokował lingwista, że ponieważ niema przyrostka -2da w sło-
wiańskiem (w istocie jest!), to jazda należy do chodzenia] Nikomu
się nie śniło odrywać radio od litewskiego arkłas (a w dalszym
ciągu od aratrum, arotron). aż zawyrokowali lingwiści, że ponieważ
^ w (^ nie przechodzi (w istocie przechodzi nieraz!), przeto słowiań-
skie -dło poszło nie z piewotnego -tro i nie jest równe lit. -kłas^
lecz z pierwotnego - dhro\ że to wierutna bajka, dowi(*dlem w Zeit-
schrift f. vergl. Sprachf. XLVI i słów. dło powróciło znowu do
naturalnego związku z lit. -kłas, łac. -trum. Jak na podobnej ana-
lizie wyszły końcówki czasu teraźniejszego, wiemy; formy identy-
czne, jeść i jest. bo zachodzące spółcześnie w tem samem narzeczu,
rozerwano; szkoda że nie wciągnięto do analizy form je i jesta\
jesta byłoby gr. esto a je imperfectum bez augmentu, jak vede.
nese i t. d. i otrzymalibyśmy zamiast jednej aż cztery fc^rmy.
I takich przykładów co niemiara. Nikt np. nie oddzielał sło-
wiańskiego jinz (jeden, inny), od oinos, wienas i t. d., aż oświad-
czono, że jakiś niesłychany (w słowiańskiem) zresztą zaimek tkwi
w tem jim, co powstało z bm, bo jedhm (co zastąpiło jim unus,
gdy to przybrało znaczenie alius), jest starsze niż jedim, co po-
wstało z jedbłiz analogią dopiero. Ależ dowodzi chronologia (nie
z DZIEJÓW JĘ/.YKA l'OL8KlEaO 73
istniejąca jak wiemy dla lingwistów), że jedim jest starsze niż
jedbtiz (najdawniejsze pomniki mają wyłącznie /t^o^i//*, nigdy jedbutll)
a powtóre jest taki fakt. Gdyby jedim powstało dopiero analogią
z jedhm. niech wytłumaczą, dlaczego ruskie albo bułgarskie mają
tę formę niby analogiczną tylko w -jedynym przypadku (nom. sing.
masc), w żadnym innym zresztą; kto słyszał o analogicznie utwo-
rzonym pniu nowym dla jednego jedynego przypadku? Otóż była
niegdyś tylko odmiana jedim^ jedina, jcdino. jedinogo itd.; wszyst-
kie formy uległy skróceniu (Jedbna itd., jak np. z gospodina po-
wstaje gospodbna), tylko nom. sing. masc, nie mógł mu uledz i po-
został jak był. A więc _/«'«« (i jedim) są formy pierwotne, identy-
czne z oinos, wienas, co z natury rzeczy samo wynika; jedbm po-
wstało później do jedbnogo itd.
Z głosowni wymienię, co up. z eh wyprawiają. Żeby przepro-
wadzić regułę bez wyjątku, której się vbsh = lit. wisas sprzeciwia,
jedni orzekli, że litewskie jest pożyczką słowiańską (co o takich
pożyczkach sądzić, wyżej wspomnieliśmy); inni zaś, źe Słowianie
pierwotnie odmieniali Vbchz. vbchogo itd.; od prawidłowego vbsemb.
Vhsi, vbsechz. rozszerzyło się to nowe s na całą odmianę. Ależ Sło-
wianin tak przywykł przy eh do stałej wymiany {duch, dusi, du-
sze, v% duse, por. łakz, tocenib, taci, tacechh), że gdyby miał kiedy-
kolwiek odmianę vbhz vbsi, niezawodnieby ją zatrzymał. Z chęci
uniformowania wszystkiego narzucają i nagłosowi regułę, dotyczącą
tylko środka słowa, i twierdzą, że chodzić zawdzięcza eh zamiast s
złożeniom z pri- i u-, gdzie po i, u wedle reguły z s powstało, co
się później rozpowszechniło; chromy zawdzięcza podobnie swe eh
stałemu jakiemuś 7iogu srorm: obie bajki wymyślił Pedersen, naj-
zdolniejszy zresztą, wedle Zimmera, z lingwistów młodszych; Ber-
neker pierwszą bajkę powtórzył z całą wiarą, tylko co do drugiej
się wahał; ależ nie znamy dotąd wcale warunków, w jakich na-
gło.sowe eh powstaje; to należy poprostu wyznać otwarcie, nie zaś
klecić niemożliwości; jedynie chód zgadza się z hodos, o innych nic
nie wiemy (ratuje się też zakłopotany Berneker przy tem eh cią-
gle niemożliwą jakąś „Lautnachahmung"). Wedle ts, ps, ns i t. d.,
dających tylko s, możemy wnioskować, że i ks s daje; lingwiści
przemieniają natomiast ks w eh, na podstawie jedynego przykładu
rechz, reśe, chociaż wszelkie prawdopodobieństwo za tem przema-
wia, że rech resę, jak jaśę (zamiast jasę), peśe (zamiast pesę), zajęło
miejsce pierwotnego nsz resę a innego przykładu dla eh z ks niema,
74 A. brCckskk
bo żeby chudi/ hyl = indy \sk. kshudra, i to do bajek należv. I we-
wnątrz słowa dopuszcza reguła wyjątków, jak vbSb wieś i wszystek,
dowodzi, bo żeby s z k (vicus) regule tej nieulegało. jest tylko
wymysłem na tej w niefortunne wymysły tak płodnej dziedzinie.
Inny wyjątek, to bes. identyczne z litewskim haisus straszny, baisa
strach; słowa te należą do bać się. do baime bojaźni, ale żeby „re-
gule" zadość się stało, oderwał Pedersen oba. bes i baisus, od bać
a przyczepił do zmyślonego baidsa z całkiem innego gniazda i do-
dał łacińskie foedus. Wymyślili dalej, że i sr po u, i przechodzi
w chr a to przez rr w proste r. tak że litewskiemu auszra odpo-
wiadałoby słowiańskie luo: te wywodj'. nie oparte na niczem. oprócz
fantazyi autorskiej, odrzucamy naturalnie i utożsamiamy auszra
z ustro, z którego poszło uh'o, j;ik to filohg wie napewno z przy-
kładów, nieznanych może lingwistom: ów lingwista, co uro wymy-
ślił, wywodzi utro z pierwotnego uchtro; jak zaś to uchtro powstało,
skoro już us-tro istniało (bo autor uważa -łro. nie -ro za przyro-
stek tego sło'.ra wbrew świadectwu innych języków), tegom już nie
zrozumiał dobrze. Oto tvlko wiązanka pomysłów lingwistycznych
z dziedziny jedynego eh: niżej wymienię jeszcze inne z tej samej
dziedziny.
Do pary z mechanicznem narzucaniem reguł chodzi wyrywa-
nie szczegółów z całości; co dla kilku trafnem by się zdawało,
upada, skoro się av dalszych szczegółacli rozejrzymy. Gdy np, lin-
gwista twierdził, że medweda biota polskiego dyplomu z XIII w.
pisał Prusak rodowity, nie wymawiający polskiego dz. że byli więc
Prusacy tubj-lcy i po lewej stronie Wisły, na Pomorzu, zapomniał,
że d zamiast dz i dż piszą Polacy sami jeszcze i w wieku XIV,
że więc ta pisownia niczego o narodowości pisarza nie stanowi.
Inny twierdził, że nasze chocia to ostatni przykład naszego imie-
słowu czasu teraźniejszego na -a. jakie w czeskim i ruskim istnieją
(jeśli istnieją, bo wykład ich chwiejny); zapomniał, że w polskim,
~a {-ia) stale przystępuje do wszelakich przysłówków, np. kromia,
procza, wedla obok wedle, dzisia (niekoniecznie attrakcyą do
wczora). tuta, więca (w rotach), nawet jesta, że więc nierównie
mniej ryzykujemy', przypuszczając je i dla chocia a to odnosząc
do byle innej formy czasownikowej (choti).
Inny znowu biedzi się napróżno, polskie formy z ie zamiast
ia wytłumaczyć, powiedać, krzesło; żehyż ])vzj po iciedać. pedać. przy-
puścił choć wpływ powiedzieć, pedzieć, miałoby tu jeszcze jaki taki
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 75
sens, ale te ludowe (nietylko staropolskie — a tam znowu po-
wszechne, nietylkopo książkach treści ascetycznej panującej) formy ^)
za czechizmy wydawać, sensu mieć nie może; fantastyczny wy-
wód krzesła sam zarzucił, ale „jak tu owe e objaśnić — nie wie",
chociaż nie ma ani tu ani przy powiedać co objaśniać; są to takie
same sporadycznie zachowane ie. jak np. owe sporadyczne A;, <jr,
zamiast -s, z. w językach satemowych.
Najwalniejszym brakiem pozostaje to od czego zaczęliśmy,
pomijanie chronologii, dochodzące do tego, że np. prasłowiańskie
spłynięcie pierwotnego s i s z k datują po raetatezie trot z pierwo-
tnego tort, należącej dopiero do VIII lub IX w. po Chr.! Fałszywe
kombinacye gramatyki Yundraka wynikały głównie z tego, że au-
tor nie zdawał sobie sprawy z chronologii, że cofnął np. przegłos
jo w je już w czasy najodleglejsze. I wylęgają się coraz nowe dzi-
wactwa; wynachodzi się jakieś nowe prawa (przechód str w zdr
z powodu jedynego nozdri, boć nięzdra nic z mięso niema spólnego),
działanie jakiegoś niesłychanego sandhi i tym podobne łamańce.
Wiemy np., że jig^ła, choć może nie odpowiada pruskiemu aieiilo
litera w literę (pożyczka?), jest formą ogólno słowiańską; więc na-
próżno silą się wszyscy (Gebauer, Berneker, Vondrak i. i.), oder-
wać od niej czeskie jehla i zmyślać niesłychaną w całej słowiań-
szczyźnie (co każde jb- w ji- odmienia, por. jigo, j'i=is, eum itd.),
formę jbhla. To znowu uroił sobie lingwista, że polskie przesta-
wione r {trot z tort) różniło się co do artykulacyi od nieprzesta-
wionego r, bo znalazł w psałterzu puławskim dwojaką pisownię
płynnej a ponieważ kilkadziesiąt przykładów odpowiadało przy-
padkowo jego zachciance, wydał ją za fakt, niepomny, że w ręko-
pisach średniowiecznych nietylko r, ale i 5, y nawet, mają dwo-
jakie kształty, co jednak z artykulacyą ich w żadnym nie pozo-
staje związku. Bardzo wypróbowany w tych pomysłach środeczek,
to odwracanie stosunków historycznych; zamiast od formy starszej
wychodzi się od młodszej: czakać np, jest we wszystkich językach
słowiańskich formą starszą, urobioną od czaka do cza-joM (por. znak
do znać, brak do brać itp.); przeciw temu naturalnemu wykładowi
') Jeszcze po rękopisach XIX w. można spotykać w nagłówkach opowie-
danie i nie jestto mj-łka pisarska. Ów autor istnienie owego poiciedać jak naj-
fałszywiej przedstawił, bo tylko tak mógł ochronić mniemany swój czechizm ;
przeciw niemu należy stwierdzić, że powiedać było ogólnopolskie niegdyś a dziś
jeszcze jest ludowe i dla tego samego myśl o pożyczce jest niemożliwa.
76 A. BUUCKNKR
zmyślono, że to (niesłychany w słowiańskiem) reduplikowany imie-
słów czekam^ równy wedyjskiemu cakanas, t. j. powtarza się ów
dawny błąd, który uważaliśmy już za zupełnie wyświecony, owo
chwytanie powierzchownych, łudzących zestawień słów od siebie
najdalszych, niby jak owe 'osławione Hermejas = Sarameja itp.;
odrywając czakati od czajati grzeszy się przytem i przeciw funda-
mentalnej zasadzie, że należy rzeczy np. słowiańskie najpierw z sło-
wiańszczyzny wykładać, a więc brak ślub od brać, a nie z łaciń-
skiego merx; ręka lit. ranka, od lit. renkiu zbieram a nie od ja-
kiegoś ur-; powszechnie dziś uznane zrównanie naszej roty z indyj-
skiem vratam uważam za taką samą bajkę jak dawne (Picteta i i.)
zestawianie np. (i)X£avoc i wedyjskiego acajanas. Ów niefortunny
wymysł czekan :=czekanas powtarzają ufnie Berneker i Milikola,
ależ właśnie Mikkola okazał się (w Urslavische Grammatik), mi-
strzem w odwracaniu naturalnego porządku rzeczy i w niesłycha-
nej plątaninie chronologicznej; przykłady drastyczne (np. co do
polskiego słyszał — słyszeli; co do czasu przegłosu w człon i w biorę),
poznamy niżej.
Pomijam inne słabostki metody lingwistycznej, np. tworzenie
coraz nowych „praw" na podstawie kilku zasadniczo niemożliwych
etymologii; każdy niemal (nowszy) rocznik naszych czasopism fa-
chowych dostarczy przykładów, których nie myślę dalej zbierać,
bobym nie skończył: i tak w dalszym tych przyczynków ciągu
muszę coraz z podobnymi wymysłami walczyć.
Zwalczam naturalnie, nie lingwistykę, nie lingwistów, lecz
braki metcjdy, głównie owo pomijanie dziejów językowych. Obja-
wia się to mniej na polu języków klasycznych lub germańskich,
gdzie filologia dawno dzieje ustaliła tak, źe wybryki nie łatwo
uchodzą niepostrzeźone; natomiast na niwie słowiańskiej, gdzieśmy
jeszcze od podobnego ustalenia dalecy, rozrządza się każdy po swo-
jemu: wolnoć Tomku w swoim domku. Otóż temu kres jakiś poło-
żyć; wykazać, że nie wolno pomijać chronologii, jak się komu po-
doba; że z nią naj skrupulatniej liczyć się należ}^, jeźli się do pra-
wdy chce dotrzeć: to jest zadaniem dalszych przyczynków; w ten
sam sposób wystąpiłem w pracach, ogłoszonych w 45 i 46 tomie
Zeitschrift f. vergl. Sprachf, dokąd odsyłam czytelnika co do bliż-
szych szczegółów o męzdra, jedim, ustro itd.
Wojuję zarazem przeciw naszej manii pomysłów, których
obcy, nieslawiści albo niepoloniści, kontrolować nie mogą i przyj-
z DZlKJÓW JĘZYKA li >i..SKIFS(4() 77
mują je od slawistów i polonistów w najlepszej wierze, ani się do-
myślając, że o fałsz jawny nowe fałsze opierają; przykłady zob, niż.
Lecz zamiast dalszych wywodów ogólnych, wolę przystąpić do rze-
czy samej; czytelnik na podstawie faktów niżej przytaczanych sam
osądzi, co do celu pewniej prowadzi, czy filologiczne wnikanie
w rzecz, troskliwe wsłuchiwanie się w dzieje i życie języka, czy
też narzucanie mu norm i reguł, o których język nie wie. Ponie-
waż mi jednak o polemikę nie chodzi, przeto nie wymieniam ża-
dnych nazwisk ani przytaczam cytatów, chociaż często dosłownie
wywody lingwistów powtarzam — tern swobodniej rozprawiam o rze-
czy samej. Literaturę przedmiotu zebrałem całą, z wyjątkiem jednej
broszury, W3^łącznie przeciw mnie zwróconej ; tej nie czytałem, więc
jej ani słowem nigdzie nie uwzględniam.
15. Teraz.
Dla krótkości i dogodności tak ten Przyczynek nazwałem,
chociaż Teraz jest mi tylko punktem wyjścia dla dalszych docie-
kań, co i poza granice polszczyzny sięgają; wysuwam zaś już tu
tę uwagę, bo dotyczy ona i niektórych dalszych nagłówków, co
też właściwej treści bynajmniej nie wyrażają. Ze zaś ciągle od
tematu odbiegam i wszelkie możliwe pytania poruszam, wina w tem
nie moja. Jak nie posiadamy historycznego słownika — a proje-
ktowany słownik staropolski temu brakowi nie zaradzi, bo mu
zgóry zbyt ciasne nakreślono granice, tak nie posiadamy i grama-
tyki historycznej, oprócz kilku luźnych przyczynków, z których
najcenniejszy. Morfologia Kaliny, mimo niemożliwego wykładu i nie-
wy zyskania całego materyału. Wobec tego dotkliwego braku nie
pozostaje nic innego, jak samemu starać się rozwiązywać, ile mo-
żności, coraz nowe zagadnienia z całej tej dziedziny i to jest wła-
ściwym celem tych Przyczynków.
Nasze, co najmniej od XVI w. ogólne, teraz skrócono z ten
raz; poucza o tem choćby „Sąd Parysa" z r. 1542, gdzie obie
formy istnieją, np. poydę teras do tańca w. 642, będzim z wami
ten raz tańcować w. 665, ten raz ia pomszczę nad tobą krzywdy
moiey w. 773 itd. a niejedyny to pomnik dawny z ten raz ^). Nasi
1) Język toj arcylichej komedyi szkolnej wcale nie ciekawy ; zwrócę nwag-ę
na jedno. Pojawia się tu niestoycie (niestety), co wymaga przyimka na, przecież
78 A. brCcknkr
lingwiści inaczej rzecz wywodzą; wedle jednych ma to być te
(= cerkiewnemu h) -\- raz^ co niemożliwe, byłożby po polsku traz^
por. czeskie wetczas wtenczas; wedle autora innego jest to te raz\ przypu-
szcza się więc biernik żeński na podstawie białoruskiego pierszuju
raz, tuju raz, jakby białorusczyzna czegośkolwiek dla polszczyzny
dowodziła. Przytoczę więc sam, wyręczając owego autora, przykłady
polskie: teraz w Marchołcie 1521 r. (zob. podobiznę w wydaniu
Dr. Bernackiego); pierwsza raz w J. Tarnowskiego Consilium ra-
tionis bellicae 1558 r., jedną raz w faceciach anonima z drugiej
połowy XVI w. (w wydaniu Chrzanowskiego str. 25); drugą raz
we spółczesnym słowniku Mączyńskiego. Dlaczegóż mimo tak ja-
wnych przykładów obstaję przy dawnym wywodzie? Teraz w Mar-
chołcie będzie myłką druku, bo na tej samej stronicy czytam i li-
tęry\ jedną raz wyśmiewa Anonim jako „grubą chłopską mowę"
(istotnie znam tylko jeden raz u pisarzy i po słownikach ówcze-
snych), czegoby nie czynił, gdyby teraz istniało powszechnie; we-
dle jedną raz (nie jedne razW) i drugą raz należałoby nakoniec
oczekiwać tą raz, nie te raz, gdyż jedną i drugą są tu narzędniki,
nie bierniki, przecież to cerk. jedinoją, czeskie jednou. Otóż wedle
tego odwiecznego jedną (i jena) mówionej i drugą a raz przycze-
piano mechanicznie; obok jeden raz i ten raz mówiono i jedną raz
(Anonim) i drugą raz (Mączyński).
Z jedną raz, drugą raz, powstało drogą t. zw. atrakcyi gra-
matycznej, a więc znowu mechanicznie, jedną rażą. Przj^toczmyż
kilka tej atrakcyi przykładów; najbardziej znany, to cerkiewne
dni]ą i nosztiją (zamiast dniem i nocą); u nas częsta ona przy przy-
irakach, w oce mgnieniu (dawniej ogólne, dziś ludowe wocgmnieniu
itp.). zamiast w oka mgnieniu (z dawnym szykiem dopełniacza); po
zmartwym wstaniu (wiek XVI, częste), zamiast po zmartwych wsta-
nastojcie nań perseąuimini eum pierwotnie mawiano, nim nie się wcisnęło; ta
zapomniał o tem autor (czy zecer?) i stójcie z nad hiin połączył: niestoycie mnie
nad zdrajcij tego (!) y na złodzieia domu mego w. 700 i 701, niestocie nad zło-
dzieia złośliwego 716. Z słownictwa można wyróżnić stroki, razy, stąd ważne
w dawnych gusłach ostroczyć = zczarować kogo, kreśląc nad nim razy — linie,
np. aleć mi ją już dyabeł podobno ostroczył Synod klechów podgórskich 1607 r.
(kochała mnie niegdyś a teraz ani patrzy); wyraża tego SI. W. nie objaśnił; od-
powieść i pod. zamiast odpotciedź, hazany Posanneu i i.; razi nieco stałe oży-
wanie dubletów, słnałek i smutek, miotać i mietać, wedla i wedle. Jest zielazo
(por. ciemierzyca, ślusarz, źródło itd., kuciaba i inne ć, z, ś zamiast cz, z, sz).
z 1>/.1KJÓW JĘZYKA I'OL,8KIKGO 79
niu\ po lyscze tviszczu Starr)d. pruwa polsk. pomniki VIII, 1888,
nr. 10463 (zamiast po lista H-ijszciu\ w nr. ]{)122 poli/słu ivischc2a\)',
do poty-poki dodano, pująwszy je jako bierniki liczby mnogiej,
miasty zamiast miasta, np. ez poky mi/asty yesnii vyechali poty myasty
itd., tamże nr. 10647; natychmiast poszło jednak z analogii do do-
tychmiast.
Po tej wycieczce na pole różnorakiej atrakcyi gramatycznej
wracamy do jedną rażą. Najday^^niejszy tegoż przykład mamy w ko-
deksie Swiętosławowym na k. 69, pyrwą raszą weszraye genego
wyeprza wthorim raszem naydzj^ely może wszysthky swynye za-
gyącz itd., gdzie warto zaznaczyć zrozumiałą, jak z powyższego
wynika, różnicę między pirwą rażą a wtórym razem. Ale była to
w r. 1449 forma narzeczowa, mazowiecka; o pół wieku późniejszy
kodeks dzikowski ma na tem samem miejscu: za pyrzwem razem
ma wyeprza wzyącz a gdy drugy raz naydzye a trzeezy raz. Gdy
się jedną., pirzwą rażą ustaliło, mówiono i ^g, drugą rażą. co już
u Knapiusza zapisano. Ale nie dosyć na tem; na ostatnim, już tylko
narzeczowym stopniu, dorabia się do rażą żeńskie raza. kasz. do
trzecie raze i i.; i tu dopiero możnaby prawić o jakiemś wahaniu
rodzajowem, którego w języku książkowym i potocznym wcale zre-
sztą przy tym słowie niema. Dla teraz niemam więc miejsca: by-
łyż tylko jedną'., potem jedną raz\ dalej jedną rażą., nakoniec tą
raza/., łatwiej też mojem zdaniem przypuścić ogólną wyrzutnię spół-
głoski {ten raz\ niż ogólne zastępstwo nosowej samogłoski czystą
(te raz). Warto też zaznaczyć, że w najlepszych drukach XVI w.
spotykamy stale drugieraz. a więc raz w rodzaju nijakim niby. ale
i tu dodano tylko mechanicznie raz do drugie, jak w jedną raz.
Nasze jedną albo jena a raczej jednać, jenąc (że tak średnio-
wieczne jednącz czytać należy, nie jednać, dowodzi kilkakrotne je-
dnać u Leopolity), nawodzi mię na usunięcie błędnego wykładu,
panującego od dawna do dziś (a dziś szczególniej) w slawistyce.
Wywodzą przyrostki, uogólniające u zaimków, mnożące u liczebni-
ków, z rozmait^^ch rzeczowników i czasowników. Np. -gda, w jegda,
kogda, togda. nasze jegdy, kiegdy, tegdy ma być dopełniaczem albo,
wedle Mahlowa, co pierwszy to poruszył narzędnikiem rzeczo-
wnika god (którego miejscownik gode. istotnie w południowej sło-
wiańszczyźnie tak się używa, por. bułg. kojgode ktokolwiek, słów.
kajgodi cokolwiek, serbochorwackie -godi, -god. równe łacińskiemu
-canque):, ależ właśnie ów przykład dowodzi czegoś wręcz przeci-
80 A. brOcknek
wnego, mianowicie, że o rdzenne się nie ulatnia. W liczebnikacli
dwasłi. Mzbdy dwa kroć, trzy kroć, upatrują pierwotne szhd -chód;
dwa Sbdy (z czego upodobnieniem niemych i dźwięcznych, to wprzód
to wtył dzialającem, dwaśti lub du-azdy). znacz37łoby więc właści-
wie dwa chody, lecz właśnie przykład, przez Leskiena na potwier-
dzenie domysłu przytoczony, duńskie Gang w znaczeniu razu, to,
tre gange, dowodzi czegoś przeciwnego, bo Ga)ig jest istotnym rze-
czownikiem, rzeczownika hdz zaś nigdy nie było; był tylko chodź.
Nakoniec zaimek kzzhdo. każdy ma być ściągniętym z kz zbdo za-
miast kh zbdeif). 1. poj. od czasownika zbdati czekać; Miklosich.
zresztą tak przezorny, dał się zwieść analogii łacińskiej (quivis, qui-
libet), ależ właśnie łacina przestrzega przed takim wykładem, boc
vis, lihet albo nasze chce {jakichce, słowieńskie kdochte itp.) są wy-
raźne formy czasownikowe, nie zaś słowiańskie -zbdo. Wszystkie
trzy wykłady są mylne, przy dwasti, zupełnie niemożliwe, gdyż te-
goż -sti powstało z pierwotnego tji i z sbd w najdalszym nawet
związku stać nie może, czego właśnie z polszczyzny dowiedziemy,
choć Berneker o polskich formach milczy. Wszystkie powyższe
formy polegają nie na rzeczownikach ani na czasownikach, ale na
naj zwykłej szem, nietylko u Słowian, skupianiu partykuł u zaimków
i przysłówków, a więc de {da. dy, do), ke izb) i ga (litewsk. gu itp.),
bo czasowniki lub rzeczowniki zmianie nie ulegałyby żadnej, o czem
nas formy z gub [dwtguh), lub z krat {dwa kraty), lub z gode (patrz
wyżej), pouczają.
Pomówmy najpierw o polskiem jednać, zawdzięczającem swoje
c (z i/), formie dwoje, dwojec {= małoruskie dwijczy, łużyckie dwójcy),
dwakroć; formy troje polszczyzna niema, por. górnołuż. trójcy, ma-
łorusk. trijczy obok tryczy. Przykłady pf)lskie dla jediiąc, dwój(e)c
znajdzie czytelnik w psałterzu (u Nehringa), w biblii (u Babia-
czyka), w statutach (u Bystronia, Rozprawy t. XXVIII, str. 196);
dodam parę uwag. Dwoje a raczej dwóje jest formą starszą, dwojec
ma wstawne e; mamy ją i w kazaniach gniezdzieńskich: iscy sv0ły
gan. .dvocz m0k(> cirpal (Nehring Rozprawy XXV, lOo, mylnie
tłumaczył „zapewne duog^cz m^k^'^, ale dwoją nie ściąga się w dwa,
por. dwog^cz rzecz tamże; ś. Jan dwakroć mękę cierpiał, diroc =
dwóje wedle pisowni kazań stałej, np. / troczy = w trójcy itd.);
tamże jedn<^ dna raz w dzień; w biblii Zofii dodano raz zbytecznie
kroć', dwoycz krocz, widocznie tracono poczucie znaczenia; słońce
ti^le dwoyc świeeUo Rozmyślanie przemyskie str. 26; dwóje w kode-
/
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 81
ksie Stradomskiego {gednacz olho chroycz a na wyaczey trzy krocz
str. 65), polega na odpisie z dawuiejszego. W księdze ziemi czer-
skiej (wydania ks. Lubomirskiego, Warszawa 1879) pod r. 1410
mon groho dwoyecz tvracafya}icz)\ w rocie wareckiej z r. 1458 (wy-
dał Piekosiriski, Arcbiw. komis, prawn, VIII, 1907, str. 52) mieli-
byśmy nawet formę najpełniejszą, gdybyśmy wydawcy całkiem za-
wierzać mogli: iacom ya nye przisetl dwugiczy u- dom twoy. Dwoycy
jest wreszcie i parę razy u Opecia w wydaniu z r. 1522.
Otóż to polsko łużyckie -cy, małoruskie -czy dowodzi niezbi-
cie, że poszło nie z szed-^ lecz z -tji (lub -tje)^ tego samego co
w naszem jacy (tylko, kolwiek), w cerkiewnem aUi i aUe (z jaUi,
od zaimka trzeciej osoby; aUi nie poszło z jastebi, jak zwykle
twierdzą, lecz jest pierwotne), w starosłowieńskiem (pomników z Fry-
syngu) ecze itd. Ten sam przyrostek, ale, jak zwykle, w dublecie
słowiańskim z s-, powtarza się w jeszcze t. j. je-stje (pomijam fan-
tastyczne tegoż wywody u Bernekera 454). Od dvasti z dwatji ró-
żni się więc dwazhdy jak najzupełniej co do pochodzenia, zgadza-
jąc się z niem w znaczeniu. Wokalizm w dwaśti (a wedle tego
w nmogaśti), i trlsti nie wskazuje przypadku, lecz należy go oce-
nić jak wokalizm w jasti, w taki i sicb'^ w nowszych językach po-
wtarza się triśH w małoruskiem tryczy, gdy inne zastąpiły osnowę
porządkową (dwa, tri) zbiorową (dwój-, trój-), por. polskie trzykro-
tnie z ruskiem trojekratno. Czy o w ruskiem dwożdy pierwotne?
Obok przyrostka {-tje). -tji w dwasti, tristi iid., w jaste i jasti,
istnieje w tej samej funkcyi i inny dublet jego, -dje, cerkiewne
tozde^ ruskie toze. zachodnie (w kijowskim głagolickim urywku)
toze'^ tozde różni się więc najzupełniej od kizbdo, chociaż kzzbde pod
wpływem tego tozde e zamiast o przybrało. Otóż nie wahałbym się
połączyć khzhdo z dvazbdy, trizidy itd., podobnie jak jasti z dvasti\
uważałbym więc formy z -zhdy za pierwotne, na które wpłynęło
znaczeniowo identyczne -sti i ze skrzyżowania tych form powstały
owe -shdy i sdi, w jakie pomniki cerkiewne obfitują bardziej niż
języki żywe (w ruskiem przeważnie tylko dwazdy, dwożdy, łriżdy,
obok dważzy, triżży). Miklosich II, 204 wiedział, że „języki nowsze
wskazują -tji'^ dla -sti cerkiewnego, ale niesłusznie z tym -sti po-
łączył -Shdy, co ma swój własny, odrębny początek. Z k%żhdo por.
wreszcie dozda (zamiast dożę) pamiątek fryzyngskich.
Co dotyczy owego skupiania partykuł, jakie w k^-żh-do i diva-
żh-dy przyjmujemy, to wystarczy wskazać skupienia jak ponieważ,
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 6
82 A. BHtJCKNER
wciornastki itp. Nie dosyć na samem ktole quicumque lub ktoli\
urasta ono w ktokoU, ktokole, dalej w ktokolwie, z czego nakoniee
u Czechów i Polaków ktokoliciek urosło i nie jestto wcale pier-
wotne złożenie z wiek. jak Miklosich i Yondrak przypuszczają. Wspo-
mnieliśmy o kzzbdo, więc pomówmy i o l.azdy^ a tegoż objaśnił
Vondrak słusznie wskazaniem analogii kaki^ taki, jaki (obok każdy
mamy. pod wpływem ktokoli. i koJizdy i kalizdy. kalżdy\ czy kózdy
z kolzdy powstało?); Berneker poradził sobie z tem w sposób nadto
naiwny. Twierdzi 675 „kazdyj aus dem ferain. ka-zbdo. vgl. aind.
femin. kd^: ależ jakim cudem może się w późnej, tylko czesko-
polsko-ruskiej formie, objawić, dobre w staroindyjskiem, niesłychane
w słowiańszczyźnie femininum ka? W podobny sposób, przyjmując
nigdy niesłychane „erstarrte Casusformen" objaśnia on i inne for-
macye, np. ruskie poka zawiera wedle niego „plur. neutr.", ależ
liczby mnogiej u pytajnika jak i rodzaju żeńskiego w słowiań-
szczyźnie nigdy nie było, więc nie mogły się ani w ruskiem poka,
ani w słowieńskiem kaj co (wedle Bernekera 673 plur. neutr. -)-i)
cudem niepojętym nagle objawić; a nasze poko, czyżto może neutr.
do kz wedle tej samej recepty? Wszelkich tych form, równie jak
naszego i małoruskiego póki poty (małoruskie wedle tego i doty,
uidky, zaky), nie sposób tak objaśnić (skąd u nas ścieśnione ó, któ-
rego niema np. w pokąd?). Wszystkie te formy Yondrak II, 479,
wywiódł ze skróceń z pokoli, pokole. potoli. potole przez pokli potli,
na podobieństwo języków południowych, gdzie te skrócenia, pokle,
dok itd., rzeczywiście istnieją; w pomylonem (?) Boliz psałterza flo-
ryańskiego odnalazłby on pokliż, Kopitar i Nehring się pokiz domy-
ślali; puławskie aliz dowodzi chyba, że nie ma tu pomyłki, że bo-
liż = aliz. Berneker 673 pominął ten wywód milczeniem i ja się
nań zgodzić nie mogę, dla braku jakichkolwiek danych. Widzę,
że już w XV w. stoją obok siebie w rotach poto i poty (np. w ro-
cie nr. 10554, Starodawne prawa p. pomniki VIII; tamże nr. 10647
poty myasty a poto, nr. 10376 poty yest me itd.), i wedle tego tak-
samo poko i póki [poko w rocie brzeskiej z r. 1420, póki rota brze-
ska nr. 1710; poko później staje się coraz rzadszem. ginie dopiero
w w. XVni), ale żeby to były formy skrócone ze znanych do dziś
narzeczowych pokil, pokle, potyl, nawet posiel (por. do siela u Ope-
ca), niczem tego nie dowiedziemy. Mogłoby się zdawać, że tkwią
tu formy skrócone od kzj, naszego ki, i od tzj, naszego ty (w ty-
z DZIKjÓw języka 1'OLSKlKttO 83
dzieii'^ gramatycy nasi wspominają o ki, kiego, ale milczą o ti/^), tego);
przynajmniej ruskie pokamiesta, pokamiesł, nasze dawne potymiastg
(por. wyż.), za tern by przemawiały. Ale i to tylko złudzenie; ru-
skie poka = naszemu pako i poki^ przypominając taką samą wy-
mianę końcowej samogłoski u partykuły -go, ga, gi ^), są nowotwo-
rami; cerkiewszczyzna, czeszczyzna nie znają ich i już to uprzedza
przeciw ich pierwotności; właściwie tylko k i t pnie zaimkowe
przedstawiają i o „erstarrte casus" mowy być nie może; miesta
i miasta dodano później; poko zaś itd. dorobiono sztucznie i późno
do poto, poty.
Niemniej przeczę formie czasownikowej (niby 2. sing. praes.
czujesz), w partykule objaśniającej toczuz (toczusz też pisanej), cze-
skiej i polskiej, u nas do XVI w. używanej. Obok niej w tej sa-
mej funkcyi istniejące totiz dowodzi mi, że i toczuż jest tego sa-
mego początku, zawiera partykułę czu (por. czg, a dla -u partykuły
jaru, tu, -du itd.), znaną nam z cerkiewnego nyneczu, jak toti^ ti
zawiera; to czu potwierdzało i wzmacniało^ jak ci lub że, w Kazaniu
na wszystkich świętych: prze mię jenczu jeśm prawda; gromady
ani (a oni) czu kniemu idą; toczu (toć) tako pewno; ziemię, po jej że
czu chodzą; przeciwieństwo, jeżczu je potka itd. Jeżeli się u nas
i tocuz (na tej podstawie mylnie jako to cóż tłumaczone), pojawia,
jestto forma „mazurska", bo chociaż się język ogółu mazurzenia
wystrzegał jak ognia, mimoto przedostało się doń niejedno, np. cyga,
staroczeskie cziha, co więc niemoże być pożyczką z węgierskiego,
jak Karłowicz mniemał; rzecz ma się przeciwnie; od cyga, czyga,
wywodzę i czyhać, czeskie czihati, co nie jest czugati, jak Berne-
ker 161 sądzi, ani czychaó, czchnać, jak je w Słowniku Warszaw-
skim „humorystycznie" objaśniono; słowackie czuhat' nie dowodzi
1) Tu należy i zwrot przysłówkowy wtąz = taksamo, częsty w XVI i XVII w.
Od ten można wymienić jeszcze pierwotny narzędnik, ciew (zastąpiony zresztą już
od XIV w. przez tym)^ ruskie tern przeto, używany stale przez ludzi XV wieku,
np. przez Biernata Lubelczyka; przetociem (jeszcze na końcu XVI w.) jest takiem
samem zdwojeniem jak dwoje kroć Biblii. Warto też zaznaczyć co do odmiany
tydzień, że jak w liczbie pojedynczej teyo- (dziś tygo-) uogólniono {tv thym łhe-
godny w dodatku do kazań gnieździeńskich, w gednetn tegodnyu u Stradomskiego
itd.), tak w liczbie mnogiej ty uogólniono, sedm tidnyow Biblia 85, gody lub
święta tydniowe tamże (por. w Modlitwach Wacława przesz ti dny — przez ty-
dzień) itd.
') Taka wymiana końcówek u partykuł jest czemś zwykłem. Berneker 316
twierdzi przy go-ga, jakoby tu zachodził „Ablaut" ; co o tom sądzić, zob. niż.
6*
84 A. BRliCKNER
bynajmniej pierwotnego czu- {czu-. szu zastąpiły nieraz dawniejsze
czi-, szi-, por. szudzić. szubienica i i.). Do tych mazurzeń języka
piśmiennego należą dalej cebr, dzban, całun, cyranka^ cacko, kucnąć
i i.; też ceUio (parzyste), co niemoże być pożyczką z ruskiego, bo
go już ks. Kłos, piszący w Krakowie dla Krakowian, w Algory-
tmie 1537 r. stale używa; jakikolwiek tego cetna wywód, czy od
czety czy od 'pocztu, c jego jest „mazurskiem".
Ale od zmazurzonego tocuz (jeszcze u Opeca częstego), wra-
cam jeszcze do jednego z owych złożeń z -gdy, do wszegdy, aby
zaznaczyć, że z pierwotnego icszegdy pod różnym przyciskiem (por.
staroczeskie d^ies i dens, fałszywie przez Gebauera wytłumaczone),
powstają odmianki wszegdy, wżdy i wzgi, zaifzdy, a z drugiej strony:
weszgdy, weszdgi, weszgi, częste w psałterzu i biblii, patrz Słowniki.
16. Józwa.
Znowu drobiazg, lecz znamienny. O Józwie (Józefie), skąd
poszedł, zapisało paru autorów razem stronic kilkanaście, lecz za-
gadki nie rozwiązali; jeden trafił do Sudanu, drugi do „hypostazy"
i do nie mniej niż pięciu innych przyczyn psychofonetycznych;
wykład jego, że do (prawie nieużywanego) miejscownika, «' Józwie,
dorobiono całą nową żeńską odmianę, Józwa, Józivy itd,, jest nie-
możliwy: IV lesie ciągle się używa, mimoto nikt doń nie dorobił
odmiany żeńskiej lasa^ lasy. Przedruk ow3"ch trzech artykułów
o Józwie byłby naj dosadniej szą ich krytyką, ale rzeczy by nie
objaśnił, więc powiem sam króciutko, co o Józwie sądzić należy.
Lud polski przyswajał sobie t. j. przerabiał na swój ład wszel-
kie imiona chrzestne, por, Więcenć, później Więcetiiec, Wawrzeniec
(nie Wawrzyniec; forma to późniejsza i mylna) itd.; przy tym pro-
cesie przypominał mu Józef z twardem (a więc ruchomem) e je-
dyny możliwy wzór polski, pozef (pozew); istotnie też odmienia lud
od wieków wedle pozef pozwą i Józef (Józew) Józwa. Odmiana ta
wywoływała wedle stałego u imion chrzestnych trybu coraz nowe
formy, i tak powstała, wedle wzoru Stacho, Wacho, (pozornie) ni-
jaka odmiana Józwo, a wedle częstszego i dawniejszego wzoru Jura
(wiek XIV), Kuba, (pozornie) żeńska, Józwa.
Oto i wszystko, acz bez Sudanu i tym podobnych specyałów.
Dodam kilka uwag filologicznych. 1. Linde, jak nieraz, zawodzi
zupełnie, bo nie przytacza z dawnej literatury przykładów ani dla
7i DZIEJÓW JĘZYKA P0L8KJKG0 85
odmian}^ Józef Józwa ani dla Józwa Józwy^ chociaż są, np. w Ja-
błonowskiego „Pararelle (!) dwóch śś. Jozefów" itd., r. 1749:
znam takich, którzy z katami i kacia
cieszyli, że brat przed niemi się żali,
zemstę taiemną przypiąwszy do kwefa,
Jozwę przedali w targu do Jozefa]
częstsze są formy męskie, np. u Chrościńskiego (Jozef do Egiptu
od Braci przed any. r. 1749): tak zhuzoivaivszij Jozwa; żołnierz stary
Rożniatowski w Pamiątce krwawej ofiary itd., r. 1610 (wydawanej
kilkakrotnie pod różnymi tytułami), z Jozwem nieraz używa; z Da-
chnowskiego s3'mfonii r. 1631 przytoczono również z Jozwem. Joz-
irie (wołacz). 2. Męskie imiona na -a są w polskiem stosunkowo
rzadkie, natomiast ulubione u Czechów; obok Józ, Józek, Józiek itd.
istnieje i Józa. niezapisany u Karłowicza (znam osoby tego imie-
nia ze wsi polskiej); Czesi mają również Juza. Jouza, Joza. formy
niby polskie, boć w przeciwieństwie do Polaków zachowali Czesi
na piśmie nieme s, Josef-}. Gdyby można było dowieść, że Józa
dawny, możnaby odmianę Józwa Józwy wytłumaczyć i skrzyżowa-
niem odmian Józa^ Józy, i Józef, Józwa, ale to niepotrzebne wobec
Kuba, Jura itp. 3. Żeńska odmiana nie przeszkadza przymiotni-
kom dzierżawczym męskim; od Kuba i Józwa mamy Kubów, Józ-
wów, chociaż ten naturalnie i do Józew należeć może; w dzierżaw-
czym Józów tkwi również Józ albo Józa.
17. We człowieka.
W nowem wydaniu „Dziejów" wyłożyłem obszerniej regułę
dla ive, ze, obok w, z, tęsamą co i w czeskiem, acz tu i tam li-
cznymi dziś wyjątkami („eufonicznymi") przełamywaną, ściślej zato
przestrzeganą w czasach dawnych, chociaż już w najdawniejszych
pomnikach z XIII i XIV wieku wyjątki się zdarzają. Regułę cze-
ską określił Gebauer, ale już Hanka w falsyfikatach swoich prze-
ważnie ją dobrze stosował; w książce własnej jej się również trzy-
małem, chociaż nieraz nachylałem się do powszechnie panującej wy-
mowy, np. pisząc w którym, z którego zamiast poprawnego ive któ-
rym, ze którego. Osobną rozprawkę poświęciłem temu w „Przy-
» w wymowie istnieje jednak tylko z, Jozef, Jozefik itp.; małego chłopca
wołają, z ciHniom pogardy Joska, znowu w ulubionej u nich formie żeńskiej (por.
Jouza).
86 A, brCcknkr
czynku" dziewiątym (Rozprawy XLIX, str. 21—31), a wywołał ją
pomysł autora, co na fałszywem spostrzeżeniu oparł wywody fał-
szywe. Wracam do przedmiotu dla przeszkodzenia dalszemu sze-
rzeniu się błędu.
Twierdził autor, spotykając w psałterzu puławskim formy^
we człowieka, we młodości, iveśród, że przestawiona płynna nie przy-
legała szczelnie do spółgłoski nagłosowej, że była jakaś choćby
najdrobniejsza przerwa w tern nowopowstałem t-}\ t-ł, że dlatego
występuje przed niemi przyimek z e, iremłodości niemal jak tve-
mnie. gdzie między m sl n półgłoska istotnie zaniemiała. I samo
spostrzeżenie fałszywe (boć formy owe puławskie są poprostu mylne)
i wniosek stąd wysnuty; obcy, co polszczj^zny kontrolować nie
mogą, przyjęli w najlepszej wierze to wszj^stko za prawdę i na tern
nowe pomysły opierali. I tak przypuszczał Osten Sacken, Archiv.
f, slav. Philol. XXXIII, str. 6, całkiem słusznie, że przestawka dała
bezpośrednio trat z tort, lecz w nocie do tekstu powołał się na ów
pomysł i mniemał, że na jego podstawie możnaby pomyśleć i o ja-
kichś fazach przejściowych przy przestawce. Mikkola. Urslavische
Grammatik I (1913), str. 88, już z wszelką pewnością mówi o tej
„Silbengreuze zwischen dem Anlautskousonanten und der Liquida,
so dasz kłos, prosię hinsichtlich ihres Anlautes von kłonić, prosić
verschieden waren". O mojej rozprawce, obalającej z gruntu ów
pomj^sł. obaj nie wiedzieli; sam autor zaś owego pomysłu wyraził
się o niej, że te „krytyczne" przyczynki niczego w jego artyku-
liku nie zmieniły: nie wiedziałem dotąd, że unicestwienie czyjegoś
pomysłu nazywa się jego „niezmienieniem".
Wobec tego stwierdzam, że formy we młodości, we człowieka^
jako fałszywe, zamiast jedjj^nie poprawnych iv młodości, w człoicieka,
niczego nie dowodzą; że zbitki nagłosowe w kłos a kłonić, w pro-
sie SL 23rosić, są i bjły zawsze zupełnie identyczne, bo język je za-
wsze tak samo traktował. Jeżeli się parę raz 3'^ pojawia, obok pra-
widłowej, fałszywa pisownia we młodości, we człoirieka, to zawiniła
okoliczność, że w kilku często używanych słowach z nagłosem
„spółgłoska -|- 1" istotnie półsamogłoska zaniemiała: wedle popra-
wnego tve młynie, ze złem [złością, złohą itd.), ze cłe^n i i., powie-
dziano tak samo fałszywie iie głowach, we młodości, jak np. już
w kazaniach świętokrzyskich wedle poprawnego wedwu fałszywe
wetrzech znachodzimy.
W dawnym jęzj^ku potocznym, jak go z rot sądowych znamy,
z DZIRJÓW JIĘZYKA POLSKIKGO 87
dostrzegamy tego samego: formy poprawne i mylne obok siebie,
a więc zawsze ire dwie grzyicnie itp. a wedle tego i we trzech, se
trzinii nr. 665 kilkanaście razy, nigdy z trz-, ote trzi lat 1403, pode
łrzemi g)'z.\ nigdy inaczej niż przeze szkody (roty poznańskie z r.
1400 — 1410 czysto), ne podaval sza pode szcod<> tamże nr. 617 z r.
1403, ive szkodę 118; ze szkodi 623; ve mline 657 [po ohesylanu
674. por. oheslanu 708 i i., zdaje się, pomylono); ot mene 697 po-
mylone z otemne\ ze zrzebięty 756; ot mnychoic 808 (jak w czeskiem!);
jest nawet, nim by się to roszło (rozeszło) 938; ive Włostoicie 1177
(mylnie), ze pczoiami 387. W Sandomierskich rotach: od trzy lat
nr. 861 itd. W biblii szczególniej nie rzadkie formy arcy fałszywe,
np. z wnatrz a z wnu\ Wszystko razem dowodzi zupełnego za-
chwiania się reguły w XV w.; tem bardziej tracą formy puławskie
jakiekolwiek znaczenie a o oneto oparł się właśnie ów błędny
z gruntu pomysł.
Ale dolnołużyckie proch obok pszoso, pszosyś? czy nie do-
wodzi istnienia pauzy jakiejś między p a przesta wionem r, nie
istniejącej w pierwotnej zbitce pr? Nadają temu narzeczowemu
tylko zjawisku znaczenie, jakiego wcale nie ma. Narzecza łużyckie
górne jak i dolne, cechuje dążność przemiany pierwotnej zbitki ^r
itd. w ^ -j- syczącą; oba narzecza przeprowadziły tę dążność zu-
pełnie przy )• palatalnem (t. j. przed jasnymi samogłoskami); nie-
które dolnołużyckie narzecza zabrnęły dalej, nawet pr itd. niepa-
latalne (pra-, pro-, pru- itd.) ulegają w nich takiej przemianie. Cóż
więc dziwnego, że świeżo (przez przestawkę lub przez oniemienie
półsamogłoski) powstałe zbitki nie ulegają tejsamej dążności, lecz
pozostają (z wyjątkami pewnymi) niezmienione; przecież ich nowe
pr itd. musiało energiczniej brzmieć, niż owe pierwotne pr itd.,
chylące się wcześnie ku upadkowi. Powoływanie więc łużyckiego
pszoso, aby ratować czy podpierać nieistniejące polskie p- rosie, we
p-rosze, zawodzi zupełnie.
Języki, polski i czeski, tak są pod względem używania we,
ze i w, z, tkliwe, że możemy na tej podstawie niejedno zagadnienie
rozwiązać. Pyta np. Berneker 247: „wieweit dva aus d^va durch
Schwund des Halbvokals entstanden ist oder wie weit es etwa auf
die indog. Satzdoublette dvd zuriickgeht, laszt sich nicht entschei-
den"; otóż właśnie z stałego polsko-czeskiego wedwu, zedwa „laszt
sich entscheiden", że Słowianie nie znali wcale owej „Satzdoublette",
że mieli tylko d%va. Nie wyklucza jednak ta tkliwość bynajmniej,
88 A. brCcknek
by w niektórych słowach już od XIII w. reguły stale nie łamano;
w. Jcnez książę oniemiała półsamogłoska. mimoto już w najdawniej-
szych pomnikach czeskich, w psałterzach, w Albertanie itd.. czy-
tamy stale zamiast we knyezatech tylko w knyezatech, z kniezat,
z knyezskeho pokolenie itd. (cytaty u Gebauera) a taksamo v: hiy-
hach i i. I odwrotnie, równie stare wegłowach zamiast /rgiowach,
również niczego nie dowodzi.
Usunąwszy więc ostatecznie ów pomysł, jako zupełnie bez-
podstawny, wracam do nagłówka, we członieka, aby własną omyłkę
poprawić. Uważałem bowiem (Rozprawy XLIX. 29) tę formę za
poprawną, ależ to bajka; poprawna forma brzmi tylko uczłowiece.
ołczłowieka, sczłowiekiem i i. (cytacye z psałterzy zob. tamże; iv czlo-
toyecze biblia itd.), taksamo w czeskiem, nigdy inaczej; oba języki
zgadzają się najzupełniej z cerkiewnym, cłovekz, nigdy chlovek^. Cóż
to znaczy? Berueker 140 wystawia jako prasłowiańską formę ce/o-
vek% i twierdzi „diesem Ansatz steht nichts entgegen", zamiast ra-
czej powiedzieć „«Z/e.s", gdyż polskie, czeskie, cerkiewne dowodzą
niemożliwości takiej praformy; praformą było czolwiek z czełwiek
(e między cz, z, sz a, ł przechodzi w prasłowiańskiem w o, przy-
kłady zob. niż.); to czolwiek przetrwało na wschodzie (na Rusi)
aż do czasu pełnogłosu i z czolwiek powstało prawidłowo czołoiińek
i czełowiek (jak szełom i szołom z $zolm = polskie szłom itd.); na
zachodzie i południu przestawiono je taksamo w człouiek^ jak np.
pożyczkę turkotatarską (prasłowiańską już) kołhuk w kłobuk (co
Berneker 475 o chronologii tej pożyczki twierdzi, jest mylne; po-
wszechna co do formy zgoda, od Wołgi aż do Jaśli załabskiej, do-
wodzi jej prawieku; pożyczka to równie dawna jak np. topor)
Wszelkie inne pomysły o pierwotnej formie słowa człowiek (wyli-
cza je Berneker) zawodzą zupełnie, nic nie tłumaczą, a najmniej
już formy zachodniej i południowej.
Języki więc czeski i polski nie zdradzają najmniejszego dą-
żenia do jakiejkolwiek alteracyi pierwotnego tr-, więc gdy ich tart
i tort w trat i trot przechodziły, nie było najmniejszej różnicy mię-
dzy pierwotnem a wtórnem trat, trot (to samo co do tlat. łłoł)',
przeciwnie, narzecza łużyckie, szczególniej dolne, zdradzają dążność
ku alteracyi pierwotnego tr-, więc świeżo przez przestawkę po-
wstałe tr-, z wibrującą silniej płynną^ nie mogły się zrównać zu-
pełnie z owymi pierwotnymi, nie uległy więc owej ich zmianie.
Oto i wszystko, co się o tem da powiedzieć.
z DZIRJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 89
Wymieniłem umyślnie język czeski i „Gebauera", Wobec
braku polskiej gramatyki historycznej i dla najściślejszej łączno-
ści polszczyzny z czeszczyzną pozostaje na razie Gramatyka Ge-
bauera niezbędną niemal pomocą dla pcjlonisty. Parę więc uwag
o niej może się przydać. Trwała to, niespożyta podstawa dziejów ję-
zyka czeskiego, ale jak wysoko cenię i podziwiam mrówczą za-
biegliwość i sumienność wykonania olbrzymiej pracy, tak mało ce-
nię autorskie objaśnienia zjawisk językowych. Filolog popełnia tu
te same błydy, cośmy wyżej lingwistom zarzucali, tylko z całkiem
innych przyczyn. Nie z braku znajomości przedmiotu, nie z braku
wniknięcia weń — boć to jest głównym powodem niepowodzeń lin-
gwistycznych, lecz dla zbyt ciasnego, pedantycznego, banalnego tra-
ktowania rzeczy, dla zadowalania się pierwszą lepszą racyą, cał-
kiem mechaniczną. Popełnia więc autor horrenda istne, np. twier-
dząc, że przegłos czeski długich o, u, y w «o, au (ou), aj (ej), po-
wstał pod wpływem bawarskiej niemczj^zny! Ten przegłos czeski
jest dla nas ważny, bo pozwala nam poniekąd ustalić czas prze-
głosu długiego niegdyś o w uo (co zresztą i pożyczki wskazują;
młodsze/ora, moda itd. nie znają go, zato starsze, stuła (już w XVI w.
tak pisana), próba, boty, glóza, nota, i liczni Niemcy jak ślósarz, łót,
kót, burta, szuter itd.), ależ z bawarszczyzną niema to nic do czy-
nienia, por. załabskie ai = i itd,; co sądzić o obcych wpływach, któ-
rymi lingwiści głównie szafują, o tem już wyżej mówiliśm}'-. Albo
rzecz o zastępstwie półsamoglosek, z której właśnie korzystaliśmy.
Zformułował ją Gebauer jak najniezręczniej i najpedanty-
czniej, i dawno już inni (Jagić, Polivka) oświadczyli się przeciw
jego liczeniu zgłosek parzystych i nieparzystych (od końca słowa);
wyjątków istotnych nie umiał wcale objaśnić, zato ponatwarzał
form niemożliwych bez liczby.
„Prawidło j ero we" brzmi u nas (a podobnie i w czeskiem)
tak: 1. Wszelkie półsamogłoski w wygłosie niemieją (znikają) bez
śladu (prócz miękczenia w dzień itp.). 2. W środku słowa niemieją
półsamogłoski w otwartych zgłoskach, przed i po zgłoskach z peł-
nymi samogłoskami; natężają się zaś (aż do nabrania pełnego wa-
loru samogłoskowego) w zgłoskach zwartych. 3. Zwarcie to powstaje
zaś dopiero z zaniemienia innych półsamoglosek, postępując od
końca słowa, stąd więc różnica między pies, psa', między podeszwa,
podszeivha', pkieł (forma Czechom już nieznana, pruskie pikuls), pie-
kła'^ sjem, sejf na itd.
90 A. BRUCKNBR
Reguła pierwsza nie zna wyjątków, tem więcej druga, gdzie
rozmaitość przycisku bróździ; tak różnią się czeskie dens (nasze
dzińś, dziś) i dnes (wymysł Gebauera. że deus powstało z obok sto-
jących, nie tworzących jedności dbUb sb jest niemożliwy; obok siebie
stałyby tylko Sb dbUb. por. polskie do siego roku. do sichmiast). na-
sze tęsknić (tęsknić) i cJcnić, wezdy i wżdy. czestoicać (częstować) i i.
Najfatalniej wypadła rzecz o złożeniach z idę, o rzeczowni-
kach igo^ ighła, ig%ra. Opierając się na czeskiem (i polskiem) uejdę,
zejdę, myślał Gebauer, że to jest prawidłowe zastępstwo pierwo-
tnego vhjbdQ. Shjbdę^ że jehla zastąpiła prawidłowo pierwotne jbgzla\
że dla czesk. ;/?o, jhra. należy wychodzić od form pierwotnych
jbgo jbgra, co wszystko jest bajką, dla tej prostej przyczyny, że już
w prasłowiańskiem każde jb- (w nagłosie) przechodzi, tężeje w ji.
A więc nom. acc. zaimka brzmi ji z jb i nic nie pomogło, że to
niesłychana zresztą nigdzie forma męska; przeciw wszelkiej analo-
gii zwyciężyła zasada głosowa, taksamo w jigo z jbgo. Jeżeli więc
kied^^kolwiek istniało jbdę (nie koniecznie chce mi się w to wierzyć,
mimo akcentuacyi ruskiej, wolałbym pierwotne ei- tu upatrywać,
jak w litewskiem), toć już w prasłowiańskiem przeszło w jidę i cze-
skopolskie (ruskie itd.) łve)de^ zejdę, nie przedstawiają pierwotnego
vhjbdQ\ taż to formy późne (pierwotne brzmiały przecież vnidQ. snidQ\
powstały wedle analogii z dojdę., pojdę., najdę, zajdę, taksamo jak
staroczeskie vendu, sendu, nie dowodzą pierwotnego vznbdQ. stnbdę,
lecz są również tworami analogicznymi z dii zamiast jdu. Podobnie
niedowodzi czeskie vejhu pierwotnego vijbgu. a gen. plur. jeh z jhgz
„nedolożen", jak i *jehr do jbgra, naturalnie, boć to formy niemo-
żliwe; ich j z ji ginie, jak stale w czeskiem (i polskiem), a ginie
i całe je-, np. w odmianie czasownika posiłkowego, brevis es tu
mihi in planta crotek sszy mi w stopO Księga Ziemi Czerskiej
nr. 2057 z r. 1411, obok zwykłego jeś.
Przejdźmyż do wyjątków i nowotworów. Jeżeli pierwotnie
wymawiano ogii, okn, hłazn itp., to wcześnie zjawiło się analogi-
czne e. e wsuwne (dnia: dzień = ognia: ogień', dno: den = okno:okieii)\
chybaby można wytknąć wielkie szerzenie się tej wsuwki w ję-
zyku n()W6zym, przy wszelkich pożyczkach nawet, taniec [ie z po-
wodu c, ale tanecznica — czy czechizm? znaczy pierwotnie salę do
tańców), arabesek (przypomina to serbochorwackie ftmdanwiat itp.);
albo pojmowanie obcego e jako naszego ruchomego, Luter Lutra
z DZIEJÓW JĘZYKA 1'0LSK1EQ0 91
zamiast jeclyuie poprawnego Ltifera, w czem Czesi jeszcze przed
nami prym wiodą i w czem ich naśladować nie należy.
Inne, ciekawsze nasuwa się pytanie: czy niemieją. wbrew
regule drugiej, i dwie pólsamogłoski zrzędu? Tu należy rzecz skru-
pulatnie rozróżniać; w cebr np. t. j. lit. ki/ńras, bynajmniej nie
oniemiały dwie półsamogłoski (-6r«), boć to forma niepierwotna, do-
piero od gen. cebra wywiedziona (pierwotna brzmiała czber, czebra^
mazurskie cber, cebra). Wedle tego moźnaby twierdzić, że i formy
dawnej polszczyzny, Krosfawc, iawl; matk są nowotworami wedle
Krostaicca, łairJci, łnatki, że i kaszubskie i łużyckie formy podobne
(nom. otc wedle gen. otca itd), nic innego nie przedstawiają. Razi
jednak wiek i ogólność zjawiska; jeżeli zważymy, że właśnie bulą
1136 r. najwięcej podobnych polskich nominatiwów zawiera, to
uwierzymy raczej, że to pierwotna cecha narzeczowa. że jedni Po-
lacy wymawiali Krostairiec, drudzy Krosłaicc. Bo nie brak istotnie
przykładów dla oniemienia dwu półsamogłosek z rzędu, np. dens
obok dnes, nasze dziś; w nagłosie cn^ z czhsth7iy\ źdźbło (obok ście-
bło) nie jest stbbio, jak Gebauer twierdzi, lecz stbb^ło = stipula;
może i gzło tu należy (ale wywód jego niepewny).
Wyjątkowo pojawia się zamiast ruchomego, miękkiego e stałe
i przed lub po r, np. w cf/rkieiv, dźwirze., chrzybiet^ w dziiis nawet
przed n — i to nietylko u nas, cyrkiew z i jest i na południu,
chrzybiet narzeczowo u Czechów; notujemy fakt, przyczyny nie
znamy; obok tych form z i pojawiają się jednak i „prawidłowe"
(oprócz przy dziś); ir z ier mamy i w grupach tbrt' [tuirzha itd.),
Gebauer (I 161) całkiem mechanicznie odtworzył dla staroczesk.
cierkev formę pierwotną cerzkzvb-^ u Yondraka (I 308) pierwotne
cbrbky niesłychane łamańce wyprawia: wedle niego powstaje bo-
wiem z pierwotnej odmiany cerky crekve przez kontaminacyę (nie-
znaną wcale u Czechów w dawnych czasach), cereky Gerekve (nie-
słychana w Cześkiem podobna kontaminacya); to niby pełnogło-
sowe ere przemienił Czech wedle stałej swego języka zasady w cre-
kev — nie, w cerkev^ bo pierwszą samogłoskę nistąd nizowąd za-
trzymano, ale obok tej „czeskiej" formy zatrz^miano i owe „pełno-
głosowe", lecz i do nich ie się wkradło (!!), cierekve. Takich bajek
powtarzać ani godziłoby się, ale wedle nich można metodę samą
ocenić, co je spłodziła. W istocie odmieniał Polak cyrkieio cyrekwie
albo cerkiew cerekwie (por. Cyrekwica, nazwa miejscowa) wedle
korzkieir korzekwie (miejscowość Korzekwica), rzodkiew rzodekwie
92 A. BrCCKNER
a że się wcześnie, np w psałterzu floryańskim. fałszywe formy [cy
rekiew) pojawiają, nic nie stanowi. Co do południowosłowiańskiego
i warto zaznaczyć, że powtarza się ono zamiast półsamogłoski
i w starocłiorwackiem okrisl, czeskie okrslek, co dla wieku i formy
nie mogą być. jak powszechnie twierdzą (Gebauer. Berneker. Kar-
łowicz), pożyczką niemiecką (od Kreis, Kreisel). lecz stoją w zwią-
zku z słów. krhło'^ tu należy i nasze kreślić, dawniejsze kryslió.
z ry zamiast rzy^ co nieraz się powtarza.
Słowiańskie cbrbky, pożyczka południowa VII wieku, przeszło
na południu w chrky (i cirky), ^^^J j^k Saracenus w sorcim za-
miast sorocim:, to chrky (crky) pisze się wedle zasady graficznej
(obcej wymowie samej) przez crzky (najczęściej jednak w skróce-
niu); u Czechów zamiast oczekiwanego cerky jest derky. dlaczego,
nie wiem; długie ie zamiast e znaehodzimy i w niejednem innem
obcem słowie a zresztą język grupy ce wcale nie znał, przynaj-
mniej nie w nagłosie, bo tu miał tylko krótkie i długie ce; u nas
c stwardniało wcześnie zupełnie (por. niż.), mamy cerky {cerkiew)
i cyrkieio. ze stwardniałem r (nie cerzkiew jak np. korzkieic). co
u półsamogłosek nieraz bywa (por. stegna obok ścieżka', ruskie ton-
kij a nasze cienki i i.).
O stosowaniu się formy przyimków (we lub w itd.) wedle na-
głosu następnego słowa rozprawialiśmy wyżej; tu nadmieniamy o in-
nej rayłce Gebauera: ponieważ przed knize itd. (a również i przed
kniha)^ niemal stale w?, z itd., nie ive. ze już w najdawniejszych
źródłach się pojawiają (podobnie ma się rzecz i z tnnichem), twier-
dzi on, że półsamogłoska w kiti-, mzn-. oniemiała już przed działa-
niem prawidła jerowego; w istocie niema tu nic innego, jak tylko
owo chwianie się wymowy między //■ a we itd,, zjawiające się już
w najdawniejszych źródłach.
Reguły powyższe stosują się i do półsamogłosek w grupach
trbt rbł itd. A więc hłcha, błeszka (ale Błeszyński, por. czestoicad
itp.); bhcać i plivać\ uginać (ulgnąe); ośbiąć (olsnąć); ogłchnąć (oknąć);
Pszczyna ze Piszczy ny; płty płeł; płeć opłcenie; łkać; głtać (zekłtano)
itd.; również: brnąć; hrznieć (brzmieć); drira dreirna; drgać; grzmieć;
krew krwi; krtań krtęczyć (z dźwięcznymi dubletami grdęczyć. grdyka;
słowa nie mają z gardłem nic spólnego); krech-ki (krzewki) i krszyć;
krzta i krta [r i rz wahają się jak przy krztań i krtań; krta, nie
powstała z krchta, jak Osten Sacken Archi v. XXXV, 59, przy-
puszcza, ratując niemożliwy wywód ułra z uchtra, lecz = litew.
z DZIEJÓW Języka polskibgo 93
krintu kristi); trei^ć i trhina Trściana trśeie łr.iciel (pisane, nieety-
mologicznie, trzcina trzciana itd.); trzmi, drgtihica (z trguh)\ skrzyt
(zgrzyt); trztać'^ rzkomo\ rżeć] na-rty (eo z nartami- łyżwami nic
spólnego niema); rtęć (trtęć?); rdest^ rdza; trznadl\ trzmić] Trląg\
chrzest, chrzkić\ rpień, rpiska (w dawnych nazwach osohowych);
trwoga trioać itd.
Jak pierwotne trot itd. nie doznaje żadnej zmiany, natomiast
tort itd. radykalnej ulega, podobnie ma się rzecz i przy pólsamo-
głoskach: trht pierwotne itd., jak właśnie widzieliśmy, podlega sta-
łemu prawidłu jerowemu, natomiast thyt. tbU itd. najzupełniej od
niego odskakują, ale rzecz o tem odkładamy do innej sposobności.
Nie potrzebuję wyraźniej zaznaczać, że cały ten Przyczynek
rozwodzi tylko i uzasadnia gruntowniej, co o tem samem w Dzie-
jach Języka Polskiego pobieżnie i szkicowo nadmieniłem.
18. Droga i darga.
W „Dziejach", przeznaczonych dla kół najszerszych, pobie-
żnie zaznaczyłem, że pierwotne doga przechodzi w polskiem w droga',
że obok takiej formy istnieje szczątkowo i inna, mianowicie obok
krowa i karwd (a do niej nowe karic = wół); tu obszerniej tę po-
dwójność rozpatrzę.
Jak wiadomo, polskiemu droga, krowa, strona odpowiada za-
łabskie i kaszubskie (częściowe) darga. karwa. starna, ale i w pol-
szczyźnie samej mamy Warcisława obok Wrocłaica i i. Jak wy-
tłumaczyć dwoistość form tych, tart i trot'^ Przed laty przypomniał
jeden lingwista, że w polszczyźnie tart powstaje z słowiańskiego tzrt
{targ z tzrgz), więc utożsamił i owe tart (z tort) z tym tart (z t^rt)
i twierdził, że pod wpływem przycisku tort przechodziło bądź w tzrt
(tart) bądź w trot; pomysł był tak niedorzeczny (por. niż.), że o ile
sobie przypominam, nikt go poważniej nie traktował. Po latach po-
wtórzył świeżo inny lingwista ten sam pomysł, odmieniwszy go
nieco; przyrostki i końcówki różnego kalibru spowodowały wedle
niego krótkość lub długość owego tort; krótkie dało t^rt. tart („ist
zusammengeilossen" z pierwotnym tzrt, czytamy wyraźnie w nie-
mieckiem streszczeniu), długie dało trot', „chodziło" zaś autorowi
„tylko o stwierdzenie zasadniczego faktu" — niestety, mówić mo-
żna tylko o zasadniczym błędzie.
Streśćmy najpierw, na jedn}^!! przykładzie, ów „fakt zasa-
94 A. BRUCKKHR
dniczy". Języki półnucnozachodnie (autor używa dla nich terminu
„lechickie". z czem się pogodzić nie mogę), zachowały brzmienie
to)t, np. dorga. co się z czasem rozszczepiło; przed końcówkami cięż-
kiemi (pierwotnie dwuzgłoskowemi). nastąpiło skrócenie zgłoski
rdzennej, co doprowadziło w końcu do tart'^ przed innemi pozostało
jej brzmienie pierwotne, fort. z czego przestawką poszło troł.
Brzmiała więc pierwotna odmiana: droga, drogi itd., ale da7-gq, dar-
gatni, dargaeh^ podobnie szeregowały się krótkie gard. wart. np.
jako człony złożeń, SUirgard. Warcisłaic. i długie gród. uroi {na-
wrót), albo w odmianie czasownikowej rozkaźnik icarci obok wrócę
itp. Tyle ów autor.
Wywodom jego przeczy zgóry wszelka analogia. Języki sło-
wiańskie mają krótkie lub długie trat. trat. albo torot z takim lub
owakim przyciskiem, lecz te ich irot., irat lub torot nigdy się nie
rozszczepiają na tak odrębne brzmienia, jak tart i trot. Dalej, łart
z tort nie mogło się nigdy zlewać z tart z t^rty ponieważ to powstało
z jakiegoś głuchego tirt, co wykaże choćby analogia dolnołuży-
ckiego narzecza, gdzie gardy albo giardy poszło z gerdy. istnieją-
cego jeszcze narzeczowo i w dawniejszych pomnikach; ale od tort
niema przejścia żadnego do tert i próżnobyśmy od autora wyma-
gali, żeby podobny drugi przykład z języków słowiańskich prz}'-
toczył, bo prastare ochrhmnoti do chromy itp. w rachubę nie wchodzą.
Dotąd były tylko analogie, co jeszcze niczego nie dowodzą,
co nas tylko przeciw „faktowi zasadniczemu" nieco uprzedzają;
przystąpmyż do dowodów. Pomysł autorski rozbija się o ów szko-
puł, nieistniejący wprawdzie dla lingwistów, lecz przeto nie mniej
zabójczy dla ich pomysłów: o chronologię. Spólnota północnozacho-
dnia („lechicka") rozerwała się rychlej, już w VI i VII wieku,
zanim przestawka płynnych, proces późny (zob. niż), nastąpiła, więc
mniemana odmiana „pralechicka" droga dargą wcale w niej nie
istniała. T(j nic nie szkodzi, odpowie autor; należy ją koniecznie
przyjąć, jako pierwotną, choćby dla Pomorza; skrajne narzecza
„lechickie". t. j. polskie i załabskie. mogły się od niej w przeci-
wnych kierunkach rozejść; nalepiam więc gwiazdki i tem dowo-
dzę, że taka odmiana, droga, dargą, kiedyś istniała, że później wj^-
równano ją w przeciwnych kierunkach i stąd powstały nowe od-
miany, droga, drogą lub darga. dargą. Ależ to tylko próżny wy-
mysł autorski, bo, gdziekolwiek istnieje darga. tam cała odmiana
jest takasama, darga, darga, a gdzie droga, tam również cała od-
z DZTKJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 95
miana jednolita, droga, drogą i niema, ani na Pomorzu, ani w Pol-
sce, ani za Łabą ani śladu, żeby kiedykolwiek istniała jakaś inna
odmiana, mieszana, a ślad takiej mieszaniny musiałby się zacho-
wać, boć to przecież proces nie odwieczny, lecz wcale późny. Nie
potrzeba więc nawet pytać, dla czegożto właśnie w całkiem prze-
ciwnym kierunku odmiany się ujednostajniły, dlaczego Załabianin
tylko darga dargą a Polak tylko droga-drogą odmienia, boć o ża-
dnem ujednostajnieniu czy wyrównaniu odmian i mowy być nie
może; jak fakty uczą, odmieniał Polak zawsze tylko droga drogą,
Załabianin zawsze tylko darga dargą.
Wybrałem umyślnie odmianę rzeczownikową, bod tu miał
autor jeszcze jakiekolwiek widoki powodzenia; przypadki „ciężkie",
przed którymi niby to tort w t^rt = tart się skracało, istnieją prze-
cież, mianowicie w liczbie mnogiej. Ale już przy przymiotniku fia-
sko autorowe zupełne; przymiotniki kaszubskie wymj^kają się gwał-
tem z pod „faktu zasadniczego" i sztucznem naciąganiem (upodo-
bnianiem żywotnych form złożonych wedle zanikających form no-
minalnych!), autor tylko nicość pomysłu swego odkrywa. A przy
czasowniku zawodzi nawet i ten środek; wprawdzie powoływa au-
tor polski rozkaźnik sędzi obok sądzisz, istniejący jeszcze w wieku
XVI [złęczij czytam jeszcze w pieśni z r. 1577), ależ to właśnie
dowodzi, że gdyby istniała kiedykolwiek odmiana: u-ai-ci- irrócisz,
toby choć szczątkowo gdziekolwiek ocalała; tymczasem istnieją
tylko odmiany irarcę irarci warcie albo ivrócę wróć wrócić; żeby
wedle kilku form z mniemanem tvdrc- cała odmiana wroc-, cały
czas teraźniejszy mianowicie utracił własną formę i przybrał owę
nową, dowodów na to niema żadnych, bo żadnej mieszaniny po-
dobnej nie hylo, była zawsze tylko jednolita odmiana, wrócę-twóć
albo war cę- warcie taksamo jak przy droga.
Tak więc runął pomysł, zgóry nieprawdopodobny, wobec fa-
któw, nieznając3'ch żadnej oboczności tart i trot w obrębie jednego
słowa i jego odmiany. Wobec tego byłoby zbytecznem. wdawać się
w dalsze szczegóły i wykazywać, jak się niesfornym słowom re-
gułę narzuca, jakto np. dla próchna (parchno) przypuszcza się pier-
wotny rodzaj żeński, co się z skarnią (skronią) poczyna itp.; język
załabski szydzi wręcz z tych usiłowań: hrode tegoż objaśniłby je-
szcze autor, ale co pocznie z broda wica załabską, która dla „cięż-
kich" przyrostków koniecznieby bardawicą być miała'? I tak cią-
gle; starka np. staropolska jako nominativ powinnaby wedle owej
96 A. BRUCKNER
zasady koniecznie brzmieć stroza, więc cóż na to poradzić? A oto
biada, też nominativ, i prz3'^pomnial sobie autor, że Czech odróżnia
krótkie beda w wykrzykniku od nominativu bida długiego i zesta-
wia owe formy! Zapomniał jednalc, o czem się z Grebauera mógł
pouczyć, że nie można całkiem późnych i przypadkowych zróźni-
czkowań czeskich beda i bida (jak np. mesto i misto, gród i miejsce;
dewka i diwka itd.), ani porównywać z prastarą polską starzą,
i z całkiem prawidłową biada, i mimo czeskiego beda pozostałaby
starzą silnym argumentem przeciw zasadzie autorskiej, gdyby ją
dalej zwalczać miano, co jednak byłobj'^ całkiem zbytecznem.
Wspomnę więc tylko o kilku szczegółach, przedstawiających skąd
inąd nieco interesu.
Między przykładami dla polskiego tart wymieniono i rozgard
„łąka ogrodowa, w Mławskiem; kaszubskie rozgard nieraz jako na-
zwa pól i łąk". Samo roz- winno było przestrzec, że to nie słowo
słowiańskie, gdyż ogrodzonej łąki rozgrodzoną się nie nazywa. Jest
też to istotnie niemieckie, osobliwie pruskie Bossgarten.^ nazwa łąki
dla bydła, nietylko dla koni; i dolnoniemieckie Bosengardeuy, przy
wsiach i miasteczkach położone, z któremi germaniści nic począć
nie umieli, są tylko Rossgartommi. Po polsku brzmiało to pierwo-
tnie rozgart^ nie rozgard, np. zakazuje się puszczać chorego bydła
do rozgartu pospolitego ^).
*) Linde nie zna tego wyrazu; znalazłem go w rękopisie petersburskim, na
który zwracam uwagę, sygn. Łac. II, folio nr. 118 (Załuskiego, ze zbioru pi-
sarza koronnego Stefana Hankiewica) ; zawiera na pierwszych 97 kartach łaciń-
ski tekst prawa chelmieńskiego (tak; chełmiński forma fałszywa, podobnie jak
Kamiński i i.) a na k. 98 — 115 polskie tłumaczenie Plebiscituni civitatis culmen-
sis per... P. Kostka episcopum culmensem eins ciritatis supremum dominum...
approbatum a. d. 1540 (u Finkla nie odszukałem wzmianki o tym wilkierzu);
tekst przepisany ręką Hankitwica zawiera liczne germanizmy, np. rzemieślnicy
którzy w formach mieszkają y kupne tormy m-Mii; szarwarchotc j tcaclii; w haku
(pręgierzu) karani, na Byńktt u Kaku chostany; stamki y szczepy; Kamlarz
mieyski... rachunek czynić ma; naprzód wilkiernjenii/ itd.; tłumaczenie obfituje
we zwroty niemieckie, np. ktohy był potrafiony i przeświadczony ; są jednak i pol-
skie ciekawsze słowa, np. pastorne i pasturne, słecki, ktina (knną ma bydź ka-
rany, w kunę wsadzony) i i. Od tego rozgartu -rozyardu wywodziłby ów autor
i rozgardiasz-^ ależ dawne tozgardias (Mączyńskiego) znaczyło dobrze sobie pod-
jadać, bonować, i niemiało wcale późniejszego znaczenia hałasu, zamieszania;
żartobliwie (por. równie żartobliwe brodafiasz itp.) je utworzono, wedle łacińskiego
gratias ago? rozgardias stroje obok rozgardy stroję, a wtedy czy nie możnaby
go łączyć z gardy wybredny w jedzeniu, w znaczeniu stoi)niującom? Przytoczono
z DZIRJOW JEŻYKA POLSKIEGO
97
Inny szczegół uchodzi w oczach samego autora za jedyny
jego „pozytywny dowód" na to. że polskie tart „nie różni się od
lechickiego zastępstwa dawnego hrt^; jest to pruskie kurwis wół,
pożyczka z polskiegcj karw wtedy, gdy to jeszcze k^riv brzmiało.
Parę słów najpierw o pożyczce samej, którą lingwiści (por. Berne-
ker 577), mnie stale zaprzeczają, twierdząc, że kurwis i karw spoi-
nie wskazują „ablautende Schwundstufe" aryj. ąorw^ wspominam
o tern umyślnie, aby zaznaczyć, że „Ablaut", to też taki uniwer-
salny środeczek lingwistów, którym, acz bezskutecznie, wygładza-
liby wszelkie chropowatości językowe. I tak nic częstszego w spo-
radycznej wymianie samogłoskowej u Słowian, niż wymiana o i e,
hóbr i hiehr i), drobny i drehny (drobiazg = ruskie drebezg). który
i ktery. głozn i glezn. lebieda i ioboda, elni i olni, elbedb i olbądb itd.;
są to czysto słowiańskie wahania, więc i mowy nie może być o ja-
kimś przedsłowiańskim „Ablaut", choć nim Berneker np. stale wo-
juje, por. np. str. 224: „russ. dialekt, droba^ dialekt, auch ablau-
tend dreba''^.
Jeszcze częściej, niż ową wymianę o — e. spotykamy w języ-
kach słowiańskich, jak i w litewskim, wtórne y, co szczególniej
na południu, u Serbów, grasuje, np. nasz gnat = serbski gnjat,
niwa = njiva. gniotę = gnjeteni, gnuśny = gnjusan itd.; jedni od-
kryli w tem ;■ coś symbolicznego!! dosadniejsze wyrażenie pogardy
czy wstrętu, drudzy Ablaut, np. Iljinskij i i.; jeszcze Mikkola tę
i chabri z nagrobka Bolesławowego, co nie dowodzi niczego; „sztamiec" położył
zamiast r haczyk nad a, co kopiści późniejsi przeoczyli lab czas zniweczył. Wąt-
pię zresztą bardzo, czy ów napis pochodzi istotnie z csasów około r. 1030; sama
pisownia z Ch, zamiast H, przemawia za wiekiem późniejszym, XIII czy XIV,
ale pominąwszy wiek, samo chabri jest błędem i tylko pytaćby można, co się
pod niem ukrywa a to będzie czeskie chrabry. W najnowszem wydaniu Galla
czytamy też poprawnie: ehrahri (nie jak dawniej chabri); pisarze nasi jak i Czesi
(Hajek) wzięli tę formę bez r tylko z owego napisu ; chaber w nazwiskach może
i z chabrem - bławatem się krewnie, lecz imiona własne dają przykłady istotne,
np. Chabry Nicolaus w księdze Ziemi Czerskiej nr. 1799.
1) Berneker 47 mylnie rzecz o tej nazwie wyłożył; daje jej w nagłówku
aż trzy formy, fee&rg bobrh i bTibrz, ależ bzbrz nie istnieje, serbskie dabar jest
przecież tylko późną przeróbką dawnego bobar, jak np. słowieńskie breber, nie-
mieckie Bróbberoic (w Meklenburgu); mają więc Słowianie tylko dwie formy,
bóbr i biebr (por. Biebrza i i.) ; przyczyna zaś sZow. o obok « nie tkwi bynaj-
mniej w wahania np. głoski redaplikowanej, jak np. -n gogol obok "pTnsk. gegalis,
lecz jest to dublet specyalnie słowiański; można było nakoniec przytoczyć i na-
sze bobrować.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 7
98 A. BRUCKNER
bajkę z powodu różnicy na.szego płuca wobec pljuca innych Sło-
wian powtarza. Zagmatwać w ten sposób dzieje językowe można
znakomicie.
Napiętnowawszy mimochodem tę grę w Ablaut, wracam do
pruskiego kuriris. Nie dbając o Ablaut, ale oparty zarówno o hi-
storyę, co chowu bydła u Prusów wręcz zaprzeczyła, jak o fakt,
że słowa tego (kurwis) niema ani na Litwie, ani w Łotwie, a karwu
znowu żaden inny Słowianin oprócz Polaka nie posiada, oświadczy-
łem ku zgorszeniu lingwistów, że kurwis pruskie, to pożyczka z pol-
skiego; żeby jednak pruskie kurwis dowodziło polskiego kurw. ten
„pozytywn}^ dowód" autorski upada znowuż z powodów chronolo-
gicznych. Prusowie bowiem pożyczali od Polaków słowa dopiero
w ciągu XI — XIV wieku, od Chrobrego do Łokietka, t. z. uczony
sla wista mógł był wtedy już wywnioskować (i to fałszywie!), że
polskie karto jest właściwie kurwenil Prusak słyszał tjlko karw,
bo tylko to istniało; dlaczego je, przez kuriris. jak i kiirtis i i. od-
dał, to mnie ani grzeje ani ziębi; z pruskich pożj^czek możnaby
niejeden dziw wyczytać.
Usunąwszy więc zarówno „fakt zasadniczy" jak i „pozyty-
wny dowód" jako nigdy nie bywałe, sam odpowiem na pytanie,
jakżeż wytłumaczyć oboczność tart i troł? skąd bierze się u Zała-
bian broda obok starny, karwy, a u Polaków starka obok stróży?
(obstaję przy tym wywodzie; późna stara i szarża, od szary, nie
dowodzi niczego dla dawnej starzy^ Starzones po łacinie, nie Sta-
rones, jakby się od stary, Starykoń, nazywali). Rzecz tłumaczy się
taksamo jak np. przy A;, g. zamiast syczącej w językach satemo-
wych, jak przy // lub li polskiem zamiast g lub lu itd. Procesowi
głosowemu nie zawsze podlega równomiernie język cały (lub kilka
języków czy raczej narzeczy, pozostających w związku); bywa, że
im dalej od środkowego punktu procesu, tem słabiej on działa,
tern liczniejsze wymykają mu się jednostki, aż na drugim końcu
owego obszaru językowego zwycięża proces przeciwny; im dalej
idziemy wstecz i im bliżej stykają się owe obszary, tem więcej
„wyjątków". Tę zasadę teoretyczną potwierdza znakomicie wzaje-
mny stosunek form tart i trot, załabski, pomorski i polski.
Gdy w prarodzinie słowiańskiej wydzielała się spólnota pół-
nocnozachodnia („lechicka"), posiadała wszędzie tylko formę tort\
w VIII i IX wieku, gdy łańcucha jej, od Jaśli załabskiej do Bugu
i Sanu nic jeszcze nie przerywało, tort przeszło na całym za-
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 99
chodzie w tart (skąd się tarł wzięło, co znaczy, na to odpowiem
w następnym Przyczynku), ua całym wschodzie zaś w trot', spora-
dycznie jednak pojawiają się i trot na zachodzie i odwrotnie tart
na wschodzie a najwięcej mieszają się obie formy w tym pasie
na którym zachód i wschód z sobą graniczą, t. j. na Pomorzu,
między Kaszubami i Słowińcami; u Słowińców, wskutek ich poło-
żenia geograficznego, mamy więcej przykładów z tart, niż u Ka-
szubów, bardziej ku Polakom zbliżonych. Również im dalej wstecz,
tem liczniejsze są okazy mieszaniny tu i tam. Ztąd więc po-
chodzi, że w IX wieku spotykamy na Zachodzie Drożków, Dro-
gowitów, Cełodrogów a na Wschodzie, w rdzennej Polsce, w X —
XII wieku, odwrotnie Ledargów i), Warcisławów, Karwiny i Kar-
wice. Teraz zrozumiemy, dlaczego w samem sercu Pomorza, dzi-
siejsze Stargard zjawia się w najdawniejszych wzmiankach i do-
kumentach jako Zitarigroda, Stargrod ^) i Staregrod. Z czasem zwy-
ciężyła ostatecznie jedna forma, a już tylko szczątkowo ocalała
i druga. W dzisiejszej polszczyznie np. niema już ani jednego
przykładu dla tarł'^ ostatnie tegoż niedobitki pojawiają się jednak
jeszcze w wieku XVI {karw, zgardzeuie?), były liczniejsze w wieku
XIII {Warcisław, Staria, Ledarg itd.) a jeszcze liczniejsze w X
[Warcisław, Thietmarowy). Odwrotnie na Zachodzie; w całej załab-
szczyźnie mamy już tylko jeden przykład dla trot, broda', byłoby
ich może więcej, gdybyśmy dla niej obfitsze zasoby posiadali; i ten
przykład uśmiercił lingwista, twierdząc, że to nie załabskie słowo,
lecz pożyczone od Polaków lub Łużyczan, zapominając naturalnie
o geografii, która sąsiedztwa podobnego nie zna. Ale gdybym na-
wet wbrew wszelkiej geografii Załabian pod samym bokiem pol-
*) Ledarg (tj. jeledarg, ledwie lub na poły tylko miły) jest antytezą Ceło-
droga; cały w imionach powtarza się np. w imienia Anta Kelagastos z VI w.,
który nie jest Czełogostom, jak go Kretschmer, Archiv f. slav. Philol. XXVII
231, wykładał, lecz właśnie Całogostem.
2) Słynny dokumeut pomorski z r. 1140 uważam z Hauckem, przeciw Bre-
czkiewiczowi (por. tegoż rozprawkę w Żurnalu Min. Nar. Prosw. 1913, I, 1 — 22),
za jawny falsyfikat, choćby z r. 1140, wyszły od biskupa pomorskiego czy od kogoś
z jego kapituły (oryginała nie posiadamy, tylko transumpt), ale żeby go Polak pisał
(dla formy Stargrod), to jest wymysł Lorentza, który i Zitarigroda w żywocie Oty
Bamberskiego polskiemu przypisał wpływowi równie trafnie, jak i medweda biota
pruskiemu (o czem była wyżej mowa); czyżby i Drożków i Drogowitów podsunęli
Polacy analistom frankońskim? Wszelkie inne nazwy w owym dokumencie z r. 1140
(Pomerania itd.j, dowodzą samą pisownią, że wyszły z pod pióra niemieckiego.
100 A. brOckker
skim czy łużyckim umieścił, to i wtedv zaręczyłbym, żeby się im
ani śniło, swoje harde^ gdyby ją posiadali, na polską czy łużycką
brodę wymieniać.
Zostaje więc wszystko po dawnemu, jak było przed mnie-
manem wykryciem „zasadniczego faktu" i „pozytywnego dowodu":
po jednej stronie zachodniopółnocnej słowiańszczyzny panowała wy-
łącznie forma tart przez wszystkie odmiany czy złożenia; po dru-
giej równie wyłącznie trot, chociaż tu i owdzie przenikały, głó-
wnie naturalnie w dawnych wiekach, formy przeciwne; najwięcej
skupiało się ich na pasie pogranicznym, kaszubskim (w szerszera
tego słowa znaczeniu). Szukać reguły jakiejś dla te] mieszaniny
kaszubskiej, niema celu; jedyna reguła brzmi: im dalej od Pol-
ski, tern więcej form tart', im bliżej jej granic, tem więcej form
trot i tak się wyjaśnia stosunek odnośny narzeczy kaszubskich
i „słowieńskich". Żeby zaś kiedykolwiek istniały języki czy na-
rzecza jakieś, coby np. odmieniały droga -dargą albo wrócę- ward
albo zdrów - zdarwy itp., to należy do wymysłów, które z niwy lin-
gwistycznej czem rychlej wyplenić należy. Zamiast dalszej, zby-
tecznej polemiki wolę przytoczyć kilka innych szczegółów.
Przykładów dla polskiego tart (obok ^ro^) jest więcej; szukać
ich należy między słowami całkiem odosobnionemi i między na-
zwiskami, gdyż w słowach potocznych utrzymać się nie mogły,
chyba całkiem wyjątkowo, np. karw. Oto charpy i chropy. miejsca
nierówne, skaliste, w przymiotnikach chropawy i chropowaty, da-
wna miejscowość Chropy = serb. chrapę nierówności drogi; charpy
są u Zebrowskiego (po charpach „iuga", górach, lasach, skałach),
zbiorowe charpeci = „desertum" w Rozmyślaniu przemyskiem
str. 70: Tamo są szli po puszczy a pocharpyączach gdzie niemieli
nijednej drogi ani ścieżki = hi per solitudines transebant sic de-
sertum, quod non habebant semitam nec uUum iter certum Vita
metrica v. 2152 — 2153; str. 74 kakośmy wiele złego cierpieli...
puszcze silne, carpaczy, węże, smoki =r- quanta mała passi sumus...
deserta, solitudines, serpentes et dracones Vita v. 2298 (przyrostki
-eć i -ędź, -ieć i -iędż tworzą zbiorowe, np. govędo = gawiedź
i gawiędź, cigiędź itp.). Te chropy = charpy, należy dzielić od
chrapów, zarośli leśnych, błotnych; i z chabrem (bławatem) nic
spólnego niemają.
Natomiast ivarp kaszubskie (płótno zgrzebne), chociaż Litwin
ma werpti prząść, uważam za pożyczkę z dolnoniem. iiarp wątek,
z dzikjÓw języka polskiego 101
stąd i pruskie (dawne) icarpenioagen^ co Frischbier naj mylniej wy-
tłumaczył (z litewskiego irarpas kłos, gdy to tyle co Planwagen,
wóz płótnem nakryty).
Z nazw miejscowych możnaby przytoczyć Karnow i Kronow;
z nazw osobowych Parkosz i Prokosz (ależ to zdaje się być ob-
cera, Prokopem); gdybyśmy posiadali Słownik imion dawnych, by-
łoby tego więcej; i tak nasuwają się coraz nowe kombinacye, np.
Fart (Niepart) i Prot?
19. Przedłużenia i przestawki przy płynnych słowiańskich.
O tem mogłem tylko pobieżną w „Dziejach" uczynić wzmiankę,
co tu obszerniej wyłożę, ze stanowiska filologicznego, kładąc nacisk
na chronologię, na wyjątki, na szczegóły, mylnie dotąd wykładane.
Lingwiści, począwszy od Joh. Schmidt (1875) a skończywszy na
Mikkoła (1913), tak znakomicie rzecz zawikłali, że tylko po od-
rzuceniu ich wywodów można dojść do ładu. Jeden z nich, Tor-
biornsson. nawet kilka prac temu poświęcił, najobszerniejszą p. t.:
„Die gemeinslavische Liquidametathese" 1902 i 1904. Tu już sam
tytuł mylny, boć właśnie niema żadnej „gemeinslavisehe Liquida-
metathese". są tylko „Liquidametathesen" po różnych narzeczach,
a obok metatezy, przestawki, występuje niezawiśle od niej i wcze-
śniej od niej, przedłużenie; są przecież przestawki bez przedłuże-
nia {rola, kłoda, proch, brzeg), i przedłużenia bez przestawek [karwa,
alkati\ nie mówiąc o wschodnich narzeczach, co (oprócz w nagło-
sie), ani przedłużenia ani przestawki wcale nie znają. Więc odpo-
wiadałby lepiej pracy Torbiornssona tytuł: Dehnungen und" Meta-
thesen bei den Liquidae im Slavischen (chociaż i on „pełnogłosu"
nie uwzględnia).
Lingwiści, omawiając ten proces, popełniają dwa zwykłe
błędy metodyczne, o czem wyżej, w Przyczynku 14, była mowa:
narzucają raz gwałtem reguły bez wyjątków; powtóre, ujednostaj-
niają cały proces, wywodząc różne tegoż objawy, czasowo i miej-
scowo całkiem odrębne, z jednego początku, narzucając jedne i tę
same formułkę całkiem odrębnym zjawiskom. Oczywiste wyjątki
i sprzeczności usuwają zaś jako „obce pożyczki" lub wymyślają
najniemożliwsze procesy; kosztem wszelkiego prawdopodobieństwa
wystawiają taki niby gmach jednolity, co się rozleci, skoro się go
dotkniesz. Na dowód przytoczę najpierw pierwszą seryę ich pomy-
102 A. BRUCKNER
słów, owe ośm wpływów języków obcj^ch na przebieg jednego pro-
cesu; odstąpię jednak od zasady, jakiej się dotąd trzymałem, i prz}'^
każdym z owycli pomysłów dodam w nawiasie imię autora, ale
tylko jednego (chociaż nieraz ich kilku do tego samego się przy-
znaje), aby czytelnik mógł sprawdzić słowa moje, aby nie pomó-
wił mnie o jakieś zmyślanie w celu wyszydzenia strony przeciwnej.
1, Popędu do przestawki płynnych udzielili Słowianom naj-
prawdopodobniej Keltowie (Mikkola; zapomniał o chronologii, bo
kiedy ten popęd u Słowian nastał, od wieków już żadnych Keltów
i w najdalszem ich sąsiedztwie ani śladu nie było). * 2. Czesi dustali
t7at. tret od Słowian południowych (Osten-Sacken; zapomniał, że
Czechów w czasie przestawek odgradzał szczelnie od Słowian po-
łudniowych nieprzebyty wał awarski, że tylko w marchii austryj-
skiej mogły się stykać luźne kończyny czeskie z słowieńskiemi,
z czego jednak nic nigdy nie wypłynęło). 3. Serbowie i Bułgarzy
pożyczyli od Słowian północnych formę rob. co przy handlu nie-
wolnikami dziwić nie może (Torbiornsson; zapomniał dodać, że
chyba i forma roz- obok raz- albo równy obok rawny przez han-
del niewolnikami z północy na południe się dostała). 4. Kaszubo-
wie zawdzięczają swoje trot zamiast własnego tart Polakom (Bau-
douin de Courtenay; zapomniał w^^jaśnić, raz dlaczego ten mnie-
many wpływ polski ogarnął około dwadzieścia kilka wyrazów
a ustał przy trzydziestu kilku; po wtóre, odkiedyżto Kaszuba, mó-
wiący zawsze tylko po swojemu, tak jak Ślązak, Warmiak lub
Mazur po swojemu prawią, starał się o naśladowanie obcej, pol-
skiej gwary? czy on kiedykolwiek dla polskiego ubogi, kij, odstąpił
od swego ubodzie cż;'?). 5. Załabianie pożyczyli „brodę" od Pola-
ków, Łużyczan lub z jakiegoś wygasłego narzecza (Torbiornsson;
porównaj wyżej). 6. Pomorzanie i Załabianie zawdzięczają swoje
tart wpływom obcym, niemieckim i pruskim (Nitsch; zapomniał, że
u Pomorzan np. istniało tart już na wieki przed tem. nim się
pierwszy Niemiec na Pomorzu zjawił). 7. Starzy Bułgarowie za-
wdzięczają swoje baltina, nialdiczje itp. przychyleniu się ku arty-
kulacyi innoplemiennej (Yondrak; jakim cudem to się stało, tego
autor nie wyjaśnia). 8. Ruskie formy jak ustroha i i. pochodzą
z polskiego (Torbiornsson; niestety, Polacy sami wcale ich nie
znają).
Dodam tylko dla objaśnienia pierwszego numeru, że winę no-
wej keltomanii ponosi Szachmatow, przez artykuły o pierwotnem
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 103
sąsiedztwie Keltów z Słowianami i Finami, odbijającem się w sło-
wnictwie Słowian i Finów, w licznych pożyczkacti keltyckich
(Archiv. f. slav. Philol. XXXIII i Izwiestija Akad. Petersb.); na
niego powołał się już Feist, Kultur etc. der Indogermanen, 1913,
str. 466 (mowa o „auffallende tTbereinstimmungeu im Wortschatz"
między Słowianami a I{eltami). Niestety, ze wszystkich przez Szach-
matowa wydobytych pozycyi słowiano- i fino-keltyckich ani je-
dnej jako trafnej uznać nie mogę i całą hipotezę wraz z całą ar-
gumentacyą uważam za pomyłkę uczonego autora. Mikkola str. 8
wywodzi nawet nazwę Słowian z keltyckiego (słowa keltyckiego
tegosamego inni w słudze się doszukali), co uważam za równie
trafne, jak całą jego wiarę w bliższe pokrewieństwo różnych Ser-
bów (północnych i południowych). Słowian itd. Ale wracam do
rzeczy samej.
Wymieniliśmy seryę pomysłów o rozmaitych pożyczkach czy
wpływach obcych; wypadałoby teraz wymienić drugą podobną se-
ryę wymysłów, aby proces niejednolity jednolicie wytłumaczyć;
dla uniknięcia zbytniej rozwlekłości rzecz jednak skrócę. Nadmie-
nię więc, że jedni wychodzili od ruskiego pełnogłosu jakci od fazy
prasłowiańskiej, ogólnie niegdyś obowiązującej; wedle nich polskie
trot z pierwotnego torot skrócono a u Czechów i na południu oro
się zlało czy ściągnęło w ret; inni wychodzą od przestawionego
trot a raczej troł ulho trrot, z czego polskie trot. ruskie torot (gdzie
więc pierwsze o niepierwotne) i, cudem jakimś, czesko-południowe
trat powstały. Obie teorye mają to spólne, że nie wytrzymują kry-
tyki; języki słowiańskie nie znają np. ściągnięcia oro w ro czy ra',
najcudaczniej zaś wypada wskutek tego objaśnienie najprostszych
grup, jak ałkati, stania, gorod. Ałkati, rozumie się samo przez się,
zachowało pierwotny szyk (= lit. ałkti)\ otóż nie, bo powstało z oło-
kati (Yondrakj, alniji z oloniji. Załabskie stania zachowało, rozu-
mie się samo przez się. szyk pierwotny; otóż nie, bo powstało do-
piero drogą powtórzonej (!!) przestawki (storna — strona — storna,
Fortunatów i Torbiornsson). Ruski język traktuje widocznie inaczej
nagłos, inaczej środek słowa, por. rob z orb, lecz gorod z gord, gdyż
wedle gorod oczekiwaliśmy chyba orob] otóż nie, tak nie mogło
być pierwotnie, był to proces jednolity, bo i rob i gorod z orrh,
gorrd poszły (Mikkola) — tu dodam, że rozumiem przestawkę przy
orb i gord^ lecz nie rozumiem jej przy orb i gord, bo przy sonan-
tycznej płynnej odpadałaby właśnie wszelka przyczyna przestawki,
104 A. BRUCKNER
4
t. j. spółgłoskowe zawarcie głoski, czego się uniknąć pragnie. W ru-
skiem gorod, rozumie się samo przez się, pierwsza samogłoska
igord) pierwotna; otóż właśnie że nie, bo druga; pierwsza rozwinęła
się bowiem w przerwie między g a przestawionem r, g''rod (por.
polskie podegrodzie, pode zamiast pod dla owej pauzy pierwotnej —
co o niej sądzić, patrz wyżej Przyczynki 9 i 15), tak Torbiornsson
i Mikkola. Krytyka teoryi, co do takich cudactw wiodą, jest zby-
teczna. Tu wspomnę jeszcze o jednym szczególe: w cerkiewnem
i indziej istnieje człan (z czołn^ zob. niż. = polskiemu człon), obok
czUn z C2eln\ jak to objaśnić? Vondrak przeczy pierwotnej formie
człan\ jestto tylko c^lem, gdzie miękkie cz, z poprzez / na e po-
działało (niby jak w giagoljałe, co Oblak i Meillet inaczej tłuma-
czą); Mikkola zformułował „prawo": przestawka (człan) nastąpiła
dopiero potem, kiedy w niektórych językach słowiańskich e po cz,
ż, sz, pod przyciskiem i przed zgłoskami z tylną samogłoską, w a
przeszło, więc powstało człan z czaiłi a to z czełn, polskie zaś człon
poszło z czołn, a to z ezełn w tym samym czasie, kiedy i zenę
w zonę przegłaszano (albo „labializowano") — niestety o w zona
jest co najmniej o półtysiąca lat młodsze niż o w czołn, zob. niż.
a całe owo prawo, jak naj fałszywiej sformułowane, jest prasło-
wiańskiem i od wszelkich przedłużań i przestawek starsze, zob. niż.
Więc i druga serya pomysłów staje godnie obok pierwszej.
Nie myślę jednak w czambuł potępiać pracy lingwistów; je-
den i drugi szczegół (np. wpływ intonacyi) wyjaśnili, dodali jedno
i drugie słowo do tych, co Ławrowskij i Miklosich uzbierali, ale
w porównaniu do wyłożonej pracy i zapisanego papieru bardzo to
nikłe wyniki. Poniżej przedstawiam własny pogląd, ustalając głó-
wnie czas i następstwo faktów; nie pytam, dlaczego i jak przesta-
wił Polak tort w trot, wiedząc, że południowy Słowianin przesta-
wia Marcina w Mratę albo arkę w rakę, że Czech i Polak przesta-
wiają, taksamo, po prostu, bez żadnych r I itd., dułgi w długi,
tułsty w tłusty itd.; Czesi idą tu dalej, niż my, por. mówić, peik
i pułk itd. a czeskie mluviti, pluk.
Przestawkę w nagłosie {ort, ołt; dla ert, ełt brak pewnych
przykładów), i w środku słowa [tort, tert, tołt, tełt) łączą z chęcią
unikania spółgłoskowego zawierania zgłosek. Słowianin odrzuca
w tym celu s końcowe (innych spółgłosek w wygłosie i tak nie
posiadał); nosowe zlewa z poprzedzającą samogłoską w jedno brzmie-
nie (tracące z czasem wszelką nosowość, np. przy i lub w); wy-
z DZIKJÓW JIJZYKA POLSKIEGO 105
rzuca spółgłoski zwarte przed u, s itd.; podwójne ściąga (rosół
z rozsuł). Nie zachowywa przytem reguły stałej; w jagnię, okno,
ogń np. zatrzymał //w, ku. wyrzucał te albo inne w łono. łuna^ ła-
niła, w dno. sen, suć, grseć. w ginąć, kunąr. tonąć (a narzeczowo
brnął w tym kierunku dalej, mgło, pał. zasłrjał, z mydło, padł,
zastrzągł: Sobolewskij tego polskiego słowa nie uwzględnił i ruskie
mylnie' wyłożył); nie zawaliał się nawet przed zmienianiem przy-
imków do niepoznaki, oc/ioditi zamiast otchodiU, iceliti zamiast isce-
liti. Czasem nie wyrzucał, lecz przestawiał spółgłoski, np. kamy
z akmy (Litwin ahnuo zatrzymał), a szczególniej przy płynnych
ten środek stosował, już wyżej wspomnieliśmy o prasłowiańskiej
przestawce kłobuk z kołbuk. o zachodniopołudniowej człowiek z czoł-
wiek.
Nas zajmą wyłącznie stosunki, zacłiodzące przy pierwotnym
szyku ort, tort itd., po ostatecznem zerwaniu spójni słowiańskiej,
najwcześniej w VII. najpóźniej w XI wieku po Chr. t. z. że słowa
obce, przyswojone językowi później, nie ulegały więcej regule tej,
co dawniej przyswojone, np. co do kilku nazw obcycłi: Czres
z Cberso, Labin z Albona, Łabę lub Łobe z Albis a przedewszyst-
kiem kral z Karl. Ale zadatki tego procesu sięgają w czasy da-
wniejsze, jeszcze przed zerwaniem spójni słowiańskiej, w jaki
IV — VI wiek, co się nagłosu dotyczy.
Ocalał jednali, szczególniej po nazwach miejscowych, wyłamu-
jących się łatwiej z normy pospolitej, nieraz szyk pierwotny; lak
w naszym Kołdrąb zamiast Kłodrąb (małoruskie Kołodruby. czeskie
Kladruby i bardzo niewczas wybrali się ci, co z jakiegoś wpływu
szołdry i kołdry (!!), t. j. z słów obcych i późnych, chcieli wytłumaczyć
owe -łdr-. Dalej „pomorskie" Pasewalk i Prietzwalk, zawierające
w drugim członie złożenia tcalk = uołk (włok, miejsce przewlekania
łodzi z jednej strugi do drugiej); Prietzwalk jest Przezwłokiem,
w Pasewalk pierwszy człon różnie tłumaczyć można i); jeszcze
*) Wedle kroniki pegawskiej, źródła z polowy XII wieku, opierającego się
o tradycyę rodzinną Wiprechta z Grodźca, założyciela klasztoru pegawskiego, zna-
cz)'łoby Posduwlc „urbs Wolfi barbarica lingua" (a ten Wolfas, dziad Wiprechta,
Pomeranorum adeptas principatum), więc niby posada Wilka czy Wilcza^ ale
wilk brzmi w ustach niemieckich stale Walk (por. nazwy miejscowe Wulkow itp.)
a Słowianin nigdy swych miejscowości na sposób niemiecki (Wolfsburg albo po-
dobnie) nie nazywa, więc odrzucamy ten wywód, fantastyczny jak cała powieść
o owym Wolfie. — Zagadka byłaby nasza suwałka, ruskie suwołoka (kupa lud/ii))
106 A. brCcknkr
inny przykład zob. niż. Są dalej przykłady nieprzestawianego oU
i tołt. jednak już w formie ałt i tałł. o Ictórej zob. niż., w języku
starobułgarskim, ałdiji- (łodzią), ałniji- (łani), ałkati (pisane fałszy-
wie i aHkati. jak oHtarb t. j. wedle zasady ortograficznej a nie
wedle wN^mowy istotnej); z języka egzarchy Bułgarskiego (z cza-
sów cara Simeona), wynotowano kilka przykładów dla tałt: hał-
tiny, małdiczije. sałiiost' (błota, młodziczki, słonośe); Berneker 70
powtarza, jakoby hałtina było pożyczką rumuńską, nie pytając, czy
egzarch cośkolwiek o Rumunach choćby słyszał — a reszta przy-
kładów, czy też rumuńskie? Przytaczają i dolnołużyckie pałkas,
kasz. poukać, nasze płókać. już w XVI w. przez u pisane, ale to
mi nieco wątpliwe.
Liczniej napływają przykłady nieprzestawionego art i tarł
(oazo zob. niż.); jeszcze w r. 584 spotykamy się z Ardigostem
(późniejszym Radigostem), Aotdyocaroc i, z łatwo zrozumiałą myłką,
AySpayaatoc u pisarzy Bizantyjskich; Dargo- i Gard- pojawiają się
na ziemi greckiej w nazwach miejscowych; o tart w dawnej pol-
szczyźnie, w kaszubskiem i załabskiem, wspominaliśmy w poprze-
dnim Przyczynku.
Czy są przykłady nieprzestawionego łert, powiedzieć nie
umiem. Przytaczają, np. jeszcze Mikkola, załabskie per, perło przeto.
perstrelet przestrzelić, joerwest przewieść, perdat przedać i kilka in-
nych złożeń; ależ tosamo per przestawia Załabianin w pret^ i pre^ i),
więc należy nieprzestawione per zaliczać na karb analogii, wedle
Linde nie zna tego słowa ze źródeł, daje tylko niedokładne określenie przez Cza-
ckiego; zna je stary Bielski w Sprawie rycerskiej: Tatarowie „rozłożą sie na
roty albo suwałki", „suwałka sie potykaią" ; słowo wygląda stanowczo po sJo-
wiańsku, nie zdradza obcego (wschodniego) początko, lecz jak je pojąć? czy nie
oddzielić go raczej od ruskiego? Wobec imienia Suwalanki, słów jak wałkoń v/łó-
częga (ale jeszcze u Cygańskiego, Myślistwo ptaszę 1584 r. „malusienieczki strzeż
walkania się", nie wałkunia), należała stiwałka raczej do zwału, wałek, walka
(walić), i tożsamość z r. suwołoka byłaby złudzeniem, częstem w słownictwie
(o SM- zob. niż.), u Tarnowskiego, Consilium rationis bellicae r. 1558, czy-
tam: gdyby Tatńrzyu smiołke albo i/iko zową kosz położyli (tu kosz jest wyraz
tatarski, smcalka polski); Orzechow.ski 1564: nie suualku rAzem ale koleią.
') Zwracam uwagę na walną zgodę między polskiem a załabskiem co do
przyimków; im znaczy prez, jak nam. hez; utracili pro, mają natomiast per jak
my prze {perdat = prodati); nasze przp piszą ich źródła pre. np. prepect =
przypiec, ale presiek jest przesieka (taką tylko znamy), nie przysieka i dowodzi
przestawki.
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 107
perlł, perjet, perotc. perje. mówiono i persłrclet i perło, podczas gdy
w pred i prez analogia przestawce nie bróździła. Innemi słowami:
załabszczyzna poszła odmiennym torem; gdy inni Słowianie mó-
wią preiłi, perejty. przejść, gdzie pre. pere, prze, niemożliwe (po-
winno być periti wszędzie równomiernie), ale przeniesione od pre-
vesti (z pervesti), Załabianie odwrotnie wedle periti i pewest pra-
wią. Ta analogia nie usunęła jednak wszelkich prawidłowych jore;
wymieniłem już presik = przesieka (nie przysieka; nie znamy tego
słowa od Janiszka, lecz od późniejszego Ziglera i z nazw miej-
scowych), ale i Janiszek mówił priwist = przewieść (nie perwist !)
i prilidiot, zdaje się, jest przecierpieć, nie przycierpieć. Przeczę
więc stanowczo, żeby per było nieprzestawionem, pierwotnem a in-
nych przykładów niema, ch^-ba w nazwach topograficznych z ust
niemieckich, na co nie wiele liczyć można. Tacy np. Circipani mo-
gliby być Czerzpienianie, lecz i z Czrzezpienianami nie poradził by
Niemiec lepiej; zostaje chyba Kolberg i kilka innych nazw. Umyśl-
nie pominąłem w tern wyliczaniu ruskie pożyczki w fińskiem, ma-
jące wykazywać formę pierwotną, przedpełnogłosową, bu mi rzecz
nie wydaje się pewnie ustaloną.
Od przeżytków z normy pierwotnej przechodzimy do panu-
jącej; dla ułatwienia oddzielamy zupełnie nagłos od środka słowa,
chociaż się obie normy niemal spółcześnie ustalały.
O wiele później, niż a i Ó w jednem o się zlały — wspomi-
nam o tem umyślnie, gdyż grzesząc przeciw chronologii chciano
jakiejś różnicy w traktowaniu pierwotnego art a ort się doszuki-
wać, gdy więc Słowianin tylko grupy ort, ołt, posiadał, nastała
pierwsza tych grup alternacya, przedłużenie owa: skąd i dla
czego, nie będę się w domysły zapuszczać. Ognisko tego procesu,
przypadającego na jaki III czy IV wiek po Chr., leżało na po-
łudniowym zachodzie pierwotnej, nierozdzielonej jeszcze słowiań-
szczyzny; tam ogarnął on cały zasób językowy, słabł zaś, im
dalej na wschód i północ postępował; u Antów (przodków dzisiej-
szych Bułgarów) np. ocalało kilka orh-^ orz-, orw-, a na całej pół-
nocy, od Czechów do Rusi, tylko kilkanaście ort ołt o pewnej
intonacyi uległo przedłużeniu w art, ałt, wszelkie inne pozostały
nietknięte (Słowacy, południowych Słowian w prarodzinie najbliżsi
sąsiedzi, mają też o kilka ałt- więcej niż Czesi). Może i na całej
północy a przynajmniej u Czechów byłoby z czasem przedłużenie
zwyciężyło i wszelkie ort^ ołt, ogarnęło, gdyby nie działanie no-
108 A. bkCckner
wego procesu, co temu na zawsze przeszkodziło. Tym razem szedł
proces, zdaje się. raczej od północy, a wymagał prostej przestawki
płynnych; przestawione tak roh. roz, równy itd., żadnemu przedłu-
żeniu więcej ulegać nie mogły; przestawka ta objęła i wszelkie art^
ałł, ale właśnie na południu dotrwały najdłużej luźne nieprzesta-
wione formy, Ardigost. ałkati. ałniji. ałdiji\ natomiast nie odnale-
źliśmy przykładu dla nieprzestawionego ort. ołt. co jest bardzo
znamienne.
Nieco później i nieco odmienniej ukształtowała się norma dla
tort, tert, tołt, tełt. I tu nastąpiło na całym południowym zachodzie
ogólne przedłużenie samogłoski w tart, tert. tałt, tełt, lecz obszar
tego przedłużenia sięgnął tym razem dalej, ogarnął i całe Czechy
a, przynajmniej co do tort, nawet i północn\- kąt. przodków pó-
źniejszych Załabian i Luciców; niektórzy twierdzą, że i tert i tołt
uległy u nich przedłużeniu, ale z niejasnej wymowy i pisowni Ja-
niszka bałbym się jakiegokolwiek wyciągać wniosku. Na całej pół-
nocy zresztą, u Serbów (łużyckich;, u Polan, na Rusi, żadnego
przedłużenia nie było; u Serbów jak i u Polan prosta przestawka
bez jakichkolwiek faz przejściowych; ale do Polan przynajmniej
docierało od ściany ich zachodniej, od Pomorzan (i od Marchii pó-
źniejszej t. j. od Luciców), przedłużone tart w kilkunastu czy kil-
kudziesięciu wyrazach (najliczniej naturalnie na granicy, u Kaszu-
bów późniejsza- eh). Na Ruś przedostała się jedna i druga forma
przestawiona, zresztą poszła Ruś własnym, zupełnie odmiennym to-
rem, obcym całej słowiańszczyźnie; rozwinęła po r ł nową samo-
głoskę; powstał tu ów pełnogłos. cechujący tak wybitnie ruszczy-
znę, nie znający (prócz nikłych zarodków) nic równego, nietylko
w słowiańszczyźnie. ale nawet w obrębie wszystkich aryjskich ję-
zyków; warto zaznaczyć, że ta nowa samogłoska nie bierze w ma-
łoruskiem udziału w przejściu o w ^ t. z. nie przedłuża się {korod,
nie horld, jak Bih. hih z Bóh, bób)] dalej, że obok tego pełnogłosu
pierwotnego zna Ruś i wtórny, który tu pomijamy.
Na osobną wzmiankę zasłużyły nieliczne wyrazy jak C2ełn,
żeid, szelm, żełb, zełd'. Wspomnieliśmy już wyżej, że pierwotne
czelwiek przeszło w czołwiek. bu e w tej pozycyi uległo labializacyi
czy jak tam ten proces przezwiemy; gdy czołwiek wyjątkowo od-
razu w człowiek (na całym zachodzie i południu) przestawiono, po-
dobnie jak kłobuk z kołbuk, przetrwały dłuższy czas czołn, szołm,
zołdżj żołdę, żołb, nieprzestawione, poczem uległy zwykłej normie?
z DZIEJÓW JĘ55YKA POLSKIBGO 109
przeszły więc u Pniaków w człon, szłom., złóh. złódż^ na Rusi w .9^o-
łom, żołob (później i szełom^ żełob). na południu i u Czechów
w człan, zładę, złah. Ale owa labializacya albo niebyła wcale po-
wszechna albo zwyciężył proces dawniejszy (przegłos owe po jo-
cie i palatalnych"! na nowo, dosyć że istniały obok czołn i czełn^
zełdą i te pojawiają się u Czechów i na południu wedle normy
ogólnej jako czUn, złedą; może i w polskiem było coś podobnego,
jeśli górskie źłehi/ rodzime (ale żleby jak i żłabina mogą być po-
chodzenia czeskiego, dla geografii); na Rusi przynajmniej mamy
ozełed' t. j. żeM, nie zoM', co tern dziwniejsze, gdyż Ruś zresztą
pełnogłos ele wymija, ma moioko, nie m.ełeko.
Ciekawsza rzecz inna, powtarzanie się tego samego procesu
w późniejszej podobnej sytuacyi. Do wyżej wymienionych prz}''-
kładów (polskoczeskie długi z dułgi\ ruski wtórny pełnogłos) przy-
stępuje trzeci; jak « w o w cełt^ podobnie przechodzi miękkie e
półsaraogłoski w o, a więc czółn(o). żółw. żółć z żółtym, żołna, czoł-
gać się, co się od członu, złohu itd. tylko brakiem przestawki od-
różniają. Osobna wzmianka należy się zołzom, których z może być
„mazurskiem''; jedyną prawidłową formę złoże przytacza Swiętek,
odpowiadającą tak południowemu zleza, ruskiemu zelezci i zołoza,
czeskiemu zleza i źlaza, jak człon południowemu i czeskiemu ciem
i clam-, obok pierwotnej formy gelza była jednak i golza, z ową
u Słowian tak częstą odmianką o obok e, a z niej pochodzą cze-
skie hlaza i polskie narzeczowe glózy — ale cóż jest zołza z zołza?
uważam je za taksamo pierwotne, nieprzestawione jak Kołdrąb, bo
z innej formy nie wyrozumiemy kształtu polskiego.
Co się dotyczy owego dubletu golza i gelza, to nasuwają się
podobne w łabędź i lebedb. których niesposób od niemieckiego elbiz
(łac. albus itd.) odłączyć; z elb- powstaje leb- prostą przestawką,
z olb zaś łab-; taksamo należy rozumieć dublet lebioda i łoboda;
jeleń i łani różnią się już znaczniej, chociaż i je na dublet eln-,
oln- sprowadzić można; lebedb, jelenh powstałyby takim sposobem
wcześniej znacznie niż przedłużenie {olt w alt) wynikło, może spół-
cześnie albo raczej rychlej niż kłobuk i człowiek', różnica między
jeleń a łani nie polega na Ablaut, jak inni (Berneker itd.) natu-
ralnie przypuszczają.
Przechodzimy do wyjątków i pytamy, czy niema w polskiem
np. pełuogłosu gdziekolwiek? znachodzimy przecież w ruskiem
110 A. BRUCKNER
formy polskie t. j. trot zamiast nowego torot^)? W jednem słowie,
zdaje się, bezsprzecznie je uznać należy, bielon (tak ogólnie w XV w.
i później) z belen, wobec południowego i czeskiego Men (stąd i u
Stańki i i. blen, obok bieleń, bieluń a nawet bieluj, Rostafiński II
294, ale wywód tegoż z niemieckiego bilse a raczej belene jest mylny),
ruskiego belefia (pisanego fałszywie belena), por. Berneker 48, który
jednak naszego bielona wcale nie przytacza (tylko bieluń na «tr. 55
pod biały!!). Pomijam pożyczki późne, zjawiające się dopiero od
XVII w. i nieraz tylko miejscowe, np. czerep, czereda, czereśnia,
czeremcha, nadweredzió (nadwyrężyć dzisiejsze) itd. A może są
i ogólnosłowiańskie przykłady? Mimowoli nasuwa się na myśl je-
leń = lit. elnis. Inne słowa nie są etymologicznie jasne, np. ołów,
lub pewne, np. rak z ork, którego z lit. łotew. erkę szezypawki
rodzaj zestawiłem, jak rzekę z rokitą, rosnącą nad wodami (byłby
przykład dla erk-, przedłużonego, ale łac. rivus bliższy może); ró-
wnaniu U'S^ = alsos. z góry niedowierzam nieco jak i innym da-
lekim zestawieniom, gdzie litewszczyzna nie dopisuje. O fantasty-
cznych wywodach Torbiornssona. co np. koniecznie i rokosz (i korki
u trzewików, zwiedziony maloruskiem korok t. j. korek!), tu przy-
plątał, milczę.
1) Np. w strogij, srogi, srag, ze wsuniętem t. Słowo to uważają Miklosich
i Torbiorusson za pożyczkę z polskiego, podobnie jak ustrobił' ; że to mylne, do-
wodzi już odmienne znaczenie (surowy, ostry, nie srogi); druga, gorsza omyłka.
Miklonicha, że słowa te przyłączył do stróży i strzeżenia, z czem najmniejszego
związku nie mają, przecież równają się litewskiemu sergu choruję (por. nasze
chory t. j. chwory z łit. swarus ciężki?). Słusznie też Torbiornsson srogiego od
straży oddzielił, zato uklecił inną niesłychaną bajkę, jakoby w czasie przesta-
wek tych, t. j. w VII — IX w., była jeszcze różnica w słowiańskiein między s
z pierwotnego s a 6' z gardłowej; bajkę zaś tę uklecił, aby nią ratować drugą
bajkę, że jedno ruskie sert, sort. daje przez sret stret, srot stroł nakoniec słeret
storot, inne sr zaś tego wstawnego t nie znają. Nie wchodzimy wcale w roz-
biór tych bajek, gdyż wiemy, że ruski pelnogłos z żadnej przestawki nie wyszedł?
st w storoz itd. jest pierwotne, greckie stergo ; w litewsk. sargas jest podobna
odmienność od słów. storg, jaka np. istnieje między sarna a lit. stirna. Przy tej
sposobności prostuję inny błąd Torbiornssona i Słownika Warszawskiego; ów przy-
tacza jakieś polskie nastraga przynęta, co uio istnieje; znam tjlko nasłrogę, na-
strozyć] ten znowu zamiast wywodzić, jak wszyscy bez wyjątku czynią, nastroge
od strzeżenia (por. ruskie nastorozit' zapadniu albo podstorożit' łowuszku o nasta-
wianiu łapek), miesza ją z jakimś „pniem nieustalonym", z nastroszyć, nastoper-
czyć, nastuburczać !! AYarto zaznaczyć, że obok nastrozyć w tłumaczeniu z Cre-
Bcentyua (nie przez Trzecieskiego dokonanem !) pojawia się nieraz nastrnozyć,
forma mylna.
z DZIRjńW JĘZYKA POLSKIEGO 111
Czas tych przestawek możem}^ ustalić na podstawie słów za-
pożyczonych; najważniejsze z nich król, z imienia Karola W., do-
wodzi, że jeszcze vv IX w. przestawka działała. Bardzo to niewy-
godne dla Torbi()rnsona: „nie rozumiem, dlaczego się tak up(jrnie
trzymają tego całkiem niemożliwego tłumaczenia", a i PYjrtunatow,
acz niemiecką pożyczkę uznawał, w jakieś dalsze czasy by ją od-
suwał, co jednak całkiem niemożliwe. Natomiast od tej nazwy
utworzona nazwa państwa, Carlingi jak i Lotharingi używana naj-
częściej przez Thietmara. powtarzająca się w prologu Christiana
czeskiego na przełomie X i XI w., in partibus Lutheringorum seu
Carlingorum, powtarza się w Nestorowycb Korljazi już bez peł-
nogłosu.
Liczba tych pożyczek jest większa; tu należą kramoła z car-
mula średniowiecznej łaciny (a ta z niemieckiego), mramor z mar-
muru, raka z arca, łużyckie mroka z Mark (co rzuca światło i na
króla z Karla), Mrata z Marcina, sarcinin z sorcinin (sarakenos),
i nazwy miejscowe, szczególnie na południu, Labin, Skradin, Sre-
dec itd.; na północy ich mniej, boć tu miast nie było, ale Labę
i Łobjo wskazują, kto rzekę nazwał, że Germanowie, nie Słowia-
nie; por. i Kras z Karstu.
Oto i wszystko. Zdziwiony czytelnik zapyta, a gdzież obja-
śnienie tych procesów głosowych? Pytanie zbyteczne, skoro tu ża-
dnej konieczności nie było, skoro mogli się Słowianie i bez prze-
stawek obyć zupełnie. Byliż Słowianie, co jeszcze w X w. prawili
aikati, ałniji. haUina-, inni jeszcze w XVI w. przy gardzie i star-
nie pozostali i nic to nie uwłaczało typowi słowiańskiemu ich ar-
tykulacyi. Ważniejsze i ciekawsze są spostrzeżenia faktyczne, jak
t. j. kiedy i gdzie się przedłużenie i przegłos szerzyły, jak zagi-
nęły powoli niedobitki dawniejszej formacyi, a niektóre jednak do
dziś ocalały, jak się krzyźował^'^ przedłużenie i przestawka, jak
dziwnie Ruś od typu słowiańskiego uchyliła się swoim pełnogło-
sem. Zadania dopełniłem, bo wykazałem fazy procesu, nie sprowa-
dzając ich gwałtem na jeden mianownik, nie narzucając jednoli-
tości tam, gdzie jej nigdy nie było. Dociekania fonet3^czue pozo-
stawiam chętnie innym, z góry nadmieniam, że jedynie przedłuże-
nie i pełnogłos na nie zasłużyły; przestawka sama zupełnie się bez
nich obejdzie, zmyślanie bowiem cudackich trrot itp , aby trot
z tort objaśnić, jest całkiem bezpodstawne; przestawka dokonywa
się samorzutnie, odrazu.
112 A. brOckner
Dodam jednak inną uwagę. Przestawki są całkiem zwykłem
zjawiskiem, pochodzącem z błędnej artykulacji indywidualnej;
pełno ich i w językacb słowiańskich (np. ruskie ładoń, nasze
cisnąć itp.) i po innych aryjskich językach (np. w narzeczach gre-
ckich, starych i nowych, z wynikiem nieraz przeciwnym, np. Afor-
dite z Afrodite itd.). Ale tak stałej, ogólnej przestawki przy obu
płynnych, przedewszystkiem w nagłosie, inne języki, ile wiem, nie
znają; najbliższa słowiańszczyźnie litewszczyzna właśnie na tym
punkcie kardynalnie od niej się różni.
Nie poruszałem wszystkiego, np. czy nasze szelesty co znam
dopiero u pisarzy XVII w., nie jest przypadkowo ruskiego pocho-
dzenia? My mamy cJwht strepitus, z czem szelest stoi w takim sa-
mym stosunku, jak np. gardło: źródło'^ oszołomić jest widocznie
ruskiem; o nadfoeredzić, zhereżniku mówię na innem miejscu; ja-
wnych pożyczek ruskich u naszych pisarzy XVI — XIX w. ani
wspominam. Ważniejszą rzeczą byłoby pomnożenie materyału: lin-
gwiści starali się wyczerpać słowa pospolite, nie tykali (z wy-
jątkiem Miklosicha) imion osobowych i miejscowych, i słusznie, bo
właśnie te imiona, jeśli z obcych języków przejęte, wykluczają
z góry procesy głosowe, zmyślone ad hoc, dowodzą np. bezpośre-
dniej przestawki Mrata z Martin, Rab z Arbę. Labin z Albona itd.);
por. też ruską familię Torokanow (dziś Tarakanow) z tatarskiego
czy turskiego Tarkan (tarchan, osoba uprzywilejowana) itp. Tej
luki nie myślę jednak lym razem wypełniać.
20. Cena.
Z glos w rękopisie ks. Macieja z Grochowa z r. 1408 (za-
wierającym i najdawniejszy, acz o stokilkadziesiąt lat od pierwo-
wzoru późniejszy odpis Bogurodzicy), wypisałem formę (bez) czany
sine taxa. W innych pomnikach nie znalazła się druga podobna,
a ponieważ zasób naszych rękopisów średniowiecznych niemal już
zupełnie wyczerpany, więc widzę w całkiem odosobnionej formie
cany nie hapax legomenon, lecz raczej hapax gegrammenon i od-
noszę ją do rzędu innych myłek pisarskich, jakie u ks. Macieja
bynajmniej nie rzadkie.
Dwu autorów ujęło się tej formy; jeden nazwał ją „eine alte,
seltene, gerechtfertigte"; drugi odtworzyłby nawet pierwotną dekli-
nacyę cana, cenie itd,, gdyż cana tylko wedle niego pod wp(y-
z DZIEJÓW JĘZVKA POLSKIEGO 1 13
wera form, jak cenić, cenny, przybrała e zamiast właściweoro u.
Obaj autorowie uie spostrzegli błędu, jakiego się przeciw grama-
tyce dopuścili; taksamo mógłby ktoś twierdzić, że o w czas, czasza
jako również z pierwotnego jat' powstałe, ulegało niegdyś przegło-
sowi ie-ia, i powołać się np. na istotnie zachodzące formy polskie,
w czesie (XVI wiek), wczesny i wczesny, doczesny itp., a dla czasza
na dominus podczesze (tylko cześnik nic niema z czaszą wspólnego,
jak Berneker twierdzi; jest bowiem czestnikiem). Ależ te formy nie
dowodzą niczego, są tylko pozornem przystosowaniem do przegłosu
panującego w wierny, mierny obok wiara, miara. W czas., czasza,
acz z kes, kesja powstały, a jest już prasłowiańskie i nie ulega ża-
dnemu przegłosowi. Przeciwnie uczy Mikkola, urslavische Gram-
matik 47. że ćesz. lezeti. jedz. są „urslavische Formen" a w nie-
których językach słowiańskich pod przyciskiem i przed twardą
następną przechodzi ie w ia {e w a), i po woły wa formy czeskie
{w czesiech) i polskie łezał - leżeli, dyszał - dyszeli, żeby dowieść, że
tu e starsze. Ależ wystarcza pierwsze lepsze słowo, np. bojażń, aby
tę „naukę'* zniweczyć; wedle niej przecież bojeźń oczekiwaćby na-
leżało, czego nigdzie niema. Mamy dziś jeszcze (narzeczowe) stojeć,
hojeć się (a toż byłyby formy pierwotne wedle Mikkoli); mimoto
wiemy, że to formy późniejsze, źe polszczyzna pierwotna miała pra-
słowiańskie stojąc (z stojeti, przed miękką!) i hojać (z bojeti), ścią-
gnięte w stać i bać; formy w czesie, leżeli, słyszeli, są tak samo
niepierwotne, wywołane później analogią, jak np. dzisiejsze śmieli
się, rozleli zamiast poprawnego śmiali się, rozlali. Analogia tu ciągle
bróździ, np. wedle poprawnego użrzewszy, użrzeir w żywocie Bła-
żeja czytamy tamże fałszywe usłyszew, usłyszeicszy, a odwrotnie
wedle poprawnego usłyszair (w Biblii, rotach, kazaniach gnieździeń-
skich), mówią i nżrzair (Biblia), myawszi (Świętosław), myaw (Ma-
ciej z Różana), zamiast użrzew, mieic, do czego się jeszcze bardziej
przyczynił drugi imiesłów z poprawnem ia, użrzał, miał. Jeśli
w czeszczyźnie pincerna oddawna ćeśnikiem (dziś ćiśnik) został,
toć w XII i XIII wieku był jeszcze ćaśnikiem; polskie w czesie,
co Mikkola powoływa, nie jest „alt-polnisch'\ lecz zjawia się
w wieku XVI; taksamo mógłby autor powołać „altpoln." czekać
XVI w. i jechać już w XV ogólne, zamiast pierwotnego i jedynie
dawniej znanego czakać i jachać.
Po tym proteście przeciw najnowszemu wymysłowi wracamy
od czasu do ceny, gdzie dla polszczyzny równie twarde e, jak owe a.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 8
114 A. BRUCKNKR
nie ulegało również żadnemu przegłosowi. Przypatrzmyź się innym
przykładom. Nieliczne one w polszczyźnie w nagłosie, bo cerkie-
wnemu cegh, cepiti, ceriti odpowiadają zawsze szczegóły szczepić (co
bynajmniej nie złożone z przyimkiem, jak Berneker 225 twierdzi),
szczerzyć (charakterystycznego oszczerca niema u Bernekera); skąd
to szcz- poszło, o tem zob. niż. Gdzie ce jest, w cały, cena^ cesarz^
cepy^ cew, cedzić^ cesła (inni uważają to za pożyczkę czeską), albo
w końcówkach, ręce (taksamo nodze), różni się to e zupełnie od e
np. w ściana, ścienie; nie w małoruskiem. gdzie wszędzie takiesame
miękkie ci-, cina^ ciłyj-, cisar, ruci, jak stina, tiło, tem bardziej
u nas. I tu, jak przy cz. wchłonęło c od dawna wszelką miękkość
samogłoski; ta stwardniała pozornie całkiem i przez to samo usu-
nęła się od wszelkiego przegłosu. Gdyby była u nas kiedyś cana.
toby odmieniała się canie^ canić, canny i dla e nie byłoby miejsca.
A dowód na to?
Oto cały^ zachowujące a wszędzie, a więc wcale (forma od-
osobniona, przysłówek, tem bardziej znamienna), por. cale i spełna
u Macieja z Różan 1449 r., calec^ calizna, ocalić. Jeżeli (po narze-
czach) znajdziemy tu i owdzie celec, celizna. nywy czelinky Staroda-
wne prawa polskiego pomniki VIII, nr. 10867, celikieni^ docelić, toć
to formy mylne, takie jak doczesny.^ wczesny^ w czesie, albo stojeć,
bojeć i nie dowodzą niczego; tu dodam, przeciw Bernekerowi, że
clić leczyć nic niema z calić spólnego ani pod jego wpływem po-
wstało, czego już złożenia dowodzą, ocalić, ale uclić uclenie (a do
tego dorobiono nowe ucleć, np. Chrościński. Trąba sławy 1684 r.,
każe dziękować spustoszonej przez wroga ziemi, żeś pod puklerzem
sama wżdy vclała; Pharsalia: uciąłeś i ty w pospolitej todze; inne
przykłady u Lindego, ale pod całyl).
Nie było więc żadnego przegłosu cana, cenić, cenny, jak nie
było przegłosu cały, w cele, ocelić; nie mogło więc e w cena z cenić,
cemiy. powstać; jest pierwotne, taksamo, jak e w cesarz, nie casarz
(próba autora wytłumaczyć cesarza nie z cesarz, lecz z nieistnieją-
cego na zachodzie wcale cbsarb tak wypadła, że nie trzeba jej
streszczać, cóż dopiero zbijać). Ale zapyta czytelnik, skądżeż różnica
między cały a cesarz, cena'ł dlaczego tam ca-, tu ce- przed równie
„twardymi" brzmieniami? Dla ca-, ale przed miękkimi, mamy
jeszcze jeden przykład, cadzić, co dziś za gwarowe tylko uchodzi,
chociaż w tekstach XVI wieku po herbarzach częste, stałe u Bartło-
mieja z Bydgoszczy; cedzić może należy zestawić z uczesny, stojeć.
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 115
celikiem. Widocznie więc rozdwoił się język; jedne ce- pozostawił
jako ce- niezmieniane nigdy, drugie ce- przeszło w ca- również bez-
przegłosowe ; dzieje się to bez osobliwszej przyczyny chyba, stało
przecież pierwotne ce- na rozdrożu niby między ce a ria i przy-
padek rozstrzygał (różnica może narzeczowa ?), w którą stronę język
się uda.
Nie byłbym wcale wsiiominał o takiej drobnostce jasnej dla
każdego, co o fakty nie o reguły dba (ów autor też prześliznął się
nad niewygodnym faktem całi/, zapisał go gołosłownie), gdyby nie
nastręczały się dalsze uwagi faktyczne i metodyczne.
Ile wiem, uważają gramatycy formy jak Włosi, mnisie cisi itp.
za pierwotne, niby za bezpośredni dalszy ciąg form cerkiewnych,
własi. mnisi, tisi, przynajmniej nie spotykałem się z jawnem tegoż
zaprzeczeniem. Otóż to myłka; forma Włosi czy Wołosi niema
związku z Własi, jest późna, tak jak nasi, wasi. starsi, formy, jak
wiemy, niemożliwe, co zajęły od XVII wieku dopiero miejsce da-
wniejszych naszi/, waszy, starszy. Przy wtórnem gardłowych zmięk-
czeniu {ke, ge^ che; ki, gi, chi; kja, gja, chja w ce, dze, se; ci, dzi, si]
ca, dza, sa) powstaje w polskiem brzmienie tak twarde, że się nie
godzi z miękkiem polskiem ie. i, że wymawiamy ręce, nodze, ińlcy,
wrodzy i tak samo W3miawialiśmy niegdyś twarde s, muse, pociese,
Włosy, dusy (gdybyśmy taki mianownik pierwotny utworzyli), cisy
(względnie jeszcze tisy), głusy. Przy twardem c, dz. język został,
porzucił jednak twarde s i zastąpił je brzmieniem sz', odmieniano
więc musze, pociesze, Włoszy, ciszy, głuszy. Nieustalona pisownia
średniowieczna tych form ściśle nie poświadcza, ale sosze biblii
(modły ly s0 sy0 złotey sosze), strzesze (na strzesze, przy strzessze;
ku przykrzyczyu strzessze ad operiendum tectum jest celownikiem,
nie dopełniaczem od nieistniejącego strzesza!) i tyle innych trudno
inaczej czytać niż sosze, strzesze. W kazaniu na wszystkich świętych
pojawia się kilkakrotnie czischi {ciszy Malinowski słusznie czyta);
możnaby zarzucić, że przecież w tym zabytku pisze się i sam lub
sohie przez scham. schobye, ależ obok scham znajdziemy i ssam
i sam, a czischi nigdy się inaczej nie pisze, powtarza się zaś kilka
razy (na str. 236 i 237 trzy razy). I miejscownik wgrzesche słu-
sznie Malinowski ir grzesche czyta. W XVI wieku znam tylko
formy mniszy (np. Sąd Parysa), Włoszy, suszy, głuszy itp., formy
z i pojawiają się głównie dopiero w XVII wieku w towarzystwie
takich duzi, nasi, starsi i dowodzą tem, że są nowotworami, gdzie
8*
116 A. BKIJOKNER
dla przeprowadzenia osobowego -i (sąsiedzi, chłopi) i dla rozróżnie-
nia 1. mnogiej od pojedynczej {starszy było obojgiem), poświęcono
pierwotną spółgłoskę. Ba, niegdyś (w XVI wieku) była nawet forma
w człowiecze ogólną.
Teraz zrozumiemy i formę //• Polszczę, aż do XVIII wieku
ogólnie używaną; pisownię ir Polscze XVI wieku należy czytać
Polszczę, bo ówczesny druk trafnie zbitkę szcz samem scz oznaczał;
0 tej rdzennie polskiej formie lingwista zawyrokował, że to pożyczka
z ruskiego. A nie jedyna to forma, bo jest obok niej i tv icojszcze
1 od żeńskiego wojska — czy i to pożyczka ruska?), 'obok w Polsce
(którego z dawnych tekstów nie wiele znam przykładów), wojsce
(i w cerkiewnem istnieją dwojakie formy, na -sce i -ste). chociaż
obie może nowo przez analogię powstały (wedle ręce itd.). Jeżeli,
jak przypuszczam, to -szcze pierwotne, jeżeli więc grupę sce Polak
przez szcze oddawał, jak -se przez -sze. -ce i przez cz (człowiecze),
to może się nieco odsłoni i zagadka owych wymienionych powyżej
szczegół = cegl, szczerzyć = ceriti^ szczepić = cepiti. Berneker natu-
ralnie niemożliwym Ablautem wojuje, 12o „dazu {cegl i scegl) ab-
lautend schwundstufig śćbg- in poln. szczegół^ (równie wiele warte
i obie etymologie. Ficka i Prellwitza. które wymieniać — zbijać
ich nie potrzeba, szkoda było papieru); szczep^ szczepić, czeskie
step, wcale przy cepie nie wymienia (łączy je prawdopodobnie
z szczepaniem, co do innego gniazda należy); szczerzyć wobec ceriti
„beruht wobl auf Reihenwechsel" (szeregowi \ e), co równie bajka.
Nie uznaję żadnych Ablaut ani Reihenwechsel. widzę tylko rozmaite
palatalizowanie nagłosowego sk-, w sc, st, c, szcz, cz. s, t, np. ścień.
cieii i sień do skia, polskie czepić a ruskie cepif itd.. którego norm
dotąd nie znamy; w takim razie i ruskie i czeskie szcz (st) w na-
głosie odpowiadałoby polskiemu, powstałoby z sce-. Pomijając jednak
nagłos i jego wątpliwe stosunki, powtarzamy wywód poprzedni
o niepierwotności dzisiejszego cisi. Włosi, których więc nie z pier-
wotnym chłopi, lecz z niepierwotnymi słudzy, nasi. starsi zrównać
należy.
Do tej uwagi faktycznej dodam metodyczną. Widzieliśmy,
dokąd mechaniczne stosowanie reguł wiedzie: regułę o przegłosie e
w polskiem zastosował ów autor do mniemanej cany-cenić, bo nie
wiedział, że po c niema przegłosu. Taksamo zmyślił on i pierwo-
tne polskie hioz, reguły się trzymając, nie wiedząc, że gdyby nawet
było polskie hiez w XI i XII wieku (pewnego śladu dotąd nie od-
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIKCO
117
szukano; znamy tylko bez), t. j. w wieku przegłosu le w io, to nie
mogłoby uledz przegłosowi, nie rozwijającemu się nigdy w jedno-
zgłoskowcach; stąd różnica między przed a przód, len a plon. piefi
a cios itd.i) a bez {bież?) było jak przed jednozgłoskowem tylko,
bo luźne przedemną, bezenmie. jak i formy lenku, pieska, stosunku
tego nie zmieniały. Taksamo niefortunnie wywiódł ów autor, późne
z XV wieku, śląskie Biasowice od biesa, ależ byłyby Biesowicami
(przeciw „regule"), czego różne polskie Biesowy (niema żadnego
Biasowa) dowodzą; Biasowice nazwano choćby od jednego z sie-
dmiu mędrców (Biasa). bardzo popularnych w wiekach średnich;
wieki średnie obfitują bowiem w najwyszukańsze imiona np. Pa-
rysy. Jaktory (Hector), Jaracze (Horacy); Fenenna. Hosanna. Biał-
dama. Kenna dla kobiet; w jednej rocie sądowej znajdziemy Hi-
dana i Kuranta (P 506, zob. niż. Przyczynek 21); jeżeli to zaś
nazwa rodzima, toć będzie raczej Bij asem. niż biesem.
O wcześniejszym, „lechickira" niemal, przegłosie polskiego e
w ia, i o późniejszym, specyalnie polskim przegłosie ie w io pisa-
łem w osobnej rozprawce i nie myślę słusznych jej wywodów po-
1) Mikkola powtarza jeszcze zawsze, że e w pies, len (w X i XI wieku)
inaczej się wymawiało niż pierwotne e i dlatego przegłosowi nie uległo i powo-
ływa łużycki przykład, ależ to proces odrębny w każdym słowiańsk.m języku;
na Rusi jest i lon i pios i przegłos nawet w wygłosie, co niesłychane w polskiem.
Na twierdzenie, że w jednozgłoskowcach przegłos wcale się nie rozwijał, że więc
ani bioz ani przód istnieć, bo powstać, nie mogły, mógłbym przytoczyć dowód
inny. Wyżej wspomnieliśmy o polskiem cetno. urobionem oczywiście od cet. aby
do nijakiego licho je lepiej dostosować; otóż jeżeli cet pochodzi od czeta para.
mamy dowód, że pierwotne e (nietylko zastępcze miękkiej półgłoski), nie ulegało
przegłosowi , gdy było wyłącznie w jednozgłoskowcu. Inni jednak tacza cet
z pocztem: wtedy naturalnie ten dowód odpada. Co do różnicy miedzy len a. plon
mużna przywieść różnicę birzwien, drwien obok brzemion, imion. To są formy
XV wieku (z rot sądowych), ale kiedy wioska, dzionek (zamiast wieska, dzienek),
się zjawiały, mogło wtedy i birzwien przejść w birzwion, wedle brzemion, do
czego dorobiono nowy nom. bierwiono w XVI wieku, co się więc bez jakiegokol-
wiek wpływu ruskiego tłamaczy. Skoro mowa o birzwnie. nie zawadzi zaprotesto-
wać przeciw mylnemu wykładowi Bernekera, który, aby ratować powszechnie przy-
jęty a całkiem fałszywy wywód birzwna od brwi, niemożliwe przemiany głosowe
przypuszcza; bhrib brzemię należy do ber-, jak vhrvh postronek do ver-\ bbrvbno
urobiono jak drivbno od drwa (brak drewna u Bernekera ; forma dreimenka
późniejsza); znaczenie pierłvotne uie mostu czy kładki, lecz tylko kłody, pnia,
a mniemane podobieństwo do brwi, to tylko nowsze zmyślenie; że w ruskiem
i Cześkiem przestawka, to nie osłabia jeszcze polskoruskiej formy pierwotnej
a południowe i cerkiewne nic nie mówią.
118 A. BRUUKNER
wtarzać. Pozostaję również przy terminie przegłos, jako najodpo-
wiedniejszym („Entpalatalisirung" zachodzi istotnie w sag, sążeń
zamiast siag. siązeń. bez^ serce, wesele, obec wobec obiec, stałego jeszcze
u J. Tarnowskiego w r, 1558, czerwony, ale nie w biały lub biorę',
„Labialisirung" równie mało mi mówi); najnowszy pomysł, że nie-
przegłaszanie tych ie przed wargo W3'mi i gardłowymi jest rodza-
jem dysymilacyi, uważam za całkiem chybiony, nie licujący z isto-
tnym stanem głosowni polskiej; w wirzba, wirzch b lub eh tęsamę
widocznie rolę objęły, co ń w cirznie, więc nie dziw. że i śmiech
czy chleb na równi z ścienie kładę. I inny domysł, że ie rozszcze-
piło się na ią (t. j. iałi) przed „twardymi" a ię przed „miękkimi",
również niefortunny; przykłady niektóre (a jest ich ogółem bardzo
małoj wyłamują się z pod tej „reguły"; nosówki rządzą się oso-
bnymi normami, próba zestawienia sześć-szósty z pięć piaty (a był
tego mniemania przed laty i Jagić). mimo czeskiego ie-(i)a {pet-
pdty) zupełnie się nie powiodła wobec stałego piąci (również
świąci itd.) dawnego języka.
21. Wnuczka i wnęczka.
Dotąd przytaczaliśmy- dowody na to, jak często lingwiści widzą
to. czego wcale niema; równie często nie widzą tego, co jest, prze-
chodząc obojętnie obok zjawisk ciekawych. Tak np. męczył się
Meillet napróżno. chcąc u w sugubo podwójnie, zamiast oczekiwa-
nego sagubo, wytłumaczyć; nie spostrzegł bowiem, że takich przy-
kładów jest wiele i że nie wystarczy tłumaczenie, dokrojone do
jedynego sugubo. Albo np. przytacza Berneker 617 pod nazwami
dla krzynowu chorwackie krinka maska, ależ maska nie miska;
Słowianie maskowali się skórami (i kożuchami) zwierzęcemi a na-
wet, o eo ich Niemcy pomawiali, ludzkiemi (chrześciańskiemi). ale
przenigdy miskami; Berneker nie widzi, że w słowiańskiem coraz
się mieniają (nawet w obrębie jednego narzecza), k i sk w nagłosie,
że tu inaczej niż w litewskiem. stale pierwotne sk w k przechodzi,
i wystawia fałszywe lemmaty. Lemmat jest wprawdzie tylko ab-
strakcyą, dogodną dla leksykografa, ależ winien objaśnić wszelkie
formy. Lemmat zaś kridlo (str. 616) nie objaśnia wcale polskiego
skrzydła (a tasama różnica przy wokalizacyi z e, sA-/*^d/e = połu-
dniowemu krelo)', lemmat kridlo jest więc fałszywy, powinien
brzmieć skridło. Krinka zaś nic niema z krzynowem spólnego, jest
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 119
starosłow. skrenja scurillitas. skrmiv6 mutabilis. przyczem Miklosich
niemożliwy wywód z niemieckiego skev7i przytacza. I tak ciągle;
przy kał powtarza Berneker wywód Meilleta (= łac. sąualor), lecz
ani słówkiem nie zdradza, żeć i w słowiańskiem temat ten z sk-
WYstępuje. a mianowicie wypisał Srezniewskij z żywota Andrzeja
Jurodiwego skałusz i skałuszny kał, kalny; więc nasz Knłusz (i Ka-
lisz) były Skałuszem i Skaliszem niegdyś. Tymi kilku przykładami
nie wyczerpałem bynajmniej ważnej tej, dotąd zaniedbanej mate-
ryi, która jeszcze niejednego światełka etymologii użyczy. Tak nie
zauważyli lingwiści, że słowiański nagłos co do ji- je- itd. jest nad-
zwyczaj chwiejny, że wymieniają się poprostu w nagłosie ja- je-,
ji-, o, i stopień nula np. jamioła, jemioła^ jimela, omela, miele, aby
na jednym przykładzie wszelkie możliwości wyczerpać; tu należy
i odpadanie ji, tak szeroko u nas stosowane, glica obok igły, miono
obok imię, mieć. gra, kra. zdbica itd. Zamiast uznania faktu i wy-
ciągnięcia zeń wskazówek, szczególnie dla etymologii ciekawych
(np. nasze jelita = łac. ilia). mozolą się w pocie czoła, nadstawiając
niemożliwymi Ablautami (tak jakby to słowiańszczyzna ciągle nowe
tworzyła), Sandhi itd. a nie dochodząc do niczego trafnego. Kie myślę
się tu nad tym tematem dalej rozwodzić, bo w Zeitschrift f. vergl.
Sprachforschung XLV i XLVI szeroko go omówiłem; wracam na-
tomiast do owych dubletów z ą i u. wysoce charakterystycznych
dla języków słowiańskich.
Wykazałem na podstawie obfitego materyału to, o czem inni
tvlko przebąkiwali; chodziło o ustalenie samego faktu, o przekre-
ślenie dawnych wniosków, jakoby bułgarskie lub polskie n, obok
8. ą^ dowodziło pożyczki z serbskiego, ruskiego, czeskiego; o przy-
czyny, znaczenie tych dubletów ani pytałem. Powiedziano zaś
o owym artykule, że „zrzucono tam na jedne bezładną kupę naj-
rozmaitsze rzeczy'', że jednak „zawodowiec" rozpozna się w niej
z łatwością. Uderzony nieprzewidzianym (zob. niż.) wynikiem mego
studyum, pospieszam teraz z dokładniej szem nieco określeniem zja-
wiska, aby na przyszłość innych zawodowców od zawodów uchronić.
Tensam bowiem autor, co nas obdarzył odkryciem, o którem
w Przyczynku 18 rozprawialiśmy (jakoby tart i trot w obrębie
jednego słowa w lechickiem się wymieniały), ex una olla duas
parietes dealbavit, t. j. przeniósł swe odkrycie zaraz i na obo-
czność a -u, czyniąc i ją zawisłą od ciężkich i lekkich przyrostków
czy końcówek, tworząc więc niby odmianę wnęka, wnęki, icnuka,
120 A. BRtJCKNKR
umukami, albo nędzę, ntdzisz. nudź. Zbijać tego pomysłu nie potrzeba;
wystarczy powiedzieć, że nigdzie nie ma ani śladu podobnej mie-
szaniny; że wszędzie i zawsze odmienia się unuka, wnuki, albo
wnęka, wnęki, nędzę^ ftędż, albo nudzę, nudź; ale z powodu tego po-
mysłu własne o tej oboczności uwagi wyrażę.
Więc wspomnę najpierw, że mimo licznych przykładów, ze-
branych w Zeitschrift f. vergl. Sprachf. XLII, 332 — 369, rzeczy
bynajmniej nie wyczerpałem, że ogłosiłem dodatkowo ich więcej,
np. snębić = nuhere\ albo takie suguh% (podwójny) obok sąsedz, por.
nasze sumnienie obok sąmnienia. suwałkę powyższą — a więc w pre-
fiksie; albo w sufiksie, obok sławetny (sławetny), wierutny. I niema
tylko wymiany ą z u\ taksamo pojawia się y obok ą, więc łyko
obok łączyć, chłyst{ek) obok chłędu (jak łyst obok łętu) i właśnie
to y usuwa z góry wszelką myśl o ciężkich i lekkich końcówkach
czy przyrostkach, coby na podstawie np. samego Kutnów obok Kęty ^)
przypuszczać na chwilę się dało. Widzimy, że idzie tu o coś in-
nego, o przechód czy o mieszanie się szeregów z n i u [en, eu);
przykłady innego „Reihenwechsel" zdarzają się nieraz, np. nasze
dura (dziura) obok dira (próba Bernekera i innych, dura jako dóra
objaśnić, rozbija się o chronologię; dziury, dziurawy mamy już
w biblii 1456 r., a te również nie poszły z dera, boć dzióra nie
jest formą starszą, lecz późniejszą, por. litewskie dutii kłóć; dziura
i dura różnią się zaś taksamo jak dziupło i dupło i i.). Na równi
zaś z durti stawiam lit, gurklys = słów. gurdło itp., co wszystko
z ciężkiemi lub lekkiemi końcówkami czy przyrostkami nic niema
do czynienia.
Że tu o Reihenwechsel (ja to nazywam poprostu dubletem)
chodzi, tego dowodzi podobny stosunek u pierwiastków itd. z en
lub ei. W litewszczyźnie ten Reihenwechsel, np. pahanga i pabaiga.
jest tak zwykły, że go już dawno zauważono, np. Joh. Schmidt
w I tomie swego Yocalismus, i Leskien kilka przykładów takiego
„Ubertritt" w swych Ablautsreihen zanotował; tern różni się zaś
litewszczyzna od słowiańszczyzny, w której dublety en.ei (aniai itd.),
*) Nazwy pochodzą od kąta, co nie jest pożyczką obcą, bo kąt powtarza się
w kąSta kucza itd., o których Bemeker 603 twierdzi „feblt dem westslayiachen*',
ale mylnie, boć przecie ssczecińakie kontina (z czego moderniści nasi gontyny
jakieś, niby gontami pobite? zmyślili) jest właśnie = kasta, tylko z przyrostkiem
-ina, jak w chramina itp.
z DZIEJÓW JĘZYKA l'OL8KIEG0 l2l
3ą i^adzwyczaj rzadkie, np. zązel nasz {zezbh coUare; u nas więc
forma „mazurska") a źbzU, inne przykłady wymieniłem w Zeit-
schrift f. V. Spr. XLV {miazga i miązdra itd.).
Chodziło mi więc o usunięcie fałszywego domysłu; dalsze bada-
nie pozostawiam „zawodowcom"; zaznaczam jednak z góry, że rzecz
jest skomplikowana, że należy rozróżniać czasy i warunki. Np. posag
jest słowo identyczne z przysięga/^ jak bowiem przy przysiędze Sło-
wianin dotykał się, sięgał, darni, tak przy posagu sięgała oblubie-
nica za młodego, w chwili gdy oddawano dary za nią (nazwa prze-
szła u nas na dary same); mimoto niema tu wcale stosunku, jaki
jest w litewskiem pałtanga = pabaiga'^ nie są to wcale dublety;
przysięga jest bowiem wtórne deverbativum, posag zaś formacya
pierwotna i mają się do siebie, jak np. sad do siąść t. j. czasownik
seg (istniejący w litewskiem), urabiał praesens przez infiks, co, jak
u Słowian najczęściej bywa, na cały czasownik się rozszerzył.
Znowu inny stosunek zachodzi przy pożyczkach, jak nąta i nuta;
inny przy wykrzyknikach, nę [nękać) i nu (nukać), gdzie się może
i na, no, z wokalizacyą całkiem chwiejną, nasuwają; od nę i nu
odróżnimy znowu są i su w złożeniach albo ą i u w przyrostkach.
Może się w podobnych dociekaniach odsłoni i tajemnica słowiań-
skiego u zamiast nosówki w sto (żeby to była pożyczka irańska,
jest poprostu nonsensem, powtarzanym jednak uparcie — wiemy
już, co o podobnych pożyczkach, zmyślanych w teoryi dla usunię-
cia trudności głosowych a niemożliwych w praktyce, sądzić należy);
dalej we wtóry, a odwrotnie nosówka zamiast u w będę (zgoda z łac.
-bundus jest tylko pozorna). W to wszystko nie myślimy się wda-
wać; nie poruszamy np. pytania stosunku gr. medea: tnądo itd.;
zadania dokonaliśmy, zwróciwszy uwagę na fakt zapoznany i ze-
brawszy (nie wyczerpawszy) nieco przynależnego materyału.
22. Z Rot Sądowych.
W ostatnich latach pomnożył się zasób polskich rot sądowych;
zawierają je Księgi Sądowe brzesko-kujawskie 1418 — 1424: wzo-
rowe, z nadzwyczajną starannością opracowane, w regestry zdumie-
wającej obfitości zaopatrzone wydawnictwo J. K. Kochanowskiego
(Warszawa 1905, jako t. VII Tek A. Pawińskiego); Wybór za-
pisków sądowych grodzkich i ziemskich wielkopolskich z XV wieku,
tom I, zeszyt I. 1400—1410 (jako t. VI Studyów, Rozpraw i Ma-
122 A. BRUCKNER
tervałów z dziedziny historyi polskiej i prawa polskiego Fr. Pie-
kosińskiego, Kraków 1902); Nieznane średniowieczne roty przysiąg
Wareckie z lat 1419 — 1480 i Zapiski sądowe województwa sando-
mierskiego z lat 1395 — 1444 w Archiwum Komisyi Prawniczej,
t. VIII, tegoż Fr. Piekosińskiego, Kraków 1907. Zbiory te ozna-
czam poniżej literami B (brzesko-kujawskie), P (poznańskie), S (San-
domierskie) i W (wareckie). Pomijam 35 rot chęcińskich z lat
1421 — 1489, wydanych z papierów po Pawińskim (wraz ze zbior-
kiem imion ludowych mazowieckich XV wieku) w Pracach Filo-
logicznych VIII (1913), str. 1 — 20, ponieważ ani zawierają coś
ważniejszego ani im wogóle zaufać można, błędy kopisty pomnożył
wydawca o nowe ^).
Wartość tych rot dla studyów nad dziejami językowemi znana;
dokładność ich dat, roku i miejsca pochodzenia, język ich potoczny
wyróżnia je dodatnio od tekstów tłumaczonych nieudolnie, niezna-
nych nam najczęściej z miejsca i czasu. Wartość tę obniżają jednak
dwie okoliczności: najpierw jednostajność zapisków; z kilku tysięcy
można wybrać kilkanaście i repertuar niemal już wyczerpany; od-
mieniają się imiona i nazwy, formułki zostają tesame. Druga rzecz,
nie można nieraz z ufnością polegać na szczegółach pisowni; prze-
pisywali je historycy i prawnicy, nie filologowie, i niejedno uszło
*) Na dowód tych błędów wydawcy przytoczę choć kilka szczegółów: dvogyą
szethin kop zamiast: szedm; swancza nie jest „św. Trójca", lecz znane zbiorowe
świecia; zamiast spokoi/0 czytaj fpokoj0 (nosówka zamiast u, jak często); fschascz
jest tt> część a nie ,,wziać" ; Wadoluwscz y czytaj: Wądołowscy i; ranił zamiast
ronił itd. Wobec takich faktów nie można nigdzie na tekście polegać, np. non-
sensem jest korta i tcoza (może kordą? charta?)-^ czy wlókł (w r. 1467) poprawne,
również nie wiem; o które grzschby pobranye jest raczej wszystko inne niż „gro-
szy". Zaznaczę jednak kilka form może niepomylonycb : gen. plur. z Konopk, zbóje
(zaniemienie dwu półsamogłosek) ; do przerębli (temat na ij; błędy składniowe:
nie będąc bartnik, używał mój dział (za łaciną) ; nie jest aorystem : o tho S0 on
snim rosdzely i dzirszy, lecz praesens ; zamiast prze szapowecz czytaj przez za-
powiedź; podejrzanym wydaje mi się zwrot wojną siłą, innego podobnego (zamiast
siłą mocą itd.), nie znam przynajmniej. Zbiorek imion odznacza się również nie-
poprawnością; zamiast dawać brzmienie pierwotne, zmodernizowano je dowolnie
i fałszywie, więc jedno i tosamo nazwisko pojawia się nieraz trzykrotnie, np. Xtan,
Kstan i Ksztan, Kegala Kogalia i Koguła; Kosmidr jest tosamo co Kosmider
(końcowe er skróceniem wypisane!); zamiast Piotrowita (skąd ten bakałarski wy-
mysł?) czytaj może Piotrowięta jak Szymanowicta i Piotrkowięta; podobne zby-
teczne dublety są liosół i Rossół, Woeieska i Woczieska itd. ; gasny będzie chyba
iasny, Ciągadło (t. j. dyszel) i cięgadło jest również tylko jedna forma itd.
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 123
ich baczności; bardzo wadliwe bywają właśnie teksty Piekosiń-
skiego; starcowi niedopisywały już nieraz oko i ręka — wystarczy
porównać teksty jego z tekstami ks. Lubomirskiego (rot tychsa-
mych). aby się o tem przekonać. Samo dzielenie słów, jakiego się
wydawcy stale trzymają, zamiast podawać słowa tak, jak są zapi-
sane, wywoływa nieporozumienia, cóż dopiero odczytywanie tych
nieraz zupełnie nieczytelnych zapisków. Człowiek obyty z dawną
polszczyzną łatwiej się w tem rozezna i to skusiło mnie do opra-
cowania tych rot. Część tego opracowania, mianowicie rot brzesko-
kujawskich, umieściłem już dawniej w Zborniku Jagiczowym.
Berlin 1908, str. 135 — 141, i tego tu nie powtarzam; ograniczam
się więc do materyału. zdobytego z P. S i W, chociaż i owo opra-
cowanie uwzględniam, odsyłając doń po niejedno czytelnika. I tak
ograniczonego materyału ani wyczerpać ani systematycznie wykła-
dać nie zamierzam, zostawiając to ćwiczeniom semiuaryalnym; głó-
wnie poruszam szczegóły i poprawiam tekst polski, nie uwzglę-
dniając naturalnie drobiazgów (np. jeśli Piekosiński nia zamiast
-na wypisał itp.).
Zaczynam od rot wareckich, mazurskich więc. dopełniają-
cych niby język przekładów statutowych (Stanisława z Wojcieszyna
i Macieja z Roźan 1449 r.); znaliśmy je poczęści już z Księgi ziemi
Czerskiej 1404—1425 (1879, ks. Lubomirskiego), gdzie tekst po-
prawniejszy. Zaraz pierwszy numer niezrozumiały; co jest iumen-
tum feni (nie seni) kohyła siana ? dedisti widal — czy nie wydarł
raczej ? zamiast pro toto Ofiiczko (niby to łacina), czytaj : pro toto
ofsiczko (o wszyćko); czy rzeczi solowe (od sół granarium) dobrze
odczytane, czy to nie soloivi (sołowy)? Kontrolę tych rot ułatwia
szczegół, że zapisuje się osobno rota skarżąc}^ eh i świadków, tak
że jeden tekst drugim się poprawia, czego nie wypisuję. Uderza
nieco, że już w r. 1419 czytamy obw(>zal zamiast ohiazal\ korców,
nie korcew^). Pomijam liczne, widocznie błędne końcówki tekstu;
że pisarze sami mieniają c i dz [rzedz0 czuczey zamiast rzeczą cu-
dzej obok siebie), że przestawiają litery, nie wypisują joty (np. szacz
zam. zajć), to rzeczy ogólnie praktykowane. W 26 rocie (r. 1423)
1) Natomiast czytamy stale Mycolaiewi, Bart(o)lomyeyewy, Maczeyewy itd. :
mylne jest gvalthevy i gvalthvy w nr. 63 (na innem miejscu, nr. 74 brzmi dopeł-
niacz corczt/, jak groszy itp.). W r. 1461 (nr. 76) czytamy Maczayoicy i!). 1458
Maczeyowy (nr. 74) itd., ale jeszcze w r. 1476 Sandsyczevy (nr. 106).
124 A. bkCcknrk
powtórzono ten sam tekst sześć razy, mimot<j nie odgadłem, co
znaczy poddał s0 na sgmenef\ wanszos, najrozmaiciej pisany (później
ii>ańczos\ to robora, drzewo. Suknie zową aię rębami (rodzaju mę-
skiego, jak rąbek dowodzi), więc zachował się dawny dopełniacz
rąb (nie rębów) i piereł (bo tak pereł czytać należy, e stale wsta-
wiają); czytamy dopełniacz 1. mn. przesz cztir grossy (r. 1423),
u ks. Lubomirskiego pod r. 1407 cztirz grziwen, dopełniacz groszy
stały (raz tylko groszev\ nr. 112 z r. 1477); wedle zwykłego dwoją
sześć itp. mówi się i o ctor(> cztirdzessczi cop nr. 17. Za tchicze i za
thicze nr. 34 są chycze, chyże; i w tekstach ks. Lubomirskiego czy-
tamy nieraz chicze obok chisz, chiszi. Nie zrozumiałem w nr. 46
terminu prosznycze \ presznycze, jakie pobrano na trzy wozy"? Kalzde
nr. 50 znamy i z innych tekstów. W nr. 58 czytaj ezem zamiast
czem\ trzech człouiekow w nr. 60 wedle dawnego trybu (dziś jeszcze
tak w ruskiem). Narzeczowe, mazurskie są retia zamiast rany, nie-
raz; czy i twim wsperczim, jeśli to nie pomyłka zamiast wsparcim
nr. 61? dalej kilkakrotnie Jago (nr. 66 i 67); przy formie drwen
(nr. 78, w dopełniaczu 1. nin.) „wyraz uszkodzony'^ — niewiem
dlaczego, właśnie dobry, por. hirzwien niżej, lecz należałoby je
drwien czytać; pasturza znamy, tu zachodzi i (z) potpasturzem (! ocze-
kiwalibyśmy podpasturzym); czy ia zamiast ie w nr. 79 z r. 1462
vyadnan, podle szyadliszka, vyadnal, są trafne, możnaby wątpić, czy-
tając tamże i dzasyancza, ale u Swiętosława znachodzimy istotnie
ciągle wjadiiacza, yano, nyyaney, yanym volem, yano prawo; w r. 92
czytamy yekohi. Z form zapiszmy kilka liczby podwójnej: dwu rami
ohlicznu, dwu renu s^inu, trzech ren geney syney a dwu crwawu (ren
othkutych jest otkrytych, nr. 85); najciekawsza forma w nr. 95
z r. 1471: piąci ran na pleczowu (taksamo w tekście Lubomir-
skiego), obok na pleczu nr. 113 (z r. 1477) i wa pieczy (? nr. 108);
por. dwu wolowu w innej rocie (w zbiorze Hubego), -ow rozszerzało
się po całej odmianiC; wołowom itp. np. w średnio -bułgarskich
tekstach, na pleczewu czytamy w kronice wołyńskiej; psy skar-
mił = psami nr. 71; wątpliwe jest mi: łot yest me. nr. 28.
U przyimków można wymienić częste zdwojenie, na gospoda
na łhw, w domu w yego, na drodze na dobrowolnej^ na pole na Sie-
kluckie ; drogy prze zapowyedną lanca Paniowa było pisane razem,
jednem z. i należy czytać przez zapowiedną; bydła wsgnala (nr. 73)
mylne, stnloczil nr. 59 dobre; podła łodzie/ nr. 102. Co do przy-
miotników dzierżawczych miasto dopełniacza wyróżniać można w dom
z DZIKJÓW JĘZyKA IMiLSKIEGO 125
kmecza yego Wawrzinczow Dutkoioa (t. j. w dom Wawrzyńca Dut-
ko wa), ale w dom Mykolayoir karczemnykow nr. 109, Anna matka
tythto Malgorzethiczina ! y Gedvyzina (tychto Małgorzaty i Jadwigi).
Jeszcze kilka szczegółów do słownictwa itd.: spadów rży nr. 74;
aaim mu ośmi kokoszy sniadł (snyatl); pytl (tak, por. poduszk nr. 92)
i gynschich sczehrzuchow domowich nr. 81 (por. w słowniczku Ce-
lichowskiego. domowe scebrzychy vel począczy?, wytood sczehrzuchow
suppellectile; dalej w Aktach grodzkich i ziemskich lwowskich
t. XV i i.; jest to urobione od szczebrów. rumu; por. w słowniku
Karłowicza uściehrzusy = źle zrobi, niedbale). W nr. 92 swoyki (gen
sing. ?. zwykłej chyba zwójek masc. ?), plascza we dwanaczya ! kolyełh.
rękawów koffyrowych^ poduschk parczyetiich raczej parcianych; ko-
niec roty niezrozumiały, ychobi dobrzy czekly (rzekli?); w nr. 112
zabrał syena! w pogroszech — czy nie w pokosiech? por. pokosy
B 592. w nr. 113 czytaj zbił zamiast szayJ sługi; niezrozumiałe
w nr. 11, lanka (łąkę), tę sam vivosil (wywoził? dwukrotnie);
w nr. 76 czytaj siała zamiast yacom ya nye sesla sdomu mego Pyotra
rzaczcze mego itd.; w sszvym lessza (swem lesie) nr. 106 czy dobrze
zapisano? pomylono i koniec nr. 98 któremu my al sinną sznam. Cie-
kawe są nazwy, Puszcz, Dybała, Warschol (?), Czeczuł, Skrobak.
Powała albo Powałka, Zębal i i.
Po tej szczupłej wiązance szczegółów — nierównie obfitsze
daje wydawnictwo ks. Lubomirskiego, opracowane już pod tym
względem przez By stronia w Sprawozdaniach Komisy i językowej
chociaż nie wszędzie trafnie — przechodzimy do zbioru P. Tekst
wydawnictwa niestety wadliwv. zaczynamy więc od poprawek
ważniejszych, nie kusząc się wcale o drobiazgi, że np. wydawca
przeczytał v jako o, że e i a pomylił, t i c itd.; niejedne myłkę
poprawiliśmy w uwagach dalszych.
Nr. 2: iv they droczę ne słaleszmu zaszkodź, czytaj : nie stałeśm
mu za szkodę; nr. 6 dopełnij wszytek'^ 42 yze ne bila yyedna ymowa,-
zmienił wydawca niesłusznie na nyedna. chociaż nijeden zwykły,
np. 98 itd. Wandzey 52 czytaj więcej, dz zamiast c jak nieraz
(por. pobradz = pobrać 54 itd.); na Potra szrwe 63 niezrozumiałe;
pre Slawancziney voley 68 czytaj przez S. w.; any gezal = SLni jej
(roli) żął 77; sloth 78 niezrozumiałe; swej wsi 102 jest z swej wsi;
swego domu = z s. d. 104; getyn 122 czytaj jemu; zamiast cudami
czytaj ku daniu 130; zamiast posili i salał czytaj posły i syłał albo
słał raczej 140; com przeorał i zathknil roli, czytaj zatknął koły
126 A. BKtJCKNKK
(kołami) 177; veszal 221, czytaj bieżai; to rąbili w polstwe a ne
w Giwanowem czelo ossobnem 273, czytaj w pospólstwie (in communi)
a nie w J. dziele (dziai) osobnem. Niezrozumiałe: 364 Roblossowy
y jego towarzyszem. Bios jest no. propr.!; na swacczu 373: Andi-
cas 377 jest Andreas; czsmi (iżeśmy?) ji naczili? 402: mai no0
mal0 przisancz 435 (miał z swą matką przysiąc); 502 czytaj: nie-
zbywać go laty (t. j. dawnością); to IX marc. czolnio... tey Woj-
ciech nie przeschodzil 518, czytaj: tę 9 mar. co on ją... nie prze-
sądził? (dobył sądownie); perdere nacione vadii ę/ s czczola 547
czytam iśccowi; tegy lomky iv sstaw(> 572 czytam: tej łąki u stawu
(0 zam. u nieraz); nr. 620 zupełnie popsuty: iaco Borzim swyiii
bialey y sswini sinawcze ne trzima w0czey ksz0dza Marczinowi
y ma tbimi cz0szczi, popraw wedle „in causa Borzimi cum fratre
et filiastro" na: j. B. (z) swym bratem i (z) swym synowcem n. t.
w, ks. M. matczyny? części; zam. rozdawał 624 czytaj wzdawał;
niezrozumiałe: pact medowi na Maczegu 661. Jan, nie zan 672;
prze tim sandz0 699 jest przed tym...; ta anena... keg dzelniczi
a nidi 711 jest ta. . k jej dzielnicy a nigdy itd. (nidy powtarza
się jednak, zob. niż.); vgiedzini 717 czytaj u Gardziny; vrze pose-
dilił 728 czytaj: iźe posiedlił; czso viana poprano 730 czytaj: co
u Jana pobrano; biszm zona mała pomocz prawa 764 t. j. byśm
z żoną miała p. pr. (byśm plur. zam. dual. !); 824 iaco ne daw
i witrzimal trzech lat i zazwał... isz pogro... czytaj: jako nie daw
wytrzymać 3 lat... pogródki podniósł i t. d,; niezrozumiałe pre
sanpna 822 (przezwinno? przez prawa = minus iuste); w 902: Swię-
cha i Warnika aby mieli prawu ustać (pravi stacz); w 907 czytaj :
swe prawe (pieniądze), jeż sie nie tykały (gesse. ne); ne poszano
stodoli (pożżono?) 964; stogo 988 mylne; 989: czom uarszal dwe
krziwene (grzywnie] tism varszanl: czytaj wziął; 1000 czipercze
zam. cirpieó; 1076 ne podoi szrebczew, czytaj: pobrał; w 1215 rę-
czy Borzysław Drogosławowi za żydy, tak im dawał roki (Drogo-
sław) przes pori stawanen beli y za to poczto prał, czytaj przez (bez)
Borisława, na nich (na niem?) byli i za to p. brał; o y gymeneni
menim 1221 domyśla się wydawca: może gynnem. ależ musiałoby
w takim razie być gynnym, pisarz napisał imieniem^ zwiedziony
zwykłem słowem, a potem dopisał poprawne mienhn i zapomniał
wy kreskować pierwsze; taksamo w r. 1925 nie doby w ni jednego
(zamiast dopisać prawa zmienia to i pisze dalej) prawem nijednym;
z DZIEJÓW JĘ/.YKA POLSKIEGO 127
W r. 1447 meli Wysczko dzedzina... wydlicz czytaj raczej wszyćkę
dziedzinę wyclić.
Po tych kilku poprawkach tekstu przechodzimy do uwag
wszelakich, począwszy od grafiki aż do słownika zabytków; powta-
rzam jednak, że daję tylko ich wybór.
Co do pisowni warto zaznaczyć, że znane inf". piszą się stale
przez c, pomocz^ wymocz, prziszancz, strzecz itd. Często przestawia
się znaki, szczególniej zmiękczenia, Poytr, Poytrzek wszedł, po
gambey; Sczapa zamiast Szkapa itp. ; mieniają się spółgłoski nieme
i dźwięczne, we trzech ledzech 386 jest leciech; wsidko sposze 399
(wszytko zboże); yszems 419 czytaj iżeśm; prisdwszi 427 (przy-
szedwszy; ri, re częste zamiast rzy. rze)\ sdrawil 444, strawił; j nie
wypisują na końcu zgłoski, podleszich podlejszych 462; o naganene
czisti 493 (czci, -ti nieraz Piekosiński czytał zamiast -ci, np. szesti
485 i i.); poczantk 494 jak wsztek (wszytek?) jest tylko pisownią
mylną (a zachodzi nieraz i pisownia poczantekem!); kedz 512 za-
miast kdze (gdzie); h nieraz w nagłosie, huchloscz 545 i i. Nosówki
piszą uaj rozmaiciej, 0 ą an itd.; kilka przykładów: wongelny ko-
pecz 562, czenscz swoy! 564. trzy meszonczy! 565, sczoncz (ściąć)
466, z me dzessonczy gry wen 581 itd. Powtarza się znana z kazań
gniezdzieńskich pisownia nechal t. j. nie chciał 588, 776, 976, 1398,
ani go ne chali (niechcieli) przigancz 1264 (niechali?). Końcowego
/ nie wypisuję, np. iaco Ulian y gego barth (!) szczęt (t. j. zszedł,
szczedł wedle znanej reguły) sz szoltistwa 622, taksamo ukrad itd.
Nieustalenie pisowni nadzwyczajne, w jednem zdaniu pisze się sivey
pmandze i swey penedze, pendz grziwen, pendzessanth; tensam pisarz
(na str. 183) pisze stale, jeśli wierzyć kopiście, swedczimi — cho-
ciaż należy podkreślić, że właśnie sam kopista (Piekosiński) ciągle
co do samogłosek szczególniej się myli, tak że wcale na kopii po-
legać nie można i nie wiedzieć np., co począć z taką formą: we trzi-
dzesta grziwen 645; albo z tem: iaco Marcin... vayal (wziął?)
Miscignewa (! zam. Mścig.) w załoga... an niugeg (an = a on w niej?)
nie umarł 653. Chwiejność między spółgłoskami również znaczna,
sugno 698, tago 699 (częste), popral (pobrał) 713; poszedz Dzierzka
762 nie jest pożec, lecz posiec; zapitego 805 jest zabitego; posze
czalo jest Boże 809; kilkukrotne postawit itp. to nie supina, lecz
myłka kopisty (914 i i.). Parę razy i zamiast ie, po rosprawi 1344,
swe swy7ii 417, ssoby^ micz (miecz) i i. W wielu razach zawinił wi-
docznie wydawca i te omyłki pomijamy (np. 1382 o thy penaza itp.);
128 A. brCckner
ale szeć zam. sześć powtarza się zbyt często, by je do myłek
wliczyć.
Z głosowni notuję oczow diuk już w r. 1400 (nr. 31), ale
kmeczewi 49, Piotraszewi i Piotraszew 73, ale Wanzowy 77? owcza-
rzowi 93? Wawrzyńcowi 102, Potrassowi 108 i tak często; solty-
sewi 886; owi stanowczo przeważa. Co do wymiany ie-ia, -io por.
spouedal 10, ale list wanni (wianny) 42, jerzynę 129? zjechało się?
166; Małgorzacie 260; jechać 275; po swej żonie? 604; na tej za-
jeździe 673; ale jachali 1089; macecha 1179; zresztą spoi^i«c^a^ itd.;
wienny wyjątkowo. Częste an z a on 40, por. ani a ony B 2614
i moją uwagę Zbornik str. 138 an nie chciał przyć 69 itd., ana 319.
Są nieliczne przykłady dla przestawki szw- z wsz- switki użytki 62,
1161 (szwidki rzeczi) miejscowość nazywa się 188 Sweborze. ale
180 Ffseborze. Wsuwne d: iżby jego mir wzdruszył 698.
Z form wymieniam lodz0 łodzią od łodzią (łódź nie istnieje
w dawnym języku) nr. 18; za jego koń 22 i tak zawsze; kry
i krew w jednej rocie obok siebie 178; jak łodzią (i nazwa miej-
scowa tak!) istnieje również tylko pościelą, nie pobrała pościel ej ani
rąb 583. Sing. gt. miru 45. płatu 105. zapusta 108; roku 112;
długu 113; użytka, zawsze tak ; parowu (tak czytam ne wimowil
parów, chociaż po przeczeniu nieraz acc. tromtadraticus się pojawia,
150, por. nie ukrad konie 169. nie płacił płat 362; dobył konie (!)
i skota (scoda, pro bovibus et equis) 296; kurwy macierze syny
303; sześcioro skota 524; z wieka 615; ani snopa dawał 734; podle
sąda 764; lista 930 i częściej; gwałtu 936; zapisu 1010; ot kopca
aż do kopca 1037; posagu 1041; podług ziemskiego obyczaj a 1142;
w jednej i tej samej rocie czytamy szczyta i szczytu, kry i krew
1182; do sądu 1244; klejnota 1283; przez kłopotu 1326; nie wzięli
użytku 1349? W acc. o stałem koń. nie konia, już wspomnieliśmy;
pomylone może być: co Jan żałował na Mikołaj 739 por. 741;
Piotrasz kupił u Mikołaj! i często tak, więc może i w 1025: ja-
kośmy zjednali Piotrasz Górecki z Machną. Por. puścił próżno tej
wsteczy! 101 (zamiast westczy), ale po vestczi 895. W loc. od
imion z eh czytamy jak w Biblii {ruszę, grzeszę, ale grzesech? itp.),
sz. więc na Wojciesze 928; czy w Sędziwojewem trzymani 1050
poprawne wobec stałego zresztą -niu, wolno wątpić; o pół Niałku,
pół się nie odmienia, ku pół Niałku 1187 i 1188, za wydzielenie
pół dziedziny 2352. Gen. plur. secz skot 113; dziewięć skot 167.
Dat. Kmieciom 163, ale ludziem. towarzyszem i towarzyszom 517.
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 129
swim ludzim 566 pomylone, dzedzera (dzieciem) 671, 639, dzeczan
822? (Katerzynim dzeczem czytaj Katerzyninym dz.); instr. miedzy
Parby a miedzy Zalasowem. przed panicy 1327; dziedzina kopcy
ot Jiłowca odsuta 1338; pomylone: w szerzech w szapustech a w re-
zwozoni chyzow y w gagech 260; na Gorzyszewicech 269; na
Krzyżewnicecli 655; po... rzeczach 701; na Ketlicech 970; w Kra-
jewicech 1178; w Piotrkowicecb 1269; w Chalikowiczach 1403;
w Grabówkach 1408, ale w Zadorach od Zadora (m. sing.) 1433.
Liczba podwójna: dwa roki 68; w swoi ręce 106; dwu koniu
125; dwu wieprzu 98; dwa woły 126; we dwu niedzielu 145; ręku
przebito 181; dwie kozie 247; comi (czsmi) nie wzdano dwu śladu
(zlata!) w Gowarzewie 251; we dwa konia 291; wyrąbienie dwu
dt^bu 390; sobu stronu 513; posłała swe ludzi dwadzieścia kmiot
a dwu panicu 625; posłał dwanaćcłe pługów przy kaźdem płudze
dwa czlowieki 779; dwu częściu 806; z mu ręku 809; nie składał
dwa roki 833; ze dwiema bratoma 974; tu dwu bratu 1134;
ze trzemi panicy a ze dwiemadziesty ..-kmiot 1197; nie dał dwu
ranu 1414; kupił dwie płosie 1433.
Przymiotnik; formy nominalne: Dobiesława próżna puścił dwu
koniu 125, 1025, 1156 (zresztą próżno 1283, 101, 657, 943); na
Janowie niwie 164; owce Januszowa (!)... Januszowy 170; nie wziął
kamienia krzyżowa tego granicznego 202; kiedy jał na pane po-
trzebye 355 zdaje się pomylone, panie przypominałoby czeskie nie-
odmienne pane'^ Więceńcowa żyta nie brał 380; przy Przezprawo-
wie chroście 514. za swa synowięta (zinow0ca) za Jędrzychowy
dzieci 732; Niemierzy, oćcu Kruszyninu S 1014; o tom szkodzien
(sgodzen) dziesięć grzywien 680. 1341; był w trzymaniu (w vtrzi-
manu) Przybiny połowice 684; ale bardzo często już: do Wojcie-
chowego domu 794 itp. obok Sędziwojewa żyta 803 itd.; jako S.
nie zamówił się vondzech yydlicz (wyclić czy wydzielić, niezrozu-
miałe) w Malechrzipsku (czy to nieloc. ?) i to mu widzill (wyclił?
wydzielił?) 842; rękojemstwa prozen 914; stał praw rok 919 chyba
błąd za prawy; jako jest niedzielen 967; se ipsum habere in pote-
state vulg. mocna 1015; posagu Wirzchoslawina (nie -avno) 1041;
nie ostał mu dłużen 1174: ale: macierzynego posagu 1283; z Mar-
grecinem wiedzienim 1342 ma formę nominalną zato.
Z form przymiotników dzierżawczych wymieniam: list Piotra-
szew Czepurskiego 148; z Mikołajewą wolą Kobylnickiego 676;
królew sąd 780; ludziera księdza kanclerzewym 1421.
Rozprawy Wydz. niolog. T. LIII. 9
130 A. bkCckner
Liczebniki, formy wyjątkowe: ze stymi panicy (a z ośmi!
kmiot) 829, podobna: z jednym z tako dobrym jako sam a sie-
dmemi (!) podlejszymi 1415; nie ręczył dwusta (!) grz. wiana
S. 1039 (jeżeli to nie błąd, dwustu); dawny gen. nie płacił trzy
grzywien płatu w trzydziesiąt grzywien 105, ale ku daniu trzech
grz. a trzech wołów 130; trzymi laty 184, trzy człowieki 886; sto
grzywien przez trzy 1423. waha się stale. gen. trzech zaczyna jednak
przeważać.
Cztyrzech grzywien 137, cztirze grzywny 179. cztyrzy ślady
(acc.) 624, przeprosił ośmią (o ósma) grzywien cztyry mu dał
a cztyry (!) mu nie dał 403. ze eztyrmi a ze trzemi 1078. trzy-
dzieście lat 217, 565 (wedle lego mówiono nieraz i dwadzieścia
567, dwadzeche grzywien 1442, W. 29) i trzydzieści jako gen.
(W. 115). Jak w łacinie i niemieckiem bywa inn}* od naszego
szyk liczebników: pięć a dwadzieścia S 859; pięcioro i dwadzie-
ścia 170; jedno mu (jedmv) dwie a trzydzieści grz. ostał 258; włą-
czam i inne formy: dwascze (?) grz. 704; trzymał dalef^j) trzidzie-
siąt (trzidesancz) lat 800; ślubił nadwyszsze (najwyżej) trzy grzy-
wny a trzydzieści 921; cztyrdzieści grz. 1000; przeprosił jich dwie-
manaćciema grzywien 1130, ale z dwiemanaccie panicew 1167;
trzy a dwadzieścia grz. 1339; we czterdzieścioch grzywien S 866,
ode czterdziesiąt lat 877, trzydziesiąt grz. zyskał 1013; nie kazał
ręczyć trzy set grz. zakładu 1026; nie posłał trzydziesiąt wozów 1048.
Z odmiany zaimkowej: ty rzeczy o ty kopce i o ony rzeczy
i o jine rzeczy 550 (zawsze tylko jine); toti/ uroczyska od rzeki
onej aż do grobie Konarskiej? (czy nie poty? por. wyżej tot w W.
28) 735; zawsze o wszytki rzeczy 979; miedzv jimi 219, od jego
je mam 811, k jimże prawo miał 1099; iegey szostram 81, ale na
tegey czansczi 96 jest myłką; nie dal ie jej 106; zamiast yege (niby
jejey) w powtarzaniu tej roty tylko jej znachodzimy 145; jej acc.
masc. ? i tego jej prawem pozbył 843? a nie włóczył ją (!) przez
jistbę 936; nikti go nagabał 84? a jich niktey nie nagabał 1082,
zresztą nikt; a ia o tern nisze ne ven (wiem) 197 (nic 205); za
ty pieniądze za cze sam kupił (zacz?) 301; nie przecz nie zabił
jeno przeto 805; nie ręczył ni zacz 827; a nikic (ich?) go nie
gabał 1302.
Siadów aorystu nie odnalazłem; co za takie uchodzić by mogło,
zdaje się pomylonem, np. jako Mikołaj rozdzieli się 567, czytaj
rozdzielił, bo końcowe ł nieraz opuszczono, tkną zam. tknął i pod.,
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIBOO 131
nie slubi 808 taksamo rozumieć należy; da schować 992. Od stra-
dać, strądze żyta 896, go sdraczO (strądze) 1154 i 1289 1. praes.
przysięgaję 1286 (nie part. praes.?). Part. praes. żąndaj0 45, 308
i częściej; trzy mayO 567; i^ygraniczajo 1054, ale mając 1221; idąc
1414 i i. siedzę na sądzie kazał S. 1016. Part. praet. nie doszedwszy
593; pożegwszy domy i dzienia 625; cztli 1304 (czcion); seżgła;
wyjął 103 i częściej, jako nie wyjano z domu 209; jała ani Jaśka
jęła 220; ubi equitavit zajął 1263; inne formy: dayal 68, 364, do-
jała! 511 i częściej, jest i dawał; otpasować się 383; pomogał może
błąd, może poprawne (jak cbodati itp.) 1411.
U przyimków, zdwojenie: o to o Barowo niezapłacenie 39;
żałuję tago (!) na Nikołaja na Tarnowskiego 197; na Mikołaju na
Gądkowskiem 1409; na swem na prawem 1421. po Michale po
stryju po jego S. 859; przyimek stale między przeczeniem a jeden itp.,
ni na jednej dobrowolnej drodze 1412 (na żadnej).
Spójnik stale ii, ize^ gdy w W. równie stale eze się używa;
zbytnie i, pobrać Tworka i z jego imienim 516; Wojuta będąc
opiekadlnikiem i zapisał 609; co je miał i z Lankomirem 701;
przeczenie: jako temu trzy lat nie 1411; jako Hance nie dwunać-
cie lat 1423.
Przysłówki miejsca i czasu: weżdy 220; dojąd jego człowie-
kiem był 315; kromie 392; jegdy 510; więca (wencza)? 1372;
jedy 1413 (z jegdy, nie jak Vondrak sądzi pierwotne, ale nidy
S. 874 może być myłką pisarską); takiej S. 865.
Ze składni: stosunek względny zawsze niemal przez co się
wyraża, rolej co (czoszo!) na ney zito pobrał = na której żyto p. 77,
wyjątkowo: w tej części... jaż woźnemu pokazana 1270; o thy
pieniądza (!) jesz pieniądze sędzia ręczył 1382, zajazdę jąż mi po-
kazał 1386. Gen. compar., żałowała więca (?) trzydzieści grzywien
1372; dat., sołtysa miał bronić krzywdzie ot wszelkiego człowieka
1384; instr. kiedy pan H. Jakubem koń Bilecie posłał 765, nie
objednana Staśkiem 979; co do przeczenia brzmi stale formuła
ani tego nżytka ma^ raz (1372) ani go użytka niema (podwójny gen.
też); ani za jeden posag 1396 = a za żaden (nijeden) posag.
Wyrażenia podwójne, stale siłą mocą, kaznią i zapowiedzią 78,
mocą gwałtem 128; konie wracany zdrowo wiesioło na ten rok 595;
siedzi mirznie a pokojnie 635; jej bliższy hlizkością i rodzajem 614;
nawet: gwałtem, mocą ani wsilim 1058; nie mą każnią ani mym
powolenim 1139; wydzirzał i leytrzymał 1255, podobnie jak w ła-
9*
132 A. BKUCKiSh.R
cinie i niemieckiein. Nakoniec waha się w przysłówkach modi język
między acc. a loc: kupił wiekuisto 379; Icazał przezwinno zapłacie
518; spokojno 735; dobrowolno 1096; ale 1193 wiekuicie i spo-
kojnie; spi*awnie lo04.
Ze słów: structura pogrotky 35 (do tamowania wody); zawa-
dzić w ziemi 45; koń stał za 10 grzywien i tak zawsze, 46; viri-
darium clodnicza 79 zamiast chłodnica; uie miał wolnego pola śle-
dzia 92; żdżyć consumere (z-żyć), 92, nie źdżył wołów 94 i często,
254 itd.; dębce, olsze 119, gulgustriam wirzcze (wiersza); łowcze
120; twardość starociua (raczej twardość starościna) przywilej sta-
rościński 140; fraudare wzdradzaó ]66, arcamnus kopiec, cuuvici-
nitas opole; ani kaznią ani powielenim (poveleuyu!) 181; w pę-
cieśra ji trzymał 183; ad lapidem in quo fuit sculptum stopa pro
signo 186; obtinuerunt grodzi vulgariter cum septa XII vulgariter
przewtocza 193? pierca (procurator) 197. habuistis kłopot, po mem
miastu i po mej dziedzinie; w stępicy łowią jelenia 201 (podobnie
W 71 kobyły); eausam prz0 205; dehonestavit obnieczcił 211
(w druku obuesczyl. por. 1163 dehonestavit obueczczila, 1311 d.
obneczila, 1360 i tem ją obnieczcił); kopiec węgielny 231, limita-
cionem vulg. ujazd; intronisare et inligare vulg. wyeszszicz (czytaj
wrzeszyć) 239. stagnum vulg. stawch (stawk czy stawek); czso
mię wręczył p. wojewoda, z tego mię wiczlał (czy nie wyclil raczej,
wydęć zdaje się bowiem być tylko nieprzechodniem i późni ej szem,
np. u Chróścińskiego. por. wyż. str, 114) 250; por. co P. miał wy-
ciić dziedzinę, tej mu nie wyclił 282; bich naujey (namen ?), nie-
zrozumiałe 257; referre orędować 262; portulanus wrotny 276; sul-
cacio graniciaruni v. przeoranie 283; imputavit suo honori v. na-
rzekł 295; aby się mu nie stał gwałt za karbaną w jego dziedzi-
nie? 304 (gwal z akarban<i; karbanę, karbonę znamy, ale cóżby tu
po niej?); veri familiares powsedni ehleboiedzce 326; incisit na-
ciosał 349; uderzył odlew Jędrzeja 359; wszedł w nasze wiece
i rozbił nasze wiece 360; agger gać 396; jako cieść upozywal
pana 399; on mu wszytkę prawiznę postąpił 406 ale: ani mu ni-
jednej uprawizny uczynił 458; płosa 408, ukazał płosy, zapust,
łąkę 414; dzienną i nocną rzeczą 1150. chąziebną rzeczą itp. ; in
una summa totaliter cum yadio v, składem 404; ranę woźnym obli-
czył 421; prestitores iuramenti v. przysiężnicy 429; zawiatu vadii
454; przemycił albo (pisane abto!) przenajął 461; onus consciencie
V. poduszilz (pod usilim?) 483; deptał 489; s tej dzielnice ukupił ten
z nZIKJÓW JĘZVKA PitLSKIRGO 133
Ślad 504; Rarant wskopał nań? 506; nasucie kopoow 535; abo cie
pies uchłość 545 (słowo niegdyś bardzo używane, od XVII wieku
zupełnie zapomniane; omówiłem je z powodu Terenevusza polskiego,
dokąd odsyłam); przywolawać opola 556; piseis som 695; jal-Ło M.
nie przylubił zmowy 722; bona imiona 822; eaput onagri lossO
(głowę łosią?) 883; troje skota w jego oczrzedzi . . . ale tego czł(-ka (?),
ten (tanlj ji ciądzał 893 ((r/Jeka powtarza się istotnie, np. 901, 1049);
ad aliud powiat (evoeare) 909; jako sie poddał pod ciąg a... go
nie uciądzał 911; Ayyrządnego posagu 912; census neglectus zasie-
dziany 920; stadium agri v. plosa 941; litera victa przeprzany 1130;
nie zdając (czy zdając = oczekiwając?) prawa 1130; dawad trze-
cinę 1160; nie wysiepnął (viszepn0l) gwałtem przeprzanego (domyśl
się: listu) 1271; nie pobrał z sadzów ryb 1561: ?ż jej ruclia spa-
dła z głowy 1399 fjest to unicum w dawnej polszczyźnie, co tylko
rucho suknię zna; natomiast w czeskiem zwykłe to słowo. roucJia
Tuch. rouska Schleier. Flor; że było w polskiem istotnie, dowodzi
ruszyca reginalis, welon królowej, znana oi)lata za zabójstwo ko-
biety na rzecz królowej, zniesiona w XV wieku; Słownik War-
szawski nie zna ruszycy wcale a pod rucha ma tylko cytat z Cza-
ckiego, mylny co do treści — z niem. Rache to niema nic do czy-
nienia); dorudla (niezrozumiałe i nieczytelne, wydawca przypuszcza
do jadła) 1402; dzierżed i trzymać są tak dalece synonima, że się je
zamienia w jednej rocie: H. nie była w dzierżeniu więcej niże trzy
niwy a siedlisko i łąkę gdzie (gdzież? gdez) jest w trzymaniu 1403);
znamionać (t. j. ciosy albo rysy czyni woźny) 1404; niezrozumiałe:
jako Ł. nie posłał swej ch0si Wyszakowi koni pobrać, może swej
chasy (roty, czeladzi, czeskie chasa. znane i używane u nas w wieku
XVI)? z chąśbą niema chyba związku; arbores szczepy 1441; por-
cio hereditatis wymiarek 336; se intromittere wwić się 279; pro
equitatoriis vulg. zayasti (zajazdy).
Słowa obce. tasseres vel lossy 64; osadził ławicę abo sąd
(gerraauizm) i wołał sołtysa 69; stronę mięsa ukradł 122 (niemie-
ckie Fleiscbseite. jak Speckseite): gwałt, szkoda, powtarzają się
ciągle; niorg karczu wykopał; kaplicy 255, ale ku kapie 1119;
obszacowanie 323; fordrował fordern, nie fordern 364; trzy maldry
żyta 373; superarbitrum oberman 451; przeoryszyni ludzie (prio-
rissa) 471; za Jana warować za trzy lata 513; nie wrócił jinnych
rzeczy licem jedno Crap cso mu ławnicy w jego dom przynieśli
395 = 568, z czem por. 575 quod debuisset sibi restituisse krap
134 A. BKUCKNKK
a balista facie vulg. licem; omdgialem v. man 585; miał wymóc
zestri (trzy?) małdry rolej na nasienie? 587; 15 grz. czinszu 671;
convolucio uigra galli pennarum pusz 700; nasz kleynothnik i cle-
nothnik 707; nie ukradł pacierzy 761; percussor mordarz 768; na
szolostwo 771 (? sołtystwo, sołectwo?); racione captivitatis obszaco-
wania 851; biret? 880; hinszt 996; obat (opat) 999; folwark 1096;
achtele 1315; łańcuch 1378; litkupuiki 1380; z kancelarie 1405;
rysa (rysą znamionać) 1415; wagi 1416, pantliki i czapkę 1439.
Z zapisek sandomierskich, dla uboższej ich treści, notuję
wszystko wedle prostego ich następstwa: z r. 1396 (nr. 11) posagu;
stamen panni sztuka, galea przełbica ; 1397 rubus canus szadykierz,
kmetho dictus Nedzwedz (czyż tak już wtedy?) 227: ad pomerium
grawda (czy nie grąda?); 1398 pabularium pastewnik; od yazu,
crux osmorog; pole grawdi (podle grędy?), tosamo co wyżej; 1399
facultatem lecieństwa (gen. sing.); ciecierza in galea; 1494 do dzie-
niej (domyśl się sosny, ad pinum alłquem, ale czy nie raczej dzia-
nej?); 1405 9 choros vicczeg? (wyki?); fossatum przekopek. po
wódkę a po moczydło (lutum); 1406 Miś (Nicolaus) ciądzał woły
pana podsędkowy; 1407 widły (przy opisie herbu), o nazwie Val-
cunow por. wyż. w Przyczynku 19; 1408 zawiasę (opis herbu);
1409 Sudole (por. wyż. w Przyczynku 20). citans ipsum ho lecień-
stwo in borris vuig. wramb, cremavit apes vulg. szdzennicza (z dzie-
nicą?), intersinia (intersigna) zatyki in agris posuit (aby tam nie
pasiono); 1410 rastri grabie, giraturam byokothka (czytaj lankothka,
łąko tka), dignitarius a. stolecznik czyrski; przy opisie herbu Ku-
szaba lapis molaris v. zarnow z parczycz0 (czytaj paprzycą). na-
zwa Starosiedliszcze (nie siedlisko!); 1411 pro excepcione apum
o przyłaźbienie oklekow, urnas mellis pokowy; 1412 opis herbu:
crux in appendio krzyż w zawiasie (?!), Samborowska brona, Ven-
ceslaus dictus M0cosza (por. Lubosza. Junosza etc.) nr. 545, bona
zboże, herb: kotłową zawiasę (szawansza), S. dictus Jelitko, privi-
gnus wnęk. 1413 imię Pietuch, expedire wyprawić, wyprawę (dać)
sororem germanam przyrodnią, herby: de łąkawka, oksza cum cruce
(olksa, oxa), de łańcuch (clenodium a proclamacio Nałęcz), imię
Skalwa (cerkiewne i staroruskie skałwa waga, szalka wagi), ale na
str. 131 Skawa? herb: caput bawolinum (!) cum kolce in uaro (!).
1415 apes alias świepioto unum, sepes przegroda, o wołach i świ-
/. DZIKJÓW języka POL8KIKGO 135
niach zapędzonych do stajni, lecz nie dopuszczonych do zjedzi,
obiązał się czynić praw? (prawu?); partykuła stalą: eże, później iże
i jeże; wywiózł sześciory pczoły s Czarnej weszi (wsi?). 1416,
herb: przewiercie in babato; niiuabatur odpowiadał; z przeciesi
nr, 714, por. nr. 732 cepisti 12 ligna z przeciesi in hereditate non
diyisa graniciis; rota nr. 716: jiże sled (szedł?) M. uczynił za dwie
grzywnye (szriginey !) szlcodę, herb: bawolya głowa kolce w nozdrzach
(? norzd) nr. 717 a w nr. 739 tosamo: v nostrz. 1417 kmethom (czy
nie kmieciom, por. kmeczotn nr. 901). pisownia bywa okropnie nie-
dbałą: wichaciala (wychadzała); dwie granicy rozorał a dwie okrysił
(okrisil, por. rysa w R). nr. 764 interdicere scindi ligna birzven
i przeciesi; w nr. 768 zelecz niezrozumiałe; 776 ani złodziejstwem
szil — czy to żdżył, czy zżył; imię Częstocice.
1418 polużrzebka, jidę precz położył gościnę (ale co ma być:
nestdal na zakupnom?); opis herbu: ślepy gawron = gamaleon,
cornua thurze(n) et duo cornua poyecznikem (pojedzinkiem?) gele-
naya (? jelenia); transivit ad crucem et slecił sie de cruce (spra-
wił); wanszosu (nie-sy) ciosanego.
1419 herb, deferuut ostrwam; w 822 niesprawne scze jest
szcie; budowaniu (rąbił drzewo); groszów.
1420 nie dadze dawności wynić (dadzą, dadzan) albo rokowi
(wynidz), wziął koń, pancerz, kożuch, wziął dziesięciora skota i dwu
koniu; wzięła dwanaćcie łokiet sukna a 16 cwiercień (czweczen)
żyta za cie dwieście grzywien; moczyła w jego moczydle konopie
nie zyszczęcy na niem prawem (nie zyskawszy); nieraz imiał\ sie-
strę, błąd; po dziadu a po bracie, zawsze siecze tę łąkę, nigdy kosi.
1421 śrzebra litego, będą sługą, do Janowa pozwu; ne swego
za wadu = nie z swego zawiatu? nie maraka jego ale matka, na
błociech... w tychże pieniądzach (? -ych napisano).
1423 o rękojemstwo i o zachód, limitasti granicies ujechał jeś;
tej przekopy, ta łąka a zapusta, aż do dzisiejszy miast, nie wy stą-
pając, nie słusza do; w nr. 1006 czytaj: tako dawno jakom itd.;
po godziech; włostna; na jej dziecioch; ku jazowi i ku grobli ku
rybiemu łowisku; 1022 czytaj: jako S. wygonu alias ścięgien
u Zdziesławic starodawnego wyłożonego (!) bronił... ludziem.
1425 nie kazał ręczyć... o kobyły swierzopie (nie świerze-
pie!); niżli granice rosuty (rozsuty) między Ząbrca a Dołowatki
między z gen.!).
1425 słusza ku wsi Czarnkowu Piotrowu, jak do lasu opa.
136 A. brCcknkr
towa, w lesie opatowie, albo podług zapisu Dobkowa; jechali, nie
jachali (por, B); po świątkach; parobka jemu jednałego; i tu powta-
rza się pisownia szeć miasto sześć: ot piąci i od szeezy lat, ani
gedna miał odbywać: czy jego^ł z swymi syny (!), z czso ktym sie-
dliskam (!) słucha (t. j. z tern co itd.).
1426 po świętem MikolajO, w pokoyO jak nieraz w P za-
miast -u; wybawiaję rękojmie dawał wzanye (czy nie wwiązanie?);
porwał -w czas w godzinę a nie dadze... wynić (por. B); kmieci,
nie kmiot gen. pi., thrzodą (?!). ani najmował (!'?); nieostawiając;
trzy lata trzy miesiące do pozwu Giżyna t. j. przed pozwem Giży;
w nr. 1062 rosili wodę nie ma sensu, wiódł? z starego rzeczj-ska.
1427 grzywien posażnych a nie szkodnych ani płatowych;
stryjka (stryka); pątlik za osiemdziesiąt grz.!, nikomu nie za-
stawiaję.
1428 se dwiemanaćcie tako dobrych jako sam pomocników
siedm ran a w tych dwie byle nie zakryty (zakrczy); w to jimie-
nie które (!) Margarzęta (!) dzierży, rany które Wyszek zadał; na
jego groblę; nie dadze wynić; pan chorąże; pół pokowu.
Rozbiór powyższy potwierdził uwagi nasze co do ubóstwa
plonu, jaki z rot sądowych mimo ich obfitości uzyskać można: parę
form (plecowu cie itd.). kilka słów — oto i wszystko. O wiele cie-
kawszego materyału dostarczają zapiski sądowe, łacińskie i polskie,
dla imiennictwa. Dział ten. jeżeli pominiemy przestarzały spis
u Baudouiua de Courtenay. leży u nas zupełnie odłogiem; wyklu-
czono go nawet z słownika staropolskiego, chociaż go Gebauer do
staroczeskiego i słusznie wciągnął; zawierają przecież imiona oso-
bowe i nazwy topograficzne, najdawniejszy, najobfitszy materyał.
Braku tego nie myślę naturalnie zastąpić tu przygodnie opracowa-
niem drobnej cząstki zasobów naszych, bogatszych o wiele niż cze-
skie, zadowolę się kilku dorywczemi uwagami.
Taki np. Rurant będzie chyba Rulantem (dobrze i Czechom
znanym), chociaż to przeczy znanej zasadzie, co następstwa dwu r
stale unika (na Rusi przeszedł w jej imię nawet Euryk w Ljunka
późniejszych źródeł!), ależ w języku yarietas delectat.
Ze złożeń czasownikowych można wymienić: Wiercikij. Tłu-
czy most, Kaziwół^ Przedabóg, Siapirola^ Beiczilas; co jest Chroscze-
hrod? Bandzerzadza? dla dubletów z ą i n: B(>gnone de Rz0gnowo
z DZIEJÓW JĘZYKA POl.SKIKGO 137
P 332 (por. z nazwiskiem Bugno)\ inny dublet: Fprmsca i Fpisca
(temat rp. por. ruskie Irpeń, nie rzadki w dawnych nazwach);
ze złożeń ciekawszych: Sobeszirzne P. 191 (-irne 387), Sobeiucham
308, Maslomancza. de Wirzchlassu 16; w Malechrzipsku 842 czy
nie opuścił wydawca kreski nad e, co oznaczałoby w małera
Chrzypsku?? (por. zagumye na Welempoly A. Pr. P. VIII nr. 7959),
bo niestety wydawcy zawierzyć nie można, jego Odcoszka 238 np.
jest może tylko Wancżoszka 413 i częściej; to znowu czytamy
u niego Jest waschowi.ee 379 ale JesłwastowsH 1427 itd. W innych
złożeniach występuje szwe- {.świe-) z znaną przestawką z wsze-.
np. de Sweborze 188. por. de bwyeslauicz VIII z r. 1399 i i.
Dla formy tart przytaczam w Charstniczi (t. j. Chwarstnicy,
obok Chroślin itp.) VIII nr. 9489; Warpmsz w P. i księdze Czer-
skiej od warpu = rus. worop? Uderza wczesne zjawianie się wtór-
nych przegłosów itp., np. Czrzop jako imię własne (VIII nr. 11009)
Czrzopp na innem miejscu pisane; tamże, de icolaDulamhiua a więc
z nosówką wtórną i i.
Ze z przesta wionem trot nie było najmniejszej różnicy od
pierwotnego trot^ dowodzi wsuwne t w Strogoborzicze (co do złoże-
nia por. Tangohorza i Tanehorze 1001? i Strogoniczsko P. 579.
Z słów rzadkich można wymienić Koterba P. 763 (por. Ko-
tarbiński), Cliza 660 i częściej, Szapka 513, Wata de Naudno et
Presdrew 451, Kaioaczkowa 620, Bilok 638, Bayak 14.1, Grusla 749
(nie z niemieckiego pożyczka!). Scebath 274 (czy dobrze odczy-
tane?), Birzglinow 301 i częściej, Migacz ale Piglowi (?) 338, Ma-
czuda 801, Kiszkarz 1108, Stopacz (częste), Walanga, Zr zeta de
Zrzanczicz i i.
Dawniejsze formy znachodzimy w Ouropatwniki 1196 (później
Kuropatnicki). Tureir 942 (później Turwia), Chaussinowski (później
Kąsinowski od chasy, kradzieży), Xszanginsky (od księgyni = ksieni)
1367 i i.
Z imion obcych wymieniamy Trestram de Czachoroico 931
t. j. Tristan romansów rycerskich (w Czachorowo, Czachórski to
samo słowo co w Czech?); Warmulewą każnią 1080 od Hermolaus?
czy Bosman 1271 jest Erasmus? Jago 1211 jest Hugo (imię znane
z przysłowiowego lekarza Lubelskiego XVII wieku); Dziećmar jest
Thietmar, jak Dzletrzych Theodorich. ale villa Dzedzwicouice VIII
10844?; Jesziyaszewi 1303 jest Jozyasz itd.
138 A. BRUCKNER
Kotowsze zdaje się urobieniem podobnem do Mazowsze; Zdzie-,
nie Zdzi-, pojawia się w Zdziesław (Sczeslaw), por. de Sdzemerzicz
VIII str. 860; zagadkowem jest mi Chrzambliezsky 642, Czassol-
towo 908, Gwedznicza (Gwezdn-?) 1054 itd. Ale to temat niewy-
czerpany. Z nazw rzek, używanych dla ludzi (por. Dunajów), wy-
stępuje i tu nie rzadki w dawnej polszczyźnie Niepr.
Gessneryzm w poezyi polskiej.
Napisał
Maryan Szyjkowski.
Gessneryzm jest to pewna forma poetyckiego na świat spoj-
rzenia, na którą badacz genezy romantycznego ruchu pilną musi
zwrócić uwagę. Formę tę stanowi odrębność odczuwania życia przy-
rody oraz specyficzny typ sentymentu — zatem dwa zasadnicze
elementy romantyzmu. >,Homo sapiens" wieku oświecenia przybiera
ulubioną pozę „człowieka czułego". Ten „Thomme sensible" wyrósł
na gruncie racyonalistycznym : religia natury, tendencye humani-
tarne, odrzucenie wszelkiej dogmatyki — stanowią podłoże jego
ideologii. Ale nie jedynie i nie przedewszystkiem: typ ten bowiem
jest sam w sobie cichym protestem przeciwko pewnym kategoryom,
które weszły w skład zasadniczych haseł „oświecenia". Człowiek,
ażeby stać się „czułym", musiał powołać do życia te irracyonalne
elementy uczuciowe, którym chłód wieku Woltera nie pozwalał
wzrosnąć. Rozwój nauk ścisłych, apoteoza rozsądku — nie dały
ludzkości tego. do czego ona zawsze niezmiennie dąży: nie dały
jej szczęścia. To też „człowiek czuły" potępił cywilizacyę równie
skwapliwie, jak ją był przedtem ubóstwił, zbiegł z miast, które
uznał za siedliska gangreny społecznej i próbował tęsknotę za szczę-
ściem ukoić na „łonie przyrody". To wszystko ujął w hasła grzmiące
Jan Jakób Rousseau — ale już przed nim wypowiedział to ten,
którego autor „Nowej Heloizy" nazwał „człowiekiem wedle swo-
jego serca" ^) : Salomon Gessner.
*) w liście do francaakiego tlómacza Gesanera, Michała Hub er a.
140 MAUYAN SZYJKO WSKI.
Uczynił to Gessner tak, jak mu na to jego artystyczna in-
dywidualność i nieszeroka skala talentu ])ozwalala. Jako malarz-
akwarelista. którego kunszt wypowiadał się najlepiej w drobnych
szkicach i pomysłowych winietach — skreślił i piórem szereg obra-
zków, które po dzień dzisiejszy zachowały wiele powabu ; mniej
zająć może jego próba biblijnego poematu („Śmierć Abla"), jakkol-
wiek w swoim czasie cieszyła się wielkim rozgłosem ; zupełnie
słabe, chociaż nie pozbawione historycznego znaczenia, są oba sce-
niczne ntwory Gessnera.
Odczucie przyrody i sentyment Gessnerowski mają znaczenie
pierwszorzędne, jako stadyum przejściowe na przełęczy pomię-
dzy klasycyzmem a romantyzmem. Hallera „Alpy", Kleista „Wio-
sna" i Gessnera „Idylle"" — stanowiły wedle wyznania Goethego
ulubioną lekturę całej generacyi^); dodajmy dobrze Gessnerowi
znany utwór Thomsona „Cztery pory roku" — a uzyskamy cał-
kowity wykaz najb.irdziej znamiennych okazów literackich, które
podciągnąć się dadzą pod wspólny typ odrębnego odczuwania zja-
wisk przyrody, wyprzedzający wystąpienie Roussa. Typ ten, łącząc
się w poezyach Gessnera z fikcyą „złotego wieku" i umiarkowanym
tonem miękkiej erotyki, przybranej w kostyum antyczny — choć
w zasadzie dąży do prostoty i naturalności — nie potrafi przejść
poza pewne granice delikatnej stylizacyi. Ale też dzięki temu przyj-
muje się bardzo szybko w całej Europie a w szczególności we
Francyi, skąd oczywiście nietrudno mu było przedostać się do Pol-
ski Stanisława Augusta.
I.
Przekłady utworów Gessnera.
Pierwsze znane mi przekłady polskie utworów Gessnera są
stosunkowo bardzo wczesne, pojawiają się bowiem już w 1768 roku.
W tym czasie mianowicie wychodzi w Lipsku (u N. Z. Fromana)
„Zbiór pism z przedniejszych niemieckich aut(n'ów" (8° A.
120)2). Nieznany tłumacz w przedmowie „do czytelnika" objaśnia
») Goethe ., Wilhelm Meisters Wanderjahre", cytuje W5lfflin H., Sal.
Ge86oer, Trauenfeld 1889 s. 99.
*) Rzadki ten drnk posiada Bibl. Czartoryskich, sygn IGlii.
GKSSNERYZAI W 1'0EZVI 1'OLSKIEJ. 141
iż „rzecz}' tu zawierające się aż do ostatniej sztuki wyjęte są
wprawdzie z .sławnego w Niemczech Autora Imci Pana Gessnera
i że za radą przyjaciół więcej z różnych innych na polski język
polski wyłożyć mam w przedsięwzięciu, taki tytuł mojej dałem
książeczce, posyłam wpierw próbkę na wzór poważnych wykształ-
coną pisarzów, która jeżeli przypadnie do smaku, z czasem w obie-
tnicy uiścić się przyobiecuję".
Podjęcie tego rodzaju publikacyi jest ze względu na wcze-
sną datę bardzo ciekawe ; wybór zaś z pośród niemieckich pisa-
rzów tego, który we Francyi znacznie większym cieszył się roz-
głosem, aniżeli z tamtej strony Renu. był istotnie bardzo trafny,
gdyż autorytetu francuskich wzorów w Polsce nie naruszał. Pomimo
to jednak pierwszy tom „Zbioru" pozostał ostatnim. Złożyły się na
niego oba utwory sceniczne Gessnera: „Ewander i Alcymna. Pa-
sterska komedya" i „Erast" — a nadto idylle: „Menalka i Eschyn",
„Myrtyl i Dafne". „Filis i Chloe", „Rozbity krużylc" oraz „Iryn".
„Ewander i Alcymna" opiera się na osnowie z Longusa^);
w druku pojawił się oryginał w 1762 roku. i aż trzech znalazł
we Francyi tłumaczów '■^). Idea sztuki jest zgodną w zupełności z na-
czelną teoryą Roussa: przeciwstawia czystość etyczną wychowanka
natury zepsuciu cywilizacyi miejskiej. Zwłaszcza scena 4 aktu Il-ego
i 8 aktu Ill-ego poświęcone są w zupełności i ze szkodą dla ar-
tystycznej strony utworu wyłożeniu tej tezy. Rozwinął ją autor
w sposób jasełlcowy, nawiązując rozmowę pomiędzy wychowanym
wśród ludu Ewandrem a kawalerem dworskim, oficerem, dworza-
ninem i uczonym — oraz pomiędzy ukochaną Ewandra Alcymna
a dwoma dworkami. W dyalogach tych cnota, szczerość i prostota
wychowanków natura" oburzają się na obłudę, pochlebstwo, jało-
wość nauki, próżniactwo i czczość etykiety wśród możnych tego
świata. „Ależ czy mogą bydź ludzie szczęśliwi, którym tak wiele
potrzeba?" — woła Ewander — „Jak widzę" — stwierdza osta-
tecznie — „to ci ludzie cale innych są obyczajów, oni szukają
czeg(»ś, co szczęściem i radością nazywają, na dziwnych drogach,
a to się u nas znajduje, chociaż nie szukamy" (akt III sc. 4).
Dodajmy, że tłumacz polski sceny lirj^zne pomiędzy parą
bohaterów tytułowych oddaje wierszem.
1) Morikofer J. C. „Die schweizerische Literatur des 18 Jahrhd." Lei-
pzig 1861.
2) Hottinger Joh. Jak.. Sal. Gessner, Ziirich 1796 s. 104.
142 MAKYAN SZYJKOWSKI.
„Erast" pojawił się w druku równocześnie z „Ewandrem";
przekładu francuskiego dokonał znany tłumacz wszystkich utwo-
rów Gessnera, Michał H u b e r, Niemiec, osiadły w Paryżu, zasłu-
żony około zwrócenia uwagi Francuzów na ruch literacki w kra-
jach niemieckich i). Utwór ten. ceniony wysoko przez Diderota
i Marraontela. przedstawiany we formie melodramatów na scenach
francuskich i włoskich -). należy do pospolitego gatunku ^contedie
larmoymite"' . Pamiętajmy jednak, że pojawia się w rok po „Nowej
Heloizie" i, choć grzeszy przesadą i nieuaturalnością sentymentu,
nie jest pozbawiony historycznej wartości. Erast jest równie czuły,
jak cnotliwy. Jako człowiek czuły ożenił się wbrew woli ojca
z ubogą dziewczyną — który to węzeł dramatyczny dobrze jest
nam znany z „Nowej Heloizy" — jako zaś człowiek cnotliwy jest
nieugięty, pomimo okropnej nędzy, w jakiej wraz z rodziną prze-
bywa. Toteż cnota zostaje nagrodzona a nędza skutkiem pogodzenia
się z ojcem — „uszczęśliwiona".
Idylle Gessnera są podstawą jego sławy literackiej, są naj-
właściwszym terenem, na którym talent „niemieckiego Teokryta"
swobodnie mógł się poruszać. Jest to jedyne jego dzieło o warto-
ści trwałej; w dziejach zaś rozwoju liryki europejskiej stanowią
one ogromny krok naprzód w wyzwalaniu się z ciasnych ram
pseudoklasycznej sztuki. Przez swoje obrazki sielskie przede wszy-
stkiem staje Gessner w pierwszym szeregu przodowników ruchu
helweekiego, który ujęty krzepką ręką Jana Jakóba Rousseau w sze-
reg programowych haseł, działa równolegle z ruchem angielskim
w kierunku przemiany wartości ideowych ^).
Obowiązującym w Europie przed wystąpieniem Gessnera ty-
pem eklogi były wiersze Fon te ne Ile' a. Ten wysoko przez szkołę
pseudoklasyczną ceniony sielankopisarz dał również teoretyczny
wywód swoich poglądów na istotę wiersza sielankowego, który le-
piej objaśnia, w jaki sposób na tę gałęź liryki w pierwszej poło-
1) Siipfle Th. dr., „Geschiehte des deutschen Kultureinflasses aaf Frank-
reich- Gotba 1886, I Bd. 15 Kapit.
*) Hottinger op. c. i Siipfle op. c.
') Eola t. zw. wpJywa helweekiego w genezie romantycznego ruchu zo-
stała od niedawna znakomicie ujęta w pracach Gonzagne de Keynolda „Hi-
stoire litteraire de la Suisse au XVIlI-e, siecle" 1909, 1912 (2 tomy), Lausanne
oraz, J. J. Rousseau et la Suisse. Rousseau et les ecriyains du XVIII-e siecle
helvetiqne" w „Annales de .1. J. Rousseau* tom VIII, 1912, s. 161 sq.
GESSNBRYZM W POEZYI POLSKIEJ 143
wie XVIII-go wieku spoglądano, aniżeli wszelkie pośrednie omó-
wienia.
Fontenelle występuje przeciw sielance Teokryta. a zarzuty,
jakie jej stawia, są wielce znamienne. „Teokryt" — pisze — n^y-
nosząc niekiedy swoich pasterzy w sposób tak raiły ponad natu-
ralną sferę ich ducha, zbyt często kazał do niej powracać. Nie
mógł on odczuć tego, iż należy zdjąć z nich pewne cechy prosta-
ctwa, z któremi zawsze jest nie do twarzy" (dosłownie: ^qui
sied toujours mol"'). „Są jeszcze u Teokryta rzeczy" — prawi da-
lej — „które nie noszą wprawdzie tak niskiego charakteru, ale
też i nie sprawiają zgoła żadnej przyjemności, gdyż nie są niczem
innem, jak tylko poprostu obrazkami wi ej skimi". Zdarzają
się dyalogi, które „zbyt silnie wsią pachną i nadawały by się
o wiele więcej dla wieśniaków, aniżeli dla pasterzy
eklog". To też pasterze Wergiliusza podobają się francuskiemu
teoretykowi znacznie więcej, ponieważ autor „Bukolik" uczynił ich
j^plus polis et plus agreahles". „Twierdzę tedy" — konkluduje Fon-
tenelle — „że poezya pasterska jest pozbawiona wdzięku, jeśli jest
tak gminną, jak to, co jest w naturze, albo jeżeli wyłącznie zaj-
muje się zjawiskami życia wiejskiego".
W ten sposób charakter sielanki, która stała się benj amin-
kiem pseudoklasycznej szkoły, zostaje jasno określony; korzonki tej
sztucznej rośliny sięgają gruntu epoki minionej, w której „wierny
pasterz" tak chętnie drapował się w kostyum fałszywej prostoty
arkadyjskiej — główne zaś pędy przybierają jeszcze dobitniej wy-
gląd dekoracyi, która „udaje" krajobraz sielski, w zasadzie nato-
miast jest zaprzeczeniem wszelkiej prawdy i naturalności,
Czemże zajmują się bohaterowie „sielanek" Fontenelle'a, pań
Deshoulieres (matki i córki) i innych poetów bukolicznych epoki
„oświecenia"? „L"amour et la paresse" — oto sprężyny ich dzia-
łań. „Gdyby można było" — pisze Fontenelle — „rzucić na inne
tło, aniżeli wieś, scenę spokojnego i jedynie miłością zajętego ży-
cia, w ten sposób, ażeby wcale nie występowały ani kozy ani
owce, nie sądzę, ażeby to źle wypadło; kozy i owce nie są tu
na nic potrzebne: skoro jednak musi się wybrać pomiędzy
wsią a miastem, jest bardziej prawdopodobne, że taka scena wy-
darza się na wsi". Charakter pasterzy ma z jednej strony unikać
realizmu Teokryta, z drugiej zaś nie powinien mieć za wiele skłon-
ności do filozoficznych rozmyślań. ^11 faut que les bergers aient
144 MAKYAN SZYJKOWSKI
de Tesprit et de Tesprit fin et gal ant; ils ne plairaient pas
sans cela".
Poez3'a „elegancka" stwarza tu ideał ^eleganckiego" pasterza,
który staje się bohaterem maskarady, przechodzącej często w alle-
goryę. kozy zaś i owce pasa tylko — z konieczności. „Zdaje mi
się" — kończy Fontenelle swój wykład — „że z sielankami jest
tak, jak z ubraniami, które przywdziewa się w baletach, ażeby
przedstawiać pasterzy. Są one z materyi daleko piękniejszych, ani-
żeli ubiory prawdziwych włościan; są one zdobne nawet we wstążki
i hafty i krojem tylko przypominają stroje włościańskie" ^).
W istocie: Arkasów, Enonów i Sylwie w sielance tego typu ża-
dna nić nie łączy z życiem przyrody; jeno zewnętrznie narzucony
kostium świadczy, że pięknym paniom i dystyngowanym kawale-
rom sprzykrzyło się uprawiać „miłość i lenistwo" w mieście —
tedy przenieśli się chwilowo na wieś, na którą zresztą spojrzeć
nie raczą.
T3'p sielanki, stworzonej przez Fontenella, zachował swój au-
torytet dłużej, aniżeli na to zasługiwał. Teoretyczne określenie istoty
poezyi pasterskiej Fontenella powtarza jeszcze bez zmian zasadni-
czych Sulzer-j. Odmienne postulaty sformułował dopiero w polo-
wie XVIIl-go w. Gottsched, który od sielankopisarzy zażądał,
ażeby „naśladowali niewinne, spokojne i wszelkiej sztuczności pozba-
wione życie pasterzy, jakie w dawnych czasach rzeczywiście prowa-
dzili, wobec tego, że bieżące stosunki społeczne nie pozwalają brać
dzisiejszych pasterzy za model" ^).
Puszczając w świat w 1756 roku pierwszy tomik idjdl. ogło-
sił się Gessner w przedmowie do czytelnika przeciwnikiem fran-
cuskiej galanteryi; powołując się na historyę patryarchów i obrazy
sielskie u Homera, podał się za zwolennika realizmu i naśladowcę
Teokryta; zaszczytne zaś miano „niemieckiego Teokryta", jakie
mu współcześnie nadano, cenił sobie wysoko. W istocie jednak
z Teokrytem — którego nawet w oryginale poznać nie mógł, nie
znając języka greckiego. — poza skromną wiązanką motywów, nie
wiele miał. jak stwierdzono, wspólnego*). W każdym razie jakiekol-
') Fontenelle, Oeavres, Paris 1790, tom V,
«) Zob. „Theorłe der schSnen Kunste" 1786, II s. 485.
