Skip to main content

Full text of "Rozprawy .."

See other formats


THE  ROYAL  CANADIAN  INSTITUTE 


RO_ZPRAWY 

AKADEMII  UMIEJĘTNOŚCI. 

WYDZIAŁ 

FILOLOGICZNY. 

Serya  111.  Tom  VII. 


Ogólnego  zbioru  tom   pięćdziesiąty  drugi. 

THE  ROYAL  CANADIAN  INSTITUTE 


W  KRAKOWIE 
NAKŁADEM  AKADEMII  UMIEJĘTNOŚCI 

SKŁAD  GŁÓWNY  W  KSIĘGARNI  SPÓŁKI  WYDAWNICZEJ  POLSKIEJ. 

1913. 


^.  7.  i~5r 


Kraków.   —  Drakarnia  Uniwersyteta  Jagiellońskiego  pod  żarz.  J.  Filipowskiego. 


TREŚĆ. 


Sto. 

1.  MARYAN  SZYJ  KO  WS  KI:  Ossyan  w  Polsce  na  tle  genezy  roman- 
tycznego rnchn 1 — 174 

2.  HELENA  WINDAKIEWICZOWA  :  Stodya  nad  wierszem  i  zwrotką 

poezyi  polskiej  ludowej      .     .     - 175 — 269 

3.  REGINA  LILIENTALOWA:   Święta  żydowskie  w  przeszłości  i  te- 
raźniejszości          ...  270 — 380 


P^ 


X 


Digitized  by  the  Internet  Archive 

in  2009  with  funding  from 

University  of  Toronto 


http://www.archive.org/details/s3rozprawy07pols 


Ossyan  w  Polsce 

na  tle  genezy  romantycznego  ruchu. 

Napisał 

Maryan  Szyjkowski. 
I.  KSIĘGA. 

Ossyan  w  Europie  zachodniej. 

I. 

,,Novvy  Homer". 

»The  song  rises,  like  tho  snn,  in  my  soul.  I  feel 
the  joys  of  other  times«.  (Ossian  »The  war  ot  Inis-  Thona)«. 

„W  połowie  18.  wieku  gruchnęła  wieść  z  Edynburga,  źe 
w  Szkocyi  odkryto  pieśni  starożytnego  poety,  tak  wielkiego,  jak 
Homer.  Mówiono,  że  często  usłyszeć  można  w  dolinach  Grampianu 
lub  na  Hebrydzkich  brzegach  urywki  pieśni  heroicznej,  która  ża- 
łobnym wierszem  opowiadała  o  dzielnych  czynach  przeszłości, 
o  walkach  sławnego  króla  Fingala  i  niedolach  syna  jego  Ossyana"  i). 
Przedziwna  pieśń  owa  pochodziła  rzekomo  z  3-go  wieku  po  Chry- 
stusie, zaś  twórcą  jej  miał  być  syn  Króla  Morwenu,  Ossyan,  który 
sam  jeden  przeżył  towarzyszów  wojennej  chwały  i,  złamany  wiekiem, 
ociemniały  i  ogłuchły,  trwał  myślą  we  wspomnieniach  dawno  mi- 
nionych „innych  czasów".  Niemal  15  wieków  przechowała  pieśń 
starego  barda  ludowa  tradycya  szkocka,  aż  dopiero  w  czerwcu 
1760  roku  czasopismo  „Gentleman's  Magazine"  ^)  ogłosiło  dwa  jej 
urywki,  przedrukowane  zaraz  potem  w  osobnym  zbiorze^  który  po- 


ił Saunders  Bailey  „The  life  and  letters  of  James  Macpherson",  London 
1894  8.  1. 

')  To  mb  o  Rudolf  „Ossian  in  Germany"  zob.  Colnmbia  University  Germanie 
Studies,  Vol.  I.  Nr.  II.  New  York  1901. 

Rozprawy  Wydziała  filolog.  T.  LII.  1 


MARYAN    SZYJKOWSKI 


jawił  się  w  Edynburgu  p.  t.  „Fragmenta  of  Ancient  Poetry  collected 
in  the  Highlands  of  Scotland  and  translated  from  the  Gaelic  or 
Erse  Language".  Wrażenie  tych  16  utworów  poetyckich  było  tak 
wstrząsające,  poczytność  tak  niebywała,  że  jeszcze  w  tymże  samym 
roku  okazała  się  potrzeba  powtórnej  edycyi.  Zachęcony  powodzeniem 
wydawca  „Urywków",  który  zrazu  zachowywał  „incognito",  pospie- 
szył z  ogłoszeniem  w  początkach  grudnia  1761  roku  obszernego 
poematu  p.  t.  „Fingal,  an  ancient  Epic  Poem,  in  Six  Books;  together 
with  several  other  Poems,  composed  by  Ossian,  the  son  of  Fingal" 
(z  datą  1762);  w  marcu  zaś  1763  roku  wydał  w  tymże  rodzaju 
poemat  p.  t.  „Temora,  an  ancient  Epic  Poem,  in  Eight  Books:  to- 
gether with  seyeral  other  Poems,  composed  by  Ossian,  the  son  of 
Fingal".  W  dwa  lata  później  pojawiło  się  zbiorowe  wydanie  utwo- 
rów „Ossyana"  w  2  tomach,  obejmujące  bez  mała  20000  wierszy 
prozy  rytmicznej. 

W  dziejach  literatury  europejskiej  wydarzył  się  epokowy 
wypadek,  któremu  niewiele  równych:  urodził  się  —  wedle  wyra- 
żenia pani  de  Stael  —  ^i^owy  Homer",  którego  pieśń  wstępnym 
bojem  zdobyła  uwagę  czytającego  ogółu,  pchnęła  myśl  twórczą  na 
nowe  tory,  zawładnęła  fantazyą  najwybitniejszych  artystów  i,  po 
półwiekowem  przeszło  trwaniu  na  nieboskłonie  poezyi,  zagasła  jak 
świetny  meteor  w  blasku  nowych  słońc.  „Żaden  z  autorów  angiel- 
skich" —  mówi  jeden  z  biografów  Macphersona"  ^)  —  nie  wyłą- 
czając Shakespeara,  Miltona,  Addisona  i  Popego,  nie  znalazł  takich 
zastępów  wielbicieli  zagranicą;  żaden  po  nim  (sc.  Macphersonie), 
z  wyjątkiem  Byrona,  ledwo  może  Sir  Walter  Scott  i  Dickens,  nie 
cieszył  się  większą  sławą.  Po  dziś  wiara,  że  Ossyan  jest  jedną 
z  chwał  literatury  angielskiej,  gwiazdą,  świecącą  na  naszem  niebie, 
utrzymuje  się  na  kontynencie". 

Istotnie:  jest  objawem  wielce  charakterystycznym,  że  stały 
ląd  europejski  entuzyazmował  się  Ossyanem  w  stopniu  o  wiele 
wyższym,  aniżeli  ojczyste  wyspy.  Przyczyniła  się  do  tego  zapewne 
znana  trzeźwość  krytycznej  opinii  angielskiej,  która  bardzo  rychło 
podała  w  wątpliwość  autentyczność  „celtyckiego  Homera",  zwła- 
szcza w  sposób  głośny  i  brutalny  przez  usta  Dra  Johnsona.  Sku- 
tkiem tego  tak    ponętna   fikcya    starożytności    Ossyana    nie   mogła 


*)  Smart   J.    S.,    James    Macpherson,    an    episode    in    literaturę.    London 
1905.  str.  11. 


0S8YAN    W    POLSCR 


była  w  Anglii  zapuścić  głębiej  korzeni,  hamując  zbytni  zapał,  który 
utrzymywał  się  głównie  ułudą  co  do  autentyczności  ślepego  barda. 
Jednakże  nie  znaczy  to  bynajmniej,  jakoby  falsyfikat  Macphersona 
nie  obudził  w  kraju  ojczystym  żywego  zainteresowania.  Oprócz  na- 
miętnych przeciwników,  znalazł  Ossj^an  równie  zapalonych  obroń- 
ców w  szeregach  krytyków  angielskich  ^).  Pomijając  dzieje  długo- 
trwałego sporu  naukowego  o  postać  Ossyana  —  jednego  z  najgłośniej- 
szych w  dziejach  krytyki  europejskiej  —  chcę  podnieść  na  tern 
miejscu  niepoślednią  rolę,  jaką  pieśni  Ossyana  odegrały  w  poezyi 
angielskiej.  Sprawę  tę  rozpatruje  obszernie  i  gruntownie  rozprawa 
Schnabla  p.  t.  „Ossian  in  der  schoneu  litteratur  Englands  bis 
1832"  2)  Wedle  statystyki,  tamże  sporządzonej,  doczekał  się  Ossyan 
w  przeciągu  lat  70-ciu  24  wersyi  metrycznych,  6-iu  opracowań 
dramatycznych  oraz  45-iu  naśladownictw.  Ta  literatura  ossyaniczna 
w  Anglii  podlega  różnym  fluktuacyom:  wersye  metryczne  wypełniają 
głównie  pierwszą  ćwierć  wieku  od  wydania  „Fragmentów"  (po 
1785  rok);  przez  następnych  lat  20  (do  1805  r.)  nie  pojawia  się 
ani  jedna  wersya,  natomiast  występują  najważniejsi  Ossyanidzi  (t.  j. 
naśladowcy  i  falsyfikatorzy  na  wzór  Ossyana).  Sprawozdanie  „High- 
land  Society  of  Scottland"  w  sprawie  autentyczności  pieśni  Ossj^a- 
na  (1805  rok),  oraz  wydanie  przez  Sinclaira  rzekomych  orygina- 
łów gallickich  (1807  —  w  rzeczywistości  dość  nieudolnych  przekła- 
dów Ossyana  z  angielskiego  na  język  celtycki)  —  rodzi  w  Anglii 
powtórną  falę  zainteresowania  dla  poematów  Macphersona.  W  latach 
1805 — 30  powstaje  9  metrycznych  wersyi,  postać  Ossyana  powraca 
na  scenę  [po  raz  pierwszy  zjawiła  się  w  utworze  D.  E,  Baker'a, 
granym  w  Edynburgu  w  1763  r.  p.  t.  „The  Muse  of  Ossian,  a  dra- 
matic  poem  of  III.  acts"  3)],  wpływ  pieśni  Ossyana  na  dzieła  an- 
gielskich romantyków  zarysowuje  się  wyrgiźniej.  Pod  wrażeniem 
pseudo- celtyckiej  muzy  tworzą:  Wiliam  Lisie  Bowles,  Coleridge, 
Samuel  Taylor,  Robert  Southey  —  naśladują  Ossyana  mniej 
znani,  jak  Michael  Bruce,  John  Logan,  Alexander  Dow,  Wiliam 


*)  Tak  bystry  krytyk,  jak  Wiliam  Hazlitt,  wyliczając  cztery  arcydzieła 
literatury  powszechnej,   wyniienił:  Homer,  Biblia,  Dante  i  Ossyan  (cf  Smart.  s.  18). 

-)  Zob.   „Englische  Studien"   Bd.  XXIII.  Leipzig  1897.  s.  31   i  366  sq. 

*)  W  1791  r.  wystawiono  balet  —  pantominę  na  tle  opowiadań  Ossyana,  wi- 
dowisko bardzo  popularne,  jak  świadczy  kilka  wydań  książeczki  p.  t.  „The  airs 
daet3  choruses,  and  argument  of  the  new  ballet-pantoraine  (taken  from  Ossian), 
called  Oscar  and  Malvina  . . .  ef  Schnabel,  s.  66. 

1* 


SIARVAN    SZYJKOWSKI 


Blake,    Henry,    Kirke      White;     cytują    go:    Lamb      Charles, 
Montgomery  James,  Cara  pbel  1  Thomas,  Roger  Samuel. 

Mniej   wyraźnie  zaznacza  się  to  promieniowanie  nowego  słońca 
na  szczytach    poezyi    angielskiej.    Burns,  choć   liczył  się  do  wiel- 
bicieli     Ossyana    i      w    kilku       wierszach       próbował      przyswoić 
sobie  styl  jego  („Liment  for  James",    „Earl  of  Glencairu'".  „On  the 
death  of  Sir  James  Hunter  Blair"),  był  zbyt  odmienną  organizacyą 
twórcz-^,  ażeby    zbyt   silnie    uledz    wrażeniom    poematów    Macpher- 
sona  ^).  Wordsworth,  choć  wspomina  nieraz  pieśni  Ossyana,  wy- 
raża się  o  nich    zawsze    niekorzystnie.    Dla  Walter    Scotta    były 
one    ulubioną    lekturą   dziecięcą;    z    wiekiem   jednak    zmieniły    się 
upodobania  i  autor    „Pani    Jeziora"    zachowywał    się    wobec    dzieła 
Macphersona   sceptycznie.   Byron  wreszcie,   jakkolwiek  jest  auto- 
rem rytmicznej  przeróbki  z  Ossyana,   zamieszczanej   w  „Godzinach 
próżnowania"   („The  Death  of  Calmar  and  Orla"  —  an  imitation)  2) 
nie  ulega  w  późniejszej  twórczości  wpływom  celtyckiego  barda;  co 
więcej,    Byron    właśnie    staje    się    dla    Europy    tem    słońcem,  które 
wchłonęło    w  siebie  blaski    gwiazdy    Ossyana,   ażeby  tem  potężniej 
rozgrzać  wyobraźnię  poetów  romantycznych. 

Tak  więc  bezpośredni  wpływ  Ossyana  na  wielką  twór- 
czość romant3'Czną  w  Anglii  nie  był  znaczny;  zato  tem  silniej  za- 
znaczyło się  ich  działanie  na  drodze  pośredniej:  stanowią  bo- 
wiem jedną  z  głównych  sprężyn  potężnego  przewrotu,  któremu 
ulega  poezya  angielska  w  drugiej  połowie  18 -go  stulecia;  one  to 
odegrały  wybitną  rolę  w  wyzwoleniu  literatury  angielskiej  z  pod 
jarzma  szkoły  Pope'a,  one  stanowią  „a  leading  force  in  changing 
the  popular  taste"  —  i  to  tak  w  Anglii,  jak  i  w  całej  literaturze 
europejskiej  na  przełomie  dwóch  epok. 


Miarę  popularności  każdego  dzieła  stanowi  zawsze  w  pewnym 
stopniu  liczba  jego  przekładów.  Otóż  pieśni  Ossyana  przełożono 
niemal  na  wszystkie  języki  europejskie,  w  niektórych  wielokrotnie: 
istnieją  liczne   przekłady   niemieckie,   francuskie,    dwie   wersye   hi- 


1)  cf.  Smart,  str.  18. 

-)  To  „nieadaie  naśladownictwo"  —  jak  pisze  —  poświęca  Byron  wielbi- 
cielom Macphersona  jako  dowód  swojego  „przywiązania  do  ulubionego  poety" 
(zob.  Dictionary  of  national   Biography  edited    by  Sidney    Lee  t.  XXXV.  s.  266i. 


OSSYAN    W    POI-SCE 


szpańskie  (z  tych  jedna  Ortiza),  dwie  holenderskie  (jedna  Bilder- 
dijka),  głośne  i  wczesne  tłumaczenie  włoskie  Tabbć  Cesarotti'ego 
(1766  r.).  przekład  szwedzki,  duński,  nowogrecki,  rosyjski  (z  dru- 
giej ręki)i),  nie  mówiąc  na  razie  o  wersyach  polskich.  Poza  prze- 
kładami stoi  ogromna  masa  przeróbek  metrycznych,  rymowanych, 
opracowań  dramatycznych,  muzycznych  i  malarskich  —  przede- 
wszystkiem  w  literaturze  niemieckiej   oraz  francuskiej. 

Pod  względem  rozlewności  i  natężenia  fali  Ossyanicznej  na 
pierwsze  miejsce  wysuwają  się  Niemcy,  pozostawiając  daleko  wtyle 
swoich  kuzynów  z  drugiej  strony  kanału.  Pojawienie  się  Ossyana 
w  Niemczech  było  tą  dobrą  nowiną,  której  z  upragnieniem  ocze- 
kiwała młoda  szkoła  poetów  niemieckich;  Ossyan  stał  s'ę  dla  niej 
znakiem  bojowym,  w  imię  którego  poszła  w  bój  z  wszechwładną 
dotąd  trad^^cyą  klasyczną.  Do  nowych  wartości,  jakie  przynosiła  ze 
sobą  poezya  „celtyckiego  barda",  przyłączył  się  tutaj  i  moment 
nacyonalistyczny  z  chwilą,  kiedy  Klopstock  dopatrzył  się  w  Ossya- 
nie  germańskiego  pochodzenia  i  oparł  na  jego  pieśniach  swoje 
idee  patryotyczne  ^). 

Sporządzona  w  dziele  Tomba  bibliografia  literatury  ossyani- 
cznej w  Niemczech,  której  zupełność  sam  autor  kwestyonuje,  obej- 
muje trzy  działy:  suma  pozycyj  pierwszego  działu,  w  którego  skład 
wchodzą  przekłady,  przedruki,  opracowania  metryczne  i  rymowane, 
recenzye,  wzmianki  dziennikarskie,  rozprawy  i  epigramaty  —  do- 
chodzi liczby  383  za  czas  1762 — 1897  r.  Przeważająca  jednak 
część  tych  druków,  w  liczbie  313,  mieści  się  w  latach  1762 — 1812 
i  rozpada  się  znowu  na  dwie  nierówne  części:  po  1800  rok  wy- 
kazuje bibliografia  207  pozycyi,  poczem  dopiero  w  latach  1800 — 12 
fala  Ossyaniczna  dochodzi  szczytu,  wylewając  corocznie  pod  postacią 
znacznej   liczby   „ossyanników"   w  sumie   106. 

Drugi  dział  bibliografii  (s.  63 — 64)  obejmuje  20  muzykaliów, 
wśród  których  spotykamy  takie  nazwiska,  jak  Brahms,  Mendelssohn 
Bartholdy,  Szubert  i  Weber.    W  skład  trzeciego  działu  wchodzi  11 


1)  cf.  Smart,  s.  11  nadto  zob.  Texte  Joseph  „JeanJacqaes  Eonsseaa  et 
les  origines  du  cosmopolitisme  litteraires.  Etades  sar  les  relations  litteraires  de 
la  France  et  de  TAngleterre  XVIIP  siecle,  Paiis  1895  s.  387;  przekład  rosyjski 
nosi  tytuł:  „Stichotvorenija  Ossijana,  syna  Fingałova  .  .  .  Najdennyja  i  izdannyja 
V  svet  G-nora  Garaldom.  Perevod  s  Nemeckago.  Moskwa  1803.  Jest  to  prozaiczne 
tłóinaczenie  przekładu  Edm.   Harolda,  Diisseldorf  1787.  (cf.  Tombo  s.  43). 

2)  cf.  Tombo,  Chapter  II. 


6  MARYAN    SZYJKOWSKl 

pozycyi  z  zakresu  malarstwa,  rysunku  i  miedziorytnictwa.  W  sze- 
regu niemieckich  wielbicieli  Ossyana  nie  brak  najwybitniejszych 
nazwisk.  Obok  Klopstocka  i  jego  przyjaciół  —  z  entuzjazmem  wita 
pojawienie  się  pieśni  Ossyana  Herder.  Przeczytawszy  je.  planuje 
podróż  do  Szkocyi  i  odrzuca  wszelki  cień  niepewności  do  istoty 
pochodzenia  tvch  poematów,  wołając:  „Coś  podobnego  nie  mógł 
Macoherson  utworzyć!  Coś  podobnego  nie  da  się  w  naszym  wieku 
pomyśleć!  ^).  Gdzieindziej  podejmuje  Herder  pomysł  Blaira,  w  słynnym 
wstępie  do  „Fingala"  wypowiedziany,  i  rozwija  paralelę  pomiędzy  Ossya- 
nem  a  Homerem,  dochodząc  do  wniosku,  że  „Homer  jest  czysto  objek- 
tywn}^,  czysto  epicki,  Ossyan  zaś  czysto  subjektywny,  liryczno- 
epicki"  ^).  W  Ossyanie  słyszy  przedewszystkiem  „głos  przyrody" 
i  opiera  na  nim  w  szerokiej  mierze  swoje  teorye  o  poezyi  ludowej  ^). 

Zestawienie  Homera  z  Ossyanem  staje  się  w  Niemczech 
wdzięcznem  polem  dyskusyi:  Lerse  w  głośnym  wykładzie  stras- 
burskim  wymienia  trzech  wodzów  świętej  poezyi:  Shakespeare'a, 
Homera  i  Ossyana;  ^)  Voss  posuwa  się  jeszcze  dalej,  pytając:  „ja- 
kiż jest  użytek  z  piękna  przyrody?  Szkot  Ossyan  jest  większy 
poeta,  aniżeli  Jończyk  Homer"  °). 

Pod  wpływem  Herdera  Goethe  rozczytuje  się  w  poematach 
Ossyana  i  przekłada  z  nich  urywki.  Wyraźne  ślady  tego  zajęcia 
odbiły  się  na  „Cierpieniach  Wertera":  tamto  ze  łzami  w  oczach 
odczytuje  młody  Werter  Charlocie  przekład  „Pieśni  Selmy",  tam, 
w  przeddzień  samobójstwa,  odpowiada  jej  cytatem  z  „Berrathonu", 
tam  wreszcie  pojawia  się  ów  głośny  okrzyk,  którego  później  wsty- 
dził się  dojrzały  twórca  „Hermana  i  Doroty":  „Ossian  hat  in  mei- 
nem  Herzen  den  Homer  yerdrangt"  (II  Bd.  am  12  Oktober).  O  tych 
to  słowach  miał  się  wyrazić  Goethe  w  latach  dojrzałych,  kiedy 
miejsce  uwielbienia  zajęło  lekceważenie  muzy  Ossyana:  „Werter 
wielbił  Homera,  jak  długo  był  przy  zdrowych  zmysłach,  Ossyana 
zaś,  gdy  miał  popaść  w  szaleństwo"  ^). 

Również   i   Schiller  unosił    się  nad  szczerością  patosu  poe- 


1)  ^.Uber  Ossi.an  a.  die  Lieder  alter  Yolker  Ans  Deatschcr  Art  a.  Kanst"  1773. 
*)   „Homer  u.  Ossian"   w   „die  Horen,  eine  MonatsBchrift  X  Sttick  1795. 
s)  Toż  Hegel  „Estetyka"'  III  315,  346,  405. 
*)  cf.  Texte,  s.  388. 

5)  cf.  Smart  s.  12;  Historyę  zestawień  Homera  z  Ossyanem  podaje  Finsler 
Georg  „Homer  in  der  Neuzeit",  Leipzig  u.  Berlin  1912. 
«)  cf.  Smart  s.  15. 


OSSYAN    W    POLSCK 


matów  Ossyana  oraz  szczęśliwym  instynktem,  z  jakim  „ciemna 
i  melancholijna  poezya  została  użyta  jako  karm  dla  sentymental- 
nego charakteru"  i);  w  młodzieńczych  dramatach  Schillera  nie  brak 
też  śladów  gorliwej  lektury  Ossyana. 

Obok  tych  najwybitniejszych  talentów  poetyckich  —  u  któ- 
rych zajęcie  się  Ossyanem  ma  charakter  przejściowy  —  kroczy 
szei-eg  mniej  znanych  synów  ApoUina.  Gerstenberg  pisze  ob- 
szerny dramat  w  duchu  Ossyana,  Denis  przekłada  go  i  naśladuje, 
Claudius,  Matthissou  i  Kosegarten  ulegają  silnie  jego 
wpiywom.  Przede  wszy  stkiem  zaś  dla  grona  poetów  „Burzy  i  Naporu" 
oraz  „Gottingskiego  Związku"  staje  się  Ossyan  wodzem  i  mistrzem. 
Merck  zajmuje  się  angielską  edycyą  poematów  Ossyaaa,  Lenz 
przekłada  „Fingala".  Biirger,  Holty,  Voss,  Fried,  Stolberg 
i  Cramer  —  pozostawiają  liczne  ślady  swojego  uwielbienia  dla 
„galickiego  Homera".  Nawet  Gessner  wykazuje  pewną  zależność 
w  późniejszych  idyllach.  Na  wzór  Ossyana  powstaje  w  Niemczecłi 
osobny  rodzaj  rapsodyi,  określony  charakterystyczną  nazwą  „Bar- 
dengebriill"  albo  „Bardengeschrei".  Obszerne  nadto  sprawozdania 
z  Ossyana  piszą  Weisse  i  Haller,  kwestyą  autentyczności  zaj- 
mują się  Adelung.  Wilhelm  i  Fryderyk  Schlegel,  oraz  Jakób 
Grimm.  Melancholia  Nowalisa  znajduje  nowe  źródło  w  Ossya- 
nicznej  „ioy  of  grief"  —  zachwycają  się  nią  w  młodości  Tieck, 
Holderlin  i  Freiligrath.  Imiona  Ossyaniczne:  Oscara,  Selmy 
i   Malwiny  —  wchodzą  w  powszechną  modę. 

Z  tem  wszystkiem  w  Niemczech  bezpośredni  wpływ  pieśni 
Ossyana  nie  sięga  zbyt  głęboko.  W  rozważaniach  wpływów  dzieła, 
choćby  tak  niezwykłego,  jak  książka  Macphersona,  trzeba  zawsze 
uwzględnić  ściśle  zasadę,  którą  doskonale  sformułował  jeden  z  hi- 
storyków angielskiego  romantyzmu  w  następujących  słowach:  „The 
influence  of  any  particular  book  becomes  dispersed  and  blended 
with  a  hundred  currents  that  are  in  the  air"  ^).  Owóż  działanie 
poematów  Macphersona  na  ukształtowanie  nowego  kierunku  w  po- 
ezyi  europejskiej  schodzi  się  w  Niemczech  i  w  literaturze  innych 
narodów  z  pokrewnemi  zjawiskami  na  polu  twórczem.  „Nowa  He- 
loiza" Rousseau'a,  „Myśli  nocne"  Jounga,    „Szczątki  starożytnej  po- 


*)  „Uebe"*  das  Erhabene". 

*)  Beers  Henry  A.    A   History  of  English   Romanticism    in  the  18*''.  ceu- 
tnry,  New  Jork  1899,  s.  337. 


8  MARYAN    SZYJKOWSKI 

ezyi  angielskiej"  Percy'ego,  Shakespeare  i  „Werter",  to  wszystko  — 
że  pominiemy  drobniejsze  przejawj'^  —  ^^czy  się  z  dziełem  Mac- 
phersona  w  jeden  zaczyn,  pod  którego  działaniem  dokonywa  się 
wymiana  wartości,  tworzą  nowe  formy  i  wyrasta  gmach  nowej 
myśli  twórczej.,  W  tej  kombinacyi  pieśni  Ossyana  zajmują  stano- 
wisko wybitne.  Rozgłosem  przewyższają  Jounga,  Percy'ego  i  nawet 
Shakespeare'a  —  w  czasie  schodzą  się  z  „Nową  Heloizą"  a  wy- 
przedzają „Wertera",  któremu  zawdzięczają  głóunie  olbrzymią  po- 
czytność  w  Niemczech. 

Podobnie  jak  w  Niemczech,  tak  i  we  Francyi  —  choć  nie 
w  tj^m  stopniu  —  należało  dzieło  Macphersona  do  najpoczytniej- 
szych w  swoim  czasie  1),  Utorowała  mu  drogę  anglomania,  która 
w  drugiej  połowie  18  go  wieku  zapanowała  w  modzie  i  obyczajach 
francuskich  niepodzielnie.  W  tym  czasie  imię  Anglika  stało  się 
dla  Paryża  —  wedle  Gribbona  —  „clarum  et  respectabile  nomen 
gentibus".  Poezya  angielska  znajdowała  we  P^rancyi  zawsze  chę- 
tnych słuchaczy  i  wydawców,  a  zwłaszcza  te  utwory,  w  których 
wyczuwano  wiew  nowej  myśli,  znajdującej  pokrewn}'  i  pełny  swój 
wyraz  w  dziełach  Russa.  Stąd  czytywano  chętnie  sentymentalne 
romanse  Richardsona.  Fieldinga  i  Sterne'a,  „Elegię  na  wiejskim 
cmentarzu"  Gray'a,  a  zwłaszcza  „Noce"  Jounga,  jak  również  „Pory 
roku"  Thomsona  i  sielanki  Gessnera.  Kiedy  zjawił  się  Ossyan  —  zastał 
we  Francyi  dla  siebie  jak  najkorzystniejsze  warunki.  A  zjawił  się 
tutaj  bardzo  rychło,  gdyż  już  we  wrześniu  1760  r.  paryski  „Jour- 
nal śtranger"  przyniósł  tłómaczenie  dwóch  ułamków,  a  mianowicie: 
„Connal  i  Crimora"  oraz  „Ryno  i  Alpin",  pióra  Turgota.  W  lutym 
następnego  roku  zjawiły  się  dwa  inne  fragmenty  —  poczem  od 
grudnia  1761  roku  do  lipca  1762  r.  podało  toż  czasopismo  kolejno 
przekłady  wszystkich  innych  poematów  Macphersona  w  opraco- 
waniu Suarda-  W  1762  r.  wychodzi  przekład  „Carthona"  księcia 
d'Aiguillon,  który  rozpoczyna  we  Francyi  żywą  dyskusyę  na  temat 
autentyczności  tekstów,  toczoną  głównie  na  łamach  „Journal  des 
savants"  w  latach  1762 — 4,  a  zakończonej  konkluzyą:  „rhonneur 
d'avoir  crćer  ces  poósies  touchantes  et  sublimes  vaudrait  bien  Theu- 
reux  hasard  de  les  avoir  decouvertes".  Posypała  się  masa  mniej  lub 


1)  cf.  Te  X  te  — nadto  Schmidt  Erich,  „Richardson.  Rousseau  and  Goethe" 
Jena  1875  i  Tedeschi  A.,  „Ossian  „IHom^re  du  Nord"  en  France-Paris  1912. 
Champion  8". 


OSSYAN    W    POLSCE  y 

więcej  udatnych  przekładów  i  przeróbek.  Do  najstarszych  należy 
wolne  tłómaczenie  Letourneura,  które  wyszło  w  Paryżu  w  1777  r. 
p.  t.  „Ossian  fils  de  Fingal,  pośsies  galliques,  traduites  de  Tanglais 
de  Macpherson".  Lctourneur,  wedle  Wolrera  „secrótaire  de  la  librai- 
rie,  mais  non  secrćtaire  du  bon  gont",  należał  do  najzagorzal- 
szych anglomanów  we  Francyi.  Na  spółkę  z  Fontaine-Malherbem 
założył  prawdziwe  przedsiębiorstwo  przekładów  i  —  oprócz  Oss\'ana  — 
przyswoił  literaturze  francuskiej  Sbakespeare'a,  Richardsona  i  Jounga. 
Jednakże  specyalnie  jego  przekład  Ossyana  cieszył  się  (niezaslu- 
żenie)  znacznem  powodzeniem,  chwalony  nawet  przez  La  Harpe'a  ^). 
Z  liczn3^ch  przedruków  tego  dzieła  wymieniam  tutaj  pracę,  która 
pojawiła  się  w  Paryżu  w  1794  r.  ^)  w  trzech  tomikach  p.  t,  Po- 
emes  d'Ossian  et  de  quelques  autres  bardes^  pour  servir  de  suitę 
k  rOi5sian  de  Letourneur;  traduits  sur  Tanglais  de  J.  Sinith. 
W  edycyi  tej  Labaume  i  David  de  Saint  George  połączyli  przekład 
Letourneura  z  „ossyanidą"  Jana  Smitha,  która  wyszła  w  Edynburgu 
w  1780  r.  p.  t.  „Gaelic.  Antiquities",  łącznie  z  Macphersonem  do- 
stała się  do  Francyi  (nowe  wydanie  w  1799  i  1810  z  przedmową 
Ginguene'a)  i  Włoch,  oraz  do  —  Polski. 

Z  innych  przeróbek  wymieniam  jako  charakterystyczne  „si- 
gnum temporis"  pracę  Baour-Lor miana  z  180L  p.  t.  „Poć- 
sies  galliques"  dla  użytku  armii  francuskiej  ^J.  W  1796  r.  Arnault 
pisze  5  aktową  tragedj^ę  „Oskar,  fils  d'Ossian"  —  w  1801  r.  wy- 
chodzą w  Paryżu  imitacye:  generała  Despinay  „Catheluina  ou  les 
Amis  rivaux",  Arbaud  Jouque'a  >,Traduction  et  imitations  de  quel- 
ques  poósies  d"Ossian^  i  J.  Taillasson'a  „Traduction  librę  en  vers 
des  chants  de  Selma". 

Sceptycznie  wobec  poematów  Macphersona  zachował  się  od 
początku  Wolter.  Już  w  styczniu  1762  r.  umieścił  o  nowem  dziele 
w  „Journal  EncycIopśdique"  następującą  uwagę:  „Tout  son  mórite 
consiste  a  peu  pres  dans  son  antiquite.  Une  traduction  francoise  de 
cet  ouvrage  serait  certainement  insupportable"  —  do  czego  dodał 
Lessing:    „desto    schlimmer    fiir    die    Francosen''.    Nadto    wydrwił 


1)  Wielbił  go  de  Foutanes  wierszykiem:  O  Letourneur!  o  toi  dont  la  prose 
hardie  Des  vera  audacieux  osa  presqne  imiter  L'inimitable  melodie  Ta  decouvris 
plus  d'ane  fois  Des  tresors  inconnus  aux  mnses  de  notre  ago! 

2)  Tę  datę  podaję  za  wydawcą  edycyi  z  1810  DentQ"ego  —  datę  u  Texte"a 
uważam  za  mylną  (1795)" 

')  cf.  Saunders  s.  21. 


10  MARYAN    SZYJKOWSKI 

Wolter  Ossyana  w  artykule  „Anciens  et  raodernes",  wydrukowanym 
w  „Dictionnaire  philosopłiique".  Z  ironią,  w  której  celował,  przed- 
stawia rozmowę,  prowadzoną  w  salonie  lorda  Chesterfielda  pomiędzy 
wielbicielem  Ossyana.  a  trzeźwo  myślącym  profesorem  uniwersy- 
tetu, który  ostatecznie  udowadnia,  że  przy  niewielkiej  zręczności 
łatwo  „entasser  combats  sur  combats",  co  stanowi  istotę  poematów 
Ossyana. 

Głos  jednak  Woltera  hyl  odosobniony  i  stał  w  jaskrawej 
sprzeczności  z  ogólnym  entuzyazmem,  dobrze  wyrażonym  przez 
Creuze  de  Lessera  w  wierszu: 

„Adieu  les  fables  des  vienx  ages, 
Los  dieux  des  Grecs  et  des  Troyens! 
Vivent  les  heros  des  nnages 
Dans  lears  palais  adriens!" 

Poezya  bardów,  lub  —  jak  ją  we  Francyi  nazywano  ko- 
lejno —  poezya  irlandzka,  runiczna,  gallicka,  przetrwała  zwycię- 
sko wszystkie  przewroty  polityczne  we  Francyi  na  przełomie  obu 
stuleci. 

Młody  Edgar  Quinet  dziwi  się  i  nie  potrafi  sobie  wytłó- 
maczyć  tego  powszechnego  zapału  dla  pieśni  Ossyana,  sam  go  nie 
podzielając.  Opowiadają,  że  w  okresie  dyrektoryatu  grono  młodych 
wielbicieli  Ossyana  wybrało  się  nocą  z  pieśnią  na  ustach  i  o-itarą 
w  ręku  do  Bulońskiego  lasku,  podpaliło  drzewa  w  kilku  miejscach 
i  postanowiło  przepędzić  noc  pod  gołem  niebem  na  wzór  Kaledoń- 
skich  rycerzy. 

To  powodzenie  rapsodów  celtyckiego  barda  znajduje  swój  wy- 
raz i  w  sztuce  francuskiej.  W  1802  roku  pojawia  się  w  salonie 
paryskim  wielkie  płótno  olejne  Girodefa,  wyobrażające  na  pierw- 
szym planie  Fingala  i  Ossyana,  którzy  przyjmują  cienie  francu- 
skich rycerzy.  W  1804  roku  odegrano  premierę  opery  Lesueur'a 
p.  t.  „Bardes",  którą  zachwyca  się  Napoleon.  Podobnież  Móhul 
skomponował  na  tle  jednego  z  epizodów  Ossj^ana  swój  dramat  mu- 
zyczny „Uthal"  1).  Trzy  generacye  we  Francyi  wykarmiła  poezya 
Ossyaniczna  —  a  pomiędzy  niemi  i  samego  „Boga  wojny"  Na- 
poleona. 

Poematy  Macphersona  były  dla  wielkiego  Korsykanina  nio- 
wyczerpanem    źródłem     artystycznej     rozkoszy     przez    całe    życie. 

^)  cf.  Saundeis  s.  23. 


OS.SVAN   W  POLSCE  11 

W  przekładzie  włoskim  Cesarotti'ego  czytywał  je  podczas  wy- 
prawy do  Egiptu  —  z  książką  tą  nie  rozstawał  się  niemal  nigdy, 
aż  wreszcie  znalazła  się  ona  i  na  okręcie,  którym  odbył  ostatnią 
swą  podróż  na  wyspę  św.  Heleny.  Ossyana  czytywał  Napoleon  na- 
wet chętniej  i  częściej,  aniżeli  Wertera.  Na  dochowanym  egzem- 
plarzu, którego  używał,  widać  marginesy,  pokryte  wykrzyknikami 
w  miejscach  bardziej  patetycznych;  kartki  noszą  od  częstego  uży- 
cia ślady  wielkiego  palca  i  dziś  jeszcze  bije  od  nich  zapach  ta- 
baki kamfory  i  paczuli.  Widomym  znakiem  przejęcia  się  Ossya- 
nem  była  akademia  celtycka,  założona  przez  Napoleona  —  a  w  jego 
biuletynach  wojennych  i  rozkazach  dziennych  do  armii  dopatrują, 
ponoś  nie  bez  racyi,  śladów  lektury  Ossyana  i). 

Jest  rzeczą  trudną  do  uwierzenia^  a  jednak  niewątpliwą,  że 
książka  Macphersona  przyczyniła  się  w  pewnym  stopniu  do  usta- 
lenia nowej  dynastyi  na  tronie  szwedzkim.  Bernadotte,  chcąc  po- 
zyskać opinię  publiczną  i  przyspieszyć  swoją  elekcyę  na  króla 
szwedzkiego,  dał  synowi  swemu  imię  Oskara,  W  ten  sposób  ujął 
sobie  Szwedów,  którzy  radowali  się,  że  ich  przyszły  władca  nosi 
imię  jednego  z  głównych  bohaterów  pieśni  Macphersona,  Oskara, 
syna  Ossyana..  Dzisiejszy  też  król  szwedzki,  Oskar  II,  jest  poniekąd 
żywem  wspomnieniem  tych  czasów,  kiedy  imiona  Oskarów  i  Mal- 
win  powtarzały  usta  przeważnej  liczby  piastunek  zarówno  w  Niem- 
czech i  Francy  i,  jak  i  w  innych  krajach  Europy  -). 

Ogólny  zapał  dla  pieśni  Ossyana  nie  pozostał  oczywiście  bez 
wpływu  i  na  najwybitniejsze  jednostki  doby  romantycznej  we  Fran- 
cyi.  Dwie  z  nich  przedewszystkiem  należały  do  zagorzałych  wy- 
znawców poezyi  Ossyana:  pani  de  Stael  i  Chateaubriand. 
Pragnąc  ustalić  zasady  nowej  poetyki,  przyjęli  oboje  za  podstawę 
Ossyana,  jako  cenny  spadek  ubiegłego  stulecia.  W  epokowem  dziele 
„Littćrature  consideree  dans  ses  rapports  avec  les  institutions  so- 
ciales"  (1800)  de  Stael  pierwsza  rzuciła  podwaliny  pod  nowoczesną 
teoryę  literackiego  kosmopolityzmu.  Z  niepospolitą  bystrością  pod- 
patrzyła związek  haseł  Rousseau'a  z  nowym  kierunkiem  poezyi  an- 
gielskiej, z  „ideałem  germańskim",  którego  urzeczywistnienie  w  zna- 
cznej części  widziała  w  dziele  „nowego  Homera"  Europy,  Ossyana, 


1)  cf.  Smart  s.  15  i  Te  xte  k.  400. 
")  cf.  Smart  a,  16  i  Texte  s.  401. 


12  MAUYAN  SZYJKOWSKI 

Sama  pozostawała  długi  czas  pod  urokiem  jego  pieśni,  szukając 
w  nich  pociechy  w  swoich  troskach  małżeńskich. 

Chateaubriand,  głosząc  piękno  średniowiecznego  feudali- 
zmu,  stał  niewątpliwie  pod  wpływem  poematów  pseudoceltyckich, 
którym  zresztą  całe  życie  pozostał  wiernym.  Już  podczas  pobytu 
sweo-o  w  Anglii  w  1793  roku  rozczytywał  się  z  zapałem  w  Ossya- 
nie,  przygotowując  materyał  dla  przyszłego  „Renć'go".  W  „Geniu- 
szu Chrześcijaństwa"  zaś  poświęcił  poezyi  ślepego  harfiarza  takie 
epitafium:  „Quatre  pierres  couvertes  de  mousse  marąuent  sur  les 
bruyeres  de  la  Calódonie  la  tombe  des  guerriers  de  Fingal;  Oscar 
et  Małvina  ont  passo,  mais  rien  n'est  changó  dans  leur  solitaire 
patrie.  Le  montagnard  ócossais  se  plait  encore  a  redire  les  chants 
de  ses  ancetres;  ii  est  encore  brave,  serviable,  gónśreux:  ce  n'est 
plus,  qu'on  nous  pardonne  Timage,  ce  n*est  plus  la  main  du  barde 
meme  qu'on  entend.  sur  la  harpe:  c'est  ce  frćmissement  des  cordes 
produit  par  le  toucher  d'une  onibre^  lorsąue  la  nuit,  dans  une  salle 
dóserte,  elle  annoncait  la  mort  d'un  hóros". 

Z  powabną  iluzyą  autentyczności  Ossyana  trudno  było  rozstać 
się  autorowi  „Męczenników".  Przeto  pisał  do  Lamartine'a,  że  gotów 
jest  sam  jeden  walczyć  z  bronią  w  ręku  o  podtrzymanie  wiary 
w  istnienie  szkockich  bardów  pod  hasłem:  „Harfa  Morvenu  jest 
hasłem  moje]  duszy"  ^).  Kiedy  zaś  okazało  się  ponad  wszelką  wąt- 
pliwość, jak  niewiele  jest  w  poematach  Macphersona  z  poezyi  „of 
other  times"  —  pisze  Chateaubriand  w  przedmowie  do  przekładu 
„Poezyi  gallickich":  „Już  nie  wierzę  w  autentyczność  dzieł  Os- 
syana; jednakże  słyszę  jeszcze  harfę  barda,  jakby  słyszało  się  glos. 
co  prawda  monotonny,  ale  słodki  i  żałosny"  ^). 

Obok  pani  de  Stael  i  uhateaubrianda,  gorących  wielbicieli 
znalazł  Ossyan  również  w  osobach  Ge orge  Sand  i  Lamartina. 
Ten  ostatni  stawiał  nawet  Ossyana  ponad  Homerem  a  na  równi 
z  Dantem  i  przenosił  jego  pieśni  ponad  utwory  Byrona  *).  Vigny 
i  Musset  byli  również  ujęci  pięknością  malarską  obrazów  Mac- 
phersona, jakkolwiek  melancholia  ich  nie  ma  nic  wspólnego  z  Os- 
syanem,  wypływając  ze  zgoła  odmiennych  założeń.  Natomiast  nie- 
jeden  szczegół    pejzażowy  w  „Le  Cor",    „Eloa",    a  może  i  w  „La 


1)  cf.  Smart  s.  16. 

2)  cf.  Texte  s.  393. 

3)  cf.  Smart  s.  12. 


OSSYAN  W  POI.SOR  13 

Maison  du  Berger"  przypomina  ossyaniczny  sztafaż  —  a  takiż 
wpływ  widzą  i  w  pomyśle  porównań  w  Musseta  „Coupe  et  les  ló- 
vres"  i  „Nuits",  oraz  w  pięknych  stancach  ,,Saula"  (przypominają- 
cych  „Pieśni  Selmy")  i). 

A  teraz  kiedy  poznaliśmy  rozległość  i  natężenie  wpływu  po- 
ezyi  ossyanicznej  w  kraju,  w  którym  się  urodziła,  oraz  w  dwóch 
najbardziej  nas  obchodzących  literaturach:  niemieckiej  i  francu- 
skiej —  pora  zastanowić  się  nad  przyczynami  tego  zjawiska.  Na 
jakiem  tle  powstały  utwory  Macphersona?  co  przynosiły  nowego? 
na  czem  polega  ich  znaczenie  i  rola  w  dziejach  epoki  romantycznej? 


II. 
„Pieśni  Ossyana". 

W  połowie  XVIII  wieku  rozpoczęto  w  Europie  coraz  po- 
wszechniej zdawać  sobie  sprawę,  że  kierunek  sztuki  neoklasycznej 
przeżył  się,  że  trzeba  rozglądnąć  się  za  nowemi,  świeżemi  źródłami 
twórczej  inspiracyi.  Zwrócono  przedewszystkiem  uwagę  na  taje- 
mniczy urok  feudalnych  form  średniowiecza,  niedocenianych  dotąd 
jako  poetycki  materyał,  a  przeto  czarujących  mimowoli  nowością 
i  całkowitą  odrębnością  kształtów.  Ta  poczynająca  się  u  schyłku 
doby  pseudoklasycznej  reakcya  średniowiecza,  wychodząc  już  w  sa- 
mych początkach  ze  stanowiska  przeciwstawienia  siebie  klasycznej 
starożytności  —  choć  zrazu  nie  uświadamia  sobie  teoretycznie  ta- 
kiego założenia—  kieruie  się  na  północ,  jakby  już  terytoryalnie  usi- 
łowała jak  najdalej  odsunąć  się  od  sfery  wpływów  kultury  staro- 
żytnej i  jakby  pragnęła  wydobyć  na  światło  dzienne  dobytek  du- 
chowy tych  ludów^  których  rozwój  cywilizacyjny  dokonywał  się 
samorodnie,  jak  najwięcej  niezawiśle  od  promieniowania  wielkiego 
ogniska  grecko-rzymskiej  cywilizacyi.  Wyrazem  tego  kierunku 
jest  w  Anglii  utwór  Collinsa  p.  t.  „An  Ode  on  the  popular  su- 
perstitions  of  the  Highlands  of  Scotland",  wydany  w  1749  roku  — 
w  szczególności  zaś  oba  dzieła  Maile  ta  t.  j.  „L'Introduction 
d  rhistoire  de  Danemark"  1755  —  oraz  „Monuments  de  la  My- 
thologie  et  de  la  poósie  des  Celtes  et  particulieremeut  des  anciens 
Scandinayes"   1756  r.  Te  oba  dzieła  Malleta  mają  dla  teoretycznej 


^)  Zob.  La  grandę  Encycl.,  Paris  t.  XXV,  art.  pióra  J.  Douady'ego. 


14  MARYAN  SZYJKOWSKI 

stron)'-  romantyzmu  znaczenie  zasadnicze:  skierowały  one  wogóle 
uwagę  Europy  na  poezyę  Północy.  Przekład  Eddy  Malleta  w  tłu- 
maczeniu niemieckiem  zaszczepił  u  Klopstoka  i  jego  szkoły  za- 
miłowanie do  poezyi  bardów.  Tłumaczenie  angielskie,  dokonane 
przez  Percy'ego,  zdobyło  rozgłos  w  Anglii  i).  Cała  generacya 
poetów  i  krytyków  poznała  za  pośrednictwem  dzieł  Malleta  Europę 
północną,  a  pani  de  Stael  zaczerpnęła  stamtąd  mnóstwo  notatek. 
W  ten  sposób  urodziła  się  niespodzianie  nowa  starożytność,  zjawiła 
odrazu  cała  cywilizacya,  bardzo  odmienna  od  grecko-rzymskiej,  sa- 
morodna, wolna  od  naśladownictw,  przedstawiająca  bogaty  a  niety- 
kany  materyał  dla  poetyckiej  fantazyi.  Tam  też  tkwi  w  pewnej 
mierze  punkt  zaczepienia  dla  całej  literatury  ossyanicznej. 

W  pewnej   mierze  —  gdyż  na  „pieśni  Ossyana"   składają  się 
również   inne    elementy,    które  wchodzą  w  skład  formacyi  nowego 
kierunku  poezyi.    Renesans  bowiem  ducha  feudalnej    starożytności 
łączy  się  szybko  w  sposób  dość  szczególny  z  hasłami,  których  nie 
znają  ani  tradycye  średniowiecznego  rycerstwa,  ani  wogólności  in- 
stutycye   feudalne.    Zrazu   ta  średniowieczna    reakcya   zamyka   się 
inst3'nktownie  w  kilku  pół-klasycznych    formach,    za   jaką    uważać 
można  w  Anglii  np.  Allana  Ramsay'a  „Gentle  Shepherd".    Ram- 
say   jest   przedstawicielem    stylu    sielankowego;    w   treści   odrzuca 
fikcj^ę  „złotego  wieku",  zrywa  z  tradycyjnymi  faunami  i  nimfami, 
przenosi    sceneryę    ponad    jezioro    i    w    górską    okolicę    naturalną, 
wprowadzając  ludowe  śpiewy.  Zwrot  ku  przyrodzie,  jako  drugiemu 
nietykanemu  źródłu  piękna,    zaznacza  się  coraz  wyraźniej.    To  po- 
czucie przyrody  było  zresztą    poezyi  angielskiej    wrodzone:  w  wy- 
sokim   stopniu    posiadał   je   Shakespeare  i  Milton,   a  nawet  w  naj- 
bardziej oschłych  latach  XVIII  wieku  pojawiają  się  głośne  „Pory" 
Thomsona  (1730  r.).     Obecnie  jednak  to  hasło,   któremu  na  konty- 
nencie tak  silny  akcent  nadaje  Rousseau,  przybiera  w  Anglii  cha- 
rakter bojowy,  ma  stać  się  w  założeniu  zalecaną  odtrutką  na  prze- 
cywilizowanie  społeczeństwa,  ma  wywieść  poez3'ę  z  omylnych  dróg, 
na  które  weszła,  obracając  się  wśród  zagadnień  etycznych  i  dyda- 
ktycznych, i  uprościć    jej    podstawy    przez    zwrot    do   naturalnego 
Piękna  przyrody.  Nawet  mający  się  za  klasyka  Horace  Wal  pole, 
który  lubił  ironizować  dzieła  Macphersona,  jest  za  połączeniem  na- 
śladowania przyrody  z  cudowną  machiną  średniowiecza.  Mało  ory- 


*)  Gray  slndyaje  dzieła  Malleta  z  sapałem   —  zob.  Texte  8.  385. 


OSSYAN  W  POLSCK  15 

ginaliiy  w  formie  William  Somervile  koclia  i  opiewa  wieś  z  jej 
urokami,  wyprzedzajj^c  pod  tym  względem  Williama  Shensto- 
ne'a,  który  uchodzi  za  angielskiego  Rousseau'a  w  miniaturze,  łą- 
cząc ideał  prostoty  z  odczuciem  przyrody  i  tonem  elegijnym. 

Ten  ton  elegijny  jest  trzeciem  znamiennem  zjawiskiem,  które 
występuje  w  poezyi  angielskiej  już  w  polowie  XVIII  w.  Jest  on 
najczęstszą  i  ulubioną  formą  owego  „entuzyazmu  lirycznego",  który 
przeciwstawił  się  atrofii  uczucia  doby  pseudoklasycznej.  Potrzebę  jego 
podnoszą  bardzo  silnie  obaj  W  ar  ton  o  wie,  Józef  i  Tomasz,  pierwsi 
krytyczni  pionierowie  angielskiego  romantyzmu.  Józef  Warton.  autor 
ody  p.  t.  „The  Enthusiast",  wielbiciel  Shakespeare'a.  protestuje  prze- 
ciw panującym  w  poezyi  tendencyom  etycznym  i  dydaktycznym  ze 
szkodą  liryki.  Tomasz  Warton,  autor  „The  Pleasures  of  Melancholy", 
propaguje  na  długo  przed  Chataubriandem  odrodzenie  gotyckiej  ar- 
chitektury i  wskazuje  narodową  starożytność,  jako  najbogatsze  źró- 
dło lirycznego  entuzyazmu  ^). 

Facultas  lacrimatoria  staje  się  w  poezyi  angielskiej  pod- 
stawą szeregu  utworów,  które  przedostają  się  do  Europy,  przygoto- 
wując grunt  zarówno  pod  przyjęcie  Ossyana,  jak  i  „Nowej  He- 
loizy". Obok  wierszy  Wartonów,  pojawiają  się  „Myśli  nocne" 
Jounga.  „Elegia  na  wiejskim  cmentarzu"  Gray'a^  W.  Blair'a  „The 
Grave",  Johnsona  „Vanity  of  Humań  Wishes".  Zwłaszcza  Gray, 
a  jeszcze  bardziej  Joung  cieszą  się  tak  w  Niemczech,  jak  i  we 
Francyi  znaczną  wziętością  -). 

Na  takiem  tle  pojawiają  się  pieśni  barda  Ossyana.  Pojawiają 
się  jako  świadoma,  modna  podówczas  w  Anglii  mistyfikacya.  Teo- 
retycznie bowiem  zwrócono  już  dawno  uwagę  na  urok  pieśni  ludo- 
wej, a  uczynił  to  Józef  A  ddison  w  „Spektatorze"  (1710  roku),  ze- 
stawiając twórczość  ludową  z  —  Homerem  ^).  W  praktyce  wyprze- 
dził Addisona  Dryden,  ogłaszając  w  swoich  „Miscellanies"  5  sta- 
roangielskich  ballad  (1684,  1708).  W  1718  roku  ogłasza  Matthew 
Prior  „The  Notbrowne  Mayde",  w  rok  później  pojawia  się  naj- 
starsza wersya  „Chery  Chase"  w  opracowaniu  Tomasza  Hearne'a. 
Najwcześniejszy   zbiór   autentycznych    ballad   wychodzi   w  1723  r. 


1)  Conrthope  W.  J.,  A  History  of  English  Poetry,  London  1905,  roi.  V, 
rozdział  XII :  The  early  Romantic  renaissance. 

2)  ef.  Tombo  Texte. 

3)  cf.  Richter  s.  114. 


16  MARYAN  SZYJKOWSKI 

p.  t.  „Collection  of  Old  Ballads;  w  1760  r.  wreszcie  wydrukowano 
zbiór    pieśni    ludowych    p.  t.    „Prolusions,   or  Select  Pieces  of  An- 

cient  Poetry". 

Spodziewanego  sukcesu  jednak  wydawnictwa  te  nie  odniosły. 
Czytający  ogół  okazał  się  jeszcze  zbyt  niedojrzałym,  ażeby  odczuć 
istotnie  cały  powab  ludowości  w  nieskażonej  jej  postaci.  Ka  razie 
był  to  jeszcze  materyał  surowy,  który  trzeba  było  odpowiednio 
przystosować  i  przerobić,  jak  to  był  uczynił  Percy,  ażeby  zdobył 
sobie  wziętość.  Pozatera  zaś  mógł  on  dostarczyć  ogólnych  ram, 
w  których  wygodnie  mieścił  się  pomysł  indywidualny  i  tegoż  po- 
mysłu rozprowadzenie,  W  ten  sposób  pojawia  się  już  w  1719  roku 
pierwszy  falsyfikat,  ballada  o  42  strofach  pióra  Elżbiety  Hal  ket 
p.  t.  „Hardy  ku  Ute"  —  później  tak  podziwiana  przez  Walter  Scotta. 
Podobnym  falsyfikatem  jest  również  wspomnianego  Ramsay'a 
zbiór  pieśni  wydany  w  1725  r.  pod  nazwą  „Evergreen",  pochodzą- 
cych wrzekomo  z  przed  1600  r.  i).  Ka  tejże  zasadzie  opierają  się 
i  „ossyaniczne"  poematy  Macphersona. 

Jest  w  nich,  jak  stwierdzono  ^),  niesłychanie  mało  śladów  sta- 
roceltyckiej  poezyi  ludowej.  Cały  np.  poemat  o  „Fingalu",  złożony 
z  ksiąg  sześciu,  obejmuje  szczątki  jedynie  dwóch  oryginalnych  bal- 
lad, tj.  nie  więcej  jak  200  wierszy;  z  ośmiu  ksiąg  „Temory"  tylko 
jedna  odpowiada  w  pewnym  stopniu  starej  balladzie.  Cała  ogromna 
reszta  wypływa  z  najrozmaitszych  źródeł  literackich,  jak:  poezya 
Hebrajska,  Homer,  Milton,  Pope,  Grray?  niitologia  Skandynawska  — 
a  przedewszystkiem  z  własnej  duszy  twórcy,  który  potrafił  te  tak 
rozbieżne  elementy  zjednoczyć  w  całość  odrębną  i  nadać  jej  cha- 
rakter epokowego  dzieła,  skupiającego  w  sobie  wszystkie  owe  pier- 
wiastki nowego  prądu,  który  już  drgał  w  powietrzu. 

Fanatyczny  wielbiciel  poematów  Ossyana,  Gray,  powiedział 
o  ich  wydawcy,  że  „albo  Macpherson  jest  demonem  poezyi,  albo 
odnalazł  skarb  od  wieków  ukryty".  A  choć  z  czasem  rosły  w  nim 
wątpliwości  co  do  pochodzenia  ty-ch  utworów,  ,,chciał,  ażeby  te 
pieśni  były  prawdziwe".  To  „ja  chcę",  stanowi  klucz  do  taje- 
mnicy bezprzykładnego  powodzenia  fragmentów.  Posiadają  one  zmu- 
szającą, suggestywną  siłę,  siłę  poetyckiegu  geniuszu.  I  śmiało  orzec 


»)  cf,  Richter,  s.  114—116. 

2)  Zob.    Stern    Lud.    Chr.    „Die   ossianischen    Heldenliedcr"    w    „Zeitschr. 
f.  vergl.  Literaturgeschichte",  "Weimar  1895. 


OS8YAN  W  POI.SCE  17 

można,  że  nie  owe  skromne  szczątki  ludowej  poezyi  celtyckiej, 
które  tkwią  w  nich  i  dopiero  drogą  żmudnej  analizy  filologicznej 
mogą  być  stamtąd  wydobyte,  stanowią  o  ich  epokowem  znaczeniu, 
lecz  właśnie  wszystko  to,  co  jest  tych  poematów  jądrem,  a  co  ma 
wyłącznie  falsyfikatorską  podstawę. 

Schlebiając  współczesnemu  kierunkowi  w  literaturze,  przyjął 
Macpherson  fikcyę  dzikiego  ludu  o  rycerskiej  odwadze  a  jednocze- 
śnie o  silnie  wysubtelnionej  stronie  uczuciowej  przy  najbardziej 
prymitywnej  obyczajności.  Wszystko  to  spowił  w  poezyę  wiatru 
1  mgieł  —  niedarmo  też  „poetą  mgieł"  go  nazwano  —  w  czar  księ- 
życowych nocy  lub  grozę  huczącej  burzy  i  rzucił  na  tło  krajobra- 
zów górskich,  przeważnie  głuchych  i  posępnych.  W  ten  sposób  po- 
łączył w  jedność  wszystkie  owe  oddzielnie  trudne  do  koordynacyi 
motywy,  które  wchodzą  w  skład  stałej  rekwizytorni  Romantyzmu. 
W  przedmowie  do  swych  poematów,  napisanej  w  1773  roku,  tak 
pisze  Macpherson:  „The  following  Poems,  it  must  be  confessed,  are 
morę  calculated  to  please  persons  of  exquisite  feelings  of  heart, 
than  those  who  receive  all  their  impressions  by  the  ear'*  i).  A  dr. 
Blair  w  głośnej  swojej  „dyssertacyi  krytycznej",  którą  poprze- 
dził „Fragmenty"  określił  je  słusznie,  jako  „the  poetry  of  the 
heart".  Rys  ten  uważa  Blair  za  dominujący:  w  dalszym  ciągu 
uwag  swoich  podnosi  wszędzie  „ten  sam  żar  uczucia"  (s.  84),  „ton 
wzniosły  i  patetyczny"  (s.  91).  „Ossian  appears  everywhere  to  be 
prompted  by  his  feelings;  and  to  speak  from  the  abundance  of  his 
heart"  (s,  94).  „Można  by  go  (sc.  Ossyana)  zganić  za  to"  —  mówi 
poniżej—  „że  zbyt  często  wywoływa  łzy  z  naszych  oczu;  jednakże, 
że  potrafi  nas  do  tego  zmuszać,  temu,  wierzę,  nie  zaprzeczy  nikt, 
kto  choć  trochę  posiada  uczucia.  Ogólny  charakter  jego  poezyi  po- 
lega na  tonie  heroicznym  o  elegijnej  barwie"  (s.  114). 

Istotnie  —  hipertrofia  czułości  i  w  parze  z  nią  idąca  łatwość 
płaczu  czyni  z  tych  rzekomo  staroceltyckich  herosów  całkiem  wy- 
raźny typ  nowożytny  z  drugiej  połowy  18-go  wieku.  Fingal  i  jego 
rycerze  nie  wiedzą,  co  to  niepowodzenie  w  boju;  zwycięstwo  towa- 
rzyszy im  stale,  nikt  im  nie  jest  w  stanie  się    oprzeć,    z  kości  po- 


^)  Cytować  będę  stale  wedle  lipskiego    wydania    Tauehnitza    (184-7).     „The 
poems  of  Ossian",  zawierającego  nadto   „dissertations  on    tho    aera  and  poems  of 
Ossian''  i  dra  Biair'a  „Critical  dissertation-". 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LII.  2 


18  MARYAN  SZYJKOWSKI 

zabijanych  wrogów  mógłby  Fin  gal  wznieść  sobie  pałac,  niemniejszy 
od  Selmy,  a  jednak  —  rzadko  kiedy  czuje  się  zadowolonym  lub 
szczęśliwym.  Miłość  odgrywa  w  tych  poematach  rolę  niepoślednią  — 
a  jednakże  jakże  rzadko  łączy  się  z  nią  uśmiech  szczęścia  i  roz- 
koszy. Pasmo  miłosnych  marzeń  przerywa  najczęściej  śmierć  bez- 
litosna: młody  bohater  pada  w  boju  lub  umiera  „ona".  Strona  pozo- 
stała przy  życiu  ginie  w  regule  z  żalu  i  rozpaczy  i  oboje  przy- 
krywa wspólna  darń  mogiły.  Czarnym  cieniem  kładzie  się  smutek 
na  kartach  utworów  Macphersona.  Określa  go  Ossyan  charaktery- 
stycznym terminem,  często  powtarzanym:  thejoyofgrief.  Twórcą 
tej  nazwy  jest  Homer  („i[i,£poc  yoóio"  II.  23.108),  lecz  u  Ossyana 
przybrała  ona  wartość  odmienną  i  .szczególną:  stała  się  ona  istotnie 
określeniem  na  lubowanie  się  we  własnych  bolach,  które  bez  wi- 
docznej przyczyny  zewnętrznej  wydobywają  się  z  głębi  duszy  i  twa- 
rzy bohatera  nadają  interesujący  wyraz  melancholii.  To  samo  wy- 
bitne znamię  „Weltschmerzu",  które  charakteryzuje  i  „Nową  He- 
loizę" i  „Wertera"  —  zostało  już  szeroko  zaznaczone  w  poematach 
Ossyana.  Ci  kolosalnych  wymiarów  rycerze,  którzy  —  wedle  zwy- 
kłego określenia  poety  —  nie  chodzą,  lecz  „poruszają  się"  (they 
move),  czynią  częstokroć  wrażenie  nerwowych  dzieci,  których  ła- 
twość płaczu  przypomina  zapewne  „Myśli  nocne"  Younga  przyczyna 
natomiast  tej  łatwości  tkwi  w  całkiem  nowożytnej  podstawie  ich 
psychiki:  w  zbyt  pospiesznem  tętnie  ich  wewnętrznego  życia.  Fin- 
gal,  rycerze  jego,  a  nade  wszystko  sam  Ossyan,  zapatrzeni  są  okiem 
ducha  w  przeszłość.  Rozpamiętywanie  tej  przeszłości  tworzy  pod- 
stawę tej  pozornej  antynomii,  którą  znał  dobrze  twórca  „Nowej 
Heloizy"  i  określił  tak  trafnie  w  słowach:  „ce  souvenir  amer  et 
dćlicieux  qui  nourrit  nos  tourments  du  vain  sentiment  d'un  bon- 
heur  qui  n'est  plus"  ^).  Kiedy  Fingal  po  skończonej  walce  każe 
bardom  śpiewać  pieśń  o  nigdy  niepowrotnej  przeszłości,  mówi  im: 
„Pleasent  is  the  joy  of  grief — ta  radość  smutku  jest  jako  powiew 
wiosny,  który  rozmiękcza  gałąź  dębu  a  młody  liść  podnosi  swoją 
zieloną  głowę"   (Carrictura). 

Tym  „smutkiem  radosnym"  z  lubością  pieści  się  poeta.  „Jest 
urok  w  smutku"  —  mówi  Ossyan  —  „lecz  zgryzota  niszczy  czło- 
wieka; pada  on  jako  kwiat,  na  który  spojrzało  słońce  z  całą  swoją 
siłą,  gdy  przeszło  ponad  nim  południe  a  noc  pokryła  go  ciemnością". 


»)  cf.  Texte  s.  382. 


OS8YAN   W   1'0I,SCE  19 

^Radość  wsmutku  jest  jako  blady  promień  księżyca,  który  dotyka  gęstej 
chmury  a  nie  przenika  jej"  („Croma").  Wszystko  bowiem  przemija  jako 
sen,  pozostawiając  tylko  wspomnienie.  Ten  Salomonowy  motyw  „va- 
nitas  va  ni  ta  tum"  stanowi  też  główne  źródło  melancholii  Os- 
syana.  Wielekroć  raz}'^  podkreśla  rys  ten  poeta,  nadając  mu  coraz  to 
inne  zabarwienie.  W  „Carthonie"  łączy  go  z  motywem  sławy,  osła- 
biając beznadzi(!Jność  biblijnego  „Kohelet"  ostatecznym  wnioskiem, 
że  co  zginęło  w  życiu,  może  ożyć  w  pieśni.  „I  przyjdzie  dzień, 
w  którym  musimy  zginąć.  Pocoś  wybudował  dom  twój.  synu  prze- 
lotnych dni?  Dziś  patrzysz  z  wież  twoich:  a  lat  jeszcze  kilka  i  na- 
dejdzie podmuch  pustyni;  it  howls  in  tby  empty  court,  and  whist- 
les  round  thy  half  —  worn  shield.  And  let  the  blast  of  the  desert 
come!  we  shall  be  renowned  in  our  day!  The  mark  of  my  arm 
shall  be  in  battle;  my  name  in  the  song  of  bards.  Raise  the  song, 
send  round  the  shell:  let  joy  be  heard  in  my  hall"!  To  samo  sły- 
szymy w  V-ej  księdze  „Fingala":  „One  dsij  the  warriors  must  die, 
and  the  children  see  their  useless  arms  in  the  hall.  We  too  shall  be 
no  morę.  Warriors  on  day  must  fali".  „We  shall  pass  away  like 
a  dream.  No  sound  will  remain  in  our  fields  of  war.  Our  tombs 
will  be  lost  in  the  heath.  The  hunter  shall  not  know  the  place  of 
our  rest.  Our  names  may  be  heard  in  song".  („Fingal"  Book  VI). 
Starzec  Morni  stwierdza  w  „Lathmonie"  po  raz  nie  wiem  który: 
„Giniemy  jak  trawa  na  wzgórzu;    moc  nasza  nie  powraca  nigdy". 

Kiedyindziej  zjawisko  przyrody  nasuwa  poecie  smutną  refle- 
ksyę.  Najczęściej  rodzi  się  ona  na  widok  słońca:  to  słońce,  od  wie- 
ków zachodzące  i  wschodzące  nieprzerwanie  na  nowo,  przypomina 
prawem  kontrastu  znikomość  człowieka.  A  jednak  przyjdzie  dzień, 
kiedy  i  ono  padnie;  a  przeto  wita  je  Carrii  w  „Temorze"  następu- 
jącym hymnem:  „O  sun!  Terrible  is  thy  beauty,  son  of  heaven, 
whan  death  is  descending  on  thy  locks;  when  thou  rollest  thy  va- 
pours  before  thee,  over  the  blasted  host...  How  long  shalt  thou  rise 
on  war,  and  roli  a  bloody  shield  through  heaven?  I  sce  the  death 
of  heroes,  dark  wandering  over  thy  face!...  Roli  on,  thou  careless 
hight!  Thou  too  perhaps,  must  fali".  (Book  II). 

W  szczególności  w  samej  postaci  Ossyana  motyw  znikomości 
wszechrzeczy  wiąże  się  z  motywem  z  przyrody.  Postać  to,  która 
już  w  założeniu  przypomina  biblijnego  Hioba:  oślepły  i  bezwładny 
starzec,  żyje  tylko  wspomnieniem  przeszłości;  to  jefiro  stanowi  ra- 


20  MAKYAN   SZYJKOWSKI 

cyę  jego  żywota,  który  mu  cięży  i  z  którym  radby  już  rozstać  się 
jak  uajprędzej.  „O  tbat  I  could  forget  my  friends"  --  skarży  się  — 
till  my  footsteps  should  cease  to  be  seen!  till  I  come  araong  them 
with  joy;  and  lay  my  aged  limbs  in  the  narrow  house"!  („Con- 
latłi  and  Cuthona").  Rozpamiętywanie  na  zawsze  minionej  a  pełnej 
chwały  doby  rycerskich  czynów,  quorum  magnapars  fu  it,  wy- 
pełnia schyłek  życia  Ossyana  uwym  „smutkiem  radosnym",  o  któ- 
rym sam  mówi,  że  „jest  jako  blady  promień  księżyca,  który  do- 
tyka gęstej  chmury  a  nie  przenika  jej",  zaś  dotknięty  nim  czło- 
wiek „pada  jako  kwiat,  na  który  spojrzało  słońce  z  całą  swą  siłą 
gdy  przeszło  ponad  nim  południe  a  noc  pokryła  go  ciemnością" 
(„Groma"). 

Nie  jest  to  uczucie  jałowe;  przeciwnie  —  plenny  to  smutek: 
z  niego  rodzi  się  pieśń  Ossyana  „of  other  times",  pieśń,  która  na 
chwilę  wypełnia  światłem  nakształt  zachodzącego  słońca  duszę  starca. 
„Czuję  wracającą  radość  młodości"  —  woła  w  takiej  chwili  Os- 
syan  —  „tak  zjawia  się  słońce  na  zachodzie,  kiedy  ślady  jego  świa- 
tła okazały  się  po  burzy;  wzgórza  zielone  podnoszą  swe  zroszone 
głowy;  błękitny  strumień  raduje  się  w  dolinie.  Sędziwy  wój  (hero) 
wyszedł  ze  swej  siedziby,  oparty  na  kiju,  jego  siwe  włosy  błyszczą 
w  świetle".  (Calthon  and  Colmal").  Oto  jest  poetycka  wizya,  którą 
w  duszy  starca  urodziła  myśl  o  przeszłości:  w  ogromnie  charakte- 
rystyczny sposób  smutek  wspomnień,  przeobrażając  się  w  chwilową 
niepamięć  teraźniejszości,  wywołał  obraz  zachodzącego  po  burzy 
słońca  i  na  purpurę  tej  zjawy  słonecznej  rzucił  symbolicznie  syl- 
wetkę starego  rycerza.  W  takiej  też  chwili  rodzi  się  konieczność 
poetyckiego  wyrazu:  ,.The  song  rises,  like  the  sun,  in  my  soul. 
I  feel  the  joys  of  other  times"  („The  war  of  Inis-Thona").  „Przy- 
nieś mi  harfę,  córko  Toscara"  —  woła  Ossyan  do  Malwiny  — 
„przynieś  mi  harfę!  Światło  pieśni  powstaje  w  duszy  Ossyana.  Jest 
ona  podobna  równinie,  kiedy  ciemność  pokrywa  szczyty  dookoła 
a  cień  rośnie  powoli".  Przed  okiem  duszy  ślepego  barda  rozwija 
się  wizya  przeszłości:  wojownicy  gromadzą  się  jak  strumienie  po 
burzy,  których  wzdęte  fale  toczą  się  dumnie  —  Oscar  z  rycerzami 
wychodzi  na  wzgórze  —  nocne  meteory  osiadły  przed  nim  na  wrzo- 
sach, odległy  strumień  głucho  zaszumiał.  Rzadki  powiew  powiał 
poprzez  dęby.  Czerwony  i  mglisty  pół  blask  miesiąca  padł  poza  nim 
na  wzgórze.  Słabe  głosy  dały  się  słyszeć  na  łące.  Oscar  wyciągnął 
swój  miecz!    „Przybywajcie  o  wy  duchy    moich  ojców,    oznajmcie 


OSSYAN   W   POL8CR 


21 


mi  losy  przyszłości".  Ileż  w  przytoczonym  skrócie  ustępu  z  poe- 
matu p.  t.  j,The  war  of  Caros"  nowożytnej  nieomal  plastyki  opi- 
sowej! jak  subtelne  stopniowanie  cieni  i  półcieni,  ażeby  spotęgować 
w  czytelniku  wrażenie  nastroju! 

Cudnym  jest  czar  marzenia;  radosną  jest  droga,  po  której 
„rzeczywistość  się  pomału  w  kraj  przemienia  ideału"  —  tem  smu- 
tniejszvm  być  musi  powrót  do  szarzyzny  bieżącego  życia,  które 
dla  duszy,  zwróconej  w  przeszłość,  żadnej  już  nie  niesie  radości. 
W  takich  chwilach  jakże  beznadziejnie  smutną  jest  dusza  Ossyana! 
I  often  fought"  —  mówi  stary  wojownik  —  and  often  won,  in 
battles  of  the  spear.  But  blind,  and  tearful,  and  forlorn,  I  walk 
with  little  men!"  („Fingal"  Book  III).  „Now  I  fight  no  morę!"  — 
powtarza  w  VI-ej  księdze  „Fingala"  —  „The  fanie  of  my  former 
deeds  is  ceased.  I  sit  forlorn  at  the  tombs  of  my  friends".  „But 
lam  sad,  forlorn.  and  blind"  —  skarży  się  w  IV- ej  księdze  tegoż 
utworu  Mai  winie  —  no  morę  the  corapanion  of  heroes.  Give,  lo- 
vely  maid,  to  me  thy  tears.  I  have  seen  the  tombs  of  all  my 
friends". 

Nie  zawsze  smutek  dni  dzisiejszych  Ossyana  wylewa  się  cichą 
falą  rezygnacyi;  niekiedy  wybucha  on  potężnym  buntem  przeciw 
niezłomnym  prawom  losu.  Pozornie  z  pod  praw  tych  wyłamuje  się 
wiecznie  odmładzająca  się  przyroda,  z  którą  duszę  Ossyana  spajają 
tak  ściśle  nici  wzajemnego  oddziaływania.  Ten  wzajemny  związek 
mikro-  i  makrokosmu  musiał  być  istotnie  bardzo  żywy  w  społe- 
czeństwie pierwotnem,  którego  obraz  dochował  się  rzekomo  w  rap- 
sodach Ossyana.  Świadomość  jednakże  tego  związku  i  silne  jej  za- 
akcentowanie w  poezyi  staje  się  znamienną  własnością  Romanty- 
zmu, który  już  w  teoryi  głosi  nawrót  do  prymitywów. 

Skargi  ossyanicznego  „Weltschmerzu"  odbijają  się  niejedno- 
krotnie echem  wśród  otaczającego  świata  przyrody,  któremu  poeta 
w  ten  sposób  nadaje  personifikacyjny  charakter,  znamię  współczu- 
jącej i  rozumnej  istoty.  Wybuchy  Ossyana  kierują  się  stale  przeciw 
księżycowi  i  przeciw  słońcu.  W  „Dar-Thuli".  zwracając  się  do 
księżyca,  woła  ślepy  bard:  „Hast  thou  thy  hall,  like  Ossian?  Dwel- 
lest  thou  in  the  shadow  of  grief?  But  thou  thyself  shalt  fail  one 
night,  and  leave  thy  blue  path  in  heaven".  Ten  sam  motyw  zostaje 
wspaniale  rozwinięty  w  głośnym  hymnie  do  słońca  w  „Carthonie". 
Jest  to  niewątpliwie  jeden  z  najsilniejszych  ustępów  w  historyi 
poezyi  lirycznej ;  chcę  go  bodaj   w  skróconym  i  możliwie  wiernym 


22  MARYAN  S2YJKOWSKI 

przytoczyć  przekładzie:  O  ty.  który  toczysz  się  w  górze,  krągły, 
jak  tarcza  naszych  ojców  —  skąd  twe  promienie,  o  słońce,  skąd 
twe  światło  wieczne?  posuwasz  się  w  twojej  piękności  potężnej  — 
gwiazdy  kryją  się  poza  sklepienie  niebios  —  księżyc,  chłodny  i  blady, 
zapada  w  falę  zachodnią;  lecz  ty  jedno  poruszasz  się.  Któżby  mógł 
byó  towarzyszem  twojego  biegu?  Dęby  górskie  padają  —  same 
góry  kruszą  się  z  czasem;  ocean  kolejno  wznosi  się  i  opada  — 
sam  księżyc  gubi  się  na  niebiosach  —  lecz  ty  jesteś  zawsze  takie 
samo,  radując  się  rozległością  (in  the  brighlness)  biegu.  Gdy  świat 
zaciemnią  burze,  gdy  toczy  się  piorun  i  leci  błyskawica,  ty  wyglą- 
dasz przez  chmury  w  twej  piękncjści  i  śmiejesz  się  z  burzy  —  (ale 
Ossvan  już  cię  nie  widzi),  ani  gdy  twe  złote  włosy  powiewają  na 
wschodnich  chmurach,  ani  gdy  drżysz  u  bram  zachodu.  —  A  nioże 
i  ty  skończysz  się  i  zaśniesz  w  chmurach,  nie  słuchając  głosu  po- 
ranka (zob.  motyw  „Chanteclera"!).  Raduj  się,  o  słońce,  siłą  twej 
młodości!  Starość  jest  ciemna  i  przykra:  jest  jak  skrzące  światło 
miesiąca,  kiedy  zjawi  się  poprzez  rozdarte  chmury,  a  mgła  leży  na 
wzgórzach:  powiew  z  północy  jest  na  równinie;  pielgrzym  drży 
w  połowie  swej  drogi". 

Cały  ten  przytoczony  ustęp  stanowi  jedną  z  najciekawszych 
i  najpiękniejszych  ilustracyi  właściwości  talentu  Macphersona:  na 
ogólne  tło  bolejącej  duszy  człowieka,  rzucony  mistrzowską  dłonią 
w  krótkich  rysach  cały  splot  zjawisk  z  przyrody,  nad  którenii  gó- 
ruje gorejąca,  potężna  zjawa  słońca.  Pomost  pomiędzy  człowiekiem 
a  przyrodą  stanowi  ów  wybitny  dla  ossyanicznej  poezyi  rys  perso- 
nifikacyjny,  który  już  był  uderzj^ł  Herdera  i  bardzo  trafnie  został 
przez  niego  określony  w  następujący  sposób:  „Ossian  ist  in  Per- 
sonifikationen  Hiobs  Bruder.  Alle  Gegenstande  sind  bei  ihm  per- 
sonificirt,  voll  Leben,  voll  Bewegung  sey's  Wind  und  Welle,  oder 
gar  der  Bart  einer  Distel,  Die  Sonne  ist  ihm  ein  rascher  Jungling, 
der  Mond  ein  Madchen,  der  auch  Sćhwestern,  andre  Monden,  am 
Himrael  gehabt  hat;  der  Abendstern  ein  lieblicher  Knabe^  der 
Kommet  blickt  und  wieder  weggeht"  ^). 


1)  Ten  „hymn  do  słońca"  Ossyana  bywa  zestawiany  z  apostrofa  do  słońca 
szatana  w  „Paradiae  Lost",  z  nstępern  z  „Fausta"  Goethego:  ,,Uoch  scheint  die 
Gottin  Sonne  endlich  wegznsinken"  —  wreszcie  z  ustępem  z  ,, Dzwonu  Zatopio- 
nego" Gerh.  Hauptmanna:  „Urmuttor  Sonne!  deiu  iind  meine  Kinder,  Durch  dei- 
ner  Bruste  Milch  emporgesaugt"  cf.  Sniart  s.  214. 

*)  zob.  Herder  W  erkę  1,  s.  90. 


OS8YAN   W  POLSCE  23 

Końcowy  zaś  moment  tego  hymnu  do  shmoa  stanowi  również 
próbkę  zdolności  operowania  nowoczesnym  nastrojem,  któr}-  w  da- 
nym wypadku  przypomina  iście  Maeterlinkowski  sp(»sób  szkicowa- 
nia myśli,  pozornie  nie  wiążących  się  z  głównym  tokiem  a  jednak 
mających  wewnętrzne  uzasadnienie  i  wid(;ezną  celowcjść  w  kierunku 
wytworzenia  pewnego  rodzaju  nieokreślonej  sensacyi  smutku  i  me- 
lancholijnej zadumy. 

Ostatnim  akordem    harfy    Ossyana   jest    epilog  „Berrathonu'^, 
którym  tak  zachwyca  się  Werther  Goethego,  że  w  godzinę  przed- 
śmiertną z  tego    poematu    zapożycza    frazesów.    Wedle    objaśnienia 
Macphersona  jest    „Berrathon"  łabędzim    śpiewem    celtyckiego  pie- 
śniarza, w  którym  ten  żegna  się  ze   zbyt    długiem    życiem  i  rado- 
śnie wyciąga  ręce  w  stronę  zbliżającej   się  śmierci.  Ukochana  harfa 
Ossyana,    wierna  i   współczująca    towarzyszka   jego    doli    i    niedoli, 
odzywa    się    sama    głosem    żałosnym,    czując,    ze  nadeszła    chwila, 
w  której  ostatnia  pieśń  ma  urodzić  się  na  jej   strunach.     Na  duszę 
ślepego  barda    si^ływa    ostatnia    wizya:    oto  w  chwale    i  majestacie 
jawi  się  na  obłokach    niezłomny    wódz-ojciec    Fingal.   „The  storms 
are  darkening  in  thy  hand"  —  szepcą  zachwycone  wargi  ostatniego 
barda  —   „Thou  takest  the  sun  in  thy  wrath,    and    hidest    him    in 
thy  clouds"^.  Ale  na  widok  opuszczonego  ślepca  rozjaśnia  się  duch 
Fingala:  wtedy    i    słońce  uśmiecha    się    do    niebieskich    równin  — 
strumyk  szemrze  —  krzewy  wychylają  swe  głowy  zielone  na  wiatr 
sarny  skaczą  w  borze.    W  takiej    chwili    odzywa  się  łagodnie  głos 
Fingala:   „Come,  Ossian.  come  away   —  come.  fly  with  thy  fathers 
on  clouds^.    A  na  to  wezwanie    zabłysła  radość  w  duszy  Ossyana 
„Idę,  idę,  o  królu   łudzi!"   —  woła  ku  zjawie.    —   „Zycie  Ossyana 
gaśnie.  Usnę  na  stokach  Mory.    Wiatry,  rozwiewając  mój   włos  si- 
wy, nie  obudzą  mnie  więcej".    „Inni  ludzie  nadejdą.  Ludzie  są  jako 
fale  oceanu;  są  jako  liście  lasu  Morweńskiego;  jedne  porywa  precz 
wichr  szumiąc}',  a  oto  już  drugie    wychylają    swoje    głowy  zielone 
na  wzgórzu".  Wszystko  przemija:    oto  jest   podstawa  smutku  i  za- 
razem całej   filozofii  Ossyana.  Wyrzekł  to  tylekroć  —  powtarza  raz 
jeszcze,  jakby  stały  refren,  w  obliczu  śmierci:    wszystko  pada  pod 
młotem  czasu:  piękność,  męstwo.   „Fingal  himself  departeed".  Pozo- 
stanie jedno;  pozostanie  tak  długo,  aż  nie  wypełni  się  sam  czas:  — 
pozostanie    sława    pośmiertna.    „But    my    famę    shall  remain,    and 
grow  like  the  oak  of  Morven;    whicli    lifts    its    broad    head    to  the 
storm.  and  rejoices  in  the  course  of  the  wind". 


24  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Takie  są   ostatnie    słowa    ślepego    starca,    pieśniarza    „innych 
czasów",  rycerza,  druha  i  najmilszego  syna  sławnego  króla  Fingala. 

Goethe,  objaśniając  w  późniejszych  latach  w  swoich  „Pamię- 
tnikach" przyczynę  zapału,  który  wśród  młodzieży  niemieckiej  obu- 
dziły pieśni  Ossyana,  tłumaczy  ten  objaw  tem,  że  Ossyan  dał  ujście 
skłonnościom  do  tych  „ponurych  rozmyślań,  które  gubią  w  nie- 
skończoność tego,  kto  im  się  odda"  i).  Istotnie;  rys  ten  znamionuje 
bardzo  wybitnie  psychikę  figur  Ossyanicznych  a  w  szczególności 
samą  postać  ślepego  barda,  jak  wykazaliśmy  powyżej;  że  zaś  roz- 
myślania owe,  zaczepiając  punktem  wstępnym  o  przeszłość  odległą, 
biegną  następnie  po  linii,  która  ginie  w  mrokach  nie  dającej  się 
bliżej  oznaczyć  przyszłości  —  sprawia  to  bardzo  silne  zespolenie 
tych  rozmyślań  z  życiem  przyrody.  Rola  przyrody  nie  jest 
zewnętrzną,  akcydentalną  dekoracyą  akcyi  poematów  Macphersona, 
jak  to  się  dzieje  w  nowoklasycznej  poezyi;  również  nie  ma  ona 
nic  wspólnego  z  filozoficzną  koncepcyą  Thomsona  —  uważanego 
pod  tym  względem  za  poprzednika  pieśni  Ossyanicznych  —  który 
w  przyrodzie  widzi  równoległą  i  równorzędną  z  człowiekiem  ema- 
nacyę  siły  najwyższej  i  czci  ją  jako  taką.  Nie  drogą  rozmysłu  kro- 
czy Ossyan  po  rozległych  obszarach  swojego  krajobrazu;  on  czuje 
w  nim  współżycie  z  duszą  człowieka,  podnosi  bardzo  silnie  ten  te- 
lepatyczny związek  i  czyni  zeń,  jak  widzieliśmy,  układową  część 
swojego  „Weltschmerzu".  Jest  to,  jak  oczywista,  zasadniczy  mo- 
tyw romantyzmu,  po  raz  pierwszy  w  Europie  w  tym  stopniu  i  z  taką 
siłą  ekspressyi  rozwinięty. 

Krajobraz  Ossyana  opiera  się  na  tle  przyrody  górskiej,  na 
której  piękno  zwraca  uwagę  również  Rousseau  w  „Nowej  Heloizie". 
Caledonia  (Szkocya),  Erin  (Irlandya)  i  Lochlin  (Skandynawia),  do- 
starczają obszernych  ram,  w  obrębie  których  rozgrywa  się  akcya 
poematów.  Z  niepospolitą  siłą  plastyki  rozwija  poeta  swoje  opisy 
przyrody,  nadając  im  wybitnie  personifikacyjny  charakter.  Stąd 
to  przeważna  część  tych  obrazów  tchnie  cichą  melancholią  lub  na- 
wet posępnym  smutkiem  Jar  górski  o  zboczach  lesistych,  prze- 
rżnięty cicho  szemrzącym  strumieniem  i  oświetlony  jasną  smugą 
księżycowego  światła — na  tem  tle  biała  postać  dziewicy,  płaczącej 
nad  utraconem  szczęściem;  albo  dzikie,  podarte  granie  w  świetle 
błyskawic,  drżące  od  huku  grzmotów  i  odgłosu    śmiertelnej   walki, 


1)  cf.  Texte,  s.  389. 


OSSYAN   W    POLSCE  25 

przebiegające  po  niebie  meteory,  które  rozświecają  blade  twarze 
z  chmurami  płynących  duchów:  takie  byłyby  typowe  okazy  ossya- 
nicznego  sztafażu.  Zwłaszcza  słynne  są  noce  miesięczne  Ossyana, 
ulubione  już  w  dziele  Younofa,  ale  dopiero  przez  Macphersona  do- 
prowadzone do  prawdziwej  maestryi,  którą  zachwycała  się  cała 
Europa.  Słusznie  powiedziano,  że  „żaden  poeta  nie  wyczerpał  tak 
doszczętnie  czaru  nocy  miesięcznej   w  jej   rozmaitości  i  głębi"  ^). 

Dla  przykładu  przytoczę  kilka  ustępów.  W  Cath-Lodzie" 
(duan  I.)  Fingal  wybiera  się  nocą  na  zwiady.  W  świetle  miesiąca 
spostrzega  na  skale  postać  z  rozwianym  włosem,  „like  Loch]in's 
whitebosomed  maids":  jej  kroki  niepewne  —  śpiew  przerywany 
wiatrem;  widać  jak  wznosi  białe  ramiona  ku  górze,  „for  grief  is 
dwelling  in  her  soul".  Jest  to  córka  zabitego  Torcultorna.  której 
w  poświacie  miesiąca  jawi  się  duch  ojca.  Gdzieindziej  („Carthon") 
na  polu  bitwy  rozegrała  się  straszna  tragedya,  znana  zresztą  już 
poezyi  wschodniej  („Rustem  i  Sohrab):  rycerz  Clessamor  zabija 
w  walce,  nie  wiedząc  o  tem,  własnego  syna.  Poznawszy  zapóźno 
straszną  pomyłkę,  rzuca  się  w  rozpaczy  na  ciało  syna.  Na  równi- 
nie zapada  noc  —  cisza  —  nagle  z  poza  nieboskłonu  wychyla  się 
rozpalona  kula  miesiąca  i  ciska  czerwony  blask  na  tragiczną  scenę; 
na  pierwszym  planie  ojciec,  obejmujący  w  głuchej  rozpaczy  sty- 
gnące zwłoki  syna  —  w  dali  połyskujący  mur  znieruchomiałych 
rycerzy  „jak  cichy  gaj,  który  wznosi  głowę  na  Gormalu,  gdy  wia- 
try ustały  a  na  równinę  zeszła  ciemna  jesień". 

Gdzieindziej  znowu  spotykamy  obraz,  pasujący  Macphersona 
na  pierwszego  poetę  ruin.  Gaul  powraca  z  wyprawy  wojennej  do 
pałacu,  w  którym  zostawił  ukochaną  Oithonę.  Tę  jednak  porwał 
pod  nieobecność  Gaula  jego  rywal,  spustoszywszy  paląc:  po  opu- 
stoszałych komnatach  wałęsa  się  blady  miesiąc  • —  wichry  przela- 
tują z  jękiem  —  liście,  z  drzew  opadłe,  pokryły  próg;  pozatem  ci- 
sza i  pustka  („Oithona").  W  innym  poemacie  rozpaczająca  nad 
śmiercią  kochanka  Comala  spostrzega  nagle  jego  postać  i  bierze  ją 
za  wizyę  zmarłego.  Kiedy  jednak  przekonała  się,  że  wieść  o  śmierci 
Hidallana  była  fałszywa,  umiera  z  radości.  Księżyc,  ten  nieodłą- 
czny świadek  najbardziej  dramatycznych  scen  Ossyana,  zjawia  się 
tym  razem,  oświecając  zwłoki  dziewicy.  Ponad  niemi  bardowie 
wznoszą   pieśń    żałobną,    rozpoczynając  i  kończąc   jakby  refrenem: 


1)  cf.  Richter,  s.  143. 


26  MAKYAN  SZyjKOWfiKI 

„Patrz!    meteory  bł3'^szczą  ponad  dziewką!    Patrz!    światło  księżyca 
dźwiga  jej  duszę  (moon-beams  lift  her  soul)"  („Comala"). 

W  przytoczonych  przykładach  księżyc  pełni  funlccyę  punktu 
kulminacyjnego  w  opisie:  związek  jego  z  akcyą  jest  widoczny, 
celowość  użycia  dla  podniecenia  nastroju  uderzająca.  W  tych  no- 
cach księżycowych  Ossyana  tkwi  w  ))ewnym  stopniu  również  zaro- 
dek całej  późniejszej  „Schauerromantik",  za  którą  Macpherson  jest 
w  znacznej  części  odpowiedzialny.  W  podanych  jednakże  wypad- 
kach jest  ta  rola  księżyca  bądź  co  bądź  drugoplanowa,  dekoraty- 
wna,  nie  tworzy  sama  dla  siebie  artystycznego  celu.  Są  jednakże 
w  pieśniach  Ossyana  ustępy  poświęcone  w  pierwszej  linii  opisowi 
zjawiska  przyrody,  a  wśród  nich  na  plan  pierwszy  wysuwa  się 
głośna  w  swoim  czasie  apostrofa  do  „Gwiazdy  wieczornej",  rozpo- 
czj^nająca  „Pieśni  Selmy".  Jest  to  najobszerniej  i  najpiękniej  prze- 
prowadzony obraz  wieczoru  w  utworach  Macphersona.  Po  dniu  bu- 
rzliwym zapada  cichy  wieczór:  wiatr  ustał  —  zdała  dochodzi  szmer 
strumienia  —  płynące  fale  rozbijają  się  o  skałę  odległą  —  ćmy 
wieczorne  kołyszą  się  na  swoich  słabych  skrzydłach  —  brzęczenie 
ich  lotu  słychać  na  polu.  „Czemu  przyglądasz  się  odległe  światło 
(gwiazdy  wieczornej)!  Śmiejesz  się  jednak  i  nikniesz.  Fale  z  rado- 
ścią otaczają  cię  kołem  —  kąpią  twoje  piękne  włosy.  Bądź  zdrów 
cichy  blasku.  Niech  wstanie  światło  duszy  Ossyana".  W  bladem 
tłumaczeniu  Krasickiego  ustęp  ten   brzmi,  jak  następuje: 

Księżyca,  światło  nocy,  co  wschodzisz  nieznacznie, 
Nim  się  blask  twych  promieni  rozpościerać  zacznie. 
I  na  dnie  błekitnawem  wyiskrzać  się  pocznie, 
Aż  się  w  śkleniu  srebrzystem  pokaże  widocznie; 
Cóż  cię  tu  w  te  spokoyne  doliny  przywodzi";* 

Po  burzy,  noc  w  zaciszy  ponurey  nadchodzi, 

Szum  się  morza  uśmierzył,  iuż  wiatry  ustały, 

W  brzeg  skalisty,  bałwanów  szturmem  zapieniały, 

Też  same  lekko  biją  i  nazad  wracaią 

Motyle,  uniesione  wietrzykiem,  igraią: 

Brzęk  się  baków  i  muszek  po  wrzosach  rozchodzi. 

Światło  nocy,  cóż  cię  w  te  doliny  przywodzi? 

Oddalasz  się  i  spuszczasz  coraz  w  twoim  locie. 

W  morze  zapadasz;  wnły  w  radosnym  obrocie 

Wiią  się  wkuło  ciebie,  i  twóy  warkocz  moczą. 

Żegnam  cię,  inż  niknący  spadzistą  ubocza; 

Blask  twój   przestał,  niechay  się  pieśni   moich  zacznie. 

Czuję,  żem  wzruszon   —  wzrasta  —  wyiskrzą  się  znacznie. 


OSSYAN  W   l'()LSCK  27 

Tak  więc  i  w  tym  ustępie  wschodzący  miesiąc  służy  jako 
paralela  do  „wyiskrzającego  się"  blasku  pieśni  w  duszy  Ossyana, 
w  dalszym  zaś  toku  opowiadania  ma  oczom  Golmy,  wyczekującej 
kochanka,  odsłonić  trupy  kochanka  i  brata,  leżące  u  stóp  skały. 

Jakkolwiek  obrazy  nocy  i  wieczoru.  odp(jvviadając  najlepiej  me- 
lancholijnemu kolorytowi  opowiadań  Ossyana,  zdarzają  się  najczę- 
ściej, to  jednak  znajdzie  się  tu  i  ówdzie  w  kilku  rysach  nakre- 
ślony opis  wschodu  i  zachodu  słońca.  I  tak  np.  akcya  6-ej  księgi 
„Fingala"  zaczyna  się  o  wschodzie:  „High  Cromla*s  head  of  clouds 
is  grey.  Morning  trembles  on  the  half-enlightened  ocean.  The  blue 
mist  swims  slowly  by,  and  hides  the  sons  of  Inis-fail".  Opowiada- 
nie o  „Carricturze"  rozpoczyna  inwokacya  do  zapadającego  w  mo- 
rze słońca,  którą  śpiewa  bard  Ulin:  „...Golden  —  haired  son  of 
the  sky . . .  the  waves  come  to  behold  thy  beauty.  They  lift  their 
trembling  heads.  They  see  thee  Iovely  in  thy  sleep;  they  shrink 
away  v»'ith  fear". 

Zresztą  jednak  „syn  nieba"  pojawia  się  w  poezyi  ossyanicznej 
jako  środek  opisowy  bardzo  rzadko  —  rola  słońca  łączy  się  czę- 
ściej z  „Weltschmerzem"  Ossyana  w  sposób  wskazań}^  powyżej. 
W  charakterze  zaś  ossyanicznego  kolorytu  leży  półcień  lub  mrok. 
a  jeśli  światło  dnia,  to  szare,  mgliste,  zazwyczaj  w  późną  jesień, 
ulubioną  porę  akcyi  tych  poematów. 

Podniesione  powyżej  znamienne  cechy  pieśni  Ossyana  zostały 
szczęśliwie  uchwycone  i  w  wersyi  Smitha,  którą  za  pośrednictwem 
przekładu  Letourneura  znano  i  u  nas.  Ossyaniczna  helioracya  w  po- 
łączeniu z  nastrojem  melancholijnym  wytworzyła  kilka  analogicz- 
nych hymnów  do  słońca;  jeden  z  takich  hymnów,  położony  u  wstępu 
do  poematu  p.  t,  „Trathal",  opatruje  Smith  w  nocie  następującą 
uwagą:  „It  was  naturel  for  sightless  Ossian,  as  well  as  for  Milton, 
to  make  freąuent  adresses  to  this  luminary"  ^).  W  tym  też  duchu 
powstał  piękny  monolog  Ossyana  w  „Gaulu",  który,  łącząc  motyw 
słońca,  melancholii  i  opuszczonych  ruin,  stanowi  typową  próbkę 
ossyanicznej  poezyi.  „Lubię  błądzić  sam"  —  mówi  Ossyan  —  nS^J 
wszystko  jest  ciemne  i  spokojne.  Ciemność  nocy  jednoczy  się  ze 
smutkiem  duszy  mojej...  O  słońce!  oszczędzaj  twych  promieni. 
Jak  król  Morwenu,  rozrzutne  jesteś  w  twoich  dobrodziejstwach.  Czyż 
nie  wiesz,  że  kiedyś  światło  twoje    może  zagasnąć   tak^    jak  jego? 


')  Smith  John,  Galie  Antiąuities.  Edinburgh  1780,  s.  267. 


28  MAUYAN  SZYJKOWSKI 

Oszczędzaj  ogni,  które  rozpalasz  tysiącami  w  twym  ażurowym  pa- 
łacu, gdy  idziesz  spocząć  poza  ciemną  bramę  zachodu ...  Morwenie, 
czemuż  światła  twoje  zagasły...  Pałace  twoje  padły  w  gruzy  i  te- 
raz otacza  je  cień  śmierci . . .  Nie  słychać  więcej  śpiewu  bardów 
i  harf  koncertu...  Szukam  Selmy:  spotykam  zwalone  i  splątane 
głazy,  kędy  rosną  krzewy  i  zioła  bezpłodne.  Powiew  wichrów  no- 
cnych wstrząsa  łodygą  samotnego  ostu,  który  ugina  się  pud  cięża- 
rem rosy.  Sowa  krąży  dookoła  moich  białych  włosów.  Daniel,  leżąc 
na  swem  z  mchu  legowisku,  budzi  się  na  jej  krzyki  i  podskakuje 
bez  obawy,  gdyż  widzi,  że  to  nikt  inny,  tylko  stary  Ossyan"  ^). 

Powieściowy  wątek  opowiadań  Ossyana  nie  tworzy  jednolitej 
zwartej  akcyi.  Jest  to,  wzorem  średniowiecznych  romansów  rycer- 
skich, cykl  podań  o  czynach  króla  Morwenu,  Fingala,  i  jego  towa- 
rzyszy, o  bardzo  luźnym  związku  wewnętrznym,  opartym  często- 
kroć jedynie  na  powtarzających  się  postaciach  głównych  bohate- 
rów. Podstawa  fabuły  tych  powieści  poetyckich  opiera  się  zasa- 
dniczo o  dwa  motywy,  które  łączą  się  nieraz  wzajemnie:  motyw 
walki  i  motyw  miłości.  Nie  uważamy  za  wskazane  rozbierać  tutaj 
szczegółów,  w  jaki  sposób  rozprowadza  poeta  oba  te  wątki;  pra- 
gniemy tylko  wskazać  te  rysy,  które  zostały  następnie  wciągnięte 
do  stanu  posiadania  poezyi  romantycznej. 

I  tak,  do  bardzo  pospolitych  pomysłów  fabularnych  Macpher- 
sona  należy  przebranie  dziewicy  w  szaty  męskie,  zazwyczaj  w  zbroję 
młodego  rycerza.  Zwykle  pomysł  ten  wypływa  z  erotycznych  po- 
budek i  stanowi  główny  szkielet  całej  konstrukcyi  opowiadania. 
W  „poemacie  dramatycznym"  p.  t.  „Comala"  —  tytułowa  boha- 
terka, zakochawszy  się  w  Fingalu,  towarzyszy  mu  w  jednej  z  wy- 
praw w  przebraniu  męskiem.  oczekując  na  pobliskiem  wzgórzu 
wieści  o  wyniku  walki.  Jednakże  odrzucony  poprzednio  wielbiciel 
poznał  był  mimo  przebrania  Comalę  i  zmyśla  przed  nią  śmierć 
wodza;  kiedy  zaś  zjawił  się  Fingal.  dziewica,  przekonawszy  się,  że 
nie  ma  do  czynienia  z  duchem,  umiera  z  radości.  W  „Carricturze" 
Utha,  w  zbroi  młodego  rycerza,  towarzyszy  w  walce  kochankowi  — 
a  podobnież  Crimora  stoi  u  boku  Cormala.  stając  się  mimowoli 
sprawcą  tragicznej  śmierci  ukochanego.  W  „Colna-Donie"  boha- 
terka, chcąc  wypróbować  miłość  Toscara,  przebiera  się  w  zbroję 
i  oznajmia    Toscarowi,    że    Colna    ucieka    z    młodvm    królewiczem; 


»)  cf.  Smith,  s.  152—153. 


OSSYAN  W  POLSCE  29 

Toscar  postanawia  bezzwłocznie  rzucić  się  w  pościg  i  chce  od  zna- 
jomego rycerza  pożyczyć  zbroi  —  gdy  w  tem  wylania  się  z  pod 
niej  „pierś  dziewicza  biała,  jak  łono  łabędzie,  wznoszące  się  maje- 
statycznie na  szybko  płynących  falach".  Gdzieindziej  Colmal,  po- 
cząwszy miłość  do  pojmanego  Calthona,  ułatwia  mu  ucieczkę 
i  w  zbroi  rycerza  chroni  się  z  ukochanym  na  zamku  Fingala 
(„Caltbon  and  Colmal").  W  innym  poemacie  mistyfikacya  wyja- 
śnia się  aż  pod  sam  koniec,  kiedy  z  pod  zbroi  rzekomego  Cathlina, 
który  przybył  do  Fingala  z  prośbą  o  pomoc  przeciw  zabójcy  swo- 
jego ojca  —  okazuje  się  postać  córki  zabitego,  pięknej  Lanul  („Ca- 
thlin  of  Clutha").  Motyw  z  „Colna-Dony"  powtarza  się  w  Il-iej  księ- 
dze „Fingala".  Galwina,  chcąc  wypróbować  miłość  Connala,  przy- 
biera zbroję  męską  —  powoduje  to  jednak  tragiczne  nieporozumie- 
nie: Connal  bierze  młodeofo  rycerza  za  zazdrosneo^o  Grumala  i  za- 
bija  go  strzałą.  W  księdze  VI-ej  tegoż  poematu  opowiada  bard 
UUin  o  przebraniu  się  Inibaki  w  zbroję  wojownika  i  wyzwaniu 
Trenmora,  którego  pokochała,  do  walki.  Gdzieindziej  mężna  dzie- 
wica towarzyszy  w  zbroi  rycerza  zgrzybiałemu  ojcu  w  ostatniej 
jego  walce  („Dar-Thula").  Podobnież  młody  towarzysz  Cathmora, 
nie  odstępujący  go  w  walce,  to  zakochana  w  nim  Sul-Malla  („Te- 
mora"  Book  II,  IV,  VI).  Nie  wie  o  tem  zrazu  nawet  sam  Cath- 
mor.  idący  do  śmiertelnej  walki  z  Fingalem,  od  której  napróżno 
usiłuje  go  powstrzymać  piękna  i  pełna  poświęcenia  dziewica. 

Jak  widać,  ten  częsty  pomysł  Ossyana  w  liczn3"ch  swoich 
waryantach  odbił  się  wdzięcznem  echem  w  europejskim  Romanty- 
zmie; był  bowiem  sam  w  sobie — „romantycznym":  roztwierał  sze- 
rokie pole  dla  lirycznego  patosu  i  stwarzał  gotowy  typ  dziewicy 
pięknej  (oczywiście),  kochającej  i  ofiarnej.  Można  go  było  przytem 
rozciągać  w  tę  lub  ową  stronę,  można  było  w  utworach  drugorzę- 
dnych romantyków  wyzyskiwać  dowolnie  „sensacyjność"  pomysłu, 
przedłużać  mistyfikacyę  i  drażnić  przez  to  ciekawość  czytelnika. 
To  też  z  powieściowych  konceptów  Macphersona  —  ten  bodaj  wła- 
śnie zjednywa  sobie  największą  popularność. 

Niewątpliwie  mniej  rozgłosu  zdobyły  te  wątki  opowiadań  Os- 
syana, które  rozsnuwają  się  dookoła  postaci  kaledońskich  bardów — : 
jakkolwiek  postaci  te  należą  do  najbardziej  charakterystycznych 
i  najlepiej  pod  względem  poetyckim  pomyślanych  w  poezyi  Mac- 
phersona. Rola  barda  jest  w  pieśniach  Ossyana  bardzo  wybitna 
i  bardzo  wielostronna:  jest  on  żywym,  uświęconym  piastunem  kun- 


30  MARYAN  8ZVJKOWSKl 

sztu  Śpiewaczego,  mającego  tak  wysoką  wartość  i  znaczenie  wśród 
celtyckiego  rycerstwa  —  a  pozatem  pełni  funkcye  dyplomatyczne, 
spieszy  z  wypowiedzeniem  wojny,  zwiastuje  pokój  i  zaprasza  w  go- 
ścinę. Postać  to  czcigodna,  na  którą  podnieść  rękę,  równałoby  się 
zbrodni  świętokradztwa;  nawet  okrutny  Cairbar,  cbociaż  rozkazał 
zamknąć  bardów  w  jaskini,  obawiał  się  „to  streteb  his  sword  to  the 
bards.  though  his  soul  was  dark".  —  Cathmor  zaś  polecił  natych- 
miast przywrócić  im  wolność,  gdyż  „...tbey  are  the  sons  of  futurę 
times.  Their  voice  shall  be  heard  in  other  years;  after  the  kings 
of  Temora  have  failed"  („Temora"  Book  I).  Ta  koncepcya  potęgi 
i  czaru  pieśni  stanowi  też  niewątpliwie  jeden  z  najpiękniejszych 
rysów  Ossyana,  „Pieśni  bardów"  —  mówi  pięknie  jeden  z  boha- 
terów Ossyana  (Cuthullin)  —  „są  dla  mnie  jak  chłód  rosy  poran- 
nej na  wzgórzu  kozic,  gdy  słońce  okazało  się  na  jego  zboczach, 
a  niebieskie  jezioro  spoczęło  w  dolinie".  („FingaP  Book  III).  Ta 
pieśń  jest  niezbędną  towarzyszką  Fingalowego  rycerza  w  życiu  — 
a  nawet  po  śmierci:  ona  opiewa  zwycięstwo,  podnieca  do  walki 
osładza  ból  i  stratę,  przeno.si  podczas  długich  wieczorów  myśl  w  da- 
wno minione  czasy,  brzmi  przy  stole  biesiadnym  —  a  wreszcie  po 
śmierci  umożliwia  spokój  duszy,  którego  koniecznym  warunkiem 
jest  odśpiewanie  elegii  żałobnej  (zob.  „Temora"  Book  II,  toż  „Con- 
lath  and  Cutbona").  Nieraz  też  dla  podniesienia  efektu  rozpoczyna 
lub  kończy  poemat  pieśń  bardów  —  zaś  „Pieśni  Selmy"  mają  być 
w  całości  utworem  barda,  który  na  dorocznym  turnieju  śpiewaczym 
został  przez  króla  wyróżniony. 

Pieśniom  bardów  towarzyszy  nieodłącznie  dźwięk  harfy.  In- 
strument ten  ma  w  poematach  Ossyana  całkiem  szczególne  znaczenie. 
Używa  go  poeta  stale  jako  materyalnego  symbolu  samej  pieśni, 
nadając  mu  wybitnie  per.sonifikacyjny  charakter.  Harfa  Ossyana 
staje  się  cndowną.  nieomal  żywą  istotą,  do  której  zwraca  się  w  li- 
cznych inwokacyach,  czcząc  utajoną  w  niej  moc  pieśni.  A  pozatem 
tkwi  w  niej  pierwiastek  proroczy:  ilekroć  śmierć  zagraża  znako- 
mitemu rycerzowi,  struny  harfy  drgają  jękiem  żałosnym  Słyszy 
ten  płacz  harfy  Ossyan  w  przededniu  śmierci,  odzywa  się  on  w  „Te- 
morze"  (Book  I),  wieszcząc  skon  Cormaca.  Tamże  zwraca  Mac- 
pherson  uwagę  w  nocie  na  tę  cudowną  właściwość  harfy  bardów, 
pisząc:  „That  prophetic  sound  mentioned  in  other  poems,  which  the 
harps  of  the  bards  emitted  before  the  death  of  a  person  worthy 
and  renowned". 


OSSYAN  W   POl-SCE  31 

Ale  najpełniej  rozwinięty  obraz  nastrojowy  utworzy!  pomysł 
ten  w  poemacie  p.  t.  Dar-Thula.  Fiugal  siedzi  przy  uczcie  w  pa- 
łacu swoim  w  Selmie,  nie  wie  nic,  że  w  tej  chwili  stacza  śmier- 
telną walkę  w  Iriandyi  młody  bohater  Nathos.  „The  wind  was 
abroad  in  the  oaks.  The  spirit  of  the  mountain  roared.  The  blast 
came  rustling  through  the  hall,  and  gently  touched  my  (sc.  Ossian) 
harp.  The  sound  was  mourful  and  Iow,  like  the  song  of  the  tomb. 
Fingal  heard  it  the  first.  The  crowded  sighs  of  his  bosom  rosę. 
„Some  ofmy  heroes  are  Iow",  said  the  grey-haired  king  of  Morven. 
„I  hear  the  sound  of  death  on  the  harp.  Ossian.  touch  the  trem- 
bling  string.  Bid  the  sorrow  rise.  that  their  spirits  may  fly  with 
joy  to  Morven's  woody  hills!"  I  touched  the  harp  before  the  king; 
the  sound  was  mournful  and  Iow". 

Na  osobną  uwagę  zasługuje  świat  duchów  Ossyana:  w  nim 
bowiem  tkwi  w  znacznej  części  ziarno  późniejszej  „Schauerroman- 
tik~.  która  wiele  pomysłów  Macphersona  przyjęła  za  swoje,  potę- 
gując za  ich  pośrednictwem  nastrój  grozy,  już  widocznie  w  poezyi 
ossyanicznej  występujący,  jednakże  bez  karyliaturalnego  nadużycia^ 
O  mitologii  w  pieśniach  Ossyana  mówi  dr.  Blair,  że  jest  ona  „mi- 
tologią natury  ludzkiej";  opiera  się  bowiem  „na  wierzeniach  ludo- 
wych, wspólnych  wszystkim  wiekom  i  wszystkim  krajom  i  właści- 
wym każdej  formie  religijnej,  dotyczącej  zjawienia  się  duchów 
zmarłych".  „Machina  cudowna  Homera"  —  wywodzi  w  dalszym 
ciągu  tenże  najstarszy  komentator  Ossyana  —  j^jest  zawsze  miła 
i  zabawna;  daleka  jednak  od  uszanowania  swojej  własnej  godności... 
Natomiast  machina  cudowna  Ossyana  zachowuje  swą  godność  w  ka- 
żdym wypadku.  Jest  to  coprawda  godność  ponura  i  straszna;  lecz 
taka  właśnie  jest  na  swojem  miejscu;  bowiem  odpowiada  kierun- 
kowi i   duchowi  poezyi  (sc.  Ossyana)"  i). 

System  duchów  Ossyana  był  w  literaturze  europejskiej  zu- 
pełną nowością  '^);  nie  ma  on  nic  wspólnego  ani  z  mitologią  klasy- 
czną, ani  z  feerycznym  światem  Pope'a  —  po  analogię  trzebaby 
chyba    sięgać     do    skandynawskiej    Eddy.     Duchy    Ossyana    biorą 


1)  1.  c.  s.  76. 

*)  Zob.  Thurnan  C,  die  Geister  in  der  englischen  Literatur  des  XVIII. 
Jahrhunderts.  Ein  Beitrag  zar  Geschichte  der  Romantik".  „Palaestra"  LV, 
Berlin  1906. 


32  MARYAN  S/OYJKOWSKI 

czynny  udział  w  akcyi,  pozostają  w  stałym  związku  z  ludźmi,  oży- 
wiają pusty  krajobraz,  tworzą  element  retoryczny  w  mowach  po- 
staci ossyanicznych.  Przebywają  w  miejscach  ustronnych,  w  jaski- 
niach wzgórz  ojczystycłi.  Po  śmierci  snują  się  w  gęstej  mgle,  jaka 
wznosi  się  ponad  jeziorem  Lego,  dopóki  nie  wyzwoli  ich  stamtąd 
pieśń  żałobna  —  poczem  płyną  z  miejsca  na  miejsce  z  wiatrem 
i  chmurą,  w  otoczeniu  gęsto  padających  meteorów.  Oczom  śmier- 
telnym jawią  się  w  mglistych,  rozpływających  się  sylwetkach, 
w  szarej  opończy  z  mgły  i  obłoków,  z  mieczem  w  ręku,  który  two- 
rzy na  pół  zagasły  meteor.  Są  to  widma  bezsilne,  które  mogą  uledz 
nawet  zranieniu.  Drżące  ich  ręce  i  gł(js  („trembling")  —  łzy  spa- 
dają po  bladem  licu  —  ręka  wskazuje  często  śmiertelną  ranę  (np. 
The  Death  of  Cuthulin).  Tylko  duchy  kobiet  „retained  (their) 
beauty"  —  wedle  uwagi  Macphersona  —  „and  transported  themsel- 
ves  from  place  to  place,  with  that  gliding  motion  which  Homer  as- 
cribes  to  the  gods". 

W  życiu  zagrobowem  zachowują  dusze  ziemskie  prz3'jemno- 
ści:  otulone  mgłą,  ścigają  niedźwiedzia  i  strzelają  doń  z  łuków  po- 
wietrznych. Zdolne  są  również  do  ziemskich  uczuć  miłości  i  nie- 
nawiści, gdyż  troszczą  się  o  los  przyjaciół,  a  radują  na  grobach 
wrogów.  Znając  przyszłość,  gromadzą  się  nocą  ponad  miejscem,  na 
którem  ma  ktoś  umrzeć;  nocą  również  porozumiewają  się  ze  śmier- 
telnymi, bądź  to  w  sennych  marzeniach,  bądź  wprost  przemawiając 
w  poszumie  wichru  i  wychylając  blade  twarze  z  poza  chmury  albo 
krwawego  promienia.  Raz  nawet  widmo,  powstawszy  z  jeziora,  pły- 
nie poprzez  cichą  równinę,  podparte  własnym  cieniem  i  w  pobliżu 
pałacu  Selmy  opada  deszczem  krwi,  zapowiedzią  krwawego  boju 
(„Carthon"). 

Są  duchy  złe  i  dobre;  pierwsze  pokazują  się  tylko  nocą.  dru- 
gie i  we  dnie,  niosąc  ludziom  troskę  lub  pociechę.  Każdy  człowiek 
ma  swojego  „attendig  spirit",  który  zjawia  się  mu  przed  śmiercią 
w  tej  pozycyi,  w  której  ma  skonać.  A  przytem  ich  silne  okrzyki 
są  zapowiedzią  śmierci,  a  od  gwałtownych  ich  ruchów  dźwięczą 
harfy.  Do  bardzo  częstych  zjaw  należy  wizya  kochanka  z  zapowie- 
dzią śmierci  pozostałej  przy  życiu  dziewicy  (np.  Carric-Thura)  — 
lub  odwrotnie  (n.  p.  Temora,  book  VIII);  podobnież  zabity  bo- 
hater odwiedza  we  śnie  żonę  (Temora,  III),  ojciec  córkę  (Te- 
mora V).  W  wirze  wichru  na  powierzchni  rzeki  spostrzega  matka 
ducha   syna,    który    poległ  (Temora  V).    Duch    Aida  jawi    się  ko- 


OSSYAN   W   POLSCE  33 

chance  Lormie.  „like  a  water}'  beam  of  feeble  light;  wben  the 
moon  rushes  sudden  from  between  two  clouds  and  the  rnid-ni^ht 
shower  is  on  the  field";  „and  the  soul  of  Lorma  come  on  a  feeble 
beam;  when  thou  liest  down  to  rest,  and  the  moon  looks  into  the 
eave"  („The  Battle  of  Lora").  Podobnież  brat  zjawia  się  bratu  z  za- 
powiedzią śmierci  („Temora"  IV).  Fingal  spostrzega  ducha  Agan- 
dekki,  który  żali  się,  że  król  Morwenu  tylu  c/łonków  jej  narodu 
pozbawił  życia  („Fingal"  IV).  W  świetle  bł3'skawic  zwiastuje  To- 
scarowi  duch  ojca,  że  ktoś  z  jego  pokolenia  padnie.  Nie  brak  ró- 
wnież motywu  zemsty:  duch  Colmara,  pokazując  swoje  rany,  jawi 
się  bratu,  żądając  pomsty  (Calthon  and  Colma);  Gaul,  szukając  na- 
próźno  porwanej   narzeczonej,  widzi  wizyę  jej   śmierci  (Oithona). 

Wreszcie  ostrzegaią  duchy  przed  groźnem  niebezpieczeństwem: 
np.  duch  Crugala  (Fingal  II),  Ewerellina  (Fingal  IV),  Trenmora 
(Cathlin  of  Clutha).  Ten  ostatni  zjawia  się  powtórnie  w  tymże  sa- 
mym celu  w  poemacie  p.  t.  The  war  of  Caros;  przypływa  z  chmurą, 
ma  na  sobie  płaszcz,  tkany  ze  mgły  Lano,  która  niesie  śmierć  lu- 
dziom —  w  ręku  dzierży  zamiast  miecza  zielony,  na  pół  zgasły 
meteor.  Twarz  jego  ciemna  i  bezkształtna  —  n^^^Y  ^^zy  przemó- 
wił i  po  trzykroć  zajęczał  wicher  nocny". 

Jak  obszerne  pole  dla  romantycznej  wyobraźni  otwierał  świat 
duchów  Ossyana,  ile  dostarczył  nęcących  wątków  i  motywów  — 
nie  trudno  sobie  wyobrazić.  Jak  już  Blair  zauważył,  charakter  tej 
mitologii  był  doskonale  dostosowany  do  nastroju  całego  dzieła; 
ona  to  właśnie  potęgowała  ten  nastrój,  dostarczała,  łącznie  z  dziką 
sceneryą  górską  i  melancholią  duszy  ślepego  barda,  tych  barw  po- 
nurych, w  których  tak  lubował  się  Romantyzm.  Jako  rzekomo  cel- 
tycka spuścizna  ludowej  poezyi,  przekazana  w  ustnej  tradyc^n  cza- 
som przyszłym,  stanowiła  mitologia  Ossyana  jakby  rodzaj  literackiej 
kontraband}',  którą  przepuścić  musieli  celnicy  Neoklasycyzmu,  nie 
przypuszczając,  jak  płodne  będą  jej  skutki  i  jak  doniosły  wpł3^w 
wywrze  na  wzrost  zarówno  szlachetnych  jak  i  zniekształconych  pło- 
nek romantycznych,  które  niewątpliwie  silne  uczucie  dreszczu,  wy- 
wołane wizyami  Ossyana,  zastąpiły  świadomie  sensacyą  strachu 
i  obrzydzenia   „Schauerromanów", 

Koncepcya  duchów  Macphersona,  której  nie  zna  w  samej  rze- 
czy poezya  celtycka,  wprowadziła  do  literatury  całkowicie  nową 
machinę  cudowną,  opartą  w  pewnym  stopniu  na  szkockiej  tradycyi 
ludowej.   W  głównym  swoim  zarysie    była  zbyt    oryginalną,  ażeby 

Rozprawy  Wydziaia  filolog.  T.  LII,  3 


34  MARYAN  8ZYJK0WSK1 

można  ją  bez  widocznych  znamion  plagiatu  naśladować ;  za  to 
w  szczegółach  uż^^źniła  obficie,  jak  powiedziano,  ruń  romantycznej 
fantazyi.  Że  tkwią  w  niej  elementy  szkockiego  folkloru,  dowodzi 
tego  wspomniana  -,Oda"  Collinsa,  napisana  wprawdzie  wcześniej, 
aniżeli  poematy  Macphersona  (w  1749  r.),  ale  drukiem  ogłoszona 
dopiero  po  nich  (1788  r.).  Wiersz  ten  poprzedza  charakterystyczna 
przedmowa  autora  pod  adresem  przyjaciela,  jadącego  do  Szkocyi, 
zawierająca  zachętę,  ażeby  opiewał  tych  „whose  sight  such  dreary 
dreams  engross,With  their  own  vision  oft  astonish'd  droop"  —  i  ażeby 
w  dalszym  ciągu  opowiedział,  jak  to  zjawia  się  żonie  ze  skargą 
duch  wieśniaka,  którego  zwabił  demon  wody  Kelpie,  jak  o  północy 
duch}'  królów  opuszczają  swoje  groby  etc.  Macpherson  jakby  usłu- 
chał tego  wezwania:  zużytkował  wątki  ludowej  baśni,  nadał  im  wy- 
raz artystyczny  i  przystosował  do  ogólnego  charakteru  całego  dzieła, 
wrzekomej  spuścizny  śpiewaka  „of  other  times". 

W  ten  sposób  powstaje  —  wedle  Th ilrnaua  —  trzeci,  nowy  świat 
duchów  w  literaturze  europejskiej  XVIII  wieku:  oprócz  autenty- 
cznego (t,  j.  klasycznego)  i  germańsko-pogańskiego  —  ossyaniczny. 
Mitologia  klasyczna  w  poezyi  tego  czasu  tworzy  czysto  zewnętrzną 
dekoracyę,  bez  bliższego  związku  z  duszą  człowieka:  świat  duchów 
Ossyana  stanowi  część  składową  wewnętrznej  strony  jego  bohate- 
rów i  budzi  głębokie  wrażenie  nastroju  —  trzeci  wreszcie  system 
mitologiczny,  przyjęty  przez  Shakespeare'a,  obudzą  strach  i  grozę. 
Pozwalam  sobie  jednakże  zauważyć,  że  tego  rodzaju  dystynkcya 
obu  tych  ostatnich  światów  może  być  ledwo  w  teoryi  i  to  z  tru- 
dnością utrzymana;  w  praktyce  bowiem  poezya  romantyczna  utoż- 
samia niewątpliwie  zasadniczy  ton  zarówno  Shakespeare'owskiej  jak 
i  Ossyanicznej  mitologii.  Pod  względem  pierwszeństwa  Ossyan  na 
długie  lata  wyprzedza  w  Europie  Shakespeare'a,  którego  systemowi 
duchów  sam  naprzód  toruje  drogę,  tworząc  następnie  wraz  z  auto- 
rem  „Snu  nocy  letniej"  jednolitą  antytezę  mitologii  klasycznej. 

Podobnie  jak  treść  opowiadań  Ossyana  zawiera  szereg  nowych 
i  żywotnych  dla  epoki  romantycznej  elementów  —  tak  i  forma, 
w  jakiej  te  pieśni  się  pojawiły,  odbiega  daleko  od  szablonu,  uświę- 
conego powagą  mistrzów  pseudoklasycznej  szkoły.  Formę  tę  sta- 
nowi proza  rytmiczna,  będąca  wyraźnie  pod  wpływem  poezyi  he- 
brajskiej, stanowiącej,  jak  wiadomo,  również  jeden  ze  wzorów  lite- 
rackich, któremu  renesans  romantyczny  przywrócił  należne  znacze- 
nie.   I  pod  tym  względem  literatura  angielska  wyprzedza  piśmien- 


OSSYAN   W   l'OLSCE  35 

nictwo  kontynentu;  w  1753  roku  ogłasza  biskup  Londy-nu,  Robert 
Lowth  stybstykę  hebrajską  p.  t.  De  sacra  Poesia  Hebraeorum  Prae- 
lectiones  Acadeniicae  —  które  to  dzieło  w  pierwszej  linii  oddzia- 
łało na  Macphersonai).  Cenne  uwagi  o  właściwościach  stylu  pieśni 
Ossyana  znajdują  się  już  w  rozprawie  Blaira:  kilkakrotnie  podnosi 
on,  że  styl  ten  jest  „alWays  rapid  and  vehement",  że  zdolność  opi- 
sową posiada  Ossyan  w  wybitnej  mierze,  że  w  opisacłi  swoich  jest 
zawsze  zwięzły  (concise)  i  prosty  oraz  że  prostota  ta  dodaje  wiele 
uroku  całej  jego  poezyi.  „We  met"  —  wywodzi  —  „with  no  affe- 
cted  ornaments;  no  forced  rafinement;  no  marks.  either  in  style 
or  thought.  of  a  studied  endeayour  to  shine  and  sparkle.  Ossian 
appears  everywhere  to  be  prompted  by  his  feelings;  and  to  speak 
from  the  abundance  of  his  heart"  ^).  Dłuższy  ustęp  poświęca  Blair 
figurze  porównania,  które  w  zadziwiającej  obfitości  pojawia  się  w  pie- 
śniach Ossyana.  Szybko  dostrzeżono  pewną  monotonię  i  jednostaj- 
ność,  jaką  zbyt  częste  użycie  tego  środka  ornamentacyjnego  spowo- 
wodowało.  Wal  pole  drwił  sobie,  że  z  wielkim  trudem  starał  się 
zapamiętać  „w  jak  różnorodny  sposób  wojownik  przypomina  księ- 
życ lub  słońce,  skałę,  lwa,  albo  ocean"  ^).  A  jednakże  w  tvch  po- 
równaniach Ossyana  właśnie  rozlewa  się  w  całej  pełni  romantyczne 
poczucie  przyrody,  w  nich  okazał  się  Macpherson  mistrzem  muzy 
epicko-lirycznej.  Dobrze  zrozumiał  to  Blair,  który  w  ten  sposób 
określa  materyał  porównawczy  Ossyana:  „The  sun,  the  moon,  and 
the  stars,  elouds  and  meteors,  ligthuing  and  thunder,  seas  and  wha- 
les,  rivers,  torrents,  vinds,  ice,  rain,  snów,  dews,  mist,  fire  and 
smoke,  trees  and  forests,  heath  and  grass  and  flowers,  rocks  and 
mountains,  musie  and  songs,  light  and  darkness,  spirits  and  ghosts; 
these  form  the  circle  within  which  Ossian's  comparisons  generally 
run.  Some,  not  many,  are  taken  from  birds  and  beasts;  as  eagles, 
sea-fowl,  the  horse,  the  deer,  and  the  mountain  bee;  and  a  very 
few  from  such  operations  of  art  as  were  then  known". 

Dla  przykładu  przytoczę  kilka  obrazów  porównawczych,  za 
których  pośrednictwem  kreśli  poeta  piękność  kobiety,  czerpiąc 
w  tych  wypadkach    materyał    porównawczy  stale  ze  zjawisk  przy- 


*)  Zob.  Drechsler  W.,    Der   Stil  des  Macphersonschen  Ossian.  Diss.  Ber- 
lin 1904. 

»)  1.  c.  B.  94. 

>)  cf.  Texte  s.  387. 

3» 


36  MARYAN  S/.YJKOWSKI 

rody.  Strina-Dona  w  „Cath-Lodzie"  (Duan  II)  ma  „piersi  bielsze 
nad  łabędzie  i  nad  pianę  morza,  oczy  wielkie  —  gwiazdy  światła 
twarz  —  tęcza,  ciemny  włos  spada  jak  płynące  chmury".  Bli- 
źniaczo pod(;bny  jest  portret  Moimy  („Carthon'^):  „Her  breasts 
were  like  foam  on  the  wave,  and  l)er  eyes  like  stars  of  light: 
her  hair  was  dark  as  the  raven's  wing";  duch  jej.  który  zjawia  się 
Clessamnrowi  „came  through  the  dusky  night.  along  the  murmur 
of  Lora;  she  was  like  the  new  moon,  seen  tbrought  the  gathered 
mist;  when  the  sky  pours  down  its  flaky  snów.  and  the  world  is 
silent  and  dark'^.  Oczy  Oiny  „to  były  dwie  gwiazdy",  patrzące 
wdał  poprzez  nawałnicę  (Oina-Morul);  podobnież  oczy  Colny  „...were 
rolling  stars;  her  arms  were  white  as  the  foam  of  strearas.  Her 
breast  rosę  slowly  to  sight.  like  ocean's  heaving  wave.  Her  soul 
was  a  stream  of  light"  (Culna  dona).  Córka  zabitego  w  bitwie 
króla  Suran-Dronlo  płynie  rzeką  w  łodzi:  jej  włos  rozpuszczony,  oczy 
ciskają  płomienie  —  białe  ramię,  z  włócznią  w  dłoni,  wyciągnięte 
naprzód;  wysoko  wzniesiona  pierś  biała  „jak  piana  wodna,  kolejno 
podnosząca  się  pomiędzy  skałami,  piękna,  ale  straszna  dla  maryna- 
rzy". „Miłość  w  duszy  jej,  jak  ogień  skryty  w  trawie,  który  bu- 
dzi się  pod  podmuchem  wiatru  (tj.  pod  wpływem  opowiadania  o  uko- 
chanym) i  dookoła  szerzy  swój  blask  —  odeszła  jak  poszum  le- 
niego  wiatru,  gdy  dotknie  głowy  kwiatów  i  utrefi  jeziora  i  rzeki" 
(Sul-Malla  of  Lumon).  Zakochany  Duchoraar  tak  przemawia  do 
Morny:  ty  jesteś  śniegiem  na  wrzosach;  twój  włos  jest  chmurą  na 
Cromli,  kiedy  pokrywa  szczyt  i  jaśnieje  od  światła  zachodu.  Tw<ije 
ramiona  podobne  dwom  białym  filarom  w  salach  wielkiego  Fingala 
(Fingal  I). 

Jakże  daleko  odbiegają  te  obrazy  Ossyana,  jednemu  tylko  po- 
święcone szczegółowi,  od  charakteru  porównań  klasycznych,  stano- 
wiących owoc  chłodnej  refleksyi,  a  opartych  na  szarej,  bezbarwnej 
codzienności! 

Ze  stanowiska  historyczno-porównawczej  ewolucyi  formy  poe- 
tyckiej na  przełomie  obu  epok,  formułuje  Helena  Drecbsler  w  cytowa- 
nej rozprawie  kwestyę  tworzenia  się  nowych  stylów  w  sposób  następu- 
jący: po  1860  rok  panuje  w  poezyi  angielskiej  powszechnie  styl 
klasyczny;  znamienne  jego  właściwości,  to  1)  szeroko  rozwinięta 
plastyka  przy  nader  słabym  stopniu  współddczuwania.  Skutkiem 
tej  cechy  jest  obfitość  przydomków  zdobniczych  i  apozrcyi.  sze- 
roko  rozprowadzone    obrazy    porównawcze   (w  duchu  klasycznym), 


OSSYAN   W   PULSCK  37 

częstość  metafor,  personi6kacyi,  oraz  pelnycli  allegoryi.  Tutaj  do- 
dać wypada,  że  podobnie  jak  porównanie  w  poezyi  nowo-klasycznej, 
tak  samo  i  inne  obrazy  przenośne  nie  są  wypływem  lirycznego 
wzruszenia,  lecz  aktem  cbłodnej  obserwacyi,  regestrującej  metody- 
cznie dostrzeżone  fakty  na  podstawie  punktów  porównawczych. 
Drugą  cechą  klasycznej  dykcyi,  którą  za  tymże  autorem  przyjąć 
można,  jest  zamiłowanie  do  szeroko  wydętych  okresów  a  w  szcze- 
gólności do  syntaktycznej  konstrukcyi,  złożonej  ze  zdań  względnych 
podrzędnych  lub  participiów.  Trzecią  wreszcie  właściwością  formy, 
to  monopodia,  jednostajn3r.  monotonny  rytm  oraz  poprawne,  „stru- 
gane" ryniy  (dodajmy:  przeważnie  żeńskie,  z  wyjątkiem  chyba 
jednej   bajki  Lafontaine'a  i  jego  licznych  naśladowców). 

Po  1760  roku  wyrabia  się  w  Anglii  ~—  a  za  nią  i  w  Euro- 
pie —  nowy  styl  epicki  w  balladzie,  który  jest  zupełnem  przeci- 
wieństwem dotąd  panującego,  gdyż:  1)  unika  szerokiej  plastyki 
opisowej,  natomiast  stara  się  o  wyrażenie  żywego,  naturalnego  wspól- 
odczuwania,  a  przeto  obficie  używa  ])ytań  i  okrzyków  retorycz- 
nych ^),  sympatetycznych  adjektiwów  oraz  powtarzania  słów  i  sensu; 
2)  w  składni  używa  zdań  krótkich  lub  całkiem  prostych  okresów, 
unikając  łączeń  względnych  i  participiów;  porusza  się  w  dipodyi 
(tj.  w  rytmach  o  różnych  miarach  —  przytem  i  rym  jest  znacznie 
więcej   urozmaicony). 

Ten  nowy  styl  w  poezyi,  który  swój  pełny  wyraz  znalazł 
w  zbiorze  Percy'ego  (1765),  nie  pokrywa  oczywiście  całego  obszaru 
tak  wielostronnie  rozwiniętej  techniki  poezyi  romantycznej.  Niewąt- 
pliwie poezya  ta,  w  pewnem  stadyum  swojego  rozwoju,  przeciw- 
stawiając się  jak  najostrzej  wszystkim  tym  właściwościom,  litóre 
cechują  dobę  pseudoklasyczn?,,  skwapliwie  wciągnęła  w  zal^res  form 
swoich  angielską  balladę  i  przeniosła  niejedną  tej  formy  cechę  do 
ogólnego  zapasu  swojej  techniki  poetyckiej.  Rolę  pośrednika  ode- 
grał tu  —  jak  myślę  —  w  znacznym  stopniu  Macphersou,  którego 
dykcya  zajmuje  odrębne  stanowisko,  łączące  pewne  cechy  metody 
Iclasycznej  z  innowacyami  stylu  balladowego.  Ten  styl  bowiem 
pieśni  Ossyana  zachowuje  po   1)  wiele  klasycznej  obrazowości,  któ- 


1)  Praklyczuie  dowiodłem  prawdziwości  tej  tezy  w  rozprawie:  „Wykrzyk 
i  pytanie  retoryczne  w  poezyi  młodzieńczej  Jal.  Słowackiego.  Przyczynek  do  po- 
znania techniki  polskiego  romantyzmu"  w  rozpr.  Akad.  lim.  Wydz.  filo].,  tom 
XLVII.   Kraków   1910. 


38  MARYAN  SZYJKOWSKI 

rej  jednak  nadaje  bardzo  silny  akcent  ludowego  współodezuwauia; 
2)  upraszcza  składnię  w  jeszcze  silniejszym  stopniu,  aniżeli  ballada 
ludowa;  3)  posługuje  się  prozą  rytmiczną,  naśladując  typowy  dla 
hebrajskiej   poezyi  paralelizm  myśli   i  formy. 

W  zasadzie  tętni  w  Ossyanie  bardzo  wyraźnie  nerw  drama- 
tyczny. Niektóre  poematy  przybrane  są  w  formę  dyalogu  (np.  Con- 
lath  and  Cuthona,  The  songs  of  Selma.  Carric-Thura)  w  innych 
często  użytą  jest  mowa  wprost,  jako  skutek  tej  dramatycznej  ce- 
chy opowiadań.  Podobnie  jak  w  balladzie,  pomija  poeta  lub  zbywa 
jak  najkrócej  szczegóły  uboczne,  skupiając  uwagę  czytelnika  na 
głównych  punktach  akcyi.  Bardzo  obfite  inwokacye  i  pytania  re- 
toryczne, oraz  częsty  „praesens  historyczny",  obcy  czysto  epickie- 
mu przedstawieniu  rzeczy  —  stanowią  element  liryczny  pieśni  Os- 
syana.  Z  drugiej  zaś  strony  jest  poeta  mistrzem  w  technice  epi- 
tetów zdobniczych,  zarówno  jak  i  w  użyciu  figury  „powtórzenia''. 
Ten  ostatni  środek  zdobniczy,  obcy  klasycznemu  stylowi,  a  rozwi- 
nięty w  balladzie  w  refreny,  stanowi  bardzo  charakterystyczną  ce- 
chę poezyi  ossyanicznej;  na  nim  polega  w  znacznym  stopniu  jej 
patos  i  rozmach,  ale  z  drugiej  strony  zbyt  częste  użycie  tej  figury 
czyni  wrażenie  monotonii  i  przeładowania. 

Składnia  Ossyana  jest  asyndetyczna,  zatem  zbliżona  do  skła- 
dni ballad  a  obca  stylowi  klasycznemu.  Operuje  ona  skrótami:  spie- 
nionym nurtem  przewalają  się  obrazy,  jeden  poprzez  drugiego, 
krótkie,  porwane  frazy  pędzą,  jakby  gnane  niepokojem,  słowa  — 
krzyki  i  słowa  —  westchnienia  wypełniają  gorączkowym  tłokiem 
to  dzieło,  któremu  nic  równego  dotąd  nie  wydała  poezya  euro- 
pejska. 

Nie  dziw  też,  że  na  przełomie  obu  epok  stoi  Ossyan  jak  słup 
graniczny.  Na  spragnioną  nowych  wrażeń  wyobraźnię  podziałał  jak 
życiodajny  snop  wiosennego  słońca.  Zarówno  w  treści,  jak  i  w  for- 
mie przynosił  nowe,  nieznane  dotąd  akordy,  z  których  nadchodzące 
czasy  złożyć  miały  potężną  pieśń  odmiennej  Poezyi.  Porównać  pro- 
szę styl  „Nowej  Heloizy"  i  „Wertera":  odmienna  od  klasycznej, 
na  wspólodczuwaniu  z  życiem  przyrody  oparta  obrazowość,  namię- 
tne wykrzyki  i  pytania,  skróty  syntaktyczne.  całe  to  gorączkowe 
tempo  dykcyi,  idące  w  dziele  Rousseau'a  decrescendo,  u  Goethego 
zaś  odwrotną  koleją  —  jakże  ono  przypomina  styl  pieśni  ślepego  barda 
celtyckiego!  Dźwięk  tych  pieśni  rozszedł  się,  jak  widzieliśmy, 
ogromnie    szerokiera    echem   po  stałym    lądzie.    Czyżby  to  echo  nie 


OSSYAN   W  POL8CK  39 

odbiło  się  i  na  dalekiej  północy,  wśród  narodu,  którego  wykarmiła 
zachodnio-europejska  kultura  i  który  na  Zachód  miał  zawsze  raniej 
lub  więcej  bacznie  zwrócone  oczy? 


II.  KSIĘGA. 

Ossyan  w  Polsce  XVIII,  wieku. 

I. 

Warunki  recepcyi. 

w    krainie    Polski    Przybysi    od  zachod« 
Nacić  chcę,  ieśli  mnie  kto  &^acbać  raczy. 
Edward  Lubomirski  >Groby  w  dniu 
śmierci  Tadeusza  Kościaszki<. 

Smutny  widok  przedstawia  duchowa  spuścizna  czasów  Sa- 
skich w  Polsce.  Perz  politycznego  bezwładu  i  chwast  umysłowej 
ciemnoty  pozarastał  gęsto  przeszło  od  wieku  nięuprawiane  ścieżki, 
które  tak  śmiałym  rozmachem  tyczyła  ręka  polskiego  humanisty. 
W  gruzy  rozpadł  się  był  gmach  Kochanowskich  i  Modrzewskich, 
budowany  na  węglach  zachodnio-europejskiej  kultury  a  świetny 
przytem  swoistą  ornamentyką  słowiańskiego  geniuszu.  Wiekowa 
nieobecność  na  wielkiej  arenie  romańsko-germańskiej  pracy  cywi- 
lizacyjnej, wyjście  poza  ewolucyjną  linię  myśli  nowożytnej  —  po- 
grążj-ło  w  niemoc  śmiertelną  polskiego  ducha  a  w  ostatecznym  re- 
zultacie sprowadziło  wielką  tragedyę  1795  roku.  I  zaiste  „odwa- 
żnymi być  śmieli"  ci  wielcy  patryoci.  którym  widok  ruin  nie  zwią- 
zał rąk  zniechęceniem  i  nie  powstrzymał  od  zbierania  gruzów,  iżby 
z  nich  nowy  gmach  wznosić. 

Rzecz  oczywista,  że  zabierając  się  w  połowie  XVIII  stulecia 
do  tego  wielkiego  dzieła  Odrodzenia,  zwrócono  oczy  na  Zachód  do 
tej  metropolii  światła,  jaką  była  Francya  Ludwika  XIV  i  jego  na- 
stępców. Pracy  był  ogrom  zda  się  nieprzebrany,  który  przechodził 
siły  nawet  takiego  człowieka,  jakim  był  Konarski:  potrzeba  było 
odrobić  wiekowe  zaniedbanie,  wyplenić  szeroko  bujające  chwasty 
zacofania  i  ciasnych,  nacyoualistycznych  uprzedzeń,  jednem  słowem 
stworzyć  na  nowo  typ  Europejczyka,    którego   tradycye  jakby  do- 


40  MARYAN   SZYJKOWSKl 

Bzczętnie  wygiiK^-ły  w  narodzie,  żyjącym  zasadą:  jedz,  pij  i  popu- 
szczaj pasa.  Taki  typ  miał  wytworzyć  zreformowany  przez  Konar- 
skiego system  edukacyjny  —  a  generacya  Wielkiego  Sejmu  jest 
najchlubniejszem  tej  reźormy  świadectwem.  Ażeby  zaś  zrównać  się 
z  Europą  zachodnią  w  cywilizacyjnym  postępie  —  trzeba  było  z  ko- 
nieczności skracać  drogę,  opuszczać  początkowe  fazy  rozwoju  i  prze- 
szczepiać na  grunt  ojczysty  rozwinięte  już  na  Zachodzie  płonki. 
Stąd,  jak  wiadomo,  to  co  we  Francyi  dochowało  się  na  drodze  na- 
turalnego rozwoju  w  dwóch  po  sobie  następująch  epokach:  —  re- 
nesansu literackiego  za  Ludwika  XIV.  i  dążności  reformacyjnych 
wieku  oświecenia  —  to  u  nas  zjawia  się  łącznie,  jako  owoc  w  je- 
dnam dojrzały  lecie,  jako  zjawisko,  ugruntowane  już  powszechnie 
na  Zachodzie,  zdobycz  cywilizacyjna,  miarodajna  dla  każdego  Euro- 
pejczyka. 

Ten  dobrze  dojrzały  owoc,  przeszczepiony  na  grunt  nasz  z  Za- 
chodu, staje  się  dla  nas  siłą  faktu  nowalią:  przystosowawszy  się 
nieco  do  nowej  gleby,  krzewi  się  szybko  i  bujnie  i  dochodzi  peł- 
nego rozkwitu  wtedy,  kiedy  na  Zachodzie  coraz  więcej  kiełkuje 
ziarn  nowych  i  kiedy  mnożą  się  znaki,  zwiastujące  koniec  starych 
a  początek  nowych  czasów. 

Na  czele  zaś  tych  zwiastunów  kroczy  stary  bard  celtycki, 
Ossyan.  Jest  rzeczą  zrozumiałą,  że  wdanych  warunkach  dźwięki 
jego  harfy  nie  mogły  dojść  do  nas  ani  zbyt  rychło,  ani  zbyt  wy- 
raźnie. Coprawda,  Anglia,  która  tę  pieśń  nową  wydała,  zajmowała 
naszą  uwagę  za  czasów  Stanisławowskich  i  w  okresie  późniejszym 
bardzo  żywo;  zrazu  jednakże  niemal  wyłącznie  jako  potęga  poli- 
tyczna i  ekonomiczna.  Ze  zjawisk  zaś  literackich  te  przedewszyst- 
kiem,  które,  odpowiadając  „gustowi"  neoklasycyzmu,  zdobyły  sobie 
uznanie  we  Francyi  i  za  pośrednictwem  przekładów  francuskich 
osłabioną  falą  odbiły  się  w  Polsce  —  lub  wreszcie  i  takie  zjawi- 
ska, które,  jak  powieść  angielska,  potrafiły  wywalczyć  sobie  prawo 
obywatelstwa  na  Zachodzie  i  również  przez  Francyę  dostały  się  do 
nas,  częstokroć  upstrzone  obcymi  sobie  wtrętami  przez  francuskich 
tłumaczy.  W  ten  sposób  „Robinsona"  Defoe'go  poznajemy  poraź 
pierwszy  w  1769  roku  w  przeróbce  Ambrożego  Feu  tr  y'e go,  która 
zatarła  zalety  oryginału,  oraz  w  nielepszym  przekładzie  Campego 
w  1806  roku.  Swifta  „Podróże  Gulliwera"  przełożono  u  nas  na 
podstawie  francuskiego  tłumaczenia  Tabbe  G  u  y  ot-Desf  on  tai- 
ne8'a    w  1784  roku    i    tąż    drogą    poszedł    Zabłocki,    tłumacząc 


OSSYAN  W  1'01.8c;k  41 

w  1787  r.  Fieldiaga  ^Jospph  Andrews"  (/.  Desf(mtuines'a)  i  tegoż 
autora  „Tom  Jones'a"  w  1793  r.  (z  La  Place'a).  W  ten  sam  sposób 
przyswoiliśmy  w  XVIII  wieku  Tomasza  Smoli  eta  romans  p.  t. 
„Roderik  Random"  (1785  r.)  i  Franciszka  Sheridana  „Miss  Sy- 
dney Biddulph"  (1786  r.;i). 

2  poetów,  Arystarch  angielskiego  neoklasycyzmu,  Aleksander 
Pope,  dostarcza  naszej  bibliografii  drugiej  p(;łowy  XVlIi  wieku 
kilku  pozycyi.  Pierwszy  raz  w  fym  czasie  pod  rokiem  1780,  jako 
przekład  Adama  Czartoryskiego,  komedyi  „Trzy  godziny  po 
ślubie"  (Lipsk-Warszawa,  u  Grolla),  następnie  w  1788  roku  X.  A. 
Cyankiewioz  tłumaczy  „Początki  moralności  czyli  wiersz  o  czło- 
wieku" (Kraków,  Grebel  —  ponownie  w  1789  roku,  pod  nieco  od- 
miennym tytułem)  i  w  tymże  ruku  wychodzi  słynny  „Pukiel  Be- 
lindzie  ustrzyżony  i  porwany"  w  przekładzie  Ignacego  Bykow- 
skiego (Warszawa,  Dufour).  W  1790  roku  tłumaczy  Jacek  Przy- 
bylski „Rzecz  o  krytyce"  (Kraków,  Grebel)  —  zaś  „Listy  Heloizy" 
pojawiają  się  w  krótkim  odstępie  czasu  w  dwóch  różnych  tłumacze- 
niach: w  1794  r.  w  Warszawie  Dufour)  p.  t.  „Listy  Heloizy  i  Abe- 
larda  z  francuskiego  Colardeau  przetłumaczone"  (bez  nazwiska  tłu- 
macza)—  i  w  1795  r.  w  Krakowie  (Maj)  pióra  T.K.  Węgierskiego. 

Obok  Pope'a  —  tłumaczy  .lacek  Przybylski  (zapewne  z  ory- 
ginału) „Raj  utracony"  Miltona  w  1791  roku  (Kraków,  Grebel) 
i  tegoż   „Raj   odzyskany"   w  rok  później   (tamże). 

O  ile  jednakże  obaj  klasycy  angielscy  wchodzą  do  naszej  lite- 
ratury pod  znakiem  panującej  mody  —  o  tyle  stosunkowo  szybkie 
pojawienie  się  polskiego  przekładu  Younga  da  się  objaśnić  roz- 
głosem w  Europie  tego  autora,  który  potrafił  przebić  skorupę  pa- 
nującego w  poezyi  konwenansu  i  przedrzeć  się  do  nas  —  zatraci- 
wszy wiele  ze  swoich  właściwości  —  oczywiście  przez  Francyę. 
W  ten  sposób  już  przed  1772  rokiem  poznajemy  „Mściwość,  tra- 
gedyę  z  cingielskiego  na  francuskie,  z  francuskiego  na  polskie  prze- 
łożoną" '''),  w  1783  „Listy  moralne"  (Lublin),  zaś  w  1785  roku 
Franc.  Xaw.  Dmochowski  tłumaczy  „Sąd  ostateczny  po  fran- 
cuzku  przez  Le  Tourneur  prozą,  a  z  francuskiego  wierszem"  (War- 
szawa), dedykując  swą  pracę  Adamowi  Naruszewiczowi  —   a  wre- 


*)  Zob.  Estr.  IX  —   oraz  Bronisław    Gubrynowiez    „Romans    w  Polsce 
sa  czasów  Stanisława  Augusta'"  Lwów   1904,  s.  65 — 70. 

')  Zob.  Estr.   IX  s.  402  —  roka  wydania  bliżej   nio  podano. 


42  MAUYAN  SZYJKOWSKI 

szcie  pod  sam  koniec  wieku  pojawiają^  się  dwa  przekłady  głośnych 
„Nocy":  jeden  z  pod  pióra  tegoż  Dmochowskiego  (s.  1.  s.  a.)  — • 
drugi  w  dwóch  tomach  p.  t.  „Nocy,  z  angielskiego  i  francuskiego 
przetłumaczone"  (Lublin,  u  Trynitarzy).  —  Tu  wreszcie  dodam,  że 
pod  1782  rokiem  notuje  bibliografia  S  hak  es  peare'a:  „Samochwał 
albo  amant  wilkołak"  (Warszawa,  Dufoura),  który  tak  rychłe  poja- 
wienie się  zawdzięcza  zapewne  koligacyom  z  pomysłem  Plauta.  Prze- 
kład zaś  „Hamleta'",  dokonany  przez  Bogusławskiego  w  1797  roku, 
opiera  się  na  niemieckiej   przeróbce  Schrodera. 

Poza  wymienionymi  powyżej  przedstawicielami  angielskiej 
literatury  „pięknej "•  —  wchodzi  w  drugiej  połowie  XVIII  wieku  na 
karty  naszej  bibliografii  „magnus  parens"  wieku  oświecenia 
Locke,  którego  „Logikę  czyli  myśli  o  rozumie  ludzkim"  tłumaczy 
A.  Cyankiewicz  i  dedykuje  Kołłątajowi;  o  dwa  lata  wyprzedza 
Locke'go  Hume,  którego  dzieło  „O  ludności  czasów  dawnych''  tłu- 
maczy Ad.  Kamiński. 

Z  innych  pisarzy  angielskich  wymieniam  wreszcie  Chester- 
fielda.  którego  nazwisko  połączył  Yoltaire  —  zresztą  czysto  me- 
chanicznie —  z  Ossyanem.  „Filozof  indyjski"  tego  autora  cieszył 
się  u  nas  w  przekładzie  Józ.  Ep.  M  i  n  a  s  o  w  i  c  z  a  znaczną  poczy- 
tnością  i  doczekał  się  kilku  wydań  w  drugiej  połowie  XVIII  stu- 
lecia (1767,  1769,  1771.  1774.^1784.). 

Bez  porównania  jednak  wydatniej,  aniżeli  te  odległe  i  przy- 
tłumione echa  angielskiej  literatury,  zarysowuje  się  wpływ  publi- 
cystyki angielskiej  na  nasze  „czasopisma  uczone.  Jak  wiadomo,  na 
wzór  „Spektatora"  założył  Bohomolec  swojego  „Monitora",  który 
w  ostatnich  swoich  rocznikach  zatraca  z  kretesem  wszelką  samo- 
dzielność, upodabniając  się  w  zupełności  do  wielkiego  wzoru,  przy 
pomocy  zresztą  tłumaczeń  francuskich.  Jak  dalece  imponowała  nam 
w  owym  czasie  Anglia  pod  względem  stanu  um\\'*łowości  świadczą 
o  tem  wzmianki  i  artykuły  zarówno  w  „Monitorze"  jak  i  w  innych 
czasopismach  „uczonych"  zamieszczone.  I  tak  w  Nr.  XXXI.  (1765 
rok)  wypowiada  „Monitor"  taką  opinię:  „Nie  masz  teraz  na  świecie 
Państwa,  w  którymby  wszystkie  gatunki  (y  że  tak  rzekę)  piątra 
Ludzi  byli  tak  powszechnie  uczeni  y  mądrzy  iak  w  Anglii".  Za- 
sługę tego  przypisuje  ks.  Bohomolec  znakouiitemu  systemowi  edu- 
kacyjnemu, panującemu  w  Anglii,  i  radzi  wysyłać  przyszłych  pe- 
dagogów —  zakonników    na    wyspy  Wielko- Brytyjskie    celem  stu- 


OSSYAN  W  POLSCK 


43 


dyowauia  angielskiego  szkolnictwa.  Wiadomości  jednak  o  zjawi- 
skach na  polu  literackieni  są  w  „Monitorze"  wogóle  bardzo  skąpe. 
Stosunkowo  najciekawszy  jest  pod  tym  względem  artykuł  w  Nr. 
67,  1772  roku,  w  którym  porusza  autor  ogólnie  kwestyę  użycia  ma- 
chiny cudownej,  dochodząc  do  wniosku,  że  poezya  może  wogóle 
obyć  się  bez  mitologii  ^). 

O  wiele  więcej  ciekawego  materyalu  dla  ogólnego  omówienia 
stosunku  Polski  Stanisława  Augusta  do  angielskiej  kultury  dostar- 
czają czasopisma,  prowadzone  przez  księdza  Piotra  S  Witkow- 
ski ego.  Jego  „Pamiętnik  polityczny  i  historyczny"  jest  zasypany 
poprostu  artykułami,  zwracającymi  uwagę  polskiego  społeczeństwa 
na  różne  właściwości  społecznego  organizmu  odległych  wysp.  Po- 
cząwszy od  wstępnych  uwag,  otwierających  rocznik  1783  „zasta- 
nowieniem się"  nad  Anglią  „iako  we  wszystkich  okolicznościach 
prym  między  innymi  Kraiami  trzymaiącą"  —  ciągnie  się  długi 
szereg  artykułów,  złączonych  nieraz  w  obszerne  serj^e  (rocznik 
1786).  czasem  z  podaniem  proweniencyi  (1786  s.  90  sq  „Lingueta 
charakter  y  sposób  pisania  o  Anglii"),  częściej  zaś  bez  wskazania 
źródła.  Artykuły  te  rozstrząsają  zazwyczaj  względy  ekonomiczne 
lub  militarne  —  tu  i  ówdzie  jednakże  znajdzie  się  mniej  lub  więcej 
obszerna  wiadomość  literacka.  Tak  więc  we  wspomnianym  refe- 
racie z  Lingueta  spotykamy  opinię  o  Shakespearze  —  najcieka- 
wszą, jaką  w  drugiej  polowie  XVIIL  wieku  potrafimy  wskazać. 
Zdanie  Lingueta  o  Shakespearze  jest  ujemne  —  i  to  mu  referent 
„Pamiętnika",  co  wypada  podkreślić,  bardzo  ostro  wytyka  w  na- 
stępujący sposób:  ,iJego  (sc.  autora)  zdaniom  o  Schakspearu  (sic) 
y  Angielskim  Teatrze  trzeba  przepuścić,  iako  pochodzącym  od  Fran- 
cuza. Puszczał  on  Avszystkie  cugle  dowcipowi  swemu,  gdy  mu  przy- 
chodziło mówić  o  tym  nieśmiertelnym  Rymotwórcy  y  zni- 
żał go  aż  do  klassy  naymizernieyszych  gryzmołów.  Czynił  on 
o  iego  tragedyach  fałszywe  wyobrażenia,  natężał  wszystkich  sił 
iraaginacyi  swoiey,  aby  ie  iak  naybardziey  wyszydził"  (s.  93.). 
Szkoda  tylko,  że  nad  wj^raz  ciekawa  —  zważywszy  czas  i  wa- 
runki —  opinia  polska  o  „nieśmiertelnym  Rymotwórcu"   angielskim 


*)  W  roczniku  1765  Nro  82  spotykamy  w  formie  listu  do  „Moaitora''  cie- 
kawą opinię  o  aEmilu"  Roussa:  awidziałem  w  niej  z  admiracya  (ac,  książce") 
pisze  autor  listu  —  ,.vvraz  y  z  żalem  przy  cudnym  styla  y  przedziwnie  dobrych 
mądrych,  głębokich  refleksyach,  obok  z  niemi  straszące  każdego  prawowiernego 
iophismata. 


44  MARYAN   SZYJKOWSKI 

nosi  tak  wybitnie  negatywny  charakter,  że  |!otępia  bezwzględnie 
wprawdzie  sąd  ujemny  (jako  wyszły  od  Francuza!),  ale  odmien- 
nego zapatrywania  swojego  zgolą  nie  motywuje.  W  każdym  razie 
uwaga  ta  zainteresuje  jeszcze  więcej,  jeśli  się  ja  zestawi  z  dwoma 
innemi,  a  znanemi  nam  opiniami  polskiego  „wieku  oświecenia": 
Fr.  Xaw,  Dmochowskiego  i  Krasickiego.  Pierwszy  w  swojej  kompila- 
cyjnej  -Sztuce  Rymótwórczej"-  (Warszawa  1788  s.  39,  nota)  osą- 
dził, że  w  dziełach  .,Szykspira"  „przy  nayżywszych  myślach  i  nay- 
mocnieyszyeh  wyrazach  obok  podle  błaznov%ania  idą"  —  '^^ugi, 
w  dziele  podobnem  („O  rymctwórstwie  i  rymotwórcacb")  mówi  to 
samo.  tylko  innemi  słowy:  ,,Angielski  Schakespear  zawiera  w  so- 
bie niekiedy  godne  największego  zadziwienia  i  uczucia  Avyrazy: 
ale  nierówny,  w  locie  częstokroć  [jrzesadza  zbytniem  wysileniem^ 
niekiedy  zaś  tale  się  zniża  i  upadla,  iż  pojcić  ])rawie  nie  można, 
aby  takie  różnice  jednego  pisarza  hjly  dziełem".  Czasy  porozbio- 
rowe  i  Księstwa  Warszawskiego  przynoszą  wiele  sądów  o  twórcy 
„Hamleta",  z  tych  zaś  warto  już  tutaj  przypomnieć  opinię  Jana 
Śniadeckiego,  zawartą  w  głośnej  rozprawie  „O  pismach  klassycz- 
nych  i  romantyczn3'ch"  (Dziennik  wileński""  1819.  I  tom)  —  opinię 
tak  zadziwiająco  zgodną  ze  stanowiskiem  Dmochowskiego  i  Krasi- 
ckiego (dzieła  Shakespear'a  —  budynek  pnwabny,  ale  lepiony 
„z  członków  nieokrzesanych,  grubych,  a  nawet  obrzydliwych"),  że 
ten  konserwatyzm  neoklasj^cystów  na  przestrzeni  lat  kilkudziesięciu 
istotnie   uderza. 

Tern  większą  też  zwraca  uwagę  wyprzedzający  Dmochow- 
skiego a  korzystny  sąd  o  vvielkim  dramaturgu  angielskim,  którego 
nazwisko  miało  być  wraz  z  inneuii  wypisane  na  sztandarze  woju- 
jącego Romantyzmu.  Byli  snąć  w  Polsce  Stanisławowskiej  ludzie, 
których  zmysł  piękna  nie  zawiądł  w  rutynizmie  formułek  Boileau^a 
i  nie  odebrał  im  możności  dostrzegania  dzieł  sztuki,  które  w  tych 
formułkach   pomieścić  by  się  nie  UKjgły. 

Do  takich  należy  przedewszystkiem  Piotr  Switkowski.  Umysł 
trzeźwy,  na  którym  wiek  oświecenia  Avycisnął  wybitne  piętno  — 
z  drugiej  strony  jednak  posiada  wyjątkową  niepodległość  i  samo- 
dzielność sądu  oraz  rzadką  u  nas  zdolność  inicyatywy  w  połącze- 
niu z  żelazną  wytrwałością.  Nie  mogąc  tutaj  zajmować  się  bliżej 
jego  świetnymi,  jak  na  swój  czas,  pomysłami  ekonomicznymi,  które 
rozrzucił  po  czasopismach,  niezmordowanie  redagowanych  —  za- 
znaczyć jednak  musimy,  że  pierwszy  Switkowski   występuje  u  nas 


OSSYAN  W   l>OLSCE  45 

Z  naciskiem  przeciAvko  hegemonii  francuskiej  w  literaturze,  torując 
przez  to  drogę  nowym  prądom. 

Obok  przytoczonej  uwagi  o  Shakespearze  —  drukuje  „Pa- 
miętnik"^  w  grudniu  tegoż  roku  obszerny  artykuł  o  angielskim  tea- 
trze. I  tutaj  oczywiście  poświęca  gł(5wną  uwagę  „nieśmiertelnemu" 
Sliakespear'owi.  którego  uroczystość  jubileuszową  w  Stradtforcie 
(1769  r.)  obszernie  opisuje  —  następnie  zaś  opowiada  o  zasługach 
Grarrika  (który  Adamowi  Czartoryskiemu  dostarczył  osnowy  do  ko- 
medyi  p.  t.  „Panna  na  wydaniu"  1771  r.),  wspomina  Sheridana, 
komedj^e  Foote'a,  mówi  o  organizacyi  teatru  angielskiego,  o  akto- 
rach i  widzach  i  t.  p. 

Ponieważ  jednak  „Pamiętnik",  juko  pismo  „polityczne  i  histo- 
ryczne", nie  mogło  zbyt  wiele  miejsca  poświęcać  sprawom  litera- 
tury pięknej  —  zakłada  przeto  Świtkowski  w  1784  roku  „Maga- 
zyn warszawski  p-ęknych  nauk",  który  jednak  po  niespełna  dwu- 
letniem  trwaniu  wychodzić  zaprzestaje.  Czasopismo  to  ma  wyraźnie 
racyonalistyczne  tendencye :  zwalcza  „skłonność  do  uroienia" 
i  „szkodne  podburzanie  gwaUownych  passyi"  za  pośrednictwem  mo- 
dnych romansów  (przeciw  „Werterowi"?  —  zob.  artykuł  wstępny, 
przedmowa  do  „Timlera  i  Kryzmeryny.  Powieści  prawdziwej"  II 
część,  t.  437  sq.,  nowela  „Skutki  bezrozumnej  miłości"  IV  część 
t.  948  sq.)  i  potępia  wydane  w  Niemczech  dzieło  Swedenborga 
„o  duchach"  (pierwsza  u  nas  wzmianka  o  Swedenborgu)  —  z  dru- 
giej zaś  strony  drukuje  artykuł  o  Niemcach  (s.  30)  i  obszerniejszą 
rozprawę  o  Anglikach  (s.  270).  W  tej  ostatniej  wymienia  trzech 
poetów  angielskich,  których  uważa  za  najwybitniejszych.  Miltona 
(pojmie  go  tylko  „rozumna  głowa")  Shakespeare'a  (zrozumie  go  ten 
kto  „ma  wielką  duszę  i  tkliwość")  oraz  Fieldinga  („sam  tj^lko  pilny 
obserwator  różnych  klas  ludzi").  Niestety  i  tu  znowu  spotykamy 
ogólnik,  co  prawda  bardzo  charaktery st3'^czny  w  żądaniu  „wielkiej 
duszy  i  tkliwości"   dla  zrozumienia  Shakespeare'a. 

Mimo  tO;  że  „Magaz3m  warszawski"  nie  zdołał  się  utrzymać^ 
nie  zaniechał  Świtkowski  myśli  stworzenia  czasopisma  o  charakte- 
rze literackim.  Od  czasu  zawieszenia  wydawnictwa  „Zabaw  przy- 
jemnych i  obywatelskich",  które  zresztą  poza  Gesnerem  i  kilku 
odami  I.  B.  Roussa  nie  dopuściły  na  swoje  łamy  żadnych  nowszych 
prądów  z  Zachodu  —  nie  posiadaliśmy  wogóle  peryodycznego  or- 
ganu, któryby  zaznajamiał  polską  intelligencyę  z  nowszemi  zjawi- 
skami literatury  zagranicznej.  Raz  jeszcze  spróbował  temu  zaradzić 


46  MARYAN  SZYJKOWSKI 

niestrudzony  Świtkowski.  zakładając  w  1792  roku  swoje  „Zabawy 
obywatelskie".  „Zważaiąc  przez  lat  kilkanaście  stan  Literatury 
naszev"  —  pisze  na  wstępie —  „postrzegiiśmy  w  niey  znaczny  je- 
den niedostatek.  To  iest  niedostatek  wiadomości  Litteratury  obcey". 
Posiadani}'^  wiadomości  polityczne;  —  „ale  nikt  dotąd  nie  znalazł 
się,  coby  nam  oznaymił,  co  gdzie  piszą,  czem  się  bawią  uczeni  ró- 
żnych kraiów,  iaki  iest  stan  literatury  Europeyskiey.  duch,  który 
się  w  niey  wydaie  i  rodzay  nauk,  który  nad  innemi  górę  bierze. 
Postanowiliśmy  tedy  w  tern  piśmie  uratować  drogę  Polskim  Pisa- 
rzom, wystawuiąc  obraz  Literatury  obcey". 

Że  program  tego  rodzaju  pisma  powstaje  u  nas  już  z  końcem 
XVIII  stulecia,  to  świadczy  bądź  co  bądź  nader  chlubnie  o  szyb- 
kiem  odrodzeniu  polskiej  kultury  —  dalsze  zaś  rozwinięcie  tego 
programu  mogło  być  dziełem  jednostki,  która  swój  czas  znacznie 
wyprzedziła,  a  w  szczególności  rzuciła  myśl,  którą  dopiero  ma  pod- 
jąć i  rozwinąć  pani  de  Stael  w  epokowem  dziele  „O  Niemcach". 
Oto  co  pisze  Świtkowski:  „Dotąd  w  Polszczę  zaięci  byliśmy  wiel- 
kim uprzedzeniem  dosamey  litteratury  Francuskiey- 
F^rancyą  mieliśmy  tylko  za  przybytek  rozumu  ludzkiego,  z  niey 
wyglądaliśmy  tylko  dzieł  uczonych,  rozumiejąc,  że  tam  tylko,  iak 
mod  i  stroiów.  tak  też  i  pism  naywybornieyszych  tworzą  się  wzory. 
Te  uprzedzenie  zachodziło  tak  daleko,  iż  nawet  brzydziliśmy  się 
tvm  i  orardziliśmv,  co  nie  bvło  Francuskiego.  Osobliwie  zaś  chv- 
dziliśmy  z  pism  wszelkich  Niemieckich.  Na  okazanie  naywiększego 
naszego  wstrętu  od  wszystkiego,  co  było  napisane  w  Niemczech, 
używaliśmy  wyrazu,  że  to  było  deytcz^  iakoby  daiąc  znać,  że  w  Niem- 
czech co  tylko  piszą^  musi  to  być  coś  ociężałego,  nieprzyiemnego; 
że  Niemcy  nie  mogą  mieć  w  pisaniu  owey  przyjemności,  owych 
wdzięków  i  powabów,  które  znayduiemy  w  pismach  Francuskich; 
nakoniec.  że  Niemcy  nie  maią  tyle  dowcipu  i  bystrości,  aby  mogli 
wynaleźć  co  powabnego,  interessuiącego  do  czytania".  A  tymcza- 
sem: „Naypięknievsze  czasy  dla  Litteratury  Francuskiey  iuź  mi- 
nęły. A  zaś  czasy  te,  sławne  i  chlubne,  nastały  dla  Niemców". 
Zaczem  wskazuje  Świtkowski  rozkwit  nauki  niemieckiej,  podnosi 
„żelazną  pilność",  „chciwość  czytania  po  wszystkich  klasach"*,  bo- 
gactwo bibliotek,  znajomość  obcych  języków  —  i  ufundowane  na 
tych  wszystkich  zaletach  bogactwo  i  szeroka  skala  literatury  pięknej. 

Że  zaś  redaktor  „Zabaw"  chciał  przeciwstawić  Francuzom 
pracę    duchową    wogóle    germańską  —  o  tem  zdaje  się    świadczyć 


OHSYAN  W   POI.30K  47 

zaraz  pierwszy  po  wstępie  artykuł,  który,  na  podstawie  dzielą  For- 
stera, mówi  o  „Stanie  niniejszym  litterafury  Angielskiey".  Omó- 
wiwszy tedy  w  tym  artykule  świetność  zdobyczy  naukowych  an- 
gielskich —  przechodzi  do  stanu  poezyi,  która  -.nigdy  pewnie  nie 
miała  świetnieyszey  epoki  iak  teraz,  tak  co  do  liczby  natchniętych, 
iako  też  co  do  ognia  prawdziwie  nadludzkiego'".  Poczem  wymienia 
Hayley'a,  Cowpera  i  lloole'a  —  w  dramacie  zaś,  oddawszy  należny 
hołd  geniuszowi  Shakespeare'a,  mówi  o  dramaturgach  współcze- 
snych: Greatheadzie,  Cowley'u  i  Sheridanie,  oraz  o  belletrystyce 
(Burney,  Helme),  satyrze  politycznej  (Walcott),  wymowie,  naukach 
prawnych  i  dziejopisarstwie  (Gibbon). 

Niestety  —  nie  było  danem  Piotrowi  Switkowskiemu  rozwi- 
jać dalej  tego  programu,  który  mógł  był  z  „Zabaw  obywatelslcich"^ 
stworzyć  pierwszą  naszą,  prawdziwie  europejską  „Revue"  literacką. 
Już  bowiem  w  rok  później  (1793)  umiera  ten  wielce  zasłużony 
i  stanowczo  za  mało  doceniany  mąż,  którego  publicystyka  polska 
uznać  powinna,  jeżeli  nie  za  swojego  twórcę  —  tytuł  ten  Boho- 
homolcowi  przynależy  —  to  w  każdym  razie  za  najbardziej  twór- 
czego i  postępowego  promotora  ^). 

Z  dotychczasowych  uwag  wynikać  się  zdaje  niezawodnie,  że 
Polska  czasów  Stanisława  Augusta,  przy  całej  swojej  zależności 
w  rzeczach  ..gustu"  od  literatury  francuskiej,  nie  przeoczą  w  zu- 
pełności tego,  co  dzieje  się  na  polu  pracy  duchowej  wśród  innych 
narodów  zachodnich  —  a  w  szczególności  niemało  uwagi  poświęca 
kulturze  angielskiej.  Przekłady  wprawdzie  autorów  Wielkiej  Bry- 
tanii dochodzą  nas  za  pośrednictwem  francuskiem,  są  to  przy  tern  — 
za  wyjątkiem  Younga  —  dzieła  wybitnie  pseudoklasyczne;  belle- 
tryści  angielscy,  przepuszczeni  przez  alembik  francuskich  tłumaczy, 
zatracają  wiele  ze  swoich  właściwości;  —  publicystyka  natomiast 
a  przedewszystkiem  czasopisma  Świtkowskiego  (1782 — 1792),  płyną 
wyraźnie  przeciw  wodzie,  zwalczają  wyłączność  wpływu  francu- 
skiego, podkreślają  świetność  i  świeżość  literatury  angielskiej  i  nie- 
mieckiej, wspominają  nie  na  jednem  miejscu  wielkość  geniuszu 
Shakespeare'a.    Na  razie  ta  ich    tendencya   nie    potrafi   obalić    gru- 


*)  O  Piotrze  Świtkowskim  piszę  w  książce  „Genie  du  Christianisme  a  prądy 
nmyslowe  w  Polsce  porozbiorowej",  Lwów  1908,  s.  50  sq;  oczywiście  zostało  tam 
zaznaczone,  z  natury  przedmiota,  stanowisko  Świtkowskiego  wobec  zagadnień  in- 
nego rodzajn. 


48  MARYAN  SZYJKOWSKl 

bego  muru  uprzedzeń,  wzniesionego  stosunkowo  niedawno  przez 
renesans  literatury  polskiej  —  ale  niewątpliwie  nadwątla  go,  za- 
znacza zlekka  nowe  kierunki,  stwarza  niewidzialne  rysy,  które  po 
latach  dopiero  pogłębi  rucli  młodo-romantyczny,  jeszcze  i  na  Za- 
chodzie na  niepewnych  nogach  stojący. 

Jeszcze  głucho  u  nas  o  .Nowej  Heloizie",  nie  wymienia  się 
wyraźnie  ,, Wertera"  ;  ^.Zygwarda  klasztorne  przypadki"  (1779) 
przynoszą  bardzo  odległe  i  niepewne  echo  romansu  Goethego  ^). 
Tymczasem  zaś  {i*zyjmują  się  u  nas  tylko  te  utwory,  które  bardzo 
niewidocznie  odchylają  się  od  panujących  tonów  i  jako  takie  uzy- 
skały sankcyę  szkoły  francuskiej.  Zatem  stary  Naruszewicz  tłu- 
maczy sielanki  Gessnera  w  „Zabawach  przyjemnych  i  pożyte- 
cznych" (1770^  I),  z  Thompsona  próbuje  czerpać  Kniaźnin  2); 
Węgierski,  chociaż  w  latach  1784  —  1785  przebywał  w  Anglii,  a  na- 
wet pozostawać  miał  w  bliższych  stosunkach  z  ks.  Walii,  dokonał 
jedynie  przekładu  klasycznych  „Listów  Heloizy"  Pope'a.  tłuma- 
czonych w  dodatku  z  francuskiego  tłumaczenia  Colardeau'a. 

I  oto  na  tem  tle,  przed  „Nową  Heloizą"  Rousseaua  (na  której 
przekład  nie  zdobyła  się  literatura  polska)  i  przed  „Werterem" 
(tłumaczonym  dopiero  w  1822  r.  przez  Brodzińskiego)  —  zjawia 
się  w  Polsce  ślepy  bard  celtycki  —  Ossyan. 


II. 

Pierwsza  recepcya  ,, pieśni  Ossyana". 

Ażeby  zrozumieć  pojawienie  się  Ossyana  w  Polsce  XVIII 
wieku,  trzeba  pamiętać  dobrze  o  rozgłosie,  którem  to  dzieło  cie- 
szyło się  w  Europie  zachodniej,  nie  wyłączając  Francyi.  Mimo  zu- 
pełnej odrębności  pieśni  Ossyana  zdołały  one  wzniecić  zapał  nawet 
wśród  pseudoklasyków  francuskich;  wszakże,  jak  widzieliśmy,  na- 
wet La  Harpe  wyrażał  się  z  uznaniem  o  przekładzie  Letourneura. 
Poprostu  pseudoklasycy  francuscy,  w  odróżnieniu  od  swoich  kole- 
gów angielskich,  ulegli  mistyfikacyi:  nie  dojrzeli,  że  Ossj^an  to  pe- 
wnego   rodzaju    kontrabanda    zawiązującego    się  w  poezyi    nowego 


*)  Dr  Konstanty   Wojciechowski,    Werter   w  Polsce,    Lwów  1904,    str. 
27-29. 

*)  „Dzieła",  Warszawa  1828  I,  e.  75,  „Piorun,  obraz  wzięty  z  Tiiompsona". 


<>.S.SVAN  W   l'()LSCK  49 

kierunku,  uwierzyli  w  jego  luclowośd.  której  „per  licentiam"  wolno 
w  pewnym  stopniu  nie  podlegać  regułom  klasycznej  sztuki  —  a  że 
stopień  tej  niezawisłości  dziwnie  odpowiadał  nowym  hasłom,  z  tego 
sprawy  sobie  nie  zdawali.  Pod  tym  wzglgdem,  o  ile  cbodzi  o  na- 
szych pseudoklasyków,  można  śmiało  się  oprzeć  na  sądzie  Jana 
Śniadeckiego  w  rozprawie  „O  pismach  klasycznych  i  romantycz- 
nych", który,  choć  o  tyle  lat  późniejszy,  był  niewątpliwie  miaro- 
dajny i  dla  opinii  klasycznych  tłumaczy  Ossyana  w  drugiej  poło- 
wie XVIII  wieku,  zważywszy  skrajny  konserwatyzm  tego  kierunku 
w  literaturze.  Oto,  co  sądzi  o  Ossyanie  „m(^drzec  ze  szkiełkiem 
w  oku'^:  stwierdziwszy  po  raz  nie  wiem  który,  że  prawidła 
sztuki  nigdy  „nie  będą  wręcz  przeciwne  już  znanym:  bo  prawda 
ogólna  nigdy  się  w  fałsz  nie  zamienia",  stawia  jako  przykład  na 
poparcie  tej  tezy  „nowy  rodzaj  poezyi  Ossyana,  która,  malując  mę- 
stwo i  posępność  charakteru  u  dawnych  ludów  północnych,  żywiąc 
się  i  zdobiąc  mitologią  sobie  właściwą,  nie  jest  przepisom  Horacego 
przeciwna".  Ta  pseudoklasyczna  idyosynkrazya,  która  nie  waha 
się  urągać  Ossyanowi  Horacym  —  zadziwia  w  1819  roku,  kiedy 
w  naszej  dyskusyi  teoretycznej  oddawna  okrzyknięto  już  tegoż  sa- 
mego Ossyana  heroldem  nowej  szkoły  —  byłaby  jednak  zupełnie 
na  miejscu  w  XVIII  wieku,  kiedy  Krasicki  i  Tyminiecki  zabierali 
się  do  przekładu  pieśni  Macphersona.  Niewątpliwie  bowiem  tak 
o  tem  nowem  zjawisku  w  literaturze  sądzili  klasycy  francuscy  oraz 
ich  wielbiciele  w  Polsce.  Ponieważ  zaś  z  drugiej  strony  nie  za- 
strzegano się  u  nas  zgoła  przeciwko  dziełom  angielskiego  ducha 
a  przeciwnie  dość  pilnie  jego  przejawami  się  zajmowano  —  zatem 
droga  dla  celtyckiego  śpiewaka  ze  Szkocyi  do  Polski  była  wy- 
tknięta; pamiętać  tylko  wypadnie,  że  zrazu  prowadzi  go  do  nas  Mal- 
wina  przez  Paryż,  gdzie  mu  jego  rozwichrzonych  włosów  nieco 
przycięto,  a  podarty  wichrem  północnym  płaszcz  śpiewaka,  trochę 
na  modę  francuską  poprawiono. 


Pierwszy  ślad  Ossyana  w  Polsce  znajduję  —  rzecz  charakte- 
rystyczna —  w  pismach  „poety  serca",  Karpińskiego,  a  mianowicie 
w  rozprawie  „O  wymowie  w  prozie  albo  wierszu",  napisanej  — 
jak  sam  w  „Pamiętnikach"  podaje  —  około  1782  r.  ^). 


»)  „Pisma",    Warszawa,  1896.    W  „Pamiętnikach"  (s.  615)  czytamy:    , po- 
wróciwszy do   Warszawy  (z  Grodna)  wydałem  ,,0  wymowie  w  prozie  albo  wiersza", 

Roaprawy  Wydz.  filolog.  T.  LII.  4 


50  MARYAN  S  :YJKO\V.sKI 

Jak  wiadomo.  Karpiński,  nie  była  to  inteligencjra  zbyt  lotna; 
j^»zyka  francuskiego  nauczył  się.  już  dorósłszy,  a  niemieckiego  znał 
tylp,  ile  w  czasie  pobytu  we  Wiedniu  mógł  połapać.  To  też  jego 
odrębność  w  pewnym  stopniu  na  tle  naszej  literatury  neoklasycznej 
nie  polega  tyle  na  zapoznaniu  się  z  nowemi  ideami  z  Zachodu,  ile 
na  odmiennej  konstrukcyi  psycbicznej,  która  zdobyła  mu  przydomek 
„poety  serca''.  Dzięki  temu  Karpiński  potrafi  więcej  odczuwać,  ani- 
żeli rezonować,  podczas  gdy  u  pseudoklasyków  „pur  sang"  pa- 
nuje stosunek  odwrotny.  Na  tej  też  rzadkiej  podówczas  zdolności 
odczuwania  oparł  Karpiński  swoją  znamienną  rozprawę  „O  wymo- 
wie", która  więcej  uprawnia  tytuł  „poety  serca",  aniżeli  cała  liry- 
czna twórczość  autora  „Zabawek".  Cóż  bowiem  głosi  tam  Karpiń- 
ski? —  oto  przedewszystkiem  wyzwolenie  od  ciasnych  reguł  i  for- 
mułek, które  tamują  swobodny  lot  fantazyi.  „Wymowa"  (sc.  poe- 
zya)  —  pisze  —  „jak  ów  ptak  bujny  traci  zaraz  z  czerstwości 
i  piękności  swojej,  skoro  go  tylko  w  klatce  zamknięto"  (s.  422)  *). 
Cała  ziemia,  wszelkie  myśli  zapędy  „do  warsztatu  wymowy  należą. 
Któżby  teraz  tak  niezliczonemu  rzeczy  przychodzących  tłokowi  [)o- 
rządek  i  dokładne  mógł  naznaczyć  przepisy?  Kto  z  pośrodku  biegu 
swojego...  zaciek  myśli,  albo  wylewy  serca  zatrzyma?  i  niewcze- 
snem  chcąc  je  hamować  prawidłem,  wyrazu  najpiękniejszego,  jakim 
usta  natury  mówią,  nie  zepsuje?  I  z  tychto  przyczyn  zdają  się 
wszystkie  przepisane  reguły  (prócz  porządku  i  przystojności  mówie- 
nia) wcale  nam  do  wymowy  niepotrzebne".  Albowiem:  „pojęcie 
rzeczy,  serce  czułe  i  |)iękne  wzory,  oto  są  źródła  nadto  dostateczne 
wymowy".  Niechaj  do  gmacliu  poezyi  wejdą  tylko  ci,  którzy^  po- 
siadają „czułe  serce";  „wy  tylko  wnijdziecie  śmiało,  którzy-  boleć 
umiecie;  którym  nie  wstyd  i  poczciwe  czasem  łzy  wylać"  (s.  433). 

A  wzorem  i  niewyczerpanym  środkiem  piękna,  niech  będzie 
przedewszystkiem  „księga  natury";  tam  to  znajdują  się  obrazy, 
„które  widzą  umiejący  w  tej  księdze  czytać":  uśmiecha  się  łąka, 
zasępiły  się  skały,  „w  gruzach  własnych  niedobyte  kiedyś  zamki 
dawnej  swojej  siły  i  piękności  płaczą,  zachód  słoneczny  tę  bo- 
gatą chmurom  przyległym  rozdaje  barwę,  księżyc  okropnej  nocy; 
i  w  niezmiernej  tara  gdzieś  odległości  statecznie  gwiazdy  migocą'' 
(s.  424). 

Gdzież  spotkać  mógł  Karpiński  tego  rodzaju    obrazy?    Przy- 


*)  Pisma. . .  op.  c. 


OSiSYAN   W    POI.KCK  51 

tacza  w  dalszym  ciągu  wzory,  których  się  trzymać  można;  wylicza 
Tassa,  Aryosta  i  Woltera,  ale  tuż  obok  wspomni  o  „wyniosłym  Mil- 
tonie w  swoim  Raju  zgubionym;  .loung  przeraźliwy  w  Nocach 
swoich;  przyjemny  Tom  son  we  czterech  roku  porach;  naturalny 
Ge 3 ner  w  śmierci  Abla  i  sielankach  swoich"  (s.  427).  Powróci 
raz  jeszcze  peniżej  do  tegoż  Younga  i  wygłosi  zdanie  iście  rewolu- 
cyjne: ^Edward  Joung  w  Nocach  swoich,  żadnej  nie  zachowujący 
regułv.  równie  pójdzie  do  nieśmiertelności,  jak  pilniejszy  względem 
przepisów  Wolter  w  Henryadzie^  (s.  438). 

Znał  więc  niewątpliwie  „Noce^  Younga  i  odnosił  się  do  tego 
dzieła  zupełnie  inaczej,  aniżeli  tłumacz  jego,  Dmochowski.  Ale  obok 
tego  poznał  Karpiński  i  zachwycił  się  jeszcze  jednem  dziełem,  któ- 
rego po  tytule  nie  wymienia,  a  może  nawet  wyleciała  mu  nazwa 
z  głowy  —  ale  dobrze  treść  jego  zapamiętał  i  —  mówiąc  o  innych 
poetach  tylko  ogólnikowo  —  z  tego  to  dzieła  wyjątek  cytuje,  pro- 
ponując komisy  i  dla  ksiąg  elementarnych,  dla  której  rozprawę 
„O  wymowie"  wypracował,  iżby  tej  poezyi  wyjątki  w  podręczni- 
kach szkolnych  zamieściła.  „Żeby  cokolwiek"  —  pisze  —  „z  dzieł 
wymownych  i  późniejszych  pisarzów  przytoczyć"  (se.  dla  użytku 
szkolnego)  „weźmiemy  z  poezyi  Ersów  naprzyklad,  jak  Armin 
opowiada  Alpinowi  smutną  zgubę  dzieci  swoich:  „podnieście  się 
wiatry  jesiennne.  Podnieście  się...  Wiejcie  po  tej  smutnej  krze- 
winie i  tę  noc  oliropną  przypomnijcie  mi,  kiedy  wszystkie  dzieci 
moje  poginęły;  kiedy  możny  mój  Arundal  upadł;  kiedy  wdzięczna 
moja  Daura  ginęła!  sama  na  skale  w  pośrodku  morza  falami  gwał- 
townemi  tłuczona,  córka  moja  jęczała.  Jej  krzyk  był  częsty  i  gło- 
śny, a  jej  ojciec  nie  mógł  jej  poratować.  Stałem  całą  noc  nad 
brzegiem,  widziałem  ją  nawet  przy  słabem  świetle  księżyca;  sły- 
szałem jęczenia  jej!  wiatr  był  gwałtowny  i  deszcze  biły  w  tę  stronę 
góry;  niżeli  dnieć  zaczęło,  już  głos  jej  był  słabszy.  Minęła  się!... 
jako  wiatr  wdzięczny,  który  po  wionął  po  kwieciu  i  przeszedł!  pa- 
dła i  umarła!"  „To  wołanie  na  wiatry"  —  kończy  Karpiński  — 
„i  sprowadzenie  ich  na  krzewiny,  to  młodej  dziewczyny  na  skale 
w  pośrodku  fali  zostawienie,  jej  krzyk  gwałtowny,  potem  wolniej- 
szy, jej  potem  cichość  i  zgon,  z  jakąż  wydatnością  i  czułością  od- 
malowane? Jak  ważne  pochwytane  okoliczności?  które  kiedy  Ar- 
min wylicza,  wzbudza  w  nas  politowanie  nad  nieszczęśliwą,  chęć 
ratowania  jej,  gdyby  można,  i  ledwie    nie    tęż    samą    boleść,    którą 

-ten  osierocony  ojciec  ponosił". 

4* 


52 


MAUYAN  SZYJKOWSKI 


I  Oto  W  20  lat  po  rozbrzmieniu  harfy  Ossyana  w  Edynburgu 
odpowiada  je]  entuzjastycznym  tonem  głos  polskiego  „poety  serca". 
Na  tło  wykraczających  poza  swój  czas  poglądów,  proklamujących 
wolność  twórczego  natchnienia,  prawo  lirycznych  uniesień  i  wpa- 
trywanie się  w  żywą  księgę  przyrody  —  rzucono  jako  próbkę 
i  argument  fragment  „The  songs  of  Selma"  i  opatrzono  go  słowa- 
mi najwyższego  uznania.  Jakże  to  daleko  odbiega  od  tego,  co  są- 
dził o  Ossyanie  Jan  Śniadecki  w  lat  37  później  —  i  co  o  tern 
dziele  sądzili  pseudoklasycy,  Karpińskiemu  współcześni. 

Urywek  przekładu  Karpińskiego  obejmuje  początek  opowia- 
dania Armina  z  „Pieśni  Selmy",  następnie,  skracając  rzecz,  opusz- 
cza cały  środek  i  kończy  obrazem  opuszczonej  na  skale  i  umiera- 
jącej Daury;  wybiera  zatem  ustępy  najsilniej  wstrząsające,  począw- 
szy od  wstępnych  okrzyków  rozpaczy  nieszczęsnego  ojca,  a  kończąc 
na  tragicznym  obrazie  śmierci.  Opiera  się  zaś  na  przekładzie  fran- 
skim  Letourneura  i),  sankcyonowanym  przez  La  Harpea,  a  przeto 
znanym  i  uznanym  w  Polsce  —  jak  zobaczymy  —  pcjwszechnie. 
Rozpoczyna  od  ustępu:  „Levez-vouB,  vents  d'automme.. .",  tłumaczy 
mniej  więcej  pięć  następujących  wierszy,  opuszcza  następnie  48 
wierszy  przekładu  i  kończy  ustępem,  zaczynającym  się  od  słów: 
„Seule  sur  le  rocher..."  do:  „elle  expira^.  W  tym  obrębie  posłu- 
guje się  też  Karpiński  skrótami,  z  których  niektóre  są  bardzo  in- 
teresujące dla  indywidualności  „poety  serca".  Opuszcza  np.  okre- 
ślenie „la  noire  bruyere"  lub  „nuit  cruelle";  widocznie  gołębiej 
naturze  kochanka  Justyny    wydały  się  takie  epiteta  zbyt  ponure. 

Ze  jednak  Karpiński  odmiennie  odczuwał  piękności  Ossyana 
aniżeli  Krasicki,  o  tem  świadczy  porównanie  z  odnośnem  miej- 
scem przekładu  „Pieśni  Selmskich"  autora  „Wojny  Chocimskiej". 
Owóź  Krasicki  cały  ten  obraz  rozpaczy  ojca,  nie  mogącego  pospie- 
szyć z  pomocą  umierającej  córce,  poprostu  w  tłumaczeniu  opusz- 
cza. Miejsce  jego  zastępuje  jeden,  jedyny  wiersz  (sic):  „Słychać 
niekiedy  było,  iż  mnie  wzywa"  —  wiersz  tak  chłodny  i  prozaiczny, 
jakby  chodziło  tu  o  stwierdzenie  n  aj  zwyczaj  ni  ej  szej  w  życiu  oko- 
liczności,   która  nie  może  nik(jgo  ani  zająć,    ani    tem    mniej   wzru- 


»)  Trzymam  się  wjdania:  „Ossian,  fila  de  Fingal,  barde  du  3-esiecle;  po- 
esies  galliąues  tradaites  sar  Tanglais  de  Macphereon  par  Letoarnenr.  Aagment^e 
des  Poemes  d'08Bian  et  de  ąueląues  aatres  Uardes  tradnits  sur  Tanglais  de  J, 
Smith",  Paris  1810,  2  tomy. 


OSsjYAN  W  POLSCE  58 

tzyó.    Oto  jak  różnie    reagowali    na  taki    sam    obraz  „poeta  serca" 
i  poeta  „rozumującego   rozsądku". 

Napróżno  jednak  szukalibyśmy  wśród  wierszy  Karpińskiego 
jakichś  dalszych  a  wyraźnych  śladów  wpływu  celtyckiej  Muzy. 
Karpiński  bowiem,  kiedy  zapoznał  się  z  Ossyanem,  był  już  zape- 
wne wyrobioną  organizacyą  poetycką  i  —  mimo  wszystko  —  od 
pieśni  celtyckiego  barda  odmienną.  Mogły  być  analogie  we  wspól- 
nym gruncie  pierwiastka  uczuciowego  —  i  te  sprawiły,  że  Karpiń- 
ski zachwycał  się  „Pieśniami  Selmy".  Zachwyt  ten  jednak  był 
natury  czysto  teoretycznej  —  wyraz  bowiem  zewnętrzny  uczucio- 
wości Ossyana,  jej  nastrój  ponuro-melancholijny  musiał  pozostać 
naturze  autora  „Tęskności  na  wiosnę''  obcym,  nie  pokrywając  się 
zgoła  z  charakterem  jego  „tkliwego"  sentymentu.  A  przeto,  jak 
widzieliśmy,  nawet  w  przełożonym  ustępie  usuwa  Karpiński  nie- 
które wyrażenia,  które  mu  się  wydają  zbyt  ponure.  Jest  wprawdzie 
wśród  pieśni  jego  wiersz  p.  t.  „Zabawa  na  ustroniu",  w  którym 
i  scenerya  wyobraża  dziką,  skalistą  dolinę  i  poeta  na  tle  tem  wy- 
znaje : 

„Ja  wtenczas  w  słodkich  myślach  zatopiony 
Rozpainiętywam  starych  ideków  dzieła. 
I  zapuszczam  się  tak  w  kraj   oddalony, 
Którędy  noga  ludzka  nie  chodziła". 

Jest  w  tych  wierszach  niewątpliwie  poza  ossyaniczna,  z  ulu- 
bionem,  jakby  refrenowem  określeniem:  A  tale  of  the  times  of  old; 
pomysł  jednak  „Zabawy"  nie  jest  własnością  Karpińskiego  i  mógłby 
być  uznany  jedynie  za  odbicie  Osśyana  z  drugiej  ręki  ^). 

Podobnież  sielanka  pod  obiecującym  tytułem  „Pożegnanie 
z  Liudorą  w  górach"  nie  zawiera  ani  śladu  opisu  górskiej  przy- 
rody, której   tyle  przepięknych  tonów  poświęca  harfa  Ossyana. 

A  jednak  najbliższa  potomność,  stojąca  już  w  pełnem  świe- 
tle romantycznych  promieni  —  czuła  dobrze  odrębność  poezyi  Kar- 
pińskiego na  tle  epoki  Stanisławowskiej  i  czulszem,  aniżeli  my 
uchem,  łowiła  w  niej  odległe  echa  lutni  Ossyana.  Ta  potomność 
poświęca  w  roku  śmierci  autora  „Zabawek"  bardzo  charakterysty- 
czne jego  pamięci  epitaphium.  wydrukowane  w  1.  nrze  „Wandy, 
tygodnika  nadwiślańskiego"  *)  p.  t.    „Wiersz    na  śmierć  Franciszka 


-)  „Myśl  z  Angielskiego  Arystypa*    —  zob.  ,, Pisma"   op.  c.  s.  65. 
2)  .Jedyny  rocznik  tego  czasopisma  wyszedł  pod   redakcyą  Wandy  Małeckiej 
w  Warszawie  w  1828  r.  u  Zawadzkiego. 


54  MAKYAN    SZyjKOWSKI 

Karpińskiego".  Nieznany  autor  [w  spisie  inicyały  autora:  F  (ryzę?) 
M  (alecka?)]  obrał  za  motto  nielitościwie  z  Ossyana  przepisane 
słowa:  „I  sit  al  (!)  thy  tomb...  when  i  thing  i  hear  the  voice.  it 
is  bot  (!)  tbe  blast  of  desart"  —  poczem  z  taką  inwokacyą  zwraca 
się  do  cieniów  poety: 

Zgasłeś  więc  Bardzie,  pełen  lat  i  chwały ! 
1  ta  latnia,  którą  Ci  dawne  wieszcze  zdały! 
Już  niestety   wraz  z  tobą  ucichła  wieczyście! 

A  następnie,  jakby  jeszcze  nie  było  obu  części  „Dziadów" 
i  „Sonetów  erotycznych"  —  zapytuje: 

Karpiński !  któż  ią  teraz  z  rąk  Twych  odziedziczy, 
Któż  przeymie  Twoię  czułość,  któż  zrówna  słodyczy? 

Nie  potrzeba  Ci  było  do  Polskiego   rymu 
Brać  obcych  uam  obrazów  od  Aten  i  Kzymn. 

Przez  pryzmat  romantycznych  uniesień,  przez  szkła  ossyani- 
cznej  melancholii,  opłakującej  pamięć  zgasłych  bardów-towarzyszy, 
patrzy  na  poezyę  „tkliwego"  kochanka  Justyny  autor  żałobnej  elegii; 
a  przeto  w  lirycznych  tonach  tej  poezyi  dostrzega  coś  więcej,  ani- 
żeli sielankową  czułość,  jej  zlekka  elegijny  koloryt  łącząc  z  ponurą 
wizyą  celtyckiego  śpiewaka. 

Rzecz  wiadoma,  że  z  poematów  Ossyana  przełożył  Krasicki 
Fingala.  Śmierć  Oskara,  Minwanę,  Pieśni  Selmy  i  Noc  Bardów. 
Gdzie  należy  szukać  pobudek  do  tej  pracy  księcia  Stanisławow- 
skiej poezyi,  że  jest  ona  odbiciem  tej  idyosynkrazyi,  które]  wobec 
nowego  dzieła  ulegli  pseudoklasycy  francuscy  i)  —  o  teni  mówi- 
liśmy powyżej.  Tutaj  należy  jeszcze  podkreślić,  że  Krasicki,  jako 
umysł  prawdziwie  europejski,  stojący  przytem  niejako  lokalnie  bli- 
żej sfery  działania  zachodniej  kultury  —  nie  mógł  pozostać  dłużej 
obojętnym  wobec  tych  zjawisk  w  literaturze,  które,  jak  Ossyan, 
w  szybkim,  tryumfalnym  pochodzie  przeszły  zachodnio  europejskie 
narody.  Był  przytem  autor  „Podstolego"  zbyt  subtelnym  artystą, 
ażeby  popadać  w  jaskrawą  krańc(jwość  i  ekskluzywność.  Świadczą 


')  Stanowisko  pani  de  Stael,  która  Ossyana  ochrzciła  ..Homerem  północy" 
jest  —  mimo  pozory  —  wręcz  odmienno:  ona  bowiem  ujmuje  rzecz  nie  „per  aua- 
logiam"  —  ale  ^per  antithesam' .  Jednakże  i  tu  tkwił  powód  pomieszania  pojęć 
co  do  właściwego  charakteru  „pieśni  Ossyana"  —  które  po  oba  stronach,  n  kla- 
syków i  romantyków,  dłagi  czas  się  zaznacza. 


OSSYAN   W   POLSCE  55 

O  tem  bodaj  sądy,  jakie  o  niektórych  „ryinotwórcacli",  niezupełnie 
prawom y sinych  w  pseudoklasycznej  opinii,  wypowiedział.  Shakos- 
peare*owi  przyznał,  mimo  wszystko  „godne  największego  zadziwie- 
nia i  uczucia  wyrazy";  Younga  scharakteryzował  wcale  trafnie,  jako 
poetę,  którego  Muzą  była  „melancholia,  a  groby  świątynią,  w  któ- 
rej  natchnienia  tego  bóstwa  szukał". 

Najciekawszym  jednak  jest  sąd  Krasickiego  o  poezyi  Os- 
syana,  w  temże  dziele  „O  rymotwórstwie  i  rymotwórcach"  zamie- 
szczony ^).  Przedewszystkiem  pierwszy  Krasicki,  jeszcze  przed 
Kołłątajem  (1802),  wskazał  tu  jasno  i  Avyraźnie  potrzebę  badań  lu- 
dowych pieśni,  pisząc:  „Prostota  gminu,  który  się  mało  od  dziczy 
r<^źni,  zachowała  je  (sc.  pieśni  bohaterskie)  u  siebie  i  dotąd  zacho- 
wuje w  każdym  prawie  kraju;  tak  dalece,  iż  gdyby  te  dumy  ze- 
brane i  ściśle  roztrząśnione  były,  możeby  stąd  dziejopisowie  oso- 
bliwie w  wydobyciu  kraju  każdego  pierwiastków  wiele  korzystać 
mogli".  Sąd  zaś  ten  nasunęła  księciu  biskupowi  lektura  —  Os- 
syana;  albowiem — pisze — „na  czele  takowych  pieśni  kłaść  można 
dumy  Ossyana,  ciągłem  wieków  podaniem  zachowane  dotąd  w  Szko- 
cyi  i  które  niedawno  zebrane  i  podane  do  wiado:ności  powszechnej, 
rozmaitością,  zwięzłością  i  dzielnością  wyrazów  swoich  zadziwiają 
czytelników". 

Jest  rzeczą  godną  zauważania,  że  w  ten  sam  sposób  zazna- 
czone stanowisko  zajął  wobec  Osssyana — Herder,  któremu  utwory 
Macphersona  dostarczyły  argumentów  dla  idei  „Głosów  ludów". 
Różnica  leży  tu  w  zewnętrznym  wyrazie,  w  entuzyazmie  i  zapale 
Herdera,  a  chłodnej  obserwacyi  Krasickiego;  ale  to  już  kwestya 
temperamentu  —  rzecz  istotna  pozostaje  ta  sama.  W  każdym  zaś 
razie  wzgląd  etnograficzny,  o  którym  można  przypuszczać,  że  w  po- 
budkach pracy  Krasickiego  odegrał  również  niejaką  rolę  —  jest 
znowu  odbiciem  prądów  z  Zachodu,  tym  razem  jednak  idących 
z  odmiennych  a  nowych  źródeł. 

Nie  potrafimy  bliżej  oznaczyć  czasu,  w  którym  Krasicki  s\^  o- 
jego  przekładu  dokonał.  Utrzymuje  się  zwyczajnie,  jakoby  dopiero 
Dmochowski  z  papierów  pośmiertnych  tę  pracę  Krasickiego  wydo- 
był i  w  zbiorowem  wydaniu  z  1803  roku  drukiem  ogłosił.  Tym- 
czasem  już    sam    Dmochowski    w    „Nowym   Pamiętniku   Warszaw- 


')  §  II.  O  llymach  Bohatyrskich  albo  Epopei. 


56  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Bkim"  wskazuje  ^),  że  „pieśni  Ossyana,  syna  Fingala,  drukowane 
(były)  bez  oznaczenia  miejsca".  Istotnie,  jeszcze  za  życia  autora 
„Monachomachii"  wyszła  książka  —  dziś  biały  kruk  —  p.  t.  „Pie- 
śni Ossiana,  S3ma  P^ingala  z  angielskiego  tłumaczone  na  francuzki 
język,  z  francuzkiego  na  polski  przez  Ignacego  hrabię  Krasickiego 
Xięcia  Biskupa  Warmińskiego"  ^). 

Edycya  ta  różni  się  bardzo  znacznie  od  znanego  wydania 
Dmochowskiego,  i  —  jak  się  zdaje  —  została  ogłoszona  bez  wie- 
dzy i  kontroli  autora.  Wszak  w  liście  do  Dmochowskiego  uskarża 
się  Krasicki,  że  niejeden  jego  utwór  został  przez  sekretarzy  pota- 
jemnie skopiowany,  a  następnie  Groblowi  sprzedany.  („Tym  sposo- 
bem zdarzyło  mi  się  często  rzeczy  na  prędce  tylko  pisane  widzieć 
nie  raz  ze  zdziwieniem  w  druku  ogłoszone")  3).  Do  takich  nale- 
żała zapewne  i  wersya  Ossyana,  wydrukowana  w  XVIII  wieku. 
W  porównaniu  bowiem  z  edycyą  Dmochowskiego  robi  wrażenie 
brulionu.  Nie  zawiera  ani  wstępnych  streszczeń,  ani  objaśnień 
w  notach  --  w  tekście  zaś  znajduje  się  obfita  liczba  waryantów, 
których  wyliczenie  na  tem  miejscu  nie  miałoby  celu.  Wystar- 
czy zaznaczyć,  że  najliczniejszym  zmianom  uległ  w  wydaniu 
Dmochowskiego  przekład  ,,Fingala",  a  w  szczególności  I.  „du- 
ma" tego  poematu,  oraz,  że  zmiany  te  wychodzą  wogóle  na  korzyść 
pracy  Krasickiego.  Uzupełniają  bowiem  liczne  wypuszczenia  w  pier- 
wszej redakcyi,  poprawiają  fatalną  interpunkcyę  i  wiele  omyłek 
druku,  wygładzają  często  chropawą  formę,  a  nawet  wprowadzają  cza- 
sem odmienne  pomysły  w  obrazowaniu.  Przeprowadzono  przytem 
nieistniejący  w  pierwszym  wydaniu  podział  na  rozdziały  i  dodano 
—  co  najważniejsze  — -  wersyę  „Pieśni  Selmy",  której  wydanie 
z  XVIII  wieku  nie  objęło.  Jest  rzeczą  bardzo  możliwą,  że  ta  szczę- 


*)  R.  1801,  II.  tom  w  artykule  ,.0  życiu  i  pismach  Ignacego  Krasickiego" 
str.  64  sq. 

*)  istnieją  wogóle  tylko  dwa  egzemplarze  tego  draka:  jeden  w  posiadaniu 
Warszawskiej  Bibl.  Uniw.,  drugi  w  Bibl.  Ossolińskich  w  Lwowie;  ten  ostatni  mam 
w  ręku  (sign.  11817).  —  Rękopiśmienna  kopia  6  tomu  Fingala  dochowała  sie 
w  manuskrypcie  z  XVIII  w.,  zatytułowanym :  „Tłumaczenia  podciwego  (sic)  Ta- 
chowskiego  y  Pyszne  Tłumaczenia  X.  Bisknpa  Warmińskiego  Krasickiego"  Ek. 
Ak.  Um.  w  Krakowie,  1.  1282,  folio,  kart.  109. 

*)  List  ten  pisany  z  Berlina  9  grudnia  1800  r.,  wydrukował  Dmochowski 
w  „Pam.  Warsa."  ISW,  IV,  247  w  „Uwiadomieniu  o  Nowej  Edycyi  dzieł  Ignacego 
Krasickiego". 


0S8VAN  W   POLSCK  57 

Śliwa  korekta  jest  dziełem  Dmochowskiego;  wszak  sam  Krasicki, 
przesyłając  pod  koniec  Ż3'cia  rękopisy  dla  zbiorowego  wydania, 
prosi  wyraźnie  w  wymienionym  powyżej  liście  Dmochowskiego, 
ażeby  poprawił,  co  uzna  za  stosowne.  Z  chwilą  zaś  śmierci  księcia 
biskupa  obowiązek  ten  zaciążyć  musiał  jeszcze  silniej  na  wydawcy 
pośmiertnego  wydania  pism  autora  „Monachomachii". 

Jak  nagłówek  pierwszej  edycyi  objaśnia,  posługiwał  się  Kra- 
sicki tłumaczeniem  francuskiem  a  mianowicie  —  co  łatwo  spra- 
wdzić —  pióra  Letourneura  ^).  Świadczą  o  tem  prozaiczne  stresz- 
czenia, poprzedzające  poszczególne  pieśni  i  poemata  a  dodane  w  wy- 
daniu Dmochowskiego;  —  są  one  wiernym  przekładem  takichźe 
„sujets"  Letourneura,  który  ułożył  je  zgoła  odmiennie,  aniżeli 
w  oryginale.  A  choćby  przypuścić,  że  owe  „treści"  zostały  dopiero 
później  przez  Dmochowskiego  dorobione  —  szczegółowe  porównanie 
tekstów  i  sam  wreszcie  wybór  poematów  Ossyana  nie  pozostawia 
co  do  podstawy  przekładu  Krasickiego  żadnej  wątpliwości.  Owóż 
pierwsza  edycya  przekładu  Letourneura  pojawiła  się  —  jak  wska- 
zano —  w  Paryżu  w  1777  roku  i  obejmuje  wyłącznie  te  utwory, 
które  wchodzą  w  skład  oryginalnego  układu  Macphersona.  Jednakże 
jiie  na  tej  edycyi  —  ale  na  rozszerzonem  przez  Labau- 
me'a  i  Saint-George'a  o  wersyę  Smitha  (oryginał  z  1780 
roku)  wydaniu  z  1794  roku  opiera  się  przekład  Krasi- 
ckiego: zawiera  bowiem  tłumaczenia  poematów  Macphersona  p.  t. 
„Fingal"  „Pieśni  Selmy"  i  „Śmierć  Oskara",  który  to  utwór  po- 
jawia się  dopiero  w  późniejszych  wydaniach  „pieśni  Ossyana"  (np. 
w  edynburskiera  z  1792  r.)  jako  „one  of  the  Fragments  of  An- 
cient  Poetry  lately  published",  jako  „poem  which,  if  not  really  of 
Os3ian's  composition,  has  much  of  his  manner".  Dwa  pozostałe  poe- 
maty „Minwaua"  i  „Noc  Bardów"  —  nie  są  wogóle  dziełami  Mac- 
phersona, lecz  jedną  z  licznych  „ossyanid",  którą  poraź  pierwszy 
w  przekładzie  francuskim  przynosi  rozszerzona  edycya  Letourneu- 
ra z  1794. 

Cały  ten  wywód,  oparty    na    stwierdzonych    faktach,    ma  dla 


*)  W  1785  r.  wychodzi  w  Warszawie  Younga  Sąd  ostateczay  „po  fran- 
cuska przez  Le  Toarneur  proza,  a  z  francaskiego  wierszem  przez  Fr.  X.  Dmo- 
chowskiego" zob.  Estr.  IX,  586  —  również  w  tym  roku  pojawia  się  tegoż  Letour- 
neura ,,Nadgroda  wierności"'  w  zbiorze  tłumaczeń  z  francuskiego  p.  t.  ..Zabawka 
serc  czułych"  —  zob.  Gubrynowicz  op.,  c.  s.  159. 


58  MARYAN   NZyJKOWSUI 

nas  tę  niewątpliwą  wartość,    że    pracę    Krasickiego  każe  przesunąć 
na  ostatnie  lata  18-go  stulecia,  pomiędzy  1795 — 99  rokiem. 

Z  kolei  nasuwa  się  ważne  pytanie,  jakie  motywy  Ossyaniczne 
wchodzą  do  poezyi  polskiej  za  pośrednictwem  przekładu  Krasic- 
kiego, oraz  w  jaki  sposób  został  przekład  ten  dokonany.  Celem 
uniknięcia  powtarzania  się  v/ystarezy  stwierdzić  najogólniej,  że 
obszerny,  z  6-ciu  ksiąg  złożony,  (tę  klasyczną  nazwę  oryginału, 
zmienioną  przez  Letourneura  na  „pieśń",  oddaje  polski  tłumacz 
określeniem  „duma";  —  f^zyźby  pod  wpływem  pierwszych  „dum" 
Niemcewicza?)  poemat  o  „Fingaiu"  oraz  dwa  inne  utwory  z  pierw- 
szych wydań  Macphersona,  zawierają  w  wystarczającej  mierze  te 
wszystkie  wątki  i  motywy,  które  czynią  pieśni  Ossyaua  dziełem 
„romantycznem"  —  a  o  czerń  obszerniej  mówiliśmy  w  pierwszej 
części  pracy  niniejszej.  Nic  nowego  pod  tym  względem  nie  przy- 
nosi również  „Minwana",  króciutki  utwór  liryczny,  o  bardzo  rze- 
wnym i  wzruszającym  tonie  elegijnym,  jakim  nacechowana  jest 
skarga  dziewczyny,  która  z  wysokiej  skały  widzi  powrót  z  wyprawy 
morskiej  floty  Fingala,  lecz  nie  dostrzega  ukochanego  i  z  tęsknotą 
wyczekiwanego  Ryna. 

Natomiast  niepodobna  pominąć  ki'ótko  „Nocy  Bardów",  która 
u  Letourneura  nosi  tytuł:  „Dćscription  (Fnne  nuit  du  mois  docto- 
bre  dans  le  Nord  de  TEcosse".  Rzecz  zadziwiająca,  że  mając  do 
wybcjru  taką  masę  poematów  Ossyana  i  jego  naśladowców  —  wy- 
brał Krasicki  ten  utwór  mgli-stych  przeczuć  i  mrożącej  krew  w  ży- 
łach grozy,  która  mimowoli  przywodzi  nu  myśl  nastroje  Maeter- 
lincka  i  Edgara  Poe'go.  W  dopisku  u  Letourneura^),  jakby  chcąc 
osłabić  krzyczący  anaclironizm  —  podano:  „Nie  jest  to  wcale 
poemat  Ossyana,  został  on  nawet  napisany  w  więcej  jak  1000 
lat  po  nim;  ale  ponieważ  autor  ma  wiele  z  właściwości  szkockiego 
barda,  wierzymy,  że  sprawimy  przyjemność  naszym  czytelnikom, 
dołączając  go  tutaj". 

Czy  „szkocki  bard",  nawet  gdyby  mógł  istnieć  w  XIII  wieku, 
mógłby  stworzyć  utwór  tego  rodznju  —  niech  rozstrzygnie  treść, 
bodaj  w  krótkości  podana.  Pięciu  bardów  gromadzi  się  nocą  paź- 
dziernikową u  wodza  a  zarazem  arcy-barda  —  i  każdy  kolejno 
rzuca  szereg  impresyi,  kończących  się  ponurym  refrenem:  o  przy- 
jaciele, ratujcie  mnie  przed   nocą. 


»)  op.  c.  II.  8.  233. 


0K8YAN    W   PCtLsCK  59 

Bard  pierwszy  spostrzega  cień  ducha,  jakby  zwiastuna  nad- 
ciągającej burzy.  Krótkim,  urywanym  tokiem  bezładnie  biegną  prze- 
rażone myśli:  —  duch  w.skazał  drogt^,  po  której  poniosą  zmarłego, 
smutny  podróżnik  zabłądził  —  padła  z  trzaskiem  gałąź  starego 
drzewa.  Oto  słychać  stąpania  widma:  „noc  jest  ciemna,  mglista,  bu- 
rzliwa; wiatry,  widma,  umarli  są  na  równinie:  o  przyjaciele,  przyj- 
mijcie mnie,  chrońcie  przed  nocą!" 

Bard  drugi  śpiewa  wybuch  burzy:  gdzieś  kona  pielgrzym  — 
widma  napływają  z  chmurami  —  groza  nocy  oplata  potwornemi 
mackami  struchlałe  serce  —  „o  przyjaciele,  przed  nocą  mnie 
brońcie!" 

Bard  III:  burza  dochodzi  punktu  przełomowego...  Kochanek, 
zdążając  na  drugą  stron<^  jeziora  do  ukochanej  utonął...  „o  przy- 
jaciele...!" 

Bard  IV:  chwila  ulgi;  przeminęła  burza  — -  z  poza  chmur  wy- 
szedł księżyc  i  gwiazdy  a  w  niepewnej  poświacie  zjawia  się  wi- 
dmo dziewicy:  „przyjaciele  moi,  pozwólcie  mi  napawać  się  tą  pię- 
kną nocą". 

Lecz  oto  minęła  północ  (bard  V.):  w  przestworach  rodzi  się 
groza  na  nowo  —  księżyc  skrył  się  poza  wzgórzem;  ciemność  i  ci- 
sza, którą  przerywa  tylko  ledwo  dosłyszalny  szmer  armii  duchów: 
„o  przyjaciele!  —  ocalcie  mnie  od  nocy!" 

Zaczein  odzywa  się  głos  naczelnika  bardów:  cóż  stąd,  że  noc 
jest  matką  trwogi,  wszak  po  niej  nowy  dzień  wzejdzie,  „Lecz  my 
niestety,  my  nie  powrócimy  nigdy  z  łona  grobu.  Gdzież  nasi  woje 
minionych  wieków?  Gdzie  stawni  nasi  królowie?  — -  I  nas  rychło 
pokryje  niepamięć". 

Na  tle  I  rzyrody  nocnej  rzucono  obraz,  który  jakże  jaskrawię 
odskakuje  od  spokojnych,  schematycznych  konceptów  neoklasycy- 
zmu!  Z  motywów  Ossyana  wzięto  to  i  owo  (zwłaszcza  w  zakoń- 
czeniu) —  lecz  tajemniczy  niepokój  wizyi  syna  Fingala  przybrał 
koloryt  ponurej  grozy,  ulubione  mgły  i  półniroki  przeszły  w  gro- 
bową ciemność,  natężaną  umiejętnie  samym  sposobem  ujęcia  i  prze- 
prowadzenia, które  operuje  czysto  impresjonistycznymi  środkami. 
Gdyby  ktoś  chciał  na  przykładzie  zobaczyć,  którędy  od  Ossyana  do 
„Schauerromantik"  prowadziła  droga  —  trudno  o  wymowniejszy 
przykład  nad  ten   „opis  październikowej   nocy". 

Niepodobna  zrozumieć,  co  mogło  w  tym  utworze  tak  dalece 
zająć  uwagę  Krasickiego,    że    przyswoić    go    mowie  polskiej  posta- 


60  MAUYAN   SZYJKO WSKI 

nowił;  ch3'ba  że  i  w  tym  wypadku  sprawdza  się  przysłowie:  les 
contrastes  se  touchent.  Co  prawda  sposób,  w  jaki  tego  dokonał,  sam 
najwymowniej  okazuje,  czem  tego  rodzaju  utwór  mógł  stać  się  w  rę- 
kacli  wychowanka   ,, wieku  oświecenia". 

Przekład  Krasickiego  —  tak  „Nocy  Bardów,  jak  i  innych 
^pieśni  Ossyana" — jest  wersyą  rymowaną.  Już  przez  to  samo  nie 
może  być  dosłownem  i  wiernem  odbiciem  ani  prozy  Letourneura, 
ani  tem  mniej  wolnej  r\^tmiki  orj^ginału.  Puzatem  zaś  wprowadza 
do  samej  rzeczy  liczne  zmiany  i  skrócenia,  czasem  bardzo  chara- 
kterystyczne a  w  przetworzeniu  ^Nocy  październikowej^  najdalej 
idące.  Utwór  ten  przybiera  Krasicki  w  klasyczną  formę  13-to  zgło- 
skowego leoninu  —  a  zmiany,  które  w  treści  prze{)rowadza,  mają 
widoczną  tendencyę  osłabienia  tego  nastroju  grozy,  którym  przepo- 
jona jest  cała  ta  „ossyanida".  Zatem  widmu  w  pieśni  czwartego 
barda  każe  się  rozwiać  jak  najprędzej,  a  córkę  wodza  wskrzesza 
z  martwych  i  obdarza  ją  zdrowiem  kwitnącem;  w  ten  sam  sposób 
systematycznie  tępi  wszelkie  wzmianki  o  duchach  w  pieśniach  barda 
drugiego  i  piątego  i  w  przemówieniu  ich  wodza,  jakby  miał  żywo 
w  pamięci  te  liczne  artykuły  „Monitora",  zwalczające  wiarę  w  „upi- 
rów"  1).  Jeżeli  przypomnimy,  że  nerwowy  tok  prozy  or3'^ginału  prze- 
istoczył się  w  stateczny  bieg  13-to  zgłoskowego  wiersza  —  nabie- 
rzemy dość  dokładnego  wytjbrażenia,  czem  w  rękach  klasyka  stało 
się  „Opisanie  Nocy  miesiąca  Października  na  północy  Szkocyi". 

Mniej  więcej  to  samo,  co  o  przekładzie  „Nocy  Bardów",  mo- 
żna powiedzieć  o  innych   „ossyanicznych'"  wersyach  Krasickiego. 

Obszerny  poemat  o  „Fingalu"  ma  u  Krasickiego  formę  prze- 
ważnie 11-to  zgłoskowego  wiersza  parzystego,  który  tu  i  ówdzie 
urasta  do  zgłosek  13-tu  —  w  miejscach  jednak,  w  których  tłumacz 
odczuł  potrzebę  szybszego  toku.  zastosował  różne  formy  liryczne. 
Tak  w  księdze  I-ej  miłosna  pieśń  Brassolidy  biegnie  rymem  łań- 
cuchowym, mieniając  kolejno  8-io  i  7-io  zgłoskowe  wiersze,  opart* 
na  metrach  trochaiczno-amfibrachicznych  na  wzór.- 

±\J    \    ±^   W   J.KJ    \    ±^     ». 

±\~/  I  ±\j  I  ^J.v^         b 

Opowiadanie  Karyla  o  Fingalu  w  „dumie"  Hl-ej  zamknięto 
w  oktawę  rymem  łańcuchowym,    opartym  na    I  I-to  i  8-io  zgłosko- 


»)  Zob.  „Monitor"   1765  Nro  XUI,  1771  Nro  XXn. 


OSSYAN  W   POLSCE  61 


W 


cach.  Podobnyż  rym  przybiera  Ulin  w  VI-ej  księdze,  kiedy  roz- 
budzić chce  zapał  wojenny  Gaula;  używa  przytem  8-miu  i  7-iniu 
zgłoskowego  wiersza. 

W  pięknych  cztero-wiersiiowych  strofach  o  rymie  parzystym 
toczy  się  pieśń  o  Lamdargu  i  G^lchossie  w  księdze  V-tej,  tworząc 
dość  oryginalną  w  poezyi  Stanisławowskiej  formę  zwrotkową,  któ- 
rej trzy  wiersze  początkowe  liczą  po  11  zgłosek,  ostatni  zaś  zbiera 
rzecz  krótko  w  pięć  zgłosek  wedle  wzoru: 

JLG   \   ZJ±\\C  ±<j   \  D  1<J  a 

a 

±  ^  1  ciJ-O  b 

Wreszcie  hymn  pokoju  Ullina  w  księdze  ostatniej  ma  odpowiednią 
dla  swojej  treści  formę  spokojnej  i  równej  sestyny,  zbudowanej 
z  11-to  zgłoskowych  wierszy  łańcuchowych. 

Ze  zmian  w  treści  —  pomijając  drobniejsze  —  wskażę  opu- 
szczenie z  epizodu  o  Cornalu  i  Galwinie  w  księdze  drugiej  ustępu, 
w  którym  opisano  zabójstwo  Galwiny  przez  Cornala.  Nadto  imiona 
niektórych  bohaterów,  poprzekręcane  już  przez  tłumacza  francu- 
skiego, uległy  w  przekładzie  Krasickiego  dalszej  metamorfozie.  Tak 
to  oryginalny  Cathba,  przechrzczony  przez  Letourneura  na  Cair- 
bara  —  przybiera  u  Krasickiego  imię  Kaitbata.  Gorzej  jest,  kiedy 
te  zmiany  zacierają  właściwy  koloryt  myśli  Ossyana  i  zniekształ- 
cają jego  obrazy.  Tak  np.  u  wstępu  VI-tej  dumy  dowiadywał  się 
czytelnik  polski,  że  pod  wpływem  śpiewu  Karyla  „ćmy  nocne  ślo- 
chały  (?!)  I  cichym  iękiem  pieśni  powtarzały".  Tymczasem  nie 
o  żadne  „ćmy"  tu  chodzi:  w  oryginale  i)  i  u  Letourneura  jest  w  tera 
miejscu  obraz  duchów,  które  na  głos  harfy  barda  napłynęły  z  wia- 
trem i  wychylając  się  z  obłoków  z  zadowoleniem  słuchają  hymnu, 
im  poświęconego.  Krasicki  umyślnie  zatarł  w  swojej  tendencyi  an- 
tispiritualistycznej  obraz  duchów  i  —  z  pogrzebaniem  zdrowego 
sensu  —  uraczył  polski  ogół  czytający  „ćmami  ślochającemi". 

„Pieśni  Selmy",  z  których  urywek  zacytował  już  był  Kar- 
piński, uzyskały  w  wersyi  Krasickiego  formę  bardzo  rozmaitą.  Część 


*)  The  ghosts  of  those  he  sung  came  in  their  ruatling  winds.  They  wer« 
■een  to  bend  with  joy,  towards  the  sound  of  their  praise!  —  toż  wiernie  Letoar- 
neur  na  str.  111  tom  II. 


62  MARYAN'   SZVJK()W81CI 

wstępna,  ogólua,  ujęta  jest  w  zwyczajne  leoniny;  następnie  jednak 
indywidualność  opowiadających  bohaterów  fłddaje  poeta  polski  ró- 
żnym tokiem  wiersza.  Tak  więc  „pieśń  I.  Kolmy"  opiera  się  na 
8-io  zgłoskowcu  parzystym;  „pieśń  II.  Kolmy  nad  Salgarem  i  bra- 
tem" łączy  na  przemian  wiersz  8-io  i  7-io  zgłoskowy,  zam^^kając 
je  przytem  rymem  łańcuchowym.  W  analogiczną  formę  przybrane 
jest  opowiadanie  Alpina.  podczas  gdy  Ryno  mówi  11-to  zgłosko- 
wym wierszem  łańcuchowym. 

W  treści  —  prócz  charakterystycznego  pominięcia  obrazu 
śmierci  Daury,  wspomnianego  powyżej  —  jest  zmian  istotnych 
sporo.  Wypuszczono  zatem  ust^^p  o  zjawieniu  się  Arindala,  wraca- 
jącego z  polowania  po  porwaniu  Daury,  o  związaniu  przez  tegoż 
mściwego  Eratha  —  dodano  zaś  nieistniejący  szczegół,  jakoby  ojciec 
rankiem,  gdy  uciszyła  się  burza,  łodzią  dostał  się  na  wyspę,  ale 
już  tvlko  trupa  córki  zastał.  Wogóle  i  tu  widać  jakby  umyślną 
tendencyę  osłabienia  efektów  wzruszeniowych,  które  snaó  nie  przy- 
stoją  wychowr-nkowi  wieku  Locke'a.  Toż  samo  —  oczywiście  mniej 
wyraźnie  —  dojrzeć  można  w  dwóch  krótkich  wersyach  o  „Śmierci 
Oskara"   i  o  „Minwanie". 

Wersya  Krasickiego  jest  bądź  co  bądź  dokumentem,  okazują- 
cym, w  jaki  sposób  klasycy,  uległ3zv  mistyfikacyi  co  do  pocho- 
dzenia poezyi  „ossyanicznej"  i  nie  zrozumiawszy  właściwego  jej  cha- 
rakteru —  usiłowali  jednak  rzekomego  tego  celtyckiego  Hom.era  bodaj 
nieco  ucywilizować  i  do  panujących  w  sztuce  upodobań  w  pewnym 
stopniu  dostosować.  Wchodzi  Oss3'^an  do  Polski,  już  przez  Letour- 
neura  trochę  „ojrładzony"  a  przez  księcia  biskupa  warmińskiego 
w  modną  perukę  alexandrynu  przybrany.  Odjęto  mu  przedewszyst- 
kiem  jego  rodzimą,  swoistą  dykcyę,  która  w  krótkich,  gwałtownych 
spadkach  burzliwego  rytmu  wyrażała  treść,  pełną  niezwykłych 
wzruszeń,  pomysłów  i  obrazów.  Aleć  z  pod  tej  peruki  przecież  wy- 
gląda twarz  o  rysach  odmiennych:  niepodobnaż  było  zatrzeć  do- 
szczętnie tej  głuchej  melancholii,  która  przysłania  jej  oczy,  ani 
zdusić  zapału,  jaki  w  nich  nieci  dzikie,  żadną  sztuką  niekiełznane 
piękno  przyrody. 

Jest  rzeczą  ciekawą,  że  dwaj  zwolennicy  tego  samego  kie- 
runku w  literaturze  wypDwiedzieli  o  przekładzie  Krasickiego  sądy 
zupełnie  odmienne.  Franciszek  Dmochowski  wyrażał  się  z  wielką 
rezerwą  w  tym  względzie,  twierdząc,  że  „autor  (sc.  przekładu)  szczę- 
śliwszy   był  w  napisaniu  oryginalueoa,    niż  w  tłumaczeniu"    —  że 


OSSYAN   W  l'0I.8i)K  63 

„'Izielo  to  bardzo  wolnie  zrobione  i  iiiewyprac(jwane:  widać  w  niem 
jednak  po  części  talent  autora"  ^). 

Natomiast  Stanisław  Potocki  w  15  lat  później  nie  ma  dość 
słów  uwielbienia  dla  tego  dzieła  Krasickiego.  „Zbogacił"  pisze  — 
„znaczną  częścią  pieśni  Ossyana  literaturę  polską  i  nie  mniey  się 
okazał  znak(jniitym  tłómaczem,  jak  w  innych  rymach  swoich  wzo- 
rowym pisarzom".  „Wyższym  się  okazał  Krasicki  nad  te  wszystkie 
trudności  (so.  przekładu)  w  przekładaniu  lO^j  pieśni  i  dum  Ossyana. 
Przenosi  on  w  Polski  ięzyk  szczęśliwą  łatwością  Kaledońskiej  liry 
brzmienia,  co  opiewa  tylko  naturę,  niekiedy  w  swoiey  przyiemney, 
niekiedy  w  straszliwey  wielkości".  Nakoniec  zaś  ryzykuje  Potocki 
twierdzenie:  „pono  żaden  język  pochełpić  się  nie  może  wyższym 
nad  polskiego  Ossyana  tłómaczem"  ■^). 

Zadziwia,  że  przy  tej  sposobności  żaden  z  krytyków  pseudo- 
klasycznego  znaku  nie  wspomniał  o  drugiej,  rymowanej  wersyi 
Ossyana  w  Polsce,  niemal  współczesnej  pracy  Krasickiego  a  napi- 
sanej również  przez  poetę  „wieku  oświecenia"  — Konstantego  Ty- 
minieckiego  *). 

W  murach  sejmującej  War.szawy  zbierało  się  około  1790  r. 
grono  młodych,  utalentowanych  ludzi,  adeptów  Apollina,  z  których 
jeden  zwłaszcza,  Aloizy  Feliński,  nosił  w  tornistrze  buławę  przy- 
szłego marszałka  literatury.  Wiązała  ich  ścisła  przyjaźń  i  wspólne 
umiłowanie  sztuki  rymotwórczej ;  zbierali  się  na  literackie  poga- 
wędki, odczytywali  przyniesione  utwory  własne  i  zawzięcie  po  mło- 
demu dyskutowali.  Tam  to  pewnego  razu  gwardzista  koronny,  ko- 
chany „Tyś",  zażywający  wśród  przyjaciół  opinii  wytrawnego  zna- 
wcy poezyi,  przyniósł  i  przecz3'tał  fragment  przekładu,  który  spowo- 
dował ożywioną  dyskusyę,  wywołał  szereg  prób  odmiennych  i  odbił 
się  jeszcze  wyraźnem  echem  w  ćwierć  wieku  później  w  korespon- 
dencyi  Felińskiego.  Na  zebraniach  młodych  klasyków  zjawił  się  — 
Ossyan,  i  dostarczył  niewyczerpanego  tematu  do  jednej   z  najcie- 


»)  Zob.   „Nowy  Pam.  warsz."   1801,  II.   tom,  s.  74. 

^)  T.  j.  6-ciu  pieśai  Fingala  oraz  cztery  inne  poematy. 

*)  „Pamiętnik  warszawski"  1816  Nro  14  ,, Pochwała  Krasickiego"  na  etr. 
134=135. 

*)  Na  tę  niesłusznie  zapomnianą  postać  zwracam  uwagę  w  studyum  p.  t. 
,,Z  obozu  klasyków"  I.  , .Biblioteka  warsz."  1910,  III;  tam  też  mówię  obszerniej 
o  okolicznościach,  wśród  których  powstała  ossyaniczna  wersya  Tyminieckiego. 


64  ilARYAN   SZyjKOWSKI 

kawszych  a  mało  znanych  dyskusyi  teoretycznych  w  dobie  najpeł- 
niejszego rozkwitu  szkoły  pseudoklasycznej. 

Tyminiecki  bowiem,  sam  zresztą  znawca  i  wielbiciel  lite- 
ratury klasycznej,  wyborny  tłumacz  Terencyusza  —  przyniósł  na 
zebranie  przyjaciół  utwór  tak  odmienny  od  upodobań  panujących, 
a  przy  tern  o  zasadach  przekładu  miał  wyobrażenia  tak  różne,  że 
Wyszkowski  z  Osińskim  długo  zastanawiali  się  po  śmierci  przyja- 
ciela, czy  jego  przekład  Ossyana  pomieścić  w  jedynej,  pośmierinej 
edycyi  dzieł.  W  przedmowie  też  do  tej  edycyi  ^)  poczuwa  się  Wy- 
szkowski do  obowiązku  usprawiedliwienia  przyjaciela.  „Podług 
niego"  —  pisze  —  n^^^  myśli  i  obrazów  wszystkie  rymy 
poświęcać  należało",  mniemał  on  „iż  rymy  powinnysłu- 
żyó  bardziej  do  ucha,  jak  do  oka.  O  toku  wiersza  szcze- 
gólne także  było  jego  wyobrażenie;  pilnując  jedynie  właściwości 
wyrazów  i  przymiotników  rzecz  malujących,  nie  przypuszczał,  aby 
jednozgłoskowe,  w  przestanku  wiersza  mieszczone  słowa,  dźwięk 
i  harmonię  psuć  mogły.  Jeśli  podobne  zdania  nie  wszystkim  się  po- 
dobają, jeśli  za  chropowatość  czy  zaniedbanie  poczytają  to,  co  Ty- 
miniecki prostotą  i  naturalnością  nazywał;  nie  można  go 
przecież  obwiniać,  zwłaszcza,  że  te  i  tym  podobne,  choćby  też  na- 
nawet  uwidzenia,  tysiącem  innych  niezrównanych  piękności  na- 
gradzał". 

Ile  nowych  myśli  zawierała  ta  ekscentryczna  naówczas  teorya 
Tyminieckiego  —  o  tem  mówię  gdzieindziej  ^).  Tu  zaś  potrzeba 
zwrócić  uwagę,  że  zastosował  ją  Tyminiecki  do  przekładu  nowego 
dzieła,  które  też  staje  się  polem  eksperymentów  dla  kółka  młodych 
petów  „wieku  oświecenia".  „Pamiętasz  w  Ossyanie" — pisze 
Feliński  15  kwietnia  1815  rjku  w  liście  do  Wyszkowskiego  — 
„wieleśmy  wierszów  popisali,  które  wszystkie  zda- 
wały się  gładsze,  niż  jegcj  i  on  sam  się  na  to  zgadzał, 
a  jednak  zostawił  swoje  rymy". 

Ci  młodzi  klasycy  woleliby,  ażeby  te  pieśni,  niedawno  „od- 
kryte", uczynić  dla  ich  „gustu"  bardziej  strawnemi.  ażeby  nadać 
im  o  ile  możności  bodaj  formę,  wedle  panujących  zasad  urobioną; 
sam  tłumacz  nawet,  jak  widać,  przyznawał  im  słuszność  —  a  je- 
dnak   mimowoli,    niemal    podświadomie    czuł,    że    ta    nowa    poezya 


*)  Pisma  Konstantyna  Tyminieckiego,  Warszawa  1817. 
»)   „Z  obozu   klasyków"   s.   14-5. 


OSŚYAN   W   POLSCE  65 

wymaga    w    przekładzie    przedewszjstkiem     prostoty     i    natu- 
ralności. 

Niestety,  nie  znamy  pierwotnej,  młodzieńczej  redakcyi  wersyi 
Tyminieckiego,  która  wyjść  miała  drukiem  w  1791  roku  w  War- 
szawie p.  t.  „Ossyana  Kaledończyka  trzy  poemata  przekładania 
Konst.  T3'minieckiego"  (u  Zawadzkiego^).  Już  Bentkowski,  w  swojej 
„Historyi  literatury  polskiej-'  wspominając  Ossyana,  wymienia  tylko 
Krasickiego  przekładaj;  podobnież  zaginął  ślad  wszelki  po  tłuma- 
czeniu „Temory",  które  w  podarku  imieninowym  ofiarował  Tymi- 
nieeki  Felińskiemu  —  jak  o  tem  opowiada  Wyszkowski  w  „Wierszu 
do  Aloizego  Felińskiego".  Być  może,  że  sam  tłumacz  starał  się  pó- 
źniej o  wycofanie  z  obiegu  tej  swojej  pracy,  która  tyle  wrzawy 
narobiła  w  gronie  przyjaciół  a  nam  dostarcza  dowodu,  jak  wyra- 
źnym odgłosem  odbijają  się  „pieśni  Ossyana"  w  Polsce  już  w  osta- 
tniem  dziesięcioleciu  XVIII  wieku. 

Sam  Tyminiecki,  niesłychanie  wstrzemięźliwy  w  publikacyach 
prac  swoich,  ogłosił  później  jedynie  wersye  „Oitony"  w  „Dzienniku 
Wileńskim"  w  1806  roku').  Dopiero  w  wydaniu  pośmiertnem  (1817) 
pojawia  się  —  prócz  „Oitony":  --  Karton.  Pieśni  Selmy  i  Trzy 
epizody:  Brassolis,  Galwina  i  Minwana  *j.  Czasem  jednak  powstania 
oraz  częściowem  ogłoszeniem  w  druku  z  1791  roku  —  należy  to 
dzieło  do  minionego  stulecia. 

Nie  ulega  żadnej  dla  mnie  wątpliwości,  że  wydanie  Wysz- 
kowskiego, dokonane  po  długich  naradach  z  Osińskim  i  Felińskim, 
stara  się  o  ile  możności  wygładzić  tę  „chropowatość",  która  wypły- 
nęła z  odmiennych  poglądów  teoretycznych  Tyminieckiego,  Mimo 
to  pewne  szczątki  tej  odrębności  dadzą  się  dostrzec:  polegają  one 
na  dążeniu  do  świeżości  opisu,  na  liberalizmie  w  dobieraniu  rymów 
„dla  ucha,  nie  dla  oka",  oraz  na  pewnych  szczególnych  właściwo- 
ściach rytmicznych  w  enklitycznej  budowie  cezury  —  na  co  wszystko 
podałem  przykłady  w  cytowanej   pracy   „Z  obozu  klasyków". 

Tutaj  zaś  pragnę  baczniejszą  poświęcić  uwagę  stosunkowi 
wersyi  do  oryginału. 


1)  Tak  podaje  Przyłęcki,  Bibl.  IV,  584,   a  za  nim  Estr.  XXIII,  491. 
»)  „Historya  liter,  pol."  wyd.   1814,  I,  s.  330. 

')  ,, Dziennik  Wileński"  1806,  II  tom  s.   512  ,,Oitona,  poema  Ossyana". 
*)  Wydanie  z  1791   roku  obejmować  mogło  poematy :  Karton,  Pieśni  Selmy 
i  z  epizodów  „Brassolis"  lub  „Galwinę'. 

Rozprawy  Wydz.  Biolog.  T.  LII  5 


66  MAllYAN   SZYJKOWSKI 

Podobnie  jak  Krasicki,  opiera  się  i  Tyminiecki  na  przekładzie 
Letourneura.  W  wyborze  zaś  są  obaj  dziwnie  zgodni:  i  jeden  i  drugi 
tłumaczy  „Pieśni  Selmy",  „Minwanę"  —  nadto  zaś  „Brassolis" 
i  „Galwina"  są  niczem  innem,  jak  fragmentami  z  „Fingala",  któ- 
rym Tymieniecki  wedle  imion  występujących  bohaterek  nadał  tytuły. 
I  tak  „Brassolis"  jest  urywkiem  z  końca  I  ej  księgi  „Fingala",  za- 
wierającym opowieść  barda  Karyla,  „Galwina"  zaś  jest  opowieścią 
tegoż  barda  z  końca  księgi  drugiej. 

Porównanie  dwu  wersyi  wypada  stanowczo  na  korzyść  Tymi- 
nieckiego:  obrazy  jego  mają  większą  świeżość  i  wypukłość,  w  treści 
znacznie  mniej  zmian  i  skróceń  a  i  dobór  formy,  zawsze  wzorowej, 
jest  nieraz  bardziej  odpowiedni,  aniżeli  u  Krasickiego.  Tak  np.  skarga 
Minwany.  o  wybitnie  lirycznym  nastroju,  przybrana  u  Krasickiego 
w  ciężką  formę  wiersza  o  13-tu  zgłoskach  —  tworzy  w  wersyi 
Tyminieckiego  4-ro  wierszowe  strofy  na  wzór: 

Cii.Ci  I  -LO  1  -iCi  II  J-O  I  J.O  I  J.O        a 
±0  j  J.O  I  OJ. o  a 

Również  opowieść  Karyla  w  „BrassoHdzie",  znacznie  przez  Krasi- 
ckiego skrócona,  odzyskuje  w  tej  drugiej,  odmiennej  wersyi  tekst 
pełny,  zamknięty  w  typową  sestynę  naprzemian  8  io  i  7-io  zgło- 
skowych wierszy.  Podobnie  13- to  zgłoskowiec  Krasickiego  w  opo- 
wieści o  Galwinie,  skrócony  został  o  dwie  zgłoski. 

„Pieśni  Selmy"  doczekały  się  w  tym  czasie  jeszcze  jednej 
wersyi;  która  wychodzi  z  pod  pióra  drugiego  „poety  serca"  — 
K  n  i  a  ź  n  i  n  a. 

Ten  trzeci  przekład  tego  poematu,  zawarty  w  najobfitszej  z  do- 
tychczasowych wersyi  polskiej  „ossyanicznych"  pieśni  —  powstaje, 
jak  i  cały  zbiór,  również  w  tych  latach,  kiedy  zajęcie  się  Ossya- 
nem  w  Polsce  stfije  się  coraz  wyraźniejsze.  Jakkolwiek  bowiem 
całe  dzieło  wyszło  dopiero  po  śmierci  poety  1),  to  jednak  musiało 
być  dokonane  przed  1795  r.,  w  którym  to  czasie  myśl  autora  „Cyga- 
nów" popada  w  obłąkanie.  Tak  więc  „Ossyana  pienia  Selmskie"  wy- 
wierają ze  wszystkich  poematów  Maephersona  najsilniejsze  w  Pol- 
sce XVIII  wieku  wrażenie.  Urywek  z  nich  tłumaczy  Karpiński  — 
przekładają    je   Krasicki,    Tyminiecki    (po    raz    pierwszy    podając 


*)  Dopiero    w  wydaniu    „dziel"'    Kniaźnina    prze/.    F.     S.    Dmochowskiego, 
Warszawa  1829.  tom  V.  i  VI. 


OSSYAN    W   l'()L.SCB  67 

we  wstępie  za  Letouriieurem  nazwisko  Macphcrsona)  i  Kniaźnin. 
Wszystkich  pociągał  liryczny  nastrój  tego  utworu,  który  podkreśla 
Letourneur.  pisząc:  „II  est  (sc.  poóme)  entierement  lyriąue,  et  la 
yersification  en  est  tr^s-variće  dans  roriginal  gallique.  L'apostrophe 
a  Tćtoile  du  soir.  qui  est  au  comuienceinent,  est,  suivant  M.  Mac- 
pherson,  pleine  d'une  harmonie  douce:  les  vers  ont,  pour  ansi  dire, 
le  caline  et  la  fraicheur  de  la  scenę  que  le  poetę  veut  peindre". 

Zewnętrznie  niejako  różni  się  Kniaźnin  od  obu  współczesnych 
&obie  tłumaczów  tern,  że  u  wstępu  nie  streszcza  utworu  prozą,  jak 
to  czyni  Krasicki  (lirótko)  i  Tyminiecki  (dłużej);  streszczenia  te 
zresztą  zostały  przez  Kniaźnina  wogóle  uznane  za  zbyteczne  i  w  całej 
wersyi  w  zupełności  pominięte.  Pozatem,  podczas  gdy  Tyminiecki 
nadaje  „Pieśniom  Selmy"  jednolitą  formę  parzystego  13-to  zgło- 
skowca —  Kniaźnin  używa  budowy  jakby  stroficznej,  stosując 
wszystkie  trzy  rodzaje  rymu  i  używając  częścią  11-to  a  częścią 
lO-cio  zgłoskowych  amfibrachów  —  lub  też  8-io  zgłoskowej  budo 
wy  amfibrachiczno-trochaicznej. 

Obok  tej  formy  lotniejszej  - —  odróżnia  Kniaźnina  wybitnie 
od  obu  klasyków  dykcya,  dostarczając  ciekawego  przykładu  na 
dowód,  jak  głęboko  sięgają  różnice  w  konstrukcyi  psychicznej  od- 
mienne] organizacyi  twórczej.  Okazuje  się  to  najdobitniej  na  „Pie- 
śni Kolmy":  Krasicki  przełożył  ją  parzystym  wierszem  8-io  zgło- 
skowym —  Tyminiecki  nadał  jej  regularną  budowę  stroficzną,  ży- 
wo przypominającą  Mickiewiczowską  balladę,  na  wzór: 

±)^  \  ^ ±):^  W  ±'id  '  '^ ±^        a 

^^\^±'^\):^±^  b 

J.^|iiiiJ.!^|j^±|!i^j-5^        a 

J.ii!l!i^JL^|k!J-kf  b 

Karpiński  użył  wierszy  8-mio  i  7-mio  zgłoskowych,  o  rymie 
i  rytmie  nieregularnym  —  ale  ożywił  rzecz  niepospolicie,  nie  szczę- 
dząc pytań  retorycznych,  wykrzyków  i  powtarzania. 

Opowiadanie  Ryna  przybrał  Tyminiecki  we  wzorową,  jakby 
Tassa  przypominającą  oktawę  —  Kniaźnin  pobudował  w  tem  miej- 
scu krótkie,  cztero-wierszowe  zwrotki.  Opowieść  Alpina  ma  u  Ty- 
minieckiego  nie  mniej  regularną  budowę  stroficzną,  kończącą  się 
w  każdym  czwartym  wierszu  krótką  dipodyą  ()^±)=!.  \  l^j).  Kniaź- 
min   nie  zważa    na    regularność  —  ale,    kombinując    różne    formy 

5 


68  MARYAN  SZYJKOWSKI 

rymu  i  rytmu,  podnosi  żywość  kolorytu.  Podobnież  powieść  Armi- 
na, płynąca  alexandrynem  u  obu  klasyków  —  ma  rozwichrzoną 
formę  u  „poety  serca",  o  wierszach  ośmio  —  i  dziesięcio-zgłosko- 
wych  i  trzech  rodzajach  rymu. 

Zato  jest  przekład  Kniaźnina  bardzo  swobodny:  poopuszczano 
wiele  określeń,  dla  rymu  przezwano  „Anirę"  \nemą  (do  „ocze- 
ma"),  przez  amplifikacyę  użyto  frazesu  Karpińskiego:  „Którey  (sc. 
Kolmie)  przyrzekłeś  znaleść  się  wieczorem  Pod  umówionym  ja- 
worem" (Tyminiecki:  „Kolma  w  miejscu  umowy  czekała  Salgara"). 

Z  tem  wszystkiem,  ażeby  okazać,  jak  odmiennie  występuje 
rzecz  w  rękach  innej  organizacyi  poetyckiej  —  niech,  jako  ty- 
powy, posłuży  następujący  przykład:  Spotykamy  w  oryginale  obraz 
—  inwokacyę  do  księżyca —  „Walk  through  broken  clouds,  O  moon! 
shov  thy  pale  face,  at  intervalsl" 

Przełożył  to  Letourneur  dość  wiernie:  „Roule  sur  les  nuages 
brisćs,  o  lunę!  montre  par  intervalles  ta  face  mćlancoliąue  et  pa- 
lissante. 

Krasicki  przesuwa    cały  obraz  na  koniec  odnośnego  ustępu 
i  bez  podnoszenia  głosu,  spokojnie  przedstawia: 

„A  xiężyc  wybledniały,  gdy  się  wzmaga  burza, 
Sili  się  z  chmur  wydobyć  i  znowu  w  nie  nurza". 

Tyminiecki  nie  zaciera  w  zupełności  formy  wezwania  — 
ale  też  nie  natęża  zbyt  głosu: 

„Wschodź  xieżycu  wiatrami  na  podarte  chmury 
I  raz  po  raz  pokaż  lic  blady  i   ponury". 

Kniaźnin  postąpi  inaczej:  mając  jeszcze  w  uchu  francuskie 
„roule"  odrazu  znajdzie  słowo  gromkie  „ruń"  i  szybkim  rytmem 
podchwyci  patetyczny  ton  oryginału: 

„Ruń  o  Xiężycu!  w  chmury  rozbite 
I  między  niemi  twarz  swoią 
Ukazuy,  twarz  Mado-smutna". 

Trudno  o  przykład,  lepiej  i  dosadniej  ukazujący  różnice, 
jakie  indywidualność  trzech  poetów  nadała  pracy,  mniej  więcej 
w  tym  samym  czasie  dokonanej. 

Oprócz  „Pieśni  Selmy"  i  poemat  p.  t,  „Karton"  tłumaczy  za- 
równo Tyminiecki,   jak  i  Kniaźnin   —   pierwszy  13-to  zgłoskowym 


0S8YAN  W  POLSCE  69 

wierszem,  rymowanym  parzysto,  drugi  11-to  zgłoskowym  wierszem 
białym  o  rytmie  amfibrachic.znym.  Wersya  Tyminieckiego  jest 
i  bardziej  wierna  i  w  układzie  bardziej  przejrzysta  —  Kniaźnin 
zmienia  często  i  nie  zawsze  szczęśliwie  myśl  oryginału  i,  opuszczając 
cudzysłowy  (np.  w  zwycięskim  łiymnie  bardów,  zeszpeconym  w  do- 
datku nieszczęśliwą  przekładnią:  „Dalekich  krain  uciekłyście  dzie- 
ci"), oraz  nie  przeprowadzając  podziału  na  rozdziały  —  zaciemnia 
konstrukcyjną  stronę  fabuły  poematu.  Tak  więc  mówi  Ossyan 
u  Kniaźnina:  „Malwino!  widzisz  tę  skałę  omdloną(?)" —  co  zgo- 
dnie z  oryginałem  i  ze  zdrowym  sensem  przełożył  Tyminiecki: 

Malwino!  patrz  tam,  kędy  ta  skała  chropawa, 
Którą  w  zielonych  wieńcach  zdobi  gęsta  trawa 
(Dost  tliou  not  behold;  Malwina,  a  rock  with 
its  head  of  heath?) 

Tu  i  ówdzie  popełni  Kniaźnin  gallicyzm.  Tak  czytamy  u  niego: 

Często  my  strumień  przebrnęli  Kariina 
Uderzyć  razem  w  szeregi  najeźdźców. 

Lub  W  obrazie  ruin  Balkluty  „le  vent  du  dćsert"  Letour- 
neura  określi  jako  „przyleci  pusty  nieć". 

Obraz  piękności  Moiny  skreśli  Kniaźnin  bardzo  swobodnie 
w  sposób   następujący: 

Łono   (sa  gorge)  iey  białe,  iak  na  morzu  piana, 
Oczy  iak  ognie  (les  etoiles)  wśrzód  nocy  na  niebie 
Włosy  czarniejsze,  niżeli  lot   kruczy, 
Dusza  w  niey  była  wspaniała  i  tkliwa 


Glosa  ludzkiego  nie  było  posłyszeć. 

(ne  s'y  faisait  plus  entendre) 

Tenże  obraz  oddaje  Tyminiecki  bez  porównania  wierniej: 

Niczem  jest  piana  morska  ku  iey  sayi  białey. 

Nad  gwiazdy  nocne  żywsze  iey  oczy  się  zdały, 

Czarnośe  iey  wło&ów  krucze  pióra  przewyższała, 

A  dusza  iey  jak  słońce  (dodaje  od  siebie)  czysta  i  wspaniała 

Nigdzie  prawie  nie  było  słychać  ludzkiey  mowy. 

Słynny  hymn  do  słońca,  zamykający  poemat,  został  przez  obu 
przełożony  wcale  wiernie  i  pięknie. 

Przekład  poematu  „Oitona",  który  opracował  Tyminiecki  już 
—  jak  się  zdaje  —  w  początkach  XIX  wieku  —  ma  te  wszystkie 


70  MARYAN  SZYJKOWSKl 

właściwości,  które  w  powyższej  analizie  porównawczej  usiłowaliśmy 
podkreślić.  Przybrany  w  formę  nieskazitelną,  choć  nieco  ciężką 
(13-to  zgłoskowiec  parzysty),  stara  się  o  wierność  w  oddaniu  myśli 
i  plastykę  w  opisach. 

Podobnie  jak  Krasicki,  przełożył  i  Kniaźnin  trzy  pierwsze 
śpiewy  „Fingala"  —  a  nadto,  prócz  „Pieśni  Selmskich"  i  „Kar- 
tona",  utwór  p.  t.  „Lathmon",  obszerny,  z  ośmiu  ksiąg  złożony  po- 
emat „Temora",  oraz  trzy  utwory:  Oskar.  Erragon  i  Karos.  Te 
trzy  ostatnie  tytuły  zostałv  dość  dowolnie  wedle  imion  bohaterów 
przez  Kniaźnina  sfingowane.  „Oskar"  nosi  w  oryginale  tytuł  „The 
war  of  Inis-Thona"  (u  Letourneura  „La  Guerre  dlnistona"),  „Er- 
ragon" odpowiada  „Bitwie  pod  Lorą",  „Karos""  zaś  równa  się  „The 
war  of  Caros"  („La  Guerre  de  Caros").  Nadto  podział  na  ustępy 
zapomocą  gwiazdek  jest  również  pomysłu  Kniaźnina.  który,  jak 
stąd  widać,  już  pod  zewnętrznym  względem  poczyna  sobie  wcale 
swobodnie. 

Tę  swobodę  widać  również  i  w  treści  tych  utworów,  podo- 
bnie jak  też  stwierdziliśmy  ją  już  w  poematach,  wspólnie  z  Tymi- 
nieckim  przełożonych.  Dla  uzupełnienia  chcę  tutaj  dodać  jeszcze 
kilka  uwag,  zwłaszcza  tam,  gdzie  nasuwa  się  porównanie  z  Krasi- 
ckim, tj.  we   „Fingalu". 

Wersya  Kniaźnina  ma  w  tych  wszystkich  poematach  formę 
jednakową:  11-to  zgłoskowy  wiersz  bial^'.  Gallicvzmów  i  tutaj 
sporo  np.  „O  pierwszjr  rycerzu  dzielić  się  z  nami  uciechą  biesiady" 
(le  premier  a  partager  la  joie  de  nos  fetes),  „Kaitbat  zginął  mie- 
czem (par  rćpće)  Dukomara".  „czarne  chrusty  op^rowadź  oczy- 
ma" (porte  tes  regards  sur  la  noire  surface  des  bruyeres).  Takich 
usterek  —  a  możnaby  przykłady  pomnożyć  —  nie  da  się  wytknąć 
wersyi  Krasickiego.  Nieraz  też  chęć  dosłownego  przełożeoia  fra- 
zesów Letourneura  prowadzi  do  zaciemnienia  sensu  w  takich  np. 
określeniach,  jak  „dolińcy"  (les  enfans  des  vallons),  „wzrok  twóy 
obraca  źrzenicę  ognistą"  (tes  yeux  roulent  une  prunelle  enflammć), 
„Swaran  grom  wyda"  (Swaran  frappa  son  bouclier)  w  „Fingalu"; 
„krok  się  mój  styrka"  (mes  pas  sont  mai  assurćs),  „by  noga 
w  grobie  Ossyan  nie  umknie"  (quand  ii  aurait  dćja  un  pied  dans 
le  tombeau,  Ossian  ne  fuirait  pas)  —  w  „Lathmonie".  I  pod  tym 
względem  mają  obaj  „klasyczni  ossyaniści"  daleko  delikatniej, 
szą  rękę. 


OSSYAN   W   rOLSOK  71 

Czasem  zmiana  tekstu  zaciera  w  wersyi  Kniaźnina  właściwy 
charakter  oryt^inału.  Tak  w  „Erragcmie"  iiiwokacya:  „Przychodniu! 
cichy  mieszkańcu  krainy"  —  nie  pozwala  się  domyślać,  że  mowa 
o  chrześciańskim  pustelniku,  który  zamieszkał  „jaskinię  milczącą". 
W  takich  razach,  kiedy  rzecz  wymaga  osobnego  wyjaśnienia.  Kra- 
sicki najczęściej  pomija  ją  bardzo  zręcznie.  Tak  np.  w  III.  pieśni 
„Fingala"  czytamy  u  Kniaźnina  o  starym  śpiewaku  Suiwanie,  „co 
nieraz  śpiewał  naokoło  Lody":  „Kamień  Potęgi  głos  jego  poru- 
szył". Miejsce  to  nie  może  obyć  się  bez  komentarza;  daje  go  też  w  no- 
cie za  Letourneurem  Kniaźnin,  tłumacząc,  że  „kamień  potęgi  jest 
niewątpliwie  obrazem  jednego  z  bóstw  Skandynawii".  Krasicki  na- 
tomiast, oszczędzając  sobie  kłopotu,  odda  miejsce  to  bardzo  spry- 
tnie: „Na  odgłos  iego  (sc.  Suiwana),  jakby  czuciem  zdięte,  Nieraz 
Icamienie  wzruszały  się  święte". 

Gdzieindziej  powody  zupełnego  wypuszczenia  obrazu  przez 
Krasickiego  tkwią  zapewne  w  innem  źródle.  Tak  w  I  ej  pieśni 
„Fingala"  skreślił  Krasicki  w  zupełności  obraz  piękności  Morny, 
a  w  szczególności  ten  rys  tego  obrazu,  który  dochował  się  dość  wier- 
nie w  wersyi  Kniaźnina  w  słowach  następujących:  „Łonoć  wydaie 
kule  marmurowe.  Jakowe  widać  nad  Branna  zdr(jiami".  Podobnież 
znacznie  skraca  Krasicki  obszerny  obraz  wozu  Chuchullina  w  tejże 
pieśni,  dokładnie  przez  Kniaźnina  podany. 

Oto  są  cechy  i  właściwości  wszystkich  trzech  wersyi  ossya- 
nicznych  w  Polsce,  których  powstanie  sięga  ostatniej  dziesiątki  lat 
XVIII  wieku,  kiedy  o  innych  nowych  zjawiskach  w  poezyi  Za- 
chodu nie  było  jeszcze  u  nas  żadnych  wyraźnych  i  utrwalonych 
wieści.  Na  wersyach  tych  odbił  się  indywidualizm  ich  twórców 
dość  wyraźnie.  Wszyscy  oni  ulegli  urokowi  „nowej"  poezyi  — 
ale  też  inaczej  odczuwali  ją  obaj  „klasycy",  aniżeli  drugi  nasz 
„poeta  serca",  co  najwyraźniej  występuje  w  „Pieśniach  Selmy", 
przez  wszystkich  trzech  opracowanych.  Krasicki  i  Tyminiecki  mają 
więcej  artystycznego  smaku  i  doskonalej  wyrobioną  formę  —  Knia- 
źnin odczuwa  żywiej  nastroje  liryczne  Ossyana.  Są  pozatem  dość  sub- 
telne, a  jednak  wyraźne  różnice  pomiędzy  dwoma  klasykami.  U  Kra- 
sickiego widać  tendencyę  „zmodernizowania"  celtyckiego  barda, 
nadania  mu  bodaj  pewnych  pozorów  poezyi  „wieku  oświecenia". 
Tyminiecki  nie  waży  się  wprowadzać  zmian  istotnych:  w  formie 
cięższy  od  Kniaźnina,  choć  bez  porównania  od  niego  poprawniej  szy, 


72  MARYAN  SZYJKOWKI 

usiłuje  byd  wiernym  w  oddaniu    myśli,    a    świeżym    i    naturalnym 
w  obrazowaniu.  Jego  też  wersyę  uznać  trzeba  za  stosunkowo  najlepszą. 

Opierając  się  wszyscy  trzej  na  Letourneurze  i  najprawdopo- 
dobniej zupełnie  w  prac}'^  swojej  od  siebie  nawzajem  niezależni  — 
mają  jednakowoż  dziwnie  zbieżne  upodobania.  Stąd  to  wszyscy 
tłumaczą  „Pieśni  Selmy"  „Fingala"  (w  całości  lub  części),  nadto 
Krasicki  i  Tyminiecki  przekładają  „Minwanę",  zaś  Kniaźnin  i  Tymi- 
niecki  „Temorę"  (dochowany  tylko  przekład  Kniaźnina)  i   ^.Kartona". 

Na  oryginalną  twórczość  tych  autorów  pierwsz\^ch  w  Polsce 
wersyi  Ossyana  nowa  poezya  znaczniejszego  wpływu  nie  wywarła. 
I  rzecz  to  naturalna:  Krasicki  i  Kniaźnin  zapoznali  się  z  nią 
u  końca  swojej  karyery  literackiej;  Tyminiecki  zaś  za  życia  nie- 
mal prac  swoich  nie  ogłaszał,  a  to,  co  po  nim  opublikowano,  za- 
wiera oryginalnych  wierszy  niesłychanie  mało. 

Znam  tylko  kilka  pieśni  autora  „Żalów  Orfeusza"^  na  których 
poezya  Ossyana  zostawiła  ślad  niewątpliwy.  Wiersze  te  pochodzą 
zapewne  z  ostatniej  fazy  twórczości  Kniaźnina.  a  wydrukował  je 
„Pamiętnik  Warszawski"  pod  nagłówkiem  „Niektóre  pieśni  Knia- 
źnina niedrukowane"  dopiero  w  1823  roku   (T.  V,  s.  269). 

Wystarczy  zestawić  zasadnicze  motywy  tych  pieśni,  a  nie  bę- 
dzie ulegało  wątpliwości,  że  powstać  musiały  w  okresie  przejęcia 
się  pracą  nad  przekładem  Ossyana.    W  wierszu  „do  Boga"  skarży 

się  poeta: 

Jak  samotny  na  ngorze, 

Co  tylko  wiatrem   oddycha, 

W  cichey  kwiat  polny  pokorze 

Skłania  się,  więdnie,  usycha 

Upłynęłyście  dni  moie  . . . 

Ileż  W  tej  skardze,  nawet  w  obrazowem  jej  ujęciu,  odgłosów 
zasadniczej  podstawy  melancholii  śpiewaka  „Berratonu"!  Lub  drugi 
wiersz,  w  tymże  rodzaju,  którego  strofa: 

Grywałem  dawniey  na  lotni. 
Sława  oyców  na  niey   brzmiała, 
Dzisiay  kiedy  ludzie  smutni, 
Pękły  strony,  chęć  omdlała, 

— ^jak  Żywo  przypomina  choćby  tę  skargę  z  końca  „Pieśni  Selmskich": 

„Ale  dziś  starość  ścięła  iezyk  właśnie, 
Tępieie  nmysł  i  duch  móy  gaśnie. 

Gdyby  zaś  i  te  analogie  nie  wszjstkim  wystarczyły  —  niech 


0S8YAN  W  POLSCE  73 

zestawią   obie    początkowe    strofy    pieśni    „Do  Xiężyca"    z  wstępną 
zwrotką  wersyi   „Pieśni  Selmy"  tegoż  poety: 

Do  Xiężyca. 

Luno!    ty  córo  niebios  wysoka, 
Boskiey  podobna  Teinirze, 
Sieiesz  czystego  blask  oka 
Po  gwiazdo-  litym  szafirze  ! 

Czego  z  aśmiec^hem   ku  tey  dolinie 
Wychyliwszy  się  z  obłoku, 
Tey  się  przyglądasz  dolinie, 
Migaiąc  w  bliskim  potoku? 

Pieśni  Selmy. 

Xiężycu!  nocy  ty  iestea   ozdobą, 

Świetne  obłoki  rzucaiąc  za  sobą, 

Gdy  krok  twóy  pyszny  po  niebiosach  płynie, 

Czego    się    niskiey    przyzierasz    dolinie? 

Zależność  formalna  i  rzeczowa  jest  tu  uderzająca.  Kniaźnin 
rozłożył  na  dwie  strofy  to,  co  Macpherson  skondensował  w  jednej; 
zachował  jednak  wiernie  i  wstępną  figurę  wykrzyku  i  końcową  py- 
tania retorycznego,  zachował  metaforyczne  ujęcie  obrazu  i  zasadni- 
czą treść  jego  aż  po  ścisłą  zależność  słowną. 

A  tych  kilka  wierszy  Kniaźnina,  które  wchodzą  w  skład  do- 
piero warszawskiego  wydania  jego  dzieł  z  1829  roku  ^)  —  to  nie- 
wątpliwie najpiękniejsze  liryki,  jakie  stworzył.  Od  oschło-rezoner- 
skiej  poezyi  ód  „wieku  oświecenia"  lub  ckliwo-arkadvjskiej  sie- 
lankowości  Dafnisów  i  Koryn  —  daleko  odbiega  sercowa  nuta  tych 
wierszy.  Czuć  w  nich  bowiem  wyraźnie  powiew  nowej  sztuki,  która 
w  przebraniu  ludowo-celtyckiego  kostiumu^  przekrada  się  do  Polski 
już  w  ostatnich  latach  XVIII  stulecia  i  rozrzuca  ziarna;  już  w  la- 
tach najbliższych  zaczną  one  coraz  bujniej  wschodzić. 

Tymczasem  zaś,  jeszcze  pod  koniec  wieku,  zjawia  się  ona  na 
innej  jeszcze  drodze. 


W  1791  roku  wychodzi  edycya  druga  „Powrotu  posła",  „do 
którey  przydane  są  bayki  i  dumy".  Tutaj,  w  towarzystwie  tenden- 
cyjnej komedyi  i  Lafontaine'owskich  bajek  —  pojawił  się  „nowy" 


*)  Nie  zna  ich  jeszcze  wydanie  wileńskie  z  1820  r. 


74  MARYAN  SZYJKOWSKI 

rodzaj  w  poezyi  polskiej:  duma  (o  Żółkiewskim  i  o  Stefanie  Po- 
tockim). Nazwa  przyjęła  się  szybko  (u  Krasickiego)  ^)  —  treść 
miała  stać  się  cząstką  składową  tej  miny.  pod  której  działaniem 
padnie  kiedyś  w  gruzy  okop  pseudoklasycznej  teorvi.  Kie  leżało 
to  zresztą  w  intencyi  autora  „dum",  którego  więcej  zajmowały  pro- 
blemy społeczno-polityczne,  aniżeli  artystyczne.  Miał  jednak  Niem- 
cewicz w  wysokim  stopniu  rozwinięty  zmysł  publicysty:  a  zatem 
ową  bardziej  szeroką,  aniżeli  głęboką  chwytliwość  dla  nowych  zja- 
wisk na  wszystkich  polach  umy.słowego  ruchu,  która,  nie  wdając  się 
w  zbyt  daleko  idące  analizy,  reprodukuje  szybko  i  łatwo,  podobnie 
jak  czuła  płytka  fotograficzna  każde  załamanie  światła  w  przestworzu. 

Zdarzyło  się  zaś,  że  w  1785  roku  przebywał  autor  „Powrotu 
posła'^  w  Anglii,  tam  poznał  język  angielski,  zaciekawił  się  pewne- 
mi  formami  poezyi  —  i  powróciwszy  do  kraju,  postanowił  wycią- 
gnąć z  tych  swoich  wrażeń  korzyść  dla  własnego  społeczeństwa, 
W  „Śpiewach  historycznych",  których  geneza  w  tak  ścisłym  pozo- 
staje związku  z  najstarszymi  dumami  Niemcewicza  —  czytamy 
■w  objaśnieniu  do  „Dumy  o  Żółkiewskim",  że:  „ — Śpiew  ten  lat  iuż 
30.  bo  w  1786  pisany,  dla  słodyczy  i  przyjemności  nuty  Imć.  Pani 
Konstancy  i  Dembowskiey  przez  usta  płci  piękney  powtarzanym  był 
dotąd,  i  stał  się  powodem  Towarzystwu  królewskiemu,  że  znako- 
mite czyny  królów  i  bohatyrów  naszych  podobnym  sposobem  poda- 
nemi  mieć  chciało". 

Że  oba  pierwsze  „Śpiewy  historyczne"  Niemcewicza  były  próbą 
stworzenia  narodowego  rapsodu  na  wzór  pieśni  Ossyana  —  próbą, 
której  następnie  „Śpiewy  historyczne"  z  1816  roku  są  całkowitem, 
ale  też  i  pod  pewnym  względem  zasadniczo  zmienionem  rozwinię- 
ciem —  to  niewątpliwie  wynika  z  przedmowy  do  tego  najpopular- 
niejszego w  epoce  przedroraantycznej  dzieła.  Czy  tamy  ź  tam,  że 
„wszystkie  prawie  narody  miały  w  pierwiastkach  swoich  upowa- 
żnionych, publicznych  śpiewaków,  silnemi  były  pieśni  ich  nad  umy- 
słem rycerskiey  młodzieży".  Poczeni  powołuje  się  na  ustęp  Gib- 
bona  („The  decline  and  fali  of  the  Rom.   Emp."),  gdzie  mowa  jest 


^)  Nazwa  „dumy"  przeszła  do  poezyi  polskiej  w  XVI  w.  (zob.  Józef  Tret  lak 
„Bohdan  Zaleski".  Kraków,  1911,  cz.  I,  s.  144);  zainaogarowany  jednak  przez  Niem- 
cewicza pod  tą  nazwa  nowy  rodzaj  literacki  nie  ma  nic  wspólnego  pod  względem 
formy  z  dumą  lądową  ukraińską. 


OS8YAN    W    POLSCE  75 

O   „Bardach    czyli    śpiewakach",    „którzy    zj^łc.hiać    chcieli   staroży- 
tności Celtów,  Skandynawów  i  Germanów". 

„Bardziey"  —  pisze  dniej  —  „niż  wyryte  w  twardych  gła- 
zach napisy,  zachowuią  nam  pieśni  pamięć  ięzyka  ludów  iuż  za- 
traconych" —  (por.  stanowisko  Krasickiego  w  tej  kweatyi) — „Ję- 
zyk Ersów,  dawnych  Szkocyi  mieszkańców,  wśród  ostrych  skal, 
wśród  huku  spienionych  bałwanów,  brzmi  dotąd  w  uściech 
Ossyana  następców...  Nie  iestem  ia  tak  ślepo  próżnym,  bym 
pieśniom  moim  podobne  obiecywać  mógł  i  upowszechnienie  i  trwa- 
łość... We  dwóch  śpiewach,  w  młodości  moiey  pisanych  o  Żół- 
kiewskim i  Stefanie  Potockim,  umieściłem  kochanie  obok  odwagi, 
iest  ono  zapewne  nierozdzielnym  z  walecznością,  lecz  nie  zdało  mi 
się  powtarzać  iey  częściey  w  pieniach  poświęconych  prawdzie". 

Skutkiem  wyrzucenia  za  nawias  motywu  „kochania"  —  zmie- 
nił się  bardzo  znacznie  kąt  widzenia  barda — Niemcewicza  w  „Śpie- 
wach historycznych";  lecz  w  pierwszych  tego  barda  pieśniach  pol- 
ski Ossyan  odbija  bardzo  wyraźnie  wpływy  swojego  celtyckiego 
mistrza. 

Pomysł  „Dumy  o  Żółkiewskim"  opiera  się  w  ca- 
łości na  poemacie  p.  t.  „Ga ul".  Poemat  ten  nie  jest  dziełem 
Macphersona.  lecz  pojawia  się  dopiero  w  kontynuacyi  Smitlia 
z  1780  roku.  Poznał  ją  Niemcewicz  w  czasie  pobytu  swojego 
w  Anglii,  jako  dzieło  stosunkowo  niedawno  z  pod  prasy  drukar- 
skiej  wyszłe. 

Utwór  Smitha  rozpoczyna  opis  księżycowej  nocy.  Na  tle  tego 
opisu  rozwija  się  monolog  Ossyana:  „Lubię  błądzić  sam,  gd}'^ 
wszystko  jest  ciemne  i  spokojne.  Ciemność  nocy  jednoczy  się  ze 
smutkiem  duszy  mojej..."  Oto  ruiny  pałacu  Fingala  —  „spoty- 
kam zwalone  i  splątane  głazy,  kędy  rosną  krzewy  i  zioła  bezpło- 
dne..." Oto  wśród  ruin  „uderzyła  włócznia  o  kawał  tarczy".  Bu- 
dzą się  wspomnienia  minionych  Ck-asów,  „czuję  na  nowo  smutek 
w  mej  duszy".  Próbujmy  rozpoznać  do  kogo  należała  tarcza:  „po- 
dobna jest  księżycowi,  kiedy  niknie;  jest  na  pól  zżarta  rdzą  lat- 
Gaulu!  towarzyszu  mojego  Oskara,  ta  tarcza  należała  do  ciebie. 
Lecz  skąd  to  wzruszenie,  które  mnie  ogarnia?  ...Potrzeba  w  pie- 
śni ożywić  imię  Gaula".  Poczem  następuje  opowieść  o  wyprawie 
Fingala,  w  której  Gaul  wziął  udział.  Wyprzedziwszy  główną  armię, 
opadnięty  został  przez  przeważającą  liczbę  nieprzyjaciół  i,  mimo  cu- 
dów męstwa,  uległ  przewadze.    Lecz    pamięć   jego  przetrwa    wieki. 


76  MARYAN    SZYJKOWSKI 

Fingal  rozkazał  bardom  Avznieść  mu  grobowiec;  „ten  szary  kamień 
będzie  wskazywał  podróżnikowi  miejsce  jego  spoczynku". 

Na  tych  motywach  zbudowai  Niemcewicz  swoją  „dumę".  Przez 
pobojowisko    Cecorskie,  w  księżycową    noc    majową    jedzie    rycerz 

—  Sieniawski  i  wzdycba  „żalem  obciążony".  Zrazu  powodem  jego 
westchnień  są  „niebieskie  oczy",  które  „serce  mu  zraniły"  —  lecz 
kiedy  „po  bladym  promieniu"  błyszczącą  dojrzał  stal  „pomiędzy 
krzaki",  a  w  niej  rozpoznał  szczątki  hełmu,  na  którym  „herb  Żół- 
kiewskiego, i  krwi,  z  rdzy  znaki"  —  wtedy: 

Zdiął  go,  i  na  tak  tkliwe  widowisko 
Jął  mężny  Rycerz  rzewne  łzy  wylewać, 
A  widząc  srogie   walk  poboiowisko 
Usiadł,  i  takie  zaczął  Rymy  śpiewać. 

I  następuje  opowieść  o  pogromie  cecorskim,  która  tak  dziwnie 
przystaje  do  pieśni  Ossyana  o  skonie  Gaula.  źe  zapewne  stała  się 
tym  punktem  zaczepienia,  na  którym  urodził  się  poetycki  zamiar 
Niemcewicza  napisania  „Dumy  o  Żółkiewskim",  mając  gotowy  wzór 
przed  sobą. 

To,  czego  w  tej  opowieści  Smitha  nie  znalazł,  a  zatem  mo- 
tywu „niebieskich  oczu"  i  zemsty  Sieniawskiego  —  mógł  sobie 
łatwo  na  podstawie  innych  pieśni  Ossyana  uzupełnić.  Motyw  miło- 
ści, która  ustąpić  musi  przed  powinnością  rycerską  —  należy  do 
szablonowych  rysów  poezyi  ossyanicznej;  zemsta  za  śmierć  towa- 
rzysza jest  najświętszym  obowiązkiem  Fingalowych  rycerzy.  A  tak 
tylko  ostatnia  zwrotka  dumy,  z  ową  pseudoklasyczną  przemianą 
lauru  na  mirt  i  uznaniem  cnoty  rycerskiej  przez  „niebieskie  oczy" 

—  kłóci  się  z  kolorytem  Ossyana  i  jest  charakterystycznym  przy- 
kładem, jak  Niemcewicz  powstrzymać  się  nie  mógł,  iżby  bodaj 
przed  położeniem  ostatniej  kropki,  nie  zaświecić  ogarka  dyabłu 
pseudoklasycznej   maniery. 

„Duma  o  Stefanie  Potockim"  nie  opiera  się  specyalnie  na  je- 
dnym z  ossyanicznych  poematów:  zawiera  jednakże  szereg  wybitnie 
ossyanicznych  motywów,  powtarzających  się  zarówno  u  Macpher- 
sona,  jak  i  u  Smitha.  Do  takich  należy  przedewszystkiem  wstępna 
inwokacya  do  lutni,  mającej  oddać  w  pieśni  „dawnego  męstwa" 
wspomnienie.  Rzecz  jest  postawiona  zupełnie  na  ossyaniczną  modłę: 
bard  (bliżej  nie  określony)  bierze  lutnię  i,  zwracając  się  do  „mło- 
dych rycerzy",  zapowiada  „żałosney  Lutni  ięczenie"  na  chwałę  po- 
ległych w  obronie    ojczyzny    (por.  apostrofę  do  harfy  w   „Cath-Lo- 


0S8YAN  W  POLSCR  77 

dzie"  duan  III,  wstęp  do  „Carthonu",  zwrot  do  harfy  w  „The  war 
of  Caros"  oraz  początek   „Manos"   Smitha). 

Wódz,  któremu  starość  wytrąca  z  ręki  oręż,  a  przeto  wysyła 
do  boju  syna  —  młodzieniaszka  —  pojawia  się  u  Os.syana  w  po- 
emacie p.  t.  Groma.  Tam  Rothmar,  wyzyskując  starość  Crothara, 
napada  jego  włości.  Rusza  przeciw  najeźdźcy  młody  Fovar^ormo, 
syn  Crothara  —  ale  zostaje  zwyciężony  i  zabity.  Analogicznych 
obrazów  bitwy,  jak  pod  Zółtemi  wodami,  możnaby  przytoczyć  z  Ob- 
syana  setki.  Motyw  rozpaczy  kochnnki  nad  zwłokami  bohatera  — 
można  spotkać  również  niemal   w  każdym  z  poematów  Ossyana. 

Wreszcie  i  końcowa  strofa  jest  żywcem  wzorowana  na  licz- 
nych podobnych  obrazach,  które  zwykły  kończyć  poematy  Ossyana: 

Spoczyway  Rycerzu  mile 
Między  cichym  drzew  tych  cieniem ; 
Niech  Xiężyc  głuchey  mogile, 
Przyjaznym  świeci  promieniem. 

Jeśli  kiedy  Rycerz  mężny 
W  tey  się  tu  znaydzie  Krainie, 
Spoyrzawszy  na  grób  potężny : 
Niech  iak  ty  walczy  i  ginie. 

Jest  tu  wszystko,  w  czem  lubuje  się  Muza  ossyaniczna:  w  oto- 
czeniu drzew  „głucha  mogiła",  oświecona  światłem  księżyca  —  pa- 
miątka po  poległjnn  i  nauka  dla  potomnych. 

Obok  zaś  dum  Niemcewicza,  wyrzuca  na  brzegi  nadwiślańskie 
pierwsza  fala  ossyanizmu  najstarszy    okaz   polskiego  śpiewu  barda 

„Bard  Polski  1795",  jakkolwiek  ogłoszony  drukiem  po  raz 
pierwszy  w  1839  roku  i),  należy  czasem  powstania  do  pierwszej 
recepcyi  Ossyana  w  Polsce.  Rękopis  tego  poematu,  którj'^  znajduje 
się  w  prywatnem  archiwum  XX.  Czartoryskich  w  Krakowie,  nosi 
tytuł:  „Bard  Polski,  Pisany  przez  Xięcia  Adama  Czartoryskiego 
Roku  1795,  a  przez  siostrę  Jego,  Marię  z  Czartoroskich  (sic)  Xię- 
żnę  Wurttemberską  w  Świątyni    Pamięci    złożony.    Roku   1803". 

Wedle  relacyi  prof.  Chrzanowskiego  późniejszy  pierwodruk 
różni  się  znacznie  od  redakcyi  rękopiśmiennej,  a  to  zarówno  pod 
względem  waryantów  językowych  i  stylistycznych,  jako  też  i  skut- 
kiem obszernych  amplifikacyi,    obejmujących  175  ww.,    w  których 


1)  Zob.  , Skarbiec  historyi  polskiej"  Karola  Sienkiewicza,  Paryż  1839,  T,  I, 
8.  465  sq. ;  przedmowa  J.  U.  Niemcewicza. 


78  MAliVAN    SZYJKO WSK[ 

pojawiają  się  najpiękniejsze  ustępy,  obce  pierwotnej  redakcji.  Za" 
szły  ponadto  zmiany  konstrukcyjne,  wprowadzono  podział  na  sześć 
pieśni,  a  zasadniczy  motyw  wędrówki  barda  z  młodzieńcem  wy- 
stąpił w  pierwodruku  plastyczniej,  aniżeli  w  pierwotnem  brzmieniu  ^), 

Zi  tem  wszystkiem  pomysł  i  założenie  utworu  musiały  pozo- 
stać nienaruszone.  A  pomysł  ten  nosi  wybitnie  ossyaniczne  piętno 
i  czyni  z  utworu  ks.  Czartoryskiego  najwcześniejszy  u  nas 
refleks  bujnie  rozplenionej  na  Zachodzie  poezyi 
„bardów".  Mamy  przed  sobą  pierwszy  polski  „krzyk  barda" 
{Bardengeschrei),  zrodzony  pod  wpływem  wsłuchiwań  się  w  pienia 
lutni  celtyckiej,  a  wyprzedzający  już  cały  chór  naszych  „słowiań- 
skich" bardów,  którzy  swoje  harfy  rozpoczynają  stroić  około  1815 
roku,  kiedy  pieśń  Ossyana  t^^m  razem  mocniej  rozbrzmiewająca, 
powtórnie  zawita  do  Polski. 

Już  sam  tytuł  poematu  wskazuje,  gdzie  należy  szukać  źródeł 
pomysłu:  określenie  Tacyta  „barditus"  uzyskało  w  Europie  prawo 
obywatelstwa  dopiero  skutkiem  olbrzymiej  popularności  fragmen- 
tów Macphersona:  one  to  wprowadziły  do  literatury  europejskiej 
poetyczną  postać  śpiewaka  i  wieszcza  narodowego  pod  imieniem 
„barda",  który  tonem  elegijnym  opiewa  zamarłą  przeszłość  rycer- 
skiego ludu.  Ten  zasadniczy  punkt  wyjścia  dochował  się  bez 
zmiany  w  poemacie  ks.  Czartoryskiego.  Poeta,  wchodząc  w  rolę 
Malwiny^  wzywa  barda,  iżby  wziął  „ukrytą  lutnię"  i  udał  się  z  nim 
w  smutną  wędrówkę  po  ziemi  mogił: 

Pójdźmy  jeszcze  zobaczyć,  pożegnać  tę  ziemię, 
Zapłakać  na  nieszczęsne  pozostałych  plemię. 

Tego  rodzaju  ekspozycja  nosi  wszystkie  cechj  pomysłów  Mac- 
phersona, a  dalsze  jej  rozwinięcie,  w  szczególności  postać  tjtułowa 
barda  i  główne  motjwy  jego  patryotycznej  elegii,  tworzą  niewątpli- 
wie na  wzór  Ossyana  skrojoną  szatę,  w  którą  przyodział  poeta 
wspomnienia  górne  a  bolesne  Kościuszkowskich  bojów. 

Przyjąwszy  pozę  celtyckiego  śpiewalca  w  myśl  jego  „idei- 
matki",  która  w  pieśni    nakazuje    przechować    i    podać    potomności 


1)  Zob.  „Sprawozdania  z  posiedzeń  Tow.  Nauk.  Warsz."  1908,  s.  7 — 8: 
Stosanek  rękopisu  Barda  Polskiego  (1795)  do  jego  pierwodruku  (1840);  wedle 
przypuszczeń  prof.  Chrzanowskiego  —  które  przyobiecał  w  przyszłości  uzasadnić 
—  autorem  zmian  w  poemacie  jest  J.  U.  Niemcewicz. 


0S8YAN    W    POLNCM  79 

chwałę  poległycli  rycerzy  —  staje  polski  rapsod  na  pobojowisku 
i  rozpoczyna  hymn  o  doli  i  niedoli  Kościuszkowskiej  insurrekcyi. 
Na  tern  kończy  się  historyczna  część  poematu,  którą  później- 
szy redaktor  ująt  w  jedną  pieśń  p.  t.  „Powstanie".  Zaczem  roz- 
poczyna się  fikcya:  szereg  obrazów,  jakby  iliustracyi  narodowego 
czyśca.  A  i  sam  „bard"  przybiera  jakieś  hieratyczne  cechy,  przy- 
pominające mistrza  Wergilego,  kiedy  rozpoczął  wodzić  Dantego  po 
krainie  wieczności: 

Zaszliśmy   w   bezdroż.    —  Lasy  zewsząd  i  opoki, 
Nawiasem  coraz  g^łebiej    wleezem  błędne  kroki; 
Patrz!  czy  się  mylę?  zobaczmy  ją  zbliska, 
Jakieś   tu  zaszło  nadobne  stworzenie 
W  dzicz  głuchą,  w  smutno  samoty  siedliska? 

Poczem  modelowana  na  wzór  bohaterek  Ossyana.  zjawia  się 
postać  „dziewicy".  Na  tle  skalistego  ustronia,  niedostatecznie 
odziana  („śnieżne  ciało  ledwo  otula  odzienie"),  siedzi  blada,  z  obłę- 
dem w  oczach:  oto  ogólna  klęska  porwała  jej  najdroższych  —  stra- 
ciła ojca,  matkę  i  kochanka.  W  tern  miejscu,  naśladując  Ossyana, 
wplata  poeta  motyw,  który  bodaj  poraź  pierwszy  zjawia  się  wśród 
podobnych  okoliczności  w  poezyi  polskiej.  Jest  to  motyw  ducha 
(1795  rok!):  o  zmierzchu  słyszy  obłąkana  dziewica  „nad  sobą  ję- 
czenie" duchów  rodziców  —  ściśle  wedle  demonologii  Ossyana  — 
a  nadto  odwiedza  ją  duch  kochanka.  Ustęp  ten,  w  którym  „dzie- 
wica" Czartoryskiego  staje  się  prototypem  Mickiewiczowskiej  Ka- 
rusi  —  (jeśli  istotnie  cały  ten  epizod  należy,  jak  przypuszczam, 
do  redakcyi  pierwotne!)  —  ma  dla  historycznego  rozwoju  nowej 
szkoły  tak  niepospolitą  wartość,  źe  nie  waham  się  przytoczyć  go 
w  całości: 

I  mój  kochanek,  zawsze  mną  zajęty, 
Choć  nieodwrotną  wiecznością  przecięty, 
Lekkim  mżeniem  powieki  byle  się  skleiły 
Natychmiast  mnie  odwiedza  i  wszędy  znachodzi. 

Wzrok  jego  razem  i  smutny  i  miły 
Teskność  moją  niby  słodzi. 

Lecz  czasem  ran  tysiącem  rażą  go  mordercę, 
Każdą  ja  czuję,  każda  krwawi  moje  serce. 

O  pomoc  do  mnie,  zda  mi  się,  że  wola; 
Lecę  —  wstrzymują  —  dobiegam  —  upada. 
Gdy  dla  ojczyzny  nic  więcej   nie  zdoła. 
Gdy  dla  niej  siły  ostatnie  postrada, 


80  MAKYAN  SZYJKOWBlil 

Wtedy  mnie  szuka  śmiertelnem  wejrzeniem 
I  mnie  ostatniem  pożegna   westchnieniem. 
Swego  się  kwiatu  trzyma  listek  mały, 
Mech  się  czepia  koło  skały, 
Lube  me  związki  już  wszystkie  zerwane 
1  samotna  na  pustej   ziemi  pozostanę. 

Dodajmy,  że  cały  ten  obraz  zjawienia  się  kochanka  we  śnie 
z  wieścią  o  śmierci  na  polu  bitwy  —  ma  liczne  analogie  w  syste- 
mie duchów  Oss^-ana,  o  czem  bliższe  szczegóły  podaliśmy  w  pierw- 
szych rozdziałach  pracy  niniejszej.  Wolno  nam  zatem  na  tem  miej- 
scu stwierdzić,  że  tak  ważny  dla  romant^^zmu  motyw  ducha  ko- 
chanka (motyw  par  excellence  balladowy)  zjawia  się  w  poe- 
zyi  naszej  pod  wpływem  pieśni  Ossyana  i  to  już  —  jak 
można  przypuszczać  —  w  1795  roku.  Fakt  ten  osłabia  jedynie  ta 
okoliczność,  że  poemat  ks.  Czartoryskiego  pozostał  w  latach  przeło- 
mowych w  rękopisie,    zatem  wpływu  szerszego  wywrzeć  nie  mógł. 

Pozostałe  obrazy  „Barda  polskiego"  mają  dla  celu  naszych 
rozważań  znaczenie  podrzędniejsze.  Wystarczy  zaznaczyć,  że  wśród 
wątków  tych  obrazów  nie  brak  analogii  z  pomysłami  -pieśni  Os- 
syana": tak  w  opowiadaniu  ^.starca"  epizod  poświęcenia  się  córki 
dla  ojca,  jak  w  szczególności  końcowa  inwokacya  barda  do  lutni  —  wy- 
kazują niewątpliwie  podobieństwa  do  konceptów  celtyckiego  śpiewaka. 

Zauważmy  w  końcu,  że,  choć  poemat  ogłoszono  drukiem  bez- 
imiennie, staraniem  Niemcewicza,  dopiero  w  lat  44  po  napisaniu  — 
to  jednak  znano  go  w  gronie  najbliższem  oddawna,  jak  o  tem  sam 
autor  poucza:  „Pod  tytułem  Pieśń  Barda"  —  pisze  —  „opisałem 
wierszem  ówczesny  stan  mojej  duszy  podczas  pobytu  naszego  w  Gro- 
dnie; przesłałem  tę  poezyę  Kniaźnino  wi  i  często  ją  potem  z  roz- 
rzewnieniem odczytywano  w  gronie  rodzinnem"  ^). 

Bądź  co  bądź  jest  rzeczą  wielce  znamienną,  że  Czartoryski 
posyła  swój  utwór  autorowi  wersyi  ossyanicznej  i  „poecie  serca"  — 
i  że  z  pierwszym  naszym  „bardem"  z  1795  roku  łączy  się  nazwi- 
sko zarówno  Kniaźnina,  jak  i  przyszłej  autorki  „Malwiny^^,  Maryi 
ks.  Wirtemberskiej  ^). 


1)  Chrzanowski  1.  c.   —   cytuje  na  podstawie   „Puław"  1888,  IV  tom. 

2)  Już  po  rozpoczęciu  druku  pracy  niniejszej,  pojawił  się  pierwodruk 
pierwszej  redakcyi  „Barda"  (wydał  Józef  Kallenbach.  Brody,  u  Westa.  „Arcydzieła 
polskich  i  obcych  pisarzy"  I,  79).  Edycya  ta  potwierdza  istotnie  przypuszczenie, 
że  wszystkie  cechy  „ossyaniczne"  Barda  znajdują  się  już  w  I-ej  jego  redakcyi 
z  XVIII  wieku. 


088 YAN    W     POLSCE  °^ 


Pogląd,  jakoby  słupem  granicznym,  od  którego  rozpoczyna  się 
w  Polsce  ruch  romantyczny,  była  rozprawa  Brodzińskiego,   należy 
już  oddawna    do    przeżytków    w    historycznej    krytyce    literackiej. 
Podobnież  utrzymujące  się  mniemanie,  iż  działanie  Ossyana  rozpo- 
czyna się  w  literaturze  polskiej    gdzieś  dopiero    około  1815  —  ja- 
koby rok  ten  był  w  posiadaniu  jakiegoś  inkluza,  który  nagle  i  nie- 
spodzianie   przetransport.mał    poezyę    ossyaniczną    na  glebę    polską 
i  nakazał  jej   działać  sposobem    klasycznego    „boga  z  machiny"   — 
mniemanie  to  nie  ma  żadnej    faktycznej  podstawy.    Należy  ono  do 
rzędu  tych  jeszcze  licznych  niestety  komunałów  w  nauce,  które  za 
dotknięciem' krytycznej  analizy  pękają  nakształt  mydlanych  baniek. 
Ktokolwiek  bowiem  zechce  sięgnąć  głębiej   i  dotrzeć  do  początków 
tych  nici,  po  których    rozwija  się  u  nas  ruch  romantyczny  —  ten 
musi    natknąć    się    na    Ossyana.     Poezya    ossyaniczną    stoi 
u  kolebki  polskiego  romantyzmu  —  jest  ona  u  nas  pierw- 
szą i  najstarszą  jego   piastunką.    Niepodobnaż    pomijać    u    nas  je- 
dnoczesnego niemal  ukazania  się  trzech  ossyanicznych  wersyi  (wy- 
mienia się  tylko  dwie— zapomina  o  najlepszej:  Tyminieckiego);   me 
można  zbywać   tego    faktu    znowu    komunałem,    że  są  to  zjawiska 
sporadyczne,  oderwane  od  ogólnego  tła  rozwojowego,  bez  znaczenia 
na  przyszłość.    Trzeba  te  fakta  zbadać  bliżej,  przyjrzeć  się  warun- 
kom, wśród  jakich  powstały,  zbadać  ich  właściwości  indywidualne, 
stwierdzić,  o  ile  zatarły  lub  przekształciły  odmienne    wartości  poe- 
tyckie. A  wtedy  będzie  można  łatwo  wywnioskować,  że  to  są  pierwsze 
i  wyraźne  odbicia  tej  fali,  która  z  hukiem  przebiegła  Europę  i  po- 
zostawiła wszędzie  osad  nowych  haseł  i  nowych  programów. 

Ten  osad  pozostał  i  u  nas.  tltwierdziły  go  dumy  Niemcewi- 
cza, tak  wybitnie  przepojone  —  w  treści,  jeżeli  nie  w  formie  — 
duchem  poezyi  nowej,  propagującej  zwrot  do  czasów  rycerskich, 
łzy  bólu  i  uniesienia,  i  czar  księżycowej  nocy.  Uległ  tym  nowym 
wartościom,  zapewne  w  ostatnich  swoich  lirykach,  Kniaźnin,  a  także 
Czartoryski  -  zaczną  ulegać  niebawem  inni,  coraz  powszechniej 
i  coraz  wyraźniej. 

III.  KSIĘGA. 
Druga  recepcya  „pieśni  Ossyana". 

Jako  materyał  faktyczny,   który  stworzyć  może  podstawę  dla 
dalszej    analizy    wpływu  poezyi  Ossyana  na  formowanie  się   ruchu 

6 

Rozprawy  Wydziału  filolog.  T.  LII. 


82  MAIłYAN    SZYJKOWSKI 

romantycznego  w  Polsce,  niech  służy  w  pierwszej  linii  wykazanie 
postępu  znawstwa  tej  poezyi,  oraz  zamiłowania  ku  niej,  widocznego 
we  wzmiankach  o  Ossyanie  oraz  dalszych  jego  wersyach,  rozrzu- 
conych w  czasopiśmiennictwie  polskiem  dwóch  pierwszych  dzie- 
siątków nowego  stulecia. 

U  wstępu  jednak  potrzeba  zauważyć,  że  normalny  rozwój 
polskich  czasopism  rozpoczyna  się  dopiero  od  1815  roku;  przed  tym 
zaś  czasem  organa  literackie  w  Polsce  skutkiem  niepomyślnych 
warunków  zewnętrznych  pojawiają  się  nielicznie  i  nie  trwają  nigdy 
czas  dłuższy.  Mimo  to  i  w  nich  zajęcie  się  literaturą  angielską 
i  wzmianki  o  poezyi  Ossyana  pojawiają  się  niejednokrotnie,  po- 
przedzone nową  opinią  o  tej  poezyi,  którą  spotykamy  u  wstępu 
XVIII   wieku. 

W  mowie,  wygłoszonej  na  obchód  pamiątki  Ignacego  Krasic- 
kiego dnia  12  grudnia  1801  roku  na  posiedzeniu  Tow.  Przyjaciół 
Nauk  w  Warszawie  —  wypowiedział  Franciszek  Dmochowski  myśl 
następującą:  „Nie  tu  iest  rzecz  mówić  o  pieśniach  Ossyana:  dzieło 
to  zupełnie  iest  innego  toku  od  greckie y  i  łacińskiej 
poezyi;  ani  roztrząsać  twierdzenie  jedney  uczoney  i  myślącey 
kobiety  [w  nocie:  Madame  de  Sthal  (sic)],  że  iak  Homer  iest  oycem 
literatury  południowcy,  tak  Ossyan  północney.  To  powiedzieć  na- 
leży, iż  pieśni  Ossyana  pełne  są  żywych  opisów,  tkliwych  uczu- 
ciów,  silnych  wyrazów,  osobliwie  rozlany  w  nich  ton  słodkiey  me- 
lancholii, który  rozrzewnia  czytaiącego  i  czułem  zasmuceniem  serce 
napełnia"  ^). 

Oto  na  progu  niemal  do  nowego  stulecia,  jako  bardzo  bliska 
konsekwencya  i  bezpośredni  ciąg  dalszy  tego  zainteresowania  się 
nową  poezyą.  które  wyraźnie  zaznacza  się  w  ostatniej  dziesiątce 
minionej  ery  —  wychodzi  z  ust  autora  pseudoklasycznej  ,.Sztuki 
rymotwórczej "  pierwszy,  odmiennie  sformułowany  sąd  o  nowem 
zjawisku  w  poezyi.  Nie  upłynęło  lat  kilka  od  czasu  pierwszej,  wy- 
raźnej recepcyi  Ossyana  w  Polsce,  a  oto  następuje  refleksya,  roz- 
poczyna urabiać  się  sąd  krytyczny,  że  jednak  te  pseudo  ludowe 
pieśni,  to  dzieło  „zupełnie  innego  toku  od  greckiej  i  łacińskiej  po- 
ezyi", że  pełno  w  nich  „żywych  opisów,  tkliwych  uczuciów,  sil- 
nych Wyrazów",  że  słychać  w  nich  jakiś  ton  „słodkiej  melancholii", 
który  porusza  serce. 


*)  Mowę  wydrukował  „Nowy  Pamiętnik  Warszawski**   1802  r.  t.  V,  s.  87  8q. 


(l.SSYAN   W  POI,SCK 


83 


I  rzecz  ciekawa  nad  wyraz,  źe  sąd  ten  urabia  si(^'  pod  wpły- 
wem twórczyni  epokowej  teoryi  kosmopolityzmu  w  literaturze,  któ- 
rej nazwisko  pada  poraź  pierwszy  na  proji^u  nowego  wieku.  Pani 
de  Stael  to  okrzyknęła  ontuzyastycznie  Ossyana  „nowym  Home- 
rem" 1)  —  a  zaszczytny  ten  tytuł  przyjął  się  bardzo  szybko  w  całej 
Europie,  a  równie  rychło  zaaklimatyzował  się  i  długie  lata  prze- 
trwał w  Polsce. 

Zadziwia  istotnie  ta  wzmożona  czułość  na  odgłosy  nowych 
prądów  z  Zachodu,  jaką  okazuje  nasz  jedyny  organ  literacki  w  pierw- 
szych latach  nowego  wieku:  „Pamiętnik  Warszawski"  —  spadko- 
bierca nieodżałowanej  pamięci  „Pamiętnika"  księdza  Świtkowskiego 
i  stąd  też  .,nowym"  nazwany.  Już  drugi  rocznik  tego  pisma  dru- 
kuje artykuł  „O  poezyi  w  ogólności",  w  którym  powiedziano,  że 
„poezya  bez  baiek,  bez  cudów,  bez  przemian  nadprzyrodzonych 
byłaby  czczą  i  próżną,  nie  miałaby  czem  bawió  słuchacza  i  wpra- 
wiać go  w  słodkie  zadumanie";  źe  „mocą  prawdy  i  stałości  w  cha- 
rakterach osób,  które  udawał,  Schakespaer  (sic),  mimo  wady  swoie, 
iest  i  będzie  nieśmiertelny"  (V  tom,  s.  367 — 8). 

W  tymże  roku  drukuje  „Pamiętnik"  Chateaubrianda  „Uwagi 
nad  Anglią  i  Anglikami"  (VI  tom,  s.  158  sq.).  Tu  zaznajamia  pol- 
skiego czytelnika  z  obyczajami,  charakterem,  systemem  edukacyj- 
nym, silą  militarną  i  rozwojem  stronnictw  politycznych  w  Anglii  — 
a  odkładając  obszerny  referat  o  literaturze  i  nauce  angielskiej  do 
osobnego  artykułu  (który  się  nie  pojawił)  —  wymienia  szereg  uczo- 
nych i  literatów,  a  między  nimi  i  Shakespeare'a  („ciągle  w  wzię- 
tości  zostaie"). 

Rok  1803  przynosi  przedruk  z  czasopisma  niemieckiego  p.  t. 
„O  przyczynach  spóźniaiących  wzrost  literatury  Niemieckiey". 
Pierwsza  to  w  XIX  w.  obszerniejsza  i  ciekawa  wzmianka  o  Goe- 
them,  w  szczególności  o  „Werterze"  i  „Gotzu  z  Berlichingen", 
w  których  to  dziełach  autorowi  „nie  dostawało  leszcze  doyrzałego 
rozsądku  i  lubo  oba  te  dzieła  wiele    wybornych   rzeczy    zawieraią 


1)  Uczyniła  to  pani  de  Stael  w  dziele  p.  t.  „Do  la  litterature  consideree 
dans  ses  rapports  avec  les  institutions  sociales"  F®  partie,  Chapitre  XI  „De  litte- 
rature du  Nord"  (cały  ten  rozdział  poświęcono  zestawieniu  „południowego"  z  „pół- 
nocnym Homerem").  Dzieło  to  wyszło  poraź  pierwszy  w  Paryża,  w  1800  roku, 
a  więc  na  rok  przed  mową  Dmochowskiego.  Dla  rozwoju  romantyzmu  w  Polsce 
ma  ono  znaczenie  epokowe. 

6* 


84  MARYAN    SZYJKOWSKl 

nie  można  iednak  uważać  ie,  iako  zupełnie  ukończone.  Ostatnie 
szczególniey,  zamiast  bydź  naturalnem,  iest  naśladowaniem  tego,  co 
złem  irst  w  Szekspirze"  i). 

\Yśród  opisów  podróży  miał  czytelnik  sposobność  zaznajomić 
się  bliżej  z  ojczyzną  Ossyana,  czytając  „Wypis  z  podróży  T.  Ne- 
wte  do  Anglii  i  Szkocyi"  (1805,  XVIII  tom,  s.  285  sq.);  znajdował 
tam  obszerniejszą  relacyę  o  Edynburgu,  o  życiu  górali  szkockich, 
o  nabożeństwach  „w  języku  Erse"  i  t.  p. 

Jednocześnie  zaś,  w  dalekiem  Wilnie,  skąd  jednak  wzejść 
miała  „świćttłość  ze  Wschodu"  — odbija  się  pnraz  pierwszy  w  Polsce 
odgłos  sporu  o  pochodzenie  pieśni  Ossyana.  W  VII.  nrze  „Gazety 
literackiej  wileńskiej"  z  1806  r.  (s.  llO)  przedrukowano  w  „Wiado- 
mości.ich  literackich"  z  czasopisma  angielskiego  '^)  „rapport  JP.  Mac- 
kenzie"  o  „Autentyczności  (Ossyana)  poematów  wydanych  przez 
Macphersona".  „Względem  sławney  sprzeczki  o  autentyczności  po- 
ematów Ossyana"  —  pisze  „Gazeta  Wileńska"  —  „wyszło  niedawno 
bardzo  interesuiące  pismo".  P(jczem  podano  streszczenie  sprawo- 
zdania Ma('kenzi'ego,  który  z  polecenia  „Highland  Society"  badał 
sprawę  na  miejscu  —  i  doszedł  do  następującej  konkluzyi:  „Mac- 
pherson  przez  dołożenie  wielu  kawałków  dopełniał,  czego  brako- 
wało, i  starał  się  ustanowić  związek  między  wyobrażeniami,  potem, 
według  własnego  zdania,  poematom  oryginalnym  więcey  godności 
i  delikatności  nadał,  opuszczaiąc  niektóre  mieysca,  łagodząc  wiele 
zdarzeń,  zaciiowuiąc  w  wyobrażeniach  więcey  szlachetności  i  t.  d." 

I  w  tymże  samym  roczniku  „Gazety  literackiej",  o  kilka  nu- 
merów później,  dowiadujemy  się  o  „Przeciwnem  mniemaniu  J.  S. 
Sin('lair'a,  który  temuż  „Towarzystwu  Szkockiemu"  przedstawił 
„naywiększą  czrść  poematów  Ossiana,  wydrukowanych  w  języku 
orygindnym,  z  przydaniem  tłumaczenia  łacińskiego",  obiecał  zaś 
niebawem  dostarczyć  reszty,  upewniając,  „że  takowe  ogłoszenie 
zniesie  wszelką  wątpliwość,  iaką  podobało  się  utrzymywać  o  auten- 
tyczności tych  poezyy"  (s.  374). 

W  latach  1800-1815  pojawiają  się  w  druku  trzy  wersye 
polskie  Ossyana:  poprawna  edycya  wersyi  Krasickiego  z  przyda- 
niem  po  raz  pierwszy  przekładu   „Pieśni  Selmy"  (Dzieła,  t.  I,  War- 


•)  Artykułu  tego  nie  zna  Wojciechowski. 
*)  „Engl.  Misc."  T.  XX,  Cap.  3. 


0S8YAN  W  POLSCE  85 

szawa  1803)  Tyminieckiego  „Oitona"  w  „Dzienniku  Wileńskim" 
za  180B  rok  i  osobno  wydany  w  kilkunastu  egzemplarzach  prze- 
kład „Bitwy  pod  Lorą**,  pióra  Władysława  hr.  Ostrowskiego,  w  War- 
szawie 1814  r. 

Od  1815  roku,  z  chwilą  uderzającego  wzmożenia  się  ruchu 
na  polu  literackich  wydawnictw  peryndycznych  —  rozpoczynają 
na  różnych  punktach  ziem  dawnej  Rzeczypospolitej  pc^jawiać  się, 
jak  grzyby  po  deszczu,  nowe  wersye. 

Pierwszą  z  kolei  daje  hr.  Władysław  Ostrowski  w  1815  r. 
Jego  przekład  „Bitwy  pod  Lorą"  ^),  zamieszczony  na  łamach  „Pa- 
miętnika Warszawskiego",  nosi  charakterystyczne  motto:  Silente 
Martę  delectant  Musae;  umilkły  ostatnie  odgłosy  Napoleońskich 
fanfar  bojowych,  a  na  gruzach  księstwa  wzniosła  si(^  świeżo  nowa 
budowla  autonomicznego  Królestwa  —  na  odłogiem  leżącej  niwie 
poezyi  rozpoczynają  wschodzić  nowe  kwiaty,  a  mit;dzy  nimi  Os- 
syan  „redivivus",  I  tym  razem  pośrednictwo  spoczywa  w  wypró- 
bowanych rękach  Letourneura:  sam  tłumacz  przyznaje  otwarcie,  że 
daje  „poema  Ossyana  z  francuskiego  przekładu  Leturnera,  który 
się  trzymał  tłómaczenia  angielskiego  Macphersona". 

W  nocie  zaś  zamieszcza  ciekawą  wiadijmość,  że  „poema  to 
w  kilkunastu  egzemplarzach  przed  rokiem  wydrukowane,  teraz  zna- 
cznie poprawione  na  widok  publiczny  wychłodzi";  rzeczowo  zatem 
wypada  wersyę  Ostrowskiego  odnieść  do   181-t  r. 

Poprzednika  ma  Ostrowski  w  Kniaźninie_,  który  ten  sam  poemat 
przełożył  p.  t.  Erragon,  używszy  do  tego  305  wierszy  Ił-zgłosko- 
wych,  podczas  gdy  13-zgloskowa  wersya  Ostrowskiego  liczy  ich  308, 
Jest  tu  zatem  widoczna  skłonność  do  amplifikaeyi.  która  jaskrawo 
odbija  od  niesłychanej  lapidarności  dykcyi  oryginału.  Jako  przy- 
kład typowy  niech  posłuży  następujący  szczegół  upisow^y.  Czytamy 
w  oryginale  ~,The  horn  of  the  king  is  sounded;  the  deer  started 
from  their  rocks.  Our  arrows  flew  in  the  woods.  The  feastofthe 
hill  is  spread".    Toż  u  Letourneura: 

Le  cor  de  Fingal  retentit;  nos  fleches  meurtrieres  yołerent 
dans  les  forets;  on  prepara  la  fetę. 

Wersya  Kniaźnina: 

Zagrzmi   Fingala  łak  (?),  a  strzały  nasze 
Poleca  w  lasy.    Dano  dla  nas  ucztę. 


1)  Pierwsza  edycya  w  1811  r.  drakowaua  byZa  jako  manuskrypt. 


86  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Toż  Ostrowski: 

Zabrzmiał  Fingal  na  trąbie,  wnet  myśliwcy  tłaszczy 
Słychać  wrzawę  radosną,  warknęły  cięciwy, 
Lecą  zabóyczo  strzały,  pada  zwierz  lękliwy, 
Oczeknie  znużonych  łowami  biesiada, 
Spieszym  na  nią. 

Pozatem  jednak  nie  popełnia  Ostrowski  rażących  błędów  fa- 
ktycznych, które  szpecą  wersyę  jego   poprzednika. 

„Wyjątek  z  pieśni  drugiej  Poematu  Ossyana,  nazwanego  Te- 
mora"  —  pojawia  się  we  Lwowie  z  początkiem  1816  roku  ^).  Ta 
wersya  anonimowa,  bardzo  swobodna  w  treści,  nie  jest  pozbawiona 
poetyckiej  wartości.  Od  przekładu  Kniaźnina  wyróżnia  ją  przede- 
wszystkiem  foi*ma,  którą  przyszły  badacz  romantycznej  metryki 
będzie  musiał  uwzględnić.  Śpiew  barda  o  Krotarze  został  ujęty  tu- 
taj w  bardzo  poprawne  sestyny,  rymem  i  rytmem  przypominające 
żywo  ..Alpuharę".  Cztery  pierwsze  wiersze,  naprzemian  10-cio 
i  8-io  zgłoskowe,  rymują  krzyżująco;  ostatn  a  para,  10-cio  zgło- 
skowa, ma  rym  parzysty.    Rytm    jest    amfibrachiczno-trochaiczny. 

W  drugiej  połowie  1816  r.  zamieszcza  w  „Pamiętniku  War- 
szawskim" znanj^  nam  już  Władysław  Ostrowski  „Dumę.  Śmierć 
Oskara.  Tłómaczenie  wolne  z  Ossyana".  I  ten  poemat  Ossyana 
zajął  już  byl  uwagę  Krasickiego,  który  przełożył  go  w  72  wierszach 
13-to  zgłoskowycb.  Tę  ciężką  formę  odrzuca  Ostrowski:  ujmuje 
rzecz  w  13  zwrotek  8-io  wierszowych,  jakby  oktaw,  używając  pa- 
rzystego wiersza  11-to  zgłoskowego.  Oczywiście  tego  rodzaju  forma 
jest  właściwsza,  nie  zaciera  bowiem  epicko-lirycznego  kolorytu 
Ossyana.  W  treści  są  liczne  licencye,  jednak  bez  błędów  zasa- 
dniczych. 

Jeszcze  pod  koniec  tego  samego  roku  publikuje  „Pamiętnik 
Warszawski"  —  „Kartoua.  Poema  Ossyana  podług  tłómaczenia 
angielskiego  Macphersona  przekładania  Antoniego  Borze  w  skiego". 
Dokończenie  tej  wersy  i  pojawia  się  w  temże  piśmie  z  początkiem 
1817  roku. 

Jest  to  istotnie  pierwszy  nasz  przekład,  dokonany  z  orygina- 
nałem  w  ręku:  świadczy  o  tern  „rzecz  poematu",  podana  na  podstawie 
Macphersona,  oraz  dopiski  angielskie,  a  przedewszystkiem  wierniej- 


*)  Po  szczegóły    bibliograficzne    odsyłani    do    „Bibliografii    przekładów  Os- 
syana", dołączonej  u  końca. 


OSSYAN    W    POLSCR  87 

sze  oddanie  treici,  aniżeli  w  poprzednich  wersyach.  Nie  idzie  je- 
dnakże za  tern,  ażeby  koloryt  ossyaniczny  był  tu  lepiej  uchwy- 
cony; skutkiem  zasadniczej  zmiany  iormy  i  tu  musiało  się  zatrzeó 
wiele  właściwości  „celtyckich".  Używa  przytem  Borzewski  ciężkiej 
formy  wiersza  13-to  zgłoskowego,  jak  to  uczynił  już  Tyminiecki; 
jedynie  pieśni  bardów  w  I-ej  części  nadał  wiersz  krótszy,  podczas 
gdy  i  Tyminiecki  i  Kniażnin  budowę  wiersza  pozostawiają  bez 
zmiany. 

Ten  sam  wreszcie  rocznik  „Pamiętnika"  przynosi  w  ostatniej 
swojej  części  pierwszy  polski  przekład  „Berrathonu",  nazwany  tu- 
taj „Ostatnim  Hymnem  Ossiana".  Autor  tej  wersyi,  Jan  Janu- 
szewski, oparł  swój  tytuł  na  wstępnych  słowach  „Sujet"  Letour- 
neura  (obcych  oryginałowi),  objaśniających,  że  „poemat  ten  uważa 
się  za  ostatni,  jaki  Ossyan  ułożył". 

W  treści  jest  to  najwolniejsza  wersya  z  dotychczasowych: 
przekłada  i  zmienia  tok  oryginału,  wiele  opuszcza  dowolnie,  a  w  miej- 
sce to  wkłada  obce  wtręty  i  rozszerzenia.  Raczej  jest  to  parafraza, 
aniżeli  przekład;  jednakowoż  główne,  charakterystyczne  motywy:  zni- 
komośó  jednostki  ludzkiej,  ból  życia  i  pragnienie  skonu,  przezwy- 
ciężenie śmierci  przez  sławę  —  ostały  się.  Forma  bardzo  nieregularna: 
na  pół  stroficzna,  obejmuje  wiersze  różnej  długości  od  8  do  18  zgło- 
sek, rymuje  na  wszystkie  trzy  sposoby,  a  w  rytmice  posługuje  się 
najchętniej  trochajem  i  amfibrachem. 

Rok  1817  przynosi  dwie  wersye  Ossyana:  lwowską  i  wileń- 
ską. W  „Pamiętniku  lwowskim"  ogłasza  Józef  B  r  y  k  c  z  y  ń- 
ski  ^)  wyjątek  z  IV-ej  księgi  „Temory"',  ujmując  w  aleksandryny 
ustęp  o  zjawieniu  się  ducha  Kairbara  —  „Tygodnik  wileński'"  dru- 
kuje bezimienny  przekład  iiryv/ku  najpoi)ularniejszych  w  Polsce 
„Pieśni  Selmy",  a  mianowicie:  w  formie  również  parzystego  wier- 
sza 13-to  zgłoskowego  wstępną  apostrofę  do  noc}'  i  skargę  Kolmy, 
oczekującej  na  skale  kochanka. 

W  roku  następnym  1818,  pojawiają  się  cztery  nowe  wersye. 
Trzy  w  czasopismach  warszawskich;  są  to  „Barrathon"  (sic)  Kazi- 
mierza Brodzińskiego,  „Kroma"  Brunona  Kicińskiego 
i  „Oina"  Józefa  Brykczyńskiego;  nadto  I.  pieśń  „Temory" 
X.  B.  Śmigielskiego  w  „Tygodniku  wileńskim".  Trzy  ostatnie 


*)  Przyjaciel  Kaz.  Brodzińskiego ;  por.  wiersz  tegoż  „do  Jós.  Brykczyńskiegro, 
odjeżdżającego  do  Wioch". 


88  MARYAN  SZYJKOWSKI 

wersye  wystarczy  krótko   opisać.    Zarówno    poemat    „Kroma",  jak 
i   „Oina"   (w  oryginale  „Oina-Morul")  znajdują  tu  po  raz  pierwszy 
polskich  tłumaczy,  Kiciński  tłumaczy  w  formie  nieregularnej  z  licz- 
nemi  odstępstwami  w  tekście;  Brykczyński,    poznany    już    powyżej 
wersyfikator  Ossyana,  wyróżnia  trafnie  miejsca  opisowe  od  lirycz- 
nych, ujmuje  zatem  główny  tok  poematu  w  parzysty  wiersz  o  11-tu 
igłoskach,    zaś    liryczną    introdukcyę  skraca  do  8-mio    zgłoskowej 
formy  i  pieśni  Oiny  nadaje  budowę  stroficzną;  Śmigielski  wkońcu 
używa    parzystych    wierszy    13-to    zgłoskowych.    Dłużej    nieco,    ze 
względu    na    osobę    autora,    wypada    zatrzymać     się    przy    drugiej 
z  rzędu  (po  Januszewskim)  wersyi  „Berrathonu".  Posłuchajmy  naj- 
pierw,   co    mówi    Brodziński    o   tej    pracy    swojej    w    przedmowie: 
„W  dowolnym    przekładzie   tey  smętney    Ossyana    dumy,    szedłem 
więcey  za  iego  czuciem,    niżeli  za  słowami.    Tok   liryczny  i  miarę 
wiersza  starałem  się  zachować  ile  możności  uczuciom  przyzwoity (?)j 
w  podobn3'm  też  rodzaiu  poezyi   naywięcey   może  na  tem  zależy". 
Istotnie:  wersya  Brodzińskiego,  podobnież  jak  jego  poprzednika, 
wkracza  już  w  zakres  poetyckiej   parafrazy  danego  tematu.  „Osta- 
tni" hymn  Ossyana,  pełen  lirycznego  napięcia,  ogromnie  jak  widać 
podniecał  wyobraźnię  polskich  naśladowców,  którzy  obaj  idą  więcej 
-za  czuciem,  niżeli  za  słowami". 

Odznacza  się  jeszcze  ta  praca  Brodzińskiego  i  tą  osobliwą  ce- 
chą, że  nie  opiera  się  na  głównym  „impresario"  Oss^^ana  w  Polsce, 
Letourneurze  —  lecz  zapewne  dokonaną  została  na  podstawie  ja- 
kiejś wersyi  niemieckiej,  której  nie  potrafię  bliżt^  oznaczyć^).  Wi- 
dać to  po  odmiennem  streszczeniu  prozą  u  wstępu,  oraz  po  bardziej 
do  oryginału  zbliżonej  nomenklaturze  boliaterów.  Zresztą  niepodo- 
bna byłoby  zdaje  się  wskazać  napewne,  który  z  przelicznych  prze- 
kładów niemieckich  służył  autorowi  „Wiesława"  za  podręcznik.  Za- 
chował się  bowiem  tylko  najogólniej szj^  tok  opowiadania,  który  wy- 
pełniają liczne  dodatki  i  rozszerzenia,  zwłaszcza  w  ustępach  lirycz- 
nych i  w  obrazowaniu;  nadto  i  w  konstrukcyę  wprowadza  autor 
własnego  pomysłu  podział  wedle  osób,  głos  zabierających. 

Strona  formalna  tej  parafrazy  Brodzińskiego  przedstawia  się 
bardzo  zajmująco,  zawiera  bowiem  wielką  obfitość  ciekawych  ty- 
pów wersyfikacyjnych,  które  nieraz  dobrze  oddają  niespokojny,  ner- 


1)  Może  na  przekładzie  Denisa,  wysoko  cenionym  przez  Herdera  —  1.  wyd., 
Wien   1768/y,  następne  tamże  1791—4. 


OSSYAN  W  POL8CK  89 

wowy  tok  akcyi.  Tak  więc  mamy  wiersze  o  3- ech,  4  ech.  5-ciu, 
6-ciu,  8-miu,  10-ciu,  11-tu  i  13-tu  zgłoskach,  rymujące  na  wszyst- 
kie trzy  sposob5^  Zadziwia  bogactwo  form  rytmicznych,  zarówno 
krótkich,  lirycznych  dimetrów  i  trimi^trów  —  jak  i  dłuższych,  opi- 
sowych cztero-,  pięcio-,  i  sześciostopowców.  Zauważyłem  nie  mniej, 
jak  10  rozmaitych  form  rytmicznych,  z  których  dla  przykładu, 
jako  mniej   więcej  typowe,  można  wskazać  dwa  następujące: 

1)    ±<J  I  Kjl^  2)    ±^   I  ^±^  I   ID  II  ±-^   i   J-v>  I   JL^ 

lub  ^1^  I  ^±^. 

Natomiast  w  strofice  widać  tylko  nieliczne  ślady  usiłowań; 
np.  w  pieśni  Ninathony  i  jej  zwnjcie  do  barda  Letbmala  (ślad  6  cio 
wierszowej   zwrotki). 

Jest  w  każdym  razie  ta  praca  Brodzińskiego  wśród  wersyi 
Ossyana  jedną  z  najciekawszych;  i  ze  wzu;lędu  na  „ossyanizm"  au- 
tora na  innych  polach  i  na  tle  ogólnego  rozwoju  polskiego  „ossya- 
nozuawstwa"  i  wreszcie  niewątpliwie  na  drodze  ewolucyi  formy 
romantycznej,  na  którą  i  pod  tym  względem  wersye  Ossyana  nie 
pozostają  bez  wpływu. 

W  1819  roku  pojawia  się  pięć  rymowanych  przekładów 
z  Ossyana:  cztery  w  „Tygodniku  Polskim"  (Warszawa),  —  jeden 
w  „Pamiętniku  Warszawskim".  Bezimienny  autor  daje  dwa  urywki 
p.  t,  „Pieśń  poranna  przed  bojem"  i  „Ostatnia  walka  Fingala",  — 
Brykczyński  ogłasza  nowy  wyjątek  z  „Temory"  p.  t.  „Opis 
bitwy",  H.  A.  Zalewski  wreszcie  przekłada  po  raz  pierwszy 
„Katlodę"  (w  oryginale  „Cath-Loda")  oraz  „Komalę".  Dwa  pierwsze 
urywki,  to  fragmenty  z  „Temory";  w  szczególności  „Pieśń  po- 
ranna" jest  bardzo  wolnym  przekładem  jednego  z  tych  przepięk- 
nych hymnów  do  słońca,  które  stanowią  prawdziwe  perły  liryczne 
w  poezyi  Ossyana  (w  tyra  wvpadku  jest  to  pieśń  Carrila  w  II 
księdze  „Temory").  Brykczyński  dał  tym  razem  skrócony  przekład 
Ill-ciej  księgi  „Temory",  ubrawszy  końcowy  hymn  zwycięstwa 
w  cztero-wierszowe  zwrotki  liryczne. 

Po  raz  pierwszy  wreszcie  wstępujący  w  szranki  wersyfika- 
torów Ossyana  Zalewski  przyznał  u  wstępu  otwarcie,  że  pracy  do- 
konał podług  „Francuzkiego  tłómaczenia  Letournera".  Jest  to  prze- 
kład giadki  w  formie  aleksandrynu.  Cechuje  go  widoczna  dążność 
skracania  zwłaszcza  w  miejscach,  które  wymagają  specyalnych  ob- 
jaśnień (np.  Tesprit  de  Loda  sur  la  pierre  du  pouvoir'^  u  Zalewskiego 


90  SIAIIYAN  SZYJKOWSKI 

pominięte).  Nie  zawsze  jednak  uclironi  się  autor  niezręczności;  na- 
tykamy się  n.  p.  na  określenie  „parne  widmo"  —  które  dopiero 
w  odsyłaczu  zostało  określone  ściślej  jako  „meteor  powietrzny" 
(„les  móteores"  u  Letourneura). 

Osobliwością  poematu  p.  t.  „Comala"  jest  jego  forma  drama- 
tyczna, którą  Zalewski  wiernie  zachowuje.  Rzecz  zatem  poprzedza 
wykaz  osób  działających,  poczem  sama  akc^^a  toczy  sie  w  formie 
dyalogów.  W  treści  posługuje  się  Zalewski  metodą  skrótów:  obcina 
„ kwesty e"  występujących  osób,  opuszcza  całe  frazy  i  łączy  dowol- 
nie poszczególne  ustępy.  We  formie  używa  wierszy  parzystych,  13 
zgłoskowych. 

W  roku  1820  wydaje  Władysław  Ostrowski  w  Warsza- 
wie swój  przekład  „Kartona".  Trzy  „ossyaniczne"  urywki  dołą- 
czono nadto  do  obszernego  artykułu  p.  t.  „Nieco  o  Bardach  i  o  Os- 
syanie"  —  którego  autorem  jest  Stanisław  Jaszowski.  Artykuł 
ten  ogłosiła  w  I  tomie  „Pszczoła  polska"  (s.  355  sq.),  która  w  tym 
roku  właśnie  rozpoczyna  pod  kierunkiem  Walentego  Chłędowskiego 
poszukiwać  miodu  na  bruku  lwowskim. 

Warto  zapoznać  się  bliżej  z  treścią  rozprawy  Jaszowskiego. 
Na  wstępie  streszcza  w  niej  autor  w  krótkości  mniej  więcej  to,  co 
podaje  „Dissertatinn  conceruing  the  aera  of  Ossian"  oraz  „Kryty- 
czna rozprawa"  dra  Blaira  —  obie  drukowane  na  czele  wydań  an- 
gielskich Ossyana,  oraz  nieco  odmiennie  u  Let(mrneura.  Przytem 
jednak  nie  jest  Jaszowski  pozbawiony  własnego  sądu  i  rzecz  uzu- 
pełnia wlasnerai  uwagami  krytycznemi,  które  opierają  się  na  wni- 
Icnięciu  w  ducha  pieśni  Ossyana. 

Dowiaduje  się  tedy  czytelnik  polski  naprzód  o  druidach  i  bar- 
dach, których  „jeszcze  Lukan  wspominał*'  —  poczem  następują 
szczegółowe  uwagi  na  temat  Ossyana  i  jego  rapsodów.  Ossyan  — 
czytamy  —  „miał  z  natury  tkliwe  serce  i  był  skłonnym  do  czu- 
łej melancholii,  która  często  wielkim  ieniuszom  towarzyszy".  Był 
synem  króla  Fingala  i  śpiewakiem  rycerskiego  ludu.  który  duchy 
poległych  umieszczał  wśród  obłoków  i  kazał  im  z  zad(jwoleniem 
słuchać  stamtąd  pochwalnych  hymnów  pieśniarzy.  „B3'łoż  cudem" 
—  powtarza  Jaszowski  za  panią  de  Stael — „że  w  tych  czasach 
i  w  tym  kraju,  gdzie  tak  szanowano  poezyę,  Szkocya  nowego  wy- 
dała Homera?"'  Okazuje  się  autor  rozprawy  stanowczym  zwolenni- 
kiem „starożytności"  Ossyana,  którą  uznać  musi  „każdy  czytelnik  ob- 
darzony smakiem".  Wśród  dowodów   na  to  cytuje  także  D.  (?  za- 


OSSYAN  W  POLSCE  91 

pewne  Dra)  Blaira,  który  wskazał,  że  mało  jest  w  poezyi  Ossyana 
^abstrakcyjnych  wyobrażeń  i  uosobistnień",  właściwych  poezyi  no- 
wożytnej; „lecz  zdaie  się'- — próbuje  polemizować  Jaszowski — „że 
D.  Blair  pisząc  to  zapomniał  o  Homerze,  który  tak  często  używał 
uosobistnień". 

„Czułość  i  wyniosłość"  cechują  Ossyana;  w  dziele  jego  brak 
śmiechu  „lecz  rozlewa  się...  w  ogólności  nieiakaś  świetna  uroczy- 
stość, iakieś  tkliwe  rozrzewnienie.  Wznosi  się  nieustannie  do 
krainy  wielkiego  i  patetycznego  uczucia.  Wszystkie  zdarze- 
nia są  tam  ponure,  a  sceny  dzikie  i  romantyczne.  Owe  rozpo- 
starte na  brzegach  iezior  pastwiska,  owe  góry  mgłą  zaciemnione, 
rzeki  przerzynaiące  puste  okolice,  na  grobach  bohaterów  wzrasta- 
iące  dęby  mchem  porosłe;  to  wszystko  tworzy  w  naszey  duszy  za- 
pał i  wznieca  nadzwyczayną  uwagę.  Jego  poezya  zasługuje  na  na- 
zwisko poezyi  serca.  Tam  przemawia  serce. . .  które  pała  i  wyo- 
braźnię podnieca,  które  nam  swoie  skrytości  wynurza.  Ossyan... 
śpiewał  iedynie  z  miłości  do  śpiewu ;  natchniony  poetycznem  za- 
chwyceniem, przemawiał  głosem  natury...  pisząc,  nie  radził  się 
prawideł,  lecz  własnego  uczucia". 

Następuje  porównanie  Homera  z  Ossyanem ,  na  rozprawie 
Blaira  oparte,  a  wkońcu  „niektóre  wyjątki  z  Ossyana,  dotąd  nie- 
znane Polakom",  celem  zachęcenia  „którego  z  naszych  poetów  do 
uzupełnienia  tego  szkockiego  wieszcza,  Ictórym  się  iuż  szczycą  Fran- 
cuzi i  Niemcy'^;  za  wzór  zaś  posłużyć  może  „Konstanty  Tyminie- 
cki,  który,  tłumacząc  niektóre  poemata  Ossyana,  duchem  oryginału 
przejąć  się  umiał". 

Dla  celów  naszych  rozważań  ma  Jaszowskiego  rozprawa  war- 
tość pierwszorzędną:  jest  to  pierwsze  u  nas  syntetycznie 
ujęte,  na  pod.stawie  zarówno  rozprawy  Blair'a,  jak  i  własnych 
spostrzeżeń  przeprowadzone  określenie  właściwego  cha- 
rakteru   Ossyana. 

Z  wyjątkiem  świata  duchów,  o  którym  wspomniano  nawia- 
sowo —  nie  pominięto  w  niem  żadnej  z  cech  głównych,  które  „pie- 
śni Ossyana"  czynią  pierwszem  w  Europie  dziełem  nowej  sztuki: 
podkreślono  najdobitniej  ich  stronę  uczuciową,  jej  patetyczno-me- 
lancholijny  charakter,  jej  niezależność  od  prawideł,  lecz  służenie 
samej  sztuce,  jako  takiej  („a  miłości  do  śpiewu")  —  romanty- 
czną sceneryę  a  wkońcu  i  rozgłos  wśród  Francuzów  i  Niemców; 
dodatkowo,  pomijając  tak   liczne    wersye  nowsze,  wskazano  najlep- 


92  MAUYAN   SZVJKO\V;<KI 

szą:  Tyminieckiego,   powtórnie    w  zbiorowem    wydaniu  pism  przed 
trzema  laty  wydaną. 

U  wstępu  XIX-go  wieku  stwierdził  był  Dmochowski,  źe  poe- 
zya  Ossyana  „zupełnie  jest  innego  toku  od  greckiej  i  łacińskiej";: 
uznał  jednak,  źe  bliżej  tego  rozstrząsat^  jeszcze  „nie  tu  jest  rzecz". 

Mija  od  tego  czasu  lat  niemal  dwie  dziesiątki;  zjawia  się  sze- 
reg przekładów,  od  Ossyanicznych  motywów  roi  się  coraz  więcej  — 
jak  zobaczymy  —  w  literaturze;  aż  wreszcie  dojrzewa  i  nowa,  ro- 
mantyczna opinia. 

Dołączone  przez  Jaszowskiego  wiersze  noszą  tytuł}' :  „Pieśń 
Bosminy",  „Pieśń  Sulmalli"  i  „Pieśń  Katmora".  Próżno  szukaliby- 
śmy dla  dwóch  pieśni  ostatnich  oryginału  wśród  poematów  Ossyana: 
nie  są  to  bowiem  przekłady  —  ale  samodzielnie  pomyślane 
waryanty,  sklecone  z  najrozmaitszych,  trudnych  do 
rozplatania  wątków  Ossyanicznych;  Jaszowski  więc  po- 
pełnił tutaj  świadomą  mistyfikacyę.  I  tak:  „Pieśń  Sulmalli"  nie 
opiera  się  wcale,  jakby  można  sądzić,  na  poemacie  p.  t.  Sul-Malla 
of  Lumon  —  lecz  w  zwrotkach  początkowych  czerpie  osnowę  z  pie- 
śni Sulmalli  u  końca  IV  księgi  „Temory",  poezera,  przechrzciwszy 
ojca  Sulmalli  Conmora,  na  rzekomo  poległego  już  kochanka  (za- 
miast Katmora),  dokonywa  w  ten  sposób  pewnego  rodzaju  fuzyi 
ustępów  z   „Temory",  stwarzając  pieśń,  „nieznaną  dotąd  Polakom" 

Jeszcze  trudniej  —  pomimo  staranne  poszukiwania  —  zna- 
leść  w  pieśniach  Ossyana  jednolitego  prototypu  dla  „Pieśni  Kat- 
mora''. Imię  bohatera  jest  wzięte  również  z  „Temory".  kochanka 
jego  „Kloto"  odpowiada  zapewne  imieniowi  matki  Fillama  „Clatho" 
w  tymże  poemacie  —  treść  jednak  wiersza  jest  tworem  fantazyi 
Jaszowskiego,  przejętej  głęboko  lekturą  Ossyana.  Jedynie  pieśń  Bo- 
sminy można  uznać  za  wersyę  Ossyaniczną ;  kto  chce  zadać  sobie 
trudu  i  przedrzeć  się  nietylko  przez  las  poematów  Ossyana,  ale 
i  przez  ich  uzupełnienia  w  anneksach  —  ten  znajdzie  w  notach  Le- 
tourneura  do  VI-tej  księgi  „Temory"  opowieść  Bosminy,  której  na- 
dał Jaszowski  formę  lirycznego  wiersza. 

Zdemaskowawszy  w  ten  sposób  mistyfikacyjny  charakter  pie- 
śni Jaszowskiego  —  dwie  z  nich  m<jżemy  skwalifikować  jako 
pierwsze  polslcie  „ossyanidy",  które  i  w  literaturze  Za- 
chodniej pojawiają  się  w  chwili,  kiedy  fala  wplyWów  ossyanicznej 
poezyi  wzbiera  najwyżej.     Pojawienie    się    u  nas  tego   typu  —  to 


(>S8VAN'  W   1'OLSCE  93 

pierwszy  dowód,  okazujący,    że  w  czasie    około    1820   roku  na- 
pięcie „ossyanizmu"    w  polskiej   literaturze   znajduje  się  u  szczytu. 

Wydana  oddzielnie  w  1820  roku  Ostrowskiego  wersya  „Kar- 
tona"  jest  czwartym  z  kolei  polskim  przekładem  rymowanym  tego 
poematu  Macphersona.  Gdy  jednak  Kniaźnin  i  Tyminiecki  opierają 
się  na  Letourneurze,  współczesny  zaś  niemal  Ostrowskiemu  Bo- 
rzewski  tłumaczy  z  oryginałem  w  ręku  —  autor  tej  czwartej  wer- 
syi  używa  pośrednictwa  głośnego  przekładu  Cesar  otti 'ego  *), 
który,  jak  wiemy,  już  był  zapoznał  Napoleona  z  rapsodami  Finga- 
lowego  syna  i  był  we  Włoszech  najbardziej  zapalonym  prctpagato- 
rem  kultu  dla   „ossyanizmu". 

Na  podstawie  Cesarotti'ego  pisze  Ostrowski  końcowe  „uwagi 
do  Kartona",  w  których  włoskiego  wersyfikatora  nazywa  „nay- 
przyiemnieyszym  z  tlómaczów  Ossyana"  —  choć  jeszcze  w  1814 
roku  używał  do  przekładu    „Bitwy  pod  Lorą"    pracy  Letourneura. 

Wersya  Ostrowskiego  operuje  w  głównym  toku  opowiadania 
—  jak  i  poprzednie  —  formą  aleksandrynu.  Ustępy  jednak  o  cha- 
rakterze lirycznym,  jak:  wstępny  hymn  bardów  (podobnież  u  Bo- 
rzewskiego),  opowiadanie  Fingala  o  Balklucie,  hymn  pokoju  Ullina, 
pogrzebowa  pieśń  „nad  Kartona  stratą" — uzyskały  formę  krótszą, 
właściwszą  dla  ich  nastroju. 

Wersye  Ossyana,  które  nieprzerwanym  łańcuchem  ciągną  się 
dalej  w  latach  1820 — 30,  należą  już  właściwie  do  epoki  pełnego 
skrystalizowania  się  polskiego  ruchu  romantycznego;  Odyniec,  Wi- 
twicki,  Goszczyński  i  i.  —  to  już  zdecydowani  chorążowie  nowego 
znaku.  Tutaj,  gdzie  chodzi  o  rozważanie  problemu,  jaką  rolę  ode- 
grały pieśni  „celtyckie"  w  dobie  formowania  się  polskiego  roman- 
tyzmu, który  wybucha  pełnym  płomieniem  w  pierwszych  tomi- 
kach poezyi  Mickiewicza  —  ossyaniczne  wersye  „romantyków" 
nie  należą.  Wystarczy  zatem  wspomnieć,  że  w  1821  roku  Antoni 
Edward  Odyniec  ogłasza  w  „Tygodniku  wileńskim"  naśladowa- 
nie „Pieśni  Ullina",  Brzozowski  Maryan  Dyonizy  w  warszaw- 
skiej   „Wandzie"    „Śmierć   Kukulina",  a  Franciszek    Dmochow- 


')  „Dziennik  wileński"  drukuje  w  1816  r.  (III.  s.  100)  „O  smaku  filozofi- 
cznie uważanym.  Wyj;Uek  7,  Cesarottego".  W  nocie  dodaje:  „Wytlómaczył  z  an- 
gielskiego poernata  Ossyana".  Pierwsze  wydanie  tej  włoskiej  wersyi  pojawiło  się, 
jak  już  wskazano,  w  1766  roku. 


94  MAUYAN  SZTJKOWSKI 

ski  tamże  „Zaczęcie  poematu  Gaul".  Obie  te  ostatnie  wers3-e  nie 
mają  u  nas  poprzedniczek;  „Gaul"  nadto  jest  utworem  Smitha, 
a  nie  Macphersona.  i  był  dobrze  znany  Niemcewiczowi. 

Cbcąc  wydać  sąd  o  tym  długim  szeregu  polskich  wersyi  Os- 
syana,  można  w  zupełności  oprzeć  się  na  opinii  współczesnej.  Opi- 
nię tę  spotykamy  w  recenzyi  pism  Brodzińskiego  (wyd.  w  1821 
roku)  zamieszczonej  w  „Gazecie  literackiej"  (Warszawa)  za  1822 
rok.  Z  racyi  uwag  nad  Brodzińskiego  „Berrathonem"  czytamy  tam 
taki  sąd  ogólny:  „Zdarzyło  nam  się  nieraz  czvtać  wiele  naślado- 
wań  i  tłumaczeń  tego  poety  (sc.  Ossyana);  postrzegaliśmy  gładkość, 
poprawność  a  nawet  wierność,  nigdy  iednak  nie  znaleźliśmy  podo- 
bieństwa z  oryginałem  co  do  ducha  i  owey  melancholii  określić 
się  nie  daiącey,  do  naśladowania  trudney.  a  do  zachowania  konie- 
czney.  Zdaie  nam  się,  że  główną  tego  przyczyną  iest  mniemanie, 
źe  poezya  i  rymy  są  rzeczami  albo  tosamerai,  albo  przy- 
najmniej nieoddzielnemi  od  siebie.  Zważając  zaś,  że  poeci 
pragnący  podobać  się  Polakom,  zepsutym  w  większej  licz- 
bie francuskie m  deklainatorstwem,  muszą  periody 
krótkie  Ossyana  rozciągać,  słowa  proste  i  w  liczbie 
i  w  szyku  do  uczucia  naystosownieysze  podnosić 
i  przemieniać  a  zatem  psuć;  muszą  drzewa  tu  i  owdzie  po- 
rozrzucane, wiszące  nad  strumieniami,  pnące  się  na  skały,  w  po- 
rządne szykować  szpalery.  Sądzimy  przeto,  źe  Ossyan  w  pro- 
zie polskiej  podobnieyszjMU  byłby  do  Ossyana  an- 
gielski eg  o.  Łatwa,  giętka  i  niepodległa  przyiąć  może  tok  ory- 
ginału i  zapewne  ten  sam  koloryt  zachowa". 

Zaczem  kilka  własnych  przekładów  prozą,  a  mianowicie  po- 
czątek i  zakończenie  „Berrathonu"  —  zestawia  recenzent  z  rymami 
Brodzińskiego  (s.  121). 

Że  tego  rodzaju  sąd,  zamykający  epokę,  którą  rozważamy  — 
opiera  się  na  zupełnie  uzasadnionych  przesłankach,  dowodzi  tego 
analiza  Ossyanicznych  wersyi.  To  zaś,  źe  opinię  taką  spotykamy 
już  w  1822  roku,  świadczy  wymownie,  jak  pogłębiła  się  i  doj- 
rzała znajomość  utworów  Macphersona, 

Dodajmy  w  końcu,  źe  autor  rymowanej  wersyi  „Berrathonu", 
Kazimierz  Brodziński,  dochodzi  rychło  do  tegoż  samego  przekona- 
nia, źe  rym  zatrzeć  musi  koloryt  „ossyaniczny".  W  drukowanym 
mianowicie    w   ,, Pamiętniku    Warsz."    za  rok    1822  wyjątku  z  roz- 


0S8VAN  W  POLSCE  95 

prawy  o  elegii,  przytac/isi  przekład  prozaiczny  jednej  z  „dum"  Os- 
syana,  gdyż  ducha  jej   „rymowe  tlómaczenie  osłabłoby  mogło". 

Tak  w  tym,  jak  i  w  tylu  innych  wypadkach,  jest  autor 
„Wiesława"  ściśle  zawisły  od  Herdera.  Najlepiej  dowodzi  tego 
sam  ów  przekład  „żalu  Dartula  (?)  na  grobie  kochanki".  Owoż 
w  IV  tomie  „Głosu  ludów"  wśród  „pieśni  północnych"  ogłosił  był 
Herder  na  pierwszem  miejscu  próbę  rytmicznego  przekładu  p,  t. 
„Darthula's  G-rabesgesang"^),  co  wyczytawszy  Brodziński, 
przekłada  żywcem  na  język  polski,  odrzucając  rymy,  l^ctórymi  je- 
szcze przed  dwoma  laty  w  wersy  i  Ossyana  się  posługiwał.  Popeł- 
nia przytem  za  Herderem  bałamuctwo  :  „żal  Dartula"  bowiem,  to 
bardzo  wolne  tłumaczenie  żałobnegcj  hymnu  bardów  na  cześć  Da r- 
tuli  (w  poemacie  „Dar-Thula"),  która  na  ciele  zabitego  kochanka 
Nathosa  odebrała  sobie  życie,  (od  słów:  „Daughter  of  Colla!  thou 
art  Iow!...  do:  „She  will  not  come  forth  in  her  beauty!")  Brodziński 
przekręcił  imię  i  rzecz  całą  odwrócił. 

Reasumując  faktyczny  stan  sprawy,  stwierdzamy:  w  ostatnich 
latach  XVIII-go  wieku  powstały  i  częścią  w  druku  się  pojawiły 
trzy  wersy e  Ossyaniczne,  oraz  prozaiczny  fragment  Karpińskiego. 
W  latach  1800 — 15  wychodzi  drukiem  uzupełniona  przydaniem 
„Pieśni  Selmskich"  wersya  Krasickiego,  Tyminieckiego  „Oitona" 
i  Ostrowskiego  „Bitwa  pod  Lorą",  nadto  nieliczne  czasopisma  tego 
okresu  podają  tu  i  ówdzie  „wiadomości  literackie"  o  dziele  Mac- 
phersona. 

Począwszy  od  1815  roku  rozpoczyna  się  wprost  masowy  ruch 
na  polu  przekładów  pieśni  Ossyana;  żadne  bodaj  inne  dzieło  lite- 
ratury obcej  nie  mogłoby  się  wykazać  u  nas  większą  w  tak  kró- 
tkim czasie  liczbą  tłómaczów.  Jak  załączona  bibliografia  wskazuje, 
w  przeciągu  7-iu  lat,  po  1822  rok,  mamy  25  wersy  i  —  oprócz 
wydania  pism  Tyminieckiego  w  1817  roku  —  z  których  dwie 
oznaczyć  można  jako  t.  zw.  ossyanidy.  Zamieściły  je  czasopisma 
wydawane  w  Warszawie,  Wilnie,  Lwowie  i  Krakowie.  Niektóre 
z  poematów  Ossyana  cieszą  się  szczególnem  powodzeniem:  „pieśni 
Selmy"  tłumaczą  Karpiński,  Krasicki,  Tyminiecki,  Kniaźnin,  Ano- 
nim w  1817  roku  i  A.  E.  Odyniec;  urywki  „Temory",  już  przez 
Kniaźnina  przełożonej,  podobają  się  powszechnie;  po  raz  trzeci  prze- 


1)  „Stimme  der  Yolker-   I.   Bd.  1.   Aufl.  Leipzig  1778. 


96  MAUYAN  SZyjKOWSKl 

kłarla  Borzewski  „Kartona"  i  tenże  poemat,  niemal  jednocześnie, 
Ostrowski ;  na  łamach  te;^o  samego  „Pamiętnika  Warszawskiego" 
w  obrębie  dwóch  lat  drukują  się  dwie  różne  wersye  „Berrathonu". 

Dla  rozwoju  form  poetyckich,  dla  zupełnego  wyzwolenia  z  pęt 
pseudo  klasycznej  maniery  —  stanowi  Ossyan  znakomite  pole  eks- 
perymentów. Jego  zbita,  zwarta  forma,  nawet  u  Letourneura  w  ogól- 
nych zarysach  dochowana  —  wymaga  wysiłków  od  tych,  którzy 
pragną  ubrać  ją  w  rymy;  tok  jego  osnowy,  skupiający  różne  ele- 
menty o()i8owo  liryczne,  żąda  odpowiednich  zmian  w  budowie  wier- 
sza. Wysiłek  ten,  oraz  rezultaty  jego  w  poszczególnych  wypadkach 
—  starałem  się  podnieść  i  zaznaczyć;  uważam  bowiem,  że  tego  ro- 
dzaju praca  nie  pozostała  bez  korzyści  i  wpływu  na  wyrobienie 
romantycznego  „stylu". 

W  treści  zaś  niosły  te  wersye  szereg  motywów  nowych  i  po- 
mysłów świeżych,  które  wsiąkają  w  glebę.  Zauważyć  to  można  już 
w  samych  początkach  XIX-go  wieku. 


IV.  KSIĘGA. 
Ossyan  w  krytyce  literackiej. 

Skonstruowawszy  na  podstawie  wzmianek,  wersyi  i  nowych 
określeń  charakteru  „pieśni  Ossyana"  (Dmocbowski- Jaszowski)  — 
obraz  faktycznego  stanu  znajomości  tej  „nowej"  pcjezyi  w  Polsce 
wiatach  1800-22.  wysoki  stopień  i  rozległość  zainteresowania  się 
nią,  wypada  przystąpić  do  oznaczenia  skutków  i  konsekwencyi,  ja- 
kie stąd  dla  rozwoju  ów-czesnego  ruchu  literackiego  w  Polsce  wy- 
płynęły. A  jakkolwiek  i  tutaj  praktyka  wyprzedza  teoryę,  wpływ 
pieśni  Ossyana  na  ewolucyę  t  zw.  literatury  pięknej  zarysowuje 
się  wyraźnie  już  od  pierwszych  lat  nowego  stulecia,  zanim  jeszcze 
rozpoczęto  ziawisk(;  „(jssyanizmu"  roztrząsać  w  dyskusyi  teoretycz- 
nej; —  pozwólmy  sobie  dla  jednolitości  obrazu  rozważyć  naprzód 
rolę,  jaką  grają  w  ówczesnej  krytyce  literackiej  pie- 
śni Ossyana. 

Pierwsza  nasza  rozprawa  krvtyczna,  owiana  duchem  nowych 
haseł,  powstała  w  1>^11  roku.  Z  polecenia  Towarzystwa  Przyjaciół 
Nauk  pisze  Franciszek  Wężyk  swój  artykuł  „O  puezyi  dramaty- 


0S8VAN  W  POLSCB  97 

cznej  —  uznany  przez  Towarzystwo  za  „niebezpieczny"  i  przez 
skruszonego  autora  z  obiegu  wycofany  i).  Oczywiście  nie  leży  w  ra- 
mach tej  pracy  rozpatrywać  nowych  myśli,  jakie  przed  zdumiony 
areopag  polskich  pseudo- klasyków  zostały  w  rozprawie  Wężyka 
rzucone.  Chcę  wskazać  jedno  ze  źródeł,  skąd  autor  swoich  poglą- 
dów zaczerpnął;  jest  to  mianowicie  dzieło  Sulzera  „Allgemeine 
Theorie  der  iSchonen  Kiinste",  na  które  Wężyk  powołuje  się  trzy- 
krotnie 2).  A  książka  Sulzera  3)  to  —  obok  pani  de  Stael,  Herdera 
i  dra  Blair'a  —  czwarty  dobry  przewodnik,  po  którym  znajomość 
poezyi  Ossyana  przenika  do  ówczesnej  krytyki  literackiej  w  Pol- 
sce i  dostarcza  podstaw  pod  budowę  teoryi  „nowej "  sztuki.  Dzieło 
Sulzera  należy  do  najpoczytniejszych  u  nas  podręczników  w  tym 
guście:  na  niem  oparł  Królikowski  w  zupełności  swoją  rozprawę 
„O  istotnych  celach  dzieł  smaku"  (1819)  i),  do  czego  sam  się  przy- 
znaje —  studyował  je  z  zapałem  Mickiewicz  w  czasach  filoma- 
ckich.  Oczywiście,  że  i  wydrukowane  u  Sulcera  studyum  o  poe- 
zyi Ossyana  wraz  z  przykładami  w  tłumaczeniu  Denisa  2)  —  nie 
mogło  było  ujść  uwagi. 

Toteż  gdy  w  1815  roku  ogłasza  Wężyk  bezimiennie  swój  ra- 
dykalny artykuł  „O  poezyi  w  ogólności"  3) —  choć  po  imieniu  nie 
wymienia  Ossyana  —  musi  jednak  uważać  go  również  za  „geniu- 
sza", który  obejdzie  się  bez  prawideł.  „Prawidła"  —  pisze  tam  — 
„są  potrzebnemi  dla  kierowania  miernych  zdolności,  które  iedynie 
w  innych  ślady  stąpać  zdołają.  Obeydzie  się  bez  nich  prawdziwy 
geniusz.  Bo  prawdziwego  natchnienia  dzieła  nie  z  długiego  rozmy- 
słu, lub    z  mozolnego    wypływała    przysposobienia,    lecz    piorunem, 


1)  Zob.  St.  Tomkowicz  „Przyczynek  do  historyi  początków  romantyzmu 
w  Polsce"  Kraków   1878, 

2)  Taraże  s.  5,  4:'\  48. 

')  Snlzer  (Johann  Georg)  I  wyd.  tego  dzieła  wyszło  w  Lipska  1771—4,  2 
vol.;  następne  1775,  79,  87,  93. 

*]  Zob.   „Pam.  Warsz."  1819,  tom  XIV,  s.  8  (w  nocie). 

5)  Op.  c.  Lipsk  1793,  3  vol.,  p.  631—43;  w  latach  1792—808  wydano 
w  Lipska  „Nachtrage  zu  sulzers  Theorie"  8  toI.  :  tam,  w  vol.  8  p.  237—52  za- 
mieścił W.  N.  rozprawę  p.  t.  „tjber  die  Celtischen  Barden"  oraz  w  toI.  8  p. 
384 — 414  „Ossian  a.  die  hebraischen  Uichter". 

«)  Zob.   „Pam.   Warsz."    1815,  III   tom    s,  35;    mimo,  że  spis  raeczy,  umie- 
szczony w  tomie  21   (1821)  „Pamiętnika"  wskazuje  wyraźnie  Wężyka,  jako  autora 
rzeczonego  artykułu  —  Kraszewski,   przeoczywszy  ten  szczegół,  przysądził  artykuł 
Brodzińskiemu  i  ogłosił  w  dziełach  jego. 
Rozprawy  Wydziału  filolog.  T.  LII.  7 


98  MARYAN  SZYJKOWSKI 

natchnęła.  Przyiemne,  smutkiem  napełniające  obrazy  iego  iak  noc, 
a  często  nawet  z  zadumieniem  własnego  twórcy  na  świat  wycho- 
dzą". Myśl  analogiczną,  z  wyraźnem  wskazaniem  Ossyana.  spo- 
tkamy niebawem. 

Przedrukowany  w  „Pamiętniku  Warsz."  (1817  r.)^)  artykuł 
z  „Bibliotheque  Universelle"  nie  jest  bez  znaczenia  dla  sformowa- 
nia u  nas  teoryi  romantyzmu.  Pod  tytułem  „Rzut  oka  na  stan  ni- 
nieyszey  literatury  niemieckiey"  —  podaje  on  obj aktywne  informa- 
cve  o  najwybitniejszych  zjawiskach  w  niemieckiej  literaturze  :  mówi 
o  Goethem,  Schillerze,  Wielandzie,  Herderze,  Lessingu,  Kancie, 
Winkelmanie  i  dziele  pani  de  Stael  („O  Niemczech").  Wspomina 
Nibelungów  i  Schlegla  przekład  Shakespeare'a.  a  wkońcu  stara  się 
określić  zasady  ruchu  romantycznego  pod  przewodem  Tiecka,  No- 
walisa  i  i.;  w  związku  zaś  z  tem  zawiadamia,  że  „p.  Alwart  zboga- 
cił  niemiecką  literaturę  pięknym  przekładem  poezyi  ponurych 
Ossyana"  2). 

W  roku  następnym  (1818)  pojawia  się  Brodzińskiego  roz- 
prawa „O  klasyczności  i  romantyczności,  tudzież  o  duchu  poezyi 
Polskiej"  ^)  —  a  w  niej  najobszerniejsze  omówienie  poezyi  Ossyana 
jako  argumentu  w  dyskusyi  i  podstawy  historyczno-krytycznych 
wywodów  autora  wersyi  „Berratonu".  Usiłując  dojść  do  właściwego 
naprzód  określenia  „romantyzmu"  stwierdza  Brodziński,  iż  „nie 
można  przypuścić,  ażeby  to,  co  romantyczne  sprawia  wrażenie,  ie- 
dynie  do  średnich  wieków  należało,  gdy  dawna  Skandynawska  mi- 
tologia, gdy  Ossyan,  Shakespeare . . .  tak  się  do  czasów  Rzym- 
skich unosił,  gdy  nakoniec  i  pieśni  różnych  ludów  ...  są  dla  nas 
romantycznemi" . 

Nazwawszy  tedy  w  ten  sposób  rzecz  po  imieniu,  wskazawszy, 
że  Ossyan,  choć  nie  na  średniowieczu  oparty,  jest  jednak  dziełem 
romantycznem  —  podaje  Brodziński  w  dalszym  ciągu  cechy 
tego  dzieła  wyczerpującej  analizie.  Zaczyna  od  charakterystycznego 
—  dla  całej  Europy  a  stąd  i  u  nas  —  zestawienia  Ossyana  z  Ho- 
merem. W  myśl  tezy  pani  de  Stael  traktuje  rzecz  przeciwstawnie: 
Ossyan  i  Homer  podzielili  „berło  poezyi".  „Zdaie  się,  że  Dyanna 
po  górach  i  skałach  poluiąca  podzieliła  z  bratem  swoim  poezyę, 
tak  iak  oświatę  dnia  i  nocy,   że  iak  tamten  Homera,  ona  Ossyana 


1)  T.  VII,  8.  154. 

*)  Metryczny  przekład  Ahlwardta  (Christian)  wyszedł  w  Oldenburgu  w  1807  r. 

»)  Zob.   „Pamiętnik  Warsz."   1818,  X  tom  s.  356  i  516. 


■OSSYAN  W  POLSCE  99 

niosą  ieszcze  cechę  kobiecey  łagodności  i  wdzięków,  we  łzach  na- 
wet przyiemney.  Jak  noc  pogodna  ze  dniem,  walczy  Homer  z  Os- 
syanem  o  piękności.  Jeżeli  pierwszy  iak  słuńee  budzi,  ożywia  całą 
naturę  i  w  jasnych  barwach  poznać  ią  daie,  ieżeli  śmiało  porywa 
za  sobą  słuchacza  do  Olimpu ;  drugi,  iak  Xiężyc,  łagodne  nad 
uśpioną,  cichą  ziemią  rozlewaiąc  światło,  sprawia,  iak  noc,  rozko- 
szne wrażenia;  iak  w  nocy,  oko  niepewne,  błąka  się  po  ledwo  roz- 
poznanych drzewach,  zwaliskach,  gcjrach,  iak  doliny  nikną  w  ciem- 
ności, a  szczyty  skał  w  obłokach,  tak  pędzel  Ossyana  przy  łago- 
dnym cieniu  nocy  zdaie  się  z  za  nigly  uśpioną  w  rozległości  swo- 
jej malować  naturę.  Poezya  lego  iest  wolna,  iak  wiatr  z  chmu- 
rami ku  morzu  przepły walący,  wydaie  ona  glos  iak  wiatr  według 
fantazyi  trącaiących  o  zawieszone  strony  i  z  tonami  niniey  porzą- 
dnemi,  ale  pelnemi  wrażenia,  gubiący  się  w  przestrzeniach.  Noe 
Ossyana  tak  mało  iest  okropną,  iak  groby  iego  rycerzów".  Duchy 
Ossyana  „przyjemniejsze  są",  aniżeli  cienie  Elizejskie.  „Okropne 
moł^dy"  u  Homera  —  „nie  przerażaią  w  Ossyanie,  miłość  i  luba 
poezya  wszędzie  śmierci  iest  towarzyszką".  Pamięć  zmarłego  ożywa 
w  pieśni  barda  lub  kochanki;  jej  duch  „pośpiewa  za  życiem  swo- 
iego  r^^cerza.  a  towarzyszki,  za  ieleniein  zapędzone,  napotykaiąc 
zwłoki  kochanków  płaczą  tylko,  że  dwie  dusze  uleciały  od  nich... 
i  zgaduią  ich  pobyt  na  obłokach.  Mgłą  pokryte  brzegi  Morwenu 
odłączone  zdaią  się  być  od  reszty  świata;  lud  obłokami  oddzielony 
od  Bogów...  rycerze  samotni  o  miłości  i  rycerstwie  tylko  zadumani, 
brzękiem  tylko  tarczy  lub  arfy  przebudzam,  opuszczone  zamki, 
mogiłami  nasterczone  pagórki,  wszystko  to  posępney  poezyi  czaro- 
wnym  kraiem  być  się  wydaie". 

Spróbujmy  wydzielić,  co  w  tych  zapatrywaniach  Brodzińskiego 
na  pieśni  Ossyana  jest  pomysłem  ory;iinalnym.  Zasadnicze  posta- 
wienie kwestyi  (Homer-Ossyan),  sprecyzowanie  na  przykładzie  poe- 
zyi celtyckiej  myśli  Wężyka,  że  prawdziwy  talent  twórczy  nie  po- 
trzebuje krępować  się  prawidłami  („według  fantazyi  —  tony  mniej 
porządne,  ale  pełne  wrażenia")  —  to  wszystko  zostało  już  zauwa- 
ż(me  i  szeroko  rozwinięte  w  rozprawie  Blair'a.  w  dziełach  Herdera 
(„Kritische  Walder"  I.  Wiildchen  „Von  deutscher  Art.  u.  Kunst, 
einijre  fliegende  Blatter",  „Stimme  der  Volker"  I.  Bd.)  i  u  pani  de 
Stael.  Stamtąd  czerpanym  myślom  daje  Brodziński  obrazową  opra- 
wę (Dyana-Febus)  —  a  pozatem  zabarwia  je  w  sposób  wielce  zna- 
mienny własnym  subjekty wizmem. 


100  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Oto  W  „posępnej"  —  jak  sam  mówi  —  poezyi  Ossyana.  nie 
dostrzega  Brodziński  owej  ponurej  melancholii 
obrazów,  owych  dreszczów  grozy,  tajemnych  przeczuć 
i  głośnych  okrzyków  żalu,  które  wypełniają  poemaiy  Macphersona. 
Dla  Kazimierza  z  Królówki  obrazy  Ossyana  są  „przyjemne",  po 
kobiecemu  „łagodne",  noce  ciche,  nigdy  „okropne",  oświecone 
zlekka  smętną,  ale  nie  tragiczną  poświatą  miesiąca,  śmierć  nawet 
osłodzona  „miłością  i  lubą  poezyą",  duchy  „przyjemne",  nawet  płacz 
bezbolesny,  nawet  ruiny  zamków  i  cmentarze  —  „poezyi  czarow- 
nym  krajem".  W  poezyi  średniowiecznej  —  jak  w  dalszym  ciągu 
czytamy  —  „pamięć  przodków  nie  iak  u  Homera  i  Ossyana  obia- 
wiała  się,  ale  lękliwa  imaginacya  tworzyła  z  nich  nocne  widma, 
nad  które  nic  okropnieyszego  nie  utworzyła", 

W  pieśniach  Ossyana  niema  żadnych  okropności  —  niema 
śladu  jakiegokolwiek  tragizmu;  myśl  krytyka  chwyta  tylko  te  prze- 
jawy, które  odpowiadają  jego  upodobaniom;  ponury  Ossyan  prze- 
mienia się  nieomal  w  sielankowego  Wiesława. 

Tego  rodzaju  transformaeya,  to  typowy  przykład,  jak  wielki 
przedział  istnieć  może  pomiędzy  twórcą  a  krytykiem,  jeśli  nie  po- 
łączy ich  kongenialna  nić  współ-odczuwania,  jeśli  w  procesie  od- 
twórczym biorą  udział  tylko  pewne  ośrodki  psychofizyczne,  inne  na- 
tomiast trwają  w  stanie  biernym.  Wtedy  w  dziele  sztuki  dostrzega 
się  nie  to,  co  w  niem  tkwi  rzeczywiście,  ale  to,  co  w  niem  chce 
się  zobaczyć. 

Rozprawa  Brodzińskiego  wywołała,  jak  wiadomo,  artykuł  Jana 
Śniadeckiego  „O  pismach  klasycznj^ch  i  romantycznych"  ^)  a  w  nim 
określenie  nowego  kierunku  jako  tego,  który  „się  zaymuie  i  oży- 
wia żałosnem  wspomnieniem  i  tęsknotą  do  rzeczy  przeszłych  albo 
■wznowieniem  zdarzeń,  iakie  bawiły  ludzi  w  wiekach  rycerskich". 
I  jakkolwiek  tego  rodzaju  definicya  pokrywa  w  sposób  zadziwia- 
jąco dokładny  ossyaniczną  poezyę  „ofother  times".  czyni  uwagę  pro- 
fesor wileński,  że  „nie  iest  ona  przepisom  Horacego  przeciwna". 
Toteż  końcowy  wniosek  uwag  Śniadeckiego :  „Uciekaymy  od  ro- 
mantyczności,  jako  od  szkoły  zdrady  i  zarazy"  —  ma  w  tem  ze- 
stawieniu więcej  energii,  aniżeli  logicznego  uzasadnienia. 

Jakoż  w  tym  samym  jeszcze  roku  (1819)  pojawia  się  ostra 
replika  p.  t.   „Uwagi  nad  Jana  Śniadeckiego    rozprawą;  o  pismach 


^)  „Dziennik  wileński"   1819,  I  tom  s.  2  Bq. 


OSSYAN   W   POLSCE 


101 


klasycznych  i  romantycznych"  i)  —  a  w  niej  Ossyan  znowuż  jako 
argument,  jako  broń  obosieczna,  którą  łatwo  ująć  ze  strony  prze- 
ciwnej. Tym  razem  ze  stanowiska  „serc  czułych,  zdolnych  czuć 
poetyckie  uroki".  „Czyż  może  być  obszernieysze  i  świetnieysze 
pole  dla  poezyi"  —  czytamy  —  „iak  tęsknienie  do  niewinności 
i  cnoty?  U  Greków,  Hebreów  i  w  Ossyana  oyczyźnie,  poezya 
podawała  zawsze  dłoń  przyiazną  religii  i  z  nią  razem  szła  serca 
podbiiać  i  nawracać.  Zatarły  ten  iey  rzetelny  charakter  wieki  pó- 
źniejsze; romantyczność  go  wskrzesiła".  „Ten  z  kamienia  serce 
mieć  musi,  kto  lutni  Yunga,  Bealtie,  Szyllera,  Getego  rzewnemi 
łzami  nie  skrapla". 

Co  zaś  do  ulegania  w  twórczości  poetyckiej  jakowymś  pra- 
widłom, od  których  już  był  Wężyk  zwolnił  „geniuszów",  na  co  je- 
dnak przystać  nie  chce  Śniadecki,  wtłaczając  Ossyana  w  ramy 
„Sztuki  poetyckiej"  Horacego  —  ten  problem  rozważa  Brodziński 
w  „Listach  o  polskiej  litera. urze"  (1820)2);  \  znowu  zjawia  się  ulu- 
biony, jak  widać,  konik  naszych  teoretyków  ówczesnych  —  Ossyan. 
„Talent  hoynie  od  natury  obdarzony"  —  przyznaje  Brodziński  — 
„chociaż  nie  wsparty  skarbem  oświecenia  wieku  swoiego,  może  się 
rozwinąć...  Każdy  przyzna,  że  Ossyan  byłby  Homerem,  gdyby 
obyczaie,  religia  i  wyższa  to  warzy  skość  więcey  wyobraźni  iego  do- 
starczyły. Tak,  gdyby  natura  skąpą  nie  była  i  gdyby  dziś  powstał 
drugi  Homer,  możebyśmy  go  tak  z  pierwszym,  iak  Iliadę  z  Ossya- 
nem  równali".  I  podtrzymując  w  dalszych  „listach"  tę  dobrze 
znaną  nutę  —  radzi  Brodziński  opierać  twórczość  na  znawstwie 
i  miłości  kraju  rodzinnego.  Zwłaszcza  wyraźnie  czuje  tego  potrzebę, 
gdy  czyta  Homera  i  Ossyana.  „Ktoby  się  mierzył  z  ich  geniu- 
szem, z  ich  prostą  naturalnością,  niech  się  nie  ogląda  na  przepisy 
filozofów  i  estetyków,  niech  szczęśliwy  darem  natury  uszczęśliwia 
nas  tak,  iako  ona  pięknością":  jednak  i  geniusz,  który  „tak  śpie- 
wa, iak  czuie,  tem  piękniey   śpiewać,  im  wyżey  czuć  będzie". 

„Nie  każda    romantyczność    przeciwna    jest    klasycznośei"   — 
odzywa    się  w  tym  samym    czasie    głos  z  Poznania  3)  —   „owszem, 


*)  Piimiętnik  Wars.^   1819;  XIV,  s.  458  sq. 

^)  „Pam.  Warsz."   1820,  XVI,  XViII,  s.  27  i  3-26. 

3)  , Rozprawa,  w  którey  się  okazuie,  że  nie  kr.żda  i-omantyczność . . ."  była 
czytana  na  posiedzeniu  szkolnem  w  Poznaniu  2  paźdz.  1820  r.,  a  wydrukowana, 
w  „Mrówce  poznańskiej"   182],  III,  s.  81  są. 


102  MARYAN  SZYJKOWSKI 

ażeby  literatura  była  narodową  i  celowi  odpowiadaiącą,  romantycz- 
ności  wyrzekać  się  nie  powinna".  Wszakże:  „sam  nawet  Homer 
i  Ossyan,  to  przez  opieranie  zmyślonych  zdarzeń,  to  przez  tkliwe 
uczucia  byli  romantycznymi;  a  przecież  iednego  wielkim, 
a  drugiego  iedyn37m   nazywaią". 

Ossyan  i  Homer,  klasycyzm  i  romantyzm,  serce  i  rozum, 
sztuka  rymotwórcza  i  luzem  chodzące  geniusze  —  to  wszystko  bierze 
się  za  ręce  w  tej  kr\'tycznej  dyskusyi  i  rozpoczyna  taniec  wzajem- 
nych nieporozumień.  Wprowadzić  do  tego  lad  pewien,  pooddzielać 
niejednorodne  zjawiska  usiłuje  w  1820  roku  Leon  Borowski 
w  „Uwagach  nad  poezyą  i  wymową  pod  względem  ich  podobień- 
stwa i  różnicy"  ^).  Oryginalnych  pomysłów  i  Borowski  nie  stwa- 
rza: chce  bodaj,  zająwszy  stanowisko  pani  de  Stael.  sięgnąć  za  nią 
głębiej  i  powtórzyć  mniej  więcej  to,  co  ona  o  różnicach  poezj-i 
„północnej"  i  „południowej"  orzekła.  W  rozdziale  zatem  p.  t.  „Po- 
ezyą narodów  północnych"  (toż  u  de  Stael),  mówiąc  o  Eddzie,  za- 
znacza Borowski,  że  „głos  tych  bardów,  religii  i  waleczności  śpie- 
waków, między  tarczami  brzmiący,  smutnieyszy  był.  twardszy 
i  chrapliwszy  od  lutni  południowcy".  Jednak  i  tu  spotkać  można 
tony  słodkie.  Podobnież  i  „sam  Ossyan,  bądź  on  całkowicie,  jak 
go  znamy,  dawny,  bądź  później  z  ostatków  dawnych  pieśni  umie- 
jętnie złożony"  —  (pierwszy  w  Polsce,  blady  cień  zachodniego  kry- 
tycyzmu w  sprawie  genezy  Ossyana)  —  „ma  już  dziwnie  wiele 
słodyczy.  Zachwyca  w  nim  nieprzerwany  powab  samotności  i  mi- 
łych serca  poruszeń,  męstwa  i  samotności.  Niepogoda  i  blask  Xię- 
życa,  obłoki  pełne  duchów,  noc  i  glosy  przodków  mieszają  się 
w  jego  pieniach  ze  Izami  i  tkliwem  jęczeniem  arfy".  Zachodzi  za- 
sadnicze przeciwieństwo  p(jmiędzy  poezyą  Anglii  a  Francyi  —  wy- 
wodzi autor  „Uwag".  „W  Anglii  rodzinne  pienia  niestroyney  po- 
ezyi  narodowey,  wdziękiem  starożytney  literatury  bardziey  oży- 
wione, brzmiały  z  całą  swoią  silą  i  szczerością,  z  właściwą  sobie 
prawdą,  mocą  i  głębokością  uczucia".  We  Francyi  XVIII  wieku 
natomiast  literatura  doszła  „kresu  naysurowszego  smaku".  „W  An- 
glii zaczął  się  nowy  wiek  geniuszów  twórczych,  jakkolwiek  śmia- 
łością swoią  nieraz  łamiących  przepisy  dobrego  smaku". 


1)  „Daiennik  Wileń^kł"    1820,  I,  11,  III;  na  egzem.  Bibl.  Jag-,  ręka  współ- 
czesna podpisała:  Leon  Borowski. 


OSSYAN  W   POLSCB  103 

Dochodzimy  końcowej  konkluzyi:  najrozsądniejszej,  na  ja- 
ką u  nas  spór  klasyków  z  romantykami  się  zdobył:  „Połączenie 
tylko  geniuszu  twórczego  z  rozsądnym  smakiem  stanowi  w  sztuce 
piękney  dzieła  wzorowe...  Lecz  ani  dzieł  geniuszu  lekceważyć 
możemy  dlatego,  że  dę  w  nich  tu  i  ówdzie  drobne  uchybienia  po- 
strzegaią,  ani  uwielbiać  poprawney  mierności,  którey  całą  zaletą 
iest  zachowanie  prawideł...  Nie  przeto  iednak  talent  północny 
mniey  iest  od  południowego  twórczym,  nie  mniey  przeto  Ossyan, 
jak  Homer,  Kopernik,  Newton,  jak  Arystoteles  zadziwiaią  swym 
geniuszem". 

Dla  polskiego  ruchu  romantycznego  w  pełnym  jego  rozkwi- 
cie (pod  znakiem  Byrona),  ma  pierwszorzędne  znaczenie  przełożony 
w  1821  roku  artykuł  p.  t.  „Zdanie  Francuzów  o  lordzie  Byronie 
i  iego  poezyach"  (z  Niem.  Tygodn.  Liter  )i).  Nie  możemy  wda- 
wać się  tutaj  szczegółowo  w  rozbiór  myśli,  w  tym  artykule  rzuco- 
nych: nie  możemy  streszczać  charakterystyki  „poetv  XIX  wieku", 
który  przedstawiony  tutaj  został  jako  „ecce  homo"  europejskiego 
Romantyzmu;  ani  zastanawiać  się  nad  bardzo  bystrem  kojarzeniem 
zjawisk  pokrewnych,  tak  zasadniczych  dla  nowego  kierunku,  jak: 
Byron-Rousseau  i  Byron-Chateaubriand.  Natomiast  zaznaczyć  trzeba 
jedno  z  tych  skojarzeń:  Ossyan-Byron.  Autor  artykułu  kry- 
tykuje „greckie  tematy"  Byrona,  dając  do  zrozumienia,  że  właści- 
wem  polem  natchnień  poetyckich  winna  być  ta  atmosfera,  wśród 
której  dany  twórca  wzrósł  i  dojrzał.  Tematy  z  dziejów  Grecyi 
nadają  wprawdzie  poezyom  Byrona  „barwę  oryginalną.  Ale  czy- 
taiąc  ie,  spostrzegamy  aż  nadto  drugie  przeciwieństwo,  iakie  wv- 
wystawia  przez  niego  szkoła  i  obrane  przedmioty.  Grecyą  powi- 
nienby  tylko  Homer  opiewać^  a  dźwięk  arfy  ossyańskiej  zdaie 
się  być  przeznaczonym  opiewać  tylko  burzliwe  niebo 
Kaledonii  i  góry  wiecznym  śniegiem  pokryte". 

Jest  w  tem  utożsamieniu  Byrona  z  Ossyanem  znaczna  li- 
cencya;  ale  licencya  to  wielce  znamienna.  Wszak  Byron  pochło- 
nął w  całej  Europie  Ossyana  właśnie  dzięki  analogiom  z  dźwię- 
kiem harfy  kaledońskiej.  „Byronizm"  nie  dałby  się  pomyśleć  bez 
poprzedzającego  to  zjawisko  „ossyanizmu";  ma  się  do  niego,  jak 
skutek  do  przyczyny  w  ewolucyi  ogólno-europejskiego  romanty- 
zmu —  i,  oczywiście,  w  rozwoju  tegoż  ruchu  w  Polsce. 


1)  „Pamiętnik  Warsz."   1821,  XIX,  s.  158  i)q. 


104  MARYAN    SZYJKOWSKI 

Rok  1822  przynosi  trzy  rozprawy  krytyczne  Brodzińskiego, 
a  w  nich  dalsze  jego  uwagi  o  poezyi  Ossyana. 

Biorąc  impuls  z  nawoływań  Herdera  do  zajęcia  się  poezyą 
ludową,  zastanawia  się  Brodziński  nad  erotycznemi  pieśniami  litew- 
skiemi  i);  zdaje  mu  się  przytem.  że  panuje  w  nick  „łagodna  me- 
lancholia, słodka  bolesna  tęsknota,  która  w  pieśniach  Ossyana 
i  balladach  hiszpańskich  tyle  porusza".  „Rozkoszna  iest  boleść"  — 
powtarza  za  Ossyanem  —  rS^J  "^  smutnem  sercu  pokóy  zamie- 
szkał " . 

Uderza  Brodzińskiego  „świeżość"  ossyanicznej  poezyi.  „Po- 
znałem człowieka  na  scenie  Szekspira"  —  pisze  w  dalszych  swo- 
ich „Listach  o  literaturze"  ^),  znowu  zresztą  za  przewodem  Her- 
dera —  „a  słuchaiąc  lutni  Ossyana,  porównywałem  obłoki  iego 
z  Erebem  i  rycerzów  szkockich  z  Grekami.  Wszędzie  znalazłem 
dotąd  mi  nieznaną  naturę,  moc  i  świeżość '^  Zaczem  stwierdza  już 
kategorycznie:  „Ossyan  opiewając  dzieie  swoiego  03' ca  i  synów, 
chciał  ich  potomności  przekazać;  układaiąc  swoie  poezye.  nie  my- 
ślał, według  iakiego  kodexu  krytycy  o  nich  wyrok  wydadzą". 

Jak  minimalną  jest  samodzielność  opinii  Brodzińskiego,  świad- 
czy o  tern  najwymowniej  jego  rozprawa  „O  elegii",  której  wyjątki 
„Pamiętnik  Warszawski"  w  1822  roku  drukuje  ^).  Jest  to  poprostu 
konglomerat  zdań  i  sądów,  wypełniających  pierwszy 
krytyczny  „lasek"  Herdera,  w  którym  została  zawarta  „filo- 
zoficzna historya  elegijnej  sztuki  poetyckiej".  W  szczególności  zaś 
cały.  obszerny  passus  o  Ossyanie  nosi  wszelkie  cechy  plagiatu,  głó- 
wnie wymienionej  powyżej  rozprawy  Herdera,  oraz  pewnych  myśli 
Herderowskiego  studyum  „Von  deutscher  Art  und  Kunst"  *).  Wpra- 
wdzie objął  Brodziński  cudzysłowem  następujące  zdanie:  „Zycie 
Szkotów  (mówi  Herder)  upłynęło  wśród  czynów,  uczuć  i  pieśni, 
a  pieśni  właśnie  do  tego  iedynie  przeznaczone  były,  aby  też  czyny 
i  uczucia  uwiecznić"  (zob.  Herder  I.  Waldchen  „Das  ganze  Leben 
der  Nation  bekennt  ist,  ais  ein  Leben,  das  unter  Thaten,  Empfindun- 


1)  „O  poezyi  ludu  Htewakie^o"    „Pam.  Warsz."   1822,  III,  s.  235  sq. 

2)  „Pam.  Warsz. '•   1822  I,  a.  8  są. 

»)  „Pam.  Warsz."  1822  II,  fi.  44,  133,  261. 

*)  Herder:  „Kritische  Walder"  I.  Waldchen,  I,wyd.  1760  („Eine  philoso- 
phische  Geschichte  der  elegiscLen  Dichtkunst"),  „Von  deutscher  Art  u.  Kunst. 
Briefwechsol  iiber  Ossyan  u.  die  Lieder  alter  Yolker."  I  wyd.  1773;  tutaj  cytuję 
na  podstawie:  Herders  Werke  w  „Deutsche  NationallitterAtur"  iStuttgart,  III.  Teil. 


088YAN  W  POLSCE  105 

gen  u.  Gresaugen  verstrich,  und  wo  die  Gesange  eben  zu  nichts 
bestimmt  waren,  ais  diese  Thaten  u.  Empfiudungen  zu  verewigen" 
s.  24);  ten  cudzysłów  jednak  powinien  być  znacznie  w  obie  strony 
rozszerzony. 

U  wstępu  proponuje  Brodziński,  ażeby  „elegię"  nazywać  u  nas 
„dumą"  —  co  od  czasów  Krasickiego  staje  się  w  Polsce  prawem 
zwyczajowem.  Następnie  spotykamy  definicyę  „dumy":  „iest  to 
rozpamiętywanie  z  rozrzewnieniem  zl^ączone,  błąkanie  się  serca  mię- 
dzy tęsknotą  i  wspcjmnieniem"  ^).  Któż  mistrzem  tego  rodzaju  ele- 
gii? Oczywiście  —  Ossyan.  „Po  Homerze  nie  masz  poety,  któ- 
ryby tak  ściśle  był  narodowym,  lak  Ossyan,  nie  masz  i  nie  było 
poezyi  tak  prawdziwie  elegicznej  nad  tę.  którą  pod  iego  pieśniami 
znamy.  Tamten  opiewał  czyny  swoie  i  swoiey  rodziny;  nietylko 
iako  rycerz,  ale  iako  syn  i  03'^ciec,  dzieła  własne,  własnego  oyca 
i  dzieci".  Przytoczywszy  cytat  z  Herdera  —  odpisuje  Brodziński 
dalej,  już  nie  podając  źródła:  „Dusze  ich  (sc.  Szkotów)  do  czynów 
i  uroczystey  miłości  gorzały.  Ich  religia,  położenie,  rycerska  suro- 
wość nadała  melancholiczną  barwę  ich  tkliwym  uczuciom.  Są  oni 
równie  czułymi  synami,  oycami  i  braćmi,  iak  kochankami.  Jakże 
to  słodko  widzieć  w  tej  poezyi  w  iedney  osobie  pnetę,  króla,  oyca, 
syna,  przyiaciela  i  rycerza!"  ^j.  Następuje  wzmianka  o  mglistej  sce- 
neryi  Ossyana  i  przekład  żalu  „Dartuli"  na  podstawie  Herdera, 
z  zachowaniem  błędu  faktycznego,  jak  wykazano  powyżej. 

Zakończenie  powyższeszo  ustępu  nie  jest  wprawdzie  dosłownym 
niemal  przekładem  z  Herdera,  ale  trzyma  się  bardzo  ściśle  Herde- 
rowskich  pomysłów.  Zatem  mówi  Brodziński  o  przeciwnikach  po- 
ezyi Ossyanicznej.  których  razi  mała  „towarzyskość  Ossyana  i  nuży 
monotonia  ciągłych  obrazów  boju  i  łowów",  co  wszystko  spowite 
w  „ciągłą  melancholię  i  zawsze  posępne  obrazy  natury...  w  nud- 
ność przechodzi".  Z  takimi  zarzutami  rozprawił  się  już  bvł  Her- 
der („Von  deutscher  Art..."),  opisując  specyalne  warunki,  w  jakich 

1)  Por.  definicyę  elegii  Krasickiego  (O  Rymotwórstwie"  §  V.  „Elegija  jest 
z  istoty  swojej   narzekaniem,  okazaniem  żalą  i  czułości"). 

*)  „In  jedem  Bardenliede  zeigt  sich  ein  Volk,  dessen  Seele  ganz  der  Tap- 
ferkeit  u,  einer  feierlichen  Liebe  flammete,  ein  Volk,  dessen  Denkart  iiberhanpt 
Ton  einem  Heldenernst  eine  gewisse  melancholische  Farbę  erhalten  und  diese  auch 
aaf  seine  weichen  Empfindnngen  rerbreitete",  „f  ei  er  1  ic  he  Tr  a  u  erge  sange  an 
die  nichts  im  Altertnme,  und  was  die  Seite  des  Gefiihls  betrifft  selbst  nichts  im 
grieebischen  Altertume  reimf.  „Die  elegische  Stiramo  der  Schoten  ist  in  der 
Vater-,  in  der  Geschlechtsliebe  eben  so  siiss  und  tapfer,  ais  in  der    Weiberliebe*. 


106  MARYAN  SZYJKO WSKl 

poznał  i  zachwycił  się  poezyą  śpiewaka  celtyckiego.  Potrzeba  do 
tego  przeclewszystkiem  odpowiedniej  predyspozycyi  wewnętrznej: 
„Da  lassen  sich  Skalden  und  Barden  anders  lesen,  ais  neben  dem 
Katheder  des  Professors"  (s.  189^ — por.  Brodziński:  „poezya  Os- 
syana  tylko  w  pewnych  chwilach,  tylko  w  pewnem  usposobieniu 
umysłu,  czuć  i  czytać  się  daie"). 

Ostateczne  wnioski  obu  „ossyanistów"  są  również  jednobrzmiące 
—  z  tern  oczywiście,  że  Brodziński  jest  wiernem  echem  swojego 
mistrza.  Herder  nawoływa  pod  koniec  bardzo  energicznie  i  gorąco 
do  zbierania  ludowych  pieśni  niemieckich  (1.  c.  s.  212)  —  Brodziń- 
ski zaś  „spominając  bardów  kaledońskich,  którzy  tak  głośną  dziś 
sławę  swych  pieśni  Macphersonowi  są  winni,  nie  może  opuścić  ob- 
szernego plemienia  dawnych  Słowian";  zaczem  daje  wiązankę  „dum 
ludowych  słowiańskich". 

Zauważyć  należy,  że  tutaj  chwytamy  dokładnie  punkt 
styczny  Ossyana  z  naszym  ruchem  folkory  st  y  czny  m 
w  początkach  XIX-go  wieku  —  oraz  tę  nić  pośrednią,  która 
obie  linie  zbliża  i  łączy,  a  mianowicie:  Herdera.  Już,  jak  wska- 
zano, Krasicki  podniósł  wzgląd  etnograficzny,  mówiąc  o  pieśniach 
Ossyana  —  toż  na  szeroką  skalę,  w  teoryi  i  praktyce,  propaguje 
Brodziński,  którego  recepcya  Ossyana  różni  się  od  Herderowskiej 
jedynie  ową  skłonnością  do  sielankowości.  tak  znamienną  dla  psy- 
chiki Kazimierza  z  Królówki. 

Nie  trzeba  przeoczać,  że  w  tymże  roku  1822  pojawia  się  na- 
reszcie w  Polsce  definitywna,  krytycznie  dojrzała  i  pogłębiona  defi- 
nicya  romantyzmu.  Nie  brak  w  niej  i  Ossyana;  co  więcej,  pie- 
śni szkockie  i  skandynawskie  zostają  tutaj,  niejako  oficyalnie, 
uznane  wogóle  za  źródło  tego  ruchu.  „Namienió  musimy"  —  czy- 
tamy w  warszawskiej  „Gazecie  literackiej"  ^)  —  „że  również  mię- 
dzy klasy cznością  i  romantycznością  nietylko  z  zewnętrznych  pra- 
wideł, lecz  z  gruntu  rzeczy,  z  odmiennego  ich  źródła 
wynika,  że  duch  średnich  rycerskich  wieków,  duch  religii 
Chrześciańskiey  i  sama  nawet  posępna  wspaniałość  gór 
Szkocyi  i  Skandynawii,  gdzie  pijwstał  pierwszy  zawiązek 
Poezyi    romantyczney,    nadały  iey  odrębną  cechę  i  wpoiły  w  Pisa- 


»)  „Gazeta  literacka"  (główny  redaktor  A.  T.  Chłędowski   18":!2)  s.  1.  „Rzat 
oka  na  obecny  stan  literatury  polskiej". 


OSSYAN   W  POLSCE  107 

rzy  niepodległość  dla  wszelkich  przepisów,  ścieśnia- 
jących popęd  wyobraźni". 

Jest  to  krótkie,  syntetyczne    ujęcie    sprawy,  roztrząsanej    sze- 
roko, w  przeciągu  lat  siedmiu. 

Szereg  artykułów  krytycznych  w  ciągu  tego  siedmiolecia, 
mniej  lub  więcej  znane  głosy  polskich  teoretyków,  cała  zasadnicza 
dyskusya  analityczna  pod  hasłem  dążenia  do  syntezy  i  wreszcie  jej 
ostateczne,  ze  stanowiska  romantycznego,  ujęcie  —  oto  materyał, 
z  którego  usiłowaliśmy  wydzielić  i  oznaczyć  rolę  „pieśni  Ossyana". 
Rola  ich  pierwszorzędna:  Ossyan  to  hasło  i  problem,  argument 
i  probierz.  Niepodobna  przejść  nad  nim  do  porządku  dziennego, 
stoi  na  drodze  zasadniczych  założeń,  należy  się  nim  zająć,  rozwa- 
żyć, zacytować.  Spróbuje  Jan  Sniadecki  zaopiniować,  że  Ossyan, 
choć  tak  odmienny  od  wypróbowanych  wzorów  pseudo-klasycznej 
sztuki  —  jednak  prawidłom  Horacego  przeciwny  nie  jest.  Zakrzy- 
czą  go  inni:  podniosą  kwestye  serca,  prostoty,  posępnego  kolorytu; 
uczynią  dziełem  „geniuszu"  ludowego,  któremu  wolno  nie  kierować 
się  żadnemi  przepisami  —  ogłoszą  wreszcie  (zbyt  pochopnie)  pra- 
żródłem  całej   Romantyki. 

Przewodniczą  tej  dyskusyi  obcy:  Herder,  de  Stael,  Blair, 
Sulzer;  oni  udzielają  głosu,  redagują  referaty,  nieraz  wprost  pod- 
powiadają mówcom.  Ci,  chwytając  obce  myśli  i  zdania,  przemawiają 
nieraz  chaotycznie,  bezładnie  (jak  u  nas)  —  ale  z  najlepszą  wiarą 
i  zapałem.  Wszak  jednocześnie  chcieliby  poznać  jak  najbliżej  tę 
nową  gwiazdę,  przyswoić  ją,  bodaj  z  drugiej  ręki.  ojczystej  mowie 
(Brodziński).  Zaczem  mnożą  się  wersye  kaledońskiego  „poety  serca" 
(Jaszowski),  użyźnia  się  potokami  łez  celtyckich  rycerzy  wyschła  od 
racyonałizmu  gleba  polska,  iżby  mógł  wzejść  na  niej,  niby  pło- 
mienny meteor,  Ten,  który  zawoła:  Miej  serce  i  patrzaj 
w    serce. 


V.  KSIĘGA. 
Ossyan  w  powieści. 

Pierwszy,    konkretny    ślad   wpływu  lektury  Ossyana  spotyka- 
my w  powieści  Józefa  Lipińskiego  p.  t.  „Halina  i  Firley  czyli 


]:Qg  MARYAN   Sz.yjKOWSKl 

niebezpieczne  zapały",  zawartej  w  pierwszym  tomiku  „Wyboru  po- 
wieści moralnych  i  romansów",  wydanych  w  Warszawie  w  latach 
1804—5  (tomików  20).  Powieść  ta  ma  wartość  dokumentu:  pod 
względem  artystycznym  więcej,  jak  mierna,  posiada  jednak  niesły- 
chaną doniosłość  historyczną.  Jest  to  pierwszy  nasz  utwór,  w  któ- 
rym jak  na  dłoni  widać  zlewanie  się  strumieni  z  trzech  zbliżonych 
i  ideowo  pokrewnych  sobie  źródeł  —  spływających  następnie  wraz 
z  innymi  w  jedno  koryto  nowego  prądu.  Ossyan,  Werter  i  Reno 
rozdzielili  pomiędzy  siebie  role  w  powieści  Lipińskiego.  Dwaj  osta- 
tni czuwają  nad  opracowaniem  motywów  rzeczowych,  pomagają 
w  opracowaniu  charakterystyki  osób.  Ale  podczas  gdy  rozpoznać 
ich  działanie  można  drogą  analizy  porównawczej  —  nie  wymaga 
tego  bynajmniej  funkcya  Ossyana.  Głośno  bowiem  o  nim  w  książce. 
Cóż  czyni  Halina,  kiedy  na  tle  romantycznego  krajobrazu  Krzeszo- 
wic spotyka  ją  Firlej  ?  —  śpiewa  „dumę  o  bokorze"  (?)  z  Ossyana. 
Jakżeż  nie  miał  jej  pokochać  Firlej,  kiedy  sam  jest  gorącym  wiel- 
bicielem pieśni  celtyckiego  poety!  Snąć  już  samem  brzmieniem 
imienia  przypomina  mu  Halina  „Malwinę",  kiedy,  pokochawszy  ją, 
każe  namalować  i  umieścić  w  swoim  gabinecie  obraz,  który  mógł- 
by zdobić  karty  „dum"  Ossyana.  Zatem  „wpośród  groty  młoda 
osoba,  siedząca  na  ogromney  skale";  pośrodku  „obraz  Melancholii, 
siedzącey  z  zakrytą  twarzą  na  opoce  nad  brzegiem  burzliwego 
morza;  u  nóg  swoich  miała  ułamki  pokruszoney  kotwicy,  a  tuliła 
do  łima  zranioną  gołąbkę".  Możnaby  pod  tym  obrazem  podpisać: 
'pinxit  Ossian  —  gdyby  nie  szczegół  dekoracyjny  ze  „zranioną  go- 
łąbką", który  już  jest  dziełem   Firleja   —  Lipińskiego. 

A  nie  tylko  tego  obrazu  dostarczył  Ossyan.  U  niego  też  po- 
życzono innych  dekoracyi.  jak  grot  skalnych,  dzikich  ustroni,  księ- 
życa, szemrzących  strumieni  i  t.  d.  Tylko,  że  malowidło  zblakło 
i  pojawiły  się  tu  i  ówdzie  ~  dziury  artystycznego  ubóstwa  ^). 

Motyw  średniowiecznego  rycerstwa  spróbuje  niebawem  uzu- 
pełnić dwoma  innymi:  romantyczną  sceneryą  i  światłem  duchów — 
Anna  z  książąt  Radziwiłłów  hr.  Mostowska:  —  i  stworzy  od- 
razu  pierwsze  polskie  ^^Schauerromane'^.    Cztery  jej  romanse  opusz- 


1)  XIII.  tomik  „Wyboru"  Lipińskiego  przynosi  powieść  p.  t.  .Sygryda  czyli 
Miłość  na<?rodą  męstwa",  tłumaczona  z  duńskiego.  We  wstępie  wspomniano  o  mi 
tologii  Skandynawskiej,    „która    była    relij^ią    wszy.stkich    narodów  Celtyckich    na 
północy"  —  poczem  odesłano  po  bliższo  wiadomości  do  „Eddy"  w  wydaniu  Melleta. 


OSSYAN    W   POLSCE 


109 


czają  prasę  drukarską  w  Wilnie  w  1806  roku:  „Strach  w  zame- 
czku, powieść  prawdziwa",  „Matylda  i  Daniło,  powieść  źmudzka 
oryginalna",  „Nie  zawsze  tak  się  czyni,  iak  się  mówi,  powieść  bia- 
łcjruska,  przez  stoletnią  danię  opowiadana"  i  „Zamek  koniecpolski, 
powieść  ruska  oryginalna". 

Ciekawszą  bodaj  od  treści  tych  powieści,  operujących  kilku, 
coprawda  bardzo  znamiennymi  szablonami  —  jest  przemowa  do 
czytelnika,  położona  na  czele  pierwszego  z  tych  romansów.  Otóż 
stwierdza  w  niej  autorka,  że  powieści,  które  budziły  zajęcie  w  XVIII 
wieku,  teraz:  „mam-że  prawdę  wyjawić?  Teraz  niezmiernie  nas 
nudzą". 

„Jeśli  matki  nasze  rozrzewniały  się  z  łatwością  nad  losem  Kla- 
rysv,  Pameli  i  t.  d.  —  wyczerpane  nasze  uczucia  gwałtownieyszych 
wzruszeń  potrzebuią.  Okropne  Avidma,  z  tamtego  świata  powracaiące 
istoty,  burze,  trzęsienie  ziemi,  rozwaliny  starożytnych  zamków  przez 
duchy  same  tylko  zamieszkałych,  zbóyców  kupy,  uzbroieni  pugina- 
łami i  trucizną  zdraycy.  mordy,  więzienia,  na  koniec  diabły  i  cza- 
rownice. Gdy  się  to  wszystko  znaydzie  razem,  wtenczas  mamy  Ro- 
mans w  kształcie  upodobanym  wiekowi  naszemu". 

„Moje  powieści  —  dodaje  skromnie  autorka  —  „lubo  są  tylko 
cieniem  chwalebn3^ch  naszych  nowo-czesnych  autorów  tego  rodzaiu, 
znaidą  jednak  kąteczek  w  zaludnionych  podobnemi  xiążkami  w  współ- 
czesnych naszych  księgozbiorach  (sic)". 

Zmienił  się  zatem  „gust"  czytającej  publiczności;  wyczerpane 
uczucia  (czytaj  :  nerwy)  gwałtowniejszych  potrzebują  wzruszeń. 
Czyżby  autorka  zamierzała  temu  przeciwdziałać?  Takby  można 
wnosić  z  rozwiązania  hiperromantycznej  fabuły  opowieści.  A  je- 
dnak—  choć  „Strach  w  zameczku"  okazuje  się  ostatecznie  tenden- 
cyjnym figlem  —  wyznaje  autorka  u  wstępu:  „Jest  coś  w  czło- 
wieku, co  nie  może  bydź  odgadnionym  i  co  nas  prowadzi  do  chęci 
nab3'cia  nadprzyrodzonych  wiadomości.  To  wszystko,  czego  zrozu- 
mieć nie  możemy,  ma  dla  nas  nieprzezwyciężony  powab.  Skoro 
nocne  obłoki  okryią  niebo,  a  długie  cienie  przez  niepewną  poświatę, 
co  gwiazdy  rzucaią.  powstawać  zdaią  się  po  ziemney  przestrzeni, 
aliści  wyobrażenia  nasze  wystawiaią  nam  tysiące  mar,  które  żadney 
istoty  nie  maią".  Oto  mam^^  pierwszą  bladą  próbkę  nastroju,  któ- 
rego takim  mistrzem  Ossyan.  Pierwsze  w  literaturze  polskiej  jesz- 
cze nieudolne  stwierdzenie  owego  niepoznawalnego    „marę  tenebra- 


110  MARYAN  SZYJKOWSKl 

rum",  któreg-o  mistyczna  głąb  ciągnie  i  nęci,  gdy  spocznie  na  niej 
niepewna  poświata  miesiąca. 

O  tem  jednak  wspomniała  Mostowska  mimochodem,  na  strunie 
tej  jeszcze  zagrać  nie  umie.  I  to,  coby  miało  być  pół-szeptem  i  pół- 
zjawą,  występują  z  jarmarcznym  aparatem  trupich  głów.  piszczeli, 
czarnych  ołtarzy,  otwierających  się  grobowców  —  przy  ponurem 
biciu  północnej  godziny,  wśród  krzyków  sów  i  puhaczy  i  teatral- 
nego huku  pioruna.  To  wszystko  rozgrywa  się  w  opuszczonych 
ruinach  zamku,  w  tajemnej  a  przypadkiem  odkrytej  komnacie, 
zdała  od  miejsc  zamieszkałych,  na  wyniosłej  zazwyczaj  górze.  Bo- 
haterowie przynależą  do  stanu  rycerskiego,  we  dnie  zabawiają  się 
w  łowy  i  turnieje  —  o  ile  obowiązek  nie  wzywa  ich  na  plac  boju 
(wtedy  „ona"  zostaje  i  tęskni)  —  nocą,  najniep<itrzebniej  odwiedzają 
one  miejsca,  po  których  tłucze  się  duch  pokutujący,  urządzając 
ultra-groźne  widowiska. 

Jeszcze  w  „Nie  zawsze  tak  się  czyni..."  okazuje  się  pod  ko- 
niec, że  te  widowiska  zostały  urządzone  sztucznie  —  natomiast 
"W  romansach  „Matylda  i  Daniło"  oraz  w  „Zamku  Koniecpolskim" 
jest  rzecz  traktowana  poważnie.  W  tej  ostatniej  powieści  rozsądna 
i  trzeźwa  matka  bohatera,  Kasylda  —  mówi  jednak,  zapewne  od- 
bijając sąd  samej  autorki  w  tej  sprawie:  „Któryż  mędrzec  pochlu- 
bić się  z  tym  może,  że  do  tego  punktu  zdarł  zasłonę  przyrodzenia, 
iż  śmiało  powie:  iuż  między  człekiem  a  Bogiem  nie  masz  granicy". 
I  znowu  zawarto  w  tych  słowach  protest  przeciwko  myśli  „oświe- 
conej" —  tym  razem  w  obranie  Niepoznawalnego. 

Czy  zachodzą  jakie  anah^gie  pomiędzy  poezyą  Ossyana  a  ty- 
mi pierwszymi  okazami  polskiego  „romansu  strachu"?  Biorąc  rzecz 
zasadniczo,  przypomnieć  trzeba,  że  poezya  Ossyana  stanowi  jedno 
ze  źródeł  tego  nowego  gatunku  literatury  pięknej  w  Europie,  zawie- 
rając w  stanie  zalążkowym  te  wątki  i  motywy,  z  których  na  pniu 
romantyzmu  ta  zwyrodniała,  pasożytna  gałąź  urosła.  Zatem  i  po- 
wieści Mostowskiej  zostają  również  w  pewnym,  pośrednim  związku 
z  Ossyanem.  Ale  związek  to  tylko  luźny:  ruiny  zamku,  opuszcze- 
nie bohaterki  przez  bohatera,  spieszącego  na  boje,  przeczucia  i  znaki 
zwiastujące  jego  śmierć,  wizya  ducha  poległego  kochanka,  skromne 
próbki  pejzażu  księżycowej  nocy  lub  wschodu  słońca  („Zamek  Ko- 
niecpolski") —  to  wszystko  znajdzie  swoje  analogie  i  w  Ossyanie; 
w  historycznym  rozwoju  powieści  polskiej  są  to  motywy  nowe 
z  przemiany  haseł  wynikłe;  ale  bezpoś  redniej  zależności  swojej  od 


OSSYAN  W  POLSCR  111 

utworów  ossyanicznych  dowieść  nie  potrafią.  Mogą  tylko  okazać, 
że  zajęcie  się  Ossyanem  pod  koniec  XVIirgo  wieku  przygotowało 
grunt  i  umożliwiło  —  między  innemi  —  pojawienie  się  już  u  wstępu 
nowego  stulecia  tego  typu  powieści. 

Ma  zaś  Mostowska  zislugę  inicyatywy  i  na  polu  stworzenia 
pierwszej  próby  polskiej  powieści  historycznej  w  duchu  Waltera 
Skotta.  Jest  nią  dwu-tomowa  „powieść  oryginalna  z  historyi  litew- 
skiej'', wydana  rok  później  (1807)  we  Wilnie  p.  t.  „Astolda  Xię- 
żniczka  z  krwi  Palemona,  pierwszego  Xiążecia  litewskiego,  czvli 
nieszczęśliwe  skutki  namiętności". 

We  wstępie  mówi  autorka,  że  praca  jej  „iest  z  rodzaiu  ro- 
mansów historycznych"  —  oraz  stwierdza,  że  „ten  rodzay  był  mało 
lub  wcale  nie  używany  w  naszym  ięzyku";  tej  pierwszej  próbie 
pragnęłaby  nadać  wierny  koloryt  dziejowy  i  w  tym  celu  studyuje 
Kromera,  Gwagnina  i  Stryj  ko  wskiego  —  a  nawet  w  rozdziale  VL 
pierwszego  tomu  zdradza  znajomość  podań  o  królu  Artusie. 

Nie  tu  miejsce  wskazywać,  w  jakim  stosunku  pozostaje  fabuła 
tej  „powieści  litewskiej"  do  dzieł  twórcy  „Wawerley'a"  —  ani  też  jaki 
związek  —  a  związek  ten  jest  widoczny  —  łączy  ten  romans  z  pier- 
wszemi  „powieściami  litewskiemi"  autora  „Żywili".  Nam  wystarczy 
ogólne  stwierdzenie,  że  w  1807  roku  powieść,  która  zrazu  jakby 
przodowała  postępowi  ruehu  romantycznego  w  Polsce,  wydaje  cie- 
kawy okaz,  w  którym  pierwiastek  historyczny  złączono 
z  kierunkiem  sentymentalnym  — przyczem  z  lat  dawnych 
zatrzymano  (zresztą  niezbyt  wyraźnie)  dążność  tendencyj  no-dy- 
daktyczną  („nieszczęśliwe  skutki  namiętności"). 

Stwierdziwszy  zaś  istnienie  tego  tak  dla  przełomowej  chwili 
charakterystycznego  typu  mieszanego  romansu  —  należy  bliżej  za- 
znaczyć, że  zawiera  on  przytem  motywy  mniej  lub  więcej  niewąt- 
pliwie „ossyanicznego"   pochodzenia. 

Główny  motyw  „.Astoldy":  miłość  dwóch  braci,  synów  Pale- 
mona, ku  bohaterce,  śmiertelna  walka,  do  jakiej  pomiędzy  nimi 
dochodzi  —  ten  motyw  w  formie  zbliżonej  wypełnia  epizod  o  Co- 
malu  i  Gal  winie,  zawarty  w  II  ej  księdze  Fingala,  a  spolszczony 
przez  Tyminieckiego,  a  nadto  dostarcza  osnowy  do  poematu  o  „Śmierci 
Oskara",  przełożonego  już  przez  Krasickiego.  Przeczucia,  tajemni- 
C2e  głosy  przestrogi,  pustelnik  w  puszczy  (jakby  chrześciański 
druid,  —  to  wątki  równie  dobrze  znane  Ossyanowi. 


112  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Silniej  jednak  do  przekonania,  aniżeli  te  analogie  wątków  — 
przemawia  pokrewieństwo  stron}?-  opisowej,  zatem:  obraz  burzy,  hu- 
czącej nocą  ponad  zamkiem  (tom  I,  rozdz.  V),  widoki  na  tle  przy- 
rody leśnej,  a  w  końcu  księżycowe  pastele,  których  Ossyan  jest 
mistrzem. 

Ponad  te  wszystkie  jednak  pokrewieństwa,  ponad  cały  interes, 
jaki  obudzą  w  historyku  literatury  powieść  Mostowskiej  —  wysu- 
wa się  daleko  na  czoło  wiersz,  wpleciony  do  VI-go  rozdziału  dru- 
giego tomu.  Określiła  go  autoi-ka  jako  „dumę";  a  wszakże  „du- 
ma" —  to  nowa  forma  poetycka  (choć  termin  nie  nowy)  —  którą 
za  pośrednictwem  Krasickiego  i  Niemcewicza  wprowadziły  do  Pol- 
ski —  pieśni   Ossyana. 

Ale  wiersz  Mostowskiej  jest  w  treści  i  w  formie  czemś  wię- 
cej aniżeli  dumą.  Już  w  nim  zarysowuje  się  ten  subtelny  przedział, 
jaki  pieśń  Macphersona  oddziela  od  Percy'ego  —  ballady.  Jeszcze 
początkowe  strofy  mają  typ(;wo  ossyaniczne  ujęcie: 

Nad  cichym  Niemnem  Xiężyc  się  unosił, 
I  czyste  wody   posrebrzał  promieniem : 
Gdy  starzec  w  smutney  damie  powieść  głosił 
I  tkliwe  pienia  mieszał  z  lutni  brzmieniem. 

Przychodzień,  który  odwiedzał  te  niwy. 
Słyszy  te  dźwięki  i  krok  swóy  wstrzymuie; 
A  na  nieszczęśc-ia  opiewane  tkliwy, 
Te  słowa  pamięć  iego  zachowiiie. 

I  po  tej  introdukcyi,  która,  ileż  podobnych  w  Ossyanie  na 
pamięć  przywodzi!  —  następuje  objektywne,  epickie,  już  obce  cel- 
tyckiemu śpiewakowi,  a  właściwe  dla  balladowego  „genre'u"  przed- 
stawienie historyi  miłosnej  Alony  i  Hipolita.  Oboje  już  na  ślubnym 
kobiercu  klęczą,  gdy  wieść  o  napadzie  wroga  wypędza  Hipolita  na 
pole  walki.    Napróżno  powstrzymać  go  pragnie  Alona,  która: 

—  —  mai.ac  odzienie  w  nieładzie, 
"Włos  roztrzepany   i  na  twarzy  bladość, 
Mniemasz  —  zawoła,  że  nie  wiem  o  zdradzie, 
Tylko  swey  sławie  chcesz  uczynić  zadość ! 

Hipolit  wyrywa  się  z  objęć  kochanki,  honor  rycerski  zwy- 
cięża miłość.    Za  trzy  dni  obiecuje  powrócić: 

Xicżyc  na  niebie  gdy  w  pełni  powstanie, 
Nad   brzegiem  Niemna  znowa  się  uyźrzymy". 


08SYAN  W   POLSCE  113 

Bieży  Alona  w  oznaczonym  czasie  na  umówione  miejsce.  Na 
brzegu  Niemna,  błyszczącego  romantyczną  poświatą  miesiąca,  czeka 
Alona,  pełna  złych  przeczuć,  Hipolita.  Zrozumiałyby  ją  dobrze  te 
liczne  bohaterlci  Ossyana,  Ictóre  w  zupełnie  podobnej  znalazły  się 
były  sytuacyi;  współczułaby  z  nią  Colma  z  „Pieśni  Selmskich", 
tak  rozpacznie  w  przeczuciu  nieszczęścia  wołająca:  „Ilise,  moon! 
from  behind  thy  clouds.  Stars  of  the  night,  arise!"  —  niech  wzej- 
dzie światłość,  niech  ujrzę  twarz  kochanka,  który  nie  przychodzi; 
płakałaby  nad  Aloną  Minwana,  której  rycerz  w  bój  poszedł  i  pró- 
żno go  czeka  na  wybrzeżu  morza. 

Zwiastuje  Alonie  nieszczęście  pies  Hipolita,  Morgan  —  przy- 
rodni brat  tych  nieodstępnych  towarzyszów  rycerzy  Fingala,  którzy 
tak  wytrwale  dzielą  ich  dolę  i  niedolę.  Ten  pies  prowadzi  Alonę 
pomiędzy  zarosła: 

„Gdy  oto  zbroia  błyśnie  w  mieyscu  ciemnym" 

Krzyk  wydobywa  się  z  ust  Alony: 

„Strachem  przeięta,  daley  postępuje: 

Gdy  się  iey  oczom  grobowiec  przedstawia". 

A  na  nim  napis,  oświecony  blaskiem  księżyca: 

„Przechodnia!  tutay  zastanów  twe  kroki 

I  zawieś  wieniec  na  tych  zbroiach  świetnych: 

Tu  spoczywała  Hipolita  zwłoki, 

Ojczyzno!  warte  są  twych  żalów  wiecznych!" 

Rozpacz  Alony  nie  zna  granic;  cóż  jej  po  życiu  bez  Hipolita? 
A  złączyć  może  ich  tylko  śmierć: 

Niech  nas  ta  sama  mogiła  zagrzeba, 
Złączyć  się  z  tobą  ioż  iestem  skwapliwa". 

I  Z  temi  słowy  wskakuje  do  Niemna. 

Ale  nie  na  tem  koniec:  brak  tej  osnowie  jeszcze  pierwiastka 
cudownego,  który  może  dopiero  zaokrąglić  i  nadać  tej  „dumie" 
znamienne  piętno.    Jakoż  zjawia  się  i   „duch"  pod   koniec: 

Odtąd  gdy  Xiężyc  nad  Niemnem  się  w/.nosi, 
A  lekki  powiew  w  nim  wały  porusza, 
Duch  się  Alony  na  ten  czas  podnosi 
I  smutnym  iękiem  wszystkie  serca  wzrusza. 

Rołprawy  Wydzia/u  filolog.  T.  LU.  S 


114  MARYAN   SZYJKOWSKl 

Powinna  się  na  tem  smutna  powieść  o  Alenie  i  Hipolicie  koń- 
czyć. Lecz  nie  potrafi  autorka  zapomnieć,  źe  wiersz  swój  wplotła 
do  powieści  o  „nieszczęśliwych  skutkach  namiętności";  zatem  do- 
daje jeszcze  kilka  wierszy  a  w  nich  dość  niezgrabnie  zawinięty 
plasterek  morału,  że  oto  i  treść  „dumy"  dowodzi,  jak  to  niedobrze 
dać  się  porwać  zbyt  silnemu  uczuciu  miłości. 

Jest  ta  duma  u  progu  niemal  nowego  stulecia  znowu  cieka- 
wym dokumentem,  jak  coraz  wyraźniej  przenikają  do  nas  prądy 
z  Zachodu,  idące  pod  splotem  nowych  haseł:  na  tle  niestylizowa- 
nego  krajobrazu  niech  wysoko  bije  płomień  uczucia,  niech  się  sko- 
jarzy z  błyskiem  rycerskiej  zbroi  i  błękitną  od  miesięcznej  po- 
światy wizyą  ducha  —  bo.  jak  mówi  inny  wiersz  współczesny, 
który  służyć  mógłby  za  motto   „Dziadom": 

Nie  żyie  ten,  kto  serca  swoiego  nie  czuie, 
Kto  szczerego  kochania  nie  doznał  ełodyczy 


Martwy  na  pustym  świecie  czcze  miejsce  zaymaie*). 

Oddziaływanie  poezyi  Ossyana  jest  w  „dumie"  Mostowskiej 
bardzo  wyraźne:  i  w  ujęciu  pomysłu  i  w  poszczególnych  motywach 
i  w  ^mise  en  scenę"'  względnie  do  prozaicznego  toku  powieści.  Ar- 
tystycznym zamiarem  autorki  jest  za  pośrednictwem  „dumy"  wy- 
wołać nastrój.  Do  uszu  bohatera  powieści  dochodzi  ten  śpiew  przy 
wtórze  „cytary"  wśród  arcy-romantycznych  okoliczności:  jest  jasna, 
księżycowa  noc,  jest  park,  dyszący  wszystkimi  zapachami  maja. 
„Głos  żałobliwy  tey  dumy;  i  wdzięk  niewypowiedziany,  z  którym 
śpiewaną  była;  głębokie  i  uroczyste  milczenie,  .które  potym  nastą- 
piły; te  dwie  białe  postacie"  —  (wyszły  z  altany)  —  „które  iako 
duchy  powietrzne  ukazały  mu  się  i  w  milczeniu  zniknęły;  wszystko 
to  duszę  iego  w  niewypowiedziane  uczucia  wprowadziło". 

A  pozatem  są  pewne  rysy,  które  „dumę"  Mostowskiej  zbli- 
żają do  ballad:  epicki  tok,  przybrany  w  formę  strofy  lirycznej  — 
i  duch  Alony,  unoszący  się  w  noc  księżycową  ponad  Niemnem  ze 
„smutnym  jękiem"  (motyw  powszechny  w  zasadzie  poezyi  Ossyana 
z  pewnem  szczególnem  jednak  zabarwieniem).  W  1804  roku  poja- 
wia się  u  nas  po  raz  pierwszy  nazwa  „ballady"  ^),  —  w  trzy  lata 


1)  Zob.    „Dziennik   Wileński"    1806    r.  lU  t.    s.  223    wiersz  p.  t.  , Skutki 
czułego  i  nieczułego  serca". 

')  Po  raz  pierwszy  nazwa  „ballady"    zjawia  się  u  nas  jako  i  kreślenie  po- 


O.SSYAN  W  POLSCte  115 

później  spotykamy  już  utwór,  który,  operując  motywami  Ossyana 
i  zachowując  przyjętą  w  Polsce  dla  „celtyckiej"  poezyi  terminolo- 
gię, wprowadza  jednak  pewne  rysy   „balladowe". 

Jest  to  zjawisko  naturalne  i  zgodne  z  ewolucyą  ogólno  euro- 
pejskiej poezyi  romantycznej:  i  na  Zachodzie  od  „dumy"  Ossyana 
do  ballady  był  tylko  krok  jeden. 

Ogłoszona  w  1816  roku,  głośna  w  swoim  czasie  powieść  Ks. 
z  Czartoryskich  Wirtemberskiej  p.  t.  „Malwina  czyli  domyślność 
serca"  i)  ma  już  w  tytule  imię  bohaterki  Ossyana,  które  i  w  poe- 
zyi polskiej  wyrobiło  sobie  już  w  tym  czasie  prawo  obywatelstwa. 
Poza  imieniem  dadzą  się  i  w  akcyi  tej  powieści  wskazać  ślady 
lektury  poematów  „celtyckich".  Zwłaszcza  widoczna  predylekcya 
do  rzucania  pewnych  szczególnie  efektownych  epizodów  na  tło 
księżycowej  nocy  wydaje  się  być  wypływem  rozczytywania  się 
w  poezyach  Ossyana,  którym  przypisano  zasługę  rozpowszechnie- 
nia księżycowych  pejzażów.  Tak  więc  Malwina,  żegnając  się  ostatni 
raz  z  Ludomirem,  ma  sposobność  patrzeć  na  wschodzący  księżyc 
i  gwiazd  miliony,  czera,  mimo  smutnej  chwili  rozłąki,  zachwyca 
się  bardzo  wymownie  (tom  I.  s.  79).  Jeszcze  charakterystyczniej  sza 
jest  seena  z  rzekomem  widmem  w  drugim  tomie  (Rozdz.  XX).  Mal- 
wina odwiedza  w  noc  księżycową  opuszczony  zamek  Wilanowski, 
nie  bacząc  na  to,  że  wedle  krążących  wieści  pokazuje  się  o  tej  po- 
rze widmo  w  zamku;  istotnie,  w  pewnej  chwili  dostrzega  bohaterka 
„w  gęstwinie  szpaleru  blaskiem  Xiężyca  oświeconego"  postać,  którą 
bierze  za  widmo. 

To  zbyt  częste  używanie  księżycowego  tła  dla  podniesienia 
wrażenia  zakrawa  na  manierę.  Tak  pobojowisko  pod  Mohilewem 
oraz  postać  zemdlonego  upływem  krwi  księcia  Melsztyńskiego 
oświeca  blady  miesiąc  (Tom  II.  rozdz.  XXIII)  i  on  również  towa- 
rzyszy Malwinie,  spieszącej  na  „łąkę  Ludomira",  ażeby  wysłuchać 


wieści  Floryana  „Gonzalw  z  Kordaby",  tłumaczonej  przez  Jana  Nowickiego  w  Kra- 
kowie w  1804  roku.  Zwrócił  na  to  uwagę  już  Piotr  Chmielowski  w  dzieło  „Adam 
Mickiewicz"  wyd.  II.  Warszawa  1898,  I  tom  s.  124.  Przeto  myli  się  prof.  Bra- 
chnalski,  kiedy  utrzymuje,  że  termin  ten  położono  pierwszy  raz  pod  przekładem 
„Nurka"  Schillera  w  ^.Pamiętniku  Warszawskim  z  1815  roku  (zob.  Bruchnalski 
W.  „Niemcewicz-Mickiewicz"   Pamiętnik  literacki  1904.  s.  244). 

*)  Warszawa  1816,  II  wyd.  tamże  1818  i  w  tymże  roku  przekład  francu- 
ski. Ze  współczesnych  recenzyi  por.:  „Pam.  Warsz."  1816,  IV,  232  „Dziennik 
Wil."  1816  III  127  „Malwina.  List  stryja  do  synowicy";  tamże  (s.  299)  wiersz  na 
cześć  Malwiny   („Do  Malwiny"). 


116  MARYAN   SZYJKOWSKl 

tam  opowiadania  zakouuika,  które  stanowi  „clou"  fabuły  (II.  roz- 
dział XXV). 

Że  źródła  tej  „księżycowej"  maniery  w  „Malwinie"  można 
z  bliskiem  prawdopodobieństwem  dopatrywać  się  w  Ossyanie  —  do- 
wodzi tego  charakterystyka  postaci  tytułowej  (I.  s.  35).  Czytamy 
w  niej,  że  Malwina  była  obdarzona  „żywą  imaginacyą",  która 
„wstecz  ią  zwracaiąc,  stawiała  iey  na  pamięci  świetne  Rycerskie 
czasy  lub  mgliste  Bardów  dumania".  „Kibić  iey  giętka 
i  hoża,  długie,  czarne  warkocze  —  gdy  w  białą  szatę  odziana  po 
Xiężyca  promieniu,  który  wąskiemi  dobywał  się  oknami,  iak 
letki  cień  po  owych  salach  (sc.  gotyckiego  zamku)  przechadzała 
się,  postać  iey  iak  i  imię  przypominały  te  młododzienne  (?)  dzie- 
wice, które  niegdyś  po  baiecznych  pałacach  Fingala  snuły  się 
i  które  Ossyan  śpiewał".  Sama  więc  autorka  stwierdziła,  że 
stylizacya  w  guście  Ossyana  nie  może  obyć  się  bez  „księżyca  pro- 
mieni" —  które  też  należą  do  jej  ulubionych  środków  dekora- 
cyjnych. 

Środek  ten  rozplenia  się  w  ówczesnej  belletrystyce  nader  buj- 
nie. Używa  go  bardzo  obficie  Ludwik  Kro  piń  sk  i,  którego  „Julia 
i  Adolf",  choć  dopiero  w  1824  roku  wydana  drukiem,  już  od  1810 
roku  przyprawia  w  krążących  rękopisach  damy  o  czułe  spazmy i). 
Pozatem  jest  w  jego  powieści  i  tło  górskie  i  romantyczna  scene- 
rya  skał  (I  47)  i  refleksya  na  temat  ruin  Krasnogrodu  (Cz.  II)  — 
to  wszystko  ma  oczywiście  swoje  analogie  w  pieśniach  Ossyana, 
których  ślady  odbijają  się  zresztą  i  w  poezyi  Kropińskiego,  lecz 
razem  wzięte  przedstawia  materyał  zbyt  nikły,  ażeby  można  było 
na  nim  dalej  idące  hipotezy  budować.  Toż  samo  powiedzieć  można 
i  o  „Nierozsądnych  ślubach"  Bernatowicza  2),  który  naśladuje 
niewolniczo  powieść  Kropińskiego. 

Bez  porównania  uchwytniej  przedstawia  się  „ossyanizm"  w  dwóch 
innych  powieściach,  wydanych  jednocześnie  w  Warszawie  w  1821 
roku.  Romans  Łucyi  z  Gedrojciów  Rautenstrauchowej   „Em- 


•)  „Julia  i  Adolf  czyli  nadzwyczajna  miłość  dwojga  kochanków  nad  brze- 
gami Dniestra"  Warszawa  1824,  2  tomy;  rok  1810,  jako  czas  napisania  powie- 
ści, podaje  sam  autor  w  przedmowie;  tamże  wspomina  „Nową  Heloizę"  i  „Mal- 
winę",  którą  nazywa  łpismem  sercaa.  jak  również  żali  sie,  bardzo  dyskretnie,  na 
plagiatorsŁwo  Bernatowicza. 

2)   Warszawa  1820. 


OSSYAN  W  POLSOR  117 

melina  i  Arnolf"  szafuje  również  obficie  księżycowem  oświetleniem 
a  przytem  zawiera  sceny,  w  których  czuó  niewątpliwie  pozę  Os- 
syana.  Do  takich  należy  opi.^  rozstania  się  Emmeliny  z  Arnolfem.  Jest 
wieczór;  na  niebie  świeci  blady  księżyc,  który  „zdawał  się  nasz 
smutek  dzielić".  Enimelina  klęczy  u  wrót  kaplicy  „oświecona  księ- 
życem". „Cała  jey  postać  lekką  okryta  gazą".  „On"  zemdlał  ze 
wzruszenia  —  a  kiedy  przyszedł  do  przytomności,  już  niema  Em- 
meliny; „ten  sam  Xiężyc  —  ale  po  cóż  on  świecił?  czemuż  się 
czarnemi  nie  okrył  chmurami?  czegóż  ta  natura  tak  cicha?  (s.  95). 

Na  drugi  dzień  Emmelina  znowu  podąża  do  kaplicy  —  tym 
razem  o  świcie;  jemu  zaś  wydaje  się  ona  wizyą  o  rysach  duchów 
Ossyana:  „tąż  samą.,  okryta  gazą,  ale  otoczona  tą  ranną  mgłą  ie- 
szcze  nieopadłej  rosy,  zdawała  się  iakaś  powietrzna,  na  obłoku 
uniesiona,  z  nieba  spuszczaiąca  się  istność". 

Już  nie  tylko  poszczególne  motywy  ornamentacyjne,  ale  cała 
konstrukcya  i  przeprowadzenie  zasadniczego  pomysłu  w  „Żalach 
Elwiry"  Adama  Kasperowskiego  opiera  się  na  wątkach,  które 
wchodzą  w  skład  poetyckiego  szablonu  „Pieśni  Ossyana".  Sarn  au- 
tor w  przedmowie  do  czytelnika  nie  broni  dochodzenia  pokrewieństw. 
„Tak  liczne  i  rozmaite  m^^śli  w  tem  dziele  razem  zebrane"  —  pi- 
sze—  „mogły  zbliżeć(!)  podobieństwo  do  myśli  innych  pisarzy  w  za- 
granicznych językach  ;  czego  nawet  nie  wystrzegałem  się"  ;  przy- 
czem  cytuje  aforyzm  „Anglika  Alterbury":  „Kto  nigdy  nie  naśla- 
duie.  naśladowanyin  nie  będzie". 

Krytyka  naukowa  nie  potrafiła  wykazać  w  powieści  Kaspe- 
rowskiego uchwytnego  wpływu  „Nowej  Heloiry",  oddziaływanie 
„Wertera"  sprowadziła  do  skromnej  roli  kilku  drugorzędnych  po- 
mysłów a  stosunkowo  największy  udział  przypisała  powieściom  Ri- 
chardsona,  choć  w  rezultacie  i  ta  ostatnia  zależność  nie  przybiera 
szerszych  rozmiarów;  niepotrzebnie  tylko  pozostawiono  kwestyą 
otwartą  pochodzenie  zasadniczego  pomysłu  „Żalów  Elwiry",  odsy- 
łając, w  formie  domysłu,  aż  do  „jakiegoś  zapomnianego  dziś  utworu, 
może  włoskiego  (?)"^).  Kto  poznał  siłę  i  rozległość  „ossyanicznej" 
fali  w  literaturze  polskiej  tego  czasu,  ten  zapewne  nie  zechce  wy- 
bierać się  do  Włoch  na  poszukiwanie  genezy  romansu  Kasperow- 
skiego —    lecz    przyzna    chętnie,    że  zarówno  główny    motyw,  jak 


*i  Wojciechowski,  op.  c.  s.  7.Ó. 


118  MARYAN  S7iVJKO\V8Kt 

i  jego  rozwinięcie  urodziła  panująca  atmosfera  „ossyanizmu"  — • 
w  Polsce. 

To,  co  do  „Żalów  Elwiry"  dopłynęło  z  innych  źródeł,  da  się 
w  niedłuorim  szeregu  wyliczyć:  osoba  matki,  książę  (i  to,  co  się 
z  temi  osobami  łączy),  epizodyczna  figura  „dobrej  niewiasty"  oraz 
refleksye  społeczne.  Wszystko  inne  ma  wybitne  analogie 
z  powieściami  celtyckiego  barda,  nawet  ujęcie  w  formę 
osobistych  rozważań:  wszakże  niczem  innem,  jak  jednym  wielkim 
pamiętnikiem  są  „Żale  Os?:yana".  Ta  forma  nadała  im  ciepły  ko- 
loryt bezpośredniego  przeżycia,  urodziła  tę  całą  kaskadę  westchnień 
i  ięków.  żalów  i  rozpaczy  za  tem,  co  bezpowrotnie  pochłonęła  okru- 
tna przeszłość. 

Taki  sam  koloryt  mają  i  „Żale  Elwiry".  Umarł  Albin,  a  ją 
„mocnym  żalem  dotkniętą''  ogarnia  „melancholia".  Na  grobie  jego 
„zaprzysięga  dozgonną  wierność.  Odwiedzaiąc  mieysca  odludne 
i  grobowiec  Albina,  mocą  wybuiałej  imaginacyi  widzi  zawsze  cień 
iego  przed  sobą";  z  tym  cieniem  długie,  bolesne  prowadzi  rozmowy, 
dopóki  śmierć  miłosierna  nie  połączy  ją  z  ukochanym. 

Ileż  podobnych  postaci  urodziła  melancholijna  muza  Ossyana! 
Zupełnie  tak  samo  postępuje  córka  Torcultorna  w  „Cath-Lodzie". 
I  chociaż  jedna  płao?rp  kochanka,  druga  zaś  zabitego  o.ica  —  boleść 
ich  jednakowy  znajduje  wyraz.  Krąży  zatem  bohaterka  Ossvana 
w  księżycowe  noee  wśród  skalistych  urwisk  „like  Lochlin's  white- 
bowmed  maids":  jej  włos  rozwiany,  kroki  niepewne,  śpiew,  prze- 
rywany wiatrem  —  „for  grief  is  dwelling  in  her  soul".  Podnosi 
w  górę  białe  ramiona  i  rozmawia  z  wizyą  ducha  w  księżycowej 
poświacie  („thou  sometimes  hidest  the  moon  with  thy  shield"). 

A  owe  liczne  kuchanki  Ossyana.  których  rozpacz  łagodzi  zja- 
wiający się  cień  ukochanego,  często  z  zapowiedzią,  że  niebawem  po- 
łączy ich  znowu  dłoń  śmierci.  Ich  patos,  pełen  głośnych  pytań 
i  wykrzyków.  bvł  czemś  zgoła  nowem  w  poezyi  świata:  wrażenie 
wywarł  niesłychane,  na  wyrobienie  nowej  mowy  w  erotyce  roman- 
tyzmu oddziałał  —  wraz  z  innemi  zjawiskami  natury  pokrewnej 
—  potężnie. 

Wystarczy  rzucić  okiem  na  powieść  Kasperowskiego.  a  od- 
razu  uderzy  jej  styl,  tak  odrębny  a  tak  dykcyę  bohaterek  Ossyana 
przypominający.  Spojrzawszy  na  ten  rój  wykrzyków  i  pytań  reto- 
rycznych, powtarzań  i  przerywań  —  można  utrzymywać  śmiało, 
że  głównym  mistrzem,  u  którego  polski  powieściopisarz  nauczył  się 


08SYAN  W  POŁSOK  119 

tej  mowy  —  był  „bard  celtycki".  Zwłaszcza,  że  owej  dykcyi  Ka- 
sperowskiego  towarzyszy  typowo  „ossyaniczna"  oprawa  dekoracyjna 
i  wątki  pomysłów,  stanowiących  własność  „pieśni  celtyckicłi".  Oko- 
lica górzysta,  ponure  noce,  blady  księżvc.  który  od  czasu  do  czasu 
przeziera  poprzez  chmury,  głos  puszczyka,  na  pierwszym  planie  sa- 
motna wieża  i  mogiła  Albina  —  to  ulubione  tło,  na  którem  i  Os- 
svan  swoje  „żale"  wywodzi.  A  trzeba  tutaj  podkreślić,  że  „żale 
Elwiry"  nie  mają  wyłącznie  erotycznego  podkładu;  często  mają  one 
podkład  odmienny  i  wtedy  właśnie  najsilniej  przypominają  Os- 
syana.  „Żyć  między  umarłemi"  - —  powiada  Elwira  —  „szukać  ich 
cieniów,  do  nich  przemawiać  stało  się  moim  żywiołem":  te  słowa 
mogłyby  bez  żadnej  zmiany  służyć  za  motto  wspomnieniom  syna 
Fingala.  „Luba  melancholio"  —  czytamy  gdzieindziej  —  „Jakże 
wierną  iesteś  w  twoiey  dla  mnie  usłudze.  Ty  w  głębi  mey  duszy 
założyłaś  mieszkanie.  Z  mieysca  na  mieysce  przenoszę  moy  smu- 
tek". Ten  smutek  staje  się  racyą  bytu  Elwiry,  jest  dla  niej  tem. 
co  tak  charakterystycznie  określił  Ossyan:  „the  joy  of  grief". 

A  oto  inny,  podstawowy  rys  meloncholii  Ossyana:  czas,  który 
wszystko  obala  w  gruzy.  „O  czasie!"  —  woła  Elwira  —  „w  gru- 
zach przeszłości  każesz  deptać  niedoyrzałą  szczęścia  notęgę:  twoią 
potęgą  niszczysz  berła,  buławy,  kmiotków  narzędzia  i  wszystko 
w  proch  zarówno  obracasz".  Wprost  jakby  kopią  z  Ossyana  jest 
inny  ustęp,  na  tym  samym  motywie  zbudowany.  Elwira  znalazła 
się  wśród  ruin  zamczyska;  usiada  na  głazie  i  takie  snuje  refleksye: 
„Alboź  te  smutne  zwaliska  dzisiaj  mchem  porosłe  nie  były  kiedyś 
oznaką  wielkości  wspaniałegro  pana?  Ich  wyniosłe  wieże,  pychą  za- 
mieszkałe, roztrącały  wtenczas  chmury  swoim  wierzchołkiem . , . 
zdawały  się  czas  swoią  trwałością  pokonywać...  Pomarli  mieszkance. 
Pomarło  wiele  pokoleń  —  wieki  minęły  —  i  waszey  ( — zwrot  do 
ruin  zamku  — )  nakoniec  wielkości  runęły  szczytne  kamienie... 
Jakże  próżne  w  człowieku  żądze  do  chwały".  Toż  samo  mówił 
Fingal  na  ruinach  Balcluthy  i  tyle  razy  powtarzał  svn  jego.  ile- 
kroć znalazł  się  wśród  gruzów,  świadków  minionej   mocy. 

Aż  po  sam  koniec  swojej  smutnej  po  komnatach  melancholii 
wędrówki  —  pozostaje  Elwira  wierna  bardowi  Morwenu.  Kiedy 
wzywa  samotności,  żąda  od  niej.  ażeby  pokazała  jej  obraz  kochanka 
„w  obłokach",  kiedy  zbliża  się  dzień  wyzwolenia  przez  śmierć  — 
czuje  „tę  słodką  radość",  która  w  podobnej  chwili  przepełnia  du- 
szę Ossyana  w  „Berrathonie", 


120  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Powieść  Kasperowskiego  jest  w  okresie  rodzącego  się  w  Pol- 
sce romantyzmu  zjawiskiem  bardzo  interesującem.  W  szeregu  po- 
wieści: Lipińskiego,  Mostowskiej,  księżny  Czartoryskiej,  Kropiń- 
skiego,  Bernatowicza  i  Rautenstrauchowej  —  najpełniej  duch  poe- 
zyi  Ossyana  przepoił  „Żale  Elwiry".  Tara  mieliśmy  dekoracye,  po- 
szczególne motywy,  czasem  pewne  ślady,  czasem  —  być  może  — 
pozory:  wszakże  tam,  gdzie  działali  z  natury  rzeczy  głównie  Ri- 
chardson,  Rousseau.  Goethe,  Walter  Scott  wreszcie  —  nie  mogło 
wiele  miejsca  pozostać  dla  celtyckiego  barda.  Ze  i  on  ma  swój 
udział,  często  niewątpliwie  uchwytny,  dowodzi  to,  że  „pieśń"  Os- 
syana zbyt  wielkie  wywierała  wrażenie  na  twórczość  ówczesną, 
iżby  to  nie  odbiło  się  na  polu  sentymentalno-obyczajowej  po- 
wieści. 

Pod  koniec  zaś  omawianego  okresu  pojawia  się  i  w  tej  dzie- 
dzinie utwór,  o  pomyśle,  kolorycie,  dekoracyach  i  formie,  wyka- 
zujących bliskie  pokrewieństvvo  z  poezyą  Ossyana,  która,  jedno- 
cześnie, te  wszystkie  elementy  wprowadza  i  na  szeroką  skalę  roz- 
powszechnia —  w  ówczesnej  poezyi  polskiej  ^). 


VI.  KSIĘGA. 

Ossyan  w  poezyi. 

I. 
Melancholia  kochanka  i  patos  słowiańskiego  barda. 

Nie  wszystkim  dzisiaj  wiadomo,  fże  pierwszy,  gromki 
i  stanowczy  głos,  proklamujący  prawa  serca,  pode- 
ptane filozofią  „wieku  oświecenia"  i  to  na  tle 
apoteozy     „Nowej     Heloizy"     Roussa    —    rozlega    się 


^)  W  1822  r.  wychodzi  w  Warszawie  romans  p.  t.  „Przyjaźń  i  miłość,  po- 
wieść z  czasów  woyny  austryjackioj",  podpisany  literami  E.  Ł.  Tii  mogą  być 
tylko  „pozory"  ossyauizmn  i  to  bardzo  nieliczne:  akcya  toczy  się  „w  górzystych 
okolicach  Oycowa",  .liidwiga  spogląda  ze  skały  ponad  nrwiskiem  na  pasmo  Tatr, 
gdzieindziej  zaś  śpiewa  damę  —  bliżej  nie  określoną  —  którą  napisał  Kazi- 
mierz „kiedy  kochaiąc  potaiemnio  Jadwigę  użalał  sie  na  swoią  miłość';  —  to 
wszystko. 


OSSYAN   W  POI.8CR  121 

W  Wilnie  już  w  1804  roku.  Oto  gronu  młodych  podówczas  lu- 
dzi, takich  jak  Kazimierz  Kontrym,  Leon  Borowski,  Józef  Twar- 
dowski, Ludwik  Pinabel  i  Jan  Rychter  —  z  których  niejeden 
znajdzie  się  później  wśród  najbliżazegu  utoczenia  Adama  Mickie- 
wicza —  zakłada  w  1804  roku  pod  redakcyą  Izbickiego  „Tygo- 
dnik wileński",  który,  okazawszy  się  w  22  numerach,  zaprzestał 
wychodzić  —  i  dziś  należy  do  bibliograficznych  rzadkości  ^).  Tam 
to,  w  numerze  14  i  15.  pod  niepozornym  tytułem  „Uwagi  nad  Ro- 
mansami" wydrukowano  wiersz,  który  w  zasadniczem  założeniu: 
przeciwstawienie  serca  rozumowi  —  jest  w  prostej  linii  poprzedni- 
kiem Mickiewiczowskiej  „Romantyczności".  Niepodpisany  autor 
tego  niesłychanie  ciekawego  a  zupełnie  zapomnianego  wiersza,  któ- 
rym bvł  zapewne  jeden  z  grona  powyżej  wymienionych  współpra- 
cowników pisma,  wychodzi  z  zamiaru  zwalczania  opinii,  jakoby  po- 
wieść współczesna  podburzała  szkodliwe  „pasye"  —  jednakże  za- 
łożenie to  traktuje  autor  zasadniczo,  nie  chroniąc  się  typowych  dla 
późniejszych  romantyków  uogólnień.  Czyż  nie  przypomni  nam  się 
„mędrzec  ze  szkiełkiem  w  oku",  kiedy  czytamy  takie  wiersze: 

Gdy  zimna  Filozofia  na  tronie  usiadła, 
Wszystkie  zaraz  skrytości  przenikła  i  zgadła; 
Ona  aczucia  nasze  zmierzyć  była  zdolną, 
Ezekla:  „poty  masz  kochać,  a  daley  nie  wolno", 
W  miłości  nie  wiedziała,  iak  dwóch  płci  złączenie, 
Którem  swóy  byt  uwiecznia  rozumne  stworzenie^. 

Kocham  ciebie,  Kloryno  —  woła  jakby  na  przekór  poeta: 

„   —  —    —  i  cała  filozofów  siła 
Tegoby  czucia  w  sercu  moiem  nie  zniszczyła", 
„tją,  iak  wy  zatwardziali,  i  iak  wy  nieczuli. 


Człowiek  czuły  iest  śmieszne  dla  nich  widowisko, 
W  ich  sercach  żadnych  niema  ludzkości  zarysów'. 

A  przeto  —  precz  z  filozofią! 

„Moia  dusza  na  zawsze  iey  praw  się  wyrzeka: 

Nie  chcę  dzikich  prawideł  wyssanych  w  iey  szkole, 

Gardzę  taka  mądrością,  niewiadomość  wolę, 

Słucham  serca,  co  czułem  utworzyły  nieba. 


•)  Jakkolwiek  Bibl.  .Jagiellońska  posiada  jeden  egzemplarz  tego  rzadkiego 
druku  isigii.  czasop,  286)  —  to  jednak  nie  miał  go  w  ręku  Estreicher:  zob.  Bi- 
biiogr.  IV 's.  bid. 


122  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Wy  prawicie  morały  —  mnie  szczęścia  potrzeba. 
AYszakźe,  gdy  świat  północne  pochłonęły  hordy 

Ludzkość  do  serc  przemawia  językiem  kochania 

Chcę  mówić  o  rycerstwie,  ślachetny  zakonie! 
Rycerz  wierny  dla  swego  Boga  i  kochanki, 
Niósł  obronę  niewinnym,  a  karę  bezbożnym, 
Czuła  miłość  nio  była  urojeniem  próżnem". 

Oto  na  wiele  lat  przed  rozprawą  Brodzińskiego,  śmielej  i  pew- 
niej od  niej,  dopomina  się  serce  o  swoje  prawa.  Nie  wywodzi  rze- 
czy uczenie,  nie  zapuszcza  się  w  dociekania  liistoryczno-porównaw- 
cze  —  ale  mówi  o  sobie,  o  swojem  prawie  do  miłości  —  powo- 
łuje się,  jak  charaktc^rystycznie!  --  na  średniowieczną,  rycerską  -słu- 
żbę Bogu  i  kobiecie"  i  nie  mniej  znamiennie  kończy  rzecz  zwro- 
tem do  drugiego  ze  źródeł  romantycznego  prądu  —  do  „filozofa 
Genewskiego"  : 

„Do  ciebie  się  odwołam  ludzkości  zaszczycie 


Filozofie  Genewski,  dobroczyńco  świata! 

Jeśli  ludzkość  wdzięcznością   dla  ciebie  przeięta, 

Dziękuieć  za  przesadów  pokruszone  pęta  ; 

Jeżeli  twa  prawd  pełna  towarzystw  umowa 

Oświeciła  narody:  Heloiza  nowa 

Milszą  drogą  człowieka  do  szczęścia  powiodła, 

Ileż  dobra  spłynęło  z  tak  pięknego  źródła? 

Jak  wysoką  moralność,  iaką  czułość  wszędy 

Uczą  mnie  twoich  osób  i  cnoty  i  błędyl 

Zachwyca  mnie  wspaniałość   w   rozsądnym  Weimarze, 

Dobroczynność  w  Bomstonie,  stała  przyiaźń  w  Klarze, 

Ta  tkliwość  i  moc  duszy,  co  Julii  ą  znaczy. 

Obrazy  St.  Preuz  szczęścia,  żalu  i  rozpaczy. 

Jego  oflary,  iego  kochanki  łagodność. 

Jakież  pióro  miłości  nadało  tę  godność? 

Kto  bez  wzruszenia  widzi  to  cudów  zebranie, 

Kto  po  ich  przeczytaniu  lepszym  się  nie  stanie 

Czemże  są  względem  niego  oziębłe  morały? 

Czytaniem  Heloizy  wzniesione  iey  (sc.   kochanki)  czucie 
Niech  mi  da  błąd  mój   poznać  w  dotkliwym  wyrzucie. 
Do  wielkich  ofiar  moio  serce  przysposobi 
I  robiąc  mnie  szczęśliwym,    niochay  caułym  zrobi". 


OSSYAN   W  POLSCR  123 

Mamy  przed  sob.'^  pierwszą  poetycką  proklamacyę  romanty- 
zmu w  Polsce.  Z  mniejszym  rozmachem,  aniżeli  Mickiewicza  „Ro- 
mantycznośó"  skreślona  —  ogarnia  jednak  daleko  więcej  progra- 
mowych punktów  nowego  kierunku.  A  mianowicie:  1°  odcina  się 
wyraźnie  od  eksperymentalnych  tendencyi  umyslowości  „wieku 
oświecenia".  2°  przemawia  w  imieniu  własnego  „ja",  3"  rozstrzy- 
gającym trybunałem  w  miejsce  „dzikich  prawideł"  czyni  „serce", 
4°  stawia  dwa  wzory:  rycerstwo  średniowieczne  i   „Nową  Heloizę". 

Trzeciego  wzoru,  pieśni  celtyckiego  „poety  serca",  uznanych 
później  w  teor^M  za  źródło  poezyi  romantycznej  —  ta  proklama- 
cya  z  1804  roku  nie  wymienia:  wszakże  w  założeniu,  wśród  „uwag 
nad  romansami",  trudno  było  pomieścić  rapsody  Ossyana,  choć 
w  praktyce,  jak  widzieliśmy,  motywami  z  nich  nie  gardziła  pol- 
ska belletry  styka. 

Tern  więcej  zaś,  rzecz  oczywista,  zasila  się  nimi  poezya.  Po 
„dumach"  Niemcewicza  i  lirykach  Kniaźnina  —  wybitnie  Ossya- 
niczny  pomysł  spotykamy  po  raz  pierwszy  w  1805  r.  W  „Ułomku 
z  Poematu  o  Imaginacyi:  Amelia  i  Wolnis"  pióra  Tadeusza  M  a- 
tuszewicza^)  czytamy  u  wstępu  o  nieszczęsnej  dziewicy,  której 
kochanek  zginął  podczas  morskiej  wyprawy.  Ona  jednak  na  pół 
przytomna  co  dzień  spieszy  na  brzeg  morski: 

„Czeka  go  nieustannie...  i  morze  winuie. 

Ze  drocri  iey  tęsknocie  powrót  zatrzjmnie; 

Na  ścieszkę.  co  iey  własnym  śladem  iest  utarta, 

Co  dzień  sie  ta  nadzieia  wiedzie  nieprzeparta, 

Stawa...  i  zaraz  oko  rznca  na  wsze  strony 

Po  niezmierzonych  wodach  wzrok  nienasycony, 

Pyt.n  wałów,  azali  z  odlegley  krainy 

Nie  wraca  wiatrów  pędem  cel  trosków  iedyny? 

Nic  nie  widać!... 

Jest  rzeczą  oczywistą,  że  obraz  ten  został  przeniesiony  do  pol- 
skiego utworu  z  Ossyana  „Min  wany" —  znanej  bodaj  z  wersyi  Kra- 
sickiego i  Tyminieckiego  —  z  wiernem  nawet  zachowaniem  planu 
sytuacyjnego  (wybrzeże  morza).  Ponadto  u  bohaterki  Matuszewicza: 

,...w  swem  szaleństwie  ów  zapał  miłosny 
Widzi  po  zgonie,  słyszy  i  rozmowy  miewa". 


*)  Wydrukował  „Dziennik  Wileński"   1805,  II.  s.  85. 


124  MARYAN  SZYJKOWSKI 

W  czem  podobna  jest  do  całego  szeregu  tragicznie  „owdowiałych" 
kochanek  Ossyana  i  przyrodniej  ich  siostry  —  Elwiry  Kaspe- 
r  o  w  s  k  i  e  g  o. 

Może  być  stosunek  odwrotny:  „on"  rozpacza  nad  „jej"  sko- 
nem. W  ten  sposób  odwrócił  kwestyę  autor  „Julii  i  Adolfa"  w  ob- 
szernym swoim  wierszu  p.  t.   -Emrod". 

Podobnie,  jak  hipersent\ mentalny  romans  Kr  opiński  ego, 
cieszył  się  i  „Emrod"  w  swoim  czasie  uznaniem  i  poczytnością. 
Po  raz  pierwszy  wydrukował  tę  elegię  „Pamiętnik  Warsz'"  w  1810 
roku  —  po  raz  wtóry  osobno  w  Krzemieńcu  w  1815  roku,  po  raz 
trzeci  w  „Dzienniku  Wileńskim"^  w  1817  roku  ^j.  Tam  to  czytamy 
w  nocie  o  tym  utworze:  „Jak  w  ogólności  inne  gustowne  poezye 
tego  autora,  tak  i  ninieyszy  opis,  pięknością  poetyckiego  wysłowie- 
nia obrazów  natury  uymuiący,  znany  iest  iuż  z  rozmnożonych  rę- 
kopismów,  już  z  ogłoszenia  jego  w  Pam.  Warsz.;  lecz  gdy  w  ko- 
l)ijach  przepisywanych  niemało  znaj^dzie  się  omyłek,  wydrukowa- 
nie w  Pamiętniku  znacznie  różni  się  od  poprawionego  osobno  wy- 
dania w  Krzemieńcu  r.  1815,  które  w  niewielkiej  zapewne  liczbie 
exemplarzy  ogłoszone,  mało  komu  iest  wiadome;  osądziliśmy...  za 
rzecz  dogodną...  powtórzyć  w  naszym  dzienniku...  opis,  który  do 
wyborniej sz}' eh  swego  rodzaiu  wzorów  w  poezyi  naszey  służyć 
może". 

Trzy  wydania  „Emroda"  w  ciągu  lat  siedmiu,  pochlebna 
o  tym  utworze  opinia,  wskazuje,  że  było  w  nim  coś,  co  dla  współ- 
czesnych miało  powab  „wybornego  w  swoim  rodzaju  wzoru  w  poe- 
zyi". Wrażenie  to  polegało  na  skojarzeniu  obrazów  przyrody  zpoe- 
zyą  „serca".  Oto  wiosna  w  powietrzu:  słońce  budzi  z  uśpienia 
przyrodę,  skowronek  śpiewa  hymn  powitalny,  liściem  stroją  się 
gaje,  kwiatem  pokrywa  ruń  świeża.  Ale  Emrod  „któremu  Telimeny 
strata  Czarną  spuszcza  zasłonę  na  rozkosze  świata"  —  nie  czuje  ra- 
dości; „z  łez  pełnera  okiem  —  Wolnym  ku  jej  mogile  postępował 
krokiem".  Za  gór  wierzchołki  zapada  słońce: 

„Jaż  wieczór,  zaświecaiąc  gwiazdy  niezliczone 
])o  bram  zachodu  wioiką  dociągał  zasłonę: 
Już  dzień  znika,  noc  idzie,  piią  rosę  kwiaty, 
W  ciszy  spoczywa  ziemia,  w  ciszy  ida  światy; 


1)  „Pam.  Warsz."  1810  s.  396,  .Dziennik  Wil."  1817.  I.  s:  55t;  wydania 
z  1815  roku  nie  zna  Estreicher.  Po  raz  czwarty  wydano  „Emroda*  w  .Pismach" 
Kropińskiego,  Lwów   18i4  i.  74  8q. 


«»83YAN'     W  p(»l,8(!IC  125 

Wstaie  Xiężyc  z  za  góry;  dmuch  wietrzyka  mały 
Obiegł  wiotkie  gałązki,  aby  go  witały. 
Idzie  światło  nieśmiałe,  a  z  postacią  zbladła 
Zdaie  się  patrzeć  trwożnie,  czy  słońce  zapadło  •). 

Na  tle  nocy,  pełnej  księżycowego  czaru,  tem  większy  ból  ro- 
dzi się  w  duszy  Emroda: 

„Szuka  awey  Telimeny  i  mocą  zapędu 

Zwodniczych  wyobrażeń  nie  dostrzega  błędu. 

Raz  ią  widzi  w  powietrzu  i  czystych  wód  ciszy 

W  tchnieniu  wietrzyków  czuie,  w  szmerze  liatków  słyszy, 

To  łzami  obciążone  wznosząc  w  górę  oczy 

Wśród  przestrzeni  ią  wznosi,  z  światami  ją  toczy. 

To  czystą,  iak  to  światło,  co  iey  grób  oświeca 

Po  nieśmiałym  ią  spuszcza  promieniu  Xiężyca. 

Tymczasem  „zapada  Xiężyc  krwawy";  następuje  przełomowa 
walka  dnia  z  nocą,  piękny  obraz  brzasku  i  wschodu  słońca. 

„Wychodzi  pyszne  słońce,  milionów  pienia 
Ogłosiły  wstęp  iego  na  górne  sklepienia; 
Leiąc  strumienie  światła  od  osi  do  osi 
Co  raz  świetniey  i  wyżey  kręg  ognisty  wznosi, 
A  potęgą  i  blaskiem  swego  maiestatn 
Tysiące  sypie  darów  rozległemu  światu. 

Na  ten  wspaniały  widok  woła  Em  rod: 

Ach  dla  czegóż  niezmienna  odwiecznemi  laty 
Natura  w  koło  człeka  rozsypuie  światy! 
Nieprzystępne  granice  i  oczom   i  myśli 
Obraz  nieskończoności  śmiertelnemu  kryśli? 
Na  te  wszystkie  powaby,  ozdoby  i  dziwy 
Z  tkliwym  smiitkiem  pogląda  człowiek  nieszczęśliwy, 
Który  czuie,  by  cierpiał,  myśli,  by  przenikał, 
Walczy,  aby  upadał,  a  żyie,  by  znikał". 

Nie  należy  lekceważyć  utworu  Kropińskiego;  w  rozwoju  pol- 
skiej poezyi  romantycznej  stanowi  on  niewątpliwy  krok  naprzód. 
Tony,  jakie  w  nim  słychać,  są  nowe  i  nowość  ta  zapewne  podbi- 
jała współcześnie  „czułe"  serca.  Nowość  ta  polega  na  paralelnem 
przeprowadzeniu  dwóch  linii  niemal  stycznych  :  obrazu  nocy  księ- 
życowej od  zachodu    aż  do    wschodu    słońca  i  „żalu"  Emroda  nad 


*)  Trzymam  się  I  wyd.  „Emroda"  z  1810  r.;  wszystkie  następne  edycye 
mają  liczne  i  znaczne  waryanty,  zmieniające  tekst  pierwotny  niezawsze  szczę- 
śliwie. 


126  MAKYAN  SZYJKOWSKI 

Stratą  Telimeny^,  który  pod    koniec  wylewa    się  w  formę  ogólnycłi 
refleksyi  na  temat  znikomości  człowieka. 

Jeśli  idzie  o  wzory,  na  który  cli  Kropiński  oparł  swojego  „Em- 
roćla"  —  to  niewątpliwie  na  pierwszem  miejscu  należy  postawić  pie- 
śni Ossyana:  zasadnicze  założenie  wiersza,  poszczególne  motywy 
(cień  kochanki  w  świetle  księżyca)  beznadziejna  „filozofia"  Emroda 
na  tle  majestatycznej  zjawy  wschodzącego  słońca  —  a  przede- 
wszystkiem  sztafaż:  okolica  górzysta,  obrazy  zachodu,  „białej"  nocy, 
brzasku  i  wschodu  słońca,  mogiła  kochanki,  na  niej  w  smutnych 
myślach  pogrążony  kochanek  —  to  wszystko  ma  wybitnie  Ossya- 
niczny  charakter;  po  dowody,  nie  chcąc  się  powtarzać,  odsyłamy 
do  pierwszej   części  niniejszej  pracj^ 

Szkoda,  że  te  nowe  w  poezyi  naszej  elementy  nie  otrzymały 
właściwej  sobie  formy.  Jakkolwiek  bowiem  w  „Dzienniku  wileń- 
skim" określono  „Emroda"  jako  „wiersz  opisowy"  —  nie  jest  to 
określenie  słuszne.  Jest  bowiem  „Emrod"  takąż  samą  kombinacyą 
pierwiastków  epicko  lirycznych,  jak  utwory  Macphersona,  a  przeto 
jednolita  forma  parzystego  wiersza  lo-to  zgłoskowego  nie  odpo- 
wiada w  całej  osnowie  naturze  tego  rodzaju  opisowej  elegii. 

Tutaj  jeszcze  należy  dodać,  że  Kropiński  wprowadza  pierw- 
szy do  poezyi  polskiej  imię  Malwiny,  która  od  1805  roku  2) 
obejmuje  spadek  po  Petrarkowskiej  Laurze  i  w  całym  szeregu  ero- 
tyków —  nie  mających  zresztą  nic  poza  imieniem  wspólnego  zpoe- 
zyą  Ossyana  —  staje  się  synonimem,  podobnie  jak  na  Zachodzie, 
osoby  ukochanej. 

Wysoki  kult  Ossyanicznej  lutni,  widoczny  na  tylu  polach 
pracy  literackiej  w  Polsce  ówczesnej,  znajduje  pełny  swój  wyraz 
w  częściowo  ogłoszonych  urywkach  poematu  nieznanego  autora  pt. 
„Wenda.  Pieśni  Sławiańskiego  Barda,  wyiątki  z  pieśni  pierwszej". 

W  utworze  tym,  który  pojawił  się  na  łamach  „Pamiętnika 
Warsz."  w  1815  roku  ^),  nie  mamy  już  do  czynienia  tylko  z  ana- 
logią wątków  i  motywów  —  ale  spotykamy  wprost  wyznaną  w  ty- 
tule i  przedmowie  chęć  stworzenia  polskiej    ossyanidy,   pra- 


1)  Zob.  „Dziennik  Wil."   1805,    I  s.   106    „Miłość  malaiąca  obraz  Malwiny 
Ludwika  Kropińskiego". 

-)  Tom  II,  H.    178  sq.;  autor  podpisał  aię  inicyalami:  A.  C. 


OSSYAN   W   1>()I,8(;K  127 

ktyczną  próbę    stworzenia    „sławiańskiego"    rapsodu    na  wzór  Os- 
syana  a  w  myśl  tendcncyi  teoretycznych  Herdera  i  Brodzińskiego. 

Z  prozaicznego  wstępu,  który  jjoprzedza  poemat,  dowiadujemy 
się,  że  autor  po  stracie  ojczyzny  wolne  chwile  poświęcał  poezyi. 
Wtedy  —  pisze  —  „unosił  mnie  twórczy  Homer,  zachwycał  nie- 
porównany Wirgili,  lecz  więcej  nad  innych  upaiał  wdzię- 
kiem rozrze  w  niaiących  pieśni  Ossyan.  Ta  słodka  me- 
lancholia poezyi  północney  tak  stosowna  do  losu  i  położenia  na- 
szego, zapalaiąc  rozgrzaną  imaginacyę,  ośmieliła  puścić  się 
torem  przez  geniusza  ubitym,  wziąłem  sobie  za  wzór 
Ossyana,  a  przenosząc  się  w  czasy  historyi  naszey  baieczney 
pieniem  8ławiańskiego  barda  nuciłem  czarodziejskie  wdzięki  Wendy, 
które  nasi  kronikarze  przez  podania  swoie  tak  nadzwyczaynemi 
nam  wystawiaią.  Historyia  w  powieściach  tyle  do  bayki  podob- 
nych, wolne  pole  fikcyi  zostawiała;  naśladowałem  Ossyana, 
lecz  nie  sądzimy,  ażeby  ślepo  iść  za  nim(należało).  zdawało  mi  się,  że  bard 
Sławiański  gust  oryginalny  mieć  powinien,  a  ieżeli  przez  położenie 
kraiu  ten  bardziey  do  ducha  Poezyi  północney  zl>liżać  się  musiał, 
przez  wygnańców  Rzymu  zadziwiaiące  twory  wieszczów  południa 
znane  mu  być  mogły...  Kiedy  uśpione  szczękiem  oręża  muzy  Pol- 
skie ocucić  wydawaniem  pisma  peryodycznego  potrzeba...  mam  ho- 
nor przesłać  niektóre  wyjątki  z  I  pieśni  Wendy...  Jeżeli  który 
z  czytelników  dostrzegłszy  w  niey  iakiey  zalety  zachęci  się  iść 
tym  samym  zawodem,  lub  śledząc  wady  trafniey  w  ięzyku  naro- 
dowym wieszcza  Morwenu  naśladować  z  ech  c  e,  ia  zawsze 
za  szczęśliwego  się  poczytam,  kiedy  iakimkolwiekbądź  sposobem  do 
zbogacenia  literatury  kraiowey  przyłożyć  się  potrafię". 

Powstaje  zatem  na  tło  polskie  przeniesiona  ossyanido,  której 
genezę,  myśl  przewodnią  i  cele  finalne  sam  autor  w  niezwykłej 
konfessyi  wszechstronnie  przedstawia.  Pobudka  napisania  ma 
charakter  patryotyczny;  wzorem:  —  pieśni  Ossyana,  jako  najle- 
piej odpowiadające  naszej  politycznej  poz^^cyi;  m^^śl  przewo- 
dnia; —  zatarcie  teoretycznego  przeciwieństwa  pani  de  Stael  „lu- 
tni północnej"  a  „południowej";  niech  „bard  Sławieński",  niedolą 
narodową  równy  celtyckiemu,  pamięta  jednak,  że  jest  dzieckiem 
kultury  łacińskiej;  wreszcie  celem  finalnym:  — zachęcenie  in- 
nych, ażeby  wstępowali  w  ślady  „wieszcza  Morwenu". 

Szkoda,  że  mimo  zapowiedzi  nie  wyszły  trzy  dalsze  pieśni 
„Wendy*  —  a   i   z  pierwszej    podano   tylko   urywki,    wypełniając 


128  MARYAK  HZYJKOWSKI 

luki  streszczeniem  w  prozie;  nie  możemy  bowiem  wyrobić  sobie 
pełnego  obrazu,  w  jaki  sposób  autor  podany  plan  u  wstępu  usiło- 
łował  przeprowadzić.  W  każdym  razie  i  to,  co  drukiem  ogłos/.ono, 
jest  ogromnie  interesującą  kombinacyą  obu  naczelnych  założeń  my- 
śli przewodniej;  ossyanizmu,  ze  „Sławiańskim,  oryginalnym  gustem", 
opartym  na  tworach  „rzymskich  wieszczów".  Bodaj  czy  kiedykol- 
wiek znalazła  się  poezya  Ossyana  w  podobnej  spółce!  Wydzielmyż 
oba  te  elementy  z  I-ej  pieśni  poematu  o  „Wendzie"  i  oddajmy,  co 
się  Ossyanowi  a  co  pseudoklasycznej  manierze  przynależy:  A.  „Pie- 
śni Ossyana":  wstęp  wypełnia  wezwanie  bardów,  ażeby  opiewali 
skon  Wendy,  córy  Kraka.  Posłuszny  temu  wezwaniu  bard  zaczyna 
opowieść.  „Ossyaniczne"  wątki  w  tej  opowieści:  Wenda,  obudziwszy 
się  „uderza  w  puklerz  oszczepem",  dając  hasło  do  łowów  (Fingal). 
Na  znak  ten  „mocarze  z  różnych  ziemi  krańców...  w  zamku  się  gro- 
madzą". Na  łowach  ocala  Wendę  z  niebezpieczeństwa  pies,  poda- 
rowany jej  przez  „Grzmitora,  Xięcia  Litwy".  Następuje  południo- 
wy spoczynek.  Znużeni  rycerze  zbierają  się  „na  mchem  zrosłey 
skale",  opodal  pieniącego  się  potoku  —  a  zanim  zasiędą  do  uczty, 
wzywa  Wenda  bardów: 

„Wy  zaś  przyiemne  Bardy,  tkliwym  waszym  tonem 

Wzraszaycie  zmarłych  duchy,  płacząc  nad  ich  zgonem. 

Pieśni  wasze  są  milsze,  niźli  wód  mruczenie, 

Milsze,  niźli  czułego  słowika  kwilenie. 

A  iak  wietrzyk  wiosenny,  gdy  wesoły  wieie, 

Wonne  kwiaty  kołysze,  wątłym  liściem  dmieie, 

Tak  sie  niesyta  sławy,  bohatyrów  dusza 

Opisem  dzieł  chwalebnych  unosi  i  wzrusza. 

Ty  Boiosławie  wspomniy  naszych  przodków  czyny, 

Co  się  zaszczytem  stali  Sarraackiey  krainy". 

Po  tem  wezwaniu,  którego  Wenda  nauczyła  się  na  pamięć  od 
Ossyana  —  rycerze  niecą  ognisko,  zdzierają  skórę  z  ubitych  zwie- 
rząt i  gotują  ucztę;  a  tymczasem  „bard  z  cytrą  ukryty  pod  cieni- 
ste drzewa    —  O  odległey  przeszłości  temi  słowy  śpiewa". 

Opowieści  Bojosława  o  zamorskich  wyprawach  „Wizimierza, 
Xięcia  Polskiego"  słucha  nie  kto  inny,  jak  dobry  znajomy  króla 
Fingala,  „morwiński  Konnal",  który,  choć  musiałby  podówczas  li- 
czyć conaj  mniej  lat  500^),  mimo  tak  podeszłego  wieku  nie  żałował 

*)  Chyba  że  i  historya  Wandy  ,,co  nie  chciała  Niemca"  roigrywa  się  w  III 
wieku. 


OS8YAN  W   P0L8CR  129 

trudów  i  ze  Szkocyi  do  Polski  powędrował.  Do  niego  to  zwraca 
się  Wenda  z  prośbą,  „ażeby  lako  ziomek  Osayana  w  rzędzie  stanął 
bardów".  Zaezem  posłuszny  Konnal  „nuci"  rozwlekłą  —  ale  dla  akcyi 
poematu  ważną  —  pieśń  o  Alwinie,  Arpinie,  Gromwrogu  (kocha- 
jącym się  w  Wendzie  księciu  Litwy j  i  zawistnym  Kotarze  (silnym 
„iak  puklerz  Fingala").  Ta  pieśń  Konnala,  to  prawdziwe  „revue" 
motywów  z  pieśni  Ossyana  a  mianowicie:  —  ^The  Songs  of  Selma" 
(opis  nocy  i  pomysł  tragicznej  pomyłki),  epizod  o  Mornie,  Fergusie 
i  Duchomarze  z  I.  księgi  Fingala  (Rotar  w  zbroi  Arpina,  wzięty  przez 
Alwinę  za  kochanka),  „Conlath  and  Cuthona"  i  „Oithona"  (porwanie 
Alwiny),  epizod  o  Comalu  i  Galwinie  z  II.  księgi  „Fingala"  i  „Śmierć 
Oskara"  (motyw  strzały,  która  zamiast  wroga,  zabija  kochanka)  — 
i  bardzo  wreszcie  pospolity  u  Ossyana  obraz  końcowy: 

,, Płaczące  wierzby  i  brzozy 

Baynych   topól   smutne  cienie 

I  ukryto  między  łozy 

Mchom  zrosłych  grobów  kamienie, 

Wy  połączaiie  nieszczęsnych  swłoki, 

Duch  ich  cieszycie  zbiegłych   w  obłoki". 

Nie  wiem  zaprawdę,  czy  przejęcie  się  lekturą  Ossyana  wy- 
dało wśród  jakiegokolwiek  innego  narodu  twór.  który  mógłby  się 
mierzyć  z  tym  epizodem  poematu  „sławiańskiego  barda". 

Jeszcze  bardziej  jednak  pouczający,  choć  nieraz  niepozba- 
wiony  mimowolnego  humoru,  jest  sposób,  w  jaki  po  tej  „ossyani- 
dzie"  polskiej  tułają  się  szczątki  pseudoklasycznej   sztuki, 

B.  Element  pseudoklasyczny  poematu  o  „Wendzie" 
polega  na  „machinie  cudownej",  która  na  rozwój  znanej  legendy 
o  Wandzie  i  Rytygierze  ma  wpływ  wybitny.  Ta  „machina  cudo- 
wna" opiera  się  na  uznanych  w  epice  XVIII,  wieku  trybach:  za- 
tem postaci  allegoryczne,  posiłkowane  przez  bogów  olimpijskich, 
przebranych  tutaj  w  kostiumy  „mitologii  słowiańskiej",  co  ma  wła- 
śnie stanowić  o  „słowiańskości"  poematu,  a  jest  tylko  niezręcznie 
zarzuconem  z  wierzchu  przebraniem.  Dla  przykładu  przytoczmy 
obraz  wrażenia,  jakie  wśród  sił  piekielnych  wywołuje  odtrącenie 
zalotów  Rytygiera  przez  Wandę: 

Lecz  kędy  promieniste  i  wrzące  potoki 
Dziewięćkroć  siarczystemi  toczą  się  zatoki, 
Kędy  wieczysty  ogień  dnia  nigdy  nie  bywa, 
Wrzask  bluźnieratw,  ięk  cierpiących  milczenie  przerywa, 
Rozprawy  Wydziafu  filolog.  T.  LII.  9 


130  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Kędy  okropne    Płaczą  i  Trosków  mieszkania, 

Straszliwe  Męki,  smntne  Skargi  i  wzdychania, 

Tam  usiadłszy  nad  Styxu  czarnemi  brzegami 

Jędza  Zawiści  trzykroć  zgrzytnęła  zębami, 

Wstrząsa  na  łbie  kudłatym  padalce  i  żmiie, 

Kłem  własne  piersi  gryzie,  warczy,  ięczy,  wyie, 

Aż  się  Nicey  *)  porusza  na  żelaznym  tronie, 

Bierze  mitrę  z  ołowiu  na  obrosłe  skronie. 

Na  znak  ten  pies  troy-głowy  i  smok  skrzydło-skory 

Gromadzą  wężowłose  widma  i  potwory, 

Z  niemi  lecą  sto-paszcze  rogate  straszydła, 

Zgryzot,  Występków,  Zbrodni,  Mąk  tłuszcza  obrzydła, 

1  Hela*),  która  w  ręku  krzywą  kosę  nosi 

A  nią  życia  ludzkiego  słaby  wątek  kosi. 

Cały  ten  obraz  jest  wielce  typowy,  jako  kombinacya  pseudo- 
klasycznej  maniery  z  tendencyą  stworzenia  słowiańskiej  mitologii. 
Ossyana  tu  ani  śladu.  I  dobrze  się  jeszcze  dzieje,  kiedy  oba  ele- 
menty odwracają  się  do  siebie  plecami,  unikają  zetknięcia,  biegną 
luzem;  gdy  bowiem  się  zdarzy,  że  zetkną  się  czasem  —  powstaje 
istne  „mixtum  compositum"  różnorodnych  zjawisk,  które  zagraża 
powadze  „sławiańskiego  barda". 

Nad  zapomnianym  poematem  (w  urywku)  o  „Wendzie"  za- 
trzymałem się  nieco  dłużej;  jest  to  bowiem  dla  celu  naszych  uwag 
zjawisko  wielce  pouczające  ze  względu  na  swój  charakter  prze- 
łomowy. 

Jako  próba  pogodzenia  kierunku  starej  i  nowej  szkoły  skupia 
w  sobie  bardzo  przejrzyście  różne,  nieskoordynowane  motywy:  ma- 
nierę pseudoklasyczną  z  „ossyanizmem"  i  tendencyami  „sławiań- 
skiemi",  co  wszystko  razem  ma  zapewnić  poematowi  charakter  utworu 
„narodo  wego". 

Obok   „Barda"  ks.   Czartoryskiego    z    1795   roku  i   pierwszej 
polskiej  ossyanidy  z  1815  roku  należy  w  końcu  poświęcić  wzmiankę 
zapomnianemu  dzisiaj  utworowi,  który  nosi  w  zasadzie  te  same  ce- 
chy gatunkowe. 

W  szeregu  naszych  „bardów"  staje  nieznany  bliżej  „Bard 
polski",  którego  poemat,  mający  wspólny  tytuł  z  utworem  ks.  Czar- 
toryskiego, pojawia  się  drukiem  w  1819  roku    (bez  podania    miej- 


*)  Wedle  objaśnienia  autora:   ,,W  mitologii  polskiey  Pluto". 
*)  „Hela...  bogini  śmierci'". 


OSSYAN  W  POLSCE  131 

sca  wydania  —  zapewne  w  Warszawie).  Pełny  tytuł  tego  —  nie- 
znanego dzisiaj  —  poematu^  brzmi:  „Bard  polski,  czyli  Rękopis 
o  byłey  rewolucyi  w  kraiu,  i  niektórych  woynach  w  Europie  od 
roku  1792  przerywczo  ciągnionych,  a  w  roku  1815  skończonych 
znacznieyszych  z  nich  wypadkach"  ^).  Rzecz  poprzedza  przemowa, 
w  której  wyznaje  autor,  że  do  pisania  wierszy  skłoniło  go  „uczu- 
cie, ten  to  silny  w  wielu  usiłowaniach  bodziec"  —  jakkolwiek  do 
braku  poetyckich  zdolności  sam  skromnie  się  poczuwa.  Utwór 
obejmuje  pieśni  cztery,  przyczem,  na  wzór  Ossyana,  każda  pieśń 
poprzedzona  jest  prozaicznem  streszczeniem,  u  końca  zaś  zamiesz- 
czono obfite  noty  historyczne.  W  budowie  użyto  11-zgłoskowych 
zwrotek  sześciowierszowych  (sestyn). 

Od  innych  „bardów  słowiańskich"  różni  się  ten  „bard  polski" 
zupełnem  niemal  zatarciem  fikcyi.  To,  co  z  tej  fikcyi  pozostało, 
ogranicza  się  wstępną  zwrotką  pierwszej   pieśni: 

Uciskiem  nieszczęść  Bard  Polski  stradzony, 
Przy  zdroia  stoku  o  potomkach  Lecha 
Śpiewał  smatnemi  nad  ich  losem  tony 
A  tkliwy  odgłos   powtarzały  echa; 

Bytu  wspólnego  wzmianka  dla  imienia 

Warta  niekiedy  naszego  wspomnienia. 

Jedynie  to  wstępne  założenie,  oraz  sam  główny  tytuł,  łączy 
ten  zapomniany  poemat  z  „pieśniami  Ossyana"  i  pozwala  zaliczj^ó 
go  do  polskiej  literatury  ossyanicznej.  Pozatemjest  to  sucho  i  mono- 
tonnie wlokąca  się  kronika  rymowana  wypadków  „od  roku  1792 
przerywczo  ciągnionych  a  w  roku  1815  skończonych",  przetknięta 
tu  i  ówdzie  dygresyą  dydaktyczną  lub  zabarwiona  porównaniem 
o  budowie  klasycznej.  Ze  jednak  i  tego  rodzaju  opowiadanie  kro- 
nikarskie nie  wahał  się  autor  włożyć  w  usta  „barda  polskiego", 
usadowiwszy  go  przy  „zdroiu  stoku"  —  świadczy  to,  że  uległ  pa- 
nującej modzie  i  oparł  introdukcyę  swojej  kroniki  na  zbyt  dobrze 
znanym  i  niejednokrotnie  nadużytym  gruncie   modły    „celtyckiej". 

W  1816  roku  wychodzi  najpopularniejsze  tych  czasów  dzieło  — 
„Śpiewy  historyczne",  pisane  od  1809  roku  począwszy.  Ich  związek 
genetyczny  z  pierwszemi  „dumami"  oraz  z  poezyą  Ossyana  wyłożył 
sam    autor  w  przedmowie   —  jak  o  tern    wspomnieliśmy    powyżej. 

»)  Egz.  Bibl.  Jagiell.  8»  str.  4  nlb.,  197. 

9* 


132  MARY  A  N  SZYJKOWSKI 

Skutkiem  zmienionego  obecnie  założenia,  a  mianowicie  przez  po- 
wzięcie zamiaru  stworzenia  rymowanego  podręcznika  do  dziejów 
ojczystych  (w  pewnym  związku  ideowym  z  Woronicza  „Pieśnio- 
Księgiem")  —  wyrzucił  Niemcewicz  poza  nawias  „kochanie",  za- 
czem  zatarł  w  bardzo  ważnej  partyi  analogię  motywów.  Pieśni  Os- 
syana  jednak,  jako  najpierwotniejsza  pobudka  stworzenia  polskie- 
go rapsodu  historycznego  —  pozostały,  jak  to  wyraźnie  daje  do 
zrozumienia  przedmowa.  Co  więcej  —  ich  racyę  bytu,  jako  takich, 
utwierdzają  panujące  w  literaturze  tendencye:  wszakże  i  poemat 
„Słowiańskiego  barda"  o  „Wendzie"  jest  niczem  innem,  jak  ró- 
wnież próbą  (nieudolną)  stworzenia  „ossyanidy",  na  przedhistory- 
cznych dziejach  Polski  opartej.  Istnieją  bowiem  u  nas,  jak 
widać,  dwa  kierunki,  dla  których  „poezya  Ossyana"  jest  pun- 
ktem wyjścia:  jeden,  słuchając  Herdera,  zbiera  pieśni  ludowe, 
w  których  widzi  podobnie  swoistą,  bezimienną  produkcyę  ludowych 
śpiewaków,  jak  ma  nią  być  poezya  szkockiego  barda  —  nic  jednak 
analogicznego  nie  znajduje.  Drugi  zaś  kierunek  chce  bodaj  sztu- 
cznie wytworzyć  rodzaj  poetycki,  analogiczny  do  rzekomo  -ludo- 
wego"  Ossyana. 

Pierwszym  okazem  tego  drugiego  ruchu  jest  poemat  o  „Wen- 
dzie";  ponieważ  nie  opiera  się  on  na  tle  historycznem,  nie  potrzebuje 
troszczyć  się  o  dziejowy  koloryt;  mając  w  ten  sposób  ręce  rozwią- 
zane, może  tem  snadniej  zapożyczać  się  u  celtyckiego  śpiewaka; 
tkwiąc  jeszcze  w  znacznym  stopniu  w  manierze  pseudoklasyków 
i  mając  wogóle  zbyt  słabo  rozwinięte  poczucie  smaku,  stwarza  ten 
nieznany  bliżej    „bard  Słowiański"   nieomal  kar^^^katurę. 

Śpiewy  historyczne"  są  w  zasadzie  objawem  zupełnie  ana- 
logicznym do  „Wendy"  — w  przeprowadzeniu  zgoła  odmien- 
nym. Odmienność  tę  powodują  trzy  czynniki:  1)  bez  porówna- 
nia wyższa  kultura  artystyczna  autora  „śpiewów",  która  nie  po- 
zwala mu  łączyć  elementów  rozbieżnych,  2)  wyłączenie  motywu 
erotycznego  i  3)  ściśle  określone  tło  historyczne.  W  sumie  zaś  te 
trzy  czynniki  razem  uniemożliwiają  ślepe,  niewolnicze  naśladowanie 
Ossyana,  który  zresztą  jest  jako  moment  genetyczny  zupełnie  tej 
samej  wagi  dla  Niemcewicza,  co  i  dla  autora  „Wendy". 

Jakkolwiek  autor  „Śpiewów"  zaznacza  skromnie  w  przedmo- 
wie, że  „nie  iest  tak  ślepo  próżnym,  by  pieśniom  swoim  podobne 
(sc.  jak  pieśniom  Ossyana)  obiecywać  mógł  i  upowszechnienie 
i  trwałość"  —  to  jednak  nie  jest  on  wobec  tych  pieśni  bezkrytyczny. 


OSSYAN   W   I'OLSOK  133 

Sam  bowiem  pisze,  że  usiłował  w  przedstawieniu  „ustrzedz  się 
nadewszystko  tey  ustawiczney  tożsamości  woien,  bitew,  potyczek, 
na  które  naród  nasz,  z  natury  waleczny,  był  wystawiony".  Owóź 
ta  „tożsamość  bitew"  musiała  znużyć  Niemcewicza  wśród  lektury 
Ossyana  —  sam  zatem  cbeiałby  jej  uniknąć. 

O  ile  udało  się  Niemcewiczowi  istotnie  ustrzedz  pod  tym 
względem  monotonii  —  nie  naszą  rzeczą  tutaj  rozpatrywać.  W  ka- 
żdym razie  trzeba  zaznaczyć,  że  zrezygnowawszy  dobrowolnie  z  mo- 
tywów erotycznycti  znalazł  się  w  stokroć  trudniejszem  położeniu 
od  Macphersona,  któr}^  z  okrasy  tej   może  korzystać. 

Poznawszy  bliżej  psychologiczne  tło  genezy  „Śpiewów  histo- 
rycznych" —  nie  da  się  absolutnie  pomyśleć,  ażeby,  pomimo 
wszystkie  zmiany  i  modyfikacye,  nie  ostały  się  wśród  nich  pewne 
motywy  w  treści  i  wątki  w  obrazowaniu,  które  na  karb  Ossyana 
należy  policzyć.  Pominąwszy  obie  najstarsze  „dumy",  ogłoszone  już 
w  XVIII  wieku  i  omówione  na  swojem  miejscu,  oraz  dumę  „O  Knia- 
ziu Michale  Glińskim",  ogłoszoną  po  powrocie  z  Amer^^ki  w  1803 
roku^)  a  od  pomysłów  „ossyanicznych"  wolną  —  wskażę  pięć  na- 
stępujących „śpiewów  historN^cznych".  w  których  niewątpliwie  „Os- 
syaniczne"  wątki  dostrzegam,  a  to:  „Władysław  Łokietek",  „Wła- 
dysław Jagiełło",  Kazimierz  Jagiellończyk",  „Konstanty  Xźę. 
Ostrogski"  i  „Jan  Tarnowski":  dwa  pierwsze  —  w  obrazowa- 
ni u,  trzy  ostatnie  —  w  motywach  treściowych.  Zacznijmy 
od  ostatnich. 

Szala  zwycięstwa  w  bitwie  pod  Chojnicami    przechyla  się  na 
stronę  Krzyżaków;   „Kazimierz  Jagiellończyk  przeczuwa  klęskę: 

,, Kiedy  rozpacza  w  tak  okropnym  razie 

Głos  go  nieznany  uderza. 

Widzi  wspartego  na  poblizkim  głazie 

We  krwi  potokach  rycerza 

Ten  ciężką  ranę  gdy  ręką  zakrywa, 

Tak  się  do  Króla  swoiego  odzywa : 

W  iakimźe  Królu  oględam  cię  bycie, 
Bierz  konia  mego  co  prędzey, 
Przed  buntowniki  unoś  drogie  życie, 
Nie  patrz  na  widok  mey  nędzy. 
Mnieysza,  że  legnę  pod  srogiemi  ciosy, 
Ty  żyi,  i  czuway  nad  królestwa  losy''. 


»)  Drukowano  w  „Rocznikach  Tow.  Przyj.  Nauk'-  t.  II.  ŁbS. 


134  MARYAN  SZYJKO  WŚKI 

Jakkolwiek  docliodzenie  pokrewieństw  literackich  ma  często 
do  pewnego  stopnia  wartość  względną,  a  prowadzone  „coute  que 
coute"  przybiera  cechy  szkodliwego  woltyżerstwa  własną  erudycyą — 
w  tym  wypadku  mamy  jednak  wszelkie  podstawy  odnieść  ten  pomysł 
Niemcewicza  do  epizodu  w  Ill-ej  księdze  Fingala.  Tam  wojsko 
Cuthullina,  pokonane  przez  Swarana,  idzie  w  rozsypkę.  Sam  wódz 
z  hufcem  najwierniejszym  cofa  się  w  góry;  lecz  nieprzyjaciel  nie 
przerywa  pościgu  i  grozi  zupełnym  pogromem.  Wtedy  zjawia  się 
Kalmar: 

„Ranny  był  Kalmar,  krwią  własna  zbroczony, 
Wolnym  szedł  krokiem;  a  że  osłabiony, 
Ledwo  wlekł  oszczep,  odpadły  inż  siły, 
Duchy  go  leszcze  wspaniałe  rzeźwiły". 

Niechaj  wódz  ratuje  się:  Kalmar  zastąpi  drogę  nieprzyjacie- 
lowi i  jakiś  czas  sam  go  na  sobie  powstrzyma: 

„Kapcie  sie  razem,  póki  czas  pozwala 


Słychać  Loklińców  ogromne  zbliżanie, 
Wy  uBtępuycie,  sam  Kalmar  zostanie. 
Wodza  I  pamietay  na  mnie,  ieśli  zginę". 

Oczywiście  tożsamość  pomysłu  a  nawet  formalna  analogia 
z  przekładem  Krasickiego  —  nie  da  się  zaprzeczyć. 

Podobnie  nie  da  się  zaprzeczyć,  że  „misę  en  scenę"  śpiewu 
o  Konstantym  Ostrogskim  [na  rozkaz  złożonego  chorobą  hetmana 
śpiewa  giermek  pieśń  o  czynach  Ostrogskiego]  —  odpowiada  sza- 
blonowi introdukcyi  w  utworach  Macphersona. 

Co  zaś  do  śpiewu  o  Tarnowskim  —  już  sam  tytuł  na  nutach 
do  tego  śpiewu:  „Jan  Tarnowski.  Płacz  starego  Rycerza  na  iego 
pogrzebie"  —  przywodzi  na  myśl  Fingalowego  syna.  A  jakkolwiek 
częstokroć  niełatwą  jest  rzeczą  umiejscowić  „ossyaniczny"  mo- 
tyw (powtarzają  się  bowiem  w  nieskończoność)  —  początek  śpiewu 
o  Tarnowskim  śmiało  można  odnieść  do  „Berrathonu".  Za  Ossyanem 
niewątpliwie  powtarza  „stary  rycerz": 

,,Czemaż  mię  losy  zbyt  nielitościwe 

Na  ten  smutek  zostawiły, 

Czemaż  nie  zstąpią  te  ioż  włosy  siwe 

Do  iedney  z  tobą  mogiły. 

Z  tobąm  ia  walczył,  obce  zwiedzał  kraie, 


OSSYAN  W  POLSCE  135 

Tyś  poległ,  u,  ia  nieszczęsny  zostaię. 

0  —  — 

Już  nie  podniesiesz  tey  dzielney  prawicy, 

Którąś  gromił  naiezdników. 

Już  cię  nie  uyizą  starzy  woiownicy". 

Analogia  uderzy  każdego,  kto  pamięta,  że  w  tym  wypadku 
„stary  rycerz",  to  Ossyan  a  Jan  Tarnowski  —  Fingal. 

Możnaby  się  spierać,  czy  niektóre  obrazy  porównawcze  „Śpie- 
wów historycznych"  należy  odnosić  do  „pieśni  Ossyana".  Oczywi- 
ście —  absolutnej  pewności  tu  niema  i  być  zresztą  nie  może.  Kto 
jednak  poznał  dobrze  stosunek,  który  łączy  oba  te  dzieła,  ten  bez 
wątpienia  okaże  się  skłonnym  i  tutaj  przyjąć  pokrewieństwo.  Po- 
mijając porównania  bardziej  pod  tym  względem  wątpliwe,  przyto- 
czę jako  typowy  przykład  obrazowania  zawieruchy  wojennej  za- 
pomocą  porównania  ustęp  w  siódmej  strofie  „Władysława  Jagiełły": 

Jak  czarne  chmury  pędzone  wiatrami 
Gdy  z  srogim  grzmotem  uderzą  o  siebie, 
Tak  hufce  Polskie  z  Krzyżaków  rotami 
Zwarły  się... 

Porównanie  bitwy  z  burzą  należy  do  szablonowych  środków 
techniki  opisowej  Ossyana.  Tak  Fingal  posuwa  się  na  czele  hufca 
„jak  chmura  przed  łańcuchem  zielonego  ognia,  kiedy  roztoczy  się 
na  niebie  nocnem  a  żeglarze  przewidują  burzę",  idzie  do  walki  po- 
dobnie jak  „głuchy  i  smutny  łoskot  poprzedza  burzę"  („Carthon"), 
»Fingal  jest  jak  burza  w  walce",  „armia  porusza  się  ze  wzgórza 
jak  chmura  górska,  kiedy  wicher  przeszył  jej  łono"  („Calthon  and 
Colmal"^  „bądź  jak  burza  w  bitwie"  poucza  Fingal  wnuka  („The 
war  of  Inis-Thona")  i  t.  d.  i  t.  d. 

Oczywiście  Macpherson  nie  pierwszy  i  nie  jedyny  używa  tego 
środka  plastyki;  w  każdym  jednak  razie  on  go  upowszechnia. 

Żadnej  natomiast  nie  może  ulegać  wątpliwości,  że  wstępny 
obraz  „Władysława  Łokietka"  ^),  powstał  pod  wpływem  lektury 
poematów  Ossyana. 

„Już  noc  swe  smutne  rozpostarła  cieaie. 
Gwar  tylko  słychać  woiennego  ludu, 
Tu,  ówdzie  ognisk  rozdęte  płomienie. 


*)  Po  raz  pierwszy  ,. śpiew"   ten    wydrukował   „Pamiętnik  Warszaw."  1809, 

m,  340. 


136  MARTAN    SZYJKOWSKI 

Przy  nich  w  spoczynku  z  długich  wałek  trndn, 
Wsparci  na  tarczach  woiownicy  stali 
1  o  przypadkach  bitwy  rozmawiali. 

Niekiedy  Xiężyc,  wychodząc  z  obłoków, 

Okropney  bitwy  okazywał  ciosy, 

W  równinach  Płowców  i  w  głębi  potoków 

Krzyżackich  trupów  niozliczone  stosy, 

Leżące  konie,  zabite  rycerze 

I  połamane  hełmy  i  pancerze. 

Że  ten  obraz  pobojowiska  na  tle  księżycowej  nocy  jest  styli- 
zowany na  licznych  podobnych  w  poezyi  ossyanicznej  jest  rzeczą 
zbyt  widoczną,  ażeby  potrzeba  było  przytaczać  dowody;  podobnie 
i  Łokietek  w  chwili,  kiedy  zdejmuje  hełm,  „czoło  okazuje  sę- 
dziwe" i  siada  pod  dębem  —  aż  nazbyt  widocznie  naśladuje  króla 
Fingala. 

A  zatem:  geneza  „Śpiewów  historycznych"  wiąże 
się  bardzo  ściśle  z  „pieśniami  O s s y a n a"  w  sposób  okazany 
powyżej,  i,  jako  taka,  jest  odbiciem  pewnej  specyalnej 
dążności,  której  źródłem  Ossyau,  a  celem  stworzenie  „sztucznego" 
rapsodu  narodowego  na  wzór  „ludowego'*  Ossyana.  Mimo  zmiany 
założenia  „Śpiewy  historyczne"  zachowały  w  treści 
i  obrazowaniu  wyraźne  ślady  wpływów  dzieła,  które 
przed  tą  zmianą  przekracza  w  najstarszych  ,,dumach'  historycz- 
nych granice  pokrewieństwa,  a  staje  wobec  tych  dum  w  stosunku 
ścisłej  zależności. 

Wydane  w  1820  roku  i),  ale  napisane  znacznie  wcześniej  bal- 
lady Niemcewicza,  nie  należą,  ściśle  biorąc,  do  zakresu  niniejszej 
pracy,  są  to  bardzo  cenne  dla  i'ozwoju  polskiego  romantyzmu  po 
1820  roku  naśladowania  Percy'ego,  Wordswortha,  Goldsmitha,  Swi- 
fta i  innych  angielskich  poetów  —  które  jednak  na  razie  na  ewo- 
lucyę  ruchu  romantycznego  w  Polsce  widocznego  wpływu  nie  wy- 
wierają, choć  w  rękopisach  przed  1820  r.  mogły  były  krążyć.  Czy 
jednak  wątki    „ossyaniczne"    wśród  tych  „powieści,    dum  i  innych 


»)  „Bayki  i  powieści"  II.  wyd.  Warszawa  1820;  prof.  Bruchnalski  w  pier- 
Bzych  częściach  cennej  pracy  p.  t,  „Niemcewicz  —  Mickiewicz*  (Pamiętnik  liter. 
1903,  4r,  6)  przeoczył  to  wydanie.  A  jakkolwiek  sprostował  następnie  w  nocie 
tę  nieuwagę,  bez  koniecznego  sprostowania  pozostały  wnioski  i  uogólnienia  z  po- 
myłki tej  wynikłe. 