'") „Vei-8uch einer kritischea Dichtkunst" cytuje Wolfflin. op. c.
*) NiezależnDŚci Gesaaera od Teokryta dowodził już Hottinger op. c, 66;
GK8SNKRYZM W POBZYI POLSKIEJ 145
wiek zabarwienie salonowe było obu pisarzom obce. Tło sielskie,
krajobraz, przestał być dla Gessnera mechaniczną przyczepką i sztu-
czną dekoracyą baletowej pantominy. Pagórkowata płaszczyzna,
zdała widna powierzchnia morza, ustroń leśna, samotne kjjty u źró-
deł lub nad szemrzącym strumieniem, kwietne łąki, łagodnie uśmie-
chnięty błękit nieba — to ulubione tło tych miłych obrazków,
które na drodxe rozwoju poczucia przyrody stanowią ogromny
postęp.
Podobnie jednak, jak nienawidził twórca idyll strzyźon3^ch
ogrodów — tak samo nie uznawał jakiegokolwiek nieokiełznania
naturalistycznego. Realizm „niemieckiego Teokryta" w bardzo szczu-
płych mieścił się granicach. Znikł wprawdzie ideał pasterza- ele-
ganta, ale miejsce jego zajął niezindy widualizowany „człowiek
czuły", cień raczej, aniżeli człowiek, błąkający się po elizejskich
polach „złotego wieku". Okaz równie sztuczny, który mógł łatwo
popaść w manierę — ale mimo to wszystko o ileż bliższy natury
i szczerszy w wyrażaniu łagodnych swoich wzruszeń, aniżeli pa-
sterz Fontenella ! Wszakże tę fikcyjną postać Gessnerowskiego bo-
hatera urodziła ta sama myśl, która należy do zasadniczych haseł
Jana Jakóba: przyroda czyni nas czystymi i dobrymi, zaś cnota
jest podstawą szczęścia człowieka.
Dobrzy są, łagodni i uśmiechnięci pasterze Gessnera, jak ta
przyroda, wśród której życie pędzą. „Miłość i próżnowanie" już nie
wyczerpuje ich zajęć; ale i dobre uczynki, praca zbożna na poży-
tek bliźnich wchodzi w zakres ich czynności. Imiona noszą greckie
i z postaciami z mitologii greckiej często w kontakt wchodzą. Fa-
uny, Sylwy, Nimfy polne, wodne i leśne a przedewszystkiem fi-
glarz Kupido stanowią „machinę cudowną", która posiada wiele
istotnego uroku poezyi i użyta jest najczęściej jako personifikacja
sił w przyrodzie. Ten kostyum antyczny, jakiego używa Gessner,
antycypuje hellenizm z końca wieku, który klasycyzm określał
jako „Stille, Grosse, edle Einfalt, sanfte Empfindung" (Winkelmann).
Mówią bohaterowie idyl stylem prostym, unikając wyrażeń obcych
i oderwanych a budując zdania krótkie, przeważnie współrzędne,
które dobrze oddają niegórnolotny i niegłęboki tok ich myśli.
obszerniej i w sposób naukowy Netoliczka Oskar „Schaferdichtung und Poe-
tik im 18 Jahrh." w „Yiorteljahrschrift fiir Literatargeschichte" II Bd.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 10
146 MARY AK SZYJKOWSKI
Francuski przekład ^Idyl" pojawił się po raz pierwszym
w 1762 r. w Lyonie. Dokonał go Hub er przy współudziale Tur-
gota i Diderota, winietami zaś ozdobił Yatelet. Rychło też poja-
wiły się pochwalne recenzye w „Journal ćtranger" i „Journal des
Savants" — zwłaszcza że autor „Idylles et poemes champetres"
(20 idyl i 4 poematy pasterskie) zdobył już wcześniej sławę we
Francyi, jako twórca „Śmierci Abla". Idylle Gessnera przeszły we
Francyi na własność ogółu; podobno do niedawna przedrukowy-
wano je w czytankach szkolnych a po dzień dzisiejszy żyją w wy-
dawnictwach ludowych. Dodać trzeba, że w 1772 roku ogłosił
Gressner uzupełnienie pierwszego tomu sielanek („Neue Idyllen"
Ziirich), przełożone w rok później na jęz3'k francuski przez Hen-
ryka Meistera z dodaniem kilku opowiadań Diderota („Contes
moraux et nouvelles Idvlles de D... et Sal. Gessner" Zurie); no-
wego jednak nic zbiorek ten nie przyniósł, zuźytkowując z mniej-
szem powodzeniem analogiczne motywy.
W zbiorze polskich przekładów utworów Gessnera z 1768
roku znalazły się prozaiczne tłumaczenia czterech idyll, a to „Me-
nalka i Eschyn", „Myrtyl i Dafna'', „Filis i Chloe" oraz „Rozbity
krużyk". Pierwszy obrazek należy do najsilniej zabarwionych ten-
dencją, propagowaną w pismach Jana Jakóba Rousseau i jego wy-
znawców. Jest to przytem typ sielanki „moralnej", z której wszelki
motyw erotyczny został usunięty. Pasterz Menalka spotyka zabłą-
kanego w lesie i wygłodzonego „myśliwca" Eschyna. Pospiesza
mu z pomocą, karmi i obiecuje wj^prowadzić na właściwą drogę.
Wdzięczny Eschyn proponuje mu przeniesienie sią do miasta, gdzie
wśród „pałaców z marmuru" żyłb}' dzięki opiece jego bez troski.
Pasterz oczywiście odrzuca tę propozycyę. podnosząc wzamian pro-
stotę i piękno życia na wsi, powaby ogrodu naturalnego w poró-
wnaniu z parkami strzyżonymi, świeżość i urodę wiejskich dziew-
cząt. Odmawia również przyjęcia złota, z którym nie wiedziałby
co robić, prosi natomiast o flaszę z wyobrażeniem grającego pa-
sterza i tańca pasterek.
„Myrtyl i Dafne" jest również sielanką „moralną", która
przedstawia miłość dzieci dla rodziców. Brat i siostra spotykają
się o świcie; ona zbierała fiolki, róże i lilie, ażeby okwiecić posła-
nie rodziców; on budował zielony chłodnik na wzgórku, niespo-
dziankę dla starego ojca. Opowiadanie ujęte zostało w formę dya-
GESSNERYZM W POKZYI POLSKIEJ 147
logu; uwagę zwraca kilku rysami naszkicowany obraz świtu, po-
przedzający właściwą fabułę.
„Filis i Chloe" opiera się na motywie erotycznym. Wątła —
jak zwyczajnie w „Idyllach" — osnowa tego obrazka, jest prze-
siąknięta sentymentem, na jaki stać było autora i epokę, która go
wydała. Nie jest to afekt ani głęboki, ani bezwzględnie szczery;
w porównaniu jednak z wymuskaną galanteryą kochanków Fon-
tenella czyni wrażenie bez porównania większej bezpośredniości.
Znamiennym rysem tej Gessnerowskiej „czułości" jest naiwna pro-
stota sentymentu, którą poeta zbyt silnie zaznacza, ażeby umiała
złudzić pozorem prawdy.
Chloe nie rozstaje się z koszykiem, uplecionym przez uko-
chanego Amintasa; Filis znowuż powtarza (prozą) pieśń Alexego
oraz wyznanie miłosne Amintasa przy robocie koszyka dla Chloi.
„Rozbity krużyk" jest to bardzo wdzięczna historyjka, która na-
leży do lepszych obrazków Gessnera. Nosi przytem ta sielanka
znowuż różny od poprzednich charakter, co świadczy wymo-
wnie o tem, jak bardzo potrafił Gessner rozszerzyć skalę po-
mysłów bukolicznych. Co prawda z bukoliką we właściwem tego
słowa znaczeniu obrazek ten niewiele ma wspólnego. W samem
ujęciu rzeczy wrodzony poecie punkt widzenia malarski oraz skłon-
ność do pewnej pogodnej humorystyki — dobrze się zaznaczyły.
Przywiązali pasterze uśpionego fauna do pnia drzewa, a kiedy się
obudził, obiecują go nie prędzej uwolnić z więzów, dopóki nie za-
śpiewa im pieśni o „rozbitym krużku", którego szczątki leżą opo-
dal w trawie ^). Śpiewa ten szczególny więzień o cudnej robocie
zbitego dzbana, zadziwia zasłuchanj-ch pasterzy opowieścią scen
miłosnych, któremi zdobną była powierzchnia krużka, przeplatając
opowiadanie żałosnym refrenem: „ale juże rozbity, juźe rozbity
piękny krużyk". Miejsce sztywnych i chłodnych bóstw mitologi-
cznych, od których roił się Parnas pseudoklasycznej sztuki — za-
jęła również z zakresu tej mitologii zapożyczona postać, iakźe je-
dnak inaczej oświetlona! Ow „leśny mąż", którego Boecklin zapro-
wadził do kuźni człowieka — i w obrazku Gessnera wchodzi
w bezpośrednią styczność z ludźmi. Wystarczy zwykły sznur pa-
stuszy, ażeby przymusić go do śpiewu, w którym całkiem po lu-
1) Sam Gessner dał ilustrację do tej scenki, której reprodukcyę oglądać
można a WiJlfflina op. c.
10*
148 MARYAN SZYJKOWSKI
dzku dźwięczy szlachetny ton żalu artysty nad zniszczeniem dzieła
sztuki. Tego rodzaju zreformowanie „machiny cudownej'' przez
oparcie jej na antropomorfiźmie, występuje i w innych idyllach
Gessnerowskich, stanowiąc ważną innowacyą na drodze przemiany
liteckich upodobań.
Piąta sielanka, zawarta w „Zbiorze", nosi tytuł „Iryn". Nie-
słusznie przypisał ją tłumacz polski Gessnerowi; wyszła bowiem
z pod pióra wielbiciela i naśladowcy autora „Idyll- — Ewalda,
Christiana Kleista. Wiersz ten napisał Kleist w 1757 roku. do-
dając w nagłówku: „Irin. An Salomon Gessner" i).
O znanym w Europie autorze „Wiosny'* wiedziano w Polsce
bodaj z przedmowy Hubera do przekładu „Idyll" Gessnera (1762).
Tam to zwracał uwagę francuski tłumacz, że Gessner „nie jest
wcale jedynym", który odznaczył się na polu poezyi pasterskiej;
lecz obok niego „pan Kleist tak znany przez piękność swojego
geniusza i śmierć swoją chwalebną, był jedny^m z pierwszych,
który poszedł w ślady Gessnera''. Przytem jednak nie sądził, iżby
„pasterze byli jedynie odpowiednimi aktorami w eklodze; wprowa-
dził również ogrodników i rybaków" a „uczucia cnoty i dobroczyn-
ności, które tam odmalował, uderzają największem podobieństwem
z idyllami Gessnera" ^).
Tak też jest istotnie: „Iryn", będąc nominalnie utworem Kleista,
faktycznie jest powtórnem przerobieniem sielanki Gessnera pt. „Me-
nalka i Alexis". Kleist od siebie zmienił nazwisko postaci tytuło-
wej. Kazał Irynowi wraz z synem wypłynąć łodzią na morze (czego
nie robi Menalka) i przydługą jego moralną naukę dla syna ubrał
w formę krótkiego wiersza białego.
W Polsce zaś ten utwór — który z poezyą pastoralną nie ma
właściwie nic wspólnego — znalazł w XVIII wieku jeszcze je-
dnego tłumacza, o czem wspominamy poniżej, podczas gdy jedynie
mający wartość dla ogólnej ewolucyi poemat Kleista „Wiosna"
przełożony został na jęz^-k polski dopiero w 1802 roku ^j.
1) Zob. Ew. Chr. Kleisfs, Samrntliche Werke. Wioń 1826. Bd. 2 A. 22.
*) ^Idylles et poeines charapetres de M. Gessner. Traduits de lAUemand
par M. Huber, Traducteur de la Mort d'Abel, a Paris et se vend a Berlin chera
Freder. Nicolai" 1762.
») „Wiosna, wiersz E. C. Kleista, przekładania Jana Stoczkiewicza, c. k.
Jeneralnego lwowskiego Seminaryum alumna" We Lwowie 18(>2; toż we Lwo-
wie 1822.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 149
Następnym w porządku chronologicznym tłumaczem Gessnera
jest Adam Naruszewicz. W piewszym roczniku „Zabaw przy-
jemnych i pożytecznych" (1770) ogłosił on przekłady czterech idyl
Gessnera. a to: ^Mirtyla" „Dafny" „Wiosny" i „Palemona"^
Są to najwcześniejsze polskie tłumaczenia wierszem, przy-
brane w formę parzystych rymów 13- to zgłoskowych a oparte nie
na oryginale, lecz na francuskim przekładzie Hubera.
„Mirtil. sielanka z Gessnera przekładania X. Adama Naru-
szewicza S. J." (fran. „Mirtile" — „Zabawy" tom I s. 97) opiewa
znany nam już motyw miłości synowskiej: syn zastaje w chłodniku
uśpionego ojca. co daje mu powód do rozrzewnienia się nad po-
deszłym wiekiem rodzica i przeniesienia go do chaty, „kędy mię-
dzy puchem złożonego skór miękkich odzieje kożuchem".
„Dafne. Sielanka z tegoż przez tegoż" (1 s. 104). jest tłuma-
czeniem wstępnego wiersza Gessnera „A Daphnó''. Poeta ofiaro-
rowuje śpiew swój Muzie sielskiej „cichej i trwożliwej", która
przebywa tam,
Kędy chłód raiły czynią szemrzące potoki
Lub gaj bujną gałęzią i liściem okryty
Zwraca groty słoneczne zielonemi szczyty.
Za prostą pieśń sAvoją nie żąda poeta, ni „darów z ludzkiej
ręki", ni „nieśmiertelnej sławy";
„To mi najmilszym darem, to największą będzie
Chwałą, gdy Dafne moja podle mnie nsiędzie:
A ślicznych warg uśmiechem i łaskawym znakiem
Jasnych oczu przyzna dank, żem biegłym śpiewakiem".
Niewątpliwy wdzięk sielankowy tego wiersza Gessnera na tle
oschłej lir^-ki pseudoklasycznej czyni wrażenie drobnego, ale po-
krzepiającego źródełka na pustyni. Z takich to źródełek miała kie-
dyś wezbrać potężna rzeka romantycznego sentymentu.
„Wiosna. Pasterka z Gessnera. wykładania X. N. S. J." (I
s. 190), w oryginale mieści się wśród „poezvi rozmaitych" (n^er-
mischte Gedichte"); pomiędzy „pasterki" zaś wcielił ją Huber („Le
printemps").
Obszerny ten wiersz opisowy różni się od podobnego utworu
Kleista tem przedewszystkiem, źe wolny jest od wszelkiego bala-
stu dydaktycznego. Wprowadza natomiast allegoryczny obraz or-
zaku nadciągającej wiosny, który stwarza poeta i malarz w jednej
150 MARYAN SZYJKOWSKI
osobie. Zbliżającą się wiosnę wiedzie „zorza srebnolita", obok ska-
cze „kupidek", za nim postępują gracye. Do tych dobrze już wy-
służonych ornamentów klasycznych przybywają jednak rysy świeże:
na powitanie wiosny wylatuje gromada ptaków, rozwijają się róże,
brzęczą pszczoły. Przodem biegnie zefir, odwiedzając cieniste miej-
sca, w których ubiegłego roku podglądał zakochane pary. Budzą
się uśpione fauny i nimfy, najady otwierają urnv. w których zima
zamkn:^ła strumienie. Oto powstają w sercu wspomnienia dawnych
chwil, spędzonych z przyjaciółmi, budzi się radość w przyrodzie:
szumi rozkosznie na powitanie wiosny bór, jej ,,się rozśmiała Łąka
nasza i w krasny wieniec przyodziała Nowo-rodnych fiołków",
spieszy z powitaniem Sylen i Bacchus, przypominając sobie, jak to
dogonił nimfę i zmusił ją do tańca; gorzej poszło Panowi, którego
Syrynkę „gniewliwe losy w błotną zamieniły trzcinkę".
I znowuż szeroko w tym utworze stosowany aparat klasyczny,
inną kierowany ręką, zatraca skostniałe w rutynizmie kształty
i nowego nabiera życia. Pomimo stosowania ailegoryi szczerze odczute
piękno przyrody sprawia, że radosne uniesienie z powodu obudze-
nia się wiosny musi udzielić się czytelnikowi. A skutkiem tego
wiersz opisowy wywołuje tu i ówdzie liryczny nastrój, który poeta
oddaje za pośrednictwem refrenu, dość ociężale w wierszu Naru-
szewicza w\'glądającego:
Przychodź o śliczna wiosuo, przychodź bez odwłoki,
Otwieraj nam twych darów rozkoszne widoki I
Tłumaczył Narusze-wicz swobodnie. W pewnem miejscu jest
nawet widoczna tendencya ,,spolszczenia" or3'ginału, a mianowicie
gdy poeta, wspominając majówki z przyjaciółmi, opowiada o tem,
jak to „śpiewając pełniliśmy duszkiem miodek slodłii, Ten za zdro-
wie Jagienki, tamten za Dorotki" („nous chantions, en nous
embrassant, des couplets folatres"); jest to zupełnie dowolna wstawka.
„Pacierz Staruszka z Gessnera; przełożył X. N. S. J." (I 8.
395) jest przekładem idylli p. t. „Paleraon". Ta sielanka, należąca
do typu „moralnych", pozostawiła jeszcze gdzieindziej wyraźny
ślad na twórczości „kochanego Narucha"; tedy mówić o niej bę-
dziemy obszerniej na swojem miejscu.
Na razie zaś. trzymając się ściśle linii przekładów Gessnera,
wspomnieć należy o pierwszem w Polsce tłumaczeniu „Śmierci
Abla".
GESSNEUYZM W PORZYI POLSKIEJ 151
„Śmierć Abla z niemieckiego Gessnera na polski przetłuma-
czona język przez .1. S. la Cairicre, doktora umiejc^tności lekarskiej,
w Zamościu. Wydrukowano w Lwowie u Ant. Filiera 1774 r," 8"
s. XVI, 210. Oryginał tego puematu pojawił siew 1758 roku i już
w następnym przełożony został przez Hubera na język francuski.
Jest to zatem pierwszy utwór Gessnera, który doczekał się francu-
skiego przekładu. Odrazu też potrafił zwrócić na siebie powszechną
uwagę. Dość wspomnieć, że pierwszy nakład rozszedł się w 14-tu
dniach, poczem pojawił się szereg nowych wydań, które dosięgają
poważnej cyfry 18-tu w granicach XVIII-go wieku i). W 1774
roku wyszedł w lO-u pieśniach przekład rymowan}? francuski (pióra
Gibberta i Marteau) a nadto pojawiły się liczne przeróbki (z tych
jedna w łacińskim heksaraetrze), naśladownictwa, opracowania dra-
matyczne i operowe.
Idea^ naczelną utworu było przedstawienie na tle znanej opo-
wieści biblijnej pierwotnej prostoty i czystości ludzkiego serca,
dopóki cywiiizacya nie zaszczepiła w niem swojego jadu. Cała ro-
dzina Adama rozpływa się w objawach wzajemnej miłości i „czu-
łego" przywiązania; nawet zbrodnia Kaina nie jest wypł^-wem ze-
psutej z gruntu natury, ale niepohamowanego temperamentu i zmory
sennej, którą na Ablowego brata sprowadził duch piekieł, Aname-
lek. „Ach so głiicklich war der Mensch" — mówi autor w pewnem
miejscu — „da er noch zufrieden niehts von der Erde begelirte
ais Friichte...". To pierwotne szczęście zniknęło z chwilą, gdy
obudziły się żądze, z nich zaś „niezliczone wyrosły potrzeby, które
pod błyszczącej się biedy blaskiem całe jego (sc. człowieka) za-
grzebły szczęście". Skrucha i pokuta Kaina bezpośrednio po doko-
naniu zbrodni — jest również znamiennym rysem epoki; niedarmo
Rousseau powiedział o tym utworze: „ce charmant ouvrage respire
une simplicitć dólicieuse", zaś w IV księdze „Emila" zalecił go
jako bardzo odpowiednią lekturę dla młodzieży.
W istocie zaś utwór Gessnera ma bardzo niewielką wartość
artystyczną. Autor chciał pokazać, że stać go na rozmach epicki
a choć chwilowo utrafił w gusta czytającego ogółu, dzieła trwałej
wartości nie stworzył. Dał konstrukcyę rozwlekłą i wadliwą, w miej-
sce charakterów nikłe i szablonowe figurki, zamiast zamierzonego
') Nadto 5 innych przekładów .Abla" wyszło w 19 wieku. Cyfry te po-
dają cytowani monografiści Gessnera oraz Siipfle 1. c.
1 52 MAKYAN SZYJKOWSKI
obrazu prostego i naiwnego sentymentu jeszcze jeden okaz „czło-
wieka czułego". Do „Śmierci Abla" najlepiej stosuje się to, co
o Gessnerze wypowiedział Schiller w znakomitej rozprawie „Uber
die naive und sentimentale Dichtuug": „Weil der Dichter tiber
der Bemiihung Beides zu vereinigen (sc. das Naive u. Sentimen-
tale) keinem von beiden ein voiles Recht erweist, weder ganz Na-
tur noch ganz Ideał ist, so kann er eben deswegen vor eiuem stren-
gen Gesclimack nicht ganz bestehen. der in asthetischen Dingen
nichts Halbes verzeihen kann".
Ale i ta „połowiczność", to bądź co bądź odmienne trakto-
wanie biblijnego tematu w porównaniu z Miltonem lub Klopsto-
kiem — ma swoje łiistor^^czne znaczenie. Znajdzie się tu i ówdzie
w pięciu pieśniach utworu Gessnera nić. która, choć luźnie, nie-
mniej jednak wyraźnie łączy tych konwenansowj^ch ludzi „pier-
wotnych" z tą naturą, o której pięknie potrafią opowiadać. Takim
jest w I pieśni hymn Abla na cześć wschodzącego słońca, a zwła-
szcza końcowy pejsaż księżycowy, na którego tle Kain wraz
z żoną i dziećmi opuszcza chatę i udaje się w drogę pokutną.
Przekład swój — na ogół niezdarny — poprzedził la Car-
riere przedmową „do łaskawego czytelnika". Tu rozwiódł się szerzej
nad pięknością utworu: „dzieło to" — pisał — „w swym gruncie
święte, w dostatecznym rzeczy wyłuszczeniu zupełne, w górnych
wynikających stąd uwagach przenikające, we wszystkich nakoniec
okryślenia swego słodkie i ozdobne wyrazach" — czj^tał w samo-
tności i nieraz „radosnemi zalać musiał (się) łzami". Zapewnia, że
posługiwał się oryginałem, przyczem sprawiała mu trudności „nie-
wypróbowana jeszcze dostatecznego w Polskim języku wyrażenia
się zdolność". Zestawia następnie ustępy ze Starego Testamentu, na
których oparł się Gessner i „takiemi je Pamaskich ozdób umiał
przetkać kwiatami, których przyjemny kształt i dusze Chrześciań-
skich prawd słodyczą napoić i przeczyszczonego smaku zupełnie
zabawić może umysł".
Drugim tłumaczem polskim „Śmierci Abla" jest „akademik
krakowski" Jacek Przybylski. Ogłosił on pracę swoją w Krakowie
(u Maja) w 1797 roku pod nagłówkiem: „Śmierć Abla w pięciu
pieśniach z niemieckiego Gessnera" {S^ s. 232). Od wczesnej mło-
dości mając skłonność do rymowania, ubrał Przybylski i ten prze-
kład w formę wierszowaną, używszy 13-to zgłoskowego wiersza
parzystego. Osobliwością tej pracy jest poświęcenie każdej pieśni
GESSNERYZM W POEZYl POLSKIEJ 153
poematu z osobna innej osobistości. Pieśń I dedykuje tłumacz ks.
Adamowi Czartoryskiemu, pieśń wtóra „cieniowi nieśmiertelnej pa-
mięci Adama Naruszewicza", pieśń Ill-ą Urszuli z Morsztynów
Dembińskiej, „starościnie wolbromskiej, przykiadnej obywatelce dla
wielu familij dobroczynnej matce" — znanej nam z pięknej przed-
mowy córki, Karoliny Czermińskiej, zamieszczonej na wstępie
jej „Zabawki serc czułych" (Kraków 1785) — pieśń czwarta po-
święcona została księdzu Michałowi Sołtykowi „z rozlicznych świa-
teł i zbiorów w historyi naturalnej w pięknych kunsztach i w sta-
rożytnościach ojczystych naszemu Pliniuszowi", pieśń ostatnia wre-
szcie Adamowi z Kurozwęk Męcińskiemu „licznej a cnotliwej fa-
milii patryarsze".
Tłumaczenie Przybylskiego doczekało się drugiej edycyi
w 1800 r. (Kraków). Trzecim wreszcie tłumaczem urywku z „Śmierci
Abla" jest Ignacy Krasicki, Kto chce się przekonać, jaka za-
chodzi różnica pomiędzy pracą prawdziwego artysty a mozołem
wiązania wierszy przez wierszokletę — niech porówna ciężki 13-to
zgłoskowiec Przybylskiego ze wspaniale dźwięczną oktawą Krasi-
ckiego, w jakiej modlitwę poranną Abla z I pieśni w dziele „o ry-
raotwórstwie" przełożył.
Do przekładów z Gessnera zaliczyć trzeba z kolei wiersz ks.
Urbana Szósto wicz a S. P. p. t. „Zima, Dafnis", który pojawił
się na łamach „Zabaw..." w 1776 roku (t. XIII s. 155). Jakkol-
wiek okoliczności, że nie jest to wiersz oryginalny, nie ujawniono,
ponadto zaś wspomnienie Tatr mogłoby łatwo złudzić — przy
bliższem rozpatrzeniu, wiersz okazuje się wolnym -przekładem idylli
Gessnera p. t. „Daphnis". W osnowie znalazły się liczne i znaczne
amplifikacye, na końcu dodano cztery wiersze oryginalne, wspo-
mniano o Tatrach — i w ten sposób powstała ciekawa próba ada-
ptacyi sielanki Gessnera na rzecz polskiego kolorytu. A chociaż
dokonał tej sztuczki ks. Szostowicz całkiem powierzchownie, oka-
zał jednak na przykładzie, w jaki sposób Gessnerowskie obrazki
przyrody próbują w polskiej poezyi nabrać lokalnej barwy; coś
podobnego — choć całkiem ubocznie — zauważyliśmy już u Na-
ruszewicza, gdzie jednak zmieniły się imiona, nie zaś szczegół to-
pograficzny.
Treścią sielanki, przełożonej 13-to zgłoskowym rymem parzy-
stym, są refleksye pasterza Dafnisa na tle krajobrazu zinfiowego, prze-
chodzące pod koniec w ton erotyczny pod adresem „jedynej Filidy".
154 MARYAN SZYJKOWSKI
W bezimienaem wydawnictwie „Sielanek, bajek i powiastek",
które wydano drukiem dwukrotnie we Wschowie, w 1779 i 1781
roku (I wyd. 8°, str. 43) — pomieszczono dwa przekłady z Gessnera,
nie podając źródła. Na czele wydrukowano: „Zban ztłuczony, sie-
lanka" — tym razem w formie wierszowanej. Ta forma jest bez
zarzutu, przytem zmienna, stosuje się do toku akcyi. Początek opo-
wiadania, o przywiązaniu satyra, ujął bezimienny tłumacz w epicki
wiersz 13-to zgłoskowy, parzysty: pieśń zaś satyra jedynie w re-
frenie 13-to zgłoskowa, operuje zmiennym wierszem od 8 — 11 zgło-
sek, przyczem używa rymów rozmaitych, także wśródwierszowych.
Drugi, równie wierszowany przekład z Gessnera. nosi tytuł:
„Noga drewniana. Sielanka Szwajcarska"^ (s. 30 — w oryg. „Das
holzerne Bein, ein Schweizer Idylle"; „La Jambe de bois. Conte
helvetique"). Jest to jeden z najpóźniejszych i najsłabszych utwo-
rów Gessnera. jedyna „sielanka", którą ks. Chodani w zbiorowym
przekładzie „Idyll" pominął. Z tern wszystkiem jednak jest to je-
dyna sielanka „szwajcarska", z oznaczoną topografią miejsca
(„gdzie strumień Reuss"). bez mitologii i w treści głównej oparta
o historyczne wspomnienie bitwy pod Nefels. o czem pasterzowi
opowiada jej uczestnik, starzec z drewnianą nogą. W zasadzie jest
to wiersz historyczny, w którym z sielanki pozostała jedynie bierna
postać pasterza, pasącego kozy „przy miłym odgłosie siedmiotonnej
Trzciny". Przekład polski ma formę wiersza parzystego. 13-to zgło-
skowego.
W roku 1785 wyszedł w Krakowie zbiorek przekładów Ka-
roliny Czermińskiej p. t. „Zabawka serc czułych z Francu-
skiego" (8° s. 125, 1 ni.). Pod tak znamiennym nagłówkiem mieści
się oryginalny wybór drobnych opowiadań kilku pisarzy francu-
skich, dwóch idyl Gessnera oraz przeróbki Kleista p. t. „Iryn".
Znalazł się tutaj Wolter i Montesquicu — ale obok nich i tłumacz
Ossyana Letourneur i naśladowca Thompsona w swoich „Sai-
sons" (1769) Saint-Lambert a zwłaszcza sentymentalny nowe-
lista d'Arnaud (Francois Thomas de Baculard). od którego po-
szedł tytuł wydawnictwa Czermińskiej ^) — w końcu zaś sielanki
1) D'Arnaud de Baculard [odróżnić trzeba od d'Arnaud Tabbe] jest au-
torem dwóch seryi romansów po 12 tomów ; I nosi tytuł _Epreuve8 du sentiment"
1772 — 81 — II „Delas.semeat de rhoinine sensibie". O tern piszę gdzieindziej (zob.
„Myśl J. J. Rou.sseau w Polsce XVlII-go wieka" Kraków, Ak. Um. 1913). Na
GESSNEltyZM W POK55YI POLSKIEJ 155
Gessnera, całkiem dowolnie przez polską literatkę ponazywane.
I tak: „Człowiek dobroczynny i po śmierci" jest przeróbką sielanki
„Micon" (w przekładzie Hubera „Amyntas"), w polskim tekście
znacznie skróconą. Opowiadanie to należy do kategoryi idyll „mo-
ralnych"; prawi o cnotliwym Amintasie, którego dobrodziejstwa
sięgają aż poza grób pod postacią cienistego drzewa, które on oso-
biście posadził, ażeby służyło miłym cieniem strudzonym pielgrzy-
mom. Opowiada o tem wszystkiem „nieznajoma", która opuszcza
u Czermińskiej własną liistoryę wyjścia za mąż za syna Amintasa
oraz szczegół o cudownem wyrośnięciu drzewa na drugi dzień po
zasadzeniu przez Amintasa.
„Szczęśliwy ojciec, że tak dobrego ma syna" jest drugiem
z kolei, tym razem prozą dokonanem tłumaczeniem „Mirty la", łctó-
rego przekład wierszowany dał już w 1770 roku Naruszewicz.
W końcu: „Sposób życia szczęśliwie" jest przekładem para-
frazy „Menalka i Alexi3a", Ictórej Kleist nadał był tytuł „Irin";
rzecz tę poznaliśmy już w „Zbiorze pism" z 1768 roku.
Wśród tłumaczeń idyll Kniaźnina, które pojawiły się w edy-
cyi zbiorowej z 1787/8 roku, znajdujemy przekład „Bukietu" Ges-
snera („Der Blumenstraus") pod nagłówkiem „Pączek róży". Dafne,
myjąc się w strumieniu, zgubiła bukiet. Ten dostał się w ręce ko-
chającego pasterza i mimo troskliwej opieki więdnie, w czem za-
kochany obawia się dopatrywać złego dla swej miłości prognostyku.
Tę treść oddał Kniaźnin w wolnym przekładzie, używając
zgrabnej formy strof 4-wierszowych, o rymie przekładanym a wier-
szu l^rófckim lO-cio i 8-io zo^łoskowym,
w cztery lata pcł antologii Czermińskiej pojawiają się na
polskim rynku księgarskim nowe okazy muzy Gessnerowskiej,
a mianowicie: „Pierwszy żeglarz, Noc i Wizerunek potopu, trzy
pisma wyjęte z dzieł Gessnera, przetłumaczone przez I\. K(wiat-
kowskiego)" Warszawa (8*^ s. 108).
„Der erste Schiffer" wyszedł drukiem w 1762 rołcu. Już
w dwa lata później przełożył ten utwór na język francuslci Seno-
lie're („ł^e premier marin". Sedan 1764) i w tymże czasie wy-
dał swój przekład Huber w Paryżu, łącznie z tłumaczeniem poe-
matu Gessnera „Dafnis"; nadto, podobnie jak inne utwory popu-
postać tego znanego w Polsce pisarza zwraca baczną uwagę Daniel Mo met
w _Le romantissme on France au XVIH-e siccle" Faris 1912.
156 MARYAN SZYJKOWSKI
larnego pisarza, równie i „Pierwszy żeglarz" dostał się na scenę
jako melodramat a nawet przybrał postać baletu.
Ten poemat, prozą, rozłożony na dwie pieśni, jest jednym
z najwdzięczniejszych utworów, jakie z pod pióra autora „Idyll"
wyszły. Wszystkie zalety jego talentu wystąpiły tutaj w harmonij-
nym zespole. Melida, wychowana zdała nd ludzi na skrawku lądu,
który orkan morski oderwał od kontynentu — może być uważana
za wzór tego rodzaju postaci, wyrosłych na gruncie teoryi Roussa
a bardzo popularnych w specyalnym typie utopijnego romansu,
którego okazami na gruncie polskim zajmuję się gdzieindziej. Bu-
dzenie się w duszy dziewicy nieokreślonej tęsknoty, pytania, które
nasuwa jej obserwacya przyrody — to wszystko nakreślone zo-
stało z wielkim wdziękiem i prawdą. Tam w oddali widnieje nie-
wyraźny punkcik: to matka ziemia. Na brzegu morskim żyje mło-
dzieniec, który slvszał od ojca o owym strasznym wylewie, po
którym zniknął kawałek lądu wraz z chatą rodziców Melidy.
Nierozwiązana tajemnica tego wypadku nie daje spokoju mło-
dzieńcowi, zwłaszcza od chwili, kied}' we śnie zobaczył postać cu-
dnej dziewczyn^^ Coraz uporczywiej dręczy go chęć przedostania
się poprzez morskie odmęty na ów punkt daleki, o którym przy-
puszcza słusznie, że jest oderwaną od lądu wyspą. Ciekawość od-
krywcy i miłość do „nieznanej, dalelciej" nasuwają mu pomysł
wybudowania łodzi ua wzór zaobserwowanego pnia wydrążonego,
w którym płynął królik. Zaczem odbywa się podróż „pierwszego
żeglarza'', której nawskróś malarskie ujęcie ma w sobie coś z obra-
zów Boeklinowskich. Za sprawą amora pewnie i majestatycznie
posuwa się statek tego, który pierwszy ujarzmił potęgę morza: ko-
ł3^sze nim łagodnie orszak zefirów, otaczają zdziwione twarze try-
tonów i nereid, śpiewając hymn pochwalny na cześć śmiałka.
W ten sposób dopływa do wyspy, na której osiada u boku uko-
chanej Melidy, wzniósłszy na brzegu morskim dwa ołtarze: Wene-
rze i Posejdonowi.
„Noc" jest jednym z najwcześniejszych utworów Gessnera:
pochodzi z 1753 roku, a wyszła bezimiennie. Na język francuski
przełożył ją Hub er w zbiorowem wydaniu przekładów Gessnera
(1768 — 72). Biograf Gessnera z XVIII-ego wieku (Hottinger) stwier-
dza, że „już w tym utworze poznać w zupełności szczęśliwego ma-
larza przyrody, ową nowość obrazów, ową świeżość barw, ów
łagodny, miły koloryt, który uwypukla przedmioty, nie oślepiając
GESSNKUYZM W Pf)E/VI l'(JL.SKIEJ 157
OCZU i owe szczęśliwe połączenie pierwiastków intellektualnych ze
zmysłowymi, które inartwv obraz (jżywia" (s. 60).
Te uwagi krytyka, który z tak bliska mógł przyglądać się
narodzinom Gessnerowskiej muzy, są najzupełniej uzasadnione.
Zwłaszcza nowość i świeżość kolorytu „Nocy" jest na tle swojej
epoki godną uwagi. Pomysł snucia wrażeń osobistych na tle no-
cnego Icrajobrazu stoi oczywiście w bliskim związku z głośnenii
w Europie „Myślami nocnemi" Younga — sam jednak charakter
tych wrażeń jest odmienny. Wypłynęły one w pierwszej linii z żywo
i prawdziwie odczutego piękna przyrody — i to stanowi o niepo-
spolitem znaczeniu „Nocy"- Pierwsza część utworu — to adoracya
„snu nocy letniej"; nie brak i księżycowego światła i woni roz-
kwitłego kwiecia i muzyki wieczornej, na którą złożył się recliot
żab i szum niedalekiego strumienia. W dali widać błędne ogniki.
„Wy jesteście bogami" — zwraca się do nich w polskim przekła-
dzie autor. — „Pobożny wieśniak drży na wasze ujrzenie, a zu-
chwały Filozof nazywa was niezbożną gębą palącymi się wa-
porami"; ponad zuchwałą filozofią przenosi jednak autor wiarę ludu,
który w błędnych ogniach widzi dobroczynne bóstwa, wiodące nocą
kochanka do kochanki, a zazdrośników, litórzyby chcieli popsuć
miłosne spotkanie, prowadzące na trzęsawiska.
Do opisu nocy świętojańskiej przyłączają się — jak zwylcle
u Gessnera — motyw erotyki i mitologii: wspomnienie spotkania
pięknej nieznajomej i metamorfoza kochanki Jowisza w robaczka
świętojańskiego [ten ustęp dodał poeta w późniejszej redakcyi „Nocy],
zejście się z przyjaciółmi na wzgórzu i wezwanie do zabawy;
uwieńczm}^ skronie i zaśpiewajmy piosnkę bakchiczną. Febus zdziwi
się. kiedy nas rano tutaj ujrzy: „Niestety! krzyknie na on czas,
odtąd jak Febusem jestem, nigdym nie był tak wesoły, jak ci
śmiertelnicy. To mówi, a pozbierawszy smutne chmury cały dzień
dżdżem brzydkim zapluszcza".
Tak kończy swoją noc świętojańską 23-letni podówczas poeta.
Dla polskich czytelników ważną była jeszcze i ta okoliczność, że
tych swoich przyjaciół autor po nazwisku wymienił, zaś tłumacz
polski odpowiednie komentarze w notach zamieścił. Obiły się zatem
o ucho polskiego czytelnilia nazwiska: Hallera, Klopstoka, Hage-
dorna i Gleima, o których czytał w dopiskach: „Haller i Klopstock
Poeci Niemieccy, niemałego szacunku Autorowie, pierwszy Albert
Haller umarł już w roku 1777 był kawalerem orderu Gwiazdy
158 MAKYAN SZYJKOWSKI
Polarnej, bardzo sławny i wzięty z dziei swoich. Oprócz wielu pism
lekarskich pisał także w młodości sielanki i ody bardzo szacowane.
Umarł będąc Konsyliarzem Berneńskim, w Bernie, w Szwajcarach
Ojczyźnie swojej i członkiem kilkunastu naj pierwszych w Europie
Akademiów, a Prezydentem Akademii w Gotyndzie, bardzo po-
wszechnie żałowany dla swoich przymiotów a szczególniej dla
wielkiej biegłości w sztuce lekarskiej'*^. Jest to wogóle najwcześniej-
sza, o ile wiem, w Polsce wiadomość o autorze „Alp", która do-
chodzi nas za pośrednictwem Gessnera. Haller, poprzednik Ronssa
w obrazach przyrody górskiej, był jednym z pierwszych pisarzy
niemieckich, na którego we Francyi żywą zwrócono uwagę. Jego
„Alpy" miały w latach 1739 — 70 siedem wydań; ich przekład fran-
cuski ogłosił „Mercure" w 1752 roku ^).
O dwóch innych pisarzach niemieckich. Hagedornie
i Gleimie, pouczał dopisek polski, jak następuje: „Hagedorn Wier-
szopis Niemiecki słynął w Niemczech w tym ostatnim wieku. Ten
wierszopis naśladował w wielu bajkach i powieściach P. la Fon-
taine, jako też i ułożył niemało sam z siebie, które są szacowne.
Gleim Pisarz Sielanek w Niemieckim języku. Gessner Autor, któ-
rego ja tu tłumaczyłem, wspomina ich jako swoich prawie współ-
czesnych Pisarzów w Niemczech".
Hagedorn należy również do grona poetów niemieckich,
znanych we Francyi drugiej połowy XVIII-ego wieku. „Nazwiska
Hallera, Hagedorna, Klopstoka, Kleista i Gellerta" — pisze Hottin-
ger — 7?były we Francyi znane i cenione" (s. 95). Gleim zaś
był bezwzględnym wielbicielem Gessnera, zwłaszcza „Noc" jego
uważał za arcydzieło; uwagę naszą zwraca pisarz ten tem więcej,
że przekład jego „Toastów" należy — jak wiadomo — do naj-
wcześniejszych prób poetyckich Adama Mickiewicza.
Zwróciliśmy na te szczegóły z tego powodu bliższą uwagę,
że okazują one, jak to za pośrednictwem Francyi przenikają do
Polski XVIII-ego wieku nazwiska przedstawicieli pewnych warto-
ści literackich, w których tkwią nasiona romantycznego drzewa.
Na innem miejscu, omawiając historyę palskiego ossyanizmu, wska-
zaliśmy, że na tej samej drodze przedostają się do nas prądy an-
gielskie, na której — jak to obecnie dowieść usiłujemy — zdąża
ku nam ruch helwecki. Przyjąwszy nareszcie jako pewnik, że Fran-
*) Mor net op. c, etr. 43.
GESSNEUYZM W POEZYJl POLSKIEJ 159
cya drugiej połowy XVIII-ego wieku nie jest wcale tak wyłączną
pepinierą skostniałej teoryi pseudoklasycznej, za jaką dość po-
wszechnie w nauce naszej jeszcze ucliodzi — pojmiemy łatwo, że
i Polska współczesna, bezwzględnie zapatrzona w to. co w dziedzi-
nie myśli francuskiej się wykluwa, wykazać musi wyraźne ślady
działania nowych prądów z Zachodu.
Trzeci z przełożonych na język polski w 1789 roku utworów
Gessnera: „Wizerunek potopu" (oryg. 1762 rok) jest dla nas bez
znaczenia. Daje obraz śmierci pary kochanków, którzy na chwilę
przed pochłonięciem przez zalew, pocieszają się bardzo wzniosłemi
i budującemi refleks^^ami.
„Zbiór powieści moralnych wyjętych z dzieł różnych naj-
przedniejszych tego wieku autorów dla dzieci. Z których one zaba-
Avić się i cnotę zamiłować mogą z francuskiego, w druk. XX. Mi-
syonarzów" Warszawa 1790 (8», rejestr i str. 208). Na czele przed-
mowa do „JWPani z Czapskich Małachowskiej" — a w niej tak
znamienne zalecenie: „Co się ma człowiek po krętych i zdradnych
błądzić bezdrożach, niech tylko słucha głosu natury, która
jest najbezpieczniejszą nauczycielką we wszystkiem".
Druga ta nasza antologia nieznanego pióra mieści równie jak
pierwsza charakterystyczny wybór: Montesąuieu, Malfontaine, Gar-
nier — oraz Saint Lambert, d'Arnaud, Letourneur, Berquin, na-
śladowca Gessnera w swoich „Idyllach" (1774) — a przedewszy-
stkiem sam Gessner. Charakter dziełka „dla dzieci" sprawił, że
wszystkie opowiadania tego autora należą do typu sielanki „mo-
ralnej". Przy tern — rzecz ciekawa ze względu na upodobania pol-
skich czytelników — wszystkie utwory Gessnera w tym „Zbiorze''
były już poprzednio przez innych przełożone.
„Szczęśliwy ojciec tak dobrego mający syna" — taki tytuł
tym razem nosi „Mirtyl", tłumaczony już przez Czermińską. „Spo-
sób prowadzenia szczęśliwego życia. Przez PP. Kleist i Gessner"
jest trzeciem z kolei tłumaczeniem „Iryna" Kleista (1768, 1785);
dodatek, że jest to utwór wspólny obu niemieckich sielankopisarzy
świadczy o tem, że polski tłumacz znał dokładnie idylle Gessnera,
skoro naśladownictwo jednej z nich u Kleista potrafił stwierdzić.
„Dzieci starające się uprzedzić żądania Rodziców swoich" —
miały w „Zbiorze" z 1768 tytuł właściwy: „Myrtyl i Dafna".
„Człowiek dobroczynny nawet po śmierci" (oryg. „Mycon", franc.
„Amyntas"), jest przekładem odmiennym od pracy Czermin-
160 MARVAN SZYJKOWSKI
skiej, pochodzi jednak z tego samego, co poprzedni, źródła, gdyż
zupełnie analogiczne wykazuje skrócenia.
„Historya prawdziwa, dranek (?) z niemiecliiego [s. a.] w Lwo-
wie, druk Bractwa ś. Trójcy" (8°, 3V2 ark)"^ — znana mi tylko
z bibliografii, zamyka listę polskich przekładów Gessnera w XVIII-yra
wieku. Jest to zapewne, o ile sądzić można z określenia w tytule,
tłumaczenie „Erasta" (w takim razie drugie z rzędu) ^j.
Pierwszv rok nowego stulecia przynosi zupełny przekład sie-
lanek, pióra ks. Chodaniego, „Sielanki Gessnera z Niemieckiego
Oryginału na wiersz Polski przerobione przez tłomacza Xiążki
Wiersz o człowieku" — wyszły w Krakowie u Maja (1808, 8° s.
270 i rejestr). Pomimo zapewnienia w tytule, dzieło to opiera się
na przekładzie francuskim Hubera; świadczy o tern zarówno ten
sam układ — odmienny u Hubera. aniżeli w oryginale — uraz te
same. częste zmiany imion w tytułach i akcyi idyll. Skutkiem
upodobnienia pod względem redakcyjnym do pracy Hubera, zna-
lazły się w przekładzie polskim zarówno stare, jak i ,.nowe" idylle
Gessnera, a pozatem i te obrazki, które w wydaniu niemieckiem
pomieszczono wśród „poezyi rozmaitych", jak „Mocne przedsię-
wzięcie" („Der feste Vorsatz"), „Pieśń poranna" (^Morgenlied"),
„Zjawienie do Chloi" (»An Chloen"), „Wiosna" („Der Friihling"),
„Oczekiwanie Dafny" (pierwotnie „Die Gegend im Gras", później-
„Als ich Daphne erwartete"), „Żądanie" („Der Wunsch"). Oprócz
tych utworów przełożył ks. Chodani wszj^stkie 44 sielanki Ges-
snera, opuszczając ostatnią: „Das Hulzerne Bein. ein Schweizer
Idylle" — utwór zresztą bez znaczenia, przełożony na język polski
już w nid roku.
Z tych 50-ciu obrazków cztery już był oddał wierszem Na-
ruszewicz, jedną Szósto wicz. sześć innych mieliśmy w prozie; 39
pojawia się po raz pierwszy w formie wierszowanej, wśród nich
najbardziej typowe i ważne. Dodajmy, że w tłumaczeniu „Pale-
mona" wyręczył się ks Chodani Naruszewiczem, o czem nie omie-
szkał napisać w nocie: „Tę sielankę tłumaczył Adam Naruszewicz
i nazwał ją Pacierz Staruszka. Ivładę jego tłumaczenie, bo jest wy-
borne. W ten czas tylko tłumaczyć można jedno dzieło, kiedy albo
pierwsze tłumaczenie nie jest doskonałe, albo drugie może być do-
skonalsze".
*) Estr. II. s. 32 — druku tego nie mogłem nigdzie odaaleać.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 161
Ze względu na treść podnieść należy niektóre motywy tych obraz-
ków. Tak w sielance „ Mirtyl i Tyrsys" opowiada autor przez usta Mirtyla
„przypadek Dafnisa i Chloi": w księżycowy wieczór nad brzegiem
rzeki siedzi Chloe, napróźno oczekując przybycia Dafnisa, który
z drugiej strony miał do niej łodzią zawitać. Nagle wydaje jej się,
że go ujrzała: „Lecz widzę go..." — woła — „witajże... nic nie
odpowiada... O Bogowie!... Tu Chloe omdlała opada". Nie przyj-
mują jej fale rzeki, wśród których znaleść chce zapomnienie, lecz
zanoszą na wyspę, na której Dafnis, ocalony z rozbicia, czule ją wita.
Do szczególnie pięknych i świeżych obrazków przyrody za-
liczają sielankę p. t. „Oczekiwanie Dafny", o której będziemy
mieli sposobność wspomnieć przy innej sposobności. Znaczenie zaś
programowe posiada wiersz p. t. „Żądanie", zawierający wyznanie
wiary poety. Nie pragnie on ani dostatków, ani władzy, ani nie-
śmiertelności. „Ach !" — wzdycha Gessner, a za nim inni, którym
coraz było duszniej w atmosferze „oświecenia":
,, — mógłbym na łonie oddalonej wioski
Pędzić żywot czarnemi nie burzony troski,
Mogłażby mnie skryć chatka i ogródek maty
Przed sztychami zazdrości, przed natręctwem chwały''.
Tę ustroń wiejską maluje poeta z wielkim wdziękiem i pro-
stotą: chatka, otoczona leszczyną, u wnijścia strumień, gołębie
i drób; dookoła gaj, pełen ptasząt, patryarchalna pasieka, wtyle
ogród. Nie jest to park barokowy, w guście opisywanych przez
Delille'a — lecz jeden z tych ogrodów, które coraz częściej wy-
pierają sztuczność z ogrodniczego kunsztu na rzecz poczynającego
się zwrotu do naturalizmu. W tym ogrodzie Gessnera — tak wa-
żnej części składowej ustronia poet}" —
„ — — sztuka przez swoje proste rozrządzenia
Wspierałaby pięknego grymas przyrodzenia,
Nie gięła niechętnego do swych dzikich wzorów.
Nie szpeciła stawianiem śmiesznych dziwot worów".
„Śmieszże zdobić naturę człowieku zuchwały
Przez knnszta, co ją tylko naśladować miały !
Ja nad ogród w porz.idne ułożony szyki
Przenoszę wiejską łąkę i gaiczek dziki;
Pomieszanie ich części, na pozór nikczemne,
Ujęło przyrodzenie w prawidła tajemne
Rozprawy Wydz. lilolog. T. LIII. 11
162 MAUYAJN JsZYJKOWSKl
PiękaoBci i porządku, na których widzenie
Czuje dusza człowieka słodkie uniesienie".
Na tle tak „sielskiem-anielskiem", zdała od „przeklętego
miasta", polityki, obżarstwa i pijaństwa ( — te trzy momenty miej-
skiego życia zestawia Gessner obok siebie — ). w cnocie, która „sama
szczęściem jest prawdziwem", trawił by poeta żywot błogi, oddając
się wolnym zajęciom. A kiedy nadejdzie wieczór
„ — — wśród nocy przy świetle blasku
Błąkałby się po polach i po małym lasko,
A w głębokich uwagach zanurzony cały
Zważałby układ świata prosty, lecz wspaniały.
Tymczasem nad ma głową w przepaści bez końca
Świeciłyby niezliczne i światy i słońca".
W wierszu „Żądanie" (der Wunsch) znalazł się cały Gessner,
z tern wszystkiem, co nowego sztuka jego przynosiła. W pomy-
słach polskich liryków owej doby wiersz ten nie pozostał bez śla-
dów — przeto należało się treść jego zareprodukowaó.
Przekład idyll pióra ks. Chodaniego jest w treści swobodny,
rozszerzając dość często lub skracając tok oryginału. Strona for-
malna odbiega również daleko od prostej i zwięzłej składni Gessnera.
Na to złożyło się w pewnym stopniu oparcie przekładu na tłuma-
czeniu francuskiem, przedewszystkiem zaś nadanie mu formy wier-
szowanej. I pod tym ostatnim względem: w rozwoju polskiego
wiersza — praca ta nie jest pozbawiona historycznego znaczenia.
Ulubionym w polskiej poezyi XVin-ego wieku typem wiersza jest
ciężki wiersz parzysty o 13-tu zgłoskach. Używano go zarówno
tam, gdzie tego natura utworu żądała: w epice i dydaktyce —
jak również i w tych wypadkach, gdzie liryczny nastrój treści ja-
kiejś lżejszej i bardziej lotnej domagał się formy. I Naruszewicz
i Szostowicz, przekładając sielanki Gessnera, budują wiersze
13-to zgłoskowe. Również i zupełny przekład wierszowany idyll
najchętniej typu tego się trzj-ma, stosując go dla całej osnowy
w 38-iu obrazkach. Ale tłumacz polski ma niewątpliwe odczucie
poetyckiego nastroju — i tam, gdzie ten nastrój staje się wybitnie
liryczny lub nawet wprost przechodzi w pieśń, wiersz 13-to zgło-
skowy ustępuje miejsca krótszemu lub nawet przeistacza się w strofy.
I tak: obok 13-to zgłoskowych pojawiają się wiersze o 10-iu zgło-
skach w sielance „Menalkas i Tytyrus czyli powaby jesieni" (XX)
GESSNERYZM W POEZYl POLSKIEJ 163
oraz „Dafne i Chloe" (XXX — pieśń Chloi 10-io zer].). Dziesięcio-zglo-
skowy wiersz parzysty użyty został w sielance XIII(„Filli8 i Chloe"),
w 32 idylli („Gwoździk") i w „Zefirach" (XXXVI); śpiew Dafnisa
w sielance XI-ej („Dafnis i Chloe") toczy się w cztero- wierszowych
strofach, wierszem na przemian 10- i 8-io zgłoskowym — budowa
wiersza dobrze znana Mickiewiczowi — podobnież budowę strofi-
czną posiada sielanka XXI („Milon czyli ptaszek"), „Pieśń po-
ranna" (XXV), „Żegluga" (XXXI) i „Ślub" (XXXV). Ta też sto-
sunkowo znaczna rozmaitość form w pracy Chodaniego stanowi
największą zaletę tego przekładu ze stanowiska ewolucyi poetyckiej
dykcyi, która w schyłkowej dobie pseudoklasycyzmu staje się co-
raz beznadziejniej monotonna. W ożywieniu jej odegrał znaczną
rolę gessneryzm; — przedruk ks. Chodaniego jest dobrym tego
przykładem.
Następujące znane mi przekłady polskie utworów Gessnera
pojawiają się w latach 1803 i 1804. Oba mają formę dobrze zna-
nego wiersza parzystego o 13-tu zgłoskach — nie nastręczają
przytem tematu do bliższych uwag. Pierwszy z nich, to tłumacze-
nie wstępnej idylli Gessnera „Do Dafny", opracowanej już przez
Naruszewicza w 1770 roku. Przekład ten pojawił się na łamach
„Nowego Pamiętnika Warszawskiego" (1803, tom XIII s. 244);
autorem był Józef Kos sowski.
W roku następnym ogłosił „Tygodnik wileński" „Sielankę
z Gessnera. Opis burzy" (1804, str. 138), objaśniając w dopisku:
„Te wiersze są przysłane bezimiennie dla umieszczenia w tym Ty-
godniku". „Burza" („Der Sturm") jest opisem orkanu morskiego,
któremu z brzegu przypatrują się dwaj pasterze — oraz daremnej
walki okrętu z nawałnicą. Po burzy wyrzucają fale ciało młodzieńca
i szkatułkę ze złotem; tej jednak nie tykają pasterze, chwaląc
„słodką mierność", a potępiając podróże dla zysku.
Całokształt utworów Gessnera w przekładzie polskim uzupeł-
nia oddzielnie wydany „Dafnis, sielanka^ Salomona Gessnera.
Z Niemieckiego na Polski język przełożona przez L. O. Klemensa
Nowickiego, w Wilnie i Warszawie u Józ. Zawadzkiego, 1812"
(80, s. nib. 111).
Oryginał tego większego utworu (3 Icsięgi) Gessnera pojawił
się bezimiennie w 1754 roku nie bez oporu ówczesnej cenzury,
która w tej najniewinniejszej pod słońcem sielance dopatrzyła
11*
164 3IARYAN SZYJKO WSKI
się zamachu na moralność publiczną ; przekład francuski Hubera
wydrukowano łącznie z „Pierwszym Żeglarzem" w 1764 roku^).
Pobudkę do napisania tej pełnej wdzięku sielanki zaczerpnął
poeta szwajcarski z Longusa, którego znał w przekładzie francuskim
Amiota. W przeprowadzeniu jednak wątłej nici opowiadania pozostał
w zupełności sobą: dał delikatny, psychologiczny obrazek budzenia
się uczuć miłosnych w sercu Dafnisa i Filidy, przesłonił pogodne
niebo tej miłości małemi chmurkami przeciwności, aż wreszcie za-
kończył pełnym uśmiechem szczęścia połączonych przez hj-men
kochanków. Wplótł przytem szereg obrazków z przyrody, utrzy-
manych we właściwym mu tonie lekkich cieni i niezbyt jaskra-
wych świateł — ażeby zaś dodać sielance głębszego rysu, stwo-
rzył rezonerską postać Aristusa. Aristus ma jeszcze mniej cech in-
dywidualnych, aniżeli wszystkie inne postaci Gessnera — jednakże
monolog jego w księdze II-ej ma zbyt zasadnicze znaczenie, ażeby
można go było pominąć. Jest to najpełniej ujęte przedstawienie
„filozofii przyrody" Gessnera. kwestya pierwszorzędna, która po-
siada znaczenie etapowego słupa na drodze od klasyków do ro
mantyków.
„Ach naturo! naturo!" — woła Gessner- Aristus w przekła-
dzie Nowickiego — „jak piękną jesteś, jak wdzięczną w niewinnej
piękności, gdzie sztuka ludzi niecierpliwych ciebie nie kazi ! Jak
szczęśliwy jest pasterz!... Witaj spokojna dolino! witajcie żyzne
pagórki, i wy sączące potoki ! wy niwy i wy lube gaiki ! taj-
nego uniesienia i poważnego rozmyślania uroczyste świątynie, wi-
tajcie ! Ach ! jak się mile ku mnie uśmiechają porannem obłyśnione
światłem. Słodka radość i niewinność przemawia do mnie ze wszyst-
kich niw i pagórków: tu pokój i dowolność zamieszkują chaty spo-
kojne, spoczywają na wzgórkach lub przy krętych strumieniach
i drzemią w łagodnem drzew owocowych zaciszu. Jakże wam mało
potrzeba pasterze! jak bliscy szczęścia jesteście ! Wy, co niebacznie
prostoty odstąpiliście natury, chcąc mnogich szczęścia szukać po-
wabów — o nierozmyślni ! co obyczaje przymilonej niewinności
niezgrabnem ułożeniem, a szczupłe potrzeby, które z obfitych koi
źródeł natura, wzgardy godnem zo wiecie ubóstwem — snujcie wie-
*) Pierwsze tłumaczenie francuskie .Dafnisa", bliżej nieznane, miało sie
pojawić w Rostoku w 1756 r. — zob. Siipfle, op. c. rozdz. XV.
GESSNERYZM W POKZYI POLSKIEJ 165
cznie urojonego szczęścia pasmo, które powiew wiatru lekkiego
zrywa! Idziecie obłędnemi do szczęścia manowcy,. . dla kogóż roz-
pływa się luba rozkosz z okolic spokojnych, z ról żyznych i z ca-
łej powabnej natury? Komuż strumyków mruczenie radość spra-
wuje? Kogóż bardziej swym cieniem orzeźwiają drzewa? Kogóż
przyjemniej słońce ogrzewa? Was mocarze — czyli biednego pa-
sterza, który trzodą otoczony w trawie spoczywa . . . Wdzięczna na-
tura jest mu niewyczerpanem czystej uciechy źródłem : ani duma,
ani chęć panowania, ani sławy nie miesza szczęścia jego. Spokojny
umysł i szczere serce sypią wiecznie radość przed nim, jak ty po-
ranne słońce twym blaskiem na zroszoną siejesz okolicę... Sączcie
się nieustannie potoki, przynoszę wam serce wesołe, pogodny i nie-
skazitelny umysł: pogodny, jak niebo żadną niezasępione chmurą :
spokojny, jak gładkie jezioro najmniejszą niezmarszczone falą,
w którem cala odbija się okolica. ...Tu upłynie me życie nakształt
cichego strumienia, zwiędnie przyjemnie, jak róża więdnąć zwykła:
stoi samotna róża, więdnie i ostatnie jeszcze rozlewa wonie: ob-
wiewa ią zefir łagodny, zwiędłe już liście padają i róża niknie".
Tak marzył człowiek „wedle serca" Jana Jakóba Eousseau.
Przyroda była mu źródłem wszechpociech ; na jej łono zbiegał do
hałasu miejskiego, usuwał się od gonitwy za marą szczęścia, znaj-
dując jedynie istotne zadowolenie w prostocie pasterskiej, „w ła-
godnem drzew owocowych zaciszu". W tem był jednostronny: sie-
lankowa lubość, słoneczny uśmiech południa, róża łagodnie na
słońcu więdnąca — te wszystkie motywy tworzyły tylko jedną sferę
wrażeń. Ale czyż równie jednostronne nie było to poczucie przy-
rody, które formuje się w Europie jednocześnie niemal pod wpły-
wem pieśni Ossyana i ballad Percy'ego? Z jednej strony łagodnie
uśmiechający się krajobraz równiny, z chatką, strumykiem, gajem
i teatralną nieco postacią pasterza na pierwszym planie — z dru-
giej: fantastyczna, dzika ustroń skalista, w półświetle księżyca lub
ogniu błyskawic, z rycerzem Fingalowym, który nie chodzi, ale
„porusza się", i równie mało ma wspólności z rzeczywistością ży-
cia. Oto są dwie strony oblicza Janusowego, jakie przybiera po-
czucie przyrody pod działaniem angielskiego i helweckiego ruchu.
Zupełnie prawdziwe i wszechstronne spojrzenie na nią stanie się
udziałem dopiero wielkich mistrzów epoki romantycznej, którzy je-
dnak mogli je zdobyć dzięki właśnie istnieniu obu tych form przej-
ściowych. Obie, choć na krótką działały metę, odegrały ważną
166 MARYAN SZYJKO WSKI
W histor)'! rolę; w rezultacie gessneryzm wyrodził się w manierę
sielankową, od ossyanizmu wiodła niedaleka droga do romantyki
grozy. Wielka poezya romantyczna odrzuciła obie form}'^ — i się-
gnęła głębiej.
Tłumacz polski „Dafnisa" poświęcił pracę swoją „JWPani
Maryi z Andrzejkowiczów Baronowej Benningsenowej, jenerałowej
wojsk rosyjskich", gd3^ż — jak pisał w dedylcacyi — n^ysy do-
broczynności w niezrównanej Gessnera Sielance wyłożone, przypisuje
najstosowniej JWPani, jako naśladującej przykładem te cnoty,
Ictóre autor za wzór wystawił"; dwa listy wstępne, poprzedzające
właściwy tok opowiadania, zostały w przekładzie pominięte.
Przekład „Dafnisa" z 1812 roku wyczerpuje właściwie całość
utworów Gessnera w szacie polskiego słowa. Późniejsze tłumacze-
nia są już tylko powtórzeniem dawniejszych i pomnożyć mogą je-
dynie cyfrę pozycyi bibliograficznych. Ponieważ jednak i to nie
jest bez znaczenia, wspomnę pokrótce i o tych tłumaczeniach, które
po 1812 roku się pojawiły — przy^czem nie twierdzę, jakoby wy-
kazu tego nie można było powiększyć.
W 1817 roku czytamy w „Pamiętniku lwowskim" — tym
razem w wierszowanej postaci — „Iryna, sielankę (z niemieckiego
F. Kleista)" (V. s. 146). W 1823 roku wydrukował „Dziennik wi-
leński" (I. s. 182) przekład idylli „An den Amor" pt. „Do Kupi-
dyna"; przekładu dokonał 8-io zgłoskowym wierszem parzystym
Ignacy Kułakowski.
Wcześniejsze — rzecz naturalna — są tłumaczenia Euzebiusza
Słowackiego, W druku jednak wydano je dopiero w IV tomie
„Dzieł" (Wilno 1826 r.). Spotykamy tu „Gessnera poema Pierwszy
żeglarz", tłumaczone prozą, podobnie jak pierwszy przekład tego
utworu z 1789 roku. Nadto tłumaczy Słowacki, również prozą, trzy
idylle: „Dafnis". „Amintas" i „Damon. Dafne". Rzecz szczególna,
że wszystkie te sielanki należą do typu „moralnych", nawet „Da-
mon. Dafne", snująca na widok potężnych sił w przyrodzie re-
flleksye o wielkości Stwórcy, której podziwianie sprawia rozkosz
tak wielką, iż nic z nią porównać się nieda, „nawet rozkosz bydź
od ciebie kochanjnn'^ „Dafnisa" tłumaczył już Szostowicz w „Za-
bawach" w 1776 roku. Dodać trzeba, że następstwo tych trzech
idyl w przekładzie Słowackiego trzyma się oryginału a nie tłuma-
czenia francuskiego, w czem zapewne należy upatrywać rękę nie
autora, ale wydawcy „Dzieł" Słowackiego.
GESJiNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 167
Zebrany przez nas i omówiony powyżej materyał wystarcza
najzupełniej do W3^snucia pewnych wniosków ogólnych, zanim przej-
dziemy do próby przedstawienia historyi polskiego gessneryzmu;
niewykluczone powiększenie ilościowe tego materyału nie miałoby
wpływu, jak sądzę, na istotę rzeczy.
Zestawione przekłady polskie utworów szwajcarskiego poety
rozciągają się na przestrzeni lat 1768 — 1826, dając w ogólnej su-
mie 19 pozycyi bibliograficznych. Świadczą one, że zajęcie się
w Polsce Gessuerem było niezwykle długotrwałe. Początki jego
sięgają w głąb epoki Stanisławowskiej — przekład Kułakowskiego
drukuje się równocześnie z drugim tomikiem poezyi Mickiewicza.
Na tym całym rozległym obszarze czasu znajdziemy też w poezyi
polskiej ślady działania „eklogi naiwnej", oczy wiście niezawsze je-
dnakowo wydatne i mniej lub więcej wyraźne. Działanie to prze-
chodzi różne koleje, zależnie od zmiennych prądów w ogólnej atmo-
sferze czasu oraz od poszczególn^^ch właściwości indywidualnych.
Ogólne jednak granice czasowe tego wpływu dość ściśle, jak zo-
baczymy, odpowiadają początkowej i końcowej dacie przekładów
Gessnera. To, co czasy te poprzedza, nie ma jeszcze warunków dla
recepcyi odmiennego typu sielanki; co po nich następuje, ulega już
coraz silniej odmiennym i głębszym prądom z Zachodu a przede-
wszystkiem wielkiej poezyi Mickiewicza — odrzucając przejściową
formułkę poczucia przyrody i typ „człowieka czułego", który wy-
karmił sie na cressnervzmie.
Wyjątkowo rychło doczekał się Gessner przekładu na język
polski; lat 20 dzieli datę najwcześniejszego tłumaczenia w Polsce
od skonu szwajcarskiego poety. To szybkie przedostanie się do
Polski zawdzięcza autor „Idyll" niewątpliwie olbrzymiemu rozgło-
sowi, jakie sobie zdobył we Francyi. Podobnie bowiem, jak w re-
cepcyi ossyanizmu w Polsce XV[II-ego wieku, tak i w przedosta-
niu się gessneryzmu na grunt polski rolę pośrednika odegrała
Francy a; ani Letourneur, ani Huber, których wybitne zasługi w za-
poznaniu Francyi z obcym ruchem literackim oceniła należycie
francuska nauka współczesna — nie przypuszczali, że równocześnie
taką samą przysługę oddają dalekiej Polsce.
Pojawia się Gessner u nas naprzód w „Zbiorach", w towa-
rzystwie sentymentalnych pisarzy francuskich, których nazwiska
dzisiejsi historycy romantyzmu wydobywają z zapomnienia; obok
zaś, okolicznościowo, wpada w ucho polskiego czytelnika nazwisko
168 MARYAK SZYJKO WSKI
Hallera. Kleista. Klopstoka. Hagedorna i Gleima, dowiaduje się ten
czytelnik polski, że istnieją nietylko uznane powagi francuskiego
Parnasu, ale także wybitne talenty w Szwaj caryi i Niemczech,
o czem tak wymownie opowie kiedyś pani de Stael.
Wszystkie te przekłady polskie z Gessnera nie są ścisłe: pro-
zaiczne przeważnie skracają tekst oryginalny, poetyckie noszą z na-
tury rzeczy charakter przeróbek, przeważnie amplifikujących. Po-
mimo to istotnj^ch wartości muzy Gessnera nie zacierają, tak, że
wszystkie cytaty, przywiedzione powyżej celem ich przedstawienia,
mogły być z tych przekładów wyjęte.
Doczekały się polskiego przekładu wsz\'stkie zasadnicze utwory
poetyckie Gessnera. Uderza jednak szczególne uwzględnienie - —
zwłaszcza w XVIII wieku — sielanki „moralnej", która posiada
najmniejszą wartość historyczną. Typ tea napotykamy i w „Zbio-
rze" z 1768 roku i w przeróbkach Naruszewicza i w „Zabawce
serc czułych" i w „Zbiorze" z 1790 roku, przeznaczonym wyraźnie
jako lektura „dla dzieci". Nawet Nowicki, tłumacząc „Dafnisa",
widzi w nim przedewszystkiem „rys}' dobroczynności" — a powo-
dzenie, jakiem cieszy się w Polsce „Ir3'n" Kleista-Gessnera, również
te same muszą tłumaczyć przyczyny. Przyczyny te tkwią, jak są-
dzę, w atmosferze czasu, w tendencyach humanitarnych i dydakty-
cznych, które cechują oblicze duchowe „wieku oświecenia". Z tej
atmosfery wyrósł i Gessner — i to przedewszystkiem zostało w utwo-
rach jego w Polsce zauważone. Nowe bowiem wartości i nowe ha-
sła w dziedzinach życia duchowego szukają zawsze linii najmniej-
szego oporu, ażeby po niej przenikać nieznacznie do wnętrza orga-
nizmu, którego wrodzony konserwatyzm wszelkich gwałtownych
zmian i wstrząśnień się lęka.
Nic też rewolucyjnego nie kryło się w łonie gessneryzmu.
To, co było w nim wartością nową, miało miłą i pociągającą po-
stać uśmiechniętego Dafnisa, który, powtarzając dobrze znane
i utarte komunały o cnocie i miłości ludzi, chętną znalazł gościnę
i we Francyi — i w Polsce.
Dopiero za nim szedł ten, którego można było albo fanaty-
cznie ukochać, albo odrazu znienawidzieć — Jan Jakób Rousseau.
Ten jednak był mężem nie chwili, czy dnia bieżącego — lecz
twórcą czasów, które trwają.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 1 69
II.
Gessneryzm w poezyi Stanisławowskiej.
Daleko w głąb XVIII-ego stulecia sięgają początki nowoży-
tnej romantyki. Na wiele lat przed skrystalizowaniem się tego ru-
chu w pewien program literacki, przed dojściem do świadomości
własnej swojej istoty, przed ujawnieniem, że jest czemś gatunkowo
rożnem i przeciwstawnem tym formom, które siłą bezwładu i usta-
lonej tradycyi same siebie przeżywają — ruch ten poczyna się
w atmosferze czasu. Jest bowiem zjawiskiem o wiele więcej złoźo-
nem_, aniżeli jakiekolwiek inne w dziejach literatury europejskiej;
zmiana teoryi literackiej jest tutaj tylko następczą konsekwencyą
tych głębokich przemian, jakim psychika jednostkowa i zbiorowa
powoli i nieznacznie ulega.
Przemiany te rodzą się z nieuświadomionej zrazu reakcyi
uczucia, które szuka odpowiedniego dla siebie wyrazu. Poprzez
skorupę racyonalizmu dobywa się głos serca; „niepokój romanty-
czny" wygania człowieka z dusznej atmosfery miast, wodzi go
po sztucznych ustroniach ogrodów angielskich i chińskich, prowa-
dzi wreszcie na wieś, przystrojoną z umysłu w świecidełka
cichego szczęścia. Myśl człowieka błądzi po manowcach i karmi
się złudą. „L'homme sensible" staje się nieomal synonimem
„rhomme des champs". Starożytna poezya bukoliczna cieszy się
szczególnem uznaniem a honorowe miejsce na Parnasie poezyi
europejskiej zajmuje Delille. A jednak — ten wymuskany naśla-
dowca Horacyusza — wielokrotnie tłumaczony i naśladowany w Pol-
sce — jest autorem sentymentalnego pejzażu w II pieśni „Ogro-
dów", który ma wybitne analogie wśród wierszy — Wiktora
Hugo (Voix Intórieures) 1). Te analogie nie wypłynęły ze źródeł
literackiego wpływu, który w tym wypadku jest wykluczony —
ale z gruntu tej wspólnej konstrukcyi sentymentalnej, która w XVIII
wieku się wytwarza, choć właściwego sobie wyrazu jeszcze znaleść
nie potrafi.
Charakterystycznym objawem owego na pół jeszcze świado-
mego przetwarzania się upodobań jest znaczne ożywienie ruchu
*) Esterę Edm., Dix-huitieme siecle et romantisme — zob. „Revue d'hi-
stoire litteraire de la France" 1912 s. 75.
170 MARYAN SZYJKOWSKI
na polu wydawnictwa sielanek w epoce Stanisława Augusta. Te
„Sielanki polskie z różnych pisarzów zebrane" sięgają do czasów
dawnych, przedrukowując przede wszystkiem wiersze Szymonowicza.
Zimorowicza i Gawińskiego. „Wybory" owe, często kopersztychami
ozdobione, należą do najpiękniejszych książek w XVIII-ym wieku.
Taką jest edycya warszawska z 1778 roku, trzecia z rzędu od
1770 roku, następnie prz6z Mostowskiego w 1805 roku raz jeszcze
przedrukowana. Są tu sielanki Wergiliusza, Szymonowicza. Zimoro-
wicza, Gawińskiego, Naruszewicza i Minasowicza. Publikacyę po-
przedza rozprawka, na którą musimy zwrócić szczególniejszą uwagę.
Nosi ona w wydaniu Mostowskiego tytuł: „O wierszu pasterki na-
zwanym, albo bukoliki" (w edycyi z 1770 r. „Przemowa", z 1778
r. „Przedmowa bibliopoli"). Artj^kuł ten daje nam wyobrażenie,
z jakiego punktu w literaturze Stanisławowskiej na poezyę sielan-
kową patrzano.
Autor rozprawy utrzymuje na wstępie, że „fikcya jest nie-
jako duszą wiersza Bohatyrskiego; udawanie, dzieł Teatralnych;
a Pasterek, sentymenta i myśli. Ekloga wyciąga, aby była na-
turalnie pisana, ale bez prostactwa, trzeba, aby była subtelnych my-
śli pełna, ale brzydzi się wytwornością. Pasterze, przywodząc nam na
myśl przyjemność życia wiejskiego, nie powinni nas zabawiać dro-
bnym opowiadaniem swych rzeczy. Rozmow}^ ich do poruszenia
wiele służyć mogą, jeżeli będą się ściągały do ich niezakłóconego
pokoju, w którym żyją". Takie pośrednie stanowisko jest odbiciem
naj powszechniej we Francyi przyjętej zasady, która przetrwała aż
do końca stulecia, że „lepiej być w sielance zbyt delikatnym, ani-
żeli zbyt wiejskim" i że „trzeba utrzymywać środek pomiędzy Fon-
tenellem a Wergiliuszem" i).
Jednakże na korzyść polskiego teoretyka przyznać trzeba, że
rozpatrując w dalszych wywodach dzieje sielanki, skłania się wy-
raźnie na stronę prostoty i naturalności. W tej myśli broni Teo-
kryta przed zarzutem, który najdobitniej sformułował Fontenelle.
Teokryt „samą tylko wyraża naturalność; wybiera jednak to, co
jest w niej najpiękniejszego i nie wiem co jest za j)rzyczyna. iż
mu przyganiają, że w pasterkach jego nie znać naturalności, ponie-
1) Mor net Daniel, Le sentiment de la naturę en France de J. J. Roas-
zoau a Bernardin de Saint-Pierre, Paris 1907, s. 133.
GES3NERYZM W POEZYl POLSKIEJ
171
waż on same rzeczy wieśniackic opisuje, a to z takf^; prostotą i de-
likatnością, jaka tylko być może w języku greckim".
Wcrgiliusz — czytamy dalej — „Teokryta na wielu miej-
scach dosięga, a częstokroć przechodzi". Podawszy z tego punktu
widzenia charakterystykę najwybitniejszych sielankopisarzy staro-
żytnych, średniowiecznych i renesansowych — poświęca autor roz-
prawy dłuższy ustęp głośnej „Astrei" d'[Jrfe'go, której wytyka, że
„pasterze w niej przywiedzeni wyrażają raczej człowieka dworskiego,
grzecznego i wypolerowanego, albo filozofa dowcipnego, nie zaś
rzeczywistego pasterza... Z tem wszystkiem mimo tych omyłek
Astrea uchodziła długo za piękne dzieło; im jednak opisania onej
są piękniejsze, tem są szkodliwsze i niebezpieczniejsze".
Pomimo tego niedwuznacznego wyroku potępienia „eklogi bu-
duarowej" sądzi autor, że „więcej jest daleko rzeczywistej poezyi
w pasterkach Rakana i Fontenelle".
Zadziwia pominięcie w rozprawie kilku głośnych nazwisk,
przede wszystkiem Gessnera. Na to zwraca uwagę w osobnej nocie
Mostowski, pisząc: „Niewiadomo dlaczego tu przytoczyć zaniedbano
Idylle pani Deshoulieres, uznane od dawna za najlepsze. Yi później-
szych czasach między innymi Leonard i Berquin u Francuzów,
a mianowicie sławny Salomon Gessner Szwajcar u Niemców,
w rodzaju Sielanek celowali".
Owóź Lćonard autor „Idyl moralnych" (1766) i Berquin
autor „Idyll" (1774) — to dwaj najgłośniejsi francuscy naśladowcy
Gessnera. Nie wspomina o nich wcale autor rozprawy „O wierszu
pasterki nazwanym" — choć kiedy ją pisał, Gessner dotarł już do
Polski w przekładach i wyraźne ślady pozostawił w poezyi ory-
ginalnej.
To, co o poezyi sielankowej mówią dwaj inni teoretycy Sta-
nisławowscy, jest mało interesujące. Filip Nereusz Golański
określa sielankę jako rodzaj poezyi „która ma za cel naśladowanie
prostoty: ile tylko w stanie tym można sobie szczęśliwymi ludzi
wystawić". „Cała osnowa sielanki" — utrzymuje — „powinna być
obrazem delikatnego serca; ułożona w sposobie myślenia i czynie-
nia tych,któ rych jako niewinnych i szczerych odmalowali poetowie".
Cały ten pogląd oparty jest najwidoczniej na modnej ówcze-
śnie utopii eudajmonistycznej, którą wyznaje również Gessner, czło-
wiek „wedle serca" „cnotliwego filozofii" J. J. Rousseau. A i dal-
sze wywody Golańskiego są konsekwencyą tej zasadniczej idei.
172 MARYAN SZYJKO WSKI
„Byłoby nieprzyzwoitością" ■ — pisze — „górne wyrazy kłaść w usta
pasterzów... Obyczaje niesliażone, owa przy niewinności życia
otwartość i te szczere odezwy, w których serce pokazuje się być
na języku, muszą się podobać w sielance". Jako wzory — oprócz
dawniejszych — wymienia Golańslci ze współczesnych: Narusze-
wicza, Eysmonta i Karpińskiego. Pod koniec jednak nawraca autor
do allegor3'^cznej sielanki starego typu, uznając jej racyę bytu w na-
stępujących słowach: „Próżnoby wyszczególniać, że pod imieniem
pasterzów albo ludu wiejskiego przyjemny obraz wielorakich
oświadczeń, dziękczynienia, radości i pochwał sielanka maluje" ^).
Franciszek Ksawery Dmochowski poświęca poezyi sielan-
kowej początek pieśni II-ej swojej „Sztuki rymotwórczej". Sielanka
powinna być „jako młoda pasterka", która na kwiecistym polu
ozdoby swe zbiera", piękna „szlachetną skromnością" „w słodkie
wdzięki przybrana".
Wszystko w niej tchnie prostotą: sam głos przyrodzenia
I zdobić i ożywiać ma pasterskie pienia.
Poeta sielankowy powinien unikać „słów nadętych", gwałto-
wnych lub na popis erudycyi obliczonych. Ma naśladować „Teo-
kryta i pójść za Maronem".
Cały ten wierszowany wywód, którego pierwszą część powta-
rza Krasicki w „Rymotwórstwie" — jest jednakże tylko tłuma-
czeniem 38-u wstępnych wierszy drugiej pieśni głośnego dzieła
Boileau'a, za którem i na tylu innj^ch miejscach nasz teoretyk
pseudoklasycyzmu tak niewolniczo postępuje.
Mówiąc o sielance na chwilę ledwo z konieczności opuszcza
Dmochowski swojego przewodnika, kiedy jako wzory dla polskich
poetów cytuje nazwiska: Szymonowicza, Karpińskiego i Eysmonta.
W historyi terminu „romantyczny" odnaleziono niedawno je-
den wypadek, który szczególnie nas zajął. W liście z 1699 roku,
mówiąc o członkach akademii arkadyjskiej, pyta opat Nicaise^):
O -^ wymowie i poezyi" I wyd., Warszawa 1786 s. 259 sq. O sielankach
czyJi Pasterkach; II wyd. Wilno 1788; III wyd. Wilno 1808.
2) Zob. „Kevuo d'histoire litt. de France" 1911 s. 940 notatka L. Dela-
ruelle'a.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 173
„Que dites vous Monsieur, de ces pa8toureaux, ne sont ils
pas bien romantiques?" Użyto tego terminu w tym wypadku
w znaczeniu: przesadny, pretensyonalny, udający bohatera romansu.
Takiego pasterza „romantycznego" stworzył Fontenelle. Typ
ten zna dobrze polska poezya Stanisławowska. Ponieważ jednak —
o czem zawsze pamiętać należy — poezya ta nosi charakter po-
spiesznego nadrabiania tego, co zaniedbały polcolenia poprzednie,
ponieważ to^ co na Zachodzie było wynikiem naturalnej ewolucyi,
musiano u nas przetrawić naraz — skutkiem tego uderza nas fakt
ciekawy, że równocześnie obok pasterzy Fontenella po-
jawiają się pasterze Gessn er a, którzy nawet w pewnych naj-
bardziej pouczających wypadkach wchodzą we wzajemny kompro-
mis; jakby ssanboliczną illustracyą tego zjawiska staje się ta olco-
liczność, że już w I tomie „Zabaw przyjemnych i pożytecznych",
obok tłumaczeń z Gessnera pióra Naruszewicza, pojawia się „Ismena
i Koryl. Pasterka na wzór P. Fontenelle przez J. P. Józefa Szy-
manowskiego, kasztelanica rawskiego" (1770, I s. 288) — dya-
log miłosny bez śladu kolorytu pasterskiego i poczucia przyrody.
Najbardziej zaś typowym przedstawicielem takiego zmodyfikowa-
nego Gessneryzmu ■ — • jest Adam Naruszewicz.
„Adama St. Naruszewicza B. K. S. Liryka" (Warszawa 1778)
obejmuje w tomie III pod nazwą „sielanki" wierszy 15 oraz do-
dany na końcu wiersz „Do Ignatka". Z tych sielanka III („Mir-
tyl"), V, („Dafne") VI, („Wiosna") VII, („Pacierz staruszka") —
są wolnymi przekładami idyll Gessnera, o czem mówiliśmy powy-
żej; sielanka zaś „Folwark", „Oczekiwanie na towarz^^szów", „Do
X. Adama Czartoryskiego, Generała Ziem Podolskich" (X) — są,
jak zobaczymy, trawestacyą Gessnera, mającą w zasadniczem uję-
ciu rysy, właściwe Fontenellowi.
„Folwark", wydrukowany po raz pierwszy w II tomie „Za-
baw" (1770, II s. 395) — treść swoją' bierze z „Życzenia" („Le
Souhait"). Ważny ten dla poznania ideologii Gessneryzmu utwór
znajduje się w oryginale wśród „poezyj rozmaitych" („Der Wunsch").
Dla oceny stopnia zależności „Folwarku" od „Życzenia" oraz zmian,
które poeta polski wprowadza — koniecznem jest zestawienie obu
utworów. Początek „Folwarku", od wstępnych wierszy:
„Gdyby mi los mój ciężki, los twardy niestety
Dał kiedy ulubionej żądz domierzyć mety..."
174 MARYAN SZYJKOWSKI
aż do słów:
„Co tylko łudząc marnym kształtem błędne oko
Bez pożytku pieniądze z kieszeni wywloką"
jest swobodnem tłumaczeniem początku ^Życzenia" (Si j'osais atten-
dre du destin Taccomplissement de mon unique souliait. Car d'ail-
leurs tous mes souhaits ne sont que des songes. Je me reveille. . .).
W dalszem zaś wyliczaniu życzeń wprowadza poeta polski
pewne, bardzo charakterystyczne zmiany. Uzupełnia tedy listę
pragnień Gessnera tak zupełnie mu obcym rysem:
.Byłby i wina krzaczek i słodkie morele,
Gdy mię mój piękny Dafais odwiedzi w niedzielę,
Jemu tylko samemu te chowam przysmaki,
Bo on u mnie gość pierwszy, gość nie ladajaki".
Poczem wypuszcza dalszy opis siedziby wiejskiej Gessnera
(od słów: „Hors du jardin un clair ruisseau..." do: „le plus ri-
che des rois pourrait-il me paraitre digne d'envie?") — i przystę-
puje do nakreślenia sylwetek kilku typów, od których chciałby
trzymać się zdała. Galerya ta u Naruszewicza jest odmiennem
nieco zastawieniem rysów, już przez Gessnera rzuconych, dokona-
nem jednak przez urodzonego satyryka ze znacznie większą pla-
styką i dosadnością. Harpagon. który u Gessnera zamyka szereg
typów — brudny chciwiec, uciskający włościan — wysunięty zo-
stał na czoło ; literat „z kobuzim nosem", trawiący czas na jało-
wych dysputach domorosłej polityki, a zwłaszcza „kusy fircyk",
znany typ zadłużonego eleganta — mają obok rysów z Gessnera,
i własne, oryginalne zacięcie.
Następujący ustęp jest również pouczającym przykładem pod-
malowania myśli Gessnera kolorytem panegiryczno-galanteryjnym:
„Ty bądź' bliskim sąsiadem dziedziny ubogiej
Dafni, kochany Dafni, przyjacielu drogi,
Z twojej tyle dobrodziejstw odebrawszy ręki,
Ze mi już trudno za nie zdolne czynić dzięki..."
poczem sielanka dosiada już w zupełności konika panegirycznej
allegoryi pod adresem króla, kończąc ogólną refleksyą, że „cnota
jest szczęściem pewnem", a „każdy powinien byó rad ze swego losu".
Jakże inaczej wygląda odpowiedni, krótki ustęp u Gessnera:
„J'aurai pour voisin le bon yillagois dans sa chaumiere enfumee;
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 175
les secours d'une bienveillance rćciproque, Ics conseils sinceres cle
ramitió nous feront sourire tendrement en bons yoisins a la ren-
contre Tun de Tautre...^
Całe zakończenie utworu Gessnera, skierowane do przyjaciół,
nie zostało przez Naruszewicza zużytkowane.
Oryginalność „Folwarku" jest minimalna: polega na kilku
rysach satyrycznych, z którymi umie Naruszewicz łączyć tendencye
panegiryczne. Te właśnie sprawiają, źe „Folwark" przybiera cha-
rakter pasterki -maskarady i pomimo ścisłej zależności w treści
odbiega daleko od typu sielanki Gessnera.
Ta sama właściwość cechuje niemniej wyraźnie „Oczekiwanie
pasterza na towarzyszów" (druk, w „Zabawach,,," 1771. III s, 336).
Tutaj już samo ujęcie jest maskaradowe: autor nie próbuje nawet
utaić pod maską pasterza własnego oblicza — a i towarzysze, któ-
rych oczekuje, równie niedbale są ucharakteryzowani. Pomimo zaś
tych barokowych ram, obraz, który je wypełnia, jest — rzecz
szczególna — trawestacyą pięknej idylli Gessnera „En attendant
Daphnć a la promenadę".
Skracając sobie chwile czekania, usiadł pasterz w „chłodnym
gaiczku" („noire foret de sapins") i zachwyca się przyrodą:
„Motylku różnowzory, robaczka skrzydlaty
I ty lubisz posystić miodorodne kwiaty.
Oto jako twe żagle puszek okrył miętki,
Jak je cudnie szkarłatne ukropiły cętki
Na gruncie srebrnolitym, a zatokiem krzywym
Bramka złotem obeszła i szmaragdem żywym.
I twój czubek na gJowie z krasnych piórek wity
Piękniej świeci, niż rubin, niźli cbryzolity,
Które misterna ręka sprzągłszy w dziwne wzory
Gęstopiętre książęcych cór zdobi kędziory.
Tu słodkie Zefir sieje zapachy
Po kwiatkach świeżą rosą skroplonych,
Ta pełne ptactwa zielone gmachy
Tysiącem kwilą głosów pieszczonych".
Wszystkie te rysy pozbierał Naruszewicz z różnych miejsc
utworu Gessnera: „Le papillon s'envole et laisse loin de lui le
brin d'herbe encore tremblant,,." „La -bas sur cette fleur ćlevće
de trefle, se pose un petit papillon; ii dćploie ses ailes bigarrćes;
176 MARYAN SZyjKOWSKI
de petites taches de pourpre sont rópandues sur leur fond d'argent
et sur leurs bords une lisiere d'or se marie avec les nuances d'un
beau vert. Le voila pompeusement assis; une petite aigrette de
plumes argentóes parę sa tete mignonne"... „Quel jeu tumultueux
commencez vous. folatres zephyrs?... Le petit peuple cbamarre,
dont elle (sc, Therbe) est Tasyle, 8'envole. ..".
Następująca po tych opisach u Naruszewicza historya o utra-
cyuszu Tyrymachu i biadania nad zatratą dawnych strojów i pro-
stoty obyczajów, mają tylko pozory oryginalności. W rzeczywistości
ustęp ten opiera się również na epizodzie z idylli Gessnera. „W ocze-
kiwaniu Dafny", wprowadzającym na widownię pięknie przystro-
jonego Hyacynta oraz związane z tem refleksye. „Daignez m'excu-
ser, illustre Hyacintbe, si j'ai la sottise de perdre Toccasion de con-
templer Tólógance de votre dómarche et Teclat de votre habit; je
sais occupś a considerer un yermisseau qui monte sur ce brin
d'herbe... Pardonnez. illustre Hyacintbe, pardonnez a la naturę d'avoir
donnć a un misćrable insecte un habit plus magnifiąue que Tart
le plus recberche ne peut vous en procurer..." Naruszewicz ustęp
ten przerobił na zgryźliwą satyrę, nie szczędząc szczegółów natura-
listycznych („Tłuste czabanki parchy wymorz^-ły sprośne"); nato-
miast lekką ironię Gessnera, przeciwstawiającą sztuce naturę, autor
polski zatarł.
Nadchodzi wreszcie „piękny Dafnis" :
„Idzio mój piękny Dafnis, idzie ma pociecha,
Patrzy na mnie i słodko nieco się uśmiecha
Czoło jasne jak słońce, kosa (!) rozpuszczona
Miękkim włosem, by jedwab okrywa ramiona".
Gdyby nie wyraźne męskie imię, sądzilibyśmy, że zbliża się
nie poważny Generał ziem podolskich — ale nadobna pasterka.
Jakoż ta mimowolna karykatura wynikła skutkiem nieudolnego
upodobnienia Dafnisa do Dafny Gessnerowskiej, jak to już w dro-
bnym stopniu stało się na „Folwarku" Naruszewicza („piękny Daf-
nis"). „La belle Daphnć vient; la voilk deja pres de moi. Comme
sa robę verte flotte lógórement au gró des zephyrs! Comme sa bou-
che sourit agrśablement.. .".
„Do X. Ad. Czartoryskiego, Gen. Ziem Podoi." wydrukował
Naruszewicz pierwotnie w „Zabawach" w skróconym tekście pod
nagłówkiem „Smutek" (1771 s. 336). W tej formie jest to trawestacya
GKSSNERVZM W POEZYI POLSKIEJ 177
idylli Gessuera „Palemoa". Palemon „pastórz znakomity" był ró-
wnie w życiu szczęśliwy, gdy nagle ugodził weń cios: śmierć
żony, Mirty. Wzywa dzieci do przybrania kwieciem jej grobu, sam
zaś zamienia się w żałobny cyprys.
Naruszewicz opuścił to zakończenie i zmienił imię małżonki
Palemona Mirty na Teoklitę Kto wie, czy wiersz ten, pochodząc
z czasów bliższego zajęcia się Naruszewicza Gessnerem, nie był
pierwotnie jedynie przeróbką wierszowaną id^-lli tegoż, zanim zda-
rzyła się sposobność nawiązania wiersza do specyalnej okoliczności
t. j. do śmierci żony Czartoryskiego. W wydaniu sielanek dorobił
poeta wstęp, od niego zaś poszła zmiana tytułu wiersza, który za-
kończył słowami:
„Daj ucho smutnej Muzie, azali cię ona
Nie pocieszy, śpiewając żale Palemona".
— poczem wyręczył się Muzą Gessnera.
Tak przedstawia się stosunek sielanek Naruszewicza do idylli
Oessnera. Na 15 w ten sposób określonych wierszy — 7 jest prze-
kładem lub trawestacyą obrazków Gessnera, dokonaną w sposób
charakterystyczny i dla polskiego autora i dla jego epoki.
Z pozostałych wierszy sielanka I. „Do Ks. Ad. Czartoryskiego
Gen. Ziem Podoi. Z okazyi wydania sielanek Symonidesa..." ma zna-
czenie programowe, zgodne z ideologią Gessnera, rozwiniętą również
we wstępnej idylli szwajcarskiego poety „Do Dafny". Sielanka ma
dostarczyć obrazu prostoty i szczęścia rolnika. Odpowiedzieć ma...
,, — — jako się po prostu żywił i odziewał,
Po prostu myślił, czynił, po prostu też śpiewał''. "
W takiem Ż3'^ciu nie popłacają ani pochlebstwo, ani czyny
wojenne.
„Tu cnota, tu niewinność, tu przyjaźń życzliwa
Przez multanki się prostych pastuszków ożywa,
Ucząc, jako się człowiek ma zachować, który
Zrzadzon do społeczności od matki natury".
Do tego jednak dołącza Naruszewicz rys allegory żujący, obcy
Gessnerowi, zwracając się do księcia generała:
„Boś to i ty pasterzem powierzonej trzodki!
Za co, nim twe potomność na wiecznym cyprysie
Imię wyryje obok przy pięknym Dafnisie,
Majętnym Palemoaie, cnotliwym Tytyrze,
Bierz hołd tego pastuszka, co eię kocha szczyrze".
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 12
178 MARYAN 8ZYJK0WSKI
W ten sposób książę Adam już jako „piękny Dafnis" wcho-
dzi do sielanek Naruszewicza, psując czystość linii sielanki Gessne-
rowskiej.
Ten panegiryzm Naruszewicza najsilniej wystąpił w sielance
XV „Do poezyi", w której już wszelki ślad Gessneryzmu zanika.
Dość przytoczyć następujące wiersze:
„Twoim ja darem żyję, z twoich łask skarbnicy
Wziąłem ten upominek, źe mię w poczet kładnie
Swych pastuszków Pan mądry, co w tych lasach władnie
Tyś, kiedy prosty jeszcze wiedli żywot ludzie,
W pasterskiej pierwsze światło obaczyła budzie"
— poczem sielanka przechodzi w czystą dydaktykę, kończąc pa-
negirycznym zwrotem pod adresem króla („A ty (sc. poezyo) mą-
drego króla używasz przy stole. Który na cię wzgardzoną w ubie-
rze słowiańskim Raczył z jasnego tronu rzucić okiem pańskim").
Zmodyfikowany Gessneryzm jest głównem, ale nie wyłącznem
źródłem pomysłów „sielankowych" Naruszewicza. Wiersz „Dziecię
poprawione" i „Narcyz" (drukowany w „Zabawach" 1771, IV, s.
273) są przerobione z Sautela, przedstawiciela przesady czuło-
stkowej (zob. „Dziecię poprawione"). Z poezyą bukoliczną właści-
wie nic wspólnego wiersze te nie mają.
Podobnie ani śladu sielanki nie znajdujemy w dydaktycznym
wierszu „Małżeństwo szczęśliwe" (siei. XI[I), oraz „Przymierze
śmierci z miłością" (siei. XIV), gdzie dopiero u końca dowia-
dujemy się, że opowiadanie włożone zostało w usta „skotopasa".
Natomiast zwrócić trzeba uwagę na sielankę XI. pt. „Stru-
mień" (drukowano pierwszy raz w „Zabawach" 1771, IV, s. 200)
z tego względu, że jest to wolny przekład wiersza pani Deshoulie-
res z 1684 roku pod tymże tytułem „Le ruisseau, idylle" ^). Wiersz
ten wskazuje zatem wyraźnie, że obok Gessnera zajmował się Na-
ruszewicz również eklogą starego typu, co na modyfikacyę Gessne-
ryzmu „kochanego Narucha" miało wpływ decydujący.
Wiersz „Do Ignatka" jest jeszcze jedną illustracyą tej cechy.
Poeta broni się skromnie przed porównaniem go z Wergiliuszem,
pisząc:
1) Zob. Oeuvre8 de Madame et de Mademoiselle Deshoulieres" Paris 1803,
tom 1. 8. 150.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ ' 179
„A jeślim kiedy Błomianemi dutki
Nucił coś sobie pasać skot malutki,
Tak mię z łacińskim łatwo rymopisem
Porównać, jako lichy krzak z cyprysem".
Jedno tylko łączy go z poetą rzymskim: obaj mają opieku-
nów — Augustów —
„Ale mój August za dwu dawnych stoi,
Bo mię i karmi i tokajem poi".
Poza wierszami, zawartymi w księdze sielanek, napotykamy
jeszcze w pierwszej księdze ód „Piosnkę pastuszą. Z okazyi imie-
nin ks. Anny Sapieźanki" (I, 27). Jest to panegiryk z jedynym ry-
sem, właściwym również i Gessnerowi, a zaznaczonym w następu-
jących słowach: ^Pełno po miastach fałszu, obłudy. Czego nie znają
pasterskie budy". Również w epitalamium, ogłoszonym w „Zaba-
wach" pt. „Wesele, Pasterka z okoliczności ślubnego aktu JWPana
Ignacego Potockiego... z ks. Elżbietą Lubomirską (1772, VI s. 386)
koloryt pasterski polega jedynie na tem, że ślubne „padwany" nucą
na gęślach pasterze.
Jeżeli z pośród wierszy Naruszewicza wyłączymy te, które
posiadają istotnie charakter sielankowy, okaże się, że wszystkie one
bez wyjątku zostają w ścisłej zależności od idyll Gessnera. Ciekawszą
jednak, aniżeli stwierdzenie tego faktu, jest istota tej zależności:
Gessneryzm, sam w sobie daleki od „nagiej" prawdy, został
przez Naruszewicza jeszcze bardziej zfałszowany,
przybierając pod wpływem eklogi starego typu ce-
chę dworską, ze skłonnością do allegoryzowania i ga-
lanteryjnej maskarady w duchu epoki minionej.
W takiej kompromisowej roli występuje Gessneryzm po raz
pierwszy na gruncie polskiej poezyi.
Polska poezya sielankowa wósmem dziesięcioleciu „wieku o-
świecenia'' skupia się na łamach „Zabaw przyjemnych i pożytecznych".
Zasadniczą jej cechą jest, biorąc na ogół, ta sama skłonność kom-
promisowa, którą wykazują sielanki Naruszewicza. Wśród tych
płodów sielskiej Muzy spotkamy okazy starego typu, obok wierszy
o niezdecydowanym kolorycie, w których poeta chwyta się arty-
stycznych pół-śr(jdków, iżby ton „salonowy" zharmonizować z pro-
stotą wiejską w guście Gessnera. Powstają w ten sposób charakte-
rystyczne okazy poetyckie, właściwe dobie przejściowej. W nich
śledzić można pracę twórczego ducha, zmierzającego do zdobycia
12*
180 ' MARYAN SZYJKOWSKI
bodaj tego stopnia szczerości ekspresyjnej, jaką przynosił Gessne-
ryzra: częściowo też dochodzi on do niej w tern dziesięcioleciu epoki
Stanisławowskiej.
Głównym przedstawicielem pasterskiej allegoryi jest w tych
latach ks. Marcin E y s m o n 1 1) przez Gdańskiego i Dmochowskiego
pomiędzy wzorowych sielanko-pisarzy zaliczony. O charakterze jego
„eklogi" (tak za Fontenellem określił) pt. „Palemon", drukowanej
w 1774 roku (IX. s. 233) informuje dostatecznie „argument", którym
poeta uważał za stosowne swój utwór poprzedzić. Dowiadujemy się
z niego, że „stan senatorski pod figurą Damety, stan rycerski pod
imieniem Hippolita oraz całe pospólstwo w osobie Mirtyla, ubole-
wają nad straszną przygodą, a potym cieszą się nad cudownem
ocaleniem króla Imci.. ukrytego tu pod nazwiskiem wielkiego Pa-
lemona. Za ojczyznę kładzie się Amarillis".
Nawet Naruszewicz, pisząc z tej samej okazyi swój „Wiersz
radosny" „szumny, różnorymny, nowych słów wiele mający" —
potrafił ustrzedz się użycia maskarady pasterskiej, choć kiedyin-
dziej nadużył jej do woli.
Zupełnie w tym samym guście, różniąc się jedynie formą
dyalogu, utrzymany jest tegoż autora „Poliarch. Ekloga z publiczną
radością równająca pasterskie gody na dniu najuroczystszym imie-
nia Najjaśniejszego Pana" (ib. s. 359) oraz „Moeris, ekloga czyli
duma pasterska, wychowanie młodzi opiewająca przed Naj. Panem
St. Augustem... a w rymach wiejskich Poliarcbem" (1776. XIV.
s. 83)2).
Są to wszystko skrajne przeżytki minionej ery, wobec któ-
rych z całą słusznością należy się Naruszewiczowi miano moderni-
sty. Liczbę ich można jeszcze zwiększyć kilku typowymi przykła-
dami. W 1772 roku drukują „Zabawy" Fabiana Sakowicza')
„Wiersz pasterski I. X. K. W. R. C. N. W. S. J. w dzień Jego
Imienin ofiarowany" (VI, s. 331). Ten wiersz „pasterski" ma formę
dyalogu pomiędzy Tytyrem a Melibeem na temat imienin Menalki,
która to okoliczność nawet trzodę napełnia radością („Koziołki bu-
*) Nazwiska autorów podaję wedle spisa, Bporządzonego na końca XVI t.
„Zabaw".
2) Osobno wyszła Ks. Eysmonta „Na szczęśliwy powrót St. Augusta. Ga-
latea ekloga imieniem Collegium nobillium" Warsz. 1781.
"J „Do X. Fabiana Sakowicza" kieruje Kniaźaia dwie swoje ody (Ks. II.
oda 12 i ks. IV. oda 2).
GKSSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 181
jaja"). Treść rozmowy, którą wypełniają pochwały nadzwyczajnych
zalet gospodarslcich Menallii, nosi charalcter galanteryjne- allegory-
cznego panegiryku („...o gdybyś wtenczas był przytomny A w ni-
skich progach widział Majestat ogromny dziwiłbyś się, jak wielka
tego Pana łaska, Tak się pieści z jagnięty, tak je mile głaska").
W tym samym rodzaju jest Antoniego Korwina Kossakow-
skiego „Smutek nad Dafnisem pól północnych Pasterzem choru-
jącym sielanka" (1776 s. 398). Jak w „Wierszu pasterskim" Sa-
kowicza „bujały koziołki" z racyi imienin Menalki — tak tutaj,
z powodu choroby Dafuisa, już nie tylko trzoda się smuci, ale
i „skały wzdychają, jęczą", a nawet „słońce krzywą drogą bieży".
Okazem wreszcie allegorycznego wiersza żałobnego z maskaradą
pasterską jest nieznanego autora „Zima, sielanka na śmierć Imć.
Panny K. L.", ujmująca rzecz w szatę dyalogu pomiędzy Tyrsy-
sem i Aleksym (1773, VIII s. 301).
I tuż obok tych krańcowych płodów baroku, pojawiają się
wiersze już odmiennego rodzaju, które — rzecz ciekawa — im
późniejsze roczniki „Zabaw" bierzemy, do ręki, tern stają się częst-
szemi. Tęsknota za cichym czarem wsi, która w ówczesnej poezyi
na Zachodzie tak znaczną odgrywa rolę, odbija się echem wyraź-
nem w najstarszym naszym organie literackim. Nieznany poeta,
przybrawszy tak popularne miano Dafnisa, chroni się od gwaru
stolicy w parku Łazienkowskim („Dafnis w Łazienkach" 1774, IX
s. 253).
„ — — więzieniem miasta znudzony,
Bo zawsze wierny naturze,
Z wiosną ucieka w pole.
Chce zgubić z oczu kunsztowne dzieła,
Wdzięków natury ciekawy,
Woła go na dół olszyna miła,
Już wchodzi wśrzód dzikiej trawy
Tu szelest miasta, ani złe sprawy
Już myśli wolnej nie trudzą,
Ani zrodzone z tęsknot zabawy
Czułego serca nie nudzą".
Podziwiając przyrodę i tęskniąc za ukochaną, zasypia, usiadł-
szy nad wodą; w marzeniu sennem jawi mu się jej postać, Po-
czem powraca do miasta:
182 MARYAN SZYJKOWSKI
„ — — widzi starania,
Niewdzięczność, chciwość, kłopoty,
Czarność i zemstę i dzikie zdania
Na miejsca sławy i cnoty.
O jaka różność — smutnie zawoła —
Niewinnych wdzięków natnry,
Nic mnie rozłączyć z nimi nie zdoła,
Zegnam was, stołowe mary!"*
Ten sam Antoni Korwin Kossakowski, który jest autorem
„Smutku Dafnisa" — gdzieindziej potrafi uchwycić ton a nawet
motyw sielanki Gessnera. W „Obrazie życia wiejskiego", skiero-
wanym pod adresem Ks. Adama Czartoryskiego (1774, X, s. 37),
opiewa rozkosze prostoty wiejskiej, poprzedziwszy opis następującą
introdukcyą w guście Gessnera:
„Wsi zażyłej bogactwa i czym się więc bawi
Kmieć pracowny, co ziemię wszystko rodną sławi
Poprostu moja fletnia wygrać nader rada.
Fletnia, trzcinanych którą piszczałek siedm składa.
Tę mi, gdy się nad zdrojem ja z myślą bawimy,
Tytyr dając Askrejskie grać nią kazał rymy.
Na takiem samem założeniu, co „Dafnis w Łazienkach", oparł
się Józef Swiętorzecki, pisząc o „Szczęśliwości życia wiej-
skiego" (1776, XIV, s, 1). Zwracając się w apostrofie do „wsi uko-
chanej", tak myśl tę rozwija:
„Wsi ukochana! lube zacisze,
Pełne niezmiennej swobody,
Któż twoją słodycz godnie opisze,
Kto twe opowie wygody?
Błędne to moje było mniemanie,
Gdym tych w szczęśliwych kładł rzędzie.
Kto w ludnym mieście obrał mieszkanie.
Mając cię w ostatnim względzie.
„Maluchny domek" lepszy, niż „z murów pałace"; — milszy
„gaik zielony", niż „sztuczne ogrody"; poczem w sposób zadziwia-
jąco nowożytny taką wygłasza opinię:
„Niema tych wdzięków żadna struktura
Najmistorniojsza na świecie,
Jakie nadała smugom natura.
Strojąc je w farbiste kwiecie
Niech naj wdzięczniejszy brzmi głos muzyki.
Nie jest tak słodkie wesele.
GK88NERYZM W POKZYI POLSKIEJ 183
Jak gdy z topoli głośne słowiki
Swoje wywodzą trele",
I raz jeszcze rozlega się na lamach „Zabaw" „pieśń" (tak
nazwana) Franciszka Dyonizego Kniaźnina na cześć życia wiej-
skiego, w niej zaś znamienne połączenie prostoty wiejskiej z szcze-
rością uczucia (1776, XIV s. 368):
„Na wsi miłość jest prawdziwa,
Bez fortelnej przysady,
Na wsi tylko czułość żywa
Nie zna obłud i zdrady.
Znakiem tam serca oczu poruszenie,
Znakiem umysłu rzetelne westchnienie,
Więcej tam Pasterz czuje, niż wyraża,
Więcej Pasterka wierzy, niź uważa'' ^).
Na tle budzenia się nowych pragnień i tęsknot, które w po-
szukiwaniu świeżych i głębszych form „czucia" kierują się ku
przyrodzie i życiu wiejskiemu — modernizuje się i zmienia cha-
rakter poezyi sielankowej, będącej z natury rzeczy najwłaściwszym
terenem dla tego rodzaju tendencyi.
Daleko już od sielanki starego typu odbiegają „pasterki"
Franciszka Zabłockiego, drukowane w „Zabawach". Wpływ na
nie Gessnera jest niewątpliwy; przytem jednak i pewne rysy in-
dywidualne można w nich zauważyć.
Najwcześniejsze trzy „pasterki" Zabłockiego ogłoszono w 1774
roku (X. s. 199). Mają one charakter wierszy erotycznych. Na uwagę
zasługują w nich: swojskie imiona (Milko, Symich, Hanka), wybi-
tnie śpiewny zakrój oraz pewien realizm w określeniach. Śpiewność
„pasterek" potęguje częste użycie refrenu, który i Gessner w sze-
rokiej mierze stosuje. Pierwsza „pasterka" posługuje się aż dwoma
refrenami: „Pasterko moja, moje kochanie, Kiedyż usłyszysz Miłka
wzdychanie" oraz: „Prędzej c.7.y później w koniecznej dani Trzeba
hołd oddać Cypryjskiej pani". Znacznie bardziej swojsko, aniżeli
ten ostatni, brzmi refren w trzeciej „pasterce": „Hanka jest słoń-
cem całej naturze":
Realizm określeń (np. „mucyk dryndając chwostem") jest zjawi-
1) „Pieśń" tę spotykamy w VI księdze „Erotyków" Kniaźnina (Warszawa,
1779, s. 37) pt. „Wiejska i miejska miłość" nadto zaś w ks. III. „Liryków" (oda
23) pt. O miłości. Wieś i miasto — z następującym dopiskiem: „Ta pieśń bardzo
mierna, dlatego tu jedynie zamieszczona, że jest najdawniejsza ze wszystkich
wierszów, które w teraźniejszej edycyi umieścić mogłem" (Zob. „Poezye" Wilno
1820, I 8. 138).
184 MARYAN SZYJKO WSKI
skiem zgoła niezwykłem, jeżeli się zwaźj'-, że nie mieści się w isto-
cie sielanki Gessnera, a wobec żyjącego jeszcze w Polsce typu
eklogi „salonowej" jest czemś wogóle trudnem do pomyślenia.
Również do erotyków należy późniejsza „pasterka" pt. „Chloe
i Likas" (1775, XI s. 232), opowiadająca, jak to podstarzały Li-
kas próbuje przez udane zaloty stałości Cbloi dla Mirtyla.
Natomiast okazem idylli „moralnej" jest „Ludzkość. Pasterka
Syloret, Mirtyl" (ib. s. 260). Jest tam mowa o jesionie, który dla
dobra przj^szłych pokoleń zaszczepił dobroczynny Dafnis; ten po-
mysł pochodzić może oczywiście w pierwszej linii od Gessnera
(„Mycon").
Podobnie analogiczny motyw spostrzegam w wierszu pt. „Loas
i Dafne" (ib. 264): Loas usnął znużony a kochanka Dafne zwią-
zała mu nogi (zob, „Der zerbrochene Krug"); tutaj wpływ Ges-
snera dostał się za pośrednictwem Berquina, który w jednej
z idyll opowiada o przywiązaniu Dafnisa przez Filidę^). Tak samo
w ramach Gessneryzmu mieści się „Pasterka. Instynkt albo nie-
winna miłość. Dafnis, Halina, Nina" (ib. 370), „Filis żałosna" i „Tv-
rymach" (1776, XIII, s. 302, 421), „Filis" opiera się na motywie,
z którym się jeszcze spotkamy: bohaterka, siedząc nad brzegiem
Wisły, oczekuje kochanka, Wontana, którego los „gdzieś aż pod
zimne wpędził arktury" — doczekać się nie może, a tymczasem
ma przywidzenie, że wilk porywa jej baranka „smutną pamiątkę"
po Wontanie; to staje się przyczyną jej „żałości".
Tyrymach „w cieniu topoli" żali się na srogość Chloi;taza3,
wysłuchawszy jego żalów z ukr\'cia i upewniwszy się w ten spo-
sób o miłości Ty ry macha, w^^znaje mu swoją miłość — pomysł
bardzo pospolity wśród idyll Gessnera.
„Pasterki" Zabłockiego, drukowane w „Zabawach" w 1774 — 6
roku, wolne są wprawdzie od pomysłów allegoryczno-maskarado-
wych — i na tem głównie ich „nowość" polega — przytem je-
dnak brak im szerszego rozwinięcia tła pejzażowego. Mimowoli za-
pewne nazwał je autor „pasterkami": w istocie, wypełniają je sty-
lizowane po Gessnerowsku postaci pasterzy i pasterek, zbyt jednak
oderwanych od tła sielskiego, naturalnej podstawy „sielanki". Au-
tor „pasterek" jest również — o czem należy pamiętać — tłuma-
czem „Komedyi pasterskiej" pt. „Pasterz szalony" (Tomasza Kor-
1) Zob. Mornet „Le seatiment" s. 175.
GKSSNISllYZM W POKZYI POLSKJKJ 185
aela). Tutaj akcya toczy się wśród łąk i gajów, a na dalszym
planie występują nawet Karpaty; tło jednak owo jest przydatkiem
mechanicznym, niezwią/anym organicznie z treścią, która tak silnie
przypomina „gry pasterskie" Fontenella.
Wierszy o podobnej „pasterkom" Zabłockiego naturze spo-
tykamy w „Zabawach" więcej. Wzdychający ku zmiennej Filore-
cie Damon („Sielanka" Józefa Szymanowskiego, 1775, XI, s.
227), „Fillida Elpina pasterza przyobiecanego sobie męża na flecie
grającego chwali" (z refrenem — zresztą bez śladu poczucia przy-
rody, 1776, XIV s. 131), a nawet opowieść prozą pt. „Tryumf mi-
łości z francuskiego" (Adama Piaseckiego — 1775. XI, s. 82)
wytwarzają pewien szablon erotyczny, którego w całej rozciągłości
nazwać Gessneryzmem jeszcze nie sposób. W „Tryumfie miłości"
pomysł główny przypomina „Dafnis": dwa lata już kocha się Ko-
rymen w „doskonałej pasterce" Dafnie bez wzajemności. Zmienił
się, posmutniał, przestał zajmować się trzodą, szukając samotności
i ciągle myśląc o Dafnie; ostatecznie za sprawą Kupidyna piękna
„skotopaska'' zmiękła i pokochała Korymena. Ten Korymen, to
człowiek „czuły", który porzucił już tony „salonowe", ale czułości
swojej nie umie jeszcze powiązać ze współczującem życiem przyrody.
Niejaki postęp w tym kierunku widoczny jest w wierszach
Feliksa Gawdzickiego. Jego „Pasterka. Fillis i Tyrsys" opiera
się na pomyśle, którym posłużył się i Karpiński. Fillis nie zastaje
na umówionem miejscu Tyrsysa, co budzi w jej sercu podejrzenia
o niestałość uczuć kochanka; zjawia się nareszcie Tyrsys i uspo-
kaja Filidę, tłumacząc opóźnienie walką z wilkiem, który mu por-
wał barana. Cały ten pomysł zresztą nie jest oryginalny; w innej
redakcyi zjawia się w następnym roczniku „Zabaw" pod nagłów-
kiem: „Umowa pasterska. Filis i Tyrsys" (1776, XII, s. 390).
„Rano" Gawdzickiego (1775, XI, s. 158) jest pięknym obraz-
kiem poranka z erotyczną dygresyą o pasterzu i pasterce; zupeł-
nie pokrewną w pomyśle i przeprowadzeniu jest „Pieśń poranna"
(Morgenlied) Gessnera. „Pocałowanie" Gawdzickiego (1776 XIII,
s. 24) opowiada o zabawie pasterek na tle pięknego gaju. Jedna
z nich z zawiązanemi oczyma ma zgadnąć, kto ją pocałował; przy-
patruje się tej zabawie ukryty w krzakach Koryl i za podszeptem
Kupidyna wypada, ażeby również skosztować tak ponętnej zabawy.
Nakoniec wymienić musimy jeszcze Urbana Szostowicza,
którego „Zimę" zaliczyliśmy pomiędzy wierszowane przeróbki
186 MA.RYAN SZYJKOWSKI
Z Gessnera. W przedostatnim roczniku „Zabaw" wydrukował ten,
nieznany bliżej polski Gessnerzysta i) wiersz pt. „Jesień" (XIV, s.
219): na tle smutnego krajobrazu jesieni Damon rozpacza za Lu-
cetką, która go porzuciła. Początek wiersza jest pokrewny „Poran-
kowi jesiennemu" Gessnera („Herbstmorgen"). Całość przedstawia
już czysty typ wiersza Gessnerowskiego. Jest w niej zasadniczy
rys, którego dotąd w „sielance" nie zdołaliśmy zauważyć: związa-
nie na podstawie koegzystencyi i wzajemnego oddziaływania pe-
wnego stanu uczuciowego z życiem przyrody. Opiera się ta kom-
binacya jeszcze na literackim konwenansie, nie sięga poza pewną
linię delikatnej stylizacyi; ale też to właśnie niósł ze sobą Gessne-
ryzm jako najważniejszą zdobycz artystyczną.
U nas, w ósmem dziesięcioleciu, kierunek ten nie potrafi
jeszcze na ogół zdobyć sobie zupełnej swobody ruchu. Cięży na
nim jeszcze zbyt świeża tradycya pseudoklasyczna, która albo pró-
buje kompromisu, jak u Naruszewicza, albo zbyt wyłącznie kie-
ruje uwagę na motywy erotyczne, jak u Zabłockiego, zacierając
niemal doszczętnie koloryt „sielankowy". Ale już Zabłockiego „pa-
sterki", odrzuciwszy salonową „galanteryę", stanowią krok naprzód,
a wiersze innych poetów, zwłaszcza od 1775 roku, zbliżają się co-
raz bardziej do czystego typu sielanki Gessnera w myśl tych po-
stulatów, które wypowiedział „Dafnis w Łazienkach" i Kniaźnin
w „Pieśni" z 1776 roku.
W obu częściach „Erotyków" Kniaźnina, ogłoszonych
w 1779 roku, znajduje się wiele wierszy, oznaczonych, podobnie
jak u Zabłockiego, terminem „pasterka". Mają też one w ogólnym
zarysie wiele pokrewieństwa z utworami przyjaciela i do „eklogi
naiwnych" bez zastrzeżeń zaliczone być nie mogą. W tych wcze-
snych próbach pióra pozostaje Kniaźnin jeszcze pod wybitnym
wpływem poetów starożytnych: Anakreonta, Teokryta, Horacy usza
i Wergiliusza — obok nich zaś tłumaczy w I-ej części trzy utwory
pani Deshoulieres, której nazwisko uwieczniła w Puławach ks. Czar-
toryska obok imion Gessnera, Thomsona i Delilla. Pasterki Knia-
źnina są to wyłącznie erotyczne wiersze. Ta erotyka oraz obfite
stosowanie ciężkiej machiny mitologiczne] — odmienne, aniżeli
u Gessnera — sprawia, że wiersze Kniaźnina niepozornie tylko od-
*) ^<azwisko Ks. Szostowicza spotykamy w księdze III „Liryków" Knia-
źnina (Oda VI „Do X. Urbana Szostowicza, proboszcza Chęcińskiego").
GFiSSNERYZM W POEZYI POLSKI RJ 187
chylają się od tych choćby utworów pani Deshoulieres, które
w zbiorku poety napotykamy. Jednakże pewno różnice są i te na-
leży stwierdzić. Najłatwiej wpada w oko częste użycie imion swoj-
skich, pomimo całego aparatu mitologicznego. Do jednego szeregu,
obok Fillid, Neer i Tyrsysów — stają swojskie nasze Franki, Kuby
i Haliny, jakoby pamiętne, że dla nich już Szymonowicz prawo
obywatelstwa wyrobił. Zwłaszcza zaś w sielance XVIII, wieku po-
jawienie się rodzimych imion ludowych jest zjawiskiem zgoła nie-
zwykłem, które już nietylko Fontenelle i jego wielbiciele, ale na-
wet i „Teokryt helwecki" uznaliby niewątpliwie za trywializm.
Zaznaczmy przytem, że obok imion swojskich, znajdzie się ten
i ów szczegół, który wyraźnie wyniknął z tendencyi swojskiej lo-
kalizacyi. Tak np. Halina siedzi nad brzegiem Wisły i żali się
na porzucenie jej przez... Milona (Cz. I. s. 19); gdzieindziej znowuż
konwencyonalny tym razem Dafnis pyta o Telegdonę „przeźroczy-
stego Bugu", zwierzając mu swoią tęsknotę. (Cz. II. s. 53).
W poczuciu przyrody okazuje się Kniaźnin tu i ówdzie już
dzieckiem drugiej połowy XVIII, wieku. Już mu nieobcy ów po-
wszechny podówczas na Zachodzie pociąg ku wsi, pod którym kryje
się poszukiwanie fizycznego i moralnego szczęścia, jakiego nie dało
miasto ^). Ten pierwszy, bardzo jeszcze powierzchowny etap na
drodze rozwoju ukochania przyrody — ma już Kniaźnin poza sobą.
Zacytowaliśmy już powyżej jeden z najwcześniejszych wierszy
Kniaźnina, drukowany w „Zabawach"; obszerniej, aniżeli w „Pie-
śni", choć bardzo jeszcze oględnie, ujął rzecz tę poeta w „Życiu
wiejskiem" (Cz. I. s. 313):
„Acz i tu szczęścia zupełnego nie mam,
Mniej nieszczęśliwym atoli sie mniemam".
To samo zaś powtórzył w wierszu „do Fabiana" (Cz. I. s. 321).
Ten ostatni wiersz nosi charakter programowy Kniaźnina-bukoli-
sty; w tym zaś skromnym programie z 1779 roku połączyły się
w charakterystyczny sposób: nieśmiała tendencya swojska z cięż-
kim balastem mitologii:
„Pod sośnia wedle potocznego Bugu
Usiadłszy sobie na kwiecistym smugu,
*) Zob. Mornet Daniel, Le sentiment de la naturę en France de J. J.
Rousseau a Bernardin de Saint-Pierre", Paris 1907, rozdz. »Plaisirs rnstiques".
188 MARYAN t-ZYJKOWSKI
Brząkam na gęśli, a postrzał ów głoszę,
Co w sercu noszę".
Treść „pasterek" obraca się dookoła nielicznych motywów
erotycznych, którymi operowali już sielankopisarze z pod znaku
Fontenella: wyznanie miłosne, tęsknota za nieobecną(ym), skarga
na niestałość, prośba o całusa itp.; zdarza się jednak, choć nie
często i choć ubocznie, szczegół now3^ Tak w jednym wierszu żali
się pasterka, że Kuba je] ochlódł w miłości i nie chce pamiętać
słodkich chwil, które razem spędzili:
„Pamiętasz, jako z tej przyległej łozy
Tyś me, a jam twe wypędzała kozy?
Jak ci piosneczki nuciłam w południe.
A ty na fletni przygrywałeś cudnie?"
I tu przyłącza się motyw, dobrze znany Gessnerowi: Kuba
chce porzucić pasterkę, ażeby udać się do miasta; szczęścia jednak,
którego szuka, wcale tam nie znajdzie. (Cz. I. s. 19).
Takie jednak szczegóły tendencyjne, w myśl panującego w ży-
ciu i literaturze kierunku, zdarzają się w „Erotykach" Kniaźnina
wyjątkowo. „Gessneryzm" jego, nieuchwytny w motywach treścio-
wych — istnieje jednak w szerszem znaczeniu tej nazwy. Wypły-
wa on mianowicie z owej formy poczucia przyrody, którą poeta
teoretycznie akceptuje. Odrzuciwszy szereg konwencyonalnych „szty-
chów", których tłumacz pani Deshoulieres jeszcze nie potrafi się
pozbyć — pozostanie nam w każdym razie dość znaczna liczba
obrazków świeżych. Do takich należy żal pasterki nad śmiercią
Franka. (Cz. I. s. 235). Tragizm śmierci nie jest motywem sielan-
kowym. Toteż Kniaźnin przytłumia wysokie napięcie i każe swojej
pasterce płakać cicho i nieboleśnie, jak to czynią jej towarzyszki
z powodu miłosnych niepowodzeń. Ten żal cichy wiąże poeta z ży-
ciem przyrody, jak to już przed nim u nas próbował Kossakowski,
wywołując mimowoli uśmiech, zamiast współczucia. Kniaźnin na-
tomiast potrafi być szczerym i, o ile możności, prostym. Jego bo-
haterka znajduje się wśród miejsc, pamiętnych obecnością zmarłego,
świadków ich miłości. To rozżalają, i poprzez łzy wydaje jej się, że:
„Maże się niebo, słoneczko nie bfyska,
Strumyki yschły, powiędły pastwiska,
Skot mój po ziemi ledwo wlecze nogi,
Bydełko smutne pozwieszało rogi".
GB>SNKRYZM W POBZYI POLSKIEJ 189
I ciągle, w formie refrenu, powraca ta jedna, bolesna myśl:
„Franek mi zginął, ach kochany Franek!"
Inny wiersz pt. „Jesień" (Cz. II. s. 153) jest jedną metaforą,
której część pierwsza opowiada o zamieraniu przyrody — druga
zaś przeciwstawia temu wieczne życie miłości bohatera do Kostusi.
Wspomniana rozmowa z Bugiem daje obraz niefrasobliwego
życia pasterki, którą jeszcze Mickiewicz wprowadzi, niewiele w za-
sadzie zmieniony, do II. cz. „Dziadów". Pasterka Kniażnina zrywa
róże i fiolki, zasypia w „zaciszu", bawi się z towarzyszkami na
murawie, kąpie się, zbiera poziomki, a nawet pasąc trzodę „skacze
po kwiecistej błoni". To są jedyne zajęcia, godne bohaterów „eklogi
naiwnej", z którą „pasterki" Kniażnina mają ten lub ów szczegół
wspólny, choć jednocześnie nie brak im rysów „buduarowych",
oraz owej zlekka zaznaczonej cechy swojskiej, która może być
uznana za daleki refleks dawnej sielanki polskiej.
I to właśnie stanowi najciekawszą stronę „Erotyków" Kniaż-
nina a zarazem pouczający rys jego indywidualności. „Pasterki"
Kniażnina z 1779 roku są wytworem przełomowego momentu. Osią
ich budowy jest jeszcze erotyzm „galanteryjny", ale w poczuciu
przyrody stwierdzić można formę nową, najpełniej w poezyi
ówczesnej wyrażoną przez Gessnera, a nadto podkreślić trzeba rys
swojski, niespotykany w sielance XVIII, wieku. Ten rys wystę-
puje zrazu na ostatnim planie. Ale on to właśnie nabiera z czasem
znaczenia głównej linii, po której rozwój poezyi sielankowej autora
„Ody do wąsów" ma się dokonać. Wydanie poezyi Kniażnina
z 1787 — 9 roku dostarcza nam na to dość przekonywających do-
wodów.
Znalazły się w tej edycyi przekłady z sześciu idyll: obok
„Pączka róży" Gessnera, tłumaczenia z Teokryta. Gresseta i Me-
tastazyusza; dwie idylle, a mianowicie „Filareta" i „Palmira", co
do których nazwisk autorów nie ujawniono, należą do typu idyll
„moralnych".
Z Teokryta przełożył Kniażnin „Polifema", przyczem dodał
następujące objaśnienie: „Teokryt, poeta grecki: przedziwny ten
Idyll, w którym opiewa miłość Polifema ku Galatei, nimfie mor-
skiej; widać tu razem najżywszą moc miłości z pięknością poezyi
i rzetelność serca z prostotą natury połączone".
„Wiek złoty" Gresseta został już przyswojony mowie pol-
skiej przez Minasowicza w 1772 roku pt. „Wiek pasterski" („Za-
■^^^ MARYAN SZYJKOWSKI
bawy V. s._241). O Gressecie sądzi Kniaźnin, że jest „pełen wdzięku,
wyobrażeń i słodkiego ducha". „Wiek złoty" jest obrazem pier-
wotnego szczęścia, gdy ludzkość żyła w swobodzie i równości
„Pastwiskiem świat byj, jak dłagi
A ludzie wszyscy pasterze.
O panowanie Natury,
Pełne najsłodszej dobroci,
Będziesz na ziemi człek który,
Co nam dni Twoje powróci?".
Czy taki wiek to nie chimera?
„Jacyż to nauczyciele
O złotym wieku kryślili?
Czyliź w pamięci kościele
Sami swoje szczęście ryli".
^ _ _ Poeta wierzy, że owe czasy błogiej a powszechnej szczęśliwo-
ści istniały rzeczywiście, a dowodów na to każe szukać- w sercu
^Szukajmy w sercu człowieka,
Żale za świadki chwytając
On na to, czem jest, narzeka,
Tego, czym nie jest, żądając".
Te charakterystyczne wywody Gresseta uzupełnił Kniaźnin
w dopisku niemniej interesującą uwagą, iż te „strofy przydane są
od Kussa, sławnego w naszym wieku filozofa, który i co Gresset
malował i co sam do tego malowidła przydał, podobno sam jeden
czuł 1 znał najlepiej".
Z Metastazyusza przełożył Kniaźnin wiersz „Do Nicy" Jest
to jeden z tych nielicznych utworów, które uznał za właściwe
z „Jl^rotykow" zachować i w zbiorowem wydaniu pomieścić i).
Dla nas jednak ważniejszą, aniżeli treść tłumaczonych idyll
jest przedmowa poety „do czytelnika", którą pracę swoją poprze-
dził. Dowiadujemy się z niej, że przekłady sięgają czasów dawniej-
szych, ze ogłasza je niechętnie i jakby pod naciskiem, gdyż na
istotę jdylli patrzy już z odrębnego stanowiska. „I ten mizerny
zabytek - pisze - „z robót moich dawniejszych tu przyrzucam;
w 3 akl"M< '"''"'"/" '• '• ^^^ ^^^t-^ta^y—Metastazya. „Król pasterz, opera
w 3 aktach wyszła w polskim przekładzie w 1780 r. (Warszawa, Lwów).
GESSNRKYZM W POKZYI POLSKIEJ 191
na żądanie niektórych z tej Płci, dla której nie odmawia się ofiara
nawet z miłości własnej. Do tłómaczeń czterech wciągnąłem
i Nicę Metastazyusza, lubo się zwać Idyllem nie mogącą. Co za
różnica między Teokrytem a trzema innem i, choć
tak sławnymi w tym wieku! w pierwszym jest lekkość,
z kwiatka na kwiatek przelotna; w drugim zaś ta ciągła słodycz
aż do przesytu; w trzecim dowcipna tylko tychże samych my-
śli powtarzanka. Piękności tu ich są błyskotne, ujmują i nikną
wnet z oczu; ale Polifera Teokryta ciało ma czerstwe, przez które
dusza jego silno tchnie, serce zaś tak otwarte i wystawa tego, co
mówi, tak naoczna, że i widzim dokładnie jego tam sytuacyę i zu-
pełnie jej wierzymy".
Są w tem nieocenionem wyznaniu pewne luki; niewiadomo
mianowicie dokładnie, kogo Kniaźnin nazywa pierwszy^m, a kogo
drugim i trzecim. Trzymając się porządku przekładów, trzebaby
zarzut „lekkości" odnieść do Gresseta, „ciągłej słodyczy" do Ges-
snera, zaś powtarzania tych samych myśli do Metastazyusza. Mniej-
sza jednak o to, czy tak rzeczywiście uszeregował poeta polski
głośnych autorów; dość, że wobec „idylli naiwnej" zajmuje on
w tym czasie zdecydowanie krytyczne stanowisko. Trzeba bowiem
zauważyć, że jakkolwiek już we Francyi XVIII-go wieku odzy-
wają się nieśmiałe zastrzeżenia wobec sielanek Gessnerowskich, to
jednak przygłusza je w zupełności powszechny entuzyazm. Kniaźnin.
patrząc krytycznie na idyllę tego typu, czyni to z pewnością nie pod
wpływem owych znikomych głosów malkontentów, ale z wewnętrz-
nego przekonania i własnej intuicyi artystycznej. Przeciwstawiając
Teokryta, podkreśla jako zaletę „czerstwość". przez którą dusza,
„silno tchnie", otwarte serce i złudzenie prawdy — cechy, które
wprost potępił Fontenelle, a których nie uznał również i Gessner, choć
za „niemieckiego Teokryta" się podawał. Postulat realizmu w sielance
wyprzedza też daleko czasy, które wydały w Polsce Kniaźnina;
jest wielkim krokiem naprzód, który uczyniono dopiero w chwili
zupełnego przeżycia się Gessneryzmu.
Jakże jednak praktyka zachowuje się w tym wypadku wobec
teoryi. Pamiętajmy, że o ile w praktyce literatura polska opóźnia
się w porównaniu z Zachodem — w teoryi zdarzają się wypadki,
że wyprzedzić wcale się nie daje. Dość przypomnieć rozprawę Kar-
pińskiego z 1782 roku. Ale tenże sam Karpiński, choć w teoryi
zachwyca się Ossyanem — w pomysłach twórczych nawet nie pró-
192 MARYAN SZYJKOWSKI
buje go naśladować. Trzeba przj^znać, że Kniaźnin jest pod tym
względem bardziej konsekwentny.
Przypatrzmy się jego sielankom w wydaniu 1787 roku. Jest
tu kilka wierszy, podobnych do „pasterek" z 1779 roku. Te nie-
wątpliwie należą do najdawniejszych. „Neera w rodzaju paster-
skim" (ks. III. oda 9) została przedrukowana z „Erotyków" (Cz. I.
s. 107); „Glicera w rodzaju pasterskim" (ks. I. oda 22), „Żal pa-
sterki" (ks. IV. oda 10) i „Pasterz zdradzony" (ks. IV. oda 12),
oto wszystko, czemu zarzucićby można „ciągłą słodycz" i „myśli
powtarzankę".
„Krosienka w rodzaju pasterskim" (ks. II. oda 6) to już
przezw3^ciężenie Gessneryzrau, z którego tylko imię Filona pozo-
stało. Do tego przezwyciężenia doszedł Kniaźnin po owej linii wro-
dzonej skłonności do swojskiego kolorytu, której pierwszy, słaby
jeszcze zarys podkreśliliśmy w „pasterkach". Być może, że dopo-
mógł mu i Szymonowicz, któremu sroczka na płocie raz już dobrą
oddała usługę.
„Do Kachny Dworki. Bartoszek sielanin" (ks. VI. oda 13)
to drugi dowód, że poezya sielankowa Kniaźnina, zlekka tylko do-
tknąwsz}'^ Gessneryzmu, pozostawiła „eklogę naiwną" poza sobą.
Jest tu nawet pewien słaby cień naturalizmu. Od kiedy Kachna
pełni służbę na dworze, nie chce patrzeć na Bartosza. „Zdradziłaś
ty mnie" — skarży się ten daleki prototyp Jontka — „podobno
dlatego, żem ja sielanin serca zbyt szczerego"; ale sparzy się Ka-
chna na dworze, podobnie jak to się już córce Szymona przygodziło.
Tego rodzaju wiersze określał sam Kniaźnin „wiejszczyzną",
kiedy na ich tle zabierał się do pisania „Troistego wesela". Jakże
daleko ta niesłusznie lekceważona „sielanlca we 2 aktach" odbiegła
od Gessnera „Dafnisa", sielanki w trzech księgach! W miejsce
imion klasycznych — zjawiła się Maryna, gospodyni, Grzela, mąż
Maryny, Basia, Helenka i Zosia. Stach, góral, Kostuś, pasterz, Te-
klusia, Bartek, ekonom — nawet mówiący i śpiewający po rusiń-
sku kozak Zacharenko. Jedynie nieśmiertelny Filon wlazł w to
tak obce sobie towarzystwo, jak Piłat w „credo". Zniknęły nimfy
i fauny — a z całej konstrukcyi ideowej sielanki Gessnera utrzy-
mało się tylko owo specyalnie idylliczne zabarwienie, wynikłe
z fikcyi „złotego wieku", który jakoby trwa jeszcze wśród „sielan",
zajętych przedewszystkiem czułymi amorami, nie zaś twardą pracą
na chleb codzienny; ta jednak jedyna pozostałość miała przetrwać
GESSNKRYZM W POEZYI POLSKIEJ 193
jeszcze przez długie lata, jako nieodłączny towarzysz sielanki i osta-
tnia a uparta zawada w dotarciu do samego źródła prawdy.
W przedmowie do czytelnika wyznaje Kniaźnin, że nama-
wiała go księżna Generałowa „aby zrobił co wiejskiego z nie-
których piosnek polskich". Jakoż uczynił tak poeta. Miał jednak
pewne skrupuły co do ogłoszenia drukiem. Melodramat ludowy —
boć tak wypada określić „Troiste wesele" — był w poezyi Stani-
sławowskiej zupełną nowością. „Sielanka ta" — tłumaczy poeta —
„jakożkolwiek mierna i bez teatralnych zawikłań, podoba mi
się jednak i dosyć; może to dla niej uczucie moje jest uczu-
ciem Ojca tego, który częstokroć jedno dziecko, sam nie wie dla-
czego, lubi nad inne; nad inne, mówię, a nawet i te, po których
więcej sobie coś tuszy. Czytelniku! przebacz w tym słabości serca
mojego, wszystkim nam zwyczajnej".
„Słabość serca", wrodzony pociąg do swojskości w autorze
„Ody do wąsów" — przełamały uświęcony i poparty powagą Za-
chodu konwenans literacki i wyprowadziły poetę poza ciasne szranki
„eklogi naiwnej" na dziewicze pole ludowości, którą zająć się miały
bliżej dopiero późniejsze pokolenia.
Prawdziwie ludowe są w „Troistem weselu" owe „piosnki pol-
skie", o których Kniaźnin we wstępie wspomina, a przedewszyst-
kiem śpiewy Zosi i Bartka w akcie drugim („Wiewióreczka w le-
sie, Gdzieś orzeszki niesie, Niesie, niesie wianek dla ranie mój ko-
chanek", „Kukułeczka kuka Nad zieloną gruszką A moje serduszko
Tobie Basiu puka: Puk, pak"); zlekka stylizowane są: wspomniany
we wstępie wierszyk „JP. Szymanowskiego" „Zosiu, Zosiu moja
luba" — oraz utwory Kniaźnina, przedrukowane z „Liryków":
„Darmo mi matko stawisz krosienka", „Róże, Jacenty, lilije, Ko-
muż z was wianek uwiję" i „Tekluniu oto raz trzeci". Pozatem
znajdą się stylizacye, które już zbyt jaskrawo psują koloryt ludo-
wy sielanki (Maryna do Zosi: „Ej, opalisz się dziewczyno, A sły-
szeć niemiło będzie, Kiedy ci czasem ktoś powie, że Zosia jak cy-
ganka"); pewien pokost idylliczny pozostał na dyalogach miłosnych
oraz tu i ówdzie w drobnych szczegółach „misę en scćne" (Ko-
stuś, „po pastersku z piszczałką wchodzi śpiewając"). Jeśli wkońcu
wskażemy, również jako „nowość", użycie formy białego wiersza,
którą autor „Cyganów" wprowadza do swojej „sielanki" — to uznać
wypadnie, że „Troiste wesele" jest sielanką dramatyczną nowego
typu, który wyrasta dopiero na gruzach „eklogi naiwnej", zaś
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 13
194 MARYAN SZYJKOWSKI
W przeprowadzeniu Kniaźnina zachował jeszcze nieliczne i słabe
po niej ślady.
Opierając się na powyższe] analizie poezyi sielankowej pol-
skiego poety, nie wahamy się uznać Kniaźnina za twórcę
nowego w niej kierunku, którego rozwój w Polsce przypada
na znacznie późniejsze czasy, a mianowicie w dobie rozpoczęcia się
ruchu folklorystycznego na początku XIX-ego wieku. Poeta polski,
podziwiając „czerstwość" i prawdę sielanki Teokryta, otrząsa się
z wpływów eklogi „buduarowej", omija Gessneryzm i po linii skłon-
ności swojskich zdąża do stworzenia obrazka ludowego.
Franciszek Karpiński był z urodzenia i wychowania „czło-
wiekiem czułym". Wpływy literackie mogły tę skłonność spotęgo-
wać, nadać jej pewną formę artystycznego wyrazu — sama jednak
istota rzeczy nie potrzebowała ulegać zmianie. Zważmy przytem,
że „poeta serca" znajomości języków obcych nie posiadał lub też
zdobył ją stosunkowo późno, kiedy już jego indywidualność twór-
cza przybrała pewną skrystalizowaną postać. Pomimo to duch czasu
musiał na to skrystalizowanie niewątpliwie oddziałać i sprawić, że
zasadniczy rys sentymentu w poezyi Karpińskiego przybiera takie
cechy, na jakie atmosfera drugiej połowy XVIII-ego wieku po-
zwala, to jest staje się ową czułostkowością, której my, dzisiejsi,
tak pochopnie lubimy zarzucać nieszczerość. Trudno jednak: ludzie
„wieku oświecenia", których nie podbiła jeszcze poezya „Nowej
Heloizy" czy „Wertera", inaczej uczuć swoich wyrażać nie umieli;
z tego zaś niedostatku formalnego bynajmniej jeszcze nie wynika,
jakoby czułostkowość ich była fałszem, a dopiero wybuchy uczu-
ciowe romantyków, czy neo-romantyków, prawdą bezwzględną.
W ogromnie postępowej rozprawie swojej „O wymowie" z 1782
roku wspomina Karpiński i Gessnera; pomiędzy wzorami, które do
lektury zaleca, znalazł się również „przyjemny Tomson we czte-
rech roku porach" i „naturalny Gessner w śmierci Abla i sielan-
kach swoich". Czy jednak znał poeta bezpośrednio (z przekładów
francuskich), „helweckiego Teokryta" w 1780 roku, gdy ogłaszał
swoje sielanki w „Zabawkach wierszem i przykładach obyczajnych"
(Lwów) — stwierdzić trudno. Jest w tym zbiorku wierszy, okre-
ślonych jako „sielanka", 21; z tych, odjąwszy te utwory, w których
brak wszelkiego śladu sielankowości, jak: „Na odmienione Nad-
Prucie", „Nice do niestatecznego", „Na posągi rolnictwa i poezyi",
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 195
oraz późniejszy nieco tren „Na rocznicę imienin zmarłej Księ-
żniczki Teressy Czartoryskiej" — pozostanie w całej znanej mi
spuściźnie literackiej Karpińskiego ledwie 17 utworów, które mo-
gły by być do poezyi sielankowej zaliczone.
W zasadzie nie można t3'cli erotyków zestawiać ani z „eklogą
galanteryjną", ani z idyllą Gessnerowską. Posiadają one bowiem
przedewszystkiem swój odrębny punkt oparcia, a mianowicie mo-
ment subjektywny. Zdarza się wprawdzie w eklodze Fon-
tenella i w poezyi Gessnera opowiadanie w pierwszej osobie; to
jednak nie rozciąga się na wszystkie obrazki, ani też nie nosi wcale
charakteru osobistych, faktycznych przeżyć.
Tymczasem sielanki Karpińskiego uważać trzeba nie za po-
jedyncze, zamknięte w sobie obrazki — ale za pewną spoistą ca-
łość, którą nazwałbym miłosnym pamiętnikiem.
Składa się ten pamiętnik z szeregu wspomnień, które mogą
w samej rzeczy opierać się na faktach:
„Raz ją widziałem jak przy źródle piła
I śliczną swoją nogę ubłociła,
Nazajutrz kwiatem brzeg cały usłany
Tam gdzie bialemi klękała kolany''.
Kiedyindziej, broniąc Palmiry przed złym psem, zranił się
Korydon w nogę; wtedy „Palmira mu wśród swej trwogi przykła-
dała ślaz do nogi". Tęsknota, drobne nieporozumienia, wyrzuty
o niestałość, smutek rozstania — oto drobne ogniwa tego złoconego
łańcucha, który sielanki Karpińskiego w jedną spaja całość. Alle-
gorya panegiryczna przeszła w allegorj^ę miłosną, zniknęły pomy-
sły z mitologii, choć pozostały imiona obce, aparat pasterski zmniej-
szył się do minimum.
Pewne motywy można by wskazać, jako „literackie". Tak
wierszyk „Do motyla" opiera się na znanym w idylli Gessnerow-
skiej pomyśle: poeta chce złapać dla Justyny motyla, obiecując
że dobrze mu u niej będzie (zob. „Milon"); żale kochanka (Ko-
rydon grozi nawet samobójswem), podsłuchane z ukrycia przez ko-
chankę, spóźnienie się na schadzkę oraz przykre konsekwencj^e
tego faktu w głośnej sielance o „Laurze i Filonie" (zob. „Daphnis"
poemat, Ks. II.) — to bodaj i wszystko, co na karb Gessneryzmu
położyć by można, jeśli się chce uniknąć zbyt kruchych hipotez i).
*) Odmiennym zapatrywaniom na stosunek sielanki Karpińskiego do idylli
13*
196 MARYAN SZYJKO^YSKI
Poza tem nikły ślad w tytule („Pożegnanie z Lindorą w górach")
i porównaniach (do smereków zob. „O wdzięczności) zdaje się wska-
zywać, że poeta zamierzał rzecz zlokalizować na terenie górskim.
Poczucie przyrody wyraziło się najpełniej w figurze poró-
wnania, która materyał porównawczy czerpie bardzo obficie z ży-
cia przyrody. Również i łączenie uczuć osobistych z otaczającym
światem na podstawie poetyckiej koegzystencyi — znane jest sie-
lance Karpińskiego. Tak Korydon („Korydon") widzi cały świat
w ponurych barwach dopóty, dopóki nie doczekał się wzajemnego
wyznania; a
„Kiedy ostatnich słów tych domawiała
Okropna przedtym łąka odmłodziała,
Roza się razem rozwija, ptak wkoło
Śpiewa wesoło".
Badanie rozwoju polskiej poezyi sielankowej w dobie Stani-
sława Augusta, mając przedewszystkiem na oku oznaczenie roli,
jaką w niej odegrał Gessneryzm, nie może pominąć sielanek Kar-
pińskiego choćby dla tych kilku analogii w motywach fabularnych,
które można stamtąd wydobyć. Te jednak stwierdziwszy, uznać
wolno, że Karpiński komponuje na swój własny sposób wiersze
erotyczne, które w istocie swojej nie dadzą się postawić ani obok
„pasterek" Zabłockiego, ani Kniaźnina. W rozwoju sielanki pol-
Gessnera dał wyraz Witold Zosel w rozprawie pt. ,, Sielanki Karpińskiego (,,Bibl.
Warsz. 1911 III). Autor dopatruje się aż w 14-tu sielankach ,, kochanka Justy-
ny" reminiscencyi eklogi Gessnera, przyczem co do wcześniejszych, których po-
wstanie ustala na czas przed 1775 r., przyjmuje pośrednictwo Naruszewicza —
w późniejszych widzi ślady bezpośredniego oddziaływania ,,eklogi naiwnej'' Ges-
snera w motywach, dekoracyach i porównaniach. Za godne uwagi i bardzo pra-
wdopodobne uważamy pośrednictwo Naruszewicza; zresztą stanowisko autora roz-
prawy wydaje nam się zbyt krańcowe, liczba przytoczonych ,, wpływów" zbyt wy-
górowana a wnioski stad wyciągane w znacznej części wątpliwe. Pośrednictwo
Naruszewicza i w tych sielankach, które autor uważa za późniejsze, niezawsze
da się wykluczyć (np. En attendant Daphne — w przeróbce Naruszewicza może
być źródłem pomysłu Karpińskiego); sam przytem autor rozprawy potrąca mimo-
chodem o możliwość klasycznej proweniencyi motywów („Laura i Filon") oraz
konwencyonalność wątków, na które Gessner wcale nie miał monopolu (np. de-
koracya księżycowa).
Uważamy za właściwsze Gessneryzm Karpińskiego do znacznie skromniej-
szych sprowadzić rozmiarów, widząc w polskim ,, poecie serca'' typ pod wielu
względami różniący się od szwajcarskiego piewcy Arkadyi.
GE3SNEUYZM W POEZYI POLSKIEJ 197
skiej ma Karpiński od Kniaźnina bez porównania mniejsze znaczenie,
gdyż do pogłębienia jej źródeł niczem sig nie przyczynia; nato-
miast, jako najwybitniejszy przedstawiciel „czułości" w liryce Sta-
nisławowskiej, dorasta Karpiński do wielkiej roli poprzednika Ada-
ma Mickiewicza.
Sielanki należą do najwcześniejszych płodów muzy Jana Pa-
wła Woronicza. Nie zaliczamy do nich „Pieśni wiejskich dla
Gaspra Cieciszowskiego" (1782 r.), gdyż jest to zbiór wierszy oko-
licznościowych o znaczeniu aktualnem, które, choć pod koniec wpro-
wadzają chóry wieśniaków i wieśniaczek, z poezyą sielanek nic nie
mają wspólnego. Z tej samej przyczyny wykluczyć trzeba z trzech^
ogłoszonych drukiem, „Sielankę Emilka"; pozostają zatem do zba-
dania dwie inne: „Sielanka Alexys" z 1781 roku i „Sielanka Bo-
lechowice" z 1784 roku.
Sielanka „Alexys" ma dla historyi rodzćiju znaczenie poucza-
jące. Jest to taki sam t3'p, jaki uprawiał już był Naruszewicz. Opiera
się zatem z jednej strony na galanteryjnej allegoryi — z drugiej
wprowadza motywy nowe, dając całość równie niespójną, a nawet
niekonsekwentną. Bohaterem tytułowym jest ks. Reptowski, Kory-
lem, opiewającym sławę Aleksego, autor sielanki, Palemonem ks.
Adam Czartoryski; jest wreszcie i Dafnis, óW „słodki Dafnis" Na-
ruszewicza, „stróż, poradnik stały, pasterz tych siedlisk, ojcem od
nas zwany".
A pomimo tego całego kolorytu „eklogi buduarowej" — wie-
rzy Koryl w prostotę swojej fletni, w święte prawo natury i fikcyę
złotego wieku, czemu wiele słów na wstępie swojej sielanki po-
święca. „Fletni moja!" — woła —
,, — — niewinna pastuszków zabawo,
Co gardząc tłumem lodzi, miast wyniosłych wrzawą,
Próżna w lasach czczych zysków, próżna czczej bojaźni,
Śpiewasz w prostocie Bogu, cnocie i przyjaźni.
„Ja na tobie pierwszy raz Alexema grałem,
Choć wytwornych z Parnasu przepisów nie brałem:
Ton mi serce, takt wdzięczność, prawda struny dała.
Co tam miłość szepnęła, to ręka brząkała.
Bredzi, kto wymuszone chce ci prawa stawić
I wdzięczny głos natury w śmieszne krygi wprawić.
Nikt cię tego nie uczył przy kolebce świata.
Gdy jeszcze było w modzie bratu kochać brata;
198
JtARYAN SZYJK(>WSia
Gdy chrapliwych turniejów wojny nie słyszano
A chodzącym po łąkach trzodom przygrywano i)
Natura wtedy matką, wtedy mistrzem była,
Myśleć po prostu, mówić po prosta uczyła..."
„Aż i nasi pasterze za tą świetną tłuszcza
Kozbiegli Sie po miastach opuściwszy puszczą
Stąd to naszych fujarek poniewierka taka,
Ze je podłość skaziła i chęć ladajaka".
I po tem wszystkiem występują teatralne kozy oraz ich ide-
alny pasterz Ale^y z pasterzami coraz wyższej rangi
przednia"' T^r'"l", f""^ ^° *'^° ""^''^° ''^P"' »° '-''-"t" PO"
przedn,a. Tylko Aleksego zastąpi! Damon, a obok wspomnienia
u2 zVT' '" "°"' '""""^■- I^t-O-kcya wiLza jest
mał, „Zofiowk," z przyprawą sielankową (trzody, pasterze), w dal-
ym c.,g. wplecono epizod historyczny z przeszłości Krakowa,
zas dla uzupełnienia tego „„.i^tum compositum" dodał Woronicz
pod koniec marzenie w guście „Der Wunsch' Gessnera („_ a so-
bie chód maty. Uklecilbym szalasik na końcu tej skały itd «)
cza^lkt^", '""■'' "/^^P-'^ oryginalnych wierszy Woroni-
cza które do poezy sielankowej zaliczyć si^ dadz,, należy wy-
dnrnSU"'''",^':", ■'"'""'" ^""^ "'"y'^" z' dat, 23 gru-
dnia 1782 roku, „Sielanki z okazyi aktu ślubnego JW. I^nace^-o
D^alynsklego, Kawalera Ord.ru Św. Stanisława" z 19 sVczma
^^^ŁIT:::^.-- -^^— -^^elanka, KoMnicy,
autora'^"?!,^"''^''. }""' ">i^-i«^«^vm ze znanych mi wierszy
autora Sybilli", na jakie zdobyta się jego sielska Muza. Z wielu
ittmT'"'- ^"'^"'^ '^ ^«°^* "-"'y"^-- KarpińsS
^780 roku, 1 kto wie, czy pod ich wpływem nie powstali Mirtyl
któremu okrutny los ki^aJ ro^of„^ • t • , •^"•'J^j
kraje - tęskni ""^ ' """^^ ' °^J''^"^ ^ °^«^
den nil^das^^T'^',^^ ""'''"'"''■■ -^''''' ^^"^ blatbesprit.ten kiibnen Hel-
^) Rkp. Bibl. Jag. 2809, tom 11.
GESSNKUYZM W POKZYI POLSKIEJ 199
„Siadłszy z swfj trzodą przy Wiślanym brzegu
Smutnenii rymy nacina jesiony".
Tak zwykli byli czynić i pasterze Gessnera. Mirtyl jednak
czyni więcej, aniżeli było zwyczajem tamtych: żal swój chce po-
wierzyć rzece, którą radby skierował tam, gdzie mieszka Ismena.
i gołąbce, siedzącej na dębie i szumiącym mu ponad głową drze-
wom. W szumie gałęzi sosny, lipy i topoli chce Mirtyl dosłuchać
się akcentów współczucia i rozumienia własnej swojej doli —
a w tem już staje się podobnym kochankom Roussa i Goethego,
których sentyment analogiczną nicią wiąże się z poczuciem przyrody.
Rzecz tem dziwniejsza, że obok „Dumy Mirtyla", w niespełna
miesiąc po niej, powstają „Sielanki z okazyi aktu ślubnego", pro-
dukt literacki, zupełnie przestarzały. Podobnie jak Szymona Zimo-
rowicza „Roksolanki" tworzą i te sielanki Woronicza pewną ca-
łość, która jednak, powstawszy wyłącznie „z okazyi aktu ślubnego",
i jedynie do niego się stosując, jest zupełnie zwarta i jednolita.
Rzecz cała dzieli się na pięć pieśni, z których cztery pierwsze two-
rzą rozwlekłe, panegir^^czne epitalamium z tą jedyną okrasą sielan-
kową, że oblubieniec nosi miano Dafnisa, oblubienica zaś Dafny.
Ale jest jeszcze pieśń ostatnia, którą specyalnie zapowiada koniec
pieśni czwartej:
„My gwoli tak radosnych czasów w naszych jarach
Zagramy państwa młodym na wiejskich fujarach
I przedtem prostych pieśni słuchano we dworach,
Posłuchajcie, co o was będziem śpiewać w borach".
Owóż ta pieśń prosta, którą „wiejskie fujary" wyśpiewują,
jest typową eklogą galanteryjną, której związek z głównym tokiem
nie jest zrazu uchwytny, pochodzenie za to „fujary" z buduaru
pani Deshoulieres jest całkiem pewne. Na początku tej pieśni jest
mowa o strumieniach, które następnie stanowią podstawę bardzo
obszernej, zawiłej i napuszystej allegoryi:
„Gdy z trzodą pasterz podle nich usiędzie
Czule opiewać na fujarze żale
Lub się przypatrzeć Filida przybędzie
Swojej urodzie w srebrzystym krysztale,
Filon ją, zdała spostrzegłszy, zawoła,
A w różnych piękność malując obrazach
200 MARYAN SZYJKOWSKI
Na wychwalenie jej twarzy i czoła,
Gdy mu joż zbywa na inszych wyrazach,
Filido! rzeknie po wywodzie długim,
Tyś a mnie piękna, jak ten strumyk mały,
Bądź ty strumykiem jednym, albo drugim,
Ja się weń pierwszy przeistoczę cały".
Z tych obu strumieni wyrośnie jedna, wielka rzeka, „kraju
życie i ozdoba". To ledwo polowa allegoryi. W drugiej dopiero
części jej sens się wyjaśnia: Dafnis, to strumyk, który przybył od
Zachodu, ażeby połączyć się w Trojanowie z drugim strumieniem
(Dafną). Na szczęście zbyt rozwlekłe wałkowanie tej myśli prze-
rywa sobie sam śpiewający pasterz, mówiąc:
„Ale już miałem odejść wraz z niemi fujary,
Wybaczcie, że człek prosty chybia w mowie miary".
„Kolędnic}"" są w założeniu godną uwagi próbą skierowania
poezyi sielankowej do źródła ludowego. W przeprowadzeniu jednak
próba wypadła słabo. Poeta, jakkolwiek użył imion klasycznych,
ma intencyę dać sylwetki ludowe; Sobin, proponując pójście z ko-
lędą do dworu, chwali właścicieli, mówiąc: nie są to „ci bożkowie,
co to mówić się wzdrygają z prostym ludem". W dalszym jednak
ciągu prostoty tej nie znać. Dametas np. chwali pana,
,, — — że swe sioła zamienił w arkadyjskie kraje,
Gdzie my znalazłszy dla nas spokojne siedliska,
A owce polubiwszy obfite pastwiska
Śpiewajmy owych wieków pierwszych czasy złote".
Inni „pasterze" mówią o porwaniu Heleny przez Parysa,
wspominają Penelopę, Ulissesa itp. — chwaląc zaś panów ze dworu,
czynią to w sposób retoryczno-panegiryczny a nie szczerze i po
prostu.
Woronicz bowiem w swoich próbach sielankowych pada ofiarą
złudzenia: wszędzie niemal zapewnia o prostocie, szczerości, wiej-
skiej fujarce — a mimo to starej formy przezwyciężyć nie umie.
I pominąwszy „Dumę Mirtyla", która jedynie pokrewną jest w sen-
tymencie sielankom Karpińskiego — trzeba stwierdzić, że Woronicz,
jako sielankopisarz, najbardziej zbliża się do Naruszewicza; równie
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 201
jak tamten tkwi jeszcze silnie w „eklodze galanteryjnej", zaś wo-
bec Gessneryzmu próbuje kompromisu ^).
Trzy tomiki „Rymów i prozy" ks. Hieronima Juszyńskie-
go^) — pomnażają tylko ilościowo materyal; w liryce Stanisła-
wowskiej, a w szczególności w historyi polskiej „eklogi naiwnej"
znajdą się na szarym końcu. Przytem tom II., zawierający: „sko-
topaski, miłostki, powiastki, liryki i mieszanki" — oraz tom III.
(„Skotopaski i miłostki"), wydany w dwa lata później, mogą być
pominięte, jako nie leżące w sferze omawianych zagadnień. Tomik
drugi, pomimo zapowiedzi w tytule, nie zawiera zgoła wierszy o sie-
lankowej osnowie. W tomiku trzecim, wypełnionym głównie przez
ody i listy (epitre) — napotykamy wyjątkowo wiersz pt. Lindor,
w którym zwrócić należy uwagę na rys realistyczny, („Lindor się
w czoło podrapał"), obcy Gessnerowi a przypominający „pasterki"
Zabłockiego, w których jednak ta innowacya znacznie wyraźniej
występuje.
Pozostaje osnowa pierwszego tomiku, w niezmiernie zanied-
banej formie przeplatająca rym prozą ( — podobnie czvni Osiński — )
a w treści równie wątła. Z wyjątkiem „Pieśni nieszczęśliwego" są
to same „miłostki^', częściowo o charakterze „skotopasków". W tych
zaś w dość szczególnem zestawieniu występują obok siebie wiersze
elegijne — oraz pasterki, nieraz bardzo swawolnej treści. Pierwsza
kategorya utworów stoi pod wyraźnym wpływem sielanek Karpiń-
skiego. Tutaj wymienić trzeba nastę|)ujące wiersze: „Dumka",
„Łzy", „Grób" i „Słowa danie" — przyczem w obu ostatnich przy-
puszczać można reminiscencye z Gessnera. Pomysł rozbicia o drze-
wo „dzbanu malowanego" w „Grobie" przypomina żywo „Rozbity
krużyk" Gessnera — zaś „Słowa danie" można uznać za całkiem
wyraźną kombinacyę „Laury i Filona" z eklogami Gessnera „Mir-
til i Thyrsis" oraz „Oczekiwanie Dafny". Na karb wpływu sie-
lanki Karpińskiego i Zabłockiego położyć można częściową wy-
mianę imion pasterzy Arkadyjskich na swojskie w zbiorku Jusz^-ń-
1) w tymże rękopisie znajdnjemy znamienną dla charakterystyki Woroni-
cza sielankopisarza przeróbkę p. t. „Messyasz. Ekloga święta, Na wzór Polliona
Wirgiliusza".
*) M. G. J. Rymy i proza. Tom I. Skotopaski i Miłostki. Tom II. Skoto-
paski, Miłostki, Powiastki, Liryki, Mieszanki — Kraków 1787; Tom III. Skoto-
paski i miłostki — Kraków 1789.
202 MAEYAN SZYJKOWSKI
skiego, który w tym kierunku zdradza wyraźne, choć czysto od ze-
wnątrz tylko zaznaczające się skłonności, jak świadczy nazwanie
jednego z wierszyków „mazurkiem".
Ton zmysłowy w „skotopaskach" drugiej kategoryi, zasadni-
czo obcy „eklodze naiwnej", pozwala na zestawienie Juszyńskiego
z Reklewskim, jakkolwiek to, co u pierwszego jest lubieżne, u dru-
giego wypływa z temperamentu żołnierskiego. A rzecz szczególna,
że obaj opracowali w tym duchu ten sam motyw Gessnera, a mia-
nowicie sielankę pt. Daphne i Chloe, której zarówno Stanisławow-
ski, jak i późniejszy poeta porozbiorowej Polski nadali koloryt
zmysłowy. „Ciekawość ukarana" Juszyńskiego oraz „Kloe i Alexis"
Reklewskiego — opierają się na tej samej osnowie sielanki Gessnera,
którą na swój sposó przerabiają
Z innych wierszy Juszyńskiego pewne pokrewieństwo z idyllą
Gessnerowską zdradza również „Zakład w pieśniach", także wpro-
wadzający obcy Gessnerowi ton zmysłowy.
Za jedyny wiersz Ignacego Krasickiego, który zostaje
w pewnym odległym związku z poezyą sielankową, uchodzi „Ma-
rzenie dworaka na wsi osiadłego".
Wiersz ten nie ma przedewsz3^stkiem nic wspólnego z eklogą
Fontenella; posiada natomiast pewne rysy, które znajdują swój wy-
bitny wyraz w poezyi Gessnera. Tutaj zwłaszcza należy apologia
wsi, naj wymowniej wypowiedziana w następujących słowach:
,,0 wsi wdzięczna! w tobie życie
Tyś rozkoszy prawem źródłem ;
0 wsi wdzięczna! miłe skrycie,
Czemuż w tobie dni nie wiodłem?
Miast miłośnik martwy byłem,
W tobiem osiadł i ożyłem.
Tak stary dworak przy krynicznej strudze,
Zwiedzion w usłudze,
Siedząc w chłodniku, dworak zbyt poczciwy
1 nieszczęśliwy;
Mniej czały na to, iż się nie zbogacił
I swoje stracił.
Przypatrując się przeźroczystej wodzie,
Mądry po szkodzie,
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 203
Rzekł, patrząc, kędy w jego okolicy
Trakt ku stolicy:
Zegnam cię, próżen, po służbach zbyt długich,
Oszukuj drugich".
Tego rodzaju apologie tkwią, jak widzieliśmy, w atmosferze
czasu, stanowiąc pierwszy etap w zwrocie ku przyrodzie. Łączą
się one przytem zazwyczaj z tonem sentymentalnym, który i w u-
tworze Krasickiego występuje wyraźnie. Oto nadeszła wiosna. „Rol-
nik czuły idzie w pole", słowik mu nuci, księżyc przyświeca.
„Pod jaworem siedzą starce,
Oddychają słodkiem wianiem.
Igra młodzież przy fujarce,
Czułem zdjęci rozrzewnianiem
Przypominają, jak mali
I oni trzody pasali".
Ciekawszy bodaj, aniżeli „Marzenia Dworaka", jest teorety-
czny pogląd księcia biskupa na sielankę, wypowiedziany w dziele
„O rymotwórstwie i rymotwórcach". Tu mianowicie rozróżnił autor
trzy rodzaje sielanki: „pierwsze są te, w których jeden opowiada
zdarzenia, których był świadkiem, albo które powziął z cudzej po-
wieści, takowe niekiedy wznoszą się nad właściwą sobie prostotę
i zbliżają się do rytmów bohatj^rskich. Drugie zasadzają się także
na powieściach, ale sposobem rozmowy, gdy jeden pasterz drugiego
zagaduje, a ten mu odpowiadając ciekawość jego uspokaja: naów-
czas do rodzaju dramatycznego wiersz pasterski się zbliża. Trzeci
rodzaj zawiera w sobie zwyczajne stanowi wiejskiemu rozmowy,
a w nich częstokroć pisarz wdzięcznych okolic, gajów, strumyków,
gór opisanie umieszcza i bawi czytelnika niewinnych życia wiej-
skiego rozrywek opowiadaniem".
Oczywiście dzisiejsze rozumienie rzeczy zaliczyłoby do sie-
lanki jedynie trzeci rodzaj; w XVIII-ym wieku jednak, jak wi-
dzimy, wyznaczano poezyi sielankowej zakres daleko obszerniejszy,
w tym stopniu, że zacierały się granice pomiędzy nią, a „rytmem
bohaterskim" i utworem scenicznym. W praktyce stwierdziliśmy
i w Polsce ówczesnej szereg utworów, które poza określeniem w ty-
tule sielanką nie są.
Gessneryzm zacieśnił zbyt obszerne i nieokreślone pole. W myśl
definicyi Krasickiego byłby to częściowo drugi, a częścią trzeci
rodzaj sielanki, podczas gdy ekloga Fontenella należałaby do
204 MARYAN SZYJKOWSKl
pierwszej oraz, w pewnej mierze, do drugiej kategoryi. Wobec tego
pod jej adresem kieruje się lekki zarzut, że „wznosi się nad wła-
ściwą sobie prostotę".
Ten zarzut znacznie silniej powtórzy! Krasicki, gd}"-, wyliczając
nazwiska sielankopisarzy różnych czasów i narodów, natknął się
na Fontenella, którego wierszom zarzucił, że jako „zbyt wykwintne
i dowcipne oddalają się od pierwiastkowego celu"; i raz jeszcze
w drugiej części pracy pisze Krasicki o sielankach Fontenella
w następujący sposób: „Te lubo dowcipne i gładkim wierszem pi-
sane, wykraczają przesadą, gdy w ustach wieśniackich takie wy-
razy umieszcza, które się z ich prostotą takową, jaka być powinna,
zgadzać nie mogą". To było potępienie kategoryczne i po dzień
dzisiejszy zupełnie wystarczające.
O Gessnerze, z którego „Śmierci Abla" ustęp tak pięknie
przełożył — wyraża się Krasicki z uznaniem bez zastrzeżeń. „Ges-
sner" — pisze — „w teraźniejszym wieku sprawiedliwie w najwię-
kszym powinien być szacunku, zwłaszcza, iż cel wiersza jego ku
zamiłowaniu cnoty i pełnieniu najświętszych obowiązków wiedzie".
Na innem zaś miej su podaje autor kilka dat z życia Gessnera,
oraz wymienia „Dafnisa", „Śmierć Abla" („poema w rodzaju swoim
z najsławniejszemi się równa") i „Pierwszego Żeglarza" — zali-
czając twórcę tych utworów do liczby „naj celniej szych rymotwórców".
Przy tera wszystkiem jednak pominął Krasicki milczeniem
całą nową stronę poezyi Gessnera. Mówiąc o jego sielankach, wspo-
mniał tylko idyllę „moralną". Na nią zwrócił jed^-nie uwagę, kiedy
podkreślał zalety sielanki Naruszewicza; „Naruszewicza" — pisze —
„osobliwie pacierz staruszka, wielce miły i tkliwj^, niepospolite mu
miejsce między sielanek pisarzami oznacza". Ten „pacierz staru-
szka" — to „Palemon" Gessnera", który w całości znalazł się obok
ustępu „Śmierci Abla" w drugiej części dzieła Krasickiego.
Stąd wniosek, że Krasicki, potępiając wprost eklogę buduaro-
wą. przemilczał sielankę „naiwną". Być może, że zalet jej docenić
nie umiał, lub — żądał czegoś więcej: „zwyczajnych stanowi wiej-
skiemu rozmów" obok „wdzięcznj-ch okolic opisania".
Bez porównania większą wartość historyczną, aniżeli pomysły
sielskie Woronicza i teoretyczne uwagi Krasickiego, posiada zapo-
mniany dziś zbiorek nieznanego autora, wydany w Przemj^ślu pt.
„Sielanki czyli pieśni pasterskie przez wieśniaka NN. Roku 1792
GESSNEUYZM W POKZYl POLSKIEJ 205
napisane" ^). Zwłaszcza dla tego, kto chce śledzić rozwój sentymen-
talizmu na gruncie poezyi polskiej, tych 40 „pieśni pasterskich"
posiada znaczenie pierwszorzędne.
Ofiarował je autor Teresie z Poniatowskich Starzyńskiej, ja-
ko— czytamy w dedykacyi: - — „dzieło nie płód njzumu, lecz za-
bawę myśli oznaczające, na wsi w dzikiej i głuchej zaciszy prze-
bywającego". Sądzi autor, że „nie jest to z przysadą wytworna
Muza; ale tłumaczenia prostomyslne cnotliwych zabaw pasterzy";
w czytelnika zaś próbuje wmówić („do czytelnika"), że „najmilszą
część roku w odludnym pustyni siedlisku przepędziwszy z paste-
rzami tych niewinne zabawy opisał", przyczem „z żadnych autorów
z źródeł wiadomości w tym piśmie nie czerpał, ale przywiązując
się do tkliwości serc".
Tym oświadczeniom nie możemy dać wiary. „Pieśni wie-
śniaka" nie mają nic wspólnego z rzeczywistością życia ludowego,
ani też nie powstały bez pomocy autorów obcych. Nie przynosząc
w kierunku realizacyi sielanki ludowej nic nowego, posiadają te
wiersze minimalną wartość artystyczną. A pomimo to wszystko są
one niesłychanie ciekawym okazem w historyi polskiego sentymentu
w poezyi: od Gessnera — do Roussa i Gothego (Werter)
Wyrosły te erotyki w atmosferze Gessneryzmu i poezyi Kar-
pińskiego. Trzymając się stale za Karpińskim subjekty wnego sposobu
przedstawiania wzruszeń miłosnych i obywając się niemal bez mitologii
(poza ubocznemi i rzadkiemi wzmiankami o nimfach i Kupidynie), opie-
rają się „Pieśni wieśniaka" na motywach idylli Gessnera, rzadziej
zaś na pomysłach Karpińskiego. W początkowych pieśniach są to
wszystko drobne chmurki na niebie miłości: niesłuszne podejrzenie
o niestałość, niestawienie się na schadzkę pod jaworem, miłe prze-
budzenie pocałunkiem kochanki, zwycięstwo ubogiego, ale kocha-
nego, nad zamożnym, ale niemiłym rywalem, wysłuchanie z ukry-
cia miłosnego wyznania — to wszystko tony aż nazbyt ograne,
w które bezimienny poeta zwykle nieudolnie uderza'^). Imiona bo-
1) Egzempl. Bibl. Osaol. sign. 48462, druk. Ant. Matyaszowski, 8°, 4 nlb.,
88; data canzary, lipiec 1792.
*) Oto próbka tej nieudolności (z pieśni 6-ej):
,, — — Lindor się rusza,
To na mnie będzie się gniewać,
Moja pociecha, duszy mej dusza
Och już poczyna poziewać".
206 MARYAN SZYJKOWSKI
haterów przeważnie klasyczne — w dalszych pieśniach także ro-
dzime (między innemi i Maryla). Obrazki natury: łąka, słońce,
krzaki, strumyk, kwiaty, jawor i modrzew — są w guście Ges-
snera, ale zbanalizowane. Jedyny raz tłem miłosnego żalu jest noc
miesięczna i „ciemne puszcze skały" (pieśń 20).
We formie bardzo częste terminy „se" i „trza" służą, być
może, za jedyną illustracyę owej prostoty pasterskiej, o której au-
tor wspomina w przedmowie.
Zwróćmy jednak uwagę na charakter sentymentu tego „czu-
łego człowieka", zwłaszcza w pieśniach dalszych — a zainteresuje
on nas silniej, aniżeli autor „Zabawek i przykładów obyczajnych".
Jego smutek jest znacznie bardziej skomplikowany i nie wiąże się
wyłącznie z miłosnym zawodem. „Jam z przeznaczenia zawsze nie-
szczęśliwy" — woła w pieśni 26-ej; powtarza to wielokrotnie, nie-
raz bardzo wymownie:
,,Ach kiedy przyjdzie ten moment szczęśliwy,
Kiedy uczuję już spokojność duszy,
Kiedy przestanę być czuły i tkliwy,
Kiedy też bogów stan mój smutny wzruszy
Życie nie za dar, lecz karę tłumacze,
Życia nie pragnę, żyć przestać nie w mocy.
Łzami rzęśnemi dnie życia me znaczę
Bo one sączę od ranku do nocy" (Pieśń 15).
Ten sam ból życia na tle upłynionej młodości gnębi poetę
w pieśni 30-ej.
.,Dnie młodości upłynęły,
Zycie pełznie bez celu,
Słodkie chwile już zniknęły,
Tak nieszczęsnych niewielu.
Szukam losu, ten się kryje,
Dobra nie chce udzielić,
Łzami łono moje myje,
Smutek nie mam z kim dzielić
Na to płaczą, co też czuję.
Jęczę w głuchej zaciszy
Jad śmiertelny duszę truje.
Nikt mych jęków nie słyszy".
GRSSNBRYZM W POEZYI POLSKI KJ 207
Kiedyindziej znowu przez usta kobiece tak się żali;
„O kiedy przyjdzie chwila ta szczęśliwa,
Kiedy uczuję joż spokojność daszy^
Kiedy przestanę być cznła i tkliwa,
Kiedy też bogów stan smutny mój wzruszy.
W społeczność rzucam (się), samotność mię nudzi
Zabawy nie mam, coby mię cieszyJa.
Moc niewidoma spokojność ma trudzi.
Żyję nie żyjąc, jak gdybym nie żyła" (pieśń 32).
Takich akordów nie zna Gessneryzm, Nie zna ich cała liryka
Stanisławowska. Owa „moc niewidoma", która gniecie niewidzialna
serce poety, opiera się na przyrodzonej skłonności do pessymizmu,
z której wyrósł „Wel tsch m erz" Wertera, ażeby bujnie rozple-
nić się w epoce romantyzmu. Zarazki tej „choroby wieku" ma już
sielanka „wieśniaka" przemyskiego z 1792 roku, wyhodowana na
poezyi Gessnera i Karpińskiego, a przez to nabierająca znaczenia
historycznego dokumentu.
Gessneryzm bowiem niesie w swojem łonie dwie możliwości.
O ile ktoś przekroczyć chce granice jego artystycznej myśli —
musi albo odrzucić szablon pasterskiej naiwności i zbliżyć się ku
przedmiotowej prawdzie przedstawienia życia ludowego; albo też,
pod wpływem działania dzieła Roussa i Goethego, zajmie się wy-
łącznie sentymentalną stroną idylli i spróbuje czułości pasterskiej
nadać bardziej minorowe tony.
Poez^^a w epoce Stanisława Augusta, wydawszy Kniaźnina,
Karpińskiego i autora „pieśni pasterskich" z 1792 roku — z obu
tych możliwości korzysta.
Co więcej : — potrafimy wskazać konkretny przykład, w któ-
rym poezya przeciwko fałszom sytuacyjnym pasterzy „naiwnych"
protestuje i, wstąpiwszy na drogę realizmu ludowego, dociera na
niej znacznie dalej, aniżeli uczynił to Kniażnin.
Przykład taki znajdujemy w poemaciku, który urodził się na
ziemi krakowskiej pod nazwą: „Sielanka. Wyrzynek(!) na Piaskach
przy Krakowie". Napisał go — wedle Estreichera — Jacek Przy-
bylski w 1795 roku. Wszystko jest w tej sielance nowe: uro-
czystość dożynkowa, aktorowie (Wach, przodownik, Sobek, Banach,
Wałek, Kuba. Bartosz, Kaśka, Jaga, Gierka), ich gwara mazurska,
208 MAUYAN SZyjKOWSKl
naturalizm ich myśli i uczuć; jakiś wiew dawnej, renesansowej sie-
lanki polskiej, od „Żeńców" Szymonowicza — powiał tu pod ko-
niec stulecia, ażeby pogłębić się, otrząsnąć z działania „literatury"
i zbliżyć ku nurtom życia.
Nie szukamy jednak śladów folkloru w poezyi XVIII-ego
wieku i o „wyżynku" Przybylskiego nie b5'^łoby powodu do wspo-
minania na tem miejscu, gdyby nie związek tego utworu z histo-
ryą „eklogi", w tym czasie panującej.
Jest to mianowicie związek przeciwstawny: sielanka Przybyl-
skiego pojawia się jako świadomy protest i reakcya prze-
ciwko fałszom bukolicznym. Ten protest włożył autor w usta je-
dnego z żeńców, rozumnego Banacha. Sprzeciwia się on opinii Sob-
ka, który sądzi, że we dworze należy zachować się całkiem ina-
czej, aniżeli w chałupie; zwraca zatem uwagę przodownika:
Żeby snadź w koperczakach nie popełnił błędu
Albo nie głaszył tłustych wyrwasów hałasem,
Albo machając szklanki nie wywrócił czasem,
Albo gorzałką pańskiej nie oblał podłog^i,
Albo podkówką czyjej nie skaleczył nogi".
Sądzi Sobek, że trzebaby „skromnie pląsać, a śpiewać z wa-
szecia i składnie" „coś o zbożowej bogince Cererze, I o Faunie,
co starzy czcili go pasterze. Lub jak strojny Tryptolem gospoda-
rzy wita W wieńcu z kłosów pszenicy, jęczmienia i żyta, Bo to
wiem od kleryka głównego w dowcipie, Co mi wszystko tłumaczył
nie na jednej stypie".
Nie dziwota, że gromada nie rozumie Sobka, który „coś po
dworsku gada" — Banach zaś wręcz sprzeciwia się jego życzeniu
i taką ogólną wypowiada krytykę.
„Ale nie chcę, żebyśta łamali se głowy
Na jakiś dziwny wymysł i nie nasz piaskowy.
Nie przystoi chłopkowi mędrkować na dworze,
Bo w czem Panowie biegli, poszkapić się może,
Ani to na wasz rozum w wiejskie mieszać tony,
Jak chce Sobek, Cerery, Flory i Pomony,
Skądżebyśta o dawnych bożyszczach wiedzieli
Parobczaki przy pługu, dziewki przy kądzieli?
Ani każdy ogarnąć te imiona zdole,
Kto wzrósł na wsi, a w żadnej nie żakował szkole.
Dać spokój rzeczom, których nie znane nazwiska,
Nie dla waszych to oczu to bogactwo błyska.
GE8SNERYZM W POKZYI POLSKIEJ 209
Milej brzmią w waszych wargach natary widoki,
Jakie stawia ten okrąg cały, jak szeroki.
Owe jare słoneczko, błękitne niebiosa,
Szary deszczyk, szron biały i kroplista rosa,
Siwe chmury i tęczy z różnych farb okrasy,
Żółte niwy, zielone łąki, czarne lasy,
Te cieniste doliny i te mgławe góry,
Te obszary na różne pokrajane wzory,
Albo spławista Wisła lub wąski strumyczek"
i t. d.
Krasicki potępił „eklogę galanteryjną'^ — Przybylski odważył
się już na naganę „eklogi naiwnej''. Co więcej; na negacyi nie
poprzestał, ale pospieszył z radą pozytywną: dał próbę „eklogi lu-
dowej''. Jako temat zalecił obserwacyę swojskiego krajobrazu,
który sam udatnie szkicuje, zajęcia wiejskie „na boisku i w sa-
dach, a nawet w kurniku, I w piekarni, gdzie dziewki krów wy-
miona doją, I w karczmie jest czem duszę uweselić swoją";
„I kiedy się len suszy, lub międli konopie,
I kiedy się drwa rąbie, albo glinę kopie,
I kiedy się rżnie sieczkę, albo grodzi płoty,
I kiedy się chałupę poszywa na słoty,
Kiedy się ziarno wiezie na łąkę do młyna,
Eaedy baba chleb piecze, lub przędzie dziewczyna,
I kiedy na kominie mleko w garnku kipi,
I kiedy się wóz toczy i kiedy pług skrzypi
Dostrzega się piękności uchem i oczyma
Od świtu, aż póki się nie skryje słoneczko:
Ładnie wam wszystko prostą malować piosneczką
I prawdziwe powaby głosom waszym daje
Ton, który wiernie wasze znaczy obyczaje
I więcej Panów bawi surowa prostota.
Niż wysmażona rymnych pismaków ramota.
Gdybyśwa byli śpiewać naprzykład proszeni
Podwieczorek Bronowski dany tej jesieni,
Mógłby Pismak namówić spamiętliwą Frankę,
Żeby w górnych andronach udała sielankę
Aleby mi pod grubą gunią nie wierzono.
Bym układać w lepiance lichej rzecz uczoną
I jeszczeby mię miejskie posądziły słowa.
Że m.i ją podyktował bakałarz z Krakowa^.
Rozprawy Wydz. iiiolog. T. LUI. 14:
210 MARYAN 8ZYJK0WSKI
A gdyby tak Franka wyuczona powtarzała owe „androny":
»Wy wtedy zadumieni, wieśniaczkowie prości,
Stalibyśta w milczenia i bez wesołości,
Tylkobyśta się przy niej drapali po głowie
1 znaczenia wyrazów nie pojmując kilku
Sluchalibyśta, jakby o żelaznym wilka".
Jakże różnią się ci „drapiący się po głowie" prostaczkowie
od czule wzdychających Dafnisów Gessnera! Nie obce są im ró-
wnież amory; ale te nic wspólnego nie mają z „pacholęciem z Cy-
pru". Tak n. p. Wach „krotofilnik wierutny" „zmyślił, że się za-
rżnął — i krew udał na palcu i łzę istną w oku";
„A gdy go bliskie dziewki żałowały czule
Nagle ranę w Giertrady owinął koszulę''.
Kiedyindziej, rzekomo przez pomyłkę:
,, — — zamiast kłos podjąć do góry
Uchwycił w schylania się za fartuszek który,
Lub zamiast snopka Kaśkę opasał w powrósło
A gawędził Inb gwizdał, aże serce rosło".
Od „eklogi galanteryjnej" na łamach „Zabaw przyjemnych
i pożytecznych", poprzez kompromisowe wiersze Naruszewicza i Wo-
ronicza, „pasterki" Zabłockiego, ludowe stylizacye Kniaźnina, ero-
tyki Karpińskiego i „czułe" wzdychania „wieśniaka< przemyskiego,
doszliśmy do ludowej sielanki Przybylskiego. Nie znaczy to, ażeby
rozwój poezyi sielankowej w epoce Stanisławowskiej tworzył pewną
ciągłą linię. Takiej stałej, konsekwentnej ewolucyi stwierdzić nie
można. Ale nie stwierdzono jej również i we Francyi, która jest
w tem stuleciu główną nauczycielką Polski. I tam aż pod koniec
wieku, pomimo wystąpienia Roussa, maniera sielankowa nawet w tej
przeżytej formie, jaką nadał jej Fontenelle — trwa i ma swoich
zwolenników. Pamiętać trzeba, że druga połowa XVIII-ego wieku
jest czasem przejściowym, w którym wartości i hasła przebrzmiałe
trwają samą siłą bezwładności, zawierają nienaturalne związki z no-
wymi programami, próbują się wzajemnie zasymilować — i do-
piero zwolna opuszczają pole, kiedy nowe idee, poczuwszy siłę
i rozmach młodości, zaczynają dopominać się pełnych praw i nie-
skrępowanej swobody.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 211
W takiej epoce trudno o linie stałe i proste. Poprzestać trzeba
na zbieraniu szczegółów, nieraz drobnych, porozrzucanych, a jednak
w summie ważnych i doniosłych, jak drobne cegiełki, z których
ma się złożyć budowa nowego gmachu myśli twórczej.
III.
Sielanka w Galicyi.
Żadnych zasadniczych zmian nie wnosi w sferę wyobrażeń
literackich katastrofa upadku Polski. Literatura, która bywa za-
zwyczaj obrazem życia narodowego, tym razem reaguje chyba je-
dynie pewnem podniesieniem patryotycznego tonu, silniej szem za-
akcentowaniem — mimo wszystko — poczucia narodowego. Ale
bo też poezya to schematyczna, zakrzepła w rutynie, pozbawiona
wybitnych talentów i ciągle jeszcze oporna wobec tych przeobrażeń,
które już się były dokonały na Zachodzie. Wyłomy, jakie w niej
dokonały nowe kierunki, wątki sentymentalne z powieści francu-
skiej, odmienne poczucie przyrody w sielance Gessnera i pierwsza
recepcya Ossyana, poprzedzonego poznaniem „Nocy" Younga — to
wszystko dokonało się jeszcze niespostrzeźenie, bez dojścia do świa-
domości i zdania sobie sprawy, że to są nowe znaki na widnokręgu
myśli twórczej, zwłaszcza, że renesans liellenizmu we Francyi po-
rewolucyjnej działa i w Polsce na początku nowego stulecia i wy-
powiada się we wzmożonej liczbie przekładów z autorów klasycznych
w czasopismach ówczesnych.
To jednak ma znaczenie przemijające i zbyt słabe, ażeby po-
wstrzymać rozwój tych kiełków, które do Polski Stanisławowskiej
przyniosły wiatry zachodnie. W każdym jednak razie muza siel-
ska na jakiś czas milknie. Ostatnim bodaj, który na samym końcu
„wieku oświecenia" próbuje sielankowych tonów, jest — Ludwik
Osiński. Sielanki Arystarcha polskiego pseudoklasycyzmu, wydane
w „Zbiorze zabawek wierszem" (Warszawa 1799 roku) — nie przy-
noszą zresztą nic nowego. Są to wiersze erotyczne, bez kolor^^tu
pasterskiego, naśladujące „czułość" Karpińskiego a obok i wyszu-
kane koncepty z eklogi starego typu (np, „Uroda"). O takiej czu-
łości powtórzyć można za Janem Gorczyczewskim:
„Tam ezołość zgasła w sercu, gdzie się kto w nią stroi"
(„Gotowalnia sentymentalna" Nowy Pam. Warsz. 1803, XIV s. 241).
14*
212 MARYAN SZYJKOWSKI
Osiński istotnie „stroi się w czułość", gładzi ją i poleruje
a wszelkich akcentów silnych i prostych unika. W wierszu p. t.
„Niemodna wieśniaczka", stwarzając widoczną antytezę „Żony mo-
dnej" Krasickiego, podkreśla jako zaletę gospodarczej Klary, że ta
nie chce:
„Dumaó nad Heloissą — zmartwić Jegomości,
Pod ciężarem affcktów chorować z miłości".
Pomimo to do tak licznych hymnów pochwalnych na cześć
swobody wiejskiej przyłącza się i Osiński. Czyni to w utworze pt.
„Zmienność Klorynny", pisanym na wzór Krasickiego, podobnie
jak „skotopaski" Juszyńskiego, to prozą, to wierszem. _Razu je-
dnego" — opowiada — „upragniony słodyczy, jaką daje wiosna
w widokach ożywionej natury, szedłem rankiem między rozkoszne
bliskiego gaju ustronie. Ozdobny ze wszech stron obraz przedmio-
tów podnosił myśl moją do uwielbiania ich Twórcy. O nieoszaco-
wana wiejska swobodo, rzekłem, jakże cię przenoszę nad wymu-
szone miast rozkosze i zbytki! Spi bogacz i w uprzykrzonym roz-
lega się puchu: gdy ty najweselsze, a te coraz nowe stawisz wie-
śniakowi zabawy".
Zupełnie tak samo unosił się nad urokiem wsi Stanisław
Trembecki, któresfo -idyllę" -Powązki" właśnie w tvm czasie
„Nowy Pamiętnik Warszawski" ogłasza (1802, VIII. s. 371). Na
wieś „piękny świat przybywa na witanie wiosny, a kto smutny
przyjechał, powraca radosny"; „O miasto!" — woła autor „Zo-
fiówki" — ..cóż są twoje częstokroć pałace? Łzami dobrych zle-
piane ubogiego prace; A gospodarze onych częstokroć bez cudu
Piją krew i żrą ciało jęczącego ludu''.
Ale tych wszystkich zachwytów i okrzyków nie trzeba brać
na seryo. Nie wynikły one z głębi serca, ale były narzucone pa-
nującą modą. Tu w szczególności Delille — tłumaczony niemal ró-
wnocześnie z początkiem XIX-ego wieku przez Józefa Kossakow-
skiego i Alojzego Felińskiego w „Dzienniku Wileńskim" (1805 I.
s. 93; 1806 nr. 11 i 12) — jest dla naszych pseudoklasyków owym
magistrem, na którego słowa przysii^gają. Toteż cała twórczość
„idylliczna" tych uczniów Delilla, to przeważnie, że użyję określe-
nia Trembeckiego: „chata — ale w środku pałac".
Jednakże przeciwko tym naiwnym, ale historycznie ważnym
i koniecznym, jako przejściowe, uproszczeniom, świadomym złudom
GESSNERYZM W POKZYI POLSKIEJ 213
i prymitywnym sympliBkacyom w pojmowaniu życia i przyrody
wiejskiej — odzywa się na samym wstępie nowego stulecia mądry
głos Kołłątaja. W znanym liście do krakowskiego księgarza Jana
Maja. pisanym w ołomunieckiem więzieniu 15 lipca 1802 roku ^),
obok tylu głębokich spostrzeżeń i w pośrednim związku z pierw-
szym u nas programem etnograficznych badań, rozwija Kołłątaj?
pod wrażeniem lektury idyll Gessnera w przekładzie Chodaniego
zapatrywania swoje na zadania i cele polskiej sielanki. Zajmując
stanowisko analogiczne do Jacka Przybylskiego — postulat jednak
unarodowienia poezyi sielskiej stawia znacznie dobitniej. „Życzył-
bym" — pisze pod adresem Ks. Chudaniego — „aby odprawił po-
dróż po naszych górach, aby zwiedził Babią górę, sąsiedzkie Ta-
try, Krępak i Pokuckie Bieściady: bo one niczem nie ustąpią szwaj-
carskim Alpom i mogą obudzić bardzo przyjemne poetyckie obra-
zy.... Obyczaje naszy^ch pasterzy mogą pod ręką dobrego poety tyle
nabrać wdzięku, że wyrównają nietylko szwajcarskim, ale nawet
Mantuy i Syrakuzy okolicoin. Chcąc wszelako pisać polskie sie-
lanki, trzeba się starać, czego podobno Gessner nie czul: aby na-
szym pasterzom dać charakter narodowy; bo choć szwaj-
carski pasterz równie być może przyjemnym przez swą prostotę,
jak włoski i sycylijski, przecież powinni być różnymi co do oby-
czajów, a nawet co do imion: tembardziej pasterz około Babiej góry,
Krępaku, Tatrów i Bieściady".
Każde dzieło poetyckie „musi mieć jakiś konieczny grunt na
prawdzie". Takiego gruntu dostarczą obyczaje ludowe; poeta polski,
chroniąc się .,surowego naśladownictwa", znajdzie w nich „niewy-
czerpane źródło zabawy dla siebie i dla powszechności".
Trudno o bardziej przekonywający dowód na istnienie ści-
słego związku pomiędzy Gessneryzmem a zwrotem do ludowości,
jeżeli się zważy, że punktem wyjścia dla tych wywodów Kołłątaja
jest odczytanie idyll „szwajcarskiego Teokryta", który w całej pełni
odegrał tu rolę impulsyi. Z tem zaś łączy się program polskiego
folkloru, którego ostatecznym celem jest odkrycie źródeł swoistych,
narodowych wątków; na nich zaś ma się oprzeć budowa roman-
tycznej, to jest — w tym wypadku terminy pokrywają się w zu-
pełności — narodowej poezyi.
1) X. Hug. Kołłątaja Listy w przedmiotach naukowych — Kraków 1844,
tom I. 8. 12 sq.
214 MARYAN SZYJKO WSK.I
Z opinią zaś Kołłątaja zestawić możemy krytykę maniery sie-
lankowej z odmiennego stanowiska. Pojawia się ona pod niewiele
mówiącym nagłówkiem „Satyra" w „Tygodniku wileńskim" z I804r.
(s. 8.)- Wypływa owa krytyka z reakcyi antisielankowej, zarzucając
„eklodze" brak szczerości;" poprzestaje jednak na samej negacyi,
o wskazywaniu nowych „romantycznych" źródeł nie myśli; wogóle
poza ramy teoryi pseudoklasycznej nie wychodzi. Autor „Satyry"
stwierdza na wstępie szczerze i otwarcie:
„Choćbym tyle, co Delille, miał sławy we dwoje,
Nigdy na ton tak cznły lutni nie nastroję;
Przyznam się, że mnie nudzą te pasterskie baśnie,
Przy których często słuchacz i czytelnik zaśnie.
Wiersz, co innym poetom ubóstwo osładza,
Nigdy mnie w urojono sfery nie wprowadza,
Niezłudzonem wokoło siebie patrzę okiem'.
Miła jest wieś — to prawda:
.Lecz nigdy na zielonej nie śpiewam murawie
Laurę, zajętą w słodkiej z Filonem zabawie,
Gdy tam widzę nędzue<ro parobka za pługiem,
Dychającego ledwie pod ciężkim kańczugiem.
W samej rzeczy te myśli słodko romansowe
t^erce oziębłem czynią, zawracając głowę.
Jednaż to dama modna pomiędzy cyprysy
Łzy leje nad zmyślonem nieszczęściem Klarysy,
A nieczuła i skąpa wyszczuć każe psami
Ubogiego, co kawał chleba żebrze z łzami.
Najczęściej ci nam wiejskie śpiewają zabawy.
Co nie wyszedłszy krokiem z Wilna lub Warszawy,
Nudząc się. bo zazwyczaj bez grosza w kieszeni,
Wzdychają do strumyków i chłodnych zacieni.
Tych wszystkich romansistów kazałbym za karę
Zawieść do cudzej wioski choćby na lat parę,
Aby sie przypatrzywszy wszystkiemu do woli.
Poznali, jaki jest stau pilnujących roli,
Gdy w jesieni pan i żyd, pop i podstarości,
Zdzierając wszystko z chłopa, biją bez litości.
Dopiero to wyszedłszy z swego omamienia
Klęliby gajo, łąki, strumyki i cienia;
A codzień w jednostajnej znudzeni aabawie
Rzekliby: dobrze na wsi, lecz lepiej w Warszawie.
Lepiej daleko bracia, nie wątpmy już o tem,
Dobrze jest swoim własnym zaprzątać się skotem,
GBS8NEUYZM W POEZYI POLSKIEJ 215
Ale nie mając wiosek, o któro daiś trudno,
Lepiej eklog nie pisać, niż je pisać nudno.
Czyliź, prócz nich, przedmiotów dość pięknych nie mamy?
Niechaj Damon zabawia romansowe damy,
Niech ich czule umysły żałośnie rozkwila
Następca Karpińskiego i tłumacz Delilla;
My bracia, porzucając te dziecinne ślady,
Z Węgierskiego i Boileau chwytajmy przykłady".
Charakterystyczne w tym wierszu są oba punkty zasadnicze:
zarzut fałszowania życia wiejskiego i krytyka ze stanowiska szkoły
pseudoklasycznej. Stąd to uegacya prawa bytu sielanki łączy się
z wyśmianiem „czułości" i wkracza nawet w dziedzinę romansu
sentymentalnego. Jednocześnie jednak, jak to zwykle bywa w cza-
sacłi przesileń, pojawia się w tym samym roczniku „Tygodnika
Wileńskiego" 7,0pis burzy" Gessnera a co więcej, wierszowane
„Uwagi nad Romansami" (s. 198), które są niejako polemiką z wy-
wodami „Satyry". O tej najstarszej proklamaeyi romantyzmu w po-
ezyi polskie] pisałem na innem miejscu ^). Tutaj zaś musimy zwró-
cić uwagę na to, że obejmuje ona obronę praw serca nietylko apo-
teozując „Nową Heloizę", jako arcytyp powieści sentymentalnej,
ale łącząc z tą apoteozą w sposób wysoce znamienny również glo-
ryfikacyę czułości pasterskiej. Obrońca praw serca i wyznawca
swobody tworzenia odrzuca w tym wierszu prawidła „zimnej filo-
zofii", ponieważ dla niej „człowiek czuły jest śmieszne widowisko",
a skutkiem tego ciska ta filozofia „na romans potwarze zażarte"
a „rycerz rozkochany" i „stały pasterz tkliwy" — to dla
niej „urojenia zbujałego dziwy". Są już w Polsce ludzie, dla któ-
rych „czułość serca", nawet pod zmanierowaną formą „sielanki na-
iwnej", przestała być czczą dekoracyą, ale pod wpływem wielkiej
sztuki Roussa nabrała ceny wewnętrznej, wartości subjektywnych
przeżyć emocyonalnych, egzotycznego „owocu martwego morza",
z którego ziarn wyrosło rozłożyste drzewo, zwane: mai du sie-
cle; dla takich „nie żyje ten, kto serca swojego nie czuje", „mar-
twy na pustym świecie czcze miejsce zajmuje" '^).
Owa czułość jest naczelnym motorem poezyi Andrzeja Bro-
*) Zob. „Ossyan w Polsce" Kozpr. Wydz. filol. Akademii Um. tom XVI,
Yl. księga.
*) „Dziennik Wileń"" 1806 s. 223 „Skutki czułego i nieczułego serc*.
216 MARYAN SZYJKOWSKI
dzińskiego. Przedwcześnie zmarły na polu chwały poeta tak
sam o sobie śpiewał:
„Moich zaś myśli zazdrosnych,
Nadziei, co mie ominą,
Wszystkich trefunków żałosnych
Czułość jest tylko przyczyną" i).
Czuł się pokrewnym w duchu z „kochankiem Justyny"; „przy
twej lutni" — pisał zwracając się do niego — „nie żal się i cie-
szyć i smucić, ja też za nią. jak mogłem, ważyłem się nucić" („Na-
pis na dziełach Karpińskiego"), Pomimo jednak tego przyznania
nie jest ta „czułość" Andrzeja Brodzińskiego zupełnie wiernem od-
biciem sentymentu „poety serca"; posiada ona akcent szczerszy
i głębszy, pewien górujący ton melancholii, którego w żalach
i wzdychaniach Karpińskiego nie odczuwamy, natomiast słyszymy
już bardzo wyraźnie w sielankach „wieśniaka" z 1797 roku. Miłość
w pieśniach Brodzińskiego jest smutna; wierzymy chętnie poecier
kiedy wyznaje: „ach zbytnia czułość mi szkodzi, Czułość mych
smutków przyczyną". Erotyzm Karpińskiego posiada łatwość pła-
czu, co jednak nie jest jeszcze jednoznaczne z ową romantyczną
„facultas lacrlmatoria''' . Tutaj postęp czasu musiał zrobić swoje.
Brodziński wprowadza imiona swojskie obok nomenklatury
klasycznej oraz do bardzo już skromnych rozmiarów sprowadzonej
ornamentyki mitologicznej. Jest subjektywistą o znacznie bardziej
zdecydowanym typie, aniżeli Karpiński; rys ten występuje, ilekroć
poeta zużytkowuje — a czyni to często — drugi obok erotyzmu
zasadniczy motyw swojej muzy lirycznej: przyjaźń, która „więcej
jest niż złotem".
Uczucie to, które związało autora „Zabawek" z towarzyszem
broni, Wincentym Reklewskim, jak Poluksa z Kastorem (zob. „Do
W. R. o Panach") — jest zjawiskiem obcem poezyi Stanisławow-
skiej. Posiada bowiem koloryt tak ciepły, opiera się na pokrewień-
stwie uczuć i myśli tak bliskiem i wyraża się w wyznaniu przeżyć
tak osobistych — że dopiero w podniesionej atmosferze sentymen-
talnej i przy rozbudzeniu indywidualizmu w poezyi mógł rys taki
wystąpić.
') Zob. „Zabawki wierszem And. Brodzińskiego" Kraków 1807, s. 76 „Moj»
żale do czułości'.
GKSSNERYZM W POEZYI POLSKIKJ 217
Skąd te odn^-bne cechy w poezyi Andrzeja Brodzińskiego
i o ile na ich formacyę wphniął Gessneryzm? Wpływ ten trzeba
odrazu określić jako pośredni, niemniej jednak istotny. W orygi-
nalnych pieśniach swoich jedynie wiersz „Nad ułonrikaini zgrucho-
tanej lutni" przypomina żywo w pomyśle i tonie idyllę o „Rozbi-
tym dzbanie"; obywa się również Brodziński bez mitologii klasy-
cznej, jako czynnika w akc3"i — a raz nawet robi skromną próbę
wprowadzenia bóstw słowiańskich („Wiesław o Kwiatosławie"), nie-
wątpliwie pod wpływem rozbudzonego już ruchu w kierunku ba-
dań Słowiańszczyzny przedchrześcijańskiej.
Czułość Brodzińskiego, choć w pewnym stopniu głębsza, ani-
żeli w poezyach „kochanka Justyny", wyrosła jednak z tej samej,
co Gessneryzm. atmosfery. Brat Kazimierza przekłada wiele —
a czyni to z oryginałem w ręku — z Hallera, a jeszcze więcej
z wielbiciela autora „Śmierci Abla" — Kleista. Tłumaczenia sie-
lanek Kleista są pośredniem odbiciem idyll Gessnera. Sielanka
„Mirtyl z robaczkiem", choć pasterkę nazywa Kasią, jest parafrazą
„Milona" Gessnera, co zresztą w toku wiersza zostało wskazane
(..Gessnera pasterz złapał ptaszynę"). Sielanka „Laura i Filon czyli
zakład" nosi inicyał}^ W. R. „Wiesław i Skotosław" nazwane są
„ułamkiem z sielanki tegoż"; wyszły zatem z pod pióra Reklew-
skiego, co w owych czasach dość częstego wplatania w zbiorki poe-
tyckie wierszy innego autora, zwłaszcza przyjaciela, nikogo zapewne
nie dziwiło; wszak już Diderot, nawet bez wymienienia nazwiska,
uważał sobie za zaszczyt, że kilka opowiadań jego pomysłu po-
zwolił Gessner wcielić do przekładu własnych utworów. Zaś obok
sielanek Reklewskiego pomieścił Brodziński również bajkę i kilka
epitafiów „małego chłopca", który „mocno się pokochał w poezyi"
a w przyszłości miał problem polskiego romantyzmu w teoryi utrwalić
i pierwszeństwo w poezyi nad bratem starszym — w myśl tegoż
przypuszczeń — zdobyć ^).
1) Mało komu znane są wiersze Andrzeja Brodzińskiego, wydrukowane na
końca jego przekłada ..Dziewicy Orleańskiej" w Warszawie 1821 r. Uwagę moją
zwrócił na nie prof. Ignacy Chrzanowski. W znacznej części są to przedraki
z „Zabawek wierszem", poprawione, jak się zdaje, przez brata, Kazimierza. Po
raz pierwszy znajdujemy tu dwa obszerniejsze wiersze sielankowe, a to: „Do
Chatki", odpowiadający „Życzeniu" Gessnera, oraz „Sielanka, Oczekiwanie przy-
bycia kochanki", bardzo szczęśliwe połączenie tonu erotycznego z motywami
z przyrody; nadto ,, Mazurek" i ,, Pieśń", wydrukowane niemal na samym końcu
218 MARYAN SZYJKOWSKI
Obie wymienione sielanki są typowym produktem Gessnery-
zmu; Filon przegrywa zakiad: „któren wprzódy wyźenie stado
w pole zrana" — gdyż w drodze zatrzymują go pocałunki Laury.
Fragment „Wiesław i Skotosław" — to idylla moralno-erotyczna:
Skotosław jest kopią licznych Arystów Gessnera, kiedy przygarnia
i zapewnia spokojne życie staremu i schorowanemu ojcu Wiesła-
wa; Wiesław wzoruje się na Mirtylach, postanawiając dla miłości
ojca opuścić ukochaną i przejąć na siebie karę więzienia.
„Laurę i Filona" pod skróconym nagłówkiem „Zakład" wy-
drukował Reklewski powtórnie w „Pieniach wiejskich" (Kraków
1811). Zbiorek ten, uzupełniony „poematem pastoralnym: Wieńce",
ogłoszonym w „Pamiętniku Warszawskim'' w 1821 roku (tom XIX
s. 381) — to cała, publikowana spuścizna literacka po przedwcze-
śnie zmarłym poecie-żołnierzu ^). Wyrosła ona z jednej strony na
gruncie Gessneryzrau — i jako taka stanowi najdojrzalszy owoc
tego kierunku w poez}^ polskiej — z drugiej jednak strony po-
siada ona pewne rysy indywidualne oraz pewne naleciałości, obce
Gessneryzmowi. a z prądów bieżących wj^nikłe.
Stylem zgoła przestarzałym posługuje się „dzieło pośmiertne" —
„Wieńce". Pod względem balastu mitologicznego, wspomnień z le-
ktury „Przemian" Owidyusza oraz innych poetów klasycznych —
jest to w rozwoju sielanki polskiej istny anachronizm. Z idyllą
Gessnera może mieć ten „poemat pastoralny" wspólny jedynie
wstęp, skierowany do „swobodnej Muzy", która „unika niewoli" —
i zakończenie, w którem poeta wyrzeka się laurowego wieńca wza-
mian za „fiołkową wiązaukę< z „ulubionych dłoni"; oba te moty-
wy, znane dobrze z wstępnej idylli „An Daphne", można tern
śmielej położyć na karb Gessnera, jeżeli się zważy, że Reklewski
nieraz się nimi posługuje a w introdukcyi do „Pień wiejskich"
wprost Gessnera, jako źródło, wskazuje.
Z tych „Pień wiejskich" fakturę, najbardziej zbliżoną do
„Wieńców", posiada ostatnie pt. „Puławy". Wiersz ten, parzystym
rymem 13to zgłoskowym na cześć Ks. Izabelli Czartoryskiej zbu-
tej publikacji — to bardzu wdzięczne piosenki niiło-sne, bez motywów i deko-
racyi Gessnera, zato z widocznymi śladami usiłowań w kierunku uchwycenia to-
na ludoweg^o.
1) Nadto tenże rocznik „Pamiętnika" ogłasza obok „Wieńców'' — „Sonet"
Keklewskiego.
GESSNERYZM W POKZYI POI^SKIEJ 219
dowany — ma touy, które przypominają żywo Trembeckiego „Zo-
fiówkę"; ale obok nich Avprowadza podanie o wianku Wendy
a za Gessnerem określa Puławy „drugą Arkadyą", która „wraca
nam wiek złoty" i gdzie „spoczywa wielkość bogów na łonie pro-
stoty".
Pominąwszy kilka krótkich wierszy, które nie posiadają ko-
lorytu sielanki (np. „Uraza do Anusi", „O mierności", „Rozkosz
oczekiwana") — stosunek innych „Pień wiejskich" do Gessnery-
zmu bywa rozmaity, a mianowicie: częściową parafrazą idylli wstę-
pnej Gessnera jest takiż wiersz Reklewskiego „Do mojej Dafny",
inne stoją bliżej lub dalej centralnego punktu działania atmosfery
Gessnerycznej. parafrazami jednak nie są — a są wreszcie i takie
sielanki, które tę atmosferę przekraczają.
Zacznijmy od parafrazy i przyjrzyjmy się jej bliżej, gdyż na
stosunek poezyi Reklewskiego do Gessneryzmu porównanie takie rzuca
tutaj dość ciekawe światło. Wstęp ;,Do mojej Dafny" powołuje się
wprost na idyllę „pasterza Helweekiego" „Do Dafny", dowodząc,
że Dafne poety polskiego piękniejsza, aniżeli ubóstwiana Gessnera;
wspomnienie u końca wiersza Puław — którym osobne „pienie"
poeta poświęca — służy po to, ażeby wymienić posągi trzech mi-
strzów sielanki, „co się wiejsl^iem śpiewaniem wsławili": Teokryta,
Wergiliusza i Gessnera.
Sam tok myśli polskiego poety parafrazuje kilka zasadniczych
motywów idylli Gessnera, a to: wielbi Muzę, której „zaniedbana
piękność i skromna ozdoba" („die frohe Muse"). śpiew zaś jej „wy-
stawia zaniedbane cnoty" („bringt Geschichte her von Grossmuth
und von Tugend"). W jej towarzystwie miło upływa czas poecie
na śledzeniu „pasterzów, Pana i Dryad" („oft belauschet sie in
dichten Hainen der Baume Nymphen und den ziegenfuss'gen Wald-
gott... und oft besuchet sie bemooste Hutten").
Oprócz parafrazy myśli (nie słów!) Gessnera, której poeta
używa na odmalowanie „swojej" Muzy — ten sam środek służy
mu w pewnej części również na skreślenie stosunku swojego do
Dafny i do sławy. Tej sławy on nie pragnie; miłość Dafny „nad-
gradza chojnic mu śpiewanie"; wystarczy, jeśli ona „wyryje imię
jego na bliskim kasztanie" („Dies sei mein Ruhm, dass mir, an
deiner Seite, aus deinem holden Auge Beifall lachle"). Tutaj jednak
wkrada się już pewien rys, obcy Gessnerowi, a znamienny dla pol-
skiego sielankopisarza: jest to rys zmysłowego erotyzmu. Tego tonu
220 MARYAN SZYJKOWSKI
nigdy nie użył Ges.sner. Zwracając się do Dafny, wyznawał:
^Ja, seit du Freund mich nennst. .. seh ich die Zukunft heli
und glanzend...", co przerabia poeta polski w sposób następujący:
„I wted}^ pierwsze granie powtórzyły skały, Gdy mi pierwszy ca-
łunek twoie usta dałv..." Ten ton indywidualny, nieraz iaskrawo
swawolny, pozostaje stałą cechą Gessneryzrau Reklewskiego.
Niema go oczywiście w idylli „moralnej", której okaz typo-
wo Gessnerowski znajdujemy w zbiorku Reklewskiego pod nagłó-
wkiem „Powrót do zdrowia. Tytyr i Lenty" (radość z powodu po-
wrotu do zdrowia starego Palemona) — a po części także w syl-
wetce starego, dobrotliwego Mikuty, do którego cała wieś przy-
bywa z życzeniami („Urodziny'^).
Zresztą motywy Gessnerowskie spotkać można nie w jednej
z sielanek Reklewskiego; wymieniam te z nich, w których docho-
wała się stosunkowo największa czystość typu; „Dafnis", „Safo
o Faonie", „Fauny czyli miłość Apollina do Nais", „Pan", „Pierwsze
tłoczenie wina", „Laura", „Tyrsis" i „Mikon do Nimfy".
W innych ta czystość typu jest zatarta. Sprawcą tego jest
przedewszystkiem ów ton zmysłowy, który — w skromnej mierze —
występuje już w wierszu wstępnym. Tu zwłaszcza pouczającym
jest wiersz „Kloe i Alexis": ogólny pomysł kąpieli znachodzimy
w idylli Gessnera „Daphne u. Chloe". I tam spłoszył kąpiące się
szelest: „und doch wars nur ein junges Reh" — pospiesza objaśnić
Gessuer; Reklewski zato nie krępuje się zupełnie i przekracza miarę
przyzwoitości.
Ten sam ton swawolny odzywa się głośno w poemaciku pt.
„Walka Kloi z Zefirem", obejmującym 15 sielanek. Tutaj obok
zmysłowości psuje czystość Gessneryzmu również pewna baroko-
wość pomysłów, przypominająca w całej pełni chęć „zadziwiania**
Mariniego. Podstawowy motyw treści tego utworu, owa walka z ze-
firem, oraz poszczególne jej epizody (zwłaszcza historya z różą
w sielance 6, 7, 8 i 9) — noszą charakter barokowego konceptu.
Jest rzeczą zadziwiającą, że tego rodzaju pomysły nie są odoso-
bnione w poezyi autora „Krakowiaków". Pojawiają się one nawet
w wierszu pt. „Wzajemne wyrzuty", którego bohaterowie noszą
swojskie imiona Stasia i Kasi. Tu j)ieśn Stasia o pszczole, która
przez pomyłkę zamiast na róży usiadła na licu Kasi — trąci ró-
wnież barokiem.
Oprócz tonów zmysłowych, oraz jakby jakąś siłą atawizmu
GESSNEltYZM W POK/.YI POLSKIEJ 221
przekazanych wątków barokowych — znajdujemy w poezyi Re-
klewskiego szereg wierszy, które na inny sposób psują czystość
Gessneryzmu. Dzieje się to albo przez wprowadzenie imion swojskich
i kolorytu lokalnego, albo skutkiem użycia mitologii słowiańskiej,
albo wreszcie przez wszystkie te rysy razem. Te rysy mają uzasa-
dnienie już nie w indywidualizmie poety — ale w duchu czasu.
I tu stopień użycia tych rysów bywa różny. W „Czterech do-
bach roku", prócz imion Sędzimira i Wiesława, koloryt Thomsona
i Gessnera nie uległ żadnym zasadniczym zmianom. Za to „Wie-
sław", choć z początku żywo przypomina „Dafnisa" Gessnera (po-
ranek zimowy, tęsknota do Filidy) — w dalszej wędrówce swojej
przez lody i śniegi do Kwiatosławy w towarzystwie wiernego psa
prosi o pomoc słowiańskie Peruny, Zywie, Dziewannę i Pogodę.
Pomimo tych odmiennych wtrętów omówione wiersze Reklew-
skiego nie zrywają jeszcze całkowicie ze sferą wpływów Gessne-
ryzmu. Jeśli nie potrafimy w nich znaleść wyraźnych reminiscen-
cyi fabularnych z Gessnera — stwierdzimy bodaj niegłęboki sen-
tyment i silnie zarysowane, zazwyczaj pogodne tło z przyrody
w guście Gessnera.
Ale Reklewski, choć tak niewiele pozostawił, posiada zadzi-
wiająco obszerną skalę tonów: są w nich jakby echa z epoki ba-
roku i ślady pseudoklasycznej poezyi Stanisławowskiej i czyste
typy idylli Gessnera i pewne naleciałości indywidualne i wreszcie
skłonność do swojskości. Na tej ostatniej się oparłszy — dochodzi
poeta do przezwyciężenia Gessneryzmu.
Tę skłonność miał niewątpliwie na myśli wydawca „Sielanek
krakowskich" (Kraków 1850) — gdy w życiorysie Reklewskiego
pisał: „Przyznać trzeba Reklewskiemu, iż po Bogusławskim był
może jednym z pierwszych, którzy Muzę poezyi ojczystej, błądzącą
pośród czczo gładkich manowców, jakie w rymowanych dziełach
naszych poprzednich zwolenników szkoły fi*ancuskiej spostrzegamy,
starali się wyprowadzić na niwę rodzimą".
Dziś wiemy, że twierdzenie takie jest zbyt śmiałe; poprzedni-
ków Reklewskiego pod tym względem wskazaliśmy już w XVIII
wieku. Niemniej jednak należy się pomysłom swojskim przyjaciela
Brodzińskich obszerniejsza wzmianka.
Wybrał je z „Pień wiejskich" i przedrukował w „Sielankach
krakowskich" wydawca z 1850 roku. Kierując się jednak zbyt
zewnętrznemi właściwościami, pomieścił wśród „Sielanek k rak o w-
222 MARYAM SZYJKOW.SKI
skich" niepotrzebnie „Wiesława". „Szukanie". „Cztery doby roku"^
„Wzajemne wyrzuty" i „Urodziny", które — jeśli uznamy, źe
swojskość imienia nie czyni jeszcze wiersza swojskim — nie ozna-
czają zupełnego wyzwolenia się poety z pod wpływów Gessneryzmu
na rzecz sielanki rodzimej.
Na jakiej drodze to się dokonywało — najlepiej illustruje
wiersz pt. „Jolenta". Początek wiersza nosi jeszcze pokost Gessne-
ryzmu: smutna Jolenta stoi pod jaworem, pogrążona w tęsknocie
za kochankiem. Dalej jednak akcya wchodzi na nowe tory. „Oży-
liście nie widzieli przechodnie" — PJ^^'
^Urodnego na wronym konia gdzie młodziana"?
Nosi teraz błękitne z czerwonem odzienie,
Dzida w ręku, na wronym koniu prędko żeuie,
Z bialem piórem za czapka czerwoną".
Oto pasterz Gessnera wj^rasta na kolorowego ułana ks. Jó-
zefa. A i kochanka jego traci ckliwość Dafny, kiedy ma wizyę
krwawej bitwy i w kornej prośbie zwraca się do Boga, ażeb}'-
ustrzegł ukochanego od wrogiej kuli.
Subjektywne wspomnienia żołnierskie, z których w poezyi
Andrzeja Brodzińskiego wyrosły „Dumy wojownika kochanka" —
pomogły Reklewskiemu odrzucić skorupę Gessneryzmu i stworzyć
obrazek Haliny, pytającej ułanów z pod Raszyna o brata („Ha-
lina") lub też ułożyć pełne wspomnień z wojny austryackiej „Za-
chęcenie do tańca".
Próbą pogłębienia sielanki w kierunku prawd}^ ludowej są
właściwie tylko dwa wiersze Reklewskiego: „Górale" i „Krako-
wiaki". Pierwszy, znacznie słabszy, ma koloryt lokalny (Kraków,
Dunajec) ze skromnemi próbami górskiego krajobrazu („strumień
ze skały", przepaść, dzikie kozły). To jednak, co ta para w formie
dyalogu mówi, nie przynosi ani w treści, ani w dykcyi żadnych
znamion etnicznych.
Za to „Krakowiaki" mają temperament i werwę wiejskich
parobczaków i znakomicie po raz pierwszy w tym stopniu dostoso-
wany do tej werwy ton śpiewny i skoczny, jakby wyrósł z krze-
sania podkówkami i dźwięku blaszek na krakowskim pasie. Ta to
przedewszystkiem forma „Krakowiaków" Reklewskiego stanowi nie-
pospolitą zdobycz w rozwoju polskiej poezyi sielankowej.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 223
Trzeci przedstawiciel „młodej Galicyi'^ w czasach Księstwa
Warszawskiego, którego rola w późniejszych dziejach literatury
ojczystej jest bez porównania wybitniejsza, choć, młodszy wiekiem,
później aniżeli brat i starszy przyjaciel występuje, w tej samej
atmosferze ducha wzrasta a nawet, pierwsze kroki na niwie poezyi
stawiając, brata i przyjaciela za przewodników sobie obiera. Prze-
bywając w 1806 roku u stryja, w Wojniczu, rozczytuje się 15-letni
Kazimierz Brodziński w idyllach Gessnera; w liście do stryje-
cznej siostry Szczęsnej z 16 maja 1807 roku nazywa dzieła autora
„Śmierci Abla" „także może dosyć piękne", prócz tego, idąc za
wskazówkami prof. Schmidta, zapoznaje się dokładnie z utworami
anakreontystów niemieckich, z pomiędzy których „pożera szczegól-
niej Kleista" (w 1808 r.).
Przede wszy stkiem jednak karmi się poezyą Gessnera, o czem
w jednym z listów ze Szwaj caryi tak pisze: „Gessner był pierw-
szym poetą, którego w lichym przekładzie polskim czytałem. Ja-
kiekolwiek marzenia o złotym wieku są prawdą dla złotego wieku
młodości. Gessner obudził we mnie przywiązanie do natury, poezyi
i cnót takich, o których tylko wiek dziecinny może mieć wyobra-
żenie i które w nim tylko pełni. Jak o raju marzyłem często o je-
ziorze Lemańskiem, wierzyłem nawet, że brzegi jego przez nimfy,
fauny i amorki są zamieszkane" i).
Jakoż już w pierwszych próbach poetyckich mianuje siebie
Brodziński „śpiewakiem nieśmiałym włości" („Duma pod drzewami
na rynku krakowskim zasadzonemi w roku 1810") — a i później
powtarza nieraz z naciskiem, że jego „Muza jest niestała, z paster-
kami się chowała" („Moja Muza") i że jako „córkę cichej wioski
Pasterki ją wychowały" („Muza" w wyd. z 1821 r.).
Ta „córka cichej wioski" objawiła się Brodzińskiemu zrazu
w kostyumie „Dafny" Gessnera" i wywołała szereg najwcześniej-
szych prób poetyckich, sięgających jeszcze czasów nauki gimna-
zyalnej (o czem informują liczne wzmianki w korespondencyi poety).
Wrażenie zaś tego zjawiska było tak silne, że przetrwało cały
pierwszy okres młodzieńczej poezyi a nawet po przeniesieniu się
') Zob. Dr. Aleks. Łucki „Młodość Kaz. Brodzińskieoro", Kraków, Ak
Um. 1910. W braku zupełnej i krytycznej edycyi dzieł Brodzińskiego uwzglę-
dniamy wydania z 1821, 1843 i 1872 roku oraz „Nieznane poezye" wyd. Dr. Al.
Łucki, Kraków, Ak. Um. 1910.
224 MAUYAN (SZYJKOWSKI
do Warszawy w 1814 roku nie zanikło doszczętnie. Oczywiście
przechodziło ono różne fazy: od mniej lub więcej czystego typu
„eklogi naiwnej" — aż do zupełnie wolnej od Gessneryzmu i w myśl
późniejszych poglądów poety zreformowanej „idylli pod względem
moralnym".
Epigramaty, nagrobki, bajki, elegie i sielanki — to najwcze-
śniejsze formy, jakich próbuje młodzieńcza muza Brodzińskiego;
sięgają one mniej więcej po 1809 rok a okruchy z nich dochowały
się w listach do Andrzeja i Szczęsnej, w zbiorku poezyi Andrzeja,
wreszcie wśród nieznanych poezyi, wydanych staraniem Dra Ale-
ksandra Łuckiego. Obok Gessnerj-zmu — działają tu rady i wska-
zówki starszego brata, który przedewszystkiem doradzał ćwiczenie
się w drobnych, łatwych formach anakreontycznych i), oraz obo-
wiązkowa znajomość literatury niemieckiej, w której pod wodzą
Bronnera, Mullera a zwłaszcza Vossa dokonywa się już w drugiej
połowie XVIII-ego wieku reforma sielanki na rzecz rodzimego ko-
lorytu. B/Uch ten. który w poezyi polskiej ma już w Kniaźninie
swojego przedstawiciela — i to, jak można przypuszczać, niezale-
żnego od wpływów niemieckich — musiał krępować bezwzględny
zachwyt Brodzińskiego dla idylli Gessnera. W wymienionym liście
do Szczęsnej z 1807 roku wyraża się poeta o dziełach „helwee-
kiego Teokryta" z pewnym krytycyzmem („także może dosyć
piękne"), przesyłając jednocześnie — dziwnym zbiegiem okoliczno-
ści — przeczytane poezye Kniaźniua; w liście zaś do brata z tegoż
roku załącza „Roxolankę", która przedstawia słabą próbę skojarze-
nia Gessneryzmu z sielanką staropolską.
Ten krytycyzm jednak ma na razie zbyt mało siły, ażeby
przezwyciężyć, a bodaj osłabić w znaczniejszym stopniu działanie
Gessneryzmu. Jakoż „Sielanka Dunaju" z 1808 roku zachowuje
w zupełności ckliwo-senty mentalny ton „eklogi naiwnej", opowia-
dając o Glicerze, opuszczonej przez Dameta i rzucającej wianek
do rzeki, iżby zaniosła go niewiernemu. Działanie Gessneryzmu do-
szło tutaj poprzez erotyki Andrzeja Brodzińskiego i tera bardziej
od wszelkich przeszkód było wolne.
Wypadki, które w latach 1809 — 13 pochłonęły poetę, nacią-
gnęły nową strunę na jego lutni, rozbudziły w nim nastrój patryo-
tyczny a od sielankopisarstwa odwróciły uwagę. Tylko w „Dumie
^) Łucki, „Młodość Brodzińskiego" s. 32.
GE8SNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 225
pod drzewami..." z 1810 roku wspomniał „śpiewak nieśmiały wło-
ści" o wiejskiej prostocie i wyraził nadzieję, że wraz z drzewami
przybędzie ona do miasta i skłoni „panów w radzie", iżby „nie
myśląc o zdradzie" uradzili „szczęście ziemi".
Dopiero po odbytej wojaczce, osiadłszy na wsi u ciotki w Su-
likowie — przypomniał sobie Kazimierz z Królówki swoje posłan-
nictwo poety sielskiego. Powtórna, tym razem dojrzalsza aniżeli
w pacholęcych czasach pobytu w Lipnicy i Wojniczu obserwacya
życia wiejskiego — zdarła iluzye i odezwała się tak rzadkim w poe-
zyi autora „Wiesława" zgrzytem satyry. Wiersz ten, przesłany
w liście do przyjaciela (z 20. IV. 1813 rokuje) — to w całej na-
gości obraz nędzy wioskowej „arkadyjskich pasterzy". Amarylla
która kozakowi płaszcz kradnie. Mirtyl w karczmie, Dafnis z koł-
dunem, Glicera usmolona w łachmanach, Tyrsys uśpiony „na ko-
rytku... gdzie z gniłej rury ciekąc szmer daje gnojówka", Pan =
Ekonom — to brutalne podarcie w strzępy wszystkich dekoracyi
z pracowni Gessnera i jego uczniów.
Jakkolwiek ten odosobniony wybryk fantazyi Brodzińskiego
wolno przypisać przedewszystkiem chwilowemu kaprysowi poety,
który wyraził się w formie prywatnego listu — trzeba jednakże
z drugiej strony zwrócić uwagę, że na genezę wiersza złożyła się
nietylko chłodna obserwacya, ale i pewne dążności realistyczne
w patrzeniu na życie wsi, które w literaturze ówczesnej na drodze
reakcyi przeciwko manierze sielankowej zaczynają się rysować.
Już powyżej wspomnieliśmy o „Satyrze", drukowanej w „Tygo-
dniku Wileńskim" w 1804 r. Tendencya ta wystąpi wyraźniej —
jak zobaczymy — w drugim dziesiątku lat nowego stulecia, wiersz
zaś Brodzińskiego łączy się z nią niewątpliwie pewnym przycz^^-
nowym związkiem.
W poezyi jednak autora „Wiesława" ma ten utwór znaczenie
przemijające, ^i^''^ f^^'^ externo''^ nie przestaje Brodziński zachwy-
cać się szczęściem życia wiejskiego i karmić dobrowolnie ułudą
idylli, stanowiącej tak wygodną i wypróbowaną formę poetyckiej
ekspresy i. I jednocześnie z antisielankową satyrą — pisze poeta
w 1814 roku: „Do wieśniaków", „Do Czesławy", „Kwiatosława
czyli srogość dziewanny", „Stanisław" „Bogdan i Miłko" wreszcie
^) Cytnje Dr. Łncki „Młodość Brodzińskiego".
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIU. 15
226 MARYAN SZYJKOWSKI
„Krakowiaki". Wszystkie te wiersze, choć bibliograficznie pod je-
dnym rokiem są zestawione, stanowią w porządku, w jaki je uło-
żyliśmy, szybko postępującą ewolucyę od Gessnera ku poszukiwa-
niom dróg nowych.
W wierszu „Do wieśniaków" i „Do Czesławy" brzmią jakby
echa „Życzenia" i „Do Dafny" Gessnera. „Gdybym ja miał chatkę
z wami" — marzy poeta — :
Obudzaliby mię ptacy
Chodzić co rauo do pracy
Z wypoczętymi wołkami.
Nie dumałbym, za co króle
Wywodzą Ind w zgubne pole,
Jak się kto wyniósł, jak zdradzał,
Obwiany chłodnym wietrzykiem,
Szedłbym często na szczyt skały
Z wierzbowym moim flecikiem".
„A ja mojej Czesławie winien pieśni moje" — mówi w dru-
gim wierszu Brodziński, jakb}^ powtarzając myśli Gessnera. „I ja
też tylko chciałem, niechaj moje granie Nie dalej jak do serca
Czesławy dostanie"; i „ja mojej Czesławie winien pieśni moje, dla-
tego jej pamięci niechaj flecik sti'OJę"; „grywałem ja, abym się
mógł podobać tobie" — bowiem ja „mojej Czesławie winien szczę-
ście moje".
„Gdy ja to, co syn matce winien, już odbędę.
Cienie ojców wiedźcie mię na sieiańską grzędę.
Piszczałka obok sierpu, a obok Czesławy
Niech się sadek rozkwita, zielenią murawy".
Te same tu motywy Gessncrowskiej sielanki, którą swój zbio-
rek wierszy otwiera w 1811 roku Reklewski — ta sama letnia
atmosfera pogodnej idylli, z której drwi tak bezwzględnie Brodziń-
ski w liście do przyjaciela. Atmosferę tę podtrzymuje wpływ utwo-
rów Reklewskiego, występujący wyraźnie w tj^ch sulikowskich sie-
lankach i nieraz bardzo charakterystycznie skojarzony z Gessnerem.
Ciekawą taką kombinacyę przedstawia zwłaszcza wiersz pt.
„Kwiatosława czyli srogość Dziewanny'^ W guście Gessnera jest
sam pomysł miłości pasterza do nimfy, nie wyłączając końcowej
GESSNERYZM W POBZYl POLSKIEJ 227
przemiany Wiesława w jodłę. Zato motywy uboczne w tym płodzie
„tkliwej słowiańskiej Muzy" pochodzą niewątpliwie z przejęcia się
lekturą poezyi Reklewskiego. W szczególności wiersz p. t. „Wie-
sław" dostarczył imion obu głównych postaci (Wiesław, Kwiatcj-
sława) oraz starosłowiańskiej Dziewanny i Peruna, występujących
zgodnie obok Wenery i Feba. Są nadto ślady wpływu barokowej
ornamentyki Reklewskiego: piersi Kwiatosławy są jak dwa pączki
róży. a po pocałunku pasterza staje się ona cała podobna do róży
„co na gibkim rozwiła się prątku. Płochemu Zefirkowi stawia się
z początku, Ten szeleszcząc listkami swawolę zaczyna, To ssie wo-
nie, to w górę, to ku ziemi zgina — Gdy spocznie, ta znużoDa
igraszki śmiałemi, z strzępionemi listkami schyla się ku ziemi"
(por. Reklewskiego „Walkę Kloi z Zefirem").
Natomiast w stronę realizacyi ludowej kieruje się sielanka
„Stanisław", której ton zasadniczy zapowiada wyraźnie, że to jest
właściwa droga, na której muza sielska poety wyzwoli się z pod
wpływów Gessneryzmu i wyśpiewa „Wiesława". Udała próbką pla-
styki realistycznej jest obrazek na pół wzniesionej „pod dach"
chaty wiejskiej:
,, Pomnę, gdy na niej krokwy za ojca stawili,
Zawieszono choinkę na tych krokiew roga,
A cieślowie przy dzbanie krzykali na progu"
Wieś pojawia się w tej sielance w szacie odświętnej, w nie-
dzielne południe po nabożeństwie. Wystąpienie postaci tytułowej,
zamożnego gospodarza Stanisława, który, wyspawszy się w brogu,
obchodzi gospodarstwo — jest również od sielankowej maniery
wolne. Zato w jego refleksye na temat starości miesza się powro-
tny ton Palemonów: Stanisław jest cnotliwy, wie, że pozostawi po
sobie dobre imię a stąd korzyść dla dzieci; tu opodal legnie w gro-
bie, na którym „czasem smutny słowiczek zakwili".
Z chwilą, kiedy Brodziński porzucił l^rainę pasterzy Arkadyj-
skich i znalazł się na drodze do stworzenia swojskiej sielanki lu-
dowej — Gessneryzm musiał okazać się formą zbyteczną. Jakoż nikną
w zupełności ślady jego wpływu w „Bogdanie i Miłku" oraz w „Kra
kowiakach".
W pierwszej z tych sielanek Brodziński, jakby jeszcze nie
ufał ani własnym siłom, ani krzepkości motywów ludowych —
15*
228 MARYAN SZYJKOWSKI
Ogląda się za wzorem wśród staropolskiej sielanki i zatrzymuje
wzrok swój na „Kosarzach" Szymonowicza. Kiedy przed kilku laty
pisał „Roksolankę", takiż sam zwrot ku dawnej poezyi sielankowej
polskiej w połączeniu z Gessneryzmem nie okazał się właściwym;
obecnie, w kombinaeyi z tłem i motywami ludowymi, dał rezultat
bez porównania bardziej udatny.
Z Szymonowicza przejął poeta postać trzeźwego Bogdana i za-
kochanego Miłka, początkową część ich rozmowy, formę dyalogu
oraz staropolskie terminy („pomaga Bóg", „bilka". „dobrza"). które
zastępują właściwości dykcyi gwarowej. Element ludowy rozrósł
się znacznie bujniej. Jest tło lokalne, imiona i nazwy swojskie, pe-
wien realizm w czynnościach osób występujących (ukochana „chu-
sty prała") — a nawet, rzecz zupełnie nowa, próba zaznaczenia
etnograficznych odrębności. Oto spieszą na odpust do Częstochowy:
„Skalmierzaki z pasy kowanemi
I wysmukłe górale z toporkami swemi,
Byli bitne Mazury, dobrzy Morawianie,
Byli bogaci strojem pyszni Podgórzanie",
Ci „pasterze" potrafią już i ognia z podkówki skrzesać i pio-
senkę w rzeczywistym tonie ludowym zanucić. Na takim charakte-
rystycznym dla ludowych śpiewów paralelizmie myślowym opiera
się piosenka Miłka:
Bo kwiatki sa dla pszczółek, dla kwiatków poniki,
A Bronika dla Miłka, Miłko dla Broniki,
Maliny w op^ródeczka jeszcze nie na dobie,
Ale my jaż dorośli, poradzimy sobie.
Te właściwości w pełnym rozwoju wystąpiły w „Krakowia-
kach". Może w rytmie mniej skoczne i śpiewne, aniżeli „Krako-
wiaki" Reklewskiego — przewyższają tamte plastyką („Tupnął
nogą, bok podparł, na dół schylił głowę — ") oraz wprowadzeniem
takich piosnek ludowych, jak: „Słonecznik ku słońcu, słońce koło
ziemi, A ja się obracam za oczyma twemi", „Czerwone jabłuszko,
zrywać go nie będę, Olechna jest piękna, przy niej już nie siędę",
„Wiosną kwiatek kwitnie, wiosną ptaszek śpiewa..."
Dodajmy wkońcu, że ten sam tok myśli i ton wiernie lu-
dowy mają wiersze Bogdana, zamykające „Krakowiaki", które
GBSSNERYZM W POBZYI POLSKIEJ. 229
stanowią zupełny tryumf myśli ludowej nad Gessneryzmem w po-
ezyi młodzieńczej Kazimierza Brodzińskiego.
Takim b}! rezultat powtórnej obserwacyi życia ludowego
w Sulikowie w 1814 roku. Ale to zwycięstwo myśli ludowej nad
Gessneryzmem wcale nie oznacza, jakoby Brodziński już na zawsze
porzucił formę „eklogi naiwnej" i nigdy nie miał do niej powrócić.
Była to forma zbyt jeszcze silnie tradycyą uświęcona i, jak się
okazuje, zbyt żywotna w ówczesnej poezyi polskiej, ażeby Kazi-
mierz z Królówki niejednokrotnie jeszcze jej nie użył. Przytem
zważyć trzeba, że chronologia wierszy poety nie jest wcale usta-
lona i niewiadomo, czy niektóre z nich, choć później ogłoszone,
nie sięgają wcześniejszych czasów.
Tak „Pieśni rolników", znane z wydania w 1821 roku (uzu-
pełnione w edycyi Kraszewskiego), powstały zapewne w pewnej
części przed opuszczeniem Galicyi; przeważnie niema w nich Ges-
sneryzmu, ale i ludowych motywów nie spotykamy, słyszymy zato
w niektórych żołnierski ton a nawet analogie motywów z poezyą
Reklewskiego (np. „Jadący do wojska") — i te utwory należy od-
nieść, jak sądzę, do „galicyjskiego" okresu twórczości poety. Tylko
zaliczony w późniejszych wydaniach do „Pieśni rolników" „Zal
pasterki", drukowany w „Pamiętniku Warsz." w 1821 roku (tom
XIX, s. 558), tudzież „Kloe" (o miłości i podarunkach Milona) —
to czyste typy „eklogi naiwnej" i). W tym samym rodzaju są:
„Sielanka o Filonie" (motyw zawodów pasterskich o flet „dziewię-
ciooki" — z refrenem: „Filon moja jedyna chwała i pociecha, Mi-
łość moją ku niemu niech ponowią echa"). „Mikon i Filis (dyalog
miłosny), „Pustoty Amorka" (Palemon, Filon, Melina, ołtarz Dya-
ny, podstęp Kupidyna), „Dumka" (o niewiernym Milonie) — wre-
szcie „Ofiara, Sielanka", ogłoszona w „Pamiętniku Warsz." w 1816
roku (tom V. s. 61), z inicyałami: K. Br. — przedrukowana na-
stępnie w I. tomie „Pism" w 1821 roku (s. 195, czysty typ idylli
Gessnerowskiej; Milon ofiarowuje bogom jagnię w zamian za mi-
łość Dafny, za podobanie się pasterzom jego grania, za dobry uczy-
nek, który miał sposobność wyświadczyć staremu Testydowi, ra-
tując od zarazy jego trzodę i t. d.).
Poeta, przeniósłszy się w atmosferę literacką Warszawy, w której
Gessneryzm nie należy jeszcze bynajmniej do form przeżytych —
*) Oba te wiersze wydrukowano w dragim tomie wydania „Pism" z 1821 r.
280 MAUYAN SZYJROWSKI
powraca jakby do najwcześniejszego okresu swojej karyery lite-
rackie] i zużytkowuje powtórnie dziecięcą lekturę idyll Gessnerow-
skich. Najciekawszym okazem tego renesansu Gessneryzmu w po-
ezyi autora „Wiesława" jest utwór, ogłoszony w tomie I. edycyi
wileńskiej pt. „Wyjątek z Poematu Poezya" — powtórnie
w rozszerzonej redakcyi w II. tomie tegoż wydania pod nazwą:
„Do Dafny o poezyi" (s. 82) — i raz jeszcze, znacznie uzupełniony
w edycyi Kraszewskiego pt. „O poezyi. Ułamek poematu" (tom I.
s. 43.).
Dopisek w edycyi wileńskiej ustala konkretnie czas powsta-
nia tych fragmentów na 1816 rok („pisane przez autora w r. 1816",
tom II. s. 82), a wewnętrzne właściwości w ich treści zdają się
istotnie tę datę potwierdzać.
Ów niedokończony poemat ma bardzo głęboko sięgające zna-
czenie i dla poznania dziejów Gessneryzmu poety i dla ogólnej
ewolucyi jego pojęć teoretycznych. Ta „ars poetica'-^ Brodzińskiego,
wyprzedzająca czasem powstania jego teoretyczne rozprawy — po-
siada cały szereg bardzo ważnych i ciekawych punktów. Cały
wstęp opiera się na idylli Gessnera „Do Dafny", która już ty-
lokrotnie zaważyła w poezyi polskiej. Dafnie zawdzięcza poeta „co
tchnie w nim'^; „i któż będzie skory" — pyta — „Powieść mar-
twą naukę przed piękności wzory?"
Ani chcę na Marsowe prowadzić cię boje,
Ni mój umysł po tema, ani serce twoje.
Nie chcę maski Talii, ni traicznej zbroi,
Ni szydzenie, ni zyroza tobie nie przystoi.
Miły bożka miJości, ty mi bądź przy boku,
Igraj z Dafny włosami i wdzięcz się w jej oka.
Niech laury nieśmiertelne zostaną przy Tobie,
Chwilę za wieczność, rozkosz niech za chwałę zyszczę.
Wezmę różę z rąk Dafny i całunkiem zniszczę.
Lecz zacznijmy naukę, niech z twego spojrzenia
Czerpara lube natchnienie i rozlewam w pienia".
I Gessnerowska Dafne urasta do godności symbolu miłości,
ta zaś staje się wszechźródłem poezyi. Przypominają się motywy
/. rozprawy Karpińskiego „O miłości", westchnienia i okrzyki
z „Uwag nad romansami" z 1804 roku, z wiersza „Skutki czułego
i nieczułego serca" z 1806 roku („Dziennik Wileński" III, 223),
GES8NERYZM W POKZYI POLSKIEJ 231
Z dumy Mostowskiej w „Astoldzie księżniczce z krwi Palemona"
z 1807 roku. Kto nie zna miłości — prawi poeta, powtarzając nie-
raz do złudzenia wiernie te myśli, które już przed nim pogłębiony
w poezyi polskiej „człowiek czuły" poruszył — ten „w grobie
źvje, milczeniem nocy otoczony, Nie zna drogi do serca..."; „Komu
tkliwy świat marzeii czczeni jest urojeniem, Temu zimny świat
cały, istota marzeniem"; „Kogo czysty kochania ogień nie zagrzeje,
Omija go nieznana każda rozkosz świata"; „Wszystko co żyje ko-
cha, a co kocha nuci. Miłość pieniem, a pienie miłością się cuci".
Wszystkie te wyznania wyrosły na tle G-essnerowskiego hy-
mnu do Dafnv — i Gessnerowskich ornamentów mitologicznych
aż nazbyt obficie poprzez cały tok osnowy używają. Ale z tego
punktu wyszedłszy — rozszerza poeta nieskończenie swoje „credo"
i porusza najważniejsze zagadnienia twórczości. Początkowa, tak
charakterystyczna jednostronność zapatrywań — w miarę dalszego
rozwoju myśli zanika, skutkiem rozciągnięcia struny erotycznej na
całą sferę uczuciową duszy poety:
„Wzrok w sercu czytający pierwsza wieszczów cecha,
Niech na wieki krainę poetów zaniecha,
Kto nie zna kraju prawdy, komu obco serce,
W którem świat niezbadany ukrył się w iskierce".
Poezya, która z tego romantycznego źródła wypływa, ma
„wdzięk natury", uroczy powab i niedbałą prostotę Dafny, która,
gdy płacze, to „tak słodko, że z nią płakać jest rozkosz prawdzi-
wa". Szczęśliwy „kto sercem pojął tę naukę, zdobyć sztuką na-
turę, a naturą sztukę"; tu najbliższą drogę wskaże Dafne, którą
poeta modeluje na wzór muzy Gessnera w następujący sh wierszach:
„Pięknie Dafne z rąk twoich płynie widok wojny,
Jednak obraz pokoju więcej ci przystojny.
Głoś mi śpiewy kochanka z odzowneoro lasn,
Róg pasterski, co trzodę wywołuje z wczasu.
Skowronka, co się gubi w bławatne przestrzenie
I wraz z rosa rozlewa na zagrody pienie.
Tu swarliwe strarayki, po łąkach błądzące,
Tu tęschna jałowica szerzy jęk po łące.
Spieszy pasterz kochany, śpiewając przez gaje.
A głos kochanki echo po rosie oddaje.
Spieszy a umówiony dąb jeszcze zdaleka,
Idzie pierwej niź przyszedł, ona pierwej czeka.
232 MAKYAN SZYJKOWSKf.
Jeszcze czynią za zwłokę wzajemne wyrzuty,
Od śmiej ącei się Kloi, kwiatami osnaty
Filon za każdy kwiatek calnnkiem odliczy,
Ta się cieszy z przegranej, jako ten z zdobyczy,
Taka to moc ma granie, taką słów wyrazy.
Przeistaczają czacie, zmieniają obrazy".
Te wiersze Brodzińskieg(; — to najpit^kuiejsza w poezyi pol-
skiej apoteoza Gessneryzmu. którą spłacono ten wielki dług wdzię-
czności, jaki wobec „helweckiego Teokryta" liryka polska zacią-
gnęła.
Wyrównaniem zaś osobistych rachunków autora ^Wiesława"
wobec poezyi Reklewskiego — jest obraz, zamieszczony poniżej:
walka zefira z pasterką ^). w całości skopiowany z poematu Reklew-
skiego pt. „Walka Kloi z Zefirem"^, tu zaś użyty jako illustracya
zasadniczego postulatu zgodności pomiędzy treścią a formą poezyi.
Pomimo jednak tych tak wyraźnych odgłosów lutni Gessnera
i Reklewskiego w utworze Brodzińskiego — ostateczna konkluzya
wynikła z poza sfery działania idvlli Gessnera a nawet wprost
przeciw niej jest zwrócona:
Na jakiej ziemi, z jakim ludem żyjesz razem,
Takiego twoje pienia niech będą obrazem.
Niechaj inni śpiewają Arkadyjskie gaje.
Krwawe brzegi Skamandrn i Saturna kraje.
Ty ceniąc wszędzie piękność, własną śpiewaj ziemię.
Wspólne w czuciu, w przygodach i zwyczajach plemię".
Tem końcowem wskazaniem zamyka się fragment poematu „Do
Dafny", który od Gessneryzmu wyszedł i w niejednym wierszu hołd
mu złożył. Raz jeszcze porzucił poeta „eklogę naiwną", ażeby sfor-
mułować postulat, który w praktyce rozwiąże w „sielance krakow-
skiej" — Wiesławie oraz w urywku idylli szlacheckiej p. t.
„Dwór w Lipinach".
Nie prowadziła do tego droga prosta, jak widzieliśmy. Pierw-
sze próby poetyckie Brodzińskiego stoją pod znakiem Gessnery-
zmu; potem następuje kilkuletnia przerwa, w której Muza sielska
milknie, ażeby odezwać się powtórnie w 1814 roku w Sulikowie
i to zrazu negatywnie, jako satyra. Następuje szereg sielanek; od
*) Począwszy od słów; ,Tam się Zefirkiem zjawia tak płochy, jak wolny...'
GBSSNERYZM W POKZYI POLSKIEJ 233
Gessnera i Reklewskiego. poprzez niesśmiałe próby zużytkowania
wzorów staropolskich przebiega poeta szybkim krokiem do zupełnego
wyzwolenia się z pod działania idylli Gessnera w „Krakowiakach".
Jednak raz jeszcze do niej powraca: pisze lub ogłasza w War-
szawie „eklogi naiwne", rzuca na papier urywki swoich zapatry-
wań literackich pod adresem Gessnerowskiej Dafny, utożsamia ją
z poezyą miłosną, której treść pogłębia a nast»^'pnie rozszerza na
całą sferę wzruszeń serca, jako najważniejszego źródła natchnień
i konceptów poetv. Te koncepty jednak przybierają znowuż tu
i ówdzie pozę pasterki Gessnera, jej pogodny sentyment i nieroz-
ległv widnokręg pejzażowy, jej kostyum antyczny i dekoracye mi-
tologiczne — ażeby pod koniec odrzucić całą tę obcą „arkadyjską"
ornamentykę i zażądać pełnego brzmienia tonów rodzimych.
Tvm razem wydaje mi się wyzwolenie zupełne a zwrot prze-
ciw Gessneryzmowi trwały. Tak przynajmniej — pomimo później-
szego ogłoszenia niektórych eklog — pozwala przypuszczać rozpra-
wa _0 klasYCzności i romantyczności", drukowana w 1818 r.
Poezyi sielankowej poświęcił w niej Brodziński ustęp obszer-
niejszy, którego essencyonalną część zmuszeni jesteśmy w całości
przytoczyć: „Greccy i późniejsi poeci" — pisze autorj — „chcąc
wyobrazić błogi stan niewinności i pokoju, w którym żyć mógł
pierwszy^ ród ludzki, przedstawili nam go w swobodnem, paster-
skiem życiu, naznaczyli mu czas przed cywilizacyą i w bliskości
bogów, objawiających się na ziemi. Nie było prawie poety, któryby
się nie przenosił do tego wieku, ale po Teokrycie jakże wszystkim
trudno było uczynić zadość wyobrażeniom, jakie o tym błogim sta-
nie zupełnego szczęścia w ograniczeniu tworzymy sobie. Dlatego
zbyt małą liczbę czytelników znajduje teraz ten rodzaj poezyi. Zu-
pełnie Arkadyjskim być powinien pasterzem, kto na tę błogą zie-
mię przenieść nas pragnie. Musi on się wyrzec wszelkiej poetyc-
kiej próżności, powinien być naturą samą tak dalece, ażeby nie
zdawał się starać o naturalność... Szczęścia swojego, piękności natury
nie może wychwalać pasterz, w czytelniku on tylko przez swój
stan te uczucia obudzać powinien... Poezya takowa jest to sen naj-
delikatniejszy, instrument, którego jeden ton fałszywy całe oma-
mienie zniweczy. Piękności natury mogą nas przenieść do obrazów
natury złotego wieku, ale zbyt już jest trudno przenieść się w stan
jego pasterzy".
Cały ten, tak trzeźwy i jasny sąd o fikcyi „złotego wieku"
234 MARYAN SZTJKOWSKI,
W Ówczesnej poezyi — kieruje autor przeciwko idylli Gessnera,
^Z gór Alpejskich" — czytamy — v^<^S^ uwielbiany Gessner
przenieść się do gajów Arkadyjskich, ale nie postawił się w stanie
i"h niewinności. W wychwalaniu natury wszędzie przebija się te-
goczesny poeta, samo najpiękniejsze oddanie jej obrazów psuje oma-
mienie. Gessner zdawał się podróżować do Arkadyi. ale nie zastał
jej pasterzy, jako obcy unosił się tam nad jej pięknością. Wy-
chwalono go, iż on pierwszy wprowadził do Idylli moralność, ale
rem samem chybił prawdy Idylli. Równie nasze cnoty, jak wy-
stępki, nie były znane tym niewinnym pasterzom. W sielankach,
v/ których malowano szczęście wieśniaków w ograniczeniu, łatwiej
można było zbliżyć się do prawdy; ale jak pasterzom złotego wieku
nadawano uczucia i wyobrażenia naszych czasów, tak wieśniaków
zbyt łączono z pasterzami i bogami Arkadyjskimi. Przeto Idylla,
acz w najszczęśliwszy stan człowieka myśl unosząca, chociaż z wszel-
kimi wdziękami wystawiona, utracą swą wartość, bo prawdę
straciła".
Ostatnie słowa — to esencya całego wywodu a zarazem bez-
warunkowy wyrok potępienia na cał}' rodzaj „eklogi naiwnej".
Taki sąd w ustach Brodzińskiego tern bardziej zadziwia, że różni
się zupełnie od opinii wielbionego mistrza Herdera. Ten utrzymy-
wał przeciwnie, źs Gessner „ist bei der feinsten Kunst Einfalt,
Natur und Wahrheit..." „Gerade der einfachste Dichter" — sądził
Herder — „dessen ganze Manier Verbergung der Kunst war. i.st
unser beriihmtester Dichter geworden und hat manche Auslander
mit dem siissen Wahnę getauscht, ais sei alle unsere Poesie reine
Humanitat, Einfalt. Liebe und Wahrheit" ^).
Brodziński, którego poezya na Gessneryzmie urosła, jest tym
razem, bodaj wyjątkowo, odmiennego aniżeli Herder zdania, po-
dzielając opinię Lessinga a zwłaszcza Schillera, który bez wahania
potępił połowiczność „eklogi naiwnej" („Uber naive und sentimen-
t;ile Dichtung")2).
1) MOrikofer op. c. atr. 291.
*) W dalszym ciągu rozprawy „O klasyczności..." utrzymuje Brodziński,
że ,.malowanie natury" w sielance Szymonowicza i Zimorowicza jest .urozmaico-
ne i nie tak wykwintne jak Gessnera, nie tak szczegółowe jak Yosaa": Karpiń-
ski natomiast w sielankach swoich „zbliża sie zbytnie do sentymentalności, poe-
zyom tego rodzaju szczególnie niewłaściwym".
GESSNKRYZM W POEZYl POLSKIEJ
235
Ten sąd swój powtórzył Brodziński jeszcze kategoryczniej
w rozprawie „O Idylli pod względem moralnym", ogłoszonej po
„Wiesławie" a bezpośrednio przed „Dworem w Lipinach" w 1823
roku („Pam. Warsz." tom VI s. 145 — ); przytem na |)otf,'pieuiu
nie poprzestał, ale i za odmiennymi wzorami się oglądnął. „Mając
mówić o Idyllach" — pisze — „przewiduję, jak mało podobny
przedmiot obchodzić może. Ale uprzedzam, iż nie chcę się
rozwodzić nad pieszczotami Dafnisów Arkadyjskich, któremi tak
już poezyę przesycono, że właśnie czas jest wskazać szlachetniej-
szy idylli kierunek. Sądzę owszem, że idylla uważana z tego sta-
nowiska, które tu po krotce rozwinę, godną jest uwagi filozofów,
że jest posłanką pięknych dążeń moralnych, ze Słowianom, a w szcze-
gólności rolniczemu narodowi Polskiemu najwięcej przystoi". Ka-
żdy człowiek ma przyrodzoną „tęskność ku dawnym czasom pro-
stoty i niewinności". „Nawet gdy galanterya wszelką naturalność
chciała ludziom odebrać, nie umiała w poezyi nadawać grzeczniej-
szych tytułów dworzanom i dworzankom, jak pasterzów i pasterek.
Ale im dalszy jest człowiek od prostoty i natury, tem opaczniej
tworzy sobie wyobrażenie o stanie natury, o wieku złotym". Autor
woli, jako bliższych prawdy, patryarchów wschodnich i pasterzy
Homera, aniżeli bohaterów Arkadyjskich, a fikcyę złotego wieku,
tak płodną w literaturze polskie] od epoki Stanisławowskiej począ-
wszy — uważa za zbyteczną. Idylla — zdaniem jego — ma być
„wystawieniem szczęścia w ograniczeniu", każdy stan może być
jej aktorem i „nie potrzeba koniecznie owieczek i laski paster-
skiej"; potrzeba zato prostego i otwartego serca. „Zycie nasze nie
jest utopią, w której żaden wiatr północny nie wieje, ale gdzie
przecie Zefir pogodny znoje nasze i łzy osusza. Te chwile są na-
szemi Eklogami".
W tej myśli „za granicą Gothe pierwszy pojął prawdziwie
idyllę w swoim Hermanie, ale dwoma wiekami pierwej uprzedzili
go nasz Symonides i Zimorowicz".
Niestety „od zjawienia się Gessnera straciliśmy zupełnie
ten przymiot narodowej Sielanki. Weszły w modę czcze opisy pię-
kności natury i pasterze nudno moralni bez natury, bez właściwych
obyczajów. Nic tam nie widzimy, cobyśmy do własnego życia za-
stosować mogli. Gessner kładzie w usta pasterzy złotego wieku
wszędzie myśli o moralności, gdy właśnie ludziom, według stanu
natury żyjącym, równie nasze występki, jak cnoty, nie mogą być
236 MARYAN SZ7JK0WSKI
znane. Człowiek w stanie natury jest dobrym i szczęśliwym, nie
wiedząc o tern. jest nim z natchnienia, ale nie z woli. W obrazie
teraźniejszych pasterzów wystawia czvnv moralne, które mogą bvć
piękne w poezyi. ale nie są zastosowane do życia naszego... Bądź-
my przez oświecenie szczęśliwemi dziećmi natury i to jest ostate-
czny cel cywilizacyi, to jest, ku czemu Idylla dążyć powinna".
Takie jest ostateczne stanowisko Brodzińskiego w sprawie,
którą uważał za wytyczną poezyi polskiej. Doszedł do niego zwol-
na, wahając się poprzez cały okres poezyi młodzieńczej, to naśla-
dując, to znów odrzucając Gessnerowskie wzory. I kiedy w 1827
roku przyszło mu mówić o sielankach Karpińskiego, pomimo to,
że zewnętrzne okoliczności nie mogły przyczynić się do krytycz-
nego stawiania sprawy — nie zawahał się jednak wyznać, że ^mało
odpowiadają własnościom Idylli"; bowiem „wystawiać pasterzy sa-
memi miłostkami zajętych, nadawać im rozpieszczone i często nu-
dno — słodkie sentymenta. nie jest to malować ludzi szczęśliwych
według stanu natury. Dlatego Sielanki Karpińskiego prędzej mogą
nosić imię sielskich Elegij, tak jak we francuskim języku Idylle
Pani Deshoulieres. Większa część Sielanek jego przypomina dawny
smak poetyczny we Francyi, gdy w Poezyi ministrowie i księżne
pod postaciami pasterzów występowali" ^).
IV.
Renesans Gessneryzmu.
O ileż „gust" w poezyi polskiej podążał za tą ewolucyą Muzy
sielskiej Kazimierza z Królówki? Od{)owiedzi na to dostarczy prze
gląd sielankowej produkcyi, bodaj w jej najbardziej typowych
okazach.
A materyału tu nie zabraknie. Od 1815 roku. który przynosi
tak znaczne ©żywienie na polu peryodycznych wydawnictw — roz-
poczyna się na łamach czasopism powtórny, bardzo znaczny roz-
rost poezyi sielankowej, przypominający pod względem tej bujno-
ści czasy Stanisławowskie. Poezya polska, pokonawszy zwycięsko
odruchy reakcyi pseudoklasycznej w pierwszych latach nowego
*) ,,0 życia i pismach Fr. Karpińskiegro" czytane 30 kwietnia 1827 roku
na posiedaeniu Tow. Przyj. Nauk w Warszawie.
GfiSSNKRYZM W POKZYl POLSKIEJ 237
stulecia, a nie umiejąc jeszcze posłużyć się odmienną formą twór-
czej ekspresji — podejmuje formy już wypróbowane, naśladuje
wzory klasyczne i staropolskie, zwłaszcza zaś chwyta się Gessne-
ryzmu, który już raz potrafił bodaj chwilowo uśmierzyć głód no-
wych wrażeń „człowieka czułego".
Podłoże bowiem tego renesansu sielankopisarstwa pozostaje
bez zmiany; zwrot ku prostocie życia wiejskiego, poszukiwanie no-
wego ujścia dla rozbudzonego sentymentalizmu, mniej lub więcej świa-
dome łudzenie się illuzyą „złotego wieku " — to wszystko stwarza te ułam-
kowe formy, których niemoc artystyczna i realny fałsz założenia
odgrywa jednak tak wygodną rolę półśrodka, ulubionego przez in-
dywidualizmy jeszcze zbyt słabe, ażeby sięgnąć głębiej, ale i zbyt
już nasiąkłe nowemi pragnieniami, ażeby je tłumić lub ich kieru-
nek odmienić. „Na wsi jest tylko rozkosz prawdziwa" — powtarza
w 1815 roku bezimienny poeta, posługując się już wytartym licz-
manem 1) — „Tam lud niewinny^ szczery, rzetelny, Tam radość
mieszka i czułość żywa, Do wsi zrodzony każdy śmiertelny". I tenże
sam wielbiciel wsi zapytuje:
,, Kiedy pasterka Błońcem zbrukana
Nieuczouemi wywodzi tony
Jak jest od chłopców prześladowana,
Nie iestżeś wtedy więcej wzruszony,
Niż kiedy Fryne z najętym włosem.
Co na cal bielu z rumieńcem bierze,
Sztucznie a przykro ćwiczonym głosem
Wiersz na paryskiej nuci operze?''
Na tle takich pragnień i zachwytów życiem „pasterskiem" —
rozwija się ponownie „ekloga naiwna" jednocześnie i równolegle
z powtórną falą Ossyanizmu w Polsce, z zajęciem się artykułami
pani de Stael, z przekładami wierszy Schillera, rehabilitacyą Szeks-
pirowskiego geniusza, z pierwszemi w końcu wzmiankami o Wal-
ter Skocie i Byronie.
Ten sam rocznik „Pamiętnika Warszawskiego", w którym
ogłoszono „Ofiarę" Brodzińskiego — druicuje przekłady rozpraw
pani de Stael, drugą „Noc" Jounga, „balladę" Schillera „Nurek"
oraz tegoż poety „Marzenia", Gessneryzm bowiem w Polsce, choć
1) „Dziennik Wileński" 1815, s. 126 „Wiersz do JP... M... mieszkającego
na wsi".
238 MARYAN SZYJKOWSKI
początkami sięga epoki Stanisławowskiej — nie przybiera wcale
w literaturze kongresowej charakteru zjawiska reakcyjnego. Wobec
nowszych i pełniejszych w formie i wyrazie prądów nie staje
w opozycyi. trwa obok i pomimo nich, biorąc wspólnie czynny
udział w torowaniu dróg w stronę odmiennych wartości artysty -
czuych. Brodziński zużytkowuje w swoich dumach ossyaniczne
wątki — a jednocześnie powraca na gruncie warszawskim do po-
rzuconej „eklogi naiwnej". Antoni Borzewski tłumaczy w 1816
roku „Kartona" — a w „Pieśni do jesieni" podaje następujący
spis ulubionych autorów:
„Kiedy deszcz leje, woda się zapienia,
Gdy wiatr szalony z północy się wzruszy,
Wtedy najtkliwiej Ossyana pienia
Mówią do duszy.
Z Weissem chwil kilka trawię zawsze chętnie,
Z Weissem co myśleć uczył mię i sądzić;
Czasami z Jungiem lubię dumać smętnie
I w grobach błądzić.
Pieszczą mię smętnie Felińskiego rymy,
Jego Ziemianin umie mię czarować.
Gdzie się z prawdziwą rozkoszą uczymy
Wioskę miłować').
Ludzi tych czasów, którzy zasmakowali już w melancholii
Younga i Ossyana. zetknęli się z płomiennym idealizmem Schillera,
rozszerzyli widnokrąg krytycznej myśli dzięki rozprawom pani de
Siael — uczy wioskę miłować Delille i zachwyca „Arkadya"
Trembeckiego ^). Pomimo reform^', dokonanej przez Vossa, pomimo
uwag krytycznych i „Wiesława" Brodzińskiego — Gessneryzm ma
wobec takiego stanu rzeczy powodzenie jeszcze na długie lata za-
pewnione.
Wyrazem tego renesansu Gessneryzmu w teoryi może być
rozprawa „O poemacie sielskim" pióra J. Lipińskiego (prawdo-
podobnie Józefa, powieściopisarza z początku XIX wieku). Artykuł
odczytano na posiedzeniu Warszaw. Tow. Przyj. Nauk 11 stycznia
1) „Pam. Warsz." 1817, tom X, str. 461.
») Drukuje „Arkadyę" „Pam. Warsz" 1818, XI s. 83. Tłumaczenie roz-
prawy Weissa „O zasłudze' ogłosił ,,Pam. Warsz." w tomie XIV s. 484. Nastę-
pny tom przyniósł „Wiosnę" Kleista w opracowaniu Jana Zawadzkiego.
GESSRERYZM W POKZYl PoLSKIKJ
239
1815 roku — zaś wyjątki z niej wydrukował „Pam. Warszawski'^
(1815, I. s. 282 sq.)
Obszerne wywody ogólne Lipińskiego odnoszą się niemal wy-
łącznie do typu „eklogi" Gessneruwskiej, który cieszy się szcze-
gólnymi względami krytyka. Poezya sielankowa to — zdaniem
autora — miła zabawka, środek, zapomocą którego „chętnie czło-
wiek z wytworności wraca do prostoty, z gmachów miasta do pól
i gajów, z prac i trosków do swobody i spokojności. od sztuki do
natury'^. Ta natura jednak nosi wszystkie cechy Arkadyi, jest
umyślną złudą, dostarcza „widoku spokojnej szczęśliwości", której
„człowielc wytworny" „nie znalazł około siebie". Taki jest zdaniem
Lipińskiego właściwy cel i przeznaczenie poezyi sielskiej. „Pola
uprawne, łąki zielone, rozkoszne doliny i gaje są teatrem bohate-
rów eklogi; wiosna, młodość, kwiaty, pogoda niebios ozdobą tej
sceny; młodzież ochocza, wieśniacy, pasterze, szczęśliwi jej bo-
haterowie; a igraszki, swawola, miłość niewinna, tkliwe uczucia
przedmiotem sztuki".
Krytyk wie, że taka szczęśliwość jest „urojona"; ma ona je-
dnak swój „zaród w sercu człowieka". A zatem: „czyli stan szczę-
śliwy, w którym poeci wystawują pasterzów jest spłodzony w ich
myśli, czyli był kiedy lub jest gdzie prawdziwy, mniejsza o to:
mógł być i na tym umysł przestaje".
W ten sposób usankcyonowawszy racyę bvtu eklogi Ges-
snera — ją przedewszystkiem Lipiński zaleca. Zna on i wymienia
Vo3sa; lecz właśnie czyni mu z tego zarzut, co było zasługą i po-
stępem. „Ten rodzaj (sc. sielanka Vossa), dogadzający imainacyi
i illuzyi, ma tę jednak do siebie wadę, iż pisarz chcąc być zbyt
wiernym prawdzie, często zbiednionej i skażonej natury obraz
wystawia".
Oczywiście najwyższe pochwały dostają się Gessnerowi. „Dzieła
jego" — pisze Lipiński — - „stanowią epokę w literaturze niemie-
ckiej a razem w sielskiej poezyi wszystkich europejskich naro-
dów". On zbliżył się więcej do prawdy i prostoty, ale potrafił za-
chować delikatność w uczuciach i czystość w moralności. „Kto
chce ukształcić serce, niech czyta Gessnera" ^).
Jakoż czytają u nas Gessnera ponownie w tym czasie. Siady
') z naśladowców Gessnera najbardziej — sądzi Lipiński — przypomina
mistrza Kleist „słodyczą i moralnością".
240 MARYAN SZYJKOWSKI
tej lektury są zwłaszcza widoczne na łamach obu czasopism wi-
leńskich. „Eklogą naiwną"^ czystego typu jest „Milon i Chloe pa-
sterka", którą Janusz Wirion ogłasza w „Dzienniku Wil." (1815,
IV s. 291); opiewa w niej bohater urodę kochanki, następnie swoje
własne zalety („serce czułe i czułe spojrzenie"), kunszt gry na fle-
cie i chatkę ocienioną nad strumieniem, czego wysłuchawszy Chloe
wyznaje wzajemną miłość, której stoi na przeszkodzie opór macochy.
W tymże organie pojawia się „apolog" Ignacego Szydłow-
skiego pt. „Chloe i motyl" (1817, II s. 234), w którym pasterka,
przebywając „na łonie wiejskiej zaciszy", rozczula się nad schwy-
tanym motylem w sposób, który jeszcze epokę „eklogi buduarowej"
przypomina.
Jakoż nie wahają się tłumacze wileńscy zawrócić aż do niej.
Stanisław Rowłowski ogłasza „Słodycz wiejskiego życia przez
Rakana" (1817 II s. 239 1); ale ten sam autor daje w trzy lata
później tłumaczenie Pompignana „Ody na śmierć J. J. Rousseau"
(1820, II s. 339), która zawiera apoteozę prześladowanego geniusza
a największego wroga wszelkich fałszów salonowych. Urywek
z „Nocy wiejskich pana de la Veaux" znajduje drugiego w Polsce
tłumacza 2). (J. J. Styczyńskiego — 1817 I. s. 216) — zaś „Owie-
czki" pani Deshoulieres podejmuje się poezyi polskiej przyswoić
Aleksander Moniuszko, zamieszczając przytem następującą no-
tę: „Ze wszystkich kobiet francuskich, które się w poezyi wsła-
wiły, Antoninę des-Houlieres (1637—94) zdaniem Woltera najwię-
cej okazała talentu. Jej pasterki uważane są w poezyi francuskiej
za doskonały wzór tego rodzaju rymotwórstwa: a mianowicie sie-
lanki Strumyk, Owieczki i Kwiaty tak są powszechnie upodobane,
że wszyscy niemal Francuzi na pamięć je umieją". (1818, I. s.
412).
Wobec tak spóźnionego zachwytu trudno się dziwić, że tenże
sam „Dziennik Wileński" ogłasza w 1820 roku (III s. 430) sie-
lankę „Damon, Idas i Hylas", która jest kombinacyą bardzo po-
spolitych u Fontenella motywów, zwłaszcza z VI eklogi pt. Ligda-
mis (Idas ma rozsądzić, czy lepiej opiewa wdzięki kochanki czuły
Hylas, czy piękniejszą jest nieerotyczna pieśń nieczułego Damona).
1) Racana jako naśladowcę Fontenella sklasyfikował i tłumaczenie z niego
podał już był Krasicki w dziele „O rymotwórstwie i rymotwórcach".
2) Pierwszy tłumaczył wierszem Ign. Bykowski w 1788 r.
GKSSNKRYZM W PORZYI POLSKIEJ 241
Spotykamy jednak na łamach „Dziennika Wileńskiego" w tym
czasie (przed 1820 rokiem) próby wprowadzenia do sielanki no-
wych tonów i to jedyne w swoim rodzaju. Nie jest to aui zwrot
do staropolszczyzny, ani pogłębienie kolorytu ludfjwego — lecz
kombinacya Gessneryzmu z Ossyanizmem. dokonana
przez Antoniego Łęskiego w 1817 roku. Są to niezmiernie cie-
kawe illustracye owego godzenia zgoła odrębnych, jedynie z wspól-
nej podstawy rozbudzonego sentymentalizmu wyrosłych zjawisk —
typowe objawy dla czasów fermentu artystycznej myśli w Polsce
przed wystąpieniem Mickiewicza.
Pierwsza sielanka Łęskiego nosi tytuł „Żale Dafnisa po
zgonie Mai winy" (1817 I s. 34). Pasterz Gessnera stracił ko-
chankę: Mai winę Macphersona. Toteż już nietylko wzdycha, jak
przystało na „człowieka czułego" — ale nauczył się „drętwieć z roz-
paczy", „łzy płynęły mu z oczu a z ust smutne jęki", „cierpiał"
i wiedział, że „z srogich cierpień wkrótce umrzeć musi"; tej śmierci
pożąda, jak pragnął jej stary bard celtycki; wierzy bowiem, iż
„zgon szczęście przyniesie, bo ujrzy jej duszę".
Tło zaś tych nieznanych Dafnisom uczuć równie gruntownie
musiało się zmienić: zahuczał puszczyk zdaleka, zaszumiały potoki,
na niebo wypłynął melancholijny miesiąc.
Drugi wiersz tego zapomnianego Ossyanisty, który próbował
pośredniczyć pomiędzy Gessnerem a Ossvanem, sam przechylając
się na stronę tego ostatniego — ma nagłówek „Zgon Emmy" (I s.
567). Pojawia się i tu Dafnis, występują pasterki, ażeby na urwi-
sku skalistem ponad wodospadem „tkliwe pienia wznosić". „Te
czułe pienia wzmagają srożej jeszcze Dafnisa cierpienia. Na wskroś
go piękna Emma czułością zachwyca". A widząc ją — przypomniał
sobie Dafnis. że jednym z jego z duchowych ojców jest „helwecki
Teokryt" i poczuł „cios bolesny z Kupidyna ręki". Z tą chwilą
jednak zaczyna mówić już tylko to. co mu Ossyan podszepnie:
„walczy z czarną rozpaczą jego tkliwa dusza", ściga Emmę, któ-
ra — tym razem lektury „Nowej Heloizy" pomna — rzuca się do
wodospadu. Skacze za nią Dafnis — lecz fala wyrzuca go na brzeg
z powrotem.
,Tain gdzie jodły ponure rozwodzą swe cienie *
I cichością oddycha cale przyrodzenie,
Rozprawy Wydz. filolog, T. LIII. ^^
242 MABYAN SZYJKOWSKI
Na tem łonie, gdzie tylko zwierz dziki przebywa,
A szum wiatrów tę cichoBĆ odwieczną przerywa,
W tej Btraszliwej zaciszy płacze nędzny skrycie,
Gdzie utracił kochankę, a ona swe życie*".
W ten sposób dokonało się jedyne bodaj w poezyi polskiej
zawarcie kompromisu pomiędzy Gessnerem a Ossyanem; przyczem
ten ostatni, poparty przez St. Preux i Wertera, musiał uzyskać głos
decydujący i objąć rolę kierującą
Wiersze Łęskiego, choć ogromnie pouczające, właśnie dzięki
osobliwej kombinacyi motywów pozostały odosobnione. Rozwój pol-
skiej sielanki nie mógł pójść w tym kierunku — wrócił zatem do
Gessneryzmu, oznaczającego w każdym razie znaczny postęp w po-
równaniu z eklogą Fontenella. która niespodzianie w kilku próbach
na gruncie polskim ożyła.
Platon Sosnowski, którego umieściliśmy w rzędzie Ossya-
nistów^) — ogłasza tuż po swojej „Durnie^ na łamach „Tygodnika
Wileńskiego" „Sielankę. Żal Filona na Filidę'^ (1817, III, 176). Fi-
lon, pędząc trzódkę przez las przy śpiewie słowika, uskarża się, że
Filis go nie kocha, choć uplótł dla niej koszyk — lecz woli Damona
za jego miłe śpiewanie; lecz, czego się smucę? — pyta, pocieszając
się iście po Gessnerowsku — „Czego się z żalem wylewam. Myśl
© Filidzie porzucę I co innego zaśpiewam".
„Szczęśliwa plantacya", którą w temże piśmie zakłada o rok
później Michał Podczaszyński (VI. s. 27) — może być zali-
czona do parafraz . Gessnera. Ta nowelka prozą — tak rzadka for-
ma w historyi polskiego Gessneryzmu — opowiada o Myrtylu,
który, niosąc drzewo z lasu, zatrzymał się przy chacie starego Fi-
lemona i obsadził ją drzewami w tym celu, iżby starzec miał miły
cień w lecie. Dokonawszy tego dzieła słyszy głos „podobny do Ze-
fira", który wychwala jego dobry uczynek i pozwala na wyrażenie
najgorętszego życzenia — na co Mirtyl prosi skromnie o opiekę
nad zasadzonemi drzewami tak, żeby w krótkim czasie okryły cha-
łupę Filemona. Ta „idylla moralna" jest kombinacyą dwóch siela-
nek Gessnera: „Mirtila" (dobry syn zastaje uśpionego ojca) i „A-
myntasa" (bohater ratuje uschłe drzewo a Dryadę prosi wzamian
o zdrowie dla chorego Palemona).
>) Zob. Szyjkoweki „Ossyan w Polsce", Kraków, Ak. Umiej. 1912, s. 150.
GESSNERYZM W POBZYI POLSKIEJ 243
Sielanka Aleksandra Chodźki pt. „Emina" („Tygodnik Wil."
1819, VII s. 309) jest zręcznem zużytkowaniem pomysłów mitolo-
gicznych „helweckiego Teokryta". Opowiada, jak Eminc, zbiera-
jącą kwiaty na łące, spostrzegł bożek leśny i sądząc, że to nimfa:
„Wdzięczy wieńcem szpetne skronie,
Bierze głośną fletnię w dłonie,
Wychodzi z zielonej kniei.
Ściga ją — lecz napróżno: tylko porzucony wianek dostaje
mu się w ręce. Siada z nim Faun pod cienistym bukiem i wygry-
wa cudne pieśni o miłości.
Na szerszą skalę uprawia „eklogę naiwną" w „Tygod. Wil."
Dominik Orlicki. Na rok przed pojawieniem się I-ego tomika
poezyi Mickiewicza — ogłasza Orlicki trzy wiersze sielankowe:
„Dafnis i Tyrsys", „Damon i Alkon" oraz „Ptaszek. Idylla, Koryl
i Halina" — wszystkie na Gessneryzmie wyhodowane. „Dafnis
i Tyrsys" (XI s. 166) ma formę dyalogu, w którym jeden pasterz
pyta drugiego, dlaczego smutny, na co mu ten odpowiada, że po-
kochał „bladowłosą" Filidę, ta jednak woli urodziwego i bogatego
Mnasyla. „Damon i Alkon" (XI, s. 190) jest również erotyczną
„pasterką", która w epoce Zabłockiego i Kniaźnina niczem by nie
raziła; opowiada o nagłej miłości pasterza, który, pędząc bydło,
spostrzegł nieznajomą dziewicę, idącą do kąpieli. „Ptaszek" (II s. 91)
opiera się na Gessnera „Milonie": mówi o Korylu, który złapał dla
Haliny ptaszka, przynęciwszy go obietnicą, że „słodsze niż cukierki
zbierać będzie codzień z jej ustók buziaczki"; Halina jednak pusz-
cza ptaszka, pomyślawszy, że może i on zostawił kochankę. Do
„idylli" Gessnera przybyło tu odmienne zakończenie oraz ton prze-
sady czułostkowej, naturalny skutek zmanierowanego Gessneryzmu.
Naśladowanie jest pośrednie. Nota objaśnia, że przeróbki dokonano
na podstawie pomysłu Leonarda oraz dorzuca następującą uwagę:
„Idąc za zdaniem znawców literatury francuskiej Leonard jest
jeden z najlepszych i najtrafniejszych naśladowców Gessnera.
Urodził się w 1744, umarł w 1793. Z przyrodzenia uposażony szczę-
śliwemi do poezyi zdolnościami, połączył w robotach swoich nai-
wność ze wdziękiem, słodycz z uprzejmością, łatwość z wyborem".
Wileńskie przekłady Gessnera, dokonane przez Ignacego K u-
łakowskiego, są wynikiem owego podniesienia się fali idyllicz-
nej w poezyi polskiej, którego punkt centralny dziwnym zbiegiem
16*
244 MARYAN SZYJKOWSKI
okoliczności przenosi się w tych latach z Warszawy do Wilna. Sam
Kułakowski ogłosił w 1822 roku w „Dzienniku Wileńskim" (t. III.)
szereg erotyków, jak: „Lucyna do Korylla", „Filon", „Do Aliny",
„Żal", „Zosia i Janek" — które, pomimo występujących tu i ów-
dzie imion swojskich, są wybitnymi okazami „eklogi naiwnej",
stworzonej przez Gessnera.
Ale i Polska pod zaborem austryackim składa swoją cząstkę
w dani na ołtarzu powtórnego rozkwitu sielankowej maniery.
W 1817 roku wychodzi we Lwowie spory zbiór „Sielanek" Józefa
Pajgerta (8°, str. 117. 2 nlb.), mający na drugiej karcie tytuło-
wej charakterystyczną nazwę: Błonia Arkady i. Bardzo niewiele
zmieniło się na tych błoniach od czasów Stanisławowskich: ten i ów
szczegół pejzażowy („Korydon w skałach"), wyjątkowo silniejsze
natężenie sentymentu („Milon") lub wyraźne zaakcentowanie miło-
ści przyrody (Korydon „kocha naturę"; ojciec naucza córkę: „ko-
chaj Kloe naturę w całej jej świetności, Ona jest bowiem zdrój
szczęśliwości" zob. „Rój pierwszy") — zresztą same kombinacye moty-
wów z idylli Gessnera na różne aż do znudzenia sposoby, oddane
bardzo lichym wierszem, na co już współcześni się oburzali ^). Spo-
tykamy nawet okaz sielanki moralnej pt. „Bracia", która parafra-
zuje „Iryna" Kleista, przełożonego na język polski już w 1768 r.,
oraz „Palemona" Gessnera, przerobionego przez Naruszewicza.
Podobną mieszanką pomysłów Gessnera są „Sielanki" Anto-
niego Wagi, ogłoszone w „Pszczółce krakowskiej" w 1822 roku
(tom X.). We wstępie, który w pierwszych wierszach przypomina
żywo introdukcyę Gessnera „Do Dafny" — podał autor nazwiska
poetów — mistrzów. „Jakiemiż Muzo chcesz biegnąć zawody? — •
powtarza autor za Gessnerem — :
„żądasz bym śpiewał bohaterów czyny;
Wolę ja łąki, pola i ogrody,
Wolę bez mieczów zyskiwać wawrzyny.
Nie cierpię szczęku, hałasu, kurzawy.
Unikam boju i nie chcę znać wojny,
Nie dbam o godność, nie zmierzam do sławy,
Wolę odwiedzać mój gaik spokojny.
Biegnę, doganiam z mą siatką motyla,
Przebywam łąki, zapuszczam się w lasy.
1) Zob. „Pamiętnik lwowski" 1817, t. IV s. 340.
GES8NKKYZM W POKZYI POI-,SKIBJ 245
Tam w cieniu lipy poznaję De li la
Wiosenne rjmem wielbiącego czasy.
Tn ledwo dojdę do brzegu strumyka,
Co, szuiniąc, kręto po kamieniach płynie,
Jużci mnie Gessner z multanką spotyka,
Gessner śledzący Mirtylla w krzewinie
Osobno w cieniu poziomej leszczyny
Karpiński pełen tkliwych uczuć śpiewa;
Żałosnym głosem wzdycha do Justyny,
Która wśród lasów bez niego omdlewa*'.
Najgłośniej zaś w sielankach Wagi odzywa się multanką Ges-
snera. „Niestałość". „Do Jaworu", „Do Róży", „Bukiet", „Do Lut-
ni" — powtarzają bardzo częste motywy z różnycłi idyll Gessne-
ra; „Pory roku" opierają się na osnowie „Dafnisa", „Wspomnie-
nie Fillidy" na „Klimenie i Damonie".
Wszystko to są objawy ogromnie silnego konserwatyzmu pol-
skiej Muzy sielankowej, bardzo głębokiego wkorzenienia się ma-
niery idyllicznej, wobec której poezya polska „wieku oświecenia"
okazywała pewne skłonności odporne. Nie zapoznając bynajmniej
nowych wartości artystycznych, jakie przynosił Gessneryzm, trzeba
jednakże stwierdzić, że właściwem polem jego działania był na Za-
chodzie właśnie wiek XVIII i to niewielka jego przestrzeń w trze-
ciej ćwierci tego stulecia. Powtórny jego rozwój w Polsce, bujny
i często tak bezkrytyczny, oznacza — zwłaszcza w chwili potępie-
nia tej maniery przez Brodzińskiego, w czasie ogłoszenia „Wiesła-
wa" i I-go tomiku poezyi Mickiewiczowskiej — wegetacyę anor-
malnie opóźnioną, z której jedynie dziczki mogą się narodzić.
Zupełnie jednak odosobnionym protest Brodzińskiego nie jest.
Poparł go w „Pamiętniku lwowskim" nieznany autor, ogłaszając
równocześaie z rozprawą „O klasyczności i romantyczności" obszerny
wiersz pt. „O życiu wiejskiem. Do przyjaciela" (tom II s. 212 —
221; u końca inicyały: T. W.).
Jest to czwarta z kolei krytyka maniery sielankowej, jaką
poznajemy. Pierwszą dał Jacek Przybylski pod koniec „wieku oświe-
cenia", potępiając brak prawdy w dekoracyach, obyczajach i dyk-
eyi arkadyjskiego pasterza, nie osłabiając jednak dożynkowej we-
sołości i beztroski źvcia na wsi. Autor „Satyry" z 1804 roku ugo-
dził już w samą podstawę idylli wiejskiej, spostrzegłszy zamiast
„słodkiego" Filona „parobka za pługiem, dychającego ledwie pod
246 MARTAN SZYJKO WSKI
ciężkim kańczugiem"; zasadniczy jednak powód jego krytyki tkwił
w nawrocie do racyonalizmu minionego stulecia, dla którego „czło-
wiek czuły" i „romansowa dama" były zjawiskiem śmiesznem i nud-
neni. Utwór Brodzińskiego z 1814 roku oparł się wyłącznie na
odrzuceniu illuzyi i krańcowo realistycznem oświetleniu biedy
chłopskiej .
Wiersz „O życiu wiejskiem" z 1818 r. stanowi dalsze ogniwo
w łańcucliu poszukiwania prawdy realnej i artystycznej, który nie
zanika pomimo stereotypowych a tak licznych hołdów dla fikcyi
„złotego wieku" i wiejskiej rozkoszy, ciągnących się nieprzerwanie
od czasów Trembeckiego. Jak autor „Zofiówki" zwracał się z sza-
blonową pochwałą wsi w liście „Do Imc. Pana Miera, mieszkają-
cego na wsi" — tak i nieznany poeta z 1818 roku kieruje swój
wykład o życiu wiejskiem pod adresem przyjaciela. Oto przybyła
„słodka wiosna" — porzućmy miasto, pełne „zbytków, niewygód,
hałasu", i przenieśmy się na wieś.
Lecz miłość prawdy każe ostrzedz cię zawczasu:
Łatwo w krześle z Delii lem lub Karpińskim w ręku
Wzdychać do wiejskiej lutni pieszczonego dźwięku
I bujając po żyznej wyobraz'ai krajach
Dumać o łące, ptaszku, pasterzu i gajach;
Jeśli, wierząc w te piękne poetów marzenia,
Chcesz na wsi szukać tylko strumyków i cienia,
Znudzi cię wieś niebawem — wolisz w mieście zostać.
Nie ta jest dziś, mój Piętrze! wiosek naszych postać.
Upłynął bez powrotu wiek Saturna złoty,
Wiek słodkiej nieczynności, niewinnej prostoty.
Na łące kwiatem strojnej, w drzew odwiecznych chłodzie
Niemiło jest pleść wieńce i śpiewać o głodzie'.
Twarda praca — oto prawdziwa treść wiejskiego życia. Wie-
śniak „gdy z potu omdlewa" „narzeka często, ale rzadko śpiewa";
poetyczny zefir ma o tyle wartość, o ile „plewy odnosi w stodole",
strumyk — o ile koło młyńskie obraca i bydło poi. Pasterka nie
każda jest piękna i nie o kwiatach myśli; grad, posucha, mróz —
napełniają troską duszę pasterza.
Czyż jednak, pomimo to wszystko, brak na wsi poezyi? Jest
ona i nic jej prawdziwe oświetlenie wiejskiego życia nie umniejsza.
Jest to bowiem poezya pracy, urok i powab, który tkwi w samych
zatrudnieniach wieśniaczych. Opisuje je bardzo pięknie ten wyjąt-
GESSNRKYZM W POF.ZYI POLSKIEJ 247
kowo trzeźwy i sprawiedliwy obserwator wiejskiego życia, który,
odrzuciwszy sztuczny kostyum arkadyjski, dojrzał jednak tego
wszystkiego, z czego dopiero w dalekiej przyszłości miały uróść
wielkie pomysły epickie. Oto próbki pejzażu:
Malaj mi żjzne pola nieprzejrzane okiem,
Na sterczących skał szczytach wybujałe sosny
I łąkę, którą kwiatem odział powiew wiosny,
Potok, co po krzemykach czyste toczy zdroje
I pasterzy igraszki, i rolnika znoje.
Niech ożywią twój obraz istoty żyjące
1 trzody, co wesoło bujają po łące.
Zbliża się wieczór — zaszło słońce, na niebo wschodzi księżyc
i otwiera się cudowna, nabijana gwiazdami, księga nocy. To są cuda
przyrody; te jednak nie powinny płoszyć myśli poważnej o twardej
doli wieśniaka, której spieszyć z pomocą jest obowiązkiem dziedzica.
Kiedy po dziennej pracy rolniki nie głodne
Wracać będą z rozkoszą w mieszkania wygodne,
— gdy wzmocnią się nietylko ekonomicznie, ale także mo-
ralnie i intellektualnie:
Natenczas wyjdź na pole; a ich proste pienia.
Jeżeli się czułości nie zrzekła twa dusza
Milsze się tobie zdadzą nad głos Orfeusza.
Jest w tym wierszu wszystko, na co złożyła się praca kilku
pokoleń: zdrowy liberalizm „wieku oświecenia" nie zatarł „czułoś-
ci" i wrażliwości na „proste pienia" ludowe — a czułość ta nie
zadowoliła się mirażem błoń arkadyjskich, lecz odnalazła to, od
czego, wedle Odyńca, rozpoczął się lot romantyczny Mickiewicza:
prawdę w poezyi i poezyę w prawdzie.
Zbyt silnie rozbujała maniera sielankowa, zwłaszcza w Wil-
nie, ażeby na pierwszych próbach poetyckich Adama Mickiewi-
cza nie pozostały pewne jej ślady. Poezya młodzieńcza Arcymi-
strza polskiego romantyzmu wyrosła na hasłach minionej epoki, na
zdobyczach artystycznej myśli „wieku oświecenia": — to jest naj-
ważniejszy pewnik krytyki naukowej, który utrwaliło zbadanie nie-
znanych pism z doby wileńsko- kowieńskiej. Niema przerwy w pracy
pokoleń. Tę samą drogę, którą systematycznie, krok za krokiem
248 MAKYAN SZYJKOWSKI
odbywa poezya polska od czasów Stanisławowskich począwszy —
przebiega raz jeszcze w szybkim rozpędzie Geniusz polskiego ro-
mantyzmu. Jest to jakoby krótka, błyskawiczna rekapitulacya; Wol-
ter, Trembecki, sielanka Karpińskiego, której nuta jeszcze w ba-
zyliańskiej celi pobudzała do improwizacyi, duma Niemcewicza
i „wiele dziełek takowych polskich i francuskich" („Uwagi nad
dumą Jana Czeczota"); „ponurość i melancholia grobowa" „w du-
chu poezyi kalledońskich bardów", którą i autor „Pani jeziora"
się zachwycał (Referat z tomu VIII-ego Genewskiej „Bibliothóąue
Universelle"), „Umowa społeczna", „Emil" i „Nowa Heloiza" w pro-
jektach organizacj^jnych filareckich i w „Dziadach", Werterowska
j^difficulU d'etre"' w tyradach Gustawa i — na spółkę z Byronem —
w „Weltschmercu" „Żeglarza"; Schiller, ta „najmilsza lektura"
w chwili tworzenia wierszy filareckich, Goethe, z którego dzieł je-
dynie „Reinecke Fucbs" miał być poecie w 1822 roku nieznanym
(„List do Malewskiego 22 novembra vel septembra 1822) — Walter
Skott, Szekspir i Byron, przypomniany śpiewem flisaków na wiosnę
1820 roku („List do Jeżowskiego 28 kwietnia 1820 roku) — a już
jedyny siewca prawdy w morzu drukowanych kłamstw wedle wy-
znania poety z jesieni 1822 roku (list do Malewskiego): — oto naj-
ważniejsze, węzłowe punkty tego biegu ku szczytom europejskiej
romantyki.
Na tę linię weszła polska myśl artystyczna już w XVIII w.: nat-
knęła się naGessneryzm i Ossyanizm. poprzedzony „Nocami" Younga —
z dziedziny zagadnień politycznych i społecznych zaczęła przejmować
powoli i na własny użytek przerabiać ideę Roussa — zwolna i stopniowo
wyłamała się z pod wyłączności wpływów francuskiej szkoły pseudokla-
sycznej, choć import odmiennych zjawisk i w dalszym ciągu głównie pod
fraiicuzką marką się dokonywa — rozpoczęła żmudny kurs niem-
czyzny pod przewodem pani de Stael, kombinując znane sobie wątki
„Nowej Heloizy" z „Werterem", przydała do nich już wypróbo-
wane dekoracye z Ossyana, nasyciła się liryką Schillera, od Szek-
spira, Walter Skotta i Byrona wyprowadziła początki swojej „bry-
tanomanii", choć już przedtem teren przygotował tutaj Gessner, Rous-
seau, Goete i Schiller. Taki jest rozwój zbiorowego ducha: — po-
wolny, z nawrotami do haseł Woltera, respektujący poezyę Hora-
cyusza i innych poetów klasycznych — jak to jednocześnie i młody
„Bóg litewski" czyni — wznawiający po 1815 roku Gessneryzm
i Ossyanizm — choć, wobec form pełnych, te, ułamkowe i przej-
GDS8NKRYZM W POEZYI POLSKIEJ 249
sciowe, już racyę bytu tracą — podobnie jak i u Mickiewicza, który na-
wraca do swojej „Darczanki" i „Deniostenesa", choć okres „Zimy miej-
skiej" już przeszedł, i co trwałego miał twórcy „Grażyny" prze-
kazać — to przekazał. Zdumiewającą jest tutaj logika faktów —
i zdumiewająco plastycznie rysuje się w oczach naszych proces na-
rodzin romantycznego Geniusza. To, co dokonało się półwiekową
pracą w duszy zbiorowej — dokonywa się powtórnie w łat kilka
w duszy genialnej jednostki. Kiedy z mgławicy tej zabłysła gwia-
zda — buchnęły z niej, jakby w jednej, potężnej soczewce sku-
pione, wszystkie drobne, nikłe, prawie niedostrzegalne promyki, licz-
nie błąkające się w atmosferze. Dopiero we wspólnem działaniu,
nasycone ogniem z wnętrza Geniusza, rozpłonęly pełnym i czystym
i rozgrzewającym dusze płomieniem.
I świecą po dzień dzisiejszy. Nic nie uroniły z siły i z ży-
wotności. Stały się gwiazdą stałą, wyniesioną ponad zmienne hasła
dnia dzisiejszego: tkwi w nich bowiem nietylko siła geniusza, ale
i suma pracy duchowej pokoleń, które przeszły.
Gessneryzm jest w istocie swojej zjawiskiem o zbj^t słabej
wartości wewnętrznej, ażeby mógł w procesie narodzin Geniusza
odegrać rolę ważniejszą. Pod tym względem musiał pozostać w tyle
poza Ossyanizmem, nie mówiąc o Roussie, Schillerze i Byronie. Od-
kładając omówienie wpływu tych ostatnich czynników na genezę
romantyzmu Mickiewicza do studyum osobnego — zajmijmy się
pierwszym, jako leżącym na drodze historyi Gessneryzmu w poe-
zyi polskiej.
O bujnym pokłosiu „eklogi naiwnej", jakie zebrać można na
łamach „Dziennika" i „Tygod. Wileńskiego" w latach pobytu Mi-
ckiewicza w Wilnie i Kownie — wspomnieliśmy powyżej, cytując
między innemi sielankę Aleksandra Chodźki p. t. „Emina". Jakoż
przyjaźń filaretów, choć bardziej krzepka i męska, aniżeli arkadyj-
skich pasterzy, mogła u natur więcej „czułych", jak n. p. Jan Cze-
czot — drapować się w Gessneryzm, zaś „promionkowa" teorya
Zana o miłości mogła nawet wcale dobrze czuć się w atmosferze
idealnej erotyki bohaterów Gessnera. Ow transparent na imieniny
Adama w grudniu 1818 roku", „te bałwanki, ich twarze, ich fle-
tnie", które przypomniały poecie pierwszą miłość i pobudziły do
improwizowanego śpiewu — jak później Karpińskiego „Laura i Fi-
lon" stworzyli „Baszę" i „Do Aleksandra Chodźki" — to były de-
250 MARYAN SZYJKOWSKI
koracye zupełnie w guście idyllii Gessnera, niejako widomy sym-
bol, że przyjaźń filarecka i tonem Gessnerycznym nie gardzi i).
Gessneryzm zaś w poezyi młodzieńczej Mickiewicza pozosta-
wił pewne ślady tam, gdzie ona wiąże się bezpośrednio z miłością
ku Maryli; tutaj, pomimo „Nowej Heloizy" i „Wertera", „helwec-
ki Teokryt'^, poparty powagą Karpińskiego, nie dał się w zupeł-
ności wyprzeć.
Dla poezyi Karpińskiego miał Mickiewicz wielkie i, zdaje się,
z domu rodzicielskiego wyniesione uznanie. W ogłoszonych przez
prof. Kallenbacha listach 2) czytamy, że w kwietniu 1820 r. jako
nagrody pilności wybrał dla uczniów klasy piątej śpiewy Niemce-
wicza, czwartej zaś — poezye Karpińskiego (list do Jeżowskiego —
równocześnie wzmianka o „Tukaju" i „Liliach"); zaś w trzy lata
potem tłumaczy Czeczotowi: „Muzyka jest tylko głosem uczucia.
Co nie jest namiętnem, nie jest właściwie śpiewnem. Dlatego śpie-
wy Niemcewicza są raczej do czytania, niż grania i śpiewania.
Uczone kantorki wolą Włoszczyznę, gmin powtarza piosnki
Karpińskiego; nikt nie śpiewa o Xiążęciu Józefie". Tak pisze
poeta 23 kwietnia 1823 roku, kiedy II tomik poezyi, zawierający
„Dziady", już jest wydrukowany.
Poecie, który przed przeobrażeniem w Konrada pragnął,
ażeby jedno oko zamknęła dłoń Filarecka, drugie zaś Feli — do-
dostarczała „pasterka" XVIII-ego wieku, a w szczególności erotycz-
na sielanka Karpińskiego, wygodnej, uświęconej tradycyą formy
wyrazu dla ujęcia osobistych przeżyć miłosnych. Pomiędzy „czu-
łością" kochanka Justyny, a wykarmionym na „Nowej Heloizie"
i „Werterze" oraz całym rozwoju powieści sentymentalnej uczuciu
kochanka „niebieskiej Marylki" jest ogromna różnica w tonie i na-
tężeniu, w subtelności i głębi — pomimo to jednak nić genetyczna
nie przerywa się i nie niknie, ale daje się schwycić w pewnych
właściwościach sytuacyjnych, fragmentach dekoracyjnych i meta-
forycznych. » Człowiek czuły" bywa zazwyczaj skromny: lubi kwiat-
1) Wzmianki o lekturze Gessnera w gronie młodzieży wileńskiej znajduje-
my w korespondencyi, wydanej jako część I Archiwum Filomatów (Kraków, Aka-
demia Umiej. 1913). Zob. Chlewiński do Pietraszkiewicza, list z 27 września i 25
października 1820.
*) „Nieznane pisma Adama Mickiewicza, wydał Józef Kallenbach", Kra-
ków 1910.
GKSSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 251
ki niepokaźne, wianki z pierwiosnków i ruty, ciohe ustronia z chat-
ką „pośrodku gęstej leszczyny^, zawiązki włosów i zeschłe listki
cyprysu, kurhanki i jaśminowe chłodniki, ołtarze smutnej miłości,
„srebrne fali łono", w którem przeglądają się „zakwiecone skro-
nie" pasterki, już nietylko chwilowo smutno zadumanej, ale zła-
manej pod brzemieniem losu, który na wieki rozłączył ją z paste-
rzem Korydonem, już nietylko melancholijnie wzdychającym, jak
„Dafnis" Gessnera lub pasterz Karpińskiego — ale oszalałym z bólu,
na świecie „dawno już umarłym", z krwawiącą pręgą na sercu.
Te pomysły i wątki w „Pierwiosnku", „Kurhanku", Świteziance",
„Maryli". „Dudarzu", „Przypomnieniu", „Do Niemna" i w obu czę-
ściach „Dziadów" — zachowują daleki, nie mniej jednak pewny
związek historyczny z tą atmosferą „czułości" w XVIII-ym wieku,
na której formac3^ę tak silnie oddziałała sielanka Gessnera.
Sam poeta wyróżnił romanse od ballad, sądząc, że „Kurhanek
Maryli" i „Dudarz" tern „różnią się od ballady, iż poświęcone są
czułości" (w przedmowie „O poezyi romantycznej"). Przedtem
jednak pochodzenie tej „czułości" zostało jeszcze ściślej określone:
na posiedzeniu związku Przyjaciół 28 listopada 1820 roku odczy-
tuje Czeczot „wiersz od korespondenta Mickiewicza pt. Sielanka:
Marylli Kurhanek": — iw samej rzeczy analogie pomiędzy „Kur-
hankiem Maryli" a „Korydonem smutnym na śmierć Palmiry",
podobnie jak pomiędzy „Świtezianką" a „Laurą i Filonem", nie
dadzą się zaprzeczyć^). W „Dudarzu" pozostały kostyumy paster-
skie i wieniec, który pasterka „to uplecie, to rozplecie" — choć
sam pobyt pasterza „pośród skał", „na deszczu, wietrze i chło-
dzie", a zwłaszcza stan jego duszy daleko odbiegł od psycliiki i tła
błoń Arkadyjskich.
Ten kostyum pasterski jest i w „Dziadach", dzięki temu za-
pewne, że na podstawie przekazanej tradycyi sielankowej „pa-
sterz, kochanek, poeta" — to dla Gustawa pojęcia jednorodne,
które służą na oznaczenie „człowieka czułego". „Lecz to, co mnie
unosi, ich nawet nie ruszy" — mówi Gustaw o przyjaciołach, któ-
rzy nie potrafią zrozumieć jego miłości: —
Cznlość dla nich zabawą, która nam potrzebą,
Nie mają oka duszy, nie przejrzą do dnszy!
*) Zob. Dzieła Ad, Mickiewicza, wyd. Towarz. liter. im. Ad. Mickiewicza,
tom I Lwów 1896, Uwagi wydawcy (Józefa Tretiaka).
252 MARYAN SZYJKOWSKI
Ziainym cyrklem chcą mierzyć piękności zalety;
Jak wilk lub jak astronom patrzają na niebo.
Inny jest wzrok pasterza, kochanka, poety.
(„Dziady" IV 549—54)
To ostre przeciwstawienie uczucia refleksyi wraz z całym
obszarem podporządkowanych pod oba te światy i w bojowy szyk
sprawionych idei (fantazya a empirium, idealizm a materyalizm,
altruizm a egoizm) — to naczelne hasło młodego romantyzmu w Pol-
sce, który w obu tomikach Mickiewicza idzie do walki i w jednem,
pełnem chwały natarciu zdobywa rycerskie ostrogi. Na dnie tegoż
hasła, w dolnych warstwach jego sentymentalnej podstawy — tkwi
niezatarta drobina sielankowych czułości, szacowny przeżytek, jako
dowód realnego skutku twórczej pracy znanych z imienia lub bez-
imiennych „poetów serc", z których jeden, odrzuciwszy już w r.
1804 „zimną filozofię" — wołał:
słucham serca, co czułem utworzyły nieba —
drugi zaś, również wileński, w dwa lata później powtarzał:
„Nie żyje ten. kto serca swojego nie czuje,
Kto szczerego kochania nie doznał słodyczy.
Martwy na pustym świecie czcze miejsce zajmuje" *).
Ile mieści się Gessneryzmu w tej drobinie sielankowej czu-
łości, która zakrzepła w złotej rudzie poezyi młodzieńczej Mickie-
wicza — niepodobna dokładnie wymierzyć. Na rozwój uczuciowego
pierwiastka twórcy „Dziadów" oddziałał cały splot znacznie silniej-
szych wzruszeń — osobistych i literackich — zsumował się ewo-
lucyjny całokształt pogłębiania sentymentu w poezyi polskiej
od Karpińskiego począwszy. Jak sielanki „kochanka Justyny"
chcemy uważać za pamiętnik subjektywnych przeżyć miłosnych
poety — tak i „Dziady" kowieńskie miały być w założeniu rów-
nież obrazem miłosnych wspomnień, którego tło zasadnicze dopiero
późniejsze koleje życia Konrada zmieniły.
Ale ^Westchnienie do Lindory" pisał „człowiek czuły" wieku
„oświecenia'' — „Dziady" tworzył kochanek Maryli, który z nią
razem czytał Roussa. zabierał się do przekładu Wertera, znał do-
1) Szyjkowski, Ossyan w Polsce, s. 114, 121.
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 253
brze powieść sentymentalną z początków nowego wieku, a przede-
wszystkiem nosił w piersiach taki żar uczuć, od jakiego tylko
Fidyaszowe torsy nie pękają.
Ze zaś pomimo to potrafimy wskazać pewne drobne pozosta-
łości maniery sielankowej w poezyi młodzieńczej Mickiewicza —
to jeden dowód więeej, że ten Geniusz polskiego romantyzmu mu-
siał przejść naprzód te wszystkie stopnie rozwoju, które cała poe-
zya polska od epoki Stanisławowskiej przechodzi.
Za kryty k(^% jeżeli nie Gessneryzmu, to w każdym razie spo-
sobu życia idyllicznych pasterek — uznać można ustęp o Zosi
w II części „Dziadów". Obrazek pasterki z kraśnym wiankiem na
głowie i zielonym badylkiem w ręku, z barankiem przed sobą
i motylkiem ponad głową — jest jakby reprodukcyą winiety Ges-
snera. Piosenka, śpiewana przez Zosię, jest tłumaczeniem wierszyka
Goethego („Die Sprode" ^); ale i Goethe zachwycał się w młodości
poezyą Gessnera, a i później nazywał ją ^hochst liehlich"'.
Toteż wierszyk Goethego, z tak częstem u Gessnera imieniem
Tyrsisa w oryginale, ma w pomyśle wdzięk, właściwy idyllom „hel-
weckiego Teokryta". Płocha Zosia „żyła na świecie, lecz nie dla
świata". Pędziła żywot, jak tyle jej sióstr arkadyjskich.
Myśl moja, nazbyt skrzydlata,
Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni;
Za lekkim zefirkiem goni,
Za muszką, za kraśnym wiankiem,
Za motylkiem, za barankiem:
Ale nigdy za kochankiem.
Pieśni i fletów słuchałam rada;
Często, kiedy sama pasę,
Do tych pasterzy goniłam stada,
Którzy mą wielbili krasę:
Lecz żadnego nie kochałam" (II 425 — 35).
Taką sielankową egzystencyę, którą tylekroó opiewała „ekloga
naiwna", oparta na fikcyi złotego wieku — odpokutować musi pa-
sterka po śmierci. Poeła, tworząc swoje dzieło „dla nauki" — zam-
knął niebo przed duchem płochym, który nie poznał na ziemi cier-
pienia.
vSam bowiem Gustaw doświadczył boleśnie, że życie nie jest
Arkadvą.
*) Dr. A. Zipper, „O przekładach Mickiewicza z Goethego" Muzeum 1895.
254 MARYAN SZYJKOWSKI
„Minęły chwile szczęśliwsze niestety,
Kiedy na błoniach był kwiatów dostatek,
Kiedy mi łatwiej było o bakiety.
Niżeli teraz o kwiatek.
Kyknęły burze, ciągłe leją słoty,
Trudno wynaleść na ojczystej błoni,
Trudno wynaleść, gdzie kwiat błyszczał złoty,
Listka dla przyjaznej dłoni".
(„W Imiomnikn S. B." Wilno 1824).
Ryknęły burze — zatargały duszą Gustawa; ta, przetrwawszy
zwycięsko natarcie, wyszła wzmocniona i na wielką misyę Kon-
rada gotowa. Ustąpiła wyłączność miłosnego egotyzmu przed silą
idei wyższej — odpadły resztki sielankowych przeżytków. „Czło-
wiek czuły" dograł rolę swoją do końca, ażeby ustąpić miejsca
człowiekowi silnemu, który miał dość mocy twórczej, ażeby odrzu-
cić złudę i zabłysnąć światłem własnej, wewnętrznej Prawdy.
Z wystąpieniem Mickiewicza nie przerywa się nagle pasmo
„eklogi naiwnej", zwłaszcza w samym Wilnie. Tutaj Aleksander
Chodźko, autor „Eminy sielanki" z 1819 roku — ogłasza na ła-
mach „Dziennika Wileńskiego" wiersz o „Mirtj-lu" (1825, I s. 210).
Lecz najwidoczniej usiłuje sielankę swoją zmodernizować, poprze-
dza ją angielskiem mottem z „Hebrew Melody" oraz wzorkiem me-
trycznym — w treści zaś, jak przystało na kolibra, który tuli się
w skrzydła orle (zob. improwizacyę Mickiewicza „Do Aleksandra
Chodźki"), mówi o kurhanku Maryli i nieznanym starcu, który
napróżno usiłuje pocieszyć smutnego Mirtyla.
Podobnież Popławski Aloizy, ogłaszając w tymże roku
„Sielaneczkę. Jaś i Antek" („Dzień. Wił." 1825, II s. 78), czyni
to w krótkim, śpiewnym wierszu 8-zgłoskowym, nazywając uko-
chaną Jasia Marylą, która, dzięki działaniu poezyi Mickiewicza,
staje się na jakiś czas Laurą erotycznej liryki polskiej.
Zato Aleksander Grot Spasowski nie daje się porwać wier-
szom Mickiewicza, i trzymając się opornie ram idylli Gessnera —
pisze „Sielankę Skotarze", utrzymaną w wybitnym charakterze
„eklogi naiwnej". („Dziennik wi^leński" 1825, III s. 576). W for-
mie tedy dyalogu pomiędzy Dafnisem a Medonem dowiadujemy
się, że „zgasł Alexis", spoczął w mogile „gdzie smutny cyprys
z jodłą darń ocienia". Opisuje Dafnis Medonowi obrzęd pogrzebo-
wy, jak to skotarze „leli mleko z czar pełnych, bili krowy w ofie-
GESSNERYZM W POEZYI POLSKIEJ 255
rze", zaś stary pasterz „na wdzięcznym przygrywał bardoiiie", opie-
wając zalety i dobre uczynki zmarłego. Rozpacza Medon, dowie-
dziawszy się o śmierci Alexisa, zobowiązując się wznieść na cześć
nieboszczyka „ołtarz z darni" i „osypać go kwiatem" — Dafnisowi
zaś ofiarowuje czarę, którą „Damon wyrobił. Na niej wypukłej
rzeźby swawolny chłopczyna Skrada się, z poza mirtu łuczek swój
napina". Pięknie dziękuje Dafnis, dając wzamian maczugę.
Tak sobie rozmawiali poczciwi skotarze,
Gdy już słońce stanęło w południowym skwarze,
A trzody szły do zdroju ugaszać pragnienie.
Tak sobie rozmawiali — w 1825 roku! Nawet o miłości, je-
dynem żywszem uczuciu, które ich rodzonycłi braci arkadyjskich
z drugiej połowy XVIII-ego wieku ożywia — zapomnieli, chociaż
ta jedna mogła sztucznie podtrzymywać marną egzystencyę tych
„poczciwych" manekinów po wystąpieniu Mickiewicza.
Jakoż jeszcze w 1829 roku żali się w bezimiennej sielance
Koryl, że przestała kochać go Temira, jakkolwiek dał jej owce
i pięknego barana, pytając: „chcesz życia może mego?" („Koryl
i Temira" w „Dzień. Wil." 1829, IV s. 376.)
A tę pozę i czułość pasterską raz jeszcze pochwyci z aryo-
stycznyra uśmiechem wielki poeta romantyczny, przypominając so-
bie zapewne młodzieńczą lekturę w Wilnie. Filon, smutny pasterz,
groteskowy płód kapryśnej fantazyi twórcy „Balladyny" to bodaj
ostatni potomek polskich Korylów^ którzy mnogą rzeszą zalegli „bło-
nia Arkadyi" w Polsce, trwając na nich z górą pół wieku.
256 MARYAN SZYJKOWSKI
ZAKOŃCZENIE.
Dzieje tego długiego żywota GessneryzmuwPolsce. które usiłowali-
śmy naszkicować, przechodzą, jak widzimy, trzv zasadnicze tsizy. Pierw-
szy okres sięga jeszcze w głąb poezyi Stanisławowskiej, łącząc się z naj-
wcześniejszymi przekładami utworów Gessnera, które dochodzą nas
za pośrednictwem francuskiem. Znamiennym dla tego początkowego
okresu polskiego Gessneryzmu jest dobór tych utworów. Świadczy
on, że w tym czasie zwraca się uwagę na dydaktyczną ich stronę,
przeznacza się Gessnera ..dla dzieci", oraz spolszcza lub naśla-
duje przedewszystkiem idyllę „moralną". Przytem tacy pisarze,
jak Naruszewicz i Woronicz, usiłują związać nowy typ „eklogi
naiwnej" ze starą sielanką Fontenella i jego naśladowców.
Ale oprócz tej pierwszej kategoryi polskich Gessnerzystów —
wytwarzają się w obrębie poezyi Stanisławowskiej jeszcze dwie inne.
Obok dydaktyczno -kompromisowego sposobu patrzenia na
idyllę Gessnera — służy ona również jako „zabawka serc czułych".
„Człowiek czuły" w tej epoce: Zabłocki, Karpiński i Wieśniak
przemyski z 1792 roku — zużytkowują na różne sposoby i w roz-
maitym stopniu sentymentalne motywy Gessneryzmu, łącząc z tem
ogólną, mniej lub więcej szablonową, ale historycznie ważną i zna-
mienną tęsknotę za prostotą wiejskiego życia i czarem wiejskiej
przyrody.
Ten ostatni wzgląd wysuwa się na czoło, wytwarzając trzeci
w sielance Stanisławowskiej kierunek. Kniaźnin i Jacek Przybylski,
uniesieni prądem zamiłowania do „wiejszczyzny, potrafią przezwy-
ciężyć szablony i zbliżyć się ku istocie ludowego motywu.
Pierwsza kategorya sielankopisarzy nie wnosi nic nowego,
nie wyzyskuje odrębnych i ważnych dla przyszłego rozwoju ro-
mantyzmu momentów w Gessneryżmie — wobec tesro ma dla hi-
storycznej ewolucyi poezyi znaczenie bierne.
Natomiast kategorya druga i trzecia, oparłszy się na tych mo-
mentach — zarówno realnych, jak i potencyonalnych (odrzucenie
szablonu) — wskazuje nowe, zasadnicze kierunki, które, łącznie
z innymi pokrewnymi, choć bardziej w tonie zdecydowanymi prą-
dami z Zachodu, zaszczepiają na gruncie polskim drzewo roman-
tyzmu.
GESSNERYZM W POKZYI POLSKIEJ 257
Drugi okres polskiego Gessneryzmu przj-pada na czasy po-
rozbiorowe i Księstwa Warszawskiego. Pod wpływem ogólnej reak-
cyi produkcya sielankowa słabnie, utrzymując się w pełnej sile je-
dynie w zaborze austryackim d/Jęki bezpośredniemu wpływowi litera-
tury niemieckiej. Tozajęcie się literaturą niemieckąwpływaotyle na roz-
wój „eklogi naiwnej", że zaznajamiając z reformą sielanki, dokonaną
przez Vossa, pogłębia i wspomaga ów zwrot ku prawdzie ludowej. Zanika
pierwsza kategorya dydaktyczno-komproraisowycb Gessnerzystów,
utrzymuje się typ pasterza „czułego" w poezyi Andrzeja Brodziń-
skiego, wzmacniają motywy ludowe w sielankach Reklewskiego.
Ten ostatni wprowadza nadto pod wpływem rozbudzonych dążno-
ści dwie nowe nuty: zwrot do sielanki staropolskiej i pomysły sło-
wiańskie — nadto, jako cechę indywidualną, skłonność do baroko-
wych konceptów; żadna z tych innowacyi nie zdobyła trwalszego
znaczenia.
Chwilowo korzysta z nich Kazimierz Brodziński. Wyszedł-
szy od ślepego naśladownictwa Gessnera — szuka właściwej drogi:
przyswaja sobie erotyczne tony Andrzeja, staropolskie, słowiańskie
a nawet barokowe pomysły Reklewskiego, poczem, jakb}^ zniecier-
pliwiony, popada w krańcowy realizm i występuje, obok Przybyl-
skiego i bezimiennego satyryka z 1804 roku, z antisielankowym
protestem.
Rychło otrząsa się z tego nastroju. Zanim jednak dojdzie do
pozytywnego potępienia Gessneryzmu jako teoretyk i praktyk
(„Wiesław") — powraca doń wraz z całą poezyą polską.
Ten powrót do Gessneryzmu i powtórny jego rozkwit doko-
nywa się w pierwszych latach Królestwa Kongresowego. Nie po-
trafią wstrzymać go odosobnione, choć tak słuszne uwagi „O życiu
wiejskiem" z 1819 roku. Powrót ten jest tak zupełny, że nawet
„ekloga buduarowa" odżywa — tak długotrwały, że i pierwsze to-
miki Mickiewiczowskiej poezyi nie potrafią odrazu go usunąć.
Gessneryzm w tej trzeciej swojej fazie, chociaż jest anachro-
nizmem, reakcyjnej pozycyi wobec nowszych kierunków nie przy-
biera. Działa z nimi zgodnie i równolegle a zdarza się, że Gessne-
rzysta jest w jednej osobie i Ossyanistą, zaś wielbiciel „Nowej
Heloizy" i „Wertera" nie gardzi przeżytym szablonem „eklogi na-
iwnej".
Tak czyni mistrz polskiego romantyzmu — Adam Mickiewicz,
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 17
258 MARYAN SZYJKOWSKI
Obie możliwości, które tkwiły w łonie Gessneryzniu i zrealizowały
się w skromnych próbach w poezyi Stanisławowskiej — doprowa-
dza do pełnej harmonii geniusz Mickiewicza. Możliwość pozy-
tywną: czułość i poczucie przyrody — w romansach, „Dziadach"
i balladach; możliwość negatywną: pierwiastek ludowy — w bal-
ladach.
Jest bowiem poezya młodzieńcza Mickiewicza rekapitulacyą
wysiłków pokoleń minionych wyrasta organicznie z tej pracy dwóch
e[)ok, ujmuje w skrystalizowaną syntezę trud różnych czasów i ró-
żnych ludzi. Międz}- innymi, za pośrednictwem głównie Karpiń-
skiego, obejmuje w spuściźnie po „człowieku czułym" sentymen-
talną podstawę i dekoracyjne wątki sielankowe. Czułość hartuje
i przerabia w ogniu uniesień Gustawa; dekoracye niektóre zacho-
wuje bez zmiany, jako godne szacunku pamiątki po wieloletuiem
działaniu w Polsce Gessneryzmu na przejściu od klasyków do ro-
mantyków, od Naruszewicza do Mickiewicza.
Na tem kończy się pozytywne działanie Gessneryzmu w poe-
zyi polskiej. Okazy „eklogi naiwnej", które po wystąpieniu Mic-
kiewicza tu i ówdzie się napotyka — to ostatnie, spóźnione i do-
szczętnie skutkiem zbyt długiego używania rozstrojone pogłosy
„multanki" Gessuera, ledwo uchwytne w potężnej sj-mfonii pol-
skiego Romantyzmu.
Bibliografia przekładów polskich z Gessnera.
1768: Zbiór pism z przedniejszjch niemieckich autorów, Lipsk, N. Z. Froman,
8'' s. 120 [zawiera z Gessnera: „Ewander i Alcymna"*, „Erast" — idylle:
,.Menalka i Eschyn", „Myrtyl i Dafne", „Filis i Chloe", „Rozbity Krużyk",
(Jryn")].
1770: „Mirtyl", „Dafne", „Wiosna"*, „Palemon", tłumaczy Adam Naruszewicz
w „Zabawach przyjemnych i pożytecznych"'.
Yilk'- „Śmierć Abla z niemieckiego Gessnera na polski przetłumaczona jeżyk
przez J. S. la Carriere doktora umiejętności lekarskiej w Zamościu",
Lwów, Ant. Piller, 8" s. XVI, 210.
1776: „Zima. Dafnis" (=„Dafnis"j tłumaczy ks. Urban Szostowicz w „Zaba-
wach przyj, i pożyt.".
1779: „Sielanki, bajki i powiastki" Wschow, Hebold, 8° s. 4r3 [zawiera z Ges-
snera: „Zban ztłuczony, sielanka^, „Noga drewniana, sielanka Szwajcar-
ska") — toż, Wschow 1781.
1785: Czermińska Karolina „Zabawka lerc czułych z francuskiego", Kraków,
Ign. Grebel, 8" s. 125, 1 nlb. [zawiera z Gessnera: „„Ci:łowiek dobroczynny
OESSNEltYZM W 1'0RS!YI POLSKIEJ 259
i po Śmierci" =„Micoa" ; „Szczęśliwy ojciec, że tak dobrego ma syna" =
„Mirtyl" ; („Sposób życia szczęśliwie" =„Iriii")].
1788: „Bukiet" tłumaczy Fr. Dyonizy Kniaz'nin, zob. „Poezye" Warszawa, Mi-
chał Grijll, tom III.
1789: „Pierwszy żeglarz, Noc i Wizerunek potopu, trzy pisma wyjęte z dzieł Ges-
.snera, przetłómaczone przez K. K.'* Warszawa. Dnfour, 8" s, 108.
1790: „Zbiór powieści moralnych wyjętych z dzieł różnych najpóźniejszych tego
wieku autorów. Dla dzieci. Z których one zabawić się i cnotę zamiłować
mogą, z francuskiego". Warszawa, druk XX. Misyonarzy, 8", rejestr i s.
208. [zawiera z Gessnera: „Szczęśliwy ojciec tak dobrego mający 8yna''=r
„Mirtyl"; „Dzieci starające się uprzedzić żądania Rodziców swoich" =
„Mirtyl i Dafne<; „Człowiek dobroczynny nawet po śmierci* = „Mycon";
(„Sposób prowadzenia szczęśliwego życia" =: „Irin")j.
17y7 : „Śmierć Abla w pięciu pieśniach z niemieckiego Gessnera" -tłumaczy Ja-
cek Przybylski], Kraków, J. Maj, 8" s. 232.
8. a.: >Historya prawdziwa, dranek(?) z niemieckiego", w Lwowie, druk Bractwa
Św. Trójcy, 8", 31/2 ark. (^„Erast"?; zob. Estr. XVII. s. 125).
1800: „Sielanki Gesnera z niemieckiego oryginału na wiersz Polski przorobione
przez iłómacza książki Wiersz o człowieku" [ks. J. K. Chód ani ego].
Kraków, J, Maj, 8" s. 270 i rejestr.
1808: Urywek z I pieśni >Sinierci Abla", tłumaczy Ign. Krasicki, zob. „Dzie-
ła" wyd. Fr. Dmochowski, Warszawa, tom III „O rymotwórstwie i ryrao-
twórcach".
1803: „Do Dafny", tłumaczy Józef Kossowski w „Nowym Pamiętniku War-
szawskim".
1804;: „Opis bursy" (=„Burza"), zob. „Tygodnik Wileński".
1812: „Dafnis. sielanka Salomona Gesnera. Z niemieckiego na polski język prze-
łożona przez L. O. Klemensa Nowickiego" w Wilnie i Warszawie, Józ.
Zawadzki, 8", s. 2 nlb., 111.
(1817: „Iryn. sielanka z niemieckiego F. Kleista" zob. „Pamiętnik lwowski*).
1823: „Do Kupidyna" tłumaczy Ignacy Kułakowski w „Dziennika Wileńskim",
toż w „Zabawkach wierszem" Wilno 1824.
1826: „Gesnera poema Pierwszy żeglarz", „Dafnis", „Amintas", „Damon. Dafne",
tłumaczy Euzebiusz Słowacki, zob. „Dzieła", Wilno, tom IV.
TREŚĆ : str.
Co to jest Gessneryzm? 139
I. Przekłady utworów Gessnera.
Dramaty. Idylle. Ekloga Fontenella. Poczucie przyrody i sentyment Ges-
snera. Kostynm antyczny. Wrażenie na Zachodzie. Przekłady Naru-
szewicza. „Śmierć Abla". „Zabawka serc czułych". Poematy sielanko-
we. Poprzednicy Gessnera. Gessner „dla dzieci". Dzieło ks. Choda-
17*
260 MARYAN SZYJKOW.SKI
niego. Dafnis, sielanka. Jednostronność odeznwania. Przekłady po
1812 roku.Granice czasu działania Gessneryzmu. Liczba i jakość tłu-
maczeń 140 — 168
II. Gessneryzm w poezyi Stanisławowskiej.
Człowiek czuły. Zwrot ku sielance. Teorya poezyi sielskiej. „Romantyczny"
pasterz. Gessneryzm Naruszewicza. Modytikacye. Gessner sfał-
szowany. Sielanka w „Z ab. i wach przyjemnych i pożytecz-
nych". Panegiryczne allegorye. Nowe motywy. Tęsknota za wsią. Pa-
sterki Zabłockiego. Szablon erotyczny. Obrazki Gawdzickiego i Szosto-
wicza. Muza sieieka Kniaźnina. Erotyki. Program bnkoliczny.
Żal pasterki. Krytyka „eklogi naiwnej". Umiłowanie „wiejszczyzny".
Troiste wesele. Na drodze ku motywom ludowym. Franciszek Kar-
piński. Moment sabjektywny. „Kochanek Justyny". Sielanka Wo-
ronicza. Ślady eklogi buduarowej. AUegoryczne galanterye. Analo-
gie z Naruszewiczem. Skotopaski Hieronima Juszyńskiego. Pogląd
Krasickiego. Sielanki wieśniaka. Ból życia. „Wyżynek" Ja-
cka Przybylskiego. Koloryt ludowy. Potępienie fałszów bukoli-
cznych. Pomysły realistyczne. Brak lini stałej 169 — 211
III. Sielanka w Galicyi.
Zmniejszenie produkcyi sielankowej. Zabawki Osińskiego. Apoteoza wsi.
„Chata ale w środku pałac". Kołłątaja postulat unarodowienia sie-
lanki. Antisielankowa satyra. Obrona „tkliwego pasterza" Czułość
Andrzeja Brodzińskiego. Gessneryzm Reklewskiego. Ton
zmysłowy. Barokowe koncepty. Motywy swojskie i słowiańskie. Sie-
lanki krakowskie. Kazimierz Brodziński. Lektura Gessnera.
Pierwsze sielanki. Wpływ erotyków brata. Zwrot antisielankowy. Po-
szukiwanie nowych dróg. Pomoc Reklewskiego. Porzucenie Gessnery-
zmu. Powrót do eklogi naiwnej. „Do Dafny. O poezyi". Apoteoza Ges-
sneryzmu. Ostateczne przezwyciężenie maniery arkadyjskiej. Postulat
prawdy. „Idylla pod względem moralnym" 211 — 236
IV. Renesans Gessneryzmu.
Sielanka po 1815 roku. Ekioga naiwna w Wilnie. Nawrót do idylli budu-
arowej. Korabinacye Gessnera z Ossyanem. Sielanki lwowskie i kra-
kowskie. Konserwatyzm polskiej Muzy sielskiej. Spóźniona wegetacya.
Odosobniony protest. Prawda w poezyi i poezya w prawdzie. Prze-
żytki sielankowe w poezyi Mickiewicza. Rekapitulacya
organicznego rozwoju. Przyjaźń i miłość. Bojowe hasło polskiego ro-
mantyzmu. Kochanek Justyny a kochanek Maryli. Płocha Zosia. Ko-
niec sielanki 236 — 255
Zakończenie 256
Bibliografia przekładów polskicłi z Gessnera ...... 258
o nazwach oraz użytkach ćwikły, buraków
i barszczu
przez
Józefa Rostafińskiego.
Wniesione na posiedzeniu Wydz. filolog, d. 14 lutego 1916 r.
I. Wstcjp.
Przed 36 laty pisałem o tym samym temacie i) w VIII tomie
Rozpraw wydziału filol. i doszedłem wówczas do następujących re-
zultatów:
1) Od czasu, którego początku ściśle oznaczyć nie jesteśmy
w stanie, aż po koniec prz3^naj mniej XVI wieku, tak Heracleum^),
jak i kwaśna z niego wyrabiana polewka nazywa się barszczem;
Borago ^) — burakiem a Beta*) — ćwikłą.
2) W wieku XVII, przynajmniej przed r. 1660, kwaśna po-
lewka barszczem zwana, robi się już powszechnie z mąki żytniej
kwaszonej. Borago^) nazywa się się jeszcze burakiem, Beta*) —
ćwikłą, pewna, jej wówczas nowo sprowadzona odmiana botwiną
i stan ten trwa przynajmniej do roku 1735.
3) Pod koniec XVIII wieku Beta przeistacza swą pierwotną
nazwę z ćivikły na buraki. Nazwa ćwikła zostaje zachowana dla pe-
1) J. Rostafiński. Burak i barszcz, nazwa i rzecz, ich pochodzenie i zna-
czenie w kolei wieków. Rozprawy Ak. Umiej. Wydz. filolog. Tom VIII, 1880 r.
2) Heracleum Sphondylium, roślina krajowa.
3) Borrago officinalis, roślina niegdyś powszechnie hodowana.
*) Beta Cicla, pewna liściasta rasa dziś hodowanych buraków o korzenia
cienkim, twardawym.
262 JÓZKF ROSTAFIŃSKI
wnej odmiany ogrodowej i robiono z niej przystawki do mięsa;
botwina oznacza inną odmianę, z której używają się tylko ogonki
liściowe. Wskutek tego przeistoczenia Borago otrzymuje nazwę
Boraks a potem Ogórecznik.
4) Kiedy barszcz zaprzestano wyrabiać z mąki i zaczęto wy-
rabiać z buraków, to pozostaje do wyszukania; wiemy wszakże, że
się to stało już po roku 1735. W tem zaś mówieniu „burakowy
barszcz" zachował się do dziśdnia w języku ślad, że bywał i barszcz
inny" i).
Pisząc o tej kwestyi w r. 1880 stawiałem pierwsze kroki
w opracowaniu historyi hodowli roślin w Polsce. Literatura, jaką
znałem, była pozornie zupełnie wyczerpująca. Miałem wyobrażenie,
że nowa odmiana ćwikły — znana od czasów Henryka IV we Fran-
cyi — została nazwana burakiem, wiedziałem, że były to może dość
pierwotne, ale bądź co bądź dziś jeszcze hodowane buraki z ko-
rzeniami socz3'stemi amarautowej barwy. Sądziłem, że one, będąc
amarantowe a nie bure, nie mógł}' z powodu swej barwy dać po-
czątek nazwie buraki. Dlatego wiązałem tę nazwę z nazwą rośliny
Borrago officinalis — burak, tak jak to czynił Linde.
Od tego czasu gromadziłem ciągle materyały do historyi ho-
dowli roślin. Przeorałem tę nienaruszoną niwę wielokrotnie i prze-
konałem się, źe w braku pamiętników oraz dzieł specyalnych, wobec
książek polskich, powtarzających zwykle za obcemi źródłami wia-
domości nie do nas się odnoszące, trzeba pospolicie przebijać się
przez morze zupełnie obojętnych faktów, żeby natrafić niekiedy na
zdanie, czasem na wyrażenie lub nawet ledwo słówko, rzucające
dopiero światło na kwestye częstokroć zawiłe i pozornie nie do
rozwiązania. Ten materyał do kwestyi buraków udało mi się obe-
cnie doskonale uzupełnić i w obec tego wszystko sobie wyjaśnić.
Wydając w r. 1911 — w Bibliotece Pisarzów polskich (nr. 60)
książeczkę: „Postny obiad albo zabaweczka" zapowiedziałem w no-
cie (106) że: „w osobnej rozprawie wykażę skąd rzecz i nazwa
(buraków) przyszły, rugując z czasem całkiem starsze miano ćwi-
kły". Wywiązuję się obecnie z tej obietnicy,
») 1. c. p. 24.
o NAZWACH OKAZ i:ŻYTKACII ĆWIKŁY, BUKAKÓW 1 BARSZCZU 263
II. Dzikie buraki oraz dwie rasy IioUowanyeh.
Rozpatrzmy się naprzód w pochodzeniu i rasach buraków.
Buraki w dzikim stanie rosną na pobrzeżacb części Oceanu
Atlantyckieo;o oraz całego Morza Śródziemnego, aż po morze Ka-
spijskie, Persyę i Babilon, zwłaszcza na gruntach piaszczystj^ch i).
Roślina jest roczna z pędami pokładaj ącemi się, ma korzeń
ledwo grubości małego palca, twardy, zdrewniały, nieco rozgałę-
ziony, biały. To jest tak botanicznie zwana Beta maritima. Docho-
wano się z niej — w kniei wieków — dwu ras, które Karol Linnó
nazwał Beta Cida i Beta vulgaris uważając pierwszą tylko za od-
mian^,' drugiej. Pierwsza nazywała się po aptekarsku Cicla (co po-
wstało z Sicula. Sicla) i jest pierwotną rasą. Tylko tę znano i ho-
dowano w starożytności. W Egipcie poznano ją już na 15 wieków
przed naszą erą -). W starożytnej Grecyi była rośliną lekar!>ką
i służyła też na pokarm. Nazywano ją xeuxHov (Theoph. 7, 2, 6; 7,
4. 4) t£utXov, a£OTXov (Diosc. 2^ 149) także aeutAioy, a£uxXr^. U Rzy-
mian nosiła nazwę Beta.
Pisarze starożytni nie rozwodzą się nad kuchennym użytkiem
rośliny i nie podają jej opisu, mówią raczej o jej własnościach le-
karskich oraz o sposobie jej hodowania. Jeden Pliniusz-^) jest wy-
mowniejszy. „Beta hortensiorum — mówi on — levissima est. Ejus
quoque a colore duo genera Graeci faciunt nigrum, et candidius,
quod praeferunt.... appelantque Siculum Usus iis et cum lente ac
faba, idemque qui oleris: et praecipuus, ut lenitas excitetur acri-
monia sinapis. Medici nocentiorem quam olus, esse judicavere.
Quamobrem appositas non memini: degustare etiam religio est, ut
yalidis potius in cibo sint. Gemina iis natura, et oleris et capite
ipso exsilientis bulbi: species summa in latitudine. Ea contigit. ut
in lactucis, quum coeperint colorem trahere, imposito levi pondere.
Neque alii hortensiorum latitudo major. In binos pedes aliquaudo
se pandunt, multum et soli natura conferente... . Mira differentia si
vera est, candidis solvi alvos modice, nigris inhiberi".
Z tego można wnosić, że beta Rzymian była przedewszystkiem
rośliną liściastą i że liście jej, przyprawione jak kapuściane, były
') Alph. de Candolle Origine des plantes caltivees. Paris 1883, p. 46.
2) Ch. Pickering Chronological history of Piants. Boston 1879, p. 109.
8j Hist. nat. XIX; 40.
264 JÓZEF KOSTAFIŃSKI
mdłego smaku, skoro je doprawiano gorczycą. O tern dowiadujemy
się też pośrednio. Swetouiiisz bowiem mówi, opisując żywot Augu-
sta (De Octaviano 87) że cezar ludzi ospah-ch, „betizare dicebat"
tak jak my podobnych nazywaliśmy barszczykami. Betae nie są
też w Italii jadane przez zamożnych ludzi, są raczej pokarmem
prostactwa. Starożytność znała rośliny z jasno-zielonemi liśćmi i tak
ciemno zielonemi, że je nazywano betam nigram. Rzymianie ce-
nili jednak tylko białe: Columella opiewał je mówiąc:
Sic et humo pingui ferratae cuspidis icta
Deprimitar folio viridis, pede candida beta
Martialis radził je przyprawiać winem z pieprzem:
Ut sapiant fatuae fabrorum prandia betao
Quam saepe petet vino piperque coqnus.
Wszyscy autorowie. nawet botanicy, piszący o burakach, byli
i są zdania, że w starożytności znano nietyiko tę rasę, o której
dotąd była mowa, to jest Beta Cicla. ale też i tę drugą, hodowaną
dziś powszechnie w naszych ogrodach pod nazwą buraków, lub na
polach, jako buraki cukrowe, to jest Beta vulgaris. To autor
XVII w. Kasper Bauhin^), mówiąc o beta alba i beta rubra,
mylnie je tak określił i ograniczył, jak to omówimy i rozbierzemy
niebawem. Nie jeden argument mogę przytoczyć na dowód tego, że
mam racyę. Oto w każdej z tych ras są odmiany o korzeniach
bądź białych, bądź czerwonych wewnątrz, nie można zatem użyć
barwy do ich rozgraniczenia. Rasa liściasta nazywa się po francu-
sku Poirće, po niemiecku Mangold, drugą nazwali Francuzi betteraye
a Niemcy rothe Riihen; tylko dwie pierwsze nazwy są znane w śre-
dnich wiekach, drugie, podobnie jak nasze buraki, zjawiają się
dopiero w jakimś XVI, XVII w. Co najważniejsza wreszcie w no-
wożytnej Grecyi hoduje się dziś jeszcze — choć nie często — Beta
Cicla, z której jadają Grecy tylko liście na warzywo i nazywa się
aia*/.ouAa2) a więc wszystko, jak w starożytności. Tymczasem Beta
vulgaris nie nazywa się a(axouXa |jiŚAav, jakby się powinna nazywać,
gdyby była hodowana już w starożytności (x£utAiov a£Xav mówi
Theophrastes Hist. plant. 7. 4; 6, 3), ale -/.oy.y.tyoyouAta '^j, a więc
tyle co czerwona rzepa — rothe Rtibe Niemców.
*) Pinax theatri botanici Basileae 1623.
*; C. Fraas Synopsis plaiitarinn florae dassicae Miincben 1S45, p. 234.
'; C. Fraa 1. c. p. 23H.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUKAkÓw I BAUSZOZU 265
Kiedy i gdzie "wyhodowano tę drugfi now^i Msc? 01ivier de
Serres ^) napisał w r. 1599, że buraki (ljetterave) dostały się do
Francyi niedawno temu z Wioch. Phillips ^j mówi o burakach:
„The beet was first cultivated in this country in the year 1548,
a period when mały valuable plants were intruduced. to gratify
a luxuriosus monarch'* ^). Ze tu mowa o jakichś biirakach a nie
o Beta Cida. to wynika z dalszego ciągu tego artykułu, gdzie po-
wiedziano: „Cicla. the white yariety, was brougth to England from
Portugals, in 1570"*).
Kasper Bauhin w swoim powyżej (p. 264) cytowanym „l^inaK"
odróżnia buraków dwie grupy. Do pierwszej zalicza: y^Beta alba vel
pallescens (a zatem żółtawą) quae Cicla o/ficinarum oraz Beta coni-
munis vindis^ ^). W drugiej zaś wymienia: Beta rubra vulgaris;
Beta rubra major; Beta rubra raclice rapae; Beta lutea major', Beta
pallide virełis major^ *). A zatem pierwsza grupa zawiera formy
z jasnozielonym liściem i białym korzeniem, a druga z korzeniami
czerwouemi lub nawet białemi, ale w takim razie rzepowato zgru-
białemi.
Najważniejsza w tern kwesty a jest, czem była „Beta rubra
Yulgaris". Przypadkiem możemy na pewne to rozstrzygnąć. Oto Jan
Schroeder, autor znakomitej na swoje czasy farmacyi z r. 1641 '^),
podaje takie wymowne ugrupowanie form buraka s):
alba I
Beta \ \ Hae sunt (jfficinales, preferturąue rubra,
rułjra ( vulgaris |
\ radicae rapae. rapuni rubrum.
A zatem Beta rubra vulgaris jestto sobie taka prosta forma,
*l Theatre d'agTiculture.
2) H. Phillips History of Caltivated vegetables. Tomów 2 oba London 1822.
3) 1. c. I, 80.
*) Według tego Anglia byłaby krajem, do której pierwotna rasa dostałaby
się później, niż nsziachetniona. Ale zapewne roślina, o której Phillips znalazł
wzmiankę, była forma ozdobną o jasno-czerwonych liściach, jaką dziś je.^zcze
w kwieciar-stwie znamy. J. Hoops bowiem (Waldbaume u. Kulturpflair/-en im ger-
manischem Altertnm Strassbarg 1905) podaje (p. 601), że beta była znana i ho-
dowana w Anglii jeszcze w^ czasach anglosaskich.
5) 1. c. 118.
6) 1. c. ib.
'I Pharmacopoeia medico-chymica. Ulmae 1641.
8 1. c. lY, 25.
266 jÓzkF ROSTAFIŃSKI
jak Beta alba. Mamy nawet jej opis z r. 1600 u Schwenckfelta i),
który, wymieniając rośliny hodowane na Śląsku, pomieszcza znane
sobie buraki w trzech rozdziałach zatytułowanych: Beta candida^\
Beta nigra^) i Beta rubra ^). Beta rubra ma synonimy: Beta rubra
Romana i Rapum rubrum, a Beta nigra: Beta vulgatior, Beta ni-
gricans agrestis i Beta viridis. Scbwenckfelt nazywa ją po nie-
miecku Biessen i mówi o niej *). „Paulo minor (naturalnie od can-
dida), a foliorum colore ex obscuro magis virentium nigra vocatur".
„Culinaria est. Aloum minus mouet ob vim subadstrigentem".
Także i Beta candida jest jadalna według Schwenekfelta, bo
mówi o niej: „Planta recens cum radice et coliculis ex aceto co-
mesta, Cibi appetentiam adfert, sitim composit, choleram in ventri-
culo reprimit".
Pochwały o Beta rtibra są zupełniejsze: „Vulgo nota. Radix
priusquam caulis exit, in aqua elixatur aut cineribus calentibus
coquitur et exutis apicibus cum aceto sale et Carui conditur ad
usum pro carnibus assis palate et ori grata".
Chodzi o to, żeby sobie zdać sprawę, gdzie i kiedy obie rasy
buraków powstały.
Według doświadczeń T. Schindlera^) z r. 1891, nie może ule-
gać wątpliwości, że Beta maritima jest rośliną, z której wyhodo-
wano wszystkie rasy i formy buraków. Z doświadczeń tych poka-
zało się, że dzika roślina jest bardzo plastyczna i podatna do uszla-
chetnienia. Bardzo zmienna jest co do ilości cukru zawartego w ko-
rzeniach tak, że go może być od 0*2 — ll"27o '^)-
Dzika ta roślina była hodowana — jak już to wiemy —
w starożytności, ale aż do końca średnich wieków nieznano form,
którychby korzeń był wiele co grubszy od łodygi (pędu kwiato-
nośnegn). W starożytności używano głównie liści na pukarin. W śre-
dnich wiekach roślina jest przedewszystkiem lekarska, ale hodo-
wana powszechnie, w różnym klimacie i w rozmaitej glebie, mu-
siała ulegać mniej więcej wybitnym zmianom. Miano z kulturą
') K. Schwenckfelt Stirpiam et fossiliuin Silesiae Catalogus.
') Pars secunda p. 240.
s) ib. p. 240.
*) ib. p. 241.
5) Uber die Stammpflanze der Rankel n. Zuckerrlibe Botanisches Central-
latt 46, Cassel 1891, p. 6.
«) 1. c. p. 179.
o NAZWACH OUAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUKAkÓW I BAKSZCZL' 267
rośliny zarówno z jasno-zielonym jak z purpurowym liściem, któ-
rych korzeń był zabarwiony różowo. Ale z obu form dochowano
się rasy z grubym, soczystym korzeniem, jaką znamy dzisiaj pod
nazwą buraków. Przecież oprócz czerwonych ogrodowych bura-
ków znamy pastewne białe, oraz białe z żółtą korą. Wszystko to
jest Beta vulgaris.
W Niemczech do połowy XVI w. znano tylko rasę Beta Cicla.
Leonard Fuchs, wydając swój zielnik i) w tłómaczeniu nie-
mieckiem -), nazywa zarówno Beta candida jak nigra Mangolt^),
chociaż Beta nigra jest wyobrażona jako roślina silniejsza z nieco
grubszym korzeniem niż Beta candida.
Fakta, że Bauhina Beta rubra nazywa Schwenckfelt (za Do-
doensem) Beta rubra Romana^) i że do Francyi przyszły buraki
z Włoch, przemawia za tem, że okazy tej rasy z czerwonym ko-
rzeniem ztamtąd przyszły. Uderzała ich grubość oraz intensywność
zabarwienia — przedtem nieznana na F*ółnocy — tak, że sok wy-
dawał się silnie amarantowy, jak czerwone wino, o czem jeszcze
później.
Wobec wojny nie mam sposobności porozumieć się z wło-
skimi uczonymi, czy wiedzą coś, bądź o powstaniu we Włoszech
buraków z rzepowatemi korzeniami, bądź o ich sprowadzeniu do
Włoch; nie mogę też korzystać ze znanej mi z innego powodu od-
powiedniej włoskiej literatury. Można jednak zaznaczyć, że zwła-
szcza Weuecyanie mając w ręku tak rozległy handel lewantyński,
sprowadzali wiele rośiin hodowanych z wysp archipelagu greckiego
albo z E2;iptu i Azyi Mniejszej. Wspominają dziś autorowie o słodkich
burakach z doliny Erzerum ^). Bądź co bądź, to już do kwestyi
nas obchodzącej nie należy, wystarcza bowiem wiadomość, że bu-
raki przychodzą do środkowej i północnej Europy z Włoch, a więc
i do nas ztamtąd przyszły.
Żeby skończyć rzecz o tych dwu rasach — o ile to nam jest
potrzebne ze względu na ich historyę u nas— zajrzyjmy jeszcze do
1) Historia stirpium, Basileae 1542.
2) New Kreuterbuch, 1543.
3) W wydaniu z Lagdunu, 1549, p. 765.
^) 1. c. p. 241.
5) Nauman cytowany (p. 8) w Kleinasiens Natarscbatze von Karl Kannen-
berg, Berlin 1897.
268 JÓZKF ROSTAFIŃSKI
wybornej i klasycznej książki Filipa Millera: The Gardeners and
Florist dictionery i). która doczekała się w XVIII w. 19 wydań
i cieszyła się zasłużoną sławą. Mam przed sobą tłumaczenie fran-
cuskie z 8 wydania oryginału ^j. bo informuje ono czytelnika nie-
tylko pod względem botanicznym, ale także kucharskim, oraz lecz-
niczych własności roślin. Dykcyonarz Millera dlatego godny jest
przejrzenia, że znajdujemy tu doskonałe opisy roślin, niepozosta-
wiające wątpliwości, o co chodzi, natrafiamy na mnóstwo szczegółów
nieraz bardzo cennych, rozjaśniających nam niejedną zagadkę ze-
szłych wieków. Niejeden poniżej przytoczony szczegół zresztą wzięty
jest z innego dykcyonarza XVIII w. ^j.
Beta Cicla — mówi Miller^), ma korzeń biał}' lub czerwonawy,
twardawy, takiej grubości, jak w dzikiej roślinie, robi to więc wra-
żenie cienkiego a rozgałij-zionego korzenia chrzanu Cała roślina jest
w liściach; są one mięsiste a ogonki ich są grube i soczyste. Do
kuchennego użytku obłamywa się ciągle najniższe liście, a w miarę
tego, górne się rozrastają i zastępują obłamane. Taka jest obfitość
liści, że niewielki kawałek ziemi, uprawiany pod tę roślinę, może
dostarczane liści całej jednej rodzinie przez dwa lata. Jeżeli się
obłamywa pędy kwiatowe, to roślina może trwać dłużej, ale autor
zaleca wysiewać ją co roku, jeżeli się chce mieć piękne i dobrze
soczyste liście. Twarde<;o korzenia nie iadano, nawet w medvcYnie
używano raczej liści, bo jak mówi nota: „Les racines de cette
plante ayant quelque chose d'acre et d'irritant difi'erent beaucoup
des feuilles, quant a leur jiroprietćs..." ^). ,
Jadano (w XVIII w.) liście tej rośliny bądź usiekane na
zieleninę (jak szpinaku lub jarmużu^, albo kładziono je do zup lub
robiono z nich farsz. Najsmaczniejsze są grube ogonki liściowe,
zwłaszcza pewnej odmiany bardzo blado zielonej (Poiree lub Bette
blonde), z których robiono osobną potrawę zwaną Cardes de Bettes^),
bo je przyprawiano tak, jak kardy.
•) Pierwsze wydanie wjszło w r. 1731.
*) Dictionnaire da jardinier. publid par Philippe Miller.... tradaii par M.
de Chazelles, avec de uotes relatiyes a la physiąae et la raatiere m^dicale a Paris
1785, tomów 8 i 2 uzupełnień.
') L. Licrer. Dictionnaire pratique da bon menager des campagnes et de
ville. Paris 1722, tomów dwa.
*) 1. c. I, p, 022.
5) i. c. I. p. 523.
*) L. Liger 1. c. p. 133.
o NAZWACH ORAZ UŻY1KA(;H ĆWIKŁY, BURAKÓW I BAKS^CZU 269
Druga rasa — Beta vulgaris — \ioi\u]ii się tylko ze wzgl(,du na
korzenie. Są one ksztaJtu bądź rzepo watego, bądź wrzecionowatego,
bardzo soczyste, mi(^kkie i mniej wigccj słodkie. Mają liście ciemno
żyłkowane lub purpurowe, ceni się te odmiany, które mają naj-
ciemniejsze purpurowe korzenie: chociaż są znane i z liśćmi jasno-
zielonymi i z korzeniami żółtymi. We Francy i pieczono je. a obsma-
żane i polane sękiem cytrynowym podawano na stół albo przy-
rządzano jak jabłka smażone, albo przyprawiano masłem, pietru-
szką, cebulą, pieprzem i solą. Robiono też z nich przystawkę, jaką
dziś jeszcze jadamy i nazywamy ćwikłą.
Z tego, co powyżej powiedziałem, jest oczywistą rzeczą, że
buraki te, które dziś jadamy, mogły się do nas dostać dopiero
w XVI w. lub w początkach XVII. Wszystko więc, co u nas
z buraków jest wcześniej znane, odnosi się do rasy liściastej, do
Beta Cicla i).
III. Ćwikła.
Beta Cicla nie ma wspólnej nazwy słowiańskiej. Rosyjskie
i serbskie svekla, tak jak polskie ćwikła, da się wyprowadzić z gre-
ckiego. Wśród bizantyńskich nazw na Beta mamy a£axXo i ceuy.-
Xov2). W starosłowiańskiem zaś mamy formy sveKla, syckIb i svelb.
Oto najstarsze dokumenta. skąd wzięła się svekla i ćwikła. W po-
przedniej rozprawie o ćwikle mylnie sądziłem, że możnaby tę na-
zwę odnieść do średniowiecznego Cicla. Przecież Cicla jest nazwą
lekarską i apteczną, a roślina ta nie weszła do nas przez aptekę
tylko dostawała się naprzód przez ogrody. Przychodząc zaś do ogro-
dów z Czech lub Niemiec, musiałaby się nazywać, podobnie jak
Mangold; dostając się zaś z klasztorów francuskich, podobnie do
bette lub poirće. Że przyszła z Rusi, to dow'ód i w tern, że jest
jedynem warzywem, którego nać ma odrębną nazwę, to jest bo-
ćwina, też ruskiego pochodzenia, jak o tern poniżej będzie mowa.
1) Główna cecha, różniąca botanicznie rasę B. Cicla od B. Tulgaris, jest ta,
że w pier.ezej kwiatostan jest zwieszający się, podobnie jak w dzikiej roślinie,
a jest wyprostowany w drogiej. Otóż Leonard Fachs, który pierwszy podał dobre
ryciny wyobrażające Beta candida (weisser Mangold) i Beta nigra (roter Mangold)
narysował obie rośliny niewątpliwie z rasy B. Cicla. Mam edycyę De historia
stirpinm commentarii inśignes wydaną w Lugdunie 1549, w której ryciny są na
str. 765.
*) B. LaDgkavel Botanik der spaeteren Griechen. Berlin 1866, p. 22.
270 JÓZEF RO.STAFJŃSKI
Kiedy przyszła? Przez dwory, przez podróże z dworu do dwora
może się przenosić hodowla roślin. Wskazałem w osobnej rozpra-
wie ^) jak kucmerka zostaje tak przeniesiona z Kijowa i to aż do
Moguncyi^). Tadeusz Wojciechowski zestawił w małej broszurce 3)
rozliczne związki pokrewieństwa między Piastowicami i książęco-
ruskiemi dworami. Są tak liczne, że jest w czem wybierać. Był-
bym za jaknaj wcześniejszą datą, za czasami Chrobrego albo nawet
wcześniejszemi, btj gdyby wpływy zachodnie, przychodzące z chrze-
ścijaństwem, nie były zastały rozpowszechnionej rośliny, to byłyby
jej nadały jedną z nazw zachodnich języków.
Jeżeli będziemy się zapatrywali na buraki nie jako na rasę
obecnie używaną z grubenii korzeniami, ale na ich rasę wcze-
śniej.szą, liściastą, to była to roślina bardzo pożądana we wczesnem
średniowieczu. Trzeba sobie tylku uprzytomnić tę powszechność
głodów w owej dobie, to pożądanie pożywienia się jakąś zieleniną.
Przecież — jak wiem — lud nasz zna przeszło 30 roślin dzikich,
których liście w głodowych latach zbiemł na pokarm i może nie-
stety! będzie zbierał i na przednówku obecnego roku. Przytoczyłem
zaś powyżej, co Miller mówi o tem, jak kawałek ziemi, zasadzony
ćwikłą, może przez obłamywanie dolnych liści dostarczać pokarmu
całej rodzinie. Pierwotna ćwikła, mówi on, może trwać i lat kilka.
Powie mi kto w Anglii, u nas przecież burak wymarza. Tak, ale
pierwotny z korzeniem zdrewniałym można było na zimę przykryć
i ochronić od przemarznięcia, a na wiosnę po przymrozkach już
się miało zieleninkę. Przejrzyjmy rachunki dworu króla Włady-
sława Jagiełły i królowej Jadwigi*), a uderzy nas, jaką tam rolę
częstego zjawiania się odgrywają odrośle, to jest wypustki z jar-
mużu. Na zieleninę, mającą głód nasycić, nadają się rośliny z obfi-
tem listowiem. I właśnie brzoskiew (tak się pierwotnie nazywa po
polsku jarmuż i znów z greckiegu!) oraz ćwikła, tak obfitująca
w liście, nadają się do tego szczególnie.
Przypuszczam więc, że ćwikła dostała się we wczesnej, może
już przedchrześcijańskiej dobie z Bizancyum, przez pośrednictwo
*) J. Rostafiński Kncmerka pod względem geograficzno-botanicznym i hi-
Btoryi kultury, Kraków 1884.
*) Przez księcia kijowskiego Izasława w r. 1075.
') T. Wojciechowski, Wykład wstępny z Historyi Polskiej.
*) Z lat 1388—1420. Monumenta medii aevi. T. XV, Kraków 1896.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY. HUUAKÓW I BARSZCZU 271
Rusi do Polski, może przez Mazowsze, skoro tamtędy szedł szlak
z Polski na Ruś ^).
Ćwikłę, jakem podał w mojej średniowiecznej Historyi natu-
ralnej 2), nazywano inaczej włóczęgą i kuczyną ^). Pierwsza nazwa
pozostaje zapewne w związku z wydłużonemi pędami, słaniającerai
się po ziemi. Drugą odnoszę do kuczyó — przykrzyć sobie, jak
podaje słownik gwarowy Karłowicza.
Syreński ^) mówi: „Ćwikła, Jarzyna ubogich"-''), a więc to tak,
jak w opowiadaniu Pliniusza powyżej przytoczonem, tylko pro-
stactwo żywiło się ćwikłą. W Koronie może tylko siekają jej li-
ście na zieleninę, a na Litwie kwaszą je. jak to jest tam dotych-
czas w zwyczaju. O takim sposobie używania liści mówi słownik
M. Orgelbranda pod Botwina 2 = nać buraków z liści (sic) obrana,
pokrajana i zakwaszona na zimowe warzywo^). Oczywiście naci
z liści obierać nie można, tu chodzi więc o żebra liści i ogonki
liściowe.
IV. Buraki.
Pierwszą bezpośrednią wiadomość o hodowli u nas buraków
rozmaitych odmian, nawet dziś pod tą nazwą jadanych, a zatem
o rasie z grubym, mięsistym, czerwonym korzenien), mamy ze spisu
roślin hodowanych w XVII wieku, w ogrodzie botanicznym króla
Jana Kazimierza ^). Kiedy ogród ten został założony, dokładnie nie
wiemv. ale jeżeli w Paryżu założono pierwszy w r. 1626. to nie
jesteśmy i na tem polu spóźnieni. O ogrodach warszawskich roz-
pisywał się .Jarzemski ^) i zachwyca się wspaniałością królew-
skiego ^j. Jego zachwyty nie dają jednak najlżejszego wyobrażenia
1) A. 8zelągowski. Najstarsze drogi z Polski na Wschód w okresie Bizan-
tyńsko-Arabskim, Kraków 1909.
2) Kraków 1900.
3) 1. c, p. 156.
*) Szymon Syreński Zielnik, Kraków 1613.
5) 1. c. p. 1120.
«) 1. e. I, 101.
') Catalogus plantarnm tam exoticaram quam indigenarum, quae anno
MDCLI in hortis regiis Varsaviae naści observatae sunt.
*) Jarzemski A. Gościniec albo krótkie opisanie Warszawy z okoliczno-
ściami jej, do kompaniej dworskiej... Warszawa 1643.
8) W wydaniu b. w. wiersze 1977 i następne.
272 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
O bogactwie tych ogrodów (były dwa). Były tak bogate, że ich
spis został przedrukowany ze spisem tylko kilku pierwszorzędnych
ogrodów europejskich (Pauli: Viridaria varia), o czem będę mówił
gdzieindziej po szczegółowem opracowaniu materyału. Tu podam
tylko wypis z katalogów odnoszący się do buraków.
W „Catalogus I plantarnm horti regii suburbani Varsavien-
sis" 1) podane są w szeregu alfabetycznym:
Beta radi ce al b a
„ „ 1 utea
„ rubra Romana
„ „radicerapi.
Catalogus alter plantarum horti regii sub arce regia, zawiera
co do buraków tylko taką notatkę:
Beta alba, rubra et nigra^).
W drugim więc katalogu wyliczono betae ogólnikowo.
W pierwszym podano szczegółowy spis form hodowanych:
„Beta radice alba" jest wyłącznym reprezentantem rasy Beta
Cicla, służącym do użytku lekarskiego, bo jadalne są wszystkie
inne. „Beta radice lutea". zatem z korzeniem wewnątrz białym
a pokrytym żółtawą korą, jest prototypem buraków pastewnych
i cukrowych... Obie Betae rubra e, tak Romana, jak i rubra
radicae rapi są — jak już wiemy z powyższego — rasą kuchen-
nych buraków.
Wydaje się to nieprawdopodobne, ale tak jest w rzeczywi-
stości, że nasza literatura naukowa XVI w., chociaż względnie obfita,
prawie wcale nas nie informuje o tem wszystkiem co się odnosi
do naszego kraju. Krescontyn ^) jest tłómaczeniem dzieła, pisanego
w XIV w. a więc w pełni średniowiecza i to we Włoszech. Mar-
cin z Urzędowa'*) i Siennik ^j piszą lub tłómaczą teksty lekarskie
przeważnie starożytne. Ledwo nie ledwo da się gdzieś znaleść ja-
kieś ziarnko swojskie zwłaszcza w Wykładzie imion trudnych
Siennika.
») I. c. p. 210.
*} 1. c. p. 253.
^) P. Krtscentyna, O pomnożeniu i rozkrzewienio wszelakich pożytków
ksiąg ilwojenaście. W Krakowie 1571.
*} M. z Urzędowa Zielnik, Kraków 1595, ale rzecz pisana, jakem to wykazał,
około r. 1545.
') Marcin Siennik Herbarz, Kraków 1568.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKf.Y, BURAKÓW I BARSZCZU 273
Siennik objaśnia rozdział Beta^) swego Ogrodu zdrowia w Wy-
kładzie Imion trudnych-) pod liczbą 62 w ten sposób: „Ćwikła
śmlada ^) albo biała, Beta alba, ćwikła brunatna Beta nigra,
ćwikła czerwona. Beta rubea. wszystki ty Niemcy zową
Beysskol, Romischkol, Mangolt". Tekst jest tu trakto\Aany zatem tak
ogólnie jak w II Katalogu ogrodu królewskiego w Warszawie. Wi-
dzieliśmy, że ten sam tekst rozwinięty w I Katalogu tegoż ogrodu
dopiero pozwala sądzić o prawdziwym stanie rzeczy. Nic więc nie
możemy wnosić z tego objaśnienia Siennika do rozdziału Beta.
Daleko wymowniejsze jest gadulstwo Reja w Żywocie po-
czciwego człowieka, gdzie czytamy:
„Nuż też ćwikiełki w piec namiotawszy a dobrze przepiek-
szy, nadobnie ochędożyć, w talerzyki nakrajać, także w fasseczkę
ułożyć, chrzauikiem co naj drobniej ukrajawszy przetrząść, to bę-
dzie długo trwała; także koprem włoskim, troszkę przetłukszy,
przetrząsać a octem pokrapiać a solą też trochę przesalać. Tedy to
to jest tak osobny przysmak, ani twoje limonije, bo i rosołek bardzo
smaczny i sama pani ćwikła" ^).
Tu oczywiście mamy do czynienia z rzetelnymi burakami.
Ich pieczenie było potem powszechne w Polsce. Przecież pan Jan
Chryzostom Pasek ^) tak o tem mówi pod r. 1660: „Przegłodnie-
liśmy byli bardzo mięsa, nie żyjąc przez kilka miesięcy tylko ogro-
dnemi rzeczami a najbardziej ćwikłą pieczoną, z której różne spe-
cyały wymyślali, między innemi i pierogi pieczone; rozwierciawszy
bowiem warzoną ćwikłę i położywszy na placek a potem zwinąwszy
jak zwyczajnie pieróg i konopnem siemieniem rozwiercianem po
wierzchu posmarowawszy, to w piec z nim a potem to dopiero
wielki specyał" ^).
Nawet możemy twierdzić, że IMCi pan Rej znał nie tylko
Betam rubram Romanam Katalogu Warszawskiego 1641, ale i Be-
1) List. 25 V.
*) Wykład imion trudnych I. 2, v.
') Oczywiście, że Smlada ażyte tu jest jako przymiotnik w znaczenia
śniada. Z tego jednak zrobił I. R. Czerwiakowski (Botanika szczegółowa, Kraków
1859, 1176) rzeczownik pisząc: „Ówikła biała także Boćwiną albo Smlada zwana"!
ten błąd jest kilkakrotnie powtórzony w literaturze.
*) Wydanie lwowskie w Bibliotece Mrówki p. 408.
5) Pamiętniki, wydanie E. Raczyńskiego w Poznania 1840. Ed. III.
«) 1. c. p. 99.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 18
274 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
tam rubram radice rapi. Mówi bowiem o niej Bauhin i), że ko-
rzenie tego buraka wielkości podłużnej rzepy tak są silnie zabar-
wione, że ich sok wydaje się być winem czorwonem^). A cóż czy-
tamy u Reja? Oto co pod tym względem mówi w Żywocie po-
czciwego człowieka:
„A co to jest za trudność Kapustki nadobnej obrawszy,
fassę jedną na to obróciwszy napoły główki przekrawając, nado-
bnie je ułożyć, ćwikiełką przekładać, koprzyku do niej nakłaść,
tedy będzie smaczna i czerwona, także i rosołek z niej będzie
nadobny i onemi ziółkami pięknie pachnący" ^).
Niewątpliwie buraki są znane Rejowi w r. 1568, a jeżeli się
nie mylimy, zapewne przyszły do nas z królową Boną i tą immi-
gracyą włoską, jaka za nią podążyła. Skoro będziemy znali pewną
datę pojawienia się tej rasy buraków w Italii, rzecz będzie roz-
strzygnięta.
Szymon Syreński podaje, że ćwikłę białą: „w Litwie wespół
kwaszą z rzepą, z czosnkiem, z cebulą, z kapustą, z bielami^),
warstwami to prześciełając, i zowią to kwaszeniną" ^).
Niebawem spotkamy się z potrawą i po raz pierwszy z za-
pisaną polską nazwą buraki. W Postnym obiedzie z r. 1653 znaj-
dujemy ustęp (106) zatytułowany Boraki, który brzmi tak:
Boraki.
„Czego się Litwie nie chce, to my za przysmaki
Mamy Poście, na stole niewdzięczne boraki,
Wszystkiego nam dostawa, jednej rzeczy mało,
Boćwiny jeszcze w polskiej kuchni nie dostało" •).
W tym razie mamy nazwę potrawy, ale jakże nazywa się ro-
ślina, z której tę potrawę robiono? Z góry trzebaby przypuścić, że
będzie się tak nazywać, jako i stara rasa. to jest ćwikła, bo tych
roślin, nie będąc uczonym, z liści nie można odróżnić, tak są do siebie
podobne. Rzeczywiście w pierwszem wydaniu Haura ^) z r, 1675?
*) Historia plantarum II, Ebrodmi 1651.
2) 1. c. p. 962.
') Wydanie lwowskie, p. 407.
*) Grzyb pachnący świeżą mąką Agaricus (Pratella) prunulus.
5) 1. c. 1120.
*) Postny obiad abo zabaweczka, wydanie moje (Bib. Pis. Pol. nr. 60), p. 29.
') Ekonomika ziemiańska generalna, przez J. K. Haara, [araków 1675.
o NAZWACH OKAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUKAKÓW I BARSZCZU 275
W dziale praktyki miesięcznej, w Październiku, czytamy: ^ka-
pustę rąbać, krajać, siekać, w kk)dy dobrze opatrzone, aby nie
przeciekały, nałożywszy ukwasić, także ćwikłę na buraki" i).
W następnym wydaniu -) opisuje Haur szczegółowo warzywa.
Jest też osobny ustęp zatytułowany: „O Ćwikle" tak brzmiący:
„To (sic) potrzebuje ziemie dobrej Między innemi jarzy-
nami to najzdrowsze jest zdrowiu ludzkiemu: korzenie tak pie-
czone jako i warzone i na boraki do kwaszenia sposobne".
„Ten korzeń ćwiklany wątrobę chłodzi, krew dobrą mnożv
i czyści, pragnienie gasi, cerę dobrą sprawuje, gorącym ludziom
ochłodzenie czyni i apetyk (sic) przywraca" ^).
y. ćwikła przeobraża się w buraki.
Dowiedzieliśmy się, że potrawa z nowej rasy ćwikły, i to
z ćwikły kwaszonej, została nazwana burakami. Mamy do roztrzy-
trzygnięcia kwestyę, dla czego i kiedy nazwa potrawy przeszła na
roślinę.
Powiedziałem powyżej, że za Zygmuntowskich czasów miano
zwyczaj dodawać buraków nowej rasy do mającej się kwasić ka-
pusty, żeby nabrała pięknie różowej barwy. To się dziś jeszcze
praktykuje niekiedy po dworach, żeby mieć. zwłaszcza na sałatę,
surową kapustę różową. Skoro w XVI w. gotowano ukwaszoną
kapustę — nie była, jak mówi Rej, szatkowana — to zapewne za-
zwyczaj nie wyjmowano ćwikły z pośród poćwiartowanych jej
główek, tak jak dziś nie wyjmuje się razem kwaszonych jabłuszek.
Ale może raz i drugi spróbowano wyjąć ukwaszoną ćwikłę i ugo-
tować ją osobno. Potrawa się spodobała i zaczęła wchodzić w uży-
cie. Teraz kwestya, dla czego nazwano ją burakami.
Jadano w XVI w. ćwikłę bądź pieczoną, bądź przygotowaną
z chrzanem na przystawkę, i potrawy te nazywano ćwikłą. Na pewno
ćwikłą, skoro przystawka do dziś dnia tak się nazywa. Dla czego
nową potrawę nazywano odrębnie? Można było przecież mówić
„kiszona" ćwikła, skoro w innym razie mówiono „pieczona". Ła-
małem sobie długo nad tem głowę, jak można było nazwać coś
1) 1. c. p. 115.
2) Ziemiańska generalna oekonomika przez J. K. Kaura Cracoviae (tak) 1679.
3) 1. c. p. 45.
18*
276 JÓZEF UOSTAFIŃSKI
wybitnie amarantowego burem — burakami. Dla tego też w poprze-
dniej rozprawie wiązałem nazwę burak z Borrago. Ale kiedy ka-
załem ukwasić buraki według przepisu IMCi pana Jana Jakóba
Haura i następnie ugotować je, to skoro przyniesiono potrawę na
stół. zagadka była rozwiązana. Podczas kwaszenia buraki puszczają
z siebie sok. ale pozostają pięknie zabarwione, dopiero przez goto-
wanie zostają odbarwione. Jestto niespodzianka, skoro takie bu-
raki staną na stole. Zamiast różowej potrawy, jaką jesteśmy przy-
gotowani ujrzeć, widzimy coś płowego, barwy ugotowanych kar-
pieli, z rudo lisiemi plamami tu i owdzie. Rzymianin powiedziałby
burrus o takiej barwie, bo burrus jest lisowaty. Bury pierwotnie
nic innego też niemogło znaczyć po polsku, jak burrus, i nie zna-
czyło nie innego w XVII w. jak to wiemy z Cnapiusa. Jest więc
rzeczą naj naturalniej szą, że taką potrawę przezwano burakami.
Na razie samą tylko potrawę.
Chociaż kwestya jest w ten sposób rozwiązana, to jednak pe-
wien szczegół wymaga jeszcze wyjaśnienia, a mianowicie dla czego
czytamy „boraki" a nie „buraki" i to oba pierwsze dwa razy, w ja-
kich spotykamy się z tą nazwą. Nie zwracajmy na to uwagi, czy
to brzmiało rzeczywiście boraki czy też „bóraki", a tylko w braku
odpowiedniej czcionki było wydrukowane przez o. Przecież „bury"
nie pisywano przez ó. Tu, jak sądzę, wchodziła w grę okoliczność,
że już w średnich wiekach hodowano w naszych ogrodach roślinę
Borrago offińnalis. Na dobre pół metra wysoka, z wielkimi liśćmi
od szorstkich włosów szaro srebrzystymi, z kwiatami, jak niebieskie
gwiazdeczki, jest uderzającem zjawiskiem. Hodowano ją aż do po-
łowy XIX w. i to dość powszechnie, bo liście mają smak ogurków,
a kwiatów używano do ozdabiania sałat. Otóż roślinę tę nazywano
borag, boracz. borak i burak, jakem to podał w mojej średnio-
wiecznej Historyi naturalnej ^). Nazwy te plątały się każdemu, co
pisał o burakach. I tak jak Borrago^ pisano raz borak, a drugi raz
burak, tak w odniesieniu do ćwikły bywa podobnie. Przecież ten
sam autor Haur mówi w r. 1675 „boraki". a w r. 1679 „buraki".
Tak samo n. p. Duńczewski w Kalendarzu 2] z r. 1744 pisze „bu-
raki", a w późniejszym^) z r. 1753 „boraki". Przecież w starych
drukach można też nie jedno złożyć i na samowoluość zecera.
'») 1. c. p. I, 274.
2) in 4*.
») ib. II, 3.
o KAZWACH OKAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BURAKÓW I BARSZCZU 277
Zajmijmy się teraz tą sprawą, jak nazwa buraków zaczyna
rugować nazwę ćwikły w znaczeniu samej rośliny. My bowiem zwy-
kliśmy przecie mówić: „zrób tam (z buraków) ćwikłę" ale w r. 1675
urodzony J. K. Haur mówił: „Kwasić ćwikłę na buraki". A więc
całkiem odwrotnie; to, co było niegdyś nazwą rośliny, to zachowało
się tylko jako nazwa potrawy, a co weszło do języka, jako nazwa-
nie potrawy, to stało się obecnie mianem rośliny.
Hercius ^) r. 1660 mówi: ćwikła czerwona, czarna, biała,
żółta '').
Czernieeki 3) (1682) ma w spisie potraw ćwikłę a nie buraki.
Apteka domowa *i (1693) zna ćwiklane korzenie i ćwikłę, tak
samo jak piszący w tymże roku Tylkowski °).
Dopiero w roku 1713 autor rozmówek polsko-francuskich
Duchenbillot^) tłumaczy betę rave na borak, ćwikła, a la poiree ou
betę blanche na boćwina.
Fonklofen (1724) mówi wyłącznie burak ^).
Trotz w swoim słowniku najtrafniej wykłada jotte^) na ćwi-
kła, a beterave^) na boraki.
Dykcyonarz Daneta (1745) ma w jednem miejscu i"): Poiróe.
Betę. Barszcz (sic!) ziele, warzywo, botwina a w drugim pisze"):
ćwikła, ziele, jarzyna kuchenna. Dwojaki jest rodzaj ćwikły: biała
i czerwona, którą Pliniusz nazywa czarną dla tego, że jest ciemno-
czerwona, którą zwyczajnie nazywają burak.
A zatem wiek czasu wystarczył, żeby nazwa potrawy przeszła
na roślinę, którą z niej robiono.
Wystawmy sobie, że znikła racya powszechnego hodowania
1) Hercins S. K. Bankiet narodowi ludzkiemu, od Monarchy nieb iee kiego .
zgotowany. W Krakowie. »
2) 1. c. p. 46.
») S. Czarniecki Compendiura ferculorum p. 3.
*) „Ćwiklane korzenie" p. 197.
») Pod pseudonimem Fabius Hercinianus — Medicus familiaris, Posnaniae
1693, p. 57.
6) Nie mam kartki z wcześniejszej edycyi, chociaż przeglądałem z r. 1699.
Tu p. 185.
') Skarb. p. 134
8) Tom II, z r. 1747, p. 3222.
9) Tom I, z r. 1744, p. 669.
10) Tom II, z r. 1745, p. 365.
11) Tom I, z r. 1745, p. 193.
278 JÓ?-EP KOSTAFIŃSKI
starożytnej rasy ćwikły. Zieleninę mało kto jadał, a jeśli już jadał,
to ze szpinaku latem, a z jarmużu na jesieni i zimą. Buraki można
było piec. można było robić z nich przystawkę, zwaną dziś ćwikłą,
w obu postaciach były smaczniejsze, niż dawna liściasta rasa. Tem
bardziej, że się zjawiały i nowe odmiany buraków. Ks. K. Kluk,
pisząc o Roślinach, mówi o burakach: „prócz naszych pospolitych
podłużnych są jeszcze Angielskie okrągłe" i). A w Dykcyonarzu 2)
Beta vidgaris^) nazwana jest Ćwikła burak, drugi zaś gatunek ro-
dzaju Beta, to jest Beta Cicla^) — Uwikła boćwina. Z Dykcyonarza
dowiadujemy się, że burak jest rośliną „we wszystkich gospodar-
skich ogrodach znajomą"; że „gotują się świeże lub przez zimę
przechowane korzenie. Bez kwaszonych buraków, przynajmniej
w niektórych stronach, żadne się gospodarstwo nie obejdzie. Ćwikła
(to znaczy więc przystawka z kwaszonych buraków) na stołach
a boćwina w Litwie jest pospolita". O drugim zaś dawnym gatunku
mówi ks. Kluk, że „znajoma jest w niektórych tylko ogrodach",
bo i na cóżby miała być w Polsce używana'? Na pańskich sto-
łach, za francuskim wzorem, jadano zapewne ogonki liściowe przy-
prawione, jak kardy lub szparagi, albo zimą młode, w piwnicy wy-
rosłe listeczki na sałatę s). Rzeczywiście Wielki Kucharz (z r. 1786)
mówi : „Ćwikła jest dwojaka biała i czerwona, którą z buraków
gotują: liście z buraków białych (sic) służą ludziom młodym;
w kuchni przydają (domyślne: je) do nadzienia oraz same kardy
czyli głąbiki (sic) gotują z białym sosem albo też w potaż postny
i mięsny kładą" ^).
Zawadziliśmy — cytując księdza Kluka — o boćwinę, trzeba
i o niej co należy powiedzieć. Bótwieć (zwykle piszą butwieć) zna-
czy po polsku rozkładać się. ale po małorusku hotity wręcz prze-
ciwnie mówi o stawaniu się silnym, grubym, a po rosyjsku botvitBsja
1) Warszawa 1777, I, 2, 45.
') Dykcyonarz roślinny. Tom I, Warszawa 1786.
») 1. c. 1, p. 68.
*) 1. c. I, p. 69.
5) O tym ostatnim użytku w naszej literaturze nie czytałem. Wprawdzie
Wyżycki w swoim Zielniku z r. 1845 (I, p. 101) mówi o używaniu takich li-
steczków, ale czy na sałatę, czy jak zwykle na Litwie do zup, to nie jest wy-
raźnie powiedziano.
6) Kucharz doskonały, tłómaczony przez W. Wielądka, Warszawa 1786,
p. 786.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUKAKÓW 1 BARSZCZU 279
oznacza bujność wzrostu roślin, więc też bótwa znaczy tyle, co u nas
nać, a specjalnie nać ćwikły. Tak jak ćwikła i jej nazwa szła ze
wschodu na zachód, tak szła i nazwa jej naci.
O botźwinie (sic) wspomina pierwszy Hereiusz i), mówi o niej
Pasek w swoich pamiętnikach 2); w kucharskiej książce urodzonego
Czernieckiego w r. 1682 wyliczona jest „botwina to jest nać ćwi-
klana" ^j. Już wspominałem, że boćwiną nazywa ćwikłę liściastą (la
poirće) Duchenbillot w r. 1713 i tak samo słownik Daneta, mający
jednak i synonim „Barszcz". Tak nazwał gatunkowo liściastą ćwi-
kłę ks. Kluk w swoim dykcyonarzu, jak o tem mówiłem już po-
wyżej. U tego autora możemy się też dowiedzieć że: „liście jej
(ćwikły) idąc do stołowego używania dały pochop pospólstwu w Li-
twie zażywania na boćwinę liści pospolitych buraków". Ks. Kluk
miał więc jeszcze świadomość, że pierwotnie boćwinę brano z li-
ściastej ćwikły i że zarzucono jej hodowlę, zastępując ją burakami,
nawet na Litwie, gdzie miała racyę się utrzymać, skoro właśnie li-
ście jej były i są w używaniu. Pozornie niema tego poczucia, a na-
wet jakby nic o tem nie wiedział ojciec flory litewskiej, ks. Stani-
sław Jundziłł. W botanice stosowanej, wydanej *) 1799, zna tylko
buraki^). Mówi o nich: „Nigdzie jednak ani tak obficie mnożoną,
ani tak pospolicie jadaną nie jest jak w Polszczę (sic). Używa się
tak w liściach młodych, jak w korzeniach, najczęściej kwaśno i jest
zdrowym, na północy wielce ulubionym pokarmem; co tym jest
szczególniejsza, że w innych krajach ledwo wierzyć chcą temu
u nas tak pospolitemu, zwyczajowi" ^).
W Polsce używanie boćwiny w szlacheckiej kuchni było wy-
jątkowe. Przecież w cytowanym ustępie z Postnego obiadu po-
wiedziano:
1) 1. c. p. 46.
2) O czem niebawem poniżej.
») 1. c.
*) W Wilnie.
5) Ks. Jundziłł bierze Beta Tulgaris — bórak w znaczenia ogólniejszem,
obejmnjącem obie rasy, co jest prawdopodobne, skoro nazywa je po niemiecku
Mangold i Rothe Riibe (po francusku tylko Kave, co do żadnej z dwu ras nie jest
stosowne). Może i to być, że ten proces — o którym ks. Kluk pisze, że na Litwie
zastąpiono liście ćwikły liśćmi pospolitych baraków — odbył się tak dawno, że
ks. Jundziłł, urodzony w r. 1761, już o nim nie wiedział.
«) 1. c. p. 117.
280 JÓZtóF ROSTAFIŃSKI
„ jednej rzeczy mało,
Boćwiny jeszcze w polskiej kuchni nie dostało".
Jeszcze energiczniej sądzi o tern Pasek, w którego pamiętni-
kach i) czytamy nie zbyt uprzejmą apostrofę do Litwina:
Za coś mnie napastował,
Wszakźem boćwiny w Wilnie nic niezakosztował,
Bo to świńaka potrawa jeść się jej nie godzi,
Możnaby ztąd prawie wnosić, że u nas boćwiny nie jadano.
Sądzę, że wniosek byiby mylny. Jadało ją ubóstwo przez całe śre-
dniowiecze, może podobnie jak na Litwie kwaszoną. Skoro przyszła
rasa nowa buraków, zaniechano u nas powszechnie hodowli dawnej
rasy, tak że w XIK w. nawet tradycya o tern wśród ludu za-
marła. Na Litwie zaś zwyczaj ten się utrzymał, w pewnej formie
przechował naw^et do ostatnich czasów. I tam hodowla dawnej rasy
się nie utrzymała, ale chłodnik bez botwinka, to jest ogonków i że-
berek liściowych z buraków, nie da się pomyśleć. Na Litwie też
buraki zasadzone w piwnicy do świeżego piasku „dostarczą przez
całą zimę świeżego botwina" ^).
Chociaż hodowli starożytnej ćwikły u nas powszechnie za-
niechano, to jednak tu i ówdzie mogła się utrz\mać. Bardzo prawdo-
podobnie w ogrodach Wizytek, sprowadzonych z Francyi przez
Maryę Ludwikę i Sakramentek, co się dostały do Warszawy przez
Maryę Kazimirę, hodowano zawsze „la poirće", a jak dowodzą cy-
taty z Wielkiego kucharza, pod koniec XVIII w. musiała być
w pańskich ogrodach.
Ostatni ślad używania liściastej ćwikły na potrawę w Polsce
znajduję u S. hr. Wodzickiego 3). Oto co ten autor mówi pod tym
względem o ćwikle: „Do użycia obłamują się ciągle największe
dolne liście, a ze Szpinakiem, Trybułą zwyczajną^). Szczawiem i Le-
biodą, zastępują miejsce wczesnej zieleniny. Po takowym obłamy-
^) W wydaniu wileńskiem z r. 1843, p. 165.
2) Wyżycki 1. c. p. 102.
8) O Chodowaniu drzew, krzewów i ziół. Tom II, powtórne wydanie
w Krakowie 1827.
*) Którą niżej (p. 423) nazywa Trybułą ogrodową, jest Scandix cerefolium,
której nać była w tak powszechnem ożyciu w owym czasie, jak obecnie jest n. p.
pietruszczana.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BURAKÓW I BARSZCZU 281
waniu, wyrastają liście większe i piękniejsze, które jeszcze po
kilkakroć zrzynać można. Grube białe łodygi (sic) wielkich liści
(to znaczy ogonki liściowe) „tudzież będące na nich żyły (sic) sze-
rokie (to znaczy żeberka liściowe), przyprawiają się na smakowitą
jarzynę w ten sposób: odarłszy zwierzchnią skórkę, gotują się;
ugotowane zaś i z wilgoci osiękłe, wykładają się na misę, a przy-
dawszy trochę bulionu, soli, pieprzu, kwiatu muszkatołowego i ka-
wałek masła wysadzi się wszystko razem na żarze (sic) a potem
daje na stół, jako smaczną jarzynę" ^),
Na zachodzie wyhodowano rasę ćwikły z ozdobnymi liśćmi
zwykle jasno-czerwonymi, niekiedy i z żebrem żółtera lub poma-
rańczowem. Taką rasę nazywa W. Jastrzębowski 2) Man^oldem
i mówi o nim: „Często — burak taki — w jesieni wyjęty i wsa-
dzony do doniczki, w pokoju wyrasta jak palma i ładny widok
przedstawia ^).
Pod koniec XVIII w. znajdujemy u ks. Kluka i Jundziłła
wzmianki o „bórakach burgundzkich'' lub „ćwikle burgundzkiej"
jako o białych burakach pastewnych. Rozpisuje się o niej szeroko
ks. P. Switkowski *) w r. 1786, nazywa ją burgundzką czyli długą
a grubą rzepak) i dodaje, że ta sama bywa tu i owdzie na Śląsku
siana i stamtąd można brać nasienie^). Ale Kurcyusz w przepisach
dyetetj^cznych, tłumaczonych przez S. Szymańskiego^), odróżnia bu-
rak (czerwony) do gotowania ^j i ćwikłę (białą) i już wie, że
„p. Margrafa) wyciągnął z niej sól słodką, która jest cukrem pra-
wdziwym" 1°), Z tej to rasy wyhodowano buraki cukrowe.
Wiadomą jest rzeczą, że przemysł otrzymywania cukru z bu-
1) 1. c. p. 211.
2) Ogrodnictwo wydane przez K. Majewskiego w Warszawie 1876 z wy-
kładów Marymonckich, a zatem przed r. 1861.
3) 1. c. p. 62.
*) Wybór wiadomości gospodarskich w Warszawie 1786 — 8. Tomów III,
z jedną paginacyą.
5) 1. c. p. 458.
6) 1. c. p. 571.
') Tom 1, w Warszawie 1785 r.
8) 1. c. p. 79.
') W r. 1747 odkrył Marggraf, że baraki zawierają cukier trzcinowy.
10) 1. c. p. 73.
282 JÓZEF KOSTA FIŃSKI
raków długo się nie mógł rozwinąć z powodu trudności, jaką miał
wobec łatwego a więc i taniego sposobu wydobywania cukru z trzciny
cukrowej. Dopiero system kontynentalny i opieka, jaką dał temu
przemysłowi Napoleon, pozwoliły się rozwinąć tej fabrykacyi.
W r. 1829 dowiadujemy się, „że w dobrach Boćki w obwodzie bia-
łostockim istnieje wielka rękodzielnia burakowego cukru założona
przez IMCi panów Martine d'Aubignć i Doasan; dwie podobne rę-
kodzielnie otwierają się w okolicach Warszawy". O jednej wiem,
że to była cukrownia w Guzowie, dobrach Henryka hr. Łubień-
skiego. Odtąd rozwijała się u nas jedna cukrownia za drugą po-
mnażając bogactwo narodowe.
Takie dziwne koleje przechodzi ćwikła. W początkach jest
„jarzyną ubogich", za Zygmuntowskich czasów przysmak pański.
Z czasem wychodzi z ciasnych ogrodów na pola, stając się ważnym
czynnikiem w rolnictwie, ba jednym z ważniejszych nawet arty-
kułów handlu wszechświatowego.
yi. Ludowe nazwy ćwikły i buraków.
Zobaczmy teraz, jak ślady tvch historycznych procesów zja-
wienia się nowej ras}' i rozmaitego używania obu ras odbiły się
wśród ludu i zachowały dotąd na całym obszarze ziem dawnej
Rzeczypospolitej. Obraz ten zestawiłem na podstawie moich tek
z korespondencyami zebranemi w r. 1881 i następnych. Jest ona
ponumerowana; każdy numer odnosi się do wymiany listów z jedną
osobą. Liczbę tych osób ogłoszę przy dziele o Historyi hodowli ro-
ślin w Polsce, tu wyliczenie ich, choćby częściowe, zabrałoby zbyt
wiele miejsca. Zestawiam rzecz dzielnicowo, bo tylko w ten sposób
nietylko przedstawia się interesująco, ale i pozwala na wyciągnięcie
ogólniejszych wniosków.
Przedewszystkiem trzeba powiedzieć, że Beta Cicla nigdzie
nie jest już przez lud hodowana. Wszędzie na całym obszarze —
nawet jeśli używa lud nietylko korzeni, ale i liści, to używa bura-
czanych, a zatem w następuj ącem teraz zestawieniu wszystkie dane
odnoszą się do rasy Beta vulgaris.
Wyrazy, nie znajdujące się w słowniku warszawskim, są ozna-
czone *.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUUAkÓW I BARSZCZU 283
Prusy Królewskie i wschodnie Mazury.
boćwina — nać buraczana 8.
buraki — tak wyjątkowo nazywają roślinę 11.
„ — jeżeli coś tak nazywają to przeważnie tylko buraki ugo-
towane na zupę 11.
„ — tylko biały cukrowy nazywa się burak 1, 2, 4, 7.
„ — tak tylko nazywają roślinę 8 (Mazury).
„ — tak nazywają rośliny z czerwonym korzeniem a białe
nazywają ćwikłą 22.
*czwikel 14.
*ćwikieł (ła) 12, 22.
ćwikła — roślina z czerwonym korzeniem i czerwonymi nieraz
liśćmi, tak najczęściej 2, 7, 10, 11, 19.
„ — pastewna 6.
„ — przystawka 22.
*rąkiel — 10, 19.
rąkle — ib.
*ronkiel — 22.
runkle — 11, 18. 22-
*sznitka — ciemny burak 13 (Jańsbork).
*śnitka — potrawa 11.
Uwaga. Co do nazwy śnitki, to pochodzenie jej jest niemie-
ckie. A. Treichel (Volksthumliches aus der Pflanzenwelt besonders
fiir Westpreussen IV. W Schriften d. Naturf. Gesch. z. Danzig.
N. F. Bd. 81, St. 1, p. 6) mówi o burakach: In Ostpreussen wer-
den sie gekocht mit Backmesser fein gestampft und unter der
name Schnittke gegessen".
^Vielkie Księstwo Poznańskie.
boćwina — nać buraczana w barszczu 56.
buraczki — 58.
burak — burak albo ćwikła ogólnie bez różnicy 54.
burak czerwony — 48.
buraki — 38, 44, 53, 60.
burak 60.
*ćwikeł — 48.
*ćwikieł — pastewny 55.
284 JÓASF ROSTAFIŃSKI
Ćwikła — w ogólności wszystkie buraki a specjalnie ćwikła dla
bydła, burak dla ludzi, cukrowy do cukrowni 38.
_ — oo:ólnie.
j, — biała 52.
„ — bydlęca (pastewna) 38, 44, 53, 60, 65.
czarna ćwikła — burak czerwony 55.
ronkel, ronkle — buraki pastewne 48.
runkle — 58.
Uwaga. Rzecz ciekawa, że w poznańskiem znana była — jak
mówi Kolberg (Poznańskie) III. 28 — potrawa z kiszonej ćwikły i na-
zywała się b uracz ak.
Śląsk pruski.
buraki cukrowe — 26.
*ć wikła (sic) ćwikła biała (buraki podługowate żółte albo okrągłe,
obie na paszę i pokarm a ćwikła czerwona dla ludzi
i bydła 25.
*cukrówka — burak cukrowy 26.
*rzepa cukrowa — burak cukrowy 26.
„ polna — burak pastewny 26.
Galicya.
*bielce — białe buraki 138.
boćwina — liście na burakach.
burak, -ki — tak w całej Galicyi dość powszechnie.
„ biały - 150.
czerwony burak — 128.
buraki ćwikłowe — na ćwikłę 123, 144, 173.
„■ pastewne 119, 123, 144.
„ żółte — 119.
*ćwik, -ki — buraki czerwone — 106, 112, 114, 138, 149, 150,
(robi się z nich barszcz),
ćwikła biała i czerwona 101.
„ — mocno czerwona, prawie czarne buraki, 121. 146, 147.
Królestwo Polskie.
Skrócenia: A. — gubernia Augustowska; Ka. — Kaliska;
KI. — Kielecka; Lub. — Lubelska; Łom. — Łomżyńska; Pi?. —
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWJKŁY, BURAKÓW I BARSZCZU 285
Płocka; Pr. — Piotrkowska; Rad. — Radomska; Sie. — Siedlecka;
W. — Warszawska,
barszcz — burak 286 (na Podlasiu koło Wysokiego Mazowie-
ckiego).
*bocwina — Sie. 289.
boćwina — nać KI. 253.
„ — liście młodych buraków Lub. 314.
botwina — ib.
*botwinka — „żyłki" (to znaczy środkowe żebra) z liści buracza-
nych PI 254
*buówina — A. 286.
buraczki — buraki w ogrodzie Ka. 215.
*buraka (ta, i zawsze w 1. p.) — KI. 253.
burak, -ki — nazwa ogólna na wszystkie buraki — KI. 253;
Ka. 235; Ead. 232; W. 220.
„ — tylko nie czerwone Pr. 204; Ka. 211; Łom. 284; PI
254. A tak samo z innem określeniem.
„ to tylko białe KI 234; Pł. 255, 263, 265.
„ czy ćwikła to samo — Łom. 275.
„ ćwikłowe — są wyłącznie czerwone Bad. 236; Pr. 220;
W. 255; 262, 263;" PŁ 316.
„ cukrowe — W. 223.
„ egipskie — Bad. 230 są małe czarne okrągłe, prawie całe
wystające po nad ziemię, inne zwykłe są podłużne i sie-
dzą w ziemi.
„ krakowskie — Bad. 232 małe i używane na ćwikłę,
„ pastewne — Ka. 211.
*ćwiklaki — czerwone Pł. 265.
ćwikła — nazwa znana, ale mało używana KI. -215.
„ — wyłącznie czerwone buraki KI. 234, 246; Pr. 203, 204)
206; Ka. 210, 211, 214; Łom. 284; Sie. 289.
podczos — zarówno brukwianka jak boćwina Łom. 278.
runkle — buraki cukrowe Pł. 263.
„ — „ pastewne Aug. 288.
Zabrane prowincye.
barszcz — nać buraka 427.
*boówa — nasienie 443.
boćwina — buraki 462.
286 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
♦boćwinie — buraki 462.
*botwin — buraki 402.
botwina — buraki 459.
„ — nać buraczana 402, 442.
„ — nać młoda, póki niema jeszcze buraków (póki korzeń
nie jest zgrubiały) 462.
*botwinko — nać 434.
*botwino — nać 442.
„ — nasienie (regestr z r. 1729 z województwa Trockiego).
*ćwik — burak ciemny z którego się robi ćwikła 445.
ćwikła — burak słodki (sic) 449; mały, okrągły 414.
„ — ćwikła i burak znaczą to samo 427 (Grodzieńskie),
burak — tylko tak, na Litwie 409, 402; cały Wołyń i Podole,
buraki ćwikłowe — słodkie 409, 507.
j, czerwone — 509; nie są amarantowe 455.
„ karmowe 412.
runkla — jako synonim buraka na Litwie już w r. 1845 (Gerald
Wyżycki Zielnik ekonomiczno techniczny I 389).
Uwaga. Do nazw zebranych przez korespondencyę wciągną-
łem i cały słownik Karłowicza, żeby po wydaniu mego słownika
nikt nie miał wątpliwości, czy potrzebuje jeszcze zajrzeć do tam-
tego. W powyższem zestawieniu nie cytowałem Karłowicza, bo
z wyrazów tu się odnoszących ma tylko: botwina I 109, krakow-
skie V. czerwone buraki (I 139), ćwik (I 299) i kwaki (II 540).
Co do ćwika cytata brzmi tak:
„Cwik = ćwikła?: „Czerwony, jak burak, jak ćwik" Wisła
III 20". Słownik warszawski opuścił też ćwik w tem znaczeniu.
Skoro dziś mamy pewność, że ćwik znaczy tyle co czerwona ćwikła,
to mamy też wytłumaczony sposób mówienia, „czerwony jak ćwik".
Co do kwaków sądzę, że zachodzi tu pomyłka, bo nazwa ta od-
nosić się zwykła do brukwi.
Zestawiając nazwy powyżej przytoczone, rzuca się w oczy,
że niema takiej strony Polski, w którejby nazwa buraka nie była
mniej lub więcej rozpowszechniona. Można powiedzieć, że jest
używana ogólnie, a niekiedy wyłącznie (Mazury pruskie i Zabrane
prowincye). że jest zwłaszcza rozpowszechniona w Galicyi, oraz
po części w Królestwie Polskiem.
Wyraz ćwikła w ogólnem znaczeniu wszelkich buraków, tak
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUKAKÓW I BAKSZCKIT 287
jak żył w XVII w., utrzymał się tylko w Prusach i W. Ks. Po-
znańskiem. Tam wtargnął burak naturalnie jako nazwa ćwikły czer-
wonej, dla tego biała pastewua zatrzymała dotąd nazwę ćwikły.
Zjawisko to było możliwe wskutek tego tylko, że przed wtargnię-
ciem buraka (czerwonego), hodowano już przedtem roślinę z gru-
bym i soczystym korzeniem, ale białym, a tej niemoźna była na-
zwać burakiem, gdyż nie było do tego powodu.
Tam, gdzie burak zastąpił zupełnie nazwę ćwikły, zawsze po-
trzeba odróżniać buraki ćwikłowe (używane na przystawkę zwaną
ćwikła). Nazywają się niekiedy krakowskimi, wskazując z jakiego
centrum zaczęły się „buraki" rozchodzić w Polsce.
Nie należy zapominać, że wszystkie powyższe uwagi odnoszą
się do XIX w., pod którego koniec, zebrałem moją koresponden-
cyę. W wieku XX wychodźtwo sezonowe do Prus wprowadza
wszędzie na buraki nazwę runkle, rugując nazwy dawniejsze.
TU. Barszcz.
Barszcz [Heradeum Sphondylium) ']QBi rośliną krajową. Należj^,
podobnie jak n. p. koper powszechnie znany, do roślin baldaszko-
wych. Jest z pośród nich najwyższym. Okazała ta bylina ^) do-
chodzi nieraz i półtora metra wysokości. Jej wspaniałość zwię-
kszają wielkie liście pierzaste, z wycinkiem wierzchołkowym wię-
kszym od bocznych, czem się wyróżnia od wszystkich krajowych
i poczem może ją poznać każdy laik. Skoro kwitnie zdała już są
widoczne jej wielkie baldachy białawo lub zielonawo-żółte. Tem-
bardziej jeszcze wpada ta bylina w oczy. że zwykle rośnie gro-
madnie i jest rozpowszechniona na łąkach, w zaroślach i nad brze-
gami lasów -).
Jest patrzeć na co, jeżeli się posadzi barszcz na osobiu (so-
liter) w ogrodzie; świetnie wygląda na murawie. To też sadzi się
go tak obecnie, bądź też inne obcokrajowe jeszcze okazalsze ga-
tunki jak n. p. Heradeum persicum, dorastające dwu m lub H. pu-
bescens nieledwo podwójnej wysokości człowieka.
1) Tak nazwałem rośliny trwałe, ale nie drzewiaste; ich pędy są zielone
i co rok rozwijają się na nowo z podziemnych części. Wyraz ten już się po-
wszechnie przyjął w naukowej literaturze.
*) 6a.rszcz wcześnie się rozwija i już w maju szykuje się do zakwi-
tnienia.
288 JÓZBF ROSTAFIŃSKI
Daleko wprawdzie północnemu barszczowi do akantu {Acan-
thus mollis), co służył za wzór do korynckiego kapitelu, ale prze-
cież, zanim zakwitnie, zdaleka coś niecoś go z pokroju przypomina
i miano go za akant na północy. Przecież IMCi pan Marcin z Urzę-
dowa, nadworny lekarz hetmana Tarnowskiego, tak o tem pisał ^)
w pierwszej połowie XVI w.: „łże Acaniha Diosioridis, jest nasz
Barszcz, to jawno uzna każdy wejźrzawszy w pismo Dioskoryde-
sowe. I mam Doktory znamienite: jako Musam, Braseuolum, Menar-
dum, Othona, Fuchsium i wielu innycb. Zwłaszcza Menardus pisze
T. 2 epist: 3 lib. 9 gdy był lekarzem u króla Władysława Węgier-
skiego ojca króla Ludwika: tam powieda, działano z tej Akanty,
to jest Barszczu, pokarm. Takiego pokarmu my Polacy często uży-
wamy, jako i ten król Węgierski, który też z Polski był 2) — To
ziele pierwszych czasów i dzisiejszych na kamieniach i drzewach
formują, wydrążają zową herhani Topiariam. Takież na śrzebrze,
kubkach, oponach, foremnie wyrzezują, a to misterni mistrzowie
czynią, patrząc na misterność sprawy natury" ^).
„Nasz barszcz jest bardzo pożyteczne a dobre ziółko, tak ku
jedzeniu jako ku lekarstwam, a zapewne mylą się na tym owi,
którzy cichym a spokojnym ludziom uwłócząc mówią: jest jako
barszcz ani pomoże ani zaszkodzi. Ostateczną rzecz dobrze mu
przypisują, bo jest Anodinum^) ale w pierwszej rzeczy czynią mu
wielką krzywdę, aby barszcz nie był pomocen zdrowiu ludzkiemu,
albowiem bardzo pomaga, jako okażemy".
„Barszczu kto pożywa, odwilżą mu żywot, przeto dobrze go
pożywać tym, którzy miewają zatwardzenie żywota, czyni letionetn
alvi etc":
„Gdy barszcz kwaszą po polsku, dobrze ij pić w febrach,
gorączkach, w pragnieniu, albowiem pragnienie i kolerę uśmierza
i chciwość jedzenia pobudza swą przyprawą".
„Przyprawiony z jajcy a z masłem, dobrze jeść tych dniów,
gdy mięsnej polewki nie jedzą, bo takież czyni jako mięsna po-
lewka 5)".
1) M. z Urzędowa Herbarz Polski wydany po śmierci aatora w Krakowie
1595 r.
2) 1. c, p. 6.
3) 1. c, p. 7.
*) środek kojący bóle.
^) Marcin z Urzędowa, p. 7.
o NAZWACH OKAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BURAKÓW I BARSZCZU 289
A zatem w połowie pierwszej XVI w. jadano barszcz na zie-
leninę, podobnie jak dziś szpinak, kwaszono liście na napój, z któ-
rego robiono polewkę, a w pierwotnych czasach jadano go zapewne
na surowo, o czem będziemy teraz mówić.
Bujny barszcz nietylko swoim pokrojem musiał zwracać na
siebie uwagę pierwotnego człowieka w Eurazyi. ale bardziej je-
szcze z tego powodu, że pod wielorakim względem był pożyteczny,
a co najważniejsze, dał się jeść na surowo i w takim stanie mu-
siał być ceniony na przednówku. Jeżeli vieźmiemy tego pierwo-
tnego człowieka nawet już jako rolnika, to trzeba wziąć na uwagę,
że wskutek wilgotniejszego klimatu i nieznajomości środków czy-
szczenia zboża do siewu, rdza, śnieć i sporysz mogły mu same przez
się zniszczyć sprzęt zboża. A przecież dzikie konie, dziki, niedźwie-
dzie lub szkodne dzikie gęsi robiły niemałe spustoszenia w zasie-
wach. To też ówczesny człowiek podpatrywał przyrodę w puszczach,
gajach i zaroślach, na błoniach i w toni wód, szukając w niej je-
dnej treści, to jest zboża. Zboża pod jakąkolwiek postacią; czy to
strawnego korzenia, czy jadalnych pędów, czy smacznych owoców,
czy odurzających używek. Przez długoletnie studya wżyłem się
myślą w te stosunki tak dalece, że umiem patrzeć podobnie na naturę,
rozumiem, jaką szczególną doniosłość mogła mieć jedna jakaś roślina.
Właśnie za taką mam barszcz. Przypuszczam, że takie gołosłowne
twierdzenie, choćby pochodzące od człowieka, co nawet to specyalnie
studyował przez lata całe, jak ja, mało trafia do przekonania czytel-
nika. Więc przytoczę na to historyczne dowody, w jakiej cenie
mogła być pewna dziko rosnąca roślina jeszcze w XII i XIII w.,
jeżeli nie później.
Nasz tatrzański litwor {Archangelica officinalis) jest też bal-
daszkową rośliną b. aromatyczną, o czem wiemy, pijąc benedyktynkę,
której jest głównym pieprzykiem. Litwor, inaczej książkowo arcy-
dzięgiel, rośnie w Alpach i na północnych krańcach Eurazyi, za-
chodząc bardzo daleko na północ, bo aż po za granicę brzozowych
gajów. Dziś jeszcze Norweg albo Islandczyk, spotkawszy litwor,
zrzyna liść, obciąga naskórek z grubych ogonków liściowych i za-
jada go ze smakiem na surowo. W tem niema nic dziwnego, skoro
umyślnie w tym celu hoduje się n. p. liściaste selery. Kto był
w Anglii, mógł je dostać na pierwsze śniadanie wypłonione, kruche,
oziębione i podane z serem chester. Pewno mu doskonale smako-
wały, choć miał stół bogato zastawiony. O ileż lepiej musiały sma-
Rozprawy Wydz. filolog. T. Lin. 19
290 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
kować liście litworu człowiekowi zgłodniałemu na przednówku. Nie
tylko smakowały, ale były pożywieniem zostającem pod opieką
prawa. Tak w islandskim statucie króla Hakona (1271 — 73) po-
wiedziano: „ktoby wtargnął do cudzego warzywnika litworowego
lub czosnkowego, nie będzie się mógł odwołać do prawa, w razie
gdyby go pobito lub karano i odebrano wszystko, coby tylko miał
przy sobie" ^). A więc hodowano tę dziką i do tego pospolitą ro-
ślinę, żeby ją mieć pod ręką. Norweskie prawo zwyczajowe z po-
czątku XIII w. (Frostupingsloy) mówi, że dzierżawca, któryby za-
łożył warzywnik litworowy, m°. prawo, wyprowadzając się zabrać
z sobą połowę posadzonych roślin ^j. Wcześniejsze zaś takie prawo,
z początku XII w. (Gulapingsloy) dozwoliło mu zabierać wszy-
stkie 3).
Podobnie cenionym jak litwor, mógł być dalej ku południowi
rosnący na równinach dzięgiel {Ałigelica silvestris). tamtemu pokre-
wny, o którym wiemy, że tak był jadany na Syberyi w XIX w.*).
Ale z pewnością, nie mógł iść dzięgiel w tych stronach w poró-
wnanie z barszczem. Co do barszczu, to jego zażycie było w pier-
wotnych czasach nietylko wszechstronniej sze, ale i powszechniejsze,
skoro rośnie w całej środkowej Eurazyi ^).
Tl barszczu miał niegdyś człowiek cukier, warzywo, kwaśną
polewkę, odurzający trunek i zapewne już wówczas lek z ko-
rzenia.
Łodyga barszczu jest wydrążona, a pokrywa ją kora, która,
przyłożona na skórę człowieka, działa podobnie jak korzeń dra-
żniąco^). Jeżeli jednak młode łodygi oskrobać z kory i suszyć,
to wykwita z nich wprust cukier żółtawy, smaku lukrecyi. Jedyny
w swoim rodzaju przysmak wśród krajowych roślin. Jeszcze
') J. IIoops Waldbaame and Kulturpflanzen im germanischen Aitertam.
Strassbarg 1905, p. 641.
=) 1. c, p. 641.
3) 1. c, p. 641.
*) J. Wredow Oekonomisch-Technische Flora Meklenbargg. Liineburg 1811.
Tom I, p. 529.
5) Linne odróżniał i Heracleum sibiricum rosnące też w środkowej Europie,
ale te dwa i później wyróżniane gatunki botaniczne można uważać z.i formy je-
dnego tylko, a pod względem ekonomicznym nie różnią się one między sobą.
•) F. Hoefer Dictionnaire de botaniąue pratiqDe, Paris 1850, p, 341.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BURAKÓW 1 BARSZCZU 291
W końcu XVIII w. zbinirali taki cukier Karaczadale '), otrzymując
z 400 jednostek wagi 1 jednostkę wagi cukru. Na surową pro-
dukcję to wcale nie jest mało, skoro Achard, założywszy pierwszą
w Europie cukrownię buraczanego cukru 2), otrzymywał go ledwie
2-3»/o.
Zjawisko to wykwitania cukru wskazuje, że zielenina, przy-
gotowana z barszczu, musi być słodkiego smaku. Jadano ją nie-
tylko u nas. W początkach XIX w. była jeszcze w użyciu w Szwecyi
(w Schonen) ^).
Z cukru przez fermentacyę z łatwością daje się otrzymywać
kwas, przecież o brzozowej oskole pisał w samym końcu XVII w.
ks. B. Stanisław Jundziłł*): „Sok z brzozy na wiosnę płynący ze-
brany i w beczkach bez żadnej przymieszki fermentowany, daje
wieśniakom naszym przyjemny i zdrowy, do pół lata trwały?
kwaskowaty napój" ^). Naturalną jest więc rzeczą, że z liści bar-
szczu, zawierających obfitość cukru, łatwo dało się otrzymywać kwa-
skowatą polewkę. Można ją było mieć rok cały, zbierając na wio-
snę i susząc liście barszczu na późniejszy zapas.
Szymon Syreński w swym Zielniku wydanym w r. 1613 daje
rycinę barszczu, ale bez opisu, co tak w tekście motywuje*): „Barszcz
nasz znajomy jest każdemu u nas, w Rusi, w Litwie, w Zmujdzi,
aniźliby się mógł z okolicznościami swemi opisać". Mówi o nim
dalej: „Do lekarstwa i stołu użyteczny jest bardzo smaczny. Tak
korzeń jako liście. Acz korzeń tylko do lekarstwa użyteczniejszy
jest, liście zaś do potraw — Zbierają liście w maju pospolicie".
Rzecz o mocy i skutkach rośliny rozpoczyna Syreński w ten sposób:
„Smaczna i wdzięczna jest polewka barszcz jako go u nas, w Rusi
i w Litwie czynią. Bądź sam tylko warzony, bądź z kapłonem albo
z innemi przyprawami, jako z jajcy, ze śmietaną, z jagły" V-
Barszcz, jako polewka, nie krył się po włościańskich chatach,
1) Ph. A. Nemnich Allgemeines PolygIotten-Lexicon. Hambnrg 1794, III,
p. 135.
*) Franciszek Karol Achard w r. 1801 w dobrach Kunern na Śląska.
*) Wredow 1. c. (patrz noty na poprzedniej stronie), p. 519.
*) W Botanice Stosowanej, Wilno 1799.
5) 1. c, p. 364
«) 1. c, p. 673.
') 1. c, O mocy i skutkach.
19*
292 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
był jedną z niewielu polewek jakich używano w XVII w. ^). Oto
na obiadach profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego przez cały
wielki post w środy bywał barszcz na polewkę, ryby pieprzone,
jarzyny i karpie ^). W pierwszy zaś dzień Wielkiej nocy podawano
na ten stół naprzód szołdrę z jajami, następnie barszcz, wieprzo-
winę, kapłony z miodownikiem. groch i jagnięta. Nawet więc sute
święcone nieobywało się bez barszczu z pewnością z tej rośliny
robionego, bo jest nazwany po łacinie „ursibranca" ^j,
W XVIII w. pisze ks. Ładowski^) o barszczu: pod tytułem
Barszcz ziele „Prostactwo gotuje z niego zupę. którą zowią
Barszczem" 5). Ks. Kluk mówi^) o roślinie Barszcz: „Nasz polski
znajomy jest Liście do gotowania zieleniny w maju bardzo
zdrowe: korzeń zaś dekoktom przydany bardzo je smaczne czyni" ^),
Tak mówi ten autor w dziele O Roślinach i podobnie w Dykcyo-
narzu^)^ o żadnym barszczu jako polewce nie mówi^). Za to ks. Jun-
dziłł, starszy, jest wymowniejszy i ciekawszy. „Ziele ^to — mówi
on ^°) o barszczu — rośnie w całej Europie na łąkach i ogrodach
jarzynnych i jest wszędzie pożyteczną w sianie rośliną; u nas
w Litwie tylko i w niektórych innych północnych krajach na po-
karm dla ludzi iest zażvwanvm. Na ten koniec młode liście zbie-
rają się, kwaszą się zwyczajem innych jarzyn naszych, i są czę-
stym dla wieśniaków pokarmem. Albo ususzone w cieniu, nakształt
selerów, ku dalszemu użyciu się zachowują" i^).
Takie używanie barszczu nie wyszło z użycia jeszcze w XIX w.,
bo oto co pisze o Herncleum Józef Gerald-Wyżycki ^^j. ^ Rdzeń
młodych łodyg i ogonków liściowych barszczu jest słodki, z tego
względu jako jedna z najpierwszych wiosennych roślin używa się
^) A. Karbowiak Obiady profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Kra-
kowie 1900.
2) 1. c, p. 133.
») 1. c, p. 134
<) Historya naturalna Królestwa Polskiego. Kraków 1783.
5) 1. c. 6.
*) Roślin .... utrzymanie, rozmnożenie i zażycie. Warszawa 1798.
') 1. c. Tom II, p. 208.
') Dykcyonarz roślinny w Warszawie 1781.
») 1. c. Tom II, p. 37.
»') W Botanice Stosowanej patrz noty 4 na poprz. str.
»') 1. c, p. 364.
") Zielnik ekonomiczno-techniczny, Wilno 1845.
o NAZWACH ORA/ UŹYTKAOH ĆWIKŁY, BUKAKÓW 1 BARSZCZU 293
na zieleninę. Wieśniacy nasi zbierają na wiosnę liście, kwaszą je
i gotują z nich potrawę smaczną pod imieniem barszczu, bardzo
dobrze zastępującą kwaśną kapustę. Też młode liście ususzone
chowają na dalsze zapasy" ^). Prawie to samo mówi F. Berdau '^)
o użyciu barszczu jeszcze w r. 1860 ^).
Dziś nawet nietylko nazwa barszczu znana jest wśród ludu
w Gralicyi, Królestwie i na Litwie, ale nie wygasł jeszcze — jak
wiem z moich korespondencyi — zwyczaj robienia z niego zupy.
O powszechnym u nas używaniu barszczu wiedziano zagranicą
i rozpisywano się o tem. Zebrałem tę literaturę w poprzedniej roz-
prawie o buraku i barszczu *), i nie chcę się powtarzać. Dodam tylko
ciekawą wiadomość z końca XVIII w., pochodzącą z Prus. F. S.
Bock ^) pisze w niej co następuje: „Es werden aber aus dieser
Pflanze (autor nazywa ją po niemiecku Barenklau, Bartsch) in Li-
thauen von gemeinen Leuten schmackhafte Suppen gekocht, auch
daraus der bekannte Trank, Bartsch genannt, der einer Weinsuppe
ziem lich nahe kommt, zubereitet, welchen das Bauervolk und Ge-
sinde anstatt des diinnen Lagerbiers (Tafelbiers) im Sommer trin-
ket. Er giebt auch in hitzigen Fiebern und anderen Krankheiten
ein kiihlendes Getrank den Durst zu loschen, und pflegen Kranke
bev demselben noch am langsten auszuhalten. wenn ihnen vor allen
anderen Getranken schon ekelt" ^). Więc tu — zapewne na autopsyi
oparte (wschodnia część Prus książęcych była litewska) pochwały
barszczu jako napoju i środka przeciwgorączkowego.
Ponieważ barszcz zawiera cukier, więc oczywiście moźnaby
z niego pędzić wódkę. Istotnie pędzono ją. Wy ży cki ') pisze: „Z ło-
dyg umieją w Rosyi pędzić mocno upajającą gorzałkę, 100 funtów
łodyg daje 25 funtów czyli trzy garnce tęgiej okowity"^). Ale jakiś
upajający napój robili Moskale, dodając do fermentującego soku
liście z odurzającej borówki, zwanej pijanicą {Yaccinium uligino-
1) 1. c. Tom II, p. 93.
2) W Encyklopedyi powszechnej, Warszawa 1860.
8) 1. c. Tom II, p. 941 w artykule Barszcz.
^) 1. c. p. 15 et 3eq.
*) F. S. Bock, Yerpuch einer wirthschaftlichen Naturgeschichte von dem
Konigreich Ost- und Westpreussen.
6) 1. c. Tom 111, Dessau 1783, p. 355.
') 1. c. patrz noty.
8) 1. c. Tom II, p. 93.
294 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
5ww)*). P. A. Nemnich pisał w swoim słowniku 2) pod Heracleum:
„Die Worter Porst und Bartsch {Heracleum sphondylium) Pors
{Myrica, trzeba dodać Gale) und Porsch oder Pors (mylnie wydru-
kowano Post!) {Ledum pelustre) sind zu unterscheiden; zu nicht ge-
ringen Irtlitimern haben diese ahnlichlautenden Worter AnlaB ge-
geben" ^). Otóż tak liście z krzewu Myrica, jak i świniego bagna
mają odurzające własności, a wspólność tych nazw wskazywałaby
na ich podobne używanie, czy przejęte od Słowian? Czy przez
Germanów używane jako przymieszka do piwa? Rzecz do zbada-
nia. Stajemy tu w każdym razie przed kwestyą użvwek w prehi-
storyi Europy.
Niemałego kiedyś znaczenia był barszcz pod względem le
karskim. Jego kłącze jest pełne soku szafranowej barwy a niemiłe,
woni. Ono też było używane głównie, a to przeciw padaczce i krwa-
wej biegunce. Ziele było środkiem rozwalniającym. Owoce stoso-
wano przeciw spazmom i histeryi*). Już wspominałem powyżej, że
w medycynie średniowiecznej i renesansowej Europy środkowej
miano barszcz za akant. Wówczas zażywał pewnej sławy, która
powoli malała. Jeszcze raz stał się w Polsce rozgłośnym, skoro do-
ktor Kartheizer, jak nam to przekazał ks. Kluk^), zalecił go — za-
miast grzebienia i nożyc — „za najskuteczniejsze" lekarstwo na
kołtun. Do dziś też dnia bywa tak jeszcze używany przez wło-
ścian, którzy leczą dzieci na kołtun, bądź zmywając jego wywa-
rem głowę *). bądź kąpiąc w nim dzieci ^). I Karłowicz ^) ma za-
pisane podobnie: „barsc, prawy barsc = roślina — używana do le-
czenia kołtuna".
Rozpatrując się w tym obrazie wszechstronnego używania bar-
szczu w kolei wieków, możemy sobie zdać sprawę, co z tego miało
znaczenie w najdawniejszych czasach, w prehistoryi. W kraju w któ-
rym miód mógł był nawet być eksportowanym do pólnocniejszych
krajów, używanie barszczu do uzyskiwania cukru musi być wy-
*) Nemnich 1. c. p. 135.
*) Polyglotten Leiicon.
«) ib. p. 127.
*) J. R. Czerwiakowski, Botanika lekarska, (^zęść IV, Kraków 1859 p. 2169-
3) W Dykcyonarzu, Tom II. p. 38.
8) Moje Korespondencie n. 271.
') n r n. 284.
') W Słowniku gwarowym pod Barszcz.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BURAKÓW I BARSZCZU 295
kluczone. W czasach przedhistorycznych, w czasach częstych gło-
dów to jest najcenniejsze, czem można głód rychło zaspolcoić, a więc*
co się je na surowo. Przecież jada się tak nawet surowe grzyby
Skoro zaś jada się tak litwor na północy i dzięgiel w Eurazyi, to
musimy przyjąć, że był czas. kiedy jadano tak słodką łodygę
i ogonki liściowe barszczu. Sądzę, że gotowanie ziół na zieleninę,
jeżeli nie było do nas przyniesione przez Niemców, to jednak zo-
stało rozpowszechnione za ich wpływem podczas kolonizacvi XII
i XIII w.; przemawia zatem ta okoliczność, że pierwotna nazwa
brzoskwi stawała się coraz mniej powszechną, a pod wpływem zie-
leniny z niej robionej (warmer mus), zaczęto ją z niemiecka na-
zywać jarmużem i dziś tylko tak ją nazywamy. Zielenina z łodyg
barszczowych musiała być bardzo ceniona w średnich wiekach. Ta
z ćwikły i lebiody była — mdła. z brzoskwi — przy gorzkniej sza,
ze szczawiu kwaśna, barszczowa musiała się wydawać delicyą, je-
żeli łaknęło jej nawet królewskie podniebienie na węgierskim tro-
nie. Pozostaje jeszcze polewka, powiedzmy prościej sfermentowany
napój. Wprawdzie oskoła zupełnie go mogła zastępować, ale mogła
tam, gdzie były brzozowe gaje. Wykazałem zaś i), źe znaczna część
przedhistorycznej Polski tonęła w wodzie, tam napój z barszczu
dawał ten zdrowy kwaskowaty napój podczas lata. Kto wie, czy
nie i zimą, skoro mamy historyczne świadectwa, że liście barszczu
suszono na domową potrzebę.
Można więc powiedzieć, że barszcz środkowo europejski miał
więcej zalet od północnego litworu, i musiał być czas, w którym
więcej był od niego ceniony. Jak dalece był ceniony, to powie nam
o tem coś sama nazwa. Nazwa barszczu, powiedział Jagić — zdając
swego czasu sprawozdanie o mej pracy ^) — jest ogólno słowiań-
ska. U Słoweńców brst znaczy pęd, po serbsku brst — młode pędy,
po srbsku (łużycku) barszcz — pCflj- Ztąd przeniosło się znacze-
nie pędu na nazwę rośliny. Heracleum nazywa się po polsku bar-
szczem, co brzmi po rusku borszcz, po czesku brst, po słoweńsku
brsc. bers, po serbsku brst divji. A zatem barszcz znaczy pierwotnie
zielone, nadziemne pędy, a następnie z pośród wszystkich krajo-
wych bylin tę roślinę, której pędy były najwięcej cenione, i w tak
1) W odczycie na publicznym posiedzeniu Akademii 21 maja 1887 r. p. t.
Polska z czasów przedhistorycznych pod względem fizyograficznym i gospodarskim.
-) Archiv fiir slarische Philologie, Tom V.
296 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
powszechnem użyciu, że barszcz — pęd zaczął znaczyć barszcz —
roślinę, a z czasem napój z niej przygotowany, polewkę lub zie-
leninę. My jesteśmy o kilka wieków w cywilizacyi młodsi od za-
chodu Europy, wskutek tego zachowują się u nas zjawiska dawno
tam już wygasłe. Dla tego tylko w nazwach można szukać wspól-
nco niegdyś znaczenia lub używania rzeczy. Może kiedyś miał
barszcz ogólniejsze, szersze, europejskie znaczenie, skoro się po fran-
cusku nazywa la herce a po niemiecku bersten znaczy rozwijać się
z pędów.
Yin. Barszcze — polewki.
Z całego poprzedniego zestawienia wynika, że polewka, na-
zywana barszczem, pierwotnie mogła być robiona tylko z rośliny
barszcz, potem dopiero nazwa ta mogła przejść na inne polewki
kwaśnego smaku.
Z XVI w. nieznam śladu, żeby używano innego barszczu jak
robionego z barszczu. Mikołaj Rej pod tytułem: „Żywności dziwne
ubogich ludzi" ^) opowiada, czem przekupki na rynku krakowskim
handlują i mówi, że siedzą.... „u ryb, u żuru, u barszczu, u ogur-
ków^".... a więc zna barszcz z barszczu. Podobnie i Syreński') na
początku XVII w. W Obiedzie postnym *) z r. 1653 w ustępie pod
tytułem Barszcz (5) czytamy:
„Z czego Barszcz? tylko z wody wlany na otręby:
Gdy przechłodnie, przecedź go na płokanie gęby" *),
W następnym ustępie (6) zatytułowanym: Człowiek Barszcz,
dowiadujemy się, czem taki barszcz doprawiano:
„w Barszcza warzą kapluny i sztukę wołową,
Kiełbasy, szperki, jajca i śledzie połowa;
Kładą krupy, śmietanę, mietkę, więdła ryby"'),
-) W Żywocie poczciwego człowieka.
') Wydanie Mrówki, p. 412.
*) W Zielniku wyszłym w r. 1613.
*) Postny obiad abo zabaweczka wymyślona przez P. H. P. W.
8) i 6) Moje wydanie w Bibliotece Pisarzów polskich nr. 60, p. 8.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BURAKÓW I BARSZCZU 297
Niebawem, bo w r. 1660 napisze Hercyusz w Bankiecie ^) tak
o barszczu: „Ten jest zdrowy, bo jako chleb przez kwas i nasie-
nie niektóre przydane staje się zdrowszy, tak barszcz z tejże ma-
teryej, to jest mąki żytniej robiony tęż dobroć ma okrom tego, iż
z samegcj chleba napełnienia, żołądek ciężkość (bo replesio panis
pessima) czuje, po barszczu zaś człowiek lekkim zostaje i do in-
nych potraw apetyt sobie sprawuje. Ten, który panie dla siebie
każą jajcami przyprawić, jest posilny^)'*. Nie długo potem, w r. 1682
S. Czernicki w Compendium ferculorum ») opowiada, jak się przy-
rządza barszcz królewski: „Barszczu weźmij z żytnych otrąb pro-
stego, rzadkiego, włóż rybę suchą..." *). Ma też inne barszcze, ale
też z mąki zakwaszonej. Jest mnóstwo wydań późniejszych tej ku-
charskiej księgi, ale wszystkie są dosłownemi przedrukami pierw-
szego wydania, więc nic z nich wnioskować nie można. Haur
w 1693 r. 5) radzi na zgorzelinę: „Na to dać. nagotować żurowego
barszczu, trzy żółtki od jaja do tego wbiwszy...." ^), I tu więc „żu-
rowego" znaczy tyle co „mącznego".
Z czasem zaczęto kwaśne zupy w ogóle nazywać barszczem.
Przecież Ł. Gołębiowski^) pisze w r. 1830: „Pospólstwo w niektó-
rych miejscach barszcz robi z kwasu dzieżnego, berberysu, porze-
czek, agrestu surowego, żurachwin (sic) wytłoczonych i wodą roz-
wiedzionych" ^). Słownik wileński z r. 1861 zna barszcz nawet z sa-
lerów (sic) ^) a Gloger ^^) ze śliwek ^^).
Próżnoby kto wertował naszych uczonych botaników końca
XVIII w., to jest ks. Kluka i ks. Jundziłła. żeby się dowiedzieć
czy znali barszcz buraczany. Powyżej przytoczyłem, co mówią o ro-
ślinie barszcz i jej użytkach. Mówiąc o ćwikle, nie wspominają
^) S. K. Hercius, Bankiet narodowi ludzkiemn. . . zg-otowany Kraków 1660.
■) I. e., p. 46.
') Compendium fercaloram albo zebranie potraw.... przez S. Czernickiego,
Kraków 1682.
-•) 1. c, p. 171.
") K. Haur, Skład albo skarbiec oekonomii ziemiańskiej, Kraków 169H.
6) 1. c, p. 383.
') Ł. Gołębiowski, Domy i Dwory. Warszawa 1830.
8) Zbiorowego dzieła cześć IV, p. 33.
*) I, p. 52, Barszcz=zupa czyli polewka kwaskowata, z kwaszonych bura-
ków, botwiny lub salerów (sic).
1") Encyklopedya staropolska. Warszawa 1900.
**) Gotowano także barszcz, z kwasu dzieżnego lub śliwek, 1. c, I, p. 117.
298 JOZEF ROSTAFIŃSKI
wcale nawet o buraczance, to jest soku kwaszonych buraków. Wy-
mowniejszy jest ks. Cypryan Zapolski. Zasłużony ten pijar, tłuma-
cząc w r. 1787 „Gospodarstwo" L. Mitterpachera ^), uzupełnił je
wielu własnymi dodatkami. O burakach zaś tak pisze: „Mimo
wszelki dozór, przecież buraki wydają nać drobną w piwnicach,
tych możesz smacznie użyć do sałaty lub surowych, lub ukropem
tylko zlanych. Gotują się też buraki w wodzie lub kwaszą i pieką
w popiele, który im dodaje smaku. Pieczone i obrane krają się
w kawałki i jedzą z sałatą lub selerami chowając je w octcie na
ten koniec. Używają burakowego liścia i do potaziów. Po czosnku
25Jadłszy buraków odraża się fetor czosnkowy z gęby. Burakowym
też kwasem zaprawują różne napoje" -). Oto bardzo zupełny obraz
użytku z buraków; potaż z botwinką jest, buraczanki użytej na zupę
niema.
W słowniku Moszczeńskiego z r. 1779^) powiedziano: „barszcz
polewka un potage ou bouillon aigre". a jako przykłady, jaki bywa,
podano: „barszcz z żytnych otrąb prosty, barszcz cytrynowy, kró-
lewski z grzybami suchemi. z kminem" *).
Wielki kucharz z r. 1786, tłumaczony przez Wielądka z fran-
cuskiego, mówi o burakach lub ćwikl6 niejednokrotnie^), ale o bar-
szczu z nich ani słowa.
Szukajmy jeszcze innej drogi. Buraczanka była zalecana jako
lek. Jest o niej mowa jako o soku ć wikłanym w Komeniuszu
tłumaczenia Andrzeja Węgierskiego z r. 1643*). Rosół burakowy
wymienia Apteka domowa ^) z końca XVn w. To jest też na pewno
tylko surowy sok kwaszonych buraków, bo w tem znaczeniu używa
go jeszcze w r. 1849 Ludwik Podbereski w humoresce pod tytu-
łem: „Dwie rodziny: Pan Burak i pani Marchew"^). O ćwiki a-
*) Gospodarstwo prawdami istotnemi... stwierdzone, z łacińskiego na jeżyk
polski przełożone, tomów 2, Warszawa 1787.
2) 1. c, I, p. 509.
') Nowy Dykcyonarz polsko-niemiecko-franouski przez M. A. Troca a teraz
powtórnie wydany... przez S. N. Monczeńskiego w Lipsku.
*) Tom III polsko-nieiniecki, p. 25.
*) Porównaj str. 243, 257, 256, 399.
«) 1. c. 2, 137.
') z r. 169.M, p. 77,
8) W Rocznika literackim piśmie zbiorowem, Wilno 1849, p- 193.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ÓWIKł.Y, BURAKÓW I BARSZCZU 299
nym soku mówią Lekarstwa^) z r. 1706. Medyk domowy S.
Beimiera w tłumaczeniu J. Jelonka z r. 1749 2) zna sok świeżej
ćwikły'). W opisaniu chorób Jędrzeja Krupińskiego*) z r. 1775,
jest nazwany barszcz z buraków ^), ale kto wie, czy tu jest mowa
o zupie. W rozdziale „Ogrodne sprawy" czytamy: „Ćwikła. Beta,
Bette oder rothe Ruben, Poiree, Barszcze z Buraków; które są
ćwikły gatunek bardzo rzadkie, w gorączkach zgniłych są wyśmie-
nite" 5). A zatem może tu chodzić o buraczankę na surowo pitą
nie zagotowaną.
Dopiero w słowniku J. S. Bandtkego ^), wydanego we Wrocła-
wiu 1806 r. czytamy pod Barszcz: „1) Die Suppe die sich ueber
den rothen Rilben oder Kleyen oder anderem Teige einsauert,
ungekocht. 2) Diese Suppe mit einem Rohrknochen, Eiern, Sahne
und andern Ingredienzien gekocht. 3) fig. diinne Suppe oder diin-
ner Koth" ^). Zaczem dalej wyliczenie roślin zwanych barszczami,
trafne i dokładniejsze niż u Lindego. Autor słownika polskiego za-
pisał między innymi pod barszczem: „zupa czyli polewka kwasko-
wata, prawdziwie polska z ukiszonych buraków" *), zaczem cytata
z Syreńskiego fałszywa, bo ten autor mówi o barszczu z rośliny
tej samej nazwy a nie z buraków.
Dotąd nic więcej nie znalazłem. Tyle jest pewnego, że
w XVII w. w Krakowie na targu sprzedawano jeszcze barszcz
z barszczu, skoro go jadano na obiadach profesorów uniwersyte-
ckich, i taki sam barszcz był — za świadectwem starszego Jun-
dziłła w powszechnem użyciu na Litwie pod koniec XVIII
wieku. W XVI w. najpowszechniejszy jest barszcz z mąki za-
*) Lekarstwa domowe dla poratowania zdrowia... z wielkiego zielnika (to
znaczy S. Syreńskiego) krótko zebrane, Kraków 24 kart nie liczbowanych.
2) Wydany w Lesznie.
3) 1. c, p. 190.
*) We Lwowie 1775. Część piąta dzieła, które nie miało jednak ogólnego
tytułu.
5) 1. c, p. 55.
*) Pod wpływem współcześnie wychodzącego słownika Lindego nie zwró-
cono uwagi na tę snmienną pracę. Słownik zawiera prowincyonalizmy wielko-
polskie, które nie mogły być uwzględnione przez Lindego. Żaden późniejszy sło-
wnik nie korzystał z nich.
') 1. c. Tom I, p. 15.
8) Tom I, p. 59.
300 JÓZKF ROSTAFIŃSKI
kwaszonej, biały barszcz ^). W tym samym wieku potrawę z kwa-
szonych buraków nazywa Postny obiad „nieszczęsne boraki". Kiedy
już zarzucono tamte, a zaczęto jadać buraczki na słodko 2). nie-
wiemy. Wśród ludu w Wielkopolsce taka potrawa z kiszonych
buraków była w połowie z. w. w użyciu i nazywała się bura-
czak 3). Godne zanotowania, że jeszcze w r. 1785 pewien autor*)
mówi że „burak {Beta vulgaris rubra L.) jest do gotowania przy-
twardy" 5). Ogrodnictwo z r. 1785 '^) mówi o Borakach: „Sadzą
się dla nasienia korzenie wybierane, które są gładsze i więcej mają
czerwoności "''). Jeszcze w r. 1837 Nowa kucharka s) mówiąc o prz}'-
rządzaniu barszczu 9) — warto czytać co to za barszcz nad bar-
szczami — mówi, że przyrządzając go trzeba głównie dać baczenie
na rosół burakowy, żeby był „kwaskowaty, zapachu i koloru do-
brego" 9) O burakach, jadanych na słodko, jest mowa dopiero
w r. 1787 (o czem w nocie powyżej). To wszystko przemawiałoby za
tem, że czerwone buraki jeszcze koło r. 1770 były niebardzo czer-
wone, że mogły mieć nieszczególny zapach (bo i dziś zdarzają się
nieraz z ziemistym posmakiemj, i dla tego jadano je bądź pieczone
bądź kwaszone, bądź w przystawce (ćwikle) z octem, przez co sta-
wały się lepsze do jedzenia. Pamiętajmy, że Postny obiad w XVII w.
nazywa je niepochlebnie „nieszczęsne boraki". Zaś ks. Kluk w opi-
saniu roślin mówi w r. 1777, że są buraki „nasze pospolite po-
dłużne" i „angielskie okrągłe" i°). Otóż możnaby tak to wszystko
powiązać. Nowa rasa buraków jest czerwieńsza, słodsza i sma-
') Osoba, pamiętająca początki XIX w., mówiła mi, że wtenczas w Kra-
kowie barszczem nazywano barszcz z buraków, a żytni dla odróżnienia od tam-
tego mianowano białym barszczem.
2) Pierwszą wzmiankę o tem znajduje pod r. 1787 w podanej powyżej
cytacie z ks. C. Zapolskiego, który mówi (nota 1 p. 509): Gotują się też buraki
w wodzie, lub kwaszą i pieką w popiele. Tu są wyraźne trzy sposoby ich przy-
prawiania.
») Kolberg Poznańskie III, 28 według Karłowicza I, 139 pod burak.
*) Kurcynsz, Przepisy dyetyczne napisane po francusku przez p. Kurcyusza
przełożył 8. Szymański.
5) Tom 1 w Warszawie 1785 p. 79, wyraźnie zaś powiedziano burak {Beta
vulgaris rubra L.), a więc mowa nie o liściastej rasie.
«) Sztuka ogrodnicza. Edycya druga poprawiona w Krakowie 1785.
') 1. c, p. 74.
8) J. Jankowski Nowa Kucharka oszczędna. Warszawa i Wilno 1837.
9) 1. c, p. 12.
o NAZWACH ()RA>S UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUKAKÓW I BARSZCZU 301
czniejsza. Buraki te dadz.-j. się już jeść gotowane. Buraczanka z nich
jest przyjemnego smaku wskutek tego zaczynają używać jej na
barszcz tak powszechnie, że już na początku XIX w. mógł Linde
mówić o barszczu buraczanym, jako wybitnie polskiej polewce.
Nowa odmiana buraków przychodziła z Zachodu. Bandtke jest
świadkiem, że w Wielkopolsce, przynajinnifjj współcześnie, jeżeli
nie wcześniej jak w Warszawie, znany jest barszcz z buraków.
IX. Ogólne rezultaty.
Są dwie rasy buraków: liściasta z korzeniem cienkim twarda-
wym. które] listowie jest jadalne, oraz korzeniasta, jaką dziś po-
wszechnie i jedynie uprawiamy w Polsce.
Tylko pierwsza była znana w starożytności i w średnich
wiekach. Pod nazwą ćwikły dostała się wcześnie do Polski z Bi-
zancyum, może jeszcze w przedchrześcijańskich czasach. Już w sta-
rożytności znano dwie odmiany tej rasy. Jedną z jasno-zielonemi
liśćmi, tę nazywano białą (beta candida klasycznych autorów),
drugą z ciemnozielonym listowiem (to jest beta nigra starożytności
i wieków średnich). Z tej drugiej jadano liście gotowane i przy-
rządzone podobnie jak szpinak. I z jasnej odmiany jadano też go-
towane liście, ale przeważnie używano z niej ogonków liściowych,
a z ogonków oraz korzeni kwaszonych lub przyprawianych octem
robiono przystawkę.
Druga rasa, obejmująca buraki kuchenne, pastewne i cu-
krowe, dostała się w tej pierwszej, ogrodowej odmianie z czerwo-
nymi korzeniami do nas z Włoch w epoce renesansu. Wspomina
o niej na pewno dopiero Rej w r. 1588, ale jako o rzeczy już po-
wszechnie znanej.
Tę drugą za rejowskich czasów bądź pieczono, bądź doda-
wano do kiszonej kapusty w celu nadania jej różowej barwy.
Z czasem zaczęto samą kwasić i kwaszoną gotować. W gotowaniu
ćwikła taka odbarwia się, staje się koloru płowego, podobnego jak
karpiele w potrawie z rudemi odcieniami, to jest staje się burą
i dlatego przezwano taką potrawę burakami. Wspomina ją po raz
pierwszy „Postny Obiad" w r. 1653, W r. 1673 zaleca Haur kwa-
sić „ćwikłę na buraki". Z czasem przechodzi nazwa potrawy na
nazwę tej korzeniastej rasy. Wyraz borak na oznaczenie nie po-
trawy, ale już rośliny zapisany jest w rozmówkach polsko-francu-
302 JÓZEF ROSTAFIŃSKI
skich z r. 1713. Jest zapisany jako synonim wyrazu ćwikła, to
znaczy, że oba Avyrazy były wówczas już równorzędnie używane.
Rozpowszechnianie się buraków kuchennych wyrugowało
z czasem użycie liściastej rasy buraków zwanej ćwikłą. Na zie-
leninę używana była w Polsce tylko jako „jarzyna ubogich", jak
to zapisuje Syreński w r. 1613. Zaś korzenie jej (białe) na przy-
stawkę zwaną też ćwikłą. Skoro przez uprawę zbóż nie było takich
głodowych lat, jak w średniowieczu i mniej zależało tem samem
na zieleninach, zwłaszcza tak późnych jak ćwikła, rasa liścia-
sta wyszła w Polsce powszechnie z użycia. Może trzymano ją
w XVIII w. wyjątkowo, bądź po francuskich klasztorach, bądź
wzbogacała warzywnik tego albo owego amatora, jak to była je-
szcze hodowana n. p. w Niedźwiedziu u hr. S. Wodzickiego na
początku XIX w.
Na Litwie wszedł w użycie zwyczaj kwaszenia ogonków li-
ściowych i używania ich na zupę. Takiej boćwiny w Polsce nie
dostało; owszem dworując sobie z Litwinów nazywano ich boćwi-
niarzami. Ale i tam skoro zjawiły się buraki kuchenne i przeko-
nano się. że liście i tej rasy nadają się na botwinko. zaniechano
hodowli liściastej rasy. Kiedy to mogło nastąpić nie wiemy. Nie
można wiązać tego z pojawieniem się buraków w Koronie, bo kul-
turalne związki Litwy przez Niemen do Królewca albo do Rygi
były zawsze bliższe Wilnu od Warszawy; buraki mogły się tam
dostać wcześniej nawet lub później, niż do Polski właściwej.
Z zestawienia nazw ludowych okazuje się, że nazwa ćwikły,
jako ogólnej nazwy rośliny hodowanej lub odmian poza kuchen-
nymi burakami, utrzymywała się tylko pod zaborem pruskim,
w innych częściach ziem Rzeczypospolitej wyłącznie lub przewa-
żnie używa lud nazwy buraka. W Galicyi białe nazywają bielcami
a czerwone, z jakich robi się barszcz, ćwikłą lub niekiedy ćwi-
kami, stąd przysłowie „czerwony jak ćwik", nie mające nic do
czynienia z kogutem. Na Litwie wyraz boćwina bywa nawet sy-
nonimem buraka. Tam zjawia się już w r. 1845 wyraz runkla,
a przez wychodźtwo sezonowe imię to obecnie rozszerza się po
całej Polsce, gdzie hodują buraki cukrowe.
Barszcz {Heracleum sphoiidylium) jest byliną krajową, należy
do roślin baldaszkowych. Roślina ta zawiera w pędach tak zna-
czny zapas cukru, że po zdarciu kory z łodyg wykwita on na ich
powierzchni. Można więc mieć z niej wczesną słodką zieleninę.
o NAZWACH ORAZ UŻYTKACH ĆWIKŁY, BUKAKOW J BAK8SSCZU 'ÓO'S
Musiała ludziom bardzo smakować, jeżeli król Władysław Jagiel-
lończyk na węgierskim tronie tęsknił za nią i kazał ją sobie przy-
rządzać. Jadano ją jeszcze w XVI w.
Przez fermentacyę liści (które suszono też na zimowy zapas)
otrzymywano kwaskowaty napój — podobnie jak z oskoły brzozo-
wej. Gotowano ten napój na polewkę — zwaną też barszczem —
którą doprawiano jajami, kaszą, mięsem, rybą. Kwas taki sprzeda-
wano na rynku krakowskim nie tylko za Rejowskich jeszcze cza-
sów, ale i w XVII w., skoro polewkę z niego jadali profesorcjwie
Uniwersytetu Jagiellońskiego w tymże wieku, ale powoli wychodzi
z użycia.
Barszcz z barszczu był mdłego smaku i dlatego nazywano nie-
mrawych ludzi barszczykami. To też zastępowano go przez barszcz
kiszony na otrębach lub z mąki żytniej i taki głównie jest w powsze-
chnem używaniu w XVII w. W XVIII w. mógł taki barszcz także
głównie być używany, tembardziej, że w tej zupie chodziło o kwas
jako podstawę, bo barszcze zwykle doprawiano Bóg wie czem;
tylko dwa grzyby w barszczu było za dużo. Dlaczego buraczanki
nie zaczęto używać mimo powszechnego użytkowania buraków pie-
czonych, kwaszonych lub przyprawianych na ćwikłę już w XVI w.,
to się chyba tylko tem da tłumaczyć, że i tiziś zdarzają się od-
miany ziemistego smaku. Może buraki XVI w. były właśnie ta-
kiego smaku, skoro o potrawie z niej powiedziano w r. 1643 „nie-
szczęsne! buraki". Więc i buraczanka z niej mogła mieć taki
obrzask. Ks. Kluk w r. 1777 mówi o nowej odmianie angielskiej.
Zapewne ulepszona, smaczniejsza rasa dawała smaczniejszą bura-
czankę i zaczęto z niej robić barszcz i jadać gotowane buraczki
na słodko, o czem to ostatniem dowiadujemy się przed r. 1787.
Dopiero w r. 1775 mówi lekarz Krupiński o burakowym
barszczu i to niewiadomo, czy mówi o buraczance, czy o przyrzą-
dzonej z niej zupie. Rok 1806 jest datą, w której na pewno do-
wiadujemy się o używaniu barszczu z buraków i to jako o po-
wszechnym zwyczaju.
Skoro barszcz z buraków się rozpowszechnił, to mączny
barszcz zaczęto dla odróżnienia nazywać „białym barszczem".
Jeżeli z rośliny barszcz miano na przednówku w maju po-
żywienie, jeżeli powszechnie był używany na Litwie jeszcze w końcu
XIX w., to musiał odgrywać bardzo ważną rolę w prehistoryi.
Nazwa ta barszczu ogólno - słowiańska oznacza pierwotnie
304 JÓZKF ROSTAFIŃSKI
pęd w ogólności. Zostaje przeniesiona na roślinę, której pęd jest
w takiem użyciu i tak ceniony, że może być nazwana taką ogólną
nazwą. Na podstawie analogii co do znaczenia litworu [Archangelica
officinalis) u Normanów można wnioskować, czem był kiedyś
barszcz w Słowiańszczyźnie, Może nawet miał takie znaczenie
w Eurazyi, skoro we Francyi nazywa się „la berce" i mówi się
po niemiecku bersten o pękaniu (rozwijaniu się) pędów, mógł więc
i tu barszcz być od tego „bersten" nazwany jakiemś złożonem
imieniem. Nie zachowało się ono wprawdzie, bo znane niemieckie
nazwy są w związku ze średniowieczno-łacińskiemi.
Krasiński i Dante
napii^ał
S. Windakiewicz.
Boską Komedyę Dantego czytał Krasiński w oryginale w Ge-
newie 1), ale przez szereg lat książka ta pozostała dla niego ka-
pitałem martwym. Dopiero gdy się zadomowił we Włoszech, po
przeminięciu okresu najbujniejszej twórczości, zabrał się na seryo
do Dantego i zaczął go z umiłowaniem studyować. Pociągnęły go
ku temu autorowi silne wierzenia katolickie, pokrewna śmiałość
przekonań politycznych, podobieństwo w talencie i charakterze
a wreszcie pewna analogia w losach własnych. Skłonny do satyry
allegoryi i filozoficznego myślenia, na wiele objawów życia pa-
trzący z nieco wyższego stanowiska, tułacz wskutek smutnych
stosunków w ojczyźnie — ukochał pokrewnego ducha z przeszłości,
od którego wiele pokrzepienia i zachęty mógł się spodziewać. Dante
jest jednym z nielicznych poetów, którzy wpłynęli twórczo na
bardzo samodzielną i trudną do ujarzmienia wyobraźnię Krasiń-
skiego.
Było to jeszcze przed poznaniem pani Potockiej, kiedy w li-
stach do Gaszyńskiego i Sołtana (1836) pojawiły się pierwsze
wzmianki, świadczące o wielkiem zainteresowaniu się Boską Kome-
dyą^). Poeta nasz uczuł się podnieconym tą osobliwą kompozycyą,
przyswoił sobie z niej kilka pomysłów i w ułamkową powieść
p. t. Herhurt (1837) wplótł ustęp z opisem ^snu czy widzenia",
w którem bohaterowi ukazuje się postać Dantego, „wieszcza starych
*) Correspondance de Krasiński et de Reere I, 173.
2) Listy Krasińskiego I, 97, II, 27, 63.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 20
306 S. WINDAKIEWICZ
wieków", i prowadzi go po piekle i czyśeu dni teraz a iej szych,
będących widoczną reminiscencyą z pierwszej uważniejszej lektury
Dantego^). Reminiscencye te jednak pominiemy, bo następnie miały
się powtórzyć i dokładniej uwidocznić. Poetę zarysy i szczegóły
tej pierwszej wizyi nie zadowolniły, wziął się do pilniejszego stu-
dyowania i napisał rozszerzoną przeróbkę widzenia Herburta p. t.
Sen, stanowiący dziś ustęp lej Części Niehoskiej Komedyi. w któ-
rym już w wybitny sposób wystąpił zakres wpływu i doniosłość
Dantego dla jego twórczej wyobraźni (Pisma V, 206 — 247). Był to
ważny wypadek w jego życiu artystycznem, bo Dante uwięził na
długie lata jego imaginacyę.
Ze Snu ocenić można najlepiej stopień przejęcia się nowym
wzorem, czyli: jak „szelma Dant wwiercił się do jego duszy", jak
oznajmia Gaszyńskiemu (Listy I, 144). Wskutek odmiennych pojęć
kosraogonicznych i metafizycznych piekło Krasińskiego mogło być
naturalnie dosyć mało podobne do piekła Dantego. Są i u Kra-
sińskiego góry, przepaści, skalne gmachy, pieczary i krużganki, słabo
oświecone jakiemś sztucznem światłem — ale stopniowania grozy
i pejzażu, niesłychanej rozmaitości, celowości i szczegółowego obmy-
ślenia całej tej dekoracyi — u Krasińskiego nie ma.
Za to wyobraźnię Krasińskiego uderzyły mocno figury obu
wędrowców po piekle, t. j. Wirgilego jako przewodnika i Dantego
jako towarzysza. Przepysznie w poemacie uwydatniony stosunek
troskliwego, dobrotliwego i wyrozumiałego opiekuna i nauczyciela
do pojętnego, przywiązanego i wdzięcznego ucznia — pociągnął go
najbardziej — zwłaszcza, że o takim przewodniku zawsze marzył
i zdawało mu się, że go w Danielewiczu posiadał. Jest to właści-
wie wspaniała pochwała szkolnictwa średniowiecznego, którą Kra-
siński intuicyjnie w poemacie wielkiego Florentczyka odczuł. Pisze
więc do Gaszyńskiego: „Jak on Wirgila wziął za przewodnika, tak
ja chciałbym jego samego namówić „prowadź mnie" (Listy 1. c).
I istotnie w Śnie przede wszy stkiem do urzeczywistnienia tego za-
miaru przystąpił.
Przenos7.ąc rysy Wirgilego na swego Dauta, Krasiński pa-
mięta dokładnie, co to za postać: „A cieii Danta rzekł" V, 211,
„I cień Danta przeszedł śród nich" 215, „Głos widma rozległ się"
216, „Widmo ujęło go za rękę" 238 i t. d. — co odpowiada okre-
•) Pisma Krasińskiego ed. Czubek IV. 144—151.
KKASIŃ.SKl I DANTE ' 307
ślenkim Dantego: „Qual che tu sii, od ombra od uomo certo" Inf.
I, 66. „Rispoae del raagnanimo quell ombra" II 44. Krasiński wra-
żliwy jest także na jego uczucia: „Zapłoniła się blada postać Danta
krwią gniewu" 213, „Turbato un poco d'ira nel sembiante"
XXIIL 146. „A gdy tak mówił zapłakał sam" 211, „E mi parea
da se stesso rimorso" Purg. III. 7. Odczuwa jego tkliwość: „Postać
dotknęła powiek młodzieńca znikomym dłoni powiewem" 233. e
non si tenne alle mie mani, | Che eon le sue ancor non mi chiu-
dessi" (lo viso) Inf. IX, 59—60. Szczegółowo uwidoeznia jego przy-
wiązanie do pupila: „Jak matka dziecię przytula do piersi, tak
widmo ogarnie młodzieńca rękoma i zleci aż na ciemne dno otworu"
215,— co odpowiada słowom: „Peró cOn ambe le braccia mi prese,
I E poi che tutto su mi s'ebbe al petto, | Rimonto per la via onde
discese" Inf. XIX, 124 — 6 albo: „Lo Duca mio di subito mi
prese, [ Come la mądre.... [ Portando sene me sovra ii suo petto, |
Come suo figlio" XXIII, 37, 38, 50, 51. Krasiński słucha także
pilnie przestróg swego przewodnika: „Przejdź więc i nie patrz na
niego" 216, „Przechodząc plwaj na tę duszę z pugardą" 219, co
można zbliżyć do znanego zwrotu Dantego: „Non ragioniam di lor,
ma guarda e passa" III. 51,— szczególnie ulubionego Krasińskiemu
i po wielekroć w listach przytaczanego. — Wreszcie jako posłuszny
uczeń ulega jego upomnieniom i poddaje się przymusowi, aby
oglądał pewne niemiłe sceny i odniósł z nich naukę moralną np.:
„Nie odwracaj się, ale patrz, choć wstrętno" 240— co zrównoważyć
może zachęta, użyczona Dantemu przez Wirgiliusza: „Ecco Dite....
ed ecco ii loco, Ove conyien che di fortezza farmi" XXXIV,
20, 21.
Młodzieniec Krasińskiego traktuje swego przewodnika zawsze
z ogromnera uszanowaniem i ciągle go wypytuje: „Mistrzu, gdzie
są dusze tych ludzi" 210, „Mistrzu, gdzie jesteśmy?" 113. „Mi-
strzu, kto ona?" 221, „Mistrzu, czy to już sądu ostatecznego go-
dzina?" 228 i t. d. — co należy zbliżyć do słów Dantego: „Dissi,
Maestro, che e quel ch'io odo" III, 32. „Dimmi Maestro mio,
dimmi Signore" IV. 46, „Dissi, Maestro mio, or mi dimostra" Vn,
37 i wiele innych. -Młodzieniec ten odbiera od swego nauczyciela
ustawiczne wskazówki codo scen oglądanych - co wypada zestawić
z pomocą i wskazówkami, jakich Wirgiliusz udziela Dantemu
w rozmowach np. z Franceską z Rimini V, 80 — 138, albo z Fari-
natą degli Uberti X, 42—72 i wielu innymi.— Młodzieniec Krasiń-
20*
308 S. WINDAKl KWICZ
skiego okazuje również wielkie zainteresowanie pokazywanymi mu
przez mistrza widokami, a czasem mocno się niemi wzrusza np.
„A gdy młodzieniec płakał... i ukoić się nie mógł" 245 — co odpo-
wiada zwrotowi Dantego: „Perch'io al cominciar ne lagrimai'' III,
24, albo „Certo i' piangea, poggiato ad un' de rocki" XX, 25,
i kilku innym.