08SYAN  W  POLSOK  137 

rymów",  których  proweniencyi  sam  autor  nie  wskazał  —  zaginęły 
w  zupełności?  Tak,  zdaje  się,  nie  jest.  Wprawdzie  „Mai wina.  bal- 
lada z  angielskiego"  ma  tylko  imię  bohaterki  Ossyana,  w  treści 
natomiast  jesc  ciekawym  okazem  importu  do  Polski  BUrgerowskiej 
„Lenory"   drogą  okólną,  przez  Anglię. 

Zato  na  dobrze  znanym  motywie  Ossyana  może  się  opie- 
rać „Sen  Marysi,  duma".    Prócz    imion  bohaterów:    Staś  i  Marysia 

—  nic  tu  polskiego.   Marysia  w  księżycową  noc    słyszy  głos  Stasia 

—  ngłos  ten  z  morza  dalekiego"  —  i  spostrzega  cień  jego,  który 
przynosi  jej  smutną  wieść,  że  już  „głębokie  morze  sen  mu  wieczny 
dało";  a  zarazem  zawiadamia  Marysię,  że  i  ona  „dokończy  wkrótce 
dni  swych  biegu". 

Owóż  tło:  noc  księżycowa,  nadmorska  okolica  —  a  niemniej 
wizya  ducha  nosi  wszystkie  cechy  ossyanicznego  szablonu.  Jak 
wiadomo,  jest  Ossyan  twórcą  nowego  systemu  duchów,  bladych 
i  wiotkich,  zjawiających  się  we  śnie  i  na  jawie  (u  Niemcewicza  za- 
chodzą tutaj  obie  ewentualności)  z  zapowiedzią  śmierci.  Bardzo  czę- 
sto jest  to  duch  kochanka  (np.  Temora  VIII),  który  nieraz  znajduje 
się  w  zupełnie  analogicznej  sytuacyi,  jak  duch  Stasia:  a  zatem  przy- 
nosi wiadomość  o  własnym  skonie  i  zapowiada  rychle  połączenie 
się  na  drugim  świecie  (np.  Battle  of  Lora).  Przypuszczenie  zatem 
co  do  pochodzenia  „Snu  Marysi"  —  (czas  napisania  tego  wiersza 
nie  jest  nam  znany)  —  w  prostej  linii  od  utworów  Macphersona, 
nosi  cechy  wielkiego  prawdopodobieństwa. 


Po  Niemcewiczu,  Karpińskim  i  „sławiańskim  bardzie" — wstę- 
puje w  szranki  polskich  „ossyanistów"  w  poezyi  Kazimierz  Bro- 
dziński. Było  rzeczą  do  przewidzenia.,  że  tłumacz  „Berrathonu" 
i  „Dar-Thuli",  teoretyczny  wielbiciel  (za  Herderem)  poezyi  „celty- 
ckiej" —  iw  praktyce  nie  stłumi  dźwięków  lutni  "Ossyana. 

Trudno  właściwie  uwierzyć,  ażeby  zapał  Brodzińskiego  dla 
„morweńskiego"  śpiewaka  polegał  na  pokrewieństwie  twórczych 
organizacyi.  Nic  w  istocie  bardziej  obcego  skłonnościom  artysty- 
cznym autora  „Wiesława"  nad  ponurą  melancholię  śpiewów  Fingalo- 
wego  syna.  Wszak  widzieliśmy,  jak  w  teoryi  Brodziński  albo  za- 
myka oczy  na  najbardziej  zmienne  cechy  poezyi  Ossyana,  albo  po- 
wtarza o  niej  niewolniczo  sądy  Herdera. 


138  MAKYAN  SZYJKO  W 8KI 

Był  jeden  wzgląd  —  oprócz  fenomenalnego  rozgłosu  „pieśni 
Ossyana"  na  Zachodzie  —  który  z  góry  nakazywał  Brodzińskiemu 
patrzeć  na  te  poematy  z  szacunkiem.  Wszakże  są  to  relikwie  „lu- 
dowej" twórczości,  po  tylu  wiekach  zapomnienia  na  jaw  wydobyte! 
Na  tej  to  ^ludowości"  Ossyana  fundował  się  entuzyazm  Herdera 
i  jego  polskiego   „alter  ego"   —  Brodzińskiego". 

Kiedy  wśród  wiersz}^  Brodzińskiego,  ogłoszonych  drukiem 
w  tych  latach,  spotykamy  już  w  1816  roku  „Dumę  nad  grobem"  i) 
—  uderza  nas  ton  tego  wiersza,  obcy  zasadniczym  podstawom  psy- 
chologii twórczej  Kazimierza  z  Królówki.  Grobowy  smutek,  filo- 
zofia rozpaczy,  Salomonowe  „vanitas  vanitatum"  —  toż  to  zasadni- 
cze tło  melancholii  Ossyana.  Wszystko  przemija:  potęga,  bogactwo, 
rozum  —  wszystko  kończy  się  grobem,  „wszystko  iest  polotne". 
Cóż  przetrwa,  cóż  się  ostoi?  Sława  —  woła  niejednokrotnie  Os- 
syan.  A  toż  samo,  zapożycz}' wszy  oprawy  klasycznej,  stwierdza 
jako  ostateczną  konkluzyę  smutnych  rozmyślań  —  Brodziński: 

„Dwa  nas  bóstwa  uskrzydlone 
W  przeciwną  mijają  stronę: 
U   przeszłości  rozkosz  stawa, 
Do  przyszłości  dąży  sława". 

Analogiczne  myśli  wypełniają  „Pogrzeb  przyjaciela"  ^).  Noc, 
pora  jesienna  —  oto  kanwa  (jak  zwyczajnie  u  Ossyana),  na  której 
snuje  się  szara,  beznadziejna  nić  smutku.  „Za  radością  smętek 
blady,  A  za  życiem  śmierć  nas  goni";  „cmentarzem  iest  ta  ziemia", 
„z  grobami  tylko  pod  gwiazdami  krąży";  „ku  przyszłości  tęskność 
wodzi,  ku  przeszłości  żale  rzewne"  (zob.  Ossyan)  —  nawet  „dwa 
bóstwa"  z  „Dumy  nad  grobem"  zjawiają  się  tutaj  powtórnie.  Le- 
piej duchom  zmarłym,  jak  nam;  śpią  oni  „jak  rycerze  z  długiey 
woyny  cyprysami  uwieńczeni"  —  „wysoko  nad  niemi  biią  niebios 
pioruny,  krążą  burze  ziemi". 

A  dodać  należy,  że  „Pogrzeb  przyiaciela"  ma  właściwie  dwie 
redakcye.  Pierwszą  p.  t.  „Wiersz  żałobny"  drukuje  Brodziński 
(bez  podpisu)  w  1817  roku  ^).  Spotykamy  tam  tylko  waryanty  tych 
samych  myśli:  „Cmentarzem  iest  ta  ziemia";    wszystko  kończy  się 


»)  „Pamiętnik  Warszawski"   1816,  t.  V,  s.  M6,  toż  w  Pismach"   1821,  t.  1, 
8tr.  11. 

»)  „Pisma",  Warszawa  1821,  I,  s.  183. 

»)  ,Pam.   Warsz."   1817,  t.  VIII,  s.  424. 


OSSYAN   W  l'OLSCK  139 

Śmiercią.  „Mąż  w  nadzieiach  iak  dąb  rośnie,  ale  iako  iskra  mi- 
nie"; „lecz  poco  płacze  zmarłych  śmiertelnik  w  żał(jbie,  on  leszcze 
walczy  z  życiem,  oni  śpią  iuż  w  grobie".  Lecz  duch  „ten  nie  iest 
dla  ziemi",  ten   „krąży  w  górę,  uleci  i  popiół  zostawi". 

Jeżeli  zważymy^  że  tego  rodzaju  tony  elegijne  są  obce  w  za- 
sadzie psychice  autora  „Wiesława",  że  słyszeć  się  dają  w  spo- 
sób niemal  jednobrzmiący  w  dobie  najżywszego  zajęcia  się  poezyą 
„celtycką",  w  okresie  pracy  nad  wersyą  „Berrathonu"  —  to  trudno 
nie  uznać  za  najwłaściwsze  wskazania  Ossyana,  jako  tych  tonów 
sprawcy. 

Obok  tego  rodzaju  elegii  ogłasza  Brodziński  w  tych  latach 
—  niezawodnie  pod  wpływem  Niemcewicza  —  dumy  historyczne 
również  o  elegijnym  nastroju,  a  to:  „Na  wprowadzenie  zwłok  X. 
Józ.  Poniatowskiego  z  pod  Lipska  do  Warszawy  r.  1814"  (wydru- 
kowano mylnie:  1815)  i  „Pole  Kaszyńskie".  Pierwszy  z  tych  wier- 
szy ma,  jak  dzisiaj  wiadomo,  pięć  redakcyi,  a  z  tych  najstarszą 
ogłosił  autor  osobno  w  1814  roku  ^).  Z  pośród  świeżo  wydanych 
jedna  rozpoczyna  się  klasyczno-ossyaniczną  inwokacyą: 

„Pójdźcie  Muzy  na  pomoc  smatnemu  bardowi". 

Z  innych  najwyraźniej  duchem  poezyi  Ossyana  przeniknięta 
jest  redakcya,  znana  z  edycyi  z  1821  roku.  I  w  niej  także  ujęcie, 
rzeczy  „ossyaniczne"  kojarzy  się  z  reminiscencyami  klasycznemi 
Zatem  noc  księżj^cowa,  jako  tło,  forma  opowiadania  zwrócona  do 
hraci  (toż  u  Ossyana  do  bardów,  Malwiny  i  t.  p.),  zjawienie  się 
„bladego  cienia"  bohatera,  „filozofia"  Ossyana  („zdołał  wszystko  los 
przemódz,  okrom  marney  chwały"),  mnogość  wykrzyków  i  pytań 
retorycznych  —  a  z  drugiej  strony  Troja  i  Hektor,  oraz  wiersz 
parzysty  13- to  zgłoskowy. 

Duch  poezyi  Ossyana,  występujący  tak  wyraźnie  w  wierszu 
żałobnym  na  cześć  księcia  Józefa  Poniatowskiego  —  wypełnia 
w  formie  jeszcze  bardziej  nieskażonej,  bo  od  klasycznych  przydat- 
ków wolnej,  krótszą  znacznie  dumę  p.  t.  „Pole  Kaszyńskie",  ogło- 
szoną po  raz  pierwszy  w  1819  roku  ^).  Cicha  noc  na  pobojowisku, 
apostrofa  do  księcia,  snujące  się  duchy  rycerzów,  smutny  cień  Go- 


')  „Kaz.  Brodzińskiego  nieznane  poezye"   wydal  z  rękopisów  Dr  Aleksander 
Łucki,  Kraków,  Ak.  Um.  1910,  s.  H8— 49. 
»)  ,Pam.  Warsz."  1819,  Xin,  s.  345. 


140  MARYAN  SZYJK0W8KI 

dębskiego  i  końcowa  inwokacya  pod  adresem  „cieniów  braci"  — 
całą  tę  osnowę  modelował  Brodziński  na  pieśniach  celtyckiego  ra- 
psoda 1). 

Niebawem  też  przybrał  otwarcie  jego  szatę  i  dnia  26  listopada 
1821  roku  odczytał  na  posiedzeniu  Tow.  Przyj.  Nauk  w  Warsza- 
wie swój   „Pobyt  na  górach  Karpackich"  ^). 

Poeta  opowiada,  jak  Ossyan.  w  pierwszej  osobie  o  wizyi,  jaką 
miał  „na  górach  Karpackich".    Była  noc: 

„Krążył  księżyc,  na  straży  gwiazdy  rozstawione, 
Ja  w  zimney  mgle  czuwałem.     Straszna  samotności! 
Gdzie  echo  śpi   umarłe  i  wiatr  nie  zagości, 
A  myśl  wnet  eię  anosi  po  światów  przestworzach 
Wnet  z  trwogą  błędna  krąży  po  ciemności  morzach, 
Sama  tworzy  widziadła  i  niemi  się  nęka. 


Żelaznym  snem  śpi  przeszłość  iak  ta  noc  milcząca. 

To  gdym  dnmał  w  przepaści  ieziora   przedemną 
Księżyc  zdawał  się  podróż  odbywać  podziemną, 
A  po  tle  wody  złote  prowadząc  promienie, 
Sępne  skały  poświęcał  i  przenaszał  cienie". 

Zrywa  się  wicher,  „drży"  księżyc: 

A  z  rozpadlin  w  około  roznosząc  szmer  głuchy. 
Zdawał  się  lecząc  krążyć  z  powietrznemi  duchy. 

W  obłokach  zjawia  się  „tłum  widmów": 

„Wnet  iakby  za  mgłą  pole  poznaię  otwarte; 

Siedzą  Bardowie;  lutnie  na  puklerzach   wsparte, 

Dźwięk  ich   słychać,  iak  wiatry  na  wiosnę  świszczące 

Z  okólnych  mogił  duchy  zchodzą  się  milczące: 

W  tem  liard  naystarszy,  który  Boianem  sie  zdawał, 

Mącąc  strony,  taki  głos  do  cieniów  wydawał: 

Oycowie  setnych  plemion  po  8łowiańskiey  ziemi! 

Gaśnie  iuż  pamięć  wasza  miedzy  potomnemi ; 

Znikną,  znikną  i  oni,  iako  my  zniknęli, 

Gdy  wieczne  zapomnienie  od  nas  ich  rojidzieli". 


*)  Prof.  Trotiak  (Bohdan  Zaleski...  str.  126)  widzi  w  tym  wierszu  „co4 
z  elegii  i  z  sielanki  i  z  Ossyaoa"  ;  najmniej  tu  w  każdym  razie  „sielanki"  — 
elegia  zaś  i  Ossyau  są  w  tym  wypadku  |)ojęciami  jednorodnemi. 

»)  Ogłosił  „Pam.   Warsz."   1822,  I,  a.  3  sq. 


OSSYAN  W  1*<)LSCE  141 

Minęła  potęga:  —  zostały    „głuche   tylko    mogiły"    nad  Łabą 
i  Wezerą.    Ci,  co  pozostali,  niech  idą  naprzód: 

Wy  dnchy  oyców  krążcie  pońród  waszych  dzieci 
Niech  będą  czem  bydź  mogą,  nie  pomnąc,  czem  byli. 


Czcijcie  pracę  rolniczą,  pracę  i  proatotę 

W  was  oświata  uzacni  nam  wrodzoną  cnotę, 

Wiele  bierzcie  od  obcych,  lecz  chrońcie  się  wiele ! 

Zajmujcie   się   rolą,    przemysłem,    a  chrońcie   zniewieściałości 
(Troja  przez  nią  upadła). 

Tak,  radząc,  śpiewa  Bojan-Brodziński: 

...inź  dalszy  głos  mię  nie  dochodził 
1  obłok  coraz  gęstszy  ten  widok  obwodziła 
Powoli   wszystko  znikło.     Stałem  zadumany, 

Wkrótce  skały  uwieńczył  iutrzenki  świt  rany. 
Zorze  różana  pasma  rozciągły  w  około 
I  słońce  nad  krąg  ziemski  wychyliło  czoło. 

Oto  mamy  —  drugiego  „barda  słowiańskiego".  To,  co  on 
mówi  i  radzi,  tego  nauczył  go  optymizm  Herdera  (pogląd  na  zba- 
wczą rolę  cywilizacyi),  panujące  dążności  słowianofilskie  (Bojan, 
jako  ich  widomy  symbol)  i)  i  wrodzone  skłonności  Brodzińskiego 
(„praca  rolnicza,  prawda  i  prostota");  poetyckie  uatomiast  ramy, 
pozę,  stronę  dekoracyjną,  motywy  —  wzięto  z  Ossyana.  I  to  po- 
średnio i  bezpośrednio.  Pośrednio  zapewne  sam  pomysł  wizyi  na 
tle  przyrody  górskiej.  Tu  zwrócić  należy  uwagę  na  Walter  Scotta, 
który  pod  wpływem  poezyi  Ossyana  pisze  swoją  „Powieść  osta- 
tniego barda".  Z  Ossyana  bierze  Scott  samą  postać  „ostatniego 
barda",  ale  stylizuje  ją  zasadniczo  odmiennie:  nie  jako  zbolałego 
lecz  pełnego  godności  i  bohaterskich  wspomnień  śpiewaka  rycerza, 
który  „sobie,  nie  komu"  śpiewa  hymn  o  przeszłości,  lecz  jako  wę- 
drownego dziada  —  pielgrzyma,  pieśnią  proszącego  o  wsparcie 
i  pełnego  drżącej  nieśmiałości  wobec  gościnnej  księżny  i  jej  oto- 
czenia, kiedy  zaczyna  swoją  opowieść  o  dziejach  zamku  Branksome. 
W  tej  opowieści  jednak  jest  jeden  szczegół,  który  Brodziński,  w  tym 


»)  Zob.  Józef  Tretiak,  op.  c.  s.  106. 


142  MARYAN  SZYJKOWSKI 

samym  roku,  tłumacząc  utwór  Walter  Scotta  (1821)  i),  zapewne  do- 
brze zapamiętał.  Oto  „duch  strumienia"  rozmawia  z  „duchem  gór": 
ten  ostatni  wieści  przyszłość  zamku  Branksome. 

Nic  naturalniejszego,  jak  w  miejsce  bezosobowego  „ducha  gór" 
wstawić  postać  modnego  wówczas  Bojana  (jeszcze  w  „dumie  pod 
drzewami  na  rynku  krakowskim  1810"  „bitnego"  2)^  a  zatem 
Ossyanowego  brata  po  harfie  i  mieczu)  i  na  tle  fantastycznego  kra- 
jobrazu górskiego  w  guście  Ossyana  kazać  mu  wieścić  przyszłe  losy 
Słowiańszczyzny.  Scenaryusz  bowiem  jest  tu  wybitnie  ossyaniczny: 
noc  księżycowa,  skały  (na  jednej  sam  poeta  spoczywa),  przepaście 
jeziora,  krążące  w  powietrzu  duchy,  bardowie,  których  „lutnie  na 
puklerzach  wsparte",  skierowanie  proroctwa  pod  adresem  „cieniów*' 
—  wszystkie  te  rysy  czerpie  Brodziński  pełną  ręką  z  utworów 
Macphersona. 

Dwie  wersye  ossyaniczne.  rozprawy  literackie,  elegie  i  „Po- 
byt na  górach  Karpackich"  —  na  tern  wyczerpuje  się  całokształt 
„ossyanizmu"  Brodzińskiego  po  1822  rok;  późniejsze  utwory  autora 
„Pobytu"  niewielu  nowymi  rysami  potrafią  uzupełnić  ten  obraz  sto- 
sunku Brodzińskiego  do  poezyi  Ossyana,  który  tutaj  po  raz  pierwszy 
usiłowaliśmy  bliżej  wyjaśnić  i  rozpatrzeć. 


n. 

Zapomniani  Ossyaniści. 

Obok  bardziej  znanych  postaci  —  występuje  w  okresie  kształ- 
towania się  polskiego  romantyzmu  szereg  mniej  lub  więcej  zapo- 
mnianych „ossyanistów",  których  działalność  literacka,  choć  zazwy- 
czaj jakościowo  nie  pierwszorzędna,  a  ilościowo  nie  obfita,  w  histo- 
rycznej „ewolucyi  rodzaju"  przecież  zaważyła  i  z  pyłów  niepamięci 
winna  być  wydobyta. 

Na  ich  czele  kroczy  Stanisław  Jaszowski,  znany  nam  już 
autor  artykułu    o    poezyi    Ossyana  i  dwóch    waryantów,   na  jej  te- 


1)   „Pam.  Warsz."  1821,  XXI,  s.  56. 

*)  Na  epitet  ten,  niezgodny  z  charakterem  Bojana,  zwraca  uwagę  prof.  Tre- 
tiak,  op.  c.  8.  108. 


OSSYAN  W  P0L8CK  143 

matach  opartych.  Wydał  był  Jaszowski  trzy  tomiki  „Zabawek  ry- 
motwórczych"  we  Lwowie  w  1826  roku  ^)  —  ale  dał  się  poznaó 
wcześniej,  ogłaszając  od  1816  r.  wiersze  po  czasopismach  („Pszczółka 
krakowska",  „Pszczoła  polska"  Lwów,  „Wanda");  działając  zaś  na 
terenie  głównie  galicyjskim,  może  reprezentować  „ossyanizm"  ...ga- 
licyjski. 

Jedyne  wydanie  swoich  utworów  ułożył  Jaszowski  chronolo- 
gicznie, jakby  chciał  potomności,  która  nimi  zająć  się  zapragnie, 
ułatwić  zadanie  (zob.  przedmowę  „Do  czytelnika"):  pierwszy  za- 
tem tomik  objął  utwory  najwcześniejsze,  pomiędzy  1817 — 20  ro- 
kiem napisane,  w  drugim  znalazły  się  wiersze  z  lat  1820—3  wraz 
z  5-cio  aktową  „powieścią  dramatyczną"  p.  t.  „Rozwida";  trzeci 
tomik  zawiera  komedyę  p.  t.  „Dom  modny"  i  poemat  w  3-ch  pie- 
śniach „Haydamacy",  przez  który  wchodzi  Jaszowski  do  grona 
poetów  „szkoły  ukraińskiej". 

Dla  naszych  celów  materyału  —  istotnie  w  kilku  szczegółach 
zajmującego  —  dostarczają  dwa  pierwsze  tomiki. 

Oto  w  grupie  najwcześniejszych  spotykamy  wierszyk,  któ- 
rego już  sam  tytuł  intryguje:  „Melancholia".  Melancholia,  to  bo- 
gini smętna,  która  „poi  kochanków  dusze"  i  lubi  „na  groback 
dumać".  Poeta  wśród  „miłości  cierpienia"  pójdzie,  „gdzie  posępne 
jęczą  zdroje"  i  usiędzie  „pod  grzbietem  skały,  która  lasem  oto- 
czona". A  kiedy  księżyc  „z  łona  obłoków  gay  ten  srebrem  przyo- 
dzieie"  —  wtedy  odda  się  cały  tej  smętnej  bogini;  z  nią  razem: 

„Wzorem  duchów  Ossyana 
Będziem  krążyć  po  nad  lasy, 
Nad  łąką,  co  rosą  zlana 
I  pełna  rzadki ey  okrasy". 

Czemuż  ludzie  boją  się  myśleć  o  śmierci?  „boią  się  nawet 
iey  cienia?"   „Ja"  —  twierdzi  poeta  — 

Lubię  na  ^obach  dnmanie, 
Smierc  mi  się  straszną  nie  stanie". 

Zyć  —  to  „umierać  sto  razy",  „być  tylko  chwili  odgłosem".  Wier- 
szyk ciekawy:  Ossyan  z  Werterem  wzięli  polskiego  poetę  pod  ręce 


1)  Dedyk.  I.  tom:  ks.  Henrykowi  Lubomirskiemu,  8"  drak  Filiera  s.  96, 
3  nlb.  II.  tom  %  dedyk.  hr.  Józefie  Humnickiej,  motto  z  Mickiewicza :  I  ten  szczę- 
śliwy, kto  legł  śród  zawodu...;  s.  100,  1  nlb.;  III.  t.  s.  103. 


144  MARYAN  SZYiKOWSKI 

i  dyktują  mu  obrazy  i  myśli  na  temat  smutnej  bogini  melancholii, 
która  wesołość  życia  przysłania  czarną  krepą  i  każe  głosić  chwałę 
śmierci... 

Ze  zaś  Jaszowski  poznał  bliżej  „Cierpienia  Wertera"  —  do- 
dajmy ubocznie  —  wyraźny  ślad  tego  dochował  się  w  wierszach: 
„Jest  leszcze  miłość  święta,  prawdziwa  i  szczera:  Uniesienie  Le- 
andra  zgubiło  Wertera"  i)  —  w  wierszach  wyjętych  z  utworu  p.  t 
„Urywcze  myśli  o  krytyce  i  poezyi"  (druk.  w  „Wandzie"),  który,' 
w  myśl  intencyi  autora,  miał  zastąpić  Pope'go  poemat  „O  poezyi 
i  krytyce". 

O  wiele  ciekawszą  dla  nas  jest  wzmianka,  znajdująca  się 
w  wierszu  p.  t.  „Na  listek  wawrzynowy  uczkniony(!)  na  grobie  Wir- 
gilego  i  nadesłany  mi  z  Rzymu  dnia  16  maja  1821".  Owóż  odno- 
śnie do  tej   gałązki  czytamy  tu  następując}'  cztero  wiersz: 

Gałązka  twoiey  krzewiny 

Miły  Sarmatom  cień  roni 

Na  Bardów  natchnionych   skroni: 

Chrobrych,  Emroda,  Graziny. 

Do  tej  zwrotki  dołącza  autor  objaśnienie:  „Nie  tylko  zasługa 
ale  i  wdzięczność  kazały  mi  położyć  Pana  Niemcewicza  na 
czele  żyiących  jeniuszów  polskich,  którego,  z  powodu  wydanych 
Śpiewów  historycznych,  Śpiewakiem  Chrobrych  nazwałem. 
Bard  Emroda  iestto  p.  Kropiński,  Graziny  p.  Mickiewicz. 
Dla  obeznaymienia  (sic)  się  z  poezyami  ostatniego,  w  Wiedniu  bawiący 
Anglicy  uczą  się  po  polsku.     Ta  zwrotka  dorobiona  była  r.  1824" 

Mamy  tu  zatem  świadectwo,  które  dowodzi,  że  mimo  wszel- 
kie różnice  już  współcześnie  upatrywano  wspólną  nić.  która  łączy 
„Emroda",  „Śpiewy  historyczne"  i  „Grażynę"  —  a  mianowicie  do- 
strzegano, że  nić  ta  spoczywa  w  ręku  —  Ossyana. 

Dlaczego  utworów,  w  których  wyraźnie  znać  ślady  lektury 
pieśni  Ossyana,  nie  pumieścił  Jaszowski  w  wydaniu  zbiorowem, 
poprzestając  na  ogłoszeniu  przedtem  w  czasopismach  —  objaśnić 
nie  umiem.  Dość,  że  ani  „Wieczoru"  ^j  ani  „Myśli  na  cmentarzu"'), 


*)  Do  tych  wierszy  dodał  antor  notę,  w  której  przypomina,  że  „miłość 
Wertera,  opisana  przez  Goethejjo,  znana  i  polskiema  nczonemu  świata  w  dobrym 
przekładzie".  Oczywiście  mowa   tu   o  przekładzie  Brodzińskiego  z   1822  r. 

»)  „Pszczółka  krakow."    1820,  III.  41. 

»)  Ibid«m,  111.  2U3. 


OSSyAN  w  I'0L8CK  145 

ani  „Lutni^'  ')  i  „Olgara,  śpiewaka  narodowego"  2)  wśród  „Zabawek 
rymotwórczych"   nie  spotykamy. 

Dwa  pierwsze  z  wymienionych  utworów,  to  wiersze  tego  sa- 
mego typu,  co  „Melancholia"  i  elegie  Brodzińskiego.  Poeta  w  noc, 
oświeconą  „bladym"  księżycem,  udaje  się  do  cichej  ustroni,  gdzie 
snuje  dobrze  znane  refleksye  na  temat  znikomości  wszech  rzeczy, 
niszczącego  działania  czasu,  który  „obala  Panteony,  zadaie  cios 
róży".  Dookoła  widzi  mogiły  poległych  rycerzy,  mchem  zarosłe; 
dekoracyi  „ossyanicznego"  tła  uzupełniają  nieodzowne  skały,  z  któ- 
rych z  szumem  spadają  strumienie  i  ośnieżone  szczyty,  sięgające 
obłoków  (Wieczór"). 

„Myśli  na  cmentarzu"  różnią  się  od  „Wieczoru"  —  tytułem. 
Reszta  pozostaje  bez  zmiany:  mogiły,  skały  etc;  —  na  analogi- 
cznem  tle  analogiczne  refleksye  („szczęśliwi,  których  kryją  mo- 
giły«  —  śpijcie  cienie  ziomków,  które  jakby  ze  skał  wyniosłych 
patrzycie  na  nas). 

Odmienne  są  pozostałe  z  wymienionych  wierszy  Jaszowskiego: 
„Lutnia"  i  „Olgar".  Pierwszy  z  nich  —  to  typowo  ossyaniczna 
inwokaeya  do  lutni,  jako  towarzyszki  śpiewaka,  l\;tóra  rozpędza 
chmury  smutku.  Używał  jej  z  dobrym  skutkiem  „Jung  nieszczę- 
śliwy", kiedy  „na  dzieci  mogile  w  pieśni  szukał  pociechy"  — 
a  z  jeszcze  lepszym  skutkiem  Erwin,  na  którego  zaczaił  się  Go- 
swin,  chcąc  go  zamordować.  Lecz  Erwin: 

,,Miał  lutnię  w  ręku,  a  uczuciem  tkuięty, 

Żal  wjdajac  pogrzebowy, 

Smętnego  Ossyana  wygłaszał  hymn  święty. 

To  wzruszyło  Goswina  i  wstrzymało  go  od  zbrodni.  „Olgar. 
śpiewak  narodów}',  poeraa  w  czterech  pieśniach"  —  to,  po  „bardzie 
sławiańskim",  „bardzie- Chrobrych"  i  bardzie-bojanie,  czwarty  z  rzędu 
pieśniarz  narodowy,  których  w  epoce  rozwijającego  się  romantyzmu 
namnożyła  w  Polsce  poezya  Ossyana.  Jako  rodzeństwo,  mało  do 
siebie  nawzajem  podobni,  przecież  pochodzenie  swoje  od  jednego 
ojca,  celtyckiego  barda,  wywieść  potrafią. 

Z  obszernego  poematu  Jaszowskiego  znamy  niestety  tylko  te 
urywki,  które  w  1822    roku    drukiem    ogłosił.     I  to  jednał:,  co  się 


»)  „Pszczoła  polska"   (Lwów)   1820.  I,  219. 
2)  „Wanda-  1822,  IV.  60. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LH.  10 


146  MARYAK   SZyjKOWSIil 

dochowało,  wystarczy  w  zupełności,    ażeby    bardzo  ścisłą  zależność 
od  „celtyckiego"   wzoru  niewątpliwie  stwierdzić. 

Olgar,  „śpiewak  wędrowny",  który  „dzieła  rycerskie  opowia- 
dał wszędzie",  wybiera  się  o  świcie  z  lutnią  na  ramieniu  w  świat. 
Wita  się  naprzód  i  oddaje  hołd  przyrodzie,  poczem,  wzorem  swo- 
jego praojca,  spostrzega  „duchy  ojców": 

„Dachy  się  mu  na  wiatrach  spuszczają  z  obłoku 

To  się  po  chmurach  gonią  przy  świetle  xiężyca  (o  świcie?) 

To  je  w  grobach  pochodni  ciemny  blask  oświeca. 

Następuje  „Pieśń  Olgara  do  kochanki",  z  której  treścią  bliżej 
autor  nie  zaznajamia.  Jeszcze  więcej  należy  żałować,  że  nie  mamy 
sposobności  poznać,  na  czem  w  dalszych  dziejach  Olgara  polega — 
zaznaczona  już  w  tytule  —  jego  „narodowość";  na  tym  punkcie 
dopiero  bowiem  dokonywały  się  główne  adaptacye  pierwiastka 
„celtyckiego"  na  słowiański,  względnie  polski,  zależnie  —  jak  wi- 
dzieliśmy —  od  indywidualności  poszczególnych  „bardów"  polskich 
oraz  innych  okoliczności  ubocznych. 

Utwory  Jaszowskiego  nie  są  gorsze  od  wielu  innych,  o  któ- 
rych się  pamięta.  Zawierają  kilka  ziarn  nowych,  kilka  rysów  zna. 
miennych.  Z  tych,  rzecz  naturalna,  podkreśliliśmy  rys  jeden,  ale 
niewątpliwie  występujący  w  nich  najwyraźniej  i  ze  wszystkich 
najciekawszy:  Jaszowskiemu,  jako  „ossyaniście"  w  dobie  genezy 
polskiego  romantyzmu,  należy  się  wspomnienie. 

Antoni  Górecki  ma  prawo  zaliczać  się  do  grona  „zapo- 
mnianych" o  tyle.  że  znacznie  lepiej  znany  jest  jako  autor  bajek 
„Poezyj  Litwina",  aniżeli  jako  „ossyanista".  A  jednak  pierwsze 
próby  poetyckie  tego  autora  w  latach  1814 — 18  stoją  wyraźnie 
pod  znakiem  „pieśni  Ossyana". 

W  1814  roku  —  a  więc  przed  „Śpiewami"  Niemcewicza  — 
wydaje  Górecki  w  Warszawie  „Uumę  o  Generale  Grabowskim  po- 
ległym pod  Smoleńskiem  dnia  17  sierpnia  1812  roku"  i).  „Oss3^a- 
nizm"  jest  tu  zapewne  w  części  pośredniem  odbiciem  poprzez 
najstarsze  „dumy  historyczne"  Niemcewicza:  ma  bowiem  z  niemi 
wszystkie  zasadnicze  rysy  wspólne,  z  przydaniem  jednego  nowego  — 
apoteozy  w  końcowych  zwrotkach  „błogosławionego  imperatora  Ale- 
xandra";   w    części    bezpośrednio    łączy     „dumę"     Góreckiego 


1)  Data  cenzury:   15  września  1815,  s.  nlb.  5,  8". 


0S8YAN  W  POLSCE  147 

Z  Ossyanem  świat  duchów,  skrojony  na  znaną  modłę  celtyckiego 
barda;  w  pewnych  jednak  szczegółach  ten  rys  ostatni  przybiera 
znamiona,  właściwe  —  balladzie;  co  wszystko  razem,  zważywszy 
wczesną,  datę  ogłoszenia  utworu,  czyni  z  niego  na  linii  historycznej 
ewolncyi  ruchu  okaz  ciekawy. 

Na  pobojowisku  Smoleńskiem,  ponad  krwią  zrumienioną  wodą 
Dniepru,  siedzi  kochanka  (moment  erotyczny,  „kochanie"  Niemce- 
wicza) i  jęcząc  wzywa  „rodaków  cienia",  iżby  objaśnili  ją,  „gdzie 
jej  miły".  Oczywiście  dzieje  się  to  w  noc  księżycową,  wiatr  chwyta 
jęki  „kochanki"  i  podaje  echu: 

W  tern  znagła  budzą  się  ptaki 
Wichrem  puszcze  zaszumiały, 
Zarżały  zbroyne  rumaki 
I  cienie  mężnych  powstały. 

Cienie  gotują  się  do  bitwy,  na  czele  stają  duchy  Zakrzew- 
skiego i  Gawara,  słychać  szczęk  mieczów  i  „głos  trąby  chrapliwy"  — 
aż  dziwi  się  „Xięźyc  ciekawy".  Odtąd  zaczyna  się  ballada.  Przed 
„Polską  wybladłą"  (kochanką)  rozpada  się  ziemia,  z  niej  wychodzi 
rycerz  zbrojny,  Grabowski.  Ona  „zimnym  strachem"  zdjęta  —  duch 
jego  spokojny,  ale  straszliwy".  Ona,  mimo  wszystko,  chce  go  uści- 
skać, lecz  on: 

Mieczem  w  kamienie  uderza 
I  wnet  go  chmury  okryły. 

Z  tych  „chmur"  zaczyna  do  niej  przemowę  (typowo  „ossya- 
niczne").  Tu  kończy  się  i  „ossyanizm"  i  „balladowość"  —  a  za- 
czyna morał  (nie  czas  na  „niewieście  ięczenia")  i  panegiryk  (car 
Alexander  jako  zbawca). 

W  „Wierszu  na  śmierć  Dąbrowskiego",  ogłoszonym  w  1818 
roku.  można  stwierdzić,  zato  ponad  wszelką  wątpliwość,  że  tylko 
samo  ujęcie  opowiadania  naśladuje  manierę  Ossyana.  Wystarczy 
zacytować  dwa  wiersze  wstępne: 

Dąbrowski  umarł  —  pieśń  żalu  Bardowie 
Cicho  w  noc  ciemną  zacznijcie. 

W  „Dumie  pod  Smoleńskiem"  i)  z  tegoż  roku,  choć  analogie 
z  „Dumą  o  Grabowskim"  zdaje  się  sam  tytuł  wskazywać,  odgłosy 


1)  „Tygodnik  polski  i  zagr."  1818,  III,  204  i  225. 

10* 


148  MAUYAN  SZYJKOW.SKI 

pieśni  Ossyana — jeśli  istnieją  —  są  bardzo  odległe:  chyba  w  sa- 
mym scenaryuszu  (widok  pobojowiska)  i  w  formie  zwrotu  do  braci 
(„Jak  tu  wiele  braci  moich  jęczało  wśród  krwi  strumienia"). 

Podobnie  zatarte  rysy  z  Ossyana  —  w  ogólnym  nastroju  me- 
lancholijnym i  pewnych  szczegółach  dekoracyjnych  —  możnaby 
wskazać  w  dwóch  jeszcze  wierszach  Góreckiego  z  tych  lat:  w  „We- 
stchnieniu do  Emy  w  Alpach"  i  w  „Smutku"  ^j.  Wspominam  o  tych 
lirykach  głównie  dlatego,  że  są  rzewne  i  szczerze  odczute  a,  jako 
takie,  w  rozwoju  pierwiastka  uczuciowego  w  okresie  przełomowym 
na  wspomnienie  zasługują  bez  względu  na  to,  czy  i  o  ile  na  ich 
ton  elegijny  wpłynął  Ossyan. 

„Westchnienie  do  Emy  w  Alpach"  jest  miniaturą  —  excusez 
Ig  f)iot  —  „W  Szwaj caryi".  On.  opuszczony  przez  kochankę,  ucieka 
w  góry. 

„Uciekłem  w  lasy  między  skał  ustronia 

I  rozumiałem,  że  Iżey  sercu  będzie, 

Miłey  oyczyzny  porzuciłem  błonia, 

■Szedł  za  mną   (^mutek  i  znalazł  mię  wszędzie! 

Ten  smutek  nie  opuszcza  ani  na  chwilę  poety: 

Ale  ty  idziesz,  iJziesz   ty  posępny 
Młodości  moiey  stróżu  nieodstępny. 
Wstąpię  na  morza  głębokiego  tonie, 
Może  cię  burza,  albo  wir  pochłonie. 

Nie  dziw,  że  w  drugim,  krótkim  wierszyku  „smutek"  na  tle 
nocnej  ciszy  wypełnia  po  brzegi  duszę  poety  i  wydziera  z  niej 
takie  okrzyki: 

„O  ty!  którego  moc  sroga 

Dręczy  mię  ciągle  dni  i  nocy  tyle, 

Ty  czarny  posłańcze   Boga 

Smutku!   choć  iedna  day  mi  zasnąć  chwilę!'' 

Jakże  daleko  odbiegliśmy  od  mdłych  żalów  Filonów!  Wszak- 
że dusza  ludzka  się  nie  zmienia,  odczuwa  boleść  jednakowo 
w  XVIII  jak  i  XIX  wieku.  Tylko  niezawsze  potrafi  wypłakać  się 
w  poezyi,  niezawsze  potrafi  przemówić  tak,  ażeby  można  było 
uwierzyć,  że  płacz  to  szczery  a  nie  —  „modue  spazmy". 

Tej  mowy  płaczu  uczy  się  poezya  nasza  w  początkach   XIX 


3)  „Fam.  Warsz."  1816,  IV,  216  i  1817,  VII,  93. 


ns.SYAN  w   l'()LSCK 


149 


wieku  na  Zachodzie.  Wśród  nauczycieli  —  i  nie  ostatni  —  znaj- 
duje się  Ossyan;  lecz  wyjątkowo  tylko  można  wskazać,  że  kun- 
sztu „Melancholii"  on  głównie  nauczał  (Jaszowski).  Przeważnie,  jak 
i  w  przytoczonych  lirykach  Góreckiego,  mamy  ostateczną  sumę 
oddziaływania  różnych,  jednorodnych  zjawisk  z  Zachodu,  wśród 
których  udział  poszczególnych  mistrzów  zaniknął  doszczętnie,  stwa- 
rzając w  definitywnym  wyniku:  zdolność  subjektywnego  wyrażenia 
w  formie  odpowiedniej   głosu   własnego  sercami. 

Któż  dzisiaj,  jako  o  adeptach  kultu  Apollina,  wspomni  na- 
zwiska: Platona  Sosnow3kiego<  Karola  Sienkiewicza,  Narcyza  Oli- 
zara,  Piątkowskiego  (Pawia?',  Zarzeckiego,  Franciszka  Jakubow- 
skiego, Jana  Kantego  Brzezińskiego,  Januszkiewicza  A(dolfa?) 
i  Edwarda  Lubomirskiego?  Niektórzy  z  nich,  jak  Karol  Sienkie- 
wicz, dali  się  poznać  później  na  innych  polach;  Olizar,  autor 
„Z  psalmu  psalmy",  działał  na  emigracyi;  inni  przerzucili  się  na 
zupełnie  odmienne  pola  pracy,  lub  zmarli  przedwcześnie  z  istotną 
szkodą  dla  narodowej  sztuki;  inni  wreszcie  po  pierwszych  pró- 
bach złamali  pióra  i  zlali  się  zupełnie  z  szarą,  bezimienną  masą, 
że  i  śladów  żadnych  z  późniejszych  kolei    ich  życia  nie  pozostało. 

A  jednak  —  nie  znane  i  uznane  powagi  pseudoklasycznej 
szkoły,  wprost  nowym  ruchom  wrogie  —  ani  wyłącznie  tych  kilka 
wybitnych  jednostek,  ku  nowym  znakom  się  skłaniających  —  ale 
właśnie  szereg  zapomnianych  członków  ówczesnej  „młodej  Polski", 
nieznacznych  jako  indywidua,  ale  możnych  liczbą,  chłonie  chciwie 
i  bez  braku  nowe  nasiona,  przywiane  z  Zachodu  i  przygotowuje 
glebę  pod  rodzime  zasiewy.  Jakże  byłby  możliwy  tak  wspaniały 
pęd  wielkiej  romantyki  polskiej,  gdyby  wiele  rąk  skazanych  na 
niepamięć  pracowników  nie  nawiozło  przedtem  własnym  trudem 
pola?  Na  kwiat  się  patrzy,  upaja  jego  wonią  i  kształtem  —  o  tem, 
na  czem  wzrósł  tak  i  wybujał  za  mało  się  pamięta. 


1)  że  wiersze,  w  rodzaju  wymienionych,  nie  sa  zjawiskiem  oderwanem 
w  poezyi  ówczesnej  —  niech  za  dowód  posłuży  analogiczny  wiersz  anonima  w  „Pa- 
miętniku lwowskim''  1816,  III.  341  p.  t.  „Do  smutku";  zwłaszcza  zwrotka,  przy- 
toczona poniżej,  zdaje  się  wskazywać,  że  głównym  mistrzem  „smutku"  był  tu 
Ossyan : 

Ucichły  wiatry  —  milczy  noc  ponura 

Znużona  pracą  spoczywa  natura, 

Śpią  po  mogiłach  mężni  bracia  moi 

A  do  mnie  nawet  sen  zbliżyć  się  bci. 


150  MARYANSZyjKÓWSKl 

Wymieniono  zaś  tutaj  jedynie  takich,  u  którycli  —  bezpośre- 
dnio czy  pośrednio,  w  mniejszym  lub  większym  stopniu,  ale  za- 
wsze niewątpliwie  —  cechy  „ossyaniczue"  pochwycić  się  dadzą. 
Z  wyjątkiem  Lubomirskiego,  dla  którego  osobną  potrzeba  zastrzedz 
kartę  —  wszyscy  inni  ogłaszają  utwory  swoje  po  czasopismach 
w  różnych  stronach  Polski  w  latach  1816 — 22  wedle  porządku 
chronologicznego,  w  jakim  zostali  wymienieni. 

Platon  Sosnowski  (późniejszy  teolog?),  posyła  z  Białosto- 
ckiego gimnazyum  do  redakcyi  „Tygodnika  Wileńskiego"  ^)  „Du- 
mę", która,  mając  charakter  zjawiska  przełomowego,  powinna  być 
w  rozpatrywaniu  literatur}'^  „dum  historycznych"  tego  czasu  przy- 
pomniana. Z  plastyką  Ossyana  skreślił  autor  naprzód  obraz  bitwy 
nad  Elsterą,  poczem  nakazał  zjawić  się  duchom  poległ\'ch: 

Pod  bronią  wszystkie  wraz  stanęłj  dachy 
Chmary  przykryły  i  xiężvc  i  zorze, 
Umilkły  wiatry,  pioruny  i  burze 
—   —  —  A  wtem  obłok  jasny 
Powstał  z  nad   rzeki;  rycerz  znamienity 
Siedział  w  rydwanie,  trzymaiac  miecz  własny. 

W  tem  miejscu  uczeń  białostocki  uważa  za  stosowne  po  obu 
stronach  rydwanu  umieścić  ]\Iarsa  i  Palladę  —  rychło  jednak  każe 
na  sposób  Ossyana  porwać  chmurze  cień  rycerza,  którym  jest  — 
jak  objaśniają  glosy  niewidzialne  —  Poniatowski: 

„Cóż  jest  godnego,  co   po  nim  zostało? 
Sławal  a  która  po  wiekach  nie  ginie. 

W  ten  sposób  kończy  Sosnowski  swoją  „dumę",  która,  jak 
się  zdaje,  jest  jego  pierwszym  i  ostatnim  w  druku  śpiewem  ła- 
będzim. 

Karol  Sienkiewicz  wydrukował  na  łamach  tegoż  „Tyg. 
Wil,"  2j  „dumę  Mikołaj  i  Małgorzata'-,  w  której  wątki  ossyaniczne 
występują  wyraźnie.  Bolesław  Śmiały  gnuśnieje  w  Kijowie.  Jeden 
z  jego  rycerzy  —  występujący  zrazu  bezimiennie  —  opuszcza  bez- 
czynne szeregi  i  wraca  do  kraju.  Była  noc  księżycowa,  kiedy 
znalazł  się  na  ziemi  ojczystej.  Zbłąkawszy  się  w  lesie  spostrzega 
ruiny  zamku;  usiada  na  skale  i  —  duma: 


*)  /l'yg-  WiP.  1816,  II.  U6. 
')  „Tyg.  Wil."  1817,  IV.  305. 


OSSYAN    W     i'(>LSCK  151 

,,U  nóg  mu  wody  o  skały  wstrząśnione 
Z  lieżyca  światłem  igrały 
W  koło  zwaliska  z  wiatrom  ożywione 
Wzdychać  się  ciężko  zdawały. 

Nagle  wypada  z  rozwalonej  wieży  dziewica:  to  Małgorzata 
z  „Żebocina",  uciekająca  przed  „zniewieściałym"  Zbigniewem,  który 
korzystając  z  tego,  że  kochanek  jej,  Mikołaj,  poszedł  na  bój,  chce 
ją  porwać  (por.  „Gaulu").  Od  Zbigniewa  ratuje  Małgorzatę  nieznany 
rycerz,  który  okazuje  się  ostatecznie  Mikołajem. 

Narcyza  Olizara  „Smutek  i  narzekania  nad  grobem  El- 
wiry* i)  jest  poetyckiem  opracowaniem  motywu,  znanego  dobrze 
naszej  powieści  ówczesnej.  Nieszczęsny  kochanek  biada  w  noc  księ- 
życową nad  mogiłą  zmarłej: 

„Gdy  wszystko  znikło  dla  mnie  pocóż  ia  sam  żyię? 
Ostatnia  czemuż  moia  godzina  nio  biie''. 

Ponad  grobem  zjawia  się  cień  kochanki  —  poczem  „on" 
umiera  z  żalu. 

Dla  uzupełnienia  dodajmy-,  że  w  tymże  roku  (1819)  drukuje 
„Pamiętnik  lwowski",  „dumę.  Edwin  i  Zelina"  bez  podania  nazwi- 
ska autora  1).  Tło  ossyaniczne  i  zasadniczy  motyw  wskazuje  jeszcze 
bardziej  pokrewieństwo  z  „celtyckiemi"  pieśniami.  Zelina  na  brzegu 
morza  oczekuje  kochanka.  Już  widzi  zbliżający  się  okręt,  gdy 
wtem  zrywa  się  burza,  fale  odpychają  nawę  od  brzegu  i  w  oczach 
Zeliny  ternie  jej  Edwin.  Jednak  dobre  serce  autora  nie  godzi  się 
na  tak  tragiczne  rozwiązanie.  Zaczem  fale  wyrzucają  bołiatera,  je- 
szcze przy  życiu,  na  wybrzeże  a  Zelina,  która  popadła  była  z  żalu 
w  omdlenie,  szczęśliwie  się  cuci. 

Do  tej  samej  kategoryi  „dum"  erotyczno -tragiczny  eh  należy 
wiersz  pióra  kobiecego  (podpis  H.  D...cka)  pt.  „Elfryd  i  Malwina. 
Duma.",  ogłoszony  w  „Pszczole  polskiej"   w  1820  roku  ^). 

Imię  bohaterki  jest  jednem  z  licznego  szeregu  Malwin,  które 
na  wzór  Zachodu  wprowadził  był  do  poezyi  polskiej  Kropiński.  Sy- 
tuacya  w  pierwszej  części  „dumy"  również  „ossyaniczna":  Mal- 
wina siedzi  we  łzacli   na   brzegu  Wisły    —  może  w  tej  chwili  gi- 


0  «Tyg.  Wil."  1819,  VII  177. 

2)  „Pam.  Lwowski"  1819,  III  576. 

»)  „Pszczoła  polska"  (Lwów),  1820  I,  34. 


152  MARYAN  SZYJKOWSKI 

nie  w  boju  za  ojczyznę  Elfryd  jej  ukochany.  Tak  dzieje  się  z  re- 
guły w  poezyi  Ossyana;  inaczej  u  pani  D...ckiej:  przed  zapłakaną 
Malwiną  staje  nagle  jej   rycerz  „wierny  oyczyźnie  i  jej". 

Bardzo  interesującą  kombinacyą  zasadniczego  r3'su  tragedyi 
Ren  ego  z  wątkami  Ossyana  przedstawia  duma  Piątkow- 
skiego pt.  „Edwin  i  Oskar"  i).  Jest  to  smutna  historya  kazirod- 
czej miłości  dwóch  rodzonych  braci  ku  siostrze,  po  ossyanowsku 
tragicznie  rozwiązana.  Zapadł  wieczór,  na  niebo  wyjrzał  „blady" 
księżyc,  gdzieś  słychać  złowróżbny  głos  puhacza.  Scena  przedsta- 
wia ponure  zwaliska  zamku,  z  którego  ocalała  tylko  samotna  wieża. 
Z  tej  wieży  patrzy  Heloiza  na  krwawy  bój  braci  o  nią,  zakoń- 
czony śmiercią  obu;  wtedy  i  ona  bronią  „pierś  przeszywa".  Odtąd 
co  nocy  krwawe  widma  tłuką  się  z  jękiem  po  ruinach. 

Kiedy  się  czyta  tegoż  autora  „Dumkę  na  zwaliskach  Rab- 
sztyna",  jak  żywo  stają  w  pamięci  ruiny  zamku  Balclutha  w  poe- 
macie o  „Carthonie"!  Oto  dumny  gród  padł  w  gruzy  —  cóż  po- 
trafi się  oprzeć  niszczącej   potędze  czasu? 

Przy  znanem  ubóstwie  inwenc}^  w  całej  poezvi  tego  okresu 
nie  dziwi  powtarzanie  się  wątków;  ten  objaw  stwierdza  właśnie  ich 
popularność  oraz  wspólne  ich  pochodzenie  od  tego  samego  źródła. 
Zatem  obok  „dumki  na  zwalislcach  Rabsztyna"  na  lamach  tego  sa- 
mego pisma  i  w  tym  samym  roczniku  czytamy  zupełnie  analogi- 
czny wiersz  A.  Zarzeckiego  p.  t.  „Duma  o  Zamku  Krakow- 
skim" 2). 

Też  same  tu  retłeksye:  jakiniże  smutkiem  przejmuje  widok 
ruin  zamku,  ongiś  potężnego! 

Strflca  czas  grody  —  wstrząsa  całym  światem 
Lecz  wielkich  ludzi  nie  zatrze  Imienia! 

Ożyje  ono  w  pieśni  elegijnej;  zaczem  pisze  Franciszek  Ja- 
ku l)o  w  ski  „Elegię  na  śmierć  Jenerała  Henryka  Dąbrowskiego". 
Znowuż  znajomy  temat,  opracowań}'  ledwo  przed  rokiem  w  sposób 
analogicznym  przez  Góreckiego  —  podobnie  jak  ski.n  boliaterski  Po- 
niatowskiego znalazł  pokrewne  upracowania  Brodzińskiego  i  So- 
snowskiego. 

Kiedy  Jakubowski  wydał  w  1831  roku  w  Warszawie  poświę- 


1)  „Pszczółka  krak."   1820,  I,  193. 
»)  Ibidem,  1819  I,  7 i  i   177. 


OSSYAN  W  POLSCK  153 

eony  Niemcewiczowi  zbiorek  poezyi  ^)  —  uczynił  to  bardzo  po  nie- 
wczasie.  Wiersze  w  tej  książeczce  zawarto  nic  są  pozbawione  war- 
tości historycznej,  ale  wydane  po  1831  roku  musiały  wydać  się 
rażącym  anachronizmem.  Niewątpliwie  też  powstały  znacznie  wcze- 
śniej, jakkolwiek  tylko  co  do  wspomnianej  elegii  na  śmierć  Dą- 
browskiego potrafimy  wskazać,  że  ogłoszoną  została  po  raz  pierwszy 
w  1819  roku  ^).  Rozpoczął  ją  autor  wstępem  w  duchu  poezyi  Os- 
syana: 

Gdy  noc  otula  czułe  Braci  żale 
W  dalekich  echach  jek  mdleje  i  kona, 
Bardzie!  weź  lutnię  poświęconą  chwale, 
Niech  drżenie  eerca  naśladując  strona, 
Powie  Dąbrowskiego  czyny. 

Poczem,  zwróciwszy  się  do  „cienia"  Kościuszki,  oraz  wezwa- 
wszy skały  Apenińskie  na  świadków  „odwagi  i  nieszczęść  Lechi- 
tów"  —  kończy  ostatecznie: 

Runęły  trony,  świątynie, 

Czas  na  gruzach  spycha  wieki, 

Sława  Kamillów,  Czarneckich  nie  zginie 

Poda  ią  światu  potomek  daleki. 

W  .,dumie  o  jenerale  Wodziekim  poległym  pod  Szczekoci- 
nami 1794  roku"  —  spotykamy  znowu  pozę  Ossyana.  Na  tle  ci- 
chej nocy  postać  zbrojnego  rycerza  o  bladem  licu.  zapatrzonego 
w  blaski  miesiąca  —  taki  w.stęp  nie  odbiega  daleko  od  szablonu 
„celtyckiego".  Mniej  wyraźne  ślady  tego  szablonu  ma  w  zbiorku 
Jakubowskiego  trzecia  „duma  o  Włodzimierzu  Potockim"  (zmarł 
1812  r.) 

I  znowu  ten  sam  temat  przybiera  w  podobną  formę  Jan  Kanty 
Rzesiński  ( — później  zajmował  się  prawem — )  w  swojej  „dumie 
o  Wodziekim  poległym  pod  Szczekocinami  R.  1794"  i).  Rozpoczyna 
inwokacya  do  smutku  i  typowo  oss3'^aniczny  wstęp  ( —  zupełnie 
jak  w  Jakubowskiego  elegii  na  śmierć  Dąbrowskiego  — ): 

Bard  boleiący  odświeżywszy  blizny, 

Łzy  dziś  wdzięczności  rycerzom  poświęci. 


*)  „Poezye  Fr.  Jakubowskiego"...    motto    z  Mickiewicza  „Ody  do  młodości'" 
(„I  ten  szczęśliwy,  kto  śród  zawodu..."),  4,  s.  ioO. 
»)  „Pszczółka  krak."   1819,  II,  s.  13. 


154  MARYAN    SZYJKOWSKf 

Czemu  odpowiada  równie  „ossyaniczne"  zakończenie: 

„Wśród  ciemnych  borów  nad  szamnym  strumieniem 
Wdzięczni  współbracia  niosą  wodza  zwłoki, 
Śpiewają  czyny  i  sypią  grobowisc". 

Nawet  tak  „piastowskiego"  Bartosza  z  pod  Racławic  nie  omija 
ten  pęd  ossyanicznej  maniery.  Tenże  Rzesiński  pisze  „Dumę  o  Glo- 
wackim"2).  Po  raz  nie  wiem  który  powtarza  się  tutaj  sztafaż  księ- 
życowy a  w  mdłem  świetle  widać  „smutną  brzozę".  Pod  nią  że- 
gna Głowacki  swoją  żonę  Halinę  w  sposób,  któregoby  dzielny 
Bartos  z  pewnością  ani  nie  rozumiał,  ani  przeto  za  swój  nie  uznał. 
Najbardziej  jednak  charakterystyczne  jest  zakończenie  dumy:  au- 
tor, chcąc  rzędowickiego  kosyniera  jak  najbardziej  zbliżyć  do  mo- 
delu rycerzy  Fingalowych  i  zakończyć  wiersz  efektem  w  duchu 
Ossyana  —  gwałci  prawdę  historyczną,  każe,  po  dokonaniu  całego 
szeregu  cudów  odwagi,  poledz  Bartoszowi  na  Racławickich  polach. 

Napróźno  czeka  bohatera  w  smutku  i  tęsknocie  Halina:  — 
towarzysz  broni  Głowackiego  przynosi  jej  wiadomość  o  bohaterskiej 
śmierci   męża. 

A.  Januszkiewicza  „Meliton  i  Ewelina"^)  jest  „dumą  hi- 
storyczną" w  guście  pierwszych  dum  Niemcewicza;  łączy  zatem 
tło  historyczne  z  momentem  erotycznym.  Czyni  to  przytem  w  spo- 
sób właściwy  pieśniom  celtyckiego  barda.  A  zatem:  „on"  poszedł 
na  wyprawę  Wiedeńską  i  poległ.  „Ona"  pozostała  osamotniona 
w  zamku  nad  Dniestrem. 

„Wieczór  się  zbliżał...  a  bladawe  cienie 
Milczących  borów  zalegały  szczyty. 
Xiężyc  rumieniąc  piorunne  przestraenie, 
Obszernych  niebios  objaśniał  błękity". 

W  taki  wieczór  wracają  zwycięzcę  z  pod  Wiednia.  Ona,  pełna 
przeczuć  najgorszych,  pyta  o  Melitoiia:  —   „niema  Melitona": 

,Na  te  wyrazy...  nioma  Melitona... 
Drży  Ewelina...  upada...   i  kona... 

Jednym  z  najciekawszych  pod  względem  historycznym  utwo- 
rów, jakie    wydała   poezya    polska    w  przeddzień    wybuchu  romau- 


*)  „Pszczółka  krak.  "  1822,  I  116. 
»)  „Pszczółka  krak."  1810,  V,  s.  4. 
»)  „Dziennik  Wil,  1821,  HI,  185. 


<)SSY-AN   W   POLSCE  155 

tyzmu  w  dwóch  pierwszych  tomikach  Mickiewicza  —  jest  nieznany 
dzisiaj  poemat,  którego  I  cz^ść  pojawiła  się  w  Warszawie  w  1821 
roku  p.  t.  „Groby  w  dniu  .śmierci  Tadeusza  Kościuszki.  Dumy  ry- 
cerskie. Oryginalnym  wierszem  napisane  przez  tłomacza  Tragedyi 
Faust"  ^).  Autorem  poematu  był  —  przedwcześnie  zmarły  —  Edward 
Lubomirski^);  jak  dowiadujemy  się  z  przedmowy,  drugą  część 
utworu  obiecywał  autor  „wytłoczyć"  w  roku  następnym,  jeżeli 
część  pierwsza  spotka  się  z  uznaniem  krytyki.  Jakkolwiek  waru- 
nek ten  został  dopełniony  —  część  druga  nie  wyszła:  w  1823  r. 
bowiem  autor  „dum  r\'Cerskich"  już  nie  żył.  A  tymczasem  ponad 
wileńskie  lasy  wzeszło  słońce,  w  którego  blasku  światełko  drobnej 
gwiazdki  znikło  bez  śladu:  „niedokończony  poemat"  Lubomirskiego 
poszedł  w  zapomnienie.  Szkoda  —  na  tle  bowiem  procesu  krysta- 
lizowania się  polskiego  romantyzmu  są  te  „dumy  rycerskie"  zja- 
wiskiem ciekawem  i  poiiczającem. 

W  „Przemowie",  wyprzedzającej  pierwszą  część  „lirycznego 
Poematu  Groby",  pisze  autor,  że  przybrał  swój  „lekki  płód  w  po- 
stać dotąd  nieznaną  ieszcze  w  rodowite}'  poezyi".  W  rzeczywisto- 
ści jednak,  jak  się  pokaże,  tak  nie  jest:  „Groby"  ^)  na  tle  rozwoju 
„dumy  historycznej"  i  poprzedzających  je  występów  innych  „bar- 
dów słowiańskich",  są  jednem  z  ogniw  tego  łańcucha  przejściowego, 
który  łączy  poezyę  starej  szkoh'  —  z  młodą;  coprawda,  ogniwo  to 
jedno  z  najciekawszych. 

Już  w  przedmowie  napotykamy  myśli  wielce  ciekawe.  Na- 
przód krótką  (i  niedokładną)  treść,  z  której  wynika,  że  opowiada- 
jąca w  pierwszej  osobie  postać  barda  jest  identyczna  z  poetą  („poeta 
w  osobie  barda")  —  poczem  następuje  kwestya  „machiny  cadow- 
nej",  która,  jak  wiadomo,  w  tej  dobie  przełomowej  stanowi  jeden 
z  głównych  punktów  teoretycznych  rozważań  (por,  Mickiewicza  roz- 
biór „Jagiellonidy").  Lubomirski  opowiada  się  za  użyciem  mitologii 
greckiej,  jako  mniej,  aniżeli  rzymska,  spowszedniałej  i  bardziej  od 
tamtej   harmonijnej.  Następnie  oddziela  z  osnowy  swojego  poematu 


^)  Drukiem  Zawadzkiego  i  Węckiego  8,  s.  YII,  118,  motto  z  Felińskiego; 
,,Kościuszko!  twoia  skromność  niedba  o  pochwały". 

-)  Zob.  Estr.  II,  627.  Tenże  Lubomirski  jest  autorem  dzieła  p.  t.  „Rys  sta- 
tystyczny i  polityczny  Anglii"  wyd.   Ed.  Raczyński,  Poznań  1829. 

')  Pisząc  swój  utwór  musiał  Lubomirski  znać  niewątpliwie  —  obok  innych 
źródeł  —  poemat  Uga  Foscolo:  stamtąd  zapewne  wziął  tytuł,  miejsce,  na  któ- 
rem  rozgrywa  się  akcya  i  ogólną  tendencyę  patryotyczną. 


156  MARYAN    SZYJKO  NYSĘ  I 

fikcyę  od  historycznej  prawdy:  fikcyą  są  postaci  czterech  rycerzy, 
których  rozmowa  wypełnia  treść  utworu,  oraz  miłość  Kościuszki  ku 
Z^ofii  —  natomiast  czyny  Racławickiego  zwycięscy  opierają  sie  na 
historyi.  W  arcylojalnem  zakoń-zeniu  przedmowy  zastrzega  się  au- 
tor, że  „myśli  tu  wierszem  rzucone  nie  stosuią  się  bynaymaiey  do 
teraźnieyszych  okoliczności  i  że  nie  są  w  duchu  burzycieli  napi- 
sane". Nie  zamierzał  autor  bynajmniej  podburzać  „demagogii",  ani 
zniechęcać  „Rządzonych  przeciwko  Rządzącym". 

Omawiana  część  I  poematu  Lubomirskiego  obejmuje  cztery 
dumy,  przybrano  w  formę  ośmio-wierszowych  zwrotek  (łącznie  165) 
o  11-to  zgłoskowych  przekładanych  wierszach.  Z  najrozm.aitszych 
pierwiastków,  które  złożyły  się  na  treść  tego  utworu,  na  czoło  wy- 
suwa się  —  ossyanizm.  Jest  on  tu  w  I.  dumie  nazwany  po  imie- 
niu. Poeta,  przybrany  w  płaszcz  barda  kaledońskiego  z  pokolenia 
tvch,  którzy  opiewali  „śmiałego  Fingala"  —  przybywa  do  Polski. 
W  początkowych  zwrotkach  legitymuje  się  jako  druh  po  lutni  tru- 
badurów, minnesiingerów,  truwerów  i  menestrelów  ^)  —  których 
pieśń  służyła  ongi  rycerskim  godom  i  zawodom,  śpiewała  miłość 
i  walkę,  władała  berłami  królów  i  strzegła  rycerskiego  honoru. 
Niestety,  zmieniły  się  czasy;  wiek  obecny: 

„...ciemnoty  nas  pietnuio  znakiem, 
Zimny  rozsądolc  czucia  dziś  rozbiera. 
Miłość  iest  słowem,  prostota  niesmakiem, 
Rozum  się  zdobi,  lecz  czułość  umiera. 
Kłądzić  bez  celu  przymusza  mnie  żałość, 
W  siedzibie  królów  przyięły  mnie  ^riizy; 
Już  dawno  szczęścia  poznawszy  niestaiość 
Nad  zgonem  płaczę  cziiłey  Bardów  Muzy". 

Oto  stanął  na  „ruinach  zamku  krakowskiego"  (zob.  duma  Za- 
rzeckiego). Na  dworze  świta  (Febus,  Boreasz)  —  z  wawelskiego 
wzgórza  roztacza  się  wspaniały  widok  na  dolinę  krakowską.  Bard, 
rozważywszy  na  widok  ruin  zamku  —  wzorem  swoich  poprzedni- 
ków —  znikomość  dzieł  człowieka,  wstępuje  do  podziemi  katedry, 
l^rzebiegłszy  najważniejsze  czyny  królów  polskich*)  (zob.  „Śpiewy 
historyczne")  —  spostrzega    czterech   polskich    rycerzy,  którzy  ko- 


1)  Zob.  objaśnienia  o  tych  pieśniachrycerskich,  dołączone  na  końcu  utwora 

6.  98,  9. 

')  W  wierszu  „Chocim,  co  natchnął   ducha  Lechów    Harda"   —  widoczna 

aluzya  do  poematu  Krasickiego. 


ossYAN  W  poi.scp:  157 

lejno,  w  dumie    drugiej,    trzeciej     i     czwartej,     podejmują    się  roli 
bardów. 

Rozpocz)'na  zatem  Gedymiu  szerokim  wywodem  pochodzenia 
„Sarmatów"  (w  myśl  istniejących  teoryi)  i  rozpamiętywaniem  przy- 
czyn upadku  Polski,  spowodowanego  głównie  skutkiem  przyrodzo- 
nych wad  społeczeństwa.  Te  wady  trwają  —  zaczem  ostro  wytyka 
je  Gedymin.  Polemizuje  z  nim  zlekka  Zbigniew.  A  kiedy  nazbyt 
przedłuża  się  dysputa,  j)rzerywa  ją  Sieciech,  wskazując,  że  już  za- 
padł wieczór.  Obraz  wieczoru,  jaki  daje  Sieciech,  wygląda  jak 
płótno,  które  w  pierwszej  połowie  wymalował  pędzel  jednej  szkoły 
- —  a  w  drugiej  wykończyła  ręka,  na  zupełnie  odmiennych  kształ- 
cona wzorach: 

.Już  dawno   Febus  zawail  dnia  podwoie, 

Córka  Chaosu  świat  obwiodła  nirokiem 

Ciągnie  za  sobą  Zdrady,  Śmierć,  Zaboie, 

Spory,  Sen,  Strachy,  Woynę  z  groźnym  wzrokiem. 

Puchacz  wśród  wieży  noc  żałośnie  wita, 

Cisze  niekiedy  przerywa  głęboką; 

Modra  nad  ziemią  przestrzeń  gwiazdolita. 

Zewsząd  się  chmurna  okryła  powłoką. 

Luna  raz  w  •jzęści  srebrzyste  oblicze. 

Raz  całe  zjawi,  w  tym  znowu  zasłoni. 

Z  pod  chmnr  połyska  łor.o  iey  dziewicze; 

Patrzcie:  na  ścianach  cień  za  cieniem  goni". 

Jawią  się  widma,  stylizowane  w  duchu  Ossyaua  z  dodaniem 
rysów,  właściwych  ,,romantyce  grozy": 

„Przy  drobnem  świetle,  które  lampa  sieie, 

Widma  okropne  spostrzegam  w  około. 

Tu  pod  obłąkiem  ziawisko  eio  chwieie, 

Zawóy  z  obłoków  zdobi  iego  czoło, 

Tułub  chmurzysty  mgliste  wleką  nogi; 

Czyście  słyszeli  iak  boleśnie  ryknąly 

Tam...  przy  filarze  potwór  widzę  srogi... 

Idzie...  zbliża  się...  stanął...  gdzie  iest?...   zniknął". 

Rozsądny  Gedymin  zwraca  uwagę,  że  „lękać  się  duchów  nie 
należy";  —  ponieważ  zaś  ma  widoczną  słabość  do  antycznych  pe- 
ryfraz  w  guście  Trembeclciego,  radzi  przeczekać  zrywającą  się  bu- 
rzę w  podziemiach,  wyrażając  to  w  następujący  sposób: 

„Dżdżyste  Hyady  zmyjyby  nam  szaty, 
Nas  by  Eolska  mogła  przemódz  siła". 


158  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Zawisza,  choć  „nie  iest  Bardem,  słabym  głosem  nuci"  pieśń 
o  czynach  Kościuszki,  lecz  zaledwo  to  słowo  padło,  zagasła  jedna 
z  lamp  i  zatrzęsły  się  od  grzmotów  posady  („Czy  usterk  przy- 
szły te  głoszą  łoskoty?");  to  znak.  że  w  tej  chwili  skończył  życie 
w  odległej   Solurze  Naczelnik  z  pod  Racławic. 

Jemu  też    poświęcone    są  dumy  trzecia  i  czwarta.     Mitologia 
klasyczna  (obraz    ciszy    morskiej    z  całj-m    aparatem    klasycznych 
wspomnień),    reminiscencye    z  cyklu    o  Cydzie  Kampeadorze,  epo- 
peja Tassa,  „Luzy tań czy cy"  Camoensa    (w  ustępach  o  pobycie  Ko- 
ściuszki w  Ameryce),  Trembeckiego  „Zofiówka",  Ossyan  i  "Walter 
Skot  —  oto  ślady  obszernej  lektury  autora,  które  chórem  niestroj- 
nych  głosów  wypełniają  jego  poemat.  Jako  przykład  typowy  niech 
posłuży  epizod,  w  czwartej   dumie  zawarty.  Kościuszko,  przed  uda- 
niem się  na   „pole  chwały",  żegna  Zofię.  Zastaje  ją  w  parku,  który 
jest  miniaturową  kopią  Zofiówki  (niedarmo  bohaterka  Zofią  się  na- 
zywa): są  w  nim  zatem  chłodniki,  sztuczne   gaje,  wyspa  Natchnie- 
nia etc.    Ale  oświetlenie    i  inne   szczegóły    dekoracyjne  wykonano 
już  w  „nowożytnej"  pracowni.     Zatem    noc    i  jej   „towarzysz"  pu- 
szczyk, srebrzyste  promienie    księżyca    i  w  ich   świetle  postać  Zo- 
fii, siedzącej   nad  brzegiem  wody.  Jeszcze  w  pozie,  jaką  przybrała, 
znać  ślady  sentymentalnego  gestu  z  końca  XVIII  wieku:  siedzi  na 
„darnistej    ławie",    przybrana    w    białą,    powłóczystą    szatę,    mając 
„loki  utrefione"   i  u  nóg  swych   „wierną  służebnicę".  Ale  już  biała 
opaska,  która  otacza  jej  kibić,  przyrównana  została  do  „obłoku  nad 
porankiem",  kiedy  „świetne   powleka   Morweuu    pagórki".  A  po- 
zatem  w  tę  noc  księżycową  śpiewa  Zofia  krótkim,  lirycznym  wier- 
szem rzewną  piosenkę  o  skowronku  i  swojej   smutnej,  skazanej  na 
rozłąkę  miłości  —  a  drogą  pewnego  rodzaju  poetyckiej  antycypa- 
cyi  kończy  rzecz    całą  hymn    pogrzebowy    na  cześć  zmarłej,  ujęty 
w    piękne,    jakby    powolnym    marszem    żałobnym    kroczące  strofy 
cztero- wierszowe. 

Kto  ciekaw,  jak  znacznym  zasobem  erudycyi  i  czytania 
w  dziełach  różnego  typu  i  pokroju,  zarówno  dawniejszych,  jak 
nowszych  i  najnowszych,  rozporządzał  Lubomirski,  pisząc  swój  po- 
emat o  ..Grobach"  —  niech  przejrzy  objaśnienia  autora,  dodane  na 
końcu.  Znajdzie  tam  zaraz  w  dwóch  pierwszych  obszernych  no- 
tach wiadomość  o  kaledońskich  bardach  i  druidach  oraz  o  Fingalu 
i  pieśniach  Ossyana,  przez  Macphersona  zebranych,  a  które  „czy- 
tamy zawsze  z  iednostaynem  podziwieniem'". 


OSSYAN  W   POLSCK  159 

Ta  crudycya  autora,  przy  zbyt  słabo  rozwiniętych  zdolnościach 
poetyckich,  nie  pozwoliła  doprowadzić  do  ładu  całej  masy  rozbież- 
nych najczęściej  wątków.  Znaj;j;C  i  uznając  wartość  i  pic^kno  no- 
wych zjawisk  w  poezyi  Zachodu  —  zbyt  jeszcze  silnie  tkwił  Lu- 
bomirski w  nawyczkach  starej  maniery  literackiej,  ażeby  stworzyć 
dzieło  „romantyczne".  Dał  jednak  utwór  pod  względem  historycz- 
nym nadzwyczaj  ciekawy,  jako  jeszcze  jedna  więcej  próba  stwo- 
rzenia narodowego  rapsodu,  którego  geneza  i  poszczególne  wątki 
wskazują  w  prostej   linii  pieśni  Ossyana  jako  źródło. 

Współcześnie  zachwycił  się  poematem    Lubomirskiego    Bojan- 
Brodziński.    Zamieścił    też    o   tym    utworze    bardzo    obszerną  i  po- 
chlebną   ocenę    w    „Pamiętniku  Warszawskim''  ^].    Podawszy  szcze- 
gółowo treść,    orzekł  Brodziński,    że  „dzieło  to  obiecuie  narodowcy 
literaturze  znakomitego    poetę",    że    zaletą  jego   „swoboda,    nowość, 
czerstwość  i  rozmaitość  obrazów".    ..Autor   oświeconv  dzieiami"  — 
wywodzi  Brodziński   —  ,,głębszą  znaiomością  mitologii,  przeięty  du- 
chem śmielszych   i    oryginalniejszych    pisarz}'-,    umie    nadać    dziełu 
swoiemu    piękną    rozmaitość,    rozsądną    głębokość  w  postrzeżeniach 
moralnych  i  czucie  prawdziwe";    poczem    podkreśla    w   sposób  tak 
znamienny  dla  autora  „Pobytu  w  górach",  że  utwór  Lubomirskiego 
posiada    „cechę    narodową    i    pewną    nam    właściwą    oryginalność, 
o  którą   wola  literatura    nasza".    W  czeni  widzi  Brodziński  tę  ory- 
ginalność —  wiemy  dobrze,  znając  stosunek  tłómacza  „Berrathonu" 
do  pieśni  celtyckiego  barda.    Z  tej  samej  podstawy  wyrasta  i  wielce 
charakterystyczny  zarzut,  jaki  czyni   autorowi  „Grobów".  Oto   stre- 
szczając pierwszą  dumę  —  mówi  w  osobnej  nocie:    „Niepotrzebnie 
zdaie  się  tu  sprowadzony    bard    Kaledoński,    aby    nasze    narodowe 
przygody  opiewał.    W    późniejszych    czasach    po    Fingalu 
mieli  Sławianie  swych    bardów,    których   równie  było 
obowiązkiem  nietylko  czyny    rycerskie   opiewać,    ale 
do  nich  zachęcać  i    należeć"  2). 


1)  „Para.  Warsz."  1822,  I,  238.  Recenzja  podpisana  jest  inicjałami  (jak 
bardzo  często  u  Brodzińskiego):  K.  Br.;  charakterystyczne  myśli,  w  niej  zawarte, 
usuwają  wszelkie  wątpliwości  co  do  autorstwa  tego  artykułu. 

2)  O  Edwardzie  Lnbomirskim  pisze  Stanisław  Wasylewski  w  „Pamię- 
tniku literackim"  1910,  B.  214,  p.  t.  „U  świtu  romantyzmu.  I.  Edward  Lubomirski". 
To  jednak,  co  u  tego  zapomnianego  poety  istotnie  zaciekawia,  t.  j.  wybitna  jego 
rola  w  szeregu  polskich  ossyanistów  —  zostało  w  pomienionym  artykule  zupełnie 
przeoczone. 


160  MAKYAN   SZYJKOWKl 

Oto  W  kilku  słowach  myśl^  która  mniej  lub  więcej  przyświeca 
wszystkim  polskim  „ossyanistora":  zapatrzeni  w  rzekomo  ludową 
postać  ślepego  piewcy  Morwenu,  zasłuchani  i  w  różnym  stopniu 
przejęci  melodyą  jego  harfy  —  szukają,  czyby  w  ojczystej  tradycyi 
ludowej  nie  znaleźli  analogicznych  motywów.  A  nie  znalazłszy  nic 
podobnego  —  stwarzają  sztucznych  „bardów  słowiańskich"  (jak 
sztucznym  był  Ossyan),  z  których  jedni  nawet  dochowali  strój 
i  gesty  celtyckiego  śpiewaka,  inni  chcieliby  mu  włożyć  na  twarz 
maskę  Bojana  —  nikt  jednak  nie  potrafił  zerwać  doszczętnie  tego 
silnego  węzła  ideowego,  który  pod  wpływem  prądów  Zachodu 
praca  już  drugiego  pokolenia  zadzierzgnęła  pomiędzy  bardem  Fin- 
gala  a  „słowiańskimi  bardami"    w  Polsce. 

U  samego  końca  omawianego  okresu,  w  przedświtowej  łunie 
wielkiej  romantyki  —  spot3'kamy  w  poezyi    polskiej  taką  scenę  ^): 

Poeta  (wchodzi  wolnym  krokiem  zadumiouy  i  trzjmaiący  w  ręku 

Poezje  Homera  i  Ossyan  a): 

Któregoż  w  laur  świetniejszy  \  otoniność  przybierze, 
Czy  ciebie  Ossjanie,  czy  ciebie  Homerze? 

(patrząc  na  Xięgę  Homera): 

Ty  coś  na  Greckiej  lotni  mężne  głosząc  roty, 
Powtarzał  wrzawę  bojów  i  Jowisza  grzmoty, 
Wzniosłeś  kolos  twej  cliwaly  na  Achila  grobie! 
Coś  świat  ten  w  całej  jego  wystawił  ozdobie, 
Głosił  wielkość  człowieka,  same  bogi  głosił, 
Jakżea  duszę  zapalał!  myśli  moje  wznosił! 
Uczułem  godność  wieszcza,  tyś  mi  wlał  natchnienie 
I   śmiałem  aż  pod  nieba  męzkie   podnieść  pienie. 

(patrząc  na  Xięgę  Ossjana): 

Ty  zaś,  co  na  północnej  i  samotnej    skale 
Na  cichszej  lutni  ciężkie  rozwodziłeś  żale 
I  zawsze  blady,  nocy  otoczony  mrokiem, 
Topiłeś  smutne  myśli  w  dumaniu  głębokiem, 
Blizszij  tkliuej  naturi/,  mniej  świetny  od  Greka, 
Prsez  łzę  tylko  patrzałeś  na  świat  i  człowieka, 
Jakześ,  jakześ  mnie  często  s  Homerem  rozdzielał, 
Jakżeś  lubą  posępnoić  w  duszę  moją  przelał, 


»)  „Wanda"   1821,    II,    12   „Dainauie    wyjątek   z    Sceny    lirycznej    pod  tyt. 
Sen  Poety"*;  nazwisko  autora  i  reszta  „Snu  Poety"   —  nieznane. 


0S8VAN  W  fOLSCE 


161 


Jak  często  razem  z  tobą  winiac  los  okrutny, 
Twera  czuciem  rozczulony,  twoim  smtitkiem  smutny 
Na  pustynię,  na  skały  biegłem  nocną  dobą 
Kazem  błądzić  i  dumać  i  zapłakać  z  sobą. 

(po  chwili  namyślenia): 

Któregoż  pójdę  ńladem:  dwie  otwarte  drogi  ! 
Czuje,  że  i  mnie  także  powołały  Bogi, 
I  w  moje  także  piersi  piękną  żądzę  chwały 
I  ten  ogień  tak  święty  razem  z  życiem  wlały. 

Tak  —  czuję  w  sobie  serce  rozognione, 
Myśl  olbrzymiemi  goreje  obrazy, 
Cisną  się  do  ust  lirtjczne  wyrazy. 
Czuję  że  Bogiem  Poezyi  płonę! 

Wybór  został  dokonany:  Ossyan  zwyciężył  Homera.  Pod  jego 
kierunkiem    odbywa    się  dalszy,    górny    lot  poety,    jego        „mała 
'mprowizacya.  „Zuba  samotność"  jest  mu  piastunka  -  og.en  plome 
mu  w  piersi: 

.Nisdym  jaszoje  ni«  nczal  tjl»  żądzy  chwalj, 

Tjle  sil  w  moiej  dnszy!  iakaż  to  potęga 

Odozwata  Sie  w«  mnie,  samjcli  niebios  sięga. 

Nieznanym  dotąd  goreję  natchnieniem, 
Czncie  się  z  czncia,  myśl  z  mySli  rozmija, 
Cznję.  jal!  serce  swem  rozltosznem  drieniem 
Wielltą  mi  cliwaly  godzinę  wybija, 
Któż  mi  to  skronie  nwięcza  laorami, 
Niezliozone  wieków  okrąża  mnie  mnóstwo". 

Przemówiła  aowym  językiem  poezya  polska;  wskazała  mi- 
strza: na  północnej,  samotnej  siedzi  skale,  smutny,  ^^^^^^^j^^' 
ski  naturze",  przez  Iz,  patrz.ey  na  św.at  ,  człow.eka,  bHkwcy 
się  samotnie  wśród  skalistyeh  urwisk.  Ten  .■"-'^\-  *° J"'  ""^ 
sam  tylko  Ossyan;  on  tu  symbolem,  imieniem  gatunkowem  na 
Tz^acJenie  ea.ej  samy  nowych  zjawisk;  Ossyan  -.  Romantyzm,  to 
iedno    iak  synonimem  staje  si«  tutaj  Homer  i  klasycyzm.  ^ 

'  'nie  jLt  win,  poezyi  polskiej,   że  utożsam. la    śptewaka   ,  n- 

skiego  -  najniesluszniej  -  ze  skazanym  na  zagładę   hufcem  sta- 
rych   Wszakże  czyniono  to,  bardzo  nieraz  energicznie  i  namiętnie 

nlzachodzie.  Herder,  pani  dc  StaSl  "y--";P°"""=°^^°.  f .^/^ 
ponad  „południowego",    Goethe   zawołał  już  dawno  „Ossian  hat  m 

Rozprawy  Wydziału  filolog.  T.  LII. 


162  MARYAN  SZYJKOWSKI 

meinem  Herzen  den  Homer  verdraDgt",  Voss,  a  za  nim  młodsi,  osą- 
dzili, że  „Szkot  Ossyan  jest  większy  poeta,  aniżeli  Jończyk  Homer". 

Przyszła  kolej  na  Polskę:  —  na  wschodnim  nieboskłonie  wi- 
dać pobrzask  świtu. 


Synteza. 

Na  podstawie  powyższych  wywodów  stwierdzić  można,  że 
pochód  Ossyanizmu  w  Europie  zachodniej  przedstawia  dwie  fazy. 
Pierwsza  poczyna  się  zaraz  po  wydaniu  „Fragmentów".  Spragniona 
odmiennych  wrażeń  Europa  chwyta  nowe  Piękno,  entuzyazmuje 
się  „poezyą  serca",  upaja  szczerem  odczuciem  przj^rody,  interesuje 
nowymi  wątkami  fabuły,  nowym  systemem  duchów,  zwięzłym 
a  dźwięcznym  rytmem,  tak  sposobnym  do  oddania  tej  całej  sumy 
odrębnych  wartości  poetyckich.  Jedynie  w  Anglii,  i  to  nieliczne 
tylko  jednostki  z  obozu  klasyków  próbują  stawiać  tamy  temu  „en- 
tuzyazmowi  lirycznemu".  Gdzieindziej  przedstawiciele  starej  szkoły 
ulegają  mistyfikacyi:  wszakże  Ossyan  —  to  śpiewak  ludowy,  prze- 
pisów Arystotelesa  znać  nie  mógł,  nucił  nieuczenie,  jak  ptak  na 
gałęzi.  Niech  sobie  zatem  śpiewa. 

Dzięki  tego  rodzaju  tolerancyi  przechodzi  Ossyan  drogą  kon- 
trabandy, pod  płaszczykiem  ludowości  —  do  Niemiec  i  Francyi 
i  bez  znaczniejszych  przeszkód  zjednywa  sobie  fanatycznych  wiel- 
bicieli, którzy  rychło  dostrzegą,  że  pomiędzy  „bardem  celtyckim" 
a  Rousseau'em,  pomiędzy  Ossyanem  a  Werterem  i  Renć'm  wybitne 
zachodzą  koincydencye. 

Ta  pierwsza  fala  ossyanizmu  w  Europie  trwa  niemal  aż  po 
koniec  XVIII  wieku.  Tymczasem  jednak  mnożą  się  wątpliwości  co 
do  rzekomo  ludowego  charakteru  „pieśni  Ossyana";  a  wszakże  ta 
ludowość  to  zrazu  główna  podstawa  nimbu  Ossyana;  zatem  fala 
entuzyazmu  słabnie  i  opada. 

Ale  w  1805  roku  następuje  słynna  ekspedycya  naukowa  z  ra- 
mienia „Towarzystwa  Szkockiego",  a  potem  „odkrycie"  rzekomych 
oryginałów  celtyckich  przez  Sinclaira.  Ludowy  Ossyan  uratowany. 
Fala  entuzyazmu  wzbiera  powtórnie  i  podnosi  się  jeszcze  wyżej, 
jak  poprzednio,  wsparta  i  tem,  że  już  pierwszy  prąd  wyżłobił  ko- 
ryto i  że  tymczasem  reakcya  przeciwko  panującej  manierze  litera- 


OSSYAN   W   POLSCE  163 

ckiej  wzrosła,  poparta  innemi  zjawiskami  natury  pokrewnej.  Przy- 
tem  jednak  ta  wtórna  fala  traci  swoją  pierwotną  czystość  i  jedno- 
litość —  spływają  się  z  nią  inne,  siostrzane  strumienie  —  tworzą 
razem  jedną,  wspólną  rzekę,  która  przerywa  groble  i  tamy  i  sze- 
roką strugą  zalewa  pola  poetyckiej  inwencyi.  Już  w  tej  rzece  co- 
raz trudniej  wyróżnić,  co  wypłynęło  ze  źródeł  na  górach  Szkocyi, 
co  zaś  ma  swój  początek  w  innych  stronach,  zwłaszcza  od  chwili, 
kiedy  potężnym  nurtem  zalewa  koryto  Byronizm,  nadając  całej 
rzece  sw^j  własny  koloryt. 

Zupełnie  analogiczny  widok  przedstawia  polski  ossvanizm, 
kiedy  spojrzeć  na  niego  z  lotu  ptaka.  Są  dwa  spóźnione  odbicia 
fali  zachodniej,  któreby  można  wprost  graficznie  oznaczyć.  Pierw- 
sza faza  ossyanizmu  zjawia  się  u  nas  pod  koniec  „wieku  oświece- 
nia", tworząc  w  ostatnim  lat  dziesiątku  charakterystyczne  skupie- 
nie, na  które  składają  się:  zachwyt  naszego  „poety  serca",  opinia 
Krasickiego,  trzy  wersy e  Ossyaniczne.  utwór  „Bard  Polski"  ks. 
Adama  Czartoryskiego,  oraz  dumy  Niemcewicza,  przyczem  zauwa- 
żyć należy,  że  te  ostatnie  na  innej   drodze  dostały  się  do  nas. 

Ta  pierwsza  recepcya  nie  może  być  uważana  za  jakiś  czysto 
mechaniczny  odruch,  za  objaw  natury  sporadycznej  i  bez  znacze- 
nia na  przyszłość.  Tak  absolutnie  nie  jest.  Należy  rozważyć  bliżej 
charakter  tego  pierwszego  skupienia  ossyanizmu  w  Polsce.  Choć  do- 
szedł do  nas  drogą  przez  Francyę,  opatrzony  cenzurą  La  Harpe'a: 
„można  drukować"  —  zastanawia  pierwszych  naszych  ossyanistów 
zupełna  odrębność  zjawiska.  Karpiński  swój  ur^^^wek  przekładu 
„Pieśni  Selmy"  rzuca  na  tło  radykalnej  rozprawy,  napisanej  pod 
hasłem:  precz  z  hamulcami  w  poezyi!  —  obejdzie  się  prawdziwy 
geniusz  bez  prawideł.  Grono  młodych  klasyków,  gromadząc  się 
w  murach  sejmującej  Warszawy,  w  długich  i  ożywionych  dyspu- 
tach nie  może  znaleźć  odpowiedniej  formułki  na  określenie  no- 
wego zjawiska  i  nie  potrafi  przejść  do  porządku  dziennego  nad 
„dziwactwami"  wersyi  Tyminieckiego,  który  na  zadania  tłumacza 
zapatruje  się  z  odmiennego  stanowiska. 

Nawet  Krasicki  odczuwa  potrzebę  innego  określenia  „Ksiąg 
Fingala"  i  w  tym  celu  wydobywa  zapomniany  termin:  duma.  Spo- 
strzega bowiem,  źe  są  analogie  pomiędzy  tym  „bardem  celtyckim" 
a  historycznemi  dumami  Niemcewicza. 

Każdy  z  tych  najstarszych  wersyfikatorów  Ossyana  zdaje  so- 
bie sprawę  z  tej  odrębności  i  każdy  inaczej  na  nią  reaguje.  K ra- 
ił* 


164  MARYAN  SZyjKOWSKl 

sicki  próbuje  zreformować  Ossyana  i  zbliżyć  go  bodaj  trochę  do 
wzorów  pseudoklasycznych;  Tyminiecki  zachowuje  wierność 
myśli,  choć  nowej  formy  wynaleść  nie  potrafi;  Kniaźnin  zanied- 
buje myśl,  a  za  tó  formę  stara  się  uczynić  jak  najbardziej  gibką 
i  w  budowie  stroficznej  zmienną  —  i  sam  wkońcu,  w  ostatnich 
zapewne  lirykach,  ulega  czarowi  „Pieśni  Selmy".  Czartoryski  wre- 
szcie daje  pierwszą  próbę  polskiego  „Krzyku  Bardów"  [Barden- 
geschrei),  który  wielokrotnem  echem  odbije  się  u  nas  w  okresie 
drugiej  recepc;yi  Ossyana,  po  1815  roku. 

Jednocześnie  zaś  Niemcewicz  przywozi  z  Anglii  dwie 
swoje  „dumy"  i  stwarza  nowy  gatunek  literacki,  który  tak  bujnie 
rozpleniać  się  pocznie  już  od  pierwszych  lat  nowego  wieku. 

Na  skutki  bowiem  tej  pierwszej  recepcyi  Ossyana  w  Polsce 
nie  trzeba  długo  czekać.  Choć  pierwsza  fala  opadła,  pozostał  — 
jak  w  całej  Europie  —  osad.  Z  niego  to  wyrastają  w  pierwszych 
latach  XIX  wieku  wątki  ossyaniczne  w  naszej  powieści  i  poezyi, 
które  stwierdzają,  że  pomiędzy  pierwszą  a  drugą  recepcyą  Ossyana 
w  Polsce  niema  przerwy  —  a  przeciwnie  jest  dająca  się  uchwycić 
ciągłość. 

Bardzo  rychło,  bo  już  w  1806  roku  dochodzi  nas  wiadomość 
o  „odkryciach"  Ossyana.  Ale  i  tu  skutki  tej  wiadomości  opóźniają 
się  w  Polsce  o  lat  blisko  dziesięć.  Musiała  naprzód  fala  ossyanizmu 
w  Europie  zachodniej  podnieść  się  powtórnie  i  rozlać  dość  szeroko, 
ażeby  jej  odnoga  dosięgła  Polski.  Następuje  na  linii  ewolucyjnej 
polskiego  ossyanizmu  drugie  skupienie,  druga  recepcyą  —  po  1815 
roku.  Jest  ona  bez  porównania  wydatniejsza  i  okazalsza,  aniżeli 
pierwsza,  wersye  przybierają  charakter  masowy.  Nie  są  to  już  wy- 
łącznie rymowane  przekłady,  ale  obok  nich  i  parafrazy  a  nawet 
t.  zw.  ossyanidy,  które  wszędzie  na  Zachodzie  są  oznaką,  że 
w  danej   chwili  ossyanizm  stoi  u  zenitu. 

Mnożą  się  drogi  pośrednie,  na  których  te  wersye  powstają. 
Chociaż  i  teraz  Letourneur  jest  „wielkim  sekretarzem"  (jak  go 
zwał  Yoltaire)  polskich  wersyfikatorów,  to  przecie  już  nie  dzierży 
w  swem  ręku  monopolu:  zjawiają  się  obok  niego  w  roli  pośredni- 
ków Cesarotti,  Herder,  tłumacze  niemieccy  —  a  nawet  po  raz  pierw- 
szj'  znalazł  się  taki,  który  sięgnie  wprost  do  oryginału.  Rozgałęzia 
się  forma  wersyi,  mnożą  typy  metryczne  —  co  wszystko  razem 
przyczyni  się  do  wyrobienia,  nowego,  romantycznego  stylu. 


OSSyAN  w  POLSCE  165 

w  parze  z  tą  drugą  recepcyą  idzie  niepomierne  wzmożenie 
się  osayanizmu  w  literaturze.  Ossyan  staje  się  hasłem  i  argumen- 
tem w  teoretycznym  sporze  romantyków  z  klasykami.  Już 
na  progu  nowego  stulecia  pojawia  się  opinia,  że  tok  poezyi  Ossya- 
na  odbiega  daleko  od  wzorów  klasycznych.  Jeszcze  iednak  Dmo- 
chowski w  szczegóły  zjawiska  nie  wchodzi,  poprzestając  na  ogól- 
niku negatywnym. 

Dopiero  po  1815  roku  zaczyna  się  kwestyę  ossyanizmu  roz- 
ważać bliżej.  Krytycy  nasi  słuchają  w  tym  względzie  wskazówek 
Herdera^  pani  de  Stael,  Blaira  i  Sulzera  —  i  poprzez  cały 
chaos  dysku.syi,  poprzez  wzajemne  nieporozumienia  dochodzą  do 
do  krańcowej    opinii,  że  Ossyan  i  romantyzm,  to  nieomal  synonimy. 

Równolegle  z  teoryą  rozwija  się  ossyanizm  w  powieści 
i  poezyi.  Pierwszej  dostarcza  w  dalszym  ciągu  motywów  i  obra- 
zów, aż  w  1821  roku  zrodzi  nawskróś  „ossyaniczny"  pomysł  po- 
wieściowy. 

W  poezyi  stwarza  druga  fala  ossyanizmu  całą  literaturę,  na 
ilość  bogatą,  na  jakość  —  wielce  znamienną,  jako  zjawisko  prze- 
łomowe. Są  w  tej  literaturze  różne  odcienia  i  kierunki.  Dawna  du- 
ma historyczna  rozwidla  się  w  dwie  strony:  tworzy  elegię  ero- 
tyczną i  rapsody  „bardów  słowiańskich".  Pierwsza,  w  podsta- 
wowych rysach  melancholii  pokrewna  Ossyanowi.  zapożycza  się 
u  niego  w  dekoracye.  Rapsod  „narodowy"  narzuca  zewnątrz  ko- 
stium mitologii  słowiańskiej,  nie  znajduje  jednak  w  rodzimej  tra- 
dycyi  ludowej  nic  analogicznego  z  powieściami  „celtyckiemi".  Za- 
czem  adaptuje  z  nich  wątki  i  obrazy  mniej  lub  więcej  zręcznie, 
zależnie  od  zdolności  poszczególnych  „bardów"  i  od  kierunku  ich 
artystycznych  zamierzeń. 

Czasem  zjawi  się  znowu  dawna  „duma  historyczna",  która 
połączy  erotykę  z  „historyą",  doda  nowy  motyw  duchów  i  zbliży 
się  do  ballady  —  lub  też  nastrój  Ossyana  przejaskrawi  i  da 
próbkę  „romansu  grozy".  Na  drodze  od  dumy  do  ballady  —  stoi 
Ossyan. 

Nie  już  poszczególne  jednostki,  ale  całe  mnóstwo  zapomnia- 
nych dziś  ossyanistów  zasypuje  czasopisma  polskie  utworami,  które 
stanowią  często  nieudały  debiut  poetycki.  Skutkiem  ubóstwa  inwen- 
cyi  powtarzają  się  wkoło  motywy,  wytwarza  pewien  ossyaniczny 
szablon  i  maniera,  którą  można  przeciwstawić  szablonowi  i  manie- 
rze pseudo-klasycznej.    Tylko    gdy  ta  ostatnia  jest  objawem  wyją- 


166  MARYAN  SZYJKO W8KI 

łowienia  gruntu  —  maniera  ossyaniczna  odgrywa  rolę  pożywnego 
nawozu,  który  pole  zasila  i  użyźnia,  iżby  wzejść  na  niem  mogła 
zrazu  bodaj  owa  „mała"  improwizacya  nieznanego  poety,  z  Ossya- 
nera  i  Homerem  w  ręku  stającego  na  rozstaju. 

Jest  jedna  zasadnicza  różnica  pomiędzy  drugą  falą  ossyani- 
zmu  w  Europie  a  jej  odbiciem  w  omówionym  czasie  w  Polsce. 
Podczas  gdy  na  zachodzie  ossyanizm  tworzy  już,  wraz  z  innemi 
zjawiskami  o  charakterze  pokrewnym,  jedną,  wysoko  wzdętą  rzekę 
romantyzmu  —  to  u  nas  nie  zdołała  się  jeszcze  zatrzeć  bezwzglę- 
dnie jego  jednolitość.  Są  to  skutki  tego  opóźnienia  w  rozwoju  lite- 
ratury, za  które  obwiniać  trzeba  czasy  Saskie, 

Pomiędzy  Karpińskim  a  pierwszymi  utworami  Mickiewicza 
przeciągnąć  można  jeszcze  bez  znaczniejszych  przeszkód  jedną  li- 
nię. Wszakże  i  talent  Mickiewicza  przeszedł  w  skrótach  ową  drogę: 
od  „Wolteromanii"  poprzez  poezyę  kochanka  Justyny  do  „Byrono- 
manii".  Nie  tu  miejsce  wykazywać,  co  w  rozwoju  pierwiastkowym 
talentu  Mistrza  wypełniło  ten  ostatni  etap:  od  Karpińskiego  —  do 
Byrona.  Dość  wskazać,  że  takiż  sam  etap  przechodzi  cały  rozwój 
poezyi  polskiej  przed  Mickiewiczem  i  że  bez  odbycia  tej  drogi  dwa 
pierwsze  tomiki  autora  „Romantyczności"  nie  mogłyby  się  były 
pojawić. 

Na  czele  przewodników,  prowadzący^ch  poezyę  polską  ku 
szczytom,  kroczy  Ossyan;  ten,  który  mu  to  przodownictwo  odbie- 
rze —  Byron  —  pojawia  się  dopiero  na  krańcach  zachodniego  nie- 
boskłonu. 

Gdybyśmy  chcieli  utrzymywać,  że  świt  polskiego  romanty- 
zmu pokrywa  się  w  całości  z  wpływem  poezyi  Ossyana  —  powie- 
dzielibyśmy za  wiele.  Opierając  się  jednak  na  tern,  do  czego  upra- 
wnia nas  szczegółowa  analiza,  możemy  stwierdzić,  że  u  kolebki 
romantycznego  r  u  eh  u  w  Polsce  stoi  staryśpiewak  cel- 
tycki —   „Ossyan". 


OS.SYAN  W  l'()LSCE  167 

Bibliografia. 
I.  Przekłady,  wersye,  parafrazy  i  ossyaiiidy. 

fok.  1782]. 
Karpiński   Franciszek.   Urywki  przekłada  prozą  „Pieśni  Selmy". 

1791. 

Tymi  niecki    Konstanty.     „Ossyana   Kaledończyka   tray    poemata".     Warszawa. 

[po  1794]. 

Krasicki  Ignacy.  „Pieśni  Ossiana,  syna  Fingala  z  angielskiego  tłumaczone  na 
francuski  ięzyk  z  franc.  na  polski"   s.  1.   s.   a. 

[przed  1795]. 
Kniaźnin  Fr.  D.   „Pieśni  Ossyana"  (wydrukowano  po  raz  pierwszy  w  „dziełach 
Fr.  D.  Kniaźnina".  Warszawa,   1829,  tom  V  i  VI). 

1803. 

Krasicki  Ignacy.  „Pieśni  Ossyana"  edycya  poprawna  z  przydaniem  po  raz 
pierwszy  „Pieśni  Selmy"  w  „dziełach",  Warszawa,  I;  tamże,  tom  III  s. 
444  urywki  przekładu  „Pieśni  Selmy"  (w  rozprawie  „O  rymotwórstwie  i  ry- 
motwórcach"). 

1806. 

Tymi  niecki  Konstanty.    „Oitona"   —   „Dziennik  wileński"  II,  512. 

1814. 

Ostrowski  Władysław  hr.  „Bitwa  pod  Lorą,  z  francuskiego  przekładu  Letour- 
neura,  który  się  trzymał  tłumaczenia  angielskiego  Macphersona  wierszem 
polskim".  Warszawa,  (wyd.  jako  rękopis). 

1815. 

Ostrowski  Wł.   „Bitwa  pod  Lorą...."  wyd.  poprawne.  —  „Pam.  warsz."  III,  494. 

1816. 

(Anonim).   ~  Wyjątek  z   „Temory".   —    „Pam.  Lwowski"  I  273. 
Januszewski  Jan,  „Ostatni  hymn  Ossiana".  —   „Pam.  Warsz."  VI,  47H, 
Ostrowski  Wł.  „Duma.  Śmierć  Oskara".   —   „Pam.  Warsz,"   V.  182. 

1816/17. 

Borzewski  Antoni.  „Karton,  podług  tłómacz.  ang.  Macphersona".  —  „Pam, 
Warsz,"  VI  i  Vni. 

1817. 
(Aponim).  —  Urywek  z  „Pieśni  w  Selmie".  —   „Tyg.   Wileń,"  III,  80, 
Brykczyński  Józef.  Wyjątek  z  IV  pieśni  „Temory".  —  „Pam.  Lwów."  IV,  128. 
[Tyrainiecki  K.   „Pisma".  Warszawa,  tom  I]. 


168  MARYAN  SZYJKOWSKI 


1818. 
Brodziński  Kazimierz.   .Barrathon"  (sic).  -   ,,Pam.  Warsz."  XII,  64  (toż  w  „Pi- 
smach" 1820,  I,  91). 
Brykczyński  J.  „Oina,  duma".  —   „Tjg.  pol.  i  zagr."  III,  289. 
Kiciński  Brano.   „Kroma".  —   „Tyg.  pol.  i  zagr."  I,  87. 
Śmigielski  B.  X.   „Temora"  I  pieśń.  -  „Tyg.  Wileń."  V  i  VI,  281,  304. 

1819. 

(Anonim).  —   „Pieśń  poranna  przed  bojem",  „Ostatnia  walka  Fingala".  —  „Tyg. 

polski"  III,  70  i  73. 
Brykczyński  J.  „Opis  bitwy,  wyjątek  z  Temory"  —  „Tyg.  pol."  IV,  49. 
Zalewski  H.  A.   „Komala".  —  „Tyg.  pol."  IV,  264. 
—     .Katloda".  —   „Pam.  "Warsz."  XIV,  81. 

1820. 

Jaszowski  Stanisław.  „Pieśń  Bosniiny".  „Pieśń  Snlmalli".   „Pieśń  Katmora'.  — 

„Pszczoła  polska".  (Lwów)  I,  361—4. 
Ostrowski  WL   „Karton".  Warszawa,  u  Glucksberga. 

1821. 

Brzozowski  Maryan  Dyonizy.   „Śmierć  Kukalina".  —   „Wanda"    I,   265    i  297. 
Dmochowski  Franciszek.   „Zaczęcie  poematu  Gaul".  —   „Wanda"  II,  292. 
Odyniec  A.  E.  „Pieśń  Ullina".  —  „Tyg.  Wileń."  I,  212. 

1822. 

Anonim).  —  Urywki  z  „Berrathonn"  prozą  —  ., Gazeta  liter.",  121. 
Brodziński    Kaz.    —    Urywki.    „Dar-Thali''    prozą.    —    „Pam.    Warsz."    s.    266 
(w  rozp.  „O  Elegii"). 


II.  Ossyan  w  dyskusyi. 

Wiek  XVIII. 

Karpiński  Franciszek.  „O  wymowie  w  prozie  albo  wiersza"  (nap.  ok.  1782  r.). 
Krasicki  Ignacy.  „O  rymotwórstwie  i  rymotwórcach"  Cz.    I.    §   II    „O   rytmach 
Bohatyrskich  albo  Epopei"  (wydrak.    w    „dziełach".    Warszawa,    1803,   tom 
III,  s.  10). 

Wiek  XIX. 
1802. 
„Nowy  Pam.  Warsz."  V,  87  (Art.  F.  S.  Dmochowskiego). 

1806. 
„Gazeta  literacka  Wileńska",    110,   374   (sprawa  pochodzenia   „pieśni   Ofesyana"). 

1816. 
„Dziennik  Wileński"  III  190  (o  przekładzie  Cesarotti'ego). 


OSSYAN    W    POLSCB 


169 


1817. 
,Rzut  oka  na    stan    niniejszej    literatury    niemieckiej".    —    ,,Pam.    Warsz."    VII, 
154  (o  przekładzie  Ahlwardta). 

1818. 

Brodziński  Kazimierz.  ,,0  klassjczności  i  romantjczności "  —  „Pam.  Warsz." 

X,  356,  516. 

—  Wstępne  uwagi  do  wersji  „Berrathonu"  —  j-  w. 

1819. 

Śniadecki  Jan.  ,,0  pismach  klassjcznjch  i  romantjcznjch".  —  „Dziennik  Wi- 
leński" 1819,  I,   2. 
„Uwagi  nad  Jana  Śniadeckiego  rozprawą  o  pismach "  —   „Pam.  Warsz."  1819. 

XIV,  458. 

1820. 

[Borowski  Leon].  ,, Uwagi  nad  poezją  i  wjmową  pod  względem  ich  podobień- 
stwa i  różniej".   —  „Dziennik  Wil."  I,  I!,  III. 

Brodziński  Kaz.  „Listj  o  polskiej  literaturze".  —  ,,Pam.  Warsz."  XVI,  XVIII, 
27  i  326. 

Jaszowski  Stanisław.    ,, Nieco  o  Bardach  i  o  Ossjanie".    —    , .Pszczoła   polska" 

I,  355. 

1821. 

„Rozprawa  w  której  się  okazuie,  że  nie  każda  romantjczność  przeciwna  iest  kla~ 

sjczności".  —  „Mrówka  poznań."  III,  81. 
„Zdanie  Francuzów  o  Lordzie  Byronie   i    iego    poezjach".    —    (Byron-Ossjan).  — 

„Pam.  Warsz."  XIX,  158. 

1822. 

Brodziński  Kaz.  ,,Li8tj  o  literat,  pol."   —   ,.Pam.  Warsz."  I,  8. 

—  „Wjjątki  z  rozpr.  „O  Elegii".  —   „Pam.  Warsz."  II,  U,  133,  261. 

—  ,,0  poezji  ludu  litewskiego".  —  ,,Pam.  Warsz."  111.  235. 

,,Rzat  oka  na  obecnj  stan  literatur j  polskiej".  —  „Gaz.  liter."  s.  1,  (tamże  o  na 
turze  przekładów  Ossjana,  s.  121). 

III.  Ossyaii  w  powieści. 

1804. 

Lipiński  Józef.  ,, Halina  i  Firlej  czjli  niebezpieczne  zapałj".  Warszawa. 

1806. 

Mostowska  Anna  hr,  ,, Strach  w  zameczku,  powieść  prawdziwa".  Wilno. 

—  „Matjlda  i  Daniło,  powieść  żmudzka  orjg.",  Wilno. 

—  ,,Nie  zawsze  tak  się  czjni  iak  się  robi ".  Wilno. 

—  „Zamek  Koniecpolski,  powieść  ruska  oryg.".  Wilno. 

1807. 

Mostowska  Anna.  ,,  Astolda  Xiężniczka  z  krwi  Palemona ".  Wilno,  2  tomj. 


170  MARYAN  KZYJKOWSKI 

1816. 

[z  Ks.  Czartoryskich  Ks.  Wirtemberska  Maaya].  „Malwina  czyli  domyślność 
serca".  Warsz.,  2  tomy. 

1820. 

(Bernatowicz  Ludwik.  , .Nierozsądne  śluby''.  Warszawa,  2  tomy). 

1821. 

Kasperowski  Adam.   ,,Żale  Elwiry".  Warszawa. 

[Ran  tenstrau  chowa  z  Gedrojciów  Łucya].  „Emmelina  i  Amolf". 

1824. 

(Krop  i  ńs ki  Ludwik.  „Julia  i  Adolf  czyli  nadzwyczajna  miłość  dwojga  kochan- 
ków nad  brzegami  Dniestru".  Warsz.,  2  tomy;  napi.iane  w  1810  roku). 

lY.  Ossyan  w  poezyi. 
Wiek  xviii. 

Niemcewicz  J.  U.  „Duma  o  Żółkiew.skim".  „Duma  o  Stefanie  Potockim".  War- 
szawa, 1791,  (II  wyd.  „Powrotu  posła"  s.  129—135). 

Kniaźnin  Fr.  D.  „Do  Boga",  do  Xięźyca"  I,  II  (wydruk.  —  ,,Pam.  Warsz.'' 
1823,  V,  269. 

Czartoryski  Adam  Ks.  ,,Bard  polski  z  1795  r."  (druk  ,, Skarbiec  historyi  pol- 
skiej" Karola  Sienkiewicza.  Paryż,  1839,  I  tom). 

Wiek  XIX. 
1805. 
Matnszewicz  Tadeusz.   ,, Amelia  i  Wolnis".  —  „Dziennik  Wil."  II,  85. 

1807. 

Mostowska  Anna  hr.   ,,Duma"   —  zob.  „Astolda  Xięźniczka. . . .". 

1809. 
Niemcewicz  J.  U.  , .Władysław  Łokietek".  —  „Pam.  Warsz."  III,  340. 

1810. 

Kropiński  Ludwik.  „Emrod".  —  „Pam.  Warsz.".  Nr  III,  396  (toż  „Dziennik 
Wileń."  1817,  I  554  i  „Pisma".  Lwów,  1844,  s.  74). 

1814. 

Brodziński  Kazimierz.  „Na  wprowadzenie  zwłok  X.  Józ.  Poniatowskiego  z  pod 

Lipska  do  Warszawy".  Warszawa. 
Górecki    Antoni.    ,,Duma    o    generale    Grabowskim    poległym    pod   Smoleńskiem 

17  sierpnia  1812  r.".  Warszawa. 


OSSYAN  W  POLSCE  171 

1815. 

A.  C,  ,,Wenda.  Pieśni  słowiańskiego  barda"  (wyjątki  z  I  pieśni).  —  „Para.  Warsz." 

II,  178. 

1816. 

„Do  smutku".   —  „Pam.  Lwów."  III,  341. 

Brodziński  Kaz.   „Duma  nad  grobem".  —  ,,Pam.  Warsz."  V,  446. 

Górecki  Antoni.  „Westchnienie  do  Emy  w  Alpach".   —   „Pam.  Warsz."  IV,  216. 

Niemcewicz  J.   U.   „Śpiewy  historyczne".  Waiszawa. 

Sosnowski  Plato.  „Duma".  —  „Tyg.  Wileń."  II,  146. 

1817. 

Brodziński   Kaz.  „Wiersz  żałobny".   —   ,,Pam.  Warsz."  VIII,  424. 

G(orecki)  A(ntoni).   „Smutek".   —   ,.Pam.  Warsz."   VII,  93. 

Sienkiewicz  Karol.  „Duma,  Mikołaj  i  Małgorzata".   —  „Tyg.    Wil."    IV,    305. 

1818. 

Górecki  Ant.  ., Wiersz  za  śmierć  Dąbrowskiego".  —  „Tyg.  pol.  i  zagr."  III,  204. 
—     „Duma  pod  Smoleńskiem'-.  —  .iTyg.  pol.  i  zagr."  III,  225. 

1819. 

„Duma.  Edwin  i  Zelina".   —   „Pam.    Lwów."  III,  576. 

Brodziński  Kaz.  .,Pole  Kaszyńskie".   —  ,,Pam.  Warsz."  XIII,  345. 

Jakubowski  Franciszek.  „Elegia  na  śmierć  Dąbrowskiego".  —  „Pszczółka  kra- 
kowska" II,  IH  (zob.  „Poezye".  Warsz  ,  1831). 

Olizar  Narcyz.  ,, Smutek  nad  grobem  Elwiry".  —  ),Tyg.  Wileń."  VII,  177. 

Piątkowski.  „Dumka.  Na  zwaliskach  Rabsztyna".  —  ,, Pszczółka  krak."  I,  74. 

Zarzecki  A.  „Duma  o  zamku  krakowskim".    —   „Pszczółka  krak"  I,  177. 

Anonim.  „Bard  polski"  b.  m.  w.  ^ 

1820. 

H....  D.  ..cka.  „Elfryd  i  Malwina.  Duma".  —  ,,Tyg.  pol.  i  zagr."   I,  34. 

Jaszowski  Stanisław:  ,, Melancholia"  i  ,,Na  listek  wawrzynowy  uszczkniony  na 
grobie  Wirgiiego"  —  pisane  w  latach  1816 — 20,  drukowane  w  „Zabawkach 
rymotwórczych".   Lwów,  1826,  I  i  II. 

Tenże.  ,, Wieczór".  „Myśli  na  cmentarzu".  —   ,, Pszczółka  krak."  III,  41  i  203. 

Tenże.  „Lutnia".  —  „Pszczoła  polska"   I,  219. 

Niemcewicz  J.  U.  ,,Sen  Marysi,  duma"  zob,  „Bayki  i  powieści"  II  wyd. 
Warszawa. 

Piątkowski.  „Edwin  i  Oskar.  Duma".  —  „Pszczółka  krak."  I,  193. 

Rzesiński  Jan  Kanty.  ,.Duma  o  Głowackim".  —  ,, Pszczółka  krak."  V,  4. 

1821. 

Brodziński  Kaz.  ,, Pogrzeb  przyjaciela".  „W  dzień  żałobney  rocznicy  Ks.  Józefa 
Poniatowskiego".  —  „Pisma".  Warszawa,  1821,  I,  183  i  216.  „Dumanie 
wyjątek  z  Sceny  lirycznej   p.  t.  „Sen  Poety".  —  ,, Wanda"  II,  12. 

Januszkiewicz  A.   „Meliton  i  Ewelina.   Duma".   —  „Dziennik  Wileń."  III,  185. 

[Lubomirski  Edward].  ,, Groby  w  dniu  śmierci  Tadeusza  Kościuszki.  Dumy  ry- 
cerskie". Cz    I.  Warszawa. 


172  MARYAN  SZYJKOWSKI 


1822. 

Brodziński  Kaz.  „Pobyt  na  górach  Karpackich''.  —  ,,Pam.  Warsz."  I,  3. 
Jaszowski  Stanisław.  ,,01gar,  śpiewak  narodowy".   —  ,, Wanda"  IV,  60. 
Rzesiński  J.  K.  ,,Dama  o  Wodzickim".  —  „Pszczółka  krak."  I,  116. 


T  R  E  S  C. 


I.  Księga:  Ossyan  w  Europie  zachodniej. 

I.  „Nowy  Homer" str.     3 — 13 

Pojawienie  się  Ossyana.   —  Wrażenie  w  Earopie.  —  Fikcya  , .ludowości".  —  Roz- 
głos fragmentów    w    Anglii.    —   Przekłady    pieśni    Ossyana.    —    Ossyan   w    Niem- 
czech. —  Ossyan  we  Francyi. 

II.  „Pieśni  Ossyana"        str.  13-H9 

Chwila  przełomowa.  —  Renesans  średniowiecza.  —  Poezya  północy,  —  Nowa  sta- 
rożytność. —  Poprzednicy  Macphersona.  —  Formy  półklasyczne.  —  Dążenie  do 
prostoty.  —  Powrót  do  przyrody.  —  „Entuzyazm  liryczny".  —  Faeultas  lacHnia- 
toria.  —  Moda  mistyfikacyi.  —  Fiasko  niesfałszowanej  ,, ludowości".  —  Falsyfi- 
katy. —  Folklor  a  utwory  Macphersona.  —  Konieczność  illuzyi.  —  Fikcya  Mac- 
phersona: Poezya  serca.  —  ,,1^®  j''y  '^^  grief".  —  Podstawy  melancholii.  —  Smu- 
tek rodzi  pieśń.  —  Człowiek  a  przyroda.  —  Krajobraz:  Smutek  w  przestworzu.  — 
Noce  miesięczne.  —  Poezya  ruin.  —  Koloryt.  —  Watki  romantyczne.  —  Nowy 
system  duchów.  —   Romantyzm  grozy.  —  Nastroje.  —  Odrębność  formy.  —  Wpływ 

poezyi  biblijnej.   —  Nerw  dramatyczny.  —  Tropy  i  tigury.  —  Składnia. 

II.  Księga:  Ossyan  w  Polsce  XVIII  wieku. 

I.  Warunkirecepcyi str.  39 — 4;8 

Powrót  do  kultury  Zachodu.  —  Metoda  skrótów.  —  Zajęcie  się  umysłowością  an- 
gielską. —  Odgłosy  w  publicystyce.  —  „Monitor".  —  Wydawnictwa  Księdza  Piotra 
Switkowskiego.  —  Wzmianki  o  Shakespearze.  —  Konserwatyzm  opinii  pseudokla- 
sycznej.  —  Pierwszy  protest  przeciwko  francuskiemu  „gustowi".  —  Odległe  echa 

nowszych  haseł. 

II.  Pierwsza  recepcya  „pieśni  Ossyana" str.  48 — 81 

Jaką  drogą  przybywa  Ossyan?  —  Idyosynkrazya  neoklasyków.  —  Zachwyt  Kar- 
pińskiego. —  Tegoż  urywek  przekładu  „Pieśni  Selmskich".  —  Odrębność  odczu- 
wania. —  Karpiński  bardem.  —  Wer.<«ya  Krasickiego.  —  Krasicki  a  Herder.  — 
Pierwsze  wydanie  wersyi.  —  Czas  napisania.  —  Źródła  przekładu.  —  ,,Noc  bar- 
dów" :  treść  i  forma  wersyi.  —  Wersya  Tyminieckiego:  Ossyan  w  gronie  mło- 
dych klasyków.  —  Odmienne  poglądy  na  zadania  tłumacza.  —  Pierwsze  wydanie 
wersyi.  —  Jej  stosunek  do  oryginału.  —  Wersya  Kniaźnina:  Różnice  i  podobień- 
stwa do  obu   poprzednich  w  treści  i  formie.  —  Stosunek   do   oryginału    i    francu- 


OSSYAN  W  POLSCE  173 

skiego  pośrednika.  —  Ślady  Ossyana  w  lirykach  Kniaźaina.  —  Dumy  Niemcewi- 
cza: czas  napisania.  —  Próba  stworzenia  narodowego  rapsodu.  —  Naśladowni- 
ctwa i  pokrewieństwa  z  poezyą  Ossyana  —  ,,Bard  polski"  Ks.  Adama  Czar- 
toryskiego. —  Znaczenie  pierwszej  recopcyi  Ossyana  dla  przyszłego  rozwoju  ro- 
mantycznego mchu. 

III.  Księga:  Druga  recepcya  „pieśni  Ossyana"  (str.  81  —  96). 
Odmienna  opinia  o  poezyi  Ossyana  pod  wpływem  pani  de  Stael.  —  Wzmożona 
czułość  na  nowe  odgłosy  z  Zachodu.  —  Pierwsze  echo  sporu  o  pochodzenie  Os- 
syana. —  Nowe  wersye:  (Ostrowskiego  Władysława,  Borzewskiego  Antoniego,  Ja- 
nuszewskiego Jana,  Brykczyńskiego  Józefa,  Brodzińskiego  Kazimierza,  Kicińskiego 
Brunona,  Śmigielskiego  X.  B.,  Zalewskiego  H.  A.,  Jaszowskiego  Stanisława,  Odyńca 
A.  E.,  Brzozowskiego  Maryana,  Dmochowskiego  Franciszka.  —  Anonimy).  —  Ich 
stosunek  do  dawnych.  —  Pierwszy  przekład  z  oryginału.  —  Nowi  pośrednicy  (Ce- 
sarotti,  Herder  i  i.).  —  Pierwsze  określenie  właściwego  charakteru  poezyi  Ossyana.  — 
Parafrazy.  —  Ossyanidy.  —  Współczesny  sąd  o  naturze  przekładów  Ossyana.  — 
Masowy  charakter  wersyi.   —  Ich  znaczenie  dla  wyrobienia   romantycznego   stylu. 

fIV.  K.sięga:  Ossyan  w  krytyce  literackiej  (str.  96—107). 
Stanowisko  Wężyka.  —  Rozprawa  o  literaturze  niemieckiej.  —  Kozprawa  Bro- 
dzińskiego: Subjektywizm  krytyka.  —  Zanik  tragizmu.  —  Złudzenia  Jana  Śnia- 
deckiego. —  Sprostowanie.  —  Ossyan  jako  broń  obosieczna.  —  Wzajemne  niepo- 
rozumienia. —  Poezya  północna  a  południowa.  —  Konkluzya  Leona  Borowskiego.  — 
Ossyan  i  Byron.  —  Wpływ  Herdera  na  Brodzińskiego  teoryę  elegii.  —  Ossyan 
mistrzem  ,,dumy".  —  Ossyanizm  a  ruch  folklorystyczny.  —  Ostateczna  definicya 
romantyzmu.  —  Ossyan  uznany  za  źródło  ruchu.  —  Doniosłość  roli  Ossyana  w  ca- 
łej dyskusyi. 

V.  Księga:  Os^^yan  w  powieści  (str.  107—120). 
Romans  Józefa  Lipińskiego:  Kombinacya  trzech  zjawisk.  —  Najstarsze  „powie- 
ści grozy"  (Schauerromane).  —  Próby  nastroju.  —  Typ  mieszanego  romansu.  — 
Od  damy  do  ballady  —  Księżnej  Czartoryskiej  „Malwina".  —  Maniera  księży- 
cowa. —  Powieści  Kropińskiego  i  Bernatowicza.  —  Romans  Kautenstrauchowej.  — 
Kasperowskiego  „Żale  Elwiry"':  zanit  ossyanizmu  w  powieści.  —  Fakty  i  pozory. 
Udział  Ossyaaa  w  ewolucyi  powieści  polskiej. 

VI.  Księga:  Ossyan  w  poezyi. 

I.  Melancholia  kochanka  i  patos  słowiańskie;?©  barda.  .  .  .  str.  120 — 142 
Najstarsza  proklamacya  romantyzmu  w  poezyi.  —  Duma  Matuszewicza.  —  Kro- 
pińskiego „Emrod"'.  Jego  znaczenie  w  rozwoju  romantycznego  ruchu.  —  Malwina 
w  miejsce  Laury.  —  „Bard  słowiański'- :  pierwsza  Polska  ossyanida.  —  Kombi- 
nacya ossyanizmu  z  klasycyzmem.  —  ,,i?ei«e"  ossyanicznych  motywów.  —  Ko- 
stium mitologii  słowiańskiej.  —  Zjawisko  na  przełomie.  —  Jeszcze  jeden  ,,Bard 
polski".  —  ,, Śpiewy  historyczne"  Niemcewicza:  Zmiana  założenia.  —  Wspólność 
momentu  genetycznego  z  , .bardem  słowiańskim-'.  —  Odmienne  przeprowadzenie.  — 
Wspólność  genezy  i  wątków  z  poezyą   Ossyana.  —  Ballady   Niemcewicza.  —  Os- 


174  MARYAN  SZYJKOWSKI 

syanizm    Brodzińskiego.   Punkt    styczny    z   Ossyanem.    —   Tony  elegijne.  —   Dwie 
redakcye  ., Pogrzebu  przyjaciela".  —  Damy  historyczne.  —  Bojan-Brodziński.  Wal- 
ter Scott  i  Ossyan. 

I.  Zapomniani  Ossyaniści i     •     •     8tr.*14r2  — 166 

Jaszowski  Stanisław:  Melancholia.  —  Ossyan  i  Werter.  —  Bardowie  -Chrobrych, 
Emroda  i  Graziny".  —  Pessymizm  Ossyana.  —  Motyw  potęgi  pieśni.  —  Jeszcze 
jeden  „bard  słowiański". —  Górecki  Antoni;  Dumy  i  elegie.  —  Miniatura  „w  Szwaj- 
carył".  —  Nowa  mowa  płaczu.  —  Debiuty  poetyckie:  Działanie  masy.  —  Dalszy 
rozwój  rapsodu  i  elegii.  —  Zjawiska  przełomowe.  —  Ossyan  i  Eene.  —  Ubóstwo 
inwencyi :  powtarzające  się  motywy.  —  Franciszek  Jakubowski :  Szablony  Ossya- 
na. —  Bartosz  Głowacki  na  „celtyckich"  koturnach.  —  Edwarda  Lubomirskiego 
„Dumy  rycerskie":  Na  drodze  ewolucyi  rodzaju.  —  Dwa  style.  —  Rozmaitość, 
wątków.  —  Na  rozdrożu.  —  Brodzińskiego  recenzya.  —  Wytyczna  linia  polskich 
Ossyanistów.  —  Homer  czy  Ossyan.  —  Ex  oriente  Lux. 

Synteza. 

Bibliografia:     I  Przekłady,  wersye,  parafrazy  i  ossyanidy. 
II  Ossyan  w  dyskusyi. 

III  Ossyan   w  powieści. 

IV  Ossyan  w  poezyi. 


Studya  nad  wierszem 
i  zwrotką  poezyi  polskiej  ludowej. 


Przez 

Helenę  Windakiewiczową. 


Część  I. 

Celem  naszej  pracy  jest  ustalenie  typów  wiersza  w  zakresie 
poezja  ludowej,  zestawienie  jej  form  wierszowych,  usystemizowanie 
pieśni  przez  wskazanie  grup,  dla  których  dana  forma  jest  typiczną, 
ewentualnie  gdzie  jest  użytą  masowo.  Prócz  tego  omówimy  niektóre 
właściwości  muzyczne  pieśni  i  stosunek  melopei  do  tekstu  ^). 

Co  do  materyału,  przejrzeliśmy  wszystkie  niemal  nasze  zbiory 
pieśni  ludowych,  główną  zaś  podstawą  studyów  obecnych  jest  zbiór 
Oskara  Kolberga,  naj kompletniej szy,  i  jak  nam  się  zdaje,  mimo 
pewnych  niedokładności ,  wystarczający  do  ustalenia  zasadniczych 
praw  twórczości  ludowej.  Nie  pomijamy  zresztą,  o  ile  potrzeba  tego 
okazała  się,  i  innych  wielce  cennych  zbiorów. 

Bardzo  chwalebny  z  ostatnich  lat  dorobek  na  polu  badań  nad 
metryką  wiersza  polskiego  ułatwiał  nam  oryentacyę  w  ogromie  ma- 
teryału. Prace  prof.  Kawczyńskiego,  Ćwiklińskiego,  Rowińskiego, 
Bruchnalskiego,  Kolessy,  poruszając  kwestye  ogólniejszej  natury, 
wielekroć  wysoce  trafnie  je  rozwiązują. 

W  szczególności  jednak  należy  mi  podziękować  na  tem  miej- 
scu JWP.  prof.  J.  Łosiowi    za   zainteresowanie  się   mą   pracą   i    za 


*)  W    azupełnienin    wyników  rozprawy    „Rytmika  mu7,.    polskiej    ludowej", 
Wiała,  1905. 


176  H-  WINDAKIRWICZOWA 

korzyści,  jakie  odniosłam  ze  słuchania  Jego  wykładu  w  Uniwersy- 
tecie (w  I.  półroczu  szkolnem  1911/12  roku)  o  zasadach  metryki 
polskiej . 

Pobudkę  do  pracy  niniejszej  dał  mi  prof.  St.  Windakiewicz, 
zwracając  moją  uwagę  na  konieczność  usystemizowania  form  wier- 
szowych poezyi  ludowej. 


ROZDZIAŁ  I. 
Wiersz  w  pieśni  ludowej. 

Odróżniamy  dwa  odrębne  typy  wiersza: 

1°  Wiersz  zdaniowy.  Nierytmiczny,  t.  j.  bez  stałych  grup 
zgłoskowych  lub  też  akcentów;  o  nierównej  ilości  zgłosek,  którego 
długość  zależna  od  myśli,  którą  ma  wyrazić.  Pojawia  się  w  krót- 
kich, kilku  lub  kilkunasto-wierszowych  urywkach  z  refrenem  lub 
bez  niego;  zawsze  wiersz  ten  ma  rym  lub  asonancyę  o  schemacie 
aa,  bb,  cc  etc.  np.: 

W  Krakowie  nam  wianecek  wito, 

Lelum  Tandum  (stały  refren) 

W  Sandomierzu  chusteńke  szyto. 

Wyśli  do  niego  Sandomierzanie: 

Oj  co  wieziecie  panowie  Turczanie? 

Oj   wieziemy  my   wielgie  dary: 

Oj  wianecek  to  ruciany. 

Od  kogóż  to,  do  kogóż  to? 

Od  Pana  Jezusa  do  pana  Jendrusia  etc. 

O.  K.  Lud  XVI.  272  1). 
Albo: 

Pomału  swatkowie,  pomału,  a  z  tej  wysokiej  góreńki, 
Niech  ja  się  napatrzę  zielonej  dąbroweńki. 

Wiersz  ten,  podobny  do  prozy  kościelnej,  łączy  się  z  melodyą 
psalmodyczną ,  niesymetryczną,  gdy  zaś  bez  melodyi,  używanym 
bywa  do  przemów  weselnych.  Przykłady  cytujemy  w  rozdziale  II 
części  pierwszej  naszej  pracy. 


1)  Dobre  wzory:    Pośrataj  Boże  nr.  167,  Zesłał  nam  Pan  Bóg  —  w  tymże 
tomie. 


STUDYA  NAD  WIER8ZRM   [   ZWROTKĄ  POE/.YI  POLSKIEJ  LUDOWEJ  177 

Dalszym  stopniem  rozwoju  wiersza  zdaniowego  jest  wiersz 
z  odcinkiem  trzyzgłoskowym,  który,  przy  całej  zresztą  do- 
wolności co  do  rytmu  i  ilości  zgłosek,  okazuje  przecież  pewną  stałą 
cechę  w  rozkładzie  wewnętrznym.  Mianowicie  oddziela  wiersz  ten 
wyraziście  grupę  trzyzgłoskową,  zakończającą  go;  może'  to  być 
jeden,  dwa  lub  nawet  trzy  wyrazy,  np.: 

Coś  nam  dał  panie  gospodarzu  —  coś  nam  dał? 
Pójdź-ze  nam  ten  boski  dar  —  przeżegnaj. 

Prócz  urywków  pieśni,  zagajających  niejako  obrzęd  wesela, 
jak  np.: 

Szczęśliwa  nam  dziś  soboteńka  —  nastała, 
Młoda  Marysia  po  rodzineńkę  —  posłała. 
Posłała  wona  cztery  koniki  —  piąty  wóz, 
Oj  a  szóstego  przewoźniczeńka  —  żeby  wióz. 

O.  K.  Lud  XVI.  341. 

śpiewane  są  w  tejże  formie  wiersza  krótkie  kilku  wierszowe  we- 
zwania; to  do  osób  wesela,  jak:  matki,  ojca,  państwa  młodych,  swa- 
chów,  drużbów;  to  do  potraw:  grochu,  kapusty;  naczyń  lub  stołów, 
ław  etc.  Przyśpiewy  te  nazywamy  inwokacyami,  a  tworzą  one 
wcale  pokaźną  grupę  pieśni  weselnych.  W  zbiorach  O.  Kolberga 
najobficiej  spotykamy  je  w  Lubelskiem  (tom  XVI)  ^)  i  Radomskiem 
(tom  XX)  2)j  jak  np. : 

Hej  jużeśmy  pod  kościołeńkiem  —  na  błoniu. 

Ej  wracaj  że  się  pani  starościno,   ze  swoją  drużyną  —  do  domu. 

Nie  na  to  ja  swojej  drużyny  —  spraszała, 

Oj  żebym  ja  się  od  kościołeńka,  ku  domeńkowi   —  wracała. 

O.  K.  Lud  XVL  205. 

Prócz  w  weselnych  pieśniach,  należy  nam  wskazać  wzory  te- 
goż wiersza  w  drugiej  grupie  pieśniowej,  mianowicie  w  pieśniach 
„Dożynkowych".  Okazują  one  tam  wiersze  od  7 — 11  zgłosek, 
gdy  w  inwokacyach  przeważa  wiersz  od  9 — 17  zgłosek.  Oto 
pieśń  przodownicy: 


1)  Nra  219,  221,  209,  213,  214,  270  i  wiele  innych. 
»)  Nra  106,  158,  3U,  317,  327  etc. 
Rozprawy  Wydziału  filolog.  T.  LII.  12 


178  H-  WINDAKIEWICZOWA 

Otwórz-że  nam  panie  —  nowy  dwór  ^), 
Bo  ci  prowadzimy  —  wsystek  zbiór, 
Naźęliśmy,  nawiązali  —  kopecek, 
Jak  na  niebie   —   gwiazdecek. 
Naźęliśmy,  nawiązali  —   trzysta  kóp, 
Dla  naszego  pana  —  na  rozchód. 
Sprawże  nam  panie  —  okrężne, 
Bośmy  żniwiarecki  —  potężne. 
Otwórz-że  nam  panie  —  pokoje. 
Co  ci  złożym  wianek  —  na  stole. 
Zabij  że  nam  panie  --  barana. 
Bośmy  sobie  potłukły  —  kolana. 
Zabij  że  nam  panie  —  i  byka, 
Bośmy  mieli  ekonoma  —  rzeźnika. 

Należy  zauważyć,  że  pieśni  dożynkowe  są  zbiorem  luź- 
nycli  dwu  ewentualnie  czterowierszy  i  odpowiadają  zupełnie  co  do 
charakteru  swego  inwokacyom  (w  innej  formie  wiersza  mamy 
przykłady  takiej  dorywczej  twórczości  w  pieśniach  paster- 
skich i  w  piosenkach  satyrycznych). 

Ten  typ  wiersza  zdaniowego  z  odcinkiem  trzyzgłoskowym  jest 
z  wielu  względów  ważnym  pojawem.  Odnajdujemy  go  i  w  wier- 
szach wyższego  typu  rytmicznego,  jak  np.  w  wierszu  11-zgłosko- 
wym: 

Hej  za  lasem  wołki  moje  —  za  lasem, 

A  mam  ci  ja  fujareckę  —  za  pasem. 

Spada  się  on  z  charakterem  melodyi  ludowej  polskiej,  której 
typową  formą  w  pieśniach  obrzędowych  jest  właśnie  zdanie  o  na- 
stępniku krótszym.  Melodya  do  wyżej  cytowanej  pieśni  może  słu- 
żyć za  wzór.  Jest  to  zdanie  sześciotaktowe  o  składzie  wewnętrznym 
4  -[-  2  w  takcie  */»• 


1)  Ciekawem  jest    porównać    z   tą    luźną   formą    tę    samą    pieśń   w  wiersza 
9-zgło8kowym  rytmicznym : 

Otwórz  Panie  szeroko  wrota, 
Idzie  twoja  z  pola  robota. 

Plon  niesiemy  plon 

Jegomości  w  dom.  O.  K.  Lad  II.  2H3. 


(sTUHYA  nad  WIKKhZKM   I  ZWROTKĄ  POKZYl  POLSKIKJ   LUDOWEJ 


179 


;j 


4    0 


S    S    S 

Ś      Ś      0 


0      0 


/J|J 


Szczęśli  —  w»  nam    dziś    so— bo  —  teń— ka         na— sta  —  /a, 

Widzimy  więc,  że  następnik  zdania  muzjrcznego  odpowiada 
odcinkowi  trzyzgłoskowemu  wiersza.  Zastosowanie  melodyi  do  wier- 
szy nierównej  długości  tworzy  się  na  dwa  sposoby,  zachowując 
zawsze  powyżej  zaznaczony  charakter  śpiewu.  Albo  więc  powtórzony 
zostaje  takt  cały,  tworząc  jakby  nawias,  jak  tu  np.  w  dwuwierszu 
12-  i  18- zgłoskowym: 


N     S     S     S     i 

lilii 
ś    ś    ś    d    ś 

A  kiej  bę-dzie-my 


I  r  r  I 

4    4    4     4 

te— go    kar-pia 


JJMI 


r  r  r  r  1 1:  r  r  I  r  j 


za — zy — wac, 


4     4 


A    rac    ze  go  nam 


Pa — nie  Je — zu-sie 
Najświętsa  Pan-no 


przeżegnać.     O.  K.  Lud  XVI.  292. 


Albo  też  następuje  zamiana  wartości  trwania  dźwięków  w  obrę- 
bie danej  formy: 

«jjjji;;j\Nj 

Dzięku— je— łay        pa-nie    gos— po— darzn, 

44444444\44444d4 
Z  two— ją   pa-nią  gos— po  -  dy— nią       po    o— bje-dzłe    po  dobrym. 


I.  c.  394. 


Dalszy  jeszcze  stopień  rozwoju  wiersza,  bezpośrednio  łączący 
się  z  wierszem  rytmicznym,  jest  wzór  wiersza  sylabicznego,  t.  j. 
liczącego  zgłoski  dokładnie  ze  stałym  odcinkiem  trzyzgłoskowym 
w  końcu  wiersza,  ale  jeszcze  bez  stałego  podziału  na  grupy  w  ca- 
łym wierszu.  Taki  np.  wiersz  10-zgł.: 

Oj  juz  nam  cas,  nasi  druzebkowie  —  juz  nam  cas. 
Daleka  droga,  głęboka  woda  —  ciemny  las. 

O.  K.  Lud  XVI.  316. 

A  bez  progi  nasa  panno  młoda  —  bez  progi, 
Uchyć  se  ojca  i  swoją  matkę  —  za  nogi. 

O.  K.  Lud  XX.  75. 
12* 


180  H.  WINDAKIEWICZOWA 

uważamy  za  typ  przejściowy,  ponieważ  grupy  zgłosek  wśród  wier- 
sza nie  mają  stałego  schematu.  Mianowicie  pierwsza  grupa  liczy  raz 
cztery,  to  znowu  pięć  zgłosek;  łączy  się  on  jednakże  już  ściśle 
z  typem  wierszy  sylabiczno-rytmicznych. 

2°  Wiersz  rytmicznj^  Cecliuje  go:  stała  liczba  zgłosek, 
stałe  przestanki  śródwierszowe  (ewentualnie  przestanek),  rym  albo 
asonancya,  akcenta  stałe  w  końcu  wiersza  lub  przed  przestankiem, 
albo  też  akcenta  ruchome  przy  stałym  podziale  na  grupy  muzyczno- 
rytmiczne,  obejmujące  z  góry  zamierzoną,  równą  zawsze  ilość  zgło- 
sek; oba  te  akcenta,  ruchomy  lub  stały,  mają  na  celu  zszeregowanie 
zgłosek  w  jednostkę  rytmiczną. 

Wzór  I.  Zgłoski  wiersza,  dzielone  na  grupy  równo-zgłoskowe ^). 
mają  akcent  zszeregowujący  ruchomy,  np.  wiersz  11-zgł.: 

A  już  to  precz  |  moja  mała  |  już   to  precz. 
Powieś  wionek  |  na  koł^/szek  |  wciś  czepiec. 

O.  K.  Lud  III.  78. 

A  sc?/rze  ja  |  Panu  Bogu  j  służyła, 

Kiedy  ^a.  tę  \  jabłonecke  |  sadziła. 

I  nie  wysło  |  jabłonecce  j  dwie  lecie, 

Juz  ci  moja  |  jabłonecka  |  biało  krzcie. 

Cerwone  mi  |  jabłusecka  |  rodz?ła, 

Zielonemi     |  listuskami  j  przykr</ła. 

I  urwała  |  panna  młoda  |  dwanoście, 

I  zaniesła  |  do  Krakowa  |  staroście. 

Pan  starosta  |  tem  jabł?<skom  |  bardzo  rad. 

Zaprosił  ci  [  pannę  młodą  j  na  obiad. 

O.  K.  Maz.  IV.  49. 

Na  przykładzie  powyższym  (i  wielu  innych,  które  cytujemy 
przy  szczegółowym  rozbiorze  wiersza  11-zgł.)  możemy  dokładnie 
badać  istotę  tego  nieregularnie  padającego  akcentu,  a  który  jednak 
dzieli  wiersz  na  trzy  stałe  grupy:  dwie  czterozgłoskowe,  a  jedne 
trzyzgłoskową.  Melodya  wspomaga  również  ten  podział,  dając  na 
każdą  grupę  jeden  takt  Y^-koWy  (śpiew  sylabiczny).  Zdaje  nam 
się  jednak,  że  głównym  twórcą  rytmu  danego  wiersza,  t.  j.  osią, 
która  skupia  w  koło  siebie  zgłoski  w  grupę  rytmiczną,  jest  właśnie 


*)  t.  j.  z  góry  określone  ilości  zgłosek  w  każdej  grupie,  niezmienne  w  ciągu 
pieśni. 


STUDYA  NAD  WIKRSZEM   I  ZWROTKĄ  HOEZYI   P0L8KIKJ   I.UDOWBJ  181 

ÓW  akcent  zależny  głównie  od  myśli,  ale  nigdy  nie  przeciwny  gra- 
matycznemu, który  nazwaliśmy  akcentem  zszeregowującyra, 
a  który  może  padać  w  grupie  rytmicznej  na  którąkolwiek  zgłoskę, 
t.  j.  1,  2,  3  lub  4-tą,  np.:  Już  ci  moja  |  jabłonecka  |  biało  krzcie. 
Wzory  tego  typu  mamy  również  w  wierszu  13-zgłoskowym,  ale 
w  tym  zarysie  ogólnym  pomijamy  je,  jako  niedodające  żadnego 
nowego  rysu.  Odmianą,  może  pierwotniejszą  tego  wzoru,  są  wiersze 
powtarzające  grupę  początkową  na  końcu  wiersza,  skróconą  o  jedną 
zgłoskę,  np.: 

A  w  lesie  są  |  bycki  moje  |  w  lesie  są  (som?), 

Nie  pójdzie  tam  |  kochaneeka  |  pójdę  som. 

A  wstań  rano  |  Kasiu  moja  |  wstań  rano, 

Pojadziemy  |  na  Kujawy  |  po  siano. 

O  jadź-ze  som  |  mój  Jasinku  |jadź-ze  som  etc. 

O.  K.  Maz.  III.  427. 
Wiersz  ten  tworzy  najczęściej   zwi'otkę  dwuwierszową. 

Wzór  II.  Wiersz,  liczący  zgłoski  jak  poprzedni,  posiada  ak- 
cent stale  umiejscowiony  przed  średniówką  lub  w  końcu  wiersza, 
zgodnie  z  charakterem  języka,  na  zgłosce  przedostatniej.  Wiersze 
krótsze  od  8-zgł.  nie  mają  średniówki;  wiersz  8-zgł.  i  10-zgł,  moźebny 
z  kilkoma  stale  umiejscowionymi  akcentami,  tworzącymi  wyraźny 
i  odrębny  rytmiczny  charakter  wiersza  i).  Wiersze  dłuższe  okazują 
średniówkę  stale  umiejscowioną,  dzielącą  wiersze  na  dwie  równe 
połowy,  np.  w  wierszu  10-,  12-  i  14-zgłoskowym: 

A  w  lecie,  w  lecie  |  słońce  gorące, 
Pasła  dziewcyna  |  wołki  na  łące. 

O.  K.  Lud  VI.  199. 
Idzie  woda  z  góry  |  na  dole  się  wraca, 
Gdzie  moja  dziewczyna  |  gdzie  mi  się  obraca. 

O.  K.  Lud  VL  658. 
A  wyjrzyj  że  dziewczyno  |  da  za  owczarskie  pole. 
Jeżeli  ta  nie  jadą  |  da  nasi  owczarkowie. 

O.  K.  Lud  1857.  Tańce,  nr    5. 

Średniówkę  powyższego  typu  mamy  również  w  wierszach  11- 
i  13-zgłoskowych,    ale  w  formach  literackich  tych  wierszy;    w   11- 


*)  Cfr.  M.  Rowiński:  O  wersyfikacji  polskiej  str.  88. 


182  H.  WlNDAKIEWmZoWA 

Zgłoskowcu  dzieli  go  ona  na  grupy  5-  i  6-zgłoskowe.  w  13-zgło- 
skowym  wierszu  przypada  po  zgłosce  siódmej.  Np.  w  zwrotce,  na- 
śladującej saficką: 

Śmierć  malarzowi  narobiła  bólu, 

Wzięła  go  za  łeb.  ściągnęła  go  z  muru. 

Jesce  mu  wapnem  ocy  zalepiła, 

Tak  sie  pastwiła  etc.  O.  K.  Lud  VI.  378. 

Widzimy  więc,  że  w  poezyi  ludowej  mamy  dwa  rodzaje  pauz 
śródwierszowycb:  mianowicie  przestanki  krótsze,  zaznaczające  grupy 
zgłosek  krystalizujących  się  wkoło  jednej  zgłoski  akcentowanej,  lecz 
niekoniecznie  będącej  przedostatnią,  w  szeregu  zgłosek  i  śre- 
dniówkę właściwą,  rozdzielającą  dwa  szeregi  (kolony)  w  wierszach 
dłuższych,  w  których  akcent,  zszeregowujący  zgłoski,  pada  stale 
na  przedostatnią  zgłoskę  przed  średniówką  i  w  końcowej  grupie 
zgłosek. 

Wiersz  nasz  jednakże  oprócz  rytmiczności,  wynikłej  z  powyżej 
opisanego  grupowania  zgłosek  raz  przez  dwa,  to  znowu  przez  jeden 
przestanek,  okazuje  w  całej  grupie  przyśpiewek  tanecznych  jeszcze 
mocniejsze  i  bardziej  zróżniczkowane  poczucie  rytmu.  Tworzą  się 
mianowicie  dwie  odrębne  grupy  zgłosek,  których  nagromadzenie 
przeważne  w  wierszu  nadaje  mu  osobną  a  łatwą  do  ujęcia  cha- 
rakterystykę. Tak  np.  w  wierszu: 

Będziesz  moją,  nie  bądź  czyją, 
Będziesz  sobie  gospodynią, 

widzimy,  że  jest  to  wiersz  8-zgłoskowy,  którego  akcent  główny, 
zszeregowujący  zgłoski  całego  wiersza,  pada  na  przedostatnią  — 
niemniej  jednak  prócz  tegoż  spostrzegamy,  że  zgłoski  w  ciągu  wiersza 
otrzymują  akcent  gramatyczny  co  drugą  zgłoskę,    czyli   że  tworzą 

schemat:  J. L l l± ,  którego  akcent  na  zgłosce  siódmej 

jest  najsilniejszym.  Jest  to  rytm,  którego  używali  świadomie  nasi 
poeci,  biorąc  sobie  za  wzór  trochaiczne  stopy  poezyi  łacińskiej; 
chociaż  więc  nie  chcemy  twierdzić,  że  śpiewak  piosenki  takiej  np.: 

Idzie  woda  między  dęby, 
Najmilej  sza  daj  mi  gęby   — 

O.  K.  Lud  1857  nr.  2. 

myślał  o  naśladowaniu  poezyi  łacińskiej,  to  jednak  wiersze,  ulega- 
jące temu  rytmowi,    możemy  nazwać   trochaicznemi ,    bo  będzie  to 


STUDYA  NAD  WIRRSZEM   1   ZWROTKĄ   HOEZYI    I^OLSKIEJ   LUDOWEJ  183 

określeniem  zrozumiałem  dla  czytelnika  i  pozwoli  spokojnie  czekać 
na  wprowadzenie  nazwy  krótkiej  a  dokładnej,  odpowiedniej  do 
oznaczenia  nowożytnego  pojęcia  własności  zgłosek.  My  zaś  na  razie 
i  dla  drugiej  grupy,  cechującej  nasze  pieśni,  dla  grupy  trzyzgło- 
skowej,  zapożyczymy  jeszcze  nazwy  obcej.  Mianowicie  powiemy, 
że  wiersz,  w  który -n  mamy  przewagę  (lub  też  wyłącznie)  grupy 
zgłosek,  w  których  akcent  gramatyczny  pada  co  trzecią  zgło- 
skę 1),    że    wiersz    taki    ma    rytm    daktyliczny,    tworzący  schemat: 

_L I  _1 j  etc.     Zastrzegamy    się    tylko,    że    o    stopach 

mowy  tu  wcale  niema.  Wiersz  cały  nasz  uważamy  za  jednostkę 
rytmiczną,  której  akcenta  śródwierszowe  tworzą  rytm,  albo:  zło- 
żony z  akcentowanej  i  bez  akcentu  zgłoski,  albo  z  akcentowanej 
i  dwu  nieakcentowanych.  Ta  jest  różnica  zasadnicza  naszego  rytmu. 
Dlatego,  o  ile  się  mówi  o  poezyi  ludowej,  kwestya.  czy  rytm  jest 
amfibrachiczny  czy  daktyliczny,  upada.  Dla  nas  grupa  zgłosek  ta 
czy  owa  jest  dla  rytmu  wiersza,  t.  j.  dla  charakteru  jego  pozna- 
walnego przez  ucho  nasze,  zupełnie  obojętną.  Dla  nas  antitezą  ry- 
tmu:   J. \  J. będzie  jakikolwiek    szereg  zgłosek,    okazujący 

następstwo  J. |  .  A  więc  wierszyk  o  schemacie: 

(^   \j   KJ     I     \J  \J   ^    V^ 

Kj  —  ^  ^  \y       w  \j  ^ 

Idzie  woda  z  góry  |  na  dole  się  wraca,  * 

Gdzie  moja  dziewczyna  |  gdzie  mi  się  obraca, 

O.  K.  VL  658. 

wpada  nam  w  ucho,  jako  złożony  z  kolonów  różnego  rytmu,  t.  j. 
zaznaczający  jedyną  jasno  uchwytną  różnicę,  mianowicie  grup  dwu- 
zgłoskowych  i  trzyzgłoskowych. 

Bezpodstawność   rozróżnień   amfibrachów  od  daktyli  spostrze- 
żemy w  takim  np.  wierszu  8-zgłoskowym: 

Płynęły  gąski,  płynęły, 
Kole  Józińka  stanęły. 

Schemat  pierwszego: L L L |   nie  różni    się 

wcale  od:  _i L ^ |  ,  gdy  postawi  się  go  jako  anti- 

tezę  schematu  -):  J. L f L | 


*)  Na  podział  ten  rytmu  w  wierszach  naszych  zwrócił  awage  prof.  Rowiński 
I.  c.  str.  86  i  87,  nie  precyzując  zresztą  tego  spostrzeżenia. 
2)  Zob.  poniżej  przykład :  A  pod   Krakowem. 


184  H.   WINDAKIEWICZOWA 

Wczoraj  święto,  dziś  niedziela, 
Idź  do  domu,  psie  gardzielą.    * 

O.  K.  Lud  1857,  311,  nr.  7. 

Piękne  rytmy  daktyliczne  spotykamy  szczególniej  w  wierszu 
10- zgłoskowym,  np.: 

On  idzie  drogą,  ona  len  piele. 

On  do  nij   mówi,  ona  się  śmieje. 

Moja  dziewcyno,  nauc  się  robić, 

Bo  cie  nie  weźmie  żaden  woj  wodzie  etc. 

O.  K.  Maz.  IV.  199. 

Z  tych  dwu  głównych  grup  rytmicznych  tworzą  się  trzy 
wzory  wierszowo-zwrotkowe,  które  tu  dajemy  w  wierszu 
8-zgł.  jako  najliczniejsze. 

1.  Wzór  trochaiczny: 

Oj-że  malowana  szklanka,   J. L L L — 

Dali  jedzie  kasztelanka. 
Oj-że  za  nią  kasztelanie, 
Dali  od  warszawskich  granic. 

O.  K.  Lud  1857,  nr.  407. 

'2.  Wzór  daktyliczny  (czyż  te  rzekome  amfibrachy  wier- 
sza 2°  i  3*^  nie  są  dla  ucha  najzupełniej  równe  z  1  i  4-tym  czysto 
dakty licznymi  wierszami?): 

A  pod  Krakowem  na  błoniu,  _£ L !_l 

Wywija  Jasiek  na  koniu. t L u 

Dziewczyna  za  nim  chodziła, L L LL 

Dziecko  na  ręku  nosiła.  J. . L 'J_ 

O.  K.  Lud  1857.  12.  z. 

Wzór  III:  Zwrotka,  będąca  kombinacyą  dwu  poprzednio  wy- 
mienionych wzorów  1): 

Zagrajże  mi  mazureczka,  J. L L 

Z  nogi  na  nogę,  na  nogę.  J. 1 

Niechże  ja  se  potańcuję,  J. L L u. 

Chociaż  nie  mogę,  nie  mogę.  -1 L LL 

*)  Podwójny  akcent  zgłoski  przedostatniej  schematu  oznacza  akcent  zszere- 
gowującj  wszystkie  zgłoski  w  jedną  całość. 


STUDYA  NAD  WIERSZEM   I  ZWROTKĄ  POKZYI  POLSKIEJ   LUDOWEJ  185 

Zagrajże  mi  mazureczka, 
Aby  ładnego,  ładnego. 
Niechże  ja  se  potańcuję 
Do  dnia  białego,  białego. 

O.  K.  Lud   1757,  Tańce  nr.  64;  1.  c.  XXII.  371,  372,  374  etc. 

To  są  więc  główne  typy  rytmiczne,  które  spotykamy  w  zbio- 
rach pieśni  ludowych.  Są  one,  zgodnie  z  charakterem  mowy  polskiej, 
rytmami  opadającymi,  a  ciekawe  stąd,  że  je  ilustrują  rytmy  tane- 
czne wprost  przeciwnego  typu.  Tańce  bowiem  nasze  należą  do  grupy 
rytmów  wznoszących  się,  anakrustycznych.  Krakowiak,  mazur  wraz 
z  całą  grupą  pokrewnych  tańców,  polonez  —  wszystkie  te  ruchy 
taneczne  oddają  dokładnie  rytmy  wznoszące  się:  anapestu,  jambu, 
joniku  mniejszego.  Jest  to  jednak  kwestya,  którą  na  razie  pomi- 
niemy. 

Przykłady,  wyżej  przytoczone  wiersza  8-  zgłoskowego ,  dały 
nam  dowody  wyrobienia  rytmicznego  poezyi  ludowej.  Omawiając 
szczegółowo  w  części  Il-iej  tej  pracy  każdy  gatunek  wiersza,  zoba- 
czymy, że  i  inne  wiersze,  np.  12-zgłoskowe,  stoją  na  tymże  wysokim 
stopniu  rytmicznego  uzdolnienia.  Odległt.  one  bardzo  od  wierszy 
zdaniowych,  używanych  w  inwokacyach  i  przemowach  we- 
selnych. Od  jednych  do  drugich  wskazaliśmy  wiele  wzorów  po- 
średnich, które  zapewne  nie  odrazu  powstały;  ponieważ  jednak  czer- 
piemy je  ze  zbiorów  pieśni  wydanych  drukiem  w  początku  XIX  stu- 
lecia i  późniejszych,  narzucić  tym  pieśniom  innej  chronologii  nie 
możemy,  jak  wynikłej  z  samego  przedstawienia  stopniowego  roz- 
woju form. 


ROZDZIAŁ  II. 
Części  składowe  zwrotki  i). 

1.  Par  i  son.  Na  poezyi  naszej  ludowej  studyowaó  możemy 
różne  rodzaje  łączników  wierszy,  które  je  w  mniej  lub  więcej  or- 
ganiczną   całość   spajają.    Dają   one    nawet    pewnego  rodzaju  obraz 


*)  Cfr.  Kawczyóski:  Porównawcze  badania  nad  rytmem  w  Pam.  Akad.  Um. 
tom  VI  str.  140.  liównież  Tobler:  Vom  Franz.  Yersbaa  str.  300. 


186  H.  W1NDAK1EWICZ')WA 

rozwojowy    aż   do    rymu  zupełnego.    Pierwszym    momentem    byłby 
więc  używany  przy  tyradach  weselnych  rodzaj  parisonu: 

Nawiedzamy  tu  pańskie  progi 
I  stołowe  nogi. 

Upadamy  panu  ojcu,  pani  matce  pod  nogi. 
Prosi  pan  młody,  panna  młoda,  abyście  ich  wiedli  do  domu  Bożego. 

Z  domu  Bożego 
Do  gościńca  bitego, 
Z  gościńca  bitego 
Do  domu  weselnego  etc. 

O.  K.  Lud  XXIII.  191;  Maz.  IV.  199. 

Zdaje  nam  się  sprawiedliwem  zdanie,  że  końcówki  takie  kon- 
sonujące  w  prozie,  można  uważać  za  wzór  zastosowany  następnie 
w  wierszu. 

2,  Rym  na  samogłoskę. 

Następnym  pojawem  byłyby  próby  tyrad  ^)  już  wierszowa- 
nych na  zakończenie  jednosamogłoskowe,  jak  np.  przy  śpiew  we- 
selny do  grochu: 

Na  ten  grosecek  orano  2), 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Na  ten  grosecek  siej  ono.  • 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Na  ten  grosecek  wlecono, 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Ten  grosecek  wybrano. 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Ten  grosecek  zwieziono, 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Ten  grosecek  zmłócono, 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Ten  grosecek  zwiej  ono, 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Ten  grosecek  strzebiono, 

Pana  Jezusa  wzywano. 


»)  Cfr.  Tobler  ibid. 

*)  Taż  pieśń,  weraya  z  Mazowsza   (O.   K.   Maz.  III,  nr.  45),   ma  rym  na  e. 


STUDYA  NAD   WIERSZKM   I   ZWROTKĄ  POKZYI   POLSKIEJ   LUDOWKJ  187 

Ten  grosecek  strzebiwszy  wstawiono, 

Pana  Jezusa  wzywano. 

Ten  grosecek  z  pietrusko, 

Dobra  Marysia  z  podusko. 

A  ten  grosecek  z  lilijo. 

Dobra  Marysia  z  pierzyno  etc. 

O.  K.  Maz.  III.  208. 

3.  Concatenatio.  Rym,  asonancya,  to  muzyczny  przede- 
wszystkiem  czynnik  wiersza,  wyrażony  przez  tożsamość  dźwięku 
grupy  spółgłoskowej  i  samogłoski,  a  uwydatniony  przez  odmienną 
znowuż  grupę  poprzednią  spółgłoskową.  Mniej  wymyślnym  tejże 
harmonii  wyrazów  pojawem  są  wymienione  powyżej  jednosamogło- 
skowe  tyrady;  do  tego  typu  należy  również  concatenatio,  bo  brak 
mu  równie,  jak  tamtym,  kontrastu  dźwiękowego  grup  niejednako- 
wych. Pojawia  się  u  nas  nie  jako  rym  łańcuchowy  —  łącznik 
zwrotkowy,  —  ale  jako  połączenie  łańcuchowe  wiersz}^  przez  powtó- 
rzenie wyrazu  lub  wyrazów  w  dwóch  czasami  trzech  następują- 
cych po  sobie  wierszach,  np.: 

Stoi  nam  tu  lipeczlra, 

Lipeczka  zielona, 

A  pod  tą  1  i  p  e  c  z  k  ą 

Wódeczka  zdrojowa. 

A  w  tej  to  wódeczce 

Maryja  się  myła, 

Jak  ci  się  umyła. 

Syna  porodziła. 

Jak  ci  go  porodziła. 

W  pieluszki  go  powiła 

I  powinąwszy  go. 

W  jasełka  włożyła  etc. 

O.  K.  Maz.  III,  nr.  3. 

Łączą  się  więc  przezeń  nie  zwrotki,  ale  pojedyncze  wiersze  ^). 
Może  też  być  powtórzony  pół  wiersz  z  dwu  wyrazów  złożony: 

Hej  pójdziemy  bracia,  rzeczkę  zagrodzimy, 
Zagrodzimy  rzeczkę  drobnym  krzemieniuszczkiem, 


1)  Por.  Schipper:  Grundr.  d.  eng.  Metrik  278. 


188  H.    WINDAKIEWICZOWA 

Drobnym  krzemieniuszczkiem  i  rydzym  piaseczkiem, 
By  nie  przyleciała  ta  raba  zieziula  etc.  Z.  Gloger  L.  18. 

Może  być  również  powtarzany  wyraz  niekoniecznie  kończący 
wiersz,  ale  np.  poprzedni  i  równocześnie  oba  te  gatunki  konkate- 
nacyi  będą  w  pieśni  użyte,  np.: 

Pod  tą  wodą  trawka  leży, 

Po  tej  trawie  chodzą  pawie; 

A  te  pawie  panna  pasie. 

Panna  pasie,  piórka  zbiera, 

Piórka  zbiera,  wianki  wije. 

Wianki  wije,  złotem  szyje  etc.  1.  c.  16. 

Rozmaite  sposoby  zastosowania  powtórek  wyrazów,  —  nawet 
i  wierszy  całych,  —  okazuje  ciekawa  bardzo  pieśń,  śpiewana  przez 
chodzących  z  Turem  w  zapusty: 

A  czyje  to,  czyje  to  nowe  Siedlo? 

W  tem  nowem  Siedle  komnateczka, 

W  tej  komnateczce  jest  dwa  okieneczka. 

W  jednem  okieneczku  krasna  pani  z  pannami, 

Wyszła  sobie  przed  ganeczek 

I  wyjrzała  w  szyre  pole, 

W  szyre  pole,  na  podole 

I  zobaczyła  zwierza  tura. 

Zwierza  tura,  co  złote  rożki  ma. 

I  zawołała  na  służków  swój  ich: 

Służkowie  wstańcie,  koni  siodłajcie, 

Będziecie  gonić  zwierza  tura, 

Zwierza  tura,  co  złote  rożki  ma. 

Służkowie  wstają  —  koni  siodłają 

I  dogonili  zwierza  tura. 

Zwierza  tura,  co  złote  rożki  ma. 

Gdzież  tego  tura  podziejemy? 

Złote  rożki  mu  pozbijamy, 

W  komnateczce  powbijamy, 

W  komnateczce,  we  ścianeczce. 

Cóż  na  tych  rożkach  wieszać  będziemy? 

Rysie,  sobole,  przepyszne  stroje. 


SrUDYA  NAD  WIERSZEM  1  ZWROTKĄ  POBZYI  POLSKIEJ  LUDOWEJ  189 

Nabój eezkę  i  szabeleczkę, 

Jej -Mości  piosneczkę, 

A  nam  kolendeczkę.  O.  K.  Lud  XVIII.  44,  nr.  1. 

W  niektórych  pieśniach  jednakże,  gdzie  łańcuch  wyrazowy 
jest  zerwany,  można  być  niemal  pewnym,  że  stało  się  to  później, 
wskutek  zapomnienia,  rozszerzenia  lub  przerobienia  pieśni  przypad- 
kowego. Za  dowód  może  służyć  początek  pieśni  weselnej  O  złotem 
ziarnie,  który  w  jednej  wersyi  ściśle  łączony  łańcuchem  wyra- 
zowym, w  następnych  już  ten  charakter  traci.  Wersy  a  mazowiecka 
od  Płocka  (Maz.  IV,  str,  160)  łączy  bezpośrednio  wiersze  powtórze- 
niem wyrazu  śródwierszowego  lub  końcowego: 

Nasieliśmy  gros  ku  na  przyłozku, 
A  w  tym  gros  ku  wieprzak  ryje. 
I  wyrył  ci  złote  ziarno, 
Coz  z  tern  ziarnem  cjnić  bańdziem? 

Wersya  od  Łęczycy  rozszerza  ten  wstęp  i  daje  konkatenacyę 
ylko  w  dwu  wierszach:  trzecim  i  czwartym.  W  1-ym  i  2-im  pod- 
stawiono już  rymy:  przyłogu,  Bogu,  na  co  cały  wiersz  drugi  został 
dorobiony: 

Zasiała  ja  grochu  na  przyłogu, 

I  urodził  mi  się,  chwała  Bogu. 

A  w  tymże  to  grochu  wieprzak  ryje, 

A  i  wyrył  ci  to  złote  ziarno, 

A  i  podnieśże  je  młoda  panno. 

O.  K.  Lud  XXn.  79. 

Trzecia  wersya  z  Kaliskiego  (O.  K.  Lud  XXIII.  138)  z  obu 
poprzednich  złożona,  zachowuje  konkatenacyę  w  3  wierszach  i  ró- 
wnież dodany  wiersz  wersyi  łęczyckiej: 

Siałam  grosek  przy  dolinie, 
A  w  tym  grosku  wieprzak  ryje. 
I  wyrył  ci  złote  ziarno, 
Podnieś-ze  go  moja  panno. 

Dalsza  część  tej  samej  wersyi  zachowała  najlepiej  ze  wszyst- 
kich dawną  formę: 


190  H.  WIN  HAKI  KWICZOWA 

A  Z  tego  [prosku]  ^)  złoty  kielich. 
Kto  tym  kielichem  pijać  będzie, 
Da  sam  Pan  Jezus  po  kolędzie. 
Sam  Pan  Jezus  z  aniołkami, 
My  do  grosku  z  łyzeckarai. 

Wymienimy  tu  jeszcze  ciekawy  przykład  pieśni,  gdzie  użyto 
równocześnie  rymu,  konkatenacyi  i  śródwierszowego  refrenu. 
Są  to  jednakże  tylko  urywki,  bo  cała  pieśń  charakter  właściwy 
zatraciła.  Zwrotka  więc  piąta  pieśni:  Jedzie,  jedzie  nadobny  Jasie- 
niek  (O.  K.  Maz.  IV.  180),  tak  się  przedstawia: 

Każ  wystawić,  moia  matuleńku  stół  malmurowy. 
Na  tym  stole,  moja  matuleńku.  obrus  bielony. 
Na  ten  obrus,  moj  a  matuleńku,  talerz  toc  o  n  y. 
Na  ten  talerz,  moja  matuleńku.  kapłon  piec  on y  etc. 

4.  Asonancya.  Z  przestudyowania  więcej  jak  tysiąca  par 
rymowych  w  pieśniach,  przekonywamy  się,  że  w  poezyi  ludowej 
asonancya  ma  dotąd  równe  niemal  prawa  z  rymem  zupełnym. 
Ogólnie  biorąc,  liczba  asonancyi  ma  się  do  liczby  rymów  zupełnych 
jak  1:5.  Jednak  są  pewne  różnice.  Procent  najwyższy  okazuje 
grupa  przyśpiewek  małopolskich  do  tańca  krakowskiego.  Na  113 
par  rymowych  (O.  K.  Lud  VI.  438—448)  30  asonancyi,  czyli  więcej 
jak  czwarta  część  ogólnej  liczby.  W  pieśniach  weselnych  na  272 
par  rymowych  50  asonanf^yi,  czyli  jak  1:5  (O.  K.  Sandomierskie 
Lud  II).  Mniej  więcej  szóstą  część  asonancyi  okazuje  grupa  opo- 
wiadań i  erotyków.  Na  324  par  rymow^^ch  mamy  52  asonancye 
(O.  K.  Lud  II.  127 — 170).  Również  podobny  stosunek  daje  grupa 
przyśpiewek  mazurowych  z  okolic  Warszawy:  na  321  par  rymo- 
wych 53  asonancye  (O.  K.  1857,  Tańce  od  1—200). 

Asonancye  rozróżniamy: 

a)  Rymuje  druga,  t.  j.  końcowa  samogłoska  i  grupa  spółgło- 
skowa nieakcentowana,  samogłoska  akcentowana  odmienna:  Teres: 
poleź,  stracił,  wrócił  (O.  K.  Lud  II.  14).  Jest  to  odmianka  mniej 
częsta.  Ten  rodzaj  uwydatnia  się  doskonale  w  śpiewie  o  psalmodycz- 
nem  zakończeniu  zdania,  t,  j.  że  akcent  muzyczny  pada  na  samo- 
głoski zgodne:  stracił,  wrócił. 

>)  Ziarna? 


STUDYA  NAD  WIERSZKM  1  ZWROTKĄ  POEZYI  POLSKIEJ  LUDOWEJ  191 

b)  Samogłoska  akcentowana  zgodna,  ewent.  obie  samogłoski 
przy  płynnem  zakończeniu  wyrazu;  grupa  spółgłoskowa  odmienna. 
Np.  dobrą:  wiodą  (O.  K.  Lud  XII.  137),  piwa:nima  (O.  K.  Lud  XXIL 
357),  wezmę: jeżdżę  (O.  K.  Maz.  II.  163),  rodzona: doma  (O.  K.  Maz. 
VII.  39),  ocknie:  odpocznie,  zieleni: niemi,  nogą:tobą  etc.  Przykła- 
dów bez  liku. 

c)  Przy  wyrazie  jednozgłoskowym  lub  zakończeniu  wyrazu 
spółgłoskowym,  np.  plon: dom,  kwiat: wiatr  (O.  K.  Lud  II),  latasz: 
obracasz  (O.  K.  Lud  XII.  132),  jawor: zabawiuł  (O.  K.  Lud  VI.  24.Ó), 
niewierz:  świedlerz  (O.  K.  Lud  II). 

d)  Wyrazy  tworzą  rvm  doskonały,  ale  tylko  w  wymowie  gwa- 
rowej. W  języku  literackim  okazuje  się  albo  zupełny  brak  rymu, 
albo  asonanCya;  np.  przęsła :  niesła  (O.  K.  Lud  VI.  721),  wozem: 
gospodozem  (O.  K.  Lud  314).  dwanoście:  staroście  (O.  K.  Maz.  IV. 
491),  skrzyni:  wzieni,  ś w.  Jonie:  zagonie,  jesce:  wiesce,  pyska:kieli- 
ska,  casu:kiermasu  etc. 

Asonancya  i  rymy  gwarowe,  jak  zresztą  i  rymy  zupełne 
w  poezyi  ludowej,  dają  częste  przykłady  rymów  złamanych,  to  jest, 
że  dwa  wyrazy  jednozgłoskowe  rymują  z  wyrazem  dwuzgłoskowym, 
albo  dwa  wyrazy:  jeden  dwu-  i  drugi  jednozgłoskowy  rymują 
z  wyrazem  trzy  zgłoskowym,  np.  na  krzyż:  patrzy  s  (O.  K.  Lud  VI. 
625),  nie  chce:  jesce  (O.  K.  Lud  VI.  718),  kamień:  na  nim  (O.  K. 
Lud  1857,  nr.  8),  bardzo  rad:  na  obiad  (O.  K.  Maz.  IV.  49),  do  dom: 
wodom,  nie  łżej:leży,  do  mnie: godzinie  (O.  K.  Lud  II),  ojcem  zwać: 
zapłakać,  dała  mi: jaglany  (O.  K.  Lud  TI). 

5.  Rym  doskonały.  Polega  na  zgodzie  samogłoski  akcen- 
towanej i  drugiej  bez  akcentu  jeśli  w  wyrazie  więcej  zgłoskowym; 
następnie,  zgody  grupy  końcowej  spółgłoskowej  a  różności  spół- 
głosek przed  samogłoską,  np.  stołecka:  wianecka.  Rym  ten,  jak  oka- 
zaliśmy poprzednio  przy  asonancyi,  zajmuje  ^/s  ogólnej  liczby  ba- 
danych par  rymowych.  Pod  względem  ilości  rymujących 
zgłosek  rozróżniamy: 

a)  Rym  jednozgłoskowy,  np.  wdziać: siać  (O.  K.  Lud  II. 
32),  mam: dam  (O.  K.  Lud  XII.  56).  Rym  ten  w  poezyi  ludowej 
można  śmiało  uznać  za  wyjątkowy.  Na  324  par  rymowych  (O.  K. 
Lud  II.  127  — 170,  opowiadania  i  pieśni)  naliczyliśmy  tylko  pięć 
rymów  męskich.  Najczęściej  zaś  wyraz  jednozgłoskowy  tworzy  rym 
złamany,  jak  np.  w  refrenie: 


192  H.   WINDAKIKWICZOWA 

Trzeba  ij   dać, 

Nie  żałować.  O.  K.  Maz.  I.  159. 

W  pieśniach  rymujących  wyrazami  jednozgłoskowymi  spot- 
kamy zawsze  więcej  asonancyi,  jak  rymów  zupełnych.  Np.  w  pieśni 
A  wyjrzyj -że  pacholiku  w  pięciu  zwrotkach,  zakończonych 
wyrazem  jednozgłoskowym  (na  10  ogólnej  liczby  zwrotek),  mamy 
4  pary  asonancyi:  dwór:  mój,  koń:  sam  (som),  8tół:marcypon.  mój: 
mój  i  rym:  próg: nóg.  Tego  rodzaju  rymy  jednoz^łoskowe  najczę- 
ściej miewamy  na  początku  pieśni  w  11-  i  13-zgłoskowym  wierszu 
tworzonych  ^).  Wtedy  robią  one  wrażenie  jakby  przypadkowych. 
Inaczej  jednak  rzecz  się  ma  przy  wierszu  ośmiozgłoskowym  ^),  gdy 
w  zwrotce  czterowierszowej  pierwszy  dwuwiersz  zakończa  rym,  albo 
asonancya  jednozgłoskowa,  drugi  zaś  ma  rym  dwuzgłoskowy.  Przy- 
pomina to  manierę  średniowiecznej  legendy,  np.: 

Nie  chciało  ci  się  rutki  siać. 
Kazałaś  se  czepiec  wdziać. 
Nie  chciało  ci  się  w  rucianym, 
Chodź  se  teraz  w  nicianym. 

Siądź  Basieniu,  siądź, 

Trzeba  wianecek  zdjąć. 

Posukajcie  stołecka 

Dla  rucianego  wianecka.  O.  K.  Lud  II.  32. 


Albo  też: 


Zacynamy  ten  wianek  wić, 
Nie  dali  nam  do  niego  nic. 
Ani  pierza,  ani  ruty. 
Cemze  będzie  wianek  wity? 

Zacynamy  ten  wianek  wić, 
Nie  dali  nam  do  niego  nic. 
Ani  ruty,  ani  pierza, 
Cćmze  wianek  rozcepirzem? 

Zacynamy  ten  wianek  wić, 
Nie  dali  nam  do  niego  pić. 


»)  O.  Kolberg:  Lud  XXII,  124 ;  XII,  26,  56. 
*)  Pierwsiego  typu. 


STIIDYA   NAP  WIKRSZKM  I  ZWROTKĄ   1'ORZYI   POLSKIEJ   LUDOWRJ  193 

A  dali  nam  tę  kapeckę, 

Dla  nas  mało  baryłeckę  i).  O.  K.  Lud  XX.  94. 

Dążność  rymów  (asonancyi)  jednozgioskowych  dobierania  się 
z  wyrazami  paroxytonicznymi  wyraża  się  muzycznie  w  ten  sposób, 
że  obie  zgłoski,  akcentowana  i  nieakcentowana,  gramatycznie  uje- 
dnostajnione są  akcentem  muzycznym,  który  najczęściej  bywa  i  pod- 
wyższeniem i   przedłużeniem  dźwięku,  np.: 

Prze-le-ciai  ga  —  wron 

15!    ^    ^    M     I 

J    S    ś    ś    \    ś- 

Przed  mej  matki        dom  O.  K.  Lad  VI.  211. 

W  piosnce  powyższej  uwydatnia  się  jeszcze  ów  akcent  anti- 
gramatyczny.  zaznaczający  rym  przez  melodyę  gis  a  h  gis  a,  opisa- 
niem swem  podnoszącą  wartosó  dźwięku  końcowego.  Przy  rymach 
zaś  zwykłych  (nie  złamanych),  w  wyrazach  paroxytonicznych,  me- 
lodya  wskazuje  lżejszy  spadek  głosu,  jak  np. : 

wa — ny. 

/CS 

J     J     ^ 
cha-ny.       O.  K.  Maz.  III.  17.5 

Nie  podajemy  tych  uwag  jako  reguły,  ale  jako  przykłady 
częste  do  zauważenia. 

b)  Rym  d  wuzgłosko  w  y.  i)  płynny,  t.  j.  zakończony  na 
samogłoskę:  matki  —  kwiatki  (O.  K.  XX.  270);  2)  na  spółgłoskę: 
listek  —  wszystek  (O.  K.  XX.  270).  Rym  ten.  jak  wogóle  u  nas,  tak 
i  w  poezyi  ludowej,  należy  do  najpospolitszych.  Liczy  on  ^/^  wszyst- 
kich innych  rymów.  Statystyka,  przeprowadzona  w  grupie  wesel- 
nych pieśni  z  Sandomierskiego  (O.  K.  Lud  II),  tanecznych  w  Kra- 
kowskiem 'O  K.  Lud  VI)  i  na  Mazowszu  (O.  K.  Lud  I.  1857,  Tańce), 
wykazuje  następujące  cyfry.  W  pieśniach  weselnych  na  272  rymów 
ogólnych  jest  200  żeńskich.  W  Krakowskiem  tanecznych  (wraz 
z  zapisanymi  z  Kieleckiego  tańcami  tom  XIX  od  str.  25  —  82)  na 
213  par  rymowych  jest  167  rymów  żeńskich;  na  Mazowszu  tanecz- 
nych (Lud  I.  1757,  Tańce)  na  533  par  rymowych  jest  245  żeńskich. 


^W  po— la     0    — 

gró-de-cek. 

w  po — lu 

ma— lo 

4     4     4 

4    4    4 

4    m  4 

0     • 

A  kto    go 

ma  -  lo  -  wai 

Ja-sień  — 

ko    ko  - 

*)  Jak  wiadomo,    taka  mieszanina  rymów  jest  właściwą    legendom  średnio- 
wiecznym, np.  we  francuskim  języku  legendzie  o  św.  Alexym. 
Rozprawy  Wydzia/u  filolog.  T.  LU.  13 


194  H.   WINDAKIEWICZOWA 

Rym  żeński  spółgłoskowy  odznaczamy  jako  osobny  rodzaj 
rvmu.  gdyż  w  poezyi  ludowej  odgrywa  on  często  rolę  rymu  jedno- 
zgłoskowego.  zmuszając  niejako  wyrazy  dwuzgłoskowe  do  przerzu- 
cenia akcentu  na  zgłoskę  końcową.  Taki  objaw,  tworzący  rym  zła- 
many: raz —  obraz  (Lud  1857,  282),  omówiliśmy  już  poprzednio; 
tu  chcemy  jeszcze  dać  przykład  użycia  równoczesnego  rymu  spół- 
głoskowego i  rymów  złamanych  w  całej  pieśni  w  wierszu  13-zgł. 
z  rymami  jednozgloskowymi: 

Jak  ja  jechał  rano  orać,  jesce  nie  boł  dzień. 
Natrafiłem   dziewce  swoje,  ona  pele  len. 

Kochanecko,  jedyneeko.  mas  ty  moją  być. 
Jasineckii,  kochaneckii,  nie  umiem  robić. 

Co  to  mi   tam  za  robota,  ten  pelinie  Ićn, 
Dopieroć  mnie  matka  moja  zniewoliła  w  niem. 

A   mam  ci  ja  brzezineckę,  jik  dębową  wić. 
Ta  najocy  i   obudzi,  jak  tv  mas  robić. 

A  jesce  ranie  mój  Jasieńkij.  jesce  mnie  nimas. 
A  juz  ci  mnie,  mój  Jasieńkć).  brzeziną  smagas. 

O.  K.  Lud  XII.  27. 

Widzimv  z  powvższego  przykładu,  że  rymy  spółgłoskowe  są 
w  istocie  pokrewne  rymom  jednozgloskowym.  Nawet  odczytując  je 
w  porządku:  dzień— len,  wić — robić,  nimas — smagas;  rym  nimas — 
smagas  nie  nadto  odcina  się  na  tle  poprzedzających  go  rymów  — 
tem  więcej  rozumiemy,  że  w  śpiewie  uważano  je  —  jak  się  zdaje  — 
za  jednotliwe,  gdy  akcent  muzyczny  padał  całą  siłą  ('/*  I  )  na  osta- 
tnią zgłeskę. 

3)  Rym  trz  y  zgłosko  svy.  zwany  rymem  bogatym,  zamiiist 
zgłosek  dwu  w  wyrazach  trz}'-  i  czterozgloskowych,  rymują  trzy 
zgłoski  całe.  W  ludowej  poezyi  są  to  rymy  wcale  niewykwintne, 
fleksyjne;  zresztą  i  wcale  nieczęste.  Np.:  bielonego — rodzonego,  stry- 
jecznego— wujecznego  (O.K.  Lud  II.  101),  raminiu  -  kaminiu  (Lud 
III.  26j.  Bywa  on  częściowo  asonancyą,  jak  np  :  zakładała — płakała, 
dobrego  godnego  (O.  K.  XVIIL  59). 

Co  do  stosunku,  w  jakim  rym  pozostaje  do  wier- 
sza, odróżniamy: 

a)  Rym  wewnętrzny,  t.  j.  śród  wierszowy,  najczęściej 
w  dwu   wyrazach  sobie  przyległych: 


STUDYA   NAD   WIKRSZKM   I   7,WI{()TKĄ    l'OKZYl   P<M.^KI^■J    I.UDOWKJ  195 

Przejechałem   Kraków,   Maków  i  cygańską   wieś. 

O.  K.  Lud  VI.   19. 

Idzie  wóz  na  przewóz,  malowane  kółka. 

O.  K.  Lud  VI.  845. 

Służba  moja  u  pokój  a.  ucieczka  u  drzwi. 

O.  K.  Lud   1857.   196. 
Ej   fartuszek  z  jabłuszek,  a  zapaseńka  z  maku. 

O.  K.  Lud  XVII.  55. 

b)  Rym  leoninowy  śród  wierszowy,  dzielący  wiersz  na  dwa 
pół  wiersze : 

Oj   njój  ty  mocny   Boże,  da  służyłam  przy  dworze, 
Oj  żaden  mi  się  dworak  da  podobać  nie  może. 

O.  K.  Lud  1858,  Tańce. 

Mamy  tu  wiersz  14- zgłoskowy  dzielony  rymem  i  ten  najczę- 
ściej występuje  już  w  śpiewkacłi  w  tej  formie,  tworząc  cztero- 
wiersze  7-zgłoskowe  sehem.atu  aa  bb.  Na  103  przyśpiewek  do  ma- 
zura (O.  K.  1857,  str.  309-448)  75  okazuje  rym  parzysty,  a  tylko 
w  23-ch  j)odział  przez  rym  nie  zaszedł  jeszcze  i  mamy  14  zgl. 
dwuwiersze.  Na  zwrotkach  tych  można  z  ciekawością  śledzić  roz- 
padanie się  wierszy  długich,  jak  właśnie  nasz  przykład:  Oj  mój  ty 
mocny  Boże,  którego  wiersz  pierwszy,  dzielony  rymem,  tworzy  wła- 
ściwie dwuwiersz  7-zgłoskowy,  a  drugi  pozostaje  jeszcze  pełną  formą 
14- zgłoskowego  wiersza. 

W  śpiewkach  zdarza  się  też  połączenie  tych  dwu  rodzai  dotąd 
wymienionych,  t.  j.  rymu  wewnętrznego  i  leoninowego. 
np,  w  rzadko  spotykanym  dwuwierszu   16-zgłoskowym: 

Siedmiu  miała,  siedmiu  dała,  jednym  sieczki,  drugim  siana, 
Jednym   sieczki  po  kosteczki,  drugim  siana  po  kolana. 

O.  Kolberg  notuje  przeważnie  przyśpiewki  jako  wiersze  kró- 
tkie, tworzące  schemat  ab  cb.  Jest  to  bałamutne  i  tylko  dla  rze- 
komej wygody  w  spisywaniu  może  znaleźć  usprawiedliwienie.  Uwa- 
żaliśmy też,  że  nowsze  zbiory  nie  idą  za  tym  przykładem. 

Co  do  sposobu  rozmieszczenia  rymów  w  zwrotce, 
należy  zauważyć,  że  oprócz  w  zwrotce  pięcio-  i  sześciowierszowej 
(o  czem  osobno  mówić  będziemy),  w  całej  pieśni  ludowej  niemal 
wyłącznie  panuje  r3fm  parzyst^^  Schemat  zwrotki  czterowierszowej 

13* 


196  H.    WINDAKIEWICZOWA 

l)ędzie  prawie  bez  wyjątku:  aahh.  Rym  przekładany:  ab  ab.  po- 
spolity w  czworowierszu  literackim,  tu  prawie  się  nie  trafia.  Na 
800  nrów  przyśpiewek  w  Krakowskiem  (O.  K.  Lud  VI.  Tańce) 
mamy  w  738-miu  rym  parzysty  aabb.  a  w  19-tu  tylko  przekła- 
dany; w  innych  rym  obejmujący,  jak:  abba,  a  ab  a,  po  kilka  przy- 
kładów, i  te  robią  jakby  przypadkowe  wrażenie.  Rym  więc  parzysty 
można  uznać  jako  typowy  dla  pieśni  ludowych  polskich,  co  zresztą 
i  w  innych  językach  stwierdzono. 

Rymy  refrenowe,  łączące  całą  pieśń  czy  to  przy  refrenie, 
czy  też  w  samej  zwrotce,  mamy  w  pieśni  naszej  niezbyt  licznie 
przedstawione.  Rym  ten  bywa  u  nas  najczęściej  powtórzeniem  tego 
samego  wvrazu,  jak  np.  w  pieśni  sobótkowej   (O.  K.  Maz.  III.  33): 

Hej   posły  były  panny,  panienecki 

Do  kalinecki, 

Lnianki  rwać. 

Lnianek  nie   wyrwała. 

Stłukły  i   stargały, 

Nic  nie  znać. 

I  napotkały 

Oleksego  Wawrzka 

I  zobacyły: 

On  jedzie. 

On  jedzie  na  mysy, 

Ledwie  pod  nim   dvsv. 

On  j  e  d  z  i  e. 

I  napotkały 

Wojtka  Michałowej 

I  zobacvłv: 

On  jedzie. 

On  jedzie  na  scurze, 

Uwiąż  mu  łeb  w  dziurze. 

On  jedzie  etc. 

Prócz  tej  pieśń:  O  biały  .Janie  (O.  K.  Lud  II.  143).  Refren: 
on  jedzie,  powtarzany  przez  ciąg  dwunastu  zwrotek.  Również 
w  pieśni:  Chodzi  Kantar  (O.  K.  Maz.  III.  445).  refrenowe  wiersze 
przyjść  mozes  i  cego  chce.  place,  powtarzają  się  naprze- 
miany  w  ciągu  dziesięciu  zwrotek  pieśni.  Niekiedy  mamj^  —  ale  to 


STUDYA    NAD    WIKKSZKM    1   ZWKOTKĄ   P<>K/A'I    P0L8KIBJ   LUDOWEJ  197 

są    rzadko    spotykane    przykłady   —    asonancyłj  połączone   zwrotki, 
tworzące  istotny  rym  zwrotkowy: 

Jak  pojedziesz  orać. 

To  innie  będziesz  wołać, 

A  ja  będę  poganiać, 

Jak  się  narobiemy, 
Sobie  usiądziemy, 
Będziemy  się  namawiać. 

Jak  się  namówiemy, 

To  się  oźeniemy, 

Będziemy  się  szanować.        O.  K.  Lud  XII.  377. 

Przykład  powyższy  jest  równocześnie  wzorem  rymu  na  nie- 
akcentowanych  zgłoskach. 

Rym    tak    zwany  couće^).    Tworzy  on  zwrotkę  wybitnie 

ludową.    Początek  tej   formy   jest,   jak  wiadomo,    liościelno-ludowy. 

Wzór  ten,    będący  wierszem  długim   trzyczęściowym    o    rymie  pa- 

,  a — a — h  11- 

rzystym,  a  więc  tworzący  schemat:  ,    roziamai  się  następnie 

wskutek  rymów  leoninowych  na  zwrotkę  sześciowierszową  sche- 
matu: aah.  ech.  W  pieśni  naszej  mamy  wzory  formy  pierwotnej, 
jak  np.  2): 

A  cyli  mi  wesła  |  cyli  mi  nie  wesła  |  moja  rutka  w  ogrodzie, 
A  z  cegoz  ja  sobie  |  wionecek  uwiję  .  az  mój  Jasień  prz^-jedzie. 

i  również  wiele  pieśni,  w  których  forma  ta  jest  w  stanie  ewolucyi 
i  jedne  zwrotki  są  dwuwierszem  długim,  inne  sześciowierszowe 
o  czem  obszernie  w  rozdziale  o  zwrotce  refrenowej  powiemy. 

Do  wszystkich  tych  gatunków  rymów  możemy  jeszcze  dołą- 
czyć wzór  rymów  humorvstvcznvch ,  niestety  niezbyt  wykwintnej 
piosenki: 

Oj   dana,  dana   —   służyłem  u  pana, 

Oj   dana,  dynie  —  pasałem  mu  świnie. 
Oj   dana,  dąsa  —  pędziłem  do  łasa, 
Oj   dana,  dyńkiem   —   usnąłem  pod  pieńkiem  etc. 
"  O.  K.  Lud  XXIL  246. 

')  Nie  umiem  znaleźć  polskiej  nazwy  (niem.   Schweifreim). 
>)  Podobnit  treścią  i  formą  (O.   K.   Lud  XVI.   166). 


198     •  H.   WINDAKIEWICZOWA 

Co  do  gatunku  rymów,  odnośnie  do  rozmaitych  grup  pieśnio- 
wych, to  ścisłej  statystyki  niełatwo  podać.  Poza  wykazami  staty- 
stycznymi, które  w  początku  rozdziału  o  rymie  umieściliśmy,  ogólnie 

można  zauważyć,  że  w  pieśni  obrzędowej,  legendzie,  dumach  nie- 
których   pojawiają    się    często    asonancye    średniowieczne,    jak  np.: 

m  oj  a — kościoła,  okna — plotła,  ławy — niemały  (O.  K.  Lud  II).  W  opo- 
wieściach wędrownych  przeważa  wogóle  język  literacki  i  rymy  po- 
prawne (O.  K.  Lud,  1857,  I).  Pieśni  taneczne  natomiast  okazują 
największy  procent    rymów  gwarowych,    asonancyi,    rymów  i  aso- 

nancyi  złamanj^ch,  a  gros  stanowią  rymy  dwuzgłoskowe  wcale  nie- 

wy  szukane. 

6.  Refren  ^).  Refren  rozrósł  się  bardzo  bujnie  w  naszej  poezyi 
ludowej.  Zdaje  się,  że  może  on  być  jednem  więcej   potwierdzeniem 
zdania  Gastona  Paris  co  do  pierwotnego  charakteru  tej  formy.  t.  j. 
raazycznego    początku    pośpiewu    tak    świeckiego,    jak    kościelnego. 
W    wielu  pieśniach  opowiadających  świeckich  lub  legendach  refre- 
nem jest  przygrywka  na  jakim  instrumencie.  Np.  w  pieśni:  Pod  Ka- 
m  ieńcem  pod  podolskim  (Żeg.  Pauli  Lud  66)  i  teraz  jeszcze  na  od- 
p  ustach  krakowskich    i   indziej   słyszeć  można,    jak    śpiewak -dziad 
wę  drowny  śpiewa    i    gra  naprzemiany   tę  samą  zwrotkę  melodyjną. 
Odmianą  tego  refrenu  muzycznego  jest  zwrotka,  której  tekst  i  me- 
lodyę  powtarza  śpiewak  dwa  tsczj.  Powtórzenia  te  nadają  poważny, 
głęboki  ton  całej  pieśni.  Muzycznie  wytwarza  się  wtedy  prześliczna 
'  orma,  tak  zwany  okres  kolisty.   Wzorem  może  być  piękna  duma 
o  Podolance  2): 

Na  Podolu  biały  kamień. 
Na  Podolu  biały  kamień, 
Podolanka  siedzi   na  nim, 
Podolanka  siedzi   na  nim  etc. 

a)  Właściwy  refren  słowny  osobny,  mamy,  gdy  do  powtórzenia 
w  iersza  dodano  zgłoski  bez  związku  —  onuniatopeiczny  refren,  — 
albo  też  wykrzyki  różnej  treści.   Przykłady  onomatopei  mamy  naj- 
częściej  w  embryoniczncj   formie  zwrc>tki.    które  nazwaliśmy    sty- 
chiczno-refrenową  zwrotką,  np.: 


')  Ksfrim,  refraiii,  Barthen,  Kohrreim. 

*)  Czasopismo  Lud  VIII.  Pieśni  ludowe  z  Dobczyc  nr.  3.  Duma  powszech- 
nie śpiewana.  O.  Kolberg  podnje  32  warjanty  w  tomie  I  zbioru  Lud. 


STUDYA   NAD    W  IKltSZEM    1   /.WROTKĄ   POKZYI    HI>I,SK1EJ    LUDOWEJ  199 

Tam  pod  borem  doinecek. 

Tam  pod  borem  —  m  a  c  b  e  r  w  a  c  h  I  e  r. 

cum  ber,  łup  cup  —  domecek. 

Przy  domecku  młyueeek. 

Przy  domecku   —   macber  wachler, 

c  u  m  b  e  r,  łup  cup  —  m  i  y  n  e  c  e  k  etc. 

OK.  Maz.  II.  104. 
Wy  krzyk  radosny: 

Da  bój  a  ino  dyna! 

A  cyja  ja  dziewcyna? 

Twoja  Jasiu,  twoja, 

Da  juz  nie  niatusina.  O.  K    Lud  VI.  231 

Wykrzykżałośny: 

Nieseęśliwe  te  pokoje. 

A  cb  j  ej  j  e  j  j  e!!  etc.  O.  K.  Maz.  IV.  308. 

Wykrzyk  naśladowczy: 

Jechał  chłop  do  młyna. 

Zdechła  mu  kobyła. 

Wie  ha  ha!  wie  ha  ha!       O.  K.  Lud  VI.  422. 


Wykrzyk  drwiący 


A  m}^  dziady  z  Baranowa, 

hm,  hm,  h m. 

Przybyliśmy  tu  z  Krakowa. 

h  ra,  hm,  hm,  etc.  O.  K.  Lud  VL  438. 

b)  Refreny  złożone  z  wezwań,  próśb,  jeszcze  nie  sa- 
moistne, lecz  równie  jak  poprzednie,  przyłączone  do  powtórzonego 
wiersza  właściwej  zwrotki: 

Z  tamtej   strony  jezioreczka  ułany  jadą, 
Hej  hej,  mocny  Boże  —  ułany  jadą. 

Jeden  mówi  do  drugiego  —  wianeczek  płynie. 
Hej  hej,  mocny  Boże  —   wianeczek  płynie. 

O.  K.  Lud  1857,  16  a. 


200  H.  WINOAKIKWICZOWA 

Ach  nieszczęsna  dola, 

Za  mąz  mi  niewola. 

Ja  w  lata  podesla, 

Za  mązem  nie  posła. 

Mój  Boże.  za  mązem  nie  posła. 

Mój   Boże,  mój  Boże  etc.     O.  K.  Lud  II.  172. 

Ach  były  tu  rosoły. 
Nas  pan  starosta  wesoły, 
hej  a,  hej  a,  matusiu   moja, 
Wesoły,  wesoły. 

A  były  tu  i  grochy, 

Nas  pan  starosta  płochy. 

hej  a,  hej  a.  matusiu  moja, 

Płochy,  płochy  etc.  O.  K.  Lud  XX.  81. 

c)  Refren   jedno-    lub    paruwierszowy,    niezależny  od 
zwrotki: 

Oj  chmielu,  chmielu,  ty  bujne  ziele, 
Nie  będzie  bez  cie  żadne  wesele. 

I  Oj   chmielu,  oj   niebożę, 
refren  \  Niech  ci  Pan  Bóg  dopomoże, 

I  Chmielu  niebożę  itd.  O.  K.  Lud  II.  30. 

Starała  się  nasa  Marysia  o  stroje, 

Roztocyła  złote  obrusy  po  stole. 
J  Dobrze  ona  sobie  zrobiła,  nie  komu. 
[  Przebywa  tu  Pan  Jezus  w  jej  domu. 

Starała  się  nasa  Marysia  o  stroje, 

Roztoc3'la  złote  łyzecki  po  stole. 
j  Dobrze  ooa  sobie  zrobiła,  nie  komu, 
I  Przebywa  tu  Pan  Jezus  w  jej  domu  etc. 

O.  K.  Lud  IL   128  a. 

d)  Refren  podwójny  w  pieśniach  dyalogowych: 

Stanę  się,  stanę  siwym  kaczorem 

Popłynę  sobie  bystrym  jeziorem. 

Twoją  miłą  nie  będę,     I  ,.         . 

\kj  M         u-       •      •  j      f     refren   1-szy 
Wedle  ciebie  nie  siędę.  •' 


refren 


STUUYA  NAD  WIKRSZEM  I  ZWROTKĄ  POEZYI   POL.SKIKJ   LUDOWEJ  201 

A  mam  ci  ja  też  takie  sidełka, 

Złapię  ja  kaczkę  za  jej   skrzydełka. 

Moją  miłą  musisz  być.     I         ^        «     • 
-.   .     ^  ,  . ,  '  refren  2-gi 

Mnie  tę  wolę  uczynić.       J 

Co  do  rozmieszczenia  swego  w  zwrotce,  mamy  do 
zauważenia: 

a)  Refren  w  końcu  zwrotki.  Za  przykład  powyżej  cyto- 
wana pieśń  o  chmielu  i  inne.  Wybitnie  ludowa  forma  refrenu 
z  końcem  każdego  wiersza,  zastępująca  poniekąd  rym: 

Oj  śrataj-ze  nas  moja  Matulu  —  wielom  Ładom, 

Niech  cię  Bóg  śrataje,  co  dolą  i'ozdaje  —  wielom  Ładom. 

O.  K.  Lud  XVI.  279. 

b)  Refren  na  początku  zwrotki: 

Oj  Łado,  Łado,  Łado,  Łado, 
Dokoła  dworu  ziele, 
A  we  dworze  wesele. 

Oj  Łado.  Łado,  Łado,  Łado, 

Gontami  dwór  pobity, 

Śrybłera,  złotem  nakryty.         O.  K.  Lud  XVL  376. 

c)  Refren  okalający  zwrotkę: 

Plon   niesiemy,  plon,     | 

Jegomości  w  dom.         [ 

Żeby  dobrze  plonowało. 

Po  sto  korcy  z  mędla  dało. 

Plon  niesiemy,   plon.     I  „ 

^  ,  .       " ,  '     I     refren 

Jegomości  w  dom.         j 

O.  K.  Lud  II  200. 

d)  Refren  ś ródź  wrotko  w  y.  Refren  oryginalny,  a  bardzo 
w  naszej   pieśni  pospolity: 

Jechał  Maciek  do  Warsięgi  na  welekcyją  ^), 
Cóznatem?nawelekcyją. 


')  Pieśń  ta    sięg-a  w  istocie  dawnych  dosyć  czasów;    jest  to   ciekawa  para- 
fraza przemowy  błazna  polskiego  Wielkiegochwała: 


202 


H.    WINUAKIEWICZOWA 


Najął  sobie  na  przedmieściu  w  karcmie  stancyją. 

Cóz  na  tern?  w  karcmie  stancyją. 

I  jęli  go  przyjaciele  na  piwo  prosić, 

Cóz  na  tem?  na  piwo  prosić. 

A  on  się  im  z  famuliją  zacął  wynosić, 

Mój   ojciec  był  wojewodą,  bo  woził  wodę, 
Cóz  na  tem?  bo  woził  wodę. 
Miały  zydy  po  Warsędze  z  niego  wygodę, 
Cóz  na  tem?  z  niego  wygodę  etc. 

O.  K.  Lud  VI.  365. 

Ze  forma  ta  z  refrenem  śród  wierszowym  jest  w  istocie  jedną 
z  dawniejszych  w  poezyi  naszej,  to  wskazują  i  melodye,  które  naj- 
częściej fjbejmują  tylko  jeden  wiersz;  mimo  więc  rymu.  łączącego 
parami  wiersze,  są  to  pieśni  stvchiczne.  a  jak  nazwaliśmy  je:  sty- 
chiczno-refrenowe.  Taką  jest  pieśń  powyższa  „Jechał  Maciek",  taką 
również  „Parę  koni  Jasio  miał",  na  której  możemy  jeszcze  zauwa- 
żyć przetwarzanie  się  formy  zwrotkowej  Raz  mamy  tylko  powtó- 
rzenie dwa  razy  każdego  wiersza,  muzycznie  tworzące  formę  koli- 
stą okresu: 

I  M  r  r  I  r  f  F  m  r  M  ^  n 

dśd0\śdś         śśśś\ś4ś 

•Ste — ry    ko-nie  Ja— sio  miaf.     Ste-ry     ko— nie        Ja— sio  miaJ. 

Wszystkie  zlotem  kować  dił.    Wszystkie  z/otem  kować  da/. 

A  od  każdej   podkowy  —   a  od  każdej   podkowy, 
Talar  bity  gotowy   —  talar  bity  gotowy  etc. 

O.  K.  Maz.  IV.  269. 

i   wersyę  drugą  z  refrenem   śród  wierszo  wy  m;    z  refrenem  tym 
łączy  się  bardzo  oryginalne,  a  dosyć  pospolite  w  naszych  pieśniach 


Jam  cny  dziedzic  z  Kowadła  jest  burgiindyjskiego, 
Chowałem  sie  przy  sworni  a  króla  duńskieoro 
Jestem  sławny  z  rodzaju,  mam  ciotkę  w  Stryng^lii, 
I  świokrę  nad  fraucymerem  kozaokiem   w  Anglii. 
Brat  jest  przednim  strengretom  janczarskiego  króla, 
Podle  drogi   pownzi  wóz  tam  z  jednokola  oto. 

W  tragedyi  o  polskim  .Scilurnsie  Jana  Jurkowskiego  w  części 
trzeciej,  drnkowanej  w  Krakowie  1604  r,  /.ob.  iS.  Windakiewicza :  Teatr  ludowy 
w  dawnej   Polsce  str.   156. 


STUDYA  NAD   WlKKSZKM    1   /.WKOTKĄ  POLSKIEJ   POBZYI  LUDOWKJ  203 

(tanecznych  szczególnie,  np.  Lud  XVI.  364)  zastosowanie  slow  pie- 
śni do  melodjn: 


Pa-re    ko-ni         Ja   sio  miał         co  je    zło-tem        (Mo-ja   Ma-rys) 


lh^^;l:;;^^^'i^^^i'^' 


j;h^/;;iJ/lJHl 

rad   ko  -  wał,  Rad  ko-wal,      rad    ko  —  wat. 

Jak  po  moście  stąpały, 

Samem  złotem  (moja  Maryś)  brząkały, 

Brząkały,  brząkały. 

A  u  każdej   podkowy 

Leży  talar  (moja  Maryś)  gotowy, 

Gotowy,  gotowy  etc.  O.  K.  Lud  XXII.  165. 

Możemy  tu  zauważyć  niespodziewaną  zmianę  rytmu  melodyi 
(powrót  pierwszego  taktu)  wskutek  wtrętu  zdania  refrenowego  „Moja 
Maryś"  i  wynikłe  z  tego  bezpośrednie  rozpoczęcie  na  drugiej  sze- 
snastce taktu  czwartego  (części  drugiej)  ;refrenu  powtarzającego 
rad  kował".  Podobne  zwroty  spowodowane  wtrąceniem  refrenu 
śródwierszowego  mamy  w  pieśni  weselnej:  „Lepi  było  nie  tano- 
wać"  (O.  K.  Lud  II.  35).  w  pieśniach:  „Cztery  lata  wierniem  służył 
gospodarzowi"  (O.  K.  Lud  II.  168)  „Jedzie  Jasio  od  Torunia" 
(dtto  154)  „A  kiedy  ja  jechał"  (dtto.  162)  i  innych. 

Przykłady  te  wskazują,  jak  ostrożnym  trzeba  być,  mówiąc 
o  podziale  rytmicznym  wiersza  jako  rzekomem  następstwie  rytmiki 
zdania  muzycznego.  Widzimy,  że  tu  np.  zachodzi  wypadek  oddzia- 
ływania właśnie  układu  słów  na  formę  rytmiczną  melodyi.  Może 
najlepiej  zgodzić  się,  że  niekiedy  oddziaływa  rytm  melodyi  na  po- 
dział wewnętrzny  wiersza,  czasem  zaś  bywa  naodwrót.  W  każdym 
razie  tworzenie  systemów  rytmicznych  na  podstawie  grup  wyra- 
zowo-melodyjnych,  to  bardzo  ryzykowne  przedsięwzięcie,  którego 
nawet    inicyatorzy    nie    zdolni    ściśle    przeprowadzić  i).    Co   do    nas. 


1)    Cfr.    WoUner,    Uber    dea    Yersbaa    des    sildslay.    Yolksliedes.    Archiv.    f. 
sl.  phil.  Bd.   IX. 


204  H.   WINDAKIEWJCZOWA 

podział    ten    wiersza     zastosowaliśmy    do    formy    wierszy    w    fazie 
przejściowej   od  zdaniowych  do  rytmicznych. 


ROZDZIAŁ  III. 
Zwrotki  refrenowe. 

1°  Zwrotka  wyliczająca.  Prócz  bujnego  refrenu  jako 
łącznika  zwrotki,  daje  nam  poezya  popularna  osobne  a  chyba 
w  istocie  pierwotne  —  formy  pieśni,  które  możnaby  nazwać  pie- 
śniami refrenowemi.  —  Są  to  pieśni,  chóralne  najczęściej,  dru- 
żyn^ weselnych  lub  obrzędowo-zabawowych  np.  obrzędu  Sobótki. 
Tekst  ruchomy  takiej  zwrotki  refrenowej  tworzy  jeden,  czasem 
parę  wyrazów,  reszta  powtarza  się  niezmiennie  kilka  lub  kilkana- 
ście razy.  Naprzykład  pieśń,  wymieniająca  dary  ^)  i  osobę  w  każdej 
zwrotce  inną: 

Gdzie  się  Tatulo  podział 
Co  na  cepecek  nie  dał. 
Tatulo  w  kącie  stoi 
Na  cepecek  dukat  stroi. 

Gdzie  się  matula  podziała 
Co  na  cepecek  nie  dala. 
Matula  w  kącie  stoi. 
Na  ceoecek  dukat  stroi. 

Gdzie  się  bracisek  podział 

Co  na  cepecek  nie  dał. 

Bracisek  w  kącie  stoi 

Na  cepecek  dukat  stroi.  etc.    O.  K.  Lud  XX.  204). 

I  tak  dalej   wymienia    „siostrzyckę,  swatów"   etc.    Albo    pieśń 
śpiewana  na  dobranoc  Pannie  młodej: 

Dobranoc  Matce  Boskiej  dobranoc. 
Dobrą  nockę  oddajemy, 
Sami  służką  ostajemy, 
Dobranoc! 


*)  Niżej  wymieniona:  „Syna  mój". 


STUDYA   NAD   WIKRSZEM   I   ZWROTKĄ    POLSKIEJ    lOEZYI    LUDOWEJ  205 

Dobranoc  Panu  Jezusowi   dobranoc. 
Dobrą  nockę  oddajemy, 
Sami  służką  ostajemy. 
Dobranoc. 

Dobranoc  Pani  Matce  dobran(jc. 

Dobrą  nockę  oddajemy, 

Sami  służką  ostajemy. 

Dobranoc,  etc.  O.  K.  Maz.  I.  150. 

W  następnych  trzynastu  zwrotkach  wymieniają  śpiewacy  całe 
zgromadzenie  weselne,  a  więc:  Pana  ojca,  p.  matkę,  swachy,  dru- 
żbów etc.  Pieśni  te  miewają  często  charakter  dyalogu  między 
młodym  a  rodzicami  młodej;  między  młodym  a  młodą;  i  tym 
podobnie.  Śpiewane  są  przez  dwa  chór}^  drużbów  i  druchen.  Np.: 
Dyalog  młodego  i  młodej:     O.  K.  L.  XXII.  55. 

—  Pierwsi  k.irzy  piali 
Jesce  nie  był  dzień  biały. 

—  Otwórz  nadobna  Kasiu  do  nowej   komory. 
Choćbym  otworz\'ła 

Kiedy  nie  mam  łuczywa. 

—  Otwórz  że  mi  otwórz,  choć  tak  posiedziewa. 

—  Stojał  Stasio  godzinę, 

—  Stójże  jeszcze  chwilę, 

Aże  ja  tu  panu  ojcu  koszulki  doszyję. 

Drudzy  kurzy  piali 
Jesce  nie  był  dzień  biały. 

—  Otwórz  nadobna  Kasiu  do  nowej   komory. 

—  Choćbym  otworzyła 
Kiedy  nie  mam  łuczywa. 

—  A  otwórz  że  mi  otwórz,  choć  tak  posiedziewa. 

—  Stojał  Stasio  godzinę 

—  Stójże  jeszcze  chwilę. 

Aże  ja  tu  pani   matce  czepeczka  doszyję. 

Trzeci  kurzy  piali  —  etc.  cała  trzyczęściowa  zwrotka  aż 
do  zakończenia:  aże  ja  młodszej  siostrze  chusteczki  do- 
szyję. Wreszcie: 

Czwarci  kurzy  piali  aż  do  zakończenia,  aże  ja  bratu  etc. 


206  H.    WINDAKIKWICZOWA 

W  pieśni  powyższej  jak  widzimy,  na  dziewięć  wierszy  od- 
dzielnej grupy  stale  powtarzanej  tylko  jeden  wyraz  pierwszego 
wiersza  i  trzy  ostatniego  są  zmienną  częścią  zwrotki.  Wyrazy  te 
wszędzie  podkreślamy,  dla  ułatwienia  oryentacyi.  Podajemy  jeszcze 
kilka  pieśni  chóralnych  tego  rodzaju,  które  ułatwią  odróżnienie  do- 
kładne tej  formy  i  uchwycenie  pewnych  różnic.  Dyalog  dru- 
żyny i  młodej:  O.  K.  Lud.  XX.  287. 

—  Oj   zielona  wierzbino 
Zielono  się  rozwijas 
Oj   nadobna  Marysiu 
Młodziuchno  się  zawijus 

—  -Nie  samam  się  zawiła, 

Braciskam   się  radziła. 

—  Oj  zielona  wierzbino 
Zielono  się  rozwijas 
Oj   nadobna  Marysiu 
Młodziuchno  się  zawijas. 

—  Nie  samam  się  zawiła, 

M  a  t  e  c  k  i  m  się  radziła,  etc. 

W  pieśni  tej  chór  śpiewa  refren  w  całości  swej  niezmienny; 
tylko  końcowy  dwuwiersz  panny  młodej  odmienia  jeden  wyraz, 
oznaczający  coraz  inną  osobę  z  jej  rodziny.  Podobny  stały  refren 
chóru  ma  dyalog  znowuż  pana  młodego  ze  s wachami: 

—  Na  pirse  zaloty 
Straciłem  s  e  złoty 

I  tak  mi  jej   nie  chcą  dać. 

—  Dadzą  ci  ją  dadzą 
Sami   przyprowadzą, 
Nietrza  ci  się  frasować. 

—  Straciłem   i  talar 
Ledwom  nie  osalał 

I  tak  mi  jej   nie  chcą  dać! 

—  Dadzą  ci  ją  dadzą 
Sami  przyprowadzą 

Nietrza  ci  się  frasować,  etc.      O.  K.  Lud  IL  41. 

Dyalng  matki  panny  młodej  z  młodymi:  (wyrażający  wiano- 
wanie  panny) 


STUDYA   NAD  WIBRSZRM   I   ZWllOlK^    PDK/Yl    Pi.LSKIK.I    I,II1)()WKJ  207 

Synu  mój.  zięciu   mój, 
Cego  odemnie  chces? 
S  u  k  m  a  n  e  k   nowy 
Wisi  gotowy 
To  go  sobie  bzie.s.  (bierz) 

Curuś  moja  dziecię  moje 
Cego  odemnie  chces? 
Faworki  nowe, 
Wisa  gotowe 
To  je  sobie  bzies. 

Synu  mój.  zięciu  mój, 
Cego  odemnie  cbces? 
Kaps  iluś  nowy, 
Leży  gotowy, 
To  go  sobie  bzies. 

Córuś  moja  dziecię  moje 
Cego  odemnie  chces? 
Po  ściółka  nowa 
Wisi  gotowa 
To  ją  sobie  bzies. 

Synu  mój   zięciu  mój 
Cego  odemnie  chces? 
Koniki  wroue 
Stoją  za  stawem 
To  je  sobie  bzies. 

Córuś  moja.  dziecię  moje 
Cego  odemnie  chces? 
Lejbicek  nowy 
Leży  gotowy 
To  go  sobie  bzies.  etc. 

Następnych  parę  zwrotek  wymienia  jeszcze  inne  części  ubrań 
jak:  kosiulki.'  kitelki  etc.  (O.  K.  Maz.  IV.  170).  Niektóre  z  tych 
pieśni  mają  nieco  więcej  urozmaicony  tekst,  me  tracą  jednak 
wcale  charakteru  zwrotki  refrenowej.  Tak  np.  pożegnanie  młodej 
z  rodziną: 


208  H-   WINDAKIEWICZOWA 

Zostaj   z  Bogiem  panie  ojce. 
Bvwali  tu  za  mnie  goście, 
Tera  nie  bendą. 

Zostaj   z  Bogiem  pani  matko, 
Chowaiaś  mnie  bardzo  gładko. 
Tera  nie  bendzies. 

Zegnam  i  cię  panie  bracie. 
Bywali  tu  za  mnie  grace. 
Tera  nie  bendą. 

Zegnam  i  cię  pani  siostro. 
Trzymałaś  mnie  bardzo  ostro. 
Tera  nie  bendzies.      O.  K.  Maz.  IV.  172  —  (w  tej  wersyi 
pieśń  ta  spisaną  jest  m\lnie  wraz  drugą  pieśnią). 

Podaj em\'   teraz    spis    pieśni    refrenowych    tworzących  śpiewy 
obrzędowe  weselne,  dające  dowód  ważności  tej   formy: 

Otwórzcie  nam  Panie  gospodarzu  te  wrota.     Lud  XX.  281. 

Wvjdźze  Tatulu  na  nowe  progi.     Maz.  III.  206. 

Wielem  ja  miastów  objechała,     Maz.  III.  210. 

A  pląsaj  ze  do  matusie.     Maz.  III.  150. 

Oj  niemas  tego  na  świecie.     Maz.  III.   10. 

Złą  ja,  złą  ja,  złą  ja  matkę  mam.     Mag.  II.  83. 

Kiedy  zastukom  zapukcjin.     Mnz.  I.   151. 

Przede  wroty  kamień  złoty.     Maz.  III.  159. 

Oj   kołem,  kołem,  kołem.     Maz.  III.  57. 

Pomaga  Bóg  Matko  moja.     Lud  XX.   173. 

Trzęsła  ^larysia  na  gody  jabłuska.     Maz.  II.  130. 

Zakukała  kukawka  lecący.     Maz.  III.   229. 

Starsy  druzebka.  jeśliś  młodzieniec.     Maz.   III.   191. 

Juz  słońce  zasło  w  rogu  zapiecka.     Maz.  I.   152. 

A  w  tem  kole  mój    wianeeku.     Maz.  I.  103. 

Za  morzem  Marysia.     Lud  XVI    348. 

Pierwsi  kurzy  piali.     Lud  XXII.  55. 

Posła  Kasinka  do  sadu.     Maz.  III.   149. 

Kogozeście  się  radzili.     Maz.  III.  207. 

A  były  tu  rosoły.     Lud  XX,  81. 

Dziękujem}'  Panu  Bogu.  Maz.  I.  147. 


STUDYA  NAD  WIRRSZKM  1   ZWROTKĄ  POEZYI   P0L8KIKJ  LUDOWEJ  209 

Oj  poznać,  poznać.     Maz.  III.  87. 

Tańcowała  starościna  śmiele.     Lud  XVI.  190. 

Cyś  ty  chmielu  nie  miał  matki.     Lud  XVIII.  66. 

Witaj  chlebie  stalinoga.     Lud  XVIII.  22. 

Hej  dobranoc  temu  domowi.     O.  K.  Maz.  IV.  67. 

(Wszystkie  powyższe  cytaty  odnoszą  się  do  dzieł  O.  Kolberga: 
„Lud"  i  „Mazowsze"). 

Ta  forma  pieśni  refrenowych,  dyalogowych  i  innych  może 
być  uważaną  za  typową  dla  obrzędu  weselnego.  Nie  jedyna,  rozu- 
mie się,  obecnie,  ale  chyba  ta  właśnie,  o  której  możnaby  mówić 
z  pewnem  prawdopodobieństwem  (mimo  braku  świadectw  pisanych), 
że  była  ona  pierwszem  podłożem  następnej  obszerniejszej  grupy  pieśni 
obrzędowych  weselnych.  W  niej  zawarte  są  wszystkie  najgłówniejsze 
i  najogólniejsze  ^)  (względnie  do  zwyczajów  innych  plemion)  oby- 
czaje weselne  i  wraz  z  grupą  pieśni,  które  nazwaliśmy  „Inwo- 
kacyami  weselnymi"  można  je  uważać  za  samorzutne  owoce 
natchnienia  zbiorowego.  Łatwo  bowiem  można  sobie  wyobrazić,  że 
te  chóralne  pieśni,  w  których  z  biegiem  zwrotek  tylko  jeden  lub 
dwa  wyrazy  nowe  dodawano,  mogły  być  improwizowane  przez 
śpiewaków.  Co  do  ustalania  jednakowoż  chronologii  bezwzględnej 
pieśni  tych,  o  to  się  kusić  chyba  trudno.  Można  łatwo  zauważyć, 
że  forma  powyższa  była  nieraz  naśladowaną  w  dzisiejszej  dobie: 
zwrotka  refrenowana  oddana  w  wierszu  rytmicznym  np.  „Liście 
w  ogrodzie,  liście  padają";  piosenka  o  wyborze  zalotnika  (O.  K. 
Maz.  II.  72)  albo  erotyk  „Po  ryneczku  chodziła"  (O.  K.  Maz. 
II.  163)  i  inne.  Prócz  weselnych,  za  równe  im  co  do  pokroju  pier- 
wotnego można  uważać  niektóre  dożynkowe  jak  np.:  „Przede  dwo- 
rem" (Maz.  I.  78)  albo  sobótkowe  jak  „Hej  posły  były"  (O.  K. 
Maz.  m.  33)  i  „Oj  brzmią  wozy  brzmią"  (O.  K.  Lud  IL  139). 

Wśród  opowieści  (pieśni  wędrownych)  znajdujemy  również  po- 
dobną zwrotkę  refrenową,  ale  ona  przybiera  już  raczej  formę  zwy- 
kłej zwrotki  dwuwierszowej  z  refrenem  nieproporcyonalnie  długim, 
tworząc  schemat  aa  BB  CC  DD: 

Wdowa  dwór  buduje. 
Żołnierz  jej  się  dziwuje. 


*)  Wspólne  np.  francuskim  nawet  pieśniom  jak  np.  pieśni  „Oavrez  la  porte, 
ouyrez"  por.  Tiersot  Hist.  de  la  Cbanson  popnlaire.  237. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LII  14 


210  H.   WINDAKIRWICZOWA 

Nie  dziwuj   się  żołnierzu. 
Nie  dziwuj   się  rycerzu, 
Bo  ja  wdowa  sfrasowana 
Już  trzy  lata  owdowiona. 
Mąż  na  wojnie  wojuje, 
Sama  niewiem  czy  żyje. 

Każesz  że  w  do  w  ulu. 

Na  podwórze  zajechać? 

Nie  każę  żołnierzu, 

Nie  każę  rycerzu. 

Bo  ja  wdowa  spracowana,  etc. 

O.  K.  Lud   1857.  24. 

2"  Zwrotka  stychiczno-refrenowa.  Drugą  formą 
pieśni  refrenowych  jest  forma,  którą  nazwiemy  zwrotką  styehi- 
czno  refrenową,  gdyż  jeden  wiersz  tworzy  tu  wraz  z  refrenem 
zaczątkową  formę  zwrotki.  O  starożytności  tej  formy,  równie  jak 
i  poprzedniej,  nie  wypowiemy  żadnego  zdania,  w  każdym  razie 
obydwa  te  gatunki  zwrotek  musimy  uznać  za  najmniej  rozwiniętą 
formę  zwrotkową  wśród  znanych  poezyi  popularnych.  Pieśni  tej 
formy  są  bardzo  nieliczne,  niektóre  cytowaliśmy  przy  wzorach  re- 
frenu onomatopeicznego  jak  np.  „Tam  pod  borem"  i  „Posed 
Jasio  rano  do  łasa".  Inna  z  takimże  refrenem  żartobliwa,  prze- 
platana powtórzeniem  wyrazów  wiersza: 


refr. 


Z  tamtej  strony  jeziora. 

{Z  tamtej  strony  jechunder  macbcumber, 
Jaworowy  Wojtek  zaborowy  —  jeziora. 


Pasła  Kasia  gąsiora  — 

Pasła  Kasia  jechunder  machcumber,  etc. 

O.  K.  Lud  II.  180. 

Dożynkowa.  Również  jak  w  poprzednich,  melodya  obej- 
muje refren  i  wiersz  pieśni  w  jednym  okresie  melodyjnym.  Refren 
podwójny  obejmujący: 

Ej   nam  ej. 
1    Czy  ja  to  roliczka  co  ugorem  leży '? 
Ej  nam  ej. 


8TUDYA   NAD  WIKKSZEM   I   ZWROTKĄ   h-OEZYJ   POLSKIKJ    l>UDOWKJ  21  I 

Ej  nam  ej. 

2  Pana  gospodarza  co  w  łóżeczku  leży. 
Ej  nam  ej. 

Ej   nam  ej. 

3  A  wyjdź  że  ty  do  nas,  panie  gospodarzu. 
Ej  nam  ej. 

Ej  nam  ej. 

4  Co  my  ci  powiemy,  to  cię  uciesemy. 
Ej  nam  ej. 

Ej  nam  ej. 

5  Na  swojćm  polecku,  złoty  kulig  orze. 

Ej  nam  ej.  O.  K.  Maz.  III,  nr.   19. 

Melodya  pieśni  tej  jest  wspaniałem  znowuż  zaczątkowem 
zdaniem  kolistem,  względnie  dla  formy  bardziej  rozwiniętej  okresu 
kolistego,  o  którym  mieliśmy  już  sposobność  mówić  poprzednio. 
Zdanie  to  czterotaktowe  spada  się  ściśle  z  charakterem  i  formą 
wiersza,  uwydatniając  podwójny  refren: 


t 


gaŁiSaEiifegl^ggiEł 


i:^=^ 


Ej     nam  ej.  Cy    ja    to    ro— lic— ka  co    n— go — rem  le  —  zy?      Ej  nam  ej. 

Również  ciekawą  jak  powyższy  przykład  jest  pieśń  sobótkowa 
tejże  formy,  ale  z  dłuższym  dwuwierszowym  refrenem: 


refr. 


Z  dawna  dawnego  rzeceńka  ciece. 
Pod  winem,  hej  pod  winem, 
Pod  zieloneńkiem  wineńkiem. 

Na  tej  rzeceńce  ruciany  wianek. 
Pod  winem,  hej  pod  winem, 
Pod  zieloneńkiem  wineńkiem. 

Wiatrecek  wionął,  wianecek  sfrunął. 
Pod  winem,  hej  pod  winem, 
Pod  zieloneńkiem  wineńkiem. 

Moj  i  rybackowie,  łówcie  mi  wianecek. 
Pod  winem,  hej  pod  winem, 

Pod  zieloneńkiem  wineńkiem,  etc.     O.  K.  Lud  XVI.  359. 

14* 


212 


H.   WJNDAKIEWICZOWA 


Z  opowieści  i  innych:  „Z  tamtej  strony  jezioreczka"  (O.  K. 
Lud  1857  16.  a);  „Hej  pójdziemy  bracia"  (Z.  Gloger  Lud  18): 
„A  mój  miły  zajączeńku"  (O.  K.  Maz.  II).  I  jak  zwykle  odnośnie 
do  każdej  pierwotniej szej  formy  tak  i  tu  mamy  znaczną  wzglę- 
dnie grupę  pieśni  weselnych: 

Nie  uginaj  się  kalinowy  moście. 
O  Łado  Łado  Łado  Łado! 

Bo  bez  cię  jedzie  pysznieńkie  wesele. 
O  Łado  Łado  Łado  Łado! 

Pyszne  wesele,  pyszny  drużbeńka. 
O  Łado  Łado  etc. 

Rano  nie  rano  kurowie  pieją. 
O  Łado  Łado  etc. 

A  jeszcze  raniej   swaszeńka  wstaje. 
O  Łado  Łado  etc. 

Szyła  wyszywała  chorążemu  koszulę. 

O  Łado  Łado  Łado  Łado.  O.  K.  Lud  XVI.  88. 

Melodya  również  zaznacza  jednowierszową  zwrotkę. 

Inne  weselnej  grupy  pieśni:  „Prowadzili  bratkowie  siostrę  ze 
dwora"  (O.  K.  Lud  XVI.  76);  „Powiewaj  wiatreńku"  (dtto  132);  „Cy 
mgła  cy  woda  pod  wieś  podbiegła"  (dtto  87);  „Pośrataj  Boże  goście 
nasze"  (dtto  167  i  204).  Typiczną  formą  raelodyi  do  tych  pieśni 
jest  zdanie  psalmodyczne  zamknięte  w  obrębie  tonalnej  kwinty: 


i 


* 


^*-^ 


pES 


5i=tz: 


^S 


^ 


w^ 


*— * 


'm 


') 


Po-śra — taj    Bo      —      że 


te      go>ście       na 


sze 


Ła— do,       Ła— do. 


Przechodzimy  teraz  do  najbardziej  rozwiniętej  formy  zwro- 
tkowej, utworzonej  na  podstawie  refrenu;  mianowicie  do  formy 
sześciowierszowej  zwrotki,  której  wiersze  3- ci  i  6-ty  były  począ- 
tkowo refrenem. 

3*     Zwrotka     dwuczęściowa     sześcio  wierszowa*). 


»)  Mybyśmy  tu  raczej  dali  takt  ^g  —  jeśli  wogóle  takt  znaczyć. 
2)  Tak  zwana  „Schweifreimstrophe. 


STUDYA  NAD   WIKRSZKM  J   ZWROTKĄ   V'OK/.YI   POLSKIEJ   LUDOWKJ  213 

Najbardziej  rozwiniętą  formą  powstałą  na  podstawie  refrenu  —  lu- 
dowo-kościelnych  pośpiewów — jest  forma  sześciowierszowej  zwrotki. 
Mówiąc  o  rymie,  daliśmy  bliższe  ogólnie  przyjęte  określenie  po- 
czątku tej  formy  zwrotki,  teraz  pozostaje  nam  przepatrzyć  główne 
tejże  odmiany  w  naszej  pieśni.  Studyum  to  ciekawe,  gdyż  możemy 
tu  śledzić  rozwój  stopniowy  tej  zwrotki  tak  bardzo  u  nas  rozpo- 
wszechnionej. Pierwszym  więc  momentem  rozwojowym,  byłyby 
zwrotki  dwuwierszowe  l7-o  zgłoskowe,  spotykane  niemal  wyłącznie 
w  grupie  pieśni  weselnych,  jak  np.: 

Wyjdźże  Marysiu  do  ogródeńka.  pośrataj  ze  się  z  zielem, 
Hej  ziele  moje,  drobna  ruteńko,  chtóż  mi  cię  tu  podleje? 

A  zostaje  tu  młodsza  siostrzyczka,  podleje  ona  ziele, 
Podleje  ona,  podleje  ziele,  z  soboty  na  niedziele. 

O.  K.  Lud  XVI.  186. 

Tejże  formy  weselne: 

Ej  już  jedziemy,  już  wyjeżdżamy,  tyło  Mar3'sia  jesce. 

O.  K.  Lud  XVL  198. 
Wyszła  Marysia  przed  kościółeczek,  rzywnieńko  zapłakała. 

O.  K.  Lud  XVI.  210. 
Obiecała  mnie  moja  matula  daleko  za  mąż  wydać. 

b.  K.  Lud  XIL  175. 
Przeproś  Marysiu  swoją  mateńkę  jeśliś  ją  przegniewała. 

O.  K.  Lud  XVI.  166. 
Wyszła  Kasieńka  na  podwóreczek  i  pod  kaliną  stała. 

O.  K.  Lud  XVI.  336—6. 
Poznać  Jasienka,  poznać  młodego,  co  po  Marysię  jedzie. 

O.  K.  Lud  XVI.  202. 
Ej  prosili  mnie  na  weselisko,  da  jak  na  jakie  dziwy. 

O.  K.  Lud  XVL  258. 
Ani  ja  sieję,  ani  ja  orzę,  sama  się  rutka  rodzi. 

O.  K.  Lud  XVL  421. 
Porównaj   Boże  góry  z  dołkiemi  (?),  by  było  równiusieńko. 

O.  K.  Lud  XX.  358. 
Już  na  dobranoc,  moja  Kasiuniu,  bodajeś  zdrowo  spała. 

O.  K.  Lud  XVin.  111. 
Przyjechaliśmy  na  rozpleciny,  niema  dziewcyny  doma. 

O.  K.  Lud  XX.  335. 


214  H.  WINDAKIKWICZOWA 

Przemiana  przez  rymy  wiersza  długiego  17  zgłoskowego  na 
trzy  wiersze  krótkie,  dokonywa  się  zwolna;  wiele  powyżej  wymie- 
nionych pieśni  zaznacza  już  dokładnie  przez  układ  zgłosek  sche- 
mat b-{-b-\-l  w  wierszu  długim,  omijając  jednakże  jeszcze  rymy. 
Wogóle  zaznaczyć  trzeba,  że  w  wierszu  tym  spotykamy  bardzo 
często  asonancye,  a  wiele  znowuż  pieśni  ma  naprzemiany  zwrotki 
sześcio  i  dwu  wierszowe;  dopiero  późniejsza  forma,  jakto  zobaczy- 
my, złożona  z  6-0  i  7-o  zgłoskowego  wiersza  ma  stałą  formę  sze- 
ściowiersza  schematu  aabccb.  Podajemy  wzór  pieśni  dającej  to 
pojawianie  się.  to  znowu  znikanie  rymów.  Spisujemy  ją  jednako- 
woż już  w  całości  jako  formę  6-cio  wierszową: 

Siwy  koń  zarżał. 
Gościniec  zadrżał, 
Dąbrowa  zaszumiała. 
Cv3  nie  był  doma. 
Cyś  niemiał  konia, 
Jagem  ja  po  cię  słała. 

Byłem  ia  doma. 
Miałem  ja  konia, 
Matka  mi  nie  broniła. 
A  młodsza  siostra. 
Lat  nie  dorosła 
Ta  ci  mi  odraiła. 

Nie  jedź  braciszku. 

Nie  jedź  rodzony. 

Tego  dnia  powszedniego. 

Konika  strudzisz, 

I  sam  się  znudzisz, 

I  nie  będzie  nic  z  tego. 

Konika  strudził, 
Sam  siebie  znudził. 
Podarunki  kupował. 
Bodajże  temu 
Bóg  szczęścia  nie  dal, 
Kto  ją  będzie  szanował. 

O.  K.  Lud  XVI.  419. 


8TUUYA  NAD   WIERSZKM  I  ZWROTKĄ  POBZYI  POLSKIEJ   LUDOWEJ  215 

Złożonych  w  ten  sposób  jest  wiele  pieśni.  Np.  w  pieśni  „Stoi 
lipeńka"  zwrotka  trzecia  ma  rym  chwiejny: 

U  jezioreńka 
Zimna  wódeńka 
Jako  lód,  jako  lód. 

U  mej   dziewcyny 

Słodka  gębusia 

Jako  miód,  jako  miód.      O.  K.  Lud  XVI.  422. 

Stały  rym  ma  dopiero  forma  następna  złożona  z  wierszy  sze- 

a  ab  c  cb   ^ 
ścio  i  siedmiozgłoskowych:    g^^^j^g^I^  • 

Przeleciały  ptaski. 
Przez  raazewskie  laski, 
Piórka  na  nich  zadrżały. 
Rozmyślać  to  było, 
Nadobna  dziewcyno^ 
Miałaś  ci  cas  niemały. 

Nie  dopiero  wtedy 

Kiedy  niema  kiedy, 

Kiedy  juześ  w  niewoli. 

Przysła  do  domecku, 

Siadła  na  łózecku 

Główecka  ją  zaboli.  O.  K.  Lud  XXII.  93. 

Forma  ta  sześciowierszowej  zwrotki  o  wierszu  rytmicznym 
i  starannych  rymach  pojawia  się  niemal  wyłącznie  w  piosence 
erotycznej.  Wzory  dają  pieśni  następujące:  „A  na  onej  górze" 
(O.  k.  Lud  II.  157);  „Pytała  się  Kasia"  (O.  K.  Lud  XXL  6); 
„Do  Warszawy  jadę"  (O'.  K.  Lud  VI.  289);  „Pasła  pasterecka" 
(O.  K.  Lud  VI.  388);  „A  cóześ  ty  myślał"  (O.  K.  Lud  VL  282); 
„Wele  tego  młyna"  (O.  K.  Lud  VI.  204);  „Przysyłała  do  mnie" 
(O.  K.  Lud  XXIL  110);    „Gdzież  to  jedziesz   Jasiu?"    (O.  K.  Lud 

1857,  36.  c). 

Obok  form,  które  powyżej  omawiamy,  mamy  jeszcze  formę, 
która  znowuż  z  pierwotnego  typu  laisu  kościelnego  zachowała  tę 
właściwość,  że  wiersz  trzeci  i  .-zósty  są  istotnym  refrenem: 


216 


H.   WINDAKIBWICZOYTA 


refren 


refren 


Wstaj  aj   córuś  doić  krowy, 
Już  pastuszek  u  dąbrowy. 
Oj  dana  moja  córuś. 

Niech  tam  będzie  za  dąbrową. 

Dogonię  go  z  jedną  krową, 

Oj   dana  moja  matuś.  etc.  0.  K.  Lud  XV.  465. 


Wyraźniejszy  jeszcze  wzór  refrenu  daje  pieśń  złożona  z  wier- 
szy dwunasto  i  siedmiozgłoskowych,  tworzących  schemat  zwrotkowy 

a  a  B  c  c  B 
12—7  12—7' 

A  jechał  Jasieńko  z  dąbrowy  na  łowy, 

I  zdybał  Kasieńkę  zbierała  jagody. 
refren         Bo  ja  twoją  nie  chcę  być. 

A  zbieraj  że  zbiera],  niemam  się  co  spieszyć 

Przyjadę  ja  do  cię,  będziemy  się  cieszyć, 
refren         A  ty  moją  musisz  być. 

Skoro  on  przyjechał,  to  ona  się  skryła. 
I  przykryła  ci  ją  drobnieńka  leszczyna, 
refren         Bo  ja  twoją  nie  chcę  być. 

A  mam  ci  ja,  mam  ci,  takie  siekiereczki, 
Każe  ja  wyścinać  drobne  leszczyneczki. 
refren         A  ty  moją  musisz  być.  O.  K.  Lud  XVL  434. 

Pieśni  tej  mamy  kilka  wersyi,  których  porównanie  jest  po- 
uczającem  ze  względu  na  przetwarzanie  się  form  wierszowych 
z  równoczesną  zmianą  melodyi.  W  Sandomierskiem  i  Poznańskiem 
mamy  pieśń  powyższą  przerobioną  na  wiersz  dziesięciozgłoskowy, 
refren  pozostaje  siedmiozgłoskowym,  ale  rozszerzony  do  dwu  wierszy: 

Stanę  się.  stanę  siwym  kaczorem, 
Popłynę  sobie  bystrym  jeziorem. 

(   Twoją  miłą  nie  będę 

\   Wedle  ciebie  nie  siędę. 

A  mam  ci  ja  też  takie  sidełka 

Złapię  ja  kaczkę  za  jej  skrzydełka, 

.        i    Moią  miłą  musisz  być 
refren  <   ,,  ":  ,  . , 

[   Mnie  tę  wolę  uczynić. 


O.  K.  Lud  IL  161. 


STUDYA   NAD   WIERSZKM  1   ZWKOIKĄ  POKZYl  POLSKIEJ   LUDOWKJ  217 

aaB  B  ccDD     „.. 
Pieśń  więc    przerobiona    ma  schemat  j^q_„ iq_7  '     ^^^^'^'^' 

10-cio  zgłoskowy  użyty  tutaj  z  przepołowieniem  średniówką  b-\-b 
na  wzór  wersyi  poprzedniej,  która  ma  wiersz  12-o  zgłoskowy 
również  z  średniówką  przepoławiającą  wiersz  na  dwie  równe  czę- 
ści. Melcdya  zaś,  z  rytmu  poważnego  poloneza  wersyi  lubelskiej 
przetwarza  się  tutaj  na  obcy  nain  skoczny  rytm  V8-kowy  nawpół 
operetkowej  aryjki. 

Jako  ostatnią  do  wymienienia  odmianę  zwrotki  sześciowierszo- 
wej  mamy  formę  utworzoną  w  całości  z  wierszy  sześciozgłoskowych, 
o  pięknym  rytmicznym  układzie  wewnętrznym.  Mianowicie  wiersz 
refrenowy  3  i  6-ty  ma  rytm  daktyliczny  i)  a  dwuwiersze  1  i  2 
4  i  5  trochaiczne: 

Rozleciały  mi  sie 

Gołąbecki  dysie 

I  krążą  i  krążą. 

A  już  ci  to  naju, 

W  tym  tutejsym  gaju, 

Juz  wiążą,  juz  wiążą. 

Rozleciały  mi  sie, 
Gołąbecki  dysie, 
Po  dachu,  po  dachu. 
Nie  dla  ciebiem  rosła, 
Com  za  ciebie  posła, 
Ty  Bukowski  ciarachu. 

Rozleciały  mi  sie 
Gołąbecki  dysie. 
Po  rosie,  po  rosie; 
Poznas  ci  Marysia 
Swojego  Jasienia 
Po  głosie,  po  glosie. 

Rozleciały  mi  sie 
Gołąbecki  dysie. 


1)  Tłumaczyliśmy    we  właściwem  miejscu,  że  chodzi  ta  wyłącznie    o  oł:na- 
czenie  ilości  nieakcentowanych  zgłosek. 


218  H.  WINDAKIEWlCZoWA 

Po  drodze,   po  drodze; 

Poznas  ci  Jasieniu 

Tę  swoją  Marysię 

Po  chodzie,  po  chodzie.     O.  K.  Lud  XX.  219 

Powyżej  podane  przykłady  wyczerpują  już  wszystkie  waż- 
niejsze formy  zwrotek  refrenowych,  używanych  w  poezyi  popularnej 
i  tworzących  w  całości  swej  pierwotny  pokład  twórczości  popularnej. 
Pozatem  jest  jeszcze  jeden  rodzaj  formy  refrenowej  wyliczającej  — 
ale  ten  należy  uważać  za  sztucznie  tworzony  w  celu  dydakty- 
cznym; są  to  tak  zwane  „Pieśni  rosnące".  Pierwowzorem  ich 
jest  pieśń  hebrajska  o  dziesięciu  tablicach  mojżeszowych  ^Echod 
mi  jodca"  śpiewana  w  wieczór  paschalny  i).  U  nas  parafrazą  tej 
pieśni  jest  szkolna  pieśń:  „A  ty  żaczku  uczony,  coś  we  szkołach 
ćwiczony"  (O.  K.  Lud  V.  204).  Inne  naśladownictwa  tej  formy  są  to 
pieśni  zabawowe  jak  np.  „Pan  Zelman"  (W.  Zaleski  Pieśni  ludu  galie, 
str.  49)  albo  „Służyłem  Pani  na  pierwse  lato"  (O.  K.  Maz.  II.  147). 


Cześć  11. 


Szczegółowe    zestawienie    gatunków    wiersza    i    zwrotki    w    pie- 
śniach ludowych. 

W  części  pierw.szej  omawialiśmy  wiersz  zdaniow}-  i  jego  dal- 
sze stopnie  rozwojowe  wraz  z  wierszem  rytmicznym  —  następnie  roz- 
wój zwrotki  refrenowej.  Mówiliśmy  najobszerniej  o  formach  wzglę- 
dnie pierwotnych,  pojawiających  się  masowo  w  niektórych  grupach 
pieśni  jak  np.  weselne,  dożynkowe  etc.  W  części  drugiej  mamy 
zamiar  przedstawić  całokształt  form  rytmicznych  poezyi  popularnej 
i  uwydatnić  grupy  pieśniowe  właściwe  tym  formom.  Podział  naszej 
pracy  zastosowaliśmy  do  materyału.  Mówiąc  o  rodzaju  wiert^za, 
omawiamy  i  właściwe  mu  formy  zwrotki  i  wskazujemj'  grupy 
pieśni,  gdzie  zwrotka  ta  i  dany  wiersz  są  pospolite  lub  typiczne. 
Sposób  ten  ujęcia  materyału  zdał  nam  się  dobry,  gdy  ma  na  celu 
opracowanie  pewnej  tylko  grupy  poezyi  polskiej.  Ściągnięcie  to 
treści,  to  jest  równoczesne  omawianie  wiersza  i  form  zwrotkowych, 


1)   Zob.   Ludwiff  Erk,   Deatsches   Licderhort,   Ul.  829. 


STUDYA   NAD   WIRRSZKM   I  ZWKOTKĄ   POEZYI   POLSKIEJ    I.U1>0WKJ  219 

złe  [)rzy  całości  metryk)  wiersza  polskiego  —  tutaj  posłuży  nam  do 
ominięcia  niepotrzebnych  powtarzali,  nie  utrudniając  wcale  łatwego 
przeglądu  form,  wobec  małej  stosunkowo  ilości  osobnych  wzorów 
zwrotkowych.  W  rezultacie  uzyskamy,  że  materyał  pieśniowy  roz- 
padnie się  pod  względem  zasadniczym  na  dwie  główne  grupy: 
form  pieśni  obrzędowych  i  form  pieśni  tanecznych.  Pierwsze  ce- 
chować będzie  wiersz  i  melodya  zdaniowo-psalmodyczna  —  drugie 
forma:  rytmiczno-taneczna.  Prócz  tych  biegunowo  odległych  grup  wy- 
różniamy grupę  pośrednią,  używającą  wiersza  sylabicznego  o  akcen- 
tach ruchomych  a  stałych  grupach  sylabicznych  —  wiersz  ten  po- 
jawia się  w  obu  grupach,  przeważnie  jednak  w  grupie  pierwszej, 
do  której  należy  jeszcze  dodać — prócz  pieśni  obrzędowych  i  we- 
selnych, sobótek,  dożynkowych  —  legend}'  i  opowieści  świeckie.  Do 
grupy  zaś  tanecznej  należą  prócz  przyśpiewek  (krótkich  pieśni  4 
lub  8  wierszowych  dzielonych  na  zwrotki  2  i  4  wierszowe)  także 
dłuższe  erotyki  lub  satyryczne  piosenki. 