Młodzieniec polski wie oprócz tego, że go jak Dantego mogą
czasem potępieńcy wśród wędrówki obcesowo zaczepić: „Mów ty,
krzyknęła, ktokolwiek jesteś, i ty drugi" 219 — co można zbliżyć
do słów Dantego: „E disse: Chi se' tu che vieni anzi ora?" YII,
33 i indziej. — Wie. że od mistrza swego może oczekiwać nietylko
stereotypowych określeń, ale zarazem szerokich wykładów o urzą-
dzeniu światów zaziemskich. różnicy rozmaitych win i przyczynach
tej. a nie innej kary. Przemowy przewodnika Dantego obejmują po
kilka tercyn, czasem jednak całe pieśni są poświęcone objaśnie-
niom i rozmowie pomiędzy nauczycielem a uczniem (np. pieśń XI)
— co naturalnie także często Krasiński naśladuje.
Ze zdarzeń szczegółowych, które obu wędrowcom były wspólne,
silny oddźwięk w duszy Krasińskiego znalazł moment wejścia do
piekieł, który następnie w tysiącznych modulacyach powtarza w li-
stach. Zdania i zwroty w Śnie: „Kędy wiekuista miłość i rozum
i wola" 206, „zbądź więc trwogi wszelakie]" 1. c. „pełno tam gło-
sów mieszało się razem" 211. „Z nad nich wzbijały się jakoby tu-
many liści jesiennych" 1 c. — są echem znanych wyrażeń Dantego:
„Fecemi la diyina potestate. • La sorama sapienza e ii primo amore"
III, 6. 7. „Qui si convien lasciare ogni sospetto" 14, „Direrse lin-
gue, orribili favelle... Faceyan un tumulto" 25—8. „Come dautunno
si levan le foglie j L'una appresso deli' altra" 112, 113.— Moment
wyjścia znalazł słabsze odbicie w poezyi. niż w listach, ale i ten
się lekko w Śnie uwidricznił. mianowicie w słowach: „Szafir nieba
tu i owdzie się wynurzał, gwiazdki jakieś migały w oddali" 238 —
co jest echem znanego wiersza: „E quindi uscimo a riveder le
Stelle" XXXIV, 139.
Ograniczenie zakresu przestępstw przez Krasińskiego do zbro-
dni politycznych i społecznych, zmiana pojęć co do czynności ka-
rygodnych i sposobu ich karania — utrudniły Krasińskiemu korzy-
stanie z wielu obrazów szczegółowych Piekła dantejskiego. „Piekło
się odmienia z postępem czasu", powiedział Gaszyńskiemu (Listy
I, 144). W myśl tego założenia naśladownictw w tej dziedzinie jest
KKAS1Ń8K1 1 DANTE 309
mniej, ale i tu je lekko odczuć można. N. p. sluwa „od głów ludz-
kich, miotanych jak fale w burzy" 215 odpowiadałyby obrazowi:
„La bufera infernal, che mai non resta | Mena gli spirti eon la
sua rapina" V, 31, 32. Automatyczne wpadanie najemników w jamy,
w których pracują, zachodzące już w Herburcie, odzywa się po-
nownie w Śnie: „A oni poupadali na ziemię, jak martwe bryły"
214, co odpowiada automatycznemu wpadaniu herezyarchów w pa-
lące się groby: „Supin ricadde, e piu non parve /uora" X, 72.
Obraz ten zdaje się być skombinowanym z obrazem z inne"'o
okręgu piekieł, mianowicie z opisem kary za sy monie, bo u Kra-
sińskiego spotykamy w jednem zdaniu połączone oba obrazy okrą-
głego dcłu i trumny, a mianowicie: „Każden miał przed sobą do-
łek... długi i głęboki jak trumna" 213, co znów przywodzi na myśl
obraz Dantego: „lo vidi per le coste e per lo fondo Piena di
pietra livida di fori [ Dun largo tutti, e ciascuno era tondo" XIX,
13 — 15. — Najwybitniejszy obraz, jaki Krasiński przejął w Śnie
z Piekła dantejskiego, przeniósłszy^ go jednak do swego czyśca, ty-
czy się żywego lasu męczenników polskich: „I zdawało mu się, że
przed sobą... widzi wszędzie jakoby las... a jęki nie ustawały" 239
i t. d.— bardzo długi opis- który odpowiada również długiemu opi-
sowi lasu samobójców u Dantego, zajmującemu prawie całą pieśń
od słów: „lo credo ch'ei credette ch'io credesse j Che tante voci
useisser tra que' bron chi Da gen te che per noi si nascondesse"
Xin, 25—27 i t. d.
Oprócz z Piekła, znajduje się w Śnie Krasińskiego jeszcze
jeden rys, ale zaczerpnięty znów z Czyśca dantejskiego. Jest to
sposób poświęcenia dwunastu robotników przez wodza na reprezen-
tantów ich klasy: „on na ich barkach nagich... ryje ostrzem pugi-
nału głoski krwawe" 216— co jest widoczną reminiscencyą z wy-
bitnego epizodu w Czyścu: „Sette P uella fronte mi descrisse , Gol
punton delia spada" Purg. IX, 112, 113.
Widząc, jak wizy a Herhurta pod wpływem lektury Dantego
w samoistną kompozycyę się zmieniła i o ile studyum Infenia
przyczyniło się do rozrostu tej „pieśni" — powziął Krasiński myśl,
żeby wszystkie trzy sfery dantejskie zużytkować do celów poety-
ckich i przy pomocy dawno napisanej Nieboskiej Komedyi stworzyć
trylogię pod tym samym, widucznie mocno go obowiązującym ty-
tułem. Suggestya była silna i rozciągnęła się na wiele sfer myśle-
nia poety. W liście do Jaroszyńskiego kreśli Krasiński najbardziej
310 8. WINDAKIEWICZ
materyalną wizyę trójsferową, odnoszącą się do krajobrazu i nieba
włoskiego. „Rozpiłem się południa błękitami" powiada — i z za-
chwytem opisuje Włochy: „a pod tem wszystkiem dantejskie pie-
kło, buchające czasem kraterem Wezuwiusza... a nad tem wszyst-
kiem przesłona dzika i pełna żałoby, czyściec dantejski, unoszący^
się w powietrzu między grobami... a tam gdzie gwiazdy na mle-
cznych drogach oparte, raj się poczyna, raj niedojrzany, w któ-
rym Beatrix niewidzialna mieszka" (Listy III, 97), List ten jest
prześliczny i trzeba go odczytać w całości, aby zasmakować
w pomyśle i ocenić, jaki wpływ zaczął nań wywierać trójpoemat
Dantego.
Inną taką wizyę, rozciągniętą na trzy sfery metafizycznych
wyobrażeń dantejskich, podaje Krasiński w liście do Cieszkow-
skiego, kreśląc mu dążność każdego ducha do wydostania się
„z okręgów ciemności a riyeder le Stelle". Ten nowy obraz nasu-
nęło poecie rozmyślanie nad dziejami nauki i analogicznie prawie
do listu do Jaroszyńskiego p(jwiada: „Każda nauka przechodzi na-
stępstwem koniecznem przez trzy dantejskie sfery — zaczyna żyć
w wnętrzu ziemi jak ziarno — wyrasta z tego piekła czarnego
w czyściec powietrza, gdzie jeszcze szaro od brył gliny a już biało
od światła atmosfery — i coraz bardziej się oczyszczając rośnie,
aż jej korona rozkołysze się w czystym błękicie nieba" ^).
Wreszcie mamy trzecią i najwcześniejszą z tych trójstopnio-
wych wizy i Krasińskiego, która znalazła już echo w poezyi a wi-
docznie przedstawia tylko waryant rozmaitych analogicznych ma-
rzeń poety. Jest to t. zw. Szkic Nieboskiej Komedyi (1840), zawie-
rający program I ej i Ill-ej Części Nieboskiej Koniedi/i. a wzoro-
wany równocześnie na Fauście Goethego i Boskiej Komedyi Dan-
tego. Z szkicu tego wynika, że znana I Część Nieboskiej Kotnedyl
jest tylko fragmentem zamierzonej uaówczas I-ej Części, bo jej
brak ważnego w t^^m nowym układzie romansu Młodzieńca z Księ-
żną; część zaś III nigdy nie doszła do skutku, bo pnecie zabrakło
spokoju czy wytrwałości, aby stworzyć równie gigantyczne dzieło,
jak Goethe albo Dante. To tylko pewna, że ta wielka trylogia była
obmyślaną dla apoteozy Delfiny Potockiej — •kędy ty masz być
królową", jak powiedziano — i że drogę do tej apoteozy wskazał
poecie właśnie Dante, bo w dalszym ciągu tegoż wyznania czy-
*) Listy do Cieszkowskiego I, 3.
KRASIŃSKI ] DANTK 311
tamy: „Uderzyła na mnie dawno niedoznana żądza, byś ty była
nieśmiertelna w pamięci ludzi... jak Beatrice Danta" (Pisma V, 351).
Ta żądza unieśmiertelnienia Delfiny Potockiej była zdaje się
silniejszą od wszystkich projektów poety do stworzenia trójpoematu
analogicznego do dzieła Dantego — bo budowla trylogii postępo-
wała następnie żółwim krokiem a z figurą Beatriczy-Delfiny spo-
tykamy się niebawem w Przedśiricie. Z wielu zamierzeń poety po-
wstaje naówczas coś innego, pośredniego czy ulotniejszego t. j. wi-
zya historyozoficzna. w której wprawdzie Delfina królnje. ale z zu-
pełną niepamięcią o poznaniu Młodzieńca w Wenecyi i o roli, jaką
jej poeta w III Części trylogii przeznaczał.
Usunąwszy naturalną zresztą ochotę połączenia związkiem ge-
netycznym Ill-ej Części Nieboskiej Komedyi z Przedśuitem — trzeba
przecież zaznaczyć, że wyłoniony z t} eh obsłon tęczowy poemat
jest drugim utworem pióra Krasińskiego, na którym odbił się w wy-
datny sposób wpływ uprawianej w tym czasie z wielkiem umiło-
waniem lektury Dantego. Przedśuit w pomyśle i szczegółach opiera
się głównie o reminiscencye i analogie z Czysca. choć zachodzą
w nim także pewne zapożyczenia z Baju a nawet z Piekła. Zbli-
żenia te są dość liczne i niespodziane, równocześnie jednak dosyć
przymglone i jakby przetworzone. Ponieważ jednak Krasiński Dan-
tego jako pierwowzór w Przedśincie wymienia a notor3'cznie wia-
domo, że w tym czasie Dantego ciągle studyował — więc trudno
oprzeć się pnkusie. abj- trafiających się analogii pomiędzy jednym
a drugim utworem nie podkreślić - zwłaszcza że one niewątpliwie
do lepszego zrozumienia kilku ustępów się przyczyniają.
Już w sam3-m pomyśle Przedświtu tkwi kilka momentów, któ-
reby do lektury Dantego odnieść można. W Czyścu bowiem zacho-
dzą wizye ekstatyczne (visione estatica). jak te, których opisem
zajmuje się Przedświt np. wizy a scen łagodności wśród pokutników
za objawy gniewu na trzeciem piętrze Czysta, która następnie roz-
pływa się w powietrzu Purg. XV, 85 — 114. Wizy a ta jest znacznie
krótsza u Dantego, ale ostatecznie analogiczna do wizyi Krasiń-
skiego. Oprócz tego wywody historyczne i filozoficzne, którymi jest
przepełniony Przedświt, nie są obce Czyścowi np. przepowiednia
o przyszłych losach papiestwa i cesarstwa, udzielona Dantemu przez
Beatriczę XXXIII. 31 — 90, albo wytłumaczenie teoryi miłości, dane
Dantemu przez Wirgiliusza XVII, 85 — 138, XVIII, 1 — 75. Roz-
prawy takie czytać można także w Raju. Wyjaśnienia te trzeba
312 S. WIKDAKIEWICZ
przyznać, są u Dantego okolicznościowe, nie mają tej wagi dla ca-
łości poematu, co w Przedśmcie, niemniej rodzajowo są zbliżone da
wywodów Krasińskiego. Wreszcie w Czyścu zwraca Dante ustawi-
czną uwagę na porę dnia, w której pewne partye swej wędrówki
odbywa i zwłaszcza wczesne poranki często opisuje. Znów jest to
u niego zjawisko okolicznościowe, ze względu na całość służące
niejako do urozmaicenia treści — niemniej, gdy się czyta równo-
cześnie Przedśuit. mimowolnie ta okoliczność zastanawia. Krasiński
pisze: „Wszak z nowego wieku dnieniem" IV, 346, „Bo i żywi
w złotym świcie" 347, „Ku wschodowi ku jutrzence" 1. c,
„Wszystkie płoną pierwszym wschodem" 372, „Już nam błysnął
świt zwycięski" 358. „Teraz idzie znów zaranie" 361, „Tak śród
przedświtów lepszego poranka" 365 — a Dante także kilkakroó
zaznacza: „Ed ecco... su'l presso del mattino" II. 13, „Neli' ora...
presso alla mattina" IX, 13. 14. „Dianzi, nell' alba che precede al
giorno" 52, „Neli' ora... innanzi all' alba" XIX. 1—5, „Neli' ora...
che deir oriente Prima raggio" XXVII, 94—95 i t. d. U Krasiń-
skiego to pojęcie jest poniekąd symbolicznera. bywa równocześnie
identyfikowane ze zmartwychwstaniem i zwycięstwem, niemniej
świt w tych wizyach jest ważną okolicznością, jak inne opisy
a zresztą sam tytuł poematu dowodzi. Szczegóły te tyczą się je-
szcze pierwszych zawiązków kompozvcyi, jednak u[)rawniają przj'^-
puszczenie, że także w wykonaniu tego poematu musiały się uja-
wnić pewne choć przygłuszone echa lektury Dantego.
Jakoż domysł ten nie zawodzi. Ustęp zagajający „Z ojców
mych ziemi przez wrcjga wygnany" — objawia wpływ mieszany
reminiscencyi z Piekła. Czyka i Raju. Wiersze: „Wyrasta napis:
Tu niema nadziei"... „Lecz i mnie także zbiegła w pomoc pani"...
„I ja też miałem Beatricze moją" 320 — trzeba odesłać do remini-
scencyi z kilku ustępów Piekła a mianowicie: „Lasciate... speranza...
parole scritte" III, 9 — 11, „Venni quaggiu dal mio beato scanno"
II, 112, „lo son Beatrice. che ti faccio andare" 70. Słowa „O równie
piękna, nad planety ciemnie" 1. c. opierają się o reminiscencye
z Czyśca i Paju., zwłaszcza o predykat „la bella donna", nadawany
przez Dantego Beatriczy, szczególnie w Czyścu XXXI, 100. XXXII,
28. Wreszcie słowa „Deptać musiałem obcych ludzi lany" 319,
wypada koniecznie zbliżyć do przepowiedni danej Dantemu przez
jego pradziadka Cacciaguidę w Baju: „Tu proverai... com' e duro
calle "^.Lo scendere e ii salir per Taltrui scalę" XVII, 58— 60.
KKA.SIŃOKI 1 DAMTE 313
Za to właściwe wizye Frzedświta ezerpiij cz^'ść materyału
twóiczegd przeważnie z Czykca a w drugiej linii dopiero z I{a]u.
Pierwsza wizya Duchów przodków, pod przewodem hetmana Czar-
nieckiego, mogłaby być zbliżoną albo do rozmowy z Omberteiu
Aldobrandeschinem i Oderisem da Gubbio, tłumaczącymi poecie
pokutę za wyniosłość Purg. XI, 58 — 142, — albo jeszcze lepiej do
rozmowy z papieżem Hadryauem V, wyjaśniającym Dantemu po-
kutę za chciwość XXI, 91 — 125. W tym ostatnim ustępie znajduje
się frazes „lo m'era inginocchiato" 126, odpowiadający zwrotowi
Krasińskiego „Jam znów przykląkł" 339. W wizyi tej znajdujemy
także ostrzeżenie: „Ty nie szukaj w ojcach winy" 1. c, któreby
z pewną rezerwą można odnieść d(j słów Orła cesarskiego, wyrze-
czonych do Dantego: "E voi mortali, tenetevi stretti | A giudicar"
Par. "xx, 133. 134.
Druga wizya w Przedświcie, mianowicie duchów polskich,
zstępujących do otchłani pod przewodem Matki Bu^i^kiej Często-
chowskiej, przypomina kor(jwód duchów zmarłych pod klątwą ko-
ścielną. Jeden szczegół zwłaszcza zmusza do zbliżenia tvch opisów,
mianowicie procesyonalny. powolny pochód mar, widocznie po-
wtórzony przez Krasińskiego: „Przewodowo, wolno, święcie... Idą,
idą wszystkie marv" 343 -co odpowiada charakterystyce rzeczoneiro
chóru przez Dantego: „Da man sinistra m'appari una gente | D*a-
nime. che moyieno i pie ver noi, j E non pareva, si venivan lente"
Purg! III, 58—60.
Najsilniej wpływ Czyśca (jdbił się na ostatniej wizyi Przed-
śicitu t. j. właściwej wizyi wieszczej o uznaniu zmartwychwstałej
Polski za przewodniczkę wszystkich narodów ziemi. W scenie tej
uwydatnił się wpływ opisu zjawienia się Beatriczy w czyśeu
i wspaniałego a długiego pochodu, jaki odbyła przed poświęceniem
Dantego na wniebowzięcie do raju. W imaginacyi Krasińskiego
Polska została Beatriczą, a szczegóły jej zjawienia zostały zużytko-
wane do opisu apoteozy Polski. Słowa naszego poety: „Jak blask
słońca, tak jej lice, I zbłękitu ma źrzenice A jej wzrokiem bły-
skawice" 351, miałyby pierwowzór w wierszach Dantego: „E la
faccia del sol nascere ombrata" XXX, 25, „Posto t'avem dinanzi
agli smeraldi" XXXI, 116, „Strinsermi gli occhi agli occhi rilu-
centi" 119. — Słowa: „Coraz więcej widm tych wschodzi... ! Na ich
ustach hymn radosny" 353 — mają uzasadnienie w bardzo licznych
opisach chórów czyścowych, które prav,'ie zawsze zjawiają się przed
314 8. WINDAKIEWICZ
Dantem śpiewając najrozmaitsze hymny kościelne np. „Salve Re-
gina... cantando anime vidi" VII, 82, 83, „E Te Deum laudamus
mi parea... | Udir" IX, 140, 141, „Tutti cantavano: Benedette tue''
XXIX, 85 i t. d— Dalsze słowa opisu powitania Polski przez na-
rody: „Rwą ze skroni życia kwiaty ... Pod jej stopy, na jej szaty
I Leci tuman róż w przestrzeni" 1. c, są znów wcale dokładną re-
miniscencyą opisu powitania Beatriczy przez aniołów i świętych:
„Cosi dentro una nuvola di fiori, Che dalie mani angeliche saliva j
E ricadeva giu dentro e di fuori" XXX. 28 — 30. Wreszcie i słowa
uświęcające niejako wyjątkowe stanowisko Polski wśród innych
narodów:... „i słyszałem ^ Głos co woła w wiecznem niebie" 354,
raożnaby odesłać do dalszego opisu apoteozy Beatriczy: „Tal voce
usei del cielo. e cotal disse" XXXIL 128.
Ta trzecia wizya Przedświtu kończy się rodzajem „wniebo-
wzięcia" Polski, wykonanego szczególnie lekko i eterycznie przez
Krasińskiego. W partyi tej zarysował się znów wpływ Baju i to
wzniesienia się Dantego do ósmego nieba i kontemplacyi przezeń
empirejskich piękności. Słowa: „I zerwały się pospołu... | Popłynęły
już do góry... , Popłynęły tak, jak chmury" 355, moźnab}^ zbliżyć
do słów: .. „e ii collegio si strinse Poi, come turbo, tutto in sii s'ac-
colse" Par. XXII, 98, 99; słowa :„ Ach widziałem... Komet, planet
wiry, kręgi" 356, odpowiadałyby mniej więcej zwrotowi „Col yiso
ritornai per tutte quante Le sette spere" 133, 134; słowa „Wszę-
dzie światów tak, jak kwiatów, I W lazurowym tym ogrojcu" I. c.
są echem zdania: „Perchć... non ti rivolgi al bel giardino Che
sotto i raggi di Cristo s'inflora?" XXIII. 70 — 73. — Ostatnie rysy
tego obrazu są czerpane z długiego opisu empireum. Wierszowi:
„Tam skąd źródło życia płynie" 357, odpowiada wiersz Dantego:
„E vidi lume in forma di riviera" XXX, 61; wierszowi nastę-
pnemu: „M}" u źródła życia pili" odpowiada zachęta Beatriczy:
„Ma di quest' acqua convien che tu bei" 73.
Te same elementa można wskazać także w apostrofach i mo-
dlitwie, zakończających widzenia przedświtowe. Słowa: „Gdzie nam
dotąd śni się mnóstwo. Cząstek rozdział lub rozbicie, Tam już
dla nich jedno Bóstwo" 358— znajdują dokładny odpowiednik w ter-
cynie: „Nel suo profondo vidi che s'interna, Legato eon amore in
un Yolume, Ció che per Tunirerso si sąuaderna" Par XXXIII,
85-87; słowa: „Alleluja! Dniom bcjleści Niech skrzydłami zasze-
eści" 362 możnaby zbliżyć do wyrażenia Dantego: „lo sentiva
KRASIŃSKI I DANTK 315
osannar di córo in córo" XXVIII. 94; wyrażenie: ^Inna postad. se-
raf Boży, | Co planety stróżem będzie" 363, należy koniecznie ode-
słać do objaśnienia Beatricz}^:... „I cerchi primi j T'hanno mostrato
i Serafi" 98, 99.
Po Przedświcie wpływ Dantego na twór(;zość Krasińskiego
obniża się znacznie i powoli gaśnie. Krasiński wyobrażał sobie, że
inaczej będzie. Czytując coraz częściej Dantego, w liście do Ciesz-
kowskiego odzywa się z zapałem: „I czemuż mi nie wełno to. co
Dantemu pozwól onem było — jedną ukochawszy, kochać aż do
grobu i poza grób jeszcze? Kto mi zakaże, kto dowiedzie, że to
nie czystością, nie świętością i nie pięknością ?" (I, 102). Tymcza-
sem owoce tych ponętnych marzeń były nikłe. Z tych czaSów
mamy tylko dwa małe urywki, zwrócone do Delfiny Potockiej —
jeden w dopowiedzeniu listu, zaczynający się od słów ^Ani Pro-
metej na kaukazkich górach''^ a drugi rodzaj epigramatu czy pod-
pisu pod ryciną p. t. Pod obrazem Franceski da Rimini, w których
na podstawie reminiscencyi ze sceny Ugolina Inf. XXXII, 128,
XXXIII, 77 i opisu spotkania Dantego z Franceską V, 74, 75,
można zapewne stwierdzić trwające nadal upodobanie w lekturze
Dantego, ale rozszerzenia twórczości artystycznej dopatrywać się
niepodobna.
Potem — połączenie postaci Delfiny z twórczością w stylu
dantejskim u Krasińskiego się zrywa i zwraca się chwilowo ku
trzeciemu aktorowi sielanki fryburskiej— dawno zmarłemu Daniele-
wiczowi. Dzięki temu pojawia się on w I-ej Części Niehoskiej Ko-
medyi, jako Aligier. przygotowujący młodego Henryka na drogę
życia. "W przetworzeniu tem powtarza Krasiński ulubioną sobie
dwójkę nauczyciela i ucznia, jak sobie wiernie towarzyszą na Gó-
rach friulskich i w Podziemiach weneckich — jednak w tej osta-
tniej próbie zużytkowania Dantego do celów artystycznych — rze-
czywistość wspomnień przemaga wpływy lektury — i zbyt wa-
żnych reminiscencyi z Boskiej Komedyi tu nie mamy. Najciekawsza
jest chyba ta, że egzamin jaki składa młodzieniec przed Prezy-
dentem zboru w drugiej scenie Podziemi weneckich (Pisma IV.
326—333), przypomina cokolwiek egzamin Dantego w ósmem nie-
bie przed Św. Piotrem, Jakóbem i Janem Par. XXIV — XXVI.
Usuwając się jednak od działania na twórczość, zyskiwał
w tym czasie Dante coraz większy wpływ na sposób myślenia na-
szego poety. „Po przeczytaniu Danta, pisze Krasiński do starego
316 S. -yMNDAKlEWJCZ
Koźraiana, człowiek się uśredniowieeznia i daleko prawdziwiej, głę-
biej, żywotniej, niż gdyby tysiąc kronik średniowiecznych prze-
czytał" (Listy III, 123). Ten świeży a zupełnie już nowoczesny po-
gląd na poemat Dantego miał nieco zabarwić jego przekonania
polityczne. Częste przebywanie w Rzymie oswoiło go z atmosferą
polityczną Kury i rzymskiej i pod wpływem ulubionego poety a zwła-
szcza jego oświadczeń w Piekle, zaczął miejscowe stronnictwa roz-
różniać jako Gwelfów i Gibbellinów. Sam przekonań gwelfickich^
pragnął, żeby także papież był zawsze Gwelfem i nigdy nie dał
się „przegibelinić", jak powiada^). Wśród przewrotów politycznych
lat 1848 i 1849 ustawicznie pojawiają się pod jego piórem te rady
i termina i nawet do listu poufnego do synowca Piusa IX się
przedostają (Pisma VII, 288).
Jeszcze ciekawiej zaczyna Dante w tym czasie zabarwiać
jego mowę potoczną. Przyswoił on sobie dwa zwroty: „guarda
e passa" i „nessun maggior dolore" z Inferna III. 15. V, 121 i te
nałogowo w listach do przyjaciół powtarza (Listy I, 226 sq, do
Cieszk. I, 170). Granicę Królestwa nazywa on obecnie ;,progami
Inferna" lub -bramą dantejską", posługując się często odniesie-
niami do napisu tej bramy, aby nie być zrozumianym przez cen-
zurę. Pisze więc: „Co mnie czeka w citta dolente, nie wiem" „Po-
tem tam się udam, gdzie eterno dolore" „Droga moja dąży ku
bramom, kędy napis Lasciate ogni" i t. d. (Listy do Cieszk. II, 329,
Listy II, 412, Pam. X, 363). Raz odważył się szerzej swe wraże-
nia przy przejeździe przez Szczakowę i Maczki określić i z tego
wynikła kapryśna fantazya, że Dante mógł mniej monumentalnie
a bardziej realistycznie swą bramę do piekieł opisać: „Ahl znasz ty
to miejsce? — mówi do Cieszkowskiego — ten piasek na Saharze,
nagle wyległy z pośród łąk i lasów szląskich, jakby na oznacze-
nie punktu, w którym się zaczyna potęga nicestwa! i na tej
pustyni sypkiej, żółtej, czyś ty widział te dwa czarne sztrychy
szyn kolejowych i t. d... Dant nie widział Szczakowy i Maczek...
bo inaczej byłby bramę, na której Lasciate ogni wyobrazował"
(II, 278).
Ostatnią asocyacyą życiową Krasińskiego z Dantem, jest na-
zwanie żony „incomparabile donna" (Listy II, 411), na wzór epi-
tetów dawanych przez ulubionego poetę Beatriczy w Vita Nuotat
») Pamiętnik literacki X, 353, 354.
KRASIŃSKI I DANTE 317
^donna gloriosa, donna mirabile, donna cortesissiina, gentilis-
sima" i t. d.
Z upodobania w Dantem był Krasiński w turonie swyeh przy-
jaciół znany. Gdy Norwid chciał mu odwdzięczyć się za po-
moc nieraz doznaną, przysłał mu próbkę swego przekładu Dan-
tego z prośbą o ocenę (1847). Krasiński zrecenzował ją w li-
ście do Stanisława Koźmiana: „Teraz powiem ci. mój drogi, że
tłomaczenie Danta jest dobre, a przydałbym miernie dobre... żą-
dałbym zawsze trochę więcej energii zewnętrznej w wierszu sa-
mym" (Pam. lit. X, 300). Będzie to zapewne znane tłumaczenie
O Piekle Pierwsza pieśń „W południu życia straciwszy już drogę",
które jednak musiało następnie doznać pewnych zmian, bo w re-
cenzyi Krasińskiego wiersz drugi przedstawia się nieco inaczej, niż
w tekstach drukowanych ^).
Z tej predylekcyi autora Snu i Przedświtu do Dantego wy-
nikł bardzo zabawny wierszyk Stanisława Koźmiana. udany także
za tłumaczenie Norwida a opowiadający karę Koźmiana w piekle
za to, że przyjął na siebie autorstwo Ostatniego. Zarazem mieści się
w nim panegiryk na cześć Krasińskiego. Wiersz ma tytuł Z pieśni
dziesiątej i zaczyna się słowami: „I do ciemniejszej weszliśmy ot-
chłani". Jest on pisany tercynami, ale nie dantejskiemi, co zape-
wne Krasiński uważał w recenzyi Norwida za „jedną z najnie-
przezwyciężeńszych trudności." Mistyfikacyę Koźmiana miał długo-
letni wielbiciel Dantego wziąć najpoważniej i dopiero gdy przy-
szedł do opisu kary Koźmiana w piekle, zrozumiał, o co chodzi
i naturalnie pomyłką tą się zabawił. (Pam. X, 322 — 324).
*) Pisma ed. PrzeMmycki A. 289.
De Cypriano Martyre
a Gregorio Nazianzeno laudato.
Scripsit
Thaddaeus Sinko.
Postąuam „Studiorum Nazianzenicorum" parte prima i) Pole-
raonianum dicendi charactera Gregorii Nazianzeni re vera pro-
prium fuisse aliqua ex parte demonstrare conati sumus 2), disserta-
tione autem de Theologi laudibus Macchabaeorum (or. 15 Mignę)
conscripta ') in uno exemplo, quasi in speculo quodam, totam eius
artem componendi eonsideravimus eamque cum aliorum eius aetatis
oratorum usu comparavimus, nunc in Cypriani Martyris laudatio-
nem (or. 24 M. P. G. t, 35) inquiremus. ut in officinam oratoris
penetrantes ostendamus, qu()modo imaginem viri laudati non satis
accurate sibi perspectam ficta cogitatione suppleverit.
Cypriani martyris imaginem a Gregorio pictam lineamentis
coloribusque e duobus homonymis, Antioebeno et Cartbaginensi, pe-
titis exornatam esse iam dudum constabat^); de ea re sola ambi-
gebatur, utri ille dies festus dicatus esset. cuius oecasione pane-
*) De collationis apad Greg. Naz. usu et de Terrae et Maris oonteutione
quadam Pseudo -Gregoriana. Diss. Acad. litt. Cracoviensi8, chissis philol. t. 41,
1906, p. 249 8qq. I 2) De Gregorii dicendi genere latius postea egernnt: Xa-
verius Hiirth, Ue Greg. Naz. orationibus funebribus, diss. philol. Argentora-
tenses XII, 1, 1907 et Marcellus Gnignet, ISaint Grćgoire de Nazianze et la
rhetoriąue, Paris, apud Alphonsium Picard et tiliiun, 1911. i ') Eos, vol. XIII,
1907, p. 1 — 29. I *) Inde a Jac. Billio, Gregorii Opp. DOva translatione donata
etc. Parisiis, 1569, monitum in oratiouom, quae apud Billium eit 18.
VE CYPRIANO MARIYUE A GRKUOłUO MAZIANZKNO LAUDATO 319
gyris dicta esset: Et cum alii i) laudatoris verbis manifestis^) con-
fisi sacris anniyersariis S. Cypriani Carthaj^iniensis orationem ha-
bitam esse contenderent et alterius bistoriam seu fabellara huic
affictam, alii ^) oratoris indicimn *) de confessione scelerum a Cy-
priano mago facta secuti. ex ea Confessione (seu Poeiiitentia) Cy-
priani Antiocbeni, quae ad nos usque integra Graece pervenit ^) et
iam ca a. 440 Eudociae Augustae cognita erat^). prubare conati
sunt Autiochenum, qui et loco yicinior et fama notior esset Orien-
talibus, Gregorii aetate cułtum obtinuisse eundemque a Nazianzeno
ita laudatum esse, ut eius vitae alterius homonymi facta appli-
carentur.
Pro Cartbaginiensi ab Ecclesia culto, a Gregorio laudato, non
ita pridem Theodorus Zabnius'') strenue militavit bis fere usus
argumentis: Eudociae nietaphrasis libros tres in tribus opusculis
adhuc seryatis niti, quorum alterum Confessione seu Poenitentia
Cypriani constet, primum Conversione lustinae et Cypriani^) effi-
ciatur, tertium Martyrium sit Cypriani et lustinae^). Ubique de
Antiocbeno quidem sermonem fieri, sed ita, ut ei in Martyrio non-
1) Praecipue Joh. Felłus in editioue Operom S. Caec. Cypriani, Oionii,
1682, t. II, p. 196 Monit; Gould-Barir.g, Contempor. Keview, 1877 (October),
p. 864 sqq ; R. Reitzeastein, Die Nachrichten iibsr den Tod. Cyprians, Sb.
d. Heidelberger Akad. d. Wiss. philos.-hist. KI. 1913, 14 A. p. 31. Haec ąuidem
opinio hodie fere communis est. | ^j or. 24, c. 6, col. 1176 B: outoc KuTipLa-
vóc... xó iieya tcots KapX'i'j5ov£(ov 6vo{ia, vuv Sś zr^c oIxou|iśvy]c TidoTjc ; c. 12 extr.,
col. 1184 B: stxa :ro!,|j.7^v... ou yap x^c J\apxvj5(>VLwv 7:poxa9-śCexai |jióvov £/cxXY]oiac
ou5o zrjc śg ixsŁvou xal 5i' śxsIvov 7isptpor/xoo p.5Xpt vuv 'Aąpwfic... | ») Ut Lenain
de Tillemont, Monument, eccies., t. V, p. 329 sqq; Prudentias Maranus in edi-
tione Cypriani Carthag. Opp., Parisiis 1726, praef. p. 37 et 132, Editores Maarini
et Mignei P. G. t. 35 (a. 1857), col. 1166 sq; praecipue Joh. Cleus (Klee) S. I.
in Actis SS. iSeptembris, t. VII, Parisiis 1867, p. 189 sqq. | *) or. 24, c. 8, col.
1177 B : ó §£ (sc. Cyprianus) -/.al |j,a/.p(B Xóy(p aTy)Xixstj(«v X7jv upoxśpav §auxo'J xa-
xćav, i!va xal xo5xo 6eoj itapTiocpopigoY;, xy)V £gayóps'jacv. | ^) Yeterem interpreta-
tionem Latinam edidit Joh. Fellus post S. Caec. Cypriani Opp., Graecnm textuni
publici inris fecit Prudentius Maranus ad calcem novae editionis Operom S. Cy-
priani Carthaginiensis, inde repetiveruut Bollandistae in Actis SS. Sept., t. VII,
p. 204 sqq. I *J Eius tres libros in laudem Cypriani martyris excerp3it Photius, Bibl.
cod. ISi'; praeterea exstant 801 hexaiEetri a Bandinio olim editi,repetiti apudMigneum
P. G. t. 85, col. 8'27 sqq. | ') Cyprian von Antiochien und die deutsche
Faustsage, Eriangen, 1882 p. 18 8qq; 84 sqq. i ^) edidit Latine Martenios in
Thesauro N. Anecd., t. III, (1717) p. 1617 sqq , correctiore forma Cleus, A. A. S. S.
Sept. VII, p. 200 sqq, Graece et Germanice Zahniu.s 1. 1. | ^) edidit Latine Martenius
1. ]., Graece et Latine Cleus 1. 1. p. 224 nn., Germanice Zahaius 1. 1. p. 63 sqq.
320 THADDAEUS SlNKO
nulla tribuantur. quae Carthaginiensi coDveniant: Itaque martyreni
nautarum Romanorum popularem appellari ') eiusque commercii lit-
terarum contra haereticos scriptarum mentionem fieri^j. Ex epis-
copi Cartbaginiensis historia etiam nomen Optati ^) provenisse vi-
deri, cui magus conversus in sede Antioehena post Anthimum suc-
cessisset*). ConversioDis nee non Martyrii notitiam quominus Na-
zianzeno adscribamus, multis nos prohiberi discrepantiis *) inter hunc
et illa intercedentibus; sed eis. quae utrobique communia sunt. nos
induci, ut oratori narrationem quandam ore propagatam ^) familia-
rem fuisse putemus, quae ad illorum opusculorum memcriam pro-
xime accederet: In de effici Gregorium non fuisse primum, qui duos
Cyprianos confudisset, sed euni quidem eadem traditione usum esse,
quam in Occidente ca. a. 400 apud Prudentium ^j inveniamus.
Hoc modo homonymorum confusio in alium campum trans-
lata, sed nondum explanata est. Quae ut evolvatur. Zahnius in me-
moriam nobis reducit Confessione Cypriani nuUam mentionem de
dignitate episcopi ab eo obtenta vel de eius martyrio contineri '').
Maci personam eiusque amores daemonum ope adiutos cum Antio-
chiae Syriacae solo radicitus coniuncta esse vel Theodereti ^) si-
mili narratione de puella Antioehena a daemone amatorio obsessa
confirmari. — Si nunc rpspexerimu3 Cypriani a Gregorio laudati cul-
tum Constantinopolis (ubi orationem habitam esse infra demonstra-
bitur) proprium fuisse^), cum in reliquo Oriente^®) nondum per-
crebruerit. concedendum nobis erit Carthaginiensem episcopum et
') Martyr. c. 6: va'jxai xiv£5 TwiJtalo'. ułotoI (i)toóoavxs^, 6x'. KapsTS^swó^ 6
&YWC Ku7iptavG;, (t)v auTol; ó|iócpuXo; Tcuiaaioij. | ') Martyr. c. 1, in: ó &yto;
Konpiav6; iiavxa; 3'.' cj:taxoXu)v 3icop^(oad|isvoc xaTa :iaoav uóX'.v xal X(ópav. noX-
Xo'Jc av£auao2v 7zXavtoti£vo'j; iv. x^; 9->^pa; Toti Xóxo'j. | ') Conver9io c. 2, med.
(Zahnj: T^ctoaay aOTÓv 7:p&oax9^/vai au^ou; T(j) £niaxÓ7:ą) 'Or^aTcp. | *) ibid. c.
12 extr. I 5j Zahn, 1. I. p. 90 8qq. Eias notitiam apad audientes siipponit
orator c. 6, in. [lya. ol |ilv £l5ó-ej, ffiloM^ yśyriad^s) et c. 7 sab fin, (xa p.iv iWa.
uapstva'. xot; £l5óoiv sx5i3aaxsov xo'j; iiyvooOvxa;. etnsp s!o{ xtves); ip8e autem
orałem einsdem rei citat testem c. 12 fub lin. (ć); 3s cyu) X'.vo; Yixouaa). | «! Peri-
stephan, XIII 21 Rqq. Eadem est opinio Raitzenstenii, Die Nachrichten iiber den
Tod Cypriana, p. 31. | ') Zahn I. 1. p. 99.— ») Histor. relig. 13 ed. Schaltze.
t. III, 1211 8q, apud Zahninm p. 102 są. | ») or. 24 c. 1 in: ujisrc T^veoxea*s,
oE 7:avxu)v p.aXXov xóv 5v8pa 0-aoiia^ovx£5 xa' xat; 8'.'§xo'j; xi[i(ovts; £xstvov xi(iar;
xs xal 7iavT]Y6p£o:. | '») Itaąue ignotus adhuc est Syriaco cuidam Menoloorio
e Calendario Graeco Arianoram s. IV eieantis espresso, edito a W. Wright, Jour-
nal of aacred literaturę 1865 (October), apud Zahnium p. 95 ado. 1).
DE CYl'RIAN(ł MAUTVKh: A OKKOOKUt NaZIANZENO LAlfDATO 321
martyrem, qui per omnes iam Occidentis ecclesias celebraretur ^)
Constantinopolim nuper advectum cum privati. ut ita dicamus. magi
Antiocheni persona, ibi iam familiari, ita coaluisse, ut Antiocheuus
a Carthaginiensi contra fidem historiae dignitatem episcopi, cum
propria sede Antiochena couiunctani, nec non martyrii con^nam
acciperet; Carthaginiensis, figmentis poeticis adhuc privatus, artibus
magicis et hist(jriis amatoriis exornaretur -). Puellae amatae lusti-
nae noraine moduni forraamque a Thecla protomartyre demon-
strata esse recte Zahniua nbservavit^j. Sed eam quidem. cuius me-
moria postea una cum Cypriano celebraretur, a Gregorio nondum
martyrii participem haberi. nedum per nomen citari, cuius rei eam
fuisse causam videri, quod Cyprianus Carthaginiensis nuUam apud
Occidentales honoris sociam haberet. Passionis eius memoriam Ro
mae (sicut in Africa) s. IV die 14 Septembris celebratam, deinde
propter Exaltationem Crucis illa die frequentatam, in diem 16 Sep-
tembris translatam esse *). Muito post eundem cultum, Orientali-
bus olim traditum ab iisque exornatum, mutata forma et persona
in Occidentem revertisse ibique in diem 26 Septembris nomine
SS. Cypriani Antiocheni, lustinae et Theoctisti (seu Theognitij mar-
tyrum constitutum esse. Ad eandem diem martyrium Cypriani et
lustinae codice Parisino Graeco nr. 1468 designato referri ^) Alium
Cyprianum nisi illum apud Orientales Dunquam eelebratum esse ^j
— Et si eius sacra sollemnia antiquitus die 26 Septembris fre-
quentabantur, vicinitas eius diei cum die 14 Septembris, qua Occi-
dentales martyrem Carthaginiensem primitus honoribus proseque-
bantur, ita insignis esse yidetur, ut inde cum Zahnio '') recte coni-
cias etiam in Oriente diem anniversariam martyris die 14 Sep-
tembris actam. postea propter Exaltationem Crucis etiam apud
Orientales die 14 Septembris commemoratam, loco suo motam esse.
Quibus omnibus perpensis vera esse yidetur Felli opinio a Zahnio
novis argumentis firmata, qua Cypriano Carthaginiensi
dies Gregor i i oratione celebratus assignatur.
i) Cultum Komae exliibitum testatnr Depositio martyrum a. 354, venera-
tionem ab Hispanis tributam Pradentius (Peri.steph. XI 237 et Xlllj, caerimo-
niam Galliae Sulp. Ser. dial. I 3, famam ia toto terrarnm orbe, etiam apud
gentiles, ludaeos, haereticos florentem Augustin. sermo. 300 apud Zahnium p. 96.
I 2) Zahn. 1. 1. p. 99 8qq. | ») ibid. p. 110 sqq. | *) Zahn, 1. 1. p. 97. | ') Zahn,
1. 1. p. 98. I 6) ibid. p. 95. | ') ibid. p. 98.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 21
322 THADDAEUS SINKO
In oratiouis loco et temperę definiendo non novitas
captanda, sed ea, quae iam ab aliis ^) eruta est probabilitas ita no-
bis constituenda est. ut omnis scrupulus amoveatur. Itaąue primum
observandum est oratorem, qui postridie sollemnis memoriae mar-
tyris in urbem rediisset, debitum viro sancto honorem se cum fe-
nore exsoluturum esse profiteri, si modo pares rei facultates habeat,
ac non rerum omnium egestate et penuria conflictetur: aXX' iśuo-
Sćop-£v auv TÓxą) to y^pźoc, av apa xoaoOTOV tunopo^yzEc cpavw[X£v, ói,Xkx
{irj 7iavTa (h[izv £v5e£tc X£ xac toytjte; (c. 1 med.). Ea quidem pau-
pertas Gregorio, postquam ecclesiae Constantinopolitanae ab Aria-
nis oppressae curam susceperat, ab inimicis obiciebatur, ut ipsius
verba (or. 26, c. 14 med: 7r£vćav iyy.o!.Xiao\jai) testantur, et cum pau-
citate gregis orthodoxi cohaerebat, de qua ipse pastor (or. 33,
c. 15) latius narrat. Illius opprobrii quasi imaginem quandam re-
percussam etiam in verbis allatis sonantem sentimus et in his quae
sequuntur (ibid.): i5v Bk xac X:av 7i£vr^T£c. Gregem suum per tempus
breve relictum eisdem fere verbis salutat Gregorius eodemque af-
fectu prosequitur ac tam. cum post Maximi eausam rurę redierat: Or.
24. c. 2 in: 'E7T;o9'OU[i,£V 5|jiac, w x£xva, xac ayTETioO-oufiE^a xolc \iixpoic,'
7:£Ćdo|Jiai ydp = or. 26, c. 1 in. Sed cum in hac oratione a. 379
exeunte Constantinopoli habita ^j oratoris atque auditorum mutua
dilectio longiore vitae communis usu nitatur, Cypriani laudator
cum iis, quos alloquitur, se brevem adhuc consuetudinem habuisse
fatetur: wc [iiya. |i,VT^[Ji7]c EjiTiuseufia xat ^pa,y^s.la a^j^r^d-eia, cpiX(i)V
(c. 2 med.).
Scholiasta codicis Parisini Graeci 543. s. XIII s), quem iam
orationis 15 (Mignę) locum et tempus recte de6nivisse statuimus*)
animum advertit in orationis paraenesem (c. 19 ext.), in qua orator
Martyrem precatur, ut a sacro grege graves lupos, syllabarum
et yerborum captatores (xou; ^r^pEuiac twv ouXkix'^€iv '/,ai xwv
X£^£a)v, verba sunt Gregorii) amoliatur indeque conicit orationem
Constantinopoli habitam esse^), qua in urbe permnlti theologi per-
*) V. Monitnm in hanc orationem apud Mig^neum snb fin. | -) Quod a nobis
probatur in diss. de temperę et ordine orr. Const. habit. mox piiblicanda. ( ') a me
a. 1905 ex codice descriptus et publicationi reservatus (v. Eos Xli, 1906, p. 25),
a Joannę Sajdakio (Meletemata patristica I, Cracoviae 1914, p. 166 — 174) publici
iuris factus. | *) Eos XIII 1907, p. 29. | ^) Sajdak, p. 168: S xal iJiaXiOT;a or)|ietov
ToO HaToc TY)v Ka)voxavx{vou 7ióXiv śx5e5do9-ai t6v Xóy&v.
DR CYPRIANO MAKTYRK A GllKGORIO NAZIANZKNO LAUDATO 323
Bonati syllabas verbaque ad dogmata apectantia captarent. Ad
eundeni locum et idem tempus refert orationem etiam scholiasta
Syrus in Codice Muaei Britannici Add. 14547 (=DLVII Wright),
8. IX ^). Haec sufficere videntur ad eorum opinionem 2) firmandam,
qui laudationem Cypriani non ita loiige postquam Gregorius
ecclesiae Constantinopolitanae curani suscepisset anno 379 mensę
Septembri (fortasse die 14) pro concione habitam esse
pu ta n t.
His impedimeutis remotis aditum expedivinius ad ipsam ora-
tionem. in euius inventionem nunc ita inąuirere liceat, ut primum
omnia. quae ad Cyprianum Carthaginiensem referri possunt, per-
tractemus, tum ad fabulas Antiochenas animum advertamus.
Unica temporis descriptio. ad episcopi Carthaginiensis vitam
pertinens, quani apud Gregorium inveuimus. ea est, qua ille exsilio
multatus esse dicitur (c. 14) persecutione a Decio instituta, i. e. a.
250/251. Quae res ita narratur. tamquam Decius Cyprianum pri-
mum ad suam voluntatem perducere conaretur, ut eo conciliato non
solum ceteros Christianos, sed etiam ipsam philosophiam ipsamque
orationem suam haberet. Sic enim accipienda putamus Gregorii
verba. quae sunt (c. 14): taov 5e !ŻYÓ)vca[jia Tcocstiac... rj XpC(jXtavo'jc
7cavTac r] Ku7ivLavóv |xóvov lAsiy x£ xał TiapaaTigaaaO-ac* ocw yap
euas^ećą ts xac Só^yj 5cacfep£tv x6v av5pa syćyway-s, Toaouttp xac xy]v v(xr^v
eauTw 7i£picpav£aT£pav Iwpa v.<xl Xa[i,7rpoT£pav, el toutou x5aTi^a£i£v
ex£Lva)c p.£v yó^p Xptaxcavćov fjióvov 6TT:ap;c£cv xpat£lv, ouiw Se xał 91X0-
aocpćac aÓT^c xal AóywY* y.al xr^v yhGiaaccj 7i£pt£X£rv 7rpóx£pov, £lxa
<ź'9a)vouc dy^yEry xa: zAóyouc xo'jc utc' £X£:vyjc Ep£'.5ojy.£vo'jc, dpiaxr^c
£rvao axpaxr^yćac £vó^tC£v. Quod ut assequeretur, tyrannus pollicita-
tionibus nec non minis usus esse Gregorio visus est, quae taraen
ab admirabili viri constantia repercus.sae sint: a7:aaav TcpoapoXrjV x£
xat 7i£lpav dv5pcxa); X£ /.ac yEwaćw; d7i:oa£:ad[A£vo;, waTCEp xic Ti£xpa
TCapdAtoc •/.ufidxa)v £7:t5po[Jidc. Post haec, quae adhuc narrata sunt,
ipsum genus poenae inopinatum nobis accidit. Supplicium enim ex-
spectamus. quo exacto Decius consilium suum exsecutus esset, ut
Christiani pastoris lingua et philosophia privarentur; comperimus
1) editus Syriace a Wrightio (Catal. of Addit., London 1907, p. 433 są),
Latine ex H. Hirschfeldi Germanica yersione a G. Przychocki. De Greg. Naz,
epistularum codicibus Britannicis, diss. philol. Acad. litt. Cracoviensis, t. 50, 1912,
p. 236 8q. I 2j Maurini editores Greg. Naz. opp. Par. 1778 vol. I, 437, inde
Mignei Monituin in hanc or c. 3; Zahn, 1. 1. p. 6, adn. 1.
21*
324 THADDAEU8 SINKO
de exsilio: xilo; £^optav ó;:' a&ToO xaTay.3Ćv£xa:. Cuius rei ea esse
causa yidetur, quod Gregorius iam hoc loco martyrium ponere no-
luit, cum prius de litteris, ab exsule fidelibus missis et iam fama
populari in Oriente notis (v. Martyr. c. 1 in), verba facere in animo
haberet. Illud autem comraercium eo gravius laudum instrumentum
ei visum est quod unica fere res erat e vita Cypriani, cuius cer-
tam notitiam habuit. Nam eis, quae adhuc de ex3ilio praelusit, cum
Actis procoiisularibus i) eollatis clarum fit oratori ignotum fuisse
Cyprianum demum „Imperatore Yaleriano quartum et Gallieno
tertium consulibus tertio kalendarum Septembrium" *) interrogatum
et in exsilium deportatum esse, cum Deciana persecurione sua sponte
in locum tutum secesserit ita tamen, ut quamvis corpore a grege
suo abfuerit, animo et soUicitudine omnibus rebus interesset nec
ullas episcopi partes praetermitteret ^). Non defuerunt, qui eum
propter illam fugam reprehenderent, quud vel ex defensioue eius
rei apud auctorem Vitae^) colligi potest. Excusationem sonant
etiam Gregorii verba (e 14 sub fin): ou to y.a^-' £aux6v STcep^ey 6
yswaSag o5Se r(^y.K7. a(t)^(5{X£voc o^oi darcpaX£'.av tw aó)[jiaic (xaAXov
•n]V (ixt{Atav evó[X'.w£V f; '^^yji;, xtv5ovov Trjv i\Tjyioi.v. Sed his quidem
non ita Cypriani facinus contra ipsius voluntatem perpetratum ex-
cusatur, quam ipsius oratoris inscitia quaedam, qui non suo loco
episcopum in exsilium miserit.
Cum tota haec, quam nunc cognorimus. narratio de Cy-
prian o a Decio frustra tentato et expulso ab ipso
fi eta sit oratore. qui hoc tantummodo scirerit episcojmm
Deciana persecutione saevieute ex exsili(< litteras cohortatorias
fidelibus raisisse. in certiore solo Gregorius ingredi
yidetur, cum de illis epistulis narrat. Non solura
enim vim eorum in animis afflictorum confirmandis et ad marty-
rium eompellendis praedicat, sed etiam argumentu, quibu3 in hac
1) in editione Hartelii (Corp. Script. Eccl. Lat. Vindob. III 3), Cypr. Opp.
t. 3, p. ex. De eis actis nec uou de ea quae fertur Vita ot passio Cypriani
(Hartel. 1. 1. p. XC sqq) egit nuper Keitzenstein, Sitznngsber. d. Heidelberger Akad.
d. Wiss. phil. hist. KI., 8 Nov. 1913. post Harnackium, das Leben Cyprians von
Pontius. Die erste christliche Biographie, Texte Unters. znr Gesch. d. altchr.
Litt. XXIX, 1913, Heft 3, cf. Corssen, Ztschrft f. neatest. Wiss. XV 1914,
p. 285 sqq, H. Dessaa, Hermes 51, 1916, 63. 8qq. | -) i. e. 30 die mensis Anga-
sti a. 257. I ^) V. e. g. Vitam S. Cypriani a Prudeatio Marano adornatam apnd
Migaeum P. L. t. 4 p. 94 8q. | *) apud Hartelium 1. 1. p. XCVII 8q. Eam ąuidera
Yittitn ad s. III refert Reitzenatein 1. 1.
DE CYHRlANo MAniYRK A GKEGORIU NAZIAN/.KNO LAUDATO 325
re usus est Cyprianus. affert. lam cum leginius (c. 15 in) Cypria-
num, quamvis corprire abesset, spiritu tamen adfuisse in eodemque
cum his. qui pugnabant, certamine versatum esse. nimirum cohfir-
tationibus scriptis mittendis, ąuibus plures solus ad subeundum
martyrium induxerit, quam ceteri per se omnes, qui tum dimi-
cantibus praesto essent, earum laudum commonefimus, quibus illas
epistulas confessores ipsi prosecuti sunt: „Inluxerunt. . nobis lit-
terae tuae — scripserunt ad Cyprianum (ep. 31 Hartel} Moyses et
Maxiiiius presbyteri — ut in tempestate quadam serenitas, ut in
turbido mari exoptata trai]quillitas. ut in laboribus requies. ut in
periculis et doloribus sanitas. ut in densissimis tenebris candida
lux et refulgens. ita illas animo sitiente perbibimus et voto esu-
riente suscepimus, ut ad certamen inimici ex illis nos satis pastos
et saginatos gaudeamus (c. 1)". Laudes eo progrediuntur. ut is,
qui hortatus est, non minus coronae mercede dignus dicatur, quara
qui passus est (ibid.). His additur quasi quaedam epitome illarum
epistularum (c 2): „ex tuis ergo litteris vidiinus gloriosos illos
martyrum triumphos et oculis nostris quodammodo caelum illos
petentes prosecuti sumus et inter angelos ac potestates dominatio-
nesque eaelestes constitutos quasi contemplati sumus. sed et Do-
minum apud patrem suum testimonium illis promissum perhiben-
tem auribus nostris quodammodo sensimus". Similia leguntur in
epistula a presbyteris Romanis Cypriano missa (ep. 30, c. 5 H.).
Cohortationum autem potissimum argumentum ipse Cyprianus his
descripsit (epist. 58, c. 11): „haec sit armorum nostrorum praepa-
ratio, haec diurna ac nocturna meditatio, antę oculos habere et co-
gitatione semper ac sensibus volvere iniquorum supplicia et
praemia ac merita iustorum".
Ex his duobus argumentis Cyprianeis. que sunt de praemiis
iustorum et suppliciis iniquorum. non nisi primum nobis occurrit
in cohortationum summario a Gregorio facto (c. 15) idque ita ab
eo comprehenditur. ut siugularum rerum humanarum (ut patria,
genus, divitiae, potestasl pretium caelestibus virtutis praemiis post-
ponatur. Quae similitudo cum nimium infirmum sit fundamentum,
quam ut eo innisi asserere aut negare audeamus Cypriani epistulas
Gregorio (qui linguam Latinam non callebat: ob yócp Ta)[jiai'/.óc t:c eyod
Tr^v Y^^wxxav, ouct zcc 'IxaAa)v 5£ivó$ epist. 173 in.) quodammodo cognitas
esse, ad ipsas epistulas, quibus id genus tractatur materiae, nos
convertimus. In censum veniunt epistulae 6, 10, 58, 76, tum etiam
326 THADDAEUS SINKO
peculiaris epistala ad Fortunatum de exhortatione martyrii nec
non Vitae Pontio vulgo adscriptae partes singulae. Eis igitur
scriptis diligenter perlustratis haec invenimus, quae Cypriano et
Gregorio communia sunt:
In libro ad Fortunatum misso Cyprianus Sanctae Scripturae
locos collegit, „quibus servos suos ad martyrium Christus hortatur"
(praef. c. 4), non tam, ut tractatum componeret, quam ut materiam
tractantibus praeberet (ibid. c. 3 med). Ad eorum usum locorum far-
ragini dispositionem adhortationis faciendae praemisit. cuius locus
sextus hic est: „Subiungendum post haec, quod redempti ac vivi-
ficati Christi sanguine nihil Christo praeponere debeamus, quia nec
ille quicquam nobis praeposuerit". Quod eonsilium in eis, quae se-
quuntur, Lucae illo (18. 29) illustratur (c. 12 sub fin., etiam epist.
58, c. 2 sub fin): „Nemo est, qui relinquat domum aut parentes aut
fratres aut uxorem aut filios propter regnum dei, et non recipiat
septies tantum in isto tempore, in saeculo autem venturo vitam
aeternam". Ad hoc si aliam ipsius Cypriani sententiam adiciemus,
quae est (ep. 10, c. 2 extr.): „pretiosa mors haec est, quae emit
immortalitatem pretio sui sanguinis", habebimus omnia quasi sta-
mina, quibus Gregorius subtemen proprium ita intexuisse videtur,
ut familiae (parentes, fratres, uxor, filii) et possessioni (domus, ager)
alia bona externa eademque caduca (patria, nobilitas, potestasj ad-
deret et singulis suopte ingenio bona vera. stabilia opponeret hac
usus transitione: xat za,()xr}w óha.'. -payaaisiwy Tyjv apóa'njv ai'[iaTo;
óAćyou Paadsćay oupavcov (i)vfjaa.ad-a:. Qui haec Gregorium a Cypriano
mutuatum esse concederet, etiam alias similitudines inter utrumque
intercedentes agnoscere posset, scilicet has: Gregorius in adhorta-
tione ad martyrium subeundum locum de patria inducit, qui magis
cum consolatione quadam de exsilio tolerando convenit. Et in hoc
quidem sententiarum cursu h^cus ille in narratione de exsilio Cy-
priani (in Pontii Vita, s. III scripta, c. 11) ponitur: „Sed viderit
saeculum, cui inter poenas exiliuni computatur. illis patria nimis
cara et commune nomen est: nos et parentes ipsos. si contra Do-
minum suaserint, abhorremus. illis extra civitatem suam vivere
gravis poena est: Christiano totus hic mundus una domus est".
Gregorii martyribus cum hic mundus iam relinquendus esset, vera
patria in caelum translata est. Passionis cum pugna vel eertamine,
martyrum cum athletis comparatio, utrique adhortatori communia
(Gregor, c. 15 C, Cyprian, ep. 10, 1; 58, 8) materia erat publica,
DE CYPKIANO MARTyUK A GREaOKlO NAZIANZKNO LAUDATO 327
ab omnibus martyriorum scriptoribus adhibita. Sed nonne Gregorii
epiphonenia (c. 16 in): Outw ocavoo6[JL8Voc Ku7rpiavóc xa: outwę ó-
7iXiC(n)v zolę lóyoi; izpbc xóv aY(7jva, uoWobę aO-J.rjiac aTietpyaCfTO —
revocat in inemoriaui landem illam a confessoribus Cypriano tri-
butam (ep. 77, c. 2 extr.): „Tua innocens anima... ąuoniam multis
documentum cunfessionis dedit, ipsa martyriura prior duxit. quot
enim ad martyria fucienda exemplo suo provocavit!" Quae hic de
Cypriani martyrio praesumpto narrantur, ea Gregurio ansam dedisse
yidentur, ut laudi illi commemorationem veri martyrii adiungeret
(c. 16 post in,).
Quid? Est-ne eis, quae attulimus, argumentis satis firmata
opinio de breviario quodam et compendio adhortationum Cypriani
a Gregorio capite 15 prolato? Quae si vera esset, facili explica-
tione fulciri posset. Quamquam enim tempus, quo Hieronymus fama
Gregorii permotus ex Syria Constantinopolim venit eiu8que discipulus
factus est in annum ca 380 denifitur, nihil tamen obstat, quominus
credamus, eum iam mensę Septembri a. 379 in Nazianzeni domo
commoratum cum magistro suo recenti ea de Cypriani Carthagi-
niensis epistulis adhortatoriis nec non de earum fama communi-
casse, quae Gregorius nuUo auctore nominato ita enarraverit, quasi
ipse illarum epistularum copiam habuisset.
Quae explicatio quamquam ipsa ultro se offert, tamen nobis
piane reicienda videtur. cum probare possimus Gregorium iam antę
Hieronymum coguitum aliis datis occasionibus eisdem fere usum
esse argumentis, quae postea Cypriano adscripserit. Itaque cum
inter a. 369 — 374 Gorgoniam sororem mortuam oratione funebri
(or. 8 Mignę) prosequeretur, postquam locum laudatorium de ge-
nere exhausit, haec addidit (c. 6 med): el Se Se! cpcXoaocpa)xepov xa:
u'|irjXóxspov Tzepl a5xy]c Strj^^O-ely, Topyov'.ą. nazplę, tAev -f] (2vo) 'lepouaaP.rj^,
fj [Ar; '^IzKoy.eyri, voouaćvrj Se TióAtę, ev ^ uoXcxei)ó[ieO-a xa: Tzpbc Y''
eTiecyóp.eO-a... e5Yeve'.a Se 7^ x"^; efxóvoc xrjprjacc, xat ł^ Tzpbc xó ap^e-
xuuov e^ojjLOLwatc... Breviter eundem locum antea in laudibus Mac-
chabaeorum [a. 365] tractavit (or 15, c. 5 extr.), ubi septem pueri
terrenae patriae et generi veram patriam genusque opponunt: Tzaczpic
X£ 1^ dćv(D ''IepouaaXrja... Vj xapxepa y,(x.l dvaXo[)xoc* auyyeyeca Sc fj
£[7.7rv£uacc; largius eum extendit, cum contra Arianorum cavillatio-
nes [a. 379] haec de se ipso gloriatus est (or. 33 c. 12 in):
Ilaat {xća zolę b'\>riXolc 7raxpćc... fi av(i) lepouaaArijjL, eic fjV (XKOZ',^i\iz^o(,
zb uoXćx£ujJLa. Ilaat yevo; ev... x6 epicpuar^fjia, oij [^.£xe'-XT^cpaaev, xac 5
328 THADDAEUS SINKO
Trjp£rv £7.£?.£uaO'ryp.£V, y.ccl \is.d-\'j TtapaaTf/^ai ^Ji£ tel IŁyoy b^-cŁĘo^n^.
T^c ava)d£V £'JY£V£:ac xac £ix.óv&v Haec verba cum adhuc post Cypriani
lauflationem composita habeantur. ad illam illustraudam non nisi
Macchabaeorum et Gorgoniae valent laudes. Ex Gorgoniae quidem
laudatione (1. 1.) repetita sunt haec (or, 24. c. 15 B): Mćav [i£V ya.p s.hoi,i
7t a X p : S a zolę urLr^Aou, x y; v v o o u u. I v y; v 'I £ p o u a a X r^ a... |JLĆav Se
y e V o u ; AajATipótTjTa, x y] v x ■^ ; £ i -/. 6 v o ; x rj p tj a i v •/. a t -po; x ó
cJpy£X'j'jV i^oaoćwaty. Verba distractis litteris impressa utrique
orationi communia sunt. Macchabaeorum monitum (or. 15. c. 7 nied):
&'avax{p Cwr^y wyr^awiiEO-a exemplum fuit negotiationis ilhus omnium
praestantissimae, in qua exigui sanguinis pretio caeleste regnum
emitur (or. 24, c. 15 B).
Quae porro de bello perpetuo contra omne malum gerendo
proferuntur, ea proprie ad martyrium non pertinent et ut per se
a sententiarum cursu quodammodo abhorrent, ita minime apta
sunt ad hanc conclusiouem praeparandam: Aia xaOxa xaxy/fpov£lv
|7.£v ĘLcpwv av£7ie'.9'£, '])'j-/pb'/ ot voa{»^£iv to TiOp, ■łi\iiipooc oe oread-ai
d-rjpihy zobę dYpc(i)xaxo'jc, X'.[i6v te 67roAanPav£iv xrjv avtoxaxw xp'jcp'i^v.
Eaedetn sententiae aptius se excipiunt in oratione 19 (ad lulianum
tributorum exaequatorem, habita ea a 375) in qua orator arrepta
oblatae marryruni festivitatis occasione. eorum exemplis ab hu-
manarum rerum conteraptu ad caelestia auditores evehit. cum dieit
(or. 19. c. 5 med.): TTC£p x(voc xpa6[iaxa /.a: oeo\ióc y.al axp£^Xó)a£'.:
xa: Ttupoc d7i£i/7)V xał ^r.pwv v.'/,\irf^ v.ul i)-yjpa)V aYp'.óxr^xa y.y.l axóxoc
•/.ac Xł[xóv "/.Z! ,Sapaxpa xa: y^pr^[iaxa)v ap-aya; /.al [ji£Aa)v a7:o,3oAac
xaJ O'avaxouc xo x£A£uxaIov xa: 7tavxa TtpoS-ójjKoc 67r£axyjaav...; Re-
sponsio per praeteritionera datur. quae est, ut caeluin assequantur.
Deinde sic pergit oratio: Ou [Ji£xa t^^c aux^? e^tłSo;, Oto X({) a'Jx(p
Ppap£ux^ xal dyo)Vod-£xy] 7ip6; x6v auxóv uapaxaĘó|X£0-a xupavvov, x6v
7r'.xp6v xał xóx£ xal vOv xa)v tj^^/wy 5:a)xxr^v, xov dópaxov ey^poy X7.:
7ioX£|ji:ov; Oi)x dv5pto6[JL£d-a... xor$ ye y.a^' £x.daxr(V fj|i.£pav dya)vtajxaat
xac 7caXaća^aaiv, iva x(i)v aijxa)v ax£cpdv(DV d^ca)^a)p.£v t] Sxt e^yoTato)?
Haec cotidiana certamina ab eis facienda, qui idem cum martyri-
bus praemiiim affectant. in adhortationem ad martyrium ita a Gre-
gorio inducta sunt, ut eis quidem potentia (5uvaax£Ća) illustretur,
quae in eo posita est, ne in iis certaminibus, quap pietatis causa
suscipiuntur, ubi vitium cum virtute confligit et acerbus ac truru-
lentus certaminis praeses cum fortibus athletis et Belial adversns
Christum aciem instruit, animos nostros frangi atque expugnari si-
DK CYPKIANO MARTYliK A (IKKUOKK) NA/,lANZEN<> hAUUATO 329
nanius: £V zolę UTisp euaeljsiac aywaty, YjVtxa )caxta TCpoc dpóxy^v (żvw-
vćC£xac... y.ac uapóc aY{ovoi)-£Tr;c 7rp6; yswaćouc 7.ywnoxa.c xac BeAtap^
Tipóc Xp'.aT6v TiapaTcćaaeTa'.. Quae igitur in oratione 19 conolusio est,
ea in laudibus Cypriani pro enuntiatn pri(jre .suniitur; quao ibi prae-
inissa sunt, hic conolusiijnis vice fungnntur, quamquam s^la ffjrnuila
praevia (de cruciatibus coiitemneudis) ad adhortati')neni martyrum
exornandam apta erat. Sed Gregorius postąuain eani adhortatioiiis
dispositionem qiiadripertitam semel induxit, ut patriam, genus, di-
yitias, potentiam contemni iuberet ^), duabiis prioribus quaestionibii8
absolutis (ope argumentationis ex Gorgoniae laudibus petitae). ter-
tiam subterfugit. a quarta declinavit, cum potentiam veram vi ^d-
versus improbum ostentata (x6 /.aia xoO noyr^po^ xpaxoc) et con-
stantia animi constare declaravit. Et hac quidem coacta interpre-
tatione viam sibi praeparavit ad locum de cotidianis illis certami-
nibus inducendum, qui ne a proposito abhorrere videretur, so-
nanti conclusione de omni genere tormentorum contemnendo cjbstre-
pitus est. Eiusdem sunt generis, quae olim in priore adversus lu-
lianuni oratione (or. 4 c. 69) et in laudibus Macchabaeorum (or. 15
c. 4 post med., c. 6 sub. fin) de martyribus declamavit.
Hoc modo omnia, quae obiter spectanti Cyprianea
esse videbantur. Gregorii propria effecta sunt, qui
cum nihil aliud de Cypriano Carthagiuiensi compertum habuisset,
quam quod ille episcopus Carthaginiensium factus Deciana perse-
cutione in exsilium missus sit indeque epistulis mittendis ad mar-
tyrium subeundem confessorea adhortaretur, dum ipse martyrium
perpessus sit, ipse ut exsilii circumstantias, ita epistularum epito-
niain suopte finxit ingenio, eadem in ea re usus ratione, quara
antea secutus est in Macchabaeis laudandis et fictis orationibus ex-
ornandis. In dissertatione de laudibus Macchabaeorum composita
(Eos XIII, 1907) ostendimus omnia mart3a'um laudandorum, ut
'j Ad eandein rationem encoiniasticam confugit Gregorius, cum carmine
iambico de Yitarnin collatione (Suyotpiaig piwv, apud Migneum vol. 37 p. 649) Vitam
muiidanam {Bioc, xoa[xcxócl et spiritualem (ó zon Tiysu^iaToc) de principatu ita
contendere iussit, ut ambae originem (v. 1—6), parentes (12 — 40) nobilitatem
(41 — 45) commemorarent. Qaae Yitae mundanae attributa spiritaalis vitnperando
affligit eisąue suam originem caelestem, patrem deam, veram nobilitatem — imi-
tationeni Dei opponit {\3.C euyev3ia, \ii\iriQic 0soO). De hoc carmine egi Studiorum
Nazianz. p. I, p. 289 sq, (t. 46 dissert. pbilol. class. Acad. litter. Ciacoviensis
a. 1906).
330 THADLłAEUS SINKO
ita dicamus, unguenta ex communibus ampullis a rhetoribus Grae-
cis et Romauis petita esse.
Qui autem oratorum (nec non poetarum) venia sibi vindicata
non cunctanter epistularum sibi ignotarum componebat argu-
menta probabilia, is etiam in scriptis Cypriani nominandis non
maiorem ostendit haesitationem. De orationibus quidem Cypriani
primum (c. 5 med.) praedicat eis virum laudatum tanto reliąuos
niortales superavisse, quanto ratione praedita brutis animantibus
praestarent (Sia t7jv Ta)v AÓya)v oheloioiy... xoaoOxov twv a^Awy £xpa-
TEic, oaov XX loyuo!. t^c dAÓyou cpuaewc); tum (c. 7 in) eomplures
luculentas eius orationes commemorat, eloquentiae testes (xwv [i,£v
0'jv AÓywy -/.at ol lóyoi [xapTup£c, ouc 7zoXXobc xa: Xa{i7Tpou; £X£rvo;
Uii£p YjjJLwy xax£,SaA£to). Quae mentio eam prae se fert formam,
quae opera, si non audientibus vel fama nota, at certę quidem ora-
turi ipsi perspecta indicet. Sed quis noverat s. IV exeunte per-
multas orationes Cypriani Magi post conversionem scriptas? Nam
de Magi baptizati oraticmibus agi clare demonstrant Gregorii verba
haec (1. 1.): £7w£:5rj ye p,£xr^v£yx£ 0£ou 9tXavdpa)7itV. Tr^v nccibeuGi^... upó:
TO PśXtcov y.xl T^) lóydi xyjv dXoy:av ÓTO/(.Xtv£v. Ei quidem Carthagi-
niensis opera attribuisse yidetur Theologus, cum praeteritionis usus
figura hunc protulit catalogum (e. 13 sub. fin.): xr)V Tisp: Xóyou;
cptXoxi[xtav, £^ d)V (I) ■f^^•o^ S,Tza,v £7ia:5£'ja£ y.a.1 (II) 5oy|iaxo3v d7ta'.5£ujćav
e/.d^ipe. xat (Ul) (żvSpwv ^louc exda[xr^a£ xat (IP) xf^c ap)(w^c xat ^a-
ocXcx7]c TptaSo; xr^v ^£Óx7jxa x£avo|j,£vr^v, £ax: §£ 6cp' wy xa: cjuvaX£i-
cpo[X£vr]v, £?? xó ap)^aiov i7kavr|yay£V, ev Spot; {JL£Ćva: £'ja£^ou; £va)-
GEwc x£ xat auyaptO-iATiaEwc • tva xaOxa auv£Xw... Enumerantur hic tria
scriptorum genera, quorum primum (operji moralia) Cypriani Car-
thaginiensis scriptis de habitu virginum, de mortalitate. de operę
et eleemosynis, de bono patientiae, de zelo et livore, similibus re-
praesentatur, alteri (opera dogmatica) libelli de catholicae ecclesiae
unitate nec non epistulae de Novatiani secta et de rebaptismate
adnumerari possunt, tertium (opera biographica) omni exempl()
caret. Sed et operum dogmaticorum argumentum Gregorianum,
quod est de Trinitate (IP) omni fide destitutum est. Quae enim de
Trinitatis narrat divinitate, quam alii scinderent (x£[iVO[;ivr^v) alii
contraherent (auvaX£ccpo|x£vr;v), ea ad haereticos. post Cypriani mortem
(a. 254) prodeuntes. referenda suut, scilicet ad Ariura et Sabellium,
de quibus Gregorius multis orationum locis eisdem fere verbis lo-
quitur. Conferendi sunt ex. gr. loci hi: or. 2, c. 37. rptu)v yap
DK CYPKIANO MAKTYKK A OREGORIO NAZIANZKNO LAUDATO
331
'5vT(DV T(I)v vOv Tzepl xrjv 0-eoXoYĆav a(5i^(i)axrj|xaxwv... x(j)V Tpcwy, 8aov eaxl
pXa§£póv 5cacpuyóvxac, £v Spoć? (j!.ev£cv xfj; euaepećac, xał |jir^x£
Tipó; xy]v Sa^eA^ćou (żd£(av £/. xfjC xaiv^c xa6xrjc avaXua£a); yj auvy-£a£Oj;
07ta)(0-75va:... |j,i^x£ xac cpua£c; x£|j,vovxac xaxa xtjv "Ap£Ćou xaXoiC
óvo {Jt,aaO'£taav {j!.av tav. Or. 20, c. 5extr.: oux£ elę £V xa xpća auvaX£Ć-
4'0^£V, iva [AYj xrjv 2]a,3£XXiou vóaov voaTjao)^£v, oux£ oiaipoO^£v £?? xp''a
§xcpuXa xat dXXóxpta, arj xa 'Ap£Ćou aav(i)u.£V xć y^^P ^£i... p,yj Tipo;
TÓ {AEaov £U'&'UVOvxa; £v Spotę l'axaa^ac xyj; ^soo£p£Ća;; or. 31, c-
30 extr.: iaov Y'^9 ^^S y-<3£^£'-av xał ^oi^ellluic auva'|aL -/.a: 'Ap£tava);
5iaax^aac, x6 [i,£v xć{) TipoawTio), xó Se xarc cpua£aiv; or. 39, c. 11 extr.:
dTOax(i) yap t^[X(I)v zĘ, Taoi) xac i^ Ila§£XXtou auvaćp£atc xa: yj 'Ap£Ćou
ScaćoEat;, xa £X SŁa[X£xpou xax.a xa: ó|jLÓXLii,a xr|V dcr£ij£Lav x'' yap Sec
0£6v fj auvaX£Ćcp£cv xaxa)c y) xaxax£|j,V£cv £c; dvcaóxrjxa. QLioruin hae-
reticorum cum Athauasius, Gregorii in his magister, acerrimus ex-
stitisset impugiiator, Nazianzenus ita eum laudavit (or. 2l. c. 13
med.): dXX' eJSw; x6 {X£v £cc dpc9'[7.6v £va xd xpća auax£XX£cv, dd-zózTiroc
ov xac xf5c 2ap£XX''oi» /'.acvoxo{Jića?, 6; 7T;pa)XOC O'£0xrjxo; auaxoXrjV £7i£vór]a£,
xó Se xa xpća 5cacpEcv cpuaEac, xaxaxo[ir^v '&£ÓxrjXOc £xcpuXov xac xo £v
xaXw; £xrjprja£, •8'£ÓxrjXC ydp" xal xa xpća EOaspw; £Sć5ac£V, £5cóxr^ac ydp*
ouxE X({) £vc auy}(£a; o5x£ xocc xpca: Scaaxrjaac, dXX' £v opoc? {jiEĆyac
X'^c EuaEpEĆa; x(j) cpuy£cv xrjv dć[JL£xpov etic '8-dxEpa xXćacv x£ xa: dvxćd£acv.
Eius laudis fides confirmatur vel quattuor orationibus contra Aria-
nos (Mignę P. G. 26, 11 — 526). quorum diligentissimum lectorem
Gregorium fuisse eius orationes theologicae ostendunt.
In eis, quos supra attulimus, Nazianzeni locis bis (or. 2, c. 37; or.
20, c. 5). Arii sectae nomen mirum in modum cum insania
(|jiavća) coniungitur, quae appellatio primo loco tamquam aliena nec
minus iam trit.i inducitur: xaxa xyjv 'ApEĆou xaXwc ovo[Jiaa^£iaav [la-
vćav. Gregurius saepius eodem usus est yerborum lusu: Bis qui-
dem Arii nomen a Graeca quodammodo derivavit insania: or. 25,
c. 8: "ApECOc ó xaXwc i^.£xa x-^; [;-avća; óvo{AaCóp-EVO!;; or. 21, 31
in. (=or. 43, c. 30): "ApEco; ó X'^; p,avćac £Tia)vu[ji,oc. Aliis loeis eadem
denominatione Arii doctrina exornatur: or. 18, c. 12: cva xaxd xf^^
'Apsćou axwac \i(x.vic(,c; or. 34, c. 8 xó u.kv yap x'^c 'ApEcay^c ^avća;.
Ad eosdem Arianos pertinent verba or. 37, c. 4: xaxa Xpcaxou xc-
V£c [Jiaćvovxac, |JiaXXov Sś, xy.x' £(xoO, cum or. 22, c. 12. Montani Phrygii
asseclae insaniae convicio denotentur: xai v] tppuywy £Ja£XC xał vOv
|iavća. Gregorius bis (or. 2, c. 37; or. 25, c. 8) cum Arii Ariano-
rumque denominationem non suae inventioni, sad alieno adscripse-
332 THAUDAErS SIN KO
rit usui. liceat nobis ad eius fontem, scilicet St. Athanasii contra
Arianos orationes ąuattuor (Patr. Gr. 26). accedere. ut inde expli-
cationem quandam convicii obscuri eruamus. Itaque Athanasius^
faaee de Arianis commemorat: Sectam, quae Ariana appellatur. prae-
viam esse Antichristo (or. 1, c. 1): asseclas eius id suae impietatis^
insigne babere, quod pro ChristiaDis Ariani nominentur (1, 2); eos^
qui Christi nomine deposito Ariani deinceps nuncupentur. Arii fu-
roris haeredes factos esse (zf^z 'Apeiou Y£vó^ji£vol jjLavLa; 5:a5oyoo^
1. 3 extr.). Minime igitur Christianos esse eos, qui ab Arii furorę
denominentur : tm; toćvuv Xptat'.avoi . . . 'Apeio[AavrTa: (1, 4 in).
Arii insaniae histriones [zob: xffi 'Apsiou ^ccr.oLt 5-oy.p:xa:) difficiles-
esse, qui firma argumenta contra se prolata, accipiant (2, 1 in).
'Ap£to^aviTa: simpliciter nominat Athanasius or. 3. in; or. 4. 8 in;_
ep. de synodis Arimini et Seleuciae celebr, c. 54... Alios Athanasii
locos. qui sunt multi. omittimis nec laudamus e Stepbauiani The-
sauri editione Parisina locos Epipbanii. Joannis Damasceni. Theo-
reti, Ephraemi, quibus Ariani eodem modo 'Apetojiayria: appellantur
vel (apud Ecclesiasticae historiae scriptores) 'Ap£Łoaav£l; denotantur.
Eum scriptorum ecclesiasticorum' usum in memoriam revo-
cavit Petavius (Theol. dogm. t. II, p. 43) eundemque ad Constantini
rettulit edictum (apud Socr. Hist. 1. 9), quo Arii asseclae no;cp'jpcavoł *)
appellari iubentur. Si 'Ap£ioaav£r: vel 'Ap£toaavrTai appellati essent^
facile explicarentur loei, quibus Nazianzenus Arianorum perstringit
sectam. cum dicit: -/.aia xr)v 'Ap£{ou y.a^w; óvo[ia(jO-£!aav jJLavtav, vel:
x6 }i£v yap TfjC 'Ap£'.avfj: |iavia:. quasi diceret: xaTa tou; A p£ŁO jxav:Ta;,^
xb ^£V yap Ta)v Ap£'.o[iavtT(I)V. lam conicere possumus Arii ferviclo3
amatores sectatoresque Ap£io[Jiav£r:, postea 'Ap£:o|xav:Tac appellatos
esse ad exemplum adieetivi i)r/Au|JLavr(C (insano feminarum amore
captus) 7:at.2oL/.avYj;. :7r-o_aavTic et quae similia inveniri possunt. Sed
haec explicatin minime facit ad ipsius Arii nomen a p,av(a deri-
vandum. Si Gre^orius Basilii Ma^ni matrem, cui Emmeliae no-
men erat. ttjv tt^; £[ji|i.£X£Ća; GVTa): cp£pa)vu[AOV (or. 43. c. 10) appellat,
acuminis ratio manifesta est; .si in eadem oratione (c. 37 in) hoc
modo loquitur: apic toO cp£pwvup.ou if^c £'ja£^£La; [i£Tax£iMvxo:, non
difficile conicitur de Eusebii cuiusdam morte agi; si denique pro
nomine proprio hanc ponit circumscriptionem: £:!£ t6v tT^; a^ava-
a:a: EpaaTr/,/ xai Srj{i:oupY6v xal £7:a)V'j|i,CiV c)r 34, c. 3 in), Athanasius
*) o5x(i) xal VJV l5oC6v xou; 'Ape(ou ćjioyYci^oyac IIop(fupiavo'j; |Ji£v xaXslo8-at^
W wy louc tpdnous |is}i'iir^vxa:,, toutcuy i/woi ■xal -Tjy :ipooTjYop{av.
DE CYPKIANO MARTVRtó A (iKEGOKlo NAZIAN/-KNO LAUDATO 33.'i
-stMtini in ineritein venit. Sed ąuomodo Arius ó tf^; (jiav:a; sucóvujio;,
vel ó xaXa); [Xćxa x^; [xav:a; Civojj.a^ó(X£Vo; appellari putuit?
Difficultatis solutionem ąuaudaiu primus lulius Gabrielius
Eugubinus quaerebat, qui in commentario ad tres Gregorii oratio-
nes (or. 2, 14, 38 M.) latine editas (Antverpiae, 1573) ad verba
orationis secundae (c. 37: xa.z^ ty]v 'Apstou y.aXw; óyo^Aai^-ti^ay
}jiavćav) Eliae Cretensis (s. XI med.) attulit notam a se Latine red-
ditam: „Arius a belli cupido et furioso daemone Martfcv ("Apr^;) no-
men duxit". Quae esplicatio cum nimium ieiuna Gabrieliu vide-
retur^ ipse adiecit: „quia die festo "Apeoś i. e. Martis natus esse
fertur"^. Eadem ad eundem locum afferunt editores Maurini (Greg.
Naz. Opp. Parisiis. 1778) et Mignę (Patr. Gr. t. 35). Quae etiamsi
vera esseut. non plus significarent. quam quud puer quidam^ qui
die Martis ("Apeo;) natus sit, Martini ("Apetoc) nomen acceperit; sed
^d coniunctionem Arii cum mania CAptio; p-sia t^^ u-oc^/ioic óvo{ia!^ó-
p.£Vo;) vel ad derivationem Arii a mania (ó x^; |j.avia; £7ra)vuu.oc)
minime yalerent. Itaque his negleetis alia explicatiunis ingredienda
^st via.
Arius apud Nazianzenum non xTzb |xavća;. sed |xsTa p,av''a:
appellatur. lara si a derivato asseclarum nomine 'Apeco[iav£lś vel
'Apeiojjtayrta: berois eponymi restituendum est nomen, id quidem
non aliud quam *'Ap£'.op,avT^; esse potest. Ultra hanc coniecturam
Cyrilli Hierosolimitani verba nos ducunt, quem auctorem a Gregorio
saepius expilatum esse in dissertatione de Nazianzeni orationibus
theologicis (mox prelo danda) exponimus. Itaque apud Cyrillum legi-
mus (catech. 6, c. 20 in): xal [lint: p,£V 7iavxa: aLp£Tixo'jr, Ecaipśtw; 5e
t6v f^; aa via; £7T:(i)V'ja.ov; et porro: 'AvtI Ko'j^ptxo'j Mavyjv £auTÓv
e7iwvóaaa£v, 07X£p xaxa ir^y Il£paćov oidckzY.zo'^ xy^v ó[icX:av otj^oI" [eTcecSr]
yap ScaA£y.xcx6; £OÓy.£'. ic; shoci, MavrjV la'Jtóv £7r(i)vó|j,aa£V, obv£:
ó^cXr^Ti^v xcva apiaxov]. aXX' £X£rvo; |Ji£V £000^ćav £auxą) xaxd xrjv
n£pa(I)V yXa)aaav £7T;paY[jiax£uaaxo* xa: Bk xou ©£0'j o'!xovo[xća x6v &Y.o\za
aux6v £auxo'j xaxrjyopov £7roi£: y£V£a9-at, iva £v IlEpaćS: vo[i,iaa; £a'jx6v
xc|Jtav, napa "EXXyjat aavća; £tc(ji)VU[jiov £auxóv y.axaYY£XXri. Qaam
Manis etymologiam pervulgatam fuisse docemur vel Eusebii testimo-
nio (H. E. 7. 31): £v xo6xtp xa: ó {jLav£:; xa; 'fp£va: £7i(i)vu[i,ó; x£ x^;
Ba:|xov(i)ar^; aIpśa£(D; x. x. X. Ex quibus manifestum est p,avća; śtco)-
V'j|j,ov Manem esse, cuius nomen Graeci dno |jiavća; deducerent. Sed
quid Ario cum Mane? Suppositicium nomen eponymi Ariomanitarum
revocat in meinoriam Persarum illum deum 'Ap£'.{xavtov, de quo
334 THADDAKrS SINKO
Plutarchus (de Is. et Osir. c. 47 = Mor. 369 E sqq.) narrat eura e
caligine natum una cum sua tenebrosa progenię bellum contra lu-
cis deum. Oromazem. gerere, pestem et famem in terram addueere
etc. Quis non videt, cur orthodoxis illud arriserit Arii cognomen,
quo cum Persarum deo mało aequatus sit, cum et ipse omnium
malorum, quae Ecclesiae redundarent, auctor haberetur et lucis
veritatisque orthodoxae inimicus? Qua in onomatothesia Manis a jxa-
vta derivati exemplum alicuius momenti fuisse vix est, cur nege-
mus. Huius autem Arimanii sectatores Arimanitas appellari necesse
erat. Sed Persarum dei nomen ita cum Arii nomine coaluisse vi-^
detur, ut hic pro Arimanio Ariomanius proprie nuncuparetur, a
quo nomine Ariomanitarum appellatio Athanasiana originem cepit.
Quae origo cum apud posteriores oblitterata esset, Arii cognomine
opprobrioso in oblivionem adducto, Ariani non iam Ariomanitae
sed Ariomanes ('Apetofiaye:;) appellari coepti sunt, quasi qui Arii
insano amore correpti essent. Illis posterioribus etiam Kazianzenus
adnumerandus esse videtur, qui quamquam Athanasianam Ariano-
rum appellationem. quae est 'Ap£LO[xavi'ca:, novisset, in secunda so-
lum nominis compositi parte iuderet neque ad Persarum Arima-
nium alluderet eademque ratione sectae ducem, nimirum Arioma-
nium proprie p-eia zffi aavta; óvou.aCóaevov, minus proprie tt;; p.aviac
e7T:a)vu|xov appellaret, qua3i ei Manis nomen fuisset. quem genuinum
jji,avta; £7ta)V'j|i,ov a Graecis habitum esse supra docuimus.
E narratione Cyprianea, immo Athanasiana cum excursio Ario-
manita facta sit, e tramite in rectam viam rursus nobis rede-
undum est. Itaque revocamus in memoriam catalogum scriptorura
Cypriani a Nazianzeno compositum, praesertim opera dogmatiea.
de Trinitate, quorum summam ex aliis Gregorii orationibus re-
petitam esse (supra p. 330 sq.) vidimus. Quae cum ita sint, luce
clarius fit Gregorium temporis ratione piane neglecta Athanasii
opera dogmatiea, quae sunt contra Arianos et Sabellianos, ad
Cyprianum transtulisse, eo nimirum ductum consilio. ut omni
non solum data, sed etiam arrepta occasione eos, qui tum Con-
stantinopoli praevalebant. impugnaret Trinitatis obtractatores. Ut
autem Trinitatis defensionem, ita etiam Yitarum compositionem
ad Cyprianum de Athanasio delegasse videtur. cum in Atha-
nasii laude (or. 21, c. 5 post in.) haec protulisset: e>c£tvo: 'Av-
T(i)viou toO d-eioM |iiov auv£Ypacpe, toO \iova.oiy.o'j ptou vojj,o9'£aćav.
Numerus pluralis in Cypriani vita (or. 24, c. 13 extr.: dy-
DK CYPKIANO MARTYRK A GREGORIO NAZIANZKNO LAUDATO 335
Spć5v p(o'j; £xóaiJLy^a£) facile rhetorico loci colore explicatur. in quo
non tam librorum tituli accurate enumerantur. quam eorum argu-
mentum per praeteritionis figurain indicatur. Ex ipsa autem Antonii
vita etiam ceteroquin respecta. Gi'egoriu8 unam traiislationem satis
raram in Cypriani laudes intulisse videtur: Si enim Cyprianus lit-
teris mittendis ad subeundum raartyrium confessores impulisse
dicitur et hane ob rem iAeĆTiTr]; (c. 15 in) appellatur. hic Antonii
vitae locus Gregorio antę oculos obversatus esse videtur (Mignę
P. G, 26, p. 909, o. 46 post in): \loXX-f] zs. 7^v autćj) aTnouSr] ev ttp
5tx.aaTryp:(p aywvc^o[i£vo'j; ji,£v... £7caX£Ćcp£:v dc 7tpo0"j{i,{av. cf. c. 88 med.:
E^aotoc yoiJV, a)a7i£p £7iaX:cp£:; {Łn(x.Xei^£U vel £7raX£c-f^£t; alii) Trap'
aoToO, y^Ki-i^^ytio xaT;ad-appa)v ta)V vorj|xaxwv loO 2oa^óXo'j x.at iwy
5a:p.óva)v auToO.
Hoc modo fontes nec non rationem eorum, quae de Cypriano
Cartbaginieniensi a Gregorio ficta sunt. eruere conati sumus. Nunc
post Zahnium 1) in Gregorii narrationem de Cypriani initiis
gentilibus nec non de eius exitu glorioso inquireraus,
ut inde quoque ad oratoris artem inveniendi componendique co-
gnoscendam non nihil lucremur.
Observavit iam Zahnius (p. 89) Gregorii narrationem de Cy-
priani conversione (c. 8—12) et Cypriani Confessionem ab ipso
oratore pro fonte indioatam (c. 8 med.) his iuter se contingere:
Mentionero de Cypriano Christianorum persecutore, qui et verbo et
operę vias eorum turbaret^), respondere iis Confessionis partibus,
in quibus magus piorum vexationes, structas Christianis insidias.
yirginum stupra. ecclesiarum eversiones, oratoriorum vastationem,
pudicarum feminarum abductionem nec non mysteriorum, scriptu-
rae sanctae, precum, liturgiae, sacerdotum irrisionem, etiam in Deum
et Jesum Christum blasphemias confitetur 3). lucundissimam narra-
1) Cyprian v. Antiochien u. die dentsche Faustsagre, Erlangen, 1882. |
2) or. 24, c. 8 8ub fin : Stw^TYj; zi-ytpó-caTos . . . xaŁ \óv(p y.al spyo.) Tapaaa(i)v "ri)';
łj[ist£pav ó§óv. i ') Conf. c. III, 16 in : xiva iz%cirfio\^a.', \ 'CLva IgaYopsóaco . . . ;
xa)v euaeptóv to-j; 5ia)y[JL0us, \Wi xptoT:tav(flv xac iTtiPou^aj, xac ^^o^rxĄ xć6v uap0-śv{ov,
xt!)v ixxXY)a:a)v xas xa9-aipśoeic, x(bv s'JXTVjpiojv oI"/.cov £pi7|icoa'.v xas stiI uaaiv
sTrwoiag naToc Ta)v [iuoxr^pi(i)v, oxt . . . xa; ^yia; ypacpd; e-.pevaotiCov, sppt7Txov, śgouSś
vouv, sxva'.ov xo'j; Staa7iapay|iO'JS X(Bv /rpo£5psoóvTa)v xr[ £XxXYjaią, to jilao;, x6v ye-
X(!)xa xoi5 pa7ixio|iaxos, xyjv Ix9'pav X7)V Tipog touj x>.viptxo6c, xy)v u7:óvoiav, toc^ xax'
a6xd)v Ś7itPouXdc, xy]v x^sur,v x(5v 7:poasux">v, ~6v [iuxx7]pta[i6v xf/s Xsi-oupytac, auxou
Toi3 Osou yai Xpt(jxou 'l7;ao'j toc 8uacp7j|iia$, x(ov e&ayysX(a)v auxo'j xy;v iTti^Yj^łW.
386 THADDAEUS MNKO
tionis partem (to tou StrjYYjjJLaTor ^5ł(TC0v) de daemone a yirgine
superato, apud araautem cladem confitente. contempto et in con-
teraptorem immigrante (zlc aijtóv zlaoix'Zez<x'.) ipsumąue suflFocante
(aujJi7WĆY(i)v) nec non de amatore ab lustinae Deo [zkI t6v tt]; uap-
•O-eyou y.aTacpcuys: 0£Óv) salvato congruere fere cum his Confessionis
(III 12 extr.): o5o£v s!" (^loąuitur Cyprianus ad daemona) ouSs eyet;
uTióaiaaty tcoo; a[iuvav, o'j$£V loyjjei;, outć Tzapsatt ao: otJvajjLi; d:
£-/.otxrja'.v. NOy £yv(i)v aou xr;v 7iXavrjV' c7iat/0-ryV -aic cpayTaaćacę aou'
£YV(DV aou 'njV aa9-£V£'.av... III 13 med.: diKek%'e a7r'£[AoO avoa£, ^£^r^X£.
dTiocjTaTa- aTloywpEi piou £X^p£ "^^ a^^r^^sća; y.ac i"^; £ua£p£:a: £vavT:£: —
'O §£ axo6aa; y.ał £7ii5pa[i(j[)v [xot, wp[ir]'7£ toO av£X£rv ji.£ y.ai £7itx£a(bv
7iviY£Cv y.e imioctzo- wc Ss ouy. tiypy icr/bv X£aivóu£Vo: auToO tt^ pix
y.ccl Tcaaa I^tić; |jloc Tzzp'.r,pzzo toO ufjV, 07i£[j,vr^a9-r^v xoO ar;[X£''ou. oo ^
7uapi)-£V0; £ypa-uo y,ccl Atyia- ó 0£oc 'Iou(7XĆvr^; ^or.^Yiaó'^ u.oi. De-
nique ipsam librorum magicorum coinbustionem a Gregorio ^j et
Cypriano^) siiniliter describi.— Hae Zahnii observationes cum verae
sint, reicienda nobis ridetur alia. qua in utroque fdnte de ipsius
Cypriani amore in sanctam puellain sermonera fieri dicitur. jrrae-
termisso Aglaida, cum Confessor aperte primum de Aglaidae narret
amore suoque nec non daemonum in ea re auxilio (c. II 9 sub fin),
tum addat (ibid. 10 inj: ouy.£x: y^P ó 'AY^afoac elyzTO [j,óvo: £p(D-
Tiv.G); xf^; xópr]:. dXAa y.^Y^- Aglaidas re rera in Actis SS. Cypriani
et lustinae praetermittitur. ubi ad daemonem primum citatum magus
haec loquitur (c. 4 post. in): ipwjjia: 7:api^£vou xwv raX:Aać(DV, y.al zi
Suyaaa'' [xoi zciAizr(^ TZOLpcc^yely. Nihil tanien prius dictum est, quomodo
Cyprianus in amorem puellae adhuc nunquam visae incidisset. Quae
difficultas iam in codice Parisino gr. 1454 s. X. (R. apud Zahnium,
p. 143) obseryata et hac lectione sublata est: ipą Uccpb-hou xwv
raXtAaŁ(i)v ó 'Ayly.tooc:;. Gregorius, qui in Actis de inopinato Cy-
priani erga puellam amore legit. sed amoris causam explicatam
non inyenit, his inscitiam suam ingenue professus est (c. 9 med.):
xa6xrj; ó liiyo^c TjAcd kuTipiayó:. ouy. oI5' Oł)-£v xa: otiwc, x^; 7idvxa dacpa-
XoO; -/.a: xoa[xia:. Quae mox de ocuhjrum aviditate adiciuntur, pro
Non niinns opera qaam verba Christianis infensa hic percensentar ita, ut non
Bit opus cum Zahnio (p. 89 adn. 4) propter verba ad III 19 fin., 20 in. relegare.
*) or. 24 c. 12 med. : r.pozi^ai 57]|jioo(qŁ -o^ yoYjTua; pi^^ou; .. \a|inpav ś;
au-C(j)V aipst xy)v cp^óya. | *) Confessio III 28, xal r^; 1$^; sTtioy... dta xi |iTj xa{(0|isv
Ta; p{pXouc tou dia^ó^ou; A7)|ioa(qp 0'jv toSto 8paoavTs;...
DE CYPltlANO MAltTYRE A OUKGOKIO NAZIANZENO LAUDATO 337
ipsius oratoris coniectura habenda sunt, qui virginem non nisi vi-
sam a Cypfiano amatam esse putaverit. — Ab hac ignorantiae con-
fessione ingenua abhorret illa narratio, quarn Hervagius (in ed.
Basileensi graeca, a. 1550) ex codicis Yaticano-Palatini 402 (s. XI),
margine (ubi est scripta eadem manu ac totus codex) in editionem
suain intulit et quam editores Maurini (in ed. graecolatina, Parisiis,
1778) codicis Coisliniani 51 (s. X) auctoritate commendatam in
adnotatione ad caput 9 in. ex('udendam curaverunt. Exstat quidem
hoc additamentum in tota familia codicum, qiiam optime cod. Vat.
2061 (s. X) et Laur. Conv. Soppr. 177 (s. XI). ut alios interim
praetereamus, repraesentant. In his codicibus post verba c. 9: Ilap-
^'evo; Tcc -fi^ haec leguntur: v.cDXs.i TU£pt§X£7rto; Z(hv £U7iaTpL5(i)v xa:
'Aoa\i.i(iiY euTrpETLY]; [i£v T'yjv wpav Tou awjjtaioc, Cr]X(Dxy] Se t6v ipÓTroy
xrjV X£ yap ^opcpr]V a^oepaaTo; tjy, xac ^^yjfi ap£xrjV d^cayaaxo;' xaOxa yap
•łj ^iri\iri birf(yzAXev. Kai xóv V£avćav £^£7T;Xr]xx£V, ópwvxa p-£v
X sćXXoc £Catacov, a7vo6vxa ok zpÓKoy £cpa[y-cXXov. — 'A7.o6£X£
Tiap^i-Eyoi, X. x. X. Secundum hanc narrationem ad Cyprianum, qui
etiam tum niagus erat vitiis deditus et Christi inimicus, fama ad-
venit non solum pulchritudinem virginis bene natae praedicans,
sed etiam yirtutem, pulchritudini respondentem, extollens. Verba
y.od xóv ^itccylcLy it,kr:Xrfzxzv optime ad illam famam referenda essent.
nisi in eis, quae sequuntur, primum de pulchritudine nulli pari a
iuvene conspecta legeremus, tum demum de moribus yirginis ab
eo auditu cognitis. Itaquae utraque res admirationem, immo stupo-
rem Cj^priani movit: formae conspectus et famae auditus. Quis non
videt, quam yirtutum yirginis Christianae admiratio a niago ipsi
cupiditati dedito abhorreat? Quam discrepantiam iam is. qui pri-
mam editionem omnium orationum Gregorii praeparabat, animad-
yertisse yidetur et totam de fama narrationem expunxisse vel
obelo notayisse; in eis autem. quae sequuntur, post Gregorii verba:
xa6xrj; ó [J-lyac fjXa) Ku7ipoav6; addidisse 0ijx oW Sd-£v xa: ouwc.
Quod additamentum in omnibus codicum familiis servatum est. cum
verba expuncta in nonnullis in textu manserint, in aliis in mar-
ginem migraverint, in aliis piane omissa sint. Sed de eiusmodi
additamentis, quae etiam ab aliis oratiouibus non aliena sunt, tum
disseremus. cum de codicum familiis accurate disputabimus. Nunc
ad Acta Cypriani et lustinae nobis redeundum est.
A Confessione ad Acta iam delapsi sumus, quamquam in ipsa
Confessione nonnula a Zahnio non sunt animadversa, quae Gre-
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIII. 22
338 THADDAEUS SINKO
gorius in usum suum vertisse videtur: Cyprianum enim apud po-
pulum Antiochiae crimina sua publice confessum eorumque atro-
citate et multitudiue ad desperationem paene devolutum Eusebius
amicus eo modo consolatur et ad spem firmam veniae hortatur, ut
primum (Conf. c. IV 21 sq), in desperationem, daemonibus gratissimam,
invehatur. tum petenti aliquod exemplum ex Scriptura
Sacra, quo peccator eius similis post conversionem
a criminibus liberatus sit i)^ primo loco Paul um Apostolum
nominet de eiusque vita antę conversionem. et post eam nonnulla nar-
ret (23 in). Quod Eusebius Cypriani precibus commotus fecit, idem
Gregorius narrationi de magi vita praemisit (c. 8 in). ne audientes
rerum minus laudabilium commemoratione contumeliam inferri mar-
tyri arbitrarentur. Praeter Paulum etiam Matthaeum Publicanum no-
rainavit, qui ne a societate duorum persecutorum Christi (sc. Pauli et
Cypriani) prorsus abhorreret, publicanum inter pessimos numeran-
dum (ó TeXa)vryc ev zol; y.cx.yJ.axo'.;) eum notavit. Mitius de eodem iu-
dicium tulit, cum (or. 41, c. 14 post. med.) eum una cum Paulo in-
ter exempla hominum Spiritus Sancti instinctu subito conversorum
laudavit. — Daemon a Cypriano. qui impotentiam eius cognoverat.
dimissus, hanc ultionem ab eo sumpsisse describitur .(Conf. c. II.
13, med.): 'O Se dy.ouoac '/.al e7T:iSpa{i{i)v \ioi. &p\iY^Gz loO ócytlely [jie
xac e7ii7r£aa)v 7:vćy£LV jis eTuecpato. Quae luctatio similiter a Gregorio
depingitur (c. 11 extr.).- tai TO[jLt|»avTi Se (sc. Cypriano) TrpoaTra^at-
£1.... auix7rvtya)v. Sed his nova quaedain praemissa sunt: E?: auToy
elGOiv.iZ,tzai (sc. 6 5aćfi(i)v) x6v iśwc d-BpaizeuTr^^. :va xax(j) x6 xay.6v
£y.xpouaO^ xac Xuaaa Aóa-jr^; la^a yiw^ioci. Si igitur daemon in Cy-
prianum ingressus est, non corpore contra corpus conluctatus esse
videtur, sed intrinsecus possessum seu energumenum cruciavisse.
Quam narrationis diversitatem Cleus (Act. Sanct. Septembr. YII.
p. 186E; 215C) a munere oratoris et eloquentiae flosculis oriundam
csse contendit remque eandem hisce praecisis narrari. Sed Gregorius
ipse bis exemplum indicavit, ad cuius normam illam conflictionem
cum daemone depinxit. cum dixit Cyprianum praefocatum esse
velut alterum Saul (c. 11 extr.) et velut Saulem Davidis citharae
sonu, ita illum oratione ad lustinae Deum conversa (c. 12 in) a
mało liberatum esse. Cum autem Saul non extrinsecus, sed intrin-
1) 22 extr.: napałcaX(o o3v... 7iaOoóv |ioi TioO-ouy-t śx Tffly ypacpcBy TOiJ Xpiaxoi>j
el Ttva T(flv xax' ś|ie aas^wy Ś7ttoTpś4javxa k'{y.Xri\i.a.z(s)w drt»]XXag6.
DE CyPKIANO MARTYRE A GREGOKIU NAZIANZENO LAUUATO 339
secus a daemone vexatus esse dicatur (I Rej<, XVI, 14). eadem
«ontentionis ratio ad Cyprianum translata est, quamquarn cum de-
scriptione ex Confessione sumpta (7ipoa7caXaĆ£c, (JU\xTzviyb)'/) minirae
conveniebat. — Tertius locus e Confessione sumptus is mihi videtur,
quo Gregorius de praemiis agit daemonibus pro auxili(j ab iis alicui
lato praestitis (c. 10 post in.): izal b [iiob-bc vfic Trpcaytoyća? ■O-oaćai
T£ TLOil OTCO^ooii Y.(xi )^ Ol' ac{Aaxci)V '/.al yMcsarię of^ećwa:;* xo:ouxouc y^P
^Sei [f.iod-ouc elvxi zolę ta xotauxa yaptCoa£vot:. Sirhilia narrat
Gregorius (or. 28, c. 15 med.) de gentilium saerifieiis falsis deis
oblatis: ai[iixGi xe xac y.vćaaa:;, sgt. Se 5x£ xac Tcpcć^eac Xtav afaypaic,
|jiavŁacc x£ xac av9-pa)7coxxovŁa:c x:ixav xouxouc £vó|Ji,wav xocauxac y^P
£7rp£7i;sv £fva: 0£wv xocoux(i)v /.at xa; xcaa;. Ipsa tamen sacrifi-
ciorum cruentorum cum daemonibus necessitudo fuse in Confes-
sione describitur, ubi inter alia legimus omnes formas a daemoni-
bus assumptas sacrificiorum ope confici (c. II, 7 C): ocl yap avat)-u-
ymaeic ex xcov 7.viaaa)v £X£łv(dv yćvovxat auxą) (sc. x(p oai(jiovi), wc £piov
xal Xlvov xac Łaxo)V£; xal pa[jL[j,axa, x£)(vrj xe vaou xai opyava. Kat £v auxoic
£auxouc a[jLcpi£vvua:; xar; axca!; a5xwv dvx: [xop9a)v xpw|X£voi. Aca xouxo
a2xeŁ ■9-uatav... :va £XT/— "^^"^ cpavxaa[(i)S{I)v ay.'MV xr^v oi.Tzbyj^ypiv . Q,ua
doctrina magica Gregorius inductus esse videtur, ut pro mercede
daemonis obsequiosi non animam hominis poneret, sed sacrificia,
utpote quae daemoni ad omne auxilium hominibus ferendum ne-
cessaria essent. Quod auxilium cum quasi fumus vanum sit, fumi
~{vM'iQQrf) mercedem consequitur. Hic est enim sensus sententiae:
xotouxouc yap £0£i a:a^ou; £rva'. xol^ xa xoLaijxa /apc^o[i£vo:;.
In eis, qui adbuc tractati sunt. locis Gregorium Cypriani
poenitentis vestigiis incessisse probabile est. Restat unus, qui ex
Oonfessionis quadam narratione, perperam a Gregorio intellecta
originem traxisse videtur. Cyprianus quidem narrat (Conf. II, 11 in)
a fornicationis daemone (ó x'^c 7iopV£ta$ oa:jjia)v ^) Aglaidae lustinae for-
mam ostensam esse. Quae cum ad adolescentem prope accessisset,
^um laetitia exsultantem exclamavisse: „Praeclare adyenit pulcber-
rima lustina!" Ad virginis appellationem statim formam evanuisse...,
quia vel ipsum yirginis nomen grave esset daemonibus: IIpó; xrjV
óvo|i.aaćav x% TlapS^E^^ou £09-u; i] (J-opcpr] d:pa'.p£!xo... oxc ocai xo 6vo[JLa
x^c nap^£VOu papu f/V xoo; 6ać[Aoa:. Ceterum non nisi signo crucis
*) Gregorius c. lOin. appellationem nimis vulgarem sic lepide circumscri-
psit: TipoMywyCi XP^'^^-— §a-lJ-óvcDV xvi'; -(t)v 9tXGau)p.aTtt)v y. al ą;iX7j8óva)v.
22*
340 THADDAEUS SINKO
Christique nomini vis daemonum depellendorum tribuitur (ibid 11 sub
fin. 12). Itaque qui festinans. ut Gregorius, narrationem supra pro-
latam oculis percurrebat. per yirginem, cuius nomine daemoEes
depelluntur. potius i;yjv nap9'evov xax' it^oyj^^ i. e. Mariam intelli-
gere potuit. Hoc modo facillime illa praeclara lustinae iu ipso ten-
tationis discrimine ad Yirginem Mariam invocatio (c. 11 in) expii-
catur, qua „ut virgo periclitanti virgini opem ferret", orabat. Nullo
enim alio loco tam diserte tamque perspicue beatae yirginis Mariae
auxilium ac protectio a Gregorio (nec non a ceteris s. IV scripto-
ribus) commemorantur. Hic non contra Confessionis narrationem, sed
propter eam id factum esse probare conati sumus.
Precibus ipsis, quibus virgo a daemonibus tentata apud Deum
auxilium quaerit, multum spatii in Actis (Tipa^i;) Cypriani et lu-
stinae relinquitur. Et prima quidem oratione (c. 5 Zahn) virgo
Deum Patrem implorat eiusque potentiam inde a mundi ereatione
manifestam praedicat nec nou se Cbristi sponsam esse declarat,
altera (c. 6 nied.) praeter Patrem, qui per Danielem draconem ever-
tit et Babyloniis diyinitatem suam ostendit, Christom invocat ut-
pote suum sponsum. Gregorius in orationibus componendis magis
versatus erat, quam ut aiienas repetere vellet. Itaque ipso oratio-
num loco in narrationis decursu reservato, proprium in eum intulit
argumentum ita tamen, ut Christum yirginis sponsum retineret et
Theclam, lustinae prototypon. etiam in Actis (c. 3 extr.) comme-
moratam ^) nominaret. Sed quamquam orationis argumenta suopte
finxit ingenio. nihilominus banc eorum summam fecit (c. 11 in):
TaOxa xai uAetO) Toótwy STi-.cpr^at^oucra, tamquam revera alienam nar-
rationem in breviorem formam redegisset.
Proces suas yirgo nocte fecisse in Actis (c. 5 in; 6 med.)
dicitur ibidemque (c. 8 post in) macies eius extollitur (7i;oXij y"^?
ópw a£ xaxa5e07.7t(Jcv7ju.£VTjv). Inde Gregorius (c. 11 in) ieiunii et
chameuniae pharmacum sumpsit. Quod autem a Cypriano daemoni
obicitur (c. 9 in): 'Evixr^ih^; brJj (jt-iac TiasOiyou, id a Gregorio
(c. 11 post med.) repetitur; Ntxą i^ 7iap§^£vo:, vixax3ci ó 5ataa)V. Quae
in Actis (c. 9) sequitur narratio de daemone pudoris pleno ad Cy-
prianum veniente et cladem suam confitente, ea sic a Gregorio bre-
viter comprehenditur; 'O 7r£cpaax7i? Trpćaeto: xą) epaar^, xaxaar^vu£i
xr;v fjxxav. Quae mox adiciuntur, ea iam supra ad Confessionem
1) dx6Xoo9-a Tcpdgaaa vq 8t8ao/.aX(p eexXYj.
DE CYPRIAKO MAMYRE A GRKGORIO NAZIANZKNO LAUDATO 341
rettulimus, cui etiam libroruni combustionem attribuiraus. Sed qu<jd
Gregorius narrat (c. 12 post. in.) de episcopo, Cypriano ad Chri-
stianos primum venienti fidem abrogante eumque depellente, quia
incredibile videretur Cyprianum aliquando inter Christianos ascribi,
id pendere videtur ex Actorum his (c. 10): o Sł dyioc ŁnioY.OTzo^
vo\).iooi.;^ Stc TtsŁpcćaai ^ouAsTat, X£y£c aOićp* apx.oO, KuTcpiav£, tol; I^w-
cpsLOou xfjc t/.yCkrpi(x.c, tou X(>ŁaxoO. Cyprianus, postquam libros magi-
cos ad episcopum tulit, Christi potentiam praedicat et de daemoni-
bus narrat yirginis precibus et signo Christi superatis, tum ab illo
petit, ut libros. quibus multa mała perpetravit, comburat (Acta c. 10
post. in.): Eadeni a Gregorio ita narrantur (c. 12 med.): ripoićO-r^ai
Zri\i.OQlx Tac ^or^xvAdi.:, pćpXouc* ^pcajjtpeusL xoO 7rovy)pou \)r^aaupou Trjv
aa9-£V£iav, •/.ryp6aa£i xrjV avoiav. Honorum Cypriano delatorum cursus
sie in .Actis describitur (c. 12 post. med.): tfj oh óySórj "^i^i^y- (sc.
post. baptisma) Ł£po/,')gpu^ xac ił;ff{ffzric, tcov i^-Eiwy jxuaxrjpL(i)v £y£V£xo
Xpcaxou, x^ 5£ £fxoax^ tc£[ji7ix7j 67io5cax,ovoc /ca: ^uptopóc x(I)v d'£Ć(ov
^uax7}pćwv xf;c c^y:a; auX^c, x'^ §£ 7X£VX7]/Coax'^ 5taxovoc Xp'.axoO... uXyj-
pou^£VOu 0£ xoO £vcavxoO auYxa6-£5po; xou ETica/CÓTiou £y£V£xo... [i.£xa Se
óAtya; T^[X£pac ó ayio; ''Av^tjxo; av£Xua£V £V Xpc'7X(}), 7iap£'0'£xo Ss aux(j)
XY]v 7to({/-vr;V. Pro omnibus gradibus, qui episcopatum praecesserunt,
Gregorius unum nomiuat: v£wxópoc (sc. ytv£xat). Quominus tamen
credamus per V£a)xópov gentilium eias aetatis i) morę maiorem quaD-
dam dignitatem designari, ipsius oratoris prohibemur verbis, quibus
Cyprianus v£Wxópou officium multis precibus sibi efflagitavisse di-
citur, ut ad prioris arrogantiae purgationem humilitatem exerceret
(lva cpcAoao^Tga^jfj x6 xa7T:£tv6v £fc xa9-apaŁV x'^c npozepa,; (x\yZ,o'/s.iixc).
Itaque Cyprianum secundum pristinam verbi xop£tv sign.ficationem
templum everrendi ac repurgandi officium habuisse Gregorii est
sententia. Ultimam quidem notitiam Gregorius ad traditionem quan-
dam orałem referre videtur (tóc Be śytó xivoc Y]xouaa y.ocI v£W7vópo;),
sed ipsum audiendi verbum non tam praegnans est, ut etiam ad
notitiam e libro quodam haustam referri non possit -j. Si enim ea,
quae summa rei (xó X£cpaXacov c. 9 in) a Gregorio narrata (c. 9 — 12
incl.) cum Actis Cypriani et lustinae communia exhibet, in auimum
revocaverimus, si totum narrationis decursum utrobique eundem
') P. Stengel, Griech. Cultusaltertumer^ § 30 med.
2) Cf. E. Stemplinger, Das Plagiat in der gr. Litt., 1912, p. 183, qui esem-
plis probat in fontibos ab antiąuis indicandis verbo audiendi ea designari, qaae
in libro quodam lecta sint.
342 THADDAEUS SINKO
fere esse^) animadverterimus, non dubitabimus concedere Gregor ii
narrationem maxima ex parte ab eisdem Actis scriptis
pendere, quae nobis praesto sunt.
Non haec eadem de Martyrio dici possunt, quod si Gregorio
notum esset. ad martyris tormenta latius describenda occasionem
ei praebuisset. Itaque hac in re cum Zahnio (p. 91 sq) facimus, qui
oratori non nisi famam de martyre gladio necato (c. 16 med.) de
eiusque corpore primum latente, deinde a femina quadam pietate
insigni indicato (c. 17 extr.) nec non de posterioribus miraeulis
(c. 18 med.) adscripsit. Gregorius praeter eam matronam, quae cor-
pus latens publice indicavit, etiam alteram novit, eamque Actis
ignotam, a qua per longum tempus martyris corpus occultatum esse
dicit. Inventi consilium nec non exemplum ipse indicavit, cum di-
xit: IV aycaa^wa: %a\ Yuyody.e:, wausp xóv Xpiot6v xac TS^ouu^t^)
7ipÓT£pov xat zolę |i,a^Tarc aiiayYSĆ^aaat ^£xa xf|V Łx vsxpa)v dvac7Ta-
a:v, outo) -/.ocl vOv Ku7ipiav6v "^ [Jt£V rcapaSeć^aaa, "łi Se TiapaSoOaa x6
ococv6v ocpsAoc. Mimime autem obliyiscendum est oratorem. qui po-
stridie Cypriani sollemnis memoriae rurę redierit initio declaravisse
se a martyrum studiosa (ex x^c (fdo[jiapx'jpoc) femina ad martyres
celebrandos venisse et ex Cypriani historia potissimum eius amo-
rem erga yirginera Christianam delegisse, quod ^:r^yr^[iO(. f|5taxov
praecipue feminis placuerit necesse est. Itaque ut in Cypriano con-
verso, ita in corpore eius adservando et colendo mulieribus primas
attribuit partes.
Earum, quae qua3i nucleum efficiunt laudationis, partium ipse
orator indicavit terminos. Itaque multis praemissis (c. 1 — 7)
hanc protulit narrationis dispositionem (c. 8 in): Mvr]a9-yjao[jLaL 5ł
xou 7ipox£pou pćou xal r^Ti; auxą) yeyo^^E awxr^p(ac óobę xac x:c i^
xX'^aL; xai t^ npb; xó xp£txxov [i£xa9'£!jtc. Et ea quidem promissio
quattuor capitibus (9 — 12) expletur. Concluditur haec pars sen-
tentia (c. 13 med): 'Anóyjpri %a.i xaOxa x(I)V xo'j Ru7iptavoO xaXa)V
*) Actorum initio legimus : 'Eort 5ś tcc 7iapO-evo; y.. i. X. Tam post narra-
tionem conyersionis virginis et amoris Aglaidae verba Cypriani (c. 4): śp(&|j.at
7;apd-ivou Ta)v raXt\atov x. x. X. Seąuuntur tentamina, preces, virginis victoria,
daemonis dimissio, Cypriani conversio, librorum combustio, honorum curaus.
') Ne cum Maurinis verbo offendaris, legę Ad Hellenium exhort. v. 247
8qq; (nap9-£voi) xal Xpiox6v yocp... xśxov :^|j.spioo; &y'*''^S ^^* l^''i'"^P°S lóvxa, napO-£vo'j...
Hal śx T6p,poio S-opóy-ca... IIpwTat ś9-Y)V5oavxo, ^iXoTc ze i^yY6t\av łiaCpoi;.
DK CYPRIANO MARTYKK A GREGORIO NAZlANZKNO LAUDATO 343
eic [xeTpov £tjcprj(xćac Te^econarr;?. Quae porro dicenda supersunt, ea
tot tantaque esse orator praedicat, ut eis quidem omnes laudcs
adhuc prolatae superentur. Qua simulata argumenti abundantia ita
orator utitur, ut media incidens (iva... xa śv [lŁoo) auvT£|X(i)) per prae-
termissionem omnes perfecti Christiani virtutes enumeret (pecunia-
rum contemptum, fastus compressionem, corporis frenationem, in
yestitu philosophiam, in congressibus gravitatem cum humanitate
coniunctara, chameunias, yigilias, praeterea doctrinae copiam et
ubertatem), tum addat (c. 13 fin): lva TaOxa auv£A(i) oia, TrjV djjis-
Tptav, T"^ xou [iiorj y.ata^uaec auYxaxaXuao) x6v Xó^(0^l Hoc modo
a prima ad alteram narrationis partem transgressus tribus capiti-
bus (c. 14 — 16) de Cypriani exsilio, epistularum commercio, mar-
tyrio suapte, ut vidimus, Minerva, sed non sine aliquo fundamento
narrat et ita narrationem concludit (c. 17 post. in.): Tocauxr^ [jl£v i]
xou dvSpóc 7toXix£ta, xotouxo; hk 6 x^; dO-ArjCi£a); xpÓKOc. His adiungi-
tur pars tertia de corporis martyris fatis (c. 17), non sine auxilio
famae de Martyrio Cypriani composita. Terminatur ea quidem sen-
tentia (c. 18 in): xa [jl£V o5v Trap' T^awv xo(3a0xa xai o"jx ol^' oxi bzl
His tribus narrationis partibus omnis materies ad Cyprianum
martyrem pertinens, quae Gregorio praesto erat, exhausta est. Kon
ita uberem eam fuisse, vel inde conicias, quod orator quasi gutta-
tim narrationis singula audientium auribus instillat et singulis sen-
tentiis adhortationes. exclamationes. commentationes, locos citatos,
digressiones, comparationes, gnomas, proverbia intertexit. Quo fac-
tum est, ut ex. gr. triginta duobus versibus capitis noni haec tan-
tummodo narrata sunt: IIap^£Vo; xcc :^v xa)v £'j7T;axpćoa)v /.al Vu0<3[iio)v.
Tauxyjc ó |i.£yac t^Aw Ku7iptavó;. Kac ou^ 'i^j^w [j.óvov, dlla, %ac iTisópa.
His tres versus implentur. reliquorum undeviginti argumentum quasi
saburrae loco est. Eadem est fere ratio ceterorura capitum, quibus
historia amatoria narratur. In nulla alia laudatione, in nuUa ora-
tione funebri hic usus. immo abusus cum nobis oocurrat, pecu-
liaris quaerenda est causa, qua in laudatione Cypriani explicetur.
Quae causa in eo posita esse videtur, quod Gregorius, qui die Cy-
priani anniversario ruri commorabatur martyris oblitus. postero yero
die in urbem reversus et Cypriani commonefactus laudationem
eius in ecclesia habuit, non plus dimidio ad eius praeparationem
consumere potuit. Quod temporis spatium cum vix ad fontes percur-
rendos et ad dispositionem orationis excogitandam sufficeret, la u-
344 THADDAEUS SINKO
datio Cypriani pro oratione exemporali habenda est. Tales
orationes subitae plures inter Gregorianas inveniuntur et nonnunąuam
in ipsis titulis ut a5(£StaaO-EVX£c (sc. lóyoi) notantur. Hue adnume-
ratur ex. gr. or. XX (de dogmate et constitutione episcoporum),
quani ex priorum orationum partibus nec non locis communibus
conflatam esse, alio loco demonstramus. Qui enim ex tempore verba
facit, is pro meditatione maxima ex parte memoria utitur. Itaque
etiam Cypriani laudator extemporalis eis, quae olim invenerat, re-
petendis praeparationi deficienti succurrere studuit. Cuius nonnullas
repetitiones cum iam supra notaverimus, hic in reliquas, in orationis
prooemio nec non exitu obvias animum advertemus.
Incipit oratio ab excu8atione tarditatis et oblivionis. quae cum
tum serael oratori acciderint, res propriis verbis exprimitur. Ipsa
desiderii descriptio (c. 2 in): 'E7to^ou|jL£v 6iJ,a;, ih T£x.va, xac (żvx£7io-
^oó|JL£^a -zolę iGOic (j,£xpotc" TCEi^-ojJtat yap, redit mox initio orationis
26 (cum rurę rediisset, post ea, quae Maximo perpetrata fuerant),
quae tamen post laudem Cypriani habita est. Praeierunt baec or.
2, c. 102 fin: i'K7.'^r(^cc(t Sś \iz [xaXcaTa u.£v ó upoc 6fJiac toO-o; xał to
avxt7io^ouvt(i)V afaO-aYEaO-ai. At araicitiae commendatio aliquantulura
artificiosa, quae Cbristi cpiXav^p(i)7tiV. fit, repetita est ex or. 14 (a. ca
371), ubi aptius pauperum amor his commendatur (c. 15 in): Tt h^i\-
ji£lc... di XpcaToO {jtaO-r^iat toO Tipaou %ai cp'.XavO"p(i)uou... xoO Ta7r£'.-
va)aav"roc lauxóv tA£XP^ t^oO ł^^zzicoM cpupajiatoc x. t. X. Ibi etiam
amoris praeceptum laudatur (c. 5 med.): E? hk hzl nauXw xat aótćp
Xp:aTw ■KZ'.^b]^zvo^^ 7rp(i)xr^v X(3v £VxoX(i)V xa'. a£Y''axr)V, wc x£cpaXatov
YÓ^ŁOu xał 7Cpocpr^xG)v xrjV dydirriw u7ioXa[x|5av£iv x. x. X.; hic de spiritus
unitate eadem proferuntur: xrjprjO£iv xtjV £vóx7]xa xoO 7iv£6iJtaxoc £V
x{{> auvS£at;-oJ zfj^ £?pY|VY]c, t^ vÓ|jlou xal 7rpocprjXtov £axi ^uax7jp'.ov, £rx'
o5v x£:paXatov. — Quae mox (or. 24 c. 3) de omnibus narrat rebus
terrenis a se abiectis. ipso martyrum cultu retento, eadem iam
aliis datis occasionibus aptius protulit^), ex. gr. or. 2, c. 77 med.:
xac uavxa £5(i)xa cp£pa)V X({) layó-ni /.al awaavx'., xx^atv, 7i£picpav£iav,
£u£^[av, xoijc XoYOuc auxou; x. x. X.; or. 4, c. 100 med.: xa \i.b/ yap
(2XXa TTiap^^-z.a zol; ^o\iXo\iivoic, 7:Xo0xov, £'JY£V£iav, £iJ>cX£tav,
*) Idem tónoc saepissime a Gregorio in Carminibaa tractatur: Poem. Mor.
I 365, col. 549 Mignę; X 456, col. 713; de se ipso I 63, col. 974, XII, 71, col.
1171; XVIII 27 col. 1273; XLV 149 col. 1362. 301, col. 1374; L 19, col. 1386;
LXXII col. 1428.
DB OYPUIANO MARTYUK A GREUOKIO NAZIANZKNO LAUDATO 345
5uvaax£tav, a t-^; xaT(j) TC£(iLcpopac iozi '/mI 6yeip(hooi>c x£p'J/£(oc' tou
Xóyou S^ TC£pte)(0(ji,at ^óvou; or. 6, c. 5: xa |xłv y^^^P ^^yJ.a ixap'^xa
T^ £7x0X7) xac x(p IIv£U[xaxL... xou Aóyciu 0£ TC£pc£y^o[iat [aóvou; or. 10,
c. 1: "AXXo)v, £X£Yov, £axwaav at xc|jiai. xaJ ol tovoc, dćXX(Dv ot 7cóX£(Jiot
xa'. xd vcxrjxrjpta- £(xoł §£ apx£Ćxw cp£UYOVXt xou; 7ioX£(y.ouc, dc £|Jiauxov
pXe7tovxŁ C'^v X. X. X. In or. 24, c. 3 enumeratio rerum abicienda-
ruin (liffusior est, ipsa conclusio eadem atque in praecedentibus:
wv Tzdloci zolę, pouXo[xevooc Tcap£)(OL)pr^aa{j.-/]v, res retineiida pro occasione
yariatur: £/t£Ćvou 0£ Xiav d7iXi^ax(Dc e/w xa: u£pt£)(op-at... [j.apxupwv
xtfjia!(; £TOX£p7i:o|j,aL x. x. X. Q,uae de ratione martyrum colendorum
c. 4 in. breviter perstringuntur (7rdaiv avotxx£OV £xoći^.oj; %al ylGiaoa.'/
xac d)tor)V xal ocavoiav), eadem late exposita sunt or. 11. c. 5:
'Ev£Yxw|ji£V tfuiAÓy d)c ■9-r]ptov, %at YXwaaav, wc xo|jióv ^tcpoc, ... O-wjJtsil-a
Tatę axoalc ■fl-upa; x. x. X. Ea autem, quae sequitur (or. 24, c. 4med.)
descriptio rationum, quae ad salutem ducunt, repetita est ex or. 2,
c. 23: ToOxo i^[xtv 6 TratSaYwyó; po6X£xac vó[j,oc* xoOxo ot aśaot XptaxoO
v.a.l vó|xou Tcpocp^xaf TQ~no ó xoO 7:v£U[xaxtxoO vó[xou x£X£t(i)xrj; x.at x6
x£Xoc Xptaxóc X. X. X. Martyrum denique appellationes (or. 24, c. 4
extr.). quamquam non omnes, occurrunt nobis in aliis quoque ora-
tionibus, in quibus martyrum fit mentio, ex. gr. or. 11, c. 4 med:
7rapy.axrjao)|jL£V /.ocl auxot xd a(jL)[i.axy. t^^u.wy xat xdc 4'^X'^'"5 '9-oatav Cwaav,
cĆY'av, £udp£axov x<^ ©ew, xr]v XoYtxr]V Xaxp£tav xauxrjv x. x. X.; or. 15,
c. 3: x£X£a)xaxov ■9'U[xa ncjoadyia^ £aux6v xą) 0£(|), Tcavx6c xoO XaoO xa-
■B-dpatoY. xat cpO-£7YO[A£VVj xat atwuwaa 7T;apatv£atc* 7T;poadYwv Se xat
zobę £7ixd Tzalbocc... \huatav Cwaav, dyla'/, £udpEaxov X(p 0£(})" ibid. c. 4
med. (Mrjxr;p) vtxigaaaa /cai i7-r;X£pac xac tEpśac xot; ^^uplaat TrpoO-uiiotę
dc acpaYTjV, óXoxauxa)aaat XoYtxot:, t£p£tot; £-£tYO[A£votc. Et ut in Mac-
chabaeorum martyrio enarrando orator voluptate quadam diffunde-
batur. cum diceret (or. 15, c. 7 in): £ywy'oOv aijxó: fjOoy?]; i\iTzi\x-
Tzkatj.oii [;,vrjp.ov£ua)V xal (jt£x' auxtov d8-Xo6vxwv el\i.i x^ St3tvot'ą xat -zC^
Str]Y%-aft xaXX(i)Ti;t!^o[iat, ita Cypriani recordatus ('or. 29, c. 5 in.):
>Zs.p £V'9-ouc ucp' TjSoy^c Ytvo[7.at xat XŁva xpÓTCOV a6vEt[xt X£ x^ {Jiapxuptż
•/tat x.otva)va) xy]; d9'Xi^a£(DC xat oXoc upóc a£ p.£xavtaxa[xat. C^ui £v^ou-
ataau.ó; ut media laude Macchabaeorum verisimilis reique conve-
niens erat, ita initio narrationis de Cypriano, cuius martyrium hic
non describitur, sub finem vix tangitur, inanis est. Cypriani appel-
latio (or. 24, c. 5 in): xó xt|xta)xaxóv [>.oi xat Tzpayiio. xod oyo\xx res-
pondet apostrophae or. 7, 1 in: w cf;tXot xał d5eXcpoł xał iiax£pE;, x6
yXuxl) xat npotYit.oi xal ovo[^.a cf. epist. 30 in: óaoO yE dcv£YVO)v xó npó-
346
THADDAEUS 81NK0
Ypaaaa tyję STicaToA^;, x6 yXuxu [jlol Tipayaa -/.a: ovo|y-a xó tpcAaypioy;
cum ultima appellatio (or. 24, c. 19 med): w ^eta -/.at tępa x£cpaXr^
saepius usurpetur: or. 7, 17; 16. 20; 18, 35; epist. 46 in: 58 sub
fin. cf. or. 12. 2: w cptAr^ za: TLjjLta ^.oi ■A.s,<^oiXri\ 21, 37 med.: w cpćAr]
xat tępa %ecpaXri.
Ultima formuła a prooemio orationis iam ad perorationem de-
ducti sumus. Isarratio ipsa concluditur eadem sententia atque in or.
7, 17 in: td ^£v oov Tcap' %o)v To:aOia: or. 8, 19 in: rd aev or^
xou ^tOD TOtaOia- y.a! xd tcAeło) -apaX£Xoi7ta[A£v. Quae ab oratore
omissa sint, ea ab audientibus ipsis suppleri oportere: xd oh Aocud
Tiap" 6|x6)V aC)XO)v 7i;pocri9-£X£ov. l^a xc zał a'jxoi xą) ^apxupL xaoa£V£Yx,y^X£,
cf. or. 7, c. 4: -/.a: 6trjY£la^£ xo:c ayyooOacy, £r7r£p xiv£c £:'atv dv^p W7ia)v,
d^Aoc aAAo Xl Trpayy.a a£xaAa,3óvx£; : or. 8, 7 : lv etoća: §£ ó Xóyo; 67t£p xa)v
£X£Ćvr^c xaAwv, x.al dAAoc aAAo xi auv£:cj-i;£pśxa) xz: ,jor^8'£txio xą) Xóy(p,
£7r£t5yj {xr; 7iavxa 7i£ptXap£rv £v't ouvaxóv [Jtr^OE xcp Aćav ouvax(I) xa: dx.0Yjv
xa: otavoiav, cf. or. 21, c. 10 med. Sed aiiis quoque iisdemque gra-
vioribus opus esse donis: Eorum enumeratio uua cum offerentibus
revocat in memoriam partem or. 5 (c. 33 sqq), in qua orator pri-
mum viros et feminas, iuvenes et senes, sacerdotes et ministros
ecclesiae invocat. tum (c. 35) rationem festi celebrandi eis ostendit,
scilicet ^Myjfi y-y.^o(.ctQVf^xi xał 6iavoća; cpaiopóxr^xc •/.. x. X. Propius
etiam ad nostrum locum accedit paraenesis orationis 19 (c. 6 sqq),
in qua ad martyre.s celebrandos (c. 5) viros et feminas. senes et
iuvenes, urbanos et rusticos. privatos et principes, divites et pau-
peres invitat, ut unusquisque, quod poterit, Deo offerat (c. 7): £la-
cp£p£xa) xic, ó |Ji£v 7prj|xaxa, ó oz x6 |Jir^5£v £X£iv ó iJi£v x6 7ipo0-'ja£ta-
\)-ac, ó x6 xóv 7ipoO'UL'.o6a£vov OL7zookyzQyi-cf.v ó |JL£V 7ipa;tv E7ia:v£r/^v,
ó ok ^£wpćav £uaxoyov x. x. X. Quod agmen pium contra mundi ty-
raimum direxit or. 19, c. 5 med.: oh... Ttpóc x6v aLixóv 7T;apaxatóa£0'a
x6pavvov, x6v uap6v xa: xóx£ x.al vuv '4^u/(I)v ot(ł)xxr^v. xgv dó^axov
E/O-pÓY xac uoX£[jLcov; idem est finis sacrificiorum or. 24, c. 18 fin.:
7udvx£c xrjV x.axd xoO 7iovr^poO x.ac raxpoO Si(jL)/txou 7rapdxaciv, tva [jly]
cpacvóp.£Vo; PaXX')[;, ay^ xoC£uirj xpu7:xó(X£vo;. lu martyruni cultu defi-
niendo commendavit Gregorius (or. 11, c. 5) sensuum et animi pu-
rificationem osteMditque praemium caeleste (c. 6 med.): £?c xrjV y^apdy
xoO aC)XoO Kuptoi) £ta£X£oaó[j.£0'a xa: x(j) (pa)xc r^; |Jiaxap:a; x.at dp;cc-
xr5; TpcaSoc, £5 olo' bzi £XXay.cpi)'r^aó{j.£8'a xpavóx£póv X£ xat zad^apo)-
xepov; idem est cursus sententiarum or. 24, c. 19 in. Ipsa couclusio
DE CYPRIANO MAKTYKK A GRRGOUIO NAZIANZBNO LATIjATO 347
(or. 24, c. 19 med.): Auiat aoć xoJv Łu.w/ Xóywv cd &Kixc/yjxi, w d-eioc
y.xl lepa x£cpaXrj* toutó goi y.ccl xa)v ^óywy yśpac xał x^c (ź^Xrj7£ojc-
ou xÓTCVOc 'OX\)u.Tziay.6c, oore [A-^J.a. AeAcpr/.a uaćyyia, oijoł 'laO-i/c/.y]
TiĆTuę, ouSe Nsjjista; a£X:va. Sc' wy ecprjPoc 5u<txu)(£ic £xi|j,rj-
■O-yjaay* a)J.a Acyoc, x6 7iavxa)V o'>/.£tóxaxov xolc Aóyou •8-£p'a7i£uxatc
— praeformata est in or. 7, c. 16: aijxat xa)V £(xwv Aóyoiy ać aTiap-
yaó... EppśO-wacćy ao: -/wac aYó)V£; 'E^Ar^yc^oć /.oci u-Ob-oi, oC a)y icprj^oi
Suaxux£f? £xt[i')^'9-r]aav... x6 o'£|jtóv owpoy Aóyoc. Orationis pre-
tium etiam alibi similiter definitum est, ex. gr. or. 7, c. 1 med.:
xaćxot ye Swpoy cp:Xov /m of/.£tóxaxov, £r7w£p xi aXXo, xw Aoyćw AĆyoc,
cf. or. 6, 5: xoO Aóyou Se uepiey^ou.ai ^óvou, w; Aóyou ■9"£pa7i£uxrj;.
Ultima conversio ad Cyprian um: Su Se T^fiac £7t;o7:x£uoc; (2v(i)^£V
iX£0)c y.. X. X. repetita est ex priore oratione 21, c. 37: auxó; Se
d^oid-ey i^iJia; £7ro7iX£uot: 1'X£(d; /.ai x6v Xaov xóvS£ StE^ayotę zileiow
xsXeio!,c X'7jC TpiaSoc Tzpoa'/.uvrizriV . . . /.al i^w-a: . . . ■/.ocziyoi; /.al aaimoi-
[iaivoic cf. r)r. 43. c. 82: cu Se -qu.óćc £7ioux£uoi; £2v(0i)'£v ... xał xóv
7cavxa pćov T^ji,iv StE^ayoi; upóc x6 Xuacx£X£axaxov.
Prius similia in laudatione Caesarii protulit (or. 7, c. 17
med.): ob Se T^u.tv oupavou; £[xpax£UOic /.. x. X. eademąue, ut in or. 24,
Trinitatis mentione claiisit. Auxilium a caeli incola eodem fere modo
in or. 18, c. 40 expoposcit: -/.a: ScsĘayotę d-/,tvSuvcL)c, t7.aXcaxa [;.£v
a7ra(jav 7T;ow.vrjV żcal 7iavxac apy^tEclac, cf. or. 9, c. 5 med.
Votum de Trinitatis contemplatione, ceterum aptissirae in
fine orationum positum, abundat in or. 24 ex., cum iam medio
c. 19 praemium fidelium propositum sit: eyd-a... ^£ÓxrjXOC £XXav.-
^',^ x£X£wx£pa xal xa9'aptox£pa, f^c vuv £V a^/ćy|xaal /.a: oy.'.ocic ri
dnólaooi;. Hic iam apte euchologia finalis adiungi potuisset. Sed
Gregorius rursus ad Cyprianum orationem convertit ita, ut verba
de Deitatis contemplatione ei repetenda essent : xal xrjV x^c ayća;
TpccćSoc VJ.(x,tj.'hiv, 'Ąc, vuv Tcapaaxax7]c, x£XE(i)X£pav x£ xai Xau.7ipox£pav
i^p-lv xaptCóa£vo; /.. x. X.
Sic in ąuattuor capitibus, quibus prooemium efficitur, illis-
que duobus, quibus oratio concluditur, nihil invenimus. quod non
iam prius ab ipso Gregorio dictum esset. Quae iterata cum tem-
poris brevitate, quod oratori ad orationem praeparandam praesto
erat, excusare conati essemus, in ipsa orationis forma nihil in-
venimus, quo extemporalis orationis origo probaretur. Nam hiatus
illiciti eadem cura evitantur atque in tribus orationibus funebri-
348 THADDABUS 8INKO
bribus bene praeparatis (or. 7. 18, 43), quas diligenter Xaveriu8
Hiirth (De oratt. funebr. p. 149 sqq) tractavit; tres autem, qui
inveniuntur, Sacrae Scripturae debentur, scilicet hi: ur^y'^ eacppa-
y'.a[j.£vrj, ubi ipse. Gregorius fontem indicat: TipocrąSśio) ycćp t: xal
LoXoaa)v (c. 9 med.); daAaaaa ł)TzX<j)[>.iwi (c. 5 fin.) est Septua-
gintae, 9(dvv; aya^J^iaTswc (c. 19 med.) Novi Testamenti, Tantam
igitur in ea re Gregorius exercitationem consuetudinemque ha-
buisse videtur, ut verba etiam impraeparata ex ore eius profluentia
quasi inscio vocalium vitarent coUisionem.
ROZPRAWY
AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI
WYDZIAŁ
FILOLOGICZNY.
-^-
Serya 111. Tom IX.
Ogólnego zbioru tom pięćdziesiąty czwarty.
W KRAKOWIE.
NAKŁADEM AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI.
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI G. GEBETHNERA I SP.
1916.
Kraków — Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego pod zarządem J. Filipowskiego.
I I '
TREŚĆ.
Str.
ZDZISŁAW JACHIMECKI : Muzyka na dworze króla Władysława
Jagiełły. 1424—1430 1—38
MIKOŁAJ RUDNICKI: Zmiany rodzaja w rzeczownikach zapoży-
czonych. (Na podstawie materyału z języka niemieckiego) .... 39 — 130
Dr. J. REINHOLD : Ze studyów nad starofranc. rękopisami Floire
et Blancheflor 131-260
ALEKSANDER BRUCKNER: Przyczynki do dziejów języka pol-
skiego. Serya czwarta 261—351
Muzyka na dworze
króla Władysława Jagiełły.
1424—1430.
napisał
Zdzisław Jachimecki.
Praca, do której ogłoszenia przystępuję, składa się z dwóch
części: pierwszą stanowi opis i katalog tematyczny zabytku mu-
zycznego w rękopisie nr. 52 Bibl. hr. Krasińskich w Warszawie,
będącego źródłem tej pracy; drugą zajmie wydanie sześciu kompo-
zycyi Mikołaja z Radomia i komentarz do nich.
Dzięki wielkiej uprzejmości Dyrekcyi Biblioteki hr. Krasiń-
skich, która w kwietniu r. 1914 przesłała cenny rękopis do Bibl.
Akademii Umiejętności, mogłem w pierwszych miesiącach wojny
pracę tę napisać. Rzuca ona nowe światło na historyę muzyki pol-
skiej w XV wieku. Kilka równoległych wiadomości i sądów ogło-
siłem w pracy p. t. „Rozwój kultury muzycznej" w Polsce (Kraków
1914), gdzie przedmiotem tym zająłem się ogólnie.
Zabytek ten, który znajdował się już w rękach kilku histo-
ryków muzyki polskiej, nie podsunął żadnemu z nich twierdzeń tu
dopiero podanych. Ogłoszono natomiast kilka twierdzeń błędnych o cza-
sie powstania całego zbioru i o kompozycyach Mikołaja z Radomia.
Katalog tematyczny i teksty łacińskie utworów zawartych
w rękopisie nr. 52 Bibl. Ordynacyi Hrabiów Krasińskich
w Warszawie.
Zycie na skromnym po spartańsku dworze Władysława Ja-
giełły przedstawiają nam z całą ścisłością rachunki podskarbich,
które w roku 1896 wydał Prof. Franciszek Piekosiński:
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 1
ZDZISŁAW JACHIMECKI
Bationes Curiae Yladislai lagellonis et Heduigis Eegum Poloniae
1388 — 1420 {Monumenta medii aevi hisłorica t. XV). Z rozlicznych
pozycyi, w których zapisywano płace muzykantów królewskich,
dowiadujemy się tylko bardzo powierzchownie o rodzaju muzyki,
uprawianej na dworze zwycięzcy z pod Grunwaldu. Muzykantów
tych zaliczano do trzech grup: tuhicinatores. trębacze, fistulałores,
fletniści i timpanistae., bębniści, nie zważano zaś zupełnie na rozliczne
już w czasach tych odmiany instrumentów, należących do tych za-
sadniczych rodzajów. Osobną grupę w rachunkach królewskich sta-
nowią cytarzyści-gęślarze. Rusini, którzy śpiewną recyta-
cyą swoich dum uprzyjemniali zapewne chwile wczasów Wła-
dysława Jagiełły. Muzykanci zaś wprzód wymienieni występowali
z silną swą w dźwięku i charakterze muzyką, kiedy majestat króla
w urzędowym występował charakterze.
Nic nam więcej ponad to nie zdołają powiedzieć suche za-
piski podskarbich, wśród których znajdujemy jeszcze jedyną
wzmiankę o organiście pod datą r. 1418. Co grali trębacze
i fletniści, co grał ów organista królewski — nie wiemy.
Inne natomiast źródło otworzyło przed nami szeroką per-
spektywę na rodzaj muzyki, uprawianej na samym dworze i w kró-
lewskiej katedrze na Wawelu, w czasach, z których nie mamv ra-
chunków podskarbińskich, kiedy przy boku sędziwego już króla
młodą żoną była mu królowa Zofia, matka rodu polskich, z kra-
kowskim tronem związanych dziedzicznie Jagiellonów. Czasy to na
przejściu pierwszej w drugą ćwierć wieku XV-tego, pamiętne lata
przychodzenia na świat męskiego potomstwa Jagiełłowego. I król
i naród pragnął go gorąco. Radowano się na dworze krakowskim,
widząc ojcowskie szczęście starego króla. Gdy jednak ilość synów
Władysława Jagiełły przeszła oczekiwanie wszystkich, radość ustą-
piła miejsca niedowierzaniu. Zaczęto dawać posłuch zrazu plotkom,
później poważnym oskarżeniom królowej Zofii o złamanie wiary
małżeńskiej, które przybrały nawet oficyalną formę w wystąpieniu
z niemi Witolda. Wzruszano się nareszcie na widok przysiąg ma-
nifestacyjnych królowej i pierwszych w kraju niewiast, na docho-
waną królowi małżeńską wiarę i niewinność królowej.
Źródłem tem jest 32 ostatnich kart rękopisu nr. 52 Biblioteki
/ Ordynacyi hr. Krasińskich w Warszawie (karta 173 a do 205 J)
zapisanych utworami muzycznymi, których rodzaj i pochodzenie
podaje następujący katalog tematyczny zabytku. Karty te zszyto
MUZYKA NA DWOKZR KRÓf.A WŁADYSf.AWA JAOIKŁLY 3
W jedną nowoczesną oprawę razem ze zbiorem rozpraw treści teo-
logicznej, zapewne przypadkiem, gdyż ani ręka pisarza, ani nawet
format papieru nie usprawiedliwia tego sąsiedztwa^ nie mówiąc już
o treści obu części rękopisu.
Na żadnej z kart zabytku muzycznego nie spotykamy daty
jego powstania. Poprzedzające go traktaty teologiczne zostały spisane
w r. 1445. Charakter zaś pisma tekstu w kompozycyach mu-
zycznych rękopisu nr. 52 wskazuje na czas trochę wcześniejszy,
a czas ten oznaczają niezbicie okoliczności, w których i dla któ-
rych kompozycye te powstały.
Rękopis ten należał niegdyś do biblioteki Swidzińskich, z któ-
rej z innymi zabytkami przeszedł do Bibl. Ordynacyi Opinogór-
skiej. Pierwszą, choć niezupełnie ścisłą wzmiankę o nim znajdujemy
w pracy Wojciecha Sowińskiego: Les musiciens polonais et
slaves. didionnaire hiographique {par Albert Soiviński) r. 1857, str.
424 w rubryce: Nicolas de Radom. Brzmi ona: y,JJn de plus anciens
auteurs qui aient ecrit sur la musique en Pologne. Vecut au XV
siecle. Son ouvrage en mamiscrit avec nbusigue se troiwe a la Biblio-
tMqne de Swidziński. II est a desirer qtie les hibliographes polonais
le fassent connattre au monde musical''^. Nie sposób dziś skontro-
lować, czy Sowiński miał zabytek ten w ręku i czy przypadkiem
nie miał słuszności, twierdząc o istnieniu dzieła Mikołaja z Rado-
mia, w którem karty zapisane nutami stanowiły pewną część tylko.
Ze one przynajmniej pozostały nam w spuściźnie po tak odległej
przeszłości, uważać to możemy za szczęście dla polskiej historyo-
grafii muzycznej. Osobistość kompozytorska Mikołaja z Radomia
występuje z nich bardzo plastycznie.
Zabytek nasz przechował nam 36 utworów muzycznych.
O kilku, polskiego pochodzenia, z całą pewnością możemy twier-
dzić, że nie są znane z innych źródeł. O ile zaś dotychczas ogło-
szone prace na polu bibliografii muzycznej we Włoszech, Francyi,
Anglii, Belgii, Holandyi i Niemczech pozwalają na zdobycie pew-
nej ścisłości w badaniu, nie są także znane i inne kompozycye
zabytku naszego, nietylko anonimowo tam wpisane, ale te nawet,
przy których widzimy głośne w XV wieku nazwiska kompozytorów.
I. F. 173 a, 173 b i 174 a utwór: Cracouia civitas te civium uni-
łas na trzy głosy. Tekst (Stanisława Ciołka) podpisany pod
głosem najwyższym. Contratenor i tenor są głosami akompaniamentu
1*
4
ZDZISŁAW JAUHIMEOKI
instrumentalnego. Na karcie 173 a tenor skreślono; poprawnie wpi-
sano go na k. 195 b: tenor huius Cracouia.
Contra ^t
Ci
tenor "^ -^^—^
Tenor
3?
? r=" rs"
Gra— co— vi — a
-^-ś—c^
-&--
-^
-&-m—fS~4 ^'
££
te ci— vi— urn u — ni— tas
■m- ^' -P- ♦^^
oo'
oo .
£1
(Wartość nut w przytoczonych w katalogu tematycznym po-
czątkach kom pozy cyi, z reguły przedstawia połowę wartości nut
oryginału, w kilku zaś przykładach jedną czwartą ich część).
Cracoyia civitas,
te ciyium unitas,
te cleri pluralitas,
yirorum maturitas,
5. matronarum fecunditas,
rerum ornat copia.
Te perfuiidunt clari fontes,
vallo tegunt alti montes,
hic pereunt omnes Fontes
10. summunt dona innocentes
decoraris gracia.
In te corpus iacet sacrum
Sta Stauislai patris patrum,
hic thesaurus ingens fratrum,
16. tu reluces ut theatrum.
hinc regina, mater matrum,
despiciens iam baratrum,
Hedyigis sumpsit gaudia.
Flos militum strennuorum (Te-
nor na karcie 195 b).
20. in te fulget cetus morum,
hic reperit tristis chorum,
hic fons manat mel amorum,
carens flamma odiorum,
soena spernens viciorum,
{stemmd)
25. tu paris tripudia.
Tu reginae vetustatem
cuius Yultus yenustatem
nescit sola honestatem
ut ver tendens ad estatem
30. prefigurat maiestatem,
intueris puditatem
preclara pallacia.
Quam agraina puellarum (Dy-
skaut, karta 173 b)
astant pulcre consertarum,
35. si quis ferat cor amarum
et iiispectet valde parum
tantam formam specierum
mox resumit cor sincerum
ut intrat soUacia,
MUZYKA NA DWORZE KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY
40. Phoebus stellis Cfmstipatur,
duubus natis recreatur,
Wladislaus primus fatur
Kaziinirus alter datur
summus parens c<Dllaiidatur,
45. pater Deo commendatur
et inclita Zophia.
Consoletur corda mesta,
que abs prole sunt congesta,
concrepimus leta festa
50. Wladislai quod ex testa
DOBtro evo sunt digesta
stirps preclara et honesta
futuris solacia.
Rerum primus conservator
55. carismatum qui es dator,
ens encium et plasmator
eollapsorum restaurator,
supplex oro te, peccator,
esto nostri adamator
60. da letari patria. Alleluja.
Autorem poezyi tej był Stanisław Ciołek, podkanclerzj
na dworze Władysława Jagiełły, późniejszy biskup poznański. Hymn
na cześć Krakowa był nieco dłuższy od tekstu użytego przez kom-
pozytora utworu naczelnego w zbiorze naszym. W rękopisie Biblio-
teki uniwersytetu czeskiego w Pradze sign. VI A. 7 z XV wieku,
w t. zw. kodeksie Przemyskim znajduje się drugi odpis poezyi
Ciołka, który, obok kilku mniejszych odmian słownych i literal-
nych w stosunku do tekstu z rękopisu nr. 52 Bibl. Ordynacyi hr.
Krasińskich w Warszawie, jest dłuższym od niego o 7 następują-
cych wierszy:
„Gaudes pacis praesidio
creatore propicio
vivens abs flagicio.
Docet hec edicio,
ut vites a vicio
contempnas et turpia".
Wypełniają one miejsce między wierszem 25 a 26 odpisu
warszawskiego. [Tekst ten wydał Antoni Prochaska: w Codex epi-
stolańs Yitoldi. Momimenta medii aevi hisłorica t. VI, str. 1057;
ogłosił go także, porównywając już dwa odpisy, dr. Stanisław Kę-
trzyński w Kwartalniku muzycznym, r. I, zeszyt II, rok 1911J.
Część kompozycyi tej, obejmującą tylko 18 wierszy (do miej-
sca nedvigis sumpsit gaudia) wydał p. Henryk Opieński w Kwar-
talniku muzycznym, r. 1911, styczeń. Całej formy jej nie
wyjaśnił Szan. Wydawca.
Poezya Ciołka powstała niewątpliwie dopiero w roku 1428,
ZDZISŁAW JACHIMECKI
kiedy podkanclerzy królewski, jako biskup -nominat poznański,
opuszczał Kraków. Zegnał więc nią miasto, w którem lat kilkana-
ście przebywał, coraz to możniejsze zdobywając sobie znaczenie
i wpływy, w polityce i w kościele. Zawodów w niem wielu nie za-
znał, poza niedługiem wydaleniem z dworu Władysława Jagiełły,
na które zaiste zasłużył, napisawszy brutaln}^ pamflet przeciwko
małżeństwu króla z Elżbietą z rodu Leliwitów.
II. F. 174 b i 175 a. Opus N[icolai] de Badom: Ht/storigraphi
aciem mentis lustrałae, na trzy głosy, z których najwyższy opa-
trzony jest w tekst; co)itratenor i łe)wr są głosami instrumentalnymi.
Korapozycya składa się z trzech części.
Contra -♦ •
Hys —
■©•
^: — \
to — — ri
1 i ■
-^ — J-^
graphi
a— ci - em men — -
tenor "*
i
©.
rti 4*
-e-
O
Tenor ;Jt
-^^-^ ■
Contra
tenor
Tenor
Hystorigraphi aciem
mentis lustratae faciem
novae prołis magnalia
pingite natalicia.
5. Opima per diversoria
ensre faustis donaria
yandalorum propages
preaonia compages
dona sortis ceteris
10. favetur sed a superis
MUZYKA NA DWORZE KKÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY
tibi naturalia
roanant crassa copia.
Secunda pars.
Verni thronos vernulus
Christi gignitus
15.
inclitus Kazimirus
Christi gratia genitus
et Cracovia etate cosmos
machina semianalla
tottidem centena
20. cum quinquies pentenaria
atque ąuinta feria
post ascensum
nostri domini editi.
Tertia para.
Cancli yros genitor
26. Yladislae rex gignitor
tantae prolis gloria.
Laresce fecunda Zophia,
saba austri tu prozelica
Yoluntate deica i
80. tanti stipata cuneis
leticiae laureis.
Defetus magnitudine
atque claritudine
non est tara grandis natio
85. de regum ramis ductio
quam quo compar stadiis
in terrenarum variis.
Tekst ten jest hymnem-panegirykiem okolicznościowym, na-
pisanym (przypuszczać można, że przez Stanisława Ciołka) po naro-
dzeniu się drugiego syna Władysława Jagiełły i królowej Zofii,
Przyszedł on na świat 16 maja 1426 r. i otrzymał imię Kazimie-
rza. Średni ten syn królewski żył niespełna dziesięć miesięcy,
umarł bowiem dnia 2 marca 1427 r.
III. F. 175^. Kompozycya anonimowa, bez tytułu; pod ża-
dnym z trzech głosów nie podpisano tekstu, głosów nie oznaczono.
f^
-^r-^-^
-sH
^
e
1^
-©-!-
£
tr-
-O-Ł-
IV. 176 a, Kompozycya niewiadomego autora do tekstu: Maria
en mitissima proli suae gratissima suhlege. przeznaczonego tylko dla
głosu najwyższego.
8
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
#
p
-m-p]
•sJa
^:iU=jJ-
pro -li
~*^ —
1 j 1
1 -
Contra 5?
i/ ci^
Ma - ri-
1
a en
• • •
mitissima
saae gra -
tis - si -
ma
^ r^'
1
^'C "
^1"-^
^- 1
^ ^
tenor
r^?-!.^
--©
1
1
Tenor ^
1
—©
1 1
rf' — f^ — 1
1
-F — f^
1— 1
— TT-
!t
Dwa niższe g^osy są instrumentalne.
Początkowa ligatura contratenoru oznaczona błędnie w oryginale
cum opposita propńetate.
Maria en mitissima
proli suae gratissima
sublege quam ratissima
templo praesentavit.
Alituum duplis donis
ulnis fertur Svmeonis
in altari Salomonis
reponitur parvulus.
Matri proli prophetatur
quia poena denum datur
dum pro nobis immolatur
ara crucis domini.
V. F. 176 b. Utwór dwugłosowy (z uderzającymi błędami kon-
trapunktycznemi) do tekstu liturgicznego: Caro mea vere est cibus...
iyersus alleluiasticus). który podpisano pod obu głosami.
Kompozycya ta była przeznaczona na uroczystość Bożego Ciała,
jako część mszy. Wykonywano ją wokalnie.
O. F. 177 a. Koniec utworu trzygłosowego, którego początek
musiał znajdować się na karcie, dziś brakującej w rękopisie na-
MUZYKA NA DWOUZE KROLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY \f
szym. (śladów wyrwania jej niema wprawdzie, natomiast należy
przypuszczać, że już bez niej, a może bez innych jeszcze kart,
zszyto zabytek nasz ze zbiorem kazań, z któremi stanowi dziś rę-
kopis nr. 52 Bibl. hr. Krasińskich).
Ostatnie wiersze tekstu:
. ..pneumatice endechie dextera.
Indiuisa diuinitas
quouis loco simplicitas
partes tenet ac licitas
yitam pabulando
ora locum cum anitna
carnis fouet examina
sepulcri que ligamina
simul fibulando.
Dyskant:
pfe^
S
pneu — ma — ti — ce
^t-
^-
zśnf-
-G^-
en — de chi —
VI. F. inb, 178 a. Część mszalna Et in łerra par, hominibus
[Gloria), niewiadomego autora, napisana na trzy głosy. Tekst zamie-
szczony pod głosem najwyższym.
^
Tenor
$
(#)
(#)
-13
Et in
m
Contra HHt^
tenor
m
33^
ter ra
m
(b)
pas
ho —
^s-m-ff-ą-
:^-
^^
mi — ni — bus
<S> —
(1))
:^
VII. F. 179 6, 179 o, b, 180 a. Credo (Patrem omnipotentem),
fragment mszy nieznanego autora, pozostający w związku z po-
przedniem Gloria. (Dwa niższe głosy instrumentalne).
10
ZDZISŁAW" JACHIMECKI
#
i-^-^M^^^
:t:
-(2^
^r^
:1=^
po —
~S> ^
• 4
— ten —
A
??
-^ —
£
«
rem
•©■•
Nuta c?is głosu średniego w takcie przedostatnim, zaznaczona
krzyżykiem w oryginale, należała do najrzadziej w muzyce XV
wieku używanych. Teoretyk muzyczny Prosdocimus de Bel-
demandis z Padwy (traktaty jego pochodzą z lat 1404 — 1413)
pisał, że akcydencye dis i ais y,rarissime in cantu aliquo occurrant
bono^. (Coussemaker; Scripłores de musica medii aevi t. III).
VIII. F. 180 a. Krótka kompozycya trzygłosowa, wokalna, do
słów: Salve łronus łńnitotis Maria.
MUZYKA NA DWOKZE KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIKŁł.Y
11
4m=m>
Contra
tenor
Sal - ve
-o^^-
tronus
tri — ni —
O "
35
ta —
■©^ ■©•
3^:
*
tis
CJO
oo-
W oryginale klucze błędnie oznaczone; mianowicie w głosie
najwyższ37m klucz tenorowy zamiast altowego, w contratenorze za-
miast tenorowego mezzosopranowy, w głosie najniższym (nienazwa-
nym tenorze) klucz tenorowy w miejsce altowego. Wątpliwość
wzbudzają nuty d i c[is) w piątym takcie conłratenoru; ostatnie d naj-
niższego głosu poprawione z e. Zastosowanie innych kluczów we
wszystkich związkach możliwych prowadzi tu do wyników nieza-
dowalniających. Kompozycya grzeszy wielu błędami kontrapunktu.
Salve tronus trinitatis,
Maria,
archa late -claritatis,
pax quieta,
celi meta;
imploramus nostras mentes
langwefactas
respice.
In hoc festo
corde mesto
promer e
matrem dei colaudare,
ut dignetur filiolum
deprecare,
ut det pacem
iam veracem
populo.
IX. F. 180/>, 181 a. Najwyższy głos kompozycyi (zapewne
dwugłosowej; tenoru nie wpisano) do tekstu hymuu liturgicznego,
Nitor indite daredinis i jego trawestycyi panegirycznej.
A
OO-
'ę-Ki-
-G-
--X
Ni
tor
in — cli
nis
"^y-
- te
A
cla — re
Si O (SJ
di —
"C>"
-łS~
s
cuncta rumpat
la — bi— mi — nis
12
ZDZISŁAW JACHIMECKI
Z pośród kilku kompozycji, mających związek z pomnażaniem
się rodziny Jagiełły, ta powstała najwcześniej i bardzo do-
rywczo, jak widać, gdyż nieznany nam poeta, nie mając czasu na
napisanie oryginalnej poezyi, sparafrazował tylko gotowy hymu
kościelny, należący do skarbca średniowiecznej poezyi łacińskiej.
(Hymnu tego nie znajdujemy w wielkiem wydawnictwie O. Guidona
Dreves'a: A?ialecta hymnica medii aevi). W 21-szym wierszu pa-
rafrazy wymienione jest imię najstarszego syna królewskiego, Wła-
dysława, późniejszego Warneńczyka, urodzonego „iw vigilia Omnium
Sandor um''^ r. 142-4.
Nitor inclite claredinis
cuncta rumpat labinimis
obnoxia sedaminis
acerbamina deicorum
5. Ad laudem gloriam
prorumpat pueruli
senes, virgmes, viri
culmis geruli.
Nati antę secula,
10, qui diguatus facula
perlustrare servulos
catholicos herulos.
Grato doctrinariae
de Maria virgine
15. sine virili semine
emanantis regifice
atque diyissime.
Gratus natus patuit
ut pius pater voluit
20. diva iex cunctis iam emicuit.
Jesus Christus docuit
vergente mundi termino
progressus de pallacio
virginis ex utero
almifico eyasecli penultimo
ille ingens conditor
26
Trawestacya.
Nitor inclite claredinis
onoris laxat yaledinis
sicientis ganticule gaudimonia
polonorum concernentis cerimonia
in laudem gloriam
assurgant pueruli,
senes, virgines, viri
honoris baiuli.
Nati antę secula
qui dignatus facula
luminare servulos
polonicos herulos.
Grato natu Zophia
geuitrice regia
genitore largitico
Wladislao regifico
invictissimo.
Gratus natus patuit
et Jesus Christus yoluit
novus rex poli soli patriae
Yladislaus nomine
vibrante noctis stadio
lunę diei termino
in vigilia omnium sanctorum
anno Christi scribentium
mille cum quadringenos titulo
MUZYKA NA DWORZE KKÓLA WŁADYSŁAWA JAOIKŁŁY
13
per quem summus genitor
singula refecit.
Pange claiige sonoriter
30. tripudiu multiformiter
cuncta urthodoxica
Mariae dans carmina
arguta vocum fragmina
perstrepens electis clangoribus
35. intimis examanantibus.
addendo vigiqua (24) latulo
rirgine Mafia.
Pange clange feliciter
tripudia triforiniter
gens polonica
prole de raagnifica
producta ac sereniter serenis
hynanis ex natalihus
regiis expenetralibu8.
X. F. 1816. Kompozycya dwugłosowa do słów: Breve regnum
erigitur. Pozostaje ona w związku z narodzinami jednego z synów
królewskich.
tt
Tenor
•
Bre
ve
1 1
r ... O -1
re — gnam
e— ri—
1 1
gi
r— o .
■ —
tur
M
0^ — ^
_V3_ — e»
nor^-
(S>-
r?
— —
y ^5
— u
(Po skończeniu utworu następuje Kyrie eleison).
Breve regnum erigitur.
sublimatum deprimitur
et depressum elabitur,
transmutato tern porę.
5. Puerilem militiam^
perargutam peritiam
regentium industriam
hanc eduxit in operę.
Cracoviae filium
10. fulgentem velud lilium
ac de numero militum
cunctis preferendum.
Octo dierum spatium
hoc sustinet solstitium
15. post boc regis palatium
plagis seriendum,
nam regis ellectio
et fit studii negleetio
ac desolat lectio
20. tota septimana.
XI. F. 182a, &, 183 a, h. Opus Nicolai de Badom: Magnificat
anima mea Domimim. Kompozycya trzygłosowa. wokalna, z tekstem
wypisanym pod wszystkimi głosami.
14
ZDZISŁAW JACHIMEOKI
Tenor
3?
m
I
3^
2^s)-g'
Ma — gni
;^
-f^— r
Contra ^
tenor
^
^3
-^=g^
-z?-
ii — cat
-<©-
3
:t:
it
=5=
ma me — a
-&-
■f^
-G-
t=t=
X'-
Rozbiór kompozycji tej nastąpi w osobnej pracy.
XIL F. 184 a. Kompozycya trzygłosowa do slow: Yirginem
mirae pulchritudinis sole illustratam, podpisanych pod głosem naj-
wyższym. W tenorze i contratenorze zaznaczono początkowe słowa
drugiej i trzeciej części utworu. Autor niewiadomy.
^
P
3
Vir — gi— nem
Contra ^j
tenor
^^
Tenor
"or.
mirae pulcritudi-
nis sole ii — lu —
#
55
stra— tam
Yirginem mirae pulcritudinis
sole illustratam,
ac matrem summi luminis
ex regali progenię natam
5. prophetis olim praedicatam
coUaudemus
canticorum melodia
dulcique cum symphonia
cum cythara proaodia.
10. Casta Maria
cum prole pia
20
ac praeclarissima,
Jesu, qui es vera via.
Quem praesentaverat Simeon
15. in ulnis altari dominico,
hic post modum hosti iniquo
praedam abstulit
et die ąuadragesima
in celum tulit;
discipulos elegit,
quos quadriferiali
iustruit officio.
MUZYKA NA DWOKZE KKOLA WŁADYSł.AWA JAHlKŁŁY
15
O benedicta es
inter mulieres
26. plena gratia
propicia
ferens tutamen
sis consolamen
ut cum (joelicolis
80. in aeternum psallamus,
Amen.
XIII. 184 6. Kompozycya do tekstu rymowanego: Ave mater
sunimi nati, ave salus desolati podpisanego pod głosem najwyższym.
34
ffi:
Contra J
tenor
'S
A —
Tenor
m
W^:
OO
ve ma — ter
■©■
-P2-
sammi na —
-xs-
o
"cr
^-
a— ve sa —
i
lus
Cent
teno
" ^gj^^
Tenor
Przy Utworze tym dwa razy wpisano nazwisko: Euwarger
{Contratenor huius Euwarger i Tenor Euwarger).
Ave mater summi nati,
ave salus desolati
peccatoris spes, Maria,
Vitae datrix,
5. lux in via.
Ave dulcis consolatrix,
peccatorum reformatrix,
qui cuncta peramauit
per te pia reformauit.
10. Naturam nostram labilem,
cum te, matrem amabilem,
sacro fructu insinuit
ipse lactum sustinuit,
In sui patris gremio
16
ZDZISŁAW JACHIMECKI
15. ut tui pasca premio,
plebem suam saciaret
et solamen cunctis daret
per dulcem adiutricem
suam sanctam genitricem.
20. Ergo clemens et benigna —
amen
ut sis nostris consolamen,
in qualibet angustia,
dolore et tristicia,
nam in tua fide grata
25. nostra spes est confirmata ^).
XIV. F. 185(1, Trzygłosowa kompozycja nieświadomego autora
do tekstu, zaczynającego się od słów: Posłaris in praesepio archire-
gum. Słowa podpisano pod głos najwyższy; niższe głosy miały za-
danie akompaniamentu instrumentalnego.
Contra ^
tenor "
Tenor J
Postaris in praesepio
archiregum principio
trium regum łiumilitas,
declaratur sublimitas
6. et laudatur diyinitas,
triphario munere.
Quivis aurum potens favit
thurae fiamen designavit
miram vocem condonayit
10. simplo nato
et praegrato
praesidetis ethere.
O Maria amphioribus
maiestatis muneribus
enituit sublimibus
angelorum principibus
dum naturam splendoribus
amplectitur dexteram.
Munificis praeconiis
angelicis eloquiis
collaudate pulcram natam
iam assumptam et beatam
corregnantem filio *).
1) Tekstu tego nie podaje wydawnictwo O. Guidona Dreve8'a: Analecta
hytnnica medii aevi, t. I — LIII.
2) Tekst nieznany z wydawnictwa O. Guidona Dreve8'a.
MUZyKA NA DWORZE KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY
17
XV. F. 185 i. Opus Nicolai de Radmn. Pod żadnym z trzech
głosów tej kompozycyi nie wpisano tekstu. Trudno twierdzić,
że był to utwór prze/;naczony dla zespołu wokalne<^o, gdyż brak
głosów pozwala nawet przypuszczać czysto instrumentalny charakter
jego. Byłoby to w każdym razie niezmiernie rządkiem w czasacłi
ty cli zjawiskiem.
Contra 1 2C5cfe—
tenor r^t^gE:sf2_
Tenor
XVI. F. 186 a. Kompozycya napisana na trzy głosy, z któ-
rych najwyższy śpiewa słowa nieznanej poezyi o św. Stanisławie:
Pastor gregis egregius Stanislaus cultor verus... Dwa niższe głosy
spełniają zadanie towarzyszenia instrumentalnego, skąd już w kilku
początkowych taktach dostrzegamy dość śmiałe w stosunku do za-
sad kontrapunktu wokalnego w wieku XV ruch^'^ interwałowe
tych głosów.
Pod szóstym systemem nut na tej karcie wypisano nazwisko:
N(icolaus) de Ostroróg.
5.
Pastor gregis egregius
Stanislaus cultor verus
orthodoxae fidei,
stans pro plebis iniuria
Boleslai neąuicia
cadit cesus gladio.
Membra sparsa feris dantur
sed tutelis defensantur
aquilarum sedulis.
10. Ergo pastor et patrone '
Stanislae in agone
nos tulą ab hostibus.
Tekst tej modlitwy rymowanej staje w jednym rzędzie obok
istniejącej już wcześniej jednej historii i pitjciu sekwencyi łaciń-
skich o Św. Stanisławie. Poezyi tej nie znalazłem w żadnym innym
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 2
18
ZDZISŁAW JACHIMKCKI
rękopisie wspóJczesn^^m naszemu zabytkowi, ani w żadnem wy-
dawnictwie. (Litery w klamrach oznaczają błędy oryginału).
^
b
O a
-G-
(^)l^
■^ •-
S^
Contra ^
tenor
Pa — stor
gre — gis
6 — gre —
§ft
-e^
ZJ±^A
— gi
as
■©••
(2-
U
w#
Tenor
js
^ft
-•H^^
(/)
-e- -fŁ
-^
-o^
!> #
ii
-C5 ?S»-
Contra
tenor
Sta— ni -
^
Ci.
Tenor
m.
is:
sla — ns
XVII. 186 6. Kompozycya nieznanego autora do rymowanego
tekstu łacińskiego, zaczynającego się od słów: Ave Mater o Maria.
B
9 -
o» s*
^
g)-^
-(5^
^
A
a^
-£
V6 ma
r^. Ig"
ter
ił.
O Ma—
-H^' iS-
-|2i^
iztzt:
Tenor
t' (t)
t ^^)
Contra jr]
tenor
^
9^
|S^
o* g^
rs^
^
-.S-5-
O' g?' n
MUZYKA NA DWORZE KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIKŁŁY
19
(Następującego tu tekstu nie zawiera wydawnictwo O. Gwi-
dona Dreves'a: Analecta hymnica medii aevi).
6.
Ave mater o Maria
pietatis tota pia,
sine te non erat via,
deplorante seculo.
Gratia tu nobis data,
quam fidelis adyocata
coeli thronis es praelata
in aeterno solio.
O Maria tu solaria
micans phelus stella maris
Christo rege collocaris.
Quem portasti utero
Plena dulci medicina
tu es protegens... arina
tu es portus, tu carina
in omni periculo.
XVIII. F. 187 a. Kompozycya trzygłosowa, zaczynająca się
od słów: Crisłicolis fecunditas et captis iocunditas. Autor niewia-
domy. Tekst naznaczony pod wszystkimi głosami. -
S Cl)
g
p
^^^
3
Cristi
<S>—&
Cristi
lis
Tenor
1^
m
EpE5
-^^—&
Contra J
tenor
lit;
(2---
S>-(=-
tZ
^
£
W głosie contratenoru naznaczył pisarz rękopisu klucz mezzo-
sopranowy, zamiast tenorowego.
Cristicolis fecunditas
et captis iocunditas
ingens eliquatur
Orci victa sterilis
5. que debilitas hostilis
egens obliquatur.
Egregius victor mortis
dum resurgit fractor fortis
claustri tartarorura,
10. Participes lacit sortis
coeli locans nos in hortis
tutor miserorum.
XIX. F. 181 b, lS8a,h, 189 a. Opus Nicolai de Radom: Et in
łerra pax homitiihus {Gloria). Trzygłosowa, na wstępie w technice
2*
20
ZDZISŁAW JACHIMECKI
imitacyjnej utrzymana, część mszy, tworząca pewnego rodzaju całość
z następnym utworem Mikołaja z Radomia (Credo).
^$
#
fr
^=^
Et
^S
-e»-^
*
aa-:
•-
ter
ra
Et
-o-=-
(Et
r^ * 1
r*Mi^ r-^
r 1
^.
—4
in
ter
^-^1 1— f
O'
1
"^
J 1 ^ ^•
in
ter '
1
ra
: T
■©••
o.
Et
Pauzy głosu najniższego podano w or3'^ginale błędnie na 6
hreves, zamiast na 12.
XX, F. 189 />, 190 a, 6. 191 a, 6. Opus Nicolai de Radom:
Patrem omnipotentem [Credo). Kompozycya trzygłosowa utrzymana
w początkowycli taktach w stylu imitacyjnym. Początek jej jest
następujący:
^ "1
r 1
1 . J^- -r-]
r 1
r— 1
I~l 1
f l^-J-fl
4^
^ Pa-
— e^-
B^-^i
«
trem
-©■•
omni — —
po — ten
.^L^
^
„
m
Pa-
m
■
¥
^^t~"1
-—
MUZYKA NA DWORZE KRÓLA Wł.ADYSŁAWA JAOIKŁŁY
21
tern
<): <^-
Fac
::t
ij
to
I^SH
-TO^
rem iid.
"CTi
trem
itd
=^
:t
O'
Pa
ttem
(Pauzę, zajmującą piąty takt głosu najwyższego, w oryginale
błędnie zaznaczono jako pausa semibrevis).
XXI. F. 191 &, 192 a b. Et in terra pax (Gloria)., kompozycya
trzygłosowa nieznanego autora. Tekst podpisano tylko pod głosem
najwyższym.
(tt)
rfS
Et in
Contra ^1
tenor
Tenor
m
p^-^g
-<s>-
ter— ra
■©••
-W^-
~ori
pax
-&^
ho
-t:
"O"
mi — ni —
-gy-
:t
bus
-O' .
~gri
(W tenorze i kontratenorze naznaczono mensurę za pomocą
konwencj^onalnego znaku dla tempiis perfectum: O).
W przedawnionej dzisiaj broszurce p. t. „Stosunek muzyki
polskiej do zachodniej w XV i XVI wieku" (1908) podał dr.
Adolf Chybiński objaśnienie stylu muzycznego utworów Miko-
łaja z Radomia, powołując się na udzielone przez p. Henryka Opień-
skiego do tego materyały. Ocenienie dra Chybińskiego opiera
się na utworze nr. 21, którego autorem nie był wszakże Mikołaj
z Radomia. W wvmienionej broszurce zamieszczone są dwa przy-
kłady z tej właśnie Gloria bezimiennego autora. Nieporozumienie
to wpłynęło na błędne w całości omówienie stylu Mikołaja z Radomia.
22
ZDZISŁAW JACHIMEOKI
XXII. F. 192 b. 193 a. Kompozycja mszalna niewiadomego
autora, na trzy głosy: Et in terra pax hominihus {Gloria). Tekst
podpisany pod głosem najwyższym.
j?
i
'^
X5'
.7^1^
-- 4 »=g— i^
-s>
^-
=•— *-
X--
Et in
ter
ra pax
ho
Pp
^1
3^
«
-#-^
5
ni — bas
bo
nae
vo — lun — ta
tis.
Dwie nuty zaznaczone kreskami dopisał autor rękopisu na
marginesie karty 1926.
XXIII. F. 193 &, 194 a 6, 195 a. Opus Zachańe: Patrem omni-
potenłem (Credo), kompozycya trzygłosowa. Tekst podpisany pod
głosem najwyższym i częściowo pod tenorem.
^
Contra
tenor
Tenor
i^J=3_4^:^l3=l=i
Pa — trem om — ni — po •
ten —
tera
^
Fac
mi
^.-^
£
Fac
-S>^
to
SI
m
m r=>
t=t--
m
b
-fSJ
=f
::1— ri~T
JŚZ^ZZŚZ
coe — li et ter — rae
to —
rem
coe
Kilka rękopisów z XV wieku, które przytacza Johannes
Wolf w dziele p. t. Geschichte der Mensural-Nołation von 1250 — 1460
(3 tomy, w r. 1904) zawiera kompozycje znaczone nazwiskiem:
MUZYKA NA DWORZE KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY
23
Zacharias i Zacherias. Kompozycja y^Sumite carissimi capuf^
(Modena, Bibl. Estense ms. nr. 568) opatrzona jest nazwiskiem
Magister Zacharias; pieśń włoska „Solmi łrafiggel (Florencya, Me-
dicea-Laurenziana ms. Pal. 87) wymienia jako autora: Magister
Zacherias Cantor Domini nostri Papae. Do kolegium śpiewaków pa-
pieskich należał on od r. 1420 — 1434.
XXIV. F. 196 «. Opus Czakaris mgri Anihonii {magistH An-
tonii Zacharii): Et in terra pax honiinihus. Dwa głosy kompozycyi
doprowadzone do słów: Jesu Chrisie dombie Deus agnus Dei Jilius
patris. Po intonacyi chorałowej w dyskancie zaczyna się dwójśpiew
w sposób następujący:
# . if - — -
I
e:
Bo —
g^^fg
■&- -0-
3
U^
nse vo-
-fŁ
-& —
t-
lun
± O.
ta -
"C3r
I5^(^'
tis
Bo — nae
volnn — —
- ta — — — tii
W podaniu imienia kompozytora tego utworu pobłądził pisarz
naszego zabytku; Zacharias'owi było na imię Nicolaus.
XXV. F. 196 &. Kompozycya anonimowa: Et in terra pax
{Gloria) na dwa głosy, discantus (nienazwany) i contratenor, ozna-
czony. Tekst wypisany pod głosem wyższym.
^
-6-
Et
^
^
-o-^
=t
in ter
-«>-!-
=1-
-<5h-
— — — ra
:^=^-t=:
pax
ho -
:=!=
mi
i
-Shr
bus
'^
^.
m
bo -
^
nae
24
ZDZISŁAW JACHIMECKl
XXVI. F. 197 a. Opus Ciconie: Et in terra pax hominibus, na
dwa głosy, z których wyższy opatrzony tekstem.
b
3^S?^=:::
Et
ii"
Teno
r^SE:
«:
-^-^—r
in
ii
^
ter— ra
=1
::1
=i^^i
pax ho-
_ia.
:1:
ni
O..
g
P
bus
9ż
-car-
-cy-
bo —
b
3^
nae
"gy
:t
^=^i_r
(W siódmym takcie tenoru została nuta c poprawiona z d)^
Joannes Ciconia był około r. 1400 kanonikiem w Padwie. Pocho-
dził z Leodyum, lub może raczej z Lodi niedaleko Mcdyolanu. Od-
znaczył się zarówno jako teoretyk muzyczny i jako kompozytor.
Pośród wskazanych przez J. Wolfa (Geschichłe der Mensural-Nota-
łion) rękopiśmiennie zachowanych utworów Ciconii i w katalogu ich
w QiieUenlexikon Roberta Eitnera nie znajdujemy wskazówki
o istnieniu w innem źródle współczesnem dwugłosowej Gloria Ciconii.
(Por. także: Hugo Riemanna Handhuch der Musikgeschichte
II 1, str. 89 i i.).
XXVII. F. 197 6. Trzygłosowa kompozycya nieznajomego
autora: Et in terra pax hominibus {Gloria). Słowa podpisano pod
głosem najwyższym i środkowym.
b
Tenor
MUZYKA NA 1)\A'0KZK KKOLA WŁADYSŁAWA JAGIEł.ŁY
25
(W tenorze naznaczono na początku bemol na linii nuty h,
w dyskancie w takcie czwartym).
XXVIII. ¥. 198 er, h. Kompozycja niewiadomego autora: Et in
terra pax hominihns (Gloria) na dwa glosy z wypisanym pod oboma
tekstem.
^:^pE
"CF-
Bo - ■*■■&-
— — — — — - — — nae
-Cl.
— ©-
^1^"^
nae
(bo —
vo— Inn
£1
Po intonacyi od ołtarza i odpowiedzi chorałowej następnym
wierszem z Gloria — zaczyna się dwójśpiew:
F. 1986. Qui tollis peccała mundi bez Amen.
F. 199 a drugie Qui tollis. Amen, dwukrotnie, znajduje się na
kartach 199 6 i 200 a w dwóch górnych systemach.
XXIX. F. 199 6, 200 ff. Sanctus. na dwa głosy; kompozycya
niewiadomego autora. Pośród wierszów tekstu liturgii mszalnej wło-
żony tropus: Gustate necis pocula acra in cruce siu gula.
Porządek kompozycyi jest następujący: pierwsze Sanctus into-
nuje melodyę chorału tenor, piDczem dwa drugie Sanctus i dalsze
słowa Dominus Deus Sabaoth śpiewają oba głosy.
(Kropki przy c w takcie trzecim brakuje w oryginale).
Po całym wierszu następuje tropus., po nim zaś dalszy wiersz
Sanctus: Pleni sunt coeli.
-cy-
1? P
W
San
-(5>-ia.
4.-=(Sj
:!r.
i?.
^ ^
^%
•-Ś
±4::
^
ctus
26
ZDZISŁAW JACHIMECKI
XXX. F. 2006, 201 a. Opus Nicolai de Radom: Et in łerra
pax hominibus (Gloria) na trzy głosy, z których najwyższy uważać
należy za solowy głos wokalny, dwa niższe za głosy towarzyszenia
instrumentalnego.
3t
Contra ;»t
tenor
^
Tenor Ar
^(2Ł.
^--
Et
-#r-
^
y-s^'
t=^
-iS^
Mf h
8-
ter
-»~-id
-<s^
-#^
e
-<s-=-
XXXI. F. 201 b, 202 a. Kompozycya bezimienna na trzy głosy,
Patrem omnipotentem {Credo). Tekst podpisany pod głosem najwyż-
szym, dwa niższe są przypuszczalnie instrumentalne.
1^: '
^
Contra 5v
tenor "^
Tenor 5v
dalej.
-cy-
— ©-
Pa — —
9^t
trem om-
po —
-e^-^
I O'
ten —
"Cr:
o-
■©■•
-e>-=-
iS
tem
~cr;
-CTi
Fac —
^
^&
jSj
-■ d ^ a
torem coeli
-e»-Ł
ł
et terrae
t
-«-^—4
T^^^
-g-nł^gJ-^
vi— si — bi— li-
^=*^3t
:t=
am
^&-
IlS^i
'r=
MUZYKA NA DWORZE KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY
27
XXXII. F. 202 er, 202 b, 203 a. Kompozycya trzygłosowa, nie-
wiadomego autora, do słów: Regina gloriosa fulge?is Christi decora.
Tekst wypisany pod wszystkimi glosami.
^
b
it
Re
Contra ^
tenor "•
Tenor
Ses
mEi
t=l
tj
gi -r, —
t
t=f-
£
na
b
XXXin. F. 2026 i 203 6. 0.[pus] M.[agistri] Ciconie: Patrem
omnipotentem (Credo). Kompozycya dwugłosowa, z tekstem podpisa-
nym pod głosem wyższym. Co7itratenor^ spełniający rolę jakby hasso
continua, jest głosem instrumentalnym.
b
F 202b
;^^_^pii3
*
J O-
-^
Pa — trem omni — — po • — ten — — tem
^ .^
»
-ś- ^
— ^^ — ^ — • f-
rro-
F203b
^
— O-
Et
t=^V=
g c)
5S
SI
-^-gl-
-g^-s)
in — car — na — tas est de Spi ri — tu
i
«
»
San — eto
-cł-
* * ^ V
crcF'
li
ex Ma — — ria Vir — gi — ne.
28
ZDZISŁAW JACHIMEOKI
XXXIV. F. 203 a i 204 a. Kompozycya niewiadomego autora:
Patrern omnipotentem^ na dwa głosy, z których wyższy, wokalny,
z tekstem, tenor zaś instrumentalny.
(b) (l>)
-ś-^—ó
Pa — — —
-©■•
trem
po — — — ten
tem
XXV. F. 2046, 205 rt. Opus Egardi: Et in terra pax hominihu^
{Gloria), na trzy głosy. Słowa wypisane pod wszystkimi głosami.
Nazwisko autora tej kompozycyi spotykamy w rękopisie nr.
L. 568 biblioteki Estense w Modenie (f. 22 Et in terra pax) i we
fragmencie bibl. w Padwie nr. 1115. Czy utwór nasz nie jest przy-
padkiem tem samem, co kompozycya modeńska, nie miałem możno-
ści sprawdzić.
XXXVI. F. 2056. Kartę, u góry nadniszczoną, oklejono w na-
szych czasach paskami papieru, z pod którego przezierają początkowe
litery nazwiska autora: 0.[pus] N.\icolai] Frag...
Pierwszy system wyższego ^łosu kompozycyi dwugłosowej:
Et in terra pax (Gloria) dał się z trudem odczytać z pod naklejo-
nego w tem miejscu papieru. Tenor utworu spełnia rolę podstawy
akompaniamentu instrumentalnego.
Tenor Jf
m
^
Et
•gy
--■Ą—A=
^^mm
ter — — — —
:?=
-(2-
-t5>-
MUZYKA NA IłWOKZK KitÓf-A WŁAUYSf.AWA JA(;iRŁLY 29
W znanych dotychczas źródłach z XV wieku nie spotykamy
nazwiska i imienia zgadzającego się z tem, które wpisał autor na-
szego zabytku. Z kilku rękopisów zachowanych we Włoszech (Bo-
lonia: Liceo Jilarmonico ii.) iw Anglii (Bodleiana w Oxfordzie)
znane są kompozycye Beltruma Feragut'a, kompozytora i teoretyka
z pierwszej połowy XV wieku, Hugo Riemann przy[;isuje mu po-
chodzenie prowansalskie. Być może. że w zapisaniu imienia i nazwi-
ska jego popełnił pisarz zabytku naszego dwa błędy.
* *
*
Rodzaj utworów zawartych w zabytku naszym jest sam przez
się najlepszem świadectwem w jakich czasach i warunkach został
zbiór ten złożony. Niewątpliwemi datami granicznerai są lata 1424
i 1430. Przed pierwszą datą można o czas jakiś cofnąć się i przy-
puszczać, że muzykę polifoniczną uprawiano na dworze krakowskim
nawet wcześniej od przyjścia na świat Władysława Warneń-
czyka i że z tych czasów już mogą pochodzić odpisy kompozycyi
Ciconii, Zachariasa i Egarda. Olires narodzin synów Jagiełły wy-
znaczają dokładnie kompozycye okolicznościowe, wskazane w kata-
logu tematycznym, enkomiastikon na c/.eść Krakowa schodzi się
z datą nominacyi Stanisława Ciołka na biskupstwo poznańskie —
oto rzeczowe, istotne punkty oparcia dla naszego twierdzenia. Gdyby
i po roku 1430 powiększano zbiór ten, musiałyby się w nim zna-
leźć już kompozycye tych trzech mistrzów, których nazwiska wła-
śnie od tego mniej więcej roku zaczęły jaśuieć na widnokręgu mu-
zyki europejskiej najsilniejszym blaskiem, mianowicie: Dunstable'a,
Binchois'a i Dufay'a. Musiałyby się w rękopisie tym znaleść po
roku 1430 z tej samej przyczyny, dla której przed aim wcią-
gnięto kompozycye Ciconii, Zacharias'a i Egarda.
Mamy w tem pierwszy dowód szybkości, z jaką muzycy pol-
scy nawiązywali stosunki z muzyką zagraniczną w wieku XV i XVI.
Podobnemi świadectwami są bowiem także obie przebogate tabula-
tury organowe polskiego pochodzenia: Jana z Lublina, spisana
w Kraśniku około r. 1450 i tabulatura z klasztoru św. Ducha
w Krakowie z r. 1548,
Zabytek nasz pozwala nam stworz3^ć obraz praktyki muzy-
cznej na dworze Władysława Jagiełły w chwilach, dla rodziny kró-
lewskiej najważniejszych. Może inne, mniej ważne miały także
30 ZDZISŁAW JACHIMECKI
swoje muzyczne uświetnienie, może istniały rękopisy, w których
spisano kompozycye dla nich utworzone. Gdyby ich nawet nie
było, brak ten wynagradza nam sowicie omówiony rękopis nr. 52
Bibl. hr. Krasińskich w Warszawie.
Wysoki, jak na te czasy, stan kultury muzycznej na dworze
Jagiełły, stał się przykładem dla podobnego pielęgnowania sztuki
tej u jego królewskich następców. Historya muzyki polskiej nie zna
dotychczas źródeł z drugiej połowy XV wieku tak ważnych, jak
ten zabytek z czasów Jagiełły. Z całą jednak pewnością możemy
twierdzić, że na dworze Kazimierza Jagiellończyka, zwłaszcza
w późniejszym okresie jego panowania, zajęci byli muzycy wybitni.
Niewiadome są nam dzisiaj nazwiska ich, ale najpiękniejszy owoc
ich artystycznego i pedagogicznego wpływu i starania przedstawia
twórczość jednego z najznamienitszych kompozytorów, młodej jeszcze
naówczas szkoły polifonistów niemieckich, Henryka Finek a.
Przed rokiem 1482, w którym immatrykulował się na uniwersy-
tecie w Lipsku, od dziecięcych lat pewnie śpiewał Finek w kapeli
Kazimierza Jagielończyka i uczył się kontrapunktu od starszych
śpiewaków. Później jeszcze wrócił na dwór królewski za panowania
Jana Olbrachta i Alexandra. Stryjeczny wnuk Henryka, Herman
Finek, ogłaszając drukiem jego motet}^ i pieśni (w Norymberdze
w r. 1536), pisał w przedmowie: ^Exsta)it melodiae, in ąuihus magna
artis perfectio est, compositae ab Heiuńco Finckio^ cuius ingenium in
adolescentia in Polonia exadtum est, et postea regia liheralitate orna-
łum est. Hic cum fuerit patruus meus magnus, gravissimam causam
haheo, cur ge)itein polonicam praecipue venerer, quia ezcellentissimi
regis Polonici Alberti et fratrum liheralitate hic meus patruus m^agnus
ad tantum artis fastigium pervenit^.
Źródło więc, z którego w pierwszym rzędzie poznajemy mu-
zykę, uprawianą na dworze Władysława Jagiełły, rzuca dalekie, bo
aż po rok 1500 sięgające, odblaski historyczne.
Znaczenie historyczne zabytku naszego zdołamy ocenić, po-
znawszy stan kultury muzycznej w Polsce w czasach poprzedzają-
cych lata jego powstania. Wyrazem jej najpewniejszym są utwory
muzyczne, które dla użytku społeczeństwa polskiego przekazali nam
nieznani dzisiaj autorowie. Nie wiemy ze źródeł jakiego rodzaju
MUZYKA NA liWOKZK KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY 31
była muzyka świecka rycerstwa polskiego w czasach piastowskich.
Była ona pewnie tożsamą z muzyką ludu. Nie sposób dziś jednak
odpowiedzieć na pytanie, które z naszych choćby najstarszych pie-
śni ludowych sięgają czasów piastowskich i czy wogóle ich się-
gają. Wątpliwości jednak nie może podlegać, że śpiewki ludu pol-
skiego były ze względu na technikę takie same, jakierai są dzisiaj
jeszcze, t. zn. jednogłosowe.
Jednogłosowe były także pieśni liturgiczne łacińskie pisane
dla użytku kościoła polskiego, mianowicie historye i sekwencye
o pierwszych patronach i świętych polskich, o św. Wojciechu, św.
Stanisławie, św. Jadwidze Śląskiej i św. Kindze, niemniej jak i po-
dobne utwory utrzymane w języku polskim ^).
Najstarsza polska pieśń nabożna „Bogu rodzica" i kilkadzie-
siąt innych, młodszych od niej znacznie, były utworami jednogło-
sowymi.
Granicy, zakreślającej trwanie muzyki jednogłosowej w Polsce,
nie można i nie należy nawet stwarzać. Jednogłosowość bowiem
istniała zawsze także obok silnie już rozwiniętej wielogłosowości
wokalnej, zarówno w wieku XVI jak XVII, istnieje wszakże i dzi-
siaj, jako rodzaj, mający takie same prawo do życia, jak najbar-
dziej skomplikowana polifonia, chociaż w hierarchii techniki muzy-
cznej stoi z natury rzeczy na najniższym stopniu.
Uspra wiedli wionem natomiast jest dążenie historyografii mu-
zycznej do zbadania czasów i okoliczności, w jakich zaczęła się
w Polsce muzyka wielogłosowa. Pod tym względem możnaby zdo-
być pewność, gdyby się znalazł pomnik, któremu musielibyśmy
wyznaczyć pierwszeństwo historyczne, jako najdawniejszemu przed-
stawicielowi polskiej polifonii wokalnej. Ale nasza bogata przeszłość
muzyczna, odsłaniająca się coraz wyraźniej dzięki nieustannie pro-
wadzonym badaniom naukowym, kryje niezawodnie niejeden je-
szcze nieznany skarb, a dno jej okazuje się coraz głębiej.
Pomniki wielogłosowej muzyki polskiej z XV wieku, przed-
stawiają się, poza zabytkiem tu opisanym, bardzo skromnio, tak da-
lece nawet, że wobec nich twierdzenia Hermana Fincka o muzy-
cznem wykształceniu Henryka Fincka na dworze Wawelskim wy-
dawały się historykom muzyki polskiej niemal bezpodstawnemi,
1) Przedmiotem tjm zająłem sie szerzej w pracy p. t. „Rozwój kultury
muzycznej w Polsce", str. 7 — 16.
32 ZDZISŁAW JACHIMKCKI
bardzo trudnemi do przyjęcia w historyi. Rękopis nr. 52 Bibl.
hr. Krasińskich jest, jak widzieliśmy, wystarczającem, choć pośre-
dniem, świadectwem prawdy słów Hermaua Fincka. Upada nato-
miast wobec źródła naszego zakorzenione w historyi muzyki pol-
skiej mniemanie, że sławnej pamięci humanista, Grzegorz z Sa-
noka, arcybiskup lwowski przyniósł z sobą z Włoch, gdzie bawił
między rokiem 1434—1439, znajomość sztuki wielogłosowej do
Polski. Biograf Grzegorza z Sanoka, Filip Buonaccorsi Calli-
m a c h ( VUa et mores Gregorii Sanocei ^) zapisał, że Grzegorz z tru-
dem tylko mógł wydostać się z dworu papieża Eugeniusza IV,
przebywającego wtedy we Florencyi, wobec nalegań rozlicznych
osobistości, aby pozostał w kapeli papieskiej... „ut regredetur in
patriam. extorsit a gnam plurimis, qui suadebant ei remanere in col-
legio musicorum Pontipcis et tiolentem propemodum innite retinere
procurabant'^ . Obecnie przyjąć możemy, że Grzegorz z Sanoka wy-
jechał z Polski już dokładnie obznajomionY z muzyką polifoniczną
i śpiewem, a zdobywszy uznanie dla kunsztu swojego we B^loren-
cyi, wracał do ojczyzny, aby dawniej już w niej zaszczepioną sztukę
dalej krzewić.
Niezmiernie wielkie znaczenie ma dla historyi muzyki pol-
skiej ten pomnik kultury artystycznej na dworze Władysława Ja-
giełły, Jest on także ważnym w stopniu wybitnym i dla ogólno-
europejskiej historyi muzyki, jako echo haseł artystycznych gło-
szonych współcześnie w zachodnich krajach Euroj)y. Środowiskami
ruchu muzycznego w końcu wieku XIV i na początku wieku XV
były następujące przedewszystkiem miasta: Florencya, Paryż. Cam-
brai, z których promieniowała sztuka muzyczna, wychodzili w świat
znakomici kompozytorowie i wykonawcy. Europa centralna, więc
w pierwszym rzędzie kraje niemieckie, stoją w pierwszej połowie
wieku XV na uboczu tego Wysokiem poczuciem artystycznych
środków i celów odznaczającego się ruchu, nie wydając w tych
czasach ani jednego kompozytora, którego możnaby zaliczyć do
t. zw, stylu florenckiego, wokalno-instrumentalnego ^).
Kraków stanął więc obok tamtych miast, tak sławnych w hi-
') Monumenta Poloniae hisłorica, VI, str. 184.
2) Historya niazyki nie utnie dziś nic powiedzieć o Mik. Mergsie, H. Hes-
smannie ze Strussburga i Zeltenpferdzie, którzy figurowali w rękopisie Strasabur-
skim nr. 222, spalonym w r. 1870.
MUZYKA NA DWORZR KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIKŁŁY 33
storyi kultury europejskiej, na wiele lat wcześniej od Norymberg!,
Monachium czv Wiednia i w krzewieniu muzyki dlugfie wytrwał
lata. Gród wawelski stał się resonansem Włoch wcześniej, niż było
to można przyjąć z dotychczasowych wykładników wpływu wło-
skiego na kulturę polską, zaznaczonego w życiu umysłowem i w sztu-
kach plastycznych. Do własnych potrzeb umiano tu zastosować wzory
sztuki włoskiej. Dowodzi to żywotności umysłowej artystów krakow-
skich, żyjących na dworze Jagiełły.
Nawet leżące w najbliższem sąsiedztwie Włoch kraje niemie-
ckie dały się pod względem przejęcia i zastosowania przykładów arty-
stycznej muzyki włoskiej wyprzedzić znacznie przez Kraków. Bi-
blioteka kapitulna w Trydencie posiadała sześć słynnych kodeksów
muzycznych, zawierających 1585 kompozycyj różnych mistrzów
XV wieku i); dzisiaj jest ta prawdziwa kopalnia dla historyków
muzyki własnością Ministeryum Oświaty w Wiedniu. Dwa kode-
ksy trydenckie, nr. 87 i 92, zostały spisane we Włoszech półno-
cnych i te są najwcześniejsze ze wszystkich. Cztery kodeksy środ-
kowe, nr. 88 — 91 stworzył kopista niemiecki, Johannes Wiser,
proboszcz z Tione, w dwadzieścia do czterdziestu lat później od
epoki powstania rękopisu nr. 52 Bibl. hr. Krasińskich.
W3'^pada mi teraz przedstawić obraz praktyki muzycznej
w pierwszych dziesiątkach lat wieku XV. podać znamiona stylu
ówczesnej muzyki i wykazać stosunek zawartych w zabytku na-
szym kompozycyi do reprezentatywnych dzieł głośnych mistrzów
tej epoki.
Kolebką tego stylu muzycznego, którego istota, po za ewolu-
lucyą różnych czynników technicznych, trwa po dzień dzisiejszy,
była Florencya. Te jedyne w historyi kultury nowożytnej lata,
błogosławione lata, które wydały Dantego, Giotta, Boccacia, stwo-
rzyły także podstawy nowoczesnej estetyki muzycznej, nie teore-
tycznie, ale praktycznie, wprowadzając w świat kompozycye genial-
nych mistrzów, co pierwsi w czasach nowożytnych połączyli dwa
zasadnicze czynniki muzyki: głos ludzki i dźwięk instrumentu w je-
dną kontrastycznie uzupełniającą się całość i oddali muzykę na
usługi wszelakich uczuć i nastrojów. We Florencyi zaświtało Od-
rodzenie muzyki, odżyły ideały antycznego świata artystów hel-
*) Denkrnciler der Tonkunst in Oesterreich: Sechs Trienter Codices. Wien
1900. Str. XIV.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 3
34 ZDZISŁAW JACHIMECKI
leńskich, zapomniane w nazbyt jednostronnie rozwijającem się Śre-
dniowieczu. Odrodzenie to nastąpiło zupełnie samorzutnie, jedynie
dzięki genialności śmiałego nowatora, jakim był Giovanni da Flo-
rentia. Suche spekulacye teoretyków średniowiecznych, mierzą-
cych muzyczne zjawiska liczbami i wtłaczających je w tajemniczo
wyglądające znaki geometryczne, nie byłyby doprowadziły do tego,
co było twórczem dziełem Jana z Florencyi.
W epoce, poprzedzającej jego wystąpienie, w tak zwanej
ars antiqua, komponowano z lubością motety wokalne, wielogłosowe,
chaotyczne sklecenia kilku tekstów w kilku językach i rodzajach.
Taki galimatias jest dowodem, jak bardzo barbarzyńskim i nai-
wnym był zmysł estetyczny tych, którzy motety takie tworzyli
i tych, którzy ich chcieli słuchad. Jedyny to bodaj rodzaj w muzyce
zły bezwzględnie, taki, do którego stanowczo nie można zastosować
wygodnego aksyomatu estetycznego, że: każdy rodzaj dobry, jeśli
rzecz dobra, gdyż rzeczy takie, jak owe wielojęzyczne motety po-
dlegają tylko najsurowszemu potępieniu ze strony estetyki. W Pol-
sce na szczęście nie spotkaliśmy się z żadnym podobnym motetem.
Wyższe piętno artystyczne wobec wielotekstowych motetów
arłis antiguae miały pieśni trubadurów, utrzymane w skromnej
melodyi.
Poznanie utworów muzycznych florenckiego trecenta zawdzię-
czamy w pierwszym rzędzie cennej pracy Johannes'a Wolfa:
Geschichte der Mensural-Notałion von 1250 — 1460 (wyd. w r. 1904),
w której drugim i trzecim tomie znajdujemy w oryginalnej i no-
woczesnej nutacyi kilkadziesiąt kompozycyi z tej epoki. Wolf sam,
wydając kompozycye te, nie zdawał sobie sprawy z ich stylu, uwa-
żał je za utwory pisane tylko do śpiewu. Dopiero Hugo Riemaun
wyjaśnił trafnie właściwą form^ madrygałów florenckich z wieku
XIV, wykr}''!, że wężowo długie melizmaty wykonywali nietylko
śpiewacy, którym w wielu wypadkach nie mogło na to starczyć
oddechu, lecz i instrumentaliści, tak, że kompozycye te składały
się z części przeznaczonych albo dla samych śpiewaków, albo dla
samych grajków, lub wreszcie dla wspólnego zespołu ich, który
był stałym wtedy, kiedy wyśpiewanie tekstu powierzone było je-
dnemu śpiewakowi. Muzyczna forma utworów tych pozwoliła Rie-
mannowi doprowadzić do ładu stosunek tekstu do nut. Podpisywano
go w wieku XIV i XV bardzo niedbale, zupełnie nie troszcząc
się o to, że kiedy nastaną inne sposoby pisania nut (nutacya men-
MUZYKA NA DWORZE KRÓLA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY 35
suralna była niełatwym do zgryzienia orzechem), kiedy późniejsze
generacye zapomną, powolnem odwykaniem, o samych przez się
zrozumiałych praktykach wykonywania kompozycyi aktualnych
w treceiito i quatłrocento, historycy muzyki staną wobec trudnych
problemów. Dzisiaj, po stworzeniu metody Riemanna, przedstawiają
się kompozycye tych czasów odległych we właściwem świetle, ich
tenory, o nadmiernie długich w stosunku do innych głosów war-
tościach nut, spełniają już i w naszych oczach zadanie fundamen-
tów instrumentalnych (rzecz znana trzysta lat wcześniej przed rze-
komem stworzeniem basso continuo\ a tekst, którego poszczególne
zgłoski rozsypano w oryginałach dowolnie pod różnemi grupami
melodyi, umiemy zbieraó i podkładać pod melizmaty, przeznaczone
przez autorów do wokalnego z całą pewnością wykonania, uwalniamy
go natomiast od okresów, które wygrywać mieli na instrumentach
grajkowie.
Styl niderlandzki zapanował tak wyłącznie w muzyce drugiej
połowy XV i w wieku XVI (Okeghem, Josquin, Palestrina, Lasso i nie-
przejrzany szereg innych kompozytorów), że zatarł zupełnie wspo-
mnienie muzyki starych Włochów i późniejszych Francuzów, wno-
sząc w miejsce dawnych celów artystycznych, nowe, oparte na
zupełnie odmiennych podstawach. Kompozytorowie szkół niderlan-
dzkich obliczali niemal matematycznie imitacyjną polifonię swoich
mszy i motetów, około dawniej wysnutych melodyi {cai/Uis prius
factus, cantus firmus) pięły się ich, czasami niesłychanie wyszukane,
sztuczki kanoniczne. Po stu zgórą latach sztuka ich przeżyła się,
nastąpiła silna przeciw niej reakcya; wrócono do prostoty muzy-
cznej, wrócono do zasad tej sztuki, którą znano w XIV wieku
"we Florencyi.
„Za główny cel i za punkt wyjścia w utworach kompozytorów
(sc. florenckich) musimy przyjąć wolne snucie melodyi głosu naj-
wyższego; tenor i kontratenor natomiast komponowano później, lub
raczej dodawano dla uzupełnienia i oparcia głosu wyższego". W tych
słowach Riemanna i) mamy najzwięźlejsze określenie procesu kon-
cepcyi madrygalistów florenckich. Styl tej epoki był bujny pod
każdym wzlędem. Melodye miały śmiałe zarysy; wyzyskiwano
w nich wszystkie postępy interwałów, nie dbając o uświęcone za-
kazy używania niektórych kroków melodyjnych {tritonus przede-
1) Handbuch der Musikgeschichłe II/j str. 50 i i.
3*
36 ZDZISŁAW JACHIMECKI
wszystkiem). Ozdobny sposób śpiewania, koloratura, miał w korapo-
ZYcyach florenckich niemałe zastosowanie. Skojarzenia łiarmoniczne
zadziwiają nas najdalej idącą swobodą we wprowadzaniu wszelkich
akordów, szczególnie silnych dyssonansów. Rytmy zaś, wynikające
z zestawiania w poszczególnych głosach różnorakich wartości men-
suralnych w obrębie jednego taktu, przedstawiają się tak bogato,
jak w żadnych kompozycvach epok późniejszych, aż do czasów
Chopina. Schumanna i Brahmsa, na co zwrócił uwagę Riemann ^).
Dopiero ci trzej wymienieni kompozytorowie zdobyli z powrotem
dla muzyki czynniki rytmiczne stylu staroflorenckiego.
Na ukształtowanie muz\^ki w rondach (rondeau)^ balladach
i madrygałach XIV i XV wieku miała wpływ forma poetyeka
tekstu 2). Zachodzi w nich ogromna rozmaitość konstrukcyi strofek,
ilości zgłosek w wierszach i typów rj^nowania, z czego wynika roz-
maitość budowy muzycznej kompozycyi.
Wytworzono także w czasach tych technikę imitacyi muzy-
cznej w formie caccia (polowanie, gonienie). Uprawiano ją z zami-
łowaniem już w pierwszej połowie XIV stulecia we Florencyi,
stąd też przeszły różne rodzaje kanonów (zwierciadlany, chód
raka i proporcyjny) do t. zw. szkół niderlandzkich, w których
stały się naczelnem hasłem twórczych celów kompozytorów. Znaj-
dujemy nawet w kompozycyach florenckich zapowiedź zagadko-
wych rebusów, którymi się późniejsi mistrzowie niderlandzcy chę-
tnie posługiwali; rozwiązanie tych rebusów dawało dopiero wykonaw-
com klucz do należnego uwartościowania mensurv w głosach. Bez
niego utwór zostawał zagadką. Riemann wykrył ze słów pieśni bal-
ladowej (camon hallata) Franciszka Landina [Magister Fran-
ciscus caecus de Florentia 1325 — 1397) „i/a non s'andra per guesła
donna altera se non al modo usało^ wskazówkę, jak należało men-
surę głosu wyższego rozumieć, i osiągnął w ten sposób głos trzeci
obok dwóch zapisanych w oryginale, otrzymując go z głosu wyż-
szego przez zastosowanie augmentacyi. Guillaume de Ma-
chault (1284 — 1372) napisał znów ;o«c?(?aM, którego wszystkie trzy
głosy mają w drugiej części dokładnie odwrócony porządek inter-
wałów pierwotnych ich melodyi z części pierwszej. Zabawka ta była
•) Handbuch der Mtisikgeschichte, II ,. str. 55.
*) Szczegółowo przedstawił to Riemann w łiandbuch der Musikgeachichte,
II/,. 57—82.
MUZYKA NA DWOKZK KkÓlA WŁADYSŁAWA JACllKŁŁY 37
właściwym celem kompozycyi, jak o tern świadczy tekst dopisany
do niej: Ma fin est mon commencement et mon commencement mu fin ^).
Z podobnemi zjawiskami spotykamy się także już w ręko{)i8ie Ro-
man de tauvel^ z początku XIV wieku i n. p. w utworze Dome-
nica de Ferrara „O dolce compagno''^.
Matematyka muzyczna i forma groteski muzycznej nie były
więc obce tym czasom, które do niedawna jeszcze uważano za
epokg zupełnej nieporadności pod względem techniki polifonii.
Wszystko, co zdobyła sztuka madrygalistów florenckich i kom-
pozytorów francuskiej artis novae, zostało przeszczepione do muzyki
kościelnej, aby w niej zastąpić formy artis antiąnae: hoquetus, tri-
plum, motecta. które Avypleniał z Kościoła dekret papieża awinioń-
skiego, Jana XXII, wydany w roku 1324. Dekret ten miał pod
grozą złożenia z urzędów kościelnych usunąć z nabożeństwa wszy-
stkie rodzaje śpiewu t. z w. figuralnego, które były skażeniem czy-
stości i powagi kantyku gregoryańskiego i wnosiły do misteryów
religijnych świeckie czynniki. Jan XXII występował szczególnie
przeciw wielojęzycznym motetom i używanym w motetach do tek-
stów liturgicznych melodyom pieśni świeckich w formie cantus
prius facłi ^). Podobnie radykalnie chciała wobec muzyki wielo-
głosowej w nabożeństwie kościelnem postąpić komisya muzyczna
Soboru trydenckiego (II września 1562), ale ostatecznie zreduko-
wała zastrzeżenia swoje do następującego przepisu: ^ab ecclesiis vero
musicas eas, ubi sive organo, sive cantu, lascivum aut impurum ali-
quid miscetur arceant, ut domus Dei vere domus orattonis esse videa-
tiir ac dici possit^. W rok później dnia, 2 sierpnia 1564, wydał
Pius IV motu proprio „Alias tiołinullas constitutiojies^ , gdzie polecił
osobnej komisyi złożonej z ośmiu kardynałów ustanowienie reguł dla
muzyki artystycznej w nabożeństwie kościelnem. Z wypadkami
tymi łączy się ściśle nazwisko Palestriny i msza jego Missa papae
Marcelu, której styl stał się uświęconym przykładem muzyki ko-
ścielnej.
W wieku XIV starano się także pogodzić cel muzyki reli-
gijnej z technicznemi i stylistyczuemi zdobyczami epoki, bliskiemi
duchowi czasu. W drugiej połowie tego stulecia komponowali muzycy
północno- włoscy, jak Gratiosus de Padu a, Magister Ghi-
') J. Wolf: Geschichte der Mensuralnotation, II i III nr. 22.
2) Haberl: Bausteine zur Musikgeschichte III 22.
38 ZDZISŁAW JACHIMECKI
rardellus, Bartolino da Padu a, Paolo da Firenze, Lau-
rentius de Florentia i i. części mszalne o wszystkich cechach
stylu madrygalistów, więc jako monodye z akompaniamentem
i z wkładkami [modi) instrumentalnemi, z bogatą ornamentyką zdo-
bniczą i t. d. 1)
Formy muzyki uprawianej na dworze Władysława Jagiełły,
których wyrazem jest nasz zabytek, odpowiadają w zupełności for-
mom współczesnej włoskiej. Mamy tu monodye recytacyjno-śpie-
wne z akompaniamentem instrumentalnym (nr. 1, 2. 4. 7. 9. 12. 13.
14. 16. 21. 22. 25. 26. 30. 31. 33. 34. 36.) i utwory wokalne, w któ-
rych znajdujemy rodzaje faktury homofonicznej, jak i polifonicznej.
Na sam koniec odłożyłem kilka słów, odnoszących się do pa-
leografii muzycznej zabytku naszego. Rodzaj pisma muzycznego
zastosowanego w nim jest typowym dla czasów, kiedy nutacva
mensuralna czarno-czerwona była zupełnie skrystalizowana
we wszytkich swoich zasadach i jednaka była norma interpretacyi
znaków nutowych. Nieco później miała nastąpić zmiana w pisaniu
nut czarnych na puste, czerwonych na nuty czernione
(epoka Dufay'a). Nutacya w rękopisie nr. 52 Bibl. hr. Krasińskich
nie używa (z jedynym wyjątkiem) znaków dla miary taktu, do
której ujęcia pomagają w transkrypcyi prawidła muzyki mensural-
nej. Dla podkreślenia pewnych szczegółów paleograficznych znaj-
dzie się miejsce w dalszej, względnie dalszych częściach pracy
o zabytku naszym, przy sposobności wydania i dokładnej analizy
formalnej zawartych w nim utworów Mikołaja z Radomia i innych
kompozytorów.
Na tem miejscu podziękować pragnę serdecznie pp. Prof. Ku-
trzebie, Doc. St. Zachorowskiemu, dr. J. Dąbrowskiemu i dr. L. Bir-
kenmayerowi, którzy przygodnie pomagali mi w odczytaniu tru-
dniejszych miejsc tekstów łacińskich.
1) Przykłady u Wolfa, Riemanaa 1. c i Wooldridge"a: Oxford hisł. of
musie II.
Zmiany rodzaju w rzeczownikach zapożyczonych
(Na podstawie materyału z języka niemieckiego).
Napisał
Mikołaj Rudnicki.
PRZEDMOWA.
w r. sz. 1913/14 postanowiłem badać wzajemne związki ję-
zykowe między Słowianami i Giermanami. Gdym się jednakże nieco
w zagadnienia dotyczące zagłębił, prędko przyszedłem do przeko-
nania, że w danych warunkach, w danym okresie rozwoju języko-
znawstwa rzecz to wcale trudna, a trudna dlatego, że brak jest prac
przygotowawczych i to teoretyczno-przygotowawczych.
Lwią część wzajemnych stosunków językowych giermańsko-
słowiańskich wypełniają wzajemne zapożyczenia wyrazów, bądź-to
wyrazów zapożyczonych przez Słowian od Giermanów. bądź-to na-
odwrót. Kiedy się jednak w szczegóły zagłębiamy, powstają liczne
wątpliwości co do źródeł zapożyczenia, a odczuwa się brak kryte-
ryów, według których moglibyśmy powziąć stanowcze decyzye.
Jednem z takich kryteryów musi być także w jakimś stopniu
i zmiana rodzaju. Otóż należało rozwiązać pytanie, czy istotnie i o ile
zmiana rodzaju może być brana w rachubę przy osądzaniu źródeł
zapożyczenia?
Kiedym zaczął do tego celu posługiwać się zapożyczeniami
słowiańskogiermańskiemi, okazało się, że materyał ten do zamie-
rzonego celu się nie nadaje, bo częścią jest niepewny i chwiejny,
a częścią nieprzygotowany filologicznie. To też zwróciłem się do
40 MIKOŁAJ RUDNICKI
pożyczek niemieckich z języków obcych w dobie historycznej niem-
czyzny od VIII — XX wieku. Materyał ten dzięki pracom mono-
graficznym, dzięki siownikom etymologicznym, których jest kilka,
a wreszcie dzięki wielkiej pracy Seilera. poświęconej wyłącznie wy-
razom zapożyczonym i epoce ich dostania się do niemczyzny i), jak
najbardziej odpowiadał zamierzonym przeze mnie celom. To też
pracę swoją wyłącznie oparłem na materyale niemieckim, na po-
życzkach niemczyzny z innych języków, przedewszystkiem z języ-
ków romańskich w historj^cznej dobie rozwoju języka niemieckiego.
Seiler w cytowanem dziele zajął się także sprawą zmiany ro-
dzaju przez wyrazy zapożyczone. Tak np. na str. 515 i nn. w czę-
ści IV mówi: Ursachen des Genuswechsels bei Entlehnungen sind
besonders vier zu bemerken:
1) Der EinfluB gewisser Endungen: auf stummes -e endigende
Worte sind haufig zu Femininis geworden nach Analogie der so
zahlreichen deutschen Feminina auf -e: Falle, Quelle, Schmiede,
Liebe etc. Dahin gehóren silmtliche auf -age: Equipage, Kurage etc.
2) Der EinfluB eines bei Ubernahme des Fremdwortes vor-
schwebenden deutschen Wortes: Antichamhre (fem. - nach Zim-
mer n.) etc.
3) Der EinfluB gleichlautender Endungen mit anderm Geschlecht.
So ist la hayonette n. geworden, wegen der obengenannten Worter auf
-ett: Korsett, Kabarett, Ballett, Menuett ; le bastion =^ die Bastion
wegen kation. Ration u. s. w. zugleich unter Mitwirkung von Schame.
Die lat. Amtsbezeichnungen auf -attis, wie considatus etc. sind
neutra das Konsidat etc. nach Analogie der lat. Neutra auf -atum,
wie: Deputata Mandat, Zertijikat. Pekkat, Elaborat, wahrscheinlich
auch zugleich unter Mitwirkung von Anit. Nach jenen rom. Amts-
bezeichnungen sind neu gebildet worden. wie: Rektorat, Dekanaty
Diakonat. Supremat, frc. proUtariat.
4) Aus einem haufig vorkommenden Plur. wird ein neuer,
meist femininer Singular abgeleitet. Vrgl. Kirsche, Fjianme, Birne etc.
*) Die Entwicklung der deutschen Kultar im Spiegel des deutschen Lehn-
worts von Friedrich Seiler.
I Teil. Die Zeit bis zur Einfuhrung des Christentums. XXXVII -\- 268.
II Teil. Von dor Einfiihrung des Christentums bis zum Beginn der neaeren
Zeit. XIX + 263.
III— IV Teil. Das Lehnwort der neueren Zeit. XVI -\- 430, XVI -f- 566.
Halle a. d. S. 1913.
ZMIANY RODZAJU W KZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 41
Powyższe cztery punkty Seilera darlzą się ściągnąć w trzy.
Rodzaj zmieniają wyrazy zapożyczone według niego:
1) Skutkiem pokrewieństwa znaczeniowego;
2) skutkiem podobieństw sufiksalnych;
3) skutkiem pewnych formalno -deklinacyjny eh xech niem-
czyzny. Te trzy punkty odpowiadają moim regułom IV, XI i XIV.
Jeszcze trzech autorów zajmowało się zmianą rodzaju: 1) Mi-
chels 1), 2) A. Polzin -) i 3) J. Blumer 3). Dwóch ostatnich autorów
niestety nie mogłem przeczytać, znam ich tylko z referatu Wil-
mannsa (Deutsche Grammatik III. 2. str. 376 i nn.). Na })odstawie
tylko Wilmannsa wnioskuję, że nowych zasadniczo momentów w ich
pracach niema. Inna praca Polzina (Studien zur Geschichte des
Deminutiyums im Deutschen. Strassburg 1901. Quellen u. Forsch. 88)
jest mi znana, ale w danym związku prawie nie potrzebuje
uwzględnienia.
To plus, które w porównaniu z dotychczasowym stanem praca
moja przedstawia i które spowodowało ranie do podjęcia badania,
polega:
1) Na traktowaniu na równi wszystkich grup wyobrażenio-
wych, wchodzących w skład wyrazu, a zatem grup słuchowo-moto-
rycznj^ch, formalno-gramatycznych i znaczeniowych, jako cech se-
mazyologicznych wyrazu, por. §§ 69 i nn.
2) Metodą indukcyjną wykazałem — jak mi się zdaje, — że
zmiany rodzajowe mają określone przyczyny. Wprawdzie bowiem
można było tak sądzić a priori na podstawie tego twierdzenia, uzna-
wanego w językoznawstwie, źe każda zmiana ma swoje w języku
przyczyny, a zatem i zmiana rodzaju w wyrazie zapożyczonym,
atoli inną jest rzeczą takie twierdzenie wydedukować i wierzyć
w nie, a co innego jest indukcyjnie zbadać materyał i dojść do
tego przekonania na podstawie szczegółowych rozbiorów filologiczno-
psychicznych.
') Zum Wechsel des Nominalgeschlechts im Deutschen. Strasabnrg 1889.
(Diss.).
^) Geschlechtswandel der Substantiva im Deutschen (mit Einschluss der
Lehn- u. Fremdworte). Hildesheim 1903. (Progr.).
') Znm Geschlechtswandel der Lehn- a. Fremdworter im Hochdeutschen.
Leitmeritz 1890 u. 91.
42 MIKOŁAJ RUDNICKI
3) Jeżeli wyraz rodzaju nie zmienia, to dzieje się to z powo-
dów określonych (grupa II i III), albo tylko dlatego, że siła kon-
serwatj^wna. tkwiąca w elemencie rodzajowym obcym, utrzymuje
się bezwładnie w wyrazie przyswojonym (grupa I). Ten punkt wi-
dzenia umożliwia traktowanie zmian rodzajowych jako kryteryum
przy osądzaniu zapożyczeń, cf. §§ 72 i 73.
Ściśle biorąc, jak wiadomo, jest język narodowy jako całośd
abstrakcyą, w rzeczywistości nieistniejącą. Rozpada się on na dya-
lekty okoliczne, lokalne, i na dyalekty hierarchiczne, klasowe. Jedne
i drugie krzyżują się w poszczególnych miejscowościach. Ale na
tem nie koniec: bo i te dyalekty rozpadają się znowu na poszcze-
gólne, koteryjne lub zawodowe sposoby wyrażania swych myśli,
wśród któr3'ch możemy już tylko mówić o dyalektach rodzinnych,
familijnych i wreszcie jednostkowych. Ale nawet jednostka nie
przedstawia w trakcie swojego życia zupełnie jednolitego dyalektu:
zupełnie jednolitym jest on u danej jednostki tylko w danej chwili.
Z tego powszechnego faktu można wyciągnąć wniosek, że i zmiany
rodzajowe muszą być różne: jedne są tylko jednostkowo- indywi-
dualne, drugie koteryjne, zawodowe, inne jeszcze lokalne, a wreszcie
niektóre przybierają charakter powszechny, stając się ogólno-naro-
dowemi.
Szczególną wagę przedstawiają dla nas ogólno-narodowe zmiany
rodzaju; te bowiem muszą być oparte na bardzo rzetelnych powo-
dach, na warunkach szeroko i głęboko w języku ugruntowanych,
skoro im ulega świadomość językowa wielomilionowej społeczności
Już mniejszą ważność mają lokalne zjawiska, a jeszcze mniejszą
jednostkowo-indywidualne; te bowiem ostatnie mają wprawdzie tak
samo zupełnie określone przyczyny, jak i zjawiska dyalektyczne
lub ogólno-narodowe, ale przyczyny te mogą zależeć od bardzo spe-
cyalnych i indywidualnych związków znaczeniowych lub formal-
nych, a nawet niejednokrotnie od wad i nienormalności danej
jednostki.
Odróżnić zmiany indywidualne od lokalnych, względnie dya-
lektycznych w najobszerniejszem tego słowa znaczeniu, jest nie-
możliwe, o ile zwłaszcza chodzi o fakty z przeszłości językowej.
Tak np. w stgn. mamy sfrigil m. 'der Striegel', śrgn. stńgel m. ^=
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 43
Jac. strigilis m. 'Schabeisen', zaś Duez w 1664 r. używa tego wy-
razu jako femininuin; podobnie stgn. tincta^ dinda f., śrgn. tinte f.,
'Tinte', w XVII w. jest Dinteti || Tiiiten f., zaś Aler używa Dinłe(n)
jako maskulinuin. Seiler IV. 188 podaje Etikette n. ^= frc. etiquette i.,
zaś Hirt-Weigand sv. Etikette f. Seiler 1. c. twierdzi, że rodzaj ni-
jaki dostał się do wyrazu skutkiem wpływu już przyswojonego
neutrum Zercmoniell n. cf. niżej § 31. Otóż w wymienionych wy-
padkach trudno orzec, czy są to tylko indywidualne zmiany rodza-
jowe, czy też lokalne, lub warstwowo- koteryjne. O ile się rzecz
tyczy niepowrotnej przeszłości, to wątpliwości nie można rozstrzy-
gnąć, zaś o ile chodzi o teraźniejszość, to chyba takby powątpie-
wania można usunąć, iźbyśmy wszystkich z kolei współżyjących
z Seilerem wypytywali, jakiego rodzaju według ich poczucia języ-
kowego jest wyraz Etikette, nijakiego czy żeńskiego. Być może
w dodatku, żebyśmy otrzymali odpowiedzi sprzeczne, a ten i ów
możeby i nie umiał powiedzieć, do jakiej klasy rodzajowej zalicza
wymieniony wyraz.
Jednostkowo- indywidualne wahania rodzajowe mają tak spe-
cyalne powody, że rzeczą jest trudną, jeżeli wogóle możliwą, wskazać
na ich domniemane przyczyny. Łatwiej to można zrobić, jeżeli
mamy do czynienia ze zmianami dyalektycznemi, a najłatwiej, jeśli
chodzi o zmiany ogólno- narodowe. Przyczyny te bowiem w tym
razie muszą być stosunkowo proste i dla świadomości każdego współ-
językowca dostępne, a nawet muszą się poprostu jego apercepcyi
językowej dość wyraźnie narzucać, skoro są w możności wywołać
w duszy wszystkich współjęzykowców, do danego języka należą-
cych, pewien specyalny układ i rozwój grup wyobrażeniowych. To
się stosuje do wszystkich zmian rodzajowych.
U wielu, nawet pierwszorzędnych, uczonych błąka się w po-
glądach jednostronność, która stara się to lub owo zjawisko języ-
kowe sprowadzać zawsze do jednej przyczyny. W przeciwieństwie
do rzeczonej jednostronności chciałbym podkreślić, że może niema
zjawiska językowego wogóle, któreby można przy-
pisać tylko działaniu jednej przyczyny. W zakresie
zmian rodzajowych zachodzi ten wypadek również, t. zn., że na
zmianę rodzaju danego wyrazu wpływa nieraz cały szereg czynni-
44 MIKOŁAJ RUDNICKI
ków i Że niejednokrotnie trudno oznaczyć, który czynnik ma wpiyw
decydujący. Jeżeli mimo to przeważnie przypisujemy pewną zmianę
określonej przyczynie, to robimy to na tej słusznej podstawie, iż
naprzód określić wszystkich działających przyczyn nie bylibyśmy
w możności, a powtóre, że jeden jakiś moment tak przeważny wy-
wiera wpływ, że wyliczać inne obok niego byłoby rzeczą zbędną
i bezpożyteczną. Atoli rzeczona komplikacya wpływów i przyczyn
zmian rodzajowych sprawia wielkie trudności przy ich klasyfikacyi,
podziale. Dowolności uniknąć się tu nie dało i niejeden z czytel-
ników dany przykład konkretny zaliczyłby do innej grupy, aniżeli
ja to zrobiłem. Tu i owdzie na te trudności zwracam uwagę.
Musimy tu jeszcze wyróżnić dwa szczególne wypadki:
1) Oto kompleks pewnych przyczyn działa w tym samym kie-
runku, a zatem wszystkie razem przyczyniają się do tego. że dana
zmiana faktycznie zachodzi, porówn. niżej §§ 42 i 42 a.
2) Albo też szereg przyczyn działa rozbieżnie, t. zn. że rze-
czownik ulega kilku rozbieżnym atrakcyom, skutkiem czego za-
chodzą wahania rodzajowe u niego i to wahania współczesne albo
następcze, niejednokrotnie mające charakter często jednostkowo-
indywidualny nawet.
Parę przykładów uprzytomni chwianie się rodzaju w wyrazach
skutkiem tych rozbieżnych atrakcyi. Tak np, nn. Echo jest n. skut-
kiem zapewne atrakcyi do rzeczowników typu Tempo, Konta-) i t. d,,
w XVII w. było maskulinum prawdopodobnie skutkiem wpływu
frc. Fecho m., a może i wpływu rodzimych wyrazów równoznacz-
nych śrgn. widergalm m., względnie nn. Widerhall m. W w. XVI
występuje jaktj f. według Hirta-Weiganda Wb. sv. z grecko-łac. echo,
gr. ^yia f. Rodzaj żeński twardo się trzyma aż do XVIII w. za-
pewne skutkiem wpływu sztuki greckiej, przedstawiającej echo w po-
staci kobiecej. Nn. Zimhel f. według Hirta-Weiganda sv., według
Seilera II. 91 neutrura, w śrgn. cymbele, zimhel m., stgn. zymhala f.,
u Luthra f., u Kramera w 1678 Cymhal n., Lexer sv. notuje śrgn.
zimhel, zimel jako m, n., także jako f , również w postaci zimhele f.
i zdrobniałe zimbellin n.
Widzimy, że zwłaszcza w tym wyrazie wahanie mamy bardzo
znaczne i dłuższy czas trwające. Przyczyny jego możemy widzieć
częścią w budowie formalnej (atrakcya do maskulinów na: -el),
1) Seiler III 41.
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACfl ZAPOŻYCZONYCH 45
częścią we wpływie zdrobnienia (zimhelUn n.\ podobnego materyalnie
i znaczeniowo do wyrazu, w tej wreszcie okoliczności, że cymbały
są istotnie drobnym, małym, niewielkim instrumentem muzycznym
cf. §§ 26 i nn. Prócz tego niem. rodzaj żeński należy wywodzić
z obcojęzykowej liczby mnogiej stgn. zymbala f., łac. cymbała, plur.
do cymbalum n. ^= gr. x6|x,3aAov n. cf. §§ 59 i nn. Jeżeli zaś u Kra-
mera (XVII w.) spotykamy Cymbał n., to wprost możnaby trf przy-
pisać łać. cymbalum n., któremu i głosowo jak najdokładniej od-
powiada.
Często wahania rodzajowe nie są rezultatem rozbieżnych atrak-
cyi swoistych, ale są poprostu odbiciem nieustalonych stosunków
w tym języku, z którego dany wyraz został zapożyczony. Wpra-
wdzie rozumie się samo przez się, że w rozumowaniu tem, równa-
jącem wahania rodzajowe obcojęzykowe ze swojskiemi, jest pewna
luka. boć zgodność tych wahań może być przypadkowa. To znaczy,
że wahania swojskie mogą być skutkiem atrakcyi swoistych, a zgo-
dnemi mogą być przypadkowo tylko z wahaniami w tym języku,
z którego wyraz pochodzi. Przypuszczając jednak możliwość takiego
wypadku, podkreślić równocześnie należy, że nie powinno w nas
to budzić niewiary w celowość poszukiwań w tym kierunku. Jeżeli
zgodność wahań rodzajowych zachodzi przy danym wyrazie, zgo-
dność między tym językiem, który był źródłem zapożyczenia, a tym,
który zapożyczenia dokonał, jeżeli dalej nie możemy wykazać, że
ta zgodność ma charakter przypadkowy, to niema powodu, dlaczego-
byśmy nie mieli wierzyć, że wspomniane zgodności stoją z sobą
w związku przyczynowym, t. zn. że jedna (swojska) jest odbiciem
drugiej (obcojęzykowej).
Tak należy rozumieć wypadki takie, jak: śrgn. rodeł, rotel
m. f., nn. Rodeł m., f. ^= łać. rotidus m., rotula f. 'Radchen, walzen-
formig zusammengebogenes Stiick Papier'; stgn. wał 'Wall', śrgn.
wał n. m. 'Wall, Ringmauer' ^= lać. vałłum n. |1 vałłus m.^) 'ts'. Cza-
sem są znacznie zawilsze wypadki, np. nn. Grdeasse f. ^= frc. ga-
leace, gałeasse f., w XVI w. Gałeatze f. -<= włos. gałeazza f. Później
Gałeone. Gałione f. 1| Gałeon. Gałlion m. ^= włos. galeonę, hiszp. ga-
leon, frc. gałion m. Widzimy, że do obcych kontynuacyi dołączają
») Kluge' ST.
46 MIKOŁAJ RUDNICKI
się atrakcje swojskie, boć rodzaj żeński postaci Galeonę ^= włos.
galeonę m. polega tylko na atrakcji do femininów na: -e i t. d.
Czasem dwa wjrazj obce spływają w swojski jeden, jak np. Skan-
dal (XVIII) m. ^= frc. scandale m. ale w 1716. Skandal n. W zna-
czeniu ''anstoBgebende Sache, Argernis' z pewnością pod wpływem
gr. łać. scandalum n. 'AnstoD, Argernis'. Podobnie niem. Zenienł m. n.
'Bindemittel, Kitt' ^= frc. cement m. i łać. caementum n. Wpływ
wyrazu łacińskiego wydaje się późniejszym, bo śrgn. cemetit jest
tylko rodzaju męskiego ^). Czasem takie rozszczepienie jest wyni-
kiem tylko różnego stosunku do tego samego wyrazu obcego, np.
niem. Platan m. || Plątane f. ^= frc. plątane m.; te dwa rodzaje są
następstwem tylko czytania lub nieczytania końcowego francuskiego
-e i atrakcyi raz przez masculina na: -an, to znowu przez ferainina
na: -e, względnie mamy tu do czynienia w liczbie pojedynczej
z nowotworem do liczby mnogiej na: -en, cf §§ 59 i nn.
Powyższe przykłady pouczają dostatecznie o trudnościach, na-
stręczających się w badaniu zmian rodzajowych. Nie są to trudności
wszystkie: są jeszcze czysto techniczne, jak zbadanie dokładne fak-
tycznego rodzaju rzeczownika i t. p., bo nieraz w słownikach o tem
głucho, jaki rodzaj miał dany wyraz w pewnej epoce. To też po-
stępować tu należało z wielką ostrożnością i wypadki niezupełnie
pewne bezwzględnie odrzucać. W ten sposób z materyału , wycią-
gniętego z cytowanej prac}' Seilera i z niżej wymienionych słowni-
ków, wybrałem około kilku tysięcy wyrazów i na rozbiorze szcze-
gółowym zachowania się rodzaju u nich oparłem niniejszą pracę.
Materyai zgrupowałem w ten sposób, że naprzód zająłem się
wypadkami, w których zmiana rodzaju nie zaszła (rozdział I), zaś
w rozdziałach następnych tymi, w których zmiana rodzaju nastą-
piła. Są to rozdziały II, III, IV i V. Rozdziały te stanowią jądro
pracy, jej część najważniejszą. Rozdział VI jest tylko oświetleniem
odwrotnej strony przyczyn, opisanych w rozdziałach II — V, a roz-
dział VII ogólną teoryą tego, co szczegółowo zostało wyjaśnionem
w całej pracy.
Choćby tylko pobieżny przegląd tytułów poszczególnych roz-
1) Hirt-Woigand 8v.
ZMIANY RODZAJU W KZE0Z0WN1KA(;H ZAPOŻYCZONYCH 47
działów poucza, że zasadnicze przyczyuy zmian rodzajowych widzę
w atrakcyach znaczeniowych i formalnych , wz^clędnie formalno-
znaczeniowych. Zauważyć przytera należy, że określeniu „formalny"
nadaję zakres znacznie szerszy od bieżącego, bo rozumiem przez
nie to samo mniej więcej, co materyalnie- głosowy, zaś określenie
„znaczeniowy", względnie „seraazyologiczny", obejmuje także i te
wszystkie elementy semazyologiczne, które tkwią w częściach su-
fiksalnych wyrazu. W rozdziale ostatnim §§ 67 i nn. zlewam te
pojęcia w jedno. Inaczej też nie można się zapatrywać na wyrazy
z punktu widzenia psychologiczno-językowego.
Rozdziały rozpadają się na grupy wyrazowe, ujęte w pewne
twierdzenia, powiedzmy prawa, które nietyle mają na oku ścisłość
klasyfikacyjną i definicyjną, ile oryentacyę jeno w tym lesie faktów
jednostkowo-szczegółowych, jakimi są poszczególne wyrazy. Proszę
czytelnika pamiętać o tem.
Na podstawie tego materyału, który zebrałem z języka nie-
mieckiego (+ kilka tysięcy wyrazów), sformułowałem 15 twierdzeń-
praw; jeżeliby kto zebrał jeszcze większy materyał, zwłaszcza także
z języków innych, toby może postawić mógł takich twierdzeń wię-
cej. Ale zadaniem niniejszej pracy nie jest bynajmniej ani wyczer-
panie całego materyału, ani wyczerpanie wszelkich możliwych ewen-
tualności co do działania przyczyn zmian rodzajowych; zadaniem
pracy jest udowodnić, że przy zmianach rodzajowych działają okre-
ślone przyczyny, że jeżeli ich brak, to zmiana rodzaju nie nastę-
puje. Zdaniem mojem w pracy to udowodnionem zostało.
Nie było również mojem zadaniem bynajmniej dokładnie ozna-
czać, który wyraz z jakiego specyalnie powodu, albo powodów swój
rodzaj zmienił. Pod każdem twierdzeniem znajduje się wprawdzie
szereg przykładów, które, mojem zdaniem, działanie prawa danego
ilustrują. Ale choćby nawet te przykłady były fałszywie wybrane
i w szczegółach, przy bliższem ich badaniu okazało się, że inne
przyczyny spowodowały w danych wypadkach zmianę rodzajową,
a nie te, pod które dany wyraz został podciągnięty przeze mnie,
to i tak całości wywodów te błędy wcale nie rujnowałyby. Wy-
ciągnąć tylko należałoby z tych wypadków wniosek, że wyrazy
trzeba poddać jeszcze ściślejszemu szczegółowemu badaniu, aniżeli
ja to uczyniłem.
Z natury przedmiotu wynikły jeszcze następujące cechy ni-
niejszej pracy:
48 MIKOŁAJ RUDNICKI
1) Mater\'ał językowy, fakty językowe, na których się opie-
ram w swoich wywodach, biorę prawie zawsze z drugiej ręki. Ina-
czej też być nie może, boć każdy, wyznaczywszy sobie taki zakres
badania jak ja. zgubiłby się w szczegółach, gdyby sam chciał do-
cierać aż do podstawowych i elementarnych metod badań filologicz-
nych. Zycie ludzkie na iedno i na drugie nie wystarcza.
2} Zjawiska językowe transponuje się w tej pracy na psycho-
logiczne. Ale stąd wynika cały szereg bardzo ważnych twierdzeń
językoznawczych, na których właśnie znaczenie pracy polega.
Powyższe cechy swojej pracy podkreślam z naciskiem dlatego,
że częściowo ten mój punkt widzenia nie został zrozumiany wcze-
śnie] w mojej rozprawie o assymilacyi ^). W przedmowie do rze-
czonej rozprawy pisałem: „fałszywość nawet tego lub owego przy-
kładu wcale nie unicestwia teoretycznych wywodów, jako z sobą
związanej Całości" (1. c. str. 103). zatem dość wyraźnie wskazałem,
o co mi chodzi.
Przy tej sposobności niech mi wolno będzie jeszcze wyrazić
serdeczne i szczere podziękowanie znakomitemu uczonemu francu-
skiemu p. A. Meilletowi za łaskawe poświęcenie mojej wymienionej
pracy o assymilacyi kilku uwag kryt^^cznych w BuUetin de la So-
cićtć de linguistique de Paris N« 60 (XVIII. 1). Paris 1912, str.
XXI — XXII. Napełnia mnie to otuchą, że i ta praca nie minie bez
śladu i bez następstw w naszej nauce.
Jeszcze jedna korzj^ść uboczna zdaje mi się wynikać z mojej
pracy. Wundt ^) zapatruje się na rodzaj gramatyczny jako na szcze-
gólny wypadek wartościowania przedmiotów i jest zdania, że jeżeli
w języku np. Irokezów amerykańskich bogowie i duchy opiekuńcze,
wreszcie mężczyźni do wyższej klasy rodzajowej należą, zaś kobiety
i rzeczy do niższej, to dzieje się to dlatego, że Irokez siebie ze-
stawia z wyższemi istotami, kobiety zaś z rzeczami.
*) Mikołaj Rudnicki. Studya psjchofonetyczne. I. Assymilacya. KWF. (Roz-
prawy Wydziała filologicznego Akademii Umiejętności w Krakowie) tom L. Nie-
mieckie streszczenie w Bulletin de TAcademie des Sciences de Cracovie. I. Classe
de philologie. Juin-Jaillet et Octobre 1911. Także odbitka: Psychophonetiiche
Studien. I. Assimilation von Mikołaj Rudnicki. Cracovie 1912.
') Yolkerpsychologie. I Band. Die Sprache*. Zweiter Teil str. 19 i nn.
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 49
Otóż Z uwag moich w §§ 3—11, 22 i nn.. §§ 24, 32 i nn.
i gdzieindziej jeszcze, zdaje się wynikać, że pogląd Wundta jest
nieco jednostronnym. Jest bowiem cały szereg wyobrażeń, które
w swoim zakresie mają elementy semazyologiozne rodzajowe i war-
tościowania. Tak np. wyobrażenie baran, koń, buhaj, owca i t. d. za-
wierają w sobie koniecznie element rodzajowy, a obok tego także
element wartościowy, bo w nich tkwią pewne dane stosunku do
człowieka, do pożytku, który mu przynoszą — każda istota zależnie
od rodzaju pożytek inn3^ Bywają wypadki, w których elementy
rodzajowe i wartościowe zostają z sobą w zgodzie, np. buhaj: rodzaj
tego zwierzęcia i pożytek zeń płynący zostają z sobą w najściślej-
szym związku. Nie należy zatem rozróżnień rodzajowych stawiać
jako podklasę wartościowania, ale jako równie uprawnioną grupę
wyobrażeń, ponieważ nie mamy żadnego powodu twierdzić, że roz-
różnienia wartościowe większy wywierały wpływ na świadomość
podmiotu językowego, aniżeli rozróżnienia rodzajowe. Owszem z pe-
wną słusznością nawet możnaby twierdzić, że rodzajowe rozróżnienia
stanowczo w życiu ludzkiem pierwotnem mają i miały większą
wagę, aniżeli rozróżnienia wartościowe. Sam przecież fakt istnienia
człowieka i zwierząt jest z tem rozróżnieniem związany i świado-
mość rodzaju naturalnego jest z pewnością jednem z najwcześniej-
szych zjawisk psychologii ludzkiej, a zatem i językowej. Jeżeli
więc Irokez uważa bogów swoich i duchy opiekuńcze za istoty mę-
skie, a rzeczy za istoty żeńskie, to nie dlatego koniecznie, iż siebie
do istot wyższych zalicza, zaś kobietę zestawia z rzeczami, ale dla-
tego, że pierwiastek męski idzie w parze istotnie z wartościowj^m
w życiu ludzkości; mężczyźni bowiem jako wykonawcy, wojownicy,
myśliwcy i t. d. stale więcej znaczyli, aniżeli kobiety. Tutaj zatem
męskość i wartościowość nie są względem siebie w stosunku skutku
do przyczyny, ale w stosunku równorzędnym: jeden idzie w parze
z drugim, chociaż obaj są właściwie od siebie niezależne. Porównaj
w pracy już cytowane §§ 7, 8 i nn.
Niezależność męskości i wartościowości od siebie była faktem
pierwotnym, a dopiero wtórnie dwa te pojęcia poczęły z sobą spły-
wać z powodu zaznaczonego wyżej, t. j. że pierwiastek męski isto-
tnie począł być więcej wartościowym w życiu ludzkości. Ale oczy-
wiście to spłynięcie suponuje już długotrwały rozwój rodzaju ludz-
kiego, Wundt więc popełnia tu ten sam błąd, który go zbił z toru
także przy oświetlaniu zmian znaczeniowych i nazywania przed-
Rozpiawy Wydz. filolog. T. LIV. 4
50 MIKOŁAJ RUDNICKI
miotów, a który już wytknął Rozwadowski w Wortbildung und
Wortbedeutung. Heidelberg 1904.
Materyał zebrałem w ten sposób, żem naprzód notował te
wszystkie wyrazy, które opracowuje Seiler w swem dziele, wyżej
cytowanem, a następnie stwierdzałem i uzupełniałem go drogą stu-
dyowania szeregu słowników, które poniżej wymieniam.
1. Deutsches Worterbuch von Moriz Heyne. I B. (XIV -j-
1282), II (XXIV + 1238), III (VIII + 1464). Leipzig 1890—1895
(cytowany: Heyne).
2. Deutsches Worterbuch von Fr. L. K. Weigand. V Auflage
bearb. von Karl von Bahder, Herman Hirt, Karl Kant. I B. (XXVIII
+ 1184), II B. (1962) hg. von H. Hirt. GieBen 1910 (cytowany:
Hirt- Weigand).
3. Etymologisches Worterbuch der deutschen Sprache von
Friedrich Kluge. Siebente Auflage. StraCburg 1910 (XVI + 519)
(cytow.: Kluge '').
4. Oskar Schade. Altdeutsches Worterbuch. Zweite Auflage.
I T. Halle a S. 1872-82 (CXV + 671), II T. ib. (1446) (cytow.:
Schade).
Oprócz tych słowników, które poniekąd podręcznikowo były
w użyciu, od czasu do czasu w razie nastręczających się trudności
zaglądałem do słowników innych, jak do wielkiego słownika Grim-
mów, do słownika Lexera dla języka średniogórnoniemieckiego, do
Zarnckego-Miillera, czasem nawet do słowników dyalektycznych i t. p.
W każdym razie wynotowano, jeśli to uważałem za wskazane, o jaki
słownik chodzi. Szpikować cytatami tekst nie miało sensu, lepiej
było tylko w niektórych wypadkach to zrobić, a czytelnik może
z łatwością przecież każdy wyraz, o który chodzi , znaleźć nawet
we wszystkich słownikach, aby sobie o wyrazie wyrobić swoje
zdanie.
Wybór przykładów musiał być z natury rzeczy przypadkowy,
boć i sam nie umiem nieraz podać powodu, dlaczego ten a nie inny
wyraz przytoczyłem exempli gratia. Uniknąć się tego absolutnie
nie dało.
Transkrypcya autorów zachowana w zupełności.
ZMIANY KODZAJU W RKKCZOWNJKACH ZAPOŻYCZONYCH
51
SPIS SKRÓTÓW.
as = anglosaskie.
austr. = austryackie.
baw. = bawarskie.
czes. = czeskie.
dan. = duńskie.
frc, franc. = francnskie.
g., goc. = gockie.
gr. = greckie.
hiszp. = hiszpańskie.
klas. łać. = klasyczno-łacińskie.
łać. = łacińskie.
łać. posp. = łacina pospolita.
łuż. = łużyckie.
ndl. = niderlandzkie.
niem. = niemieckie.
nfrc. = nowofrancaskie.
nn. = nowoniemieckie.
nord. = nordyjskie.
pol(B.) = polskie.
pol-słow. = polsko-słowiańskie.
port. = portugalskie.
późnoargn. = późnośredniogórnoniemie-
ckie (spfttmhd.).
prow. = prowansalskie.
ruB. = ruskie.
śrdn. = średniodolnoniemieckie (rand.),
śrgn. = średniogórnoniemieckie (mhd.).
śrłać. = średniołacińskie.
środkowoniem, = irodkowoniemieckie
(md.).
starszenn. = starszenowoniemieckie (ill-
ternhd.).
stgn. = starogórnoniemieckie (ahd.).
sts. = starosaskie.
Bzwed. = szwedzkie,
ts. = to samo.
tur. = tureckie,
węg. = węgierskie,
włos., wł. = włoskie,
zachodniogn. = zachodniogómoniemie-
ckie.
ROZDZIAŁ I.
Rzeczowniki, które rodzaju nie zmieniły.
I. Ezeczowniki (zapożyczone) zachowują swój dawny rodzaj bez widocznych pozy-
tywnych powodów. Wypadki zgodne.
§ 1. Ta klasa rzeczowników jest wcale liczna. Obejmuje ona
wyrazy z różnych epok, t. zn. w różnych czasach zapożyczone
i z różnych języków. Przykłady ustawiam tak, że rozpoczynam od
zapożyczeń najnowszych:
1. z języka łacińskiego i z romańskich: a) z łaciny: nniem.
Kataster (XVII w.) n, 'katastr' ^= śrłać. catastrum n.; Yehikel (XVIII)
n. "^wehikuł' ^= łać. vehiculuni n. 'ts,'. Ten ostatni rzeczownik raczej
z łaciny należy wywodzić, niż z franc. vehicide, a przynajmniej
przewagę w ukształtowaniu się tego rzeczownika należy przypisać
wpływowi łacińskiemu. Zdają się tego dowodzić dwa fakty: jego
akcent, zgodny z akcentem wyrazu łacińskiego, i rodzaj, o którym
to samo da się powiedzieć. — Dalsze przykłady: Portz f. ^= łać.
portio f. 'porcya', Kurs (XVI) m. 'Schiffsbahn' ^= łać. cursus m. ze
52 MIKOŁAJ RUDNICKI
współdziałaniem franc. le cours m., Matrtkel f. ^= ład. matricula f.,
Klima n. ^= łaó. gr. clima, -tis n., Tuhmilt m. ^= łać. tuhnultus m.
i t. d. Srgniem. elixtre n. 'eliksir' ^ śrłać. elixirium n., śrgn, on?a^ m.
""ornat' ;^= łaó. ornatus m. i t. d. Stgniem. (ahd.) zirh, zirc m. 'der
Bezirk' ^= łać. circus m. 'Kreis, Umkreis'; pf1l m. Tfeil' ^= łać.
posp. pi/ws m. ^= klas. łać. pilum m. "^WurfgeschoB'; merkdt \\ mer-
chdt m. 'der Markt' ^= łaó. mercatus m. 'Kram'; cAasi m. 'der Kase':^=
łać. posp. casius ^= klas. łać. caseus m. 'ts.'; goc. alew n. ^= łać.
*olevom; aurkeis m. 'Krug' ^ łać. urceus m. 'ts.'.
b) z francuskiego: i^owt? (1700) m. 'Grund. Hintergrund' ^=
le fond m.; i?a«^ ra. 'ranga' ^= frc. raJig m.; £''/a?i (XIX) 'Schwung'
m. ^= frc. Han m.\ EHat m. ^= frc. etat m.; Radis, Badies m. ;^=
prowans. raditz m., półn. frc. rac^is m.; śrgniem. pńs m. 'der Preis'
^= frc. pris m.
c) z włoskiego: Kuppel f. ^= wł. cupola f., 5290|5 m. ;^= wł.
spasso m. 'Verguligen, Zeitvertreib'; śrgniem. Kiimpost m. 'gemengte
Dungererde' ^= wł. composto m. 'Zusammengesetztes'. Według Hirta-
Weiganda ^ frc. compost m.
2. Z jęzj-ków słowiańskich ^).
Nniem. Pogrom m. ^= ros. pogromz m., ^'/^^as m.^^= ros. n^kaz^ m.;
Samoivar m. ^= ros. samoirarz m.. Fallasch m. ^^= pols. pałasz m.,
Pikesche || Pekesche f (XVIII) ^^ pols. bekiesza f.; śrgniem. 5?ia^,
nniem. C?/as m. 'Gasterei, Schlemmerei' ^= łuż. A:t;a5 m. 'Sauertrunk,
Hocbzeit, Schmaus'; łwarc || qtmrc 'Cuark' m. ^= pols. twaróg m.
3. Z giermańskicb:
nniem. Kabeljau m. (XV) 'Stockfisch im getrockneten Zustande'
^= ndl. kabeljau ^= bakeljauw ni. 'ts.'; śrgniem. strand, strant m.
""Strand' ^^ śrdniem-ndl. Strand m.
§ 2. Wahania znaczeniowe w grupie tych rzeczowników są
bardzo nieznaczne; na 129 wyrazów większe wahanie wykazuje za-
ledwie kilka + 4. Są to Schussel i. 'rundes, langrundes TischgefilB',
śrgniem. schu^^el{e) f.. stgniem. scii^^il(a) f. ^= łać. scutella, srutila,
względnie scutida f. 'Schale. TrinkgefaB'; Kampf m., ahd. camph m.
*) Niejednokrotnie jest rzeczą bardzo trudną, a czasem wręcz niemożliwą
osądzić, z jakiego języka, względnio dyalektu słowiańskiego, dany wyraz pochodzi.
Dlatego też nie roztrząsam w zasadzie takich pytań, ale podaję ten język sło-
wiański, jako źródło zapożyczenia, który za takowy uchodzi. Obiecuję zaś sobie
zająć się kiedyś tem obszerniej.
ZMIANY KODZAJU W UZRCZOWMKACH ZAPOŻYCZONYCH 53
'Kampf ^= łaó. campus m. '"Feld', które jednakże w średniej łacinie
przybrało znaczenie 'der gerechtlicłie Zweikampf" i z tem znacze-
niem zostało zapożyczone. Dalej Tisch m., stgniem. tisc ni. 'Tisch,
Schiissel, Gang' ^= gr.-łać. discus m. ''Wurfscheibe. flachę Schiissel,
dann Tisch'. Tu możeby też zaliczyć Kurs ra. 'Schiffsbabn', które
jednak z franc. le coiirs m. mogło przybrać swoje niemieckie zna-
czenie. Porówn. francuskie zwroty w rodzaju: Voyage de loiig cours
'żegluga w dalekie strony' i t. d.
Niewątpliwie, że rodzaj rzeczownika jest jego elementem zna-
czeniowym, zwłaszcza jeżeli będziemy na rodzaj patrzeć z punktu
widzenia nowszego, a zatem zgodzimy się, że jest on wyrazem war-
tościowania przedmiotów, nazywanych językowo, a nie animizacyą
przedmiotów, której właśnie objawem byłoby przypisywanie rzeczom
i pojęciom męskiego lub żeńskiego rodzaju ^). W obrębie olementów
znaczeniowych w ściślejszem znaczeniu stwierdziłem u wyrazów tej
grupy słabą waryacj^ę i zmienność: może być, że z tym faktem
w związku zostaje także i ich konserwatywność w zachowywaniu sta-
rego rodzaju, — rodzaju, który miały w języku- matce. Rozumiem
to tak; wyrazy rzeczone posiadają wogóle bardzo słabą zmienność
elementów semazyologicznych, że zaś i rodzaj do tych ostatnich
należy, więc i on nie ulega chwianiu się. Jeżeli zaś ten punkt wi-
dzenia pominiemy, to tylko możemy stwierdzić że rodzaj tych rze-
czowników nie ulega zmianie, a nie możemy jasno powiedzieć, dla-
czego tak jest — chyba tylko dzięki konserwowaniu tego, co było
w języku obcym i z braku powodów do zmiany.
II. Rzeczowniki (zapożyczone) zachowują swój rodzaj z widocznych pozytywnych
powodów, jak w tym razie z powodów znaczeniowych. Wypadki o zgodnym rodzaju.
§ 3. Natura przyczyn, które można czynić odpowiedzialnemi
za zachowanie rodzaju dawnego, jest bardzo rozmaita. Tkwi ona
częścią w szczególnych warunkach rozwoju historycznego, w urzą-
dzeniach społecznych, w naturalnym rodzaju ludzi i zwierząt i t. p.
Można tu wprawdzie ustalić pewne klasy, ale trzeba pamiętać, że
bardziej niż gdzieindziej granice między poszczególuemi grupami
tych rzeczowników się zacierają. Jest to następstwem tego faktu,
1) Wandt: V5IIcerpsychologie. Die Sprache^. II Teil str. 19 i nn.
54 MIKOŁAJ RUDNICKI
Że właśnie rozwój historyczny staje się powodem szczególnych urzą-
dzeń społecznych, które znowu ze swej strony są jego produktem,
a zarazem i przyczyną dalszego rozwoju historycznego i — co za
tern idzie — podstawą nowych urządzeń społecznych. Te nowe urzą-
dzenia społeczne zachowują po części charakter stary i t. d. w kółko.
Weźmy dla przykładu organizacyę kościelną. Otóż założycielem ko-
ścioła był Chrystm, osoba rodzaju męskiego i jego towarzysze, apo-
stołowie, byli także męskiego rodzaju. Wyznaczali też oni swoich na-
stępców tylko z pośród mężczyzn, to też i cała organizacya ko-
ścielna ma charakter wybitnie, wyłącznie męski. Stąd też przv przej-
mowaniu kościelnej organizacyi i chrześcijaństwa przez jakikolwiek
lud wszystkie nazwy dostojników, względnie wykonawców, sprawu-
jących funkcye kościelne, są rodzaju męskiego, ponieważ takiego
rodzaju były w języku łacińskim, ponieważ oznaczały mężczyzn,
ponieważ dalej na mężczyzn przechodził}-. Bo przj^ przejmowania
organizacyi kościelnej przez jakiś lud i wyłącznie męski charakter
tej organizacyi, jako cecha stała i niezmienna, przechodził do da-
nego, świeżo nawracającego się ludu. Skutkiem tego oczywiście
tylko mężczyźni wchodzili w skład nowej organizacyi kościelno-
narodowej.
Do tej podklasy rzeczowników należy przedewszystkiem imię
założyciela kościoła: stgn. i śrgn. KHst m. ^= goc. Xristus m. (='
Kristus) ^), przydomki, mające na celu charakteryzowanie tego za-
łożyciela np. śrgn. patr6n{e) m. 'nur voin Christus ais dem Schutz-
herrn' ^= łać. patronus m. 'Schutzherr. Yerteidiger". Dalej wyraz,
oznaczający jego towarzysz}- i krzewicieli jego nauki, stgn. apostola
śrgn. aposłel m. ^= gr.-ład. apostolos m., wreszcie nazwy, stosowane
do jego następców w zarządzie organizacya kościelną: stgn. bóhes,
śrgn. bdbes, bdbesł, bdbst m. ^= stfrc. papes m. "der Papst'; nn. Bischof,
stgn. biscof m. ^= goc. aipiscaupus m., jak chcą jedni *). względnie
z gr.-łać. episcopus m., jak chcą drudzy ^j, z przeróbką na wzór
włoskiego vescopo m. Tu też należą nazwy wszelkich godności ko-
ścielnych: śrgn. prt^ldte m. ^= łaó. praelatus m., stgn. abhat 'Abt' m.
^= łać. abbat-em m., canunih m. ^= łać. canonicus m. i t. d. aż do
stgn. cltrih, śrgn. cleric, khrke m. ^= łać. clericus m. lub stgn. si-
») Seiler: Entwickl. I 237—8.
») Seiler: Entwickl. I 236—7.
*) cf. Hirt-Weigand. Wb. s. v. Bischof.
ZMIANY RODZAJU W KZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 55
grista m. 'Sigrist Kuster, MeBne', śrgn. sigristfe) rn. 'ts.' ^ śrkó.
sacrisła m. 'Kuster'. Także laterański, ale już i w XIV w. spoty-
kany Pastor m. ^ lać. pastor m., ponieważ wyznanie t. zw. augs-
burskie, względnie luterańskie, jest tylko odgałęzieniem pierwotnego
kościoła.
§ 4. Ale kościół nie obejmował swoją organizacyą tylko męż-
czyzn." Jako osoby podlegające występować też musiały i kobiety,
które w danych warunkach i w obrębie swojej płci mogły też za-
jąć stanowiska kierujące. Skutkiem tego są nazwy w organizacyi
kościelnej, oznaczające kobiety i tylko kobiety: np. stgn. nmna,
nonna f. '^Nonne' ^ łać. nonna f. 'weibliche Person, der mutterliche
Ehrfurcht gebubrt' i t. d.
§ 5. Polityczną zasadę jedynowładztwa monarchicznego wpro-
wadził w życie" C. Julius Caesar i jego też imię stało się nazwą
pospolitą na oznaczenie samowładcy, oczywiście w rodzaju męskim.
Stąd g. kulsar m . stgn. haisar, śrgn. keiser m. ^ łać. Caesar m.,
nn. Zar m. ^ ros. car m. = łać. Caesar, jako ostatniego źródła.
Ukształtowanie się stosunków polityczno-społecznych w dobie
obecnej rozwoju historycznego jest takie, że rządzącymi i wyko-
nawcami zarządzeń, dotyczących ogółu społecznego, są mężczyźni,
a przynajmniej w przygniatającej większości wypadków. To też
i nazwy, służące do oznaczania osób, które występują w powyżej
nazwanych rolach, oznaczają mężczyzn i są skutkiem tego rodzaju
mę&kiegu. Układ stosunków społecznych jest pod tym względem
u ludów jednakowy, więc i zapożyczenia omawianych nazw, wzięte
w rodzaju męskim", wchodzą zgrabnie w stosunki nowe, zyskując
wyraźne powody zachowania pierwotnego swego rodzaju. W czasach
nowszych może ta rzecz ulec pewnej zmianie, o ile coraz więcej
kobiet" będzie wchodzić w skład machiny rządząco- wykonawczej.
Do tej grupy wyrazów należą przedewszystkiem zapożyczenia
wojskowe lub z wojskowemi godnościami związane tytuły i t. d.
Przykłady: nn. Hetman m. ^ msilorus. hetman') m. Z łaciny: śrgn.
vizłuom (XII), nn. Vizdoni m. 'Stell vertreter eines Fursten, Stifts-
hauptmann' ^ śrłac. vicedom(i)7WS m., stgn. gravio m. ^der Graf ^
śrłać. grafio, graphio m., stgn. fo^gat \\ \fogat m. 'der Vogt' ^ śrłać.
vocatus ^ klas. łać. admcatus m. Z francuskiego: admirał (15o0) m.
ś= stfrc. admirał m., śrgn. commendih', komedur, komtur m. 'Komtur'
i) Tak Seiler Entw IV 3i8, jak i Hirt-Weigand Wb. by.
56 MIKOŁAJ RL-DNICKI
^= stfrc. commendeor m., śrgn. heralt m. ""Herold' ^= stfrc. lieralt m.
'ts.', śrgn. cunt ([• cuus, cons) ^= frc. comte m. 'Graf, h^gn. kasteldn,
schaldeldn m. ^= frc. chastelain m., śrgn. harun m. ^= frc. 6aro>? m.,
markis m. ^= frc, marquis m.; śrgn. serjmit. sarjmit m. 'zu FuCe
dienender Kriegsmann' ^ frc. serjant m. Matrose (XVI) ^= ndl.
matroos m. i t. d.
§ 6. Podobnie się rzecz ma z nazwami rzemieślników i wogóle
zawodowców, których nazwy wchodzą w system społeczny danego
ludu, a co za tern idzie i w jego svstem rodzajo\vo-gramat3'Czny.
Przykłady: stgn. arzał m. 'der Arzt' ^= lać. archiałer m. {= arciater
w wj^mowie); gn. Doktor m. (około 1500 r.) ^= łać. doctor m.'^ stgn.
coch m. 'der Koch' ^= łać. cocus ^= coquus m.; stgn. wfnzuril, śrgn.
winzurl[e), dzisiejsze baw. Weinzierl m. i t. p. ^= łać. vinitorem (acc.
od vinitor) m.. stgn. choufo m. 'Kaufmann' ^^ łać. posp. caupo m.
'szynkarz', stgn. {stei)t)mezzo m. 'Steinmetz' m. ^^= łać. posp. mafio m^).
Tu można też zaliczyć nomina agentis na: ■ar^, zapożyczone w wiel-
kiej liczbie z jj. romańskich. Zdcjłały one utworzyć w niemczyźnie
nawet zupełnie odrębną grupę rzeczowników bardzo żywotnych aż
dotąd, por. niżej §§ 38, 39.
§ 7. Pierwotnie śpiewakami byli wyłącznie mężczyźni, to też
i nazwy głosów są stale rodzaju męskiego i pod tym względem
zachodziła Btanowcza zgodność stosunków u różnych narodów, a więc
i zmiana rodzaju nie zachodziła przy zapożyczaniu odpowiednich
nazw: porówn. śrgn. discante m. ^= śr. łać. discantus m. 'dyszkant',
śrgn. Alt (XV) m. ^= włos. alto m., śrgn. Baji (XV) m. ^= włos.
hasso m. ^= łać. bassus m. 'dick, fett, niedrig', śrgn. tennr^ tenor m.
^= włos. tehiore m. ^hohere Manuerstimme'.
§ 8. Jest cały szereg takich położeń społecznych, w których
równą rolę odgrywa mężczyzna i kobieta. Ale skutkiem tego, że
w całym zakresie życia społecznego, w jego stronie czynnej i dzia-
łającej pierwiastek męski wybija się na pierwszy plan, i w tych
zakresach, w których przypada mniej więcej równa rola pierwia-
stkowi męskiemu i żeńskiemu, uwaga apercepcyi językowej skupia
się przedewszystkiem na elemencie męskim. Następstwem tego jest,
że nazwy, które z natury przedmiotu winny się tak dobrze stoso-
wać do kobiet jak i mężczyzn, które zatem winny być bezrodza-
jowe lub dwurodzajowe, mają charakter rzeczowników męskich
1) Tak Kluge' 6v. i Seiler II 65, inaczej Hirt-Weigand Wb. sv.
ZMIANY RODZAJU W IIZRCZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 57
i W tym charakterze przechodzą do języków zapożycznjąeych, po-
nieważ warunki apercepcyjno-językowe aą w nich takie same, jak
i w języku, z którego dany wyraz pochodzi. Do tej grupy wyra-
zów można zaliczyć następujące wypadki; śrgn. bastcut, pastart,
hasthart m. 'bastard' ^= stfr. hastard rn. ^= śrłać. badardus 'Kind
des Packsattels'; stgn. (X) leigo, śrgn. lei{g)e, nn, (Luthcr) LeL póź-
niejsze Ley{e) m. 'Laie' ^= łać. laicns m. 'laik'; stgn, piligrmi, pi-
ligrui, śrgn. bilgerin, pilgerin, bilgrtn '\ t. d. m. 'pielgrzym' ^= łać.
posp. pelegrinus m. ^= łać. klas. peregrinus ^) ; śrgn. simpel m.
'schwachsinniger Mensch' ^= łać. simplex m. względnie simplus m.
'einfach'. Tutaj należą nazwy narodów np. stgn. Krech, Krzach m.
^= łać. Graecus m., stgn. mor, śrgn. m6r{e) m. 'Mohr' ^= łać. Mau-
rus m. Z nazwami narodów pokrewne są w tej roli nazwy gatun-
ków ludzkich, warstw, sekt i t. p. np. stgn. gigant m. 'olbrzym' ^=
łać. gigantem m., śrgn. slave, schklefe (XV), gdaf^ sclave, schlam
(1556) ni. ^= łać. sclavus m. 'niewolnik'; śrgn. ketzer (XIII) m. ^=
włos. gazari m. 'nazwa odłamu Albigensów, później jako apellati-
vum' ^= łać. cathari 2) i t. d.
§ 9. W sferze nadzmysłowej należy stwierdzić antropomor-
fizm, t. zn. mamy istoty o rodzaju męskim i żeńskim. Istoty rodzaju
męskiego odpowiadają mniej więcej charakterem i rolą mężczyznom
w społeczeństwie ludzkiem, mają zatem cechy rządzących, natomiast
istot}^ rodzaju żeńskiego występują w roli raczej biernej, ale za to przez
swoje szczególne cechy wywierają taki silny wpływ na rodzaj ludzki,
iż stają się powodem przemiany jego losów. Ponieważ systemy wyo-
brażeniowe ludów w tym zakresie odpowiadają sobie dość wiernie,
więc i przemian rodzajowych nie można stwierdzić przy zapożycze-
niach W3^razów o zaznaczonym typie znaczeniowym.
Tutaj należą: stgn. engil m. 'Engel' ^= gr. d^yeloc m. za po-
średnictwem goc. aggilus ^) m., stgn. tiufal m. 'Teufel', śrgn. tiiwel^
tieoel m. ^= gr. oió.^oXoc m. 'Verleumder' również za pośrednictwem
goekiem; nn. Fetisch m. 'fetysz' ^= frc. fetlche m. Istoty żeńskie
stgn, i śrgn. strene, szreń f. 'syrena' ^= frc. sirene f, 'ts.', śrgn. fei,
feie, feine, fee f. 'die Fee' ^= frc. faie f., nfrc. fee f. 'ts.'.
*j Tak Seiler II 9, inaczej Hiit-Weigand Wh. sv. wywodzi z włos. pelle-
grino m.
2) Tak Seiler II 142, Hirt-Weigand Wb. sv. wprost z gr.-łae. KaO^apóc m.
3) Tak Seiler Entw. I 2H7.
58 MIKOŁAJ RUDNICKI
§ 10. Kobiety jednak i mężczyźni przedstawiają różne typy,
różne, że się tak wyrażę, okazy naturalne i te typy, te okazy mają
w różnych społeczeństwach ten sam charakter, przybierają te same
mniej więcej cechy indywidualne. To też wyrazy, zapożyczone w ta-
kim właśnie charakterze, wchodzą składnie w kompleks budowy
społecznej ludu zapożyczającego, a co za tem idzie, w związki w)^-
razowe, które tę budowę społeczną odzwierciedlają. Znaczy to, że
te wyrazy osadzają się odrazu w języku jako wyraźna formalno-
znaczeniowa grupa, związana silnie z pewnymi rysami tak społecz-
nej jak i językowej budowy i oczywaście rodzaju nie potrzebują
zmieniać, bo pod tym względem zachodzi zgodność i językowa
i społeczna pomiędzy narodem zapożyczającym a tym, od którego
wyraz wzięto. Do takich wyrazów wypadnie zaliczyć:
Maskulina: śrgn. jwinze, prlnce m. 'der Prinz' ^ frc. princem.',
un. Pachidke (-pogardliwe-) m. ^= słow.-pols. pachołek m.; śrgn. gar-
siin m. Tage, Edelknabe' ^= frc. garcon m. 'ts.'; śrgn. pate m. 'kum,
ojciec chrzestny' ^= łać. jtia^er m. 'ojciec'; śrgn. j)fetłer m. 'Tauf-
pate' ^= łać. patrinus m.; śrgn. lumpem m. 'der Kumpan' ^= stfrc
compaing m. ^= śrłać. companio m. 'Brotgenosse' i t. d.
Feminina: śrgn. (XV) Printzesse f., 'PrinceB'^= frc. princesse f.;
śrgn. amazone f. 'amazonka' ^= frc. amazone f.; śrgn. vełel f 'altes
Weib, Yettel, Kramerin, Hucklerin' ^= łać. vetula f ; dyal. (mittel-
rheinisch) Dunzel i. 'munteres, etwas leichtfertiges Madchen' ^= frc.
donzelle f.; nn. Mamsell f. ^= frc. mademoiselle i. i t. d,
§ 11. Także między wyrazami, oznaczającymi zwierzęta, za-
chodzą częste wypadki, w któryeh nie można danej nazwy i zwią-
zanej z nią grupy wyobrażeń łączyć z innym rodzajem, jak tylko
męskim, względnie żeńskim. Dotyczy to przedewszystkiem tych wy-
razów, w których znaczeniowym kompleksie nacisk spoczywa na
elementach rozpłodowo- rozrodczych, bo w tych razach najwyraźniej
występuje płciowy charakter zwierzęcia. Tak np. trudno z wyobra-
żeniem i wyrazem maciora łączyć rodzaj męski , bo właśnie ten
wyraz głównie dlatego ma wartość, że w jego zakresie znaczenio-
wym nacisk leży na fakcie maciorstwa w stosunku do zgrai
prosiąt. Podobne zjawisko zachodzi i u samców np. w nazwach
ogier^ buhaj, kiernoz i t. p.
To samo, aczkolwiek w zmieniunem ustosunkowaniu, wystę-
puje u samców wogóle, a u tych zwłaszcza, u których się podkreśla,
że przez pewną operacyę swoją zdolność rozpłodową utracili. Tego
ZMIANY RODZAJU W KZECS50WNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 59
typu są wyrazy: nn. Wallach m. 'yerschnittenes, mannliches Pferd'
^= rusko-słow. Wołoch m.; nn. ReuJ3e, lieuji m. 'der Russe, kastrier-
tes Pferd' ^= rusko-słow. rus m. — nazwy przeniesione z tych, którzy
tę operacyę wykonywali ^). Zapożyczeniem wyrazu i pojęcia jest
śrgn. schopez m. 'Schops, yerschnittener Schafsbock' ^= ćes. skopec m.
'Hammer 2); stgn. chappo m., śrgn. kappnn m. 'Kapaun', także 'Ka-
strat' ^= łać. cappo 'yerschnittener Hahn' i z acc. sg. capponem m.
Jak już podkreśliłem, możnaby do tej grupy zaliczyć do pe-
wnego stopnia nazwy wszystkich zwierząt męskiego rodzaju, o ile
charakter samczy wyraźniej u nich występuje i o ile nazwa sa-
micy ma zupełnie inne cechy, tak co do budowy (cf. kozioł || koza),
a zwłaszcza co do pierwiastku, porówn. bt/k || k)-otva, haran \\ owca
i t. d. Tu możnaby zaliczyć stgn. irałi m. 'Bock' ^= łać. hircus m.
'ts.'. Jednakże na ogół i sumarycznie tak postąpić nie można, po-
nieważ u bardzo wielu zwierząt element samczy, względnie samiczy,
tak wyraźnie nie występuje. Zachodzi to zwłaszcza w tych wypad-
kach, w których człowiek z danem zwierzęciem rzadko i krótko się
spotyka i nawet niekoniecznie jasno zdaje sobie sprawę z jego spo-
sobu rozmnażania się. Aczkolwiek zatem podmiot językowy ma
świadomość rozpadania się typu danego zwierzęcia na samca i sa-
micę, to jednak nie ze względów funkcyi rozpłodowej nazywa cały
typ rodzajem męskim. Dzieje się to czasem z powodów szczegól-
nych, jak np. u lwa, którego zestawia się z królem, zatem z pa-
nującym, który w stosunkach ludzkich bywa normalnie rodzaju
męskiego. Zaś w przeważnej ilości wypadków widzieć należy w tej
męskości nazw zwierzęcych podobny objaw, jakiśmy ustalili w § 8
przy rozbieraniu męskości nazw ludów lub warstw, albo typów
ludzkich. To jest z powodu, że wogóle apercepcya językowa jest
skłonna wysuwać pierwiastek męski na plan pierwszy, co zapewne
zostaje w związku z przerzucaniem stosunków międzyludzkich
w świat zwierzęcy, a czasem i roślinny.
1) Tak Seiler Entw. II 231.
2) Tak Seiler II 231—2 i Hirt-Weigand Wb. sv. Bruckner Dzieje języka
pols.' 171 wywodzi z pols. skop. Jedno i drugie zapewne w części jest prawda,
ale rzecz trzeba dokładnie zbadać.
60 MIKOŁAJ UUDNIOKl
III. Rzeczowniki, które nie zmieniły rodzaju skutkiem ciągłego żywego związku
z obcym wyrazem-źródłem, a zatem skutkiem ciągłego odnawiania niejako swego
rodzaju.
§ 12. Niektóre rzeczowniki obce nigdy nie przybrały swoj-
skiego charakteru w całem tego słowa znaczeniu. Pozostały one
zawsze w żywym związku z wyrazami obcymi, które były ich źró-
dłem. Odnosi się to. przedewszystkiem do tych wyrazów, które ozna-
czają przedmioty lub pojęcia, z któremi niewiele ma wspólnego
szeroki ogół narodowy, które zatem są właściwe tylko szczupłej
garstce ludzi, znających ten obcy język, z którego dany wyraz po-
chodzi i mogących skutkiem tego wciąż upodabniać wyraz swojski
do obcego, o ile pierwszy uległ jakimś zmianom.
Naturalnie, że także zmiany rodzajowe wchodzą tu w rachubę.
Możnaby się mianowicie spodziewać, że ten lub ów wymz uległby
przemianie rodzajowej skutkiem najrozmaitszych atrakcyi znacze-
niowych lub formalnych, gdyby ciągły związek z wyrazem obcym
nie niszczył, nie hamował przemiany. Tak np. wyraz nn. Gram-
matikj śrgn. grdmatic \\ grdmatica, stgn, grdmatich f. ^= lać. gram-
matica f. wykazuje stały żywy związek z wyrazem łacińskim. Do-
wodem tego są ciągłe zmiany, upodobniające przj^swojony i już
zmieniony blok fonetyczny do brzmienia eibcego, porówn. śrgn, gr&-
matica, Avyglądające na nową wprost pożyczkę z łaciny, lub nn.
Grammatik, które swoje dwa min wzięło w XVI w. z wyrazu ła-
cińskiego, a może i swoje końcowe: -ik. zamiast stgn.: -ich.
Można przyjąć, że wyraz ten uległby atrakcyi rodzajowej czy
to do wyrazu Buch n., albo do maskulinów na: -ich. -ig, gdyby nie
ciągły, żywy związek z wyrazem obcym, który powodował utrzy-
manie się rodzaju żeńskiego, właściwego i obcemu rzeczownikowi.
Podobnie możnaby się zapatrywać na wyrazy: stgn. kruago,
chruogo m. ^Safran', nn. Krokus m. 'Safranpflanze''^= łać. crocus (sa-
tivus) m. 'ts.'. Stgn. unza 'Unze, Gewicht', śrgn. unz(e) f., nn. Unze
f. ^= łać. imcia f. '^^^ Medicinalpfund. etwa 2 Lot'. Jako maleńka
waga mógł się ten wyraz stać neutrum. ale zapewne żywy związek
z wyrazem łacińskim tej atrakcyi i temu rozwojowi przeszkodził.
Tu może jeszcze należy stgn. milli m. 'Hirse, Rispenhirse' ^= łać.
niilium n. ""ts.'. Wyraz ten i dzięki wpływowi Hirse i dzięki koń-
cówce -i mógł się stać femininum, cf. § 47 o stgn. ihsilt f. ^= łać.
exilium n. ^), a jednak obcy wzór tak żywo wpływał, iż się utrzy-
1) NB. istniały w języku 8tgu. ueutra na: -i typ kitnni, aio widocznie one
ZMIANY RODZAJU W KZBC;Z(łWl<łIKACH ZAPOŻYCZONYCH 61
mał rodzaj nijaki. Tak samo irgn. remedie n, ^= łać. remedium n.,
lubo sufiks: -ie właściwy femininom cf. § 41. Nu. Phalaux m. dzięki
wpływowi równoznacznego złożenia ScliJachtliaufe; f. zaś jest pro-
duktem sztucznym, książkowym ^).
Przykładów możnaby przytoczyć więcej, ale i powyższe zdaje
się wystarczą na to, aby wykazać, że mamy prawo mówić o braku
przemiany rodzajowej skutkiem ciągłego, żywego związku z wyra-
zami obcymi. Porówn. też § 28 niżej.
ROZDZIAŁ II.
Rzeczowniki, które rodzaj zmieniły skutkiem związków znaczeniowych.
IV. Rzeczowniki, u których nastąpiła zmiana rodzaju skutkiem atrakcji równo-
iub blizkoanacznych rzeczowników rodzimych.
§ 13. W tej grupie musimy rozróżnić cały szereg klas po-
mniejszych, aby się tern łatwiej zoryentować w wielkiej rozmaitości
rzeczowników, które się tu dadzą zaliczyć.
1. Języki zapożyczają nietylko te wyrazy i pojęcia, których
temu lub owemu językowi brak, owszem można spotkać cały sze-
reg zapożyczeń, które niejako są zbyteczne, t. zn. że właściwie język
zapożyczający dane wyobrażenie i swojski wyraz z niem związany
posiada, albo posiadał, a mimo to i obcy wyraz sobie przyswoił tak,
że nawet ten ostatni wj-przeć zdołał wyraz stary, zajmując jego
miejsce w zupełności, albo też okupując tylko część zajmowanego
przezeń terenu znaczeniowego. Atoli zachodzą wypadki, w których
wyraz stary, swojski, nie znika bez śladu. Wywiera on mianowicie
pewną atrakcyę na przybysza i ta atrakcya często wyraża się tem,
że wyraz zapożyczony ulega zmianie rodzaju, traci mianowicie ten
rodzaj, jaki posiadał w języku obcym, a przybiera rodzaj wyrazu
swojskiego. Dzieje się to częścią skutkiem czysto gramatycznych
powodów; zapewne np. t. zw. kongruencya rodzajowa rzeczowników
i przymiotników odgrywa tu wielką rolę. Ale i powody filozoficzno-
językowe współdziałają, t. zn. że wyraz obcy, wchodząc ze swym
zakresem znaczeniowym w skład orodzajowionych, względnie w pe-
nie wywierały wpływu decydującen^o, skoro exiłium nie do nich się dołączyło.
Mamy zatom prawo mówić o atrakcyi femininów na: -/■ w stosunku do stgn. milli,
1) Seiler III 39.
62 MIKOŁAJ RUDNICKI
wien sposób za pomocą rodzaju zwartościowanych grup wyobraże-
niowych i towarzyszących im wyrazów, musi się do ich systemu
i podziału dostosować. Nikt jednakże tej sprawy dokładniej nie
zbadał z tego punktu widzenia.
§ 13 a. Przykłady: stgn. fenestra, V€nstar^ śrgn. venster n. ^=
ład. fenestra f. Rodzaj nijaki przybrał ten rzeczownik skutkiem
wpływu starego ougatora n., względnie vmdonga n., które miały to
samo znaczenie. Stgn. anchar, micher, śrgn. anker \\ ankel m. 'der
Anker' ^= gr.-łać. ancora f. 'ts.'; m. skutkiem wpływu swojskiego
senchil m.. senchil-stein m. Wprawdzie było też f. sinchila f. 'Senkel',
więc może współdziałała tu i atrakcya ze strony maskulinów na: -er.
— Stgn. flegil m. ^= łać. iiagellum n. Teitsche', Lexer notuje też śrgn.
vlegele f. Już samo to wahanie rodzaju wskazuje na wpływ starego
Drischel m. f., śrgn. drischel. stgn. driscila f., które to samo narzędzie
oznaczały co i łać. flagellum. Stgn. gurgula f. 'die Gurgel', śrgn.
gurgel f. ^= łać. gurgulio m. skutkiem wpływu stgn. ąuerechela^
guerca f. o tem samem znaczeniu. — Stgn. karto m., ka7-ta f., śrgn.
kartę f. 'Karde, Weberdistel' ^= śrłać. cardns m. 'Distel'; f. skut-
kiem wpłj^wu rodzimego stgn. zeisala, zeisila, śrgn. zeisel f. 'Karde,
Distel'.— Śrgn. metalle (1314) n., f., metali (1482) u. 'Erz'^ gr.-łać.
metallum n.. za pośrednictwem franc. metal m.; n. skutkiem wpływu
starego stgn. gasmkli n.. śrgn. gesmide n., używanego także w zna-
czeniu 'metal' i).
Nn. Chiffre f. ^= frc. le chiffre m. pod wpływem 'Zahl' f,;
nn. Peitsche f. ^= pols. bicz m., czes. bić m. pod wpływem starego
wyrazu gierm.: stgn. geisala f., śrgn. geisel f., nn. GeiOel f. 'Peit-
sche', także stgn. stvinga f. 'Peitsche', śrgn. swinge f. Później dopiero
przybrały rodzaj żeńsl^i za zadomowionem Peitsche f. talsie nowe
pożyczki Karbatsche f. (XVII) ^= pols. karbacz m. i Kniite f. ^=
ros. knut m. — Wpływ wyrazu Peitsche wynika jasno ze złożenia
Knuttpeitsche. W 1817 roku było jeszcze der Knut m.
§ 13 b. 2. Zakres znaczeniowy wyrazu zapożyczonego, wcho-
dząc do nowego otoczenia językowego, nawiązuje relacye znacze-
niowe z kompleksami wyrazów przedewszystkiem pokrewnych,
istniejących już w danym języku. Przez nawiązywanie nici sema-
zyologicznych z różnymi wyrazami modyfikuje dany wyraz już to
') Heyne 6v.
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 63
swoje układy elementów semazyologicznych, już to układy wyrazów
tych, z którymi się w jakiśkolwiek sposób wiąże. Przytem zajsó
może jakieś bliższe związanie się znaczeniowe z tym lub owym
wyrazem i obopólny lub tylko jednostronny wpływ jednego wyrazu
na drugi. Nam tu chodzi o ten wypadek, kiedy wyraz, ustalony
już w danym języku, wywiera tak silny wpływ na wyraz nowo-
zjawiający się, że wyraz nowy zmienia swój rodzaj analogicznie
do wyrazu starego. Dzieje się to — w tym razie — na podstawie
częściowej albo całkowitej tożsamości elementów znaczeniowych obu
wyrazów. Tu możemy zaliczyć cały szereg wypadków:
Stgn. lane, śrgn. lane f. u Luthra f. i m. i wogóle od XVI —
XVIII wieku występuje także jako m., nn. die Laune f. ^= łać,
liina f. Wiadomo, źe rozwój znaczeniowy odbył się drogą 'Mond —
Mondphase — Mondwechsel — GlUckswechsel — Wechsel der Stim-
mung', zaś rodzaj męski pochodzi od rzeczownika der Mond m.,
z którym znaczeniowo teu wyraz łaciński był przez pewien czas
zupełnie identyczny.
Stgn. chiiph, chopph^ chopf m. 'hohlrundes kugel-, halbkugel-
fórmiges Trinkgefali, Becher', śrgn. koph, kopf m., porówn. dn. kop
m. II koppe f. 'ts.' ^= łać. cuppa f. 'Becher'. Rodzaj męski skutkiem
wpływu równoznacznycłi Becher m. i Pokot m. Śrgn. phasól f. Ta-
seole, Fasele, Fisole' ^= łać. phaseolus, fasiolus m. do XVI i XVII
wieku oznaczało 'Erbse', zaś rodzaj żeński otrzymało od śrgn. bóne,
stgn. bona f. 'langliche Schotenfrueht'. Ze ten ostatni wyraz znacze-
niowo przyciągał wyraz phasól świadczą śrgn. zwroty w rodzaju:
die fasoeln oder die pón ^). Ciekawe rozszczepienie rodzajowe skut-
kiem podwójnej atrakcyi znaczeniowej wykazuje śrgn, spaldenier,
spalier ^= włosk. spalliera f. 'Scliulterharnisch', zaś w złożeniu spal-
liera di giardino ^= 'Gartengelander'. Otóż wyraz ten występuje
w śrgn. jako f., co jest odbiciem żeńskiego rodzaju w języku wło-
skim, wreszcie jako m. i n. Oczywiście, że swoje m. wyraz ten
otrzymał od wyrazu "^Harnisch' m., z którym się stykał znaczeniowo,
zaś swoje n. od wyrazu Gelander n., którego znaczenie także po-
siadł. Inne śrgn. wypadki np. trosse f. 'Heergepack' ^= łać. trossa f.,
dziś der TrojJ analogicznie do 'der Haufen', Minutę f., śrgn. mi-
niU{e) f. ^= łać, minutum tempus n. analogicznie do Stunde, Secunde
{:^= łać, secunda pars) i t. d. Wreszcie wypadki zupełnie nowe np.
*) Lezer 8v,
64 MIKCŁAJ HUDNICKI
nn. Flankę f. ^= f rc. Je flanc m. analogicznie do Seite f. ^), Num-
ffier f. ^=, włos. numero m. względnie ład. numerus m. analogicznie
do Zahl f., Aquavit m. 'okowita' ^=^ łać. aquavita f. ^^^ aj^ia vitae;
m. analogicznie do Branntwein m., Antischamhre xx. ^= frc. a?«^2-
chambre f. analogicznie do Zimmer n., względnie do swego prze-
kładu Yarzimmer n , Bencontre n. ^ frc. rencontre f.. n. analogicznie
do Ge/echt n.. Zusammentrefen n., Eapier n. ^^= frc. rapiere f. ana-
logicznie do Schwert 2), Bonmot n. (XIX) ^^= frc. iow »wo^ m., n. ana-
logicznie do Tfor^ n. i t. d. i t. d.
§ 14. 3. Wyraz novvow3"stępujący w języku nietylko wiąże
się z wyrazami częściowo lub całkowicie identycznymi z nim co
do zakresu elementów semazyologiczn3^ch. Związki jego sięgają
dalej. Przedewszystkiem ulega on pewnej prym.itywnej definicyi
i klasvfikacyi. Nie jest to oczywiście ani definicya ani klasyfikacya
naukowa, oparta o cechy logiczne i logicznie przeprowadzona, ale
jest to klasyfikacya i definicya psychologiczna, która jednakże jest
w zasadzie taką samą czynnością, jak i klasyfikacya logiczna i może
być z nią zgodna. Różnica między temi klasyfikacyami polega t3"lko
na stopniu uświadomienia sobie i oceny zjawisk świata zewnętrz-
nego. Jeżeli my np. taki nasz wyrób jak stal zestawiamy raczej
z rudą żelazną, a nie z pierwszym lepszym kamieniem, to pochodzi
to stąd, iż nasza obserwacya świata zewnętrznego postąpiła tak da-
leko, że potrafimy ocenić istotny związek stali z rudą żelazną,
aczkolwiek na pierwszy rzut oka wcale one podobnemi nie są. Ina-
czej się ta rzecz przedstawia dla umysłu pierwotnego, dla umysłu,
przeprowadzającego klasyfikacyę rzeczy na podstawie tych podo-
bieństw, które się przedewszystkiem powierzchownej obserwacyi
podmic^tu mówiącego narzucają. W tym wypadku mamy do czy-
nienia z klasyfikacya psychologiczną. Umysł taki nie widzi podo-
bieństwa między stalą a rudą żelazną: jest zdania, że między
stalą a kamieniem jest więcej związków — przedewszystkiem
twardość, może połysk, służenie do podobnych celów użytkowych i t. p.
Tak tedy np. stgn. ecchil^ ecchel, echel. ecchol. śrgn. eckel m. 'stal' ^=
śrłać. aciale n. '^ts.' posiada złożenia ze -stein. a więc eckelsłein, heckel-
słein m. i zapewne z tego złożenia ma swój męski rodzaj, a w części
«) Tak Seiler IV « 69 i 517.
*) iSeiler IV 518 chyba przez pomyłkę twierdzi, że do Degen, które jednak
zazwyczaj słowniki niemieckie notują jako m.
ZMIANY RODZAJU W KZKC/.0\VNIKAf!H ZAPOŻYCZONYCH 6&
może i od rodzimego stahal m. 'Stahl'. Taki przysmak, jak gn.
Marzipan n. ^= włos. marzapane m., frc. marcepain m. '"marcypan'
podciągnięto pod ogólne pojęcie Brot n. i obdarzono również ro-
dzajem nijakim i t. d.
§ 14 a. Wypadków podobnych można naliczyć bardzo wiele
i da się naogól powiedzieć, że zależność rzeczowników o. węż-
szym zakresie od rzeczowników, mających zakres szer-
szy, zostaje w pewnym stosunku dobogactwauchwytnych
różnic między rzeczownikami o zakresie węższym. To znaczy: je-
żeli różnice między przedmiotami, rzeczami o zakresie węższym,
są większe, to ich wspólna zależność, a właściwie zależ-
ność rzeczowników, które je symbolizują, jest mniejsza od
tego rzeczownika, który ma zakres szerszy — i naodwrót.
Logicznie zatem rzecz biorąc, mówimy tu o gatunku i jednostkach
doń należących, względnie o gatunkach niższych i najniższych. Ten
stosunek właśnie daje się stwierdzić przy zmianie rodzaju w wy-
razach zapożyczonych.
a) Obce wyrazy, oznaczające materyały tkackie, są wszystkie
maskulina. ponieważ wyraz, symbolizujący ich pojęcie gatunkowe,
wvraz rodzimy Sto^^ jest również rodzaju męskiego.
Przykłady: śrgn. scarldt m. ^hochrotes Tuch, hochrote Farbę,
Scharlachfieber' ^= śrłać. scarlatum n. 'ts.' ^= pers. sakarldt '^ts.'.
W śrgn. scharlach{eń) n., m., później nn. Scharlach tylko m. Natu-
ralnie, że śrgn. scarldt =^ Scharlach{en) =^ nn. Scharlach skutkiem
wpływu rdzennego wyrazu niemieckiego Lachen, Laken n. 'Mantel,
Tuch', od którego też i pochodzi rodzaj nijaki, właściwy przez pe-
wien czas wyrazowi zapożyczonemu. Ngn. Musselin (1714) m. "^mu-
ślin' ^= frc. mousseline f. 'ts.'. Także wpływ włosk. U mussolino m.
nie jest wyłączony; nn. Batist m. ^= frc. batiste f., może ze współ-
działaniem wyrazów na -ist, jak Drogist, Gardist i t. d.; nn. Ka-
melott (1605) m. przedtem Schamlot, Zamlott, śrgn. schamldt ^= frc.
Camelot m.; nn. Flanell m. (1715) ^= frc. Jianelle ^) f.; nn. Mohr m.
(XVII) 'Zeug aus Seide oder Halbseide' ^= frc. moire f. 'mora',
nn. Pliisch m. (XVII) ^= frc. peluche f. "^plusz' i t. d. Inne zapoży-
czenia o rodzaju męskim pochodzą od obcych maskulinów, a więc
decydującego światła na tę sprawę nie rzucają, por. np. nn. Bro-
kat m. (1717) ^= frc. hrocat m.. Krepp m. (XVI) ^= frc. crepe m,,
1) U Seilera III 202. fanelłe przez pomyłkę.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV.
66 MIKOŁAJ RUDNICKI
nn. Kanevas m. ^= frc. canevas m., śrgn. sattn m., a później w XVIII w.
Satin m. ^= frc. satin m. 'Seidenzeug'.
b) Również obce wyrazy, oznaczające (drogie) kamienie lub
przedmioty jako kamienie sklasyfikowane przez podmiot językowy,
są rodzaju męskiego, bo również gatunkowa nazwa dla nieb była
rodzaju męskiego: Stein. Zauważyć jednak należy, że przykładów
tu można znacznie mniej jirzytoczyć, bo te zapożyczenia pochodzą
głównie z jęzvka łacińskiego, względnie z jj. romańskich, w któ-
rych także gatunek 'kamień', t. j. lać. lapis pojmuje się także jako
maskulinum.
Przykłady: Granity śrgn. granit m. i^= lać. granitum (marmor)
n. 1) ^ts.'; stgn. marmul, murmul m., śrgn. niannel m. ^= lać. mar-
mor n,; wpływ gatunkowego wyrazu Stein m. wynika już ze złożeń
np. Marmelstein i t. p. Stgn. chalch m. ( cale) 'Kalk' ^= łać. calx f.
'wapno', por. złożenie u Lexera Kalcstein m. Srgu. quader m. n.
""Yiereckig gehauener Stein' nn. Quader m. ^= łać. ąuadrus {lapis) m. i|
quadrum n. W języku niem. zwyciężył rodzaj męski pod wpływem
wyrazu Stein m , porówn. złożenia Cuaderstein m. ^kamień ciosowy'
i t. p. Inne męskiego rodzaju pochodzą z obcych maskulinów, np.
śrgn. Karfunkel{stein) m., nn. Karfunkel m. ^= łać. carbunculus m.,
śrgn. topdze m. ^= łać. {lapis) topazius, względnie tylko topazus m.,
nn. Qnarz, m. ściągnięte z ąuaterz^ quaderz (XVI w.) ^= słów., jak
chce Bruckner *), z pols. twardziec m., co warto zestawić z niem.
ticarc W quarc m. ^= slow.- pols. twaróg m. Stgn. herille m. ^^ łać.
heryllus m., ametiste m. •'^= łać. amethystiis m. i t. d.
§ 15. Dla każdego, ktokolwiek jest mniej lub więcej dokładnie
oznajomiony z materyałami tkackimi, różnice między takimi wyro-
bami jak plusz a batyst, muślin a szkarłat są zupełnie wyraźne.
Tak samo się rzecz ma z (drogimi) kamieniami: różnice np. między
rubinem, ametystem, berylem łatwo zauważy, ktokolwiek miał z tymi
kamieniami cokolwiek więcej do czynienia. Nie tak jednakże rzeczy
się układają, jeżeli weźmiemy pod uwagę szerokie warstwy ludowe.
Przeważni! masa wcale w życiu nie widziała takich kamieni, a je-
żeli widziała nawet, to nie tak często, aby w umysłach mogła się
utworzyć wyraźna grupa cech , odróżniających jeden kamień od
drugiego. To też dla szerokich warstw ludowych są to przedew^^zy-
') Lexer sv. wjwodzi z frc. granit ni.
*) Bruckner: Dzieje języka pols.' 67.
ZMIANY RODZAJU W KZKOZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 67
stkiern kamienie (drogie). Nic też dziwnego, że przy klasyfikowaniu
rodzajowem podciąga siy je wszystkie pod rodzaj wyrazu, oznacza-
jącego pojęcie gatunkowe, jak w tym razie w języku niemieckim
pod rodzaj wyrazu Stein. Mutatis mutandis to samo się da powie-
dzieć o wyrazach, oznaczających materyały tkackie.
§ 16. Powyżej opisana zależność rodzajowa rzeczowników ga-
tunku niższego od rodzaju rzeczownika wyższego gatunku staje się
szczególnie widoczna, jeżeli powyższe dwie grupy pod a) i b) ze-
stawi się z grupami, które wykazują pomiędzy gatunkami niższymi
różnice większe, tak wielkie, że szerokie warstwy ludności są w mcjż-
ności je ocenić, zwłaszcza, jeżeli dany przedmiot, symbolizowany
przez rzeczownik, jest zjawiskiem zwykłem, codziennem i dostęp-
nem dla przeważającej masy ludności. Do tego celu użyjmy analizy
dwu grup znaczeniowych: zwierząt i roślin.
Otóż wiadomo, że pomiędzy poszczególnemi roślinami, jak
i zwierzętami, zachodzą tak znaczne różnice, o ile chodzi o ich
czysto zewnętrzny wygląd, ich wielkość, barwę, proporcyę wzajemną
części ciała i t. p., że podciągnięcie ich nieskończonej rozmaitości
pod jedną jakąś nazwę gatunkową wydaje się rzeczą niemożliwą.
Tak też i jest. Nazwy roślin i zwierząt nie wykazują takiej jedno-
litości rodzajowej, jak imiona powyższych grup a) i b), imiona ka-
mieni i materyałów tkackich. Atoli są pewne klasy roślin i zwie-
rząt, które zdradzają tę samą zależność rodzajową od swych wyższo-
gatunkowych nazw.
c) Z punktu widzenia psychologii podmiotu mówiącego można
wszystkie zwierzęta podzielić na dwie grupy: na zwierzęta bardziej
mu znane, które widuje częściej, codziennie i na zwierzęta, o któ-
rych przedewszystkiem słyszał, a sam ich nie widział, a przynaj-
mniej widuje bardzo rzadko. Zrozumiałą jest rzeczą, że pod nazwę
wyższo-gatunkową 'zwierzę' podciągnie przedewszystkiem te, któ-
rych nie zna, o których słyszał lub czytał, że właśnie są zwie-
rzętami, bo o tych, które codzień ogląda, któremi posługuje się
dla własnych swoich celów użytkowych, umie coś więcej powiedzieć,
wie coś więcej, niż tylko to, że są zwierzętami. Jest to dlań
fakt tak jasny i widoczny, że nie potrzebuje być wyrażonym w aper-
cepcyi językowej. Istotnie zmiany rodzaju, o którychby można
przypuszczać, że zaszły pod wpływem gatunkowego apellativum,
w nazwach tych zwierząt można stwierdzić, które właśnie są nam
obce, które są egzotyczne.
68 MIKOŁAJ RrONICKl
Przykłady: śrgn. %emel, kemmel. kembel m.. w XVI w. spotyka
się Camelin f. 'samica wielbłąda', u Lutra i później Camel. Kamei n.
i nn. Kahneel d. ^= łać. camelus m., gr. y.ajj.r^Xoc m. i f. W śrgn.
istnieje jednak złożenie kemeltier n. ^) i trwa aż do XVI w. ^). To
złożenie wyraźnie wskazuje, że wyraz niższogatunkowy kamei n.
wziął swój rodzaj od wyższogatunkowego Tier n. ^). Zwierzę to
właśnie nie było znane szerokim warstwom ludności z bezpośredniej
obserwacyi; to też fakt uświadamiania sobie niejasnego przy wy-
razie Kameel. iż on oznacza jakieś zwierzę, wyraził się w zmianie
rodzaju, w zarzuceniu rodzaju obcego, a nadaniu tego rodzaju, który
miało swojskie wyższogatunkcwe apellatiyum Tier n., pod które
niższogatunkowy wyraz Kameel m. podciągano stale. Podobne rozu-
mowanie da się przeprowadzić przy zmianach rodzaju u wyrazów:
Dromedar m. n. ^^= łać. dromedańus m., porówn. złożenia z XV w,
dromelłier, trummeltier n.. później jeszcze w XVIII w. Trampeltier.
Współdziałanie blizkoznacznego Kameel n. mogło istnieć. Tak samo:
nn. Lama n. ^= frc. lama^ glama m.; stgn. mfd m., śrgn. mfde m.,
mili ra. n,, nn. Maul n, ^= łać. mulus m.. porówn. dzisiejsze Maul-
tier n. |{ Maulesel m., ale w XVI w. tylko Maulłier n., multhier n.,
śrgn. mfdtier n.
Uwaga. Jeżeli np. nn. Elenn m. ^łoś' ^= słow.-pols. jeleń ^) m.
i nn. Tiger m. ^= gr. łać. tigris m. f. mimo złożeń z -tier: Elentier^
w starszem nn. Ellendtier n., śrgn. tigirtier n. aż do XVII w., wy-
razy nn. Elen. Tiger pozostały maskulinami. to da się to łatwo wy-
tłumaczyć krzyżowaniem przez „prawa", powiedzmy tendencye inne,
jak w tym razie przez wpływ równoznacznego niem. Hirsch m.
i nazw na -er^ jak Marder^ Kater, Eber i t. d.
d) Wśród nieskończonej rozmaitości r(^ślin spotyka się ich
pewne gromady, których poszczególne gatunki, względnie jednostki
gatunkowe różnią się od siebie bardzo niewiele. Skutkiem tego pod-
ciągnięcie jednostki pod ogólne miano gatunku jest łatwe i łatwym
też jest wpływ semazyologiczny nazwy gatunkowej na jednostkową.
1) Kluffe' sv. 2) Seiler II 162.
*) Swoją drogą wypada jeszcze zwrócić awa»ę na 6rgn. deminutivum kdmlin,
które powstało skatkiem niewolniczego przekładu łać. camelus, uważanego fal-
ezjwie za deminntivam. Rodzaj nijaki zdrobnienia mógł współdziałać przy usta-
leniu się n. Porówn. Albert Polzin : Stadien znr Geschichte des Deunnntivuni6 im
Deutschen. Quellen u. Forschungen 88. Strassburg 1901 str. 14 — 15 i 18.
*) Bruckner Dzieje jez. pols.* 67.
ZMIANY KODZAJU W KZKCZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 69
Dadzą się zwłaszcza wyodrębnić dwie grupy pod tym względem:
drzewa i kwiaty. Dla przeważającej masy ludności jest prawie
rzeczą niemożliwą przeprowadzać szczegółowe rozróżnienia pojedyn-
czych kwiatów. Jest to rzecz znana, że każdy jest przedewszyst-
kiem kwiatem i koniec. Wpływ też gatunkowego apellativum
daje się zauważyć przy zapożyczeniach w niemieckiem, a więc obce
maskulina przechodzą na feminina dzięki wpływowi wyrazu Blume,
który jest rodzaju żeńskiego.
Przykłady: nn. Aster f. (XVIII) ^^= gr.-łać. aster m.^ cf. także
złożenie niem. Sternhlume; nn. Ranunkel f. ^= łać. ranunculus m.,
w niem. jeszcze w 1678 r. jako m.; nn. Lewkoje f. (1700) ^= włos.
leucojo m., nn. Floskel f. 'Redeblume' ^= łać. fiosculus ra., nn. Be-
seda jl Besede f. ^= łać. imperat reseda (morbos) 'poskrom choroby'.
Zgodne: nn. Aurikel f. (XVIII) ^= łać. auńcula 'Bergschliisselblume,
Barenohrlein'.
Jak kwiaty swoim okwiatem, tak drzewa znowu swoim wzro-
stem, pniem i liśćmi wyróżniają się dla człowieka z pośród innych
roślin i dlatego ściślej je podmiot językowy wiąże pod mianem ga-
tunkowem Baum m. Widocznem to jest szczególnie w tych wypad-
kach, gdy ten sam wyraz oznacza owoc i drzewo, z którego owoc
pochodzi. Wtedy drzewo jest rodzaju męskiego, zaś owoc żeńskiego,
porówn. niżej §§ 17 i 63.
Przykłady: nn. Pfiaumei. 'bekannte Steinsobstart', śrgn. p/limie,
stgn. (XI) phrimia f. || fitmo m. Tflanzeubaum' ^= gr. 7ipo9(xvov za
pośrednictwem gockiemi); śrgn. olwe f., m. 'Olbaum' w XVI w. 'die
Frucht des Olbaums'. nn. Olive f. 'nur die Frucht des Olbaums'; stgn.
mandala f. ^= rom. mandula, łać. amandula f.; śrgn. mandel f., m.
W słownikach nie widzę podanych znaczeń 'drzewo' dla m., 'owoc'
dla f., prawdopodobnie jednak tak jest. Stgn. palma f. || palmboum m,
^= łać. palma (biblijne) f., śrgn. pahne, halme m., rzadziej f., także
palm, halm m., cf. np. zwroty 'der sigenanfte Palmę 'die Palmę des
Sieges'. Również środkowoniem. (md.) palmę jako n.; to ostatnie za-
pewne pod wpływem złożenia śrgn. PalmrU n., zanotowanego u Scba-
dego, Srgn. huhs m.^= gr:Aa.Q.. huxus t, porówn. złożenie stgn. hclis-
houm m., nn. Buchshaum. Pierwsza część złożenia stgn. lorheri u.,
f. ''die Frucht (Beere) des Lorbeerbaumes'. śrgn. lórber, nn. Lorbeer m.
Xorbeerbaum' ^= łać. laurus f. Srgn. pfersich m. (XII), nn. (do
1) Hirt-Weigand sv.
70 MIKOŁAJ RUDNICKI
XVII) Pfersich m., dziś Pjirsich m. „ursjjrtinglich bloB fiir den Baum
jetzt auch fur die Frucht", zaś starym dla owocu wyrazem było
Pjirsche f. ^= lać. persicmn (malum) \\ śrłać. persica f.
§ 17. Naogół można zauważyć, że imiona owoców są stale ro-
dzaju żeńskiego w wyrazach zapożyczonych. Być może, że zmiana
ta rodzaju odbyła się już częściowo w d\'alektach romańskich, za
których pośrednictwem wziął język niemiecki imiona owoców z ła-
ciny 1). Częścią może współdziałały czynniki formalne, zwłaszcza
u tych rzeczowników, które w obcych językach kończyły się na -e,
a zatem poniekąd miały skłonność formalną do rodzaju żeńskiego
w niemczyźnie. Porówn. np. nn. Limone f. ^= włos. limone m.; Me-
lone f. ^= włos. mellone m., aczkolwiek początkowo w niemczyźnie
bvłu to m.; nn. Zitrone f. ^= włos. citrone m. i t. p. Jednakże te
punkty widzenia zagadnienia nie wyczerpują, bo jest szereg imion
owoców, które bez widocznego powodu stały się femininami. Np.
zachodnio-gn. Kukumer i. ^= łać. cucumis m. {cuciimeńs) 'ogórek',
względnie przy wpływie włos. coeomero m.. frc. concomhre m., acz-
kolwiek wszystkie racye zdawałyby się przemawiać za utrzymaniem
rodzaju męskiego, bo nawet pierwotnie by i ten owoc zestawiany
z jabłkiem Apfel, wyrazem, który w niemczyźnie jest rodzaju mę-
skiego, porówn. złożenie, wynotowane u Seilera II 242 erd-aphil
w znaczeniu 'ogórek". Podobnie nn. Gurke f. (pierwszy raz w 1549)
w XVII w. Ajurke ^= pol. ogurek m. Ale byó może, że mamy tu
do czynienia z nowotworem w liczbie pojedynczej do liczby mno-
giej na -en cf. z r. 1549 plur. Gorketi, z 1558 Gurcken, z 1616
Gurken, Gorcken^ Gurchen etc. ^). Podobnie Pfebe f. 'eine Art groCer
Melonen' ^= gr.-łać. pepon. względnie pepo. -onis m. 'reif.
§ 18. W innych zakresach znaczeniowych dadzą się stwier-
dzić podobne procesy wpływu wyższogatunkowych apellativów na
niższogatunkowe, porówn. np. późnośrgn. (spatmhd.) Kofent m., ale
także i n. 'Gesindebier, Halb-, Dunnbier' ^= śrłać. covetitus = klas.
łać. cotwentus m.. a więc 'piwo. pite przez braci zakonnych'. Oczy-
wiście n. skutkiem wpływu rodzimego Bier n. Natomiast Nektar n.,
później także m. ^= łać. gr. nectar n. skutkiem wpływu wyrazu
Trank m., albo Wein m. ^). Ale raczej wpływ Trank należy przy-
') Michel8 Yictor: Zum Wechsel des Nominalsreschlechts im Dentschen
Strassburg 1889 str. 52.
') Hirt-Weigand 8V.
s) Seiler III 43 i IV 618.
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 71
jąć ze względu na to, że Nektar hy\ napojem specyalnym o nie-
znanych cechach, ponieważ go podmiot językowy nie pil wcale,
a wi^^c raczej wiązał z nieokreślonym Trcmk m., niż z dobrze zna-
nym Wein m. — Stgn. muscula i., śrgn. muschel f. 'die Muschel' ^=
łać. musculus m. 'Mc^uschen'. Rodzaj żeński otrzymał ten wyraz
skutkiem wpływu ^Schale\ na co wprost wskazuje postać mosschale £.,
zanotowana przez Diefenbacha, a będąca zbezkształceniem Wyrazu
obcego w celu upodobnienia go do rodzimego 'Schale'.
V. Rzeczowniki, które zmieniły rodzaj skutkiem atrakcyi rodzajowej rzeczowni-
ków, kontrastujących znaczeniowo.
§ 19. Tę grupę możnaby traktować jako poddział grupy czwar-
tej. Wiadomo bowiem, że kontrast znaczeniowy jest częściowem
podobieństwem. Przykładów licznych tej grupy nie mogę przyto-
czyć. Właściwie jeden mi się wydaje tylko dostatecznie pewnym,
mianowicie nn. Zivil n. =^= frc. le cwil m. "^bilrgerliche Tracht', w zwro-
tach w rodzaju '^se mettre en civiV i t. p. W niemczyźnie jednak
rozwinęło się znaczenie 'wogóle ludność męska niewojskowa, das
Nichtmilitaire' w przeciwstawieniu do das Militaire, das Heer. Zna-
czeniowo mają te wyrazy {Zivil n. i Militaire n.) dwie rzeczy
wspólne: 1) znaczenie zbiorowe; 2) ludność męska, zaś kontrast
tworzy wygląd zewnętrzny, ubiór, bo wojskowi chodzą w mundu-
rach i w pewnem uzbrojeniu, zaś ludność niewojskowa męska chodzi
cywilnie i nieuzbrojona. Skutkiem tego zestawiało się stale Zivil
z Militar n. %ojsko', względnie z Heer n. Od ostatniego wzięło
swój rodzaj nijaki i obce Militar. To ciągłe kontrastowanie i czę-
ściowe podobieństwo sprowadziło też i zamianę rodzaju na n., do
czego mogło się przyczynić w pewnym stopniu zbiorowe znaczenie
wyrazu. Atrakcyę rodzajową wywarły właściwie dwa wyrazy Mi-
litar n. i Heer n. — jeden obcy, drugi rodzimy.
Uwaga. Podobne wypadki zachodzą w wyrazach swojskich.
Tak np. nu, Yerlust m. było dawniej rodzaju żeńskiego, a pod wpły-
wem kontrastującego Gewinn m. przybrało rodzaj męski. Wreszcie
i równoznaczne Schaden m. mogło wywierać atrakcyę ^).
1) Cf. Willmanns III 2 str. 398 pod 4).
72 MIKOŁAJ RUDNIOKI
Yl, Rzeczowniki, które zmieniły rodzaj skutkiem atrakcji rodzajowej ze stronj
rzeczowników, związanych z pierwszymi dzięki powodom zewnętrznym, przypad-
kowym.
§ 20. Zdarzają się wypadki, że niektóre przedmioty lub rzeczy
występują stale razem i to razem w dwojakim seusie: przestrzen-
nym i czasowym. W jednym i drugim wypadku również i wyrazy,
które symbolizują wspomniane przedmioty, razem jeden obok dru-
giego bywają wymawiane. Znaczy to, że w duszy podmiotu mó-
wiącego nazwa rzeczy jednej stale towarzyszy nazwie rzeczy dru-
giej, zakres znaczeniowy jednego wyrazu stale i następczo wiąże się
z zakresem semazyologicznym wyrazu drugiego. Prócz tego przed-
mioty owe pozostają do siebie w takim stosunku, że elementy zna-
czeniowe jednego mogą się mieszać, mogą przenikać elementy zna-
czeniowe drugiego wyrazu i naodwrót. Skutkiem tego możnaby
właściwie powiedzieć, że elementy znaczeniowe takich wyrazów roz-
padają się na trzy grupy:
1) elementy, właściwe tylko jednemu wyrazowi;
2) elementy, właściwe tylko drugiemu;
3) elementy, występujące w jednym i drugim, czyli elementy
wspólne.
Następstwem takiego ustosunkowania wzajemnego elementów
semazyologicznych dwóch wyrazów jest to, że jeden wyraz oznacza
zakres znaczeniowy własny i pewną część zakresu znaczeniowego
wyrazu drugiego, zaś wyraz drugi tak samo. Możnaby zatem po-
wiedzieć, że zakresy znaczeniowe takich dwóch wyrazów samo-
dzielnie, każdy z osobna, właściwie nie istnieją: jeden istnieje o tyle,
o ile istnieje drugi i naodwrót. Wynika stąd także, że tak zwią-
zane wyrazy muszą mieć tendencye do wzajemnego wypierania
elementów niezgodnych, do ich eliminacvi. Jeżeli zatem rodzaje są
niezgodne, to dane są warunki wyparcia rodzaju jednego wyrazu
przez rodzaj drugiego. Kierunek wyparcia zależy od najrozmait-
szych czynników, w które tu na razie wchodzić nie jest naszem
zadaniem. Nadmienię tylko, że szersza i dalsza tradycya, przyna-
leżność do grup formalnych lub znaczeniowych i t. p. czynniki,
muszą tu odgrywać bardzo ważną rolę.
§ 21. Przykłady można przytoczyć nieliczne: nn. Sałat m.,
śrgn. sałat m., śląskie (Opitz) Salate f., także u Giiuthera Kinri^-
salat f. ^= włos. sałata f. 'Salatsspeise', właściwie insalata part.
prat. od (in)salare ^nasolić'. Swój męski rodzaj wziął prawdopodobnie
ZMIANY RODZAJU W KZKCZOWMKACFi ZAPOŻYCZONYCH 73
ten wyraz od wyra/Ai Lattich m. ''Kopfsalat'. A wpływ ten był mo-
żliwy, ponieważ te dwa wyrazy występowały niezwykle często obok
siebie. Jadło bowiem w specyalny spcjsób przyrządzone z octem,
pieprzem, solą i jakimś tłuszczem np. oliwą, nazywane wyrazem
Sałata przyrządzano głównie z rośliny Lattich, te więc dwa w^^razy
występowały wciąż razem, a ich zakresy znaczeniowe z sobą się
mieszały. Pomieszanie owo było tak wielkie, że nawet wyraź Sałat
(w 1530 r. pisany salath) ma znaczenie 'Lattich', a ta ostatnia ro-
ślina jest nazwana w 1540 r. Solatkraut ^). Przetkanie wzajemne
elementów znaczeniowych było tak wielkie, że wpływ rodzajowy
jednego na drugi, t. j. wyparcie rodzaju żeńskiego u wyrazu Sałat
przez rodzaj męski wyrazu Lattich, da się łatwo pomyśleć.
Jako drugi przykład może nam służyć nn. Revier n. 'rewir
myśliwski, okręg, okolica', starszenn. Befer, Revier n., f., śrgn.
rivier(e) f. n. 'Gegend, Bezirk, Wasserlauf, Bach' ^= frc. riviere f.
Tlu6, Ufer', włos. rwiera f. "^Ufer, Ufergegend'. Zakres znaczeniowy
tego wyrazu zawierał w sobie elementy semazyologiczne całego sze-
regu wyrazów, mianowicie wyrazów: Ufer n., Bezirk m., Land-
słrich m., UfergeUlnde n., Wasser n., boć z jednej strony przedmioty,
symbolizowane przez; Ufer^ Ufergeldnde^ Wasser stale towarzyszyły,
albo nawet wchodziły w skład pojęcia Bemer, z drugiej zaś strony
pojęcie Bevier zawierało te elementy, które były właściwe wyrazom:
Bezirk. Landstrich. Należałoby się też spodziewać u wyrazu Bevier
trzech rodzajów: f., m., n.; rodzaju żeńskiego ze względu na to. że
właściwym rodzajem tego wyrazu był obcy rodzaj żeński, męskiego
dlatego, że znaczeniowo ten wyraz wykazywał styczności z wyra-
zami rodzaju męskiego, nijakiego wreszcie, bo elementy znaczeniowe
wyrazów rodzaju nijakiego wyraźnie wchodziły w skład semazyo-
logicznego zakresu tego wyobrażenia, które symbolizował wyraz
Bevier. Tak też jest, bo - jak świadczy Heyne sv. — wyraz ten także
częścią pojawiał się jako maskulinum.
VII. Rzeczowniki , które zmieniły rodzaj skutkiem swego szczególnego rozwoju
znaczeniowego.
§ 22. W obrębie tej grupy rzeczowników możemy rozróżnić
kilka typów zmian. Często określenie przyimkowe lub inny jakiś
M Hirt-Weigand sv.
74 MIKf>ŁAJ nUDNIuKI
zwrot z biegiem czasu staje się rzeczownikiem i jako taki przy-
biera rodzaj. Naturalnie, że wted}- jakość rodzaju wyznaczają wa-
runki znaczeniowe nowopowstałego rzeczownika, albo też jego wy-
gląd formalny i zaliczenie go na podstawie cech zewnętrznych,
materyalnych jego zewnętrznej postaci do tej lub owej grupy rze-
czowników urodzajowionych. Np. nn. AdJatus m. 'przyboczny po-
mocnik' ^= łać. ad latus ^) n. "^przy boku'. Ale początkowe określenie
prz3'imkowe, jako człon rozróżniający domyślnego rzeczownika lub
przymiotnika, powoli wchłonęło elementy semazyologiczne opuszcza-
nego stale członu identyfikującego, nabierając w ten sposób zna-
czenia rzeczownika. Jako zaś ten ostatni, musiało przybrać pewien
rodzaj: w tym razie rodzaj wyznaczyła osoba, do której się odno-
siło określenie przvimkowe. zamienione na rzeczownik. Ponieważ
zatem "^pomocnikiem przybocznym' bywał przeważnie, względnie wy-
łącznie mężczyzna, więc i rodzaj męski ustalił się u nowopowstałego
rzeczownika.
§ 23. Niekiedy znaczeniowo rozszczepia się wyraz obcy, za-
trzymując z jednej strony stare wyobrażenie obce, z drugiej strony
zaś nabierając zupełnie odrębnych elementów semazyologicznych
tak różnych, że właściwie rozbija się na dwa wyrazy. W tym razie
zmiana rodzaju jest pożądanym skutkiem dokonanego rozdziału,
a zarazem staje się i pożądanym środkiem rozróżniania dwóch zna-
czeń w tym samym bloku głosowym.
Przykłady: 1) gn. Pennal n. 'Federbtichse', 2) gn. Pennal m.
'der jungę Schulfuchs (TrSger der Federbtichse). Gymnasiast, Fe-
derkucher' =^= śrlać. pennale n. Gdy zatem znaczenie '^Federbiichse'
przybrało także elementy znaczeniowe właściwe temu. który nosił
Pennal, to i jego rodzaj męski razem z tymi elementami wszedł
w obręb semazyologiczny bloku głosowego Pennal i został zapercy-
powany, a wreszcie wyraźnie uświadomiony. Dziś już występuje
nowy twór Pennaler m. jako nom. agentis, utworzone do Pennal na
wzór Frage: Friiger etc.
Podobne wypadki: ngn. Militar n. 'wojsko' || MUitar m. 'Sol-
dat' ^= franc. le militaire m. w obu znaczeniach. Naturalnie, że ro-
dzaj nijaki dostał się tu z elementami znaczeniowymi wj^razu
f/cer n. 'wojsko', które już nawet były w tym wyrazie z chwilą za-
pożyczenia. Nn. Rekrilte f. 'die neugeworbene Mannschaft' i nn. Re-
>) Tak Seiler IV 135.
ZM1ANV ROliZAJU W RZKCZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 75
krut^ Rekrout m. 'rekrut, nowozacięźny żołnierz' ^= frc. la recreute f.
'Ersatzniannschaft'. Stgn. bhia \\ pma f. 'Muhscligkeit, Drangsal, Mar-
ter. Strafe. Leibesstrafe'; śrgn. ptne^ pm "^Strafe, Leibosstrafe' || jmi
m.. f. '^Eifer, eifrige Bemiihung um etwas'. — Stgn. ogm'. śrgn. ocker,
og{g)er m., n. 'Berggelb. Ockergelb, Braunstein' ^= lać. ochra f. 'Berg-
gelb'. Rzecz ciekawa, że znikło f.. zaś rozszczepienie na m. i u. po-
szło od współdziałania wyrazów typu Stein m. cf. znaczenie 'TJraun-
stein' i das Berggelb, Ockergelb. które występują w XVI i XVII w.:
Ochrageel. Ockergeel i t. p.
§ 24. Czasem rozszczepienie rodzajowe zostaje w związku z roz-
wojem społecznym, który prowadzi do tego, że stanowisko jakieś,
które przez pewien czas zajmował tylko mężczyzna, poczęła obej-
mować i kobieta. Skutkiem tego do zakresu znaczeniowego wyrazu,
pierwotnie tylko mieszczącego w sobie element}' rodzajowe męskie,
poczęły nasiąkać i żeńskie. Jeżeli zaś wyraz przez swą szczególną
budowę nie przedstawiał trudności morfologicznych do włączenia
go w obręb rzeczowników żeńskich, to tylko stawał się dwurodza-
jowym, nie potrzebując dobierać specyalnego sufiksu w tym celu,
aby uwydatnić pierwiastek żeński, który właśnie wszedł w jego
zakres semazyologiczny. Tak np. nn. (XVII) Koryphde ra. 'kory-
feusz, przywódca' etc. ^= frc. le coryphee m. "^ts.'. Obecnie zaś, jak
świadczy Seiler i), także Korijphiie f. 'przywódczyni' etc. Otóż to
rozszczepienie rodzajowo- znaczeniowe zaszło w nowszych czasach,
kiedy i kobiety poczęły występować jako przywódczynie najroz-
maitszych prądów socyalnych lub socyalno-polit3'^cznych, albo nau-
kowych i filozoficznych. Rozwój zatem rodzajowo- znaczeniowy wy-
razu jest tu świadectwem zaszłe] ewolucyi socyalnej.
§ 25. Rozszczepienie niekiedy przybiera formę nawet trójro-
dzajową, o ile rozwój kultury, albo jakieś specyalne asocyacye zna-
czeniowe temu sprzyjają. Tak np. śrłać. wyraz laziirium, lasunum,
lasurum n. rozszczepił się w niemczyźnie na trzy wyrazy: 1) nn.
La^sur m. 'der Blaustein, lapis lazuli'; 2) La^sur f. 'die leichte Uber-
malung mit Lasurfarbe mit durchsichtiger Farbę iiberhaupt'. wre-
szcie w śrgn. Idzth-, Idsur n. [\ Idsure, Idjnre f.) 'dunkelblaue Farbę'.
Otóż tutaj możemy stwierdzić przesiąknięcie pewnych zakresów
znaczeniowych i rozbicie jednego wyrazu na trzy, różniące się od
siebie rodzajem i znaczeniem. Mianowicie mam)^ w 1. wypadku do
1) Entwickl. IV 260.
76 MIKOŁAJ RUDNICKI
czynienia z tą farbą w formie stałej skrystalizowanej, a stąd oczy-
wiście zestawienie jej z minerałami, które wogóle się podciągało
pod miano Stein m. "^l^amień', stąd też złożenie Blaustein m. W dru-
gim razie w formie pł^mnej, a f. może się wywodzić od wyobra-
żenia Lasurfarhe lub Farbę w ogólności, a wreszcie w trzecim wy-
padku mamy rodzaj nijaki, związany z pewnością z określeniami
barw w tym rodzaju, jak: das GoJd, das Silber, das Both, das
Gelb i t. p.
VIII. Rzeczowniki, które zmieniły swój dawniejszy rodzaj męski albo żeński na
nijaki dlatego, że oznaczały rzeczy małe, drobne i t. p.
§ 26. W języku niemieckim wszystkie rzeczowniki zdrobniałe
są rodzaju nijakiego. Zatem rodzaj nijaki wykazuje wyraźne związki
asocyacyjne ze specyalną grupą elementów semazyologicznych.
związki, których nie posiada ani rodzaj męski, ani żeński, przynaj-
mniej w tym stopniu. Ta specyalną grupa elementów znaczenio-
wych charakteryzuje się tem, że przedmioty, rzeczy, zdarzenia i t. p.,
wchodzące w jej zakres, są małe, małoważne, małoznaczące, w po-
równaniu z normalnym, codziennym układem stosunków. Jeżeli zatem
jakiś rzeczownik oznacza rzecz małą, rzecz, która skutkiem jakichś
powodów nie dosięga normalnych rozmiarów rzeczy o średniej, codzien-
nej wielkości lub ważności, to tem samem nabiera w języku niemie-
ckim elementów znaczeniowych nijakości. elementów znaczeniowych
rodzaju nijakiego, które przy sprzyjających warunkach mogą się tak
wybić wyraźnie w świadomości podmiotu mówiącego, iż się wyra-
żają językowo jako przeprowadzenie danego rzeczownika do grupy
rodzaju nijakiego. Przyczyną, sprawiającą zmianę rodzaju, jest tu
asocyacya zdrobniałości. małości z rodzajem nijakim, właściwa
niemczyźnie.
Przykłady: nn. Filigran (1800) n. 'feine Gold u. Silberarbeit'
^= frc. le pliffrane m., włosk. filigrana f. 'ts.'; połudn.-niem. Backa-
tell n. ( Bagatelle f. XVII) ^= frc. bagatclle f. ^= włos. bagatelJo f.;
nn. Violo)icćll n. 'kleine BaBgeige' || Violoncello m. ^= włos. violon-
cello m.; nn. Molekuł n. ^= frc. moUcnle i. Podobny zapewne proces
naleŻN^ stwierdzić przy wyrazie Atom, który jest n. i m. Może współ-
działał tu i wyraz Teilchen n., lub podobne. Taki sam rozwój w wy-
ZMIANY RODZAJU W KZKCZOWNIKAOH ZAPOŻYCZONYCH 77
razie stgu. sportala, sportella f. 'Korb', w XV w. Sportulen 'eCbare
Geschenke'. później 'Abgaben. Gebilhren an Gerichte oder Behor-
den'. wreszcie 'Geschenk', w 1716 także Spotiel n. 'KiJrbchen'.
§ 27. Wśród tej grupy można wyróżnić specyalną klasę zna-
czeniową. Wiadomo mianowicie, że miary i wagi, używane do od-
mierzania drobnych lub nawet bardzo drobnych ilości, są vs^ielko-
ściami małemi. a o ile wagami z metalu, to są to bardzo nie-
wielkie ciężarki , wymagające zużycia bardzo słabego natężenia
muskułów do podźwignięcia. A także w porównaniu ze średnią,
normalną wielkością przedmiotów, widzianych przez człowieka co-
dzień, są one drobne. Przedmioty te zatem już przez swój charakter
praktyczno-życiowy, przez swoją zewnętrzną postać wnoszą do świa-
domości podmiotu mówiącego elementy semazyologiczne zdrobnienia.
Elementy owe wciągają z sobą bloki głosowe, które je symbolizują,
w obręb rzeczowników nijakich, których potężna, najsilniejsza na-
wet ilościowo grupa ma charakter deminutywny w niemczyźnie.
Stąd też. kiedy elementy małości, lekkości i t. p., kontrastując
z elementami wielkości normalnej i zwykłego ciężaru, poczynały
nabierać cech zdrobnienia, podmiot językowy, uświadomiwszy sobie
ten fakt, wyrażał go językowo w ten sposób, że dane wyrazy prze-
prowadzał do klasy rzeczowników nijakich, czasem nawet zapomocą
dodawanego fakultatywnie sufiksu deminutywneg®, wyraźniej akcen-
tując przez to zachodzący proces psychologicznoznaczeniowy.
Przykłady: Ciient n. Que)itchen\\ Cj^e^^Zew^ n. 'der vierte (urspr.
wohl der ftinfte) Teil eines Lotes\ śrgn. quentin, ąuintln, ąuintilhi) n.,
także quinti n. ^= śrłać. quintiHus, quefitinus m. 'das Fiinftel'. Nn.
Kaliber n. 'Durchmesser des Geschiitzrohrs; KugelmaB nach GroBe
undSchwere; Art, Schlag', w 1616 jeszcze Callber m. ^= frc-prow.-
hiszp. calihre m. 'innrer Durchmesser einer (Geschutz-)rohre'. Nn.
Karat n. 'ein Goldgewicht von 12 Gran; ein Diamanten- u. Perlen-
gewicht von 4 Gran', śrgn. gardt, kardt n., f. ^= frc. carat m., 'ts.'.
Co do f. cf. niżej § 47. Nn. Cuart n., późnośrgn, quart n. '^^/^ eines
MaBes, ein WeinmaB' ^= lać quarta (pars) f., ale stgn. quarte f. |
quart n. może czyni prawdopodobniejszym wywód z dwóch łaciń-
skich wyrazów quartum n. j| quarta (pars) f. Nn. Seidel n. ■Y2 bay-
risches (Fliissigkeits) MaB'. śrgn. sideł, stdlhi n. ^= łać. situlus m.,
situla f. 'GelftS. Wassereimer' w śrłać. także 'bestimmtes WeinmaB'.
§ 28. Odstępstwa od tej reguły, jak wogóle wszystkie t. zw.
78 MIKOŁAJ KUDNICKI
wyjątki, można tłumaczyć krzyżowaniem przez inne tendencje, dzia-
łające w języku. Tak np, mamy der Meter \\ das Meter. die Unze
'etwa 2 Lot', śrgn. unz(e). stgn. unza f. ^= łać. imcia f. 'Yjj asa'.
Ostatni wyraz prawdopodobnie dlatego utrzymał swój rodzaj żeński,
że jego podobieństwo fonetyczne z wyrazem obcym i ciągJa z nim
styczność podtrzymywały, względnie wciąż odnawiały rodzaj żeń-
ski u tego rzeczownika cf. wyżej § 12, zaś nn. Meter prawdopo-
dobnie staje się coraz bardziej rodzaju męskiego z jednej strony
z powodu franc. le metre m., z drugiej strony zaś zapewne masku-
lina na -er przyciągają ten wyraz potężnie skutkiem podobieństwa
w formalnej budowie, mianowicie końcówki -er.
ROZDZIAŁ III.
Zmiany rodzaju, wynikłe skutkiem współdziałania momentów znacze-
niowych i formalnycłi.
§ 29. Jest rzeczą jasną i zupełnie zrozumiałą, że właściwie
zawsze momenty jedne i drugie^, t. zn. tak formalne, jak i znacze-
niowe, współdziałają przy wszelkiego rodzaju procesacli językowych,
a zatem i przy zmianach rodzaju w wyrazach zapożyczonych. W za-
sadzie zatem każde wyróżnienie grup z przyczynami specjalnie
znaczeniowemi, albo specyalnie formalnemi jest dowolne i subjek-
tywne. Atoli ten podział może rościć i pewne pretensye do objek-
tjwności, a to na tej zasadzie, że da się wskazać szereg przypad-
ków, w których niewątpliwie przedewszystkiem, albo i wyłącznie
moment j znaczeniowe odgr3'wałj najważniejszą rolę w przeciwień-
stwie do tych, gdzie rozstrzygający wpływ wywarły asocyacye for-
malne. O każdy poszczególny wypadek możnaby toczyć spory, nie
dające się na razie, a nawet może i nigdy rozstrzygnąć w decj-
dującj sposób. Ale fakt niepewności co do każdego poszczególnego
wjpadku nie może podawać w wątpliwość koniecznego przeciw-
stawiania sobie dwóch grup tjpowjch, wjżej wjmienionych. Skoro
zaś takie grupy typowe przyjmujemy, skoro dalej przyznajemy, iż
momenty znaczeniowe i formalne nietylkn nie wyłączają się wza-
') Hirt-Weigand 8v.
ZMIANY KODZAJU W RZKCZOWMKACll ZAPOŻYCZONYCH 79
jemnie, ale owszem często idą w parze, to musimy pomiędzy gru-
pami krańcowemi, t. j. między grupą o charakterze przeważnie zna-
czeniowym a grupą o charakterze przeważnie formalnym, pomieścić
grupę trzecią, pośrednią. Ta grupa trzecia to właśnie klasa rozdziału
trzeciego, charakteryzująca się tem, że w niej momenty znaczeniowe
i formalne utrzymują się w pewnej równowadze, t. zn. że nie mo-
żna przypisać ani jednym, ani drugim wpływu wyłącznie decy-
dującego. Rozumie się samo przez się, że między grupę znacze-
niową a znaczeniowo -formalną z jednej strony, zaś między tę
ostatnią a wyłącznie formalną z drugiej, możnaby wstawić nieskoń-
czoną ilość klas pośrednich bez jakiegokolwiek praktycznego rezul-
tatu. Miałoby to czysto teoretyczne znaczenie: jest to cecha i wada
wszelkiego ludzkiego podziału, wszelkiej ludzkiej klasyfikacyi
i wszelkiej ludzkiej myśli i rozumowania.
IX. Rzeczowniki , które zmieniły swój rodzaj na nijaki skutkiem współdział/tnia
momentów znaczeniowych i formalnych: znaczeniowych o charakterze nieokreślo-
nym, ogólnikowym — można rzec — morfologicznym, formalnych o charakterze
negatywnym.
§ 30. Na podstawie przeciwstawienia sobie klasy rzeczowni-
ków i czasowników można twierdzić, że w budowie semazyolo-
gicznej języka istnieje relacya znaczeniowa między takiemi grupami
wyobrażeń semazyologicznych, które się rozkładają na poszczególne
warstwy elementów znaczeniowych czy to w sensie czasowym, czy
też modalnym, a między temi grupami, które nie wykazują wyraź-
niejszych wymienionych rozdziałów między swojemi ściślejszemi
całościami wyobrażeniowemi. W niemczyźnie ten stosunek wyraża
się przeważnie relacyą między bezokolicznikiem a odimiennym rze-
czownikiem rodzaju nijakiego: [leben: das Leben, gehen: das Gehen,
essen: das Essen i t. d.).
Warto zwrócić uwagę przedewszystkiem na ten fakt ciekawy,
że już to samo, że z czasownika robi się rzeczownik, już to samo
rozciągłość czasową akcyi, czynności, wreszcie stanu kondensuje
niejako w jedną chwilę. O ile zatem w czasownikowych bezoko-
licznikach gehen, essen, niihen i t. p. uwaga podmiotu językov/ego
koncentruje się na przebiegu czasowym tej czynności, na poszcze-
gólnych jej etapach, o tyle w zwrotach das Gehen, das Essen, das
Ncihen i t. p. uwaga podmiotu mówiącego jest zajęta przedewszy-
80 MIKOŁAJ RUDNICKI
stkiem samym faktem czjmności, której na poszczególne stadya nie
dzieli, ale niejako, jak gdyby w jednej chwili, cały przebieg widzi.
§ 31. Bezokolicznika czasownikowego nie należy brać w ode-
rwaniu od całej odmiany danego czasownika, t. j. od wszystkich
jego form czasowych i modalnych. Forma bezokolicznika należy
do tych form czasowych i modalnych w świadomości człowieka
i z niemi się wiąże. Skutkiem tego z bezokolicznikiem zostaje w pewnej
relac3a znaczeni o woformalnej ogólnikowe wyobrażenie podziału akcyi
werbalnej na pewne momenty czasowe, t. j. ta niejasna świadomość,
że dana czynność raz się odbywa w teraźniejszości, raz w prze-
szłości, raz zaś w przyszłości. To rozdzielenie przebiegu na różne
czasy i tryby sprawia, że się w nim odczuwa szereg momentów
działania, szereg po sobie i obok siebie występujących etapów czyn-
ności, a skutkiem tego i znaczenie bezokolicznika nie ma charakteru
skondensowanego, ściśniętego w jedną chwilę, w jeden blok, ale
charakter grupy semazyologicznej, rozczłonkowanej na pewne war-
stwy. Rzecz ta ulega zmianie, kiedy z bezokolicznika robi się rze-
czownik z dodanym rodzajnikiem nijakim. Wtedy ściślejszy zwią-
zek z czasowemi i modalnemi formami niknie, a natomiast poja-
wiają się związki nowe z klasą rzeczowników, z tym jej ogólnym
charakterem rzeczowości, t. j. braku rozkładania zakresów znaczenio-
wych na etapy czasowe i modalne. Zakresy znaczeniowe rzeczowników
jawią się świadomości podmiotu mówiącego jako akty jednolite, nie-
rozdzielne i w czasie i w przestrzeni, bo takimi są i rzeczy i osoby,
symbolizowane, zazwyczaj i przeważnie, przez klasę rzeczowników.
Jeżeli zatem nawet forma czasownikowa przez akt świadomości do-
staje się do klasy rzeczowników, to traci elementy czasowe, a zy-
skuje nowe — rzeczownikowe. Wyrazem tego w językach , mają-
cych rodzajnik, jest właśnie opatrzenie formy czasownikowej — ro-
dzajnikiem. W języku niemieckim (i jemu podobn^^ch) dzieje się
to za pomocą rodzajnika nijakiego: das. Stwierdzenie właśnie tego
faktu jest potrzebne dla naszego celu.
Ale może się zdarzyć, że w języku brak jest czasownika, zaś
może być tylko rzeczownik, którego treść wyobrażeniowa może
mieć charakter ściśniętego bloku wyobrażeniowego, tworzącego jak
gdyby odpowiednik do rozkładalnych grup nieistniejącego wprawdzie
realnie czasownika, ale tkwiącego in potentia w umyśle podmiotu
mówiącego. O ile jest to wyraz, pojawiający się w języku świeżo,
bez relacyi i związków już zakorzenionych, to jest rzeczą prawdo-
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 81
podobną, że wystąpi w rodzaju nijakim. W tym kierunku pociągnie
go właśnie stosunek znaczeniowy, zachodzący między obserwowaną
akcyą, przebiegiem układającym się w warstwy modalno-czasowe,
a tymże zakresem znaczeniowym w postaci rzeczownika, o charakte-
rze jednoblokowym, jednolitym, który będzie właściwy nowozjawia-
jącemu się rzeczownikowi.
Do tego typu rzeczowników nijakich raożnaby zaliczyć nn.
Zeremoniell n, 'Inbegriif feierlicher Gebrauche'. Wprawdzie wypro-
wadzają 1) ten rzeczownik z łacińskiego ceremoniale n.. ale nie tłó-
raaczą różnic fonetycznych, w jaki sposób mianowicie łać. -rde dało
nn. -ell. Zdaje się, że mamy tu do czynienia z przeróbką łać. cere-
moniale na sposób francuski, analogicznie do takich francuskich
przymiotników, jak reel, reelle, reellement \\ real i t. d. A potem do-
piero z przymiotnika *ceremoniel (który realnie mógł wcale nie
istnieć) zrobiono rzeczownik Zeremoniell n. Właśnie 'InbegrifF fe-
ierlicher GebrMucbe' jest jeduoblokowy znaczeniowo w przeciwsta-
wieniu do szeregu czynności, występujących w tym przebiegu; rze-
czownik zatem Zeremoniell jest jakby w rzeczownik zamienionym bez-
okolicznikiem do czasownika, którego faktycznie niema, ale którego
znaczeniowy charakter jest w akcyi, w przebiegu, symbolizowanym
przez wj^raz Zeremoniell. Możliwem także jest współdziałanie wpływu
łacińskiego ceremoniale n. na rodzaj nowego wyrazu niemieckiego.
Do tego też typu neutrów możnaby zaliczyć dwa bezokoliczniki
łać., które stały się rzeczownikami rodzaju nijakiego w nieraczyźnie.
Są to nn. Bezepisse (1703) n. 'Empfangsschein' ^= łać. recepisse (inf.
perf. act.) i Interesse (XV) n. ^= łać. interesse 'von Wichtigkeit
sein'. Wreszcie zwykłe formy łacińskich czasowników, lub całe
zwroty, które się stały w niemczyźnie. względnie już we francuz-
czyźnie rzeczownikami: nn. Defizit (XVIII) n. ^= frc. dejicit m. ^=
łać. deficit 'es fehlt', nn. Akzessit n. 'dem Hauptpreise fiir eine Lei-
stung fast gleichgeltender Nebenpreis' ^= frc. accessit m. ^Neben-
preis' ^= łać. accessit -es ist hinzugekommen'; nn. Fiduzit \\ Fiduz n.
'Vertrauen'; Fiduz rx. ^= łać. fiducia f, zaś Fiduzit ^= Fiduz -\- sit,
twór na wzór prosit. Od Fiduzit dopiero rodzaj nijaki dostał się
i do Fiduz. Może być, że do ustalenia się rodzaju nijakiego przy-
czyniło się i pokrewieństwo znaczeniowe z nn. Vertrauen ^). Moment
») Seiler IV 188 i Hirt-Weigand 8V.
*) Seiler IV 466 i 517.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIY.
82 MIKOŁAJ RUDNICKI
formalny w sensie negatywnym wchodzi w powyższych przykła-
dach o tyle w grę, że końcówki -ell, -isse, -U są niemczyźnie obce,
porówn. niżej §§ 35 i nn.
§ 32. Niem. part. praet. pass. używa się na wszystkie trzy ro-
dzaje np. der gehrachte 'przyniesiony', die gebrachte 'przyniesiona'
i wreszcie das gebrachte. O ile chodzi o zakresy znaczeniowe tych
trzech postaci, to można stwierdzić, że wyrażenie z rodzajnikiem
męskim der, względnie żeńskim die, odnosi się do tych rzeczowni-
ków, które oznaczają widocznie osoby męskie, względnie żeńskie,
albo też wiążą się z rzeczownikami męskimi lub żeńskimi. Nie jest
tak z postacią trzecią das gebrachte. Przedewszystkiem postać ta
jest scharakteryzowana negatywnie w przeciwstawieniu do dwóch
poprzednich: można bowiem o postaciach na rodzaj męski lub żeń-
ski powiedzieć pozytywnie, że oznaczają osoby (zwierzęta etc.) ro-
dzaju męskiego lub żeńskiego, zaś o postaci na rodzaj nijaki można
powiedzieć negatywnie, że ona nie oznacza, nie odnosi się ani do
rodzaju męskiego, ani do żeńskiego. Przekładając to twierdzenie na
język pozytywn}'-, powiemy, rodzaj nijaki wymienionej trzeciej po-
staci das gebrachte obejmuje sobą wszystko to, co nie jest ani ro-
dzaju męskiego, ani żeńskiego.
Otóż niewątpliwie są w języku całe szeregi wyrazów, dla któ-
rych rodzaj jest rzeczą najzupełniej bez znaczenia. Jednakże for-
malnie muszą one wejść w jakąś kategorj-ę rodzajową, ponieważ
język nie posiada klasy rzeczowników bezrodzajowych, t. zn. nie-
scharakteryzowanych jakąś cechą formalnorodzajową. Jasnem jest,
że rzeczowniki tego typu muszą wejść do tej grupy formalnorodza-
jowej, która nie posiada wyraźnych, pozytywnych cech rodzajowych,
owszem, której zakres znaczeniowy obejmuje to, co nie wchodzi
w obręb dwu pierwszych klas rodzajowych , nacechowanych pod
tym względem wyraźnie. Atrakcya znaczeniowa, a w pewnych wa-
runkach i formalna, porówn. niżej § 35 i nn.. musi tu być najzu-
pełniej zdec37dowana.
Ale na tem nie koniec. Trzeba jeszcze podkreślić, że klasa
tych neutrów obejmuje nietylko te rzeczowniki, których nie można
uznać ani za maskulina, ani za feminina z powodów podanych wy-
żej, ale także i takie grupy rzeczowników, w których występuje
mieszanina jednych i drugich, których zatem zakres znaczeniowy
jest tak obszerny, że w obręb jego wchodzą rzeczowniki rodzaju
męskiego i żeńskiego, ale niezróżniczkowane na poszczególnorodza-
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻVCZONYCH 83
jowe grupy i jednostki. Temu faktowi odpowiadają takie zwroty
językowe, jak np. das allcfi, was wir sehen = wszystko to, co wi-
dzimy, das WeltaU, tać. totum unwersum i t, d. Nawet w histo-
rycznym rozwoju języka da się to zjawisko zauważyć, np. w goc,
iraihts f. 'Sache', stgn. wihł n. Wyraz ten pierwotnie był rodzaju
żeńskiego, ale gdy począł oznaczać wszystko, zamienił się powoli
na neutrum i), stał się poprostu nieokreślonym co do rodzaju.
Powyżej scharakteryzowanych dwóch punktów widzenia wła-
ściwie rozdzielić nie można: to bowiem, co nie jest ani męskie, ani
żeńskie — jest nijalcie, ale i to, co jest tak żeńskie jak i męskie
równocześnie, nie jest także ani jednem ani drugiem , czyli jest
właśnie nijakiem. Dlatego przykładów dla jednego i drugiego punktu
widzenia nie rozdzielani, gdyż momenty i jedne i drugie w każdym
prawie przykładzie konkretnym występują. Zaś w zapożyczeniach
już to jedne, już to drugie są lub były brane aktualnie w rachubę
i rzeczą jest najzupełniej niemożliwą orzec, który moment w danym
wypadku wywarł wpływ decydujący, który sprawił ostatecznie
i bezpośrednio, że dany wyraz uległ atrakcyi rodzaju nijakiego.
§ 33. Przykłady: Nn. XatureU (XVII) n. 'naturliche Anlage
^= frc. le naturel m. 'ts.'.
Wszystko to, co tworzy naturalny charakter, naturalne skłon-
ności człowieka, składa się z całego szeregu cech, z których jedne
mogą być rodzaju męskiego, drugie zaś rodzaju żeńskiego, a więc
ich suma nie jest właściwie ani męska, ani żeńska — jest nijaka.
Z drugiej zaś strony wszystkie rzeczone cechy, razem wzięte, nie
posiadają ani wybitnej cechy męskiego charakteru, ani żeńskiego,
t. zn. że znaczeniowo nie mogą ulegać atrakcyi ani do grupy ma-
skulinów, ani do grupy femininów, a zatem muszą ulegać atrakcyi
do neutrów. Tak widzimy, że momenty negatywne stają się pozy-
tywnymi i wytwarzają normy językowe, odgrywające w rozwoju
mowy ludzkiej ważne role.
Mutatis mutandis dałoby się podobne roztrząsanie, jak powyż-
sze, powtórzyć przy każdym z następujących przykładów: nn, In-
teńeur n. ^= frc. interieur m. 'das Innere', Visavis n. ^= frc. le
vis-a-vis m., Veto n. ^= frc. le veto m., nn. (dyal.) Techtehnechtel n.
'oberflćlchliche Liebschaft', w 1792 Dechtlmechłl n. ^= włos. teco
1) Wilmanns* III 371 Anm. 2, Braane Ahd. Gramm*. §§ 196 Anm. 4 i § 299.
6*
84 MIKOŁAJ KUDNIOKI
meco ^) ^mit mir. mit dir' = 'unter vier Augen'. porówn. dzisiejsze
nowoniem. das Stelldichebi, rendez vous, pisane das Bendezvous i t. p.
Nn. Agens n. (1813) ^= łać. agens 'das Treibende'. Podobnie może
na. Grofi n. '12 Dutzend oder 144 Stock' ^= frc. grosse f. 'ts/. —
Być może jednak, że ma racyę Seiler '') dowodząc, iż rodzaj nijaki
zakorzenił się tu pod wpływem pokrewieństwa znaczeniowego z wy-
razem Dutzełid n. To tembardziej prawdopodobne, że we franc. był
zwrot grosse douzaine f. 'właściwie gruby, duży tuzin', na wzór któ-
rego mogło istnieć w niemczyźnie wyrażenie mieszane *Grro'3du-
tzetid n., a później samo Grofi. Żaden ze znanych mi słowników
nie notuje tego wyrażenia GrojMutzend, ale niemniej w języku co-
dziennym mogJo ono istnieć.
§ 34. W poprzednicli paragrafach stwierdziłem, że rzeczowniki,
które z punktu widzenia znaczeniowego nie miał}^ wyraźnego clia-
rakteru męskiego, względnie żeńskiego, przez to samo nabierały
cech pozytywnych takich, iż się stawały neutrami. Ale wiadomo,
że rodzaj gramatyczny jest nietylko zjawiskiem znaczeniowem, se-
mazyologicznem , ale także zjawiskiem formalnem. Znaczy to. że
nietylko pewne element}" znaczeniowe warunkują rodzaj grama-
tyczny rzeczownika, ale również i pewne jego cechy formalne. Jest
to wynikiem ogólnego paralelizmu między stroną semazyologiczną
i formalną wyrazu, między jego znaczeniem a peryferyą, czyli ma-
teryalno-głosowym blokiem wyrazu a jego zakresem znaczeniowym.
Muszę się tu powołać na to, com swego czasu wywodził o roli se-
mazyologicznej głoski , a nawet każdego elementu fonetycznego
w wyrazie w rozprawie o assymilacyi ^). Musimy tu to zagadnienie
także rozważyć, ale z innego nieco punktu widzenia, ponieważ
z nieco innymi elementami formalnymi będziemy tu mieć do czy-
nienia.
Jak głoska, względnit^ jakiś element fonetyczny tworzy jedną
z cech semazyologicznych wyrazu, któremi dany wyraz różni się
od wyrazów innych, zwłaszcza podobnych, tak szereg głosek, wzglę-
') Seiler III 9i, Hirt-Weigand jako wątpliwe.
») Entwickl. IV 517.
*) Mikołaj Rudnicki: Studya psychofonetyczne. 1. Assymilacya. W KWF.
50 (L) str. 193 i nn., także w przedmowie do tej rozprawy. Porówn. także: Bul-
letin de l'Acad. d. Sciences de Cracovie. I. classe de philologie. Jaia-Juillet et
Octobre 1911. — Także Ertrait. Paychophonetische Studien. I. Asaimilation von Mi-
kołaj Rudnicki str. 119 i nn. Cracovio 1912.
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 85
dnie elementów fonetycznych o pewnym stałym układzie, zazwyczaj
na końcu wyrazu, t. j. t. zw. sufiks, odróżnia go od wyrazów je-
dnych, a wiąże z wyrazami tymi, które podobne lub takie same
układy elementów głosowych wykazują na swoich kcmcach. Również
układ, t. j. stałe czasowe następstwo elementów głosowych wyrazu,
wchodzi w obręb jego cech. Ale do elementu fonetycznego, jako
takiego, nie jest przywiązany żaden zakres znaczeniowy, żadna
grupa elementów semazyologicznych, przynajmniej we współczesnym
okresie życia językowego. Inaczej się rzecz ma z sufiksem: ten jest
związany z pewnym zakresem znaczeniowym. Zakres ten jest bar-
dzo ogólnikowy, ale właśnie jako jeden z ważnych składników za-
kresu znaczenioweg(j sufiksów występuje rodzaj rzeczownika, t. zn.
sklasyfikowanie go jako męskiego, żeńskiego lub nijakiego. Nie-
kiedy tylko ten zakres znaczeniowy jest właściwy sufiksowi,
§ 35. Jest rzeczą ciekawą, że suffiksów. wyraźnie charakte-
ryzujących rodzaj nijaki pod względem formalnym, właściwie brak
w niemczyźnie. Dwa sufiksy deminutywne: -chen, -lein charaktery-
zują wyrazy przedewszystkiem znaczeniowo, a później dopiero for-
malnie jako neutra. Jedynym właściwie sufiksem formalnym, prze-
ważnie neutralnym, jest -tum. Jednakże i ten przyrostek nie jest
wyłącznie neutralny w tym stopniu, jak np. sufiks -ling jest su-
fiksem dla rodzaju męskiego, lub np. sufiks -in \\ -innen, -ung |] -ungen
dla rodzaju żeńskiego. To też wyraz}^ rodzaju nijakiego dadzą się
w niemczyźnie wydzielić z pośród innych raczej znaczeniowo, ani-
żeli formalnie.
Powyższy fakt formalny ma ciekawe następstwa psycholo-
giczno-językowe. Skoro bowiem pod względem formalnym są wy-
raźnie scharakteryzowane przedewszystkiem maskulina i feminina,
to na rzeczowniki rodzaju nijakiego przypada przedewszystkiem to
wszystko, co nie jest ani wyraźnem maskulinum, ani wyraźnem
femininum. Zachodzi tu zatem ten sam wypadek, co i przy stosun-
kach znaczeniowych, porówn. wyżej §§ 30, 31 i nn.
Do języka dostają się szeregi wyrazów z sufiksami obcymi,
które nie odpowiadają grupom sufiksalno-rodzajowym swojskim. O ile
zatem żadne relacye już to czysto semazyologicznej natury, już to
innej, nie wiążą nowowystępującego rzeczownika z żadną grupą
znaczeniową i w ten sposób nie warunkują jego rodzaju, to rze-
czownik w istocie wchodzi w obręb wyrazów niescharakteryzowa-
nych zdecydowanie, a to jest w danym razie równoznaczne z przy-
86 MIKOŁAJ KUDNICKI
braniem rodzajnika nijakiego. Stwierdzamy zatem i tutaj to ciekawe
zjawisko, jak cecha negatywna w przeciwstawieniu do pozytywnych
staje się również odrazu cechą pozytywną i wj^^stępuje jako czyn-
nik działający.
Przykładów na tak powstałe neutra możemy przytoczyć cały
szereg, zwłaszcza że niemczyzna, w ciągu swego długiego współ-
życia cywilizacyjnego z kulturalniejszymi językami zachodu i po-
łudnia, nabrała od w nich wielkiej ilości wyrazów, których ele-
menty sufiksalne najzupełniej nie odpowiadały średniej normie przy-
rostków niemieckich.
Przykłady: 1) na -i: nn. Alkali n. ^= frc. alcali m., Fałschuli
n. ^^= frc. pałchouli m.; 2) na -u: Gnu n. ^= frc. g)wu, niou m. i);
3) na -a: Zebra-) n. ^= frc. le zebrę m., względnie z hiszp. port. la
zebra f.; nn. Sofa n. ^= frc. sofa, sopha m.. nn. Schema (1703) n.
^= frc. schema \\ scheme m.; 4) na -oir: Coniptoir n. ^= frc. compłoir
m. "kantor może za wspódziałaniem znaczeniowego związku z niem.
Zimmer n. — Dadzą się jeszcze wymienić całe grupy wyrazów
z najrozmaitszymi przyrostkami. Np. 1) na -ot: Komplołt n. ^= frc.
complot m. 'heimlicher boser Anschlag unter Mehreren'; Kompott n.
^= frc. compote f., Fagotł n. 'BaBpfeife' ^=^ włos. fagotto m., wzglę-
dnie frc. fagot m.; 2) na -ett: Terzełł, Duett i t. d. wszystkie neutra
z włoskich maskulinów diietto, terzetto m. i t. d., nn. Bukett n.'B\u-
menstrauB, Krauz' ^= frc. bouqtiet m. ''ts.', Menuetł n. ^= frc. me-
tiuet m. i t. d. 3) na -ee: Benommee n. ^= frc. renommee f. ^j, G^e-
/ee n. ^^= frc. gelee f., Puree n ^= frc. puree f., Komiiee n. ^^= frc.
comite m., Entrre n., które do XVIII wieku było f., wreszcie J.m^o-
<^a/e n. ^^= hiszp. portg. auto- da- fe i t. d. 4) na - eau: nn. J5m/*o
(XVIII) n. ^= frc. bureau m., Flateau n. ^= frc. plateau m. Nako-
niec bardziej niezwykłe i odosobnione formacye, jak: BiUetdoux n.,
*) Jeżeli zaś w niem. spotykamy Zehu m., to jest to następstwem atrakcyi
znaczeniowej przez Ochs m., lub nawet fakultatywnego złożenia: der Zebuochs ni.
Prócz tego Sełler IV 339 oznacza ten rzeczownik jako n., zaś Hirt-Weigand
jako m.
*) Może skutkiem wpływu Tm- n. lub Pferd n., porówn. niżej § 46 i nn.
o femininach na -a.
') Według Seilera IV 193 skutkiem wpływu niem. Geriicht, Gerede n., zaś
ib. IV 519 skutkiem wi)ływu E.rposee. Ale właśnie rodzaj Erposee i t. p. trzeba
także wyjaśnić.
ZMIANY UODZAJU W RZKCZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 87
Billeł n. ^= frc. billet doux, hillet ni., lub Chamiileon n. ^= łać. cha-
maeleon m, 'kameleon', które jeszcze w 1571 r. wyst(,'powało jako m.
§ 36. Niekiedy jednak obce wyrazy o pewnym typie suffiksal-
nym wchodziły w takiej masie do języka, że zdołały w nim utwo-
rzyć odrębną grupę suffiksalną, dość silną na to, aby w świadomości
językowej narodu wyodrębnić się i ustalić, przybierając zarazem
stały pewien rodzaj. Ten rodzaj swojski był uwarunkowany rodza-
jem obcym, t. zn. wyrazy nie zmieniły rodzaju swego, ponieważ
wystąpiły w dostatecznej ilości na to, aby się utrzymać. Taką np.
grupą jest wśród neutrów niemieckich grupa na: -menł, wzięta
w całości z łacińskiej grupy rzeczowników nijakich na: -menłuni.
Przykłady: późnośrgn. testament{e) n. ^= łać. testamentum n.,
śrgn. parlament n. 'Disputation, Versammlung' (XIII) ^^= śrłaó. par-
lamentum n. 'ts.", znane przekleństwo: Sakrament, Sakerment i prze-
kręcenia: Sappermeiit, Schla pperment. Fickerment i t. p. wszystko
neutra ^= łać. sacramentum n., Element n. ^= łać. elementum n. i t. d.
Gdy się ta grupa formalna już w świadomości narodu ustaliła, po-
częła przyciągać do siebie wyrazy obce o takiem samem lub po-
dobnem zakończeniu, lubo nie były one już tak samo rodzaju ni-
jakiego, jak pierwotnie zapożyczane wyrazy łacińskie. Ta atrakcya
uwydatniła się nawet nietylko w rodzaju, ale także w latynizacyi
wymowy. Porównaj np. wypadki: nn. KompUment (XVI) n. ^= frc.
compliment m., Rudiment n. ^= frc. rudiment m. i), które swoją drogą
wyprowadza Hirt-Weigand wprost z łaciny, nn. Patent n. ^= frc.
patente f., wreszcie nn. Rdsonnement n. ^= frc. raisonnement m. i t. d.
— Wypada w końcu zaznaczyć, że jeżeli np. niem. Moment jest m.
i n., zaś w śrgn. f. nawet: mómente f, to dzieje się to skutkiem
różnych atrakcyi znaczeniowych. Rodzaj męski mógł powstać skut-
kiem wpływu wyrazu Augenhlick m., lub wpływu franc. moment m..
żeński skutkiem wpływu wyrazu Weile f., śrgn. u-lle f., względnie
Stunde. Minutę i t. p. W każdym razie wypadki podobne nie ruj-
nują całości rozumowania powyższego, dowodzą tylko, że obok
czynników, branych w tern rozumowaniu w rachubę, występują
jeszcze inne, które nawet nie zawsze dadzą się z całą pewnością
wskazać, przynajmniej na razie.
§ 37. Podobną rolę i charakter, jak sufiks -ment, ma także
w niemczyźnie przyrostek -al, pochodzący podobnie jak pierwszy
«) Tak Seiler IV 266.
88 MIKCŁAJ UUDKICKI
ż łaciny, względnie z języka francuskiego. Jest mianowicie cały
szereg neutrów na -al w niemieckim języku, zapożyczonych z ła-
cińskich wyrazów także rodzaju nijakiego, np. śrgn. portal n., nn.
Portal n. -^^ śrłać. portale n., nn. Futteral, Futral n. ^= śrłać. fu-
trale, fotrale n., śrgn. orienal n., nn. Original n. ^= śrłać. originale n.
i t. d. Wyrazy te utworzyły grupę, formalnie scharakteryzowaną
w bardzo wyraźny sposób. Grupa ta okazała się tak żywotna, ż&
poczęła przyciągać ku sobie wyrazy pochodzenia niełacińskiego, ale
zakończone na -al i obdarzać je rodzajem nijakim, aczkolwiek
w języku obcym miały rodzaj inny. Przykłady: nn. Ideał n. 'ideał'
^= frc. ideał m.. Piedestał (XVIII) n. ^= frc. piedestał m., względnie
włos. piedestallo m. 'FuGgestell' i t. p. Ale szereg wj^razów wyłamał
się z pod tej atrakcyi, a wyłamał się skutkiem bardzo wyraźnych
atrakcyi znaczeniowych częścią swojskich, częścią obcych, np. nn.
Prinzipal (XVI) m. ^= włos. principale^ względnie frc. principal m.
W tym razie zmiana rodzaju jest jasna: pryncypałem^ kierownikiem
zakładu był mężczyzna wyłącznie, albo prawie wyłącznie. — Wyraz
Sehakal m. 'der Goldwolf ^= frc. chacal m. zachował obcy rodzaj
z tych powodów, o których mówiłem wyżej w §§ 11. 8. Zaś roz-
szczepienie na das 3Ioral \\ die Morał może pochodzić z obcych źró-
deł, t. zn. Morał n. reprezentować może łać. morale n., zaś Morał £.
franc. morale f. 'Sittenlehre', powstałe z łać. philosophia moralis.
Ostatni wyraz łać. mógł wpłynąć i na niemieckie die Morale które
także mogło ulegać atrakcyi znaczeniowej do Lehre f. i do t. p.
swojskich wyrazów.
X. Rzeczowniki, które zmieniły rodzaj skutkiem tego, że ule^rły atrakcyi, wywie-
ranej przez rzeczowniki innorodzajowe, ale im pokrewne pod względem formalno-
znaczeniowym.
§ 38. Grupa ta jest jak najbliżej związana z grupą poprzednią.
Ale wyodrębnienie jej zalecały pewne okoliczności, które w niej
występują pozytywnie. Należą mianowicie do niej rzeczowniki mę-
skie i żeńskie, a zatem te, które nie wykazują negatywnych po-
wodów zmiany rodzaju. Mamy tu zawsze określoną atrakcyę for-
malną i znaczeniową, jedną i drugą najczęściej, ale czasem momenty
znaczeniowe tak nikną, iż pozostają tylko formalne jako te, które
się dają pozytywnie określić. A wtedy powstają grupy rzeczowni-
ków, w których zmianę rodzaju należy przypisać tylko atrakcyi
ZMIANY KODZAJU W nZRCZOWNlKACH ZAPOŻYCZONYCH 89
formalnej. Grupa ta zatem stanowi wyraźne przejście do rzeczowni-
ków tych, które zmieniły rodzaj dzięki wyłącznie formalnemu,
materyalno-glosowemu pokrewieństwu z rzeczownikami innorodza-
jowymi.
§ 39. Da się w tej klasie zmian rodzajowych wyróżnić szereg
grup podrzędnych, które należy uwydatnić dla tern łatwiejszego
zoryentowania się w całości.
1. Wiadomo, że w niemczyźnie istnieje suffiks stgn. -dn, śrgn.
-cerę, nn. -er, zapożyczony z łaciny {-arius), a przynajmniej — o ile
jest swojskiego pochodzenia, jak chcą niektórzy — silnie wpływowi
rzeczonego suffiksu łacińskiego podległy. Sufiks ten tworzy tylko
maskulina; ruchome bowiem feminina na -m, w stgn. na -a (cf nn.
Lehrer \\ Lehrerin, stgn. lahliinarra f. 'Arztin' || Mhhhian m. 'Arzt')
są tworami fakultatywnymi, które nie mogą rościć pretensyi do
reprezentatywnego charakteru.
Powstanie tej kategoryi formalnoznaczeniowej należy sobie
wyobrazić w ten sposób, że początkowo zapożyczono z łaciny sze-
reg wyrazów o znaczeniu osobowem '). Były to t. zw. nomina agentis
w rodzaju np. stgn. mezzildri^ śrgn. metz{e)ler m. 'Schlachter, Flei-
scher' ^= łać. macellarius m. 'Fleischwarenhandler', stgn. sutari m.
'Naher', śrgn. sńter m. ^= łać. sułor m. 'Sehuhmacher, Flicksschuster',
a może z przypuszczalnego posp.-łać. ^sutarius, stgn. phlamdri m.
'Brokatweber' ^^= łać. plumariusvci.'ts,.\ stgn. niilrdń m. 'Maurer' ^^=
łać. mur arius m. 'ts.', stgn. munizzari m. 'Miinzer' ^= łać. moneta-
rius m. 'ts.', stgn. mulindri m. 'Mliller' ^=^ łać. molinurius m. 'ts.',
stgn. gimmari m. 'Edelsteinarbeiter' ^=^ łać. gemniarius m. 'ts.' i t. d.
Dzięki tym pierwszym pożyczkom uzyskała ta grupa znacze-
nie nominów agentis rodzaju męskiego. Jednakże obok powyższych
zapożyczeń o wyraźnym charakterze wykonawców, pracowników,
dostał się z łaciny szereg nazw, które wspomnianego charakteru
znaczeniowego nie posiadały, tak np. stgn. sehstari \\ sehtari m. 'Sech-
ter' ^= łać. sextarius m. 'der sechste Teil des congius' i t. d. Przez
tę nową grupę znaczenie sufiksu zbladło, ale się rozszerzyło równo-
cześnie, bo prz3'rostek, tracąc wyłączny charakter agentyczny, wy-
konawczy, stawał się sufiksem męskim par excellence.
Powyższe dwie cechy wspomnianego sufiksu występują też
w jego oddziaływaniu atrakcyjnem, przy ciągaj ącem. Charakter agen-
1) cf. Wilmanns : Deutsche Gram. ^ II 285.
90 MIKOŁAJ RUDNICKI
tyczny ujawuia się np. w fakcie, że wyraz Pitzker m. ^= pols. pi-
skorz m. 'znana mała ryba' zamienia się na dewerbalne nomen agen-
tis od czasownika heifien^ przyczem pojmuje się tę nazwę, jako
oznaczającą Wykonawcę kąsania' "Beifiher^ kąsania kamieni, szlamu
itp. Widać to w takich złożeniach jak SteinbeijJer ( || -beiJJker?),
SchlammbeiJJer etc, oznaczających "^piskorza'.
Charakter maskuliniczny przyrostka ujawnia się w zamianie
łacińskich rzeczowników nijakich na: -arium, -are^ w niemieckie
maskuiina. Przykłady: stgn. wiwdri. wtari m. 'Weiher, kleiner Teich'
^= ład. vivarimn n. ^Tierbehaltnis, Fischteich', śrgn. uńwaere, wiwer,
wther, wiger, wter m. itp. Stgn. zitawar m. 'Zitwer' m., śrgn. zitłcer,
zitwar m. ^= łać. zedoarium n. ^ts.', stgn. solaria soleri m. 'erhohter,
offner Speisesaal' ^= łać. solarium n. 'der Sonne ausgesetztes, flaches
Dach, Erker, Terasse'. Przykłady na: -are: stgn. inlari m. 'Weiler,
kleines Dorf. śrgn. wiler m. 'einzelnes Gehoft, kleines Dorf ^= śrłać.
villare n. ^Gehoft', stgn. altCiri. altare \\ alteri, śrgn. altdr^ alter m.
'ołtarz' ś=z łać. altare n. 'ts.' — Ale nawet łacińskie neutra z przyro-
stkiem -ro nie mogły się oprzeć wpływowi tego rozwielmożniają-
cego się sufiksu np. śrgn. zepter, cepter m. i n., u Lutra Scepter m.
i n. a także w nowoniem. m. i n. ^= łać. sceptrum n. ^berlo' wy-
kazuje, że uległo atrakcyi maskulinicznego: -er.
Podobnie silny wpływ tego przyrostka da się stwierdzić u rze-
czowników rodzaju żeńskiego, zapożyczonych i wykazujących w swo-
ich częściach sufiksalnych spółgłoskę -r- w jakiemkolwiek otocze-
niu pełnogłoskowem. — Przykłady: stgn. sphhari m. 'Speicher'
śrgn. spicher m. 'Kornboden' ^= łać. spicaria f.. względnie spicarium
n., śrgn. łecher m. "^10 Stuck Felle, 40 Sttick bei russischen Rauch-
waren' ^= łać. decuria f. 'Zehnt'.
W innych wypadkach współdziałać mogły moment}^ znacze-
niowe; zachodziło to wtedy zwłaszcza, jeżeli przedmiot, symbolizo-
wany przez dany wyraz, dał się rozumieć, jako wykonawca jakiejś
czynności, lub jeżeli momenty inne np. podobieństwa materyalno-
głosowe sprzyjały takiemu pojmowaniu wyrazu. Np. stgn. pfetarari,
phederari, śrgn. pfetar(ere etc. in. 'Kriegsmaschine zum Schleudern
von Steinen'. Naturalnie, że taka machina mogła być rozumiana,
jako nazwa czynnika, który wykonywa owo miotanie kamieni. — Drugi
moment, współdziałanie podobieństw materyalno-głosowych, zachodzi
przy wyrazie stgn. emhar m. "^Eimer' ^= gr.-łać. amphora i. 'zwei-
henkliger Krug'. Skutkiem podobieństwa fonetycznego do beran,
ZMIANY KODZAJU W RZKCZOWNIKA(;H ZAPOŻYCZONYCH 91
-har, wyraz pojęto jako nomen agentis, zatem jako 'TraggefaB'; dlatego
uległ atrakcyi do grupy rzeczowników na: -ari^ bo jako TraggefaC na-
wet elementy agentyczne wchłonął w swój zakres znaczeniowy. Prócz
tego nie bez znaczenia było i pokrewieństwo sufiksalnych elementów.
§ 40. 2. W pewnym związku znaczeniowym z suffiksem -ari
jest suffiks: -d, stgn. -U. Związek ten polega na tem, że sufiks
ostatni tworzy również nomina agentis, a zatem zawiera ele-
menty agentyczne w swoim zakresie znaczeniowym, por. np. stgn.
hiril '^Trager' do stgn. beran, trihil 'auriga' do trtban, tregil 'Trager'
do tragafi, itd. Te nomina agentis są również maskulinami podo-
bnie, jak i te, które się tworzą za pomocą sufiksu: -ari. Pierwia-
stek męski w tej grupie mógł być jeszcze wzmacniany przez po-
szczególne wyrazy rodzaju męskiego, zapożyczone z łacińskich ma-
skulinów, również z suffiksem, zawierającym spółgłoskowe -I w naj-
rozmaitszem otoczeniu pełuogłoskowem, np. stgn. sechil m. ^Sackel'
^= łać. sacellus m., śrgn. pensel m. ^der Pinsel' ^= łać. pinsellus ra.
'ts'. ^= klas. łać. penicillus m. 'Schwanzchen', nn. 6'A:n<jog/ m. ^= łać.
scrupulus m., stgn. zirkil m. '^der Zirkel' ^= łać. circulus m. 'Kreis'
itd. — Inne zaś obce wyrazy, zawierające w swej części sufiksal-
nej również spółgłoskę -/-, aczkolwiek w obcym języku innorodza-
jowe, przeszły do rodzaju męskiego częścią z raeyi swego sufiksu,
częścią zaś skutkiem wpływu równo- lub blizko-znacznych rzeczo-
wników rodzimych. Np. śrgn. Sabel, nn. Sdbel m. ^= pols. szabla f.,
już w XV. w. zdbel. 1450. sabel, szabel etc, m. — prawdopodobnie
przy współatrakcyi równoznacznego Degen m. Stgn. ziegal m., ale
także ziegala f,, śrgn. ziegel m. ^Ziegel' m. ^= łać. tegula f. przy
współdziałaniu wyrazu Stein m., podobnie śrgn. Pantoffel m. ^= frz.
pantoufe f. lub włos. pantofola f. skutkiem częściowego wpływu
Schuh m., nn. Makel m. ^= łac. macula f. skutkiem współdziałania
wyrazu Flecken^ Schandjiecken m. itd.
Ta ciągła atrakcya poczęła być wreszcie tak mocną, że objęła
nawet sobą takie wyrazy, przy których nie da się wskazać na ża-
dne inne powody zmiany rodzaju, jak tylko już samą ich formalną
budowę t. zn. sufiks: -el. Takimi wyrazami np. są: stgn. chonachla,
chimcula i t. d. f., śrgn. kmikel t., nn. Kunkel m. (u Grillparzera,
ale już i w 1534 r.) 'Spinnrocken, Spinnstube' ^= śrłac. comicla ^=
colucla f., stgn. mergil m. '^der Mergel' ^= śrlać. margila f., stgn.
spiagal, spiegal, spiegul m. 'der Spiegel' ^= rom. speglum n., może
z częściowym wpływem wyrazu stgn. scuwo m. "^Schatten' i t. d.
92 MIKOŁAJ RUDNICKI
3. Trzecią grupę można widzieć w maskulinach na -ant. Są
to początkowo łacińskie participia praes. act. np. nn. Protestant m.
^= frz. protestant m., Bacchant m. 'fahrender Schiiler, Trunkenbold'
^= łać. bacchant-em m. itp. Do tej grupy uległ atrakcyi wyraz, wy-
stępujący już w śrgn. (XV) probiande f., probande f., !| profiand (1561)
m,, f. ^= włos. provianda f. Na urobienie się postaci profani itp.
wpłynąć mogło frc. provende f. Wyraz ten już w nn. Proviant jest
ra. stale; może być że współdziałało tu pokrewieństwo znaczeniowe
z wyrazem Yorrat m.
Podobnych grup, jak powyższe trzy możuaby jeszcze z po-
śród samych maskulinów przytoczyć cały szereg, ale jestto o tyle
bezcelowe^ że żadnego już ważniejszego oświetlenia z ich rozbioru
spodziewać się nie możemy dla tych zagadnień, które w tej pracy
mają być poruszone. Dlatego te inne grupy pomijam.
§ 41. Te same w zasadzie stosunki zachodzą u rzeczowników
rodzaju żeńskiego z tą jedynie różnicą, że tu mamy do czynie-
nia z innymi suffiksami, właściwymi rodzajowi żeńskiemu. Tak
samo dadzą się tu w3'różnić pewne grupy sufiksalne.
1. Sufiks: -ie^ -h, -ei dla denominalnych abstraktów. Masowe
zapożyczanie rzeczowników tego typu z łaciny i z języków romań-
skich jest powszechnie znane. Są to łacińskie, względnie romań-
skie feminina z sufiksem: -ia, względnie niekiedy: -io, -ionis, po-
równ. up. śrgn. basth f. 'Bastei' ^= śrłaó-włosk. bastia f., śrgn.
substanzie f. ^= łać. substantia f., śrgn. phantasie f, ^= łać. phatitasia
'Gedanke, Einfall' itd. setkami.
Przykład na sufiks: -io, śrgn. process(j)e f. ( || processióne f.)
^= łać. processio f. ( || acc. sing. processionem).^ śrgn. statze f. ^=łać.
statio f., dopiero później Station f. ^= łać. stationem itd.
Przy tych rzeczownikach możemy zrobić znowu to samo spo-
strzeżenie, co i w wyżej już opracowanych grupach na: -«ri, -U,
{-el) §§ 39, 40, pod 1, 2, 3, że rzeczowniki, pociągnięte przez nie pod
względem rodzajowym, mają sufiks częściowo tylko podobny pod
względem fonetycznym do przyrostka: -te.
W sufiksie jest głoska -i- względnie -ii-, różnica tkwi w oto-
czeniu pelnogłoskowem, np. niem. Pelargonie f. ^= lać. pelargoninm
n. O ile chodzi o starsze wyrazy, z okresu średniogórnoniemie-
ckiego, jak np. śrgn. remedie n. ^= łać. reynedium n., kiedy to nie-
akcentowane samogłoski przechodziły jeszcze w e, to zastępstwo
samogłoskowego otoczenia przez e nie przedstawia trudności. W tym
ZMIANY KOUZAJU W UZKCZOWNIKAIMI ZA lOŻYCZON VCH 93
razie musimy się zgodzić na to, że utożsamienie fonetyczne sufiksu
pociągało za sobą i utożsamienie rodzaju z rzeczownikami ty ])u phi-
losophie f. ^= łaó. philosophia f. Inaczej się jednak rzecz przedsta-
wia, jeżeli mamy rzeczowniki, o których nie da się poprostu po-
wiedzieć, że rozwój fonetyczny samogłosek sprowadził ich sufiks
do typu -ie. Wtedy musimy się liczyć z podprowadzeniem przyro-
stka obcego pod typ już wyrobiony np. nn. Endhie (XV W.) f.
'rodzaj cykoryi' ^= włosko-łać. endivia f. 'ts.' lub nn. Pelargonie f..
stgn. chubili, milich-chuhili n. ^== łać. posp. cubellus m. 'Kubeł'.
To podprowadzenie mogło się stać skutkiem działania szeregu
przyczyn: 1) sufiksu z daną samogłoską w języku w danej chwili
nie było, jak np. łać. -ell-^ więc go podciągnięto pod sufiks -U- po-
dobny, zwłaszcza że funkcyonalne styczności między sufiksami za-
chodziły; 2) ludzie, znający język obcy, którzy z reguły zapoży-
czeń książkowych dokonywali, mogli się jeszcze kierować stosun-
kiem, jaki zachodził między grupami obcych a już przyswojonych
wyrazów. Na wzór tedy stosunku la.6. philosophia: niem. philosophie
mogli tworzyć z łać. endivia niem. endivie, z łać. pelargonium^ wzglę-
dnie pelargonia (plur.) niem. pelargonie i t. d., tem bardziej, że dla
konkretnych wypadków poszczególnych wchodziły w rachubę już
istniejące w języku grupy sufiksalno-rodzajowe. Tak np. dla pelar-
gonium cały szereg nazw kwiatów, jak; Begonie, Kamelie, Magnolie
i t. d.
§ 42. 2. Rzeczowniki łacińskie na: -io^ -ionis. rozdzielił}^ się
przy zapożyczaniu na dwie grupy w niemczyźnie. Niektóre uległy
atrakcyi do typu przyrostkowego: -ie, zwłaszcza że z jednej strony
rozwój fonetyczny łacińskiego -io, w nom. sing. mógł do tego do-
prowadzić w śrgn., z drugiej zaś strony nie było znaczeniowej
przepaści między rzeczownikami na -ia, a -io. Pozostała przeważna
reszta dała podstawę di) nowego typu przyrostkowego w niemczy-
źnie z tym samym mniej więcej zakresem znaczeniowym, co i typ
na: -ie. Są to abstrakta na: -ion. Podstawą materyalno głosową typu:
-ie był 1. przyp. 1. pojedynczej, podstawą drugiej t. zw. przypadki
zależne (casus obliąui), w których występowała grupa głosowa -ion-.
Do ustalenia tej grupy przyczyniły się z pewnością i wyrazy,
wzięte z francuzczyzny na: -io)i, względnie -on też rodzaju żeń-
skiego.
Rzeczowników innorodzajowych, nie femininów, było bardzo
niewiele w tej grupie. Mamy np. zanotowane w śrgn. passion m.,
94 MIKOŁAJ RITDNICKI
które według Seilera ^) — pochodzi ze starego włoskiego wyrazu
lo passio. dziś tylko Passiołi f., nn. Schwadron f. ■^= włos. squadrone
m., nn. Eskadron f. ^= frc. escadron m., wreszcie nn. Million f. ^=
frc. million m., włos. millione m. Wszystkie te rzeczowniki zmie-
niły swój męski rodzaj na żeński dzięki atrakcyi formalnej, a czę-
ścią i znaczeniowej. Zakresy bowiem znaczeniowe tych wyrazów
dadzą się zaliczyć albo do klasy t. zw. oderwanych, czyli abstra-
któw, albo do zbiorowych, czyli kollektiwów. Charakter abstraktum
posiada śrgn. passión^ które swoją drogą mogło być po raz drugi
zapożyczone z łaciny lub z franc. passion f.. raczej z łaciny ze
względu na swój kościelny i obrzędowo-religijny zakres semazyo-
logiczny. Zaś Schwadron, Million. Eskadron są zbiorowemi (colle-
ctiva) o podobnych cechach, jak: Nation, Procession^ o ile ostatni
wyraz mieścił w sobie elementy znaczeniowe zbiorowiska ludzkiego,
idącego w uroczystym pochodzie. Wyraz Million nabrał znaczenia
kolektywnego w zwrotach w rodzaju milion ludzi, koni, siedzi itp.
Nie jest prawdopodobnem, aby zmianę rodzaju w wyrazie
Million sprowadził wpływ wyrazu Zahl f., jak chce Słownik Grim-
mów sv., ponieważ liczby większe nie są rodzaju żeńskiego w niem-
czyźnie por. Jausendm., Hundert n.\ one zatem rodzaj męski w no-
wozapożyczonym wyrazie mogły były podtrzymać, specyalnie Tau-
send. Możnaby jeszcze przypuścić, że nieokreśloność liczbowa wy-
razu Million mogła sprowadzić pewne związki znaczeniowe również
z nieokreślonym wyraźnie charakterem wyrazu Zahl. Być może za-
tem, że wszystkie trzy momenty sprowadziły przemianę rodzaju
męskiego na żeński w wyrazie Million jako to: 1) sufiks: -ion\ 2)
charakter kolektywny elementów znaczeniowych, przybranych w spe-
cyalnych zwrotach; 3) ściślejszy związek znaczeniowy o cechach
negatywnych z wyrazem Zahl.
§ 42 a. W ogólności można powiedzieć, że całe szeregi wy-
razów dałoby się oświetlić w ten sposób, jak przykład Million,
a tylko grupy przyczyn, wywołujących zmianę rodzajową byłyby
inne. Np. nn. Kontrolle f. ^= frc. contróle m., ^= conłrolle ^= contrę-
rolle 'Gegenrolle', niera. f. pod wpływem już przyswojonego Bolle f.
i skutkiem atrakcyi przez feminina na: -e. Nu. Salpeter m. 'nitrura
Yulgare' łać. sal petrae 'Steinsalz', względnie salpetra f. skutkiem
atrakcyi przez maskulina na: -er i wpływu znaczeniowego wyrazu
*) Entwickl. III. 19, także Leser s\.
ZMIANY RODZAJU W UZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 95
Stein m., nn. Mahagoni (XVIII) n, ^= angiel. mahogany (1700), nie-
mieckie n. skutkiem wpływu złożenia Mahagoniholz n. i skutkiem
atrakcyi przez neutra o niezwykłej końcówce cf. §§ 33. 34. 35 i nn.
Nn. jToMr, Tur f. ^= frc. tour m.; niemieckie f. skutkiem wpływu
równoznacznych Reise f., Fahrt f. i analogicznie do grupy femini-
nów na: -ur, jak: Tortur, Positur^ Struktur^ Investitur etc. Nn., Sfe-
ktakel m. (w bawars.-austr. n. dotąd) ^= lać. specłaculum n.; niem.
m. skutkiem atrakcyi przez maskulina na: -el i skutkiem znacze-
niowego wpływu wyrazu Lćlrm m. i t. d.
Niejednokrotnie komplikacya wpływów jest większa np. śrgn.
swader, starsze nn. Schwader m. n., nn. Geschwader n. 'Reiterschar,
Flottenabteilung; langgedehnter Zug von yielen einzelnen' ^= włos.
squadra, hiszp. esąuadra f. 'Yicreck von Reitern, Rotte', frc. escadre f.
'Flottenabteilung'. Śrgn. sicader stało się maskulinum skutkiem wpływu
wyrazu Haiife m. oznacza bowiem to samo 'Heerhaufe' i skutkiem
wpływu rzeczowników męskich na: -er. Rodzaj nijaki dostał się
zapewne z wyrazu 'Yiereck' n., wreszcie może z wyrazów Heer
Volk, Fuj3volk, n., zaś ustalenie się rodzaju nijakiego, jego ostate-
czne zwycięstwo i wyparcie zupełne rodzaju męskiego należy przy-
pisać atrakcyi rzeczowników z prefiksem ćre-, będących prawie wy-
łącznie neutrami ^). Atrakcya rzeczona jest ciekawa; zdaje się, że
dokonała się ona - - między innemi — i dzięki tym wyrazom ob-
cym (hiszp. esąuadra, frc. escadre)., które miały przed akcentowaną
środkową zgłoską protetyczne, nieakcentowane -e. Owo e- utożsa-
miło się w poczuciu językowo-rytmicznem niemieckiem z rodzi-
mem Ge-., dodawanem przed akcentowanymi pniami wyrazów, zbu-
dowanych zapomocą tej protetycznej zgłoski.
Czasem wpływ obcy dołącza się do swojskich atrakcyi. Tak
np. niem. Horreur m. ^= frc. horreur f. Nn. m. skutkiem wpływu
swojskich równoznacznych Schrecken, Schauder m., a może ze współ-
działaniem łać. horror, -oris m., który oznacza to samo, co i wyraz
francuski i pod względem głosowym jest bardzo doń zbliżony. Po-
dobnie nn. Kadaver m. 'Leichnam' ^= łać. cadaver n. 'ts'. wziął swój
rodzaj męski od wyrazów blizkoznacznych Korper, Leib, Leichnam,
od rzeczowników na: -er, a może i od frano. le cadavre m. "^ts.'
Niejednokrotnie chwiejący się rodzaj w wyrazach obcych zo-
staje ustalony pod wpływem swojskich znaczeniowych lub innych
1) Wilmanns^. II. str. 241. §§ 190 i nn.
96 MIKOŁAJ RUDNICKI
atrakcji, — tak np. nn. Spund m. 'kurzer VerschluI3zapfen, bes.
oben mitten im Fasse'. śrgn. s'pimtm..^CKN)spont(e)^'punt{e)^'pont(e)
m., II pimcłe m., stgn. pfuntloch^ spuntloch etc. ^= łać. {ex-) pundus
m. "^Stich, Punkt', pimcta f. ""Stich, Loch, die in eine Rohre gemachte
Offnung', puncłum n. 'kleines Loch'.
Otóż w tym wypadku trzy rodzaje obce miała niemczyzna
do wyboru, z których obce neutrum było nawet wzmocnione przez
swojskie złożenie pfuntloch n. Atoli przeważył rodzaj męski wyrazu
rodzimego Stich m., który był znaczeniowo pokrewny. Porówn. ni-
żej § 74.
ROZDZIAŁ IV.
Zmiany rodzaju, powstałe tylko skutkiem oddziaływania związków
formalnycli.
§ 43. Wyraźnej granicy międz\^ grupami rozdziału III. a IV.
przeprowadzić nie można. Jednakże w zasadzie jest pożądane utwo-
rzenie tych grup, ponieważ krańcowe icłi wypadki konkretne od-
rzynają się od siebie zupełnie wyraźnie, cliociaż ogniwa pośrednie
są tak do siebie zbliżone, iż odróżnić jednych od drugich prawie nie-
podobna. Każdy bowiem element formalny jest zarazem semazyo-
logicznym i gdy się jako formaln}' tylko przenosi lub do siebie
przyciąga, to zarazem udziela on i swoich elementów znaczeniowych
w ściślejszym sensie. Te ostatnie są niekiedy tak nieokreślone i nie-
zdecydowane, że trudno ich obecność wykazać, a jednak one są
i ważą na szali przemian wszelkiego rodzaju, jakim dany wyraz
może podlegać wśród swego życia.
XI. Rzeczowniki, które zmieniły rodzaj skutkiem wpływu rzeczowników innoro-
dzajowych, majfjcych takie samo lub podobne elementy snfiksalne.
§ 44. Ta klasa jest jak najbliżej związana z grupą X i wiele
rzeczowników, należących tutaj właściwie, zostało już tam wyszcze-
gólnionj^ch. Są to te rzeczowniki, które tylko dzięki pewnym przy-
rostkom zmieniły rodzaj. Do znaczeniowo-formalnej klasy dadzą się
one także zaliczyć, bo każdj^ sufiks ma pewien zakres semazyolo-
giczny, choćby i najbardziej ogólnikowy, który jednakże dołącza
swój wpływ do czynników formalnych. Z chwilą atoli, gdy ele-
menty znaczeniowe blakną coraz hardziej, pozostaje między rzeczo-
ZMIANV RODZAJU W KZEC550WNIICACH ZAPOŻYCZONYCH 97
wnikami tylko sufiks jako jedyny łącznik. Tak np. łać. calenda-
rms z pewnością miał pierwotnie znaczenie jako rodzaj nomen agen-
tis i znaczył w przybliżeniu 'wskazywacz kalend t. j. pierwszego
dnia w miesiącu, a zatem wskazywacz miesięcy'. Ale z biegiem czasu
to znaczenie zblakło, ponieważ konkretne elementy semazyologiczne,
które towarzj^szyły temu wyrazowi, np. kształt i materyaŁ z ja-
kiego był ten calendarhis zrobiony i t. d., wyparły elementy agen-
tyczne na plan dalszy, zasuwając je zupełnie w cień, a same zaj-
mując icłi dominujące pierwotnie miejsce. Ale równocześnie z tern
nowem rozmieszczeniem i ustosunkowaniem elementów znaczenio-
wych wyrazu zmienił się jego charakter i stosunek do wyrazów
o tym samym przyrostku. Dokąd bowiem poczuwano w nim wy-
raźne agentyczne elementy, dotąd istniał jego związek znaczeniowy
z grupą agenc3^ów, gdy te elementy ustąpiły z jasnego pola świa-
domości, związek się ten przerywał. W pierwszym jednak razie
można było wyraz zaliczyć do grupy X., w drugim do grupy XI.
Zatem podział ten jest względny, jak widzimy, subjektywny: wy-
raz, co do którego można dowieść, iż kiedyś miał związki znacze-
niowe, przypadnie do grupy X, o którym zaś tego wykazać nie
można, do grupy XI. A przecież możliwą są rzeczą pomyłki i błędy:
wyraz, o którym myślim}', że wspomniane związki znaczeniowe
miał, mógł ich nie mieć — i naodwrót.
§ 45. Jak wiadomo, olbrzymia wprost masa wyrazów przeszła
z łaciny i z języków romańskich do niemczyzny, wyrazów, które
miały w łacinie sufiks: -a, względnie jak np. we francuskiem -e.
Są to feminina, które trafiły w niemczyźnłe na bardzo podatny grunt,
ponieważ w języku tym były również bardzo liczne grupy rodzaju
żeńskiego na: -a (w stgn.), lub -e (w śrgn.). Toteż asymilacya ro-
dzajowo-deklinacyjna rzeczonych wyrazów nie przedstawiała zgoła
trudności. Ale wśród wyrazów zapożj^czanych były najrozmaitsze
typy sufiksalne. Wprawdzie końcową samogłoską sufiksu było: -a
(-ia). względnie e. jednakże grupy fonetyczne, które poprzedzały
samogłoskę wygłosową, bardzo się różniły pod względem materyal-
nogłosowym. Te różnice spowodowały bardzo różny niejednokrotnie
rozwój fonetyczny wygłosowych partyi wyrazów w późniejszej
niemczyźnie, dając podstawy do utworzenia się osobnych typów
przyrostkowych pomiędzy temi zapożyczeniami. Wszystkie trudności
głosowe nie są tu bynajmniej definitywnie rozwiązane i rzecz sta-
nowczo jeszcze wymaga wyraźniejszego oświetlenia. Ale nie może
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 7
98 MIKOŁAJ UUDNICKl
być mojem zadaniem, rozpatrywać te pytania w danym związku.
Dla celów bieżących jest rzeczą wystarczającą stwierdzić tylko ró-
żne rodzaje tych typów przyrostkowych i wykazać, jak one wywie-
rają wpływ przyciągający nanowopojawiającesię grupy przyrostkowe,
zwłaszcza, jeżeli z tą atrakcyą idzie w parze i zmiana rodzaju.
§ 46. Cały szereg wyrazów został tak późno zapożyczony, że
nie może być o tem mowy, aby ich końcowa samogłoska uległa
regularnej przemianie na: -e, np. nn. Kalesche f. (XVII) "^leichter,
oflPener Reisewagen' ^== ćes. kolesa f , względnie pols. kolasa f.^), nn.'
Oase f. 'oaza' ^= gr. oaaic^) f. względnie z franc, jak chce Seiler^)
w XIX w.
SufFiks -a utrzymał się jednakże przy nowszych zapożycze-
niach w dość szerokim zakresie np. Troika f. 'Dreigespann' ^= ros.
trojka f., Tundra f. (XIX) 'moosbedeckte Sumpfsteppe' ^= ros. tun-
dra f. 'ts.', nn. (austryackie) Tatarka f., Tschapka f., Ulanka f.
z pols. tatarka, czapka, ułatika f., nn. Bazzia f. (XIX) Tolizeistreif-
zug gegen Gesindel aller Art, Plilnderungszug' ^= frc.*) razzia V ts.
lub włoskiego ^).
Być może zatem, że sufiks: -a dla rzeczowników żeńskich
ustali się w nowej niemczyźnie, dając nowy typ sufiksalny, o ile
naturalnie dostateczna liczba zapożyczeń potrafi mu nadać pewien
charakter. Dawniej wyrazów tych było tak mało, że ulegały wtło-
czeniu w inne normy przyrostkowe, niekoniecznie nawet w normę
na: -e, porówn. nn. Wildschur (XVIII) f. ^= pols. wilczura f., która
uległa atrakcyi do typu przyrostkowego femininów na; -ur{e\ jak:
Figur, śrgn. Jigur(e)^ Natur, śrgn, natur{e), Mixtur, śrgu. mixtur{e)
i t. d.
Dzięki tejże atrakcyi przez feminina na: -e cały szereg no-
wofrancuskieh zapożyczeń utrzymał z małymi wyjątkami końcowe
-e nieme. Porównaj : nn. Elitę f. ^= fr. flite f, Kravatte f. ^= frc.
cravate f., nu. Brise f. ^= frc. brise f. i t. d. || nn. Reform f, ^=
frc. reformę f. i t. d., które należy do najnowszej warstwy pożyczek.
§ 47. Ale ta atrakcyą okazała się tak silną, że nawet po-
') Ze względu na notatkę Colerusa: Oeconomia oder Hausbuch. Wittenberg
1604. 'in Polen nennet mans eine Kolesse' — raczej z pols.
*) Hirt-Woigand 8v.
») Seiler IV ;^66.
*) Hirt-VV'eigand 8v.
^) Seiler IV. 140.
ZMIANY RODZAJU W RZRCZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 99
wodowała przemianę rodzaju m(^'skiego na żeński. Chodzi tu zwła-
szcza o zapożyczenia francuskich maskulinów na: -e t. zw. nieme.
Przykładów można przytoczyć wielkie mnóstwo, porówn. np. późne
śrgn. Rolle (XV) f. ^ frc. role m., Bmte f. (XVIII) ^ frc. huste
m., może za współwpływem znaczeniowym niem. femininum Brusł,
Gęste i. ^= frc. gęste m., przyczem współdziałał łać. gestus m.,
Donuine f, ^= frc. domaine m., Griippe f. (w 1712 jeszcze^ Groupe)
^= frc. groupe m., Kaprice f. (XVII) ^= frc. caprice m., Vase f. ^=
frc. yrtse m. i t. d. Wreszcie francuskie męskie rzeczowniki na:
-age. jak śrgn. passdsche f. 'Durchgang, Weg, Furt', nn. Passage f.
^= frc. passage m., Kurage f. ^^= frc. courage m. i t. d. Cf. też ni-
żej § 64.
Z innych języków: nn. Rohhe f. ^^= ndl. rohbe m., nn. Skizze
f. ^^= włos. schizzo m., gdzie naprzód zaszła atrakcya przyrostkowa
względnie może przemiana fonetyczna -o =^ -e, a z nią dopiero
zmiana rodzaju męskiego na żeński.
Inne typy sufiksalne femininów wykazują podobną siłę atra-
kcyjną. Tak np. typ na: -at, -cet f. ^= łaó. -as, -atis f. np. śrgn
majestat f. ^) || majesfcet f., dzisiejsze Majestat f. ś= łać. maiestas, -atis
f. Przyciąganiu tego typu uległ wyraz Karat \\ gardt n. i f. 'karat'
^= fr. carat m. — Losy rodzajowe tego wyrazu są ciekawe, bo
jako drobna waga stał się n., zaś jako rzeczownik na: -dt uległ
atrakcyi femininów na: -Cd.
W stgn. wpływowi femininów na: -^, uległo obce ihsilt, ihseli
f. 'Verbannung' ^= łać. exilium n. 'ts.'
§ 48. Bardzo ciekawy przykład zmiany znaczeniowej, wywo-
łanej przez atrakcyę sufiksalno-rodzajową, przedstawia nam wyraz
nn. Bomantik f, 'kierunek romantyczny w poezyi i sztuce' ^= frc.
romafitiqm m. 'romantyczny poeta' ^). Oto był w niemczyźnie sze-
reg wyrazów, kończących się na: -{t)ik, które były rodzaju żeń-
skiego, a oznaczały abstrakta np. Ethik, Taktik, Mathematik i t. d.
Te wyrazy przyciągnęły wyraz Bomantik tak, że nawet upodobnił
do nich swoje znaczenie, i z konkretura, oznaczającego daną osobę,
stał się abstraktum. Może też tu i fakt zwykłej proporcyi między
wyrazami już przyswojonymi a obcymi, francuskimi miał pewien
wpływ. Gdy miano stosunek niem. Politik f.: frc. Za poUtique i t. d.
') Także i m. pod wpływem jakichś czynników, cf. Hirt-Weigand.
«) Seiler 1. c. III. 286.
7*
100 MIKOŁAJ RUDNICKI
to dorobiono Bomantik f.: frc. romantiąue. które pojęto jako abstra-
ktum i femininum w rodzaju frc. poliłique i t. p.
§ 49. Szereg przyswojonych feminiuów, kończących się w epoce
starogórnonłeniieckiej na: -a, w średniogórnoniemieckiej zaś na -e^
utracił skutkiem rozwoju fonetycznego -e wygłosowe i począł się
kończyć na spółgłoskę. Przeważnie są to wyrazy, mające w wygło-
sowych partvach wyrazu spółgłoski t. zw. sonorne: r. I, m. n. Sku-
tkiem takiego rozwoju fonetycznego powstała w niemczyźnie grupa
femininów, kończący cli się "na: -er, -el np. stgn. vipera, mppera,
śrgn. vip(p)er, vipere f. 'giftige Schlange, Natter' ^= łać. vlpera f.
"^ts.', stgn. chamara, nn. Kamnier f. ^= łaó. camara i., stgn. fistul i.
'Rohre', śrgn. vistel f. 'eiterndes Geschwiir', nn. Fistel f. ^= łać. fi-
stula f. i t. d.
Rzeczowniki te nie uległy atralccyi do maskulinów na: -er^
i -el\ siła bowiem konserwatywna, tkwiąca w nich jako w grupie,
względnie stosunki pnszczególno-wyrazowe okazał}' się dość silne
do utrzymania ich rodzaju.
Na bardziej silne wpływy narażone b3"ły te rzeczowniki, które
miały w końcówce -n\ to bowiem mogło być pojęte, jako cecha
liczby mnogiej, a w takim razie -n- w liczbie pojedynczej prze-
stawało występować, bo go nie uważano za integralną część wy-
razu. Taki rozwój zaszedł zdaje się przy wyrazie Kiiche f. ^= łać.
coąuina f., por. stgn. cuchina, ehuhhina f, śrgn. kilchen, kuchen, ku-
cMn, kuchta kiiche. knche etc. Ale w tym wypadku odbyło się su-
fiksalne przesunięcie bez zmiany rodzaju.
§ 50. Podobnie jak przy femininach ma się rzecz przy ma-
skulinach. Już wyżej w §§ 39 i nn. trzeba było stwierdzić, że przy
zmianach rodzaju często nie można zauważyć innych momentów
działających, jak tylko pokrewieństwo sufiksalne.
Sufiks: -er: stgn. pfefar m. 'Pfeffer' m. ^= łać. piper n., stgn.
chullantar, śrgn. koliander m. ^=^ łać. coUandrum n.. a może śrłać.
coliandriis m., nn. Koriander m.
-el: stgn. burzała, śrgn. hnrzel, purzel f., nn. Burzel m. 'die
Pflanze portulaca' ^= łać. porłulaca f.. stgn. kervola, śrgn. kervele,
kervel f., m. nn. der Kerhel^=ln.6. caerifolium n., stgn. lavendula, śrgn.
lavendel{e) f. i m., nn. Lavendel m. ^= łać. lavandida f. i t. d.
-ih, -ich. -ig: stgn. minig n., śrgn. mini[g) n., nn. Mennig m.
^= łać. niinium n., stgn. pfenich, fennich, śrgn. pfenech, fenech ra.,
nn. Pfenich, Fench m. ^= łać. panicum n., stgn. hotahha f., śrgn.
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 101
boteche, botege, botige f. \\ bołech, bołeche m,, nn. Botłich m. ^= lać. bii-
tica f. porówn. jednak § 53-a.
-du: Baldrian m., śrgn. baldrian m. ^= łać. valeriana f., stgn
encian, genciane^ śrgu. encian m., ale nawet w un. jeszcze jako f.
(u Matthissona w 1802 r.), zwykle jednak ui. der Enzian ^= łać.
gentiana f.
§ 50-a. Na powyższych przykładach atrakcyi sufiksalno-ro-
dzajowej poprzestaję, ponieważ zadaniem mojem nie jest bynajmniej
wyczerpać cały mater3^ał i objaśnić go, ale tylko wyznaczyć za-
sadnicze linie i drogi, któremi zmiana rodzaju się odbywa. Jedną
z takich dróg jest atrakcya sufiksalno-rodzajowa i jej właśnie przy-
kłady, w dostatecznej mierze ilustrujące szczegóły procesu, zebrać
i oświetlić w grupie XI — było tem zadaniem.
Co najwyżej możnaby jeszcze wskazać na to, że czasem przy-
padkowa wprost zgodność końcowych elementów fonetycznych —
zastępuje miejsce ustalonego i wyrobionego sufiksu, tak np. nn.
Labyrinth w XVI w. byłu maskulinum, potem zaś stało się neu-
trum skutkiem wpływu podobnie zak(jńczonych wyrazów rodzimych,
jak Rind n., Kind n. (Seiler IV. 518), może ze współdziałaniem
atrakcyi znaczeniowej do Gebdude n.
Mamy tu bardzo ciekawy przykład, jak grupy elementów fo-
netycznych mogą przybrać szczególne elementy semazyologiczne
w ściśiejszem znaczeniu tylko na zasadzie przypadkowych asocya-
cyi. Przypominam, że z podobnem zjawiskiem mieliśmy do czy-
nienia w tych wypadkach, w których częściowa zgodność głosowa
dwuch suffiksów sprawiała atrakcye rodzajowe grup wyrazowych,
a nawet wpływała na zmianę znaczenia różnych wyrazów, porów.
§§ 39, 40-42, a zwłaszcza § 48.
XII. Rzeczowniki, które zmieniły rodzaj skutkiem przypadkowego podobieństwa,
względnie przypadkowej tożsamości fonetycznej z wyrazami, istniejącymi już w ję-
zyku. (Działanie t. zw. etymologii ludowej).
§ 51. Zewnętrznemi cechami wyrazu, po którj^ch się go od-
różnia od innych wyrazów, są elementy fonetyczne, składające się
na blok głosowy wyrazu i wzajemne następstwo tych elementów.
Jeżeli zatem część albo i całość elementów fonetycznych jednego
wyrazu jest taka sama, jak w wyrazie drugim, to pomieszanie tych
dwóch wyrazów t. zn. branie jednego za drugi w znaczeniu fone-
tycznem musi być faktem niewątpliwym. Im identyczność elemen-
102 MIKOŁAJ RUDNICKI
tów jest pełniejsza i ich wzajemny porządek w wyrazach podobniejszy,
tern utożsamianie formalne jednego wyrazu z wyrazem drugim musi
być większe — i naodwrót. Ale wyrazy posiadają nietylko stronę
materyalno- głosową, mają one jeszcze pewną tonacyę uczuciową,
pewne spec^^alne cechy składniowo-formalne i pewien sobie wła-
ściwy zakres znaczeniowy, a co za tem idzie i pewne miejsce, pe-
wną rolę w systemie semazyologicznym języka.
W zakres treści wyobrażeniowej każdego wyrazu dadzą się
zatem wsz3'stkie powyżej wyliczone czynniki włączyć. O ile zatem
mamy do czynienia z dwoma wyrazami, głosowo tymi samymi,
które jednakowoż różnią się od siebie elementami znaczeniowymi
w ściślejszem znaczeniu, to musimy rozróżnić w ich polach wyo-
brażeniowych kilka rejonów. Wspólnym rejonem będzie ta część
pola wyobrażeniowego, którą zajmują elementy psychofonetyczne,
bo są te same dla obu wyrazów. Pole, zajęte przez elementy skła-
dniowo-formalne, może być częścią wspólne, częścią nie. Zależy to
od tego, czy wyrazy różnią się od siebie liczbą, rodzajem, dekli-
nacyą i t. d. W każdym razie to pele jest pod względem zawar-
tości swojej, pod względem jakości elementów wyobrażeniowych,
pod względem ich treści najbliższe polu materyalnogłosowemu. Na-
stępują wreszcie pola elementów semazyologicznych w ściślejszem
znaczeniu, które również częściowo mogą być z sobą identyczne,
mogą zaś także nie wykazywać między sobą zgoła prawie żadnych
punktów stycznych.
A priori jest rzeczą prawdopodobną, że wyrazy, pozostające
do siebie w takim stosunku, jak wyżej opisany, mogą wywierać
wzajemny wpływ na siebie, wpływ, którego granic nie można okre-
ślić. Pewnem jest jednakże, że są one bardzo elast3'czne i że mie-
szczą się w nich tak dobrze najzupełniej nieznaczne modyfikacye
składnicjwo-formalne, zupełnie nieznaczne przesunięcia elementów
semazyologicznych w ściślejszem znaczeniu, jak i kompletna ab-
sorpcya jednego wyrazu przez drugi pod każdym względem t. j.
tak pod względem składniowo-iormalnym jak i semazyologicznym.
Powiedzieć trzeba więcej, musimy się liczyć z podobnemi
możliwościami w historyi języków iudoeuropejskich i mieć to na
uwadze, że prawdopodobnie nieraz rozbieżne znaczenia jakiegoś wy-
razu, bardzo szczególne zwroty sy^ntaktyczne, w których on wystę-
puje, są śladem zaszłej kiedyś absorpcyi zupełnej jednego wyrazu
przez drugi. Ten punkt widzenia może niejednokrotnie trzebaby
ZMIANY RODZAJU W KZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 103
brać pod uwagę w tych wypadkach, gdzie mamy niewytłumaczalne
nieraz nieregularuości fonetyczne i t. p.
§ 52. Rodzaj wyrazu jest z jednej strony faktem syntakty-
czno-formalnym, z drugiej zaś strony zjawiskiem znaczeniowem,
semazyologicznem, Możnaby rzec, że znajduje się na pograniczu
między tymi dwoma zakresami. Jest on faktem syntaktyczno-for-
malnym skutkiem tego, że zostaje częstokroć w związku — jak n. p.
przeważnie w językach indoeurooejskich — z przynależnością wy-
razu do określonego typu deklinacyjnego. a powtóre skutkiem tak
zw. kongruencyi t. zn. zgodności formalnej między rzeczownikami
a należącymi do nich przymiotnikami, często — jak w niektórych
językach — nawet formami czasownikowemi. Ta zgodność formalna
czyli kongruencya przymiotników i rzeczowników jest faktem zna-
nym i w niemczyźnie, jak wiadomo, cf. gute Frau \\ guter Mann.
Ale rodzaj jest także faktem czysto znaczeniowym, w ści-
ślejszym sensie, a dowodem tego jest t. zw. construetio ad sensum.
Gdyby bowiem płeć, t. j. rodzaj osoby nie wchodził w rachubę,
nie wchodził w skład czysto semazyologicznych elementów zakresu
znaczeniowego wyrazu, toby uwydatnianie językowe rodzaju, wzglę-
dnie płci przez t. zw. construetio ad sensum nie było zgdla zrozu-
miałem.
§ 53. Absorpcyę jednego wyrazu przez drugi musimy sobie
w ten sposób wyobrazić, że elementy niewspólne ulegają powolnej
eliminacyi tak, że rozdział między wyrazami staje się coraz mniej-
szy, aż wreszcie jest tak mały, że w porównaniu ze wspólnościami
może być uważany za równy zeru. Ale jest to obraz idealny, który
możemy sobie odmalować tylko a posteriori. Nas atoli nie intere-
suje w tym związku zupełna absorpcya jednego wyrazu przez
drugi, tylko taki jej stopień, jaki się wyraża zmianą rodzaju je-
dnego wyrazu, wywołaną przez wpływ wyrazu drugiego. To jest
właściwym tematem w danym związku.
Musimy naprzód stwierdzić, że rodzaj nie może ulegać eli-
minacyi powolnej; rodzaj bowiem jest faktem odrębnym dla każdego
z dwóch wj^razów i w zasadzie sprzecznym, wyłączającym się wza-
jemnie. Nie znaczy to, że nie może być powolnego wyparcia ro-
dzaju jednego wyrazu przez rodzaj drugiego, że nie może być po-
wolnego, stopniowego zachwiania jego poczucia przy tym lub owym
wyrazie. Znaczy to tylko tyle, że w danej chwili, gdy sobie uświa-
damia podmiot językowy rodzaj danego wyrazu, nie może być
104 MIKOŁAJ RUDNICKI
mowy o zachowaniu pewnych elementów, n. p. rodzaju żeńskiego,
z jednego wyrazu. Nie może być także mowy o związaniu z osta-
tnimi pewnych elementów, np. rodzaju męskiego z drugiego wyrazu,
w taki sposób, aby elementy wspólne utworzyły jedną grupę, zaś
aby elementy różne uległy eliminacyi. To jest przy zmianie rodzaju
niemożliwe; element bowiem klasyfikacyi rodzajowej jest niepo-
dzielny semazyologicznie. W danym zaś wypadku nie można mó-
wić nawet o podziale na elementy formalne i znaczeniowe w ści-
ślejszym sensie, ponieważ roztrząsamy tutaj tylko wypadek zupeł-
nej tożsamości materyalno-głosowej między dwoma wyrazami.
Akt wyparcia rodzaju jednego wyrazu przez rodzaj drugiego
trzeba sobie wyobrazić w ten sposób, że jeden wyraz ze swerni
syntaktyczno-formalnenii cechami narzuca się silniej świadomości
podmiotu mówiącego, aniżeli drugi. Następstwem tego jest, że z da-
nym blokiem głosowym silniej wiąże się określona klasyfikacya ro-
dzajowa. Tem samem rodzaj inny, przeciwny, ulega powolnemu za-
pomnieniu i wtedy przemiana rodzajowa jest dukonana.
§ 53-a. Jako przykłady na ten wypadek mogą służyć: stgn.
i śrgn. soum m. 'Traglast eines Tieres, Saumtier' ^^ śrgłać. saumay
salma f. 'Packsattel, die darauf liegende Last' ^= gr.-łać., sagma n.,
nn. Saum m. Swój rodzaj mógł wziąć wyraz od stgn. i śrgn. soum
m., nn. Saum m. ""Einfassungsnaht, -rand etc' Podobnie stgn. bo-
tahha f. ''Bottich', śrgn. botech, boteche m. || boteche, botege^ botige f.
^= śrłaó. butica i. Rodzaj męski pod wpływem stgn. botah m.,
śrgn. botech m. 'Rumpf, Kórper' ^) cf. także § 50. Srgn. kanel m.
'Kaneel, Zimmtrinde' ^= frc. canelle f., względnie śrłać. canella f.
właściwie 'Rohrchen' demin. do cmina 'Rohr'. Nazwa zastosowaną
do cynamonu, ponieważ w rurkach go przywożono. Wyraz otrzy-
mał rodzaj męski od równobrzmiącego śrgn. kanel, kenel m., ^Ka-
nał, Róhre, Rinne' ^= łać. canalis ra. '^ts.' — Nn. Tusch m. 'Be-
leidigung' ^= frc. toiiche f. 'Beruhrung, Stoli'; rodzaj męski od wy-
razu Tusch m. 'musikalischer P^estgruB' ^).
§ 54. Ale nietylko te wyrazy, które są co do strony mate-
ryalno-głosowej zupełnie identyczne, wywierają na siebie wpływ
rodzajowy. Często się zdarza, że wyrazy tylko częściowo do siebie
podobne, jeszcze bardziej się do siebie upodabniają, zamieniając
•) Hirt- Weigand. sv.
«) Seiler: Entwickl. III. 179.
ZMIANY KODZAJU W KZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 105
podobieństwo na częściową tożsamość. Wynikiem tego jest także
i zmiana rodzaju. Upodobnienia owe mają charakter zastąpienia nie-
znanego, obcego podmiotowi językowemu bloku głos(jwego przez
blok znany, używany codzień. Pomyślne warunki dla takiego za-
stąpienia zachodzą wtedy przedewszystkiem, kiedy między wiążą-
cymi się wyrazami niema żadnych sprzeczności znaczeniowych,
owszem kiedy nawet zachodzi znaczeniowe podobieństwo, chociażby
i dalekie. Tak np, śrgn. velis, obok rzadkiego bardzo veUsen^ star-
sze nn. Felles, Fellis, Felleis \\ Felleisen n. 'lederner Reisesack' ^=
frc. valise f. '^ts.' (3tóż w tym razie zastąpiono dwa obce bloki vel-
i -ts przez dwa swojskie Feli n. i Eisen n., śrgn. vel gen. velles n.,
stgn. fel n. 'Haut', śrgn. isen, stgn. tsan n. ^żelazo'. Zastąpienie od-
było się tern składniej, że przedmiot, oznaczany obcym wyrazem
velis^ istotnie zawierał tak części żelazne, jak i skórzane. Naturalnie,
że z chwilą takiego związania, a zwłaszcza zastąpienia bloku koń-
cowego -is przez określony wyraz ?sen, rodzaj tego ostatniego wy-
razu, rodzaj nijaki, jak w tym razie, musiał się w nowozmienionym
wyrazie ustalić, wypierając rodzaj stary, w danym wypadku f.
Podobnego rodzaju przykładami są następujące wypadki: nn.
Bugspriet n. 'die liber dera Yorderteile des Schiffes schrag in die
Hohe ragende Stange' ^=^ ndl. boegsprleł f. Wyrazu tego część koń-
cowa została związana z niem. Bret n. 'deska', na co wskazują
wprost postacie, spotykane po zabytkach, jak: Buchshred^ Boogspret
(1716), Błtgspreet itp.
W XVI w. spotykamy formy ddgen ''gladiolus', T)ege^ Deg, Tiig^
w nn. Degen m. ^Ehren- u. Standeswafte' ^= frc. dague f. ^ts.' Oczy-
wiście przemiana francuskiego dague f. na niem. Degen m. odbyła
się pod wpływem nn. Degen m. 'tiichtiger Kriegsmann', śrgn. degen,
stgn. degan m. 'mannliches Kind, Knabe, Diener', ags. J?egn m.
'Diener, Mann, Ritter' i t. d Pominąwszy nawet już częściowe po-
dobieństwo fonetyczne tych dwuch wyrazów, które może w wystar-
czający sposób tłumaczyć wpływ wyrazu swojskiego na wyraz
obcy. świeżo występujący, trzeba podkreślić z jednej strony styczno-
ści semazyologiczne między tymi wyrazami, z drugiej zaś strony zło-
żenia, które mogły być stosowane do jednego i drugiego wyrazu,
aczkolwiek pierwotnie należały tylko do wyrazu rodzimego Degen
'Kriegsmann'. Są to wyrazy Haudegen, Eauf degen itp. a więc opisowo
równają się 'Degen, welcher haut, rauft itp.' Zaś takie opisanie
mogło się także stosować do postaci ddgen 'gladiolus' i podobnych.
1C6 MIKOŁAJ RUDNICKI
Styczności semazyologiczne są jasne, boć rycerz, wojownik
właśnie stale chodził z mieczem; poniekąd bez tego oręża niewiele
był wart w oczach rycerskiego ogółu.
§ 55. Niekiedy znaczeniowe momenty z podobieństwem fo-
netycznem tak silnie działają, że potrafią nawet znacznie zmieniać
niektóre wyrazy. Tak np. stgn. asclouh ra., śrgn. aschlouch m.^ nn.
Aschlauch. m. 'allium ascalonium' ^= łaó, ascalonimn n. 'ts.' od na-
zwy miasta AsJcalon w Palestynie. Ponieważ roślina to cebulowata,
to też stgn. louh m,, śrgn. Jouch m. 'eine Art Zwiebelgewachse, be-
sonders Porree' zupełnie wyparły stary blok -lon- razem naturalnie
z rodzajem. Podobnie stgn. abstda f. ^= śrłać. ahsida f. zostało za-
stąpione przez stgn. absUa f., śrgn. abs/te, nn. Abseite f. przez wpływ
ab i Seite f. Ale tutaj zmiana rodzaju nie była potrzebna, bo wy-
razy były jedno-rodzajowe. Nastąpiła natomiast ta przemiana w wy-
razie nn. Platte f. 'flachę Schiissel. darauf getragenes Gericht' ^=
frc. 'pJat m. ""ts'. Wyraz ten przyprowadzono do dzisiejszego wy-
glądu skutkiem wpływu nn. Platte f.. śrgn. blate. plate, śrdn. (mnd.)
platte f. 'platte eiserne Brustbedeckung, geschorne Glatze des Geist-
lichen'. stgn. platta f. 'Marmorplatte' ^= śrłać. platta f. 'geschorne
Glatze des katholischen Geistlichen; Metallplatte'. Podobny wypa-
dek przedstawia stgn. pfazzi m. 'Zisterne' ^= łać. putem m. 'ts.',
zmienione na stgn. pfuzza, buzza. puzza f., nn. Pfiitze f. 'kałuża'
pod wpływem pralechickiego, względnie słowiańskiego, ale istnieją-
cego w dyalektach niemieckich *pouta o tem samem lub podobnem
znaczeniu, porówn. ekskurs autora w ]\IPKJ. VII. 249 inn.
XIII. Rzeczowniki, które zmieniły rodzaj skutkiem wpływu złożeń, w których
same występują, jako ich części składowe.
§ 56. Niektóre względy przemawiają za tem, aby tę grupę
zmian rodzajowych specyalnie wjMidrębnić. Wprawdzie bowiem mo-
żnaby je włączyć do grupy IV, gdzie atrakcya znaczeniowa jest
czynnikiem, wywołującym zmianę rodzaju, albo do grupy XII, po-
przedzającej, w której znowu czynniki formalne odgrywają naj-
ważniejszą rolę. jednakże już sam fakt, że można się wahać co do
tej klasyfikacyi, wskazuje, iż rzeczowniki, zaliczone tutaj, mają pe-
wną specyalną cechę. I istotnie można wskazać na dwa warunki,
z których jeden jest miarodajny W grupie IV. drugi zaś w grupie
XII, a które tutaj występują wspólnie, równoważąc zupełnie swoje
wpływy. Przynajmniej z naszego punktu widzenia niemożliwą jest
ZMIANY RODZAJU W KZBCZOWWIKACH ZAPOŻYCZONYCH. 107
rzeczą rozstrzygnąć, który jest ważniejszy i teoretj^cznie musimy
stanąć na stanowisku, że oba są r(5wnoważne, że oba zrówna mniej
więcej siłą występują, jako czynnik działający. Tak np. łać. (arłe-
misia) abrołonnw, względnie ahrotanum występuje w stgn. jako ehe-
reiza, twaruza f;, w XV w. śrgn. eberitz (1482) f. |j ebereize f. także
averrut€ f. Obok tych wyrazów występuje złożenie ebefimrz f.^Jztóre
powstało sltutlciem upodobnienia do wyrazu Eber tak, jak averriite.
nn. Aberraułe f. jest rezultatem oparcia obcobrzmiącego kompleksu
głosowego o bardziej widocznie znany i utarty wyraz stgn. 7'uła f.,
śrgn. rutę f., nn. Rante f. ^= łać. ruta f. Wyraz śrgn. eberwurz f.,
jest złożeniem z eber i wurz, które występuje w śrgn, jako irurze.
icilrze, wurz, wiirz f. 'Pflanze. Kraut', Podobnie wyraz averrute f. ^)
mieści w sobie znany wyraz śrgn. rUte f. Wyraz łać, abrotanum
ulegał wielu wahaniom w ciągu wieków i dziś znowu jest rodzaju
męskiego skutkiem jakichś przyczyn, w których ocenę na razie się
tu nie wdaję. Ale właśnie ustalenie się rodzaju żeńskiego w stgn.
i w śrgn. wydaje się być rezultatem wpływu złożeń z wnrz[e) f.
i -ruta, -rfde f. Ponieważ te rzeczowniki były rodzaju żeńskiego
więc i złożenia z nimi były tak samo femininami. Złożenia zaś te
miały z właściwemi kontynuacyami łac. abrotanum n. naprzód
wspólny zakres znaczeniowy, a powtóre część masy fonetycznej zło-
żeń eber-, aver- była albo taka sama, albo przynajmniej bardzo zbli-
żona do odpowiedniej części bloku głosowego postaci, bezpośrednio
kontynuujących łac. ahrotanum t. zn. do postaci eberitz względnie
ebereize. Było więc na oznaczenie jednej rośliny kilka form, różnią-
cych się częściowo fonetycznie, a znaczeniowo o tyle, ze jedne były
wyraźnie rodzaju żeńskiego, jako złożenia z rzeczownikami żeńskimi.
Najprawdopodobniej zatem nieustalony rodzaj rzeczownika obcego,
względnie nijaki, przynajmniej początkowo, uległ wyparciu jako
najsłabszy element znaczeniowy z pośród wszystkich, wchodzących
w skład koła wyobrażeniowego, należącego do rzeczonych wyrazów.
§ 57. Jeszcze może wyraźniejszy przykład na to, że złożenie
swój rodzaj narzuca wyrazowi, który stanowi jego część, daje nam
stgn. i śrgn. zol, gen, zolles m. 'Abgabe, Zoll' ^= łać. telonium \\ to-
lonium n. 'Zollhaus, Zoll'. Otóż w stgn. pojawia się rzeczownik
*j Wyraz jest dolnoniem. a stgn. avaruza ze swojem z czyni wrażenie hy-
perpoprawności górnoniemieckiej, bo rzecz wątpliwa, żeby wyraz był zapożyczony
przed przejściem t=^z. por. zresztą stgn. ruta^=:l9.i. ruta.
108 MIKOŁAJ RUDNICKI
zoUanłuom m. 'Zoll'. W zasadzie druga część tego wyrazu złożo-
nego -tuom może być tym samym sufiksem, który dzisiaj wystę-
puje w postaci -tum (cf. Bistum, Herzogtum^ Polentum, Deutschtum
i t. d.), zaś w stgn. jeszcze jako -tuom, -duom. Ale względy zna-
czeniowe zdają się przemawiać przeciwko temu; w stgn. bowiem
tuom n., m. oznacza 'Urteil, Gericht. Macht'. Skądże zatem złożenie
obcego wyrazu zollan- ^= lać. tolon- || telon- z rodzimj-m tuom o po-
danem wyżej znaczeniu? Trudno przypuścić, że utworzono wyraz
o znaczeniu zbiorowem, częścią abstrakcyjnem, jak Herzogtum lub
Polentum itp. Wszystko zdaje się przemawiać zatem, że druga część
złożenia jest stgn. i śrgn. tuom m., nn. Tum m. ^= łać. domus (dei)
ra. Wprawdzie dzisiejsze znaczenie nn. Dom. względnie Tum jest
'bischotliclie Hauptkirche, Kuppelturm', ale to znaczenie zdaje się
być zależnem od zwrotu łacińskiego domus dei, z którym wciąż
wyraz niemiecki był zestawiany. Najlepszym tego dowodem jest
powtórne zapożyczenie w postaci Dom m. Zaś nic nie stoi na prze-
szkodzie przypuszczeniu, że wyraz stgn. tuom m. jest zapożyczony
bardzo dawno, jeszcze w epoce przedchrześciańskiej, z łaciny, przed
przesunięciem d- =^ t- t. zn. wtedy, kiedy i wyraz np. Tisch ^= łać.
discus. W tym razie i znaczenie 'domtis (dei)' byłoby drugorzędnem,
a pierwotnem znaczeniem byłoby zwykłe znaczenie łacińskiego do-
mus, a więc 'Haus' itp. Przeciwko temu zdaje się ten tylko fakt
przemawiać, że wyrazu Tum niema w innych językach giermań-
skich, podczas gdy wyraz Tisch jest, porówn. np. sts. disk m., ndl.
disch, angs. c^isc 'Schussel, Teller', stnord. disJa- m. 'Te\\er\ Jednakże
okoliczność ta rozstrzygająca nie jest; wiele jest wyrazów starych,
jak wiadomo, które się utrzymały w pewnych tylko dyalektach,
a powtóre zapożyczenie mogło nie przybrać takiego rozprzestrze-
nienia, jak wyraz Tisch, boć takie rozprzestrzenienie koniecznością
w tym wypadku nie jest. Wyraz, zapożyczony nad Neckarem lub
górnym Dunajem w V, VI lub VII wieku, nie musiał zachodzić
do Szlezwiku i Skandynawii.
Przypuszczając tedy, że wyraz stgn. tuom m. mógł oznaczać i 'dom,
budynek mieszkalny w ogólności', równocześnie uzasadniamy, skąd
w stgn. zoUanłuom jest rodzaju męskiego, skąd wreszcie takie zło-
żenie, któreby nie bardzo było zrozumiałem, gdyby przyjąć, że
druga część złożenia jest sufiksalnem -tuom. W tym bowiem razie
znaczenie złożenia stgn. byłoby 'Zollwesen itp.'; tkwi w tem zaduźo
abstrakcyjności. Gdy zaś przyjmiemy, że -tuom w zoUantuom ozna-
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 109
cza 'dom, budynek, chaty, urząd t. zn. budynek, w którym urząd
wykonywa swoje czynności itp.', to wszystko się od razu wyjaśnia,
zwłaszcza, jeżeli sobie przypomnimy, źe łać. toloniimi \\ telonium ma
znaczenie ^Zollhaus, Zoll'. Wtedy złożenie niemieckie wvda się na-
turalnem uwydatnieniem zakresu semazyologicznego wyrazów ła-
cińskich. Później stgn. zollantuom przybrało znaczenie ^ZoU'; jestto
tem bardziej zrozumiałe, że równocześnie wyraz tuom począł swój
zakres znaczeniowy ścieśniać a treść swoją wzbogacać, przybiera-
jąc znaczenie, blizkie nowoniem. 'bisch()fliche Hauptkirche, Kuppel-
turm'.
§ 58. Odrębnego rodzaju stosunki możemy jeszcze zaobserwo-
wać w przykładzie nn. Pappcl f., śrgn. papel, popel f. ^= śrłać. pa-
pidus f. II klas. populus f. Istnieją w śrgn. złożenia z -hoimi: piipel-, pa-
pil-, pop{el)brmm, które oczywiście są raaskulinami. Wiemy, że sze-
reg wyrazów tylko dzięki sufiksowi -el został przyciągnięty do grupy
rodzaju męskiego, między innymi i nazwy roślin, jak np. Fenchel
m. ^= łaó. phoeniculum n. i t. d. Zdawałoby się zatem, że tembar-
dziej wyraz Pappel, śrgn. papel f. winien tej atrakcyi ulec, zwła-
szcza, że w tym kierunku popychały go złożenia z boum.
W śrgn. i stgn. mamy wyrazy irfde, wida f., nn. Weide f.,
a dzisiaj mamy złożenie Pappelweide^ które mogło mieć przodków
fakultatywn3^ch w średniogórnoniemieckiem, jakieś ^ papel m de f.,
lub w stgn. *papelwtda f. Te prawdopodobnie złożenia stały się
przyczyną, źe wyraz Pappel uchował się aż do dziś. jako fem., bo
one go do siebie przyciągały, a przyciągały bardziej, aniżeli zło-
żenia z -boum, bo treściowo były mu bliższe.
Stwierdzamy tu oddziaływanie złożeń, jako czynnika, który
hamuje, przeszkadza zmianom rodzaju, który unicestwia działanie
innych związków, będących w innych warunkach dostatecznym mo-
torem dokonywaj ący eh się przemian. — W zasadzie działanie akty-
wne, przemieniające, jak i hamujące, jest to samo, a różnica polega
tylko na zmienionym naszym punkcie obserwacyjnym.
XIV. Rzeczowniki, które zmieniły się na feminina skutkiem specjalnych warun-
ków deklinacyjnych w niemczyźnie.
§ 59. Specyalnie-niemieckie warunki deklinacyjne mają tę —
między innemi — cechę, że feminina posiadają w liczbie pojedyń-
110 MIKOŁAJ KUDNICKI
czej w przeważnej ilości przypadków (nom., gen., acc.) tę samą
formę rodzajnika, co wszystkie rzeczowniki w liczbie mnogiej. Do
tego dołącza się jeszcze znany fakt,' że niemieckie feminina, w przy-
gniatającej swojej większości, odmieniają się według deklinacyi
słabej t. zu. że posiadają w I. przypadku liczby mnogiej końcówkę:
-w, albo -en.
Obce wyrazy, wchodzące do języka niemieckiego, ulegają róż-
nym atrakcyom deklinacyjnym. Ale faktem jest, że znaczna ich
ilość tworzy liczbę mnogą za pomocą przybrania końcówki -(e)n'^).
Prawdopodobnie dzieje się to skutkiem takich przyczyn , jakie
tkwią i w stałem przechodzeniu obc3-ch czasowników do t. zw. słabej
konjugacyi. Tak bowiem sufiks: -(e)n w deklinacyi.jak i sufiks czasów
przeszłych; 't(e) w konjugacyi, wydają się być naj wy raźniej szemi
cechami odpowiednich form i w danych warunkach najwyrainiej-
■zymi środkami słowotwórczymi. Wprawdzie wyraźną również cechą
mógłby być sufiks: -er w deklinacyi, ale naprzód ma on aktualnie
i miał w przeszłości ciasny zakres rozprzestrzenienia , a powtóre
wiąże się z faktem t. z w. przegłosu (Umlautj cf Kalh I Kiilber,
Lamm \\ Lanwier i t. d. Prócz tego jest to sufiks przedewszystkiem
rzeczowników nijakich. Sufiks zaś -{e)n przegłosu nie wymaga, po-
wtóre jest to sufiks, właściwy w pewnym sensie wszystkim trzem
rodzajom: maskulinom, femininom i neutrom. Ze zaś jest wyraźną
cechą pluraliczną. nic więc dziwnegcj, iż on się świadomości języ-
zykowej niemieckiej narzucał, jako najwłaściwszy i naj wyraźniejszy
do wybijania piętna mnogości na rzeczownikach, które nie wcho-
dziły w żaden tradycyjny typ deklinacyjny.
§ 60. Oprócz zgodności rodzaj nikowej między feinininami
a liczbą mnogą wszystkich innych rzeczowników, zachodziła i za-
chodzi często zgodność końcówkowa między tymi dwoma typami
dekliiiacyjnymi. Oto feminina mają, względnie miały, w I. przyp.
liczby pojedynczej końcówkę: -e, a także szereg rzeczowników,
męskich zwłaszcza, również ma -e, jako swoją cechę pluraliczną.
Formalna zatem tożsamość 1. przypadku 1. pojed. femininów i 1.
przyp. 1. mnogiej szeregu maskulinów i neutrów, które przybierają
końcówkę -e w liczbie mnogiej, jest dana tak co do rodzajnika,
jak i końcówki, właściwej pniom rzeczownikowym. W takich sto-
sunkach wystarczało, aby znaczeniowe warunki rzeczowników da-
1) Wilmanns: DeutBche Gramm.» III 405, § 196.
ZMIANY KOUZAJU W K/^KCZOWNlKACH ZAPOŻYCZONYCH 111
waly możuośó stałego, albo tylko częstszego pluralisu i następnie,
aby ta liczba mnoga mogła być znaczeniowo traktowana jako liczba
pojedyncza. Cały szereg rzeczowników mógł tym warunkom odpo-
wiadać; to też mamy do zanotowania kilka przejść liczby mnogiej
rodzaju męskiego na liczbę pojedynczą femininów.
Nn. Brille f. 'okulary', śrgn. berille, barille m., w XV w. także
hnlle, brill, dyalektycznie jeszcze do dziś dnia Brill m. ^= łać. be-
ryllus m. ''bekannter durchsichtiger Edelstein'. Ponieważ w okularach
występowały dwa takie kamienie odpowiednio spięte, więc zastoso-
wanie liczby mnogiej w rzeczowniku, który je oznaczał, jest zu-
pełnie zrozumiałe. Ale właśnie spięcie tych dwóch kamieni czyniło
z nich jeden przedmiot niepodzielny; ten fakt w związku z tożsa-
mością formalną z nom. sing. fem. uczynił z rzeczownika femini-
num liczby pojedynczej. W tej przemianie widzimy zwycięstwo,
syntetycznego poglądu na przedmiot nad poglądem analitycznym;
jest to, jak wiadomo, normą rozwoju językowego.
Podobn}^ — zdaje się — rozwój przebył wyraz nn. Koralle f.
śrgn. koralle, koral m. ś= śrłaó. corallus m. Już w XVII w. Co-
ralle £, w XVIII w. coral n., a Lexer sv. notuje coralts m. 'ein
Edelstein'. Otóż w łacinie też było corallum n. i stąd prawdopodobnie
nn, coral n. w XVII w. Nn. maskulinum można wywodzić z jednej
strony z łaciny, z drugiej zaś, jako następstwo atrakcyi, przez imiona
kamieni, które są rodzaju męskiego, porówn. §§ 14 a, b. Natomiast
nn. femininum powstało prawdopodobnie z pluralis. Warunki zna-
czeniowe były dane, bo korale, małe kamyki, nawleczone w więk-
szej ilości na nitkę, służyły stale jako ozdoba tualetowa kobiet
i w tej postaci przedewszystkiem szersze warstwy ludności znały
ten kamień. Zatem die Koralle f. pierwotnie oznaczały to samo, co
i nasze polskie korale, t. j. 'sznur korali', a dopiero potem skut-
kiem formalnej tożsamości z fem. zaczęto je stosować i do jednego
kamyka koralowego.
Podobnie "^nogawki', względnie ""szkarpetki', stale znaczeniowo
występują, jako para; stąd też nn. singularis Socke f. 'kurzer Strumpf
był pierwotnie liczbą mnogą ^). W stgn. mamy soc m. (plur. -cka),
w śrgn. soc{ke) m. (plur. socke, socke \\ sockeu) ^= łać. soccus m. 'nie-
driger, leichter Schuh'.
§ 61. Do tego rodzaju femininów trzeba dalej zaliczyć: star-
1) cf. Heyne 8V. (635).
112 MIKOŁAJ RUDNICKI
sze nn. ziiise f. || Zins m. (-es, -en), jeszcze dzisiaj dyalekt^^cznie
w heskiera f. ^= census m. Plur. na -en jest nowotworem do femi-
ninalnej liczby pojedynczej i). Nn. Schnrze f. {Schiirz m. -es, -e
w bawars. plur. Schiirze) oznacza znany ubiór kobiecy. Że wJaśnie
plur. od Schurz m. ustaliło się jako ubiór kobiecy, da się o tyle
pojąć, że ubiór nie jest jednolitym kawałkiem w rodzaju bluzy lub
sukienki, ale składa się raczej z szeregu pozszywanych części płó-
ciennych, z których jedne okrywają ciało od pasa w dół, drugie
od pasa w górę aż pod szyję, trzecie ramiona, a nawet i plecy.
Być może nawet, że pierwotnie części te nie były zeszyte razem,
tylko nakładały się każda z osobna, a dopiero później poczęto je
razem zeszywać. Tob}' specyalnie sprzyjało ustaleniu się pierwo-
tnego pluralisu na oznaczenie jednolitego dzisiaj ubioru.
Przykładów możnaby jeszcze szereg przytoczyć, ale je tu po-
mijam, jako niekoniecznie potrzebne.
§ 62. Niektóre przedmioty były w ten sposób skonstruowane,
że już w języku, z którego niemczyzna nazwę zapożyczała, nazwa
formalnie i znaczeniowo była liczbą mnogą. Jednakże formalne ce-
chy obcej liczby mnogiej, t. j. końcówka, były identyczne z for-
malnemi cechami niemieckiej liczby pojedynczej u rzeczowników
żeńskich.
Rodzaj nikowej różnicy między pierwszym przypadkiem liczby
mnogiej, a 1 liczby pojed. rzeczowników żeńskich w niemczyźnie
nie było; skoro tedy znaczeniowe warunki na to pozwalał}^, t. zn.
skoro przeważyła syntetyczna strona elementów znaczeniowych wy-
razu nad analityczną stroną — wyraz stawał się femininum liczby
pojedynczej. Tak np. nn. Kanzlei f.. śrgn. kanzelie f , w XV kanzU
f. ^= łać. eancelU m., plur. od cancellus m. 'Gitter, umgitterter
Raum'. Srgn. -e dodane drugorzędnie, aby otrzymad częsty sufiks:
-ye, rozpowszechniający się wtedy w niemczyźnie masowo z jj. ro-
mańskich.
Podobnemu przekształceniu uległy wyrazy: stgn. m/lla. mila
f. '^Meile'. śrgn. miJ{e) f. ^= łać. tnilia (passuum) (plur. od mille =
1000); nn. Oi-gel f, śrgn., orf/en{e)^ orgel{e), stgn. orgela || organa ||
orgina f. ^= łać. organa (plur. do organum n.).
Pod względem znaczeniowym przejście plur. w sing. jest ła-
twe, boć istotnie organy składają się z szeregu instrumentów (pi-
') cf. Seiler II 95—6, Kliige' 9v., Heyne flv., Ilirt-Weigand 8v., Schade bt.
►
ZMIANY RODZAJU W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 113
szGzałek), które jednak przez wspólną klawiaturę, miech, oprawia
itp. mają charakter jednolitego instrumentu muzycznego. Podobnie
nn. Tapetę f. ^=^ łać. tapeta, plur. do tapetum n., które później dało
nn. Ta^pet n. 'Decke. Teppich, Tisch eines Beratungszimmers' i t. d.
§ 63. Niekiedy już w łacinie zaszedł podobny wypadek prze-
miany liczby mnogiej neutrów na femininum, boć i w łacinie
istniała zgodność końcówkowa międz}- nomt. sing. fem. a nomt.
plur. neutr. Natenczas zapożyczenie niemieckie bierze gotowe fem.
z łaciny, bo przekształcenie, które mogło zajść w niemczyźnie, już
się odbyło w łacinie.
Np. śrgn. MheL biblie f. 'die Bibel' ^= łać. biblia f. ^= gr.-łać.
plur. do ^t|SA:ov n. 'Buch'; śrgn. kronikę f. 'die Chronik' ^= śrlać.
cronica, chronica f. ^= łać. (plur.) chronica, gr. xpovLxa; nn. Postille
(+ 1500) f. ^= śrłać. postilla f. ^= łać. post Ula {verba sanctae scri-
pturae); stgn. pfalanza f., śrgn. pfallaz. phalze, pfalz{e) f. 'die
Pfalz, Haus, Balast, Land ais Amtslehen auch erblich' ^= łać. plur.
palatia do palatium n. "^pałac'.
Częściowo tutaj, częściowo zaś do grupy, opracowanej w § 62,
należą imiona owoców rodzaju żeńskiego np. stgu. bira 'Birne' za-
miast ^p/ira skutkiem oparcia o rodzime beran 'tragen' ^= łać. pira
właściwie plur. do pirum n. 'gruszka', W śrgn. bire, bir f., zaś w XV w.
już Birne, Birn, w których -«-, -n pochodzi z plur. Birn. Ciekawa rzecz
właśnie, że w tym wyrazie dwa razy właściwa liczba mnoga zajęła
miejsce liczby pojedynczej. Podobnie: stgn. lilja f. 'weiOe Lilie',
śrgn. lii je f. ^= łać. plur. lilia do lllitim n.; otóż w stgn. znaj-
duje się wyraz liljo m. oznaczający to samo. Wydaje się on
być rezultatem atrakcyi do maskulinów na -o. — Porównaj wyżej
§§ 16, c. i 17.
§ 64. Już wyżej w § 59 wskazałem na to, że wyrazy obce
przybierają w niemczyźnie końcówkę; -(e))i jako cechę liczby mno-
giej. Pośród jednak wyrazów rodzimych, które przybierają w nom.
plur. końcówkę ■{e))i, jako cechę liczby mnogiej, przeważa stano-
wczo i bezwzględnie rodzaj żeński. Skutkiem tej zgodności w przy-
padkach liczby mnogiej ulegają rzeczowniki obce bardzo silnej
atrakcyi do rodzaju żeńskiego; skoro bowiem jakiś rzeczownik ma
końcówkę -en w nomt. plur., to już ją zachowuje we wszystkich
przypadkach liczby mnogiej, a tern samem jest najzupełniej zgodny
w odmianie przedewszystkiem z femininami, które w przygniata-
jącej większości w ten sposób tworzą liczbę mnogą. Feminina swoj-
Kozprawy Wydz. filolog. T. L1V. 8
114 MIKOŁAJ RUDNICKI
skie z końcowem -(e)n w liczbie mnogiej mają zazwyczaj w I przy-
przypadku liczby pojedynczej sufiks: -e. Jeżeli zatem jakiś obcy
wyraz ulega atrakoyi do femininów, a nie ma samogłoski w swoim
wygłosie w nomt. sing., to przybiera -e na wzór femininów, wzglę-
dnie samogłoskę swoją, pochodzącą z języka obcego, zmienia na -e,
niekoniecznie drogą regularnego rozwoju fonetycznego.
Do tej grupy zmian rodzajowych można zaliczyć całe szeregi
wypadków. Przytaczam exempli gratia niektóre:
nn. Harpune f., "WurfspieU mit Widerhaken zum Walfischfang'
^= ndl. harpoen m. 'ts.', w 1712 plur. Harpotien, w 1716 Harpun f.
już, ale jeszcze w 1741 Harpuhn m.; nn. Sprotte f. 'geraucherte
Sardelle', wcześniej Sprott m. ^= śrdn. sprot m. 'ts.', Sprotte nowo-
twór do plur. Sprotten-^ nn. Statute f., jeszcze w XVIII w. n., śrgn.
n. ^= łać. statutum u.; nn. Pantine f., 'Hausschuh, Pantoffei' nowo-
twór do plur. Pantinen, pochodzi z franc. patin m. ^Weiberscbuh';
nn. Debatte f. ^=-- frc. debat m., nowotwór do plur. Dehatten^ Petardę
f. ^= frc. petard m., nn. Milliarde f. ^= frc. milllard m., nn. Steppe
f. 'uniibersehbares Heideland' ^= rus. stepb f. i t. d.
Z większą łatwością mogły ulegać podobnemu przekształceniu
formalnorodzajowemu rzeczowniki, które miały już w języku obcym
samogłoskę jakąś w wygłosie nomt. sing. np. nn. Taste f. 'klawisz'
^= włos. tasto m., najłatwiej zaś te, które miały: -e, jak np. nn.
Type f. ^= frc. tt/pe m., nn. Trophde f. ^= frc. trophee m., nn. Ełoge
f. ^= frc. eloge m. i t. d. Porównaj jednak o rzeczownikach tego
typu wyżej § 46.
ROZDZIAŁ V.
Wpływy obce na rodzaj rzeczowników zapożyczonych.
XV. Rzeczowniki, które zmieniły rodź ij skutkiem wpływu obcego — t.ak ana-
czeniowego jak i formalnego.
§ 65. Jest szereg racyi, aby tę grupę wyodrębnić z pośród
innych. Do rozdziału I, grupy III nie można włączyć wypadków
tu opracowanych, ponieważ tam chodziło o ciągły wpływ tych wy-
razów obcych, które były źródłem wyrazów zapożyczonych, tutaj
zaś chodzi o wpływ takich wyrazów obcych, które etymologicznie
i z punktu widzenia pożyczki nie mają nic wspólnego z wyrazem
ZMIANY ROLtZAJU W RZECZOWNIKACH ZAFOŻ VCZON VCH 115
zapożyczonym, a przypadkowo mają z nim styczności już to for-
malne, już to znaczeniowe, albo wreszcie formalne i znaczeniowe
równocześnie. Możnaby wprawdzie te wyrazy rozbić na trzy grupy
i jedną włączyć do rozdziału II, drugą do III, a wreszcie trzecią
do rV, robiąc z nich osobne podgrupy w tych rozdziałach. Logi-
cznem byłoby to wprawdzie, bo w drugim rozdziale pomieściłyby
się te wyrazy, które zmieniły rodzaj tylko skutkiem wpływu ró-
wnoznacznych obcych rzeczowników^ w rozdziale trzecim te, które
zmieniły rodzaj skutkiem oddziaływania wyrazów obcych, zwią-
zanych z nimi formalnie i znaczeniowo, a wreszcie w czwartym te
tylko, u których podobieństwo formalne było miarodajnem. Ale wy-
dało mi się odpowiedniej szem utworzyć z tych rzeczowników jedną
podgrupę, a nawet osobny rozdział, aniżeli rozbijać je po kilku
rozdziałach i tworzyć aż trzy podgrupy, których w dodatku nie mo-
żnaby ściśle odgraniczyć jednych od drugich. Przejść bowiem między
grupą czystą znaczeniową a czysto formalną jest wiele i trudnoby
określić, gdzie się kończy jedna a zaczyna druga.
§ 66. Ściśle biorąc trojakie wpływy (formalne, znaczeniowe
i formalnoznaczeniowe) rzeczowników obcych mużliwe są i na rze-
czowniki rodzime, więc sam fakt zapożyczenia niema tu najwybit-
niejszej ważności, chyba t3^1ko o tyle, że budowę niektórych rze-
czowników obcych odrazu podmiot językowy odczuwa jako nie-
swój ską, a skutkiem tego skłonnym jest stawiać je w rzędzie tych
wyrazów, które za obce uważa. Ale zachodzi tu nieraz ciekawe po-
mieszanie: oto podmiot językowy ma poczucie obcości, ale myli się
co do źródła i stąd pochodzi, że niekiedy wyrazy up. francuskie
podciąga pod typ łaciński. Już wyżej mieliśmy częścią z takiem
zjawiskiem do czynienia, kiedy to francuskie rzeczowniki na nient
zestawiono i podciągnięto pod typ łacińskich pożyczek na -meiitum^
cf. wyżej § 36. Porównaj niżej zlatynizowanie frc. hrimhorion.
W zasadzie zmiana rodzaju jest zjawiskiem semazyologicznem,
ale równocześnie jest także i zjawiskiem formalnoskładniowem,
przynajmniej w tych językach, w któr^^ch istnieje formalna zgo-
dność, czyli kongruencya między rzeczownikami a należącymi do
nich przymiotnikami, liczebnikami, imiesłowami, lub zaimkami.
Otóż oddziaływanie obcych rzeczowników równo- lub blizkozna-
cznych przemienia semazyologicznie i równocześnie formalnie wy-
raz zapożyczony. Naturalnie, że takie oddziaływanie w stosun-
kach normalnychmusi należeć do rzadkości, jest zaś ono tam częst-
8*
116 MIKOŁAJ RUDNIOKI
sze, gdzie szerokie warstwy ludowe są zaznajomione z jakimś
obcym językiem. Wartoby też pod tym względem zbadać szczepy,
przyjmujące język obcy, wynaradawiające się, jak np. dyalekty
kaszubskie lub polskie pod zaborem pruskim.
§ 66 a. Przykłady: a) atrakcya forraalno-znaczeniowa: stgn.
barbo m. "^die Barbe, Bartfisch', śrgn. barbe f., nn. Barbe f. ^= łać.
barbus m. "^ts.' Rodzaj niemieckiego Barbe f. pochodzi z zestawienia
tego wyrazu z łac. barba f. 'broda'. Zestawienie to było blizkie zna-
czeniowo i formalnie: znaczeniowo, bo ryba istotnie ma jakby brodę,
formalnie, bo niem. Barbe i łać. barba blizkie są sobie pod wzglę-
dem materyalno-głosowym. — Nn. Meter m., n. ^= łać. metrum n.,
ale rodzaj męski coraz bardziej się tu ustala. Jestto następstwem
wpływu franc. le metre m. z jednej strony, złożeń w rodzaju Ba-
rometer^ Thermomełer m. ^= frc. le barometre m. etc. z drugiej strony, -
a wreszcie skutkiem wpłjj^wu nowych nazw miar i wag, jakiLifer
m. n. ^= frc. litre m. it[t., w których rodzaj męski zaczyna prze-
ważać prawdopodobnie skutkiem atrakcyi sufiksalnej (sufiks -er,
właściwy maskulinom!). Nn. Synibol n. ^= frc. symbole ra.. zlatyni-
zowane rodzajowo pod wpływem łać. symbolum n.; nn. Tribunal
(XVIII) n. 'Gerichtshof ^= frc. tribunal m., jeszcze u Schillera
(Rauber V. l)i) m., ale już w śrgn. n. 'Richterstuhl'. Według Hirta-
Weiganda z łać. tribunal n. 'erhohte Gerichtsbiihne'. Akcent zdaje
się dowodzić pochodzenia francuskiego; ale choćbyśmy tej sprawy
nie rozstrzygnęli, niemniej wpływ obcy na rodzaj jest widoczny.
Bo jeżeli wyraz jest pochodzenia franc, to jego neutrum wywieść
należy z łaciny, jeżeli zaś źródłem jego jest język łaciński, to jego
maskulinum pochodzi z francuszczyzny, a zatem wpływ obcy na ro-
dzaj musimy przyjąć i w jednym i w drugim wypadku.
b) atrakcya formalna: nn. Brimborium n. ^= frc. brimbonon
m. "^Kleinigkeit, Lappalien. Nippessachen'. Wyraz ten został zlaty-
nizowany skutkiem czysto suffiksalno-formalnej atrakcyi łacińskich
neutrów na: -um.
c) atrakcya znaczeniowa: nn. Gau m. 'abgegrenztes Landge-
biet. Landesabteilung', wzięte ze środkowoniem. (md) gouwe, gou,
które w śrgn. występuje jako gouwe, gou. w stgniemieckiem, jako
gawi^ gewi, gowi — wszędzie n. W stgn. też gawa, gowa || gawia, gouda
1) Seilor IV 131.