ROZDZIAŁ  I. 

Wiersze  o*śmio   i  "siedmiozgłoskowe  wraz   z  wierszem   dzie- 
więciozgłoskowym.  Zwrotki   dwu,  cztero  i  sześciowierszowe. 

Wiersz  8  zgłoskowy  przedstawia  się  w  poezyi  popularnej 
w  trzech  odrębnych  typach:  1°  wiersz  bez  wyraźnego,  stałego 
rytmu,  tworzący  urywki  stychiczne  lub  dwuwiersze  metaboliczne 
w  połączeniu  z  wierszem  6-io,  7-io  i  9-io  zgłoskowym.  Najczę- 
stszy w  pieśniach  obrzędowych,  weselnych  i  innych,  następnie 
w  legendach  ^)  i  opowieściach  świeckich.  Np. 

Trzebaby  nam  czasu. 
Trza  nam  stołka  śrybnego 
Na  tatula  rjodnego 
I  tatula  posadzity 
I  jemu  się  ukłonity; 


*)  Typem  takiego  wiersza  u  nas  jest  legenda  o  św,   Dorocie    O.  K.  Lud 
XIX.  441 : 

Była  to  święta  Dorota 
Pobożnego  żywota. 
Przyszła  pod  królewskie  wrota 
Nadał  jej   król  śribła  i  złota.  etc. 


220  H.    WINIJAKIEWICZOWA 

Ej  nisko,  niziusieńko, 
Żeby  było  milusieńko. 

O.  K.  Lud  XVI.  86  melodya  167. 

Do  pieśni  tej  melodya  dzielona  nie  tyle  na  takty  miarowe,  co 
na  grupy  jednakie  co  do  wzniesienia  i  obniżania  się  dźwięku. 

Tenże  wiersz  8-o  zgł.  nierytmiczny  w  dwuwierszach 
metab  olicznych  1): 

—  Zajadę  dróżkę  zajadę, 

Jak  Marysia  pójdzie  po  wodę. 

—  I  ja  się  też  poranię. 
Wezmę  konewecki  na  ramie. 

Trzebaby  do  rano  wstać, 
Żebyś  mi  miał  dróżkę  zajechać. 

Wstała  Marysia  jeno  dzień, 
Posła  do  sąsiada  po  ogień. 

Nie  po  ogień  chodziła, 

Ino  se  Jasinia  budziła.  O.  K.  Lud  II.   123. 

W  czworowierszu   metabolicznym   schematu  - — - —  : 

Z  tamtej  strony  dunaja 
A  jest  ci  tam  dwa  gaja. 
W  jednym  ptaskowie  śpiewają 
A  w  drugim  ludzie  gadają. 

A  o  cemze  ta  rada? 
O  wójtównie  światowyj: 
Ze  dwoje  dzieci  powiła 
Za  panienkę  sie  nosiła. 

Przysed  do  nij  młodzieniec, 

Pyta  sie  ją  o  wieniec, 

Oj  porwał  ci  ją  i  niesie 

Po  borowisku,  po  lesie.  etc.      8  zwrotek. 

O.  K.  Lud  VI.  447. 


*)  Metaboliczny  rozumiemy  we  względzie  ilości  zgłosek. 


STUDYA  NAD  WIEKSZEM   I  ZWKOTKA   POKZYI   POLSKIEJ   LfDOWKJ  221 

2°  Wiersz  8  zgłoskowy  dzielony  średniówką  ^)  na  grupy 
czterozgłoskowe  —  w  przeciwieństwie  do  formy  rytmicznej  typu 
trzeciego  —  który  również  jest  wierszem  nowożytnym  literackim  — 
odznaczającego  się  jednym  akcentem  głównym  na  zgłosce  przed- 
ostatniej wiersza.  Wiersz  ten  dzielony  średniówką  pojawia  się 
w  tycłiże  grupach  pieśni  co  typ  pierwszy,  w  niektórych  nawet  pie- 
śniach średniówka  bywa  uwydatnioną  rymem.  Np.: 

Po  tej  trawie,  chodzą  pawie 

A  te  pawie,  panna  pasie. 

Panna  pasie,  piórka  zbiera,  etc.    Z.  Gloger  Lud  16. 

Lecz  i  bez  podznaczenia  rymem  średniówka  w  tych  wier- 
szach jest  bardzo  wyraźną  np.: 

Święty  Michał  w  trąbę  piszczy. 
Wstajcie  na  sąd,  zmarli  wszyscy, 

Jedni  staną  po  prawicy, 
Drudzy  staną   po  lęgwiey. 

Tym  co  staną  po  prawicy, 
Rzecze  sędzia:  łebstaś  wszyscy. 

Tym  co  staną  po  lę.o^wicy. 
Rzecze  sędzia,  kpyśta  wszyscy. 

Jak  się  zwali,  tak  się  zwali. 

Byle  w  niebie  królowali,  etc.     O.  K.  Lud  XIL  616. 

Tegoż  typu  wiersz  okazują  pieśni: 

Nad  jeziorem  lipka  stała.     O.  K.  Maz.  L  199. 
Cienka  mała,  konopielka.     Z.  Glog.  Lud  12. 
Między  dwiema  góreckoma.     O.  K.  Lud  II.  77. 
A  w  niedzielę  po  objedzie.     Z.  Glog.  Lud  241. 
Pojechał  Jaś  (:)  do  kościoła.     O.  K.  Maz.  III.  393. 
Idzie  żołnierz,  borem,  lasem.     O.  K.  Lud  XXI.  130. 
A  w  Warszawie,  na  ulicy.     O.  K.  Maz.  III.  401. 
A  my  dziady  z  Baranowa.     O.  K.  Lud.  VI.  437. 
Czarna  rola  —  biały  kamień.     O.  K.  1857  8  a. 


1)  w  literaturze  francaskiej  zaprzeczają   niektórzy  uczeni  wogóle  istnienia 
tej   formy  8  zgłoskowca  efr.  Tobler  ibid.   109. 


222  "•  WINDAKlEWJ02;OWA 

Oba  dotąd  omawiane  typy  wiersza  ośmiozgłoskowego  mamy, 
prócz  w  sobótkowych  i  opowiadających,  w  naj znaczniejszej  liczbie 
w  obrzędzie  weselnym.  Cały  on  da  się  złożyć  z  dwuwierszy,  rza- 
dziej czterowierszy  i  stychicznych  urywków  z  powyższych  dwu 
typów  wiersza  8-0  i  7-o  zgł.  Wymienimy  tu  cały  ten  zbiór  pieśni, 
jako  niezmiernie  pouczające  zestawienie  i  dowód  rzeczowy.  Mamy 
tu  pięć  głównych  grup  pieśni  weselnych: 

1.  Ogólne  błogosławieństwa  i  wezwania. 

Bóg  zaczyna  i  Bóg  kończy.     O.  K.  Lud  II.  1. 
Przyjechali  dziewosłęby.     O.  K.  Lud  II.   118. 
Oj  obeśliśmy  w  koło  wieś.     O.  K.  Lud  II.  115. 
Błosrosław  nas,  matko  moja.     O.  K.  Lud  II.  56. 
Moja  matko,  wyjdiże  do  nas.     O.  K.  Lud  II.  60. 
A  cegoz  na  nas  patrzycie.     O.  K.  Lud  II.   113. 
Poznać  sierotkę  bo  poznać.     O.  K.  Lud  II.  124. 
Pomaga  Bóg  matko  moja.     O.  K.  Lud  XX.  73. 
Pani  młoda  ścięzała.     O.  K.  Lud  II.  17. 
Ctery  świece  zgorzało.     O.  K.  Lud  II.  59. 
A  drużbowie  koleją.     O.  K.  Lud  II.  9o. 
Starszy  drużba  marsałek,     O.  K.  Lud  II.  99. 

2.  Pieśni  do  wianka. 

Juz  rózgę  wić  zacynamy     O.  K.  Lud  II.  2. 
Oj  zacynajmyz  ten  wianek  wić.     O.  K.  Lud  II.  44. 
Wiła  Kasinka  wianecek.     O.  K.  Lud  XX.  25. 
Ojze  jeno  rozmarjonie.     O.  K.  Lud  XX.   17, 
Kołem  wianku,  kołem,  kołem.     O.  K.  Lud  II.  5. 
Ej  córusia  się  matki  radzi.     O.  K.  Lud  II.  52. 
W  poniedziałek  rutkę  siała.     O.  K.  Maz.  III.  64. 
Idziem  z  wieńcem  lawendowym.     O.  K.  Maz.  III.  73. 
Mój   wianecku  z  biały  róży.     O.   K.  Maz.  IV.  39. 

3.  Pieśni  do  oczepin. 

Oj  pomalutku  rozplatajcie.     O.  K.  Lud  II.  86. 
Nie  chciało  ci  sie  rutki  siać.     O.  K.  Lud  II,  32. 
Ty  wianecku  na  pułecke.     O.  K.  Lud  II.  135. 


STUDYA    NAD  WIKHSZKM    I   /.WJIOTKĄ  POEZYI   POI.SKIEJ   LIIDOWKJ  223 

A   drużbowie  koleją.     O.  K.  Lud  II.  93. 
Zawołajcie  braciska.     O.  K.  Lud  II.   101. 
Moje  miłe  kobietecki.     O.  K.  Lud  VI.  167. 
Ach  dla  Boga.  co  takiego.     O.  K.  Lud  VL  171. 
Oj  zielona  wierzbino.     O.  K.  Lud  XX.  287. 
Gdzie  się  tatulo  podział.     O.  K.  Lud  XX.  204. 

4.  Pieśni  przy  obiedzie,  wieczerzy. 

Wyjdźze  do  nas  z  siwą  bródk.i.     O.  K.  Lud  VI.  96. 

A  rzędem  gości  sadzajcie.     O.  K.  Lud  II.  24. 

Jaworowe  stoły  macie.     O.  K.  Lud  II.  20. 

Oj   niesą,  niesą  potrawy.     O.  lv.  Lud  II.   129. 

A  kraj  matusiu  ser  mokry.     O.  K.  Lud  II.  96. 

Witaj  chlebie  stalinoga.     O.  K.  Lud  XVIII.  22. 

Nasa  Marysia  nasa.     O.  K.  Lud  II.  73. 

Wesołuchu,  cy  ty  spis.     O.  K.  Lud  II.  26. 

Siedzi  zającek  pod  miedzą.     O.  K.  Lud  II.  27. 

A  cemus  nas  nie  wywiedzies.     O.  K.  Lud  VI.  88. 

Zato  mi  się  podobacie.     O.  K.  Lud  VI.  87. 

Do  jamy  wilcku  do  jamy.     O.  K.  Lud  VI.  101. 

Cyś  ty  chmielu  niemiał  matki.     O.  K.  Lud  XVIII.  66. 

Idźcie  do  dom  gospodynie.     O.  K.  Lud  II.  22. 

Zabierajmy  sie  z  gospody.     O.  K.  Lud  II.  127. 

5.  Pieśni  ze  strony  p.  młodej. 

Lepsa  ja  sobie  niźli  ty.     O.  K.  Lud  II.  123. 
Juz  was  zegnam,  piece,  ławy.     O.  K.  Maz.  IV.  79, 
Ni  ma  ci  tego  na  świecie.     O.  K.  Lud  XXIII.  96. 
Mój  wianecku  z  trojga  ziela.     O.  K.  Lud  VI.  891. 

3«Typ  trzeci  wiersza  ośmiozgłoskowego  daje  wzór 
wiersza  rytmicznego,  przestrzegającego  ściśle  następstwa  zgłosek 
akcentowanych  i  bez  akcentu;  bez  średniówki  albo  też  podziału 
na  grupy,  dąży  do  jednego  akcentu  na  przedostatniej  zgłosce 
wiersza ,  akcentu  zszeregowującego  wszystkie  zgłoski  wiersza 
w  jedną  całość  1).    Czterowiersze  2)    tego   typu  są  charakterystyczne 

1)  Cfr.  Część  I  wiersz  rytmiczny. 
*)  Ośmio-  i   siedmiozgłoskowe. 


224  H.  WINDAKIKWICZOWA 

dla  przyśpiewki  do  tańców  mazowieckich  i  im  pokrewnych,  jak 
kujawskie  etc.  w  takcie  ^/g  i  ^j^.  Są  one  dla  tych  tańców  tak  ty- 
powemi,  jak  forma  dwuwiersza  dwunastozgłoskowego  dla  tańca 
krakowskiego.  Na  325  przyśpiewek  w  tomie  I.  Ludu  O.  Kolberga 
zawartych  (str.  309 — 448)  mamy  niemal  300  czterowierszy  ośmio 
i  siedmiozgłoskowych.  (122  ośmiozgł.,  103  siedmiozgł.,  88  metab. 
7,  8  i  6  zgł.,  około  dwudziestu  innych). 

Obie  formy  rytmiczne  wiersza  ośmiozgłoskowego  spotykamy 
i  w  opowiadaniach  i  w  powyżej  wspomnianych  przyśpiewkach. 
Zdaje  się  jednak,  że  forma  trochaiczna  jest  dawniejszą,  trafia  się 
częściej,  np.  na  122  przestudyowanych  przyśpiewek  (O.  K.  Lud 
18Ó7,  tańce)  85  mamy  trochaicznych,  12  daktylicznych  i)  a  25 
mieszanych.  Z  tego  zestawienia  widzimy:  1"  że  rytm  trochaiczny 
jest  pospoliciej  w  użyciu;  2°  że  przyśpiewki  te  cechuje  rytm 
izometryczny  —  przyśpiewki  o  rytmie  mieszanym  zdają  się  być 
utworzone  na  wzór  wiersza  12-o  zgłoskowego  przyśpiewki  do  kra- 
kowiaka. Wogóle  wpływ  dwuwiersza  12  zgł.  i  przyśpiewki  mało- 
polskiej—  co  do  treści  i  formy  —  na  przyśpiewkę  mazowiecką  jest 
tematem  do  osobnego  a  interesującego  studyum.  Cecha  ta  jednoli- 
tości rytmu  wiersza  8  zgł.  odnajduje  się  i  w  opowieściach.  Np. 
pieśń  „Czarna  rola  biały  kamień"  (O.  K.  Lud  1857  8  a), 
na  34  wiersze  29  trochaicznego  rytmu  5  niedbałych;  „A  w  Kra- 
kowie na  ulicy"  (1.  c.  25  a),  na  24  wiersze  23  trochaiczne;  „Na 
Podolu  w  sz  czy  rem  polu"  (1.  c.  22  p),  na  49  wierszy  35  tro- 
chaicznych.  14  mieszanych  — i  to  zdaje  się  z  powodu  złego  zapa- 
miętania tekstu;  „Kieni  pojedziesz  Michale"  14  wierszy  — 
wszystkie  z  wyjątkiem  jednego  w  rytmie  daktylicznym  (1.  c.  13  d). 
„Tam  pod  Krakowem  na  błoniu"  32  wiersze,  z  tych  28  da- 
kty licznych,  4  trochaiczne  (1.  c.  12  f);  „W  dole  kalinka  sto- 
jała"   30  wierszy  daktylicznych  prócz  jednego. 

Co  do  kwestyi  pierwotnośei  wiersza  daktylicznego,  to  już  po- 
minąwszy, że  wogóle  w  literaturze  pisanej  pojawia  się  on  później  ^) 
od  trochaicznego,  a  znowuż  piosenki  znane  w  XVII  w.  jak  „Ma- 
zurowie  naszy"  ^)  i  inne,  okazują  w  zwrotkach  rytm  metaboliczny, 


1)  Jeszcze  raz  zastrzegamy  się,  że  określenia  te  nie  oznaczają  stóp,  ale 
rozmieszczenie  akcentów  w  wierszu. 

^)  Dopiero  Kniaźaia  z  prawdziwem  zamiłowaniem  upowszechniał  wiersz 
daktyliczny  8  zgł. 

3)  Poniżej  cytowana  przy  wiersza  12  zgłoskowym. 


8TUDYA  NA1>   WlERSZKM   1   ZWROTKĄ  POEZYI   POLSKIEJ   LUDOWEJ 


22j 


same  melodye  do  przyśpiewek  dają  nam  częściowy  dowód,  że 
wprzód  śpiewano  mazurki  w  rytmie  trochaicznym,  zanim  pojawiły 
się  czterowiorsze  daktyliczne.  Mianowicie  prozodya  wiersza  tro- 
chaicznego  zgadza  się  pięknie  z  rytmem  mazurowym  piosenek, 
gdy  wiersz  daktvliczny  prawie  zawsze  ma  akcent  gramatyczny 
w  niewJaściwem  miejscu  (na  nieakcentowanej  cząstce  taktu)  i  me- 
lodya.  oczywiście  wprzód  w  tym  razie  istniejąca,  pomija  zupeł- 
nie akcenta  mowy,  a  swoje  tylko  uwydatnia,  z  czego  widar,  że 
skomponowaną  była  do  wierszy  rytmu  trocliaicznego.  Oto  przykład 

wiersza  trochaicznego  zgodnego  z  rytmem  melodyi:    j    J    J    J 

Wczoraj   święto,  dziś  niedziela 

Idź  do  domu  psie  gardzielą.     O.  K.  Lud  1857.  311. 

Do  takiejże  melodyi  gdy  półwiersz  daktyliczny: 

Nie  pójdę  ja,  grabić  siana 

Bo  się  boję  persyjana.  O.  K.  Lud  1857.  4. 

akcent  muzyczny  pada  na  zgłoskę  drugą  wyrazu  pójdę. 

Ten  sposób  zachowania  się  melodyi  wobec  rytmu  daktyli- 
cznego  jest  stale  do  zauważenia  w  przyśpiewkach  8  zgłoskowych 
w  rytmie  mazurowym.  Inaczej  rzecz  się  ma  w  dwuwierszu  dakty- 
licznym  pieśni  opowiadających.  Np.  pieśń  „Tam  za  Warszawą" 
w  daktylicznym  dwuwierszu  ma  melodyę  dobraną  w  rytmie  polo- 
nezowym: 


^  j  j  j  j  j  I  j  j  j  I 


zastosowującym  się  niemal  doskonale  do  tekstu  pieśni.  Tosamo 
widzimy  w  pieśniach  „Którędy  Jaśku"  i  „W  dole  kalinka"  powy- 
żej cytowanych.  Z  innych  pieśni  daktyliczny  ośmiozgłoskowiec 
pojawia  się  jeszcze  najczęściej  w  erotyku  żartobliwym  np.  „Zie- 
lona ruta  jałowiec"  (O.  K.  Lud  IL  147—8).  „Gorzała 
lipka  i  jawor"  (1.  c.  148).  „Kąpała  się  Kasia  w  morzu" 
(O.  K.  Lud  XVI.  459)  etc. 

Musimy  jeszcze  zauważyć  co  do  faktu  niezgody  akcentu  gra- 
matycznego z  muzycznym,  że  jeśli  błąd  ten  tak  często  spotykamy 
w  pieśni  popularnej,  to  pochodzi  on  prawie  zawsze  z  przygodnego 
dostosowywania   melodyi    do   tekstu    pieśni.    Nie  w  każdej    okolicy 

Rozprawy  Wydzia/u  filolog.  T.  LII.  15 


226  H.  WiNDAKlEWlCZOWA 

utrzymała  się  pieśń  wraz  ze  swą  właściwą  melodyą.  Np.  pieśń 
w  rytmie  daktylicznym  „Ożenił  się  pan  z  Dąbrowa"  i) 
śpiewają    pod  Warszawą    według    melodyi    mazurka    i    akcenta   są 

I  J  'I  wypada  akcent  na  zgłosce  trze- 
ciej. Tenże  zaś  tekst  ^)  w  Rawskiem  śpiewany  posiada  widocznie 
melodyę    pierwotną    do    tekstu    dostosowaną,    w    rytmie    poloneza: 

N    N    N    I         I      S    N 


; 


ś    ś    ś    d 


J  J 


Tarota    zaś    mazurowa    melodya  przedo- 


stała  się   z   doczepienia    całego   początku    innej    pieśni    w    wierszu 
8  zgłoskowym  „W  surmy  grają  psy  szczekają"  3). 

Co  do  zwrotek,  to  łatwo  spostrzec  bez  szczegółowej  statystyki, 
że  dwuwiersze  najczęstsze  są  w  opowiadaniacli  i  obrzędowych  pie- 
śniach, a  czterowiersze  w  przyśpiewkach  tanecznych.  Schemat  zwrotki 
izometrycznej  (co  do  ilości  zgłosek)  najczęstszy  a  abb  jak  to  w  sta- 
tystyce rymów  wykazaliśmy.  Wogóle  zaś  zwrotka  dwu  i  cztero- 
wierszowa  należy  do  najpospolitszych  w  wierszu  ośmiozgłoskowym. 
Jednakże  wiersz  ten  lubi  się  łączyć  z  innemi  rodzajami  wierszy 
i  tworzy  zgrabne  zwrotki  metaboliczne,  z  których  wyliczymy  naj- 
częściej  się  jawiące. 

^.„         1         ab  ab    ,  ,,  ,... 

1''  Zwrotka:    ^-^nr^    (przez    rym    dokonane    rozpadniecie    się 
8  o  8  o 

wiersza  długiego  14  zgłoskowego): 

Abo  mnie  weź  do  tonecka, 

Abo  mnie  każ  komu. 

Uboga  ja  sierotecka. 

Muszę  iść  do  domu.  O.  K.  Lud  XII.  207. 

2**  Zwrotka  przez  połączenie  dwuwierszy  ośmio  i  sześciozgło- 
a  abb 


skowych:  - — ~ — 
o — o — 


Pocóżeście  przyjechali, 

Kiedyśmy  was  nie  żądali 

Kasię  nam  wziąć  chcecie, 

Ale  nie  weźmiecie.  O.  K.  Maz.  III.  154. 


')  O.  K.  Lud  1857.  22  g. 
«)  O.  K.  1.  c.  22  h. 
=>)  O.  K.  1.  c.  22  d. 


STUDYA   NAD   WIKKSZEM   I   ZWKOTKĄ  POBZYl   POLSKIEJ   LUDOWEJ 


227 


,  aab  a 

30  Toż  połączenie  tworzące  schemat  wymyślniejszy:   k^j^  g^ 

Skoro  rano  świta 

Skowroneczek  śpiwa, 

A  jużci  się  Marysieńka, 

Gości  się  spodziwa.  etc.      O.  K.  Lud  XXII.  107. 

40  Też    o-atunki    wiersza,  zwrotka  sześciowierszowa;  schemat : 
a  abb  c  c 
6  -  8    • 

Napiję  się  troskę, 

Na  moją  kokoskę. 

Napiję  się  siła. 

Bo  cubatka  była. 

Siemieniatka  popielatka. 

Co  mi  dała  moja  matka,  etc.    O.  K.  Lud  II.  179 

aabbbb  a 
50  W  zwrotce    siedmiowierszowej    schemat:     o n  g  • 

Niechcę  cie  Kasiu,  niechcę  cie, 

Bliscy  sąsiedzi  ganią  cie. 

Bo  rano  nie  wstaj  es, 

Kurom  ]eść  nie  dajes. 

Kądziołki  nie  przędzies, 

Złą  gosposią  będzies. 

Niechcę  cie  Kasiu,  niechcę  cie.  etc. 

O.  K.  Lud  VL  277. 

Poza  tymi  przykładami,  wiersz  ośmiozgłoskowy  mamy  jeszcze 
bardzo  często  w  zwrotce  pięcio wierszowej,  w  przeróżnych  połączeniach 
z  wierszami  7-io,  6-io,  5-io  i  trzyzgłoskowymi,  rzadziej  lO-o  i  ll-o 
zgłoskowymi.  Zwrotkę  pięciowierszową  jednakże,  jako  bardzo  roz- 
powszechnioną i  ze  względu  na  jej  prawdopodobne  pochodzenie 
literackie,  będziemy  omawiać  osobno. 

Pozostaje  nam  jeszcze  wskazać  pokrótce  stosunek  melodyi 
do  zwrotek  metabolicznych.  W  czterowierszu  8  i  6  zgłoskowym 
melodya  zachowuje  rozmiar  normalny  ośmiotaktowy,  tylko  na  dwu- 
wiersz dłuższy  daje  drobniejsze  wartości,  np.: 

15* 


228 


H.   WłNDAKIEWiCZoWA 


My  -śla  —  łaś 

I      s 


dzie — wn— cho. 

r  r  I 

Ś        Ś      (^ 


żem    ci 


się      za  —  le  —  cał. 


J  J        l}\    . 


Po  —  da  —  łem    ci 

N      N      I 


kie  —  Ii—  sze —  czek. 

S      N     I       II 


Ka— wa    —  ler  —  ski    zwy — czaj. 

i   1 1  r  M   I 


o.  K.  Lud  1857.  80. 


Uprzedzając  opis  wiersza  siedmiozgloskowego,  damy  tu  od- 
razu  wzór  raelodyi  na  wiersz  7  i  6  zgł.,  bo  jest  ona  podobnie  po- 
myślana, jak  w  8  i  6  zgłoskowym  wierszu: 

w  sla — żeń  —  skim  dzie — dzień — cu 

I      I    I     N     ^     I      II 

J  J    J  J  J  J 


Da    cho — dzi 


ła      we  wień— ci. 


I  !  1 1  r  r  I  I 


1.  c.  nr.  150. 


Na  przykładach  powyższych  możemy  jeszcze  zauważyd  cie- 
kawy fakt.  który  uzasadnia  zdanie  nasze  co  do  formacyi  wiersza 
siedmiozgłoskowego.  Mianowicie  widzimy  tu,  że  grupa  wyrazowa 
np.  4-|-3„da  chodziła  |  we  wieńcu"  nie  wspiera  się  wcale 
na  podziale  taktowym  czyli  metrycznym  melodyi.  Wyraz  cho- 
dziła ostatnią  swą  zgłoską  zachodzi  na  początek  nowego  taktu, 
tosamo  „kawalerski  zwyczaj"  melodya  przedziela  wyraz  na 
dwie  połowy,  czyli,  że  rytm  melodyi  nie  tworzy  grup  wyrazowych, 
ale  mogą  one  w  pieśni  nawet  istnieć  —  a  co  zatem  idzie  powsta- 
wać —  niezależnie. 

Streszczając,  co  o  wierszu  ośmiozgłoskowym  powiedzieliśmy, 
pokazuje  się,  że  możemy  wskazać  trzy  różne  formy  tego  wiersza, 
mające    jedną    wspólną    cechę    t.  j.    ry-n,    a    dwie    formy    ponadto 


STUOYA   NAD  WIRKSZEM    I   ZWKUTKĄ    1'OEZYl    l'OL8KlEJ   LUDOWEJ  229 

i  liczbę  zgłosek.  Pierwsza  forma  przedstawia  brak  zdecydowa- 
nego rytmu  i  na  wzór  średniowiecznych  wierszy,  chociaż  znać  tam 
dążenie  do  utrzymania  się  w  obrębie  ośmiu  zgłosek,  realnie  jednak 
mamy  tu  zbiór  6  7  8  i  9  zgłoskowych  wierszy.  Forma  druga, 
to  wiersz  ośmiozgłoskowy,  dzielony  wyriiźną  średniówką  po  czwartej 
zgłosce.  Forma  trzecia  figniskuje  wszystkie  zgłoski  wiersza, 
przez  podporządkowanie  tychże  jednemu  głównemu  akcentowi  na 
przedostatniej  zgłosce  wiersza  —  typem  jest  zakończenie  na  wyraz 
dwuzgłoskowy;  wewnętrznie  zaś  wiersz  tworzy  szereg  stałych  grup, 
względnie  do  następstwa  akcentowanych  i  bezakcentowych  zgłosek. 
Różne  te  zgrupowania  zgłosek  zowiemy  rytmem  trochaicznym  i  da- 
kty licznym.  Formy  pierwsza  i  druga  są  typowemi  dla  pieśni 
obrzędowych,  niektórych  opowieści  i  legend  —  forma  trzecia  jest 
niemal  wyłączną  własnością  pieśni  tanecznych  a  następnie  erotyków 
o  wykwintniejszej  formie  zwrotki. 

Wiersz  siedmiozgłoskowy  spotykamy  w  tychże  gru- 
pach pieśni,  co  i  wiersz  8  zgł.  O  wierszu  samym  niewiele  mamy 
mówić.  Dzielenie  go  na  grupy,  jak  niektórzy  teoretycy  czynią, 
wydaje  mi  się  niekoniecznem.  Muzycznie  podział  na  grupy  3  -|-  4 
albo  4  -[-  3  uiezawsze  da  się  usprawiedliwić,  bo  często  odcinki 
wiersza  i  melodyi  nie  pokrywają  się,  dopiero  cały  wiersz  tworzv 
całość  rytmiczną  z  melodyą.  Wogóle  wyszukiwanie  uporne  w  me- 
lodyi wzoru  dla  rytmu  wiersza,  chyba  że  nie  rozjaśni  kwestyi. 
Wiadomo  zresztą,  że  bywało  tak  i  tak.  Tekst  pieśni  chóralnych 
bywał  wzorowanym  na  rytmie  muzycznym  —  śpiewy  zaś  solo  na- 
rzucały metr  wiersza  melopei  ^).  Ale  gdy  większość  pieśni  naszych 
ma  wiersz  rytmiczny,  to  robić  jakiś  ogólny  system  zastosowany 
do  całości  poezyi  nowożytnej  niema  żadnej  racyi.  Co  innego  gdy 
stwierdzimy,  że  pewna  grupa  pieśni  ma  wiersz,  którego  główną 
charakterystyką  rytmiczną  jest  podział  na  grupy  2).  Ciekawe  prze- 
cież, źe  nawet  Wollner '),  który  tak  wierzy  w  starodavTność  form 
serbskiej  poezyi,  przyznaje  ubocznie,  źe  nie  zawsze  zgadzają  się 
jego  grupy  wyrazowe  z  odcinkami  melodyi. 

W  opowiadaniach,    gdzie    wiersz    siedmiozgłoskowy    jest    bar- 


*)  Fr.    A.    Gevaert,     L.    Melopee    Antiąue     etc.     Second     appendice.     471 
i  następne. 

*)  Uwidoczniliśmy  ten  system  na  wierszach  dłuższych,  o  dwu  przestankach. 
3)   W.  Wollner,  1.  c.  p.  269. 


230 


H.   WINDAKIEWICZOWA 


dzo  W  użyciu,  raamy  zwykle  prymitywną   zwrotkę    dwuwierszową: 
da        hh        cc 


7-  •  7—  ■  7—' 


etc. 


Stała  nam  się  nowina 
Pani  pana  zabiła. 
W  ogródku  go  schowała, 
Rutkę  na  nim  posiała,  etc. 


O.K.  Lud  1857  3 a. 


Towarzyszą  dwuwierszowi  temu  melodye  formy  okresu  koli- 
stego, który  już  opisaliśmy,  wskutek  czego  tekst  powtarzany  dwa 
razy  otrzymuje  rozmiar  cztero  wierszowej  zwrotki  najprostszego 
typu:    aa   aa'. 


^      h    h    h 
^    ś    ś    ś 


h  ^  h  h 

ś    ś    ś    ś 

Pa — ni    pa— na 


s                        h   h   h 

J    J  d   1     ś    ś    ś 

1 
4         4 

J  J 

ę        no— wi-na.         Sta— ła  nam  się        no — wi— na, 

J  J  J      J  ^  J  J 

^ 

4    4 

^ 

za — bi — ła,          Pa — ni    pa — ns 

\ 

za — bi 

-    ła. 

Inne  pieśni  tej  formy:  Opowiadania: 

U  młynarza  dolnego.     O.  K.  Lud  XVL  460. 
Czyja  dziewczyna  czyja.     O.  K.  Lud  XVI.  452. 
Szła  dziewczyna  po  wodę.     O.  K.  Lud  XVI.  457. 
Cztery  konie  Jasio  miał.     O.  K.  Lud  XVI.  444. 
A  w  niedziele  z  porania.     O.  K.  Lud  XVIII.  346, 
A  na  dębie  na  dębie.     O.  K.  Lud  VI.  279. 
Służyłem  ja  przy  dworze.     O.  K.  Lud  VI.  339. 
Służył  Jasio  u  pana.     O.  K.  Lud  1857   14  1. 
U  mej   matki  rodzony.     O.  K.  Lud  1857  15  a. 
Pojechał  pan  na  łowy.     O.  K.  Lud  1857   17  e. 
Hej  zdunowie,  zdunowie.     O.  K.  Lud  1857  20  e. 
A  wieczorem  za  borem.     O.  K.  Lud  1857  24  f. 
Świeci  miesiąc  na  niebie.     O.  K.  Lud  VI.  385. 
Coś  tam  w  lesie  gruchnęło.     O.  K.  Lud  VI.  416. 

Dwie  ostatnie  pieśni  to  żartobliwe  przyśpiewki;  w  przyśpiew- 
kach występuje  też  często  wiersz  ten  w  połączeniu  z  8-mio-zgło- 
skowym: 


STUDYA  NAD   WIKKSZKM  1  ZWROTKĄ   ł'OEZYI  POLSKIEJ   LUDOWEJ  231 

Oj  jedz  pij.  kiedy  dają, 

A  tańcuj,  kiedy  grają. 

A  uważaj,  kiedy  dzwonią, 

A  uciekaj,  kiedy  gonią.         O.  K.  Lud  1857  326, 

Piękną    zwrotkę    tworzy    z    wierszem    dziesięciozgloskowym. 

n.  ,  a  b  c  b  1     .     ,  , 

bchemat  ~ —  :  odmianka:  a  a  o  c  — 

Zaszumiała  leszczyna, 

Biała  rola  plonuje. 

I  stoi  tam  śliczna  krakowianka, 

Białe  kwiaty  zrywuje. 

Pan  się  o  niej   dowiedział, 

We  sto  koni  przyjechał. 

Pojmij,  pojmij  śliczna  krakowianko, 

Choć  mnie  pana  samego. 

Niemam  srebra  ni  złota. 

Dy  ja  biedna  sierota. 

Pojmij,  pojmij   śliczny  królewiczu, 

Co  ci  Pan  Bóg  przeznaczył,  etc. 

O.  K.  Lud  1857  32. 

Takiź  czterowiersz,  ale  z  wierszem  11 -o  zgłoskowym: 

I  przyjechał  Jasinko, 

Do  Kasinki  w  komnaty. 

I  prosi  Jasio  Kasi,  Kasineczki, 

O  nocliczek,  o  dobry.  etc.     O.  K,  Lud  XVL  469. 

Z  wierszem  ll-o  i  5-o  zgłoskowym: 

Pojedziemy  na  łów  to  warzy  su  mój 

Ej.  ej  na  łów,  na  łowy 

Do  zielonej   dąbrowy; 

Towarzysu  mój!  etc.  O.  K.  Lud  VL  404. 

Wiersz  siedraiozgłoskow}^  spotyka  się  często  jako  trzeci  i  szó- 

,..  .  .,  a  a  b  c  c  b 

Sty  w   zwrotce    szescio wierszowej,    tworzącej    schemat:  ^- — = — ^ — = 

albo  6—7    6-7 

przykłady  podaliśm}^  przy  opisie  zwrotki  refrenowej.  Zwrotka  czte- 


232  H.  WINPAKIS-.WICZOWA 

,  ahcb.aahh.        ,,  ,. 

rowierszowa  schematu    ^   _   _   „    i    _  ^  -   „    lest    bardzo    pospolitą 

^676         7d7d  ^     ^ 

w  przyśpiewkach  mazurowych,  jednakże  tylko  drugi  schemat  zali- 
czymy do  istotnych  czterowierszy  siedmiozgłoskowych  np.: 

Oj  w  stodole  ja  spała, 

Myszki  się  bojała. 

Oj  kotek  myszki  gonił 

Mnie  pan  Jezus  bronił.        O.  K.  Lud  1857  49. 

bo  gdv  mamy  rym  przerywany  {a  h  c  h)  taką  np.  zwrotkę: 

Ej  żołnierz  ci  ja  żołnierz. 

Moja  matko  żołnierz; 

Jeżeli  mi  nie  wierzysz. 

Spojrzyj  mi  na  kołnierz.        O.  K.  Lud  1857  9. 

to  zdaje  nam  się  sprawiedliwiej  uznać  tę  zwrotkę  jako  dwuwiersz 
trzynastozgłoskowy.  Wogóle  wiersz  czternasto  i  trzynastozgłoskowy 
nie  rozpadł  się  jeszcze  definitywnie  na  wiersze  krótkie,  choć  prze- 
ważnie w  ten  sposób  przyśpiewki  w  dziele  O.  Kolberga  i  indziej 
bywają  notowane.  A  jednakże  według  rymów  okazuje  się,  że  na 
103  czterowierszy  siedmiozgłoskowych  (O.  K.  Lud  1857.  Tańce) 
75  ma  rym  przerywany  a  h  c  h.  czyli  że  są  raczej  dwuwierszami 
13  lub  14  zgłoskowymi;  28  zaś  zaledwie  jest  istotnymi  cztero- 
wierszami  z  rymem  parzystym.  (23  :  aahh  pięć:  a  ab  a  itp.).  Zwro- 
tkę więc  taką  np.  należałoby  notować  jako  wiersz  długi: 

A  wyjrzyjże  dziewczyno,  da  za  owczarskie  pole, 
Jeżeli  ta  nie  jadą,  da  nasi  owczarkowie, 

O.  K.  Lud  1857,  nr.  5. 

W  wierszu  siedmiozgłoskowym  zgoda  melodyi  i  akcentów 
mowy  nie  jest  zbyt  przestrzeganą.  Jednak  w  początkowym  wierszu 
przyśpiewki  akcent  gramatyczny  bywa  zwykle  szanowany,  np.: 

Oj        zi — mnv  kie  — by      wo  —  da        etc. 

J    J    J       ^    ^ 


ale  indziej :  O.  K.  Lud  1857,  Tańce  14. 

Oj       roz  —  stąp      się      ka  —  mie— niu 


; ;  j  j  11 


0         Ś         0 

da        na    czte  —  ry       po  —  /o  —  wy. 


STUDYA   NAD   WJBKSZKM  1   ZWROTKĄ   POKZYl   POLSKIHJ   LUDOWEJ  233 

widzimy  już  tekst  zlekceważony,  przez  piękny,  co  prawda,  i  typo- 
wy zwrot  melodyjny.  Również,  jak  w  powyżej  cytowanych  przy 
kładach,  możemy  zauważyć,  że  melodya  wcale  nie  wpływa  na 
utworzenie  grup  zgłoskowych  (4  i  3)  w  wierszu  7-o  zgłoskowym, 
ale  owszem  je  rozrywa. 

W  zakończeniu    rozdziału    o  wierszu    8-0    zgłoskowym    wspo 
mnimy  jeszcze  wiersz  9  zgłoskowy,  który  najczęściej  spotykamy 
w  metabolicznym    dwuwierszu    z    wierszem    ośmiozgłoskowym;   tak 
np.  w  dożynkowej  pieśni: 

Oj   będziemy  się  krążyli 
Kiedyśmy  pszeniczki  dożęni.  etc. 

O.  K.  Lud  XVI.  128. 

Albo  też  w  weselnych  wezwaniach: 

Błogosław  ze  nam  matko  moja, 
Bo  juz  idziemy  do  kościoła. 

Ale  ponieważ  są  to  wiersze,  których  długość  zależną  jest  od  tre- 
ści, więc  następny  dwuwiersz  liczy  tylko  8  zgłosek  w  wierszu: 

Błogosław  ze  nam  ojce  mój 

Bo  juz  idziemy  na  ten  ślub.      O.  K.  Maz,  I.  165. 

Więcej  już  intencyonalnie  użytym  okazuje  się  w  następującej 

-   ,   .      ,         ^       a  a  h  h 
piesni  schematu:  ~ 

^  8  9  8  9 

9  9  9  9 

Poszła  Marysia  do  ogroda, 
Śliczna  rumiana  jak  jagoda. 
Hej   tam  sobie  rozmyślała, 
Z  czego  wianecek  uwić  miała. 

A  uwiła  go  z  białej  róży, 
Boć  ten  wianecek  długo  służy. 
Hej  od  niedziele  do  niedziele, 
Az  sie  jej  zjadą  przyjaciele. 

A  jak  się  zjadą,  cóż  uradzą 
Za  kogóż  oni  mnie  wydadzą? 
Hej  cy  za  chłopa  poganina, 
Hej  cy  za  Jasia  dworzanina. 


234  H.  WINDAKIEWICZOWA 

Hej  za  chłopa  ją  trzeba  wydać 
Nie  będzie  ona  chleba  żądać. 
A  na  dworaku  żółte  buty 
Ej.  leciusieńkie  do  roboty. 

Hej  za  chłopem  się  będzie  nosić, 
Nie  będzie  ona  chleba  prosić 
A  na  dworaku  zupan  krasny. 
Ej  do  roboty 'ć  on  przyciasny. 

Hej  mój  wianecku  z  barwinecku, 
Powieszę  ja  cię  na  kołecku. 
Powieszę  ja  cię  w  nowej   sieni, 
Żeby  cię  pręcej  chłopcy  wzięni. 

O.  K.  Lud  XVI.  239. 

Zacytowaliśmy  dłuższy  przykład,  bo  w  weselnych  pieśniach 
i  wogóle  nie  łatwo  spotkać  pieśń  całą  w  tym  wierszu.  Zauważyć 
możemy,  że  rytm  jego  wewnętrzny  tworzy  przestanek  po  5-tej 
zgłosce  i  dwa  akcenta  zszeregowujące:  paroksytoniczny  przed  śre- 
dniówką i  również  na  przedostatniej  zgłosce  w  końcu  wiersza. 
Z  dłuższych  pieśni  zauważyliśmy  w  t3'm  wierszu  opowiadania: 
„Czego  kalinko  w  dole  stoisz"?  (O.  K.  Lud  1857.  18)  i  „A  tam  pod 
gajem  ptasek  śpiewa"  (O.  K.  Lud  XVI.  437. 


ROZDZIAŁ  II. 

Wiersz  dwunasto  i  sześciozgłoskowy. 

Wiersz  dwunastozgłoskowy  z  dwoma  przestankami  rzadko  się 
trafia,  ale  wobec  tego,  że  w  innych  literaturach  kwestyonują 
wogóle  jego  istnienie  1)  podajemy  przykład  takiego  wiersza,  nale- 
żący do  grupy  śpiewów  obrzędowych: 

1.  Rozplitajcie  bracia  siostrę  jak  naj pręcej, 
Nie  zadajcie  matce  żalu  jak  najwięcej. 

2.  Rozplitajże  bracie  siostrę  a  nie  targaj. 
A  dostaniesz  za  warkoczyk,  bity  talar. 


*)  Zob.  A.  Tobler:  Vom  franzbsischer.  Yersbaa  1903  str.  104. 


8TUDYA  NAD   WIERSZEM    1   ZWROTKĄ  POEZYI  POLSKIEJ   LUDOWEJ  235 

3.  (Z  innej   pieśni  wtręt). 

4.  Popytaj   się  matuleńki,  cy  pozwoli, 

A  rozpleciesz  i  rozczeszesz.  po  swej  woli  ^). 

O.  K.  Lud  XVI.  192. 

Jak  widzimy  przestanki  wiersza  stałe,  po  czwartej  i  ósmej  zgłosce 
są  tutaj   wyraziste. 

Przechodzimy  teraz  do  ważnej  formy,  ściśle  rytmicznej,  wier- 
sza dwuuastozgłoskowego;  formy  typicznej  dla  śpiewki  tanecznej, 
małopolskiej.  Charakter  główny  tego  wiersza  polega  na  rozmaitości 
rytmicznej  składających  go  półwierszy.  Przedzielony  średniówką 
na  dwie  równe  połowy,  w  każdym  z  półwierszy  może  mieć  rytm  albo 
trochaiczny  albo  daktyliczny  —  ale  wewnętrzny  rytm  półwiersza 
musi  już  być  jednolity.  Typem  przyśpiewki  do  tańca  Krakowiaka 
jest  dwuwiersz  z  powyższego  typu  wierszy  utworzony,  do  melodyi 
w  takcie  dwuz wrotkowym,  rytmu  wznoszącego  się: 


h  h  I  I    hi   ^ 
J  •  J     J  J  J 


(O.  K.  Lud  VI  od  str.  381—497). 


Zwrotki  te  dwuwierszowe  spisywano  czasami  bez  względu  na 
rymy  jako  czterowiersze  sześciozgłoskowe,  lecz  również  jak  przy- 
śpiewki do  mazura  w  wierszu  siedmiozgłoskowym.  trzeba  je  uwa- 
żać jako  tworzone  w  wierszu  długim  12-o  zgłoskowym.  Na  800 
przyśpiewek  notowanych  w  tomie  VI  Ludu  (O.  Kolberga)  663  ma 
rym  przerywany  a  h  c  h  czyli,  że  są  dwuwierszami,  a  tylko  137 
rymuje  parzysto  tj.  tworzy  istotną  zwrotkę  z  cztero  wierszy  sze- 
ściozgłoskowych.  W  tych  krótkich  wierszach  stosunek  rytmiczny 
pozostaje  ten  sam,  tj.  że  zwrotka  jest  metaboliczną  co  do  rytmu, 
ale  każdy  wiersz  jest  rytmu  jednolitego,  rozmaitość  więc  odnosi 
się  zawsze  do  całości  półwiersza.  ewentualnie  wiersza  6  zgłosko- 
wego. Ten  sposób  rozmieszczenia  w  zwrotce  dwu  gatunków  rytmi- 
cznych, trochaicznego  i  daktylicznego,  jest  właśnie  charakterystyką 
przyśpiewki  krakowiakowej.  Dwuwierszy  czystego  rytmu  jest  bar- 
dzo mało.  Naprzykład  na  308  krakowiaków  (Tom  VI  1.  c.  od 
str.  438  —  448  i  388  —  398),  225  dwuwierszy  rytmu  mieszanego, 
74   trochaiczne,    a   tylko    3    daktyliczne.     Zobaczymy    później,    że 


*)  W  zwrotce  dwuwierszowej:  8  i  12  zgłoskowych  wierszy:  (7  zwrotek) 
Jadą  wozy  za  wozami, 
Napotkali  dziewcynecke :  siadaj  z  nami.       O.  K.  Lud  VI.  35i* 


236  II.   WINDAKIKWICZOWA 

W  opowiadaniach    wierszem    12    zgłoskowym    panuje  rj^tm  trochai- 
czny  Zwrotka  ta  metaboliczna  ma  główne  typy  następujące: 

1  a)     Kary  konik  kary, i) 

Za  cztery  talary. 
Jak  mi  się  wypasie 
Pojadę  do  Kasie 

1  b)     Będę  Boga  prosić,  przez  całe  kazanie. 
Żeby  go  Bóg  skarał  za  moje  kochanie. 

O.  K.  Lud  VI.  657  i  787. 


2.  Mętną  wodę  w  stawie,  pańskie  konie  piją, 
Kaj  ładna  dziewcyna,  parobcy  się  biją. 

— O.  K.Lud  VI.  677. 

3.  Idzie  woda  z  góry,  na  dole  się  wraca, 
Gdzie  moja  dziewczyna,  gdzie  mi  się  obraca. 

O.  K.  Lud  VI.  658. 


4.     Nie  w  każdym  ogrodzie  oset  się  urodzi, 
Niema  tej  synowej,  co  matce  dogodzi. 

O.  K.  Lud  XII.  151. 


5.     Naokoło  młyna,  kwitnie  iarzebina. 

Kochałbym  Marysię,  bo  piękna  dziewczyna, 

^- —  O^K.  Lud  VI.  658. 


6.     Oj   w  lesie  oj  w  lesie,  hajwok  pod  wierzbiną, 
Pan  Jezus  mnie  skarał,  ladaco  dziewczyną. 

6.  K.  Lud  VL  665. 


Rozmaitość  rytmiczna  występuje  w  ten  sposób  i  w  składance-) 
dłuższej,    np.    w    piosenkach    satyrycznych.    W    satyrze   na    matkę 


')  Linia  prosta  oznacza  rytm  trochaiczny,  kreta  daktyliczny. 
*)  O  zbierankach    takich    Inźnych    zwrotek    obszernie    mówiliśmy    w  Uwa- 
gach do  katalogu  pieśni   poisko-morawskich. 


STUDYA  NAD  WIKKSZKM  I  ZWKOTKĄ   1'0KZYI    POLSKIEJ    LUDOWEJ  237 

męża  „Na  niskiej  dolinie"  (O.  K.  Lud  XII.  151)  liczącej  19 
zwrotek,  szesnaście  okazuje  półwiersze  róźnorytmiczne  a  tylko  trzy 
zwrotki  mają  rytm  jednolity.  Pieśni  jak  i  przyśpiewki  metaboli- 
czne zdają  się  być  względnie  nowszj^m  utworem,  bo  opowiadania 
mamy  częściej  w  czystym  rytmie  trochaicznym  np.  „W  tymto 
jednym  dworze,  co  się  tamój  stało"  (O.  K.  Lud  1857  ba).  „Była 
babuleńka  rodu  bogatego"  (O.  K.  Maz.  IV.  417).  Dłuższe  zaś  pieśni 
rozpoczęte  w  rytmie  daktylicznym,  nigdy  czystości  tego  rytmu  do 
końca  nie  utrzymują  np.: 

Przyjechał  Jasieńko  z  dalekiej  krainy. 
Namówił  Kasieńkę  do  swojej  rodziny. 

Kasia  głupiusieńka  namówić  się  dała, 
Swoje  koniki  wronę  zakładać  kazała  i). 

Oj  nabierz  że  nabierz  srebra  złota  dosyć, 
Zebj  koniki  miałj^  co  za  nami  nosić.  etc. 

O.  K.  Lud  1857.  5  d. 

Gdy  inna  wersya  tej  pieśni  z  pod  Warszawy  (1.  c.  5  a)  w  rytmie 
trochaicznym  trzyma  rytm  ten  niemal  bez  błędu  przez  ciąg  dwu- 
dziestu jeden  zwrotek: 

Jasio  konie  poił.  Kasia  wodę  brała, 
On  sobie  zaśpiewał,  ona  zapłakała. 

Niepłacz  Kasiu  niepłacz,  nabierz  złota  dosyć, 
Żeby  miał  co  wrony  koń  pod  nami  nosić. 

Jabym  pojechała  czas  mi  nie  pozwoli 
Niepozwoli  matka  do  nowej  komory,  etc. 

inne  jeszcze  wersye  tej  pieśni  podane  przez  Kolberga  w  liczbie 
około  50-ciu  są  niemal  wyłącznie  trochaiczne.  Jak  jednakże  tru- 
dno jest  o  dawności  jakiejś  formy  wyrokować,  to  świadczy  pio- 
senka znana  już  panu  Paskowi ^j; 

Mazurowie  mili, 
Gdzieście  się  popili: 


*)  Wersya  ta  okazuje  ciekawe  połączenie  12  i  13  zgłoskowego  wiersza. 
^)  Cfr.  S.  Windakiewicz.  ,  Pieśni  i  erotyki  popalarne"  str.  197. 


238  H.  WINDAKIEWICZOWA 

W  Warce  na  gorzałce 

W  Czersku  na   złym  piwsku? 

Jechali  przez  pole 

Złamali  dwie  kole  ^).  etc. 

^ ,  .                           ,             ,-.                     ,                 a  a  b  b  c  c 
Grdzie  mamy  zwrotkę    szesciowierszową  schematu: 

z  dwuwierszem  ostatnim  intencyonalnie    daktylicznego  rytmu  przy 
poprzedzającym  go  czterowierszu  trochaicznego  rytmu. 

Osobne  zastosowanie  ma  wiersz  12-o  zgłoskowy  w  kolędach 
przeważnie  żartobliwych,  opiewających  zabawy  w  Szopie  Betlejem- 
skiej. Wiersz  ten  jest  rytmicznie  tensam,  co  w  przyśpiewce  krako- 
wiakowej,  bywa  jednak  użyty  na  zwrotkę  utworzoną  na  wzór  safi- 
ckiej.  Kto  wie  nawet,  czy  »nie  tu  należałoby  szukać  wytłumaczenia 
pojawienia  się  rytmów  logaedycznych  w  naszych  pieśniach  popu- 
larnych. Naśladowcy  strofy  safickiej  z  wybornem  odczuciem  mu- 
zykalności tych  rytmów  pochwycili  te  czysto  melodyjne  akcenta 
muzy  horacyańskiej  i  na  tej  podstawie  utworzyli  typowe  nasze 
zwrotki  taneczne.  Otóż  wracając  do  kolęd,  oto  wzór  zwrotki,  który 
już  Kochanowski  Jan,  Kochowski  i  inni  poeci  wprowadzili  do  lite- 
ratury : 

Hej  widzę  jasności  wielkie  hań  za  górą, 

Już  myślę  od  strachu  wymknąć  się  by  dziurą. 

Wstań  Marku  i  Stachu  hej  Kuba  i  Wachu 

Bo  strach  za  nami  etc.  Ks.  Miód.  Kolędy  61. 

Podobnież  „Hej  w  dzień  narodzenia"  (1.  c.  60)  i  inne.  W  ko- 
lędach też  spotykamy  w  wielu  różnego  składu  zwrotkach  wiersz 
sześciozgłoskowy.  Np.: 

Panie  gospodarzu, 
Domowy  szafarzu, 
Nie  bądź  tak  ospały. 
Każ  nam   dać  gorzały, 
Dobrej  z  alembika, 
I  do  niej  piernika. 

Hej  kolęda.  Ks.  Miód.  Kolędy  83. 


*)  Kiermasz  Wieśniacki,  str.   IŁ 


STUDYA  NAI>  WIEKSZEM   1   ZWROTKĄ   POKZYl  POLSKIEJ   LUDOWEJ  239 

Albo  też  zwrotka  ośmio wierszowa,  która  właściwie  nie  oka- 
zuje żadnej  wewnętrznej  spójni,  ale  jest  tylko  składanką  dwuwier- 
szy, jak  to  i  w  piosenkach  dłuższych  do  rytmu  krakowiaka  można 
zauważyć  ^): 

A  wczora  z  wieczora, 

Z  niebieskiego  dwora; 

Przyszła  nam  nowina, 

Panna  rodzi  syna, 

Boga  prawdziwego 

Nieogarnionego. 

Za  wyrokiem  boskim 

W  Betlejem  żydowskiem  etc.       Ks.  Miód.  Kolędy  8. 

Przyśpiewki  w  wierszu  sześciozgłoskowym,  w  rytmie  dakty- 
licznym.  nie  są  zbyt  częste  i  przeważnie  wyrażają  koncepta  żar- 
tobliwo-erotyczne  bardzo  niewymyślne; 


albo: 
albo  też: 

albo : 


Walanty  galanty, 

Naprowadźmy  Kaśkę  etc.      O.  K.  Lud  XIII.  407. 

Matyjas  co  mi  das  etc.         O.  K.  Lud  XIII.  408. 

Maryniu,  ksiądz  jedzie 

Do  kogo?  do  ciebie  etc.        O.  K.  Lud  XIIL  231. 

Olsowe  korytko, 

Co  ci  to  kobitko  2)  etc.        O.  K.  Lud  XXII.  359. 


ROZDZIAŁ  III. 
Wiersz  dziesięciozgłoskowy. 

Wiersz   ten    ma   w  poezyi   ludowej    trzy   główne   formy. 
Najwyższy    stopień   rozwinięcia   rytmicznego  okazuje    forma  z  śre- 


1)  Np.  „Albośmy  to"   etc.  O.  K.  Lud  VI.  621,  622  etc. 
*)  Te  dwaakcentowe  wiersze  przypominają  włoskie  trisillabi: 
Non  faccio  bevande 
Ma  tesso  ghirlande 
również   używane   w  poematach  żartobliwych  etc.  Grober  Grundriss  d.  rom.  Phil. 
III.  Teil  2  Absch.  Stengel  Lebre  v.  d.  roman.  Sprachknnst  S.  4A. 


240  H.  WINDAKIRWICZOWA 

dniówką  dzielącą  wiersz  na  dwie  poiowy  równe  —  jest  to  forma 
pieśni  tanecznych  i  tę  na  końcu  omówimy.  Pierwszą  formą 
jest  wiersz  lO-o  zgłoskowy  z  średniówką  po  szóstej  zgłosce;  naj- 
mniej   będący    w  użyciu,  jednak    są   przykłady;  mianowicie   pieśń 

dożynkowa,  zwrotka  dwuwierszowa  z  refrenem,  schematu:  -- — = — 
•^  10  —  5 — 

Zielona  bylicka,  na  odłogu 
Sprzątnęliśmy  żytko,  chwała  Bogu. 

Plon  niesiemy  plon. 

Jegomości  w  dom. 
U  nasego  pana  cepy  biją, 
A  u  Brzozowskiego  wilcy  wyją. 

Plon  niesiemy  plon  etc.  O.  K.  Maz.  I.  76. 

Następnie    pieśń    weselna   przy    uczcie,    do    grochu;    w  której 
prócz  8-go  i  11-go  wiersza  wszystkie  mają  średniówkę  po  6  zgłosce. 

Rytm  melodyi  ^  p  I  i  .  Taktów  sześć  4-1-2.  Dwa  ostatnie 
takty  przypadają  na  refren  powtarzający^): 

«^h;ij;ij;i.^jiij;i.f3MI 

Za — sia — ta  ja         gro-chu         na  przy  —    to  —  gu  na  przy    —   to  —  gn. 

I  urodził  mi  się,  chwała  Bogu. 

A  w  tymże  to  grochu  wieprzak  ryje 

A  i  wyrył  ci  to  złote  ziarno. 

A  i  podnieś  że  je  młoda  panno. 

Zanieś  że  je  zanieś  do  złotnika, 

A  i  do  dobrego  umiejętnika. 

A  i  zrobi  on  tarę  (czarę)  z  niego 

A  toć  my  tą  tarą  pijać  będziem 

A  i  panna  młoda  z  druchenkamy 

A  i  pan  młody  z  druzbeckamy.        O.  K.  Lud  XXII.  79. 

Zacytowaliśmy  całą  pieśń  i  ze  względu  na  budowę  wiersza  — 
w  którym,  niewiem,  czy  jeszcze  jaką  dłuższą  pieśń  posiadamy  —  i  na 


*)  W   części    1-ej    tej    pracy    wskazaliśmy    na    ciekawe    kształtowanie    się 
waryantów  tej  pieśni. 


STUDYA  NAD  WIKRSZKM   I  ZWROTKĄ   POKZYl   POIiSKIICJ    LlfDOWKJ  241 

budowę  stychiczną  całej  pieśni  (mclodya  służy  tylko  na  jeden  cały 
wiersz  z  refrenem  powtarzającym  dwa  wyrazy  ostatnie)  również 
niewiele  mającą  przykładów.  Powyższe  pieśni  treścią  swą  zdawa- 
łyby się  potwierdzać  teoryę  starożytności  —  względnej  rozumie  się, 
danej  formy  —  ale  są  w  krótszych  przyśpiewkach  nowsze  zapewne 
naśhidownictwa  np.: 

Zachodzi  slonecko,  ku  lasowi. 
Niedajze  gębusi,  dworakowi. 

Jak/e  mu  nimam  dać,  kiej   się  prosi, 
Całuje  i  ściska  —  wódkę  nosi. 

Jakże  mu  nimam  dać  —  kie'm   mu  dała, 
Bede  se  dworaka  pamiętała. 

Melodyjnie  i  ta  piosenka  należy  do  typu — jednego  z  najstar- 
szych u  nas  —  pieśni  sylabicznych  wzorowanych  na  pięknym  ry- 
tmie choreicznym: 

*    hhhj    hhhl    ,N||    hi 

Drugą  formą  wiersza  dziesięciozgloskowego  jest  wiersz 
ze  średniówką  po  zgłosce  czwartej  ^).  Pojawia  się  on  w  pieśniach 
opowiadających,  a  więc  w  dziale  epicznym  pieśni  popularnej.  Przy- 
kłady u  nas'  nie  nazbyt  liczne.  Np.  pieśń: 

1)     Jedzie,  jedzie,  Jasio  z  wojenecki 

Wiezie,  wiezie,  siostrze  sukienecki . . . 

7)     Poślijcież  mi  po  siostrę  rodzoną, 

Niech  jej   podaruję  chusteckę  zieloną. 

8j     Poślijcież  mi  po  moją  siostrzyckę, 

Niech  je]  podaruję  chustkę  jedwabnickę. 

9)     Poślijcież  mi  po  brata  mojego. 

Niech  mu  podaruję  konika  wronego.  etc. 

O.  K.  Maz.  III.  394. 

Pieśń    powyższa    jest    zresztą    zbiorem    różnych    zwrotek,  jak 


*)  Podobny  zdaje  się  do  wiersza  epickiego  serbskiego,  (tzw.  Serbischer  Tro- 
chaeus)  ale  tam  bez  rymn. 

Rozprawy  Wydzia/u  filolog.  T.  LU.  16 


242  H.   WINDAKIEWJCZOWA 

widzimy,  i  pierwotną  jej  formą  będzie  chyba  dwuwiersz  metaboli- 
czny lO-o  i  12-0  zgłoskowy,  jak  zwrotki  od  7 — 13-tej,  Inne  pieśni 
w  tymże  wierszu:  „Kiedy  będzie  słońce  i  pogoda"  (O.  K 
Lud  VI.  215);  „Przede  dworem  zieleni  się  trawa"  (1.  c. 
XII.  74);  „Przyjechała  starościna  z  Węgier"  (1.  c.  XVL 
215);  „Niedobrą  ja  matulejkę  miała"  (O.  K.  Maz.  III.  382); 
„Uciekła  mi  przepiorę cka  w  proso"   (1.  c.   181). 

Niekiedy  wiersz  ten  tworzy  oryginalny    czterowiersz    z   wier- 
szem 7-0  zgłoskowym;  np.: 

Zaszumiała  leszczyna, 

Biała  rola  plonuje. 

O  stoi  tam  śliczna  krakowianka, 

Białe  kwiatki  zrywuje.  etc.  O.  K.  1857.  32. 

Dochodzimy  wreszcie  do  formy  trzeciej,  najważaiejszego 
w  naszej  pieśni  typu  wiersza  lO-o  zgłoskowego.  Jest  to  wiersz 
przyśpiewki  tanecznej,  rytmiczny,  dzielony  średniówką  na  dwie 
r^^wne  połowy.  Odnajdujemy  tu  więc  popularny  nasz  tvp  wierszy 
tanecznych;  mazura  14  zgł.  i  16  zgł.  ze  średniówką  po  siódmej 
i  8-mej  zgłosce,  i  krakowiaka,  wiersza  12-o  zgłoskowego,  również 
ze  średniówką  dzielącą  wiersz  na  dwie  połowy  równe. 

Wiersze  te  10- o  zgł.  pod  względem  wewnętrznego  rytmu  pół- 
wierszy  są  niezmiernie  ciekawe  wybitną  swą  przynależnością  do 
rytmu  adonijskiego  ^).  Muzycznie  oddane  bywają  te  rytmy  niemal 
wyłącznie  rytmem  polonezowym  (bez  odbitki,  późniejszego  typu 
polonezów): 

^)  -^  J  J  J  J  j        ^)  w'  J  ^  J  J        ^)  J  J  ;  J  J 

którego  ćwierć  nuty  i  ósemki  mają  trzy  tylko  powyżej  wyróżnione 
formv. 

Co  do  treści,  są  to  śpiewki  źartobliwo-erotyczne  bardzo  swo- 
bodne, albo  przyśpiewki  tegoż  tematu  do  „chodzonego"  czyli 
poloneza;  np.: 

Oj  lecie  lecie,  słońce  gorące. 
Pasła  Kasinka,  wołki  na  łące. 


')  Takiego,  rozumie  się,  jakiego  w  naśladowania  safickiej  zwrotki  ożywali 
nasi  poeci. 


STUI>YA   NAD   WIKUSZEM  I  ZWROTKĄ  POKZYI   POLSKIKJ  LUDOWEJ  243 

Przyjechał  do  iiij  na  siwym  koniu, 

Zajmij  Kasinko  gąski  do  domu.  etc.     O.  K.  Lud  XII.  333. 

Rytm  melod}^  stały:  P    i    j    j    J 

Inne  podobne:    „Boże  mój   Boże,  com  doczekała"  (1.  c. 

VI.  299)    mclodyi    rytm:     P    I     P    P    P.     „Posła    dziewcyna 

0    ś    0    ś     »     \ 

do  Borowina"  (1.  c.  202)  J    /  /  /  J"  [•  „Ja  idę  drogą  ona 

len  piele''  (O.  K.  Maz.  IV.  198)  J"  J"  ]"  j  M-  „Moja  Ja- 
gienko, otwórz  okienko"  (1.  c.  201);  „Moje  bziałecki, 
byśta  wiedziały"  (1.  c.  202);  „Oj  siasta,  siasta,  dziew- 
eyna  z  miasta"  (1.  c.  III.  72);  „Siano  cedziła,  piasek 
wiązała  (1.  c);  „Nocki  nie  spała,  piórka  dzierała"  (1.  c. 
142).  Niektóre  weselne  przy  biesiadzie: 

Oj  chmielu,  chmielu,  ty  rozbójniku     (1.  c.  164). 

Jesce  gorzałka  nie  lutowana     (1.  c.  156), 

Braciszku  który,  choć  nie  rodzony     (1.  c.  140). 

Jedzie  dziewcyna  w  ciężką  niewolę     (1.  c.  IV.   151). 

Dobrze  to  dobrze,  służyć  przy  dworze     O.  K.  Lud  1857.  10  c. 

W  formie  tej  spostrzegliśmy  tylko  jedną  legendę:  „A  posła 
była,  święta  Halina"  (O.  K.  Lud.  XXIII.  79)  i  tragicznej 
treści  opowieść: 

Hej   tam  na  łące,  tam  na  zielonej 
Leży  Jasieńko,  bardzo  zraniony. 
Przyszła  do  niego,  mateńka  jego, 
Płacze  wyrzeka  i  żałuje  go. 
— Moja  mateńko,  idźże  odemnie. 
Bo  już  umiera  serdeńko  we  mnie. 

He]  tam  na  łące  tam  na  zielonej. 
Leży  Jasieńko  bardzo  zraniony. 
Przyszedł  do  niego,  ojczeńko  jego 
Płacze  wyrzeka  i  żałuje  go. 
— O  mój  ojczeńku,  idźże  odemnie, 

Bo  już  umiera  serdeńko  we  mnie.  etc. 

(O.  K.  Maz.  II.  20).     (Z.  Gloger  Lud  str.  170) 

16* 


244  »•   WINDAKIEWICZOWA 

Pieśń  powyższa  jest    również    prześlicznym    wzorem    zwrotki 
refrenowej,  o  której   rozmaitych  formach  mówiliśmy  w  części  I-szej 

tej   pracy. 

Ciekawa  rzecz,  że  w  tym  samym  rytmie  —  i  co  do  melodyi  — 
mamy  6  kościelnych  pieśni,  śpiewanych  na  mszy  Pasterskiej:  Jest 

to  zwrotka  pięciowierszowa  o  schemacie:  ^^ — ^ — ^,  który  to  schemat 

jak  zobaczymy  przy  omawianiu  zwrotki  pięciowierszowej ,  jest 
również  bardzo  pospolity  w  pieśni  ludowej  —  jedyny,  można  rzec, 
z  form  wykwintniejszych,  który  stał  się  prawdziwie  popularnym. 
Oto  pieśń  pierwsza  na  Introit: 

Wśród  nocnej   ciszy,  głos  się  rozchodzi, 
Wstańcie  pasterze.  Bóg  nam  się  rodzi. 
Czemprędzej   się  wybierajcie, 
Do  Betlejem  pospieszajcie. 
Przywitać  Pana.     etc.  ^) 

Również  z  pieśni  półkościelnych  mamy  w  tym  wierszu  znaną 
pijacką  kolędę  z  czasów  saskich: 

Najświętsza  Panna  gdy  skosztowała, 
Z  pełnego  sobie  nalać  kazała. 
Ej   wino  wino  wino. 
Lepsze  niż  przedtem  było. 
W  kanie  galilejskiej. 

Piotr  z  apostoly,  stając  przy  dzbanie  etc. 


1)  Prof.  Tobler    podaje    Ko  mańce    B^raagera    tejże    formy   dziesięciozwlo- 
skowego  wiorsza,  zupełnie  lodowego  charakteru,  i  cytowany  przezeń  rytm  muzyki: 


S    N    S    S 


N    S 


I 

I 
• 


do  piosenki  .,L es  Reyerends  Peres" 


zupełnie  zgadza  się  z  rytmem  melodyi  do  powyżej   notowanej   kolendy  na  Introit: 

I       I      I      I       '     I      '      '      '      '     J      I'    ^  który    to    rytm    w  śpiewkach    świeckich 

zastosowano    do  taktu    na  ^j^.    nie  odbierając    mu  zresztą  właściwego    charakteru. 


STUOYA  NAD   WIKKSZKM  1   ^WKOTKĄ  POKZYI   POLSKIEJ  I.UDOWKJ  245 

ROZDZIAŁ  IV. 

Wiersz  jedenastozgłoskowy. 

Wiersz  ten  okazuje  wzory  rytmiczne  dwa.  Pierwszy,  jeden 
z  najbardziej  zajmujących — jest  formą  wybitnie  popularną,  o  dwu 
przestankach  śródwiersz(jwych  stałych  — jednakże  o  akcentach  zmien- 
nych co  do  miejsca,  jakie  zajmują  w  danej  grupie  i).  Równie  jak 
wiersz  8-0  zgłoskowy  (pierwszego  i  drugiego  tyi)u)  jest  on  panują- 
cym w  pieśni  weselnej  i  pasterskiej,  obejmuje  więc  bardzt)  ważne 
działy  pieśni  popularnej.  Sposób  tworzenia  się  tego  wiersza  widzi- 
my na  przykładach  zbudowanych  w  ten  sposób,  że  odcinek  pierw- 
szy powtórzony  jest  na  końcu  wiersza: 

A  już  to  prec.  moja  Mary  ś.  j  u  ż  to  p  r  e  c 
Ciepnij   stązki,   na  gałązki,   wdziej   cepiec. 

Nie  będę  ja  w  tym   cepcysku  chodziła, 

Bobym  ja  się  Krasicanek  wstydziła.       O.  K.  Lud  XXIII.  97. 

Te  słowa  powtarzane  zdarzają  się  jednak  zwylcle  tyll^o  na 
początku  pieśni,  jak  to  mamy  uwidocznione  na  powyższym  przy- 
kładzie; dalsze  wiersze  mają  tyllio  właściwy  sobie  podział  po  czwar- 
tej i  i^smej  zgłosce,  ujawniający  odcinek  trzj^zgłoskowy  w  końcu 
wiersza,  który,  przypominamy,  należał  do  elementów  twórczych 
w  procesie  kształtowania  się  rytmu  w  wierszu  naszym.  Schematu 
na  ten  wiersz  możemy  zapożyczyć  od  obcych  uczonych  ^)  i  pisać 
go  (4 -p  4 -)- o),  co  jednakże  u  nas  ma  oznaczać,  że  rytmiczność 
jego  polega  na  grupach  sylabiczuych  równej  długości  co  do  ilości 
zgłosek,  a  niezawsze  na  odpowiednim  motywie  melodyjnym  3). 

Forma  ta  ll-o  zgłoslvOwea  jest  typową  dla  obrzędu  weselnego 
i  pieśni  pasterskich.  Prócz  tych  dwu  ważnych  grup  spotykamy  ten 
wiersz  w  kolędach   popularnych  w  całej   Polsce  jak  np.: 

Przybieżeli,  do  Betlejem,  pasterze. 

Grali  slioczno,  dzieciątliowi,  na  lirze  etc.      O.  K.  Maz.  III.  59). 


')  Zob.  powyżej  :   Rozdział  I.  Części  l-szij,  wzór  1-szy  wiersza  rytmicznego. 

2)  Cf.  Tobler,  Yom  f  r  an  zosi  schen  Yersban.  W.  Wollner,  Untersu- 
chnngen  iiber  den  Yersban  des  siidsl.  Volksl.  Arch.  f.  sl.  Philol.  IV.  1886. 
S,  205.  U  nas  A.  Kolessa,  Ukraińska  rytmika,  a  przedewszystkiem  prof. 
M.  Rowiński,  O  wersyfikacyi  polskiej.    Warszawa  1891. 

^)  Wollner  1.  c.  str.  206. 


246  H.  WINDAKIEWICZOWA 

Pró(!z  tego  jednak  najwięcej  pieśni  utworzonych  w  dwuwierszu 
11-0  zgł.  tego  typu  należy  do  grupy  pieśni  weselnych.  —  FVjdajemy 
tu  dwadzieścia  kilka  pieśni: 

Nasieję  ja  drobnej   rutki  pod  dębem.     O.  K.  Maz.  IV.  42. 

A  scyrze  ja  panu  Bogu  służyła.     1.  c.  IV.  49. 

Oj   wiele  ja  ogródecków  przelazła.     O.  K.  Lud  II.  48. 

Niemas  tego,  mocny  Boże,  na  świecie.     O.  K.  Maz.  IV.  22. 

Potocę  ja  swój   wianecek,  po  stole.     1.  c.  75. 

A  niescęsna  godzinecka  na  świecie.     1.  c.  59. 

A  w  tem  kole,  mój  wianecku,  w  tern  kole.     1.  c.  I.   lOo. 

A  nie  wvdam,  moi  róscki.  nie  wydam.     O.  K.  Lud  XXIII.  80. 

A  gdzież  nam  się  panna  młoda  podziała.     O.  K.  Maz.  III.  8. 

A  już  to  prec,  moja  Basiu,  już  to  prec.     O.  K.  Maz.  IV.  41. 

Oj   obeśliśmy  w  koło  wieś,  w  koło  wieś.     1.  c.  II.  115. 

A  schyl  ze  się,  młoda  panno,  we  drz wieki.     1.  c.  XXIII.  176. 

A  wynidźze,  panno  młoda,  z  zastola.     1.  c.    105. 

Zakukała  kukawecka,  za  dworem.     O.  K.  Maz.  IV.  72. 

Zabacys  ci,  moja  mała,  świebody.     1.  c.  43. 

A  nie  damy,  panny  młody,  nie  damy.     O.  K.  Lud  XVIII.  78. 

Cepili  tu,  pannę  młodą,  cepili.     1.  c.  II  134. 

Da  juz  ci  cas  panno  młoda,  do  dum  spać.     1.  c.  XX.  158. 

Oj   zol  mi  cię  panno  młoda,  zol  mi  cię.     1.  c.  III.  21. 

Jezeliś  ty  panie  młody,  rad  chłopcu.     1.  c.  II.   134. 

Nie  będę  ja  roli  orał,  ani  siał.     1.  c.  XXIII.  214. 

Oj   nie  raźny,  starsy  drużba,  nie  raźny.     1.  c.  XX.   176. 

A  koślawce,  starsy  drużba,  koślawce.     1.  c.  XVIII.  98. 

A  zarżały  siwe  konie,  zarżały.     O.  K.  Maz.  IV.  77. 

Hej  dobranoc,  panie  młody,  dobranoc.     1.  c.  68. 

W  nawiasie  możemy  zwrócić  uwagę  na  bardzo  zajmujący 
fakt,  rozświetlający  naszą  pieśń  pod  względem  chronologicznym. 
Otóż  parę  z  powyższych  pieśni  weselnych  posiadamy  w  dwu  re- 
dakcyach:  pierwotnej  7-o  lub  8-o  zgłoskowej  i  naśladowczej  ll-o 
zgłoskowej.  Wiadomo,  że  w  pewnym  czasie  było  modą  moderni- 
zowanie w  ten  sposób  starszych  dzieł  poetyckich  i),  np.  pieśń: 


*)  Np.  „Ilistorya  o  Zmartwychwstuniii  Pańskim"  Mikoł.  z  Wilkowiecka 
(wyd.  przez  prof.  Stanisława  Windakiewicza)  została  przerobiona  na  wiersz  ll-o 
zgł.  z  ośmiozgl.  w  początku  XVII  w.  Wstęp  str.  5. 


STUOYA  NAD   WIERSZEM   I  ZWKOTKĄ  POKZYI  POLSKIKJ   LUDOWEJ  247 

A  nima  tego  na  świecie, 

Co  mi  warkocyk  rozplecie,  etc.  O.  K.  Maz.  III.  76. 

odnajdujemy  w  dwuwierszu   ll-o  zgłoskowym: 

Niemas  tego  mocny  Boże,  na  świecie, 

A  któż  mi  tez,  zloty  warkoc,  rozplecie,  etc.     1.  c  IV.  22. 

Pieśń: 

Potoc  ze  się  wionecku, 

Do  pani  matki  rącków. 

Pani  matka  go  nie  przyjmą, 

Bo  w  nim  nadziei  niema.  etc.  1.  c.  IV.  129. 

jako  11-0  zgłoskowy  czwt^ro wiersz: 

Potocę  ja.  swój   wionecek  po  stole. 

Niech  upadnie  matuleńce  na  łonie. 

Przyjmijcie  go,  matuleńku,  do  siebie. 

A  niechcę  go,  moja  córko,  i  ciebie,  etc.  1.  c.  75. 

Dwuwiersze  ll-o  zgłoskowe,  takieźsame  jak  w  pieśniach  we- 
selnych są  tj^powemi  dla  pieśni  pasterskich;  tylko  znacznie  częściej, 
jak  w  pieśni  weselnej,  zdarzają  się  tu  początkowe  wiersze  pieśni 
z  odcinkiem  trzyzgłoskowym,  powtarzającym  początek  wiersza.  Kil- 
kanaście urywków  najobszerniejszych  pieśni  pasterskich  w  ten  spo- 
sób się  rozpoczyna: 

A  z  podoła,  wołki  moje,  z  podoła.     O.  K.  Lud  II.  192. 

Oj   na  bobrze,  moje  wołlci,  na  bobrze.     1.  c.  XVI.  502. 

A  za  rzeką,  moje  wołki,  za  rzeką.     1.  c.  503. 

A  za    Bugiem,  moje  byśki,  za    Bugiem.     O.  K.  Maz.  IV.  399. 

A  w  lesie  są,  moje  bycki,  w  lesie  są.     1.  c.  III.  427. 

A  pędź  woły,  fryzowana,  pędź  woły.     1.  c.  III.  428. 

Zajadę  cię.  moja  Kasiu,  zajadę.     1.  c.  III.  429. 

Oj   rycały.   moje  bysie,  rycały.     1.  c.  IV.  397. 

A  za  lasem,  moje  wołki,  za  lasem.     1.  c.  IV,  399. 

Jest  to  więc,  jak  powyższe  przykłady  dowodzą,  forma  usta- 
lona i  w  istocie  typowa  dla  dwu  grup  weselnych  i  pasterskich 
pieśni.  Wogóle  zaś  dwuwiersz  ll-o  zgłoskowy  jest  jedną  z  naj- 
częstszych form  pasterskich  śpiewanek.  Statystyka  przeprowadzona 
z    pieśniami    mazowieckimi    (O.    Kolberg,    Mazowsze,    tomów    pięć) 


248  H.  AYINOAKIEWICZOWA 

i  małopolskimi  (Lud.  tomy:  II.  VI.  XVI.  XVII.  XVIII  i  XIX) 
okazuje,  że  na  224  ?:wrotek  ogólnej  liczby  zawartych  w  tych 
zbiorack  pieśni  pasterskich  65  jest  dwuwierszy  ll-o  /.głoskowych, 
czvli  że  tworzą   ^'g  całości^). 

Pod  względem  muzycznym,  pieśni  w  tej  formie  wiersza  ] przed- 
stawiają tę  osobliwość,  że  wszystkie,  jakiejby  treści  być  mo^ly, 
czy  kolędy,  czy  weselne,  czv  pasterskie,  wszystkie  mają  stały, 
niezmienny  schemat  rytmiczny  tj.  choreiczny  w  odmianie  swej 
logaedycznej.  dopuszczającej  mieszanie  rytmów  dwu  i  trzydziel- 
nych  (tzw.  daktyl  C3klicznyj.  Melodya  jest  trzytaktowa  na  jeden 
wiersz  tekstu,  uwydatniająca  odcinek  trzyzgłoskowy: 


s  ^  ^  >  ^ 

o      •     »     #     • 


^  ^ 


^    S 


s   s   s 


0     «     •     0 

I  / 

Nie  że— nię  się  z  dworską  dziwką        nie  że — nie.     i,0.  K.  Lud  l.'>.'>7.  127). 

Charakter  t\'powy  tego  składu  zdania  muzycznego  trzytakto- 
wego  (2 -|- 1)  dla  polskich  pieśni  popularnych  na  innem  miejscu 
obszernie  omówiliśmy  2)  a  tutaj,  z  zestawień  powyższych,  okazuje 
się,  że  pod  względem  tekstu  wiersz  ll-o  zglr>skowy.  o  dwu  prze- 
stankach śródwierszowych,  i  odcinku  trzyzgloskowym  z  końcem 
wiersza,  i  jego  forma  powtarzająca,  są  jedynie  ważnymi  formami 
dla  twórczości  ludowej. 

Forma  druga  wiersza  ll-o  zgłoskowego,  o  jednej  średniówce, 
zdaje  się  być  zapożyczoną  z  klasycznej  poezyi  łacińskiej,  mianowicie 
safickicgo  jedenastozgłoskowca  fhendecasyllabus  minor).  Orzekać, 
jaką  drogą  się  to  uskuteczniło,  nie  leżv  w  temacie  naszej  pracy 
i  o  żadnej  formie  sądów  w  tej  mierze  nie  wvdajemy  —  prawdo- 
podobnie wszakże,  bacząc  na  rodzaj  pieśni  ludowych,  w  których 
ten  wiersz  się  pojawia,  możemy  przypuszczać,  że  wzór  ten  podały 
na  pospolity  użytek  pieśni  kościelne  i  liryki  np.  Kochanowskiego 
Jana  i  innych    poetów  XVI  i  XVII   w.  3).   W  wierszu    tyra    mamy 


1)  Wogóle  dwuwiersz  panuje  w  pieśni  pasterskiej,  na  tjeh  224  zwrotek 
161   mauiy  dwuwierszy. 

2)  „Rytmika  muzyki  polskiej-ludowej".   Warszawa  1896  r.   .Wisła". 

^)  Np.  „Wieczna  sromota  i  nienagroJzona"  J.  Kochanowski  Pieśni  Ks.  I. 
Psalm;  Kto  sie  w  opiekę  etc.  Wiele  pieśni  kościelnych  na  Boże  Narodzenie 
i  innych,  zob.  śpiewnik  X.  Jliod.  (wyd.  z  r.  188H)  str.  148,  150,  157,  159,  163, 
174,   184.  652.  (Siedem  antyfon  zwrotka  safi' ka)  etc. 


STUDYA  NAD  WIKK.SZKM   I   ZWROTKĄ   1'OLSKIK.I   POEZYI  LUDDWKJ  249 

troch(^  kolęd,  jak  np.  znana  ogólnie  „Dzisiaj  w  Betlejeni  wesoła 
nowina",  prócz  tegcj  pieśni  dziadowskie  i  opowiadania  świeckie. 
Niektóre  maja  formę  zwrotki   safickiej  jak  np.: 

Śmierć  malarzowi  narobiła   bólu. 
Wzięła  go  za  łeb,  ściągnęła  go  z  muru. 
Jesce  mu  wapnem  ocy  zalepiła. 

Tak  sic  pastwiła,  etc.  O.  K.  Lud  VI.  ;i78. 

Takaż:  -Dawni  królowa  w  dziadzie  się  kochała"  (1.  c.  432). 
Inna  z  repertuaru  dziadowskiego,  ale  w  dwuwierszu    ll-o  zgł.: 

Polska  korono.  L,le  słychać  o  tobie, 

Drogie  klejnoty,  utraciłaś  sobie.  etc.  1.  c.  441. 

Z  opowiadających  pieśni:  ,,0j  przyjechali  żołnierze  z  obozu" 
(1.  c.  III.  31);  „I  przyjechało  ćterech  panów  z  wojny"  (1.  c.  XVI. 
405);  „Była  babula  rodu  bogatego"  (1.  c.  510). 

Tworzący  dwuwiersz  metaboliczny  z  wierszenł  12  o  zgło- 
skowym: 

Powiedz  mi,  powiedz  lewandowy  kwiecie, 
Czy  żyje.  czy  żyje,  braciszek  na  świecie? 

Oj   żyje,  żyje,  z  innemi  bonuje, 

Proś  Boga  siostro,  do  cię  przywędruje. 

Jedzie  braciszek  przez  ojcowskie  })ole. 

Jego  siostrunia,  piele  len  na  dole.  etc.  1.  c.  412. 

Tejże  formy:   „Rozlecieli  się  ptaszki  po  stodole"   (1.  c.  428). 

Ale  i  z  tej  obcej  zupełnie  formy  ll-o  zgłoskowego  wiersza, 
wytworzył  zmysł  ludowy  właściwą  sobie  odmiankę  oryginalną. 
Zachowując  średniówkę  po  piątej  zgłosce,  wprowadził  na  wzór 
formy  popularnej  o  dwu  przestankach,  również  odcinek  trzyzglo- 
skowy.  dzieląc  kolon  6  zgłoskowy  na  dwie  wyraźne  grupy,  zapo- 
mocą  powtarzania  zdań,  procederem  wybitnie  ludowym.  Utworzył 
się  z  tego  wiersz  również  o  dwu  przestankach,  ale  innego  sche- 
matu wewnętrznego,  mianowicie  nie  4 -}- 4 -|- 3,  ale  5-)-3-|~'^* 

Oj   obeśliśmy  w  koło  wieś,  w  koło  wieś, 
Moja  Marysiu,  gdzieżeś  jest,  gdzieżeś  jest. 

Stoi  Marysia  u  plota,  u  płot  a, 

Wstązecka  na  niej   od  złota,  od  złota.      O.  K.  Lud  II.  115. 


250  H.  WINDAKIEWICZOWA 

ROZDZIAŁ  V. 
Wiersz  trzynastozgłoskowy. 

Mówiąc  o  poezyi  ludowej,  najciekawszym  dla  nas  wierszem 
13-0  zgłoskowym  jest  nie  ten,  znany  z  literatury,  wiersz  epicki 
z  średniówką  po  7 -ej  zgłosce,  ale  typ  popularny  o  dwu  przestan- 
kacb  schematu  4-|-4-[-5,  odpowiadający  podobnemu  wierszowi  ll-o 
zgłoskowemu;  i  następnie  wzór  przejściowy,  o  jeszcze  niższym  roz- 
winięciu rytmicznem  uwydatniający  odcinek  trzyzgłoskowy.  którego 
schematem  będzie  lO-f-S  ^).  Oba  te  wzory,  mają  wybitnie  popularne 
zacięcie,  a  jeśli  spotykamy  je  dość  często  w  pieśniach  pólkościel- 
nych,  jak  np.  „Narodził  się  Jezus  Chrystus,  bądźm^^  weseli"  (Ks. 
Miód,  1.  c.  118),  to  zarazem  odkrywamy  tam  bezpośrednie  zapo- 
życzenie tej  formy  z  pieśni  ludowej.  Mianowicie  kolęda: 

Cztery  latu,  zawszem  pasał,  w  tej  tu  dolinie, 
Jako  żywo.  nie  słyszałem  o  tej   nowinie,  etc. 

Ks.  Miód.  1.  c.  str.  344. 

prócz  formy,  ma  i  początkowe  wyrazy  tesame  z  pieśnią: 

Cztery  lata,  wierniem  służył,  gospodarzowi. 

Sieczkę  rzezał,  nie  wieczerzał,  niech  on  sam  powi,  etc 

O.  K.  Lud  XVI.  436. 

Dwie  średniówki  tego  typu  wiersza  są  tak  wyraźne,  że  czę- 
stokroć pojawia  się  rym  wewnętrzny: 

A  ty  pta  s  z  k  u,  kręgula  s  z  k  u,  po  tej   dąbrowie. 
Rozpuściłeś  złote  piórka,  po  swojej   głowie,  etc.     1.  c.  424. 

W  ogródecku.  przy  ziołecku,  pod  białą  wiśnią. 

1.  c.  VI.  225. 

Wiersz  ten,  tworząc  dwuwiersze  schematu:  aabb  etc,  należy 

niemal  wyłącznie  do  pieśni  weselnej;  w  zwrotce  zaś  metabolicznej: 

a  ahhc  ,        .  .        ,      ,  i     n,  i    i 

—^ — - — -    spotyka  się    często    w  piosenkach    erotycznych.  Mełodya 

do  tych  pieśni  formy  dwuwierszowej    ma  rytm  stały:     ^    p    i     i    I 


*)  Przestanek   dragi    pojawiający    się    wśród    10  zgłoskowej  części    nie  jest 
stale  umiejscowionym. 


STUOYA  NAD   WIKRSZKM   I  ZWROTKĄ  PoEZYI   POLSKIEJ  LUDOWKJ  251 

równie  jak  to  zauważyliśmy  o  wierszu  U-o  zgłoskowym  tego  typu. 
Jest  to  zdanie  melodyjne  o  trzech  odcinkach,  które  odpowiadają  gru- 
pom sylabicznym  wiersza.   Dajemy  poniżej  jedną  z  typowych  pieśni: 


-I  ,6!  ^  r  r  I  ^  f  r  r   m  r  r  i  j 

•otwórzcie  nam,      ma- tu  leń-ku.        sze— ro— ko  wro    —    ta, 
A  niechże    się        mój    kochanek,        nie    ty— ka  pfo    —    ta. 

Połóżcie  mu,  matuleńku,  serwetę  pod  próg, 
A  niechże  se  mój   kochanek,  nie  tarza  ostróg. 

Postawcie  mu,  matuleńku,  stół  marmurowy, 
A  na  stole  marmurowym  obrus  perłowy. 

Na  obrusie  na  perłowym,  talerz  toczony, 
Na  talerzu,  na  toczonym,  kapłon  pieczony. 

Spytajcie  go,  matuleńku,  czyli  ma  nóż  swój? 
A  jak  nie  ma  swego  noża,  połóżcie  mu  mój.  etc. 

O.  K.  Lud  XVI   406-7. 

Pieśni  weselne  i  inne  te]   formy: 

Uciekłabyś,  moja  Maryś,  niemas  którędy.     1.  c.  II.  134. 

Wielkie  kola  u  jeziora,  woda  je  bierze.     1.  c.  XII.  212. 

Posed  wilcek,  za  góreckę,  sobie  wywija.     O.  K.  Maz.  III.  84. 

A  za  dworem,  siwy  kamień,  modra  lelija.     1.  c.  IV.  197. 

A  w  niedzielę,  raniusieńko,  deseyk  z  porania.     O.  K.  Lud  XVI.  408. 

Juz  ja  ciebie,  dziewce  niechcę  —  carne  nogi  mas. 

O.  K.  Maz.  IV.  194. 

Chodzi  Jasio  po  rynecku,  na  skrzypeckach  gra.     1.  c.  207. 

Jechał  Sobek  do  Warsęgi,  na  welekcyją.     1.  c.  III.  426. 

Z  tamtej  strony  jezioreczka,  jadą  panowie.     O.K.  Lud  1857   16  c. 

Tenże  wiersz  w  zwrotce  metabolicznej,  pieśniach  treści  obrzędo- 

a  ahh  c 
wei  1  mnei  schematu:   ^-^ — 5 — ^  . 
•'  •'  13—8—5 

Zaprzęgajcie,  białe  woły,  te  siwe  klace.  O.  K.  Lud.  XVI. 
A  czy  ja  śpię,  czy  ja  jadę,  czy  u  roboty.  1.  c.  XII.  244. 
Ach  mój   Boże,  mocny  Boże,  dziś  pochmurny  dzień. 

O.  K.  Maz.  IV.  55. 


252  H.  WINDAKIEWICZOWA 

Jedna  lipka,  w  ogródecku,  a  w  sadecku  dwie.     1.  e.  60. 
Posłuchajcie,    panieneczki,    co  wam    zanucę.     O.  K.  Lud  XII.  315. 
Naści  tobie,  pani  matko,  zasługi  moje.     O.  K.  Maz.  III.  356. 
Jedynackam  sobie  była,  zawdy  wesoła.     1.  c.  IV.  217. 

Forma  druga  wiersza  13-o  zgłoskowego  scłiematu:  10-j-H.  tj. 
z  odcinkiem  trzy  zgłoskowym  należy  wyłącznie  do  obrzędu  wesel- 
nego. W  formie  tej  wiersza  można  odróżnić  wiersz,  zaznaczający 
drugi  przestanek  śródwierszowy  po  5-ej  zgłosce,  częściej  zaś  po 
czwartej.  Tworz\^  się  on  przez  znany  nam  z  wiersza  11 -o  zgłosko- 
wego, rdzennie  ludowy  sposób  powtarzania  na  końcu  części  wier- 
sza początkowej,  przez    co  grupa  środlcowa,  wyraziście  t=ię  odłącza. 

A  bez  pi:ogi,  nasa  panno  młoda  —  bez  progi.  O.  K.  Lud  XX.  75. 
Rozbujał  się,  kary  koniceńko  —  rozbujał.  O.K.  Maz.  III  75. 
Oj  juz  nam  cas,  nasi  druzebkowie  —  juz  nam  cas. 

O.  K.  Lud  XX.  516. 

Powtarzania  te  nie  rozciągają  się  na  całą  przyśpiewkę,  nawet 
dwuwiersze,  obydwa  z  powtórzeniami,  są  dość  rzadkie,  jak  np. 
w  przy  mówce  do  drużby,  gdzie  na  6  wierszy,  cztery  z  powtórzeniem: 

W  polu  zagawki,  Jasieniu —  w  polu  zagawki. 
A  jużci  mi  przymarzają  nogi  do  ławki. 

A  nie  lusy,  starsy  drużba —  nie  Insy.  nie  lusy'). 
Nie  rusy  sie,  do  tanecka — nie  rusy,  nie  rusy. 

A   nie  raźny,  starsy  drużba  —  nie  raźny,  nie  raźny, 
Po  zastolu  panny  druclmy,  pomarzł}',  pomarzły. 

Powtórzenia  te  wskazują  nam  tylko  proces  tworzenia  się  da- 
nej formy,  i  przeważna  część  pieśni  —  dłuższych  mianowicie,  za- 
trzymuje już  tylko  formę,  tj.  wyróżnia  odcinek  trzyzgłoskctwy,  ale 
niezależnie  od  mechanicznego  jej   powstania.  Takiemi  są  pieśni: 

Oj   polecieli,  siwe  gołębie  —  po  wudzie.     O.  K.  Lud  XVI.  489. 
Otwórzcie  nam,  panie  gospodarzu,  te  wrota.     1.  c.  XX.  281. 
Wyglądas  ci  mnie,  moja  matulu   —  z  kościoła.     1-   c.  2o8. 
O  scęśliwa  nam  dziś  soboteńka  —  nastała.     1.  c.  XVI.  267. 


1)  To    mieszanie    wierszy    różnej    długości   jest    również   typowera    dla  tego 
wzoru  wiersza.  Ta  chodziło  nam  o  przykład  pieśni,  całej  niemal  z  powtarzaniami- 


STl[l»VA   NA1>   WlICKSZEM   I   ZWROTKĄ   POLSKIEJ    VOK7.\  I    LlfDOWKJ 


253 


Z  naciskiem  podnosimy  tu  raz  jeszcze  ten  sposób  tworzenia 
wewnętrznej  harmonii  wiersza  przez  powtarzanie,  bo  jest  on  po- 
wszechnie zastosowywanym  w  poezyi  ludowej  tam,  gdzie  l)rak  wier- 
szowi ściślejszej  rytmiki  lul)  nawet  równej  liczby  zgłosek.  Pojawia 
się  on,  począwszy  od  form  zupełnie  pierwotnych  zdaiii(Mvego 
wiersza,  aż  do  wiersza  rytmicznego  i).  Wszelkie  długości  wiersza, 
mogą  być  w  ten  sposób  tworzone.  Przytoczyliśmy  powyżej  13-o 
i  14-0  zgłoskowe  (a  jak  wiemy  i  lO-o  zgł.)  wiersze,  mi.żciny 
jeszcze  wskazać,  jako  ciekawostkę,  dwuwiersze  15  zgł.  i  17  zgło- 
skowe tego  typu: 

Oj   a  z  za  stola  druzynecka   —  z  zastola,  z  zastola, 

A  niechże  będzie  panna  młoda  wesoła,  wesoła.         O.  K.  Lud  II.  15. 

Oj   da  pod  ławę.  ruciany  wianecku — pod  ławę,  pod  ławę. 
Oj   a  na  głowę,  niciany  cepecku — na  głowę,  na  głowę. 

Oj   da  na  pułkę.  ruciany  wianecku,  na  pulkę,  na  pułkę. 
O)    i  na    o-łówkę,    niciany  cepecku,  na    główkę,    na    główkę. 

I.  c.   100. 

Z  pieśni  ])owyżej  przytoczonych  przekonywamy  się  też.  że 
wiersz  13-o  zgłoskowy  służy  w  poezyi  ludowej  zupełnie  innemu 
rodzajowi,  jak  wiersz  literacki,  który  spotykamy  w  literaturze  jako 
podstawowy  dla  epiki  polskiej.  I  z  tego  więc  względu  okazuje  się 
wiersz  ten  ludowy  o  dwu  przestankach  zupełnie  odrębną  formą, 
nie  mającą  z  wierszem  epickim  nic  wspólnego,  prócz  tego,  że 
również  liczy  zgłoski  i  jest  rymowanym. 

Jednakże  i  w  poezyi  ludowej  mamy  wiersze  13-o  zgłosko- 
we z  średniówką  po  7-ej  i  po  6-ej  zgłosce  i  to  w  dziale  zno- 
wuż  najmniej  do  epiki  zbliżonym,  mianowicie  w  przyśpiewach 
tanecznych  Mazurów  i  Kujawiaków.  Dziwnemby  to  było  takie 
zastosowanie  zupełnie  obcego  charakterem  wiersza;  po  bliższem 
jednak  zbadaniu  sprawy,  przekonywamy  się,  że  jest  to  pozornie 
tylko  forma  13-o  zgł.  W  każdym  mianowicie  wierszu  tych  przy- 
śpiewek jest  jedna  zgłoska  właściwie  z  tekstem  niespojona,  nad- 
liczbowa- a  wierszyk  jest  w  istocie  swej  formą  dwuwiersza  l2-o 
zgłoskowego,  który  śpiewak  przygodnie  przerobił  na  wiersz  dłuż- 
szy, przypuszczalnie  dla  przystosowania  lepszego  do  dłuższej   nieco 


»)  Np.  8-0  zgłoskowy  „Płynęły  gąski  płynęły"  etc.  Część  I.  Wiersz  8-o  zgł. 


254  H.   WJNDAKIEWICZOWA 

melodyi  w  takcie  ^^  mazurowej  od  -/4-ej  melod}^  krakowiakowej. 
Przeprowadziliśmy  w  tym  celu  małe  badanie  przyśpiewek.  Otóż  na 
150  przyśpiewek  (O.  K.  Lud  Tańce  1857,  od  nr.  1 — 150;  mamy 
dziesięć,  rzekomo  13-o  zgłoskowych — jednak  na  34  wiersze,  two- 
rzących owe  śpiewki  —  wszystkie  prócz  jednego  mają  przydatki 
jak:  oj,  da,  a,  przedłużające  sztucznie  pierwszy  lub  drugi  półwiersz; 
szczególnie  gdy  chodzi  o  przedłużenie  terai  dodatkami  drugiego 
półwiersza  i  gdy  średniówka  pada  po  zgłosce  szóstej,  wyraźnie 
znać  ten  przypadkowy  charakter  wiersza: 

W  służeńskim  dziedzieńcu  —  da  chodziła  we  wieńcu, 
Jak  przyszedł  listopad  —  da  wianeczek  jej  opadł. 

Zielonom  posiała  —  d  a  i  modro  mi  zeszło, 

Nie  wiedzą  ta  ludzie  —  da  bez  kogo  mi  tęschno. 

O.  K.  Lud  II.  150. 
z  średniówką  po  7-ej  zgłosce: 

Oj   żołnierz  ci  ja,  żołnierz,  moja  matko  żołnierz, 
A  jeśli  mi  nie  wierzysz,  spojrzyj   mi  na  kołnierz. 

A  jeśli  mi  nie  wierzysz,  spojrz^^j  mi  na  głowę, 

Da  jak  jej   ogolili  calutką  połowę.  1.  c.  9. 

Takież  przykłady  nr.  26,  58,  61.  73,  76,  120,  144. 

Istotny  wiersz  13-o  zgłoskowy  z  średniówką  stale  po  7-ej 
zgłosce  mamy  tylko  w  działach  obojętnych,  to  jest  pieśniach  pół- 
kościelnych,  dziadowskich  i  tym  podobnych,  np. 

Dobranoc  głowo  święta  —  Jezusa  mojego.     O.  K.  Lud  XX.  41. 
Wszystka  moja  nadzieja  —  w  tej  torbie  skórzanej.     1.  c.  VI.  429. 
A  dla  Boga,  dla  Boga,  co  już  to  za  lata.     1.  c.  422. 

Przykładów  tych,  nie  mnożymy,  gdyż  są  to  wyraźnie  utwory 
ściśle  na  dziełach  literackich  wzorowane,  jak  np.  psalmy  Lubel- 
czyka,  Kochanowskiego  etc.  Prócz  wyżej  wspomnianej  zwrotki 
pięciowierszowej  —  wiersz  13  zgłoskowy  literacki  epiczny  spotyka 
się  w  opowiadaniach  (wędrowne  opowieści)  w  dwuwierszu  z  12-o 
i  14-0  zgłoskowym  wierszem,  o  czem  obszerniej  w  następnym  roz- 
dziale mówić  będziemy. 


STUOYA  NAD  WIERSZKM  I  ZWItOTKĄ  POEZYl   POLSKIKJ  LUOOWEJ  255 

ROZDZIAŁ  VI. 

Wiersz  czternastozgłoskowy. 

Wiersz  ten  ma  w  pieśni  naszej  dwie  formy.  Pierwsza  forma 
wzorowana  prawdopodobnie  na  wierszu  12-o  zgłoskowym,  należy 
do  rodzaju  wierszy  popularnego  typu  ze  średniówką  dzielącą  wiersz 
na  dwie  rówjie  części.  Jak  np.: 

Oj  jedna  sobie  jedna,  ja  u  matuli  była, 
Da  powiedzieli  ludzie,  da  że  ja  nie  robiła. 

Oj  bodaj  u  matuli,  da  bodaj   u  rodzonej, 

Go  zrobię  to  zrobię  —  da  to  mnie  wyrozumie. 

Ażebym  gospodyni  i  mury  postawiła, 

Da  przyjdzie  i  wykrzyka,  da  cóżeś  ty  robiła! 

Wiersz  ten  spotykamy  w  większej  liczbie  przyśpiewek  do 
mazura,  wogóle  zaś  przyśpiewek  tanecznych,  na  325  przyśpiewek 
(O.  K.  Lud  1857  Tańce)  blisko  100  jest  dwuwierszy  14-o  zgło- 
skowych ^). 

Forma  druga  wiersza  14-o  zgłoskowego  ze  średniówką  po 
8-ej  zgłosce,  o  rytmie  wewnętrznym  trochaicznym  kolonu  pierw- 
szego 8  zgłoskowego,  daktylicznym  następnego  6  zgł.  ^).  Forma  ta 
miewa  często  drugą  średniówkę  po  4-tej  zgłosce,  szczególnie,  gdy 
się  w  ludowy    sposób  tworzy  rytm  przez  powtarzanie: 

Przybieźeli,  przybieżeli,  tak  piękni  anieli, 

Wszyscy  w  bieli,  wszyscy  w  bieli,  złote  pióra  mieli. 

Przybieźała,  przybieżała,  ta  piękna  nowina. 
Czysta  panna,  czysta  panna,  porodziła  syna. 

Porodziwszy,  porodziwszy,  w  pieluszki  powiła, 
I  noszący,  i  noszący,  w  żłobie  położyła,  etc. 

O.  K.  Lud  XXn.  22. 

W  świeckich  piosenkach  erotycznych  nie  mamy  tak  konse- 
kwentnie przeprowadzonego  powtórzenia  pierwszego  odcinka  wier- 
sza np.: 


*)  Zob.  Rozdział  I.  Części  II-ej  o  wiersza  7-o  zgłoskowym. 
*)  Ta  mieszanina  rytmów,  niby  dowolna  a  przecież  systematyczna,  jest  po- 
dobna do  wierszy  12-o  zgl.  Krakowiaka. 


256  H.   UI.\!>AKlEWICZO\VA 

Idzie  deszczyk,  idzie  deszczyk,  po  drobnej   leszczj-nie, 
Kochaj   że  mnie.  mój  Jasieńku,  byle  nie  zdradliwie. 

Jabym  kochał,  jabym  kochał,  widzi  Bóg  na  niebie, 
Niech  ja  sobie  karczek  złamię,  jadący  do  ciebie. 

I  wyjechał,  i  wyjechał,  na  rozłożne  drogi, 
Oj   i  złamał  zaraz  szyję,  konik  cztery  nogi. 

Wiele  liści,  wiele  liści  pod  jaworem  gnije, 

Tyle  złości,  nieszczerości,  w  każdym  dworzaninie^). 

O.  K.  Lud  XVI.  431. 

Prócz  powtarzaniem  zdań,  może  być  również  zaznaczonym 
przestanek  rymem  wewnętrzn^^m,  co  jak  wiemy  należy  do  proce- 
deru ludowego: 

Ile  ziarnek,  tyle  ości,  "w  tem  janemiennym  snopku, 
Tyle  złości  i  chitrości.  w  każdziusińkim  chłopcu. 

Stoi  rumień,  wedle  gumien,  jesce  nie  t\'kany, 
A  rozmaryn   w  ogródecku,  az  przekwita  ściany. 

O.  K.  Maz.  IV.  259. 

Na  dzwonnicy,  kłębek  nici,  na  kościele  gałka, 
Nie  pójdę  ja,  za   niliogo,  ino  za  Michnłkn. 

Fryzuje  się.   maluje  się,  od  cudów  piękności. 
Chodzi  w  strojach,  po  pokojach,  i   wygląda  gości. 

1.  c.  258. 

Charakterystyczna  różnica  w  rytmie  wiersza  czternastozglo- 
skowego  z  jedną  średniówką  po  siódmej  zgłosce  i  z  dwoma,  ewen- 
tualnie z  jedną,  po  ósmej  zgłosce  —  uwydatnia  się  świetnie  w  zwrotce 
dwuwierszowej,  złożonej  bardzo  zmyślnie  z  obu  gatunków  wiersza 
14-0  zgł.: 

Miałam  ci  ja  pirsego  |  oblubieńca  swojego, 

A   ten  pirsy  j  nic  nie  słusny  |  nie  pójdę  za  niego. 

Miałam  ci  ja  drugiego  |  oblubieńca  swojego, 
A  ten  drugi  |  bardzo  długi  |  nie  pójdę  za  niego. 


*)  Wersja  mazowiecka  (O.  K.  Maz.  IV.  260)  liczy  13  zwrotek  tego  typu. 


STUDYA  NAD  WIKRSZEM   I   ZWROTKĄ   POEZYI  P0L3KIKJ   LUDOWEJ  257 

Miałam  ci  ja  trzeciego  |  oblubieńca  swojego, 
A  ten  trzeci  |  ćwicy  dzieci  |  nie  pójdę  za  niego. 

Miałam  ci  ja  ćwartego  \  oblubieńca  swojego, 

A  ten  cwarty  |  grywa  w  karty  |  nie  pójdę  za  niego. 

Miałam  ci  ja  piątego  |  oblubieńca  swojego, 

A  ten  piąty  |  patrzy  w  kąty  |  nie  pójdę  za  niego. 

Miałam  ci  ja  sóstego  I  oblubieńca  swojego. 

A  ten  sósty  |  bardzo  tłusty  |  nie  pójdę  za  niego. 

Miałam  ci  ja  siódmego  |  oblubieńca  swojego, 

A  ten  siódmy  |  chłopiec  ładny  \  to  pójdę  za  niego. 

O.  K.  Lud  VI.  263. 

Zwykle  jednak  wiersz  14-o  zgłoskowy,  ze  średniówką  po  8-ej 
zgłosce,  tylko   lekko    zaznacza    pierwszy  odcinek   czterozgłoskowy: 

Wyjechałci  pan  starosta,  w  pole  na  zające, 
I  napotkał  trzy  panienki,  na  zielonej  łące. 

Jednej  było  panna  Anna,  a  drugiej  Zofija, 
A  o  trzeciej  nie  powiadał,  bo  to  jego  miła. 

Wysłał  ci  pan  zaraz  sługę,  by  mu  wianek  dała, 
Ona  tamój  nic  nie  rzekła,  ino  się  rozśmiała  itd. 

1.  c.  XVI.  449. 

Wiersz  l4-o  zgłoskowy  tego  typu,  znajdujemy  w  grupach 
pieśni,  bardzo  na  pozór  oddalonych,  mianowicie  w  pieśniach  pół- 
kościelnych,  kolędach,  opowieściach  dziadowskich,  opowieściach 
wędrownych,  a  równocześnie  spotyka  się  jako  formę  przyśpiewki 
tanecznej  i  erotycznych  piosenek. 

Gdy  przyjrzeć  się  jednak  bliżej  tym  pieśniom,  okaże  się,  że 
wszystkie,  do  któregokolwiek  działu  należą,  noszą  bardzo  wyraźną 
cechę  —  ludowej  to  pewna  —  ale  równocześnie  piśmiennej  litera- 
tury 1).  Wielka  ilość  pieśni  kościelnych  ludowych  w  tej  formie, 
wskazuje,  że  wiersz  ten  jest  chyba  naśladownictwem  którejś  z  form 
łacińskiego  wiersza  średniowiecznego.  Sposób  używania  u  nas  wier- 
sza tego    wraz   z  dwunastozgłoskowym    w    zwrotce    dwuwierszowej 


»)  Jak  np.  i  powyżej  cytowana  pieśń  o  wyborze  konkurenta. 

17 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LU  ** 


H.  WINDAKIKWICZOWA 

258 

w  opowiadaniach  wędrownych  —  przykłady  poniżej — wskazywałby, 
że  wzorem  był  tu  takzwany  septenar  (w  Anglii  nazywany  z  po- 
wodu swej  popularności  „common  metre)  tak  czysto  używany  w  po- 
łączeniu z  aleksandrynem  i  innemi  formami  w  średniowiecznej 
poezyi  romańskiej.  Nie  możemy  jednak  bliżej  w  to  wchodzić,  za- 
znaczamy tylko,  jako  jeden  z  dowodów,  że  pieśni  tej  formy  są 
dość  obce  na  gruncie  ludowym,  mimo  iż  w  końcu  pojawia  się  ona 
i  wśród  przyśpiewów  tanecznych.  A  jaką  drogę  przebyła,  to  spró- 
bujemy uwidocznić  studyując  przykłady.  Pier wszem  więc  ogniwem 
między  formą  klasyczną  i)  a  taneczną  ludową  byłyby  pieśni  ko- 
ścielne jak  np.:  „A  witajże  pożądana  perło  droga  z  nieba"  (Ks.  Mio- 
duszewski „Pastorałki  i  kolędy"  wyd.  z  roku  1883.  18);  „A  któż 
cię  tu  Stwórco  świata  wszystkiego  i  panie"  (1.  c.  23);  „Anioł  pań- 
ski otoczony  światłością  dokoła"  (1.  c.  27);  „O  Jezu  mój  przenaj- 
słodszy,  zmiłuj  się  nad  nami"  (O.  K.  Lud  VI.  443)  i  w.  innych. 
Pieśni  te  okazują  jednolitszy  pierwsz^^  kolon  (8- my),  niż  to  w  śpie- 
wach świeckich  widzimy,  są  jednak  i  w  tych  wierszach  wzory 
drugiej  średniówki  i  to  wzmocnionej  rjmem;  co  prawda  jest  to 
już  kolęda  z  odcieniem  ludowym: 

Czas  radości  |  wesołości  |  światu  nastał  teraz 

Bo  Bóg  wieczny  |  nieskończony  j  narodził  się  dla  nas.  itd. 

Ks.  Miód.  1.  c.  54. 

Za  dalszego  pośrednika  w  dostaniu  się  tej  formy  do  niektó- 
rych rzeczywiście  ludowych  grup  pieśni  uważalibyśmy  piosenki 
erotyczne  śpiewane  niegdyś  na  dworach  pańskich  jak  np.: 

Płyną  czasy,  dni  mijają,  a  ja  chudzineCzka  i), 
Spodziewając  |  wyglądając  |  mego  kochaneczka. 

Łzami  kropię,  łóżko  moje,  cierpiąc  niepokoje, 
Bywaj,  bywaj,  mój  najmilszy,  kochanie  moje.  itd. 

i  inne  do  tej  podobne,  dla  których  choć  źródła  wskazać  nie  mo- 
żemy, jednak  uważać  je  można  za  dworskie  piosenki,  jak  „Idzie 
deszczyk"    o    nieszczerym    dworzaninie,    wyżej    cytowana  —  albo: 


*)  Ewentualnie  popularnej   średniowiecznej. 

*)  Cfr.  w  zbiorku  wierszy    z  XVI[  w.    Wirydarzu  poetyckim    taż  pieśń  Je- 
rzego Schlichtinga.   Wyd.  Akad.  Um.  w   Krakowie. 


STUDYA  NAD   WIERSZKM   1   ZWROTKĄ  POKZYI  POLSKIEJ   LUDOWKJ  259 

„Trudna  rada,  trudna  rada,  przyjdzie  nam  się  rozstad"  (O.  K.  Maz. 
IV.  264). 

Nikomu  się  nie  dziwuję,  tylko  sama  sobie.     1.  c.  265. 

Stoi  rumień,  wedle  gumien  |  jesce  nie  tykany.     1.  c.  257. 

Dalszy  krąg,  który  ta  forma  zatacza,  obejmuje  piosenki  miej- 
skie jak  np.: 

Kukułeczka  w  lesie  kuka,  już  poranek  czuje.     O.  K.  Lud  VI.  525. 

i  rozmaite  arye  operetkowe  i  piosenki,  w  których  nasi  poeci  z  po- 
czątku XIX  w.  zastosowali  ten  wiersz  14-o  zgł.  do  melodyi  kra- 
kowiaka—  gdy  poprzednio  cytowane  pieśni  kościelne,  dziadowskie, 
kolędy  i  piosenki  dworskie  mają  rytm  ^4"'^'^}'  ^^^  wyraźnie  (w  pio- 
senkach erotycznych)  rytm  mazurowy.  Otóż  pierwszy  taki  sztuczny 
krakowiak  mamy  w  zbiorku  Męcińskiego  z  r.  1816  w  znanej  pieśni: 

Pije  Kuba  do  Jakuba,  Jakub  do  Michała, 
Wiwat  i  ty,  wiwat  i  ja,  kompanija  cała.  etc. 
Melod.  2/4  O.  Kolberg  zaznacza:   „znana  w  Czechach"  Lud  VI,  563. 

Takie  krakowiaki  już  liczne  pojawiły  się    w  operetce  „Kra- 
kowiacy i  Górale"  Kurpińskiego,  jak  np.: 

Pędźcie  trzody  z  łąk  pasterze,  i  grajcie  w  multanki. 
Pasterki  wam  na  wieczerzę,  dadzą  mleka  dzbanki. 

O.  K.  Lud  VI.  585. 

W  „Cracovienne  Bendla"  umieszczono  powinszowanie  rzekomo 
chłopskie  tejże  formy: 

Kiedyście  państwo  łaskawi,  przyjąć  nas  do  siebie, 
Niech  wam  Bóg  da  raj  na  ziemi,  a  królestwo  w  niebie. 

1.  c.  VI.  495. 

Inne  podobne  piosenki  notuje  O.  Kolberg  (1.  c.  517)  „Dobry  wieczór 

ci  Halino,  kochana  dziewczyno"  i   Brodzińskiego  (1.  c.  585),   który 

jednak    przepoławia  już   stale    wiersz  14  zgłoskowy  rymem  i  two- 

,  a  h  a  h 

rzy  czterowiersz   schematu    ^  ^   _   ^  : 
•'  8  6  8  6 

Czemuż  ja  w  proszowskiej  ziemi 
Małe  zaznał  dziecię, 

17* 


260  H.  WINDAKIEWICZOWA 

Byłbym  między  krakowskiem! 

Najszczęśliwszy  w  świecie,  etc.  (Wiesia w). 

Prawdopobnie  za  tymi  przykładami  i  Wasilewski  tę  formę 
przystosował  do  swych  krakowiaków,  chociaż  i  prawdziwe  krako- 
wiaki w  dwuwierszu  12-o  zgłoskowym  pisywał.  Lenartowicz  tosamo 
uczynił,  i  w  ten  sposób  forma  używana  pierwotnie  wyłącznie  do 
melodyi  w  takcie  ^/^  rytmu  mazurowego,  została  ochrzczoną  kra- 
kowiakiem —  niesłusznie,  gdyż  ludową  krakowiakową  przyśpiewkę 
tworzy  zawsze  dwuwiersz  typowy  dwunastozgłoskowy,  dzielony 
średniówką  na  dwa  półwiersze  równej  długości.  Tu  i  ówdzie  śpiewa 
lud  jeszcze  parę  różnego  wątku  piosenek  w  tej  formie:  „Jestem 
mazur  z  drelichami"  (O.  K.  Lud  VI.  549)  melodya  na  %.  „Hejwa 
chłopcy  krakowiacy"  (1.  c.  377j  flisacki  takt  2/4,  melodya  opere- 
tkowa wcale  nie  ludowego  ^pokroju)  „Przyszed  mazur  do  mazura 
chodaka  pożyczać"  (1.  c.  VI.  369  śpiewka  szlachty  zagonowej). 

Otóż  z  tych  wszystkich  wyżej  wymienionych  źródeł  forma  ta 
przedostała  się  wreszcie  i  na  niektóre  pieśni  weselne,  jakkolwiek 
bardzo  nieliczne,  albo  dożynkowe  jak  np.: 

U  nasego  jegomości,  stoi  lipa  w  polu, 

Nie  bywa  tu  i  nie  będzie,  w  psenicy  kąkolu. 

O.  K.  Lud  VI.  182. 

A  cóz  to  tam  za  kucharka,  co  za  ręce  miała, 
Co  nain  tego  barscowiny,  nie  dogotowała. 

Leniwa  nasa  kucharka,  leniwa,  leniwa, 
Dopiero  nam  łyżki,  miski,  umywa,  umywa. 

1.  c.  XX.  340. 

Melodya  do  przyśpiewki  weselnej  na  Yg  mazurka;  takaż  me- 
lodya do  piosenki: 

Powiedziałaś  dziewczę  moje       żem  ci  wianek  ukrad.  1.  c.  XII.  166. 

Do  dożynkowej  zaś  powyżej  przytoczonej  melodya  wybitnie 
krakowiakowego  rytmu  na  2/4 — więc  istotnie  u  ludu  śpiewają  kra- 
kowiaki wierszem  14-o  zgłoskowym  z  średniówką  po  8-ej  zgłosce? 
Odpowiedź  jednak  mamy  we  wszystkich  innych  zwrotkach  tej 
pieśni  —  zwrotek  szesnaście  —  które  wracają  do  normalnego  typu 
12-0  zgłoskowego  dwuwiersza,  jak  zresztą  i  wszystkie  inne  pieśni 
dożynkowe  w  Krakowskiem  (1.  c.  VI.). 


STUDYA  NAD  WIERSZEM  I  ZWROTK/^  POEZYl  POLSKIEJ   LUDOWKJ  261 

Z  przykładów  powyższych  mogliśmy  jeszcze  zauważyć,  że 
przedostawszy  siy  wreszcie  na  teren  istotnie  ludowy  przyspiewów 
dożynkowych,  weselnych  erotyków,  forma  omawiana  choć  zacho- 
wuje ogólny  swój  zarys  i  średniówkę  po  ósmej  zgłosce,  przecież 
wewnętrznie  zmienia  się,  zaznaczając  jeszcze  wyraźniej  zmiany 
rytmu  charakteryzujące  inne  ludowe  formy,  mianowicie  wiersz 
dwunastozgłoskowy  i  inne,  i  zastosowując  proceder  twórczości  ludo- 
wej to  jest:  powtórzenia  wyrazów  i  zdań,  rymy  wewnętrzne.  Gdzie 
jednak  można  powiedzieć,  że  w  istocie  na  szerokę  skalę  lud  sobie 
tę  formę  przyswoił,  to,  jak  wiadomo,  na  Rusi.  Śpiewka  na  nutę  naro- 
dowego tańca  małoruskiego  w  takcie  ^ją-yra.^  tak  zwana  kołomyjka, 
ma  właśnie  tę  formę  wiersza: 

Koło  młyna,  biła  hłyna,  szerokaja  fosa, 
Wyletiła  diwczynojka  do  paribka  bosa.  etc. 

O.  Kolberg  Przemyskie,  90. 

Prócz  dwuwierszy  izometrycznych  co  do  ilości  zgłosek  wiersz 

14-0  zgłoskowy  tworzy    w  opowiadaniach  wędrownych  dwuwiersze 

mieszane  z  12-o  i  13-o  zgłoskowymi  wierszami  i  to  konsekwentnie 

przez  całą  pieśń  nieraz  kilkanaście  zwrotek  liczącą — podobnie  jak 

to  trafiało  się    z  czterowierszem    siedmio  i  ośmiozgłoskowym    sche- 

a  a  b  b     „^  ,,,..,.,, 

matu  -= ^.    W   szczególności    pieśni,    które   należą   do  opowieści 

wędrownych  okazują  częstokroć  kilka  bardzo  interesujących  wersyi. 
Np.  pieśń  „Przyśniło  się  Kasiuleńce"  z  cyklu  „Żeglarz"  zachowała 
się  w  kilku  formach.  Wersya  h  ^)  jest  cała  w  dwuwierszu  14-o 
zgłoskowym  2): 

Przyśniło  się  Kasiuleńce,  w  łóżeczku, 

Ze  utonął  jej  Jasieniek,  po  morzu  płynący,  etc. 

(dziewięć  zwrotek) 

wersya  h  daje  mieszaninę  12-o  i  14-o  zgłoskowego  wiersza: 

Stoi  koń  przed  sienią,  pięknie  osiodłany, 

I  odjeżdżam  ma  najmilsza,  jestem  twój  kochany,  etc. 

(8  zwrotek). 


»)  O.  Kolberg  1857  nr.  9  n. 

')  Tejże  formy  1.  c.  10  h.  38  a.  1.  c.  VI.  22. 


262  H.  WINDAKIKWICZOWA 

wersy  a  k  zaś  daje  dwuwiersz  13-o  i  14-o  zgł.: 

Stoi  jawor  zielony,  złotem  pokrapiany, 

Oj  jużci  mnie  już  odjeżdża  najmilszy  kochany,  etc. 

(dwanaście  zwrotek) 

wreszcie  wersye  a  i  d  przedstawiają   mieszaninę    rozmaitych  dwu- 
wierszy jak  12  i  13,  12  i  14,  12  i  12: 

Śniło  się  Marysi,  na  łóżku  leżącej,  12 

Ze  jej  Jasio  utonął,  przez  morze  płynący.  13 

Rybac}'^;  rybacy,  przez  Boga  żywego,  12 

Czyście  nie  widzieli  Jasieńka  mojego?  12 

Widzieli,  widzieli,  ale  nieżywego,  12 

W  środku  morza  płynącego,  mieczem  przebitego.  14 

Skoczyła  Marysia  z  brzegu  wysokiego,  12 

I  wyrwała  miecz  ostry  z  boku  Jasiowego,  etc.  13 

(zwrotek  6,  wersya  d^  zwrotek  12) 

Z  innych  pieśni  wędrownych  spostrzegliśmy  jeszcze  przykłady 
zwrotki  12  i  14  zgłoskowej,  mianowicie: 

A  moja  kochana,  a  moja  wdowuniu, 

A  przyjmijże  mnie  żołnierza,  na  nockę  do  domu.  etc. 

1.  c.  24  a. 
Również  w  piosence  dworskiej  zapewne: 

Gdzie  odjeżdżasz  Jasiu,  Jasiuleczku  panie; 

Na  bankiecik  do  Warszawy,  Marysiu  kochanie,  etc. 

1.  c.  28  a. 

Na  tern  kończymy  przegląd  gatunków  wiersza  używanego 
w  pieśni  ludowej. 

O  wierszu  3  i  4-o  zgłoskowym  nie  wspomnieliśmy,  bo  poja- 
wia się  on  najczęściej  tylko  jako  składowa  częśó  zwrotki  5-cio  wier- 
szowej ,  o  której  w  ostatnim  rozdziale  naszej  pracy  powiemy. 
Wiersze  te  pojawiały  się  również  w  zwrotce  6-cio  wierszowej. 
Jednym  z  rzadkich  przykładów  zwrotki,  w  której  przeważa  wiersz 
trzyzgłoskowy,  jest  następująca  piosenka  pasterska,  którą  jako  cie- 
kawostkę cytujemy: 


STUDYA  NAD   WIRRSZKM   I   ZWKOlKĄ   ['OBZYI   POLSKI KJ   LUDOWKJ  26<J 

Pasturze 

Na  górze 

Bydło  już  we  wsi. 

Sej   noga 

Proś  Boga 

Żeby  się  ześli. 

Turlu-lu 

Turlu-lu.  O.  K.  Maz.  IV.  404. 


ROZDZIAŁ  VIL 

Zwrotka  pięciowierszowa. 

Zwrotka  ta  pojawia  się  dość  obficie  w  rozmaitych  działach 
pieśni  popularnej  —  wyjąwszy  rzetelnie  ludowe  grupy.  Np.  gdy 
trafi  się  obrzędowo-weselna  pieśń  tej  formy,  zaraz  spostrzeżemy,  że 
to  jest  parafraza  pieśni  dawniejszej  formy,  prostszej,  najczęściej 
dwuwiersza  z  refrenem  lub  bez.  Np.  pieśń  pożegnalna:  „A  siadaj  ze, 
siadaj,  Mar37Ś  kochanie"  w  zwrotce  pięcio wierszowej,  chociaż  typu 
popularnego,  bo  należąca  do  pieśni  powtarzających,  przecież  posiada 
pierwowzór  w  pieśni  dwuwierszowej.  Oto  obiedwie  pieśni: 

1  A  siadaj  ze  siadaj,  Maryś  kochanie 
A  juz  nic  nie  nada  twoje  płakanie. 

Juz  nie  nada,  nie  pomoże, 
Ctery  konie  stoją  w  wozie. 
Juz  zaprzężone. 

A  jakże  ja  będę  z  tobą  siadała, 
Kiedy  ja  się  z  ojcem  nie  pożegnała. 

Ostaj  z  Bogiem  panie  ojce. 

Bywały  tu  za  mnie  goście, 
Teraz  nie  będą. 

2  A  siadaj,  siadaj,  Maryś  kochanie 

A  juz  nic  nie  nada  twoje  płakanie. 
Juz  nie  nada,  nie  pomoże 
Ctery  konie  stoją  w  wozie 
Juz  zaprzężone. 


264  H.   WINDAKIEWICZOWA 

A  jakże  ja  będę  z  tobą  siadała, 
Kiedy  ja  się  z  matką  nie  pożegnała. 

A  zegnaj  ze  moja  matko 

Chowałaś  mnie  pięknie  gładko 

Teraz  nie  będzies.  itd.  O.  K.  Maz.  I.  107. 

Pieśń  dwuwierszowa  8  zgł.,  pierwotna,  ma  zamiast  powyższych 
omówień  w  rodzaju  strofy  i  antistrofy  tylko  esencyonalną  część 
treści  pożegnalnej,  mianowicie: 

1)  Juz  się  żegnam  z  tobą  ojce 
Bywali  tu  za  mnie  goście, 

Teraz  nie  będą. 

2)  Juz  się  żegnam  z  tobą  matko, 
Chowałaś  mnie  ślicznie,  gładko, 

Teraz  nie  bandzies. 

3)  Juz  się  żegnam  z  tobą  siostro, 
Trzymałaś  mnie  bardzo  ostro, 

Teraz  nie  bandzies.  etc.  1.  c.  IV.  26. 

Zwrotka  ta  więc  nie  należy  właściwie  do  form  obrzędowych, 
jednakże  gdy,  jak  powyższa,  należy  równocześnie  i  do  5-o  wier- 
szowych i  do  refrenowo-powtarzających,  wtedy  możemy  ją  uważać 
za  bardziej  swojską  na  terenie  ludowym.  Takiemi  są  pieśni:  „Hej 
dobranoc  temu  domowi"  (O.  K.  Maz.  IV.  67);  „Gospodarze  gmu- 
rzy"  (1.  c.  IV.  66)  i  inne  notowane  przy  omawianiu  pieśni  refre- 
nowych 1). 

Zwrotka  pięcio wierszowa  przedstawia  dość  wielką  bujność 
form  i  w  wielu  rozmaitych  działach  pieśni  ludowej  spotyka  się. 
Jest  to  przybysz  chwilowy  bez  stałego  miejsca  pobytu.  Najczęściej 
w  formie  tej  mamy  piosenki  erotyczne. 

Najstalszym  typem  jest  zwrotka  metaboliczna  z  wierszy  trzyna- 
sto, ośmio  i  pięciozgłoskowych,  rymowana  aabbc  ew.  aahbC  rzadziej 
aahha^  i  to  tylko  przy  formach  z  wierszy  krótszych  (8,  7  i  3  zgł.) 
zdarza  się  ten  rym  obejmujący.  Jak  wszędzie,  tak  i  tu  zaznaczyć 
możemy,  że  śpiewki  czysto  liryczne  mają  zwrotkę  przeważnie  wier- 


*)  Część  I  tej  pracy. 


8TUDYA  NAD  WIKRSZIOM   I  ZWKOTKĄ   POKZYl   POLSKIKJ   LUDOWKJ  265 

szem  krótszym,    w  dziadowskich    zaś.    kolgdach    etc.    pierwszy  wy- 
mieniony tu  typ  przeważa.  Wzór  schematu:  — ^ — ^ — ^: 

Wszystkać  moja  nadzieja  w  tej  torbie  skórzanej, 
Co  ją  mój   ojciec  nosiuł  z  dziadów  powołany. 

Bo  gdzie  tylko  z  nią  usiędę. 

To  głosu  mego  dobędę, 

Wnet  ją  napełnią,  etc.  O.  K.  Lud  VI.  429. 

Inne  tegoż  schematu: 

„Posłuchajcie  panieneczki,  co  wam  zanucę"  (1.  c.  XII.  315) 
„Jedna  lipka  w  ogródecku,  a  w  sadecku  dwie"  (O.  K.  Maz.  IV 
60);  „A  i  wy  tez  matuleńku  swój  rozum  miejcie"  (1.  c.  III.  71) 
„Czemuźeś  mnie  matuleńku  za  mąż  wydała"  (O.  K.  Lud  XX.  290j 
„A  mój  Boże,  mocny  Boże,  dziś  pochmurny  dzień"  (1.  c.  XII.  164) 
„Naści  tobie  pani  matko  zasługi  moje"  (O.  K.  Maz.  III.  356) 
„A  czy  ja  śpię,  czy  ja  jadę,  czy  u  roboty"  (O.  K.  Lud  XII.  244) 
„Moi  mili  przyjaciele,  co  mi  radzicie"  (1.  c.  XX.  324). 

Drugi   wzór    bardzo    rozpowszechniony    z    wierszy    lO-o,    8-o 

i  5-0  zgłoskowych:  — — - — ^  służy  wyłącznie  piosenkom  lirycznym, 

czasem  satyry czno-opiso wy m,  jak  np.  znana  w  całej  Polsce: 

Owo  ja  mazur  tęgo  bogaty. 
Świecą  się  na  mnie  prześlicne  saty, 
Kosulecka  dreliskowa, 
Nakształt  niby  muślinowa, 

Dratwami  syta.  etc.  O.  K.  Lud  VI.  371. 

Tu  należy  wyżej  cytowana  „Oj  siadaj,  siadaj"  i  „O  chmielu" 
(O.  K.  Maz,  IV.  81)  pieśń  istotnie  weselna,  ale  którą  również  ma- 
my w  formie  dwuwierszowej  ^).  Inne  tej  formy:  „Jezus  Maryja,  już 
mnie  mąż  bije"  (O.  K.  Lud  XII.  157);  „Siądźmy  se  Jasiu,  przy  tej 
dolinie"  (1.  c.  XVI.  462);  „Wziąłem  po  ojcu  posagu  wiele"  (1.  c. 
XII.  482);  „Mam  ci  ja  Jasiu  swej  roli  staje"  (1.  c.  XXL  78). 

Tejże  formy  o  schemacie  rymowym  a  ab  ba: 

Byłam  ja  tamój   wcoraj  we  dworze, 
Mówili  o  nas  Józiu  nie  dobrze. 

*)  O.  K.  Maz. 


266  H.   WINDAKlEWJCZoWA 


Żeśmy  z  sobą  siadywali, 
Po  kącikach  rozmawiali, 
Józiu  niebożę,  etc.  O.  K.  Maz.  IV.  305. 


■rrr  .     .  ,  ttahl)  C 

Wzory  mniej   częste: 


12—6-5 


Ach  ja  niescęśliwa.  co  ja  ucyniła 

Ze  ja  swój   wianecek,  marnie  utraciła. 

Za  cerwony  złoty 

Postradałam  cnoty 

Franusieńkowi,  etc.  zwrotek  16.  O.  K.  Lud  VI.  453. 

Schemat:  — — = — ^.  Wiersz  12-o  zgłoskowy  o  podziale  1-\-b 

nie  mającym  prawie  przykładu  w  pieśni  ludowej: 

Hej   pamiętaj   dziewcyno,  Pan  Bóg  cię  skarze, 
Ja  się  w  tobie  zakochał,  nie  chcesz  żyć  w  parze. 

Cy  ja  jestem  kalika, 

Cy  ja  ni  mam  konika, 

Dziewcyno  moja.  itd.  O.  K.  Lud  XVI.  447. 

(2,  aahhc  rj   ,  •        -  •   ,   ■  » 

bchemat:  — j — ^ — --'.     „Zaśpiewajmy    piesni    panu    nowemu" 

(Kolęda  O.  K.  Maz.  III.  25). 

Zwrotka   krótszym    wierszem    daje  formę  nieco  wykwintniej- 
szą,  bo  niemal  stale  z  rymem  obejmującym.  Typem  takiej  zwrotki 

schematu:    ^ — - — ~  może  być   piękna    piosenka    przy  weselu  śpie- 
wana: (powszechna) 

Pod  borem  sosna  gorzała, 
Pod  nią  dziewcyna  siadała. 
Iskry  na  nią  padały, 
Suknie  na  ni  gorzały 
Az  do  dnia. 

Przyjechał  do  ni  pin  stary. 
Prosił  o  wianek  rucianj^ 
Nie  ddm  ja  ci  wianecka, 
Boć  ja  grzecna  dziśwecka 
Tyś  stary. 


STUDYA  NAD  WIKRSZEM    I   ZWROTKĄ   l'OEZYl   POLSKIEJ   LUDOWEJ  267 

Przyjechał  do  ni  pan   średni, 
Prosił  o  wianek,  o  śrebny. 
Niedam  ja  ci  wianecka, 
Boó  ja  grzecna  dziśwecka, 
Tyś  średni. 

Przyjechał  do  ni  pśn  młody, 
Prosił  o  wianek,  o  złoty. 
Nie  dam  ja  ci  wianecka 
Boć  ja  grzecna  dziśwecka 
Tyś  młody. 

Przyjechał  do  ni  młodzieniec, 

Ona  nie  wió,  co  mu  rzec,  etc.        O.  K.  Maz,  I.  198. 

Inne  tej  formy  „Wstawaj  Jasieniu"  (I.  c.  IV.  83);  „A  widział 
ja  rano  dzisia"  (O.  K.  Lud  XII.  216).  Tenże  schemat  z  odmianką 

r^  r.   .   j.  r-  '  „Gdzicżeś  chodziła  Dorotko"  (1.  c.  VI.  316). 

8, 8, 4, 4, 5     "  ^  ^ 

Ładną  zwrotkę  tworzy  złożenie    8-o  i  5- o  zgłoskowych  wier- 

-  a  a  b  h  a 

szy  schemat  g^_-g-g: 

Hej  z  góry  z  góry 

Jadą  mazury. 

Jedzie,  jedzie  mazureczek, 

Wiezie,  wiezie  mi  wianeczek, 

Rozmarynowy.  1,  c.  II.  145. 

Z  rymem  męskim  w  dwuwierszu  początkowym: 

Czemużeś  mnie  brał, 

Kiedyś  nic  nie  miał. 

Patrzałeś  na  mą  urodę. 

Ja  ci  robić  nie  pomogę. 

Teraz  będziesz  miał.  O.  K.  Maz.  IV.  102. 

®'''"*'"="^  55665  = 

Przyleciał  gawron, 
Przed  rybaczki  dom. 


268  H.  WJNDAKIKWICZOWA 


Usiad  w  okieneczku 

W  rucianym  wianeczku 

Roztoczył  ogon.  etc.  O.  K.  Lud  XII.  141. 

Odmianka  ładna  schematu    ^ =  : 

o   —   O 

A  kto  chce  rozkoszy  użyć, 

Niech  idzie  do  wojska  służyć, 

Tara  się  naje  i  napije, 

Tam  on  rozkoszy  użyje. 

Gorzkich  łez  jego.  1.  c,  XII.  500 

której  jednak  piąty  wiersz  bywa  refrenem  jak  np.  w  pieśni:  „Wy- 
szła panna  przede  wroty"  (1.  c.  359).  To  byłyby  mniej  więcej 
wszy.stkie  odmianki  zwrotki  pięciowierszowej.  Dodamy  tu  jeszcze 
jedno  jej  rozszerzenie  tworzące  schemat  trzydzielnej  8-o  wierszowej 

,  .      aahhcdde  --i  'vj  iu;i 

zwrotki:  —^ — - — ^— ^ — =.  Uytujemy  ją  jako  wzór  ladny,  ale  bardzo 

rzadko  spotykany. 

Ej  mój  Jezu  co  takiego,  co  pochmurny  dzień, 
Co  nie  widać  Jasia  mego,  już  drugi  tydzień. 
Ockim  sobie  zapłakała, 
Główkę  sobie  sfrasowała, 
Wszystko  dla  niego. 

O  wianeczku  z  białej  róży, 
Mój  Jasinek  innej  służy. 
Matulu  moja. 

Miło  było  matulince  słuchać  muzyki, 
Kiedy  grali  pod  okienkiem  kieby  słowiki. 

Grali,  grali  na  dobry  dzień, 

Grali,  grali  cały  tydzień, 
Matuli  mojej. 

A  mnie  teraz  jest  nie  miło 
Roboty  mnie  ucyć  było 

Matulu  moja.  O.  K.  Maz.  I. 


STIIDYA   NAD  WIERSZEM  I  ZWROTKĄ  POEZYI   ł'OI,SKIKJ  LUDOWEJ 


269 


Pieśń  powyższa  jest  jednak    tylko    parafrazą    wersyi  innych 
w  formie  pięciowierszowej  ^). 


Treść  części  I-szej. 

Rozdział  I.  Opisanie  wiersza  pieśni  ludowej.  Wiersz  zda- 
niowy. Zdaniowy  z  odcinkiem  trzyzgloskowym.  Charakter  melodyi. 
Grupy  pieśniowe,  w  których  wiersz  ten  jest  panującym:  Inwokacye 
weselne;  pieśni  dożynkowa.  Wiersze  ry tmi  czne.  Wzór  pierwszy 
o  dwu  przestankach;  grupy  sylabiczne  zgodne  z  motywem  melodyj- 
nym. O  akcencie  w  tym  wierszu.  Wzór  drugi  o  jednej  średniówce 
i  stale  umiejscowionych  akcentach.  O  charakterze  dwu  głównych  grup 
akcentowych  w  poezyi  ludowej ,  wytwarzających  dwa  charakterysty- 
czne rytmy  wierszowe:  trochaiczny  i  daktyliczny *  .     175  —  185 

Rozdział  II.  Części  składowe  zwrotki.  Parison.  Rymy  samo- 
głoskowe. Concatenatio.  Asonancya.   Kym  i  różne  jego  rodzaje.  Refren.     185     20i 

Rozdział  III.  Zwrotki  refrenowe.  1°  Zwrotka  wyliczająca.  2" 
Zwrotka  stychiczno-refrenowa.  3°  Zwrotka  dwuczęściowa  sześciowier- 
szowa 204-218 


Treść  części  ll-giej. 

Rozdział  I.  Wiersze  siedmio  i  ośmiozgłoskowe.  Wiersz  dziewię- 

clozgłoskowy.  Zwrotki  dwu,  cztero  i  sześciowierszowe  z  tychże  wierszy,  218—234 

Rozdział  II.  Wiersz  dwunasto  i  sześciozgłoskowy 234 — 239 

Rozdział   III.  Wiersz  dziesięciozgłoskowy 234—239 

Rozdział  IV.  Wiersz  jedenastozgłoskowy 245  —  249 

Rozdział  V.   Wiersz  trzynastozgłoskowy 250—254 

Rozdział  VI.   Wiersz  czternastozgłoskowy 255—263 

Rozdział  VII.  Zwrotka  pięciowierszowa 263  —  269 


»)  O.  K.  Lud  XII.  164,  O.  K.  Maz.  IV.  55. 


święta  żydowskie 

w  przeszłości  i  teraźniejszości 


przez 
Reginę  Lilientalową. 


Część  II. 

Do  trzech  wielkich  świąt  przekazanych  przez  tradycję  a  omó- 
wionych w  części  I-ej  pracy  niniejszej,  księga  Leviticus  ^)  dorzuca 
jeszcze  dwa:  „Dzień  trąbienia,  t.j.  późniejsze  Rosz-Haszana  (Nowy 
rok)  i  Jom-Kippur  (Dzień  Odpuszczenia).  Aby  nie  dzielić  tego,  co 
pozostaje  z  sobą  w  związku,  nie  podawałam  świąt  w  porządku  ka- 
lendarzowym i  Nowy  rok  rozważam  po  Sukoth,  aczkolwiek  przy- 
pada wcześniej.  Zarówno  Rosz-Haszana  jak  Jom-Kippur  nazwalam 
świętami  religijnemi  2),  chociaż  bowiem  zogniskowały  w  sobie  ob- 
rzędy nie  mające  nic  wspólnego  ani  z  synagogą  ani  z  kultem  Je- 
howy, przecież  urobiły  się  pod  wpływem  pewnego  i  określonego 
już  systematu  religijnego. 

Rosz-Haszana,  t.  j.  „początek  roku"  5),  pierwsze  ze  świąt  je- 
siennych, przypada  pierwszego  dnia  siódmego  miesiąca,  zwanego 
Tiszri  i  trwa  dwa  dni.  Żydzi  uważają  święto  to  za  pamiątkę  stwo- 
rzenia świata,  mówiąc:  „Dzień  ten  jest  rozpoczęciem  dzieła  Two- 
jego,   wspomnieniem    dnia    pierwszego"  *),    także  —  za  dzień    sądu 


»)  23,  24.  27. 

')  Ob.  część  I-%  tej  pracy  str.  9. 

')  R08Z  ^f^  -  znaczy  głowa,  wierzchołek,    początek,    zaś  szana    T^ZXO    rok. 
*)   Uwtęp  /,  modłów  zwanych  Zichroiiuth  a  w  tym  dniu  odmawianych   Obacz 
też  spór  r.   Eliazera  z  r.  Jehoszu.i  na  temat  pory  stworzeuia  świata  w  części  I-ej 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  271 

(jom  hadin)  i  za  początek  roku  cywilnef^o;  a  wszystko  to  na  pod- 
stawie Talmudu  i),  gdyż  ani  jako  Nowy  rok  ani  jako  Dzień  sądu 
nie  występuje  on  w  Piśmie  Św.,  które  zowie  go  „świętem  przypo- 
minania trąbą"  '^)  i  „dniem  trąbienia"  ^).  „Oświadcz  synom  Izraela 
i  powiedz:  „miesiąca  siódmego,  pierwszego  tegoż  miesiąca,  będzie 
u  was  święto  uroczyste,  przypominanie  trąbą"  *).  „Miesiąca  sió- 
dmego, pierwszego  dnia  miesiąca  zgromadzenie  świąteczne  będzie 
u  was;...  dniem  trąbienia  będzie  on  wam!"  ^).  I  dopiero  w  Misznie"), 
gdy  jest  inowa,  iż  cztery  razy  do  roku  sądzonym  jest  świat,  a  mia- 
nowicie: w  Pesach  ^)  -  zboże,  w  Szabuoth  s)  —  płody  drzewne,  w  Su- 
koth  ^)  —  wody  deszczowe,  znajdujemy,  że  w  Rosz-Haszana  „wszy- 
scy mieszkańcy  świata  przechodzą  przed  Nim  niby  benemaron",  tj. 
niby  owce  sądzone  każda  pojedynczo  ^o).  Według  Tosefty  ^i)  sąd  nad 


tej  pracy,  str.  11  dop.  2,  do  czego  dodam,  iż  według  pierwszego  z  nich  praojco- 
wie urodzili  się  w  Tiszri,  umarli  w  Tiszri  i  w  Tiszri  świat  będ/.ie  zbawiony,  gdy 
dragi  składa  to  wszystko  na  miesiąc  Nisan.  (Talmud,  traktat  Rosz-Haszana  10  b 
i  11  a).  Midrasz  Wajikra  rabba  29  (w  niemieckim  przekładzie  dra  Augusta  Wiin- 
sche.  Lipsk  1884  r.)  podaje,  iż  myśl  stworzenia  człowieka  przyszła  Bogu  w  pierw- 
szej  godzinie  pierwszego  dnia  w  roku,  tj.  pierwszego  dnia  siódmego  miesiąca. 

*)  Miszna,  tr.  Rosz-Haszana  1,  1.  2. 

2)  T.  j.  „sabbathon  zichron  therua"  (nj^nr  p"13J  i'i'^3^)  i  tak  nazywają  go 
Samarytanie,  tylko  że  słowo  „therua"  rozumieją  nie  jako  uderzenie  w  surmę,  lecz 
jako  chwałę  bożą,  którą  wyrażać  należy  głosem  donośnym.  (A.  Cowley.  ,,The  Sa- 
maritan  liturgy  and  reading  of  the  law  w  The  jewish  ąnarterly  review.  Tom  VII 
1894  r.  Londyn,  str.  128;  także  Dr  Siegmund  Hanover.  Das  Festgesetz  der  Sa- 
maritaner  nach  Ibrahim  ibn  Jakub.  Berlin  1904  r.  str.  44. 

')  T.  j.  „Jom  therua"  ("^J^^l"!??  QVf  i  tak  nazywają  go  Karaici  (chociaż  w  ka- 
lendarza nosi  oficyalną  nazwę  Rosz-Haszana\  lecz  „therua"  objaśniają  podobnie 
jak  Samarytanie  (Dr  Zunz.  Die  Ritus  des  synagogalen  Gottesdienstes  geschichtlich 
entwickelt.  Berlin  1859  r.  str.  158;  także  Dr  S,  Hanover.  Das  Festgesetz  der  Sa- 
maritaner  itd.,  str.  30).  *)  Leriticus  23,  24. 

5)  Numeri  29,  1.  «)  Tr.  Rosz-Haszana  1,  2. 

')  O  tem  święcie  w  części  I  tej  pracy,  str.  10. 

8)  T.  j.  w  święto  Tygodni  —  obacz  tamże  str.  44. 

^)  T.  j.   w  święto  Szałasów   —   tamże  str.   62. 

'")  Tłomacz  Talmudu,  Lazarus  Groldschmidt,  w  dopisku  do  tr.  Rosz-Haszana 
na  str.  328  objaśnia,  że  „benemuron"  znaczy  „skokiem  baranim".  Wyraz  ten  roz- 
maicie pojmowali  już  amoreici,  zarówno  palestyńscy  jak  babilońscy,  powiada  N. 
Pereferkowicz  w  dopisku  do  tłomaczonej  przez  siebie  Miszny,  tr.  Rosz-Haszana 
1,  2;  wedle  niektórych,  ma  to  oznaczać,  iż  detiluja  jako  tylna  straż  przed  swym 
dowódcą  (Talmud  jerozolimski,  tr.  Rosz-Haszana  1,  3,  w  przekładzie  francuskim 
M.  Schwaba.  Paryż   1883  r.). 

")  Tr.  Rosz-Haszana  1,  13. 


272  R.  LILIENTALOWA  [3] 

wszYstkiem  dokonywa  się  w  Nowy  rok,  a  różnice  poglądów  r.  Meira 
i  r.  Jehudy  dotyczą  jedynie  pory  wydawania  czyli  podpisywania 
wyroków  ^).  R.  Jose  twierdzi  ^),  że  sąd  nad  człowiekiem  odbywa  się 
codzień.  stosownie  do  słów  2):  „Że  go  nawiedzasz  z  każdym  poran- 
kiem, a  każdej  chwili  go  doświadczasz",  lecz  wierzenie  to  bladło 
wobec  skupiającego  w  sobie  ten  atrybut  jednego  dnia  w  rokn. 

Nazwę  „Nowy  rok"  po  raz  pierwszy  napotykamy  u  Eze- 
chiela^), dopiero  jednak  Miszna^)  wyraźnie  określa  dzień  ten  jako 
początek  roku  cywilnego,  orzekając,  że  pierwszy  Tiszri  jest  nowym 
rokiem  dla  lat  zwykłych,  sobotnich  i  jubileuszowych.  Zakon  Moj- 
żeszowy nakazuje  w  dniu  owym  zgromadzenie  świąteczne^),  ofiary''), 
wypoczynek^)  i  to  rozwija  Talmud  ze  szczególnem  uwzględnieniem 
nakazu  odnośnie  trąbienia,  poświęcając  karty  traktatu  Rosz-Haszana 
głównie  temu  a  także  procedurze  świadczenia  o  nowiu  księżyca. 
Gdyż,  aby  się  stało  zadośó  słowom  ^):  „Oto  uroczystości  Wiekuistego, 
zgromadzenia  świąteczne,  które  obwieszczać  macie  w  czasie  swoim", 
należało  ściśle  oznaczyć  pojawienie  się  „nowego"  księżyca'^),  o  czem 


*)  R.  Meir  twierdzi,  że  wszelkie  wyroki  podpisują  się  w  Dnin  Odpnsta, 
gdy  r.  Jehuda  w  imieniu  r.  Akiby  orzeka,  iż  każda  rzecz  ma  swoją  na  to  porę, 
a  więc  na  zboże  zapada  wyrok  w  Pesach,  na  płody  drzewne  —  w  Szabnoth  itd. 
O  tern  też  Talmud,  tr.  Rosz-Haszana  16  a. 

2)  Tosefta,  tr.  Kosz-Haszana  1,  13;  też  Talmud,  tr.  Rosz-Haszana  16  a. 

8)  Ijob  7,  18  —  w  polskim  przekładzie  dr,  J.  Cylkowa.  Kraków  1903  r. 

'-)  40,  1. 

*)  Tr.  Rosz-Haszana  1,  1. 

«)  Leviticu8  23,  24;  też  Numeri  29,  1. 

')  Leyiticus  23,  25;  Numeri  29,  2—6. 

8)   Numeri  29,  1. 

»)  Leyiticus  23,  4. 

^•')  Z  tego  powodu  dla  Nisan  i  dla  Tiszri  wolno  było  świadkom  o  nowiu 
świadczącym  nawet  sabat  naruszyć,  co  za  czasów  świątyni,  gdy  w  nów  ofiary 
składano,  czyniono  dla  każdego  miesiąca.  (Miszna,  tr.  Rosz-Haszana  1,  4;  Tal- 
mud, tenże  traktat  19  b  i  21  b).  Badaniem  świadków,  tj.  sprawdzaniem  postrze- 
żeń  zajmował  się  Beth-din  (Synhedryon),  szło  bowiem  oto,  w  jakiej  postaci  księ- 
życ ukazał  się  świadkowi.  R.  Gamaliol  miał  tablicę  z  wyobrażonemi  na  niej  fa- 
zami księżyca,  na  które    wskazując,    pytał  świadka  (Miszna,    tr.  Rosz-Haszana  2, 

6.  8;  Talmud,  tenże  traktat  23  b  i  24  a;  także  tr.  Aboda  Zara  43  a).  „Nowy" 
księżyc,  objaśnia    N.  Pereferkowicz    w  przypisku  do  Miszny,    tr.  Rosz-Haszana  2 

7,  oczekiwany  był  wieczorem  29-go  dnia  miesiąca  i  spostrzodz  go  wtedy  znaczyło 
zobaczyć  go  „w  poro"  ;  wówczas  naoczni  świadkowie  przychodzili  z  wieścią  tą  do 
Beth-dinu  i  następnego  dnia,  który  uchodził  za  1-y  dzień  nowego  miesiąca,  poświę- 
cano „nowy"   księżyc.  Jeżeli  zaś  wieczorem  29-go  nie  dojrzą  o  księżyca,  czyli  że 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIK  273 

Z  pomocą  sygnałów  ogniowych  z  góry  Oliwnej  ^),  a  w  późniejszych 
czasach  przez  posłów-)  uwiadamiano  Żydów  innych  miast  i  miej- 
scowości Palestyny,  Syryi  i  Babilonii  ^).  Ponieważ  zaś  po  za  Pale- 
styną wzbronione  było  ustanawianie  dni  nowiu*),  więc  w  miejscach 
oddalonych  od  Jerozolimy,  np.  w  Egipcie,  dokąd  wiadomość  tak 
prędko  dojść  nie  mogła,  obchodzono  nów  przez  dwa  dni,  t.j.  30-go 
i  Hl-go  mijającego  miesiąca  ''). 

A  gdy  tylko  Beth-din  poświęcił  miesiąc  (Tiszri),  sąd  Boży 
się  rozpoczynał,  głosi  Tosefta "),  jako  że  Bóg  stosuje  się  do  uchwał 
ziemskiego  trybunału^)  i  skoro  ten  —  dzień  pierwszy  w  roku  ozna- 
czy, nakazuje  Wiekuisty  przygotować  trybuny  dla  obrońców  i  o- 
skarży cieli  ^);  bowiem  co  „ustawą  dla  Izraela,  prawem  Panu  Ja- 
kóba"  9). 

Jeszcze  bardziej    drobiazgowo   omawia   Talmud  akt  trąbienia, 


nie  był  dostrzeżony  „w  porę",  to  świadkowie  mogli  nie  przychodzić  do  Beth-dinu, 
gdyż  wówczas  31-y  ubiegłego  miesiąca  poczytywano  za  1-y  nowego  miesiąca. 

1)  Miszna,  tr.  Rosz-Haszana   2,  2 — 4;   Talmud,    tenże  traktat  22  b  i  23  a. 

*)  Z  powodu  Samarytan,  którzy,  dając  sygnały  ogniowe  w  niewłaściwym 
czasie,  w  błąd  wprowadzali  ogół.  (Miszna,  Rosz-Haszana  2,  2). 

3)  Aleksandrya  nie  jest  wymienioną,  ponieważ  miała  swój  własny  kalen- 
darz. 

*)  Talmud,  tr.  Berakhoth  63  a. 

5)  Dziś  tak  się  rzecz  ma,  że  o  ile  miesiąc  ma  dni  trzydzieści,  to  i  30-y,  tj. 
ostatni  dzień  ubiegającego  miesiąca  i  31-y  jako  pierwszy  dzień  nowego  miesiąca 
uchodzą  za  dni  nowiu;  i  tylko  wówczas  obchodzą  nów  przez  dzień  jeden,  gdy 
miesiąc  ma  29  dni.  Wątpliwości  odnośnie  ustanowienia  dnia  nowiu  i  stąd  wyni- 
kłe podwojenie  głębokiej  widać  sięgają  starożytności,  gdyż  oto,  co  nam  podaje  I 
księga  Samuelowa  (20,  27.  34):  „A  gdy  przyszedł  wtóry  dzień  po  nowiu,  zaś  zo- 
stało próżne  miejsce  Dawidowe.  I  rzekł  Saul  do  Jonathy,  syna  swego :  Czemu  nie 
przyszedł  syn  Izai  ani  wczora  ani  dziś  jeść?"  „Wstał  tedy  Jonathas  od  stołu 
w  gniewie  zapalczywości  i  nie  jadł  chleba  wtórego  dnia  nowego  księżyca".  (Prze- 
kład  ks.  Wujka).  To  samo  było  u  Sabejczyków,  którzy  przez  dwa  dni  nów  świę- 
cili. (Dr  D.  Chwolsohn.  Die  Ssabier  und  der  Ssabismus.  Petersburg  1856  r.  Tom 
I  str.  539).  Z  tej  przyczyny,  tj.  wskutek  niedoskonałości  wiedzy  kalendarzowej  po- 
chodzi również  święcenie  Nowego  roku  przez  dwa  dni,  które  mędrcy  epoki  tal- 
mudycznej  jako  jeden  dzień  rozważają  (Miszna,  tr.  Erubin  3,  7.  8). 

«)  Tr.  Rosz-Haszana  1,  12;  Talmud,  tenże  traktat  8  b. 

7)  Midrasz  Debarim  rabba  2,  3  (W  przekładzie  niemieckim  dra  Augusta 
Wiinsche.  Lipsk  1882  r.). 

8)  Talmud,  jeroz.,  tr.  Rosz-Haszana  1,  3;  Pesikta  53  b  i  54  a  (wydanie 
Bubera). 

9)  Psalm  81,  5. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LII.  18 


274  K-  LILIKNTALOWA 

rozwodząc  się  nad  rogiem  —  szofarem  i  jego  tonami  i).  Wszelkie 
np.  rogi  uznane  zostały  za  odpowiednie  prócz  krowiego  -).  lecz  r.  Je- 
huda  orzekł  ^j,  iż  w  Rosz-Haszana  w  rogi  baranie  dąć  należy.  Szo- 
far,  którym  się  w  dniu  tym  posługiwano,  był  prosty,  otwór  miał 
wyłożony  złotem*),  a  po  bokach  jego  znajdowały  się  dwie  trąby, 
t.  z.  chacocry.  Przez  róg  wydawał  trębacz  dźwięk  przeciągły 
w  przeciwieństwie  do  krótkiego  tonu  trąb,  ponieważ  główny  nacisk 
spoczywał  na  rogu  ^)  i  po  za  świątynią  trąbiono  tego  dnia  tylko 
w  szofar  ^).  Róg  uszkodzony  niezdatny  był  do  użycia  '),  a  w  wy- 
padku, gdy  jeden  róg  w  drugim  się  znajdował,  przepisowi  czynił  za- 
dość dźwięk,  pochodzący  z  rogu  wewnątrz  umieszczonego^).  Wszy- 
scy byli  obowiązani  wysłuchać  dźwięków  szofaru  w  Rosz-Haszana 9) 
i  każdy,  z  wyjątkiem  głuchoniemych  i  małoletnich  i")  a  także — jak 
dodaje  Tosefta  ^^)  —  kobiet  i  niewolników  i^},  mógł  innych  od  tego 
obowiązku  wyzwalać  i").  Po  zatem  rozpisuje  się  Miszna  nad  kolej- 
nym porządkiem  modlitw  w  Rosz-Haszana. 


*)  Talmud,  tr.  Rosz-Haszana  33  b,  34  a,  34  b. 

2)  Gdyż  przypomina  grzech  złotego  cielca  (Midrasz,  Wajikra  rabba  27,  22). 

*)  Miszna,  tr.   Rosz-Haszana  3,  5. 

*)  Lecz  nie  w  miejsca,  którego  trębacz  dotyka  ustami  (Talmud,  tr.  Rosz- 
Haszana  27  b) 

=  )  Miszna,  tr.  Rosz-Haszana  3,  3,  gdy  towarzyszenie  trąb  oparte  jest  na 
słowach  Psalmu  (98,  6):  „Na  trąbach  i  głosem  surmy  wykrzykujcie  przed  królem, 
Bogiem". 

*)  Maimonides.  Miszne  Thora.  Szofar  1,  2. 

')  Talmud,  tr.  Rosz-Haszana  27  b. 

^)  Tosefta,  tenże  traktat  3,  4. 

9)  Tamże  4,   1. 

i«)  Miszna,  tenże  traktat  3,  8. 

>i)  Tenże  traktat  4,   1. 

12)  W  dziedzinie  religijnej  u  Żydów  jest  kobieta  w  wielu  wypadkach  zrów- 
nana z  niewolnikiem.  Śluby,  jakie  czyni  niewiasta,  mogą  ojciec  lub  mąż  utwier- 
dzić lub  znieść  (Numeri  30,  4—14),  a  już  naj dobitniejszym  wyrazem  jej  poniże- 
nia jest  codzienna  modlitwa  poranna,  w  której  mężczyzna  dziękuje  Bogu,  że  go 
nie  stworzył  niewiastą.  Niewątpliwie  są  to  szczątki  pasterskiego  okresu,  w  któ- 
rym kobieta  upośledzone  zajmowała  stanowisko,  kiedy  to  panem  rodziny  był  mąż 
sam  trzody  pasący  i  sam  krzątający  się  koło  dobytku.  Koran  również  poniża  ko- 
bietę, uważając  ją  za  „pozbawioną  wszelkiego  poznania"  (16,  80;  ob.  też  4,  38. 
228;  42,  17  —  w  polskim  przekładzie  Jana  Murzy  Tarak  Buczackiego.  Warszawa 
1858  r. 

'3)  T.  j.  trąbić,  aby  drudzy  słyszeli,  a  tem  samem  obowiązek  swój  wy- 
pełniali. 


ŚWIKTA  ŻYDOWSKIE 


275 


I  tak  to  „Dzień  wspomnienia  i  trąbienia"  urósł  do  powagi 
dnia  sądu,  sądu  bardzo  po  ziemsku  pojętego,  jak  to  później  zoba- 
czymy, i   —  dnia  pierwszego  w  roku. 

Poszukajmy  pierwiastków,  które  na  owo  przeobrażenie  się 
złożyły,  rozpatrzmy  każdy  składnik  poszczególnie,  a  może  z  chaosu 
obrządków  wyłoni  się  pierwotne  jądro  tego  święta. 

Odrazu  uderza  nas  szczegół,  że  Rosz-Haszana  przypada  na 
nów  (jedyne  święto  obchodzone  pierwszego  dnia  miesiąca)  i  że 
ten  pierwszy  dzień  siódmego  miesiąca  tak  akcentuje  Pięcioksiąg^); 
aby  jednak  zrozumieć  znaczenie  pierwszego  dnia  siódmego  miesiąca, 
musimy  pierwej  się  dowiedzieć,  czem  był  dla  starożytnych  Hebraj- 
czyków pierwszy  dzień  każdego  miesiąca. 

Otóż  nów  czyli  początek  miesiąca,  a  raczej  początek  odnowie- 
nia miesiąca  (rosz-chodesz)  obchodzili  Hebrajczycy  uroczyście.  Gdy 
błysk  rodzącego  się  na  niebie  księżyca  wskazywał  chwilę  nowiu^), 
kapłani  z  wieży,  srebrnemi  trąbami,  ogłaszali  o  tem  ludowi,  który 
na  owo  hasło  na  służbę  bożą  śpieszył  —  otwierano  bramę  dworca 
wewnętrznego  świątyni  3)  i  składano  ofiary.  O  ofiarach  w  dzień  no- 
wiu wzmiankują  już  księgi  Samuelowe*),  a  Pismo  Św.  szczegółowo 
nad  tem  się  rozwodzi  s).  „A  na  nów  miesięcy  waszych  przynosić 
będziecie  na  całopalenie  Wiekuistemu:  cielców  młodych  dwa,  barana 
jednego,jagniąt  rocznych  siedm,  zdrowych".  „I  trzy  dziesiąte  efy  mąki 
itd."  „Oto  całopalenie  od  miesiąca  do  miesiąca  przez  wszystkie  miesiące 
roku".  Ezechiel  ^)  wprawdzie  podaje  mniejszą  liczbę  ofiar  na  nów,  lecz 
stawia  go  w  jednym  rzędzie  ze  świętami  i  sabatami^).  W  nów  świę- 
towano, o  czem  wyraźnie  mówi  Amos^):  „Kiedyż  przeminie  nów, 
abyśmy  kupczyli  zbożem..."  a  także  ucztowano,  na  co  znów  wska- 


1)  Leviticus  23,  24;  Numeri  29,  1. 

2)  W  braku  narzędzi  astronomicznych,    kierowano    się    naocznemi  spoetrze- 
żeniamii  o  czem  była  już  mowa  na  str.  3  (dopisek  10)  niniejszej   pracy. 

3)  Ezechiel  46,  1. 

4)  I  20,  6;  także  Ezra  3,  5:  Nehemiasz  10,  33;  I  Kronika  23,  31;  II  Kro- 
nika 2,  4;  8,  13;  31,  3. 

5)  Numeri  28,  11.  12.  14. 

6)  46,  6:   -A  na  dzień  nowiu  cielca   młodego,   zdrowego  i  sześcioro  jagniąt 

i  barana. 

')  45,  17. 

«)  8,  5. 

18* 


276  R-  LILIENTALOWA 

żują  słowa  Dawida  do  Jonathy:^)  „Oto  jutro  jest  nów  miesiąca, 
a  ja  wedle  obyczaju  zwykłem  siedzieć  podle  króla,  abym  jadł..." 
Zrozumiałym  też  się  staje  ustęp  z  księgi  Królów:  2)  ,,Dlaczegóż 
idziesz  do  niego?  Dziś  nie  jest  nów  ani  sabbath...",  gdy  dowiadujemy 
się  3),  że  w  sabaty  i  w  nowie  jako  w  dni  świąteczne  szło  się  do 
męża  bożego,  t.  j.  że  obowiązkiem  było  wtedy,  jak  tłómaczy  Tal- 
mud*), odwiedzić  mistrza.  W  radosny  dzień  nowiu  nie  wolno  było 
ciała  umartwiać  ^),  postu  publicznego  naznaczać  ^),  ani  mowy  po- 
grzebowej wygłaszać  ^),  a  niewiasty  nie  zawodziły  wtedy  t.  z,  „kiny" 
t.  j.  pieśni  żałobnych®).  Z  czasem  nów  stracił  na  powadze  i  Tal- 
mud ^j  przyzwala  już  na  pracę,  lecz  zarówno  w  wiekacli  średnich^*'), 
jak  i  dziś  pobożniejsze  żydówki  nie  szyją  w  rosz-chodesz  i^),  a  Szul- 
chan  aruch^^)  chwali  ten  zwyczaj.  Nikt  także  wtedy  paznogci  ani 
włosów  nie  ucina  i^),  chłopcy  tylko  pół  dnia  spędzają  w  chederze^*), 
wszyscy  ubierają  się  prawie  odświętnie  ^^)  i  lepsze  potrawy  poja- 
wiają się  na  stole  ^^). 


1)  I  Samuelowe  20,  5  (przekład  ks.  Wujka). 

2)  II  4,  23  (przekład  ks.  Wujka). 

^j  D.  Rudolf  Kittel    w  objaśnieniach    do  II  Królów  4,    23  (Die  Biicher  der 
Konige  iibersetzt  und  erklart  voa  D.  Rudolf  Kittel.  Getynga  1909  r.). 
*')  Tr.  Rosz-Haszana  16  b. 

5)  Judith  «,  6. 

6)  Miszna,  tr.  Taanith  2,   10;  Talmud,  tenże  traktat  10  b  i  17  b. 

')  R.  Gamaliel  uczcił  mową  pogrzebową  matkę  ben  Zazy  nie  dlatego,  iżby 
była  tego  godną,  lecz  aby  lud  wiedział,  że  Beth-din  nie  poświęcił  był  jeszcze  no- 
win (Talmud,  tr.  Rosz-Haszaua  25  a). 

8)  Miszna,  tr.  Moed  Katan  3,  9. 

9)  Tr.  Chagiga  18  a;  tr.  Megilla  22  b. 

10)  larael  Abraharas.  Jewish  life  in  the  middie  ages.  Londyn  1896  r.  str. 
154.  (Nie  przędły  w  nów  i  wogóle  unikały  wtedy  pracy). 

**)  Głównie  bowiem  płeć  żeńska,  ten  z  natury  swego  społecznego  stanowi- 
ska bardziej   konserwatywny  element,  pielęgnuje  stare  zwyczaje. 

**)  Orach  Chaiim  §  417  a.  O  tym  kodeksie  Karo-Isserlesa  !ob.  część  I-sza 
pracy  niniejszej,  str.  8  i  9. 

1')  Zakaz  ten  znajduje  się  w'testamencie  r.  Jehudy Chasida,  kabalisty  z  1-ej 
połowy  13  wieku  (Moses  Briick.  Rabinische  Cereraonialgebrżiucha  in  ihrer  Ent- 
stehung  und  geschichtlichen  Entwickelung.  Wrocław  1837  r.). 

'*)  Dawniej   cały  dzień  świętowali. 

*5j  W  średniowieczu  niewiasty  przywdziewały  w  nów  strój  przeznaczony 
tylko  na  chwile  bardzo  uroczyste.  (Dr.  A.  Berliner.  Aus  dem  inneren  Lebon  der 
deutschen  Juden  im  Mittelalter.  Berlin  1871  r.  str.  38). 

")  A  chasydzi  urządzają    zwykle    wieczorem    ucztę    składającą    się  z  ryby, 


ŚWIĘTA    ŻYDOWSKIE  277 

Teraz  jest  to  pół-świcto,  ale  że  ongi  był  nów  jedną  z  więk- 
szych uroczystości,  świadczy,  prócz  danych  powyżej  przytoczonych, 
jeszcze  dęcie  w  trąby.  „W  dzień  też  radości  waszej,  w  uroczystości 
wasze,  i  na  nowiu  miesięcy  waszych  —  uderzać  wam  w  trąby..."  ^),  a  po 
dziś  dzień  odmawiają  w  rosz-chodesz  hymn  świąteczny   „Halel". 

Święto  owo,  uznane  przez  krytyków  biblijnych  za  bardzo 
stare  ^),  niewątpliwie  w  okresie  pasterstwa  początek  swój  bierze. 
Nocne,  gwiaździste  niebo  i  księżyc  —  to  istoty,  w  których  koczownik 
widzi  swych  przyjaciół  i  opiekunów,  wyzwalających  go  z  dręczą- 
cego żaru  słońca,  powiada  Goldziber^),  żaru,  o  którym  mówi  Jeza- 
jasz*):  „...nie  porazi  ich  żar  i  słońce..."  Pasterz  stref  gorących,  pa- 
sterz-koczownik  potrzebuje  dla  swych  wędrówek  nocy  i  stąd  czci 
wielki  drogowskaz  na  niebie  —  księżyc,  którego  światło  jest  dla 
niego  błogosławieństwem,  a  zaćmienie  —  niedolą. 

Nie  było  dla  pogan  nic  okropniej szego  nad  zbliżające  się  za- 
ćmienie słońca  lub  księżyca,  w  czem  upatrywali  zniszczenie  i  ko- 
niec świata,  pisze  Grimm  ^).  Zaćmienie  księżyca  do  tego  stopnia 
przeraziło  żołnierzy  zbuntowanych  przeciwko  Tyberyuszowi,  że 
w  obawie,  iż  jest  to  groźba  zwiastowana  im  przez  niebo,  poddali 
się  władzy  monarszej^).  Powszechny  lęk  budziło  to  zjawisko  w  Ba- 
bilonii '),  gdzie  uchodziło  za  znak  nieukontentowania  boga  księżyca 


mięsa  i  piwa.  W  średnich    wiekach    kobiety    grywały    w  nów    w  karty  (wygraną 
Btanowi^^y  jaja),  ob.   Dr.  A.  Berliner.  Aus  dem  inneren  Leben  itd.  str.   11. 

1)  Numeri  10,   10. 

2)  Dr  Fritz  Hommel  (Der  Gestierndienst  der  alten  Araber  und  die  altisrae- 
litische  Ueberliefernng,  Monachium  1901  r.  str.  28i,  na  zasadzie,  że  arabskie  hi- 
lal  (nów)  jest  pokrewne  hebrajskiemu  halel  (sławić,  świętować),  twierdzi,  że  nie- 
wątpliwie nazwa  uroczystości  nowiu  rozciągnęła  się  później  na  uroczystości  inne, 
czego  dowodem  jest  wyraz  „hilulim"  na  oznaczenie  święta  zbiorów  w  ks.  Sędziów 
9,  27  i  w  Leviticus  19,  24?.  Także  Dr  I.  Benzinger  (Hebraische  Archaologie.  2-e 
wydanie,  Tubinga  19 j7  r.  str.  169)  wywodzi  okrzyk  radosny  „halel"  jak  i  nazwę 
„hilulim"   (dla  świąt  jesiennych)  od  „hilal",  którym  witano  nów. 

*)  Dr  Ignaz  Goldziher.  Der  Mythos  bei  den  Hebraern  und  seine  geschicht- 
liche  Entwickelung.  Lipsk  1876  r.  str.  68. 

*)  49,  10. 

^)  Deutsche  Mythologie,  -ł-e  wydanie.  Berlin  1876  r.  str.  588. 

^)  Tacyt.  Roczniki  I,  28  (Oeuyre^  completes  de  Tacite  traduits  par  J.  L. 
Bnrnouf.  Paryż  1833). 

')  Morris  Jastrow,  jr.  Die  Religion  Babyloniens  und  Assyriens.  Giessen 
1902  r.  Zeszyt  4,  str.  299.  Jeszcze  dziś  złowrogi  to  znak  dla  Greków  (W.  H.  Ro- 
Bcher.  Ueber  Selene  und  Yerwandtes,    str.  183),    przepowiednia   nieszczęść  i  nieu- 


278  K-  LILIENTAI-OWA 

lub  iego  porażki,  czego  następstwem  były:  wojna,  mór  i  zamieszki 
wewnętrzne;  niepomyślną  było  wróżbą  dla  wrogów  Izraela  (eufe- 
micznie:  dla  Izraela),  ponieważ  Żydzi  rachują  podług  księżyca^). 
Właśnie  ta  okoliczność,  że  był  on  miernikiem  czasu,  potęgowała 
i  tak  już  wydatne  jego  stanowisko.  Zmiany  w  postaci  księżyca,  tak 
łatwo  dostrzegalne  a  powtarzające  się  ze  ścisłą  regularnością,  uczy- 
niły zeń  „złotą  wskazówkę  na  ciemnym  cyferblacie  nieba^,  jak  po- 
wiada F.  M.  Muller  ^).  Rok  księżycowy  mieli  Ateńczycy  3),  Babi- 
lończycy*),  Egipcyanie  ^),  starożytni  Litwini-),  w  Eddzie  zwie  się 
księżyc  artali,  tj.  miernik  roku,  w  języku  Basków  argi-izari  czyli 
światłomierz "),  a  powszechne  w  starożytności  liczenie  czasu  na  noce 


dzaja  dla  ludu  Galicji  (Lud  IX,  str.  65),  a  oto  jak  maluje  pojęcia  te  w  Anglii 
Szekspir  (Król  Lear  —  przekład  Ulricha.  Kraków  1895  r.  str.  158::  ,.Te  ostatnie 
zaćmienia  słońca  i  księżyca  nio  rokują  nam  nic  dobrego.  Choć  świadomi  rzeczy 
przyrodzonych  mogą  je  tak  lub  owak  tłumaczyć,  to  przecież  ich  następstwa  mącą 
przyrodzony  porządek". 

1)  Talmud,  tr.  Siikka  29  a;  tu  wyszczególnione  są  niegodne  postępki  ludz- 
kie, z  powodu  których  następuje  zaćmienie  świateł  niebieskich.  O  tern  też  w  To- 
sefta,  tr.  Sukka  2,  5,  a  Tosefta,  tenże  traktat  2,  6  rozwodzi  się  nad  rodzajami 
zaćmienia.  Widocznie  grozą  przejmowały  Hebrajczyków  te  zjawiska,  skoro  prorok 
(Jeremiasz  10,  2)  woła:  „...Do  drogi  narodów  nie  przywykajcie,  a  przed  znamio- 
nami nieba  nie  trwóżcie  się,  choć  trwożą  się  narody  przed  niend".  W  księdze 
Zohar  III  281  b  (Sepher  Ha-Zohar  —  le  livre  de  la  splendenr.  Traduit  pour  la 
premierę  fois  sur  le  texte  chaldaiqiie  et  accompague  de  notes  par  Jean  de  Paoly. 
Paryż  1906 — 1911  r.)  znajdujemy,  iż  zaćmienie  księżyca  sprowadza  głód,  a  lu- 
dowa piosenka  żydowska  (znana  na  Litwie)  brzmi: 

Och  biada  Żydom 
Od  czasu,  gdy  widzieli  zaćmienie  księżyca, 
Od  tej    pory  im  źle 
I  żadnej   nie  mają  pociechy. 

*)  Wykłady  o  umiejętności  języka.  Przetłómaczyl  na  język  polski  Adolf 
Dygasiński.  Kraków  1874  r.  str.  5. 

')  G.  F.  8choemann.  Griechische  Alterthiimer.  4  wydanie.  Berlin  1897  — 
1902  r.  Tom  I,  str.  401.  Archiv  flir  Keligionswissenschaft.  Lipsk  1911  r.  Tom 
KIY,  str.  426,  art.  Martina  P.  Nilsson'a.  Die  alteste  griechische  Zeitrechnung. 

*)  Alfred  Jeremias.  Das  alte  Testament  im  Lichte  des  alten  Orients.  2-gie 
wydanie  Lipsk  1906  r.  str.  65. 

^)  W.  H.  Koscher.  Die  enneadischen  und  hebdomadischen  Fristea  and  Wo- 
chen  der  altesten  Griechon.   Lipsk  1903  r.  str.  5,  dop.  6. 

8)  Teodor  Narbutt.  Dzieje  starożytne  narodu  litewskiego.  Wilno,  1835  r. 
Tom  I,  str.  128  i  297. 

')  F.  M.  Muller.  Wykłady  o  umiejętności  języka,  str.  5,  dop.    2. 


ŚWIĘTA   ŻYDOWSKIE  279 

pozostaje  w  związku  z  tą  rolą  księżyca  i).  W  Koranie  2)  czytamy: 
„On  dał...  blask  księżycowi.  On  jego  zmiany  urządził,  służą  one 
do  podziału  czasu  i  do  lat  rachunku".  Wiele  ludów  dziś  tę  rachubę 
stosuje.  Na  Fidżi 3)  księżyc  odgrywa  główną  rolę  przy  podziale 
czasu  i  wyraz  rula  (księżyc)  oznacza  tam  zarazem  i  miesiąc;  u  Bu- 
ryatów*)  miesiąc  (hara)  —  to  obieg  księżyca:  z  nowym  księżycem 
się  rozpoczyna  i  nów  jest  ich  niedzielą;  u  Tunguzów'^)  rok  ma 
trzynaście  księżyców  (miesięcy),  z  których  każdy  z  nowiem  się  za- 
czyna; Eskimosi  •')  również  dzielą  rok  na  trzynaście  miesięcy,  a  czas 
od  jednego  nowiu  do  drugiego  zwie  się  u  nich  tak  samo  jak  księ- 
życ „taktuk";  Mongołowie  i  Kałmucy ')  liczą  czas  według  obiegu 
księżyca,  także  w  Tybecie^),  panuje  rachuba  czasu  księżycowa; 
Mandyngowie^)  dzielą  rok  na  dwanaście  księżyców,  a  dzicy  bra- 
zylijscy ^''j  zdają  się  szczególną  czcią  otaczać  księżyc,  według  któ- 
rego ustanawiają  święta,  regulują  czas  i  wróżą  o  przyszłości.  U  Ży- 
dów od  prawieków  służy  księżyc  do  mierzenia  czasu.  „Ustanowił 
On  miesiąc  na  pewne  czasy..."  woła  psalmistami),  a  w  księdze  Kró- 
lów m^)    znajdujemy    zupełne     utożsamienie    miesiąca     z    księżycem 

*)  Germanowie  liczyli  czas  na  noce,  twierdząc,  źe  noc  przed  dniem  postę- 
puje (Tacyt.  Germania  XI),  tak  samo  Gallowie,  o  czem  poucza  nas  Cezar  (Wojna 
gallijska  6,  18,  w  polskim  przekładzie  Andrzeja  Wargockiego.  Warszawa  1803); 
u  Arabów  doba  zaczyna  się  z  wieczora  (Dr  I.  Goldziher.  Der  Mythos  bel  den 
Hebraern,  str.  75),  wreszcie  za  przykład  służą  Hebrajczykowie,  którzy  w  swym 
micie  o  stworzeniu  oddali  pierwszeństwo  nocy  (Genesis  1,  5 — 31). 

^j  10,  5  —  w  polskim  przekładzie  Jana  Murzy  Tarak  Buczackiego.  War- 
szawa 1858  r. 

3)  Dr  Georg  Gerląpd.  Anthropologie  der  Naturvolker.  Lipsk  1872  r.  Tom 
VI,  str.  615. 

*)  Joh.  Gottl.  Georgi.  Bemerkungen  einer  Reise  im  russischen  Reich  im 
Jahre  1772.  Petersburg  1775  r.  Tom  I,  str.  299. 

5)  Tamże,  str.  271. 

*)  tJI.  nipeHKt.  Oót  nHopo;i,u,ax'B  AjiypcKaro  Kpaa.  Petersburg  1883 — 1903  r. 
Tom  III,  str.  43. 

')  P.  S.  Pallas.  Sammlungen  historischer  Nachrichten  iiber  die  Mongoli- 
schen  Yolkerschaften.  Petersburg  1776  —  1801.  Tom  II,  str.  220. 

8)  Tamże,  str.  168. 

')  Gnstar  Klemra.  Aligemeine  Kulturgeschischte  Lipsk  1850  r.  Tom  III 
str.  389. 

*")  Edward  B.  Tylor.  Cywilizacya  pierwotna.  Przekład  Z.  A.  Kowerskiej, 
Warszawa  1896  r.  Tom  II,  str.  247. 

11)  Psalm  lOi,   19  (w  przekładzie  Dr  Cylkowa). 

1^)  I  6,  37.  :-18;  8,  2,    gdzie  na  określenie,    iż  coś    zaszło    w  miesiącu  Ziw, 


280  R-  LILIENTALOWA 

którego  nazwa  „jerach"  i)  służy  na  określenie  tego  pojęcia  czasu. 
Obieg  miesięczny  był  pewnie  ongi  jedynym,  dłuższym  okresem 
czasu,  który  rozpoczynał  się  z  nowiem*),  lecz  nie  tym.  który  astro- 
nomowie zowią  złączeniem  się  księżyca  ze  słońcem,  a  —  z  nowem 
światłem  ^). 


Bal  i  Ethanim,  służą  wyrażenia:  b'jerach  ziw,  b'jerach  bal,  b'jerach  ho'ethamm. 
(Księżyce  używały  sie  często  na  oznaczenie  miesiąca,  pisze  F.  M.  Muller.  Wy- 
kłady o  umiejętności  języka,  str.  6\ 

1)  Jerach  {pil)  jareach  {pZi)  co  znaczy  ^wędrujący'  (od  n*K  —  wędro- 
wać) jest  jedną  z  najstarszych  starosemickich  nazw  dla  księżyca.  P.  Jensen  (Die 
Kosmologie  der  Babylonier.  Strasburg  1890  r.  str.  103)  twierdzi,  że  przedstawi- 
cielem hebrajskiego  fTj-jakH"!"  jest  babilońsko-asyryjski  wyraz  arhu  (albo    arah — 

zwykła  nazwa  dla  miesiąca.  Eberhard  Schrader.  Die  Keilinschriften  und  das  Alte 
Testament.  Giessen  1872  r.  str.  2-48).  Nazwę  jareach  napotykaną  u  Fenicyan  i  Ka- 
naanejczyków  (Dr  I.  Benzinger  Hebraische  Archaologie.  2-gie  wydanie.  Tubinga 
1907  r.  str.  169),  a  którą  znajdajemy  często  w  hebrajskiem  piśmiennictwie  (Ge- 
nesis 37,  9.  Deuteronomium   4,  19;    17,  3;   33,  14:  Hiob  31,  26.  27;  Jezajasz  60, 

19,  20;  Jeremiasz  8,  2;  Psalmy  72,  5;  104,  19),    zastępuje  później  wyraz    Ibanah 

(^n;2. )  od  laban  —  biały  (w  przeciwieństwie  do  czerwonego  słońca),  a  na  ozna- 
czenie miesiąca  począł  służyć  „chodesz".  Lecz  i  to  ostatnie  miano  z  księżyca 
bierze  początek,  gdyż  oznacza  nów.  (Chadasz  —  nowy,  chidusz  —  odnowienie.  Dr. 
J.  Levy.  Neuhehraisches   und  chaldaisches  Wórterbuch.  Lipsk  1889  t.\. 

2)  Stąd  —  kalendarz,  pochodzący  od  łac.  calendae  —  pierwszy  dzień  miesiąca. 
')  Jeszcze  po  powrocie  z  niewoli  babilońskiej  w  ten  sposób  określano  nów 

w  Palestynie  i  Karaici  po  dziś  dzień  tego  się  trzymają  (jeden  z  najwybitniejszych 
Karaitów,  Józef  Alkirkesani  z  11  wieku  opiera  to  postępowanie  na  orzeczeniu  Pi- 
sma Św.  icnr2  ty^r  (Numeri  28,  14),  które  tłómaczy  jako  początek  miesiąca  w  jego 

odnowienia.  Zeitschrift  der  deutschen    morgenlandischen  Gesellschaft.   Lipsk.  Tom 

20,  str.  541),  gdy  rabbanici  przyjęli  rachubę  astronomiczną,  wraz  z  czem  ozna- 
czanie nowiu  na  zasadzie  postrzeżeń  ustało.  Kalendarz  wzięty  od  Babilończyków, 
jak  tego  jego  asyryjskie  nazwy  miesięcy  dowodzą  (A.  Jeremias.  Das  alte  Testa- 
mement  im  Lichte  des  alten  Orients,  str.  551.  E.  Schrader.  Dio  Keilinschriften 
und  das  alte  Testament,  str.  247),  miał  za  zasadę  zrównać  rok  księżycowy  ze 
słonecznym,  opierał  się  jednak  na  obiegu  księżyca  dokoła  ziemi.  Itak  ponieważ  dwa- 
naście miesięcy  księżycowych  daje  354  dni  8  godzin,  48  minut  i  48  sekund,  więc, 
aby  wyrównać  różnicę  wynoszącą  10  dni,  21  godzin  i  10  sekund,  co  trzy  lata 
wstawiano  jeden  miesiąc.  Kok  taki  zwał  się  przybyszowy  libur),  miesiące  zaś 
ustalono  tak.  że  zawierały  naprzemian  po  29  i  po  30  dni  z  wyjątkiem  Marche- 
szwana  i  Kislew,  które  niekiedy  miały  po  29  a  niekiedy  po  30  dni.  (H.  Ilepe- 
4)epK0BnH'B.  Ta-iMy;;-!),  ero  ncTopin  n  co;^ep•yKaB^e.  Petersburg  1897  r.,  str.  155). 
Jeszcze  w  epoce  Miszny  długość  roku  i  miesiąca  nie  była  oznaczona  ściśle.  Wpra- 
wdzie wraz  z  ukazaniem  się  „nowego"*  księżyca  następował  nowy  miesiąc,  ale 
gdy  czas  księżycowy  na  tyle  się  posunął,    że  do   Pesach    nie  mogły  rozpocząć  się 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  281 

Otóż  byt  nomadów,  w  tak  silnym  stopniu  uzależniony  od  tego 
światła  niebieskiego,  powołał  do  życia  kult  księżyca,  który  stał  się 
przez  to  bogiem,  najwyższą  i  najpotężniejszą  istotą.  Czci  go  mie- 
szkaniec pustyni,  Beduin  ^),  wielbią  go  Botokudzi  -),  którzy,  uważa- 
jąc go  za  sprawcę  grzmotu  i  błyskawicy,  wyznaczają  mu  pierwsze 
miejsce  pośród  ciał  niebieskich;  przedmiotem  szczególnego  ubóst- 
wienia jest  on  u  murzynów  Afryki  ^j,  u  Karaibów  ^),  w  południo- 
wej Australii  ^).  Księżyc  uchodził  za  istotę  boską  i  potężną  u  wszy- 
stkich prawie  ludów  starożytnych;  u  Egipcyan  ^J,  Greków,  Rzy- 
mian'^j,  Persów^).  W  Babilonii  uważany  był  za  summus  deus  ^),  za 
najwyższe  bóstwo  reprezentujące  zmartwychwstanie^").  Pod  nazwą 
Nannar,  co  znaczy  „Jedynj^^,  który  światło  tworzy",  czczony  był 
w  Ur,  jednem    z  najstarszych    i  najsławniejszych    miast,    nad    któ- 


żniwa,  wtedy  wstawiano  jeden  miesiąc  i  rok  stawał  się  meubereth.  Z  trzech  przy- 
czyn, objaśnia  Tosefta  (tr.  Synhedrin  2,  2),  czynią  rok  embolimicznyra:  1)  z  po- 
wodu abiba,  2)  płodów  drzewnych  i  3)  nawrotu  słońca,  tj.  baczono:  aby  16-y  Ni- 
sana,  w  którym  należało  złożyć  pierwszy  snop,  przypadł  w  abib  —  miesiąca  doj- 
rzałych kłosów;  aby  na  Szabuoth  można  było  przynieść  pierwociny  i  aby  Pesach 
nastąpił  po  wiosennem  porównaniu  dnia  z  nocą,  kiedy  słońce  znajdowało  się  pod 
znakiem  barana.  I  otóż,  gdy  pod  koniec  roku,  w  miesiącu  Adar  zauważono,  że 
Pesach  nastąpi  przed  wiosennem  porównaniem  dnia  z  nocą,  to  wstawiano  jeszcze 
jeden  miesiąc,  zwany  adar  szeni  (Adar  wtóry)  lub  w'adar  (Tosefta,  tr.  Synhedrin 
2,  1  — 15).  Uzupełniać  rok  wolno  było  tylko  w  Palestynie  (Talmud,  tr.  Berakhoth 
63  a).  Właśnie  główną  funkcyą  synhedryonu  w  Jamnii  było  opracowywanie  ka- 
lendarza, a  uczeni  palestyńscy  troskliwie  strzegli  tego  prawa  (Miszna,  tr.  Kosz-Ha- 
szana  2,  8.  9). 

*)  G.  Klemm.  Allgemeine  Kulturgeschichte.  Tom  IV,  str.  218. 

2)  E.  B.  Tylor.  Cywilizacya  pierwotna.  Tom  II,  str.  247.  Przewagę  kultu 
księżyca  u  tego  ludu  Ameryki  południowej  zaznacza  także  A.  Reville.  Les  reli- 
gions  des  peuples  non  cirilises.  Paryż  1883  r.  Tom  I  str.  .S66. 

3)  A.  Reville.  Tamże.  Tóm  I,  str.  58. 
*)  Tamże,  str.  3^9. 

^)  Dr  G.  Gerland.  Anthropologie  der  Naturvolker.  Tom  VI,  str.  799. 

6)  Herodot  II  47. 

')  G.  Klemm.  Allgemeine  Kulturgeschichte.  Tom  I,  str.  32. 

8)  Zend-Avesta,  Yasht  7,  5  i  24,  4;  też  Siroza  1,  10  (Le  Zend-Aresta.  Tra- 
duction  nouvelle  avec  commentaire  historiąue  et  philologiąue  par  James  Darme- 
steter.  Paryż  1892 — 1893  r.):  Mah,  Maonha  (księżyc)  „to  Bóg  szczodry,  wspaniały... 
władca  chmur,  umiejętności,  bogactw;  dzięki  jemu  mnoży  się  trzoda,  on  daje 
powodzenie,  on  jest  źródłem  dobrodziejstw". 

8)  A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  itd.  str.  832. 

i«)  Tamże,  str.  100. 


282  R-  LILIENTALOWA 

remi  panował  ^),  zwykłem  określeniem  dla  niego  było  En-zu  (mą- 
dry pan),  a  z  biegiem  czasu  jedynem  jego  imieniem  stała  się  na- 
zwa Sin  2),  „Siu,  królu  bogów,  nieba  i  ziemi",  tak  się  i-ozpoczyna 
błagalna  modlitwa  króla  babilońskiego  do  księżyca  3)^  którego  uważa 
za  swego  opiekuna  i  którego  nazwa  często  figuruje  w  imionach 
własnych  królów  babilońskich  ^).  Szczególnie  uwj-datnia  rolę  księ- 
życa hymn  Akkado-Sumirów »),  ładu  rasy  turańskiej,  który  zamie- 
szkiwał ongi  AzN^ę  Zachodnią,  ludu  zwyciężonego  późnie]  przez  Chal- 
dejczyków i  Asy ry jeżyków,  ale  który,  ginąc,  potrafił  wycisnąć 
na  zwycięzcach  znamię  swej  kultury^).  U  Sabejczyków  był  księ- 
życ głównym  bogiem  i  kult  jego  w  Haranie  był  jeszcze  w  pełni 
rozkwitu  za  cezarów  rzymskich^);  według  Indusów  bóg  księżyca, 
Tvashtar,  to  jedno  z  pierwszych  bóstw:  brał  on  udział  w  stworze- 
niu świata,  tj.  nieba  i  ziemi  i  wszN^^stkich  jestestw  żyjących,  i  uży- 
cza długiego  życia,  szczęścia  i  pomyślności^). 


1)  M.  Jastrow.  Die  Religion  Babyloniens  uad  Assyriens.    Zeszyt,  1   str.  72. 

2)  Tamże,  str.  73. 

^!  Tamże,  zeszyt  6,  str.  410. 

*}  Dr  I.  Goldziher.    Der  Mythos  bei  den  Hebraern,  str.  90. 

5)  „Panie,  władco  dachów,  który  na  niebie  i  na  ziemi  sam  jesteś  najwyż- 
szy, ojcze  oświeciciela,  duchu  obfitości,  królu  dachów,  którego  światło  potężnieje, 
rogi  nabierają  siły,  członki  się  kształtują,  broda  jaśnieje  wspaniale,  gdy  obej- 
dziesz swój  krąg.  Litościwy,  który  wszystko  rodzisz,  ponad  żyjącymi  swój  przy- 
bytek jaśniejący  wznosisz,  ojcze  litościwy,  odnowiciela,  którego  ręka  podtrzymuje 
życie  na  ziemi..."  (I.  Kadliński.  Pierwsza  karta  historyi  religii.  Art.  w  Bibliotece 
samokształcenia.  Warszawa  1904  r.,  str.  80  i  81). 

6)  I.  Kadliński.  Tamże,  str.    28. 

')  Dr  D.  Chwolsohn.  Die  .Ssabier  und  der  Ssabismus.  Tom  I,  str.  399 — 404; 
tom  II,  str.  158.  Maimonides.  Moreh  nebochim  III  29  podaje  (Le  guide  des  ega- 
res.  Traite  de  thćologie  et  de  philosophie  —  przekład  S.  Mank'a.  Paryż  1866  r.), 
iż  według  Sabejczyków  Adam  był  apostołem  księżyca. 

8)  Fredorik  Sander.  Kigveda  und  Edda.  Sztokholm  1893  r.,  str.  37  i  53. 
Wydatne  stanowisko  księżyca  objawia  się  także  w  przypisywaniu  mu  przez  hoł- 
dujące mu  ludy  przodującej  płci  męskiej.  Męskiego  rodzaju  jest  meksykański 
Meztli  (księżyc,  także  miesiąc),  któremu  poświęcano  piramidy  (M.  L'abbe  Brasseur. 
Histoire  des  nations  civilis^es  du  Mexique.  Paryż  1857 — 1859.  Tom  I,  str.  149, 
tom  II,  str.  464),  grenlandzki  Anningat  (J.  Grimm.  Deutsche  Mythologie,  str.  586); 
^•/KOH-B  .leóóoK-B.  Hana.io  unBnjinsanin,  2-e  wydanie  wedla  5-go  angielskiego  wyda- 
nia. Petersburg  1889  r.  str.  160);  takim  jest  u  Arabów  (Ditlef  Nielsen.  Die  alta- 
rabische  Mondreligion  und  die  mosaische  Ueberlieferung.  Strasburg  1904  r.  str. 
21,  odnośnik  1):  w  południowej  i  północno-zachodniej  Australii  (Dr  G.  Gerland. 
Anthropologie  der  Naturvolker.  Tom  VI,  str.  799  i  800);  we  wszystkich  dyalektach 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE 


283 


u  Hebrajczyków  zajął  księżyc  stanowisko  dominujące,  a  na 
prastary  jego  kult  wskazują  liczne  ustępy  ze  starożytnego  piśmien- 
nictwa hebrajskiego.  „Albo  żebyś  podniósłszy  oczy  swe  ku  niebu 
i  widząc  słońce  i  księżyc...  dał  się  uwieść,  abyś  się  im  korzył  i  słu- 
żył im..."  1).  „I  rozrzucą  je  przed  słońcem  i  księżycem...  które  so- 
bie upodobali  i  którym  służyli,  i  za  któremi  postępowali,  i  których 
się  radzili,  i  przed  któremi  się  korzyli",  gromi  Jeremiasz 2).  „Bo  pa- 
dłaby już  trwoga  na  mnie  przed  skarceniem  Boskiem..."  „Jeślim 
zbytnio  się  wpatrywał  w  blask  słońca,  gdy  świeciło,  albo  w  księ- 
życ, gdy  wspaniale  się  toczył".  „A  dało  się  potajemnie  uwieść 
serce  moje.  aby  się  w  hołdzie  składała  ręka  do  ust  moich,  woła 
Job  3).  Tosefta*)  wyraźnie  powiada,  że  jeżeli  kto  zarzyna  ofiarę 
w  imię  słońca,  księżyca,  gwiazd  —  ofiara  to  bałwochwalcza,  a  Mai- 
monides^)  tłumaczy,  iż  dlatego  kozioł  składany  na  ofiarę  zagrze- 
szną  tylko  w  nów  zwie  się  „ofiarą  Wiekuistemu"  ^).  że  zacho- 
dziła obawa,  aby  nie  rozpatrywano  go  jako  ofiary  dla  księżyca. 
Z  natury  rzeczy  przypisywano  księżycowi  światło  własne^),  co  je- 
szcze twierdzi  Talmud »),  objaśniając  mniejszość  jego  od  słońca 
karą  za  grzech  popełniony.  Bo  gdy  Bóg  stworzj-ł  dwa  światła  wiel- 

litewskich  (Teodor  Narbutt.  Dzieje  starożytne  narodu  litewskiego.  Tom  I,  str.  128); 
w  języku  gotyckim,  szwedzkim  (F.  M.  Muller.  Wykłady  o  umiejętności  języka, 
str.  6),  a  u  Niemców,  u  których  cześć  dla  księżyca  przetrwała  pierwsze  czasy 
chrześcijańskie,  apostołowie  wyrzekali,  że  lud  kłania  się  swemu  -Herr  Mon"  (J. 
Grimm.  Ueiitsche  Mythologie,  str.  587),  którego  bawarscy  i  szwajcarscy  chłopi  zo- 
wią  ,Herr  Man  (Karl  Simrock.  Handbuch  der  deutschen  Mythologie,  5-e  wydanie. 
Bonn  1878  r.  str.  400). 

*)  Deuteronomium  4,   19. 

*)  8,  2. 

3)  31,  23.  26.  27.  Dr  Cylkow  w  przypisku  objaśnia,  że  bożyszcza,  których 
bezpośrednio  na  znak  hołdu  ucałować  nie  było  można,  czczono  przykładaniem 
ręki  do  ust  i  przesyłaniem  pocałunku  z  daleka.  Ten  gest  ubóstwienia  stosowany 
był  też  w  Grecyi  starożytnej  względem  obrazów  i  posągów  bogów  (Erwin  Rhode. 
Seelenkult  und  Unsterblichkeitsglaube  der  Griechen.  1894  r.  str.  635;  G.  F.  Schoe- 
mann.  Griechische  Alterthlimer.  Tom  II,   str.  265). 

*)  Tr.  Chullin  2,  18. 

5)  Moreh  nebochim  III,  46. 

6)  Numeri  28,  15. 

'j  „Nie  będzie  ci  nadal  słońce  światłem  dziennem,  ani  będzie  dla  jasności 
księżyc  przyświecał  tobie..."  (Jezajasz  60,  19).  „I  zakryję,  gdy  cię  zagaszę,  nie- 
biosa... a  księżyc  nie  da  świecić  światłu  swojemu"  (Ezechiel  32,  7).  Ob.  też  Je- 
zajasz 13,  10. 

8)  Tr.  Chullin  60  b. 


284  It.  LILIENTALOWA 

kie,  zazdrosny  księżyc,  głosi  legenda  ^),  rzekł  do  Boga:  „Panie 
świata,  czyż  mogą  dwaj  królowie  jedną  posługiwać  się  koroną?" 
i  za  to  Bóg  mu  odpowiedział:  „Idź  i  stań  się  mniejszym".  Zrozu- 
miałą się  staje  ta  legenda,  gdy  uprzytomnimy  sobie,  że  wraz  ze 
zmianą  bytu  koczującego  na  osiadły  znaczenie  księżyca  zmalało  na 
korzyść  słońca,  a  myśl  ludu,  omotana  tradycyą  i  nie  znosząca  roz- 
dźwięku  z  życiem,  szukała  odpowiedzi  na  pytanie,  dlaczego  przed- 
miot, w  tak  wielkiem  poszanowaniu  u  ojców  będący  i  taką  mocą 
naówczas  obdarzony,  mniejszym  jest  od  słońca  i  słabsze  od  niego 
ma  światło?  2).  Lecz  „...będzie  światło  księż^^ca  niby  światło  słońca... 
w  dniu,  w  którym  opatrzy  Wiekuisty  uszkodzenia  ludu  Swego", 
woła  prorok  3),  a  lud  żydowski  dziś  jeszcze  wierzy  w  samodzielne 
światło  księżyca,  twierdząc,  że  silne  jego  promienie  oślepić  mogą 
każdego,  kto  zbyt  długo  weń  się  wpatruje,  choć  najsilniejsze  są 
nad  Jerozolimą,  nad  którym  to  świętym  grodem  *)  księżyc  ma  swe 
siedlisko  ^).  Uważa  go  też  za  uosobienie  piękna  ^)  i  widome  oznaki 
czci  mu  oddaje.  Gdy  księżyc  widnieje  na  niebie,  nie  wyrzucają 
śmieci  na  wprost,  lecz  wybierają  na  to  jakiś  kąt  ciemny  ');  nie 
wskazują  na  niego  palcem,  a  kto  to  uczynił,  winien  ugryźć  się 
w  palec  ^),  (inaczej   bowiem    coś  się   potłucze);    kto  w  obliczu  świe- 


1)  Opowiada  ją  r.  Szymon  ben  Pazi   (Talmud,  tr.  Chullin  60  b). 

2)  Mój  artykał:  Zjawiska  przyrody  w  wyobrażenia  i  praktyce  luda  żydow- 
skiego (Safras,  książka  zbiorowa,  poświecona  sprawom  żydowstwa.  Warszawa  1905  r. 
str,  58). 

»)  Jezajasz  30,  26. 

*)  Stanowiącym  środek  ziemi, 

=)  Zjawiska  przyrody  w  wyobrażenia  i  praktyce  luda  żydowskiego,  str.  59. 

'j  „Piękna  jak  księżyc  w  pełni"  mówi  przysłowie  ilgnaz  Bernstein.  „Jiidi- 
Bche  Sprichworter  and  Redensarten.  2-e  wydanie,  Warszawa  1908  r.  str.  275  Nr, 
3758),  a  wyraziła  to  jnż  „Pieśń  nad  pieśniami''  6,  10  (w  polskim  przekładzie  dra 
Cylkowa):  Któraż  to  jest,  która  spogląda  jako  zorza  poranna,  piękna  jak  księ- 
życ.,.." 

')  Mój  artykuł:  Przesądy  żydowskie  (Wisła.  Tom  XIV  str.  640,  Nr.  83). 

8)  Zjawiska  przyrody  w  wyobrażeniu  i  praktyce  luda  żydowskiego  str.  58. 
Pokazywać  palcem  na  księżyc  —  to  czyn  nieprzystojny  i  obraza  dla  księżyca, 
który  ukarze  za  to  sprawce,  myśli  współczesny  nam  lud  grecki  i  matki  mówią 
tam  do  dzieci:  „Nie  pokazuj  palcem  na  księżyc,  bo  ci  go  odetnie"  albo:  „bo  pa- 
lec ci  odpadnie",  (W.  H.  Eoscher.  Ueber  Selene  and  ^'^erwandtes  mit  einem  An- 
hange  von  N.  G.  Politis  iiber  die  bei  den  Neugriechen  rorhandenen  Yorstellungen 
vom  Monde.  Lipsk  1890  r.  str.  186).  Nie  wolno  palcem  wskazywać  na  księżyc, 
bo  się  aniołki    kole,    podaje    Dr    Adolf   Wuttke.     Der    deutsche  Yolksaberglauben 


ŚWIĘTA   ŻYDOWSKIE  285 

cącego  księżyca  wodę  puści,  ten  stanie  się  lunatykiem^),  a  jeśli 
waży  się  na  to  mężczyzna,  którego  żona  jest  w  ciąży,  to  urodzi 
ona  potwora,  t.  z.   „muunkalb"  ^). 

Cala  mitologia  hebrajska  wywodzi  się  z  rozważania  sił  przy- 
rody, osobliwie  zaś  bóstwa  księżyca  ^),  które,  w  miarę  wzrostu  an- 
tropomorfizmu,  coraz  więcej  ludzkie  przybierało  kształty.  Astarte, 
królowa  nieba,  to  bogini  księżycowa,  a  o  czci  dla  niej  czytamy 
u  Jeremiasza*),  że  „Dzieci  zbierają  drwa,  a  ojcowie  rozniecają 
ogień,  aby  przygotować  ołatki  dla  królowej  nieba...",  które  to  oła- 
tki,  jak  objaśnia  dr.  Cylkow  s)  identyfikują  zazwyczaj  z  okrągłymi, 
wyobrażającymi  księżyc,  plackami,  jakie    w  Atenach  na  cześć  Ar- 


der  Gegenwart.  Berlin  1900,  str.  13  §  11  ;  w  Bogumiłowicach,  pod  Tarnowem, 
dziewczyna,  któraby  to  zrobiła,  miałaby  po  zaraąźpójścia  znaczne  szkody  w  go- 
spodarstwie (Lud.  Tom  X,  str.  94),  a  w  powiatach  Wielickim  i  Nowosądeckim 
powiadają,  że  to  grzech.  (Zbiór  wiadomości  do  antropologii  krajowej.  Kraków, 
Tom  Xyi,  str.  254,  Nr  11). 

*)  Lub  melancholikiem,  jak  znów  twierdzą  w  Radomskiem. 

2)  Lub,  jak  mówią  inni,  ,.mundkalb".  Zarówno  w  „muunkalb"  jakw„muud- 
kalb"  (księżycowe  cielę)  odnajdujemy  niemieckie  nazwy  dla  księżyca:  Mon  (ob. 
str.  14  tej  pracy,  dopisek)  i  Mond.  Powiadają,  iż  gdy  potworek  taki  wyda  głos, 
matka  natychmiast  umiera. 

*)  Hebrajczycy  przejęli  prawdopodobnie  wiele  z  ogólno-semickich  podań 
kosmicznych  od  ludów  Chaldei  i  od  Arabów.  Księga  Genesis  (11,  31)  opowiada 
o  wędrówce  Teracha  z  Ur  do  Haranu,  a  oba  te  miasta  słynęły  jako  ogniska  kultu 
księżycowego.  Lecz  panbabiloniści,  wyprowadzając  wszystko  z  Babilonu,  za  mało 
baczą  na  dalszy  samoistny  i  odmienny  rozwój  pokrewnych  plemion.  Hommel  (Die 
altisraelitische  Uberlieferung  in  inscbriftiicher  Beleuchtung.  Monachium  1897  r. 
str.  308)  powiada,  że  prahistorya  Hebrajczyków  wykazuje  ścisłe  pokrewieństwo 
z  tradycyą  babilońską;  Hugo  Winckler  (Geschichte  Israels.  Część  I.  Lipsk  1895  r. 
str.  123)  twierdzi,  że  stary  Testament  w  formie  i  treści  tkwi  korzeniami  w  wie- 
dzy babilońskiej,  a  Herman  Gunkel  (Schopfung  und  Chaos  in  Urzeit  und  End- 
zeit.  Mit  Beitragen  von  Heinrich  Zimmern.  Getynga  1895  r.,  str.  114  i  115) 
uważa,  że  mit  biblijny  o  stworzeniu  świata  —  to  przeróbka  oryginału  babiloń- 
skiego i  że  wiele  kosmologicznych  pojęć  późniejszego  żydowstwa  jest  babilońskiego 
pochodzenia. 

<)  7,  18;  o  tem  też  44,  17-19;  księga  Sędziów  2,  13;  3,  7;  10,  6. 

5)  W  przypisku  do  księgi  Jeremiasza  44,  19.  —  Wedle  Alfreda  Jeremiasa 
(Das  alte  Testament  im  Lichte  des  alten  Orients,  str.  576),  owa  malkath  hasza- 
maim  (królowa  nieba),  to  babilońsko-asyryjska  Isztar,  kanaanejska  Astarte,  a  wy- 
raz kawan  oznacza  w  kulcie  babilońskim  pieczywo  Isztary,  kamanu.  —  O  Astar- 
cie  jako  o  bogini  księżycowej  ob.  W.  H,  Roseher.  Nektar  and  Ambrosia.  Lipsk 
1883  r.  str.  77. 


286  R.  LILIENTALOWA 

temidy  wypiekano  ^).  Z  tego  kultu  niewątpliwie  biorą  początek  amu- 
lety —  półksiężyce,  t.  z.  saharonim  ^j^  zwieszające  się  z  szyi  wiel- 
błądów midyanickicb  3)  i  noszone  jako  ozdoba  przez  niewiasty  izra- 
elskie*), a  będące  także  świętym  znakiem  —  amuletem  dla  Ara- 
bów^), starożytnych  Greków^)  i  Rzymian^).  Nielsen^)  dowodzi,  że 
sam  Jebowa  jest  pochodzenia  lunarnego  i  że  pospolite  imię  bóstwa 
księżyca  stało  się  nazwą  narodowego  boga  hebrajskiego.  W  wier- 
szach psalmist}?^  ^):  „Zwróć  na  nas  światło  oblicza  Twojego,  Boże", 
„Panie,  wskrześ  nas,  rozświeć  oblicze  Twoje,  a  będziem  zbawieni" 
upatruje  on^")  potwierdzenie   swej  teoryi,    t.  j.,    że  Jehowa  pierwej 


1)  W.  H.  Roscher.  (Ueber  Selene  uud  Yerwandtes  str.  112)  podaje,  że  pla- 
cki te    formy  okrągłej,  przypominające  pełnie,  składano  w  ofierze  Selenie. 

2)  Sałiaronim  —  to  forma  zdrobniała  od  sahar  (księżyc),  objaśnia  dr  Cyl- 
kow  w  przypisku  do  księgi  Jezajasza  3,  18.  Te  nazwę  dla  księżyca  napotykamy 
i  w  Talmudzie  (tr.  Berakhoth  53  a;  tr.  Bosz-Haszana  20  b),  a  w  Syryi  oznacza 
także  sahar  księżyc  (D.  Nielsen.  Die  altarabłsche  Mondreligion,  str.  47)  i  —  boga 
księżyca,  o  czem  świadczą  dobitnie  dwa  napisy  na  grobowcach  w  Nerabie,  miej- 
scowości położonej  na  południe  od  Aiep,  a  poświęcone  pamięci  kapłanów  boga 
„Sahar-en-Nerab".  (Revae  sźmitiąue  d'epigraphie  et  d'histoire  ancienne,  pod  reda- 
kcyą  J.  Haleyy.  Paryż  1896  r.  IV,  str.  279  i  280).  Te  same  napisy  cytnje  M.  Li- 
dzbarski (Handbuch  der  nordsemitischen  Epigraphik  nebst  ausgewahlten  Inschri- 
ften  I  Text.  Weimar  1898  r.  str.  445),  czyniąc  uwagę,  że  powinny  pochodzić  z  7-o 
wieka  przed  Chr.  i  że  znajdują  się  w  Luwrze. 

3)  Księga  Sędziów  8,  21.  26. 

*)  Jezajasz  3,  18.  Judyta  ustroiła  się  w  nie,  gdy  poszła  do  Holofernesa 
(Midrasz  Judith  w  niemieckim  przekładzie  dr  Aug.  Wiinsche.  Aus  Israels  Lehr- 
hallen.  Kleine  Midraschim  zur  spateren  legendarischen  Literatur  des  alten  Te- 
staments.  Lipsk  1908  r.  Tora  II  str.  172).  ZMiszny  (tr.  Aboda  zara  3,  3)  dowia- 
dujemy się,  że  wyobrażeniami  księżyca  zdobiono  różne  przedmioty,  a  Tosefta 
(tenże  traktat  5,  1)  objaśnia,  że  do  przedmiotów  tych  należały:  naszyjniki,  obrą- 
czki nosowe,  łańcuszki,  pierścienie  a  nieraz  —  i  sprzęty  kuchenne.  O  tem  także 
w  Talmudzie,  tr.  Aboda  zara  42  b. 

*)  A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  ini  Lichte  des  alten  Orients,  str.  101  — 
znajdujemy  tu  wizerunek  owego  amuletu. 

*)  W.  H.  Roscher  w  swem  studyum  z  mitologii  greckiej,  p.  t.  „Ueber  Se- 
lene und  Yerwandtes^  (str.  60,  72  i  86)  pisze  o  amuletach  w  kształcie  sierpa 
księżycowego  (iunulae)  lub  pełni,  że  wieszano  je  na  szyi  małym  dzieciom  i  że 
posiadały  one  czarodziejskie  działanie. 

')  Juvenal.  Satyry  7,  191  (przełożył  na  niemiecki  D.  Carl  Friedrich  Bahrdt. 
Nowe  poprawione  wydanie.  Berlin  1787  r.)  wspomina  o  półksiężycach  przy  obu- 
wiu patrycyuszów  rzymskich. 

^)  Die  altarabische  Mondreligion,  str.  133  i  136. 

»)  Psalmy  4,  7;  80,  4. 

•0)  Nielsen.  Die  altarabische  Mondreligion,  str.  179. 


ŚWII^TA  ŻYDOWSKI B  287 

astralny  miał  charakter  ^).  Jahwe — to  prastara  nazwa  dla  księżyca, 
pisze  uczony  oryentalista,  Hommel^),  a  Sinai  —  to  góra  księżycowa^), 
boża  góra  o  treści  kosmicznej,  jak  objaśnia  Jeremias  ■*),  Sinai  bo- 
wiem odpowiada  księżycowi,  a  wspaniałość  Jehowy  na  niebie  — 
o  ozem  mówi  Exodus  s)  —  to  wschodząca  pełnia;  gdyż  „kto  wi- 
dział wschód  pełni  na  Wschodzie,  ten  rozumie,  że  może  ona  ucie- 
leśnić bożą  wspaniałość".  Bischoff^)  dopatruje  się  rysów  księżyco- 
wych w  postaciach  biblijnych,  a  lud  żydowski  nieświadomie  po- 
piera teoryę  astralną,  dostrzegając  w  tarczy  księżycowej  twarzy  Moj- 
żesza lub  Jozuego '').  Nie  wypowiadając  się  ani  za,  ani  przeciw  po- 
glądom o  astralnem  pochodzeniu  mitów,  przytoczyłam  je  jedynie 
w  celu  dobitniejszego  zobrazowania  pierwotnej  czci  dla  księżyca. 
A  jakież  fazy  większą  radość  i  podziw  budzić  mogły  w  człowiek u- 
pasterzu,  jeśli  nie  nów  zjawiający  się  po  nocach  ciemnych  i  pełna, 
okrągła  tarcza  księżyca  —  pełnia,  szczególnie  jednak  nów,  jako  po- 
wrót upragnionego,  zbawczego  światła,  rozjaśniającego  mroki  nocy? 
Szczepy  zamieszkałe  na  południu  Afryki  środkowej  witają 
oczekiwane     pierwsze   promienie    księżyca    radosnymi    okrzykami 


1)  Zohar  (I  22  a)  powiada,  że  Szechina  (Dach  boży)  jest  usymbolizowaną 
przez  księżyc. 

^)  Dr.  Fritz  Hommel.  Dor  Gestierndienst  der  alten  Araber  und  die  altisrae- 
litische  Ueberlieferung-.  Monachiom  1901  r.  str.  28. 

»)  Tamże,  str.  22.  Także  Goldziher  (Der  Mjthos  beidea  Hebraern,  str.  184) 
sądzi,  że  góra  ta  w  starożytności  była  poświęcona  księżycowi,  gdyż  nazwa  jej 
geograficzna  pozostaje  w  związku  z  jedną  z  semickich  nazw  księżyca:  Sin. 

*)  Das  alte  Testament  itd.  str.  416,  421  i  422. 

5)  16,  10. 

«)  Dr.  Erich  Bischoff.  Babylonisch-astrales  im  Weltbilde  des  Thalmud  und 
Midrasch.  Lipsk  1907  r.  str.  162. 

')  Białorusini  widzą  na  księżyca  Kaina  i  Abla  (Michał  Fedorowski.  Lud 
białoruski  na  Rusi  litewskiej.  Kraków  1897  r.  Tom  I,  str.  394),  tak  samo  —  na 
Podolu  (II.  ^yónHCKiS.  Tpy;i;Bi  3THorpa(|)nHecKO-CTaTHCTnHecKOH  9KCne;^ni],in  bi>  sa- 
na;];HO-pyccKiii  Kpaii.  Petersburg  1872.  Tom  I,  str.  11);  tak  również  myśli  lud  łań- 
cucki (Materyały  antrop.  archeologiczne  i  etnograficzne.  Kraków.  Tom  VI,  str. 
254),  współcześni  Grecy  (W.  H.  Roscher.  Ueber  Selene  und  Yerwandtes,  str.  181 
i  182).  W  Krakowskiem  powiadają,  że  Św.  Jerzy  mieszka  na  miesiączku  i  ku 
czci  boskiej  gra  na  lutni  (O.  Kolberg.  Krakowskie.  Serya  VII,  cześć  III,  str.  29), 
a  lud  czeski  mniema,  że  św.  Dawid  siedzi  na  księżycu  i  gra  na  gęśli  (A.  A(j[)aHa- 
ctesTb.  IIoaTnnecKiH  Boaspinia  CiasHU-Ł  na  npnpo^iy.  Moskwa  1865  r.  Tom  III, 
8tr.  251). 


288  li-  LILIENTALOWA 

„kua"  i  wielkim  głosem  modlą  się  do  niego  i).  W  całej  Afryce 
pisze  L.  Frobenius -),  odbywają  się  uroczystości  w  czasie  nowiu. 
Mieszkańcy  Kongo  np.,  wierząc,  że  księżyc  umiera  i  zmartwych- 
wstaje, padają  wtedy  na  kolana  i  śpiewają:  „Oby  moje  życie  tak 
się  odnowiło,  jakoś  ty  jest  odnowiony".  Hotentoci.  hodowcy  by- 
dła 3),  święcą  nowie  i  pełnie  tańcami,  tak  samo  Karaibi  *)  i  mie- 
szkańcy południowej  Australii  ^j.  Mandyngowie  ^)  mówią  przy  uka- 
zaniu się  księżyca  modlitwę,  a  Mordwa "),  zwąc  go  Od-gou  (mate- 
czka), kłania  mu  się  i  prosi  o  pomyślność.  W  Peruwii  ^)  i  starożyt- 
nym Egipcie^)  obchodzono  uroczyście  pojawienie  się  nowego  światła 
księżycowego,  u  Indusów,  Rzymian  i'*).  Fenicyani^).  Persów  i-)  skła- 
dano regularnie  ofiary  na  nowiu  i  podczas  pełni,  ukazanie  się  obu 
tych  faz  księżyca  ogłaszano  w  Rzymie  uroczyście  przez  kapłanów, 
a  na  nowiu  przytem  ucztowano  i^).  Z  pośród  stałych,  miesięcznych 


*)  E.  B.  Tylor.  Cywilizacja  pierwotna.  Tom  II  str.  248;  o  Beczuanach  po- 
daje to  eleóóoKT..  Haia.-io  ij;nBn.;in3aąin  str.  219. 

*)  Die  Weltanschauung  der  Natarvolker.    Weimar.  1898  r.,  str.  370  i  379. 

^  A.  Revill9.  Les  religions  des  peuples  non  civilises.  Tom  I  str.  165  i  170. 

*)  Tamże,  tom  I  str.  349. 

*)  Dr.  G.  Gerland.  Anthropologie  der  Naturvolker.  Tom  VI  str.  799. 

8)  G.  Klemm.  Allgemeine  Kulturgeschichte.  Tom  III  str.  359. 

')  ŹKnBaa  crapnna  1900  r.  str.  197;  Ch.  G.  Muller.  Description  de  toates 
les  nations  de  Tempire  de  Russie.  Petersburg  1776  r.  Tora  I  str.  64. 

8j  Dr  Theodor  Waitz.  Anthropologie  der  Naturv6lker.  Lipsk.  Tom  IV  (1864  r.) 
str.  465. 

®j  Eduard  Mahler.  Der  Schaltcyclus  der  Babyloaier  w  Zeitschrift  der  deut- 
schen,  morgenlandischen  Geselischaft.  Tom  52  str.  236.  Jeszcze  po  wyzbyciu  sie 
rachuby  księżycowej,  którą  zamienili  na  słoneczną,  święcili  starożytni  Egipcyanie 
nów  i  pełnię,  o  czem  pouczają  napisy  pozostałe.  (Tamże). 

^0)  Th.  Mommsen.  Histoire  romaine.  Nowe  wydanie  w  przekładzie  de  Gnerle. 
Paryż.  Tom  I  str.  211;  A.  Adam.  Handbuch  der  romischen  Alterthiimer.  Erlan- 
gen  1832  r.  Tom  II  str.  4;  G.  Klemm.  Allgemeine  Kulturgeschichte.  Tom  VIII 
str.  486. 

*i)  A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  itd.  str.  41.  Jeszcze  za  Ptolomeuszów 
były  nów  i  pełnia  głównymi,  ofiarnymi  dniami  w  Fenicji  (Dr  I.  Benzinger.  He- 
braische  ArchŁologie,  str.  389. 

1')  O  ofiarach  na  cześć  nowiu  i  pełni,  zwanych  świętemi,  czytamy  w  Zend 
Avesta  (Yasna  1,  8;  66,  7).  Wtedy  odmawiane  modły  t.  z.  Nyaysh.  (Tamże,  Mah 
Nyaysh  3,  1 — 9),  a  kto  ich  przy  każdym  nowiu  nie  zmówił,  ten  wyznaje  to  przy 
spowiedzi  jako  grzech. 

•8)  Horacy.  Ody  111  19,  9  (przełożył  na  francuski  Dacier.  Hamburg  1733  r. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  289 

Świąt  Selen3^  zdaje  się,  iż  dni  nowiu  główną  rolę  odgrywały  i), 
a  w  Babilonii  ze  wszystkich  lunacyi  także  był  wywyższony  nów, 
który  czczono  wielce  ^j,  tak.  że  zaniedbanie  tej  uroczystości  ucho- 
dziło za  przekroczenie  3).  Szczątki  kultu  księżycowego  i  właśnie 
nowiu  odnajdujemy  w  obfitości  w  folklorze  europejskim.  Serbowie*), 
ujrzawszy  po  raz  pierwszy  „nowy"  księżyc,  pozdrawiają  go  sło- 
wami: „Zdrav,  zdravljace,  nov,  novljace".  Łęczycanin  s)  mówi  wtedy: 
„Witam  cię,  witam,  miesiącu,  niebieski  dziedzicu!  Tobie  światło, 
z  gwiazd  korona,  a  mnie  zdrowie  i  fortuna!  Witam  cię,  witam,  mie- 
siącu nowy.  żeb}'-  nas  nie  bolały  głowy",  W  powiecie  Żytomier- 
skim 6),  gdy  ukaże  się  księżyc,  każdy  odmawia  „Ojcze  nasz"  i  po- 
kłon mu  oddaje,  Grimm  ^)  wzmiankuje  o  zginaniu  kolan  i  uchyla- 
niu kapelusza  przed  nowiem,  we  Francyi  również  wtedy  klękają 
i  odmawiają  modliwę^),  a  Grek  dzisiejszy,  ujrzawszy  po  raz  pierw- 
szy księżyc,  śpiewa  na  jego  cześć:  „Pokorą  zdjęty,  witam  cię,  mło- 
dy księżycu  i  t.  d."^). 

Żydzi  po  dziś  dzień  święcą  nowy  miesiąc  i  t.  z.  „kidusz  ha- 
chodesz  (poświęcenie  miesiąca)  lub,  jak  częściej  się  wyrażają,  „ki- 
dusz halbanah"  ^^)    (poświęcenie  księżyca)  polega   na    błogosławień- 


*)  W.  H.  Roscher.  Ueber  Selane  und  Yerwandtes,  str.  110.  chociaż  i  peł- 
nię obchodzono  uroczyście  w  starożytnych  Atenach.  (Augaat  Mommsen.  Feste  der 
Stadt  Athen  im  Alterthum.  Lipsk  1898  r.   str.  402  i  iOi). 

*)  A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  itd.  str.  100.  Pouczają  o  tem  najstarsze 
arabskie  i  babilońskie  pomniki,  na  których  księżyc  wyobrażony  jest  w  tej  fazie 
(D.  Nielsen.  Die  altarabiscbe  Mondreligion,  .str.  49). 

3)  Morris  Jastrow.  jr.  Die  Keligion  Babyloniens  und  Assyriens.  Zeszyt  9,  str. 
125  i  126. 

*',  Przypisy  J.  Karłowicza  do  I-go  toma  Cywilizacyi  pierwotnej  E.  B.  Ty- 
lora,  w  przekładzie  Kowerskiej,  str.  429. 

*)  O.  Kolberg.  Łęczyckie.  Serya  XXII,  str.  183.  Obacz  też  powitanie  księ- 
życa w  Poznańskiem  (O.  Kolberg.  Serya  XV,  str.  5)  i  w  Międzyrzecczyźnie  (ks. 
Adolf  Pleszczyński.  Bojarzy  Międzyrzeccy.  "Warszawa  1892  r.,   str.   101). 

^)  n.  HyónHCKLH.  Tpy;i;u  9THorpa(J).-CTaTHCTHi.  3Kcne;iinii;in  bt.  aana^HO- 
pyccKiM  Kpaa.  Tom  I,  str.  9  i  11. 

')  Deutsche  Mythologie,  str.  587.  Ob.  też  Karl  Simrock.  Handbuch  der 
deatschen  Mythologie,  str.  400. 

8)  A.  AeanacBeBt.  IIoaTHiecKin  Boaspinia  cjiasHHt  na  npnpo^iy.  Moskwa 
1865-1869  r.  Tom  III,  str.  776. 

*)  W.  H.  Koscher.  Ueber  .Selene  und  Yerwandtes,  str.  185  i  186. 
'")  njsSn  rnp. 

Rozprawy  Wydz.  iilolog.  T.  LII.  19 


290  R-   LILIKMALOWA 

stwie,  które  mężczyźni  ^)  pod  golem  niebem  odmawiają  -),  a  które 
wyraża  dziękczynienie  za  powrót  tego  światła  niebieskiego,  będą- 
cego dobrym  znakiem  i  pomyślną  gwiazdą  dla  całego  Izraela"  ^). 
W  Talmudzie  ta  formuła  modlitewna  brzmi  krótko:  „Błogosławiony 
niech  będzie  Ten.  który  odnawia  miesiące"  *),  a  także:  „Błogosła- 
wiony niech  będzie  Ten,  który  dzieła  stworzenia  dokonał"  °j,  lecz 
później  znacznie  się  rozwinęła.  Pierwsza  jej  część  pochodzi  z  4-go 
wieku  nowej  ery''),  część  druga,  jeszcze  nie  cytowana  przez  Mai- 
monidesa,  wziętą  jest  z  traktatu  Sopherim  i  przedstawia  księżyc 
jako  symbol  nadziei  Izraela,  trzecia  część  zawiera  orzeczenie  r. 
Izmaela  o  znaczeniu  tego  błogosławieństwa,  a  całość  wieńczą  psal- 
my'').  Akcent  spoczywa  tu  na  odnawianiu  się  księżyca^),  który  ja- 
koby co  miesiąc  w  niebie    się  odnawia  i    którego    odmłodzona  po- 


1)  Najmniej  masi  ich  być  trzech.  Niewiasta  nawet  przysłuchiwać  sie  temu 
nie  powinna,  gdyż  rodziłaby  ciężko,  powiada  lud  żydowski. 

2)  Najwcześniej  w  trzy  dni  po  nowin  astronomicznym,  gdyż  księżyc  musi 
być  wtedy  widoczny,  i  najpóźniej  do  16-go,  ponieważ  wolno  odmawiać  to  błogo- 
sławieństwo tylko  do  czasu,  aż  księżyc  pełne  swe  światło  osiągnie  iTalmud,  tr. 
Synhedrin  41  bj,  t.  j.  do  pełni.  (Maimonides.  Miszne  Thora.  Halachoth  Berachoth 
10,  16).  Kalendarz  żydowski  podaje  dzień,  godzinę  i  minutę,  kiedy  księżyc  stanie 
sie  widocznym  w  Jerozolimie,  który  to  czas  zwie  sie  molad-nów  (od  jelad:  po- 
wstanie, narodziny,  wszczęcie.  Dr.  Jacob  Levy.  Neuhebraisches  und  chaldaisches 
WSrterbuch  iiber  die  Taimudim  und  Midraschim.  Lipsk  1889  r.),  a  także  w  sa- 
bat poprzedzający  rosz-chodesz  kantor,  biorąc  rodały,  ogłasza  dzień,  w  którym 
przypadnie  początek  miesiąca. 

*)  Dany  ustęp  powtarzają  trzykrotnie. 

*)  Tr.  Synhedrin  42  a:  Baruch  mechadesz  chadaszim. 

5)  Tr.  Berakhoth  59  b. 

6)  Słowa  te  przytoczył  po  raz  pierwszy  r.  Jehuda  (Talmud,  tr.  Synhedrin 
42  a). 

')  Psalmy:  150  i  67.  W  skład  tego  błogosławieństwa  wchodzi  jeszcze 
Psalm  121  i  wiersze  z  „Pieśni  nad  pieśniami"  (2,  8.  9)  wcielono  tu  w  końcu  mi- 
nionego tysiącolecia  (wedle  rachuby  żydowskiej)  przez  r.  Jehudę  Chasida. 

*)  Między  innemi  lud  błaga  wtedy  Boga  o  powrót  dawnej  wielkości  świa- 
tła księżycowego.  „Oby  Ci  sie  spodobało,  Wiekuisty...  dopełnić  braku  u  księżyca, 
aby  w  nim  nie  było  ubytku  i  aby  światło  księżyca  było  jak  światło  słońca  i  jak 
światło  w  siedmiu  dniach  stworzenia  i  jakiem  było  przed  jego  zmniejszeniem*'. 
Tkwi  tu  mniemanie,  jakie  napotykamy  w  księdze  Henocha  73,  2  (E.  Kaiitsch 
Die  Apokryphen  und  Pseudepigraphen  des  alten  Testaments.  Tabinga  1900  r. 
Tom  U),  że  przybywanie  i  ubywanie  światła  księżycowego  polega  na  dokładaniu 
i  ujmowaniu  mu  cząstek  światła. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  291 

stać  stała  się  wyrazem  odrodzenia  ludu  izraelskiego  ^),  zapowie- 
dzianego przez  proroków. 

Poświęcenie  miesiąca,  rzekł  r.  Abaji-),  jest  przywitaniem  Ojca 
w  niebiesiech  i  dlatego  odprawia  się  je,  stojąc;  w  szkole  r.  Izmaela 
nauczano  ^),  że  gdyby  tylko  co  miesiąc  raz  udało  się  Izraelitom 
przywitać  Ojca  swego  na  niebie,  to  już  byłuby  dostatecznem; 
r.  Jochanan  *)  twierdził,  że  kto  w  swoim  czasie  błogosławi  nów,  to 
jakgdyby  oblicze  Boga  witał,  a  lud  wierzy,  że  kto  nowy  miesiąc 
przywitał  godnie,  ten  ma  darowany  miesiąc  życia,  chociażby  prze- 
znaczonem  mu  było  już  umrzeć^).  To  też  ceremonii  tej  winni  do- 
pełniać Żydzi  w  odświętnem  odzieniu '''),  a  na  znak  radości  podska- 
kują wtedy  trzy  razy"*). 

Racyonalizm  religijny  dopatruje  się  w  „kidusz  hachodesz'^ 
sposobu,  z  pomocą  którego  człowiek  uczy  się  poznawać  Boga  w  Jego 
dziełach,  lecz  nie  zdołała  oficyalna  teologia  zatrzeć  siadów  czci  dia 
księżyca  ani  wielkiego  znaczenia  nowiu,  które  lud  w  wierzeniach 
swych  i  praktykach  ilustruje. 


1)  Talmud,  tr.  Synhedrin  42  a.  W  Szeinot  rabba  15,  12  (w  niemieckim 
przekładzie  dr.  Ang.  Wiinsche.  Lipsk  1882  r.)  znajdujemy  następującą  analogię: 
jak  księżyc  poczyna  świecić  I-go  dnia  miesiąca,  a  światło  jego,  potężniejąc, 
szczytu  dosięga  dnia  15go,  tak  i  piętnaście  pokoleń  izraelskich,  począwszy  od 
Abrahama,  szczytu  chwały  dostąpiło  za  Salomona;  jak  światło  księżyca  przez  na- 
stępne piętnaście  dni  maleje,  aż  dnia  30-go  staje  się  niewidzialnom,  tak  i  poko- 
lenia izraelskie  po  Salomonie  coraz  więcej  chyliły  się  do  upadkn,  aż  zniknęły 
z  widowni. 

*)  Talmud,  tr.  Synhedrin  42  a. 

»)  Tamże. 

4)  Tamże. 

5)  Inni  mówią,  ży  nagłą  śmiercią  nie  umrze.  W  Bośuii  i  Sławonii  powia- 
dają, że  kto  przed  nowiem  się  pokłoni,  ten  z  pewnością  w  tym  miesiącu  nie 
umrze.  (Bernhard  Stern.  Medizin,  Aberglaube  und  Geschletsleben  in  der  Tiirkei 
mit  Beriicksichtigung  der  moslemischen  Nachbarlander  und  der  ehemaligen  Va- 
sallenstaaten.  Berlin  1903  r.  str.  385). 

«)  W  Mesichta  .Sophrim,  roz.  20  powiedziano,  że  należy  błogosławić 
księżyc  przy  ujściu  soboty,  gdyż  winno  się  ceremonii  tej  dopełniać  w  pogodnem 
usposobieniu  i  w  ładnej  odzieży;  Hagahoth  Maimnni  opiera  się  na  Hagahoth 
Mardochai,  który  orzekł,  że  w  sobotnich  szatach  należy  błogosławić  księżyc,  cho- 
ciażby dopełniało  się  tego  w  dniu  powszednim.  To  samo  —  w  Szulchan  Aruch. 
Orach  chaiim.  Halachoth  Kosz-chodesz  §  426.  Jedynie  pobożniejsi  stosują  się  do 
togo  rozporządzenia  rabinów,  gdy  ogół  nie  przestrzega  go  pilnie. 

')  Przy  słowach:  „Jak  ja  podskakuję  ku  Tobie  i  nie  mogę  Cię  dosięgnąć, 
tak  niech  nieprzyjaciele  moi  nie  będą  mogli  dosięgnąć  mnie  w  złym  zamiarze". — 

19* 


292  K.  MLIENTALOWA 

Rozmaite  fazy  księżyca,  które  bardzo  różne  w  pasterzu  bu- 
dziły uczucia,  po  dziś  dzień  dużą  rolę  odgrywają  w  codziennym 
bycie  ludu  żydowskiego  i  o  ile  powrót  młodej  tarczj^^  pierwsza 
kwadra  i  majestatyczna  pełnia  uchodzą  za  pomyślne  dla  wszelkich 
przedsięwzięć,  o  tyle  koniec  miesiąca  stał  się  jednoznacznym  ze 
smutkiem  i  niedolą  ^).  Dzień  nowiu  uważają  za  najbardziej  sprzy- 
jający i  z  tego  względu  większość  ślubów  małżeńskich  odbywa  sie 
w  rosz-chodesz  ^). 

Nie  jest  to  zjawisko  odosobnione,  gdyż  wiarę  w  różny  wpływ 
poszczególnych  faz  księżyca  spotykamy  u  bardzo  wielu  ludów  i  na 
odległych  od  siebie  przestrzeniach.  Zarówno  u  Babilończyków^), 
jak  starożytnych  Greków*),  Germanów s),  u  ludu  Wabondei  ^),  na 
Żmudzi  ^),  w  Sycylii  ^),    u  Słowian »),   panowała    lub  jeszcze  panuje 


Murzyni  Feta,  ujrzawszy  nów,  skaczą  trzy  razy.  (G.  Klemm.  AUgemeine  Kultar- 
geschichte.  Tom  III,  str.  359,  cytując  W.  J.  Miller'a.  Die  africanische  aaf  der 
guinełschen  Gold  Gust  gelegene  Landschaft  Fetu.  Hamburg  1676  r. 

1)  Szczęściem  jest  urodzić  się  podczas  pełni,  natomiast  „niejasną"'  będzie 
miał  dolę  ttn,  kto  przyszedł  n:i  świat  na  schyłku  miesiąca,  a  jedno  z  przekleństw 
żydowskich  brzmi:  „Bodaj  ci  dola  tak  świeciła  jak  księżyc  pod  koniec  miesiąca" 
(I.  Bernstein.  Jiidische  Sprichworter  und  Redensarten,  str.  157,  Nr  2227).  W  księ- 
dze Zohar,  owem  odległem  echu  pierwotnej  tradycyi,  znajdujemy,  iż  ludzie,  któ- 
rych dusze  zstępują  na  ziemie  podczas,  gdy  księżyc  jest  w  pełni,  zażywać  będą 
wszelakich  dóbr  świata:  będą  bogaci  w  dobytek  i  w  potomstwo  i  cieszyć  się  będą 
dobrem  zdrowiem  (I  180b);  że  księżyc  wywiera  wpływ  dodatni  w  okresie  swego 
wzrostu,  lecz  działa  szkodliwie  w  czasie,  gdy  ubywa  (III  281  b),  gdyż  wtedy  złe 
dachy  wałęsają  się  po  świecio  (I  19  b). 

*j  Chociaż  Szulchan  aruch  (Joreh  Deah  179,  2)  zaleca  żenić  się  w  czasie 
pełni.  Johauu  Jacob  Schudt  (Jiidische  Merkwiirdigkeiten.  Frankfurt  i  Lipsk  1715  r. 
Tom  I,  część  II,  str.  3)  podaje,  że  we  Frankfurcie  wesela  n  Żydów  odbywały  się 
w  parę  dni  po  nowiu  lub    podczas    pełni,  gdyż  wtedy  zapowiadały  się  pomyślnie. 

'j  Morris  Jastrow,  jr.  Die  Religion  Babyloniens  uud  Assyriens.  Zeszyt  IV, 
str.  299. 

*)  W.  H.  Koscher.  Die  enneadischen  und  hebdomadischen  Fristen  and  Wo- 
chen  der  altesten  Griechea.  Lipsk  190.S  r.  str.  38,  dopisek  126.  Tenże  autor.  Ue- 
ber  Selene  und  Yerwandtes,  str.  65. 

^)  Tacyt.  Germania  Xl  pisze  o  nich,  że  zbierali  się  dla  obrad  w  dni  ozna- 
czone, gdy  księżyc  był  „nowy"  lub  w  pełni,  aby  dać  pomyślny  bieg  swym  spra- 
wom. Obacz  też  Jacob  Grimm.  Deutsche  Rechtsalterthiiraer,  4-6  powiększone  wy- 
danie. Lipsk  1899  r.  Tom  II,  str.  447. 

*)  L.  Frobenius.  Die  Weltanschauung  der  Naturvolker,  str.  379. 

7)  J.   Kibort.  Wierzenia  ludowo  Żmujdzkie  (Wisła.  Tom  XIX,  str.  369). 

8)  Wisła.  Tom  III,  str.  820  i  821. 

*)  Jan  Karłowicz  w  przypisach  do  I-go  tomu  Cywilizacyi  pierwotnej  E.  B. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKI K  293 

zasada  astrologiczna,  że  wzrost  i  zanik  wszelkich  zjawisk  zacho- 
dzących w  przyrodzie  znajduje  się  w  stosunku  sympatycznym  do 
przybywania  i  ubywania  księżyca  i  stąd  takie  znaczenie  nowiu 
w  praktykach  życiowych  ^).  Zwany  zaszczytnie  „holder  Herr", 
jest  on  pomyślnym  dla  wszelkich  początków,  pisze  Grimm  ^),  i  dla- 
tego na  nowiu  należy  śluby  małżeńskie  zawierać,  budowę  domu 
rozpoczynać,  do  nowego  mieszkania  się  wprowadzać,  pieniądze  li- 
czyć^), włosy  i  paznogcie  obcinać.  Każde  ziele  najpomocniejsze  na 
„maładziku"  *),  wszelkie  zamawiania  są  wtedy  najskuteczniejsze^); 
kto  się  urodzi  w  nów,  długo  żyć  będzie  *'),  zestarzeje  się,  a  twarz 
mieć  będzie  młodą  ''). 

Na  mocy  danych,  jakie  przytoczyliśmy,  nasuwa  się  mniema- 
nie, że  „Dzień  wspomnienia  i  trąbienia"  to  przedewszystkiem  uro- 
czyście święcony  nów,  który,  wchłonąwszy  inne  jeszcze  pierwiastki 


Tylora,  str.  423;  M.  Federowski.  Lud  białoruski.  Tom  I  1973,  2134,  2139;  A. 
AeanacBeBt.  JIosTniecKia  BOBspinia  cJiaBaH'B  na  iipnpo;i;y.  Tom  I,  str.  191  i  tom 
III,  str.   780. 

1)  Zasadą  litewską  było  odłączać  chłopców  na  nowin  a  dziewczęta  w  cza- 
sie ostatniej  kwadry,  aby  uczynić  chłopców  silnymi  a  dziewczęta  wysmnkłemi  (E. 
B,  Tylor.  Cywilizacya  pierwotna.  Tom  I,  str.  118;  J.  Grimm.  Deutsche  Mytholo- 
gie,  str.  595  podaje  pełnię  miast  nowiu). 

2)  Deutsche  Mythologie,  str.  595. 

*)  U  Żydów  dobrze  jest  mieć  przy  sobie  monetę,  gdy  się  pierwszy  raz  uj- 
rzy ^nowy"   księżyc. 

*)  M.  Federowski.  Lud  białoruski.  Tom  I  529;  II.  ^yónncKin.  Tpy;i;fci  stho- 
rpa(j).-CTaTncTn"i.  3Kcne;i0i],in  b-ł  3ana;i,Ho-pyccKin  Kpaa.  Tom  I,  str.  9.  U  staro- 
żytnych Greków  panowało  pojęcie,  że  aby  uczynić  skutecznym  szakłak,  który 
uchodził  za  środek  ochronny  przeciw  truciźnie  i  czarom,  należało  uciąć  go  na  no- 
wiu. (G.  F.  Schoemann.  Griechische  Alterthiimer.  Tom  II,  str.  358). 

5)  Np.  zamawiania  od  bólu  zębów:  „Ksienźycu  młody,  broń  mnie  od  szkody, 
od  zembou  bolenia,  od  nieszczęść  i  utrapienia"  (M.  Federowski.  Lud  białoruski. 
Tom  I  1287).  Ob.  też:  Materyały  antropologiczao-archeologiczne  i  etnograficzne. 
Tom  I,  str.  157;  II.  HyćascKiii.  Tpy;i;bi  itd.  Tom  I.  str.  124.  W  Albanii  chory 
mówi  wtedy:  „Ty  przybieraj,  a  mój  ból  niech  ubywa".  (B.  Stern.  Medizin,  Aberglaube 
itd.  str.  384),  a  u  Żydów:  pozbędzie  się  bólu  zęba,  kto  przez  kilka  chwil  w  mil- 
czeniu będzie  się  wpatrywał  w  księżyc  na  nowiu. 

6)  A.  AeanacBeBt.  IloaTHHecKiH  Bosapinia  itd.  Tom  I,  str.  191. 