ZMIANY RODZAJU W R/.EtZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH 117
f. Rodzaj męski w XVII w. pod wpływem łać. pagus m., porówu,
zwroty w rodzaju: der Fagus oder Gaw'^).
Przykładów możnaby przytoczyć znacznie więcej, ale są zby-
teczne; przytaczam je bowiem dla ilustracyi, u nie dlu enipiryczno-
induktywnego udowodnienia swoich twierdzeń.
ROZDZIAŁ VI.
Atrakcye znaczeniowo formalne, jako czynnik, hamujący zmiany
rodzaju.
§ 67. Powyżej opracowane prawa, względnie reguły, według
których następują zmiany rodzajowe w rzeczownikach zapożyczo-
nych, działają także w ten sposób, że jedne związki mogą niwelo-
wać oddziaływanie związków innych. Wtedy oczywiście te związki,
które nie dopuszczają do ustalenia i zwycięstwa związków drugich,
występują w charakterze, czynników hamujących zmiany rodzajowe.
Ściśle mówiąc, mogą wystąpić w takim charakterze wszystkie wy-
żej ustalone przyczyny zmian rodzajowych. Była o takich wypad-
kach fakultatywnie tu i ówdzie mowa np. w §§ 58, 16. Uwaga
i w innych passim. Grupa III. cała właściwie tu należy, bo mówi,
jak związki wyrazu pożyczonego z wyrazem obcym hamująco od-
działywają na zmianę rodzaju przez wyraz przyswojony.
§ 68. Byłoby rzeczą zbyteczną przechodzić w tym związku
wszystkie ustalone wyżej przyczyny zmian rodzajowych, aby do-
wieść, iż mogą one wystąpić w charakterze czynników, hamujących
rodzajowe zmiany. Jestto samo przez się zrozumiale; dla przykładu
tylko omówię tu jeden wypadek, w którym związek znaczeniowy
w ściślejszym sensie zniósł oddziaływanie atrakcyi sufiksalnej. Lać.
gr. psalterium, diaXxTQpcov n. zostało zapożyczone w języku stgn.
w postaci psaltari, saltari ^) i jest maskulinum, skutkiem oczywiście
atrakcyi sufiksalnej przez rzeczowniki na: -dri. Ale w znaczeniu
'Harfę, Saiteninstruraent von harfenahnlicher Gestalt' i w postaci
śrgn. psalterje jest femininum. Mamy tu do czynienia z atrakcyą
znaczeniową pewnie ze strony wyrazów Geige, Harfę itp. Dzisiaj
^) cf. Hirt-Weigand sv.
2) J^awiasem mówiąc stpokkie zaltarz pochodzi ze stgn., względnie śrgn.
saltari.
118 MIKOŁAJ RUDNICKI
oznacza ten wvraz tylko Tsalmbuch: Bliltteraiaoren der wiederkauen-
den Tiere' i jest rodzaju męskiego według Hirta-Weiganda sv.. a nija-
kiego według Seilera II 91. Według Seilera 1. c. utrzymał się rodzaj ni-
jaki dzięki atrakcji znaczeniowej do ^uch n. — Trudność w tym
przykładzie polega na tem, że nie dowiedziono dotąd, aby Seile-
rowe n. miało swe korzenie w epoce stgn.; możliwe bowiem jest,
że w stgn. i śrgn. był ten wyraz tylko maskulinum, a potem i lo-
kalnie dopiero stał się neutrum pod wpływem złożenia np. Psalm-
buch itp Ale nie można też dowieść, przynajmniej na razie, że lo-
kalnie ten w^^raz nie był neutrum w epoce starogórnoniemieckiej
i śrgn. i że dzisiejsze jego neutrum u Seilera 1. c. nie jest dalszym
bezpośrednim ciągiem z epoki VIII — XII — XIV w.
Trudności tu są znaczne, bo zabytki kompletne nie są, a nie ma
środka udowodnić tego, co już raz przebrzmiało i nigdy się nie
wróci.
ROZDZIAŁ VII.
Ogólna teorya zmian rodzajowych w wyrazach zapożyczonych.
§ 69. Świadomości podmiotu mówiącego przedstawia się rze-
czownik (jak i każdy zresztą wyraz) jako skoinplikowane pole
wyobrażeniowe. W tem polu znajdują się najrozmaitsze grupy wyo-
brażeń. I tak:
1. przede w.-zystkiem grupa wyobrażeń gł(jsowych w pewnem
uporządkowaniu i układzie na poszczególne głoski i zgłoski. Grupa
ta posiada dwie strony, odpowiadające sobie wzajemnie: a) stronę
słuchową (wyobrażenia słuchowe); 1)) stronę motoryczną. ruchową
(wyobrażenia ruchowe).
2. grupa wyobrażeń gramatycznych i formalno-grumatycznych,
wiążących si'^- w różny sposób z grupą pierwszą;
3) grujia wyobrażeń znaczeniowych w ściślejszem znaczeniu.
Pomiędzy temi grupami granic przeprowadzić nie można; je-
dne bowiem niepostrzeżenie przechodzą w drugie. I tak wyobra-
żenia głosowo-słuchowe bywają równocześnie gramatyczno-formal-
nemi (np. końcowa spółgłoska w języku polskim wyznacza zarazem
typ deklinacyjiiy) a te o.statnie, t. zn. wyobrażenia formalno-gra-
raatyczne, są zarazem znaczeniowemi.
Na granicy np. między grupą drugą i trzecią stoi rodzaj gra-
ZMIANY RODZAJU W UZECZOWNIKACH ZAlH)ŻVCZONyCH 119
matyczny i t. d. Wszystkie jednak trzy grupy mają to
wspólnego, że każdy element wyobrażeniowy, wcho-
dzący w skład której kol wiek z nich, stanowi cechę
semazyologiczną wyrazu, która go wyróżnia z po-
śród wyrazów innych, zwłaszcza w jakikolwiek spo-
sób pokrewnyfih. Wprawdzie musimy tu zaraz dodać, że ele-
menty wyobrażeniowe każdej gru|)y cechują dany wyraz' w inny
sposób, ale w gruncie rzeczy cała ich rola na tern tylko polega.
Wyobrażenia akustyczno -motoryczne W3a'óżniają dany wyraz
od innych wyrazów pod względem fonetycznym tak, że nie utoż-
samiamy jednego wyrazu z drugim, o ile chodzi o ich cechy ze-
wnętrzne, materyahio-głosowe; wyobrażenia gramatyczno-formalne
czynią to samo pod względem flrkayjnym i składniowo-formalnym,
zaś wyobrażenia semazyologiczne w ściślejszem znaczeniu odróżniają
wyrazy pod względem znaczeniowym.
Szczególnie jaskrawo występuje rola poszczególnych wyobra-
żeń w tych ^/ypadkach, kiedy inne dwa składniki wyobrażeniowe
dwóch wyrazów są te same, a wyrazy różnią się tylko trzecim za-
kresem. Tak np. nn. Bohne 'langliche Schottenfrucht' || hohne 2. os.
sing. imperat. praes. od holitien 'mit Wachs glanzend reiben'. Widzimy,
że głosowo te dwa wyrazy się nie różnią, ale bardzo się różnią
pod względem fleksyjnym, składniowo-formalnym i znaczeniowym.
Synnnyma nie różnią się (albo bardzo niewiele niekiedy pod wzglę-
dem znaczeniowym), również nieraz nie różnią się fleksyjnie, ale
różnią się fonetycznie, materyalnie- głosowo i to jest wystarczającą
cechą, wystarczającym warunkiem ich samodzielnego bytu psychi-
cznego w języku.
§ 70. Zmiana rodzaju w wyrazach zapożyczonych odbywa się
w ten sposób, że wyraz nowy wchodzi w pewne związki z wyra-
zami już istniejącymi w języku. Te związki mają różny charakter
albo jednolity albo też różnolity i stosownie do tego musimy też
przeprowadzić podział zmian rodzajowych. Są one wywołane albo
wyłącznie przez związki znaczeniowe (grupa IV. V, VI. VII, VIII),
albo przez związki znaczeniowo formalne (grupy IX, X), lub tylko
przez formalne (grupa XI, XII, XIII), względnie przez związki
formalno-deklinacyjne (grupa XIV). Pozostaje jeszcze grupa XV,
obejmująca zmiany rodzajowe skutkiem wpływu obcego, który ma
charakter znaczeniowy, formalny, albo też znaczeniowo- formalny.
Wszystkie jednak wyżej scharakteryzowane związki mają to
120 MIKOŁAJ KUDNICKI
■wspólnego, źe w wyrazie obcym, który wiążą z wyrazami rodzi-
mymi, wywołują zmianę rodzaju, która się objawia w ten sposób^
że wyraz z jednej klasy rodzajowej przechodzi do drugiej i odpo-
wiednio do tego zmienia się jego syntaktyczno-formalne położenie.
§ 71. Naogół można powiedzieć, że z punktu widzenia zmiany
rodzaju przez wyraz zapożyczony, możemy podzielić wszystkie wy-
razy na trzy klasy:
1) wyrazy, które rodzaj zmieniły skutkiem powodów, mniej
lub więcej określonych, które zatem możemy poznać i zrozumieć
(grupy IV— XV);
2) wyrazy, które rodzaju nie zmieniły także z powodów ja-
snych i możliw3^ch do poznania (grupy: II i III);'
3) i wreszcie wyrazy, które rodzaju nie zmieniły, ale my nie
jesteśmy w możności powiedzieć, dlaczego nie zmieniły swego ro-
dzaju, co było tego zachowania rodzaju powodem (grupa I). Pozo-
staje jedna tylko możliwość, musimy mianowicie przypuścić, że
powodem tego jest konserwatywna siła, tkwiąca w każdym ele-
mencie wyrazu, a zatem i w elemencie rodzajowym. Ale stąd wy-
nika ciekawy wniosek.
Oto jeżeli wyraz obcy się zapożycza, to przechodzi on do za-
pożyczającego jęz\'ka ze wszystkimi swymi f.)rmalno-znaczeniowymi
elementami, także i z rodzajowym elementem, a dopiero w nowym
języku rodzaj może zmienić, jeśli do tego pomyślne warunki się
znajdą. Zmiana rodzaju może nastąpić później, po usadowieniu się
wyrazu, albo w czasie jego przyswajania, w każdym jednak wy-
padku momenty, zaznaczone we wszystkich, wyżej ustalonych gru-
pach (IV — XV) działają jako siła czynna.
Jeżeli języka z którego się zapożycza, rodzajowych kategoryi
nie ma. to wprost się od razu wtłacza dany wyraz do którejś klasy
rodzajowej stosownie do atrakcyi, jakim wyraz ulega. Tak np. węg.
hiiszdr daje nn. Husar m. stosownie do momentów znaczeniowych,
zebranych w grupie II. podobnie nn. Pandur ra. ^= węg. pandur
'die irregularen Soldaten des 7-jRhrigen Krieges'. Nn. Schabracke f.
^=^ tur. mprak 'seidene golddurchwirkte Satteldecke'^) skutkiem atra-
kcyi do blizkoznacznego Decke f. i skutkiem momentów, podpada-
jących pod grupę XIV. stało się femininum i t. d.
§ 72. Wyżej § 71 opisane stosunki dają nam możność zapatry-
1) Hirt-Weigand 8V,
ZMIANY RODZAJU W ItZECZOWNiKACH /.Al'()ŻYCZONYCH 121
wać się na zmianę rodzaju, jako na kryteryum w ocenie zapożyczeń.
Bo jasnem jest, że w zasadzie zmiana rodzaju nie następuje, a jeżeli
następuje, to skutkiem określonych powodów. Skoro ted\f jest niezgo-
dność rodzajowa między dwoma wyrazami, które traktujemy jako zo-
stające z sobą w stosunku zapożyczenia, to właściwie dotąd nie mo-
żemy z wszelką pewnością uważać jednego wyrazu za zapożyczony
z drugiego, dopóki uie wyjaśnimy, dlaczego wyraz, uważany za za-
pożyczony, zmienił swój rodzaj. Jeśli zaś mamy do wyboru wywód
z dwu obcych rzeczowników, a jeden z nich zgadza się z wyra-
zem objaśnianym w rodzaju, drugi zaś nie, i nie można podać, dla-
czego zmiana rodzaju nastąpiła, to wahać się nie można, który obcy
wyraz mamy uznać za właściwe źródło wyrazu zapożyczonego. Tak
np. nn. Bevers m. wywodzi Seiler IV 518 z lać. reversum n., zaś
Hirt-Weigand Wb. sv. z franc. revers m.; niepewność się usunie, je-
żeli wskażemy na zgodność rodzajową między wyrazem niemieckim
a francuskim. Wtedy wywód wyrazu niemieckiego z francuszczyzny
bardzo zyska na prawdopodobieństwie. Wprawdzie w danym razie
zmiana rodzaju pod wpływem up. wyrazu Schein byłaby mo-
żliwa, gdyby wyraz nowoniem. wszedł do niemczyzny także jako
łacińskie neutrum, ale na takie wątpliwości już niema rady, boć
nawet i najbardziej ścisłe nauki, które starają się objaśnić świat,
pozostający zewnątrz nas, na bezwględną, absolutną pewność nie
mogą się zdobyć.
§ 73. Ze w zasadzie wyraz zapożyczany bierzemy z tym ro-
dzajem, jaki on ma w języku macierzystym, dowodzi także fakt,
iż wszędzie, gdzie tylko możemy śledzić wstecz rodzaj zapożyczo-
nego rzeczownika, dochodzimy do punktu, w którym on się zga-
dzał z rzeczownikiem obcym w rodzaju. To się odnosi tak do no-
wych pożyczek jak np. nn. Pogrom m. ^= ros. pogram m., nn.
Ukas m. 'kaiserlicher Befehl' ^= ros. ukazz m. 'Befehl, Gesetz', jak
i do starych, jak np. nn. Burzel m., ale w stgn. burzała f. ^= łać.
portulaca f., lub nn. Purpur m., śrgn. purpur, purper m., raz (!) f.,
zaś w stgn. purpura f. (Notker) ^= łać. purpura f. Nawet u Lutra
jeszcze jako f. legt seine purpur ahe\ 'die purpur des Konigs ^)
i t. d.
§ 74. Rozważania w § 69 doprowadziły nas do utopienia ele-
*) Heyne sv.
122 MIKOŁAJ RUDNICKI
mentów formalnych w elementach znaczeniowych wyrazu. Ale nie-
mniej rozdzielać stale należy te dwie grupy elementów w każdym
wyrazie, ponieważ różnią się one wyraźnie stopniem jasności aper-
cepcyjnej i złożonością przebiegów, którym podlegają. Wartoby śle-
dzić, w jaki sposób elementy formalne niepostrzeżenie znikają
w znaczeniowych, względnie jak te ostatnie przechodzą w czysto
formalne.
Przypominam, że z pośród wszystkich czynników, wywołują-
cych zmiany rodzajowe, najważniejszą rolę odgrywa pokrewieństwo
znaczeniowe. Pod nie przypada w rozdziale II grup najwięcej od
IV — VIII włącznie, zatem 5. Ale także w rozdziałach III, IV i V,
znaczeniowe pokrewieństwo stale występuje jako czynnik działa-
jący. I tak: w rozdziale III niejednokrotnie semazyologiczne zwią-
zki grają rolę ważniejszą od związków formalnych, w rozdziale IV
czynnik semazyołogiczny również występuje jako stały element to-
warzyszący jednostek sufiksalnych (grupa XI), złożeń (grupa XIII)
a nawet w grupie XII (etymologii ludowej), wreszcie także w gru-
pie XIV o tyle, o ile sufiksy -e w singularis, zaś -e?? w pluralis
mogą uchodzić za wykładniki rodzaju żeńskiego.
Właściwie tylko jedna grupa wyrazów zmieniła przypuszczal-
nie rodzaj z powodów ściśle formalnej atrakcy^i: jestto grupa wy-
razów najzupełniej fonetN-cznie identycznych, a nie wykazujących
pomiędzy sobą żadnych styczności znaczeniowych, porówn. §§ 51,
52, 53 i nn. Nawet bowiem atrakcya wyrazu Lahyrinth przez neu-
tra typu Bind^ Kind nie jest pozbawiona zabarwienia znaczenio-
wego o tyle, że wygłos tych wyrazów: -ind (= fonetycznemu -hił)
mógł uchodzić w pewnym sensie za wykładnik formalny ich nija-
kiego rodzaju. Fakt, że one przyciągęły rodzajowo ku sobie wy-
raz Lahyrinth. zdaje się to potwierdzać, porówn. § 50-a.
§ 75. W razie starcia się rozbieżnych atrakcyi zwycięża za-
zwyczaj atrakcya znaczeniowa, porówn. np. wypadek nn. Spntid
m. skutkiem wpływu wyrazu Stkh cf § 42-a lub Gau § 66-a
pod c), bądź to sufiksalno-zuaczeniowa porówn. np. wypadek Bo-
mantik. §48. I jestto najzupełniej zrozumiałe; elementy bowiem zna-
czeniowe mają większy stopień uświadomienia, stoją w jaśniej-
szym pasie świadomości podmiotu mówiącego od elementów for-
malnych. Kiedy zaś są [)ołączone z tymi ostatnimi, tem jaśniej
jeszcze narzucać się mogą w danych warunkach naszej świado-
mości. Siła atrakcyjna elementów znaczeniowych nie tkwi w nich
ZMIANY UOI'ZAJU W RZKCZOWNIK AcH ZAi'OŻYCZONYCU 123
samych, tylko w tej okoliczności, że są one najłatwiejsze do
uświadomienia, najsilniej koncentrują na sobie uwagę podmiotu
mówiącego. Najmniejszy zaś stopień uświadomienia posiadają
elementy czysto formalne, czysto materyahioglosowe. zautoma-
tyzowane w najwyższym stopniu, a zatem z najmniej-
szym udziałem świadomości występujące w duszy podmiotu języ-
kowego: między jednymi a drugimi należy umieścić elementy for-
malno-gramatyczne. Ale takie ustosunkowanie stopnia jasności aper-
cepcyjnej nie jest rzeczą konieczną; także elementy czysto for-
malne mogą na siebie ściągnąć w danych warunkach tę uwagę
i przez to nabrać specyalnej siły atrakcyjnej cf. wypadek Lahi/-
rhith § 50-a. Czasem ta koncentracya uwagi jest zupełnie dowolna,
a w następstwie teg(j i zmiana rodzaju będzie taką, porówn. wy-
padek Phalanx. które się stało maskulinum, a potem dowolnie zo-
stało przemienionem na f. dlatego, aby upodobnić ten wvraz pod
względem rodzajowym do wyrazu greckiego, cf. § 12. Również tu
należy wypadek Echo. opracowany w przedmowie, na którego ro-
dzaj sztuka plastyczna zdaje się wpłynęła i t. d.
Aczkolwiek istotnie w ostatecznej instancyi wola
ludzka rozstrzyga o jasności ap ercepcyjnej grup wyobra-
żeniowych, to jednak nie znaczy to wcale, abv w zmianach rodza-
jowych panowała dowolność i przypadek; nikt bowiem bez
racy i nie skoncentruje swej uwagi raz na elementach semazyo-
logicznych. raz forraalno-gramatycznych, lub wreszcie materyalno-
głosowych. Także wypadki Phalanx i Echo mają przyczyny wy-
raźne. Prawidłowość w koncentracyi uwagi jest i musi być
zachowana, jest ona bowiem warunkiem struktury psychicznej
człowieka, a z prawidłowością w koncentracyi uwagi musi iść
w parze i regularność zmian rodzajowych, a z tą i „prawa"
zmiany rodzaju. W szczególności regularność zmian rodzajowych
jest uwarunkowana stałością związków raięd zy wy ra zo-
wych, stałością relacyi między wyrazami i ich gru-
pami. Tu miejsce przypomnieć ilościowe prawo rozwoju ję-
zykowego prof. Rozwadowskiego, sformułowane w IF. XXV 38 —
50, oparte właśnie na obserwacyi tego faktu.
§ 76. Zmianę rodzaju należy sobie wyobrazić w ten sposób,
że wyraz, temu procesowi podlegający, występuje naprzód w świa-
domości podmiotu mówiącego z rodzajem, właściwym sobie, a pó-
źniej, skutkiem jakichś atrakcyi, z rodzajem już zmienionym. Zmiana
]24 MIKOŁAJ llUDNICKI
rodzajowa stanowi różnicę między wyobrażeniem starem, wyobra-
żeniem reprodukującem wyraz a między wyobrażeniem nowem, re-
produkowanem. Jeżeli zmiana rodzaju faktycznie następuje, to zna-
czy, że rzeczona różnica nie jest za wielka; w przeciwnym razie
ta zmiana byłaby niemożliwą, groziłoby bowiem zerwanie związku
psychicznego między wyrazem nowym a starym, między wyrazem
właśnie wymawianym a jego wyobrażeniem.
Jeżeli wjn-az jest pociąganym ku danej zmianie rodzajowej
przez cały szereg momentów znaczeniowych i formalnych, albo
przez jakąś kategoryę sufiksaluą, prefiksalną cf. § 42. a. wypadek
Geschwader^ lub znaczeniową, to zmiana rodzaju w wyrazie jest
zrozumiała, boć w pewnej całości faktów językowych zmiana ro-
dzaju musiałaby wywołać większą różnicę między grupą reprodu-
kującą a reprodukowaną, aniżeli w jednym wyrazie. Trudność
większą przedstawiają pary w^-razowe tak np. nn. Fenster n. ^=
łać. fenestra f. (w stgn. fenestra f) skutkiem wpływu równozna-
cznego stgn. augatora n. 'okno'. W takich wypadkach należy przy-
jąć, że w W3'^razie swojskim większaby powstała różnica między
wyobrażeniem reprodukującem a reprodukowanem w razie zmiany
rodzaju, aniżeli w wyrazie obcym. I to jest zupełnie zrozumiałe,
boć wyraz swojski, rodzimy, względnie może zapożyczony, ale już
w języku zadomowiony, musi posiadać większy stopień jasności
percepcj-jnej w świadomości ogółu współjęzykowców. aniżeli wyraz,
który się dopiero co w języku pojawia, którego wygląd zewnętrzny
i użycie syntaktyczno-znaczeniowe nie jest jeszcze wyraźnie usta-
lone i uświadomione. W takich warunkach jasnem jest, że wyraz,
szerszą i głębszą mający trądy cyę, pociąga za sobą wyraz nowy;
w pierwszym bowiem ta sama objektywnie zmiana wyda
się subjektywnie większą, aniżeli w drugim.
Ale naturalnie nie jest to koniecznem, boć z jakichkolwiek
bądź powodów jasność apercepcyjna wyrazu obcego może być wię-
ksza, aniżeli już zadomowionego. Xa tyra fakcie polega wyodręb-
nienie grupy III, a częścią i XV w niniejszej pracy.
§ 77. Zmiany rodzaju w wyrazacli zapożyczonych są tylko
częścią zmian rodzajowych w języku wogóle. Co zatem powiedziano
ogólnego o pierwszych, musi się odnosić z pewnością i do drugich.
Ktokolwiek przypomni sobie moją pracę o assymilacyi, wyżej cy-
towaną, a zwłaszcza wywody w rozdziale końcowym „Ogólna teo-
ZMIAMV RODZNJU W K'/.KCZ()VVNIKA(;i{ ZAP' iŻYOZONYCH 125
rya assyrailacyi" i w przedmowie, ktokolwiek wreszcie zaglądnie
do MPKJ. V. 231 inn ,, gdzie na podstawie roztrząsań procesów fo-
netyczno-dyssymilacyjnych sformułowałem prawo wyobrażeń re-
produkowanych i reprodukujących, spostrzeże, że na dnie zmian
rodzajowych leżą te same zasadnicze prawa językowe, co i na dnie
zmian fonetycznych. Inaczej też być nie może, boć w języku jest
ład i harmonia, jest rozwój i postęp, a te cechy życia językowego
ludzkości nie mogą się opierać na „widzimisię" i na przypadku,
ale na tych samych podstawowych zasadach i prawach. Z pracy wy-
nika, że to samo prawo zasadnicze, jak w tym razie, prawo wyobra-
żeń reprodukowanych i reprodukujących, działa w zakresie zmian
rodzajowych z taką samą silą i konsekwencyą, jak i w obrębie
procesów głosowych. Jest to wskazówką niewątpliwą, że te same
siły muszą być czynne tak w rozwoju głosowym, jak i morfolo-
gicznym, względnie znaczeniowym języl<a. Należy zatem zarzucić
przesądy, skłaniające uczonych do innego w zasadzie stosunku
względem procesów głosowych, aniżeli względem innych procesów
językowych ^).
DODATEK.
Rzeczowniki, które ze względu na ich rodzaj należy wyprowadzać
z innego źródła, jak dotychczas.
nn. Brief m., śrgn. brief m., stgn. brief. briaf m. nie z łać. breve n.,
tylko z łać. brevis ilibellus) m.
nn. Biise f. 'leichles Fahrzeug bes. zum Heringsfange', śrgn. bu^e
i. ^eine Art Schiff' stgn. bu^o m. 'Seerauberschiff'. Nn, Bilse jest
nowotworem z ndl. buis f. 'Fischerboot', śrgn. bu^e ^= stfrc.
buce, busse f. "^Ruderschiff', zaś stgn. bfi^o m. ^= hiszp. buzo m.
'Ruderschift''. Na takie pierwotne relacye wskazują stosunki
rodzajowe i znaczeniowe tych wyrazów. Ze zmianą obcych
wpływów zmieniał się i wyraz, najsilniej zakorzenił się niderl.
jako najpóźniejszy, por. pisownie: Buyse i t. p. z r. 1720 i 1722.
*) Knappe Inhaltsangabe in der deatschen Sprache der vorliegenden Arbeit
in: BuUetin de TAcademie des Sciences de Cracovie. Jahrgang 1915.
126 MIKOŁAJ RUJJNICKI
nn. Dutzend n. 'tuzin', późne śrgn. totzen, tułzen n., także tutzet,
dutzet ^= ndl. dozijn n. Nie jest wyłączone, że źródłem jest
frc. douzaine f., lub włos. dozzina f., ale wtedy musielibyśmy
przyjąć zmianę rodzaju może skutkiem wpły^wu nazw miar
i wag, względnie wpływ wyrazu niderl.
nn. Firnis m. 'glanzender Uberzug; Anstrich; lackartige Flussig-
keit', śrgn. virnis. vernts m. ^= frc. vernis m. — Łać. vernisium
n. trzeba zostawić na boku jako ostateczne źródło.
nn. Hyazinthe f. (+ 1600) ^= frc. hyacinthe f. Częściowo i stosunki
fonetyczne na to wskazują; wywód z łać. hyacinthus m. wpra-
wdzie możliwy, ale wymaga przyjęcia atrakcyi przez Blume
i. cf. § 16 d, względnie podciągnięcia pod grupę XIV.
nn. Kachel f. 'irdenes tiefes Geschirr; irdene Ofenrohre, um darin
zu kochen; Ofenfliese', śrgn. kachele^ kachel f. 'irdenes GefaB,
Nachttopf. Ofenkachel'. stgn. chachala f. 'irdener Topf ^= łać.
* caccala f.; niema bowiem podstawy wywodzić z *caccalus ra.
Wreszcie * caccalus m. jest tak samo suponowanym tylko, jak
i * caccala f.
nn. Kaper f. 'Bliitenknospe des Kapernstrauchs' ^= śrłać. capera f.
'ts.' — Włos. cappero m. lepiej zostawić na boku.
nn. Kappes m. 'weiBer Kopfkohl', śrgn. kappit^^ kappi^, kahe§. kaba^
m,. stgn. kabu^, capu^ ra, ^= frc. cabus m, 'ts.'
nn. Kapuze f, ^Mantel mit Kappe. Monchskuppe' ^= frc, capuce f.
'ts.' Do wywodu z włoskiego cappuccio m, (jak chce Hirt-
Weigand) musiałyby skłaniać specyalne powody, których ża-
den autor nie podaje, o ile wiem.
nn. Moidian m. "^Mittagskreis' ^= łać. meridianus circulus m. 'ts.',
zaś śrgn. merididn f. ""Mittagszeit, Mittagshohe' ^= łać. meri-
diana hora f. 'ts.' Wskazują na to stosunki rodzajowe i znacze-
niowe.
nn. Most m, 'moszcz', śrgn, rnost^ muost, stgn. most m, ^= łać. posp.
musłus {vinus) m. 'jung, neu angegoren',
nn. Muskateller m. 'gewiirziger Wein' pewnie pierw(;tuie przymio-
tnik do śrgn. muscatel m. ^= łać. muscatellus (ihhhs) m. 'ts.'
nn. Punkt m., śrgn. punkt, punt m. 'kleinster Zeitteil, Zeichen',
także śrgn. pun{c)te m. ^= śrłać. pnncłus m. 'Stich'. Wciągać
tu łać. pimctum n. nie ma potrzeby.
nn. Hevers m, "Kehrseite einer Mtinze, Umschlag am Rock, Ver-
ZMIANY RODZAJ ir W RZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH
127
nn.
nn.
pflichtungsseheiu'. ^= frz. revers m. ^ts.' W znaczeniu 3. w XV.
w. revers u. \\ refers n. ^= łaó. reversum n. 'Autwort'.
Tribut ra., śrgn. Tribut n. || tńhtite n., stgn. trihu^ \\ thnbusr m.
Wyrazy te trzeba wywodzid częścią z francuskiego, częścią
z łaciny; śrgn. z łaciny, zaś nowsze względnie stgn. z franc.
Może za« mamy tu do czynienia z obcymi wpływami rodza-
jowymi.
Wein m., śrgn. i stgn. ictn ra. ^= łaó. posp. vlnus m, ( || klas.
vmum n.).
INDEKS
obejmujący tylko te wyrazy, których rodzaj w pracy w jakiś sposób omawiano.
Podstawą układa sa formy nowoniemieckie.
Aberraute 107.
Abseite 106.
Abt 54
Adlatus 74.
Admirał 55.
Agens 8i.
Akzessit 81.
Alcali 86.
alew (goc.) 52.
Alt 56.
Altar 90.
amazóne (śrgu.) 58.
ametiste (stgn.) 66.
Anker 62.
Antichambre 40, 64.
Apo.stel 54.
Aquavit 64.
Arzt 56.
Aschlauch 106.
Aster 69.
Atom 77.
Anrikel 69.
aiirkeis (goc.) 52.
Autodafe 86.
Backatell 76.
Baldrian 101.
Barbe 116.
Barom eter 116.
barun (śrgn.) 56.
BaB 56.
Bastard 57.
Bastei 92.
Bastion 40.
Batist 65.
Bayonett 40.
Bibel 113.
Billet 87.
Billetdoax 86.
Birne 40, 113.
Bischof 54.
Bonmot 64.
Bottich 101, 104.
Brille, berille, brill(e) 66,
101.
Brimboriam 116,
Brise 98.
Brokat 65.
Buch8(-baum) 69.
Bugspriet 105.
Bakett 86.
Buro 86.
Bnrzel 100, 121.
Biiste 99.
Canunih (stgn.) 54.
Chamaleon 87.
Chiffre 62.
eboufo (stgn.) 56.
Chronik 113.
clirih (stgn.), cleric, klerke
(śrgn.) 54.
Ccmptoir 86.
Debatte 1!4.
Dechtlmechtl 83.
Deficit 81.
Degen 105.
Dekanat 40.
Diakonat 40.
discante (śrgn.) 56.
Doktor 56.
Domane 99.
Dromedar 68.
Dnett 86.
Dunzel 58.
Ebritz 107.
ecchil, ecchel, echel, echol^
eckel etc. (stgn.) 64.
Echo 44, 123.
Eimer 90.
128
AIIK< ŁAJ RUDNICKI
Elan 52.
Element 87.
Eienn 68.
Elite 98.
eliiire (śrgn.) 52.
Eloge 114.
EndiWe 93.
Engel 57.
Entree 86.
Enzian 101.
Eąuipage 40.
Eskadron 94.
Etat 52.
Etikette 43.
Expo9ee 86.
Fagott 86.
Faseole, (śrgn.) phasGl 68.
Fee, (fei) 57.
Felleisen 105.
Fenster 62, 124.
Fetisch 57.
Fiduzit, Fidaz 81.
Filigran 76.
Fistel 100.
Fianell 65.
Flankę 64.
Flegel, flegil 62.
Floskel 69.
Fond 52.
Futteral 88.
Galeasse, Galeatze, Ga-
leonę, Galione, Galeon,
Gallion 45.
garzun (śrgn.) 58.
Gan 116, 122.
Gel^e 86.
Geschwader 94, 95.
Gęste 99.
gigant (stgn.) 57.
girnmari (stgn.) 89.
Gnu 86.
Graf 5.^.
Grammatik 60.
Granit 66.
Grieche, Kriach, Krech 57.
GroC 84.
Gnrgol 62.
Gurke 70.
Harpnne 114.
Herold 56.
Hetman .ń5.
Horrenr 95.
Husar 120.
Ideał 88.
Interesse 81.
Interieur 83.
ihsili (stgn.) 99.
irah (stgn.) 59.
Kabeljau 52.
Kadawer 95.
Kaiser 55.
Kalesche 98.
Kaliber 77.
Kalk 66.
Kameel 68.
Kamelott, 8chamlot, Zam-
lott 65.
Kammer 100.
Kampf 62.
Kanevas 66.
Kanel 104
Kanzlei 112.
Kapann, Kappfin, chappo
59.
Kapriee 99.
Karat, Karat, garat 77,
99.
Karbatsche 62.
Karde, karta, karto 62.
Karfunkel 66.
Kiise, cbasi 52.
Kastelan, scbahtelan
(śrgn.) 56.
Kataster 51.
Kerbel 100.
Ketzer 57.
Kirsche 40.
Knute 62.
Koch 56.
Kofent 70.
Komitee 86.
Kompliment 87,
Kouiplott 86.
Kompott 86.
Komtor 55.
Kontrolle 94.
Konsnlat 40.
Kopf, chaph. chopph. chopf
63.
Koralle 111.
Koriander 100.
Koryphae 75.
Kravatte 98.
Krepp 65.
Krist 54.
Krokus, kruago, chruogo 60.
Kubeł 93.
Kiłcbe 100.
Kukumer 70.
Kampan 58.
Kumpost 52.
Knnkel 91.
Kuppel 52.
Knrage 40, 99.
Kurs 51.
Labyrinth 101, 122.
Laie 57.
Lama 68.
Lasur 75.
Lanne (lunę etc.) 63.
Lavendel 100.
Lewkoje 69.
Lilie 113.
Limone 70.
Liter 116.
Lorbeer 69.
Mahagoni 95.
Majestat 99.
Makel 91.
Mamsell 58.
Mandel 69.
Markt, merkat, merchat 52.
markis (śrgn.) 56.
Marmor, marmnl, marmal
66.
Marzipan 65.
Matrlkel 52.
Matrose 56.
Maal(tier) 68.
Maurer 89.
Moile 112.
ZMIANY KODZAJU W KZECZOWNIKACH ZAPOŻYCZONYCH
129
Melone 70.
Mennig 100.
Menuett 86.
Mergel 91.
Meter 78. 116.
Metali, metalle 62.
(Stein")-metz, (8tem)-mezzo
56. (stgn.)
metz(e)lor (śrgn.), mezzi-
lari Istgn.) 89.
Militaire 71, 74.
milli (stgn.) 60.
Milliarde 114.
Million 94.
Minate 63.
Mohr 'Maurus' 57.
Mohr 'c^eidenstoff' 65.
Molekuł 76.
Moment 87.
Morał 88.
Muller 89.
Miinzer 89.
Muschel 71.
Musselin 65.
Natarell 83.
Nonne 55.
Nummer 64.
Oase 98.
Ocker(gelb), (stgn.) ogar,
(śrgn.) ocker 75.
Olire 69.
Orgel 112.
Original 88.
ornat (śrgn.) 52.
Pachalke 58.
Pallasch 52.
Palmę 69.
Pandur 120.
Pantine 114.
Pantoffel 91.
Pappel 109.
Papst, babst, babes 54.
parlament (śrgn.) 87.
Passage 99.
Passion, passion 93 — 4.
Pastor 55.
Pate 58.
Patent 87.
patr<')n(e) (śrgn.) 54.
Patschuli 86.
Pein, (stgn.) pina || bina
etc. 75.
Peitsche 62.
Pekescho, Pikesche 52.
Pelargonie 92.
Pennal 74.
Petardę 114.
Pfalz 113.
Pfebe 70.
Pfeffer 100.
Pfeil 52.
Pfenich, Fench 100.
pfetter (śrgn.) 58.
pfetarari (stgn.) 90.
Pfirsich, Pfirsche 69—70.
Pflaume 40, 69.
Pfutze 106.
Phalanx 61, 123.
Phantasie, phantasie 92.
phlumari (stgn.) 89.
Piedestał 88,
Pilgrim 57.
Pinsel 91.
Pitzker 90.
Platan, Plątane 46.
Plateau 86.
Platte 106.
Pliisch 65.
Pogrom 52, 121.
Politik 99.
Portal 88.
Portz 51.
Postille 113.
Preis, pris 52.
prślate (śrgn.) 54.
Prinz 58.
Prinzipal 88.
Printzesse 58-
procea8(j)e, proeessione
(śrgn.) 92.
Proviant 92.
Psalter. (stgn.) psaltari,
saltari 117.
Piir^e 86.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV.
Purpur 121.
Qnader 66.
Quark 52, 66.
Quart 77.
Quarz 66.
Qaas 52.
Quent 77.
Radis, Radies 52.
Kang 52.
lianunkel 69.
Kapier 64.
Rasonnement 87.
Razzia 98.
Reform 98.
Rekrut 75.
Rekriite 74.
Rektorat 40.
remedie (śrgn.) 61, 92.
Rencontre 64.
Rendezvou8 84.
Renommee 86.
Reseda || Resede 69.
ReuBe, Reufi 59.
Rever8 121.
Revier 73.
Rezepiese 81.
Robbe 99.
Rodeł 45.
Rolle 99.
Romantik 99, 122.
Rudiment 87.
Sabel 91.
Sackel 91.
Sakrament 87.
Sałat 72.
Salpeter 94.
Samowar 52.
Satin 66.
Saum 104.
Scepter 90.
Schabracke 120.
schahtełan, kastelan (śrgn.)
56.
Schakal 88.
Scharlach 65.
Schema 86.
Schops, schopez (śrgn.) 59.
9
130
MIKOŁAJ RUDNICKI
Schiirze 112.
Schiissel 52.
Schwader 95.
Schwadroa 9Ł
Sechter 89.
Seidel 77.
serjant, sarjant (śrgn.) 56.
Sigrist 55.
Simpel 57.
sirSoe (stgn.) 57.
Skandal 46.
Skizze 99.
Sklave, slave etc. 57.
Skrnpel 91.
Socke 111.
Sofa 86.
Bolari, soleri (stgn.) 90.
spaldenier, spalier (śrgn.)
63.
SpaB 52,
Speicher 90.
Spektakel 95.
Spiegel 91.
Sportel 77.
Sprotte 114.
Spund 96, 122.
Station, (śrgn.) statze 92.
Statute 114.
Steppe 114.
Strand 52.
Striegel 42.
eubstanzie (śrgn.). 92.
Supremat 40.
satari, suter (stgn.) 89.
Symbol 116.
Tapet 113.
Tapetę 113.
Taste 114.
Tatarka 98.
Techtelmechtel 83.
Tenor, tenur 56.
Terzett 86.
te8tament(e) (śrgn.) 87.
Teufel 57.
Thermometer 116.
Tiger 68.
Tinte(n) || Dinten 43.
Tiech 53.
topaze (śrgn.) 66.
Tour, Tur 95.
Tribunal 116.
Troika 98.
Trophae 114.
TroB 63.
Tschapka 98.
Tumult 52.
Tundra 98.
Tusch 104.
Type 114.
Ukas 52, 121.
Ulanka 98.
Unze 60, 78.
Vase 99.
Yehikel 51.
Yerlust 71.
Veto 81.
Yettel 58.
Yioloncell 76.
Viper, (stgn.) ?ipera etc. lOO.
Yisayis 83.
Vizdom 55.
Vogt 55,
Wall 45.
Wallach 59.
Weiher, (stgn.) wiwari, wi-
ari 90.
Weiler 90.
Weinzierl, winzuril 56.
wiht (stgn.) 83.
Wildschur 98.
Zar 55.
Zebra 86.
Zebu 86.
Zemert 46.
Zeremoniell 81.
Ziegel 91.
Zimbel 44—5.
Zins 112.
zirh, zirc (stgn.) 52.
Zirkel 91,
Zitroiie 70.
Zitwer 90.
Zivil 71.
Zoll 107.
Ze studyów nad starofranc. rękopisami
Floire et Blancheflor
napisał
Dr. J. Reinhold.
1. Wstępne uwagi.
Praca niniejsza jest pierwszą z szeregu studyów, w których za
przykładem Mussafii i) zamierzam uzupełniać niektóre niezbyt sta-
ranne wydania starofrancuskich utworów, wskazując równocześnie
na znaczenie pominiętych przez wydawców odmian tekstu dla ba-
dań porównawczych.
Ważności takich studyów niema potrzeby szerzej uzasadniać.
Bez dokładnej znajomości tekstu nie można nawet w przybliżeniu
określić stosunku zagranicznych przeróbek do oryginału starofran-
cuskiego i wszelkie tego rodzaju studya porównawcze, nie oparte
na rękopisach, są zamkami z kart, które rozsypują się przy bliż-
szem badaniu. Niniejsza praca dostarczy na to niejednokrotnie
dowodu.
Jako pierwszy taki utwór starofrancuski obieram poemat p. t.
Hoire et Blancheflor^ który jest bardzo rozgałęziony w literaturach
europejskich zarówno północnych, jak i południowych, a który mimo
dwóch wydań (Im. Beckera 2) i Ed. du MóriUa^) domaga się kry-
tycznego opracowania.
*) Zob. jego Handschriftliche Studien w Sitzungsherichłe der Wiener Aka-
demie (Philos-hiat. Cl. B. 42), Wien 1863, oraz Sul Testo delia Div. Com. I Co-
dici di Yienna e di Stoccarda, t, 49, Yienna 1865.
2) Florę und Blanceflor altfr. Eoman nach der Uhlandischen Abschrift
der Pariser Handschrift Nr 6987 her. v. Im. Bekker, Berlin 1844.
8) Floire et Blanceflor, poemes da XIIP siecle. Publies d'apres les manu-
scrits... par Edelestand da Meril, Paris 1856.
9*
132 DR- J. REINHOLD
Badania nad obcemi wersjami poematu Floire et Blanche flor
i ich stosunkiem do starofrancuskiego utworu są od lat kilku znowu
na porządku dziennym. W ostatnim czasie ukazały się trzy obszer-
niejsze studya (P. Leendertza i), Lor. Ernsta^), O. Deckera 8), równo-
cześnie zaś wydano powtórnie (względnie po raz trzeci) dwie prze-
róbki zagraniczne (niderlandzką^) i dolno-niemiecką^) oraz fra-
gmenty trzeciej przeróbki (górno-niemieckiej Fleek'a *) w opracowa-
niach coraz bardziej udoskonalonych i zaopatrzonych w aparat kry-
tyczny.
Za podstawę do porównawczego studyum służyło wydanie Du
Mśrira. Sądząc z obfitości waryantów, podanych przez francuskiego
wydawcę, oraz z licznych jego przypisków. w których zwracał
uwagę na źle odczytany lub puminiętj'' drobiazg swego poprzednika
(Im. Beckera), miało się wrażenie, że jego wydanie jest, jeżeli nie
definitywnem, to przynajmniej zupełnem, to znaczy, że obejmuje
wszystkie waryanty 5) obu zasadniczo różnych rękr.pisów^) (zna-
czymy je literami A, B) '). Tymczasem, rzecz nie do uwierzenia,
Du Meril pominął blizko 1400 waryantów cennego rękopisu B,
z których niejeden zawiera kilka a nawet kilkanaście wierszy.
Oprócz tego nie zawsze miał szczęśliwą rękę w wyborze. Bardzo
wiele z tych, które umieścił w przypiskach, należy wstawić do
tekstu, inne, które przyjął do krytycznego tekstu, należy odrzucić
jako późniejsze wtręty lub przeróbki pierwotnej lekcyi, dokonane
czy to przez pikardzkiego kopistę ręk. A, (C), względnie jego wzoru,
czy to przez kopistę ręk. B^ który miejscami wskazuje na pocho-
dzenie szampańskie. Tymczasem, jak się to niebawem przekonamy,
oryginał starofrancuskiego poematu Floire et Blanchefor nie był
*) Floris ende Blancefloer van Diederic van Assenede, nitgegeven door...,
Leidon 1912.
*) Floire und Blantscheflur, Stadie zur yergleichcnden Literaturwiasen-
schaft von..., Strassburg 1912.
') Flos vnde Blankeflos, Kritische Aasgabe des luittelniederdeutschen Ge-
dichtes von..., Rostock 1913.
*) Bruchstucke von Konrad Fłecks Floire und Blanchefltir, herausg. ron
Carl H. Rieschen, Heidelberg 1913.
*) Zob. jego uwagę na str. CCX i przedmowę CCXXX1II.
*) Są to ręk. Bibl. Nar. w Paryża, fond fran. N" 375 i 1447.
') Ręk. trzeci (oznacz. C) tamże, N" 12562, zawiera oprócz ortograficznych
zaledwie kilkanaście waryantów stylistycznych, bez znaczenia dla studyów poró-
wnawczych.
ZE STUDYÓW NA U .STAROFIi. KĘK. 133
•
ani pikardzki, aui szampański, a ponieważ oba rękopisy (A, B) są
o przeszło sto dwadzieścia (wzgli^dnie 150) lat późniejsze od ory-
ginału, łatwo się domyślić, jakiemu zepsuciu uległ pierwotny tekst
i język poematu pod ręką różnych kopistów.
Ażeby rozstrzygnąć, który z dwóch waryantów (ręk. A, B),
przedstawia autentyczniej szą lekcyę, trzeba:
1) ugrupować obce przeróbki i wykazać ich stosunek do obu
francuskich rękopisów poematu;
2) zbadać na podstawie rymów język poematu, zepsuty pod
piórem późniejszych kopistów.
Praca niniejsza obejmuje tedy trzy następujące rozdziały:
1) Ugrupowanie wersyi.
2) Język poematu.
3) Odmiany ręk. B (należące do tekstu).
Ponadto „Apendyks", na końcu umieszczony, zawierać będzie
wszystkie waryanty, pominięte lub źle przeczytane przez Du Merila.
W ten sposób niniejsza praca odda u.sługę i tym zagranicznym
uczonym, którzy nie rozumieją naszego języka.
2. Ugrupowanie wersyi.
Powieść o Floire et Blancheftor^ która powstaje we Francyi
(ok. 1160 — 117U), należy do najstarszych i najbardziej ulubionych
„romansów" średniowiecznej epoki. Z literatury francuskiej prze-
chodzi kolejno w ciągu czterech wieków (XII — XVI) do niemie-
ckiej, niderlandzkiej, angielskiej, norweskiej, włoskiej, pośrednio
zaś do szwedzkiej, duńskiej, greckiej, hiszpańskiej. Sława zakocha-
nej pary nie gaśnie, jak tylu innych średniowiecznych bohaterów,
w epoce renesansowej. Przeciwnie, obce przeróbki stają się z kolei
podstawą ludowych książek, literatury t. zw, straganowej, a druk
przyczynia się nie mało do rozpowszechnienia tej opowieści. Przez
takie książki ludowe wchodzi ona do literatury czeskiej i żydow-
skiej. Przez dramat Hansa Sachsa rozpowszechnia się wśród ludu
niemieckiego. Prozaiczna przeróbka hiszpańska wraca w XVIII
wieku w opracowaniu Tressan'a do literatury francuskiej, a nie-
miecka dostarcza treści kilku poetom romantycznym, którzy w wier-
szach opiewają przygody zakochanej pary.
Zapoznajmy się z najstarszą wersy ą francuską t. z w. arysto-
kratyczną, która jest przedmiotem niniejszej pracy.
134 DR. J. REINHOLD
a) Analiza poematu.
Poeta wzywa rj^cerzy, panie i pauny, a przećlewszystkiem ko-
chanków, udręczonych miłością, aby go słuchali, jeżeli chcą dużo
się dowiedzieć o miłości. Będzie mówił o młodj^m Floirze i o dziel-
nej Blancheflorze, z której się urodziła Berta o dużych stopach,
koronowana we Francyi, matka Charlemagne'a (Karola Wielkiego).
Jej ojciec Floire był synem króla pogańskiego, Blancheflor córką
chrześcijańskiego hrabiego. Ponieważ Floire chrzest przyjął, przeto
doszedł do zaszczytów i bogactw, zostawszy królem Węgier i Buł-
garyi(?) (rois de Hongerie et de Bougrie). Stało się to w ten spo-
sób, że jeden z jego wujów, brat jego matki a król Węgier, umarł
bezdzietny (1 — 30).
Jednego dnia. w piątek po obiedzie, poeta wszedł do pokoju,
aby się bawić z ładuemi pannami, które tam były. Usiadł na łóżku
bogato nakrytem i słuchał historyi. którą opowiadała jedna siostra
drugiej, a która się zdarzyła była temu lat dwieście, albo i więcej.
Dowiedziała się o niej od klervka, który ją z książki wyczytał.
(31—54)1).
Był w Hiszpanii król imieniem Felix, który przez morze na okrę-
cie z rycerstwem popłynął do Galicyi, aby kraj ten złupić i zniszczyć.
Przez miesiąc i dni piętnaście co dzień palił i rabował, tak że ani
jednego całeg(j miasta, ani jednej krowy lub wołu nie zostawił.
Napadał także na pielgrzymów, idących do barona św, Jakóba
w Koraposteli ^). Między nimi był rycerz z Francyi z córką, która,
straciwszy męża, ślubowała udać się do św. apostoła. Poganie zabili
rycerza, a ją zabrali do niewoli. Przy^ dobrym wietrze wrócili do
stolicy Neapolu (Naples 119) z bogatym łupem, którym się król
podzielił z swymi rycerzami. Ową hrabinę dał żonie w podarunku.
Polubiła ją bardzo pogańska królowa, rozmawiała z nią ciągle i uczyła
się od niej po francusku.
W samą kwietnia niedzielę, jak to ich żywot podaje 3), obid
porodziły: poganka syna, chrześcijanka córkę. Chłopcu dano na imię
1) Rękopis B ma: Biea avoit passo plus de VII anz, a rek. A:
Mais un boins clers li avoit dit
Qui ravoit mis en son escrit.
*/ Qai au baron saint Jaqne aloit (93).
') Le jor de la Pasąue-florie,
Si com le reconte lor rie, (161 — 2).
ZK aTUDYÓW NAD 8TAR0FR. HĘK. 135
Floire (kwiat), dziewczęciu — Blancheflor (biało -kwiat), nazwano je
tak z powodu święta. Oboje oddano hrabinie do pielęgnowania i wy-
chowywania. Razem tedy się chowali, razem jedli i spali aż do
lat pięciu. Dzieci były już wtedy duże i tak ładne, jak żadne inne
na świecie. Wówczas król postanowił, aby syn jego zaczął się uczyć
u Gaidona, bardzo dobrego mistrza. Na to chłopiec: „a c(j będzie
robiła Blancheflor? Bez niej, nie będę się mógł uczyć, ani lekcyi
wydawać". — „Niech więc z tobą razem do szkoły chodzi". — Razem
tedy chodzą i razem się uczą. Co jedno wiedziało, zaraz powie-
działo drugiemu. Po latach pięciu i dniach piętnastu doskonale
umieli po łacinie. Czytali książki pogańskie ^) i z nich dużo się do-
wiedzieli o miłości. To też sami zaraz kochać się zaczęli. Całowali
się wychodząc ze szkoły, razem chodzili do ogrodu, gdzie obiad
jadali, słuchając śpiewu ptaków. Rylcami ze złota i srebra na wo-
skowych tabliczkach pisali wiersze miłosne.
Letres et salus font d'amors,
Du chant des oisiaus et des flora (w. 257 — 8).
O nic innego nie dbali. Umieli pisać na pergaminie i po ła-
cinie rozmawiać tak biegle, że ich nikt inny nie rozumiał.
Spostrzegł król tę wielką miłość i postanowił koniec jej po-
łożyć. Bo Floire nie zechce wziąć innej żony i gotów poniżyć ród
cały. Trzeba dziewczynę zabić, aby syn mógł poślubić córkę króla
lub almanzora. Tak przemówił do królowej. Tej żal było dziewczyny,
więc taką dala radę, aby ją ocalić: niech Gaidon uda chorego,
a także matka Blancheflory. Poślemy tedy Floira na naukę do
Montoire do siostry mojej Sebile, Blancheflor zaś zostanie, aby
pielęgnować matkę. Zgodził się król na tę radę. ale Floire żądał,
aby przyjaciółka z nim pojechała. Powiedziano mu tedy, że przy-
jedzie później, gdy matka wyzdrowieje, lub też umrze. Pojechał
Floire w towarzystwie Seneszala, ale nie zapomniał o Blancheflorze.
Widząc, że nie przybywa, domyślił się, że go zwiedziono, obawiał
się nawet, aby nie umarła tymczasem, więc posmutniał, przestał
jeść i pić i spać. Seneszal spiesznie doniósł o tem rodzicom. Król
rozgniewany twierdzi, że mu dziewczyna oczarowała chłopca i myśli
w jaki sposób ją zgładzić. Wtedy syn o niej zapomni. Znowu kró-
lowa bierze Blancheflor w obronę i radzi, aby ją raczej sprzedać
*) Rek. B mówi wyraźniej : Owidyusza.
136 J>K. J. REINHOLD
zamorskim kupcom. Zgodził się król na to i wysłał mieszczanina
do portu, aby kupca znalazł. Ponieważ była ładna, zapłacono za nią
dużo: trzydzieści marek złota i dwadzieścia srebra; dwadzieścia sztuk
benewenckiego jedwabiu, dwadzieścia purpurowych płaszczy, dwa-
dzieścia złotem przeszywanych indyjskich materyi, w dodatku dro-
gocenny puhar, zabrany rzymskiemu cesarzowi. Była to robota sa-
mego Wulkana, któr}?^ na jego ścianach wyrył Troję, ucieczkę He-
leny z Parysem, pościg Menelausa i flotę grecką z Agamemnonem
na czele; na pokrywie zaś trzy boginie i sąd Parysa. Na samym
wierzchu był ptak, jakby żywy, trzymający w pazurach cenny
karbunkuł. Choćby nie wiem jak była ciemną piwnica, to przy
blasku tego kamienia piwniczy z łatwością rozróżniłby wino od
hyzopu. Puhar ten zabrał Eneasz i przywiózł ze sobą do Lom-
bardyi, gdzie go dał swojej przyjaciółce Lawinii. Od niej go mieli
rzymscy władcy, aż do Cezara, któremu go ukradł złodziej i sprze-
dał kupcom. To wszystko dali kupcy za Blancheflorę, którą zawieźli
prosto do Babylonu i przedstawili admirałowi:
Et ii Ta tant bien acatee
QQ'a fin or Ta sept fois pesóe, (w. 507 — 8).
Por 3a grant biaote inoult Tama,
Et bien garder la commauda. (w. 511 — 12).
Podobała mu się bardzo i chętnie dał za nią siedm razy tyle
złota, co sama ważyła. Kupcy byli z tego targu nadzwyczaj ucie-
szeni.
Kiedy mieszczanin powrócił, rzekła królowa do swego męża:
Panie, pomyślmy, co teraz zrobić, bo obawiam się, aby się syn nasz
nie zabił. Radzę zbudować grób z marmuru i kryształu, powiemy,
że w nim leży zmarła tymczasem Blancheflor. Król na to się zgo-
dził. Zbudowano grobowiec nader ozdobny, na nim umieszczono
dwie postacie, przedstawiające P^loira i Blancheflorę. On jej podawał
lilię, a ona jemu różę. I tak były te postacie w czarodziejski spo-
sób urządzone, że, gdy wiatr zawiał, mówiła postać Floira: pocałuj
mnie z miłości, a postać Blancheflory odpowiadała całując: więcej
cię kocham, niż cokolwiek na świecie ^). Bez wiatru postacie te sie-
') Quant li vens les enfans tonchoit
L'aDS baisoit Pautre et acoloit (w. 583— 4).
„Baisez moi bele par amor'.
Blanceflor respont en baieant :
„Je ?ou8 aim plus qae riens vivant". (w. 688—90).
ZE studyÓw nad stakokr. kęk. 137
działy spokojnie i uśmiechały się do siebie. Naokół grobowca za-
sadzono cztery wonne drzewa, tak zaczarowane, że zawsze były
w kwiecie. To też tysiąc ptaków tam ciągle tak melodyjnie śpie-
wało, że dziewczyny i młodzieńcy, którzy je słyszeli, od uścisków
i pocałunków powstrzymać siy nic moj^li. Na grobowcu był napis:
„Ci gist l;i bele Hlancoflor,
A cni Floires ot grant amor" (w. 651 — 2).
Powrócił syn królewski i zaraz się pyta o swoją przyjaciółkę.
Gdy mu powiedziano, że nie żyje, zemdlał trzy razy, następnie się
rozpłakał i postanowił zabić się jeszcze przed wieczorem na jej gro-
bie ^). Już wymierzył w serce rylcem, który mu Blancheflor przed
wyjazdem podarowała, gdy zobaczyła to czujna matka i powstr«iy-
mała jego rękę. Zabijając się, mówiła mu, nie dostaniesz się na
pola kwieciste, Blancheflory nigdy nie zobaczysz, lecz pójdziesz do
piekła, przed strasznych sędziów: Minosa, Thoasa, Radamadusa.
Tam, jak Dido i Biblis, wiecznie będziesz szukał swego kochania
i nigdy go nie znajdziesz. Uprosiła następnie męża, aby synowi
wyznał prawdę, że nie umarła Blancheflor, tylko jest sprzedaną
i da się odszukać. „Z dwunastu dzieci, on sam jeden został; ludzie
powiedzą, żeśmy go umyślnie zabili". Zgodził się król na to, a Floire
wielce się ucieszył, gdy się dowiedział, że Blancbeflor jeszcze żyje.
Ani chwili nie wątpił, że ją odnajdzie, bo jak powiedział Całcides
i Platon 2), zakochanemu wszystko się zdaje do wykonania może-,
bnem (w. 893).
Postanowił tedy Floire wybrać się w drogę, jako kupiec,
wziąwszy ze sobą dwa juczne bydlęta ze złotem i srebrem, trzecie
z monetą, dwa inne z materyami, dwa z cennemi futrami (sebe-
lines). Do tego siedmiu pachołków, trzech koniuszych i szambelana,
*) Kek. A wsuwa w tem miejscn epizod o 206 wierszach, w którym mówi,
że król sprowadził żonglera, aby swojemi sztuczkami rozweselił syna. Żongler
uśpił całe towarzystwo, z czego korzystając, Floire wymknął się z pałacu, popę-
dził wprost do lwiej jamy i wskoczył do niej bez wahania. Strapieni rodzice
szukają go wszędzie, a ich przerażenie dosięga szczytu, gdy im oznajmiają, że
Floire znajduje się w lwiej jamie. Na szczęście dzikie zwierzęta, jak ongiś Da-
nielowi, nie zrobiły mu nic złego i wszystko się skończyło na strachu. Przera-
biacz zaczerpnął to opowiadanie prawdopodobnie z wersyi ludowej.
^) Ręk. B. W wydaniu Du Merila czytamy według rek. A zamiast Calci-
desa i Platona, nazwisko Catona. Ta jednak lekcya jest pierwotna, bo potwier-
dzona przez Sagę, jak to wykazaliśmy gdzieindziej. Zob. Floire et Blanchejłor
Etude de litt^rature comparee, Paris 1906, str. 68 i n.
138 DR- J- REINHOLD
który się dobrze zna na handlu. Zabiera także ów puhar drogo-
cenny, bo może za niego wrócą mu przyjaciółkę. Wsiadł na konia,
który był w połowie całkiem biały, z drugiej caJkiem czerwony,
a ubrany w czaprak i siodło przedniej roboty. Matka mu dała pier-
ścień zaczarowany; kto go posiada, wszystko otrzyma, czego sobie
życzy.
Pojechali do najbliższego portu, gdzie stanęli gospodą u bo-
gatego mieszczanina. Krzepili się jedzeniem i dobrem winem, tylko
F.loire nic nie jadł. lecz głęboko wzdychał. Spostrzegła to go-
spodyni i rzekła: to nie kupiec, ale jakiś panicz. Podobny jest bar-
dzo do Blancheflory, którą tędy wieziono do Babilonu i która tak
samo wzdychała za Floirem. Usłyszawszy to Floire, ucieszył się
wielce; bo już wiedział gdzie szukać przyjaciółki. Obficie wszystkich
obecnych winem uraczył i na noc jeszcze wsiadł na okręt, ponieważ
wiatr był dobry. Dziewiątego dnia przybyli do Bagdadu, portu mor-
skiego:
Aa nueme jor sont arive
Soas Baudas, une grant cite
Qai sist sor une rocbe bise,
Desor le port en haut assise:
La puet on veoir et esmer
Cent liues loing, qnant ii fait cler (w. 1173—8)
Stąd do Babylonu już tylko cztery dni drogi. Zamieszkali
u mieszczanina, bogatego kupca i mar^^narza. Dla koni znaleźli do-
statkiem siana i owsa, dla siebie wina dobrego, mięsa solonego
i świeżego i kurcząt. Lecz Floire zamyślony mało jadł, a dużo
wzdychał. Spostrzegł to gospodarz i rzekł: tak samo wzdychała
Blancheflor, którą tędy wieziono do Babilonu, a która żałowała przy-
jaciela swego Floira. Ucieszył się młody człowiek. Już owej nocy
nie wiele spał. Wczesnym rankiem zbudził ludzi do podróży i pu-
ścił się w dalszą drogę. Trzeciego dnia przybyli do Montfelis za
morskim kanałem, przez który przepłynęli. Poznał i tu gospodarz,
że Floire podobny do Blancheflory, która tak samo jak on wzdy-
chała. Przy odjeździe dał mu polecenie do przyjaciela swego do
Babilonu, praewoźnika przez Eufrat, Ten ich przyjął uprzejmie, dał
wybornych win, jedzenia obficie: drobiu, zwierzyny, słoniny z dzika,
kaczek, źórawi. kuropatw, drupi, granatów, fig, brzoskwiń, kaszta-
nów, bo takie tam owoce rosną. G(jspodyni Licoris spostrzegła je-
dnak, że Floire mało je, a dużo wzdycha, podobnie jak Blancheflor.
Zrc STUUYÓW NAD STAUOFK. UIJK. 139
Po wieczerzy tedy pyta się o przyczynę. Zwierzył się jej i mężowi,
Daryuszowi (Daire) nazwiskiem, po co tu przybył, i prosił o dobrą
radę. Powiedzieli mu, że przedewszystkiem niech się nie zdradza,
bo gdyby admirał dowiedział się, że on przybył odebrać Blanche-
florę, kazałby go na śmierć umęczyć.
Babilon jest miasto wielkie, mające pięć mil w każdym kie-
runku. Mur, który je otacza, jest z twardego kamienia, a przyteni
WYSoki i gruby. W murze jest wież jakich siedemset. Najsłabsza
z pośród nich nie boi się żadnego króla, ani almanzora, ani nawet
rzymskiego cesarza. Przemocą tedy Blancheflory nie odbierze, ale
może podstępem. W środku miasta jest starożytna wieża, bardzo
szeroka i wysoka, jak dzwonnica, okrągła, jak komin. Na szczycie
jej jest karbunkuł tak błyszczący, że w nocy świeci jak słońce,
i nikt latarni nie potrzebuje, ani pochodni. Budowa jej bardzo
sztuczna. Ze środkowego piętra prowadzi kurytarz aż do mieszka-
nia admirała. Mieszka tam sto czterdzieści dziewczyn, dla tego
wieża ma nazwę tor as puceles. Dwie a dwie po kolei mają służbę
u admirała. Straż odbywają rzezańcy. po kilku na każdem piętrze.
Na dole jest ich przełożony, bardzo srogi. Każdego, ktoby się z cie-
kawości przypatrywał wieży, oi edrze, obije i odpędzi.
Admirał zwyczaj ma taki. że co rok bierze nową żonę, a do-
tychczasową zabijać każe, bo nie chce, aby ją miał kto inny: ry-
cerz albo uczony. Poczem wybiera sobie nową i to tak, że wszy-
stkim sto czterdziestu pannom każe zejść do ogrodu. Ogród jest
rozległy i bardzo piękny. Z jednej strony jest otoczony murem,
z drugiej Eufratem, rzeką szeroką, z raju płynącą, pełną najdroż-
szych kamieni. Na każdej wieżyczce zębatego muru znajduje się
ptak ze spiżu, każdy inny, a tak są urządzone, że za powiewem
wiatru śpiewają w dziwnie piękny sposób. Przysłuchując się im,
łagodnieją dzikie zwierzęta. Nie brak tam i żywych ptaków, pięknie
śpiewających. Ogród jest pełen drzew wszelkiego rodzaju, z owo-
cami; są tam i korzenne drzewa, a te korzenie i kwiaty tak pię-
knie pachną, ptaki tak słodko śpiewają, że ogród wydaje się rajem.
W środku ogrodu płynie rzeczka, w regularny kanał ujęta ze sre-
bra i kryształu. Nad nią drzewo zawsze kwitnące, zwane drzewem
miłości. Jedne kwiaty się rozwijają, gdy drugie więdną. Drzewo
i kwiaty wszystko purpurowe.
Gdy admirał do ogrodu przybywa, rozkazuje pannom po kolei
przejść przez kanał, sam z dworem przypatrując się z dala. Gdy
140 r>R. J. RKINHOLI)
przechodzi dziewica, woda zostaje czjsta, gdy kobieta, mąci się za-
raz. Taką karzą śmiercią, rzucając ją w ogień. Następnie każda
idzie pod owo drzewo miłości, na którą pierwszy kwiat spadnie, ta
będzie żoną na rok cały. Koronę jej wkładają na głowę i huczne
sprawiają wesele. Czarami admirał umie sprawić, że kwiat spada na
tę, którą sobie upatrzył. Za miesiąc właśnie odbędzie się ten wybór,
a upatrzoną jest Blancheflor, ponieważ jest najładniejszą.
Jeżeli tak będzie, rzekł Floire, to moja śmierć. Poradź mi,
Daryuszu, miły gospodarzu mój, co począć? Ponieważ widzę, że
lekceważysz sobie życie bez prz\'jaciołki, przeto ci daję taką radę:
jutro rano idź do wieży, udawaj inżyniera (engigneor), mierz
jej długość, potem patrz w górę. Na to wypadnie dozorca i będzie
pytał, czego szukasz? Odpowiesz mu, że podoba ci się wieża i że
w swoim kraju podobną chcesz wybudować. Pomyśli sobie, żeś
człowiek bogaty i zechce z tobą grać w szachy, bo namiętnie to
lubi. Postaw sto uncyi złota na grę, a jeżeli wygrasz, oddasz mu
jego stawkę i swoją własną. Bardzo go to ucieszy i nazajutrz z tobą
grać zechce. Podwoisz stawkę, a wygrawszy zwrócisz mu jego
i dodasz swoją. Zaprosi cię. abyś wrócił, a ty mu powiesz, żeś go
polubił i przyjdziesz znowu, przynosząc tym razem złoto w pu-
harze. Złoto postawisz na grę i oddasz mu je. puhar zatrzymując.
Chęć go weźmie, aby i puhar zyskać, zeclice go kupić, ale ty, po-
droż\'^wszy się nieco, dasz mu go z przyjaźni. Wtedy upadnie ci
do nóg, hołd złoży i przysięgnie wierną służbę. Ty przyjmij przy-
sięgę i wtedy mu dopiero powiesz, o co ci chodzi.
Podziękował Floire za radę i pudług niej postąpił. Stało się
wszystko tak, jak powiedział przewoźnik. Za puhar przysiągł do-
zorca wierną służbę. Dowiedziawszy się, czego Floire żąda, przera-
ził się niezmiernie, bfj widział pewną śmierć dla siebie, ale, zwią-
zany przysięgą, nie cofnął się i oto jaki sposób wymyślił, aby
Floira doprowadzić do Blancheiiory. Kazał przygotować duże kosze
i kwiatów bez liku. Każda panna miała dostać kosz pełny. Do jednego
kosza wsadził Floira, ubranego na czerwono jak kwiat, nakrył go
różami i kazał zanieść do pokoju Blancheflnry. Pachołkowie wno-
szą kosz, coś ciężki bardzo, ale pomylili się co do pokoju, zamiast
na prawo, wnieśli na lewo i zostawili. Mieszkała tam panna Claris,
córka niemieckiego króla, przyjaciółka Blanchefl<jry, z którą razem
służbę odbywała u admirałs, i po niej ze wszystkich najładniej-
sza. Przestraszyła się niemało, widząc wychodzącego z kosza Floira
ZK STUDYÓW NAI> STAKOFK. RĘK. 141
i krzyknęła głośno. P^loire wszetU czernprgdzej do kosza i nakrvi
się w cza8, bo już zbiegły się inne panny na jej krzyk, pytając
się, co się stało? Ona, domyślając się, odpowiada, że motyl z kwia-
tów na nią wyleciał i skrzydłunii po twarzy ją uderzył, to ją tak
przestraszyło. Odeszły panny, śmiejąc się z jej przestrachu. Teraz
woła przyjaciółkę, aby jej pokazać osobliwy kwiat dla niej prze-
znaczony. Ta ciągle za Fłoirem tęskniąca, nie chce, aby z niej
żartowano, idzie jednak za Clarisą. Floire słyszy jej głos, z kosza
wychodzi. Ściskają się i całują, wierzyć nie chcą, że już są razem
po tak srogiem rozłączeniu. Fiuire pozostał przy swojej przyja-
ciółce, Claris opiekowała się nimi. odstępując im nawet ze swego
własnego jedzenia.
Ale koło Fortuny znów się obróciło, bo v/iadomo, że się obraca
ciągle: raz daje płacz, to znów śmiech, raz radość, to znów gniew,
królestwa i hrabstwa daje głupcom, biskupstwa daje ludziom bez
wartości, a dobrych kleryków czyni żebrakami. Blancheflor, jak
wiemy, miała rano służbę u sułtana razem z Clarisą; budzi ją przy-
jaciółka i woła, ale ta ze snu wydobyć się nie może. Poszła Claris
sama, a zapytana o towarzyszkę, odpowiedziała, że śpi, ponieważ
całą noc czytała książkę... ażeby Admirał długo żvł.
,.Toute nuit a liut en son livre,
Qae a joie peussiez yiyre" (w. 2279 — 80/.
,,E8t coa voirs, Claris?" — „Sire, oil"
,,Moult est franche chose", fait-il;
„Biea doit estre ceie m'aniie
Qai veut que j'aie longe rie" (w. 2283 — 6).
Ale cóż, następnego ranka stało się to samo, a admirał wy-
słał szambelana, aby zawołał opieszałą. Ten poszedł i widział śpią-
cych dwoje, sądził, że śpi z przyjaciółką i to admirałowi powie-
dział. Admirał za miecz chwyta i sam idzie, kazał okna otworzyć
i niebawem się przekonał, jak się rzeczy miały. Na razie ich nie
zabił, h) chce się dowiedzieć, kto ów gagatek. Płaczą oboje. Zwią-
zano ich na rozkaz sułtana, a następnie postawiono ich przed sąd
baronów. Opowiada im król, jak przed dwoma miesiącami kupił
Blancheflorę za wielkie pieniądze, jak ją wyróżniał łaską swoją i co
się stało następnie. Zabić ich nie chciał od razu, tylko za wyrokiem,
teraz mają baronowie orzec o ich winie. Podniósł się jeden z kró-
lów — bo wielki był zjazd świąteczny u dworu — i oświadczył,
że należy wysłuchać, co winowajcy powiedzą. Inny król z Nubii
142 DI?. J. KKINHOLD
oświadczy}, że schwytani na gorącym uczynku mogą być zaraz
spaleni. Jednakże uroda i młodość obojga była tak wielka, że sę-
dziowie z ciekawości im się przyglądali, Floire z twarzy do słońca
był podobny, gdy się rankiem odkrywa.
Sa face resamble solens,
Qaant au matin apert vermeus.
Au nes n'a bouche n'a mentoa
N'avoit D6 barbe ne grenon (w. 2583 — 6).
Ładniejszym nie był ani Paris z Troi, ani Absalon, ani Par-
thonopus, ani Ypomedon, jak znów od niej ładniejszą nie była ani
Leda, ani córka jej Helena, ani Antygona, ani Ismena. Litują się
panowie, ale admirał rozgniewany, kazał stos wznieść na placu i tam
ich zaprowadzić. Będą ścięci, a potem spaleni. Floire pierścień
ochraniający, od matki otrzymany, daje Blancheflorze, aby ją ocalić,
ta nie chcąc żyć bez niego, rzuca pierścień precz od ciebie. Każde
winę na siebie przyjmuje; Floire oświadcza, że Blancheflor nic
o jego przybyciu do Babilonu nie wiedziała, sam więc powinien
zginąć za siebie i za nią, ona oświadcza, że tylko dla niej tu przy-
był, dlatego ona zginąć powinna.
Litują się baronowie, widząc tyle młodości, urodv i wzaje-
mnego przywiązania, a jeden z nich, który podniósł pierścień rzu-
cony na ziemię, prosi admirała, aby się dowiedział od winowajcy,
skąd jest i jakim sposobem do wieży się dostał. Za to wyznanie
niech mu życie daruje. Dał się ubłagać sułtan, Floire wszystko
zgodnie z prawdą opowiedział, a opowiadaniem o koszu z kwiatami
wszystkich rozśmieszył, nawet admirała, który nie tylko im przeba-
czył, lecz Floira pasował rycerzem i wesele wyprawił im huczne. Co
więcej, na prośbę Blancheflory poślubił Clarisę i obiecał, że nie za-
bije jej po roku, lecz przez całe życie będzie mieć za żonę. Prze-
baczył nawet dozorcy.
Wesele było wspaniałe. Na stół podawano pasztety, z których
żywe ptaki wylatywały, a już za ptakami goniły prawdziwe so-
koły. Grano na instrumentach, cala służba się upiła winem i moc
żonglerów się popisywała; dobry to był dla nich dzień. Wśród
uczty przybywają posłance do Floira z wieścią, że ojciec jego umarł,
a baronowie zapraszają go do objęcia rządów. Admirał ze swej
strony prosi go, aby u niego został, obiecując mu dać bogate kró-
lestwo. Ale Floire nie zgadza się na to; hojnie obdarowany przez
sułtana, który mu odkupuje ów pubar, dany dozorcy, wsiada na
ZE STUDYÓW NAD STAROFH. KĘK. 143
okręt i spieszy do Nea{)olu, ciesząc się, że ma przyjaciółkę ze sobą.
Tutaj ochrzcić się kazał od trzech arcybiskupów, razem z nim
ochrzcili się baronowie, a lud jego chrzczony był przez cały ty-
dzień. Kto chrztu nie przyjął, był ze skóry obdarty, ścięty i spalony.
Qui le baptesme refusoit
Ne en Diu croire ne voloit,
Floire les faisoit escorchior,
Ardoir en fu ou detrenchier. (w. 2955—8).
Floire wyszukał najbogatszego księcia i tego przeznaczył na
męża matki Blancheflory. Tak ją fortuna wywyższyła. Tu kończy
się powieść o Floirze, niech nas Bóg przyjmie do swej chwały.
Chi fenist li contes de Floire :
Dieus noas męce tous en sa gloire !
Powyższa powiastka, przekazana w dwóch odmiennych wer-
syach starofrancuskich, doczekała się zagranicą dwudziestu mniej
lub więcej dokładnych przekładów oraz kilku wolnych opracowań,
to jest przeróbek, w których przygody naszej pary zakochanych,
przeniesiono na inne osoby. Wyliczając je po kolei, umieszczam
obok najważniejszych litery (sigle), któremi je będę później ozna-
czał dla krótkości w niniejszej rozprawie.
b) Wersye poematu :
1. Francuska wersya arystokratyczna (ręk. A, B, C). [fr I]
2. „ „ ludowa. [fr IIJ
a) Przeróbki:
1. Poemat doi no- reński [dr]
2. „ górno-niemiecki Fleck'a. [F]
3. „ dolno-niemiecki. [dn]
4. „ niderlandzki Diederyk'a. [D]
5. „ angielski. [ang]
6. Saga norweska. [S]
7. Poemat szwedzki.
8. Opowieść duńska.
9. „II Filocolo" Boccacci'a. • [Boc]
10. II Cantare di Fiorio e Biancifiore. [Can]
11. Poemat średniogrecki.
12. Romans hiszpański.
144 1>R. J. REINHOLD
13. Ludowa książka niemiecka, druk, w Metz 1499.
14. „ „ czeska.
15. „ „ niderlandzka.
16. Opowieść w ręk. zurychskira C. 28.
17. Komedya Hansa Sachs'a.
18. Romans francuski J. Vincent'a (r. 1554)
19. Przeróbka Simrock'a.
20. Ludowa książka żydowska.
P) Wolne opracowania:
1. Islandzka Reinaldsrimur.
2. Leo:s:enda delia Reina Rosana.
3. Wilhelm von Osterreich (Jana v. Wtirzburg).
y) Poki'ewne treścią:
1. Aucassin et Nicolete.
Z powyżej wymienionych przeróbek tylko ośm (N° 1 — 6, 9, 10)
pochodzi wprost z francuskich oryginałów. Wszystkie inne są prze-
róbkami drugorzędnemi, t. j. przeróbkami jednej z tych ośmiu
wersy i, przy czem możliwą jest także przy tym lub oicym szczególe
kontaminacya dwóch przeróbek, względnie uboczny wpływ powsze-
chnie znanej powieści francuskiej.
W literaturze francuskiej występuje opowieść o Floire et
Blanchejlor w dwóch wersyach: w starszej t. zw. „arystokraty-
cznej", której powstanie przypada na lata 1160 — 1170. i w młod-
szej t. zw. „ludowej", pochodzącej z końca XII wieku lub począt-
ków XIII wieku.
Z arystokratyczną wersyą, przekazaną w trzech rękopisach,
pozostają w ścisłym związku najstarsze przeróbki germańskie
(N" 1 — 6); z drugą wersyą przeróbki romańskie. Stosunek tych
ośmiu przeróbek do obu wersjn francuskich hy\ przedmiotem li-
cznych studyów. Pierwszy Sundmacher *) starał się metodycznie ^)
') Die altfranzdsischen und mhd. Bearheitungen der Sagę von Flore und
Blansoheflur, Gottingen, 1872.
2) Praca jego poprzednika F. C. Schwalbacha: Die Yerbreiłung der Sagę
von Flore und Blanceflor in der europaischen Literatur, Krotoschin 1869 jest
kompilacyą przedmów da MeriPa i Sommera do wydania poematu Fleck'a (Bibh
der gesamłen deułschen Literatur, B. XII Qnedlinburg u. Leipzig 1846). Niesłu-
sznie Ernst (ojp. cit. p. 5, n. 2) zarzuca innym badaczom, żo powyższa praca uszła
Zlil SlUDYÓW NAD STAUOFR. RIJK. 145
zbadać stosunek Diektórych germańskich przeróbek do francuskich
rękopisów. Konkluzyą jego pracy było, że wszystkie trzy rękopisy
francuskie należą do jednej grupy {z\ a trzy germańskie przeróbki
do drugiej grupy (x). która w wielu miejscach wierniej przecho-
wała pierwotną wersyę ^).
Drugi po nim badacz Herzog 2), który w swojem studyum
objął wszystkie prawie przeróbki, doszedł do wniosku, że istniały
dwa cykle podań, pochodzące niezależnie od siebie od dwóch ory-
ginał()w greckich. Reprezentantem jednego cyklu jest P wersya
francuska, reprezentantem drugiego jest IP wersya francuska.
W pierwszej wersyi francuskiej istniały przynajmniej 4 grupy rę-
kopisów. 1) Pierwszą grupę stanowią wszystkie trz}' dochowane rę-
kopisy francuskie oraz rękopis (niedochowany), który służył za
wzór poecie dolno-niemieckiemu. 2) Drugą grupę stanowią (niedo-
chowane) wzory Fleck'a, Dideryk'a i angielskiego poety. 3) Repre-
zentantem trzeciej grupy jest poemat dolno- reński, przekazany
w kilku fragmentach. 4) Wreszcie czwarta grupa była wzorem dla
autora norweskiej Sagi. Cztery te grupy nie wystarczały jednak
do wytłumaczenia wszystkich różnic, jakie znajdowały się w po-
szczególnych przeróbkach, przoto Herzog przyjmował ponadto od-
działywanie jednego cyklu na drugi, oddziaływanie jednej grupy
na drugą, tak że kontaminacyom i krzyżowaniu się poszczególnych
wersyi nie było końca ^).
Zaginione grupy^ ^cpi^j odzwierciedlające pierwotną opowieść,
przyjmują także następni badacze Hausknecht ^). Kolbing ^), Cre-
scini ^). którzy się opierają na pracach wyżej wymienionych.
Przy pomocy dwóch waryantów z ręk. B, zaniedbanych przez
Du MóriFa, wydawcę francuskiego poematu, (który za podstawę
ich uwadz6 i wydobywa ją, niby odkrycie, z pyłu zapomnienia. Już przed 25 laty
Crescini w swojem stndyum stwierdził zupełną bezwartościowość pracy Schwal-
bacha (zob. II Cantare di Fiorio e Biancifiore, Bologna 1889, p. 5, n. 2, (quasi
pedestre riproduzione delio studio del Du Meril).
1) Zob. diagram Snndmachera {op. cif. p. 21).
') Die heiden Sagenkreise von Florę und Blanscheflur. Wien 1884. (Ogłosz.
także w Germanii 1884, p. 137 — 228.
') Zob. diagram Herzoga {op. cił. p. 92, albo Germania 1884, p. 228).
*) Floris and Blauncheflur, Berlin 1885, p. 10 i 140.
^) Flores Saga oh Blankifliir, herausg. von Eugen K. Halle 1896, passim.
*) U Cantare di Fiorio e Biancifiore edito ed illustrato da Yiucenzo C.
t. I, II, Bologna 1889, 1899, zob. t. I, p. 8 i n.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 10
146
DR. J. REINHOLD
swego wydania wersyi „arystokratycznej" wziął ręk. A), doszedłem
do odmiennych wyników ^).
Zachowane trz}^ rękopisy francuskiej pj wersyi reprezentują
dwie grupy niezależne i różniące się między sobą mnóstwem do-
datków i interpolacyi: grupę a, (ręk. A, C) i grupę ^ (ręk. B).
Wszystkie przeróbki germańskie dzielą się również na dwie grupy:
jedno pochodzą z rękopisów francuskich grupy a, (dolno reński,
dolno niemiecki, Saga)^ drugie z grupy § (angielski, Fleck, Di-
deryk).
Nowy ten podział wszystkich pierwotnych wersyi, (uwido-
czniony w diagramie ^) na str. 75) spotkał się z uznaniem zagra-
nicznych badaczy. Należą do nich: Gruber^), G-olther^), Becker^),
•Hilka 6)j L. Lćcureux ^).
Lorenz Ernst^), podejmując przed dwoma laty nowe studyum
o stosunku obc3^ch przeróbek do francuskiego oryginału, pisze:
„Erst fiinfzig Jahre nach du Mórils Ausgabe der franzosischen
Handschriften wurde der verhangnisvolle Fehler, an dera vor allem
Sundraacher und Herzog gescheitert waren, berichtigt. R. war es,
der die in der Nationalbibliotek zu Paris ruhenden Manuskripte
befragte und nun auf neuer Grundlage seine Theorien iiber das
Yerhaltnis der einzelnen Bearbeituno^en zu einander aufbaute. Grund-
legend in seiner Untersuchung ist die Annahme von zwei Gruppen
in der Version I. In der einen, von ihm mit a bezeichnet, heisst
Floires Vater Felix und Blantscheflurs Gespielin Gloris, in der an-
deren (p) heissen sie Fenix und Claris ^).
Zgadzając się zasadniczo z podziałem rękopisów francuskich
') Floire et Blanchefior. Etade de littźratarc comparee, Paris 1906.
*) Zob. ten jak i poprzednio wymieniono diagramy także w cytowanej po-
wyżej rozprawie Ernsta, p. 7 i 9.
3) Zeiischrift far romanische PhUologie 1907, t. 30, str. 753.
■•) Zeitschrift filr franzdsische Spiache und Literatur 1907, t. 31, vol. II,
str. 1()B.
") Liłeraturblatł fiir germ. und rom. Philologie 19U8, t. 29, str. 156 — 8.
") Jahresbericht iiber den Fortschritt der romanischen Philologie^ J. 1904,
t. II, Ktr. 327-9.
') Pomania 1908, t. 37, str. 310.
^) Floire und Blantscheflur. Studlc znr vergleichenden Literaturwissen-
schaft. iStrassburg 1912, (w Cuelłen und Forschungen zur Sprach- und Kultur-
geschichłe der gcrmanischen Yiilker, t. 1 18).
9) 0/>. cit. p. 8.
ZK S'l'iri)vÓw NAD starofu. I<]^K. 147
pj wersyi na dwie grupy, w które wchodzą wszystkie germańskie
przeróbki, Ernst pragnie zmienić pozycye trzech utworów^). I tak,
według niego:
I) poemat angielski lepiej odzwierciedla pierwotną wersyę niż
francuski ręk. B, jego miejsce jest tedy na samym początku
w grupie P;
II) drugie miejsce w tej grupie zajmuje franc. ręk. B;
III) trzecie miejsce przypada poematowi dolno-niemieckiemu;
IV) ponadto ręk. A (względnie wspólne źródło franc. ręk. A C)
nie jest czystym reprezentantem grupy a, lecz kontaminacyą obu
grup na stopniu ^^
Ponieważ zmiany (I, II, IV), proponowane przez Ernsta, są
bardzo ważne dla ustalenia krytycznego tekstu I wersyi francu-
skiej, przeto należy je tutaj jak najstaranniej rozpatrzeć.
Odnośnie do zmiany pozycyi angielskiego poematu mówi
Ernst, że rozstrzygającą jest jedna „lekcya", w której ang. i Saga
stają zgodnie przeciw fran. ręk. B i poematowi D. Rzecz ta tak
się przedstawia. W B i D bohater, w poszukiwaniu za ukochaną,
zajeżdża do gospody, gdzie słyszy od gospodarza, że przed kilku
tygodniami byli tutaj kupcy z Blancheflorą. Ucieszony pyta się,
dokąd ją zawieźli, a otrzymawszy odpowiedź, że do Babilonu, daje
gospodarzowi piękny upominek. W ailg' i S daje najpierw poda-
runek gospodarzowi, a potem dopiero pyta się go, dokąd pojechali
kupcy z Blancheflorą.
Dla Ernsta ta druga „lekcya" (S i ang) jest pierwotniej szą.
Jako taka była w obu grupach francuskich rękopisów. Przeszła
w grupie a do Sagi, w grupie ^ do ang". Na stopniu ^^ kopista
zmienił kolejność tych dwóch czynności i w tym zmienionym po-
rządku przeszła do ręk. B i do następnego utworu D.
W powyższem rozumowaniu Ernsta uderza nas jedna oko-
liczność: badacz niemiecki nie mówi nic o drugim ręk. franc. A,
który reprezentuje przecież grupę a i który ma również powyżej
przedstawioną lekcyę w formie (rzekomo) zmienionej (to jest jak
1) Ernst przyjmuje także (co nas już nie obchodzi bliżej), że poemat dolno-
niemiecki jest przeróbką wersyi ripuarskiej, z której dochowały się fragmenty,
znalezione dopiero w roku 1906; zawiesza znak pytania nad stosunkiem szwedz-
kiego poematu do Sagi i wykazuje, że ręk. z Zurichu pochodzi wyłącznie z Flecka,
a książka ludowa niderlandzka z Dideryka, z niej zaś opowiadanie niemieckie
Simrocka. Zob, jego diagram p. 67.
10*
148
DR. J. REINHOLD
B i D). Zdawałoby się, źe ta okoliczność powinnaby stanowić nie-
pokonaluą przeszkodę, niedopuszczającą do powyższej hipotezy Ern-
sta. Wiemy jednakowoż, że kryt5^k odmawia ręk. A wszelkiej war-
tości źródłowej, twierdzi bowiem, że ręk. A pozostaje pod wpły-
^yem grupy ^, czyli, że mógł zmienioną w ^^ lekcyę wprowadzić
do swego rękopisu. Dla tego Ernst wcale już nie bierze w ra-
chubę ręk. A.
Tak więc pierwsza hipoteza opiera się na czwartej (o wpły-
wie ,33 na y.3) i nią jest uwarunkowana. Z chwilą, gdy ta ostatnia
okaże się błędną, to i pierwsza eo ipso upadnie.
Przechodzę do punktu III. Poemat dolno - niemiecki zalicza
Ernst do grupy ^ na podstawie kilku szczegółów, przy czem roz-
strzygającym w jego dowodzeniu argumentem jest epizod w lwiej
jamie, z której młody Floire wychodzi nietknięty, jak ongiś bi-
blijny Daniel. Wprawdzie żaden z utworów grupy ,8 nie posiada
tego epizodu, który wyróżnia poemat dolno- niemiecki od wszystkich
członków tejże grupy i zbliża go do franc. ręk. A, ale, zdaniem
Ernsta, taki epizod (nie pierwotny jednakże, lecz interpolowany)
musiał istnieć w grupie ,3 na stopniu [i^, skąd przejął go poeta
dolno-niemiecki. Tę interpolacyę usunięto niebawem potem na sto-
pniu [i*, tak że źródło Dideryka i Fleck'a miało już tylko szczą-
tek tej sceny, a raczej dwa wyrazy (przypuszczalnie „grant mi-
racle"). Dideryk, nie rozumiejąc, o co chodzi, wyrazy te opuścił,
a Fleck, znalazłszy je w swojem źródle, a nie rozumiejąc ich zna-
czenia, powtórzył je jako vii icunders gróz, który ogarnia Floire'a
na widok dwóch posążków na grobie Blancheflory, uderzająco po-
dobych do niego i do ukochanej, a tak kunsztownie zrobionych,
że poruszały się, niby żywe istoty, uśmiechając się do siebie 1). Po-
nieważ takie posążki nie są jeszcze vii uunders gróz, a poeta dolno-
niemiecki mówi także grot wunder dar ghescach, wynika z tego, tak
rozumuje Ernst, że te wyrazy odnoszą się do sceny w lwiej jamie,
która musiała istnieć w grupie p.
') W źródle Fleck'a, to jest w poemacie starofrancuskim, owe posążki ca-
łują Kię i uawet głośno wyznają sobie swoją miłość (zob. cyt. na sir. 136), co
chyba dość usprawiedliwia zachwyt górno-niemieckiego poety, który wyraża swój
naiwny podziw słowami „vii wuuders grOz". Nie zauważył Ernst, że Fleck w ciągu
poematu częściej wyraża swoje zdumienie wyrazem „wunder" czy to wobec ró-
żnych sztucznych „aparatów" i arcydzieł techniki, czy to z powodu wielkiej mi-
łości bohaterów, (a. p. w. 19i7, 2i70, 2567, 4209 etc ).
ZE 8Tl'DY0W NAD STAROFR. RICK.
149
Uderza tutaj po raz drugi ten sam fakt, co przy hipotezie
o angielskim poemacie: Ernst nie bierze dostatecznie pod uwagę
okoliczności, źe ręk. A jest jedynym z obu grup, który posiada
epizod w lwiej jamie. Ale wiemy już, źe dla naszego krytyka ręk.
A nie ma żadnego znaczenia, uważa go bowiem za kontaminacyę
obu grup. Przypuszcza zatem, że to samo źródło hipotetyczne; w któ-
rem powstała interpolacya sceny w lwiej jamie, przejętej stamtąd
przez poetę dolno-niemieckiego, dostarczyło także treści do tej sceny
(coprawda jeszcze raz rozszerzonej i pomnożonej sceną żonglerską
Barbarina) grupie a na stopniu a^, skąd przeszła do ręk. A (i C).
Tak więc epizod, nie istniejący w oryginale, zostaje przez
Ernsta wsunięty do jednej grupy franc. rękopisów, po czem z tejże
samej grupy wyrzucony z powrotem, ale z krótkiej chwili jego
pobytu w grupie (i skorzystał kopista a^, by go sobie przyswoić.
Jedna hipoteza opiera się na drugiej. Przynależność poematu dolno-
niemieckiego do grupy 3 uwarunkowana jest hipotezą, że ręk. A
(względnie jego źródło a^) jest kontaminacyą obu grup. Z chwilą,
gdy okaże się. ze ręk. A (względnie a^) nie jest wcale pod wpły-
wem ręk. p^ ani wogóle nie ma żadnej styczności z grupą j3, po-
wyższe twierdzenie nie ma podstawy, a zarazem poprzednie, że po-
emat angielski przechował tu i ówdzie pierwotniej szą lekcyę i że
miejsce jego w diagramie jest przed ręk. B.
Oto, co Ernst mówi o stosunku obu rękopisów francuskich:
Unhaltbar scheint mir die Stellung zu sein. die Reinhold der franz.
Handschrift A (C) anweist; eine ganze Reihe von z. T. recht
schwerwiegenden Parallelen sind namlich nach ihr nicht zu er-
klaren.
Nach (seinem) Diagramm gelten diese Satze: Jede nicht ais
zufalliof erklarbare ubereinstimmende Leseart der franz. Hand-
schriften A und B — Typen der beiden Gruppen y. und ^ — wird
im Orio-inal srestanden haben mtissen. Ebenso: Jede Parallele zwi-
schen der altnordischen Saga und Fleck (oder Dietrich oder dem
englischen Gedicht), die uns ebenfalls die Gruppen a und f> re-
prasentieren, enstammt dem Original. Der Schluss daraus ist ein-
leuchtend: Wenn durch eine Yereinigung dieser beiden Postulate
ein Widerspruch entsteht. so muss wenigstens eines von ihnen un-
richtig. mithin das Diagramm fehlerhaft sein.
Gross ist die Zahl dieser gegen Reinhold sprechenden Paral-
lelen. Die wichtisrsten nur will ich hier anfiihren.
150 DR- J- REINHOLD
I. Die beiden franz. Handschriften A und B bieten gemein-
sam andere Lesearten ais die Saga und Fleck (oder Dietrich
oder das englische Gedicht).
II. Die Saga und Fleck (oder Dietrich oder das engl. Ge-
dicht) bieten ubereinstimmende Lesearten, die in franz. A und B
fehlen.
Dla grupy I przytacza Ernst 7 przykładów, dla grupy II
z pośród 28 również 7 przykładów, gdyż — jak powiada, przy-
kłady tego rodzaju mają warunkową tylko wartość ^).
Przypatrzmy się najważniejszym argumentom z każdej grupy,
na których opierając się Ernst odmawia ręk. A przynależnego
mu miejsca w grupie a. jako głównemu reprezentantowi tejże
grupy.
1. Według S. i D. pogański król Felix podczas swojej wy-
prawy przeciw chrześcijanom łupi nadbrzeżny kraj 30 mil w głąb;
według franc. (A i B) tylko 15 mil. (I, 1).
2. Według S. F. i ailg wieża w Babilonii ma 100 sążni wy-
sokości, według franc. (A i B) 200 sążni. (I, 7).
3. Według S. i D. zakochane dzieci czytają w szkole Ovi-
dius de arłe amandi, według franc, (A i B) ogólnikowo tylko: liwes
paienors^ ou ooient parler d'amors. (II, 1).
4. Według S. F. i I), gra w szachy bohatera z odźwiernym
tor as pućeles trwa 3 dni, [przyczem Floire kolejno podwaja stawkę,
wygrywa ją za każdym razem i darowuje odźwiernemu wygraną
i swoją stawkę] w franc. poemacie (A i B) czas nie jest oznaczony.
(II 7)').
Już powyższe cztery punkty 3), w których Saga (grupa a) i je-
») da Parallelen dieser Art nur bedingte Beweiskraft haben, seien von
28 hierhor gehorenden Stellen nur 7 angefiihrt, (op. cit. p. 18).
*) Tutaj Ernst odsyła do rozprawki Snndmachera, który w swej pracy
(p. 15) twierdzi, że franc. rek. A wspomina o jednym tylko dniu, a z ręk. B
zdaje się wynikać, że gra trwała 2 dni.
') Ernst podaje jeszcze 12 drobniejszych sprzeczności. Z nich sam odrzaca
dwa, poświęciwszy im całą stronice. Powiada tam: „Offenhar haben wir es hier
mit zwei zufjllligen Ubereinstimmungeu zu tun, die also uichts gegen R.'b Dia-
gramm beweisen (op. cit. p. 19). Pocóż je tedy przytoczył jako punkt I 4, 5,
skoro i tak, rzekomo, tylko najważniejsze argumenty miał podać? (Gross ist die
Zahl dieser gegen R. sprechenden Parallelen. Die wichtigsten nur will ich hier
anfiihren, p. 17). Jeżeli z tych „najważniejszych", przytoczonych przez Ernsta,
dwa podobieństwa są uznane za przypadkowe przez niego samego, to bez wiel-
ZE STUDYÓW NAD 8TAR0FR. KEK. 151
den lub więcej reprezentantów grupy ^ stają zgodnie przeciw obu
francuskim rękopisom, reprezentującym również obie grupy, wy-
starczyłyby, by uznać hipotezę Ernsta za słuszną, a diagram mój
za błędny. Niestety owe powyższe cztery argumenty polegają na
materyalnych pomyłkach, wynikłych z nieznajomości rzeczywistej
tradycyi rękopiśmiennej. Ernst, ufając ślepo, jak i jego poprze-
dnicy, edycyi Du Mórila, nie uważał za stosowne zajrzeć do rę-
kopisów, co byłoby go ustrzegło od postawienia niepewnej hipotezy,
I tak:
ad 1) ręk. A. ręk. B.
w. 69. De. XV. liues el rivache De. XXX. liuea de rivage
Ne remest ainc ne bues ne vace Ne remainoit ne baes ne vache
Ręk. B ma więc, „XXX liues'' („30 mil"), która to lekcya
powinna wejść do krytycznego tekstu, gdyż potwierdza ją S a-
ga i D.
S. (cap. I, 4)... ok XXX rasta fra stręndinni stód hvarki boer
nś borg, D (w. 108)... Binnen dertich milen vander zee.
Myli się tedy Kolbing i), za którym Ernst powtarza powyższy
argument, twierdząc, że różne redakcye nie zgodne są w podawa-
niu liczby mil. Zarówno grupa a (reprezentowana przez Sagę
i poemat szwedzki), jak grupa [3 (reprezent. przez ręk. B i Dide-
ryka) podają zgodnie liczbę 30, jedynie ręk. A pozwolił sobie na
odstępstwo, podając liczbę 15, oraz Fleck, podając liczbę 20.
ad 2) ręk. A ręk. B.
w. 1595. En mi Hu de ceste cite El mileu de ceste cite
A une tor d'antiquite A une tor d'antiquite
.CC. toises haute et .C. lee
Roonde comme keminee
Tote est de vert quarrel de marbre Toute de voirs carriax de marbre
Jak widzimy ręk. B nie ma tych wierszy, w których podano
miarę wysokości wieży. Kopista, zdaje się, przeskoczył je przez
nieuwagę, ale jego źródło miało zajcwne .C. toises est hanie et .C.
lee. Cent jest autentyczną lekcy ą, a Deus cens ręk. xi skorrumpo-
kiego skrapnłu możemy i resztę uważać za nie wiele znaczące, z wyjątkiem 4; wy-
żej wymienionych i kilku innych punktów, przez Ernsta nie zauważonych, (zob.
n. p. „Uzupełnienia" do w. 1013 — 18).
1) op. cit., str. 2, UW. do 3.
152 t>K. J. REINHOLD
waną, co zresztą wykazać można nawet na podstawie ręk. A (C),
czyli na podstawie samej grupy a bez pomocy obcych przeróbek.
Wiersz 1597 ma wary ant w ręk. C:
.CC. toises est haute et .C. lee.
Wiersz ten jest o jedną zgłoskę za długi. Wspólne źródło ręk.
A C już miało ten błąd, który powstał w ten sposób, że źródło to
(a^) zamieniło .C. ze swego wzoru a^ na .CC. (czyli cent na deux
cens). Kopista ręk. C mechanicznie to przepisał, a kopista ręk. A,
spostrzegłszy wiersz za długi, opuścił wyraz est jako zbędny dla
treści. Wynika z tego, że w pierwowzorze (y.^) wiersz ten brzmiał:
.C. toises est baate et .C. lee.
Wprawdzie naszemu poczuciu artystycznemu odpowiadałoby
raczej, by wieża miała 200 łokci wysokości a 100 szerokości, nie zaś,
by miała szerokość równą wysokości, widocznie jednak średnio-
wieczny gust był odmienny i nikogo to nie raziło, skoro żaden
z przerabiaczy nie zmienił tych wymiarów. I tak czytamy w nor-
weskiej S.
En i midri borginni er einn kastali, er jgtnar gerdu; hann er
C fadma um at maela ok .C. fadma hdr ok gcrr af groenum mar-
marasteini, (Saga p. 46 w. 3 — 5).
Tak samo w ang. (w. 630 i n).
^er etant a riche tur ipizt. (630)
An hundred teise hit is heie (31)...
An hundred teise hit is wid (33)
Tak samo w niderlandzkim poemacie Dideryka.
In der middelt staet oec yander stat
Een tor
Hondert gelache hoge ende hondert wide. (2383—6)
ad 3) ręk. A ręk. B
w. 225. Liyres lisoient paienors Livres lisoient et aotours
U ooient parler d'amors Et qnant parler orent d'amours
En cou forment se delitoient Ovide ou monit se delitoient
Es engiens d'a!nor qa'il trovoient Es oeuTres d'amour8 qu'il ooient.
Mamy tedy w ręk. B „Owidyusza", a jego lekcya jest auten-
tyczna, jako potwierdzona przez Sagę i D. Analogiczny przypa-
dek przytoczyłem w swej rozprawie francuskiej, gdzie Saga miała
?-E 8TUDYÓW NAD STAUoFR. I;KK.
153
Kalidcs ok Plato, a W3'clanie Du Mórila miało: w. 893. Coii trtic-
von{s) el livre Caton. Kolbing objaśniał w sposób następujący tę
różnicę: „Kalides (M. Kaliades) ist eine Entstellung aus Cato7ł [vg\.
frz. V. 893)... Fldto liat der Sagasclireiber liinzugefiigt" (p. 27).
Tymczasem ręk. B ma autentyczną, lekcyę:
Cest en Calcide et en Platon.
ad. 4) ręk. A.
w. 195J. Et dist: „Ne sanles pas espie"
52 De juer as eskes Penyie
53 Et F(loireB) ensi esploita
54 Comme ses ostes li loa
55 Cii le vit, moult 8'esmerveilla
56 Et por le don Ten-mercia
57 Moult li a proie au premier
58 D'a lui juer a Teskekier
59
60
61
62
rgk. B.
63 Au roc en prist .1. grant tropel
64 Et dist: ^Eskec" moult li fu bel.
Diet li : Ne seniblez pas espie
De iouer as eschez l'envie
Floires li dist qu'il i otroit
Se grant avoir en geu metoit
Qui metriez .C. onces d"or
Et je autant de mon tresor
Au geu s'a8ieent puis n'i ot
Cii joua mielz qui plus en sot
Ce fu Floires qni Taroir ot
Lui le donna com plus tost pot
Cii le vit, moult s'eri mervei]la
Du don ferment le nierc.ia
Moult le pria du reperier
Joer au geu de l'esch>jquier
Et ii si fiat sans demorance
Deus cenz onces d'or en sa manche
Et cii en i remist .II. cenz
Floires du gaaignier n'est lenz
Tout gaaigna et tot li donnę
Tel joie a cii que mot ne sonne
Apres grant piece l'en mercie
Et son seryise li afie
Qoant Floires prist de li congie
Du reperier Pa moult proie
Et ii si fist a Tendemain
Sa coupe d'or porte en sa main
Et quatre cenz onces d'or mier
Qu'il mist au geu de l'e8chequier
Et li huissiers fet ensement
Puis a assis chaucuns sa gent
Li bnissiers a sa gent assise
Et moult l'a bien en ordre misę
Au roc en prent .1. grant tropel
Floires si dist: „Eschec" moult bel.
154 • DR. J. REINHOLD
Z przytoczonych powyżej 26 wierszy, które ma wyłącznie
ręk. B, Du Meril przyjął do swego tekstu 4 wiersze (w. 1959 — 1962)
i przez roztargnienie, nie dające się zupełnie wytłumaczyć, zanie-
dbał reszty podać w przypiskach lub na końcu książki, gdzie umie-
szczał obszerniejsze waryanty. Ustęp ten w całości należy do ory-
ginału, co stwierdzają obce przeróbki obu grup. (S. F i D)^).
Jak wynika z omówienia tych czterech najważniejszych pun-
któw, na których opierał się Ernst, chcąc uczj^nić ręk. A zależnym
od grupy |3, całe studyum niemieckiego krytyka spoczywa na ma-
teryalnych błędach, wynikłych z nieznajomości ręk. B. Hipotezy
tam postawione upadają same przez się. Wypadki, w który chby
Saga i Fleck (względnie Dideryk, lub ang.) przeciwstawiały się
zgodnie obu rękopisom francuskim, nie znachodzą się wcale.
Przy układaniu krytycznego tekstu starofrancuskiego poematu
Floire et Blanche/lor mamy do dyspozycyi dwa (względnie trzy ^)
rękopisy, reprezentujące dwie grupy a (A, C) i ,S (B). Z obcych
przeróbek Saga należy do grupy a, natomiast F. D, ailg: do
grupy p. Każda lekcya podana przez oba rękopisy francuskie na-
leży do oryginału, każda lekcya, podana przez jeden rękopis fran-
cuski, a mająca swój odpowiednik w przeróbce zagranicznej prze-
ciwnej grupy, należy również do oryginału.
3. J<jzyk rękopisów i irydańl
Floire et Blanchcflor uchodzi dziś powszechnie za poemat pi-
kardzki ^). W wydaniu Du Mśrira bohaterka nazywa się „Blance-
flor". "W ten sposób już tytuł utworu zaznacza jego pikardzkie po-
chodzenie.
Czytając wydanie zarówno Sm. Beckera jak Du Mćrira, ma
się istotnie wrażenie, że język poematu jest pikardzki. Oczywiście,
okoliczność, że ręk. A, według którego ogłosił ten poemat pierwszy
wydawca, a który to rękopis służył także za podstawę drugiemu
') Opuszczenie tak ważnego nstepu przez Du MeriTa oświetla w sposób ja-
skrawy niedostateczność jego wydania Floire et Blancheftor. Wykazanie lekcyi,
pominiętych przez francuskiego wydawcę, o ile mają odpowiednik w obcej prze-
róbce, będzie przedmiotem rozdziału p. t. „Uzupełnienia".
2) Trzeci rek. ^C) nie zawiera waryantów, tycz.Tcycb się treści (zob uw.
na str. 132), zachował jednak kilka lekcyi stylistycznych w lepszej formie niż
ręk. A.
») G. Grober, Grundriss der rom. PhiloUgie t. II, p. 528.
ZB STUDYÓW NAD STAROFU. RKK. 155
wydawcy, jest pochodzenia pikardzkiep^o, nie wystarczałaby do uzna-
nia samego utworu za pikardzki. Kopista pikardzki. mając w swoim
wzorze, który przepisuje, formy innego narzecza, z łatwością je za-
stąpić mógł formami swego dyalektu. Rozstrzygającem w tym wzglę-
dzie kryterium są rymy, które zastąpić bardzo trudno, gdyż nieraz
formy, rymujące w jednym dj-alekcie, przestają być rymami w in-
nym dyalekcie, z powodu odmiennego często rozwoju fonetycznego
wielu dźwięków w poszczególnych narzeczach starofrancuskich.
Biorąc za podstawę tekst wydania Du MóriTa, znaleźć można
takie rymy, które tylko w narzeczu pikardzkiem są możliwe, gdyż
formy te, zastąpione odpowiednikami z narzecza „Ile de France",
przestałyby ze sobą rymować. Rymy te pochodziłyby więc od samego
autora poematu Floire et Blancheflor i świadczyłyby, że był z po-
chodzenia Pikardczykiem. Rymy te nie są wprawdzie liczne, ale już
kilka wystarczyć), aby uznać poemat za pikardzki. jeżeli reszta
rymów nie sprzeciwia się temu lub nie wskazuje wyraźnie na inne
pochodzenie.
Przypatrzmy się więc tym kilku rynnom pikardzkim.
w. 603 — 4. Cias arbres a a uom benus:
Ja un seul point n'en ardra fus,
w. 837 — 8. Ja s'ocesist, foi qae doi Din,
A un grafe, quant l'aperciu.
W wierszu 605/m.'? pochodzi z łac. focus. które w starofranc. i)
daje ^fuous) fueus) fous) fos pisane feus (dzisiejsze feu od formy
accus. focu).
W wierszu 837 Diu pochodzi z łac. deu, które w starofranc,
daje deu obok dieu (oraz de).
W obu powyższych wypadkach, podstawiwszy regularne formy
starofrancuskie, nie mamy rymu. Świadczyłoby to, że pochodzą od
autora. Formy zaś powyższe znachodzą się w dyalektach półno-
cnych i północno-wschodnich, przedewszj-stkiem często występują
w Pikardyi. W ogłoszonych przez Behrens'a dokumentach i aktach
1) Często się zdarza, że autor stara się pisać w narzeczu Ule de France,
unikając odrębności swego narzecza, by nie być wyśmianym, jak Conon de
Bethune. Ale mimowoli przeoczy tu i ówdzie jakiś „prowincyonalizm". Widzimy
to u Gautier'a d'Arras, (Zob. uw. FiJrstera do Ule et Galeron^ p, XLV).
*) Mianem „starofr." oznaczam dla krótkości literacki język, który roz-
winął sie z narzecza Ille de France.
156 DR. J. REINHOLD
Z XIII w. znajdujemy din, [=^dieu\ liu {=Ueu) mius [=mieux)
w dokumentach z Pas de Calais, Lille, Tournai, (terytoryum pi-
kardzkie, dok. N" V, VII; VI, VIII, IX, X), z Liege i St-Hubert
(ter. wallońskie N^ XIV, XVIII) oraz z Saoneet-Loire (ter. bur-
gundzkie, N" XLIX).
w. 1771 — 2. Et des antres espisses assez
I a, qai flairent moult sou^s.
w. 1741 — 2. Et estorniaus, et rosignos
Et pinconea, et espringos.
w. 1729 — 30. D'arain earres, toat tresjetes
Onąues mais ne fu veas t^s.
W wierszu 1771 assez pochodzi z łac. adsałis, a soues z łac.
suavis, końcówki ez (=ets) i es nie rymują ze sobą w starofranc.
XII w. Natomiast w dyalekcie pikardzkim stale z ((ts, ds) prze-
chodzi w s ^).
W w. 1742 espringos jest liczbą mnogą od espńngot która
w starofranc. przedstawiałaby się jako espringoz, a więc znowu
z (=ts), natomiast liczba mnoga od rossignol jest prawidłowa na s,
czyli mamy do czynienia znowu z rymami pikardzkimi.
W w. 1729 łresjełez, pochodzi z ł. *transjectatus, reguł, tresjetez,
natomiast Us {talis daje najczęściej teus^ w niektórych dyalektach
z wypadnięciem I — tes, nigdy zaś tez\ rym więc tresjetez : tes jest
pikardzki, gdzie z) s.
w. 2171 — 2. Orains estiez vou9 deshaitie;
Mais or vous roi joians et lie:
tak mówi Claris do swej przyjaciółki Blancheflor.
W wierszu 2172 lie odnosi się do Blancheflory, pochodzi więc
z łac. laeta. która to forma daje w starofranc. liee. Redukcya iee
na ie występuje w dyalektach: wallońskim, lotaryńskim, a zwła-
szcza pikardzkim ^).
w. 1202 — 4. Une nef ot qui estoit grans,
Par quoi demenoit son marcie
Et CU erroit ąuant ert chargie.
1) Zob. H. Snchier, „Aucassin et Nicolete* p. 66, § 13. Nawiapowo dodaję,
że w rek. A, którego ortografię przyjął Da Mdril czytamy w odnośncin miejscu
asses, a nie assez, a wiersz ten jest skorrumpowany, bo ma 9 zplosek zamiast 8,
czego wydawca nie zauważył.
^ Schwan-Belircns. Grammatik des alifranzosischen '" 1914-, § 243, Anm.
2, Suchier, Les royelles łoniques 1906, § 29.
zK (studyow nad STAKOFR. ręk.
ibi
Tutaj chargiS odnosi się tak samo, jak powyżej lie, do rze-
czownika rodzaju żeńskiego (une nef), pcjchodzi więc z lac. carri-
cuła, która to forma daJaby w stfr. chargiee. natomiast t. mercatii
daje regularnie marchie. Wyrazy te nie rymowałyby więc ze sobą,
ponadto pierwszy jest rymem męskim, drugi żeńskim.
2391 — 2. Cii les de8Coevre; s'ap8rut
Qae cii est hom qai illaec jut.
155 — 6. Cele li a la termę dit
Et la royna respondit (z ręk. B, p. 8, uwaga 3).
343 — 4;. Et puls li a contś et dit.
Floires iries li respondit.
Regularne formy staro franc. już od połowy XII w. w perf.
brzmią respondi. Natomiast w dyalektach: wallońskim, lotaryńskim,
pikardzkim końcowe t zostaje o wiele dłużej.^)
w. 1738—9. Des oisiaus i a si dous cri,
Et tant de faus, et tant de vrais!
w. 1318. Puet estre encor la r'averas.
Zarówno zanik e w środku wyrazu (vrai (verai {*veracu jak
również wstawka e (averas=avras dzisiejsze auras) występuje w pi-
kardzkiem narzeczu *).
Na podstawie tych rymów i kilku innych uznał Du MóriI,
a za nim inni, poemat Floire et Blanche/lor za pikardzki. Tym-
czasem zajrzawszy do ręk. B, widzimy, że z powyższych wier-
szy niektóre nie mają wcale odpowiedników, inne mają rymy
odmienne. Ponadto znajdują się w ręk. B rymy takie, które wprost
wykluczają pochodzenie pikardzkie. Wydawca Du Meril albo je
zupełnie opuścił w swych waryantach albo wydrukował je błędnie.
Tak np.
w. 2089—90. Ce fu ses arais, bien le sot,
Qa6 ole tant regreter sot.
Wydawca dodaje regreter sot A; sot, avait coutume, est une
formę inusitóe, mais elle n'est pas aussi contraire aux habitudes du
1) Aucassin et Nicolełe p. 62, § Ł
*) Zob, Aucassin acatrons (= acheterons), prendera (= prendra) i ione
przykłady. W naszym poemacie jeszcze aiera {28'ó4:), sareriez (2871), oraz abau-
Us {= abaubiz): Claris (2805 — 6) (op. eit. p. 74).
158 IJR. J. RKINHOLD
uici. A 4ue 1 euu ćte ceiie qui se trouve cians le ms. Jb: C^u ele tant
souvent regretet.
Tymczasem w ręk. B jest nie regretet. lecz regretot co jest
formą normandzką; taka sama forma występuje już kilka wierszy
przedtem.
w. 2085 — 6. Si Ii demandent que ele oit
Por quel paor ensi crioit.
W W. 2085 oit nie ma sensu. Jeżeli pochodzi od \. audwit
to jest rym i rytm fałszywy, bo audwit daje dwuzgłoskowe oit
późniejsze oi, audit zaś daje ot ^), tak samo hahuit daje ot. Zaj-
rzawszy do ręk. B, znajdujemy tam:
Si li demande qae ele ot
Quel paor et poar qaoi criot.
Waryant, którego Du Mćril nie podał nawet w przypiskach,
a który przedstawia autentyczną lekcyę. Tak samo w miejsce
w. 603 — 4 czytamy w ręk. B:
II estoit Venus apelez
N'ardroit s'il estoit en .1. res.
Venus zamiast henus świadczy, że kopista nie rozumiał, co prze-
pisywał, starał się jednak możliwie wiernie oddać swój wzór, to
też zachował i wyraz mniej zrozumiały res, pochodzący z rate-{-s
(nom), które daje rez: apelez.
Zamiast w. 837 — 8 czytamy w ręk. B:
Ja 86 fast mórz, qaant m'apercui,
A nn grefe, mes trop pres fai.
Dwuwiersz ten doskonale maluje niepokój królowej, która
błaga o litość dla syna, opowiadając królowi z zapartym tchem
i w urywanych słowach o zamierzonem jego samobójstwie. Nato-
miast w redakcyi ręk. A (wyd. Du MóriTa połowa wiersza 837:..,.
foi que doi Din, (opolskie „jak Boga kocham") jest zbędna, sta-
nowiąc t. zw. „cheyille", dla zapełnienia wiersza lub rymu.
Wiersz 1771 ma, jak się wyżej już powiedziało, 9 zgłosek,
jest więc o 1 zgłoskę za długi i jako taki błędny. Ręk. B ma inny
rym w zmienionej redakcyi, który należy wstawić do tekstu, tak
1) Bartsch, Chrestomathie de fancien francais* (p. 508) przytacza formę
oit, jako czRB teraźniejszy o<^ oir, ale to właśnie z naszego poemata.
Żk STUDyÓw nad STAlłOFR. RĘK. 159
samo przy w.: 1729—30, 1202-4 i 2171—2 i iunych. Wiersze zaś
1741 — 2 znajdują siy tylko w ręk. A, nie są więc autentyczne.
(Zob. „Apendyks").
4. Rymy poematu.
Tak więc powyższe wiersze nie świadczą jeszcze o pikardz-
kieni pochodzeniu Floire et Blancheflor. By móc w tej kwestyi
wydać sąd, należy zbadać jak najdokładniej rymy. To też rozdział
ten zawierać będzie przegląd rymów, uporządkowany według 5 głó-
wnych samogłosek (a, e, i, o, «), przyczem najpierw idą rymy mę-
skie (I), następnie żeńskie (II). Poszczególne cyfry (1, 2, 3) ozna-
czają grupy morfologiczne.
Samogłoska a.
I) — «: a (habet) 153, 154, 1385, 1543, 1707, 1838, 2059, 2743,
2838, 2926;
va (impćrat.) 1399; la (adverb.) 1158; ja 2272;
ama ( — avit) 15^ 511; prea 109; passa 110; doua 469; basta
470; emporta 469, 489; ala 490; embla 495; parła 790; etc.
— ai: (ai babes) 1313, 1760, 1895, 2558; sai (sapio) 1449,
1759, 1858; donrai 1896; sivrai 781; proierai 773; menrai
930; arai 1545, 2003; etc;
— aih amirail 1221, 1652, 1847; travail 1222, 1651, 1508; de-
tali 1507; fail 1848;
— ain: main 1065, 1900; pain 1066; endemain 1899; putain
2411; sain 2412;
— aing\ compaing 1345; gaaing 1346;
— ains'. enprains 157; ains 158;
— ais\ mais (magis) 869; pais (pacem) 870; vrais (*veracu)
1739; gais 1740;
— aist: plaist 991 (:est992), 1439; laist 1440;
— ais-, fourfais 1103; plais 1104, 2757; fais 2758;
— ait: vait (vadit) 283, 422, 1640: revait 2335, 2915; plait 284,
2336, etc; (piet 794); lait 421; fait 793, 2515, 2916; trait
1639; forfait 2443, 2497;
— al: esmal 532, 558; cristal 531, 557, 1631, 1784, 1806;
cheval 1361; canal 1632, 1783, 1805; vassal 1363; garingal
1769; citoval 1770; nonal 677; mai 678;
160 t)H. J. REINHOLD
— an: ouvan 1317; an 1318;
— ans: blans 965; sans (sanguis) 966;
— ani: amant 1; enfant 7. 166, 175 etc; grant 165, 192 etc;
autretant 176; contremant 350; mendiant 755; entretant 2019,
estant 71; joiant 114; avant 2697; devant 2507; remanant
1467; samblant 1513; marceant 1615; grant 2510 (:douce-
ment); souffisant 1265 (:serjant); serjant 1051 (: talent), 2866
(: grant); semblant 1516 (:parant ( parentem);
— anz^): enfans 49, 248, 805 etc; ans 50, 2575; grans 1027,
1202, etc; ehans (cantus) 247; serablans 561; truans 2259;
ąuerans 2260; marceans 405, 1028, 1073, 1201; respondaus
2022; vaillans 537, 1724; raanans 406; sachans 538; por-
querans 806; vauquerans 1074; dormans 2367; poissaus 2368;
rians 2597; resplendissans 2598; dolans 2921, pensans 2922;
— art: part 2107, 2187; tart 2108; resgart 2188;
— as: as (habes) 1392; aras 960; dras 935; gas 812, 1394, 1506;
bas 1573, pas 1505, trespas 811; compas 1574; vendras 747;
ameras 748; porteras 959; troyeras 936; seras 1393; feras
1417 ayeras 1418;
— ast: donast 461, 1360; prisast 462; escoutast 625; amast 626;
mandast 1335; consillast 1336; durast 2235; rovast 2236;
laissast 2859; baisast 2860;
— aus: cristaus 1757; esmaus 1758; chevaus 1212 (: torsiaus);
biaus 580, 2573; coriaus 579; damoisiaus 2574;
— aut', haut (adjec) 1577; assaut 1578; chaut (calet) 2025, 2762;
vaut (valet) 2761, aut (3 pros. subj.) 2026;
11) — able: honorable 737; secourable 738; estable 2251; fable
2252; delitable 1645 (: marbre);
— ace: face (subst) 2343; brace 2344;
— ache: vache 70 (: rivache = riyage);
— age: visage 105, 509, 721, 731, 1086; parage 106, 278, 510,
724, 2357, parentage 1402, rivage 117, 69 (:vacbe): corage
269, 1387, 1484, 2216, 2438; eage 270, 722, 1085; lignage
277, 1388; image 445, 1483; artimage 446; sagę 723, 732,
1636, 1686, 1924, 1990,2215; barnage 1401; damage 1547;
*) w wydaniu du MóriPa drukowane — ans.
ZR STUDYÓW NAD STAROFK. RĘK. 161
fokge 1548: estage 1635, 1685, 2437; homage (subs.) 1923,
oumage 1989; enrage (verb.) 2358;
ages: sages 415, 1624, 2739; langages 416; estages 1623;
dainages 2740;
aigne: montaigne 83; plaigne 84; Espaigne 55, 993, 1244;
faigne 335; Alemaigne 2100; compaigne 56, 1243, 2099,
ouyraigne 994; remaigne 336 (: faigne ( fingat);
aile: Tessaile 42 ( : pailes);
aillent: assaillent 441, (assalent) 87; maillent 442; (defa-
lent 88);
ainies: aimes (amas) 749 ( : niaines).
aine: Charlemaiue 11; Maine 12; plaine 1479, 1581; fon-
taine 1480, 1633. 1781; semaine 1582, 2954, 382 ( : peine),
2616 ( :alaine = haleine); saine 1634, 1782, vilalne 2953;
aine (=:einei): paine 351 ( : demaine); Helaine 443, 2569
( : maine, Ysmaine); maine 703, 2195 ( : paine), demaine);
aines: maines (minas) 750 (:aimes);
aingles: (=engies) caingles 979; contrecaingles 980:
aire: faire 535, 1689, 2011, 2777; repaire 536; retraire 2012;
deboinaire 2778; deputaire 1690;
aise: desplaise (subj.) 1435; aise 1436;
aistre : mestre (= maistre) 199 (: estre);
aite: faite 435, 2623; portraite 436, 2624;
aites: faites 2605; portraites 2606;
amble (= emble): ensamble 717, 2347 (:tramble); sambie 718;
ance: ingremance 585; enfance 586; demorance 1959 (:mance
= manche);
anche: blanche 2(521; branche 2622; mańce (= manche) 1960
(: demorance);
anches: branches 601; blanches 2) 602:
ande: mande ((mandat) 391 (: grandę); marceande 1049;
yiande 1050;
arbre: arbre 547, 1355, 1600; marbre 548, 1356, 1599, 1646
(: delitahle);
arme: gisarme 1692; arme 1691;
assent: escoutassent 631; pensassent 632; celassent 655; par-
1) Du Mdril drukuje paine etc. zamiast peine etc, chociaż rek. ma ei.
2) W wydania Du Meril'a jest błędnie: branches, rek. ma blanches.
Rozprawy Wydz. filolog. T. L1V. 11
162 C)R- J- REINHOLD
lassent 656: trestornassent 2633; osassent 2634, 2649; ra-
catassent 2650:
— asses: oubliasses 857; espoussases 858.
S am ogłoska e.
I) — e: ne 21 (: engendró); erró 115 (: arivć): citś 127 (: mandó);
nć 169 (:nome); tornć 339 (:demande): clartć 481 (:ysopć);
orć 503 (:retorne): pasmś 707 (tsonś); engendre 715 (:contć);
biaute 735 ',: chasteć); regardó 873 (: demande); demandś
1009 (:donć); citó 1019 (: aroutó); commandć 1031 (:alś);
assćurć 1041 (:aprestć): esgardó 1067 (:boute): 1077 (:pensć);
acuitć 1145 (:donó); devis^ 1151 (:citó); arive 1173 (:citó);
citó 1197 (:desiró); entró 1275 (:citś); salue 1363 (idonś);
contó 1327 (:arivć); trovś 1353 (:p]antś); citó 1379 (:desiró);
trovć 1423 (:esgare); clare 1459 (rannć): plentć 1473 (:regnó);
grevó 1491 (esgardó); moustrć 1497 (:boutć); casś 1585
(:citś); citó 1595 (:antiquitó); citó 1611 (:clartó); citó 1617
(:esgaró); cavó 1669 (:amiró); plantó 1785 (:nó); gró 1893
(:amó); merció 1931 (:donó): biautó 1949 (:cruautó); degró
2051 (ramiró); establetó 2261 (:prove): pensó 2317 (:apeló);
assamble 2427 (:eitó); commandó 2435 (:sonó); biautó 2565
(:trovó); seró 2613 (:esmeró); citó 2639 (:ró); erró 2789
(:nó); contó 2793 (:reguó); citó 2843 (:assambló); acoló 2917
(: commandó); tornó 2959 (:esgardó).
— eil: rermeil 281, 553, 606, 2037; conseil 282, 1609, 2038;
soleil 554, 605, 1610.
— ^l: bel 195, 356, 540, 12ó8, 1454, 1964, 2714; damoisel 196,
709, 1002, 1300, 1453, arbrissel 241, 598, 619, oisel 242,
483, 543, 620. 1728: castel 353, 983: nóel 484, 984; tomblel
539, 544, 597; mesel 809; burdel 810: anel 1001, 2713;
torsel 1195; isnel 1196; autretel 1241; ostel 1242; mantel
1257; batel 1299: cretel 1727; tropel 1963;
— ens^: sens 223, 1572; porpens 224; pens 1571:
— efis^: (= enz 1) ) jugemens 821, 2703; tormens 822; dedens
1583: cens 1584, 1961: lens 1962, 2042: presens 2041;
caiens 2219; encbantamens 2220, 2884; gens 2704; estru-
mens 2883;
*) W wydaniu Da M^riTa druk. — em zaiuiast — enz (Jents).
ZK 8TUIJYÓW NAD STARdFR. KĘK. 163
etił: proposement 31; avenanment 32, 53; conimencement 54;
ducement, 183, 802, 2141, 2333, 2341, 2972; 2509 (:grant);
ententivement 184; argent 255, 427, 925, 931, 982, 1053,
1189, 1458, 1541; soutiument 256, 754; gerit 265, 530, 761,
892, 926, 1390, 1948, 2421, 2475, 2628; entent 266, (3
prćs.), 370, 1060, 1808, 529 (2 impćr.), 2489 (1 prćs); talent
275, 932, 1378, 1832, 2200, 2209, 2229, maltalent 2548;
hastivemeut 276, 952; aprent 369; Bonivent 428; ensement
453, 2289, 2463, 2591; jugement 454, 464, 2422, 2476, 2490,
2500, 2537, 2592; grantnent 463; devóement 661; nćant 662,
nient 1562, 2464, noieiit 2547; escient 685, essient 1773;
sairement 686; ment 689; pavenient 690, 2627; jovent 753;
yilainement 762; prochainement 783; atent 784; prent 801,
2141,2334,2696; certement 891; largement 951, 1542; mer-
villeusement 981; piument 1054; lićement 1059, 1133,1232,
1377, 2230; tent 1109; present 1110 (1. pros.); vent 1134,
1797; joiousement 1190; richement 1231, 1457, 1947; fole-
ment 1389; parent (parant) 1515 (: semblant) enchantement
1561, 1607, 1831; resplent 1608; fondement 1629; estent
1630, 2695; durement 1687; forment 1688; Occident 1774;
temprćement 1798; ordenóement 1807; rent 1969, 2971, (3
pros.), 2538 (I pros.); reprent 1970, 2817; contenement 2167;
acointement 2168; privóement 2199; sent 2210; premierement
2290; estroitement 2342; apertement 2499; francheraent 2818;
hastśeraent 2949; baptisement 2950;
er: acater 945, 1310, 1915, escouter 43 etc; parler 44 etc;
oublier 887; espier 1698; sengler 1463; piler 1627, 1638;
mer 546, 1024, 1162, 1168, 1194, 1220, 1286, 1519; cler
1161, 1178; per 1682; ber 2770;
er (^ier): toucher 149 (:voucher);
ert: recovert 2081 (:pert (paret);
es: nes (naves) 111, 1139; tres (trabes) 112, 1140;
es (=e«): regnós 1539 (:esgarós); tresj etos 559 (mollćs); alćs
1017 (:coramandós); avesprós 1135 (:mont4s); apelós 1749
(:avironós) gerredonós 1983 (:vóez); tornśs 2029 (:trovó);
apelós 2047 (:portez); proyśs 2257 (:contós); crestienćs 2945
(rapelós) monnććs 933 (-.assez); tresjetćs 1729 (:tes (talis)
gibelós 2875 (:oiselćs); mouschós 2881 (:oiselćs); soućs 1772
(: assez); pićs 2481 (:oyez);
11*
164 1>K. J. RKINHOLD
— est: est 681 (:est); 992 (:plaist);
— et: entreset 311 (: seroit);
, — ez: armez 79 (:assez); assóurez 337 (itrametrez); pensez 527
(:confortez); appelez 675 (:gabez); menez 701 (:savez) ociez
813 (: entrerez); soffrez 841 (:verrez); loez 849 (:volez), re-
manez 917 (:avez); hasterez 919 (:arez); volez 921 (:devez)
avez 1311 (:ostelez); apartenez 1321 (iresamblez); viegnez
1337 (:troverez); porterez 1347 (direz); cremez 1531 (:alez);
querez 1533 (:serez); mesurez 1861 (:prenez); respondez
1865 (:volez); arez 1875 (:metrez); rendez 1881 (:donez);
porterez 1887 (: rendez); donez 1889 (: atendez); rendez; 1903
(:retenez); juez 1905 (:metez); prendrez 1917 (: donrez) irez
2017 (:repairerez); ainerez 2119 (: verrez); connistrez 2123
(:volez); escoutez 2439 (:orrez); gardez 2525 (:arez) mor-
rez 2685 (ifaudrez); pardonez 2751 (:avez); tenez 2863
(:amez); venez 2895 (:aurez); escoutez 927 (:oyez); oyez
1551 (:voliez):
— eus: yermeus 1791. 1796, 2584; conseus 1792; soleus 1795,
2583; coYoiteus 1913, 1978; angoisseus 1914, 1977;
— eut: conseut 1367; veut 1368;
— eche teche 2385; eche 2386;
II) — ee: nće 9 (:coronóe); passóe 57 (:arivće); youće 95 (:con-
trće); presentće 103 (resgardee); porpensee 299 (: senóe);
finóe 419 (:navóe); menee 505 ( :presentśe); acatóe 507
(:pesśe); porpensóe 517 (:senće); ovrće 541 (:nćelee); moUóe
565 (:formće); listće 639 (:avironóe); nóelóe 647 (:letrće);
trovóe 659 (:pouss6e); couloree 733 (:nóe); menóe 865
(:acat4e); soslevóe 877 (:trovće); demandóe 957 (:donóe);
menśe 1325 (:acatóe); esgardóe 1477 (:don6e); gardće 1593
(:emblśe); Iśe 1597 (: cheminće); prov^e 1815 (:jett^e); co-
ronóe 1823 (: elamće); raasóuróe 2087 (: porpensóe); porpen-
sśe 2091 (:senóe); loće 2161 (:reposće); achievóe 2203 (:tro-
vóe); levee 2269 (:conra(^e); alce 2301 (:versće); espóe 2351
(: assaniblóe); 2361 (:reeelóe); menće 2595 (:ostśe); embl^e
2663 (:trovóe); contrze 2791 (:emblóe); moustrśe 2841
(:coronće); demandóe 2851 (:aportóe); euróe 2965 (:relevće);
coronće 2969 (:apelee);
— ece: yiellece 757; destrece 758; prouece 2255; richece 2256;
ZE STUDYOW NAD STAUOFR. liKK.
165
eille: vermeille 971; merveille 972, 2078, 2802; veille 1269
conseille 1270; corbeille 2079, 2801;
eillent: conseillent 1021, appareillent 1022; esreillent 2397
esmerveillent 2398;
ele: bele 119, 178, 409, 424, 569, 638, 151 L 1812, 1830,
2292, 2332, 2381, 2610; novele 120, 333, 396, 410, 570,
906, 1111, 1253. 1662, 2468; ckmoisele 177, 395^ 905, 1112
2115, 2304, 2331, 2382, pucele 334, 423, 637, 1254, 1661
1811, 1829, 2467, 2609; apele 771, 2116, 2291, 2303; rou-
elle 772; sele 975; Castele 976; jumele 1512; fontanele 1803
grayele 1804;
eles: puceles 3, 1673, 1676, 2453; damoiseles 4, 3ó, 1675
beles 36, 1674, 2454;
enible : zob. — amhle\
eme: fenie 467, 486, 726 (:geme 468, 485, 725);
ende: amende 1125; rende 1126;
endent: aprendent 233; entendent 234; descendent 2065
(: presentent);
endre: entendre 5, 197, 325, 1809; aprendre 6, 198, 207,
326, 1810; prendre 61, 100, 408, 1397, 1715; ceiidre 62;
deffendre 99; rendre 208, 669; vendre 407; pendre 1398;
tendre 1495; descendre 1496, 1716; rendre 669 (:eutre);
engles : zob. amgles;
enłe: entente 371, 2109, 2460; ente 372; dolente 2110;
gente 2459;
ere: era ({erro) 1529; frere 1530; pere 2897, 2923; merę
2898, 2924;
erent : troverent 455 (:estriverent); livrerent 459 (:conjure-
rent); acaterent 497 (:donerent); planterent 615 (rconjure-
rent); passerent 1205 (:acaterent); troverent 1215 (:deman-
derent); tornerent 1255 (:alerent); aresterent 2889 (:saluerent);
aporterent 2935 (: presentereut); mercierent 2783 (:loerent);
erre : terre 193, 306, 884, 1262, 1406, 1867, 2000, 2531,
2796; querre 194, 305, 883, 1261, 1405, 1868, 1999, 2532,
2795; conąuerre 1592; guerre 1591;
este : gestem 1835; feste 1836;
estre: destre 2063; senestre 2064; estre 200, (:mestre), 345, 346i);
') rek. B ma tutaj ynesire, zob. „Apendyks".
166 DK. J. REINHOLD
— ełes: grossetes 2611: rougetes 2612;
— eure: zob. — ore;
— euse: zob. — ose;
Samogłoska i.
I) — i: di (1 pros.) 13 (:engenui); respondi (3 pf.) 403 (:merci);
s'esbahi (3 pf.) 691 (:eri); garni 839 (: toli 3 pf.); ci 855
(:ensi); merci 867 (:di): esbahi 1099 (:abati); parti (3 pf.)
1351 (:miedi): vi 1523 (esbahi 3 pr.): respoDdi (3 pf.) 1525
(:ami); repenti (3 pf.) 1527 (:mesdi 1 pres.): merci 1535
(afi); cri 1731 (:oi 3 pf.); seri 1737 (:cri); merci 1845 (:ensi);
acuelli (3 pf.) 1897 (: merci): ensi 1993 (: fi 1 pr.); merci
2001 (:fi 1 pr.); esmarri 2005 (: escarni); sailli 2073 (: es-
bahi); failli 2079 (: trahi): raari 2139 (: failli): ami 2181
(: merci); respondi 2273 (:endormi); ci 2277 (: merci) dormi
2281 (:re3peri); li 2297 (:endormi, 3 pf.): failli 2353 (:mari;)
di 2473 (: merci); entendi 2549 (:esjoi); oi 2655 (:jehi);
merci 2779 (: oi 3 pf.);
— iaus: zob. — aus;
— ie: aparillió 341 (: consillić); marció 499 (:lió); lió 513 (:ga-
— aignió); repairić 663 (: congió); aparillió 955 (:coiigió), 999
baillić); cougić lUll (: baisić); proió 1147 (: otroie); deshar-
neschiś 1165 (: sachió); herbergić 1199 (: marció); chargiś
1204; esvillió 1273 (: aparillió); herbergió 1281 (: marcie),
1329 (: congie); baillió 1371 (:envoić): congió 1699 (:jugi4);
vergić 1717 (: iriś); commencić 2201 (:lió); pitić 2287
(:laissió): pitić 2653 (: aproismić); 2705 (: irió); lió 2711
(:pitió); jugiś 2721 (: pitić); aidiś 2753 (:consillić); 'lić 2785
(; commenció); congić 2901 (:irić);
— ien: bien 411, 1003, 1437, 2234; rien 412, 1004, 1438, en-
gien 853; mień 854; sień 2233;
— lens: payens 17, 59; cresflens 18, 23, 60; biens 24;
— ienł: crient 385, 2309, vient 384, 2310;
— ier: autrier 33 (:mangier); repairier 75 (:churgier); toucher
149 (:voucher, zob. — er); maistroier 179 (:alaitier); man-
gier 187 (: alaitier); eslongier 295 (: trencbier); aidier 301
(: consillier); gaagnier 501 (: repairier); embracier 629 (:bai-
sier); cresmier 609 (rbalsanner); graSer 787 (:chier); esche-
ZE STUDYÓW NAU STAROFK. KKK. 1"«
quier 968; macecrier 1033 (:mangier); chier 1047 (:m.);
m. 1079 (:eslegier); notonier 1179 (: sentier); aaiaier 1213
(-.mangier); aparillier 1267 (:couchier); nagier 1303 (: no-
tonier); poutonier 1341 (: chier); 1381 (: mestier); autrier
1407 (rgraffier); mangier 1451 (:moullier), 1489 (:con-
sillier); mortier 1575 (:acier); clochier 1601 (:ormier); apro-
chier 1705 (inoncier); trenchier 1711 (: chevalier); chier
1763 (:alier); eschequier 1901 (: gaaignier); chier 1911
(:mengier); repairier 1957 (: escheąuier); huissier 1973
(: mangier); atargier 1987 (:vergier); esyillier 2345 (:tra-
yillier); 'jugier 2637 (: her); redrecier 2823 (: chevalier);
eh. 2827 (:mostier); escorchier 2957 (: detrenchier);
_ iers: fouriers 77; clievaliers 78, 986, 2887 (-.briśs); celiers
479; boutilliers 480; somiers 939, 1186, 1302; escuiers 940,
1301; cbiers 985; pautoniers 1123; sestiers 1124; destour-
biers' 1185; notoniers 1187; volentiers 1188; figiers 1736;
noiers 1766; Gaifiers 2491; fiers 2492;
__ ih{=iezyy. congiós 393, 904 (ńries); liós 1143 (:aparilliós);
coureciós 1433 (: herbergiós); engigniśs 1799 (:chargiós);
irićs 1967 (:liós); repairies 2035 (: liós); liós 2267 (: core-
ciós), 2581 cempiriós); irićs 2635 (:pitiśs); coreciśs 2755
(:otroićs); piós 2759 (:lićs); 2822 (: baisićs);
— iet: chiet 1789 (:siet);
— ie^: esmeryilliez 889 (: justicies 2): reąuerriez 1005 (:aiez);
aiez 1259 Csacbiez); consilliez 1543 (: sachiez); repairiez
1885 (:otroiez); soiez 2223 (:traiez): ariez 2553 (:moriez)
por. — Us.
— if: estrif 1493 (: pensif);
— U: Gil 2283 (:il);
_ in: latin 263: j.archemin 264; vin 1057, 1108, 2868; Martin
1058; fin 1107, 2867; matin 1279, 1935; chemin 1280,
1936;
_ ins: chemins 81. pelerins 82; osterins 429; porprins 430;
vins 1217; poucins 1218;
1) w wydaniu Da Merira druk. raz — iSs zamiast — iez (z ręk. pik.)
^rugi raz — iez, mimo że ten sam rek. miat — ies.
2) Por. poprzedzającą uwagę; ręk A, według którego Du Meril drak.,
ma konsekwentnie esmerriUes: jusiicies ; wydawca druk. imperat. - iez, part.
perf. — i^s.
168 I'R- J- RKIMHOLD
— ions: entramions 741 (: consillions);
— int: tint 2105, 2798; vint 2106, 2797;
— ir: palir 147; tressalir 148: plaisir 303, 1122, 1663, 2434,
2667. 2682; garir 304, 2539; tolir 309; morir 310, 390, 765,
769, 803, 807, 893, 1016, 252J, 2540, 2668, 2681. 2694,
2699, 2708, 2772; cuelir 377, 2033; gesir 378, 1933, dor-
mir 389, 1934; oir 766, 1721, 2771; guencir 770: soffrir
804, 844. 2522, 2693, 2700; sortir 808, 1801; departir 1015
venir 1121, 1722, 1802, 2364, 2461; servir 1664, 2462
descovrir 1927; languir 1928; emplir 2034; ovrir 2363
taiair 2433; sailir 2707;
— is: dis ((dies) 63 (: pais); amis 125 (:pais); dis 261 (:apris);
assis 477 (: pris (pretiu); vis 571 (: lis); tolis 763 (:toudis);
Biblis 823 (: ocis); pais 847 ( ocis); pensis 871 (: assis); mis
1075 (: pensis); seris 1137 (:esclarcis); paradis 1191 (:pais);
assis 1229 (:niis); mis 1237 (:pensis); pais 1287 (:MonfeIis);
yousis 1409 (:pais); pensis 1443 (:enquis); vis 1455 (:assis);
Paris 1481 (:amis); pais 1557 (:quis); vis 1747, 1779 (: pa-
radis); pais 2121 (:vis); Claris 2125 (:escarnis), 2179 (lamis),
2327, 2339 (: vis); mis 2405 (: bris); ris 2803 (: entrepris);
abaubis 2805. assis 2853 (: Claris);
— is: (= iz): maris 447 (:m.); foillis 599 (: garnis); fioris 1761
(: cris); espanis 2373 (:marisj;
— ist: reąuist 1181 (:mist); dist 1971 (: ist); prist 2495
(: ocesist);
— U: oit 51 (lescrit); dit (pf. 3) 155 (: oi); 344 (: respondit);
eslit 1679 (: lit (lectu); petit 1271 (: vit); petit 1271, 2577
(: vit); dit 1827. 2551 (: ocit, respit), oeit 2727 (: cuit
(cogito);
— iz: zob. — is;
II) — ice: justice 1567 (: misę), zob. — ise;
— iche: ricbe 1131 (: afiche);
— ie: vie 19, 162, 260, 362, 719, 775, 1062, 1554, 1851, 1855,
1878, 1995, 2028, 2132, 2241, 2286, 2420, 2520, 2746,
2812, 2836. 2840, 2940; amie 20, 361, 492, 673. 700, 776,
880, 1008, 1264, 1404, 1486, 1537, 1746, 1852, 1856,1996,
2027, 2072, 2131, 2148, 2285. 2356, 2375, 2417, 2519, 2589
2674, 2684. 2810, 2819. 2939; Hongarie 25, Bougrie 26,
florie 161, envie 259, 1485, 1538, 1952, 2213, 2242, sorce-
ZH STUIjyńw NAD STAKOFK. KĘK. 169
rie 397, druerie 398, 2264, 2811; Lombardie 491. melodie
621, oie 622, 2147, mie 674, 1553, 1877 2376, 2383, 2590,
2683, 2723, 2765, oublie 699, 1061, 2160, partie 720. mar-
cie 879, 1007, 1263, 2069, 2820, folie 1403, estormie 1745,
espie 1951, saillie 2070, eshanie 2071, escrie 2075, aie 2076,
2370, lie 2159. anemie 2177, departie 2178, tricherie 2214,
fie 2263, die 2355, 2724, 2745, fenie 2369. jalousie 2384,
sivie 2418, deprie 2419, marie 2673, baillie 2766, erie 2809,
ocie 2835, joie 2845; jolie 2846; otrie 2839, deshaitie 2171
(: lie { laeta);
iee maianiće 65 (: chevaucióe); lice 133 (:envoee); avilliće
293 (:Iignióe);
ie(/}ie: viegne 2013 (:tiegne);
ieiie: payene 167 (: crestiene);
ieneiit: vienent 213, 1156; maiutienent 214; tieiient 1155;
ient: dient 2165, 2862; sosrient 2166; mercient 2183; crient
2184, rient 2861;
iere: fiere 1733, 2451; manierę 1734, 1821, 2323, premierę
1822, 2692; ehiere 2055, 2452, ariere 2056, 2691; ver-
riere 2324;
ierent: presignierent 2943 (: baptisierent);
ieres'. demanieres 1753 (: pieres);
ile: Seljile 317, 363 (:vile); aguille 1603 (: Puile);
ine: roine 107. 131, 144, 273. 653, 909; meschine 108, 132,
143. 274, 654, 832, 910, 2198; medicine 831; cortine 2197;
crine 2593; bermine 2594; fine 2603, 2S07; verrine 2604;
encline 2808;
ines: sebelines 937 (:martrines); poitrines 2387 (inieschines);
inrent: vinrent 2559 (:tinrent); 2933 (firent);
ire: esorire 253; cire 254; descrire 727; dire 728, 1555,
2393, 2471, 2487, 2544; sire 1501; ire 1502, 2266; martire
1556, 2488; rire 2265; ocire 2394, 2472; sospire 2543;
irenł: firent 617, 2644, 2934; florirent 618; virent 2399,
2630. 2743; fremirent 2600; esbahirent 2629; firent 2934
(: yinrent);
ise: C(jnvoitise 417 (: guise); assise 549 (:Frise); bise 1175
(lassise); seryise 1841 (: misę); prise 2689 (:mise); fran-
chise 2815 (: prise); misę 1568 (:justice);
ises: assises 989 (rentremises);
170 DR. J. REINHOLD
— issent: oissent 633 (: endorraissent);
— ites: crisolites 645 (: amecites); dites 2415 (:veistes);
— ive: caitiye 289 (: vive);
— ivre: vivre 1413, 1654, 2280 (:yvre, viiivre, livre);
Samogłoska O.
I) — Qi oi ((habui) 2059, 2207, 2208, 2470 (:poi (potui);
— oi {{eiy. roi 145, 348, 354. 666, 833, 859, 943, 1170, 2680;
soi 146, 2941; otroi 313, 2494: moi 314. 347, 834, 944,
1083, 1503, 2128, 2192. 2232, 2523, 2679: conroi 353,
1169, 2293: palefioi 665, 964: toi 860; foi 963, 1084. 1504,
1509, 1943, 2015. 2127, 2191. 2231, 2493: voi 1510, 1853,
1944, 2221; effroi 1854: troi 2016: envoi 2053: croi 2054,
2294; mescroi 2222; desroi 2524: loi 2942:
— oir {{eir): veoir 267, 876, 2175: avoir 268. 465. 471, 472,
940. 1225. 1415. 1559. 1880, 2176: savoir 466, 2732: voir
875, 1226; ravoir 949: manoir 1416: espoir (1 pros.) 1560,
1794. 1879, 2731, assóoir 1793; remanoir 2903; voloir 2904;
— oirs {{eirs): voirs 2007 (:avoir8);
— ois {{eis): Fraucois 91; cortois 92. 130; rois 129, 978, 1154,
28; orfrois 977; mois 1153, 2449 dois ({diseos) 1499 trois
1500: pois ((pensu) 2450; rois 28 (:oirs (heres);
— ois [{eis) = oiz ( [eiz): dois ((debes) 797 (:drois ( directus);
dois ((digitos) 2652 (:drois); drois 2669 (:ocioiz);
— oit{{eit): 1) avoit 37, 151, 186, 1247, 1293,1384.1427.2378;
estoit 38. 97, 98. 142, 152. 216, 384, 457, 552, 636, 863,
1089, 1101, 1208. 12y4, 2429: servoit 141: savoit 185, 219,
657; aprenoit 215; (or)endroit 818, 864: disit 220, 743; re-
manoit 329; ;venoit 383 2113: gisoit 551. 635, 2377, sóoit
573; faisoit 574: decouroit 613; caoit 614; eiitendoit 744;
doit 751; destroit 752: voloit ((volebat) 799, 2114: apercoit
800, droit 817, 2504: vendoit 1090: tenoit 1102. queroit
1207: contenoit 1248, respondoit 2305, soit 1383, 2306;
destraignoit 1428; devoit 2430 envoit 2503; ocYoit 2741; croit
2742: apercevroit 330: oublieroit 365: ameroit 366, aroit
458, 658, 900, 2618, 2735, v<}ndroit 730; peneroit 899; don-
roit 913; rendroit 914: orroit 1395; conistroit 1396; verroit
ZR STUDYÓW NAl) STAROKK. RĘK. 17 1
2555; retendroit 2556; sentiroit 2617; aeroit 2736: saroit
2737: parroit 2738:
2) (imperf. I conjug.) contoit 47 (:amoit): aloit 93 (:menoit);
alaitoit 181 (: conimandoit); couclioit 189 (:abevroit); aparil-
loit 475 (:naj?oit); esgardoit 487 (: yoloit ( volabat) touchoit
583 (:acoloit): entroublioit 1063 (: soupiroit); regretoit 1088.
1252. 1519 (: pensoit, soapiroit. ploroit):
3) estoit 373 (:flairoit: rt^k. FJ oloit zob. Apend.); oubhoit
375 (:estoit, zob. Apend.); raanoit 1289 (:passoit; ręk. A ma-
noient: conduisoient, zob. Apend.); porroit 2599 (: esgardoit,
ręk. B ploroit: esg. zob. Apend.: refusoit 2955 (:voloit), (vo-
labet, ręk. B ne se voloit: voloit.); paroit 67 (:eonduisoit.
ręk. C, B prenoit: cond. zob. Apend.): oit 2085 (:croit, ręk.
B ot: criot. zob. Apend,);
ol: arvol 1695 (:fol.):
on: maison 201, 1129, 1344, 1366, 2869; nom 202. 2660;
enyiron 439, 555, 578; doignon 440, 2676; Salemon 556;
on 577: Caton 893: bom 894, 954 1343, 1432, 1447: raison
953, 1431, 1864, 2659, 2764, arcon 969: pisson 970: maison
1129, 1344, 1366, 2869, contencon 1130 eorapaignon 1365;
fuison 1461: venison 1462; garcon 1613. 2870: brandon
1614: lion 1735: soupecou 1736: felon 1836: payeibn 2093;
menton 2094, 2329. 2379. 2585, 2619: grenon 2330, 2380,
2586; oąuison 2533, 2675; Absalon 2567: Ypomedon 2568;
facon 2620; baron 2763; bom 1447 (:mangeron);
ons: Gaidons 323; lecbons 324: hairons 1465, 2873: plon-
gons 1466; sons 1777; gresillons 1778: paons 2874: fau-
cons 2879; esmerillons 2880: barons 2717 (:devrions); oqui-
sons 947 (:alon3); perdrons 285: prenons 286; dirons 519,
533, yerrons 520. 2389; conforterons 534; avons 845; per-
dons 846; esyeilłerons 2390. devons 2485; faicons 2486; sa-
vons 2513; morrons 2514;
(i)ons: zob. samogł. — i .(-ions);
ont: yont 123, 1665, 1671, 2359: font 129, 250, 642, 1678,
1744, 2067, 2899: reyont 249, 2068: ąuerront 827; ont 641,
995, 1096, 1141. 1626, 1642, 1684, 2062, 2900: troyeront
828; porquerrons 941, garderront 942; sont 996, 1037, 1095,
1142, 1564. 1625. 1641^, 1666, 1677, 1683, 1743, 2250, 2768;
172 nu. 3. REINHOLD
passeront 1038; pont 1291, 1340: parfont 1292, 1339; mont
1563, 2249; semont 1672; amont 2061, 2360; sarout 2767;
— ęr: or 431, 977, 1910, 1975 (:tresor):
— or: seror 29; honor 30, 171, 307, 1825, 2720, 2963; pluisor
89. 2455, 2646, 2886. 2951; paor 90, 525, 2512: Blanceflor
172, 210, 268, 288, 308, 321, 328, 567. 587, 651, 683, 705,
713, 815, 861, 1082, 1249, 1488, 2050, 2104, 2158, 2117,
2136, 2169, 2237, 2308,2319, 2403,2408,5446, 2511,2665,
3677. 2726, 2747, 2831, 2856, 2964; amur 209, 267, 287,
322. 327, 332, 588, 652, 684, 706. 862, 1373, 1925, 1991,
2129,2135, 2143, 2;57, 2164, 2238, 24,57.2947; signor 279,
474, 1039, 1926. 1992. 2307; (nosignor) 2719, 2948; coulor
280, 2039; clevineor 331, ancissor 493; do(u)lor 526, 1250,
2518; flur 568. 612, 1839, 2040, 2118, 2130, 2144, 2170
odór 611; jor 714, 1081, 1487, 1694, 1704, 2032, 2952
pechćor 816; lor 1040; tor 1374. 1693, 1703, 1859, 2031
2049. 2103, 2320, 2407, 2517, 2666, 2678, 2725, 2748
menor 1587; auinacor 1588, 2432; oissor 1826, 1840, 2458,
2832, 2855; engignśor 1860; doucor 2163, 2645; retor
2404; aor (1 prćs.) 2409, deshonor 2410, emperóor 2431,
baudor 2885;
— our'^) = or: oissmir 297 (:aun)achour); tour 1937. 1942 (:en
tour, traitour);
— crs: [turs 39 : estors], eni. cors ( corpus 39 : Ectors (zob.
Uzup. i Apend ); hors 2i49;
— ors: serors 45; amors 46. 226. 257, 780, 1788. 1998, 2239;
paienors 225; flora 258, 779. 1776, 1787, 2173. jors^) 1517;
plors 1518; odors 1775; Blanceflors 1997; dolors 2174,
mors 2 i' 40;
— ors (:= orz)^): jors 1183 (:cors (curtos);
— ours^) = ors: flours 239 (: coloursi; ancissours 1619 (:estours);
ours ({ursos) 2847 i :jouglóours);
— crt: mort 101, 1719, 2010. 2023, 2529, 267i;, 2891; port
102. 1164, 1224, 1245, 1767; bort 1163, tort 1223. 2009,
1) Du Meril drukuje te same wyrazy raz przez - or, — o;s, drugi ras
przez — our, — ouis, nie trzymając się nawet lękopisu.
^) Jak wiadomo, jors należy do lycli wyrazów, które rymują zarówno na
— ors jak na orz; cors (<curtos) jest formą pikardzką.
ZB STUDYÓW nad 8TAR0FK. KKK. 173
2530, 2671; recort ((recórclo) 1246, restort 1720; ort ((hortu)
1768; resort 2024; fort 2892;
— ort: cort ((c5h6rte) *corte) 2631, 2787 (:plort ((ploret), sort
{ surdu);
— os: ro.signos 1741 (: espringos *);
— ot: ot ((audit) 693, 1297, 2145, ({habuit) 2371, 2587, 2825
(:pot); sot ((sapuitj 2089 (: sot (solet); pot 2225 (: got
(gaudet);
— ous: vous 1307 (: voiis);
— GUS {=ouz): prous ( { prodes 139, 2782, 2813, 2920 (:tous);
II) — oev7-e zob. — uevre\
— oie: joie ((gaudia) 395, 897 (:oie (audiat); pensoie 1113 (:sou-
spiroie) (imperf. I konjug.); otroie 413 (:envoie): savoie 1115
(:devoJe); vendroie 1159 (:gaigneroie 1160); disoie 1315
(:veoie); feroie 1945 (:pooie); faisoie 2455 (:tenoie); feroie
2477 (:ocioie); diroie 2749 (: doiei; doaroie 2907 (: coro-
neroie) (imperf. II, III conjug. i conditiou.);
— oies: estoies 1411 (: revendroies);
— oient: 1) montoient 85 (: gaitoient); entramoient 217 (:entre:
sanibloient); delitoient 227 (:trovoient); nagoient 449 (: me-
noient); atouclioient 591 (: eutrebaisoient); deraen oient 623
(: cb.antoient); cornoient 1295 (: apeloientj; entramoient 2101
(•.aloient) ploroieut 2413, 2701 f: (eutr)esgardoient); brisoient
2877 (:voloient) (yolabant) (imperf. I. konjug.);
2) devoient 163 (: avoient); levoient 245 (:sśoient); yenoient
251 (:prenoient); ooient 627 (:esprenoient); estoient 997
(: departoient); disoient 1093 (: enmenroient); aroient 1095
(: gaaigneroient); voloient ((volebant) 1565 (: faudroient);
estoient 2111 (: avoient); soient 2185 (: seroient); dormoient
2365 (rtenoient); voient 2401 (:doient); otroient 2505 (:en-
yoient); (imperf. II, III konjug. condit. i prśs.);
3) feroient 581 (: ventoieiit); entresgardoient 595 (: rioient);
estoient 649 (:racontoient); amoient 739 (:veoient, ms B tro-
vient zob. Apendyksj; sospiroient 2561 (: avoient, tylko
w B); entresgardoient 2563 (: estoient, tylko w B zob.
Apend3^ks);
*) espringos jest formą pikardzka, zam. espringoz, dwuwiersz ten znajduje
się tylko w jednym ręk. zob. Apend.
174 DK. J. REINHOLD
— oigtie: besoigne 2501 (: tesmoigne);
— oine: Babiloine 1117, 1569 (:esoine);
— oines: calcedoines 643; calcidoines 1755 (: sardoines);
— oire: Floire 173, 237, 315, 2661, 2973 (rśg.) 792, 2211 (suj.);
Montoire 174, 316, 791, 2212, 2662; mandegloire 238;
gloire 2974;
— oires: poires 1471 (:boires);
— oivent: boiyent 1475 (.Tenycisent, ręk. B zmienia ten rym
nied(jkładny);
— oh: parole 137, 212, 2730; escole 138, 211, 235; acole 236,
2295; fole 2296; afole 2729;
— oine: Ronie 433. 1589; home 434; pome 1590;
— omes: homes 2893 (: somes, B noncomes zob. Apendyks;
— one: araisone 1939 (: estone); done 2253 (: nonę);
— onłe: conte 2479, 2483 (honte);
— ore: ( — eure) eure 697, 1426, 1844 (:pleure, labeure, de-
meure);
— orent: ( — eureni): aqueurent 2083 (: denieurent);
— orłe: inorte 687, 830 (:desconforte, conforte);
— orient: emportent 2057 (: detordent);
— ortes: portes 1579 (;fortes);
— ose: chose 607 (:rose);
— ose ( — euse): envieuse 745 (: contralieuse);
— otiche: bouche 2299 (: touche);
— oułe: doute 759 (:redoute);
Samogłoska u.
I) — m: fu 357, 902, 1228, 1370, 2151, 2194, 2338; rechóu 358;
revenu 901; venu 1025, 1429; descendu 1926, vću 1069,
1236, 1358, 2326, 2337; contenu 1070; rendu 1128, 1227;
apereśu 1235, 2325; yestu 1357; connśu 1369, 2152; mu
1430; perdu 1966; avenu 2193; Diu 837 (: aperciu, rym
pikardzki, n-k B ma apercui: fui zob. Apend).
— uet: puet 678 (:estuet);
— uis: huis ((ostiu) 1667 (:juis, należy druk. hus: jus, zob.
Fon. § 15);
— uit: deduit 74, 1106, 1470, 2217 (:destruit, tuit, fruit, nuit);
— ur: mur 1655, 1725 (:azur, asur); assćur 2189 (:jur 1. prćs.);
7jK STUDYÓW NAI> STAKOFR. kęk.. 175
— us: desus 451, 1605, 2245; Yenus 452; benus 603, 1649;
fus 604 ({focus); Radamadus 819; jus 820, 2246, 2967; plus
1606. 1650, 1709, 2911, sus 1710, 2968, dus ((dux) 2912;
benus 603 (^fus, rym pikardzki, ręk. B ma iuny rym,
apelez : res zob. str. 158; Apendyks);
— us [= uz): revenus 515 (: rendus); respandus 1119 (: r.); ye-
nus 1375 (: reeóus); decóus 1919 (:embćus); apercóus 2321
(venus); revenus 2931 (: recćus); part. perf.
— łisł: óust 1333, 2316; pćust 1334, 2315; apercóust 2601;
fust 2602;
— ut: aparut 2391 (:jut, ręk. B apercoit : estoit);
II)— ue drue 523, 668, 962, 2154, 2276, 2350, 2857; devenue
524; salue 667; vendue 911, 961, 1092; perdue 912, 2927,
mue ((muta) 1091, rendue 1714, 2928, eue 1713, 1813,
mśue ({moYoir, part. perf.) 1814; conóue 2153; venue 2275;
mue ((mutat) 2349; vćue 2858;
— ueve: trueve 671 (: descuevre);
— uevre: uevre 2045 (oevre); cuevre (coevre); descuevre 672
(: trueve);
— uie: juie 1873 (:deduie, ręk. B ma inny rym, bon: son);
— uisse: truisse 1445 (:puisse);
— une: chascune 2043 (:une);
— ure: naturę 221, 2247, 2608, 2776; cure 222, 232, 438, 474,
974, 1986, 2248; norreture 231; nśelóure 437; painture 473,
1658; entaillure 973; closure 1647, dure ((durat) 1648; es-
cripture 1657, jurę 1985; mesure 2607, 2775;
— urenU furent 1055, 1210, 1278, 2227, 2571, 2647; burent
1056, 2228; jurent 1209, 1277, durent 2572, 2648;
— usse: fusse 2535 (-.dóusse);
5. Język i ojczyzna autora.
Na podstawie zestawionych w poprzednim rozdziale rymów,
możemy przystąpić do zbadania języka poematu, by ustalić naj-
ważniejsze cechy fonetyczne i morfologiczne, które nam pozwolą
określić dyalekt, używany przez autora Hoire et Blanchejlor i zlo-
kalizować, o ile się da, jego pochodzenie.
a) Fonetyka.
§ 1. a akcentowane przed I w nakrytej zgłosce rymuje
176 , I>K- J- KKINHOLD
tylko ze sobą, tak samo a przed I w odkrytej zgłosce, co wynika
z tego, że końcówka -alliC;> -al, ale -ale'^ -eZ, w uczonych zaś wy-
razach -aliC> -«?. cristal: esmal 531. 537; cheval: vassal 1361; cri-
stal: canal 1631. 1783, 1805; garingal: citoval 1770; reial: cristal
po w. 2432 0-
Z drugiej strony rymują ze sobą: autretel: ostel 1241.
Rym nonal: mai 677 mógłby także brzmieć: łtonel: mel.
Z pisarzy francuskich, piszących w Anglii, Marie de France
skrupulatnie oddziela -a/Z od -al, które ze sobą nigdy nie rymując).
Zachowanie a w al uchodzi za cechę normandzką^). W Roman
d'Eneas^ k^tóry, zdaniem wydawcy, jest poematem normandzkim, -al
przeszło na -el, jedynie wyraz hospitale rymuje raz na -al [ostał:
vasal 1955), drugi raz na -el (altretel: ostel 3541). a wyraz mortale
jedynie na al*). Tak samo w utworze, wydanym przez G. Parisa
La Vie de Saint-Gilles. którego autorem jest żyjący w Anglii ka-
nonik Wilhelm z Berneville, a który uchodzi za utwór normandzki,
końcówka -al przeszła prawie wszędzie na el°).
Natomiast pisarze, których utwory zlokalizowano bardziej na
południu i południowym zachodzie od Normandyi. jak n. p. autor
^Romansu o Tebach" «), kanonik Wace ^), Beneeit z Sainte-More ^).
*) Ustęp opuszczony przez Da Móril'a. (zob. Uzupełnienia), choć treść jego
znajduje się w obu rękopisach francuskich i w poemacie Didoryka van Assenede.
*) Zob. Bibl. Normanica t. YI, Die Fabeln der Marie de France, ber. v.
Karl Warnke, str. LXXXI.
') Zob. Trois redacfions en vers de l'Evangile de Nicodhne p. p. G.
Paris et A. Bos. Paris 1885 {SocietS des anc. textes fr.) gdzie uczony francuski
nazywa tę cechę „un trait dśja maintes fois signalś coinme normand",
(str. XXVII).
*) Zob. Bibl. Norm, t. IV, Eneas p. p. Jacąues Salverda de Grave,
(str. XIV).
*) Zub. Inłroducłion do wydania tego utworu (w Societi des anciens teztes
francais), Paris 1881.
*) Le Roman de Thkbes p. p. L. Constance (Soc. d. anc. teztes fr. P. 1890,
t. II, str. LXXII, tal: checal; al: vasal etc.
') Maistrfl Wace'8 Roman de Roxi et des Ducs de Normandie h. v. H. An-
dresen, Heilbronn 1877/9, t. 2.
^) Chronique des ducs de Normandie p. p. Fr. Michel. Paris 1836 — 44,
t. 3, oraz Le Roman de Troie, p. p. L. Constans, (Soc. d. a. t, fr.). Parin
1904 — 12, t. 6, zob. t. VI, str. lit, gdzie wydawca zestawił liczne przykłady,
z których wynika, że autor częściej rymuje tę końcówkę na -al niż na el.
ZE STLIUYOW NAD STAROKR. UĘK. 177
P^an Gatiiieau 1), Frere Angier^). zachowują a w końcówce
-ale 2).
Przejście -ale, na -el w Floire et BI. nie świadczy jeszcze prze-
ciwko normandzkiemu (względnie anolo-normandzkiemu) pochodze-
niu tego utworu.
§ 1 a. Końcówka liczby mnogiej aus < ais rymuje ze sobą
cristaus: esmaus 1757: obok tego dwa razy -aus: -iaus:
torsiaus chevaus 1211; corians : hiaus 579: po za tern -iaus
rymuje tylko ze sobą n. p,
hiaus: dainoisiaus 2573.
Powyższe przykłady uczą, że c stojące przed / w końcówce
-ęls (<^-ęllos, ęllus), zanim / się zwokalizowało, przeszło na ea i na
ed. Pisać tedy należy: torseals: chevals, etc. To samo widzimy
w utworach Marie de France, por. przykłady:
reials: beals: cheoals: heals^)^
z późniejszych u Frere Angier, n. p. hoiaus : maus, oiseaus: nior-
taus, seveols: cuals^).
Natomiast nie widzimy tego zjawiska w lioman d'Eiieas (op.
cit. p. XV).
§ 2. an i en nie rymują ze sobą, z wyjątkiem w znanych
wyrazach, które mogą rymować zarówno na an jak na en n. p. ta-
lent, sergent, orient, ardent, dolent etc. (zob. Suchier, Reimpredigt
p. 69 i n.).
Z tych wyrazów następujące znajdują się w poemacie grant:
serjaut 2865: serjant: talent 1051: souffisant: serjant 1265: dolans:
pensans 292 1 ;
Jedynymi wyjątkami są wiersze 1515 — 16 i 2509 — 10.
Bień voi qu'il sont prochain parent *)
Car a inewille sont samblant (w. 1515 — 6)
1) Vie de Saint-Martin h. v. W. sederjhelm, Helsingfors, oraz w Publ.
Litter. Yerein. t. 210.
2) Vie de Saint Gregoire p. p. P. Meyer (Romania t. 12, p. 145 — 208),
zob. studyum ^.Ełude sur Ja lanytie de Frere Anyier', p. M. K. Pope, Paris
1903, p. 7 sq.
") Zob. Bibl, Norm. t. III, Die Lais der Marie de France h. v. K. Warnke
1885, str. XXXI i Die Fabeln str. LXXXII.
*) Du Meril drukuje paranł, ale rękopisy B C mają zgodnie z fonetyką
parent (<. parentes).
Rozprawy Wydz. lilolog. T. LIV. 12
178 DR- J. KEINHOLD
oraz
Moult 8'entre6gardent doucement
L'nDS de Tantre pitie a grant (w. 2509 — 10)
gdzie ent i ant są pomieszane. Ale w. 1516 ma w ręk. B waryant:
Au vis et au contenement. który daje lepszy sens i czyni zadość
fonetyce. Wiersz zaś 2510 z wyrazem gra7d znajduje się tylko
w jednym ręk. (B); być może że w ręk. A stał inny wyraz, koń-
czący się na enł, któryby usunął ten jedyny wyjątek.
Zresztą pojedyncze przykłady pomieszania rymów na ent
i ant występują w utworach normandzkiego pochodzenia, które,
jak wiadomo, odróżniają bardzo starannie oba te rymy, n. p.
R. de Troie:
satiglanłes ^) : corantes w. 12810 (częściej sanglent)\ peni-
łance^): dotance w. 18739; argent: manent w. 26667, (zwykle manant
w. 3848. 27563) w Tristanie Thomasa-) penitance^): grerance w.
2018;
u normandzkiego poety Bćroula'), sanglanf^): gesant w. 4405;
durenienł: main teneant w. 3845; łranchanz: sarmem w. 869; chambre:
ensenhle 597, a zwłaszcza molant*): fanc 3797;
w norm. utworze Pyrame et Thishe^) tens (<;tempus):
granz 524.
§ 2 a. feme rymuje w naszym utworze tylko z genie w. 467
485, 725 nigdy na -ame^ <^ry™y ręk. B famę: damę 725. 752 należy
odrzucić); tak samo u Marie de France femme rymuje tylko
z gemmę (p. LXXXII) w Eneas femme tylko z regne (wym. renę,
gn jest tylko latinizującą pisownią ♦>), to samo u Beroula gdzie
ponadto rymuje z cane (<Cn. kenna).
1) sanglant i peniiance można także uważać za wyrazy, rymujące już to
na -ant, -ance, już to na -ent, -ence, zob. H. Suchier, Les voyelles toniques, Paria
1906, p. 126 sq., gdzie sa zestawione liczne wyjątki.
*) Le Roman de Tristan par Thomas p. p. J. Bśdier (Soe. des anc. textes
fr.), Paris 19w2/3, t. II, p. 18.
*| Le Roman de Tristan par Beroul et un anonynie. p. p. E. Muret (Soc.
d. a. t. fr., Parie 1903, p. XLI są.
*) molant występuje w Roman de Thkbes jako molenc w. 8875 (= terre
molle), na które się powołuje Muret op. cit. 1. cił.), podkreślając ten wyjątek
o Beroula.
*) Pyrame et Thishd, texte normand dn XII* s. p. p. C. de Boer, Am-
sterdam 1911, p. 7.
•) Zob. Suchier, Les royelles tonigues, str. 128.
ZE studyÓw nad STAKOFK. kkk. 179
§ o. (li w zgłosce akcentowanej, mające po sobie spółgłoskę, po-
chodzi wyłącznie z a -|- i/od.
Prśs. 3 *vadit daje w rymie wyłącznie vait, nigdy va; vait:
trait 1639. v: plait 283, v: lait 421, revaił: fait 2915, r: plait 2335.
Natomiast impćrat. 2 ma formę va. Fai que sages: arriere
va 1399.
Inne utwory normandzkie jak Roman de Troit. mają obie
formy {oait 474, 1462 etc; va 1812. 3579 etc.j tak samo M. de
France. Die Fabeln: vait. vet. va (zob. Glossaire, p. 375),
Thomas Tristan: vait 21, vet 1998; va 16.
§ 4. ai rymuje tylko ze sobą, a nie z ^. W grupach ais,
aist, aistre rymuje także z e. Mamy tylko po jednym przykładzie
w naszym poemacie: fais: pres 2205; plaist: est 991; maistre:
estre 199.
Jeżeli porównamy go z najstarszymi poematami (anglo)nor-
mandzkimi, to spostrzegamy, że Floire et Blancheflor znajduje się
na stopniu archaiczniejszym, niż trzy poematy klasyczne: Roman
de Jhebes, R. de Troie^ Eneas. I tak w pierwszym z nich znajdu-
jemy: set: ait (4797); set: plait (8989); vairs: travers (3817), vairs:
despers (6077); a przykładów na es: ais po kilka: eslais: apres
(2253 etc); apres: /ais (4743 etc). W Eneas znajdujemy: laisse:
presse (2463); laist: forest (283); enpres: fais (2965); aprh: mais
(2397).
W Roman de Troie przykładów kilkanaście (zob. t. VI, p. 114),
lais: travers (19709); set: hait (9764 etc); set: plait (7503) etc.
U Bćroula mamy przeszło 20 przykładów: mes: tiers 3851;
pes: prh 4269; vet: recet 3321; etc u Thomasa mamy palestres:
mesłres 2070; pales: aprh 1800; lais (<^laxo): aprh 694; fh (<;fas-
cem): apres 1848. Wydawca Thomasa podkreśla, że pierwszy fe-
nomen {ai przed str) jest powszechny i bardzo dawny, bo już
przed XII wiekiem występuje w niektórych dyalektach francuskich,
z poetów anglo-normandzkich ma go Filip de Thaon, inne rymy
(jak mais: apres, występujące już w r. 1146), odnaleźć można
u poetów normandzkich z wyjątkiem wspomnianego wyżej Filipa
de Thaon oraz autora legendy o Sw. Brandanie (z początków
XII w.).
Nasz poemat ze swoimi trzema zaledwie przykładami wska-
zuje na język archaiczny, równy Thomasowi.
12*
180 1>R. J- REINHOLD
§ 5. at i ei przed n i S {n palatalne) nie rymują ze sobą.
Rymy na am, aing ^y"ij ^^ aine, aigne
main: pain 1065 Charlemaine: Maine 11
putain: sain 2411 fontaine: saine 1633; 1781
endemain: main 1899 vilaine: semaine 2953
compaing: gaaing 1345 montaigne: plaigne 83
Rymy na eine Espaigne: compaigne 55 1243
paine:^) demaine^) 351 compaigne: Alemaigne 2099
maine ^): paine^) 703 2929 Espaigne: rouvraigne 993
maine 1): demaine ^j 2195,
Helaine^): maine i) 443
Elainei): Ysmaine i) 2569.
Obok powyższych rymów, w których nie pomieszano końcówek
ain (aing) aine, aigne z końc. eine, mamy kilka przykładów, gdzie
je połączono; peine^): semaine (381), aleine^: semaine (2615),
pleine ^): fontaine (1479) : semaine (1581), empreins ^): ains (157),
feigne^y. remaigne (335).
W pierwszym przykładzie mamy w wierszu 382 zamiast se-
maine w ręk. B guinzaine^). waryant. który należy wstawić do
tekstu, bo go wymaga treść poematu ^). Otóż liczebniki te jak:
dizaine^ douzaine^ etc. były utworzone przy pomocy suffiksu emt,
ena (zob. Ar. Darmesteter. Traiłe de la forniation de la langne frang.
§ 99), i pierwotnie brzmiały dizeine, dozeine etc. (zob. Suchier, Les
voyelles tonigues du vieux frangais^ Paris 1906. s? 45 dozeine (*duo-
decenam).
Zauważyć nadto należy że peine: semaine rymują w Eneas
(1433), że w Uoman de Thehes znajdujemy 21 przykładów miesza-
nia tych rymów (zob. t. II. p. LXXIII), a w Troie około 40 przy-
kładów (zob. t. VII, p. 114). Znajdujemy tam także nasze (em)
preinz: ainz (28763), Tristan (Thomasa) ma 8 przykładów, (zob. t. II,
W drugim przykładzie mamy wyraz aleine (nowofrane.
haleine), który powstał z *anhela> anela> *alena i jest pod wpły-
wem an/ielare, łatwo zatem wyobrazić sobie obok formy aleine
drugą formę alaine.
") Da Meril drukuje paine, demaine, płatne etc, powinno być peine, de-
meine etc.
») Zob Apendyks, w. 382.
'; Zob. rozdaial p. t. „Uzai)elnienia" w. 'A^""*.
ZE 81'UDYÓW NAU .SIAKoFH. KKK. 181
Wreszcie przed palat. // następuje bardzo wcześnie pomiesza-
nie jednej dwugłoski z drugą i powyższe trzy poematy klasyczne
dostarczają liczny cii przykładów (zob. op. cił., loc. cit). Również
Marie de France ma liczne rymy, świadczące o pomieszaniu tych
dwu dźwięków. Floire et Blmichefior ze swoimi kilkoma przykła-
dami staje w szeregu tuż po dziełach kanonika Wace.
§ 6. c (z łac. e, se) i ę (z łac. e, I, oe) nie rymują ze sobą
w zgłoskach zamkniętych, z wyjątkiem przed spółgłoską nosową:
senesłre (<;sinistru) upodobniło się, jak wiadomo, do destre
(-<dexteru)^), to też rymują ze sobą w. 2063/4. Utwory anglo-nor-
mandzkie już w I-ej połowie XII w. mieszają ze sobą te dwa
dźwięki: należą do nich Li Cumpoz. Bestiaire^). Samł-Brandnni,
autorowie: Gaimar i późniejsi: Fantosme, Chardri ^), Angier^). Na-
tomiast poematy B. de 1 yoie Eneas, Pyrume et Thishe. Marie de
France, Guillaume de Berneville, odróżniają skrupulatnie oba te
dźwięki; do nich przyłącza się autor naszego poematu.
§ 6 a. Znajdujemy atoli jeden rym, w którem złączono ę na-
kryte z e •< a, recotert: pert (<^paret) 2081. Suchier ^) przytacza
z anglo-normandzkieh zabytków przykłady połączenia er i er (<< are)
n. p. ł/ver: per ('<;parem). Nasz więc przykład świadczyłby o anglo-
Dormandzkiem pochodzeniu autora. Przekazany jest ten rym tylko
przez ręk. A.
§ 7. e i ie nie rymują ze sobą. Na sto kilkadziesiąt przykła-
dów czystych rymów, znajdujemy dwa wyjątki:
pies: oyez (w. 2481): herhergU: ałose^) (w. 1199); (oraz oyez:
voliez 1551) ''). W pierwszym przykładzie należy oczywiście czy-
tać piez: oez.
Jak wiadomo, mieszanie ie z e należy do najważniejszych
cech anglo-normandzkich. które występują bardzo wcześnie. Już
Filip de Thaon ma 6 przykładów, Gaimar 5 przykładów, Beneit
*) Zob. Suchier, op. cit. p. 34.
^) n. p. hęc: met (< mittit.). zob. .Suchier p. 38.
») Zob. Tristan (Thomas), t. II, p. 18.
*) Pope, op. cit.., p. 8.
5) Op. cit., p. 85, 45.
*) Du Meril odrzucił alose (z ręk. B) do waryantów, twierdząc, że wyraz
ten nie jest odpowiednim rymem, ale lekcya drugiego rękopisu ou marcia jest
banalna.
') Jest to lekcya rek. A, ręk. B daje poprawną lekcyę, którą Da M^ril
pominą} orrez: lolez.
182 DR. J. RKINHOLD
de Ste.-Maure, kilka przykładów [entere (<^ entiere <; integru);
frere 9039)*). Pyrame et ThisM 2 przykłady: redreciee: espee 908,
doigniez: sevrez 881, Thomas 3 przykłady: castel fer (=fier): me-
ner 2216; desleer (^desleier): ovrer 512: asembler 484, B^roul 3
przykłady pite (= pitió): de 909: trove 2023; regnie (zwykle regnć
= rgnś): tnenacU 3513.
Nasz utwór ze swoimi dwoma nieregularnymi rymami*) na-
leży zatem do bardzo umiarkowanych pod tym względem i staje
obok utworów Beneita de Ste.-Maure, Thomasa, Bt^roula.
§ 8. Wyrazy z łac. e, I akcentowanem, dają tutaj ei. które
nie przeszło jeszcze na oi. (Rękopisy A, B podają oczywiście wszę-
dzie oJ, bo są o 120 — 150 lat późniejsze od oryginału). Nigdzie
takie oi nie rymuje z oi (^o-j-i)-
Rymy na oi (<;;o-|-i) są rzadkie:
oi fhabui;: oi 2207. poi (potui) 2095, 2469.
Natomiast mamy mnóstwo rymów na ei (u Du MeriFa pi-
sane oi):
roi: moi 943; soi loi 2941; eiwoi: croi 20óo; foi: voi 1509,
1943; moi: foi 1083. 1503, 2127. 2191, 2231; foi: palefroi 963;
roi: tai 859: moi: roi 347, 833. 2679; palefroi: roi 665: roi: soi
145; conroi: roi 353, 1169; voi: mescroi 2221; conroi: croi 2293 etc.
U Bóroula tak sumo ei nie rymuje nigdy z oi, tylko ze sobą
samem, dlatego głównie wvdaw(!a uważa go za Normaudczyka').
To samo cechuje B. de Troie i Eneas*).
§ 9. Ten sam dyftong ei (pisany w ręk. oi) nie łączy się
w rymie z dyftongiem ai. Mamy 45 rymów na ai'^) i 130 rymów
na ei^\ pisane oi. w których ani razu nie pomieszano dwu tvch
') Zob. R. de Troie t. VI, |>. 115. cuider (= cuidier) otc.
*) Dodać aależy, że oba te rymy znajdują się tylko w jednym rękopisie,
nie jest tedy wyklucaoną możliwość, Ae oiyginał miał poprawne (t. j. nie anjflo-
normandzkie lecz iiormandzkie) rymy.
') Zob. Les deux poŁmen de la Folie Tiisłan. \>. \k Bedier \Soc. d. ane.
texłes fr.) Paris 1905, p. 83.
*) Settegast podkreślił jeleń przykład pomieszania ei z oi moneie . hloie
7091 w Eneas, nowa edycya lSaiverdy de Grave usunęła ten rym, repreaento-
wany przez rek. A (inne rek. mają Troie: bloie.
5) Kyray na ai (18), -ail (4) -ais (1), -ait (9), aiz (2j, -aiUe (1), -aillent (2l,
-aire (4), -aise (1) aiłe (2i, -aiłes (1). Tym rymom przeciwstawiają się rymy na
-oi {=ei (26), -oir (13), -oirs (]\ -eis (9), eiz (1). -eit (451. -tie (9), -eiea (1),
-eient (Vi), -eires (1), -eil (6), eille (4), -eillenł (2<.
ZK STUDYOW NAD STAROFU. KąK.
183
dźwięków. Jeden tylko rym, przekazany zresztą przez jeden rę-
kopis, miesza z sobą te dwa dyftongi.
Cou m'est a vis plus bel seroit (= sereit).
Li rois respont tout entreset (= sait) w. 311 --2, gdzie ręk.
A czyta:
Li rois la darae respoudoit.
Oczywiście lekcya ręk. A jest tylko przeróbką pikardzkiego
kopisty, by otrzymać zadowalniający rym. Czy pierwotna lekcya
brzmiała tak, jak jest przekazana przez ręk. B, na pewno twier-
dzić nie nioźna, w każdym razie musi uchodzić za autentyczniej -
szą ze względu na swoją rzadkość. W tym wypadku mielibyśmy
znowu do czynienia z anglo-normanizmem ^). I tak mamy u Gai-
mara: peis (pacem): reis, u Adgara: richeise: aise, u Chardri'ego
tendrai: rei, w Vie de St.-Thomas: creire: faire'^).
§ 10. otreier ma tylko formy na ei (u Du MeriPa ot), a nie
na i; ołroie: envoie 413; otroient: envoie)d 2505.
Łac. videre daje formy tylko na -oir'^ veoir: avoir 367, 875^
2175; niema formy veir.
Łac. e (ae) nie dyftonguje w ere «eram, erat) i rymuje ze
(<<o lac.) n. p. ere: frere 1529.
§.11, Czasowniki takie, jak mercier. ohlier espier etc. (t. j. na
-itare^ idar^ 'ier) mają czyste e i rymują z wyrazami na er, <?',
n. p. mercU: done 1931, mercierent: loerent 2783. ouhTier: łrover 887,
espier: esgarder 1697.
§ 12. Łac. o nie dyftonguje przed / w znanych wyrazach
na wpół uczonych escole: parole 137, 211; afole: parole 2729; escole:
acole 235; racole: afole 2295.
Wyraz rosę rymuje z chose (607), które ma tutaj o otwarte.
§. 13. Łac. 6 przed r rymuje w demore z ó, t. j. zarakniętem
o (u Du MćriPa pisane eu) demeure: eure (=:demOre: ore (< hora
1843; aqueurełił: demeurent 2083.
§ 14. homo nie daje formy dyftongowanej w naszym utwo-
rze, lecz rymuje zawsze z o (<^ o, u):
1) Por. powyżej § 7, zob. Suehier, op cit. p. 74, oraz Schwaa-Behrens,
Grammatik des Altft: § 225 Anm.
*) Zob. ThomaB Tristan p. 16, gdzie wydawca przytacza powyższe 4 przy-
kłady i kilka innych, zaznaczając, że Thomas wyróżnia się pod tym względem
od owych poetów aoglo-normandzkich, bo u niego niema ani jednego przykłada
pomieszania dwu tych rodzajów dźwięków.
184 UU. J. KEINHOI.D
Caton: hom 893, raison: hom 953, hmn: maugeron 1447, tak
samo zaimek on^ n. p. hon: etwiron bil. hon: maison 1343, 1431.
Tak samo sonus nie przedstawia formy dyftongowanej: sous:,
gresillons 1778.
§ 15. W naszym utworze ul pochodzi o-\-yod^ albo z u-\-yod^
n. p. fruit 1489; dedidt 1106, destrnit 73, niiit 2217. piiisse 1446,
oba wi rymują ze sobą. Mamy jednak tylko jeden przykład de-
duit: nuit 2217.
Dyftong ten {ui) rymuje raz jeden z i: (ocit: cuit (cogito)
2728, tak samo raz jeden rymuje on w B. de Thebes {cuit: dił 79),
u Thomasa 3 przykłady, natomiast w B. de Troie mamy już kilkar
naście przykładów i).
Ten sam dyftong przeszedł na n w wyrazie us^) (<; ostiu):
jus 1667, fenomen, który występuje w wielu zabytkach nie tylko
anglo normandzkich '^).
Natomiast rym juie: deduie*) (w. 1873 — 4), który należy czy-
tać,ywe^) (<Ciocat): dedue, świadczyłby, że autor ściąga wi w m po
za znanymi wyrazami us, pertus (== pertuis subst. z pertusiare ®).
Taka redukcya ui w w jest cechą auglo-normandzkich zabytków^),
gdzie często spotykamy takie formy: np. frut (= fruit), lu (=lui),
u Angiera nut (=nuit). conduz (=conduiz).
§ 16. -age rymuje tylko ze sobą samym, rivage, które ry-
muje z harnage 117. spotyka się wyjątkowo z vache 69.
§ 17. W 3-ej osobie perf. liczby pojedynczej wszystkich
1) N. p. destruire: martire 2643, respif : nuit 24-783, pris: truis 71, eon-
qttis: puta 1723, muire: mirę 11967, od połowy XII w. mnożą się takie rymy,
występują one już często u Marie de France. Najstarsze przykłady znajdują się
w dziełach Kilipa de Thaon (3 przykł.), w Saint-Brandan, (1 przykl.l n fJaimara
i Adgara kilka (zob. Thomas, Tristan p. 15).
2) U Da Meril'a drak. huis: juis 1667.
') Zob. Suchier. op. cit. p. 65 i Pijrame et ThisbS p. 10, Thomas 3 przy-
kłady (p. 15),
*) Przekazany jest teu rym tylko przez pik. ręk. A, drugi ręk. B przera-
bia cały dwuwiersz na inny rym.
5) Yotmy jue^ juent (<iocat, iocant) czyta się w Oxf. ręk. Kolanda, zob.
wyd. Gaatiera w. 111, u Angiera jue . allelue 549.
") Zob, Suchier, op. cit. p. 65, pertu.i znajduje się u Wace'a, Beneita de
Ste-Maure, Marie de France, Wilhelma le Clerc, w Pyrame et Thisbd etc.
') Por. §§ 6 a, 7, 9, niniejszej rozprawy.
ZK STUJłYÓw NAD STAKOFK. KKK. 185
trzech konjugacyi (xlpadło i z lac. końcówek -avit, -lvit^) etc. Zo-
stało tylko w II i III konj. wtedy, gdy było chronione przez inną
zębową lub wargową >^ u n. p.:
petit: vit «vidit) 1271. 2577, aparut: jut 2391.
Zachowanie t w formach perf. respondit, oU (: escrit 51, dit 156,
344) wynikło z konieczności rymu t. zvv. („Notreim"). Jeden taki
przykład widzimy w B. de Ihebes {vił: covit 3887), trzy u B^roula ^)
oit. pe)idit, bollit rymujące z dit, escrit^ fist).
§ 18. Przed głuchą spółgłoską znika s w wymowie, (choć się
je pisze), jak tego dowodzą rymy; crisolites: ametistes 645 (u Du
Mćrira amecites): dites: veistes 2415; eslist : lit 1679 (u Du Mćriia
eslit).
§ 19. s i -c nie rymują ze sobą. Nieliczne wyjątki, które się
znajdują w wydaniu Du MóriTa, znikają, gdy sie uwzględnia
drugi rękopis B^) pretium daje tylko pńs: assis 447, aun-\-s daje
anz: enfanz 49: c/ranz 2575 (u Du MóriPa druk. ans etc).
Pozornym wyjątkiem jest dois (<C debes) : drois (<^directus)
797, przekazane przez oba rękopisy, a które zgodnie z fonetyką
i ręk. B pisać należy dois: drois. Otóż dehes ma obok fonetycznej
formy dois drugą formę doiz. Ta druga forma znajduje się 2 razy
u Beroula (raz w rymie z foiz) w. 2947, 3724. obok dois 4147,
a także 2 razy u Chrótien'a de Troyes. Erec 1004, Wilhelm 1921*).
U Beroula występuje także sez (<^ sapis), a Muret przytacza tam
formę deiz z Cotnput Filipa de Thaon i z Brut, „mistrza" Wace ^).
Zresztą pojedyncze przypadki połączenia s i z w rymie zna-
chodzą się i w R. de Troie^) {pris: Felis: fis (<fidus): mis i inne)
częściej jeszcze w Chronique des Ducs'') [fiz: pais 317; pris: criz
29545; geniisemenz: sens 9113).
§ 20. I po którem następuje spółgłoska, zapewne nie zwoka-
lizowało się; w naszym poemacie niema na to bezpośredniego do-
') Zob. rymy na a, i, u w poprzedniem zestawieniu.
2) Tristan, p. XLVIII.
') Zob. rozdział III niniejszej rozpr. str. 166 i Apendyks.
*) W przypisku do tego wiersza przytacza Foerster inne przykłady, w któ-
rych labialna spółgłoska -\- s daje u Chreńen'a z (zamiast s) n. p. *««(<9apiB),
soiz (<, sepes), e« (< apis).
■•>) Zob. Tristan, p. XLIV.
•) Zob. op. eit. t. VI, p. 126 sq.
') Zob stadya Fr. Settegasta i H. Stocka.
1 86 1>R. 3. RKINHOLD
wodu, nigdzie bowiem nie występują w rymie wyrazy takie jak;
c?0M2*) (<:;dulci8), sous (< solus), łouł «tollit), cous'^) «colapho8),
teus («<tali8), osłeus (hospitalis). charneus (<<carnalis), conswz «^con-
silios), etc.
Pośrednio jednak wynika to z rymów takich jak:
torsiaus: chevaus 1211 coriaus: biaus 579,
które, jak się wyżej powiedziało, (zob. § 1) powinny brzmieć: łor-
seals: chevals^ etc.
esmal ma / czyste (nie spalatalizowane) cristah esmal w, 531,
557.
Z utworów, starszych od naszego poematu, B. de Thkbes*)
i R. de Troies^) mają / zupełnie zwokalizowane, Eneas^) na wpół;
z młodszych Tristan Thomasa 2) ma I nietknięte a Cbrćtien de
Troyes ^) prawie zupełnie zwokalizowane.
b) Morfologia.
§ 1. Rzeczowniki Ill-ej deklinacyi łacińskiej rodzaju żeń-
skiego typu flor, amor występują w naszym poemacie jeszcze bez
analogicznego s w nominatiwie. n. p. Blancheflor 171, 321, 683,
713^) etc. W dwuwierszu:
Cele qui nom a Blanceflors
Tant me destraint la soie amors. (1997 — 8)
trzeba oczywiście czytać Blancheflor: amor^ co potwierdza lekcya
ręk. B.
Tak samo u Thomasa niema jeszcze analogicznego s. Nato-
miast u Bćroula znajdujemy jeden przykład [el cors: dolors 843 — 4)
A w R. de Troie kilka, n. p. flors: colors 13348, obok flor: soror
5120; honor: plusor 19609, obok deshonors: socors 19022; hautors:
colors 16718.
§ 2. Rzeczowniki typu amisłez. citez, piłuz nie występują
w rymach naszego po6matu, trudno więc rozstrzygnąć, czy autor
używał form z z czy bez z.
') Rym -ouz występuje kilka razy w naszym poemacie, por. w. l;-i9, 2781,
2813, 2919 (drnk. -oiis) oraa -ous 1307.
*) Zob. Introduction do tych dzieł.
») Zob. Cliges (wielkie wydanie), str, L.XVIII i n.
*) W rymie z honor, amor.
ZR STIIDYÓW NAD .STAIIOPU. KICK. 187
§ 3. Sire ma formę bez .s- por., rym slre: ire 1501, tak samo
frere: ere 1529. Nie tylko rymy, ale i miara wiersza potwierdza
formy bez s (zob. w. 2495, 2503).
Rzeczowniki II deklinaoyi lac. na -er jak, maistre (<C ma-
gister) występują w nomin. bez s. Wiersz 1690:
Li mastins est fel deputaire, ma w ręk. B C waryant li mestre
(li maistres) i brzmi w B.
Li mestre ewt fel et de put aire.
Waryant ręk. C (li maistres est fel deputaire) potwierdza
lekcy ę ręk. B i zmusza na.?, abyśmy lekcy ę B uważali za auten-
tyczną 1).
Rzeczownik arhre jest również bez s (zob. Emendacye do w.
1790). Łacińska forma soror występuje w nominatywie prawidłowo
jako suer. Zob. w. 318, 1512, 1530.
Ela est ma suer, et jou ses frere).
Rzeczowniki acheison (<^ occa3io(ne) ) raison występują bez i^,
zob. w 2533. 2676 (li oquison: e1 doigiion)^ 2764 (li baron: raison).
To też formę oąuisons w. 947 (o: alons) trzeba zmienić na
oquiso?ł: alon. Końcówka ow obok ous w I osobie liczby mnogiej
występuje raz jeszcze w w. 1447 horn: mangeron.
Tak samo bez s występuje lion (: en soupecon 1735) i hon.
(<homo) rymując z raison (945, 1447), maison. (13431
Germ. fel inom,, felon (acc.) występuje prawidłowo, w R. de
Troie mamy analogiczną formę felons jako nom. Zob. w. 12281,
27341.
Jeżeli na ogól system deklinacyi o dwóch przypadkach jest
starannie przestrzegany, to jednak z potrzeby rymu (a czasem
i miary wiersza) forma przypadka 4-go (a więc bez s) zastępuje
formę przj^padka I-go. Jest rzeczą wiadomą, że ten zanik dekli-
nacyi, rozpoczyna się najwcześniej w utworach anglonormandz-
kich. Bśdier wylicza u Thomasa-j 25 przykładów, w których forma
accus. bez s zajmuje miejsce nominatywu, dwukrotnie zaś forma
accus. liczby mnogiej (z s) zajmuje miejsce nominativu (bez s).
*) U Thomasa jedyny raz występujące maistre ma s analogiczne, por. w.
2072 {mestres: palestres). Kob. Introd. p. 24, gdzie wydawca błędnie drukuje
palestes.
2) Op. cii., p. 23 sq.
188 Dli. J. HRINHOLD
U Bóroula mamy 53 przykładów takiej substytucyi ')■ W Eom. de
Troie liczba przykładów dochodzi do 300 przynajmniej, wydawca
podzielił je na kilka grup, z których jedna liczy 170 2). Kilka-
naście przykładów wymienia wydawca Eneas, a kilka Constans
w B. de Thehes.
W naszym poemacie mamy 70 przykładów użycia formy:
accus. w miejsce nominatywu, którą kopiści obu rękopisów starali
się w różny sposób usunąć. Objaśnię to na kilku przykładach:
w. 41. Mout par-ert boins et chiers li pailes
Ains ne vint miadres de Tessaile
Li pailes jest prawidłową formą nominativu. ale rym Tessaile wy-
maga, by w jej miejsce podstawić formę accus. le paile, którą
też miał oryginał, bo autor był Normandczykiem (lub Anglonor-
mandczykiem) i nie przestrzegał skrupulatnie deklinacyi. Kopista
ręk. A dolepił mechanicznie do formy accusativu s (cechę nomin.),
nie spostrzegłszy, że przez to niszczy rym 3). drugi kopista ręk. B
przerobił cały wiersz na następujący.
Monit tinc por boen et chier le paile,
przez co dawny podmiot w zdaniu stał się przedmiotem, ale myśl
stała się przez to banalną.
Wiersze 323 — 4 przedstawiają się następ. w obu rękopisach:
ręk. A ręk. B
Malades se fera Gaidoiis Malade.s se face Guedon
Ne lor porra lirę lechona Qae preudre*i ne lor poast lecon
Gaidon jest formą accusativu. którego uominativus brzmi
Gaide(s) ^). Autor poematu, któremu potrzebny był rym do lecon,
użył formy accus., mimo że wyraz ten był podmiotem w zdaniu,
kopista B wiernie przepisał tę nieregularną konstrukcyę syntak-
') Zob. Maret, op. cił., p. L1V sq.
») Zob. Constans, B. de Troie, t, VI, p. 149 są.
s) Za kopistą powtórzył to wjdawca Du Merli, nie spostrzegłszy się ró-
wnież, że takich rymów niema w naszym poemacie.
*) Cue prendre należy emendować Qu'aprendre, jeżeli ten wiersz miałby
reprezentować pierwotną lekcyę, można jednak przyjąć jako lekcyę autentyczną
iire lecon.
8) Zob. wiersz 202 (^waryant ręk. .4). nrobiony według wzoru Jerre (<latro)
— larron.
ZK STUDYÓW NAD STAKOFK. I{RK. 189
tyczną, tak często jednak występującą w zabytkach nonnandzkich,
natomiast drugi kdpista A doczepił s, jak(j zwykłą cech^ nominu-
tivu, a liczbę pojedynczą lecon zamienił na liczbę mnogą lecons •).
Wyrażenie aprendre lecon (albo lirę lecon). ma swój odpowiednik
w w. 208 lechon rendre, potwierdzony przez oba rękopisy.
Przypatrzmy się wierszom 393 — 4, które dają równocześnie
podwójny obraz destrukcyjnej pracy kopistów, w celu dopaso-
wania oryginału do gramatyki i wersy fikacyi współczesnej sobie
epoki.
ręk. A ręk. B
Del venir li done con<ries^) Du venir li donnę congie'
La roine apela irie's La royne rapele irie.
Forma congies. która może tutaj tylko być accus. pluralis
niema racyi bytu'), „kroi daje mu (synowi) „pozwoletiie'^ (urlop) do
powrotu i rozgniewau}' wzywa królowę", „pozwolenie" w liczbie
mnogiej nie miałoby tutaj sensu. Oryginał miał tedy, jak w ręk.
Bj congie. ale drugi wiersz ma jako podmiot (względnie przydawkę
do podmiotu) przymiotnik „rozgniewany", który powinien brzmieć
irh^) [=irie2) <iiratus. Autor poematu, Norman dczyk. ponieważ
rym wymagał formy na ie użył formy accusativu (iratu]> irie], ko-
pista 5 *) wiernie oddał oryginał, nie troszcząc się o tę „liceneyę",
kopista A ^) zaś przerobił lekcyę. by zadawalniała regały grama-
tyczne jego epoki i otoczenia.
Widzimy ponadto w drugim wieiszu. że w ręk. A mamy
formę apela (czas przeszły), a w ręk. B — rapele (czas teraźniej-
szy. W poprzednim wierszu w obu rękf>pisach jest czas teraźniej-
szy (do(n)ne). Zastanawiając się nad przyczynami, które mogły
skłonie kopistów do tych zmian, dokonanych na lekcyi pierwotnej,
') Du Meril przyjął do swego tekstu lekcję gorszą ręk. A, nie zaznaczy-
wszy nawet istnienia drogiej lekcyi w ręk. B.
^) To samo powtarza się w w. 663 — 4 gdzie znowu A ma le congie, a B
poprawiona formę les congiez, nie podaną przez Du MeriTa w przypiskach, jeszcze
raz w w. 904, gdzie czytamy błędne les congiet..
•') irez jest formą prawidłową (fonetyczną), obok niej występuje forma iriez.
*) Mówiąc kopista A, kop. B, mam na myśli oczywiście nie tylko jego, ale
wszy.stkiuh poprzedników, którzy przepisywali ten poemat w ciągu 120 — 150 lat,
oryginał bowiem pochodzi z r. 1160. a obecnie dochowane rękopisy z końca XIII
{A} i początków XIV wieku iB).
190 I>U. J. KKINHOLD
dochodzimy do wniosku, że oryginał miał zapewne formę na-
stępującą:
La roine apele irie.
W tym wierszu końcowe e w apele liczyło widocznie za
zgłoskę, mimo że znajdowało się przed samogłoską (czyli w roz-
ziewie), albowiem działała jeszcze łacińska końcówka ai, ^ już za-
nikło, ale jeszcze swój wpływ wywierało, przeszkadzając wyrzutni.
Od połowy Xn wieku, a więc w czasie, gdy nasz utwór powstał,
wpływ t końcówki łac. at zaczyna maleć. W XIII wieku już nie
istniał wcale i każde takie e w rozziewie nie liczyło się wcale za
zgłoskę. Wiersz 394 miałby tedy 7 zgłosek zamiast osm. Kopista
A zamienił więc apele na apela^ a kop. B zamienia apele na rapele,
przez co e z roine. które również było w rozziewie (przed a z apele)
i jako takie nie liczyło się, przestaje niem być (rapele) i wiersz
ma pełną liczbę zgłosek. Ale te dwa odmienne sposoby wyrówna-
nia liczby zgłosek wiersza, dokonane przez dwóch niezależnych od
siebie kopistów, dowodzą, że pierwotna lekcya miała apele, a przez
to „hiatus** ^).
To samo zjawisko doczepiania s du formy accusativu, cho-
ciaż nominativus ma odmienną formę, możemy zauważyć przy
w. 805—6:
ręk. A ręk. B
Fiu, fait ele, moult es enfans Fiuz, fet ele, toi voi enfant
QaaDt de ta mort es porąuerans Qaant ta raort ras si desirant.
enfans jest w ręk. A podmiotem, ale forma nominatiyu dla enfant
jest e7ifes (<infans), a accus, enfant (< infantem). Poeta, by za-
dość uczynić rymowi porquerant albo dcsiderant) użył formy bier-
nika enfant jako nomin., kop. A mechanicznie doczepił s jako znak
I-go przypadka ^j, a drugi kopista przerobił wiersz tak, by enfant
stało się biernikiem w zdaniu.
Znaczenie ręk. C, który dotychczas nie oddał żadnej przy-
sługi przy rekonstrukcyi pierwotnego tekstu objawia się przy
w. 1291—2:
') O tej kwestyi będzie poniżej mowa. w ustępie o wersyfikacji.
*) Za nim przyjął to Da Meril, nie spostrzegłi-zy się, ie nasz poeta takiej
formy enfans nigdzie nie używa, lecz prawidłową enfes lub w zastępstwie acc.
enfant.
ZK 8TUDYÓW NAD STAKOFK. RĘK. 191
ręk. A ręk. B
II n'i aToit piankę ne pont II Q'i avoit planches ne ponz
Car trop erent li gae parfont Cai' trop ert roides et parfonz
ręk. C: Car trop estoit li ague parfont.
Przedewszystkiein uderza ulotnienie się wyrazu gue z ręk. B,
oraz jego przemiana na ague (<^aqua) w ręk. C. Widocznie wyraz
ten, będący kontaminacyą łac. vadu i germańskiego wat (bród),
sprawiał kopistom pewue trudności. Zaglądając do innych rękopi-
sów dziel, n. p. Clirćtien'a de Troies, konstatujemy ten sam fakt.
Gu4 występuje raz w Erec (w. 3031) i raz w Cliges (w. 1307).
Otóż w jednym i drugim wypadku niektóre rękopisy podają aigue,
aige (<< aqua) zamiast gue. To nam wyjaśnia li ague z naszego ręk.
(7, oraz całkowite zniknięcie z ręk. B. Ręk. A ma formę nomi-
nativu liczby mnogiej li gue, gdyż chciaJ, aby i przymiotnik parfont,
użyty w nomin. licz. mnogiej zgadzał się w rymie z pont. Ale tu-
taj mowa o jednym tylko brodzie, przez który trzeba się było
przeprawić, a czasowniki dwóch rękopisów B C {ert., estoit) wska-
zują również na to, że w oryginale była forma liczby pojedyn-
czej ^) li guez. Natomiast orzeczenie przymiotnikowe parfont było
użyte w formie accus. dla zadość uczynienia rymowi. Pierwotny
tekst brzmiałby tedy:
II n'i avoit planche ne pont
Car trop esteit li gnez parfont.
Kopista B przemieniwszy parfont na prawidłową formę,
nomin. 1. poj. (parfonz), dostosował do nowej końcówki wiersz po-
przedzający, zamieniając formy 1. poj. (planche, pont) na accus. 1.
mnogiej planches, ponz, by ten ostatni prawidłowo rymował z par-
fonz. Wartość ręk. O, który jedynie zachował pierwotną lekcyę
estoit^) a przez to i jego niezależność od ręk. A, za którym zwy-
kle idzie niewolniczo, okazuje się przy tych wierszach we wła-
ściwem świetle. Dla porównawczego badania różnych wersyi i prze-
róbek naszego poematu ręk. C niema znaczenia, ale dla ustalenia
tekstu może, jak tutaj widzimy, oddać pewne przysługi.
1) U Chretiena, kopiaci również przemienili liczbę pojedyncza na mnogą,
zob. Waryanty do Cligis w. 1307.
*) Wprawdzie estoit musiałoby sie wprowadzić do krytycznego tekstu jako
•mendacyę, ale lepiej jeat, gdy emendacyę można poprzeć bodaj jednym rękopiaera.
192 I>R. J. KKINHOLJJ
ręk. A (w. 15^3-4) ręk. B
Cix 68t ses frere u ses amis Grant dncl en iist, ceanz jel vi
Qaant Flores l'ot si s'e8babi Qaant Flo. Tot si s^esbahi.
Du Móril przyjął lekcyę ręk. B, która jest banalnem powtó-
rzeniem w. 1518 dla zadość uczynienia rymowi, podczas gdy le-
kcya ręk. A daje składową część rozumowania gospodyni, którą
uderzyło podobieństwo Floire'a do Blancheflorv. Przemianę ręk. B
tłómaezyć należy systematycznem usuwaniem form accus. zamiast
nomin:
ręk. A (w. 1785-6) ręk. B
.1. arbre i a desus plante Uns arbres est desus plantez
Plus boi ne yireot home ne Plus biau ne vit hom qai soit nez.
Du Mćril przyjął do tekstu lekcyę ręk. J, zapomniawszy
podać w przypiskach lekcj^ę B. Porównywając je. widzimy, że ani
jedna, ani druga nie przedstawia pierwotnej lekcyi: A przez swoją
niezgrabną, ciężką konstrukcyę 9ie mrent home we, B przez swoją
formę arhres^ która, jak widzieliśmy, występuje w naszym poemacie
bez analogicznego s. jako fonetyczne arhre (<^arbor). Kombinując
te dwie lekcye, dochodzimy do właściwego tekstu.
Un arbre i a desus plante
Plus bel ne vit hom qui seit ne.
Forma ne (acc.) zamiast 7iez nom (<; natus) raziła kopistów,
każdy w inny sposób starał się doprowadzić do regularnego rymu.
Dla tych samych powodów należy w w. 1809 — 10 przemienić
(zgodnie z ręk. B) vernieus : bons conseus na vermeil : bon couseil;
w w. 1863 li portiers a le cuer felon na /. p. est cuivert felon (zgo-
dnie z ręk. B); w w. 1965 Adonąues a Vhuissiers veu na Quant li
huissiers s'esł perceu (ręk. B); w w. 2081 qu'on I' a ił trahi na estre
trahi'^ w w. 2249 należy wprowadzić lekcyę ręk. B. odrzuconą
przez Du MćriFa do przypisków; w w. 2354 zamiast a cuer mari
lekcyę ręk. B tout mari (przez co się unika elizyi e (<C at\ koń-
cówki 3-ej osób. czasu teraźniejszego '); w w. 2583 — 4 należy
zmienić soleus: vermeus na soleil: vermeil (zgodnie z ręk. B)\ w w.
2706 qu'aił le cuer irie na que ii fust iiie (zgodnie z ręk. B. zob.
') Zob. ustęp o wersyfikacyi.
ZK STUUYÓW NAU STAROFK. REK. 193
Einend. do w. 2354); w w. 2755 — 6 należy wprowadzić do tekstu
lekcyę ręk. B. odrzuconą przez Du MćriPa do przypisków; w w.
2790 zaś lekcyę ręk. A. odrzuconą przez wydawcę; w w. 2902
zmienić Et U en a le cuer irie, na Li amiranz en est monł ińe,
(emeudując lekcyę ręk. jB, który ma licz zamiast irie).
Do omówionych powyżej 20 przykładów emendowanych do-
łączyć należy trzydzieści kilka przykładów, znajdujących się w wy-
daniu Du Meril'a, a mianowicie w w.: 367, 663, 709, 732, 792, 793,
809,943,1039, 1179, 1414, 1415, 1514, 1561,1610, 1636,1652, 1653,
1700, 1783, 1860, 1924,1941, 1973. 1990, 2202,2211,2262.2490,
2654, 2661, 2774. oraz kilkanaście, które będą umówione w ustę-
pie o wersyfikacyi i w rozdziale „Emendacye i konjektur\ ". Ogólna.
ich liczba dochodzi, jak się powj^żej rzekło, 70. Jest to największy
odsetek ze współczesnych utworów. I tak w E. de Thehes przy-
pada taki „błąd" w przybliżeniu : 1 na 1000 wierszy, w Eneas:
1 na 300. u Thomasa: 1 na 125, w R. de Trok: 1 na 100, u Be-
roula: 1 na 85, w naszym poemacie: 1 na 43. czyli dwa razy wię-
cej niż u późniejszego cokolwiek Bćroula. Taki zanik deklinacjń
przemawia również za ancrlo-normandzkiem pochodzeniem utworu ^).
Bezokolicznik, użyty jako rzeczownik, nie ma fleksyjnego s
w naszym utworze tak, że wszystkie te przv{)adki dołączają się do
wyżej wymienionych. Mamy kilka takich przylcladów:
Mais nul otr ne nul veoir
Ne li paet faire joie avoir (w. 367 — 8);
Toas l'ord del mont ne tous l'avoir
Ne te feroit sans li manoir (w. 1415--fi);
Engignies bu5, dist ii, e'e3t voir ')
Deceu m'a li vostre avoir 2) (w. 2007 — 8).
W Eneas bezokoliczniki mają fleksyjne s n. p.:
f/entrers en est assez legiers,
mais molt est gries li rapairiers (w. 2i!99 — 2300).
1) Zob. Fonetykę §§ 6 a, 7, 9, 15.
2) Da Meril druk. toir: avoirs, ale niesłusznie. Tzob. Emendacjie do tego
wiersza) bo voir w wyrażaniu c'est r. występuje zawsze baz s, por. B. de Troie,
nawet veir est nie ma s, zob. ram w. 8997 i „Waryanty", gdzie znajdujemy formy
voirs est albo c'est voirs, odrzucone prxe/, wydawcę, chociaż je ma większa część
rękopisów, tak samo w Tristanie Thoma-ia. W Tristanie Beroula mamy jeden
raz dla wymagań rymu loirs (w. 208vl) zamiast loir, zresztą tylko loir (w. 41,
393 etc).
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 13
r
I
194 rJK. J. REINHOLD
•U Thomasa mamy 3 przykłady bezokolicznika bez s (w. 127
227, 2898).
Przymiotniki, które w łacinie mają jedną formę dla ro-
dzaju męskiego i żeńskiego, i tutaj wykazują zgodnie z fonetyką
jedną tylko formę, z wyjątkiem znanych wyrazów, które już wcze-
śniej przybrały analogiczną formę dla rodzaju żeńskiego n. p.:
dolent. -te. douz^ douce. Przymiotnik grant przybrał w nomin. sing.
analogiczne s (jak w R. de Troie) i brzmi granz. W w. 2773 — 4,
gdzie niema tego s {gratił: enfant) mamy do czynienia z formą accus.
zamiast nominativu.
Analogiczne formy rodź. żeń. tele (<< talem), qiiele (<< qualem)
znikają z naszego poematu, gdy się porówna oba rękopisy; po-
chodzą z pióra kopistów, nie autora.
Zaimki: ;o, (u Du MóriTa, j>, jou) que często nie elidują się
przed samogłoską, co jest cechą archaiczności utworu; zaimek trze-
ciej osoby jest lui (męska forma) i li {żeń. for.). Forma skrócona
el zamiast ele często występuje w naszym utworze. Zaimki le, les
opierają się często o wyraz poprzedzający, n. p. )ies = ne les,
quel=que le, quil = qui le^ qttes = que les quis = qui les, etc.
Czasowniki: Pierwsza osoba liczby pojedynczej I-ej kon-
jugacyi i subj. prćsent. I-ej konj. nie ma analogicznego e. Przy-
kłady są liczne n. p.: jou fotroi (w. 313), jou fapel (w. 766), je
vous aji (w. 1536), ne m'os jou (w. 1549), fespoir (w. 1560, 1794,
1879 2731), jou pens (w. 1571), en vous me fi (w. 1994. 2002), vous
en jur (w. 2190) etc.
Tak samo w R. de Thkhes. Eneas, Troye, u Thomasa, formy te
nie mają anal. e\ natomiast u Bśroula mamy 1 przykład na I-ą osobę
indie, (je me grałe 3732), oraz 6 przykładów dla subj. pros, I ej
konjugacyi z analog, e^). Nasz utwór co do swej archaiczności staje
obok 3 poematów klasycznych i Tristana Thomasa.
Pierwsza osoba licz. mnogiej ma końcówkę -ons, kilka razy
-on (n. p. w. 1448) i, być może, jedną formę na -omes. (zob. „Emen-
dacye" do w. 2893 — 4. gdzie czytamy u Du Mćrira według ręk.
A homes: somes, a w ręk. B komes: tioncomes, które należałoby może
wprowadzić do tekstu). W R. de Thkbes mamy również jeden tylko
przykład na -omes (venomes: homes 2185), w Eneas jeden przykład
(disomes 6693, wymagany przez miarę wiersza). Natomiast nie
•) Zob. Introduction p. LVII.
ZE STUDYÓW NAD STAUOFR. KĘK. 195
mamy w tjch dwóch poematach końcówki -onfi (lecz wyłącznie -on).
W. R. de Troie przeważa końcówka -ons nad końcówką -on, nie
mą jednak ani jednego przykładu na otnes. U Thomasa mamy
wogóle jeden tylko rym alu7n: rełurnerum 2246, oba wyrazy są
czasownikami, to też, jak wydawca zaznacza (p. 27), nie rozstrzy-
gają wcale kwestyi. U Bćroula odnajdujemy wszystkie trzy końcówki,
4 razy na -oi, 2 razy na -ons, 1 raz na -onies (miara wiersza di-
rontes 599). wydawca Muret podkreśla tam (p. LVIIIj że taki stan
odnajduje się i w innych zabytkach normandzkich XII i XIII
wieku.
Druga osoba liczby mnogiej w futur i subjonc. pros. kończy
się na eiz (oiz), jak tego dowodzi rym w, 2694 ocioiz: drois i inne.
pominięte przez Du MóriFa. (zob. rozdział „Emendacye"). Koń-
cówka eiz zachowała się w B. de Thebes, (p. CII, kilka przykładów)
w Eneas (p. XXI, jeden przykład oseriez : sacheiz 6617), w R. de
Troie (p. 144, kilkanaście przykładów), u Bćroula (1 przykład w,
2643 metroiz: destroiz p. LVIII). Wszędzie jednak obok końcówki
eiz (oiz) znajduje się analogiczna -ez. W naszym poemacie analo-
giczna końcówka jest rzadka.
Końcówki -ions, iez imperfect. i condit. są jeszcze dwuzgło-
skowe, jak w R. de Thebes. Eneas i R. de Troie.
Imperf. I-ej konjugacyi rymuje tylko ze sobą, tak samo imperf.
II-ej i III- ej.
Rymów, w których nie zaszło pomieszanie, wyłącznie I-ej konj.
mamy 27, rymów II-ej i Ill-ej — 63. Obok tego mamy 10 rymów
pomieszanych (w wydaniu Du MóriTa), które odpadają przy po-
równaniu dwu tych rękopisów. Wydawca zapomniał podać te
wary anty w przypiskach, dlatego je tutaj omówimy:
w. 67—8. Viles reuboit, aroirs praoit
Et a sefi nes toat condaisoit.
Praoit ( < praedabat) jest przekazane tylko w ręk. A, ręk. B
ma prenoił (< prehen debat), co więcej, ręk. C, niewolniczo idący
zwykle za A, ma także prenoił.
w. 373 — 4. Qui en tous tans florie estoit
Et tant doucement li flairoit.
Zamiast flairoit ma ręk. B czasownik II-ej konj. oloit
( < olebat),
13*
196 1>R. J. UICINHOLD
W. H75 — 6. Que toate chose en oublioit
Mais li termef moult lons estoit.
Tutaj Du M^ril pogmatwał pierwotną lekcyę, nie przyj ąwszy
do tekstu wiersza, który się znajduje w obu rękopisach. Trądy cya
ręk. tak się przedstawia: po podanych wyżej wierszach 373 — 4
czytamy:
A B
a Que encens ne boins citovaas
h Ne giroffles ue garingaus
c Et cele odour rieu ne prisoit
d Toute antre cose en oublioit Que tonte joie en oublioit
e Le fiuit de cele arbre atendoit Le fruit de cele arbre atendoit
/ Mais li tennes moult lous estoit Mes li termes lons li estoit
Du Mśril nie przyjął do tekstu wierszy a^ b. f, (co mu osta-
tecznie wolno było ze względu, że są przekazane tylko przez jeden
rękopis ^j, wiersz d (=w. 375) skombinował nieorganicznie z obu
rękopisów (z A wziął cose. z B zaś que), wiersz e podał w przy-
pisku z wierszami a, b, c. jako interpolacyę ręk. A. zapomniawszy
dridaó, że ten wiersz znajduje się również w ręk. B, czyli, że bez-
warunkowo należy do tekstu. Tymczasem nie tylko w. e ale, co za
tern idzie, wiersz c, stanowiący kcmieczne uzupełnienie rymu po-
przedniego wiersza, należy do tekstu, po nadto także wiersze a, b,
ze względu na poemat angielski ^), który należy do grup [i, czyli
reprezentuje z ręk. A fjbie grupy.
W w. 759 — 40 amoient : veoie/it, należy zamiast veoient wsta-
wić do tekstu odrzuć ną przez Du MeriPa lekcyę ręk. A trovoieut.
Wiersze 1289 — 90 (manoit: pnssoit) omawiam w „Emenda-
cyach", pierwotna lekcY.i brzmiała' (w A waitoienł: conduisoient)
maneit: ronduiseit.
w. 2599—2600. Nous contrefaire ne Iporroit;
Cou ert a vis cui Tesgardoit,
Zamiast banalnego wiersza 2599 i następnego, który jest nie-
zrozumiały (ręk. A) ma ręk. B:
Quant liee estoit on qaant ploroit
Qai certement la regardoit.
') Zob. jednak „Uzupełnienia" w. 375-6.
ZE STUDYÓW NAD STAROFIi. KĘK. 197
CO daje w związku z dalszymi wierszami nie tylko doskonały
rym. ale i sens. Waryantu tego zapomniał wydawca umieścić
w przypiskach.
w. 2955-6. Qui le baptesme refusoit
Ne en Diu croire no voloit,
Ręk. B ma waryant, pominięty przez Du Meril'a,
yui bauptizier ne so voloit'j.
Wreszcie w. 2561—2 (sospiroient: avoieHtJ, w 2563 - 4 (entres-
gardoient: estoient). znajdują się w tym porządku tylko w ręk. J?,
ręk. A ma w ich miejsce 8 wierszyk), które częściowo tylko od-
powiadają tym wierszom, a mianowicie brak w. 2563. Należy za-
tem powyższe cztery wiersze tak uporządkować: 2561. 2663. 2562,
4. wówczas mamy normandzkie rymy.
Po usunięciu powyższych 10 rymów mieszanych, pozostają-
jeszcze 4 rymy, przekazane przez oba rękopisy. Są to wiersze
563—4 (sembloit: soit), 581 — 2 (feroient: veittoient). 595 — 6 (entres-
gardoient: rioient). 649 — 50 (estoient: racontoient). w których pomie-
szano czasowniki I-ej konjugacyi z czasownikami innych konju-
gacyi. Takie poszczególne wypadki pomieszania zwłaszcza w 3-ej
osobie licz. mn. odnajdują się i w innych utworach normandzkich
i anglo-normandzkich. I tak u Beroula mamy savoit: devsoit (w.
323 — 4. w L'Estoire de la guerre Sainte Ambroise'a3j. mamy 6
rymów mieszanych ^i. w La vie de Saint Martin Peana Gatineau
mamy 4 przykłady na liczbę poj. a 9 na liczbę mnogą *).
Nasz poemat ma jeden rym liczby pojed. a 3 rymy liczby
mnogiej, i to, rzecz szczególna, w obrębie nie całych 100 wierszy
(między 563 a 649). podczas gdy pozostałe wiersze w liczbie 2900
nie okazują nigdzie pomieszania czasowników I konj. z czasowni-
kami innych konjugacyi. A rymów, w których mogłoby się takie
pomieszanie zdarzyć, jest równa setka.
') Wprawdzie w ten sposób rymuje voloit ze sobą samem, ale takich ry-
mów mamy jeszcze sześć w naszym poemacie, a występują one i w innych utwo-
rach współczesnych, zub. ustęp następny o wersyfikacyi.
^I Zob. u Du Me'ril'a str. 105, n. 4 i str. 106.
») Zob. Introduction (w Collection de Documents ineihts stir l'histoire de
France) p. XCVI.
*) Zob. Pope, op. cit. p. 41.
198 iJK- J- RKINHOLb
Taki stan rzeczy jest jednym z najsilniejszych argumentów,
przemawiających za normandzkiem pochodzeniem naszego utworu.
Potwierdzają je rymy na -ot. w których imperf. I konjugacyi ry-
muje z perfectum od potuit, habuit, sapuW^ pot, ot. sof. Dwa ta-
kie rymy, nie podane przez Du Mórira, odnajdujemy w ręk. B
przy wierszach: 2085 — 6 (ot: criot) i 2089 — 90 (sot: regretot).
W Tristanie Thomasa mamy zaledwie jeden taki rym (souti
amout 2050J, a w Eneas kilka. Określając dyalekt, w którym jest
pisany ten poemat, powiada wydawca: „Ces donnśes permettent de
voir dans le Roman d'Enóas un poeme normand (les imparfaits de
la 1^ conjugaison en ot le prouvent", |). XXII).
Nasz poemat wykazał cechy identyczne z Bomem d'£neas, nie-
które nawet o silniej szem zabarwieniu normandzkiem, to też nie
ulega wątpliwości, że mniemanie o jego pochodzeniu pikardzkiem
opierało się dotychczas na błędnych wydaniach i jako nieuzasa-
dnione odpada. Zarówno fonetyka, jak morfologia przemawiają za
Normandyą, jako ojczyzną poety. Zbadamy z kolei wersyfikacyę,
czy i ona nie potwierdzi tej nowej hipotezy.
c) Wersyfikacja.
Floire et Blanchfflor liczy w wydaniu l)u MeriTa 2974 wier-
szy ośmiozgłoskowych parami rymowanych. Na 1486 rymów jest
446 żeńskich, (t. j. zakończonych na -e (względnie -es, -ent) nie-
akcentowane, a zgłoski tej końcowej nie dolicza się). Stosunek ry-
mów żeńskich do męskich wynosi przeszło 29*'/o. Wiadomo, że im
późniejszy utwór, tem większy u niego procent żeńskich rymów ^).
I tak Tristan Thomasa ma 237or Roman de Troie ma 28o/o, Chro-
Hique des ducs de Normandie 33o/o, Pyrame et Thishe 42'>/(,. Nasz
utwór staje między R. de Troie., który go niewątpliwie poprze-
dza, a Chronique. która prawdopodobnie nie jest dziełem Benoit'a
de Sainte-Maure. autora R. de Troie, lecz dziełem innego, mniej
uzdolnionego poety i piszącego pod wpływem swego głośnego
imiennika ^}.