')  M.  Federowski.  Lud  białoruski.  T.  I,  804;  IL  HyónHCKin.  TpyAw  itd. 
Tom  I,  str.  9  (powiat  winnicki).  A  przeciwnie:  „chto  na  starych  dniach  rodzi 
się,  to  prędko  się  zestarzeje"  (M.  Federowski.  Lud  białoruski.  Tom  I  805),  jak  zaś 
Słowak  mówi:  „Ver  sa  ten  uż  na  starom  mesiaci  narodil  (stary  je,  ubudu  mu 
sile).  Sbornik  sloyenskych  narodnich  pieśni,  povesti,  prislovi,  porehadiel,  hadok 
itd.  wydany  przez  Maticę  slovenską  w  Wiedniu  1870.  Zeszyt  I,  str.   102. 


294  R.  LILIENTALOWA 

Z  bytu  Hebrajczyków,  urósł  do  powagi  jednego  z  ważniejszych 
świąt  dorocznych.  W  Rosz-Haszana  skoncentrowały  się  cechy  za- 
tracone przez  nowie  wszystkich  innych  miesięcy,  w  niem  znalazły 
przytulisko  obrzędy,  ongi  w  każdy  nów  praktylcowane,  i  Rosz-Ha- 
szana—  to  nów  tylko  spotęgowany  i  udoskonalony.  Stąd  też  w  pierw- 
szy dzień  Nowego  roku  lektor  synagogalny  głosi:  „Utwierdź  nas, 
Panie  Boże,  w  ten  dzień  nowiu..."  stąd  powtarzane  wśród  modłów 
słowa  psalmu  1):  „Zadmijcie  na  nowiu  w  szofar,..",  stąd  wreszcie 
przebijający  skroś  powłokę  ascetyczną  pogodny  charakter  dnia  tego. 
Lecz  dlaczego  ta  koncentracya  padła  na  nów  miesiąca  sió- 
dmego, dlaczego  siódmy  nów  w  roku  został  wyróżniony  i  wywyż- 
szony ponad  inne?  Otóż,  zważywszy  wielkie  ongi  znaczenie  sym- 
boliki liczb  2),  musimy  się  z  tem  liczyć,  że  liczba  siedm  odgrywała 
poważną  rolę  w  światopoglądzie  starożytn3'ch  Hebrajczyków  i  snuje 
się  wciąż  po  przez  stosunki  życia  Izraela.  Siedm  dni  utworz^^ło 
tydzień  (zwań}'  szabua  od  szeba  —  siedm),  którego  siódmy  dzień 
błogosławiony  i  poświęcony    Wiekuistemu^);    co    siedm  lat  nastę- 


^)  81,  4.  Talmud,  tr.  Rosz-Hauzana  8  b.  twierdzi,  że  psalm  ten  odnosi  się 
do  Nowego  roku,  gdyż  użyty  w  nim  wyraz  „bakese"  ("2:2)  znaczy  „w  ukryciu", 
a  w  ukryciu  pozostaje  księżyc  na  nowiu;  nów  zaś,  który  święto  dla  siebie  two- 
rzy, przypada  tylko  w  Rosz-Haszana.  Tak  samo  utrzymuje  Midrasz,  Wajikra 
rabba  29,  23,  na  zasadzie,  że  mowa  tu  o  nowiu  i  o  święcie,  a  niema  święta, 
które  byłoby  obchodzone  w  nów,  prócz  Nowego  roku.  Dr  Cylkow  tlomaczy,  „kese" 
jako  pełnię,  a  odrzucając  orzeczenie  talmudystów,  odnosi  ten  wiersz  psalmu  do 
Pesaełi,  czego  trzymałam  się  przy  opracowywaniu  tego  święta  (Ob.  cześć  I,  str. 
23  niniejszej  pracy),  lecz  teraz  inne  narzuca  mi  się  przypuszczenie.  Gdyby  bo- 
wiem ,.kese''  oznaczało  pełnię,  nie  wszedłby  ten  wiersz  do  rytuału  Rosz-Haszana, 
nie  licujący  zaś  później  z  tym  dniem  wyraz  „chag"  mógł  się  odnosić  do  nowiu, 
który  był  uroczyście  święcony  —  gdyż  chag  (święto)  w  przenośni  znaczy  nów 
(Dr  J.  Levy.  Neuhebraisches  und   chaldSisches  Wortcrbuch). 

-)  Pytagorojczycy  i  greccy  lekarze  przypisywali  liczbom  wielkie  znaczenie. 
W  systemacie  Pytagorasa  są  liczby  istotą  wszechrzeczy  (Arystoteles.  Metafizyka  I 
5,  6;  13,  8;  li,  3  —  w  niemieckim  przekładaie  dr.  Eug.  Rolfes.  Lipsk  190i  r.), 
a  Platon  tę  naukę  rozwinął  i  zastosował  do  świata  wiecznych  idei  (Tamże  I,  6 
i  Arystoteles.  O  duszy  1,2  —  w  przekładzie  niemieckim:  Drei  Biicher  iiber  die  Scolo 
iibersetzt  und  orlRutort  von  J.  H.  von  Kirchmann  Lipsk  1871  r.).  Do  pytagorej- 
sko-platońskiej  nauki  cofa  się  późaiojsza  toorya  mistyki  i  symboliki  liczbowej, 
która  tak  opanowała  umysły  i  tak  wydatną  odgrywała  rolę  w  magii  i  teurgii, 
lecz  Pytagoras  i  Platon  zawdzięczają  swe  poglądy  na  istotę  znaczenia  liczb  staremu 
Wschodowi.  (Dr.  Aug.  Wiiusche  we  wstępie  do  „Aus  Israols  Lohrhallen.  Tom  IV', 
str.  n  i  IH,  Lipsk  1909  r.) 

8;  „Sabbat  Wiekuistemu"  (Exodu3  20,   10.  11). 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE 


295 


pował  t.  z.  rok  sobotni  (szmita)i),  a  po  każdych  1  y^l  latach  —  rok 
restytucyi  powszechnej,  t.  z.  rok  jubileuszowy  2).  obchodzony  za- 
wsze w  miesiącu  siódmym 3).  Siedm  tygodni  dzieli  Pesach  od 
Szabuoth*),  wktóre  przynoszono  z  siedmiu  produktów  składające 
się  pierwociny  (chwalebnem  było  w  siedmiu  naczyniach  je  przy- 
nosić ^),  siedmiodniowe  są  święta  Pesach  i  Sukoth  «).  Po  sie- 
dmioro zabrał  Noe  z  bydła  i  ptactwa'),  siedmioro  jagniąt  po- 
stawił Abraham,  gdy  zawierał  przymierze  z  Abimelechem^).  sied  m 
lat  wysługiwał  się  jakób  za  Rachelę,  a  gdy  mu  zamiast  tej  dano 
Leę,  „służył  jeszcze  siedm  lat  innych «)",  siedm  razy  kłaniał  się 
on  ku  ziemi,  zanim  przystąpił  do  brata  swego  1°).  Siódmego  roku 
wychodził  na  wolność  kupiony  niewolnik  ibrejski"),  siedm  dni 
trwała  uczta  weselna  12),  siedm  dni —  ceremoniał  żałobny  i^);  ktoby 
się  dotknął  umarłego,  jakichkolwiek  zwłok  ludzkich,  będzie  nie- 
czystym przez  siedm  dni"  1*),  „niewiasta,któraby  płód  wydala  i  uro- 


1)  Exodus  23,  10.  11:  „Sześć  lat  obsiewaj  ziemię  twoją,  i  zbieraj  płody 
jej".  „A  siódmego  zaniechasz  ją;..."  Ow  siódmy  rok  Żydzi  święcą  tak  jak  siódmy 
dzień  w  tygodniu,  pisze  Józef  Flawiusz  w  „Dziejach  wojny  żydowskiej"  (Prze- 
kład A.  Niemoj owakiego.  Warszawa  1906  r.). 

2)  Leviticus  25,  8:  „Poczem  naliczysz  siedm  lat  odpoczynku  po  siedm  lat 
siedmkroć,  —  aby  uczynił  ci  czas  siedmiu  lat  odpoczynku  czterdzieści  i  daie- 
więć  lat". 

s)  Tamże  25,  9.  10. 

4)  Leviticus  23,  15;  ob.  toż  I  część,  str.  45  tej   pracy. 

^)   Część  I,  str.  47  tej   pracy. 

«)  Tamże,  str.  23  i  62. 

')  Genesis  7,  2.  3. 

8)  Tamże  21,  28.  „...przeto  nazwano  miejsce  ono  Beer-szeba,  albowiem  tam 
przysięgli  obaj  (Genesis  21,  31)  i  stąd  szabua  —  przysięga  pochodzi  od  szeba  — 
siedm,  a  Beer-szeba  —  to  studnia  przysięgi  albo  siedmiu  sztuk  bydła;  także  mi- 
szba  — przysiągł  (Dauteronomium  4,  31;  8,  18),  niszbu  —  przysięgli  (Genesis  21, 
31)  znaczą  dosłownie:  siedmił,  siedmili,  jak  objaśnia  Karl  Christ.  Wilh.  Fel. 
Babr.  (Symbolik  des  mosaischen  Cultus.  Heidelberg  1837  r.  Tom  I,   str.  200). 

9)  Genesis  29,  27.  30, 
i»)  Tamże  33,  3. 

11)  Exodus  21,  2:  „Gdy  kupisz  niewolnika  ibrejskiego,  sześć  lat  niechaj 
płuży,  a  siódmego  wyjdzie  na  wolność,  darmo".  To  samo  w  Deuteronomium  15,  12. 

12)  Księga  Sędziów  14,  12;  księga  Tobiasza  11,  17. 

13)  Genesis  60,  10:  „I  doszli  oni  do  gumna  Cierniowego...  i  urządzili  tam 
żałobę  wielką  i  ciężką  bardzo;  obchodził  po  ojcu  swym  żałobę  przez  siedm  dni". 
I  Samuelowe  31,  13;  I  Kronika  10,  12;  Sirach  22,  12;  Judith  16,  25. 

1*)  Numeri  19,  11.  Ob.  też  19,  16. 


296  R-   LILIENTALOWA 

dziła  chłopca,  nieczystą  będzie  przez  siedm  dni^),  cała  manipula- 
cja z  trędowatym  zarówno  jak  i  obserwacya  trądu  pozostawały 
w  ścisłym  związku  z  siódemką^).  A  wkulcie:  siedm  dni  trwał 
akt  wyświęcenia  kapłanów^),  siedm  dni  —  oczyszczenie  i  uświę- 
cenie ofiarnicy  *),  siedmkroć  kropił  kapłan  przed  obliczem  Wie- 
kuistego, przed  zasłoną  świątyni  ^),  siedm  razy  okalano  ołtarz 
w  siódmym  dniu  święta  Szałasów^),  siedmioro  jagniąt  składano 
na  całopalenie''),  siedm  wrót  wiodło  na  dziedziniec  świątyni^), 
a  w  niej  siedmioramienuy  znajdował  się  świecznik s).  Dalej: 
siedm  tablic  w  ręku  anioła  widział  Jakób  w  sennem  widzeniu  ^°), 
o  siedmiu  oczach  opatrzności  mówi  nam  prorok  ^i),  siedmiu  jest 


I)  Leviticn8  12,  2;  po  urodzeniu  dziewczyny  ten  czas  podwojony. 
*)  Tamże  13,  4—6.  21—27.  31-34.  50-54;  14,  7-9.  16.  27. 

3)  Exoda8  29,  35. 
*)  Tamże  29,  37. 

5)  Leviticas  4,  6;  też  4,  17. 

6)  Ob.  część  I,  8tr.  68  tej  pracy. 

')  Numeri  28,  11.  19.  27.—  „Zbuduj  mi  tu  siedm  ofiarnie,  a  przygotuj  mi 
ta  siedm  cielców  i  siedm  baranów",  rzeki  Bileam  do  Balaka  (Numeri  23,  Ij; 
II  Kronika  15,  11  i  29,  21. 

^)  Talmud,  tr.  Joma  19  a. 

8)  Exodus  25,  37;  Numeri  8,  2.  O  tym  świeczniku  pisze  Flawiusz  (Dzieje 
wojny  żydowskiej  7,  5.  5):  „...u  podstawy  szedł  słupiec,  a  od  niego  w  rozgałęzie- 
nia cienkie  ramiona,  jak  to  wyobrażają  trójząb,  na  każdem  ramieniu  była  umie- 
szczona u  góry  spiżowa  lampa,  tedy  razem  siedm,  aby  świętość  cnej  liczby  a  Ży- 
dów okazać". 

1")  Das  Buch  der  Jubilaen  32,  21,  w  przekładzie  niemieckim  E.  Littmana 
(E.  Kautsch.  Die  Apokryphon  und  Pseudepigraphen  des  alten  Testaments.  Tom  II, 
Tubinga  1900  r.). 

II)  Zacharyasz  4,  10;  „Z  radością  wszak  spoglądają  na  ołowiankę  w  ręku 
Zerubabela  owe  siedm;  oczy  Wiekuistego  to  są,  rozpatrujące  całą  ziemię".  Zda- 
niem Steinberga,  którego  cytuje  Dr  Cylkow  w  przypiskn  do  tego  wiersza,  napo- 
myka tu  prorok  o  siedmiu  amsze-spandach  czyli  aniołach  opiekuńczych  nazwa- 
nych w  nauce  Parsów  oczami  Ormuzda;  również  według  Erika  Stave  (Ueber  den 
Einfluss  des  Parsismus  auf  das  Judenthum  (Haarlem  1898  r.  str.  217)  zapożyczył 
prorok  tę  symbolikę  z  zewnątrz,  a  ponieważ  pogląd  Parsów  o  siedmiu  amszespuu- 
dach  bliższym  jest  nauce  żydowskiej  o  siedmiu  archaniołach  aniżeli  babilońskie 
siedm  planet,  wiec  należy  się  tu  dopatrywać  wpływa  parsizma.  Tak  samo  sądzi 
Dr  Alexander  Kohut  (Ueber  die  jiidische  Angelologie  und  Demonologie  in  ihrer 
Abhangigkeit  vom  Parsismus.  Lipsk  1866  r.)  Lecz  Gunkel  (Schopfung  und  Chaos 
in  Urzeit  und  Endzeit,  str.  302,  dopisek  1)  utrzymuje,  że  owe  perskie  Amesha- 
spenta  pozostają  w  zależności  od  siedmiu  bóstw  planetarnych  Babilończyków. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  297 

archaniołów  w  późniejszej  teologii  żydowskiej^),  siedm  jest  nie- 
bios 2),  siedm  sfer  ^),  siedm  wrót  posiada  Eden  *)  i  siedm  od- 
działów-piekło  5),  siedm  imion  ma  zły  duch"),  siedm  nazw  po- 
siada ziemia ''),  siedm  rzeczy  stworzył  Bóg  przed  stworzeniem 
świata^),  który  siedmiu  przymiotami  stworzył^),  siedm  darów 
da  Pan  w  przyszłości  sprawiedliwym  ^°)  i  siedm  razy  zadmie  w  szo- 
far,  aby  umarłych   ożywić^');    siedm  rzeczy  jest   ukrytych  przed 


*)  Księga  Tobiasza  12, 15:  „Jam  jest  bowiem  Raphael,  anioł,  jeden  z  siedmi, 
którzy  stajemy  przed  Panem".   (Przekład  ks.  Wnjka). 

')  Talmud,  tr.  Cbagiga  12  b,  a  nazwy  ich:  zasłona,  sklepienie,  obłoki, 
przybytek,  gród,  siedziba  i  niedocieczOna  głąb  nieba.  To  samo  w  tr.  Rosz-Haszana 
32  a. — Zbiorowy,  stary  Wschód  zna  siedm  niebios  (Dr  Alfred  Jeremias.  Babyloni- 
sches  im  neuen  Testament,  Lipsk  1905  r.  str.  81). 

'j  Aboth  r.  Nathana.  Wersya  I,  roz.  37  (w  rosyjskim  przekładzie  N.  Pere- 
ferkowicza.  Petersburg  1903  r.)  Siedm  stroa :  góra,  dół,  przód,  tył,  prawa,  lewa 
i  wokoło  (Midrasz-Taasche  w  książce  Aug.  Wiinsche.  Ans  Israels  Lehrhallen.  Tom 
V,  str.  97). 

*)  Dr  Ang.  Wiinsche.  Ans  Israels  Lehrhallen.  Kleine  Midraschim  zar  jiidi- 
schen  Eschatologie  and  Apokalyptik.  Lipsk  1909  r.  Tom  III,  część  I,  str.  57:  die 
Mauern  und  Hallen  zu  Gan  Eden  and  seine  Bewohner. —  Siedm  rodzajów  spra- 
wiedliwych przebywa  w  raja  (Midrasz  Wajikra  rabba  30,  23). 

^)  Talmud,  tr.  Sota;  też  tr.  Erubin  19  a,  a  nazwy  ich :  przepaść,  nicestwo, 
wądół  zaguby,  otchłań  ogłuszająca,  grzęzkie  bagno,  pomroka  śmiertelna  i  świat 
podziemny.  W  nich  ma  siedlisko  siedm  rodzajów  winowajców:  zły,  złośliwy, 
grzesznik,  bezbożnik,  niszczyciel,  szyderca  i  pyszałek  (Zohar  II  150  b). 

8)  Talmud,  tr.  Sukka  52  a.  K.  Aha  b'}n  Jakob  ukazał  się  zły  duch  w  po- 
staci hydry  o  siedmiu  głowach  (Talmud  tr.  Kiduszin  29  b).  Siedm  imion  ma 
zły  popęd:  nieobrzezany,  nieczysty,  zły,  wróg,  kamień,  zapora  i  przybywający 
z  północy  (Midrasz  Maase  Thora  w  książce  Dra  Aug.  Wiinsche.  Aus  Israels  Lehr- 
hallen. Lipsk  1910  r.  Tom  V,  str.  296). 

')  Aboth  r.  Nathana.  Wersya  I,  roz.  37;  Midrasz  Wajikra  rabba  29.  23. 
Siedm  imion  miał  Mojżesz  (Midrasz  Szemot  rabba  40,  31),  a  według  tradycyi 
Samarytan  urodził  się  o  siódmej  godzinie  siódmego  dnia  siódmego  miesiąca  (Dr, 
M.  Heidenheim.  Die  Samaritanische  Liturgie.  Lipsk  1885  r.  str.  XLVI. 

^)  Talmud,  tr.  Nedarim  39  b:  naukę  zakonu,  pokutę,  raj,  piekło,  tron  wspa- 
niałości, świątynię  i  imię  Mesyasza.  To  samo  w  tr.  Pesachim  5i  a. 

8)  Aboth  r.  Nathana.  Wersya  I,  roz.  37:  rozumem,  wiedzą,  mocą,  łaskawo- 
ścią, miłosierdziem,  sądem  i  groźbą. 

1^)  Tamże.  Wersya  II,  roz.  43:  moc,  piękność,  bogactwo,  uczoność  synów, 
długowieczność  i  pokój.  Siedm  błogosławieństw  otrzymał  od  Boga  Abraham  (Mi- 
drasz-Bemidbar  rabba  11,  6  —  w  niemieckim  przekładzie  Dra  Aug.  Wiinsche. 
Lipsk  1885  r. 

'')  Nowa  Pesikta,  ob.  Wiinsche.  Aus  Israels  Lehrhallen.  Tom  V,  str.  60. 


298  R.  LiLlENTALOWA 

człowiekiem  ^).  Liczbie  siedm  przypisywano  moc  cudowną,  bo  oto 
rzekł  Eliasz  do  sługi  swego  ^j:  „Wstąp  a  pojrzyj  ku  morzu...  I  za- 
się  rzekł  mu:  Wracaj  się  po  siedmkroć.  A  za  siódmym  razem: 
Alić  obłoczek  mał}^  jako  stopa  człowiecza  występowała  z  morza..." 
Elizeusz  kazał  Naamanowi  omyć  się  siedm  razy  w  Jordanie,  aby 
wróciło  się  zdrowie  ciału  jego  ^j.  Samson  powiada,  że  straci  moc, 
jeżeli  go  zwiążą  siedmiu  świeżymi  powrozami  albo  jeśli  siedm 
jego  loków  wprzędą  w  płoclię  tkacką*).  A  przy  zdobywaniu  Jery- 
cha ^j:  „Siedmiu...  kapłanów  niosących  siedm  trąb  z  rogów  ba- 
ranich przed  arką  Wiekuistego  szło,  idąc  i  uderzając  wciąż  w  trą- 
by..." «Tak  czynili  przez  sześć  dni".  „Ale  dnia  siódmego  wy- 
ruszyli rano  z  wzejściem  zorzy  porannej  i  okrążyli  miasto  zwy- 
Idym  porządkiem  siedmiokrotnie..."  „Za  siódmym  tedy  ra- 
zem, gdy  uderzyli  kapłani  w  trąby,  rzekł  Jozue  do  ludu:  podnie- 
ście okrzyk  wojenny,  albowiem  podał  wara  Wiekuisty  miasto". 
Wszystko,  co  siódme,  znajduje  upododanie  i  ma  pierwszeństwo, 
orzeka  Midrasz'';,  jest  wyższe  ponad  inne,  mówi  Zohar').  W  obja- 
wieniu Jana  często  występuje  siódemka  jako  liczba  mistyczna^), 
w  żydowskich    podaniach    historycznych    pot3^kam3'    się    wciąż    to 


1)  Talmad,  tr.  Pesachim  54  b:  dzień  jep^o  śmierci,  dzień  pocieszenia,  prze- 
bieg sadów,  co  „myśli  serce"  bliźniego,  czem  zdobędzie  sobie  zasłagi,  kiedy  wróci 
państwo  Dawida  i  kiedy  ranie  państwo  bezbożne. 

«)  I  królów  18,  4;-i  (przekład  ks.  Wajka). 

3j  II  królów  5,  10.  14.  A.  Talmud  (tr.  Sabath  66  b  i  67  a)  podaje  środek 
przeciw  febrze,  którego  cała  moc  zdaje  się  spoczywać  na  siódemce,  bo  oto  r. 
Hona  radzi  wziąć:  siedm  gałązek  z  siedmiu  palm  daktylowych,  siedm  wiórów 
z  siedmiu  pniaków,  siedm  klinów  z  siedmiu  mostów,  siedm  węgli  z  sie- 
dmiu pieców,  siedm  grodek  ziemi  z  siedmiu  progów,  siedm  kawałków 
smoły  z  siedmiu  okrętów,  siedm  ziarn  kminu,  siedm  włosów  z  brody  starego 
psa  —  i  sznurem  z  włosów  uwiązać   to  na  szyi. 

*J  Księga  sędziów   16,   7.  13. 

8)  Jozue  6,  13—16  (w  przekładzie  dra  Cylkowa). 

6)  Wajikra  rabba  29,  23:  zarówno  w  pośród  dni  (Genesis  2,  H)  jak  śród 
miesięcy  (Leriticus  23,  24)  i  lat  (Exodus  23,  11),  pokoleń  (Chanoch  był  siódmym 
z  kolei,  a  o  nim  Genesis  5,  22).  praojców  (Mojżesz  tu  siódmy,  o  nim  zaś  Esodus 
19,  H),  potomstwa  (Dawid  był  siódmym  z  rzędu  synem  Izai),  królów  (Assa  był  sió- 
dmym na  tronie,  a  o  nim  II  Kronika  14,  11). 

')  III  47  b. 

^;  Siedm  ducliów  przed  oblicznoś^ią  „stolice  jego"  (1,  4),  siedm  lichta- 
rzów  złotych  (],  12),  siedm  gwiazd  (1,  19.  20),  siedm  rogów  i  siedm  oczu  ba- 
ranka (5,6),  „siedmią  pieczęci"  zapieczętow.nne  księgi  (5,  1|,  s  i  ed  m  trąb  wręku 
siedmiu  aniołów  (8,  2),  siedm  gromów  (10,3),  siedm  głów  smoka,  a  na  nich 


ŚWJĘTA  ŻY^DOWjSKIK  299 

O  siedm  osób,  to  o  siedm  rzeczy-),  rabini  wyliczają  siedm 
głównych  nakazów  obowiązujących  Noachidów  ^j,  a  lud  po  dziś 
dzień  przestrzega  w  swych  obrzędach  i  praktykach  liczby  siedm, 
u.  p.  oblubienica,  wszedłszy  pod  baldachim,  siedm  razy  obcho- 
dzi wokoło  pana  młodego;  podczas  ślubu  i  przez  następne  siedm 
dni  odmawiają  t.  z.  „siedm  błogosławieństw"  3);  na  siedm  sup- 
łów zawiązane  są  rzemyki,  które  u  pantofla  szwagra  rozwiązuje 
wdowa  podczas  obrzędu  chalicy  *);  na  ui'oczyst3^ch  nabożeństwach 
Icantór  odczytuje  publicznie  siedm  ustępów  z  Pięcioksięgu °), 
siedm  nitek  zawiera  każda  z  czterech  pętlic  t.  z.  małego  talisa, 
siedm  razy  okręcany  bywa  naokoło  ręki^)  rzemylc  od  tefilin ''), 
siedm  razy  obnoszą  dokoła  bóżnicy  ciało  zmarłego  rabina ^j;  czu- 
jąc zbliżający  się  poród,  niewiasta  obchodzi  siedm  razy  wokoło 
stół;  opuściwszy  mieszkanie,  nie  wprowadzają  się  tam  napowrót 
przed  upływem  siedmiu  lat^);  kto  skradnie  jajo,  będzie  siedm 
lat  w  nędzy;  gdy  dziewczyna  siądzie  u  rogu  stołu,  to  siedm  lat 
czekać  będzie  na  męża i"),  o  ładnej  kobiecie  mówią,  że  ma  siódmy 


siedm  koron  (12,  3).  siedm  głów  bestyi  (13,  1),  siedra  plag  ostatecznych  (15,  1), 
siedm  czasz  złotych  pełnych  gniewu  Boga  (15,  7).  Mateusz  (12,  45)  mówi  o  sie- 
dmiu duchach  nieczystych,  tak  samo  Łukasz  (11,  26). 

1)  Siedmiu  synów  Jefeta  (Genesis  10,  2),  siedmiu  synów  Jozafata  (II 
Kronika  21,  2),  siedmiu  synów  Saula  (II  Samuelowe  21,  9i,  siedmiu  synów 
Hioba  (Jjob  1,2  i  42,  13),  siedmiu  braci  Machabeuszów  (II  Machabeuszów  7,1), 
siedm  lat  trwała  budowa  świątyni  Salomona  (I  królewskie  6,  38).  siedm  sto- 
pai  miał  tron  jogo  (Zohar  III  47  h.),  przez  siedm  dni  namawiał  Bóg  Mojżesza, 
aby  poszedł  do  Egiptu  (Midrasz  Szir  ha-sziriin  1,  8  (w  przekładzie  niemieckim 
Aug.  Wiinsche.  Lipsk  1880;  także  Midrasz  Bemidbar  rabba  21,  27),  przez  siedm 
dni  błagał  Mojżesz  Boga,  aby  pozwolił  mu  wejść  do  ziemi  obiecanej  (Midrasz 
Szir  ba-szirim  1,  8). 

2)  Talmnd,  tr.  Synhodrin  56   a;  tr.  Aboda  zara  2  b. 

3)  Mój   art.  Zaręczyny  i  wesele  żydowskie  (^Wisła.    Tom  XIV  str.  65  i  66). 

4)  Przesądy  żydowskie  (Wisła.  Tom  XIV.  str.  642,  Nr.  107). 

5)  Przywołując  członków  gminy  do  asystowania. 
*)  Naokoło  lewej   ręki. 

')  Tefilin  —  to  dwie  kwadratowo  skrzyneczki  ze  skóry  zakończone  długimi 
rzemykami  i  zawierające  ca  czterech  kawałkach  pergaminu  ustępy  z  Pisma  św,; 
jedną  skrzyneczkę  nakładają  na  czoło,  drugą  zaś  —  na  rękę. 

^)  Wogóle  pobożnego. 

9)  Chyba,  że  pozostawili  gwóźdź  w  ścianie,  gdyż  ktoby  to  inaczej  zrobił, 
popadłby  w  nędzę. 

1")  Aby  unicestwić  to  działanie  grożące  danej  dziewczynie  staropanieństwem, 
czyni  ona  wtedy  uwagę,  że  właśnie  w  owej  chwili  upłynęło    6  lat  i   11  miesięcy. 


300  R.  LiILIENTALOWA 

powab,  a  przysłowie^)  głosi,  źe  siedmiu  synów  wnosi  krzesło  do 
raju^),  zaś  siedm  córek  do  piekła. 

Z  siódemką  jako  liczbą  kosmiczno-mistyczną  spotykamy  się 
u  wielu  ludów.  W  Egipcie  występuje  ona  często  w  księgach  umar- 
łych ^)j  na  napisach  asyryjskich  liczne  są  siedmiodniowe  okresy*), 
świętą  była  ta  liczba  u  Babilończyków^),  Persów^).  O  Arabach  pi- 
sze   Herodot^),    że    przy    zawieraniu    przymierza    pomazują    krwią 


^)  J.  Bernstein.  Jiidische  Sprichworter  und  Kedensarten,  str.  97,  Nr.  1434. 

2)  T.  j.   wiedzie  rodziców  do  raja, 

8)  Dr  Georg  Ebers.  Aegypten  und  die  Biicher  Mosis.  Lipsk  1868  r.  Tcm 
I,  Btr.  339. 

*)  Siódmy  dzień  w  tygodnia  —  to  dzień  święta,  siódmego  dnia  od  roz- 
poczęcia się  potopa  uspakajają  się  wody  (Epos  babilońskie  w  opracowaniu  A. 
Lange.  Brody  1909  r.  Ennma  Eliś,  str.  46),  siedm  dni  i  nocy  trwa  waika  boga 
Sina  z  siedmiu  posłami  Anusa  itd.  (W.  H.  Roscher.  Die  enneadischen  und  heb- 
domadischen  Fristen  and  Wochen  der    altesten   Griechen.    Lipsk  1903  r.  str.  29). 

*)  Tamże,  str.  29  i  30.  M.  Jastrow,  jr.  Die  Keligion  Babyloniens  und  As- 
syriens.  Zeszyt  IV,  str.  282.  U  nich  to  panował  kult  siedmiu  planet  i  typowe, 
astralne  pojmowanie  bóstwa  było  siedmiorakie  (D.  Nielsen.  Die  altarabische 
Mondreligion,  str.  22),  oni  to  wyobrażali  sobie  ziemię  jako  podzieloną  na  siedm 
stref  (P.  Jensen.  Die  Kosmologie  der  Babylonier.  Strasburg  1890  r.  str.  174  i  182), 
a  zodyak  —  jako  wieżę  o  siedmiu  stopniach,  z  których  ostatni  wiódł  do  naj- 
wyższego nieba  boga  Anu  (A,  Jeromias.  Das  alte  Testament  itd.  str.  14  i  15)-, 
siedm  wrót  świata  podziemnego  musi  przebyć  Isztar,  aby  dostać  się  do  piekła 
(P.  Jensen.  Assyrisch-babylonische  Mythen  und  Epen.  Berlin  1901  r.  str.  81 — 91: 
„litars  Hollenfahrt"),  siedmiu  demonów  zwanych  wprost  „siódemką"  szerzyło 
postrach  i  grozę  (M.  Jastrow,  jr.  Die  Keligion  Babyloniens  und  Assyriens.  Zeszy^ 
IV,  str.  282  i  zeszyt  V,  str.  361  i  362:  Hugo  Winckler.  Altorientalische  Forschun- 
gen.  Lipsk  1901  r.  III  serya,  I  tom,  1  zeszyt,  58 — 60  str.),  co  przeszło  niewąt- 
pliwie do  Mandejczyków  (wg.  Dra  A.  J.  W.  Wilhelma  Brandt'a  ,,Mandaische  Ee- 
ligion,  ihre  Entwickelang  und  geschichtliche  Bedeutang"  Lipsk  1889  r.  str.  182, 
staro-babilońska  treść  zachowała  się  w  mandejskich  wyobrażeniach,  a  gnoza  ich 
operuje  pojęciami  babilońskiemi,  żydowskiemi  i  perskiemi),  których  „Wielka 
księga"  mówi  o  siedmiu  aniołach-uwodzicielach,  uwodzących  dzieci  Adama. 
(Tenże  autor:  Mandilische  Schriften  aus  der  groasen  Sammlung  heiiiger  Bucher  ge- 
nannt  Genza  oder  Sidra  rabba  iibersetzt  und  erlautert.  Getynga  1893  r.,  str.  45 
i  85);  występuje  też  często  siódemka  w  babilońsko-asyryjskich  trenach  (M.  Ja- 
strow, jr.    Die  Keligion  Babyloniens  und  Assyriens.  Zeszyt  VIII  i  IX). 

8)  Siedm  najwyższych  duchów  zwanych  Ameeha-spentas,  ziemia  podzie- 
lona na  siedm  okręgów,  tz.  Karshvares  (Zend-Avesta.  Yasht  19,  15 — 18;  Yasna 
61,  5;  Aban  nyayish  4,  6). 

')  Historya  3,  8  (repo;;o'n>.  HcTopin.  Ilepesofli.  cb  rpenecKaro  O.  T.  Mii- 
ląeHKa,  II  wydanie.  Moskwa  1888  r.) 


ŚWIĘTA  ŹYDOWKKIK  301 

sprzymierzających  się  siedm  kamieni,  Koran i)  mówi  o  siedmiu 
ziemiach,  siedmiu  niebiosach  i  siedmiu  wrotach  piekia,  w  Rig- 
wedzie,  tym  najstarszym  dokumencie  indo-germańskiego  szczepu 
przodującą  jest  rola  siódemki*).  Solon  dzieli  życie  ludzkie  na 
siedmioletnie  okresy^),  siódmy  dzień  każdego  miesiąca  po- 
święcony był  u  Greków  ApoUinowi*),  Eneasz  składa  w  ofierze  na 
włoskiej  ziemi  siedm  cielców  i  siedm  owiec 5).  Również  wierze- 
nia i  praktyki  współczesnych  ludów  Europy  pełne  są  siódemki.  Je- 
dna z  siedmiu  córek  u  matki  jest  zmorą '^),  siódmy  z  kolei 
syn  posiada  szczególną  moc  stosowania  leków  ^);  gdy  czarny  jak 
węgiel  kogut  ma  siedm  lat,  to  składa  jajo,  z  którego  powstaje 
smok  setki  lat  żyjący^);    gdy  jaskółki    w  jakiem   gnieździe    przez 


1)  65,  12;  2,  27;  15,  43.  44.  Wedłag  Abrahama  Geigera  (Washat  Moham- 
mad aus  dem  Judenthume  aufgenommen?  Lipsk  1902  r.  II  wydanie,  str.  63 — 66) 
zapożyczył  Mahomet  owe  siedm  niebios  i  siedm  piekieł    z  tradycyi  żydowsiiiej. 

2)  Dr.  P.  von  Bohlen.  Das  alte  Indien  mit  bcsonderer  Riicksicht  auf  Aegy- 
pten.  Królewiec  1830  r.  Tom  II,  str.  247.  Siedmiu  świętych  Rishi,  siedm  rumaków 
Suryi  (boga  słońca),  siedm  języków  Agni  (zwanego  bogiem  siedmiopłomiennym- 
Maha-Bharata  w  tJomaczeniu  A.Lange.  Brody  1911  r.  str.  345),  siedmiogłowy 
smok,  siedm  mitycznych  ujść  Gangesu,  skąd  jego  nazwa  w  sanskrycie  sapta- 
mukhi  (von  Bohlen.  Tamże.  Tom  I,  str.  16,  dopisek  29).  P.  Jensen  (Die  Kosmo- 
logie der  Babylonier,  str.  180  — 182)  wykazuje,  że  u  Indusów  panował  dogmat 
o  siedmi  o-pierścieniowatym  układzie  ziemi,  znają  oni  siedm  światów  górnych 
i  siedm  —  dolnych  (F.  Nork.  Braniinen  und  Kabbinen.  Miśnia  1836  r.  str.  189), 
przy  zawieraniu  ślubu  w  Indyach  osoby  łączące  się  tym  związkiem  brały  się  za 
ręce  i  tak  razem  robiły  siedm  kroków,  skąd  ślub  zwie  się  saptapada  —  sie- 
dmiokrokowy  (Maba-Bharata,  str.  141  i  objaśnienie  N.  24  na  str.   158). j 

^)  W.  H.  Koscher.  Die  enneadischen  und  hebdomadischen  Fristen  und  Wo- 
chen,  str.  51.  Podział  taki  oparty  bywał  zwykle  nie  na  obserwacyach  stanów  fi- 
zycznych, lecz  na  liczbach  mistycznych  i  etymologii,  np.  perypatetyk  Staseas  od- 
różniał dwanaście  stopni  po  siedm  lat  każdy  (Leopold  Low.  Die  Lebensalter  in 
der  judischen  Literatur.  Szegedin  1875  r.  str.  6). 

*)  Gdyż  Leto  urodziła  go  dnia  siódmego  (L.  Preller.  Griechische  Mytho- 
logie.  Berlin  1887  r.  IV  wydanie.  Tom  I,  str.  238). 

5)  Eneidy  6,  38  (w  polskim  przekłaizie  Jędrzeja  Kochanowskiego.  War- 
szawa 1754  r.). 

^)  Dr.  Adolf  Wuttke.  Der  deutsche  Yolksaberglaube  der  Gegenwart.  Berlin 
1900  r.  str.  275,  §  405-  W  Niderlandach  panuje  wierzenie,  że  najpiękniejsza 
z  siedmiu  córek  musi  się  stać  zmorą  (Karl  Simrock.  Handbuch  der  deutschen 
Mythologie  mit  Einschluss  der  nordischen,  str.  437), 

')  Wuttke.  Tamże,  str.  1323  §  479. 

8)  Tamże,  str.  52  §  58.  W  Galicyi  zachodniej:  kto  czarnego  koguta   siedm 


302  K.   I.ILIENTALOWA 

siedm  lat  wysiadywćiły  jaja,  to  zostawiają  tam  jaskółczy  kamień, 
pomocny  szczególniej  w  chorobach  oczu  i);  jeżeli  mleko  nie  chce 
zsiąśó  się  w  masło,  należy  nazwać  po  imieniu  siedm  czarownic 
ze  wsi  2),  gdy  siedm  kobiet  stanie  na  rozstajnych  drogach,  będzie 
deszcz  3),  jednym  ze  środków  przeciw  febrze  jest  następujący:  pić 
przez  siedm  dni,  o  siódmej  rano  i  o  siódmej  wieczór  świę- 
coną wodę  z  siedmiu  kościołów*).  W  Galicyi  zachodniej  5)  po- 
wiadają, że  aby  się  uczynić  niewidzialnym,  trzeba  wziąć  czarnego 
kota  mającego  siedm  lat,  siedm  miesięcy  i  siedm  dni,  żywego 
zgotować  itd.  Białorusini^)  wierzą,  że  strzałka  piorunowa  co  siedm 
lat  wychodzi  na  powierzchnię  ziemi,  że  katar  siedm  chorób  od- 
gania, a  jęczmień  na  oku  leczą  siedmiu  ziarnami  jęczmienia. 
Słowak^)  powiada:  „Se dem  raz  ze  zaprisahal  —  zaklial"  a  w  Czar- 
nogórzu  ^)  gdy  kobieta  nie  rodzi  synów,  co  przypisują  czarom, 
siedmiu  kapłanów  te  czary  unicestwia. 

Liczby  symboliczne,  twierdzi  L.  Krzywicki  9),  są  podstawą 
całego  systemu  filozofii  i  streszczeniem  zapatrywań  na  budowę 
wszechświata.  „Tu  i  owdzie  natrafiamy  na  pojmowanie  przyrody 
jako  sześciokrotnej  czy  siedmiokrotnej  całości  i  niezmiernie  ciekawą 
jest  filozofia  liczb  świętych,  która  u  każdego  szczepu  kształtuje  się 
odmiennie". 

Np.  zasadniczą  liczbą  świętą  filozofii  Czeroków  jest  czwórka, 
bo  struli^tura  kosmosu  składa  się  według  nich  z  czterech  tej  samej 


lat  chowa,  to  się  z  niego    dyabeł    zrobi    (Zbiór  wiadomości    do    antrop.  krajowej. 
Tom  XVI,  str,  2bi  Nr.  13). 

1)  Tamże,  str.  121  §  159. 

2)  Tamże,  str.  449  §  708. 
s)  Tamże,  str.  209  §  288. 

^)  Tamże,  str.  353  §  529.  Również  w  podaniach  i  mitach  niemieckich  po- 
wtarza się  często  siódemka  (K.  Simrock.  Handbuch    itd.    str.  301,  343,  356,  361). 

5)  Powiat  Bocheński  (Zbiór  wiad.  do  antrop.  kraj.  Tom  XVI,  str.  267, 
Nr.  174). 

6)  M.  Federowski.  Lud  białoruski.  Tom  I,  424,  2369,  2H64;  też  1416  i  1920. 
Porównaj  A.   Wuttke.  Der  deutsche  Volksaberglaube,  str.  410  §  638. 

')  fcjbornik  slovenskych  narodnich  pieśni  itd.  1870  r.  I  zeszyt,  str.  103, 
Nr.  616. 

*)  B.  8tem.  Medizin,  Aberglaube  itd.  str.  346.  W  pieśniach  ludowych  roz- 
maitych ludów  często  przewija  się  siódemka  (Pieśni  ludowe  Celtyckie,  Germań- 
skie, Romańskie  spolszczył  Edward  Porębowicz,  Lwów  1909  r.). 

*)  Kosmos  i  jego  budowa  w  pojęciach  ludów  (Biblioteka  Warszawska  1898  r. 
Tom  III,  zeszyt  II,  str.  244  i  245. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIM  303 

wartości  działów  i  w  każdym  z  pośród  nich  znajduje  się  ognisko 
jednej  z  czterech  postaci  właściwych  wszelkiej  sile  sprawczej,  to 
też  każde  zaklęcie,  każde  odczynianie  uroków,  wszelka  ceremonia 
religijna  zawiera  u  Czeroków  cztery  części.  Pojmowanie  znów 
wszechświata  jako  całości  siedmiorakiej  jest  podstawą  filozofii  Zuii- 
czyków  1).  Prócz  zwykłych  stron  świata  przyjmują  oni  jeszcze  dół 
i  górę  oraz  środek-)  i  układają  je  w  pewien  szereg  hierarchiczny, 
to  też  w  ich  ceremoniach  i  zaklęciach  siódemka  jest  cyfrą  świętą.  Je- 
remiasz) upatruje  religijne  znaczenie  siódemki  wtem,  że  jest  to  liczba 
dni  tygodnia,  w  czem  znów  widzi  związek  z  planetami.  Roscher*)  są- 
dzi, że  świętość  siódemki  pochodzi  od  naturalnego  podziału  księży- 
cowego miesiąca  na  cztery  okresy  po  siedm  dni  i  tak  samo  uważa 
Nielsen^),  który  powiada,  że  święty  księżyc  daje  święte  fazy,  święte 
fazy  —  święte  czasy  księżycowe,  te  zaś  —  święte  księżycowe  li- 
czby ^),  które  właśnie  świadczą  o  pierwotnej  księżycowej  chrono- 
logii. Tydzień  jest  bezwątpienia  poddziałem  synodycznego  miesiąca'), 
twierdzi  Ideler^),  tylko  zamiast  T^/g  dnia,  które  kwadry  księżyca 
przeciętnie  posiadają,  przyjęto  liczbę  najbliźe)  leżącą,  t.  j.  liczbę  sie- 
dmiu dni.  Siedmiodniowy  tydzień  znali  Babilończycy ^j,  Sabejczy- 
cy  10),  Indusi,  Persowie,  starożytni  Grecy  ^^),  Germanowie  ^').  Peru- 
wiańczycy,  Chińczycy  ^^),  ale  napotykamy  i  tygodnie  pięciodniowe, 
znane  Babilończykom  pod  nazwą  hamuśtu  ^^j,  także  —  ośmiodniowe 


1)  Tamże,  str.  247  i  249. 
*)  Porównaj  dopisek  3  na  str.  28  tej  pracy. 
3)  Das  alte  Testament  itd.  str.   183  i  38. 

*)  Die  enneadischen  nnd  hebdomadischen  Fristen  und  Wochen,  str.  4,  73  i  7-4. 
5)  Die  altarabisehe  Mondreligion,  str.  88. 

®)  T.  j.  trójkę  i  siódemkę,  gdyż  księżyc  na  trzy  dni  znika,  a  do    swej  wę- 
drówki od  stacyi  do  stacyi  potrzebuje  siedmiu  dni. 

')  Synodyczny  miesiąc  —  to  czas  trwający  od  jednego  nowiu  do  drugiego, 
t.  j.  29  dni,   12  godzin,  44  minuty  i  2,9  sekund. 

®)  Dr  Ludwig  Ideler.  Handbuch  der  matematischen  und  technischen  Chro- 
nologie. Berlin  182.5—1826  r.  Tom  I,  str.  60. 

8)  A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  itd.  str.  58  i  59. 
»")  Dr  D.  Chwolsohn.  Die  Ssabier.  Tom  I,  str.  541. 

^')  W.  H.  Roscher.  Die  enneadischen  und  hebdomadischen  Fristen  itd.  str.  7. 
>2)  Tacyt.  Roczniki  1,  50  i  Germania  XI. 
")  Ideler.  Chronologie.  Tom  I,  str.  87  i  88. 

")  A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  itd.    str.  41,  58  i  59;  ob.  też  H.  Wiu- 
ckler.  Altorientalische  Forschungen,  II  Serya.  Tom  I  (Lipsk  1898  r.),  str.  96  i  182. 


304  R-  LILIENTALOWA 

U  Rzymian  1),  gdyż  zależało  to,  jak  twierdzą  zwolennicy  tylko  co 
wyłuszczonej  teoryi,  od  sposobu  rozważania  księżyca  2).  Przypuścić 
jednak  należy,  że  pierwszy  i  najprostszy  podział  miesiąca  był  na 
dwie  połowy,  które  akcentowała  pełnia  i  że  dopiero  potrzeba  ści- 
ślejszej rachuby  czasu  wzięła  pod  rozwagę  i  pozostałe  fazy,  dzie- 
ląc miesiąc  na  cztery  siedmiodniowe  okresy  Czyli  tygodnie,  któ- 
rych granicą  u  Żydów  stał  się  wyróżniony  dzień  spoczynku  —  sa- 
bat 3),  jak  granicą  miesiąca  był  nów*).  Jakiekolwiek  zresztą  zaj- 
miemy stanowisko  w  sprawie  genezy  liczb  świętych,  faktem  jest, 
że  jak  siódmy  dzień  w  tygodniu,  siódm}'-  rok  i  rok  jubileuszowy 
(7X'?)  tak  i  siódmy  nów  na  przednie  wysunął  się  miejsce. 

Ale  uroczystości  związane  z  nowiem  były  radosne,  więc  taki 
charakter  mieóby  powinien  „Dzień  trąbienia",  tymczasem  znajdu- 
jemy tu  pierwiastki  tak  mu  obce,  jak  lęk  i  grozę  dnia  sądu,  „trwo- 
źnego  dnia  upominania,  który  postrachem  swoim  wszystkie  stwo- 
rzenia krępuje"^).  Nów  tedy  stał  się  tylko  bezpiecznem,  bo  trady- 
cyą  zawarowanem  przytuliskiem  dla  święta,  które  pokonało  go 
i  przyćmiło,  a  przez  które  on  tylko  się  przedziera  i  znaczj''  swe 
ślady  ^),  pozostające  w  dziwnej  sprzeczności  z  uczuciami  smutku 
i  obaw,  skądinąd  tu  nagromadzonemi. 

„Człowiek  pierwotny  tak  samo  jak  mniemał,  że  z  wiosną  cała 
przyroda  przebywa   tajemniczy    dreszcz    odnowienia,   również  wie- 


^)  Roscher.  Die  enneadiscliea  und    hebdoniadischen    Fri.ston  itd.  str.  7  i  8. 

*)  Jaż  starożytni  astronomowie  babilońscy  znali  miesiąc  synodyczny  i  sy- 
deryczny;  ten  ostatni  —  to  czas,  którego  potrzebuje  księżyc,  aby  wrócić  do  tej 
samej  gwiazdy,  to  jest:  27  dni,  7  godz.  43  min.  11,5  sekund. 

')  Więc  święto  księżycowe.  Inne  dni  u  Żydów  nie  miały  nazwy  i  ozna- 
czano je  przez  porządkowe  liczby.  H.  Zimmern  (Zeitschrift  der  deutschen,  mor- 
genlandisclien  Geselischaft.  Upsk  1904  r.  Tom  58,  str.  200,  202  i  459,  art.  Sab- 
bath)  utrzymuje,  że  babilońskie  śapattu  (śabattu)  i  stąd  prawdopodobnie  zapoży- 
czony izraelski  sabat  —  to  pierwotnie  dzień  pełni  (ob.  też  Dr  I.  lienzinger.  He- 
braische  Archjiologie,  str.  389)  i  dlatego  takie  jego  znaczenie  w  kulcie:  i  że  do- 
piero później,  przy  podziale  miesiąca  na  cztery  części,  nazwa  „śapattu"  przeszła 
na  dni  7-y,  21-y  i  28-y.  O  święceniu  pełni  przez  starożytnych  Hebrajczyków  ob. 
I  część,  str.  23  i  64  tej  pracy. 

*)  Tę  analogię  uwydatnia  piśmiennictwo  hebrajskie,  zwykle  sabat  obok  no- 
wiu wymieniając,  ob.  Jezajasz  1,  13.  14;  Hozeasz  2,  13;  I  Kronika  23,  31;  II 
Kronika  2,  3;  8,  13;  31,  3;  Nehemiasz  10,  33  i  inni. 

5)  Z  modłów  porannych  na  Rosz-Haszana. 

^)  W  Talmudzie  jerozol.,  tr.  Rosz-Haszana  1,  2  znajdujemy;  Izrael  w  dniu 
sądu  je,  pije  i  raduje  się  w  przekonaniu,  że  Bóg  cudów  dokaże  dla  niego. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIK  305 

rzył,  że  ze  zbliżeniem  się  zimy  złe  potęgi  siejące  śmierć  i  zni- 
szczenie unoszą  się  nad  całym  światem"').  Tak  musiał  czuć  pa- 
sterz, gdy  znikały  najważniejsze  dla  niego  pastwiska,  a  strach  ten 
wzmógł  się  zapewne  jeszcze  w  okresie  rolnictwa,  w  którem,  nieza- 
leżnie od  pracy  i  starań,  wpływy  atmosferyczne  warunkują  uro- 
dzaje. Lęk  przed  zimą.  obawa  o  zasiewy,  a  głównie  niepokój  o  osta- 
teczne zbiory  zrodzić  mogły  ów  okres  „wspomnienia",  t.  j.  rozpa- 
miętywania grzechów,  okres  „trwogi"  2),  który  później,  w  niewoli 
prawdopodobnie,  skupił  się  w  „Dniu  wspomnienia  i  trwogi",  w  onej 
to  bowiem  porze  roku  lato  ustępowało  zimie  ^),  kończyły  się  zbiory 
i  rozpoczynał  się  nowy  siew.  Ze  zaś  ów  okres,  utworzywszy  trzy 
etapy,  t.  j.  Rosz-Haszana,  Jom-Kippur  i  Hoszana  rabba,  czyli,  mó- 
wiąc językiem  ludu:  Dzień  sądu,  Dzień  opieczętowania  wyroków 
i  Dzień  rozdawania  kartek  z  wyrokami  *)  —  zaczyna  się  z  nowiem 
miesiąca  siódmego;  że  Dniem  sądu  stał  się  właśnie  pierwszy  Tiszri, 
chociaż  w  pojęciu  ludowem  „straszne  dni"  rozciągają  się  od  pierw- 
szego dnia  miesiąca  Elul  do  Hoszana-rabba  ^j,  to  na  to  jedna  na- 
suwa się  odpowiedź,  a  mianowicie:  o  ile  święta  pierwotne  i  wszel- 
kie idące  z  niemi  w  j)arze  nastroje  były  naturalne  i  szczere,  bo 
żywiołowe,  o  tyle  ujęcie  ich  w  karby  i  ustalenie  ich  późniejsze 
było  „robotą"  stojących  na  czele  kapłanów.  Do  świętych  dla  na- 
rodu momentów,  czy  to  nowiów  czy  pełni,  dorzucano  motywy  inne, 
w  innym  czasie  i  pod  wpływem  odmiennych  warunków  powstałe, 
i  każde  święto  stało  się  istnym  amalgamatem  pojęć,  uczuć  i  praktyk. 
Miesiąc  Tiszri  miał  w  danym  wypadku  tę  jeszcze  przewagę, 
że  przypadało  w  nim  jesienne  porównanie  dnia  z  nocą,  a  na  prze- 


1)  L.  Krzywicki.  Rozwój  kultury  (Poradnik  dla  samouków.  V,  str.  497). 

2)  Jem  therua  (Numeri  29,  1)  może  być  też  rozumiany  jako  „dzień  trwogi" 
jeśli  sądzić  z  tego,  co  nam  mówi  ta  księga  o  sposobach  trąbienia. 

3)  Pięcioksiąg  (Genesis  8,  22)  zaznacza  tylko  te  dwie  pory  roku,  przeciw- 
stawiając je  sobie;  także  Psalmy  (74,  17)  wymieniają  jedynie  lato  i  zimę.  Był  to 
podział  powszechny  w  starożytności. 

*]   Pesikta  189  a  (wydanie  Bubera). 

5)  Przez  który  to  przeciąg  czasu  odmawiają  rano  i  wieczorem  27-y  psalm. 
[O  Hoszana  rabba  obacz  I  część,  str.  93  i  94  tej  pracy).  Dawniej  bardzo  pobożni 
pościli  od  I-go  Elul  do  Jom-Kippur  (codzień  do  wieczora),  podaje  Dr  Zunz  (Die 
Ritus  dei  synagogalen  Gottesdienstes  geschichtlich  entwickelt.  Berlin  1859  r.  str. 
123);  z  Szulchan  aruchu  (Orach  chaiim  §  581  b)  dowiadujemy  sie,  że  był  zwy- 
czaj pościć  w  wigilię  Rosz-Haszana,  co  u  gorliwszych  wykonawców  wszelkich 
praktyk  religijnych  utrzymało  sie  po  dziś  dzień. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LII.  ^ 


306  •«•  LILIENTALOWA 

silenia  słońca  już  w  głębokiej  starożytności  baczną  zwracano  uwa- 
crę  IV  jednym  zaś  ze  sprzyjających  warunków  ukształtowania  się 
dnia  pierwszego  Tiszri  w  dzień  sądu  była  astrologia.  W  staroŻ3't- 
nych  midraszach  2)  znajdujemy  zestawienie  wag,  na  których  czyny 
ludzkie  się  ważą,  ze  znakiem  wag  (mazał  moznaim),  pod  którą  to 
konstelacyą  przypada  Tiszri  ^),  a  Ibn  Ezra  w  swym  komentarzu  do 
trzeciej  księgi  Mojżeszowej  *)  daje  do  zrozumienia,  iż  Rosz-Haszana 
ma  taki  decydujący  wpływ  na  losy  człowieka  dlatego,  że  przy- 
pada w  nów. 

Najpóźniejszą  warstwą  nałożoną  na  ten  dzień  uroczysty  zdaje 
się  być  obchód  Nowego  roku,  której  to  nazwy  (Rosz-Haszana),  jak 
już  wspomnieliśmy,  niema  ani  w  Zakonie,  ani  w  całem  piśmien- 
nictwie hebrajskiem,  za  wyjątkiem  Ezechiela^). 

Nowy  rok  obchodzony  na  jesieni,  to  już  sam  przez  się  wy- 
twór późniejszy,  bo  będący  wynikiem  osiadłego,  rolniczego  trybu 
życia^).  Wyliczając  święta,  jeszcze  Ezechiel  Rosz-Haszana  jako  ta- 
kiego nie  wymienia,  pierwotny  bowiem  Nowy  rok  Hebrajczyków 
obchodzony  był  na  wiosnę,  w  miesiącu  Nisan  ^). 

Wprawdzie  dwa  ustępy  w  Exodus  ^)  wskazują  na  to,  że  po- 
czątek roku  cywilnego  przypadał  na  jesieni,  rzeczy  to  jednak  nie 
zmienia:  istotnie    w  życiu    ekonomicznem    wziął    później    przewagę 


1)  Indusi,  święcąc  podwójny  Nowy  rok,  obchodzili  jeden  z  nich  w  porze 
jesiennego  porównania  dnia  z  nocą,  drugi  zaś  —  w  czasie  zimowego  przesilenia 
(Dr  D.  Chwolsohn.  Die  Ssabier  Tom  U,  str.  180).  W  Peruwii  wielkie  święta  przy- 
padały w  okresie  przesileń  (Dr  Theodor  Waitz.  Anthropologie  der  Natarvolker. 
Tom  IV,  str.  465).  U  Żydów  —  święto  Pesach  w  miesiąca  wiosennego  porównania 
dnia  z  nocą.  Thekafa  (przesilenie)  omawianą  jest  w  Talmudzie  (tr.  Rosz-Haszana 
11  a  i  11  a;  tr.  Erabin  56  a),  a  lud  jeszcze  dziś  lęka  się  tej  walki  astralnej  i  roz- 
maite ostrożności  wtedy  zachowuje.  Obacz  Mitteilungen  der  Gesellschaft  fiir  jii- 
dische  Yolkskunde.  Hamburg.  V,  str.  84;  mój  art.  Wierzenia,  przesądy  i  praktyki 
lada  żydowskiego  (Wisła.  Tom  XIX.  str.   149). 

*)   Pesikta  154  (wydanie  Bubera). 

')  „Wszystkie  winy  Izraela  popełnione  w  ciąga  roku  unoszą  się  na  wa- 
gach, a  Bóg  wybacza  je  w  gwiazdobiorze  wag  w  miesiącu  Tiszri^  czytamy  w  Mi- 
drasz,  Bemidbar  rabba  16,  14.  Ob.  też  Midrasz,   Wajikra  rabba  29,  23. 

4)  23,  24. 

5)  40,  1.  Porów.  str.  272. 

*)  Rozpoczynał  się  wtedy,    gdy  rok    stary    kończył     swój     obieg  co  do  wy- 
siewa i  zbioru,  po  zakończeniu,  słowem,  robót  polnych. 
')  Część  1,  str.  11  tej  pracy. 
8)  23,  16  i  34,  22. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  307 

jesienny  miesiąc  Tiszri,  lecz  już  to  samo,  że  Nisan  pozostał  pierw- 
szym w  dziedzinie  kultu  i)  a  więc  w  ognisku  tradycyi,  że  po  dziś 
dzieńjest  pierwszym  dla  roku  kalendarzowego  2),  przemawia  za  jego 
starszeństwem. 

W  okresie  pasterstwa  i  pół-osiadłego  rolnictwa  wiosna,  ta  pora 
budzenia  się  wegetacyi  ze  snu  zimowego,  musiała  za  początek  roku 
uchodzić  ^),  gdy  rolnik  za  czas  wytyczny  bierze  zbiory,  sianobranie 
i  winobranie.  Rok  egipski  rozpoczynał  się  we  wrześniu*),  u  Syryj- 
czyków —  z  dniem  pierwszym  Tiszri  ='),  podwójny  nowy  rok:  re- 
ligijny na  wiosnę  i  cywilny  na  jesieni  mieli  Babilończycy  «).  Sa- 
bejczycy^),  Indusi^),  Persowie  9);  Arabowie    w   Palestynie    obchodzą 


1)  Talmud,  tr.  Kosz-Haszana  4  a.  Także  królowie  liczyli  lata  swego  pano- 
wania od  pierwszego  Nisan  (Miszna,  tr.  Kosz-Haszana  1,  1;  Talmud,  tenże  tra- 
ktat 8  al;  prżj  wynajmowaniu  mieszkań  rok  liczył  się  od  Nisan  (Tamże  7  b). 

*)  Tak  samo  Samarytanie  i  Karaici,  rozpoczynając  rok  cywilny  z  dniem 
pierwszym  Tiszri,  miesiące  liczą  od  Nisan. 

3)  U  Arabów-nomadów  najważniejsze  znaczenie  zdaje  się  mieć  święto  na- 
rodzin i  świątynia  ich  zwie  się  „Al-śahar  al-haram",  tj.  „pierwszy  wiosenny  mie- 
siąc* (U.  Nielsen.  Die  altarabische  Mondreligion,  str.  92).  W  Meksyku  rozpoczy- 
nał aię  nowy  rok  na  wiosnę  (Brasseur.  Mexiqne.  Tom  III,  str.  502),  u  Mongołów 
pierwszem  i  najgłówniejszem  świętem  jest  Nowy  rok  obchodzony  na  wiosnę  (P. 
S.  Pallas.  Mongolischen  YoJkerschaften.  Tom  II,  str.  190),  u  starożytnych  Kzy- 
mian  był  luty  ostatnim  miesiącem  w  roku  (Ideler.  Chronologie.  Tom  II,  str.  51), 
starożytni  Litwini  święcili  pierwszy  dzień  nowego  roku  pierwszego  kwietnia  i  było 
to  u  nich  święto  wiosny.   (T.  Narbatt.   Dzieje  starożytne  narodu  litewskiego.  Tom 

I,  str.  297,  30'J  i  301),  u  starożytnych  Słowian  zaczynał  się  rok  z  pierwszym 
dniem  wiosennego  miesiąca  marca  i  jeszcze  Nestor  i  jego  następcy  trzymali  sie 
marcowego  roku  (A.  AeanacBeBi..  IIoaTHnecKia  Bosapinia  cjislbhsi,  na  iipupo;];y. 
Tom  III,  str.  659  i  660). 

*)  A.  Adam.   Handbuch  der  romischen  Alterthiimer.  Erlangen  1832  r.  Tom 

II,  str.  4. 

'")  Dr  F.  C.  Movers.  Die  PfSnizier.  Untersuchungen  iiber  die  Religion  und 
die  Gottheiten  der  Pfónizier  mit  Riicksicht  auf  die  verwandten  Culte  der  Cartha- 
ger,  Syrer,  Babylonier  itd.  Bonn  1841  r.  Tom  I,  str.  211;  ob.  też  1  część,  str.  U 
i  12  tej  pracy. 

^)  H.  Winckler.  Altorientalische  Forschungen  II  serya,  II  tom,  str.  326 
344,  345  i  382.  P.  Jensen.  Die  Kosmologie  der  Babylonier,  str.  511.  Stąd  w  ka- 
lendarza ich  (księżycowo-słonecznym)  miesiącem  dodatkowym  był  albo  Adar  II 
(przed  Nisan)  albo  Elul  II  (przed  Tiszri)  ob.  Revae  des  etudes  jnives.  Tom  LVIII, 
str.  293. 

')  Dr  D.  Chwolsohn.  Die  Ssabier.  Tom  II,  str.  178  i  180. 

8)  Tamże. 

*)  Tamże. 

.    20* 


308  H.    LILIENTALOWA 

koniec  starego  roku  i  początek  nowego  w  miesiącach  październiku 
i  listopadzie,  z  których  każdy  nosi  nazwę  teszrin  ^). 

Bischoff^)  sądzi,  że  ustanowienie  początku  roku  w  Tiszri  na- 
stąpiło u  Żydów  w  epoce  pobabilońskiej  i  tak  samo  utrzymuje  Je- 
reniias^),  dodając,  że  Rosz-Haszana  odpowiada  babilońskiemu  res 
satti  *),  kiedy  to  Nebo^)  wyroki  podpisuje.  Lecz  nowy  rok  u  rolni- 
ków ma  miejsce  po  całkowitych  zbiorach,  z  któremi  kończy  się 
rok  stary  i  taką  wskazówkę  dają  nam  słowa  Pisma  Św.:  ^)  „...i  święta 
zbiorów  z  końcem  roku,  gdy  zbierzesz  plony  twoje  z  pola",  a  wo- 
bec tego  Rosz-Haszana  winno  było  być  obchodzone  po  Sukoth, 
które  zamykało  zbiory  doroczne,  nie  zaś  je  wyprzedzać.  Sprzeczność 
tę  rozwiązuje  hypoteza,  którą  pozwolę  sobie  postawić,  a  mianowicie, 
że  nowym  rokiem  jesiennym  dawniej  był  dzień,  wieńczący  święto 
Szałasów,  przezwany  znacznie  później  Simchath  Thora '').  Naprowa- 
dzają mnie  na  to  następujące  dane:  że  w  ten  dzień  „radości  tory" 
kończy  się  i  rozpoczyna  czytanie  Zakonu,  co  u  Nehemiasza^)  idzie 
w  parze  z  pierwszym  dniem  siódmego  miesiąca  a  więc  późniejszym 
Nowym  rokiem,  że  przy  ujściu  ostatniego  dnia  święta  Sukoth^), 
wszyscy  zwykli  byli  spoglądać  na  dym  idący  z  ołtarza  i  z  jego 
kierunku  wróżyć  o  losach  nadchodzącego  roku  ^"^j  (a  takie  wróżby 
zazwyczaj  z  pierwszym  dniem  nowego  roku  się  wiążą),  wreszcie 
bardzo  znamienną  i    przemawiającą    za    powyżej    wyrażonem  przy- 


*)  L.  Bauer.  Yolksleben  im  Laade  der  Bibel.  Lipsk  1903  r.  str.  134.  W  do- 
piska  3,  na  str.  307  była  mowa  o  Arabach-nomadach). 

')  Dr  Erich  Bischoff.  Babyloaisch-astrales  im  Weltbilde  des  Thalmad  und 
Midrasch.  Lipsk  1907  r.  str.  6ł. 

3)  Das  alte  Testament  itd.,  str.  42  i  589,  dop.  3;  ob.  też  tegoż  autora  Baby- 
lonischea  im  neuen  Testament,  str.  70. 

*)  Co  znaczy:  początek  roku. 

5)  Po  babilońsku  Nebo,  po  asyryjska  Nabiu  albo  Nabu  (prorok),  ob.  Eber- 
hard  Schrader.  Die  Keilinschrifton  und  das  alte  Testament.  Giessen  1872  r.  str. 
272  —  imię  bóstwa  czczonego  niegdyś  w  Babilonii,  bóstwa  potężnego,  jeśli  sadzić 
ze  wzmianek  u  Jezajasza  (46,  1)  i  Jeremiasza  (48,  1).  Dzierżąc  w  ręku  tablice 
świata,  wypisywał  na  nich  przeznaczenie  ludzkie. 

6)  Exodus  23,  16. 

')  O  tera  święcie  w  części  I  tej   pracy,  na  str.  95 — 98. 
«)  8,  2.  ' 

*)  Święto  Sukoth  a  raczej   nazwa  tego  święta  obejmuje  idące  po  niem  Ho- 
Bzaoa  rabba,  Szemini  Azereth  i  Simchath  Thora  (Ob.  część  I,  str.  62 — 98  tej  pracy). 
1")  Talmud,  tr.  Joma  21  b. 


ŚWIĘIA  ŻYDOWSKIE 


309 


puszczeniem  jest  okoliczność,  iż  po  radosnem  Sukoth,  po  którem 
idą  ponure  i  groźne  Hoszana-rabba  i  Szemini  Azereth  i),  następuje 
znów  święto  drgające  uciechą,  owo  właśnie  Simchath  Thora.  Bo 
gdy  zbiory  napawały  radością,  a  zasiewy  przejmowały  lękiem,  nowy 
okres  czasu  budził  nastrój   pełen   uciechy. 

Przeniesiony*)  na  dzień  pierwszy  Tiszri  Nowy  rok,  ujarzmiony 
przez  „Dzień  wspomnienia",  tylko  w  części  zdołał  zachować  ów 
pierwiastek  pogodny  =^)  tak  licujący   z  uroczystością  nowiu,  z  którą 

się  zespolił. 

Rozważone  powyżej  składniki  święta  Rosz-Haszana  występują 
i  we  współczesnym  rytuale  żydowskim,  więc  tu  ponownie  je  roz- 
patrzymy. 

Na  miesiąc  przed  tem  świętem,  począwszy  od  I-go  dnia  Elul, 
spotęgowane  jest  życie  religijne.  Z  bożnic  dolatuje  przenikliwy 
dźwięk  szofaru*),  nawołujący  pobożnych  do  skruchy  i  przygotowa- 
nia się  do  dnia  sądu.  Dźwięki  te  budzą  trwogę  i  skupienie  ducha 
i  lud  powiada,  że  „w  rosz-chodesz  Elul  drży  nawet  ryba  w  wo- 
dzie"^). Wszyscy  chodzą  na  groby  «),  gdzie  błagają  zmarłych,  aby 
wyprosili"   dla  nich  u    Boga^)    odpuszczenie    grzechów,    zbawienie 


»)  Część  I,  str.  71,  90  i  94  tej   pracy. 

2)  O  przenoszeniu  dnia  Nowego  roku  w  Kosyi  pisze  Afanasjew  (IIoaTune- 
CKiH  Boaap-iiHiH  cJiaBHH'B  Ha  npupoAy.  Tom  lll,  str.  659  i  660),  że  pierwotnie  ob- 
chodzono go  w  marca;  w  r.  1492  sobór  w  Moskwie  przeniósł  początek  roku  cy- 
wilnego na  1-y  wrześaia,  a  rok  styczniowy  wprowadził  Piotr  Wielki.  W  wiekach 
średnich  rozpoczynano  rok  już  to  z  dniem  narodzenia  Chrystusa,  25-go  grudnia,  już  to 
z  dniem  Zwiastowania,  25  marca,  lub  z  dniem  Wielkiejnocy.  W  Anglii  jeszcze  do 
r.  1752  obchodzono  Nowy  rok  26  marca. 

S)  U  Nehemiasza  (8,  10.  12)  tak  się  przedstawia  dzień  pierwszy  miesiąca 
siódmego:  I  rzekł  im  Ezdrasz:  „Idźcież,  jedźcie  rzeczy  tłuste  i  pijcie  słodycz, 
a  posyłajcie  części  tym,  którzy  sobie  nie  nagotowali:  bo  święty  Panu  dzień  jest, 
a  nie  bądźcie  smutni,  wesele  bowiem  Pańskie  jest  moc  nasza".  „Odszedł  tedy 
wszystek  lud,  aby  jadł  i  pił  i  posyłał  części,  i  czynił  wielkie  wesele"...  (Przekład 
ks.  Wujka). 

*)  Rogu  baraniego. 

^)  J.  Bernstein.  Jiidische  Sprichworter,  str.   14,  Nr   156. 

«)  Gdyż  wówczas,  tak  jak  w  rocznicę  śmierci  swego  ciała,  dusza  stoi  przy 
grobie  i  oczekuje  odwiedzin,  których  brak  naraziłby  ją  na  wstyd  i  upokorzenie; 
zresztą  wtedy  najskuteczniej   jest  zanosić  do  niej   prośby. 

')  Do  którego  zmaili  łatwiejszy  mają  dostęp  niż  żywi. 


310  K.  LILIENTALOWA 

duszy,  chleb  powszedni,  spokój   i  późną  starość,  co  maluje  nam  na- 
stępująca piosnka  ludowa^). 

Gdy  nastaje  rosz-chodeaz  Elul, 

Dmą  w  szofar, 

I  każdy  wtedy  wspomni  sobie, 

Ze  jest  tylko  prochem. 

Odrzaca  się  złe  myśli  wszystkie, 

Niewiasta  zrznca  krynolinę  *), 

Wszyscy  udają  sie  na  groby  ojców, 

Aby  zasługi  ich ')   były  im  obroną 

W  Dniu  sądu*). 

Następnie^  od  niedzieli  poprzedzającej  Rosz-Haszana  do  dnia 
9-go  Tiszri  włącznie  odbywają  się  w  bożnicy,  o  świcie,  t.  z.  „sli- 
choth",  t.  j.  modły  o  przebaczenie  5).  Jeszcze  tedy  przed  Dniem 
sądu  mają  miejsce  cechujące  go  akty  skruchy  ^). 

Nastrój  święta  Rosz-Haszana  wyrażają  trojakie  modły  ^):  kró- 
lewskie (malchioth),  wspominające  (zichronoth)  i  surmowe  (szofa- 
roth),  które,  jak  orzekł  r.  Akiba^),  należy  głosić  przed  Panem, 
„abyś  uznał  Go  królem  ponad  wszystkiem,  aby  On  wspomniał  was 
ku  dobremu  i  aby  modlitwa  twoja  wzniosła  się  do  Niego  przy 
dźwięku  surmy".  W  wierszach  „królewskich"  sławioną  jest  wszech- 
moc Boga,  króla  wszechświata,  a  składają  się  na  nie  te  ustępy 
z  Pisma  św.^),  proroków  i")  i    psalmów  "),    w  których  znajduje  się 

1)  Mitteilungon  der  Geselschaft  fiir  jiidische  Yolkskunde.  Zeszyt  III,  str. 
13.  (Kurlandya). 

*)  Czyli,  że  przestaje  się  stroić. 

*)  T.  j.  onych  przodków. 

*)  Racyonalizm  teologiczny  upatruje  w  tem  chodzeniu  na  groby  myśl,  że 
jesteśmy  wobec  Boga  równi  zmarłym  i  tak  twierdzi  r.  Lewi  ben  Hama,  z  któ- 
rym jednak  spiera  się  r.  Hanina,  dowodząc,  i£  celem  owych  odwiedzin  jest,  aby 
zmarli  o  zlitowanie  dla  nas  prosili  (Talmud,  tr.  Taanith  16  a).  Ostatni  ten  po- 
gląd, będący  wyrazem  pojęć  ludowych,  trwa   po  dziś  dzień. 

5)  Od  slicha  (^'^'^°)  —  przebaczenie.  AV  Barcelonie  ,dni  slichy"  rozpoczy- 
nały się  25-go  Elul,  w  Lucenie,  Afryce  i  niektórych  miejscowościach  perskich  — 
I-go  Elul  (Dr  Zunz.  Die  Ritus,  str.  122).  Szulchan  aruch  (Grach  chaiim  §  581  b) 
wzmiankuje,  iż  większość  pościła   I-go  dni  slichoth. 

«)  Ob.  dopisek  5  na  str.  305. 

')   Wcielone  do  musaf  Nowego  roku. 

8)  Tosefta,  tr.   Rosz-Haszana  1,   12. 

»)  Exodus  15,  18;  Numeri  23,  21;  Deuteronomium  33,  5. 

1")  Jezajasz  44,  6;  Obadyasz  1,  21;  Zacharyasz  14,  9. 

»)  22,  29;  93,  1;  24,  7—10. 


ŚWIĘTA  ŹYDOWSKIK  311 

wyraz  król  lub  królować,  królowanie;  „wspominające",  gło- 
sząc, że  dzień  ten  jest  dniem  wspomnienia,  w  którym  Bóg  wszy- 
stkie twory  wspomina,  a  kończące  się  błaganiem,  aby  Wiekuisty, 
pomny  na  przymierze  zawarte  z  praojcami  i  na  ofiarę  Izaaka, 
wspomniał  Izraela  przychylnie  i  osądził  miłosiernie  —  utworzone 
są  z  wierszy,  zawierających  wyraz  wspominać  lub  pamięć^); 
wreszcie  w  „surmowych",  których  treścią  jest  objawienie  boże 
i  przyobiecane  wyzwolenie,  powtarza  się  wyraz  szofar^):  ^^W  gro- 
mach i  błyskawicach  objawiłeś  się  im  i  przy  odgłosie  szofaru 
im  zajaśniałeś,  jako  napisane  jest  w  Torze  Twojej  ^):  „I  stało  się 
dnia  trzeciego  z  nastaniem  poranku,  że  były  gromy  i  błyskawice 
i  obłok  gęsty  nad  górą  i  głos  szofaru  potężny  bardzo..."*).  „Za- 
dmij  w  szofar  wielki  na  wyswobodzenie  nasze,  wznieś  sztandar, 
by  zebrać  wygnańców  naszych  i  zjednocz  rozproszonych  naszych 
z  pośród  narodów,  a  rozsypanych  naszych  zgromadź  z  krańców 
ziemi  i  zawiedź  nas  do  Syonu,  grodu  Twego,  z  pieśniami  i  do  Je- 
ruzalemu.  miejsca  świątyni  Twojej,  w  wiecznem  weselu  itd.^).  Bo 
Ty  słuchasz  głosu  szofaru  i  uważasz  na  trąbienie  i  nie  masz  po- 
dobnego Tobie.  Bądź  błogosławiony  Ty,  Wiekuisty,  który  wysłu- 
chujesz głosu  trąb  ludu  swego  Izraela  w  miłosierdziu".  Nie  ulega 
wątpliwości,  że  modły  powyższe  są  dziełem  jednego  autora,  który 
ułożył  je  na  tej    samej    zasadzie,    na  jakiej    opartą    jest  modlitwa 


1)  Genesis  8,  1;  Eiodas  2,  24;  Leviticus  26,  42.  45;  Psalmy  111,  4.  5;  106, 
45;  Jeremiasz  2,  2;  31,  19;  Ezechiel  16,  60.  A.  Cowley  (The  samaritan  litnrgy 
and  reading  of  the  law  w  The  jewish  quarterly  review.  Tom  VII,  str.  ISOj  po- 
daje próbkę  zapoczątkowania  n  Samarytan  „Dnia  wspomnienia"  (ob.  dopisek  2 
na  str.  271):  „Ale  wspomniał  Bóg  na  Noacha..."  (Genesis  8,  1)  przeto 
„...wspomnę  na  przymierze  Moje,  co  między  Mną  a  wami..."  (Tamże  9,  15) 
,....!  spojrzę  nań,  abym  wspomniał  na  przymierze  wieczne,.."  (Tamże  9,  16). 
I  ,...wspom  niał  Bóg  na  Abrahama"...  (Tamże  19,  21)  „I  wspomniał  Bóg  na 
Rachelę  (Tamże  30,  22)  i  t.  d.  Widać  z  tego,  powiada  Cowley,  że  modlitwa  ta 
składa  się  poprosta  z  ustępów  biblijnych,  zawierających  wzmiankę  o  wspomina- 
niu, chociaż  nie  pozostających  z  sobą  w  żadnym  związkn, 

2j  Nie  cytuje  się  w  owych  modłach  tych  ostępów  z  Biblii,  które  zawierają 
groźbę,  choćby  znajdowały  się  w  nich  odpowiednie,  pożądane,  wyrazy.  Z  tego  po- 
wodu w  „królewskich"  nie  przytaczają  Ezechiela  20,  33,  we  „wspominających" — 
psalmu  78,  39,  a  w  „surmowych"  —  Hozeasza  5,  8. 

3)  Exodus  19,  16. 

*)  Tu  idą  ustępy:  Exodu8  19,  19.  20.  18;  Psalmy  47,  6;  98,  6;  81,  4.  5; 
150,  1—6;  Jezajasz  18,  3;  27,  13;  Zacharyasz  9,  14.  15. 

5)  Tu  idzie  wiersz  z  Numeri  10,  10. 


312  H-  LILIENTALOWA 

O  wodzie  w  święto  Sukothi)  t.  j.  na  wierze,  że  słowo,  wielokr<itnie 
powtarzane  a  szczególniej  zespolone  ze  świętemi  wierszami  Biblii, 
zyskuje  moc  nadprzyrodzoną  i  osiąga  cel  pożądany,  jak  w  danym 
wypadku  —  łaskawy  sąd.  Trzy  myśli  przewodnie,  zawarte  w  owych 
modłacli,  stanowią  punkt  środkowy  dnia  tego,  poświęconego  spra- 
wom etycznym,  dnia,  w  którym  rozpatrywane  są  winy  względem 
Boga  i  bliźnich,  w  roku  ubiegłj^m  popełnione.  „Ojcze  nasz.  Królu 
nasz,  zgrzeszyliśmy  przed  Tobą"  ^).  „Zniszcz  w  wielkiem  miłosier- 
dziu Swojem  wszystkie  dowody  naszej  winy".  „Zwróć  nas  ku  Sobie 
w  szczerej  pokucie".  „Wysłuchaj  wołania  naszego,  osłoń  nas  i  ulituj 
się  nad  nami".  „Przyjmij  modły  nasze  w  miłosierdziu  i  łasce". 
„Otwórz  bramy  niebios  dla  modłów  naszych".  „Nie  racz  oddalić 
nas  bezskutecznie  z  przed  oblicza  Twojego",  „Przebacz  i  odpuść 
nam  wszystkie  nasze  przewinienia".  Wiara,  że  wtedy  postanawia 
się:  „której  ziemi  przypadnie  w  udzielę  wojna  a  której  —  P^^kój, 
na  którą  spadnie  klęska  głodu  a  na  którą  obfitość,  kto  ma  umrzeć 
w  czasie  swoim  a  kto  przed  czasem  ^).  kto  przez  wodę  a  kto  przez 
ogień,  kto  ma  paść  od  miecza  a  kto  —  z  głodu,  kto  —  od  burzy 
a  kto  od  zarazy,  kto  ma  być  wywyższony  a  kto  poniżony"  —  wiara 
ta  wywołała  modlitwy  błagalne  o  podtrzymanie  zdrowia,  przedłu- 
żenie życia,  dostarczenie  środków  utrzymania  i  uchronienie  od 
wszelkich  niebezpieczeństw.  „Oddal  mór,  wojnę,  głód,  niewolę,  zni- 
szczenie, winę  i  zarazę  od  sprzymierzeńców  Swoich".  „Napełnij 
ręce  nasze  błogosławieństwy  Swojemi".  „Napełnij  składy  nasze  ob- 
fitością". „Użycz  nam  pomyślnego  nowego  roku".  „Wspomnij  nas 
na  życie,  Królu  żądający  życia,  i  zapisz  nas  do  księgi  życia".  Owo 
„zapisz  nas  do  księgi"  powtarza  się  wielokrotnie*),  a  oparte  jest 
na  wierzeniu,  że  w  Rosz-Haszana  zapisywane  są  wyroki  do  ksiąg 
leżących  przed  sądem  nieljieskim.  Wtedy  trzy  księgi  są  rozwarte, 
powiedział  r.  Keruspedai  w  imieniu  r.  Jochanana^):  jedna  dla  grze- 


*)  Ob.  cześć  I,  8tr.  91   tej   pracy. 

^)  Przytaczam  najbardziej  charakterystyczne  ustępy  z  modlitw  przeznaczo- 
nych na  ów  dzień. 

8)  Zachodzi  ta  sprzeczność  z  powszechnie  przyjętem  u  Żydów  wierzeniem, 
ie  chwila  śmierci  oznaczonej  jest  przy  urodzeniu. 

-)  „Zapisz  nas  do  księgi  życia  szczęśliwego,  zapisz  nas  do  księgi  wyswo- 
bodzenia i  ocalenia,  zapisz  nas  do  księ^^i  utrzymania  i  wyżywienia,  zapisz  nas  do 
księgi  zasług,  zapisz  nas  do   księgi  przebaczenia  i  odpuszczenia. 

5)  Talmud,  tr.  Rosz-Haszana  IG  b. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  313 

szników,  druga  dla  cnotliwych  a  trzecia  dla  miernych.  Cnotliwych 
i  grzeszników  zapisują  natychmiast:  jednych  do  księgi  życia  a  dru- 
gich do  księgi  śmierci,  gdy  pośredni  pozostają  w  zawieszeniu  do 
Dnia  Odpustu  i),  który  o  losie  ich  rozstrzyga.  Wzmianki  o  księdze 
bożej  i  o  zapisywaniu  w  niej  wyroków  napotykamy  często  w  Bi- 
blii^). Dr  Cylkow^)  mniema,  że  wyrażenie  „zapisać  do  księgi  ży- 
cia" jest  figurą  retoryczną,  nie  bierze  on  jednak  pod  uwagę  w-yo- 
brażeń  ludu,  który  w  najzupełniej  zmysłowy  sposób  przedstawia 
sobie  sąd  boży,  nadając  mu  świeży  i  żywy  koloryt.  „Ze  świata 
musisz  być  przegnany.  W  księdze  śmierci  jużeś  zapisany",  brzmi 
piosnka  ludowa*).  „Państwo  na  ziemi,  powiada  r,  Szeszeth  ^),  podo- 
bne jest  do  państwa  na  niebie".  Bóg  siedzi  na  tronie^),  a  księgi 
żywych  i  umarłych  otwarte  przed  Nim^).  „Przypatrowałem  się,  aż 
postawiono  stołki,  a  staro  wieczny  usiadł;  szata  Jego  biała  jako 
śnieg..."  „Rzeka  ognista  a  bystra  wychodziła  od  oblicza  Jego.  ty- 
siąc tysięcy  służyło  Mu,  a  po  dziesięć  tysięcy  kroć.  sto  tysięcy 
stało  przy  Nim;  zasiadł  sąd  i  księgi  otworzono  ^).  A  czvny  ludzkie 
ważone  są  na  wagach  ^)    i  podług    uczynków    człowiek  sądzony  ^"), 

1)  Przez  ten  czas  mają  możność  czynienia  pokuty. 

2)  ^.Każdego,  co  zapisany  na  żywot... ^  powiada  Jezajasz  (4,  3),  a  psalmi- 
sta woła:  „Niech  wymazani  będą  zksiegi  życia,  a  wraz  z  prawymi  nie  zapisani". 
Ob.  też  Exodus  32,  32.  33;  Maleachi  3,  16. 

3)  W  dopisku  do  Jezajasza  4,  3. 

*)  Ludowe  pieśni  żydowskie  (Wisła.  Tom  XVII,  str.  589j. 

=1  Talmud,  tr.  Taanith  5  a;  tr.  Berakhoth  58  a.  —  Jest  w  niebie  Jerozolima, 
świątynia,  ołtarz,  a  Michael,  wielki  książę,  składa  ofiary  (Talmnd,  tr.  Chagiga 
12  b;  tr.  Taanith  5  a). 

^)  Talmud,  tr.  Rosz-Haszana  32  b.  Według  r.  Jose  dwa  są  trony:  sprawie- 
dliwości i  miłosierdzia  (Talmud,  tr,  Synhedrin  38  b,  tr.  Chagiga  14  a)  i  Bóg  raz 
na  jednym,  raz  na  drugim  zasiada.  Właśnie  w  modlitwie  dodatkowej  (musaf)  na 
Rosz-Haszana  lud  prosi  Boga,  aby  krzesło  sędziowskie  zamienił  na  tron  miło- 
sierdzia. 

')  Talmnd,  tr.   Erachin   10  b. 

8)  Daniel  7,  9.  10  (w  przekładzie  ks.  Wujka\  —  Podobnie  według  panują- 
cej nauki  babilońskiej,  o  losie  ludzi  stanowił  w  Nowy  rok  Marduk,  którego  wyo- 
brażano sobie  siedzącego  w  świetnej  radzie  w  sali  losów,  otoczonego  głównymi 
bogami  panteonu  (M.  Jastrow,  jr.  Die  Keligion  Babyloniens  und  Assyriens.  Ze- 
szyt 8,  str.  2). 

^)  lob  31,  5.  6:  „Jeżelim  postępował  w  fałszu..,"  „Niechaj  mnie  zważy  na 
wadze  sprawiedliwej..."  Ob.  też  Psalmy  62,  10;  Daniel  5,  27;  Henoch  41,  1. 
A  ustęp  z  modłów  porannych  na  Rosz-Haszana:  „Stwórca  wszech  istot,  który 
każdą  myśl  dla  zdania  rachunku  wzywa,  kładzie  bogatego  i  ubogiego  na  równej 
szali".  '")  Przypowieści  24,  12. 


314  It.  LILIENTALOWA 

lecz  gdv  winy  równe  są  zasługom').  Bóg  przechyla  szalę  zasługi). 
Wyroki,  pozostając  w  związku  przyczynowym  z  postępowaniem 
człowieka,  wiążą  się  zarazem  i  z  ogólnem  przeznaczeniem  zakre- 
ślonera  każdemu  śmiertelnikowi  natychmiast  po  urodzeniu.  Jehowa 
sądzi  nie  samowolnie  i  despotycznie,  lecz  według  procedury  praw- 
nej i  —  publicznie.  Rozprawy  odbywają  się  pod  Jego  przewodnictwem, 
a  przystęp  mają  mieszkańcy  nieba,  tj.  dusze  zmarłych  cadyków  3). 
Michael*j  występuje  jako  orędownik  obwinionych,  podczas  gdy 
szatan^)  zawzięcie  oskarża.  A  szatan  —  to  istota  złośliwa,  zły  duch, 
który,  zstępując  na  dół,  uwodzi,  a  wstępując  na  górę,  obwinia.  On 
to  skusił  Dawida,  aby  zliczył  Izraela,  co  pociągnęło  za  sobą  karę 
bożą^),  on  namówił  Boga,  aby  zesłał  klęski  na  Joba''),  on  oskar- 
życiel, oszczerca,  demon  złego,  wróg  człowieka,  sprowadzający  go 
z  właściwej  drogi,  którego  prorok^)  widzi  po  prawicy  obwinionego 
Jehoszuego,  arcykapłana,  „aby  go  oskarżał";  on,  pan  ciemności, 
mający  zastęp  demonów  na  swe  usługi  i  posiadający  władzę,  z  którą 
Bóg  się  liczy  ^).  Otóż  w  Dniu  sądu  szatan  przed  areopagiem  nie- 
bieskim tę  rolę  swoją  pełni  i  aby  go  przepędzić,  trąbią  w  róg  ba- 
rani. Gdyż  dźwięki  szofaru  posiadają  moc  odstraszania  złego  du- 
cha^") i  mącenia  jego  myśli:  „Lud  Twój...  trąbi  na  szofarze...  aby 
się  potwarca    zmieszał    i  żadnej   Ci    skargi  przeciw  nim  nie  przed- 


1)  Np.  Ahab  był  równej   wagi  (Talmud,   tr.  Synhedrin  102  b). 

2)  Pesikta  167  a  (wydanie  Bubera).  Dlatego  modlą  się  w  Rosz-Haszana: 
„Gdy,  badając  w  dzień  JSowego  roku  dobre  i  złe  czyny  mieszkańców  świata,  wa- 
żyć je  będziesz,  przechyl  szalę  dobrych".  (Ustęp  z  modlitwy  dodatkowej,  w  prze- 
kładzie Fabiana  Straucba,   Warszawa  1883  r.). 

*)  Sprawiedliwych. 

*)  „...Książę  wielki,  który  stoi  za  synmi  loda  Twego"...  (Daniel  12,  1), 
anioł  miłosierny,  który  ujmuje  się  za  Izraelem  i  dostępuje  w  niebie  najwyższej 
godności,  gdyż  jest  tam  arcykapłanem  (ob.  dop.  5  na  str.  313.  Szczegółowo 
o  tym  archaniele  u  Wilhelma  Ijueken'a.  Michael.  Getynga  1898  r. 

5)  l^K*  po  aramejsku  '^J^C  od  l''-^^  —  obwiniać,  przeszkadzać  (Dr  J.  Levy. 
Neuhebraisches  und  chaldaisches  Worterbuch). 

6)  Zarazę,  podczas  której    wyginęło    7U000    ludzi  (I  Kronika  21,  1.   7.  14). 
')  Księga  loba  1,  11;  2,  5. 

')  Zacharyasz  3,  1.  —  Zarówno  u  Joba,  jak  u  Zacharyasza  „szatan"  jest  imie- 
niem pospolitem  oskarżyciela  i  ma  przedimek  „ha"  (hasatan),  gdy  w  Kronice  pi- 
sze się  bez   ,ha",  jest  przeto  tu  imieniem   własnem. 

»)  Midrasz,  Szemot  rabba  '^1,  14.  —  Uderza  tu  zmodyfikowany  dualizm  Zo- 
roastra. 

»")  Talmud,  tr.  Kosz-Haszana    16  b. 


ŚWIĘTA  ŻVOO\V8KlR  315 

stawił"').  Stąd,  niepomyślnym  będzie  koniec  roku,  na  początku 
którego  nie  trąbiono,  orzekł  r.  Izhak^).  Dęcie  w  róg  odbywa  się, 
wedle  przepisu,  podczas  modlitwy  dodatkowej  ^).  Trębacz  (Baal  the- 
kia)  wydaje  jedną  tylko  nutę,  lecz  ta  winna  być  wykonywaną  we- 
dług trzech  określonych  sposobów:  1)  thekia  —  dźwięk  długi,  prze- 
ciągły i  równy  od  początku  do  końca,  2)  therua  —  dźwięk  krótki 
i  urywany  i  3)  szebarim  —  grupa  złożona  z  trzech  tonów  łama- 
nych *).' Trębaczowi  asystuje  biegły  w  Zakonie  lektor,  który  dyktuje 
mu  nazwy  dźwięków,  w  następującym  porządku: 

I. 

Thekia.  Szebarim.  Therua.  Thekia. 

II. 

Thekia.  Szebarim.  Thekia. 

III. 

Thekia.  Therua.  Thekia. 

Każda  z  tych  seryi  powtarza  się  trzy  razy,  co  razem  tworzy 
tonów  trzydzieści.  Księga  Zakonu  kładzie  główny  nacisk  na  dźwięk 
therua^),  lecz  w  braku  pewności,  czy  oznacza  on  wzdychający  czy 
też  jęczący  ton,  zalecił  r.  Abahu  z  Cezarei  6)  therua  i  thekia  oraz 
trzy  tony  łamane,  t.  j.  szebarim.  Maimonides '')  pisze,  iż,  aby  usu- 
nąć te  wątpliwości,  przyjętem  zostało,  że  therua  ma  naśladować 
szlochanie,  a  szebarim  —  westchnienia  albo  jęki^).  Trąbieniu  owemu, 


1)  Ustęp  z  modłów  porannych  na  Rosz-Haszana  —  w  przekładzie  F.  Stran- 
cha.  Warszawa  1883  r.  Część  II,  str.  65. 

2)  Talmad,   tr.  Kosz-Haszana   16  b. 

')  W  świątyni  jerozolimskiej  trąbiono  i  w  sabat,  jeżeli  tego  dnia  przypadł 
Nowy  rok,  lecz  na  prowincyi  było  to  wzbronione  i  zakaz  ów  objął  i  dyasporę, 
gdzie  w  takim  wypadkn  szofar  obowiązuje  tylko  drugiego  dnia  liosz-Haszana. 
(Maimonides.  Miszne  Thora.  Szofar  2,  8.  10). 

*)  Nazwa  Szebarim  pochodzi  od  szabar  —  łamać  (Dr  J.  Levy.  Neuhebrai- 
sches  und  chaldaisches  Worterbnch). 

5)  Leviticu8  23,  24;  Numeri  29,  1. 

*)  Talmud,  tr.   Rosz-Haszana  34  a. 

')  Miszne-Thora.  Szofar.  3,  2.  3. 

8)  Przypisywanie  tym  tonom  znaczenia  jęków  lub  szlochów  jest  niewątpli- 
wie wytworem  ad  hoc  podrobionej    etymologii    talmndystów    i  szczególniej   nas  to 


316  «•  LilIilENTALOWA 

jak  każdemu  aktowi  religijnemu,  np.  trzymaniu  ethrogu  w  Sukothi), 
towarzyszy  odnośne  błogosławieństwo  *),  przyczem  recytowane  są 
psalmy^)  i  wiersze  biblijne  tworzące  akrostychon  ze  słów  ^iitt' y-p*), 
a  także  po  każdej  seryi  tonów  lud  prosi  Boga,  aby  zesłał  aniołów, 
stróżów  azofaru,  którzyby  zanieśli  dźwięki  rogu  przed  tron  Wie- 
kuistego^). 

Każdy,  nawet  kobiety  i  dzieci^),  obowiązany  jest  wysłuchać 
w  Rosz-Haszana  tonów  szofaru,  gdyż  szofar  jest  główną  powinno- 
ścią dnia  tego  ^)  i  znaczy  więcej  niż  błogosławieństwo  ^).  Albowiem 
w  chwili,  w  której  Izraelici  biorą  róg^j  i  dąć  weń  poczynają,  po- 
wstaje On  z  tronu  sprawiedliwości  i  zasiada  na  tronie  miłosierdzia^") 


aderza  przy  zasadniczym  dźwięku  theraa,  który  jest  dźwiękiem  naturalnym  wy- 
dawanym przez  róg.  Jak  szy-szy-koi  zwie  f^ie  grzechotka  mistyczna  znachora  in- 
dyjskiego, która  się  powtarza  u  Indyan  Daryjskich  w  postaci  szak-szak,  a  Ara- 
waków  jako  szuk-szuk,  u  Chińczyków  —  szuh,  jak  w  kraju  Haussa  bęben  zwie 
się  ganga,  u  Jorubów  —  gangan,  u  Gallan  —  gunguma,  na  Wschodzie  —  gong, 
jak  dzwon  w  języku  Jokamów  w  Ameryce  północnoj  brzmi  kwa-lal-kwa-lal, 
w  gwarze  Jolofów  w  Afryce  —  walwal,  a  po  rosyjsku  kołokoł  (F,.  B.  Tylor.  Cy- 
wilizacya  pierwotna.  Tom  1,  str.  178—179),  tak  i  therua  mogło  się  stać  mianem 
jeśli  nie  samego  instrumentu,  to  przynajmniej   sposobu  trąbienia. 

1)  Ob.  część  I,  str.  86  tej   pracy. 

2)  ,,Bądź  pochwalony...  który  poświęciłeś  nas  przykazaniami  Swojemi  i  po- 
leciłeś nam  wysłuchanie  dźwięku  szofaru".  A  cały  ten  akt  wieńczą  słowa:  „Błogo 
ludowi,  który  pojmuje  dźwięk  szofaru"... 

»)   Psalm  47. 

*)  T.  j.   podrzyj   szatana. 

5)  Machsor  wyd.  w  Piotrkowie  1901  r.  Szerokie  zastosowanie  znalazła  ta 
gematrya  (Gematryą  zwie  się  wniosek  wyciągnięty  z  obliczenia  wartości  liczbo- 
wej wyrazu  i  środek  to  bardzo  pomocny  dla  uzasadnienia  spekulacyi  mistycznych. 
W  średnich  wiekach  stanowiło  to  ulubioną  rozrywkę  bachurów  (żaków)  rabiui- 
cznych,  ob.  Israel  Abrahams.  Jewish  life  in  the  luiddle  ages.  Londyn  1896  r.  str, 
382.)  polegająca  w  danym  wypadku  na  tem,  że  wartość  liczbowa  wymienianych 
wtedy  aniołów  odpowiada  wartości  liczbowej  takich  słów,  jak:  szofar,  thekia,  the- 
rua. Np.  anioł  Anaktem  (orij-JH)  tworzy  gematryę  słowa  ha'szofar  (iBirr),  Szam- 
sziel  (t.s'^'!:-)  —  therua  (nynn),  Hadarniel  (""wainn.)  i  Sandalfon  (nc'n:D)  — the- 
kia (nyłpn),  ob.  tenźo  Machsor,  gdzie  zaznaczone  jest,  iż  wszystko  to  znajduje 
się  w  księdze  „"^znei  luchoth  habrith"  (Dwie  tablice  przymierza),  która  znów  ze 
starych  ksiąg  czerpała. 

8)  Maimonides    (Miszne  Thora.    Szofar   2,   1)    kobiet    i  dzieci  nie  wymienia. 

')  Talmud,  tr.  Kosz-Haszana  27  a. 

81  Tamże  34  b. 

*)   W  święto  Kosz-Haszana. 

"0)  Midrasz.   Wajikra  rabba  29,  23. 


ŚWJRTA  ŻYDOWSKIE  317 

i  wymiar  kary  odmienia  w  laskę.  Lecz  tylko  lud  izraelski  potrafi 
szofarein  łaskawie  swego  Stwórcę  usposobić  ^).  Wielka  cisza  panuje 
w  bożnicy  podczas  „thekioth-szofar"  i  wszyscy  śledzą  z  napręże- 
niem za  rozlegającymi  się  tonami.  Jeśli  brzmią  czysto  i  donośnie,  rok 
nadchodzący  zapowiada  się  pomyślnie  i  —  odwrotnie.  Dlatego,  gdy 
trębacz  źle  ton  wydobędzie,  lektor  każe  mu  go  powtórzyć  drugi 
i  trzeci  raz.  aż  wyjdzie  bez  zarzutu.  Niekiedy  szatan  bróździ,  bo 
„zatyka"  szofar^),  a  dzieje  się  to  wówczas,  gdy  gmina  bardzo  jest 
grzeszną. 

Przepędzanie  złych  duchów  przy  odgłosie  trąb  jest  praktyką 
rozpowszechnioną.  Czeremisi  z  gub.  Kazańskiej  3),  wierząc,  że  sza- 
tan umyka  przed  dźwiękiem  trąby,  imają  się  tego  sposobu;  na  Wę- 
grzech, w  dzień  św.  Łucyi,  obchodzą  pastuchy  wieś  dookoła  i  trą- 
biąc, przepędzają  wiedźmy^).  Tak  samo  postępują  w  Tyrolu,  gdzie 
w  noc  Św.  Walpurgi  (nieraz  i  w  noc  św.  Jana)  pastuch  dmie  w  róg, 
aby  odstraszyć  czarownice^),  a  w  gub.  Łomżyńskiej,  w  powiecie 
mazowieckim,  trąbią  codzień  podczas  adwentu,  gdyż,  jak  objaśniają 
niektórzy,  pomaga  to  Bogu  odpędzać  siłę  nieczystą^).  Środki  walki 
z  duchami,  powiada Lippert  '^),  grupują  się  około  wody,  ognia  i  hałasu, 
a  gdy  weźmiemy  pod  uwagę  szum,  jaki  czynią  ludy  podczas  zaćmienia 
ciał  niebieskich,  które  wyobrażają  sobie  wtedy  jako  pochłonięte  przez 
smoka^)  lub  pożarte  przez  dyabła^);  jak  to  w  Górnym  Egipcie  strze- 
lają wówczas  z  fuzyi  10),  a  Grenlandczycy  biją  wkotły  i  kufry,  aby 


1)  Tamże,  roz.  29. 

*)  8idur  „Or  laszarim",  cytując  Maharila  „Derech  hachaiim",  podaje,  że 
razn  pewnego  nie  mógł  Baal-thekia  wydobyć  dźwięków  z  szofara,  więc  odwrócił 
róg  i  wypowiedział  do  jego  wnętrza  słowa  psalmu  (90,  17),  poczem  tony  dały  się 
słyszeć. 

3)  jKnBaa  CTapana  1900  r.  str.  H45. 

*)  Tamże,  str.  35. 

5)  Dr  A.   Wuttke.  Der  deutsche  Yolksaberglaube.  str.  158,  §  215. 

*)  JKnBaa  CTapuna  190  )  r.  str.  33. 

')  Kultargeschicbte  der  .Menschheit.  Stutgart  1887  r.  Tom  II,  str.  241. 

8)  Stąd  jako  spuścizna  pozostała  nazwa  „miesiąc  smoczy"  (mensis  draco- 
nicus)  dla  okresu  czasu,  w  którym  się  to  zjawisko  powtarza.  (J.  K.  Steczkowski. 
Astronomia.  Kraków  1861  r.  str.  365). 

8)  Na  Borneo  krajowcy  przekonywali  Beeckmana  w  r.  1704,  że  „dyabeł 
pożarł  księżyc'  (A.  Lang.  Mythes,  caltes  et  religion  —  ♦'•aduit  par  L.  Marillier. 
Paryż  1896  r.  str.  125). 

*")  D.  JleóóoKi,.  HaHa.?io  u,nBmjm3Siis,iu,  str.  162. 


318  K-   LIMENTALOWA 

księżyc  wrócił  na  swoje  miejsce  i);  jak  Karaibi  w  tym  celu  krzy- 
czą i  w  świętą  grzechotkę  kołaczą  2)  a  w  Chinach  uderzeniem 
w  cymbały  i  metalowe  naczynia  przepędzają  smoka  3);  jak  w  Tybe- 
cie strzelaniną  i  bębnieniem  a  także  przy  pomocy  egzorcyzmów  płoszą 
złego  ducha,  Aracho,  sprawcę  zaćmienia*)  a  w  Afryce  nad  brze- 
gami Nigru  dmą  w  ogromne  rogi,  aby  usunąć  potwora  pożerającego 
księżyc^);  gdy,  zwróciwszy  się  do  narodów  starożytnych,  zważymy, 
że  Indusi  głównie  wrzawą  starali  się  wyzwolić  słońce  lub  księżyc 
z  pod  władzy  smoka-demona,  Rahu,  powodującego  zaćmienia"),  że 
Grecy  czynili  wówczas  krzyki  i  wrzaski  i  bili  w  naczynia  meta- 
lowe ^),  co  stosowali  także  Rzymianie,  o  czem  dowiadujemy  się  od 
Juvenala  ^j  i  Owidyusza,  z  których  ostatni  ^)  opowiada,  że  zaćmio- 
nemu miesiącowi  „w  posiłek  brzmi  cymbał  tłuczony";  gdy  wre- 
szcie uprzytomnimy  sobie  prastare  pojęcie  Hebrajczyków,  przypi- 
sujących   zaćmienie    świateł  niebieskich  mitycznemu    potworowi  i"), 


»)  Tamże,  str.   160. 

2)  Tamże. 

3)  Dr  P.  Yon  Bohlen.  Das  alte  Indien.  Tom  II,  str.  291. 

*)  S.  S.  Pallas.  Mongolischen  Yolkerschaften.  Tom  II,  str.  41  i  42. 

*)  JKHBan  CTapnna  1900  r.  str.  455. 

«)  Dr  von  Bohlen.  Das  alte  Indieu.  Tom  II,  str.  290,  też  tom  1,  str.  222 
i  223,  O  Kaha  jako  sprawcy  zaćmienia,  ob.  Maha-Bharata  w  tłumaczenia  A.Lan- 
gego, str.  20. 

')  W.  H.  Koscher.  LTeber  Selene  and  Yerwaudtes,  str.  92.  Postępowanie  to 
oparte  było  na  wierzeniu  (które  przechowało  się  w  niektórych  starych  waryan- 
tach  ludowych  pieśni  greckich),  że  zaćmienia  powodują  złe  duchy,  smoki  lub  po- 
twory, połykające  księżyc  lub  słońce.  Lud  grecki  dla  odwrócenia  tego  rzekomo 
groźnego  niebezpieczeństwa  odprawia  modły,  coraz  rzadziej  uciekając  się  do  środ- 
ków stosowanych  w  starożytnej  Helladzie  (N.  G.  Politis  w  dodatku  do  pracy 
Koscher'a.   Ueber  8elene  und  Yerwandtea,  str.   187). 

8)  Satyry  6,  441  (w  przekładzie  niemieckim  D.  C.  F.  Bahrdt'a.  Berlin 
1787  r.). 

9)  Owidyusz.  Metamorfozy  4,  339.  340  (w  polskim  przekładzie  Jakaba  Że- 
browskiego.  Wydanie  II,   Wilno  1821  r.) 

")  Księga  loba  26,  13.  W  liście  Samuela  Dawida  Luzzato  do  r.  Iz  laka 
Samuela  Kiggio  z  r.  18Ż58  (Sepher  Kerem  cbemed,  wyd.  w  Pradze  1839  r.  IV 
187  —  zawiera  zbiór  cennych  listów  pisanych  przez  żydowskich  uczonych  z  tego 
czasu)  znajduje  się  wzraianka,  pochodząca,  z  „Seder  Tanaim  w'Amoraim"  (doku- 
mentu bodaj  czy  nie  z  9  w.  poChr.),  że  gdy  umarł  r.  Aha  syn  Raba,  to  smok  połknął 
księżyc.  Smok  nosi  ta  nazwę  „thli"  ('-"n).  A.  E.  Harkawi  w  artykule  ł«''7nN-'7n 
(Thli-athalia),  pomieszczonym  w  naukowo-literackim  miesięczniku  hebrajskim  'DŁ'  ]3 
Petersburg,    Styczeń    1887    r.),    wykazując    pokrewieństwo  pomiędzy  hebrajskiem 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  819 

i  wspomnimy  zdobycie  Jerycha  (miano  swoje  biorącego  od  jareach 
—  księżyc)  przy  pomocy  trąb  ^),  to  nasunie  nam  się  przypuszczenie, 
że  Hebrajczycy  posługiwali  się  ongi  trąbą  (rogiemj  w  celu  prze- 
pędzenia potwora,  który  w  ich  mniemaniu  więził  księżyc:  zarówno 
podczas  zaćmienia,  jak  w  czasie  trzydniowej  jego  nieobecncjsci  {)rzed 
nowiem'^).  Gdy  zaś  później  astralny  ten  smok  zantropomorfizował 
się,  tj.  uczłowieczył,  trąba  zwróciła  się  przeciw  niemu,  jako  prze- 
ciw duchowi  złego  i  sprawcy  niedoli  wogóle.  To  też  w  Palestynie 
trąbiono  z  powodu  wszelakiego  nieszczęścia  3):  z  powodu  rd/y  na 
na  zbożu,  szarańczy,  dzikich  zwierząt,  morowej  zarazy,  trzęsienia 
ziemi,  posuchy,  a  gdy  miasto  było  osaczone  przez  wrogów  lub  gro- 
ziło mu  nawodnienie,  albo  gdy  okręt  tonął  na  morzu,  to  nawet 
i  w  sabat  trąbiono*).  Jeszcze  dziś,  jeżeli  zmarła  położnica  nie  może 
oddać  płodu,  a  wszelkie  błagania  i  namowy  nie  odnoszą  pożąda- 
nego skutku,  to  grożą  jej  trąbieniem  w  szofar^),  co,  w  przekona- 
niu ludu,  jest  środkiem  niezawodnym  w  danym  wypadku;  także 
przy  rzucaniu  klątwy  (cherem)^)  i  podczas  t.  z,  wielkiej  przysięgi^), 


''?n  a  syryjskiem  k-7,-iX,  przytacza  najstarsze  źródła  żydowskie,  w  których  owa 
nazwa  (thli)  na  określenie  smoka  się  napotyka.  I  oto  w  pierwszym  rzędzie  figu- 
rnje  „Sepher  Jezirah"  (księga  stworzenia  i  praw  tajemniczych  —  przypisywana 
Abrahamowi),  pochodząca  (najpóźniej)  z  8  wieku  po  Chr. 

*)  Jozue  6,  13 — 16. 

^)  Stąd  prawdopodobnie  bierze  początek  zwyczaj,  że  pobożniejsi  poszczą 
w  wigilię  każdego  nowiu  i  jak  w  dnia  pokuty,  rozdają  ubogim  jałmużnę;  tu  na- 
leży szukać  odpowiedzi  na  pytanie,  dlaczego  dzień  przed  nowiem  zwie  się  Jom- 
Kippur  katan  t.  j.  Mały  Jom-Kippur.  Mahler  bowiem  (Dar  Schaltcyclus  der  Ba- 
bylonier.  Zeitsehrift  der  deutschen  morgenlandischen  Gesellschaft.  Tom  52,  str. 
236  i  237)  powiada  o  Babilończykach,  że  dla  nich  dzień  spotkania  się  księżyca 
ze  słońcem  w  jednym  punkcie  zodyaku    był  „Dniem  sądu", 

*)  Miszna,  tr.  Taanith  3,  8.  Tylko  nie  z  powodu  zbytniej    obfitości  deszczu. 

*)  Miszna,  tenże  traktat  3,  1.  4 — 8.  W  tych  ostatnich  wypadkach  —  na 
alarm  zapewne. 

*)  Czynią  to  również  podczas  bardzo  ciężkiego  porodu  i  na  pogrzebie  wiel- 
kiego cadyka. 

^)  O  dęciu  w  szofar  przy  ekskomunice  czytamy  w  Talmudzie  (tr.  Moed 
katan  16  a).  W  średnich  wiekach  był  to  zwyczaj  bardzo  rozpowszechniony.  Pin- 
kos  litewski  (06.^acTH0H  hhhkocb  Baa/i;a  r.?iaBHBjx'B  eBpeHCKHX'B  oóianai,  JThtbei. 
TeKCT'B  CŁ  pyccKHM'b  nepoBo/łOMT)  ;];-pa  H.  I.  TyBHMa  no;i,'Ł  peflaKąieS  C.  M.  ^j6- 
HOBa,  Petersburg  1909  —  1912  r.  Tom  I,  str.  9,  Nr  2  i  str.  27,  Nr  ii)  w  postano- 
wieniach Waadu  (sejmu  żydowskiego)  z  1623  r.  mówi  o  klątwie  przy  pogaszonych 
świecach  i  przy  dźwiękach  szofaru. 

')  S.  Pen  w  artykule  „Oót.  espencKOH  npncarb^.  (Kkuhckh  Bocxo;i;a  1902  r. 


320  K-   LILIKNTALOWA 

który  to  akt  uchodzi  u  Żydów  za  straszny  i  ostateczny,  dęto  w  róg 
barani. 

We  wszystkich  z  bytu  żydowskieo^o  przytoczonych  tu  przy- 
kładach trąbą  jest  szofar  — róg,  a  więc  instrument  prastary,  proto- 
typ późniejszych  trąb  drewnianych  i  metalowych,  instrument  pa- 
sterski, dzięki  któremu,  w  potrzebie,  czynił  pasterz  donośniej szym 
głos  swój  1).  A  może  dźwięk  rogu  dzikie  zwierzęta  straszył  i  to 
doświadczenie  nauczyło  pierwotnego  nomadę  stosować  ów  środek 
i  względem  nadprzyrodzonego  potwora?  2). 

Trąb}^  —  rogi  znane  były  starożytnym  Persom  ^),  w  Indyach 
jeszcze  w  18-tem  stuleciu  napotykano  je  u  górali*),  u  starożytnych 
Egipcyan  nosiły  nazwę  „chnu"  ^),  u  Greków  „keras",  a  u  Rzymian 
„cornu"  ^),  posługiwali  się  niemi  ^)  starożytni  Litwini-),  a  Pomorza- 


Nr  9  i  10)  podaje  opis  takiej  przysięgi  w  Odesie.  w  1818  roka:  w  kitla  (białej, 
śmiertelnej  koszuli  ,  bez  obawia,  z  lO-g-iem  przykazań  w  ręka,  przy  czterech  czar- 
nych świecach,  przysięgający  odmawiał  formułę  odpowiednią,  przyczem  szames 
(posługacz  bóźniczny)  trąbił  w  szofar.  Babka  moja,  Salomeą  ze  Spirów  Eigerowa, 
pamięta  dobrze  fakt  podobny  z  przed  50-cia  laty  w  .Sandomierzu  (skąd  jest  ro- 
dem), gdzie  ów  osobnik  dlatego  (według  mniemania  ogółu)  umarł  w  rok  później, 
że  krzywoprzysiągł,  a  w  Zawichoście  (nad  Wisłą),  przed  laty  40-sta  pociągnięto 
do  takiej  przysięgi  niejakiego  Ch.  Hercberga,  którego  w  sprawie  granicznej  na 
1000  zł.  pol.  zapozwał  Oszczepalski  (świadectwo  ojca  mego,  Maurycego  Eigera). 
Zwykle  do  owego  aktu  stawiano  jeszcze  de.«kę,  służącą  do    obmywania  zmarłych. 

1)  „Wołaj  na  całe  gardło,  nie  ustawaj,  niby  surma  podnieś  głos  twój..." 
brzmi  ustęp  z  księgi  Jezajasza  (58,  1).  Tak  pojmują  słowo  „therua"  Samarytanie 
i  Karaici  (ob.  dopisek  2  i  3  na  str.  271)  i  nie  stosują  ceremonii  szofaru  (A.  Co- 
wley.  The  samaritan  liturgy  and  reading  of  the  law.  The  jewish  ąuarterly  re- 
view.  Tom  YII.  1894,  str.  128,  dopisek  3), 

2)  Był  to  sygnał  trwogi  niewątpliwie  i  stąd  stał  się  sygnałem  wojennym. 
„...Drżę...  Wre  we  mnie  serce  moje,  nie  mogę  zmilczeć!  Bo  odgłos  trąb  słyszysz, 
duszo  moja,  wrzawę  wojenną!"  (Jeremiasz  4,  19).  „Przeto  zeszlę  ogień  na  Moab... 
i  zginie  w  tumulcie  Moab  przy  dźwięku  surmy,  przy  odgłosie  trąb".  (Amos,  2,  2) 
Ob.  też  Sędziów  H,  27;  6,  34  itd. 

8)   B.  A.  MoraKOB-b.  Tpyóa  bt.  Hapo;^.  B-fepoB.  (JKusaH  crapnua  1900  r.  str.  305). 

*)  A.  W.  Ambros.  Geschichte  der  Musik.  Ill-e  wydanie.  Lipsk  1887  r.  Tom 
I,  str.  508. 

^)  Tamże,  str.  356.  Dźwięk  rogu,  którego  powstanie  przypisywano  Ozyry- 
sowi, był  u  nich  hasłem  do  składania  ofiar  (Tamże,  str.  375). 

*)  B.  A.  MoraKOBt.  Tpy6a  bt.  napo,T,Hux'b  B'fepoBaHiax'B  (^Hsan  CTapnua 
1900  r.  str.  307). 

')  We  wszystkich  większych  uroczystościach. 

8)  T.  Narbutt.    Dzieje  starożytne  narodu  litewskiego.  Tom  I,  str.  13,  141  284. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  321 

nie.  zgodnie  ze  starym  obyczajem  przodków,  przechowywali  w  świą- 
tyni w  Szczecinie  między  innemi  bogactwy  także  rogi  służące  do  gra- 
nia ').  Z  czasem  trąby  drewniane  i  metalowe,  jak  u  Żydów  chaco- 
cry2),  zastąpiły  swą  prarodzicielkę,  lecz  z  kultu  nie  zdołały  jej 
wyprzeć.  I  jak  w  Indyach  bramini  i  derwisze  używają  starożytnej 
trąby-muszli»).  która  również  w  buddyjskich  klasztorach  Mongolii 
przednią  rolę  pośród  innych  trąb  odgrywa;  jak  w  klasztorze  Gał- 
dan-Chitu  przechowują  ją  jako  świętość  o  cudotwórczej  mocy, 
a  w  Tybecie  ^)  trąbieniem  w  muszle  morskie  witają  rok  nowy  ^), 
tak  i  szofar  przetrwał  w  służbie  bożej,  najpocześniejsze  znalazł- 
szy^ schronienie  w  uroczystości  nowiu,  z  którą  od  prawieków 
w  ścisłym  pozostawał  związku.  (I  ono  to  jest  owo  wyraźne  piętno, 
jakie  wycisnął  nów  na  święcie  Rosz-Haszana).  Stary,  uświęcony 
tradycyą  instrument  sam  nieomal  stał  się  przedmiotem  czci.  Już 
nazwa  szofar  pochodząca  od  szafer  (^Dr)  upiększać,  gdy  róg  wo- 
góle  zwał  się  ker  en  6),  przemawia  za  jego  apoteozą  7).  cudowną 
jego  moc  maluje  zdobycie  Jerycha «),  a  Talmud  mistyczne  na- 
rzędzie zeń  czyni:  wiążąc  go  z  ofiarą  Izaaka,  którego  ma  być 
wspomnieniem  9).  twierdzi,  że  potomkowie  Abrahama  będą  wyzwo- 
leni   dzięki    rogom    baranim  i").    gdyż    barana    ofiarował    Abraham 


*)  3THorpa(|)mecKoe  Oóoapinie  1895  r.  Część  III,  str.  35. 

»)  Numeri  10,  2.  8—10. 

^)  K.  Łada.  Historya  muzyki.  Warszawa  1861  r.  str.  9  i  10;  Ambros.  Ge- 
schichte  der  Musik.  Tom  I,  str.  508.  Służyła  ona  ongi  Indusom  jako  surma  bo- 
jowa (Maha-Bharata  — wtłomaczeniu  A.  Lange,  str.  185).  Jak  róg  stanowił  najpier- 
wotniejszy instrument  mieszkańców  lądu,  tak  znów  muszla  była  nim  dla  ludów 
nad  wodami  żyjących. 

*)  Gdzie  również  za  świętość  jest  poczytywaną  (P.  S.  Pallas.  Mongolischen 
Yolkerschaften.  Tom  II,  str.  166). 

5)  B.  A.  MomKOB-B.  Tpyóa  b-b  napoci;.  sipoB.  {'MaBdm  CTapHna  1900  r.  str. 
329,  333  i  851). 

«)  Np.  Jozue  6,  5;  I  kronika  25,  5;  Daniel  3,  5.  7.  10.  15  (w  tej  ostatniej 
księdze  nosi  aramejska  nazwę  „karna"  (Klip). 

')  Hebrajczycy  apoteozowali  wogóle  miniony  swój  byt  pasterski:  Abel,  szla- 
chetny pasterz,  przeciwstawiony  jest  rolnikowi  Kainowi  (Genesis  4,  4),  a  zaszczytny 
tytuł  pasterza  noszą  książęta  i  przewodnicy  ludu  (Jezajasz  44,  28;  Jeremiasz  23, 
2;  Zacharyasz  10,  3,  Psalmy  78,  70.  71). 

8)  Jozue  6,  13—16. 

*)  Tr.  Rosz-Haszana  16  a. 

10)  Talmud  jerozol.  tr.  Taaulth  2,  4;  też  Midrasz,  Wajikra  rabba   29,  23. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LII.  21 


322  K.   LILIENTALOWA 

W  miejsce  Izaaka.  I  rogi  tego  właśnie  barana  i)  użyte  zostały  na 
dwa  szofary  boskie  ^) :  z  lewego  rozbrzmiały  tony  na  górze  Svnai, 
w  dniu  darowania  Tory,  prawy  zaś,  większy  od  lewego,  ozwie  się 
w  przyszłości,  jako  hasło  powszechnego  wyzwolenia 3). 

Ten,  któremu  powierzają  zaszczytną  misyę  trąbienia*),  musi 
być  człowiekiem  pobożnym  i  ze  wszech  miar  godnym.  Przed  przy- 
stąpieniem do  tego  aktu,  posiadającego  tak  doniosły  wpł^^w  i  zna- 
czenie, Baal-thekia  kąpie  się  w  mikwie^),  co  zresztą  w  dniu  tym^) 
czynią  wszyscy,  na  zasadzie,  że  w  czystem  ciele  jest  czysta  dusza. 
„W  Mikwie  pozostawia  się  wszystkie  grzechy"  powiada  lud  ^),  po- 
nieważ woda,  będąc  pierwszą  od  stworzenia  świata,  a  więc  bez- 
grzeszną, „oczyszcza".  „Kąpiel  jest  jako  Thaszlich"  8),  a  ten  obrzęd, 
również  oczyszczenie  z  grzechów  mający  na  celu,  odbywa  się  pierw- 
szego dnia  Nowego  roku^)  i  polega  na  tem,  że  zarówno  mężczyźni, 
jak  kobiety  udają  się  na  brzeg  rzeki,  jeziora  lub  stawu,  gdzie,  wytrzą- 
sając kieszenie,  rzucają  do  wody  znajdujące  się  w  nich  okruchy,  przy 


1)  Który  według  tradycji  stworzony  został  o  zmierzchu  w  dniu  szóstym 
stworzenia  (Zohar  I,  120  b). 

*)  Pirke  r.  Eliezer  31;  a  skóra  z  niego  poszła  na  pas  dla  proroka  Eliasza 
(Tamże).  To  dominujące  stanowisko  rogu  baraniego  wynikło  prawdopodobnie  stąd, 
że  barany  były  głównym  dobytkiem  Hebrajczyków-nomadów  (Genesis  21,  28;  30, 
40;  31,  12.  38;  32,  15.  16;  strzyżenie  owiec  obchodzone  było  uroczyście —  II  Sa- 
maelowe  13,  23.  27;  też  I  Samaelowe  25,  4 — 11.  36)  i  jeszcze  Ezechiel,  czerpiąc 
porównania  z  bytu  pasterskiego,  przyrównywa  często  lud  izraelski  (jak  to  widzimy 
także  u  Jeremiasza  23,  2,Zacharyasza  10,  3)  do  owiec  i  baranów  (roz.  34). —  I  tera/s,  jak 
w  czasach  biblijnych,  owca  jest  głównem  mieniem  palestyńskiego  gospodarza  (Dr 
Samuel  Krausa.  Talmndisehe  Archaologie.  Lipsk  1910  i  1911  r.  Tom  II,  str.  112 
i  113). 

*)  Przyjście  Mesyasza  obwieści  głos  rogu,  w  który  zatrąbi  archanioł  Mi- 
chał, mniema  lud,  wyrażając  gorące  to  pragnienie  (najczęściej  w  znaczenia  przy- 
sięgi) w  słowach :  Obym  tak  doczekał  szofaru  Mesyasza''.  (I.  Bernstein.  Jiidische 
Sprichworter,  str.  268,  Nr  3658). 

*)  Zaszczyt  ten  najlepiej  malują  słowa:  „Kto  się  staje  ni  stąd  ni  zowąd 
arystokratą?  Baalthekiu  w   Kosz-Haszana"  (Tamże,  str.  158,  Nr  2246). 

5)  T.  j.  w  przepisanej  rytuałem  kąpieli.  Obowiązkiem  jest  wziąć  wtedy  ką- 
piel (Talmud,  tr.  Kosz-Haszana  16  b), 

*)  Lob  w  wigilię  tego  dnia.  Pobożni  chodzą  do  mikwy  przez  cały  miesiąc  Elal. 

')  1.  Bernstein.  Jud.   8prichw8rter,  str.   168,  Nr    1382. 

8)  Tamże,  str.  25,  Nr  319. 

*)  Jeżeli  pierwszy  dzień  Kosz-Haszana  przypada  w  sobotę,  to  idą  do  Tha- 
szlich drugiego  dnia  tego  święta,  lecz  zawsze  po  nabożeństwie  przedwieczornem 
(mincha). 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKI K  323 

słowach  modlitwy  „Mi  el  kamocha:"i)  „Któż  jako  Ty,    Bóg,  który 
przebacza  winę,  a  odpuszcza  występek  szczątkowi  dziedzictwa  Swo- 
leo^o.  Nie  utwierdza  na  zawsze  gniewu  Swojego,  gdyż  pożąda  łaski 
On".   „Znowu  zmiłuje  się  nad  nami,  zniesie  winy  nasze.    Tak  rzu- 
cisz 2)    w  otchłań    morza    wszystkie    grzechy    ich".    „I  wszystkie 
orzechy  ludu  Twojego,  domu  Izraela,  rzucisz  w  miejsce,  gdzie  nie 
będą  wspomniane  ani  rozważane    i  nie   brane    do  serca  po  wieki". 
Okażesz  niezawodność  Twą  Jakóbowi,  miłość  Abrahamowi,  którąś 
zaprzysiągł  ojcom  naszym  za  dni  starodawnych"  3).  Symboliczny  ten 
akt  ma  dla  ludu  znaczenie  tak    konkretne,  że  wywołał  nawet  opo- 
zycyę  rabinów,  lecz  — bezskuteczną.  Kiedy  powstał  ów  obrzęd,  czy 
jest  bardzo  starym,  czy  też   późniejszego    jest   pochodzenia,  trudno 
dociec.  Słusznie  mówi  Sumcow  *),  że  „w  zastosowaniu  do  pomników 
ludowej  poetyckiej  i  obrzędowej  twórczości  wyraz  chronologia  pra- 
wie tak  jest  bez    treści    i  nie  na  miejscu    jak    w  zastosowaniu  do 
kamiennych  narzędzi  paleolitycznego    i  neolitycznego  okresu  histo- 
ryi".  Ani  w  Talmudzie,    ani  w  pismach    Gaonów  niema  wzmianki 
o     Thaszlich"   —    pierwszy    wspomina    o  tym    zwyczaju    r.    Jakób 
MóUn  z  Moguncyi  (znany  jako  Maharil)^),  od  którego  pochodzą  po- 
wszechnie przyjęte  przepisy,  dotyczące  modlitw  i  liturgircznych  ob- 
rządków. Według  tego  kabalisty^)   „Thaszlich"  obchodzony  jest  na 
pamiątkę  ofiary  Izaaka,  którego    w  tym    właśnie    dniu  ^)    Abraham 
zamierzał  poświęcić  Wiekuistemu.  Albowiem  szatan,  aby  przeszko- 
dzić Abrahamowi    w  wypełnieniu    woli    Najwyższego,    zamienił  się 
w  rzekę,   w  której    ojciec    i    syn    ugrzęźli  po  szyję,  lecz  ponieważ 
Bóg  wysłuchał  Abrahama  i  sprawił,  że  szatańska  rzeka  natychmiast 
wyschła,  więc,  aby  zachować  pamięć  o  tern  dobrodziejstwie,  należy 
iść  do  rzeki;  a  za  to  Bóg  znowu    się  zmiłuje   i  grzechy  odpuści  8). 
Inni  rabini  utrzymują,  że  celem  tej   ceremonii  jest,  aby  lud  żydo- 


1)  Tak  nazwanej   ód  początkowych  swych  wyrazów. 

2)  Od  tego  wyrazu  (thaszlich)  bierze  nazwę  cały  obrzęd. 

3)  Micha  7,  18.  19.  20. 

*)  H.  0.  CyMi^OBt.  Xjiii6'h  bi.  oópa^as-B  n  n'fecHHX'B.  Charków  1885  r.  str.  3. 

5)  Umarł  w  1427  roku  w  Wormacyi. 

6)  Sepher  Maharil.  Halachoth  Kosz-Haszana. 
')  T.  j.  w  Rosz-Haszana. 

8)  Wtedy  zmiłował  się  przy  r^ece,  więc  i  teraz    przy    rzece  okaże  swe  mi- 
łosierdzie —  oto  sens  tego  rozumowania. 

21* 


324  R.  LILIENTALOWA 

wski  na  wzór  ryb  się  mnożył  i),  jeszcze  innijak  Jezajasz  Horwitz^).  — 
aby  widok  ryb  przypomniał  człowiekowi,  iż  „nie  zna  wszak  czło- 
wiek i  czasu  swojego:  jako  ryby  łowione  w  sieci  złowrogiej... 
tak  pojmani  bywają  i  synowie  ludzcy  w  czasie  niedoli,  gdy 
przypada  na  nich  nagle"  ^j,  które  to  myśli  naprowadzają  skruchę; 
następnie,  że  szeroko  zawsze  rozwarte,  pozbawione  powiek,  oczy 
ryb  są  symbolem  wiecznie  czuwającej  opieki  bożej*),  jako  rzekł 
psalmista^):  „...nie  drzemie,  nie  śpi  stróż  Izraela".  Wreszcie,  r. 
Mojżesz  Isserles^)  tłomaczy  w  ten  sposób:  ponieważ  głębiny  mo- 
rza odzwierciedlają  dzieło  stworzenia,  a  Rosz-Haszana  jest  pamią- 
tką dnia  stworzenia,  więc  idzie  się  wtedy  nad  wodę.  aby  sobie 
cuda  Stwórcy  uprzytomnić.  To  zaś  pomaga  w  Dniu  sądu,  gdyż  roz- 
ważanie wielkości  Bożej  wywołuje  żal  za  winy  względem  Niego 
popełnione,  a  szczerze  skruszonym  On  wybacza  i  grzechy  ich  rzuca 
w  głąb  morza  ^).  Wytrząsanie  kieszeni,  o  czem  powyżej  mówiliśmy^), 
w  interpretacyi  kabalistów  wygląda  nieco  inaczej :  niektórzy  z  nich 
mianowicie  zalecają  otrząsać  wierzchnią  odzież,  aby  usunąć  znaj- 
dujące się  na  niej  złe  moce,  t.  z.  klipoth  ^). 

Wszystkie  te  objaśnienia  nie  odsłaniają  przed  nami  istoty 
owego  zwyczaju;  raczej  zaciemniają  go  wybujałą  sofistyką,  dowo- 
dząc tylko,  że  odgrzebany  z  pokładów  zapomnienia,  w  jakiem  przez 


*)  M.  Briick.   Rabinische  Ceremonialgebrauche.  Wrocław  1837  r.  str.  23. 

*)  Szelah  (t.  j.  Sznei  luchoth  habrith),  str.  214  b.  Amsterdam  1698  r. 

»;  Kohelet  9,  12  (przekład  dra  Cylkowa). 

*)  Kabalistyczne  objaśnienie  (inne  jeszcze),  że  otwarte  oko  ryby  pobudza  do 
pokuty,  znajduje  swą  paralelę  w  Chinach,  gdzie  w  przedsionkach  buddyjskich  świą- 
tyń wisi  długa,  drewniana  ryba,  zwykłej  wielkości,  a  której  obecność  tam  tłu- 
maczy jedno  chińsko-buddyjskie  dzieło,  jak  następuje:  Jak  ryba  nie  zamyka  oczu 
ani  w  nocy  ani  w  dzień,  tak  samo  ci,  co  pragną  odmienić  swój  sposób  postępo- 
wania, niech  zapomną  o  łożu  za  dnia  i  w  nocy,  dopóki  nie  wejdą  na  drogę  do- 
skonałości. (I.  Scheftelowitz.  Das  Fischsymbol  in  Judenthum  und  Christenthum. 
Archiv  fur  Religionswissenschaft.  Lipsk  1911  r.  Tom  XIV,  zeszyty:  3  i  4,  str. 
384).  I  płusznie  powiada  Scheftelowitz  (Tamże,  str.  384  i  385),  że  zarówno  w  ży- 
dowskiej kabale  jak  w  owein  dziele  chińskieiii,  nadano  nową  racyę  zwyczajom, 
których  sens  pierwotny  poszedł  w  zapomnienie. 

5)  Psalmy  121,  4. 

6)  Torath  ha'OIah.  Część  III,  rozdział  56. 
')  T.  j.  w  otchłań  zapomnienia. 

8)  Ob.  atr.  53  tej   pracy. 

»)  M.  Briick.  Rabinische  Ceremonialgebrauche.  str.  24.  Klipa  —  to  ,złe" 
„nieczyste",  odwieczne  źródło  wszelkiego  grzechu. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKI K  325 

długie  wieki  spoczywał,  zagadkowością  swą  dręczył  umysły  tych, 
którzy  pragnęli  doszukać  się  w  nim  sensu.  Najprawdopodobniej, 
postać  obecną  przybrał  „Thaszlich"  późno,  ale  to  pewna,  że  skła- 
dniki, z  jakich  się  utworzył,  biorą  początek  w  zaraniu  dziejów  i  że 
zasada,  na  jakiej  się  opiera,  pierwotne  rozumowanie  zdradza.  Na- 
trafiamy tu  albo  na  kult  wody,  o  którego  istnieniu  u  starożyt- 
nych Hebrajczyków  poucza  nas  jeszcze  z  epoki  talmudycznej  po- 
chodzący zakaz  zarzynania  ofiar  „do  mórz  i  rzek"  ^),  albo  na  kult 
ryb-),  albo  —  na  jedną  z  praktyk  „sprowadzania  deszczu  3),  tak  po- 
trzebnego w  owej  porze  roku  ^),  gdyż  rzucanie  podczas  tego  ob- 
rzędu okruszyn  chleba  do  wody,  czego  zabrania  Maharil  ^),  a  co  tem 
samem  świadczy  o  owym  zwyczaju,  dziwnie  przypomina  nam  Man- 
gajanów  z  nad  jeziora  Njassa,  u  których  kapłanka,  aby  deszcz 
uprosić,  sypie  garściami  mąkę  na  ziemię  ^),  a  jeszcze  bardziej  — 
lud  ruski  na  Wołyniu,  gdzie  dla  sprowadzenia  deszczu  sypią  w  cza- 
sie posuchy  mak  do  studni'').  Cel  polegający  na  odrzuceniu  grze- 
chów wiąże  się  również  z  pradawnem  pojęciem,  przypisującem  wo- 
dzie moc  „oczyszczającą"^),  t.  j.  unoszącą  wszystko  złe  i  szkodliwe, 
a  więc  w  pierwszym  rzędzie  —  złe  moce,  owe  późniejsze  złe  po- 
pędy-grzechy.  Alfurowie^)  uważają  wodę  za  środek  „przepędzający" 
nieszczęścia  i  utrapienia  i  kąpiąc  się,    mówią:    „Niech  woda  zabie- 


1)  Miszna,  tr.  Challin  2,  9;  Tosefta,  tenże  traktat  2,  19;  Talmud,  tr.  Aboda 
zara  42  b.  Aby  uniknąć  podejrzeń,  objaśnia  N.  Pereferkowicz,  że  zwierzę  zarzy- 
nano w  imię  bóstwa  morza  lab  rzeki. 

^)  W  Deuteronomium  4,  16.  18  znajdujemy:  „Abyście  się  nie  skazili,  i  nie 
czynili  sobie  rzeźby,  obrazu  jakiejkolwiek  podobizny..."  „...w  postaci  jakiejkolwiek 
ryby,  która  w  wodach  poniżej  ziemi!"  Obfity  materyaJ  dotyczący  czci  dla  ryb 
u  różnych  ludów  podaje  I.  Scheftelowitz  w  artykule:  Das  Fischsymbol  im  Juden- 
thum  und  Christenthum. 

^)  Albo  na  wszystkie  te  praktyki  razem. 

*)  Ob.  część  I,  str.   74 — 92  tej   pracy. 

'")  Sepher  Maharil.  Halachoth  Kosz-Haszana.  Szczególniej  zabrania  tego 
w  sabat,  co  dowodzi,  że  pierwej  dzień  ten  nie  rugował  obrzędu  Thaszlich,  jak  to 
ma  miej.«ce  teraz. 

«)  E.  B.  Tylor.  Cywilizacya  pierwotna.  Tom  11,  str.  305. 

')  Zbiór  wiadomości  do  antrop.  kraj.  Tom  XI,  str.  207  i  tom  XIII,  str. 
183.  To  samo  praktykuje  się  w  Lubelskiem  (Wisła.  Tom  VIII,  str.  810).  Ziarnka 
maku  mają  przypominać  kropelki  deszczu. 

8)  „Wszakże  źródło  i  studnia,  jako  zbiór  wody,  czyste  zostaną";...  (Leviticus 
11,  36). 

^)  J.   Lippert.  Kulturgeschichte  der  Menschheit.  Tom  II,  str.  243. 


326  K.   MLIBNTALOWA 

rze  z  sobą  choroby,  zmęczenie  i  złe  sny"...  U  Persów  ^)  woda  „Ar- 
dwi  Sura  Anahita"  (bogini  wód)  jest  wrogiem  demonów,  to  też  na- 
leży zgodzić  się  z  Lippertem^),  że  poważnym  cz3mnikiem  w  tej 
dziedzinie  obrzędowej  jest  wiara  ludów  pierwotnych  we  wstręt 
złych  duchów  do  wody.  Rażące  wprost  podobieństwo  do  „Thaszlich" 
odnajdujemy  w  zwyczaju  starożytnej  Peruwii,  gdzie  Inka,  wyspo- 
wiadawszy się  z  grzechów  i  kąpiąc  się  w  rzece,  powtarzał:  „O  rzeko, 
przyjmij  grzechy;  ...zanieś  je  do  morza  i  niech  się  już  nigdy  nie 
ukażą"  ^),  a  także  —  w  hymnach  Indusów,  modlących  się  do  „bo- 
skich wód":  „Unieście,  o  wody,  wszystko,  co  jest  we  mnie  nie- 
prawością i  niesprawiedliwością,  com  uczynił  złego  bądź  kłam- 
stwem, bądź  przekleństwem"  *). 

Obrzędy  oczyszczania,  występujące  tak  jaskrawo  w  święcie 
wiosny,  Pesach  ^).  przedostały  się  do  Rosz-Haszana,  pociągnięte  siłą 
kojarzenia,  a  więc  prawdopodobnie  wtedy,  gdy  to  święto  stało  się 
Nowym  rokiem,  ponieważ  z  początkiem  roku  pozostają  one  w  zwią- 
zku. Lecz  gdy  na  wiosnę  spotkaliśmy  się  z  oczyszczeniem  ogólnem 
sprzętów  i  dobytku  (bo  i  oczyszczenie  świątyni  odbywało  się  w  mie- 
siącu Nisan)^),  w  Rosz-Haszana  dotyczy  ono  tylko  człowieka.  Do  no- 
wej podziałki  czasu  winno  się  wejść  odnowionym,  dlatego  też  w  No- 
wy rok  każdy  przywdziewa  nową  koszulę,  a  niewiasty  (mężatki)  — 
jeszcze  nowe  czepki  lub  stroiki ''),  aby  się  „odnowić",  jak  powiadają, 
i  „aby  rok  był  odno  wiony  na  szczęście  i  błogosławieństwo"  **).  Żeby 
zaś  „czystym"  stanąć  przed  sądem,  starają  się  spłacić  długi  przed 
Rosz-Haszana  i  urazy  wzajemnie  sobie  wybaczają,  a  kobiety  idą  do 
bożnicy  w  jasnych    sukniach   i  z  przypiętemi  do   włosów  (raczej 


1)  Zend  Avesta.  Aban  nyayisch  4,  2. 

2)  Kulturgeschichte.  Tom  II,  str.  241. 

8)  E.  B.  Tylor.  Cywilizacja  pierwotna.  Tom  II,  str.  362. 

*)  Rig-Veda  I  23,  22  (przełożył  na  niemiecki  Hermann  Grassman.  Lipsk 
1876 — 1877).  Wody  Gangesu,  tej  pierworodnej  z  rzek,  w  pojęciu  Indusów,  oczy- 
szczają z  grzechów  (Maha-Bharata  —  w  tłom.  A.  Langego,  fltr.  324  i  333). 

6)  Część  I,  str.  25—27  tej   pracy. 

6)  Ezechiel  55,   18;  II  Kronika  23,  15.   18. 

')  Gruzini  kładą  w  Nowy  rok  nową,  odzież  i  nowe  obawie.  (STHOrpacjjnHecKoe 
OóoapiHie.  1889  r.  Część  III,  str.  32);  w  Chinach  najuboższy  wieśniak  sprawia 
na  Nowy  rok  nową  odzież  dla  siebie  i  swej  rodziny  (G.  Klemm.  AUgemeino  Kul- 
tnrgeschichte.  Tom  VI,  str.  425). 

*)  „Miłosierny  On,  oby  odnowił  nam  rok  ten  na  szczęście  i  błogosławień- 
stwo", brzmi  modlitwa  dziękczynna  po  uczcie  w  Rosz-Haszana. 


ŚWIJ<JTA  ŹYD0W8KIIC  327 

peruk)  białemi  kokardkami,  gdyż  biały  kolor  to  symbol  niewin- 
ności i  stąd  —  biała  zasłona  u  arki  w  dzień  tego  święta  ^j.  Biel  jest 
także  wyrazem  szczęśliwości:  „Każdego  czasu  niechaj  będą  szaty 
twoje  białe"  2)^  co  nabiera  wagi  wobec  pojęcia,  że  stan,  zapoczątko- 
wany w  dniu  pierwszym  roku,  na  cały  rok  się  rozciąga.  Działa  tu 
to  samo  pojmowanie,  które  każe  pannie  młodej  nosić  w  dniu  ślubu 
jasną  suknię,  aby  „jasnym"  był  jej  los 3).  Jak  w  tym  wypadku 
domniemana  tożsamość  barwy  odzieży  i  losu  wpłynęła  na  wytwo- 
rzenie praktycznego  przepisu,  tak  znów  obowiązkowe  spożywanie 
miodu  w  Rosz-Haszaua  mogł(j  powstać  na  zasadzie  upatrywanego 
tu  podobieństwa  smaku.  Ponieważ  zaś  słodycz  uosabia  dobro  w  prze- 
ciwstawieniu do  gorzkiego  i  kwaśnego,  które  jest  równoznaczne  ze 
złem,  przeto  spożywa  się  słodki  miód,  aby  „słodkim",  t.  j.  pomyśl- 
nym był  rok  nadchodzący. 

Folklor  europejski  obfituje  w  praktyki,  polegające  na  wierze 
w  sympatyczny  związek  i  wzajemny  wpływ  rzeczy  uważanych  za  po- 
dobne czy  to  z  kształtu,  barwy,  dźwięku  czy  smaku*)  i  tak  samo  jak 
pannie  młodej,  wracającej  od  ślubu, dają  się  napić  wody,  aby  była  do- 
brą jak  woda°),  jak,  podając  komu  pieprz  lub  chrzan,  należy  się  uśmie- 
chnąć %  bo  inaczej  goryczą  się  zaprawią  zobopólne  stosunki,  tak  też 
i  miód  —  tylko  w  odwrotnem  znaczeniu  —  szerokie  ma  zastosowa- 
nie. W  gub.  Wileńskiej  panuje  zwyczaj,  że  przy  wprowadzaniu  się  do 
nowego  mieszkania  smarują  miodem  wszystkie  cztery  kąty,  ab}^  życie 
w  niem  było  „słodkie"  ''),  a  u  dawnych  Litwinów  smarowano  miodem 
usta  oblubienicy  ^).   Rzymianie  posyłali  sobie  w  Nowy  rok  pomiędzy 


*)  Jak  również  w  Jom-Kippur,  Sukoth,  Hoszana-rabba  do  Simchath  Thora 
włącznie,  co  znów  dowodzi  związku  tych  nroczystości. 

»)  Kohelet  9,  8. 

2)  Wierzenia,  przesądy  i  praktyki  ludu  żydowskiego  (Wisła.  Tom  XIX,  str. 
160,  Nr.  497). 

*)  U  ludu  żydowskiego,  ob.  tenże  artykuł  (Wisła.  Tom  XIX  str.  158—160), 
do  którego  dodam  ta  kilka  następujących:  Nie  należy  zmiatać  ze  stołu  szczotką, 
żeby  nie  „wymieść"  parnasy"  (utrzymania);  nie  bić  nożem  w  stół,  aby  nie  prze- 
ciąć parnasy:  nie  wycierać  stołu  papierem,  bo  będzie  kłótnia. 

^)  W  Galicyi  zachodniej  (Materyały  antrop.-archeol.  i  etnograficzne.  Tom 
VII,  str.  59,  Nr.  19). 

*)  W.  Szukiewicz.  Wierzenia  i  praktyki  ludowe  zebrane  w  gub.  Wileńskiej 
(Wisła.  Tom  XVII,  str.  269,  Nr  45). 

')  Tamże,  str.  271,  Nr  60. 

*)  Aleksander  Brilckner.  (Starożytna  Litwa.  Warszawa  1904  r.  str.  85.  — 
Teraz  dają  jej  cukier  (Wisła.  Tom  XVII,  str.  276,  Nr  131).  W  Galicyi  zachodniej 


328  K.  LILIENTALOWA 

innemi  również  miodownik^),  u  Gruzinów  gospodarz  domu  rozdaje 
wtedy  wszystkim  po  kawałku  chleba  z  miodem  ^),  a  Kartaliniec.  uga- 
szczając  miodem,  mówi:  „Obyś  się  tak  słodko  zestarzał,  jak  słodkim 
jest  ten  miód"  ^).  W  Rabce  i  okolicy  *)  smarują  niekiedy  miodem  opła- 
tki ^),  lud  iiiemiecki  piecze  na  wigilię  Bożego  Narodzenia  placek  z  mio- 
dem*), a  u  Afanasjewa  ^)czytaQiy,że  do  uczt}''  wigilijnej  nieodzownym 
jest  miód.  Miód  był  i  jest  ulubionym  przysmakiem  ludów  Wschodu^). 
Cenny  ten  produkt  Palestyny  9),  zaliczany  w  Piśmie  św.  i")  do  lep- 
szych płodów  tej  ziemi,  którą  stęskniona  wyobraźnia  przedstawia 
jako  opływającą  mlekiem  i  miodem  i^),  służy  w  starożytnem  pi- 
śmiennictwie hebrajskiem  na  określenie  rzeczy  najsłodszej  ^-)  i  naj- 
lepszej 12).  Dlaczego  ów  paralelizm,  do  którego  wchodzi  właśnie 
miód,  stosowany  jest  w  Nowy  rok,  staje  się  zrozumiałem,  jeśli  się 
weźmie  pod  uwagę  znaczenie,  jakie  przywiązuje  umysł  pierwotny 
do  pojęć:  „pierwszy"  ^*)  „nowy",  „początek".  Co  zachodzi  na  po- 
czątku pewnego  okresu,  wierzy,  lud,  to  dłuży  się  przez  cały  ów 
okres  ^^)  i  stąd  takie  wydatne  stanowisko  pierwszego  dnia  w  tygodniu  ^^), 


panna  młoda  bierze  z  sobą  do  kościoła  cakier,  aby  jej  życie  słodko  płynęło  (Ma- 
ter.  antrop.-archeol.  i  etnogr,  Tom  VII,  str.  61,  Nr  41).  Ten  sam  zwyczaj  panuje 
w  niektórych  okolicach  Królestwa  Polskiego. 

*)  Dr  Otto  Seemann.  Die  gottesdienstlichen  Gebrauche  der  Griechen  and 
R«mer.  Lipsk  1888  r.  str.  167. 

2)  3THorpa4)HiecKoe  06o3p-feHie  1889  r.  Tom  III,  str.  33. 

')  Tamże,   str.  35. 

*)  Powiat  Myślenicki. 

5)  Lnd.  Tom  X,  str.  280. 

6)  Dr  A.  Wuttke.  Der  dentsche  Yolksaberglanbe,  str.  66,  §  76. 

^)   HoaTUHecKin  Bosapinia  c^jasnab  na  ^pHpo;^y.  Tom  III,  str.  734. 

8)  Wedle  Koranu  (16,  71)  „miód  zawiera  lekarstwo  dla  ludzi"*. 

9)  Ezechiel  27,  17. 
'»)  Genesis  43,  11. 

»»)  Exodus  3,  8;  13,  5;  Leviticu8  20,  24;  Deuteronomium  6,  3;  Jozue  5,  6; 
Jeremiasz  11,  5;   Ezechiel  20,  6. 

12)  Psalmy  19,  11;  119,  103,  a  w  Przypowieściach  (24,  13):  „Jedz  miód, 
synu  mój,  bo  dobry  jest;  i  plastr  najsłodszy  gardłu  twojemu". 

13)  Ezechiel  (3,  3)  przyrównywa  smak  zwoju  księgi  bożej  do  miodu,  u  w  Przy- 
powieściach (24,  13)  miód  służy  na  określenie  mądrości  bożej. 

1*)  Przesądy  żydowskie  (Wisła.  Tom  XIV,  str.  318  —  321). 

*5)  Rzymianie  wierzyli,  że  gdy  początek  dobry,  to  wszystko  dobro  będzie 
(O.  Seemann.  Die  gottesdienstlichen  Gebrftuche  der  Griechen  und  Romer,  str.   166). 

*')  Wierzenia,  przesądy  i  praktyki  ludu  żydowskiego  (Wisła.  Tom  XIX,  8tr. 
156,  Nr  437),  do  czego  tu  dodam,   że    nie  należy,  w  prsekonania  ludu,  dawać  na 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  329 

miesiącu  1),  a  szczególniej  —  w  roku.  „Nowy  rok  jaki,  cały 
rok  taki",  mówi  polskie  przysłowie  -),  a  r.  Jebid  orzekł  ^\  że  gdy 
pierwszy  dzień  Nowego  roku  jest  ciepły,  to  przez  cały  rok  będzie 
ciepło  i  —  odwrotnie.  Kartaliniec  unika  w  Nowy  rok  kłótni,  a  wie- 
rząc, że  kto  będzie  wtedy  płakał,  cały  rok  przepłacze,  śpiewa  i  we- 
seli się*).  Gdzieindziej  znów  przestrzegają,  aby  w  Nowy  rok  nic 
z  domu  nie  zginęło,  gdyż  straty  podobne  powtarzałyby  się  przez  cały 
rok  ^);  także,  aby  nic  się  nie  stłukło  ^j;  starają  się  mieć  wtedy  przy 
sobie  pieniądze,  aby  nie  zaznać  ich  braku  w  ciągu  roku  '')  i  t.  p.; 
a  kto  upadnie  w  Nowy  rok,  tego  czeka  prędka  śmierć  ^).  To  też 
Słowak  powiada'-*):  „Co  robis  alebo  60  prihodi  sa  ti  dnes  od  rana 
do  veĆera,  to  robierat'  budeś,  tak  vodit'sa  ti  budę  po  cały  rok". 
Najwięcej  wprawdzie  wróżb  u  Słowian  wiąże  się  z  wigilią  Bożego 
Narodzenia  i  co  wtedy  komu  się  zdarzy,  dziać  się  będzie  przez 
cały  roki"*),  to  jednak  nie  przeczy  powyższym  wywodom,  albowiem 
Boże  Narodzenie  —  to  dawniejszy  Nowy  rok  ^1). 

Na  tej    zasadzie   należy    być    w    Rosz-Haszana    wesołym,  nie 


kredyt  w  sobotę  wieczorem  (początek  tygodaia),  gdyż  przez  cały  tydzień  nie  sprze- 
dawałoby się  za  gotówkę.  W  Galicyi  zachodniej :  w  poniedziałek  nie  powinno  się 
nic  nikomu  pożyczać,  bo  albo  rzecz  pożyczona  przepadnie  albo  nie  będzie  rychło 
zwrócona.  (Mater.  antrop.  archeol.  i  etnograf.  Tom  VII,  str.  55,  Nr.  5). 

*)  Zjawiska  przyrody  w  wyobrażeniu  i  praktyce  ludu  żydowskiego  (Safrus, 
str.  59).  W  Galicyi  zachodniej :  stosownie  do  tego,  jaki  jest  każdy  pierwszy  dzień 
w  miesiącu,  tj.  pogodny  czy  deszczowy,  ciepły  czy  zimny,  taki  będzie  i  cały  miesiąc. 
Podobnie  ze  stanu  pogody  pierwszych  dni  wiosny,  lata  i  t.  d.,  wróżą  sobie 
jaka  będzie  wiosna,  lato  itd.  (Mater.  antrop,  archeolog,  i  etnograf.  Tom  VII,  str.  49). 

*)  Samuel  Adalberg.  Księga  przysłów.    Warszawa    1894  r.  str.  345,  Nr  10. 

*)  Talmud,  tr.  Baba  bathra  147  a. 

*)  8THorpa(j[)nrecKoe  06o3pfeHie  1889  r.  Tom  III,  str.  35.  To  samo  podaje 
o  Międzyrzeczanach  ks.  Adolf  Ploszczyński  (Bojarzy  Międzyrzeccy.  Warszawa 
1892  r.  str.  84). 

^)  Tarnawa,  powiat  Żywiecki  (Mater.  antrop.  archeol.  i  etnograf.  Tom  VII, 
sta,  67). 

*)  Dr  A.  Wuttke.  Der  deutsche  Volksab9rglaube,  str.  66,  §  75. 

')  Kuhn.  Markische  Sagen  und  Marchen  nebst  einem  Anhange  vou  Ge- 
brauchen  und  Aberglaubeu.  Berlin  1843  r.  str.  378. 

*)  A.  AeaHacteB-B.  IIoaTniecKin  Bosapinia  cJiaBHHi.  na  ^p^po,^^y.  Tom  III; 
str.  770. 

°)  Sbornik  slovenskych  narodnich  pieśni  itd.   1870  r.  Zeszyt  1,  str.   177. 

10)  Mater.  antrop.  archeol.  i  etnogr.  Tom  VI,  str.  254;  także  tom  VII,  str. 
72  i  76;  Lud,  tom  VIII,  str.  254  i  tom  X,  str.  155  i  280. 

")  Ob.  str.  40,  dop.  2  tej    pracy. 


330  R-  T.U,IENTALOWA 

gniewać  się  na  nikogo,  a  nawet  nie  wspominać  gniewu,  jak  zale- 
cał r.  Nachman^);  nie  spać,  gdyż  wówczas  szczęście  na  cały  rok 
„zasypia"  ^),  aby  zaś  szczęścia  „nie  wymieść'^,  nie  zamiatają  w  ten 
dzień  3). 

Prócz  modłów,  którycłi  treścią  jest  wiara  w  nastąpienie  pań- 
stwa bożego,  w  pokój  powszecliny,  miłość  i  sprawiedliwość,  wcho- 
dzą w  skład  liturgii  noworocznej  różne  niekanonizowane  piutim 
(pieśni)  ułożone  głównie  przez  peitanów  (poetów)  średniowiecznych. 
Pieśni  owe,  stanowiące  najczęściej  wary  anty  podań  ludowych  i  opo- 
wieści talmudycznych  o  ofierze  Izaaka*),  stały  się  mocą  zwyczaju 
obowiązujące,  a  jedną  z  nich,  malującą  sąd  niebieski  i  śpiewaną  na 
nutę  szczególniej  rzewną^)  otacza  nawet  nimb  męczeństwa,  gdyż 
autor  jej,  r.  Amnon  z  Moguncyi  ^)  dał  ją  poznać  ogółowi  w  mękach 
przedśmiertnych,    pozbawiony    rąk    i    nóg,    odcięt3'^ch    przez   kata ''). 

1)  Talmud,  tr.  Eosz-Haszana  32  b. 

*j  Dotyczy  to  głównie  pierwszego  dnia  tego  święta  (Wisła,  Tom  XIX,  str. 
159,  Nr  494.  art.  Wierzenia,  przesądy  itd.)  Nie  należy  spać  w  dzień  Bożego  Na- 
rodzenia, twierdzą  w  Krakowskiem,  bo  jak  gospodarz  śpi,  „to  mysy  zboże  zreją" 
(Mater.  antrop.  archeol.  i  etnograf.  Tom  III,  str.   173). 

^)  Porównaj  zwyczaj  podobny  u  Białorusinów  (M.  Federowski.  Lud  biało- 
ruski. Tom  I  1507)  i  u  Dżewachów  (3THorpa4)HqecKoe  Góosp-fenie  1889  r.  Tom 
III,  str.  40). 

*)  O  ofierze  patryarchy  Izaaka  często  jest  mowa  w  obu  Talmudach,  w  li- 
teraturze midraszowej   i  w  modłach. 

5)  M.  Deutsch.  Yollstandige  Sammlung  der  alten  Synagogen-Intonationen. 
Wrocław,  str.  86,  Nr.  340—344  (Ob.  nuty  Nr.  1). 

6)  Umarł  około  1200  r. 

'I  Jak  głosi  relacya  r.  Efraima  ben  Jakóba  z  Bonn,  przechowana  w  dziele 
r.  Izaaka  ben  Mozę  z  Wiednia:  ,,0r  sarna"  (z  1-ej  połowy  13-go  wieku),  r.  Amnon 
przewyższał  wszystkich  współczesnych  sobie  szlachetnością  rodu,  pięknością  obli- 
cza i  mnogością  cnót.  Między  innymi  cenili  go  bardzo  i  dostojnicy  państwowi 
a  arcybiskup  namawiał  go  gorąco,  aby  przyjął  wiarę  chrześcijańską.  Gdy  na- 
mowy te  nie  odnosiły  pożądanego  skutku,  arcybiskup  począł  pewnego  dnia  na- 
tarczywie tego  się  domagać,  a  wówczas  r.  Amnon,  pragnąc  na  razie  uniknąć 
sporu,  poprosił  o  trzy  dni  do  namysłu.  Lecz  zaledwie  opuścił  pałac  arcybiskupi, 
poczuł,  że  powiedzeniem  tern  obraził  wiarę  świętą,  w  którą  jakoby  zwątpił  i  stra- 
szne wyrzuty  sumienia  poczęły  szarpać  jego  duszę.  Nie  jadł,  nie  pił,  ai  wreszcie 
ciężko  zaniemógł.  Gdy  trzeciego  dnia,  na  rozkaz  arcybiskupa,  nie  stawił  się  w  pa- 
łacu, sprowadzono  go  przemocą,  a  wtedy  na  zarzuty  mu  czynione,  r.  Amnon 
rzekł:  „Zawiniłem  i  sam  na  siebie  wyrok  wydam:  niechaj  język,  który  skłamał 
zostanie  odcięty".  Nie,  odparł  na  to  arcybiskup,  nie  będziesz  pozbawiony  języka, 
boś  dobrze  mówił,  ale  nogi  twoje  za  to,  że  nie  stawiły  się  na  czas  oznaczony, 
będą  ci  odjęte  a  także  inne  części  twego   ciała    ulegną  karze".    Na  rozkaz  arcy- 


ŚWJĘrA   ZYDOWSKiK 


331 


Untliane  tokef  (tak  zwie  się  owa  pieśń)')  <]<j  tego  stopnia  rozrze- 
wnia wszystkich,  że  zazwyczaj  głośny  płacz  rozlega  się  wtedy 
w  bóżnicy;  lud  bowiem  boi  się  sądu  bożego,  lęka  się  wyroków, 
których  całą  grozę  modlitwa  ta  przedstawia'-^),  żałując,  że  słuchał 
złego  popędu  a  nie  był  wiernym  nauce  Zakonu  »).  Gdyż  błogo  temu, 
kto  wszystkie  nakazy  Tory  wypełnił,  bo  one  w  świecie  przy- 
szłym przemawiać  za  nim  będą'^);  ale  na  szczęście  „pokuta,  mo- 
dlitwa i  dobre  uczynki  znosząc)  złe  wyroki",  również  modły  spra- 
wiedliwych przemieniają  gniew  boży  w  miłosierdzie  6),  wreszcie  za- 


biskupa  kat  poddał  torturom  r.  Amaona,  a  gdy  ten,  pomimo  nadludzkich  mąk, 
nie  chciał  wyrzec  się  swej  wiary,  wykonawca  woli  arcybiskupiej  odciął  mu  ręce 
i  nogi,  poczem  w  skrzyni  odstawiono  go  do  domu.  W  Nowy  rok,  który  wkrótce 
po  tym  wypadku  nastąpił,  zaniesiono  r.  Amnona  do  „domu  zboru",  a  grły  kantor 
miał  wygłosić  Keduszę,  wielki  ów  męczennik  zawołał:  „Zatrzymaj  się,  gdyż  pragnę 
wsławić  potężne  Imię  Boże".  I  popłynęły  słowa  modlitwy,  z  której  ostatnim  wyrazem 
uleciało  ostatnie  tchnienie  umierającego  rabbi.  1  nagle  zniknął  on  z  oczu  zebra- 
nym. Lecz  pieśń  jego  nie  zaginęła,  gdyż  przekazał  ją  r.  Kalonimosowi  ben  Me- 
szullam,  któremu  ukazał  się  we  śnie,  polecając  mu  rozpowszechnić  ten  „piut" 
pośród  Żydów  całej  dyaspory. 

1)  Od  początkowych  wyrazów:   Głośmy  moc. 

»)  Także  w  modłach  porannych  na  Rosz-Haszana  znajdujemy:  „Zar  pali 
me  wnętrze,  gdy  masz  badać  tajne  jego  głębie,  a  dusza  moja  rozpacza,  lękając 
się  sąda  Twojego". 

3)  Wprawdzie  i  zły  popęd  stworzony  został  przez  Boga,  ale  dał  On  Torę, 
której  drogami  postępując,    pokonać   go  można.    (Talmud,    tr.  Baba  bathra  16  a). 

*)  Tamże,  tr.  Aboda  zara  2  a.  —  Świat  przyszły,  którego  świat  doczesny  jest 
tylko  przedsionkiem,  według  wyrażenia  ludu,  a  w  którym  godzina  szczęśliwości 
więcej  jest  warta  od  całego  życia  na  ziemi,  (Miszna,  tr.  Aboth  4:,  17)  zajmuje 
bardzo  wiele  miejsca  w  rozmyślaniach  i  marzeniach  Żyda.  Mit  hebrajski  stworzył 
Eden  dla  sprawiedliwych  a  Gehennę  dla  grzesznych  i  gdy  nagrodą  za  dobre 
uczynki,  szczytem  rozkoszy,  jest  raj,  gdzie  dusze  cadyków  o  jaśniejących  obliczach 
i  w  koronach  na  głowach  napawają  się  widokiem  blasku  bożego  (Talmud,  tr. 
Berakhoth  17  a;  Midrasz.  Wajikra  rabba  30,  23),  gdzie,  siedząc  pod  Drzewem  ży- 
cia, studyują  Zakon  (Midrasz.  Szir  ha-szirim  6,  9)  a  w  niebiańskiem  kolegium 
wiodą  rozprawy,  w  których  sam  Bóg  udział  bierze  (Talmud,  tr.  Baba  mecia  85  b 
i  86  a),  to  karą  za  przekroczenia  jest  piekło,  siedlisko  mąk  najokropniejszych, 
gdzie  z  bólu  wyją  i  łzy  leją  (Tamże,  tr.  Rosz-Haszana  17  a;  tr.  Erubin  19  a); 
gdyż  jak  niezmierzoną  jest  otchłań,  tak  zmierzyć  się  nie  dadzą  kary  bezbożnych 
w  świecie  przyszłym  (Pesikta  73  b.  wyd.  Bnbera).  Raj  i  piekło  odmalowane  są 
w  księgach  żydowskich  bogato,  groteskowo  (ob.  w  przekładzie  Aug.  Wiinsche. 
Ans  Israels  Lehrhallen.  Kleine  Midraschim  zur  jUdischen  Eschatologie  und  Apo- 
kalyptik.  Lipsk  1909  r.  Tom  III). 

5)  Lud  mówi:  rozdzierają. 

6)  Talmud,    tr.  Jebamoth    64  a.    Wielkie    bowiem    jest    znaczenie  cadyka, 


332  H.  LILIBNTALOWA 

słuo^i  praojców  swoje  robią,  t.  j.  jednają  łaskę  bożą  i).  Powoływanie 
się  na  cnoty  patryarchó w  stale  w  modłach  się  przewija  2)  np.:  „Oby 
nam  jeszcze  pamiętał  miłość  (ku  Niemu)  stałego  w  wierze  Abra- 
liama,  praojca  naszego,  oby  przez  wzgląd  na  Izaaka,  syna  tegoż, 
związanego  na  ofiarę,  obezwładnił  oskarżycieli  naszych  i  zniweczył 
skargi  tych,  co  chcą  nas  potępić  na  sądzie,  oby  dla  zasług  bogo- 
bojnego Jakóba  wywiódł  na  światło  ku  zbawieniu  niewinność  sprawy 
naszej,  w  dniu  dzisiejszym,  który  jest  święty  Panu  naszemu"  ^). 
Wspominają  też:  zasługi  Noego,  który  wyróżniał  się  pobożnością 
pośród  ludów  pogrążonych  w  bałwochwalstwie;  Józefa,  który  oparł 
się  pokusom  żony  Potifara;  piękne  czyny  Mojżesza  i  Arona,  wznio- 
słe hymny  Dawida.  Hymnów  pochwalnych  „Halel"  nie  głoszą 
w  Rosz-Haszana*),  a  gdy  aniołowie  o  przyczynę  tego  zapytali  Boga, 
odrzekł  im,  iż  nie  pora  na  to  wówczas,  gdy  król  zasiada  na  tronie 
sędziowskim  a  księgi  żywych  i  umarłych  leżą  otwarte  przed  nim^). 
Nabożeństwo  w  Nowy  rok  kończy  się  późno.  Wychodząc  z  mo- 
dlitewni, wszyscy  pozdrawiają  się  ^j  słowami:  „Iszanah  tobah  thi- 
kotheb  wthichathem  lalther  Ichaira  tobim"  '),  a  formułka  ta  nie 
jest  konwencyonalnym  frazesem  lecz  jest  pełną  ożywczej  myśli, 
którą  daje  jej  wiara  w  magiczną  potęgę  słowa,  posiadającego,  w  owej 
chwili  szczególniej,  moc  nadzwyczajną.  To  też  winszują  sobie  ze 
szczerem  wzruszeniem. 


większe  niż  aniołów  (Tamże,  tr.  Synhedrin  93  a;  Pesikta  rabbati,  roz.  35  —  przy 
Midraszu,  Debarim  rabba  w  przekładzie  A.  Wiinsche,  Lipsk  1882  r.).  Midrasz,  Szir 
ha  szirim  (2,  1)  przyrównywa  sprawiedliwycli  do  najpiękniejszefro  kwiatu  lilii  gór 
dolin,  a  w  Talmudzie  (tr.  .Toma  38  b)  powiedziano,  że  dla  jednego  cadyka  świat 
zostałby  stworzony  i  dla  jednego  ostałby  aię. 

*)  „Jeślibyś  miał  zapłacić  podług  czynów,  to  serce  drżeć  a  zdroje  łez  z  oczu 
moich  bezustannie  płynąć  powinny,  leez  wyroku  łaski  Twojej  oczekuje  i  żywię 
się  nadzieją,  że  na  prawość  przodków  moich  wspomnisz,  by  grzechy  mi  przeba- 
czyć". (Z  modłów  porannych  na  Koaz-Haszana). 

*)  Gdyż  l^6g  rzekł  do  Izraelitów:  „Dzieci  moje,  jeśli  pragniecie  być  przed 
sądem,  w  dniu  tym,  bez  winy,  to  wspominajcie  cnoty  ojców".  (Midrasz,  Wajikra 
rabba  29,  23;  Pesikta  153  b).  Jako  bowiem  żywa  winorośl  opiera  się  na  martwem 
drzewie,  tak  i  Izraelici  żyjący  opierają  się  na  umarłych  praojcach.  (Midrasz,  Sze- 
mot  rabba  44,  32j. 

')  Ustęp  z  modlitwy  dodatkowej  (mnsaf)  na  Rosz-Haszana. 

*)  Ani  w  Jom-Kippur. 

5)  Talmud,  tr.  Arachin  10  b. 

•)  Jeszcze  w  pierwszy  wieczór  tego  święta. 

')  Co  znaczy :  obyś  był    zapisany    na   dobry    rok  i   zatwierdzony  na  szezę- 


ŚWIRTA  ŻYDOWSKIK  333 

Przed  jedzeniem  odbywa  się,  jak  przy  każdem  zresztą  świę- 
cie, „kidusz"!)  i,  jak  w  każde  święto,  uczty  są  obfitsze  i  potrawy 
lepsze.  Nieodzownemi  jak  zwykle,  są:  ryba^)  i  mięso  3),  lecz  baczą 
jeszcze,  aby  karasie*)  przy  kupnie  były  żywe  i  aby  mięso  było 
tłuste  „by  rok  był  żywy  i  tłusty"  t.  j.  zdrowy  i  obfity.  Do  specyal- 
nych  potraw  w  Rosz-Haszana  należą:  głowa  barania,  którą,  spożywa- 
jąc^) na  pamiątkę  ofiary  Izaaka'')  mówią:  „obyśmy  byli  głową  a  nie 
ogonem"  ^);  omawiany  już  miód,  w  którym  maczają  pierwszy  kęs 
kołacza^)  i  którym  głowa  rodziny  smaruje  jabłko,  przy  słowach: 
„oby  Ci  się  spodobało,  Wiekuisty...  dać  nam  rok  pomyślny  i  słod- 


śliwy  żywot.  Zwykle  mówią  tylko  pierwsze  trzy  wyrazy,    t.  j.    Iszanah  tobah  thi- 
kotheb. 

')  T.  j.  obrzęd  poświęcenia  dnia  z  kielichem  wina  w  ręku,  ob.  część  I.  str. 
32  tej  pracy.  —  Jak  w  wigilie  każdego  święta,  niewiasty  zamężne  obowiązane  są  do 
zapalania  świateł  w  wigilię  Kosz-Haszana  (Tamże,  str.  30  i  31). 

2)  Ryby  stanowiły  ulubioną  potrawę  Hebrajczyków.  „Wspominamy  sobie 
rybę,  którąśmy  jadali  w  Micraim..."  (Numeri  11,  5^,  a  prorok  Ezechiel,  malując 
obraz  przyszłego  państwa,  mówi  (47,  9.  10):  „...i  będzie  ryb  mnóstwo  wielkie..."; 
„I  staną  przy  niem  rybacy  od  Engedi  do  Eneglaim,  rozścieliskiem  dla  sieci  ono 
będzie;  rozmaitego  rodzaju  ryby  tam  będą,  jako  ryby  morza  wielkiego,  mnóstwo 
wielkie".  Ob.  też  Nehemiasz  13,  16.  —  Niektórzy  objaśniają,  że  dlatego  w  Nowy 
rok  je  się  rybę,  aby  dobre  postępki  mnożyły  się  jak  ryby,  które  są  płodne  i  li- 
czne. (I.  Scheftelowitz.  Das  Fisehsymbol  itd.  Archiv  fiir  Religionswissenschaft. 
Tom  XIV,  str.  383  i  384).  —  W  Marchii  wierzą,  że  przez  cały  rok  ma  się  aż  do 
zbytku  pieniędzy,  gdy  w  Nowy  rok  je  się  śledzie  (lub  jagły)  a  w  tym  samym 
celu  jedzą  wtedy  w  Wittenbergu  sałatę  ze  śledzia,  w  Styryi  zaś  i  Łużycach  — 
karpie  (K.  Simrock.  Handbuch  der  deutschen  Mythologie,  str.  549  i  550). 

')  Gdzie  jest  mięso  i  ryba,  tam  wesołą  jest  biesiada,  mówi  lud. 

*)  Przeważnie  kupują  wtedy  karasie  lub  karpie. 

^)  W  pierwszy  wieczór  tego  święta. 

*)  Którego  okupem  był  baran,  a  co  się  stało  w  Rosz-Haszana. 

')  Schulchan  aruch.  Orach  chaiim  583  b.  Zwyczaj  ten  był  rozpowszech- 
niony w  średniowieczu  (Israel  Abrahams.  Jewish  life  in  te  middle  ages,  str.  151) 
obecnie  spotyka  się  jeszcze  w  Królestwie  Polskiem,  na  Litwie,  Wołyniu,  gdzie- 
niegdzie w  sferach  chasydzkich  w  Galicyi,  lecz  naogół  zanika  coraz  bardziej. 
Niekiedy  zamiast  głowy  baraniej  posługują  się  głową  rybią  (gdyż  jest  tańszą), 
twierdząc,  że  to  wszystko  jedno,  idzie  tu  bowiem  jakoby  o  głowę  (rosz),  która 
jest  jedno-znaczną  ze  słowem  „początek"  (rosz),  ob.  str.  1  tej  pracy,  a  co  znów 
stosuje  się  do  „Rosz-Haszana".  Wyraz  „zanab  (a:;)  —  ogon  tłomaczy  dr  Cylkow 
jako  kończynę  (Daute  ronomium  28,  13:  „I  uczyni  cię  Wiekuisty  głową  a  nie 
kończyną"). 

8)  Tak  samo  jak  w  Sukoth  (Część  I,  str.  89  tej  pracy).  —  Piją  też  miód 
w   to  święto. 


334  n.  LILIRNTALOWA 

ki";  jarzyny  również  miodem  zaprawione *),  wreszcie  jakikolwiek 
nowy^),t.  j.  do  Nowego  roku  nie  kosztowany  owoc,  na  który  skła- 
dają się  zwykle  winogrona^),  a  która  to  nowalia  nowy  rok  akcen- 
tuje. Kołacze  wypiekane  na  Rosz-Haszana  mają  specyalny  kształt*) 
zwą  się  „ptaki"  lub  „ptaszki"  5),  „obwarzanki"*^)  lub  „okrąglaki"'^), 
a  dlatego  są  skręcone,  powiada  lud,  „aby  szatanowi  w  głowie  się 
zakręciło"  ^).  Na  zakończenie  przytoczę  jeszcze  dwie  ludowe  pio- 
senki żydowskie  9),  które  streszczają  poniekąd  współczesny  cere- 
moniał tego  święta. 

I. 

W  Rosz  Haszana  modlą  się  z  wieikiem  namaszczeniem 
I  nad  owocami  odmawiają  „szehajonu"  i°), 


*)  Najczęściej  marchew  (jak  w  Sukoth),  aby  się  mnożyły  cnoty,  jak  obja- 
śnia Szulchan  arach  (Orach  Chaiim  583  b),  na  zasadzie  etymologii,  o  której  mowa 
w  części  I,  na  str.  89  tej  pracy.  Również  jak  w  święto  Szałasów  (tamże)  potrawy 
gorzkie  i  kwaśne  są  wykluczone,  lecz  w  Rosz-Haszana  nie  jadają  jeszcze  orze- 
chów, a  to  z  powodu,  że  gematrya  słowa  ł'JJ.v  (egoz)-  orzech  równa  się  wartości 
liczbowej  słowa  nian  (cheta)-  grzech.  (Szulchan  arach.  Orach  chaiim  583  b).  Słu- 
sznie zaznacza  Dr  M.  Gudemann  (Geschichte  des  Erziehungswesens  und  der  Cul- 
tur  der  abendlandischen  Juden.  Wiedeń  1880 -1888  roku.  Tom  I,  str.  206,  dop.  2), 
że  ta  igraszka  liczbowa  powstanie  swe  zawdzięcza  nieuctwu,  bowiem  słowo  grzech 
pisane  jako  an  (bez  m  na  końcu)  czyni  dopiero  ową  gematryę  dokładną. 

*)  Ze  zbiorów  roku  bieżącego. 

'j  Lub  brzoskwinie,  melony  cukrowe,  a  u  bardziej  zamożnych  —  ananas 
Pożywając  ów  owoc  w  drugi  wieczór  Rosz-Haszana  (aby  zaznaczyć,  że  i  ten  jest 
Nowym  rokiem),  mówią  U  z,  ,,szehechejanu":  „Bądź  pochwalony,  Wiekuisty...  który 
zachowałeś  nas  przy  życiu,  utrzymywałeś  nas  i  pozwoliłeś  nam  doczekać  tej  pory 
uroczystej".  Jeżeli  kto  nie  może  jeść  owoców,  to  odmawia  błogosławieństwo  od- 
powiednie nad  nowem  ubraniem. 

4)  Ob.  ryc.  1. 

5)  Skąd  się  wzięła  ta  nazwa,  trudno  dociec,  gdyż  kołacz  ów  niczem  nie 
usprawiedliwia  takiego  miana;  niektórzy  powiadają,  że  zakończeniem  przypomina 
dziobek  ptaka,   „aby  prośby  ludzkie  wzleciały  do  nieba  jak  ptaki". 

*)  Tak  się  nazywają  na  Litwie. 

')  Taką  nazwę  (po  żydowsku;  radyś'n)  dają  im  w  Sandomierskiem,  lecz 
najpospolitsze  są  dwie  pierwsze  nazwy. 

8)  T.  j.  aby  zmąciły  się  jogo  myśli.  A  może  kołacze  owe  mają  symboli- 
cznie przedstawiać   „okrągły"   rok? 

»)  C.  M.  rnnaóypn,  h  U.  C.  MapeKt.  EepeiicKifl  ^apo/^^wfl  ntcnn  BTb  Poc- 
cIh.  Petersburg  1901  r.  Pierwsza  z  nich  pochodzi  z  gub.  Kowieńskiej  i  Witeb- 
skiej, druga  z  Kowieńskiej   i  Chersońskiej. 

*")  Lud  tak  wymawia  hobr.  „szehechejauu",  o  którem  była  mowa  na  tejże 
str.  w  dop.  8. 


ŚWIĘTA  ŻYDÓW  SKIB  335 

« 
W  Rosz-Haszana  musi  kantor  przed  pulpitem  śpiewać, 
A  pierwszy  kęs  kołacza  maczać  się  musi   w  miodzie. 
Do  trzeciej   godziny  żarliwie  się  modlimy, 
A  potem  pożywamy  gorące  jarzyny. 

II. 

W  Rosz-Haszana  trąbią   w  szofar 
I  wszyscy  się  starają  kupić  „alijoth"  *), 
Każdy  idzie  do  stawa  się  otrząsnąć 
Z  grzechów,  których  ma  dużo. 

Jom-Kip  pur  (Dzień  Odpuszczenia),  podniosły  dzień  skruch 
ostatni  z  dziesięciu  dni  pokuty,  które  były  przygotowaniem  do  tak 
wiełkiej  chwili,  jest  naj ważniej szem  dorocznem  świętem  religijnem, 
a  przypada  10-go  Tiszri^).  „I  niechaj  będzie  to  dla  was  ustawą 
wieczną:  miesiąca  siódmego,  dziesiątego  tegoż  miesiąca  dręczj^ó 
będziecie  dusze  wasze.. .^)"  „A  wszelka  dusza,  któraby  nie  udręczała 
się  dnia  tego,  wytrąconą  niechaj  będzie  z  ludu  swojego"  *).  „Sab- 
bat  odpoczynku  to  dla  was...^)"  „...i  żadnej  roboty  nie  będziecie 
wykonywali,  tak  krajowiec  jako  i  cudzoziemiec,  który  osiadł  wpo- 
śród was"^).  „Wszelka  też  dusza,  któraby  wykonała  jakąkolwiek 
robotę  w  tenże  dzień,  wytrącę  duszę  tę  z  pośród  ludu  jej""^).  Oto, 
co  nakazuje  Zakon,  Talmud  zaś  rozwija  owe  orzeczenia  w  specyalnie 


1)  Alijoth  to  liczba  mnoga  od  alijah  {n'>hv),  co  znaczy  wstąpienie  na  górę, 
a  w  przenośni  —  dostąpienie  wysokiej  godności,  zaszczytu,  czem  jest  w  danym 
wypadku  wezwanie  do  odczytatua  ustępu  z  Tory.  Zaszczycony  niem  ofiarowuje  zwy- 
kle pewną  kwotę  na  potrzeby  bóżnicy,  a  po  małych  mieścinach  licytują  „aliotb**, 
aby  datki  powiększyć. 

2)  T.  j.  w  drugiej  połowie  września  lub  w  pierwszej  połowie  października. 
Jem  Kippar  nigdy  nie  wypada  w  niedzielę,  dlatego,  że  ten,  ktoby  umarł  w  so- 
botę, musiałby  być  pochowany  dopiero  trzeciego  dnia  (w  sobotę  ani  w  Dzień  Od- 
pustu nie  wolno  grzebać  zmarłych),  a  to  w  pojęciu  Żydów  byłoby  straszną  dla 
nieboszczyka  zniewagą.  Z  tego  samego  względu  Rosz-Haszana  (również  w  pierw- 
szy dzień  tego  święta  nie  wolno  urządzać  pogrzebu)  nie  może  przypaść  w  nie- 
dzielę, środę  i  piątek.  (W  środę  dlatego  nie,  że  10-y  Tiszri  wypadłby  w  piątek, 
co  z  powodów  powyżej  wyłuszczonych  także  być  nie  może). 

^)  Leviticu3  16,  29. 
*)  Tamże,  23,  29. 

5)  Tamże,  16,  31. 

6)  Tamże,  16,  29. 

')  Tamże,  23,  30.  Wogóle  w  święta  jedynie  pracy  uciążliwej  wykonywać 
nie  wolno  (Leviticus  23,  7.  8.  21),  przyrządzanie  zaś  pokarmów  jest  dozwolone 
(jak  np.  w  uroczyste  dni  święta  Przaśników-Exodus  12,  16),  lecz  w  Jom-Kippur 
wszelka  robota  je.st  wzbroniona. 


336  K.   MLTENTALOWA 

temu  poświęconym  traktacie  Joma  i),  który  daje  nam  następujący 
obraz  Dnia  Odpustu  za  Il-iej  świątyni.  Na  siedm  dni  przed  Jom- 
Kippur,  w  obawie  „zanieczyszczenia"  2),  usuwał  się  arcykapłan  ze 
swego  domu  do  komnaty  zwanej  „parhedrin"  i  przez  cały  ten  czas 
wszystkich  czynności  w  świątyni  sam  dopełniał  ^).  W  wigilię  od- 
prowadzali go  kapłani  do  komnaty  „beth  Awtinas"  i  zobowiązywali 
przysięgą,  że  w  niczem  nie  odstąpi  od  przyjętego  rytuału^),  po- 
czem  uczeni  mężowie,  najstarsi  w  Radzie,  odczytywali  mu  rozdział 
z  Pięcioksięgu,  traktujący  o  Dniu  Odpuszczenia,  a  także  ustępy 
z  ksiąg  Joba,  Ezry,  Kronik  i  (nieraz)  Daniela  ^).  Rano,  arcykapłan 
się  kąpał  ^)  i  nakładał  białe  szaty  i  powtarzało  się  to  tak  kilka- 
krotnie w  ciągu  dnia  tego  ^).  Po  dopełnieniu  wstępnych  aktów  słu- 
żby bożej,  przystępował  on  do  cielca  swojego,  a  położywszy  na  nim 


1)  Joma  po  aramejsku  znaczy  właściwie  „ten  dzień"  —  wiadomy  dzień 
(Dopisek  N.  Pereferkowicza  we  wstępie  do  Miszny,  tr.  Joma,   str.  304). 

*)  Przez  stosunek  z  żona,  która  mogłaby  się  okazać  wątpliwą  niddą  (men- 
struacyjną), a  co  uczyniłoby  go  niegodnym  do  pełnienia  służby  bożej  (Miszna,  tr. 
Joma  1,  1;  Tosefta,  tenże  traktat  1,  1),  gdyż  „...gdyby  obcował  z  nią  mąż  i  wy- 
dzielina jej   będzie  na  nim,  nieczystym  będzie  przez  siedm  dni"...  (Leriticns  15,  24). 

')  Miszna,  tr.  Joma  1,  2;  Talmud,  tenże  traktat  4  a. 

*)  T.  j.  żo  nie  będzie  się  trzymał  uchwał  Saduceuszów,  którzy,  opierając 
się  na  Leviticus  16,  13,  twierdzili  wbrew  Faryzeuszom,  że  arcykapłan  winien 
wchodzić  w  Przenajświętsze  z  rozpalonem  kadzidłem  (Talmud,  tr.  Joma  19  b;  To- 
sefta, tenże  traktat  1,  8).  Płakał  wtedy  arcykapłan,  iż  był  posądzany,  jakoby  był 
saduceuszem,  płakali  również  ci,  oo  mu  tem  posądzeniem  krzywdę  czynili 
(Talmud,  tr.  Joma  19  b).  Antagonizm  pomiędzy  Saduceuszami,  członkami  arysto- 
kracyi  kapłańskiej,  trzymającej  się  ściśle  litery  Zakonu,  a  Faryzeuszami,  sprzy- 
mierzeńcami tradycyi,  ludowych  wierzeń  i  prastarych,  religijnych  praktyk  —  uja- 
wniał się  często  w  dziedzinie  kultu.  (Ob.  część  I,  str.  77    a  także   45  tej  pracy). 

5)  Czynili  to  w  tym  celu,  aby  nie  spał,  gdyż  w  razie  pollncyi  nie  mógłby 
nazajutrz  pełnić  służby  bożej;  a  ponieważ  sytość  naprowadza  sen,  więc  w  wigilię 
Dnia  Odpustu  dawano  mu  skąpą  strawę.  Zabawiano  go  też  śpiewem  psalmów 
(psalm  127:  „Pieśń  stopni"),  a  znakomitsi  obywatele  Jerozolimy  przez  całą  noc 
sprawiali  hałas,  aby  arcykapłan  nie  mógł  zasnąć  (Miszna,  tr.  Joma  1,  4.  6.  7; 
Tosefta,  tenże  traktat  1,  9;  Talmud,  tenże  traktat  19  b). 

«)  Miszna,  tr.  Joma  3,  2.  6.  Gdyż  nie  wolno  było  przystąpić  do  pełnienia 
służby  bożej,  nie  zanurzywszy  się  uprzednio.  (Miszna,   tamże  2,  3). 

')  Pięć  zanurzeń  (podczas  których  rozpościerano  zasłonę  z  bisioru)  i  dzie- 
sięć obmywań  rąk  i  nóg  (ze  względu  na  czary,  należy  po  zanurzeniu  się  w  rzece 
lub  Iiźni  opłukać  ręce  i  nogi,  poucza  Midrasz,  Maase  Thora  —  w  przekł.  A.  Wiin- 
sche.  Aus  Israels  Lehrhallen.  Tom  V,  str.  287)  obowiązywało  arcykapłana  w  Jom 
Kippur,  a  wszystkie,  prócz  pierwszego,  które  spełniano  u  Wodnych  wrót,  od- 
bywały się  w  miejscu  świętem,  nad  komnatą   „beth  Parwa"   (Miszna,  tr.    Joma  3, 


ŚWIĘTA   ŻYDOW8K1B  337 

obie  ręce  i  wymawiając  czterozgłoskowe  imię  Boga  ^),  spowiadał  się 
z  grzechów  swoich  i  swego  domu  2).  Potem  przechodził  na  wscho- 
dniił  stronę  azary,  gdzie  (jbok  dwóch  kozłów  jednakich  pod  wzglę- 
dem barwy  i  wzrostu  ^j  znajdowała  się  urna  z  dwoma  losami:*)  je- 
dnym dla  Jehowy,  drugim  dla  Azazela  i  —  losował.  Jeśli  los  dla 
Jehowy  został  wyjęty  prawą  ręką,  to  tę  rękę  podnosił  arcykapłan, 
jeśli  —  lewą,  to  podnosił  lewą  ^),  poczem  składał  odpowiednie  losy 


3.  6:  7,  3.  4;  Tosefta,  tenże  tr.  1,  20;  Talmud,  tenże  tr.  19  a;  31  a;  32  a.  Mi- 
szna,  tr.  Middoth  5,  3  opisuje  te  komnaty  w  azarze).  Do  tego  stopnia  prz  strze- 
gano  czystości  u  arcykapłana,  że  gdy  raz  na  Szymona  ben  Kamchit,  podczas  roz- 
mowy z  królem  arabskim,  bryznęła  ślina  tego  ostatniego,  brat  musiał  go  zastą- 
pić w  kapłańskiej  powinności.  (Tosefta,  tr.  Joma  4,  20;  Talmud,  tenże  tr.  47  a 
podaje  to  samo,    ale  o  Izmaelu). 

1)  .  '.   '  •■ 

2)  Miszna,  tr.  Joma  3,  4. 

')  Tamże  6,   1.  Były  też  jednakowej   ceny  (Tamże). 

*)   Pierwotnie  losy  owe  były  z  bukszpanu,  póz'niej  —  ze  złota.  (Tamże  3,  9). 

^)  Gdy  los  dla  Jehowy  dostał  sie  w  prawą  rękę,  to  radował  się  Izrael  i  —  prze- 
ciwnie. (Tosefta;  tr.  Joma  3,  2i.  Przez  czterdzieści  lat  urzędowania  Szymona 
Sprawiedliwego  dostawał  się  los  dla  Jehowy  do  prawej  ręki,  zaś  na  czterdzieści 
lat  przed  zburzeniem  świątyni  —  do  lewej  (Talmud,  tr.  Joma  39  R  i  b). —  Prawa 
strona  uchodziła  za  przednią  i  pomyślną.  „Prawica  Twoja,  Wiekuisty,  uświe- 
tniona mocą,  prawica  Twoja...  zgromiła  wroga**  (Exodu8  15,  6);  „Wiekuisty 
z  Synai  przyszedł...  po  prawicy  Jego  pochodnia  zakonu..."  (Deuteronomium  3H, 
2);  „...Moja  prawica  rozpięła  niebiosa..."'  (Jezajasz  48,  13)  „Zaprzysiągł  Wie- 
kuisty na  prawicę  Swoją..."  (Tamże  62,  8);  „Córy  królewskie  są  między  oblu- 
bienicami twojemi;  stanęła  małżonka  po  prawicy  twojej"...  (Psalm  45, 10  —  t.  j. 
na  honorowem  miejscu,  ob.  też  I  królów  2,  19);  „A  zarżnąwszy  barana,  weźmiesz 
nieco  krwi  jego,  i  włożysz  na  chrząstkę  ucha  Ahrona  i  na  chrząstkę  prawego 
ucha  synów  jego,  i  na  wielki  palec  ręki  ich  prawej,  i  na  wielki  palec  nogi  ich 
pra  wej'^,  (Exodus  29,  20;  ob.  też  Leviticus  14,  17);  „Rzekł  ira  tedy  Jezus:  Dzieci 
a  macie  ryby?  Odpowiedzieli  mu:  Nie".  „Rzekł  im:  Zapuśćcie  sieć  po  prawej 
stronie  łodzi,  a  najdziecie"  (Jan  21,  5.  6).  W  Midraszu  Tadsze  (w  przekł.  Aug. 
Wiinsche.  Aus  Israels  Lehrhallen.  Tom  V,  str.  93)  znajdujemy,  iż  od  południa, 
które  jest  zwane  stroną  prawą,  spływają  na  świat  rosa  i  błogosławieństwo,  gdy 
od  północy,  zwanej  stroną  lewą,  spada  zło.  Utożsamienie  strony  prawej  z  dobrem 
a  lewej  ze  złem  szczególniej  jaskrawo  występuje  w  księdze  „Zohar",  która  pou- 
cza, iż  od  strony  prawej  wyszedł  Zakon  i  wszelkie  błogosławieństwa  (III,  178  b), 
gdy  strona  lewa,  „nieczysta"  (I,  5i  a  i  55  a)  jest  źródłem  waśni  (I,  17  a)  i  od 
niej  to  wychodzą  liczne  orszaki  demonów  (II,  65  a).  Podobne  kojarzenie  pojęć 
napotykamy  u  Chaldejczyków  (Dr  Alfred  Lehmann.  Aberglaube  und  Zauberei  von 
den  altesten  Zeiten  an  bis  in  die  Gegenwart.  Deutsche  autorisierte  Ausgabe  voa 
Dr  Petersen.  Stutgart  1898  r.  str.  38l,  u  starożytnych  Greków  (Homer.  Iliada  X.  274 — 
277  ptak  lecący    z  prawej   strony    wróżył  szczęście.     W   .Rzeczypospolitej"  Pla- 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LU.  22 


338  «.   LILIENTALOWA 

na  oba  kozły,  mówiąc:  „Panu  ofiara  za  grzech  i)"  i  przywiązując 
do  kozła  purpurową  wstęgę  odpuszczenia 2).  Po  drugiej  spowiedzi, 
w  której  arcykapłan  wyznawał  grzechy  swoje,  swego  domu  i  sy- 
nów Aroua,  t.  j.  kapłanów,  zarzynał  on  cielca,  a  nalawszy  jego 
krwi  do  kropielnicy,  wchodził  z  kadzidłem  w  Przenajświętsze^) 
i  cała  świątynia  napełniała  się  dymem*).  Wracając^),  odmawiał 
krótką  modlitwę  za  pomyślność  roku:  „Oby  było  wolą  Twoją,  Pa- 
nie, Boże  nasz,  aby  rok  ten  był  dżdżysty  i  gorący  ^)",  (co  w  głów- 
nych rysach  po  dziś  dzień  się  utrzymało).  Po  skropieniu  krwią 
cielca  a  potem    kozła    wieka  w  Przenajświętszem  ^)  i  zasłony  dzie- 


lona (X,  614)  —  przekład  polski  A.  Bronikowskiego,  Poznań  ISS^  r.  —  sędziowie 
wydający  wyroki  na  sądzie  niebieskim  rozkazują  sprawiedliwym  udać  się  drogą 
na  prawo  i  w  górę,  niesprawiedliwym  zaś  —  na  lewo  i  w  dół.  Koran  (56,  1. 
8.  9;  69,  19.  21.  25;  84,  U.  12)  obwieszcza:  „Skoro  przyjdzie  dzień  sądu..."  „Je- 
dni zajmą  prawicę,  jakaż  będzie  ich  szczęśliwość".  „Drudzy  zajmą  lewicę, 
jakież  będzie  ich  nieszczęście;"  „Ten,  któremu  dadzą  księgę  wprawą  rękę..." 
„..użyje  życia  szczęśliwego".  „Ten,  który  przyjmie  księgę  w  lewą  rękę,  zawoła: 
Czemuż  Bóg  nic  dozwolił,  abym  jej  nie  oglądał".  „Ten  będzie  rozpaczał".  „I  zo- 
stanie pastwą  płomieni".  —  Po  dziś  dzień  u  Żydów  oddawane  jest  pierwszeństwo 
stronie  prawej,  która,  jak  ongi,  uchodzi  za  dodatnią:  prawą  rękę  przed  lewą 
myć  należy,  na  prawą  nogę—  pierwej  but  wciągać  (o  tem  ostatniem  jest  mowa 
w  Talmudzie,  tr.  Sabath  61  a);  wstając  z  łóżka,  trzeba  najpierw  stanąć  prawą 
nogą,  w  przeciwnym  bowiem  razie  nie  wiodłoby  się  przez  dzień  cały;  kto  rozpo- 
cznie bieg  prawą  nogą,  ten  prędzej  dobiegnie;  panna  młoda,  idąc  do  ślubu,  robi 
pierwszy  krok  prawą  nogą  (Wisła.  Tom  XIV,  str.  318,  Nr  5;  tom  XIX,  str.  157, 
Nr  444 — 446);  niewiasta,  która  pragnie  mieć  syna,  kładzie  się  natychmiast  po 
stosunku  na  prawy  bok;  gdy  prawe  oko  swędzi,  będzie  radość,  gdy  lewe  — 
smutek;  jeśli  kogo  swędzi  prawe  ucho,  to  mówią  o  nim  dobrze,  jeśli  lewe,  to 
obmawiają,  gdyż  co  prawe,  to  pomyślne,  twierdzi  lad.  W  Galicyi  zachodniej  po- 
wiadają, że  do  domu  powinno  się  wstępować  najprzód  prawą  nogą,  aby  było 
szczęście  (Mater.  antrop.  archeol.  i  etnogr.  Tom  VII,  str.  55,  Nr  11);  w  gub.  Wi- 
leńskiej: lewą  nogą  nie  należy  ani  przez  próg  przestępować,  ani  z  łóżka  w-^ta- 
wać,  bo  spotka  przykrość  (Wisła.  Tom  XVII,  str.  269,  Nr  46)   i   t.  d. 

1)  Na  co  obecni  odpowiadali:  „Niech  będzie  pochwalone  imię  świetnego 
królestwa  Jego  zawsze  i  po  wieki  (Miszna,  tr.  Joma  4,  1), 

')   Barwa  czerwona  —  znamię  grzechu. 

*)  Ta  stawiał  kadzielnicę  na  kamieniu,  zwanym  „szetia",  na  którym  pier- 
wotnie mieściła  się  arka  i  na  którym  według  r.  Jose,  cały  świat  się  opiera  (Mi- 
szna, tr.  Joma  5,  2;  Tosefta,  tenże  tr.  3,  6  Talmud,  tenże  tr.  54  b). 

*)  Miszna,  tr.  Joma  4,  2.  3;  5,  1;  Talmud,  tenże  tr.  41  b. 

*)  Z  twarzą  zwróconą  w  stronę  Przenajświętszego. 

•j  Miszna,  tr.  Joma  5,  1;  Talmud,  tenże  tr.  53  b. 

')  W  ten  sposób:  raa  w  górę  i  siedm  razy  na  dół,  licząc:   „raz,  raz  i  raz, 


ŚWIICTA   ŻYDOWSKIE  339 

lącej  je  od  świątyni,  arcyicaplan  kropił  ołtarz '),  poczem  podcho- 
dził do  kozła  odpuszczenia.  Kładąc  na  nim  obie  ręce*),  wyznawał 
grzechy  ludu  izraelskiego^)  i  kończył  temi  słowy*);  „Albowiem 
w  dzień  ten  rozgrzeszy  was,  aby  uczynić  was  czystymi;  od  wszy- 
stkich grzechów  waszych  przed  obliczem  Wiekuistego  czystymi 
być  macie"'*).  Kozioł  ten,  odprowadzony  na  pustynię*),  tam  bywał 
strącany  ze  skały  ''),  o  czem  natychmiast  uwiadamiano  arcykapłana, 
chociaż  i  przedtem  już  wiedziano  o  tem,  bowiem  purpurowa  wstęga, 
zawieszana  u  wejścia  do  hechału  8),  z  tą  chwilą  bielała,  zgodnie  ze 
słowami  proroka  9):  „Choćby  były  grzechy  wasze  jako  szkarłat, 
niby  śnieg  zbieleją..."  ^'^).  Odczytawszy  na  głos  odpowiednie  roz- 
działy z  Pisma  św.^^).    arcykapłan    kładł  zwój  Zakonu  w  zanadrze 


raz  i  dwa,  raz  i  trzy,  raz  i  cztery,  raz  i  pięć,  raz  i  sześć,  raz  i  siedm    (Miszna 
tr.  Joma  5,  3.  4). 

')  Tamże,  5,  4.  5. 

*)  O  kładzeniu  rąk  na  głowie  ofiary  zagrzesznej,  ob.  Leviticu8  1,  4;  3,  2; 
4,  Ł  15.  24;  5,  29.  83;  8,  14;  II  Kronika  29,  23. 

3)  Wymawiał  przytem  dwukrotnie  imię  boże,  a  słowa  „ach  Panie"  docho- 
dziły aż  do  Jerycha.  Dziesięć  razy  wymawiał  arcykapłan  imię  boże  w  Jom-Kip- 
pnr:  sześć  razy  nad  cielcem,  trzy  razy  nad  kozłem  i  raz  przy  rzucaniu  losów 
(Tosefta,  tr.  Joma  2,  2;  Talmud,  tenże  tr.  39  b).  Wogóle  obawiano  się  wymawiać 
najwyższe  imię  „Johowa".  —  Obawę  nazywania  bogów  właściwem  imieniem  i  uży- 
wanie zamiast  tego  opisów  spotykamy,  między  innymi,  także  u  dawnych  Litwi- 
nów i  Słowian  (Szymon  Matusiak.  Olimp  polski  podług  Długosza.  Lwów  1908  r. 
Btr.  60). 

*)  Leviticns  16,  30.  Każda  spowiedź  tak  się  kończyła. 

5)  Miszna,  tr.  Joma  6,  2. 

®)  Najczęściej  przez  kapłana,  lecz  nie  zawsze.  Znakomitsi  obywatele  jero- 
zolimscy wyprowadzali  go  za  miasto  (Miszna,   tr.  Joma  6.  3). 

')  Tamże  6,  6.  W  Leviticu8  16,  21.  22  niema  mowy  o  strącaniu  kozła 
w  przepaść,  lecz  żo  ma  być  wolno  puszczony,  widocznie  jednak  w  obawie  jego 
powrotu,  który  wedle  ówczesnych  pojęć  mógłby  spowodować  nieszczęście,  jęto  się 
tego  aposobn. 

*)  Przedniej,  wschodniej   części  świątyni. 

^)  Jeznjasz  1,  18. 

10)  Przez  czterdzieści  lat  urzędowania  Szymona  Sprawiedliwego  wstęga  owa 
zawsze  bielała,  później  rozmaicie  bywało,  lecz  na  czterdzieści  lat  przed  zburze- 
niem świątyni  nigdy  nie  stawała  się  białą.  Aby  zaoszczędzić  ogółowi  smutnego 
widoku  niełaski  bożej,  zawieszano  później  wstęgę  wewnątrz  krachty,  a  gdy  i  ta 
zmiana  nie  okazała  się  skuteczną,  postanowiono  przywiązywać  ja  do  głowy  ko- 
zła, o  czem  powyżej  (na  str.  338)  mówiliśmy  (Talmud,  tr.  Joma  39  a  i  b;  67  a; 
tr.  Rosz-Haszana  31  b). 

")  Leviticns,  roz.  16  i  23,  27—32. 

22* 


40  »•  LILIBNTALOWA 

i  mówił:  „Ta  napisano  więcej,  aniżeli  wam  czytałem",  poczem,  zło- 
żywszy jeszcze  pewne  ofiary,  kończył  służbę  bożą.  Jeżeli  z  dobrą 
myślą  opuścił  świątynię,  to  wyprawiał  ucztę  dla  swych  przyjaciół '). 
Aczkolwiek  Pięcioksiąg  nie  mówi  wyraźnie,  na  czem  ma  po- 
legać owo  „udręczenie  dusz"  ^j,  przecież  wobec  tego,  iż  użyte  tu 
wyrażenie    n:>    oznacza    w    Deuteronomium^i    udręczenie    z  głodu, 

więc  i  w  Leyiticus  rozumieć  przez  nie  należy  to  samo,  t.  j.  po- 
wstrzymanie się  od  pokarmów  —  rozumuje  Sifra*).  jeden  z  naj- 
ważniejszj-ch  balachicznych  midraszów  »).  Zarazem  jednak  obejmuje 
wyraz  ten  nietylko  wyrzeczenie  się  wszelkich  uciech  cielesnych, 
lecz  i  umartwienie  ducha,  do  czego  najlepiej  zastosowaćby  się 
daty  słowa  psalmisty:^)  „...trapiłem  postem  duszę  moje..."  Talmud 
zabrania  w  Jora-Kippur:  pożywania  pokarmów  i  napojów,  umywa- 
nia się,  namaszczania  wonnościami,  nakładania  obuwia  ^)  i  —  coitus  ^). 
Wszyscy  ^)  winni  byli  pościć  w  Dzień  Odpustu  i  za  spożycie  po- 
karmu wielkości  figi  lub  za  wypicie  pełnego  łyka  napoju  spoty- 
kała kara.  Miszna^°)  rozwodzi  się  nad  tem,  czy  pokarm  spożyty 
w  mniejszej  ilości,  lecz  kilkakrotnie  w  ciągu  dnia  tego,  liczy  się 
razem  i  ile  czasu  musi  upłynąć,  aby  te  ilości  nie  szły  do  jednej 
sumy.  Według  Talmudu  ^i),  Jom-Kippur  przynosi  przebaczenie  tylko 
wówczas,  jeśli  łączy  się  z  nim  skrucha,  gdyż  Bóg  przebywa  przy 
skruszonym  i    zgnębionym    „aby    ożywić    ducha    zgnębionych,  aby 


*)  Miszna,  tr.  Joma  7,  1 — 4. 

»)  LeviticuB  16,  31. 

=>)  8,  3. 

*)  Do  Levitica9    16,  29.  31  (W  przekl.  ro8yjskim  N.  Pereferkowicza). 

•)  Za  pomocą  sposobu  „gzera-szawa'',  polegającego  na  tem,  że  gdy  wyra- 
żenie użyte  w  pewnem  miejscu  Pisma  św.  różne  objaśnienia  dopuszcza,  to  okre- 
śla się  je  przy  pomocy  innego  wiersza  Piecioksięgu,  w  którym  tenże  wyraz  tylko 
jedno  może  mieć  znaczenie. 

8)  35,  13. 

')  Tosefta,  tr.  Joma  5,  1:  ze  względów  przyzwoitości  nawet  małoletni  nie 
powinni  wtedy  nakładać  sandałów. 

8|  Miazna,  tr.  Joma  8,  1;  Talmud,  tenże  tr.  74  b  i  77  a.  Zakaz  ten  doty- 
czył wszelkich  postów  publicznych  (Miszna,  tr.  Taanith  1,  6). 

8|  Prócz  dzieci,  któro  przyuczano  do  tego  na  rok  lub  dwa  przed  dojściem 
do  pełnoletniości.  (Miszna,  tr.  Joma  8,  4). 

10)  Tr.  Joma  8,  2;  Tosefta,  tenże  tr.  5,  3.  Porów.  Tosefta,  tr.  Pesachim  1, 
12,  gdzie  ten  sam  sposób  rozumowania  dotyczy  kwaszonego  ciasta  w  święto  Prza- 
Bflików. 

")  Miszna,  tr.  Joma  8,  8. 


ŚWIĘTA  ŻYI>OWSKIR  341 

ożywić  serce  skruszonj^ch"  ^).  A  skrucha  ta  ma  się  wyrażać  w  po- 
kucie, którą  uosabia  ów  wielki  dzień  postu  i  której  moc  jest  zna- 
czną. P(jkuta  bowiem  uzdrowienie  światu  przynosi 2),  a  sięgając 
tronu  wspaniałości,  wyzwolenie  sprowadzi  ^),  przedłuża  lata  czło- 
wiecze i  gTzechy  w  zasługi  zamienia*),  jest  ostatecznym  celem 
mądrości 5)  i  nawet  przypieczętowany  wyrok  niweczyć).  To  też  kto 
się  nawrócił  i  pokutę  czyni,  otrzyma  przebaczenie'').  „A  gdy 
odwraca  się  niegodziwy  od  niegodziwości  swojej,  a  pełni  prawo 
i  sprawiedliwość,  to  im  gwoli  zachowa  życie  swoje"  ^).  Szczegól- 
niej zaleconą  jest  pokuta  pomiędzy  Nowym  rokiem  a  Dniem  Od- 
pustu 9),  gdyż  Bóg  przebywa  wtedy  w  Izraelu  i")  i  „gzar  din",  ów 
wyrok  boży,  zapadły  w  Rosz-Haszana  i  zawieszony  do  Jom-Kippur, 
staje  się,  dzięki  owej  dziesięciodniowej  pokucie,  przebaczeniem, 
które  winy   umarza,  wymazując  je  z  księgi  grzechów  ^i). 

Po  zburzeniu  świątyni,  gdy    ustał    kult    ofiarny,    Jom-Kippur 
zyskał  na  podniosłości.  Zasadniczym  jego  rysem  stała  się  wewnętrzna 


*)  Jezajasz  57,  15.  Lecz  nie  wybacza  tym,  którzy  grzeszą,  licząc  na  sku- 
teczność swej   skruchy  (Miszna  tr.  Joma  8,  9). 

*)  Talmud,  tr.  Joma  86  a. 

')  Tamże  86  a  i  b    Od  niej  zależy  zbawienie,  (Talmud,  tr.  Synhedrin  97  b). 

*)  Tamże 

5)  Talmud,  tr.  Berakhoth  17  a. 

•)  Tamże.  tr.  Rosz-Haszana  17  b. 

">)  Midrasz.  Szemoth  rabba,  roz.  31.  Pokuta  wiedzie  do  poprawy  i  w  tym 
sensie  je.st  to  zalecone  od  Mojżesaa  aź  do  ostatniego  proroka  Maleachi,  Biblia  bo- 
wiem nie  czyni  grzesznika  przepadłym,  lecz  do  powrotu  na  dobrą  drogę  zachęca. 
(Ob.  Deuteronominm  30,  1 — 10). 

8)  Ezechiel  33,  19.  „Izalibym  pragnąć  miał  śmierci  niegodziwego,  rzecze 
Pan  Wiekuisty,  wszak  raczej,  aby  nawrócił  się  od  dróg  swoich  i  tył".  (Tamże, 
18,  23). 

9)  Talmud,  tr.  llosz-Haszana  17  b.  Już  w  starożytności  zwano  dni  te  „dzie- 
sięciu dniami  pokuty*  (n;  ari  'O'  r\'\T  )  i  tak  określali  je  peitani.  (Ur  Zunz.  Die 
Ritus.  str,  122).  U  Karaitów  noszą  one  nazwę  „dzieBięciu  dni  ubłagania"  (,-i  ry 
U^-rn^  " -'),  u  Samarytan  —  „dni  przebaczenia"*  (i  T""  n  a)  lecz  zarówno  u  je- 
dnych jak  u  drugich  mają  to  samo  znaczenie,  co  u  Rabbanitów,  t.  j.  są  dniami 
pokuty  i  przygotowaniem  do  Jom-Kippur.  (A  Cowley.  The  samaritan  litargy.  The 
jewish  quarterly  review.  Tom  VII,  str.  128;  Dr  S.  Hanower.  Das  Festgesetz  der 
Samaritaner,  str.  30). 

")  Pesikta  156  b  (wyd.  Bobera). 

")  Owo  pojednanie  z  Bogiem  nie  ogranicza  się  na  przedłużeniu  ziemskiego 
żywota,  lecz  uwalnia  jeszcze  od  mąk  piekielnych  i  daje  udział  w  wieczyrtem  ży- 
ciu i  niezmąoonem  używaniu  sprawiedliwych. 


342  R.   LILIENTALOWA 

przemiana  człowieka:  oderwanie  się  od  życia  poziomego  i  powrót 
do  doskonałości  —  przez  pojednanie  z  Bogiem  miał  się  człowiek 
wprost  odrodzid.  Późniejsza  tendencya  Jom-Kippuru  znalazła  swój 
wyraz  w  słowacii  proroka  Jezajasza^),  odczytywanych  w  dniu  tym 
jako  haftara:  „Czyż  nie  raczej  ten  jest  post,  który  upodobałem  So- 
bie: Rozerwać  pęta  niegodziwości,  rozwiązać  więzy  ujarzmienia, 
wypuścić  uciśnionych  na  wolność,  i  abyście  wszelkie  jarzmo  zła- 
mali". „Czyż  nie  raczej:  Ułamać  łaknącemu  chleba  twojego,  i  abyś 
biednych  tułających  się  wprowadził  do  domu,  gdy  zobaczysz  na- 
giego, abyś  go  przyodział,  a  przed  powinowatym  twoim  się  nie 
ukrywał".  „Wtedy  przeniknie  jako  zorza  światło  twoje,  a  uzdro- 
wienie twoje  szybko  się  rozwinie,  i  pójdzie  przed  tobą  zbawienie 
twoje,  a  będzie  chwała  Wiekuistego  w  odwodzie  twoim".  Wtedy 
wezwiesz  a  Wiekuisty  wysłucha,  zawołasz  a  odpowie:  Oto  jestem! 
Gdy  wydalisz  z  pośród  siebie  ucisk,  wytykanie  palcem  i  mowę 
niecną". 

Czy  Jora-Kippur  obchodzony  był  za  pierwszego  państwa? 
Wszystko  zdaje  się  świadczyć  przeciw  temu.  nie  wspominają  o  nim 
bowiem:  ani  księga  Królów,  chociaż  opisuje  2)  poświęcenie  świątyni, 
trwające  od  I-go  do  14-go  siódmego  miesiąca,  ani  Ezra  i  Nehe- 
miasz.  pomimo  iż  akcentując)  dzień  pierwszy  tegoż  miesiąca  i  święto 
Sukoth  przypadające  piętnastego,  ani  Kroniki*),  ani  Ezechiel^). 
Wprawdzie  Exodus  ^)  podaje:  „I  dopełni  Ahron  oczyszczenia  na- 
rożników jego')  raz  do  roku;  z  krwi  ofiary  zagrzesznej,  oczyszcza- 
jącej dopełniać  będzie  raz  do  roku  oczyszczenia  jego  w  pokoleniach 
waszych...",  lecz  kiedy  przypadał  ten  raz  do  roku,  o  tem  milczy 
druga  księga  Mojżeszowa.  I  dopiero  Leyiticus  ^)  datę  nam  określa 
właściwą  nazwę  tego  dnia  wymienia. 


1)  58,  6—9. 

^)  I,  8,  65,  R.  Parnakh,  w  imieniu  r.  Jochanana,  orzekł,  że  nie  obchodzono 
Jom-Kippura  w  rokn  poświęcenia  świątyni  Salomona  (Talmud,  tr.  Moed  katan  9  a, 
ob.  też  Midrasz,  Bamidbar  rabba  17,  15). 

')  Ezra  3,  1 — 4;  Nehemiasz,  roz.  8. 

*)  II,  8,  13,  aczkolwiek  jest  tu  mowa  o  Pesach,  Szabuoth  i  Sukoth. 

^)  45,  18 — 20,  u  którego  oczyszczenie,  t.  j.  rozgrzeszenie  świątyni  odbywa 
się  w  dniu  pierwszym  i  siódmym  miesiąca  pierwszego.  W  danym  wypadku  jest 
owo  testimonium  silentii  dowodem  poważnym. 

•)  30.  10. 

')  T.  j.  ołtarza. 

8)  16,  29  i  23,  27. 


ŚWIĘTA  ŹVDOW.^KIE  343 

Opierając  się  na  tem,  dochodzimy  dn  wniosku,  że  Dzień  Od- 
puszczenia zaczęto  obchodzić  późno,  t.  j.  wówczas,  gdy  idea  ekspia- 
cyi  głębiej  kult  przeniknęła  i  gdy  zrodziła  się  potrzeba  dorocznego 
rozgrzeszania  ogółu  całego.  Ado  tej  jednodniowej,  jedynej  w  swoim 
rodzaju  i  zupełnie  różnej  od  innych  uroczystości,  łatwo  przylgnęły 
ceremonie  prastare,  z  bytu  codziennego  albo  kompletnie  wyparte  albo 
w  słabym  zaledwie  stopniu  praktykowane:  pod  skrzydłami  wielkiego 
Dnia  Przebaczenia  wyolbrzymiały  obrzędy  lustracyi  i  ofiary  za- 
grzeszne.  odżył  pierwotny,  poufny  stosunek  do  Bóstwa,  akt  spowie- 
dzi nabrał  niebywałej  dotąd  powagi,  wreszcie  odgrzebaną  została 
z  pod  gruzów  zapomnienia  ofiara   „dla  Azazela". 

Ceremonie  oczyszczania  u  Hebrajczyków  początkiem  swym  tkwią 
niewątpliwie  w  realnym  bycie.  Gorący  klimat  i  obfitość  pyłu  na  Wscho- 
dzie czyniły  brud  ciała  niebezpieczniejszym  tu  aniżeli  np.  w  środkowej 
i  północnej  Europie  i  już  w  zaraniu  dziejów,  drogą  empiryi.  nau- 
czyły, że  najskuteczniejszym  środkiem  przeciw  zgubnym  następ- 
stwom nieczystości  są  częste  obmywania.  „Niecbże  przyniosą  nieco 
wody,  a  omyjecie  nogi  wasze"...  rzekł  Abraham  ^)  do  trzech  mę- 
żów-aniołów,  a  także  Lot 2)  mówi  do  nich:  „...wstąpcie  też  do  domu 
sługi  waszego  i  przenocujcie,  i  umyjcie  nogi  wasze";...  Utożsamiona 
ze  „złem"  3),  nieczystość  stała  się  z  czasem  rzeczą  nieprzystojną: 
najpierw  względem  osób  wysoko  postawionych,  później  w  stosunku 
do  bóstwa  i  tak  rozwinęły  się  praktyki  owe,  które,  otrzymawszy 
sankcyę  religii,  część  kultu    zaczęły  stanowić.    Jakób,  zamierzając 


*)  Genesis   18,  i. 

2)  Tamże  19,  2.  Ob.  też  2*,  32. 

')  Np.  chorobę  zwana  Szibta  powoduje  zły  duch,  spoczywający  na  końcach 
palców,  a  powstaje  ona  wtedy,  gdy  się  bierze  pokarmy  niemytemi  rękoma.  (Obja- 
śnieni<}  tlomacza,  L.  Goldschmidta  do  Taluiudn,  tr.  Taanith  20  b,  w  któiyni  jest 
mowa  o  tpj  chorobie).  W  Zoharze  (I.  10  b)  znajdujemy,  iż  zły  dach  lubuje  sie 
w  nieczystości,  a  w  pojęciu  współczesnego  luda  żydowskiego:  szkodliwem  jest 
przestąpić  przez  paznogcie,  bo  „złe"  raa  w  nich  siedlisko;  natychmiast  po  wsta- 
niu z  łóżka  trzeba  polać  wodą  końce  palców,  bo  złe  moce  głównie  za  paznogciami  się 
kryją,  a  wodę  tę  należy  wylać  tam,  gdzie  nikt  uie  chodzi,  ponieważ  „złe"  się  w  niej 
mieści;  nie  przechodzić  przez  iiomyje,  a  o  północy  nie  zbliżać  się  do  śmietnika, 
gdyż  „źli"  tara  przebywają.  (Wierzenia,  przesądy  i  praktyki  ludu  żyd.  Wisła. 
Tom  XIX,  Btr.  148,  Nr  308—313).  —  Rzymskie  „lustrare"  (oczyszczenie)  ozna- 
czało uwolnienie  się  od  złego,  naprowadzanego  przez  złe  duchy  (Richard  AViinsch. 
Griechische  und  romische  Koligion.  Archiv  fiir  lieligionswissenschaft.  Tom  XIV, 
Btr.  531). 


344  R.  LILIENTALOWA 

iśd  do  Bethel.  aby  wystawid  tam  ofiarnioę  Bogu,  polecił  domowni- 
kom swoim:  ^Usuńcie  bogi  obce...  a  oczyśćcie  się,  i  zmieńcie  szaty 
wasze"  1),  tak  samo  Job  2)  rozkazał  dzieciom  swym,  aby  przez  umy- 
cie i  zmianę  szat  do  religijnego  obrzędu  się  przygotowały.  Moj- 
żesz i  Aron  „gdy  wchodzili  do  przybytku  zboru,  a  przystępowali 
do  ofiarnicy,  umywali  się... 3)"  „...aby  nie  umarli..."*),  gdyż  wszelka 
nieczystość  jest  Bogu  wstrętną  i  podpada  śmierci,  kto  z  niechluj- 
stwem doń  się  zbliża  —  objaśnia  dr  Cylkow  5).  Stąd  oczyszczenie 
stało  się  jednoznacznem  z  uświęceniem  i  wyraz  t^np,  odpowiadający 

babilońskiemu  kadas^),  oba  te  pojęcia  obejmuje.  Pismo  Św.,  opiera- 
jąc się  na  tym  powszechnym  zwyczaju,  podaje  liczne  przepisy 
o  czystości'),  lecz  drobiazgowe  rozwinięcie,  zupełnie  w  duchu 
nauki  irańskiej,  osiągnęły  one  dopiero  po  powrocie  z  wygnania  ^). 
Szczególniej  przestrzegali  owych  przepisów  Faryzeusze  ^)  a  także 
Esseńczycy,  o  których  pisze  Flawiusz  ^o).  że  zmywali  ciało  zimną 
wodą  i  oczyszczeni  wkraczali  do  stołowni  niby  do  świątyni,  że 
myli  się  po  wydzieleniu  odchodów  itp. 

Obrzędy  oczyszczania  tak  cząstkowego  jak  całkowitego  znaj  - 
dujemy  zarówno  w  świecie  starożytnym,  jak  i  u  współczesnych 
nam  ludów  dzikich.  O  kapłanach  egipskich  pisze  Herodot  ^^),  że 
kapali  się  dwa  razy  w  dzień  i  dwa  razy  w  noc3\  ^  ^^^  uprzed- 
niego oczyszczenia    po    coitus    nikomu    nie    wolno    było    wejść  do 


*)  Genesis  35,  2. 

»)  1,  6. 

»)  Exodn8  40,  32. 

*)  Tamże  30,  20.  21. 

*)  W  przypisku  do  Exodas  30,  19. 

*)  Co  znaczy:  oczyścić  się  (A.  Jeremias.  Das  al  te  Testament  itd.  str.  554). 

')  Leviticus,  roz.  11-15;  Numeri  5,  1 — 4  i  roz.  19,  liczne  bowiem  przy- 
padki zanieczyszczały,  jak:  śmierć  (Leviticu8  11,  39);  urodzenie  (Tamże,  roz.  12); 
trąd  (Tamże,  roz.  13);  menstruacya  (Tamże  15,  19-30);  pollucyu  (Tamże/15,  2 — 
18),  stosunek  płciowy  (Exodu8  19,  15).  Ob.  też  księgi  Samuelowe  I,  21,  4  i  II, 
11,  4,  a  Josephus  (Ant.  17,  6,  4)  podaje,  że  z  powodu  podobnego  widzenia  sen- 
nego, t.  j.  domniemanego  stosunku  płciowego,  musiał  zastąpić  Mateusza  w  jego 
kapłańskich  obowiązkach  krewny,  .Józef,  syn  Ellima. 

8)  Ob.  traktaty  Miszny:  Kielim  (sprzęty),  Obaloth  (szałasy),  Negaim  (rany), 
Mikwaoth  (zbiorniki  wody),  Jadaim  (ręce)  i  inne  z  oddziału  Teharoth,  poświęco- 
nego tak  zwanej  lewickiej   czyli  rytualnej  czystości. 

»)  Mateusz  15,  2;  Marek  7,  3;  Łukasz  11,  38. 

*o)   Dzieje  wojny  żydowskiej  II,  8,  5.  9  (w  przekł.   A.  Niemojewskiego), 

»»)   Historya  II,  37,  64. 


ŚWIĘTA   ŻYDOW.SKIK  345 

Świątyni.  Podobnie  było  u  starożytnych  Greków  ^),  u  których  kult 
religijny  wymagał  zupełnej  czystości  ciała  i  odzieży.  „Wina  Zeu- 
sowi Kronidzie  wylewać  dłonią  nieczystą.  —  Nie  śmiem;  nie  dozwo- 
lono do  czarno-chmurnego  Kronidy. —  Modlić  się  pokalanemu  posoką 
i  pyłem  bojowym" 2).  „Zaś  Agamemnon  Atryda  nakazał  oczyścić 
się  mężom: — Myli  się  tedy  i  wodę  nieczystą  do  morza  zlewali.  —  Zaś 
Apollowi  następnie  składają  wonne  ofiary..."*).  U  Rzymian  odgry- 
wały „lustrationes"  dużą  rolę  w  uroczystościach  religijnych*),  to 
samo  rzec  można  o  Babilończykach  ^),  Sabejczykach  ^).  W  Meksyku 
obmywanie  stanowiło  glówn}',  codzienny  obowiązek  kapłana''),  wln- 
dyach  zasadniczym  punktem  wszystkich  religijnych  praktyk  jest 
oczyszczenie  obrzędowe^),  a  Koran  ^)  upomina  „wiernych":  „...nie 
módlcie  się,  gdy  jesteście  nieczyści,  nim  sie  nie  obmyjecie".  Ob- 
rzędy te,  jak  już  nadmieniłam,  spotykają  się  na  bardzo  niskim 
szczeblu  kultury,  np.:  u  wyspiarzy  Samoa  i  Sandwich,  Jumanów 
brazylijskich,  Jakunów  na  półwyspie  Malajskim,  u  Nowozelandczy- 
ków, krajowców  Turcyi  azyatyckiej,  Koloszów  w  Ameryce  półno- 
cnej, Patagończyków  w  Ameryce  południowej,  Kafrów,  Basutów, 
Kałmuków  i  innych  ^o),  tylko  że  tu  o  wiele  szczuplejszą  dziedzinę 


')  Którzy  oczyszczali  się  po  pogrzebie,  po  coitns,  u  których  oczyszczać  się 
mnsiała  położnica,  noworodek.  (G.  F.  Schoemann.  Griecłiischo  Alterthiimer.  Tora 
II,  str.  372  i  373;  Erwin  Rohde.  Seelencult  and  Unsterblichkeitsglaube  der  Grie- 
chen  1894  r.  str.  212  i  360). 

2)  Homer.  Iliada  6,  266—268  (przełożył  i  objaśnił  Stanisław  Mleczko.  War- 
szawa 1894  r.). 

»)  Tamże  1,  313-315.  Ob.  też  9,  171.  174  i  Odyssea  3,  261.  262;  12, 
336.  337;  17,  58.  59. 

*)  U  nich  tak  samo  jak  a  Greków,  musieli  się  też  oczyszczać  uczestnicy  po- 
grzebu (Dr  O.  Seemann.  Die  gottesdienstliche  Gebrauche  der  Griechen  und  Ro- 
mer, str.  194). 

5)  A.  Jeremias.  Das  alte  Testament    im  Lichte  des  alten  Orients,  str.  432. 

*)  Dr  D.  Chwolsohn.  Die  Ssabier  und  der  Ssabismus.  Tom  II,  str.  9,  98, 
445  i  718. 

')  Życie  Azteka  kończyło  się  tak,  jak  się  rozpoczynało  t.  j.  oczyszczeniem 
obrzędowem.  (E.   B.  Tylor.   Cywilizacya  pierwotna.  Tom  II,  str.   363). 

*)  Gwoli  temu  przy  każdej  świątyni  znajdują  się  tam  święte  kąpiele,  t.  z. 
tirthani,  w  których  każdy  codzień  musi  się  kąpać,  o  ile  w  pobliżu  niema  rzeki. 
(Dr  P.  von  Bohlen.  Das  alte  Indien.  Tom  I,  str.  268,  cytując  Manu  4,  45  i  5, 
135.  Ob.  też  F.  Nork.  Braminen  und  Rabbinen,  str.  207  i  208). 

9)  4,  46. 

»o)  Dr  Hermana  Heinrich  PIoss.  Das  Kind  in  Brauch  und  Sitte  der  V6lker. 


346  ".  LILIKNTALOWA 

Ogarniają,  mają  bowiem  za  zadanie  jedynie  usunąć  „złe",  które 
brud  uosabia,  podczas  gdy  u  ludów  bardziej  posuniętych  w  roz- 
woju nabierają  one  jeszcze  znaczenia  et3^cznego.  Zeud  Avesta ')  na- 
zywa „czystym"  tego,  kto  moralnie  jest  bez  zmazy,  a  Biblia,  je- 
dnocząc również  grzech  z  nieczystością^),  wyraża  to,  jak  następuje: 
„Obmyjcie,  oczyśćcie  się,  oddalcie  zło  postępków  waszych...  prze- 
stańcie złoczynić"  ^),  albo  jeszcze  dobitniej  w  Psalmach  *):  „Zupeł- 
nie obmyj  mnie  z  winy  mojej,  a  z  grzechu  mojego  oczyść  mnie". 
I  ten  sens  posiada  wyrażenie  „nieczystość  oddal  od  nas",  wypo- 
wiadane w  Jom-Kippur,  który  w  epoce  Il-iej  świątyni  w  całej 
dełni  odzwierciedlał  wiarę  w  rozgrzeszającą  moc  obrzędów  lu- 
stra cy  i. 

Ofiary  zagrzeszne  znane  były  Izraelowi  od  niepamiętnych 
czasów  i  Pismo  św.^)  często  o  nich  mówi.  Mając  swe  podścielisko 
w  psychologii  pierwotnego  człowieka,  którv  za  winę  popełnioną 
względem  bóstwa  dawał  okup,  ofiary  te  były  ongi  dobrowolne,  tj. 
składała  je  jednostka,  gdy  do  błędu  sie  poczuwała,  a.  wraz  ze  wzro- 
stem spoidła  społecznego,  i  zbór  cały,  jeśli  grzechu  się  dopuścił. 
I  dopiero,  gdy  kapłaństwo  ujęło  to  w  swe  dłonie,  straciły  ofiary 
zagrzeszne  swój  charakter  szczery  i  naturalny  i  stały  się,  jak 
wszelkie  inne,  uregulowane  i  określone.  „A  jeżeliby  kto  sam... 
zgrzeszył  nierozmyślnie,  to  niechaj  złoży  kozę  roczną  na  ofiarę  za- 
grzeszną"  *"),  „...jeżeli  z  nieuwagi  zboru  popełniony  był...  błąd.  nie- 
chaj złoży  cały  zbór  jednego  cielca  młodego  na  całopalenie...  i  ko- 


Stutgart  1876  r.  Tom  II,  str.  4,  5,  7;  E  B.  Tylor.  Cywilizacja  pierwotna.  Tom 
II,  str.  357—361;  P.  S.  Pallas.  Mon^olischen  Yolkerschaften.  Tom  I,  str.  166 
i  tom  II,  str.  242. 

*)  Poświęca  dożo  miejsca  przepisom  o  czystości,  ob.  Yendidad. 

*)  Mięso  i  skórę  i  nieczystości  ofiary  zagrzeszne]  palono  w  ognia  po  za 
obozem  (Exo(lus  29,  14),  a  „każdy,  który  się  dotyka  mięsa  jej,  wyświeconym  być 
mosi;  a  jeżeliby  krwią  jej  obryzgał  szatę,  to  zbryzganą  wypierzesz  na  miejscu 
świętem".  (Leviticns  6,  20)  rTen  ...który  zawiódł  kozła  do  Azazela  (uwaga:  ko- 
zioł ów  był  obarczony  grzechami  ludu),  wypierze  szaty  swe  i  wykąpie  ciało  swoje 
w  wodzie,  poczem  wejść  możo  do  obozu"  (Tamże  16,  26),  a  to  samo  musiał  zro- 
bić ten,  kto  palił  cielca  i  kozła  zagrzesznego.   (Tamże  16,  27.  28). 

')  Jezajasz  1,  16. 

*)  51,  Ł.  Czystość  rąk  to  symbol  niewinności:  „...  W  prostocie  serca  mo- 
jego i  w  czystości  rąk  moich  uczyniłem  to"  (Genesis  20,  5).  Ob.  też  Deuterono- 
minm  21,  6;  Psalmy  26,  6  (Umywam  w  niewinności  ręce...")  i  73,  13. 

6)  Leviticu8  4,  H.  14;  9,  3.  7;  Numeri  7,  16.  87;  28,  15;  29,  38  itd. 

•)  Nuineri  15,  27. 


ŚWIljTA  ŻYDOWSKIE  H47 

zła  jednego  na  ofiarę  /agrzeszną"  i).  „I  rozgrzeszy  kapłan  cały  zbór 
synów  Israela  i  odpuszczonem  irn  będzie"  ^).  Tu,  jak  widzimy,  były 
one  jeszcze  sporadyczne,  t.  j.  okolicznościowe,  lecz  tę  ich  cechę 
zatarła  epoka  pobabilońska,  w  której  lud.  uginając  się  pod  brze- 
mieniem grzechu,  do  stałych  okupów  dał  się  pociągnąć.  Składał 
kozła  zagrzesznego  i  w  Pcsacb,  i  w  Szabuoth  i  w  Sukoth  =*),  nie 
wystarczało  to  jednak  duchowi  zgnębionemu  niełaską  bożą  i  po- 
wstało pragnienie  rozgrzeszenia  raz  do  roku  ogółu  całego  ze  wszy- 
stkich grzechów,  popełnionych  bądź  rozmyślnie,  bądź  nierozmyślnie. 
A  ponieważ  rozgrzeszającą  moc  otiary  przypisywano  przeważnie  lub 
jedynie  tylko  krwi:  „Albowiem  dusza  ciała  we  krwi  jest,  a  Ja 
przeznaczyłem  ją  wam  dla  ofiarnicy  ku  rozgrzeszeniu  dusz  wa- 
szych..."*), więc  też  kropienie  krwią  stanowiło  punkt  środkowy  ry- 
tuału, I  to,  co  zaleca  Ezechiel  5):  „...weźmie  kapłan  nieco  krwi  ofiary 
zagrzesznej  i  nada  na  odrzwia  przybytku  i  na  cztery  węgły  ofiar- 
nicy przedsienia  i  na  odrzwia  bramy  dworca  wewnętrznego".  „A  tak 
uczynisz  i  siódmego  dnia  tegoż  miesiąca...  za  każdego,  który  zgrze- 
szył z  pomyłki  albo  nieświadomości,  i  oczyścicie  dom",  i  to,  co  opi- 
suje Kronika "):  „...ofiarowali  je  ^)  kapłani,  a  krwią  ich  kropili  przed 
ołtarzem  na  oczyszczenie  wszystkiego  ludu  izraelskiego'^, to  —  wJora- 
Kippur  czynił  arcykapłan  z  krwią  cielca  i  kozła  zagrzesznego. 

Do  aktów,  sprowadzaj ąc3» eh  rozgrzeszenie,  należała  także  spo- 
wiedź. Ów  wyraz  samoponiżenia  i  słabości,  który  później  tylko 
raz  do  roku  miał  miejsce  i  dopełniany  był  przez  arcykapłana, 
kiedyś,  jako  szczery  wylew  uczucia,  stanowił  z  pewnością  jedną 
z  praktyk  częstych,  dowolnych  i  całkiem  osobistych.  „Kto...  za- 
wini... niechaj  wyspowiada  się,  w  czem  zgrzeszył"  ^).  „...jeżeliby 
mężczyzna  albo  niewiasta  popełnili  jakikolwiek  grzech  przeciw 
człowiekowi..."  „Niechaj...  wyspowiadają  się  z  grzechu  swojego"^)... 
Gdyż  już  bardzo  wcześnie  pojął  człowiek,  że  najlepszym  sposobem 
złagodzenia  winy  jest    przyznanie    się    do  niej,    bo  „Kto  tai  swoje 

1)  Tamże  15,  24. 

»)  Nameri  15,  25. 

8)  Tamie  28,  22,  20;  29,  16. 

*)  Leviticu8  17,   U. 

^)  45,  19.  20,  stosując  to  do  miesiąca  pierwszego. 

«)  II  29,  24. 

')  T.  j.  kozły  za  grzech. 

8)  Leriticas  5,  5. 

•)  ...i  zwrócą  kraywde  w  całości..."   (Nameri  5,  6.  7). 


i]4S  R.  LILIRNTALOWA 

winy,  nie  ma  powodzenia;  zyska  współczucie,  kto  się  przyznaje 
i  zmienia"  ^).  „Grzech  mój  wyznałem  Tobie,  a  winy  mojej  nie  tai- 
łem; a  Tyś  odpuścił  winę  grzechu  mojego"  -)  —  i  samooskarże- 
niem  starał  się  zmiękczyć  gniew  Boga,  aby  zdobyć  jego  miłosier- 
dzie. „Bo  rozmnożyły  się  występki  nasze  przed  Tobą,  a  grzechy 
nasze  świadczą  przeciw  nam;  bo  występki  nasze  są  nam  obecne, 
a  winy  nasze  —  znamy  je",  woła  Jezajasz^),  a  podobnie  i  Jere- 
miasz*): „Znamy,  Wiekuisty,  niegodziwośó  naszą,  winę  ojców  na- 
szych, żeśmy  zgrzeszyli  Tobie".  Wyznanie  grzechów  napotylca  się 
często  w  babilońsko- asyryjskich  modłach  błagalnych^),  u  Persów 
spowiedź  ocala  duszę  od  piekła,  bowiem  religia  Ahura-Mazdy  unosi 
od  człowieka,  który  się  spowiada,  wszystkie  winy  ^);  znali  ten  śro- 
dek przebłagania  bóstwa  starożytni  Litwini ''),  a  znajdujemy  go  też 
u  Ind^^an  amerykańskich^).  Niedola,  rozważana  jako  następstwo 
przekroczeń  i  uchodząca  za  widomy  objaw  kar}^  bożej,  pchała  do 
tego  rodzaju  skruchy,  to  też  Żydzi  pozostający  w  niewoli  babiloń- 
skiej zalecają  współbraciom  swoim  w  Jerozolimie,  aby  modlili  się 
za  nich,  złożyli  ofiarę  zagrzeszną  i  wyspowiadali  się  z  grzechów^), 
a  Nehemiasz  ^0),  bolejąc  nad  nieszczęściami  swej  ojczyzny,  wy- 
znaje grzechy  synów  izraelskich. 

Mozaizm  uczynił  ze  spowiedzi  akt  publicznej  służby  bożej, 
pierwsze  zaś  a  później  jedyne  miejsce  zajęła  spowiedź  arcykapłana 
w  Dzień  Odpustu,  kiedy    to,    posługując    się  formułą:   „ Zgrzeszy li- 


*)  Przysłowia  Salomona  28,  13  (spolsBCzyl  Nama  v.  Joachim  Nirnstein. 
Warszawa  1895  r.). 

»)  Psalm  32,  5 

»)  59,  12. 

*)  14,  20. 

5)  M.  Jastrow  jr.  Die  Keligion  Babyloniens  und  Assyriens.  Zeszyt  VIII, 
str.  71—73  i  76;  zeszyt  IX,  str.  90,  91   i  94. 

8)  Popełnione  bądź  z  rozmysłem,  bądź  nieświadomie  względem  Stwórcy,  lu- 
dzi lab  /.wierząt.  (Cytowane  z  Saddar  45  —  w  dodatka  A  —  w  przekładzie 
Zend  Ayesty  przez  Darmestetera  tom  II,  str.  147;  Yendidad  3.  411  Spowiedź 
przed  śmiercią  uchodzi  w  księdze  Zaratustry  za  najważniejszą  ze  świętych  mo- 
dlitw (Hadhokht  Nask.  Yasht  21,   14.  15). 

')  T.  Narbutt.  Dzieje  starożytne  narodu  litewskiego.  Tom  I,  str.  283. 

8)  Dr  Theodor  Waitz.   Anthropologie  der  Naturv6lker.  Tom  111,  str.  209. 

»)  Barach  1,   10.   13. 

»«)  1,  6.  6. 


ŚWIISTA   ŻYDOWSKIE  349 

śmy,  zawiniliśmy,  złoezyniliśmy"  i),  streszczał  on  grzechy  popeł- 
nione przez  omyłkę,  płochość  i  odszczepieństwo.  „I  położy  Ahron 
obie  ręce  swe  na  głowę  kozła  żywego  i  spowiadać  będzie  nad  nim 
wszystkie  winy  synów  Izraela  i  wszystkie  wykroczenia  ich,  we 
wszystkich  grzechach  ich,  a  'Aoży  je  na  głowę  kozła  i  odeszle  go 
przez  umyślnego  człowieka  na  pustynię"  -).  I  był  kozioł  ten,  jak 
objaśnia  Miszna  ^).  odkupieniem  wszystkich  grzechów  wymienionych 
w  Zakonie:  zarówno  lekkich,  jak  ciężkich,  rozmyślnych  i  nieroz- 
mvślnych,  wiadomych  i  niewiadomych  rozkazów  i  zakazów. 

Wiara  w  przenoszenie  czy  to  chorób,  czy  grzechów,  na  zwie- 
rzę z  pomocfi  tak  prostego  sposobu,  jak  położenie  rąk  na  jego  gło- 
wie, również  przekonanie,  że  przegnane  później  w  miejsce  odludne 
unosi  ono  z  sobą  bezpowrotnie  to,  czem  je  obciążono  —  wypływały 
z  całokształtu  pojęć  pierwotnych  Hebrajczyków,  a  nie  były  i  nie 
są  obce  wielu  ludom*).  W  starożytnej  Grecyi  rolę  kozłów  odpu- 
szczenia spełniało  dwoje  ludzi  ^),  których,  po  złożeniu  na  ich  głowy 
przewinień  ogółu  obywateli,  zabijano''),  a  to  samo  widzimy  w  Rzy- 
mie podczas  Luperkaliów  ^),  tylko  w  szczątkowej  formie:  tu  przy- 
prowadzano dwóch  młodzieńców  i  do  czoła  ich  przykładano  nóż, 
zmoczony  we  krwi  zwierzęcia  ofiarnego  ^).  W  czasie  uroczystości 
pogrzebowej  u  Badagów  (plemienia  drawidyjskiego,  zamieszkują- 
cego góry  Nilgeryjskie),  stawiają  dwa  bawolęta,  a  złożywszy  na  je- 
dno z  nich  grzechy  nieboszczyka  i  jego  rodziny,  przepędzają  je 
na  pustynię^);  Kałmucy,  w  celu  odwrócenia  niedoli,  puszczają  ofiarę 


1)  Formułę  tę  przekazały  Dam  między  innemi  księgi:  Królów  (I,  8,  47), 
Kronika  (II,  6,  37),  a  to  świadczy  o  jej  dawności. 

2)  Leviticus  16,  21. 
»)  Tr.  Szebuoth  1,  6. 

*)  Mam  na  myśli  podobieństwo    zasadnicze  nie  zaś  formalne. 

5)  Jeden  rozgrzeszał  mężczyzn  i  ten  nosił  naszyjnik  z  fig  czarnych,  drugi 
w  naszyjniku  z  białych  fig  był  odkupicielem  niewiast.  Zwykle  przeznaczano  na 
tę  ofiarę  zbrodniarzy. 

^)  E.  Rhode.  Seelencalt  itd.  str.  366;  G.  F.  Schoomann.  Griechische  Alter- 
thiimer.  Tom  II,  str.  472.  August  Mommsen  (Feste  der  Stadt  Athen  im  Alterthum. 
Lipsk  1898  r.  str.  47M)  utrzymnje,  iż  niema  pewności,  czy  kamionowano  owe 
ludzkie  ofiary. 

')  Właściwa  nazwa  tego  święta:  Februare. 

8)  Dr  O.  Seemanu.  Die  gottesdienstlichen  Gebrauche  der  Griechen  und  Ro- 
mer, str.  164. 

9)  Richard  Andree.  Ethnographische  Parallelen  nud  Yorgleiche.  Stutgart 
1878  r.  str.  29. 


350  R.  LILIKNTALOWA 

zagrzeszną  wolno,  na  step  ^),  a  Aymara-Indyanie,  aby  usunąć  za- 
razę (panującą  w  1857  r.),  zarzucili  na  lamę  odzież  zarażoną,  po- 
czem  przegnali  ją  w  góry  2). 

Lecz  ozem  był  Azazel,  dla  którego  drugi  los  był  przezna- 
czony ^)  i  do  którego  na  pustynię  odpuszczano  kozła?*)  Znaczenie 
tego  wyrazu,  pomimo  wielu  prób  w  tym  kierunku,  nie  zostało  do- 
tąd całkowicie  wyjaśnione.  Sifra  Achare  ^)  rozumie  pod  Azazelem 
górę  skalistą  i  takąż  jest  etymologia  talmudyczna^),  której  trzy- 
mali się  średniowieczni  egzegeci  żydowscy^),  natomiast  Ojcowie 
kościoła,  Wulgata,  Luter  imieniem  tem  nazywali  kozła  odpuszcze- 
nia. W  Biblii  występuje  Azazel  jedynie  w  związku  z  rytuałem 
Jom-Kippuru,  lecz  spotykamy  go  jeszcze  w  jednej  z  najbogatszych 
pod  względem  treści,  pseudoepigraficzoych  ksiąg  starego  testamentu, 
w  owem  zwierciedle  staro-wschodnich  wyobrażeń,  mianowicie  — 
w  księdze  Henocha,  gdzie  jako  jeden  z  przywódców-olbrzymów, 
którzy  dla  cór  ludzkich  zeszli  na  ziemię  s),  jest  on  uosobieniem  lu- 
bieżności  i  wszelakiej  nieprawości^)  i  wiąże  się  z  legendą  biblijną 
o  upadku  aniołów^").  Erik  Stave^i)  utrzymuje,  że  upadłym  anio- 
łem stał  się  on  znacznie  później,  gdy  pierwotnie  uchodził  za  de- 
mona pustyni,  istotę  złą  i  szkodliwą;  tego  mniej  więcej  zdania  są 
Ewald  12)^  Lippert^^j  i  Gesenius  1*),  my  zaś,  opierając  się  na  zakazie 


1)  P.  S.  Pallas.  Mongolischen  Yolkerschaften.  Tom  II,  str.  321  i  322. 

-)  R.  Andree.  Ethnogr.   Parallelen,  Btr.  30. 

3)  Ob.  str.  337. 

*)   Leviticu8  16,  8.  10. 

5)  Do  Levitica8,  roz.  16  (w  rosyjskim  przekładzie  N.  Pereferkowicza). 

6)  Talmud,  tr.  Joma  67  b. 

')  Chociaż  starali  się  jednocześnie  przeniknąć  symboliczne  znaczenie  tego 
wyrazu. 

8)  Księga  Henocha  6,  1  —7  (E.  Kantzscb.  Die  Apokryphen  and  Pseudepi- 
graphen  des  alten  Testaments,  Tubinga  1900  r.  Tom  II). 

9)  Tamże  9,  6;  13,  1.  2.  Związany  za  ręce  i  nogi  przez  archanioła  Rafaela 
pozostawać  ma  do  Dnia  sądu  w  jaskini  skały  Dudael,  poczem  rzucony  będzie 
w  ogniste  jezioro  (Tamże  10,  4 — 6). 

'0)  Ob.  też  Midrasz.  Debarim  rabba  11,  31  i  Midrasz.  Szemchazai  i  Azazel 
Aug.  Wiinscho.  Aus  Israels  Lehrhallen.  Lipsk  1907  r.  Tom  I),  stanowiący  przy- 
czynek do  demonologii  żydowskiej. 

*')  Ueber  den  Einflufis  des  Parsismns  anf  das  Judenthum,  str.  241. 

»*)  Die  Alterthiimer  des  Yolkos  Israel.  Getynga  1848  r.,  str.  370. 

'*)   Kulturgeschichte  der  Menschheit.  Tom  II,  str.  431. 

'<)  Hebraisches  und  aramaischea  HandwSrterbuch  iiber  das  alte  Testament, 
XII    wydanie.   Lipsk  1895  r. 


ŚWIĘTA  żtdowskił;  351 

trzeciej  księgi  Mojżeszowej  ^):  „Aby  nie  ofiarowali  już  rzeźnego  by- 
dia  swego  kosmaczom^)^  za  którymi  się  uganiają"...^),  również  są- 
dząc z  tego,  co  podaje  Mainionides  *),  a  mianowicie,  że  demoni, 
których  czcili  Sabejczycy  ^),  mieli  postać  kozłów")  i  stadna  ofiary 
zagrzeszne  u  Izraelitów  szły  k  -zly.  jako  że  za  główny  grzech  po- 
czyt3'wali  oni  wtedy  przynoszenie  ofiar  kozłom- demonom  —  mu- 
simy zgodzić  się  z  Mannhardtem  "*},  że  duchy  leśne  w  postaci  ko- 
złów powszechne  były  w  semickiej  Azyi,  że  sair^) — kozioł  ozna- 
czał właśnie  dla  Hebrajczyka  ducha  leśnego,  którego  on  czcił  z  re- 
ligijną trwogą  ^j  i  że  takim  sairem-kosmaczem,  co  jest  już  dal- 
szym naszym  wnioskiem,  był  prawdopodobnie  Azazel.  Władca  pu- 
styni-"),  bóstwo  lokalne,  przypominające  faunów  i  satyrów,  któremu 
lud  izraelski  w  okresie  swego  bytu  koczowniczego  składał  ofiary, 
ostał  się  on,  wraz  ze  zmianą  tego  bytu    na    osiadły,    w   pierwotnej 


»)  17,  7. 

2)  W  oryginale:  seirom  (;■  "JT^). 

3)  T.  j.  którym  korzą  się,  hołdują,  jak  objaśi.ia  dr  Cylkow  w  przypiska 
do  Leviticus  17,  7. 

*)   Moreh  nebcchim  III,  46. 

5)  Maimonides,  jak  wiela  współczesnych  ma  pisarzy  arabskich,  rozumiał 
pod  nazwa  ^;;-;ł  (Sabejczycy)  wszystkie  wogóle  Indy  starożytno  (Dopisek  tłuma. 
macza,  S.  Munk'a,  do  Moreh  nebochim  III,  29). 

fi)  Kozioł  był  dla  starożytnego  świata  pogańskiego  upostaciowaniem  złego 
ducha  i  wyrazem  lubieżności  (F.  Nork.  Braminen  und  Rabbinen,  str.  3"i5);  nie 
zażywał  on  nigdy  dobrej  sławy  w  wyobraźni  ludowej,  pisze  Adam  Fischer  we 
wstępie  do  „Bajki  o  kozie  obdarćej".  Zarówno  w  Czechach  jak  na  Litwie,  w  Ty- 
rolu, u  Serbów  łużyckich,  w  Niemczech  a  także  w  Pol.sce  rozpowszechnioue  jest 
mniemanie,  że  dyabsł  ukazuje  się  ludziom  w  postaci  kozła  (Tamże;  Adolf  Czerny. 
Istoty  mityczne  Serbów  łużyckich  w  „Wiśle",  tom  XII,  str.  197;  K.  Simrock. 
Handbuch  der  deatschcn  Mythologie,  str.  480  i  563;  Seworyn  Udziela.  Świat  nad- 
zmysłowy  ludu  krakowskiego  —  Wisła,  tom  XIII,  str.  66  i  67;  E.  Majewski  i  K. 
Stołyhwo.  Koza  w  mowie,  pojęciach  i  praktykach  ludu  polskiego  —  Wisła,  tom 
XIX,  str.  55  („Koza  a  dyabeł  —   to  jedno")  i  62). 

')  Der  Baumkultus  der  Germanen  und  ihrer  Nachbarstamme.  Berlin  1875 — 
1877.  Tom  II,  str.  144. 

*)  W  liczbie  mnogiej:  seirim. 

9)  W  Midraszu,  Wajikra  rabba  22,  17  czytamy,  że  w  Egipcie  składali 
Izraelici  ofiary  leśnym  duchom   —  seirom. 

10)  Dr  F.  Hommel  (Uie  altisraelitische  Uberlioferung  in  inschriftlicher  15e- 
lenchtung.  Niemieckie  wyd.  Monachium  1897  r.  str.  280)  twierdzi,  że  Azazel  po- 
chodzi od  pierwiastkowego  płowa  arabskiego  „azala",  które  jednoczy  w  sobie  po- 
jęcia jałowości  i  nieskończoności  pustyni. 


352  u.   LILIKNTALOWA 

swej  siedzibie,  która,  w  przeciwieństwie  do  uprawnych  i  błogosła- 
wionych niw,  stała  się  obrazem  zniszczenia  i  opustoszenia  i),  gdy 
on  sam,  Azazel,  ideę  złego  uosobił  2).  Pomimo  jednak,  iż  jako  do 
źródła  grzechu  odsyłał  do  niego  lud  winy  swoje  w  Dniu  Odpustu 
i  nie  ofiarą  był  mu  już  kozioł  odpuszczenia,  przecież  wyłania  się 
z  kultu  jom  kippurowego  dawny  sair,  któremu  kozły  dawano 
w  ofierze  ^),  którego  siedliskiem  była  pustynia  i  którego  lękał  się 
ongi  Izrael.  To  też  zrozumiałą  jest  tendencya  późniejszych  komen- 
tatorów Pięcioksięgu,  pragnących  oczyścić  wielki  Dzień  Przeba- 
czenia z  pierwiastków  sprzecznych  z  jahwizmem,  gdy  twierdzą*), 
że  kozioł  odpuszczenia  jedynie  grzechy  odnosi,  nie  jest  zaś  ofiarą 
dla  suirów  ani  też  nie  pozostaje  w  związku  z  zakazem  ofiarowywania 
seirom. 

Wszystko  wogóle  podporządkowane  zostało  Jehowie,  którego 
wielkość  i  potęga  tak  wygórowały  w  niewoli,  że  uwielbienie  grani- 
czące ze  strachem  począł  budzić  ten  bóg  narodowy  i  przystępu  do 
siebie  bronić.  „Powiesz  Ahronowi,  bratu  twojemu,  aby  nie  wcho- 
dził każdego  czasu  do  świątyni  po  za  zasłonę,  przed  wieko,  które 
jest  na  arce,  aby  nie  umarł,  gdy  w  obłoku  objawiać  się  będę  nad 
wiekiem",  głosi  księga  kapłanów  ^),  którzy  gorliwie  misteryi  tych 
strzegli,  lecz  Jom-Kippur  czyni  wyłom  w  tej  przegrodzie,  albo- 
wiem arcykapłan  wstępuje  wtedy  w  Przenajświętsze  i  lud  —  acz 
pośrednio  —  zbliża  się  do  Bóstwa,  które  w  dniu  tym  przebłagać 
się  stara. 

Jeszcze  jednym  ze  środków  do  tego  celu  zmierzających  był 
post.  Aczkolwiek  Pismo  św.  ten  jeden  jedyny  post  wjnnienia,  nie 
był  on  wynalazkiem  Dnia  Odpustu,  lecz  był  praktykowany  od  naj- 


')  Pastynia  —  to  siedlisko  dyabła,  znajdujemy  u  Mateusza  (4,  1;  12,  43), 
Łakasza  (4,  1 ;  8,  29),  ob.  też  Zohar  I,  14  b  i  II,  184  b.  —  Po  babilońsku  zwie  się 
pustynia  „aśra  elln"  (czyste  miejsce),  co  należy  rozumieć  eufemicznio  jako  sie- 
dzibę demonów  (A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  im  Lichte  des  alten  Orients, 
str.  432),  a  Belit  Seri  (pani  pustyni)  to  bogini  piekła  (A.  Jeremias.  Babylonisches 
im  neuen  Testament,  str.  95). 

2)  Liczne  przykłady  podobnej  ewolncyi  bóstw  dają  nam  mitologie  wszyst- 
kich ludów  świata. 

3)  Niewątpliwie  stąd  ród  swój  wywodzi  kozioł  jako  ofiara  zagrzeszna,  którą 
przeważnie  w  tej  postaci  spotykamy  w  Biblii,  ob.  Leviticu8  9,  H;  Numeri  7,  16. 
87;  16,  24.  25;  28,  15 ;  29,  38;  Ezechiel  43,  22;  45,  23;  II  Kronika  29,  23  itd. 

*)  Zohar  do  Leviiicus  16. 
^)  Leviticu8  16,  2. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  353 

wcześniejszych    czasów    i  zawsze    łaskę    Boga    miał    na  względzie. 
„I  prosił  Dawid   Pana  za  dziecięciem:  i  pościł  się  Dawid  postem i)"... 
Przed  walką  z   Filistynami:   „...zeszli   się.,  i  pościli..."^);  ^e  strachu 
przed  Holofernesem   „...wołał  wszystek  lud  do  Pana  z  wielkiem  usi- 
łowaniem i  korzyli  dusze  swe  posty  i  modlitwami..."  a  „Eliachirn... 
kapłan  I>ański...    mówił    do    nich".    „...Wiedzcie,    iż    Pan  wysłucha 
prośby  wasze,  jeźli...  potrwacie    w  pnściech    i    modlitwach"  3)..  Dla 
odwrócenia  klęski,  grożącej   od  Moabitów  i  Amonitów,  Jozafat  „...bo- 
jaźnią     przestraszony...     zapowiedział    post    wszystkiemu    Juda"*) 
Ezdraszs)    zaleca    to    samo    w    drodze    z  Babilonu    do  Jerozolimy: 
„abyśmy...  prosili  od  Niego  drogi  prostej  sobie  i  synom   naszym...", 
a  Nehemiasz6j    mówi    już  nawet   o    dniu    po^tu  ^j,    który    rytuałem' 
swym  bardzo  przypomina  Jom-Kippur.    Na  wygnaniu  zaczął  nale- 
żeć post  do  regularnych  obrządków  religijnych,  a  ukształtowawszy 
się  w  formalny  system,  objął  nazwą  swojak)  cały  traktat  talmudy- 
czny,  z  któreg(j  dowiadujemy  się,  że  naznaczano  posty  ogólne  z  po- 
wodu: braku  deszczu,    rdzy    na    zbożu,    zarazy,    szarańczy,  pomoru 
1  innych  nieszczęśliwych   wypadków  9).    Samoudręczenie,  "które  nie- 
raz okazywało  się  skutecznem  w  stosunkach  ludzkich,  a  które  Lip- 
perti")    uważa  za    najstarszą    formę    ofiary,    miało    wywoływać  po- 
błażanie, litość  i  miłosierdzie  ze  strony  bóstwa  i  —  najbardziej  na- 
wet nieokrzesane    ludy    poddają   się    umartwieniom    i    postom,  aby 
gniew  boga  złagodzić.  Pośród  Indyan  plemion    rolniczych  zaobser- 


»)  II  Samaelowe  12,  16. 
*)  I  Sainuelowe  7,  6. 
»)  Judith  i,  8.  11.   12. 
*)  II  Kronika  20,  3. 

n  8, 21. 

«)  9,  1-3. 

')  24-go  siódmego  miesiąca. 

^1  „Taanith"   (post). 

9)  Miszna,  tr.  Taanith  1,  4-6;  3,  6;  Talmad,  tenże  tr.  14  b;  19  a,  21  b; 
22  b.  Post  dodatnio  oddziaływa  na  zły  sen  (Tamże  12  b;  tr.  Sabath  11  a)  i  spra- 
wia, że  zadość  się  staje  życzenin  (Tamże,  tr.  Baba  mecia  85  a).  „A  tenci  rodzaj 
(uwaga:  złe  dachy)  nie  bywa  wypędzon  jedno  przez  modlitwę  i  post"  (Mateusz 
17,  21),  a  i  dziś  lud  żydowski  utrzymuje,  że  post,  jak  wogóle' wszelkie  udręcze- 
nie ciała,  pozwala  odnosić  zwycięstwo  nad  złym  duchem  (Wierzenia,  przesady 
1  praktyki  lądu  żyd.  Wisła,  tom  XIX,  str.  150).  O  częstych  postach  Faryzeuszów 
wspominają  Mateusz  (9,  14),  także  Łukasz   (18,  12). 

10;  Kulturgeschichte  der  Menschheit.  Tom  II,  str.  312. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LII.  23 


354  K.  LILIKNTALOWA 

wowano  posty  w  czasach  ciężkich  nawiedzeń  i  wogóle  w  chwilach 
poważnej  natury  i);  tak  samo  u  Kafrów  i  Azteków '2),  a  wPeruwii^) 
odprawiano  je  uroczyście  w  białych  szatach:  przed  uprzątnięciem 
z  pól,  przed  wymarszem  na  wcjjnę  i  przed  rozpoczęciem  robót 
w  kopalniach.  Rzecz  naturalna,  iż  tak  potężny  środek  przejedna- 
wczy*)  zespolił  się  z  dniem,  którego  głównem  zadaniem  było  po- 
jednanie z  Jehową. 

Każda  z  omówionych  powyżej  praktyk  sięga,  jak  wykazaliśmy, 
odległej  przeszłości,  lecz  zgrupowanie  ich  razem  i  utworzenie  takiej 
syntezy,  jaką  jest  obejmująca  je  najwyższa  idea  religijna,  powstać  rao- 
gł(i  dopiero  na  gruncie  ogromnego  uświadomienia  etycznego  i  spotęgo- 
wanego pojęcia  grzechu,  a  więc  w  okresie  wzmożenia  się  więzów  spo- 
łecznych i  poczucia  wzajemnych  ludzkich  obowiązków.  Wprawdzie 
i  u  innych  ludów  napotykamy  uroczystości  o  charakterze  rozgrzesza- 
jącym, jak  naprzykład:  święto  Thargelion  u  starożytnych  Greków^), 
święto  Luperkaliów  u  Rzymian  ^),  a  nawet  u  Indyan  amerykańskich 
z  plemienia  Greek  w  pewien  dzień,  zapoczątkowany  przez  post,  rozwa- 
żane były  i  umarzane  wszystkie  występki  minionego  roku''),  jednak 
wszędzie  tu  grzech  zasadzał  się  na  uchybieniach  natury  obrzędowej, 
t.  j.  na  zaniedbaniu  obowiązków  względem  bóstwa  i  wyjątkowo  tylko 
dotyczył  moralnych  przekroczeń.  U  Żydów  ten  wysoki  rozwój  oby- 
czajowy dokonał  się  w  niewoli  babilońskiej,  która  w  religijno -histo- 
rycznym pochodzie  żydostwa  stanowi  rozstrzygający  punkt  zwro- 
tuy  i  do  owej  to  epoki  należy  odnieść  powstanie  Jom-Kippuru. 
Data  10-go  Tiszri,  ustalona  wówczas  dla  dnia  tego.  nie  była  do- 
wolną ani  przypadkową,  chociaż  bowiem  jeszcze  u  Ezechiela  **)  roz- 
grzeszenie świątyni  i  Izraela  ma  miejsce  w  miesiącu  pierwszym, 
t.  j.  na  wiosnę,  przecież    wraz    z  przesunięciem    się  punktu  ciężko- 


«)  Tamże.  Tom  I,  str.   120. 

*)  G.  Klemm.  Allgemeine  Kalturgeschichte.  Tom  V,  str.  96. 

')  Dr  Teodor  Waitz.  Aathropologie  der  Natarvólker.  Tom  IV,  str.  463. 

*)  „Ale  i  teraz  jeszcze...  nawróćcie  się...  calem  sercem  swojem  i  postem 
i  płaczem  i   biadaniem!"    „Kto  wie,  czyby  się  znowu  nie  zialił..."   (Joei   2,  12.  14). 

6)  August  Moramsen.  Feste  der  8tadt  Athen  im  Alterthum,  str.  479 — 482. 
O  publicznych  i  powszechnych  świętach  oczyszczenia  i  rozgrzeszenia  w  staiożyt- 
nej  Grecyi  pisze  G.  F.  Schoemann.  Griechische  Alterthiimer.  Tom  II,  str.  868. 

8)  Dr  O.  Seemann.  Die  gottesdienstlichen  Gebrftuche  der  Grieehen  und  K8- 
mer,  str.  163  i    167. 

')  Dr  Theodor  Waitz.  Antbropologie  der  Naturv5lker.  Tom  III,  str.  208. 

8)  45,  18-20. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE 


355 


ści  życia  gospodarczego    na  jesień,    na   tę  porę  roku  przeniosła  się 
i  procedura  pierwotnie    wiosenna.    A  że  miesiąc    Tiszri    wybranym 
został,  sprawiły  to    te  same    czynniki,   jakie    działały  przy  ustano- 
wieniu Dnia  sądu,   mianowicie:    trwożny  nastrój   tego    okresu,    tak 
zgodny  z  ówczesnym  mrocznym  światopoglądem  i).  Tylko,  że  strach 
przed  wynikiem  zbiorów    przeobraził    się    był    wtedy  w  grozę  cał- 
kiem innego  rodzaju,    bo  płynącą    już    nie    z    realnych    warunków 
bytu.  lecz  — ze  źródła  życia  moralno-religijnego  i  gdy  pierwej  pewne 
uroczystości  radosne,  siłą  tradycyi  z  wcześniejszych  epok  przetrwałe, 
przerywały    od    czasu    do    czasu     te    dni    troski    i    obaw,    w    owej 
epoce  te  właśnie    chwile    szczególniej    były  tłumione  przez  tenden- 
cyę  ascetyczną.    I  jak    pełen    wesela    nów    przycichł  pod  uciskiem 
„Dnia  wspomnienia",  tak    i    kipiący    ongi    uciechą    dziesiąty  Tiszri 
zamilkł  pod  przygniatającym    go    Dniem  Odpustu.    Gdyż  nie  było 
tak  radosnych  świąt   w  Izraelu,  jak    15-ty    Aba  i  Jom-Kippur,  po- 
wiedział r.  Szymon    ben    Gamaliel  2).  Dziewice   izraelskie,    w  białe 
szaty  odziane,    pląsały    podówczas    w  winnicach,    mówiąc    do    mło- 
dzieńców: „Młodzieńcze,  podnieś  oczy,  patrz  i  wybieraj.  Nie  zważaj 
na  urodę,  lecz  na  ród:  nadobność  zwodnicza,  piękność  czcza  i  tylko 
żona    bogobojna   jest    godną     chwały"  3).     Odgłosy     tych     zalotów 
z  okresu  winobrania  dosłyszeć    się    dają   jeszcze  wtedy,  gdy  dzień 
ten  dawno  był  już  stracił  swój    charakter    lekki    i    wesoły,  bo  oto 
rzekł  Abba  Saul*),   że    w  przeddzień    Dnia    Odpustu  na  prowincyi 
zwykli  byli  dopuszczać    się    grzechu  %    także    znamienne    są  słowa 
r.  Eliahu  do  r.  Jehudy,  brata  r.  Saula  pobożnego ");  „Skarżycie  się, 
że  Mesyasz  nie   przybywa  —  toż    dziś    Jom-Kippur,    a    ile  dziewic 
zostało  poślubionych  w  Nebardei";    wreszcie:  po  dziś  dzień  odczy- 
tują ^)  w  synagogach  rozdział  XVIII  z  księgi  Leviticus,  traktujący 


1)  Dzieje  cierpień  tegro  ludu,  pisze  M.  Jastrow.  jr.  (Die  Religion  Babylo- 
niens  and  Assyriens.  Zeszyt  IX,  str.  13)  najlepiej  tłumaczą  ów  poważuy  i  ponury 
ton,  dominujący  w  powygnaniowtj  literaturze  hebrajskiej  i  objawiający  się  w  kul- 
cie, osobliwie  —  w  Dniu  Odpustu. 

2)  Miszna,  tr.  Taanith  4,  8. 
*)  Tamże. 

*)  Talmud,  tr.  Joma  19  b. 

5)  T.  i.  wszelakiemi,  nieobyczajnemi  rozrywkami  sie  zabawiać,  jak  obja- 
śnia tłumacz  Talmudu,  L.  Goldschmidt,  w  przypisku  do  tr.  Joma  19  b. 

6)  Talmud,  t.  Joma   19  b. 

')  Podczas  modlitwy  przedwieczornej  w  Jom-Kippur. 

23* 


356  K.  LILIENTALOWA 

O  związkach  zabronionych.  Obok  dążności  do  prz^T^tłumienia  r^'zko- 
szy  zmysłowych  i  nadania  wszystkiemu  tonu  ponurego,  na  osa- 
dzenie Jom-Kippuru  w  dniu  dziesiątym  Tiszri  mogło  też  wpłynąć 
uprzywilejowane  stanowisko  liczby  dziesięć,  która,  acz  nie  miała 
tej  powagi  co  siódemlca.  jednak  również  godnie  występuje  w  dzie- 
jach Żydów  starożytnych  1).  Bo  zważmy:  dziesięcioro  przyka- 
zań, w  których  zawarta  jest  Tora  cała;  zwyczaj  oddawania  dzie- 
sięciny, o  czem  mówi  nam  już  Genesis  ^j.  a  co  było  jednym 
z  przejawów  przyjętegu  u  Hebrajczyków  systemu  dziesiętnego^). 
i  wogóle  okrągła  ta  liczba,  którą  Arystoteles*)  uważał  za  najdo- 
skonalszą z  liczb,  przewija  się  często  w  piśmiennictwie  biblijnein^). — 


1)  U  jednego  i  tego  samego  ludu  może  istnieć  kilka  liczb  świętych  U  He- 
brajczyków duże  znaczenie  miała  też  trójka  (Genesis  9.  25  —  27;  40,  10;  Exoda8 
4,  3-9;  7,  20;  10,  22;  19,  16;  23,  17;  Numeri  10,33;  22,  23—28;  24,  10;  Dea- 
teronomium  4;  41;  19,  2;  Jozue  22,  22;  Jeremiasz  22,  29  itd.l,  którą  i  obocnie 
lad  żydowski  szeroko  stosuje  w  swych  praktykach  („Dziecko  żydowskie^  —  Ma- 
teryaly  antrop.  archeol.  i  etnogr.  1904  r.,  str.  149  —  154;  „Wierzenia,  obrzędy 
i  praktyki  ludu  żyd."  -  Wiała.  Tom  XVm,  str.  108  i  dalsze;  Wisła,  tom  XIX, 
tenże  artykuł,  str.  151  i  dalsze;  „Zaręczyny  i  wesele  żydowskie"  —  Wisła,  tom 
XIV,  str.  65;  B.  W.  Segel.  Materyały  do  etnografii  Żydów  wschodnio-galicyjskich. 
Kraków  1893  r.,  str.  59,  Ni.  7  i  8;  str.  60,  Nr.  11  i  13;  str.  62,  Nr.  46  i  dalej) 
i  która  wogóle  znaczną  rolę  odgrywała,  np.:  u  Greków  starożytnych  'G.  F.  Schoe- 
mann.  Griechische  Altertliiimer.  Tom  II.  str.  303,  355,  374),  Germanów  (Tacyt. 
Germania  X;  J.  Grimm.  Deutscho  Keehtsalterthiimer.  Tom  I,  str.  286—290;  tom 
II,  str.  71,  84,  413,  449),  Rzymian  (Owidiusz.  Metamorfozy  7.  193—195;  8,  470. 
498;  K.  Pliniusz  starszy.  Historya  naturalna  28,  7.  10.  11),  Litwinów  (A.  Brii- 
ckner.  Starożyimi  Litwa,  ob.  też  o  Władysławie  Jagielle  n  Długosza  w  „Dzie- 
jach Polski"  księga  XI,  tom  IV,  str.  497— w  przekł.  polskim  Karola  Mecherzyń- 
skiego.  Kraków  1868  r.),  Słowian  (M.  Federowski.  Lud  białoruski.  Tom  I;  Lud, 
tom  VIII,  str.  57,  86  i  dalej  ;  tom  X,  str.  355  i  356;  Wisła,  tom  XVIII,  str.  101, 
176  i  dalej;  Sbornik  sloyenskych  narodnich  pieśni  itd.  1870  r.  Zeszyt  I,  str.  103, 
Nr  625),  Gruzinów  (3THorpa(|)nH.  Oćospijnie  1889  r.  Część  III,  str.  29—38),  Wo- 
tiaków   (BepemarHH-b.  Bothkh.  Petersburg  1886  r.  str.  216)  itd. 

')  14,  20;  28,  22. 

s)  Exodus  18,  25;  Numeri  31,  14;    Deuteronomium   1,  16;  Ezechiel  45,  U. 

■»)  Metafizyka  1,  5  —przełożył  na  niemiecki   Dr.  Eu-j;.  Kolfes.   Lipsk   1904r. 

5)  Exodus  12,  3;  Tamże,  roz.  VII— XII;  Numeri  14,  22;  Sędziów  20.  10; 
Jozue  4,  19;  22,  14;  Ruth  4,  2;  Zacharyasz  8,  23;  Amos  6,  9;  Ezechiel  20,  1; 
24  1;  40,  1.  U  późniejszych  Żydów  każde  zebranie  religijne  musiało  się  składać 
conajmniej  z  dziesięciu  osób,  gdyż  Bóg  wpada  w  gniew,  jeśli  brakuje  do  tej 
liczby,  orzekł  r.  Jochanan  (Talmud,  tr.  Berakhoth  6  b),  opierając  się  na  słowach 
Jezajasza  (50,  2):  „Dlaczegóż,  gdym  przyszedł,  nie  było  nikogo,  gdym  wołał,  nikt 
nie  odpowiadał".   Dużą  także  powagą    cieszyła    się  dziesiątka  w  kombinacyi  z  li- 


i^WfĘTA  ŻYDOWSKIR  357 

Dzień  Odpustu  wprost  organicznie  się  wiąże  z  „Dniem  przy- 
pominania trąbą":  ta  sama  myśl  przewodnia  zrodziła  je  i  zjedno- 
czyła, a  wzajemna  ich  zależność  uwidocznia  się  szczególniej  w  zo- 
bopólnem  zapożyczeniu  modłów^)  i  obrzędów*).  Lecz  jako  z  No- 
wym rokiem  nie  ma  Jom-Kippur  z  dniem  pierwszym  Tiszri  nic 
wspólnego,  w  przeciwnym  bowiem  razie  mógłby  logicznie  przypa- 
dać nie  po  nim  a  przed  nim.  ponieważ  do  nowej  podziałki  czasu 
człowiek  starał  się  wejść  czysty  —  bez  grzechu.  A  to  potwierdza 
wypowiedzianą  już  przez  nas  hypotezę,  że  Nowy  rok  jesienny 
przypadał  ongi  po  zbiorach,  dniem  zaś,  stanowiącym  niejako  wstęp 
do  niego,  mogło  być  tak  zwane  później  Hoszana-rabba  ^),  które  po 
dziś  dzień  ton  jom-kippurowy  zachowało.  Lud  żydowski,  otrzasku- 
jąc  hoszanoth  *),  ogałaca  się  jakoby  z  grzechów,  które,  jak  znów 
twierdzi,  odpuszczone  mu  zostały  w  Dzień  Odpustu,  a  ta  sprze- 
czność i  niekonsekwencya  najwymowniej  właśnie  świadczą  o  po- 
wikłaniach, jakie  poplątały  sens  uroczystości,  kiedyś  z  pewnością 
jasnych  i  logicznych.  Co  się  tyczy  roku  jubileuszowego,  który  Za- 
kon °)  nakazuje  obchodzić  dziesiątego  miesiąca  siódmego,  to  sądzę, 
że  urządzenie  to  prastare,  zapomniane  od  wieków  a  zmartwych- 
wstałe w  niewoli,  zespoliło  się  z  dniem  tym  dzięki  swej  zasadzie 
humanitarnej,  albowiem  ze  świętem,  zapoczątkowuj ącem  rok  po- 
wszechnego spoczynku,  rok  wyzwolenia  dóbr  i  niewolników, 
najlepiej    się    godził    wysoki   poziom    etyczny    Dnia   Przebaczenia. 


czba  siedin,  t.  j.  w  postaci  siedmdziesiątki,  ob.  Genesis  5,  12;  11,  26;  46,  27; 
Exodus  1,  5;  15,  27;  24;,  1;  Numeri  11,  16.  24;  Deuteronomium  10,  22;  Sędziów 
9,  2;  II  Król  10,  1;  Jezajas/,  23,  15;  Jeremiasz  25,  11;  Psalmy  90,  10;  Midrasz, 
Wajikra  rabba  2,  1;  Bamidbar  rabba  14,  7;  Midrasz,  Tadsze  10  (tu  sporo  o  tem); 
Zohar  II  30  b;  58  b;  a  współczesny  lud  żydowski  nważa,  że  dożyć  lat  siedm- 
dziesięciu  znaczy  przeżyć  swoje  lata,  jeśli  zaś  kto  wcześniej  umrze,  to  lata  jego 
dopóty  płaczą  w  grobie,  aź  się  spełnią,  tj.  dojdą  do  tej   liczby. 

*)  Słowa:  ..Zapisz  ku  życiu  szczęśliwemu  wszystkie  dzieci  Przymierza 
Swego!"  „Obyśmy  byli  wspomniani  w  księdze  życia"  itp.,  wypowiadane  w  mo- 
dlitwie dodatkowej  na  Jom-Kippur,  należą  do  Dnia  sądu;  to  samo  rzec  można 
o  modlitwie  „Unthane  tokef",  a  modły  Królewskie,  Wspominające  i  Surmowe, 
odmawiane  w  Rosz-Haszana  (ob.  str.  310),  za  czasów  istnienia  świątyni  wygła- 
szano i  w  Jom-!\ippur,  gdy  w  dniu  tym  przypadał  rok  jubileuszowy. 

*)  Ob.  omawiany  dalej   obrzęd   „kapparoth". 

')  Część  I,  str.  93  i  94  tej   pracy. 

*)  Tamże,  str.  93. 

5)  Leviticus  25,  8—10. 


358  R.  LILIENTALOWA 

Wyjałowiony  jednak  po  powrocie  do  ojczyzny  przez  sztywną,  bezdu- 
szną formalistykę,  Jom-Kippur  jądra  swojego  nie  stracił  i  dziś  je- 
szcze budzi  w  duszach  wierzących  nastrój  podniosły.  Przypatrzmy 
się  jego  fizyonomii  obecnej,  a  ujrzymy,  że  z  powodzi  niezrozumia- 
łej i  często  bezsensowej  już  teraz  obrzędowości  wyłania  się  na- 
czelna idea  tego  święta  —  idea  odrodzenia  moralnego. 

Już  okres  dziesięciu  dni,  poprzedzających  Dzień  Odpustu,  tak 
zwane  „jomim  noroim"  ^)  tchną  grozą  i  cechuje  je  wielkie  skupie- 
nie wewnętrzne  i  rozpamiętywanie  2),  które  szczytu  swego  dosię- 
ga w  Jom-Kippur,  W  przeddzień  tego  święta  łagodzą  się  spory, 
przerywają  kłótnie,  ponieważ  Bóg,  wybaczając  w  dniu  tym  grze- 
chy, popełnione  wobec  Niego,  winy  względem  bliźnich  odpuszcza 
dopiero  z  chwilą,  w  której  pokrzywdzony  otrzyma  zadośćuczynie- 
nie ^).  To  też,  gdy  kto  kogo  obraził,  przeprasza  wtedy,  jeśli  zaś 
ów  obrażony  zmarł,  to  poczuwający  się  do  winy  względem  niego 
sprowadza  na  jego  grób  dziesięć  osób,  wobec  których  mówi:  „Zgrze- 
szyłem przeciw  Panu,  Bogu  Izraela,  i  przeciw  temu,  którego  skrzy- 
wdziłem" *). 

Rano,  9-go  Tiszri,  udają  się  wszyscy^)  na  cmentarz^),  gdzie 
błagają  zmarłych  o  orędownictwo,  a  racząc  się  tam  wódką  i  pier- 
nikiem (miodownikiem)  ^),  rozdają  zebranym  licznie  ubogim  jał- 
mużnę, która  jest  jednym  z  ważniejszych  środków,  jednających 
przychylność  bożą.  „Szczęsny,  kto  ma  wzgląd  na  biednego,  w  dzień 
niedoli  ocali  go  Bóg"  ^).   „Kto  lituje  się  nad  współbraćmi,  nad  tym 


i)  „Straszne  dni".  Noszą  one  jeszcze  nazwę  „dziesięcin  dni  poknty"  (ob. 
str.  341,  dop.  9). 

2)  Nastrój  poważny  panuje  wszędzie:  nawet  dzieci  nie  bawią  się  wtedy, 
a  chłopcy  w  chederze  z  przejęciem  rozważają  wszystko,  co  się  odnosi  do  wielkiego 
Dnia  skrachy. 

3)  Miszna,  tr.  Joma  8,  9.  „Wielką  jest  zgoda,  mówi  Midrasz.  Bamidbar 
rabba  11,  6,  skoro  potrzebują  jej  nawet  mieszkańcy  wyżyn  —  aniołowie,  a  stąd 
wniosek  a  minori  ad  majua:  jeśli  tam,  gdzie  niema  wrogości  ni  nienawiści,  nie- 
zbędną jest  zgoda,  to  o  ileż  niezbędniejszą  jest  tam,  gdzie  one  panują. 

*)  Talmud,  tr.  .Joma  87  a. 

5)  Zanika  ten  zwyczaj  i  wiernem  ma  zostało  tylko  bractwo  pogrzebowe 
(cbebra  kadisza). 

*)   Zwany  dla  eufemii  „dobrem  miejscem". 

')  W  niektórych  miejscach,  jak  na  Wołyniu  np.,  spożywają  ów  poczęstunek 
w  bożnicy. 

8)  Psalmy  41,  2  (przekład  Dr.  Cylkowa). 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  359 

litują  się  w  niebie"  ^).  Na  lichwę  daje  Panu.  kto  ma  litość  nad 
ubogimi  i  nagrodę  jego  odda  mu"  ^).  „Jałmużna  od  wszelkiego 
grzechu  i  od  śmierci  wybawia,  a  nie  dopuści  duszy  do  ciemności" 
i  „...ona  to  jest,  która  czyni,  że  się  znajduje  miłosierdzie  i  żywot 
wieczny"  s).  Gdyż  „ogień  gorejący  gasi  woda,  a  jałmużna  grzechom 
się  sprzeciwia*),  broni  przed  oskarżeniami  szatana^),  przyspiesza 
wyzwolenie^),  jest  ważniejszą  od  wszelkich  ofiar ^),  wraz  z  „gmi- 
luth  chasadim"  ^)  równa  się  wykonywaniu  wszystkich  przepisów 
Zakonu  ^)  i  —  podtrzymuje  górny  i  dolny  świat  ^°).  Dlatego  Da- 
niel ^i)  zalecał  Nabuchodonozorowi,  aby  grzechy  odkupił  jałmużną 
a  nieprawości  miłosierdziem  nad  ubogimi,  i  z  tych  samych  pobudek 
płynie  szczodrość  przed   Dniem  Odpustu  ^^). 

Tegoż  dnia,  w  godzinach  rannych  lub  na  dzień  przedtem  ^*), 
wieczorem,  ma  miejsce  obrzęd  zwany  „Kapparoth"  i*),  polegający 
na  tem,  że,  przy  słowach  psalmu  i^),  każdy  okręca  dokoła  swej 
głowy  i*')  kurę  lub    koguta  >^),    poczem,  rzuciwszy    ptaka  na  ziemię 


1)  Talmad,  tr.  Sabath  151   b. 

2)  Przypowieści  19.  17.  „Kto  zatala  uszy  swe  na  wołanie  ubogiego,  będzie 
i  sam  wołał,  a  nie   wysłuchają  go"   (Tamże  21,   13). 

s)  Tobiasz  4,  11;  12,  8.  9  (przekład  ks.   Wujka). 
*)  Eklezyasta  3,  33. 

5)  Midrasz,  Szemoth   rabba,  roz.  31. 

6)  Talmad,  tr.  Baba  bathra   10  a. 
')  Tamże,  tr.  8ukka  49  b. 

8)  Żydowskie  pojęcie  „grailoth  chasadim",  tj.  miłosiernych  uczynków  obej- 
muje dobrodziejstwa,  nie  koniecznie  związane  z  materyalnemi  ofiarami,  lecz  ró- 
wnież: odwiedzanie  chorych,  pocieszanie  osieroconych  itp. 

*)  Talmud  jerozol.  tr,  Pea  1,   1. 

>«)  Midrasz,  Wajikra  rabba  26,  21. 

»i)  4,  24. 

''')  Także,  wychodząc   z  bożnicy    po    nabożeństwie   mincha  (tegoż  dnia),  ob- 
dzielają ubogich. 

")  T.  j.  8-go  Tiszri. 

'*)   r.  j.  odkupienie.  Kapporeth  znaczy  wieko,  przykrycie,   pokrycie  od  kap- 
per  (idd)   pokrywać  i   stąd,  objaśnia  dr  Cyikow  (w    przypisku  do    Exodu8    25,  17) 
pokryć  grzech,  wybaczyć.  Temu  kapper  odpowiada  babilońsko-asyryjskie  knppuru- 
przykryć,  potem:  zetrzeć,  oczyścić.  (A.  Jeremias.  Das  alte  Testament  itd.  str.  428 
Lud  nazywa  tę  ceremonię   „kappurojss  schlugen". 

")  Psalmu  li)7-go. 

'*)  Trzy  razy. 

*')   Zależnie  od    płci:     mężczyzna   posługuje    się    kogutem,    kobieta  —  knrą. 
Nawet  najmniejsze  dziecko  powinno  mieć  swoją  kapparę  (ktoś  starszy  okręca  mu 


360 


R.   LILIENTALOWA 


mówi  trzy  razy:  „Mnie  —  życie,  tobie  —  śmierć".  Drób  ten  pó- 
źniej 1)  spożywają,  lecz  nóżki,  szyjki  i  główki  z  niego  oddają  ubo- 
gim. Według  r.  Aszera^),  należy  całe  kappary  rozdać  biednym  (po- 
nieważ to  rozgrzesza)  a  wnętrzności  ich  rzucić  na  dach  dla  ptactwa, 
MahariH)  zaś  uważa  za  obelgę  posyłanie  komu  ptaka  obciążonego 
grzechami  i  chwali  obyczaj,  zastępujący  to  jałmużną*).  Szulchan 
aruch  5)  gani  wogóle  tę  ceremonię,  lecz  r.  Isserles  ^)  sankcyonuje 
ją  jako  „zwyczaj  pobożnych",  zalecając  właśnie  koguta  dla  męż- 
czyzny, kurę  dla  niewiasty  i  parę,  t.  j.  kurę  i  koguta  dla  brze- 
miennej ^),  a  bacząc  na  słowa  Jezajasza^).  radzi  dobierać  ptactwo 
białe  ^).  Aczkolwiek  kaczki  i  gęsi  i°)  a  nawet  ryby  także  mogą  słu- 
żyć do  obrzędu  „kapparoth",  przecież  najczęściej  posługują  się  ko- 
gutem, czemu  niewątpliwie  sprzyja  przychodząca  w  pomoc  etymo- 
logia: geber  (-::;!)  zwie  się  kogut  i  geber  oznacza  człowieka,  męż- 
czyznę 1^). 


ptaka  nad  głową),  lecz  nbożsi,  nie  mogąc  ponosić  takich  wydatków,  nie  przestrze- 
gają tego  tak  ściśle  i  baczą  jedynie,  aby  ojciec  z  synem,  a  matka  z  córką  nie 
mieli  jednej   i  tej   samej   kappary. 

1)  Podczas  wieczerzy  lO-go  Tiszri  wieczorem  (po  poście). 

2)  M.  Briick.  Kabinische  Ceremonialgebranche,  str.  26.  R.  Aszer  ben  Ichiel 
Aszkenazy  arodz.   w  Niemczech,  zmarł  w  Toledo  1328  r. 

3)  Hilchoth  ereb  Jom-Kippnr. 

*)  Odpowiadającą  wartości  kappary. 

5)  Orach  chaiim  605. 

6)  O  nim  ob.  część  I,  str.  8  i  9  tej   pracy. 

')  Aby  rozgrzeszyć  i  płód.  Zwykle  bierze  ona  jeszcze  w  tym  cela  jajo 
albo  tylko  karę  i  jajo)  i  wszystko  oddaje  potem  biednym  (nieraz  kurę  zostawia 
dla  siebie).  To  samo  się  robi  z  kapparą  dziecka,  które  nie  ma  jeszcze  roka. 

8)  1,   18,  przytoczone  na  str.  339-ej. 

9)  Głównie  dla  głowy  rodziny  starają  się  o  białego  koguta,  wogóle  zaś  na 
opierzenie  niewiele  zwracają  uwagi ;  byleby  tylko  nie  było  czerwone  (Ob.  powód 
tego  w  dopisku  2  na  str.  338-ejj. 

JO)  Nigdy  gołębie,  jako  że  składane  były  w  ofierze  w  świątyni  jerozolimskiej. 

*•)  Wprawdzie  kogut  odgrywa  dużą  rolę  w  zabobonach  i  praktykach  ludów 
Europy,  gdyż  na  krzyk  jego  pierzchają  siły  nieczyste,  upiory,  widma  (J.  Lippert. 
Kulturgeschichte  der  Menschheit,  tom  1,  str.  561;  M.  Federowski.  Lud  biało- 
ruski, tom  I,  str.  59,  Nr  177  i  183;  str.  184,  Nr  659;  K.  \Vł.  Wójcicki.  Klechdy, 
starożytne  podania  i  powieści  ludowe.  Wyd.  11-gie.  Warszawa  1851 — 1852. 
Tom  I,  str.  224;  Wisła,  tom  VIII,  str.  619;  czemu  Szekspir  dał  wyraz  w  ,,Ham- 
lecie"  1,  1;  spotykany  na  szczytach  wież  kościelnych—  K.  Simrock.  Handbnch  der 
deutschen  Mythologie,  str,  284  i  285)  i  ogromne  było  jego  znaczenie  w  parsy- 
zmie  (Bundahisch   19,  33,    w    dopisku    do    Yendidad    18,    14   —   w  przekładzie  J. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  361 

Ani  w  Biblii,  ani  w  Talmudzie  niema  nawet  wzmianki  o  ca- 
łej tej  praktyce  i  dopiero  w  responsach  Graonówij  o  nią  się  poty- 
kamy, a  i  to  uiezawsze  w  jednakowej  postaci.  Wprawdzie  w  Chemda 
Genuza2)  wyglądaów  ceremoniał  zupełnie  tak,  jak  obecnie,  boiofiarą 
zastępczą  jest  tam  kogut  i  tylko  niektórzy  używają  w  tym  celu 
baranów  lub  jagniąt,  lecz  Raszi  3j  podaje  nam*)  coś  kompletnie  in- 
nego, a  mianowicie;  na  dwadzieścia  dwa  albo  na  piętnaście  dni 
przed  Rosz-Haszana  rozdawano  dziatwie^)  z  liści  palmowych  uple- 
cione i  ziemią  napełnione  kosze,  w  których  był  zasadzony  bób 
egipski  lub  groch,  w  przeddzień  zaś  tego  święta  każde  dziecko 
brało  swój  kosz,  a  obracając  go  siedm  razy  dokoła  głowy,  powta- 
rzało: „To  zamiast  mnie,  to  niechaj  będzie  moją  ofiarą  zastępczą", 
poczem  rzucało  kosz  do  rzeki.  Niektórzy «)  upatrują  w  tern  podo- 
bieństwo do  t.  z.  ogrodów  Adonisa^),  do  których  aluzyęs)  czyni 
jakoby  Jezajasz^)  i  zresztą    bardzo  być  może,    że  ten  rytuał  rolni- 


Darmestetora),  od  którego  wiele  przeszło  do  wierzeii  żydowskich,  bo  np.  w  Mi- 
drasz,  Bereszith  rabba,  roz.  36  znajdujemy,  że  pianie  koguta  kładzie  kres  władzy 
demonów,  również  mit  żydowski  o  rajskim  kogucie,  który  modli  się  i  chwali  Pana, 
a  piejąc  o  północy,  budzi  aniołów  i  cadyków  na  modlitwę,  iest  jak  gdyby  żywcem 
wzięty  od  wyznawców  Ahura-Mazdy  (Zend  Avesta  —  w  przekł.  Darmestetera,  tom 
III,  str.  12,  też  tom  II,  str.  244);  w  dawnych  czasach  stawiano  u  wezgłowia  po- 
łożnicy głowę  koguta  (gdy  nowonarodzone  było  chłopcom]  lub  kury  (gdy  było 
dziewczyna)  natkniętą  na  patyk  dla  ochrony  przeciw  urokowi  (B.  W.  .Segel.  Wie- 
rzenia i  lecznictwo  ludowe  Żydów  —  Lud,  tom  III,  str.  60,  Nr  51);  lud  wierzy, 
że  gdy  człowiek  umiera  i  lament  jego  rozchodzi  się  od  jednego  krańca  świata  do 
drugiego,  to  ze  wszystkich  tworów  ziemskich  słyszy  go  tylko  kogut  —  to  wszy- 
stko jednak  nie  objaśnia  przedniego  stanowiska  koguta  w  obrzędzie  „kapparoth". 

^)  Na  których  właśnie  opiera  się  Isserles. 

2)  93. 

*)  Urodź,  w  1040  r.,  umarł  w  1105  r. 

*)  Wiadomość  zaczerpniętą  z  responsów  Gaonów  —  w  komentarzu  do  tr. 
Sabath  81  b. 

^)   Zarówno  chłopcom  jak  dziewczynkom. 

6)  Revue  des  etudes  juive,s.  Paryż  1911  r.  Tom  LXI,  Nr  122,  art.  Les  jar- 
din  d' Adonis.  Les  kapparot  et  Rosch-Haschana. 

')  Były  to  garnki  gliniane  lub  kosze,  w  których  zasiewano  kiełkujące  ro- 
śliny, jak:  koper,  jęczmień,  sałatę.  Rośliny  te,  wystawiane  podczas  uroczystości 
Adonisa  wraz  z  podobizną  tego  boga,  wrzucane  były  potem  do  morza  (Tamże, 
str.  207). 

*)  Według  nowoczesnych  komentatorów. 

*)  17,  10,  mówiąc  o   „uite  iiaamanim"  (o'iDy:  '>"-:),  t.  j.,  jak  twierdzą  nie- 


362  R.  LILIKNTALOWA 

czy,  rozpowszechniony  w  Byblos,  w  kraju  Libanu,  na  Cvprze 
i  w  Grecja,  dotarł  i  do  Żydów  babilońskich,  a  ponieważ  obcho- 
dzony był  najczęściej  na  wiosnę,  t.  j.  w  porze  Nowego  roku  (w  wielu 
krajach),  więc  u  tych  ostatnich  przylgnął  do  Rosz-Haszana  i).  Lecz 
w  epoce  Gaonów^)  posiadał  obrzęd  „parpisy"^)  charakter  już  nie 
agrarny:  przeobraził  się  był  już  całkiem  w  ceremoniał  odkupienia, 
którego  idea  głęboko  przeniknęła  umysł  żydowski.  W  braku  kozła 
odpuszczenia  ofiarą  zastępczą  łatwo  stać  się  mogła  „parpisa"*) 
i  obecne  kappary^)  są  prawdopobnie  ewolucyą  owych  koszów  z  ro- 
ślinami, które  opisuje  Raszi. 

Spożywszy  obiad  ^),  składający  się  z  ryby ''),  rosołu  z  piero- 
gami 8)  mięsa  i  marchwi,  a  przy  którym  obficie  jeść  należy,  gdyż 
poczytywane  jest  to  za  zasługę  ^j,  ostatni  posiłek^")  w  wigilię  Dnia 
Odpustu  przyjmują  11)  po  powrocie  z  modlitwy  przedwieczornej 
(mincha),  poczem    rozpoczyna    się  post^^).    Zapalają    światła.    Prócz 


którzy  o  „sadach  Naainana"    (wedle    dr.  Cylkwa:    sadach    rozkosznych),  byJo  to 
bowiem  także  miano  Adonisa. 

•)  Tenże  art.  w  R^vue  des  etudes  jaive8.  str.  207  i  211. 

2)  Pomiędzy  8-ym  a  11-yra  wiekiem  nowej   ery. 

')  Parpisa  (nd'sib)    oznacza    właśnie    owo    naczynie,    które  służyło   do  ob- 

T        •       - 

rzędu,  podanego  przez  Raszi 

*)  Ponieważ  przypominała  manipulacyę  z  tym  kozłem  przez  znamienny  rys 
Bwego  rytuału,  polegającego  na  rzuceniu  przedmiotu  w  wodę  czyli  wyzbywaniu 
się  go  na  zawsze. 

^)  Rzecz  naturalna,  iż  ze  względu  na  swą  ideę  weszły  w  skład  obrządków 
jom-kippurowych. 

*)  Około  godziny  12-ej. 

7)  Koniecznie  żywo  kupionej  —  z  tych  samych  względów  co  w  Rosz-Ha- 
szana  (ob.  str.  333). 

8)  Nadaiewanemi  mięsem.  Czpm  lud  objaśnia  tę  potrawę  wtedy,  ob.  cześć 
I,  str.  94  tej   pracy. 

')  R.  Chija  utrzymuje,  że  w  wigilię  Jom-Kippuru  trzeba  dożo  jeść  i  dużo 
pić,  a  kto  w  ten  sposób  przygotowuje  się  do  postu,  ma  zasługę,  jakgdyby  po- 
ścił 9-go  i  10-go  dnia  Tiszri  (Talmud,  tr.  Berakhoth  8  b).  Podobnie  Saulchan 
aruch,  Orach  chaiim  §  604  a. 

*")  Złożony  z  ro.sołu  z  kaszką  i  mięsa.  Zarówno  przy  tym  posiłku  jak  i  przy 
wzmiankowanym  obiedzie  pierwszjm  kęsem  jest  bułka  maczana  w  miodzie. 

")  W  milczeniu  i  smutku. 

*')  Aby  w  dniu  postu  nie  dokuczało  zbytnio  pragnienie,  imają  się  takiego 
sposobu:  pijąc  po  raz  ostatni  (przed  rozpoczęciem  postu)  wodę,  obracają  szklankę 
czy  kwartę  dookoła  u.ot. 


ŚWIĘTA   ŻYDOWSKIR  363 

zwykłych  świec,  służących  do  błogosławieństwa '),  przygotowane  są 
jeszcze  dwie  woskowe  ^):  jedna  t.  zw.  „za  życie"  ^)  pali  się  w  domu  *), 
drugą,  poświęconą  pamięci  zmarłych  s),  zanoszą  do  bóżnicy  ^).  Na- 
stępuje błogosławieństwo,  udzielane  przez  najstarszych  członków  ro- 
dziny młodszemu  pokoleniu,  gorące  powinszowania  wzajemne,  któ- 
rym towarzyszy  szlochanie  głośne,  poczem  wszyscy  udają  się  na 
nabożeństwo.  Zagaja  to  święto  modlitwa  „Kol  nidre",  której  n^izwa 
pochodzi  od  początkowych  jej  wyrazów,  a  która  brzmi,  jak  nastę- 
puje: „Wszystkich  ślubowań ''),  zrzeczeń  się,  przysiąg,  klątw,  kona- 
mów,  kinusów^)  i  tym  podobnych  wyrazów,  któremi  nierozmyślnie 
ślubować,  przysięgać,  zaklinać  i  wyrzekać  się  dla  swojej  osoby  bę- 
dziemy, od  tego  Dnia  Odpustu  aż  do  przyszłego  Dnia  Odpustu  — 
który  oby  nadszedł  ku  zbawieniu  naszemu  —  wszystkich  ich  ża- 
łujeniy^  teraz  naprzód.  Wszystkie  one  niechaj  nie  będą  obowiązu- 
jące ani  ważne.  Nasze  śluby  niechaj  nie  będą  ślubami,  nasze  zrze- 
czenia —  zrzeczeniami,  a  nasze  przysięgi  —  przysięgami".  Na  za- 
kończenie trzykrotnie  powtarzają  te  słowa  z  Pisma  św.^):  „I  odpu- 
szczonem  będzie  całemu  zborowi  synów  Izraela  i  cudzoziemcowi, 
który  przebywa  wpośród  nich;  gdyż  popełnił  to  lud  cały  nieroz- 
myślnie".   Czas  powstania    i  autor    tej    modlitwy    nie    są  dokładnie 


>)  Ob.  str.  333,  dop.  1. 

*)  Coraz  częściej   zastępują  je  stearynowemi. 

*)  T.  j.  za  życie  i  zdrowie  całej  rodziny.  Dawniej  knot  do  tej  świecy  skrę- 
cany bywał  z  tylu  nitek,  z  ilu  osób  składała  się  rodzina  w  domu,  a  po  dziś  dzień 
wierzą,  że  jeżeli  owa  świeca  zgaśnie,  nie  wypaliwszy  się,  to  ktoś  z  bliskich  umrze 
w  tym  roku. 

*]  Umieszczona  zazwyczaj  w  garnku  albo  w  moździerzu,  napełnionym  pia- 
skiem. 

*)  Robiąc  tę  świecę,  niewiasty  (zwykle  starsze  wiekiem)  odmawiają  prze- 
różne modlitwy,  poczem  płaczącym  głosem  wymieniają,  począwszy  od  patryar- 
chów,  wszystkich  zmarłych  członków  rodziny,  a  wspominając  ich  dobre  uczynki, 
dla  każdego  ciągną  nić,  z  czego  powstaje  knot  do  świecy.  Ale  i  ten  zwyczaj  na- 
leży już  raczej  do  przeszłości. 

*)  Wieczorem,  po  Jom-Kippur  dziatwa  (chłopcy)  zbiera  wosk  skąpany  z  o- 
wych  świec  zadusznych,  wdzięczny  to  bowiem  materyał  plastyciny  dla  małych 
artystów.  Wosk  ten  ma  i  znaczenie  lecznicze,  np.  na  ból  w  uchu  powlekają  nim 
kawałek  płótna,  które,  zwinąwszy,  wkładają  do  ucha. 

')  T.  j.  Kol-nidre. 

8)  .\ramejskie  nazwy  dyalektyczne  ślubów  (Ob.  artykuł  Dra  S.  Poznań- 
skiego w  Wielkiej   encyklopedyi  ilustrowanej). 

9)  Numeri  15,  26. 


364  K.  LILIBNTALOWA 

znane,  pisze  Dr  S.  Poznański  ^).  W  Talmudzie  niema  o  niej  wzmianki 
a  pierwszy  wspomina  o  tern  gaon  Natronai,  w  wieku  9-ym,  zazna- 
czając, iż  zw3'^czaj  to  bezpodstawny,  przez  przodków  nie  obserwo- 
wany i  nie  znany  ani  w  obu  akademiach  2)  ani  wogóle  w  Babilo- 
nii. R.  Hai.  gaon  z  Sury^).  przewodniczący  szkoły  w  Nehardei, 
powstawał  nawet  przeciw  recytowaniu  „Kol-nidre",  także  opornym 
był  temu.  i)omimo  swej  czci  dla  tradycj^i,  autor  „Tur  orach  chaiim", 
r.  Jakób  ben  Aszer*),  jednak  modlitwa  ta  się  utrzymała,  a  dzięki 
swej  starej,  przepięknej  melodyi°),  ogromną  cieszy  się  popularno- 
ścią. Tłok  i  gorąco,  jakie  podczas  „Kol  nidre"  panują  w  modlite- 
wni, lud  objaśnia  sobie  tern.  że  i  zmarli  uczestniczą  w  tern  nabo- 
żeństwie. 

Wiara,  iż  w  pewnym  dniu  w  roku  dusze  zmarłych  przycho- 
dzą na  ziemię,  jest  bardzo  rozpowszechnioną.  Lud  polski  mniema, 
że  w  noc  Zaduszek  zbierają  się  w  kościele^),  gdzie  zmarł}'  ksiądz 
odprawia  nabożeństwo  ^)  i  gdzie  patrząc  się  o  północy  przez 
dziurkę,  powstałą  w  desce  wskutek  wypadnięcia  sęka,  widzi  się 
duszyczki  8).  O  starożytnej  Litwie  pisze  Briickner^),  że  w  dni  za- 
duszne  zastawiano  po   lasach    uczty    dla    zmarłych^"),    odprawiano 


1)  W   wymienionym  artykule   Wielkiej   encykl.  pow.  ilustrowanej. 

2)  T.  j.   ani   w  Sura  ani  w  Pambadita  w  Babilonii. 
^)    W  9-em  stuleciu. 

*)  Ob.  Szaare  theszaba  143;  Chemda  genuza  łi;  Tur  erach  chaiim  619. 

5)  M.  Deutsch.  Yollst^ndige  fSammlung  der  alten  8ynagogen-Intonationen, 
str.  95,  Nr  377  (<>b.  nnty  Nr  2).  Melodya  ta  zachowała  się  prawie  wszędzie,  po- 
mimo iż  w  niektórych  gminach  niemieckich  i  amerykańskich  samą  modlitwę  wy- 
rugowano —  z  powodu  napaści,  jakie  zdawna  na  siebie  ściągnęła.  Słynną  jest 
obrona  „Kol-nidre"  r.  Jechiela  z  Paryża,  w  wieka  13-yra  (K.  Jechiel.  Wikkuach 
7)  przeciw  oskarżeniom  renegata,  Michała  Donina.  Zarzutem,  jakim  obarczono  tę 
modlitwę,  jest  ten,  że,  uwalniając  z  góry  od  przysiąg,  daje  pole  do  nadużyć,  pod- 
czas gdy  w  istocie  „Kol  nidre'  rozwiązuje  jedynie  śluby,  jakie  człowiek  sam  na 
siebie  nakłada,  t.  j.  odnoszące  się  tylko  do  jego  własnej   osoby. 

')  Tak  samo  myśli  lud  białoruski.  (M.  Federowski  I,  str.  61,  Nr  184;  str. 
221,  Nr  1045;  str.  228-9  N.  1090). 

7)  Wisła,  tom  VIII,  str.  148  i  149;  Zbiór  wiad.  do  antrop.  kraj.,  tom  X, 
str.  225,   Nr  17;  O.  Kolberg.  Poznańskie,  część  III,  str.  44. 

*)  Materyały  antrop.  archeol.  i  etnogr.  Tom  VII,  str.  71,  Nr  73  —  w  Ga- 
licy i  zachodniej. 

9)  Starożytna  Litwa,  str.  45.   103,   104,   124—5,  135. 

">}  Starowieczny  ten  obyczaj,  obchodzony  wspólnie  z  Husią  litewską  i  zwany 
po  litewsku  Chaataras,     opisuje  Narbutt.     (Dzieje    starożytne    narodu  litewskiego. 


ŚWIĘTA   ŻYDOWSKI  K  365 

wspominki  z  hojną  zastawą,  a  zmarłych  wzywano,  aby  jedli,  pili 
i  pamiętali  o  żywych  ^).  W  kalendarzu  wielu  ludów,  powiada  Ty- 
lor^),  obcych  sobie  pod  względem  rasy  i  cywilizacyi,  znajdują  się 
osobne,  doroczne  świętu  umarłych.  Czas  oznaczony  na  te  świętii  jest 
rozmaity  w  różnych  okolicach,  zdaje  się  byó  jednak  w  związku 
z  jesienią  i  z  końcem  roku,  przypadającym  zwykle  w  połowie  zimy 
lub  na  początku  wiosny.  Karenowie  składają  doroczne  ofiary  zmar- 
łym w  grudniu,  czjli  „miesiącu  cieniów",  w  Afryce  zachodniej 
święto  umarłych  obchodzone  bywa  po  zbiorze  jamu,  Bulgarowie 
spożywają  w  kwietnia  niedzielę  ucztę  na  cmentarzu,  zostawiając 
resztki  na  grobach  krewnych  i  przyjaciół,  którzy  przychodzą  w  nocy 
się  posilić,  w  Bretanii  tłum  idzie  w  Dzień  Zaduszny  3)  na  cmen- 
tarz i  napełnia  wodą  święconą  lub  mlekiem  wydrążenia  kamieni 
grobowych,  a  Estowie  *)  drugiego  listopada  stawiają  potrawy  dla 
zmarłych.  W  południowej  Karolinie  u  Irokezów  i  Huronów  ^),  także 
w  Peruwii  ^)  obchodzą  wielkie  święta  umarłych,  w  Meksyku^) 
przyjmowano  uroczyście  gości  z  zaświata  w  miesiącu  dwunastym, 
ściśle  odpowiadającym  listopadowi,  Japończycy  raz  do  roku,  w  t.  zw. 
święto  latarni,  udają  się  na  groby  i  spraszają  umarłych  do  domu, 
gdzie  przygotowują  dla  nich  zastawę,  składającą  się  z  ryby,  ryżu, 
ciasta,  owoców  itd.^)  W  Atenach  główne  święto  dusz  przyp  idało 
na  koniec  dyonizyjskich    antesteryi    na  wiosnę  9),    Rzymianie  spra- 


Tora  I,  str.  379 — .^81);  o  „Dziadach"  na  Białej  Rusi  znajdujemy  a  Federowskiego 
(Tom  I,  str.  75,  Nr  216;  str.  267,  Nr.  1355,  str.  268,  Nr  1358) ;  także  Szejn  podaje 
opis  tej  uroczystości  (II.  B.  nieSm,.  MarepiajiBi  fl^jia  Hayienia  6uTa  h  asuKS, 
pyccKaro  nace-^enia  ciEepo-sana^Haro  Kpaa.  Petersburg  1890  r.  Tom  I,  część  II, 
str.  582-3  i  597). 

1)  Były  to  najważniejsze  święta,  decydowały  bowiem  o  pomyślności  całego 
roku.  (A.  Briickner.  Starożytna  Litwa,  str.   129). 

*)  Cywilizacya  pierwotna.  Tom  II,  str.  30 — 33. 

*)  Wieczorem. 

*)  J.  Grimm.  Deutsche  Mythologie,  str.  761. 

5)  Dr  Theodor  Waitz.  Anthropologie  der  Naturvolker.  Tom  III,  str.  201. 

^)  Tamże,  tom  IV,  str.  466. 

')  Brasseur  Mexique.  Tom  III,  str.  23  i  24. 

8)  Julius  Lippert.  Der  Seelenkult  in  seinen  Beziehungen  zur  althebraischen 
Religion.   Berlin  1881  r.  str.  23. 

8)  E.  Rhode.  Seelenkult  und  Unsterblichkeitsglaube  der  Grieehen,  str.  216 
— 219.  O  powszechnych  uroczystościach  na  cześć  zmarłych  u  starożytnych  Gre- 
ków, ob.  Schoemann.  Griechische  Alterthiimer,  tom  II,  str.  459,  497  i  600. 


366  K.  Lir.IENTALOWA 

4 

wiali  swe  „dies  parentales"  w  lutym  ^j.  który  bv}  u  nich  ongi  osta- 
tnim miesiącem  w  roku,  poświęconym  oczyszczeniu  żyjących  i  prze- 
jednaniu zmarłych  2),  Sabejczycy^j  palili  potrawy  dla  zmarłych 
w  połowie  miesiąca  Teszrin.  wreszcie  Persowie*)  również  w  końcu 
roku  obchodzili  uroczyste  święta  na  cześć  przodków,  którzy  wtedy 
jakoby  schodzili  na  ziemię,  dopominając  się  o  ofiary  i  dobre  przy- 
jęcie U  Żydów  wielki  kult  dla  zmarłych  był  niejednokrotnie  przez 
nas  zaznaczany,  wiemy  także  ^),  że  modły  poświęcone  ich  pamięci 
cztery  razy  do  roku  miały  miejsce,  lecz  w  Jom-Kippur  wszystko 
to  prz\'brało  rozmiary  znacznie  większe  i  —  istne  to  Zaduszki.  Prze- 
mawia za  tem  zarówno  chodzenie  na  groby  w  dniu  dziewiątym 
Tiszri,  jak  świece  za  dusze  zmarłych  i  wiara,  że  zjawiają  się  wtedy 
wśród  żywych,  szczególniej  jednak  charakterystycznym  jest  ów 
poczęstunek  ^)  na  cmentarzu,  przywodzący  nam  na  pamięć  stypy 
pogrzebowe  starożytnych  Hebrajczyków  '),  pokarmy  stawiane  przez 
nich  na  grobach  ^)  i  cały  ten  świat  cieni  tak  żywo  przedstawiony 
w  piśmiennictwie  biblijnem  ^j,  tak  uzmysłowiony  przez  talmudystów^") 
i  tuk  jeszcze  po  ziemsku  pojmowany  przez  współczesny  lud  ży- 
dowski i^).  Żyd   dzisiejszy    aczkolwiek  nie  kładzie  nieboszczyka  na 


^)  O.  Seemann.  Die  gottesdienstlichen  Gebrauche  der  Grłechen  und  Ro- 
mer, 8tr.  167. 

*)  Dr  L.  Ideler.  Chronologie,  Tom  II,  str.  52. 

»)  Dr  D.  Chwolsohn.  Die  Ssabier.  Tom  II,  str.  31  i  32. 

♦;  Zend  Avesta.  Yasna  1,  dodatek  D;  Farwardin  Yasht  13,  49-52. 

5)  Ob.  I  część,  str.  28  tej   pracy. 

')  Urządzany  staraniem  bractwa  pogrzebowego.  O  tem  na  str.  358. 

')  „I  nie  będą  łamali  po  nim  chleba  ialoby..."  (Jeremiasz  16,  7);  też  Ho- 
zeasz  9,  4;  .Syna  człowieczy!...  stypy  niczyjej  oie  pożywaj",  (Ezechiel  24,16. 17); 
„Chleb  twój  i  wino  twoje  staw  na  pogrzebie  sprawiedliwego,  a  nie  jeds  go  ani 
pij   z  grzesznikami"   (Tobiasz  4,   18). 

8)  „Nie  pożywałem  z  niej  (uwaga:  mowa  ta  o  dziesięcinie  oddzielonej)  w  ża- 
łobie... anim  oddawał  z  niej  dla  umarłego"  (Deuterouomium  26,  14).  Ob.  też  ben 
Sirach  30.  18. 

»)  Jezajasz  14.  9.  10;  Ezechiel  32.  21—24.  Praktykowane  było  wywoły- 
wanie umarłych  i  wywiadywanie  się  u  nich  o  przyszłość  (Deateronomiam  18,  10. 
11;  Jezajasz  8,  19;  65,  3.  4). 

")  Tr.  Sabath  152  a  i  b;  tr.   Berakhoth  18  a  i  b;   19  a. 

»»)  Ob.  str.  309,  dopiski  6  i  7;  o  tem  także  B.  W.  Segel,  Mate- 
ryały  do  etnografii  Żydów  wschodnio-galicyjskich.  Powieści  i  baśnie,  str.  4,  16, 
19,  22. 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  367 

łożu  pelnem  „rzeczy  wonnych  i  piaści" ')  i  na  cześć  jego  nie  pali 
kadzideł  -).  a  do  grobu  nie  daje  mu  złotych  ozdób  ani  innych  dro- 
gocennych przedmiotów  3),  przecież  zaopatruje  go  w  rzecz,  według 
jego  mniemania,  bardzo  ważną,  bo  w  widełki,  na  których  będzie 
mógł  się  oprzeć  w  wielkim  dniu  zmartwychwstania,  a  także  odziewa 
go  w  talis*),  jeśli  jest  żonaty.  Szanując  uczucia  zmarłych^),  nie 
chowają  obok  siebie  wrogów,  ani  też  mężczyzn  obok  niewiast^), 
dbają  również  o  czystość  rytualną  zmarłych  położnic  i,  w  braku 
rzeki  lub  stawu  w  pobliżu,  urządzają  specyalne  zbiorowisko  wody 
w  tym  celu  ^).  Ogromną  radość  sprawia  umarłemu  mowa  pogrze- 
bowa, t.  z.  hesped.  bardzo  się  też  cieszy  z  odwiedzin  żyjąeych, 
gdyż  zewsząd  ze  strony  współtowarzyszy  dochodzi  go  wtedy:  „Nie- 
chaj miłym  ci  będzie  gość  twój"  ^),  najprzyjemniejszą  zaś  dla  niego 
chwilą  jest  otrzymanie  pomnika  (maceba).  którego  inni  zmarli  win- 
szują mu  zwykłym  na  ziemi,  radosnym  okrzykiem  „mazeltow"  ^). 
Podobnym  pojęciom  nie  tylko  nie  przeczy,  ale  nawet  jest  ich  kon- 
sekwencyą  święto  umarłych;  i  uczta  na  „dobrem  miejscu"  i^)  w  dniu 
9-ym    Tiszri,  będąca,   jak  lud    twierdzi,    wyrazem    czci    dla  niebo- 


1)  „I  pogrzebli  go  (uwaga;  \sę)  w  grobie  jego...  i  położyli  go  na  łoża  jego 
pełnem  rseczy  wonnych  i  maści..."   (II  Kronika  16,  14). 

2)  O  tem  jeszcze  w  Misznie,  tr.  Berakhoth  8,  6.  Że  wonne  korzenie  pa- 
lono na  cześć  zmarłych  królów,  znajdujemy  u  Jeremiasza  (Si,  5):  „W  pokoju 
umrzesz  (uwaga:  zwrot  do  Cydkiasza,  króla  Judy),  a  jak  palono  dla  ojców  two- 
ich, królów  poprzednich,    którzy    byli  przed   tobą,    tak  palić    będą   i  dla  ciebie''... 

8)  Znaleziono  je  np.  w  grobie  Dawida  (Josephas,  Ant.  15,  3,  4;  16,  7,  1). 
Zwyczaj  dawania  zmarłym  do  grobu:  lamp,  czar,  mis,  talerzy,  dzbanów,  amfor, 
panował  u  Żydów  od  czasów  najdawniejszych  do  bardzo  późnych,  o  czem  świad- 
czą odkrycia  poczynione.  (Dr  I.  Benzinger.  Hebraische  Archaologie.  II  wyd.  Tu- 
binga  1907  r.  str.  128).  Że  rycerzom  dawano  broń  do  grobu,  o  tem  u  Ezechiela 
(32,  27):  „...legli  w  grobie  z  bronią  swą  wojenną,  a  pod...  głowy  położono  mie- 
cze ich"... 

*)  Płaszcz  modlitewny,  którym  tylko  żonaty  posługiwać  się  może. 

5)  Wierząc  w  dalsze  trwanie  tych  uczuć  po  śmierci. 

•)  W  dużych  miastach  nie  przestrzegają  tego. 

')  Inaczej  przyszłyby  się  „oczyścić"  do  mikwy,  przeznaczonej  dla  żywych, 
co  wywoływałoby  strach  paniczny,  a  co  dawniej  często  się  przytrafiało,  jak  twier- 
dzą z  całą  stanowczością  stare  żydówki.  O  tem  obacz  też  art.  Wierzenia,  przesądy 
itd.  ludu  żyd.   Wisła,  tom  XIX,  str.   164,  Nr  564. 

8)  Pozdrowienie  pospolicie  używane  przez  żyjących. 

')  Po  hebrajsku:  mazał  tob,  co  znaczy  pomyślna  planeta  czyli  pomyślny 
los,  a  więc:   „pomyślności". 

*")  T.  j.  na  cmentarzu   (ob.  str.  358  dop.  6). 


368  «•  LILIENTALOWA 

szczvków  i  rzetelną  dla  nich  uciechą,  jest  bezwątpienia  szczątkiem 
dawnych,  szumnych  uroczystości  zadusznych.  Pozatem  zwyczaj 
każe^)  wspominać  zmarłych  w  Jora-Kippur  i  dawać  jałmużnę  2)  za 
ich  dusze  2)  i  tu  nasuwają  nam  się  słowa  Tylora*),  że  „dary  i  bie- 
siady dla  zmarłych  przeszły  ostatecznie  w  zwyczaje  czysto  trady- 
cyjne, które  są  co  najwyżej  oznaką  pamięci  po  zmarłym  lub  uczyn- 
kiem dobroczynnym  względem  żywych"  °). 

Po  powrocie  z  „domu  zboru"  ^),  pobożni  znów  roztwierają 
święte  księgi  i  całą  noc  spędzają  na  modłach,  ściśle  się  trzymając 
zakazu  talmudycznego  odnośnie  uciech  zmysłowych'),  o  świcie  zaś  idą 
na  nabożeństwo,  które,  z  małemi  przerwami,  ciągnie  się  aż  do  wie- 
czora ^j.  Niewiasty,  tak  samo  jak  w  Rusz-Haszana.  ubrane  są  jasno 
i  białe  kokardki  noszą  we  włosach,  tak  samo  biała  zasłona  ^)  wisi 
u  arki  i  biały  „płaszczyk"  ^^j  okrywa  zwój  Tory,  a  mężczyźni  ^i) 
modlą  się  w  białych,  śmiertelnych  koszulach,  co  tylko  raz  do  roku 
w  Jom-Kippur  ma  miejsce^-).  O  znaczeniu  białej  barwy  u  staro- 
żytnych Hebrajczyków  pisaliśmy  przy  święcie  Rosz-Haszana^'), 
szaty    zaś     białe,     owe    szaty     święte  ^*).    szaty     aniołów  i=),    stano- 


1)  Jak  orzeka  Midrasz,   Tancbuma  Haasinn  1. 

«)  W  przeddzień  (ob.  str.  358). 

')  Aby   wybawić  ich  z  piekła,  wg.  powyżej   cytowanego  Midraszo. 

*)  Cywilizacya  pierwotna.  Tom  II,  str.  35. 

^)  Np.  pod  Kielcami  i  w  innych  okolicach  (mowa  tu  o  Indzie  polskim) 
pieką  w  Dzień  zaduszny  bułeczki  żytnie,  które  rozdają  żebrakom,  aby  się  mo- 
dlili za  dusze  zmarłych.  O  tych  bułeczkach  mówią,  że  je  pieką  dla  „Dziadów", 
a  w  tem  wyrażeniu  widzi  .T.  Karłowicz  lO  człowieku  pierwotnym.  Lwów  1903  r. 
str.  87)  zapomniany  zwyczaj   przynoszenia  zmarłym  jadła  na  groby. 

8)  Beth  ha'kneseth   —   synagoga.     W  średnich   wiekach  przez  całą  noc  po- 
zostawali w  modlitewni  (I.   Abrahams.  Jewish  life  in  łhe  middle  ages,  str.    17),  co 
i  teraz  czynią  niektórzy. 
'1   Ob.  str.  340. 

8)  U  Samarytan  trwa  służba  boża  w  Jom-Kippor  24  godziny  (A.  Cowley. 
The  samaritan  litnrgy.  The  jewish  ąuarterly  review.  Tom  VII,  str.  128). 

*)  Zwykle  wisi  kolorowa. 

10)  Mappa  szel  sepher  thora  —  właściwie  futerał  okrywający  zwój  Pisma  św. 

")  Tylko  żonaci. 

")  W  Hoszana-rabba  tylko  kantor  modli  się  w  białym  kitlu  (ob.  część  I, 
str.  93  tej  pracy). 

")  Str.  327. 

**)   Leviticu8   16,  i. 

»')  Kzechiel  9,  2;  Daniel  10,  5;  12,  6.  7;  Marek  16,  5;  Jan  20.  12;  Mi- 
drasz, Szemoth  rabba  38,  29. 


ŚWII^TA  ŻYDOWSKIK  369 

wiące^)  nieodzowny  strój  arcykapłana  w  Dzień  Odpustu  2)  a  dziś 
okrywające  w  dniu  tym  wszystkich  synów  Izraela  —  to  dawny 
acz  przeobrażony  „kethonet"  ^),  który,  koleją  wszelkich  przeżytków, 
ostał  się  wkulcie.  —  Zarówno  mężczyźni  jak  kobiety  pozostają  cały 
dzień*)  bez  obuwia^),  a  zwyczaj  ten,  będący  obecnie  znamieniem 
pokuty,  jest  także  odgłosem  rzeczy  bardzo  dalekich.  Boso  chodzili 
brańcy  ^),  tylko  boso  wolno  było  się  ukazać  w  obecności  Inkasa 
w  Peru^),  w  Meksyku  wasale  Montezumy  obowiązani  byli  zdjąć 
trzewiki,  gdy  mieli  stanąć  przed  nim  ^),  w  Persyi  ktokolwiek  ma 
się  znaleźć  wobec  króla,  musi  obnażyć  stopy  i  podobnie  rzecz  się 
ma  w  Birmanii  9),  a  ten  akt  pokory  względem  władców  stał  się, 
drogą  naturalną,  obowiązującym  względem  bóstwa.  Bez  obuwia 
przestępowano  progi  świątyni  Zeusa  i  Ateny  na  Delos  ^"),  a  do 
Mojżesza  rzekł  Bóg^^):  „Nie  przystępuj  tutaj;  zżuj  obuwie  twe 
z  nóg  twoich,  gdyż  miejsce,  na  którem  stoisz,  ziemią  jest  świętą". 


*■)  Za  czasów  istnienia  świątyni. 

2)  „W  spodnią  szatę  lnianą,  świętą  przyoblecze  się,  spodnie  też  lniane  będą 
na  ciele  jego  i  pasem  lnianym  opasze  się,  i  zawojem  lnianym  obwinie  się..." 
(Leviticus  16,  4).  Wprawdzie  Miszna  (tr.  Joma  7,  3.  4)  wspomina  o  kilkakrotnej 
zmianie  szat  arcykapłana  w  Jom-Kippur,  a  między  temi  były  i  zbytkowne,  lecz 
do  służby  w  Przenajświętszem  służyły  tylko  szaty  lniane  (Tamże  3,  6 — 8).  Ró- 
wnież kapłani  egipscy  nosili  odzież  lnianą  (Herodot.  Historya  II  37)  i  a  staro- 
żytnych Greków  biały  kolor  był  najprzyjemniejszy  bogom.  (G.  F.  Schoemann. 
Griechische  Altherthiimer.  Tom  II,  str.  445). 

^)  nsns  —  pierwotna  szata  starożytnych  Hebrajczyków;  mowa  o  niej  w  Ge- 
nesis 3,  21  (tu  była  jeszcze  ze  skóry);  37,  3.  Dr  Jos.  L.  SaalschUtz  (Archaologio 
der  Hebraer.  Królewiec  1855  r.  Część  I,  str.  6)  utrzymuje,  że  według  wszelkiego 
prawdopodobieństwa  od  „kethoneth"  pochodzą:  kitel  i  łać.  tunica. 

*)  Kównież  podczas   „Kol-nidre". 

5)  Zgodnie  z  przepisem  talmndycznym  (Ob.  str.  340;  też  tr.  Joma  78  a  i  b). 

6)  „Tak  wprowadzi  król  Aszuru  brańców  Micraimu...  boso...  na  hańbę  Mic- 
raimn"  (Jezajasz  20,  4). 

')  Herbert  Spencer.  Instytucye  obrzędowe,  z  II-go  wydania  oryginału  prze- 
łożył J.  K.  Potocki.   Warszawa,  1890  r.  str.  121. 

8)  Tamże. 

9)  Tamże. 

10)  Schoemann.  Griechische  Alterthlimer.  Tom  II,  str.  231,  dopisek  1. 

")  Exodu8  3,  5.  Także  wódz  zastępów  Wiekuistego  rzekł  do  Jozuego:   „Zżuj 
sandały  twe  z  nogi  twojej,    albowiem    miejsce,    na    którem    stoisz,  święte  jest!... 
(Jozue  5,  15). 
Rozprawy  Wydz.  filolog,  T.  LU.  24 


370  1^-  LILIENTALOWA 

Nie  wolno  nosid  obuwia  tam,  gdzie  ukazuje  się  Szechinai),  pou- 
cza nas  Midrasz2),  i  dlatego  kapłani  pełnili  służbę  bożą  boso,  co 
po  dziś  dzień  praktykują  potomkowie  kapłanów,  gdy  błogosławią 
lud  3)  i  co  zwykli  czynić  wszyscy  w  Jom-Kippur*).  Podobną  ge- 
nezę ma  inny  jeszcze  wyraz  bezwzględnej  uległości  w  Dniu  Od- 
pustu, mianowicie:  padanie  obliczem  na  ziemię  s).  ^J  przyszedł  Je- 
huda  i  bracia  jego  do  domu  Józefa...  i  padli  przed  nim  na  zie- 
mię" ^).  „...I  obejrzał  się  Saul...  a  Dawid,  schj^liwszy  się  twarzą  ku 
ziemi,  pokłonił  się"  'j.  „A  gdy  przyszedł  Miphibosath,  syn  Jocatby, 
syna  Saulowego  do  Dawida,  padł  na  oblicze  swe  i  pokłonił  się"^), 
zupełnie  tak  samo  jak  w  Tonga,  gdzie  ludzie  pospolici  okazują  wo- 
dzowi swemu  największy  szacunek,  padając  przed  nim;  jak  w  Ame- 
ryce starożytnej,  gdzie,  stając  przed  kacykiem,  twarzą  dotykano 
ziemi  9),  a  „ta  postawa  człowieka  podbitego,  jakiej  również  używa 
niewolnik  wobec  swego  władcy,  staje  się  też  postawą  czciciela  wo- 
bec bóstwa",  powiada  Spencer  i").  „I  padł  Abram  na  oblicze  swoje"... 
gdy  mówił  z  nim  Bóg^^),  i  „...padł  Mojżesz  i  Aaron  na  oblicze 
swoje..."  aby  poskarżyć  się  Bogu  na  ciężki  los  swój  ^^),  „...padł 
obliczem  na  ziemię  przed  arką  Wiekuistego..."  Jozue  i^);  ^^...nachy- 


1)  T.  j.  Duch  boży. 

*)  Szemoth  rabba,  roz.  2. 

*)  Ma  to  miejsce  w  każde  święto  (prócz  sabatu),  a  więc  także  w  Kosz- 
Haszana  i  Jom-Kippnr.  Lud  wierzy,  iż  wówczas  spoczywa  na  kapłanach  .Szechina 
i  że  zaniewidziałby  ten,  ktoby  spojrzał  na  nich  w  chwili,  gdy  udzielają  błogo- 
sławieństwa. 

*)  „Patrz,  jak  tu  stoją  przed  Tobą,  bez  obuwia,  odziani  w  śnieżno-białe 
szaty",  brzmi  ustęp  z  modłów  porannych  na  Dzień  Odpustu. 

5)  Właściwie  przyklękają  i  pochylają  się  kn  ziemi,  opierając  się  na  dwóch 
dużych  palcach  rąk.   (Tylko  mężczyźni). 

*)  Genesis  44,  14. 

')  1  Samuelowe  24,  9;  ob.  też  25,  23. 

8)  II  Samuelowe  9,  6. 

9)  Spencer.  Instytucye  obrzędowe,  str.  108  i  109. —  Gilacy,  chcąc  się  przy- 
podobać, t.  j.  łaskawie  dla  siebie  usposobić  urzędników  chińskich,  przyklękają 
przed  nimi,  pochyliwszy  głowę  {Jl.  IUpenK-B.  Oó-b  uHop,^^^ax'b  AjaypcKaro  Kpan. 
Petersburg  1883—1903  r.  Tom  Iii,  str.  40). 

10)  Instytucye  obrzędowe,  str.   110. 

»»)  Genesis  17,  3. 

12)  Numeri  14,  5.  «I  uszedł  Mojżesz  i  Aaron  przed  zgromadzeniem  do  wnij- 
ścia  przybytku  zboru  i  padli  na  oblicza  swoje..."  (Numeri  20,  6);  też  Numeri  17, 
10  i  inne. 

i»)  Jozue  7,  6. 


ŚWJĘTA  ŻYDOWSKIB  371 

liii  się  i  kłaniali  się  Bogu  twarzami  na  ziemię",  gdy  błogosławił 
Ezra  Panu  ^);  czynili  pokłon  i  padali  obliczem  na  ziemię  kapłani 
i  naród  podczas  wymawiania  przez  arcykapłana  2)  imienia  bożego^), 
a  dzisiejszy  rytuał  zastosowuje  tę  czołobitność  raz  jeden  w  Rosz- 
Haszana  i  pięć  razy  w  Jom-Kippur.  Mężczyźni  ^)  poddają  się  je- 
szcze chłoście  °)  w  wigilię  Dnia  Odpustu "),  w  przysionku  bóźni- 
cznym,  gdzie,  na  żądanie,  szames  ^)  wymierza  razy.  Razów  owych  ^) 
zwanych  „malkuth"  ^j,  a  jak  lud  mówi  „malktiss",  musi  być  trzy- 
dzieści dziewięć,  taką  bowiem  karę  cielesną  naznacza  Talmud  1*^). 
Wprawdzie  w  Zakonie  1^)  jest  powiedziano:  „To  jeżeliby  zasłużył 
na  skarcenie  winny...  czterdzieści  razów  dać  mu  można,  nie  wię- 
cej..."^^),  lecz  rabini,  w  obawie,  aby  przez  pomyłkę  liczby  tej  nie- 
przekroczono.  ustanowili  jako  normę  o  jedno  uderzenie  mniej,  a  wła- 
ściwie: trzynaście  razów  —  dyscypliną  z  trzech  rzemieni  złożoną. 
„Od  Żydów  wziąłem  po  pięć  kroć,  po  czterdzieści  plag  bez  jednej", 
pisze  Paweł  apostoł,  w  liście  do  Koryntyan  ^^),  o  biczowaniu  w  boż- 
nicach czytamy  znów  u  Mateusza^*),  a  kary  tej,  stosowanej  wzglę- 
dem winnych,  użyto  jako  środka  w  celu  przebłagania  Jehowy.  Oby- 
czaj smagania  siebie  lub  drugich  napotyka  się  w  kulcie  różnych 
ludów.  U  Sabejczyków  ^^j  razy  wymierzał  kapłan  ^^)  w  dniu  30-ym 


^)   Nehemiasz  8,  6. 

2)  W  Jom-Kippar. 

3)  Miszna,  tr.  Joma  6,  2.  Imię  własne  Boga:  Jehowa  (o  tern  ob.  str.  339 
dop.  3).  Starożytni  Ezymianie  zbliżali  się  do  ołtarza  w  pochylonej  postawie 
a  przed  obrazami  bogów  rzucali  się  na  posadzkę.  (G.  Klemm.  AUegemeine  Kaltar- 
geschichte.  Tom  VIII,  str.  480). 

*)  Pobożniejsi. 

5)  Gwałtownie  zanika  ten  zwyczaj. 
*)  Po  modlitwie  przedwieczornej. 

')  Właściwie:  szamasz  —  posługacz  bożniezy.  Otrzymuje  on  za  to  wynagro- 
dzenie. 

8)  Wymierzonych  po  plecach  rzemieniem  ze  skóry  wołowej. 

9)  T.  j.  chłosta. 

»o)  Miszna,  tr.  Makoth  3,  10.  11;  Tosefta,  tenże  tr.  5,  IŁ 

^*)  Deuteronomium  25,  2.  3. 

**)  Midrasz.   Baraidbar  rabba  5,  5  podaje    mistyczne  wyjaśnienie  tego  prze- 
pisu, rozważając  znaczenie  liczby  czterdzieści. 

")  II  11,  24. 

**)  10,   17;  23,  34,    O  chłoście   biczami    bykowymi  —  w  II    ks.  Machabea- 
szów  7,  1. 

15)  Dr  D.  Chwolsohn.  Die  Ssabier.  Tom  II,  str.  34  i  244. 

18)  Gałęzią  tamaryszku  (Tamże). 

2Ł* 


372  R.  LILIBNTALOWA 

miesiąca  Kanun;  w  starożytnej  Grecyi,  kupcy,  wylądowawszy  na 
wyspie  Delos  i  błagając  tam  bóstwa  o  błogosławieństwo  dla  swych 
przedsięwzięć,  poddawali  się  biczowaniu  i);  w  Sparcie,  w  święto 
na  cześć  Artemidy,  miała  miejsce  krwawa  chłosta  chłopców  2);  Pe- 
ruwiańczycy,  odbywając  pokutę,  smagali  się  pokrzywą  3),  a  Żydzi 
wciągnęli  chłostę  do  praktyk  Jom-Kippuru  ^),  z  którym  to  dniem 
udręki  sposób  ów  najbardziej  licuje.  Grłówną  jednak  ofiarą,  pono- 
szoną w  Dniu  Odpustu,  jest  post.  Poszczą  wszyscy,  nawet  brze- 
mienne i  karmiące  ^),  a  gdy  kto  słabnie  z  głodu,  udają  się  do  ra- 
bina po  radę.  Zazwyczaj  kategorycznej  odpowiedzi  nie  otrzyma- 
wszy, głodny  sam  do  siebie  mówi:  „Dziś  jeść  nie  wolno,  dziś  Jom- 
Kippur",  albo  też  kto  inny  wyręcza  go  w  tej  przemowie  do  ja- 
kiejś istoty,  niewidzialnej  a  domagającej  się  pożywienia,  i  sze- 
pce mu  słowa  owe  do  ucha.  W  razie,  jeśli  próby  te  są  daremne, 
dozwolonym  jest  posiłek  i  dają  jeść  dopóty,  aż  „przyjdzie  do  sie- 
bie" ^).  Również  chory  otrzymuje  pożywienie,  gdy  go  się  domaga 
i  to  w  takiej  ilości,  aż  powie  „dosyć"  ^),  a  położnicy  stawiają  je- 
dzenie przy  łóżku,  nie  zabierając  głosu  w  tej  sprawie.  Aby  łatwiej 
przenieść  post,  mężczyźni  zażywają  tabakę,  lecz  wszyscy  „mdleją 
prawie  z  udręczenia  ciała",  jak  to  wyraża  jeden  ustęp  z  modłów 
porannych  ^). 

Modlitwy  jom-kippurowe  w  formie  obecnej  pochodzą  prze- 
ważnie z  wieków  średnich^),  ale  są  i  wcześniejsze,  które  przypi- 
sują mężom  t.  z.  „Wielkiej  synagogi"  epoki  przed  i  po  Machabej- 
skiej.  Pełne  legend,  owiane  mistyką,  obracają  się  koło  jednej  osi, 
jaką  jest  rozgrzeszenie,  oczyszczenie  z  win  —  przebaczenie.  „I  da- 
łeś nam  Wiekuisty...  w  miłości  ten  Dzień  Odpustu  na  pobłażanie, 
przebaczenie  i    odpuszczenie,    aby   nam    w  nim  darować  wszystkie 


*)  Schoeraann.  Griechische  Alterthlimer,  Tom  II,  str.  265. 

2)  Tamże.  Tom  II,  str.  502,  ob.  też  str.  521. 

8)  Wałtz.  Anthropologio  der  Naturvolker.  Tom  IV,  etr.  463. 

^)  Praktyki,  wykonywane  w  wigilię  święta,  do  danego    święta  się  odnoszą. 

5)  Tosefta,  tr.  Taanith  H,  2.  Wyjątek  stanowią  dzieci,  chociaż  już  dzie- 
więcio-dziesięcioletni  chłopcy  poszczą  conajmniej   przez  kilka  godzin. 

«)  Talmud  (tr.  Joma  82  b    i  84  b)    zaleca  to  w  stosunka  do  brzemiennej. 

')  Talmud,  tr.  Joma  83  a. 

8)  Na  Jom-Kippur. 

8)  Poeci  synagogalni  znajdowali  tu  pole  dla  owocnej  działalności  i  najle- 
psze siły  obrabiały  je  z  miłością  i  zapałem,  pisze  J.  Elbogen  (Studien  zur  Ge- 
schichte  des  judischen  Gottesdienstes.  Berlin  1907  r.  str.  50). 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  373 

winy  nasze"  ^)  „dzień,  który  ma  miłość  i  przyjaźń  ustalić,  zazdrość 
zaś  i  urazę  wyrugować"  ^).  Najważniejszą  częścią  liturgii  dnia  tego 
jest  spowiedź,  którą  kilkakrotnie  wciągu  doby  odmawiają.  Od  zbu- 
rzenia świątyni  musi  każdy  pojedynczo  powinności  tej  dopełniać  s), 
a  już  w  I-ym  wieku  po  utracie  samodzielności  państwowej  toczyły 
się  dysputy  na  temat,  czy  spowiedź  owa  ma  określać  przewinienia 
ogólnie  czy  też  wyliczać  je  szczegółowo.  Obecna  spowiedź  jom- 
kippurowa  składa  się  z  różnych  części:  jedne  ułożone  są  przez  tal- 
mudystę  Rawa,  inne  są  wcześniejsze,  jeszcze  inne,  jak  „Aszamnu"^) 
i  „Al  chet"  5),  pochodzą  od  Gaonów.  Zarówno  „Aszamnu",  którem 
to  wyznaniem  przygotowuje  się  także  umierający  na  drogę  do  wie- 
czności, jak  i  o  podwójnym  szeregu  alfabetycznym  „Al  chet",  do- 
wodnie wykazują,  że  grzechy,  wymieniane  w  Dniu  Odpustu,  doty- 
czą win,  popełnionych  względem  bliźnich,  rodziny  i  społeczeństwa. 
„Wielce  przewiniliśmy,  krzywdziliśmy  przemocą,  potwarzaliśmy, 
pobudzaliśmy  do  złego,  potępialiśmy  bezzasadnie  niewinnego,  byliśmy 
hardzi,  dopuszczaliśmy  się  gwałtu,  zmyślaliśmy  kłamstwa,  dawali- 
śmy złe  rady,  zawodziliśmy,  obracaliśmy  w  pośmiewisko  rzeczy 
godne  poszanowania  i  t.  d."^).  ^^Al  chet"  wyszczególnia,  między 
innemi,  następujące  grzechy:  zatwardziałość  serca,  pokrzywdzenie 
bliźniego,  lekceważenie  rodziców  i  nauczycieli,  zły  popęd  serca, 
kłamstwo  i  zwodzenie,  przedajność,  szyderstwo,  oszczerstwo,  lichwę 
i  procenty,  wzrok  lubieżny,  dumne  spojrzenie,  bezczelność,  sąd  fał- 
szywy, zastawianie  sideł  na  bliźniego,  zawiść,  krnąbność,  pochop- 
ność  do  złego,  potwarz,  krzywoprzysięstwo,  nieuzasadnioną  niena- 
wiść, przeniewierstwo.  Podczas  spowiedzi  —  a  spowiadają  się  po 
cichu,  aby  słowa  samooskarżenia  nie  doszły  złych  aniołów,  którzy  by 
nie  omieszkali  wyzyskać  tego  na  ich  niekorzyść  —  płaczą  bar- 
dzo-) i  wogóle  dużo  łez  wylewają  w  Jom-Kippur,  kto  zaś  nie  może 
płakać,  ten  winien  zmuszać  się  do  tego,  inaczej  bowiem  niepo- 
myślną miałby  zapowiedź  na  rok  bieżący,  powiada  lud.  „Spójrz  na 
łzy  moich    oczu..."    „...bramy    siedziby    chórów    niebian  otwórz  ry- 


1)  z  modlitwy  wieczornej   w  dniu  9-ym  Tiszri. 

2)  Z  modlitwy  dodatkowej  w  Jom-Kippur. 
^)  Jak  było  pierwej,  ob.  str.  347—349. 

*)  „Zawiniliśmy"    —   ułożona  przez  gaona,  r.  Saadja. 

®)  „Z  powodu  gTzechów"   —  ułożona  przez  niewiadomego  gaona. 

8)  „Aszamnu"   —  w  przekł.  iStraucha. 

')  Szczególniej  niewiasty. 


374  R-  LILIENTALOWA 

chło  modlącym  się  z  zaczerwienionemi  od  płaczu  oczyma"  ^),  mo- 
dli się  ogół,  a  —  głośno  2)  „aby  niebo  poruszyć".  Wieńczy  modły 
„Neila"  3):  „Ojcze  nasz,  królu  nasz.  zatwierdź  nas  w  księdze 
szczęśliwego  życia,  zatwierdź  nas  w  księdze  wyzwolenia  i  zba- 
wienia, zatwierdź  nas  w  księdze  wyżywienia  się  i  utrzymania, 
zatwierdź  nas  w  księdze  zasług  pobożnych,  zatwierdź  nas 
w  księdze  przebaczenia  i  odpuszczenia.  Widzimy,  iż  jak  w  Rosz- 
Haszana,  przy  „Abinu  malkenu"  *),  powtarzało  się  wciąż  „zapisz 
nas"  5),  tak  znów  w  Jom-Kippur  —  „zatwierdź  nas",  a  właściwie 
(dosłownie):  „przypieczętuj  nas"  (chathmenu).  Wtedy  to  daje  się 
słyszeć  głos  rogu,  mający  w  pojęciu  ludu  to  samo  znaczenie  co 
w  Rosz-Haszana  ^)  i  znów  baczą,  aby  dźwięk  był  czysty  i  dono- 
śny. Gdyż  aczkolwiek  Talmud  '),  na  podstawie  gematryi  ^)  słowa 
„ha'satan",  twierdzi,  że  w  Jom-Kippur  szatan  pozbawiony  jest  mocy 
oskarżania  ludzi  ^),  przecież  „odpędzają"  go  szofarem  i  modlą  się: 
„Odepchnij  z  pogardą  oskarżyciela,  odrzuć  jego  potwarz...  zgrom 
go  twym  potężnym  głosem...  przywiedź  oskarżyciela  do  milczenia, 
przyjm  obrońcę  na  jego  miejsce  1°)".  Cały  ten  zwrot  nadaje  się  je- 
dynie do  Dnia  sądu,  lecz  zaznaczyliśmy  już^^)  wzajemną  zależność 
i  stąd  wynikłe  pogmatwanie  obu  tych  świąt;  co  zaś  do  rogu  bara- 
niego, to  z  pewnością  służy  on  wtedy  na  pamiątkę  restytucyi  ogól- 
nej, jaką  po  każdych  czterdziestu  dziewięciu  latach,  w  Dniu  Od- 
pustu, instrumentem  owym  ogłaszano.  „I  każesz  uderzyć  w  surmę 
miesiąca  siódmego,  dziesiątego  dnia  miesiąca;  w  dzień  przebacze- 
nia każecie  uderzyć  w  surmę  po  całej    ziemi  waszej".     „I  poświę- 


1)  Z  modlitwy  wieczornej  na  wigilię  Jom-Kippnru  i  z  „Neili". 
*)  Gorliwsi  tak  krzyczą,  że  aż  chrypną,  co  jest  wtedy  swojego  rodzaju  za- 
szczytem. 

*)  „Zamykanie  wrót". 

*)  „Ojcze  nasz,   królu  nasz". 

8)  Ob.  Btr.  312  i  313. 

«)  Tamże,  str.  314. 

7)  Tr.  Joma  20  a. 

8)  Objaśnienie  na  str,  316,  dopisek  5. 

*)  Jako  że  ha'satan  (]t3rr)    tworzy    liczbę    B6i,    więc    tylko  przez  tyle  dni 

T     T    - 

W  roku  oskarża,  ponieważ  zaś  rok  ma  365  dni,  ledy  w  Jom-Kippur  mocy  tej  nie 
posiada.  To  samo  podają:  Pesikta  176  a  (wyd.  Bubera);  Midrasz,  Wajikra  rabba 
21,  16;  Midrasz,  Bamidbar  rabba  18,   16. 

1**)  Z  modlitwy  wieczornej  na  wigilię  Unia  Odpustu. 

")  Na  str.  357, 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE  375 

cicie  rok  pięćdziesiąty,  a  ogłosicie  wolność  na  ziemi  wszystkim 
mieszkańcom  jej,.."^)  —  a  marzący  o  wolności  lud  wspomina  tę 
wielką  chwilę  ze  swej  przeszłości  w  dniu,  wyrokującym  o  jego  lo- 
sach '^).  Właśnie  przez  to  zapadanie  wyroków,  które  wreszcie  Bóg 
wręcza  aniołowi  Metatronowi  %  ten  zaś  dalej  —  odpowiednim  wy- 
konawcom, przez  owo  „zamykanie  wrót",  Neila  takim  lękiem  ogar- 
nia wszystkich.  „Otwórz  nam  bramę  łaski  w  czasie  zamknięcia 
bramy  nieba,  gdyż  dzień  ma  się  ku  końcowi!"  wołają  prawie  z  roz- 
paczą. Szczególniej  dziatwa  *)  boi  się  tej  pory  zmierzchu,  gdyż  wie 
od  starszych,  że  duchy  zmarłych  wałęsają  się  wtedy  po  świecie  i  że 
nieszczęście  spotkałoby  tego,  ktoby  podczas  Neili  odważył  się  wyjść 
na  ulicę.  Dlatego  zamyka  drzwi  mieszkań,  a  drżąc  ze  strachu, 
z  upragnieniem  wyczekuje  pojawienia  się  na  niebie  gwiazdy,  która 
kres  kładzie  tym  obawom,  obwieszcza  bowiem  koniec  Dnia  Od- 
pustu 5). 

Po  wyjściu  z  bożnicy,  mężczyźni  zatrzymują  się  jeszcze,  aby 
poświęcić  księżyc,  co  ma  być  wtedy  ponownym  dowodem  miłości 
dla  Stwórcy  %  poczem,  składając  życzenia  po  drodze,  udają  się 
do  domu. 

Dopełniwszy  obrzędu  „Habdali"  ''),  przyjmują  ^)  posiłek  —  kawę 
lub  herbatę  z  piernikiem,  po  krótkiej  zaś  przerwie  następuje  wie- 
czerza, złożona  z  ryby,  rosołu  i  kapparoth.  Tego  jeszcze  wieczora  9) 
wbijają  kołek  pod  mającą  stanąć  „sukkę"  i"),  a  nazajutrz  od  samego 
rana  spieszą  do  modlitewni.  Jedno  i  drugie  robią  z  obawy,  aby 
szatan  nie    oczernił    ich    przed    Bogiem,    że    przedtem    chodzili    do 

„slichoth"  ^^),  po  otrzymaniu  zaś  przebaczenia  lekceważą  sobie  obo- 


1)  Leviticu8  25,  9.  10. 

2)  O  powiązaniu  rokn    jubileuszowego    z  Dniem    Odpustu    ob.    str.  357. 

3)  W  Talmudzie,  tr.  Chagiga  15  a  jest,  że  Metatron  zapisuje  zasługi  Izraela. 
*)  Która  pozostaje  w  domu. 

5)  Sama  przeżyłam  to   w  dzieciństwie. 

*)  Gdyż  obrządek  ten  nie  jest  wówczas  obowiązującym. 

')   rr^nan  —   rozdział,  rozróżnienie   (pomiędzy  świętem  a  dniem  powszednim). 

T    T    :    T 

Odbywa  się  w  sobotę  i  w  każde  święto,  a  na  czem  polega,  ob.  Modły  starożytne 
Izraelitów,  w  przekładzie  Daniela  Neufelda.  Warszawa  1866  r.   str.  51. 

^)  Wszyscy. 

*j    Wtedy  zazwyczaj  odbywają  się  ciche  i  skromne  zaślubiny  wdów  i  wdowców. 

1")  Ob.  część  I,  atr.   8Ł  tej   pracy. 

")  Ob.  str.  310. 


376  K-   LILIENTALOWA 

wiązki  względem  Niego.  Lud  utrzymuje,  że  o  ile  źle  jest  umrzeć 
w  wigilię  Jom-Kippuru,  o  tyle  dobrze  —  przy  końcu  dnia  tego  i), 
a  piosnka  2)  tak  ów  dzień    charakteryzuje: 

Jom-Kippur  ma  dla  Żydów  wielkie  znaczenie, 
Każdy  musi  zarżnąć  kappare. 
W  Jom-Kippur  zsyła  Bóg  przebaczenie 
Osobliwie  tema,  kto  kupi  „wstęp "3;  do  Neili. 
Przez  dzień  cały  stoi  się  w  pończochach, 
Wieczorem  wbija  się  kołek  pod  sukkę. 

Ach  jak  błogo,  ach  jak  dobrze 


Jest  jednak  Żydem  być  ' 


\  bis 


»)  O  tern  jest  w  Talmudzie  (tr.  Kethuboth  103  b). 

*)  FiiHsóyprt  H  MapcK-B.    EBpeacKia   Hapo;i;HKiH  irfecHH,    str.    38,  Nr  39  — 
gub.  Kowieńska  i   Witebska. 

')  T.  j.  prawo  otworzenia  wtedy  arki  przymierza. 


Omyłki  w  druku. 

Na  str.  277,  w  dop.  6  powinno  być  Burnouf. 

Na  str.  285,  w  dop.  2  powinna  być  podana  str.  283  (zamiast  str.  14). 
Na  str.  291,  w  dop.  6  powinno  być:  Mesichta  Sopherim. 
Na  str.  295,  w  dop.  8  powinno  być:  niszha. 

Na  str.  296,  w  dop.  11  powinno  być:  parsyzmu  (zamiast  parsizmu). 
Na  str,  298,  w  wierszu  Ł  od  dołu  powinno  być:  upodobanie. 
Na  str.  299  w  wierszu  13    od   góry    powinno    być :    niewiasta   siedm    razy 
okraza  stół  wokoło. 

Na  str.  300,  w  dop.  5,  wierszu  16  od  dołu  powinien  być  znak  ;  (zamiast  :), 
Na  str.  308,  w  dop.  2  powinna  być  podana  str.  297  izamiast  str.  28). 
Na  str.  314,  w  dop.  5  powinno  być:  ]'jr  po  aramejsku  sitsc  od  ]Br. 

TT  T    :   •  T 

Na  str.  324,  w  dop.  8  powinna  być  podana  str.  322  (zamiast  str.  53). 

Na  str.  329,  w  dop.  11  powinna  być  podana  str.  309  (zamiast  str.  40). 

Na  str.  3.S3,  w  dop.  7  powinna  być  podana  str.  270  (zamiast  str.  1). 

Na  str.  340,  w  wiersza  3  od  góry  powinno  być:  pomyślnie  (zamiast:  z  do- 
bra myślą). 


ŚWIĘTA    ŻYDOWSKIE 


377 


Lento 


i 


fe 


EB 


Sp 


* 


-U 


->H- 


3^^ 


tesgą 


N— tv 


^3^: 


^l^^rf 


J I ■_ ^    i ^  * M  ^ 


STi W 


•^ — 0 — • 


-»-B-»- 


W-ar-  »    ^    0- 


^^=f 


P»M    łMOSSO 


fe^aga4^ifaijj^*a^;^^^ 


i 


ii 


# 


/T\ 


fej^^^ai=gEg^gE^ 


;ł=£ 


-• •- 


a=t 


W- 


3    S 


* 


S^Pitf* 


^1^ 


» 


li* 


> 

I  I  I 


^fe^ 


fe—f-^y^^ 


3 


ritard. 


±i 


I     I     l"^l- 


* 


W    ^    '  «>  d 


m-^«—4 


m^tt 


-^-^ — *-^~2? 


* 


Andante 
rfzi 


pSE^^^a^ 


e^e 


/C\ 


fc:-=:^5 


M^1^ 


izz^Jz* 


-J  J  Łl 


^-ifflESi 


i^J-hl  [j/^jj*  f  c  ^^ 


378 


R.  LILIKNTALOWA 


0^^^^^^^^^^^] 


^        .ueniu        s, I    I    i    [    I  ' 


i^^g^ 


^^  Eecit. 


-#-•- 


:«-#^ 


fet 


S 


^^SeJ3 


iviT!    ^JJl 


•-# 


^^^T^^- 


•       I    J    W    •-^-^ 


^ 


f-^^ 


^1  -^Jl'ri 


3^^^^?^^^^^^^ 


* 


/T\ 


M^-^nJ-J'^=J^-^ 


±ś_J_»_ 


:ts=t^ 


=^ 


IS^ 


i 


-<g^    d    ś    0 
Grave 


*  ś    Z  •  '    eJ 


-Oi 


# — ••  ś — •-» 


+— I 1 H 


^ 


-• — I- 


^ 


^■^■^^ 


— J.  J     J   • 


1.  h>  ^r 


-j-^ 


^ 


1 


ŚWIĘTA  ŻYDOWSKIE 


379 


2. 


Adagio     ma  non  troppo 


te 


^^ 


¥*=3 


^ 


W^^W^^^^ł^i^^r^^ 


^ 


tt 


? 


jpi- 


•"» 


ig^3^3£^^^^1 


1^ 


♦-^ 


^ 


•H^ 


Si 


gj-^^ 


S 


»•    • 


^g^^EEl 


♦-#- 


^=:W 


^      ^ff^-^-*^ 


i.      ift 


4^.  j    h 


^ 


|i=^^^^ 


/TN 


r««r- 


I  h  r 


^ 


^ 


^ŁsMHj 


•-^-# 


?*^ 


;p^jS^^ 


/TS 


(V-K 


d  *  0  J  0  *- 


^3^^ 


^ 


^ 


♦^-#- 


-g?  ■'  # 


N*?    N     ^ 


-4^-M=^ 


jiJ=J=_^Li^^J=j 


g= 


^-*-# 


380 


R.  LILIENTALOWA 


1^^ 


/TN 


^$ 


^^^ 


i^'i:ii:^j 


# 


if: 


* ^-"-25* 


ś  ś  •  '  • 


-ś-zt^ 


* 


i 


i 


T>^-t>^ 


H 1- 


/-TN 


r^^^j^^^j-^ 


=iJ= 


S^^ 


^^" 


^? 


^f-t 1 — i< — [    I     I H3^^ — ~T         r*T^ P*" ii 3 


h^R:- 


^—-—^^—        ,  -9     .^.0.9 


$- 


-0^ -•- 


^itdim 


-^--j^3— — --K 


-W—r 


J-ZJ^J^ 


ROZPRAWY 

AKADEMII  UMIEJĘTNOŚCI 


WYDZIAŁ 


FILOLOGICZNY 


-#-- 


Serya  III.  Tom  VIII. 


Ogólnego   zbioru    tom    pięćdziesiąty  trzeci. 


■«....l.,ss»^ 


W  KRAKOWIE 
NAKŁADEM  AKADEMII  UMIEJĘTNOŚCI. 

SKŁAD  GŁÓWNY  W  KSIĘGARNI  G.  GEBETHNERA  I  SP. 

1916. 


Kraków  —  Drukarnia  Uniwersytetu  Jagiellońskiego  pod  zarządem  J.  Filipowskiego. 


TREŚO. 


Str. 

1.  ZDZISŁAW  JACHIMECKI:  Tabulatura  organowa  z  biblioteki  kla- 
sztoru Św.  Ducha  w  Krakowie  z  r.  1548 1 — 58 

2.  ALEKSANDER  BRUCKNER:  Z  dziejów  języka  polskiego       .    .    .  59—138 

3.  MARYAN  SZYJKOWSKI:  Gessneryzm  w  poezyi  polskiej    ....  139—260 
Ł      JÓZEF  ROSTAFIŃSKI:  O  nazwach  oraz  ożytkach  ćwikły,  bara- 
ków i  barszczu 261 — 304 

5.  S.  WINDAKIEWICZ:  Krasiński  i  Dante 305—317 

6.  THADDAEUS  SINKO:  De  Cypriano  Martyre  a  Gregorio  Nazian- 

zeno  laudato 318—348 


^ 


\ 


Tabulatura    organowa    z    biblioteki   kla- 
sztoru Św.  Ducha  w  Krakowie  z  r.  1548 


opisał 
Zdzisław  Jachimecki 


Katalog  tematyczny. 

W  bogatym  zbiorze  rękopiśmiennych  zabytków  dawnej  mu- 
zyki polskiej  Prof.  Aleksandra  Polińskiego  w  Warszawie  miejsce 
naczelne  należy  się  Tabulaturze  organowej  z  XVI  w.  Jest  to  zna- 
komicie zachowany  rękopis,  formatu  29X20,  liczący  kart  181, 
oprawny  w  drzewo  obciągnięte  skórą.  Na  wewnętrznej  stronie 
okładki  czytamy  napis :  Bibl.  Crac.  Ordinis  St.  Spinłus.  Jedyną 
w  rękopisie  datę  znajdujemy  na  str,  318  :  A.  D.  1548.  Epoka  więc 
powstawania  cennego  zabytku  i  miejsce  jego  powstania,  względnie 
cel  i  przeznaczenie,  nie  ulegają  wątpliwości.  Twórca  zbioru  utworów 
organowych  zawartych  w  Tabulaturze  nie  umieścił  w  niej  ani  swo- 
jego nazwiska,  ani  monogramu,  ani  żadnego  innego  znaku,  któryby 
pozwolił  nam  poznać  jego  osobę.  Nie  możemy  dokładnie  stwier- 
dzić, czy  był  Polakiem  czy  Niemcem ;  przy  utworze  83  z  kolei 
(p.  284)  napisał,  w  miejscu  używanem  na  tytuł,  słowo  „nyewyem" ^ 
ale  przy  68  (p.  240)  dopisał  w  tytule  Finitur  Josquin  „nicht  gan- 
czer'^.  Podobnie  i  treść  tabulatury  nie  może  pomóc  do  wyjaśnie- 
nia tego  pytania,  składa  się  ona  bowiem  z  utworów  pochodzenia 
niderlandzkiego,  włoskiego,  niemieckiego,  francuskiego  i  kilku  utwo- 
rów, których  polskie  pochodzenie  nie  podlega  wątpliwości. 

Obok  tabulatury  Jana  z  Lublina  z  r.  1540,  będącej  najbo- 
gatszym ze  znanych  nam  zbiorów  muzyki  organowej  do  połowy 
XVI  wieku,  jest  tabulatura  z  r.  1548  drugim  wysoce  cennym  pom- 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  1 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


nikiem  praktyki  organowej  w  Polsce,  specjalnie  zaś  w  Krakowie, 
drugiem  zaszczytnem  świadectwem  naszej  kultury  muzycznej  w  Zło- 
tym wieku. 

W  przeciwieństwie  do  tabulatury  Jana  z  Lublina  (własność 
Akademii  Umiejętności  w  Krakowie),  zaczynającej  się  traktatem 
teoretycznym  o  grze  na  organach,  tabulatura  z  r.  1548  była  w  ca- 
łości poświęcona  praktyce  organowej.  Korzystać  więc  mógł  z  niej 
tylko  zaprawiony  do  sztuki  swojej  organista. 

Pierwszem  zadaniem  w  pracy  nad  tabulaturą  naszą  była 
stworzenie  katalogu  tematycznego  zawartych  w  niej  utworów.  Za- 
chowuję w  nim  porządek  tabulatury,  w  której  układzie  brak  ja- 
kiejkolwiek myśli  przewodniej. 

Do  stwierdzenia  autentyczności  kompozycyi  zawartych  w  ta- 
bulaturze, przy  których  obok  samych  tytułów  rzadko  tylko  zapi- 
sane zostało  nazwisko  autora,  posłużyły  mi  wydawnictwa  zbiorowe 
i  poszczególnych  mistrzów,  od  pierwszych  druków  Petrucci'ego  aż 
do  połowy  XVI  stulecia,  niemniej  znaczna  ilość  rękopisów  współ- 
czesnych. Naj usilniej  starałem  się  nie  pominąć  nic,  co  mogło  po- 
móc do  wyświetlenia  zagadek  tabulatury.  Niemniej  skrupulatnie 
od  wydawnictw  szesnastego  stulecia  uwzględnione  zostały  w  pracy 
wydawnictwa  nowoczesne.  Jakkolwiek  więc  niejeden  jeszcze  utwór, 
pomieszczony  w  tabulaturze,  przedstawia  i  dalej  problem  do  rozwią- 
zania, ze  spokojem  oddaję  nauce  pierwszą  część  tej  pracy,  w  prze- 
konaniu, że  plon  w  niej  zawarty  nie  jest  bez  wartości  dla  historyi 
muzyki  w  Polsce,  i  że  tem  łatwiej  zagadki  wielkiej  wagi  pom- 
nika tego  naszej  kultury  muzycznej  zostaną  wyjaśnione.  Katalog 
ten  należy  uważać  za  pierwsze  słowo  w  ważnej  dla  historyi  mu- 
zyki w  Polsce  sprawie  Tabulatury. 

Historya  zabytku  tego  w  naszych  czasach  przedstawia  się 
w  sposób  następujący.  Po  rozwiązaniu  klasztoru  św.  Ducha  w  Kra- 
kowie przesłano  tabulaturę  do  oceny  jej  wartości  historycznej  Ka- 
rolowi Kurpińskiemu  w  Warszawie.  Dyrektor  opery  polskiej,  nie 
znając  się  zupełnie  na  starej  nutacyi  organowej,  nie  spieszył  się 
z  wydaniem  opinii  o  Tabulaturze,  która  w  posiadaniu  jego  pozo- 
stała do  śmierci  jego.  Wraz  z  całem  archiwum  Kurpińskiego  prze- 
szła tabulatura  na  własność  szwagra  jego,  Józefa  Brzowskiego, 
kompozytora  warszawskiego.  U  schyłku  życia  (um.  w  r.  1888)  od- 
stąpił ją  Brzowski  prof.  Aleksandrowi  Polińskiemu.  Wielkiej  uprzej- 
mości prof.  Polińskiego  i  Jego  zrozumieniu   ważności    zadania  tego 


TABULATUUA  ORGANOWA  Z  K.   154  8 


dla  historyi  muzyki  polskiej  zawdzięczam  możność  korzystania 
z  cennego  pomnika,  za  co  w  imieniu  własnem  i  młode]  u  nas 
nauki  składam  wyrazy  podzięki  serdecznej. 


I.  Str.  1  i  2  Preamhulum  magnum  4  gl. 


1^1^^^^^ 


oo 


OO-T    oo- 


ffi^ 


oo       oo 


oo 


oo 
oo 


oo 


oo 


oo 


^m 


i  t.  d. 


OO" 


yxs- 


II.    Str.  2 — 3.    Preambulwn   N.    C.    Pro  mtrodiictionis  peduum 
applicare.  4  gł. 


i 


S 


=i^3^ 


3 


•-#- 


■o^-©- 


-»— *- 


f~^~:r~^ 


^S: 


-oo 
oo 


-C5- 


OO" 


"TOr 


OO 


^ 


$ 


bo zr 


o  "xy 

oo         — 


-<s> — ^ 


PfS*- 


(Wytłómaczenie  monogramu  N.  C.  przy  numerze  23). 

III.  Str.  3.  Aliud  Preamhulmn  N.  C.  (mmiualiter ?)  4  gł. 


^ 


fi 


-^ 


-ś—* 


3±^: 


=^ 


^ — ^ 


^ 


-Jli 


J 


:^ 


i 


-<5^ 


^^ 


-bi 


-^ 


i^ 


i 


^ 


1— JTm    j-=j: 


~ar- 


1* 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


33E^ 


^Or 


-cr-«^ 


iś—raJ   o 


::-=-*-^ 


IV.  Str.  4  —  6.   Tanhitn  ergo  Sacramentum  N.  Z.  4  gł. 


:^=^ 


-f22- 


iS>- 


t 


oo- 


i^^r 


■©-©■ 


-e-©^- 


it.  d. 


"CJ" 


-^-^- *-^ 


"cy 


jS'- 


(=2-^ 


-^2^ 


O.  ^ 


#-^s^ 


r — r 


Wyjaśnienie  monogramu  N.  Z.  przy  nr.  41. 

Utwór  Tantum  ergo  Sacramentum  ma  związek  z  dwiema  kom- 
pozycyami  pod  tj-m  samym  tytułem  zamieszczonemi  w  tabulaturze 
Jana  z  Lublina.  Pierwsza  z  nich,  umieszczona  na  karcie  85  a  i  6, 
ma  identyczną  formę  z  utworem  nr.  IV  tabulatury  z  r.  1548,  nie 
ma  wszakże  przy  nim  ani  monogramu  ani  daty  ^).  Druga  kompozy- 
cya  pod  tym  tytułem  na  karcie  248  a.  opatrzona  jest  datą  r.  1546. 
Forma  jej,  po  za  podobieństwem  melodyi  tematu  imitacyjnego,  od- 
biega znacznie  od  nru.  IV  tabulatury  1548  r. 


V.  Str.  6 — 9.  Deus  t[ui  sedes.  4  gł. 


(s>.^i(S'r"f'-0-T 


m^- 


JS   -^^ 


•'^tT^ 


-o-o^ 


rTfr-** 


-cy- 


^^^ 


1)  Por.  katalog  utworów  (boz  melodyi)  ogłoszony  przez  dra  A.  Chybińskiego 
w  „Kwartalnika  muzycznym"  i  w  „Satnmelbande  der  Int.  Musikgeselhcłiaft" 
XIII.  8.  479.  ff. 


TABULATURA  ORGANOWA  Z   K.  15  48 


f^P^5^3Edf 


i 


T^^ffff 


^ 


V- 


m 


r-= — *i3 — 


-Ol- 


~zr 


oo- 


'^. 


W  rękopisie  nr.  4.  (LXXIII)  biblioteki  Rathsschulbibliothek 
w  Zwickau  pomieszczony  jest  pod  1.  87  utwór  Ludwika  Senfla  pod 
tymże  tytułem.  (Rękopis  ten  pochodzi  z  pierwszej  połowy  XVI 
wieku).  Kompozycya  naszej  tabulatury  nie  ma  żadnej  wspólności 
z  utworem  Senfla. 


VI.  Str.  10,  11.  Infunde  uiicUonem.  4  gł. 


i 


iSlZJ 


m. 


^cr 


— s> 


rr 


sa~^ 


-,<-r-»-  "   '' 


S3S 


:j: 


3 


-csr 


f?^P= 


r 


i 


::1: 


-or 


"ps: 


it.  d. 


"X5- 


Temat  główny  tego  utworu  kryje  się  w  trzecim  głosie ;  po- 
czątek jego,  jakby  dla  imitacyi,  zapowiada  głos  najwyższy.  W  Fu7i- 
damentbuch  Jana  Buchnera  (Hans  von  Constanz)  str.  128,  użyty 
jest  ten  sam  temat  chorału  w  czterogłosowej  kompozycyi  Infunde 
undionem  tuam,  w  której  dwa  najw)'^ższe  głosy  przeprowadzają  go 
w  kanonie  w  kwarcie  post  unam  brevem.  Kompoz3^cya  w  naszej 
tabulaturze  jest  przeszło  dwa  razy  dłuższą  (liczy  36  taktów)  od 
tamtej. 

W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajduje  się  odpis  tej  samej 
kompozycyi  co  nr.  6  na  karcie  91  a.  Po  za  pewnemi  małemi  ró- 
żnicami  w  kierunku    kolorysty czuo- organowym    odpowiadają    sobie 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


oba  odpisy  w  zupełności.  W  pracy  mojej  o  „Wpływach  włoskich 
w  muzyce  polskiej"  (str.  23.  sq.)  popełniłem  pomj^łkę,  objaśniaiąc 
utwór  ten  jako  trzecią  część  madrygału  „Aleó  nademną  Wenus". 
Pomyłka  ta  wynikła  z  tej  przyczyny,  źe  tytuł  ^infmide  imctionem"' 
tłómaczyłem  jako  wskazówkę  na  oznaczenie  charakteru  nastrojo- 
wego tego  ustępu.  Na  usprawiedliwienie  moje  podać  mogę  okoli- 
czność, źe  zarówno  tabulacurę  z  r.  1548  jak  Fundamenłbuch  Buch- 
nera znałem  bardzo  niewystarczająco,  nie  rozporządzadzałem  więc 
materyałem  porównawczym.  Wreszcie  tytuł  kompozycyi  w  tabula- 
turze z  r.  1548,  bardzo  wyblakły  i  nieczytelny,  dał  się  odcyfrowaó 
z  wielkim  trudem,  prawie  przypadkiem,  i  to  dopiero  po  ukończe- 
niu pracy,  w  czasie  ponownej  rewizyi  tabulatury,  udzielonej  rai  na 
czas  niedługi  przez  prof.  Aleksandra  Polińskiego. 


VIL  Str.  11—12.  Fuga.  4  gł.  (Kaoon) 

Cf9 


»  ^  g-^^ 


— ^r. — ^  ^  r   s 


3: 


.^   O     O ©■ 


~cy 


a 


®: 


"cr- 


-^ — ?^— 


4 


v^ 


-<s- 


-G>-^= 


-^-=A'- 


-ś- 


^-- 


-^ G- 


Utwór  pochodzący  z  nieznanego  źródła. 


VIII.  Str.  12-13.  AUa  fuga.  4  gł.    (Kanon) 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.   1648 


feE3=s^^3^.==b^e^ 


m 


-xs 


::-'^J— gr 


r 


IX.  Str.  13 — 15.    Seąiiitiir  nunc  psalmus:    Deus  laudem  meam 
ne  tacueris.  Prima  pars.  4  gł. 


:-^4i-_-jz=j: 

in  1^.-^ — c* a-l  rf  V  J- 


I    I    I 


3^i3^^^^|3 


Se 


oo   o- 


::1: 


(5'     (s> 


\>ci^^^ 


a 


ifEEEf: 


g*— P 


=K 


J^-W 


-I©-  -fS 


EES 


p 


^"S^^g' 


-^ — t^- 


:^: 


iT       ^^ 


:9^=^=^ 


l2^: 


—^    p  -pbp- 


?^ 


:^=t=P 


X.  Str.  15 — 17.  Secunda  pars.  4  gł. 


§łE; 


-g-i-^g 


-  -s^bg-gj-j" 


iw 


^i^zi 


:1=I=T 


'  'l 


1^^ 


±E^=a; 


l^f 


etsi 


-^p^Ą^ę=Ł 


n 


r-T 


Autor  nieznany. 


XI.  Str.  18 — 19.  Pr2;e2;  thwe  szwyęte  szmarthwywsthanije.  (Przez 
twe  święte  zmartwychwstanie).  3.  gł. 


^ElS 


ite 


— •    -(S» 


r 


'^rT 


A 


8 


ZDZISŁAW  JACHIMKCKI 


i 


a^i 


1-= 


-C3f- 


rrj 


te 


fr 


^^ 


-ys- 


"O 


w  głosie  basowym  przeprowadzona  jest  melodya  prastarej 
pieśni  polskiej,  której  najstarsza-  znany  odpis  z  XV  w.  znajduje 
się  w  rękopisie  biblioteki  kapitulnej  w  Pradze  (B.  V.2  str.  51) 
(Nehring :  Altpolnische  Sprachdenkmdler  186). 


Bas: 


^j 


-^or 


o      o- 


:^=^^ 


oo 


i 


m 


g>     o 


p^-^- 


o     o 


—& 


9<s>^- 


i 


Melodya  pieśni: 


-e^-si- 


srs) 


^ 


Z^Z^Z^yz^Z^ 


-©-^ 


^ 


m 


Przes  twe  swijanthe  zmartwijwstańije       bo-żij  szynu  odpnsczijs  nam  nasche  zgraeschenije. 

(Wedle  ks.  dra  J.  Surzyńskiego:  Polskie  pieśni  kościoła  katolic.  237). 


W  tabulaturze    Jana  z  Lublina   znajdujemy    pieśń  tę  na  kar- 
cie 157.  b.  -Przesz  thwe  swijnthe  smarthwi/'^ . 


BE 


-o^- 


"O" 


-C3 ^^ 


^^ 


§3! 


jJ7I]-J4Ji 


I  I    I  ij 


Ai^  i 

— *-#-CT~— 


I 


J. 


-© 


■     ■ 


I 


¥- 


s 


^ 


li^ 


=1: 


4^^^. 


1 


CX- 


J=i 


~gy 


-cjr 


TABULATURA   ORGANOWA  Z  R.  1548 


9 


XII.  Str.  19,  20,  21.  Cum  Sancło  Spiritu  ex  officio  Josąuini.  3  gł. 


-cy- 


^^rftlrf 


o   o 


a4J=g=Ł 


W  znanych  nam  wydawnictwach  mszy  Josquina  de  Pres 
z  pierwszej  połowy  XVI  wieku,  ustępu,  odpowiadającego  utwo- 
rowi tabulatury  1548,  nie  znajdujemy.  Twórca  naszej  tabulatury 
posługiwał  się  zapewne  zbiorem  utworów  na  lutnię  Hansa  Neu- 
siedlera  (Hans  Newsidler)  p.  t.:  „ Der  ander  theil  des  Lautenbuchs^ , 
wyd.  w  r.  1536.  Utwór  nr.  40  tego  wydawnictwa  nosi  napis:  Josz 
Quin.  Cum  sancto  spiritu.  W  nutacyi  lutniowej  przedstawia  się  po- 
czątek tego  utworu  następująco  : 


P  m 


0     0       i     o   i       o    i     i     i 


rrrr 

o     5     9     o 
d 


«=-4=]: 


:— 

1 

:-- 

— [~ 

rr 


9         9    p       9    p     k    p     9     k 
o  d     4  n    y 


Transkrypcya  utworu  tego  wykazuje  tożsamość  obu  utworów 
przy  pewnych  zmianach  w  diniinucyi  pierwszego  motywu,  doko- 
nanej przez  Neusiedlera. 


XIII.  Str.  21 — 24.  Capellae  Leonis  Papae.  4  gł. 


^  ffrnr 


-Sh. 


r 


»-^»-ł- 


f 


-r-f- 


^s 


rJ   gJ- 


-f- 


■^-^-xs- 


;^ 


f=^ 


^ 


t 


i 


S3; 


Ei 


T-J^-J4 


-cy 


'^cr 


G — y-P^-^ 


f^\ 


oo- 


■m 


rr 


^^E^i 


-cy- 


10 


ZDZISŁA.W  JACHIMECKI 


Sprawdzenie  autorstwa  kompozycji  tej  napotyka  na  znaczne 
trudności.  Uprzejmości  prof.  uniwersytetu  w  Berlinie,  dra  Johannesa 
Wolfa,  zawdzięczam  możność  poznania  katalogów  tematycznych  ko- 
deksów rękopiśmiennych  kaplicy  Sykstyńskiej.  sporządzonych  przez 
tego  znakomitego  uczonego.  Dokładne  przejście  ich  nie  doprowadziło 
do  wykrycia  pochodzenia  utworu  nr.  XIII.  Identycznej  kompozycyi 
nie  zawiera  także  wspaniałe  wydawnictwo  p.  t.:  j^Liber  Cuindecim 
Missanim  eledarum  quae  per  excellentissimos  musicos  composiłae  fiie- 
runt^,  które  Andreas  Antiquus  ofiarował  papieżowi  Leonowi  X. 

XIV.  Str.  25.  Quod  dudiim  immensis  arde?it  mea  pectora  4  gł. 


'-vy  — zr. — o — <^ — P— *■ — '^ — 1^ — % — <5^ 
T  I    '     I        I      '     !     f 


^S: 


~<S>^ 


-<? — -r 


•— P- 


-[=^^f=F 


:t: 


1 


f 


-<s> — s)- 


-(=2- 


t- 


-cr 


Źródło,  z  którego  pochodzi  utwór  ten,  nieznane. 


XV.  Str.  26 — 28.  Suh  timm  praesidium.  4  gł. 


EEi 


-^ — ^^ 


o  or- 


icr 


JfJ 


§S 


-© O^- 


ife 


£^. 


S>' 


==f=l2^ 


=P=F 


i(l2) 


P 


-cy- 


?€►- 


P=^|^i^iE 


fE^: 


^*— •^ 


r 

Na  końcu    utworu    umieszczono  literę  N.  (bez  zwykłej  drugiej  C). 


Głos  najwyższy  w  taktach,  następujących  po  podanych  tutaj, 
ma  następującą  melodyę: 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.    1548 


11 


m 


-V5 ■Cy" 


P^EEE^E^^^-^E^E^E^ 


C5 ^ ^^—  O        O  — 


(Wartości  skrócone  o  połowę). 

W  rękopisie    Muzeum    brytyjskiego   Additional    19583  ff.  za- 
warta jako  nr.  20  f.  39  b.  kompozycya  Suh  tuum  presidium  o  temacie: 


g 


=^3^— ©^ 


|=l^l=^E=i 


-^^=? 


-o  o 


(Katalog  rękopisów  muz.  Aug.  Hugbes-Hughes  t.  I.  str.  261). 
XVI.  Str.  29—30.  Per  mio  hente    Veder  Iłalicmn.  4  gl. 


P^ 


_=^,« 


-=)—.€: 


P 


:J-J- 


Kompozycya  ta  wyjęta  z  wydawnictwa  p.  t.:  Gamoni  nove 
eon  alcune  scelte  de  varii  libri  di  canto.  Sculpito  in  Roma  per  Andrea 
Antiąuo  de  Montona  e  fatto  imprimare  in  compagnia  di  Giouanbat- 
tista  Columba  Miniałore:  per  Marcello  Silber  aVs  Franek  sapatore  in 
Roma:  Nellano  MDX.  A  di  IX  de  Octohre.  Autorem  pomieszczonego 
tam  utworu  na  4  głosy  p.  t.:  ^Per  mio  hen  U  vederei'^  jest  Barto- 
lomeo  Tromboncino. 

(E.  Vogel:  Bibliothek  der  gedruckten  weltliclien  Musik  Italiens, 
II.  372).  Oryginał  tego  utworu  przepisany  z  unikatu  wydawnictwa, 
zachowanego  w  bibliotece  uniwersyteckiej  w  Bazylei,  przedstawia 
się  w  taktach  początkowych  następująco  : 


12 


ZDZISŁAW   JACHIMKCKI 


1--I 

ft 

c. 

p^p^^, 

—^ 1 

1_ 



— 1 — 1 

— ^ h" 

• 

■y.\j 

&'     ci 

_  m 

^&      ^^ 

,-:?  *^        /-J 

oo      • 

.1.        1     ' 

•  » 

l^ 

Per  mio  ben— 

ti  ve de  — 

re— i 

■ 

f2-© ^i 

—G> 1 

-+- 

1     1 

T. 

=2=^ 

_ 

p-l G 

V3 

""O — O — 

^J^ 

1-s^— 

-S)"®'— C5 

• 

' i 

1 

-^ — '-■ 

->• 

V3 

/-^ 

o 

1  i 

A 

.■^    ^    V3 

C*k       <7*l 

A<^ 

• 

^  j 

VJ       W3 

r>        ^-11 

' 

'-'    1 

1         1 

,,  1 

C\'                           !^     '^ 

1 

1 

^^        1  1 

H 

*|./ł-       1 

_.!  <rJ 

,-J-. 

rJ 

• 

^    \l'^      \ 

a   ^ 

<!>«5l      ! 

\^ 

• 

1 © 1 

o   o 

a 

«>,- 

a       o 

Różnice  zachodzące  w  transkrypcji  są,  jak  widać,  nieznaczne; 
ograniczają  się  one  do  ożywienia  głosów  wewnętrznych  delikatnemi 
diminucyami,  harmonia  oryginału  w  takcie  trzecim  jest  durowa, 
podczas  kiedy  w  tabulaturze  1548  widnieje  akord  miękki. 


XVIL  Str.  30.  Xas  Shauyczyel.  (Nas  Zbawiciel).  3  gl. 


fe^ 


^ C5-* 


^3 


-^-ti 


or 


7 


n 


T  f 


^ 


-15^ 


f-» 


£ 


^¥=P 


^-^ 


i: 


£ 


Pieśń  wielkanocna,  której  tekst,  liczący  62  strofek,  zachował 
się  w  rękopisie  pieśni  polskich  biblioteki  XX.  Czartoryskich  z  r.  1521, 
nosi  tytuł:  „Piesn  o  zmartwewstaniu  pana  Jezusowem  barze  na- 
bożna y  wesoła".  Od  pierwszych  słów  pierwszej  zwrotki  ^Nasz 
zbawiciel,  pan  bog  wsechmogąci"  poszły  tytuły  pieśni  tej  w  tabula- 
turze z  r.  1548  trzykrotnie  opracowanej  (nr.  17,  31  i  41)  i  raz 
jeden  pojawiającej  się  w  tabulaturze  Jana  z  Lublina  (f.  105  a.). 

(Tekst  wydany  w  „Polskich  pieśniach  katolickich"  Mikołaja 
Bobowskiego  str.  242  ff.).  Melodya  użyta  w  drugim  głosie  tej  pieśni 
jest  identyczna  z  melodyą  pieśni  Jesus  Chrisłus  unser  Herr  und 
Heiland  zawartą  w  wydawnictwie :  Christlkhe  Gebet  uiid  Gesaeng 
auff  die  heilige  Zeił  und  layertage....  voti  Christophorus  Hecyrus, 
zu  Prag  1581.  (Baumker  I.  nr.  248). 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.    1648 


13 


XVIII.  Str.  31— 3'i.  Pteambulum.  Aliud  preambulum  super  con- 
cordantias.  4  gł. 


, .u-j^ 


I     I 


'JSŻL 


=1— : 


z^rzzi 


XIX    Str    32—33.  Animoso  meo  desiderio.  4  gl 

3i 


mE 


I^CZZIS 


:«rn=^ 


Utwór  powyższy  jest  organową  przeróbką  kompozycyi  Barto- 
lomea  Tromboncino,  p.  t. :  Animoso  mio  desir,  zawartej  w  wy- 
dawnictwie: Frottole  libro  secondo  z  r.  1516  (Ant.  Laneto  w  Nea- 
polu v,  Emil  Vogel:  Bibliothek  der  gedruckten  welthchen  Musi/c 
Italiens...  IL  373-4).  Unikat  wydawnictwa  w  bibl.  Marucelliana 
we  Florencyi. 


XX.  Str.  34.  Preambulum  in  C.  in  principio  cantus  faciendus 


II  '11- 


III- 


fŚiK 


— cygr 


V* 


Z  nieznacznemi    odmianami  identyczne  z  preambulum  z  tabu- 
latury Jana  z  Lublina  f.  18  b.  Preambulum  in  c 

XXI    Str    34—35.  Aliud  preambulum  ad  d.  4  gł. 


14 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajdujemy  na  karcie  19  a.  Pre- 
ambulum  super  d,  zaczynające  się  podobnie  jak  nr.  JLX.l,  w  drugim 
już  jednak  takcie  ma  ono  odmienną  formę  : 


(b)  (b)^ 


XXII.  Str.  35 — 36.  Preambulum.  5  gł. 


^ 


^i=l: 


i 


-o^-^- 


[niziii 


■&  z,  0  ^  0- 


i 


^   «^ 


~o~ — _ 


* 


-cy- 


r 


-ir-o- 


oo 


^^ 


oo 


"cy 


r 


I         I        I       I 


Identyczne   z   preambulum   w  tabulaturze    Jana  z    Lublina  f.  19  b. 


XXIIL  Str.  36.  Preambulum.  4  gł. 


fe 


^. 


333 


g*     g 


;§teE?E; 


-&- 


-^ 


>00- 


b^ 


^-* 


■:^ 


-oo- 


o-o- 


-*— •- 


Identyczne    z  preambulum   w    tabulaturze    Jana   z  Lublina  f.  20  a. 


XXIV.  Str.  37.  Preambulum.  4  gł. 


m 


1 g—ęg 


5313? 


■g^-S-   P    f5 


CS 


4=^=i^ 


:S; 


iJ=iJ=J_.J 


r 


^33i 


rr 


:Ee^ 


^p 


§: 


■cy- 


o- 


Dwa    pierwsze    takty    tego   preambulum    identyczne    z  preambulum 
w  tabulaturze  Jana  z  Lublina  f.  91  b. 


TABULATUUA  OKGANOWA  Z   11.  154  8 


15 


XXV.  Str.  37 — 38.  Ecce  panis  angelorum.  N.  Z.  4  gł. 


■^ — €»— izr 


giE^: 


<^— X3r 


-gr- 


-^k 


i3L. 


-©--1CF 


J^_l2o_ 


-^^ 


iCJ" 


-o  ^o- 


^^^=^- 


rr 


n>- 


o     o 


9-&- — ^ 


<g — g^ 


:_^^^- 


?oo- 


XXVI.  Str.  39.  ^?<s  guthen  gronth.  [Aus  gułem  Grund).  4  gł. 


TT^ 


:93!: 


-M — ^ 

SE? 


_      _       f-^—lS> B 1- 


oo 


~CF' 


-C5~ 


[^^ 


X3r 
"CJr 


^ 


liU 


^ 


lifl 


:t: 


oo- 


Utwór  ten  jest  czterogłosową  transkrypcją  pięciogłosowej  pie- 
śni Ludwika  Sen  fi  a,  którą  w  nowem  wydaniu  znajdujemy 
w  trzecim  tomie  Puhlicationen  aelterer  praktischer  wid  theoretischer 
Musikwerke  der  Geselschaft  fiir  Musikforschung.  Twórca  tabulatury 
naszej  wyjął  ją  z  wydawnictwa:  Georg  Forster  ^Auszzug.... 
teutscher  Liedlein"'  (Norymberga  1539)  nr.  42,  lub  z  wydawnictwa: 
Johann  Ott:  jjllo  weltliche  und  einige  geistliche  Lieder'^  1544, 
Nr.  106  (nr.  6  pieśni  pięciogłosowych). 

Dla  poznania  w  jakim  stosunku  pozostaje  przeróbka  do  ory- 
ginału, przytaczam  początek  pieśni  Senfla. 


16 


Dic 


Alt. 


Ten.  I. 


Ten.  H 


Bass. 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


=^^ 


Aus        gu    — 


w=^^-- 


Mz 


vom 


Sz=; 


^=^=F- 


^sr 


Mund  ałis 


gu— tem  Grnnd 


Aas  ga    — 


tem  Grand        nm 


IZZ^^^^ 


=PS 


§ir^ 


-X3r 


-r 


£-^^= 


-&- 


tera  Grand    —      — 


XXVII.  Str.  40—44.   Fa/f/e  ł"a?ie  una  Sabatorum  5  gł. 


^i^=s^s 


EEEE=gg^ 


^^— «Ma- 


-.J-^i--^-i-^. 


=i^^^^ 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.  1648 


17 


Druga  kompozycja  pod  podobnym  tytułem  w  tabulaturze, 
nr.  66,  jest  odmienną.  W  całym  szeregu  kompozycyi  z  pierwszej 
połowy  XVI  wieku,  zaczynających  się  od  tych  słów,  nie  znalazła  się 
kompozycya  odpowiadająca  nr.  XXVII. 

XXVIII.  Str.  44—47.  Kyryeleyson  pascale.  N.  C.  4  gł. 

Obok  monogramu,  umieszczonego  u  końca  utworu,  dopisano 
przy  literze  C  skrócenie  rac  poniżej  zaś  imię  Nicolai.  Za  Aleksan- 
drem Polińskim  przyjęto  ogólnie,  że  monogram  ten  oznacza  kom- 
pozytora Mikołaja  z  Krakowa,  nieznanego  nam  dotąd  bliżej  z  ża- 
dnych źródeł  archiwalnych.    Początek  tego  Kyrie  jest  następujący: 


I 


e: 


-J. 


Jii 


~cy 


^ 


^łj:l 


-TS 


©^- 


I 


iiii^ 


i 


^^l^A 


-©-=^ 


Temat  tego  Kyrie  zaczerpnięty  jest  z  gregoryańskiej  „Missa 
mbbathi  sancH  tempore  paschali^.  W  tabulaturze  Jana  z  Lublina 
pojawia  się  Kyrie  pascale  dwukrotnie.  Pierwszy  raz  z  oznacze- 
niem N.  C.  na  f.  155  b.  156  a.  b.  Forma  tego  Kyrie  odpowiada 
w  zupełności  nr.  28  tabulatury  z  r.  1548.  Drugie  Kyrie  pascale  ta- 
bulatury Jana  z  Lublina,  bez  monogramu,  f.  190  b.  191  a.  operuje 
tym  samym  tematem  i  przebieg  ma  analogiczny,  obniża  jednak 
utwór  o  kwintę : 


»E 


-er— •     Ś     • 


i 


- — cy- 


SlJiJ^^^ 


-X2f" 


«^=i=3 


—&■ 


S=E=^^d 


Rozprawy  Wydz    tilolog.  T.  LIII. 


18 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


W  wieku  XV  i  XVI  temat  Kyrie  pascnle  pojawiał  się  często 
w  kompozycyach  różnycli  mistrzów  i  utworach  anonimowych.  W  rę- 
kopisie biblioteki  królewskiej  w  Berlinie,  Codex  mus.  Z  21  f.  22  b. 
znai dujemy  Kyrie  pascale,  którego  osnowa  tematyczna,  będąca  me- 
lizmatem  melodyi  gregoryańskiej,  przedstawia  się  następująco  : 


=P 


EEt 


^^^^^^ 


— o  o   o 


551:^11^=:;::!=^ 


i— o- 


~cri 


-^-^^ 


-g-s^ 


XXIX    Str    47—48.   Ortus  de  Polojńa  {Stanislaus)  3  gł 


iE=s_-- 


Ty 


-^e-^ 


"gy 


=«: 


-»   cJ^ 


^nfzsii:^ 


Se: 


=^^^ 


m 


:§=#»■ 


^ddE 


^: 


« 


iJijl 


^^ 


iii 


P.  nr.  XLIII. 

XXX.  Str.  48—52.    Gaurfi;  KeJ  genitrii.   (Duae  partes).   3  gt 

--S 


Pars  prima: 


Si: 


-crcjr- 


"^3S^ 


g^rjJiSSiSg 


^iB^ 


OO" 


-o-©^- 


^^^m 


Pars  secunda. 


sCE?; 


SES^ 


.©_ 


ms^^Ei^E^ 


r 


■^ 


-la €►- 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.   154  8 


19 


(W  ^Fundamentbuch"  Jana  z  Konstancy!  znajdujemy  do  słów 
tych  inną  kompozyCyę.  Por.  Viertelsjahrschńft  Jur  Musikioissen- 
schaft  t.  V.  str.  172). 

XXXI.  Str.  53—54.  Nasz  Zbawiciel  Pan  Bog.  3  gł. 


r  f  Trr 


E3te 


^ — oo 


r 


mmmmmm 


-^ 


"OO 


ltóp«= 


r 


OO- 


Kompozycya  w  całości  odmienna  od  nru.  XVII.  Por.  nr.  XLL 

XXXII.    Str.    54 — 59.  Salve  regina^  ad  te  clamamus^   ergo  ad- 
vocata.  3  gł. 


"^     m 


-OO- 


-^^-^ 

3!ir ~ 


3^ 


t 


x^ 


r 


■!©- 


^y- 


-ox> 


U 


y^Sii 


rr 


T      O  O 


^ 


rr^f 


3? 


oo 


^ 


(W  tytule  po  słowie  Salve  niema  re^i»a,  lecz  widnieje,  niewyraźnie 
dające  się  odczytać,  słowo  «w  redum  i  niżej  dictum  est). 

Cantus  firmus  znajduje  się  w  utworze  tym  w  głosie  najniż- 
szym. W  tabulaturze  Jana  z  Lublina,  f.  105  b.  sq.  pojawia  się  can- 
tus firmus  w  kompozycyi  Salve  regina,  opatrzonej  monogramem 
N.  C.  w  głosie  naj  wyższym : 


oo- 


jE^^E£ 


f^- 


msE^ 


-^ 


-vyof- 


-g    (g    ■ — &- 


-J^-g— ,b^ 


oo 


^p=rf 


^^H 


p-^ 


r-T 


iS>- 


J 


-J-. 


Josquin  de  Pres  w  swojem  >S«Zye  Begina,  (rękopis  15941  Biblioteki 
nadwornej  w  Wiedniu)  użył  tego  tematu  gregoryańskiego  do  imi- 
tacyi  w  kontratenorze  i  tenorze  : 


fe^ 


:^=>^    oo— gg: 


ry- 


■oo- 


i  t.  d. 


-^js: 


-^5" 


2* 


20 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


XXXIII.  Str.   59 — 64.    O  sacrum   misterium.    Fink   (Henricus 
Finek).  4  gł. 


^ 


I 


'^o~ 


r 


aa; 


-O. 


•s>-  -s*- 


-or 


J- 


-iS'-  (S- 


-^-•- 


^i 


tr. 


^±3^ 


i 


f — p—f — ^— -o 


f=F=F=f 


d^=^ 


r 


:^=?5: 


W  wydawnictwach  kompozycji  Fincka  nie  został  utwór  ten 
pomieszczony.  Eitner  nie  podaje  tytułu  jego  ani  w  Quellenlexikon. 
ani  w  katalogu  dzieł  Fincka,  który  ogłosił  w  wydanym  przez  sie- 
bie zbiorze  jego  kompozycyi  (Publikationen  cilterer  pi-aktischer  und 
łheorełischer  Musikwerke  der  Gesellschaft  fur  Musik forschung,  Jahr- 
gang    7.  Batid  8). 

XXXIV.  Str.  64—70.  (Str.  71  i  72  niezapisane).  Tytuł  da 
się  jedynie  odczytać  jako  :  Miresone.  4  gł. 


^ 


— J-J1^d: 


;^; 


m^i 


m 


ff 


trfff" 


d:^-^d-:=g 


fi  ri  r 


t 


J  J    J-         i 


Sl— <Si^ 


^ 


f^- 


e 


;=3; 


3 


r 


^•=_4^^:. 


35 C^ ^ 


TABULATURA  ORGANOWA   Z  R.   1548 


21 


Kompozycja,  której  pierwszą  tylko  część  przepisał  autor  tabula- 
tury, ma  charakter  programowy,  zadaniem  zaś  jej  illustrac};jnem 
jest  zapewne  przedstawienie  zgiełku  wojennego,  podobnie  jak  w  „Bel- 
lum  francigenum^ .  Świadczy  o  tem  bodaj  taki  epizod  : 


kilkakrotnie 


^ 


^tt^E^^ 


^^^i 


fe^^ 


Ś      Ś      ^ 


r77f 


._jtlA±l^.Li 


:E£ 


pT  7    i  II 

«^    -«--•-    -Ł    -*■    -Ł    A 


t 


"•^     P       P       \" 


-0 •- 


:t= 


Wlf 


I  i  I  I II 
■ii-*  ^^^ 


:«: 


-SI- 


:|==t: 


-rrr 


xxxv.  Str.  73 — 82.  Ich  stund  (an  einem  Morgen)  4  gi. 


[i 


k   ^>«j' 


5.   r 


§?fi 


r 


-Tcy- 


=PP=P 


~cy^y 


^7- 


J. 


Tabulatura  z  r.  1548  zawiera  trzy  części  tej  pieśni,  fałszy- 
wie mianując  część  pierwszą  jako  „2-a  pars" ^  drugą  jako  ^tertia 
pars^,  trzecią  jako  ^quarta  pars^.  Utwór  ten  jest  transkrypcyą 
popularnej  pieśni  niemieckiej,  znanej  nam  z  rozlicznych  opracowań 
z  pierwszej  połowy  XVI  wieku.  Transkryptor  tabulatury  z  r.  1548 
trzymał  się  wiernie  formy  cmitus  firmiis  pieśni  tej  wedle  wersyi 
Ludwika  Senfla,  transponując  ją  o  kwintę  wyżej,  umieścił  śpiew 
stały  w  głosie  melodyjnym,  inne  zaś  głosy  opracował  analogicznie. 
W  Orgeltabulałurbuch  Leonharda  Klebera  (1520—1524)  znajduje 
się  pieśń  ta  na  karcie  148  b.  (Ludwicus  Senfli  (sic) :  Ich  stund  au 
ainem  morgen)     [Ms.   mus.  Z.  26  ms.  4.  Bibl.  król.  w  Berlinie]. 


^yo" 


m. 


■ m—W, .. 


-0-±0 


-eJ  •  ^  J.i- 


W- 


xy- 


eJ  •  ś  A  ś-^ 


■^ 


t- 


OO" 


^fef: 


^0- 


22 


ZDZISŁAW   JACHIMECKI 


Jest  to,  jak  widać  z  porównania  pierwszych  taktów,  zupełna  ró- 
wnoległość w  opracowaniu  pieśni;  jedyną  różnicą  są  diminucye 
w  tabulaturze  Klebera,  których  brak  w  tabulaturze  z  r.  1548. 
Transkryptor  nasz,  na  pewne  możemy  tak  twierdzić,  nie  przepisał 
utworu  tego  z  tabulatury^  Klebera  (powstałej  w  Esslingen  i  Pforz- 
heim^),  lecz  z  łatwo  dostępnego  mu  wydawnictwa  Hansa  Ott'a : 
Hundert  und  ainimdzweintzig  neue  Lieder  von  beruhmbtenn  dieser  kunsł 
gesełzł  lustig  zu  siiigeti 1534.  Nr.  22  tego  zbioru  służył  za  pierwo- 
wzór transkrypcyi.  Dalsze  numery  tegoż  wydawnictwa,  23,  24 
25,  przeróbki  tej  samej  pieśni,  są  zasadniczo  odmienne  od  formy 
jej  w  naszej  tabulaturze.  Odmiennemi  są  także  transkrypcye  Hen- 
ryka Fincka,  Henryka  Isaaka  i  kilka  innych  anonimowych  prze- 
róbek zawartych  w  zbiorkach  Otta.  O  rozpowszechnieniu  pieśni  tej, 
także  we  Francyi,  świadczy  rękopis  Bibliotheque  Nationale  w  Pa- 
ryżu :  Recueil  de  chansons  et  airs  de  danse  du  debut  du  XVI  sUcle. 
sans  paroles.    V.  III  p.  234  nr.  40 :  ^^Ich  słund  an  einem  Morgen" . 


|ffi: 


~gy 


~cy 


-s^ 


n 


32: 


Różnice  melodjń  wpadają  same  w  oczy. 

(Patrz :    Catalogue   du  fonds  de  musiąue  ancienne    de  la  Biblio- 
tMąue  Nationale.  Jules  Ecorcheville.  [T.  III  p.   234]), 


XXXVI.  Str.  82—84.  Fuga.  4  gł.  (Kanon) 


^ 


=|: 


ms 


-M— j- 


353^ 


■X5" 


^4=J 


"CJr- 


f^:: 


m 


u 


=^ 


■-t5>- 


-d- 


-&- 


■d — I 


r 


^^^^^^^; 


»)  Hans  Looweafeld  :  Loonbard  Kleber....  1897. 


TABULATURA  OKOANOWA  ZR.    154  8 


23 


i 


S 


XXXVII.  Str.  84—87.  Fuga  Josąuini.  4  gł. 


ES 


jOEC>" 


-e> — ar 


±^^=^i^^^^ 


cyssL- 


oo 


.4X. 


ffff 


£^Q. 


OO 


OO" 


-cy 


-cy- 


W  latach  poprzedzających  powstanie  tabulatur}'^  1548  pojawiły 
się  samoistne  kanony  (fugi)  Josąuina  de  Pres  w  następujących  wy- 
dawnictwach :  Sebalda  Heydena :  De  arte  canendi  1537  i  1540  Xo- 
rimhergae  apud  loh.  Petreium ;  w  zbiorze  kompozycyi  p.  t.:  Bici?iia 
Gallica,  Latina  et  Germanica,  Yitemhergae  apud  Georgium  Rhaw 
1545  (nieuwzględnione  u  Eitnera) ;  w  slynnem  dziele  Glareana 
(Henricus  Loriti)  Dodecachordon  (Ba.^ileae  1547).  Żaden  z  kanonów 
tych  nie  odpowiada  kanonom  Josąuina  z  naszej  tabulatury  (oprócz 
nr.  37  także  pod  nr.  90  i  92). 


I 


E 


XXXVIII.  Str.  87—91.  Decus  mundi.  4  gł. 


OO 


a^E 


^^^ 


oo- 


■^- 


-J^4 


zi=±ń 


o        -©• 


i 


» 


IS — 'O" 


-•— *■ 


iiS 


i— tt 


i 


*t? 


^^ii 


^ 


J- 


OO 


OO 


Po  dziewięciu  pauzach  (breves)   pojawia   się   w   drugim    głosie  can- 
łus  firmus: 


(połowa  wartości  nat) 


W 


-O" 


-® — d — d 


ar 


24 


ZDZISŁAW  JACHIMKCKI 


XXXIX.  Str.  91.  Christus  iam  surrexit.  N.  Z.  3  gł. 


F#V              ^ 



-O « 

^^  \/                                  ^ 

«2>                            -^ 

t 1 

^^-Ti^^ 

i 


~or 


-S^    f 


-&- 


^ 


i 


-cr- 


:i 


f 


e 


:i: 


:il 


.         # 


5 


J 


^5" 


J^ 


P,&- 


rr 


źródłem  raelodyi  tej  pieśni  wielkanocnej  jest  sekwencja  Vic- 
timae  paschali  laudes.  Podobnie  jak  w  Polsce,  praktykowano  ją  także 
w  Niemczecłi,  gdzie  do  melodyi  urobionej  z  sekwencji  śpiewano  pieśń 
Christ  ist  erstanden.  Wilhelm  Baumker  cytuje  pieśń  tę  z  rękopisu 
z  XV  stulecia  król.  bibl.  w  Monachium  Cod.  germ.  716  (Das  ka- 
tholische  deutsche  Kirchenlied  in  seinen  Singweisen  I.  506).  W  ko- 
deksach trydenckich  widnieje  pieśń  Christus  surrexit  w  głosie  al- 
towym utworów  nr.  723 — 726  (cf.  Denkmdler  der  Tonkunst  in 
Oesłerreich,  VII  Jahrgang,  katalog  tematyczny).  W  wieku  XVI 
pojawia  się  pieśń  niemiecka  w  rozlicznych  wydawnictwach.  Pierwszy 
wydał  ją  Peter  SchofFer  w  r.  1513.  Monogramista  N.  Z.  zaczerpnął 
jej  pewnie  z  wydawnictwa  p.  t.:  Ein  New  Gesanghuechlin  Geystlicher 
Lieder,  vor  alle  gutthe  Chrisłen...  zu  Leiptzigk  1537,  MichaeFa  Vehe, 
gdzie  melodya  pieśni  ma  przebieg  identyczny  z  formą  jej  w  tabu- 
laturze 1548.  Ze  źródeł  pol.skich  znamy  pieśń  tę  z  Kancyonału 
Walentego  z  Brzozowa  r.  1554  i  z  mszy  y^Missa  paschalis"'  Marcina 
Leopolitj  (w  ostatniej  ze  zmianami  melizmatycznemi). 


XL.  Str.  92 — 97.    Kyryeleyson   pascale  magisłri  Josguin.    4  gł. 


r-^'  -1 

O 

r 1-| 

J. ,  J  ^-gi- 

•'~*i"S      •    -  "i  -     \1' 

oo 

^JT g 

1 

o 

■  1 

i^S-£= 

1        - 

1 

1 

1 

■ 

TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.   1648 


25 


II. 


t 


e: 


Pi 


§iE; 


■oo 


:-?El 


-©-©• 


I© G> 


P-» 


"icr 


-X3 


1^^ 


T==^(SI 


T C^"iB 


III. 


t 


a 


— ^ e»- 


-^# 


^ 


^  f 


f=^ 


^y=^ 


£ 


~or- 


—&■ 


t- 


;335 


r^^^^^rf 


I 

Nieznana  z  żadnego  wydawnictwa  kompozycya  słynnego  Jos- 
quina.  Trudno  na  razie  stwierdzić,  czy  znajduje  się  w  jakiejś  z  bi- 
bliotek rękopiśmienny  jej  odpis.  Tom  partytur  dzieł  Josquina,  spi- 
sany przez  Ambrosa  (Ambros'sche  Partiturensammlung)  w  bibliotece 
nadwornej  w  Wiedniu,  nie  zawiera  tego  utworu.  Bibliografia  Eitnera 
nie  cytuje  go. 


XLI.  Str.  97—100.  Nasz  ZbaiińcieL  N.  Z.  3  gł. 


^m 


^: 


■•-!^-l 


*-•- 


a 


Z&L 


^ 


-^ O" 


n 


r^ 


ms: 


-xs- 


W  pieśni  te]  przerobiony  został  imitacyjnie  temat,  identyczny 
z  tematem  wielkanocnej  pieśni  niemieckiej  ^Jesus  Christus  unser 
Herr  und  Heiland'-^  (Hecyrus  1581) : 


m 


-f=>- 


it 


Je  —  sus 


Chri— stus      un — ser       Herr  und      Hei— land 


26 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajdujemy  na  karcie  105  a.  b. 
pieśń  Nas  Zbawyczyel^  N.  C.  1537.  Temat  ten  sam  co  w  utworze 
nr.  41  naszej  tabulatury,  opracowany  imitacyjnie,  w  formie  od- 
miennej i  w  tonacyi  mixolidyjskiej  : 


F^; — =^ 

1    1    1     ~ 

1 

=1^ 

o 

1 

1 
■ 

© 

1 

o           1    •  • 

1 

o 

— © 

Na  str.  100  tabulatury  z  r.  1548  dopisał  kopista  przy  monogramie 
N.  Z.  crac.  Uzyskujemy  w  ten  sposób  podstawę  twierdzenia,  że 
podobnie  jak  N.  C.  pochodził  i  monogramista  N.  Z.  z  Krakowa, 
lub  przez  stałe  w  nim  zamieszkanie  do  przynależności  w  mieście 
tem  czuł  się  uprawnionym. 


XLII.  Str.  100—101.    Yersus.  4  gł. 


i^i 


_o_ 


^' 


i 


■rA 


f? 


s 


#-•- 


3^ 


-m-»- 


^ 


•-    -CF 


T 


r^t 


£ 


Źródło,  z  którego  pochodzi  ten  utwór  kościelny,  nieznane. 


XLIII.  Str.  102  -104.   Orłus  (de  Polonia).  4  gł. 


SB^ 


^^^ 


■jt: 


:śzżit 


^Z2Ż1 


«  «-#-^-# 


^^==i= 


-o-©^- 


OO" 


oo- 


J 


TABULATUKA  ORaANOWA   Z   R.   1648 


27 


Odmienne  opracowanie  tego  samego  śpiewu  stałego,  co  w  utwo- 
rze nr.  29.  Prof.  Al.  Poliński  posiada  w  zbiorach  swoich  kompo- 
zycję czterogłosową  Jerzego  Libana  z  Lignic}^  z  r.  1501,  f,Ortus 
de  Polonia  Stanislaus  studia  legit^,  której  tenor  jest,  oprócz  kilku 
nut,  identyczny  ze  stałym  śpiewem  utworów  tabulatury  z  r.  1548. 
W  nrze.  43  znajduje  się  cantus  firmus  w  basie. 


I 


E 


XLIV.  Str.  104—107.  Non  vos  relinquo.  4  gł. 


-cy 


as: 


«ES- 


-C3 (^ 


-(=:•  -a-^^I=^^  ■f^<5>- 


Ffff 


ri 


'ę^-xs- 


S^' 


P.  nr.  74. 

XLV.  Str.  108  — 113.  Seqimntur  nunc  psalmi.  Wilhelma 
Breitengassera  (lub  Breitengraser).  [Breitengasserus  i  Breiten- 
grasserus].  Beatus  vir  qui  łwn  abiit.  4  gł. 

P.  I.  b 


e; 


§3! 


S 


-#-• 


:^: 


-cy — O^- 


"OO 


^=§^ 


^        ^ 


_cy? 


i 


9^ 


P.  II. 


ijjj-  ^         ^-    i    J     J      l_ 
e^     T     o — — |!2i-*:^-# 


I 


g'  ^^ 


-J- 


I  J  i  i  J  ^TJj 


^ 


i 


28 


ZDZISŁAW  JACHIMKCKI 


i 


i^ 


-X2r- 


-\3r 


■»-©• 


^^ 


-4 


-& 


W  rękopisie  Ms.  4.  biblioteki  Rathsschulhihliothek  w  Zwickau 
w  Saksonii,  pisanym  około  r.  1534  (Eitner  X.  462,  Nachtrag)  znaj- 
duje się  kilka  psalmów  Breitengassera,  ani  jeden  z  nich  wszakże 
nie  odpowiada  psalmom  wpisanym  do  naszej  tabulatury.  Drukiem 
nie  ogłoszono  nigdy  tych  psalmów,  nie  jest  także  znane  żadne 
inne  źródło  rękopiśmienne,  któreby  je  w  sobie  zawierało;  jest  więc 
tabulatura  z  r.  1548  przypuszczalnie  jedynym  odpisem  ich. 


XLVI.  Str.  114 — 119.  Beati  omnes  qui  timent  Dominiini.  4t  gł. 


W.  Breitengasser. 


$1 


'•r 


^ 


CłO' 


rrrrrr 


-^5" 


~C3r 


nf\ 


CTO     ■*■ 


OO' 


^  ^    \  — 


e 


^ 


^"r  r  r  rr[r 


OO 


T  ♦ 


r 


♦  (^ 


^: 


-xs- 


-o^ 


n 


'T3fO- 


XLVII.  Str.  120  —  128.  Credidi  propłer  quod...  4  gł.  W.  Brei 
tengasser.  4  części.  P.  I.  Credidi. 


f 


(5>- 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.  154  8 


29 


P.  II.   Cuid  retrihuam. 


X        — : 

1 

— 1 

-teiH-J-J-.-^ 

^ — 1 

fn> 

^-^  ^-». 

1 

»  • 

"■  • 

«*'         1 

\^\)     -^ '-' 

bo 

« 

J      « 

•       O 

^-S  . 

o     1 

"•/ 

o 

ia.Q. 

oo 

^- 

o 

-7xs 

fT 

'i* 

t      ^ 

-y 





P.  III.    Fofa  mea  reddam. 


i 


i 


^= 


£^E5 


-25l- 


'^-gl— 


-O^— S"- 


-gi-s)^' 


-Si- 


^ 


i 


P.  IV.  Credidi,  direpisti  Domine  vincula  mea. 

fe_ 


•% 


(2?     ^ 


Lnr 


«>-=-• 


^ż=i-- 


^:Jid^ 


-©^^ ©^ 


''II 


^^ 


i 


J=J=J: 


-J !- 


g.      ^ 


OO" 


:3t 


■J: 


-Ii 


OO 


^ 


l=— ^ 


>oo 


XLVIII.  Benedictus  Dominus  qui  docet  manus  meas.  4  gł.  W. 


Breitengasser.  P.  I. 


s 


-^ — o^^- 


oo 


3 


•-— -t«»- 


^^^:^-#=P= 


-•— ^ 


i3 


?g^- 


Tf 


§3 


-crc>- 


Ld. 


OO 


oo — '-■ 


30 


ZDZISŁAW   JACHIMECKI 


Str.  132—135.  P.  II. 


^^ 


J2' 


Jji     IjŁiji 


y^f^0 


^  ś~*- 


w=i 


oo 


oo- 


ii3i^: 


fPr 


XLIX.    Str.  135—139.    Domine  non  est   exaUatum  eor  meum.. 
4  gł.  W.  Breitengasser.  P.  I. 


irni" 


§!e^S- 


-&- 


rJij^t^^ 


S 


J?.Ct' 


-s^- 


zJz=-_:^^=:d=J=q 


P.   II. 


i^iĘaSS 


gi^^ 


E- 


-■    O 


-«p, 


•-^Itit 


-1© (5>- 


t- 


^^. 


f 


L.  Str.  140—142.  lubilate  Deo  omnis  łerra.  4  gl.  W.  Breiten- 
gasser.  P.  I. 


:|si 


Ty 


-&^=^--'' 


oo 


^"^^7^ 


I 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.    354  8 


31 


Str.  143-146.  P.  II. 


^ 


^^^ 


:4 


5^ 


1=:t=:: 


3J-<s'-ł 


^^-^-■■ 


M 


ex o. 


oo- 


oo 


:pEEEp 


Na  str.  146  po  skończonym  psalmie  zapisano  imię  i  nazwisko 
autora  tych  kilku  psalmów  :   Guilelmus  Breitengraserus. 


LI.    Str.    178—179.    (Strony    147    do  177    niezapisane).  Panis 
transpositus  ad  minorem  tactum.  5  g\. 


fe 


3^i=as 


"gy- — cj- 


-izi  rJ- 


-© ©- 


9te 


-© o^- 


-G>- 


J-J^ 


ft- 


-(•— ^ 


-CS" 


igig^^zzE 


-(S>- 


e 


I^H— ]0[- 


Na  końcu  utworu    dopisek :   videas    lente  festinare.    Autora   utworu 
tego  nie  udało  mi  się  wykryć. 


LII.  Str.  180—185—188.  Mcichisedech  Fijnk.  (Henricus  Fink) 
4  gl.  Pars  I. 


|ę 


a 


oo 


oo 


^ffl 


13  <J 


^l 


_A 1_ 


T     I J 


* 


^ 


V3«-3 


-iS^^ 


J_J  ^^- 


OO 


^^ 


OO- 


-J — 

•-no- 


'ś      ■©■ 


oo 


1     ■ 


32 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


Pars  II. 


8-baisa 


i 


e: 


-© — »■ 


h^ 


'mi 

Jfei_ 


§EE 


i^ 


cy- 


-^=S: 


-c>' 


* 


Nieznany  z  żadnego    drukowanego    wydawnictwa  XVI  wieku,    ani 
z  żadnego  rękopisu,  utwór  Henryka  Fincka. 

LIII.  Str.  188—191.  Pulcherrima.  4  gł. 


J- 


-0-^—&- 


SiE 


W  wydawnictwie  zbiorowem  Jakóba  Modernus'a  z  r.  1539 
(Jacobus  Modernus  de  Pinguento)  pomieszczona  jest  kompozycya 
p.  t.:  O  'pulcherrima  mulierum,  5  v.  (f.  48  sq.)  w  zupełności  odmienna 
od  powyższej. 

LIV.  Str.  191—193,   Trocz  lychyer.  4  gł. 


m^^^ 


m^ 


r  i 


T"^ 


ś     • 


'^T^    -  (^ 


Sb; 


-^y- 


"O —         O' 


fP=^ 


rr 


Tytuł  tego  utworu  jest  niezrozumiały.  Nie  przypomina  on  ani 
w  prz^^bliżeniu  żadnego  z  tytułów  pieśni  niemieckicłi  drukowanych 
w  XVI  wieku,  lub  znanycli  nam  z  rękopisów.  Znaczenia  jego  nie 
umiał  mi  podać  ani  znakomity  germanista  prof.  Johannes  Bolte 
w  Berlinie,  ani  tak  wszechstronny  w  swej  erudycyi  prof.  Wilhelm 
Creizenach,  którym  kwestyę  tę  pozwoliłem  sobie  przedstawić. 


TABUI-ATURA   ORGANOWA    7.   K.    1548 


33 


[E 


LV.  Str.  194 — 195.   (Juołldie  eram  apud  vos  5  gł 


¥         ¥" 


żtiEs; 


-cy- 


=1: 


-^5-¥- 


©^- 


t: 


=m 


.-j. 


€ 


fr-'- 


-xsxs — 


Utwór  ten  jest  transkrypcją  pięciogłosowego  motetu,  pomie- 
szczonego w  wydawnictwach  pieśni  kościoła  reformowanego:  Johann 
Walther'.  Wiłłemberrjisck  Gelstlich  Gesanghuch  z  r.  1524,  1525, 
1537,  1544  i  t.  d. 

W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajdujemy  transkrypcję  mo- 
tetu tego  na  karcie  184  b.  p.  t.:  Cołidie  apud  vos  eram  vi  łemplo 
docens.  Forma  jej  wykazuje  nieznaczne  tylko  odmiany  zdobnicze, 
n.  p.  w  głosie  najwyższym: 


1^ 


-eJ'     ś- 


-•—ś 


Oryginał  motetu  przedstawia  się  tak: 


Disc- 


Alt. 


Vagau8.   - 


Teu. 


Bas. 


(^        CS 

■    -=]: 

— p— •- 

~7s-\ 

■  r-  ^  i=-g- 

■                      ^ 

, 1 — 

\j     *^ 

^f*     ^ 

^•^ 

'>•                      o 

' 

3. 

Cot 

ti     — 

1 

— 

—    —    -    di 
1 

e,                cot 
1 

—  — 

-3-i^ł        1 



-^^^^^~^ 

'^    p" 

' 

O 



1/ 

3./»         t 

1 

■ 

■ 

1 

1 

^^* 

0     - 

~®'                (^    ■ 

^ 

o<j 

cr- 

^W=^ = 

© 

r- 

-\- 

■■ — ' — 

Rozprawy  Wydz    filolog.  T.  LIII. 


34 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


LVI.  3tr.  196—197.  Magisłri  Pauli  Carmen.   (Paulus  Hofhai- 
mer)  3  gł. 


fe^^^^ 


9S 


i 


p 


f 


4: 


^©- 


?trz^ 


(2- 


Iraię  ^magistri  Pauli'"''  odnosi  się  z  wszelką  pewnością  do  słyn- 
nego kompozytora  i  organisty  cesarza  Maksymiliana  I,  Pawła  Hof- 
haimera  (1459  1539).  Nazwa  carmen  oznaczała  w  wieku  XVI  utwór 
instrumentalny,  podobnie  jak  włoska  canzona.  Bibliografia  dzieł 
Hofhaimera  (Robert  Eitner :  Quellenlexicon  V.  171)  nie  cytuje  źró- 
dła, w  którem  moglibyśmy  odszukać  oryginał  utworu  naszej  tabu- 
latury. Dla  ścisłości  porównywałem  znane  z  druków  lub  rękopisów 
utwory  Hofhaimera,  mogące  mieć  związek  z  carmen  tabulatury 
z  r.  1548.  Rezultat  z  góry  juz  wykluczało  zbadanie  wydawnictwa 
p.  t,:  Harmo7iiae  poeticae  P.  Hofhaimeri  swe  carmina  nonnulla  Ho- 
ratii  4  voc.  Norimbergae  1539  (utwory  wokalne  metryczne).  W  rę- 
kopisie ms.  mus.  18810  biblioteki  nadwornej  w  Wiedniu  znajdu- 
jemy 9  utworów  Hofhaimera  do  tekstów  pieśni  niemieckich  ;  dwa 
z  nich  mają  nazwę  carmen. 


F.  23.  Paulus  Hofhaimer  unschuldiger  Ritter.  Carmen. 


:3i 


b: 


jLzur 


o         f^       <>3 


-O C5 ■— ■ O — G>       O   — ©^ 


'^- 


F.  27  a.  Paulus  Hojhaijmer.  Carmeti. 


?^: 


P—<s- 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.   1648 


35 


Inne  pieśni  niemieckie  Hofhaimera,  zawarte  w  tym  rękopisie, 
podobnie  jak  utwory  jego  z  Tricinia  Rhaua  (1545),  nie  mają  także 
podobieństwa  z  tematem  carmen  tabulatury  z  r.  1548. 

LVII.  Str.   198 — 199.  Fugę  fugę  cor  meiim.  4  gł. 


Tytuł  utworu  tego  jest  przekładem  łacińskim  włoskiego  ory- 
ginału. W  zbiorze  madrygałów  Filipa  Yerdelota :  Di  Yerdelotto 
tutti  li  niadrigali  del  primo  et  secondo  libro  a  4  voci,  wydanym 
przez  Scotta  w  r.  1540  znajdujemy  utwór  (p.  20)  p.  t:  Fuggi, 
fuggi  cor  mio^  wedle  którego  ułożył  twórca  tabulatury  naszej 
powyższą  transkrypcyę.  Oryginał  przedstawia  się  w  sposób  nastę- 
pujący : 


^ 


E 


"^ — gy 


o     o 


a^ 


-(=2- 


Jd HL 


It 


-sh-^- 


Fug     —     gi      fug  —  gi    cor    niio  — 


L'ln— grafe      crud'a — mo  —  re 


Ms: 


_Q.- 


(g     g- 


-(=^ 


^^ 


(S     (3     o. 


^^Hf 


-O G> 


"O" 


t: 


f2_si 


^ 


^  c) — e     o 


ggB! 


-G—G>—& 


^- 


-©—--,©—(» 


f©H=- 


^- 


i?; 


LVIII.  Str.  200-202.   Tribularer  4  gł. 


=1: 


m 


G- 


F9^ 


r 


i]CT 


:  r^fr 


^h^ 


^r- 


Tcy- 


-X Q.. 


3* 


36 


ZDZISŁAW   JACH  IM  ROKI 


Utwór  ten  nie  jest  identyczny  z  licznemi  kompozyeyami 
^Tribularer  si  nescirem^  pomieszczonemi  w  wydawnictwach  pierwszej 
połowy  XVI  wieku. 

Nie  miałem  możności  skontrolować  wydawnictwa  Gardaue'a 
z  r.  1544  a.  p.  2,  gdzie  zawartą  jest  korapozycya  Jakóba  van  Ber- 
chem  po  tym  tytułem. 


LIX.  Str.  303—205.   Ortus  (de  Polonia).  N.  Z.  4  gł. 


-~-J-»-ś^ś-»-ś-^^ś 


ms 


oo- 


Na  tym  samym  śpiewie  stałym,  na  jakim  oparte  są  utwory  nr.  29 
i  43,  rozwinął  N.  Z.  kompozycyę,  bogatszą  od  tamtych  w  diminucye. 

LX.  Str.  206—208.   Crux  fidelis.  N.  Z.  4  gł. 


^: 


xs     "^ 


X3r 


-xs 


iS^-a-— 


rr 


i] 


r^Tf 


T-<a» — c^ 


7^ 


O § 


a 


-?3^»- 


P-0- 


xs- 


Teraatyczną    ostoję    tej   kompozycyi    stanowi   początek  starego 
hymnu  kościelnego  Crux  fidelis  inter  onines : 


^^- 



—  er — 

^f_  f =^  ^  ^  Tr  f"> 

^-- 

— o^— 

i-  1 — _             1 — 1 — ^- 

Crux    fi  —  de    —    —    lis 


in  —    ter        om      —      nes.... 


LXI.  Str.  209 — 211.   fngresso  Zacharle  in  templum  Domini.  4  gł 


fe^^^^H^^^ 


9iE: 


OO' 


^^^ 


isrcy- 


-©^     -©■ 


-■©-o— — 

-o- (©- 


:ti=d 


TABULATUKA  ORGANOWA   Z  K.   1548 


37 


Autora,  ani  źródła,  skąd  kompozycya  ta  została  przepisana 
do  tabulatury,  znaleść  nie  mogłem.  W  wydawnictwie  Ottaviana 
Scotusa  z  r.  1541  pomieszczona  jest  pięcioglosowa  kompozycya  pod 
tym  tytułem  Jalcóba  van  Berchem.  zupełnie  wszakże  odmienna  od 
nru.  61  naszej  tabulatury.  Odmienną  również  jest  kompozycya  Be- 
nedj^kta  Ducis'a,  zawarta  w  wyd.  G.  Rhaua   z  r.  1538  nr.  36. 


LXII.  Str.  212-220.  Bellum  Franciae.  4  d.  Pars  I. 


:9a; 


:SS3 


-^ 


1 Ji_ 


O'     ~gr 


"C5"C>- 


-O-t- 


-£ 


is<y- 


oo- 


•r^— ^ 


-  ;  •♦^ 


X3ri 


-0^ 


-^=^ 


Jest  to  organowa  transkrypcya  kompozycyi  programowej  Cle- 
mensa  Janneąuina  p.  t.:  ha  guerre;  utwór  ten  cieszył  się  w  wieku 
XVI  wielkim  rozgłosem.  Jan  z  Lublina  przepisał  go  także  w  swo- 
jej tabulaturze,  na  kartach  178  a. — 180  b.  — 181  b,  nazywając  część 
pierwszą  częścią  drugą,  części  zaś  drugiej  oryginału  wyznaczył 
miejsce  trzeciej.  Cykl  złożony  z  trzech  części  otrzymał  Jan  z  Lu- 
blina w  ten  sposób,  że  na  pier wszem  miejscu  swojej  Bellum  fran- 
cigenum  umieścił  transkrypcyę  kompozycyi  Janneąuina  ^UAlouetłe^ 
(or  sus,  or  sus,  vous  dormez  trop)  ze  zbioru  Attaignant'a.  (Wska- 
zał to,  prostując  niedokładność  odnośną,  zawartą  w  pierwszem  stu- 
dyum  moich  „Wpływów  włoskich  w  muzyce  polskiej",  dr.  Adolf 
Chybiński  w  trzeciej  części  pracy  o  tabulaturze  Jana  z  Lublina 
„Kwartalnik  muzyczny"   r.  II.  z.  III  str.  233). 


38 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


LXIII.  Str.  221—227.  Flede  manus.  4  gł. 


i 


^ 


o 


oo 


oo 


/'   ff 


rpfr 


"^~^~— 


U 


Ss 


oo 


~C5- 


^^i©- 


oo 


OO" 


f 


■^^_g^ 


OO" 


-TO' 


f  r 


r 


r 


f  7 


§i 


OO' 


^ 


"•oo 


P-m- 


i<i%s- 


-P- &- 


Pomimo   skrzętnego   poszukiwania   nie  udało    mi  się  odnaleść 
pochodzenia  tej   kompozycyi. 


LXIV.  Str.  228—229.  Per  merita  Sancti  Adalberti  4  gł. 


'^E= 


-xy- 


i^: 


-<©^ 


rrr 


I-o- 


— <©^ 


^ 


(^  -&    ^ 


^- 


LXV.  Str.  230 — 232.    Vita  in  ligno  moritur.  5  gł. 

J2_ 


|^^^^_JJ-^ 


-Ty 


^ 


--t- 


"cr 


--"^ST-S? 


§!E 


or- 


-i5>- 


^ 


-to_. 


Ay 


W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajduje  się  kompozycya  pod 
tymże  tytułem  na  karcie  171  a.  ff.  Jest  ona  —  poza  odmianami 
diminucyjnemi  —  niemal  równoległą  do  powyższej  :  (5  gł). 


TABULATURA  ORGANOWA  Z  R.   154  8 


39 


^^^^^ 


:3fEi 


~cy- 


!^iS3 


ło. 


-^g^^ 


r 


LXVI.  Str.  232—235.  Et  valde  mane.  5  gł. 


|i= 


o     o 


3 


:i^ 


n: 


di--J=,::i 


rui: 


^fe^J=t 


S 


-•-^—Gi 


J      J^ 


"n: 


t 


-^ 


=|: 


i^ 


-# <S>- 


^: 


-<S'- 


J.  J   J.' 


ttl: 


W  rękopisie  biblioteki  Pro8ke'go  w  Ratysbonie  (Regensburg) 
Ahłeilung  Butsch,  Kat.  211  z  roku  1538  znajduje  się  kompozycya 
pod  tym  tytułem  z  monogramem  H.  ¥.  (Henricus  Finek),  której 
temat  jest  analogiczny  do  tematu   powyższego  utworu  : 


-Ol- 


■ © — ©- 


o  ""O 


^ 


(2_ 


(S-f^ 


5 


g;    p  — 


Et    val 


de      ma — ne    —        u— na    Sab-ba     —      to    —    lum 


LXVII.  Str.  235—239.  Oratio.  4  gł. 


fe 


f 


tte 


oo   o 


f^-^ 


■md  0  '  o 

■©■•  -#-=- 

-er <S>       _ 


"CT" 


-TO- 


s=i^ 


Utwór  nieznanego  autora. 


fFf 


-.g^ 


n^ 


■TO- 


40 


ZDZISŁAW  JACHIMKCKI 


LXVIII    Str    240-243.  Finiłur  Josguin  {nichł  ganczer).  4  gł. 


•1?-*:^    I     ^^'f-l^-^"^^ 


<5>-. 


tEfteps 


Fi„Uur  cum  sancto  Spiritu  ex  officio  Jo^iuin.  Por.  nr.  XII 


i  t.  d. 


LXIX.  Str.  244—246.  Benedidus.  3  gł. 


r^  r  T  * 


irz^ 


¥f^*- 


*^rz: 


(bas  niedokJadnie  spisany  w  Tabalaturze) 

Autor  niewiadomy. 


eI^^=ee^^ 


LXX.  Str.  246—247.  AVce  qMfl>H  6ow?<»?. 


^S?^^^=i 


feE^3 


-^ 


i^S^ 


^ 


fe*E*?^ 


Utwór  niewykrytego  autora. 


TABULATUKA   ORGANOWA   Z   K.   15  4  8 


41 


LXXI.  Str.  248—249.   Patńs   sapieiitia.    4  gł.    (Mądrość   Ojca 
przedwiecznego). 

""Cf~ ^y 


.i 


:9!e^^^g 


.r: 


Jr 


-££fF^f^-P 


-^- 


-G-fyt—^ 


—  -■  -^  ó  -^ 


T. — f-p- 


^f2_ 


-^ ^ 


^-n 


f-rr"^^ 


Autor  kompozycyi  tej  nie  jest  znany.  Temat  utworu  tego 
zaczerpnięty  jest  z  popularnej  pieśni  łacińskiej  ^^Fatiis  sapietitia 
veritas  dwina.  Deus  homo  captus  est  hora  matutina",  której  autorem 
mianują  jużto  Jana  XXII,  jużto  Benedykta  XII.  Z  wieku  XIV 
zachowało  się  wiele  odpisów  tej  pieśni.  W  XV  wieku  tłumaczono 
ją  już  na  język  francuski,  staroniderlandzki  i  niemiecki  Przekład 
polski  znany  nam  jest  z  wieku  XVI.  „Jezu  mądrość  i  prawda 
Ojca  niebieskiego,    Bóg    i  człowiek    pojman  jest  czasu   zarannego". 

W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajdujemy  pieśń  tę  w  opra- 
cowaniu nie-imitacyjnem  na  karcie  120  b.  121  a.  W  kancyonałe 
Walentego  z  Brzozowa  z  r.  1554  pomieszczona  jest  ona  z  pewnemi 
odmianami. 


LXXII.  Str.  250—251.    Dominus   secundum  acłus  nostros  noli 
nos  iudicare.  4  gł. 


^^SEEE»^ 


Korapozycya  niewiadomego  autora. 


LXXIII.  Str.  252—253.  Tytuł  bardzo  nieczytelny  ;  niepewny: 
No7i  est  [vestrum]  (verbum)  nisi  ha  (bet)  vitam??  4  gł. 


42 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


fe 


oo — ~- 

■©■       -&■  -- 


§31: 


^_-^I^^ 


^r 


^l 


OOO" 


:f= 


-ś-» 


A— ©- 


LXXIV.  Str,  254 — 256.  iVow  vos  reUquani  orphanos.  4  gl. 
Kompozycja  w  zupełności  identyczna  z  nr.  44. 

LXXV.  Str.  256 — 257.   Cuam  dura  sunł  arma  cupidinis.  4  gł. 


I 


E 


? 


-ii— 


r 


^ 


r 


-cy- 


g    g- 


-^   ^     o 


J 


o   o 


-er 


^- 


m 


=i=F^^ 


Kompozycya    nieznana  z  żadnego  druku  ani    innego  rękopisu 
stulecia  XVI. 


LXXVI.  Str.  258—259.  De  Sancto  Spiritu,  muteta.  5  gł. 


^ 


-CF  O' 


a-^j-j.:^.^ 


§iB 


J77j  J  jJ 


g*    ^ 


oo 


oo 


i 


<S^ «! • 


ś — •- 


5 


:1^=1: 


:^ — •- 


i3 


«>3V3 


-O-O^- 

-oo 


Autor  tego  motetu  niewykryty. 


TABULATUUA  OKOANOWA   7,   W.  154  8 


43 


LXXVII.  Str.  260 — 263.  Invocałe  nomen  Domini  omnes  genłea. 
4  gł.  I  Pars. 


s 


E=F^ 


-cy- 


r-rrr 


W^ 


m 


r 


j 


r 


Se 


-«^ — 15>- 


^ 


-©^ •- 


^ 


-^ -O^- 


~0 TCy 


?^ ^ 


-.(©= 


f^ 


-^ 


f 


II  Pars. 


^ 


;SaEi 


A 


jS 


4Jbiii 


^ 


-42- 


P(^ 


r 


-^i=- 


-(©- 


#• 


»-s-0 


tt 


LXXVIII.  Str.  264 — 268.  Et  universi  puheris.  4  gł.  (Duae  parte s) 


fe 


S5iE^EidE*d: 


^ 


J  JTjj  J  j  j  J 


iji<i 


-i_JU 


_i_i- 


~cy- 


f^ 


(oktawy) 


Ft~-       ■         ^ 

■ 

■ 

-W 

J    J    J    ♦  -^  ♦  J 
O.       oo 

—  ■©■               -a-    — 

'         ni 

■ 

1 t_p=F3 

Utwór  niewiadomego  autora. 

Str.  269  do  271  niezapisane. 


44 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


LXXIX.  Str.    272—274.    Da  pacem    Ludovin    Sueijczer   4   gł. 
(L.  Senfl). 


-fe^*     o o— 

©~ 

«     4^- 

&~ 



^-^-i^ 

I 

5    ^ 

1 

■ 
1 

1 

1 

^ 

1 

g'— o- 


i^ 


^ 


-Tcr 


-«'- 


1^=^ 


:1: 


0- 
0   — 


rr 


— I 

-<s) — — j- 


OO 


-crc5 


Ludwig  Senfl  podpisywał  się  częstokroć  w  sposób  jak  w  ty- 
tule utworu  (Eitner  IX  139).  Rękopis  Abt.  Butscb  z  r.  1538  Kat. 
211  biblioteki  Proskego  w  Ratysbonie  zawiera  pod  monugramem 
L.  S.  (Senfl)  utwór  Da  pacem.  Discantus  tej  kompozycyi  ma  ten 
sam  rysunek  melodyjny,  odmienne  są  jednak  wartości  nut  i  ich 
bieg  rytmiczny  :  (polowa  wartości) 


c* 

=%=^ 

—o- 

oo     ■     *^ 

-° — P_?-J^^p^-^ 

lx^ ^'      ■      '      1 

polowa 
wartości 


Da      pa  —  rem 


do — mi— ne 


in    di  —  e—  bas 


nostris 


Ten  sam  temat  melodyjny  znajdujemy  w  utworze  Da  pacem 
Donńne  Cod.  mus.  0.  21.  biblioteki  krótewskiej  w  Berlinie,  f.  68,  b. 
69  a,  i  drugi  raz  f.  226  b.  Pojawia  się  on  także  w  inuj^ch  kompo- 
zycyach  do  tego  samego  tekstu  n.  p.  w  zbiorze  p.  t.:  Trimn  vocum 
carmina.  Norimhergae  per  Heronymum  Formscbneider  1538,  Nr.  40, 


i 


^ 


oo 


-oo- 


^gr 


Da 


pa  —  cem 


Do 


Mił  —  ne 


(Egzemplarze  tego  wydawnictwa  znajdują  się  :  w  bibliotece  Akad. 
instytutu  dla  muzyki  kościelnej  w  Berlinie ;  w  Bibl.  uniwersy- 
teckiej  w  Jenie). 

Arnoldus    de    Bruck  użył  także  tematu  tego  :    Da  pacem.,  wy- 
dawnictwo Rhaua  z  r.   1544  nr.  85. 


TABULATURA   ORGANOWA    7.   R.    154  8 


45 


LXXX.    Str.    276—280.    (Str.    275    niezapiaana).    iiurge  Fetre. 
Angelus  Domini.  4  gł. 


Sb==^ 


^sS 


ft 


3^= 


r 


-■ — -^y- 


Jt?:^: 


-r-=r^^ 


"cy- 


Utwór  ten  jest  transkrypcją  czterogłosowego  motetu  Miko- 
łaja Gomberta.  pomieszczonego  w  zbiorach  jego  motetów  wydanych 
przez  Scotta  i  Gardana  (N.  Gomherti,  Musici  Imperatorii,  Motedorum  j 
Nuperrime  Maxima  Diligentia  in  lucern  aediłorum  \  Liber  secnndiis. 
Yenetiis  apud  Hieronymiim  Scotum  1541,  późniejsze  wydawnictwo  : 
Yenetiis  apud  Antoiiium  Gardane  1542).  Początek  kompozycyi 
w  oryginalnym  układzie,  podany  poniżej,  pozwala  poznać  niezna- 
czne różnice  transkrypcyi  : 


"-?o 


E 


-cy 


"tS- 


ł=^«=#=^ 


_i ^=3 ^n 1 ff I 


-gl-g-g 


^?^<S'-«3f.- 


:|=t: 


^ 


Sur— ge 


Pe    —    tre 


et     indua- 


te 


t^E; 


■m 


-*^2 (= S>- 

=^— I ^ 


:t: 


S 


:^=P^^"P=#: 


me: 


-- tS. 


^EES. 


~&- 


1^ 


-iS>- 


i: 


§?PB^^=^; 


-of- 


(Nie  poruszam  tu  sprawy  akcydencyi,  dla  której    miejsce   znajdzie 
się  w  dalszej   części   pracy  o  tabulaturze). 


LXXXI.  Str.  280—281.   Con  lacńme  sospir   Yerdelot.  4  gł. 


S 


fSfei 


-x> — si — si; 

'■©■    f^  r~ 


3 


f 


-cy- 


f 


jjJ^-^ 


-«»i S'- 


4-4 


-g?- 


-«>- 


46 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


Madrygał  Verdelota  (bez  podania  nazwiska  autora  przepisał 
go  dwukrotnie  w  Tabulaturze  swoje]  Jan  z  Lublina  f.  103  a, 
i  209  b.)  mógł  zostać  wyjętym  z  wydawnictw :  M.  Valerio  j^Ma- 
drigali  Xoui  de  diuersi  eirelloitissimi  Musici^ ,  Roma  1533.  lub  ze 
zbioru  madrygałów,  przerobionych  na  lutnię  przez  A.  Willaerta 
z  r.  1536  i  1540. 


LXXXII    Str.  292—293.  Epi  fesfe  [Biirg]  isth  tmser  got.  A  gl 


^ 


E 


f 


-r* 


f 


-'  -   J   J  ^n"  "     g>     'g~gJ" 


rg  g> 


f 


-#^ 


Tr 


p»-# 


3-: 


-cy- 


^^■h 


1     ! 


Sas: 


J: 


Twórca  tabulatury  naszej  wybrał  zpośród  licznych  kompozy- 
C3'i  do  słów  pieśni  Marcina  Lutra  poważny  utwór  pięciogłosowy 
Stefana  Mahu,  zawarty  w  wydawnictwie  :  Neue  deudsche  Geistliche 
Gesenge.  Georgen  Rhau  1544  nr.  61  i  przerobił  go  cztero-głosowo, 
opuszczając  głos  czwarty.  Różnice  między  pierwowzorem  a  prze- 
róbką wystąpią  w  kilku  taktach  początkowych  : 


-^ 


^ 


^ 


3ż^; 


zEbE; 


~o~ 


t 


_C3l. 


'^~=^ 


Ein        fe — ste 

-i    ^     _    r? 


=^ 


-(©—<©- 


Burg  ist  un 
^-0 


-f^T 


"Tgy- 


£ 


-O" 


-s>—f^   o 


-- — G- 


^^i=^3 


t^ZS^- 


■^ — I — r 


-^^-ś- 


-*^ 


o      o 


s»r     Gott 


-ShS*- 


m 


iS 


vy" 


a 


^^A 


-xy-s>- 


B 


TABULATURA  OUGANOWA  ZR.    1548 


47 


LXXXIII.  Sir.  284—285.  neywyem.   4  gł.  (Kompozycya,    któ- 
rej  tytułu  nie  znał  twórca  tabulatury). 


^= 


-(S>^ 


-^ — ^- 


oo 


OO" 


?  oo" 


^  oo- 


-o- 


.la- 


f^^m 


-Ol 


-Z5I-3 


Twórca  tabulatury  nie  znał  autora  ani  tytułu  utworu,  który 
przepisał,  do  czego  w  napisie  nad  nim  otwarcie  się  przyznał.  Nie 
może  nas  to  dziwić,  kiedy  i  w  poważnych  wydawnictwach  XVI 
wieku  nierzadko  brak  przy  kompozycyach  nazwisk  autorów.  Dla 
przykładu  wskażę  na  zbiór  następujący  :  Concentus  octo,  sex  quin- 
gue  et  quatuor  vocum....  Augustae  Yindelicormn  A.  D.  1545,  Philip- 
pus  Ulhardus  excudehat.  Dwa  utwory  tego  wydawnictwa  (Pater  noster 
nr.   1  i  6)  opatrzono  dopiskami :  incognito  authore  i  incerto  authore. 


LXXXIV.  Str.    286-287.   (Str.    288-313   niezapisane).    Vita 
in  ligno  moritur.  5  gl. 

(3) 


^ 


_l__l. 


^m 


^-^yy- 


"cy 


^±*Z±±^ 


o 


-&-■ 


'xs- 


LXXXV.  Str.   314-315.    Et  in   terra  pax  homitiibus,  per  oc- 
tauas.  4t  gł. 


SiE 


a     a 


-C5" 


^      -&■       ^ 


W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajduje  się  kompozycya  ^^Et 
in  terra  pax"  (f.  23  b.).  której  temat  zasadniczy  jest  identyczny 
z  tematem  powyższym,  opracowanie  zaś  jego  odbiega  pod  wieloma 
względami  od  utworu  naszej  tabulatury. 


48 


ZDZISŁAW   JACHIMECKl 


'-^- 


jEi 


•tii* 


-o  ł" 


rrr 


-^3r 


-g^g-^-gi- 


¥n 


--¥^^i^ 


3!e: 


LXXXVI.  Str.  316—317.  Domine  Deus  agnus  Dei  4  gł. 


e; 


aa 


TT 


<Ż' 


-J-j- 


-s^ 


-t: 


li^Jiif 


"55- 


-ś — O- 


--]- 


—^     o        si^ 


^. iT 


bS 


-S"- 


^EE£ 


w  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajduje  się  na  karcie  24  b. 
ff.  utwór  Domitie  Deus  agnus  Dei^  którego  temat  imitacyjny  zgodny 
jest  z  tematem  powyższym,  ale  opracowanie  jego  jest  odmienne, 
jak  to  widać  z  początkowych  taktów  dwóch    najwyższych    głosów  : 


sEE^: 


_0- 


zfzti 


•>-•# 


"O- 


LXXXVII.  Str.  318—319.   Sanctus  Angelicus  4  gł.  Amw   Do- 
mini 1548. 


0- 


X 


m 


-Cf- 


-O-TT^ 


-&—Ś- 


S^^ 


^— e>- 


155: 


-C5- 


Jan    z    Lublina    pomieścił    w    tabulaturze    swojej    f.  241   a.  ff. 
następujące  Angelicum   Sanctus: 


IZZZJZ 


^^ 


-xs- 


Jto 


TT 


-0-^ 


rm 


0-^ 


M 


=^ 


g  p- 


^-•- 


TABULATURA  ORGANOWA   X  R,   1548 


49 


LXXXVIir.  Str.  322-323.  (Koniec  na  str.  321).  l^ladrasens.4gl 


Sm^E^m 


^— , 


ł~^-: 


J     1^ 


-<5><^^ 


~:.U-J^_^=^ 


Ip- 


-C5X5 


^ 


ijtE^Eid^ 


^       s 


f=r' 


-t5>- 


—  ^^- 


^iE^dEi^^J=U^-- = 


^~^=^ 


Utwór  niewiadomego  autora. 


LXXXIX.  Str.  324—328.  Fuga  Josąuini.  3  gł. 


?s^li?= 


^§zE^^ 


-4-^ 


P^>-* 


^^: 


--J- 


•-*-^-#- 


. -1=2.1 


titzz: 


f 


==rt 


j^  »- 


ja_: 


Patrz  nr.  37. 


XC.  Str.  328.    Vita  in  ligno  moritur.  3 — 5  gł. 


^= 


?^^^s3i^:  ;zs_-^:  ;^E3i 


^^^i=^ 


zziazz 


^-~g^- 


-\^- 


— "^,— (. 


s/^« 


r 


"cy- 


^^^: 


-9-ś- 


TCT 


Odmienne    opracowanie    tej  samej  melodyi  gregoryańskiej  c 
w   utworze  nr.  84. 


co 


Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII. 


50 


ZDZISŁAW  JACHIMKCKl 


XCI.  Str.  332 — 335  koniec  str.  340.  Deus  qui  sedes.  4  gł. 


ve: 


\?p.    ^  f>    -^  e^ę 
I        Iii 


?(S>. 


-A. 


t7xy    -p-    f 


?^H©^ 


P»- 


I    '    I    i     I   T  f" 


PS"- 


"O 


<5ii- 


^ 


JłOL 


f 


^-# 


•-^ 


I 


f- 


-Sf — - 


=ii 


Utwór  ten  został  zaczerpnięty  ze  śpiewnika  protestanckiego : 
Jobann  Walther :  Wittenihergisch  Geisłlich  Gesanghuch  z  1524  sq. 
Transkryptor  nasz  poddał  go  nieznacznym  tylko  przeróblcom  me- 
lizniatycznym.  W  oryginale  przedstawia  się  kompozycya  ta  na- 
stępującej  formie  : 


^ 


^/*      »  — \ ■ — 


i 


De  - 

:3iJ2gzizn: 


^ 


-o— e- 


us    qai 


oo 


e^LS:= 


se    —    — 


—  des,  pui 


t^::t 


se 


-\>C5 


=1^: 


^ 


Tabulatura  Jana  z  Lublina  zawiera  także  ten  utwór,  f.  116  b. 
ff.  Deus  qui  sedes  super  tronum.  Spostrzegamy  av  nim  nieco  bogatszą 
fakturę  diminucyjną. 


i^ 


1 — ■  -^o-- -^ 


TABULATURA  OU(?ANO\VA   Z   R.   1548 


51 


:g: 


\y 


«       g>- 


--(2- 


"T  f^.  ^  T 

r     f^    'rr 


XOII.  Str.  336-340.  Fuga  Josfjuini.  3  gł. 


'^^—^ 


-^5 


-O— 


O^- 


ł 


r 


"CT- 


TO 


—  -©^ 


«&- 


isz-s*- 


XCIII.  Śtr.  341-343.  ^cA  ycA  mi;cA^  (Ach  ich  mocht')?  3  gł. 


A. 


:9te^Pi-^i 


___^-_,2_p^ 


:-t=i 


T-^- 


.bJ: 


t=t:t=g: 


-I ^ 


t=:- 


■cyer 


J 


-^^ ^ 


iS^  I    — 


•r-iS^^ f^\ 1 T a 

ł-[:iin[::iEi— ^-ł-^-^ 


-i5l—  ■■ 


Ul 

T «-'^ 


■^t 


Tytuł  ten  wskazuje  na  pieśń  niemiecką.  Wydawnictwa  zbio- 
rowe pieśni  niemieckich  z  pierwszej  połowy  XVI  wieku  i  znane 
do  dziś  dnia  rękopiśmienne  zbiory  pieśni  nie  zawierają  podobnego 
utworu.  Cf.  Franz  Bohme  :  Altcleułsches  Liederbuch:  Eck  und  Bohme: 
Deutscher  Liederhort. 


XCIV.  Str.  344  ff.  Scmctus  solemne.  N.  Z.  4  gł. 


M- 


tT' _0  0 Z 

rrrr 


mi^y^-^ 


—&^G>- 


-^■^ 


f 


^—i^^ 


CS  O 


^Of 


=^^ 


r 


o  o  !.■% 

1^        iil^ 


;:=!: 


tS" — ^■'^ey T  o^ 


5=J 


^ 


^  V 


-o-©^- 


Sanctus  solemne  tabulatury  Jana  z  Lublina  f.  154  b.  sq.  jest 
utworem  identycznym  z  powyższym  utworem.  Monogram  umiesz- 
czony w  naszej   tabulaturze  na  str.  346  tam  został  pominięty. 


52 


ZDZISŁAW   JACHIMKCKI 


XCV.  Str.  346—349    AUud  Sarnim  solennie.  4. 


Wszystkich   Sałictu?  solemne  je;t  5;   na  końcu   Osanna   napis  : 
finitur  Osanna  et  tot.  Sand.  N.  Z. 

XCVI.  Str.  360—352.  Gaudeamus.  N.  Z.  4  ^l. 


ate 


T5 — ®-:: 


rj 


©-» 


J  "  I  ij  _ 


■       ł 


L^-d:' 


.l25L^« 


^-«'-J  ' 


"cy 


•     -©- 


x_i__ 11- 


-C5- 


"©- 


Introitus  in  festis  Mańae  Yirginis  -.Gaudeanni^i  omnes^  wpisał 
do  tabulatury  swojej  także  Jan  z  Lublina  f.  60  b  (z  datą  1539), 
zaczynając  tenże  sam  temat  chorału,  jako  temat  imitacyjny  w  wyż- 
szej kwarcie.  Jan  z  Konstancyi  {Hans  von  Constanz.  Jan  Buch- 
ner) pomieścił  w  swojem  słynnem  Fundamenłbuch  fpisanera  przed 
r.  1551)  ten  introit.  w  wielu  miejscach  bardzo  zbliżony  przez  formę 
opracowania  do  powyższe^ro  utworu  tabulatury  naszej.  Pouczają 
o  tem  pierwsze  takty  utworu  Buchnera  ( Yierteijahrsschnfł  fur  Mu- 
sikwissenschnfł  V — 1889,  S.  136  są). 


^: 


^ 


^ 


3!e= 


I ■_i 


-«>- 


^4=1: 


T^ 


-^- 


I 


TABULATURA  OHOANOWA  Z    l{.   1648 


5a 


XCVII.  Str.  852-353.  Gloria  eius.  N.  Z.  4  gł. 


T — 


<u 


^E 


-©-©— 


:i_Ł. 


"O" 


-Jl-Jl- 


-JC[CT~ 


J-li^Ł:^i 


•^or- 


-i_ł. 


33=4- 


f^' 


'-r; 


-^^- 


V*-; 


Jest  to  dopełnienie  powyższego  introitu  In  festo  Asstimptionis  B.  M.  V. 


XCVIII.  Str.  354—359.  Kyrie  eUijzon  fons  bonitatis  N.  Z.  4  gł. 


-^-e>- 


^m 


-xs 


-<s-&^- 


1S^     I 


Iii 


wm 


P    -eh 


:^-p 


-0 


t 


-» m- 


»    I      0 


r 


^: 


-00 


■^ 


d: 


is3^3^=l 


"gy- 


--o^- 


if^żzz^: 


-©^ 


■^5"CF" 


-(2- 


-S)^- 


-^-s> 


:t: 


Melodya  umieszczona  w  tenorze  tej   Icompozycyi    ma  następu- 
jący przebieg  : 


ii 


00 " 


"X3~ 


00 


i  t.  d. 


Odpowiada  ona  doliładnie  melodyi  pieśni  :  Panie  nasz  studnico  do- 
broci {Kyrie  fons  bonitatis  pater),  Istórą  w  kancyonale  swoim  ogło- 
sił Walenty  z  Brzozowa  w  r.  1554  f.   16  a.: 


i 


-■t 


:^z=jr=: 


-ń — ^ — <^ — "g — gi      [^   -[^ — <s> 


--A-- 


=1: 


-^=i 


-S" sH 

Pa— nie  nasz    stu— dni— co         do  —  bro  —  ci,  oj-cze         nie      ro  —  dzo — ny, 

i  t.  d. 


(Ks.  J.  Sarzyński  :  „Polskie  pieśni  kościoła  katolickiego"  str.  228). 


54 


•ZDZlSf,AW  JACHIMECKI 


Melndya  ta  została  zwozerpnięta  ze  starodawnego  tropiis  „Ky- 
rie^ fons  boniłałis,  pater  mgcnite^  a  quo  bona  cuncta  procedunt'-^ .  Pieśń 
polska  zawdzięcza  tropowi  cały  swój  tekst  i  stronę  muzyczną  i  od 
źródła  swojego  w  niczem  się  nie  różni : 


m 


^xs' 


-X5- 


.Si.- 


Kv  —  ri 


fons    bo    —    ni   —   ta  —  tis, 


Jan  z  Lublina  użył  do  swojego  Ki)ie  fons  honitatis  (f.  137  b.) 
odmiennej  melodyi. 


XCIX.  Str.  359—360.  Et  in  terra  sollenue.  4  gł. 


E& 


-<^' 


'^s- 


-??- 


-0^0 


'^-s 


rr^^ 


X5- 


V5- 


W  tabulaturze  Jana  z  Lublina  znajdujemy  Et  in  terra  dwu- 
krotnie. Po  pierwsze  na  karcie  23  h..  gdzie  przerabia  temat  odmienny, 
po  drugie  f.  140  a.,  gdzie  ma  temat  identyczny  z  kompozycyą  naszej 
tabulatury  nr.  99  i  wiele  podobieństw  w  opracowaniu,  utrzymane 
jest  jednak  w  tonacyi  o  kwintę  wyższej. 


C.  Str.  361  —  362.  Domine  Deus  Agnus  Dei.  4  gł. 


ifeEEi 


-^y- 


"^y" 


gte; 


^ 


t-. 


'5^ 


rl^ 


-te 


g-r 


r 


"Of- 


-er- 


-(2=^ 


:3=S 


OO" 


-C3f 


CL  Str.  362.   O  królach  polskich  5.  gł. 


■i^  -&■  ■&■ 


iii=:Srrf=g::,fc':= 


i-< tsŁ Łft jc^i. .^n- 


l2^ 


f  1  r  r 


#-^  • 


oo 


-^hO^ 1 


TABULATURA  OKGANOWA   /   U.   1548 


55 


Jedyną  świecką  pieśń  polską,  z,avvartą  w  tabulaturze,    wpisane 
później   ud  poprzednich   utwonSw. 

W  przeglądzie   tabelarycznym    przedstawia    się    zawartość  ta- 
bulatury w  sposób  następujący. 

Charakter  utworów. 

Kompozycye  kościelne  :  70. 

Kom  pozy  cye  świeckie  :  9. 

Preludya  i  utwory  instrumentalna:  11. 

Kanony  (fugi) :  6. 

Kompozycye  bez  bliższego  określenia :  3. 

Ze  względu  na  pochodzenie  utworów. 

Kompozycye  pochodzenia   polskiego:  18. 

„                      „             niemieckiego  :  16. 

„                       „             niderlandzkiego :  9. 

„                      „             włoskiego :  2. 

Kompozycye  oznaczone  nazwiskami  :  15. 

„                    „           imieniem  :  1. 

„                     „            monogramem  :  10. 

Kompozycye  nieoznaczone  :  75. 
Wykryte  źródła  pochodzenia  utworów  nieoznaczonych  :   10. 


Tabulatura  nasza  przedstawia  bogaty  materyał  porównawczy 
do  poznania  techniki  transkrypcyjnej  wielogłosowych  kompozycyi 
wokalnych  na  instrument  harmoniczny,  jakim  są  organy.  Przepro- 
wadzenie porównania  tych  transkrypcyi  z  oryginałami  nie  leży 
w  granicach  tej   części  pracy  o  tabulaturze. 

Dotknąć  natomiast  należy  kweslyi  czysto  zewnętrznej,  mia- 
nowicie paleografii  muzycznej  tabulatury.  Nie  wyszczególniam 
każdego  znaku  nutacyi  tabulatury,  utrzymanej  w  typowym  cha- 
rakterze niemieckiej  tabulatury  organowej,  pragnę  tylk(j  zwrócić 
uwagę  na  jeden  rys  właściwy  tabulaturze,  rys,  wyróżniający  ją 
z  pośród  wszystkich  znanych  nam  ksiąg  organowych  pierwszej 
połowy  XVI  stulecia.  Są  to  linie,  biegnące  pionowo  przez  wszystkie 
strony  tabulatury,  przecinające  systemy  nutowe  i  przestrzenie  mię- 
dzy nimi    leżące,    wypełnione  literami-nutami.   Dzięki  tym    właśnie 


56  ZUZISŁAW  JACfllMKOKl 

liniom  nabiera  każdy  wpisany  do  tabulatury  utwór  wielkiej  przej- 
rzystości rytmicznej,  gdyż  kreski  te.  to  nasze  kreski  taktowe,  pla- 
styczne granice  jednostek  rytmicznych,  rytmicznych  komórek  mu- 
zycznego organizmu  kompozycyi.  Otto    Kinkeldey  w  cennej    pracy 
p.  t. :    „Orgel  und  Klavier  in  der  Musik  des  16  Jahrhunderts^  (1910, 
str.  190)   uważa  wcześniejsze  od    naszego    zabytku   tabulatury    nie- 
mieckie :  Konrada  Paumana  z  r.  1452,  Leonarda  Klebera  z  r.  1520 — 
1524  i  Hansa  Kottera  z  r.  1532,  a  także  i  późniejszą  Jana  z  Kon- 
stancyi  z  r.  1551,  za  partytury.  Są  one  tem  istotnie  w  porównaniu 
z  głosami  danych  kompozycyi,  rozpisanymi  w  książkach  głosowych. 
Z  powodu    atoli    różnych    modyfikacyi    w    stosunku    do  wokalnych 
oryginałów  należałoby    uważać  tabulatury  raczej   za  wyciągi  forte- 
pianowe, nie  są  one  bowiem  raechanicznem  tylko  ściągnięciem  gło- 
sów w  przejrzysty  system.  Prawa  instrumentu  ujawnione  są  w  kolo- 
rystyce organowej,  a  dla  nich  to  podpada  utwór  pewnym  formalnym 
przemianom,    którycŁi   z   natury    rzeczy    nie    zna    i  znać    nie  może 
partytura    kompozycyi    wokalnej    czy   instrumentalnej,    zwierciadło, 
skupiające  wszystkie  głosy  w  autentycznej  ich  formie.  Tabulatury 
niemieckie    z  przed    roku   1550  nie    osiągnęły  jeszcze    doskonałości 
nowoczesnych    partytur- wyciągów,  choć,  mimo  całej   tajemniczości 
w  technice  kompozytorskiej  tych  czasów,  do  doskonałości  tej  (a  jest 
nią    właśnie    system    łatwego  oryentowania  się  w  rytmice)    dążyły. 
Faktycznie  osiągnęła  ją  nasza  tabulatura    Jej   linie  pionowe  są  zja- 
wiskiem epokowem  w  pałeografii  muzycznej.   Wolny  od  scholasty- 
cznych    doktryn    w    teoryi    muzyki,    pragnąc    wynieść    z    praktyki 
muzycznej   więcej   zadowolenia  estetycznego,  niż  mieć  zabawy  w  po- 
konywaniu   łamigłówkowych    trudności    kontrapunktu,   był    twórca 
tabulatury    naszej    dokładnie   prz,eciwnym    biegunem   teoryi,    repre- 
zentowanych n.  p.  przez  muzyka  hiszpańskiego,  Juana  Bermudo, 
autora   dziełka  p.  t:    Declaracion  de  instrumentos   musicales  (Ossuna 
1555).  Bermudo  wymagał  od  organisty  nielada   zdolności  w  oryen- 
towaniu  się  w  polifonicznie  bardzo  zawiłych  kompozycyach,  których 
głosy  spisane  były  całkiem  niezależnie  na  dwóch   rozwartych  kar- 
tach księgi  chóralnej.   Dobry  organista  powinien  był  zdaniem  Ber- 
muda  grać  a  visła.  wyczuwać  rytm  w  takim,  nierzadko  małym,  la- 
biryncie   imilacyi.    skróceń    i    powiększeń    wartości    rytmicznych. 
Kinkeldey  przyjmuje  twierdzenie   Bermuda    za    świadectwo    klasy- 
czne dla  praktyki  organowej   całej   tej   epoki,    (świadectwo   obowią- 
zujące dla  Hiszpanii,    Włoch,    Niemiec  i  Francyi)    wysnuwa  nawet 


TABULATURA  ORGANOWA   Z    K.    1548  57 

Z  niego  wniosek,  że  właśnie  z  powodu  takich  warunków  uzdolnie- 
nia organisty  i  wynikającej  z  nich  rzekomej  praktyki  organowej 
nie  zachowały  się  we  Włoszech  tabulatury.  Żaden  z  teoretyków  tam- 
toczesnych  nie  osądził  tak  bezwzględnie  ułatwień  rytmicznych,  doko- 
nanych przez  organistów,  jak  Berraudo  :  suelen  virgular  le  papel 
pautado  per  no  perderse  en  la  cuenta...  este  modo  sea  harharo.  Jego 
słowa  to  najlepszy  dowód  jego  doktrynerstwa,  „Barbarzyńca"  kra- 
kowski z  klasztoru  św.  Ducha  nie  powinien  był  smucić  się  wyro- 
kiem hiszpańskiego  teoretyka,  gdyby  miał  w  siedm  lat  po  spisaniu 
swojej  tabulatury  poznad  jego  Declaracion.  Cała  potomność,  po  na- 
sze dni.  z  wielką  dla  muzyki  korzyścią  używa  tego  samego  sy- 
stemu w  partyturach,  jakim  odznacza  się  Tabulatura  z  r.  1548. 

System  linii  taktowych  tabulatury  powinien  być  także  wska- 
zówką w  wydawnictwach  polifonicznych  dzieł  owej  epoki,  w  której 
takt  cały  miał  naczelne  znaczenie  w  rytmice  muzycznej.  Pomimo 
zupełnej  jasności  w  układzie  rytmicznym  wielu  kompozycyi  owo- 
czesnych,  widać  w  nowszych  wydawnictwach  naszych  czasów  dą- 
żenie do  komplikacyi  rytmicznej  przez  umieszczanie  kresek  takto- 
wych w  różnych  głosach  nie  w  tych  samych  momentach  akcentowych, 
a  to  dla  uwydatnienia  frazowania,  którego  atoli  kreska  taktowa 
nie  może  i  nie  powinna  zmienić.  Patrząc  na  taką  metodę,  moźnaby 
przyjść  do  przekonania,  że  wydawcy  starych  kompozycyi  o  jasnym 
i  regularnym  przebiegu  rytmicznym  starają  się  rytmikę  ich  ile 
możności  skomplikować,  tak  jak  zadaniem  badaczy  chorału  gre- 
goryańskiego  staje  się  ujęcie  w  ścisłe  więzy  rytmiczne  swobodnie 
w  rytmie  wykonanych  psalmod}^  i  różnych  śpiewów  liturgicznych. 
Do  uwag  tych  skłania  system  taktowy  tabulatury  naszej. 

Omówienie  znaczenia,  jakie  tabulatura  mieć  mogła  w  kultu- 
rze muzycznej  Krakowa,  której  jest  z  epoki  tej  jedynym  swego 
rodzaju  wspaniałym  pomnikiem,  nastąpi  w  innym  rozdziale  pracy 
o  niej.  Tu  zaznaczyć  wypada,  że  jest  to  znakomity  przekrój  przez 
praktykę  muzyczną  ówczesnego  Krakowa. 


Nakoniec  zwracam  się  z  podziękowaniem  do  instytucyi  i  osób, 
które  mi  ułatwiały  tok  pracy  tej,  mianowicie  do:  Cesarskiej  biblio- 
teki nadwornej  w  Wiedniu  (kustosz  dr.  Kobert  Lach),  Królewskiej 
biblioteki  w  Berlinie  (dyr.  Kopfermann  i  dr.  Hermann  Springer), 
dyrekcyi  Kathsschulbibliothek  w  Zwickau  w  Saksonii,  biblioteki  im. 

Rozprawy  Wydz.  filolof.  T.  LIII.  i  a 


58  ZDZISŁAW  JACHIMBCKI 

Proske'go  w  Ratysbonie,  prof.  Uniwersytetu  w  Berlinie  dra  Johan- 
nesa Wolfa.  prof.  tegoż  uniwersytetu  dra  Johannesa  Bolte'go.  dra 
Augusta  Hughes-Hughes,  kustosza  działu  rękopisów  muzycznych 
w  Muzeum  brytyjskiein,  prof.  Uniw.  w  Monachium  dra  Teodora 
Kroyera,  starszego  bibliotekarza  bibl.  uniw.  w  Hazylei  dra  C.  Chr. 
Bernoulli'ego,  dra  Alfreda  Einsteina  w  Monachium,  wreszcie  do 
samego  Szan.  posiadacza  Tabulatury,  prof.  Aleksandra  Pcjlińskiego, 
który,  łaskawie  kollacyonując  złożcme  arkusze  pracy  z  orygina- 
łem, poprawił  sumiennie  niejeden  błąd  odpisu  w  katalogu  tematy- 
cznym i  nie  szczędził  mi  cennych  wskazówek. 


Przyczynki  do  dziejów  języka  polskiego. 

Serya  trzecia. 

Przez 

Aleksandra  Brucknera  ^). 


13.  Rękopis  lekarski  XV  wieku  z  glosami  polskiemi. 

Rękopis  w  Ossolineum,  pochodzi  z  biblioteki  Stanisławowskiej 
ks.  Lubomirskich;  dar  to  kuratora  Muchanowa  dla  księcia  Tadeusza; 
oprawny  w  deski  foliant  papierowy  bez  początku  i  końca,  pisany 
w  jedne  kolumnę,  z  szerokimi  brzegami,  które  ktoś  w  XIX  wieku 
silnie  obrzynał  i  tekst  miejscami  uszkodził.  Rękojiis  składa  się 
z  kwinternów,  policzbowanych  u  góry  wedle  kart  od  D5  do  Yx 
(brak  więc  na  początku  kart  34;  co  zawierały,  wypływa  ze  spisu 
treści,  umieszczonego  po  karcie  Y  x).  Dalsze  kwinterny  już  nie- 
liczbowane;  na  końcu  wiele  kart  wydarto;  o  treści  poucza  spis 
rozdziałów,  zamieszczony  tym  razem  na  początku  traktatu :  Incipit 
ars  et  formuła  conficieudi  medicinas,  in  qua  secreta  practice  rese- 
rantur  et  in  qua  permaxima  utilitas  reperitur,  cuius  Formule  tituli 
prenotantur. 

Przepisany  jedną  ręką  starannie,  zawiera  błędy  liczne,  nieraz 
przez  kopistę  samego  poprawiane.  Jest  to  zbiór  praktyki  lekarskiej, 
zaczynający  podręcznikiem  elementarnym,  jakimś  Medicinale;  włą- 
czono tu  naturalnie  i  Regimen  sanitatis  (scholae  salernitanae)  i  inne 
popularne  traktaciki.  Między  tym  „Medicinale"  a  końcową  „For- 
muła"   wsunięto    niby    obszerny    regestr,    spis    roślin    alfabetyczny 


1)  Serya  pierwsza,  nrr.  1 — 6,   Rozprawy  XLVII,  str.  337  —  385;  Serya  draga 
nrr.  7  —  12,  Rozprawy  XLIX,  str.  1—64. 


60  A.  bruob:ner 

z  dodaniem,  na  co  która  służy;    są  i  rozmaite  recepty,    wpisywane 
na  dole  i  po  bokach  na  wielu  miejscach  rękopisu. 

Rękopis  z  drugiej  polowy  XV  wieku  (daty  bliższej  nigdzie 
niema  a  filigrany  papieru  rozmaite)  powstał  w  Krakowie;  dowodzą 
tego  liczne  glosy  polskie  i  niemieckie  w  samym  tekście;  niemieckie 
dopisywano  i  później;  dowodzą  tegoż  wzmianki  o  lekarzu  polskim, 
królewskim,  Jakubie.  Wzór  jego  pierwotny  pochodził  jednak  z  Pragi 
a  dowodem  tego  są  glosy  czeskie  w  samym  tekście,  w  pierwszej 
polowie  kodeksu  mianowicie,  i  powoływanie  częste  mgr.  Albika, 
arcybiskupa  praskiego  i  medyka  słynnego.  Rękopis  służy  wyłącznie 
celom  praktycznym,  więc  zaczyna  opisem  rozmaitych  słabcjści  i  po- 
dawaniem środków  na  nie  w  owym  Medicinale:  dalei.  niby  Antidota- 
rius,  opis  roślin  krótki  i  wyrażenie,  przeciw  jakim  chorobom  służą; 
tu  są  najliczniejsze  glosy  p'ilskie.  aż  potrójne:  bo  najpierw  w  sa- 
mych napisach,  potem  w  obszerniejszem  registrum  a  nakoniec 
w  króciutkim  regestrze;  tu  jednak  rychło  się  urywają:  od  k.  S6 
zaczyna  się  to  słowami  Si  quis  herbarum  virtutes  voluerit  cognoscere 
subsequens  breviarium  vel  breviatorium ...  secum  deferat.  potem 
w  porządku  alfabetycznym  od  Absinthium  w  r.  pyolvn  est  calidum 
in  primo  gradu  etc.  Abrotanum  Bozedrzewko  est  calidum.  siccum  in 
tercio  gradu  etc.  Najwięcej  glos  jest  w  owym  obszernym  regestrze 
i  ten  obrałem  jako  podstawę,  dopisując  odmienne  brzmienie  (a  naj- 
częściej tylko  odmienną  ]Usownit^\  bardzo  niestałą)  w  nawiasie  kan- 
ciastym; w  nawiasie  okrągłym  dodawałem  później  dopisywane  glosy 
po  brzegach  czy  nad  liniami.  Początkowym  kwinternoni  brak  zu- 
pełnie glos  polskich  fchvba  są  przy  później  dopisanych  receptach, 
np.  na  k.  ElO:  ebułus  in  vulgari  chebdzina.  glires  qui  in  terra 
nascuntur  i.  v.  glysty^  nad  tekstem  przewypąp  do  tornientiila;  F3: 
paritaria  alias  nocz  ydzen\  G8:  vermes  terrenos  i.  v  glisthi,  rubra- 
cinctorium  a.  czirvonąmasca\  H6:  poma  silvestria  a.  plo/iky)\  zaczy- 
nają się  one  dopiero  od  K6  i  następnych.  Wypisywałem  wszystkie, 
ile  ich  dostrzegłem,  ilekroć  się  powtarzają;  notowałem  przygodnie 
i  inne  zapiski.  Glosy  te  nie  przynoszą  wiele  nowego,  znamy  je 
ze  znakomitego  dzieła  prof.  Rostafińskiego,  z  którem  stale  je  porówny- 
wałem; nie  należało  ich  jednak  zdaniem  mojem  pomijać,  ponieważ 
rękopisy  lekarskie  z  takiem  stosunkowo  bogatem  słownictwem  pol- 
skiem  bywają  arcyrzadkie.  O  języku,  pisowni,  niema  co  i  rozpra- 
wiać osobno,  parę  uwag  dodam  na  k(jńcu;  nadmienię  tylko,  że 
z    tejto    łacińskiej    nomenklatury    pozostały    u    nas    piłuły    (później 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  61 

piguły),  kalktis,  kolika  kolka,  gramatica  s^ramatka  (polewka),  tudzież 
liczne  tłumaczenia  nazw  roślinnych,  czego  dowiódł  prof.  Rostafiński 
w  wymienionem  dziele  (tom  I). 


(K5  hoc  reverendissimus  archiepiscopus  Albicus  de  tinnifu 
aurium). 

K6  herba  stropharia  wr.  truskcwt/ecz,  crescens  in  communi 
via;  et  si  in  iunctura  cuiuscunque  membri  dislocaretur  gdysz  wy- 
stupy  klubu  (1). 

K  7  pisces  valent  nominate  gezdzycovye  (na  boku  dopisano 
Jasdze). 

K8  valet  dywyzna  cocta  vel  aqua  dyuyzne .. .  per  vapores  dy- 
wyzne,  valet  maczka\  dywyznam  Italiei  appellant  tapsum  barbatum. 
in  latino  dyptamus  vocatur;  antiqua  stramina  quibus  stabulum  te- 
gitur  w  r.  poschyczye. 

K9  Mgr  Johannes  dieit.  quod  sunt  duplices  herbe  dyptamus 
albę  vel  subalbe,  albę  dicuntur  wr.  smldnyk.  subalbe  dicuntur  peuce- 
danum.  Dicunt  quod  mgr.  Albicus  dederit  album  pro  diptamo 
i.  gelyenye  corzyenye,  quam  herbam  hic  vocant  smldnyk.  Mgr.  Jo- 
hannes dicit  oppositum,  quod  peucedanum  sunt  gelyenye  corzyenye ... 
diptamus  husworcz  (t.  j.  hirsworcz);  Maczycza  (pierwsza  litera  nie- 
czytelna): yencus  (!)  maczka. 

K  10  de  feno  aut  de  othawa. 

LI  cnntra  verucam  in  manibus  brodatcky:^  Sirriones  texant 
in  manibus  wr.  veszky. 

L3  uugulam  cabellinam  i.  copytiiik  vel  lapaciam  i.  lopyan 
flaton.  malve  i.  vyelky  szlasz.  spica  nardi  svathey  mariey  magdaliny 
corzenye. 

L4  semen  cimini  zymny  kwyath  et  anebo  harnynek. 

L6  Item  mgfr.  Albicus  fecit  reo:i  Bohemie  aliud  conforta- 
mentum:  fac  minutum   panem  i.  nadroh. 

L  7  salviam  crispantem  i.  balssan  soluendo  cum  soco  i.  ko- 
szya  sywatka  aut  lacte  caprino;  contra  scabiem  summe  valet  aqua 
scabiosa  distillata  i.  kauyaszk. 

L8  apium  linistum  proprie  lipyecz  (przekreślono),  lipczek. 

M2  radices  ebuli  i.  chyebdye. 

M  5  carvi  i.  polsky  krnyw^  contra  ictericiam  i.  zlutenyczy  radix 


62  A.  brCckner 

lappacii  i.  rzyepyk,  radix  celidonie  i.  wlastowyczye  korzenye\  pire- 
trum  i.  peltram. 

M7  remedia  mgr.  Albici  contra  tussim;  uvas  passis  rosynky^ 
contere  cum  szyrvatka  caprina,  faciendo  gramaticam  ad  vinum 
szaytlinum,  czubr  mel? 

M9  recipe  pyiooykmi  (?);  mel  debet  esse  quod  fluit  wr.  swos- 
czyn  vel  spląstu^  quod  in  latino  dicitur  favus  mellis. 

0 1  (epatica  wr.  Mayownyk). 

03  Contra  calculum,  expertum  in  decano  Pragensi.  Recipe  etc. 
rzepne  syniye,  srnowky  racowe  bozly  srpupcziwo  adych  kokatwo  a  ty 
wytyssczye  dobrzej  matricariam  i.  rzym  baba  et  fac  malum  kytha 
aprzypyecz  modicum  circa  ignem.  Contra  ficum  mgr.  Syndel  ex- 
pertum:  recipe  millefolium  et  fac  podlugovałho  czoletkuw...  aliud  ad 
id  postruszky  recipe. 

04  sarłathnye  et  impone  super  dolorem;  rosinky\  recipe  arvi- 
nam  sąuarz  et  liquefac  (późną  ręką  dopisano:  cum  ligno  levigato 
wr.  kopystkką  f  lathka);  de  aqua  rosacea  unum  zzaytlinum;  absci- 
das  verticem  (raphani)  cum  oleribus  et  exc(illigas  i.  vylupay\  recipe 
szysky  dąbove,  roszetrzy  dobrzye.  vyphy  quocumque  potu  excepio  vino. 

05  recipe  pipinellam  hyrsivorcz  steyworcz  maczkam;  sczevy- 
covye  korzenye  piane  latine  vocatur  accedula;  quis  habet  in  aurę 
skwory. 

0  6  piper  mixtum  cum  wloszky  kmyn\  cinamonum  szkorzyecze, 
hirintus  (!)  i.  maczka;  mgr.  Gisserus  de  villa  parisiensi 

07  Contra  hictericiam  Głuche  pocrzyvy  a  3-y  zayłliky  swynem 
vel  spivem  aby  dwa  zaytliky  wywrzala  atreczy  ostal'^  cum  dolor  est 
in  digitis,  qui  wr.  dicitur  cvrcz'^  lupsczek,  prout  revrnd,  mgr.  Albicus 
fecit  in   coquina. 

O  10  plantaginem  a.  babka;  Szadzes  est  herba  multum  efficax 
que  valet  pro  locione  volneris  odnaparzettya;  othok  tiychodz;  quer- 
cum  fetidum  a.  Sgnyly\  accipe  vertices  de  pi  no  pacovye  et  ungas 
naparzay  herbara  costyval,  ortimilium  v.  brzanky.  celidoniam  a.  ma- 
rzana^  in  vas  vitreum  a.  banka^  agrimoniam  a,  rzyepyk. 

P2  acori  coschaczycez,  arthdniasie  wrothicz,  mentis  aquatice 
i.  myatka  votdna,  super  tempora  naszktonye\  ad  capitis  dolorem 
accipe  vrothicz  bukvicza  rumyen  swoysky  vodna  myatka  poley  polna 
roszą  bilicza  szlasz  y  rzyepik'^  sal  i.  chrusecz  cum  lappacio  acuto 
i.  lopyan\  (herba  in  v.  Schantha)\  Magister  Jacobus. 

P4  terę  in  mortario  a.  wstapcze. 


z  dzibjÓw  języka  polskiego  63 

P5  coctanam  a.  pygwy\  ad  lippos  oculos  a.  nnlipkye  oczy; 
przytacza  rece[>tę  na  oczy  z  książki  Thesaurus  pauperum. 

P6  tegas  intus  sal  clinkem...  depones  klin-,  centaurea  drogo- 
slołh;  atramentum  ranthcza  cum  vino  bibat. 

P7  lumbricos  terre  wr.  glisty;  folia  fragarum  wr.  yezyni. 

P8  cytuje  wiersze  De  retjimine  pestilencie  z  r.  1395. 

Q  1  sub  brachio  sinistro  i.  e.  pod  pacha  leua  venam  splenis 
dictam  sleszyona;  feces  papaveris  a.  makovyni. 

Q3  abrotanum  hozedrzyewko  et  adde  herbam  dictam  i.  v.  bag^^ 
celidonie  semen  wr.  Czeywyana. 

Q5  barbam  Jovis  i.  nełrzesk,  eleborum  nigrum  czyemyerzycza. 

Q6  ut  fermentizet  ahy  kyszyalo  yako  pyvo. 

Q7  dyewyternyk  in  aqua  coquendo  bibat. 

Q8  hrzoskew  de  oleribus  recentibus;  res  incise  bene  valent 
maczka;  iusąuiami  i.  hyelon;  linguam  bovis  i.  v.  cobily  sczaw;  recipe 
cortices  spinarum  circa  terram  ad  unius  palmę  longitudinem  wr. 
napyądzy  odzyemye. 

Q9  Ut  crines  fiant  spissi...  et  fiant  ut  vis  yako  długo  chczescz 

Q 10  levisticum  proprie  lubsczek. 

R 1  squila  Klescz;  Informaciones  mgri  Jacobi  regis  Polonie; 
fac  emplastrum  Colaczek;  accipe  halun;  contra  belmo  equi;  (recipe 
catulam  fetidam  i.  v.  camomillam  canum). 

R2  (eufrasia  ptaszę  oczka,  anisum  wlosky  kopr). 

R4  apium  i.  opichen  piper  kylvngen  i.  yagodi  czyrvo7ie,  her- 
bam rostep,  saxifragam  i.  lamykaniyen,  nucleos  hoc  e.  broszkynove 
Jćoszłky,  zarnowky  de  cancris,  calamum  a.  thatarskye  szyele,  nucleos 
sarnkove.  Tractatum  mgr.  Johannis  de  Piua. 

R9  Versus  de  regimine  sanitatis  Anglorum  regi  scripsit  tota 
scola  salerni  etc. 

Si  de  superfluitatibus  canapi  a.   Sgrzehye. 

S2  smigma  grecum  s.  quod  vocatur  barczkye. 

54  yirgultam  salicis  parve  que  in  vulgari  dicitur  Smylzyna; 
item  si  habes  szantham,  lixivium   Calcusz. 

55  morsus  dyaboli  i.  v.  comonicza;  fluxum  narium  a.  nos;  her- 
bam i.  V.  rdest;  radices  urtice  minoris  a.  szagauicze\  herba  rothich... 
pellit  pulices  et  wszoly;  (asthma  equi  a.  dychavicza;  duo  frusta  a 
sraby;  radix  salicis  a.  slotovyrzby;  arboris  dicte  broszy cze  vel  broszat 
contra  epidimiam  tiriacam  polonicam). 

Y8  contra  maculas  faciei  w.  pyegy. 


64  A.  brCukner 

Y9  rubea  tinetorum  vel  buglossa  maior  polonice  czyrwone 
corzyenye\  contra  morbum  qui  dicitur  Solknyenye  (u  góry  icterica); 
herbani   que  dicitur  szroczka. 

YIO  medonem  videlicet  stercz  (przekreślone),  strecz-^  herbam 
ossed  et  rael  quod  dicitur  yarzączy^  de  herba  Svoysky  rumycn  et 
berbtt  kocza/tky,  laua  caput  aut  naparzay.  berbam  vspiwrod  cum 
herba  koczanky  naparzay  caput;  siiiigma  midlo.  folia  fragorum  dicto- 
rum  yezyny\  dopisano  Grenesta  zanowyancz. 

Absinthium  pyolin  {pyolyn). 

Abrothanum  Bozedi  zewko. 

[Acorus  Kossaczecz\. 

Acecatum  (!)  Coprzywne  szemye  (jiaszyene  koprzyiuii.e  pod 
Ardemia). 

Acedula   Sczaytc  (sczaw)  [sczaph,  leszny  por\. 

Affodillus  Slothoglow. 

Agrimoaia  Rzepyk  {rzepik). 

Agaricus  Gampka  modrzeioowa  [Gąbko  modrzeyya]  (contra  emoro- 
gidas  infirmitates  czekącza  czyriwna  ny...). 

(Altifnrago  Smlodu 

Altbea  Slasz  [szlasz  et  malua]. 

Allelluia  Coriyk,  alii  dicunt  zayączy  sczaio. 

Allium  Czosznek. 

Amigdala  Migdal. 

Adiantus  zagauicze. 

Anetum  Polny  Cumyn  \Cmin\. 

Anetuui  Copr  (kopr)  [copr  et  alii  dicunt  lupen:  tak  samo  w  ręk. 
jag.  774]. 

Anisium  wloszky  kopr. 

(Anagallus  mvsoczrcw). 

Angplica  Dzangyl. 

Archangelica   zagawka. 

Apium    OpytJiik,  przekreślono;   OpicJi. 

Aquileia  Koza  broda  [kozyo  broda]. 

Aristologia  boszthezoch.  po  bokach  dopisano:  pyelnyk  v.  podrazecz, 
Uuthek;  rystek  cocorzek. 

Artemisia  Były  cza  [Bylicza]. 

Anaglossa  Babka  (Bapka;  arbipoles  v..  dalej   odcięte). 

Azarus   Copyldnyk  {Kopildnyk)  \Copytliiyk]. 

Atriplex  lebyothka  \lyebyotka\ 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  65 

Athenasia  Rothycz  (!). 

Aveiia   Owyesch  [owyesech]. 

As^ryk  miszcaschkuh. 

Balanitia  ąuyath  yahlkowy. 

Balsaraitha  wodna  myethka  [myatka  vodnd\. 

Barba  iovis  nyetrzak  albo  royownyk  {tietrzesk). 

(Barba  hi  rei  lanik). 

Branca  ursina  harzcz  [barcz'^  (bozuk  labon)?] 

Balsa mnis  balsam. 

Betha  Czwykla. 

Bethonica  Bvkivycza  [bucuicza]. 

Buglossa  wolowy  yasyk. 

Bardana  wielky  Rzep. 

Brionia  Przesstamp. 

[Calamus  aromaticus  tatarske  żele], 

Cdmedreos   Ozanka. 

Camomilla  Rvmyen. 

Canapus   Conopya. 

Capillus  Veneris,  inną  ręką  wpisane  nodzek\  a  k.  T3b:  Ca- 
pillus  nodzek  yeneris. 

Cecedo  Sczothky. 

Cartarnus   Crokosz. 

Carda  Rzeyp   Siłny  [wyelky  Rzyep,  lappa  maior]. 

Calamenthum  Polna  myethka  (byalą  lebotkka). 

[Catapucia  skoczek]  cauda  eąuina   Scrzip]. 

Caulis  Capusta. 

Celidonia  Zolthy  mlecz  (Szolthnik). 

Centaurea  Drogosloth. 

Cicorea  zolczyen  aut  podroszjiyk ,  alii  vocant  modrag\  [na  k. 
T5  zolczyen  przekreślono,  przypisano  zankyel]. 

Ciclamei)   Boleglow  [na  k.  T  5  przekreślono,  pampawa\. 

Cicuta  Swyną  wesz  {boleglow,  svina  ves). 

[Collofonia  przysszkirzycze;  (colloąuintida  cibida  górka),  pulpa 
i.  obyczek  eius]. 

Corona  regia   Swonyecz. 

Citrullus  Dyna  [dynya  vel  malo)i]. 

Coctana  Pigwy. 

Ciroglossa  Koszthywal,  consolida  maior  pszy  yąszyk  idem  sunt 
(i.  V.  czyrwone  korzenye,  rubea  tinctorum). 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  5 


66  A.   brCoknku 

Colofonia  Zywycza. 

Cariofollus   Gosdzyk  (poprawione   z  gosgyk\  [goszdyk]. 

(Cucurbita  Kurbis  wr.  banye). 

Cythwar  (na  boku:  crocium!). 

Diptamus  Gelenezele  [yelenye  korzenye'^  na  boku  tremdala  a.  gelene 
korzene  i  trzemdalą]. 

[Draguntea,  na  boku  waszownik,  łiesrzal,  hadowe  zelye]. 

Ebulus  Chebdze  [Chebdzen]. 

Eleborus  Czemyerzycza  [Czemyorka]. 

Endiyia  3Ialy  mlecz  [Czrwal,  na  boku  mlyecz]. 

Enula   Omay  [Oman]. 

Euruca  Byalą  gorczycza. 

Esula  Schosznka  [cucorzecze.  nadpisano  sosnka,  buczkiricza], 

[Eupatorium  saluia  polna]. 

Eufrasie  Ambroze  vel  ptaszę  sicieczky  [ptasza  oczka]. 

Edera  Bluscz  seu  Br  zostań  \bluscz]. 

Faba  Bob  [(fabaria,  bobownik);  frumtutum  zytho  albo  pszetticza]. 

Filex  Paprocz. 

Funus  terre  Zayacza  Butha  [(flos  ]et\cAe  naszyedrzo.. .  urwane]. 

Fungi  Grzyby. 

[Filipendula  Gimdran,  na  boku  Przerwypamp\  (flos  amoris  vasi- 
lek  vel  sarlath). 

Fam  ula   Yaszker. 

Galanga  Galgan. 

Genciana  Gorzyczka  [Goriczka]. 

Gith  Pakoioye. 

Glandes  Zolandz  [Zolancz]. 

Gladiolus  Myeczykowye. 

Girasolis,  pendodactilus  vel  catapucia  maior  vulgare8  vocant 
pyoniam. 

Jarus  wezownyk  [yaszownyk^  na  boku  herba  vidue  wdowky 
vel...  odcięto]. 

Jeners  Ber. 

Jusquiaraus  By  don. 

Juniperus    Yalowyecz. 

Juncus  Szythowie  [sythovye]. 

Ipericou  Zwonyecz. 

Ireos  accorus  Koszaczyecz. 

Iringus  Centum  eapita  Sztoglow  vel  Mikolayek  [na  boku  Micolaek]. 


z   DZIKJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  67 

Jovis  barba  Royownyk. 

Lapacion  lopyan  lapatiiim  acutum  kobyły  sczaw. 

Lactuca  loczyga. 

Laureus  Bobek. 

Laureola   Wylcze  łyko. 

[llaccea  modrzewowa  gąbka  wymazanej. 

Lapis  lazuli  Lazur. 

Lens  Szoczevicza. 

Levisticus  Lvbsczek. 

[Liąuericium  Uakrycya]. 

Linum  Len. 

Liliuni  Lilia. 