Nasz poeta rymuje na (łgół dobrze. Rymy takie jak: cnsoli-
1) Zob. Constans. 7?. de Troie t. VI, p. 106, (z wyjątkiem jednak />'. de
Thihes, który ma BTO/o)-
») Taki jest wynik studyam Conatansa, op. cif. t. VI, p. 164 są. Chapitre
111 Les deun Benoit.
ZE studyów nad .STAUOFR. kęk. 199
tes: ametistes^) 645/6 diłes: veute.ss 2415/6 dowodzą, że .s przed
głuchą zamilkło. Por. B. de Th^be.s (crisolites: ametistes 4017,
maistre: scetre 5117, B. de Troie (crisolite: ametiste 14637, arba-
leste: saiete 28889). Rymy oirs: rois 27/8 rJievaliers: bries 2951/2
dowodzą, że r przed s wymawiało się słabo. Por. B. de Troie (che-
valeros: meillors 10821, resplendors: dous 14629). Rym łrueve
desmewe 681/2 ma swoje odpowiedniki w B. de Th^bes (creire:
receivre 2845, vivre: ocirre 1915), B. de Iroie (barge: rivage 27623,
trovent: coyreiit 7245). W grupie dwóch spółgłosek, z których
pierwsza jest płynną lub nosową, druga może być głuchą lub
dźwięczną n. p.: emportenf: detordent 2057 — 8. descendent: presentent
2065 — 6. Por. E. de Thebes: (entrecontrent: esfondrent 5649). Spół-
głoska-j-r rymuje z samem r: vinrent: firent 2933 — 4, a grupa 3
spółgłosek rbr z grupą bl: delitable: niarbre 1645 — 6. Por. B. de Thebes
(defendre: membre 8323). W dwóch rymach mamy powiązane che
i ge: rivage^): fache Q9 — 10 demorance: manche^) 1959 —6. tak samo
w B. de Thebes (esrachent: esragent 1945) messages: saches 1277,
langes: manches 6089). Raz połączył poeta m z n ainies: maines
749—50, co spotykamy i w B. de Ihebes (prenent: raement 2675)
i w B. de Troie (tienent: criement 10549). Do tego dołączyć na-
leży dwa nieregularne rymy, które uważać należy za „assonancye:
d4livre: homicide^) 411 — 2, bowetit: renvoisent 1475 — 6. Jeżeli we-
źmiemy pod uwagę dzieła „mistrza stylu", Chretiena de Troyes, naj-
lepszego niewątpliwie wersyfikatora owej epoki, to u niego znaj-
dziemy te same niedokładności i „licenciae poeticae". co u na^
szego poety. I tak czytamy w jego Erec et Enide: damage: sache
1006 cerf: /er: 712, nisde: Enide 331, ametistes: crisolites 6807
traUres: dites 3362, mule: cure 5178 (to samo w Lancelot 2796)
vies « yitas): liues 5395, retenail: cheval 4973, ranne « regnu):
famę (^femina) 1911, /awe: sanę (•< synodu) 4021 deus (<duos):
vos 3438*). Bćroul wykazuje większą jeszcze ilość nieregularnych
1) Du Meril drak. amecites.
*) U Da MeriPa druk. rivache, mances.
*) Odrzucone do przypisków przez wydawcę, pouieważ „la yersitication est
trop soigade pour que le poetę se soit content^ de cette simple assonance". Ale
jaż dragą „assonancyę" ptzyjął do teksta, niotywając wprost przeciwni©: l'a8-
Ronance de ces deux ver8 n'a point para saftisante a B, qai les remplace...
*) Zob. Kristian von Troyes Worterbuch v. W. F5r8ter, Halle 1914. p. roz-
dział Die Sprache, p. 214*.
200 HK. J. KEINHOLIJ
rymowi), por.: choahre: enseithle 597, sente: enfle 331, Jist: puis
2209, esł: [met 2049. bolUł: fiM 2139, rcgrete: metre 1943, voitre:
ciiite 3689, dit baniz 8281. pueple: mucble 955, chape: gahe 2883,
marę: afaire 3619, c?i#: i/'ic 3583 etc. W f^o/ie de Tristan mamy
termę: derve 93, fom: mont 546 etc.
Kilkakrotnie rymuje u naszego poety wyraz ze sobą samym,
estoit: esłoit 97 — 8, «: a 153 — 4, est: est 681 — 2, wom-s: wms
1307 - 8, ok oi 2207 — 8.
U Thomasa (zob. Tristan p. 32) mamy chalt: chalt 172, part:
part 2468, a: a 1060. 1072, oraz esłoit: estoit 1986. (które wydawca
poprawia na e: metoit). deive: deive 669, (które wydaje się wy-
dawcy niepewnem) oraz vus: vus 2556, które zdaniem wydawcy,
należy może emendować ims: nus). Razem tedy 7 przykładów,
(z tych trzy mniej pewne).
U Beroula (zob. Tristan p. XXVII) mamy grant: grafit 193,
paine: paine 1783, herherges: li 4081. Wydawca uważa, że dwa
ostatnie przedstawiają skorumpowaną lekcyę. ponadto wylicza 9
przypadków, w których ten sam wyraz rymuje ze sobą samym,
ale ma znaczenie cokolwiek odmienne, i jeden: (a: a), który ma
zupełnie identyczne znaczenie. Razem tedy 13 przykładów.
U naszego poety, jak widzieliśmy, jest tylko 5 takich ry-
mów, ale za to w 4 znaczenie obu wyrazów jest identyczne.
Najciekawszym może rysem wersy fikacyi naszego poety jest
łączenie 4 a nawet 6 wierszy w grupy o tym samym rymie. Paul
Meyer pierwszy zauważył, że w poezyi normandzkiej i anglo-
normandzkiej wiąże się nieraz dwie następujące po sobie pary
wierszy tym samym rymem 2).
U Bśroula mamy dwa przykłady na to zjawisko (zob. p. XXV
w Folie de Iristan 1 przykład (zob. p. 12).
Nasz poeta upodobał sobie, zdaje się, to „upiększenie" rymu,
bo 17 razy je powtórzył: 15 razy po 4 wiersze, 2 razy po 6 wier-
szy. Ciekawą też rzeczą jest rozmieszczenie tych „strof" w poema-
cie. W pierwszym tysiącu wierszy mamy jeden zaledwie przykład,
w drugim tysiącu 14 przykładów, w ostatnim tysiącu 2 przykłady.
1) Wydawca je zestawia w hiłroduction p. XXVI.
*) Zob. Fragments d'une Vie de Saint • Thomas de Cantóibery 1885,
p. XXXV; Notices et extraits des tnannscrits, t. XXXII, II* partie, p. 78, Ro-
mania XXIV, p. 8, 28.
ZK stuoyÓw nad STAUOFK. kęk. 201
I ten rys przemawia zatem za normaiidzkicm pochodzeniem au-
tora i za wpływem poezyi anglo-nonnandzkiej na naszego poetę.
W wydaniu Du Merila odnaleźć można tylko 11 przykładów *),
resztę pominął wydawca, nie zaznaczvwszy często ich istnienia na-
wet w przypiskach. Prz^-toczymy jeden przynajmniej na próbę.
I tak wiersze 2833-8 z wydania Du MóriTa przedstawiają się
w rękopisach w następujący sposób:
ręk. A r-;k. B
a) Et moult humlement li pria Mes BlancheHor monit li proisi
b) QaaDt Gloria eue avera Et touz ses diBX li conjnra
c) Tot Tan por Diu qne ne Tocie Et Floires Ten ra moult jirie
d) Ains le tiegne tote sa vie Et de bon cuer huniilie
e) Et Flores ausi Tern pria Qae ii ja Claris n'ocirra
/) Blanceflor luoult grant joie en a Ne antre famę ne prendra.
Wydawca wcielił lekcyę ręk. A do swego tekstu (z wyjąt-
kiem 3 słów pierwszego wiersza, które wziął z B). tymczasem trój-
zgłoskowa forma avera (pikardzka), której nigdzie poeta nie używa,
czyni tę lekcyę podejrzaną, również wiersz S-y, („BI. miała z tego)
wielką radość) nie ma sensu, bo nie wiadomo, z czego się cieszy.
Ale i lekcya ręk. B nie jest bez zarzutu, oto po prośbie Blancbe-
flory (w. a, h) niema, o co prosi; widzimy również, że co do tre-
ści wiersze c, d ręk. B odpowiadają wierszom e. f ręk. A. Emen-
duję tedy powyższy ustęp w ten sposób, że biorę lekcyę ręk. B
a następstwo ich z ręk. A. Otrzymujemy tedy jako tekst kry-
tyczny:
a) Mais Blancbeflor inoot ii preia,
ł)) Et toz fces deus li conjura,
cj Qu6 ii ja yloris n'ocin"a,
d) Ne autre fenie ne prendra;
e) Et Floires l'en ra raout preie
f) Et de bon cuer hnmilie.
Kopistów mogły w tym ustępie dwie rzeczy razić, futur (q^iie...
n'ocir)a) w w. c po czasowniku preia, conjura; A, zamienił je na
subjonctif, (c. d), B przerzucił te wiersze niżej, również humilie bez
zaimka (w f) zwrotnego mogło się nie podobać skrupulatnemu ko-
piście, więc przerobił dwuwiersz, zastąpiwszy wiersz z humilie ba-
nalnym zwrotem Bł. m. grant joie en a.
') Zob. w. 721-4, 1051-4, 1093—6, 1185-8, 1391-4, 1523-8, 1531-4,
1673-6. 1887-90, 1908-6, 1953-6.
202 DR, J. REINHOLD
Pozostaje jeszcze kwestya rozziewu, o ile w naszym utworze
koócowe żeńskie e dwu lub więcej zgłoskowych wyrazów nie eli-
duje się przed następującą samogłoską.
Odróżnić tutaj należy dwa przypadki, 1) końcowe e z łaciń-
skiego a lub też innej samogłoski, a służące jako t. zw. e d'appui,
oraz 2) e, pochodzące z łacin. końc. czas. osób. III -at.
O pierwszym nie wiele da się powiedzieć. W pięciu przy-
padkach mogłoby się takie e nie elidować, ale kopiści w różny
sposób je usunęli^). Z ich przeróbek widać jednak, że oryginał
dopuszczał w pewnych razach e w rozziewie.
ręk. A w. 1305 ręk. B
Li raaiatres esgarde Penfant Le mestre a esgarde Tenfant
Ponieważ w naszym poemacie, jak to wykazaliśmy, maisłre
(<^ magister) nie ma jeszcze analogicznego s w nominatiwie, przeto
forma z ręk. 5 jest autentyczną, z drugiej stron}" należy zafehować
czas teraźniejszy z ręk. A. Otrzymujemy tedy jako tekst kry-
tyczny:
Li maistre eagnarde l'enfant
ręk. A w. 1418 ręk. B
Paet estre enoor ie raveras Puet cel estre si l'eii menras
ręk. C: le ramenras
'Trój zgłoskowe raveras (pikardzkie) samo przez się podej-
rzane ^j, musi być odrzucone wobec faktu, że ręk. B C mają nien-
ras. ale i forma ramenras jako pochodząca z tego samego źródła,
co raveras jest podejrzaną, pozostaje tedy en menras z B, który
rzeczywiście najlepiej odpowiada treści'). Z drugiej strony w le-
kcyi ręk. B odczuwa się brak wyrazu encor jako niezbędnego. Kom-
binując więc obie lekcye otrzymamy:
Paet estre eacor i'en menras.
*) Du M^ril za nimi, trzymając się najczęściej ręk. A.
*) Formy trójzgłoskowe od ovotr, 8avoir (averai^ averas, saverai etc.) wy-
stępują w zabytkach pikardzkich, rzadziej w normandzkich (u. p. satercz u Tho-
masa w. 2198), ale w naszym poemacie ani jedna taka forma nie jest podana
przez oba rękopisy, lub przez rękopis B, wszystkie znajdbją się jedynić w pi-
kardzkim ręk. A.
*) Gospodarz pociesza bohatera w Babylonii, że może jeszcze odnajdiie
ukochaną i ^.odwiezie ją stąd'' (Ten menras).
/K 81UDYÓW NAD STAROFR. UĘK. 203
Co do innych wierszy, zob. podane na końcu waryanty, mia-
nowicie do w. 2530, (należy emend. Ai jo la corpe et le tort), oraz
w. 1649 i 2202. gdzie jeszcze w ryk., B zachował się rozziew nie-
tknięty.
Co się tyczy końcówki e czasowników, to wiadomo, że jeszcze
w pierwszej połowie XII w. takie końcowe -e mimo samogłoski
następnego wyrazu liczyło się za zgłoskę, bo jeszcze oddziaływał
wpływ końcowego t (z -at^-et). Od połowy jednak XII wieku, e
takie zaczyna ulegać przed samogłoską elizyi i przestaje być li-
czonem do zgłosek wiersza. Czy jednak ta przemiana była już do-
konaną około 1150, czy też była jeszcze w stadyum początkowera,
na to trudno dać odpowiedź. Utwory z owej epoki (t. j. między
r. 1150 a 1170), stosownie do zapatrywań wydawcy na tę „deli-
katną" kwestyę, wykazują więcej lub mniej przypadków, w których
takie e ma znaczenie osobnej zgłoski w rozziewie. I tak Constans
w swoich wydaniach E. de Ihebes i R. de Troie usunął je zupełnie,
mimo, że w niektórych wypadkach wszystkie trzy grupy ręko-
pisów i harmonia wiersza domagały się. aby zostawić formę czasu
teraźniejszego N p.
Par me le cors son frćre embrace Les nez li baise et la face.
Otóż baise jest, jak wynika z waryantów. podany przez trzy
ręk. (S, C, P), reprezentujące wszystkie trzy grupy, jeden ręk. (B)
podaje beisoit. a ręk. P, by uniknąć rozziewu dodaje e^p wis le face.
Jasnem jest, że oryginał miał beise, a wydawca pozwolił sobie wsta-
wić do tekstu baisa^ które razi ze względu na czas teraźniejszy
poprzedniego wiersza embrace.
U Thomasa podkreślił Rottiger 60 — 70 przypadków, w któ-
rych e znajduje się w rozziewie. Wydawca Bedier emendował 63,
a zostawił 7, bo jest przekonany, że oryginał ich nie posiadał, że
istnienie i tych 7 zawdzięczamy złym kopistom. Przeciwnie wy-
dawca utworów Marie de France, chociaż rękopisy nie zawierały
przykładów e w rozziewie, przez staranne studyum doszedł do
Wniosku, że oryginał zawierał wiele przykładów, i starał się je
wprowadzić do tekstu. Kwestya ta t. j. hiatus i elizya e {<Caf)
wymaga osobnego studyum i wyszłaby po za ramy niniejszej roz-
prawy, gdybym ją chciał tutaj traktować. Wystarczy więc zazna-
czyć, że w naszym utworze (w wydaniu Du Mćrila) hiamy tylko
dwa przypadki rozziewu (zob, w. 1754, 1788).
204 DR. J. REINHOLD
Traeve *) on precTeuses pierres, (w. 1754).
L'ai)ele ') on 1'arbre d'amor8 (w. 1788).
Po za teni mamv raz rozziew w wierszu ręk B. nie podany
przez wydawcę (zob. „Waryanty" w Apendyksie do w. 204). który
w tekście Du MeriTa przemienia się na przykład elizyi według
ręk. A. Otóż takich przykładów elizyi mamy 15 w ręk. ^^), al3
w ręk. B^). Zestawiając dwa te rękopisy, można usunąć wszędzie eli-
zyę, a czasem powstaje rozziew, który należy wprowadzić do tekstu.
Wspólnych obu rękopisom przypadków elizyi mamy 14*), z nich
niektóre zapewne istniały w orj^ginale. inne łatwo w sposób je-
dnakowa powstawały z rozziewu, n. p. przez zmianę el na ele do-
konane przez obu kopistów w w. 275 sele II done a son enfant,
z pierwotnej prawdopodobniej lekcy i sel li d. a s. e.
Pozostaje jeszcze jedna cecha wersy fikacyi, którą należy omó-
wić, t. zw. „brisure du couplet". P. Meyer w swojem pięknem stu-
dvum Le Couplet de deux vers^). wykazał, że najstarsze utworj'^,
pisane sześcio- i ośmiozgłoskowym wierszem, kończą zdanie z ry-
mem t. j. z wierszem 2. 4, 6 nigdy 1. 3, 5. W najstarszych utwo-
rach anglo-normandzkich n. p. Filipa de Thaon. w Vie de St.-Bron-
dam, Lapidaire de Marbode zasada ta panuje bezwzględnie, ale już
u Gaimara i Wace'a (około 1150) zaczynają się wyjątki, w trzech
poematach klasycznych zwłaszcza w B. de Troie, wyjątki te są
coraz częstsze, reformatorem zaś. który zasadę te łamie i odrzuca,
jest Chrćtien de Troyes. Nasz poemat w porównaniu z B. de Troie
stoi na stopniu archaiczniejsz^^m i okazuje się bardzo wiernym
starej zasadzie. Na 1500 blizko zwrotek mamy zaledwie 15 przy-
padków naruszenia, i to takich, w których drugi (względnie czwarty)
wiersz jest izolowany, t. j. stanowi całość dla siebie, przez co efekt
M Du M^ril wydrukował w pierwszym wierszu nonsens truere on, a w dru-
gim samowolnie przedstawił wyrazy na on l'apele, mimo, że, jak sam podaje,
wszystkie trzy rekoi)iBy mają inaczej.
*) Zob. „Emendacye", względnie „Waryanty" w Apendyksie lub też w wy-
daniu Du Merira do w. f)3, 137, 1270, 1807, i 655. 1^74, 1975, 2071. 2164.2231,
2261, 2310, 2354'. 2499, 2691.
») Zob. „Emendacye- etc, do w. 199, 282, 353, 394, 510, 757, 852, 1825,
2202, 2215, 2291, 2437, 2438.
*) Zob. „Emendacye- etc. do w. 351, 711, 780, 909, 916, 1306, 1633, 1S28,
2254, 2259. 2266, 2362, 2642.
5; Romania t. 23, (1894;, p. 1-35.
7.V, SrUDYÓW NAD .STAKDKK. KĘK. 205
rozliicifi dwuwierszowej zwrotki jest oslabion\'. W R. de Troie^ jak
zaznacza wydawca ^j. na pierwsze 1500 zwrotek mamy 67 przy-
kładów, na inne 1500 mamy 299 przykładów, a na ostatnie 1500
nawet 359 przykładów, co daje 16% w przecięciu; w naszym
utworze zaledwo 1%.
Przeglądając powyżej zestawione cecłiy języka pcteinatu spo-
tyka się szereg takich, które przemawiają za Normand yą, jakcj za
ojczyzną autora poematu Floire et Blanche fior. Cecłiami temi są
następujące odrębności językowe:
1) ai prawie jeszcze nietknięte;
2) ai nie pomieszane z ei\
8) ain(e) rzadko pomieszane z einie);
4) aii nie rymujące z en\
5) e nakryte zachowane, ę (<C. łac. i) nie rym. z ę (<< łac. e);
6) ei (< łac. e) nie rym. z oi;
7) s nie pomieszane z z',
8) uis >> «s; nie ]> ue; (po jednym przykładzie);
9) e rymujące dwukrotnie z ie;
Żadna wprawdzie z powyżej wymienionych cech nie jest wy-
łącznie uormandzką: N'* 1, 4. 5 odnajdujemy w narzeczu pikadz-
kim; N" 8 w narzeczu lotaryńskiem; ale Normandya jest jedynym
krajem, w którym odnajdujemy razem wszystkie te cechy w ję-
zyku literackim poetów połowy XII wieku.
I tak Is*' 4, 9 wyklucza wschodnie i środkowe narzecza
(Lotaryngię, Burgundyę. Szampanię, Ile de France etc), N" 1, 4, 6
wyklucza Szampanię; N*^ 6, 7 wyklucza Pikardyę.
Powyżej uwydatnione cechy fonetyczne pozwalają nam uznać
Normandyę za kraj, skąd najprawdopodobniej pochodził autor poe-
matu tloire et Blunchefior. PrawdopodobieustvA'o tej hipotezy zamie-
nia w pewność ta okoliczność, że imperfectum I konjugacyi, nie
rymuje z imperf. pozostałych dwóch konjugacyi, oraz końcówka -ot
w imperfectum I konjugacyi, stwierdzona przez rymy takie jak:
sot: regretot (w. 2089 ręk. B) ot: criot (w. 2085 ręk. Bj.
Do cech fonetycznych dołączają się uwydatnione powyżej
cechy morfologiczne i wersyfikacya, które przemawiają za Nor-
mandya względnie anglo-normandzkiem pochodzeniem autora 2),
») Op. cit. t. VI, i>. 108.
2) Nie jest jednak wykluczonem, że poota przez dłuższy pobyt w Anglii
206 1)K. J. REINHOr,D
Floire et Blancheflor jest tedy poemateno pochodzenia nor-
mandzkiego, (a nie pikardzkiego, za jaki dotychczas uchodził),
a jako taki, jest bardzo wczesnej daty. O tera świadczą N*" 1,
2, 3, 6.
1) Teksty normandzkie już w I-ej połowie XII-go w. rymują
aiĄ-cons^ z e-j-cons, (n. p. Ph. de Thaiin ma już takie rymy heste:
paistre). W naszym tekście mamy zaledwo 3 przykłady (esłre:
maisłre etc).
2) Rymy ein[e) i am{e), nie napotykane jeszcze u Wacea
występują już w Roman de Ihdbes (21 przykładów), częściej je-
szcze w Eneas i Roman de Jroie (40). Nasz poemat jest pod tym
względem bardziej konserwatywnym, niż trzy te utwory z lat
1150 — 1165, bo ma zaledwo 4 przykłady i to 2 niepewne (peine:
ąuinzaine: aleine: semaine).
3) W II-ej połowie XII-go w. zaczynają coraz częściej wy-
stępować w tekstach normandzkich rymy (pikardzkie) iee: ie. W na-
szym tekście niema jeszcze ani jednego takiego rymu.
6. Uzupełnienie tekstu.
W tym rozdziale omówić należy szereg waryantów, które
pominął Du Mćril milczeniem albo zamieścił w przypiskach, a które
ze względu na swoją treść należą do tekstu. Są to ustępy, liczące
czasem kilka lub kilkanaście wierszy, które mają swoje odpowie-
dniki w przeróbkach zagranicznych i które nieraz zmieniają treść
poematu. Następny natomiast rozdział zajmie się emendacy^ami
i konjekturami gramatycznemi lub stylistycznemi. Liczne bowiem
wiersze w wydaniu Du MćriTa są zniekształcone, a często nawet
bez sensu. Wreszcie Apendyks poda wszystkie waryanty znanych
trzech rękopisów.
w. 69 — 71. De quinze i| liues el rivache
Ne remanoit ne bues ne vache,
Ne castel ne vile en estant:
uległ wpływowi anglo-normandzkiego otoczenia. Tem by się tłomaczyło, Ł» rysy
auglo-normandzkie pojawiają się tylko sporadycznie, (zob. §§ 6 a, 7, 9, 15).
') O tera, że lekcyę rek. B, w której czytamy XXX liues (zamiast XV),
należy wprowadzić na podstawie lekcyi Sagi do franc. tekntu, była jnż mowa
wyżej (aob. str. 161).
ZE STUDYÓW NAD STAKOFK. RąK. 207
Ręk. B ma wary ant, nie zamieszczony przez Du Mćrira na-
wet w przypiskach, chociaż sens zdania domaga! się, aby go wpro-
wadzono do tekstu:
w. 71. Ne chastiaus ne bors en estant.
Podmioty w wierszu 70 są w liczbie pojedynczej bues, vache,
tak samo, rozumie się orzeczenie (remanoit)^ gramatyka zatem i har-
monia wymagają, aby i w drugim wierszu, do którego należy to
samo orzeczenie, oba podmioty były w liczbie pojedynczej (cha-
słiaus, bors), a nie jeden w liczbie mnogiej (castel), a drugi w liczbie
pojedynczej (vile).
Powyższe rozumowanie czysto teoretyczne potwierdza Saga,
w której czytamy:
ok XXX ^) rasta fra strgndinni stód hvarki boer nś borg,
a waryant^) ręk. M. jeszcze wyraźniej: hvarki borg nó kastali,
w. 199 — 2l)0. Gaidon l'a commande, un niestre ;
Mieudres de lui ne pooit estre.
Ręk. B ma w w. 199 waryant, pominięty przez Du Mórira,
a w. 200 w innem całkiem brzmieniu, odrzucony przez wydawcę
do przypisków.
w. 199. Gaidons le commande a an mestre
200. Moult iert boins clers et de bon estre.
Porównywając dwie te lekcye w. 200, widzimj^ że w ręk. A
wiersz ten przedstawia się jako niepotrzebny dodatek dla uzyska-
nia rymu (to, co Francuzi nazywają „cheyille''), natomiast w ręk.
B wiersz ten ma swoją treść, gdyż dowiadujemy się, że ów na-
uczyciel był „dobrym (biegłym) klerykiem".
Powyższe przypuszczenie potwierdza Saga, w której czy-
tamy: en meistari hans het Goridas (Ms. M. Geides), sa enn bezti
klerkr, er menn vissu /a vera.
Co się tyczy w. 199, to widoczną jest rzeczą, że go kopista
B nie zrozumiał, bo zmienił treść całkowicie. Wedle ręk. A „po-
*) Patrz odnośnik na str. 206: O tem, że lek. ręk. B etc.
*) Saga nie ma jeszeze krytycznego wydania. Podstawą wydania Kdlbinga
jest tylko rek. E. (fragmenty) i dla zapełnienia lak ręk. N. Waryanty ręk. M.,
choć KBlbing uznaje je często za lepsze, nie weszły do tekstu, boby jednolitość
tekstu, jak powiada wydawca, na tem ucierpiała, (zob. przedmowę op. eit., str. XX)-
208 DK. J. REINHOLD
wierzył swoje dziecię Ga id ono wi nauczycielowi", (w starofran.
dat. można było wyrazić bez przyimka a). Kop. B zamienił dat.
„Gaidun" na nomin. „Gaidons" i dodał przyimek a do niestre,
jego więc wiersz znaczy, że „Gaidon powierzył go nauczycielowi".
Co spowodowało go do tej zmiany? Wiersz w oryginale brzmiał:
Gaidon ie coinande. un inestre.
Wiersz ten ma rozziew comande lin. W połowie XII w. to
było jeszcze dopuszczalne; przy trzeciej osobie prćsent I-ej konju-
gacyi, e nie elidowało się przed następującą samogłoską bo łac. t,
końcowe jeszcze oddziaływało. Por, wiersze w Roman d'Eneas^),
w. 231. Molt se demente Eneas
1063. Molt me torne a grant contraire
1223. De lai comence a penser etc.
i uwagę Suchier'a (str. LXXIX).
Z końcem XIII wieku elizya takiego e była obowiązującą,
wskutek czego wiersz powyższy liczył tylko 7 zgłosek. Kop. A
poradził sobie, zamieniając comande na a comande. a kop. B, wsta-
wiając a przed un mestre. przez co był zmuszony Gaidon zamienić
Gaidons, przek.ształcając w ten sposób istotną treść wiersza.
w. 345 — 6. „Sire", fait ii, „que pnet cou estre
Que Blanceflor laia et mon estre.
Druga połowa w. 346 ,.et mon estre'' nie daje sensu. Ręk. B
ma w tem miejscu „e mon mestre", waryant którego Du Mćril
nie tylko nie pomieścił w tekście, jak tego wymaga sens, ale nie
podał nawet w ])rzy piskach. Ze waryant ten (ręk. B) należy do
oryginału, przekonać się można z lekcyi Sagi (która reprezentuje
grupę a): ^^a syarar Flores: Hver.sn ma pat vera. at ek skiljumz
vid BlankiHur ok mei stara minn?
w. 352. Li rois eon cambrelcnc deniande...
391. Li senescauB aa roi le mande...
W pierwszym wierszu król powierza pieczę nad swoim sy-
nem (Floire), którego wysyła do Montoire, szambelanowi. 40 wier-
szy dale], gdy Floire, stęskniony chce wracać, czytam}', że sene-
szal go odsyła do króla. Jeżeli zajrzymy do ręk. B. to znajdziemy
stosunek odwrotny. Król powierza swego syna seneszalowi, a później
jest mowa o szambelanie, który uwiadamia króla.
ZB STUDYÓW NAD .STAUOB^K. KĘK. 209
W. 352. Li rois son senechal apele...
391. Li chamberlans au roy demande.
Rzecz jasna, że lekcya obu tych miejsc zarówno według ręk.
A (jak wydrukował Du Móril), jak według ręk. B jest błędną:
osoba, występująca w obu wypadkach, musi być ta sama. Trudno
tylko rozstrzygnąć, która z tych dwóch osób (szambelan. czy sene-
szal) była w pierwotnej wersyi. Tutaj w pomoc przychodzą nam
obce przeróbki. Zarówno Saga, która w obu miejscach (cap. VI,
3, 7), pisze: herbergissvei7i, jak i poemat angielski, gdzie czytamy:
chamburlayn (w. 98 i 131), wreszcie Dideryk, który ma w obu
miejscach: camerli7ic (w. 496 i 546) rozstrzygają kwestyę na rzecz
„szambelana". (Zob. Kolbing, op. cit. p. 13, n 20).
w. 707. — 8. Trois fois le list, lors 8'a pasm^
Ains qu'un seul mot eust sonę.
Saga, ang. F, D mają tu odmienną lekcyę. I tak w S czy-
tamy: pA. fell hann .11. sinnum i óvit, adr en hann gaeti talat, (cap,
VIII, 2), w ang. pre si/es Floris swoune/ nu/e | Ne speke he migte
nogte wi^ mu/e (w. 267 — 8); F so verre daz im geswant dri
stunt von der angesiht | e dan er wurde yerriht (w. 2228 — 30) D.
Dat hi drie werf beswalt achter een, | No mochte spreken wort
ne geen, (w. 1123 — 4).
Na podstawie powyższych lekcyi Kolbing trafnie przyjmuje
(zob. Englische Studien t. IX, p. 96 i Saga p. 22), że wszystkie te
utwory miały odmienną wersyę; niesłusznie tylko przypuszcza, że
ta wersya różniła się od zacliowanych rękopisów francuskich, bo
wystarcza zajrzeć do ręk. B, aby się przekonać, że rękopis ten
przechował pierwotną lekcyę, która wyjaśnia lekcye zagranicznych
wersyi, a Du Mćril, nie tylko nie poznał się na ważności tego
waryantu, ale zapomniał nawet podać go w przypiskach. Czytamy
zaś w ręk. B:
Trois foiz le resŁut donc paumer
Ainz c'an seul mot poist sonner.
w. 849 — 52. „Damę", fait ii, „quant le loez,
50. Dites li dont se yous volez.
a. Car tot ensanle les aurśs,
b. U ambesdeus por Tan perdres."
w. 51. La damę ot lors le caer joiant;
Repairió;,e) est a son enfant.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 14
210 DR. J. HEINHOLD
Wiersze zawarte między 850 a 851 umieścił Du Mśril w przy-
piskach. ponieważ znajdują się tylko w ręk. A. Tymczasem jest
rzeczą aż nazbyt widoczną, że wiersze te należą do pierwotnego
tekstu, bo motywują, dlaczego lepiej będzie Floire'owi powiedzieć
prawdę, że Blancheflor nie umarła. Kopista B. mając 4 rymy na
ez (dwa ostatnie zamienione w ręk. A na pikardzkie es), przesko-
czył poprostu z volez w. 850 na perdrez w. 850 5 i pisał w dalszym
ciągu obecny w. 851. Ze tak się rzecz miała, potwierdza inna
wersy a, należąca z ręk. B do tej samej grupy ^. W D czytamy:
-Herę", seit si, „wel segdi nu. j Wi moghen oec weten wel ge-
rede, | Dat wise te gader selen hebben bede j Ochte gader beide
yerliesen. Van deseń moeten wi dat beste kiesen". (w. 1298 —
1302).
W tej jednak formie, w jakiej podaje ten ustęp ręk. A. wier-
sze 850 a, b, nie znajdują się na właściwem miejscu. Nie król,
przyszedł prosić, ale królowa prosi króla, by prawdę powiedziano
Floire'owi, jej zatem rzeczą było motywować, dlaczego. Potwier-
dzają to zresztą obce wersye Saga i Diederyk. z których S należy
jak wiadomo do grupy sc. a I) do grupy f>. czyli innemi słowy
„lekcya" ta należy do oryginału. Kol bing (p. 26) trafnie to za-
uważył i przypuszcza, że te dwa wiersze należy umieścić w poe-
macie francuskim przed w. 848 tak, aby należały do mowy kró-
lowej. Zauważył też, że odpowiedź króla (w. 849) jest w S w for-
mie pytania. Otóż zajrzawszy do ręk. B, odnajdujemy właściwą
lekcyę:
849. „Daine", fet ii, „qa'en vo!ez Tons?"
„Dirons li donc, biau sire, or nous".
Mamy więc pytanie w odpowiedzi króla, (w. 849) i odpo-
wiedź królowej, do której należą właśnie powyższe dwa wiers/.e
(850 a. b), natomiast przypuszczenie Kcilbinga, że te dwa wiersze
znajdowały się w oryginale przed w. 848 okazuje się my lnem.
w. 889 — 896. 8ignor, ne vous esinervillioz :
890. Car q«i d'ainors est justicies,
Cou cnide faire certement
Dont s'esmervillent iiioult de gent.
893. Cou traevon(s) el livre Caton
Qu'a paines cuidera nus hom
Qu'estre puist fait cou que fera
896. Cii qui d'amors espris sera.
ZR STUUyÓw nad STAROKK. ItĘK. 211
Saga ma na miejscu w, 893: oh pat vdłta Kalldes ok PIdto
Kolbing komentuie ten wiersz: Kalides. (M. Kallades) ist eine ent-
PtelluDg aus Całon (vgl. fr/,. v. 893) und unter dem livre Całon
sind doch wol die im ma. viel gelesenen DisHcha Catonis zu ver-
stehen. Plato hat der sagasehreiber hinzugefUgt, (p. 27). W jaki
sposób Kalides może być korupcją z Caton, pozostanie tajemnicą
Kolbinga. Zajrzawszy do ręk. B, znajdujemy tam prawdziwą lekcyę:
w. 893. Cest en Calcide et en Platon.
Teraz rozumiemy, że Kalides to fr. Calcide^ a jest to Chalci-
des. tłómacz i komentator Platona, żyjący w trzecim wieku.
Wary ant powyższy rzuca ciekawe światło na wykształcenie
autora Floire et Blanche/lor. Wiersze 889 — 896 głoszą, że kto mi-
łością jest opanowany, dokonywa rzeczy nadzwyczajnych, które
przejmują innych ludzi podziwem. Nie jest że to dalekiem echem
platońskich idei?
Po w. 1004. Tant com Tarez, mar cremez rien: następuje w ręk.
B ustęp 6 cio wierszowy, którego Du Mćril nie przyjął do tekstu:
Fers ne te porra entamer,
Ne feu ardoir ne encombrer.
Fiuz, cest annel a tel poissance *)
Qne bien i doiz avoir fiance;
Saches, qne tant com ta Taaras,
A riens i) que qnieres ne faudras. •
Ustęp ten należy wstawić d«j tekstu, ma bowiem swój odpo-
wiednik w S (cap. "X, 14), F (w. 2890 i n\ D (1561 i n.)
i w ang (393 i n).
F w. 2890. ich sagę dir waz er dir frumet.
also oTOz ist des steines kraft,
du wirst nieraer schadehaft
von wazzer noch von fiure.
D w. 1561. Du en voers met di dit vingerlijn;
Also lange alst over di sal sijn,
En darfstn niet vruchten van quaden diere.
Xo van watrę no van viere:
ang. w. 393. ,,Mi sonę", he sede, „have ^is ring.
Whil he is p\n, ne dnte no^ing,
Aat fir pet brenne, ne adrenche se :
Ne ire ne stel no mai pe sle.
') U Du MeriPa druk. puissance, rien.
14*
212 DR. J. REJ N HOŁD
Ponieważ również Saga, a więc reprezentant grupy a, ma
odpowiednik do powyższego ustępu, należy cały ten sześciowiersz,
przechowany tylko w ręk. B wstawić do tekstu. Ponadto FI (w.
2893). D (w. 15(i4) ang (w. 395) i Saga (p. 30 w. 9 swoim wy-
razem VQt)i==i3i\e) pouczają, że drugi wiersz francuski: Ne feu ardoir
ne encombrer należy emendować: Ne feu ardoir tieue e7łcomhrer =
„ani ogień spalić; ani woda pochłonąć", (zob. Kolbing, Englische
Studien t. IX. p. 97). Podobnie określa Medea (w Botnan de Troie
t. I, p. 85) moc talizmanu (także pierścienia, anel) który wręcza
Jasonowi. udającemu się do gaju. by zdobyć złote runo. Ma go
chronić przed niebezpieczeństwami:
Or te baillerai uq anel... (w. 1677),
Soz ciel n'a home ąai seit yis. (1681)
Des qu'il Tayra en son deit mis,
Qai ja puis crienge enchantement,
Feu, arme, venin ne serpent:
Ne li pneent faire encomhrier,
Ne en eve ne puet neier.
Tant com Panel avras sor tei,
Mar avras dote ne esfrei. (1677 — 88).
Nasz poemat pozostaje, jak wiadomo, pod silnvm wpływem
klasycznych poematów i). Powyższe wiersze są zapewne echem od-
powiedniej sceny z Boman de Troie.
w. 1013 — 18. La les veissieis moult plorer,
Lor poins batre, lor crins tirer.
Et tel doel faire au departir
16. Com 8'il le reissent niorir.
17. Atant 8'en-est Floires al^s;
De tous fa a Diu epmmandes.
Jeżeli porównamy powyższy ustęp z (jdpowiedniemi miejscami
obcych przeróbek, to uderza nas jeden rys powtarzający się w trzech
wersyach, które reprezentują obie grupy rękopisów francuskich
(a i |i). a który musiał istnieć w oryginale francuskim. Jeżeliby
go nie miał żaden z rękopisów francuskich byłby to dowód, że
wszystkie trzy ręk. (A (C), B) pochodzą z jednego źródła już skor-
1) Zob. R. Witte, Der Einflus von Benoifs Rom. de Troie auf die alłfr.
Lit., p. 79, 80 etc, G. Otto, Der Einfluss des Rom de Th^bes auf die alłfr. Lit.
p. 57, 77, etc, oraz osobny rozdział w pracy A. Dresslera, Der Einflus des alłfr.
Eneas-Romanes auf die alłfr. Literatur, p. 135 i n.
ZK 8TUDYÓW NAD STAROFK. RĘK. 213
runipowanego, a podział, proponowan}'^ w dysertacyi francuskiej,
nie dałby się utrzymać bez inodyfikacyi. Oto jak się rzecz przed-
stawia w obcycłi przeróbkach:
Przy wyjeździe Floire'a, który udaje się w świat, by szukać
Blancheflory, ogarnia rodziców jego wielka rozpacz, tak jak by go
już nie mieli nigdy widzieć. O tem przeczuciu mówi najwyraźniej
Saga (cap. X, 15). D (w. 1591 i u), ang. (w. 405—6), na co Kol-
bing ^) zwraca uwagę.
D. w. 1591 — 6. Emmer waren si in dien,
Dat sine nemmermeer waenden sień,
Hen gesciede alsijt ontsagen.
Want sine nemmermeer en sagen.
Floris sach se so groten rouwe driven;
Met God hiet hise alle bliven.
ang. 403 — 7. Hi makede for Lim nou oAer chere,
Butę he were ileid on berę,
For him ne wende hi ndvre mo
Eft to sen, ne dide hi no.
Saga (p. 31, 4 — 7i: en pun kystu hann gratandi, ok toku
sidan at reyta hdr sitt, ok bcidu sik ok Iśtu. sem aldri mundu
^au hann sja sidan, ok urn /at varu /au sannspa.
Tymczasem i tutaj ręk. B przychodzi nam z pomocą waryan-
tem, pominiętym przez Du MćriFa. Po wierszu 1016 czytamy:
Car mes nu cuidoient veoir Comme cii qui pitie ot grant
Non firent ii tretout por voir Li damoisiaus Floires vale
A tant lor a dit en plorant Et i! Tont a Dieu conmande.
w. 1053 — 4. Eu coupes, en hanas d'argent
Aportent cler Tin et piument.
Lekcya ręk. B, nie podana przez wydawcę w przypiskach, brzmi:
En coupes d'or, en nes d'argent
Metent bon vin, herbe piment.
Wiersz 1053 jest w redakeyi ręk. B harmonijny przez swój
paralelizm „w złotych kubkach, w srebrnych naczyniach" i jako
taki należałoby jego raczej wstawić do tekstu, a waryant ręk. A
umieścić w przypiskach. Za tem przemawia również archaiczny
wyraz nes (naczynie w kształcie okrętu), zastąpione banalnym:
hanas. Rozstrzyga zaś o tem lekcya Sagi., która ma (cap. X, 18):
») Zob. Eng. Stud. (IX, 97), i Sagę (p. 31 n. 6). Niesłusznie tylko przy-
puszcza Kolbing, że tekst francuski jest skorrumpowany. Ręk. B zachował jak
zwykle, pierwotną lekcyę.
214 r>R. J. REINHOLD
„ok var ptirn skenkt allskyns godr drykkr baedi i silfrkerum ok
guUkerum^ .
w. 11.S3 — 42. Cii 36 deduisent lieenient,
A tant es-TOS torne le veiit:
Li jors est ja toat av6spres
Et li flos tost au port montes :
37. Li airs est clers, nes et seris
38. Et li cieas tres-toat esclaris
Coa oient li maistre des nes:
40. Du Tent orent [I aronf?) tous plains lor tres.
Longemeiit sejorLĆ i ont,
1142. Et del passer dsirant sout.
Wiersze 1137 — 8 zostają w sprzeczności z w. 1135 i 1140,
które mówią o ^wietrze", podczas gdy w. 1137 mówi o „spokoj-
nem powietrzu"; przerywają też związek między w. 1136 a 1139.
To też należy je usunąć z tekstu, ponieważ znajdują się tylko
w ręk. A. Natomiast należy wstawić do tekstu wiersze, znajdujące
się w ręk. B (po w. 1142), które Du Mćril odrzucił do przypi-
sków. Myśl ich odnajduje się w dwóch rękopisach Sagi'^ gdzie czy-
tamy: (cap. XI, 3) „ok allir /eir, er uni haf vildu fara, /a skyldi
til reidu vera, ok til skips koma, er til Babilóniam vildu fara",
a w ręk. M. Sagi: „/yi naest Ićtu styrimenn oepa um stadinu, at
/eir... (p. 83, w. 14).
Oprócz tego poprawka Du MćriTa w w. 1140 [aront zamiast
orent) jest niepotrzebna o tyle, że ręk. B ma właśnie auront. niema
więc potrzeby poprawiać.
w. 1223 — 26. Ou soit a droit, ou soit a tort,
Tout lor estuet mostrer au port
Et rendre au prevo.st lor avoir
Por osgarder 8'il diront voir.
Ostatni wiersz (1226) jest tylko emendacyą Du MóriPa (zob.
p. 50 UW. 4), a w dodatku niezbyt zrozumiały, bo futur diront nie
ma sensu w tem miejscu. Trzy przeróbki (F, JD, S). mówią tutaj
o zapłaceniu cła, a dwie z nich (F, S) ponadto o przysiędze, którą
składają podróżni nasi. Kolbing {op. cił. p 36, 1 — 3) uważa ten
ustęp w poemacie francuskim za zepsuty lub niezupełny.
Tymczasem lekcya B, nie umieszczona nawet przez wydawcę
w waryautach, daje dostateczne wyjaśnienie i zawiera wzmiankę
o przysiędze:
ZR STUDYÓW NAD STAROFU. HĘK. 215
W. 1224 — 6. Tout li estuot donner au port
Et rendre uu prevo.st lor avoir
Et puis jurer qiril diront voir.
Przerabiacze zrozumieli siowa w. 1225 rendre au prevost lor
avoir jako zapłacenie cła.
w. 14:52 — 6. L'ostes apele sa moullier:
-Danie, honorcz cest dainoisel
Yśistes vou8 onques tant bel?"
1455. L'o9tes et sa feme au cler vi8
Entr' au8 deus ont lues Floire assis.
Du Mśril dodaje do w. 1454 uwagę, że te dwa wiersze
(1453 — 4) nie znajdują się w B. Wynikałoby z tego, że w. 1455—6
przedstawiają się tak samo w obu rękopisach. Tymczasem rzecz
ma się cokolwiek inaczej. Oto lekcya ręk. B:
w. 1455. Entre eus deus ont Tenfant assis
L'ostes Daires et Licoris.
Widzimy, że te dwa wiersze są w innym porządku podane,
ponadto ręk. B podaje imiona gospodarza i gospodyni razem. Waryant
ten należy wprowadzić do tekstu, bo Saga również tutaj wymie-
nia gospodarza i gospodynię (cap. XV, 9). „Ok sidan settu /au
milli sin. Hiisbóndinn het Daires, en biisfruin Lidernis".
w. 1533—4. So vous la dansele ąuerez,
Sachiez porvoir cui fius serez.
Drugi wiersz jest widocznie skorrumpowany i nie daje sensu.
Futur, serez jest niezrozumiałe w zdaniu, którego treścią byłoby:
„Umiej wykazać(!), czyim synem jesteś". Porvoir nie ma zresztą
tego znaczenia, przytem w naszym poemacie ł. videre daje zawsze
dwuzgłoskowe veou\ więc i fonetyka i rytmika wiersza nie po-
zwalają widzieć w tym wyrazie etym. videre. Waryant ręk. B,
choć dwuwiersz ten jest i tam skorrumpowany, daje przecież od-
nośnie do tej połowy wiersza lekcyę zrozumiałą:
Tant eon vous est voas le savez
Mes ce sachiez eon foux errez.
Moźem}'^ zatrzymać w. 1533 z ręk. A, a dla w. 1534, kom-
binując obie lekcye, otrzymamy:
Sachiez, por voir, com foux errez.
216 DK. J. REINHOLD
Tekst ten potwierdza Saga, gdzie czytamy (cap. XV, 15): „En
ef /u leitar hennar. pk ferr pń sem fol'^.
Zepsuta lekcya w ręk. A powstała zapewne pod wpływem
następnycli dwóch wierszy, w których Floire przedstawia się go-
spodarzowi:
w. 1535. „Sire", fait ii, „por Din merci!
FIds de roi sui, je vou8 afi,
Et Blanceflor si est m'amie.
Niesłusznie Kolbing mniema {op. cit. p. 44), że te słowa wy-
wołane są zapytaniem gospodarza w rodzaju, „czyim synem je-
steś?", z czego by wynikało, że lekcya ręk. A cui Jius serez jest
autentyczną. Bez względu, czy kto pytał się, czy nie, bohaterowie
romansów średniowiecznych przypominali nieraz swoje pochodze-
nie, zwłaszcza w naszym wypadku, gdy szło o to, by pozyskać
sobie względy i pomoc gospodarza.
w. 1597. Deus cens toises haute et cent lee
Wiersz ten omówiłem wyżej (str. 151 i n.) i, jak wynika z S,
D, ang. należ}'^ go poprawić:
Cent toises est hante et cent lee.
w. 1634. Dont l'eve est moalt clere et monit saine.
Saga (cap. XVI, 9) i F (w. 4234) dodają, że woda była zi-
mna. Odnajdujemy to w waryancie ręk. B, którego zaniedbał wy-
dawca podać w przypiskach:
Dont Terę est froide, clere et sainne.
Zgodność Sagi, F i B świadczy, że lekcyę tę należy wsta-
wić do krytycznego tekstu.
w. 1703 — 4. Quatre gaites a en la tor
Qui Yeillent la nuit et le jor.
Saga w tern miejscu powiada (cap. XVI, 17):
„En .1111. menn gaeta turnsins, ok pó .11. um dag, en .11. um
nótt", co czyni podejrzanem w. 1704, gdyż nasuwa się mimowoli
myśl, że trudno wymagać od strażników, aby dniem i nocą wszy-
scy bez odpoczynku ustawicznie czuwali. Francuski tekst należa-
łoby tedy w przybliżeniu tak poprawić:
Dui a dui yeillent nuit et jor.
ZE 8TUDYÓW NAD STAROPR. KKK. 217
Zajrzawszy do ręk. B, konstatujemy, że wydawca znowu za-
pomniai podać waryantu tego rękopisu:
Les .11. veillent et nuit et jor.
Lekcyę tę należy uważać, jak wynika z Sagi^ za autentycz-
niejszą, niż lekcyę ręk. A. Czy ona odpowiada już oryginałowi,
tego rozstrzygnąć nie można wobec zepsutej zupełnie lekcyi w ręk.
A i braku odpowiedników w innych wersyach.
ręk. B po w. 1883. Et da don graces vos rendra
Au departir vou9 proiera.
Wiersze te, odrzucone przez Du MćriFa do przypisku, jako
przekazane tylko przez jeden rękopis B, należy wstawić do kry-
tycznego tekstu, bo mają swój odpowiednik w reprezentancie dru-
giej grupy rękopisów a; por. Sagę (cap. XVII, 7), gdzie czytamy:
ok /akka /ćr gjcfina. (Por. Kolbing op. cit. p. 54, n. 7).
w. 1937 — 8. Venas est au pie de la tour;
A esgarder la prent entour.
W miejsce w. 1938 ma ręk. B inny wiersz, który Du Mćril
odrzucił do przypisków, źle go odczytawszy:
Honme ne semble de grant valor.
Wiersz ten jest o 1 zgłoskę za długi. Ręk. B ma:
Honme semble de grant valor,
który należy umieścić w tekście w miejsce waryantu ręk. A ze
względu na dwa następujące wiersze, przechowane tylko w ręk. B,
a które wydawca również odrzucił do przypisków. Po w. 1938
czytamy w B:
Au pie mesure la largece
Gardę se prent de la bautece.
Odpowiednik tych dwóch wierszy znajduje się w S, gdzie
czytamy (cap. XVIL 14): „maeldi hann baedi a lengd ok sva d
breidleik". (Zob. Kolbing, op. cit. p. 55, n. 17).
w. 1943—48. „Sire", dist-il, „naie, par foi;
Mais por icou Tesgar et voi
45. QQ'en mon pais tele feroie,
Se jamais venir i pooie".
47. II sot parler tant richement,
Et cii le vit tant bel et gent.
218 DK. J. REINHOLD
U z wiersza 1947, powiada Du Móril, jest z ręk. B, podczas
gdy ręk. A ma: Cii. Tymczasem ręk. B ma także CU, które zre-
sztą jest jedynie usprawiedliwione, nie odnosi się bowiem do bo-
hatera, który mówi wiersze 1943 — 46, lecz do odźwiernego, do
którego Floire mówi. To też ręk. B ma w w. 1947 zamiast sot
wyraz lot, a wiersz ten w tekście powinien brzmieć:
Cii Tot parler tant richement.
Czas teraźniejszy ot (<; audit) zgadza się z następującym
wierszem ręk B:
Et bel enfant le voit et gent.
Du Móril opuścił z tekstu również i ten wiersz ręk. B, nie
wspomniawszy o nim nawet w przypiskach.
w. 2017 — 22. „A vo8tre ostel vou8 en-irez
Et aa tiers jor repairerez:
19. Jou porpeaserai entrentant".
Floires li respont en plorant:
„Cis termes," fait ii, „est trop grana"
Li portiera li fu respondans:
„A moi est cours, car de la mort
Sui aseur sana nul reaort."
Do wiersza 2019 czyni uwagę Du Móril, że porpenserai wziął
z ręk, B, podczas gdy ręk. A ma commencerai. Tymczasem cały
ten ustęp w tekście jest bałamuctwem wydawcy. Ręk. B przed-
stawia jeden waryant, niezbędny do treści, a który wprowadził już
w błąd po części Sundraachera [op. cit. p. 19). Czytamy w ręk. B
powyższy ustęp w następującej redakcyi sześciowierszowej:
2017. Mes ore a vostre hostel irez
Et au tierz jour repererez
19. En dementres poiirpeosere
Com fet engin ąuerre porrź.
Floires li respont en plorant:
„Ci a termę", fet ii, „uioult grant etc.
Wiersz 2020 jest potrzebny do treści, a ma swój odpowie-
dnik w S (cap. XVHI, 4), F (5423), ang (842—4), S „ok kom d
.111. natta fresti; verd ek at hugsa, hvat til rada er". F (5423): „und
erdenke den list", ang (w. 842—4). While i bi/enche of some
ginne: | Bitwene ps and />e /ridde day: Ihc wille fonde, what
i do may.
ZB 8TUDYÓW NAD STAKOKK. KI^K. 219
W. 2100. Filie estoit au roi d'Alemaigne.
W innych tekstach Claris (Gloris) nazwaną jest córką księ-
cia a nie króla. I tak Saga (cap. XIX, 1):
Hon var dottir jarls af Saxlandi.
D (w. 2967). Die joncfronwe was van Aelmaengen,
Eens hertoffhen dochter ende hiet Clarijs.
Byłoby dziwnem, gdyby oba teksty zagraniczne, reprezen-
tujące dwie grupy rękopisów (x, [i), zgodnie sprzeciwiały się
obu rękopisom francuskim, reprezentującym również obie grupy.
Zajrzawszy do ręk. B, znajdujemy tam wyjaśnienie pozornej tru-
dności.
Et filie a .1. dac d'Alemaigne.
Sprzeczność między dwiema grupami nie istnieje więc w rze-
czywistości, tylko Du Móril zapomniał raz jeszcze zaznaczyć
w przypiskach lekcyi ręk. B, która, jak świadczą obce przeróbki,
należy do krytycznego tekstu.
w. 2133 — 7. Li ainirals dist qu'il m'ara,
Mais, se Diu plaist, ii i faudra:
35. L'arairals faudra a in'amor
Com fait Floires a Blanceflor.
Wiersze 2135 — 6 wydają się jakby powtórzeniem poprze-
dnich wierszy, nie dorzucają bowiem nic do treści. Tymczasem
Saga i angielski poemat zawierają w tern miejscu bardzo ładną
myśl: Blancheflor zaklina się, że nie dopuści do tego, by jej kie-
dyś zarzucano, iż stała się niewierną Floire'owi. Saga zwykle wier-
nie oddaje tekst swego wzoru, ang. skraca znacznie swoje źródło.
Byłoby też niezrozumialem, aby niezależnie od siebie dwie te wer-
sye dodały w tem samem miejscu kilka wierszy. Można tedy z góry
przypuścić, że ręk. B zawiera dodatkowy ustęp, odpowiadający
lekcyom S i ang. I rzeczywiście czytamy tam:
w. 2133. Li amiranz me doit avoir,
Si com l'en dit et je espoir.
Mes, se Diex plest, ja ne m'aura,
Ne reprouchie ue me sera,
Que par destroit d'autrui amour
Lest le biau Floire Blancheflour.
220 DR. J. RBINHOLD
Ang. (w. 908. — 912) powtarza bardzo wiernie tę myśl:
Ne schal me Devre atwite me,
J^at ihc bo of love untrewe,
Ne chaunge love for no newe,
Ne lete J^e olde for no newe be,
So do^ Floris on his contrę.
Tak samo podaje w skróceniu tę myśl Saga (cap. XIX, 3)
„sva sem Flores gerdi vid mik: skal ek fyrir hans sakir drepa
mik sjalf".
Kolbing (0^3. cit. p. 61^ myli się, pisząc: [„im franz.] steht
nichts davon, dass BI. ihrem geliebten untreue vorwirft". Tego
niema ani w atig. ani w S, lecz w obu tych tekstach mowa o tem,
że Blaneheflorze będą kiedyś zarzucać niewierność, o czem naj-
wyraźniej mówi tekst francuski. Wiersze ręk. B, których Du Mćril
zapomniał nawet podać w przypiskach, należą, rzecz jasna, do sa-
mego tekstu.
w. 2177 — 8. Monit esteroit vostre anemie
Qai vous en feroit departie.
Inaczej tę myśl wypowiadają Saga i ang:
S (cap. XIX, 6): „Vist vaeri sii god vina /in, at /u gaefir
hlutskipti af /essu blómi!"
ang. 937 — 8. He moste kunne machel of art
pa.t pa woldest lewe p&ioi part.
Francuski tekst mówi, że „ta musiałaby być twoją nieprzy-
jaciólką, któraby ciebie odciągnęła od tego kwiatu" (od Floire'a),
przeróbki natomiast, że „ta musiałaby użyć wiele sztuki, abyś ty
chciała się podzielić kwiatem". Myśl o wiele ładniejsza i zgrabniej
wypowiedziana. To też odnajdziemy ją w lekcyi ręk. B:
w. 2177. Monit seroit, ce cait, vostre amie,
A cui en feriez partie.
Redakcya ta tłómaczy zarazem drobne różnice między Sagą
a ang^ a, jako mająca tam swój odpowiednik, należy do kryty-
cznego tekstu. Du Mćril, jak zwykle, pominął lekcye ręk. B
w swoich waryantach.
Wiersze ręk, B po w. 2226, odrzucone przez Du MćriPa, na-
leżą do tekstu krytycznego, jak świadczy o tem odpowiednik
szwedzkiego poematu (w. 1434 — 5).
ZE SrUDYÓW NAD STAKOFR. RĘK. 221
Ok koerir huar for aniian sin vunda,
Huath them oer sidhan komitb til banda.
Zob. Kolbing {op. cił. p. 62, n. 6), który na podstawie tych
wierszy wykazuje, że i Saga miała odpowiedni ustęp, zaginiony
w dzisiejszym rękopisie M.
w. 2227. Adont a joie ensamble furent
Saga (cap. XIX, 9) podaje, że byli tam pół miesiąca:
Yarii j^aa halfan manaćl sarnan,
F (w. 6138): sie beliben zwenzic tage. Zajrzawszy do ręk.
B, przekonywamy się raz jeszcze, że Du Mćril opuścił wary ant:
Quinze jours entiers ilec furent.
Lekcya ta, poświadczona przez Sagę, należy oczywiście do
krytycznego tekstu.
7. Emeudacye i koiijektury.
w. 37—40. En cele cbambre un lit avoit
Qai d'an paile couvert estoit,
Indes et rouz, broudes par tors;
Onques plus riches n'ot estors.
Wiersze 39 — 40 nie dają sensu; zamiast par tors ma ręk.
par cors ^), a niezrozumiały tutaj w^^raz w w. 40 estors należy
poprawić na Ectors (Hektor). Analogiczny rym znajdujemy w Ro-
man de Troie, gdzie czytamy:
Danz Achilles e danz Hectors*)
Mainte bataille cors a cors (w. 12789 — 90),
a ręk. M ma hestors, zupełna zatem analogia do naszego
ustępu, gdzie indziej również zamiast Ector czytamy estor, zob. R.
de Troie waryanty do w. 300 (ręk. D).
^) t i c są bardzo podobne do siebie w ręk. B, który jedyny podaje ten
dwuwiersz w tej postaci, ręk. A i C zmieniają go, zob. wyd. Da Merila p. 3.
2) Jest to jedyny raz, gdzie Hector w rymie ma s, zresztą jest nomin.
i accus. bez s, w niektórych zaś rękopisach znaieść można hectors w środku
wiersza.
222 r>R. J. REINHOLD
ręk. A w. 175-8 ręk. B
Lii pere ama monit son enfant; Monit par ama forment l'enfant
La merę plns u autretaat. La merę plus ou autretant
Livre Pont a la damoisele, Conmande Tont a la rolne
Por cou qu'ele estoit sagę et bele, Ponr ce qu'ele iert de sens garnie.
Du Móril przyjął do swego tekstu lekcyę ręk. A^ nie po-
dawszy w przy piskach wary anto w ręk. B. Lekcya ostatnich dwóch
wierszy uderza w B swoim niedbałym rymem {i-ome: garnie^ czyli
ijie: ie) natomiast ręk. A ma rym gładki. Lecz właśnie ta gładkość
czyni go podejrzanym. Trudno zrozumieć, dlaczegoby kopista tak
normalny rym miał zamienić na niedokładny, podczas gdy od-
wrotna „operacya" jest zrozumiałą. Ze nasz poeta używa ry-
mów niedokładnych, przechodzących nawet w zwykłą „assonan-
cyę", widzieliśmy poprzednio (zob. str. 199), to też to nie może
być przeszkodą, by uważać lekcye ręk. B za autentyczną. Większą
trudność sprawia treść ustępu i powiązanie go z treścią dwóch po-
przednich wierszy. Według ręk. A rzecz tak się przedstawia: Ojciec
kochał bardzo swoje dziecko (t. j. Floire'a). matka więcej lub tj^leż.
oddali je „panience" (t. j. matce Blancbefloryj na wychowanie^),
ponieważ była roztropna i piękna. Według ręk. B... bardzo kochał
dziecko, matka więcej lub tyleż, polecili ją (scil. na wychowaw-
czynię) królowej, ponieważ była „ozdobiona rozumem".
Lekcya ręk. A jest jasna, natomiast lekcya B wprowadza
zaimkiem V (w. 177) osobę, o której nie było mowy bezpośrednio przed-
tem, lecz cofnąć się trzeba przynajmniej do w. 171. t. j. o 4 wiersze
przedtem 2). A jednak i ze względu na wyrażenie rzadsze i tra-
fniejsze i może bardziej poetyczne {de sens garnie) niż oklepane
sagę et hele^ i ze względu na rym należy wprowadzić lekcye ręk. B
do krytycznego tekstu, a niejasność treści usunąć w ten sposób,
iż w wierszu 176 przez la merę rozumieć matkę BlancheHory.
w. 848-50. Dont ot i'otriement au roi.
Muire sa merę ou voist vivant,
Qae ii Taura sans contremant
Wyrażenie „sans contremant" ^) (w w. 350), które znaczy
^) O tern mowa w następnym wierszu: a norrir et a mestroier.
2) I to według ręk. B, bo ręk. A przerabia tę lekcye, Da M^ril pominął
lekcyi ręk. B. (Zob Apendyks do w. 177).
3) contremant objaśnia Godefroy (Leociąue de l'ancien francais p. 101',
eicuse proposee en justice 1 1 , escuse en genóral 1 1 dćfense.
ZK STUDYÓW NAD STAROFR. RljK. 223
„bez usprawiedliwienia, obrony", nie ma tutaj sensu. Waryant ręk
B. nie podany nawet w przypiskach przez wydawcę, wyjaśni zmiany,
dokonane przez kopistów. Czytamy tam:
Aaseurez en est du roy
Qae o sa merę muire ou aille
Ainz ąuinze joars Tayra sanz faille
„sanz faille" znaczy „bez wątpienia, napewno", co zgadza
się w zupełności z treścią. Ponadto „ąuinze jours" odpowiada po-
wziętej przez króla i królową uchwale (por. w. 338 i „Emendacye"
do w. 381 — 2). Potwierdza tę lekcy ę (ręk, B) Saga (cap. VI, 2), która
tutaj powtarza: en konungr jatadi honum, at Blankifliir skyldi koma
a halfsmanadarfresti til hans. W lekcyi ręk. B wiersz 349 nie
jest jednak całkiem jasny, ou aille nie daje sensu. Odpowiednik
jego w A ma ou voist (=: aille) vivant. Skombinowawszy dwa te rę-
kopisy otrzymujemy:
Moire sa merę o vivant aille
Ainz ąuinze jors l'avra senz faille.
Elipsa que po verb. declarandi [asseurez est) oraz szyk vivant
aille (zwykle odwrotny) raził kopistów. Jeden dodał que w w. 349,
drugi w w. 3.Ó0, jeden wj^rzucił wyraz vivant, drugi przerobił cały
dwuwiersz, wprowadzając normalny szyk voist vivant.
W. 373 — 6 w wydaniu Du Mćrila są gmatwaniną lekcyi rę-
kopisów.-
ręk. A ręk. B
o) Et tant doucement li flairoit Et tant doucement li oloit
b) Qae enceus ne boins citovaa8
e) Ne giroffles ne garingans
d) Et cele odonr rien ne prisoit
e) Toute autre cose en oublioit Qne toute joie en ooblioit
f) Le fruit de cele arbre atendoit Le fruit de cele ente atendoit
g) Mais li termos monit lons estoit. Mes li termes lons li estoit
Du Mśril przyjął do swego tekstu wiersze o, e. g. odrzucił
do przypisków w. h. c, d. /, nie zauważywszy, że wiersz f znaj-
duje się w obu rękopisach, czyli że jest z konieczności autenty-
czny, a z powodu tego, również wiersz d. jako uzupełnienie do
rymu w. e. Wprowadzając ten wiersz {d) do tekstu, usuwamy ró-
wnocześnie nie normandzki rym tekstu Du Mórila {oublioit: estoit).
Co się tyczy w. h. c, to, jako przekazane przez jeden tylko ręko-
224 I^R- J- REINHOLD
pis. mogłyb}'^ być nie autentyczne, do rozstrzygnięcia kwestyi przy-
chodzi nam w pomoc poemat angielski, gdzie czytamy:
Galyngale ne lycorys
Is not so soote, as hur love is. (w. 119 — 20).
Galyjigale odpowiada naszemu garingaus, i te więc wiersze
należą do tekstu.
w. 381—2. Floires atent a qaelqae peine
Tout le termę de la semaine:
Rek. B. Tout le termę de la ąainzaine.
Waryant ten. nie podany przez Du Mśrila, należy do tekstu,
jak świadczy wiersz 338, (por. wyżej w. 348 — 50).
Po w. 442 następują w ręk. A dwa wiersze, odrzucone przez
wydawcę:
Et com cii dedens se deffendent,
QQarriaa8 et pex agus lor rendent.
Należy je wprowadzić do tekstu, gdyż znajdowały się i w gru-
pie % jak świadczą wiersze niderlandzkiego poematu Dideryka
van Assenede.
Eade si die marę met storme versochten,
Ende hoe si van binnen weder vochten, (w. 639 — 40).
w. 601 — 2. Toutes sont chargies les branches
Et les flors noveles et branches.
Wiersz 601 ma siedm zgłosek, czego wydawca nie spostrzegł;
możnaby go uzupełnić, wstawiając poprawną formę (normandzką)
chargiees zamiast pikardzkiej chargies ^}^ a w. 602 branches nie ma
sensu, oba rękopisy mają naturalnie hlanches {A hlances). Ręk. B
potwierdza powyższą emendacyę, czytamy tam:
Tonz tens sont chargiees ses branches,
Ses fleiirs sont rermeilles et blanches.
Następne wiersze 603—4 z rymem pikardzkim henus: fus
<; focus), omówiłem wyżej zob. str. 158).
w. 663—4. Mais ii ost moult tost repairie
Quant de son maistre ot le congie.
1) Jak wiadomo, w narzeczu pikardzkiem bardzo wcześniej zaczęło pr«e-
chodzić iee > te, później także w normandzkiem.
ZB STUDYÓW NAD STAKOFK. RĘK, 225
Wiersz 604 nie zgadza się z w. 393, gdzie mowa o tem, że
król dai Floire'owi pozwolenie powrotu. To też do krytycznego
tekstu należy wprowadzić lekcyę ręk. B, nie podaną przez Du Mć-
ril'a, a która brzmi:
Pais qne du roi ot les congies.
Tylko zamiast les congies, zatrzymać należy z ręk. A liczbę
pojedynczą: łe congie, (zob. o tem na str. 189).
w. 761 — 5. Insi le fais de toate gent:
Voir moult oyras vilainement,
Quaiit tu m'aiuie me tolis,
Qui vivre yaasist a toudis
Et or grignor, qaant voel niorir.
Przedostatni wiersz wydaje się zepsutym („która chcia-
łabyś), (albo „godną była"), żyć na zawsze"); wyrażenie a toudis
(=toz dis) sprawia wrażenie, że zostało wprowadzone dla zapełnie-
nia rymu, przytem w. 762 łączy się treścią nie tyle z w. 761,
z którym rymuje, ile z następnym, przez co powstaje t. zw. „bri-
sure du couplet", które w utworach przed Chrótien'em rzadko wy-
stępuje. Wiersz zaś 765 nie ma sensu, do czego bowiem odnosi się
Eł or grignor? Zaglądając do ręk. B, widzimy tam odmienną lekcyę,
z której Du Mćril podał jeden wiersz, pominąwszy cztery inne;
Tu fes grant m^ a tote gent,
Cai regardes par mautalent;
Qaant tu in'amie m'oceis
Qai vivre voloit, tort feis.
Or refes tort qaant Yueil morir...
Lekcya ręk. B nie psuje „kupletu", zamiast bombastycznego
a toudis wprowadza wyrażenie tort feis, które wyjaśnia w w. 765
(ręk. A) et or grignor (scil. tori). daje przytem rzadki rym/m; oceis.
Należy tedy lekcyę ręk. B wprowadzić do krytycznego tekstu,
(z wyjątkiem ostatniego wiersza). Powyższe rozumowanie popiera
Saga^ która wiąże się z lekcy ą ręk. B. jak to już wydawca zau-
ważył 2).
>) W narzeczu pikardzkiem mogłoby vausist pochodzić zarówno od roloir
jak od valoir, por. qai vauroit (=qai voudrait) w Auc. et Nic. (Cap. i, w. 1),
* w Floire et Blancheflor w. 1409 vousis, gdzie ręk. A ma i-ausis.
») Alłnordische Saga-Bihliotheh, t. 5, p. 2;^, w. 9; 10.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 15
226 DR. J. REINHOLD
W. 839—40. Des lors que jou Ten vi garni
Des mains le grafe li toli.
Wiersz 839 ręk. jB, który wprowadził Du Mćril do tekstu^
zamiast lekcy i ręk. A, wydaje mi się przeróbką kopisty lekcyi
drugiego rękopisu:
Car ainc qa'il 8'en eust garni.
Kopistę (szampańskiego) ręk. B raziła może konstrukcya
{s^en eust g.^ słowo posiłkowe avoir przy verbum reflex.). Kon-
strukcya ta ucliodzi za pikardzką i), i dlatego możnaby było sądzić,
że ją zawdzięczamy pikardzkiemu kopiście ręk. A^ ale Constans
wykazał, że występuje także w R. de Troie^), a więc w normandz-
kich utworach. Najstarszy przykład tej konstrukcyi mamy właśnie
w normandzkim utworze: Pieśni o św. Alexis.
w. 288. Parfitement 8'at a Deu comandet.
Po raz drugi występuje ta konstrukcya w w. 2081 w ręk. A,
(s'a recovert: pert) podczas gdy kopista B przerabia ten dwuwiersz
zamieniając rym anglo-normandzki na banalny Men: rien (zob. roz-
dział o fonetyce str. 181 § 6 a).
w. 856 — 9 mais tout ensi
Yoliomes que tu ronbliassea
Et par no conseil espoasasses
La filie d'aucan riche roi.
W. 857 ma pikardzką formę Yoliomes, którą możemy zastą-
pić formą voulwns, trój zgłoskową, jak się wyżej powiedziało (zob.
str. 195), natomiast pikardzkie wo, nie dające się zastąpić przez
nosłre^ wskazuje, że wiersz ten nie jest autentyczny. W ręk. B
mamy:
Et qae de ton parage espousasses
Lekcyę tę, nie podaną przez Du MóriFa w przypiskach, na-
*) Zob. Christian von Troyes, Der Lowenritter. Halle 188 i, uwagę F8r-
Btera do w. 2795, rozszerzona w małem wydaniu, Halle 1902, str. LXII, oraz
Leo Wiese, Die Lieder des Blondel de Nesle, Dresden 1904 (w Oes. f. Rom. Lit.
t. 5), str. 108.
2) Op. cit. t. VI, (Paris 1912) p. 153 Bq., zob. także studyam Herzoga Daa
to — Partisip im AUromanischen, druk. w. Beihefte z. Zeitschr. ^. ront. Phił.
XXVI, p. 167.
ZE studyów nad starofr. rijk. 227
leży wprowadzić do tekstu, jak również z ręk B volions w po-
przednim wierszu.
w. 1046—6. En l'o8te ot prendome et raili ant
Dejouste soi assiet l'enfant.
Wyrażenie en l'oste ot preudonie (w gospodarzu miał dzielnego
{scil. człowieka) jest trochę niezgrabne, waryant ręk. A:
Li ostes c'on clamoit Kichier
S'assi8t avoec, tot sans dangier
jest bez sensu. Przyczyny tych przeróbek szukać należy w tern,
że w oryginale znajdowała się prawdopodobnie forma accus. użyta
jako podmiot w zdaniu ^), Pierwszy wiersz brzmiałby tedy: L'ostes
ert pro d'ome et vaillant; vaillant (zamiast vaillanz) jako nomina-
tivus raził kopistów, to też B przemienił go na biernik, a kopista
A przerobił te dwa wiersze nie do poznania.
Wiersze 1123 — 30 w wydaniu Du Mćrira mają w ręk. B
waryanty, które wydawca pominął^ a które lepiej odpowiadają
wersyfikacyi autora naszego poematu:
ręk. A 1123—30 ręk. B
Adont sali .1. pautoniers, A tant es quatre pautoniers
S'eii aporta .1111. sestiers. Qu'en aportent .1111. sestiers;
Boire li donent par amende, Puls en servent monit larg[einent]
Puis li dient, la coope rende O les hennas d'or ou d'argent.
A Toste ąuant aura beu. Floires a premeraina beu,
II en boit, puis li a rendu; A Toste Ta apres tendu;
Et li antre par la maison Et cii autre par la meison
De vin boivent par contencon. Du vin boivent tuit a bandon.
Wiersz 1125 wprowadza liczbę mnogą czasu teraz, {donent)
po liczbie pojed. czasu przeszłego {aporta), to samo w w. 1126 nie
wiadomo, kto to są ci, którzy mówią {dient), ponadto zdanie nie
kończy się w tym wierszu, lecz przenosi się do następnego, roz-
bijając przez to jedność dwuwierszowego „kupletu". Z tych wzglę-
dów należy do tekstu wprowadzić lekcyę ręk. B. Z lekcyi ręk. A
należałoby może zachować jedynie rzadsze wyrażenie par contencon
(na wyścigi), zamiast tuit a bandon.
w. 1289 — 90. De Tantre part est Monfelis
•' Uns chastiaua riches ou manoit
Cii qui la gent ontre passoit, (ręk. B)
*) Zob. ustęp o Morfologii, str; 187 i n. .
16*
228 IJK. J. REINHOLD
Ponieważ wiemy, że FI. et BI. jest poematem normandzkim,
a zabytki norm. nie łączą w rymie iraperf. I-ej konj. {pa.ssoił < pas-
sabat), z imperf. innych konj. (wa/jwi <C manebat) , gdyż jedna
forma w norraandzkiem brzmiałaby passot., a druga maneit. więc
ustęp ten wydaje nam się zepsutym. R(;k. A przedstawia ten
dwuwiersz inaczej :
Ca8tiax rices a cii inanoleut
Qoi la gent outre coudaisoient, (ręk. A).
Ponieważ, jak wynika z następnych wierszy (zob. w. 1296^.
97. 98, 1305 etc); mowa jest tylko o jednym przewoźniku, należy
w tekście krytycznym zachować liczbę pojedynczą ręk. 5, a w miej-
sce passoił wprowadzić conduisoit (czasownik Ill-ej konj.), by ry-
mował z manoit. (czas. II-ej konj.). Ale wprowadzając trój zgło-
skowy wyraz do wiersza zamiast dwugłoskowego, otrzymuje się za
długi wiersz, to też wyraz cii należy, zgodnie znowu z ręk. A^
przenieść do wiersza poprzedzającego, ale wówczas tam znowu
wiersz jest za długi. Kopista A poradził sobie w ten sposób, że
usunął wyraz uns. jako pozornie zbyteczny, ale składnia staro-fran-
cuska lubi przy dopowiedzeniu rodzaj nik nieokreślony. (Na odwrót
kop. B zatrzymał uns^ przerzucił dl do następnego wiersza, a trzy-
zgłoskowy wj^raz conduisoit zamienił na dwuzgłoskowy passoit). Na
pytanie, jaka przyczyna tych, daleko idących, przemian, nie trudno
odpowiedzieć. Oryginał, jak często mogliśmy skonstatować, miai
formę accus. zamiast nomin. i brzmiał zapewne:
De l'autre part eat Monfelis,
Ua fihaste! riche '), ou cii raaneit
QQi la gent outre condaiseit.
Ze d(;powiedzenie do podmiotu występuje w formie accua.
a nie nominat., na to mamy wiele przykładów w R. de Iroief
gdzie one stanowią osobną grupę *).
N. p. Mais Troilua, le pro, le sagę (zamiast: li proz, li sages), w. 513,
Antilogus, le pro, le bel (zamia-tt: li pros, li heus) w. 597.
w 1418. Puet estre encor ia r'av6r»H.
*) Przez to, ie riche jent w accus, bez s, wieriJz ma o 1 zgłoskę mniej,
gdyż to e, jako będące w rozziewie, nie liczy się.
^) Zob. op. cit. t. VI, p. 147 są. Cas rigime pour cus sujet, grapa 6, .ea
opposition a un nora au cas sujet" (p. 148).
ZK STUDYÓW NAD STAUOFR. UĘK. 229
Zamiast trój zgłoskowej (pikardzkiej) formy futurum od avoir
należy, zgodnie z ręk. B (i, co ważniejsza, zgodnie także z ręk. C)
czytać l'en menras {C la ramenras)\
S
w. 1544. Biau eire, de verte le eachiez;
vtrtt. zapewne ma byd verti\ a to zamiast verUe, pominąwszy, że
w naszym poemacie wyrazy takie nie ulegają skróceniu, to wiersz
ten i tak jest o jedną zgłoskę za długi, liczy bowiem 9 zgłosek,
ponadto imperativus względnie conjunctivus od savoir ma w na-
szym utworze jak w R. de Troie formę sacheiz. Z tych względów
należy tę lekcy ę odrzucić a przyjąć do tekstu lekcy ę ręk. B:
Biau sire, chiers, toz sui jugiez.
W. 1587 — 94 nie przedstawiają się należycie powiązane w wy-
daniu Du MćriTa, który pominął waryanty z ręk. 5, a skrócenie
ręk. A źle rozwiązał. Oto lekcye obu rękopisów:
ręk. A w. 1587—91 ręk. B
La plus foible ne la meuor La plus feble ne la menor
Ne doute roi ne aamacor Ne prendroit Tost Tempereor
Neis Tempereres de Romę Qai de Ronie est sire, en .XV. anz.
N'i feroit vaillant ane pome. Tontes sont moult larges et granz.
Par force nus hom ne par gnerre Par force nus hom ne par guerre
Ne porroit b. conąuerre (1592) Babiloiue ne paet conquerre
Encontre engien rest si gardee Contrę engin rest si bien [gaarie]
Par larron ne poet estre emblee De nule part n'fcn donte mie.
Treść ostatnich dwóch wierszy lekcyi ręk. A nie wiąże się
zgoła z poprzedzającym je ustępem. Autor opisuje Babilonię, którą
przedstawia jako twierdzę nie do zdobycia; otaczają ją silne wieże
(w liczbie 700), z których „uajsłabsza i najmniejsza nie boi się
króla ani almanzora, ani cesarz Rzymu nie zrobi tam nic, siłą ani
wojną nikt nie mógłby zdobyć b: (uzup. b[abilonii]) (lekcy a ręk. ^),
ostatnie zaś dwa wiersze mówią, że „jest dobrze strzeżoną i nie
może być wykradzioną przez złodzieja".
Ten brak związku usunął wydawca częściowo przez to, że
literę h mv vj. 1592 rozwiązał jako hlancefior. Zdaje się, że tak samo
rozumiał ją kopista, którego przeróbką są ostatnie dwa wiersze.
Z dalszego ciągu, jak z poprzedniego, widać jasno, że wszystko
odnosi się do miasta Babilonii, że wzmianka tycząca się Blanche-
flory musi tutaj być wtrętem. Lekcya ręk. B nie pozostawia zre-
230 DR. J. REINHOLD
sztą Żadnej wątpliwości; co więcej nawet ręk. C rozwiązał w w.
1592 b przez babiloine, chociaż w dalszym ciągu podaje lekc3'ę ręk.
A, z czego widać, że wspólne źródło ręk. A C miało lekcyę ze-
psutą.
Do tekstu należy zatem wprowadzić wiersze 1591 — 4 ręk.
B. Ale czy i poprzednie 4 wiersze należą do oryginału w brzmie-
niu ręk. B? Tutaj na pomoc przychodzą nam obce przeróbki: I tak
Saga pisze:
ok enn rainnsti af J?e'\m vinnr keisarann af Rómaborg med
alit sitt lid, ok a .VII. vetrum i), (p. 46. w. 3). Że empereor stało
w rymie (w. 1588), zdaje się wynikać i z angielskiego poematu,
który zachował ten sam wyraz w rymie:
Ae alre febleste tur
Nolde nołt dute /^e emperur (w. 621 — 2).
Że w pierwotnej lekcyi była mowa o „wojsku cesarza Rzymu"
i o zdobyciu wieży (względnie miasta), świadczy także poemat
Fleck'a, w którym czytamy:
der alle die hers kraft
die der keiser von Róme hat
her in daz lant komen lat
joch ane strit und ane wer,
nocb danne mac daz michel her
mit ailen ir sinnen
den tum niht geioinnen, (w. 4288 — 94).
Jedyną wątpliwość mogłyby nasunąć wiersze angielskiego poe-
matu (w. 625—8), w których mowa o zdobyciu „dziewczyny":
„gdyby wszyscy, którzy się urodzili, zaprzysięgli to na swoje oczy,
równie prędko zdobyliby dziewczj^nę, jak [ściągnęliby] słońce
i księżyc z nieba". Sądzę, że wobec zgodności tylu tekstów, mo-
żna powjj^ższy czterowiersz przypisać angielskiemu poecie i uważać
jego dalekie podobieństwo z lekcyą ręk. A za przypadkowe.
w. 1685— 94. Trois en a el chief d'an estage,
Estre le maistre le pląs sagę.
87 Cii est cruels moult durement;
Por cou le criement moalt ferment,
*) Kolbing niesłasznie aważa to za dodatek aatora Sagi; jak widaimy, ręk.
B, zaniedbany przez Du Merira, zgadza sie co do treści z Sagą, która ze swej
strony daje rękojmie, że lekcya ręk. B jest autentyczną.
ZK STUOYÓW NAD STAUOPK. RĘK. 231
Del mangier sort et del lit faire:
Li inastins eat fel depataire.
91 En son puing tient chasciins une arnie,
92 Ou misericorde ou gisarme.
Cii qui gardę Thns de la tor
Set bien ąuant ii est nait ou jor:
Wydawca objaśnia w uwadze, że wiersze 1691 — 2 znajdują
się w rękopisach dopiero po dwóch następnych, lecz „sens wyma-
gał", by je przestawi(^. Tymczasem ustęp ten w powyższem
brzmieniu Du MóriPa jest nonsensem, bo w. 1687 mówi o „na-
czelniku straży" (maistre le plus sagę), z w. 1688 — 9 nie wiadomo,
kto się go boi, (criement), czy dziewczęta, przebywające w wieży,
czy strażnicy, ani komu służy (del mangier etc); w w. 1690 wy-
stępuje nowa figura (li mastins)'^)^ w w. 1691 dowiadujemy się, że
-każdy trzyma w ręku broń", i nie wiadomo, do kogo to się od-
nosi, wreszcie w. 1693 — 4 są chyba zanadto banalne, by należały
do oryginału („ten, który strzeże drzwi, wie dobrze, kiedy jest noc
lub dzień'^). Ponadto w w. 1690 fel deputaire byłby na połowę XII w,
błędną konstrukcyą gramatyczną, bo wówczas miano jeszcze po-
poczucie, że to nie rzeczownik, lecz zwrot przymiotnikowy: de
put aire.
Biorąc pod uwagę waryanty ręk, B^ zaniedbane, lub pomi-
nięte przez wydawcę, otrzymujemy tekst wcale poprawny, logi-
cznie i gramatycznie dobrze powiązany:
1686 Estre lew maistre le plus sagę,
A cai chascuns de .IX. apent;
Par lai les servent humblement
Et del mangier et del lit faire.
Li maistre -) est fel et de put aire.
Et si guarde Tais de la tor;
Bien sert celes et nuit et jor.
En son poing tient chascuns nne arme...
Treśó jest jasna: po trzech [strażników] jest na każdem piętrze^
najdzielniejszy jest ich przełożonym, jemu podlega każdy z dzie-
więciu, przez niego służą im (t. j. dziewczętom na wieży) pokor-
1) Mastin (n. fr. matin] znaczy: przyzwyczajony do domu. oswojony, {scil.
pies), służący. Tutaj więc li mastins nie odpowiada treści ustępu.
2) Zamiast li mastins (ręk. A), ma ręk. C (jak rek. B) także ly maisłres,
co dowodnie świadczy o autentyczności tej lekcyi.
232 r>K. J. REINHOLD
nie... przełożony jest okrutnikiem i strzeże drzwi wieży. Dobrze
służy owym dniem i nocą i t. d. Ze przełożony straży i ten, który
strzeże drzwi, jest jedną osobą, wynika nie tylko z lekcyi ręk. B,
ale z obcych przeróbek, co zauważył wydawca Sagi (p. 49. n. 12).
który przeciwstawił zagraniczne teksty (Sagę. poemat szwedzki, ang.
Flecka i Dideryka) poematowi francuskiemu. Gdyby był znał lek-
cyc ręk. B. byłby uniknął tego błędnego mniemania o archaiczno-
ści zagranicznych przeróbek.
Ręk. A w. 1710—11 Ręk. B
Pai8 demande les sers de sus. Pnis inande ses rois ses dns
Dont li fera le chief trenchier Lors si li fet le chief trenchier
Du Mśril wybrał lekcyę ręk. A. która nie ma sensu, bo al-
manzor nie zwołuje swoich „sług z dołu", lecz podległych mu
wassali (królów, książąt). Saga^ jak zauważył wydawca ^), zgadza
się z lekcyą ręk. B, co daje rękojmię jej autentyczności.
w. 1729 — 3. D'arain eavres, tout tresjetes:
OnąueB mais ne fa v^as tes.
Qaant ii vente, si font dous cri
Qa'oDqaes nus home tel ii'oi.
Czterowiersz ten zarówno przez swój pikardzki rym {łres}ete»
(<^ trans jactatus): tes (^talis), jak przez repetycyę (wiersz 1732 =
= 1730) jest podejrzany. Ręk. B ma w jego miejscu dwuwiersz,
nie podany wcale przez wydawcę:
D'arein oavrez, tresgeteiz
Quant ii rentę si foDt haaz criz.
Zdaje się, że rzadziej używany wyraz tresgeteiz skłonił ko-
pistę A do przerobienia tego dwuwiersza i rozprowadzenia go na
4 mersze, przy tej sposobności zakradł się rym pikardzki.
Ręk. A w. 17.33—6 Ręk. B
Si ne fn ainc beste tant tiere Chascnns oisiax a sa manierę
Se de son cant ot la manierę II ne fa one beste tant fiere
Lapars ne tygre ne lion Liepart ne tygre ne lions
Qa'il n'en soient en soupecon Ne B'aBoait qaant ot les sodb
Wydawca przyjął do tekstu lekcyę ręk. A, odrzuciwszy do
przypisków lekcyę ręk. B\ tymczasem wyrażenie en soupecon
(„w niepokoju") nie nadaje się tutaj wcale. Myśl według A byłaby.
*) Op. eit. p. 50, w. 8, 9, uwaga.
ZK studyÓw nad stauofr. uęk. 23S
że niema tak dzikiej bestyi, któraby, słysząc ten śpiew, nie była
w niepokoju, a według J5, któraby nie uspokoiła się, nie złagodniała.
Zdaje się, że wybór między terai dwiema wprost przeciwnemi so-
bie myślami, nie powinien nastręczać żadnej wąt{)liwości, gdy się
uwzględni znany od starożytności pogląd na wpływ muzyki i śpiewu
w kierunku uśmierzania i uspokajania namiętności. W każdym ra-
zie lekcya ręk. B jest poetyczni ej sza i łatwiej sobie wytłomaczyć,
jak mniej często używane ne sasoait mogło pod piórem nie rozu-
miejącego kopisty zamienić się na nen soienł, niż odwrotnie, tern
bardziej, że obecność kilku rzeczowników, jako podmiotów, zachę-
cała kopistę do umieszczenia orzeczenia w liczbie mnogiej.
w. 1739. Et tant de faus et tant de Trais,
Jednozgłoskowa forma vrais (pikardzka) budzi podejrzenie,
że wiersz ten nie jest w tej formie autentycznym; również faus
(fałszywy), odnoszący się do ptaków, śpiewających w ogrodzie suł-
tana Babilonii, nie ma tutaj sensu. Lekcya ręk. B, nie przytoczona
przez wydawcę, usuwa obie trudności. Czytamy tam:
Et des fetis et des verais
WyTa.z/ełis=faiłiz (<; factitiu) znaczy: zrobiony, modelowany,
rzeźbiony, i odnosi się tutaj do sztucznych ptaków spiżowych, o któ-
rych była mowa w poprzednich wierszach (w. 1727 — 32).
w. 1745 — 6. Qui les sons ot et restormie
Monit est dolans s'il n'a s'arnie.
Wyraz estormie'^) (z st, niem. Sturm) nie ma tutaj sensu
i myśl całego dwuwiersza jest przez to wypaczona: „Kto słyszy
dźwięki i wielki hałas (lub: walkę i), bardzo boleje, jeżeli nie ma
swojej przyjaciółki". Tymczasem, zajrzawszy do ręk. B, znajdujemy
tam waryant, nie podany przez wydawcę, i odrazu dwuwiersz na-
biera właściwej sobie fizyonomii:
Qui le son ot de l'ernionie,
Kto słyszy dźwięk harmonii rozśpiewanych ptaków, które od-
dają się radości w ogrodzie (qui par le yergier joie font, w. 1744),
*) Godefroy (Lexique) objaśnia ten wyraz przez: grand iruit, tumulte,
ehoc, bataille, eombat.
234 DR. J. REINHOLD
ten bardzo boleje... Podobną myśl wyraża autor poematu Parto-
nopeus de Blois, (zob. w. 49 — 60),
w. 1777—8. Et dea oisiaus oist les sona
Et haas et bas lea gresillona
Wiersz 1778 razi swoją banalnością i nieudolnością grama-
tycznej konstrukcyi. dlatego należy w miejsce tych dwóch wierszy
wstawić lekcyę ręk. B. która zawiera ładną myśl w ładnej formie;
Et oit les oi8ianx par doucor
Chanter le lait qu'il font d'aDQor.
Człowiekowi, który słyszy ten śpiew, mówi poeta, wydaje się,
że jest w raju. Odnośnie do lai d^amor, które wyśpiewują ptaki na
wiosnę, zob. analogiczne myśli w poezyi prowensalskiej i szeroko
rozprowadzone w poemacie Part. de Blois ^) (w. 30 i n.).
W w. 1899 guatre onces z ręk. A powinno być poprawione
na q. cenz onces zgodnie z ręk. Biz treścią, bo Floire każdego
następnego dnia podwaja stawkę, pierwszego dnia przyniósł sto,
drugiego dwieście, trzeciego więc ma przynieść- 400 uncyi złota.
Wiersz brzmiałby tedy: Quatre cenz onces Tendemain.
Odrzucona przez wydawcę lekcya ręk. B po w. 1938 należy
do tekstu, ma bowiem swój odpowiednik w norweskiej przeróbce,
która, jak wiadomo, reprezentuje grupę a. Zwrócił na to uwagę
już wydawca Sagi (p. 55 n. 17).
w. 1947 — 8. II Bot parler tant richeraent,
Et cii le vit tant bel et genti
Wydawca zaznacza w przypisku, że ii w w. 1947 jest z ręk.
B. natomiast ręk. A ma tutaj cii. Otóż należy przedewszystkiem
stwierdzić, że oba rękopisy mają cii, oraz że powyższa lekcya ręk.
A nie ma sensu: „Ten (Floire) umiał mówić tak bogato (to znaczy;
o swoich bogactwach), a ten strażnik widział go tak pięknym i mi-
łym". Niema związku między jednym wierszem a drugim. To też
kopista A dodaje dwa wiersze, które Du Mćril przyjął do tekstu 2),
a które należy odrzucić, jako wtręt późniejszy. Błędna lekcya ręk.
A powstała stąd, że któryś z jego poprzedników niezrozumiałe mu
*) M. Kawczyński, Part. de Blois (Rozpr. Akad. Um. t. 34) p, 66 i n.
*) Por cou qa'en lui vit tel biautć Toute eotrelaist sa cruaate, wydawca
dodaje jednak: „ces deax yers manquent, pent etre avec raison. dana S.
ZR STIIDYÓW NAD STAROFR. RĘK. 235
może lot oddał przez sot^ albo też źle odczytał. W ręk. B zacho-
wała się pierwotna lekcy a:
Cii Tot parler si richement
Et bel enfant le voit et gent
„Ten słyszy go mówiącego tak „bogato" i widzi go pięknem
i raiłem dzieckiem", mówi więc do niego: „nie jesteś szpiegiem"
i t. d. Natomiast ręk. A ma między jednem a drugiem wtrącone
dwa wiersze, w których zapewnia: „dla tego, że w nim widział
taką piękność, zaniechał całej swojej srogości", i mówi: „nie jesteś
szpiegiem".
w. 1969 — 74;. Le sień li done et si li rent
Le gaaing, et cii le repient.
Ne juera mais, Floire dist:
Toat maintenant del ja en-ist.
Atant Ten maine li haissier
O lui a son ostel mangier;
Powyższy ustęp, którego dwa pierwsze wiersze należą do
ręk. J?, a pozostałe cztery do ręk. A^ jest niejasny w swej ekspo-
zycyi. Floire mówi (w. 1971). że nie będzie więcej grał, choć go
nikt o to nie prosi; wychodzi natychmiast [sam], a w następnym już
wierszu prowadzi go gospodarz. Zajrzawszy do ręk. B, znajdujemy
lekcyę, nie podaną przez Du Mórila, która usuwa wszystkie te
sprzeczności czy nierówności. Zawinił znów wydawca, który przy-
toczył z niej wiersze 1969, 1970, a dwa dalsze opuścił. Po w. 1971
czytamy w B:
Car soi tenoit a engignie.
Pnis li a doucement proie
Qae la coape au gen meist :
„Non ferai, yoir", Floires li dist.
Gospodarz prosi tedy Floire'a, aby w grze postawił puhar,
<}zego ten nie chce zrobić; nie ma też mowy o tem, że sam wy-
chodzi, i w. 1973 — 4 wiążą się logicznie z lekcyą ręk. 5, t. j. go-
spodarz po odmowie Floire'a prowadzi go do domu na obiad, w na-
dziei, że jeszcze go zdoła nakłonić do postawienia puharu.
w. 2019 — 22. Jou porpenserai entretant".
Floires li respont en plorant.
_,Ci8 termes", fait ii „est trop grans"
Li portiera li fu respondaus:
236 DK. J. REINHOLD
Wyrażenie w w. 2022: „odźwierny był mu odpowiadający"-,
przypomina konstrukcyę chińskiej gramatyki i widocznem jest, że
powstał dla potrzeb rymu pod piórem niezdarnego przerabiacza
czy kopisty. Zamiast tych 4 wierszy ręk. A. ma ręk. B odmienną
lekcy ę, nie podaną przez wydawcę:
2019 En doinentres pourpensere
a Com fet engin querre porre.
20 Floire* li respont en plorant
fe Ci a termę, fet ii „moalt grant".
I w tej lekcyi wyrażenie w ostatnim wierszu: ci a termę m. g^
(jest tutaj termin zbyt długi) razi swoją niezgrabnością, której
niema w odpowiednim (t. j. przedostatnim) wierszu lekcyi A. Przy-
czyną tych przeróbek jest użycie przez poetę formy biernika ^)
grant dla rymu z plortint, jako orzeczenia zamiast formy podmiotu
gram. Kop. A dorobił do plorant inny rym, wyrzucił wiersz 2019 a,
a w jego miejsce wstawił następny (w, 2020), w. 20206 zajął,
miejsce w. 2020, a do niego dorobiony został nowy wiersz z od-
powiednim rymem. Natomiast kop. B, którego również raziła forma
biernika, jako orzeczenie, zamienił wyrażenie U est na ci a, po
którem regularnie następuje biernik. Pierwotna lekcy a brzmiałaby
tedy;
En d. porpenserai | Com fait engien q. porrai Floires li
r. en. p. i Cii t. f. ii. est trop grant.
ręk. A w. 2091—2 ręk. B
Quant ele se fa porpensee, A lui dut estre present^
SI a parlć conime senee: Dont dist Tengin qu'ele et trove.
Du Móril przyjął do tekstu lekcyę ręk. J., nie wspomniawszy
nawet, że istnieje odmienna lekcya w ręk. B. Porównywając te
lekcye. widzimy, że w ręk. A mamy do czynienia z banalną prze-
róbką, która zatraciła ważne ogniwo myśli Klary, przyjaciółki
Blaneheflory, że należy [ukrytego w koszu kwiatów] Floirea „spre-
zentować" Blancheflorze. Znowu forma biernika ^) presente (zamiast
presentez) użyta dla potrzeb rymu, była kamieniem obrazy dla ko-
pisty A. który przerobił cały dwuwiersz.
w. 2163 — 4. Lor baisiers est de grant doucor.
Forraent les asavenre amor.
•) Zob. odnośny rozdział w niniejszej pracy str. 188 i n.
ZE 8TUDYÓW NAD STAROFK. UĘK. 237
Drugi wiersz powstał z dowulnej kombinacyi lekcyi ręk. A
y. lekcyą r(^k. B. której nie podai wydawca. Lekcye te brzmią
w rękopisach:
ręk. A ręk. B
Lor baisiers est de grant doiicor Leur besier iert de douce amor
Forment les asseare amor Monit l'a8avearent par doucor
Wydawca przyjął do tekstu lekcyę ręk. A^ zmieniwszy tylko
wyraz asseure na asaveure przez dowolne odcięcie końcówki liczby
mnogiej z asaveurent. Lekcy a ręk. B ma wyrazy w rymie w od-
wrotnym porządku, a zamiast forment ma nioult. Przyczyną ta-
kich zmian czysto stylistycznych mógł być albo biernik, użyty
zamiast nominat., albo rozziew^ który kopiści chcieli usunąć. Jeżeli
pierwotna lekcy a brzmiała:
Lor baisiers est de grant doucor,
Modlt lor asseure amor.
to rozwiew po wyrazie asseure. dopuszczalny w naszym poemacie ^),
raził późniejszych kopistów. Jeden usunął go, zmieniając jednozgło-
skowe mouU na dwuzgłoskowe forment^ przez co powstała elizya,
drugi przerobił cały dwuwiersz, a nie rozumiejąc w tem miejscu
przenośnego znaczenia asseure *), czy też źle go odczytując *) zmienił
na asaveurent, przez co powstało banalne powtórzenie myśli poprze-
dzającego wiersza. W lekeyi ręk. A myśl je.st taka: Ich pocałunek
(pełen) jest wielkiej słodyczy, miłość wielce ich upewnia (t.j. daje
ira poczucie pewności, bezpieczeństwa). W lekeyi ręk. B subtelna
ta myśl zatraca się zupełnie: Ich pocałunek (pełen) był słodkiej
miłości, bardzo go kosztowali dla słodyczy. Lekcya ręk. 5 jest więc
1) Działa tutaj jeszcze wpływ końcówki iac. af, zob. odnośny astep o roz-
siewie (-tr. 203).
^) ctsseurer (<i adsicurare znaczy pierwotnie; upewniać, zapewniać
kogoś, lub (reflekaywnie) siebie, w dalszym rozwoju nabrało znacz, dawać
poczucie bezpieczeństwa. Godfroy nie podaje tego znaczenia, ale ono wy-
stępuje jeszcze u Corneill6'a [Horace, w. 1211 un oracie m'assure. które Darme-
steter tłóm. przez: „mettre en etat de confiance, de securite", zob. Diet. gin. I,
p. 152).
') asaoorer zamiast asseurer, błędnie przez kopistę wprowadzone do ręko-
pisu, spotyka się i gdzieindziej, zob. n. p. waryanty do Yvain w. 3559, (Christian
». Troyes, Samłliche Werke. t. II, Der Lowem-iłte-r, Halłe 1887, p. 1-48.).
238 Ł)l'- J- RICINHOLD
banalną, ale przynajmniej zrozumiałą, ale przemiana asaveureuły
które odnosi się w zdaniu do pary zakochanych, na asaveure, które
odnosiłoby się do amor jako podmiotu, wypacza całkowicie sens
tego zdania. Asaveure mogłoby tutaj mieć znaczenie nieprzecho-
dime='plaU „podoba się'', czyli „miłość wielce im się podoba", ale
w takim razie accus. les należałoby zmienić na lor^ którego niema
w żadnym z obu rękopisów. Tych dowolności unika się, zachowu-
jąc lekcyę ręk. A.
w. 22'49 — 52. Błen le connoissent cii del mont,
Car toat le sentent qai i sont.
Por cou que ne peut estre estable
Et Fortane torne sans fable.
W w. 2249 i 50 nie wiadomo, do kogo lub czego ma się
odnosić Ze, które Du Móril wiernie powtórzył za ręk. A, nie ba-
cząc, że to forma pikardzka, zamiast la, którą wydawca stale za-
stępuje pik. /e, zachowując formę le dla rodzaju męskiego. Ale co
znaczą te wiersze? „Znają ją ci ze świata, ponieważ wszyscy ją
czują, którzy tam są". To nie ma sensu i tak samo niezrozumia-
łemi są następne wiersze, z których ostatni nie wiąże się z po-
przedzającym. Lekcya 5, nie podana przez wydawcę, usuwa te
trudności :
Bień la c. cii d. m. Et en sa poestć tuit sont | Seur ce
qu'i ne peut estre c. ] c'est fortunę desmesurable. Jedynie w pierw-
szym wierszu należy usunąć cii del mont. które Du Mćril wziął
z tego rękopisu, a wstawić odrzuconą przez niego lekcyę ręk. A:
łout li mont. Zmiana w B tłómaczy się tem, że mont (forma bier-
nika) stoi tutaj zamiast monz dla rymu,
w. 2377 — 80. Floires o s'amie gisoit:
En son vi8 nul samblant n'avoit
Qu'il fost hom; car a son menton
N'avoit ne barbe ne grenon.
Dokończenie myśli w. 2378 następuje w połowie następnego
wiersza, przez co jedność dwuwierszowego „kupletu" jest zni-
szczona. Z tego względu należy do tekstu wprowadzić lekcyę ręk.
5, której Du Mćril nie podał, a która zachowuje tę jedność: w.
2378 — 9: Qu'il fust hom, nul semblant n'avoit , Car en face ne en
menton.
ZE 8TIIDYÓW NAD STAROFR. KĘK. 239
W. 2423—6. II Tordone, 8'es fait lever,
Estroit lier et bien *) garder,
Que ii ne paissent CBcaper,
Apres fuit ses barons mander.
W pierwszym wierszu Du Móril nie rozumiał wyrażenia U
lor done=il le leur accorde ^) i wydrukował U lordone które niema
tutaj sensu. Lekcya ręk. B, który ma U leur done, usuwa wszelką
wątpliwość, że nie mamy do czynienia z czasownikiem ordoner,
gdyż l'eurdone jest nieprawdopodobnem. Po za tem cztero wiersz
ten w lekcyi ręk. A^ zdaje się, reprezentuje pierwotną lekcy ę,
choćby ze względu na to, że ma jeden rym (na er) we wszystkich
4 wierszach, zjawisko tak ulubione w naszym poemacie. W ręk.
B lekcya inczej się przedstawia:
II lear done, s'e8 fet vestir,
Pnis les fet au sers sesir:
Estroit lier et bien garder, etc.
Ponieważ admirał sług ze sobą nie zabrał, a wiązać każe
naszą parę po wyroku (zob. w. 2638), sądzę, że do w. 2424 należy
wstawić lekcyę ręk. A, odrzuconą niesłusznie przez wydawcę.
ręk. A w. 2431—3 ręk. B
a) Vienent roi et empereor Vienent i roi et anmacor
6) Et doc, et conte, et aumacor. Et duc et conte et vavasor
e) Toas emplist li palais le roi Tont emplent le pales real
d) De sa gent qui sont de la loi, Dont li piler sont le cristal
e) Li pales est et granz et larges
/) Touz fu plains des genz qni i sont
9) Grant noise et grant temoate font.
h) II les a fait trestous taisir; Li amiranz les fet tesir.
Z tych ośmiu wierszy (ręk. J5, względnie pięciu ręk. A) Du
Mćril zbudował sobie tekst z trzech wierszy fa, 6, h)^ odrzuciwszy
do przypisków wiersze c, d lekcyi ręk. A i nie wspomniawszy ani
jednem słówkiem o istnieniu obszerniejszej lekcyi w ręk. B. I nic
lepiej nie charakteryzuje chaotyczności wydania Du Mćrira, jak
powyższy ustęp jego tekstu, z którego wyrzucił wiersze, przekazane
1) To jest z ręk. B, ręk. A ma estroitement les fait.
^) Odnosi się to do prośby Floire'a, by go nie zabił bez sądn baronów;
admirał czyni zadość tej prośbie.
240 UK. J. KKINHOLD
przez oba rękopisy. Wiersz jego (2433) jest niezrozumiały, bo
nie wiadomo, dlaczego admirał ucisza swoich ludzi, i jego wyja-
śnienie znajduje się jedynie w iekcyi ręk. B (wiersz g). Auten-
tyczność', powyższej Iekcyi ręk. B potwierdza poniekąd poemat
niderlandzki ze swoimi wierszami 3387, 90 „Die pilare waren alle
van kerstale" (por. wiersz d); „Dat was ere milen wijt ende lanc"
(w. e). W Iekcyi ręk. A empereor jest wtrętem, bo o „cesarzach",
podległych komu innemu, nawet średniowieczni poeci nigdzie nie
bają; Dideryk ma w tem miejscu: „coninghen, hertoghen. ghe-
meenlike", (w. 3384), a więc jak ręk. B (roi, duc, vavasor).
Wiersze (2501 — 2): Qant cii ot (1. a) dit qui la hesoigne j
Jient a trop mahaise, et tesmoigne, nie mają sensu. Lekcya ręk, £»,
nie podana przez wydawcę, należy do tekstu (zob. ją w Apeo-
dyksie).
W w. 2561 — 4 należy wiersz 2563 umieścić przed w. 2562
(zgodnie z ręk. A, gdzie avoient rymuje z estoient) tak, by w. 2562
rymował z w. 2564 (= rymowi z ręk. A), a w. 2561 z w. 2563,
przez co uniknie się dwóch nienormandzkich rymów, t. j, mieszania
końcówki imperf. I-ej konjug. z imperf. innych konjugacyi.
ręk. A w. 2599—2602 rek. B
Nas contrefaire ne 1'porroit Qaaat liee estoit ou ąuant pioreit
Coa ert a via cui Tesgardoit Qui certeinent la regardoit
Qua a as ieas ii'aperceast A sea ieiilz ne Taperceast
Fors as lerraes, qae tristre fast Fors aus lermes que tristo fust.
W Iekcyi A w. 2599 nie ma sensu i zawiera fałszywy (nie
normandzki) rym, cały czterowiersz w tej Iekcyi wypacza mvśl
poety, który opisuje jaśniejącą piękność Blancheflory: oczy jej były
jasne i śmiejące się (w. 2597). mimo strasznego położenia nie nio-
żnaby poznać, iż była smutua, chyba po łzach.
Wiersze ręk. A. odrzucone przez wydawcę do przypisku (str.
112, n. 4), należy wstawić do tekstu po w. 2710, gdyż ich odpo-
wiednik odnajdujemy u Diederyka v. Assenede, w. 3714 i n; tak
samo wiersze odrzucone na str. 114 n. 2, jak świadczy niderlandzki
poemat (w. 3763), należy wstawić po w. 2756.
Odrzucone przez Du MćriTa wiersze (na str. 112, n. 1) pod
pozorem, że znajdują się tylko w ręk. A^ są autentyczne, gdyż,
rzecz dziwna, wbrew zapewnieniu wydawcy, znajdują się w obo
rękopisach.
ZE STUDYÓW NAD 8TAROPR. RĘK. 241
W. 2803 — 6. L'amiral8 inćisrae en a ris;
Apres oom ii fu entrepris
DedpDs la tor, et abaubis,
Quaat ii fut presentćs Claris.
Wiersz 2803 brzmi w ręk. A li rois metsmes, a Du Mśril
poprawia go na l'am. meisme bez uzasadnienia, ręk. B nie ma ani
tego wiersza, ani w. 2805, rym abaubis [<i abaubiz): Claris^ wska-
zuje na pikardzkie pochodzenie i jako taki jest podejrzany. To
też w miejsce tego 4" wiersza należy -Wstawić lekcy ę ręk. 5, nie
podaną przez wydawcę: Aprós com fu entre eles mis j Et com fu
presentó Gloris (z ręk. A, ręk. B ma jak zwykle Claris).
Formy pikardzkie avera (w. 2834) i saveriez (w. 2871) zni-
kają, gdy się uwzględnia lekcye ręk. jB, co tem bardziej należy
czynić, że lekcya ręk. A^ w w. 2834 narusza równocześnie jedność
dwuwierszowego „kupletu", forma zaś saveriez byłaby czterozgło-
skową i naruszałaby rytm: wiersz miałby 9 zgłosek zamiast 8.
Obok powyższych emendacyi i konjektur jeszcze cały szereg
drobniejszych poprawek stylistycznych czeka przyszłego wydawcę
naszego tekstu. Łatwo to uczynić przy pomocy Apendyksu. w któ-
rym zebrano wszystkie waryanty, czy to pominięte, czy też źle
odczytane przez Du MćriFa. Ogólna liczba wierszy, mających takie
waryanty, dochodzi tam do cyfry blisko 1600, co w stosunku do
liczby wierszy całego poematu (2974) stanowi przeszło jego połowę.
Apendyks.
1,1) Oez aeingnear, tuit... 45. Les dames o. s.
5. S'a eest conte... 46. L'ane a Tautre parlent d'amoars.
17. Floires, A Flores jako I przy- 50. Bień a passe pląs de .VII. ans.
padek. 53. (C) Et se commence.
20. Floires A Elores (i tak stale). 54. Ensi dit el c.
*39. '') ... brodez par cors [p. 221]. 57. A navie fa mer passes
*40. estors] em. Ectors [p. 221]. 58. fu] estoit.
*41. Moult tinc por boen et chier le 59. Fenix.
paile [188J. 60. Passś ot mer sur c.
p. 2, n. 7. Dindes] 1. D'Inde, ot oars] 63. .1. mois tout plain...
C a our. *67. ... avoir prenoit, (C) prenoit.
*) Gdzie rękopis nie jest podany, rozumieć należy ręk. B.
*) Wiersze, opatrzone gwiazdką, omówiono w ciąga niniejszej pracy na
podanej w nawiasie stronicy.
Rozprawy Wydz. filolog, T. LIV. 16
242
DR. J. REINHOLD
1=69. De .XXX. 1. de r. [151].
p. 5, n. 2 ainc] (C) lors.
*71. Ne chastiaua ne bors en e. [207].
76. S. n. a fet appareillier.
78. Pląs de ,XL.
79. „Seingnear", fet ii, car v. a.
83 en la champaigne
87. vont] vint.
89. De peierins tuit li p.
90 par amor.
93. Cii au b....
95. B'ert] (C) 8'est.
98. De cui enfant ou rentre avoit.
100. cant] (C) 8aut(!).
101. s'el] (C) et le.
102. La meschine meinent...
103. ... Phenis.
104. Li rois Ta f. e.
105. II paroit bien a s. v.
110. Q. ii mer por rober p.
111. es nes] (C) en mer.
113. Bon vent orent et b. p.
11-4. Reperent 8'en lie et j.
116. Qaant sont en lor terre arrivó.
117. {A) A. est isaus; {B) issi.
118. ... o] et.
120. Du roy est vena la n.
121. La nouvele lie et joiant
122. Noncieront cii q. v. d.
126. Qtii a son el pais.
127. Es] (CO E.
130. Largement, car moult ert c.
132. De gaaing donnę 1. m.
133. ... fait] vet...
134 En ses cb.
137-8. vae. B.
146. Si ouvroit la meschine o soi
147. La chrestienne vit p.
148. Mouvoir conlour et t.
149—50. ... touchier: vouchier
p. 8, n. 2, dist li] (C) li dist.
159. ... sanz deyiaer.
163. ... qu'ele devoit.
164. E. ce dont gries estoit.
171. ... por le jour
172. Sa filie mist non B.
173. Li r. mist non a son tiU F.
*175. Moult par arna ferment Tenfant.
*177. 1 Conmande l'ont a la roine [222].
8. j Pour ce qa'ele iert de sens garnie.
180. Dou tretout fors de Taletier.
182. {A] Car lor lois Taatre refasoit.
p. 9, n. 2 Ele] (C) Et le.
187. lor] li.
189. Ensemble en .1. lit les c.
192. Bien norri farent et bien grant,
194. ... esteust] (C) estoit.
195. ... si] tant.
*199. Gaidons le comande a .1. mestre.
, Gaidon] (C) qae adont [207].
203. Mi r. a dit a s. e.
204. Qae ii apraingne en ploarant
205. II repont.
206. B. dont ne a.
p. 10, n. 5. {C} E les v.
219. 1 N. d'eals .II. conseil nen avoit,
20. ) De soi quant Tautre ne veoit.
221 que-l soufriient cnre.
222. En amer mistrent moult lor care.
p. 11, n. 1. Au retenir.
*225. L. 1. et antours [152].
*226. Et quant parler orent d'a.
*227. Ovide on moult se delitoient.
*228. ... qu'il ooient.
229. Li livre8 1. f. plus h.
230. Ce sachiez bien d'enl8 e.
231. Onque8 d'am6r n'orent mesure.
232. Chaucuns i mist toute sa cure.
234. De la joie.
( Ensamble vont, ensemble vienent.
D 236 '
'^' '\ Le grant joie d'amor maintienent.
237. I. V. et le pere.
p. 11, n. 4. ... plante ot.
242. ... cii oisel.
247. Des oisiaus orent tel biaus cham.
256. [A) escrieent, [C) eecriprent.
257—8. vac. A.
266. q. nus ne Tentent, (C) n'e8 n'en
271. Q. f. porra e.
273. Kn eh. vient a la r.
279, La r. vit. s. s.
280, Iriet] (C) II vient, (5) Irie.
281. De sanc ot tout le front t,
282. II Tapele p. gr. c.
ZE STUDYOW NAD 8TAR0FK. RĘK.
243
285. (C) a 868 tost le p.
286. (C) ... ne prendons.
287. (C) Ele dist.
p. 13, n. 8 com] (C) qae.
p. 13, n. 9 nostres] (C) nos.
295. ... sanz demorer.
296. Lai veil f. 1. eh. couper.
302. Et son aeingneur si c.
306. terre] vac.
310. (C) Qui ne 8'en estuet ra.
313. dist] fet.
319. I Des qne 80uvent na la verra.
20. I Je croi moult tost Poubliera.
322. Par confort d'aucane a. a.
*823. M. 86 face Guedon [188].
34. Qae prendre ne lor poust lecon.
325. ferons] fesons.
326. Qae renveons la p. a.
327—8. vac B.
331. Car raoalt sont voir d.
332. ... qai se sentent d'amor.
333. ert] (C) est.
334. Mener en voudra la p.
336. Ele ponr li garder r.
337. Et Yons bien li assearez.
340. Li r. a Flolres d.
•346. Qne les Bi. et mon mestre [209].
*348. Asseurez en est da roy [222].
*349. I Qae o sa merę muire oa aille.
*50. J Ainz quinze jours Taura sanz faille,
355. Es-les] (C) Eles.
367. Li dux Jorrans.
358. A. g. ioie.
359. Sa tante li refet g. i.
360. M. Ini ne chaat de quanqa'il oie.
363. Ten] {B, C) le.
364. ... de sa rile.
365. (C) ... 8'oublieroit.
366. Blanchef. et d'autre a.
367. Mes riens oir ne riens t.
368. Ne Ii p. ioie fere a.
369. ... mes riens n'aprent.
■»374. Et t. d. li oloit [223].
*p. 375. Le fruit de cele ente atendoit*).
*376. M. li t. lons li e. [196].
379.
380.
*382.
384.
386.
p. 390.
377. ert] {B, C) est.
378. Q. BI. verra gesir.
... et abeissera.
Le fruit dolente (!) lors qaeudra.
... de la quinzaine [224].
Lors 8. ii bien gaber e.
Morfo ne soit; et] (C) ele.
387—8. vac. B.
H89. Le mengier pert...
390. Sa tante orient, doie m.
Tout a leissie le boive ester
Tretout a le tourne en plorer.
Et ris et geu en grant tristece.
En son cuer na point de leece,
*391. Li chamberlans au r. demande [208].
392. Li rois ot d....
*393. Du (C de) v. li d. congie [189].
394. La royne rapele irie.
395. I C. f. ii ceste nouvele,
6. I Mar (C Mai) a. la dam.
397. Puet cele estre p. s.
398. A] Ka.
401. Q. mon fiuz m. la verra.
404. Biau sire, chiers...
405. A ce p...
406. De B. trop. m.
407-8. rac. B.
409. Ten] (C) le.
415. Q. estoit de parler m. sagę.
416. Si s*) p. plosor language.
417. Ne l'a [A le) pas fet p. c. [A cov.).
421. Mes peehiź...
423—6. tac. B.
423. {A> Et a eus.
424. Qae] [A, C) Qai; ert] (C) est.
426. est] A ert.
429. Et .X. bliaus yndes porprins.
430. Et .X. mantiaus, yers, atorins,
431. Et u. riche c. d'or.
432. Q. fu e. en .1. t.
434. A plus bele ne burent h.
p. 19, n. 1. some] {C) soine.
436. Et m. soutilment fu p. (C) sou-
tivement p.
437. De m. n.
1) comp. p. 17, n. 1.
') zamazane.
16«
244
DB. J. REINHOLD
438.
439.
440.
442.
444.
445.
446.
447.
448.
450.
451.
455.
6.
457.
461.
462.
464.
465.
467.
8.
469-
473.
474.
476.
479.
480.
481.
482.
488.
484.
485.
486.
487.
496.
498.
507.
509.
513.
615.
516.
518.
519.
520.
521.
524.
Yulcans] (C) Un leaax, B Uns
quens.
En la coupe ot.
Troie la grant et le donjon.
Li un fierent, li aatre m.
oi eon Paris li das Tenm.
D'un b. e. i fa 8'ymage.
... par acesmage.
En apr^s conme s, m.
La 8. p. m. moult esmariz.
Et A. les menoient.
Sus le c. de desus.
!De P. conme en estrie erent
Pour ane pome quo trouverent.
De f. o. escrit i e.
(A) Que la plus b.
Ja pour nule rien nu leeast.
Mes qu'a lui; Qae] (C) Qui.
Juno habondance d'avoir.
Yenus li promiet qu'il auroit.
La feme qu'il demanderoit.
-72. vac. B.
Tres bien demonstre la p.
L'amour de P. et la c.
por] vac B.
N'a sour c. tant orbe celier.
QQi soit gardę de bouteillier.
Ne poist de cele c.
Vin counoistre de fort erbź.
D'or a. desus .1. o.
Onques nuB hom ne yit tant bel.
Q. en ses fiaz portoit la gamę.
One ne vit tel nus fiuz de famę.
Ce li ert v.
Li leres q. la Taporta.
Qui p. BI.
Et ii si bien Ta a.
Ele ot g. c.
Ki m. s'en revont lić.
(^A) Et lit b. ert] (C) eet.
Au r. f. li avoir8 r.
Au roy parlera eon s.
S., fist ele, q. ferons.
Q. nostre f. ...
Quant Floires r. s.
... qu'iert d.
528. Nostre fili est 8'el c.
votre] {A, C) vo8tre.
532. Et d'or et d'argent li e.
536. Car F. nostre fili repere.
538. Et b, ouvrier8 et bien s.
539. fait] font.
540. si] tant.
548. Fu la t.
549. ont] ot.
p. 23, n. 5, fisent (C) firent.
p. 23, n. 6, fait] {A) faite.
p. 23, n. 7, {C) gausne et t.
556. De la bonne euvre S.
557. Et si i sont mis en c.
559. Desus la t.
560. tres] moult.
563. Li .L d'euls .11. F. s.
p. 24, n. 2, la] (C) ja.
565. L'a. y. i est si m.
566. Com BI. estoit ouvree.
567. Et Tymage de BI.
568. 569. 571, tint] tient.
574. Riche c. f.
575. Desua le eh.
576. Avoit une e. ardant.
577. veoit] reist.
p. 24, n. 8, aut] [A) ot.
679. ... ot .1111. tuiai.
p. 24, n. 9 (et 580) [B) Aus] {A, C) A.
685. par nigromance.
595. Tant simplement 8'en.
596. Que ce ert vi8...
599. M. e. belement branchiz.
600. Et de ses f. ades g.
•601. Touz tens sont chargiees ses b.
*602. Ses fleurs sont yermeilles et blan-
ches; brauches] [A] blances, (C)
blanehes [224].
609. ... en .L cresmier.
611. N'e8t en ce s. tele odours.
612. {A) Qui yausist cele, [B) flonrs.
613. ... cresme d.
614. ... baume cheoit.
616. en] i.
617. i firent] feisoient.
618. Touz ten.s cii arbre florissoient.
620. mil] cii.
ZB 8TUDY0W NAD STAROPR. RĘK.
245
624. Li oiselet qui ans eh.
625. Se jouTenciaas.
628. forment] (A) tresfort.
631. S'aucuns genz.
634. Isnelement.
635. E. cez q. a. seoit.
638. Ne fa fetę tambe t. b.
639. ert] est.
640. De bons e.
642. miracles] merveille8.
643. saffirs] safres.
644. Esmerandes, bones 8.
645. Et boDs coraas et c.
646. ... et amatites.
652. Qae F. ama par amor.
p. 28. u. 2, est] {A) es.
655. Sas leur v.
*668. ... repairiez [224].
*664. Pais que du roi ot le8 congiez.
670. Qaant ne la vit, en la chambre e.
671. La m. la pucele t.
674. Sire, par foi, nen i est mie.
678. ... ci a giea mai.
682. Est ce donc voir.
p. 682. Floires respont qni 8'en mer-
yeille.
Et de duel fere 8'apareille.
683. Qa'ain8i est m. BI.
684. Voire, sire, por voz amors, (A)
Voire.
688. De ce forment se d.
690. De dnel chei ou p.
694. vaj (A) vint,
696. ... a fel de son e.
698. Trois f. au revenir demenre.
„ revint] (C) remaint.
700. Q. ele n'a mene m'amie.
702. ... se vou8 s.
703. Sa merę a sa tambe le maine.
*707. Troiz foiz le restut donc paamer.
(C) Qaatre f...
708. ... mot poist sonner.
709. Ainz se prent a .1. arbroissel.
710. Qai ert de joaste le tombel.
712. Et Blanch. a regreter, Puis] {€)
Puist.
714. nos] (vac. C).
718. Bień deaseiens.
719. (C) Ensamble yasir un jour.
722. De qaelqne toob fassiez parage.
723. 0Dque8 famę de rostre aage
724. Ne fu tant bele ne si sagę.
725. Poar qu'estes morte, bele damę.
726. plus] tant.
727. Bele nas ne p. d.
729. ... tel seroit, (C) soit.
p. .SO, n. 5, yendrois] vendroit.
„ » nu8 bom] (C) nal.
732. Qae-1 d. tendroie a sagę.
p. 30, n. 7. {A) Qne-1 descriroit.
741. B. noas nons c.
742. Qaant a Tescole aprenions.
748. ... ne tendras.
749. Toaz ceas ...
750. Contrę leur volente les [{C) lez] m.
753. Q. on doit joie en s. j.
754. Avoir, tu li tols soatement.
759. Contrere fes cii qai te dote.
760. Pire ies d'enfant qaant ii asote.
«761. Ta fes grant mai a t. g. [225].
p. 32; n. 1, {A) Eskin.
762. Cai regardes par raautalent.
763. I Q. ta m'amie m'ocei3.
4. [ Qai V. Yoloit tort feis.
765. Or refes tort q. y. m.
766. Et si t'apel, ne veuls v.
768. Tu te reponz.
769. ... qai qaerre v. m.
770. Ne li paez longaement g.
775. Car des ore he moult c. v.
776. Q. perdn ai m. d. a.
777. La moie ame si la s.
779. Ele encontre moi qaeudra f.
780. ... noz ennors.
782. Ou en cest jour por li morrai.
„ com ains] (C) que je.
783. Encai m'aura certeinnement.
784. ou el] (C) elle, {B) la on.
787. (C) ane greflfe.
788. ... moult ravoit chier.
789. qui] (C) que.
795. Donnez me fus p. r.
796. De lui, et o moi bien g.
797. Abi; ^.-^fes, or fai qae doiz.
246
DR. J. REINHOLD
798.
P. 7
800.
802.
804.
*805.
806.
807.
808.
809.
812.
813.
815.
817.
818
820.
825.
828.
829.
833.
834.
836.
•837.
*8.
*840.
844.
845.
846.
847.
848.
*849.
*85i).
♦851.
852.
855.
*856.
*857.
*858.
*859.
864.
868.
869.
Moi li envoie, ce est droiz.
98. Moalt me doit hair Blancheflor.
QaaDt en ma vie tant demor.
Q. la reine s'apercoit,
Puis le eh. d.
Ne poist plus ce d. s.
Fui*, f. e. toi voi enfant [190].
Q. ta mort va9 si desirant.
N'a souz ciel home sanz morir.
De la m. poist resortir.
M. ne s'amast e. m.
... n'e8t mie gas.
Et se vous or nous taies.
Ne ne verriez BI.
Enfer bod chalenge i metroit.
La iriez, b. f. tot droit.
... jugeear de la sos.
Et par e. t. d. menant.
T. j, jam^s n'e8] (C) mais ne les.
Biaa, chier fiuz, or te reconforte.
Ele est plonrant v...
entent a moi] (C) endes moi.
pitiź] merci; ton] (C) yostre.
Ja se fust mórz quant m'apercui.
A un grefe, mes trop pres fui [158].
Moalt tost le grefe Ten toli [226.]
... par cest s.
De touz enfanz nas men n'avon8.
De cetui de gr6 ocions.
Or dira 1'eD...
Que nous l'avon8 de gr6 ocis.
D., f. ii, qa'en voulez voa8.
Dirons li donc, biaa sire, or nous.
La merę 8'en depart errant.
Pais retourne arriere a Penfant.
Feismes] (C) Fesimes.
N'e8t pas morte, mes, El] (C) Ele.
Yeliomes] (A) Yoliemes, (B) voq-
lions [226].
Et qae de ton parage e.
Famę, la filie d'aucan roy.
... de bas estoit.
Car einsi est eon je te di.
Laisse ce duel, na men'*) mes.
maine] (C) m'aime8.
871. 8i] (C) se.
877. A t. la p. a remuee.
879. Diex rent g. et ee-l m.
880. Q. ii oit q. T. est s'amie.
881. (p. 37, n. 2) Q. ii vit ce dit q. y.
884. 8auvage] estrange.
885. ... puis reverra.
*889. S. n. V. en merveilliez [210].
*891. Ne caide f. c.
*892. D. 8'en merveillent tote gent.
*893. Cest ea Caicide et en Platon [153].
*894. eaidera] cuideroit.
*895. Qn'estre poist f. g. f.
*896. esprie] contrainz.
897. De ce que vive est f. g. j.
898. Et dit li ne chaut qui qae l'oie.
901. vac A.
904. ... les congiez.
906. Dont ii ne saroit la n.
910. (A) Par eui...
911. Mandit Teure.
912. Q. 8. f. et li a perdue.
917. ... dist li rois, car re [vae].
918. Pere, dist ii, por que parlee.
C. p. mon aler h.
Quant remanoir, fiuz, ne v.
D. moi ou aler rolez.
Et quanqae fandra vos querrai.
937. Les .II. de pares sebelines.
939. .VII. homes ait...
941. Q. n. meagier porteront.
943. De rostre eh. vo8 proi.
944. Qae l'envoiez aveque8 moi.
952. Puis] (C) Nous.
953. fine] fenist.
954. Et li peres conme proudom.
956. aa] {B, C) &; 959 cesti] ceste.
960. Estre paet qne par lui Taiiras.
961. Nous l'avons des qae fu vendue.
962. Desus mer BI. ta drue.
963. i Li rois li donnę .1. palefroi.
4. ) Qai siens estoit o le conroy.
965. De Tanę p. e. tor [(C vac) b.
p. 40, n. 2, merveiile] vermeille.
967. Sear sele ot d'an p. moult chier.
919.
921.
922.
924.
*) Zamazane.
ZE 8TUDYÓW NAD STAROFR. UĘK.
247
968. Oayree fa par e,
970. Sont de la c...
972. Par naturę ce est ra.
p. 40, n. 6. est I (C, B), ert] (A).
977. d'orfroi8] (C) dofroia.
978. Car tele la voloit li roia
984. De fin or sont fet a neel.
985. Li f. si fa bien fez et chiers.
987. La che^ece en est...
989. Q. es blans esmaas <>. a.
1067. esgarde] regarde.
1070. Cest enfant, com B'est maintenu.
1071. Ce rn. leisse por p.
1076. el] {A) ele, {B) ii; es] (C) ostea.
1077. t'ai esg.] (C) Tay regarde.
1078. (C) Poy av^8 m., mais pense.
1079. (C) Ce qa'ave8 prins.
„ I Quan qae ab pris seroit legier.
1080. j A aąuiter de L^st mengier.
„ eslegier] [C) disiertr.
990. (p. 41, n. 6) sont] {A, B) par, 1084- (C) Ele v. r. sur ma f.; (B) Si
entremis (C). v. r. par m. f.
991. ) N. V. p. p. ne ne loit. 1086. Monit v. r. de v.
2. J Raconter eon chancune estoit. 1088. I. sień a. monit r.
996. Que] Qui. 1090. Pour cui t.
998. Ne cuit jam^s plus beles soient. 1091. se mort] spamer.
999. Li rois Ta a son fili baillie
1000. Et ii l'en a moult mercie.
1002. ... au jouvencel.
*1004. cremez] dotez [211].
p. 42, n. 6, encore] {A, C) encor.
1010. Li r. li a plorant donnę.
1012. Et ele Fa .Vn. f. b.
*1013. La Teissiez andenB p.
p. *1016.
1094. ... l'amenroient.
1096. Que a double i g.
1097. Q. ii ot 8'amie n.
1099. ... si 8'e8bahi.
1100. Qn'il ne sot m.
1101. derers] devant.
1103. ... Cest forfait.
1104. ... cest fet.
Car mes na cuidoient veoir 1105. Ce e. bien droiz, ce d. tait.
Non firent ii tretout por voir. 1108. Emplir a fetę de bon rin.
A tant lor a dit en plorant. 1110. Damę, ceste coupe vo8 rent.
Comme cii qai pitió ot grant.
*1017. Li damoisiaus Floires vale.
*1018. Et ii Tont a Dieu conmand^.
1021. li chambreienB] ses cb.
1023. primesj premier.
1025. T. soint ale, la s. v. ; ont] (C)
Bont.
1030. Fnerre] Fain.
1032. del bourc] el b.
10H8. Pour cel mestier m. p.
1039. F. tiennent a lor s.
1040. L'avoir c. siens...
1042. lor m.] le m.
1050. Grant] (C) Qaant.
1051. leB servent] le s.
*1053. En c. d'or, en nes d'argent.
*1054. Metent bon yin, herbe piment.
1055. travill^] (C) merveillie.
1056. A. m. et pou b.
1065. donoit] prenoit.
1113. est] ert.
1116. Q. p. ąuerre je la d.
1117. Dist qu'il ira en B.
1118. Se ii arant ce u'a essoine.
1120. Seingneur, est droiz que s. r.
*1123. A tant es qaatre p. [227].
*1124. Qa'en aportent .IIII. s,
*1125. |Pui8 en 8ervent moult larg[ement].
6. j O les hennas d'or on d'argent.
*1127. Floires a premerains ben.
*1128. A Poste l'a apres tendn.
*1129. Et cii autre...
*1130. Da V. b. tuit a bandon.
p. 1130. Le Boir se pot tonz enirrer.
Qui la fu B'il s'en voult pener.
1131. ... tient moult r.
*1132, Et de hardement moult 8'a.
*nU. es] (C) e. [214].
*1136. Et li froiz tonz as perz m.
*1140. De vent auront.
248
DR. J. REINHOLD
1165
6
1143. Floioes l'oi, m. en est liez.
i1i,fi I Puis prent a son hoste congiź.
I A la nef vient Bi a chargiś.
1147. Son notonnier.
1149. Qa'a ice p...
1150. Oa ii plns tost renir p.
^ < trt I Et ii respont aa notonnier.
p. 1150. { ^
y Je vaeill aler pour gaagnier.
1151. En Babiloine la cite.
2. Piec'a c'on iTi'a dit et conte.
1153. Qae des ice jonr...
1154. Assenblee i aura de rois.
1156. Et pour ice a. s. c. v.
1157. ... qu'il seat fere.
8. Se je la me pooie trere.
1159. De mon avoir tost v.
1160. Et c. q. gaaingneróie.
1161. Aa vent qa'il ont et a Tair c.
1162. Se sont de terre erapoint...
1163. vac B.
Leur tres ont toas en bant sa-
chiez.
Et les autres engins dreciez.
1167. ... que-l fet errer.
1168. Ore est F.; est] (A) es, (C) est.
1170. Qni deust sonfire a .1. roi.
1171. toas plains] pleniers.
1175. Qui siet.
1177. U'iluec puet on quant ii fet cler.
H. Cent 1. 1. veoir en mer.
1179. ... li notoniers.
1180. ... les droiz sentiers.
1181. Cest li p. d. ii le r.
1182. Et ii l'enfant tot droit i mist.
1185. En Babyloine o ses somiers.
6. Venir se ii n'a destorbiera.
1190. Li fet d. moult lieement, fit] (A)
fist.
1191. Qa'a vis li fu qa'en p.
1192. L'eu8t m. q. iert ou p.
1193. Et 8'amie c. t.
1194. Q. ii qniert.
1195. Ost^ sont des nes li trousel.
1196. Da rechargier sont monit i.
119H. vac. B.
1200. Q. r. ert et alos^.
1201. Notonnier iert et m.
1202. Au port avoit .II. nes bien granz.
1203. I En qnoi son marchś demenoit.
4. I Quant mestier li ert mer passoit.
1205. En une de cez nes p.
1209. Et en 8. m. la nuit j.
1910 i ^^^ celui cuit gaerra noavelie.
( Floires iluec de la pacele.
1211. Li chamberlans ot les chevax.
12. Deschargiez de leur granz tro-
6iax.
1213. S'eB fist establer aaisier; fisent]
(C) firent.
1215. Seingneur, en c. o. t.
1216. Qaanqu'il roadrent si l'achete-
rent.
„ {(J) T. ce qae ii d.
1217. Fain et a. et moult bons v.
„ Fains] (A) F. ainc, (C) Fain.
1219. fisent] (C) firent; (B) ont fet.
1222. M. h. i ot paine et t.
*1224. Toat li estuet donner aa p. [214].
*1226. Et pnis jurer qa'il d. v.
1229. Levent lor mains si s. a.
1234. Pour Blan. ou ii p.
1236. N'en est pas liez; Qa'il] (C) Qui.
1239. I Pour la constame qae Toit tel.
40. j Floires li dist; „Sire c'est el.
1244. De m. qai sont d'E.
1249. ensement] (C) tout ainsi.
1251. Toat einsi au m. peusoit.
1254. Pnis aist: Que devint la pucele.
1255. Li oBtes dist: Q. s'en alerent.
6. En B. Ten menerent.
1257 1. vair niantel.
1258. Et i. h. d'or, moult fu b.
1259. S. ce vaeill qae toub aiez ; fait
ii vac. C.
1261. C. je suis meuz por li q.
1264. Diei vous r. la v. a.
1267. ... les liz a.
1269. Q. F. d. et ii sonmeille.
1270. Ce li est vi8 que ii conseille.
O Blanchefl., sa douce amie.
Moult li plesoit icele vie.
1271. II dormi, mes ce fu p.
1273. ... a esveilliez.
1274. Et quant ce fa appareilliee.
p. 1270.
ZE 8TUDYÓW NAD STAROFR. RĘK.
249
p. 1310.
1275. Et d. eh. en sont e. 1344.
1276. De B... 1345.
1279. Et el deinain, tres bien m.; par]
vac. C. „
1283. Ou ii orent... 1346.
1287. Fvelle le m.
♦1291. ... planches ne ponz [191]. 1347.
1292. C. t. ert roides et parfonz. 1348.
„ erent li gae] [C] estoit li ague. 1349.
1293. M. a la rive. 1351.
1296. Qai le notonnier. *1352.
p. 53. n. 5, ot] (C) oit. *13ó3.
1298. A ans en vint p. t. qu'il p. *1354.
1299. ... en son batel. *1355.
1301. Et ses serjanz li notonnier. „
*1305. Le mestre a esgarde Te [202]. 1356.
1306. Frans hons s. estre par s. 1357.
1307. Demauda li: Conme ależ v. 1359.
1308. II li respont: „Nu veez r. 1363.
1309. A Bab. vueill a. 1368.
1310. Com marcheanz pour a. 1369.
Et pour yendre cez miens 1370.
trosiaz. 137.S.
Com vons veez et bona et 1374.
biaux. 1375.
1311. ostel] meson. 1376.
1312. A. m. car nous hostelea. 1377.
1313. Sire dist, par foi, si ai. 1378.
„ (C) Par f., fait ii, „sire si ai. 1386.
1314. Anait mes vous her. p. 56,
1315. amis] sire. 1389.
1317. Et tont e. vi ge oan. 1391.
1318. N'a pas e. 1393.
1320. Et en tel manierę p. 1395.
1321. Par ma foi, voas li resemblez. 1396.
22. Ne sai se li apartenez. „
1323. Q. ce oi...; dressa] {A) redreca. 1397.
1324. S. f. ii ou en ala. 1898.
1827. Tont li a noie et cele. 1399.
28. La nnit o lui sont herberge. 1401.
29. Aa matin quant fu esclerie. 2.
30. A son hoste ra pris congie. 1403.
31. Mes .C. soulz avant li dona. 1404.
1333. Qae 8'il en B. eiist. 1406.
1334. Ami qui aidier li p. 1408.
1339. .1. flot m. 1410.
1340. Q. vo8 yendroiz desor le p. 1412.
fort] grant.
De cez .II, ponz est mes com-
painz.
compaing] (C) compaignon.
partons toz noz gaains, (C) P.
partons tout le g.
Cest mień anel...
de moie part] (C) de par moy.
... com mielz porra.
Tout einsi se sont departi.
Au port vindrent ainz le midi.
Le pont paseent boz .1. aubć(?)
Qu'en ot aa oh. du pont p.
Le pontounier tieavent soz l'a.
troevent] (C) trouverent.
Sus .1. p. q. ert de m.
Bel honme i ot et bien resta.
Ja au pont nus h. ne p.
les] ses.
il| vac. C.
Cii a Tennel bien c.
Kecut le et monit...
Q. [(C) Qui] bien le h. por 8'amor.
Et puis li a mostre sa t.
el castel] a Tostel.
Par 1'ennel...
Dont se herhergent lieement.
E. treuvent a t.
Com faitement se maintenra.
n. 5. ramembre] rabembre(?)
Dist li qu'il erre f.
on diras] cui d.
Se te d.
S'aucans a Tamirant venoit.
Et ta f. li contoit.
couistroit] (C) consteroit.
Se. ii Touloit, toi porroit pr.
Et apres ice fere p.
F. bien; arriere t'en renra.
Du m. de t. s. regn^.
Et de moult riche parent^.
A. r. : „Ore oi' f.
Du retourner ja sanz t'a.
Sanz li veu8 aler en t. t.
Du grant giefe.
Or. p. ja a t. p.
Yousisses ou non, reTenroies.
250
DR. J. REINHOLD
U23.
1425.
6.
1413. dont] vac. C.
1415. Poar Tor d. m. ne poar l'a.
1416. Ne porroies sanz li avoir.
1417. Joie, remaing, si la verraB.
*1418. Puet cel e., si l'en menras.
„ r'averas] (C) ramenraa [202, 229.]
1419. N'e8t pas 1. por g.
1421. S'ele te voit.
1422. ... qu'a toi.
Car qui ainme, ce sai ge bien
Engigneus est sor tote rien.
Li V. dit, en moult pou d'euer.
A cni Dieu plest, moalt bien
labenre.
1428. A. et moalt le contraignoit.
1430. Q. triste et pensis l'a vea.
1435. qai] (C) qae.
1441. Biau sire a vos g
1443. dist ii] fet ii.
1444. ... qiie je ał qui8.
1449. ... et 86 sai.
1451. A tant levent, se v. m.
*1455. vae. B [215].
*1456. Entre eos deus ont Tenfant a.
„ (C.) E. aalx d. les F. a [215].
*p. 1456. L'ostes Daires et Liicoris.
1457. M, le f. s: r.; se] (C) le.
1458. A veiBsiaax d'or fin et d'ar.
1460. Orent ilec a grant plente.
1461. A ce m. ot grant foison.
1462. De divers mes de yenoison.
1468—4. vac. B.
1466. Perdriz et eine8(?) et poons.
1467. T. environ a r.
1468. Orent li petit et li grant.
1469. Et puis fet aporter [vac].
147.^. P., eh., car plenló.
1474. A de tonz frniz en la citó.
1479. fu] ert.
1481. H. i est si eon P.; ert] (C) est.
1482. tint] tient.
1483. En l'e8garder qu'il fet l'y.
1484. ralame] alume.
1485. Amoura 11 d. : „Aiez e.
1488. Qae si enmenrai B.
1489. Diva] (C) Dist a.
p. 60, n. 3, (1491) moult Ta g.; łona]
bons.
1496. Les lermes voit des ielz d.
1497. Pitió l'en prent, si.
1500. Tnit 8'en 1. mes qae eus .III.
1502. Se vou6 corroz ne ire.
1506. Moi semble moult.
1514. Comme ele a, voi en cest enfant
1515. [A) Jou cuit.
1516. Aa vi8 es aa contenement.
1517. 1 Ele fu .XV. jours ceanz.
1518. ) Moult foisoit granz doloaemenz:
1519. Floire, son ami. r.
1525—8, vac. B.
1529. Et dist: Damę, en penser ere.
1530. Ele est m. s., je suis son frere.
1531. Aniis, fez Daires, ne doutez.
1532. Mes par le voir vous en passez.
*1536. Fiuz sui de roi [216]...
1539. Ponr lui sui ge en cez regnez.
1540. Moult entrepris.
*154:4. Biau sire chier8,toz sui jugiez[229].
1547. Enfes, dist Daires, c'ert domage.
1551. Le mielz qae je sache, en orrez.
1552 (Se V. ice faire) voulez.
1553. Bien sai qa6 vous n'en ferez mie.
1554. Aincois perdroiz, ce cuit, la vie.
1555. ... ot ce dire.
1556. Voua aerez livrez.
1557. N'a si riche home en c. p.
1558. S'aatretel piet avoit empris.
1561. Engin ne nul ench.
1562. (C) ... ne vauroit nient.
1564. ... ne or sont.
1566. ... tost i f.
1570. 11 i V.
1572. D. .XX. liues tout d'un sens.
1574. Environ est fet a c.
1580 Toates desus larges et f.
1581. Adós i est.
1584. A bien de toura plus de ,VI1. cenz.
1585. Ou estont.
1586. Celes enforcent la citó.
*1587. j Neprendroitl'ostrempereor[229]'
*1588 \ Qai de Romo est sire en .XV. ans.
*1589. j Toutes sont moalt larges et grane.
*1592. Babiloine ne puet conqaerre.
ZE STUDYÓW NAD STAROPIl, RFJK.
251
*1592.
*1593.
"1594.
*1595.
*1597
*1599.
1602.
1603.
1605.
1606.
1607.
1615.
1616.
1617.
1618.
1625.
1627.
1628.
1629.
1630.
1631.
1632.
*1634.
1635.
1636.
1637.
1638.
1639.
1640.
1641.
1642.
1643.
1644.
1645.
1646.
1647.
1648.
1649.
1651.
1652.
1653.
1654.
1659.
1660.
1662.
(C) Ne p. Babiloine c.
Contrę e. r. si bien [rac.].
De naie part n'en doiite inie.
El rnilen [151]...
-8. vac. B [216].
Toute voir8 carrias de m.
Li conpiaus desns est moult chier.
Longae .L. piez l'agaille.
Tel pommel qui est desus.
... .C. mars d'argeut ou plus,
Senr ce coupel a voirement.
Se chev.
N'aatre borne lor marcheant.
Par nuit yienenf a la cite.
Ja ne porront estre esgare.
Tuit li piler de m. s.
!Mes que li ans par ei grant sen.
Soastient la tor sanz nal aban.
Cii piliers...
... amont 8'estent.
De m. blanc est com cristai.
Dedenz est bien fez ans chanax.
Dont reve est froide, clere et
sainne.
Droit raonte amont...
Moult tien l'engineor a sagę.
Qai fist amont Veve torner.
Par une coste d'an piler.
I Si qu'es estages sus revient.
I En .1. metal gentement pent.
Dont les paceles qui i sont.
Levent lor mains qa.
En la tour XX" chambre a.
La fontainne par toutes va.
}Hom qai la est ja n^aara mai.
Li piler sont tait de cristal.
Et de platan la coaverture.
.1. arbre chier qui toz jors d.
Et de mirra et de benus (C
venus).
Ce fist on q. o gr. tr.
... en la tor.
Car la ne sont serpent ne gaivre.
Ne nuB mau3 vers si n'i p. v.
Le fet i s....
Des proces et des esŁors.
A Tamirant cortoiee et bele.
1664. La 86 fet bien et bel 8ervir.
1667. El maien e.
1668. Tel ne vit bom ne ainz ne puis.
1669. I Par celui vet on contrę val.
1670. ) Da8qu'en la cbambre 1'amiral.
p. 68, n. 1.
1671.
Par icele huis viennet
[vac,].
Les piiceles qae ii aemont.
Qui deivent 1'amirant
B6rvir.
Einsi com Ii yient a plesir.
2.
1674. vac. B.
p. 68, n. 2. De grant parage et for-
ment beles.
1675. Poar ce qu'il sont les d.
1683. Les guetes qui...
*1658. Trois en a en cbacan estage.
*1686. Estre leur mestre [230].
*1687 I A cai chaucan des .IX. apent.
*1688. j Par lai les servent humblemęnt
*1689. Et du mengier et da lit fere.
*1690. Li mestre est fei et deputere.
„ [C) Ly maistres est f. d. [187] .
*1693. Et si gardę...
*1694. Bien sert celes et n. et i. [216].
1695. Li mestres maint en .1. arrol.
1697. ... por acerter.
1699. I Pour ce qa'il en a le congi^.
1700. j Et de Tamiral Ta entiś.
1701. S'il li pieist t...
*1704. Les II veillent et nait et jor.
1705. ... aprismier.
1706. A ceas d'aval.
1708. Cune famę .1. seul an aara.
1713. La farne aient, qu'aara eae.
1715. ... autre, (C) Et puis qaant.
1716. Ses puceles si fet d.
1717. Toutes ensemble en .1. v.
1720. Qa'apres atentent sanz confort.
1725. De toutes parz est cios a mur.
1727. ... quernel.
*1729. D'arein ouvrez, tresgeteiz [169].
1730. vac. B [232].
1731. ... si font haaz criz.
1732. vac. B.
1737. {A) Et el vergier...
1738. A tant d'oisiaux getant doz cri.
252
DR. J. REINHOLD
*1739. Et des fetis et des verai8 [233]. 1818.
1740. De niaaviz(?), de melles, de jais. 1824.
1741—2. vac. B. Ih27.
1743. Et d'autre8 o. 1828.
1744. Qui par le v... 1829.
*1746. ... s'il n'a 8'amie [233]. 1830.
1749. Eufrates est a. 1832.
1751. Einsi q. r. n'i puet entrer. 1835.
1752. ... n'i puet voler. 1836.
1753. I El fleuve a pierres precieuses. 1837.
4. j Nous bom ne vit si glorieuses. 1838.
1755. Safirs et jafes et sardoines. 1839.
1756. Et jacintes et calcedoines. 40.
1757. Sardines, jaspes et cristaz. 1841.
1758. Et si i a riches esmans. 1844.
1760. Tont racoater ne vou8 porrai. 1847.
1762. ... i a hauz criz. 1848.
1764. N'e8toit plante en ce vergier. 1849.
5. } 01ivier, lorier, ce fier. 1850.
6. ) Alemandier ne alier. 1851.
1768. Ne soit plantez en icel ort. lf<52.
♦1771.) Etautre8 68pice8granment[158]. 1854.
1772. I Qui moult par eulent doucement. 1855.
1773. 11 n'en a tant... 1856.
1776. Et d. espices les flerors. ^ 1858.
1780. Du son qn'il soit en p. 1859.
1781. El milea court... 1860.
1782. Qoi toaz ionrs est et clere et s. 1862.
1783. Par carrel i a fet cbanal. 1863.
1784. Do bon argent, cler com cristal, 1864.
*1785. Unsarbres est desus plantez [192]. 1867.
6. Pląs biau ne vit hom qai soit nez. 1871.
1788. L'apele Pen. 1872.
1789. (C) L'une remaint. 1873.
1795. Au raatin i fiert li eolaus. 4.
1796. Qui de Toriant sourt vermau8. 1879.
1797. Et avec lui f. dui vent. 1880.
1799. Par fisiąne et si engigniez. 1881.
1804. D'e8meraude9 et de gravele 1882.
1805. Q. doivent passer li chenal. 1883.
1807. Outre vont o. 1885.
1809. Et a 868 rois i f. e. 1886.
1810. ... i poez a. 1888.
1811. Car tant coinme i passe p. 1889.
1812. L'eve est toz joars et clere at b. 1890.
1813. L'eve eat tretoate commeue. 1891.
1815. Cele qai par ce§t est p. 1892.
... ponr acerter.
Et da pais damę c.
Tres qii'a Tan si corame j'ai dit.
Oa ii l'anule ou ii Toeit.
E se 11 i a damoisele.
Qae ii vaelz(!) ainz ne soit p. b.
La f. cheoir premierement.
Touz cens qni sont escrit en gęste.
A icel jonr tendra s. f.
Bi., ce dient, prendra.
Car senr les autres.
I Ne de biaut^ n'i a sa per.
I Poar ce la voudra esposer.
A moult grant gre quelt son s.
Ne cuit qae james viegne Teure.
S'ele est espouse Tamirail.
Dont sai ge bien que je i fail.
D., b. hostel, com ferai.
Par foi, mon chalengc i m.
Et moi que chaut se per la vie.
Q. chalengie aarai m'amie.
Yostre cner est a tel desroy.
Qa'iJ ne vou8 chaut.
Perdre pour veoir v. a.
... qae g'i voi.
... a cest tour.
Tenez voa8 por engigneor.
Et du haut gardę vos prenez.
Leur p. est cuivert felon.
Lors si vouB m. a r.
Se reperiez en v. t.
S'il puet, a vo8 8'a.
Aus eecbes.
Qaant puet joer, moult li e-t bon.
Et Yolentiers i met du son.
Car par engin...
... et pour Tayoir.
... si le r.
£t les Yoz arec li rendez.
... s'en merveillera.
Qa'au demain la r.
Et vou8 tree b.
... si li r.
li rendoiz.
Dont iert ver8 ros d'amor destrois.
Et da don graces v. r.
Du reperier v. p.
ZR STUDYÓW nad staro PU. RĘK.
253
J893. Et yous diroiz.
ISdi. Car je voa8 ai moult aame.
1897. Car monit in'aTez bel a.
*1899. Qaatre cenz onces l'endomain.
1900. ... en vo8tre main. [234]
1902. Se voa8 amez a. g.
1903. ... li donrez.
1904. ... retendroiz.
1905. ... que seur li jooiz.
1906. Et vu8 au jeu ne la metoiz.
1907. Qaant roas ne voudrez m. joer.
1914. Et de la coape a.
1916. Tant Taura chiere a acheter.
1916. Qae mil mars t'en vodra d.
1918. M. p. amours la li d.
1921. Que a voz piez yous en charra.
1922. Son homage...
1924. S'il le fet gel tendre a sagę.
1925. I Bień sai que einsi le fera.
6. j Et Yostre volent^ fera.
1927. ... mielz descovrir.
1928. Le mai dont vo8 cuidiez morir.
1929. I Et se ii pnet donc vo8 vaarą.
30. j Et tout vo8tre plesir fera.
1936. ... le met el eh.
*1938. (p. 80 n. 2) Honme semble.
1940. Si le dement qne t. Te.
1941. Ge te cuit estre agueteor.
*1943. S., d. ii, non sui, par foi.
*1944. M. p. ce la regart et v.
*1945. ... tel la fercie,
*1946. Se je venir mes i pooie.
*1947. Cii l'ot p. si r.
*1948. Et bel enfant le voit et gent.
*1951. Dist li: Ne semblez [153]...
Floires li dist qu'il i otroit.
Se grant avoir en gen metoit.
Qai metriez .C. onces d'or.
Et je autant de mon trosor.
Au geu 8'a8ieent, pais n'i ot.
Cii jona mielzqui plus en sot.
Ce fa Floires qai l'avoir ot.
Lui le donna com plns tostpot.
*1953-4. vac. B [153].
*1955. ... s'en merveilla.
*1956. Du don ferment le m.
*1958. Joer aa gen de Te.
p.*1952.
p.*1962.
1963.
Tout gaaigna et tot li doane
Tel joie u cii qae mot ne sonne.
Apr(^8 grant piece Ten mercie.
Et son serrise li afie.
QuantFloire8pri8tdelicongió.
Uu reperier Ta moult proi^.
Et ii si fist a Tendemain.
Sa coupe d'or parte en sa main.
Et quatre cenz onces d'or mier.
Qu'il mist au geu de Tesche-
qnier.
Et li haissiers fet ensemont.
Pais a assi-s chaacans sa gent.
Li haissiers a sa gent assise.
Et moult 1 'a bien en ordre misę.
en prent.
1964. Floires si dist: „Eschec" moult bel.
1965. Quant li huissiers est perceuz.
1966. Bien set que ees genz est perduz.
»1Q"'n ' ^^^ ^°^ tenoit a engignió.
[ Puis li a docement proi^ [235].
*1971. I Que la coupe aa geu meist.
2. j „Non ferai voir", Floires li diet.
*1973. I Puis Ta cii tant amour estśt?)
4. j Qae mengier Ta o soi meno.
1975. F. l'enneure, tot p. Tor.
1976. Dont ii a creu s. t.
1977. ert] B, C est.
1978. Et de l'acheter convoiteu8.
Quant Floires voit sa con-
Yoitise.
Es poinz li a la coupe misę.
1981. Et dist: Pas ne la vo8 vendrai.
1982. Mes tout en don la vos d.
1983. ... qa'il me gueredonnez.
1985. ... sa coupe si li jurę.
(uant li huissiers ot ce jurę-
et Floires en sont ale.
1987. I En .L Tergier por deporter.
8. j Puis conmencierent a parler.
1989. Li huissiers li offri homage.
1990. Floires le prist, jel tieng por sagę.
1991-2. vae. B.
1993. Conme en mon homme en vo8
me fi.
1994. Floires li dist: ore est einsi.
1995. Des or mea v. dire m. v.
p. 1980. {
p. 1986
I Qc
■\ 11
254
DR. J. REINHOLD
2071. se geue 8'e8 manie.
2076. Pais apela....
2080. D. c. b. estre t.
2083. Toutes les puceles aqueurent.
*2084;. Q. eles {C eles) Toent, ne d.
6. ) Et dist: mau ni'avez escharni. *2085. \ Si li demande que ele ot [158].
1996. En la tour la sus est m'a.
•1997. ... qui a non Bi. [186].
*1998. T. m'a d.
2003. La fins est ce...
2005. I (A) ... 8'esbahi.
2007. I E s. par vo8tre avoir.
8. j Et deceuz por mai 8avoir.
2010. {A) Par (C, B pour).
2011. M. i88i e., u'en puis el fere.
2012. Laciez sui, ne m'en puis r.
2014;. N. leir^ qa'a vous ne me t.
2015. Et sai tres bien en mole f.
2016. Que par ce m. nos tuit troi.
6. j Qael paor et poar qnoi criot.
•2090 regretot [157].
*2091. 1 A lui dnt estre presente [236].
2. j Dont dist Tengin qa'ele ot trov^.
2096. Qae m'esveillai...
2097. Les autres s'en r. g.
2098. Cele r...
*2100. Et filie q. .1. dnc d'A. [219]
♦2017. Mes ore a vostre hostel irez [218]. 2101. Sa compaigne est, m. 8'e.
*2121.
22.
*2018. Et au tierz jour repererez.
*2019. I En dementres ponrpensere [235]
20. Com fet engin querre porrź.
Floires li respont en plorant.
„Ci a termę", fet 11, „moult
grant".
2023. Cii dist: „Mes conrt, car...
2024;. resort] B confort.
2029. ... est d'ilec tornez.
2031-2. vac. B.
2033. Corbeilles fet de flores [«ac.].
2034. Present veult fere por plesir.
Ans demoiseles de la tonr.
A taot 8ont venn au tierz jor
2036. Four son termę joianz et 1.
2038. Car du restir en... p. *2134.
2039. I Li porters prist roses vermeilleB.
40. j Si en empli plusors corbeilles.
2041. Aus puceles en fait present.
2043. Plaine corbeille...
2047. Puiś a...
2048. Et puis lor dist: ce porterez.
2051 ... pres da degrś.
2055. Si cuit qa'ele l'aura...
p. 2034.
2105. Une autre a Blancheflor en vient.
6. Mes de joer rien ne li tient.
2111. Leur ehambres.
2117. Compaigne, bele Blan.
2118. Voulez veoir moult gent flor.
2119. Et cele.
2122. Ne n'i croist pas, je voas pleris.
2123. Veez mon se la c.
2126. Compaigne, por qaoi m.
2128. Q. V. escharnisiez de m.
2131. Chiere sner Claris, bele amie.
2132. Ne darra mes gaires ma vie.
*2133. I Li amiranz me doit avoir. [219]
4. I Si eon Ten dit et je espoir.
Mes se Diex plest ja ne
m'aara.
Ne reprochi^ ne me sera.
*2135. Qne par destroit d'aatrai amour.
*2136. Lest lo biau Floire Blancheflor.
2138. Qae aparmain je m'ocirrź.
2139. Bele sner, n'ai mes point d'ami.
2140. Qaant an biau F. einsi f.
2146. A lui en vint plus tost qu'el pot.
2148. Q. de fi sot, ce est 8'a.
2056. Pnis si vou8 en v. a. tost] vac. C. 2150. Cler Yisage ot et bien fet cors.
2057. ... si li portent.
2060. ... qa'e8 i f.
2061. Par mi la tonr vienent a.
2064. En une autre entrent a s.
2065. Q. ii s. enz, le.s f. descendent.
2068. Les f. descendent...
2069. ... B'es en m.
2151. Ainz plus biax bom de li ne fn.
2152. BI. Ta bien c.
2154. et ii] et li.
2157. Par g. p., par g. a.
2158. Pleure F. por BI.
2160. Et aa besier.
2161—2. vac, B.
ZK STUDYOW nad 8TAROFR. KĘK.
255
♦216H.
•2164.
2165.
2167.
2168.
2171.
2.
2173-
2175.
2176.
•2177.
••2178.
2179.
2181.
2182.
2195.
2197.
2200.
2201.
2202.
2203.
2204.
2209.
2211.
2212.
2213.
2214.
2215.
n
2216.
2217.
2218.
2220.
2223.
2224.
2225.
2226.
•2227.
2230.
2231.
2232.
2234.
2236.
2238.
2242.
L. b. iert de douce amor. [2'A&]
Moalt Tasayenrent par doncor.
Q. le 1. mot ne se dient.
Ele voit.
... leur ajoustement.
Ore e. v. moult iriee.
Et ore estes joiease et liee.
-4. rac. B.
Ne la Toaliez or veoir.
Or n'a tant chier nul avoir.
Moult seroit, ce cuit v. amie.
A cui en feriez partie. [220]
Respont BI. a Cl.; Kieles] (C)
Kia eles.
Puis 8i a dit a b. a.; (C) P. se
se t.
Andui C. f. m.
Et B. d'ilnec le maine.
En .1. lit envol8 de cortine.
Apr^s dist,
F. a primes c.
BI. sachiez, m. s. 1.
Ma polne est bien a.
Q. je voas ai vive t.
Q. or vou8.
BI. dist: Es tu d. F.
Q. ala aprendre a M.
... par boidie.
Tes peres et par tricherie.
Saches amis, nu tieg a sagę.
fas] {A) fac, (C) fal.
Qai croit qa'eus8e en mon corage.
Pois nule joie ne d.
Ne hors ne enz, ne jor ne n.
Je croi ce soit e.
Mes qui6x amis qae vos aiez.
Assez vou8 aing; ca] (C) car.
Et ii si trest se pląs i ot(!)
got] sot.
Quinze jours entiers ile cf. [221]
Et d. moult 1.
C. les sert de b. f.
Et si les gardę corame soi.
L. s. C. et bel et bien.
Nas d'eals eh. ne la] [C) leur.
Ensemble mainnent 1. amours.
D. b. qu'avoit e.
2243. D'eal8 .II. revelt ore joer.
2244. Por ens...
2245. Assis les avoit aa desus.
p. 92, n. 2. 8'es] (C) les.
2247. Ce est ses geuz et i-a n.
♦22ó0. Et en sa poeste tuit sont. [238]
•2251. 8ear ce qai ne...
*2252. Cest fortane desmesarable.
2255. Ne regarde pas a p.
2259. Et eyeschiez donnę...
2260. Et aus bons clers...
2261. I Q. en 1. met establetez.
2. j Qaiint ii n'i sont est fox provez.
2263. Et cii qui en son don se lie.
2267. Ceus f. p. liez et joiox.
8. Apres dolenz et angois8oux.
2270. La p. Cl. et la senee.
2272. Cele r.: „Ja i ira(!)
2273. En dorveillant li r.
2275. Cele est.
2277. ... et qae demeure.
p. 2277. Ci deust estre a iceat heure.
2281 — 2. vac. B.; paine] (A) paines.
2283. „Est yoirs*^, fet ii, ,Biau sire, o'ń.
2284. Franche chose i a et gentil.
2286. Qui desirre joie en sa vie.
2288. Pour s'amor l'a.
2291. \ BI. apela et semont.
2. j Et dist que trup demore ont.
2293, Cele] (C) Ele.
2294. Ainz i serai que yoas, ce] (C) je.
2297. 11 la beisa et ele lui.
p. 2297. A tant se rendorment andni.
p. 2298. Douce joie a a son ami.
2299. E. gisent b. a. b.
2300. Et l'une.
2302. Et bacins ot Terę aportee.
2303. Q. e. vient, si la rapele.
2304. Moult doucement : „madamoisele".
2305. Cele rien ne li r.
2307. Venue est au.
2308. Et ii li demande: „BI."
2309. Fet ii, que doit qu'ele ne vient.
10. Or m'e8t a vi8 qae pou me crieut.
2311. n'ot] n'a.
2312. Fet el: je la c. t.
2313. Car ainz de m. assez 1.
256
DR. J. REINHOLD
2314. ja] tost.
2317. trespense] (C) trop p.
p. 95, n. 3 (2323) a] {B) en.
2323. I Q. fu en 1. eh. parrine.
4. ) Vit par la fenestre verrine.
2325. 1 Le lit ou gieant apercoit.
6. j Dont li est vi8 que ii V60it.
2326. (C) A vi8 li e. qu'il a v.
2328. P. q. ne li seroit a v.
2333. tant] si.
2334. Dormir entre eas pitie.
2336. conte] (C) contez.
2339. Com BI. a a Claris.
2343. Et bouche a b. , et] (A) a.
p. 96, n, 2, et] vac. C.
2345. n'e8t] (C) ne les ; voeil] poi.
2346. cremoie] (C) er. a, (B) cuidoie.
2347—8. vac. B.
3350. C. q. honie n'ait o sa d.
2353. Ahi Claris, tu es failliz.
2354. A t. s. 1. touz marriz.
2361. E. 8. p. destre tient Tespee.
2364. paist] pnisse.
2366. E. entracolś sistoient.
2367. Ne vit nas hom plus biai dor-
manz.
„ ert] {C) est.
2373. jors] (C) roys.
2374. Q. ii 1. V. B'e8t esbahiz.
2375. connut] connoist.
2976. M. de Taatre ne connoist m.
*2378. Qu'il fust hom, nnl...
♦2379. Car en face ne en menton.
2381. tant] plns.
2382. En toute la toar d,
2383. Li a. n'en quenut m.
2384. „Ce est". dist ii, la jaloasie.
2385. Tice est 8'amor, tice est sa teche.
2386. L'avoir dont crient toz jors ( ]').
2390. Et apres les e.
2391. ) C. 1. d. B'apercoit.
2. I Q. li ans des .II. hons estoit.
2393. I Li amiranz en a tel ire.
4. ) Ne set qae faire ne que dire.
2395. \ Pense qu'andea8 les occirra.
6. j Et en apres qae non fera.
(Tant que sache dont est
Tenaz.
Li enfes qai el li gist naz.
2397. En dementres andeus 8*e.
2398. Grant poor ont si 8'e.
2404. Car de l'amoar ot grant poor.
2405. II a Floires a r. m.
2406. estes] fastes.
2408. Et vou8 c. o BI.
2409. a cui] en c; j'aor] (C) je croy.
2411. Vous ocirrai.
2413. andoi] forment.
2415. F, li dist: „sire ne dites".
2417. m'amie] ma drae.
2420. la Tie] lor v.
*o/oo f U •»"' donnę, B'es fet reatir.
p. a^'a. \ .
[ Pais les fet au sers sesir.
*2423, 2425 vac. B. [239]
*2431. V. i roi et aomacor.
♦2432. ... et vava8or.
IToat emplent le pales real.
Dont li piler sont de cristal.
Li pales est et granz et larg es.
2435. Tot] ot.
2436. Pais n'i ot .1. seal m. s.
2437. ) Et donc se drece en son estant.
8. I Ire demonstre a son semblant.
2439. escoates] {B, C) m'escoutez.
2442. Cest la Toire qu'il en m.
2446. Oi" avez de BI.
2447. D'ane p.
p. 101, n. 1. Qaant] (A) Grant.
2448. Poar li d'or grant masse d.
24i9. N'a pas encor passo trois. m.
2450. fu] iert.
2453. En ma t. avec m. p.
2454. Ou ił en a.
2457. A lui avoie.
2458. Prendre la devoie a oisor.
2459. P. ce q. tant iert bele...
2460. En lui avoie mis...
p. 101, n. 6. doi] (A) dai, (C) da.
>) Nieczytelne.
ZR STUDYOW NAD STAKOFK. HĘK.
257
2464. ne] n'i.
2469. La en a\6 plus tost que poi.
247U. Q. les trouve g. duel en oi.
2471. {A) De d. ; peus] {A) peuc, (C)
po8 ^ poi.
2472. vau8] {A) vanc, (B) viioil.
2473. S. ii est 6i eon je di.
2477. ... que non f.
2478. Sanz jngement ne i'ocirroie.
2481. I Un rcis qiii fu el parlement.
2. ) A respondu premierement.
2483. vac. B.
2491. est dans] fu dant.
2494. en tot| en.oi.
2495. Se mes sires a f. les p.
2496. G. duel e. 8*68 oceist, droi] {A)
droit.
2497. Qui son baron prent a f.
*2501. I Q. a de ce testeinoine.
*2. ) Morir doivent bien sanz essoine
2503. Pour ambedeus M. e.
2504. \A) A. 1. f. et si Totroit,
2508. II vindrent tendrement.
2509. Monit] (A) Si.
2511. FI. apele BI.
2513. bien] nous.
2514. Q. s. respit andni m.
„ {(J) Car 8. nul t. m. nesun] {A) -
nis .1.
2518. dolor] poor.
2519—20. vac. B.
2523. Une p. v. autre p. m.
2526. Tant eon Taiez, ja ne morrez.
2528. A. Floires tort...; el] (C) ele.
2533. Amis, moi tieg a acheson.
2534. Por qaoi m...
2535. fnsse] (A) fuisse, (C) fusse,
2536. Pour tant por v. morir d.
2537. P. m. estes en jag.
2540. P. ce que rous doiez m.
2541. ... nu retendra.
25*3-6. rac. B.
2547. I E. V. qa'il n'en prendra mie.
8. j Par mautalent le geto ahie.
2549. .1. rois Ta pris qui...
2555. mort] (Cj morir.
2557. ancois] (fi) avant.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV.
2570. Pour cui Paris ot mainte painne.
2571. En lor aez t...
2572. Com cii erent q.
2574. Aage avoit de .Xliii. anz.
2575. Et no pour et assez est granz.
2578. Nns hom de char p. biau ne vit.
2580. ae] s'en.
2581. D'el8 e. 8'il fuiesent lie.
2582. M. de p. sont e.; ert] (C) est.
2583. ... soleil.
2584. Qafi yecns par malin yermeil.
2585. N'en sa face, n'en son grenon(I).
2587. .1. cendal yermeil vestu ot.
„ porprine] [C) pourpree.
2588. Laciez se fu au...
2590. ... nu passe m.
2592. P. atendent jug.
2597. Elz avoit clers, yairs et rianz.
*2599. Qnant liee estoit ou quant plo-
roit. [240]
*2600. Qui certement la regardoit.
*2560. ert] {C) est.
*2601. A 8. i. ne Tap.
2603. [ Sa f. iert de c. de rosę.
4. j Et plus c. q. n. chose.
2605. Les narilles a. m. [»ac.].
2606. se] s'il.
2608. Mieulz ne la set fere n.
2609. ( Qui fust en famę n'en meschine
10. I N'en duchesse ne en reine.
2611. L. p. bien b. g.
2612. Et selonc mesare espessetes.
2613. Les denz avoit petiz et serrez.
2614. Blans, conme yyoires reparez,
2615. si duce] sa doce.
2616. od] en.
2617. Q. au 1. la beseroit.
2618. E la 8. fain n'auroit.
1619. a] ot.
2620. C. conyient a Tautre f.
2621. assez] toute.
2622. Q. u'e8t la f. deseur la b.
2627. ... el parlement.
2633. Et ra. v.; trestor.] (C) destour.
2H36. D'euls ne li prent nule pitiez.
2637. Oiant toz, les...
2638. estroit] andens.
17
258
DR, J. REINHOLD
2639. Eq ane place en la cite.
2640. Ont dni serf .1. feu alume.
2641. a] en.
2643. loier] (C) loies. B liez.
26 i5. P. g. p. pour grant amour.
2647. E. d. t. que ii mai f.; i] (Cj et.
2649. Se ii poissent no o.
2651. Li rois q.
2655. I Tout le conseil qae ii ooit.
6. j A Tamiral le recontoit.
p. 110, n. 6. erent] (C) furent.
2659. Ainbedeus a m.
2661. II r. c'on l'apele FI.
2662. Et apr. fu a M.
2663. Q. BI. li fa a e.
2664. Or Ta en...
2665. Je jur, sire, poar Bi.
2666. Qu'onc ne sot ąaant vinc en 1. t.
2669. Pour lui et p. moi m'ocirroiz.
2670. Car 8'il vous plest, ce est bien
droiz.
2671. Ele n'i a courpes ne tort.
2672. Et por moi est jugiez a m.
2G73. BI. respont m. m.
2674. S. nu raestreez vo8 mie.
2675. Par ma foi, je sui Tacheson.
2678. Ja voir ne m. en la t.
Ge Bui acheson de sa mort,
G'en ai la conpe et tout le
tort.
2679. II est d'Espaigne, fiaz d'un roi.
80. Grant duel iert, se ii muert por moi.
2682. 6'il] se.
2683. Fi. dist: „Ne la c. m.
2684. Moi ociez...
2685. II lor respont: „Audai m.
2687. Ge ra. ra'en vengere.
2688. ... le chief prendre.
2690. saut] rac. C.
2691. Et FI. Ta retrete a.
2697. Arrier le tret, soi met a.
2698. Le col e., t. en present.
2699. Ch. V. por li m.
Tnit cii grant pitiś en
avoient.
Qai tel duel fere leur ve-
oient.
p. 2678.
p. 2720.
p. 2700.
2071. monit] tait.
2. Roy et baron qa'e8 esg.
2708. Nu.ś hons ne vit aiac jagement.
4. Dont tant honme fussent dolent.
2705. Donc en prist TamiraDt pitiez.
6. Ja s. c. que ii fust iriez.
p. 112, n. 3. (C) Chascans voloit.
2709. Et tendrement leS voit p.
2710. n'e8t pot] (C) n'e8 pour, {B) na
puet.
2711. Tuit cii qael virent en s. 1.
2712. Tant com joie com pour pitie.
2713. Li rois q. t. lor a.
2714. L'a e., si Ten fu bel.
2719. Si c. nostre s. Tot] (C) Tost.
Ce set on bien certenraement.
Quę inorir doivent voirement.
Se tonz est fez li jugemenz.
De la merci est mes noienz.
2721. Mes se de ce avoit pitie.
2. Li amiranz qa'en a jugi^.
2723. M. q. F. tretout li die.
4. Son erreraeat et nu lest mie.
2725. Et comme ii...
2726. Et conment ama Bi.
2727. Que dira Ten s'il les ocit.
2728. N'iert {A n'ert, C ne) p. g. pris...
27H0. M. en iert partout grant p.
2782. Li engins de F.
2735. Li amiranz pris en a.
2736. Et m'est a v. que m. s.
2737. E q. ii son e. s.
2738. Contreguetier m,
2739. Et si fera se ii est s.
2740. damages] barnages.
2741. Se ii tex] (C) se ytels.
2743. {A) lor los, en a] vac. B.
2744. Bel l'en fu...
2750. P. nule rien, car ne voadroie.
2751. ne] nel; 2752 poeste] poetę.
2753. m'i] m*en.
2754. Secoreu et c.
2756. E. d. qae ja n'iert otroió.
2757. Ja n'iert tant e. de plea.
2758. Q. c. o. ja lenr soit fez.
2759. [C) D. ans eve6ques saut ń. p.
2763. Fai en le los de tes barona.
ZE STUDYOW NAD .SlARoKK. UĘK.
259
i. V. m'e8t q. Bens est et reisons.
2767. Estre puet gró...
2768. de ta p.] (A) de cii p.; {B poetę).
2769. que tu] q. en.
2771. Monit vaut mielz i'e[n]ging a o.
2773. Beroit] sera.
2774. Se ociez les ,11. enfanz.
2776. P. b. ne pot former n.
2777. T. s'escrient, bion...
2778. Pardoniie lor.
2779. Moult li crient t. m.
2780. Li amiranz q. ce oi.
2781. Ne les .V. mes oir tretoz.
2785. M. en es. tult ensemble 1.
2786. Et F. a encomencie.
2787. Si haat, tuit loient [vac.J.
2788. Li mielz oiant et li plus sourt,
2791. rama] arna,
2792. Par qnel engia li f. e.
2793. lor] tot.
2794. Comment issi d, s. r.
9796. S. o. et p. m.
2797. Et com ses hostes chier le tiut.
8. Et comme en Babiloine vint,
2800. Et eon le portier e,
*2804. A. c. fu entre eles mis. [241]
*2805. vac. B.
*2806. Et com fu p. Cl,
p. 116, n. 8, E. c. ii fu de si qne la.
2807. Son conte et sa r. a fin^.
2810. Qu'il li rende, por Dieu, 8'amie,
2814. Pris a conseil de barona toz.
Par la main Floires lors
pris a.
Lez lui Taśsist puia le besa
Grant somblant li monstra
d'amour.
Anssi fist a Blancheflor.
2815. Car monit li a fet g. f.
2816. P. la m. BI, a prise.
2817. E. F. p. Taotre m. prent.
2820. Et F. forment.,,
2825. armes] conroiz.
2829. Blauch. li fet e.
2830, Et pais fet.,.
*2834. Et touz ses diex li conjura. [241]
p. *2834.
p. 2814.
Et Floires Ten ra moult pri^.
Et de bon cuer hamili^,
Quo ii ja Claris n'ocirra.
. Ne autre famę ne prendra.
2835—42. vac. B.
2845. (C) C. f. f. m. grant joie.
2846. De toates parz bien esbaadie.
2847. Tamber i font bestes et ors.
2848. G. feste i ot de j.
2852. l'a] ront.
28bS. sont] A, B ont.
2855. jouste] {C) coste.
2859. Pour detrenchier pas n. 1.
2861. P. le p. tretuit 8'escrient.
2862, icou] auqaant.
2869, La nuit burent a grant foison.
2870. Tait furenc yvre li g.
*2871. Ne eavriez riens p [241]
2874. Ostruces, cignes.
2875. gibeles] et buignez.
2879—80. v(ic. B.
2881. Dont veissiez les enfantez.
2882. Saillir apres.
2883. La yeissiez les e.
2894. La p. v, a vos nonconmes.
2895. En v. t. arrier ralez.
2896. Que tretout em pes la ranrez.
p. 120, n. 3. fi.-.] fes.
2901. Boanement demandent congiez.
2. Li amiranz en est moult. liez.
2904. Moult auroiz.
2911. Tant eon.
2914. Sa bonne coupe qa'il porta.
2916. convoi] conroy.
, 2917. \ M. on i ot qui besie Pont.
8 ) A Damedieu comande sont.
^919— 20. vac. B.
/J922. Pour pere et por merę pensanz.
292:-5 4. vac. B.
2925. I ... joie demainne.
6. ) Ponr BI. que ii en mainne.
2927. Ol a qn'ele ot p.
2;)28. ... dex ii a rendue.
p. 122, n. 4, ;^v. 3) est] A [C) ert.
{A) Or est Flores en son
pais.
A grant joie entre ses amis.
17*
p. 2934.
260
DR. J. KKINHOLD
2946. apelśs] assemblez.
294^7. Pais lor...
2949. 1 Et qa'il praignent baatizement.
50. j Pour amor Uiea moult lieement.
2953. Li baaptiziers la g. v.
2954. plus] pres.
2955. Qai bauptizier ne se voloit.
2956. Ne] (C) Et.
2357. les] ((7) lez, B le fesoit detren-
chier.
2958. A. en feu ou escorchier.
296' >. F. .1. duc a e.
2961. \ Tont le pląs riche de sa terre.
2. I Et qai plus puet maintenir guerre.
2963. riche] yaillrint: 8'onor rac. B.
2966 M. l'aura f. eslevee.
2967. l'ot] l'a.
2968. Monit tost Taura misę desus; le
r'a r.] Ta releree.
2972 doucement] durement.
2973. Ci faut.
2974. męce] (C), mette, B metę *).
Spis rzeczy.
Str.
1 Wstępne uwagi '13D 1
2 Ugrupowanie wersji zagranicznych (^^^) &
3 Język rękopisów i wydań (15^) 26
4 Kyrny poematu (I wersyi) (159) 31
5 Język i ojczyzna autora 47
a) Fonetyka (175) 47
b) Morfologia (186) 58
c) Wersyfikacja (198) 70
6 Uzupełnienie tekstu (206) 78
7 Emendacye i konjektury (^21) 93
8 Apendyks (241) 113
*) Die Variaaten ira Appendix dessea Verszahl mit einem Sternchen rer-
seben ist, wurden in dieser Abhandlung, auf der in eckigen Klammern an-
gegebenen 8eite, naher besprochen.
Przyczynki do dziejów języka polskiego.
Serya czwarta.
Przez
Aleksandra Brucknera.
23. Uwagi o naszej literaturze średniowiecznej.
Uwagi poniższe wywołało poniekąd świeżo wyszle, znakomite
dzieło prof. J. Łosia, „Przegląd językowYoli zabytków staropol-
skich do r. 1543" (Kraków 1915, str. XII i 567). Jest to niby
wstęp do słownika staropolskiego, opisujący wszellcie. choćby naj-
drobniejsze zabytki dawne, na których ów słownik się oparł; jest
to zarazem ponowne nib}?^, ale we dwójnasób powiększone wydanie
znanej, znakomitej pracy ś. p. Wł. N eh ring a, Altpolnische
Sprachdeukmaeler (Berlin 1886). naśladujące w ogólnym podziale,
i w różnych szczegółach nawet dokładnie ów pierwowzór; jest to
więc opracowanie wszelkich pomników dawnych i pytań z nimi
związanych, opracowanie sumienne i staranne. Kończy je autor ży-
czeniem: „niech jak najprędzej liczba nowoodkrytych zabytków
staropolskich tak wzrośnie, by zaszła Iconieczna potrzeba nowego
ich opracowania ogólnego". Nie podzielając tego zapatrywania,
uważamy liczbę zabytków staropolskich już za wyczerpaną; prze-
trzęsiono przecież ostatecznie wszelkie książnice, publiczne i pry-
watne, kościelne i klasztorne i nic ważniejszego nie pominięto.
Oczywiście, znaleśó możemy nową kartę z Biblii Zofii w jakiejś
dawnej oprawie; glosy jakie w łacińskim jakimś zabytku (np.
w tekście mistrza Wincentego i w Komentarzu Jana z Dąbrówki,
znajdującym się w bibliotece częstochowskiej); roty sądowe i wy-
razy polskie w dokumentach łacińskich, ale drobiazgi podobne nie
262 A. BRUCKNER
wzbogacą już obficie] naszej wiedz3\ Posiada jeszcze wprawdzie
Dr. Erzepki kilka czy kilkanaście nawet urywków (między nimi
drobniutki, przekładu psałterzowego, niezawisłego od znanych?),
pieśni (dekalogu i t. p.), glos; opracował dalej Dr. Krezek sło-
wniczek o kilkuset pozycyach z końca XV wieku, ale będzie to
chyba ostateczne pokłosie z niwy staropolskiej. Zaczyna autor
przegląd zabytków dawnych od „wieku XIV i następnych" i oma-
wia ich zabytki wedle kategoryi Nehringowych, a więc prozaiczne
najpierw, później wierszowane. Nie godzimy się i na to. bo wy-
różniamy osobno zabytki wieku XIII, dalej wyróżniamy zabytki
oryginalne polskie od zabytków czeskopolskich.
Zapatrzeni ślepo we wpływy staroczeskie na piśmiennictwo
staropolskie, wpływy, przybierające nieraz rozmiar}' zastraszające,
np, w biblii Zofii, liczyliśmy się dotąd za mało. albo raczej wcale
niC; z możliwością oryginalnego początku naszego piśmiennictwa,
bez wpływów czeskich najmniejszych. I tak np. argumentuje autor
na str. 162: „jeżeli Czesi nie mieli tłumaczenia całego psałterza
w trzynastym w., to i istnienie przekładu polskiego tak dawnego
wydaje się wątpliwe"; na innem miejscu, str. 360, mówiąc o czasie
powstania Bogurodzicy, twierdzi: „trudno przypuścić, żebyśmy mo-
gli wydać takiego utalentowanego i wykształconego wierszotwórcę
wcześniej, jak za czasów panowania w Polsce Wacława II cze-
skiego (1291 — 1305j".
Nie uznaję wcale podobnych argumentów. Jeżeli zważę, że
nawet Połowcy zdobyli się w Xni wieku na kunsztowne strofy
maryjne, przedmiot badań i sj)orów oryeiitalistów dzisiejszych, to
nie podlega dla mnie najmniejszej wątj)liwości, że i Polacy, co przecież
wyżej nad Połowcami stali, mogli bez wpływów czy wzorów cze-
skich stworzyć w w. XIII początki literatury narodowej; że istniała
już u nas Bogurodzica, Psałterz, Kazania, gdy Czesi ich jeszcze nie
posiadali na piśmie albo dopiero spólcześnie z nami je zdobywali.
Świadectwo żywociarza Kingi „że na wychodnem z kościoła zwy-
kła odmawiać dziesięć psalmów polskich wraz z pacierzem i tak
cały psałterz z rzędu dokonywała o dobro kościoła", brzmi tak
niedwuznacznie, że ani pytam o to, czy Czesi mieli już wtedy swój
psałterz czy nie. Polski psałterz Kingi nie wzorował się na żadnym
7. DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 263
czeskim, tak samo jak spółcześni jej kaznodzieje dominikańscy
a jeszcze bardziej franciszkańscy po polsku do ludu kazali (są na
to przecież świadectwa historyczne niewątpliwe), nie prosząc Cze-
chów o wzory, ani pytająco ich pozwolenie; w kazaniach święto-
krzyskich ocalał nam wzór owego kaznodziejstwa XIII w. znako-
mity. Literatura polska ustępuje więc czeskiej co do bogactw
i różnolitości, ograniczona literaturą ascetyczną, gdy Czesi i świe-
cką uprawiali; nie ustf^puje jej zaś bynajmniej co do wieku; je-
dyne „Hospodine pomiłuj ny" dawnością Bogurodzicę przesięgło.
Wpływy czeskie odezwały się w Polsce silniej dopiero na po-
czątku XIV w., szczególniej zaś za Luksemburczyków, za czasów
uniwersytetu praskiego i jegcj scholarów polskich, ale przed w. XIV
mogli Polacy poznawać i przejmować się wzorami romańskimi
i germańskimi, jak mistrz Wincenty np. albo ci, co we Włoszech
bywali, bezpośrednio i nie za czeskimi wzorami powstawały nasze
zabytki XIII w.: Bogurodzica; psałterz, nam niedochowany. bo do-
chowane czeską przeszły szkołę i nie byłoby w wielkiej Polsce. —
gdy w małych Czechach aż na cztery rozmaite przekłady psałte-
rza się zdobyto, — żadnym cudem niesłychanym, gdyby tu dwu-
krotnie, w w. XIII i XIV, psałterz przekładano — mamyż dwu-
krotny przekład np. Statutów a i ewanielie nie raz jedyny prze-
kładano, i Biblia Zofii nie powtarzała dawniejszej biblii królowej
Jadwigi, jeżeli świadectwo Długoszowe w całej osnowie trafne;
wreszcie kazania (świętokrzyskie).
Wydzieliwszy z punktu widzenia chronologicznego osobny
dział zabytków XIII w., z pomiędzy wszelkich innych wydzielamy
dalej rzeczy ezeskopolskie. Tu należą psałterze dochowane nasze
wszystkie, biblia Zofii, niektóre pieśni i legendy, zapisek o skarbie
Długoszowy i i.; stopień zależności od czeszczyzny bywa w nich
rozmaity, niektóre do potworności ją przesadzają (np. legenda o Do-
rocie, jeden i drugi tekst z kancyonału Przeworszczyka_, drugi pi-
sarz psałterza fioryańskiego) i ciągnie się to aż do epoki polskich
paleotypów, do owej ewanielijki z Osolineum i do kalendarzy
spółczesnych. Obok tych mieszańców językowych stają jednak
o wiele liczniejsi przedstawiciele polszczj^zny, co nigdy czeszczyzną
ust ani pomazali, np. autor kazań gnieździeńskich, autorowie li-
cznych pieśni, legend, wierszy satyrycznych, przekładów statuto-
wych obojga, kazania na wszech świętych, Rozmyślania prze-
myskiego, ks. Paterek i inni; również w glosach przeważa ele-
264 A. BltiJCKNEll
ment czystopolski, podczas gdy Mamotrepty oba do mieszańców i to
gorszących nieraz, wliczamy; roty sądowe naturalnie najczystszą
tchnęły polszczyzną, niestety zbyt szablonową a prostą,
Ale zabytki nasze domagają się i innego punktu widzenia.
Gdy w czeskich jedno narzecze, praskie, przeważa, język wcześnie
się ustalił i wyjątkowo na morawskie trafiamy zabytki z osobliw-
szem ich narzeczem, u nas wyróżnia się Mazowsze ciekawymi
a ważnymi zabytkami. Płock odegrał w literaturze polskiej dawnej
większą rolę, niż Kraków. A stało się to nie przypadkiem tylko;
uboga szlachta zagonowa ua Mazowszu po łacinie nie umiała, do
Krakowa było jej daleko a doma potrzeba polszczyzny coraz bar-
dziej odczuć się dawała. Wiemy też dowodnie, że najpierw na
Mazowszu z polecenia książęcego dokonano przekładu statutowego
i nie przypadkiem tylko dochował się „Polikarp" (o śmierci dia-
log) w kodeksie płockim (tamże i Cisiojan polski); rzut oka na
głosownię jego {jeko zamiast jako i t. d.), dowodzi narzecza mazo-
wieckiego i kultura autorska nie wyżej się wzniosła a to samo
dotyczy legendy o św. Aleksym. Kraków przygniatała łacina; scho-
larzy jego nawet raieszaninki łacińskopolskiej się chwytali; na
piaskach mazowieckich, w Warszawie (Władysław z Gielnowal)
polszczyzna bardziej popłacała. Wielkopolska w literaturze stale,
aż do XX wieku, na s/arym końcu stawała; kazaniami gnieździeń-
skiemi jedynie na pewno szczycić się może; nawet Sandomierz
nieco lepiej, bo choć z kazaniem rymowanem wystąpił. Ale kolebką
literatury narodowej pozostanie mimoto Mała Polska, ruchliwsza,
bogatsza, wcześniej i bardziej ucywilizowana i nie powtarza autor
bajki o wielkopolskim naszej literatury początku, bajki oj artej
o brak mazurzenia w języku piśmienniczym; na tej ziemi powstała
też pierwsza pieśń polslca religijna.
Trzy punkty wytyczne czy zwrotne poezyi polskiej, to są:
Bogurodzica około r. 12ó0, jeśli nie wcześniej powstała; w 300
lat później „Czego chcesz od nas Panie za twe wielkie dary";
w 260 lat potem Oda do młodości; te szczyty ostre, wyniosłe prze-
dzielają pasma długie a ct^raz bardziej płaskie i nizkie. Przez usta
nieznanego twórcy przedarła się poraź pierwszy, świadomie, mowa
polska do poezyi, religijnej naturalnie, jak cały duch średniowieczny;
to samo uczucie wylało się w rzewnych a pięknych i silnych dźwię-
kach humanisty — Polaka; żywiołowa siła podnieconego czucia mło-
dzieńczego świat stary i martwe jego zasoby do boju wezwała
z DZIEJÓ'-' JI^ZYKA r>()LSKlR(iO 265
W imię miłości ojczyzny i wolności, n<twej religii nowego wieku.
I każda z tych pieśni na równą wdzięczność w narodzie zasłużyła
i z lubością spoczywa na nich oko badacza.
Bogurodzicy poświęcił prof. Lrś całą rozprawę, str. 338 — •
381; nie powtórzył bajki, jakoby to była pieśń drugiej połowy
XIV w., cofnął ją o pół wieku wtJtecz; rozdzielił przedługi jej
tekst na pieśui trzy, piei^wotną R(jgurodzicę o dwu zwrotkach;
pieśń wielkanocną we zwrotkach o — 8; pieśń pasyjną we zwrotkach
zbywających (9 — 14); nasze własne wywody odbiegają jednak
znacznie od tego.
Co do czasu przypuścilibyśmy bez wahania, źe po raz pierw-
szy wymienił ją latopisiec wołyński pod r. 1249, gdy wspomniał
„Lachy kriepko iduazcza na Wasilka, Kierlesz pojuszcza". Bogu-
rodzica jest właśnie pieśnią Kierleszową. Kierleszem, o którym się
latopisiec tylko od Polaków, nie od Czechów wywiedział, chociaż
próżnobyśmy po naszych tekstach Kierlesza szukali; niema go
w nich, taksamo jak w nich niema żadnej Marzy, chociaż lud jej
inaczej nie nazywał. Gdyby Pohicy r. 1249 tylko słowo Kierlesz
powtarzali, wyraziłby się może latopisiec, źe z okrzykiem, wołając,
Kierlesz, Polacy następowali, nie ' zaś źe ^pieli Kierlesz"; od re-
frenu stosownie całą pieśń przezwał. Ale pod Legnicą jeszcze „Bo-
gurodzicy" nie było.
Kto ją stworzył? jakiś mistrz języka, śmiało, w poczuciu swej
mocy a więc i swego uprawnienia, łamiący ciasne ramy i zwroty
językowe; aui Kochanowski ani Mickiewicz tak odważnie nic po-
czynali sobie z językiem. We dwu krótkich zwrotkach pozwolił
sobie na tyle neologizmów, na tyle hapax legomena, na jakie inny
poeta nie pozwoliłby sobie w ciągu najdłuższej praktyki. Zgwałcił
najpierw składnię polską, używając nnanownika, niby Rosyanin
późniejszy, zamiast wołacza; umyślnie nie użył dziewice i t. d.,
czego język koniecznie wymagał, aby mianowniki dostroił do formy
Maria, co w ustach polskich tylko mianownikiem być mogła. Użył
stosownie do polszczyzny, uznającej tylko Bogumiła. Boguchwała^
Bogmcolę (Zofię) i t d., terminu Bogurodzica, nie Bogorodzica, jak
ją u Czechów słyszał, tym mniej Bogarodzica; powiedział, pierwszy
i jedyny Polak, ^o^żem sławiena zamiast bogo- czy bic^gosławionej;
użył umyślnie form przebrzmiałych od dawna, sławienia, zwoletia;
jedyny ze wszystkich Polaków użył czy raczej stworzył formę
Bozyc. wedle normy jak najżywszej jeszcze u szlachty i kmiotków
266 A. BRt)CKNRR
(mieszczan nie b3^ło) w całej Polsce (proszę czytać imiona pod
Legnicą poległych u Długosza); dorobił do niej całkiem niezwykły
wołacz, hozycze, wedle chłopcze i t. p., niżej zobaczymy, czem znie-
wolony, rymem do człowieczej dla miary wierszowej użył wreszcie
może pierwszy terminu zbożny zamiast trzygłoskowych nabożny lub
jjobozni/.
Skąd zaczerpnął wzoru dla pieśni? Jezuita Drewes, znawca
(i wydawca) hymnologii średniowiecznej, jakiego przed nim nie
było nigdy i nigdy po nim nie będzie, zapewniał, że w tysiącach
hymnów łacińskich nie natrafi] na podobny. I nie dziw. Dawno
już zauważono, że to czeski hymn „Hospodine pomiłuj ny" odbił
się żywcem w „Bogurodzicy". „Bogurodzica", tak od pierwszego
słowa nazwana, chociaż to z treścią się kłóci, wzywa Zbawiciela
aby „usłyszał głosy człowiecze" („usłysiź hłasy nase" Czech prosił),
dał na świecie zbożny pobyt a dalej rajski przybytek (Czech pro-
sił: daj nam szczęście na ziemi i zbaw nas t. j. wwiedź do przy-
bytku rajskiego). Różnica tylko w tem, że Czech \\ prost do Zba-
wiciela trafiał, wychodząc, rozprowadzając Kyrie elejson samo, Po-
lak zaś najpierw o wstawienie się wzywał, najpierw i najdłużej
Matkę, krócej Chrzciciela, a dopiero oparty o nich Zbawiciela
o toż samo co i Czech prosił. I w innym punkcie przypomina Po-
lak Czecha: ten w każdej z trzech części, na jakie się jego hj^mn
rozpada, Hospodine z naciskiem powtórzył; Polak z podobnym na-
ciskiem dwukrotnie Maria powiedział a o gospodzinie nie za-
pomniał.
Dlaczego wzywał Polak jako pośredników, orędowników,
Marj^^ę i Clirzciciela? Wezwanie Matki u Syna rozumie się samo
przez się, a Chrzciciel, żaden inny święty, dla tego po niej wy-
mieniony, że w wiekach średnich za największego z świętych
uważany bywał; on przecież chrzcił i mistyczne tem samem za-
wiązał pokrewieństwo z Bogiem-c/.ło wiekiem; prawi o nim np. ka-
zanie gnieździeńskie (u Nehrijiga str. 11, nota): maiora mirabilia
que deus unąuam fecit cum aliąuo sancto, fecit cum lohanne Ba-
ptista... maiora opera que unąuam fecit aliąuis homo super terram
fecit b. Johannes etc, polskie kazanie o nim zaczyna słowami: Jo-
hannes Baptista ultra omnes sanctos. Nie trzeba więc sięgać ani do
żywota bl. Kingi ani do deisusów cerkwi wschodniej ani do ma-
larzy renesansowych, lubujących się w przedstawianiu obu świę-
tych Dzieciątek, aby w wymienieniu po Matce Chrzciciela (ojczym
z nZlBJÓW JĘZYKA POI.SKIKOO 267
całkiem ustępował na bok) czegoś nadzwyczajnego hm- df)patrywa(^.
I ustaje wszelki najlżejszy ślad związku jakiegokolwiek z obrząd-
kiem wschodnim czy Haliczem ruskim; ani termin Bogu rodzica
ani Chrzciciel obok Matki niczego dalej w tym sensie nie dowodzą,
a toć były, oprócz wymysłów wręcz śmiesznych, niegodnych wspo-
mnienia, jedyne niby ślady mniemanej ruszczyzny w hymnie.
Jakież bvłii hymnu przeznaczenie? czytamy bowiem na str.
366: „pieśń Bogurodzica, jak tego mamy dowody historyczne,
była hymnem przeznaczonym do śpiewania podczas uroczystości
Bożego Narodzenia... można tedy przypuścić, że i napisano ją wła-
śnie na dzień narodzenia dzieciątka, czyli malutkiego bożyka". Ze
w późniejszych czasach, np. na Kujawach, śpiewano Bogurodzicę
tylko na Boże Narodzenie, źe parę razy kaznodzieja XV w. na
kćizaniu na Boże Narodzenie ją zaintonował, toć niczego nie do-
wodzi; jak czeski hymn. tak i polski był długi czas jedyny
i śpiewał go lud zawsze i wszędzie, na Boże Narodzenie czy na
Wielkanoc, na polu walki czy po Tedeum w kościele; napisany
on na żaden dzień czy fest w szczególności, bo dotyczy każdego.
Metryczna strona hymnu dowodzi takiego samego mistrzow-
stwa. jak językowa, dwie nieco odmiennie zbudowane zwrotki —
o ich układzie szeroko autor rozprawia str. 355 i nn.; nie godzę
się na jedno: „Prz3"pisywanie znaczenia tej okoliczności, że w obu
zwrotkach wiersze drugie są o jedną zgłoskę dłuższe od pierw-
szych, i źe to mogło być wpływem świadomego zamiaru twórcy,
byłoby zapewne zbyt wielką finezyą"; otóż właśnie zdradza ta oko-
liczność finezyą, kunsztowność, silącą się na wszelkie odmianki, cho-
ciaż w pierwszej zwrotce wiersz drugi wcale nie dłuższy od pierw-
szego (pierwotnie)!
Wracamy do języka pieśni. Czy posiadamy go w najdawniej-
szym odpisie jako niezmieniony, pierwotny? Bardzo o tem wątpię.
Dzieli odpis najdawniejszy od oryginału półtora wieku (wedle mego
liczenia), wiek cały (wedle autora) a w takim przeciągu czasu
mogła śmiało nastąpić pewna modernizacya czy odmiana. Nie chce
mi się po prostu wierzyć, żeby w oryginale było niatko zwoletia',
jeźlić w pierwszym wierszu są (nieprawidłowe) mianowniki (Bogu-
rodzica dziewica; późniejsi bez skrupułu Maria dziewice łączyli),
to dlaczegóż niema ich i w drugim? Przypuszczam, że oryginał
brzmiał: maci zwolena. mianownik, jak wszelkie inne i źe tu do-
zwolono sobie już w w. XIV formy innej, nowszej, matko: może
268 A. mrCcknkr
maci brzmiało zbyt pospolicie. Może też we zwrotce drugiej pier-
wotne brzmienie było: Dać raczy, niezwykła' (umyślnie) szyk uła-
twił wstawienie całkiem niepotrzebnego a z następnego wiersza.
jegoz prosimy, bo tak otrzymujemy prawidłowy ośmiogłoskowiec,
jak wszelkie inne wiersze tegoż responsorium; „ten 9-zgłoskowiec
ze spokojnem sumieniem na karb niepostrzeżenia się autora można
policzyć" (str. 359), i na to się znowu nie zgadzam. Pominąwszy
takie .drobiazgi uważam tekst za poprawny; skreślam naturalnie U
we zwrotce pierwszej, co tu skądciś przyczepiono, psując i sens
poprawny i układ metryczny (twego syna gospodzina liczy zgłosek
8 jak hogurodzica dziewica)', w układzie metrycznym akcenty różnią
się, jak i w owem responsorium drugiej zwrotki. We dwu pierw-
szych wierszach uderzają rozmyślne antytezy: rodzi(;a i dziewica
zarazem, syna twego i pana również (zamiast pana naturalnie go-
spodzina, może i pod wpływem hymnu czeskiego, chociaż bezwie-
dnie całkiem, bo nie mógł autor innego użyć wyrazu). Cała pierw-
sza zwrotka to jedno zdanie: Maria! twego syna zy.iczy nam (nie
zjednaj', użyto umyślnie wyszukanego, niezwykłego zwrotu; zjednaj,
byłoby zbyt pospolite, zbyt trąciło sądem polubownym świeckim,
gdzie jednacz zawsze arbiter). ^.^Matko zwolena''^ nie rządzi niczym,
bo jest wstawką taką samą, jak .„Bogiem sławiena"", syna jest
biernik, zawisły od obu czasowników, nie zaś dtjpełniacz należący
do Matko!
Cóż znaczy całe zdanie: Twego syna Mario zyszezy nam,
spuśoi nam? Zwracamy uwagę na energiczne, efektowne wysta-
wienie biernika-przedmiotu na czoło zdania; odrzucamy dalej tłu-
maczenia autorskie, czytającego „zyszcz ji. spuść ji. lub tłumaczą-
cego: pracuj dla nas (gdyż jesteś advocata nasza) a następnie
spuść nam (to co zyszczesz)", boć w tekście samym nic nas
do tak dalekij sięgając3'ch wniosków nie upoważnia. Rozumiejmy
tylko tekst dosłownie, nic od siebie ani od sensu nie dodając:
zyszezy twego syna nam (toć jasne), ale spuści go nam? „o „spu-
szczeniu'* Jezusa na ziemię pisano, ale bez dostatecznego uzasa-
dnienia" (autor str. 364). Może wystarczy dla dostatecznego uza-
sadnienia, jeśli przytoczę słowa Cbrvstusowe z ewangel. ś. Jana
XIV, 23: si quis diliget me... ad eum veniemus et mansionem apud
eum faciemus — spuści się więc doń Chrystus sam, który na innem
miejscu mówi: gdzie będzie was dwu w moim imieniu, ja z wami
będę. Sens więc jest zupełny i jak najlepszj'; „Twego syna" nie
z DZIKJÓW JĘZYKA l'()L.SKlEGt) 269
może zaś być przeni<^dy tylko dopełniaczem, gdyż w takim razie
w pieśni Zbawicielowej w pierwszej jej zwrotce sam Zbawiciel
wcaleby nie wystc^^powat; musi więc Syna być biernikiem, zawisłym
od obu czasowników.
Przechodzimy do uwag szczegółowych o kilku wyrazach.
Sławiena i zwolena nie są czechizmami, przeciwko czemu już
Piłat wyraźnie a słusznie si<^ zastrzegał, ale nie dla tych powo-
dów, jakie on przytacza. Nie są czechizmami z tej prostej przy-
czyny, że żadnej literatury czeskiej nie było ani śladu jeszcze
(oprócz owego hymnu), gdy Bogurodzicę po raz pierwszy wy-
śpiewał jej autor; nie było więc skąd czechizmów zaczerpywać.
Są to więc archaizmy, dowodzące tylko, co i skądinąd wiemy, że
przegłos ie — io jest stosunkowo późny proces, późniejszy znacznie,
niż przegłos ie — ia. Gdzie punkt środkowy owego procesu się
znachodził a gdzie od niego się odchylano, nie wiemy i nic da-
lej z owego archaizmu co do miejsca i narzecza wnioskować nie
możemy; dowodzi on nam tylko owej dowolności autorskiej, nie li-
czącej się z mową pospolitą. Zwolić t. j. wybrać nie jest czechi-
zmem, jakim w biblii Zofii być mógł, jest wyrazem rodzimym,
czego zivo1ennik (z fałszywym n podwójnym) dowodzi, jakiego Czesi
wcale nie używają a który u nas odwieczny.
„Co się tyczy gospodzina^ to była już mowa o tern, że raczej
należałoby tu przyjąt' starszą formę gospodna^. Z gruntu mylnie;
gospodna jest forma późniejsza, pierwotnie niemożliwa wcale, po-
wstała ze skrócenia (jak w dalszym skróceniu wołacz gosponie
skrócono z gospodnie !), jak np. jednogo z jedinogo w językach sło-
wiańskich wszystkich (odwrotne twierdzenie Bernekera i i.
przeczy prostej chronologii, gdyż najstarsze pomniki znają tylko
jedinogo i t. d., nigd3^ inaczej; dopiero w kodeksie supraślskim
występują pierwsze formy krótsze). Ze w psałterzu floryańskim
gospodna i t. p. w części najdawniejszej częstsze są, nie dowodzi to
niczego. Warto zaznaczyć, że gdy do skróconych jednego i t. d.
dcjrobiono u nas jeden (nie na Rusi, gdzie mianownik zawsze odin),
nie pokuszano się nigdzie o mianownik gospoden, jakiegoby po go-
spodna i t. d. oczekiwać wj^padało; istnieje tylko gospodzin, dowo-
dzący tym samym pierwszeństwa formy z — in.
W zwrotce drugiej czytamy Bozyce: „obie formy (t. j. ho-
iyce czy hozyczej byłyby jednakowo nieusprawiedliwione ; (typ ho-
zyc) miał od najdawniejszych t. j. prasłowiańskich czasów w wo-
270 A. BRtJCKNER
łączu końcówkę -w; przypuszczać wpływ analogii typu ojcze, chłop-
cze, już w końcu w. XIII lub w początkacli XIV i to w tym je-
dnym wyjątkowym wypadku, nie wydaje się możliwem. . . temu
przeczy stanowczo historya deklinacyi polskiej. Tę formę łatwo
inaczej objaśnić... można przypuścić, że napisano Bogurodzicę na
dzień narodzenia dzieciątka czyli malutkiego bożyka. ach boże bo-
życzku lud i dziś wzdycha, bożykuje a od Bożyka właśnie pra-
widłowy wołacz byłby hozycze\ po bożyca musimy sięgać do Chor-
watów i Czechów a Bożyka niejako mamy w domu, z Bożycem
gramatycznie nie możemy sobie poradzić a Bożyk nadaje się tu
zupełnie". Przytoczyłem umyślnie wywody autorskie w brzmieniu
niemal dosłownem, aby je jako niemożliwe odrzucić. Ze lud bożykuje,
Bożenkę wzywa, z tego nic nie wynika; lud i o Marzy zawsze
mówił a przecież żadna pieśń polska Marzy nie zca, i po Bożyku
nigdzie śladu niema. Ale mniejsza o to. dogmatyczny wzgląd wy-
klucza wszelką możliwość Bożyka. Człowiek, Jan Chrzciciel, chrzcił
nie Boga ani Bożyka czy Bożka, lecz chrzcił Syna bożego, bogo-
człowieka, więc koniecznie należało się wierszowi „Synu Boży",
lecz ani miara ani rym (do człowiecze, ludzkie lub tym podobne)
na to nie dozwalały i dlatego stworzył goniący za niezwykłością
autor Bogurodzicy efektownego Bożyca, odpowiadającego zarazem
jak najlepiej i mierze i rymowi. Wołacze jak Bozycze istniały fa-
ktycznie w polszczyźnie XVI i XVII wieku (jeszcze wcześniej są
w czeszczyźnie); dowodzą więc, że się poczucie językowe przed
nimi nie wzdrygalo; o prasłowiańskich nic zgoła nie wiemy. Ocze-
kiwalibyśmy prawidłowszej formy, hozyce^ gdyż c z tj nie ulega
zmianom, ale polszczyzna grzeszy stale przeciw tej zasadzie, nie-
tylko w późnych jak sioUczka (zamiast jedynie poprawnej śwUcki.
por. nocka, mocka i t. p.), ale i w znacznie wcześniej szy^ch, mier-
siączka^ gorączka i wszelkich innych na -aczka (chociaż i Czesi mają
podobne „anomalie"), albo w odmianie czasownikowej, gdzie cz
dawne poprawne c wypiera, nie mówiąc o późnych rutenizmach
jak Szymonowicz^ królewicz i t. d.; analogia z chłopiec i t. p. wi-
docznie rozstrzygała; u Petrycego w Horacym jego znachodziray
nawet wolacz Chodkiewicze. O Bozyce p. przyczynek 27, IV.
2^oze znaczy w polszczyźnie np. kazań gnieździeńskich ma-
jątek, dalej pros[)eritas, zbożny felix, minio to zbożny pobyt znaczy
tu t^VK.o 'poboi:ny\ przeczą temu: prośba zanosi się o pomyślność nie-
tylko po śmierci, lecz także i za życia, zbożny jest odpowiedni-
55 DZIKJÓW JĘZYKA PkLSKIEGO 271
kiem do rajski, zbożny znaczy pomyślny, szczęśliwy. Znowu od-
pieramy ten wywód przez wzgląd dogmatyczny: prosić o szczęście
na ziemi i za ziemią, toć dwa grzyby w barszczu, a gdzież zostaje
zasługa ludzka? rajskiż przebyt należy na ziemi wysłużyć nie
szczęśliwym, lecz pobożnym żywotem i niedaleko chodząc w dal-
szym ciągu „Bogurodzicy" znachodzimy istotnie zbożnego czło-
wieka t. j. pobożnego, jak i tutaj; rozstrzyga! znowu wzgląd na
miarę, wymagającą słowa dwuzgłoskowego, uchylającą pobożnego
i nabożnego; zbożna cza{s) wstawili też niezdarni kopiści do pierw-
szego wiersza tej zwrotki. Bronimy też pisowni raski: na str. 341
wspomniano, że drugi tekst krakowski zamiast błędnych (pierw-
szego krakowskiego) daje „poprawne formy: rayski"; to mylne,
było bowiem w (bardzo brzydkim zresztą) zwyczaju pisowni da-
wnej, nie oznaczać końcowej joty (we zgłosce czy słowie), więc
np. Kazania gnieździeńskie piszą stale nadzesz, nadze, nadzecze
(najdziesz i t. d.), namuje (najmuje), dostotioscz (dostojność), f troczy
(stale tak, w trójcy), dwocz (dwóje, nie dwoją, szeme t. j. sejmie,
zdejmie; w pieśni maryjskiej da nie może być aorystem, lecz jest
stałą pisownią zamiast daj i t. d.; raski nie jest więc błędem przy-
padkowym, lecz stałą kakografią dawną.
I tu nasuwa się samo przez się pytanie, do jakiego czasu
należał oryginał, z którego Maciej Grochowski około r. 1410 „Bo-
gurodzicę" wiernie a starannie przepisywał? Ow wzór pochodził,
czy sam, cz3^ przez inne medium, z około połowy XIV w., piso-
wnia jego jest bowiem starsza niż pisownia pierwszej części psał-
terza floryańskiego; dowodzi. tego stałe, wyłączne używanie znaku
i dla brzmień i i y, gdy już w najstarszej części psałterza i w ka-
zaniach gnieździeńskich y obok i często się pojawia (a w trzeciej
części psałterza stanowczo góruje). Tu uwaga, skąd się wzięła nie-
słychana forma Bozyde zamiast bozyce tekstu krakowskiego dru-
giego? Tekst ten pochodzi z odpisu jakiegoś z początku XV wieku
a wtedy, juk to z pisowni rot sądowych widzimy, oddawano nie-
raz c. cz przez dz (lub odwrotnie pisano cz zamiast dz)\ wzór tek-
stu krakow.skiego drugiego pisał dz zamiast c«, a więc radży
zamiast raczy^ taksamo Bozydze zamiast bozyce^ a z tego Bozydze
dostało się Bozyde do naszego odpisu, dalszą, tym razem mylną,
ewolucyą.
Oto główny zrąb uwag naszych do „Bogurodzicy", do jej
całości i do jej wyrazów; tylko melodyi t. j. całej strony muzy-
272 A. BRUCKNER
cznej nie tknęliśmy ani słowem; widzimy z tego, co uasi hi-
storycy-muzycy o tem pisali, że zagadek nierdzwiązanych dla
nich jeszcze wiele więcej niż dla nas filologów. Cóż pozostaje
jako wynik trwały? Nie upieram się naturalnie przy domysłach
o r. 1249, o Kindze i t. d. — upieram się natomiast przy odno-
szeniu pieśni do wieku KIII; nie przeczę wpływowi, wzorowi czy
przykładowi, jaki „Hospodine pomiłuj ny" na Bogurodzicę wy-
warł, — przeczę natomiast wszelkim mniemanym czechizniom, dla
tej prostej, powtarzam, przyczyny, że gdy Bogurodzica się wyle-
wała, żadnej literatury czeskiej nie b3'ło t. j. nie b^ło skąd czer-
pać czechizmów. Wreszcie zwracam uwagę na kunsztowność nie-
tylko zwrotek (i ich melodyi), ale na równą sztuczność języka, od-
biegającą z umysłu od ti'ku pospolitego. I tak się też tłumaczy
dostatecznie forma Bozyce. niezwykła, lecz nie mylna. Weźmyż
dla niej jeszcze Koronkę Maryi Panny, wiersz z pierwszej połowy
XVI w. (w rękopisie kurnickim. u Bobowskiego str. 304), gdzie
trzecia radość Maryi, przy porodzeniu Dzieciątka, opisana tak:
Mówiłaś mu mój panicze Witaj witaj królewicze. Skąd się wzięły
te formy? Przecież nie dla rymu; dla niego można tłumaczyć,
królewicze: dziewice w Godzinkach Maryjnych Zygmunta Starego;
tutaj zaś panicu: królewieu (form ruskich paniczu: królewiczu
przecież jeszcze nie było) zupełnieby rymowi odpowiadało. Użył
ich więc „składacz" umyślnie, aby nie kłaść w usta Maryi form
pospolitych. I toż samo o Bozyce rozumieć należy. Wiek XVI zna
podobnych form (u Kochanowskiego i i.) więcej, ale wyłącznie
w poezyi — w w. XIII mogło się tosamo z tej samej przyczyny
pojawić.
Upierając się więc przy oryginalności, wieku i neologizmach
albo sztucznych zwrotach „Bogurodzicy", przeczę równocześnie ja-
kimkolwiek śladom wpływów ruskich, choćby widoku czy znajo-
mości ikon ich cerkiewnych (deisusów), nie mówiąc wcale o ję-
zyku samym; jak na j słuszni ej pominął też prof. Łoś milczeniem
zupełnem nie tak dawne o tem wymysły; również słusznie mil-
czał o odkryciach Makuszewa czy Ogonowskiego, o rusycyzmach
w innych zabytkach dawnych; nigdy literatura cerkiewna (a innej
na Rusi nie było) nie wpłynęła w niczem na polską, zachodził
tylko i to już od końca XV w. stosunek odwrotny, jedyny ze
względów kulturalnych możliwy.
Cud powołał „Bogurodzicę" do życia; istne cuda towarzyszyły
z DZIEJÓW JKZYKA POI,SKIE00 273
dalszemu jej pochodowi. Milczymy o autorstwie św. Wojciecha,
o sfałszowanym dokumencie 1386 r., ależ cudem musimy również
nazwać niczem nie uzasadnione doczepianie nowych pieśni do sta-
rej, biorącej je jakoby pod swe skrzydła ochronne. Co do tych
dodatków przyjął pruf. Łoś mój domysł o dwu pieśniach, w ciągu
XIV w. a raczej w początkach XV dopiero doczepianych, pocho-
dzących z różnego czasu i różnej wartości. Popełnił jednak błąd
metodyczny, uznając wprawdzie poprawność tekstu krakowskiego
(drugiego), mimoto poświęcając go odpisom późniejszym, pełnym
błędów i widocznych dodatków (nawet żywcem z pieśni czeskiej
wyjętej strofy do wszystkich świętych, której naturalnie w odpisie
krakowskim niema, choć jest w innych tekstach XV w.). Właśnie
wymieniony tu fakt dowodzi niezbicie, że i strofa „Już nam czas
godzina" i t. d., chociaż wszystkie inne teksty ją powtarzają zgo-
dnie, jest doczepkiem późnym, nie istniejącym jeszcze wcale, gdy
krakowski tekst odpisywano; to nie tekst krakowski ją opuścił.
Ale rażące doczepki nasuwają myśl, że może nie należy rozróżniać
dwu pieśni całych, dodanych do „Bogurodzicy"; tę tylko jedne
dodano, a do tej jednej doczepiano luźne strofy skądkolwiekbądź
(nawet jak właśnie widzieliśmy z pieśni czeskiej!). Takie bowiem
zwrotki jak np. „O duszy o grzesznej"; „Marya dziewice prosi
synka twego"; „Amen tako bóg daj", są widocznie całkiem lu-
źnymi, zbędnymi, dowolnymi doczepkami; pieśń stara, ulubiona ro-
sła jak na drożdżach. A co za popsujmajstry około niej się kręcili,
tego dowodzi najlepiej owa odmianka. dosyć dawna, co „Nas dla
wstał z martwych syn Boży"^ bez względu na dalszy ciąg prze-
robiła na: „Narodził się nas dla syn Boży"; „zapewne zrobiono
to dlatego, aby ściślej połączyć tę zwrotkę z poprzedniemi, stano-
wiącemi właśnie pieśń na Boże narodzenie" (str. 374), ale to znowu
rayłka. Ani myślał o tem, kto to wprowadził, że „Bogurodzica"
jest pieśnią na Narodzenie; on mędrkował tak: z grobu wstał Chry-
stus już jako Bóg, co w grobie leżeć nie mógł, więc nietylko dla
nas wstał z grobu; natomiast dla nas tylko narodził się, to niby
ważniejsze, to więc wstawić należy. Cała ta historya poucza zna-
komicie, jak dowolnie wieki średnie z tekstami sobie poczynały.
Twierdziłem, że tekst krakowski daje poprawne i brzmienie
i następstwo zwrotek, zahaczających się. nawzajem i poręczających
tem samem poprawność szyku. Przeczy temu prof. Łoś, twierdząc>
że zahaczają się tylko zwrotki trzecia, czwarta i piąta. Tymczasem
Rozprawy Wydz. filolog. T. L1V. 18
274 A. BRUCKNRK
zahacza szósta o piątą, przez to. że dalej prawi o Adamie, o któ-
rym w piątej (a i w czwartej) prawiono. Siódma zahacza o szóstą,
bo w szóstej była mowa o domiesczeniu nas, gdzie królują angieli,
a siódma to samo powtarza: tegoż nas domieściż, podejmuje wręcz
słowa poprzedniej strof}^ do nich się odnosi (tegoż t. j, tegoż sa-
mego); tym jest poręczona trafność jej umieszczenia w odpisie kra-
kowskim przeciw wszelkim innym odpisom, odsuwającym ją na
sam koniec. Ósma zahacza o siódmą: w siódmej radują się siły
niebieskie, ósma o tej radości angielskiej prawi i kończy diabłem
potępieniem, poczym dziewiąta o diable prawi, któremu Bóg nas
odkupił nie mieniem lecz męką, o której znowu następna zwrotka
(albo dwie następne) prawią; trzy ostatnie są całkiem mechanicznie
dorzucone. Logiki w tym układzie niema, zastąpiło ją całkiem ze-
wnętrzne kojarzenie myśli; luiność budowy metrycznej, zmieniającej
się co kilka zwrotek, odpowiada dokładnie luźności myślowej. Co
ma znaczyć Jezu Kryst prawy zwrotki 11? niejasność odczuwali
i inni i wstawili, nie zważając na miarę wiersztiwą, hog prairy. co
ma sens dobry; Piłat tłumaczył przez „prawdziwy, we własnej
osobie", co sensu dobrego nie daje. Nie godzę się w końcu na
znaczenie, jakie się przydaje tekstowi sandomierskiemu, co wedle
str. 378 „nie ma jak i krakowski żadnych późnych naleciałości,
zachowała się w nim pierwotna tradycya, może więc służyć za
korektę krakowskiego". Wystarczy przypomnieć, że tekst sando-
mierski zna owę potworną poprawkę: „Narodził się nas dla", za-
miast: „Nas dla wstał z martwych", aby usunąć możliwość posłu-
giwania się nim dla poprawy tekstu krakowskiego, o którego
„nieomylności" względem wszelkich późniejszych odpisów wątpić
nie możemy.
Jeszcze parę słów o dawnych tłumaczeniach łacińskich, do-
wodzących z swej strony, jaką wagę do tej pieśni przykładano
(innych pieśni naszych chyba na łacinę nie tłumaczono). Znamy
ich trzy, jeden pod tekstem polskim Herburta z drugiej połowy
XVI w. (da nobis et mitte sc. tuum filium et dominum; da in
mundo piam vitam etc), dwa wcześniejsze, niemal równobrzmiące,
w rękopisie cieszyńskim 1526 r.; oba trz\^niają się lekcyi fałszy-
wych, tłumaczą fałszywie zbożny pobyt przez faustum esse; mylnie
jednak twierdzi się, że w tłumaczeniu słów: zyszczy nam spud
vinam kyrie elejson twego dzieła przez: lucreris veniam et mise-
rere tui homini „wyraz miserere niema odpowiednika w pieśni pol-
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKJK«0 275
skiej" (str. 344), ależ miserere tłumaczy eleison i dlatego w dru-
giem łacińskiem tłumaczeniu niema go, a zamiast kominie co tylko
z fałszywej lekcyi wyszło, czytamy tam lepiej donum (lucreris ve-
niam et tui donum). Nareszcie należy wspomnieć o tablicy kra-
kowskiej z tekstem polskim pieśni, zawieszonej u św. Stanisława^
o której wyraźnie Jau Sądecki (Małecki) wspomina; a z której
właśnie tekst Mateusza z Kościana (z r. 1543) wypłynął, stawiany
niegdyś przez Piłata, acz całkiem niesłusznie, jako jeden z naj-
ważniejszych, na czoło tradycyi. Małecki bowiem mówi (u ks. War-
mińskiego, A. Samuel i J. Seklucyan, 1906, str. 198 nota): hanc
cantilenam (Boga rodziczo) aureis literis descri[)tam una cum no-
tula in templo arcis Cracoyiensis in magna tabula pendentem in-
yenies; cytuje wiersz jeden: yetize trud przecierpiał bezmiernie a u je-
dynego Mateusza z Kościana 1543 r. powtarza się ta lekcya (wy-
wołana zbyt krótką formą trud', wszystkie inne odpisy Bogurodzicy,
a jest ich kilkadziesiąt, dają trudy cirpiał^ u jedynego Mateusza,
jak i na tablicy krakowskiej: trud przecierpiał): bezmyerne, zam.
bezmiernie, tenże zam. jenże. Boga rodzica zam. rodzico u Małe-
ckiego nic przeciw temu wywodowi nie świadczą. Zdobywamy
więc nowy tekst Bogurodzicy, najpóźniej z początku XVI w. po-
chodzący, boć go Małecki za pobytu swego krakowskiego w latach
1520 — 1530 dobrze poznał. Tu dodam, że z tejże zapiski Małe-
ckiego można i zwrotkę piątą pieśni o św. Stanisławie (z XV w.),
znanej nam tylko z późniejszego druku w całości, poprawić: Jenz
wiele złego podziałał (w druku: ten)^ ale już u Małeckiego wiersz
czwarty tej zwrotki brzmi przeciw mierze ośmiozgłoskowej: nie-
naźrzał biskupa świętego (czytaj raczej: meza Św.).
Wracam jeszcze do owej tablicy, wymiecionej wraz z innymi
rupieciami przy jakiejś restauracyi kościoła; penitencyaryusz kate-
dry krakowskiej, Mateusz z Kościana, przechował nam jej tekst,
najbardziej spokrewniony z tekstem u Łaskiego, typowy niemal
dla całego XVI w,, odmienny od dawniejszych; tylko sandomier-
ski z końca XV w. poniekąd się doń zbliża. Ów tekst krakowski
(możemy go trzecim nazwać) odznaczał się dążnością zastąpienia
wszelkich niezrozumiałych słów zrozumiałymi, na czym jednak
pierwszy wiersz drugiej zwrotki jak naj fatalniej wyszedł; gdy je-
szcze u Łaskiego 1506 r. tradycyę dawną poniekąd utrzymano
(twego syna Krczyczyela zboszny czas, lecz syna już zamiast da-
wniejszego dzielą)^ tekst krakowski zerwał z nią stanowczo, bo
18*
276 A. BKUCKNER
syna-krziciela sensu nie miało żadnego, więc sy77a zbawiciela zbo-
ziłika z palca sobie wyssał. Wartości więc tekst ten nie posiada
żadnej, z błędu w błąd wpadając coraz gorszy.
II.
Obu najdawniejszycli zbiorków kazań, świętokrzyskiego i gnie-
ździeńskiego, niedocenił prof. Łoś ani co do czasu ich powstania,
ani co do ich znaczenia. Kazania świętokrzyskie odniósł bowiem
do w. XIV (por. str. 193 „sądząc po Bogurodzicy i po kazaniach
świętokrzyskich mamy prawo twierdzid, że poziom estetycznego
wylcształcenia... był w wieku XIV znacznie wyższy niż przypu-
szczano"), co jest stanowczo błędneni. Kaznodziejstwo w. XIV
przedstawia zbiorek gnieździeński z przewagą treści narrac3'jnej,
z legendami i apokryfami, od czego kaznodziejstwo w. XIII było
jeszcze wolnem. Ale pominąwszy treść, sam język i pisownia do-
wodzą niezbicie wieku XIII. O archaizmach świętokrzyskich nie
potrzeba rzeczy powtarzać, ję>'^yk to nie psałterzowy. z XIV w.,
lecz dawniejszy znacznie, ale słówko o pisowni. Pisownia kazań
świętokrzyskich jest pisownią znaną nam z dokumentów łacińskich
XIII w., h zamiast cA, eh zamiast c, d zamiast dz (di), r zamiast
rz dowodzą tego wyraźnie, dowodzą zarazem, że obeszło się zupeł-
nie bez wpływów czeskich, bo nie mamy zabytków czeskich o po-
dobnej pisowni i odosobniona forma znikomemu wpływu czeskiego
nie dowodzi dostatecznie. Bogurodzica i zbiorek świętokrzyski
wiekiem swym wyprzedzają najdawniejsze znane nam zabytki cze-
skie; różnica w dalszym rozwoju polega na tem, że Czesi już na
puczątku XIV w. (nie darmoż siedział na tronie Wacław II, miło-
śnik i znawca wytrawny sztuk i umiejętności, chociaż sam wedle
zwyczaju średniowiecznego ani czytać ani pisać nie umiał, ależ
i największy poeta średniowieczny niemiecki, Wolfram von Eschen-
bach, również był analfabetem, por, Jos. Szusta, Składał Vdclav
II bdsnó milostnć, Óesky Óasopis historicky XXI, 1915, str. 217—
244), rozwinęli bogatą literaturę, nawet świecką, epiczną szczegól-
nie, gdy u nas piękne zaczątki XIII w. trybem polskim marniały,
zamiast się rozwijać, w czem się właśnie młodszość naszej kultury,
jej nierównomierności, jej skoków w tył i w przód, dowodnie oka-
zuje. Zadowalamy się podkreśleniem tego faktu, przywróceniem
kazań świętokrzyskich do wieku XIII, do wieku kaznodziejstwa
z dzip:jów .ikzvka polskiego 277
franciszkańskiego polskiego, którego ślady i dowody mamy spół-
cześnie, po legendach na-zych świętych.
Obszerniej nieco zajmiemy się gnieździeńskimi. Spisano je
w wieku XIV, cikolo r. 1390; na jiikiej podstawie orzeczono „na-
pisany około r. 1410", nie wiem; pisownia sama wyklucza bowiem
w. XV; tak pisano na schyłku w. XIV i to wyjątkowo; pisownia
przecież najdawniejszej części psałterza floryańskiego wykazała już
znaczny postęp, nie pisze r zamiast rz, nie miesza d i dz, nie zna
eh w znaczeniu c ć, cz (w gnieździeńskim tekście mamy chworaki,
chosczy. strogich, dosch str. 41 u góry. t. j. czworaki, coście stroić,
złość), używa częściej w, znaku podwójnego, zamiast pojedynczego
H lub V, w czym wszystkim pisarz gnieździeński stale lub przewa-
żnie archaizuje. Jest to zarazem jedyny nasz pomnik oryginalny,
t. j. gdy kazania świętokrzyskie lub Bogurodzicę i t. d. posiadamy
tylko w odpisach, nieraz o cały wiek późniejszych, tu mamy przed
sobą oryginał autorski, pomimo wszelkich mylek pisarskich, po-
chodzących może i z tego. że autor kazań wpisywał je w całość
z luźnych kartek, jakiemi się wprzód posługiwał.
Wszystkie dziesięć kazań wyszły z pod jednego pióra, za-
znaczam to wyraźnie wobec domysłu wyrażonego na str. 200:
„z p.-.równauia tych dwu typów (krótszych i dłuższych) kazań
gnieździeński eh można wnioskować, że nie wyszły one z pod je-
dnego pióra, odbijają się w nich bowiem cechy umysłów i uspo-
sobień tak róźnycli, że przypuszczenie istnienia dwu autorów wy-
daje się prawdopodobnem". Ależ cala różnica zasadza się na obję-
tości; jeżeli ósme kazanie, na Boże Narodzenie jest krótkie, nie
zapominajmy, że poprzedza je siódme, na toż samo święto, tak. że
nie potrzebował autor dwa razy tego samego wypisywać i dlatego
urwał poprostu kazanie ósme w połowie zdania: wyszło jest \irzj-
kazanie było od tegoto cesarza Augusta tego dla. Punkt i ko-
niec; rozumie się samo przez się. że teraz powtarzał na kazalnicy
z swego zeszyciku tenor kazania siódmego od tych samych słów
począwszy: wyszło jest przykazanie było od tegoto cesarza... Au-
gustus... tego dla iżbyć szwyciek świat popisać i t. d. Innymi
słowy, krótkie kazanie ósme jest powtórzeniem długiego kazania
siódmego z dorobionym innym wstępem i oba kazania z pod je-
dnego naturalnie wyszły pióra. Prof. Łoś domyślał się niesłusznie
z mniemanej odmienności typów różnych autorów; prof. Nehring
z pisowni i doboru słów równie mylnie wnioskował (str. 10; : „cho-
278 A. BKtJCKNKR
ciaż charakter polszczyzny w kazaniach jest jednostajny, zdaje się,
że niektóre z nich przepisywane były z więcej niż jednego orygi-
nału... niektóre wyróżniają się ortografią lub doborem słów, tak w ka-
zaniu 2 przemaga forma pirwy (w innych pirzwy), dalej forma sto-
pnia wyższego iciecszy (w innych wietszy). czynić pisze się tu czy-
nycz, gdzieindziej cinicz; w kazaniu 10 spot3'kają się yma zamiast
ymc, wszyćki zamiast icszytki, kegdy zamiast kedy^ dziedzinna za-
miast dziedzina, formy też starożytne ue zdrowia weseli i formy za-
imka sień, u swe miły matuchny zamiast miłe; i w inn^-ch kazaniach
można dopatrzeć się odrębnych właściwości. Ależ to wszystko nie
dowodzi niczego: pirwy czytaj pirzwy, jak greszni grzeszny; nieusta-
lona to ortografia, ważenie się starszej i nowszej i nic więcej; ci-
7iicz i czynycz taksamo należy tłumaczyć; w yma wdziera się po
raz pierwszy nowe oznaczanie nosówek i t. d.; co do form takie
same wahanie i w innych zabytkach odnajdziemy.
Kazania Gnieździeńskie wyszły więc z pod pióra jednego au-
tora w wieku XIV, u jego schyłku, i są o cały wiek młodsze niż
Świętokrzyskie. Niesłusznie twierdził Nehring str. 27: „w nie-
których względach obydwa pomniki są równorzędne jak np. w or-
tografii, która nie jest równa, ale w obu zbiorach starożytna; w in-
nych względach Świętokrzyskie ustępują starszeństwa Gnieździeń-
skim, mianowicie w stopniu wyższym przysłówków bez końcowego
j, w deklinacyi przymiotników żeńskich bez ;', gdy w Święto-
krzyskich formy dobrey przeważają; w gen. pi. tysiąc, w Święto-
krzyskich tysięcy, wreszcie w użyciu czasu przeszłego 3-ej osoby
z jest i są, gdy tymczasem w Świętokrzyskich użyte są formy
nowsze; o nie jest jedynym znakiem w Świętokrzyskich na wy-
rażenie nosówek, jak zresztą dowodzi imiesłów rzeka, meszkaci
można czytać mieszkący". Ostatnia forina całkiem niemożliwa;
rzeka nie jest rzeką, lecz rzeka, forma nieznana innym naszym za-
bytkom, archaizm (jak w staroczeskim i t. d.); jest i są odpadały
już w starosłowiańskim i szpecą tylko zbiór gnieździeński; niewy-
rażanie końcowej ; może być ty\]s.o cechą graficzną, nie językową;
formy tysiąc i tysięcy (obok tyisąców) są równie stare, pojawiają
się np. w Biblii (jbok siebie, tysiąc jest gt. fem. i zna go jeszcze
wiek XVI. (Rozmyślanie przemyskie np., inne przykłady, zob.
u Kaliny str. 81 i 82). tysięcy i tysiąców zaś są gt. masc, znane
dobrze z zabytków XV w. Kazania świętokrzyskie są więc bez-
względnie starsze, o wiek cały, jak przypuszczamy.
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 279
Wydanie pri)f. Nehringa było bardzo staranne; raimoto
zakradły się do słownika, jak i w Psałterzu flory ańskim, myłki.
Dziedzhma jest myłką pisarską, nie cechą dyalektyczną; xlo mylnie
w słowniku podano pod gzło, czytaj kzło jak w staroezeskim (co do
pierwiastku por. kozę), x wyraża bowiem zawsze zbitkę ks (xohie,
X0dzy. X0sz0), nigdy gz'^ f dur0 nie koniecznie należy czytać w dziurę,
przecież formy dura, durka znane są dawnej i dzisiejszej polszczy-
źnie, właśnie na Kujawach i w Poznańskiem t. j. tam gdzie te kazania
powstały, i^/za^os^e^s^we: nie należy natomiast upatrywać dyalekty-
cznego pojawu w rodzaju plebajski, hłogosłauiejstna , wypuścił tu
pisarz n, którego zmiękczenie przez gn chciał oznaczyć; taksamo
pomylił się i dwa wiersze niżej, pisząc / nahoszestive\ sukegnimy
zamiast siikennymi wywołało obok stojące pouogniky; svathleni ohlocze
nie jest miejscownikiem bez przyimka, lecz zamiast fs (długiego!)
jeden znak pisarz wypisał. Lichewnik, nie lichwnik^ urobiony we-
dle modły polskiej, jak np. modlitetcny i t p. Uderza forma cał-
Iciem niemiecka Helsbełh, poprzednio helshetha. Pmiać należy czytać,
nie paniać, panowag. Pozedlić nie istnieje, posedlily edificaverunt
jest naturalnie posiedlili od siodło, ruskie seło. Skonie jest błąd
(a w błędy pisarskie, np. pocheboicać zamiast pochlebować i i. obfi-
tuje aż nadto ten zabytek) zamiast skonać, por. wyżej w słowniku
konać i skonanie; sszaredngo można czytać i szarzedny, re zamiast
rze, jak często; teśnica wydaje się mylnem, tęsknica, tęskno nie dają
przecież teśnicy? Czytaj również, jak panać^ topać, nie topiać; takie
częstotliwe z o, nie a, zachodzą istotnie w językach słowiańskich
chodati, hłogać, włodać i t. p. Troca jest niemożliwe, czytaj trójca,
o niewyrażeniu joty mówiliśmy wyżej i przytoczyli liczne przy-
kłady. Zapada jest zapędza^ d zamiast dz. jak często. Nie wsze-
gdyńci, lecz wszegdyncy, cy równe starosł. sti, dwojcy skrócone
w dwoje (pisane dwocz, por. troczą !\ jednąc i t. d. Uciosić i umie-
czczyć mylna transskrypcya, pierwsze pomylone zamiast uciosać
(z wyjąlkowem wyrażeniem miękkości: vczyossycz), drugie czytaj
umiękczyć.
Brak kilku ciekawych pozycyi. Zła żona meretrix, gdzie
żona jeszcze w pierwotnem znaczeniu, femina, nie uxor: z synów
bywają, z nie z którego (powtórzenie przyimka. jak umiwecz i t. Tp.)
złodziej, kortarz i pijanica, a z dziewkić teże mnogdy zła żona
bywa, por. w glosach wydanych w Dodatku u prof. Łosia str. 513
scorti fieysony (zamiast sley s); w Rozmyślaniu przemyskiem tłu-
280 A. BRUCKNEll
macza meretrix przez zła niewiasta. Virza?, iżby jieh yj-^rza nie
zginała, conquestus, zarobek. Wyrządzić (na służbę) nie znaczy
„wychować", lecz wjnająć (umówić rząd, najem).
Parę razy tekst mylnie odczytano albo mylnie przecinko-
wano. Tak zaraz w pierwszem kazaniu czytamy str. 29, w. 1
i nast. od góry: A przestoć ś. Łukasz tato słowa mówi rzekąc tako:
iże jacieśm namniejszy poseł ol miłego Chr3'sta a powiedamci ja
to wam wszytkim cbrześcianom wiernym i leże sługam bożym,
iżci się nothsza nasz zbawiciel jest narodził i t. d. Ależ św. Łukasz
nigdy i nigdzie tych słów nie mówił, jakie mu wydawca mvlnem
przecinkow^aniem w usta wkłada; po rzekąc tako należy się punkt,
tu przytoczył kaznodzieja brzmienie ewangelii św. Łukasza, czego
jednak osobno już nie wypisał. Teraz zaczyna nowe zdanie o sobie
samym: jacieśm najmniejszy poseł i t. d., ale brzydkim zwyczajem
swoim wysunął najniepotrzebniej spójkę izci. którą tylokrotnie wy-
kreślać należy, np. zaraz 15 wierszy poniżej: iżci nasz miły J. Chr.
narodziłci się jest i t. d. Niezrozumiałe nothsza poprawiłby wy-
dawca na „nam dzisia" albo „na ten świat", czy nie należy czytać
noc się (siej nocy? się po rzeczowniku, jak w dziś)? Imiesłów za-
■witająe znaczy zawitawszy, wedle znanego trybu dawnej mowy. Na
str. 38 mowa o Sybili, nazwanej w w. 10 bardzo mądra; przypu-
szczam że i w w. 16 bardzo mądra zamiast mocną czytać należy
(czy rozumieć); tamże w. 27—29 przestawiono (w rękopisie jeden
wiersz wpisano na boku) i należy czytać: a głos z niebios (nie-
bieski) jestci on tento był usłyszał arzekąc mu tako iże toć dzie
jest ołtarz niebieski yenżeć tento pzwyciek świat ote(jmie). Na
str. 41, w. 28 należy znowu przecinkowanie zmienić: (gdyby się
Jan Św. ze złych ludzi narodził), tedyćby mu więc oni nie byli
wierzyli. Teraz nowa myśl ze zb3'tecznem jak stale Izci: Iżci
Św. Helżbieta byłać jest (ona) stara a przetoć i t. d. Na str. 73
pre ge velthne ocrasene v ode ocra czytaj prze jej wielebne (okra-
szenie vel odzienie okraszone; na 74 u dołu snanio jest skrócone
znamionuje. Uderzają w siarożytnym zresztą tekście nowsze wy-
razy i pisownia, sp, stale zostać^ nie dawniejsze ostać\ pisownia:
musieniy (str. 88 i i.), naszemi grzechy; formy: imiesłów na -wszy
zamiast -szy. o tej to gwiazdzie (73) ale naścienie 75; cieśli 77.
Kaznodzieja cytuje dwukrotnie źródła obce. Będę Yenerabilis
i InnuQentego III, oba razy mylnie; uczonemu Będzie ani śniło się
wywodzić, że Chrystus bogobojnym nie wiele dzieci daje, boć te
z DZIEJÓW JĘZYKA 1'(>L.SKIR(;0 281
albo rjclilo umierają albo z]ą śmiercią giną, boć z syna bywa zło-
dziej, kosiarz, pijanica a z córki nierządnica: takie całkiem mało-
miasteczkowe moralizacye nie są w stylu ciężko uczonym Bedy
i ani w homiliach jego ani w objaśnieniach ewangelii nie znajdziesz
nic podobnego. Również w kaz;iniu Innocentego III na św. Ma-
gdalenę nie znajdziesz tego, co mu kaznodzieja polski w usta kła-
dzie. Wydobył te cytacye nasz kaznodzieja z jakichś anonimowych,
popularnych kazań łacińskich, doczepianych do homilii Bedy łub
do Serraonów Innocentego (swojem liczbowaniem treści przypomina-
jących zresztą układ kazań gnieździeńskich), albo oznaczanych sła-
wnymi imionami na domysł tylko. Cytacye średniowieczne bywają
całkiem fantastyczne.
Ze strony zewnętrznej co najciekawsze w kaz&niach gnie-
ździeńskich, to ich pisownia; uderza w niej najbardziej mieszanina
pisowni dawnej, trzynastowiecznej, z nowszą, owa chwiejność
w używaniu r i rz. d i dz (nawet Beda Venerabilis dla niej ucier-
piał, Bedzą zostawszy), owo dziwaczne wypisywanie form od chcieć,
che niby przestawką z pierwotnego hce albo chało z pierwotnego
hchalo, owo ch=c w chosczy. chvoraki i t. p.. cl=^czL clonek clonkij
i t. p. Bardzo to ciekaw^e zjawisko, dowodzące jakiejś pierwotnej
rutyny pisarskiej a więc i jakichś zabytków polskich (oprócz ka-
zań świętokrzyskich), pisanych ortografią XIII wieku, czytanycli
i przepisywanych wiernie w XIV. tak, że liształcon^^ na nich pi-
sarz nie poddawał się zupełnie pisowni nowszej, racyonalniejszej.
Pomijam silną cechę fonetyczną tej pisowni, nie powtarzającą się
nigdy więcej w takich rozmiarach po innych zabytkach (prócz
rot króciutkich), ale należy s^ię osobna wzmianka pisowni _; przez g.
Na pierwszy pozór byłby to wpływ czeski, ależ w całym rękopisie
niema zresztą najmniejszego czeszczyzny śladu (jeden to z nieli-
cznych zabytków, wolnych od wszelakiej czeszczyzny). więc i ta
pisownia, to własny naszego pisarza domysł, co wiedząc że łac. g
np. w magis, magister i t. p. j wyraża, rozszerzył to na pisownię
polską nietylko tam, gdzie wątpliwości w odczy^tyw^aniu nie było,
np. powogniki, pokog. pefnegsze i t. p., ale i tam. gdzie się wątpli-
wości nasuwać mogły, np. bogu. hogem\ wobec takiej pisowni ude-
rzają tem bardziej niefortunne wymysły^ dla oznaczenia brzmienia
gi, drugzi i t. p., ależ jedyna zasada, której się nasz pisarz trzymał,
to właśnie brak wszelkiej zasady.
282 A. BRUCKNER
III.
Najmniej zadowolił ustęp o Rozmyślaniu Pr zemyśkiem
— zatrzymuję ten tytuł, chociaż go może dopiero w rękopisie prze-
myskim dowolnie dodano; może tytuł Opecowy słuszniej szy. Roz-
myślanie jest bowiem, z wyjątkiem kazań, jedynem oryginalnem
dziełem prozaicznem dawnej literatury; niemaż bowiem w całej
literaturze europejskiej drugiej podobnej kompilacyi, dowodzącej
zarówno wielkiego oczytania kompilatora, traktującego wszelkie
pytania, poruszające świat średniowieczny, nawet pytanie o władzy
(„włości'') papieskiej; wprowadza więc nas, jak żadne inne polskie
dzieło, w sam świat myślowy średniowieczny. A ma dla nas jeszcze
inne znaczenie, zastąpiło nam bowiem brak ewangelii polskiej zu-
pełnie. Kompilator wcielał przecież żywcem, dosłownie, dawne prze-
kłady do swej kompilacyi; widzimy to na owym ustępie o męce
Pańskiej, płodzie pierwszej połowy czy samych początków XV w.,
(jak pisownia dowodzi), powtórzonym niemal dosłownie w Rozmy-
ślaniu; więc wolnoby przypuszczać, że kompilator nie tłumaczył na
nowo ewangelii, lecz korzystał, ile jego założenie pozwalało, z go-
towego, dawniejszego przekładu, jaki obiegał, por. niż.
Wobec takiego stanu rzeczy wysuwa się Rozmyślanie na
czoło tej literatury a pytanie o źródłach, jakie się na nie złożyły,
nabiera tem większej wagi, że niestety brzmienie tekstu na wielu
miejscach wręcz potworne, że należy je wedle łaciny poprawiać
czy rozumieć. Jestto jeden z najbardziej zepsutych tekstów, z jakim
się w całej literaturze średniowiecznej, nietylko u nas, spotkać mo-
żna. A złożyły się na to widocznie rozmaite przyczyny. Sztuka
tłumaczenia w w. XV nie wysoko stała, dosłowność przekładu za-
stępowała jasność jego a nieporozumienia ciągłe, to znowu myłki
samego oryginału, z którego przekładano, bróździły fatalnie. Toż
i o naszym tłumaczu powiemy, lecz skoro liczne ustępy dobrze do-
syć tłumaczył, nie policzymy na karb jego potwornych błędów,
szczególnie licznych opuszczeń (czasowników i t. d.), szpecących
nasz tekst. Kopia, z jakiej nasz odpis powstał, musiała być nad-
miar licha, rt^kopis znacznie zdefektowany; na końcu, jak wiemy
z zapisku k-dńcowego, a i wewnątrz nieraz całych kart zabrakło; nie-
uważny kopista przeskakiwał całe rządki od jednego wyrazu do
drugiego równobrzmiącego a odpisywał tak niedbale a mechani-
cznie, że go najgorsze nonsensy nic a nic nie raziły. Poprawiałem
z DZIEJÓW JĘ/.YKA POLSKIEGO 283
nieraz te bl(^'dy, ale bez tekstu łacińskiego nie można się ustrzec
i od mylnych poprawek; zostawiając jednak w nawiasie brzmienie
rękopisu mogę teraz niejedną poprawkę odwołać albo uzupełnić.
Nie myślę tu przeprowadzać całkowitej rewizyi tekstu, ale
wobec znaczenia Rozmyślania dla całej dawnej literatury poruszę
niejedno ważniejsze, tem bardziej, że dopiero po poznaniu całko-
witego tekstu (w pierwotnych studyach o niem, korzystałem tylko
z wypisów słownikowych ś. p. ks. kanonika Petruszewicza, nie
z rękopisu samego) można porównanie z łaciną przeprowadzić do-
kładniej. Ograniczę się tu zestawieniem trzech źródeł, Vita metrica.
Historia Scholastica i ewangelii.
Za wierszowaną Vita Metrica idzie tłumacz jak najwierniej,
tak, że brakujący początek Rozmyślania można z niej uzupełnić;
opuszcza jednak dosyć często jeden lub więcej wierszów, tak brak
na pierwszej stronicy (19 w mojem wydaniu) wierszy 178, 180, 190,
195 i 196, 202-206 i 212—216; dalej jednak braki te nie by-
wają równie liczne i nie myślę ich wyliczać, tem bardziej, że nie-
jeden brak możnaby policzyć na karb kopii, nie oryginału tłuma-
czenia. Rzadkie są dodatki, najczęściej glosy przez albo wprowa-
dzane (wyjątkowo np. aby uciszył i uweselił, tu: i weselił dodano);
tłumaczenie stosunkowo gładkie, na kilku miejscach (w odpisie na-
szym tylko?) pomylone; streszczenia czyli nadpisy rozdziałów by-
wają znacznie obszerniejsze niż w łacińskim tekście.
Zaznaczamy ważniejsze różnice i t. p. Na str. 26 (naszego
wydania) czternaście niedziel=bis ąuadraginta dies, baranka=tur-
tur. Rozdziału XIV (str, 31 i 32), o cudzie z światłością niema wcale
w V. M. i niewiem, z jakiego źródła, z którego Mariale Polak go
zaczerpnął. Na str. 1, 33, w. 14 zgóry położył kopista ciało, zamiast
czoio. frons; niżej, w. 4 od dołu, przetłumaczył 'onychini candoris'
przez jako roza; poczesna jest curialis (z innych tłumaczeń zazna-
czę, keblesz str. 25 = confovens, zuścić się str, 30 candescit i nite-
scit). Na str. 34 kończy się rozdział VM słowami: barzo pokorne
(w. 6 od g.); następne słowa 'jej głos... ucieszny' należą do no-
wego rozdziału 'De eloquentia Virg. Marie', opuszczonego w dal-
szym ciągu w tekście polskim jak i całkowite następne rozdziały:
'Quod M. V. rarissime consuevit ridere; Quod M. V. semper inten-
debat bonis operibus; Quod M. V. omnibus dilecta fuit; Quod M.
per sortem electa est in reginam; Quod M. V. raro egrediebatur et
de modo queni habebat in salutationibus suis; Quod tara extranei
284 A. b:(Uoicnkr
oiiain noti (lilexerunt talem virginem; De mandato, quoc! yirgices
etate iam nubiles nuptiis traderentur' czyli innymi słowy: brak tłu-
maczenia wierszy 763 — 981. Czemu to przypisać, sk'To właśnie
Polak lubował sobie w tych szczegółach (powtórzył je wszystkie
przy opisie Chrystusa, zob. niż.) i z dobrej woli chyba nigdy by
ich nie opuścił? Przypuszczam, że była tu luka w rękopisie ory-
ginału (polslviego), zdefektowanego i na innych miejscach, bo wi-
doczny jest przeskok, niczem nie uzasadniony, rozdział XVI nie
wiąże się z XV; za lukę więc odpowiada kopia przemyska,
w której brak dziewięciu czcień (dokładniej: kopia przemyska,
zawiera 2 wiersze z pierwszego a cztery z dziewiątego czcienia,
reszt}^ bralc). Nadpis XVI czcienia mylny: w oryginale łacińskim
brzmi 'Quod multi iuvenes desiderabant MV in coniugem, Quod
pontifices mandaverunt Mariae quod eligeret sibi virum' i z tych
dwu czcień zebrane polskie XVI, którego tytuł dopiero do XVII
w istocie należy. W w. 17 od g. brak słowa mówiąc przed O do-
stojna i t. d.; iuuumeris = prsezlicznynii (nie prześlicznymi, jak
u mnie w tekście); moribus statki; w w. 4 od d. dodał P(,'Iak słowa
wielebnej młodości i. Na str. 35 w. 7 od g. constantiam inspiraret=
vsta vyczyastiva ustawić (por. czeskie ustavicenstvł constantia, niżej,
str. 36 nasze ustawiczność); na dole 'in talamo, in tabernaculo' od-
dano dwukrotnie przez: w jego chcie/tiu (może w jego sieni?)', sitis =
chcienie picia (w. 5 od d.); wrzodem = morbus\ od lenistwa nikt nie-
spróchna = accidia contabescit; na str. 36 w. 2 od g. pewne pienie
zamiast pełne (plenum), pożąda w, 6 zamiast pośi-odku (in medio);
ostatni wiersz: ^•cró/afa ^ raaledif ta, Boga zaraziła = &. deo repro-
bata! W napisach na czcienie XX i XXI dodał Polak od siebie
zmyślonych autorów = Germanus, Theophilus; na str. 38 ahg
loachim się modlił zamiast 'abychmy się modlili' = obsccremus.
W c>:cieniu XXIII oddano dwukrotnie z pokolenia Dawidowa albo
luda, z pokolenia z luda i którcgoż hył Dawida w VM jest tylko
luda.
W XXIV cz. Józef nie był syn betleemski, leoz mieście, ci-
vis; ■^asA-^ = conversatione; niewinnik =^ 'Ama.iov (zamiast miłownik);
wiersze 1184 — 1195 dodano w skróceniu, tak jak i li 04 — 1217
i 1220 — 1230 na następnej str. 40, u góry; w w. 9 szczodry po-
myłką (od następnego wiersza) zamiast żądny cupidus. Cz. XXVII
s j iłowatej ziemie = de limo terre; z ziehra albo z kości, przez albo
dodana glosa, jak stale bywa. Brak pojedynczych wyrazów, np. na
z D/.lEłÓW JĘZYKA POLSKlEfiU 285
str. 44, w. 4 od g.: ho de chce w tem dziewiczem stadle .{doday. za-
chować, conservare); na str. 45, w. 1 od g. czytaj dwanaście za-
miast duaście\ w w. 10 brak (w bożem) domu\ 46, w. 7 od g. je-
szcze niebiosa i t. d. brak regit, rządzi; przystatiie (grzesznych) tłu-
maczy portus a wesoiych{\\) solatium (chyba wiesiele); przy końcu
czc. XXXIV (str, 47 u d(jłu) słowa VM '\\m\ nain de Jesu Christi
teaipore seripserunt' przełożono: bo ci widzieli j)i8mo któreż pisano,
kiedy miłv Jezus był na tem świecie!
" Czeienia XXXV. str. 47—50 w VM niema wcale; w XXXVI
(str. 50 i 51) dodał Pniak cały ustęp o czytaniu Izajasza proroka,
od słów cztła księgi Izajasza aż do: a zatem wziąwszy i poczęła
czyść i t. d.; czcienia XXXVIII znowu w VM niema; w XXXIX
zamiast opuścił czytaj chyba opłcil a cała druga połowa tego czcie-
nia znacznie skrócona. W XL dodał Polak ustęp na str, 53 od
słów 'To dziewica' aż do 'przy tem płodzie'; tłumacz (czy t3dko
kopista przemyski) włożył niezręcznie Magnificat Maryi w usta El-
żbiety a 'omnibus bonis' przetłumaczył swem dobrem, na dowód
chyba, że w oryginale polskim wszem i t. p. przestawiano w szwem
i t. p., boć nadto często powtarza się podobne uchybienie, Czcie-
nia XLII znowu niema w VM., podobnież XLV i XVII: histo-
rya to o próbie z wodą w kościele i obchodzeniu siedmiokrotnem
ołtarza, znana ze wszystkich apokryfów; w XLIV aliis locayit
(Józef swój dom) = i}iy miał (zamiast najmy wał) ludziem inem.
Znowu z apijkryfów wzięto widzenie (Marii) dwojga ludu. płaczą-
cego i wesel.'icego się, czego w VM niema (czoienie XLVII, str. 59
pierwszych szesnaście wierszów); w XLVIII dodał Polak początek
i ustęp od Dziewica Maria do położyła w jaśli, a nieraz i słowa
luźne. W czcieniu L: powyszając =^ exaltabo; przez rogu (! zamiast
ręku, sine manibus) ivyciosany\ w korabiu w zakonnym = in archa
testamenti; kamień widzony=Yis']onis', w lAl (str, 64) wypadły (trzy
drzewa)=viruerunt (tłumacz czytał eruerunt)'^ w baworskiej ziemi ^
in barbara Ryzia! W LIII dodał Polak słowa od: ażby dziewica
porodziła do Maria porodziła. W LIV et fuisse scribitur leo =
a wypisuje tako iie był lew, pana swego świaczcze zamiast: szwego =
wszego świata, seculi. We czcieniu o obrzezaniu (gdzie może znowu
dla drastycznych szczegółów, np. gdzie się praepucium znachodzi
kartę wydarto?), dodał Polak cały końcowy ustęp: Maria usły-
szawszy płacz i t. d. W LVII czytamy O wodzeniu dziewice i uro-
dzeniu, ale ma być w wodzenie = purificatio; cały końcowy ustęp
286 A. BKUCKNER
O prorokini dziewce Samuelowej (z ewangelii Łukasza) dodał Polak.
W LVIII: 'przychodząca rzecz jest ize i t. d. = futurum est ut (po-
dobne zwroty są stale); dla boleści i dla męki (Heroda) = propter
dolum, a więc: dla Iści. W LX (leżeli) pod drzewem = sub divo!
w LXVI rsimo8z=rożgi', LXVII tandem = wszakoż; w LXIX nie-
zrozumiał tłumacz końcowego ustępu o szpaku. W LXXI trzysta
a dwadzieścia i trz(/dzi€Ści=SbO'^ cives dobrze przez mieścicy wy-
łożono; pomsta jaz zaraziła =^ ^\d,ga, quae percussit; który jest tako
szrzahły ■= iin^endiU^ (wyraz szrzabły jest unikatem i chyba pomy-
lony, może to śrzągły raczej?); ostatnie słowa: ani tuta być mozełn =
suamque presentiam sufiferre (wolny przekład bardzo). W LXXIII
wiciężni, doda! Polak a nieprzemogctcy t. j. part. aet. praes. w zna-
czeniu biernem, co charakterystyczne dla dawnego języka; nowy
świat (! żywot) = nova vita. Czcienie LXX1V: przyjął ją = s.di\w\:2i-
vit; szukając jego z dady (dary)=cuni muneribus; str. 78 w. 5 od g.
ju& lezą zamiast jiz. qui; w. 12 mimo ine bogactwa, czy pogaństwa?
w oryginale gentibus. LXXXVI: bogini marcelna zamiast nieśmier-
telna, immortalis. Czcienia LXXXVIII i nn. aż do dwu pierwszych
wierszów czcienia XCVII wstawił Polak z Comestora, zob. niż.;
w. 2566 z VM mamy więc na str. 82. w. 6 z góry, a wiersz 2568
VM dopiero w pierwszym wierszu str. 90. W czcieniu XCVIII
znowu sub divo pod drzewem wyłożono a ostatnie 4 wiersze z Co-
mestora dodano. Cl o62;;-2;r|c;/=discretus. CII ich obyczajów, ale w oryg.
alas, skrzydła. CIII ziela kapuście potrzebna = olera; zarany = ad
manus! CV rozdziału niema w VM. CVI (ostatnie zdanie) nie nażrzą
zamiast: nie znają, ignorant. Na str. 99 zamiast vtey (pr^prawiłem
na twej) czytaj: w twej. W CXI, w. 1, człowiek umarły niema sensu,
skreśl umarły. Na str. 102 czytamy znowu swem lwom, szwem,
cunctis leonibus. Rozdziałów 117 i 118, o śmierci Józefowej i o są-
dowej sprawie Maryi, niema w VM. W 120 był szot czytaj nie
żołt, jak przypuszczałem, lecz szdd od szady, fuscatus orj^ginału.
Rozdziały z opisaniem wszelkich szczegółów postaci Jezusowej są
tu i owdzie skrócone, czasem dwa w jeden ściągnięte, np. 130;
w 126 genae przez żyły wyłożono (widocznie czytał tłumacz venae),
a na str. 112 flegma przez krew; w 136 'de labore viarum' = ro-
boty wielkie drogi\ w 137 częście=diligentius, chociaż w 139 dobrze
saepius tłumaczy; drogie picie=sy cemm\ wszego ubywał brak mało,
'parum'; vymąyącz = ''y\xl] W 138 clamide tr\a.ng\i\a. = płaszczem
wetrzy poły; w 140 postawiłem mylnie pytajnik przy ji: dziecię
z DZIEJÓW Jf^ZYICA POLSKIKGO 287
przyniósł, tedy ij przyniowszy i t. d., ponieważ w dawnej polszczy-
źnie, jeszcze u Reja, tak jak w dzisiejszej ruszczyźnie. acc. neutr.
zaimka 3 osoby nie przez je^ lecz przez jego^ ji wyrażano, Rej
byiby napit?ał: dziecię, tedy jego przyniowszy. W 141 u góry brak
orzeczenia: iże jeden łowiec dodaj -eum inveniret'; w 142 incaute
przełożono na puszczy (niby in eremo czy deserto). Brak w pol-
skim tekście rozdziału z VM 'Quod Jesus saepe visitavit Juhan-
nem in eremo'. W 143 'in libris authenticis' i -apocryphis' tłuma-
czy się w księgach potioirdzonych. więc na drugie niepotwirdzonych
wypadnie. 164 rozdział ma napis, niezgodny z treścią i zaznaczono
w rękopisie: hic est defectus; zamiast dziejów żydowskich, zapo-
wiedzianych w tytule, nastąpiło '■Soliloquium' Jezusa i Matki, wier-
nie przetłumaczone z nielicznymi opuszczeniami i dodatkami (z albo
znaczonymi); na str. 117, w. 10 od g. jako jeden=ut alius. w iześ
sie ty uczytiił brak sam. solus; na str. 118 rozkociło się serce =
concussum, u dołu będzie stracon z jego mocą suo cyrographo pri-
vatur (a więc raczej: umową?); 119 serce próchna = c,onid\}e^(i\t\
w w. 12 od dołu znowu luka, duch moj jen (qui nimis erat tristis)
jest maluczko uwiesielon i t. d. Po prologu na trzecią księgę, roz.
145, zaczyna się wątek VM coraz częściej urywać; odnajdziemy
go na samym końcu rozdz. 149, w 151 i 152 (gdzie 'deitatis sue
deliciis vacavit' przełożono 'kochał się w bogactwie — a więc di-
vitiis czytał tłumacz — swego bóstwa'), 157, 164 (gdzie con-
fractis wyłożono: załamionym), 166 (gdzie znowu cyrographus przez
moc tłumaczono), 167 [a ten skutek albo słowo = forma). 168, 169
(niewiasta miała słabość lat dziewiętnaście, dwanaście w VM.); 170
(ona, hec. postawiła obraz; u Polaka zaś tełi istny centurio albo książę
to uczynił, bo czytał hic w oryginale swoim, dalej korespondencya
z Abagarem rozdziały 171 — 174 (tu brak miejscami kilku słów,
np. w w. 14 od g. na str. 148 obcym et propinąuis, na końcu
rozdz. 173 a uraczy tobie = xe,^t\\,\xd^t sanitatem i t, d.).
W tok Vita Metrica wplata Polak począwszy od rozdziału 88
coraz częściej całe rozdziały z Historia Scolastica Comestora, a więc
jego rozdział 80=Comestor hist. scol. in evangelia 13; tekst bardzo
nieraz lichy, np. (Herodes) multos orbaverat filiis ^ zabił tcielikie
dzieci swoich ojców!; syny pomawiając = a.cQ\isans; jeszcze gorszy
w 89 = Comestor 14 (na początku dodaję stówa oryginału opu-
szczone w naszej kopii): napisał Herod testamentum i ustawił An-
typatra po sobie królem et Herodem, quem contra Antipatrem
288 A. BRUCKNKR
substituit Antipatri; widzieli, zani. wiedzieli; podług Jeziisa = Joae-
phus!, oderwał =: reyocAret: spuszczono ziemie i pobudził w ziemi
Ictóraz jemu była pozi/czona=secederet a fratre et habitaret (a więc
bydlił!}... concessa; niezwola stiego o;ca = patre volente (Polak czv-
tal nolente); jad kupił i położył apud uxorem Pherore, sługę...
przywiódł z sobą, ale w oryginale najął (cf'ndiixerat). Rozdz. 90 =
Com. 15, prz^-uieść jad, nie ją: semiyiy a = zmartice (za martwe);
in igne consnme ^ iclyeyeszye y weny (wlejże ji w ngien?); pre-
sente Varo Sjriae praeside = /5r<ec? Naro?ieni szyerenyskyeni królem.
Rozdz. 91 = Com. 16: CuiTique coniplioes filii quaereret patei* ut
eos etc. ^^ Począł pytać Rakych by i t. d.; rozmaitą męką graviori;
urząd = morhws, a więc wrzód, jak nieraz tak tłumacz}-; była
w Jeruzalem, duo stjpbistae dodaj; riadwiecszemi drzwiami super
maximam porta in; przemógł, dodaj morbum; ale szegl jest żegł,
inceudit. nie sieki, jak się mylnie domyślałem; rozmaitymi był
udreczon, dodaj languoribus; a on chciał podług Jorda)/a a używał
zimne wody = ti-3inńens Jordanem (trans tłumaczy Polak często:
podług, podle) apud Callionem ealidis aquis utebatur; olejem drze-
wnym = caWdior i. Rozdz. 92 = Com. 17: Jerusalem =^ Jerlcho, na-
tvielebniejsze = Ti6\)T\\ov<iS:\ aczkolwie nie radzi byli = myita. (plange-
ret); posłał gdzieby sie nigdy nie wrócił = in exilium daret; ale
nigd jego nieużrał i udzie-zał jemu rękę = &Q([ Acciabus Cfmsobrinus
eius dexteram continuit. Rozdz. 93 = Com. 18: trzeczyegostya t. j.
trzydziestego; niezbozny = \i\^e\\Q\s%\m\xs : w żałowaniu swego sy-
«a2/c^a = in lugendo patrem; chciał panować imitniem króhwskiem=
se etiam a regis nomine velle temperare; przy końcu opuszczono
kilka słów. Rozdz. 94 = Com. 19: Kiedy, czytaj Tedy; posłał je-
dennaście tysięcy = 900Q occidit; podwojski = pra.HCo: Askalomeam =
et (cum) Pujloineo; opiekalnik = procurator; secundum vero (sc.
testamentum) nullum fore, quod ipsum pater mentis impotens fe-
cerat nam et tunc propria manu sua appetierat = wtóre ike był ża-
dnego nieuczynił Herod uboższego jedno Archelaus.'; umbram regi=
ojca!\ cesarz wszedł w radę z swymi przyjacielmi = secum de co-
gnitia deliberabat, presertim cum = a przeto; ize żydowie barze mdli
byli = dt^fecisse (więc niezro?;umiał właściwego znaczenia, boć oni
odpadli od Rzymian! podobnie w nastf.^pnym rozdziale przełożył
8000 Judaeorum Romae tunc degentium = którzy byli dziewięć ty-
siąc luda do Rzyma z sobą pognali!). Rozdz. 95=Com. 20: ex ser-
yis regalibus... yastitate corporis sługa królewskich y prze męstwo
z DZIEJÓW Jł<]ZYKA POLSKIEGO 289
jego żywota, proeeri c,oT\)or\B = poczestnego; tego dla uskazal to =
ad hec insinuanda; Filip posłał do Bzgtna = missua a. Y aro Roinam;
rozpłoszeiii = disperai; niektórą część = re\\ąuia.Q\ byliby sadzony ■=
iudices. Rozdział 21 Comestora opuszczono; 96 = Corn. 22: mar-
^rońs^t^a = tetrarchea, dalej diarchus — monarcbus wyłożono: mar-
grabia a grabią (nigdy nie był) tego dla kiedy ji chcesz (czytaj:
czciesz) monarcbum (margrabią!) fuisse, rozumiej i t. d.; przy tego
ojcu = T^oai patrem; accusatores = owo«Jcg.
Dopiero w rozdz. 146 wraca nasz autor do Comestora 30;
zamiast 15 lata koronowania Tyheriusza (imperii) czytaj królowa-
nia; tetrarcbię tłumaczy grabstuo; pro cuius assuefactione etiam
baptizabat=:a oto też od swego stivorzy cielą iże on był ji miał
krzcie!; liczba lat 5215, nie 4215 a „wykładników" 70, nie 72;
podług wypratuiania =^ver'itatem' tym doliczenim = r'AUone; pospolna
liczba = generalis computatio od pirwego lata niektórego wielkiego
znamienia: Comestor mówi, że w wiels:u piąt^-m liczono wedle
olimpiad (t. j. to wielkie znamię), w szóstym zaś od Bożego Naro-
dzenia tali vel tali anno, liczenie (tak należy zatrzymać, jioprawi-
łem mylnie: liczymy), któregokolwie dnia sie przygodziiol Dalej
wstawił Polak u dołu słowa prorol?;a Izajasza a fugere a yentura
ira przełożył: uciec w gniew (od gniewu) przychodzącego, tak się
yenturus czv futurus stale tłumaczy; z tego kamienia czuż z ska
(mylnie dopełniłem to słowo: skały?) = i. e. de gentibus (z pogań-
stwa?). W następnym rozdziale wykładał Comestor nazwę pbyla-
cteria nie od żydoioskiego phylare a chorat któreż słowie czcić, lecz
z greckiego phylassim a hebrejskiego thorath quod legem sonat;
odzieniem = h8ihit\i-, słuli. brak nazwy ich pbarisaei; obeżrzacy=^
inspectorem; skrzętni ==seyGvi, towarzyszni == sociales^ brak słów:
ob quara (severitatem, okrutncść); str. 126, w. 1 od g.: (Ezeici
unikali małżeństw)., sed cavendam intem[)erantiara feminarum =
bad się nieumierności przebywać z niewiastami, fidem viro servare =
prawdy niechowałal; w w. 6 od g. do czytaj, zamiast po; dzień=:
sabbatum; zamiast o wypróżnianiu brzucha mówi tłumacz, szanując
uszy niewieście, o umywaniu się: ani ciuła umywali = a\ymai pur-
gabant, dolabrum hgneum r= żelazne albo drzewiaiie umywania!
W rozdz. 148 dodał tłumacz od siebie słowa Cóż wżdy jest ty i t. d.,
wierszów 7; zamiast o Heliaszu czytaj de Elisaeo; zamiast figura
Jesucństa, czytaj krztu; a o krcie (wypuścił: legerant) w proroce i t. d.
Na str. 128 popraw moje liczę (w. 13 od d.) na liczą] ku Krystu-
Rozprawy Wydz. Biolog, T. LIV. 19
290 A. BRtCKNBR
sowi dwukrotnie pomylono, zamiast 'ad baptismum'; tvam, czytaj
nam, nos (w. 2 od d.). Str. 129: i. e. superabundantem humilita-
tenx = czuź nadopłcienia człowiectwa (a więc humanitatem przeczy-
tał, a nadopłwitość lub coś podobnego kopista przemyski od siebie
przekręcił). 130: Comestor rozprawia o kacerzach. dopuszczających
chrztu tylko w dzień Epijihanii i jak temu kościół zabiegł a po-
tem zaznacza, że gołębica, w jakiej zjawił się duch św. nad Jorda-
nem, wróciła się do tej rzeczy (materii) skąd przyszła; u Polaka zaś
przez sromotną nieuwagę to istne kacyrstwo wróciło się zasie stej
rzeczy^ skądże hyło przyszło! Na str. 131 myłki kopist}- niedbałego:
małogo (super quem) uźrysz ducha św. stąpić i ostanetnego (manen-
tem)... pytają vkogya (utrumque!). Pokusy szatana opowiedziano we-
dle Comestora i jego objaśnień (tylko na str. 132, w rozdz. 152,
wstawił Polak ustęp z VM, nie zważając na to, że powtarza wła-
sne opowiadanie!), z niektórymi rozszerzeniami; w rozdz. 153 tłu-
maczy Polak myśl szatana o Chrystusie: quem sciebat quandoque
venturum et se per eum potestatem amissurum, sed usque ad iu-
dicium futurum non expectabat, niedołężnie bardzo tak: jegoż dia-
beł wiedziała ize miał przyć niegdy. ale aliz kiedy miał przychodzą-
cemu sądu a dotcid czart iżhy Bog niemiał nad nim mocy; takozyr-
.s-fi(;o = gula; (jiie dasz) oma i dania = occasionem contra te; łakom-
stwo (!) = superbia.
Rozdz. 160 powtarza Comestora 37; nazwiska przekręcono:
Natusz jest Matthaeus a Marginius Maximus; revolutis annis tłu-
maczy dwukrotnie po leciech', kazanie nagoręcsze zamiast na górze,
in monte. Dalej idzie początek rozdz. 38 Com., lecz koniec czcie-
nia 161 i dwa następne poszły z 2 i 1 rozdz. ewan. ś. Jana, rów-
nież 176 z ew. Jan. 3 (na dowód, jak kopista przemyski przeska-
kiwał wiersze, przytaczam słowa jego: odpowiedział Nikodemus
i rzekł jemu ty jeś mistrem i t. d., w oryginale zaś: respondit Ni-
codemus: quomodo possunt hec fieri? Respondit Jesus et dixit ei:
tu es etc ; natomiast na str. następnej, 154, powtórzył kopista słowa
aby do wiekuisty słusznie, ponieważ powtarzają się i w ewangelii);
poprzednie rozdziały poszły z VM. Dalej idzie tok samych ewan-
gelii, przerywany dłu:^.szemi lub krótszerai wstawkami z Come-
stora; tak w rozdz. 178 z Com. 44 (brak słów na str. 156, w. 2
od g., Agrypie '■quam avu8 suus dederat Herodi'; margrabia = te'
trarcha); w. 179, z Com. 58, po płaszczu = ex fimbriis pallii; bar-
dzo ciekawy następujący szczegół
z DZIRJÓW JĘZVKA P(.LSK)EGO 291
Z powodu Samarytanki u studni opowiada Comestor 58 o dzie-
jach Samarii, zkąd się wzięli ci ""pomiedznicy (medii) między żydy
a pogaństwem, jak to król asyrski posłał na miejsce uprowadzo-
nych żydów Parsany (tak nieraz tłumacz polskiej głosowni upo-
dobnił łaciński termin) i Syriany 'a ci (później Samarytanami
przezwani) pirwej zwani Kunowie podyednej rzeczy parskiego kro-
lewstwa' = ""Cuthaci a fluvio Persarum' u Comestora. Co znaczy
Kunowie zamiast Cuthaei? Nie jest to prosta pomyłka tłumacza
czy kopisty (jak rzeczy zamiast rzelfi)\ jestto przeniesienie domo-
wego terminu na pokrewną rzecz obcą. Jak tetrarchę tłumaczy
margrabia, jak panterę ryś, tygrysa żubr, osła dzikiego łoś i t. d.,
t. z. jak obcą, nieznaną faunę, florę, magistraturę i t. d. w byle
jakie rodzime, własne przebierano nazwy, tak zamieniono i Cu-
theów domowymi Kunami. Kunami (od nich nazwy miejscowe Ku-
nów i t. p.) zwali zaś Polacy jeszcze w XIV i XV w. (patrz legendy
łacińskie!) Połowców, Kumanów, Węgrów, nazwa prastara może.
(Kunami nazywają Węgrzy sami Połowców) może później dopiero
z nazwy Kumanów ściągnięta, czego na razie nie rozstrzygam.
Cały zresztą rozdział (179) jest dosłownym przekładem ewan.
ś. Jana 4 (oprócz owego ustępu z Comestora o Samarytanach na
str. 157, od słów: Poznała miłego J. Chr. po płaszczu, aż do: sędów
używali)'^ praedium tłumaczy ziemica i folwark] oheżrycie królestwa,
zamiast pola, bo regiones przeczytał jako regna; a który znie wżdy
weźmie, kopista przemyski mzdę, mercedem, przeczytał jako wżdy
a zamiast sieje, seminat. raz znie a drugi raz źywie wypisał!
Dalej są wstawki z Comestora 81 w rozdz. 183. tłumaczącym
ewan. ś. Jana 5, 1 — 47; rozdz. 194. wykład pacierza i obu czę-
ści jego, ku zywotu przychodzctcemu (futurus) i ku bojowaniu tego
świata, tłumaczy Com. 49, opuszcza tu i owdzie słowo; in patria
zeszło na iv dzieciństioie (dziedzictwie?); podróżny =^ -fiSiticuTa] są
samy z)iomienite = patent Potem dopiero na str. 214, ustęp koń-
cowy, Mienią tu niektórzy i t. d. wziął z Comestora, podobnie na
str. 216 Niektórzy mienią i t. d. aż do słów kiedy zmartwych losta-
nie\ zamiast dał i dał czytaj i jadł, comedit, zawierne = yAniim
(czytał chyba verum!), a drudzy którzy czytaj takie.
Rozdział 257 wzięty znowu z Comestora 94, u swego świata =
prae omnibus dowodzi znowu owej przestawki dawnej szwego =
wszego; a kiedy sc{, miiyelyl izby poginęli cdbo gorszy byli i t. d.=
cumque putarent (są mienili było więc we wzorze kopisty prze-
19*
292 A.. BRUCKNBK
myskiego) eos periise quia (bo!) etc. W przypowieści o Łazarzu
i boo-aczu, rozdz. 274. dodano z Com. 103 dwa objaśnienia, o łonie
Abramowem {na... piętrze = m margine) i o mękach. Potem dopiero
w rozdz. 287 i 288 są wstawki z Com. 132 i 133. z licznymi jak
zawsze błędami: Dawid niebył gogen, zamiast gospodzin. dominus;
(tedg by Dawid zełgał) ho tez i prze króla Bog mówi = et perperam
(czytał więc tłumacz per lub propter regem!) locutus est; w perso-
nie Eliaszowie zamiast Eliezer, dwa wiersze dalej czytamy też
Eliazar dobrze; nie siedmi lecz 5 królów; co dalej w psalmie pisano.
brak słów dalszych: nie zgadza się = non concurrunt. Najfatalniej
wypadło zdanie, o świętości człowieka, nie „miasta" (miejsca): we-
źmiemy tego (t. ]. popa) naukę brak słów: non mores, ize pczoły ku
zebra7iiu miodu niewszelkie ziele jest użyteczne ale jedno kwiecie =
apibus herbae uecessariae non sunt sed flores! (czytał waęe apes,
a "^ku zebraniu miodu' dodał sam). Po kilku drobnych wstawkach
dopiero w rozdz, 308. o cudzołożnicy, więcej z Com. 99 wzięto;
pomylono tylko n&zwy, nie święty Ambroży w jednej epistole pisze
(dwukrotnie tak), lecz Hieronymus in epistoła ad Irenaeum i Hie-
ronymus in epistoła ad Studiosum, i nie ziemia ziemią powieda lecz
'ziemię oskarża' (accusat). Dalej rozdział 316, o znakach przed
skończeniem świata, tłumaczy Com. 141 z bardzo niezręcznym
wstępem: na to słowo niżli miły Jesus odpowiedział, św. Hieronim
nalazł i t. d. a zdanie Comestora, sed utrum continui futuri sint
dies illi an interpolatim. przetłumaczył niezręcznie nadto: ale jedenli
2)0 drugim ma przydź czyli przestępując czas albo przezedni albo da-
lej!!; piątegonaście dnia wstaną z martivych skrócił z łac. 'fiet coelum
novum et terra nova et resurgent omnes'; dalej (str. 272) a przed
staną = eX antę eum erunt. Potem rozdz. 218 czerpie z Com. 142,
kacerz Arian zamiast Arius; (św. .leronim) we mniejszych księgach
czuż w rejstrze na żołtarz = in mirrori breviario super psalmos, 're-
jestr' dostał się tu z następnej cytaty 's. Gregorius in registro' =
Św. Grzegorz'., nijedytiy boga oćca = uovit unigenitus dei (zamiast:
wie jedyny syn).
Tu urywa się zawisłość od Comestora. zdarzają się i później
jeszcze wstawki z niego, ale coraz mniej liczne i coraz bardziej
z innymi źródłami pogmatwane, np. całe obszerne ezcienie 504
(str. 415 — 419) o Judaszu, samobójstwie jego i srebrnikach po-
wtarza miejscami dosłownie wykład Comestora, miejscami rozszerza
go bardzo znacznie; przy samym końcu tego ustępu powołał się Polak
z OZIBJÓW JĘZYKA PiLSKIKGO 293
na Comestora wyraźnie słowami 'mówi mistrz dziejów' (historia scola-
stica!) i tłumaczy z niego, rozdz. 162, dosłownie (zamiast ''uczy-
niwszy jeden co chciał' czytaj 'jedno, jeno'; poprzednio, str. 415
u d., 'wrocic w l^arbanę', mittere, więc czytaj może 'wrzucić', ale
Comestor objaśnia to przez remittere: 'nie jest dobrze poćwir-
dzono'=:non est authenticuin). Całe tłumaczenie Comestora jest
wadliwe, o wiele wadliwsze niż tłumaczenie Vita Metrica lub
ewangelii: proza umiejętna widocznie sprawiała tłumaczowi większe
trudności niż opowiadanie samo; należy mieć ciągle oryginał ła-
ciński przed oczami, aby wątku a mianowicie wiązania zdań nie
tracić; świadectwo ubóstwa, niewyrobienia myśli i stylu wystawia
sobie nasz tłumacz ciągle, a niedbały kopista rzecz złą jfogorszył;
na str. 417 owej mozaiki z różnych źródeł czytamy 'św. Jeronim
w wszystkich tajemnych księgach' = s. Hieronymus in maiori bre-
viario a zamiast 'Jozephat' czytaj 'Asaph'.
Przechodzimy do cwanie li i. Czerpanie z kilku źródeł wy-
woływało nieraz powtórzenie jednej i tej samej rzeczy, np. podobień-
stwo o drzewie figowem powtórzył nasz autor we dwu po sobie
następujących rozdziałach, 257 i 258; cud o córce wskrzeszonej za
Vita Metrica i za ewanielią na dwu różnych opowiedział miejscach
i t. d. Rozrzucił też w dziwnym nieładzie liczne ustęp}'^ i z har-
monii ewanielicznej raczej dyzharmonię utworzył. Stronice wyda-
nia mego, od 153 do 278. są oprócz kilkunastu czy kilkudziesięciu
wstawek z Comestora zapełnione ewanieliami, głównie ewanielią
ś. Mateusza (którego tłumacz stale Maciejem przezywa), dopełnianą
albo przerywaną ustępami z innych ewanielistów. Przejdziemy je
w krótkości, aby poznać sztukę a raczej niedołęstwo tłumacza i po-
tworną nieraz niedbałośó kopisty.
Wspominaliśmy już wyżej o rozdz. św. Jana 1 — 4, przepla-
tanych Comestorem i VM w rozdz. 141 — 169; rozdz. 180 i 181
poszły z Łuk. IV, 14 nn. i 22 nn.: dziwotcali się tv młodości siów =
gratie! (miłości?); in patria tn?i = iv te) przyrodzonej ziemi cdbo zna-
nej. Rozdz. 182 = Jan IV. 46 nn., Yegulns = król cznź namocniejszy
■po królu tej ziemie^ nieuwagi przepisy wacza dowodzi znowu zdanie:
i prosił jego ize już był począł umirać, gdzie po jego opuszczono:
ut descenderit et sanaret filium eius\ oko kopisty (nie tłumacza
chyba?) odbiegło więc do drugiego jego. R. 183 = Jan V, 1 — 47;
154 = Mat. IV, 23 nn ; 185 = Mat. V, 1 nn., hogosławieni cirpiqcy==
pacifici, nienaźrzeć = i^erseąui (zaraz poniżej powtarza się to tłu-
294 A. BRUCKNER
maczenie), lżąc = mentientes (więc łżąc), pomsta toasza = merces
dowodzi chyba, że we wzorze kopisty była mzda, czego on nie
rozumiał (obok mzdy używał tłumacz i wyrazów mi/to, odpłata i t. p.).
R. 186 = Mat. V, 13: świcl = \u(iedit; za wierne :=: a.men (zawsze tak);
iota unum aut apex unus = albo przespieczność która!.'-, dostojeii =
reus, tłumaczone zaraz poniżej przez krzt/w, zasłuży osądzenie albo
umęczenie = c,onc\\\o. R. 187= Mat. V. 25 nn.: 188 = V. 33 nn.:
u ciebie prosić = mutuari; 189 = V, 43 nn : będziecie przezpiecz7ii =
estote perfecti!; 190:^ VI, 1, nie bądźcie, lecz baczcie, attendite;
191= VI, 2 (znowu pomsta = merces\)', 192 i 193 = VI, 5 nn. ze
wstawkami z Luli. XL 1 nn.: deintus = y/mfr^a, niedziwi mi =
molestus esse, scorpionem = niedźwiedzia! \ 196 = Mat. VI, 16 nn.:
If.men =ser^e.' (str. 174 med.), tako wielikie zamiast kako; ani wie-
cszej myśli om = pluris estis illis (niźli!); in clihsiuuin = wniwecz
(zamiast w piec!; czy nie czytał tłumacz sam in nihilum?); 196 =
VII, 1 nn.; 197 i 198= VII, 6, 5«^?a^^śc/ = sanctum (czytaj świą-
tości), po w. 6 następuje 15. brali 18 i 20, jagody figowe {t) = ^cus,
na świadectioo tym rzeczam = \\\\^ 199 = VIII, 5 nn., vecznye^
tenebras. 200 — 204= 14 nn., dotknął się jej rzekąc (zamiast ręki) =
manum; 205 — 210 = IX (z nieznacznymi dodatkami z Mark. II,
3 i Łuk. XI, 21), offerebant = o/?e;ot(;a?2.^, zaraz dalej przyprawić;
Junoszy = sponsi. R. 211 = Łuk. XI, "żl. szerokie opowiadanie
o Weronice, zaczepiające o słiwa ewanielii; r. 212 i 213 poszły
z Łuk. XI 29 nn. i 37 nn.; 214 i 215 = Mat. X, 1 - 15; w 216,
po w. z Łuk. X, 1, następuje Mat. X 16 i nn.: iże dwa wróbla le-
cąc o sobie =8iSse veneuut (więc czytał tłumacz a se veniunt; jest
to wręcz potworne!); wody żywej zamiast zimnej, frigidae. 217 =
Mat. XI (ze wstawką z Łuk. VII, 20); 218 = M. XI. 16 nn., coae-
q\i3i\\hus= jednym głosem (wołającym!), a loyście niieszkaH = non
saltastis (nie skakali!); 219 = Łuk. VIL 36 nn.: widzi mi sie =
aestimo (brak w. 46); 220 = Łuk. VIII, 1 — 3 (ze wstawką): {a nie-
wiasty niektóre które są były zbawione) złych duchów wypędził ='^et
infirmitatibus. Maria quoe vocatur Magdalena de qua VII demones
exierant'. R. 221= Mat. XI, 25 nn. pozdrowię i podpomogę = reń-
ciam; 222 = Mat. XII, 1 nn. ze wstawkami z Comestora; 223 —
225 = Mat. XII, 13 nn., 15 nn., 31 nn.; 226 = Łuk. X, 23 nn.,
trojega święcena iraZre = levita; 228— 234 = Mat. Xlii 1 nn., dosto-
jeństwo = my steńn, brak niektórych wierszów; margarytę z łac.
zatrzymał!; wpuszczącemu^= m\Bsa.e, znowu part. praes. act. w zna-
z dzikjÓw języka polskiego 295
czeniu biernem; 235 = Mat. Xli, 46 — 50; 236 = Xlii, 54 nn.;
237= XIV, 1 nn., deaoWsiyit = krssczyl! ; 238 i 239 = Jan VI, 3—15:
siła iviele siana i jedli na onem s/ew^e= discubuerunt (siedli); r. 240
złożony z Jan. VI, 16 nn. i Mat. XIV, 25 nn.: prae timore =
ustawiwszy sie (zamiast użaswHzy się?); 241 i nn. z Mat. XV i XVI,
uczyniliście w śmiech ^=\TT\t\)im, uwłoki czci 6oi;ey = blasphemiae, ży-
dowskie (str. 211) = Sidonis^ niewiasta poganka z tych istych stron =
mulier Chananea; i\xiiQ, = kiedy (zain. tedy, jak nieraz bywa, str. 215).
R. 252 = Mat. XVII; 253— 256 = Mark. IX, 30 nn.;' 257—277 =
Łuk. XIII — XVII: loysprz w0MC2yc2: = sursum respicere (poprawi-
łem czasownik na wrzucić, lecz to niestosowne, raczej wezźrzeó?);
expelli foras = ?ład wy pędzone. \ siędziesz na niższym mieśćcu aby przy-
szednszy ten i t. d. ściągnięte przez nieuwagę kopisty z slow ory-
ginału: 'noyissinium locum tenere. Sed cum vocatus fueris vade
recumbe in novissimum locum ut cum etc; znowu więc, jak na
tylu innych miejscach, oko raczej kopisty niż tłumacza samego
odbiegło od jednego 'na niższ3'm mieśćcu' do drugiego; na ulice do
swego miasta = et vicos (brak tegoż); miłościwie = dWigenter (str. 225
u góry, nieraz tak to słowo tłumaczy); w „przykładzie o straconym
synu" adolescentior ex illis przekształcił się ku największemu zdzi-
wieniu naszemu w starszy z nich i tak ciągle, więc poniżej senior =
syn młodszy (str. 226) — ani zrozumieć, jakim cudem to nieporo-
zumienie wyszło (minor zamiast senior?); ku jednemu miescu = '^um
ciyium', czyt;5J mieścicu; yną ogląda = iame pereo (ginę od głoda);
str. 227: bądźci ^o/emwo = accipe cautionem tnam et sede cito, ależ
dalej: toeźmi twoje listy (wiele drobnych wstawek z baczy, czuż, albo)\
w przykładzie o Łazarzu: et %sso = zamiast 'cienkiego płótna'
mamy już ^w pierły' {bisior stąd poplątano dalej, pomieszawszy go
z byssus!).
R. 278 przerywa ciąg dalszy Łukasza rozdziałem z Mat. XX,
20 nn. z licznemi wstawkami; przy końcu: (i rzekł) więcej = scitis,
mya iv so6ie= dominantur eorum (panują?), a słowa dob r odziej otva =
benefici vocantur (słowa, słyną, dobrodziejowie, z Łuk. XXII, 23);
dodano ustęp końcowy (bo człowiek i t. d.). R. 279 — 282 dają dal-
szy ciąg Łukasza, XVIII 31 nn. do XIX; n()h}\\s = wielebny, przy-
wrócić =reYerti (str. 235), oszyągly albo przykry = aiuaterus, czy to
nie ów szrzably, z którym wyżej biedziliśmy się? na mój stół [str.
236) znowu pomylono. Teraz wraca tłumacz do ew. ś. Mat ; jego
rozdz. 283= Mat. XXI, 33 i nn., przykład o winnicy, osadziwszy
296 A. BRUCKNER
(jq oraczom) = locsiyh-, czas, brak fructuum; (jednego) bi/io = aed-
deruDt (bili); gd!/z^=({ui (czytał widocznie quia, w połowie stronicy
237); ^rerfr^e _/i = conteret. Rozdz. 284— 288 = Mat. XXIL I nn.—
do XXIII, 1 i nn.: ciele g = tsiuń', brak słowa venite (ku swaćbie),
str. 238 u gór}/. R. 289 = Łuk. XIII 31—35; str. 242 u góry, brak
słowa congregare; relinqi\etur vubis donius vestra denerta. z= ostaną
wam domy was puszczę (wasze puste!) a tez wam kto wam (kto
wam zbytecznie powtórzył kopista!) to powiedam i t. d. Rozdziały
następne, 290—300, wziął kompilator z ew. ś. Jana IX — XII z paru
objaśnieniami i wstawkami; podobieństwo o dobrym pasterzu (str.
245, rozdz. 292) ucierpiało dla opuszczenia czy ściągnięcia wier-
szów Jan. X 4—8, slodzi/ecz = i\ir, tiajdą pastucha = ip3iSCU'Al ohfi-
cie=abundantius; str. 247: ize móuńsz przeciw bogu = de blasphe-
mia (kilka wierszy poniżej taksamo); j^odle Jordana = tr&iis (stale
tak tłumaczy, str. 249), miiołvał = SimaiS, Didy mus == wątpiący (str.
250). trzy dni (dwukrotnie tak) =: quatuor, ti;ie6- = castellum (str. 251);
wynidź sam = foras 252.
Rozdz. 301 = Mat. XXI. 1 nn., uzupełniony z Mark. XI
a szczególniej z Łuk. XIX; 302 = Mat XXI, 18 nn.; 303 = 23 nn ;
304 = 28 nn. i Łuk. XX, lichotę = dolum (str. 266); 305-314 =
Jan. VII, 25— VIII: gdyż jest było doświatszono dnia świętego wieli-
kiego:='m novissima die (str. 260); szedzy (sądzi) = iudicat str. 261;
w skarbnej komorze = m gazophylacio str. 267; tó = mendax str.
270. Rozdz. 315—323 = Mat. XXIV i XXV, uzupełnione nieco
z Łuk. XVI, 25 n. i XVII, 34: w zazroć = odw; a miłosierdzie...
oczyma caritas refrigescat (ozimnieje); to podobieństwo ty udręcze-
nia =-dhom\niit\onem{\) desolacionis (str. 272 u dołu); kto czynye^
legit (czcie! str. 273 u g.); chelstu =^ son\\\xQ\ przed 7-zckanim = c\im
expectacione. Tu urywa się jednolity ciąg ewanieliczny, i dopiero
na str. 308 od słów, Bzekł jemu miły Jezus co masz czynić i t. d
wtrąca się szeroki ustęp z ewan. św. Jana XIII, 27 i nn , aż do
str. 320 (czcienia 366 — 377), z początl<u tylko parę wierszów, przy
końcu czcienia 366 z Jana XIII, 31, a dalej jednym ciągiem,
rzadko jaką glosą czy wstawką przerywanym; ociec wemnie baczy,
czytaj będący = manens str. 312, w. 2 od d.; kazanie moje, raczej
kaźni = mandata str. 313 med. Czasami dla lepszej niby więzi
zdań, dodaje tłumacz na początku czcień, całe zdania bez nowej,
własnej treści, np. str. 313 ^Potym miły Jezus gdy jest powiedział
swym zwolenikom ize od nich ju&e idzie ku swej męce chciał im nie-
z DZIEJÓW JĘZYKA POI-SKIKGO 297
który dar iicieszny dać aby sobie nierozpaczali'^ przerywa tylko ew.
Jana XIV, w. 14 i 15; nieco dalej czytaj: i w was będzie (niebę-
dzie w tekście !)j niezostawając was sirotami przyj da c kicani, (zamiast
nie zostawię, przyjdę). Między str. 314 a 315 brak słów dla nie-
uwagi kopisty, odskakującego od jednego czyści do drugiego:
(wszelką rózgę która nosi oicoc okopu i) oczyści przeto słowo któremze
ja wam móivił. Ostańcie i t. d. = ''purgabit (okopa i = glosa), ut
fructum plus afferat. Jam vos mundi estis propter sermonem quem'
etc; tu mamy dowód, że nie tłumacz, lecz kopista przeoczał słowa,
bo tylko w polskim tekście mógł odskoczyć od oczyści do jesteście
czyście tłumacz zaś w swej łacinie nie miałby po temu żadnej
przyczyny. Dalej str. 315: owoc rozmaity =\i\\xY\in\\m\ podobnie
wypadły w w. 7 od d, na tejże stronicy między na to — a ivasz
słowa: in vobis sit et gaudiura vestrum; 316, u góry w. 5, po: bę-
dąlić moje słowa chować wypadło: 'et yestrum servabunt'. Czcienie
373 znowu zaczyna wstawką: Tako rzekł miły Jezus dalej ku swym
zwolenikom\ ducha śti^ie^e^o = paraclitum (tłumaczonego zresztą przez
uciesznik i t. p.); godzina, nie tego godzina jak w tekście; napełnił,
nie napełni (wiersz ostatni); str. 317 nie wierzydc = yideWńal,
z onego = zmego, de meo; in illo d\G = tego dla! (str. 31S), sivemi =
de vobis (za wami); modo credińs, = ninie wiecie', w czeieniu 374
i 376 początkowe zdania dodał znowu tłumacz; w 375 uczynek
(str. 319. w, 6 od g.) ""consumayl', brak tego słowa; w 377 nic-
miłował zamiast mnie m. Dalej czcienie 379 = Łuk. XXII. Pomi-
jamy dalsze rozdziały, w których tekst ewangeliczny gubi się zu-
pełnie w mozaice wszelakich rozpraw i rozmyślań, czerpanych
ze źródeł najrozmaitszych.
Próba utworzenia harmonii ewangelicznej — a w takie próby
obfitowała literatura dawna (słynne Diatessaron Tatiana, co ze
wschodu syryjskiego na zachód łaciński powędrowało) i średnio-
wieczna (najsłynniejsze dzieło Gersona), zupełnie się kompilatorowi-
Polakowi nie powiodła, obchodzącemu się nadto dowolnie z tekstem,
opuszczającemu ważne (brak np. niektórych najważniejszych po-
dobieństw) a powtarzającemu niepotrzebnie inne. Pomimo tego
braku musimy uznać chęć stworzenia na podstawie wszystkich
czterech ewangelii jednolitego opowiadania o dziejach, czynach
i głowach Zbawicielowych; wykonanie nie dopisało, jak i tłuma-
czenie samo.
Gorszącą tegoż wadliwość tłumaczy poniekąd niesłychana.
298 A. BRUCKNER
potworna niedbałośó kopisty, nie troszczącego się nigdy o sens,
zbywającego jakbądź powierzoną pracę, opuszczającego słowa i zda-
nia, fałszującego inne. Jeżeli jeszcze r. 1618 skarżył się Jan Ostro-
róg w przedmowie do „Myślistwa", że książki jego „nikczemnością
pisarzów (t. j. kopistów] złych barzo sie fałszowały", to najgorszy
ze wszystkich fałszerzy był właśnie kopista przemyski. Odliczając
więc na jego karb mnóstwo braków i błędów, pomijając braki
i błędy rękopisu łacińskiego, z którego Polak tłumaczył, nie mo-
żemy jego samego uniewinnić; i on chyba mechanicznie bardzo,
troszcząc się wyłącznie o dokładność a nie bacząc na sens, ulega-
jąc zbyt łatwo wszelkim nieporozumieniom, z zadania się wywią-
zał. Takie potworności, jak np. że "^dwa wróbla lecą o sobie' za-
miast ''sprzedają się za grosz', takie dziwaczne tłumaczenia, jak
'"apex' przez 'przespiecznośó', częste zatrzymywanie wyrazów łaciń-
skich, np. centurio, margarita i t. p. (zła nawyczka, nie obca i in-
nym tłumaczom spółczesnym, np. Aleksandreidy lub Historyi Trzech
Króli), za to "wsz3'stko odpowiada tłumacz sam, nie kopista tylko,
co na innych znowu miejscach odpowiedzialność ponosi, (np. ""Sido-
nis' przetłumaczył Polak 'sydońskie' a kopista dopiero zrobił z tego
'żydowskie' i t. p.
Najbardziej razi niejednolitość i tłumaczenia i języka: obok
licznych wcale nieźle tłumaczonych ustępów znachodzimy istne
dziwolągi, obok słów i form najrzadszych i najstarszych (wysprz =
do góry, mzda = odpłata. uścić = lśnić się, trzem atrium — nie-
znane biblii Zofii, urępny :^ piękny, pop, pęga = bicz, pkieł, po-
głytać = połykać i t. d.), spotykamy formy i słowa bardzo późne,
np. wrzeciądz obok rzeciądz, świokr i t. d. Mimowoli nasuwało to
myśl, że tłumacz-kompilator zszywał ustępy dawnych, starszych
niż jego wiek utworów (o jednym wiemy to napewno), że więc
i tłumaczenie ewangelii wypłynęło ze źródeł dawniejszych, z istnie-
jących od wieku lub co najmniej od połowy wieku przekładów.
Wyznam jednak otwarcie, że wobec jednakiego toku mowy i prze-
kładu sądziłbym teraz przeciwnie, że tłumacz mając pracę wcale
skomplikowaną (zszywanie tekstów łacińskich najr(jzmaitszych) nie
kusił się jeszcze i o zszywanie rozmaitych polskich, lecz sam
wszystko tłumaczył, oczytany jednak w dawnej literaturze prze-
chował jeden i drugi wyraz czy zwrot starożytny, już nie wedle
swego wieku. Skąd się ruszczyzną wyraźnie tracący ^siebr' (towa-
rzysz) przyplątał, nie wiem; innych naleciałości ruskich niema bo-
K DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 299
wiem wcale — (i drtiżc nią nie jest); siów czy fcjrm charakteryst}'-
cznych, coby narzecze wyraźnie objawiały, nie znamy, bo zgło
zamiast gzło, wielgi (wielki), młdy (mdły) i t. p. żadnej pewnej
rękojmi nie dają (a kilka słów widocznie popsuto srzably stupen-
dus, zbeszczyl tribularis — przecież nie prastare zbezczynił?, zdru-
vyna i i.), również jak i częsta przestawka szwego, oszweją i t. d.
zamiast wszego, owszeją.
Nie roztrząsamy pytania o stosunku Opecowego Żywota Chry-
stusa do Rozmyślania, nie mając pod ręką tekstu pierwotnego;
miejscami zgoda zdaje się zupełna, wytłumaczona korzystaniem
z tego samego źródła? Jeżeli porównamy w końcu tłumaczenie
Rozmyślania z tłumaczeniami Jana z Koszyczek lub Hieronima
z Wielunia 1), to odskok jest tak gwałtowny, jakby je nie dzie-
siątki lat, lecz całe stulecia dzieliły. I to jeden z tych nagłych
a przykrych załomów, cechujących linię naszego rozwoju: po dzie-
cinnej nieumiejętności wysłowienia, z którą chyba równie nie-
udolna pisownia do pary staje, nagle gładkość i jasność wysło-
wienia, a obok niej i staranniejsza szata zewnętrzna, jakieś usta-
lenie potwornej do niedawna pisowni.
IV.
Na szczególną uwagę zasługują Mamotrepty, słowniki bi-
blijne (por. u Łosia str, 143 — 145); jest to najobszerniejsza nasza
dawna praca słownikarska a wobec wyraźnego poświadczenia, że
zajmowali się nią mistrzowie krakowscy, nabiera tem więcej zna-
czenia; autor, co sam wydał w Materyałach i Pracach Komisyi
językowej V (1912), str. 1 — 172, mamotrept kaliski (Łopacińskiego),
uietylko jakby unikał ponownego obszerniejszego wykładu o tym
1) Hieronim z Wielunia, „drażba" Wietora (spółimiennik) tłumaczył dla
niego Ecclesiastesa 1522 r.; może tłumaczył dla niego i świeżo odnalezione
„księgi Św. Ang-ustyna o żywocie krześciańskim" z tegoż roku, których nie wy-
kładał Opec na pewno; jeśli nie Wieluńczyk, to może Biernat Lubelczyk i je tłu-
maczył (por. częste ciem) jak tyle innych; Wieluńczyka upatrywałem dla kilku
powtarzających się w Ecclesiastesie i Augustynie zwrotów, np. jeśli pilnie prze-
czytać będziemy Eccl. = tu czcicielu (ten sam wyraz powtarza i Eccl.) miły w nocy
i we dnie (w Eccl. we dnie, w nocy) przeczytaj Aug. i i.; możebne i to, że prze-
kład Biernata (już nie żyjącego?) przejrzał Wieluńczyk i pododawał ustępy
okolicznościowe (przemowy i t. p.).
300 A. BHUCKNER
ważnym pomniku, ale nawet całkiem mylne o nim podał wiado-
niości. Pisze mianowicie str. 143: ;,oba mamotrekty pochodzą z je-
dnego czasu, oba najprawdopodobniej powstały w Krakowie, oba
zapewne są robotą żaków krakowskich, którzy zapisywali objaśnie-
nia profesorów do Pisma św. i w ten sposób ułożyli owe dwa sło-
wniki... Przekład nieraz różny, co mogki powstać stąd, że profćsor
(iawał do wyboru dwa lub więcej wyrazów polskich, słuchacze zaś
zapisywali albo wszystkie albo też jeden z nich robił notatki szcze-
o-ółowsze, zupelniejsze od drugiego lub wreszcie jeden zapisywał
taki wyraz, drugiemu zaś inny wydał się godniej szym zapisania....
cały mainotrekt mistrzowie krakowscy zapewne na wykładach po-
prawiali... nie ich wina, że to zostało przez uczniów w części błę-
dnie zapisane i t. d. Wszystko to mylne. Mamotrept starszy (lu-
bińskobarliński) nie powstał z wykładów, boć pisma św. nie wy-
kładano wcale na kursach niższych (filozoficznych) a na wyższych
(teologicznych) nie dbano już o „expositio in vulgari". Mamotrept
ów nie powstał w Krakowie (mylnie przypisuje mi autor str. 144
„przypuszczenie o krakowskiem pochodzeniu egzemplarza lubiń-
skiego") ani na wykładach ani od żaków krakowskich, lecz nie-
znany nam Polak, gotowy mamotrept czeski przelał na polski.
Odpis dostał się po latach i do Krakowa, do rąk mistrzów kra-
kowskich, i jeden z nich przejrzał go, polecił go znacznie skrócić
(ł gzemplarzowi kaliskiemu brak bardzo wielu pozycyi obojętnych,
powtarzających się ciągle, więc zbytecznych, jakie znachodzjray
w lubińskim) i pododawał miejscami własne, lepsze tłumaczenie
polskie, wygładził więc polszczyznę, ale nie systematycznie, raczej
na wyrywki tylko, tak że i kaliski egzemplarz szpecą różne dzi-
w^olągi czeskie i nieporozumienia straszne, wyliczone przez wy-
dawcę tekstu kaliskiego str. Ió3 — 155. Nadzieja wyrażona przez
wydawcę tego tekstu, str. 157, że, „z rzeczy wątpliwych wiele się
zapewne wyjaśni przez porównanie z opuszczonemi w druku przez
Brucknera", zawodzi zupełnie, gdyż opuszczałem tylko rzeczy obo-
jętne, tesame co i tekst kaliski opuszcza. Wydanie tego tekstu
jest staranne; szkoda tylko, że wydawca nie korzystał z egzempla-
rza berlińskiego, tak. że zupełnego wydania mamotreptu polskiego
dotąd nie posiadamy. Nieraz nie zgadzam się na poprawki wy-
dawcy, np. „fas negare łkem odpowiedać: we wzorze musiała byó
czeska forma Ize, z czego zrobiono łiem i na usprawiedliwienie
tego dodano id est mendacio"; bynajmniej, łhm odpowiedać tłuma-
7. DZIEJÓW JĘ/.YKA 1'OLSKIEGO 301
czy tu negare, łez ro. iin^sk. dawna polszczyzna (Biernata z Lublina,
Reja) dla Igarza dobrze znała; prawda, oczekiwalibyśmy raczej
femin.. łżą odpowiedać, ależ samo odpowiedać nie znaczyłoby je-
szcze negare! topając (str. 153 u góry) jest dobry wyraz polski
i niepotrzebnie dodano: st-ipając?
Na uwagę osobliwszą zasłużył sam proces tłumaczenia, nie
omówiony wcale przez wydawcę. Myślałby kto, że ponieważ całe
dzieło z pod jednej ręki wyszło, tłumacz tylko raz łamać się wi-
nien z trudnościami i termin raz utworzony oprócz osobliwszych
okoliczności zawsze stosować ten sam. Tymczasem na każdem
miejscu z osob?}.a podejmuje on swą pracę i dochodzi też zawsze
do różaycb wyników. I tak np. na str, 130 przełożył profauos przez
marownich (czy może marnych?), na sti'. 133 przez grzesznik i tak
ciągle, wyjątkowo raczej powtarza stale np. dla convalescere roz-
magać się; sudarium przetłumaczył raz etymologicznie, dokładnie
uciradło potu. innym razem rzeczowo przez płócienny płat (str. 125);
często pozostaje wyraz polski daleko po za właściwem znaczeniem
czy siłą łacińskiego, oddaje go tylko częściowo, np. 'supersticiosus'
tłumaczy przez marny albo nieużyteczny, trzymając się objaśnienia
superflue curiosm, ale nie oddając ""curiosus' wcale; czyniąc załogi
układy jest o wiele słabsze niż 'tendens insłdias' oryginału, tłu-
maczone na innym miejscu przez sidła i t, d. Uderza nadzwyczajna
nieraz dowolność, niby wj^bór pierwszego lepszego wyrazu, np.
spatula t. j. łopatka staje się (str. 24) łystem (łytką); penula (pin-
nula) tłumaczy przez skrzele krzele, ale raz też przez garściel (gar-
dziel); mirica można było tłumaczyć byle jak, wrzosem (tak go
średniowieczni glosatorowie najczęściej wypisują), głogiem czy
czem tam innem, nasz tłumacz wybrał najniemożliwszy właśnie
termin, bo jemielinę (czy zwiedziony „gorzkim smakiem" rośliny?).
Czasem tłumaczy etymologicznie dosłownie, zamiast rzecz oddać
(por. wyżej sudarium). np. aerarius mosieżnik, co jednak poprawiono
później na skarbnik. Experimeatum tłumaczy raz przez ujiszczenie,
to znowu przez dowiedzienie prawdy lub przez zkuszenie] debitor
przez włosnik, winowajca zamiast "^dłużnik'; barbarus jest raz nie-
roztimny, to znowu cudzoziemiec^ bravium nie jest oc^jo^ato (str. 127),
lecz czacz; tłumaczenie dosłowne nie dba o sens, np. publicanorum
jawników (str. 124); tworzy nowe słowa, nigdy nie używane, wedle
modły łacińskiej, np. diversoriura (gospoda), jako locus eomraunis
będzie mu pospoUtnica. Podobne studium należało by rozszerzyć na
302 A. BRUCKNElt
wszelkich naszych glosatorów i niejedna zagadka leksykalna zna-
lazła by rozwiązanie, bo zasady (a raczej nieraz brak wszelkiej
zasady, traf i dowolność) bywały wszędzie te same, chociaż niema
u nas tyle dowolności w kuciu nowych, sztucznych słów, co np.
u glosatorów czeskich po słownikach.
Wydawca zaciera nieraz ślady najciekawszych słów, np.
(w słowniku o t^-m ani wspomniał) czytamy na str. 21: „Art; garz-
cziely (ku gardzieli) ad penulas" (penulae, pinnulae, tłumaczą się
na str. 22 skrzelami), ależ garzciel. czy garściel raczej, to znako-
mita polsczyzna pruska i kaszubska, Prusak Neothebel w Acrosti-
chis z r. 1581 pisze gdrśćiei, garcel (garcelka== grdyka. Rudnicki
Mat. VI, 197) jest u Hilferdinga i Lorenza w ich słownikach ka-
szubskich, gjarś i gjarsieja u Łużyczan (temat gurt — , z przyro-
stkami ieja^ iel). Taksamo brak w słowniczku wyrazu bisior, na
str. 35 czytamy y^hissior bissum": pierwsz^^ż to przykład mylnego
przeniesienia bisioru t. j. pereł na płótno najcieńsze; na wszelkich
innych miejscach tłumaczy mamotrept kaliski bissum lepiej przez
„pa włoka biała" (str. 48), „z białego" (dodaj: płótna) str. 18 de
bysso, białym str. 19 de bisso. Macefiie pirsi przypomina maczecz
psałterza flor., palpare (Puławski psałterz ma maczacz). Przy lyst
(łytka) brak cytacyi z str. 24 h^sthoy spatulas. Heitman jest wy-
raźnym czechizmem, po polsku było etman lub hetman, z heitma-
nem spotykamy się po raz pierwszy zresztą r. 1475. Brak w sło-
wniku miazga, myaszgy szlomek fragmen str. 38. Ciekawe jest na-
sadziszcze hastile, wskazujące owym rzadkim w Polsce -iszeze (por.
łęczyszcze w psałterzu i w mamotrepcie kaliskim, zgliszcze i t. d.)
na połać zachodnią, ku Kaszubom. Naczyrzwień wymienił wydawca,
ale przemilczał podobne złożenia z na, oznaczające wyższy stopień,
np. vasta — naschiroka albo nawyelika (str. 25). Z str. 24 opuszczono
wyrazy szczebrzuch utensilia. Na str. 28 czytamy dobrze plasth
(t. j. płast) myodą favum, w słowniczku zrobiono z tego mylnie
plastr. Na str. 29 penulas przetłumaczono krzele (ta odrzutnia na-
glosowego s spotyka się nieraz, krzydła, krzynia!); pliithy dobry
wyraz słowiański, por. rus. pluto, cz. ploutev, w słowniczku płetwę
z tego udziałano, por. u Rudnickiego w słowniczku (Mater. Pr. VI,
208) plutko w podobnem znaczeniu. Połhąchla ly by si obscurabitur
str. 22 należy czytać potuchła, czy i potącha str. 98 tak rozumieć
wypada? podobnie pyrzą carduus str. 46 jest pyrzu, nie pyrze, ^ak
w słowniczku? Skrobawy jest błąd zamiast skropawy; scadzić daje
z DZIEJÓW JĘZYKA HOI.SKIKGO 303
starszą wokalizacyę, późniejszą jest zcedzić. Niema słowa icrok, jest
tylko urok popłatek, czynsz (cz. urok, w biblii Zofii uroki muleta,
co już Babiaczyk z mylnego wroki poprawił). Czy rzeczownik
przy strzech istniał, wolno wątpić; jest natomiast przystrzesze. Hey-
dnicra str. 99 jest po niemiecku, nie po polsku, dopisane też u góry
(Heiden-cra?). Schroschouą coagitatam (mensuram) znowu niema
w słowniczku, por. nastroszyć. Siedlaczka icienna ventilabrum (od
wiania!) 1 właśnie forma z a całkiem niezwykła, tylko w gwarze
zakopiańskiej znana, zresztą e lub nosówka się zjawia, por. cytacye
w Języku W. Potockiego, Rozprawy XXXI, 391. Wyraźnie należy
zaznaczyć, że zapowiedziana z takim naciskiem „poprawka" przez
mistrzów krakowskich sprowadza się istotnie do rozmiarów mikro-
skopijnych; tylko na kilku miejscach można ją dowodnie wykazać,
np. na str. 118 próby wytłumaczenia słów „pauperes eyangelisantur",
gdzie do dawnych dwu zwrotów pierwowzoru dodano dalsze trzy,
albo na str. 125, gdzie dla „suggeret" cztery polskie wyrazy wy-
pisano i i., zresztą jednak obfituje i niamotrept kaliski w najpo-
tworniejsze błędy zarówno łaciny jak polszczyzny tak dalece, że
nieraz mamotrept lubiński znacznie poprawniej szy, chociaż go nikt
nie poprawiał. Usuwał wprawdzie tekst kaliski niejeden błąd pier-
wowzoru, mimo to starał się cały jego materyał zachować, więc za-
trzymał wyrazy, może obce własnemu narzeczu, np. stwolin obrzym
gigas, chociaż stwolin nie z krakowskiej ziemi, lecz na zachód
północny, Wielkąpolskę i Kaszuby patrzy. Wybór zaś słów, po-
dany przez wydawcę, zaciera te ślady dyalektyczne, np. brak wyrazu
dura, dobrze w dawnej polszczyźnie znanego, na rzeszotnych durach
str. 82 (dziurach w lubińskim odpisie). Czy istniał czasownik gihać,
gihiąc exterminans. wątpię bardzo, jest to tylko gubiąc. '^Gęsli fialae'
również mylne, taksamo jak ohytkiem capicio str. 62. Natomiast
dobre polskie wycudżcie polite (viczuczczye) poprawia wydawca na
wyczyścić (od cudzić, czyścić). Nie poprawia natomiast, gdzie trzeba,
np. na stronie 101 Baschn celeuma, bo początkowe litery miesza
pisarz kaliski nieraz, pisze np. Bracz zamiast Dracz, Pranga albo
schrzanga exprobrat, gdzie i lubiński praga pisze — w słowniczku brak
obu wyrazów, czytaj urąga albo śrząga? I tak dalej; te próbki do-
wodzą, że nie można polegać na „wyborze wyrazów", że brak tam
najciekawszych.
Mamotreptom polskim, najobszerniejszemu i najciekawszemu
z odszukanych dotąd średniowiecznych naszych dzieł słownikar-
304 A, BRUCKNER
skich, należy się opracowanie najtroskliwsze. Nie podjąłem się sam
tego, wydając (w wyciągu) tekst berliński, bo nie znałem kaliskiego
i zadowoliłem się pobieżnymi uwagami o pisowni i czechizmach
głównie; silne czechizmy w formach (czasownikowych np.) wywo-
r
łały uwagę, że to chyba Ślązak jakiś czeski mamotrept (nie biblię
czeską, jak mylnie przypuszczałem) na polskie przekładał. Wyda-
wca uwagi te rozmaitj^mi zestawieniami, zaczerpniętymi z egzem-
plarza kaliskiego pomnożył, niejedno poprawił, lecz rzeczy nie wy-
czerpał, najciekawszych pytań ani poruszył.
Mamotrept polski powstał — nie w Krakowie ani na Śląsku,
lecz na północnozachodnich kresach polszczyzny, na Kujawach może
a dowodzi tego język. Egzemplarz berliński przepisano tak mecha-
nicznie, że odtwarza on oczywiście sam oryginał. Otóż znachodzimy
w nim wieszczerzycę'^) zamiast jaszczurki tekstu kaliskiego, a ta
forma możliwa tylko na północy naszego obszaru językowego, cho-
ciaż naturalnie rzecz możnaby wyłożyć i tak, że Kujawiak albo
Pomorczyk w Krakowie mamotrept czeski spolszczał i przytem
własnemu narzeczu folgował, chociaż to nie nadto prawdopodobne.
Dalej znachodzimy sijący t. j. gorący, znane dziś tylko w kaszub-
skim; dzielnik t. j. robotnik, rzemieślnik w krakowskim tekście,
chociaż i Biblia dzielników zna; choioierać się również na zachód
północny wskazywać może. jak i domacy i stecka, którą też tekst
kaliski zastąpił ścieżką; biedzić się (pasować) pruskopolskim Mron-
gijwius nazywał wyraźnie; „kaszubskiemi" są formy miark (mia-
rek), gańc (ganiec), panw (panwi), nadi-^ drzażnić jest kujawskim
ale to może tylko myłka pisarska; jermark zawdzięcza swe e nie-
koniecznie czeszczyźnie; pluty; przyrostek -iszczę; stwolin i i. Wszy-
stko dowodzi, że oryginał nie powstał w Krakowie; Śląsk wska-
zywały mi głównie owe barbarzyńskie czechizmy, jak gotów sem,
których niepodobna usunąć czytaniem gotowzem^ jak wydawca str.
1) Przydech w przed ;", tvjigo, tcjeseń i t. p. zna kaszubszczyzna , najnie-
slnszniej chciaJ Mik ko la irjiffo ze złożenia z przyimkieml!!) wytłumaczyć, od-
rzucił to Lorentz (Mik. Rudnicki, Materyały i Prace VI, str. 108 powąt-
piewa nieco, całkiem bezpodstawnie, o uprawnieniu tego stanowczo odpornego
stanowiska Lorentza), ale nie umiał rzeczy sam objaśnić; tymczasem niemaż tu
nic do objaśniania, prosty to przydech i nic więcej, a powtarza się w narzeczacłi
łużyckich, szczególniej w dolnołużyckich, szczególniej w opierających się bliżej
o Bciauę polską, już w XVI w., np. tcjizyk (język) u Megisera, wjazor (jezioro),
wjaseń (jesion), wjeleń (jeleń) i i., zob. Mucke Lant- und Formenlehre i t. d.,
str. 273.
z DZIRJÓW JĘZYKA I'OLSKIROO 305
144 przypuszczał; ależ i ks. Andrzej z Jaszowic niebył Ślązakiem
a niimoto czeszczyziią jak najgrubiej narabial.
Pominąwszy pytanie o rodzinie Mamotrepta (stąd tyle odmian
w drugim późniejszym tekście, niewątpliwie krakowskiego pocho-
dzenia t. j. w kaliskim), sam język jego zasłużył na wszechstronne
badanie, czego wydawca nie dokonał, ale nawet nieraz utrudnił,
wprowadzając w błąd czytelnika. Np. zapisał w słowniczku blizna,
ależ w obu rękopisach stoi najwyraźniej blu27ia, forma powtarza-
jąca się w obu narzeczach łużyckich i dowodząca również zacho-
dniego początku Mamotrepta; na str. 149 zaznaczył to wydawca
jako myłkę spoiną obu kopiom! Rosczoslymy usty nie jest rozdzię-
słynii (tamże 149), lecz roz-czosiymi, od rozczosnąć (rozedrzeó) się,
por. u W. Potockiego ?łie rozczośnie się (Język W. Pot., R(3zprawy
filolog. XXXI, str. 386); por. przeczos u Rostafińskiego. J^ie Ćwierz
Sie tekstu kaliskiego a 7iie gryep sie berlińskiego = ne retunderis
Eccles. 16, poprawia wydawca na „nie ciesz się", odpowiednio do
tekstu wulgaty ""ne iucunderis iu filiis impiis', ależ nasz Mamotrept
tłumaczył retunderis, nie iucunderis i poprawka usuwająca dwa
najciekawsze terminy staropolskie, musi odpaść; ćwierzyć się, mamy
zresztą tylko złożoną oćwiarę i oćiciernicę, t. j. oczwernycze terribilia
w obu psałterzach; Karłowicz przytacza ćwierzyć się = mizdrzyć
się z słowniczka augustowskiego i ćwierzyć = jeść chciwie; zaś
grześć się, bo tak czytam owe gryep — , należy do cerk. ogremdi
sia. y.niyt<j^xi, ros. grebat' unikać, malor. pohrehaty czym; obu słów
wydawca w słowniczku ani zapisał. Pomijam inne, nie wytłuma-
czone a ciekawe pozycye; te uwagi wystarczą na dowód, jak po-
trzebne byłoby W3'^czerpujące studyum o Mamotrepcie; jeśli w wy-
daniu tekstu kaliskiego str. 157 czvtamv: „nie wszystko, co jest
w obu mammotrektach, nadaje się do umieszczenia w słowniku
staropolskim", to na takie zapatrywania niema zgody.
Jeszcze gorzej obszedł się autor z dziełem Piotra Stańki (Ijtó-
rego imię nawet w spisie autorów zupełnie pominął); najważniej-
szemu, znakomitemu dziełu, przewyższającemu obfitością swą wszel-
kie przeciętne prace średniowieczne, uietylko nasze, udzielił wszy-
stkiego — pięć wierszy (str. 153), chociażby mu się raczej pięć
stronic należało. Naleźałoż l^oniecznie wyróżnić olbrzyma tego z po-
między licznych zapisków innych, nieraz tylko kilkowiers^owych;-
należało uwydatnić silny wpływ czeszczyzny, idący poniekąd tak
daleko, że Stańko żywcem czeskie, nie polskie formy zapisywał;
Rozprawy Wydz. tilolog. T. LIV. 20
306 A. BKtJCKNKK
należało podkreślićj ile to najciekawszego materyahi językowego
przechował nam jedyny Stańko, jak nam umożliwił nieraz trafną
etymologię słowa. Oto byle przykład: vulva tłumaczy przez roz-
kiep, umrak^ waceh (czy nie nacieii raczej); waumk i wacień, to
czeskie vavdk i vateń^ ale rozkiep to jedyna pierwotna forma, roz-
jaśniająca pochodzenie słowa- złożonego pierwotnie, skróconego
później (kiep powstało z mylnego dzielenia słowa roz-kiep, właści-
wie roz-skiep t. j. szczelina, znane powszechnie w narzeczach ru-
skich). Oryginału łacińskiego prof. Rostafiński nie odnalazła owego
Antibolomenus Benedicti Parthi. które Stańko r. 1472 opracował,
otóż nadmienię, że istnieje, „w Wenecyi w bibliotece św. Marka
wielojęzykowy słownik botaniczny z 1415 r.. Benedicti Rinii me-
dici et philosophi Veneti, gdzie obok nazw arabskich, greckich i ła-
cińskich przytacza się także nazwy roślin sclavonice t. j. w jęzvku
serbskochorwackim; nie wiemy skąd medyk wenecki zaczerpnął
ów materyał południowosłowiański" (Jagić. historN-a filologii słowiań-
skiej, Petersburg 1910, str. 13).
Jak dawniej dowodziłem, że piśmiennictwa polskiego początki
nie na ziemi wielkopolskiej, lecz na małopolskiej p(jwstały, po-
mimo braku cechy wybitnej małopolskiej, t. zw. mazurzenia, tak-
samo dijwodzę teraz, że pomimo widocznej zawisłości tylu na-
szych zabytków dawnych od czeskich, pomimo wszelkich wpły-
wów czeskich w słownictwie naszein, nieraz wątpliwych, często ja-
wnych, literatura polska najdawniejsza, wieku XIII, zupełnie od
czeskiej niezawisła, samorzutnie powstała: chcę więc zatrzeć ślady
owej zależności, jaką niesłusznie na najdawniejszą literaturę naszą
wtłaczano. Dowody zaś leżą jak na dłoni: zależności od Czechów
nie było żadnej, ani w Bogurodzicy ani w Kazaniach Święto-
krzyskich, dla treści obu zabytków a dla pisowni Kazań. Żadnej
„Bogurodzicy" ani pieśni jej podobnej literatura czeska nigdy nie
posiadała; równifż nie zna literatura czeska kazań czeskich ani
w XIII ani w XIV wieku. Rozstrzyga dah-j wszelkie wątpliwości
pisownia. We zbiorze Flajszhansa najdawniejszych zabytków cze-
skich można je wygodnie przejrzeć, otóż niema między nimi ża-
dnego, coby miał pisownię zgodną z świętokrzyską, nie mogła się
więc świętokrzyska na żadnej czeskiej opierać, oparła się nato-
z DZIWJÓW JliJZYKA fOI.SKIKGO 307
miast o pisownię lacińskopolską dokumentów XII i XIII wieku.
Pisownia świętokrzyska wyw(jdzi się w prostym ciągu z pisowni
buli guieździeńskiej 1186 r. i następnych, obfituje w jeden nowy
znak (dla wszelkich nosówek), występujący bardzo rzadko w do-
kumentach, ale im nie zupełnie obcy. A na ustaleniu tej niezawi-
słości początków piśmiennictwa polskicg(j wiele nam zależy.
Od XVI w. poczęto przesadzać w[)ływy czeskie; wbrew pi-
sarzom, jak Seklucyan lub Górnicki, świadomie odpierającym zby-
teczne naleciałości czeskie, stara się zagorzały Jan z Sącza Ma-
łecki (i syn jego) przykuwać polszczyznę do taczki czeskiej;
w „Defensio" swego Katechizmu ^) przeciw zarzutom Seklucya-
nowym odmawiał niby praw językowi polskiemu, wywodząc go
z czeskiego, twierdząc, że bez czeszczyzny teolog polski się nie
obejdzie (powtarzał to syn jego i następca w przedmowie do prze-
kładu posty ii Lu terowej). Za naszych czasów wpadano w podobną
przesadę; wywodzono np. wszelkie wyrazy polskie, co jakimkol-
wiek trybem nie zgadzały się ze zwykłymi wymaganiami głosowni
polskiej (poioiedać zam. powiadać, umuk obok wnęk, własny obok
wiosny i t. p.) z czeskiego jako pożyczki — przyznaję się sam do
tego błędu, z któregom się otrząsł, gdym przestał dowierzać mnie-
manym prawom głosowym niezmiennym i powadze gramatyków.
Jak język tak i zabytki jego dawne wywodzono z czeskich; sła-
wiena i zicolena Bogurodzicy dowodziły jej początku czeskiego
a podobnie i inne zabytki, gdzie rzeczywiste lub mniemane ślady
czeskie napotykano, natychmiast na karb czeski odkładano. Isto-
tnie, mamy zabytki, jeszcze z pierwszych druków XVI wieku, z lat
1520 — 1530, które wręcz czeskopolskimi, o języku mieszanym na-
zywać wolne, np. owa ewangelijka czyli biblia pauperum, którą
Łoś wymienia na str. 241, lecz ją jako „w bibl. Jag," zapisał, gdy
1) Dla bibliografa polskiego ta Obrona zawiera prawdziwe skarby; wyżej
już korzystaliśmy z niej dla zdobycia nowego tekstu Bogurodzicy i dla legendy
o Św. Stanisławie; wiadomo, jakie rzuciła światło jaskrawe na ciekawą Biernata
Lubelczyka postać i na jego HortnUis Animae, pięciokrotnie (przed r. 15^7-) drn-
kowany; warto wspomnieć, że i najdawniejszą wzmiankę, o Historyach Rzymskich
(Gęsta Komanorum), oprócz katalogów księgarskich, Obrona zawiera, bo przytacza
napisy Historyi od k. 30 do 133, jak „przikład o chytrości diabelskie" i t. d., aby
ratować własne formy podobne: cząstka nauki krześciańskie i t. p.; można więc
kontrolować poniekąd nasze późno dochowane egzemplarze owym pierwotnym
(por. dzieło ks. Warmińskiego str. 198).
20*
308 A. brCcknkr
to unikat z Osolineum, pochodzący z końca trzeciego dziesięcio-
lecia: grzeszy ona najbardziej, przedstawia się miejscami wręcz
potwornie, nie lepiej i równoczesny kalendarz z r. 1529; nawet
jeszcze w Terencyuszu polskim znajdziemy niejeden termin czeski.
Ale jak w Terencyuszu, gdyby tam nawet więcej takich czechi-
zmów bvwalo, pochodzenie jego czeskie jest zupełnie wykluczone
(nie posiada literatura czeska nic podobnego, jak napewne wiemy),
taksamo niedowodzą czechizniy luźne w zabytkach XV wieku by-
najmniej pochodzenia czeskiego samego utworu, pieśni i t. d. Mamy
na to bardzo ciekawy dowód. Najdawniejszy tekst pieśni Patris
sapientia (Horae cauonicae Salvatoris) obfituje w jawne czechi/my
a mimo to przełożył tę pieśń autor Polak (Czesi nie posiadali tej
pieśni w XIV w. a z tego czasu pochodził tekst polski pierwotny)
i dopiero kopista Czech wstawił je miraowoli do tekstu polskiego.
Bo oto spotykamy w tej pieśni 'niewiestę' w znaczeniu polskiem
kobieta), zupełnie nieznanem Czechom: u nich niewiasta albo 'sy-
nowa' albo 'fryjerka', lecz nie 'kobieta", ten zaś wyłącznie polski
termin zapisał kopista z czeska, niewiasta, tak jak końcówkami
na -i zastępował polskie nosówki (włocziii, duszy i t. p.); więc i rym
'Heli: śmieli' nie jest, jak Łoś str. 387 twierdził, „bardziej kun-
sztowny", lecz jest czechizmem zamiast polskiego śmiali (się).
Zakładamy więc protest stanowczy przeciw wszelkiemu prze-
sadzaniu wpływów czeskich na piśmiennictwo staropolskie; bez
nich. jak zabytki XIII i XIV w., kazania i pieśni, dowodzą, obcho-
dziliśmy się zupełnie; wpływy te, niezaprzeczone w XV w., były
więc zupełnie zbyteczne; piśmiennictwo nasze powstało o własnych
zasobach i zasilanie się jego czeszczyzną było tylko jego zwichnię-
ciem, wywołanem chęcią wygodnego korzystania z gotowego raczej
niż silenia się na własne zdobycze, do których byliśmy pracą po-
przednich wieków najzupełniej przysposobieni.
24. Largum Sero Jana Holeszowskiego.
.lakiem prawem umieszczamy rzecz o średniowiecznym tra-
ktacie czeskołacińskim pomiędzy „Przyczynkami do dziejów ję-
zyka polskiego"? Nr 25 tych „Przyczynków" obejmie "Mitologię
polską", wykład filologiczny wszelkich o niej wzmianek dawnych,
szczególniej zapisanych u Długosza i „Maćka Miechowskiego",
jak go kolega po piórze i urzędzie (Seb. Patrycy w Horacyuszu
% UZIEJOW JĘZYKA Pi)I,.SKlKGO 309
Z r. 1609) przezwał. Otóż nr. poniższy 24 jest poniekąd wstępem
do przyszłego, 25. bo dowodzi naocznie, jakim sposobem tworzono
w braku istotnych wiadomości mitologię czeską czy p(;Lską i przy-
czyni się może do usunięcia niedowierzania czy zdziwienia, z ja-
kiem przyjęto wywody moje, usuwające mitologię polską jako pro-
ste kombinacye czy nieporozumienia dawnycli pisarzy. Ale Largum
Sero lloleszowskiego zasłużyło i z innej przyczyny na baczną
uwagę. Nie jest ten traktat żadną nowinką, skoro go już w XVIII
wieku ogłoszono; ale później o nim zupełnie zapomniano; zwrócono
nań znowu uwagę, gdy nauczono się cenić każdy przyczynek do
ludoznawstwa, tern bardziej taki. co nas pięć wieków wstecz z lu-
dem, z wierzeniami i przesądami, zapoznaje. U nas wspomniał o nim
pierwszy i przytoczył zeń wyciągi skrzętny Oskar Kolberg
(Lud, Krakowskie): Wł. Wisłocki. któremu hist(;rya literatury
naszej tyle odkryć, sprostowań i wydawnictw zawdzięcza, katalo-
gizując rękopisy Biblioteki Jagielońskiej, dwa odpisy traktatu od-
szukał, zajął się nim gorliwie, odpisał i przetłumaczył ważniejsze
ustępy, zebrał co z innych, mianowicie nowszych źródeł do zwy-
czajów takich przystosować można, — ale, zajęty innymi pracami,
tej nie ogłosił i mnie do niej nakłaniał. U Czechów zapomniano
o autorze i dziele tak dalece, że nawet najpilniejszy i wszechstronny
badacz kultury ludu czeskiego, Genek Zibrt, opisując obrzędy
i zwyczaje świąteczne (Staroćeskć vyrućni obyceje povery slavnosti
a zabavy prostonarodni. v Praze 1889j, (j nich ani wzmianki nie
uczynił. Dla Czechów i Niemców wznowił rzecz o autorze i dziełku
znany filolog i pracownik na polu pierwotnych dziejów religii,
Herman Usener i wydał to dziełko, w osobliwszej redakcyi, po-
przedziwszy je wstępem o autorze i przerabiaczu; mylne założenie
i wyniki tej pracy, nie liczące się z rękopisami krakowskimi,
usprawiedliwiają nas dostatecznie, żeśmy rzecz całą na nowo pod-
jęli. Praca Usenera wyszła pod tytułem: Christlicher Festbrauch.
Schriften des ausgehendeu Mittelalters (Religionsgeschichtliche Un-
tersuchungen, II Tbeil). Bonn 1889, VIII i 95 str., 8°.
Zacz^-namy wiadomością o autorze, co już Usener uzbierał.
Jan z Holeszowa na Morawach urodził się około r. 1366. z ro-
dziny szlacheckiej, słowiańskiej: niemieckie nazwiska pojawiają się
w rodzie jego wedle ówczesnej mody, ale nie dowodzą niczego,
np. nazwisko jego ojca, Ulmann (t. j. Ulryk). Uczeń szkoły pra-
skiej wstąpił do Benedyktynów w prastarym Brzewnowskim kła-
310 A. BI!t)<;KNKK
sztorze pod Pragą: opat Dziwisz drugi (1385 — 1409 r.) wysłał go
dla dalszego ksztatcenia się zagranicę, do Paryża; po powrocie za-
czął Jau pracę literacką komentarzem hymnu narodowegu Hospo-
dine pomiluj ny, nakłoniony do tego przez opata, i wykijńczył to
14 czerwca 1397 Komentarzem tym zajął się i starał się o roz-
szerzenie jego proboszcz w Łysej nad Łabą, Przy by sław, szlach-
cic rodem (patron kościoła w Młodej), co wstąpił do Karolowego
klasztoru reguły kanoników ś. Augustyna na Nowem Mieście Pra-
sliiem: do klasztoru wcielono probostwo w Łysej i Przybyslaw był
pierwszym proboszczem naznaczuuyin przez opata (15 lipca 1389),
por. Libri erectionum arcbidioecesis pragensis saeculi XIV et XVr
pa 274 i nn.). Libri confirmationum arcbidioecesis Pragensis. tom
III — VI. wymieniają F^rzybysława proboszczem łyskim między la-
tami 1389 a 1397 nieraz, ale pod r. 1405 czytamy zapiskę „frater
Martinus olim eiusdem ecclesiae (w Łysej) rector". Temu to Przy-
bysławowi, gdy był jeszcze proboszczem łyskim, poświęcił nasz
Jan następny swój traktat „Largum Sero"; przyjaciel prosił go
o informacyę co do obrzędów kolędowych, pewnie chcąc jako pro-
boszcz wywiedzieć się, cob}- z nieb jako godziwe zatrzymać a coby
rugować; w odpowiedzi przysłał Jan traktat ów na gwiazdkę czyli
kolędę — oczywiście wnet po 1397 r., dobrze przed 1405, a więc
około r. 1400.
Nadziei, do których nas te pierwsze występy Jana upra-
wniały, nie ziściły niestety dalsze lata; spokojnemu rozwojowi ta-
lentu, cichej pracy uczonej, skupieniu klasztornemu nie sprzyjało
widocznie naprężenie stosunków kościelnych czeskich, które Husy-
tyzmem wybuchnąć miało. Jak wszyscy Benedyktyni, należał Jan
do gorących przeciwników reformy i Husa; jemu przypisują „Scri-
ptum cuiusdam religiosi de Brzewnow An credi possit in papam",
zwrócone przeciw Hu.sowi; Usener 1. 1. 19 nn., przeczy autorstwu
Jana, chociaż przyczyny, jakie podaje, niewiele dowodzą; mówią też
o kazaniach maryjnych Jana, dotąd nie odszukanych. Przed wal-
kami husyckiemi musiał Jan uchodzić; z największą zaciekłością
spalono klasztor i skarby jego literackie 22 maja 1420 r.; z in-
nymi znalazł Jan schronienie w opactwie benedyktyńskiem w Raj-
grodzie na Morawach filii brzewnowskiego klasztoru i umarł tamże
opatem 27 grudnia 1436 r.
Zdajmyż teraz sprawę z obu traktatów: ich objętość niezna-
z DZIEJÓW JH^ZYKA POI.SKIEGO 311
czna ale treś(^ tern ważniejsza, gdyż nowy jakiś duch, jakby nie
średniowieczny przez nie się przebija.
Pierwszy przechował się w jedynym odpisie, bez wymienienia
autora, w od. miscelan. biblioteki praskiej (III D 17, k. 14 — 19);
przedrukował go jako „Explicatio Brzevnoviensis Anonytni" Mac.
Ben. Boleluczky. Rosa boemica sive vita s. Woytiechi etc.
Pragae 1668. pars altera. pag. 30 — 57, ale błędnie; próbki popra-
wnego tekstu daje Usener 1. I. str. 22 — 24 i 75 — 80. „Exposicio
cantici s. Adalberti" obejmuje dziewięć punktów; w czterech pierw-
szych, niby wstępnych, omówiono, jak w komentarzach do każdego
innego dzieła średniowiecznego, causa materialis, finalis i t. d.; naj-
ważniejszy punkt piąty, który tekst ustala i objaśnia; przytaczamy
z niego kilka ustępów. I tak uczy Jan: „nos Boemi et genere et
lingua originaliter processimus a Charvatis... ideo in principio omnes
Boemi. . loąuebantur praecise, ut loąuuntur modo Charvati, sed illud
primum Charvaticum idioma .. abiens huc (in Boemiam) a sua Char-
vatica terra per diversos et longos temporis successus ita est in se
immutatum... quod iam (Boemi) multa aliter loquuntur, quam Char-
vati... sed s. Adalbertus suo tempore adhuc invenerat aliquid de
Charvatico modo loquendi... et ideo (w słcjwach spasę vseho mira)...
sunt duo Yocabula Chorvatica, sc. spase.^ mii'a, quae propter prae-
dictam immutationem idiomatis nostri iam non nobis modernis
Boeniis nota; zamiast spaś mówimy spasitel. zamiast mir swiet\
mir oznacza pokój i świat (jak np. prst „proch" i „palec"), poucza
o tem „charvackie Agnus Dei" które przy mszy śpiewają: agaticze
hoży vozemlej grechy mira daj nam mir (tłumaczy vozemle tollis a j
id est qui, quia ipsi postponunt qui) et qui vult potest hoc Pragae
apud Slayos experiri; spasiz... debet terminari... in z grossius . . .
quia in boemico tales additiones ipsius z... important maiorem dili-
gentiam et soUicitudinem actionis. Tekst hlasy nas vsech poprawia
na hlasy nase; grubo myli się w słowie zizń (vita), utożsamia je
z ziezń (sitis, porównywując łac. necessitas „potrzeba" i „co do
życia potrzebne"), tworzy wedle zyezhn sitio: giezim esurio (por
jezent); konstatuje różnicę między hospodin (niebieski) a pan (ziem-
ski, ale już i dla niebieskiego używane). W szóstym punkcie wska-
zuje na skutki zepsowania tekstu, — dla czego może Bóg już tej
modlitwy niewysłuchiwa; w siódmym wylicza błędne odmianki,
np. i spaseś yysśeho mira, zamiast czego chybaby wedle ósmego
punktu nizseho mira powiedzieć należało; w dziewiątym zapewnia,
312 A. krCckneh
że w kościele choeiebuskim sam słyszał odiniaiilcę hoziho mira. Po-
nownie poleca poprawność tekstu: zaznacza, że opat go do lej pracy
spowodował i że środki i siły jego niedostateczne. Zatrzymaliśmy
się nieco nad tym traktatem, niby zawiązkiem slawistyki dzisiej-
szej; pojęcie o pochodzeniu czeskiego języka z „chorwackiego"^
było wtedy ogólne, por. słowa Dyplomu erekcyjnego dla klasztoru
słowiańskich Benedyktynów w Emaus pod Pragą Karola IV z 21
listopada 1347 r.: ..de qua (sc. Slavonicu lingua) uostri regni Boe-
mie idioma sumpsit exordium primordialiter et processit", ale Jan
Holeszowski pierwszy zasadę tę praktycznie zastosował i poprawił
i objaśnił tekst staroczeski słowiańszczyzną kościelną. I to godne
uwagi a charakterystyczne dla Czecha, u którego miłość swojsko-
ści może najwcześniej w Europie się obudziła, że Jan objaśnia
tekst czeski w wieku, który oprócz łaciny innego Języka nie uzna-
wał; prastara tradycya, wielkie poważanie pieśni wyjaśniają wpra-
wdzie zajęcie się nią Czecha, ale u nas i w piętnastym i w sze-
snastym wieku nikogo, oprócz Macieja z Kościana w podobnj^ spo-
sób „Bogurodzica" nie zajęła, a przecież domagała się ona usta-
lenia i oiijaśiiieuia tekstu o wiele więcej, niż pieśń czeska.
Takie same zajęcie się rzeczami swojskiemi przebija i w na-
stępnym traktacie Jana, który jednakże i \iO za granicami CzecK
rozszerzyć się zdołał.
Odpis, ,,Explicit largum sero per Joannem de Holeschou sub
anno 1426 etc." istniał niegdyś we zbiorach hrabiego Piannini
w Ołomuńcu; dziś zaginął, ale z niego wydał nasz traktat premon-
strateńczyk x4rseni Teodor Fasseau, Largissimus Vesper seu
colledae historia authore Joannę Holeschoviensi etc, w Ołomuńcu
1761 r., 90 str. małego 8"; — wydanie było tak liche, że ten któ-
remu je poświęcono skupował je i niszczył. Opat rajgrodzki. Bo-
nawentura Piter, przygotowywał zbiór prac swego poprzednika,
Jana, do druku; w tym celu kazał i ten traktat z rękopisu Pian-
uiniego odpisać, ale śmierć r. 1764 przeszkodziła wydawnictwu;
pozostał tylko po dziśdzień cały zebrany materyał w archiwum
klasztornem.
Dwa odpisy pctsiada wedle Katalogu rękopisów Dr. Wisło-
c kiego biblioteka Jagiellońska, w kodeksach, które dokładniej
opisać wypada, jeden w rękopisie nr. 1700, drugi w nr. 1707.
Nr. 1700 jest foljant papierowy w deskach i skórze, pisany
we dwie kolumny, oznaczony jako „liber librarie theologorum'^
7. n/.lRJÓW JĘZYKA POLSKIKGO
313
ręką, która na pierwszej nieliczonej karcie treść, ale niezupełną
wynotowała.
Rękopis składa się z czterech części. Pierwsza zawiera od str.
385 do 508 „Exposicio symboli apostolorum" z tablicą materyi;
od 508 „Incipiuntur capitula primi libri pastoralis cure editi
a s. Gregorio papa urbis Romanę" etc. do 593 „Explicir Pa.storale
per manus cuiusdam et est finitum sabato in yigilia Nativitatis
Marie anno domini 1404. Si bene scripsissem nomen meum impo-
suissem Amen dicant omnia deo" (następne trzy karty niezapisane;
dopiski innej ręki); seksterny tej części liczono od pierwszego do
dziewiątego. Druga część, bez początku, od str, 49 sięga po 328
„Expliciunt ąuestiones secundi libri secunde partis fratris Thome
de Aquino benedictus deus qui sine fine regnat Amen. Et est fini-
tus anno domini 1404 feria 5 proxima post festum s. Nicolai cou-
fessoris per manus Petri de Brest etcetera"; pismo toż co w po-
przedniej części; seksterny liczone od 30 do 41. To znaczy, Piotr
z Brześcia (Kujawskiego chyba) skończył na początku września
r. 1404 w 9 seksternach wykład składu apostolskiego i Pastorale
Grzegorza; w trzy następne miesiące przepisał drugą księgę dru-
giej części Sentencyi ś. Tomasza w 41 seksternach, z tych za-
ginęły seksterny 1 — 29, zawierające kwestye pierwszą do 141.
I trzecią część rękopisu zaczął on, mianowicie słownikiem biblij-
nym, tak zwanym Mammotreptus od str. 1. ale przerwał go już na
str. 5; inna ręka wpisywała dalej kilka kazań (niektóre ad clerum,
str. 9 — 24 i 31—34) i argumentacyi, np. str. 5 9 „Utrum dili-
gere deum inter oranes actus puri homini.s oratoris sit accio faci-
lior, liberior et nobilior": str. 24 — 27 „Recommendacio theologie
Mag. Stanislai Zneva", str. 27 — 31 „Recommendacio Mag. Sthe"®
de Szyecz ipsius theologie"; str. 34 — 35 „Posicio mag. Stephani de
Palecz in aula"; cała ta część jest pochodzenia prasl^iego, chociaż
prawdopodobnie pisana w Krakowie, np. „Planctus exequiarum fe-
licis memorie rev. Patris et mag. Nicolai arcbiepiscopi pragensis
electi... et heu nuper defuncti"... odnosi się do śmierci Mikołaja
Puchnika (^19 grudnia 1402 r.). Znak wodny wszystkich trzech
części jeden; str. 36 — 48 niezapisane.
Inny znak wodny i inną rękę widzimy we dwu seksternach,
zawierających od str. 337 do 353 „Largum sero" Jana Holeszow-
skiego i (od str. 354) „Incipit liber de miseria condicionis humane,
editus a Lotorio actoris nomine yocato, a domino papa Innocencie
314 A. BRUCKNER
tertio attestatus domino patri karissimo P. Dei gracia Portuiiensi
episcopo (do str. 384 Explicit etc). Data r. 1404 nie odnosi się
więc do „Largum sero", ale musiało ono być równocześnie niemal
napisane i niebawem do rękopisu Piotra z Brześcia wcielone: do-
wodzi tego bowiem ów drugi rękopis, nr. 1707. co od str. 1 — 320
zawiera „Secunda Secunde b. Thome incipiendo a ąuestione 142
usque ad finem... per Gregorium dictum Chodek nacione de
Crzepvcze 1419". a od str. 320—338 „Esplicit Largumsero vel
Septem Consuetudines per Gregorium finite anno ut supra": otóż
Grzegorz miał przed sobą rękopis nr. 1700 w r. 1419 w tym samym
stanie, w jakim my go dziś posiadamy: od kwestyi 142 zaczął prze-
pisywać Summę, ponieważ to pierwsza zupełna kwestya u Piotra;
po Summie zaś przepisał Largumsero; pumijamy też rękopis jego
i korzystamy dla następującego tekstu wyłącznie z rękcjpisu Piotra
z Brześcia.
„Largumsero" tegoto rękopisu, napisane więc w pierwszem
dziesięcioleciu piętnastego wieku, i odpis ołomuniecki z r. 1426
podają traktat w tej samej redakcyi, tylko tekst krakowski pisany
starannie, o wiele poprawniejszy i pełniejszy niż tekst ołomuniecki.
Inną zupełnie redakcyę podaje natomiast tekst Wolfenbiittelski. za-
chowany w rękonisie nr. 309, por. Katalog wydany przez Otto
von Heinemann, tom I, (r. 1884, str. 227 n.), pisanym po naj-
większej części w r. 1427 i 1428: od k. 25 „Consuetudines que
fiunt in vigilia in die nativitatis Christ" do k. 30... „compositus est
autem iste tractatulus per ąuendam religiosum virum monasterii
Brunoviensis(!) prope Pragam"; tekst ten wydał krytycznie i wstę-
pem opatrzył U sen er w cytowanem powyżej dziele. W gruncie
jest to tylko skrócone „Largumsero"; nowy redaktor opuszcza, co
mu się zbytecznem wydaje, a więc cały wstęp z dedykacyą do
Przybysława, skraca nadto długie dedukcye teologiczne Holeszow-
skiego, ściąga całe zdania jego i liczne cytaty, oznaczając skróce-
nia nieraz przez „etc". Zadowolimy się jednym przykładem, który
zarazem usunie trudność, z jaką się wydawca próżno biedził: czy-
tamy mianowicie w piątym zwyczaju:
w Largumsero: w Wolfenbiittelskich Consuetu-
dines:
Ecce ąuantum nobis iste Ecce ąuantum nobis contulit
benedictus fructus contulit fruc-
tum, quia cum propter illum pa-
7. DZIKJÓW JI^ZYKA POLSKIEGO 315
Tadisi fructum plus quam 5000
annorum fuimus in captivitate et
potestate diaboli, et per mortein
huius benedieti fructus soluti su-
mus a delnto illius fructus et
potestate diaboli liberati. u t b.
Augustinus in libro de bap- ; unde Augustinus:
t i 8 ni o p a r V u 1 o r u ra c a p. ] O
dicit „Ineideramus in princi-
pem huius seculi. qui seduxit
Adam et servum fecit et cepit
nos quasi vernaculos possidere,
sed venit redemptor et viotus
est deceptor". H ec b. Aug u st i-
nus. Eece per Evam fructum de Ecce per Evam fructum de
ligno paradisi traximus et per ligno paradiso traximus et per
Mariam fructum in lignura cru- Mariam fructum in lignum cru-
cis r^stituimus, iam fructum per cis restituimus. Jam fructum per
fructum in lignum solvimus et lignum solvimus et a captivitate
a captivitate fructus liberati sumus. fructu liberati sumus.
Otóż Usener (str, 60) nie mógł odszukać u ś. Augustyna
cytatu „Ecce per Eyam'^ i t. d.: naturalnie, gdyż to słowa Hole-
szowskiego: oko tego, kto skracał jego tekst, odbiegło od pierw-
szego Augustinus do drugiego. x\le anonim ów popełnił jeszcze
kilka błędów; i tak opuszczając koniec siódmego zwyczaju z po-
chwałą ś. Józefa opuścił zarazem część nieodzowną traktatu, „por-
cio diaboli" (por. niż.); w szóstym znowu opuścił ustęp, w którym
Jan powoływał się co do kilku szczegółów na Kronikę Pulkawy
i świadectwo Alesza: umieścił go zato w skróceniu na końcu ca-
łego traktatu, jakby wszystko poprzedzające czerpane było z kro-
nik i relacyi ustnych, co zupełnie fałszywe. Na kilku miejscach
znachodzimy nieznaczne zresztą dodatki: w obyczaju pierwszym.
w drugim (dodany cytat z proroka Barucha, i ujawniona osobno
sprzeczność dobrego i złego zwyczaju, co Holeszowski krócej za-
raz przy dobrym zwyczaju był nadmienił) i w szóstym (składa się
duchowieństwu dań pieniężną, ut — dodaje anonim — per circułum
anni eo diligentiores et minus impediti circa divinum officium va-
leant esse: przy końcu: insuper quidam sunt ita grossi, quod reli-
quias non suscipiunt nec de thurificatione curant, significationem
316 A. BKUOKNKK
eoruni non adyertentes. laudabiles et utiles consuetudines minuen-
tes, sed malas et yiciosas superaugentes). Co do tych dodatków nie
wydaje się nain potrzebnem przypuszczenie, że to Holeszowski sam,
wracając do tekstu traktatu, tak go rozszerzył; byle kto mógł ta
zrobić. Zresztą tekst wolfenblittebki bardzo poprawny, bez poró-
wnania lepszy w miejscach, w których się zgadzają, od ołomunie-
ckiego a czasami nawet od krakowskiego.
Nadmieniamy jeszcze, że zupełnie mylną genealogię tekstów
sklecił Usener; znał on tylko tekst ołomuniecki i wolfenbiittelski,
przj^puszczał z subskrypcyi, że pierwszy napisany przez Jana Ho-
leszowskiego r. 1426, rozszerzony z tekstu wolfenbiittelskiego i zna-
cznie popsuty; że autorem pierwotnego tekstu mnich Alszo, nie-
umiejący po czesku, a więc Niemiec. Po tem wszystkiem, cośmy
wyżej przedstawili, byłoby zbytecznem zl)ijać te twierdzenia i wy-
kazywać same nieporozumienia, co im służą za podstawę; zazna-
czamy więc tylko ponownie, że Largunisero dostało się w odpisie
może przez Cheb do pcjbliskiej Frankonii na początku piętnastego
stulecia i uległo wzmiankowanej przeróbce w tekście wolfenbtittel-
skim; inny odjtis dostał się do Krakowa równocześnie i wcielony
do rękopisu Piotra z Brześcia, skąd go Grzegorz w kilka lat pó-
źniej odj/isal; innych odpisów po bibliotekach polskich nie udało
się odszukać. Nie zawiodła więc zupełnie nadzieja, jaką Holeszow-
ski w przyjacielu swym pokładał; Przybyslaw postarał się o to
istotnie, aby traktat w odjjisach się rozszedł i udało mu się to le-
piej z Largunisero, niż z wykładem pieśni ś. W(*jciecha.
W rękopisie Wolfenbiittelskim następują na k. 30, b i 31
„Consuetudines que fiunt in yigilia Johannis Raptist*? preeursoris
Domini", które przedrukował Usener str. 81 i n. i owemu Alszowi
przypisał. Ten domysł zupełnie fantastyczny, ale ja bym i Hole-
szowskiego nie uznawał za autora krótkich tych zapisków, przedsta-
wiających jakby program podobnej do Largumsero pracy; zdaje
mi się, że powstały w niemieckiem jakiemś mieście, pod wpływem
traktatu Largumsero. Dla ciekawości wymienimy te zwyczaje „So-
bótki": 1. faciunt igne.s (quia Johannes erat lucerna ardens antę
Deum etc); 2. crinalia (wieńce, tak czytamy zamiast ceryalia
u Usenera, co sensu nie ma, w rękopisie było może cnalia)
portant in capitibus et coronas expendunt antę domos; 3. precin-
gunt se; 4. pueri faciunt eis gladios ligneos; 5. homines corisant
et letantur; 6. eius yigilia ieiunatur, cum tamen non sit tempus;
z D^IKJÓW JĘZYKA HOliSKlROO 317
item scolares cum laicis se percutiunt; iteni homines portaiit rosas
et flores in manibus: iteni in ąuibusdam locis iuvenes extra yillas
et civitates in canipis dormiunt. Pominęliśmy cytaty z pisma św.
i z hymnu na cześć świętego; zwyczaje same dobrze nam znane:
noszenie wianków i kwiatów, palenie ogni, spędzanie nocy na polu;
chłopcy robią miecze z drzewa, żacy pasują się z świtckimi, będą
to zwykle zabawy; Ijrak za to wzmianek o skakaniu przez ogień,
lub puszczaniu wieńców na wodę; nie myślał bowiem autor-anonim
przedmiotu wyczerpać, przytoczył tylko, co się łatwo dało nabożnie
wytłumaczyć. Taksatno postąpił i Holeszowski.
Jak ,,Exposicio cantici s. Adalberti" Holeszowskiego nazwa-
liśmy zawiązkiem pierwszym slawistyki, tak uważamy Largumsero
jego za pierwszą próbę folkloru. Wprawdzie dawno przed nim, od
pierwszych niemal stuleci chrześciańskich. zapisywało duchowień-
stwo zwyczaje i obrzędy ludowe, ale zawsze w tym celu, aby z nimi
polemizować, aby je karcić i rugować, jako resztki bałwochwalstwa,
jako ])oduszczenia i mamidla dyabelskie. zawrze więc dla celów
ubocznych. Holeszowski pierwszy zapisuje zwyczaje świąteczne bez
takich celów: wprawdzie i jego gorszą nadużycia, i on chciałby usu-
nąć, co mniej godziwe, ale nie może o^rółem potępiać wszystkiego,
czego kościół nie nakazywał: stara się więc zwyczaje, co mu się
niezdroźnemi lub pięknemi wydają^ wyjaśnić, uzasadnić z pisma
Św. i przez to polecić. Nieodrodne dziecko wieku porusza w tym
celu całą machinę alegoryczną, przA-pisuje rzeczom najbłahszym
najgłębsze znaczenie, nakręca i naciąga wszystko na jedne sztuczną
modłę, ale w tem wvższy po nad swój wiek. że bez uprzedzenia,
z poszanowaniem dla tradycyi a z miłością wszystkiego, co swojskie,
do zadania swego przystąpił.
Zdawszy pokrótce sprawę, dla kogo i w jakim zamiarze pracy
się podjął, kreśli siedm godziwych obyczajów świątecznych i prze-
ciwstawia im siedm niegodziwych, oznaczając pierwsze jako pars
lub porcio Dei, drugie Diaboli. Uderza go fakt i zastanawia się
nad nim przy końcu, że tak uroczyste święto obstawione tylu
zdrożnościami. że nigdy tak nie kwitną przesądy i wróżby, jak
właśnie wtedy: widocznie, mówi on, im większe święto, tem wię-
cej chciałby dyabeł dla siebie pożytku. Nadmieniamy, że tę same
myśl mnich polski na początku XVII wieku we zbiorach i argu-
mentach swych homiletycznych (Rękopisy petersburskie. Polskie
I Folio 1, k. 40, b) tak wyraził: „dziwna że dyabeł przy każdem
318 A. HKUCKNKK
wielkiem świf^cie ma swoje knmóreczkę: przy godach, kolędę;
przyszedł ś. Szczepan, każdy sobie pan; przy YYielkiej nocy, dyngus
i kiczki; ua świątki, kurek".
Holeszowski zaznacza wyraźnie, że z wielkiej liczby zwycza-
jów wyjął tylko po siedm znaczniejszych i wylicza jako takie na-
stępne. Najpierw poszczą słudzy boży w wilią do wieczora — sługi
dyabelskie obżerając si*^ czuwają aż do rannej zoizy, grając w ko-
stki, by w przyszłj^ rok szczęście im w grze sprzyjało. Powtóre
w szczodry ten wieczór otwierano dawniej domy dla ubogich, sy-
pano hojniej strawę bydłu, miano sakiewki dla ubogich otwarte,
kładziono pieniądze na stół dla nich, ozdabiano domy i ^toly —
słudzy dyabła gmerają w pieniądzach, bv się im przez cały rok
mnożyły, otwierają sakiewki, by nigdy próżne nie były, wykładają
pieniądze na stół. by się im szczęściło. Potrzecie obsyłają się lu-
dzie nawzajem darami, mianowicie wonnościami, przez posłów, wy-
rażających: przysyła ci Piotr lub Jan szczodry wieczór, których
się również nagradza: inni zaś czynią to dla prze.>ądu. bo zubożał
by do roku, ktoby wtedy nikomu czegoś z dobrej woli nie poda-
rował; grozi też tak. komuby wtedy co odmówiono; kto da przy-
niewolony, np. odda dług, szczęścia w przyszłym roku nie zazna.
Poczwarte pieką i kładli dawniej na stół wielkie białe chleby
a przy nich nóż. by sługa dla siebie lub dla ubogiego do woli
krajał; słyszałem, niestety, że są okolice, w których to czynią nie
w imię Chrystusa, ale aby w nocy przyszły bożki i jadłv: mowa
tu o bożkach domowych, ubożach lub ubożętach polskiego ludu,
których się w pewne dni karmi. Popiąte pożywają pobożni wiele
owoców, dawali ubogim, opasywali drzewa owocowe słomą: dziś
rozkrawują owoce, wróżąc o urodzaju przyszłorocznym i opasują
drzewa aby obrodziły. Poszóste obchodzn księża i żacy w białych
komżach 24 i 31 grudnia domy, kadząc i kolędując (śpiewając)
i otrzymują kolędę, grosze, (skąd ten zwyczaj, o tern niżej), a cho-
dzą oni z krucyfiksem i świecami; domowi oczekują ich z rado-
ścią i czcią, klękają i całują nogi Zbawicielowe: słudzy dyabła
wyją przez całą noc. śpiewają i przeszkadzają innym w nabożeń-
stwie, kobiety nie dozwalają żaru w kadzielnicy z domu wynosić,
boby szczęście się z domu wyniosło, a wsypują go w piec, pro-
szą też o kadzidło, służące im do czarów miłosnych wobec mężów
lub innych. Posiódme kładą słomę po izbach i kościołach, bo na
z OZIKJÓW Jl^ZYKA POLSKlKGt) 319
niej Zbawiciel leżał — biadaż tym, którzy na takiej słomie swoje
nieczystości płodzą; używaji^ jej kobiety, aby ich pchły nie trapiły.
Nie potrzebujemy dowodzić, że owe dzielenie tych zwyczai
na pobożne i grzeszne jest zupełnie dowolne; że alegoryczne tłu-
maczenie jedzenia owoców, opasywania drzew i t. p., po które czy-
telnika do tekstu odsyłamy, to wyłączny domysł Holeszowskiego,
silącego się na byle jakie usprawiedliwienie tego, co z chrześcijań-
skiego punktu widzenia usprawiedliwiać się nie dawało; że powołv-
wanie się na dawnych pobożnych ludzi, antiqui honesti, których go-
dziwe zwyczaje spółcześni zepsowali, też tylko wybieg Również nie
zamierzamy wyliczać, gdzie wszędzie podziśdzień te lub podobne
zwyczaje się zachowały; znane one ogólnie, nietylko u Czechów
i u nas, ale taksamo u Niemców i t. d. Skargi na gry w kostki
podczas wilii ogólne, np. we współczesnym zbiorze kazań krakow-
skich ([)isanym r. 1407) czytamy w kazaniu na Narodzenie: sed
ve nobis. Multi enim sunt, qui ubi deberent gaudere de hac nati-
vitate spirituali, illi gaudent de voluptate carnis et ludo taxil-
lorum, qaem heri vespere fecerunt. (Ręk. jagieloński, nr. 1619,
k. 89, a); utyskiwania nato w ustawach synodalnych i t. d. Węgli
z domu nigdy się chętnie nie wynosi; obraza to ogniska, ale w ta-
kie dni jak wilia lub w wielki tydzień za żadną cenę tego się nie
robi; dziś, kiedy od dawna księża z krucyfiksem domów w wilią
nie obchodzą ani kadzą^ przesądy z tem połączone same ustały.
Żywe za to przesądy co do .shjmy lub siana, podścielanych na stole
lub rozrzucanych po izbie, chociaż o jednym szczególe, wzmianko-
wanym w siódmym zwyczaju, dotąd nie udało się nara słyszeć.
Wróżenie z ziarn jabłek świątecznych dziś również zamierać się
zdaje, raczej wróżą z kłosów rzucany cli o powałę. Przewracanie
w ręce pieniędzy, wykładanie na stół, praktykowane i dziś, ale
szczególniej o innej porze roku, z nastaniem wiosny lub gdy ku-
kułka zakuka i t. d.
O najciekawszym ustępie, w którym Holeszowski niby bożka
pogańskiego od wiecznej niepamięci zachował, osobno mówić wy-
pada; U sen er znachodzi tu bowiem świadectwo, że Biełbog kiedyś
istniał i cześć odbierał, nas zaś poucza ten ustęp tylko o tem, jak
się mitologia — fabrykowała. Streśćmy najpierw ten ustęp.
Kolędowanie księży i żaków objaśnia Holeszowski zwyczajem
świeckim: gdy się panu ziemi syn narodzi, obiegają posłowie grody
i wsie, zamki i klasztory z radosną nowiną i otrzymują za nią ko-
320 A. BKUCKNKR
łącze (panis nuncialis, ztąd nazwa kolędy? autor ściślej tego nie
wyraził). Ale ob(jk tego, powiedzielibyśmy prostego wykładu dał
Holeszowski i inny, górniejszy, powołując się na inforraacye, któ-
rych zaczerpnął w klaszt(jrze Brzewnowskim od sędziwego kapłana
Ais za (Alesz, t. j. Albrecht, forma czeska, jak Maresz, Mikesz
i t. p.). I oto, co mu Alesz opowiedział: Czesi pogańscy przyszli
do swej ziemi z kultem Bela, wyniesionym z pod wieży Babel;
kapłani ich obnosili co pierwszego każdego miesiąca bożka po do-
mach, gdzie mu długą pieśń śpiewano, od slow 'Dębek stoi pośród
dwora', dodając za każdym wierszem w cześć bożka słowa beli!
beli! Gdy zaś czeska ziemia chrześcijaństwo przyjęła, zmieniono
ten zwyczaj pogański: obchodzili księża z krucyfiksem domy
w kalendy (pierwsze dnie miesiąca) i zmienili tylko ów przyśpiew
w we li weli; dopiero ś. Wojciech ograniczył te obchody na 24
i 31 grudnia, zastępując kalendy Bela wigilią i oktawą Narodze-
nia Pańskiego; zmienił też nazwę kalenda na kolęda, od colere
czcić.
Otóż cała tu konstrukeya Alsza oparta o jeden drobny, nic
nie znaczący fakcik. Jak Holeszowski poświadcza, był to człowiek
oczytany i szperacz i badacz nieznużony; o uszj^ j<^»o odbijała się
nieraz kolęda czeska z owym przyśpiewem Weli Weli: i pytał pe-
wnie Alesz. cóż to Weli znaczy, które chyba przysłówek wele wiele,
bardzo, przypominało. Domysł, że w tern weli kolędy świeckiej
tkwi raczej nazwisko bożka, bardzo wówczas zrozumiały, kiedy to
duchowieństwo tak zacięcie, choć z njalym skutkiem, przeciw pie-
śniom świeckim ludowym jako wymysłom szatańskim, występo-
wało. Zająwszy raz ten j)unkt widzenia, resztę, t. j. odnalezienie
Bela Danielowego. obcbody^ kapłanów a później księży, rolę ś. Woj-
ciecha wykomponował Alesz z łatwością i zbogacił tak Olimp sło-
wiański o nowego bożka, stworzywszy go z gołego przyśpiewu; tym
samym prawem moglibyśmy łwpu cupu, danaz moja dana i t. p. do
mitologii wprowadzać.
Błąd. który popełnił Alesz, popełniano przed nim i po nim cią-
gle: gdzie bożków nie było, tworzono ich z prostych wykrzykni-
ków i przyśpiewów niezrozumiałych i niemi to zapełniano luki tra-
dycyi, przedewszystkiem u Słowian, których mitologia wcześnie,
a bez śladu zaginęła.
Do polskich, ruskich i serbskich przykładów, które w nr. 25
omówimy obszernie, przystępuje czeski: z weli treli urobił Alesz
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKIKOO 321
W czternastym wieku Bela a Usencr odgarlł w nim Fiicłbofja,
o którym żadna mitologia nic nie wie: utworzono go dowolnie do
Czarnoboga, który znowuż był tylko wytworem misyonarzy nad-
łabskich. Ginie więc ostatnia nazwa bożka czeskiego; żadnej nie
przechowały nam dzieje prawdziwe; zmyślone za to namnożyły ich
całymi dziesiątkami.
Źródła, z których, objaśniając zwyczaje, czerpał Jan Hole-
szowski, wymienił już Usener we wspomnianym wstępie; chara-
kterystyczne z nich: kronika cesarza Karola t. j. Pulkawa i Hi-
storia trium regum. napisana przez Jana z Hildesheim (um.
5 maja 1375 r.). która u Słowian wielkiego rozgłosu zażywała:
rękopisy jej łacińskie bardzo częste po polskich bibliotekach, tłu-
maczono ją na czeskie, polskie i białoruskie już w piętnastym
wieku (o autorze zob. Usenera 1. 1. str. 7 — 14: o tłumaczeniach.
Archiv fiir slav. Pbilol. XT, 468 i 619).
Prace Holeszowskiego. wyprzedzające swój wiek, w następnych
zawieruchach religijnospołecznych odgłosu należytego nie znalazły:
nikt nie kroczył dalej po drodze, którą on torował; o Largumsero
zapomniano zupełnie; komentarz pieśni św. Wojciecha ogłoszono
wprawdzie jeszcze w wieku siedmnastym. ale wydawca stał już
niżej pod względem krytyki, niż autor. Boleluczkr pisał by spasa
zam. spasę (vocat.), niby dlatego, że a starsze niż e (porównywa
formy daj i dej); pisze mylnie łt/s spasę zam. ty spase^ zyzu zam.
zyzn i t. d.; nierozumie już tekstu, który Holeszowski rozumiał.
Jeżeli zaś Usener pyta. czy wszystkie jego objaśnienia są w ro-
dzaju wywodzenia 'titulus' od 'Titan'. to zarzut ten niesłuszny,
gdyż była to ustalona etymologia średniowieczna, o której Hole-
szowski wątpić nie śmiał, i dlatego ją za inurrai powtórzył.
Prace Holeszowskiego. choć drobne rozmiarami, przynoszą
zaszczyt narodowi czeskiemu, gdyż w zatęchłej scholastycznej nauce
i literaturze są przeddźwiękami nowego ruchu, innego życia.
W dodatku więc ogłaszamy cenniejszą z tych prac na nowo
wedle rękopisu krakowskiego, z zachowaniem nawet ieo-o ortoc^rafii-
nieliczne skrócenia rozwiązujemy i wprowadzamy interpunkcyę:
dla łatwiejszego rozpatrzenia się wszystkie ustępy lub zdania, za-
wierające opis zwyczaju lub szczegół j^kiś. zaczynamy a capite.
Błędy rękopisu krakowskiego nieraz poprawiliśmj-, nie ostrzegając
o tern czytelnika; w innych razach opatrzyliśmy je wykrzyknikiem;
gdzie były znaczniejsze błędy lub opuszczone wyrazy, tam w na-
Rozprawy Wydz. filolosr. T. LIV. 21
322 A. BRtJCKNER
wiasach wstawiani}'^ z tekstu Usenera (U.) iekcyę poprawną lub
uzupełnienie tekstu.
Tabernaculum Moysi ornabatnr corti-
nis de vario operę plumario factis, ut
habetar Exodi 26».
Veneraucle ac religiose vir, domine Przybislae, plebane
in Lyssa, petistis, immo verius mandastis quatenus vobis scribe-
rem aliąua de popularibus consuetudinibus, que ut communiter
observantur vel observabantur in festo Nativitatis Domini nostri.
Sed sicut s. Johannes Baptista ad Jesum Matth. 3" dixit 'Ego a te
debeo baptizari et tu venis ad me', ita et ego ad vos dico: ego
a vobis debeo doceri et vos postulatis doceri a me. Ne tamen non
ignorancie sed igfnayie, non insufdciencie sed invidie ascribatur
mihi nota. in his cum Dei adiutorio mandato vestro pareo. prout
ingenioli mei parvitas admittit, presertim quia graeia Dei in yobis
vacua non est. Nam que vobis composita seu collecta diriguntur,
non proicitis ad angulum oblivionis ociose putrescenda nec in ar-
mario reponitis. postea perlegenda sed nescio quando, sed mox stu-
diose ac strenue deducitis in fructuni aliorum. ut exigistis de Can-
tico s, Adalberti et exposicione eius. Quapropter temate premisso
yestris postulacionibus respnndeo. qu(jd sicut tabernaculum Moysi
ornabatur eortinis de vario operę plumario. ita festum Nativitatis
Domini ornatur variis consuetudinibus hominum. Ubi tamen non
incongrue tabernaculum Moysi representat hoc festum Domini, quia
sicut super tabernaculum Domini gloria Domini apparuit vel appa-
rebat in columpna nubis (Exodi 33" et Numer. 140), sic in isto
festo Dominus noster natus apparuit in s. humanitate sua, sicut
Jsaias cap 19° prophetizaverat dicens 'Ecce Dominus ascendet su-
per nubem lenem' i. e. assumet humanitatem sanctam et mundam,
nullo onere peccati gravatam. Recte eciam cortine hic significant
consuetudines, quia sicut cortine preciose decenter ornabant taber-
naculum Dei, ita consuetudines laudabiles pulcre decorant hoc et
quodlibet festum ad honorem Dei. Et licet tantum decem cortine
tabernaculi (337, b) erant, attamen non solum decem sed multe
consuetudines huius festi fiunt, de quibus in presenti solum de
septem famosioribus scribens scribo.
Prima consuetudo multum honesta est, quod fideles christiani
in vigilia Nativitatis Domini nostri ieiunant usque ad stellam i. e.
/, DZIKJÓW ,I1'}/VKA POLSKIEGO 323
usque ad vesperain diei, in qua iain stella apparet ad visum vel
apparere pusset. si dies clara e.sset. Pro intellectu huius prinie con-
suetudinis est notandutn. Leo:itur in libro seu Vita trium rcgum
cap. 2" et 5*^, qaod Halaani aacerdos Madian et propheta geiitilis
prophetizaverat dicens 'Orit^tur stella ex Jacoh et exurget homo de
Israel et domiuabitur omnium gencium', prout aecundum r-aldaicam
translaeioneu) hubetur Num. 24". Hac igitur in-opheoia Indi. Caldei.
Persi moti ardenti desiderio expectabant eandem stellam et illura
dominatorein oimiiuin gencium ex ista prophecia. intelligentes per
eum futuram essc vocacionera gencium. Et quanto magis expecta-
bant. tanto maofis illius stelle et dominatoris fama et desiderium
in eis augebatur. Et ideo Indi. Caldei, Pers] ex omnibus terris et
regni.s suis elegerunt de se 12 studiosiores et in astronomia ex
omnibus periciores, ut in quodam monte altissimo alternatim vigi-
larent et diligenter custodirent, donec ii la stella oriretur, quatenus
ipsam ortani mox eis et cunctis orientalibus intimarent, ut domi-
natorem genciuiii, quem stella signifiearet, inquirerent et adora-
rent. Et cum ex iilis 12 aliquis moriebatur, statira alter in astro-
nomia doctus io locum eius in eandem custodiam substituebatur.
Hoc eciam Chrysostomus tangit in Originali suo super Matheura
cap. 20. Tandem post hmga tempora, ut in dieto Trium regum
libro cap. 4" dicitur. illa stella eadem noctis hora, qua Dominus
noster in Betlehem natus fuit, super prefatum montem appa-
ruit yigilantibus et observatoribus suis et tanti luminis. quod sicut
sol tata ia die quam in nocte omnes partes orientales immo et
firmamentum illustrabat, que habebat in se forraam pulcherrimi
pueri. supra cuius caput pulcherrima crux splen debat et dixit ad
eos: Natus est hodie rex Jiideorum. qui est expectacio (338, a)
gencium et dominator eorum; ite in terram Jnde ad inquirendum
eum. Deinde, ut dicitur ibidem cap. 9*^ et 12", cum iam universi
homines terrarum et regionum orientalium, audientes et videntes
tam mirabilem stellam, ipsam sine dubio stellam per Balaam pro-
plietam(!) et diu expectatam intelligerent, et tunc isti ss. tres reges,
SC. Caspar, Melchior. Balthazar. qui protunc in terris triplicis Indie,
Caldee. Persis, Thar-sis et Insule Arabie, Saba, Madiana, Epha et
aliis multis et raagnis regnabant, eandem stellam oassam non pu-
tantes sed certi de significacione eius, cum magna gloria et comi-
tatu copiosissimo, cum muneribus et animalibus infinitis de longin-
quis regionibus orientalibus in 13 diebus cum omnibus hominibus
21*
324 A. BKUUKNEli
et pecoribus, non coraedentes nec bibentes nec dormientes. Stella
in aere ipsos ducente et continue eis diem luce suu faciente pre-
terąuam in Jerusalem. Postquaiu veneriint in Betlehem et ibi in-
yenerunt natum regem Judeorum, puerum cum Maria raatre eius
et procidentes ipsum adoraveiunt et munera ei obtulerunt, ut dici-
tur Matth. 2". De quibus Isaias prophetizaverat cap 6" dicens 'Am-
bulabunt gentes in luinine tuo et reges in splendore ortus tui'.
Gwilhelmus ait Durandi in Racionali suo parte 6* sub 4* feria
Quatuortemp irum in Adventu Domini dicit. quod prius in vigiliis
magnorum festorum vigilabant obristani. ubi iam nos ieiunamus,
quia propter aliquorum insolencias et indeeentes dissoluciones po-
stea patres ss. mutaverunt vigilacionem noctis sacre in ieiunaeio-
nem diei precedentis. Ex his ergo omnibus coUigo eausam cosue-
tudinis huius. sc. qnia in yigilia Nativitatis Domini ieiunamus
U8que ad vesperam et usque ad stellam, primo et jirincipaliter in
reverenciam tam gr;*ndis festi, 2° esecundum hoe quod vigilacio no-
bis mutata est in ielunacionem, ieiunamus usque ad vesperam diei.
representantes^ quod custodes Stelle vigilavcrunt in monte usque
ad vesperam mundi. ieiunacione unius diei significantes vigilacio-
nem et custodiam eorum tocius temporis a prophecia Balaam usque
ad Nativitatem Domini nostri. qui natus est in vespera i. e. in fine
mundi, ut in Hympno canitur 'Urgente mundi vespera uti sponsus
de talamo egressus bonestissima virginis matris clausula'. Secundum
quod s. Paulus ad Cor. 10" dicit quia nos sumus. in quos fioes se-
culorum devenerunt. Eodem intellectu expectanms et ieiunamus
U3que ad stellam memorantes. quod ipsi custodes expectaverunt et
vigilaverunt usque ad apparic.ionem illius stelle gloriose. Finis
(338. b) autem ieiunii nostri in hac yigilia est. ut sicut tunc isti
s?. Magi per stellam illam ieiunantes et yigilantes invenerunt na-
tum regem in Betlehem. que interpretatur domus panis. ita et nos
per stellam nostram yigilantes et ieiunantes inreniamus eundem
regem per graciam natum in corde nostro. quod est domus panis
vivi digne in sacrnmento sumpti Huius tamen ieiunii refeccio se-
rotina debet esse moderata tam sacerditibus. quia debent a media
nocte celebrare missas ss., quam populo. (|ui debent vigilare in ma-
tutinis sacris.
Sed heu in omnibus rebus. que aguntur ad laudem Domini
Dei, diabolus semper vult habcre partem suam. Nam ubi fidele*
christiani ieiunant usque ad stellam yespertinam, et pf)8t hoc mo-
z DZIKJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 325
derate reficientes corpus suum. dormiunt paulisptr et surgentes ad
matutiuua vigilaiit et laudaiit Doininuni Deuin. ibi 8ervi diuboli, qui
suut in potestate eius, alic^ui in tam solenipni vigilia iiigurgitantur,
aliqui suffunduntiir et aliqui non soluni ad stellam yespertinam,
sed eciam ad stellam matutiiiam ud laudem diabulo vigilant, illo
sacratissimt) sero ludentes tasseres. furtuniuni tasseriun tocjus se-
queiitis anni probantes. Et cum pnlsatur ad matutinas, ubi b(jni
surguut, ibi ipisi primo se depununt iam debilituti in natura cor-
poris sui et dormiunt ad ortum solis et aliqui ludentes per totam
noctem sacram postea dormiunt per omnes missas illius ciolempnis-
sime festivitatis. Et hec umnia diabolus gaudenter trahit in partem
suani. Isti ss. Tres reges U(jn ludo tasserum, sed desiderio cordis
quesiverunt et ideo verum fortunium invenerunt. Sed illi tassere
quanto magis fijrtunium querunt, tanto magis illud perdunt et in-
fortunium inveniunt. ut in unoquoque impleatur illud psalmi 108
'DiicKit malediccioneni et venit ei et noluit benediccionem et elon-
gabitur ab eo'. Et hec est prima consuetudo.
Seeunda consuetudo est, quod vigilia Nativitatis Domini vo-
catur largum sero. propter hoc, quia est vigilia illius festi, in quo
facta est largitas ingentissima toti mundo. Nam ab iuicio eius nun-
quam celi tam in magna largitate (359, ai aperti fuerunt isti
mundo. sicut hoc s. tempure. velud in matutinis eius canimus di-
centes 'Hodie per totum raundum meliiflui farti sunt celi', quia
Deus pater ex immensissima largitate sua hoc tem[)ore dedit mundo
in salutem suum dileetissimum filium, quo nihil dulcius. nihil maius,
nihil preciosius, et in persona sua largitus est nobis totam deitatem,
cum ij)sum de virgine naści dignatus est. Unde s. Bernard us super
'Missus est' omelia 2^ dicit ""Yirgini distillantibus celis tota se in-
fundit plenitudo deitatis'. Hoc Amos prophetizaverat cap. ultimo
dicens 'Erit in die illa. stillabunt montes dulcedine et omnes colles
culti erunt', quia montes i. e. ss. personę trinitatis stillaverunt dul-
cedinem i. e. deitatem in personam lilii et omues colles i. e. hu-
miles ajSfectus virginis Marie bene culti fuerunt ad suscipiendum
eam. Pro hac largitate Isaias deprecatus est cap. 45** dicens 'Ro-
rate celi desuper et nubes pluant iustum, aperiatur terra et ger-
minet salvatoreni', quasi dicat: celi i. e. ss. personę trinitatis, pater
et filii et spiritus sancte. rorate i. e. operę indiriso mittite desuper
i. e. unum ex vobis, qui mittendus e.st, ec nubes i. e. angeli pluant
i. e. per Gabrielem annuncient iustum i. e. Christum Dominum et
326 A. IJKUCKNEK
terra i. e. virgo Maria aperiatur i. e. per consensum suscipiendi
eum et germinet i. e. in virginitate permanens concipiat et pariat
salvat(jrem tocius inundi. Et non solum filiura suum pater dedit
mundo, sed eciam omnia cum eo, ut s. Paulus ad Rom. 8° dicit
Troprio filio suo non pepereit Deus, sed pro nobis omnibus tra-
didit illum, ąuomndo non eciam omnia cum illo nobis donavit?'
quia ut Job. 3'^ dicitur 'Sic Deus dilexit mundum, ut filium suum
unigenitum daret, ut omnis, qui credit in eum, non pereat sed ba-
beat vitam eternam'. Nam ab eteruo natus a patre. temporali nati-
yitate datus est mundo. Ideo in maiori missa buius festivitatis gau-
denter eanimns Tuer natus est nobis et filius datus est nobis'.
Ecce quanta largitas facta huic mundo in isto festo.
Merito ergo vigilia eius vocatur boc nomine -iargum serc',
Unde et fideles et pii cbristiani fiuut largi illo sero magis quara
alio temperę in reverenciam ac memoriam iłlius celestis largitatis,
quia non est ita (339, b) pauper paterfamilias. qui boc sero non
faciat largam consolacionera sue familie, si non potest plus. saltem
lumen maius facit illo sero in sua stuba. Sic paterfamilias tocius
mundi, Deus, t-x largitate sua, sicut boc sacro tempore fecit maius
quam uraquam antę ea lumen familie sue i. e. populo buius mundi,
tenebras errorum eius lumine vere fidei et gracie habundanter il-
luminans, ut dixerat Isaias cap. 9** 'Populus qui ambulabat in tene-
bris, vidit lucern magnam'. Et in triduo mortis Cbristi alteri fa-
milie sue, SC. animabus in inferno et in limbo patrum existentibus
pater fecit lumen magnum. quaudo idem filius eius moriens in cruce
et descendens ad eos lumine sue divinitatis illustravit tenebras ipso-
rum, ut in eadem auctoritate Isaias dixerat 'Habitantibus in regione
umbre mortis lux orta est eis'.
Antiqui bonesti bomines bac vigilia large aperiebaut domos
suas usque ad summum. ut quilibet indiguus liberę intraret et re-
feccionem acciperet. Sic Dominus Deus ad plenum aperuit domos
suas oracionis sc. ecclesias. ut quilibet cbristianus confessus et con-
tritus et spiritualem anime refeccionem sc. eukaristiam et, ałia sa-
cramenta ecclesiastica acciperet. ad que nos Dtmiinus invitat Matth.
22^ dicens 'Ecce prandium meum paravi, venite ad nupcias'.
Immo antiqui non solum ad bomines, sed eciam ad iumenta
hac yigilia habuerunt largitatem, quia et iumenłis hoc sero magis
de pabulo apponebant quam alio tempore, sicut forte et nunc hoc
aliqui faciuut. Sic pater celestis isto sacro tempore, dum bos et
z DZIEJÓW JĘZYKA POLSKI KGO 327
asinus starent super fenu comedentes, apposuit eis in presepium
largum et plenum pabulum tocius mundi, quo ornnia nutriuntur, sc.
suuni dilectuin filiuin in huinanitate, quod ąuidem pabulum glorió-
sum Abakuk propbeta in medio duum animalium considerayit et
expavit, ut habetur cap. 3" secundum translacionem septuaginta
interpretum, quam sequitur officium ecclesiasticum. Si ergo diyites
(340, a) reciperent hoc sibi in eunsuetudiiiem, qucjd loco illius bo-
vis et asini isto sero assuinereiit boves et equos et alia iunieiita
pauperum et in memoriam et reverenciam huius rei, quod dominua
natus tunc temporis corani eis in presepio iacuit, nutrirent penes
sua iuinenta et in crastino vel post totum festum bene nutrita eis
redderent. sine dubio in caritate hoc facientes pro illo reciperent
preinium celeste, secundum quod Apocal. 14^ dicitur 'Opera enim
illorum secuntur illos'.
Item antiqui honesti, sicut hae vigilia habuerunt peras suas
apertas, ubicunque divertebantur, ut manus esset paracior pro
numnio pauperi. ponebant intra prandiuni huius vigilie pecuniam
super inensam suani [cz. quam] illo sero proposuerant dare paupe-
ribus, ul, cum pauper veniret, in facili haberent cicius dare. Ex-
pouebant oinnia preciosa clenodia ad mensam et hec omnia facie-
bant in bon(j intellectu et recta fide, non ad superbiam sed memo-
rantes predictain celestem largitatem et venerantes.
Sed heu diabolus in hac secunda consuetudine per contrarium
habet suam partem in pluribus hominibus. Nam illo sero tenent
manum in pera, non propter hoc ut nummum pauperi exeipiant,
sed ut in pecuniis misceant, quatenus eis per totum annum sequen-
tem pecunie augeautur; ponunt pecuniam ad mensam non propter
hoc, ut eam pauperibus distribuant, sed ut pecuniale fortunium ha-
beant; aperiunt bursas suas hoc die, non pauperibus, sed ut tota
fortuna iiitret in bursas eorum. Et sic bas et alias multas bonas
et laudabiles antiquorum consuetudines pervertunt ad indiscretura
et erroneum intellectum et sua mała fide perducunt ad pessimas
supersticiones suas. partem dei convertentes in partem diaboli. quod
bene de eis potest dici illud ad Rom. 1" 'Mutaveruut gloriam in-
corruptibilis Dei et yeritatem in mendacium', servieutes pocius de-
moni quam deo. propter quod tradidit illos deus in reprobum sen-
sum secundum desideria adinveniencium ipsorum. Et hec secunda
-consuetudo.
Tercia consuetudo est, quod in vigilia Nativitatis Domini ho-
328 A. IJRUUKNICR
miues inutuo niittunt sibi larguin sero propter hoc, quia est [340, b)
yigilia illius festi, quo pater celestis misit magnum et utile lar-
gumsero omnibus hominibus buius seculi. Ita magnum misit, quo
iani maius non babuit in toto celo, sc. suum filiuin predileetum, qui
cum ipso patre, spintu s. est eiusdem magnitudinis et excellen-
tissime equHlitatis, unus deus iminensus, de quo Asapb in psalma
76*' dixit. 'Quis deus magnus sicut deus noster'. quasi dicat nuUus.
Et ita utile misit. quod utilitate eius multum consolati et letificati
sunt bomines in boc seculo. Sicut in matutinis eiusdem festi in
tropo versus 'Tanquam sponsus' cauimus. Quod Gabriel missus ab
arce veniebat. magnam leticiara nuuciabat, quod Cbristus yenturus
alvo matris procreatus i. e. Divino operę seeundum carnem factus^
tanquam sponsus precedens de talamo suo. Et Luce 2": Angelus
ad pastores dixit 'Ev"angelizo vobis gaudium magnum, quod erit
omni populo, quia natus est nobis bodie salvator mundi'.
Et in precedenti consuetudiue actum est de largitate, que facta
est in hoc magno et utili doiio, sed in hac cunsuetudine agitur de
missione eius. Sic bec diccio largumsero ibi significat tempus vi-
gilie, sed bic significat munus. quod illo tempore mittitur. Sed
quereres, per quos nuncios boc benedietum largumsero missum est
hominibus? dico eciam, quod per excellentes nuncios, ut sue excel-^
lencie congruebat: missum est sc. per Gabrielem arcbangelum ad
gloriosam yirginem Mariam. Hi nimirum nuncii in bac legacione
bene conscii fuerunt, ut s. Johannes in sermone de assumpcione
eiusdem yirginis dicit 'Quod semper est angolis congnata virgini-
tas'. Nam primo pater gloriosum illud largumsero, quod per Ga-
brielem angelum misit digne domicelle Maj-ie in festo annunciacio-
nis (341 a) eius in quadrage8ima, quando angelus salutacione pre-
missa 'Ave gracia plena" illud p.>rrigens sibi dixit: 'Dominus te-
cum', quod ipsa per consensum suscepit et concepit tunc, quando
ad angelum dixit 'Fiat mibi seeundum rorbum tuum' Et legitur
Luce 1** 'Ibi missus est angelus Gabriel ad yirginem' etc. Beata
autem virgo Maria seryayit illud largumsero in suo castissimo utero
per plenos 9 menses, ut dicit s. Augustinus in 4'' libro de s. Tri-
nitate. Et tunc, sc. in hoc festo Natiyitatis Maria a deo patre
missum bominibus buius mundi presentayit illud. qaando enm fe-
liciter cum gaudio genuit in huric mundum, ut babetur Luce 2*^.
De bac missione buius laudabilis largisero s. Paulus ad Gal. 4° di-
cit: 'Autem (cz. At) ubi venit plenitudo temporis, misit Deus filium
z DZlKJÓW JĘZYKA fOLfSKIKGO 329
suum natum ex inulierf, factum aub legę. ut e(js, (jui sub legę
erant, redinieret, ut adopciimem filioium reciperent', ut [skrcślićj.
Exponainus uobis, si placet, hanc auctoritatem secundum ordinariiini
glozam et Hiiymonem, ut magis appareat preci(j.sitcjs et utilitas buius
magni et escellentis largisero. Nam pleniludu tempiris, ut dicit
gloza, fuit prefiiiitum tempus post multa tempora peracta, quod pa-
ter Yuluutate sua prefiniverat, in quo mitluret filium suum, ut illud
Luce 2" 'Iinpleti dies Marie sc. |)refiniti ut pareret et peperit filium',
ut Haymo dicit, qaod boc idem tempus inipletum fuit, quand() iam
quiuque etates mundi tutaliter implete eraut et sexta incbtiabatur.
Et non s(jlum tempus, sed eciam prcnnissio patris in eo irnpleta
est, ut antę promiserat per propbetus suos in scripturis ss. de filio
suo mitteudo, ut dicitur ad Rom 1°. Factum ex muliere: secundum
glozam naści proprie est uaturaliler ex semine vin seu yirtute se-
minis yirilis generati(!), sicut uos iu concepcione nostra naseimur
et generamur. Sed Christus non ex semine vin sed operę spiritus
8. conceptus est. Nam secundum Damascenum in 3" libro senten-
ciarum suarum cap. 2" et secundum communiorem posicionem spi-
ritus s. corpus Cbristi fecit ex castis et purissimis sanguiińbus
(341. b) yirginis mulieris. Et ideo hic proprie loquendo non debet
dici natum ex muliere sed factum. Et ad Rom I** non debet dici
natus secundum carnem sed factus, super quo gloza dicit 'Possunt
homines generare filius sed non possunt facere eos'. Per quod de-
struitur laicorum prudencia, qui dicunt 'pater meus fecit me'. Et
ideo secundum s. Thomam de Aquino circa 3 seutenciarum distinc-
tione 4 in exposicione literę particula 4: Licet Christus conceptus
et natus possit dici tam de spiritu s. qaam de yirgine Maria, ta-
men factum ex muliere et factus secundum carnem proprie pertinet
ad concepcionem Domini et natus ex Maria ad nativitatem, qua
ex utero virgiuis est productus sicut in symbolo apostolorum
dicitur 'Qui conceptus est de spiritu s., uatus ex Maria yirgine'.
Ex his ergo patet. quam preciosura est hoc largumsero quia con-
ceptum est non ex libidinoso coitu yiri sed ex purissimo operę
spiritus s., natum est non ex corrupta femina, sed ex Intacta
yirgine. Et dicit 'ex muliere', nam mulier duobus modis in
scriptura intelligitur, sc. corrupcione yirginitatis et sic mater dei,
non dicitur mulier, et natura 8exus et sic mater Christi dicitur
mulier, quia est feminei sexus et non masculi et hoc intellectu
Dominus (Joh. 2*^) ad eam dixit. 'Quod mihi et tibi mulier', et de
330 A. BKiJCKNEK
Ewa (Gen. 2°) dicitur '■Quud Dominus edificavit costam Ade in
mulierem' et notutu est, quod Ewa adbuc erat virgo, quaiido for-
mata est. Et ąuomodo 3" cap. dictum est "Mulier decepit me', eodem
sensu dicitur hic. Faetum sub legę, quia operę spiritus s. factus
tempore et in statu legis Moysi, quod patet, quia secundum legem
octava die circumcisus est et quadragesima die cum oblatione le-
gali in templum presentatus, ut babctur Luce 2". Et factus est sub
legę, ut eos homines, qui sub legę i. e. sub gravi onere legis Mo-
saice erant. redimeret i. e. exemplis sui.^, factis et predicacionibus
educeret in legem gracie, cuius iugum suave est et onus lene, ut
in ea in baptismo fidem Christi accipientes adopcionem filiorum
Dei reciperent, ut Joh. 1° dicitur ■Qaotquot susceperunt Christum,
dedit (342, a) eis potestatem filios Dei fieri, his, qui credunt in
noraine eius'. Ecce quam magna est utilitas nostra de hoc precioso
largosero. Misit ipsum pater ad incarnandum pye(?) ut caro et frater
noster esset et ut nos sibi per eum iu filios adoptaret ad eternus
diyicias gracie et glorie sue celestis et ut ipse tara excellentissi-
mus, qui prius fuit unigenitus filius Dei careus fratribus. esset in
nobis primogenitus in mułtis fratribus, ut dicitur ad Rom. 8" 'Est
enim nunc et semper unigenitus filius Dei naturalis et primogeni-
tus. habens nos posteros fratres adoptivos, ut ipse per David psalmo
21° de nobis dignatus est ad patrem dicere 'Narrabo nomen tuum
fratribus meis'.
Inde ergo homines in memoriam et in reverenciam Luius ce-
lestis missionis hoc sero mittunt sibi largurasero sc. res iocundas
et delicatas et precipue oderiferas inter duas pulchras scutellas.
Sic pater celestis misit nobi.s largumsero iocundum, delicatutn et
valde odoriferum, sc. filium suum, cuius odór bonę fanie et lauda-
bilis vite disgressus est per universum mundum, iramo suos suo
odore redolere facit undique. sicut s. Paulus 2** ad Cor. 2*" dixit
'Odór bonus sumus'. Et misit illud iuter duas pulchras scutellas
i. e. in pulcherrima humanitate, que habet duas pulchras partes, sc.
animam rationalem mundissimam [et carnem humanam castissi-
mam U.], ut dicit Daniel (Damascenus U.) in 3° libro cap. 2° et
beatus Hieronj^mus in epistoła ad Damasum papam dicit sic 'Con-
fitemur unam filii esse personam, ut dicamus duas perfectas et in-
tegras substancias i. e. diyinitatis et humanitatis, que ex anima
continetur et corpore'. Hoc Hieronymus.
Est autem circa hoc mos hominibus, quod suscipientes missum
z DZIEJÓW JKZYKA l'OL.SKIK(JO 331
sibi largumsero ref^raciantur mittentibus et nuncios retnunerant atłe-
rentes et mittentibus rernittunt aliud largumsero per alios nuneios
8U08. Sic et nos non sirnus ita rusticani, ut idem omittamus, sed
ex toto corde infinitas graoiarum acciones patri eelesti agarnus pro
tanto largosero. Remunerenius ist(js nuncios, b. Muriam et h. Ga-
brielem nostris dignis laudibus, qui nobis istud largumsero attule-
runt, et remittamus patri celesti bona opera per ali(;s [nuntios U.],
ss. angelos nostros, qui (o42. b) continue vota nostra. oblaciones et
bonas acciimes perferunt in conspectu divine maiestatis eius, ut in
canone misse clausula nona deprecamur, sicut eciam angelus Ra-
pbael ad Tobiam cap. 12° dixit ''Quand<j orabas cum lacrimis et
sepeliebas mortuos, ego obtulj oracionem tuam Domino'.
Est eciam consuetudo, quod nuncii presentantes largumsero
expriinunt nomina mitteucium dicentes 'Petrus vel Johannes mittit
Yobis largumsero'. Sic eciam dominus Jesus se ipsum pro largo-
sero per ss. apostolos suos misit in muudum universum Matth. 16°,
ut predicacione omnibus gentibus innotescerent nomen eius, sicut
ad Aiianiam de s. Paulo aet. 9° dixerat "^Yas electionis mihi est iste,
ut portet nomen meum coram gentibus et regibus et filiis Israel'.
In hac tercia consuetudine diabolus habet sum porcionera,
quia quidam usittunt hoc die largumsero non in memoriam celestis
missionis, sed ut sint per totum annum sequentem fortunati. Nam
et fatentur, quod qui isto sero non munerat alios. priusquam annus
finietur. miser efficietur. Et e conyerso illi, quibus hoc sero aliquid
denegatur. prophetizant. sed non ex Deo. dicentes deneganti: miser
efficieris isto anno, quia non muneras isto sero. Immo magis asse-
runt, quod qui isto sero aliquid cuacte dat, erit iufortunatns toto
anno sequenti; et ideo nulunt, quod in hoc festo de debitis mone-
antur. ne sint infortunati. intelligentes in monicione et solucione
debitorum quand;nn coaccionem. Sed hec et similes intenciones
eorum procedunt ex intellectu ipsorum erroneo et si quibus taliter,
ut credunt, eveniant, hoc non 6t secundum causam naturalem ea-
rundem accionum suarum, sed ex occulta et latenti demonis de-
cepcione et procuracione, ut eos dividat in fide recta et confirmet
in fide mała. Et ita ipsi diabolo pro grato largosero mittunt et in
partem eius dirigunt. De hac diabolica decepcione b. Augustinus
(343, a) in 2" libro de doctrina christiana plurima dicit. Et hoc
est tercia consuetudo.
Quarta consuetudo est, quod in yigilia Nativitatis Domini
332 A. BRUCKNER
utuntur fideles niagno albo pane sc. in raagnis coneis aut tortis
propter hoc, quia est vigilia illius festi, qaa natus et datus est no-
bis in Betlebem i. e. in domo panis magnus albus panis celestis
SC. duminu* noster Jesus Cbristus, sicut ipse de se Joh. 6" dicit
'Ego sum panis vivus, qui de celo desoendi'. Dominus noster est
magnus panis, quod multum patet ex hoc, qu('d est panis magno-
rum sc. atgelorum psalmo ll'^ et filiorum Dei Matth. 15", sicut
ipsemet de se quasi voce de exceiso ad s. Augustiuum 7° libro
Confession. cap. 1" dicit 'Cibus sura grandium, cresce et mandu-
cabis me, nec tu me in te mutabis sicut cibum oarnis tue,
sed tu mutaberis in me", quasi diceret: Augustine. non sum ci-
bus parvulorum sed robusturum; igitur cresce fide et desiderio
in magnum et manducabis me cibum magnum in tuam utilita-
tem magnam. quia non tu me per digestionem naturalem ut car-
nem comestam mutabis in corpus tuura. sed tu per graciam et
devocionem anime tue mutaberis in meam conforniitćitem. Dominus
noster ita est magnus panis, quod se ipso sufficit ad nutrimentum
omnibus. qui sunt in celo, in terra et in purgatorio. Nam sanctos
in celo nutrit sua delicata visione, fideles in terra digna sacramen-
tali sumpcione, animas in purgatori(j sui in sacramento pia obla-
eione. In cuius signum sacerdos hostianj sacram in tres partes
frangit supra calicem in missa, unam otierens ad gloriam sancto-
rum, aliam ad graciam vivorum, terciam ad sufFragium fidelium
defunctorum, omnibus in vitam eternam, ut ipsemet panis dominus
nostre de se Joh. 6° dixit Ego sum panis vite, si quis manduca-
verit ex ipso, non morietur". Est ita magnus panis iste, quod suf-
fieiet electis suis in eternum ad vitam. de quo ibidem Joh. 6° di-
xit 'Operaraini cibum, qui permauet in vitam eternain qui mandu-
cat hunc panem, vivet i u eternum'. Est eciam iste panis tante ma-
gnitudinis et virtutis. (343, b) quod originaliter j)rocedit ab ipso
omnis panis materialis, sufficientissime totum mundum nutriens
corporaliter. In cuius signum, in manibus huius spiritualis panis,
augebatur ille materialis panis in tanta habundancia. quod ex 5
panibus materialibus et 2 piscibus saturati sunt ÓOOO hominura et
12 cophini de fragmentis, que his superfuerant. sunt impleti, ut
ibidem Joh. 6" legitur. Est igitur iste [lanis Dominus poteus et
Dominus virtutum; in psalmo 146° de ipso dicitur 'Magnus Domi-
nus noster et magna virtus eius'. Et sic patet, quod Dominus noster
est magnus panis et admirabilis nimis. Dominus non est nec un-
z DZIKJÓW JI.J/A'KA POL.-SKIKGO 333
quain fuit nio;er panis ex parte pcceati, qm'a ipdum iiuiiąuain ali-
quocł denjgrayit peccatutn. neqne enini coneeptus est et natus in
orifcinali peccuto, ut de ipsD aiijj^elus ad Mariam Luce 1" dixit
''Qu()d ex te naacetur sanctuni, v(icał)itur filius Dei'. iu'que postea
aliquo peccato aetuali quoeuiiqiie minimo mortali vol reniali aut
qua pia fraude est inquii\atus, ut de ipsu s. Petrus, qui cum eo
continue conver8atus est, l'^ canonica sua cap. 2° dicit '<i»,ui pec-
catutn non fecit nec inventus est dolus in ore eius'. Et non solum
suus. sed eciam extranens sc. Pilatus iudex suus. qui eum iudica-
vit, de ipso Joh. 19" dixit 'Ejjo in eo nuUain culpain invenio', se-
cunduni (j[Ut)d s. Paulus I'"* ad Tim. cap. 8" dicit 'Oportet autem
illuin tcstimonium habere bonutn et ab bis, qui fi^-is sunt'. Immo
non soluni actu sed eciam potencia nullum peccatum potuit eum
inquinaro, quia non tantum homo erat. sed eciau) veriis deus, quem
peccatum maculare non potest. ut magister 2" Sentenciarum distinc.
12 cap. 3^ deterniinat. Patet ergo, quod Dominus non est nec fuit
panis niger nigredine peccati. Est autem dominus noster panis al-
bus ex parte gracie divine. quia in quantum Deus evst ab eterno.
essenciale et infinitum ac sufficientissimum principium omnis gra-
cie, sed in quantum homo mox a primo instanti concepcionis sue
fuit (344. a) gracia babuudantissima sanctificatus. non quod prius
fuisset pecator et postea per graciam a peccat(j mundatus, sed quod
simul in eodem temporis instanti factus est homo et s. homo. Hec
s. Thomas determinat in 'd^ parte quest. 34* art. 1" in responsione
et in solucione 2' argumenti. Immo fuit dealbatus uniyersaliter
omnibus graeiis, ut b. Augustinus in epistoła ad Dardanum cap.
39° dicit ''Quod sicut in capite hominis sunt omnes sensus, ita in
capite ecclesie Christo sunt omnes gracie". Item per graeiam sancti-
ficacionis est super omnes nives dealbatus i. e. super omnes sanc-
tos per graeiam Dei sanctificatos, quia quidquid gracie potest ex-
cogitari in omnibus sanctis, eminencior est in ipso, nam ceteris
sanctis data est gracia in mensura, sed Christo data est sine men-
sura. ut s. Johannes Baptista de hac sibi gracie donacione Joh. 3*
dixit; non enim ad mensuram dat deus spiritus i. e. graeiam sibi,
ut magister 3° libro Sententiarum dist. 13** cap. 1° exponit. Ecce
quam dominus noster est albus panis excellenti albedine gracia.
Sed dicis: ex quo dominus noster est magnus panis azimus, qui8
illum panem ita magnum, ita album pistavit? dico, licet tota a. tri-
nitas uno et indiviso operę eum pistaverit, tamen seeundujn attri-
334 A. BUtJCKNKR
bucionem specialiter spiritus s. pistor eius fuit. Et in quo clibano?
in castissimo virginis utero. Et quo inodo? illo sc. modo, quem
ano^elus expressit ad eandem yjroineni Luce 1° dicens 'Spiritus
s. superve.niet in te' ad pistandum et operandum concepeionem hums
benedicti panis domini nostri et virtus altissimi i. e. ipse filius Dei
obumbrabit i. e, excellens et inaccensibile lumen diyinitatis sue,
carne ex te assumpta. conteget tibi i. e. tue naturę, se. ut tua hu-
manitas illud ferre possit. secundum quod per Ezechielem 32° dixit
""Solem nube tegam' i. e. divinitatem carne cooperiam. in cuius
obumbracionis umbraculo (344_, b) tibi iocundo et bene noto ab
omni ardore fomitis seu libidinis carnalis libera in hac eoncepcione
eris. ut deinceps virgo semper permaneres. Ideoque et quod nasce-
tur ex te, sanctum i. e. illud s. ens in quo erit ttjta divinitas, anima
racionalis et caro humana, vocabitur filius Dei non adoptivus sed
naturalis. similiter et tuus. quia ex te nascetur. Nam ut deterrainat
s. Thomas, in 3'^ parte questione 33* art. 1° et duobus sequentibus,
dicens: spiritus s. ex castissimis et purissimis sangiiinibus virginis
virtute sua formavit corpus Christi sine virili semine et peecato
originali et illud anima racionali animavit et verho i. e. filio Dei
univit et non ita tempore successivo. sicut successive enarratur, sed
in uno et eodem instanti factum est, ut dicit Johannes Damiani in
libro 3" suo cap. 2". Et sic ille dignus jianis dominus noster hoc
ordine pistatus et conceptus est de spiritu s. ut dicitur in symbole
apostolorum. Hanc sanctissimam pistacionem i. e. concepeionem
domini nostri congrua similitudine expriinit pistacio panis oblati.
qui pistatur ad sacrificium sanctissimi corporis eius in missa. Nam
alba farina sine fermento secundum morem ecclesie Romanę signi-
ficat corpus Domini mundum sine libidine et sine fermento i. e.
originali peecato conceptum. Munda aqua infusa farine significat
mundani animam eius in predicto corpore creatam [cantenatam U.].
Et ignis, in quo htc pistacio fit, bignifieat divinitatem, cui dictum
corpus et anima unita sunt in persona filii domini nostri. Et ferrum
ignitum. in quo hec pistacio fit. significat virginem Mariam firmam
in fide et humilitate ac in proposito et voto castitatis. divinitate
spiritus s. ignitam et preventam [preeminentem U.]. Mora obiatę in
ferro cum pistacione significat morani 9 mensium. per quos Domi-
nus fuit in utero virginis cum C(jrporis augmentacione. Leccio, que
fit circa oblacionem( !) pistacionem, significat tcjtam illam locutio-
nem, que fuit inter angelum et virginem in annunciacione concep-
z DZIEJÓW JKZYKA POL.SKIK(iO 335
cionis Domini, ut ponitur Luce 1". (34;"), aj Candela ardens circa
hane pistacionem significat ipsum angelum lucis annunciantem Do-
mini concepcionem. Oblata nondum consecrata, cadens in terram
vel in parte fraota. habens maculam. non ponitur ad sacrificium
corporis Domini, quia ille panis Domin us noster non de terra sed
de celo fuit, non adversitatibus fractue. non inaeulam infamie con-
traxit. Miniatri ad lianc oblatorumf!) pistacionem lavant mauus et
confiteutur peccata sua confessori, induuutur superpelliciis, quia ibi
teneut locum mundissimum spiritus s., qui fuit pistor conceptionis
Domini nostri. Quamvis hec mundicia et alia supra scrvpta ad na-
turam fiant eciam ad reverenciam tam digni sacramenti, ad quod
ille obiatę pistantur. Sed forte iterum dicis: Cum iste magnus al-
bus panis, quo isto festo utimur, significet illuin gloriosum panem
Dominum nostrum, et cum fermentum significet peccatum, quare
ad nostrum materiałem panem addimus fermentum, cum ille spiri-
tualis panis Dominus noster nullum peecatnm habuit? Ad hoc res-
pondeo, quod hoe facimus non propter peccatum suum, quia nullum
habuit, sed j)ropter peccatum nostrum, quia ipse non suum sed no-
strum [peccatum U.J pertulit in corpore suo innocenti, cum pro
nobis in cruce passus est, ut hoc ipsum Isaias de ipsos { !) prophe-
tizaverat cap. 53" dicens '^Vere languores nostros ipse tulit et do-
lores nostros ipse portavit. Vulneratus est propter iniquitates no-
stras, attritus est propter scelera nostra' et peccatum multorum
tulit. Vel quia fermentum in aliis significationibus non solum pra-
vam doctrinam significat ut Matth. lo" 'Simile est regnum celo-
rum fermento quod acceptum mulier abscondit' et ideo ad hos
panes apponimus fermentum, signifieantes evangelicam Domini no-
stri doctrinam. que peińmens pravam pharizecjrum et hereticorum
doctrinam in cordibus fidelium inducit fervorem et dileccionem
dei et proximi [et U.] cognicionem s. trinitatis, (345. b) ut dicit
Haymo super 'Espurgate vetus fermentum' P ad Cor. 5°. Vel ap-
ponimus fermentum ad panes huius festi, ut nobis sint magis sa-
pidi ad comedendum, per hoc eciam optantes, ut sicut materiale
fermentum facit nobis sapidum hunc materiałem panem, ita fer-
mentum evangelice doctrine faciat nobis sapidum illum spiritualem
et celestem panem dominum nostrum et bene sapere tum in ipso
quam in sacramento altaris secundum [quod U.] de eo Sapient.
1Q° dicitur Tanem de celo prestitisti eis, domine, omne delectamen
[tum U.] in se habentem et omnis saporis suavitatem'.
336 A. BKUCKNEK
Autiąui autem honesti homines de bona fide et sano intellectu
ponebant super mens is et raensalia hos magnos albos panes raa-
teriales et iuxta eos cultellos et diniitteuant per boc festum. ut fa-
milia, ąuando vellet, cideret eos sibi et pauperibus. per hoc sigui-
ficantes et meraorantes. quod ille magnus albus spiritualis panis,
dominus noster, sicut in hoc festo natus, pannis involutus, positus
fuit in presepio Luce 2°. cui magi offerentes munera ponebant iuxta
eum in presepio. ut in libro legitur de Vita eorum cap. 21"^ de
quo pane, Christo, familia i. e. credentes eius accipiunt salutem et
eternum nutrimentum, ut ipsemet de se Job. K" dicit 'Ego sum
bostium, per me si quis introierit. salvabitur et ingredietur et egre-
dietur et pascua inveniet\
Sed beu diabolus in hac quarta consuetudine nimis grossum
errorem pro sua jmrte quasi a contrario .sequitur, nam. ut audivi,
in quilHisdam partibus Cbristiani dimittunt panes in mensis et
mensalibus per hoc festum cum cultellis. non in laudem et me-
moriam Christi infancie, sed ut in noctibus veniant dii et come-
dant. In veritate hec est grossa paganorum perfidia. qui habent
multos deus, cum Christi fideles habeant tantum unum deum. Hic
est grossus intellectus, quod illi dii. qui sunt demonia. comedant
carnales eibos cum sint spiritus pro certo. (346. a) In boc errore
grossissimo similes sunt illis, qui ponebant cibos carnales super
sepulcra carorum suorum, ut anime de uocte de sepulcris exeuntes
comederent eos, quos Maximus episcopus redarguit in uno sermone
de cathedra s. Petri qui sic incipitur 'Quamvis solempnitas' etc.
Et similes sunt Babyloniis. qui coram Deo suo Bel ponebant ci-
bos, ut de nocte comederentf!). ut habetur Daniel ultimo cap. Unde
de eis bene potest dici ad Rom. 1° 'Evanuerunt in cogitacionibus suis
et credentes se sapientes stulti facti sunt'. Et hec quarta consuetudo.
Quinta consuetudo est, quia in yigilia Nativitatis Domini cbri-
stiani magis utuntur fructu arborum, quam alio tempore. propter
hoc, quia est vigilia illius festi, qua(Ij natus est nobis delicatus et
valde utilis fructus sc. Dominus Jesus Christus. Aiii fructua sunt
[boni et U,] delicati ex nobilitate arboris sue, ut dicitur Matth. 7"
'Non potest arbor bona fructus malos facere. sed omnis arbor bona
fructus bonos facit'. Sed hic est e conyerso, quia arbor sc. gloriosa
virgo est delicata a nobilitate sui fructus i. e. Jesu Christi. Et
quia iste fructus sc. Christus in se bonus est, ideo necesse erat, ut
ipsa arbor produceus eum sc. virgo bona esset, quia non potest
z D/IEJÓW JKIŁYKA POLSKIK(i() 337
arbor mafa fructus bonos facere. Unde s. Bernardus super 'MisBus'
omelia 3* ad yirgineni Mariam dicit 'Non quia tu bencdicta, ideo
benedictus fructus veiitris tui, sed quia ille te prevenerit in bene-
diccionibus dulcedinis. ideo tu benedicta. Hec est virga Aron, que
arida a semine yirili spiritu s. fecunda liunc sanctissimum fructura
protulit ut dicitur Numer, 17", de qua Isaias prophetizavit XP cap.
dicens 'Egredietur virga de radice Jesse et flos de radice eius
ascendet'. (346. b) S. Bernardus ibidem super omelia 2* hoc expo-
nens dicit 'Virgam yirginem, florem yirginis partum intellige'. Et
ecclesia iu yersu canit '^Virgo dei genitrix yirga est. flos filius eius'.
Moyses populo Israel Deuteron. 28" dicit 'Si precepta Domini dei
tui audieris, benedictus tu et benedictus fructus yentris tui'. Beata
Virgo Maria impleyit mandata Domini dei sui, ideo meruit, quod
angelus in annunciacione parte illorum Moysi yerborum eam bene-
dixit dicens 'benedicta in mulieribus'. Et Elizabeth Luce 1" yerba
angeli complens rediisit ad verba Moysi, quibus ecclesia cum Eli-
zabeth ipsam et filium eius cottidie benedicit in salutacione ange-
lica dicens "^Benedicta in mulieribus et benedictus fructus yentris
tui'. Per obedienciam ergo mandatorum Dei Maria bac Moysi digna
fuit benediccione, quod Dominus nunc dignatus est esse fructus
yentris sui, qui est benedictus in secula. Nam de hoc eodem fructu
iurayit Dominus David psalmo 131" dicens 'De fructu yentris tui
ponam super sedem tuam' et angelus Luce t"confirmans dixit 'Et
dabit illi Dominus Deus sedem Dayid patris eius et regnabit in
domo Jacob in eternum et regni eius non erit finis'. Pro intellectu
horum est sciendum, quod hic sedes Dayid, supra quam sedit, est
idem quod regnum eius^ quo regnayit. Sed sedes seu regnum Da-
yid est duplex, sc. terrenum et celeste. Terrenum regnum eius fuit,
quo hic regnayit in terrestri Jerusalem et illud dicebatur suum,
quia actu tenuit ipsum. Celeste autem regnum eius est in celo, sc.
super celestem Jerusalem, ut angelus hic dicit sedem Dayid de
regno celesti, non quod Dayid aliquando tenuerit illud, sed quia
eius terrenum regnum significabat istud celeste regnum, ideo
(347, a) celesti dicitur suum, ut dicit s. Bernardus super ""Missus
est' omelia 4*. Habuit autem Dayid duos filios principales, sc.
Salomonem et Christum, Salomon hereditarie successit sibi in re-
gno terrestri sicut 3" Reg. 2^ dicitur 'Salomon autem sedit super
thronum David patris sui et confirmatum est regnum eius nimis'.
Et Christus non typice sed realiter successit sibi in regno celesti.
Rozprawy Wydz. filolog. T. LIV. 22
338 A. BROCKNKR
ut ipse de se post resureccionem Matth. 28" clixit 'Data est mihi
potestas in celo et in terra'. Nam in resurreccione sua in ąuantura
homo acce])it regnum super omnem creaturam tocius miuidi, quod
tamen in quaiitnm Deus semper habuit. Et ideo de hoc celesti regno
David loquitur et auctoritates predicte, in quo sibi Cbristus successit,
et non de regno David terreno, quod patet ex hoc, quia Christus nun-
quam temporaliter regnavit in Jerusalem terrestri. sicut ipse de se
ad Pilatum Joh. 14° dixit 'Regnum meum non est de hoc mundo'.
Immo cum eura homines voluissent rapere et supra se temporalem
regem facere, fugit in montem renuens dignitatem regni terreni,
ut habetur Job. 6°. Item regnum David celeste est perpetuum,
quod sibi Christus perpetuayit, sicut secunda auctoritas de eo di-
cit "^Et regnabit in domo Jacob' i. e. super electos. qui per domum
David hic intelliguntur, in eternum 'Et regni eius non erit finis'.
Sed regnum temporale. non tantum David. sed et omne regnum
Judeorum iam cesavit, nusquam in mundo comparet. Sed isti licet
improprie dicti Judei moderni fabulantur, se habere regem de stirpe
David in latibulis subterraneis. Sed si est rex, cuius regni est rex?
si habent eum in Wvenna, interrogent ducem Austrie, si Austria
est regnum regis eorum aut ducatus ducis. Si habent eum in
Wyena(!)5 interrogent marchionem Moravie, si Moravia est regnum
regis ipsorum an marchionatus marehionis. In Jerusalem eciam
Soldanus non dabit sibi regnum suum nec Romani Romam et sic
de aliis. Et ideo translatum est iam sceptrum de Juda et dux de
femore eius, ut Jacob patriarcha Gen. 49° prophetizaverat. Jam ve-
nit desideratus cunetis gentibus, ut predixerat Aggeus cap. 2°. Jam
(347, b) uuctus est sanctus sanctorum, ut Gabriel angelus revela-
verat Danieli cap. 9°. Et hec omnia impleta sunt tempore regis
Herodis Ascalonite alienigene, quando sub regno eius natus est ille
nobis delicatus fructus Dominus noster, ut dicitur Matth. 2°. Post
quem quidem heredem nullus rex de stirpe Judeorum fuit huc
usque, ergo Judei falso et contra se sibi blandiunt, asserentes se
modo regem habere. cum ad Pilatum Joh. 9" predixerant 'Non ha-
bemus regem nec cezarem' Nos autem Christiani habemus Chri-
stum regem de stirpe David, ut prima auctoritas dixit, sc. posi-
tum super sedem David in eternum. Et ideo sicut illud ad Rom.
1" 'Christus factus est ex semine David' secundum carnem est ita
intelligendum, quod factus est ex muliere virgine, que seminaliter
ex stirpe David processit, ut exponit s. Thomas circa 3 Sententia-
33
7. I./IKJÓW JKZVI<A 10I.SKlK(i<>
r,„„ <l>,t 4" nart 5- in eKpo»iei»ne t,.xf,». Sic intelligenclun. est,
:, ChnlJe. fructus Inn-is David, <,,ia de -ig- c,,,s per
;..,„ pr.,e...u sec™a„™ -^ ^^ ;:7;:: ^^C:
T)avid tiucid protestati sunt i-t .ludei i. i- P"er
Liaym, iju ■- i n„,,ifl' ^t ■.■enlile*, ut mulier Cananea
21» dicentea 'Osanna fdio David et „enuie.,
M,tth l->» dicons 'Miserere raei dom.ne fil. Dav.d et . c in p u
rii !*■ 1 s Eva„gelioru™. Ecce q«an, deli-am, et nobtl,. fructus
•^s Jesus Christuldo nobili [regum U.l pr.^^ap.a proceder,. Est
ec ,.n don,i,u,s noster fructus nobis valde „tibs, q„.a per cundem
r c tum " or,..su,n exsoluti sunu.s ab illo fructu. quen, ,n parad.so
iructuni „lui flicitur Gen. S^. Et tunc exs()luti
carpseramus de hgno vetito, ut clicitur v^ei
J.n, ah eo auar.do Dominus noster mortuus est m cruee, ui
r^e 30 SenTntiaru. di.t. 14^ cap. ultimo dicit 'Christus en.m
Tn c LL est hostia nostre Hberacion.s'. Ecce quantum nob.s
b Au-ustinus in libro de baptismo paryulorum cap lO" dicit In
b. Au-ustinus I ^^^^^ g^ gg^,^^^
f rn; :::Tu™ :::;:::' poLaere, sed ve„.t rede.ptor
rll z decept^r'. Hec b. Au^tsti.us. Ecce P- ^wa™ ^rue tu^
de li.n.. paradisi traximus et per Manam fructun, .n l.gnum cruc.s
rest t;in,„s, ian, fructum per fructum in l.gnum solv,n.us e.^a cap-
W fructus liberati sumus. Ideo ingenios, protores scr.buut in
pa ,^u arbcrun. de qua Eva a parte sin,stra cap,, fructun, et
Ca parte dcKtra reddit fructum filium suum ,n cruce ,u a -
Wm dicln,. I.e.u Eva fructu .entris sui. sc. <.-" -j™;;_
^1"'^, -r:^i;\::r„ur:iatutr .:teC;rptr s:^
rri:rctu"rs::i:que. auge. „unciaute et sp^Hu^s. operante
i„ ventre suo coucepit, pascit genus bu.nauum, f "'^■"/^^'"^^^
idcLco picores imagiuanti l!i„geuiosi U.) pingunt Evam a s,mstr,
e::,uulaute.« popu.u. .-uctu ^ f^^^ ^ ^r^
murmurante sibi serpente ad aurem, et Marian, p,n un
con^unicantem homines fructu suo sub forn,a „blate eon ca e-
Antiąui hom.nes honesti in fide recta ponebant uc us ,n
mensalibus et mensis in hoc festo et scindebant eos »"";-?-
toilia et p»»perib„s, per hoc sign,ficantes et men,oran,es quod
340 A. BUUCKNEK
ille generosus fructus Dominus noster sicut hoc festo natus, pannis
involutus. positus fuit in presepio, ut habetur Luce 2'' et in triduo
mortis sue cum cultello et gladio passionis sue scissus fuit in duas
partes^ sć. in animam et corpus, licet tamen a diyinitate eius di-
yise non fuerunt, ita quod hec scissio proveuit familie credencium
in salutem et cibum eternum, ąuamyis illa scissio in eodem (348, b)
triduo fuerit in magnam tribulacionem et tristiciam benedicte ma-
tris sue, ut sibi Simeon senex prophetizaverat Luce 2° dicens 'Tuam
ipsius animam pertransibit glaudius doloris'.
Item antiqui de bono intelleetu sicut hac vigilia cingebant
arbores fructiferas cum albis straminibus. significantes per hoc: illa
gloriosa arbor Maria, castissima virgo existens, protulit illum deli-
catum et utilem fructum Christum Dominum. quia albedo straminis
lumbus circumcingens significat castitateir. et yiriditas arborum
yirginitatem. Et sicut illo tempore propter frigus yiriditas arborum
latet in radioe, ita tunc yirginitas b. Yirginis propter incrednlita-
tem hominum et fraudera demonum latebat hominibus et diabolo.
Quedam taraen ćirbores et in hieme yirent exterius; sic yirginitas
Marie quibusdam tunc temporis nota erat, ut Gabrieli et Joseph
coniugi suo et nunc notum est cunctis fidelibus in fide vera, quia
yirgo peperit et virgo permanet in ewum, quod olim ille rubus yi-
ridis Moysi Exod. 1° prefigurayit. qui ardens de se flammam
emittebat, in quo Dominus apparebat, et tamen neque ipse rubus
neque yiriditas eius hac flamma comburebatur. Sic yirgo hec glo-
riosa pariens filium Dominum Deum neque per partum suum in se
dolorem neque yirginitatis sue passa est destructionem.
Sed proh dolor! hec laudabilia iam sensum peryertentes ho-
mines aliqui sicut hoc sero scinduut fructus considerantes in eis
futuros anni eyentus bonos yel malos et cingunt arbores stramini-
bus. ut eis estate sequenti multos fructus afferant. Sed cum hec et
similia non sunt eis certa ex aliquibus certis causis naturalibus,
quid aliud faciunt. quam quod in hac quinta consuetudine conyer-
tunt ea in partem (349, a) diaboli. Sed 'beatus est yir, cuius est
nomen Domini spes eius [et U.] non respexit ad tales yanitates in-
certas et insanias falsas', ut dicitur psalmo 39**. Et hec est quinta
consuetudo.
Sexta consuetudo est, quod in yigilia Natiyitatis Domini ca-
lendizant vel colcndisant transeuntes per domos jdebium suarum,
quod eciam et in octava eiusdem festi faciunt.
341
z UZIKJÓW JĘZYKA I'(»I.SKlKOO
Pro intellertu liuius sexle e.msuetu.lini,, est soiendum, quod
cum adhuo Boe.ni erant ,,aga„i idolis 8erviente», hatebant m hao
Boemie ter,-a de.m B,>bil.,ne,n -c. i,-"" Bel, de ,uo Dan.e ulfno
dicitur 'Erat autem idolu.n uomine Bel a,,u.l Bab,l»n,oB etc. e
iterum 'Bel dertruxit, draeooem interfecit et sacerdote. oee.d.t. Et
V isimile apparet ex <T.,oioa Impera.,.ri» Ca,-,, i quar.,: yav, «eu
Slowani de Babil.me iu Cl,arvacia,n et inde bue .u terram, que
iam Boemia yocatur devenientes yoluerunt deum ,u, or,gu„B loc.
habere ad colendum et quia tantum affeetum ad ongmale,,, deum
suum habebant, q»od „ou sufficiebat eis, »' '" '""P''»,»™""7,"' "
colerent ipsum, sed insuper omnibu. mens.bus .psu kalendas (!) a-
Ltdutes idolomm transiebant cum idolo ipsH,s Bel per s.ngulos
pagauorum dom<«, canentes in lingua sua speciale cant.cum m re-
yerenciam ipsi et dicentes:
dubecz stogy proCrzyed dwora
et eadem verba resumcbant cum nominacione ipsius Bel d.centes:
Beli Beli dubecz stogy prozsrzyed dwora
quasi dieereut in vt„(!) boemico: Beli , Bel ,! hoc ad honorem
Lrimimus tibi cantu nostr,,, qund hec yerba s.gn.fieant et sic per
rin.ulos versus huius satis longi cantiei faeiebant m laudem Bel,
feli°ces se reputantes, quod Deus eorum visitavit domos .psorurn
firmam 6dem babentes, quod per totum ,„ensem dlum fort»n»m et
bonam gubernacionem rerum et vite ab ip^" ''«b<>rcnt. Et ideo
populi idolo Bel dabant diyersa munera quasi tributa, recognos-
LLs se yeros cultoi-es eius, ut bona eoium (349, h) gubernaret.
Saeerdotes autem bec munera loco idoli Bel ad manus suas re-
cipiebant et postea tacite In usus proprios eonyertebaut Et ideo
dicitur: Kalendizant, qnasi in Kalendis i. e. in primis d.ehus men-
sium singulorum talem laudem ipsi Bel per domos faeiebant.
Sed postquam Boemi ceperunt ad fidem Christianam conyert,,
saeerdotes Christiani, yolentes iUam paganicam eonsuetudinem de-
lere quasi per medium de uno extremorum in almd populum du-
centes ceperunt eam adhue seryare, in aliquibus tamen mutantes
Nam licet singulis kalendis per domos Cbristianorum transiebant,
tamen loco idoli Belis portabant imaginem cruei6xi ut sic torc.or
superyeniens diriperet spolia minus f"™""^ j' ■=■ ^^;^.'";.' J^'"'
dicitur Luce U". Et in predic.o cantico pro Beb: W eh d. entes
Wele Wele antiquum adyerbium Boemicale, quod idem est quod
342 A. bkCcknbk
yalde. fc>ed adhuc Kalendizare primo a in prima sillaba dicebant,
quod adhuc hoc Christiani iu kalendis faeiebant.
Et hec consuetudo sexta stetit tauquam medium extremorLim
usque ad s. Adalbertum. Sed quia erat nimia occupacio singulis
kalendis et ne Christani in hoc observarent kalendas secundum
rituin paganorum, s. Adalbertus omnes kalendas illas reduxit solum
ad yigiliam [et ad U.] octavam Nativitatis Domini, couvenien-
cius iudicans hanc consuetudinem observare tempore illo,^ quo
natus est Christus, quam in kalendis, in quibus olim Beli bonor
agebatur. Mutavit eciam deinones [deuominationes U.] et sensum
earum dicendo: colendizat pro: kalendizat, a in o in prima sillaba
yertendo et dicendo colendizat a colendo, pro Kalendizat a Ka-
lenda, quia iam Christus per eandem consuetudinem in sua nati-
yitate colitur et non in kalendis. Similiter colendizacio pro: Ka-
lendisacio et in vulgari: Kolęda pro: Kalenda, quainvis colendizacio
et Kolęda aliquaiido culturam Christi per hanc consuetudinem si-
gnificent, aliquando omne illud, quod in munere in tali colendiza-
cione datur. Hec igitur ultima colendizandi consuetudo usque ad
presens temjius perdurat, in qua (o50, a) utinam laus Cbristi in
avariciani pecunie non mutetur.
Ego autem antiquus ab antiquis et antiquis hec predicta au-
divi et antiqui antiquitate sua ius sibi hoc obtinuerunt, ut eis cre-
datur secundum illud Job 12" 'In antiquis est sapiencia et in multo
tempore prudencia' et commune pr(jverbium testatur, quod triplex
genus hominum est, quibus oportet credi sc. antiquis et doctis et
longe peiegrinantibus: antiquis quia antiquorum temporum gęsta
memorantur, que iuvenes ignorant; doctis, quia multa sciunt, que
indocti nesciunt; peregrinantibus, quia in Ionginquis terris multa
yiderunt, que doniestici cani non yiderunt.
Et precij)ue horum multa percepi a quodam presbitero an-
tiquo, qui quasi omnibus diebus suis conversatus est in euriis pre-
latorum et principum et continue historias legebat et cronicas di-
yersas et ignota et curialia inyestigabat, nomiue Alsso, qui eciam
in nostro Brenowiensi monestario (!) est mortuus et sepultus, cuius
anima requiescat in pace beatorum Amen.
Non autem ea legi in scriptis nec in autenticis reperi, ideo
non asserendo sed narrata referendo ipsam premisi, aliam causam
huius sexte consuetudinis assignando. Nam colendizatur in yigilia
Natiyitatis dominice et in octaya eius propter hoc, quia est yigilia
•A UZlEJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 343
illius fesli, qiia natus est filius regis celestis. pririceps toti mundo,
iuxta hanc consuetiidinem secularem, quia dum filius nascitur ali-
cuius regis terreni, luincii mox discurrunt per monestaria et civi-
tates^ per castra et villas regionis eius, nunciantes, quod prinoeps
est iili terre natus, Tunc autem incole eius gaudentes remuneraiit
nuncios, dantes eis panem nuncialem, qui yulgariter dicitur
Kołacz.
Eodem igitur intellectu, sicut hoc festo natus est filius regis
altissimi sc. ])atris celestis Dominus noster Jesus Christus, ideo sa-
cerdotes et scolares, niincii eiusdem regis, hac yigilia et octava
yadunt per doraos Christianorura, cantacione nunciantes ac dicen-
tes: (350, b).
Ecce Maria genuit nobis salvatorera etc.
et iterum:
Maria intacta virgo Deum nobis genuit
et iterum:
Judea et Jerusalem, noiite timere
Cras egrediemini et Dominus erit vobiscum etc
Et: Verbum carofactum est et habitabit in nobis etc. et:
Hec est dies qnam fecit Dominus hodie
Dominus afflictionem populi sui respexit
et iterum:
Genuit puerpera regem et sic de aliis.
Et tunc omnes fideles cum gaudio et leticia cantum nuncia-
cionis ipsorum audiunt. remunerantes eos pane nunciali, sc. nuni-
mos eis ofFerentes. Et sacerdotes ferunt secum imaginem nati filii
regis, statim intromittentes se ab eo in populum regni eius. Et
populus fidelium cum reverencia et exultacione expectat et suscipit
nuncios et signum eius in domum suam et geniculantes inclinant
se antę imaginem, pedes oscuJantes eius et tributum sibi ad manus
nunciorum dantes seque ei subicientes atque his et aliis similibus
factis protestantes. se subiectos et obedientes regi nato Christo do-
mino. Antę imaginem et nuncio.s eius ferunt cereas ardentes, quasi
antę principem et milites eius. quia lucide et manifeste tanquam
potens dominus debito iure intromittit se de regno suo Christiano
neminem in hoc verendo.
Sacerdotes et scolares vadunt in superpelliciis albis, ut sicut
sunt exterius albi in veste et nuncii regis mundi et puri, ita et
ipsi sint interius albi et mundi in anima a viciis et niaxime ebrie-
344 A. BKIJCKNRR
tatis. lascivie, furti et avaricie offertorii iliius sero. Servi eciam eiua
turificant domos, in quas veniunt. ut virtute turis idiotae expellant
principeni tenebrarum diaboluni de cimnibus angulis, Cjuatenus
plene totum regnum Christianitatis rex Christus possideat. de
quo Dominus Jesus dixit [Joh. 16'' U.j 'Princeps huius mundi
iam iudicatus est' et Joh. 12'* 'Nunc princeps huius mundi eicie-
tur foras'.
(351^ a) Sed in hac sexta consuetudine habet diabolus por-
cionem suam in illis. qui sibi colendizant hoc sacro tenipore, sc. per
totam noctem ut boves mugientes, se et abos in diversa peccata
implieantes atque in divina laude impedientes. Habet eciam dia-
bolus in partem suam, qui sibi turificant et precipue mulieres, que
non permittunt car])ones in turibilis de domo sua exportare, sed
excuciunt eos in fornace, ne omnis fortuna anni sequentis exeat de
domibus suis, petunt [que U.] sibi dare de turę sero ilius, ut
per illud sortilegia exerceant, quatenus a viris suis et ab aliis ho-
minibus diligantur. Uude potest de eis bene transsumi in sensu
illud verbum ad Rom. 1° 'Nam femine eorum inmutaverunt natu-
ralem in eum usum, qui est contra naturam'. quia carbonum et
turis non est illa natura, ut hec efficiant, sed diabolus latenter
contra naturam eorum per ea efficit. ut eos in fide erronea con-
firmet. Et hec sexta consuetudo.
Septima et haruin ultima consuetudo est. quod in vigilia Na-
tiyitatis Domini inponunt et sternunt stramina ad stubas et ad ec-
clesias. propter hoc quia est vigilia iliius festi, in quo partus Do-
mine tocius mundi regine celi et matris Dei factus fuit, cum ipsum
Dominum uostrum Jesum Christum genuit in hunc mundum. Stuba
hic significat illam domum, in qua virgo Maria peperit, ecclesia
significat presepe. in quo Christus natus positus fuit et stramina
stube significaut stratura puerperii eius vel stramina, que in eccle-
sia sternuntur, significant fenum, in quo iacuit Dominus in prese-
pic. Hanc domum s. Thomas cap. 2" vocat domum dicens 'Et in-
trantes domum magi invenerunt puerum cum Maria matre eius". Sed
in libro historie ipsorum trium regum seu magorum vocatur tu-
gurium vel spelunca et ita inter istos potest intelligi, quod fuit
parva casa et simplex. Unde ibidem dicitur, quod Christus natas
est in civitate in domo patris sui David, sc. quod Christus est in
eadem domo rex tocius mundi, in qua David (351, b) natus fuit
et in regem Israel inunctus per Samuelem, quod ibidem probatur,
z DZIEJÓW JĘZYKA l'Ol.SKlKGO 345
quia ąuoiidam fuit magna domus ista |)atris David in Betlehem,
sed postea in tantum destructa fuit, quod de ea remausit parvum
tugurium seu spelunca. in qua natus est Christus. Hec ibi. Stra-
mina de natura sua in principio fiunt yiridia et postea alba, recte
igitur significant stratum puerperii Marie, in quo virgo peperit ca-
stissima, nam viriditas yirginitatem et albedo (albo!) representat
castitatem. Ecclesia est domus dei, de qua Gen. 28° dicitur 'Vere
hic non est aliud nisi domus dei', in qua Dominus Jesus non so-
lum deitate sed eciam humanitate in sacramento altaris habitat.
Ideo ecclesia bene significat presepe, in quo idem Dominus Jesus
natus fuit, humanitate sua deitati unita fuit positus. Stramina
ecclesie significant fenum, quia utrum ex natura sua est fragile et
infirmum. Ideo Dominus natus primum voluit super fenum poni,
ostendens se veram nostre infirmitatis carnem assumsisse et in ea
natum esse secundum illud Isaie 40'' 'Omnis caro fenum, verbum
autem dei nostri stabit in eternum'. Quia licet dominus noster ex
parte carnis fuit fenum i. e. infirmus, ut ipsemet Math. 26^ de se
dixit ''Spiritus quidem promptus est, caro autem infirma', tamen in
quantum verbum i. e. filius dei fuit stabilis i. e. impassibilis et im-
mortalis. Cortine autem et vela, que licet ob reverenciam tanti fe-
sti circumpenduntur parietibus in estuariis et stubis, tamen spiri-
tualiter significant velum strati sive puerperii matris Domini. Et
quamvis ipsa in puerperio suo propter paupertatem voluutariam
non habuerit preciosa ornamenta strati sui, tamen digna fuit eis
plus quam alia pariencium tocius mundi. Et hoc sufficit pro hac
siguificacione. Bovellus et asellus e converso significant corpus et
animam nostram, quia licet fenum fuit eis in presepio positum ad
eorum necessitatem ut comederent, tamen dominum cognoscentes
suum abstraxerunt se a pabulo suo carnali et obsequiose spirave-
runt in Dominum suum. Sic licet stramina in ecclesia ponuntur
ad necessitatem nostram, ut calefaciaut (352, a) nos, tamen cogno-
scentes, quod ibi est idem dominus in sacramento altaris, abstra-
hamus nos a carnalibus et nibil aliud in ecclesia faciamus, nisi
corpore et anima spiremus i. e. spiritualia agamus memorantes,
quod ipse Dominus Matth. 21" et Marc. 11" dixit scriptum est Isaie
56" ''Quia domus mea domus oracionis vocabitur cunctis populis'.
Sed heu de negligencia huiusmodi coguicionis sue graviter con-
queritur in nos Dominus per Isaiam cap. 1° dicens 'Cognoyit bos
possessorem suum et asinus presepe domini sui, Israel autem non
346 A. BKUCKNKU
cognoyit me et populus non intellexit me'. Magna confusio nostra,
quod animalia irracionalia cognoscunt benefaetorem suum et nos
racionales homiues non cognoscimus per debitas reverencias et ob-
sequia nec non graciarum actiones dominum et summum benefae-
torem nostrum. Cognoscamus eum saltem in presepio cum bove et
asino aliquantulum et cum Abacuc propheta expavescentes admire-
mur ipsum inter duo animalia iacentem. Ecce mater eius, mater et
yirgo in puerperio et ipse infans et vir in presepio, ut canit eccle-
sia, "^Yagit infans inter arta positus presepia'. Et Jeremias prophe-
tizayit cap. 31° dicens 'Creavit domin us novum super terram, fe-
mina circumdabit virum', quia ipse Dominus mox in conceptione
sua factus est vir perfectus. quem femina virgo utero suo circum-
dederat in castissimo. Ecce homo in presepio, quia infans et vir
et ecclesia de illo canit 'Jacebat in presepio et fulgebat in celo'.
Ecce homo et deus in presepio iacet inter duo animalia, quia unus
est, habens diyinitatem et humanitatem. Non enim alius iacebat in
presepio et alius fulgebat in celo, sed idem. Et unus iacebat iu
presepio et fulgebat in celo, sed secundum aliud iacebat in prese-
pio et secundem aliud fulgebat in celo. Nam humanitate iacebat
in presepio et divinitate fulgebat in celo. Humanitate et divinitate
simul erat in presepio et divinitate, sed nondum humanitate, ful-
gens erat in celo. Deus iacebat in presepio, (352, b) quia ille, qui
iacebat in presepio erat deus et homo fulgebat in celo, quia ille,
qui fulgebat in celo, erat homo unus et una presepia secundum
duplicem naturam. Hec utraque faciebat: Deus humanitate iacebat
et homo divinitate fulgebat. Deus homo iacebat, deus homo fulge-
bat, quia deus et homo unus est. Agnovimus eum aliqualiter in
presepio inter duo animalia iacentem in nativitate sua; agnoscamus
eum in cruce inter duos latrones pendentem in morte sua. Nam
Hugo libro 2* de sacramentis parte 1* cap. 9° de illo verbo apo-
stoli ad cor. 2° 'Si enim cognovissent Judei, uunquam dominum
glorie crucifixissent', simile dicit sic: Mirum est, homo in celo do-
minabatur et deus in cruce moriebatur. Si potuit homo in terra
positus per humanitatem, in celo esse per divinitatem, potuit et
deus in celo regnans per diyinitatem, in terra mori per humanita-
tem. Hec Hugo. Deus mortuus est in cruce, quia ille, qui mortuus
est in cruce, erat deus et homo dominabatur in celo, quia, qui do-
minabatur in celo, erat homo; deus mortuus est non diyinitate sed
humanitate et homo regnabat in celo nondum humanitate sed di-
z UZIKJÓW JĘZYKA POLSKIEGO 347
vinitate. Hoc viso yideamus, quia doininus natus videns miseriain
danipnacionis iiostre yagiebat in presepio deplorans eam et in cruce
moriens liberavit nos ab illa. Ex his iam aliquantuluin in presepio
et in cruce cognoviinus, quia est Deus uoster et dominus noster
et summus beuefactor noster. Ideo ut tenemur onini gratitudiiie et
studio perpetuo servire, serviamus illi iu timore, queniadmodum
2 psalmus adhortatur nos dicens "Seryite domino in tiinore et
exultate ei cum tremore' Joseph autem, virum. coniugem et mari-
tum Marie, non preteribo. Cui augelus Matth. P dixit 'Joseph, fih"i
David, noli timere, accipe (353, a) Mariam coniugem tuam'. Joseph
Marie vir non yirtutem seminis fundens, sed vir virtutum et virgi-
nitatis Marie et sue; coniunx non tori, sed castitatis; maritus non
ccgnicionis, sed subministrationis; pater Jesu non naturalis, sed
putativus et pater cure, ut ibidem Matth. 1" dicitur 'Joseph accepit
Mariam coniugem suam et non cognoscebat eam, donec peperit
filium suum primogenitum et vocavit nomen eius Jesus'. Non co-
gnoscebat, quia licet eam coniugem acceperat, tamen ipsam iure
coniugali nec antę partum nec post partum umquam carnaliter co-
gnovit. Primogenitum i. e. antę quem nullus natus est fllius natu-
ralis Marie. quia virgo perpetua, que quamvis ex parte sui non in-
digeret purificacione, tamen sicut purificacionem ita sex septimauas
puerperii sui morę mulierum secuudum legem explevit.
Attendant illi, qui suas dissoluciones et inmundicias exercent
in illis straminibus, que h(;c festo sternuntur ad stubas, quantam
irreverenciam fHcit(!) strato mundis castissimisque sex «eptimanis
matris Dei et domine tocius mundi, quia ut supra dictum est, illa
stramiiia sigiiificant stratum puerperii eius.
Attendant mulieres. que per eadem stramina sortilegia fa-
ciunt, ut pulices non habeant per totum annum sequentem. Et hec
omnia diabolus gaudenter suscipit in partem suam in hac consue-
tudine septima. Immo nullo tempore per circulum anni tot et tanta
sortilegia fiu nt, sicut in hoc festo. Et quare est hoc? quia magnum
fesŁum. Ideo diabolus vult eciam habere magnam partem de illo.
Ergo ingerit meiitibus eorum hanc fidem, quod propter magnitu-
dinem festi maiorem ipsorum sortilegia yirtutem habeant. Et quo-
modo est yerisimile, quod hoc vel aliud festum, tam sancta et no-
bilis res, prebeat yirtutem sortilegiis, tam execrabilibus et turpibus
rebus? Quomodo verum esse potest, quod illud, quod fit ad hono-
rem dei, det yirtutem illi, quod est contra honorem dei? Magna
348 '"•• BRUCKNKR
intellectus eorum decepcio, bene ergo Thomas in 2^. Secunde que-
stione 95* art. (353. b) 3° in responsione dicit, quod demones oc-
culte se inserunt talibus divinaeionibus et sortilegiis eorum ipsis
nescientibus et letanter adinplent ut (!) ea secundum fidem ipsorum,
que stulti inpleta videntes credunt. quod sortilegia eorum de vir-
tute naturę sue hoc operarentur, cum tamen hec fiant fraude de-
monum, sc. ut eos in eorum prava fide per hoc confirment et a
recta Christi fide abducant et postea in animabus eorum potestatem
habeant. Simile legitur in legenda seu passione s. Bartholomei
apostoli, quod idolum Astaroth erat demon. qui dicebat se lan-
guentes et cecos curare, sed alios curare non poterat, nisi illos,
quos ipse ledebat latenter. Et cum pro eorum curacione sacrifi-
cabant sibi tunc ipse occulte a lesione ipsorum cessabat et ipsi
stulti credebant, quod ipse eos directe sanitatem novam inducendo
curaret, cum tamen priorem sanitatem solum ledere cessabat. Et
ideo concluditur ibidem, quia erant sine deo vero et necesse erat,
ut a deo falso ludificarentur. Sic et isti ludi^cantur et decipiuntur
latenter per demones in sortilegiis suis, quia non habebant uec ha-
bent unam et simplioem fidem veri dei.
Hec, domine Przybislae, amice mi fidelissime, ad manda-
tum yestrum deo adiuvante conscripsi; ea vobis et pro largosero
mitto, insufficienciam eorum vobis et cunctis ad piam correccionem,
meliorem informacionem humiliter offerendo atque post consuma-
cionem eorum Domino Jesu Christo, matri eius virgini Maria. s. Be-
nedieto et omnibus sanctis infinitas graciaruni acciones studiosius
referendo, quibus sit laus, honor et gloria per omnia secula secu-
lorum Amen.
Finito libro sit laus et gloria Christo.
Explicit Largumsero vel Septem consuetudines populares.
Czytelnik, co sit^ przebił przez te wywody scholastyezne, za-
pyta teraz, cóż to była za pieśń, jaka jej treść i co znaczył jej
przyśpiew Weli Weli, z którego Alesz Bela babilońskoczeskiego
urobił, co mianowicie ów zagadkowy dąbek śród dworu? Rozwa-
żając słowa Alesza dokładniej, dostrzegamy, że pieśń była kolędą,
„dosyć długą", w której jak to w kolędach bywa^ każdemu wier-
szu towarzyszył przyśpiew; że w3'rażano wdzięczność i ufność
/. DZIKJÓW Jh^ZYKA l'<'LSKIK(JO 349
W dobre powodzenie w d(;inu i poza domem. Przypatrzmy się więc,
czy w kol<^'dacli słowiańskich nie natrafimy na podobną.
Najobfitszy zbiór kolęd słowiańskich przedstawia zbiór malo-
ruski, wydany przez Włodzimierza Hnatiuka. znanego niestrudzo-
nego badacza i zbieracza materyałów ruskich ludowych. 35 tom
„Etnograficznego zbioru komisy i Towarzystwa im. Szewczenki"
zawiera pierwszy tom „Koladki i szczedriwki". Lwów 1914,
XXXIV i 269 str., obejmujący nie licząc waryantów 156 kolęd.
Znajdziemy tam jedne i drugą, którą z ową staroczeską śmiało
możemy zestawić. Kolęda czeska nie wzywała świętych, nie opo-
wiadała o żadnym fakcie biblijnym, chociaż mogła ogólnikowo
o Bogu chrześcijańskim wspominać, co Alesz do pogańs-kiego od-
nosił — z specyalnymi cechami chrześcijańskimi nie byłby się tak
obszedł. Wary ant czwarty kolędy 67 brzmi: A w pana, w pana,
w pana Iwana Swiatyj weczer. Stajała jabłonią posered dwora. Na
toj jabłoni zołotaja kora. Zołotaja kora, to jeho żena, A czto po-
czeczka, to jeho dołeczka: A czto witoczky, to jeho ditoczky, A czto
suczeczky to jeho synoczky. Buwaj że zdorow, sam pan cho-
ziain, Iz nowym ludom, iz usim rodom Ni sam soboju, s swojeju
semeju.
A oto druga, wariant pierwszy nr. 74, zapisany przez Win-
centego Pola w Kalenicy: W naszoho pana hospodareńka Bih mu
daw, Ne zazdrostite pa no we bratja, dast i wam. Słoit sosnońka se-
red rynoiika: W koreni sosny perepiłońki A w pni sosnowim jari
pczołońky, W werszeńku sosny czorni kunońky. Perepiłońky panu
na obid, Jari pczołońky panu na medok, Czorni kunońky pani j
na szubu. W waryancie 6: Sered podiciri/ zełenyj jawir (pod ja-
worem bobry — na szubę, w środku pszczoły — na miód do stołu,
na wierzchu sokoły na Bożą chwalę ale zresztą do chwały Bożej
należy wosk, nie sokoły). To są kolędy krótkie, ale jeżeli po-
równamy polską, zapisaną w Kiermaszu Wieśniackim (około roku
1615). nie zawierającą nic chrześciańskiego. tem obszerniej zato
wyliczającą pożytki w oborze, gumnie i komorze, jakich kolędnicy
życzą gospodarzowi, to zbierze się i na „dosyć długą kolędę",
jaką Alesz miał na widoku: porównać można i kolędę polską
żartobliwą, którą Z. Gloger jako noworoczną na czele swych
Pieśni ludu (1892, str. 7) umieścił. Podobne nieco krótsze ze
Śląska są tam nr. 97 i 98, ale może bliżej podchodziłyby, gdyby
nie treść specyalna, nr. 106 i 107: Oj na gtimieneczku rośnie
350 ^- BRUOKNKll
jahłoneczha, Hej leluja na tej jabłoneczce złote gałązeczki ... li-
steczki... kwiateczki . . . jabłuszka. A któż je oberwał, nadobna
Anuśka... dała (je) ojcu... matce... bratu... siostrze... kochan-
kowi. 107: Na śród dwora jawor stoi, Hej leluja, Na jaworze
złota rzęsa, I poleciały rajskie ptaszęta, otrzęsły ją, dziewczyna
pozbierała i złotnikowi kubek z niej ulać kazała, kto się będzie
zeń napijał? (tu wstawka o Jezusie i Maryi wtrącona) Mło-
dzieńcy, co przywożą podarunki — pierścionki — tobie kolęda,
nam wina beczka i t. d.
Tyle co do treści; z tych całkiem dorywczych zestawień
wynika, że ów dąb (albo jawor, jabłoń, sosna), pośród dworu
(rynku, gumna i t. d.), to typowy wstęp do kolędy, opierającej
życzenia dobrobytu na rok przyszły o byle jakie znamiona (ga-
łęzi, liście i t. d.) tego drzewa. Co natomiast samego przyśpiewu,
veli. dotyczy, to pojawia się vele jako wykrzyknik w kodeksie su-
praślskim, chociaż forma ole o wiele częściej zastąpiona.
Traktat Holeszowskiego typowo średniowieczny, więc nie
dziw. że spotkamy się np. z dosłowną niemal zgodą z jednym
ustępem Kazań Gnieździeńskich na Boże Narodzenie, mianowicie
słowa: „iuxta hanc consuetudinem secularum quia dum filius na-
scitur alicuius regis terreni, nuntii mox discurrunt per etc. nun-
tiantes quod princeps est illi terre natus" powtarzają się w po-
czątku pierwszego kazania gnieździeńskiego: gdyż ci się któremu
królowi albo książęciu syn narodzi, tedyć więc po wszystkiemu
królestwu pośli bieżą a to orędzie powiedając iżei się jest króle-
wic narodził i t. d.
Cały traktat godzien odczytania, tak obfituje w szczegóły
życiowe, wprowadzając nas w środowiska średniowieczne, nie cze-
skie tylko lecz i nasze, np. co mówi o kolędach, o księżach i ich
przyjmowaniu, o kołaczu = panis nuncialis (u Czechów dawnych
nabiera słowo to wręcz znaczenia datku, napiwka) i t. d. Nie zgo-
dzimy się przenigdy na naciągane jego tłumaczenia alegoryczne,
ale z całości bije taka powaga, taka chęć dopatrzenia się wszędzie
stron dodatnich, taki respekt przed narodem i jego zwyczajami
(wcale rzadki u duchowieństwa średniowiecznego, wietrzącego wszę-
dzie we zwyczajach świeckich pokusy i dyahelstwo), że chętnie
przebaczamy mu owe alegorye i zbyt liczne cytacye z pisma
i Ojców, i żałujemy, że na tej drodze, prowadzącej pomimo łaciny
wprost do literatury prawdziwie narodowej, Holeszowski nie wy-
z DZIEJÓW JI^ZYKA POLSKIKGO 351
trwał, pióro porzucił; prawowierny katolik i dla tego wróg Husa
mimoto jego dążności patryotyczne poniekąd przypomina; duch po-
krewny, ciążenie wbrew łacinie panującej ku narodowi i jego ję-
zykowi, dbałość o rodaków pomimo kosmopolitycznych form życio-
wych, szczególnie duchowieństwo obowiązujących, przebija w be-
nedyktynie brzewnowskini, jak i w magistrze praskim i świadczy
o całej atmosferze, o rozbudzonym ruchu umysłowym i patryoty-
cznym, cechującym ówczesną Pragę i Czechy.
^