Litargirum    Szrebnm  pyana    [srzyebna  p.;    przedtym    Lignum 
aloes  £>rzevo]. 

Lolium  Kąkol. 

Łupi  ans  wylczy  mak. 

Malva  Ślaz. 

Mandragora  Pocrzyk. 

M(jlagranatus  wioska  yablka. 

Moracelsi    alia  est   morabatus   (nad  linią)    Jagoda   hikomorowa 
[{morowe  iagodi.  gezyny)]. 

Mastix  Kadzydlo. 

[Margarita  pyerla]. 

(Maurola  Czamezyele). 

Mercurialis  Sryebryk  [Sczeczyna]. 

Menta  crispa  Kadzerzaica  myethka. 

Mellilotum  Zolthy  konyk. 

Matricaria   Maruna   prodest   his    qui    per  potum    se   oifendunt 
alias  ochfaczą. 

Mellisa   Kadzydlo   (przekreślone,    nad    ty  na:)    Myodvnky  [Myo- 
dunky]. 

Meu  Polny  kopr. 

[Mespilia  sypky\\. 

Melo  Malvn  [Malon]. 

Menten  Powoy. 

Muscus  Pysmo. 

Millefolium  Kr{w)aivnyk. 

[Morsus  diaboli  camonicze]. 

Malacithonia  Lesznyayabka  [mała  mariana  lleszna  yaplka]. 

5* 


68  A.   BRtiCKNKR 

Nasturcium  Rzerziicha  [Zerncha]. 

Neufer  Grzyhyenye  [stulikep.  zaś  grzyhyeuye  przy  Narcisus 
przekreślono]. 

Nigella   Czanwcha. 

Neopida  Lesztiya  myethka  [leszna  myatka]. 

Nitrum  Sanlerth  [u  góry:  Sanletra]. 

Numularia  Slasz. 

Nux   Orzech. 

Nux  muscata  Muskath. 

[Nux  indica  indyyski  orzech]. 

[Opium   Opich]. 

Origanum  Lebyothka. 

Olibanum  Kadzydlo  [byale  kadzydlo]. 

(Orobus  uyka\  oculus  cornicis  wronye  occko)\  [ordeum  yaczmyen]. 

[Papaver  mak\ 

[(Pleuretica  pnyhok\  persicaria  reddest):  Primula  Szesmk:,  Polli- 
taria  po  Noczydzen]. 

[Peucedanum  yelenye  żele]. 

Pastinopa  Pasternak. 

Passule  Rozinky. 

Plantago  Babka. 

Prassiurn    Głuchą  pocrzywa. 

Paritaria  Nocz  y  dzen  [dzen  ynocz]. 

Persica  Broskynya  [brzoszkynya]. 

Petroleum  Kamyenyouy  mosg. 

Polipodium  Faprołhka. 

Poleyum  Poley. 

Porum  Luk. 

Populus   Topola. 

Prunne  Slywy  (na  k.  X  I   i  przy  pionia  podano  siwy). 

Psilium  Brzashothąn  (z  pierwszego  A  zrobiono^?)  [Brzaszgotan 
nadpisano]. 

Poma   Yabka. 

Pisum   Groch. 

Pipinella   Wyedrzenyecz. 

Raphanus  Rzothkyew. 

Rostrum  porcinum   Szwyny  mlecz. 

[Reubarbarum   Gąbka  szamorska]. 

[Risii  Byssz]. 


55   U7J  KJÓW  JĘ/.yKA   POLSKIKOO  69 

Ruta  ao-restis  Zayacza  rutka. 

Sature^ia  Czamhr  \Czampr\. 

Saxifra^a  Thriiskawky  alias  pozemky  (dopisano:  Saxifraga  est 
triplex,  SC.  herba  frag^aruni  wr.  pozemki/,  alia  paprothka,  tercia  ad- 
modum  pinipinelle). 

(Spatula  fetida  Rogosind). 

Salix    Wirzha. 

[Sauina  Schaoyna  (przy  Sandali...  albi  et  rubei  dopisano  na 
boku...  nowa.^  obcięte,  na  dole  in  vulgari  zmiowyancz  curat  dentes, 
początek  z  terminem  łacińskim  obcięty,  może  było  tu  sandix,  które 
jest  rzeczywiście  „zanowcem")]. 

[Sal  armoeniacum  sol  ormyenska]. 

[Sal  gemmę  cruszczova  sol]. 

Sambucus  Besz. 

Scoriola  Swyathego  pyotra  żele  (Pampawa). 

Satirion  Koslowa  yaycza. 

Ścabiosa  Dńakyew  polna  alias  wspi  wrzód. 

Sapo  mydło. 

(Salmuca  Wronyecz  alias  Stonok). 

Sal  yanime  Trzysthab  glisteriis  et  suppositoriis  valet  {lauter- 
zalcze). 

Serpillum  Madzerzaduska  [Maczerza  duszka]. 

Serpentina    Wązoumyk. 

Semperviva  Roszchodnyk. 

Senatinon  Royowuik  alias  Nyetrzask  contra  fulmen  etc;  [vodna 
zer  zucha]. 

Scicados  Koczenky  [Koczanky]. 

[Stercus  Gówno]. 

(Spica  celtica  Moribaha). 

[Spodium  wyelhladovą  koscz  est  os  ex  elephantis  conbustum; 
(spolium  serpentis  vaszovy  lupyesz)'.,  tamariscus  cysz'.,  terebentina  zy- 
vicza  modrzevova]  (Tormentilla  przervipąmp  contra  morbum  qui  di- 
citur  Sparny  mel  purum  alias  trzescz). 

Solatrum  Psinky. 

Sulfur  Szara. 

(Tartarum  weynsteyn  wr.  viny  kamyen). 

Tapsus  barbatus  Dzewana. 

Titimalus  Romanowa  żele. 

Tribulus   Oszełh  [ossed]. 


70  A.  brCckner 

[Trifolium  konyk]. 

Vermicularis  Eoszgodnyk  [roszchonyk]. 

Verbena  Choschisko. 

Virga  pastoris  (i.  e.  przaslka,  Sczothky). 

(Yinum  vyno). 

Volubilis  Powoy. 

Zudarium   Czythfar. 
■  Zynziber  Inbir. 

Następuje  sam  spis  nazwisk  z  niemieckiem  a  nieraz  i  pol- 
skiem  tłumaczeniem,  powtarzająeem  poprzednie,  odmienną  jego  piso- 
wnię zaznaczaliśmy  w  nawiasie;  dodano  nazw  kilka,  antliera  rosen- 
same  Szemyą  roszane^  boleti  hdly,  cerusa  olouyany  proch,  castoreos 
Stroye^  balsamita  ivassermyncze  wodna  myathka.  cencenodia  sporgras 
sporysz,  celidonia  zolthi  mlecz,  coandrum  nesselwurcze  koreandr. 

Kto  z  tego  spisu  korzysta,  winien  łacińskie  i  polskie  nazwy  stale 
porównywać  z  materyalem,  podanym  przez  Rostafińskiego;  nadmienię 
więc  tylko  mimochodem,  że  np.  ortimilium  jest  artimilium  her\ 
formy  polskiej  brzanki  Rostafiński  nie  wymienia,  powtarza  się  zato 
w  dzisiejszej  nomenklaturze  botanicznej  dla  phleum  (od  ber  wy- 
mienia Rostafiński  tylko  brzycę^  brzyk)\  zamiast  macka,  jak  Rosta- 
fiński przepisał,  należy  czytać  znaczka  (jak  w  czeskiem).  Co  do  wy- 
razów polsko-łacińskich,  gramatica^  gramatka,  polewka,  nie  z  greek, 
krommation  poszło,  będzie  to  przystosowanie  nazwy  gramatyki  (ła- 
cińskiej), podobnie  jak  miserią  sałatę  ogórkową  nazywamy  i  t.  p. 
Pisownia  wyrazów  polskich  jest  w  naszym  rękopisie  na  ogół  bardzo 
zaniedbana,  z  zapiskami  Stańki  równać  się  nie  może.  O  Jakubie, 
lekarzu  króla  Jagiełły,  wspomniałem  już  dawniej  z  puwodu  pracy 
dra  Lachsa  o  lekarzach  krakowskich  XV  i  XVI  wieku. 


14.  Uwagi  krytyczne. 

Zanim  przystąpię  w  kilku  następnych  Przyczynkach  do  uza- 
sadnienia, dlaczego  w  drugiem  wydaniu  „Dziejów  języka  polskiego" 
nie  zmieniłem  wielu  szczegółów,  zaczepionych  przez  krytykę,  wy- 
każę na  dobranych  przykładach  różnicę  między  filologicznem 
a  lingwistycznem  traktowaniem  j(;zyka,  t.  j.  między  stosowaniem 
się  do  języka  samego,  do  jego  dziejów  i  do  chronologii  tych  dzie- 
jów   skrupulatnej,    a    między     mechanicznem    nieraz    stosowaniem 


z  nziEjÓw  JI5ZYKA   POLSKIRGO  71 

jakichś,  często  urojonych  „praw"  (reguł)  i  narzucaniem  norm  roz- 
wojowi językowemu,  które  mu  całkiem  obce. 

Zwalczam  stale  i  nie  całkiem  bez  skutku  nowomodną  etymo- 
logię lingwistyczną,  zasadzającą  się  na  bezowocnem  wywodzeniu 
słów  z  „pierwiastków"  (miewamy  też  po  pięć  lub  sześć  wywodów 
dla  jednego  słowa,  a  wszystkie  równie  fałszywe  —  proszę  porównać 
Słowniki  etymologiczne  Waldego  i  Bernekera,  składy  największe 
poronionych  etymologii),  zamiast  na  śledzeniu  dziejów  wyrazu  i  naj- 
bliższego jego  otoczenia.  Ale  nietylko  na  tej  dziedzinie,  można 
i  w  fonetyce  i  morfologii  (słowiańskiej,  do  niej  się  bowiem  ogra- 
niczam) stwierdzać  coraz  zawody  lingwistów  -  zawodowców,  zawo- 
dzących czytelnika  na  manowce;  pomysły  ich  roztrącają  się  stale 
o  historyę  i  chronologię;  wystarcza  też  dla  uśmiercenia  tych  po- 
mysłów nieraz  najprymitywniejsze  zestawienie  faktów  a  szczególniej 
dat,  co  dla  lingwistów  jakby  nie  istniały  na  świecie.  Byle  przykład 
uwidoczni  to  lepiej  niż  wszelkie  rozumowania. 

Języki  np.  satemowe,  szczególniej  litewski  i  słowiański,  po- 
siadają liczne  k^  g,  miasto  wymaganego  przez  „regułę"  sz  (s),  i  [z): 
sprzeczność  powtarzająca  się  przy  podobnych  zjawiskach  głosowych, 
por.  niż.;  wedle  Brugmanna  zaś,  Bernekera  i  i.  pożyczyły  języki 
satemowe  owe  słowa  z  k.  g,  od  języków  kentumowych.  Byle  słowo 
dowiedzie  jawnej  niedorzeczności  takiego  tłumaczenia  rzeczy,  np.  litew- 
skie kłausyti  słuchać,  obok  szłowe  sława.  Słowianin  ma  w  obu  słowach 
prawidłowe  s,  Litwin  w  jednem  fc,  w  drugiem  sz.  ale  ani  mu  się  śniło 
pożyczać  od  jakiegoś  fantastycznego  kentumowca  (którego  w  całem 
sąsiedztwie  jego  ani  śladu  niemasz),  nazwy  dla  —  słuchu!  Wybra- 
łem ten  przykład,  uśmiercający  odrazu  i  inny  pomysł  lingwisty- 
czny, Meilleta,  aby  te  niewygodne  dla  lingwisty  a  naturalne  dla 
filologa  wyjątki  usunąć;  Słowianie  mówią  wedle  niego  geś,  nie  ześ 
(=  litewsk.  żansis)  niby  dla  uniknienia  następstwa  syczących,  dla 
rozpodobnienia  niby,  ależ  właśnie  słuch  (t.  j.  słus,  nie  kiiisl)  do- 
wodzi, źe  się  Słowianom  i  o  tem  ani  śniło,  że  więc  przyczyny 
owych  stałych  wahań  {kłonić  i  słonic)  indziej  szukać  należy.  Tem 
przypuszczaniem  wpływów  języków  obcych  na  wyjątki  z  głosowni 
własnej,  wojują  stale  lingwiści;  niżej  wymienię  fakt  całkiem  nie- 
prawd(jpod(ibny  a  mimoto  najprawdziwszy,  że  dla  Jednego  zjawi- 
ska gł(jsowego  słowiańskiego  przypuszczają  lingwiści  ni  mniej  ni 
więcej  tylko  ośiti  rozmaitych  wpływów  obcych  i  to  z  strony  ta- 
kich nawet  języków,  co  się  z  sobą   wcale  nie  stykały. 


72  A.  BRtJCKNRR 

Te  i  tym  podobne,  samą  metodę  kompromitujące  wymysły 
wynikaią  zaś  z  innego,  zasadniczego  błędu,  z  dążenia,  wypowiada- 
neo-o  jawnie  lub  stosowanego  milczkiem,  do  mechanizowania  języka, 
do  narzucania  rozwoju  identycznego  procesom  od  siebie  niezawi- 
słym, mianowicie  zaś  do  przeprowadzania  reguł,  „prawami"  szumnie 
nazywanych,  bez  wyjątków,  jakbyto  język  wychodził  z  koszar, 
gdzie  wszystko  z  precyzyą  matematyczną  się  odbywa;  ależ  język 
to  nie  automat,  bywa  raczej  ruchawką  pospclitaków;  na  komendę 
„na  ramię  broń"  odezwie  się  ich  nieraz  sto,  lecz  dwudziestu  broń 
przy  nodze  zatrzyma,  bo  komendy  nie  dosłyszeli,  albo  poprostu  im 
się  tak  zachciało.  Otóż  dla  usuwania  wszelkich  wyjątków  stosują 
lingwiści  środki  gorsze  od  mniemanego  zła,  bo  niemożliwe;  przy- 
kłady zob.  niż.  Bywa  też,  że  środki,  wypróbowane  gdzieindziej 
ze  skutkiem  najlepszym,  stosują  na  miejscu  zupełnie  nieodpowie- 
dniem  i  zamiast  wyjaśnienia  rzeczy  najfatalniej  ją  gmatwają;  przy- 
kłady zob.  niż. 

Inny  ich  błąd  metodyczny,  to  rozrywanie  dla  błahych  czy 
pozornych  powodów  rzeczy  nierozerwalnych,  przecedzanie  komarów 
a  połykanie  wielbłądów.  Nikomu  się  nie  śiulo  jazdę  od  jadę  odrywać, 
aż  zawyrokował  lingwista,  że  ponieważ  niema  przyrostka  -2da  w  sło- 
wiańskiem  (w  istocie  jest!),  to  jazda  należy  do  chodzenia]  Nikomu 
się  nie  śniło  odrywać  radio  od  litewskiego  arkłas  (a  w  dalszym 
ciągu  od  aratrum,  arotron).  aż  zawyrokowali  lingwiści,  że  ponieważ 
^  w  (^  nie  przechodzi  (w  istocie  przechodzi  nieraz!),  przeto  słowiań- 
skie -dło  poszło  nie  z  piewotnego  -tro  i  nie  jest  równe  lit.  -kłas^ 
lecz  z  pierwotnego  - dhro\  że  to  wierutna  bajka,  dowi(*dlem  w  Zeit- 
schrift  f.  vergl.  Sprachf.  XLVI  i  słów.  dło  powróciło  znowu  do 
naturalnego  związku  z  lit.  -kłas,  łac.  -trum.  Jak  na  podobnej  ana- 
lizie wyszły  końcówki  czasu  teraźniejszego,  wiemy;  formy  identy- 
czne, jeść  i  jest.  bo  zachodzące  spółcześnie  w  tem  samem  narzeczu, 
rozerwano;  szkoda  że  nie  wciągnięto  do  analizy  form  je  i  jesta\ 
jesta  byłoby  gr.  esto  a  je  imperfectum  bez  augmentu,  jak  vede. 
nese  i  t.  d.  i  otrzymalibyśmy  zamiast  jednej  aż  cztery  fc^rmy. 

I  takich  przykładów  co  niemiara.  Nikt  np.  nie  oddzielał  sło- 
wiańskiego jinz  (jeden,  inny),  od  oinos,  wienas  i  t.  d.,  aż  oświad- 
czono, że  jakiś  niesłychany  (w  słowiańskiem)  zresztą  zaimek  tkwi 
w  tem  jim,  co  powstało  z  bm,  bo  jedhm  (co  zastąpiło  jim  unus, 
gdy  to  przybrało  znaczenie  alius),  jest  starsze  niż  jedim,  co  po- 
wstało   z  jedbłiz   analogią   dopiero.    Ależ    dowodzi    chronologia   (nie 


z  DZIEJÓW  JĘ/.YKA   l'OL8KlEaO  73 

istniejąca  jak  wiemy  dla  lingwistów),  że  jedim  jest  starsze  niż 
jedbtiz  (najdawniejsze  pomniki  mają  wyłącznie  /t^o^i//*,  nigdy  jedbutll) 
a  powtóre  jest  taki  fakt.  Gdyby  jedim  powstało  dopiero  analogią 
z  jedhm.  niech  wytłumaczą,  dlaczego  ruskie  albo  bułgarskie  mają 
tę  formę  niby  analogiczną  tylko  w  -jedynym  przypadku  (nom.  sing. 
masc),  w  żadnym  innym  zresztą;  kto  słyszał  o  analogicznie  utwo- 
rzonym pniu  nowym  dla  jednego  jedynego  przypadku?  Otóż  była 
niegdyś  tylko  odmiana  jedim^  jedina,  jcdino.  jedinogo  itd.;  wszyst- 
kie formy  uległy  skróceniu  (Jedbna  itd.,  jak  np.  z  gospodina  po- 
wstaje gospodbna),  tylko  nom.  sing.  masc,  nie  mógł  mu  uledz  i  po- 
został jak  był.  A  więc  _/«'««  (i  jedim)  są  formy  pierwotne,  identy- 
czne z  oinos,  wienas,  co  z  natury  rzeczy  samo  wynika;  jedbm  po- 
wstało później   do  jedbnogo  itd. 

Z  głosowni  wymienię,  co  up.  z  eh  wyprawiają.  Żeby  przepro- 
wadzić regułę  bez  wyjątku,  której  się  vbsh  =  lit.  wisas  sprzeciwia, 
jedni  orzekli,  że  litewskie  jest  pożyczką  słowiańską  (co  o  takich 
pożyczkach  sądzić,  wyżej  wspomnieliśmy);  inni  zaś,  źe  Słowianie 
pierwotnie  odmieniali  Vbchz.  vbchogo  itd.;  od  prawidłowego  vbsemb. 
Vhsi,  vbsechz.  rozszerzyło  się  to  nowe  s  na  całą  odmianę.  Ależ  Sło- 
wianin tak  przywykł  przy  eh  do  stałej  wymiany  {duch,  dusi,  du- 
sze, v%  duse,  por.  łakz,  tocenib,  taci,  tacechh),  że  gdyby  miał  kiedy- 
kolwiek odmianę  vbhz  vbsi,  niezawodnieby  ją  zatrzymał.  Z  chęci 
uniformowania  wszystkiego  narzucają  i  nagłosowi  regułę,  dotyczącą 
tylko  środka  słowa,  i  twierdzą,  że  chodzić  zawdzięcza  eh  zamiast  s 
złożeniom  z  pri-  i  u-,  gdzie  po  i,  u  wedle  reguły  z  s  powstało,  co 
się  później  rozpowszechniło;  chromy  zawdzięcza  podobnie  swe  eh 
stałemu  jakiemuś  7iogu  srorm:  obie  bajki  wymyślił  Pedersen,  naj- 
zdolniejszy zresztą,  wedle  Zimmera,  z  lingwistów  młodszych;  Ber- 
neker  pierwszą  bajkę  powtórzył  z  całą  wiarą,  tylko  co  do  drugiej 
się  wahał;  ależ  nie  znamy  dotąd  wcale  warunków,  w  jakich  na- 
gło.sowe  eh  powstaje;  to  należy  poprostu  wyznać  otwarcie,  nie  zaś 
klecić  niemożliwości;  jedynie  chód  zgadza  się  z  hodos,  o  innych  nic 
nie  wiemy  (ratuje  się  też  zakłopotany  Berneker  przy  tem  eh  cią- 
gle niemożliwą  jakąś  „Lautnachahmung").  Wedle  ts,  ps,  ns  i  t.  d., 
dających  tylko  s,  możemy  wnioskować,  że  i  ks  s  daje;  lingwiści 
przemieniają  natomiast  ks  w  eh,  na  podstawie  jedynego  przykładu 
rechz,  reśe,  chociaż  wszelkie  prawdopodobieństwo  za  tem  przema- 
wia, że  rech  resę,  jak  jaśę  (zamiast  jasę),  peśe  (zamiast  pesę),  zajęło 
miejsce  pierwotnego  nsz  resę  a  innego  przykładu  dla  eh  z  ks  niema, 


74  A.  brCckskk 

bo  żeby  chudi/  hyl  =  indy \sk.  kshudra,  i  to  do  bajek  należv.  I  we- 
wnątrz słowa  dopuszcza  reguła  wyjątków,  jak  vbSb  wieś  i  wszystek, 
dowodzi,  bo  żeby  s  z  k  (vicus)  regule  tej  nieulegało.  jest  tylko 
wymysłem  na  tej  w  niefortunne  wymysły  tak  płodnej  dziedzinie. 
Inny  wyjątek,  to  bes.  identyczne  z  litewskim  haisus  straszny,  baisa 
strach;  słowa  te  należą  do  bać  się.  do  baime  bojaźni,  ale  żeby  „re- 
gule" zadość  się  stało,  oderwał  Pedersen  oba.  bes  i  baisus,  od  bać 
a  przyczepił  do  zmyślonego  baidsa  z  całkiem  innego  gniazda  i  do- 
dał łacińskie  foedus.  Wymyślili  dalej,  że  i  sr  po  u,  i  przechodzi 
w  chr  a  to  przez  rr  w  proste  r.  tak  że  litewskiemu  auszra  odpo- 
wiadałoby słowiańskie  luo:  te  wywodj'.  nie  oparte  na  niczem.  oprócz 
fantazyi  autorskiej,  odrzucamy  naturalnie  i  utożsamiamy  auszra 
z  ustro,  z  którego  poszło  uh'o,  j;ik  to  filohg  wie  napewno  z  przy- 
kładów, nieznanych  może  lingwistom:  ów  lingwista,  co  uro  wymy- 
ślił, wywodzi  utro  z  pierwotnego  uchtro;  jak  zaś  to  uchtro  powstało, 
skoro  już  us-tro  istniało  (bo  autor  uważa  -łro.  nie  -ro  za  przyro- 
stek tego  sło'.ra  wbrew  świadectwu  innych  języków),  tegom  już  nie 
zrozumiał  dobrze.  Oto  tvlko  wiązanka  pomysłów  lingwistycznych 
z  dziedziny  jedynego  eh:  niżej  wymienię  jeszcze  inne  z  tej  samej 
dziedziny. 

Do  pary  z  mechanicznem  narzucaniem  reguł  chodzi  wyrywa- 
nie szczegółów  z  całości;  co  dla  kilku  trafnem  by  się  zdawało, 
upada,  skoro  się  av  dalszych  szczegółacli  rozejrzymy.  Gdy  np,  lin- 
gwista twierdził,  że  medweda  biota  polskiego  dyplomu  z  XIII  w. 
pisał  Prusak  rodowity,  nie  wymawiający  polskiego  dz.  że  byli  więc 
Prusacy  tubj-lcy  i  po  lewej  stronie  Wisły,  na  Pomorzu,  zapomniał, 
że  d  zamiast  dz  i  dż  piszą  Polacy  sami  jeszcze  i  w  wieku  XIV, 
że  więc  ta  pisownia  niczego  o  narodowości  pisarza  nie  stanowi. 
Inny  twierdził,  że  nasze  chocia  to  ostatni  przykład  naszego  imie- 
słowu czasu  teraźniejszego  na  -a.  jakie  w  czeskim  i  ruskim  istnieją 
(jeśli  istnieją,  bo  wykład  ich  chwiejny);  zapomniał,  że  w  polskim, 
~a  {-ia)  stale  przystępuje  do  wszelakich  przysłówków,  np.  kromia, 
procza,  wedla  obok  wedle,  dzisia  (niekoniecznie  attrakcyą  do 
wczora).  tuta,  więca  (w  rotach),  nawet  jesta,  że  więc  nierównie 
mniej  ryzykujemy',  przypuszczając  je  i  dla  chocia  a  to  odnosząc 
do  byle  innej  formy  czasownikowej  (choti). 

Inny  znowu  biedzi  się  napróżno,  polskie  formy  z  ie  zamiast 
ia  wytłumaczyć,  powiedać,  krzesło;  żehyż  ])vzj  po iciedać.  pedać.  przy- 
puścił choć   wpływ  powiedzieć,  pedzieć,   miałoby   tu   jeszcze  jaki  taki 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  75 

sens,  ale  te  ludowe  (nietylko  staropolskie  —  a  tam  znowu  po- 
wszechne, nietylkopo  książkach  treści  ascetycznej  panującej)  formy  ^) 
za  czechizmy  wydawać,  sensu  mieć  nie  może;  fantastyczny  wy- 
wód krzesła  sam  zarzucił,  ale  „jak  tu  owe  e  objaśnić  —  nie  wie", 
chociaż  nie  ma  ani  tu  ani  przy  powiedać  co  objaśniać;  są  to  takie 
same  sporadycznie  zachowane  ie.  jak  np.  owe  sporadyczne  A;,  <jr, 
zamiast  -s,  z.  w  językach  satemowych. 

Najwalniejszym  brakiem  pozostaje  to  od  czego  zaczęliśmy, 
pomijanie  chronologii,  dochodzące  do  tego,  że  np.  prasłowiańskie 
spłynięcie  pierwotnego  s  i  s  z  k  datują  po  raetatezie  trot  z  pierwo- 
tnego tort,  należącej  dopiero  do  VIII  lub  IX  w.  po  Chr.!  Fałszywe 
kombinacye  gramatyki  Yundraka  wynikały  głównie  z  tego,  że  au- 
tor nie  zdawał  sobie  sprawy  z  chronologii,  że  cofnął  np.  przegłos 
jo  w  je  już  w  czasy  najodleglejsze.  I  wylęgają  się  coraz  nowe  dzi- 
wactwa; wynachodzi  się  jakieś  nowe  prawa  (przechód  str  w  zdr 
z  powodu  jedynego  nozdri,  boć  nięzdra  nic  z  mięso  niema  spólnego), 
działanie  jakiegoś  niesłychanego  sandhi  i  tym  podobne  łamańce. 
Wiemy  np.,  że  jig^ła,  choć  może  nie  odpowiada  pruskiemu  aieiilo 
litera  w  literę  (pożyczka?),  jest  formą  ogólno  słowiańską;  więc  na- 
próżno  silą  się  wszyscy  (Gebauer,  Berneker,  Vondrak  i.  i.),  oder- 
wać od  niej  czeskie  jehla  i  zmyślać  niesłychaną  w  całej  słowiań- 
szczyźnie  (co  każde  jb-  w  ji-  odmienia,  por.  jigo,  j'i=is,  eum  itd.), 
formę  jbhla.  To  znowu  uroił  sobie  lingwista,  że  polskie  przesta- 
wione r  {trot  z  tort)  różniło  się  co  do  artykulacyi  od  nieprzesta- 
wionego  r,  bo  znalazł  w  psałterzu  puławskim  dwojaką  pisownię 
płynnej  a  ponieważ  kilkadziesiąt  przykładów  odpowiadało  przy- 
padkowo jego  zachciance,  wydał  ją  za  fakt,  niepomny,  że  w  ręko- 
pisach średniowiecznych  nietylko  r,  ale  i  5,  y  nawet,  mają  dwo- 
jakie kształty,  co  jednak  z  artykulacyą  ich  w  żadnym  nie  pozo- 
staje związku.  Bardzo  wypróbowany  w  tych  pomysłach  środeczek, 
to  odwracanie  stosunków  historycznych;  zamiast  od  formy  starszej 
wychodzi  się  od  młodszej:  czakać  np,  jest  we  wszystkich  językach 
słowiańskich  formą  starszą,  urobioną  od  czaka  do  cza-joM  (por.  znak 
do  znać,  brak  do  brać  itp.);    przeciw   temu  naturalnemu  wykładowi 

')  Jeszcze  po  rękopisach  XIX  w.  można  spotykać  w  nagłówkach  opowie- 
danie  i  nie  jestto  mj-łka  pisarska.  Ów  autor  istnienie  owego  poiciedać  jak  naj- 
fałszywiej  przedstawił,  bo  tylko  tak  mógł  ochronić  mniemany  swój  czechizm ; 
przeciw  niemu  należy  stwierdzić,  że  powiedać  było  ogólnopolskie  niegdyś  a  dziś 
jeszcze  jest  ludowe  i  dla  tego  samego  myśl  o  pożyczce  jest  niemożliwa. 


76  A.  BUUCKNKR 

zmyślono,  że  to  (niesłychany  w  słowiańskiem)  reduplikowany  imie- 
słów czekam^  równy  wedyjskiemu  cakanas,  t.  j.  powtarza  się  ów 
dawny  błąd,  który  uważaliśmy  już  za  zupełnie  wyświecony,  owo 
chwytanie  powierzchownych,  łudzących  zestawień  słów  od  siebie 
najdalszych,  niby  jak  owe  'osławione  Hermejas  =  Sarameja  itp.; 
odrywając  czakati  od  czajati  grzeszy  się  przytem  i  przeciw  funda- 
mentalnej zasadzie,  że  należy  rzeczy  np.  słowiańskie  najpierw  z  sło- 
wiańszczyzny wykładać,  a  więc  brak  ślub  od  brać,  a  nie  z  łaciń- 
skiego merx;  ręka  lit.  ranka,  od  lit.  renkiu  zbieram  a  nie  od  ja- 
kiegoś ur-;  powszechnie  dziś  uznane  zrównanie  naszej  roty  z  indyj- 
skiem  vratam  uważam  za  taką  samą  bajkę  jak  dawne  (Picteta  i  i.) 
zestawianie  np.  (i)X£avoc  i  wedyjskiego  acajanas.  Ów  niefortunny 
wymysł  czekan :=czekanas  powtarzają  ufnie  Berneker  i  Milikola, 
ależ  właśnie  Mikkola  okazał  się  (w  Urslavische  Grammatik),  mi- 
strzem w  odwracaniu  naturalnego  porządku  rzeczy  i  w  niesłycha- 
nej plątaninie  chronologicznej;  przykłady  drastyczne  (np.  co  do 
polskiego  słyszał — słyszeli;  co  do  czasu  przegłosu  w  człon  i  w  biorę), 
poznamy  niżej. 

Pomijam  inne  słabostki  metody  lingwistycznej,  np.  tworzenie 
coraz  nowych  „praw"  na  podstawie  kilku  zasadniczo  niemożliwych 
etymologii;  każdy  niemal  (nowszy)  rocznik  naszych  czasopism  fa- 
chowych dostarczy  przykładów,  których  nie  myślę  dalej  zbierać, 
bobym  nie  skończył:  i  tak  w  dalszym  tych  przyczynków  ciągu 
muszę  coraz  z  podobnymi  wymysłami  walczyć. 

Zwalczam  naturalnie,  nie  lingwistykę,  nie  lingwistów,  lecz 
braki  metcjdy,  głównie  owo  pomijanie  dziejów  językowych.  Obja- 
wia się  to  mniej  na  polu  języków  klasycznych  lub  germańskich, 
gdzie  filologia  dawno  dzieje  ustaliła  tak,  źe  wybryki  nie  łatwo 
uchodzą  niepostrzeźone;  natomiast  na  niwie  słowiańskiej,  gdzieśmy 
jeszcze  od  podobnego  ustalenia  dalecy,  rozrządza  się  każdy  po  swo- 
jemu: wolnoć  Tomku  w  swoim  domku.  Otóż  temu  kres  jakiś  poło- 
żyć; wykazać,  że  nie  wolno  pomijać  chronologii,  jak  się  komu  po- 
doba; że  z  nią  naj skrupulatniej  liczyć  się  należ}^,  jeźli  się  do  pra- 
wdy chce  dotrzeć:  to  jest  zadaniem  dalszych  przyczynków;  w  ten 
sam  sposób  wystąpiłem  w  pracach,  ogłoszonych  w  45  i  46  tomie 
Zeitschrift  f.  vergl.  Sprachf,  dokąd  odsyłam  czytelnika  co  do  bliż- 
szych szczegółów  o  męzdra,  jedim,  ustro  itd. 

Wojuję  zarazem  przeciw  naszej  manii  pomysłów,  których 
obcy,  nieslawiści  albo  niepoloniści,  kontrolować    nie    mogą  i  przyj- 


z   DZlKJÓW    JĘZYKA    li  >i..SKIFS(4()  77 

mują  je  od  slawistów  i  polonistów  w  najlepszej  wierze,  ani  się  do- 
myślając, że  o  fałsz  jawny  nowe  fałsze  opierają;  przykłady  zob,  niż. 
Lecz  zamiast  dalszych  wywodów  ogólnych,  wolę  przystąpić  do  rze- 
czy samej;  czytelnik  na  podstawie  faktów  niżej  przytaczanych  sam 
osądzi,  co  do  celu  pewniej  prowadzi,  czy  filologiczne  wnikanie 
w  rzecz,  troskliwe  wsłuchiwanie  się  w  dzieje  i  życie  języka,  czy 
też  narzucanie  mu  norm  i  reguł,  o  których  język  nie  wie.  Ponie- 
waż mi  jednak  o  polemikę  nie  chodzi,  przeto  nie  wymieniam  ża- 
dnych nazwisk  ani  przytaczam  cytatów,  chociaż  często  dosłownie 
wywody  lingwistów  powtarzam  —  tern  swobodniej  rozprawiam  o  rze- 
czy samej.  Literaturę  przedmiotu  zebrałem  całą,  z  wyjątkiem  jednej 
broszury,  W3^łącznie  przeciw  mnie  zwróconej ;  tej  nie  czytałem,  więc 
jej  ani  słowem  nigdzie  nie  uwzględniam. 

15.  Teraz. 

Dla  krótkości  i  dogodności  tak  ten  Przyczynek  nazwałem, 
chociaż  Teraz  jest  mi  tylko  punktem  wyjścia  dla  dalszych  docie- 
kań, co  i  poza  granice  polszczyzny  sięgają;  wysuwam  zaś  już  tu 
tę  uwagę,  bo  dotyczy  ona  i  niektórych  dalszych  nagłówków,  co 
też  właściwej  treści  bynajmniej  nie  wyrażają.  Ze  zaś  ciągle  od 
tematu  odbiegam  i  wszelkie  możliwe  pytania  poruszam,  wina  w  tem 
nie  moja.  Jak  nie  posiadamy  historycznego  słownika  —  a  proje- 
ktowany słownik  staropolski  temu  brakowi  nie  zaradzi,  bo  mu 
zgóry  zbyt  ciasne  nakreślono  granice,  tak  nie  posiadamy  i  grama- 
tyki historycznej,  oprócz  kilku  luźnych  przyczynków,  z  których 
najcenniejszy.  Morfologia  Kaliny,  mimo  niemożliwego  wykładu  i  nie- 
wy zyskania  całego  materyału.  Wobec  tego  dotkliwego  braku  nie 
pozostaje  nic  innego,  jak  samemu  starać  się  rozwiązywać,  ile  mo- 
żności, coraz  nowe  zagadnienia  z  całej  tej  dziedziny  i  to  jest  wła- 
ściwym celem  tych  Przyczynków. 

Nasze,  co  najmniej  od  XVI  w.  ogólne,  teraz  skrócono  z  ten 
raz;  poucza  o  tem  choćby  „Sąd  Parysa"  z  r.  1542,  gdzie  obie 
formy  istnieją,  np.  poydę  teras  do  tańca  w.  642,  będzim  z  wami 
ten  raz  tańcować  w.  665,  ten  raz  ia  pomszczę  nad  tobą  krzywdy 
moiey  w.  773  itd.  a  niejedyny  to  pomnik  dawny  z  ten  raz  ^).  Nasi 


1)  Język  toj  arcylichej   komedyi  szkolnej  wcale  nie  ciekawy ;  zwrócę  nwag-ę 
na  jedno.  Pojawia  się  tu  niestoycie   (niestety),    co  wymaga  przyimka  na,    przecież 


78  A.  brCcknkr 

lingwiści  inaczej  rzecz  wywodzą;  wedle  jednych  ma  to  być  te 
(=  cerkiewnemu  h)  -\-  raz^  co  niemożliwe,  byłożby  po  polsku  traz^ 
por.  czeskie  wetczas  wtenczas;  wedle  autora  innego  jest  to  te  raz\  przypu- 
szcza się  więc  biernik  żeński  na  podstawie  białoruskiego  pierszuju 
raz,  tuju  raz,  jakby  białorusczyzna  czegośkolwiek  dla  polszczyzny 
dowodziła.  Przytoczę  więc  sam,  wyręczając  owego  autora,  przykłady 
polskie:  teraz  w  Marchołcie  1521  r.  (zob.  podobiznę  w  wydaniu 
Dr.  Bernackiego);  pierwsza  raz  w  J.  Tarnowskiego  Consilium  ra- 
tionis  bellicae  1558  r.,  jedną  raz  w  faceciach  anonima  z  drugiej 
połowy  XVI  w.  (w  wydaniu  Chrzanowskiego  str.  25);  drugą  raz 
we  spółczesnym  słowniku  Mączyńskiego.  Dlaczegóż  mimo  tak  ja- 
wnych przykładów  obstaję  przy  dawnym  wywodzie?  Teraz  w  Mar- 
chołcie będzie  myłką  druku,  bo  na  tej  samej  stronicy  czytam  i  li- 
tęry\  jedną  raz  wyśmiewa  Anonim  jako  „grubą  chłopską  mowę" 
(istotnie  znam  tylko  jeden  raz  u  pisarzy  i  po  słownikach  ówcze- 
snych), czegoby  nie  czynił,  gdyby  teraz  istniało  powszechnie;  we- 
dle jedną  raz  (nie  jedne  razW)  i  drugą  raz  należałoby  nakoniec 
oczekiwać  tą  raz,  nie  te  raz,  gdyż  jedną  i  drugą  są  tu  narzędniki, 
nie  bierniki,  przecież  to  cerk.  jedinoją,  czeskie  jednou.  Otóż  wedle 
tego  odwiecznego  jedną  (i  jena)  mówionej  i  drugą  a  raz  przycze- 
piano mechanicznie;  obok  jeden  raz  i  ten  raz  mówiono  i  jedną  raz 
(Anonim)  i  drugą  raz  (Mączyński). 

Z  jedną  raz,  drugą  raz,  powstało  drogą  t.  zw.  atrakcyi  gra- 
matycznej, a  więc  znowu  mechanicznie,  jedną  rażą.  Przj^toczmyż 
kilka  tej  atrakcyi  przykładów;  najbardziej  znany,  to  cerkiewne 
dni]ą  i  nosztiją  (zamiast  dniem  i  nocą);  u  nas  częsta  ona  przy  przy- 
irakach,  w  oce  mgnieniu  (dawniej  ogólne,  dziś  ludowe  wocgmnieniu 
itp.).  zamiast  w  oka  mgnieniu  (z  dawnym  szykiem  dopełniacza);  po 
zmartwym  wstaniu  (wiek  XVI,  częste),  zamiast  po  zmartwych  wsta- 


nastojcie  nań  perseąuimini  eum  pierwotnie  mawiano,  nim  nie  się  wcisnęło;  ta 
zapomniał  o  tem  autor  (czy  zecer?)  i  stójcie  z  nad  hiin  połączył:  niestoycie  mnie 
nad  zdrajcij  tego  (!)  y  na  złodzieia  domu  mego  w.  700  i  701,  niestocie  nad  zło- 
dzieia  złośliwego  716.  Z  słownictwa  można  wyróżnić  stroki,  razy,  stąd  ważne 
w  dawnych  gusłach  ostroczyć  =  zczarować  kogo,  kreśląc  nad  nim  razy  —  linie, 
np.  aleć  mi  ją  już  dyabeł  podobno  ostroczył  Synod  klechów  podgórskich  1607  r. 
(kochała  mnie  niegdyś  a  teraz  ani  patrzy);  wyraża  tego  SI.  W.  nie  objaśnił;  od- 
powieść  i  pod.  zamiast  odpotciedź,  hazany  Posanneu  i  i.;  razi  nieco  stałe  oży- 
wanie dubletów,  słnałek  i  smutek,  miotać  i  mietać,  wedla  i  wedle.  Jest  zielazo 
(por.  ciemierzyca,  ślusarz,  źródło  itd.,  kuciaba   i   inne   ć,   z,   ś  zamiast  cz,  z,  sz). 


z   1>/.1KJÓW  JĘZYKA   I'OL,8KIKGO  79 

niu\  po  lyscze  tviszczu  Starr)d.  pruwa  polsk.  pomniki  VIII,  1888, 
nr.  10463  (zamiast  po  lista  H-ijszciu\  w  nr.  ]{)122  poli/słu  ivischc2a\)', 
do  poty-poki  dodano,  pująwszy  je  jako  bierniki  liczby  mnogiej, 
miasty  zamiast  miasta,  np.  ez  poky  mi/asty  yesnii  vyechali  poty  myasty 
itd.,  tamże  nr.  10647;  natychmiast  poszło  jednak  z  analogii  do  do- 
tychmiast. 

Po  tej  wycieczce  na  pole  różnorakiej  atrakcyi  gramatycznej 
wracamy  do  jedną  rażą.  Najday^^niejszy  tegoż  przykład  mamy  w  ko- 
deksie Swiętosławowym  na  k.  69,  pyrwą  raszą  weszraye  genego 
wyeprza  wthorim  raszem  naydzj^ely  może  wszysthky  swynye  za- 
gyącz  itd.,  gdzie  warto  zaznaczyć  zrozumiałą,  jak  z  powyższego 
wynika,  różnicę  między  pirwą  rażą  a  wtórym  razem.  Ale  była  to 
w  r.  1449  forma  narzeczowa,  mazowiecka;  o  pół  wieku  późniejszy 
kodeks  dzikowski  ma  na  tem  samem  miejscu:  za  pyrzwem  razem 
ma  wyeprza  wzyącz  a  gdy  drugy  raz  naydzye  a  trzeezy  raz.  Gdy 
się  jedną.,  pirzwą  rażą  ustaliło,  mówiono  i  ^g,  drugą  rażą.  co  już 
u  Knapiusza  zapisano.  Ale  nie  dosyć  na  tem;  na  ostatnim,  już  tylko 
narzeczowym  stopniu,  dorabia  się  do  rażą  żeńskie  raza.  kasz.  do 
trzecie  raze  i  i.;  i  tu  dopiero  możnaby  prawić  o  jakiemś  wahaniu 
rodzajowem,  którego  w  języku  książkowym  i  potocznym  wcale  zre- 
sztą przy  tym  słowie  niema.  Dla  teraz  niemam  więc  miejsca:  by- 
łyż  tylko  jedną'.,  potem  jedną  raz\  dalej  jedną  rażą.,  nakoniec  tą 
raza/.,  łatwiej  też  mojem  zdaniem  przypuścić  ogólną  wyrzutnię  spół- 
głoski {ten  raz\  niż  ogólne  zastępstwo  nosowej  samogłoski  czystą 
(te  raz).  Warto  też  zaznaczyć,  że  w  najlepszych  drukach  XVI  w. 
spotykamy  stale  drugieraz.  a  więc  raz  w  rodzaju  nijakim  niby.  ale 
i  tu  dodano    tylko  mechanicznie  raz  do  drugie,   jak    w  jedną    raz. 

Nasze  jedną  albo  jena  a  raczej  jednać,  jenąc  (że  tak  średnio- 
wieczne jednącz  czytać  należy,  nie  jednać,  dowodzi  kilkakrotne  je- 
dnać u  Leopolity),  nawodzi  mię  na  usunięcie  błędnego  wykładu, 
panującego  od  dawna  do  dziś  (a  dziś  szczególniej)  w  slawistyce. 
Wywodzą  przyrostki,  uogólniające  u  zaimków,  mnożące  u  liczebni- 
ków, z  rozmait^^ch  rzeczowników  i  czasowników.  Np.  -gda,  w  jegda, 
kogda,  togda.  nasze  jegdy,  kiegdy,  tegdy  ma  być  dopełniaczem  albo, 
wedle  Mahlowa,  co  pierwszy  to  poruszył  narzędnikiem  rzeczo- 
wnika god  (którego  miejscownik  gode.  istotnie  w  południowej  sło- 
wiańszczyźnie  tak  się  używa,  por.  bułg.  kojgode  ktokolwiek,  słów. 
kajgodi  cokolwiek,  serbochorwackie  -godi,  -god.  równe  łacińskiemu 
-canque):,  ależ  właśnie  ów  przykład  dowodzi    czegoś    wręcz    przeci- 


80  A.  brOcknek 

wnego,  mianowicie,  że  o  rdzenne  się  nie  ulatnia.  W  liczebnikacli 
dwasłi.  Mzbdy  dwa  kroć,  trzy  kroć,  upatrują  pierwotne  szhd  -chód; 
dwa  Sbdy  (z  czego  upodobnieniem  niemych  i  dźwięcznych,  to  wprzód 
to  wtył  dzialającem,  dwaśti  lub  du-azdy).  znacz37łoby  więc  właści- 
wie dwa  chody,  lecz  właśnie  przykład,  przez  Leskiena  na  potwier- 
dzenie domysłu  przytoczony,  duńskie  Gang  w  znaczeniu  razu,  to, 
tre  gange,  dowodzi  czegoś  przeciwnego,  bo  Ga)ig  jest  istotnym  rze- 
czownikiem, rzeczownika  hdz  zaś  nigdy  nie  było;  był  tylko  chodź. 
Nakoniec  zaimek  kzzhdo.  każdy  ma  być  ściągniętym  z  kz  zbdo  za- 
miast kh  zbdeif).  1.  poj.  od  czasownika  zbdati  czekać;  Miklosich. 
zresztą  tak  przezorny,  dał  się  zwieść  analogii  łacińskiej  (quivis,  qui- 
libet),  ależ  właśnie  łacina  przestrzega  przed  takim  wykładem,  boc 
vis,  lihet  albo  nasze  chce  {jakichce,  słowieńskie  kdochte  itp.)  są  wy- 
raźne formy  czasownikowe,  nie  zaś  słowiańskie  -zbdo.  Wszystkie 
trzy  wykłady  są  mylne,  przy  dwasti,  zupełnie  niemożliwe,  gdyż  te- 
goż -sti  powstało  z  pierwotnego  tji  i  z  sbd  w  najdalszym  nawet 
związku  stać  nie  może,  czego  właśnie  z  polszczyzny  dowiedziemy, 
choć  Berneker  o  polskich  formach  milczy.  Wszystkie  powyższe 
formy  polegają  nie  na  rzeczownikach  ani  na  czasownikach,  ale  na 
naj zwykłej szem,  nietylko  u  Słowian,  skupianiu  partykuł  u  zaimków 
i  przysłówków,  a  więc  de  {da.  dy,  do),  ke  izb)  i  ga  (litewsk.  gu  itp.), 
bo  czasowniki  lub  rzeczowniki  zmianie  nie  ulegałyby  żadnej,  o  czem 
nas  formy  z  gub  [dwtguh),  lub  z  krat  {dwa  kraty),  lub  z  gode  (patrz 
wyżej),  pouczają. 

Pomówmy  najpierw  o  polskiem  jednać,  zawdzięczającem  swoje 
c  (z  i/),  formie  dwoje,  dwojec  {=  małoruskie  dwijczy,  łużyckie  dwójcy), 
dwakroć;  formy  troje  polszczyzna  niema,  por.  górnołuż.  trójcy,  ma- 
łorusk.  trijczy  obok  tryczy.  Przykłady  pf)lskie  dla  jediiąc,  dwój(e)c 
znajdzie  czytelnik  w  psałterzu  (u  Nehringa),  w  biblii  (u  Babia- 
czyka),  w  statutach  (u  Bystronia,  Rozprawy  t.  XXVIII,  str.  196); 
dodam  parę  uwag.  Dwoje  a  raczej  dwóje  jest  formą  starszą,  dwojec 
ma  wstawne  e;  mamy  ją  i  w  kazaniach  gniezdzieńskich:  iscy  sv0ły 
gan.  .dvocz  m0k(>  cirpal  (Nehring  Rozprawy  XXV,  lOo,  mylnie 
tłumaczył  „zapewne  duog^cz  m^k^'^,  ale  dwoją  nie  ściąga  się  w  dwa, 
por.  dwog^cz  rzecz  tamże;  ś.  Jan  dwakroć  mękę  cierpiał,  diroc  = 
dwóje  wedle  pisowni  kazań  stałej,  np.  /  troczy  =  w  trójcy  itd.); 
tamże  jedn<^  dna  raz  w  dzień;  w  biblii  Zofii  dodano  raz  zbytecznie 
kroć',    dwoycz  krocz,    widocznie    tracono    poczucie    znaczenia;    słońce 

ti^le  dwoyc  świeeUo  Rozmyślanie  przemyskie  str.  26;  dwóje  w  kode- 

/ 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  81 

ksie  Stradomskiego  {gednacz  olho  chroycz  a  na  wyaczey  trzy  krocz 
str.  65),  polega  na  odpisie  z  dawuiejszego.  W  księdze  ziemi  czer- 
skiej (wydania  ks.  Lubomirskiego,  Warszawa  1879)  pod  r.  1410 
mon  groho  dwoyecz  tvracafya}icz)\  w  rocie  wareckiej  z  r.  1458  (wy- 
dał Piekosiriski,  Arcbiw.  komis,  prawn,  VIII,  1907,  str.  52)  mieli- 
byśmy nawet  formę  najpełniejszą,  gdybyśmy  wydawcy  całkiem  za- 
wierzać mogli:  iacom  ya  nye  przisetl  dwugiczy  u-  dom  twoy.  Dwoycy 
jest  wreszcie  i  parę  razy  u  Opecia  w  wydaniu  z  r.  1522. 

Otóż  to  polsko  łużyckie  -cy,  małoruskie  -czy  dowodzi  niezbi- 
cie, że  poszło  nie  z  szed-^  lecz  z  -tji  (lub  -tje)^  tego  samego  co 
w  naszem  jacy  (tylko,  kolwiek),  w  cerkiewnem  aUi  i  aUe  (z  jaUi, 
od  zaimka  trzeciej  osoby;  aUi  nie  poszło  z  jastebi,  jak  zwykle 
twierdzą,  lecz  jest  pierwotne),  w  starosłowieńskiem  (pomników  z  Fry- 
syngu)  ecze  itd.  Ten  sam  przyrostek,  ale,  jak  zwykle,  w  dublecie 
słowiańskim  z  s-,  powtarza  się  w  jeszcze  t.  j.  je-stje  (pomijam  fan- 
tastyczne tegoż  wywody  u  Bernekera  454).  Od  dvasti  z  dwatji  ró- 
żni się  więc  dwazhdy  jak  najzupełniej  co  do  pochodzenia,  zgadza- 
jąc się  z  niem  w  znaczeniu.  Wokalizm  w  dwaśti  (a  wedle  tego 
w  nmogaśti),  i  trlsti  nie  wskazuje  przypadku,  lecz  należy  go  oce- 
nić jak  wokalizm  w  jasti,  w  taki  i  sicb'^  w  nowszych  językach  po- 
wtarza się  triśH  w  małoruskiem  tryczy,  gdy  inne  zastąpiły  osnowę 
porządkową  (dwa,  tri)  zbiorową  (dwój-,  trój-),  por.  polskie  trzykro- 
tnie z  ruskiem  trojekratno.   Czy  o  w  ruskiem  dwożdy  pierwotne? 

Obok  przyrostka  {-tje).  -tji  w  dwasti,  tristi  iid.,  w  jaste  i  jasti, 
istnieje  w  tej  samej  funkcyi  i  inny  dublet  jego,  -dje,  cerkiewne 
tozde^  ruskie  toze.  zachodnie  (w  kijowskim  głagolickim  urywku) 
toze'^  tozde  różni  się  więc  najzupełniej  od  kizbdo,  chociaż  kzzbde  pod 
wpływem  tego  tozde  e  zamiast  o  przybrało.  Otóż  nie  wahałbym  się 
połączyć  khzhdo  z  dvazbdy,  trizidy  itd.,  podobnie  jak  jasti  z  dvasti\ 
uważałbym  więc  formy  z  -zhdy  za  pierwotne,  na  które  wpłynęło 
znaczeniowo  identyczne  -sti  i  ze  skrzyżowania  tych  form  powstały 
owe  -shdy  i  sdi,  w  jakie  pomniki  cerkiewne  obfitują  bardziej  niż 
języki  żywe  (w  ruskiem  przeważnie  tylko  dwazdy,  dwożdy,  łriżdy, 
obok  dważzy,  triżży).  Miklosich  II,  204  wiedział,  że  „języki  nowsze 
wskazują  -tji'^  dla  -sti  cerkiewnego,  ale  niesłusznie  z  tym  -sti  po- 
łączył -Shdy,  co  ma  swój  własny,  odrębny  początek.  Z  k%żhdo  por. 
wreszcie  dozda  (zamiast  dożę)  pamiątek  fryzyngskich. 

Co  dotyczy  owego  skupiania  partykuł,  jakie  w  k^-żh-do  i  diva- 
żh-dy  przyjmujemy,  to  wystarczy  wskazać  skupienia  jak  ponieważ, 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  6 


82  A.  BHtJCKNER 

wciornastki  itp.  Nie  dosyć  na  samem  ktole  quicumque  lub  ktoli\ 
urasta  ono  w  ktokoU,  ktokole,  dalej  w  ktokolwie,  z  czego  nakoniee 
u  Czechów  i  Polaków  ktokoliciek  urosło  i  nie  jestto  wcale  pier- 
wotne złożenie  z  wiek.  jak  Miklosich  i  Yondrak  przypuszczają.  Wspo- 
mnieliśmy o  kzzbdo,  więc  pomówmy  i  o  l.azdy^  a  tegoż  objaśnił 
Vondrak  słusznie  wskazaniem  analogii  kaki^  taki,  jaki  (obok  każdy 
mamy.  pod  wpływem  ktokoli.  i  koJizdy  i  kalizdy.  kalżdy\  czy  kózdy 
z  kolzdy  powstało?);  Berneker  poradził  sobie  z  tem  w  sposób  nadto 
naiwny.  Twierdzi  675  „kazdyj  aus  dem  ferain.  ka-zbdo.  vgl.  aind. 
femin.  kd^:  ależ  jakim  cudem  może  się  w  późnej,  tylko  czesko- 
polsko-ruskiej  formie,  objawić,  dobre  w  staroindyjskiem,  niesłychane 
w  słowiańszczyźnie  femininum  ka?  W  podobny  sposób,  przyjmując 
nigdy  niesłychane  „erstarrte  Casusformen"  objaśnia  on  i  inne  for- 
macye,  np.  ruskie  poka  zawiera  wedle  niego  „plur.  neutr.",  ależ 
liczby  mnogiej  u  pytajnika  jak  i  rodzaju  żeńskiego  w  słowiań- 
szczyźnie nigdy  nie  było,  więc  nie  mogły  się  ani  w  ruskiem  poka, 
ani  w  słowieńskiem  kaj  co  (wedle  Bernekera  673  plur.  neutr. -)-i) 
cudem  niepojętym  nagle  objawić;  a  nasze  poko,  czyżto  może  neutr. 
do  kz  wedle  tej  samej  recepty?  Wszelkich  tych  form,  równie  jak 
naszego  i  małoruskiego  póki  poty  (małoruskie  wedle  tego  i  doty, 
uidky,  zaky),  nie  sposób  tak  objaśnić  (skąd  u  nas  ścieśnione  ó,  któ- 
rego niema  np.  w  pokąd?).  Wszystkie  te  formy  Yondrak  II,  479, 
wywiódł  ze  skróceń  z  pokoli,  pokole.  potoli.  potole  przez  pokli  potli, 
na  podobieństwo  języków  południowych,  gdzie  te  skrócenia,  pokle, 
dok  itd.,  rzeczywiście  istnieją;  w  pomylonem  (?)  Boliz  psałterza  flo- 
ryańskiego  odnalazłby  on  pokliż,  Kopitar  i  Nehring  się  pokiz  domy- 
ślali; puławskie  aliz  dowodzi  chyba,  że  nie  ma  tu  pomyłki,  że  bo- 
liż  =  aliz.  Berneker  673  pominął  ten  wywód  milczeniem  i  ja  się 
nań  zgodzić  nie  mogę,  dla  braku  jakichkolwiek  danych.  Widzę, 
że  już  w  XV  w.  stoją  obok  siebie  w  rotach  poto  i  poty  (np.  w  ro- 
cie nr.  10554,  Starodawne  prawa  p.  pomniki  VIII;  tamże  nr.  10647 
poty  myasty  a  poto,  nr.  10376  poty  yest  me  itd.),  i  wedle  tego  tak- 
samo  poko  i  póki  [poko  w  rocie  brzeskiej  z  r.  1420,  póki  rota  brze- 
ska nr.  1710;  poko  później  staje  się  coraz  rzadszem.  ginie  dopiero 
w  w.  XVni),  ale  żeby  to  były  formy  skrócone  ze  znanych  do  dziś 
narzeczowych  pokil,  pokle,  potyl,  nawet  posiel  (por.  do  siela  u  Ope- 
ca),  niczem  tego  nie  dowiedziemy.  Mogłoby  się  zdawać,  że  tkwią 
tu  formy  skrócone  od  kzj,  naszego  ki,   i    od  tzj,   naszego  ty  (w  ty- 


z  DZIKjÓw  języka   1'OLSKlKttO  83 

dzieii'^  gramatycy  nasi  wspominają  o  ki,  kiego,  ale  milczą  o  ti/^),  tego); 
przynajmniej  ruskie  pokamiesta,  pokamiesł,  nasze  dawne  potymiastg 
(por.  wyż.),  za  tern  by  przemawiały.  Ale  i  to  tylko  złudzenie;  ru- 
skie poka  =  naszemu  pako  i  poki^  przypominając  taką  samą  wy- 
mianę końcowej  samogłoski  u  partykuły  -go,  ga,  gi  ^),  są  nowotwo- 
rami; cerkiewszczyzna,  czeszczyzna  nie  znają  ich  i  już  to  uprzedza 
przeciw  ich  pierwotności;  właściwie  tylko  k  i  t  pnie  zaimkowe 
przedstawiają  i  o  „erstarrte  casus"  mowy  być  nie  może;  miesta 
i  miasta  dodano  później;  poko  zaś  itd.  dorobiono  sztucznie  i  późno 
do  poto,  poty. 

Niemniej  przeczę  formie  czasownikowej  (niby  2.  sing.  praes. 
czujesz),  w  partykule  objaśniającej  toczuz  (toczusz  też  pisanej),  cze- 
skiej i  polskiej,  u  nas  do  XVI  w.  używanej.  Obok  niej  w  tej  sa- 
mej funkcyi  istniejące  totiz  dowodzi  mi,  że  i  toczuż  jest  tego  sa- 
mego początku,  zawiera  partykułę  czu  (por.  czg,  a  dla  -u  partykuły 
jaru,  tu,  -du  itd.),  znaną  nam  z  cerkiewnego  nyneczu,  jak  toti^  ti 
zawiera;  to  czu  potwierdzało  i  wzmacniało^  jak  ci  lub  że,  w  Kazaniu 
na  wszystkich  świętych:  prze  mię  jenczu  jeśm  prawda;  gromady 
ani  (a  oni)  czu  kniemu  idą;  toczu  (toć)  tako  pewno;  ziemię,  po  jej  że 
czu  chodzą;  przeciwieństwo,  jeżczu  je  potka  itd.  Jeżeli  się  u  nas 
i  tocuz  (na  tej  podstawie  mylnie  jako  to  cóż  tłumaczone),  pojawia, 
jestto  forma  „mazurska",  bo  chociaż  się  język  ogółu  mazurzenia 
wystrzegał  jak  ognia,  mimoto  przedostało  się  doń  niejedno,  np.  cyga, 
staroczeskie  cziha,  co  więc  niemoże  być  pożyczką  z  węgierskiego, 
jak  Karłowicz  mniemał;  rzecz  ma  się  przeciwnie;  od  cyga,  czyga, 
wywodzę  i  czyhać,  czeskie  czihati,  co  nie  jest  czugati,  jak  Berne- 
ker  161  sądzi,  ani  czychaó,  czchnać,  jak  je  w  Słowniku  Warszaw- 
skim „humorystycznie"  objaśniono;  słowackie  czuhat'   nie    dowodzi 


1)  Tu  należy  i  zwrot  przysłówkowy  wtąz  =  taksamo,  częsty  w  XVI  i  XVII  w. 
Od  ten  można  wymienić  jeszcze  pierwotny  narzędnik,  ciew  (zastąpiony  zresztą  już 
od  XIV  w.  przez  tym)^  ruskie  tern  przeto,  używany  stale  przez  ludzi  XV  wieku, 
np.  przez  Biernata  Lubelczyka;  przetociem  (jeszcze  na  końcu  XVI  w.)  jest  takiem 
samem  zdwojeniem  jak  dwoje  kroć  Biblii.  Warto  też  zaznaczyć  co  do  odmiany 
tydzień,  że  jak  w  liczbie  pojedynczej  teyo-  (dziś  tygo-)  uogólniono  {tv  thym  łhe- 
godny  w  dodatku  do  kazań  gnieździeńskich,  w  gednetn  tegodnyu  u  Stradomskiego 
itd.),  tak  w  liczbie  mnogiej  ty  uogólniono,  sedm  tidnyow  Biblia  85,  gody  lub 
święta  tydniowe  tamże  (por.  w  Modlitwach  Wacława  przesz  ti  dny  —  przez  ty- 
dzień) itd. 

')  Taka  wymiana  końcówek  u  partykuł  jest  czemś  zwykłem.  Berneker  316 
twierdzi  przy  go-ga,  jakoby  tu  zachodził  „Ablaut"  ;  co  o  tom  sądzić,  zob.  niż. 

6* 


84  A.  BRliCKNER 

bynajmniej  pierwotnego  czu-  {czu-.  szu  zastąpiły  nieraz  dawniejsze 
czi-,  szi-,  por.  szudzić.  szubienica  i  i.).  Do  tych  mazurzeń  języka 
piśmiennego  należą  dalej  cebr,  dzban,  całun,  cyranka^  cacko,  kucnąć 
i  i.;  też  ceUio  (parzyste),  co  niemoże  być  pożyczką  z  ruskiego,  bo 
go  już  ks.  Kłos,  piszący  w  Krakowie  dla  Krakowian,  w  Algory- 
tmie 1537  r.  stale  używa;  jakikolwiek  tego  cetna  wywód,  czy  od 
czety  czy  od  'pocztu,  c  jego  jest  „mazurskiem". 

Ale  od  zmazurzonego  tocuz  (jeszcze  u  Opeca  częstego),  wra- 
cam jeszcze  do  jednego  z  owych  złożeń  z  -gdy,  do  wszegdy,  aby 
zaznaczyć,  że  z  pierwotnego  icszegdy  pod  różnym  przyciskiem  (por. 
staroczeskie  d^ies  i  dens,  fałszywie  przez  Gebauera  wytłumaczone), 
powstają  odmianki  wszegdy,  wżdy  i  wzgi,  zaifzdy,  a  z  drugiej  strony: 
weszgdy,  weszdgi,  weszgi,  częste  w  psałterzu  i  biblii,  patrz  Słowniki. 

16.  Józwa. 

Znowu  drobiazg,  lecz  znamienny.  O  Józwie  (Józefie),  skąd 
poszedł,  zapisało  paru  autorów  razem  stronic  kilkanaście,  lecz  za- 
gadki nie  rozwiązali;  jeden  trafił  do  Sudanu,  drugi  do  „hypostazy" 
i  do  nie  mniej  niż  pięciu  innych  przyczyn  psychofonetycznych; 
wykład  jego,  że  do  (prawie  nieużywanego)  miejscownika,  «'  Józwie, 
dorobiono  całą  nową  żeńską  odmianę,  Józwa,  Józivy  itd,,  jest  nie- 
możliwy: IV  lesie  ciągle  się  używa,  mimoto  nikt  doń  nie  dorobił 
odmiany  żeńskiej  lasa^  lasy.  Przedruk  ow3"ch  trzech  artykułów 
o  Józwie  byłby  naj dosadniej szą  ich  krytyką,  ale  rzeczy  by  nie 
objaśnił,  więc  powiem  sam  króciutko,   co   o   Józwie    sądzić   należy. 

Lud  polski  przyswajał  sobie  t.  j.  przerabiał  na  swój  ład  wszel- 
kie imiona  chrzestne,  por,  Więcenć,  później  Więcetiiec,  Wawrzeniec 
(nie  Wawrzyniec;  forma  to  późniejsza  i  mylna)  itd.;  przy  tym  pro- 
cesie przypominał  mu  Józef  z  twardem  (a  więc  ruchomem)  e  je- 
dyny możliwy  wzór  polski,  pozef  (pozew);  istotnie  też  odmienia  lud 
od  wieków  wedle  pozef  pozwą  i  Józef  (Józew)  Józwa.  Odmiana  ta 
wywoływała  wedle  stałego  u  imion  chrzestnych  trybu  coraz  nowe 
formy,  i  tak  powstała,  wedle  wzoru  Stacho,  Wacho,  (pozornie)  ni- 
jaka odmiana  Józwo,  a  wedle  częstszego  i  dawniejszego  wzoru  Jura 
(wiek  XIV),  Kuba,  (pozornie)  żeńska,  Józwa. 

Oto  i  wszystko,  acz  bez  Sudanu  i  tym  podobnych  specyałów. 
Dodam  kilka  uwag  filologicznych.  1.  Linde,  jak  nieraz,  zawodzi 
zupełnie,  bo  nie  przytacza  z  dawnej  literatury  przykładów  ani  dla 


7i  DZIEJÓW  JĘZYKA  P0L8KJKG0  85 

odmian}^  Józef  Józwa  ani  dla  Józwa  Józwy^  chociaż  są,    np.   w  Ja- 
błonowskiego „Pararelle  (!)  dwóch  śś.  Jozefów"  itd.,  r.  1749: 

znam  takich,  którzy  z  katami  i  kacia 

cieszyli,  że  brat  przed  niemi  się  żali, 

zemstę  taiemną  przypiąwszy  do  kwefa, 

Jozwę  przedali  w  targu  do  Jozefa] 
częstsze  są  formy  męskie,  np.  u  Chrościńskiego  (Jozef  do  Egiptu 
od  Braci  przed any.  r.  1749):  tak  zhuzoivaivszij  Jozwa;  żołnierz  stary 
Rożniatowski  w  Pamiątce  krwawej  ofiary  itd.,  r.  1610  (wydawanej 
kilkakrotnie  pod  różnymi  tytułami),  z  Jozwem  nieraz  używa;  z  Da- 
chnowskiego  s3'mfonii  r.  1631  przytoczono  również  z  Jozwem.  Joz- 
irie  (wołacz).  2.  Męskie  imiona  na  -a  są  w  polskiem  stosunkowo 
rzadkie,  natomiast  ulubione  u  Czechów;  obok  Józ,  Józek,  Józiek  itd. 
istnieje  i  Józa.  niezapisany  u  Karłowicza  (znam  osoby  tego  imie- 
nia ze  wsi  polskiej);  Czesi  mają  również  Juza.  Jouza,  Joza.  formy 
niby  polskie,  boć  w  przeciwieństwie  do  Polaków  zachowali  Czesi 
na  piśmie  nieme  s,  Josef-}.  Gdyby  można  było  dowieść,  że  Józa 
dawny,  możnaby  odmianę  Józwa  Józwy  wytłumaczyć  i  skrzyżowa- 
niem odmian  Józa^  Józy,  i  Józef,  Józwa,  ale  to  niepotrzebne  wobec 
Kuba,  Jura  itp.  3.  Żeńska  odmiana  nie  przeszkadza  przymiotni- 
kom dzierżawczym  męskim;  od  Kuba  i  Józwa  mamy  Kubów,  Józ- 
wów,  chociaż  ten  naturalnie  i  do  Józew  należeć  może;  w  dzierżaw- 
czym Józów  tkwi  również  Józ  albo  Józa. 

17.  We  człowieka. 

W  nowem  wydaniu  „Dziejów"  wyłożyłem  obszerniej  regułę 
dla  ive,  ze,  obok  w,  z,  tęsamą  co  i  w  czeskiem,  acz  tu  i  tam  li- 
cznymi dziś  wyjątkami  („eufonicznymi")  przełamywaną,  ściślej  zato 
przestrzeganą  w  czasach  dawnych,  chociaż  już  w  najdawniejszych 
pomnikach  z  XIII  i  XIV  wieku  wyjątki  się  zdarzają.  Regułę  cze- 
ską określił  Gebauer,  ale  już  Hanka  w  falsyfikatach  swoich  prze- 
ważnie ją  dobrze  stosował;  w  książce  własnej  jej  się  również  trzy- 
małem, chociaż  nieraz  nachylałem  się  do  powszechnie  panującej  wy- 
mowy, np.  pisząc  w  którym,  z  którego  zamiast  poprawnego  ive  któ- 
rym,  ze   którego.    Osobną   rozprawkę   poświęciłem    temu    w    „Przy- 

»  w  wymowie  istnieje  jednak  tylko  z,  Jozef,  Jozefik  itp.;  małego  chłopca 
wołają,  z  ciHniom  pogardy  Joska,  znowu  w  ulubionej  u  nich  formie  żeńskiej  (por. 
Jouza). 


86  A,  brCcknkr 

czynku"  dziewiątym  (Rozprawy  XLIX,  str.  21—31),  a  wywołał  ją 
pomysł  autora,  co  na  fałszywem  spostrzeżeniu  oparł  wywody  fał- 
szywe. Wracam  do  przedmiotu  dla  przeszkodzenia  dalszemu  sze- 
rzeniu się  błędu. 

Twierdził  autor,  spotykając  w  psałterzu  puławskim  formy^ 
we  człowieka,  we  młodości,  iveśród,  że  przestawiona  płynna  nie  przy- 
legała szczelnie  do  spółgłoski  nagłosowej,  że  była  jakaś  choćby 
najdrobniejsza  przerwa  w  tern  nowopowstałem  t-}\  t-ł,  że  dlatego 
występuje  przed  niemi  przyimek  z  e,  iremłodości  niemal  jak  tve- 
mnie.  gdzie  między  m  sl  n  półgłoska  istotnie  zaniemiała.  I  samo 
spostrzeżenie  fałszywe  (boć  formy  owe  puławskie  są  poprostu  mylne) 
i  wniosek  stąd  wysnuty;  obcy,  co  polszczj^zny  kontrolować  nie 
mogą,  przyjęli  w  najlepszej  wierze  to  wszj^stko  za  prawdę  i  na  tern 
nowe  pomysły  opierali.  I  tak  przypuszczał  Osten  Sacken,  Archiv. 
f,  slav.  Philol.  XXXIII,  str.  6,  całkiem  słusznie,  że  przestawka  dała 
bezpośrednio  trat  z  tort,  lecz  w  nocie  do  tekstu  powołał  się  na  ów 
pomysł  i  mniemał,  że  na  jego  podstawie  możnaby  pomyśleć  i  o  ja- 
kichś fazach  przejściowych  przy  przestawce.  Mikkola.  Urslavische 
Grammatik  I  (1913),  str.  88,  już  z  wszelką  pewnością  mówi  o  tej 
„Silbengreuze  zwischen  dem  Anlautskousonanten  und  der  Liquida, 
so  dasz  kłos,  prosię  hinsichtlich  ihres  Anlautes  von  kłonić,  prosić 
verschieden  waren".  O  mojej  rozprawce,  obalającej  z  gruntu  ów 
pomj^sł.  obaj  nie  wiedzieli;  sam  autor  zaś  owego  pomysłu  wyraził 
się  o  niej,  że  te  „krytyczne"  przyczynki  niczego  w  jego  artyku- 
liku nie  zmieniły:  nie  wiedziałem  dotąd,  że  unicestwienie  czyjegoś 
pomysłu  nazywa  się  jego  „niezmienieniem". 

Wobec  tego  stwierdzam,  że  formy  we  młodości,  we  człowieka^ 
jako  fałszywe,  zamiast  jedjj^nie  poprawnych  iv  młodości,  w  człoicieka, 
niczego  nie  dowodzą;  że  zbitki  nagłosowe  w  kłos  a  kłonić,  w  pro- 
sie SL  23rosić,  są  i  bjły  zawsze  zupełnie  identyczne,  bo  język  je  za- 
wsze tak  samo  traktował.  Jeżeli  się  parę  raz 3'^  pojawia,  obok  pra- 
widłowej, fałszywa  pisownia  we  młodości,  we  człoirieka,  to  zawiniła 
okoliczność,  że  w  kilku  często  używanych  słowach  z  nagłosem 
„spółgłoska -|- 1"  istotnie  półsamogłoska  zaniemiała:  wedle  popra- 
wnego tve  młynie,  ze  złem  [złością,  złohą  itd.),  ze  cłe^n  i  i.,  powie- 
dziano tak  samo  fałszywie  iie  głowach,  we  młodości,  jak  np.  już 
w  kazaniach  świętokrzyskich  wedle  poprawnego  wedwu  fałszywe 
wetrzech  znachodzimy. 

W  dawnym  jęzj^ku  potocznym,  jak  go  z  rot  sądowych  znamy, 


z  DZIRJÓW  JIĘZYKA   POLSKIKGO  87 

dostrzegamy  tego  samego:  formy  poprawne  i  mylne  obok  siebie, 
a  więc  zawsze  ire  dwie  grzyicnie  itp.  a  wedle  tego  i  we  trzech,  se 
trzinii  nr.  665  kilkanaście  razy,  nigdy  z  trz-,  ote  trzi  lat  1403,  pode 
łrzemi  g)'z.\  nigdy  inaczej  niż  przeze  szkody  (roty  poznańskie  z  r. 
1400 — 1410  czysto),  ne  podaval  sza  pode  szcod<>  tamże  nr.  617  z  r. 
1403,  ive  szkodę  118;  ze  szkodi  623;  ve  mline  657  [po  ohesylanu 
674.  por.  oheslanu  708  i  i.,  zdaje  się,  pomylono);  ot  mene  697  po- 
mylone z  otemne\  ze  zrzebięty  756;  ot  mnychoic  808  (jak  w  czeskiem!); 
jest  nawet,  nim  by  się  to  roszło  (rozeszło)  938;  ive  Włostoicie  1177 
(mylnie),  ze  pczoiami  387.  W  Sandomierskich  rotach:  od  trzy  lat 
nr.  861  itd.  W  biblii  szczególniej  nie  rzadkie  formy  arcy fałszywe, 
np.  z  wnatrz  a  z  wnu\  Wszystko  razem  dowodzi  zupełnego  za- 
chwiania się  reguły  w  XV  w.;  tem  bardziej  tracą  formy  puławskie 
jakiekolwiek  znaczenie  a  o  oneto  oparł  się  właśnie  ów  błędny 
z  gruntu  pomysł. 

Ale  dolnołużyckie  proch  obok  pszoso,  pszosyś?  czy  nie  do- 
wodzi istnienia  pauzy  jakiejś  między  p  a  przesta wionem  r,  nie 
istniejącej  w  pierwotnej  zbitce  pr?  Nadają  temu  narzeczowemu 
tylko  zjawisku  znaczenie,  jakiego  wcale  nie  ma.  Narzecza  łużyckie 
górne  jak  i  dolne,  cechuje  dążność  przemiany  pierwotnej  zbitki  ^r 
itd.  w  ^  -j-  syczącą;  oba  narzecza  przeprowadziły  tę  dążność  zu- 
pełnie przy  )•  palatalnem  (t.  j.  przed  jasnymi  samogłoskami);  nie- 
które dolnołużyckie  narzecza  zabrnęły  dalej,  nawet  pr  itd.  niepa- 
latalne  (pra-,  pro-,  pru-  itd.)  ulegają  w  nich  takiej  przemianie.  Cóż 
więc  dziwnego,  że  świeżo  (przez  przestawkę  lub  przez  oniemienie 
półsamogłoski)  powstałe  zbitki  nie  ulegają  tejsamej  dążności,  lecz 
pozostają  (z  wyjątkami  pewnymi)  niezmienione;  przecież  ich  nowe 
pr  itd.  musiało  energiczniej  brzmieć,  niż  owe  pierwotne  pr  itd., 
chylące  się  wcześnie  ku  upadkowi.  Powoływanie  więc  łużyckiego 
pszoso,  aby  ratować  czy  podpierać  nieistniejące  polskie  p- rosie,  we 
p-rosze,  zawodzi  zupełnie. 

Języki,  polski  i  czeski,  tak  są  pod  względem  używania  we, 
ze  i  w,  z,  tkliwe,  że  możemy  na  tej  podstawie  niejedno  zagadnienie 
rozwiązać.  Pyta  np.  Berneker  247:  „wieweit  dva  aus  d^va  durch 
Schwund  des  Halbvokals  entstanden  ist  oder  wie  weit  es  etwa  auf 
die  indog.  Satzdoublette  dvd  zuriickgeht,  laszt  sich  nicht  entschei- 
den";  otóż  właśnie  z  stałego  polsko-czeskiego  wedwu,  zedwa  „laszt 
sich  entscheiden",  że  Słowianie  nie  znali  wcale  owej  „Satzdoublette", 
że  mieli  tylko  d%va.  Nie  wyklucza  jednak  ta  tkliwość  bynajmniej, 


88  A.  brCcknek 

by  w  niektórych  słowach  już  od  XIII  w.  reguły  stale  nie  łamano; 
w.  Jcnez  książę  oniemiała  półsamogłoska.  mimoto  już  w  najdawniej- 
szych pomnikach  czeskich,  w  psałterzach,  w  Albertanie  itd..  czy- 
tamy stale  zamiast  we  knyezatech  tylko  w  knyezatech,  z  kniezat, 
z  knyezskeho  pokolenie  itd.  (cytaty  u  Gebauera)  a  taksamo  v:  hiy- 
hach  i  i.  I  odwrotnie,  równie  stare  wegłowach  zamiast  /rgiowach, 
również  niczego  nie  dowodzi. 

Usunąwszy  więc  ostatecznie  ów  pomysł,  jako  zupełnie  bez- 
podstawny, wracam  do  nagłówka,  we  członieka,  aby  własną  omyłkę 
poprawić.  Uważałem  bowiem  (Rozprawy  XLIX.  29)  tę  formę  za 
poprawną,  ależ  to  bajka;  poprawna  forma  brzmi  tylko  uczłowiece. 
ołczłowieka,  sczłowiekiem  i  i.  (cytacye  z  psałterzy  zob.  tamże;  iv  czlo- 
toyecze  biblia  itd.),  taksamo  w  czeskiem,  nigdy  inaczej;  oba  języki 
zgadzają  się  najzupełniej  z  cerkiewnym,  cłovekz,  nigdy  chlovek^.  Cóż 
to  znaczy?  Berueker  140  wystawia  jako  prasłowiańską  formę  ce/o- 
vek%  i  twierdzi  „diesem  Ansatz  steht  nichts  entgegen",  zamiast  ra- 
czej powiedzieć  „«Z/e.s",  gdyż  polskie,  czeskie,  cerkiewne  dowodzą 
niemożliwości  takiej  praformy;  praformą  było  czolwiek  z  czełwiek 
(e  między  cz,  z,  sz  a,  ł  przechodzi  w  prasłowiańskiem  w  o,  przy- 
kłady zob.  niż.);  to  czolwiek  przetrwało  na  wschodzie  (na  Rusi) 
aż  do  czasu  pełnogłosu  i  z  czolwiek  powstało  prawidłowo  czołoiińek 
i  czełowiek  (jak  szełom  i  szołom  z  $zolm  =  polskie  szłom  itd.);  na 
zachodzie  i  południu  przestawiono  je  taksamo  w  człouiek^  jak  np. 
pożyczkę  turkotatarską  (prasłowiańską  już)  kołhuk  w  kłobuk  (co 
Berneker  475  o  chronologii  tej  pożyczki  twierdzi,  jest  mylne;  po- 
wszechna co  do  formy  zgoda,  od  Wołgi  aż  do  Jaśli  załabskiej,  do- 
wodzi jej  prawieku;  pożyczka  to  równie  dawna  jak  np.  topor) 
Wszelkie  inne  pomysły  o  pierwotnej  formie  słowa  człowiek  (wyli- 
cza je  Berneker)  zawodzą  zupełnie,  nic  nie  tłumaczą,  a  najmniej 
już  formy  zachodniej  i  południowej. 

Języki  więc  czeski  i  polski  nie  zdradzają  najmniejszego  dą- 
żenia do  jakiejkolwiek  alteracyi  pierwotnego  tr-,  więc  gdy  ich  tart 
i  tort  w  trat  i  trot  przechodziły,  nie  było  najmniejszej  różnicy  mię- 
dzy pierwotnem  a  wtórnem  trat,  trot  (to  samo  co  do  tlat.  łłoł)', 
przeciwnie,  narzecza  łużyckie,  szczególniej  dolne,  zdradzają  dążność 
ku  alteracyi  pierwotnego  tr-,  więc  świeżo  przez  przestawkę  po- 
wstałe tr-,  z  wibrującą  silniej  płynną^  nie  mogły  się  zrównać  zu- 
pełnie z  owymi  pierwotnymi,  nie  uległy  więc  owej  ich  zmianie. 
Oto  i  wszystko,  co  się  o  tem  da  powiedzieć. 


z  DZIRJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  89 

Wymieniłem  umyślnie  język  czeski  i  „Gebauera",  Wobec 
braku  polskiej  gramatyki  historycznej  i  dla  najściślejszej  łączno- 
ści polszczyzny  z  czeszczyzną  pozostaje  na  razie  Gramatyka  Ge- 
bauera  niezbędną  niemal  pomocą  dla  pcjlonisty.  Parę  więc  uwag 
o  niej  może  się  przydać.  Trwała  to,  niespożyta  podstawa  dziejów  ję- 
zyka czeskiego,  ale  jak  wysoko  cenię  i  podziwiam  mrówczą  za- 
biegliwość  i  sumienność  wykonania  olbrzymiej  pracy,  tak  mało  ce- 
nię autorskie  objaśnienia  zjawisk  językowych.  Filolog  popełnia  tu 
te  same  błydy,  cośmy  wyżej  lingwistom  zarzucali,  tylko  z  całkiem 
innych  przyczyn.  Nie  z  braku  znajomości  przedmiotu,  nie  z  braku 
wniknięcia  weń  —  boć  to  jest  głównym  powodem  niepowodzeń  lin- 
gwistycznych, lecz  dla  zbyt  ciasnego,  pedantycznego,  banalnego  tra- 
ktowania rzeczy,  dla  zadowalania  się  pierwszą  lepszą  racyą,  cał- 
kiem mechaniczną.  Popełnia  więc  autor  horrenda  istne,  np.  twier- 
dząc, że  przegłos  czeski  długich  o,  u,  y  w  «o,  au  (ou),  aj  (ej),  po- 
wstał pod  wpływem  bawarskiej  niemczj^zny!  Ten  przegłos  czeski 
jest  dla  nas  ważny,  bo  pozwala  nam  poniekąd  ustalić  czas  prze- 
głosu długiego  niegdyś  o  w  uo  (co  zresztą  i  pożyczki  wskazują; 
młodsze/ora,  moda  itd.  nie  znają  go,  zato  starsze,  stuła  (już  w  XVI  w. 
tak  pisana),  próba,  boty,  glóza,  nota,  i  liczni  Niemcy  jak  ślósarz,  łót, 
kót,  burta,  szuter  itd.),  ależ  z  bawarszczyzną  niema  to  nic  do  czy- 
nienia, por.  załabskie  ai  =  i  itd,;  co  sądzić  o  obcych  wpływach,  któ- 
rymi lingwiści  głównie  szafują,  o  tem  już  wyżej  mówiliśm}'-.  Albo 
rzecz  o  zastępstwie  półsamoglosek,  z  której  właśnie  korzystaliśmy. 

Zformułował  ją  Gebauer  jak  najniezręczniej  i  najpedanty- 
czniej,  i  dawno  już  inni  (Jagić,  Polivka)  oświadczyli  się  przeciw 
jego  liczeniu  zgłosek  parzystych  i  nieparzystych  (od  końca  słowa); 
wyjątków  istotnych  nie  umiał  wcale  objaśnić,  zato  ponatwarzał 
form  niemożliwych  bez  liczby. 

„Prawidło  j  ero  we"  brzmi  u  nas  (a  podobnie  i  w  czeskiem) 
tak:  1.  Wszelkie  półsamogłoski  w  wygłosie  niemieją  (znikają)  bez 
śladu  (prócz  miękczenia  w  dzień  itp.).  2.  W  środku  słowa  niemieją 
półsamogłoski  w  otwartych  zgłoskach,  przed  i  po  zgłoskach  z  peł- 
nymi samogłoskami;  natężają  się  zaś  (aż  do  nabrania  pełnego  wa- 
loru samogłoskowego)  w  zgłoskach  zwartych.  3.  Zwarcie  to  powstaje 
zaś  dopiero  z  zaniemienia  innych  półsamoglosek,  postępując  od 
końca  słowa,  stąd  więc  różnica  między  pies,  psa',  między  podeszwa, 
podszeivha',  pkieł  (forma  Czechom  już  nieznana,  pruskie  pikuls),  pie- 
kła'^ sjem,  sejf  na  itd. 


90  A.  BRUCKNBR 

Reguła  pierwsza  nie  zna  wyjątków,  tem  więcej  druga,  gdzie 
rozmaitość  przycisku  bróździ;  tak  różnią  się  czeskie  dens  (nasze 
dzińś,  dziś)  i  dnes  (wymysł  Gebauera.  że  deus  powstało  z  obok  sto- 
jących, nie  tworzących  jedności  dbUb  sb  jest  niemożliwy;  obok  siebie 
stałyby  tylko  Sb  dbUb.  por.  polskie  do  siego  roku.  do  sichmiast).  na- 
sze tęsknić  (tęsknić)  i  cJcnić,  wezdy  i  wżdy.  czestoicać  (częstować)  i  i. 

Najfatalniej  wypadła  rzecz  o  złożeniach  z  idę,  o  rzeczowni- 
kach igo^  ighła,  ig%ra.  Opierając  się  na  czeskiem  (i  polskiem)  uejdę, 
zejdę,  myślał  Gebauer,  że  to  jest  prawidłowe  zastępstwo  pierwo- 
tnego vhjbdQ.  Shjbdę^  że  jehla  zastąpiła  prawidłowo  pierwotne  jbgzla\ 
że  dla  czesk.  ;/?o,  jhra.  należy  wychodzić  od  form  pierwotnych 
jbgo  jbgra,  co  wszystko  jest  bajką,  dla  tej  prostej  przyczyny,  że  już 
w  prasłowiańskiem  każde  jb-  (w  nagłosie)  przechodzi,  tężeje  w  ji. 
A  więc  nom.  acc.  zaimka  brzmi  ji  z  jb  i  nic  nie  pomogło,  że  to 
niesłychana  zresztą  nigdzie  forma  męska;  przeciw  wszelkiej  analo- 
gii zwyciężyła  zasada  głosowa,  taksamo  w  jigo  z  jbgo.  Jeżeli  więc 
kied^^kolwiek  istniało  jbdę  (nie  koniecznie  chce  mi  się  w  to  wierzyć, 
mimo  akcentuacyi  ruskiej,  wolałbym  pierwotne  ei-  tu  upatrywać, 
jak  w  litewskiem),  toć  już  w  prasłowiańskiem  przeszło  w  jidę  i  cze- 
skopolskie  (ruskie  itd.)  łve)de^  zejdę,  nie  przedstawiają  pierwotnego 
vhjbdQ\  taż  to  formy  późne  (pierwotne  brzmiały  przecież  vnidQ.  snidQ\ 
powstały  wedle  analogii  z  dojdę.,  pojdę.,  najdę,  zajdę,  taksamo  jak 
staroczeskie  vendu,  sendu,  nie  dowodzą  pierwotnego  vznbdQ.  stnbdę, 
lecz  są  również  tworami  analogicznymi  z  dii  zamiast  jdu.  Podobnie 
niedowodzi  czeskie  vejhu  pierwotnego  vijbgu.  a  gen.  plur.  jeh  z  jhgz 
„nedolożen",  jak  i  *jehr  do  jbgra,  naturalnie,  boć  to  formy  niemo- 
żliwe; ich  j  z  ji  ginie,  jak  stale  w  czeskiem  (i  polskiem),  a  ginie 
i  całe  je-,  np.  w  odmianie  czasownika  posiłkowego,  brevis  es  tu 
mihi  in  planta  crotek  sszy  mi  w  stopO  Księga  Ziemi  Czerskiej 
nr.  2057  z  r.   1411,  obok  zwykłego  jeś. 

Przejdźmyż  do  wyjątków  i  nowotworów.  Jeżeli  pierwotnie 
wymawiano  ogii,  okn,  hłazn  itp.,  to  wcześnie  zjawiło  się  analogi- 
czne e.  e  wsuwne  (dnia:  dzień  =  ognia:  ogień',  dno:  den  =  okno:okieii)\ 
chybaby  można  wytknąć  wielkie  szerzenie  się  tej  wsuwki  w  ję- 
zyku n()W6zym,  przy  wszelkich  pożyczkach  nawet,  taniec  [ie  z  po- 
wodu c,  ale  tanecznica  —  czy  czechizm?  znaczy  pierwotnie  salę  do 
tańców),  arabesek  (przypomina  to  serbochorwackie  ftmdanwiat  itp.); 
albo  pojmowanie   obcego  e  jako    naszego    ruchomego,   Luter   Lutra 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA   1'0LSK1EQ0  91 

zamiast  jeclyuie  poprawnego  Ltifera,  w  czem  Czesi  jeszcze  przed 
nami  prym  wiodą  i  w  czem  ich  naśladować  nie  należy. 

Inne,  ciekawsze  nasuwa  się  pytanie:  czy  niemieją.  wbrew 
regule  drugiej,  i  dwie  pólsamogłoski  zrzędu?  Tu  należy  rzecz  skru- 
pulatnie rozróżniać;  w  cebr  np.  t.  j.  lit.  ki/ńras,  bynajmniej  nie 
oniemiały  dwie  półsamogłoski  (-6r«),  boć  to  forma  niepierwotna,  do- 
piero od  gen.  cebra  wywiedziona  (pierwotna  brzmiała  czber,  czebra^ 
mazurskie  cber,  cebra).  Wedle  tego  moźnaby  twierdzić,  że  i  formy 
dawnej  polszczyzny,  Krosfawc,  iawl;  matk  są  nowotworami  wedle 
Krostaicca,  łairJci,  łnatki,  że  i  kaszubskie  i  łużyckie  formy  podobne 
(nom.  otc  wedle  gen.  otca  itd),  nic  innego  nie  przedstawiają.  Razi 
jednak  wiek  i  ogólność  zjawiska;  jeżeli  zważymy,  że  właśnie  bulą 
1136  r.  najwięcej  podobnych  polskich  nominatiwów  zawiera,  to 
uwierzymy  raczej,  że  to  pierwotna  cecha  narzeczowa.  że  jedni  Po- 
lacy wymawiali  Krostairiec,  drudzy  Krosłaicc.  Bo  nie  brak  istotnie 
przykładów  dla  oniemienia  dwu  półsamogłosek  z  rzędu,  np.  dens 
obok  dnes,  nasze  dziś;  w  nagłosie  cn^  z  czhsth7iy\  źdźbło  (obok  ście- 
bło)  nie  jest  stbbio,  jak  Gebauer  twierdzi,  lecz  stbb^ło  =  stipula; 
może  i  gzło  tu  należy  (ale  wywód  jego  niepewny). 

Wyjątkowo  pojawia  się  zamiast  ruchomego,  miękkiego  e  stałe 
i  przed  lub  po  r,  np.  w  cf/rkieiv,  dźwirze.,  chrzybiet^  w  dziiis  nawet 
przed  n  —  i  to  nietylko  u  nas,  cyrkiew  z  i  jest  i  na  południu, 
chrzybiet  narzeczowo  u  Czechów;  notujemy  fakt,  przyczyny  nie 
znamy;  obok  tych  form  z  i  pojawiają  się  jednak  i  „prawidłowe" 
(oprócz  przy  dziś);  ir  z  ier  mamy  i  w  grupach  tbrt'  [tuirzha  itd.), 
Gebauer  (I  161)  całkiem  mechanicznie  odtworzył  dla  staroczesk. 
cierkev  formę  pierwotną  cerzkzvb-^  u  Yondraka  (I  308)  pierwotne 
cbrbky  niesłychane  łamańce  wyprawia:  wedle  niego  powstaje  bo- 
wiem z  pierwotnej  odmiany  cerky  crekve  przez  kontaminacyę  (nie- 
znaną wcale  u  Czechów  w  dawnych  czasach),  cereky  Gerekve  (nie- 
słychana w  Cześkiem  podobna  kontaminacya);  to  niby  pełnogło- 
sowe  ere  przemienił  Czech  wedle  stałej  swego  języka  zasady  w  cre- 
kev  —  nie,  w  cerkev^  bo  pierwszą  samogłoskę  nistąd  nizowąd  za- 
trzymano, ale  obok  tej  „czeskiej"  formy  zatrz^miano  i  owe  „pełno- 
głosowe",  lecz  i  do  nich  ie  się  wkradło  (!!),  cierekve.  Takich  bajek 
powtarzać  ani  godziłoby  się,  ale  wedle  nich  można  metodę  samą 
ocenić,  co  je  spłodziła.  W  istocie  odmieniał  Polak  cyrkieio  cyrekwie 
albo  cerkiew  cerekwie  (por.  Cyrekwica,  nazwa  miejscowa)  wedle 
korzkieir    korzekwie    (miejscowość    Korzekwica),   rzodkiew   rzodekwie 


92  A.  BrCCKNER 

a  że  się  wcześnie,  np  w  psałterzu  floryańskim.  fałszywe  formy  [cy 
rekiew)  pojawiają,  nic  nie  stanowi.  Co  do  południowosłowiańskiego 
i  warto  zaznaczyć,  że  powtarza  się  ono  zamiast  półsamogłoski 
i  w  starocłiorwackiem  okrisl,  czeskie  okrslek,  co  dla  wieku  i  formy 
nie  mogą  być.  jak  powszechnie  twierdzą  (Gebauer.  Berneker.  Kar- 
łowicz), pożyczką  niemiecką  (od  Kreis,  Kreisel).  lecz  stoją  w  zwią- 
zku z  słów.  krhło'^  tu  należy  i  nasze  kreślić,  dawniejsze  kryslió. 
z  ry  zamiast  rzy^  co  nieraz  się  powtarza. 

Słowiańskie  cbrbky,  pożyczka  południowa  VII  wieku,  przeszło 
na  południu  w  chrky  (i  cirky),  ^^^J  j^k  Saracenus  w  sorcim  za- 
miast sorocim:,  to  chrky  (crky)  pisze  się  wedle  zasady  graficznej 
(obcej  wymowie  samej)  przez  crzky  (najczęściej  jednak  w  skróce- 
niu); u  Czechów  zamiast  oczekiwanego  cerky  jest  derky.  dlaczego, 
nie  wiem;  długie  ie  zamiast  e  znaehodzimy  i  w  niejednem  innem 
obcem  słowie  a  zresztą  język  grupy  ce  wcale  nie  znał,  przynaj- 
mniej nie  w  nagłosie,  bo  tu  miał  tylko  krótkie  i  długie  ce;  u  nas 
c  stwardniało  wcześnie  zupełnie  (por.  niż.),  mamy  cerky  {cerkiew) 
i  cyrkieio.  ze  stwardniałem  r  (nie  cerzkiew  jak  np.  korzkieic).  co 
u  półsamogłosek  nieraz  bywa  (por.  stegna  obok  ścieżka',  ruskie  ton- 
kij  a  nasze  cienki  i  i.). 

O  stosowaniu  się  formy  przyimków  (we  lub  w  itd.)  wedle  na- 
głosu  następnego  słowa  rozprawialiśmy  wyżej;  tu  nadmieniamy  o  in- 
nej rayłce  Gebauera:  ponieważ  przed  knize  itd.  (a  również  i  przed 
kniha)^  niemal  stale  w?,  z  itd.,  nie  ive.  ze  już  w  najdawniejszych 
źródłach  się  pojawiają  (podobnie  ma  się  rzecz  i  z  tnnichem),  twier- 
dzi on,  że  półsamogłoska  w  kiti-,  mzn-.  oniemiała  już  przed  działa- 
niem prawidła  jerowego;  w  istocie  niema  tu  nic  innego,  jak  tylko 
owo  chwianie  się  wymowy  między  //■  a  we  itd,,  zjawiające  się  już 
w  najdawniejszych  źródłach. 

Reguły  powyższe  stosują  się  i  do  półsamogłosek  w  grupach 
trbt  rbł  itd.  A  więc  hłcha,  błeszka  (ale  Błeszyński,  por.  czestoicad 
itp.);  bhcać  i  plivać\  uginać  (ulgnąe);  ośbiąć  (olsnąć);  ogłchnąć  (oknąć); 
Pszczyna  ze  Piszczy ny;  płty  płeł;  płeć  opłcenie;  łkać;  głtać  (zekłtano) 
itd.;  również:  brnąć;  hrznieć  (brzmieć);  drira  dreirna;  drgać;  grzmieć; 
krew  krwi;  krtań  krtęczyć  (z  dźwięcznymi  dubletami  grdęczyć.  grdyka; 
słowa  nie  mają  z  gardłem  nic  spólnego);  krech-ki  (krzewki)  i  krszyć; 
krzta  i  krta  [r  i  rz  wahają  się  jak  przy  krztań  i  krtań;  krta,  nie 
powstała  z  krchta,  jak  Osten  Sacken  Archi v.  XXXV,  59,  przy- 
puszcza,   ratując    niemożliwy    wywód    ułra    z    uchtra,    lecz  =  litew. 


z  DZIEJÓW  Języka  polskibgo  93 

krintu  kristi);  trei^ć  i  trhina  Trściana  trśeie  łr.iciel  (pisane,  nieety- 
mologicznie,  trzcina  trzciana  itd.);  trzmi,  drgtihica  (z  trguh)\  skrzyt 
(zgrzyt);  trztać'^  rzkomo\  rżeć]  na-rty  (eo  z  nartami- łyżwami  nic 
spólnego  niema);  rtęć  (trtęć?);  rdest^  rdza;  trznadl\  trzmić]  Trląg\ 
chrzest,  chrzkić\  rpień,  rpiska  (w  dawnych  nazwach  osohowych); 
trwoga  trioać  itd. 

Jak  pierwotne  trot  itd.  nie  doznaje  żadnej  zmiany,  natomiast 
tort  itd.  radykalnej  ulega,  podobnie  ma  się  rzecz  i  przy  pólsamo- 
głoskach:  trht  pierwotne  itd.,  jak  właśnie  widzieliśmy,  podlega  sta- 
łemu prawidłu  jerowemu,  natomiast  thyt.  tbU  itd.  najzupełniej  od 
niego  odskakują,  ale  rzecz  o  tem  odkładamy  do  innej  sposobności. 

Nie  potrzebuję  wyraźniej  zaznaczać,  że  cały  ten  Przyczynek 
rozwodzi  tylko  i  uzasadnia  gruntowniej,  co  o  tem  samem  w  Dzie- 
jach Języka  Polskiego  pobieżnie  i  szkicowo  nadmieniłem. 

18.  Droga  i  darga. 

W  „Dziejach",  przeznaczonych  dla  kół  najszerszych,  pobie- 
żnie zaznaczyłem,  że  pierwotne  doga  przechodzi  w  polskiem  w  droga', 
że  obok  takiej  formy  istnieje  szczątkowo  i  inna,  mianowicie  obok 
krowa  i  karwd  (a  do  niej  nowe  karic  =  wół);  tu  obszerniej  tę  po- 
dwójność rozpatrzę. 

Jak  wiadomo,  polskiemu  droga,  krowa,  strona  odpowiada  za- 
łabskie  i  kaszubskie  (częściowe)  darga.  karwa.  starna,  ale  i  w  pol- 
szczyźnie  samej  mamy  Warcisława  obok  Wrocłaica  i  i.  Jak  wy- 
tłumaczyć dwoistość  form  tych,  tart  i  trot'^  Przed  laty  przypomniał 
jeden  lingwista,  że  w  polszczyźnie  tart  powstaje  z  słowiańskiego  tzrt 
{targ  z  tzrgz),  więc  utożsamił  i  owe  tart  (z  tort)  z  tym  tart  (z  t^rt) 
i  twierdził,  że  pod  wpływem  przycisku  tort  przechodziło  bądź  w  tzrt 
(tart)  bądź  w  trot;  pomysł  był  tak  niedorzeczny  (por.  niż.),  że  o  ile 
sobie  przypominam,  nikt  go  poważniej  nie  traktował.  Po  latach  po- 
wtórzył świeżo  inny  lingwista  ten  sam  pomysł,  odmieniwszy  go 
nieco;  przyrostki  i  końcówki  różnego  kalibru  spowodowały  wedle 
niego  krótkość  lub  długość  owego  tort;  krótkie  dało  t^rt.  tart  („ist 
zusammengeilossen"  z  pierwotnym  tzrt,  czytamy  wyraźnie  w  nie- 
mieckiem  streszczeniu),  długie  dało  trot',  „chodziło"  zaś  autorowi 
„tylko  o  stwierdzenie  zasadniczego  faktu" — niestety,  mówić  mo- 
żna tylko  o  zasadniczym  błędzie. 

Streśćmy  najpierw,    na  jedn}^!!  przykładzie,    ów    „fakt    zasa- 


94  A.  BRUCKKHR 

dniczy".  Języki  półnucnozachodnie  (autor  używa  dla  nich  terminu 
„lechickie".  z  czem  się  pogodzić  nie  mogę),  zachowały  brzmienie 
to)t,  np.  dorga.  co  się  z  czasem  rozszczepiło;  przed  końcówkami  cięż- 
kiemi  (pierwotnie  dwuzgłoskowemi).  nastąpiło  skrócenie  zgłoski 
rdzennej,  co  doprowadziło  w  końcu  do  tart'^  przed  innemi  pozostało 
jej  brzmienie  pierwotne,  fort.  z  czego  przestawką  poszło  troł. 
Brzmiała  więc  pierwotna  odmiana:  droga,  drogi  itd.,  ale  da7-gq,  dar- 
gatni,  dargaeh^  podobnie  szeregowały  się  krótkie  gard.  wart.  np. 
jako  człony  złożeń,  SUirgard.  Warcisłaic.  i  długie  gród.  uroi  {na- 
wrót), albo  w  odmianie  czasownikowej  rozkaźnik  icarci  obok  wrócę 
itp.  Tyle  ów  autor. 

Wywodom  jego  przeczy  zgóry  wszelka  analogia.  Języki  sło- 
wiańskie mają  krótkie  lub  długie  trat.  trat.  albo  torot  z  takim  lub 
owakim  przyciskiem,  lecz  te  ich  irot.,  irat  lub  torot  nigdy  się  nie 
rozszczepiają  na  tak  odrębne  brzmienia,  jak  tart  i  trot.  Dalej,  łart 
z  tort  nie  mogło  się  nigdy  zlewać  z  tart  z  t^rty  ponieważ  to  powstało 
z  jakiegoś  głuchego  tirt,  co  wykaże  choćby  analogia  dolnołuży- 
ckiego  narzecza,  gdzie  gardy  albo  giardy  poszło  z  gerdy.  istnieją- 
cego jeszcze  narzeczowo  i  w  dawniejszych  pomnikach;  ale  od  tort 
niema  przejścia  żadnego  do  tert  i  próżnobyśmy  od  autora  wyma- 
gali, żeby  podobny  drugi  przykład  z  języków  słowiańskich  prz}'- 
toczył,  bo  prastare  ochrhmnoti  do  chromy  itp.  w  rachubę  nie  wchodzą. 

Dotąd  były  tylko  analogie,  co  jeszcze  niczego  nie  dowodzą, 
co  nas  tylko  przeciw  „faktowi  zasadniczemu"  nieco  uprzedzają; 
przystąpmyż  do  dowodów.  Pomysł  autorski  rozbija  się  o  ów  szko- 
puł, nieistniejący  wprawdzie  dla  lingwistów,  lecz  przeto  nie  mniej 
zabójczy  dla  ich  pomysłów:  o  chronologię.  Spólnota  północnozacho- 
dnia  („lechicka")  rozerwała  się  rychlej,  już  w  VI  i  VII  wieku, 
zanim  przestawka  płynnych,  proces  późny  (zob.  niż),  nastąpiła,  więc 
mniemana  odmiana  „pralechicka"  droga  dargą  wcale  w  niej  nie 
istniała.  T(j  nic  nie  szkodzi,  odpowie  autor;  należy  ją  koniecznie 
przyjąć,  jako  pierwotną,  choćby  dla  Pomorza;  skrajne  narzecza 
„lechickie".  t.  j.  polskie  i  załabskie.  mogły  się  od  niej  w  przeci- 
wnych kierunkach  rozejść;  nalepiam  więc  gwiazdki  i  tem  dowo- 
dzę, że  taka  odmiana,  droga,  dargą,  kiedyś  istniała,  że  później  wj^- 
równano  ją  w  przeciwnych  kierunkach  i  stąd  powstały  nowe  od- 
miany, droga,  drogą  lub  darga.  dargą.  Ależ  to  tylko  próżny  wy- 
mysł autorski,  bo,  gdziekolwiek  istnieje  darga.  tam  cała  odmiana 
jest  takasama,  darga,  darga,   a   gdzie   droga,  tam  również  cała  od- 


z  DZTKJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  95 

miana  jednolita,  droga,  drogą  i  niema,  ani  na  Pomorzu,  ani  w  Pol- 
sce, ani  za  Łabą  ani  śladu,  żeby  kiedykolwiek  istniała  jakaś  inna 
odmiana,  mieszana,  a  ślad  takiej  mieszaniny  musiałby  się  zacho- 
wać, boć  to  przecież  proces  nie  odwieczny,  lecz  wcale  późny.  Nie 
potrzeba  więc  nawet  pytać,  dla  czegożto  właśnie  w  całkiem  prze- 
ciwnym kierunku  odmiany  się  ujednostajniły,  dlaczego  Załabianin 
tylko  darga  dargą  a  Polak  tylko  droga-drogą  odmienia,  boć  o  ża- 
dnem  ujednostajnieniu  czy  wyrównaniu  odmian  i  mowy  być  nie 
może;  jak  fakty  uczą,  odmieniał  Polak  zawsze  tylko  droga  drogą, 
Załabianin  zawsze  tylko  darga  dargą. 

Wybrałem  umyślnie  odmianę  rzeczownikową,  bod  tu  miał 
autor  jeszcze  jakiekolwiek  widoki  powodzenia;  przypadki  „ciężkie", 
przed  którymi  niby  to  tort  w  t^rt  =  tart  się  skracało,  istnieją  prze- 
cież, mianowicie  w  liczbie  mnogiej.  Ale  już  przy  przymiotniku  fia- 
sko autorowe  zupełne;  przymiotniki  kaszubskie  wymj^kają  się  gwał- 
tem z  pod  „faktu  zasadniczego"  i  sztucznem  naciąganiem  (upodo- 
bnianiem żywotnych  form  złożonych  wedle  zanikających  form  no- 
minalnych!), autor  tylko  nicość  pomysłu  swego  odkrywa.  A  przy 
czasowniku  zawodzi  nawet  i  ten  środek;  wprawdzie  powoływa  au- 
tor polski  rozkaźnik  sędzi  obok  sądzisz,  istniejący  jeszcze  w  wieku 
XVI  [złęczij  czytam  jeszcze  w  pieśni  z  r.  1577),  ależ  to  właśnie 
dowodzi,  że  gdyby  istniała  kiedykolwiek  odmiana:  u-ai-ci-  irrócisz, 
toby  choć  szczątkowo  gdziekolwiek  ocalała;  tymczasem  istnieją 
tylko  odmiany  irarcę  irarci  warcie  albo  ivrócę  wróć  wrócić;  żeby 
wedle  kilku  form  z  mniemanem  tvdrc-  cała  odmiana  wroc-,  cały 
czas  teraźniejszy  mianowicie  utracił  własną  formę  i  przybrał  owę 
nową,  dowodów  na  to  niema  żadnych,  bo  żadnej  mieszaniny  po- 
dobnej nie  hylo,  była  zawsze  tylko  jednolita  odmiana,  wrócę-twóć 
albo  war cę- warcie  taksamo  jak  przy  droga. 

Tak  więc  runął  pomysł,  zgóry  nieprawdopodobny,  wobec  fa- 
któw, nieznając3'ch  żadnej  oboczności  tart  i  trot  w  obrębie  jednego 
słowa  i  jego  odmiany.  Wobec  tego  byłoby  zbytecznem.  wdawać  się 
w  dalsze  szczegóły  i  wykazywać,  jak  się  niesfornym  słowom  re- 
gułę narzuca,  jakto  np.  dla  próchna  (parchno)  przypuszcza  się  pier- 
wotny rodzaj  żeński,  co  się  z  skarnią  (skronią)  poczyna  itp.;  język 
załabski  szydzi  wręcz  z  tych  usiłowań:  hrode  tegoż  objaśniłby  je- 
szcze autor,  ale  co  pocznie  z  broda  wica  załabską,  która  dla  „cięż- 
kich" przyrostków  koniecznieby  bardawicą  być  miała'?  I  tak  cią- 
gle;   starka   np.  staropolska  jako  nominativ  powinnaby  wedle  owej 


96  A.  BRUCKNER 

zasady  koniecznie  brzmieć  stroza,  więc  cóż  na  to  poradzić?  A  oto 
biada,  też  nominativ,  i  prz3'^pomnial  sobie  autor,  że  Czech  odróżnia 
krótkie  beda  w  wykrzykniku  od  nominativu  bida  długiego  i  zesta- 
wia owe  formy!  Zapomniał  jednalc,  o  czem  się  z  Grebauera  mógł 
pouczyć,  że  nie  można  całkiem  późnych  i  przypadkowych  zróźni- 
czkowań  czeskich  beda  i  bida  (jak  np.  mesto  i  misto,  gród  i  miejsce; 
dewka  i  diwka  itd.),  ani  porównywać  z  prastarą  polską  starzą, 
i  z  całkiem  prawidłową  biada,  i  mimo  czeskiego  beda  pozostałaby 
starzą  silnym  argumentem  przeciw  zasadzie  autorskiej,  gdyby  ją 
dalej  zwalczać  miano,  co  jednak  byłobj'^  całkiem  zbytecznem. 
Wspomnę  więc  tylko  o  kilku  szczegółach,  przedstawiających  skąd 
inąd  nieco  interesu. 

Między  przykładami  dla  polskiego  tart  wymieniono  i  rozgard 
„łąka  ogrodowa,  w  Mławskiem;  kaszubskie  rozgard  nieraz  jako  na- 
zwa pól  i  łąk".  Samo  roz-  winno  było  przestrzec,  że  to  nie  słowo 
słowiańskie,  gdyż  ogrodzonej  łąki  rozgrodzoną  się  nie  nazywa.  Jest 
też  to  istotnie  niemieckie,  osobliwie  pruskie  Bossgarten.^  nazwa  łąki 
dla  bydła,  nietylko  dla  koni;  i  dolnoniemieckie  Bosengardeuy,  przy 
wsiach  i  miasteczkach  położone,  z  któremi  germaniści  nic  począć 
nie  umieli,  są  tylko  Rossgartommi.  Po  polsku  brzmiało  to  pierwo- 
tnie rozgart^  nie  rozgard,  np.  zakazuje  się  puszczać  chorego  bydła 
do  rozgartu  pospolitego  ^). 


*)  Linde  nie  zna  tego  wyrazu;  znalazłem  go  w  rękopisie  petersburskim,  na 
który  zwracam  uwagę,  sygn.  Łac.  II,  folio  nr.  118  (Załuskiego,  ze  zbioru  pi- 
sarza koronnego  Stefana  Hankiewica) ;  zawiera  na  pierwszych  97  kartach  łaciń- 
ski tekst  prawa  chelmieńskiego  (tak;  chełmiński  forma  fałszywa,  podobnie  jak 
Kamiński  i  i.)  a  na  k.  98  — 115  polskie  tłumaczenie  Plebiscituni  civitatis  culmen- 
sis  per...  P.  Kostka  episcopum  culmensem  eins  ciritatis  supremum  dominum... 
approbatum  a.  d.  1540  (u  Finkla  nie  odszukałem  wzmianki  o  tym  wilkierzu); 
tekst  przepisany  ręką  Hankitwica  zawiera  liczne  germanizmy,  np.  rzemieślnicy 
którzy  w  formach  mieszkają  y  kupne  tormy  m-Mii;  szarwarchotc  j  tcaclii;  w  haku 
(pręgierzu)  karani,  na  Byńktt  u  Kaku  chostany;  stamki  y  szczepy;  Kamlarz 
mieyski...  rachunek  czynić  ma;  naprzód  wilkiernjenii/  itd.;  tłumaczenie  obfituje 
we  zwroty  niemieckie,  np.  ktohy  był  potrafiony  i  przeświadczony ;  są  jednak  i  pol- 
skie ciekawsze  słowa,  np.  pastorne  i  pasturne,  słecki,  ktina  (knną  ma  bydź  ka- 
rany, w  kunę  wsadzony)  i  i.  Od  tego  rozgartu -rozyardu  wywodziłby  ów  autor 
i  rozgardiasz-^  ależ  dawne  tozgardias  (Mączyńskiego)  znaczyło  dobrze  sobie  pod- 
jadać, bonować,  i  niemiało  wcale  późniejszego  znaczenia  hałasu,  zamieszania; 
żartobliwie  (por.  równie  żartobliwe  brodafiasz  itp.)  je  utworzono,  wedle  łacińskiego 
gratias  ago?  rozgardias  stroje  obok  rozgardy  stroję,  a  wtedy  czy  nie  możnaby 
go  łączyć  z  gardy  wybredny  w  jedzeniu,  w  znaczeniu  stoi)niującom?  Przytoczono 


z  DZIRJOW  JEŻYKA   POLSKIEGO 


97 


Inny  szczegół  uchodzi  w  oczach  samego  autora  za  jedyny 
jego  „pozytywny  dowód"  na  to.  że  polskie  tart  „nie  różni  się  od 
lechickiego  zastępstwa  dawnego  hrt^;  jest  to  pruskie  kurwis  wół, 
pożyczka  z  polskiegcj  karw  wtedy,  gdy  to  jeszcze  k^riv  brzmiało. 
Parę  słów  najpierw  o  pożyczce  samej,  którą  lingwiści  (por.  Berne- 
ker  577),  mnie  stale  zaprzeczają,  twierdząc,  że  kurwis  i  karw  spoi- 
nie wskazują  „ablautende  Schwundstufe"  aryj.  ąorw^  wspominam 
o  tern  umyślnie,  aby  zaznaczyć,  że  „Ablaut",  to  też  taki  uniwer- 
salny środeczek  lingwistów,  którym,  acz  bezskutecznie,  wygładza- 
liby wszelkie  chropowatości  językowe.  I  tak  nic  częstszego  w  spo- 
radycznej wymianie  samogłoskowej  u  Słowian,  niż  wymiana  o  i  e, 
hóbr  i  hiehr  i),  drobny  i  drehny  (drobiazg  =  ruskie  drebezg).  który 
i  ktery.  głozn  i  glezn.  lebieda  i  ioboda,  elni  i  olni,  elbedb  i  olbądb  itd.; 
są  to  czysto  słowiańskie  wahania,  więc  i  mowy  nie  może  być  o  ja- 
kimś przedsłowiańskim  „Ablaut",  choć  nim  Berneker  np.  stale  wo- 
juje, por.  np.  str.  224:  „russ.  dialekt,  droba^  dialekt,  auch  ablau- 
tend  dreba''^. 

Jeszcze  częściej,  niż  ową  wymianę  o — e.  spotykamy  w  języ- 
kach słowiańskich,  jak  i  w  litewskim,  wtórne  y,  co  szczególniej 
na  południu,  u  Serbów,  grasuje,  np.  nasz  gnat  =  serbski  gnjat, 
niwa  =  njiva.  gniotę  =  gnjeteni,  gnuśny  =  gnjusan  itd.;  jedni  od- 
kryli w  tem  ;■  coś  symbolicznego!!  dosadniejsze  wyrażenie  pogardy 
czy  wstrętu,  drudzy  Ablaut,  np.  Iljinskij  i  i.;  jeszcze    Mikkola    tę 


i  chabri  z  nagrobka  Bolesławowego,  co  nie  dowodzi  niczego;  „sztamiec"  położył 
zamiast  r  haczyk  nad  a,  co  kopiści  późniejsi  przeoczyli  lab  czas  zniweczył.  Wąt- 
pię zresztą  bardzo,  czy  ów  napis  pochodzi  istotnie  z  csasów  około  r.  1030;  sama 
pisownia  z  Ch,  zamiast  H,  przemawia  za  wiekiem  późniejszym,  XIII  czy  XIV, 
ale  pominąwszy  wiek,  samo  chabri  jest  błędem  i  tylko  pytaćby  można,  co  się 
pod  niem  ukrywa  a  to  będzie  czeskie  chrabry.  W  najnowszem  wydaniu  Galla 
czytamy  też  poprawnie:  ehrahri  (nie  jak  dawniej  chabri);  pisarze  nasi  jak  i  Czesi 
(Hajek)  wzięli  tę  formę  bez  r  tylko  z  owego  napisu  ;  chaber  w  nazwiskach  może 
i  z  chabrem  -  bławatem  się  krewnie,  lecz  imiona  własne  dają  przykłady  istotne, 
np.  Chabry  Nicolaus  w  księdze  Ziemi    Czerskiej   nr.  1799. 

1)  Berneker  47  mylnie  rzecz  o  tej  nazwie  wyłożył;  daje  jej  w  nagłówku 
aż  trzy  formy,  fee&rg  bobrh  i  bTibrz,  ależ  bzbrz  nie  istnieje,  serbskie  dabar  jest 
przecież  tylko  późną  przeróbką  dawnego  bobar,  jak  np.  słowieńskie  breber,  nie- 
mieckie Bróbberoic  (w  Meklenburgu);  mają  więc  Słowianie  tylko  dwie  formy, 
bóbr  i  biebr  (por.  Biebrza  i  i.) ;  przyczyna  zaś  sZow.  o  obok  «  nie  tkwi  bynaj- 
mniej w  wahania  np.  głoski  redaplikowanej,  jak  np.  -n  gogol  obok  "pTnsk.  gegalis, 
lecz  jest  to  dublet  specyalnie  słowiański;  można  było  nakoniec  przytoczyć  i  na- 
sze bobrować. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  7 


98  A.   BRUCKNER 

bajkę  z  powodu  różnicy  na.szego  płuca  wobec  pljuca  innych  Sło- 
wian powtarza.  Zagmatwać  w  ten  sposób  dzieje  językowe  można 
znakomicie. 

Napiętnowawszy  mimochodem  tę  grę  w  Ablaut,  wracam  do 
pruskiego  kuriris.  Nie  dbając  o  Ablaut,  ale  oparty  zarówno  o  hi- 
storyę,  co  chowu  bydła  u  Prusów  wręcz  zaprzeczyła,  jak  o  fakt, 
że  słowa  tego  (kurwis)  niema  ani  na  Litwie,  ani  w  Łotwie,  a  karwu 
znowu  żaden  inny  Słowianin  oprócz  Polaka  nie  posiada,  oświadczy- 
łem ku  zgorszeniu  lingwistów,  że  kurwis  pruskie,  to  pożyczka  z  pol- 
skiego; żeby  jednak  pruskie  kurwis  dowodziło  polskiego  kurw.  ten 
„pozytywn}^  dowód"  autorski  upada  znowuż  z  powodów  chronolo- 
gicznych. Prusowie  bowiem  pożyczali  od  Polaków  słowa  dopiero 
w  ciągu  XI — XIV  wieku,  od  Chrobrego  do  Łokietka,  t.  z.  uczony 
sla wista  mógł  był  wtedy  już  wywnioskować  (i  to  fałszywie!),  że 
polskie  karto  jest  właściwie  kurwenil  Prusak  słyszał  tjlko  karw, 
bo  tylko  to  istniało;  dlaczego  je,  przez  kuriris.  jak  i  kiirtis  i  i.  od- 
dał, to  mnie  ani  grzeje  ani  ziębi;  z  pruskich  pożj^czek  możnaby 
niejeden  dziw  wyczytać. 

Usunąwszy  więc  zarówno  „fakt  zasadniczy"  jak  i  „pozyty- 
wny dowód"  jako  nigdy  nie  bywałe,  sam  odpowiem  na  pytanie, 
jakżeż  wytłumaczyć  oboczność  tart  i  troł?  skąd  bierze  się  u  Zała- 
bian  broda  obok  starny,  karwy,  a  u  Polaków  starka  obok  stróży? 
(obstaję  przy  tym  wywodzie;  późna  stara  i  szarża,  od  szary,  nie 
dowodzi  niczego  dla  dawnej  starzy^  Starzones  po  łacinie,  nie  Sta- 
rones,  jakby  się  od  stary,  Starykoń,  nazywali).  Rzecz  tłumaczy  się 
taksamo  jak  np.  przy  A;,  g.  zamiast  syczącej  w  językach  satemo- 
wych,  jak  przy  //  lub  li  polskiem  zamiast  g  lub  lu  itd.  Procesowi 
głosowemu  nie  zawsze  podlega  równomiernie  język  cały  (lub  kilka 
języków  czy  raczej  narzeczy,  pozostających  w  związku);  bywa,  że 
im  dalej  od  środkowego  punktu  procesu,  tem  słabiej  on  działa, 
tern  liczniejsze  wymykają  mu  się  jednostki,  aż  na  drugim  końcu 
owego  obszaru  językowego  zwycięża  proces  przeciwny;  im  dalej 
idziemy  wstecz  i  im  bliżej  stykają  się  owe  obszary,  tem  więcej 
„wyjątków".  Tę  zasadę  teoretyczną  potwierdza  znakomicie  wzaje- 
mny stosunek  form  tart  i  trot,  załabski,  pomorski  i  polski. 

Gdy  w  prarodzinie  słowiańskiej  wydzielała  się  spólnota  pół- 
nocnozachodnia  („lechicka"),  posiadała  wszędzie  tylko  formę  tort\ 
w  VIII  i  IX  wieku,  gdy  łańcucha  jej,  od  Jaśli  załabskiej  do  Bugu 
i    Sanu    nic  jeszcze   nie    przerywało,    tort   przeszło    na    całym    za- 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  99 

chodzie  w  tart  (skąd  się  tarł  wzięło,  co  znaczy,  na  to  odpowiem 
w  następnym  Przyczynku),  ua  całym  wschodzie  zaś  w  trot',  spora- 
dycznie jednak  pojawiają  się  i  trot  na  zachodzie  i  odwrotnie  tart 
na  wschodzie  a  najwięcej  mieszają  się  obie  formy  w  tym  pasie 
na  którym  zachód  i  wschód  z  sobą  graniczą,  t.  j.  na  Pomorzu, 
między  Kaszubami  i  Słowińcami;  u  Słowińców,  wskutek  ich  poło- 
żenia geograficznego,  mamy  więcej  przykładów  z  tart,  niż  u  Ka- 
szubów, bardziej  ku  Polakom  zbliżonych.  Również  im  dalej  wstecz, 
tem  liczniejsze  są  okazy  mieszaniny  tu  i  tam.  Ztąd  więc  po- 
chodzi, że  w  IX  wieku  spotykamy  na  Zachodzie  Drożków,  Dro- 
gowitów,  Cełodrogów  a  na  Wschodzie,  w  rdzennej  Polsce,    w   X — 

XII  wieku,  odwrotnie  Ledargów  i),  Warcisławów,  Karwiny  i  Kar- 
wice.  Teraz  zrozumiemy,  dlaczego  w  samem  sercu  Pomorza,  dzi- 
siejsze Stargard  zjawia  się  w  najdawniejszych  wzmiankach  i  do- 
kumentach jako  Zitarigroda,  Stargrod  ^)  i  Staregrod.  Z  czasem  zwy- 
ciężyła ostatecznie  jedna  forma,  a  już  tylko  szczątkowo  ocalała 
i  druga.  W  dzisiejszej  polszczyznie  np.  niema  już  ani  jednego 
przykładu  dla  tarł'^  ostatnie  tegoż  niedobitki  pojawiają  się  jednak 
jeszcze  w  wieku  XVI  {karw,  zgardzeuie?),  były  liczniejsze  w  wieku 

XIII  {Warcisław,  Staria,  Ledarg  itd.)  a  jeszcze  liczniejsze  w  X 
[Warcisław,  Thietmarowy).  Odwrotnie  na  Zachodzie;  w  całej  załab- 
szczyźnie  mamy  już  tylko  jeden  przykład  dla  trot,  broda',  byłoby 
ich  może  więcej,  gdybyśmy  dla  niej  obfitsze  zasoby  posiadali;  i  ten 
przykład  uśmiercił  lingwista,  twierdząc,  że  to  nie  załabskie  słowo, 
lecz  pożyczone  od  Polaków  lub  Łużyczan,  zapominając  naturalnie 
o  geografii,  która  sąsiedztwa  podobnego  nie  zna.  Ale  gdybym  na- 
wet wbrew  wszelkiej  geografii  Załabian    pod    samym    bokiem   pol- 


*)  Ledarg  (tj.  jeledarg,  ledwie  lub  na  poły  tylko  miły)  jest  antytezą  Ceło- 
droga;  cały  w  imionach  powtarza  się  np.  w  imienia  Anta  Kelagastos  z  VI  w., 
który  nie  jest  Czełogostom,  jak  go  Kretschmer,  Archiv  f.  slav.  Philol.  XXVII 
231,  wykładał,  lecz  właśnie  Całogostem. 

2)  Słynny  dokumeut  pomorski  z  r.  1140  uważam  z  Hauckem,  przeciw  Bre- 
czkiewiczowi  (por.  tegoż  rozprawkę  w  Żurnalu  Min.  Nar.  Prosw.  1913,  I,  1 — 22), 
za  jawny  falsyfikat,  choćby  z  r.  1140,  wyszły  od  biskupa  pomorskiego  czy  od  kogoś 
z  jego  kapituły  (oryginała  nie  posiadamy,  tylko  transumpt),  ale  żeby  go  Polak  pisał 
(dla  formy  Stargrod),  to  jest  wymysł  Lorentza,  który  i  Zitarigroda  w  żywocie  Oty 
Bamberskiego  polskiemu  przypisał  wpływowi  równie  trafnie,  jak  i  medweda  biota 
pruskiemu  (o  czem  była  wyżej  mowa);  czyżby  i  Drożków  i  Drogowitów  podsunęli 
Polacy  analistom  frankońskim?  Wszelkie  inne  nazwy  w  owym  dokumencie  z  r.  1140 
(Pomerania  itd.j,  dowodzą  samą  pisownią,  że  wyszły  z  pod  pióra  niemieckiego. 


100  A.  brOckker 

skim  czy  łużyckim  umieścił,  to  i  wtedv  zaręczyłbym,  żeby  się  im 
ani  śniło,  swoje  harde^  gdyby  ją  posiadali,  na  polską  czy  łużycką 
brodę  wymieniać. 

Zostaje  więc  wszystko  po  dawnemu,  jak  było  przed  mnie- 
manem  wykryciem  „zasadniczego  faktu"  i  „pozytywnego  dowodu": 
po  jednej  stronie  zachodniopółnocnej  słowiańszczyzny  panowała  wy- 
łącznie forma  tart  przez  wszystkie  odmiany  czy  złożenia;  po  dru- 
giej równie  wyłącznie  trot,  chociaż  tu  i  owdzie  przenikały,  głó- 
wnie naturalnie  w  dawnych  wiekach,  formy  przeciwne;  najwięcej 
skupiało  się  ich  na  pasie  pogranicznym,  kaszubskim  (w  szerszera 
tego  słowa  znaczeniu).  Szukać  reguły  jakiejś  dla  te]  mieszaniny 
kaszubskiej,  niema  celu;  jedyna  reguła  brzmi:  im  dalej  od  Pol- 
ski, tern  więcej  form  tart',  im  bliżej  jej  granic,  tem  więcej  form 
trot  i  tak  się  wyjaśnia  stosunek  odnośny  narzeczy  kaszubskich 
i  „słowieńskich".  Żeby  zaś  kiedykolwiek  istniały  języki  czy  na- 
rzecza jakieś,  coby  np.  odmieniały  droga -dargą  albo  wrócę- ward 
albo  zdrów  -  zdarwy  itp.,  to  należy  do  wymysłów,  które  z  niwy  lin- 
gwistycznej czem  rychlej  wyplenić  należy.  Zamiast  dalszej,  zby- 
tecznej  polemiki  wolę  przytoczyć  kilka  innych  szczegółów. 

Przykładów  dla  polskiego  tart  (obok  ^ro^)  jest  więcej;  szukać 
ich  należy  między  słowami  całkiem  odosobnionemi  i  między  na- 
zwiskami, gdyż  w  słowach  potocznych  utrzymać  się  nie  mogły, 
chyba  całkiem  wyjątkowo,  np.  karw.  Oto  charpy  i  chropy.  miejsca 
nierówne,  skaliste,  w  przymiotnikach  chropawy  i  chropowaty,  da- 
wna miejscowość  Chropy  =  serb.  chrapę  nierówności  drogi;  charpy 
są  u  Zebrowskiego  (po  charpach  „iuga",  górach,  lasach,  skałach), 
zbiorowe  charpeci  =  „desertum"  w  Rozmyślaniu  przemyskiem 
str.  70:  Tamo  są  szli  po  puszczy  a  pocharpyączach  gdzie  niemieli 
nijednej  drogi  ani  ścieżki  =  hi  per  solitudines  transebant  sic  de- 
sertum, quod  non  habebant  semitam  nec  uUum  iter  certum  Vita 
metrica  v.  2152 — 2153;  str.  74  kakośmy  wiele  złego  cierpieli... 
puszcze  silne,  carpaczy,  węże,  smoki  =r-  quanta  mała  passi  sumus... 
deserta,  solitudines,  serpentes  et  dracones  Vita  v.  2298  (przyrostki 
-eć  i  -ędź,  -ieć  i  -iędż  tworzą  zbiorowe,  np.  govędo  =  gawiedź 
i  gawiędź,  cigiędź  itp.).  Te  chropy  =  charpy,  należy  dzielić  od 
chrapów,  zarośli  leśnych,  błotnych;  i  z  chabrem  (bławatem)  nic 
spólnego  niemają. 

Natomiast  ivarp  kaszubskie  (płótno  zgrzebne),   chociaż  Litwin 
ma  werpti  prząść,  uważam  za  pożyczkę   z  dolnoniem.    iiarp    wątek, 


z  dzikjÓw  języka  polskiego  101 

stąd  i  pruskie  (dawne)  icarpenioagen^  co  Frischbier  naj mylniej  wy- 
tłumaczył (z  litewskiego  irarpas  kłos,  gdy  to  tyle  co  Planwagen, 
wóz  płótnem  nakryty). 

Z  nazw  miejscowych  możnaby  przytoczyć  Karnow  i  Kronow; 
z  nazw  osobowych  Parkosz  i  Prokosz  (ależ  to  zdaje  się  być  ob- 
cera,  Prokopem);  gdybyśmy  posiadali  Słownik  imion  dawnych,  by- 
łoby tego  więcej;  i  tak  nasuwają  się  coraz  nowe  kombinacye,  np. 
Fart  (Niepart)  i  Prot? 

19.  Przedłużenia  i  przestawki  przy  płynnych  słowiańskich. 

O  tem  mogłem  tylko  pobieżną  w  „Dziejach"  uczynić  wzmiankę, 
co  tu  obszerniej  wyłożę,  ze  stanowiska  filologicznego,  kładąc  nacisk 
na  chronologię,  na  wyjątki,  na  szczegóły,  mylnie  dotąd  wykładane. 
Lingwiści,  począwszy  od  Joh.  Schmidt  (1875)  a  skończywszy  na 
Mikkoła  (1913),  tak  znakomicie  rzecz  zawikłali,  że  tylko  po  od- 
rzuceniu ich  wywodów  można  dojść  do  ładu.  Jeden  z  nich,  Tor- 
biornsson.  nawet  kilka  prac  temu  poświęcił,  najobszerniejszą  p.  t.: 
„Die  gemeinslavische  Liquidametathese"  1902  i  1904.  Tu  już  sam 
tytuł  mylny,  boć  właśnie  niema  żadnej  „gemeinslavisehe  Liquida- 
metathese".  są  tylko  „Liquidametathesen"  po  różnych  narzeczach, 
a  obok  metatezy,  przestawki,  występuje  niezawiśle  od  niej  i  wcze- 
śniej od  niej,  przedłużenie;  są  przecież  przestawki  bez  przedłuże- 
nia {rola,  kłoda,  proch,  brzeg),  i  przedłużenia  bez  przestawek  [karwa, 
alkati\  nie  mówiąc  o  wschodnich  narzeczach,  co  (oprócz  w  nagło- 
sie),  ani  przedłużenia  ani  przestawki  wcale  nie  znają.  Więc  odpo- 
wiadałby lepiej  pracy  Torbiornssona  tytuł:  Dehnungen  und"  Meta- 
thesen  bei  den  Liquidae  im  Slavischen  (chociaż  i  on  „pełnogłosu" 
nie  uwzględnia). 

Lingwiści,  omawiając  ten  proces,  popełniają  dwa  zwykłe 
błędy  metodyczne,  o  czem  wyżej,  w  Przyczynku  14,  była  mowa: 
narzucają  raz  gwałtem  reguły  bez  wyjątków;  powtóre,  ujednostaj- 
niają cały  proces,  wywodząc  różne  tegoż  objawy,  czasowo  i  miej- 
scowo całkiem  odrębne,  z  jednego  początku,  narzucając  jedne  i  tę 
same  formułkę  całkiem  odrębnym  zjawiskom.  Oczywiste  wyjątki 
i  sprzeczności  usuwają  zaś  jako  „obce  pożyczki"  lub  wymyślają 
najniemożliwsze  procesy;  kosztem  wszelkiego  prawdopodobieństwa 
wystawiają  taki  niby  gmach  jednolity,  co  się  rozleci,  skoro  się  go 
dotkniesz.  Na  dowód  przytoczę  najpierw  pierwszą  seryę  ich  pomy- 


102  A.  BRUCKNER 

słów,  owe  ośm  wpływów  języków  obcj^ch  na  przebieg  jednego  pro- 
cesu; odstąpię  jednak  od  zasady,  jakiej  się  dotąd  trzymałem,  i  prz}'^ 
każdym  z  owycli  pomysłów  dodam  w  nawiasie  imię  autora,  ale 
tylko  jednego  (chociaż  nieraz  ich  kilku  do  tego  samego  się  przy- 
znaje), aby  czytelnik  mógł  sprawdzić  słowa  moje,  aby  nie  pomó- 
wił mnie  o  jakieś  zmyślanie  w  celu  wyszydzenia  strony  przeciwnej. 

1,  Popędu  do  przestawki  płynnych  udzielili  Słowianom  naj- 
prawdopodobniej Keltowie  (Mikkola;  zapomniał  o  chronologii,  bo 
kiedy  ten  popęd  u  Słowian  nastał,  od  wieków  już  żadnych  Keltów 
i  w  najdalszem  ich  sąsiedztwie  ani  śladu  nie  było).  * 2.  Czesi  dustali 
t7at.  tret  od  Słowian  południowych  (Osten-Sacken;  zapomniał,  że 
Czechów  w  czasie  przestawek  odgradzał  szczelnie  od  Słowian  po- 
łudniowych nieprzebyty  wał  awarski,  że  tylko  w  marchii  austryj- 
skiej  mogły  się  stykać  luźne  kończyny  czeskie  z  słowieńskiemi, 
z  czego  jednak  nic  nigdy  nie  wypłynęło).  3.  Serbowie  i  Bułgarzy 
pożyczyli  od  Słowian  północnych  formę  rob.  co  przy  handlu  nie- 
wolnikami dziwić  nie  może  (Torbiornsson;  zapomniał  dodać,  że 
chyba  i  forma  roz-  obok  raz-  albo  równy  obok  rawny  przez  han- 
del niewolnikami  z  północy  na  południe  się  dostała).  4.  Kaszubo- 
wie zawdzięczają  swoje  trot  zamiast  własnego  tart  Polakom  (Bau- 
douin  de  Courtenay;  zapomniał  w^^jaśnić,  raz  dlaczego  ten  mnie- 
many wpływ  polski  ogarnął  około  dwadzieścia  kilka  wyrazów 
a  ustał  przy  trzydziestu  kilku;  po  wtóre,  odkiedyżto  Kaszuba,  mó- 
wiący zawsze  tylko  po  swojemu,  tak  jak  Ślązak,  Warmiak  lub 
Mazur  po  swojemu  prawią,  starał  się  o  naśladowanie  obcej,  pol- 
skiej gwary?  czy  on  kiedykolwiek  dla  polskiego  ubogi,  kij,  odstąpił 
od  swego  ubodzie  cż;'?).  5.  Załabianie  pożyczyli  „brodę"  od  Pola- 
ków, Łużyczan  lub  z  jakiegoś  wygasłego  narzecza  (Torbiornsson; 
porównaj  wyżej).  6.  Pomorzanie  i  Załabianie  zawdzięczają  swoje 
tart  wpływom  obcym,  niemieckim  i  pruskim  (Nitsch;  zapomniał,  że 
u  Pomorzan  np.  istniało  tart  już  na  wieki  przed  tem.  nim  się 
pierwszy  Niemiec  na  Pomorzu  zjawił).  7.  Starzy  Bułgarowie  za- 
wdzięczają swoje  baltina,  nialdiczje  itp.  przychyleniu  się  ku  arty- 
kulacyi  innoplemiennej  (Yondrak;  jakim  cudem  to  się  stało,  tego 
autor  nie  wyjaśnia).  8.  Ruskie  formy  jak  ustroha  i  i.  pochodzą 
z  polskiego  (Torbiornsson;  niestety,  Polacy  sami  wcale  ich  nie 
znają). 

Dodam  tylko  dla  objaśnienia  pierwszego  numeru,  że  winę  no- 
wej keltomanii  ponosi  Szachmatow,   przez    artykuły    o    pierwotnem 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  103 

sąsiedztwie  Keltów  z  Słowianami  i  Finami,  odbijającem  się  w  sło- 
wnictwie Słowian  i  Finów,  w  licznych  pożyczkacti  keltyckich 
(Archiv.  f.  slav.  Philol.  XXXIII  i  Izwiestija  Akad.  Petersb.);  na 
niego  powołał  się  już  Feist,  Kultur  etc.  der  Indogermanen,  1913, 
str.  466  (mowa  o  „auffallende  tTbereinstimmungeu  im  Wortschatz" 
między  Słowianami  a  I{eltami).  Niestety,  ze  wszystkich  przez  Szach- 
matowa  wydobytych  pozycyi  słowiano-  i  fino-keltyckich  ani  je- 
dnej jako  trafnej  uznać  nie  mogę  i  całą  hipotezę  wraz  z  całą  ar- 
gumentacyą  uważam  za  pomyłkę  uczonego  autora.  Mikkola  str.  8 
wywodzi  nawet  nazwę  Słowian  z  keltyckiego  (słowa  keltyckiego 
tegosamego  inni  w  słudze  się  doszukali),  co  uważam  za  równie 
trafne,  jak  całą  jego  wiarę  w  bliższe  pokrewieństwo  różnych  Ser- 
bów (północnych  i  południowych).  Słowian  itd.  Ale  wracam  do 
rzeczy  samej. 

Wymieniliśmy  seryę  pomysłów  o  rozmaitych  pożyczkach  czy 
wpływach  obcych;  wypadałoby  teraz  wymienić  drugą  podobną  se- 
ryę wymysłów,  aby  proces  niejednolity  jednolicie  wytłumaczyć; 
dla  uniknięcia  zbytniej  rozwlekłości  rzecz  jednak  skrócę.  Nadmie- 
nię więc,  że  jedni  wychodzili  od  ruskiego  pełnogłosu  jakci  od  fazy 
prasłowiańskiej,  ogólnie  niegdyś  obowiązującej;  wedle  nich  polskie 
trot  z  pierwotnego  torot  skrócono  a  u  Czechów  i  na  południu  oro 
się  zlało  czy  ściągnęło  w  ret;  inni  wychodzą  od  przestawionego 
trot  a  raczej  troł  ulho  trrot,  z  czego  polskie  trot.  ruskie  torot  (gdzie 
więc  pierwsze  o  niepierwotne)  i,  cudem  jakimś,  czesko-południowe 
trat  powstały.  Obie  teorye  mają  to  spólne,  że  nie  wytrzymują  kry- 
tyki; języki  słowiańskie  nie  znają  np.  ściągnięcia  oro  w  ro  czy  ra', 
najcudaczniej  zaś  wypada  wskutek  tego  objaśnienie  najprostszych 
grup,  jak  ałkati,  stania,  gorod.  Ałkati,  rozumie  się  samo  przez  się, 
zachowało  pierwotny  szyk  (=  lit.  ałkti)\  otóż  nie,  bo  powstało  z  oło- 
kati  (Yondrakj,  alniji  z  oloniji.  Załabskie  stania  zachowało,  rozu- 
mie się  samo  przez  się.  szyk  pierwotny;  otóż  nie,  bo  powstało  do- 
piero drogą  powtórzonej  (!!)  przestawki  (storna  —  strona  —  storna, 
Fortunatów  i  Torbiornsson).  Ruski  język  traktuje  widocznie  inaczej 
nagłos,  inaczej  środek  słowa,  por.  rob  z  orb,  lecz  gorod  z  gord,  gdyż 
wedle  gorod  oczekiwaliśmy  chyba  orob]  otóż  nie,  tak  nie  mogło 
być  pierwotnie,  był  to  proces  jednolity,  bo  i  rob  i  gorod  z  orrh, 
gorrd  poszły  (Mikkola)  —  tu  dodam,  że  rozumiem  przestawkę  przy 
orb  i  gord^  lecz  nie  rozumiem  jej  przy  orb  i  gord,  bo  przy  sonan- 
tycznej   płynnej   odpadałaby  właśnie   wszelka  przyczyna  przestawki, 


104  A.  BRUCKNER 

4 

t.  j.  spółgłoskowe  zawarcie  głoski,  czego  się  uniknąć  pragnie.  W  ru- 
skiem  gorod,  rozumie  się  samo  przez  się,  pierwsza  samogłoska 
igord)  pierwotna;  otóż  właśnie  że  nie,  bo  druga;  pierwsza  rozwinęła 
się  bowiem  w  przerwie  między  g  a  przestawionem  r,  g''rod  (por. 
polskie  podegrodzie,  pode  zamiast  pod  dla  owej  pauzy  pierwotnej  — 
co  o  niej  sądzić,  patrz  wyżej  Przyczynki  9  i  15),  tak  Torbiornsson 
i  Mikkola.  Krytyka  teoryi,  co  do  takich  cudactw  wiodą,  jest  zby- 
teczna. Tu  wspomnę  jeszcze  o  jednym  szczególe:  w  cerkiewnem 
i  indziej  istnieje  człan  (z  czołn^  zob.  niż.  =  polskiemu  człon),  obok 
czUn  z  C2eln\  jak  to  objaśnić?  Vondrak  przeczy  pierwotnej  formie 
człan\  jestto  tylko  c^lem,  gdzie  miękkie  cz,  z  poprzez  /  na  e  po- 
działało (niby  jak  w  giagoljałe,  co  Oblak  i  Meillet  inaczej  tłuma- 
czą); Mikkola  zformułował  „prawo":  przestawka  (człan)  nastąpiła 
dopiero  potem,  kiedy  w  niektórych  językach  słowiańskich  e  po  cz, 
ż,  sz,  pod  przyciskiem  i  przed  zgłoskami  z  tylną  samogłoską,  w  a 
przeszło,  więc  powstało  człan  z  czaiłi  a  to  z  czełn,  polskie  zaś  człon 
poszło  z  czołn,  a  to  z  ezełn  w  tym  samym  czasie,  kiedy  i  zenę 
w  zonę  przegłaszano  (albo  „labializowano")  —  niestety  o  w  zona 
jest  co  najmniej  o  półtysiąca  lat  młodsze  niż  o  w  czołn,  zob.  niż. 
a  całe  owo  prawo,  jak  naj fałszywiej  sformułowane,  jest  prasło- 
wiańskiem  i  od  wszelkich  przedłużań  i  przestawek  starsze,  zob.  niż. 
Więc  i  druga  serya  pomysłów  staje  godnie  obok  pierwszej. 

Nie  myślę  jednak  w  czambuł  potępiać  pracy  lingwistów;  je- 
den i  drugi  szczegół  (np.  wpływ  intonacyi)  wyjaśnili,  dodali  jedno 
i  drugie  słowo  do  tych,  co  Ławrowskij  i  Miklosich  uzbierali,  ale 
w  porównaniu  do  wyłożonej  pracy  i  zapisanego  papieru  bardzo  to 
nikłe  wyniki.  Poniżej  przedstawiam  własny  pogląd,  ustalając  głó- 
wnie czas  i  następstwo  faktów;  nie  pytam,  dlaczego  i  jak  przesta- 
wił Polak  tort  w  trot,  wiedząc,  że  południowy  Słowianin  przesta- 
wia Marcina  w  Mratę  albo  arkę  w  rakę,  że  Czech  i  Polak  przesta- 
wiają, taksamo,  po  prostu,  bez  żadnych  r  I  itd.,  dułgi  w  długi, 
tułsty  w  tłusty  itd.;  Czesi  idą  tu  dalej,  niż  my,  por.  mówić,  peik 
i  pułk  itd.  a  czeskie  mluviti,  pluk. 

Przestawkę  w  nagłosie  {ort,  ołt;  dla  ert,  ełt  brak  pewnych 
przykładów),  i  w  środku  słowa  [tort,  tert,  tołt,  tełt)  łączą  z  chęcią 
unikania  spółgłoskowego  zawierania  zgłosek.  Słowianin  odrzuca 
w  tym  celu  s  końcowe  (innych  spółgłosek  w  wygłosie  i  tak  nie 
posiadał);  nosowe  zlewa  z  poprzedzającą  samogłoską  w  jedno  brzmie- 
nie (tracące  z  czasem  wszelką  nosowość,    np.    przy    i   lub    w);    wy- 


z  DZIKJÓW  JIJZYKA   POLSKIEGO  105 

rzuca  spółgłoski  zwarte  przed  u,  s  itd.;  podwójne  ściąga  (rosół 
z  rozsuł).  Nie  zachowywa  przytem  reguły  stałej;  w  jagnię,  okno, 
ogń  np.  zatrzymał  //w,  ku.  wyrzucał  te  albo  inne  w  łono.  łuna^  ła- 
niła,  w  dno.  sen,  suć,  grseć.  w  ginąć,  kunąr.  tonąć  (a  narzeczowo 
brnął  w  tym  kierunku  dalej,  mgło,  pał.  zasłrjał,  z  mydło,  padł, 
zastrzągł:  Sobolewskij  tego  polskiego  słowa  nie  uwzględnił  i  ruskie 
mylnie'  wyłożył);  nie  zawaliał  się  nawet  przed  zmienianiem  przy- 
imków  do  niepoznaki,  oc/ioditi  zamiast  otchodiU,  iceliti  zamiast  isce- 
liti.  Czasem  nie  wyrzucał,  lecz  przestawiał  spółgłoski,  np.  kamy 
z  akmy  (Litwin  ahnuo  zatrzymał),  a  szczególniej  przy  płynnych 
ten  środek  stosował,  już  wyżej  wspomnieliśmy  o  prasłowiańskiej 
przestawce  kłobuk  z  kołbuk.  o  zachodniopołudniowej  człowiek  z  czoł- 
wiek. 

Nas  zajmą  wyłącznie  stosunki,  zacłiodzące  przy  pierwotnym 
szyku  ort,  tort  itd.,  po  ostatecznem  zerwaniu  spójni  słowiańskiej, 
najwcześniej  w  VII.  najpóźniej  w  XI  wieku  po  Chr.  t.  z.  że  słowa 
obce,  przyswojone  językowi  później,  nie  ulegały  więcej  regule  tej, 
co  dawniej  przyswojone,  np.  co  do  kilku  nazw  obcycłi:  Czres 
z  Cberso,  Labin  z  Albona,  Łabę  lub  Łobe  z  Albis  a  przedewszyst- 
kiem  kral  z  Karl.  Ale  zadatki  tego  procesu  sięgają  w  czasy  da- 
wniejsze, jeszcze  przed  zerwaniem  spójni  słowiańskiej,  w  jaki 
IV — VI  wiek,  co  się  nagłosu  dotyczy. 

Ocalał  jednali,  szczególniej  po  nazwach  miejscowych,  wyłamu- 
jących się  łatwiej  z  normy  pospolitej,  nieraz  szyk  pierwotny;  lak 
w  naszym  Kołdrąb  zamiast  Kłodrąb  (małoruskie  Kołodruby.  czeskie 
Kladruby  i  bardzo  niewczas  wybrali  się  ci,  co  z  jakiegoś  wpływu 
szołdry  i  kołdry  (!!),  t.  j.  z  słów  obcych  i  późnych,  chcieli  wytłumaczyć 
owe  -łdr-.  Dalej  „pomorskie"  Pasewalk  i  Prietzwalk,  zawierające 
w  drugim  członie  złożenia  tcalk  =  uołk  (włok,  miejsce  przewlekania 
łodzi  z  jednej  strugi  do  drugiej);  Prietzwalk  jest  Przezwłokiem, 
w    Pasewalk    pierwszy    człon    różnie    tłumaczyć    można  i);   jeszcze 


*)  Wedle  kroniki  pegawskiej,  źródła  z  polowy  XII  wieku,  opierającego  się 
o  tradycyę  rodzinną  Wiprechta  z  Grodźca,  założyciela  klasztoru  pegawskiego,  zna- 
cz)'łoby  Posduwlc  „urbs  Wolfi  barbarica  lingua"  (a  ten  Wolfas,  dziad  Wiprechta, 
Pomeranorum  adeptas  principatum),  więc  niby  posada  Wilka  czy  Wilcza^  ale 
wilk  brzmi  w  ustach  niemieckich  stale  Walk  (por.  nazwy  miejscowe  Wulkow  itp.) 
a  Słowianin  nigdy  swych  miejscowości  na  sposób  niemiecki  (Wolfsburg  albo  po- 
dobnie) nie  nazywa,  więc  odrzucamy  ten  wywód,  fantastyczny  jak  cała  powieść 
o  owym   Wolfie.  —  Zagadka  byłaby  nasza  suwałka,  ruskie  suwołoka  (kupa  lud/ii)) 


106  A.  brCcknkr 

inny  przykład  zob.  niż.  Są  dalej  przykłady  nieprzestawianego  oU 
i  tołt.  jednak  już  w  formie  ałt  i  tałł.  o  Ictórej  zob.  niż.,  w  języku 
starobułgarskim,  ałdiji-  (łodzią),  ałniji-  (łani),  ałkati  (pisane  fałszy- 
wie i  aHkati.  jak  oHtarb  t.  j.  wedle  zasady  ortograficznej  a  nie 
wedle  wN^mowy  istotnej);  z  języka  egzarchy  Bułgarskiego  (z  cza- 
sów cara  Simeona),  wynotowano  kilka  przykładów  dla  tałt:  hał- 
tiny,  małdiczije.  sałiiost'  (błota,  młodziczki,  słonośe);  Berneker  70 
powtarza,  jakoby  hałtina  było  pożyczką  rumuńską,  nie  pytając,  czy 
egzarch  cośkolwiek  o  Rumunach  choćby  słyszał  —  a  reszta  przy- 
kładów, czy  też  rumuńskie?  Przytaczają  i  dolnołużyckie  pałkas, 
kasz.  poukać,  nasze  płókać.  już  w  XVI  w.  przez  u  pisane,  ale  to 
mi  nieco  wątpliwe. 

Liczniej  napływają  przykłady  nieprzestawionego  art  i  tarł 
(oazo  zob.  niż.);  jeszcze  w  r.  584  spotykamy  się  z  Ardigostem 
(późniejszym  Radigostem),  Aotdyocaroc  i,  z  łatwo  zrozumiałą  myłką, 
AySpayaatoc  u  pisarzy  Bizantyjskich;  Dargo-  i  Gard-  pojawiają  się 
na  ziemi  greckiej  w  nazwach  miejscowych;  o  tart  w  dawnej  pol- 
szczyźnie,  w  kaszubskiem  i  załabskiem,  wspominaliśmy  w  poprze- 
dnim Przyczynku. 

Czy  są  przykłady  nieprzestawionego  łert,  powiedzieć  nie 
umiem.  Przytaczają,  np.  jeszcze  Mikkola,  załabskie  per,  perło  przeto. 
perstrelet  przestrzelić,  joerwest  przewieść,  perdat  przedać  i  kilka  in- 
nych złożeń;  ależ  tosamo  per  przestawia  Załabianin  w  pret^  i  pre^  i), 
więc  należy  nieprzestawione  per  zaliczać  na  karb    analogii,    wedle 


Linde  nie  zna  tego  słowa  ze  źródeł,  daje  tylko  niedokładne  określenie  przez  Cza- 
ckiego; zna  je  stary  Bielski  w  Sprawie  rycerskiej:  Tatarowie  „rozłożą  sie  na 
roty  albo  suwałki",  „suwałka  sie  potykaią" ;  słowo  wygląda  stanowczo  po  sJo- 
wiańsku,  nie  zdradza  obcego  (wschodniego)  początko,  lecz  jak  je  pojąć?  czy  nie 
oddzielić  go  raczej  od  ruskiego?  Wobec  imienia  Suwalanki,  słów  jak  wałkoń  v/łó- 
częga  (ale  jeszcze  u  Cygańskiego,  Myślistwo  ptaszę  1584  r.  „malusienieczki  strzeż 
walkania  się",  nie  wałkunia),  należała  stiwałka  raczej  do  zwału,  wałek,  walka 
(walić),  i  tożsamość  z  r.  suwołoka  byłaby  złudzeniem,  częstem  w  słownictwie 
(o  SM-  zob.  niż.),  u  Tarnowskiego,  Consilium  rationis  bellicae  r.  1558,  czy- 
tam: gdyby  Tatńrzyu  smiołke  albo  i/iko  zową  kosz  położyli  (tu  kosz  jest  wyraz 
tatarski,  smcalka  polski);  Orzechow.ski   1564:  nie  suualku  rAzem  ale  koleią. 

')  Zwracam  uwagę  na  walną  zgodę  między  polskiem  a  załabskiem  co  do 
przyimków;  im  znaczy  prez,  jak  nam.  hez;  utracili  pro,  mają  natomiast  per  jak 
my  prze  {perdat  =  prodati);  nasze  przp  piszą  ich  źródła  pre.  np.  prepect  = 
przypiec,  ale  presiek  jest  przesieka  (taką  tylko  znamy),  nie  przysieka  i  dowodzi 
przestawki. 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  107 

perlł,  perjet,  perotc.  perje.  mówiono  i  persłrclet  i  perło,  podczas  gdy 
w  pred  i  prez  analogia  przestawce  nie  bróździła.  Innemi  słowami: 
załabszczyzna  poszła  odmiennym  torem;  gdy  inni  Słowianie  mó- 
wią preiłi,  perejty.  przejść,  gdzie  pre.  pere,  prze,  niemożliwe  (po- 
winno być  periti  wszędzie  równomiernie),  ale  przeniesione  od  pre- 
vesti  (z  pervesti),  Załabianie  odwrotnie  wedle  periti  i  pewest  pra- 
wią. Ta  analogia  nie  usunęła  jednak  wszelkich  prawidłowych  jore; 
wymieniłem  już  presik  =  przesieka  (nie  przysieka;  nie  znamy  tego 
słowa  od  Janiszka,  lecz  od  późniejszego  Ziglera  i  z  nazw  miej- 
scowych), ale  i  Janiszek  mówił  priwist  =  przewieść  (nie  perwist !) 
i  prilidiot,  zdaje  się,  jest  przecierpieć,  nie  przycierpieć.  Przeczę 
więc  stanowczo,  żeby  per  było  nieprzestawionem,  pierwotnem  a  in- 
nych przykładów  niema,  ch^-ba  w  nazwach  topograficznych  z  ust 
niemieckich,  na  co  nie  wiele  liczyć  można.  Tacy  np.  Circipani  mo- 
gliby być  Czerzpienianie,  lecz  i  z  Czrzezpienianami  nie  poradził  by 
Niemiec  lepiej;  zostaje  chyba  Kolberg  i  kilka  innych  nazw.  Umyśl- 
nie pominąłem  w  tern  wyliczaniu  ruskie  pożyczki  w  fińskiem,  ma- 
jące wykazywać  formę  pierwotną,  przedpełnogłosową,  bu  mi  rzecz 
nie  wydaje  się  pewnie  ustaloną. 

Od  przeżytków  z  normy  pierwotnej  przechodzimy  do  panu- 
jącej; dla  ułatwienia  oddzielamy  zupełnie  nagłos  od  środka  słowa, 
chociaż  się  obie  normy  niemal  spółcześnie  ustalały. 

O  wiele  później,  niż  a  i  Ó  w  jednem  o  się  zlały  —  wspomi- 
nam o  tem  umyślnie,  gdyż  grzesząc  przeciw  chronologii  chciano 
jakiejś  różnicy  w  traktowaniu  pierwotnego  art  a  ort  się  doszuki- 
wać, gdy  więc  Słowianin  tylko  grupy  ort,  ołt,  posiadał,  nastała 
pierwsza  tych  grup  alternacya,  przedłużenie  owa:  skąd  i  dla 
czego,  nie  będę  się  w  domysły  zapuszczać.  Ognisko  tego  procesu, 
przypadającego  na  jaki  III  czy  IV  wiek  po  Chr.,  leżało  na  po- 
łudniowym zachodzie  pierwotnej,  nierozdzielonej  jeszcze  słowiań- 
szczyzny; tam  ogarnął  on  cały  zasób  językowy,  słabł  zaś,  im 
dalej  na  wschód  i  północ  postępował;  u  Antów  (przodków  dzisiej- 
szych Bułgarów)  np.  ocalało  kilka  orh-^  orz-,  orw-,  a  na  całej  pół- 
nocy, od  Czechów  do  Rusi,  tylko  kilkanaście  ort  ołt  o  pewnej 
intonacyi  uległo  przedłużeniu  w  art,  ałt,  wszelkie  inne  pozostały 
nietknięte  (Słowacy,  południowych  Słowian  w  prarodzinie  najbliżsi 
sąsiedzi,  mają  też  o  kilka  ałt-  więcej  niż  Czesi).  Może  i  na  całej 
północy  a  przynajmniej  u  Czechów  byłoby  z  czasem  przedłużenie 
zwyciężyło  i  wszelkie  ort^    ołt,    ogarnęło,    gdyby    nie    działanie    no- 


108  A.  bkCckner 

wego  procesu,  co  temu  na  zawsze  przeszkodziło.  Tym  razem  szedł 
proces,  zdaje  się.  raczej  od  północy,  a  wymagał  prostej  przestawki 
płynnych;  przestawione  tak  roh.  roz,  równy  itd.,  żadnemu  przedłu- 
żeniu więcej  ulegać  nie  mogły;  przestawka  ta  objęła  i  wszelkie  art^ 
ałł,  ale  właśnie  na  południu  dotrwały  najdłużej  luźne  nieprzesta- 
wione  formy,  Ardigost.  ałkati.  ałniji.  ałdiji\  natomiast  nie  odnale- 
źliśmy przykładu  dla  nieprzestawionego  ort.  ołt.  co  jest  bardzo 
znamienne. 

Nieco  później  i  nieco  odmienniej  ukształtowała  się  norma  dla 
tort,  tert,  tołt,  tełt.  I  tu  nastąpiło  na  całym  południowym  zachodzie 
ogólne  przedłużenie  samogłoski  w  tart,  tert.  tałt,  tełt,  lecz  obszar 
tego  przedłużenia  sięgnął  tym  razem  dalej,  ogarnął  i  całe  Czechy 
a,  przynajmniej  co  do  tort,  nawet  i  północn\-  kąt.  przodków  pó- 
źniejszych Załabian  i  Luciców;  niektórzy  twierdzą,  że  i  tert  i  tołt 
uległy  u  nich  przedłużeniu,  ale  z  niejasnej  wymowy  i  pisowni  Ja- 
niszka  bałbym  się  jakiegokolwiek  wyciągać  wniosku.  Na  całej  pół- 
nocy zresztą,  u  Serbów  (łużyckich;,  u  Polan,  na  Rusi,  żadnego 
przedłużenia  nie  było;  u  Serbów  jak  i  u  Polan  prosta  przestawka 
bez  jakichkolwiek  faz  przejściowych;  ale  do  Polan  przynajmniej 
docierało  od  ściany  ich  zachodniej,  od  Pomorzan  (i  od  Marchii  pó- 
źniejszej t.  j.  od  Luciców),  przedłużone  tart  w  kilkunastu  czy  kil- 
kudziesięciu wyrazach  (najliczniej  naturalnie  na  granicy,  u  Kaszu- 
bów późniejsza- eh).  Na  Ruś  przedostała  się  jedna  i  druga  forma 
przestawiona,  zresztą  poszła  Ruś  własnym,  zupełnie  odmiennym  to- 
rem, obcym  całej  słowiańszczyźnie;  rozwinęła  po  r  ł  nową  samo- 
głoskę; powstał  tu  ów  pełnogłos.  cechujący  tak  wybitnie  ruszczy- 
znę,  nie  znający  (prócz  nikłych  zarodków)  nic  równego,  nietylko 
w  słowiańszczyźnie.  ale  nawet  w  obrębie  wszystkich  aryjskich  ję- 
zyków; warto  zaznaczyć,  że  ta  nowa  samogłoska  nie  bierze  w  ma- 
łoruskiem  udziału  w  przejściu  o  w  ^  t.  z.  nie  przedłuża  się  {korod, 
nie  horld,  jak  Bih.  hih  z  Bóh,  bób)]  dalej,  że  obok  tego  pełnogłosu 
pierwotnego  zna  Ruś  i  wtórny,  który  tu  pomijamy. 

Na  osobną  wzmiankę  zasłużyły  nieliczne  wyrazy  jak  C2ełn, 
żeid,  szelm,  żełb,  zełd'.  Wspomnieliśmy  już  wyżej,  że  pierwotne 
czelwiek  przeszło  w  czołwiek.  bu  e  w  tej  pozycyi  uległo  labializacyi 
czy  jak  tam  ten  proces  przezwiemy;  gdy  czołwiek  wyjątkowo  od- 
razu  w  człowiek  (na  całym  zachodzie  i  południu)  przestawiono,  po- 
dobnie jak  kłobuk  z  kołbuk,  przetrwały  dłuższy  czas  czołn,  szołm, 
zołdżj  żołdę,  żołb,  nieprzestawione,    poczem    uległy  zwykłej  normie? 


z  DZIEJÓW  JĘ55YKA  POLSKIBGO  109 

przeszły  więc  u  Pniaków  w  człon,  szłom.,  złóh.  złódż^  na  Rusi  w  .9^o- 
łom,  żołob  (później  i  szełom^  żełob).  na  południu  i  u  Czechów 
w  człan,  zładę,  złah.  Ale  owa  labializacya  albo  niebyła  wcale  po- 
wszechna albo  zwyciężył  proces  dawniejszy  (przegłos  owe  po  jo- 
cie i  palatalnych"!  na  nowo,  dosyć  że  istniały  obok  czołn  i  czełn^ 
zełdą  i  te  pojawiają  się  u  Czechów  i  na  południu  wedle  normy 
ogólnej  jako  czUn,  złedą;  może  i  w  polskiem  było  coś  podobnego, 
jeśli  górskie  źłehi/  rodzime  (ale  żleby  jak  i  żłabina  mogą  być  po- 
chodzenia czeskiego,  dla  geografii);  na  Rusi  przynajmniej  mamy 
ozełed'  t.  j.  żeM,  nie  zoM',  co  tern  dziwniejsze,  gdyż  Ruś  zresztą 
pełnogłos  ele  wymija,  ma  moioko,  nie  m.ełeko. 

Ciekawsza  rzecz  inna,  powtarzanie  się  tego  samego  procesu 
w  późniejszej  podobnej  sytuacyi.  Do  wyżej  wymienionych  prz}''- 
kładów  (polskoczeskie  długi  z  dułgi\  ruski  wtórny  pełnogłos)  przy- 
stępuje trzeci;  jak  «  w  o  w  cełt^  podobnie  przechodzi  miękkie  e 
półsaraogłoski  w  o,  a  więc  czółn(o).  żółw.  żółć  z  żółtym,  żołna,  czoł- 
gać się,  co  się  od  członu,  złohu  itd.  tylko  brakiem  przestawki  od- 
różniają. Osobna  wzmianka  należy  się  zołzom,  których  z  może  być 
„mazurskiem'';  jedyną  prawidłową  formę  złoże  przytacza  Swiętek, 
odpowiadającą  tak  południowemu  zleza,  ruskiemu  zelezci  i  zołoza, 
czeskiemu  zleza  i  źlaza,  jak  człon  południowemu  i  czeskiemu  ciem 
i  clam-,  obok  pierwotnej  formy  gelza  była  jednak  i  golza,  z  ową 
u  Słowian  tak  częstą  odmianką  o  obok  e,  a  z  niej  pochodzą  cze- 
skie hlaza  i  polskie  narzeczowe  glózy — ale  cóż  jest  zołza  z  zołza? 
uważam  je  za  taksamo  pierwotne,  nieprzestawione  jak  Kołdrąb,  bo 
z  innej  formy  nie  wyrozumiemy  kształtu  polskiego. 

Co  się  dotyczy  owego  dubletu  golza  i  gelza,  to  nasuwają  się 
podobne  w  łabędź  i  lebedb.  których  niesposób  od  niemieckiego  elbiz 
(łac.  albus  itd.)  odłączyć;  z  elb-  powstaje  leb-  prostą  przestawką, 
z  olb  zaś  łab-;  taksamo  należy  rozumieć  dublet  lebioda  i  łoboda; 
jeleń  i  łani  różnią  się  już  znaczniej,  chociaż  i  je  na  dublet  eln-, 
oln-  sprowadzić  można;  lebedb,  jelenh  powstałyby  takim  sposobem 
wcześniej  znacznie  niż  przedłużenie  {olt  w  alt)  wynikło,  może  spół- 
cześnie  albo  raczej  rychlej  niż  kłobuk  i  człowiek',  różnica  między 
jeleń  a  łani  nie  polega  na  Ablaut,  jak  inni  (Berneker  itd.)  natu- 
ralnie przypuszczają. 

Przechodzimy  do  wyjątków  i  pytamy,  czy  niema  w  polskiem 
np.    pełuogłosu    gdziekolwiek?    znachodzimy    przecież    w    ruskiem 


110  A.  BRUCKNER 

formy  polskie  t.  j.  trot  zamiast  nowego  torot^)?  W  jednem  słowie, 
zdaje  się,  bezsprzecznie  je  uznać  należy,  bielon  (tak  ogólnie  w  XV  w. 
i  później)  z  belen,  wobec  południowego  i  czeskiego  Men  (stąd  i  u 
Stańki  i  i.  blen,  obok  bieleń,  bieluń  a  nawet  bieluj,  Rostafiński  II 
294,  ale  wywód  tegoż  z  niemieckiego  bilse  a  raczej  belene  jest  mylny), 
ruskiego  belefia  (pisanego  fałszywie  belena),  por.  Berneker  48,  który 
jednak  naszego  bielona  wcale  nie  przytacza  (tylko  bieluń  na  «tr.  55 
pod  biały!!).  Pomijam  pożyczki  późne,  zjawiające  się  dopiero  od 
XVII  w.  i  nieraz  tylko  miejscowe,  np.  czerep,  czereda,  czereśnia, 
czeremcha,  nadweredzió  (nadwyrężyć  dzisiejsze)  itd.  A  może  są 
i  ogólnosłowiańskie  przykłady?  Mimowoli  nasuwa  się  na  myśl  je- 
leń =  lit.  elnis.  Inne  słowa  nie  są  etymologicznie  jasne,  np.  ołów, 
lub  pewne,  np.  rak  z  ork,  którego  z  lit.  łotew.  erkę  szezypawki 
rodzaj  zestawiłem,  jak  rzekę  z  rokitą,  rosnącą  nad  wodami  (byłby 
przykład  dla  erk-,  przedłużonego,  ale  łac.  rivus  bliższy  może);  ró- 
wnaniu U'S^  =  alsos.  z  góry  niedowierzam  nieco  jak  i  innym  da- 
lekim zestawieniom,  gdzie  litewszczyzna  nie  dopisuje.  O  fantasty- 
cznych wywodach  Torbiornssona.  co  np.  koniecznie  i  rokosz  (i  korki 
u  trzewików,  zwiedziony  maloruskiem  korok  t.  j.  korek!),  tu  przy- 
plątał, milczę. 


1)  Np.  w  strogij,  srogi,  srag,  ze  wsuniętem  t.  Słowo  to  uważają  Miklosich 
i  Torbiorusson  za  pożyczkę  z  polskiego,  podobnie  jak  ustrobił' ;  że  to  mylne,  do- 
wodzi już  odmienne  znaczenie  (surowy,  ostry,  nie  srogi);  druga,  gorsza  omyłka. 
Miklonicha,  że  słowa  te  przyłączył  do  stróży  i  strzeżenia,  z  czem  najmniejszego 
związku  nie  mają,  przecież  równają  się  litewskiemu  sergu  choruję  (por.  nasze 
chory  t.  j.  chwory  z  łit.  swarus  ciężki?).  Słusznie  też  Torbiornsson  srogiego  od 
straży  oddzielił,  zato  uklecił  inną  niesłychaną  bajkę,  jakoby  w  czasie  przesta- 
wek tych,  t.  j.  w  VII — IX  w.,  była  jeszcze  różnica  w  słowiańskiein  między  s 
z  pierwotnego  s  a  6'  z  gardłowej;  bajkę  zaś  tę  uklecił,  aby  nią  ratować  drugą 
bajkę,  że  jedno  ruskie  sert,  sort.  daje  przez  sret  stret,  srot  stroł  nakoniec  słeret 
storot,  inne  sr  zaś  tego  wstawnego  t  nie  znają.  Nie  wchodzimy  wcale  w  roz- 
biór tych  bajek,  gdyż  wiemy,  że  ruski  pelnogłos  z  żadnej  przestawki  nie  wyszedł? 
st  w  storoz  itd.  jest  pierwotne,  greckie  stergo ;  w  litewsk.  sargas  jest  podobna 
odmienność  od  słów.  storg,  jaka  np.  istnieje  między  sarna  a  lit.  stirna.  Przy  tej 
sposobności  prostuję  inny  błąd  Torbiornssona  i  Słownika  Warszawskiego;  ów  przy- 
tacza jakieś  polskie  nastraga  przynęta,  co  uio  istnieje;  znam  tjlko  nasłrogę,  na- 
strozyć]  ten  znowu  zamiast  wywodzić,  jak  wszyscy  bez  wyjątku  czynią,  nastroge 
od  strzeżenia  (por.  ruskie  nastorozit'  zapadniu  albo  podstorożit'  łowuszku  o  nasta- 
wianiu łapek),  miesza  ją  z  jakimś  „pniem  nieustalonym",  z  nastroszyć,  nastoper- 
czyć,  nastuburczać !!  AYarto  zaznaczyć,  że  obok  nastrozyć  w  tłumaczeniu  z  Cre- 
Bcentyua  (nie  przez  Trzecieskiego  dokonanem !)  pojawia  się  nieraz  nastrnozyć, 
forma  mylna. 


z  DZIRjńW  JĘZYKA   POLSKIEGO  111 

Czas  tych  przestawek  możem}^  ustalić  na  podstawie  słów  za- 
pożyczonych; najważniejsze  z  nich  król,  z  imienia  Karola  W.,  do- 
wodzi, że  jeszcze  vv  IX  w.  przestawka  działała.  Bardzo  to  niewy- 
godne dla  Torbi()rnsona:  „nie  rozumiem,  dlaczego  się  tak  up(jrnie 
trzymają  tego  całkiem  niemożliwego  tłumaczenia",  a  i  PYjrtunatow, 
acz  niemiecką  pożyczkę  uznawał,  w  jakieś  dalsze  czasy  by  ją  od- 
suwał, co  jednak  całkiem  niemożliwe.  Natomiast  od  tej  nazwy 
utworzona  nazwa  państwa,  Carlingi  jak  i  Lotharingi  używana  naj- 
częściej przez  Thietmara.  powtarzająca  się  w  prologu  Christiana 
czeskiego  na  przełomie  X  i  XI  w.,  in  partibus  Lutheringorum  seu 
Carlingorum,  powtarza  się  w  Nestorowycb  Korljazi  już  bez  peł- 
nogłosu. 

Liczba  tych  pożyczek  jest  większa;  tu  należą  kramoła  z  car- 
mula  średniowiecznej  łaciny  (a  ta  z  niemieckiego),  mramor  z  mar- 
muru, raka  z  arca,  łużyckie  mroka  z  Mark  (co  rzuca  światło  i  na 
króla  z  Karla),  Mrata  z  Marcina,  sarcinin  z  sorcinin  (sarakenos), 
i  nazwy  miejscowe,  szczególnie  na  południu,  Labin,  Skradin,  Sre- 
dec  itd.;  na  północy  ich  mniej,  boć  tu  miast  nie  było,  ale  Labę 
i  Łobjo  wskazują,  kto  rzekę  nazwał,  że  Germanowie,  nie  Słowia- 
nie; por.  i  Kras  z  Karstu. 

Oto  i  wszystko.  Zdziwiony  czytelnik  zapyta,  a  gdzież  obja- 
śnienie tych  procesów  głosowych?  Pytanie  zbyteczne,  skoro  tu  ża- 
dnej konieczności  nie  było,  skoro  mogli  się  Słowianie  i  bez  prze- 
stawek obyć  zupełnie.  Byliż  Słowianie,  co  jeszcze  w  X  w.  prawili 
aikati,  ałniji.  haUina-,  inni  jeszcze  w  XVI  w.  przy  gardzie  i  star- 
nie  pozostali  i  nic  to  nie  uwłaczało  typowi  słowiańskiemu  ich  ar- 
tykulacyi.  Ważniejsze  i  ciekawsze  są  spostrzeżenia  faktyczne,  jak 
t.  j.  kiedy  i  gdzie  się  przedłużenie  i  przegłos  szerzyły,  jak  zagi- 
nęły powoli  niedobitki  dawniejszej  formacyi,  a  niektóre  jednak  do 
dziś  ocalały,  jak  się  krzyźował^'^  przedłużenie  i  przestawka,  jak 
dziwnie  Ruś  od  typu  słowiańskiego  uchyliła  się  swoim  pełnogło- 
sem.  Zadania  dopełniłem,  bo  wykazałem  fazy  procesu,  nie  sprowa- 
dzając ich  gwałtem  na  jeden  mianownik,  nie  narzucając  jednoli- 
tości tam,  gdzie  jej  nigdy  nie  było.  Dociekania  fonet3^czue  pozo- 
stawiam chętnie  innym,  z  góry  nadmieniam,  że  jedynie  przedłuże- 
nie i  pełnogłos  na  nie  zasłużyły;  przestawka  sama  zupełnie  się  bez 
nich  obejdzie,  zmyślanie  bowiem  cudackich  trrot  itp ,  aby  trot 
z  tort  objaśnić,  jest  całkiem  bezpodstawne;  przestawka  dokonywa 
się  samorzutnie,  odrazu. 


112  A.  brOckner 

Dodam  jednak  inną  uwagę.  Przestawki  są  całkiem  zwykłem 
zjawiskiem,  pochodzącem  z  błędnej  artykulacji  indywidualnej; 
pełno  ich  i  w  językacb  słowiańskich  (np.  ruskie  ładoń,  nasze 
cisnąć  itp.)  i  po  innych  aryjskich  językach  (np.  w  narzeczach  gre- 
ckich, starych  i  nowych,  z  wynikiem  nieraz  przeciwnym,  np.  Afor- 
dite  z  Afrodite  itd.).  Ale  tak  stałej,  ogólnej  przestawki  przy  obu 
płynnych,  przedewszystkiem  w  nagłosie,  inne  języki,  ile  wiem,  nie 
znają;  najbliższa  słowiańszczyźnie  litewszczyzna  właśnie  na  tym 
punkcie  kardynalnie  od  niej  się  różni. 

Nie  poruszałem  wszystkiego,  np.  czy  nasze  szelesty  co  znam 
dopiero  u  pisarzy  XVII  w.,  nie  jest  przypadkowo  ruskiego  pocho- 
dzenia? My  mamy  cJwht  strepitus,  z  czem  szelest  stoi  w  takim  sa- 
mym stosunku,  jak  np.  gardło:  źródło'^  oszołomić  jest  widocznie 
ruskiem;  o  nadfoeredzić,  zhereżniku  mówię  na  innem  miejscu;  ja- 
wnych pożyczek  ruskich  u  naszych  pisarzy  XVI  —  XIX  w.  ani 
wspominam.  Ważniejszą  rzeczą  byłoby  pomnożenie  materyału:  lin- 
gwiści starali  się  wyczerpać  słowa  pospolite,  nie  tykali  (z  wy- 
jątkiem Miklosicha)  imion  osobowych  i  miejscowych,  i  słusznie,  bo 
właśnie  te  imiona,  jeśli  z  obcych  języków  przejęte,  wykluczają 
z  góry  procesy  głosowe,  zmyślone  ad  hoc,  dowodzą  np.  bezpośre- 
dniej przestawki  Mrata  z  Martin,  Rab  z  Arbę.  Labin  z  Albona  itd.); 
por.  też  ruską  familię  Torokanow  (dziś  Tarakanow)  z  tatarskiego 
czy  turskiego  Tarkan  (tarchan,  osoba  uprzywilejowana)  itp.  Tej 
luki  nie  myślę  jednak  lym  razem  wypełniać. 

20.  Cena. 

Z  glos  w  rękopisie  ks.  Macieja  z  Grochowa  z  r.  1408  (za- 
wierającym i  najdawniejszy,  acz  o  stokilkadziesiąt  lat  od  pierwo- 
wzoru późniejszy  odpis  Bogurodzicy),  wypisałem  formę  (bez)  czany 
sine  taxa.  W  innych  pomnikach  nie  znalazła  się  druga  podobna, 
a  ponieważ  zasób  naszych  rękopisów  średniowiecznych  niemal  już 
zupełnie  wyczerpany,  więc  widzę  w  całkiem  odosobnionej  formie 
cany  nie  hapax  legomenon,  lecz  raczej  hapax  gegrammenon  i  od- 
noszę ją  do  rzędu  innych  myłek  pisarskich,  jakie  u  ks.  Macieja 
bynajmniej   nie  rzadkie. 

Dwu  autorów  ujęło  się  tej  formy;  jeden  nazwał  ją  „eine  alte, 
seltene,  gerechtfertigte";  drugi  odtworzyłby  nawet  pierwotną  dekli- 
nacyę   cana,   cenie   itd,,   gdyż    cana    tylko   wedle    niego    pod    wp(y- 


z   DZIEJÓW  JĘZVKA   POLSKIEGO  1  13 

wera  form,  jak  cenić,  cenny,  przybrała  e  zamiast  właściweoro  u. 
Obaj  autorowie  uie  spostrzegli  błędu,  jakiego  się  przeciw  grama- 
tyce dopuścili;  taksamo  mógłby  ktoś  twierdzić,  że  o  w  czas,  czasza 
jako  również  z  pierwotnego  jat'  powstałe,  ulegało  niegdyś  przegło- 
sowi ie-ia,  i  powołać  się  np.  na  istotnie  zachodzące  formy  polskie, 
w  czesie  (XVI  wiek),  wczesny  i  wczesny,  doczesny  itp.,  a  dla  czasza 
na  dominus  podczesze  (tylko  cześnik  nic  niema  z  czaszą  wspólnego, 
jak  Berneker  twierdzi;  jest  bowiem  czestnikiem).  Ależ  te  formy  nie 
dowodzą  niczego,  są  tylko  pozornem  przystosowaniem  do  przegłosu 
panującego  w  wierny,  mierny  obok  wiara,  miara.  W  czas.,  czasza, 
acz  z  kes,  kesja  powstały,  a  jest  już  prasłowiańskie  i  nie  ulega  ża- 
dnemu przegłosowi.  Przeciwnie  uczy  Mikkola,  urslavische  Gram- 
matik  47.  że  ćesz.  lezeti.  jedz.  są  „urslavische  Formen"  a  w  nie- 
których językach  słowiańskich  pod  przyciskiem  i  przed  twardą 
następną  przechodzi  ie  w  ia  {e  w  a),  i  po  woły  wa  formy  czeskie 
{w  czesiech)  i  polskie  łezał  -  leżeli,  dyszał  -  dyszeli,  żeby  dowieść,  że 
tu  e  starsze.  Ależ  wystarcza  pierwsze  lepsze  słowo,  np.  bojażń,  aby 
tę  „naukę'*  zniweczyć;  wedle  niej  przecież  bojeźń  oczekiwaćby  na- 
leżało, czego  nigdzie  niema.  Mamy  dziś  jeszcze  (narzeczowe)  stojeć, 
hojeć  się  (a  toż  byłyby  formy  pierwotne  wedle  Mikkoli);  mimoto 
wiemy,  że  to  formy  późniejsze,  źe  polszczyzna  pierwotna  miała  pra- 
słowiańskie stojąc  (z  stojeti,  przed  miękką!)  i  hojać  (z  bojeti),  ścią- 
gnięte w  stać  i  bać;  formy  w  czesie,  leżeli,  słyszeli,  są  tak  samo 
niepierwotne,  wywołane  później  analogią,  jak  np.  dzisiejsze  śmieli 
się,  rozleli  zamiast  poprawnego  śmiali  się,  rozlali.  Analogia  tu  ciągle 
bróździ,  np.  wedle  poprawnego  użrzewszy,  użrzeir  w  żywocie  Bła- 
żeja czytamy  tamże  fałszywe  usłyszew,  usłyszeicszy,  a  odwrotnie 
wedle  poprawnego  usłyszair  (w  Biblii,  rotach,  kazaniach  gnieździeń- 
skich),  mówią  i  nżrzair  (Biblia),  myawszi  (Świętosław),  myaw  (Ma- 
ciej z  Różana),  zamiast  użrzew,  mieic,  do  czego  się  jeszcze  bardziej 
przyczynił  drugi  imiesłów  z  poprawnem  ia,  użrzał,  miał.  Jeśli 
w  czeszczyźnie  pincerna  oddawna  ćeśnikiem  (dziś  ćiśnik)  został, 
toć  w  XII  i  XIII  wieku  był  jeszcze  ćaśnikiem;  polskie  w  czesie, 
co  Mikkola  powoływa,  nie  jest  „alt-polnisch'\  lecz  zjawia  się 
w  wieku  XVI;  taksamo  mógłby  autor  powołać  „altpoln."  czekać 
XVI  w.  i  jechać  już  w  XV  ogólne,  zamiast  pierwotnego  i  jedynie 
dawniej  znanego  czakać  i  jachać. 

Po  tym  proteście  przeciw  najnowszemu  wymysłowi  wracamy 
od  czasu  do  ceny,  gdzie  dla  polszczyzny  równie  twarde  e,  jak  owe  a. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  8 


114  A.  BRUCKNKR 

nie  ulegało  również  żadnemu  przegłosowi.  Przypatrzmyź  się  innym 
przykładom.  Nieliczne  one  w  polszczyźnie  w  nagłosie,  bo  cerkie- 
wnemu cegh,  cepiti,  ceriti  odpowiadają  zawsze  szczegóły  szczepić  (co 
bynajmniej  nie  złożone  z  przyimkiem,  jak  Berneker  225  twierdzi), 
szczerzyć  (charakterystycznego  oszczerca  niema  u  Bernekera);  skąd 
to  szcz-  poszło,  o  tem  zob.  niż.  Gdzie  ce  jest,  w  cały,  cena^  cesarz^ 
cepy^  cew,  cedzić^  cesła  (inni  uważają  to  za  pożyczkę  czeską),  albo 
w  końcówkach,  ręce  (taksamo  nodze),  różni  się  to  e  zupełnie  od  e 
np.  w  ściana,  ścienie;  nie  w  małoruskiem.  gdzie  wszędzie  takiesame 
miękkie  ci-,  cina^  ciłyj-,  cisar,  ruci,  jak  stina,  tiło,  tem  bardziej 
u  nas.  I  tu,  jak  przy  cz.  wchłonęło  c  od  dawna  wszelką  miękkość 
samogłoski;  ta  stwardniała  pozornie  całkiem  i  przez  to  samo  usu- 
nęła się  od  wszelkiego  przegłosu.  Gdyby  była  u  nas  kiedyś  cana. 
toby  odmieniała  się  canie^  canić,  canny  i  dla  e  nie  byłoby  miejsca. 
A  dowód  na  to? 

Oto  cały^  zachowujące  a  wszędzie,  a  więc  wcale  (forma  od- 
osobniona, przysłówek,  tem  bardziej  znamienna),  por.  cale  i  spełna 
u  Macieja  z  Różan  1449  r.,  calec^  calizna,  ocalić.  Jeżeli  (po  narze- 
czach) znajdziemy  tu  i  owdzie  celec,  celizna.  nywy  czelinky  Staroda- 
wne prawa  polskiego  pomniki  VIII,  nr.  10867,  celikieni^  docelić,  toć 
to  formy  mylne,  takie  jak  doczesny.^  wczesny^  w  czesie,  albo  stojeć, 
bojeć  i  nie  dowodzą  niczego;  tu  dodam,  przeciw  Bernekerowi,  że 
clić  leczyć  nic  niema  z  calić  spólnego  ani  pod  jego  wpływem  po- 
wstało, czego  już  złożenia  dowodzą,  ocalić,  ale  uclić  uclenie  (a  do 
tego  dorobiono  nowe  ucleć,  np.  Chrościński.  Trąba  sławy  1684  r., 
każe  dziękować  spustoszonej  przez  wroga  ziemi,  żeś  pod  puklerzem 
sama  wżdy  vclała;  Pharsalia:  uciąłeś  i  ty  w  pospolitej  todze;  inne 
przykłady  u  Lindego,  ale  pod  całyl). 

Nie  było  więc  żadnego  przegłosu  cana,  cenić,  cenny,  jak  nie 
było  przegłosu  cały,  w  cele,  ocelić;  nie  mogło  więc  e  w  cena  z  cenić, 
cemiy.  powstać;  jest  pierwotne,  taksamo,  jak  e  w  cesarz,  nie  casarz 
(próba  autora  wytłumaczyć  cesarza  nie  z  cesarz,  lecz  z  nieistnieją- 
cego na  zachodzie  wcale  cbsarb  tak  wypadła,  że  nie  trzeba  jej 
streszczać,  cóż  dopiero  zbijać).  Ale  zapyta  czytelnik,  skądżeż  różnica 
między  cały  a  cesarz,  cena'ł  dlaczego  tam  ca-,  tu  ce-  przed  równie 
„twardymi"  brzmieniami?  Dla  ca-,  ale  przed  miękkimi,  mamy 
jeszcze  jeden  przykład,  cadzić,  co  dziś  za  gwarowe  tylko  uchodzi, 
chociaż  w  tekstach  XVI  wieku  po  herbarzach  częste,  stałe  u  Bartło- 
mieja z  Bydgoszczy;  cedzić  może  należy  zestawić  z   uczesny,  stojeć. 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  115 

celikiem.  Widocznie  więc  rozdwoił  się  język;  jedne  ce-  pozostawił 
jako  ce-  niezmieniane  nigdy,  drugie  ce-  przeszło  w  ca-  również  bez- 
przegłosowe ;  dzieje  się  to  bez  osobliwszej  przyczyny  chyba,  stało 
przecież  pierwotne  ce-  na  rozdrożu  niby  między  ce  a  ria  i  przy- 
padek rozstrzygał  (różnica  może  narzeczowa  ?),  w  którą  stronę  język 
się  uda. 

Nie  byłbym  wcale  wsiiominał  o  takiej  drobnostce  jasnej  dla 
każdego,  co  o  fakty  nie  o  reguły  dba  (ów  autor  też  prześliznął  się 
nad  niewygodnym  faktem  całi/,  zapisał  go  gołosłownie),  gdyby  nie 
nastręczały  się  dalsze  uwagi  faktyczne  i  metodyczne. 

Ile  wiem,  uważają  gramatycy  formy  jak  Włosi,  mnisie  cisi  itp. 
za  pierwotne,  niby  za  bezpośredni  dalszy  ciąg  form  cerkiewnych, 
własi.  mnisi,  tisi,  przynajmniej  nie  spotykałem  się  z  jawnem  tegoż 
zaprzeczeniem.  Otóż  to  myłka;  forma  Włosi  czy  Wołosi  niema 
związku  z  Własi,  jest  późna,  tak  jak  nasi,  wasi.  starsi,  formy,  jak 
wiemy,  niemożliwe,  co  zajęły  od  XVII  wieku  dopiero  miejsce  da- 
wniejszych naszi/,  waszy,  starszy.  Przy  wtórnem  gardłowych  zmięk- 
czeniu {ke,  ge^  che;  ki,  gi,  chi;  kja,  gja,  chja  w  ce,  dze,  se;  ci,  dzi,  si] 
ca,  dza,  sa)  powstaje  w  polskiem  brzmienie  tak  twarde,  że  się  nie 
godzi  z  miękkiem  polskiem  ie.  i,  że  wymawiamy  ręce,  nodze,  ińlcy, 
wrodzy  i  tak  samo  W3miawialiśmy  niegdyś  twarde  s,  muse,  pociese, 
Włosy,  dusy  (gdybyśmy  taki  mianownik  pierwotny  utworzyli),  cisy 
(względnie  jeszcze  tisy),  głusy.  Przy  twardem  c,  dz.  język  został, 
porzucił  jednak  twarde  s  i  zastąpił  je  brzmieniem  sz',  odmieniano 
więc  musze,  pociesze,  Włoszy,  ciszy,  głuszy.  Nieustalona  pisownia 
średniowieczna  tych  form  ściśle  nie  poświadcza,  ale  sosze  biblii 
(modły ly  s0  sy0  złotey  sosze),  strzesze  (na  strzesze,  przy  strzessze; 
ku  przykrzyczyu  strzessze  ad  operiendum  tectum  jest  celownikiem, 
nie  dopełniaczem  od  nieistniejącego  strzesza!)  i  tyle  innych  trudno 
inaczej  czytać  niż  sosze,  strzesze.  W  kazaniu  na  wszystkich  świętych 
pojawia  się  kilkakrotnie  czischi  {ciszy  Malinowski  słusznie  czyta); 
możnaby  zarzucić,  że  przecież  w  tym  zabytku  pisze  się  i  sam  lub 
sohie  przez  scham.  schobye,  ależ  obok  scham  znajdziemy  i  ssam 
i  sam,  a  czischi  nigdy  się  inaczej  nie  pisze,  powtarza  się  zaś  kilka 
razy  (na  str.  236  i  237  trzy  razy).  I  miejscownik  wgrzesche  słu- 
sznie Malinowski  ir  grzesche  czyta.  W  XVI  wieku  znam  tylko 
formy  mniszy  (np.  Sąd  Parysa),  Włoszy,  suszy,  głuszy  itp.,  formy 
z  i  pojawiają  się  głównie  dopiero  w  XVII  wieku  w  towarzystwie 
takich  duzi,  nasi,  starsi  i  dowodzą  tem,    że  są  nowotworami,    gdzie 

8* 


116  A.    BKIJOKNER 

dla  przeprowadzenia  osobowego  -i  (sąsiedzi,  chłopi)  i  dla  rozróżnie- 
nia 1.  mnogiej  od  pojedynczej  {starszy  było  obojgiem),  poświęcono 
pierwotną  spółgłoskę.  Ba,  niegdyś  (w  XVI  wieku)  była  nawet  forma 
w  człowiecze  ogólną. 

Teraz  zrozumiemy  i  formę  //•  Polszczę,  aż  do  XVIII  wieku 
ogólnie  używaną;  pisownię  ir  Polscze  XVI  wieku  należy  czytać 
Polszczę,  bo  ówczesny  druk  trafnie  zbitkę  szcz  samem  scz  oznaczał; 

0  tej  rdzennie  polskiej  formie  lingwista  zawyrokował,  że  to  pożyczka 
z  ruskiego.  A  nie  jedyna  to  forma,  bo  jest  obok  niej  i  tv  icojszcze 

1  od  żeńskiego  wojska  —  czy  i  to  pożyczka  ruska?),  'obok  w  Polsce 
(którego  z  dawnych  tekstów  nie  wiele  znam  przykładów),  wojsce 
(i  w  cerkiewnem  istnieją  dwojakie  formy,  na  -sce  i  -ste).  chociaż 
obie  może  nowo  przez  analogię  powstały  (wedle  ręce  itd.).  Jeżeli, 
jak  przypuszczam,  to  -szcze  pierwotne,  jeżeli  więc  grupę  sce  Polak 
przez  szcze  oddawał,  jak  -se  przez  -sze.  -ce  i  przez  cz  (człowiecze), 
to  może  się  nieco  odsłoni  i  zagadka  owych  wymienionych  powyżej 
szczegół  =  cegl,  szczerzyć  =  ceriti^  szczepić  =  cepiti.  Berneker  natu- 
ralnie niemożliwym  Ablautem  wojuje,  12o  „dazu  {cegl  i  scegl)  ab- 
lautend  schwundstufig  śćbg-  in  poln.  szczegół^  (równie  wiele  warte 
i  obie  etymologie.  Ficka  i  Prellwitza.  które  wymieniać  —  zbijać 
ich  nie  potrzeba,  szkoda  było  papieru);  szczep^  szczepić,  czeskie 
step,  wcale  przy  cepie  nie  wymienia  (łączy  je  prawdopodobnie 
z  szczepaniem,  co  do  innego  gniazda  należy);  szczerzyć  wobec  ceriti 
„beruht  wobl  auf  Reihenwechsel"  (szeregowi  \  e),  co  równie  bajka. 
Nie  uznaję  żadnych  Ablaut  ani  Reihenwechsel.  widzę  tylko  rozmaite 
palatalizowanie  nagłosowego  sk-,  w  sc,  st,  c,  szcz,  cz.  s,  t,  np.  ścień. 
cieii  i  sień  do  skia,  polskie  czepić  a  ruskie  cepif  itd..  którego  norm 
dotąd  nie  znamy;  w  takim  razie  i  ruskie  i  czeskie  szcz  (st)  w  na- 
głosie  odpowiadałoby  polskiemu,  powstałoby  z  sce-.  Pomijając  jednak 
nagłos  i  jego  wątpliwe  stosunki,  powtarzamy  wywód  poprzedni 
o  niepierwotności  dzisiejszego  cisi.  Włosi,  których  więc  nie  z  pier- 
wotnym chłopi,  lecz  z  niepierwotnymi  słudzy,  nasi.  starsi  zrównać 
należy. 

Do  tej  uwagi  faktycznej  dodam  metodyczną.  Widzieliśmy, 
dokąd  mechaniczne  stosowanie  reguł  wiedzie:  regułę  o  przegłosie  e 
w  polskiem  zastosował  ów  autor  do  mniemanej  cany-cenić,  bo  nie 
wiedział,  że  po  c  niema  przegłosu.  Taksamo  zmyślił  on  i  pierwo- 
tne polskie  hioz,  reguły  się  trzymając,  nie  wiedząc,  że  gdyby  nawet 
było  polskie  hiez  w  XI  i  XII  wieku  (pewnego  śladu   dotąd  nie  od- 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIKCO 


117 


szukano;  znamy  tylko  bez),  t.  j.  w  wieku  przegłosu  le  w  io,  to  nie 
mogłoby  uledz  przegłosowi,  nie  rozwijającemu  się  nigdy  w  jedno- 
zgłoskowcach;  stąd  różnica  między  przed  a  przód,  len  a  plon.  piefi 
a  cios  itd.i)  a  bez  {bież?)  było  jak  przed  jednozgłoskowem  tylko, 
bo  luźne  przedemną,  bezenmie.  jak  i  formy  lenku,  pieska,  stosunku 
tego  nie  zmieniały.  Taksamo  niefortunnie  wywiódł  ów  autor,  późne 
z  XV  wieku,  śląskie  Biasowice  od  biesa,  ależ  byłyby  Biesowicami 
(przeciw  „regule"),  czego  różne  polskie  Biesowy  (niema  żadnego 
Biasowa)  dowodzą;  Biasowice  nazwano  choćby  od  jednego  z  sie- 
dmiu mędrców  (Biasa).  bardzo  popularnych  w  wiekach  średnich; 
wieki  średnie  obfitują  bowiem  w  najwyszukańsze  imiona  np.  Pa- 
rysy.  Jaktory  (Hector),  Jaracze  (Horacy);  Fenenna.  Hosanna.  Biał- 
dama.  Kenna  dla  kobiet;  w  jednej  rocie  sądowej  znajdziemy  Hi- 
dana  i  Kuranta  (P  506,  zob.  niż.  Przyczynek  21);  jeżeli  to  zaś 
nazwa  rodzima,  toć  będzie  raczej    Bij  asem.  niż  biesem. 

O  wcześniejszym,  „lechickira"  niemal,  przegłosie  polskiego  e 
w  ia,  i  o  późniejszym,  specyalnie  polskim  przegłosie  ie  w  io  pisa- 
łem w  osobnej   rozprawce  i  nie  myślę  słusznych  jej   wywodów  po- 


1)  Mikkola  powtarza  jeszcze  zawsze,  że  e  w  pies,  len  (w  X  i  XI  wieku) 
inaczej  się  wymawiało  niż  pierwotne  e  i  dlatego  przegłosowi  nie  uległo  i  powo- 
ływa  łużycki  przykład,  ależ  to  proces  odrębny  w  każdym  słowiańsk.m  języku; 
na  Rusi  jest  i  lon  i  pios  i  przegłos  nawet  w  wygłosie,  co  niesłychane  w  polskiem. 
Na  twierdzenie,  że  w  jednozgłoskowcach  przegłos  wcale  się  nie  rozwijał,  że  więc 
ani  bioz  ani  przód  istnieć,  bo  powstać,  nie  mogły,  mógłbym  przytoczyć  dowód 
inny.  Wyżej  wspomnieliśmy  o  polskiem  cetno.  urobionem  oczywiście  od  cet.  aby 
do  nijakiego  licho  je  lepiej  dostosować;  otóż  jeżeli  cet  pochodzi  od  czeta  para. 
mamy  dowód,  że  pierwotne  e  (nietylko  zastępcze  miękkiej  półgłoski),  nie  ulegało 
przegłosowi ,  gdy  było  wyłącznie  w  jednozgłoskowcu.  Inni  jednak  tacza  cet 
z  pocztem:  wtedy  naturalnie  ten  dowód  odpada.  Co  do  różnicy  miedzy  len  a.  plon 
mużna  przywieść  różnicę  birzwien,  drwien  obok  brzemion,  imion.  To  są  formy 
XV  wieku  (z  rot  sądowych),  ale  kiedy  wioska,  dzionek  (zamiast  wieska,  dzienek), 
się  zjawiały,  mogło  wtedy  i  birzwien  przejść  w  birzwion,  wedle  brzemion,  do 
czego  dorobiono  nowy  nom.  bierwiono  w  XVI  wieku,  co  się  więc  bez  jakiegokol- 
wiek wpływu  ruskiego  tłamaczy.  Skoro  mowa  o  birzwnie.  nie  zawadzi  zaprotesto- 
wać przeciw  mylnemu  wykładowi  Bernekera,  który,  aby  ratować  powszechnie  przy- 
jęty a  całkiem  fałszywy  wywód  birzwna  od  brwi,  niemożliwe  przemiany  głosowe 
przypuszcza;  bhrib  brzemię  należy  do  ber-,  jak  vhrvh  postronek  do  ver-\  bbrvbno 
urobiono  jak  drivbno  od  drwa  (brak  drewna  u  Bernekera ;  forma  dreimenka 
późniejsza);  znaczenie  pierłvotne  uie  mostu  czy  kładki,  lecz  tylko  kłody,  pnia, 
a  mniemane  podobieństwo  do  brwi,  to  tylko  nowsze  zmyślenie;  że  w  ruskiem 
i  Cześkiem  przestawka,  to  nie  osłabia  jeszcze  polskoruskiej  formy  pierwotnej 
a  południowe  i  cerkiewne  nic  nie  mówią. 


118  A.    BRUUKNER 

wtarzać.  Pozostaję  również  przy  terminie  przegłos,  jako  najodpo- 
wiedniejszym („Entpalatalisirung"  zachodzi  istotnie  w  sag,  sążeń 
zamiast  siag.  siązeń.  bez^  serce,  wesele,  obec  wobec  obiec,  stałego  jeszcze 
u  J.  Tarnowskiego  w  r,  1558,  czerwony,  ale  nie  w  biały  lub  biorę', 
„Labialisirung"  równie  mało  mi  mówi);  najnowszy  pomysł,  że  nie- 
przegłaszanie  tych  ie  przed  wargo W3'mi  i  gardłowymi  jest  rodza- 
jem dysymilacyi,  uważam  za  całkiem  chybiony,  nie  licujący  z  isto- 
tnym stanem  głosowni  polskiej;  w  wirzba,  wirzch  b  lub  eh  tęsamę 
widocznie  rolę  objęły,  co  ń  w  cirznie,  więc  nie  dziw.  że  i  śmiech 
czy  chleb  na  równi  z  ścienie  kładę.  I  inny  domysł,  że  ie  rozszcze- 
piło się  na  ią  (t.  j.  iałi)  przed  „twardymi"  a  ię  przed  „miękkimi", 
również  niefortunny;  przykłady  niektóre  (a  jest  ich  ogółem  bardzo 
małoj  wyłamują  się  z  pod  tej  „reguły";  nosówki  rządzą  się  oso- 
bnymi normami,  próba  zestawienia  sześć-szósty  z  pięć  piaty  (a  był 
tego  mniemania  przed  laty  i  Jagić).  mimo  czeskiego  ie-(i)a  {pet- 
pdty)  zupełnie  się  nie  powiodła  wobec  stałego  piąci  (również 
świąci  itd.)  dawnego  języka. 

21.  Wnuczka  i  wnęczka. 

Dotąd  przytaczaliśmy-  dowody  na  to,  jak  często  lingwiści  widzą 
to.  czego  wcale  niema;  równie  często  nie  widzą  tego,  co  jest,  prze- 
chodząc obojętnie  obok  zjawisk  ciekawych.  Tak  np.  męczył  się 
Meillet  napróżno.  chcąc  u  w  sugubo  podwójnie,  zamiast  oczekiwa- 
nego sagubo,  wytłumaczyć;  nie  spostrzegł  bowiem,  że  takich  przy- 
kładów jest  wiele  i  że  nie  wystarczy  tłumaczenie,  dokrojone  do 
jedynego  sugubo.  Albo  np.  przytacza  Berneker  617  pod  nazwami 
dla  krzynowu  chorwackie  krinka  maska,  ależ  maska  nie  miska; 
Słowianie  maskowali  się  skórami  (i  kożuchami)  zwierzęcemi  a  na- 
wet, o  eo  ich  Niemcy  pomawiali,  ludzkiemi  (chrześciańskiemi).  ale 
przenigdy  miskami;  Berneker  nie  widzi,  że  w  słowiańskiem  coraz 
się  mieniają  (nawet  w  obrębie  jednego  narzecza),  k  i  sk  w  nagłosie, 
że  tu  inaczej  niż  w  litewskiem.  stale  pierwotne  sk  w  k  przechodzi, 
i  wystawia  fałszywe  lemmaty.  Lemmat  jest  wprawdzie  tylko  ab- 
strakcyą,  dogodną  dla  leksykografa,  ależ  winien  objaśnić  wszelkie 
formy.  Lemmat  zaś  kridlo  (str.  616)  nie  objaśnia  wcale  polskiego 
skrzydła  (a  tasama  różnica  przy  wokalizacyi  z  e,  sA-/*^d/e  =  połu- 
dniowemu krelo)',  lemmat  kridlo  jest  więc  fałszywy,  powinien 
brzmieć  skridło.  Krinka  zaś  nic  niema  z  krzynowem  spólnego,  jest 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  119 

starosłow.  skrenja  scurillitas.  skrmiv6  mutabilis.  przyczem  Miklosich 
niemożliwy  wywód  z  niemieckiego  skev7i  przytacza.  I  tak  ciągle; 
przy  kał  powtarza  Berneker  wywód  Meilleta  (=  łac.  sąualor),  lecz 
ani  słówkiem  nie  zdradza,  żeć  i  w  słowiańskiem  temat  ten  z  sk- 
WYstępuje.  a  mianowicie  wypisał  Srezniewskij  z  żywota  Andrzeja 
Jurodiwego  skałusz  i  skałuszny  kał,  kalny;  więc  nasz  Knłusz  (i  Ka- 
lisz) były  Skałuszem  i  Skaliszem  niegdyś.  Tymi  kilku  przykładami 
nie  wyczerpałem  bynajmniej  ważnej  tej,  dotąd  zaniedbanej  mate- 
ryi,  która  jeszcze  niejednego  światełka  etymologii  użyczy.  Tak  nie 
zauważyli  lingwiści,  że  słowiański  nagłos  co  do  ji-  je-  itd.  jest  nad- 
zwyczaj chwiejny,  że  wymieniają  się  poprostu  w  nagłosie  ja-  je-, 
ji-,  o,  i  stopień  nula  np.  jamioła,  jemioła^  jimela,  omela,  miele,  aby 
na  jednym  przykładzie  wszelkie  możliwości  wyczerpać;  tu  należy 
i  odpadanie  ji,  tak  szeroko  u  nas  stosowane,  glica  obok  igły,  miono 
obok  imię,  mieć.  gra,  kra.  zdbica  itd.  Zamiast  uznania  faktu  i  wy- 
ciągnięcia zeń  wskazówek,  szczególnie  dla  etymologii  ciekawych 
(np.  nasze  jelita  =  łac.  ilia).  mozolą  się  w  pocie  czoła,  nadstawiając 
niemożliwymi  Ablautami  (tak  jakby  to  słowiańszczyzna  ciągle  nowe 
tworzyła),  Sandhi  itd.  a  nie  dochodząc  do  niczego  trafnego.  Kie  myślę 
się  tu  nad  tym  tematem  dalej  rozwodzić,  bo  w  Zeitschrift  f.  vergl. 
Sprachforschung  XLV  i  XLVI  szeroko  go  omówiłem;  wracam  na- 
tomiast do  owych  dubletów  z  ą  i  u.  wysoce  charakterystycznych 
dla  języków  słowiańskich. 

Wykazałem  na  podstawie  obfitego  materyału  to,  o  czem  inni 
tvlko  przebąkiwali;  chodziło  o  ustalenie  samego  faktu,  o  przekre- 
ślenie dawnych  wniosków,  jakoby  bułgarskie  lub  polskie  n,  obok 
8.  ą^  dowodziło  pożyczki  z  serbskiego,  ruskiego,  czeskiego;  o  przy- 
czyny, znaczenie  tych  dubletów  ani  pytałem.  Powiedziano  zaś 
o  owym  artykule,  że  „zrzucono  tam  na  jedne  bezładną  kupę  naj- 
rozmaitsze rzeczy'',  że  jednak  „zawodowiec"  rozpozna  się  w  niej 
z  łatwością.  Uderzony  nieprzewidzianym  (zob.  niż.)  wynikiem  mego 
studyum,  pospieszam  teraz  z  dokładniej szem  nieco  określeniem  zja- 
wiska, aby  na  przyszłość  innych  zawodowców  od  zawodów  uchronić. 

Tensam  bowiem  autor,  co  nas  obdarzył  odkryciem,  o  którem 
w  Przyczynku  18  rozprawialiśmy  (jakoby  tart  i  trot  w  obrębie 
jednego  słowa  w  lechickiem  się  wymieniały),  ex  una  olla  duas 
parietes  dealbavit,  t.  j.  przeniósł  swe  odkrycie  zaraz  i  na  obo- 
czność a -u,  czyniąc  i  ją  zawisłą  od  ciężkich  i  lekkich  przyrostków 
czy  końcówek,  tworząc    więc    niby  odmianę    wnęka,   wnęki,    icnuka, 


120  A.  BRtJCKNKR 

umukami,  albo  nędzę,  ntdzisz.  nudź.  Zbijać  tego  pomysłu  nie  potrzeba; 
wystarczy  powiedzieć,  że  nigdzie  nie  ma  ani  śladu  podobnej  mie- 
szaniny; że  wszędzie  i  zawsze  odmienia  się  unuka,  wnuki,  albo 
wnęka,  wnęki,  nędzę^  ftędż,  albo  nudzę,  nudź;  ale  z  powodu  tego  po- 
mysłu własne  o  tej  oboczności  uwagi  wyrażę. 

Więc  wspomnę  najpierw,  że  mimo  licznych  przykładów,  ze- 
branych w  Zeitschrift  f.  vergl.  Sprachf.  XLII,  332 — 369,  rzeczy 
bynajmniej  nie  wyczerpałem,  że  ogłosiłem  dodatkowo  ich  więcej, 
np.  snębić  =  nuhere\  albo  takie  suguh%  (podwójny)  obok  sąsedz,  por. 
nasze  sumnienie  obok  sąmnienia.  suwałkę  powyższą  —  a  więc  w  pre- 
fiksie; albo  w  sufiksie,  obok  sławetny  (sławetny),  wierutny.  I  niema 
tylko  wymiany  ą  z  u\  taksamo  pojawia  się  y  obok  ą,  więc  łyko 
obok  łączyć,  chłyst{ek)  obok  chłędu  (jak  łyst  obok  łętu)  i  właśnie 
to  y  usuwa  z  góry  wszelką  myśl  o  ciężkich  i  lekkich  końcówkach 
czy  przyrostkach,  coby  na  podstawie  np.  samego  Kutnów  obok  Kęty  ^) 
przypuszczać  na  chwilę  się  dało.  Widzimy,  że  idzie  tu  o  coś  in- 
nego, o  przechód  czy  o  mieszanie  się  szeregów  z  n  i  u  [en,  eu); 
przykłady  innego  „Reihenwechsel"  zdarzają  się  nieraz,  np.  nasze 
dura  (dziura)  obok  dira  (próba  Bernekera  i  innych,  dura  jako  dóra 
objaśnić,  rozbija  się  o  chronologię;  dziury,  dziurawy  mamy  już 
w  biblii  1456  r.,  a  te  również  nie  poszły  z  dera,  boć  dzióra  nie 
jest  formą  starszą,  lecz  późniejszą,  por.  litewskie  dutii  kłóć;  dziura 
i  dura  różnią  się  zaś  taksamo  jak  dziupło  i  dupło  i  i.).  Na  równi 
zaś  z  durti  stawiam  lit,  gurklys  =  słów.  gurdło  itp.,  co  wszystko 
z  ciężkiemi  lub  lekkiemi  końcówkami  czy  przyrostkami  nic  niema 
do  czynienia. 

Że  tu  o  Reihenwechsel  (ja  to  nazywam  poprostu  dubletem) 
chodzi,  tego  dowodzi  podobny  stosunek  u  pierwiastków  itd.  z  en 
lub  ei.  W  litewszczyźnie  ten  Reihenwechsel,  np.  pahanga  i  pabaiga. 
jest  tak  zwykły,  że  go  już  dawno  zauważono,  np.  Joh.  Schmidt 
w  I  tomie  swego  Yocalismus,  i  Leskien  kilka  przykładów  takiego 
„Ubertritt"  w  swych  Ablautsreihen  zanotował;  tern  różni  się  zaś 
litewszczyzna  od  słowiańszczyzny,  w  której  dublety  en.ei  (aniai  itd.), 


*)  Nazwy  pochodzą  od  kąta,  co  nie  jest  pożyczką  obcą,  bo  kąt  powtarza  się 
w  kąSta  kucza  itd.,  o  których  Bemeker  603  twierdzi  „feblt  dem  westslayiachen*', 
ale  mylnie,  boć  przecie  ssczecińakie  kontina  (z  czego  moderniści  nasi  gontyny 
jakieś,  niby  gontami  pobite?  zmyślili)  jest  właśnie  =  kasta,  tylko  z  przyrostkiem 
-ina,  jak  w  chramina  itp. 


z  DZIEJÓW   JĘZYKA   l'OL8KIEG0  l2l 

3ą  i^adzwyczaj  rzadkie,  np.  zązel  nasz  {zezbh  coUare;  u  nas  więc 
forma  „mazurska")  a  źbzU,  inne  przykłady  wymieniłem  w  Zeit- 
schrift  f.  V.  Spr.  XLV  {miazga  i  miązdra  itd.). 

Chodziło  mi  więc  o  usunięcie  fałszywego  domysłu;  dalsze  bada- 
nie pozostawiam   „zawodowcom";  zaznaczam  jednak  z  góry,  że  rzecz 
jest  skomplikowana,  że  należy  rozróżniać  czasy  i  warunki.  Np.  posag 
jest  słowo  identyczne  z  przysięga/^  jak   bowiem  przy   przysiędze  Sło- 
wianin dotykał  się,  sięgał,  darni,    tak  przy  posagu  sięgała  oblubie- 
nica za  młodego,  w  chwili  gdy  oddawano  dary  za  nią  (nazwa  prze- 
szła u  nas  na  dary  same);    mimoto  niema  tu   wcale  stosunku,  jaki 
jest    w    litewskiem    pałtanga  =  pabaiga'^    nie    są   to    wcale    dublety; 
przysięga  jest   bowiem    wtórne    deverbativum,   posag    zaś    formacya 
pierwotna  i  mają  się  do  siebie,  jak  np.  sad  do  siąść  t.  j.  czasownik 
seg  (istniejący  w  litewskiem),  urabiał  praesens  przez  infiks,  co,  jak 
u    Słowian    najczęściej    bywa,    na    cały    czasownik    się    rozszerzył. 
Znowu  inny  stosunek  zachodzi    przy  pożyczkach,   jak  nąta  i  nuta; 
inny  przy  wykrzyknikach,  nę  [nękać)  i  nu  (nukać),   gdzie  się  może 
i  na,  no,   z  wokalizacyą    całkiem    chwiejną,    nasuwają;    od  nę   i  nu 
odróżnimy  znowu  są  i  su  w  złożeniach  albo  ą  i  u   w  przyrostkach. 
Może  się  w  podobnych    dociekaniach    odsłoni    i  tajemnica    słowiań- 
skiego u   zamiast  nosówki  w  sto    (żeby  to    była   pożyczka   irańska, 
jest  poprostu    nonsensem,    powtarzanym    jednak    uparcie   —   wiemy 
już,  co  o  podobnych  pożyczkach,  zmyślanych  w  teoryi   dla  usunię- 
cia trudności  głosowych  a  niemożliwych  w  praktyce,  sądzić  należy); 
dalej  we  wtóry,  a  odwrotnie  nosówka  zamiast  u  w  będę  (zgoda  z  łac. 
-bundus  jest  tylko  pozorna).    W  to  wszystko  nie  myślimy  się  wda- 
wać;   nie    poruszamy    np.  pytania    stosunku    gr.  medea:    tnądo  itd.; 
zadania  dokonaliśmy,   zwróciwszy    uwagę  na  fakt   zapoznany  i  ze- 
brawszy (nie  wyczerpawszy)  nieco  przynależnego  materyału. 

22.  Z  Rot  Sądowych. 

W  ostatnich  latach  pomnożył  się  zasób  polskich  rot  sądowych; 
zawierają  je  Księgi  Sądowe  brzesko-kujawskie  1418 — 1424:  wzo- 
rowe, z  nadzwyczajną  starannością  opracowane,  w  regestry  zdumie- 
wającej obfitości  zaopatrzone  wydawnictwo  J.  K.  Kochanowskiego 
(Warszawa  1905,  jako  t.  VII  Tek  A.  Pawińskiego);  Wybór  za- 
pisków sądowych  grodzkich  i  ziemskich  wielkopolskich  z  XV  wieku, 
tom  I,  zeszyt  I.   1400—1410  (jako  t.  VI  Studyów,  Rozpraw  i  Ma- 


122  A.   BRUCKNER 

tervałów  z  dziedziny  historyi  polskiej  i  prawa  polskiego  Fr.  Pie- 
kosińskiego,  Kraków  1902);  Nieznane  średniowieczne  roty  przysiąg 
Wareckie  z  lat  1419 — 1480  i  Zapiski  sądowe  województwa  sando- 
mierskiego z  lat  1395 — 1444  w  Archiwum  Komisyi  Prawniczej, 
t.  VIII,  tegoż  Fr.  Piekosińskiego,  Kraków  1907.  Zbiory  te  ozna- 
czam poniżej  literami  B  (brzesko-kujawskie),  P  (poznańskie),  S  (San- 
domierskie) i  W  (wareckie).  Pomijam  35  rot  chęcińskich  z  lat 
1421 — 1489,  wydanych  z  papierów  po  Pawińskim  (wraz  ze  zbior- 
kiem imion  ludowych  mazowieckich  XV  wieku)  w  Pracach  Filo- 
logicznych VIII  (1913),  str.  1 — 20,  ponieważ  ani  zawierają  coś 
ważniejszego  ani  im  wogóle  zaufać  można,  błędy  kopisty  pomnożył 
wydawca   o  nowe  ^). 

Wartość  tych  rot  dla  studyów  nad  dziejami  językowemi  znana; 
dokładność  ich  dat,  roku  i  miejsca  pochodzenia,  język  ich  potoczny 
wyróżnia  je  dodatnio  od  tekstów  tłumaczonych  nieudolnie,  niezna- 
nych nam  najczęściej  z  miejsca  i  czasu.  Wartość  tę  obniżają  jednak 
dwie  okoliczności:  najpierw  jednostajność  zapisków;  z  kilku  tysięcy 
można  wybrać  kilkanaście  i  repertuar  niemal  już  wyczerpany;  od- 
mieniają się  imiona  i  nazwy,  formułki  zostają  tesame.  Druga  rzecz, 
nie  można  nieraz  z  ufnością  polegać  na  szczegółach  pisowni;  prze- 
pisywali je  historycy  i  prawnicy,    nie  filologowie,    i  niejedno  uszło 


*)  Na  dowód  tych  błędów  wydawcy  przytoczę  choć  kilka  szczegółów:  dvogyą 
szethin  kop  zamiast:  szedm;  swancza  nie  jest  „św.  Trójca",  lecz  znane  zbiorowe 
świecia;  zamiast  spokoi/0  czytaj  fpokoj0  (nosówka  zamiast  u,  jak  często);  fschascz 
jest  tt>  część  a  nie  ,,wziać"  ;  Wadoluwscz  y  czytaj:  Wądołowscy  i;  ranił  zamiast 
ronił  itd.  Wobec  takich  faktów  nie  można  nigdzie  na  tekście  polegać,  np.  non- 
sensem jest  korta  i  tcoza  (może  kordą?  charta?)-^  czy  wlókł  (w  r.  1467)  poprawne, 
również  nie  wiem;  o  które  grzschby  pobranye  jest  raczej  wszystko  inne  niż  „gro- 
szy". Zaznaczę  jednak  kilka  form  może  niepomylonycb :  gen.  plur.  z  Konopk,  zbóje 
(zaniemienie  dwu  półsamogłosek) ;  do  przerębli  (temat  na  ij;  błędy  składniowe: 
nie  będąc  bartnik,  używał  mój  dział  (za  łaciną) ;  nie  jest  aorystem :  o  tho  S0  on 
snim  rosdzely  i  dzirszy,  lecz  praesens ;  zamiast  prze  szapowecz  czytaj  przez  za- 
powiedź; podejrzanym  wydaje  mi  się  zwrot  wojną  siłą,  innego  podobnego  (zamiast 
siłą  mocą  itd.),  nie  znam  przynajmniej.  Zbiorek  imion  odznacza  się  również  nie- 
poprawnością;  zamiast  dawać  brzmienie  pierwotne,  zmodernizowano  je  dowolnie 
i  fałszywie,  więc  jedno  i  tosamo  nazwisko  pojawia  się  nieraz  trzykrotnie,  np.  Xtan, 
Kstan  i  Ksztan,  Kegala  Kogalia  i  Koguła;  Kosmidr  jest  tosamo  co  Kosmider 
(końcowe  er  skróceniem  wypisane!);  zamiast  Piotrowita  (skąd  ten  bakałarski  wy- 
mysł?) czytaj  może  Piotrowięta  jak  Szymanowicta  i  Piotrkowięta;  podobne  zby- 
teczne dublety  są  liosół  i  Rossół,  Woeieska  i  Woczieska  itd. ;  gasny  będzie  chyba 
iasny,  Ciągadło  (t.  j.  dyszel)  i  cięgadło  jest  również  tylko  jedna  forma  itd. 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIEGO  123 

ich  baczności;  bardzo  wadliwe  bywają  właśnie  teksty  Piekosiń- 
skiego;  starcowi  niedopisywały  już  nieraz  oko  i  ręka  —  wystarczy 
porównać  teksty  jego  z  tekstami  ks.  Lubomirskiego  (rot  tychsa- 
mych).  aby  się  o  tem  przekonać.  Samo  dzielenie  słów,  jakiego  się 
wydawcy  stale  trzymają,  zamiast  podawać  słowa  tak,  jak  są  zapi- 
sane, wywoływa  nieporozumienia,  cóż  dopiero  odczytywanie  tych 
nieraz  zupełnie  nieczytelnych  zapisków.  Człowiek  obyty  z  dawną 
polszczyzną  łatwiej  się  w  tem  rozezna  i  to  skusiło  mnie  do  opra- 
cowania tych  rot.  Część  tego  opracowania,  mianowicie  rot  brzesko- 
kujawskich,  umieściłem  już  dawniej  w  Zborniku  Jagiczowym. 
Berlin  1908,  str.  135 — 141,  i  tego  tu  nie  powtarzam;  ograniczam 
się  więc  do  materyału.  zdobytego  z  P.  S  i  W,  chociaż  i  owo  opra- 
cowanie uwzględniam,  odsyłając  doń  po  niejedno  czytelnika.  I  tak 
ograniczonego  materyału  ani  wyczerpać  ani  systematycznie  wykła- 
dać nie  zamierzam,  zostawiając  to  ćwiczeniom  semiuaryalnym;  głó- 
wnie poruszam  szczegóły  i  poprawiam  tekst  polski,  nie  uwzglę- 
dniając naturalnie  drobiazgów  (np.  jeśli  Piekosiński  nia  zamiast 
-na  wypisał  itp.). 

Zaczynam  od  rot  wareckich,  mazurskich  więc.  dopełniają- 
cych niby  język  przekładów  statutowych  (Stanisława  z  Wojcieszyna 
i  Macieja  z  Roźan  1449  r.);  znaliśmy  je  poczęści  już  z  Księgi  ziemi 
Czerskiej  1404—1425  (1879,  ks.  Lubomirskiego),  gdzie  tekst  po- 
prawniejszy.  Zaraz  pierwszy  numer  niezrozumiały;  co  jest  iumen- 
tum  feni  (nie  seni)  kohyła  siana  ?  dedisti  widal  —  czy  nie  wydarł 
raczej  ?  zamiast  pro  toto  Ofiiczko  (niby  to  łacina),  czytaj :  pro  toto 
ofsiczko  (o  wszyćko);  czy  rzeczi  solowe  (od  sół  granarium)  dobrze 
odczytane,  czy  to  nie  soloivi  (sołowy)?  Kontrolę  tych  rot  ułatwia 
szczegół,  że  zapisuje  się  osobno  rota  skarżąc}^ eh  i  świadków,  tak 
że  jeden  tekst  drugim  się  poprawia,  czego  nie  wypisuję.  Uderza 
nieco,  że  już  w  r.  1419  czytamy  obw(>zal  zamiast  ohiazal\  korców, 
nie  korcew^).  Pomijam  liczne,  widocznie  błędne  końcówki  tekstu; 
że  pisarze  sami  mieniają  c  i  dz  [rzedz0  czuczey  zamiast  rzeczą  cu- 
dzej obok  siebie),  że  przestawiają  litery,  nie  wypisują  joty  (np.  szacz 
zam.  zajć),  to  rzeczy  ogólnie  praktykowane.    W  26  rocie    (r.   1423) 


1)  Natomiast  czytamy  stale  Mycolaiewi,  Bart(o)lomyeyewy,  Maczeyewy  itd. : 
mylne  jest  gvalthevy  i  gvalthvy  w  nr.  63  (na  innem  miejscu,  nr.  74  brzmi  dopeł- 
niacz corczt/,  jak  groszy  itp.).  W  r.  1461  (nr.  76)  czytamy  Maczayoicy  i!).  1458 
Maczeyowy  (nr.  74)   itd.,  ale  jeszcze  w  r.  1476   Sandsyczevy  (nr.  106). 


124  A.  bkCcknrk 

powtórzono  ten  sam  tekst  sześć  razy,  mimot<j  nie  odgadłem,  co 
znaczy  poddał  s0  na  sgmenef\  wanszos,  najrozmaiciej  pisany  (później 
ii>ańczos\  to  robora,  drzewo.  Suknie  zową  aię  rębami  (rodzaju  mę- 
skiego, jak  rąbek  dowodzi),  więc  zachował  się  dawny  dopełniacz 
rąb  (nie  rębów)  i  piereł  (bo  tak  pereł  czytać  należy,  e  stale  wsta- 
wiają); czytamy  dopełniacz  1.  mn.  przesz  cztir  grossy  (r.  1423), 
u  ks.  Lubomirskiego  pod  r.  1407  cztirz  grziwen,  dopełniacz  groszy 
stały  (raz  tylko  groszev\  nr.  112  z  r.  1477);  wedle  zwykłego  dwoją 
sześć  itp.  mówi  się  i  o  ctor(>  cztirdzessczi  cop  nr.  17.  Za  tchicze  i  za 
thicze  nr.  34  są  chycze,  chyże;  i  w  tekstach  ks.  Lubomirskiego  czy- 
tamy nieraz  chicze  obok  chisz,  chiszi.  Nie  zrozumiałem  w  nr.  46 
terminu  prosznycze  \  presznycze,  jakie  pobrano  na  trzy  wozy"?  Kalzde 
nr.  50  znamy  i  z  innych  tekstów.  W  nr.  58  czytaj  ezem  zamiast 
czem\  trzech  człouiekow  w  nr.  60  wedle  dawnego  trybu  (dziś  jeszcze 
tak  w  ruskiem).  Narzeczowe,  mazurskie  są  retia  zamiast  rany,  nie- 
raz; czy  i  twim  wsperczim,  jeśli  to  nie  pomyłka  zamiast  wsparcim 
nr.  61?  dalej  kilkakrotnie  Jago  (nr.  66  i  67);  przy  formie  drwen 
(nr.  78,  w  dopełniaczu  1.  nin.)  „wyraz  uszkodzony'^  —  niewiem 
dlaczego,  właśnie  dobry,  por.  hirzwien  niżej,  lecz  należałoby  je 
drwien  czytać;  pasturza  znamy,  tu  zachodzi  i  (z)  potpasturzem  (!  ocze- 
kiwalibyśmy podpasturzym);  czy  ia  zamiast  ie  w  nr.  79  z  r.  1462 
vyadnan,  podle  szyadliszka,  vyadnal,  są  trafne,  możnaby  wątpić,  czy- 
tając tamże  i  dzasyancza,  ale  u  Swiętosława  znachodzimy  istotnie 
ciągle  wjadiiacza,  yano,  nyyaney,  yanym  volem,  yano  prawo;  w  r.  92 
czytamy  yekohi.  Z  form  zapiszmy  kilka  liczby  podwójnej:  dwu  rami 
ohlicznu,  dwu  renu  s^inu,  trzech  ren  geney  syney  a  dwu  crwawu  (ren 
othkutych  jest  otkrytych,  nr.  85);  najciekawsza  forma  w  nr.  95 
z  r.  1471:  piąci  ran  na  pleczowu  (taksamo  w  tekście  Lubomir- 
skiego), obok  na  pleczu  nr.  113  (z  r.  1477)  i  wa  pieczy  (?  nr.  108); 
por.  dwu  wolowu  w  innej  rocie  (w  zbiorze  Hubego),  -ow  rozszerzało 
się  po  całej  odmianiC;  wołowom  itp.  np.  w  średnio -bułgarskich 
tekstach,  na  pleczewu  czytamy  w  kronice  wołyńskiej;  psy  skar- 
mił =  psami  nr.  71;  wątpliwe  jest  mi:  łot  yest  me.  nr.  28. 

U  przyimków  można  wymienić  częste  zdwojenie,  na  gospoda 
na  łhw,  w  domu  w  yego,  na  drodze  na  dobrowolnej^  na  pole  na  Sie- 
kluckie ;  drogy  prze  zapowyedną  lanca  Paniowa  było  pisane  razem, 
jednem  z.  i  należy  czytać  przez  zapowiedną;  bydła  wsgnala  (nr.  73) 
mylne,  stnloczil  nr.  59  dobre;  podła  łodzie/  nr.  102.  Co  do  przy- 
miotników dzierżawczych  miasto  dopełniacza  wyróżniać  można  w  dom 


z  DZIKJÓW  JĘZyKA   IMiLSKIEGO  125 

kmecza  yego  Wawrzinczow  Dutkoioa  (t.  j.  w  dom  Wawrzyńca  Dut- 
ko wa),  ale  w  dom  Mykolayoir  karczemnykow  nr.  109,  Anna  matka 
tythto  Malgorzethiczina !  y  Gedvyzina  (tychto  Małgorzaty  i  Jadwigi). 

Jeszcze  kilka  szczegółów  do  słownictwa  itd.:  spadów  rży  nr.  74; 
aaim  mu  ośmi  kokoszy  sniadł  (snyatl);  pytl  (tak,  por.  poduszk  nr.  92) 
i  gynschich  sczehrzuchow  domowich  nr.  81  (por.  w  słowniczku  Ce- 
lichowskiego.  domowe  scebrzychy  vel  począczy?,  wytood  sczehrzuchow 
suppellectile;  dalej  w  Aktach  grodzkich  i  ziemskich  lwowskich 
t.  XV  i  i.;  jest  to  urobione  od  szczebrów.  rumu;  por.  w  słowniku 
Karłowicza  uściehrzusy  =  źle  zrobi,  niedbale).  W  nr.  92  swoyki  (gen 
sing.  ?.  zwykłej  chyba  zwójek  masc.  ?),  plascza  we  dwanaczya  !  kolyełh. 
rękawów  koffyrowych^  poduschk  parczyetiich  raczej  parcianych;  ko- 
niec roty  niezrozumiały,  ychobi  dobrzy  czekly  (rzekli?);  w  nr.  112 
zabrał  syena!  w  pogroszech  —  czy  nie  w  pokosiech?  por.  pokosy 
B  592.  w  nr.  113  czytaj  zbił  zamiast  szayJ  sługi;  niezrozumiałe 
w  nr.  11,  lanka  (łąkę),  tę  sam  vivosil  (wywoził?  dwukrotnie); 
w  nr.  76  czytaj  siała  zamiast  yacom  ya  nye  sesla  sdomu  mego  Pyotra 
rzaczcze  mego  itd.;  w  sszvym  lessza  (swem  lesie)  nr.  106  czy  dobrze 
zapisano?  pomylono  i  koniec  nr.  98  któremu  my  al  sinną  sznam.  Cie- 
kawe są  nazwy,  Puszcz,  Dybała,  Warschol  (?),  Czeczuł,  Skrobak. 
Powała  albo  Powałka,  Zębal  i  i. 

Po  tej  szczupłej  wiązance  szczegółów  —  nierównie  obfitsze 
daje  wydawnictwo  ks.  Lubomirskiego,  opracowane  już  pod  tym 
względem  przez  By  stronia  w  Sprawozdaniach  Komisy  i  językowej 
chociaż  nie  wszędzie  trafnie  —  przechodzimy  do  zbioru  P.  Tekst 
wydawnictwa  niestety  wadliwv.  zaczynamy  więc  od  poprawek 
ważniejszych,  nie  kusząc  się  wcale  o  drobiazgi,  że  np.  wydawca 
przeczytał  v  jako  o,  że  e  i  a  pomylił,  t  i  c  itd.;  niejedne  myłkę 
poprawiliśmy  w  uwagach  dalszych. 

Nr.  2:  iv  they  droczę  ne  słaleszmu  zaszkodź,  czytaj :  nie  stałeśm 
mu  za  szkodę;  nr.  6  dopełnij  wszytek'^  42  yze  ne  bila  yyedna  ymowa,- 
zmienił  wydawca  niesłusznie  na  nyedna.  chociaż  nijeden  zwykły, 
np.  98  itd.  Wandzey  52  czytaj  więcej,  dz  zamiast  c  jak  nieraz 
(por.  pobradz  =  pobrać  54  itd.);  na  Potra  szrwe  63  niezrozumiałe; 
pre  Slawancziney  voley  68  czytaj  przez  S.  w.;  any  gezal  =  SLni  jej 
(roli)  żął  77;  sloth  78  niezrozumiałe;  swej  wsi  102  jest  z  swej  wsi; 
swego  domu  =  z  s.  d.  104;  getyn  122  czytaj  jemu;  zamiast  cudami 
czytaj  ku  daniu  130;  zamiast  posili  i  salał  czytaj  posły  i  syłał  albo 
słał  raczej    140;    com  przeorał  i  zathknil  roli,    czytaj    zatknął    koły 


126  A.   BKtJCKNKK 

(kołami)  177;  veszal  221,  czytaj  bieżai;  to  rąbili  w  polstwe  a  ne 
w  Giwanowem  czelo  ossobnem  273,  czytaj  w  pospólstwie  (in  communi) 
a  nie  w  J.  dziele  (dziai)  osobnem.  Niezrozumiałe:  364  Roblossowy 
y  jego  towarzyszem.  Bios  jest  no.  propr.!;  na  swacczu  373:  Andi- 
cas  377  jest  Andreas;  czsmi  (iżeśmy?)  ji  naczili?  402:  mai  no0 
mal0  przisancz  435  (miał  z  swą  matką  przysiąc);  502  czytaj:  nie- 
zbywać  go  laty  (t.  j.  dawnością);  to  IX  marc.  czolnio...  tey  Woj- 
ciech nie  przeschodzil  518,  czytaj:  tę  9  mar.  co  on  ją...  nie  prze- 
sądził? (dobył  sądownie);  perdere  nacione  vadii  ę/  s  czczola  547 
czytam  iśccowi;  tegy  lomky  iv  sstaw(>  572  czytam:  tej  łąki  u  stawu 
(0  zam.  u  nieraz);  nr.  620  zupełnie  popsuty:  iaco  Borzim  swyiii 
bialey  y  sswini  sinawcze  ne  trzima  w0czey  ksz0dza  Marczinowi 
y  ma  tbimi  cz0szczi,  popraw  wedle  „in  causa  Borzimi  cum  fratre 
et  filiastro"  na:  j.  B.  (z)  swym  bratem  i  (z)  swym  synowcem  n.  t. 
w,  ks.  M.  matczyny?  części;  zam.  rozdawał  624  czytaj  wzdawał; 
niezrozumiałe:  pact  medowi  na  Maczegu  661.  Jan,  nie  zan  672; 
prze  tim  sandz0  699  jest  przed  tym...;  ta  anena...  keg  dzelniczi 
a  nidi  711  jest  ta.  .  k  jej  dzielnicy  a  nigdy  itd.  (nidy  powtarza 
się  jednak,  zob.  niż.);  vgiedzini  717  czytaj  u  Gardziny;  vrze  pose- 
dilił  728  czytaj:  iźe  posiedlił;  czso  viana  poprano  730  czytaj:  co 
u  Jana  pobrano;  biszm  zona  mała  pomocz  prawa  764  t.  j.  byśm 
z  żoną  miała  p.  pr.  (byśm  plur.  zam.  dual. !);  824  iaco  ne  daw 
i  witrzimal  trzech  lat  i  zazwał...  isz  pogro...  czytaj:  jako  nie  daw 
wytrzymać  3  lat...  pogródki  podniósł  i  t.  d,;  niezrozumiałe  pre 
sanpna  822  (przezwinno?  przez  prawa  =  minus  iuste);  w  902:  Swię- 
cha  i  Warnika  aby  mieli  prawu  ustać  (pravi  stacz);  w  907  czytaj  : 
swe  prawe  (pieniądze),  jeż  sie  nie  tykały  (gesse.  ne);  ne  poszano 
stodoli  (pożżono?)  964;  stogo  988  mylne;  989:  czom  uarszal  dwe 
krziwene  (grzywnie]  tism  varszanl:  czytaj  wziął;  1000  czipercze 
zam.  cirpieó;  1076  ne  podoi  szrebczew,  czytaj:  pobrał;  w  1215  rę- 
czy Borzysław  Drogosławowi  za  żydy,  tak  im  dawał  roki  (Drogo- 
sław) przes  pori  stawanen  beli  y  za  to  poczto  prał,  czytaj  przez  (bez) 
Borisława,  na  nich  (na  niem?)  byli  i  za  to  p.  brał;  o  y  gymeneni 
menim  1221  domyśla  się  wydawca:  może  gynnem.  ależ  musiałoby 
w  takim  razie  być  gynnym,  pisarz  napisał  imieniem^  zwiedziony 
zwykłem  słowem,  a  potem  dopisał  poprawne  mienhn  i  zapomniał 
wy  kreskować  pierwsze;  taksamo  w  r.  1925  nie  doby  w  ni  jednego 
(zamiast  dopisać  prawa  zmienia  to  i  pisze  dalej)  prawem  nijednym; 


z    DZIEJÓW  JĘ/.YKA   POLSKIEGO  127 

W  r.  1447  meli  Wysczko  dzedzina...  wydlicz  czytaj  raczej  wszyćkę 
dziedzinę  wyclić. 

Po  tych  kilku  poprawkach  tekstu  przechodzimy  do  uwag 
wszelakich,  począwszy  od  grafiki  aż  do  słownika  zabytków;  powta- 
rzam jednak,  że  daję  tylko  ich   wybór. 

Co  do  pisowni  warto  zaznaczyć,  że  znane  inf".  piszą  się  stale 
przez  c,  pomocz^  wymocz,  prziszancz,  strzecz  itd.  Często  przestawia 
się  znaki,  szczególniej  zmiękczenia,  Poytr,  Poytrzek  wszedł,  po 
gambey;  Sczapa  zamiast  Szkapa  itp. ;  mieniają  się  spółgłoski  nieme 
i  dźwięczne,  we  trzech  ledzech  386  jest  leciech;  wsidko  sposze  399 
(wszytko  zboże);  yszems  419  czytaj  iżeśm;  prisdwszi  427  (przy- 
szedwszy;  ri,  re  częste  zamiast  rzy.  rze)\  sdrawil  444,  strawił;  j  nie 
wypisują  na  końcu  zgłoski,  podleszich  podlejszych  462;  o  naganene 
czisti  493  (czci,  -ti  nieraz  Piekosiński  czytał  zamiast  -ci,  np.  szesti 
485  i  i.);  poczantk  494  jak  wsztek  (wszytek?)  jest  tylko  pisownią 
mylną  (a  zachodzi  nieraz  i  pisownia  poczantekem!);  kedz  512  za- 
miast kdze  (gdzie);  h  nieraz  w  nagłosie,  huchloscz  545  i  i.  Nosówki 
piszą  uaj rozmaiciej,  0  ą  an  itd.;  kilka  przykładów:  wongelny  ko- 
pecz  562,  czenscz  swoy!  564.  trzy  meszonczy!  565,  sczoncz  (ściąć) 
466,  z  me  dzessonczy  gry  wen  581  itd.  Powtarza  się  znana  z  kazań 
gniezdzieńskich  pisownia  nechal  t.  j.  nie  chciał  588,  776,  976,  1398, 
ani  go  ne  chali  (niechcieli)  przigancz  1264  (niechali?).  Końcowego 
/  nie  wypisuję,  np.  iaco  Ulian  y  gego  barth  (!)  szczęt  (t.  j.  zszedł, 
szczedł  wedle  znanej  reguły)  sz  szoltistwa  622,  taksamo  ukrad  itd. 
Nieustalenie  pisowni  nadzwyczajne,  w  jednem  zdaniu  pisze  się  sivey 
pmandze  i  swey  penedze,  pendz  grziwen,  pendzessanth;  tensam  pisarz 
(na  str.  183)  pisze  stale,  jeśli  wierzyć  kopiście,  swedczimi  —  cho- 
ciaż należy  podkreślić,  że  właśnie  sam  kopista  (Piekosiński)  ciągle 
co  do  samogłosek  szczególniej  się  myli,  tak  że  wcale  na  kopii  po- 
legać nie  można  i  nie  wiedzieć  np.,  co  począć  z  taką  formą:  we  trzi- 
dzesta  grziwen  645;  albo  z  tem:  iaco  Marcin...  vayal  (wziął?) 
Miscignewa  (!  zam.  Mścig.)  w  załoga...  an  niugeg  (an  =  a  on  w  niej?) 
nie  umarł  653.  Chwiejność  między  spółgłoskami  również  znaczna, 
sugno  698,  tago  699  (częste),  popral  (pobrał)  713;  poszedz  Dzierzka 
762  nie  jest  pożec,  lecz  posiec;  zapitego  805  jest  zabitego;  posze 
czalo  jest  Boże  809;  kilkukrotne  postawit  itp.  to  nie  supina,  lecz 
myłka  kopisty  (914  i  i.).  Parę  razy  i  zamiast  ie,  po  rosprawi  1344, 
swe  swy7ii  417,  ssoby^  micz  (miecz)  i  i.  W  wielu  razach  zawinił  wi- 
docznie wydawca  i  te  omyłki  pomijamy  (np.  1382  o  thy  penaza  itp.); 


128  A.  brCckner 

ale  szeć  zam.  sześć  powtarza  się  zbyt  często,  by  je  do  myłek 
wliczyć. 

Z  głosowni  notuję  oczow  diuk  już  w  r.  1400  (nr.  31),  ale 
kmeczewi  49,  Piotraszewi  i  Piotraszew  73,  ale  Wanzowy  77?  owcza- 
rzowi 93?  Wawrzyńcowi  102,  Potrassowi  108  i  tak  często;  solty- 
sewi  886;  owi  stanowczo  przeważa.  Co  do  wymiany  ie-ia,  -io  por. 
spouedal  10,  ale  list  wanni  (wianny)  42,  jerzynę  129?  zjechało  się? 
166;  Małgorzacie  260;  jechać  275;  po  swej  żonie?  604;  na  tej  za- 
jeździe 673;  ale  jachali  1089;  macecha  1179;  zresztą  spoi^i«c^a^  itd.; 
wienny  wyjątkowo.  Częste  an  z  a  on  40,  por.  ani  a  ony  B  2614 
i  moją  uwagę  Zbornik  str.  138  an  nie  chciał  przyć  69  itd.,  ana  319. 
Są  nieliczne  przykłady  dla  przestawki  szw-  z  wsz-  switki  użytki  62, 
1161  (szwidki  rzeczi)  miejscowość  nazywa  się  188  Sweborze.  ale 
180  Ffseborze.  Wsuwne  d:  iżby  jego  mir  wzdruszył  698. 

Z  form  wymieniam  lodz0  łodzią  od  łodzią  (łódź  nie  istnieje 
w  dawnym  języku)  nr.  18;  za  jego  koń  22  i  tak  zawsze;  kry 
i  krew  w  jednej  rocie  obok  siebie  178;  jak  łodzią  (i  nazwa  miej- 
scowa tak!)  istnieje  również  tylko  pościelą,  nie  pobrała  pościel  ej  ani 
rąb  583.  Sing.  gt.  miru  45.  płatu  105.  zapusta  108;  roku  112; 
długu  113;  użytka,  zawsze  tak ;  parowu  (tak  czytam  ne  wimowil 
parów,  chociaż  po  przeczeniu  nieraz  acc.  tromtadraticus  się  pojawia, 
150,  por.  nie  ukrad  konie  169.  nie  płacił  płat  362;  dobył  konie  (!) 
i  skota  (scoda,  pro  bovibus  et  equis)  296;  kurwy  macierze  syny 
303;  sześcioro  skota  524;  z  wieka  615;  ani  snopa  dawał  734;  podle 
sąda  764;  lista  930  i  częściej;  gwałtu  936;  zapisu  1010;  ot  kopca 
aż  do  kopca  1037;  posagu  1041;  podług  ziemskiego  obyczaj  a  1142; 
w  jednej  i  tej  samej  rocie  czytamy  szczyta  i  szczytu,  kry  i  krew 
1182;  do  sądu  1244;  klejnota  1283;  przez  kłopotu  1326;  nie  wzięli 
użytku  1349?  W  acc.  o  stałem  koń.  nie  konia,  już  wspomnieliśmy; 
pomylone  może  być:  co  Jan  żałował  na  Mikołaj  739  por.  741; 
Piotrasz  kupił  u  Mikołaj!  i  często  tak,  więc  może  i  w  1025:  ja- 
kośmy  zjednali  Piotrasz  Górecki  z  Machną.  Por.  puścił  próżno  tej 
wsteczy!  101  (zamiast  westczy),  ale  po  vestczi  895.  W  loc.  od 
imion  z  eh  czytamy  jak  w  Biblii  {ruszę,  grzeszę,  ale  grzesech?  itp.), 
sz.  więc  na  Wojciesze  928;  czy  w  Sędziwojewem  trzymani  1050 
poprawne  wobec  stałego  zresztą  -niu,  wolno  wątpić;  o  pół  Niałku, 
pół  się  nie  odmienia,  ku  pół  Niałku  1187  i  1188,  za  wydzielenie 
pół  dziedziny  2352.  Gen.  plur.  secz  skot  113;  dziewięć  skot  167. 
Dat.  Kmieciom   163,  ale  ludziem.  towarzyszem   i  towarzyszom  517. 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA    POLSKIEGO  129 

swim  ludzim  566  pomylone,  dzedzera  (dzieciem)  671,  639,  dzeczan 
822?  (Katerzynim  dzeczem  czytaj  Katerzyninym  dz.);  instr.  miedzy 
Parby  a  miedzy  Zalasowem.  przed  panicy  1327;  dziedzina  kopcy 
ot  Jiłowca  odsuta  1338;  pomylone:  w  szerzech  w  szapustech  a  w  re- 
zwozoni  chyzow  y  w  gagech  260;  na  Gorzyszewicech  269;  na 
Krzyżewnicecli  655;  po...  rzeczach  701;  na  Ketlicech  970;  w  Kra- 
jewicech  1178;  w  Piotrkowicecb  1269;  w  Chalikowiczach  1403; 
w  Grabówkach   1408,    ale  w  Zadorach    od  Zadora  (m.  sing.)  1433. 

Liczba  podwójna:  dwa  roki  68;  w  swoi  ręce  106;  dwu  koniu 
125;  dwu  wieprzu  98;  dwa  woły  126;  we  dwu  niedzielu  145;  ręku 
przebito  181;  dwie  kozie  247;  comi  (czsmi)  nie  wzdano  dwu  śladu 
(zlata!)  w  Gowarzewie  251;  we  dwa  konia  291;  wyrąbienie  dwu 
dt^bu  390;  sobu  stronu  513;  posłała  swe  ludzi  dwadzieścia  kmiot 
a  dwu  panicu  625;  posłał  dwanaćcłe  pługów  przy  kaźdem  płudze 
dwa  czlowieki  779;  dwu  częściu  806;  z  mu  ręku  809;  nie  składał 
dwa  roki  833;  ze  dwiema  bratoma  974;  tu  dwu  bratu  1134; 
ze  trzemi  panicy  a  ze  dwiemadziesty ..-kmiot  1197;  nie  dał  dwu 
ranu  1414;  kupił  dwie  płosie  1433. 

Przymiotnik;  formy  nominalne:  Dobiesława  próżna  puścił  dwu 
koniu  125,  1025,  1156  (zresztą  próżno  1283,  101,  657,  943);  na 
Janowie  niwie  164;  owce  Januszowa  (!)...  Januszowy  170;  nie  wziął 
kamienia  krzyżowa  tego  granicznego  202;  kiedy  jał  na  pane  po- 
trzebye  355  zdaje  się  pomylone,  panie  przypominałoby  czeskie  nie- 
odmienne pane'^  Więceńcowa  żyta  nie  brał  380;  przy  Przezprawo- 
wie  chroście  514.  za  swa  synowięta  (zinow0ca)  za  Jędrzychowy 
dzieci  732;  Niemierzy,  oćcu  Kruszyninu  S  1014;  o  tom  szkodzien 
(sgodzen)  dziesięć  grzywien  680.  1341;  był  w  trzymaniu  (w  vtrzi- 
manu)  Przybiny  połowice  684;  ale  bardzo  często  już:  do  Wojcie- 
chowego  domu  794  itp.  obok  Sędziwojewa  żyta  803  itd.;  jako  S. 
nie  zamówił  się  vondzech  yydlicz  (wyclić  czy  wydzielić,  niezrozu- 
miałe) w  Malechrzipsku  (czy  to  nieloc. ?)  i  to  mu  widzill  (wyclił? 
wydzielił?)  842;  rękojemstwa  prozen  914;  stał  praw  rok  919  chyba 
błąd  za  prawy;  jako  jest  niedzielen  967;  se  ipsum  habere  in  pote- 
state  vulg.  mocna  1015;  posagu  Wirzchoslawina  (nie  -avno)  1041; 
nie  ostał  mu  dłużen  1174:  ale:  macierzynego  posagu  1283;  z  Mar- 
grecinem  wiedzienim   1342  ma  formę  nominalną  zato. 

Z  form  przymiotników  dzierżawczych  wymieniam:  list  Piotra- 
szew  Czepurskiego  148;  z  Mikołajewą  wolą  Kobylnickiego  676; 
królew  sąd  780;  ludziera  księdza  kanclerzewym  1421. 

Rozprawy  Wydz.  niolog.  T.  LIII.  9 


130  A.  bkCckner 

Liczebniki,  formy  wyjątkowe:  ze  stymi  panicy  (a  z  ośmi! 
kmiot)  829,  podobna:  z  jednym  z  tako  dobrym  jako  sam  a  sie- 
dmemi  (!)  podlejszymi  1415;  nie  ręczył  dwusta  (!)  grz.  wiana 
S.  1039  (jeżeli  to  nie  błąd,  dwustu);  dawny  gen.  nie  płacił  trzy 
grzywien  płatu  w  trzydziesiąt  grzywien  105,  ale  ku  daniu  trzech 
grz.  a  trzech  wołów  130;  trzymi  laty  184,  trzy  człowieki  886;  sto 
grzywien  przez  trzy  1423.  waha  się  stale.  gen.  trzech  zaczyna  jednak 
przeważać. 

Cztyrzech  grzywien  137,  cztirze  grzywny  179.  cztyrzy  ślady 
(acc.)  624,  przeprosił  ośmią  (o  ósma)  grzywien  cztyry  mu  dał 
a  cztyry  (!)  mu  nie  dał  403.  ze  eztyrmi  a  ze  trzemi  1078.  trzy- 
dzieście  lat  217,  565  (wedle  lego  mówiono  nieraz  i  dwadzieścia 
567,  dwadzeche  grzywien  1442,  W.  29)  i  trzydzieści  jako  gen. 
(W.  115).  Jak  w  łacinie  i  niemieckiem  bywa  inn}*  od  naszego 
szyk  liczebników:  pięć  a  dwadzieścia  S  859;  pięcioro  i  dwadzie- 
ścia 170;  jedno  mu  (jedmv)  dwie  a  trzydzieści  grz.  ostał  258;  włą- 
czam i  inne  formy:  dwascze  (?)  grz.  704;  trzymał  dalef^j)  trzidzie- 
siąt  (trzidesancz)  lat  800;  ślubił  nadwyszsze  (najwyżej)  trzy  grzy- 
wny a  trzydzieści  921;  cztyrdzieści  grz.  1000;  przeprosił  jich  dwie- 
manaćciema  grzywien  1130,  ale  z  dwiemanaccie  panicew  1167; 
trzy  a  dwadzieścia  grz.  1339;  we  czterdzieścioch  grzywien  S  866, 
ode  czterdziesiąt  lat  877,  trzydziesiąt  grz.  zyskał  1013;  nie  kazał 
ręczyć  trzy  set  grz.  zakładu  1026;  nie  posłał  trzydziesiąt  wozów  1048. 

Z  odmiany  zaimkowej:  ty  rzeczy  o  ty  kopce  i  o  ony  rzeczy 
i  o  jine  rzeczy  550  (zawsze  tylko  jine);  toti/  uroczyska  od  rzeki 
onej  aż  do  grobie  Konarskiej?  (czy  nie  poty?  por.  wyżej  tot  w  W. 
28)  735;  zawsze  o  wszytki  rzeczy  979;  miedzv  jimi  219,  od  jego 
je  mam  811,  k  jimże  prawo  miał  1099;  iegey  szostram  81,  ale  na 
tegey  czansczi  96  jest  myłką;  nie  dal  ie jej  106;  zamiast  yege  (niby 
jejey)  w  powtarzaniu  tej  roty  tylko  jej  znachodzimy  145;  jej  acc. 
masc. ?  i  tego  jej  prawem  pozbył  843?  a  nie  włóczył  ją  (!)  przez 
jistbę  936;  nikti  go  nagabał  84?  a  jich  niktey  nie  nagabał  1082, 
zresztą  nikt;  a  ia  o  tern  nisze  ne  ven  (wiem)  197  (nic  205);  za 
ty  pieniądze  za  cze  sam  kupił  (zacz?)  301;  nie  przecz  nie  zabił 
jeno  przeto  805;  nie  ręczył  ni  zacz  827;  a  nikic  (ich?)  go  nie 
gabał  1302. 

Siadów  aorystu  nie  odnalazłem;  co  za  takie  uchodzić  by  mogło, 
zdaje  się  pomylonem,  np.  jako  Mikołaj  rozdzieli  się  567,  czytaj 
rozdzielił,  bo  końcowe  ł  nieraz  opuszczono,  tkną  zam.  tknął  i  pod., 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIBOO  131 

nie  slubi  808  taksamo  rozumieć  należy;  da  schować  992.  Od  stra- 
dać,  strądze  żyta  896,  go  sdraczO  (strądze)  1154  i  1289  1.  praes. 
przysięgaję  1286  (nie  part.  praes.?).  Part.  praes.  żąndaj0  45,  308 
i  częściej;  trzy mayO  567;  i^ygraniczajo  1054,  ale  mając  1221;  idąc 
1414  i  i.  siedzę  na  sądzie  kazał  S.  1016.  Part.  praet.  nie  doszedwszy 
593;  pożegwszy  domy  i  dzienia  625;  cztli  1304  (czcion);  seżgła; 
wyjął  103  i  częściej,  jako  nie  wyjano  z  domu  209;  jała  ani  Jaśka 
jęła  220;  ubi  equitavit  zajął  1263;  inne  formy:  dayal  68,  364,  do- 
jała!  511  i  częściej,  jest  i  dawał;  otpasować  się  383;  pomogał  może 
błąd,  może  poprawne  (jak  cbodati  itp.)  1411. 

U  przyimków,  zdwojenie:  o  to  o  Barowo  niezapłacenie  39; 
żałuję  tago  (!)  na  Nikołaja  na  Tarnowskiego  197;  na  Mikołaju  na 
Gądkowskiem  1409;  na  swem  na  prawem  1421.  po  Michale  po 
stryju  po  jego  S.  859;  przyimek  stale  między  przeczeniem  a  jeden  itp., 
ni  na  jednej  dobrowolnej  drodze  1412  (na  żadnej). 

Spójnik  stale  ii,  ize^  gdy  w  W.  równie  stale  eze  się  używa; 
zbytnie  i,  pobrać  Tworka  i  z  jego  imienim  516;  Wojuta  będąc 
opiekadlnikiem  i  zapisał  609;  co  je  miał  i  z  Lankomirem  701; 
przeczenie:  jako  temu  trzy  lat  nie  1411;  jako  Hance  nie  dwunać- 
cie  lat  1423. 

Przysłówki  miejsca  i  czasu:  weżdy  220;  dojąd  jego  człowie- 
kiem był  315;  kromie  392;  jegdy  510;  więca  (wencza)?  1372; 
jedy  1413  (z  jegdy,  nie  jak  Vondrak  sądzi  pierwotne,  ale  nidy 
S.  874  może  być  myłką  pisarską);    takiej  S.  865. 

Ze  składni:  stosunek  względny  zawsze  niemal  przez  co  się 
wyraża,  rolej  co  (czoszo!)  na  ney  zito  pobrał  =  na  której  żyto  p.  77, 
wyjątkowo:  w  tej  części...  jaż  woźnemu  pokazana  1270;  o  thy 
pieniądza  (!)  jesz  pieniądze  sędzia  ręczył  1382,  zajazdę  jąż  mi  po- 
kazał 1386.  Gen.  compar.,  żałowała  więca  (?)  trzydzieści  grzywien 
1372;  dat.,  sołtysa  miał  bronić  krzywdzie  ot  wszelkiego  człowieka 
1384;  instr.  kiedy  pan  H.  Jakubem  koń  Bilecie  posłał  765,  nie 
objednana  Staśkiem  979;  co  do  przeczenia  brzmi  stale  formuła 
ani  tego  nżytka  ma^  raz  (1372)  ani  go  użytka  niema  (podwójny  gen. 
też);  ani  za  jeden  posag  1396  =  a  za  żaden  (nijeden)  posag. 

Wyrażenia  podwójne,  stale  siłą  mocą,  kaznią  i  zapowiedzią  78, 
mocą  gwałtem  128;  konie  wracany  zdrowo  wiesioło  na  ten  rok  595; 
siedzi  mirznie  a  pokojnie  635;  jej  bliższy  hlizkością  i  rodzajem  614; 
nawet:  gwałtem,  mocą  ani  wsilim  1058;  nie  mą  każnią  ani  mym 
powolenim  1139;    wydzirzał  i  leytrzymał  1255,   podobnie  jak  w  ła- 

9* 


132  A.   BKUCKiSh.R 

cinie  i  niemieckiein.  Nakoniec  waha  się  w  przysłówkach  modi  język 
między  acc.  a  loc:  kupił  wiekuisto  379;  Icazał  przezwinno  zapłacie 
518;  spokojno  735;  dobrowolno  1096;  ale  1193  wiekuicie  i  spo- 
kojnie; spi*awnie  lo04. 

Ze  słów:  structura  pogrotky  35  (do  tamowania  wody);  zawa- 
dzić w  ziemi  45;  koń  stał  za  10  grzywien  i  tak  zawsze,  46;  viri- 
darium  clodnicza  79  zamiast  chłodnica;  uie  miał  wolnego  pola  śle- 
dzia 92;  żdżyć  consumere  (z-żyć),  92,  nie  źdżył  wołów  94  i  często, 
254  itd.;  dębce,  olsze  119,  gulgustriam  wirzcze  (wiersza);  łowcze 
120;  twardość  starociua  (raczej  twardość  starościna)  przywilej  sta- 
rościński 140;  fraudare  wzdradzaó  ]66,  arcamnus  kopiec,  cuuvici- 
nitas  opole;  ani  kaznią  ani  powielenim  (poveleuyu!)  181;  w  pę- 
cieśra  ji  trzymał  183;  ad  lapidem  in  quo  fuit  sculptum  stopa  pro 
signo  186;  obtinuerunt  grodzi  vulgariter  cum  septa  XII  vulgariter 
przewtocza  193?  pierca  (procurator)  197.  habuistis  kłopot,  po  mem 
miastu  i  po  mej  dziedzinie;  w  stępicy  łowią  jelenia  201  (podobnie 
W  71  kobyły);  eausam  prz0  205;  dehonestavit  obnieczcił  211 
(w  druku  obuesczyl.  por.  1163  dehonestavit  obueczczila,  1311  d. 
obneczila,  1360  i  tem  ją  obnieczcił);  kopiec  węgielny  231,  limita- 
cionem  vulg.  ujazd;  intronisare  et  inligare  vulg.  wyeszszicz  (czytaj 
wrzeszyć)  239.  stagnum  vulg.  stawch  (stawk  czy  stawek);  czso 
mię  wręczył  p.  wojewoda,  z  tego  mię  wiczlał  (czy  nie  wyclil  raczej, 
wydęć  zdaje  się  bowiem  być  tylko  nieprzechodniem  i  późni  ej  szem, 
np.  u  Chróścińskiego.  por.  wyż.  str,  114)  250;  por.  co  P.  miał  wy- 
ciić  dziedzinę,  tej  mu  nie  wyclił  282;  bich  naujey  (namen  ?),  nie- 
zrozumiałe 257;  referre  orędować  262;  portulanus  wrotny  276;  sul- 
cacio  graniciaruni  v.  przeoranie  283;  imputavit  suo  honori  v.  na- 
rzekł  295;  aby  się  mu  nie  stał  gwałt  za  karbaną  w  jego  dziedzi- 
nie? 304  (gwal  z  akarban<i;  karbanę,  karbonę  znamy,  ale  cóżby  tu 
po  niej?);  veri  familiares  powsedni  ehleboiedzce  326;  incisit  na- 
ciosał  349;  uderzył  odlew  Jędrzeja  359;  wszedł  w  nasze  wiece 
i  rozbił  nasze  wiece  360;  agger  gać  396;  jako  cieść  upozywal 
pana  399;  on  mu  wszytkę  prawiznę  postąpił  406  ale:  ani  mu  ni- 
jednej  uprawizny  uczynił  458;  płosa  408,  ukazał  płosy,  zapust, 
łąkę  414;  dzienną  i  nocną  rzeczą  1150.  chąziebną  rzeczą  itp. ;  in 
una  summa  totaliter  cum  yadio  v,  składem  404;  ranę  woźnym  obli- 
czył 421;  prestitores  iuramenti  v.  przysiężnicy  429;  zawiatu  vadii 
454;  przemycił  albo  (pisane  abto!)  przenajął  461;  onus  consciencie 
V.  poduszilz  (pod  usilim?)  483;  deptał  489;  s  tej  dzielnice  ukupił  ten 


z   nZIKJÓW  JĘZVKA  PitLSKIRGO  133 

Ślad  504;  Rarant  wskopał  nań?  506;  nasucie  kopoow  535;  abo  cie 
pies  uchłość  545  (słowo  niegdyś  bardzo  używane,  od  XVII  wieku 
zupełnie  zapomniane;  omówiłem  je  z  powodu  Terenevusza  polskiego, 
dokąd  odsyłam);  przywolawać  opola  556;  piseis  som  695;  jal-Ło  M. 
nie  przylubił  zmowy  722;  bona  imiona  822;  eaput  onagri  lossO 
(głowę  łosią?)  883;  troje  skota  w  jego  oczrzedzi . . .  ale  tego  czł(-ka  (?), 
ten  (tanlj  ji  ciądzał  893  ((r/Jeka  powtarza  się  istotnie,  np.  901,  1049); 
ad  aliud  powiat  (evoeare)  909;  jako  sie  poddał  pod  ciąg  a...  go 
nie  uciądzał  911;  Ayyrządnego  posagu  912;  census  neglectus  zasie- 
dziany 920;  stadium  agri  v.  plosa  941;  litera  victa  przeprzany  1130; 
nie  zdając  (czy  zdając  =  oczekiwając?)  prawa  1130;  dawad  trze- 
cinę  1160;  nie  wysiepnął  (viszepn0l)  gwałtem  przeprzanego  (domyśl 
się:  listu)  1271;  nie  pobrał  z  sadzów  ryb  1561:  ?ż  jej  ruclia  spa- 
dła z  głowy  1399  fjest  to  unicum  w  dawnej  polszczyźnie,  co  tylko 
rucho  suknię  zna;  natomiast  w  czeskiem  zwykłe  to  słowo.  roucJia 
Tuch.  rouska  Schleier.  Flor;  że  było  w  polskiem  istotnie,  dowodzi 
ruszyca  reginalis,  welon  królowej,  znana  oi)lata  za  zabójstwo  ko- 
biety na  rzecz  królowej,  zniesiona  w  XV  wieku;  Słownik  War- 
szawski nie  zna  ruszycy  wcale  a  pod  rucha  ma  tylko  cytat  z  Cza- 
ckiego, mylny  co  do  treści  —  z  niem.  Rache  to  niema  nic  do  czy- 
nienia); dorudla  (niezrozumiałe  i  nieczytelne,  wydawca  przypuszcza 
do  jadła)  1402;  dzierżed  i  trzymać  są  tak  dalece  synonima,  że  się  je 
zamienia  w  jednej  rocie:  H.  nie  była  w  dzierżeniu  więcej  niże  trzy 
niwy  a  siedlisko  i  łąkę  gdzie  (gdzież?  gdez)  jest  w  trzymaniu  1403); 
znamionać  (t.  j.  ciosy  albo  rysy  czyni  woźny)  1404;  niezrozumiałe: 
jako  Ł.  nie  posłał  swej  ch0si  Wyszakowi  koni  pobrać,  może  swej 
chasy  (roty,  czeladzi,  czeskie  chasa.  znane  i  używane  u  nas  w  wieku 
XVI)?  z  chąśbą  niema  chyba  związku;  arbores  szczepy  1441;  por- 
cio  hereditatis  wymiarek  336;  se  intromittere  wwić  się  279;  pro 
equitatoriis  vulg.  zayasti  (zajazdy). 

Słowa  obce.  tasseres  vel  lossy  64;  osadził  ławicę  abo  sąd 
(gerraauizm)  i  wołał  sołtysa  69;  stronę  mięsa  ukradł  122  (niemie- 
ckie Fleiscbseite.  jak  Speckseite):  gwałt,  szkoda,  powtarzają  się 
ciągle;  niorg  karczu  wykopał;  kaplicy  255,  ale  ku  kapie  1119; 
obszacowanie  323;  fordrował  fordern,  nie  fordern  364;  trzy  maldry 
żyta  373;  superarbitrum  oberman  451;  przeoryszyni  ludzie  (prio- 
rissa)  471;  za  Jana  warować  za  trzy  lata  513;  nie  wrócił  jinnych 
rzeczy  licem  jedno  Crap  cso  mu  ławnicy  w  jego  dom  przynieśli 
395  =  568,  z  czem  por.  575    quod   debuisset    sibi    restituisse    krap 


134  A.  BKUCKNKK 

a  balista  facie  vulg.  licem;  omdgialem  v.  man  585;  miał  wymóc 
zestri  (trzy?)  małdry  rolej  na  nasienie?  587;  15  grz.  czinszu  671; 
convolucio  uigra  galli  pennarum  pusz  700;  nasz  kleynothnik  i  cle- 
nothnik  707;  nie  ukradł  pacierzy  761;  percussor  mordarz  768;  na 
szolostwo  771  (?  sołtystwo,  sołectwo?);  racione  captivitatis  obszaco- 
wania  851;  biret?  880;  hinszt  996;  obat  (opat)  999;  folwark  1096; 
achtele  1315;  łańcuch  1378;  litkupuiki  1380;  z  kancelarie  1405; 
rysa   (rysą  znamionać)  1415;    wagi  1416,    pantliki   i  czapkę    1439. 


Z  zapisek  sandomierskich,  dla  uboższej  ich  treści,  notuję 
wszystko  wedle  prostego  ich  następstwa:  z  r.  1396  (nr.  11)  posagu; 
stamen  panni  sztuka,  galea  przełbica ;  1397  rubus  canus  szadykierz, 
kmetho  dictus  Nedzwedz  (czyż  tak  już  wtedy?)  227:  ad  pomerium 
grawda  (czy  nie  grąda?);  1398  pabularium  pastewnik;  od  yazu, 
crux  osmorog;  pole  grawdi  (podle  grędy?),  tosamo  co  wyżej;  1399 
facultatem  lecieństwa  (gen.  sing.);  ciecierza  in  galea;  1494  do  dzie- 
niej  (domyśl  się  sosny,  ad  pinum  alłquem,  ale  czy  nie  raczej  dzia- 
nej?); 1405  9  choros  vicczeg?  (wyki?);  fossatum  przekopek.  po 
wódkę  a  po  moczydło  (lutum);  1406  Miś  (Nicolaus)  ciądzał  woły 
pana  podsędkowy;  1407  widły  (przy  opisie  herbu),  o  nazwie  Val- 
cunow  por.  wyż.  w  Przyczynku  19;  1408  zawiasę  (opis  herbu); 
1409  Sudole  (por.  wyż.  w  Przyczynku  20).  citans  ipsum  ho  lecień- 
stwo  in  borris  vuig.  wramb,  cremavit  apes  vulg.  szdzennicza  (z  dzie- 
nicą?),  intersinia  (intersigna)  zatyki  in  agris  posuit  (aby  tam  nie 
pasiono);  1410  rastri  grabie,  giraturam  byokothka  (czytaj  lankothka, 
łąko  tka),  dignitarius  a.  stolecznik  czyrski;  przy  opisie  herbu  Ku- 
szaba  lapis  molaris  v.  zarnow  z  parczycz0  (czytaj  paprzycą).  na- 
zwa Starosiedliszcze  (nie  siedlisko!);  1411  pro  excepcione  apum 
o  przyłaźbienie  oklekow,  urnas  mellis  pokowy;  1412  opis  herbu: 
crux  in  appendio  krzyż  w  zawiasie  (?!),  Samborowska  brona,  Ven- 
ceslaus  dictus  M0cosza  (por.  Lubosza.  Junosza  etc.)  nr.  545,  bona 
zboże,  herb:  kotłową  zawiasę  (szawansza),  S.  dictus  Jelitko,  privi- 
gnus  wnęk.  1413  imię  Pietuch,  expedire  wyprawić,  wyprawę  (dać) 
sororem  germanam  przyrodnią,  herby:  de  łąkawka,  oksza  cum  cruce 
(olksa,  oxa),  de  łańcuch  (clenodium  a  proclamacio  Nałęcz),  imię 
Skalwa  (cerkiewne  i  staroruskie  skałwa  waga,  szalka  wagi),  ale  na 
str.  131  Skawa?  herb:  caput  bawolinum  (!)  cum  kolce  in  uaro  (!). 
1415  apes  alias  świepioto  unum,  sepes  przegroda,    o  wołach  i  świ- 


/.  DZIKJÓW  języka   POL8KIKGO  135 

niach  zapędzonych  do  stajni,  lecz  nie  dopuszczonych  do  zjedzi, 
obiązał  się  czynić  praw?  (prawu?);  partykuła  stalą:  eże,  później  iże 
i  jeże;  wywiózł  sześciory  pczoły  s  Czarnej  weszi  (wsi?).  1416, 
herb:  przewiercie  in  babato;  niiuabatur  odpowiadał;  z  przeciesi 
nr,  714,  por.  nr.  732  cepisti  12  ligna  z  przeciesi  in  hereditate  non 
diyisa  graniciis;  rota  nr.  716:  jiże  sled  (szedł?)  M.  uczynił  za  dwie 
grzywnye  (szriginey !)  szlcodę,  herb:  bawolya  głowa  kolce  w  nozdrzach 
(?  norzd)  nr.  717  a  w  nr.  739  tosamo:  v  nostrz.  1417  kmethom  (czy 
nie  kmieciom,  por.  kmeczotn  nr.  901).  pisownia  bywa  okropnie  nie- 
dbałą: wichaciala  (wychadzała);  dwie  granicy  rozorał  a  dwie  okrysił 
(okrisil,  por.  rysa  w  R).  nr.  764  interdicere  scindi  ligna  birzven 
i  przeciesi;  w  nr.  768  zelecz  niezrozumiałe;  776  ani  złodziejstwem 
szil  —  czy  to  żdżył,  czy  zżył;  imię  Częstocice. 

1418  polużrzebka,  jidę  precz  położył  gościnę  (ale  co  ma  być: 
nestdal  na  zakupnom?);  opis  herbu:  ślepy  gawron  =  gamaleon, 
cornua  thurze(n)  et  duo  cornua  poyecznikem  (pojedzinkiem?)  gele- 
naya  (?  jelenia);  transivit  ad  crucem  et  slecił  sie  de  cruce  (spra- 
wił); wanszosu  (nie-sy)  ciosanego. 

1419  herb,  deferuut  ostrwam;  w  822  niesprawne  scze  jest 
szcie;  budowaniu  (rąbił  drzewo);  groszów. 

1420  nie  dadze  dawności  wynić  (dadzą,  dadzan)  albo  rokowi 
(wynidz),  wziął  koń,  pancerz,  kożuch,  wziął  dziesięciora  skota  i  dwu 
koniu;  wzięła  dwanaćcie  łokiet  sukna  a  16  cwiercień  (czweczen) 
żyta  za  cie  dwieście  grzywien;  moczyła  w  jego  moczydle  konopie 
nie  zyszczęcy  na  niem  prawem  (nie  zyskawszy);  nieraz  imiał\  sie- 
strę,  błąd;  po  dziadu  a  po  bracie,  zawsze  siecze  tę  łąkę,  nigdy  kosi. 

1421  śrzebra  litego,  będą  sługą,  do  Janowa  pozwu;  ne  swego 
za  wadu  =  nie  z  swego  zawiatu?  nie  maraka  jego  ale  matka,  na 
błociech...  w  tychże  pieniądzach  (?  -ych  napisano). 

1423  o  rękojemstwo  i  o  zachód,  limitasti  granicies  ujechał  jeś; 
tej  przekopy,  ta  łąka  a  zapusta,  aż  do  dzisiejszy  miast,  nie  wy  stą- 
pając, nie  słusza  do;  w  nr.  1006  czytaj:  tako  dawno  jakom  itd.; 
po  godziech;  włostna;  na  jej  dziecioch;  ku  jazowi  i  ku  grobli  ku 
rybiemu  łowisku;  1022  czytaj:  jako  S.  wygonu  alias  ścięgien 
u  Zdziesławic  starodawnego  wyłożonego  (!)  bronił...  ludziem. 

1425  nie  kazał  ręczyć...  o  kobyły  swierzopie  (nie  świerze- 
pie!);  niżli  granice  rosuty  (rozsuty)  między  Ząbrca  a  Dołowatki 
między  z  gen.!). 

1425  słusza   ku   wsi  Czarnkowu    Piotrowu,   jak  do  lasu    opa. 


136  A.  brCcknkr 

towa,  w  lesie  opatowie,  albo  podług  zapisu  Dobkowa;  jechali,  nie 
jachali  (por,  B);  po  świątkach;  parobka  jemu  jednałego;  i  tu  powta- 
rza się  pisownia  szeć  miasto  sześć:  ot  piąci  i  od  szeezy  lat,  ani 
gedna  miał  odbywać:  czy  jego^ł  z  swymi  syny  (!),  z  czso  ktym  sie- 
dliskam  (!)  słucha  (t.  j.  z  tern  co  itd.). 

1426  po  świętem  MikolajO,  w  pokoyO  jak  nieraz  w  P  za- 
miast -u;  wybawiaję  rękojmie  dawał  wzanye  (czy  nie  wwiązanie?); 
porwał  -w  czas  w  godzinę  a  nie  dadze...  wynić  (por.  B);  kmieci, 
nie  kmiot  gen.  pi.,  thrzodą  (?!).  ani  najmował  (!'?);  nieostawiając; 
trzy  lata  trzy  miesiące  do  pozwu  Giżyna  t.  j.  przed  pozwem  Giży; 
w  nr.  1062  rosili  wodę  nie  ma  sensu,  wiódł?  z  starego  rzeczj-ska. 

1427  grzywien  posażnych  a  nie  szkodnych  ani  płatowych; 
stryjka  (stryka);  pątlik  za  osiemdziesiąt  grz.!,  nikomu  nie  za- 
stawiaję. 

1428  se  dwiemanaćcie  tako  dobrych  jako  sam  pomocników 
siedm  ran  a  w  tych  dwie  byle  nie  zakryty  (zakrczy);  w  to  jimie- 
nie  które  (!)  Margarzęta  (!)  dzierży,  rany  które  Wyszek  zadał;  na 
jego  groblę;  nie  dadze  wynić;  pan  chorąże;  pół  pokowu. 


Rozbiór  powyższy  potwierdził  uwagi  nasze  co  do  ubóstwa 
plonu,  jaki  z  rot  sądowych  mimo  ich  obfitości  uzyskać  można:  parę 
form  (plecowu  cie  itd.).  kilka  słów  —  oto  i  wszystko.  O  wiele  cie- 
kawszego materyału  dostarczają  zapiski  sądowe,  łacińskie  i  polskie, 
dla  imiennictwa.  Dział  ten.  jeżeli  pominiemy  przestarzały  spis 
u  Baudouiua  de  Courtenay.  leży  u  nas  zupełnie  odłogiem;  wyklu- 
czono go  nawet  z  słownika  staropolskiego,  chociaż  go  Gebauer  do 
staroczeskiego  i  słusznie  wciągnął;  zawierają  przecież  imiona  oso- 
bowe i  nazwy  topograficzne,  najdawniejszy,  najobfitszy  materyał. 
Braku  tego  nie  myślę  naturalnie  zastąpić  tu  przygodnie  opracowa- 
niem drobnej  cząstki  zasobów  naszych,  bogatszych  o  wiele  niż  cze- 
skie, zadowolę  się  kilku  dorywczemi  uwagami. 

Taki  np.  Rurant  będzie  chyba  Rulantem  (dobrze  i  Czechom 
znanym),  chociaż  to  przeczy  znanej  zasadzie,  co  następstwa  dwu  r 
stale  unika  (na  Rusi  przeszedł  w  jej  imię  nawet  Euryk  w  Ljunka 
późniejszych  źródeł!),  ależ  w  języku  yarietas  delectat. 

Ze  złożeń  czasownikowych  można  wymienić:  Wiercikij.  Tłu- 
czy  most,  Kaziwół^  Przedabóg,  Siapirola^  Beiczilas;  co  jest  Chroscze- 
hrod?  Bandzerzadza?  dla  dubletów  z  ą  i  n:  B(>gnone  de  Rz0gnowo 


z  DZIEJÓW   JĘZYKA   POl.SKIKGO  137 

P  332  (por.  z  nazwiskiem  Bugno)\  inny  dublet:  Fprmsca  i  Fpisca 
(temat  rp.  por.  ruskie  Irpeń,  nie  rzadki  w  dawnych  nazwach); 
ze  złożeń  ciekawszych:  Sobeszirzne  P.  191  (-irne  387),  Sobeiucham 
308,  Maslomancza.  de  Wirzchlassu  16;  w  Malechrzipsku  842  czy 
nie  opuścił  wydawca  kreski  nad  e,  co  oznaczałoby  w  małera 
Chrzypsku??  (por.  zagumye  na  Welempoly  A.  Pr.  P.  VIII  nr.  7959), 
bo  niestety  wydawcy  zawierzyć  nie  można,  jego  Odcoszka  238  np. 
jest  może  tylko  Wancżoszka  413  i  częściej;  to  znowu  czytamy 
u  niego  Jest waschowi.ee  379  ale  JesłwastowsH  1427  itd.  W  innych 
złożeniach  występuje  szwe-  {.świe-)  z  znaną  przestawką  z  wsze-. 
np.  de  Sweborze  188.  por.  de  bwyeslauicz  VIII  z  r.   1399  i  i. 

Dla  formy  tart  przytaczam  w  Charstniczi  (t.  j.  Chwarstnicy, 
obok  Chroślin  itp.)  VIII  nr.  9489;  Warpmsz  w  P.  i  księdze  Czer- 
skiej od  warpu  =  rus.  worop?  Uderza  wczesne  zjawianie  się  wtór- 
nych przegłosów  itp.,  np.  Czrzop  jako  imię  własne  (VIII  nr.  11009) 
Czrzopp  na  innem  miejscu  pisane;  tamże,  de  icolaDulamhiua  a  więc 
z  nosówką  wtórną  i  i. 

Ze  z  przesta wionem  trot  nie  było  najmniejszej  różnicy  od 
pierwotnego  trot^  dowodzi  wsuwne  t  w  Strogoborzicze  (co  do  złoże- 
nia por.   Tangohorza  i   Tanehorze  1001?  i  Strogoniczsko  P.  579. 

Z  słów  rzadkich  można  wymienić  Koterba  P.  763  (por.  Ko- 
tarbiński), Cliza  660  i  częściej,  Szapka  513,  Wata  de  Naudno  et 
Presdrew  451,  Kaioaczkowa  620,  Bilok  638,  Bayak  14.1,  Grusla  749 
(nie  z  niemieckiego  pożyczka!).  Scebath  274  (czy  dobrze  odczy- 
tane?), Birzglinow  301  i  częściej,  Migacz  ale  Piglowi  (?)  338,  Ma- 
czuda  801,  Kiszkarz  1108,  Stopacz  (częste),  Walanga,  Zr  zeta  de 
Zrzanczicz  i  i. 

Dawniejsze  formy  znachodzimy  w  Ouropatwniki  1196  (później 
Kuropatnicki).  Tureir  942  (później  Turwia),  Chaussinowski  (później 
Kąsinowski  od  chasy,  kradzieży),  Xszanginsky  (od  księgyni  =  ksieni) 
1367  i  i. 

Z  imion  obcych  wymieniamy  Trestram  de  Czachoroico  931 
t.  j.  Tristan  romansów  rycerskich  (w  Czachorowo,  Czachórski  to 
samo  słowo  co  w  Czech?);  Warmulewą  każnią  1080  od  Hermolaus? 
czy  Bosman  1271  jest  Erasmus?  Jago  1211  jest  Hugo  (imię  znane 
z  przysłowiowego  lekarza  Lubelskiego  XVII  wieku);  Dziećmar  jest 
Thietmar,  jak  Dzletrzych  Theodorich.  ale  villa  Dzedzwicouice  VIII 
10844?;  Jesziyaszewi  1303  jest  Jozyasz  itd. 


138  A.  BRUCKNER 

Kotowsze  zdaje  się  urobieniem  podobnem  do  Mazowsze;  Zdzie-, 
nie  Zdzi-,  pojawia  się  w  Zdziesław  (Sczeslaw),  por.  de  Sdzemerzicz 
VIII  str.  860;  zagadkowem  jest  mi  Chrzambliezsky  642,  Czassol- 
towo  908,  Gwedznicza  (Gwezdn-?)  1054  itd.  Ale  to  temat  niewy- 
czerpany. Z  nazw  rzek,  używanych  dla  ludzi  (por.  Dunajów),  wy- 
stępuje i  tu  nie  rzadki  w  dawnej  polszczyźnie  Niepr. 


Gessneryzm  w  poezyi  polskiej. 

Napisał 

Maryan  Szyjkowski. 


Gessneryzm  jest  to  pewna  forma  poetyckiego  na  świat  spoj- 
rzenia, na  którą  badacz  genezy  romantycznego  ruchu  pilną  musi 
zwrócić  uwagę.  Formę  tę  stanowi  odrębność  odczuwania  życia  przy- 
rody oraz  specyficzny  typ  sentymentu  —  zatem  dwa  zasadnicze 
elementy  romantyzmu. >,Homo  sapiens"  wieku  oświecenia  przybiera 
ulubioną  pozę  „człowieka  czułego".  Ten  „Thomme  sensible"  wyrósł 
na  gruncie  racyonalistycznym  :  religia  natury,  tendencye  humani- 
tarne, odrzucenie  wszelkiej  dogmatyki  —  stanowią  podłoże  jego 
ideologii.  Ale  nie  jedynie  i  nie  przedewszystkiem:  typ  ten  bowiem 
jest  sam  w  sobie  cichym  protestem  przeciwko  pewnym  kategoryom, 
które  weszły  w  skład  zasadniczych  haseł  „oświecenia".  Człowiek, 
ażeby  stać  się  „czułym",  musiał  powołać  do  życia  te  irracyonalne 
elementy  uczuciowe,  którym  chłód  wieku  Woltera  nie  pozwalał 
wzrosnąć.  Rozwój  nauk  ścisłych,  apoteoza  rozsądku  —  nie  dały 
ludzkości  tego.  do  czego  ona  zawsze  niezmiennie  dąży:  nie  dały 
jej  szczęścia.  To  też  „człowiek  czuły"  potępił  cywilizacyę  równie 
skwapliwie,  jak  ją  był  przedtem  ubóstwił,  zbiegł  z  miast,  które 
uznał  za  siedliska  gangreny  społecznej  i  próbował  tęsknotę  za  szczę- 
ściem ukoić  na  „łonie  przyrody".  To  wszystko  ujął  w  hasła  grzmiące 
Jan  Jakób  Rousseau  —  ale  już  przed  nim  wypowiedział  to  ten, 
którego  autor  „Nowej  Heloizy"  nazwał  „człowiekiem  wedle  swo- 
jego serca"  ^)  :  Salomon  Gessner. 


*)  w  liście  do  francaakiego  tlómacza  Gesanera,  Michała  Hub  er  a. 


140  MAUYAN  SZYJKO WSKI. 

Uczynił  to  Gessner  tak,  jak  mu  na  to  jego  artystyczna  in- 
dywidualność i  nieszeroka  skala  talentu  ])ozwalala.  Jako  malarz- 
akwarelista.  którego  kunszt  wypowiadał  się  najlepiej  w  drobnych 
szkicach  i  pomysłowych  winietach  —  skreślił  i  piórem  szereg  obra- 
zków, które  po  dzień  dzisiejszy  zachowały  wiele  powabu ;  mniej 
zająć  może  jego  próba  biblijnego  poematu  („Śmierć  Abla"),  jakkol- 
wiek w  swoim  czasie  cieszyła  się  wielkim  rozgłosem  ;  zupełnie 
słabe,  chociaż  nie  pozbawione  historycznego  znaczenia,  są  oba  sce- 
niczne ntwory  Gessnera. 

Odczucie  przyrody  i  sentyment  Gessnerowski  mają  znaczenie 
pierwszorzędne,  jako  stadyum  przejściowe  na  przełęczy  pomię- 
dzy klasycyzmem  a  romantyzmem.  Hallera  „Alpy",  Kleista  „Wio- 
sna" i  Gessnera  „Idylle""  —  stanowiły  wedle  wyznania  Goethego 
ulubioną  lekturę  całej  generacyi^);  dodajmy  dobrze  Gessnerowi 
znany  utwór  Thomsona  „Cztery  pory  roku"  —  a  uzyskamy  cał- 
kowity wykaz  najb.irdziej  znamiennych  okazów  literackich,  które 
podciągnąć  się  dadzą  pod  wspólny  typ  odrębnego  odczuwania  zja- 
wisk przyrody,  wyprzedzający  wystąpienie  Roussa.  Typ  ten,  łącząc 
się  w  poezyach  Gessnera  z  fikcyą  „złotego  wieku"  i  umiarkowanym 
tonem  miękkiej  erotyki,  przybranej  w  kostyum  antyczny  —  choć 
w  zasadzie  dąży  do  prostoty  i  naturalności  —  nie  potrafi  przejść 
poza  pewne  granice  delikatnej  stylizacyi.  Ale  też  dzięki  temu  przyj- 
muje się  bardzo  szybko  w  całej  Europie  a  w  szczególności  we 
Francyi,  skąd  oczywiście  nietrudno  mu  było  przedostać  się  do  Pol- 
ski Stanisława  Augusta. 


I. 
Przekłady  utworów  Gessnera. 

Pierwsze  znane  mi  przekłady  polskie  utworów  Gessnera  są 
stosunkowo  bardzo  wczesne,  pojawiają  się  bowiem  już  w  1768  roku. 
W  tym  czasie  mianowicie  wychodzi  w  Lipsku  (u  N.  Z.  Fromana) 
„Zbiór  pism  z  przedniejszych  niemieckich  aut(n'ów"  (8°  A. 
120)2).  Nieznany  tłumacz  w  przedmowie  „do  czytelnika"   objaśnia 


»)  Goethe    ., Wilhelm    Meisters    Wanderjahre",    cytuje    W5lfflin    H.,    Sal. 
Ge86oer,  Trauenfeld  1889  s.  99. 

*)  Rzadki  ten  drnk  posiada  Bibl.  Czartoryskich,  sygn    IGlii. 


GKSSNERYZAI  W  1'0EZVI  1'OLSKIEJ.  141 

iż  „rzecz}'  tu  zawierające  się  aż  do  ostatniej  sztuki  wyjęte  są 
wprawdzie  z  .sławnego  w  Niemczech  Autora  Imci  Pana  Gessnera 
i  że  za  radą  przyjaciół  więcej  z  różnych  innych  na  polski  język 
polski  wyłożyć  mam  w  przedsięwzięciu,  taki  tytuł  mojej  dałem 
książeczce,  posyłam  wpierw  próbkę  na  wzór  poważnych  wykształ- 
coną pisarzów,  która  jeżeli  przypadnie  do  smaku,  z  czasem  w  obie- 
tnicy uiścić  się  przyobiecuję". 

Podjęcie  tego  rodzaju  publikacyi  jest  ze  względu  na  wcze- 
sną datę  bardzo  ciekawe  ;  wybór  zaś  z  pośród  niemieckich  pisa- 
rzów  tego,  który  we  Francyi  znacznie  większym  cieszył  się  roz- 
głosem, aniżeli  z  tamtej  strony  Renu.  był  istotnie  bardzo  trafny, 
gdyż  autorytetu  francuskich  wzorów  w  Polsce  nie  naruszał.  Pomimo 
to  jednak  pierwszy  tom  „Zbioru"  pozostał  ostatnim.  Złożyły  się  na 
niego  oba  utwory  sceniczne  Gessnera:  „Ewander  i  Alcymna.  Pa- 
sterska komedya"  i  „Erast"  —  a  nadto  idylle:  „Menalka  i  Eschyn", 
„Myrtyl  i  Dafne".   „Filis  i   Chloe",   „Rozbity  krużylc"  oraz  „Iryn". 

„Ewander  i  Alcymna"  opiera  się  na  osnowie  z  Longusa^); 
w  druku  pojawił  się  oryginał  w  1762  roku.  i  aż  trzech  znalazł 
we  Francyi  tłumaczów  '■^).  Idea  sztuki  jest  zgodną  w  zupełności  z  na- 
czelną teoryą  Roussa:  przeciwstawia  czystość  etyczną  wychowanka 
natury  zepsuciu  cywilizacyi  miejskiej.  Zwłaszcza  scena  4  aktu  Il-ego 
i  8  aktu  Ill-ego  poświęcone  są  w  zupełności  i  ze  szkodą  dla  ar- 
tystycznej strony  utworu  wyłożeniu  tej  tezy.  Rozwinął  ją  autor 
w  sposób  jasełlcowy,  nawiązując  rozmowę  pomiędzy  wychowanym 
wśród  ludu  Ewandrem  a  kawalerem  dworskim,  oficerem,  dworza- 
ninem i  uczonym  —  oraz  pomiędzy  ukochaną  Ewandra  Alcymna 
a  dwoma  dworkami.  W  dyalogach  tych  cnota,  szczerość  i  prostota 
wychowanków  natura"  oburzają  się  na  obłudę,  pochlebstwo,  jało- 
wość  nauki,  próżniactwo  i  czczość  etykiety  wśród  możnych  tego 
świata.  „Ależ  czy  mogą  bydź  ludzie  szczęśliwi,  którym  tak  wiele 
potrzeba?"  —  woła  Ewander  —  „Jak  widzę"  —  stwierdza  osta- 
tecznie —  „to  ci  ludzie  cale  innych  są  obyczajów,  oni  szukają 
czeg(»ś,  co  szczęściem  i  radością  nazywają,  na  dziwnych  drogach, 
a  to  się  u  nas  znajduje,  chociaż  nie  szukamy"  (akt  III  sc.  4). 

Dodajmy,  że  tłumacz  polski  sceny  lirj^zne  pomiędzy  parą 
bohaterów  tytułowych  oddaje  wierszem. 


1)  Morikofer  J.  C.    „Die  schweizerische    Literatur  des  18  Jahrhd."  Lei- 
pzig  1861. 

2)  Hottinger  Joh.  Jak..  Sal.  Gessner,  Ziirich  1796    s.  104. 


142  MAKYAN  SZYJKOWSKI. 

„Erast"  pojawił  się  w  druku  równocześnie  z  „Ewandrem"; 
przekładu  francuskiego  dokonał  znany  tłumacz  wszystkich  utwo- 
rów Gessnera,  Michał  H  u  b  e  r,  Niemiec,  osiadły  w  Paryżu,  zasłu- 
żony około  zwrócenia  uwagi  Francuzów  na  ruch  literacki  w  kra- 
jach niemieckich  i).  Utwór  ten.  ceniony  wysoko  przez  Diderota 
i  Marraontela.  przedstawiany  we  formie  melodramatów  na  scenach 
francuskich  i  włoskich  -).  należy  do  pospolitego  gatunku  ^contedie 
larmoymite"' .  Pamiętajmy  jednak,  że  pojawia  się  w  rok  po  „Nowej 
Heloizie"  i,  choć  grzeszy  przesadą  i  nieuaturalnością  sentymentu, 
nie  jest  pozbawiony  historycznej  wartości.  Erast  jest  równie  czuły, 
jak  cnotliwy.  Jako  człowiek  czuły  ożenił  się  wbrew  woli  ojca 
z  ubogą  dziewczyną  —  który  to  węzeł  dramatyczny  dobrze  jest 
nam  znany  z  „Nowej  Heloizy"  —  jako  zaś  człowiek  cnotliwy  jest 
nieugięty,  pomimo  okropnej  nędzy,  w  jakiej  wraz  z  rodziną  prze- 
bywa. Toteż  cnota  zostaje  nagrodzona  a  nędza  skutkiem  pogodzenia 
się  z  ojcem  —   „uszczęśliwiona". 

Idylle  Gessnera  są  podstawą  jego  sławy  literackiej,  są  naj- 
właściwszym terenem,  na  którym  talent  „niemieckiego  Teokryta" 
swobodnie  mógł  się  poruszać.  Jest  to  jedyne  jego  dzieło  o  warto- 
ści trwałej;  w  dziejach  zaś  rozwoju  liryki  europejskiej  stanowią 
one  ogromny  krok  naprzód  w  wyzwalaniu  się  z  ciasnych  ram 
pseudoklasycznej  sztuki.  Przez  swoje  obrazki  sielskie  przede wszy- 
stkiem  staje  Gessner  w  pierwszym  szeregu  przodowników  ruchu 
helweekiego,  który  ujęty  krzepką  ręką  Jana  Jakóba  Rousseau  w  sze- 
reg programowych  haseł,  działa  równolegle  z  ruchem  angielskim 
w  kierunku  przemiany   wartości  ideowych  ^). 

Obowiązującym  w  Europie  przed  wystąpieniem  Gessnera  ty- 
pem eklogi  były  wiersze  Fon  te  ne  Ile' a.  Ten  wysoko  przez  szkołę 
pseudoklasyczną  ceniony  sielankopisarz  dał  również  teoretyczny 
wywód  swoich  poglądów  na  istotę  wiersza  sielankowego,  który  le- 
piej objaśnia,  w  jaki  sposób    na    tę  gałęź    liryki  w  pierwszej   poło- 


1)  Siipfle  Th.  dr.,  „Geschiehte  des  deutschen  Kultureinflasses  aaf  Frank- 
reich-  Gotba  1886,  I  Bd.  15  Kapit. 

*)  Hottinger  op.  c.  i  Siipfle  op.  c. 

')  Eola  t.  zw.  wpJywa  helweekiego  w  genezie  romantycznego  ruchu  zo- 
stała od  niedawna  znakomicie  ujęta  w  pracach  Gonzagne  de  Keynolda  „Hi- 
stoire  litteraire  de  la  Suisse  au  XVIlI-e,  siecle"  1909,  1912  (2  tomy),  Lausanne 
oraz,  J.  J.  Rousseau  et  la  Suisse.  Rousseau  et  les  ecriyains  du  XVIII-e  siecle 
helvetiqne"  w  „Annales  de  .1.  J.  Rousseau*  tom  VIII,  1912,  s.  161  sq. 


GESSNBRYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  143 

wie  XVIII-go  wieku    spoglądano,    aniżeli    wszelkie  pośrednie  omó- 
wienia. 

Fontenelle  występuje  przeciw  sielance  Teokryta.  a  zarzuty, 
jakie  jej  stawia,  są  wielce  znamienne.  „Teokryt"  —  pisze  —  n^y- 
nosząc  niekiedy  swoich  pasterzy  w  sposób  tak  raiły  ponad  natu- 
ralną sferę  ich  ducha,  zbyt  często  kazał  do  niej  powracać.  Nie 
mógł  on  odczuć  tego,  iż  należy  zdjąć  z  nich  pewne  cechy  prosta- 
ctwa, z  któremi  zawsze  jest  nie  do  twarzy"  (dosłownie:  ^qui 
sied  toujours  mol"').  „Są  jeszcze  u  Teokryta  rzeczy"  —  prawi  da- 
lej —  „które  nie  noszą  wprawdzie  tak  niskiego  charakteru,  ale 
też  i  nie  sprawiają  zgoła  żadnej  przyjemności,  gdyż  nie  są  niczem 
innem,  jak  tylko  poprostu  obrazkami  wi  ej  skimi".  Zdarzają 
się  dyalogi,  które  „zbyt  silnie  wsią  pachną  i  nadawały  by  się 
o  wiele  więcej  dla  wieśniaków,  aniżeli  dla  pasterzy 
eklog".  To  też  pasterze  Wergiliusza  podobają  się  francuskiemu 
teoretykowi  znacznie  więcej,  ponieważ  autor  „Bukolik"  uczynił  ich 
j^plus  polis  et  plus  agreahles".  „Twierdzę  tedy"  —  konkluduje  Fon- 
tenelle —  „że  poezya  pasterska  jest  pozbawiona  wdzięku,  jeśli  jest 
tak  gminną,  jak  to,  co  jest  w  naturze,  albo  jeżeli  wyłącznie  zaj- 
muje się  zjawiskami  życia  wiejskiego". 

W  ten  sposób  charakter  sielanki,  która  stała  się  benj amin- 
kiem pseudoklasycznej  szkoły,  zostaje  jasno  określony;  korzonki  tej 
sztucznej  rośliny  sięgają  gruntu  epoki  minionej,  w  której  „wierny 
pasterz"  tak  chętnie  drapował  się  w  kostyum  fałszywej  prostoty 
arkadyjskiej  —  główne  zaś  pędy  przybierają  jeszcze  dobitniej  wy- 
gląd dekoracyi,  która  „udaje"  krajobraz  sielski,  w  zasadzie  nato- 
miast jest  zaprzeczeniem  wszelkiej  prawdy  i  naturalności, 

Czemże  zajmują  się  bohaterowie  „sielanek"  Fontenelle'a,  pań 
Deshoulieres  (matki  i  córki)  i  innych  poetów  bukolicznych  epoki 
„oświecenia"?  „L"amour  et  la  paresse"  —  oto  sprężyny  ich  dzia- 
łań. „Gdyby  można  było"  —  pisze  Fontenelle  —  „rzucić  na  inne 
tło,  aniżeli  wieś,  scenę  spokojnego  i  jedynie  miłością  zajętego  ży- 
cia, w  ten  sposób,  ażeby  wcale  nie  występowały  ani  kozy  ani 
owce,  nie  sądzę,  ażeby  to  źle  wypadło;  kozy  i  owce  nie  są  tu 
na  nic  potrzebne:  skoro  jednak  musi  się  wybrać  pomiędzy 
wsią  a  miastem,  jest  bardziej  prawdopodobne,  że  taka  scena  wy- 
darza się  na  wsi".  Charakter  pasterzy  ma  z  jednej  strony  unikać 
realizmu  Teokryta,  z  drugiej  zaś  nie  powinien  mieć  za  wiele  skłon- 
ności   do    filozoficznych    rozmyślań.    ^11   faut  que  les  bergers  aient 


144  MAKYAN  SZYJKOWSKI 

de  Tesprit  et  de  Tesprit  fin  et  gal  ant;  ils  ne  plairaient  pas 
sans  cela". 

Poez3'a  „elegancka"  stwarza  tu  ideał  ^eleganckiego"  pasterza, 
który  staje  się  bohaterem  maskarady,  przechodzącej  często  w  alle- 
goryę.  kozy  zaś  i  owce  pasa  tylko  —  z  konieczności.  „Zdaje  mi 
się"  —  kończy  Fontenelle  swój  wykład  —  „że  z  sielankami  jest 
tak,  jak  z  ubraniami,  które  przywdziewa  się  w  baletach,  ażeby 
przedstawiać  pasterzy.  Są  one  z  materyi  daleko  piękniejszych,  ani- 
żeli ubiory  prawdziwych  włościan;  są  one  zdobne  nawet  we  wstążki 
i  hafty  i  krojem  tylko  przypominają  stroje  włościańskie"  ^). 

W  istocie:  Arkasów,  Enonów  i  Sylwie  w  sielance  tego  typu  ża- 
dna nić  nie  łączy  z  życiem  przyrody;  jeno  zewnętrznie  narzucony 
kostium  świadczy,  że  pięknym  paniom  i  dystyngowanym  kawale- 
rom sprzykrzyło  się  uprawiać  „miłość  i  lenistwo"  w  mieście  — 
tedy  przenieśli  się  chwilowo  na  wieś,  na  którą  zresztą  spojrzeć 
nie  raczą. 

T3'p  sielanki,  stworzonej  przez  Fontenella,  zachował  swój  au- 
torytet dłużej,  aniżeli  na  to  zasługiwał.  Teoretyczne  określenie  istoty 
poezyi  pasterskiej  Fontenella  powtarza  jeszcze  bez  zmian  zasadni- 
czych Sulzer-j.  Odmienne  postulaty  sformułował  dopiero  w  polo- 
wie XVIIl-go  w.  Gottsched,  który  od  sielankopisarzy  zażądał, 
ażeby  „naśladowali  niewinne,  spokojne  i  wszelkiej  sztuczności  pozba- 
wione życie  pasterzy,  jakie  w  dawnych  czasach  rzeczywiście  prowa- 
dzili, wobec  tego,  że  bieżące  stosunki  społeczne  nie  pozwalają  brać 
dzisiejszych  pasterzy  za  model"  ^). 

Puszczając  w  świat  w  1756  roku  pierwszy  tomik  idjdl.  ogło- 
sił się  Gessner  w  przedmowie  do  czytelnika  przeciwnikiem  fran- 
cuskiej galanteryi;  powołując  się  na  historyę  patryarchów  i  obrazy 
sielskie  u  Homera,  podał  się  za  zwolennika  realizmu  i  naśladowcę 
Teokryta;  zaszczytne  zaś  miano  „niemieckiego  Teokryta",  jakie 
mu  współcześnie  nadano,  cenił  sobie  wysoko.  W  istocie  jednak 
z  Teokrytem  —  którego  nawet  w  oryginale  poznać  nie  mógł,  nie 
znając  języka  greckiego.  —  poza  skromną  wiązanką  motywów,  nie 
wiele  miał.  jak  stwierdzono,  wspólnego*).  W  każdym  razie  jakiekol- 


')  Fontenelle,   Oeavres,  Paris  1790,  tom  V, 

«)  Zob.   „Theorłe  der  schSnen   Kunste"   1786,  II  s.  485. 

'")  „Vei-8uch  einer  kritischea   Dichtkunst"   cytuje  Wolfflin.  op.  c. 

*)  NiezależnDŚci    Gesaaera  od  Teokryta    dowodził  już    Hottinger  op.  c,  66; 


GK8SNKRYZM  W  POBZYI  POLSKIEJ  145 

wiek  zabarwienie  salonowe  było  obu  pisarzom  obce.  Tło  sielskie, 
krajobraz,  przestał  być  dla  Gessnera  mechaniczną  przyczepką  i  sztu- 
czną dekoracyą  baletowej  pantominy.  Pagórkowata  płaszczyzna, 
zdała  widna  powierzchnia  morza,  ustroń  leśna,  samotne  kjjty  u  źró- 
deł lub  nad  szemrzącym  strumieniem,  kwietne  łąki,  łagodnie  uśmie- 
chnięty błękit  nieba  —  to  ulubione  tło  tych  miłych  obrazków, 
które  na  drodxe  rozwoju  poczucia  przyrody  stanowią  ogromny 
postęp. 

Podobnie  jednak,  jak  nienawidził  twórca  idyll  strzyźon3^ch 
ogrodów  —  tak  samo  nie  uznawał  jakiegokolwiek  nieokiełznania 
naturalistycznego.  Realizm  „niemieckiego  Teokryta"  w  bardzo  szczu- 
płych mieścił  się  granicach.  Znikł  wprawdzie  ideał  pasterza- ele- 
ganta, ale  miejsce  jego  zajął  niezindy widualizowany  „człowiek 
czuły",  cień  raczej,  aniżeli  człowiek,  błąkający  się  po  elizejskich 
polach  „złotego  wieku".  Okaz  równie  sztuczny,  który  mógł  łatwo 
popaść  w  manierę  —  ale  mimo  to  wszystko  o  ileż  bliższy  natury 
i  szczerszy  w  wyrażaniu  łagodnych  swoich  wzruszeń,  aniżeli  pa- 
sterz Fontenella  !  Wszakże  tę  fikcyjną  postać  Gessnerowskiego  bo- 
hatera urodziła  ta  sama  myśl,  która  należy  do  zasadniczych  haseł 
Jana  Jakóba:  przyroda  czyni  nas  czystymi  i  dobrymi,  zaś  cnota 
jest  podstawą  szczęścia  człowieka. 

Dobrzy  są,  łagodni  i  uśmiechnięci  pasterze  Gessnera,  jak  ta 
przyroda,  wśród  której  życie  pędzą.  „Miłość  i  próżnowanie"  już  nie 
wyczerpuje  ich  zajęć;  ale  i  dobre  uczynki,  praca  zbożna  na  poży- 
tek bliźnich  wchodzi  w  zakres  ich  czynności.  Imiona  noszą  greckie 
i  z  postaciami  z  mitologii  greckiej  często  w  kontakt  wchodzą.  Fa- 
uny, Sylwy,  Nimfy  polne,  wodne  i  leśne  a  przedewszystkiem  fi- 
glarz Kupido  stanowią  „machinę  cudowną",  która  posiada  wiele 
istotnego  uroku  poezyi  i  użyta  jest  najczęściej  jako  personifikacja 
sił  w  przyrodzie.  Ten  kostyum  antyczny,  jakiego  używa  Gessner, 
antycypuje  hellenizm  z  końca  wieku,  który  klasycyzm  określał 
jako  „Stille,  Grosse,  edle  Einfalt,  sanfte  Empfindung"  (Winkelmann). 
Mówią  bohaterowie  idyl  stylem  prostym,  unikając  wyrażeń  obcych 
i  oderwanych  a  budując  zdania  krótkie,  przeważnie  współrzędne, 
które    dobrze    oddają    niegórnolotny    i    niegłęboki  tok  ich  myśli. 


obszerniej   i  w  sposób  naukowy    Netoliczka    Oskar    „Schaferdichtung  und  Poe- 
tik  im  18  Jahrh."  w  „Yiorteljahrschrift  fiir  Literatargeschichte"  II  Bd. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  10 


146  MARY  AK  SZYJKOWSKI 

Francuski  przekład  ^Idyl"  pojawił  się  po  raz  pierwszym 
w  1762  r.  w  Lyonie.  Dokonał  go  Hub  er  przy  współudziale  Tur- 
gota  i  Diderota,  winietami  zaś  ozdobił  Yatelet.  Rychło  też  poja- 
wiły się  pochwalne  recenzye  w  „Journal  ćtranger"  i  „Journal  des 
Savants"  —  zwłaszcza  że  autor  „Idylles  et  poemes  champetres" 
(20  idyl  i  4  poematy  pasterskie)  zdobył  już  wcześniej  sławę  we 
Francyi,  jako  twórca  „Śmierci  Abla".  Idylle  Gessnera  przeszły  we 
Francyi  na  własność  ogółu;  podobno  do  niedawna  przedrukowy- 
wano je  w  czytankach  szkolnych  a  po  dzień  dzisiejszy  żyją  w  wy- 
dawnictwach ludowych.  Dodać  trzeba,  że  w  1772  roku  ogłosił 
Gressner  uzupełnienie  pierwszego  tomu  sielanek  („Neue  Idyllen" 
Ziirich),  przełożone  w  rok  później  na  jęz3'k  francuski  przez  Hen- 
ryka Meistera  z  dodaniem  kilku  opowiadań  Diderota  („Contes 
moraux  et  nouvelles  Idvlles  de  D...  et  Sal.  Gessner"  Zurie);  no- 
wego jednak  nic  zbiorek  ten  nie  przyniósł,  zuźytkowując  z  mniej- 
szem  powodzeniem  analogiczne  motywy. 

W  zbiorze  polskich  przekładów  utworów  Gessnera  z  1768 
roku  znalazły  się  prozaiczne  tłumaczenia  czterech  idyll,  a  to  „Me- 
nalka  i  Eschyn",  „Myrtyl  i  Dafna'',  „Filis  i  Chloe"  oraz  „Rozbity 
krużyk".  Pierwszy  obrazek  należy  do  najsilniej  zabarwionych  ten- 
dencją, propagowaną  w  pismach  Jana  Jakóba  Rousseau  i  jego  wy- 
znawców. Jest  to  przytem  typ  sielanki  „moralnej",  z  której  wszelki 
motyw  erotyczny  został  usunięty.  Pasterz  Menalka  spotyka  zabłą- 
kanego w  lesie  i  wygłodzonego  „myśliwca"  Eschyna.  Pospiesza 
mu  z  pomocą,  karmi  i  obiecuje  wj^prowadzić  na  właściwą  drogę. 
Wdzięczny  Eschyn  proponuje  mu  przeniesienie  sią  do  miasta,  gdzie 
wśród  „pałaców  z  marmuru"  żyłb}'  dzięki  opiece  jego  bez  troski. 
Pasterz  oczywiście  odrzuca  tę  propozycyę.  podnosząc  wzamian  pro- 
stotę i  piękno  życia  na  wsi,  powaby  ogrodu  naturalnego  w  poró- 
wnaniu z  parkami  strzyżonymi,  świeżość  i  urodę  wiejskich  dziew- 
cząt. Odmawia  również  przyjęcia  złota,  z  którym  nie  wiedziałby 
co  robić,  prosi  natomiast  o  flaszę  z  wyobrażeniem  grającego  pa- 
sterza i  tańca  pasterek. 

„Myrtyl  i  Dafne"  jest  również  sielanką  „moralną",  która 
przedstawia  miłość  dzieci  dla  rodziców.  Brat  i  siostra  spotykają 
się  o  świcie;  ona  zbierała  fiolki,  róże  i  lilie,  ażeby  okwiecić  posła- 
nie rodziców;  on  budował  zielony  chłodnik  na  wzgórku,  niespo- 
dziankę dla  starego  ojca.    Opowiadanie  ujęte  zostało  w  formę  dya- 


GESSNERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  147 

logu;  uwagę  zwraca  kilku  rysami  naszkicowany  obraz  świtu,  po- 
przedzający właściwą  fabułę. 

„Filis  i  Chloe"  opiera  się  na  motywie  erotycznym.  Wątła  — 
jak  zwyczajnie  w  „Idyllach"  —  osnowa  tego  obrazka,  jest  prze- 
siąknięta sentymentem,  na  jaki  stać  było  autora  i  epokę,  która  go 
wydała.  Nie  jest  to  afekt  ani  głęboki,  ani  bezwzględnie  szczery; 
w  porównaniu  jednak  z  wymuskaną  galanteryą  kochanków  Fon- 
tenella  czyni  wrażenie  bez  porównania  większej  bezpośredniości. 
Znamiennym  rysem  tej  Gessnerowskiej  „czułości"  jest  naiwna  pro- 
stota sentymentu,  którą  poeta  zbyt  silnie  zaznacza,  ażeby  umiała 
złudzić  pozorem  prawdy. 

Chloe  nie  rozstaje  się  z  koszykiem,  uplecionym  przez  uko- 
chanego Amintasa;  Filis  znowuż  powtarza  (prozą)  pieśń  Alexego 
oraz  wyznanie  miłosne  Amintasa  przy  robocie  koszyka  dla  Chloi. 

„Rozbity  krużyk"  jest  to  bardzo  wdzięczna  historyjka,  która  na- 
leży do  lepszych  obrazków  Gessnera.  Nosi  przytem  ta  sielanka 
znowuż  różny  od  poprzednich  charakter,  co  świadczy  wymo- 
wnie o  tem,  jak  bardzo  potrafił  Gessner  rozszerzyć  skalę  po- 
mysłów bukolicznych.  Co  prawda  z  bukoliką  we  właściwem  tego 
słowa  znaczeniu  obrazek  ten  niewiele  ma  wspólnego.  W  samem 
ujęciu  rzeczy  wrodzony  poecie  punkt  widzenia  malarski  oraz  skłon- 
ność do  pewnej  pogodnej  humorystyki  —  dobrze  się  zaznaczyły. 
Przywiązali  pasterze  uśpionego  fauna  do  pnia  drzewa,  a  kiedy  się 
obudził,  obiecują  go  nie  prędzej  uwolnić  z  więzów,  dopóki  nie  za- 
śpiewa im  pieśni  o  „rozbitym  krużku",  którego  szczątki  leżą  opo- 
dal w  trawie  ^).  Śpiewa  ten  szczególny  więzień  o  cudnej  robocie 
zbitego  dzbana,  zadziwia  zasłuchanj-ch  pasterzy  opowieścią  scen 
miłosnych,  któremi  zdobną  była  powierzchnia  krużka,  przeplatając 
opowiadanie  żałosnym  refrenem:  „ale  juże  rozbity,  juźe  rozbity 
piękny  krużyk".  Miejsce  sztywnych  i  chłodnych  bóstw  mitologi- 
cznych, od  których  roił  się  Parnas  pseudoklasycznej  sztuki  —  za- 
jęła również  z  zakresu  tej  mitologii  zapożyczona  postać,  iakźe  je- 
dnak inaczej  oświetlona!  Ow  „leśny  mąż",  którego  Boecklin  zapro- 
wadził do  kuźni  człowieka  —  i  w  obrazku  Gessnera  wchodzi 
w  bezpośrednią  styczność  z  ludźmi.  Wystarczy  zwykły  sznur  pa- 
stuszy, ażeby  przymusić   go  do  śpiewu,  w  którym    całkiem   po  lu- 


1)  Sam  Gessner    dał  ilustrację   do  tej  scenki,    której    reprodukcyę   oglądać 
można  a  WiJlfflina  op.  c. 

10* 


148  MARYAN  SZYJKOWSKI 

dzku  dźwięczy  szlachetny  ton  żalu  artysty  nad  zniszczeniem  dzieła 
sztuki.  Tego  rodzaju  zreformowanie  „machiny  cudownej''  przez 
oparcie  jej  na  antropomorfiźmie,  występuje  i  w  innych  idyllach 
Gessnerowskich,  stanowiąc  ważną  innowacyą  na  drodze  przemiany 
liteckich  upodobań. 

Piąta  sielanka,  zawarta  w  „Zbiorze",  nosi  tytuł  „Iryn".  Nie- 
słusznie przypisał  ją  tłumacz  polski  Gessnerowi;  wyszła  bowiem 
z  pod  pióra  wielbiciela  i  naśladowcy  autora  „Idyll-  —  Ewalda, 
Christiana  Kleista.  Wiersz  ten  napisał  Kleist  w  1757  roku.  do- 
dając w  nagłówku:   „Irin.  An  Salomon  Gessner"  i). 

O  znanym  w  Europie  autorze  „Wiosny'*  wiedziano  w  Polsce 
bodaj  z  przedmowy  Hubera  do  przekładu  „Idyll"  Gessnera  (1762). 
Tam  to  zwracał  uwagę  francuski  tłumacz,  że  Gessner  „nie  jest 
wcale  jedynym",  który  odznaczył  się  na  polu  poezyi  pasterskiej; 
lecz  obok  niego  „pan  Kleist  tak  znany  przez  piękność  swojego 
geniusza  i  śmierć  swoją  chwalebną,  był  jedny^m  z  pierwszych, 
który  poszedł  w  ślady  Gessnera''.  Przytem  jednak  nie  sądził,  iżby 
„pasterze  byli  jedynie  odpowiednimi  aktorami  w  eklodze;  wprowa- 
dził również  ogrodników  i  rybaków"  a  „uczucia  cnoty  i  dobroczyn- 
ności, które  tam  odmalował,  uderzają  największem  podobieństwem 
z  idyllami  Gessnera"  ^). 

Tak  też  jest  istotnie:  „Iryn",  będąc  nominalnie  utworem  Kleista, 
faktycznie  jest  powtórnem  przerobieniem  sielanki  Gessnera  pt.  „Me- 
nalka  i  Alexis".  Kleist  od  siebie  zmienił  nazwisko  postaci  tytuło- 
wej. Kazał  Irynowi  wraz  z  synem  wypłynąć  łodzią  na  morze  (czego 
nie  robi  Menalka)  i  przydługą  jego  moralną  naukę  dla  syna  ubrał 
w  formę  krótkiego  wiersza  białego. 

W  Polsce  zaś  ten  utwór  —  który  z  poezyą  pastoralną  nie  ma 
właściwie    nic    wspólnego  —  znalazł   w   XVIII    wieku   jeszcze  je- 
dnego tłumacza,  o  czem   wspominamy   poniżej,  podczas  gdy  jedynie 
mający   wartość    dla    ogólnej    ewolucyi    poemat   Kleista    „Wiosna" 
przełożony  został  na  jęz^-k  polski  dopiero  w  1802  roku  ^j. 


1)  Zob.  Ew.  Chr.   Kleisfs,  Samrntliche  Werke.    Wioń  1826.  Bd.  2  A.  22. 

*)  ^Idylles  et  poeines  charapetres  de  M.  Gessner.  Traduits  de  lAUemand 
par  M.  Huber,  Traducteur  de  la  Mort  d'Abel,  a  Paris  et  se  vend  a  Berlin  chera 
Freder.  Nicolai"   1762. 

»)  „Wiosna,  wiersz  E.  C.  Kleista,  przekładania  Jana  Stoczkiewicza,  c.  k. 
Jeneralnego  lwowskiego  Seminaryum  alumna"  We  Lwowie  18(>2;  toż  we  Lwo- 
wie 1822. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  149 

Następnym  w  porządku  chronologicznym  tłumaczem  Gessnera 
jest  Adam  Naruszewicz.  W  piewszym  roczniku  „Zabaw  przy- 
jemnych i  pożytecznych"  (1770)  ogłosił  on  przekłady  czterech  idyl 
Gessnera.  a  to:  ^Mirtyla"   „Dafny"   „Wiosny"  i   „Palemona"^ 

Są  to  najwcześniejsze  polskie  tłumaczenia  wierszem,  przy- 
brane w  formę  parzystych  rymów  13- to  zgłoskowych  a  oparte  nie 
na  oryginale,  lecz  na  francuskim  przekładzie  Hubera. 

„Mirtil.  sielanka  z  Gessnera  przekładania  X.  Adama  Naru- 
szewicza S.  J."  (fran.  „Mirtile"  —  „Zabawy"  tom  I  s.  97)  opiewa 
znany  nam  już  motyw  miłości  synowskiej:  syn  zastaje  w  chłodniku 
uśpionego  ojca.  co  daje  mu  powód  do  rozrzewnienia  się  nad  po- 
deszłym wiekiem  rodzica  i  przeniesienia  go  do  chaty,  „kędy  mię- 
dzy puchem  złożonego  skór  miękkich  odzieje  kożuchem". 

„Dafne.  Sielanka  z  tegoż  przez  tegoż"  (1  s.  104).  jest  tłuma- 
czeniem wstępnego  wiersza  Gessnera  „A  Daphnó''.  Poeta  ofiaro- 
rowuje  śpiew  swój  Muzie  sielskiej  „cichej  i  trwożliwej",  która 
przebywa  tam, 

Kędy  chłód  raiły  czynią  szemrzące  potoki 
Lub  gaj   bujną  gałęzią  i  liściem  okryty 
Zwraca  groty  słoneczne  zielonemi  szczyty. 

Za  prostą  pieśń  sAvoją  nie  żąda  poeta,  ni  „darów  z  ludzkiej 
ręki",  ni  „nieśmiertelnej  sławy"; 

„To  mi  najmilszym  darem,  to  największą  będzie 
Chwałą,  gdy  Dafne  moja  podle  mnie  nsiędzie: 
A  ślicznych  warg  uśmiechem  i  łaskawym  znakiem 
Jasnych  oczu  przyzna  dank,  żem  biegłym  śpiewakiem". 

Niewątpliwy  wdzięk  sielankowy  tego  wiersza  Gessnera  na  tle 
oschłej  lir^-ki  pseudoklasycznej  czyni  wrażenie  drobnego,  ale  po- 
krzepiającego źródełka  na  pustyni.  Z  takich  to  źródełek  miała  kie- 
dyś wezbrać  potężna  rzeka  romantycznego  sentymentu. 

„Wiosna.  Pasterka  z  Gessnera.  wykładania  X.  N.  S.  J."  (I 
s.  190),  w  oryginale  mieści  się  wśród  „poezvi  rozmaitych"  (n^er- 
mischte  Gedichte");  pomiędzy  „pasterki"  zaś  wcielił  ją  Huber  („Le 
printemps"). 

Obszerny  ten  wiersz  opisowy  różni  się  od  podobnego  utworu 
Kleista  tem  przedewszystkiem,  źe  wolny  jest  od  wszelkiego  bala- 
stu dydaktycznego.  Wprowadza  natomiast  allegoryczny  obraz  or- 
zaku  nadciągającej   wiosny,  który  stwarza  poeta  i  malarz  w  jednej 


150  MARYAN  SZYJKOWSKI 

osobie.  Zbliżającą  się  wiosnę  wiedzie  „zorza  srebnolita",  obok  ska- 
cze „kupidek",  za  nim  postępują  gracye.  Do  tych  dobrze  już  wy- 
służonych ornamentów  klasycznych  przybywają  jednak  rysy  świeże: 
na  powitanie  wiosny  wylatuje  gromada  ptaków,  rozwijają  się  róże, 
brzęczą  pszczoły.  Przodem  biegnie  zefir,  odwiedzając  cieniste  miej- 
sca, w  których  ubiegłego  roku  podglądał  zakochane  pary.  Budzą 
się  uśpione  fauny  i  nimfy,  najady  otwierają  urnv.  w  których  zima 
zamkn:^ła  strumienie.  Oto  powstają  w  sercu  wspomnienia  dawnych 
chwil,  spędzonych  z  przyjaciółmi,  budzi  się  radość  w  przyrodzie: 
szumi  rozkosznie  na  powitanie  wiosny  bór,  jej  ,,się  rozśmiała  Łąka 
nasza  i  w  krasny  wieniec  przyodziała  Nowo-rodnych  fiołków", 
spieszy  z  powitaniem  Sylen  i  Bacchus,  przypominając  sobie,  jak  to 
dogonił  nimfę  i  zmusił  ją  do  tańca;  gorzej  poszło  Panowi,  którego 
Syrynkę   „gniewliwe  losy  w  błotną  zamieniły  trzcinkę". 

I  znowuż  szeroko  w  tym  utworze  stosowany  aparat  klasyczny, 
inną  kierowany  ręką,  zatraca  skostniałe  w  rutynizmie  kształty 
i  nowego  nabiera  życia.  Pomimo  stosowania  ailegoryi  szczerze  odczute 
piękno  przyrody  sprawia,  że  radosne  uniesienie  z  powodu  obudze- 
nia się  wiosny  musi  udzielić  się  czytelnikowi.  A  skutkiem  tego 
wiersz  opisowy  wywołuje  tu  i  ówdzie  liryczny  nastrój,  który  poeta 
oddaje  za  pośrednictwem  refrenu,  dość  ociężale  w  wierszu  Naru- 
szewicza w\'glądającego: 

Przychodź  o  śliczna  wiosuo,  przychodź  bez  odwłoki, 
Otwieraj   nam  twych  darów  rozkoszne  widoki  I 

Tłumaczył  Narusze-wicz  swobodnie.  W  pewnem  miejscu  jest 
nawet  widoczna  tendencya  ,,spolszczenia"  or3'ginału,  a  mianowicie 
gdy  poeta,  wspominając  majówki  z  przyjaciółmi,  opowiada  o  tem, 
jak  to  „śpiewając  pełniliśmy  duszkiem  miodek  slodłii,  Ten  za  zdro- 
wie Jagienki,  tamten  za  Dorotki"  („nous  chantions,  en  nous 
embrassant,  des  couplets  folatres");  jest  to  zupełnie  dowolna  wstawka. 

„Pacierz  Staruszka  z  Gessnera;  przełożył  X.  N.  S.  J."  (I  8. 
395)  jest  przekładem  idylli  p.  t.  „Paleraon".  Ta  sielanka,  należąca 
do  typu  „moralnych",  pozostawiła  jeszcze  gdzieindziej  wyraźny 
ślad  na  twórczości  „kochanego  Narucha";  tedy  mówić  o  niej  bę- 
dziemy obszerniej   na  swojem  miejscu. 

Na  razie  zaś.  trzymając  się  ściśle  linii  przekładów  Gessnera, 
wspomnieć  należy  o  pierwszem  w  Polsce  tłumaczeniu  „Śmierci 
Abla". 


GESSNEUYZM   W   PORZYI   POLSKIEJ  151 

„Śmierć  Abla  z  niemieckiego  Gessnera  na  polski  przetłuma- 
czona język  przez  .1.  S.  la  Cairicre,  doktora  umiejc^tności  lekarskiej, 
w  Zamościu.  Wydrukowano  w  Lwowie  u  Ant.  Filiera  1774  r,"  8" 
s.  XVI,  210.  Oryginał  tego  puematu  pojawił  siew  1758  roku  i  już 
w  następnym  przełożony  został  przez  Hubera  na  język  francuski. 
Jest  to  zatem  pierwszy  utwór  Gessnera,  który  doczekał  się  francu- 
skiego przekładu.  Odrazu  też  potrafił  zwrócić  na  siebie  powszechną 
uwagę.  Dość  wspomnieć,  że  pierwszy  nakład  rozszedł  się  w  14-tu 
dniach,  poczem  pojawił  się  szereg  nowych  wydań,  które  dosięgają 
poważnej  cyfry  18-tu  w  granicach  XVIII-go  wieku  i).  W  1774 
roku  wyszedł  w  lO-u  pieśniach  przekład  rymowan}?  francuski  (pióra 
Gibberta  i  Marteau)  a  nadto  pojawiły  się  liczne  przeróbki  (z  tych 
jedna  w  łacińskim  heksaraetrze),  naśladownictwa,  opracowania  dra- 
matyczne i  operowe. 

Idea^  naczelną  utworu  było  przedstawienie  na  tle  znanej  opo- 
wieści biblijnej  pierwotnej  prostoty  i  czystości  ludzkiego  serca, 
dopóki  cywiiizacya  nie  zaszczepiła  w  niem  swojego  jadu.  Cała  ro- 
dzina Adama  rozpływa  się  w  objawach  wzajemnej  miłości  i  „czu- 
łego" przywiązania;  nawet  zbrodnia  Kaina  nie  jest  wypł^-wem  ze- 
psutej z  gruntu  natury,  ale  niepohamowanego  temperamentu  i  zmory 
sennej,  którą  na  Ablowego  brata  sprowadził  duch  piekieł,  Aname- 
lek.  „Ach  so  głiicklich  war  der  Mensch"  —  mówi  autor  w  pewnem 
miejscu  —  „da  er  noch  zufrieden  niehts  von  der  Erde  begelirte 
ais  Friichte...".  To  pierwotne  szczęście  zniknęło  z  chwilą,  gdy 
obudziły  się  żądze,  z  nich  zaś  „niezliczone  wyrosły  potrzeby,  które 
pod  błyszczącej  się  biedy  blaskiem  całe  jego  (sc.  człowieka)  za- 
grzebły  szczęście".  Skrucha  i  pokuta  Kaina  bezpośrednio  po  doko- 
naniu zbrodni  —  jest  również  znamiennym  rysem  epoki;  niedarmo 
Rousseau  powiedział  o  tym  utworze:  „ce  charmant  ouvrage  respire 
une  simplicitć  dólicieuse",  zaś  w  IV  księdze  „Emila"  zalecił  go 
jako  bardzo  odpowiednią  lekturę  dla  młodzieży. 

W  istocie  zaś  utwór  Gessnera  ma  bardzo  niewielką  wartość 
artystyczną.  Autor  chciał  pokazać,  że  stać  go  na  rozmach  epicki 
a  choć  chwilowo  utrafił  w  gusta  czytającego  ogółu,  dzieła  trwałej 
wartości  nie  stworzył.  Dał  konstrukcyę  rozwlekłą  i  wadliwą,  w  miej- 
sce charakterów  nikłe  i  szablonowe    figurki,    zamiast    zamierzonego 


')  Nadto  5  innych  przekładów    .Abla"    wyszło    w   19   wieku.     Cyfry  te  po- 
dają cytowani  monografiści  Gessnera  oraz  Siipfle  1.  c. 


1  52  MAKYAN  SZYJKOWSKI 

obrazu  prostego  i  naiwnego  sentymentu  jeszcze  jeden  okaz  „czło- 
wieka czułego".  Do  „Śmierci  Abla"  najlepiej  stosuje  się  to,  co 
o  Gessnerze  wypowiedział  Schiller  w  znakomitej  rozprawie  „Uber 
die  naive  und  sentimentale  Dichtuug":  „Weil  der  Dichter  tiber 
der  Bemiihung  Beides  zu  vereinigen  (sc.  das  Naive  u.  Sentimen- 
tale) keinem  von  beiden  ein  voiles  Recht  erweist,  weder  ganz  Na- 
tur noch  ganz  Ideał  ist,  so  kann  er  eben  deswegen  vor  eiuem  stren- 
gen  Gesclimack  nicht  ganz  bestehen.  der  in  asthetischen  Dingen 
nichts  Halbes  verzeihen  kann". 

Ale  i  ta  „połowiczność",  to  bądź  co  bądź  odmienne  trakto- 
wanie biblijnego  tematu  w  porównaniu  z  Miltonem  lub  Klopsto- 
kiem  —  ma  swoje  łiistor^^czne  znaczenie.  Znajdzie  się  tu  i  ówdzie 
w  pięciu  pieśniach  utworu  Gessnera  nić.  która,  choć  luźnie,  nie- 
mniej jednak  wyraźnie  łączy  tych  konwenansowj^ch  ludzi  „pier- 
wotnych" z  tą  naturą,  o  której  pięknie  potrafią  opowiadać.  Takim 
jest  w  I  pieśni  hymn  Abla  na  cześć  wschodzącego  słońca,  a  zwła- 
szcza końcowy  pejsaż  księżycowy,  na  którego  tle  Kain  wraz 
z  żoną  i  dziećmi  opuszcza  chatę  i  udaje  się  w  drogę  pokutną. 

Przekład  swój  —  na  ogół  niezdarny  —  poprzedził  la  Car- 
riere  przedmową  „do  łaskawego  czytelnika".  Tu  rozwiódł  się  szerzej 
nad  pięknością  utworu:  „dzieło  to"  —  pisał  —  „w  swym  gruncie 
święte,  w  dostatecznym  rzeczy  wyłuszczeniu  zupełne,  w  górnych 
wynikających  stąd  uwagach  przenikające,  we  wszystkich  nakoniec 
okryślenia  swego  słodkie  i  ozdobne  wyrazach"  —  czj^tał  w  samo- 
tności i  nieraz  „radosnemi  zalać  musiał  (się)  łzami".  Zapewnia,  że 
posługiwał  się  oryginałem,  przyczem  sprawiała  mu  trudności  „nie- 
wypróbowana  jeszcze  dostatecznego  w  Polskim  języku  wyrażenia 
się  zdolność".  Zestawia  następnie  ustępy  ze  Starego  Testamentu,  na 
których  oparł  się  Gessner  i  „takiemi  je  Pamaskich  ozdób  umiał 
przetkać  kwiatami,  których  przyjemny  kształt  i  dusze  Chrześciań- 
skich  prawd  słodyczą  napoić  i  przeczyszczonego  smaku  zupełnie 
zabawić  może  umysł". 

Drugim  tłumaczem  polskim  „Śmierci  Abla"  jest  „akademik 
krakowski"  Jacek  Przybylski.  Ogłosił  on  pracę  swoją  w  Krakowie 
(u  Maja)  w  1797  roku  pod  nagłówkiem:  „Śmierć  Abla  w  pięciu 
pieśniach  z  niemieckiego  Gessnera"  {S^  s.  232).  Od  wczesnej  mło- 
dości mając  skłonność  do  rymowania,  ubrał  Przybylski  i  ten  prze- 
kład w  formę  wierszowaną,  używszy  13-to  zgłoskowego  wiersza 
parzystego.    Osobliwością    tej    pracy  jest  poświęcenie   każdej   pieśni 


GESSNERYZM  W  POEZYl  POLSKIEJ  153 

poematu  z  osobna  innej  osobistości.  Pieśń  I  dedykuje  tłumacz  ks. 
Adamowi  Czartoryskiemu,  pieśń  wtóra  „cieniowi  nieśmiertelnej  pa- 
mięci Adama  Naruszewicza",  pieśń  Ill-ą  Urszuli  z  Morsztynów 
Dembińskiej,  „starościnie  wolbromskiej,  przykiadnej  obywatelce  dla 
wielu  familij  dobroczynnej  matce"  —  znanej  nam  z  pięknej  przed- 
mowy córki,  Karoliny  Czermińskiej,  zamieszczonej  na  wstępie 
jej  „Zabawki  serc  czułych"  (Kraków  1785)  —  pieśń  czwarta  po- 
święcona została  księdzu  Michałowi  Sołtykowi  „z  rozlicznych  świa- 
teł i  zbiorów  w  historyi  naturalnej  w  pięknych  kunsztach  i  w  sta- 
rożytnościach ojczystych  naszemu  Pliniuszowi",  pieśń  ostatnia  wre- 
szcie Adamowi  z  Kurozwęk  Męcińskiemu  „licznej  a  cnotliwej  fa- 
milii patryarsze". 

Tłumaczenie  Przybylskiego  doczekało  się  drugiej  edycyi 
w  1800  r.  (Kraków).  Trzecim  wreszcie  tłumaczem  urywku  z  „Śmierci 
Abla"  jest  Ignacy  Krasicki,  Kto  chce  się  przekonać,  jaka  za- 
chodzi różnica  pomiędzy  pracą  prawdziwego  artysty  a  mozołem 
wiązania  wierszy  przez  wierszokletę  —  niech  porówna  ciężki  13-to 
zgłoskowiec  Przybylskiego  ze  wspaniale  dźwięczną  oktawą  Krasi- 
ckiego, w  jakiej  modlitwę  poranną  Abla  z  I  pieśni  w  dziele  „o  ry- 
raotwórstwie"   przełożył. 

Do  przekładów  z  Gessnera  zaliczyć  trzeba  z  kolei  wiersz  ks. 
Urbana  Szósto wicz a  S.  P.  p.  t.  „Zima,  Dafnis",  który  pojawił 
się  na  łamach  „Zabaw..."  w  1776  roku  (t.  XIII  s.  155).  Jakkol- 
wiek okoliczności,  że  nie  jest  to  wiersz  oryginalny,  nie  ujawniono, 
ponadto  zaś  wspomnienie  Tatr  mogłoby  łatwo  złudzić  —  przy 
bliższem  rozpatrzeniu,  wiersz  okazuje  się  wolnym  -przekładem  idylli 
Gessnera  p.  t.  „Daphnis".  W  osnowie  znalazły  się  liczne  i  znaczne 
amplifikacye,  na  końcu  dodano  cztery  wiersze  oryginalne,  wspo- 
mniano o  Tatrach  —  i  w  ten  sposób  powstała  ciekawa  próba  ada- 
ptacyi  sielanki  Gessnera  na  rzecz  polskiego  kolorytu.  A  chociaż 
dokonał  tej  sztuczki  ks.  Szostowicz  całkiem  powierzchownie,  oka- 
zał jednak  na  przykładzie,  w  jaki  sposób  Gessnerowskie  obrazki 
przyrody  próbują  w  polskiej  poezyi  nabrać  lokalnej  barwy;  coś 
podobnego  —  choć  całkiem  ubocznie  —  zauważyliśmy  już  u  Na- 
ruszewicza, gdzie  jednak  zmieniły  się  imiona,  nie  zaś  szczegół  to- 
pograficzny. 

Treścią  sielanki,  przełożonej  13-to  zgłoskowym  rymem  parzy- 
stym, są  refleksye  pasterza  Dafnisa  na  tle  krajobrazu  zinfiowego,  prze- 
chodzące pod  koniec  w  ton  erotyczny  pod  adresem  „jedynej  Filidy". 


154  MARYAN  SZYJKOWSKI 

W  bezimienaem  wydawnictwie  „Sielanek,  bajek  i  powiastek", 
które  wydano  drukiem  dwukrotnie  we  Wschowie,  w  1779  i  1781 
roku  (I  wyd.  8°,  str.  43)  —  pomieszczono  dwa  przekłady  z  Gessnera, 
nie  podając  źródła.  Na  czele  wydrukowano:  „Zban  ztłuczony,  sie- 
lanka" —  tym  razem  w  formie  wierszowanej.  Ta  forma  jest  bez 
zarzutu,  przytem  zmienna,  stosuje  się  do  toku  akcyi.  Początek  opo- 
wiadania, o  przywiązaniu  satyra,  ujął  bezimienny  tłumacz  w  epicki 
wiersz  13-to  zgłoskowy,  parzysty:  pieśń  zaś  satyra  jedynie  w  re- 
frenie 13-to  zgłoskowa,  operuje  zmiennym  wierszem  od  8 — 11  zgło- 
sek, przyczem   używa  rymów  rozmaitych,  także  wśródwierszowych. 

Drugi,  równie  wierszowany  przekład  z  Gessnera.  nosi  tytuł: 
„Noga  drewniana.  Sielanka  Szwajcarska"^  (s.  30  —  w  oryg.  „Das 
holzerne  Bein,  ein  Schweizer  Idylle";  „La  Jambe  de  bois.  Conte 
helvetique").  Jest  to  jeden  z  najpóźniejszych  i  najsłabszych  utwo- 
rów Gessnera.  jedyna  „sielanka",  którą  ks.  Chodani  w  zbiorowym 
przekładzie  „Idyll"  pominął.  Z  tern  wszystkiem  jednak  jest  to  je- 
dyna sielanka  „szwajcarska",  z  oznaczoną  topografią  miejsca 
(„gdzie  strumień  Reuss").  bez  mitologii  i  w  treści  głównej  oparta 
o  historyczne  wspomnienie  bitwy  pod  Nefels.  o  czem  pasterzowi 
opowiada  jej  uczestnik,  starzec  z  drewnianą  nogą.  W  zasadzie  jest 
to  wiersz  historyczny,  w  którym  z  sielanki  pozostała  jedynie  bierna 
postać  pasterza,  pasącego  kozy  „przy  miłym  odgłosie  siedmiotonnej 
Trzciny".  Przekład  polski  ma  formę  wiersza  parzystego.  13-to  zgło- 
skowego. 

W  roku  1785  wyszedł  w  Krakowie  zbiorek  przekładów  Ka- 
roliny Czermińskiej  p.  t.  „Zabawka  serc  czułych  z  Francu- 
skiego" (8°  s.  125,  1  ni.).  Pod  tak  znamiennym  nagłówkiem  mieści 
się  oryginalny  wybór  drobnych  opowiadań  kilku  pisarzy  francu- 
skich, dwóch  idyl  Gessnera  oraz  przeróbki  Kleista  p.  t.  „Iryn". 
Znalazł  się  tutaj  Wolter  i  Montesquicu  —  ale  obok  nich  i  tłumacz 
Ossyana  Letourneur  i  naśladowca  Thompsona  w  swoich  „Sai- 
sons"  (1769)  Saint-Lambert  a  zwłaszcza  sentymentalny  nowe- 
lista d'Arnaud  (Francois  Thomas  de  Baculard).  od  którego  po- 
szedł tytuł  wydawnictwa    Czermińskiej  ^)  —   w  końcu    zaś  sielanki 


1)  D'Arnaud  de  Baculard  [odróżnić  trzeba  od  d'Arnaud  Tabbe]  jest  au- 
torem dwóch  seryi  romansów  po  12  tomów  ;  I  nosi  tytuł  _Epreuve8  du  sentiment" 
1772 — 81  —  II  „Delas.semeat  de  rhoinine  sensibie".  O  tern  piszę  gdzieindziej  (zob. 
„Myśl  J.  J.   Rou.sseau   w   Polsce  XVlII-go   wieka"     Kraków,    Ak.    Um.    1913).    Na 


GESSNEltyZM  W  POK55YI  POLSKIEJ  155 

Gessnera,  całkiem  dowolnie  przez  polską  literatkę  ponazywane. 
I  tak:  „Człowiek  dobroczynny  i  po  śmierci"  jest  przeróbką  sielanki 
„Micon"  (w  przekładzie  Hubera  „Amyntas"),  w  polskim  tekście 
znacznie  skróconą.  Opowiadanie  to  należy  do  kategoryi  idyll  „mo- 
ralnych"; prawi  o  cnotliwym  Amintasie,  którego  dobrodziejstwa 
sięgają  aż  poza  grób  pod  postacią  cienistego  drzewa,  które  on  oso- 
biście posadził,  ażeby  służyło  miłym  cieniem  strudzonym  pielgrzy- 
mom. Opowiada  o  tem  wszystkiem  „nieznajoma",  która  opuszcza 
u  Czermińskiej  własną  liistoryę  wyjścia  za  mąż  za  syna  Amintasa 
oraz  szczegół  o  cudownem  wyrośnięciu  drzewa  na  drugi  dzień  po 
zasadzeniu  przez  Amintasa. 

„Szczęśliwy  ojciec,  że  tak  dobrego  ma  syna"  jest  drugiem 
z  kolei,  tym  razem  prozą  dokonanem  tłumaczeniem  „Mirty la",  łctó- 
rego  przekład  wierszowany  dał  już  w   1770  roku  Naruszewicz. 

W  końcu:  „Sposób  życia  szczęśliwie"  jest  przekładem  para- 
frazy „Menalka  i  Alexi3a",  Ictórej  Kleist  nadał  był  tytuł  „Irin"; 
rzecz  tę  poznaliśmy  już   w   „Zbiorze  pism"   z   1768  roku. 

Wśród  tłumaczeń  idyll  Kniaźnina,  które  pojawiły  się  w  edy- 
cyi  zbiorowej  z  1787/8  roku,  znajdujemy  przekład  „Bukietu"  Ges- 
snera („Der  Blumenstraus")  pod  nagłówkiem  „Pączek  róży".  Dafne, 
myjąc  się  w  strumieniu,  zgubiła  bukiet.  Ten  dostał  się  w  ręce  ko- 
chającego pasterza  i  mimo  troskliwej  opieki  więdnie,  w  czem  za- 
kochany obawia  się  dopatrywać  złego  dla  swej  miłości  prognostyku. 

Tę  treść  oddał  Kniaźnin  w  wolnym  przekładzie,  używając 
zgrabnej  formy  strof  4-wierszowych,  o  rymie  przekładanym  a  wier- 
szu l^rófckim  lO-cio  i  8-io  zo^łoskowym, 

w  cztery  lata  pcł  antologii  Czermińskiej  pojawiają  się  na 
polskim  rynku  księgarskim  nowe  okazy  muzy  Gessnerowskiej, 
a  mianowicie:  „Pierwszy  żeglarz,  Noc  i  Wizerunek  potopu,  trzy 
pisma  wyjęte  z  dzieł  Gessnera,  przetłumaczone  przez  I\.  K(wiat- 
kowskiego)"   Warszawa  (8*^  s.  108). 

„Der  erste  Schiffer"  wyszedł  drukiem  w  1762  rołcu.  Już 
w  dwa  lata  później  przełożył  ten  utwór  na  język  francuslci  Seno- 
lie're  („ł^e  premier  marin".  Sedan  1764)  i  w  tymże  czasie  wy- 
dał swój  przekład  Huber  w  Paryżu,  łącznie  z  tłumaczeniem  poe- 
matu Gessnera    „Dafnis";    nadto,    podobnie   jak  inne  utwory  popu- 


postać  tego  znanego    w  Polsce    pisarza    zwraca    baczną    uwagę    Daniel    Mo  met 
w   _Le  romantissme  on  France  au  XVIH-e  siccle"   Faris  1912. 


156  MARYAN  SZYJKOWSKI 

larnego  pisarza,  równie  i   „Pierwszy  żeglarz"    dostał    się    na    scenę 
jako  melodramat  a  nawet  przybrał  postać  baletu. 

Ten  poemat,  prozą,  rozłożony  na  dwie  pieśni,  jest  jednym 
z  najwdzięczniejszych  utworów,  jakie  z  pod  pióra  autora  „Idyll" 
wyszły.  Wszystkie  zalety  jego  talentu  wystąpiły  tutaj  w  harmonij- 
nym zespole.  Melida,  wychowana  zdała  nd  ludzi  na  skrawku  lądu, 
który  orkan  morski  oderwał  od  kontynentu  —  może  być  uważana 
za  wzór  tego  rodzaju  postaci,  wyrosłych  na  gruncie  teoryi  Roussa 
a  bardzo  popularnych  w  specyalnym  typie  utopijnego  romansu, 
którego  okazami  na  gruncie  polskim  zajmuję  się  gdzieindziej.  Bu- 
dzenie się  w  duszy  dziewicy  nieokreślonej  tęsknoty,  pytania,  które 
nasuwa  jej  obserwacya  przyrody  —  to  wszystko  nakreślone  zo- 
stało z  wielkim  wdziękiem  i  prawdą.  Tam  w  oddali  widnieje  nie- 
wyraźny punkcik:  to  matka  ziemia.  Na  brzegu  morskim  żyje  mło- 
dzieniec, który  slvszał  od  ojca  o  owym  strasznym  wylewie,  po 
którym  zniknął  kawałek  lądu  wraz  z  chatą  rodziców  Melidy. 

Nierozwiązana  tajemnica  tego  wypadku  nie  daje  spokoju  mło- 
dzieńcowi, zwłaszcza  od  chwili,  kied}'  we  śnie  zobaczył  postać  cu- 
dnej dziewczyn^^  Coraz  uporczywiej  dręczy  go  chęć  przedostania 
się  poprzez  morskie  odmęty  na  ów  punkt  daleki,  o  którym  przy- 
puszcza słusznie,  że  jest  oderwaną  od  lądu  wyspą.  Ciekawość  od- 
krywcy i  miłość  do  „nieznanej,  dalelciej"  nasuwają  mu  pomysł 
wybudowania  łodzi  ua  wzór  zaobserwowanego  pnia  wydrążonego, 
w  którym  płynął  królik.  Zaczem  odbywa  się  podróż  „pierwszego 
żeglarza'',  której  nawskróś  malarskie  ujęcie  ma  w  sobie  coś  z  obra- 
zów Boeklinowskich.  Za  sprawą  amora  pewnie  i  majestatycznie 
posuwa  się  statek  tego,  który  pierwszy  ujarzmił  potęgę  morza:  ko- 
ł3^sze  nim  łagodnie  orszak  zefirów,  otaczają  zdziwione  twarze  try- 
tonów i  nereid,  śpiewając  hymn  pochwalny  na  cześć  śmiałka. 
W  ten  sposób  dopływa  do  wyspy,  na  której  osiada  u  boku  uko- 
chanej Melidy,  wzniósłszy  na  brzegu  morskim  dwa  ołtarze:  Wene- 
rze  i  Posejdonowi. 

„Noc"  jest  jednym  z  najwcześniejszych  utworów  Gessnera: 
pochodzi  z  1753  roku,  a  wyszła  bezimiennie.  Na  język  francuski 
przełożył  ją  Hub  er  w  zbiorowem  wydaniu  przekładów  Gessnera 
(1768 — 72).  Biograf  Gessnera  z  XVIII-ego  wieku  (Hottinger)  stwier- 
dza, że  „już  w  tym  utworze  poznać  w  zupełności  szczęśliwego  ma- 
larza przyrody,  ową  nowość  obrazów,  ową  świeżość  barw,  ów 
łagodny,  miły  koloryt,  który    uwypukla  przedmioty,    nie  oślepiając 


GESSNKUYZM   W  Pf)E/VI   l'(JL.SKIEJ  157 

OCZU  i  owe  szczęśliwe  połączenie  pierwiastków  intellektualnych  ze 
zmysłowymi,  które  inartwv  obraz  (jżywia"   (s.  60). 

Te  uwagi  krytyka,  który  z  tak  bliska  mógł  przyglądać  się 
narodzinom  Gessnerowskiej  muzy,  są  najzupełniej  uzasadnione. 
Zwłaszcza  nowość  i  świeżość  kolorytu  „Nocy"  jest  na  tle  swojej 
epoki  godną  uwagi.  Pomysł  snucia  wrażeń  osobistych  na  tle  no- 
cnego Icrajobrazu  stoi  oczywiście  w  bliskim  związku  z  głośnenii 
w  Europie  „Myślami  nocnemi"  Younga  —  sam  jednak  charakter 
tych  wrażeń  jest  odmienny.  Wypłynęły  one  w  pierwszej  linii  z  żywo 
i  prawdziwie  odczutego  piękna  przyrody  —  i  to  stanowi  o  niepo- 
spolitem  znaczeniu  „Nocy"-  Pierwsza  część  utworu  —  to  adoracya 
„snu  nocy  letniej";  nie  brak  i  księżycowego  światła  i  woni  roz- 
kwitłego kwiecia  i  muzyki  wieczornej,  na  którą  złożył  się  recliot 
żab  i  szum  niedalekiego  strumienia.  W  dali  widać  błędne  ogniki. 
„Wy  jesteście  bogami"  —  zwraca  się  do  nich  w  polskim  przekła- 
dzie autor.  —  „Pobożny  wieśniak  drży  na  wasze  ujrzenie,  a  zu- 
chwały Filozof  nazywa  was  niezbożną  gębą  palącymi  się  wa- 
porami";  ponad  zuchwałą  filozofią  przenosi  jednak  autor  wiarę  ludu, 
który  w  błędnych  ogniach  widzi  dobroczynne  bóstwa,  wiodące  nocą 
kochanka  do  kochanki,  a  zazdrośników,  litórzyby  chcieli  popsuć 
miłosne  spotkanie,  prowadzące  na  trzęsawiska. 

Do  opisu  nocy  świętojańskiej  przyłączają  się  —  jak  zwylcle 
u  Gessnera  —  motyw  erotyki  i  mitologii:  wspomnienie  spotkania 
pięknej  nieznajomej  i  metamorfoza  kochanki  Jowisza  w  robaczka 
świętojańskiego  [ten  ustęp  dodał  poeta  w  późniejszej  redakcyi  „Nocy], 
zejście  się  z  przyjaciółmi  na  wzgórzu  i  wezwanie  do  zabawy; 
uwieńczm}^  skronie  i  zaśpiewajmy  piosnkę  bakchiczną.  Febus  zdziwi 
się.  kiedy  nas  rano  tutaj  ujrzy:  „Niestety!  krzyknie  na  on  czas, 
odtąd  jak  Febusem  jestem,  nigdym  nie  był  tak  wesoły,  jak  ci 
śmiertelnicy.  To  mówi,  a  pozbierawszy  smutne  chmury  cały  dzień 
dżdżem  brzydkim  zapluszcza". 

Tak  kończy  swoją  noc  świętojańską  23-letni  podówczas  poeta. 
Dla  polskich  czytelników  ważną  była  jeszcze  i  ta  okoliczność,  że 
tych  swoich  przyjaciół  autor  po  nazwisku  wymienił,  zaś  tłumacz 
polski  odpowiednie  komentarze  w  notach  zamieścił.  Obiły  się  zatem 
o  ucho  polskiego  czytelnilia  nazwiska:  Hallera,  Klopstoka,  Hage- 
dorna  i  Gleima,  o  których  czytał  w  dopiskach:  „Haller  i  Klopstock 
Poeci  Niemieccy,  niemałego  szacunku  Autorowie,  pierwszy  Albert 
Haller  umarł  już    w   roku    1777    był   kawalerem    orderu    Gwiazdy 


158  MAKYAN  SZYJKOWSKI 

Polarnej,  bardzo  sławny  i  wzięty  z  dziei  swoich.  Oprócz  wielu  pism 
lekarskich  pisał  także  w  młodości  sielanki  i  ody  bardzo  szacowane. 
Umarł  będąc  Konsyliarzem  Berneńskim,  w  Bernie,  w  Szwajcarach 
Ojczyźnie  swojej  i  członkiem  kilkunastu  naj pierwszych  w  Europie 
Akademiów,  a  Prezydentem  Akademii  w  Gotyndzie,  bardzo  po- 
wszechnie żałowany  dla  swoich  przymiotów  a  szczególniej  dla 
wielkiej  biegłości  w  sztuce  lekarskiej'*^.  Jest  to  wogóle  najwcześniej- 
sza, o  ile  wiem,  w  Polsce  wiadomość  o  autorze  „Alp",  która  do- 
chodzi nas  za  pośrednictwem  Gessnera.  Haller,  poprzednik  Ronssa 
w  obrazach  przyrody  górskiej,  był  jednym  z  pierwszych  pisarzy 
niemieckich,  na  którego  we  Francyi  żywą  zwrócono  uwagę.  Jego 
„Alpy"  miały  w  latach  1739 — 70  siedem  wydań;  ich  przekład  fran- 
cuski ogłosił  „Mercure"  w  1752  roku  ^). 

O  dwóch  innych  pisarzach  niemieckich.  Hagedornie 
i  Gleimie,  pouczał  dopisek  polski,  jak  następuje:  „Hagedorn  Wier- 
szopis Niemiecki  słynął  w  Niemczech  w  tym  ostatnim  wieku.  Ten 
wierszopis  naśladował  w  wielu  bajkach  i  powieściach  P.  la  Fon- 
taine,  jako  też  i  ułożył  niemało  sam  z  siebie,  które  są  szacowne. 
Gleim  Pisarz  Sielanek  w  Niemieckim  języku.  Gessner  Autor,  któ- 
rego ja  tu  tłumaczyłem,  wspomina  ich  jako  swoich  prawie  współ- 
czesnych Pisarzów  w  Niemczech". 

Hagedorn  należy  również  do  grona  poetów  niemieckich, 
znanych  we  Francyi  drugiej  połowy  XVIII-ego  wieku.  „Nazwiska 
Hallera,  Hagedorna,  Klopstoka,  Kleista  i  Gellerta"  —  pisze  Hottin- 
ger  —  7?były  we  Francyi  znane  i  cenione"  (s.  95).  Gleim  zaś 
był  bezwzględnym  wielbicielem  Gessnera,  zwłaszcza  „Noc"  jego 
uważał  za  arcydzieło;  uwagę  naszą  zwraca  pisarz  ten  tem  więcej, 
że  przekład  jego  „Toastów"  należy  —  jak  wiadomo  —  do  naj- 
wcześniejszych prób  poetyckich  Adama  Mickiewicza. 

Zwróciliśmy  na  te  szczegóły  z  tego  powodu  bliższą  uwagę, 
że  okazują  one,  jak  to  za  pośrednictwem  Francyi  przenikają  do 
Polski  XVIII-ego  wieku  nazwiska  przedstawicieli  pewnych  warto- 
ści literackich,  w  których  tkwią  nasiona  romantycznego  drzewa. 
Na  innem  miejscu,  omawiając  historyę  palskiego  ossyanizmu,  wska- 
zaliśmy, że  na  tej  samej  drodze  przedostają  się  do  nas  prądy  an- 
gielskie, na  której  —  jak  to  obecnie  dowieść  usiłujemy  —  zdąża 
ku  nam  ruch  helwecki.  Przyjąwszy  nareszcie  jako  pewnik,  że  Fran- 


*)  Mor  net  op.  c,  etr.  43. 


GESSNEUYZM   W  POEZYJl  POLSKIEJ  159 

cya  drugiej  połowy  XVIII-ego  wieku  nie  jest  wcale  tak  wyłączną 
pepinierą  skostniałej  teoryi  pseudoklasycznej,  za  jaką  dość  po- 
wszechnie w  nauce  naszej  jeszcze  ucliodzi  —  pojmiemy  łatwo,  że 
i  Polska  współczesna,  bezwzględnie  zapatrzona  w  to.  co  w  dziedzi- 
nie myśli  francuskiej  się  wykluwa,  wykazać  musi  wyraźne  ślady 
działania  nowych  prądów  z  Zachodu. 

Trzeci  z  przełożonych  na  język  polski  w  1789  roku  utworów 
Gessnera:  „Wizerunek  potopu"  (oryg.  1762  rok)  jest  dla  nas  bez 
znaczenia.  Daje  obraz  śmierci  pary  kochanków,  którzy  na  chwilę 
przed  pochłonięciem  przez  zalew,  pocieszają  się  bardzo  wzniosłemi 
i  budującemi  refleks^^ami. 

„Zbiór  powieści  moralnych  wyjętych  z  dzieł  różnych  naj- 
przedniejszych tego  wieku  autorów  dla  dzieci.  Z  których  one  zaba- 
Avić  się  i  cnotę  zamiłować  mogą  z  francuskiego,  w  druk.  XX.  Mi- 
syonarzów"  Warszawa  1790  (8»,  rejestr  i  str.  208).  Na  czele  przed- 
mowa do  „JWPani  z  Czapskich  Małachowskiej"  —  a  w  niej  tak 
znamienne  zalecenie:  „Co  się  ma  człowiek  po  krętych  i  zdradnych 
błądzić  bezdrożach,  niech  tylko  słucha  głosu  natury,  która 
jest  najbezpieczniejszą  nauczycielką  we  wszystkiem". 

Druga  ta  nasza  antologia  nieznanego  pióra  mieści  równie  jak 
pierwsza  charakterystyczny  wybór:  Montesąuieu,  Malfontaine,  Gar- 
nier  —  oraz  Saint  Lambert,  d'Arnaud,  Letourneur,  Berquin,  na- 
śladowca Gessnera  w  swoich  „Idyllach"  (1774)  —  a  przedewszy- 
stkiem  sam  Gessner.  Charakter  dziełka  „dla  dzieci"  sprawił,  że 
wszystkie  opowiadania  tego  autora  należą  do  typu  sielanki  „mo- 
ralnej". Przy  tern  —  rzecz  ciekawa  ze  względu  na  upodobania  pol- 
skich czytelników  —  wszystkie  utwory  Gessnera  w  tym  „Zbiorze'' 
były  już  poprzednio  przez  innych  przełożone. 

„Szczęśliwy  ojciec  tak  dobrego  mający  syna"  —  taki  tytuł 
tym  razem  nosi  „Mirtyl",  tłumaczony  już  przez  Czermińską.  „Spo- 
sób prowadzenia  szczęśliwego  życia.  Przez  PP.  Kleist  i  Gessner" 
jest  trzeciem  z  kolei  tłumaczeniem  „Iryna"  Kleista  (1768,  1785); 
dodatek,  że  jest  to  utwór  wspólny  obu  niemieckich  sielankopisarzy 
świadczy  o  tem,  że  polski  tłumacz  znał  dokładnie  idylle  Gessnera, 
skoro  naśladownictwo   jednej    z  nich  u  Kleista    potrafił    stwierdzić. 

„Dzieci  starające  się  uprzedzić  żądania  Rodziców  swoich"  — 
miały  w  „Zbiorze"  z  1768  tytuł  właściwy:  „Myrtyl  i  Dafna". 
„Człowiek  dobroczynny  nawet  po  śmierci"  (oryg.  „Mycon",  franc. 
„Amyntas"),    jest     przekładem    odmiennym     od    pracy     Czermin- 


160  MARVAN  SZYJKOWSKI 

skiej,  pochodzi  jednak  z  tego  samego,  co  poprzedni,  źródła,  gdyż 
zupełnie  analogiczne  wykazuje  skrócenia. 

„Historya  prawdziwa,  dranek  (?)  z  niemiecliiego  [s.  a.]  w  Lwo- 
wie, druk  Bractwa  ś.  Trójcy"  (8°,  3V2  ark)"^  — znana  mi  tylko 
z  bibliografii,  zamyka  listę  polskich  przekładów  Gessnera  w  XVIII-yra 
wieku.  Jest  to  zapewne,  o  ile  sądzić  można  z  określenia  w  tytule, 
tłumaczenie  „Erasta"  (w  takim  razie  drugie  z  rzędu)  ^j. 

Pierwszv  rok  nowego  stulecia  przynosi  zupełny  przekład  sie- 
lanek, pióra  ks.  Chodaniego,  „Sielanki  Gessnera  z  Niemieckiego 
Oryginału  na  wiersz  Polski  przerobione  przez  tłomacza  Xiążki 
Wiersz  o  człowieku"  —  wyszły  w  Krakowie  u  Maja  (1808,  8°  s. 
270  i  rejestr).  Pomimo  zapewnienia  w  tytule,  dzieło  to  opiera  się 
na  przekładzie  francuskim  Hubera;  świadczy  o  tern  zarówno  ten 
sam  układ  —  odmienny  u  Hubera.  aniżeli  w  oryginale  —  uraz  te 
same.  częste  zmiany  imion  w  tytułach  i  akcyi  idyll.  Skutkiem 
upodobnienia  pod  względem  redakcyjnym  do  pracy  Hubera,  zna- 
lazły się  w  przekładzie  polskim  zarówno  stare,  jak  i  ,.nowe"  idylle 
Gessnera,  a  pozatem  i  te  obrazki,  które  w  wydaniu  niemieckiem 
pomieszczono  wśród  „poezyi  rozmaitych",  jak  „Mocne  przedsię- 
wzięcie" („Der  feste  Vorsatz"),  „Pieśń  poranna"  (^Morgenlied"), 
„Zjawienie  do  Chloi"  (»An  Chloen"),  „Wiosna"  („Der  Friihling"), 
„Oczekiwanie  Dafny"  (pierwotnie  „Die  Gegend  im  Gras",  później- 
„Als  ich  Daphne  erwartete"),  „Żądanie"  („Der  Wunsch").  Oprócz 
tych  utworów  przełożył  ks.  Chodani  wszj^stkie  44  sielanki  Ges- 
snera, opuszczając  ostatnią:  „Das  Hulzerne  Bein.  ein  Schweizer 
Idylle"  —  utwór  zresztą  bez  znaczenia,  przełożony  na  język  polski 
już  w  nid  roku. 

Z  tych  50-ciu  obrazków  cztery  już  był  oddał  wierszem  Na- 
ruszewicz, jedną  Szósto wicz.  sześć  innych  mieliśmy  w  prozie;  39 
pojawia  się  po  raz  pierwszy  w  formie  wierszowanej,  wśród  nich 
najbardziej  typowe  i  ważne.  Dodajmy,  że  w  tłumaczeniu  „Pale- 
mona"  wyręczył  się  ks  Chodani  Naruszewiczem,  o  czem  nie  omie- 
szkał napisać  w  nocie:  „Tę  sielankę  tłumaczył  Adam  Naruszewicz 
i  nazwał  ją  Pacierz  Staruszka.  Ivładę  jego  tłumaczenie,  bo  jest  wy- 
borne. W  ten  czas  tylko  tłumaczyć  można  jedno  dzieło,  kiedy  albo 
pierwsze  tłumaczenie  nie  jest  doskonałe,  albo  drugie  może  być  do- 
skonalsze". 


*)  Estr.  II.  s.  32  —  druku  tego  nie  mogłem  nigdzie  odaaleać. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  161 

Ze  względu  na  treść  podnieść  należy  niektóre  motywy  tych  obraz- 
ków. Tak  w  sielance  „  Mirtyl  i  Tyrsys"  opowiada  autor  przez  usta  Mirtyla 
„przypadek  Dafnisa  i  Chloi":  w  księżycowy  wieczór  nad  brzegiem 
rzeki  siedzi  Chloe,  napróźno  oczekując  przybycia  Dafnisa,  który 
z  drugiej  strony  miał  do  niej  łodzią  zawitać.  Nagle  wydaje  jej  się, 
że  go  ujrzała:  „Lecz  widzę  go..."  —  woła  —  „witajże...  nic  nie 
odpowiada...  O  Bogowie!...  Tu  Chloe  omdlała  opada".  Nie  przyj- 
mują  jej  fale  rzeki,  wśród  których  znaleść  chce  zapomnienie,  lecz 
zanoszą  na  wyspę,  na  której  Dafnis,  ocalony  z  rozbicia,  czule  ją  wita. 

Do  szczególnie  pięknych  i  świeżych  obrazków  przyrody  za- 
liczają sielankę  p.  t.  „Oczekiwanie  Dafny",  o  której  będziemy 
mieli  sposobność  wspomnieć  przy  innej  sposobności.  Znaczenie  zaś 
programowe  posiada  wiersz  p.  t.  „Żądanie",  zawierający  wyznanie 
wiary  poety.  Nie  pragnie  on  ani  dostatków,  ani  władzy,  ani  nie- 
śmiertelności. „Ach  !"  —  wzdycha  Gessner,  a  za  nim  inni,  którym 
coraz  było  duszniej   w  atmosferze  „oświecenia": 

,, —  mógłbym  na  łonie  oddalonej   wioski 

Pędzić  żywot  czarnemi  nie  burzony  troski, 

Mogłażby  mnie  skryć  chatka  i  ogródek  maty 

Przed  sztychami  zazdrości,  przed  natręctwem  chwały''. 

Tę  ustroń  wiejską  maluje  poeta  z  wielkim  wdziękiem  i  pro- 
stotą: chatka,  otoczona  leszczyną,  u  wnijścia  strumień,  gołębie 
i  drób;  dookoła  gaj,  pełen  ptasząt,  patryarchalna  pasieka,  wtyle 
ogród.  Nie  jest  to  park  barokowy,  w  guście  opisywanych  przez 
Delille'a  —  lecz  jeden  z  tych  ogrodów,  które  coraz  częściej  wy- 
pierają sztuczność  z  ogrodniczego  kunsztu  na  rzecz  poczynającego 
się  zwrotu  do  naturalizmu.  W  tym  ogrodzie  Gessnera  —  tak  wa- 
żnej części  składowej  ustronia  poet}"  — 

„ —  —  sztuka  przez  swoje  proste  rozrządzenia 
Wspierałaby  pięknego  grymas  przyrodzenia, 
Nie  gięła  niechętnego  do  swych  dzikich  wzorów. 
Nie  szpeciła  stawianiem  śmiesznych  dziwot worów". 


„Śmieszże  zdobić  naturę  człowieku  zuchwały 
Przez  knnszta,  co  ją  tylko  naśladować  miały  ! 

Ja  nad  ogród  w  porz.idne  ułożony  szyki 
Przenoszę  wiejską  łąkę  i  gaiczek  dziki; 
Pomieszanie  ich  części,  na  pozór  nikczemne, 
Ujęło  przyrodzenie  w  prawidła  tajemne 
Rozprawy  Wydz.  lilolog.  T.  LIII.  11 


162  MAUYAJN  JsZYJKOWSKl 

PiękaoBci  i  porządku,  na  których  widzenie 
Czuje  dusza  człowieka  słodkie  uniesienie". 

Na  tle  tak  „sielskiem-anielskiem",  zdała  od  „przeklętego 
miasta",  polityki,  obżarstwa  i  pijaństwa  ( —  te  trzy  momenty  miej- 
skiego życia  zestawia  Gessner  obok  siebie — ).  w  cnocie,  która  „sama 
szczęściem  jest  prawdziwem",  trawił  by  poeta  żywot  błogi,  oddając 
się  wolnym  zajęciom.  A  kiedy  nadejdzie  wieczór 

„ —  —  wśród  nocy  przy  świetle  blasku 
Błąkałby  się  po  polach  i  po  małym  lasko, 
A  w  głębokich  uwagach  zanurzony  cały 
Zważałby  układ  świata  prosty,  lecz  wspaniały. 
Tymczasem  nad  ma  głową  w  przepaści  bez  końca 
Świeciłyby  niezliczne  i  światy  i  słońca". 

W  wierszu  „Żądanie"  (der  Wunsch)  znalazł  się  cały  Gessner, 
z  tern  wszystkiem,  co  nowego  sztuka  jego  przynosiła.  W  pomy- 
słach polskich  liryków  owej  doby  wiersz  ten  nie  pozostał  bez  śla- 
dów —  przeto  należało  się  treść  jego  zareprodukowaó. 

Przekład  idyll  pióra  ks.  Chodaniego  jest  w  treści  swobodny, 
rozszerzając  dość  często  lub  skracając  tok  oryginału.  Strona  for- 
malna odbiega  również  daleko  od  prostej  i  zwięzłej  składni  Gessnera. 
Na  to  złożyło  się  w  pewnym  stopniu  oparcie  przekładu  na  tłuma- 
czeniu francuskiem,  przedewszystkiem  zaś  nadanie  mu  formy  wier- 
szowanej. I  pod  tym  ostatnim  względem:  w  rozwoju  polskiego 
wiersza  —  praca  ta  nie  jest  pozbawiona  historycznego  znaczenia. 
Ulubionym  w  polskiej  poezyi  XVin-ego  wieku  typem  wiersza  jest 
ciężki  wiersz  parzysty  o  13-tu  zgłoskach.  Używano  go  zarówno 
tam,  gdzie  tego  natura  utworu  żądała:  w  epice  i  dydaktyce  — 
jak  również  i  w  tych  wypadkach,  gdzie  liryczny  nastrój  treści  ja- 
kiejś lżejszej  i  bardziej  lotnej  domagał  się  formy.  I  Naruszewicz 
i  Szostowicz,  przekładając  sielanki  Gessnera,  budują  wiersze 
13-to  zgłoskowe.  Również  i  zupełny  przekład  wierszowany  idyll 
najchętniej  typu  tego  się  trzj-ma,  stosując  go  dla  całej  osnowy 
w  38-iu  obrazkach.  Ale  tłumacz  polski  ma  niewątpliwe  odczucie 
poetyckiego  nastroju  —  i  tam,  gdzie  ten  nastrój  staje  się  wybitnie 
liryczny  lub  nawet  wprost  przechodzi  w  pieśń,  wiersz  13-to  zgło- 
skowy ustępuje  miejsca  krótszemu  lub  nawet  przeistacza  się  w  strofy. 
I  tak:  obok  13-to  zgłoskowych  pojawiają  się  wiersze  o  10-iu  zgło- 
skach w  sielance  „Menalkas  i  Tytyrus  czyli  powaby  jesieni"  (XX) 


GESSNERYZM  W  POEZYl  POLSKIEJ  163 

oraz  „Dafne  i  Chloe"  (XXX  —  pieśń  Chloi  10-io  zer].).  Dziesięcio-zglo- 
skowy  wiersz  parzysty  użyty  został  w  sielance  XIII(„Filli8  i  Chloe"), 
w  32  idylli  („Gwoździk")  i  w  „Zefirach"  (XXXVI);  śpiew  Dafnisa 
w  sielance  XI-ej  („Dafnis  i  Chloe")  toczy  się  w  cztero- wierszowych 
strofach,  wierszem  na  przemian  10-  i  8-io  zgłoskowym  —  budowa 
wiersza  dobrze  znana  Mickiewiczowi  —  podobnież  budowę  strofi- 
czną  posiada  sielanka  XXI  („Milon  czyli  ptaszek"),  „Pieśń  po- 
ranna" (XXV),  „Żegluga"  (XXXI)  i  „Ślub"  (XXXV).  Ta  też  sto- 
sunkowo  znaczna  rozmaitość  form  w  pracy  Chodaniego  stanowi 
największą  zaletę  tego  przekładu  ze  stanowiska  ewolucyi  poetyckiej 
dykcyi,  która  w  schyłkowej  dobie  pseudoklasycyzmu  staje  się  co- 
raz beznadziejniej  monotonna.  W  ożywieniu  jej  odegrał  znaczną 
rolę  gessneryzm;  —  przedruk  ks.  Chodaniego  jest  dobrym  tego 
przykładem. 

Następujące  znane  mi  przekłady  polskie  utworów  Gessnera 
pojawiają  się  w  latach  1803  i  1804.  Oba  mają  formę  dobrze  zna- 
nego wiersza  parzystego  o  13-tu  zgłoskach  —  nie  nastręczają 
przytem  tematu  do  bliższych  uwag.  Pierwszy  z  nich,  to  tłumacze- 
nie wstępnej  idylli  Gessnera  „Do  Dafny",  opracowanej  już  przez 
Naruszewicza  w  1770  roku.  Przekład  ten  pojawił  się  na  łamach 
„Nowego  Pamiętnika  Warszawskiego"  (1803,  tom  XIII  s.  244); 
autorem  był  Józef  Kos  sowski. 

W  roku  następnym  ogłosił  „Tygodnik  wileński"  „Sielankę 
z  Gessnera.  Opis  burzy"  (1804,  str.  138),  objaśniając  w  dopisku: 
„Te  wiersze  są  przysłane  bezimiennie  dla  umieszczenia  w  tym  Ty- 
godniku". „Burza"  („Der  Sturm")  jest  opisem  orkanu  morskiego, 
któremu  z  brzegu  przypatrują  się  dwaj  pasterze  —  oraz  daremnej 
walki  okrętu  z  nawałnicą.  Po  burzy  wyrzucają  fale  ciało  młodzieńca 
i  szkatułkę  ze  złotem;  tej  jednak  nie  tykają  pasterze,  chwaląc 
„słodką  mierność",  a  potępiając  podróże  dla  zysku. 

Całokształt  utworów  Gessnera  w  przekładzie  polskim  uzupeł- 
nia oddzielnie  wydany  „Dafnis,  sielanka^  Salomona  Gessnera. 
Z  Niemieckiego  na  Polski  język  przełożona  przez  L.  O.  Klemensa 
Nowickiego,  w  Wilnie  i  Warszawie  u  Józ.  Zawadzkiego,  1812" 
(80,  s.  nib.  111). 

Oryginał  tego  większego  utworu  (3  Icsięgi)  Gessnera  pojawił 
się  bezimiennie  w  1754  roku  nie  bez  oporu  ówczesnej  cenzury, 
która   w    tej    najniewinniejszej    pod    słońcem    sielance    dopatrzyła 

11* 


164  3IARYAN  SZYJKO WSKI 

się  zamachu  na  moralność    publiczną  ;  przekład   francuski    Hubera 
wydrukowano  łącznie  z   „Pierwszym  Żeglarzem"  w  1764  roku^). 

Pobudkę  do  napisania  tej  pełnej  wdzięku  sielanki  zaczerpnął 
poeta  szwajcarski  z  Longusa,  którego  znał  w  przekładzie  francuskim 
Amiota.  W  przeprowadzeniu  jednak  wątłej  nici  opowiadania  pozostał 
w  zupełności  sobą:  dał  delikatny,  psychologiczny  obrazek  budzenia 
się  uczuć  miłosnych  w  sercu  Dafnisa  i  Filidy,  przesłonił  pogodne 
niebo  tej  miłości  małemi  chmurkami  przeciwności,  aż  wreszcie  za- 
kończył pełnym  uśmiechem  szczęścia  połączonych  przez  hj-men 
kochanków.  Wplótł  przytem  szereg  obrazków  z  przyrody,  utrzy- 
manych we  właściwym  mu  tonie  lekkich  cieni  i  niezbyt  jaskra- 
wych świateł  —  ażeby  zaś  dodać  sielance  głębszego  rysu,  stwo- 
rzył rezonerską  postać  Aristusa.  Aristus  ma  jeszcze  mniej  cech  in- 
dywidualnych, aniżeli  wszystkie  inne  postaci  Gessnera — jednakże 
monolog  jego  w  księdze  II-ej  ma  zbyt  zasadnicze  znaczenie,  ażeby 
można  go  było  pominąć.  Jest  to  najpełniej  ujęte  przedstawienie 
„filozofii  przyrody"  Gessnera.  kwestya  pierwszorzędna,  która  po- 
siada znaczenie  etapowego  słupa  na  drodze  od  klasyków  do  ro 
mantyków. 

„Ach  naturo!  naturo!"  —  woła  Gessner- Aristus  w  przekła- 
dzie Nowickiego  —  „jak  piękną  jesteś,  jak  wdzięczną  w  niewinnej 
piękności,  gdzie  sztuka  ludzi  niecierpliwych  ciebie  nie  kazi  !  Jak 
szczęśliwy  jest  pasterz!...  Witaj  spokojna  dolino!  witajcie  żyzne 
pagórki,  i  wy  sączące  potoki !  wy  niwy  i  wy  lube  gaiki !  taj- 
nego uniesienia  i  poważnego  rozmyślania  uroczyste  świątynie,  wi- 
tajcie !  Ach  !  jak  się  mile  ku  mnie  uśmiechają  porannem  obłyśnione 
światłem.  Słodka  radość  i  niewinność  przemawia  do  mnie  ze  wszyst- 
kich niw  i  pagórków:  tu  pokój  i  dowolność  zamieszkują  chaty  spo- 
kojne, spoczywają  na  wzgórkach  lub  przy  krętych  strumieniach 
i  drzemią  w  łagodnem  drzew  owocowych  zaciszu.  Jakże  wam  mało 
potrzeba  pasterze!  jak  bliscy  szczęścia  jesteście  !  Wy,  co  niebacznie 
prostoty  odstąpiliście  natury,  chcąc  mnogich  szczęścia  szukać  po- 
wabów —  o  nierozmyślni  !  co  obyczaje  przymilonej  niewinności 
niezgrabnem  ułożeniem,  a  szczupłe  potrzeby,  które  z  obfitych  koi 
źródeł  natura,  wzgardy  godnem  zo wiecie  ubóstwem  —  snujcie  wie- 


*)  Pierwsze    tłumaczenie    francuskie    .Dafnisa",    bliżej    nieznane,  miało  sie 
pojawić  w  Rostoku  w  1756  r.   —  zob.  Siipfle,  op.  c.  rozdz.   XV. 


GESSNERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  165 

cznie  urojonego  szczęścia  pasmo,  które  powiew  wiatru  lekkiego 
zrywa!  Idziecie  obłędnemi  do  szczęścia  manowcy,. .  dla  kogóż  roz- 
pływa się  luba  rozkosz  z  okolic  spokojnych,  z  ról  żyznych  i  z  ca- 
łej powabnej  natury?  Komuż  strumyków  mruczenie  radość  spra- 
wuje? Kogóż  bardziej  swym  cieniem  orzeźwiają  drzewa?  Kogóż 
przyjemniej  słońce  ogrzewa?  Was  mocarze  —  czyli  biednego  pa- 
sterza, który  trzodą  otoczony  w  trawie  spoczywa . . .  Wdzięczna  na- 
tura jest  mu  niewyczerpanem  czystej  uciechy  źródłem  :  ani  duma, 
ani  chęć  panowania,  ani  sławy  nie  miesza  szczęścia  jego.  Spokojny 
umysł  i  szczere  serce  sypią  wiecznie  radość  przed  nim,  jak  ty  po- 
ranne słońce  twym  blaskiem  na  zroszoną  siejesz  okolicę...  Sączcie 
się  nieustannie  potoki,  przynoszę  wam  serce  wesołe,  pogodny  i  nie- 
skazitelny umysł:  pogodny,  jak  niebo  żadną  niezasępione  chmurą  : 
spokojny,  jak  gładkie  jezioro  najmniejszą  niezmarszczone  falą, 
w  którem  cala  odbija  się  okolica.  ...Tu  upłynie  me  życie  nakształt 
cichego  strumienia,  zwiędnie  przyjemnie,  jak  róża  więdnąć  zwykła: 
stoi  samotna  róża,  więdnie  i  ostatnie  jeszcze  rozlewa  wonie:  ob- 
wiewa  ią  zefir  łagodny,  zwiędłe  już  liście  padają  i  róża  niknie". 

Tak  marzył  człowiek  „wedle  serca"  Jana  Jakóba  Eousseau. 
Przyroda  była  mu  źródłem  wszechpociech ;  na  jej  łono  zbiegał  do 
hałasu  miejskiego,  usuwał  się  od  gonitwy  za  marą  szczęścia,  znaj- 
dując jedynie  istotne  zadowolenie  w  prostocie  pasterskiej,  „w  ła- 
godnem  drzew  owocowych  zaciszu".  W  tem  był  jednostronny:  sie- 
lankowa lubość,  słoneczny  uśmiech  południa,  róża  łagodnie  na 
słońcu  więdnąca  — te  wszystkie  motywy  tworzyły  tylko  jedną  sferę 
wrażeń.  Ale  czyż  równie  jednostronne  nie  było  to  poczucie  przy- 
rody, które  formuje  się  w  Europie  jednocześnie  niemal  pod  wpły- 
wem pieśni  Ossyana  i  ballad  Percy'ego?  Z  jednej  strony  łagodnie 
uśmiechający  się  krajobraz  równiny,  z  chatką,  strumykiem,  gajem 
i  teatralną  nieco  postacią  pasterza  na  pierwszym  planie  —  z  dru- 
giej: fantastyczna,  dzika  ustroń  skalista,  w  półświetle  księżyca  lub 
ogniu  błyskawic,  z  rycerzem  Fingalowym,  który  nie  chodzi,  ale 
„porusza  się",  i  równie  mało  ma  wspólności  z  rzeczywistością  ży- 
cia. Oto  są  dwie  strony  oblicza  Janusowego,  jakie  przybiera  po- 
czucie przyrody  pod  działaniem  angielskiego  i  helweckiego  ruchu. 
Zupełnie  prawdziwe  i  wszechstronne  spojrzenie  na  nią  stanie  się 
udziałem  dopiero  wielkich  mistrzów  epoki  romantycznej,  którzy  je- 
dnak mogli  je  zdobyć  dzięki  właśnie  istnieniu  obu  tych  form  przej- 
ściowych.    Obie,    choć    na    krótką    działały    metę,    odegrały    ważną 


166  MARYAN  SZYJKO WSKI 

W  histor)'!  rolę;  w  rezultacie  gessneryzm  wyrodził  się  w  manierę 
sielankową,  od  ossyanizmu  wiodła  niedaleka  droga  do  romantyki 
grozy.  Wielka  poezya  romantyczna  odrzuciła  obie  form}'^  —  i  się- 
gnęła głębiej. 

Tłumacz  polski  „Dafnisa"  poświęcił  pracę  swoją  „JWPani 
Maryi  z  Andrzejkowiczów  Baronowej  Benningsenowej,  jenerałowej 
wojsk  rosyjskich",  gd3^ż  —  jak  pisał  w  dedylcacyi  —  n^ysy  do- 
broczynności w  niezrównanej  Gessnera  Sielance  wyłożone,  przypisuje 
najstosowniej  JWPani,  jako  naśladującej  przykładem  te  cnoty, 
Ictóre  autor  za  wzór  wystawił";  dwa  listy  wstępne,  poprzedzające 
właściwy  tok  opowiadania,  zostały  w  przekładzie  pominięte. 

Przekład  „Dafnisa"  z  1812  roku  wyczerpuje  właściwie  całość 
utworów  Gessnera  w  szacie  polskiego  słowa.  Późniejsze  tłumacze- 
nia są  już  tylko  powtórzeniem  dawniejszych  i  pomnożyć  mogą  je- 
dynie cyfrę  pozycyi  bibliograficznych.  Ponieważ  jednak  i  to  nie 
jest  bez  znaczenia,  wspomnę  pokrótce  i  o  tych  tłumaczeniach,  które 
po  1812  roku  się  pojawiły  —  przy^czem  nie  twierdzę,  jakoby  wy- 
kazu tego  nie  można  było  powiększyć. 

W  1817  roku  czytamy  w  „Pamiętniku  lwowskim"  —  tym 
razem  w  wierszowanej  postaci  —  „Iryna,  sielankę  (z  niemieckiego 
F.  Kleista)"  (V.  s.  146).  W  1823  roku  wydrukował  „Dziennik  wi- 
leński" (I.  s.  182)  przekład  idylli  „An  den  Amor"  pt.  „Do  Kupi- 
dyna";  przekładu  dokonał  8-io  zgłoskowym  wierszem  parzystym 
Ignacy  Kułakowski. 

Wcześniejsze  —  rzecz  naturalna  —  są  tłumaczenia  Euzebiusza 
Słowackiego,  W  druku  jednak  wydano  je  dopiero  w  IV  tomie 
„Dzieł"  (Wilno  1826  r.).  Spotykamy  tu  „Gessnera  poema  Pierwszy 
żeglarz",  tłumaczone  prozą,  podobnie  jak  pierwszy  przekład  tego 
utworu  z  1789  roku.  Nadto  tłumaczy  Słowacki,  również  prozą,  trzy 
idylle:  „Dafnis".  „Amintas"  i  „Damon.  Dafne".  Rzecz  szczególna, 
że  wszystkie  te  sielanki  należą  do  typu  „moralnych",  nawet  „Da- 
mon. Dafne",  snująca  na  widok  potężnych  sił  w  przyrodzie  re- 
flleksye  o  wielkości  Stwórcy,  której  podziwianie  sprawia  rozkosz 
tak  wielką,  iż  nic  z  nią  porównać  się  nieda,  „nawet  rozkosz  bydź 
od  ciebie  kochanjnn'^  „Dafnisa"  tłumaczył  już  Szostowicz  w  „Za- 
bawach" w  1776  roku.  Dodać  trzeba,  że  następstwo  tych  trzech 
idyl  w  przekładzie  Słowackiego  trzyma  się  oryginału  a  nie  tłuma- 
czenia francuskiego,  w  czem  zapewne  należy  upatrywać  rękę  nie 
autora,  ale  wydawcy   „Dzieł"  Słowackiego. 


GESJiNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  167 

Zebrany  przez  nas  i  omówiony  powyżej  materyał  wystarcza 
najzupełniej  do  W3^snucia  pewnych  wniosków  ogólnych,  zanim  przej- 
dziemy do  próby  przedstawienia  historyi  polskiego  gessneryzmu; 
niewykluczone  powiększenie  ilościowe  tego  materyału  nie  miałoby 
wpływu,  jak  sądzę,  na  istotę  rzeczy. 

Zestawione  przekłady  polskie  utworów  szwajcarskiego  poety 
rozciągają  się  na  przestrzeni  lat  1768  — 1826,  dając  w  ogólnej  su- 
mie 19  pozycyi  bibliograficznych.  Świadczą  one,  że  zajęcie  się 
w  Polsce  Gessuerem  było  niezwykle  długotrwałe.  Początki  jego 
sięgają  w  głąb  epoki  Stanisławowskiej  —  przekład  Kułakowskiego 
drukuje  się  równocześnie  z  drugim  tomikiem  poezyi  Mickiewicza. 
Na  tym  całym  rozległym  obszarze  czasu  znajdziemy  też  w  poezyi 
polskiej  ślady  działania  „eklogi  naiwnej",  oczy  wiście  niezawsze  je- 
dnakowo wydatne  i  mniej  lub  więcej  wyraźne.  Działanie  to  prze- 
chodzi różne  koleje,  zależnie  od  zmiennych  prądów  w  ogólnej  atmo- 
sferze czasu  oraz  od  poszczególn^^ch  właściwości  indywidualnych. 
Ogólne  jednak  granice  czasowe  tego  wpływu  dość  ściśle,  jak  zo- 
baczymy, odpowiadają  początkowej  i  końcowej  dacie  przekładów 
Gessnera.  To,  co  czasy  te  poprzedza,  nie  ma  jeszcze  warunków  dla 
recepcyi  odmiennego  typu  sielanki;  co  po  nich  następuje,  ulega  już 
coraz  silniej  odmiennym  i  głębszym  prądom  z  Zachodu  a  przede- 
wszystkiem  wielkiej  poezyi  Mickiewicza  —  odrzucając  przejściową 
formułkę  poczucia  przyrody  i  typ  „człowieka  czułego",  który  wy- 
karmił  sie  na  cressnervzmie. 

Wyjątkowo  rychło  doczekał  się  Gessner  przekładu  na  język 
polski;  lat  20  dzieli  datę  najwcześniejszego  tłumaczenia  w  Polsce 
od  skonu  szwajcarskiego  poety.  To  szybkie  przedostanie  się  do 
Polski  zawdzięcza  autor  „Idyll"  niewątpliwie  olbrzymiemu  rozgło- 
sowi, jakie  sobie  zdobył  we  Francyi.  Podobnie  bowiem,  jak  w  re- 
cepcyi ossyanizmu  w  Polsce  XV[II-ego  wieku,  tak  i  w  przedosta- 
niu się  gessneryzmu  na  grunt  polski  rolę  pośrednika  odegrała 
Francy  a;  ani  Letourneur,  ani  Huber,  których  wybitne  zasługi  w  za- 
poznaniu Francyi  z  obcym  ruchem  literackim  oceniła  należycie 
francuska  nauka  współczesna  —  nie  przypuszczali,  że  równocześnie 
taką  samą  przysługę  oddają  dalekiej   Polsce. 

Pojawia  się  Gessner  u  nas  naprzód  w  „Zbiorach",  w  towa- 
rzystwie sentymentalnych  pisarzy  francuskich,  których  nazwiska 
dzisiejsi  historycy  romantyzmu  wydobywają  z  zapomnienia;  obok 
zaś,  okolicznościowo,  wpada  w  ucho  polskiego  czytelnika  nazwisko 


168  MARYAK  SZYJKO WSKI 

Hallera.  Kleista.  Klopstoka.  Hagedorna  i  Gleima,  dowiaduje  się  ten 
czytelnik  polski,  że  istnieją  nietylko  uznane  powagi  francuskiego 
Parnasu,  ale  także  wybitne  talenty  w  Szwaj caryi  i  Niemczech, 
o  czem  tak  wymownie  opowie  kiedyś  pani  de  Stael. 

Wszystkie  te  przekłady  polskie  z  Gessnera  nie  są  ścisłe:  pro- 
zaiczne przeważnie  skracają  tekst  oryginalny,  poetyckie  noszą  z  na- 
tury rzeczy  charakter  przeróbek,  przeważnie  amplifikujących.  Po- 
mimo to  istotnj^ch  wartości  muzy  Gessnera  nie  zacierają,  tak,  że 
wszystkie  cytaty,  przywiedzione  powyżej  celem  ich  przedstawienia, 
mogły  być  z  tych  przekładów  wyjęte. 

Doczekały  się  polskiego  przekładu  wsz\'stkie  zasadnicze  utwory 
poetyckie  Gessnera.  Uderza  jednak  szczególne  uwzględnienie  - — 
zwłaszcza  w  XVIII  wieku  —  sielanki  „moralnej",  która  posiada 
najmniejszą  wartość  historyczną.  Typ  tea  napotykamy  i  w  „Zbio- 
rze" z  1768  roku  i  w  przeróbkach  Naruszewicza  i  w  „Zabawce 
serc  czułych"  i  w  „Zbiorze"  z  1790  roku,  przeznaczonym  wyraźnie 
jako  lektura  „dla  dzieci".  Nawet  Nowicki,  tłumacząc  „Dafnisa", 
widzi  w  nim  przedewszystkiem  „rys}'  dobroczynności"  —  a  powo- 
dzenie, jakiem  cieszy  się  w  Polsce  „Ir3'n"  Kleista-Gessnera,  również 
te  same  muszą  tłumaczyć  przyczyny.  Przyczyny  te  tkwią,  jak  są- 
dzę, w  atmosferze  czasu,  w  tendencyach  humanitarnych  i  dydakty- 
cznych, które  cechują  oblicze  duchowe  „wieku  oświecenia".  Z  tej 
atmosfery  wyrósł  i  Gessner  —  i  to  przedewszystkiem  zostało  w  utwo- 
rach jego  w  Polsce  zauważone.  Nowe  bowiem  wartości  i  nowe  ha- 
sła w  dziedzinach  życia  duchowego  szukają  zawsze  linii  najmniej- 
szego oporu,  ażeby  po  niej  przenikać  nieznacznie  do  wnętrza  orga- 
nizmu, którego  wrodzony  konserwatyzm  wszelkich  gwałtownych 
zmian  i  wstrząśnień  się  lęka. 

Nic  też  rewolucyjnego  nie  kryło  się  w  łonie  gessneryzmu. 
To,  co  było  w  nim  wartością  nową,  miało  miłą  i  pociągającą  po- 
stać uśmiechniętego  Dafnisa,  który,  powtarzając  dobrze  znane 
i  utarte  komunały  o  cnocie  i  miłości  ludzi,  chętną  znalazł  gościnę 
i  we  Francyi  —  i  w  Polsce. 

Dopiero  za  nim  szedł  ten,  którego  można  było  albo  fanaty- 
cznie ukochać,  albo  odrazu  znienawidzieć  —  Jan  Jakób  Rousseau. 
Ten  jednak  był  mężem  nie  chwili,  czy  dnia  bieżącego  —  lecz 
twórcą  czasów,  które  trwają. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  1  69 

II. 

Gessneryzm  w  poezyi  Stanisławowskiej. 

Daleko  w  głąb  XVIII-ego  stulecia  sięgają  początki  nowoży- 
tnej romantyki.  Na  wiele  lat  przed  skrystalizowaniem  się  tego  ru- 
chu w  pewien  program  literacki,  przed  dojściem  do  świadomości 
własnej  swojej  istoty,  przed  ujawnieniem,  że  jest  czemś  gatunkowo 
rożnem  i  przeciwstawnem  tym  formom,  które  siłą  bezwładu  i  usta- 
lonej tradycyi  same  siebie  przeżywają  —  ruch  ten  poczyna  się 
w  atmosferze  czasu.  Jest  bowiem  zjawiskiem  o  wiele  więcej  złoźo- 
nem_,  aniżeli  jakiekolwiek  inne  w  dziejach  literatury  europejskiej; 
zmiana  teoryi  literackiej  jest  tutaj  tylko  następczą  konsekwencyą 
tych  głębokich  przemian,  jakim  psychika  jednostkowa  i  zbiorowa 
powoli  i  nieznacznie  ulega. 

Przemiany  te  rodzą  się  z  nieuświadomionej  zrazu  reakcyi 
uczucia,  które  szuka  odpowiedniego  dla  siebie  wyrazu.  Poprzez 
skorupę  racyonalizmu  dobywa  się  głos  serca;  „niepokój  romanty- 
czny" wygania  człowieka  z  dusznej  atmosfery  miast,  wodzi  go 
po  sztucznych  ustroniach  ogrodów  angielskich  i  chińskich,  prowa- 
dzi wreszcie  na  wieś,  przystrojoną  z  umysłu  w  świecidełka 
cichego  szczęścia.  Myśl  człowieka  błądzi  po  manowcach  i  karmi 
się  złudą.  „L'homme  sensible"  staje  się  nieomal  synonimem 
„rhomme  des  champs".  Starożytna  poezya  bukoliczna  cieszy  się 
szczególnem  uznaniem  a  honorowe  miejsce  na  Parnasie  poezyi 
europejskiej  zajmuje  Delille.  A  jednak  —  ten  wymuskany  naśla- 
dowca Horacyusza  —  wielokrotnie  tłumaczony  i  naśladowany  w  Pol- 
sce —  jest  autorem  sentymentalnego  pejzażu  w  II  pieśni  „Ogro- 
dów", który  ma  wybitne  analogie  wśród  wierszy  —  Wiktora 
Hugo  (Voix  Intórieures)  1).  Te  analogie  nie  wypłynęły  ze  źródeł 
literackiego  wpływu,  który  w  tym  wypadku  jest  wykluczony  — 
ale  z  gruntu  tej  wspólnej  konstrukcyi  sentymentalnej,  która  w  XVIII 
wieku  się  wytwarza,  choć  właściwego  sobie  wyrazu  jeszcze  znaleść 
nie  potrafi. 

Charakterystycznym  objawem  owego  na  pół  jeszcze  świado- 
mego   przetwarzania    się   upodobań  jest  znaczne   ożywienie   ruchu 


*)  Esterę  Edm.,  Dix-huitieme  siecle  et  romantisme  — zob.   „Revue  d'hi- 
stoire  litteraire  de  la  France"  1912  s.  75. 


170  MARYAN  SZYJKOWSKI 

na  polu  wydawnictwa  sielanek  w  epoce  Stanisława  Augusta.  Te 
„Sielanki  polskie  z  różnych  pisarzów  zebrane"  sięgają  do  czasów 
dawnych,  przedrukowując  przede wszystkiem  wiersze  Szymonowicza. 
Zimorowicza  i  Gawińskiego.  „Wybory"  owe,  często  kopersztychami 
ozdobione,  należą  do  najpiękniejszych  książek  w  XVIII-ym  wieku. 
Taką  jest  edycya  warszawska  z  1778  roku,  trzecia  z  rzędu  od 
1770  roku,  następnie  prz6z  Mostowskiego  w  1805  roku  raz  jeszcze 
przedrukowana.  Są  tu  sielanki  Wergiliusza,  Szymonowicza.  Zimoro- 
wicza, Gawińskiego,  Naruszewicza  i  Minasowicza.  Publikacyę  po- 
przedza rozprawka,  na  którą  musimy  zwrócić  szczególniejszą  uwagę. 
Nosi  ona  w  wydaniu  Mostowskiego  tytuł:  „O  wierszu  pasterki  na- 
zwanym, albo  bukoliki"  (w  edycyi  z  1770  r.  „Przemowa",  z  1778 
r.  „Przedmowa  bibliopoli").  Artj^kuł  ten  daje  nam  wyobrażenie, 
z  jakiego  punktu  w  literaturze  Stanisławowskiej  na  poezyę  sielan- 
kową patrzano. 

Autor  rozprawy  utrzymuje  na  wstępie,  że  „fikcya  jest  nie- 
jako duszą  wiersza  Bohatyrskiego;  udawanie,  dzieł  Teatralnych; 
a  Pasterek,  sentymenta  i  myśli.  Ekloga  wyciąga,  aby  była  na- 
turalnie pisana,  ale  bez  prostactwa,  trzeba,  aby  była  subtelnych  my- 
śli pełna,  ale  brzydzi  się  wytwornością.  Pasterze,  przywodząc  nam  na 
myśl  przyjemność  życia  wiejskiego,  nie  powinni  nas  zabawiać  dro- 
bnym opowiadaniem  swych  rzeczy.  Rozmow}^  ich  do  poruszenia 
wiele  służyć  mogą,  jeżeli  będą  się  ściągały  do  ich  niezakłóconego 
pokoju,  w  którym  żyją".  Takie  pośrednie  stanowisko  jest  odbiciem 
naj powszechniej  we  Francyi  przyjętej  zasady,  która  przetrwała  aż 
do  końca  stulecia,  że  „lepiej  być  w  sielance  zbyt  delikatnym,  ani- 
żeli zbyt  wiejskim"  i  że  „trzeba  utrzymywać  środek  pomiędzy  Fon- 
tenellem  a  Wergiliuszem"  i). 

Jednakże  na  korzyść  polskiego  teoretyka  przyznać  trzeba,  że 
rozpatrując  w  dalszych  wywodach  dzieje  sielanki,  skłania  się  wy- 
raźnie na  stronę  prostoty  i  naturalności.  W  tej  myśli  broni  Teo- 
kryta  przed  zarzutem,  który  najdobitniej  sformułował  Fontenelle. 
Teokryt  „samą  tylko  wyraża  naturalność;  wybiera  jednak  to,  co 
jest  w  niej  najpiękniejszego  i  nie  wiem  co  jest  za  j)rzyczyna.  iż 
mu  przyganiają,  że  w  pasterkach  jego  nie  znać  naturalności,  ponie- 


1)  Mor  net  Daniel,    Le    sentiment   de  la  naturę  en  France  de  J.  J.  Roas- 
zoau  a  Bernardin  de  Saint-Pierre,  Paris  1907,  s.  133. 


GES3NERYZM  W  POEZYl  POLSKIEJ 


171 


waż  on  same  rzeczy  wieśniackic  opisuje,  a  to  z  takf^;  prostotą  i  de- 
likatnością, jaka  tylko  być  może  w  języku  greckim". 

Wcrgiliusz  —  czytamy  dalej  —  „Teokryta  na  wielu  miej- 
scach dosięga,  a  częstokroć  przechodzi".  Podawszy  z  tego  punktu 
widzenia  charakterystykę  najwybitniejszych  sielankopisarzy  staro- 
żytnych, średniowiecznych  i  renesansowych  —  poświęca  autor  roz- 
prawy dłuższy  ustęp  głośnej  „Astrei"  d'[Jrfe'go,  której  wytyka,  że 
„pasterze  w  niej  przywiedzeni  wyrażają  raczej  człowieka  dworskiego, 
grzecznego  i  wypolerowanego,  albo  filozofa  dowcipnego,  nie  zaś 
rzeczywistego  pasterza...  Z  tem  wszystkiem  mimo  tych  omyłek 
Astrea  uchodziła  długo  za  piękne  dzieło;  im  jednak  opisania  onej 
są  piękniejsze,  tem  są  szkodliwsze  i  niebezpieczniejsze". 

Pomimo  tego  niedwuznacznego  wyroku  potępienia  „eklogi  bu- 
duarowej"  sądzi  autor,  że  „więcej  jest  daleko  rzeczywistej  poezyi 
w  pasterkach  Rakana  i  Fontenelle". 

Zadziwia  pominięcie  w  rozprawie  kilku  głośnych  nazwisk, 
przede  wszystkiem  Gessnera.  Na  to  zwraca  uwagę  w  osobnej  nocie 
Mostowski,  pisząc:  „Niewiadomo  dlaczego  tu  przytoczyć  zaniedbano 
Idylle  pani  Deshoulieres,  uznane  od  dawna  za  najlepsze.  Yi  później- 
szych czasach  między  innymi  Leonard  i  Berquin  u  Francuzów, 
a  mianowicie  sławny  Salomon  Gessner  Szwajcar  u  Niemców, 
w  rodzaju  Sielanek  celowali". 

Owóź  Lćonard  autor  „Idyl  moralnych"  (1766)  i  Berquin 
autor  „Idyll"  (1774)  —  to  dwaj  najgłośniejsi  francuscy  naśladowcy 
Gessnera.  Nie  wspomina  o  nich  wcale  autor  rozprawy  „O  wierszu 
pasterki  nazwanym"  —  choć  kiedy  ją  pisał,  Gessner  dotarł  już  do 
Polski  w  przekładach  i  wyraźne  ślady  pozostawił  w  poezyi  ory- 
ginalnej. 

To,  co  o  poezyi  sielankowej  mówią  dwaj  inni  teoretycy  Sta- 
nisławowscy, jest  mało  interesujące.  Filip  Nereusz  Golański 
określa  sielankę  jako  rodzaj  poezyi  „która  ma  za  cel  naśladowanie 
prostoty:  ile  tylko  w  stanie  tym  można  sobie  szczęśliwymi  ludzi 
wystawić".  „Cała  osnowa  sielanki"  —  utrzymuje  —  „powinna  być 
obrazem  delikatnego  serca;  ułożona  w  sposobie  myślenia  i  czynie- 
nia tych,któ  rych  jako  niewinnych  i  szczerych  odmalowali  poetowie". 

Cały  ten  pogląd  oparty  jest  najwidoczniej  na  modnej  ówcze- 
śnie utopii  eudajmonistycznej,  którą  wyznaje  również  Gessner,  czło- 
wiek „wedle  serca"  „cnotliwego  filozofii"  J.  J.  Rousseau.  A  i  dal- 
sze   wywody    Golańskiego    są    konsekwencyą   tej    zasadniczej    idei. 


172  MARYAN  SZYJKO WSKI 

„Byłoby  nieprzyzwoitością"  ■ —  pisze  —  „górne  wyrazy  kłaść  w  usta 
pasterzów...  Obyczaje  niesliażone,  owa  przy  niewinności  życia 
otwartość  i  te  szczere  odezwy,  w  których  serce  pokazuje  się  być 
na  języku,  muszą  się  podobać  w  sielance".  Jako  wzory  —  oprócz 
dawniejszych  —  wymienia  Golańslci  ze  współczesnych:  Narusze- 
wicza, Eysmonta  i  Karpińskiego.  Pod  koniec  jednak  nawraca  autor 
do  allegor3'^cznej  sielanki  starego  typu,  uznając  jej  racyę  bytu  w  na- 
stępujących słowach:  „Próżnoby  wyszczególniać,  że  pod  imieniem 
pasterzów  albo  ludu  wiejskiego  przyjemny  obraz  wielorakich 
oświadczeń,  dziękczynienia,  radości  i  pochwał  sielanka  maluje"  ^). 
Franciszek  Ksawery  Dmochowski  poświęca  poezyi  sielan- 
kowej początek  pieśni  II-ej  swojej  „Sztuki  rymotwórczej".  Sielanka 
powinna  być  „jako  młoda  pasterka",  która  na  kwiecistym  polu 
ozdoby  swe  zbiera",  piękna  „szlachetną  skromnością"  „w  słodkie 
wdzięki  przybrana". 

Wszystko  w  niej   tchnie  prostotą:  sam  głos  przyrodzenia 
I  zdobić  i  ożywiać  ma  pasterskie  pienia. 

Poeta  sielankowy  powinien  unikać  „słów  nadętych",  gwałto- 
wnych lub  na  popis  erudycyi  obliczonych.  Ma  naśladować  „Teo- 
kryta  i  pójść  za  Maronem". 

Cały  ten  wierszowany  wywód,  którego  pierwszą  część  powta- 
rza Krasicki  w  „Rymotwórstwie"  —  jest  jednakże  tylko  tłuma- 
czeniem 38-u  wstępnych  wierszy  drugiej  pieśni  głośnego  dzieła 
Boileau'a,  za  którem  i  na  tylu  innj^ch  miejscach  nasz  teoretyk 
pseudoklasycyzmu  tak  niewolniczo  postępuje. 

Mówiąc  o  sielance  na  chwilę  ledwo  z  konieczności  opuszcza 
Dmochowski  swojego  przewodnika,  kiedy  jako  wzory  dla  polskich 
poetów  cytuje  nazwiska:  Szymonowicza,  Karpińskiego  i  Eysmonta. 


W  historyi  terminu  „romantyczny"  odnaleziono  niedawno  je- 
den wypadek,  który  szczególnie  nas  zajął.  W  liście  z  1699  roku, 
mówiąc  o  członkach  akademii  arkadyjskiej,  pyta  opat  Nicaise^): 


O  -^  wymowie  i  poezyi"  I  wyd.,  Warszawa  1786  s.  259  sq.  O  sielankach 
czyJi  Pasterkach;  II  wyd.   Wilno  1788;  III  wyd.  Wilno  1808. 

2)  Zob.  „Kevuo  d'histoire  litt.  de  France"  1911  s.  940  notatka  L.  Dela- 
ruelle'a. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  173 

„Que  dites  vous  Monsieur,  de  ces  pa8toureaux,  ne  sont  ils 
pas  bien  romantiques?"  Użyto  tego  terminu  w  tym  wypadku 
w  znaczeniu:  przesadny,  pretensyonalny,  udający  bohatera  romansu. 
Takiego  pasterza  „romantycznego"  stworzył  Fontenelle.  Typ 
ten  zna  dobrze  polska  poezya  Stanisławowska.  Ponieważ  jednak  — 
o  czem  zawsze  pamiętać  należy  —  poezya  ta  nosi  charakter  po- 
spiesznego nadrabiania  tego,  co  zaniedbały  polcolenia  poprzednie, 
ponieważ  to^  co  na  Zachodzie  było  wynikiem  naturalnej  ewolucyi, 
musiano  u  nas  przetrawić  naraz  —  skutkiem  tego  uderza  nas  fakt 
ciekawy,  że  równocześnie  obok  pasterzy  Fontenella  po- 
jawiają się  pasterze  Gessn  er  a,  którzy  nawet  w  pewnych  naj- 
bardziej pouczających  wypadkach  wchodzą  we  wzajemny  kompro- 
mis; jakby  ssanboliczną  illustracyą  tego  zjawiska  staje  się  ta  olco- 
liczność,  że  już  w  I  tomie  „Zabaw  przyjemnych  i  pożytecznych", 
obok  tłumaczeń  z  Gessnera  pióra  Naruszewicza,  pojawia  się  „Ismena 
i  Koryl.  Pasterka  na  wzór  P.  Fontenelle  przez  J.  P.  Józefa  Szy- 
manowskiego, kasztelanica  rawskiego"  (1770,  I  s.  288)  —  dya- 
log  miłosny  bez  śladu  kolorytu  pasterskiego  i  poczucia  przyrody. 
Najbardziej  zaś  typowym  przedstawicielem  takiego  zmodyfikowa- 
nego Gessneryzmu  ■ — •  jest  Adam  Naruszewicz. 

„Adama  St.  Naruszewicza  B.  K.  S.  Liryka"  (Warszawa  1778) 
obejmuje  w  tomie  III  pod  nazwą  „sielanki"  wierszy  15  oraz  do- 
dany na  końcu  wiersz  „Do  Ignatka".  Z  tych  sielanka  III  („Mir- 
tyl"),  V,  („Dafne")  VI,  („Wiosna")  VII,  („Pacierz  staruszka")  — 
są  wolnymi  przekładami  idyll  Gessnera,  o  czem  mówiliśmy  powy- 
żej; sielanka  zaś  „Folwark",  „Oczekiwanie  na  towarz^^szów",  „Do 
X.  Adama  Czartoryskiego,  Generała  Ziem  Podolskich"  (X)  —  są, 
jak  zobaczymy,  trawestacyą  Gessnera,  mającą  w  zasadniczem  uję- 
ciu rysy,  właściwe  Fontenellowi. 

„Folwark",  wydrukowany  po  raz  pierwszy  w  II  tomie  „Za- 
baw" (1770,  II  s.  395)  —  treść  swoją'  bierze  z  „Życzenia"  („Le 
Souhait").  Ważny  ten  dla  poznania  ideologii  Gessneryzmu  utwór 
znajduje  się  w  oryginale  wśród  „poezyj  rozmaitych"  („Der  Wunsch"). 
Dla  oceny  stopnia  zależności  „Folwarku"  od  „Życzenia"  oraz  zmian, 
które  poeta  polski  wprowadza  —  koniecznem  jest  zestawienie  obu 
utworów.  Początek  „Folwarku",  od  wstępnych  wierszy: 

„Gdyby  mi  los  mój  ciężki,  los  twardy  niestety 
Dał  kiedy  ulubionej  żądz  domierzyć  mety..." 


174  MARYAN  SZYJKOWSKI 

aż  do  słów: 

„Co  tylko  łudząc  marnym  kształtem  błędne  oko 
Bez  pożytku  pieniądze  z  kieszeni  wywloką" 

jest  swobodnem  tłumaczeniem  początku  ^Życzenia"  (Si  j'osais  atten- 
dre  du  destin  Taccomplissement  de  mon  unique  souliait.  Car  d'ail- 
leurs  tous  mes  souhaits  ne  sont  que  des  songes.  Je  me  reveille. . .). 
W  dalszem  zaś  wyliczaniu  życzeń  wprowadza  poeta  polski 
pewne,  bardzo  charakterystyczne  zmiany.  Uzupełnia  tedy  listę 
pragnień  Gessnera  tak  zupełnie  mu  obcym  rysem: 

.Byłby  i  wina  krzaczek  i  słodkie  morele, 

Gdy  mię  mój   piękny  Dafais  odwiedzi  w  niedzielę, 

Jemu  tylko  samemu  te  chowam  przysmaki, 

Bo  on  u  mnie  gość  pierwszy,  gość  nie  ladajaki". 

Poczem  wypuszcza  dalszy  opis  siedziby  wiejskiej  Gessnera 
(od  słów:  „Hors  du  jardin  un  clair  ruisseau..."  do:  „le  plus  ri- 
che  des  rois  pourrait-il  me  paraitre  digne  d'envie?")  —  i  przystę- 
puje do  nakreślenia  sylwetek  kilku  typów,  od  których  chciałby 
trzymać  się  zdała.  Galerya  ta  u  Naruszewicza  jest  odmiennem 
nieco  zastawieniem  rysów,  już  przez  Gessnera  rzuconych,  dokona- 
nem  jednak  przez  urodzonego  satyryka  ze  znacznie  większą  pla- 
styką i  dosadnością.  Harpagon.  który  u  Gessnera  zamyka  szereg 
typów  —  brudny  chciwiec,  uciskający  włościan  —  wysunięty  zo- 
stał na  czoło  ;  literat  „z  kobuzim  nosem",  trawiący  czas  na  jało- 
wych dysputach  domorosłej  polityki,  a  zwłaszcza  „kusy  fircyk", 
znany  typ  zadłużonego  eleganta  —  mają  obok  rysów  z  Gessnera, 
i  własne,  oryginalne  zacięcie. 

Następujący  ustęp  jest  również  pouczającym  przykładem  pod- 
malowania  myśli  Gessnera  kolorytem  panegiryczno-galanteryjnym: 

„Ty  bądź'  bliskim  sąsiadem  dziedziny  ubogiej 

Dafni,  kochany  Dafni,  przyjacielu  drogi, 

Z  twojej  tyle  dobrodziejstw  odebrawszy  ręki, 

Ze  mi  już  trudno  za  nie  zdolne  czynić  dzięki..." 

poczem  sielanka  dosiada  już  w  zupełności  konika  panegirycznej 
allegoryi  pod  adresem  króla,  kończąc  ogólną  refleksyą,  że  „cnota 
jest  szczęściem  pewnem",  a  „każdy  powinien  byó  rad  ze  swego  losu". 
Jakże  inaczej  wygląda  odpowiedni,  krótki  ustęp  u  Gessnera: 
„J'aurai  pour  voisin  le  bon  yillagois  dans   sa    chaumiere   enfumee; 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  175 

les  secours  d'une  bienveillance  rćciproque,  Ics  conseils  sinceres  cle 
ramitió  nous  feront  sourire  tendrement  en  bons  yoisins  a  la  ren- 
contre  Tun  de  Tautre...^ 

Całe  zakończenie  utworu  Gessnera,  skierowane  do  przyjaciół, 
nie  zostało  przez  Naruszewicza  zużytkowane. 

Oryginalność  „Folwarku"  jest  minimalna:  polega  na  kilku 
rysach  satyrycznych,  z  którymi  umie  Naruszewicz  łączyć  tendencye 
panegiryczne.  Te  właśnie  sprawiają,  źe  „Folwark"  przybiera  cha- 
rakter pasterki -maskarady  i  pomimo  ścisłej  zależności  w  treści 
odbiega  daleko  od  typu  sielanki  Gessnera. 

Ta  sama  właściwość  cechuje  niemniej  wyraźnie  „Oczekiwanie 
pasterza  na  towarzyszów"  (druk,  w  „Zabawach,,,"  1771.  III  s,  336). 
Tutaj  już  samo  ujęcie  jest  maskaradowe:  autor  nie  próbuje  nawet 
utaić  pod  maską  pasterza  własnego  oblicza  —  a  i  towarzysze,  któ- 
rych oczekuje,  równie  niedbale  są  ucharakteryzowani.  Pomimo  zaś 
tych  barokowych  ram,  obraz,  który  je  wypełnia,  jest  —  rzecz 
szczególna  —  trawestacyą  pięknej  idylli  Gessnera  „En  attendant 
Daphnć  a  la  promenadę". 

Skracając  sobie  chwile  czekania,  usiadł  pasterz  w  „chłodnym 
gaiczku"  („noire  foret  de  sapins")  i  zachwyca  się  przyrodą: 

„Motylku  różnowzory,  robaczka  skrzydlaty 
I  ty  lubisz  posystić  miodorodne  kwiaty. 


Oto  jako  twe  żagle  puszek  okrył  miętki, 
Jak  je  cudnie  szkarłatne  ukropiły  cętki 
Na  gruncie  srebrnolitym,  a  zatokiem  krzywym 
Bramka  złotem  obeszła  i  szmaragdem  żywym. 
I  twój   czubek  na  gJowie  z  krasnych  piórek  wity 
Piękniej  świeci,  niż  rubin,  niźli  cbryzolity, 
Które  misterna  ręka  sprzągłszy  w  dziwne  wzory 
Gęstopiętre  książęcych  cór  zdobi  kędziory. 

Tu  słodkie  Zefir  sieje  zapachy 
Po  kwiatkach  świeżą  rosą  skroplonych, 
Ta  pełne  ptactwa  zielone  gmachy 
Tysiącem  kwilą  głosów  pieszczonych". 

Wszystkie  te  rysy  pozbierał  Naruszewicz  z  różnych  miejsc 
utworu  Gessnera:  „Le  papillon  s'envole  et  laisse  loin  de  lui  le 
brin  d'herbe  encore  tremblant,,."  „La -bas  sur  cette  fleur  ćlevće 
de  trefle,  se  pose  un  petit  papillon;    ii    dćploie    ses    ailes  bigarrćes; 


176  MARYAN  SZyjKOWSKI 

de  petites  taches  de  pourpre  sont  rópandues  sur  leur  fond  d'argent 
et  sur  leurs  bords  une  lisiere  d'or  se  marie  avec  les  nuances  d'un 
beau  vert.  Le  voila  pompeusement  assis;  une  petite  aigrette  de 
plumes  argentóes  parę  sa  tete  mignonne"...  „Quel  jeu  tumultueux 
commencez  vous.  folatres  zephyrs?...  Le  petit  peuple  cbamarre, 
dont  elle  (sc,  Therbe)  est  Tasyle,  8'envole. ..". 

Następująca  po  tych  opisach  u  Naruszewicza  historya  o  utra- 
cyuszu  Tyrymachu  i  biadania  nad  zatratą  dawnych  strojów  i  pro- 
stoty obyczajów,  mają  tylko  pozory  oryginalności.  W  rzeczywistości 
ustęp  ten  opiera  się  również  na  epizodzie  z  idylli  Gessnera.  „W  ocze- 
kiwaniu Dafny",  wprowadzającym  na  widownię  pięknie  przystro- 
jonego Hyacynta  oraz  związane  z  tem  refleksye.  „Daignez  m'excu- 
ser,  illustre  Hyacintbe,  si  j'ai  la  sottise  de  perdre  Toccasion  de  con- 
templer  Tólógance  de  votre  dómarche  et  Teclat  de  votre  habit;  je 
sais  occupś  a  considerer  un  yermisseau  qui  monte  sur  ce  brin 
d'herbe...  Pardonnez.  illustre  Hyacintbe,  pardonnez  a  la  naturę  d'avoir 
donnć  a  un  misćrable  insecte  un  habit  plus  magnifiąue  que  Tart 
le  plus  recberche  ne  peut  vous  en  procurer..."  Naruszewicz  ustęp 
ten  przerobił  na  zgryźliwą  satyrę,  nie  szczędząc  szczegółów  natura- 
listycznych  („Tłuste  czabanki  parchy  wymorz^-ły  sprośne");  nato- 
miast lekką  ironię  Gessnera,  przeciwstawiającą  sztuce  naturę,  autor 
polski  zatarł. 

Nadchodzi  wreszcie  „piękny  Dafnis"  : 

„Idzio  mój  piękny  Dafnis,  idzie  ma  pociecha, 
Patrzy  na  mnie  i  słodko  nieco  się  uśmiecha 


Czoło  jasne  jak  słońce,  kosa  (!)  rozpuszczona 
Miękkim  włosem,  by  jedwab  okrywa  ramiona". 


Gdyby  nie  wyraźne  męskie  imię,  sądzilibyśmy,  że  zbliża  się 
nie  poważny  Generał  ziem  podolskich  —  ale  nadobna  pasterka. 
Jakoż  ta  mimowolna  karykatura  wynikła  skutkiem  nieudolnego 
upodobnienia  Dafnisa  do  Dafny  Gessnerowskiej,  jak  to  już  w  dro- 
bnym stopniu  stało  się  na  „Folwarku"  Naruszewicza  („piękny  Daf- 
nis"). „La  belle  Daphnć  vient;  la  voilk  deja  pres  de  moi.  Comme 
sa  robę  verte  flotte  lógórement  au  gró  des  zephyrs!  Comme  sa  bou- 
che  sourit  agrśablement.. .". 

„Do  X.  Ad.  Czartoryskiego,  Gen.  Ziem  Podoi."  wydrukował 
Naruszewicz  pierwotnie  w  „Zabawach"  w  skróconym  tekście  pod 
nagłówkiem  „Smutek"  (1771  s.  336).  W  tej  formie  jest  to  trawestacya 


GKSSNERVZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  177 

idylli  Gessuera  „Palemoa".  Palemon  „pastórz  znakomity"  był  ró- 
wnie w  życiu  szczęśliwy,  gdy  nagle  ugodził  weń  cios:  śmierć 
żony,  Mirty.  Wzywa  dzieci  do  przybrania  kwieciem  jej  grobu,  sam 
zaś  zamienia  się  w  żałobny  cyprys. 

Naruszewicz  opuścił  to  zakończenie  i  zmienił  imię  małżonki 
Palemona  Mirty  na  Teoklitę  Kto  wie,  czy  wiersz  ten,  pochodząc 
z  czasów  bliższego  zajęcia  się  Naruszewicza  Gessnerem,  nie  był 
pierwotnie  jedynie  przeróbką  wierszowaną  id^-lli  tegoż,  zanim  zda- 
rzyła się  sposobność  nawiązania  wiersza  do  specyalnej  okoliczności 
t.  j.  do  śmierci  żony  Czartoryskiego.  W  wydaniu  sielanek  dorobił 
poeta  wstęp,  od  niego  zaś  poszła  zmiana  tytułu  wiersza,  który  za- 
kończył słowami: 

„Daj  ucho  smutnej  Muzie,  azali  cię  ona 
Nie  pocieszy,  śpiewając  żale  Palemona". 

—  poczem  wyręczył  się  Muzą  Gessnera. 

Tak  przedstawia  się  stosunek  sielanek  Naruszewicza  do  idylli 
Oessnera.  Na  15  w  ten  sposób  określonych  wierszy  —  7  jest  prze- 
kładem lub  trawestacyą  obrazków  Gessnera,  dokonaną  w  sposób 
charakterystyczny  i  dla  polskiego  autora  i  dla  jego  epoki. 

Z  pozostałych  wierszy  sielanka  I.  „Do  Ks.  Ad.  Czartoryskiego 
Gen.  Ziem  Podoi.  Z  okazyi  wydania  sielanek  Symonidesa..."  ma  zna- 
czenie programowe,  zgodne  z  ideologią  Gessnera,  rozwiniętą  również 
we  wstępnej  idylli  szwajcarskiego  poety  „Do  Dafny".  Sielanka  ma 
dostarczyć  obrazu  prostoty  i  szczęścia  rolnika.    Odpowiedzieć  ma... 

,,   —  —  jako  się  po  prostu  żywił  i  odziewał, 

Po  prostu  myślił,  czynił,  po  prostu  też  śpiewał''.  " 

W  takiem  Ż3'^ciu  nie  popłacają  ani  pochlebstwo,  ani  czyny 
wojenne. 

„Tu  cnota,  tu  niewinność,  tu  przyjaźń  życzliwa 
Przez  multanki  się  prostych  pastuszków  ożywa, 
Ucząc,  jako  się  człowiek  ma  zachować,  który 
Zrzadzon  do  społeczności  od  matki  natury". 

Do  tego  jednak  dołącza  Naruszewicz  rys  allegory żujący,  obcy 
Gessnerowi,  zwracając  się  do  księcia  generała: 

„Boś  to  i  ty  pasterzem  powierzonej  trzodki! 

Za  co,  nim  twe  potomność  na  wiecznym  cyprysie 

Imię  wyryje  obok  przy  pięknym  Dafnisie, 

Majętnym  Palemoaie,  cnotliwym  Tytyrze, 

Bierz  hołd  tego  pastuszka,  co  eię  kocha  szczyrze". 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  12 


178  MARYAN  8ZYJK0WSKI 

W  ten  sposób  książę  Adam  już  jako  „piękny  Dafnis"  wcho- 
dzi do  sielanek  Naruszewicza,  psując  czystość  linii  sielanki  Gessne- 
rowskiej. 

Ten  panegiryzm  Naruszewicza  najsilniej  wystąpił  w  sielance 
XV  „Do  poezyi",  w  której  już  wszelki  ślad  Gessneryzmu  zanika. 
Dość  przytoczyć  następujące  wiersze: 

„Twoim  ja  darem  żyję,  z  twoich  łask  skarbnicy 

Wziąłem  ten  upominek,  źe  mię  w  poczet  kładnie 

Swych  pastuszków  Pan  mądry,  co  w  tych  lasach  władnie 


Tyś,  kiedy  prosty  jeszcze  wiedli  żywot  ludzie, 
W  pasterskiej  pierwsze  światło  obaczyła  budzie" 

—  poczem  sielanka  przechodzi  w  czystą  dydaktykę,  kończąc  pa- 
negirycznym  zwrotem  pod  adresem  króla  („A  ty  (sc.  poezyo)  mą- 
drego króla  używasz  przy  stole.  Który  na  cię  wzgardzoną  w  ubie- 
rze słowiańskim  Raczył    z  jasnego    tronu    rzucić  okiem  pańskim"). 

Zmodyfikowany  Gessneryzm  jest  głównem,  ale  nie  wyłącznem 
źródłem  pomysłów  „sielankowych"  Naruszewicza.  Wiersz  „Dziecię 
poprawione"  i  „Narcyz"  (drukowany  w  „Zabawach"  1771,  IV,  s. 
273)  są  przerobione  z  Sautela,  przedstawiciela  przesady  czuło- 
stkowej  (zob.  „Dziecię  poprawione").  Z  poezyą  bukoliczną  właści- 
wie nic  wspólnego  wiersze  te  nie  mają. 

Podobnie  ani  śladu  sielanki  nie  znajdujemy  w  dydaktycznym 
wierszu  „Małżeństwo  szczęśliwe"  (siei.  XI[I),  oraz  „Przymierze 
śmierci  z  miłością"  (siei.  XIV),  gdzie  dopiero  u  końca  dowia- 
dujemy się,  że  opowiadanie  włożone  zostało  w  usta  „skotopasa". 

Natomiast  zwrócić  trzeba  uwagę  na  sielankę  XI.  pt.  „Stru- 
mień" (drukowano  pierwszy  raz  w  „Zabawach"  1771,  IV,  s.  200) 
z  tego  względu,  że  jest  to  wolny  przekład  wiersza  pani  Deshoulie- 
res  z  1684  roku  pod  tymże  tytułem  „Le  ruisseau,  idylle"  ^).  Wiersz 
ten  wskazuje  zatem  wyraźnie,  że  obok  Gessnera  zajmował  się  Na- 
ruszewicz również  eklogą  starego  typu,  co  na  modyfikacyę  Gessne- 
ryzmu  „kochanego  Narucha"   miało  wpływ  decydujący. 

Wiersz  „Do  Ignatka"  jest  jeszcze  jedną  illustracyą  tej  cechy. 
Poeta  broni  się  skromnie  przed  porównaniem  go  z  Wergiliuszem, 
pisząc: 


1)  Zob.  Oeuvre8  de  Madame  et  de  Mademoiselle  Deshoulieres"   Paris  1803, 
tom  1.  8.  150. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  '  179 

„A  jeślim  kiedy  Błomianemi  dutki 
Nucił  coś  sobie  pasać  skot  malutki, 
Tak  mię  z  łacińskim  łatwo  rymopisem 
Porównać,  jako  lichy  krzak  z  cyprysem". 

Jedno  tylko  łączy  go  z  poetą  rzymskim:  obaj  mają  opieku- 
nów —  Augustów  — 

„Ale  mój   August  za  dwu  dawnych  stoi, 
Bo  mię  i  karmi  i  tokajem  poi". 

Poza  wierszami,  zawartymi  w  księdze  sielanek,  napotykamy 
jeszcze  w  pierwszej  księdze  ód  „Piosnkę  pastuszą.  Z  okazyi  imie- 
nin ks.  Anny  Sapieźanki"  (I,  27).  Jest  to  panegiryk  z  jedynym  ry- 
sem, właściwym  również  i  Gessnerowi,  a  zaznaczonym  w  następu- 
jących słowach:  ^Pełno  po  miastach  fałszu,  obłudy.  Czego  nie  znają 
pasterskie  budy".  Również  w  epitalamium,  ogłoszonym  w  „Zaba- 
wach" pt.  „Wesele,  Pasterka  z  okoliczności  ślubnego  aktu  JWPana 
Ignacego  Potockiego...  z  ks.  Elżbietą  Lubomirską  (1772,  VI  s.  386) 
koloryt  pasterski  polega  jedynie  na  tem,  że  ślubne  „padwany"  nucą 
na  gęślach  pasterze. 

Jeżeli  z  pośród  wierszy  Naruszewicza  wyłączymy  te,  które 
posiadają  istotnie  charakter  sielankowy,  okaże  się,  że  wszystkie  one 
bez  wyjątku  zostają  w  ścisłej  zależności  od  idyll  Gessnera.  Ciekawszą 
jednak,  aniżeli  stwierdzenie  tego  faktu,  jest  istota  tej  zależności: 
Gessneryzm,  sam  w  sobie  daleki  od  „nagiej"  prawdy,  został 
przez  Naruszewicza  jeszcze  bardziej  zfałszowany, 
przybierając  pod  wpływem  eklogi  starego  typu  ce- 
chę dworską,  ze  skłonnością  do  allegoryzowania  i  ga- 
lanteryjnej maskarady  w  duchu  epoki  minionej. 

W  takiej  kompromisowej  roli  występuje  Gessneryzm  po  raz 
pierwszy  na  gruncie  polskiej  poezyi. 

Polska  poezya  sielankowa  wósmem  dziesięcioleciu  „wieku  o- 
świecenia''  skupia  się  na  łamach  „Zabaw  przyjemnych  i  pożytecznych". 
Zasadniczą  jej  cechą  jest,  biorąc  na  ogół,  ta  sama  skłonność  kom- 
promisowa, którą  wykazują  sielanki  Naruszewicza.  Wśród  tych 
płodów  sielskiej  Muzy  spotkamy  okazy  starego  typu,  obok  wierszy 
o  niezdecydowanym  kolorycie,  w  których  poeta  chwyta  się  arty- 
stycznych pół-śr(jdków,  iżby  ton  „salonowy"  zharmonizować  z  pro- 
stotą wiejską  w  guście  Gessnera.  Powstają  w  ten  sposób  charakte- 
rystyczne okazy  poetyckie,  właściwe  dobie  przejściowej.  W  nich 
śledzić  można  pracę    twórczego    ducha,   zmierzającego  do  zdobycia 

12* 


180  '  MARYAN  SZYJKOWSKI 

bodaj  tego  stopnia  szczerości  ekspresyjnej,  jaką  przynosił  Gessne- 
ryzra:  częściowo  też  dochodzi  on  do  niej  w  tern  dziesięcioleciu  epoki 
Stanisławowskiej. 

Głównym  przedstawicielem  pasterskiej  allegoryi  jest  w  tych 
latach  ks.  Marcin  E  y  s  m  o  n  1 1)  przez  Gdańskiego  i  Dmochowskiego 
pomiędzy  wzorowych  sielanko-pisarzy  zaliczony.  O  charakterze  jego 
„eklogi"  (tak  za  Fontenellem  określił)  pt.  „Palemon",  drukowanej 
w  1774  roku  (IX.  s.  233)  informuje  dostatecznie  „argument",  którym 
poeta  uważał  za  stosowne  swój  utwór  poprzedzić.  Dowiadujemy  się 
z  niego,  że  „stan  senatorski  pod  figurą  Damety,  stan  rycerski  pod 
imieniem  Hippolita  oraz  całe  pospólstwo  w  osobie  Mirtyla,  ubole- 
wają nad  straszną  przygodą,  a  potym  cieszą  się  nad  cudownem 
ocaleniem  króla  Imci..  ukrytego  tu  pod  nazwiskiem  wielkiego  Pa- 
lemona.  Za  ojczyznę  kładzie  się  Amarillis". 

Nawet  Naruszewicz,  pisząc  z  tej  samej  okazyi  swój  „Wiersz 
radosny"  „szumny,  różnorymny,  nowych  słów  wiele  mający"  — 
potrafił  ustrzedz  się  użycia  maskarady  pasterskiej,  choć  kiedyin- 
dziej  nadużył  jej  do  woli. 

Zupełnie  w  tym  samym  guście,  różniąc  się  jedynie  formą 
dyalogu,  utrzymany  jest  tegoż  autora  „Poliarch.  Ekloga  z  publiczną 
radością  równająca  pasterskie  gody  na  dniu  najuroczystszym  imie- 
nia Najjaśniejszego  Pana"  (ib.  s.  359)  oraz  „Moeris,  ekloga  czyli 
duma  pasterska,  wychowanie  młodzi  opiewająca  przed  Naj.  Panem 
St.  Augustem...  a  w  rymach  wiejskich  Poliarcbem"  (1776.  XIV. 
s.  83)2). 

Są  to  wszystko  skrajne  przeżytki  minionej  ery,  wobec  któ- 
rych z  całą  słusznością  należy  się  Naruszewiczowi  miano  moderni- 
sty. Liczbę  ich  można  jeszcze  zwiększyć  kilku  typowymi  przykła- 
dami. W  1772  roku  drukują  „Zabawy"  Fabiana  Sakowicza') 
„Wiersz  pasterski  I.  X.  K.  W.  R.  C.  N.  W.  S.  J.  w  dzień  Jego 
Imienin  ofiarowany"  (VI,  s.  331).  Ten  wiersz  „pasterski"  ma  formę 
dyalogu  pomiędzy  Tytyrem  a  Melibeem  na  temat  imienin  Menalki, 
która  to  okoliczność  nawet  trzodę  napełnia  radością  („Koziołki  bu- 

*)  Nazwiska  autorów  podaję  wedle  spisa,  Bporządzonego  na  końca  XVI  t. 
„Zabaw". 

2)  Osobno  wyszła  Ks.  Eysmonta  „Na  szczęśliwy  powrót  St.  Augusta.  Ga- 
latea  ekloga  imieniem  Collegium  nobillium"   Warsz.   1781. 

"J  „Do  X.  Fabiana  Sakowicza"  kieruje  Kniaźaia  dwie  swoje  ody  (Ks.  II. 
oda  12  i  ks.  IV.  oda  2). 


GKSSNERYZM   W  POEZYI  POLSKIEJ  181 

jaja").  Treść  rozmowy,  którą  wypełniają  pochwały  nadzwyczajnych 
zalet  gospodarslcich  Menallii,  nosi  charalcter  galanteryjne- allegory- 
cznego  panegiryku  („...o  gdybyś  wtenczas  był  przytomny  A  w  ni- 
skich progach  widział  Majestat  ogromny  dziwiłbyś  się,  jak  wielka 
tego  Pana  łaska,  Tak  się  pieści  z  jagnięty,  tak  je  mile  głaska"). 
W  tym  samym  rodzaju  jest  Antoniego  Korwina  Kossakow- 
skiego „Smutek  nad  Dafnisem  pól  północnych  Pasterzem  choru- 
jącym sielanka"  (1776  s.  398).  Jak  w  „Wierszu  pasterskim"  Sa- 
kowicza „bujały  koziołki"  z  racyi  imienin  Menalki  —  tak  tutaj, 
z  powodu  choroby  Dafuisa,  już  nie  tylko  trzoda  się  smuci,  ale 
i  „skały  wzdychają,  jęczą",  a  nawet  „słońce  krzywą  drogą  bieży". 
Okazem  wreszcie  allegorycznego  wiersza  żałobnego  z  maskaradą 
pasterską  jest  nieznanego  autora  „Zima,  sielanka  na  śmierć  Imć. 
Panny  K.  L.",  ujmująca  rzecz  w  szatę  dyalogu  pomiędzy  Tyrsy- 
sem  i  Aleksym  (1773,  VIII  s.  301). 

I  tuż  obok  tych  krańcowych  płodów  baroku,  pojawiają  się 
wiersze  już  odmiennego  rodzaju,  które  —  rzecz  ciekawa  —  im 
późniejsze  roczniki  „Zabaw"  bierzemy, do  ręki,  tern  stają  się  częst- 
szemi.  Tęsknota  za  cichym  czarem  wsi,  która  w  ówczesnej  poezyi 
na  Zachodzie  tak  znaczną  odgrywa  rolę,  odbija  się  echem  wyraź- 
nem  w  najstarszym  naszym  organie  literackim.  Nieznany  poeta, 
przybrawszy  tak  popularne  miano  Dafnisa,  chroni  się  od  gwaru 
stolicy  w  parku  Łazienkowskim  („Dafnis  w  Łazienkach"  1774,  IX 
s.  253). 

„   —  —  więzieniem  miasta  znudzony, 
Bo  zawsze  wierny  naturze, 
Z  wiosną  ucieka  w  pole. 


Chce  zgubić  z  oczu  kunsztowne  dzieła, 
Wdzięków  natury  ciekawy, 
Woła  go  na  dół  olszyna  miła, 
Już  wchodzi  wśrzód  dzikiej  trawy 

Tu  szelest  miasta,  ani  złe  sprawy 
Już  myśli  wolnej  nie  trudzą, 
Ani  zrodzone  z  tęsknot  zabawy 
Czułego  serca  nie  nudzą". 

Podziwiając  przyrodę  i  tęskniąc  za  ukochaną,  zasypia,  usiadł- 
szy nad  wodą;  w  marzeniu  sennem  jawi  mu  się  jej  postać,  Po- 
czem  powraca  do  miasta: 


182  MARYAN  SZYJKOWSKI 

„  —  —  widzi  starania, 
Niewdzięczność,  chciwość,  kłopoty, 
Czarność  i  zemstę  i  dzikie  zdania 
Na  miejsca  sławy  i  cnoty. 
O  jaka  różność  —  smutnie  zawoła  — 
Niewinnych  wdzięków  natnry, 
Nic  mnie  rozłączyć  z  nimi  nie  zdoła, 
Zegnam  was,  stołowe  mary!"* 

Ten  sam  Antoni  Korwin  Kossakowski,  który  jest  autorem 
„Smutku  Dafnisa"  —  gdzieindziej  potrafi  uchwycić  ton  a  nawet 
motyw  sielanki  Gessnera.  W  „Obrazie  życia  wiejskiego",  skiero- 
wanym pod  adresem  Ks.  Adama  Czartoryskiego  (1774,  X,  s.  37), 
opiewa  rozkosze  prostoty  wiejskiej,  poprzedziwszy  opis  następującą 
introdukcyą  w  guście  Gessnera: 

„Wsi  zażyłej  bogactwa  i  czym  się  więc  bawi 
Kmieć  pracowny,  co  ziemię  wszystko  rodną  sławi 
Poprostu  moja  fletnia  wygrać  nader  rada. 
Fletnia,  trzcinanych  którą  piszczałek  siedm  składa. 
Tę  mi,  gdy  się  nad  zdrojem  ja  z  myślą  bawimy, 
Tytyr  dając  Askrejskie  grać  nią  kazał  rymy. 

Na  takiem  samem  założeniu,  co  „Dafnis  w  Łazienkach",  oparł 
się  Józef  Swiętorzecki,  pisząc  o  „Szczęśliwości  życia  wiej- 
skiego" (1776,  XIV,  s,  1).  Zwracając  się  w  apostrofie  do  „wsi  uko- 
chanej", tak  myśl  tę  rozwija: 

„Wsi  ukochana!  lube  zacisze, 
Pełne  niezmiennej   swobody, 
Któż  twoją  słodycz  godnie  opisze, 
Kto  twe  opowie  wygody? 

Błędne  to  moje  było  mniemanie, 
Gdym  tych  w  szczęśliwych  kładł  rzędzie. 
Kto  w  ludnym  mieście  obrał  mieszkanie. 
Mając  cię  w  ostatnim  względzie. 

„Maluchny  domek"  lepszy,  niż  „z  murów  pałace";  —  milszy 
„gaik  zielony",  niż  „sztuczne  ogrody";  poczem  w  sposób  zadziwia- 
jąco nowożytny  taką  wygłasza  opinię: 

„Niema  tych  wdzięków  żadna  struktura 
Najmistorniojsza  na  świecie, 
Jakie  nadała  smugom  natura. 
Strojąc  je  w  farbiste  kwiecie 

Niech  naj wdzięczniejszy  brzmi  głos  muzyki. 
Nie  jest  tak  słodkie  wesele. 


GK88NERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  183 

Jak  gdy  z  topoli  głośne  słowiki 
Swoje  wywodzą  trele", 

I  raz  jeszcze  rozlega  się  na  lamach  „Zabaw"  „pieśń"  (tak 
nazwana)  Franciszka  Dyonizego  Kniaźnina  na  cześć  życia  wiej- 
skiego, w  niej  zaś  znamienne  połączenie  prostoty  wiejskiej  z  szcze- 
rością uczucia  (1776,  XIV  s.  368): 

„Na  wsi  miłość  jest  prawdziwa, 

Bez  fortelnej   przysady, 

Na  wsi  tylko  czułość  żywa 

Nie  zna  obłud  i  zdrady. 

Znakiem  tam  serca  oczu  poruszenie, 

Znakiem  umysłu  rzetelne  westchnienie, 

Więcej  tam  Pasterz  czuje,    niż  wyraża, 

Więcej  Pasterka  wierzy,   niź  uważa'' ^). 

Na  tle  budzenia  się  nowych  pragnień  i  tęsknot,  które  w  po- 
szukiwaniu świeżych  i  głębszych  form  „czucia"  kierują  się  ku 
przyrodzie  i  życiu  wiejskiemu  —  modernizuje  się  i  zmienia  cha- 
rakter poezyi  sielankowej,  będącej  z  natury  rzeczy  najwłaściwszym 
terenem  dla  tego  rodzaju  tendencyi. 

Daleko  już  od  sielanki  starego  typu  odbiegają  „pasterki" 
Franciszka  Zabłockiego,  drukowane  w  „Zabawach".  Wpływ  na 
nie  Gessnera  jest  niewątpliwy;  przytem  jednak  i  pewne  rysy  in- 
dywidualne można  w  nich  zauważyć. 

Najwcześniejsze  trzy  „pasterki"  Zabłockiego  ogłoszono  w  1774 
roku  (X.  s.  199).  Mają  one  charakter  wierszy  erotycznych.  Na  uwagę 
zasługują  w  nich:  swojskie  imiona  (Milko,  Symich,  Hanka),  wybi- 
tnie śpiewny  zakrój  oraz  pewien  realizm  w  określeniach.  Śpiewność 
„pasterek"  potęguje  częste  użycie  refrenu,  który  i  Gessner  w  sze- 
rokiej mierze  stosuje.  Pierwsza  „pasterka"  posługuje  się  aż  dwoma 
refrenami:  „Pasterko  moja,  moje  kochanie,  Kiedyż  usłyszysz  Miłka 
wzdychanie"  oraz:  „Prędzej  c.7.y  później  w  koniecznej  dani  Trzeba 
hołd  oddać  Cypryjskiej  pani".  Znacznie  bardziej  swojsko,  aniżeli 
ten  ostatni,  brzmi  refren  w  trzeciej  „pasterce":  „Hanka  jest  słoń- 
cem całej  naturze": 

Realizm  określeń  (np.  „mucyk  dryndając  chwostem")  jest  zjawi- 

1)  „Pieśń"  tę  spotykamy  w  VI  księdze  „Erotyków"  Kniaźnina  (Warszawa, 
1779,  s.  37)  pt.  „Wiejska  i  miejska  miłość"  nadto  zaś  w  ks.  III.  „Liryków"  (oda 
23)  pt.  O  miłości.  Wieś  i  miasto  —  z  następującym  dopiskiem:  „Ta  pieśń  bardzo 
mierna,  dlatego  tu  jedynie  zamieszczona,  że  jest  najdawniejsza  ze  wszystkich 
wierszów,  które  w  teraźniejszej  edycyi  umieścić  mogłem"  (Zob.  „Poezye"  Wilno 
1820,  I  8.  138). 


184  MARYAN  SZYJKO  WSKI 

skiem  zgoła  niezwykłem,  jeżeli  się  zwaźj'-,  że  nie  mieści  się  w  isto- 
cie sielanki  Gessnera,  a  wobec  żyjącego  jeszcze  w  Polsce  typu 
eklogi  „salonowej"  jest  czemś  wogóle  trudnem  do  pomyślenia. 

Również  do  erotyków  należy  późniejsza  „pasterka"  pt.  „Chloe 
i  Likas"  (1775,  XI  s.  232),  opowiadająca,  jak  to  podstarzały  Li- 
kas  próbuje  przez  udane  zaloty  stałości  Cbloi  dla  Mirtyla. 

Natomiast  okazem  idylli  „moralnej"  jest  „Ludzkość.  Pasterka 
Syloret,  Mirtyl"  (ib.  s.  260).  Jest  tam  mowa  o  jesionie,  który  dla 
dobra  przj^szłych  pokoleń  zaszczepił  dobroczynny  Dafnis;  ten  po- 
mysł pochodzić  może  oczywiście  w  pierwszej  linii  od  Gessnera 
(„Mycon"). 

Podobnie  analogiczny  motyw  spostrzegam  w  wierszu  pt.  „Loas 
i  Dafne"  (ib.  264):  Loas  usnął  znużony  a  kochanka  Dafne  zwią- 
zała mu  nogi  (zob,  „Der  zerbrochene  Krug");  tutaj  wpływ  Ges- 
snera dostał  się  za  pośrednictwem  Berquina,  który  w  jednej 
z  idyll  opowiada  o  przywiązaniu  Dafnisa  przez  Filidę^).  Tak  samo 
w  ramach  Gessneryzmu  mieści  się  „Pasterka.  Instynkt  albo  nie- 
winna miłość.  Dafnis,  Halina,  Nina"  (ib.  370),  „Filis  żałosna"  i  „Tv- 
rymach"  (1776,  XIII,  s.  302,  421),  „Filis"  opiera  się  na  motywie, 
z  którym  się  jeszcze  spotkamy:  bohaterka,  siedząc  nad  brzegiem 
Wisły,  oczekuje  kochanka,  Wontana,  którego  los  „gdzieś  aż  pod 
zimne  wpędził  arktury"  —  doczekać  się  nie  może,  a  tymczasem 
ma  przywidzenie,  że  wilk  porywa  jej  baranka  „smutną  pamiątkę" 
po  Wontanie;  to  staje  się  przyczyną  jej    „żałości". 

Tyrymach  „w  cieniu  topoli"  żali  się  na  srogość  Chloi;taza3, 
wysłuchawszy  jego  żalów  z  ukr\'cia  i  upewniwszy  się  w  ten  spo- 
sób o  miłości  Ty ry macha,  w^^znaje  mu  swoją  miłość  —  pomysł 
bardzo  pospolity  wśród  idyll  Gessnera. 

„Pasterki"  Zabłockiego,  drukowane  w  „Zabawach"  w  1774 — 6 
roku,  wolne  są  wprawdzie  od  pomysłów  allegoryczno-maskarado- 
wych  —  i  na  tem  głównie  ich  „nowość"  polega  —  przytem  je- 
dnak brak  im  szerszego  rozwinięcia  tła  pejzażowego.  Mimowoli  za- 
pewne nazwał  je  autor  „pasterkami":  w  istocie,  wypełniają  je  sty- 
lizowane po  Gessnerowsku  postaci  pasterzy  i  pasterek,  zbyt  jednak 
oderwanych  od  tła  sielskiego,  naturalnej  podstawy  „sielanki".  Au- 
tor „pasterek"  jest  również  —  o  czem  należy  pamiętać  —  tłuma- 
czem „Komedyi  pasterskiej"  pt.  „Pasterz  szalony"  (Tomasza  Kor- 


1)  Zob.  Mornet  „Le  seatiment"  s.  175. 


GKSSNISllYZM  W  POKZYI  POLSKJKJ  185 

aela).  Tutaj  akcya  toczy  się  wśród  łąk  i  gajów,  a  na  dalszym 
planie  występują  nawet  Karpaty;  tło  jednak  owo  jest  przydatkiem 
mechanicznym,  niezwią/anym  organicznie  z  treścią,  która  tak  silnie 
przypomina  „gry  pasterskie"  Fontenella. 

Wierszy  o  podobnej  „pasterkom"  Zabłockiego  naturze  spo- 
tykamy w  „Zabawach"  więcej.  Wzdychający  ku  zmiennej  Filore- 
cie  Damon  („Sielanka"  Józefa  Szymanowskiego,  1775,  XI,  s. 
227),  „Fillida  Elpina  pasterza  przyobiecanego  sobie  męża  na  flecie 
grającego  chwali"  (z  refrenem  —  zresztą  bez  śladu  poczucia  przy- 
rody, 1776,  XIV  s.  131),  a  nawet  opowieść  prozą  pt.  „Tryumf  mi- 
łości z  francuskiego"  (Adama  Piaseckiego  —  1775.  XI,  s.  82) 
wytwarzają  pewien  szablon  erotyczny,  którego  w  całej  rozciągłości 
nazwać  Gessneryzmem  jeszcze  nie  sposób.  W  „Tryumfie  miłości" 
pomysł  główny  przypomina  „Dafnis":  dwa  lata  już  kocha  się  Ko- 
rymen  w  „doskonałej  pasterce"  Dafnie  bez  wzajemności.  Zmienił 
się,  posmutniał,  przestał  zajmować  się  trzodą,  szukając  samotności 
i  ciągle  myśląc  o  Dafnie;  ostatecznie  za  sprawą  Kupidyna  piękna 
„skotopaska''  zmiękła  i  pokochała  Korymena.  Ten  Korymen,  to 
człowiek  „czuły",  który  porzucił  już  tony  „salonowe",  ale  czułości 
swojej  nie  umie  jeszcze  powiązać  ze  współczującem  życiem  przyrody. 

Niejaki  postęp  w  tym  kierunku  widoczny  jest  w  wierszach 
Feliksa  Gawdzickiego.  Jego  „Pasterka.  Fillis  i  Tyrsys"  opiera 
się  na  pomyśle,  którym  posłużył  się  i  Karpiński.  Fillis  nie  zastaje 
na  umówionem  miejscu  Tyrsysa,  co  budzi  w  jej  sercu  podejrzenia 
o  niestałość  uczuć  kochanka;  zjawia  się  nareszcie  Tyrsys  i  uspo- 
kaja Filidę,  tłumacząc  opóźnienie  walką  z  wilkiem,  który  mu  por- 
wał barana.  Cały  ten  pomysł  zresztą  nie  jest  oryginalny;  w  innej 
redakcyi  zjawia  się  w  następnym  roczniku  „Zabaw"  pod  nagłów- 
kiem: „Umowa  pasterska.  Filis  i  Tyrsys"  (1776,  XII,  s.  390). 

„Rano"  Gawdzickiego  (1775,  XI,  s.  158)  jest  pięknym  obraz- 
kiem poranka  z  erotyczną  dygresyą  o  pasterzu  i  pasterce;  zupeł- 
nie pokrewną  w  pomyśle  i  przeprowadzeniu  jest  „Pieśń  poranna" 
(Morgenlied)  Gessnera.  „Pocałowanie"  Gawdzickiego  (1776  XIII, 
s.  24)  opowiada  o  zabawie  pasterek  na  tle  pięknego  gaju.  Jedna 
z  nich  z  zawiązanemi  oczyma  ma  zgadnąć,  kto  ją  pocałował;  przy- 
patruje się  tej  zabawie  ukryty  w  krzakach  Koryl  i  za  podszeptem 
Kupidyna  wypada,  ażeby  również  skosztować  tak  ponętnej   zabawy. 

Nakoniec  wymienić  musimy  jeszcze  Urbana  Szostowicza, 
którego    „Zimę"     zaliczyliśmy     pomiędzy     wierszowane    przeróbki 


186  MA.RYAN  SZYJKOWSKI 

Z  Gessnera.  W  przedostatnim  roczniku  „Zabaw"  wydrukował  ten, 
nieznany  bliżej  polski  Gessnerzysta  i)  wiersz  pt.  „Jesień"  (XIV,  s. 
219):  na  tle  smutnego  krajobrazu  jesieni  Damon  rozpacza  za  Lu- 
cetką,  która  go  porzuciła.  Początek  wiersza  jest  pokrewny  „Poran- 
kowi jesiennemu"  Gessnera  („Herbstmorgen").  Całość  przedstawia 
już  czysty  typ  wiersza  Gessnerowskiego.  Jest  w  niej  zasadniczy 
rys,  którego  dotąd  w  „sielance"  nie  zdołaliśmy  zauważyć:  związa- 
nie na  podstawie  koegzystencyi  i  wzajemnego  oddziaływania  pe- 
wnego stanu  uczuciowego  z  życiem  przyrody.  Opiera  się  ta  kom- 
binacya  jeszcze  na  literackim  konwenansie,  nie  sięga  poza  pewną 
linię  delikatnej  stylizacyi;  ale  też  to  właśnie  niósł  ze  sobą  Gessne- 
ryzm  jako  najważniejszą  zdobycz  artystyczną. 

U  nas,  w  ósmem  dziesięcioleciu,  kierunek  ten  nie  potrafi 
jeszcze  na  ogół  zdobyć  sobie  zupełnej  swobody  ruchu.  Cięży  na 
nim  jeszcze  zbyt  świeża  tradycya  pseudoklasyczna,  która  albo  pró- 
buje kompromisu,  jak  u  Naruszewicza,  albo  zbyt  wyłącznie  kie- 
ruje uwagę  na  motywy  erotyczne,  jak  u  Zabłockiego,  zacierając 
niemal  doszczętnie  koloryt  „sielankowy".  Ale  już  Zabłockiego  „pa- 
sterki", odrzuciwszy  salonową  „galanteryę",  stanowią  krok  naprzód, 
a  wiersze  innych  poetów,  zwłaszcza  od  1775  roku,  zbliżają  się  co- 
raz bardziej  do  czystego  typu  sielanki  Gessnera  w  myśl  tych  po- 
stulatów, które  wypowiedział  „Dafnis  w  Łazienkach"  i  Kniaźnin 
w  „Pieśni"  z  1776  roku. 

W  obu  częściach  „Erotyków"  Kniaźnina,  ogłoszonych 
w  1779  roku,  znajduje  się  wiele  wierszy,  oznaczonych,  podobnie 
jak  u  Zabłockiego,  terminem  „pasterka".  Mają  też  one  w  ogólnym 
zarysie  wiele  pokrewieństwa  z  utworami  przyjaciela  i  do  „eklogi 
naiwnych"  bez  zastrzeżeń  zaliczone  być  nie  mogą.  W  tych  wcze- 
snych próbach  pióra  pozostaje  Kniaźnin  jeszcze  pod  wybitnym 
wpływem  poetów  starożytnych:  Anakreonta,  Teokryta,  Horacy usza 
i  Wergiliusza  —  obok  nich  zaś  tłumaczy  w  I-ej  części  trzy  utwory 
pani  Deshoulieres,  której  nazwisko  uwieczniła  w  Puławach  ks.  Czar- 
toryska obok  imion  Gessnera,  Thomsona  i  Delilla.  Pasterki  Knia- 
źnina są  to  wyłącznie  erotyczne  wiersze.  Ta  erotyka  oraz  obfite 
stosowanie  ciężkiej  machiny  mitologiczne]  —  odmienne,  aniżeli 
u  Gessnera  —  sprawia,  że  wiersze  Kniaźnina  niepozornie  tylko  od- 

*)  ^<azwisko  Ks.  Szostowicza  spotykamy  w  księdze  III  „Liryków"  Knia- 
źnina (Oda  VI   „Do  X.  Urbana  Szostowicza,  proboszcza  Chęcińskiego"). 


GFiSSNERYZM  W  POEZYI  POLSKI RJ  187 

chylają  się  od  tych  choćby  utworów  pani  Deshoulieres,  które 
w  zbiorku  poety  napotykamy.  Jednakże  pewno  różnice  są  i  te  na- 
leży stwierdzić.  Najłatwiej  wpada  w  oko  częste  użycie  imion  swoj- 
skich, pomimo  całego  aparatu  mitologicznego.  Do  jednego  szeregu, 
obok  Fillid,  Neer  i  Tyrsysów  —  stają  swojskie  nasze  Franki,  Kuby 
i  Haliny,  jakoby  pamiętne,  że  dla  nich  już  Szymonowicz  prawo 
obywatelstwa  wyrobił.  Zwłaszcza  zaś  w  sielance  XVIII,  wieku  po- 
jawienie się  rodzimych  imion  ludowych  jest  zjawiskiem  zgoła  nie- 
zwykłem,  które  już  nietylko  Fontenelle  i  jego  wielbiciele,  ale  na- 
wet i  „Teokryt  helwecki"  uznaliby  niewątpliwie  za  trywializm. 
Zaznaczmy  przytem,  że  obok  imion  swojskich,  znajdzie  się  ten 
i  ów  szczegół,  który  wyraźnie  wyniknął  z  tendencyi  swojskiej  lo- 
kalizacyi.  Tak  np.  Halina  siedzi  nad  brzegiem  Wisły  i  żali  się 
na  porzucenie  jej  przez...  Milona  (Cz.  I.  s.  19);  gdzieindziej  znowuż 
konwencyonalny  tym  razem  Dafnis  pyta  o  Telegdonę  „przeźroczy- 
stego Bugu",  zwierzając  mu   swoią  tęsknotę.  (Cz.  II.  s.  53). 

W  poczuciu  przyrody  okazuje  się  Kniaźnin  tu  i  ówdzie  już 
dzieckiem  drugiej  połowy  XVIII,  wieku.  Już  mu  nieobcy  ów  po- 
wszechny podówczas  na  Zachodzie  pociąg  ku  wsi,  pod  którym  kryje 
się  poszukiwanie  fizycznego  i  moralnego  szczęścia,  jakiego  nie  dało 
miasto  ^).  Ten  pierwszy,  bardzo  jeszcze  powierzchowny  etap  na 
drodze  rozwoju  ukochania  przyrody  —  ma  już  Kniaźnin  poza  sobą. 
Zacytowaliśmy  już  powyżej  jeden  z  najwcześniejszych  wierszy 
Kniaźnina,  drukowany  w  „Zabawach";  obszerniej,  aniżeli  w  „Pie- 
śni", choć  bardzo  jeszcze  oględnie,  ujął  rzecz  tę  poeta  w  „Życiu 
wiejskiem"  (Cz.  I.  s.  313): 

„Acz  i  tu  szczęścia  zupełnego  nie  mam, 
Mniej   nieszczęśliwym  atoli  sie  mniemam". 

To  samo  zaś  powtórzył  w  wierszu  „do  Fabiana"  (Cz.  I.  s.  321). 
Ten  ostatni  wiersz  nosi  charakter  programowy  Kniaźnina-bukoli- 
sty;  w  tym  zaś  skromnym  programie  z  1779  roku  połączyły  się 
w  charakterystyczny  sposób:  nieśmiała  tendencya  swojska  z  cięż- 
kim balastem  mitologii: 

„Pod  sośnia  wedle  potocznego  Bugu 
Usiadłszy  sobie  na  kwiecistym  smugu, 


*)  Zob.    Mornet    Daniel,    Le    sentiment    de  la  naturę  en  France  de  J.  J. 
Rousseau  a  Bernardin  de  Saint-Pierre",  Paris  1907,  rozdz.  »Plaisirs  rnstiques". 


188  MARYAN  t-ZYJKOWSKI 

Brząkam  na  gęśli,   a  postrzał    ów  głoszę, 
Co  w  sercu  noszę". 

Treść  „pasterek"  obraca  się  dookoła  nielicznych  motywów 
erotycznych,  którymi  operowali  już  sielankopisarze  z  pod  znaku 
Fontenella:  wyznanie  miłosne,  tęsknota  za  nieobecną(ym),  skarga 
na  niestałość,  prośba  o  całusa  itp.;  zdarza  się  jednak,  choć  nie 
często  i  choć  ubocznie,  szczegół  now3^  Tak  w  jednym  wierszu  żali 
się  pasterka,  że  Kuba  je]  ochlódł  w  miłości  i  nie  chce  pamiętać 
słodkich  chwil,  które  razem  spędzili: 

„Pamiętasz,  jako  z  tej   przyległej  łozy 
Tyś  me,  a  jam  twe  wypędzała  kozy? 
Jak  ci  piosneczki  nuciłam  w  południe. 
A  ty  na  fletni  przygrywałeś  cudnie?" 

I  tu  przyłącza  się  motyw,  dobrze  znany  Gessnerowi:  Kuba 
chce  porzucić  pasterkę,  ażeby  udać  się  do  miasta;  szczęścia  jednak, 
którego  szuka,  wcale  tam  nie  znajdzie.  (Cz.  I.  s.  19). 

Takie  jednak  szczegóły  tendencyjne,  w  myśl  panującego  w  ży- 
ciu i  literaturze  kierunku,  zdarzają  się  w  „Erotykach"  Kniaźnina 
wyjątkowo.  „Gessneryzm"  jego,  nieuchwytny  w  motywach  treścio- 
wych —  istnieje  jednak  w  szerszem  znaczeniu  tej  nazwy.  Wypły- 
wa on  mianowicie  z  owej  formy  poczucia  przyrody,  którą  poeta 
teoretycznie  akceptuje.  Odrzuciwszy  szereg  konwencyonalnych  „szty- 
chów", których  tłumacz  pani  Deshoulieres  jeszcze  nie  potrafi  się 
pozbyć  —  pozostanie  nam  w  każdym  razie  dość  znaczna  liczba 
obrazków  świeżych.  Do  takich  należy  żal  pasterki  nad  śmiercią 
Franka.  (Cz.  I.  s.  235).  Tragizm  śmierci  nie  jest  motywem  sielan- 
kowym. Toteż  Kniaźnin  przytłumia  wysokie  napięcie  i  każe  swojej 
pasterce  płakać  cicho  i  nieboleśnie,  jak  to  czynią  jej  towarzyszki 
z  powodu  miłosnych  niepowodzeń.  Ten  żal  cichy  wiąże  poeta  z  ży- 
ciem przyrody,  jak  to  już  przed  nim  u  nas  próbował  Kossakowski, 
wywołując  mimowoli  uśmiech,  zamiast  współczucia.  Kniaźnin  na- 
tomiast potrafi  być  szczerym  i,  o  ile  możności,  prostym.  Jego  bo- 
haterka znajduje  się  wśród  miejsc,  pamiętnych  obecnością  zmarłego, 
świadków  ich  miłości.  To  rozżalają,  i  poprzez  łzy  wydaje  jej  się,  że: 

„Maże  się  niebo,  słoneczko  nie  bfyska, 
Strumyki  yschły,  powiędły  pastwiska, 
Skot  mój   po  ziemi  ledwo  wlecze  nogi, 
Bydełko  smutne  pozwieszało  rogi". 


GB>SNKRYZM  W  POBZYI  POLSKIEJ  189 

I  ciągle,  w  formie  refrenu,  powraca  ta  jedna,  bolesna  myśl: 
„Franek  mi  zginął,  ach  kochany  Franek!" 

Inny  wiersz  pt.  „Jesień"  (Cz.  II.  s.  153)  jest  jedną  metaforą, 
której  część  pierwsza  opowiada  o  zamieraniu  przyrody  —  druga 
zaś  przeciwstawia  temu  wieczne  życie  miłości  bohatera  do  Kostusi. 

Wspomniana  rozmowa  z  Bugiem  daje  obraz  niefrasobliwego 
życia  pasterki,  którą  jeszcze  Mickiewicz  wprowadzi,  niewiele  w  za- 
sadzie zmieniony,  do  II.  cz.  „Dziadów".  Pasterka  Kniażnina  zrywa 
róże  i  fiolki,  zasypia  w  „zaciszu",  bawi  się  z  towarzyszkami  na 
murawie,  kąpie  się,  zbiera  poziomki,  a  nawet  pasąc  trzodę  „skacze 
po  kwiecistej  błoni".  To  są  jedyne  zajęcia,  godne  bohaterów  „eklogi 
naiwnej",  z  którą  „pasterki"  Kniażnina  mają  ten  lub  ów  szczegół 
wspólny,  choć  jednocześnie  nie  brak  im  rysów  „buduarowych", 
oraz  owej  zlekka  zaznaczonej  cechy  swojskiej,  która  może  być 
uznana  za  daleki  refleks  dawnej  sielanki  polskiej. 

I  to  właśnie  stanowi  najciekawszą  stronę  „Erotyków"  Kniaż- 
nina a  zarazem  pouczający  rys  jego  indywidualności.  „Pasterki" 
Kniażnina  z  1779  roku  są  wytworem  przełomowego  momentu.  Osią 
ich  budowy  jest  jeszcze  erotyzm  „galanteryjny",  ale  w  poczuciu 
przyrody  stwierdzić  można  formę  nową,  najpełniej  w  poezyi 
ówczesnej  wyrażoną  przez  Gessnera,  a  nadto  podkreślić  trzeba  rys 
swojski,  niespotykany  w  sielance  XVIII,  wieku.  Ten  rys  wystę- 
puje zrazu  na  ostatnim  planie.  Ale  on  to  właśnie  nabiera  z  czasem 
znaczenia  głównej  linii,  po  której  rozwój  poezyi  sielankowej  autora 
„Ody  do  wąsów"  ma  się  dokonać.  Wydanie  poezyi  Kniażnina 
z  1787 — 9  roku  dostarcza  nam  na  to  dość  przekonywających  do- 
wodów. 

Znalazły  się  w  tej  edycyi  przekłady  z  sześciu  idyll:  obok 
„Pączka  róży"  Gessnera,  tłumaczenia  z  Teokryta.  Gresseta  i  Me- 
tastazyusza;  dwie  idylle,  a  mianowicie  „Filareta"  i  „Palmira",  co 
do  których  nazwisk  autorów  nie  ujawniono,  należą  do  typu  idyll 
„moralnych". 

Z  Teokryta  przełożył  Kniażnin  „Polifema",  przyczem  dodał 
następujące  objaśnienie:  „Teokryt,  poeta  grecki:  przedziwny  ten 
Idyll,  w  którym  opiewa  miłość  Polifema  ku  Galatei,  nimfie  mor- 
skiej; widać  tu  razem  najżywszą  moc  miłości  z  pięknością  poezyi 
i  rzetelność  serca  z  prostotą  natury  połączone". 

„Wiek  złoty"  Gresseta  został  już  przyswojony  mowie  pol- 
skiej przez  Minasowicza  w  1772  roku  pt.  „Wiek  pasterski"    („Za- 


■^^^  MARYAN  SZYJKOWSKI 


bawy  V.  s._241).  O  Gressecie  sądzi  Kniaźnin,  że  jest  „pełen  wdzięku, 
wyobrażeń  i  słodkiego  ducha".  „Wiek  złoty"  jest  obrazem  pier- 
wotnego szczęścia,  gdy  ludzkość  żyła  w  swobodzie  i  równości 


„Pastwiskiem  świat  byj,  jak  dłagi 
A  ludzie  wszyscy  pasterze. 

O  panowanie  Natury, 
Pełne  najsłodszej  dobroci, 
Będziesz  na  ziemi  człek  który, 
Co  nam  dni  Twoje  powróci?". 

Czy  taki  wiek  to  nie  chimera? 

„Jacyż  to  nauczyciele 
O  złotym  wieku  kryślili? 
Czyliź  w  pamięci  kościele 
Sami  swoje  szczęście  ryli". 

^  _  _  Poeta  wierzy,  że  owe  czasy  błogiej  a  powszechnej  szczęśliwo- 
ści istniały  rzeczywiście,  a  dowodów  na  to  każe  szukać- w  sercu 

^Szukajmy  w  sercu  człowieka, 
Żale  za  świadki  chwytając 
On  na  to,  czem  jest,  narzeka, 
Tego,  czym  nie  jest,  żądając". 

Te  charakterystyczne  wywody  Gresseta  uzupełnił  Kniaźnin 
w  dopisku  niemniej  interesującą  uwagą,  iż  te  „strofy  przydane  są 
od  Kussa,  sławnego  w  naszym  wieku  filozofa,  który  i  co  Gresset 
malował  i  co  sam  do  tego  malowidła  przydał,  podobno  sam  jeden 
czuł  1  znał  najlepiej". 

Z  Metastazyusza  przełożył  Kniaźnin  wiersz  „Do  Nicy"  Jest 
to  jeden  z  tych  nielicznych  utworów,  które  uznał  za  właściwe 
z  „Jl^rotykow"  zachować  i  w  zbiorowem  wydaniu  pomieścić  i). 

Dla  nas  jednak  ważniejszą,  aniżeli  treść  tłumaczonych  idyll 
jest  przedmowa  poety  „do  czytelnika",  którą  pracę  swoją  poprze- 
dził. Dowiadujemy  się  z  niej,  że  przekłady  sięgają  czasów  dawniej- 
szych, ze  ogłasza  je  niechętnie  i  jakby  pod  naciskiem,  gdyż  na 
istotę  jdylli  patrzy  już  z  odrębnego  stanowiska.  „I  ten  mizerny 
zabytek    -  pisze  -  „z  robót  moich  dawniejszych  tu  przyrzucam; 

w  3  akl"M< '"''"'"/"  '•  '•  ^^^  ^^^t-^ta^y—Metastazya.    „Król  pasterz,  opera 
w  3  aktach     wyszła  w  polskim  przekładzie  w  1780  r.  (Warszawa,  Lwów). 


GESSNRKYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  191 

na  żądanie  niektórych  z  tej  Płci,  dla  której  nie  odmawia  się  ofiara 
nawet  z  miłości  własnej.  Do  tłómaczeń  czterech  wciągnąłem 
i  Nicę  Metastazyusza,  lubo  się  zwać  Idyllem  nie  mogącą.  Co  za 
różnica  między  Teokrytem  a  trzema  innem  i,  choć 
tak  sławnymi  w  tym  wieku!  w  pierwszym  jest  lekkość, 
z  kwiatka  na  kwiatek  przelotna;  w  drugim  zaś  ta  ciągła  słodycz 
aż  do  przesytu;  w  trzecim  dowcipna  tylko  tychże  samych  my- 
śli powtarzanka.  Piękności  tu  ich  są  błyskotne,  ujmują  i  nikną 
wnet  z  oczu;  ale  Polifera  Teokryta  ciało  ma  czerstwe,  przez  które 
dusza  jego  silno  tchnie,  serce  zaś  tak  otwarte  i  wystawa  tego,  co 
mówi,  tak  naoczna,  że  i  widzim  dokładnie  jego  tam  sytuacyę  i  zu- 
pełnie jej  wierzymy". 

Są  w  tem  nieocenionem  wyznaniu  pewne  luki;  niewiadomo 
mianowicie  dokładnie,  kogo  Kniaźnin  nazywa  pierwszy^m,  a  kogo 
drugim  i  trzecim.  Trzymając  się  porządku  przekładów,  trzebaby 
zarzut  „lekkości"  odnieść  do  Gresseta,  „ciągłej  słodyczy"  do  Ges- 
snera,  zaś  powtarzania  tych  samych  myśli  do  Metastazyusza.  Mniej- 
sza jednak  o  to,  czy  tak  rzeczywiście  uszeregował  poeta  polski 
głośnych  autorów;  dość,  że  wobec  „idylli  naiwnej"  zajmuje  on 
w  tym  czasie  zdecydowanie  krytyczne  stanowisko.  Trzeba  bowiem 
zauważyć,  że  jakkolwiek  już  we  Francyi  XVIII-go  wieku  odzy- 
wają się  nieśmiałe  zastrzeżenia  wobec  sielanek  Gessnerowskich,  to 
jednak  przygłusza  je  w  zupełności  powszechny  entuzyazm.  Kniaźnin. 
patrząc  krytycznie  na  idyllę  tego  typu,  czyni  to  z  pewnością  nie  pod 
wpływem  owych  znikomych  głosów  malkontentów,  ale  z  wewnętrz- 
nego przekonania  i  własnej  intuicyi  artystycznej.  Przeciwstawiając 
Teokryta,  podkreśla  jako  zaletę  „czerstwość".  przez  którą  dusza, 
„silno  tchnie",  otwarte  serce  i  złudzenie  prawdy  —  cechy,  które 
wprost  potępił  Fontenelle,  a  których  nie  uznał  również  i  Gessner,  choć 
za  „niemieckiego  Teokryta"  się  podawał.  Postulat  realizmu  w  sielance 
wyprzedza  też  daleko  czasy,  które  wydały  w  Polsce  Kniaźnina; 
jest  wielkim  krokiem  naprzód,  który  uczyniono  dopiero  w  chwili 
zupełnego  przeżycia  się  Gessneryzmu. 

Jakże  jednak  praktyka  zachowuje  się  w  tym  wypadku  wobec 
teoryi.  Pamiętajmy,  że  o  ile  w  praktyce  literatura  polska  opóźnia 
się  w  porównaniu  z  Zachodem  —  w  teoryi  zdarzają  się  wypadki, 
że  wyprzedzić  wcale  się  nie  daje.  Dość  przypomnieć  rozprawę  Kar- 
pińskiego z  1782  roku.  Ale  tenże  sam  Karpiński,  choć  w  teoryi 
zachwyca  się  Ossyanem  —  w  pomysłach  twórczych  nawet  nie  pró- 


192  MARYAN  SZYJKOWSKI 

buje  go  naśladować.    Trzeba  przj^znać,    że   Kniaźnin   jest   pod  tym 
względem  bardziej  konsekwentny. 

Przypatrzmy  się  jego  sielankom  w  wydaniu  1787  roku.  Jest 
tu  kilka  wierszy,  podobnych  do  „pasterek"  z  1779  roku.  Te  nie- 
wątpliwie należą  do  najdawniejszych.  „Neera  w  rodzaju  paster- 
skim" (ks.  III.  oda  9)  została  przedrukowana  z  „Erotyków"  (Cz.  I. 
s.  107);  „Glicera  w  rodzaju  pasterskim"  (ks.  I.  oda  22),  „Żal  pa- 
sterki" (ks.  IV.  oda  10)  i  „Pasterz  zdradzony"  (ks.  IV.  oda  12), 
oto  wszystko,  czemu  zarzucićby  można  „ciągłą  słodycz"  i  „myśli 
powtarzankę". 

„Krosienka  w  rodzaju  pasterskim"  (ks.  II.  oda  6)  to  już 
przezw3^ciężenie  Gessneryzrau,  z  którego  tylko  imię  Filona  pozo- 
stało. Do  tego  przezwyciężenia  doszedł  Kniaźnin  po  owej  linii  wro- 
dzonej skłonności  do  swojskiego  kolorytu,  której  pierwszy,  słaby 
jeszcze  zarys  podkreśliliśmy  w  „pasterkach".  Być  może,  że  dopo- 
mógł mu  i  Szymonowicz,  któremu  sroczka  na  płocie  raz  już  dobrą 
oddała  usługę. 

„Do  Kachny  Dworki.  Bartoszek  sielanin"  (ks.  VI.  oda  13) 
to  drugi  dowód,  że  poezya  sielankowa  Kniaźnina,  zlekka  tylko  do- 
tknąwsz}'^  Gessneryzmu,  pozostawiła  „eklogę  naiwną"  poza  sobą. 
Jest  tu  nawet  pewien  słaby  cień  naturalizmu.  Od  kiedy  Kachna 
pełni  służbę  na  dworze,  nie  chce  patrzeć  na  Bartosza.  „Zdradziłaś 
ty  mnie"  —  skarży  się  ten  daleki  prototyp  Jontka  —  „podobno 
dlatego,  żem  ja  sielanin  serca  zbyt  szczerego";  ale  sparzy  się  Ka- 
chna na  dworze,  podobnie  jak  to  się  już  córce  Szymona  przygodziło. 

Tego  rodzaju  wiersze  określał  sam  Kniaźnin  „wiejszczyzną", 
kiedy  na  ich  tle  zabierał  się  do  pisania  „Troistego  wesela".  Jakże 
daleko  ta  niesłusznie  lekceważona  „sielanlca  we  2  aktach"  odbiegła 
od  Gessnera  „Dafnisa",  sielanki  w  trzech  księgach!  W  miejsce 
imion  klasycznych  —  zjawiła  się  Maryna,  gospodyni,  Grzela,  mąż 
Maryny,  Basia,  Helenka  i  Zosia.  Stach,  góral,  Kostuś,  pasterz,  Te- 
klusia,  Bartek,  ekonom  —  nawet  mówiący  i  śpiewający  po  rusiń- 
sku  kozak  Zacharenko.  Jedynie  nieśmiertelny  Filon  wlazł  w  to 
tak  obce  sobie  towarzystwo,  jak  Piłat  w  „credo".  Zniknęły  nimfy 
i  fauny  —  a  z  całej  konstrukcyi  ideowej  sielanki  Gessnera  utrzy- 
mało się  tylko  owo  specyalnie  idylliczne  zabarwienie,  wynikłe 
z  fikcyi  „złotego  wieku",  który  jakoby  trwa  jeszcze  wśród  „sielan", 
zajętych  przedewszystkiem  czułymi  amorami,  nie  zaś  twardą  pracą 
na  chleb  codzienny;   ta  jednak  jedyna  pozostałość  miała  przetrwać 


GESSNKRYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  193 

jeszcze  przez  długie  lata,  jako  nieodłączny  towarzysz  sielanki  i  osta- 
tnia a  uparta  zawada  w  dotarciu  do  samego  źródła  prawdy. 

W  przedmowie  do  czytelnika  wyznaje  Kniaźnin,  że  nama- 
wiała go  księżna  Generałowa  „aby  zrobił  co  wiejskiego  z  nie- 
których piosnek  polskich".  Jakoż  uczynił  tak  poeta.  Miał  jednak 
pewne  skrupuły  co  do  ogłoszenia  drukiem.  Melodramat  ludowy  — 
boć  tak  wypada  określić  „Troiste  wesele"  —  był  w  poezyi  Stani- 
sławowskiej zupełną  nowością.  „Sielanka  ta"  —  tłumaczy  poeta  — 
„jakożkolwiek  mierna  i  bez  teatralnych  zawikłań,  podoba  mi 
się  jednak  i  dosyć;  może  to  dla  niej  uczucie  moje  jest  uczu- 
ciem Ojca  tego,  który  częstokroć  jedno  dziecko,  sam  nie  wie  dla- 
czego, lubi  nad  inne;  nad  inne,  mówię,  a  nawet  i  te,  po  których 
więcej  sobie  coś  tuszy.  Czytelniku!  przebacz  w  tym  słabości  serca 
mojego,  wszystkim  nam  zwyczajnej". 

„Słabość  serca",  wrodzony  pociąg  do  swojskości  w  autorze 
„Ody  do  wąsów"  —  przełamały  uświęcony  i  poparty  powagą  Za- 
chodu konwenans  literacki  i  wyprowadziły  poetę  poza  ciasne  szranki 
„eklogi  naiwnej"  na  dziewicze  pole  ludowości,  którą  zająć  się  miały 
bliżej   dopiero  późniejsze  pokolenia. 

Prawdziwie  ludowe  są  w  „Troistem  weselu"  owe  „piosnki  pol- 
skie", o  których  Kniaźnin  we  wstępie  wspomina,  a  przedewszyst- 
kiem  śpiewy  Zosi  i  Bartka  w  akcie  drugim  („Wiewióreczka  w  le- 
sie, Gdzieś  orzeszki  niesie,  Niesie,  niesie  wianek  dla  ranie  mój  ko- 
chanek", „Kukułeczka  kuka  Nad  zieloną  gruszką  A  moje  serduszko 
Tobie  Basiu  puka:  Puk,  pak");  zlekka  stylizowane  są:  wspomniany 
we  wstępie  wierszyk  „JP.  Szymanowskiego"  „Zosiu,  Zosiu  moja 
luba"  —  oraz  utwory  Kniaźnina,  przedrukowane  z  „Liryków": 
„Darmo  mi  matko  stawisz  krosienka",  „Róże,  Jacenty,  lilije,  Ko- 
muż  z  was  wianek  uwiję"  i  „Tekluniu  oto  raz  trzeci".  Pozatem 
znajdą  się  stylizacye,  które  już  zbyt  jaskrawo  psują  koloryt  ludo- 
wy sielanki  (Maryna  do  Zosi:  „Ej,  opalisz  się  dziewczyno,  A  sły- 
szeć niemiło  będzie,  Kiedy  ci  czasem  ktoś  powie,  że  Zosia  jak  cy- 
ganka"); pewien  pokost  idylliczny  pozostał  na  dyalogach  miłosnych 
oraz  tu  i  ówdzie  w  drobnych  szczegółach  „misę  en  scćne"  (Ko- 
stuś,  „po  pastersku  z  piszczałką  wchodzi  śpiewając").  Jeśli  wkońcu 
wskażemy,  również  jako  „nowość",  użycie  formy  białego  wiersza, 
którą  autor  „Cyganów"  wprowadza  do  swojej  „sielanki"  —  to  uznać 
wypadnie,  że  „Troiste  wesele"  jest  sielanką  dramatyczną  nowego 
typu,    który    wyrasta    dopiero    na   gruzach    „eklogi    naiwnej",    zaś 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  13 


194  MARYAN  SZYJKOWSKI 

W  przeprowadzeniu    Kniaźnina   zachował  jeszcze   nieliczne   i   słabe 
po  niej  ślady. 

Opierając  się  na  powyższe]  analizie  poezyi  sielankowej  pol- 
skiego poety,  nie  wahamy  się  uznać  Kniaźnina  za  twórcę 
nowego  w  niej  kierunku,  którego  rozwój  w  Polsce  przypada 
na  znacznie  późniejsze  czasy,  a  mianowicie  w  dobie  rozpoczęcia  się 
ruchu  folklorystycznego  na  początku  XIX-ego  wieku.  Poeta  polski, 
podziwiając  „czerstwość"  i  prawdę  sielanki  Teokryta,  otrząsa  się 
z  wpływów  eklogi  „buduarowej",  omija  Gessneryzm  i  po  linii  skłon- 
ności swojskich  zdąża  do  stworzenia  obrazka  ludowego. 

Franciszek  Karpiński  był  z  urodzenia  i  wychowania  „czło- 
wiekiem czułym".  Wpływy  literackie  mogły  tę  skłonność  spotęgo- 
wać, nadać  jej  pewną  formę  artystycznego  wyrazu  —  sama  jednak 
istota  rzeczy  nie  potrzebowała  ulegać  zmianie.  Zważmy  przytem, 
że  „poeta  serca"  znajomości  języków  obcych  nie  posiadał  lub  też 
zdobył  ją  stosunkowo  późno,  kiedy  już  jego  indywidualność  twór- 
cza przybrała  pewną  skrystalizowaną  postać.  Pomimo  to  duch  czasu 
musiał  na  to  skrystalizowanie  niewątpliwie  oddziałać  i  sprawić,  że 
zasadniczy  rys  sentymentu  w  poezyi  Karpińskiego  przybiera  takie 
cechy,  na  jakie  atmosfera  drugiej  połowy  XVIII-ego  wieku  po- 
zwala, to  jest  staje  się  ową  czułostkowością,  której  my,  dzisiejsi, 
tak  pochopnie  lubimy  zarzucać  nieszczerość.  Trudno  jednak:  ludzie 
„wieku  oświecenia",  których  nie  podbiła  jeszcze  poezya  „Nowej 
Heloizy"  czy  „Wertera",  inaczej  uczuć  swoich  wyrażać  nie  umieli; 
z  tego  zaś  niedostatku  formalnego  bynajmniej  jeszcze  nie  wynika, 
jakoby  czułostkowość  ich  była  fałszem,  a  dopiero  wybuchy  uczu- 
ciowe romantyków,  czy  neo-romantyków,  prawdą  bezwzględną. 

W  ogromnie  postępowej  rozprawie  swojej  „O  wymowie"  z  1782 
roku  wspomina  Karpiński  i  Gessnera;  pomiędzy  wzorami,  które  do 
lektury  zaleca,  znalazł  się  również  „przyjemny  Tomson  we  czte- 
rech roku  porach"  i  „naturalny  Gessner  w  śmierci  Abla  i  sielan- 
kach swoich".  Czy  jednak  znał  poeta  bezpośrednio  (z  przekładów 
francuskich),  „helweckiego  Teokryta"  w  1780  roku,  gdy  ogłaszał 
swoje  sielanki  w  „Zabawkach  wierszem  i  przykładach  obyczajnych" 
(Lwów)  —  stwierdzić  trudno.  Jest  w  tym  zbiorku  wierszy,  okre- 
ślonych jako  „sielanka",  21;  z  tych,  odjąwszy  te  utwory,  w  których 
brak  wszelkiego  śladu  sielankowości,  jak:  „Na  odmienione  Nad- 
Prucie",  „Nice  do  niestatecznego",  „Na  posągi  rolnictwa  i  poezyi", 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  195 

oraz  późniejszy  nieco  tren  „Na  rocznicę  imienin  zmarłej  Księ- 
żniczki Teressy  Czartoryskiej"  —  pozostanie  w  całej  znanej  mi 
spuściźnie  literackiej  Karpińskiego  ledwie  17  utworów,  które  mo- 
gły by  być  do  poezyi  sielankowej  zaliczone. 

W  zasadzie  nie  można  t3'cli  erotyków  zestawiać  ani  z  „eklogą 
galanteryjną",  ani  z  idyllą  Gessnerowską.  Posiadają  one  bowiem 
przedewszystkiem  swój  odrębny  punkt  oparcia,  a  mianowicie  mo- 
ment subjektywny.  Zdarza  się  wprawdzie  w  eklodze  Fon- 
tenella  i  w  poezyi  Gessnera  opowiadanie  w  pierwszej  osobie;  to 
jednak  nie  rozciąga  się  na  wszystkie  obrazki,  ani  też  nie  nosi  wcale 
charakteru  osobistych,  faktycznych  przeżyć. 

Tymczasem  sielanki  Karpińskiego  uważać  trzeba  nie  za  po- 
jedyncze, zamknięte  w  sobie  obrazki  —  ale  za  pewną  spoistą  ca- 
łość, którą  nazwałbym  miłosnym  pamiętnikiem. 

Składa  się  ten  pamiętnik  z  szeregu  wspomnień,  które  mogą 
w  samej  rzeczy  opierać  się  na  faktach: 

„Raz  ją  widziałem  jak  przy  źródle  piła 
I  śliczną  swoją  nogę  ubłociła, 
Nazajutrz  kwiatem  brzeg  cały  usłany 
Tam  gdzie  bialemi  klękała  kolany''. 

Kiedyindziej,  broniąc  Palmiry  przed  złym  psem,  zranił  się 
Korydon  w  nogę;  wtedy  „Palmira  mu  wśród  swej  trwogi  przykła- 
dała ślaz  do  nogi".  Tęsknota,  drobne  nieporozumienia,  wyrzuty 
o  niestałość,  smutek  rozstania  —  oto  drobne  ogniwa  tego  złoconego 
łańcucha,  który  sielanki  Karpińskiego  w  jedną  spaja  całość.  Alle- 
gorya  panegiryczna  przeszła  w  allegorj^ę  miłosną,  zniknęły  pomy- 
sły z  mitologii,  choć  pozostały  imiona  obce,  aparat  pasterski  zmniej- 
szył się  do  minimum. 

Pewne  motywy  można  by  wskazać,  jako  „literackie".  Tak 
wierszyk  „Do  motyla"  opiera  się  na  znanym  w  idylli  Gessnerow- 
skiej  pomyśle:  poeta  chce  złapać  dla  Justyny  motyla,  obiecując 
że  dobrze  mu  u  niej  będzie  (zob.  „Milon");  żale  kochanka  (Ko- 
rydon grozi  nawet  samobójswem),  podsłuchane  z  ukrycia  przez  ko- 
chankę, spóźnienie  się  na  schadzkę  oraz  przykre  konsekwencj^e 
tego  faktu  w  głośnej  sielance  o  „Laurze  i  Filonie"  (zob.  „Daphnis" 
poemat,  Ks.  II.)  —  to  bodaj  i  wszystko,  co  na  karb  Gessneryzmu 
położyć  by  można,  jeśli  się  chce  uniknąć  zbyt  kruchych  hipotez  i). 

*)  Odmiennym  zapatrywaniom  na  stosunek  sielanki    Karpińskiego  do  idylli 

13* 


196  MARYAN  SZYJKO^YSKI 

Poza  tem  nikły  ślad  w  tytule  („Pożegnanie  z  Lindorą  w  górach") 
i  porównaniach  (do  smereków  zob.  „O  wdzięczności)  zdaje  się  wska- 
zywać, że  poeta  zamierzał  rzecz  zlokalizować  na  terenie  górskim. 

Poczucie  przyrody  wyraziło  się  najpełniej  w  figurze  poró- 
wnania, która  materyał  porównawczy  czerpie  bardzo  obficie  z  ży- 
cia przyrody.  Również  i  łączenie  uczuć  osobistych  z  otaczającym 
światem  na  podstawie  poetyckiej  koegzystencyi  —  znane  jest  sie- 
lance Karpińskiego.  Tak  Korydon  („Korydon")  widzi  cały  świat 
w  ponurych  barwach  dopóty,  dopóki  nie  doczekał  się  wzajemnego 
wyznania;  a 

„Kiedy  ostatnich  słów  tych  domawiała 
Okropna  przedtym  łąka  odmłodziała, 
Roza  się  razem  rozwija,  ptak  wkoło 
Śpiewa  wesoło". 

Badanie  rozwoju  polskiej  poezyi  sielankowej  w  dobie  Stani- 
sława Augusta,  mając  przedewszystkiem  na  oku  oznaczenie  roli, 
jaką  w  niej  odegrał  Gessneryzm,  nie  może  pominąć  sielanek  Kar- 
pińskiego choćby  dla  tych  kilku  analogii  w  motywach  fabularnych, 
które  można  stamtąd  wydobyć.  Te  jednak  stwierdziwszy,  uznać 
wolno,  że  Karpiński  komponuje  na  swój  własny  sposób  wiersze 
erotyczne,  które  w  istocie  swojej  nie  dadzą  się  postawić  ani  obok 
„pasterek"    Zabłockiego,    ani   Kniaźnina.    W  rozwoju    sielanki   pol- 


Gessnera  dał  wyraz  Witold  Zosel  w  rozprawie  pt.  ,, Sielanki  Karpińskiego  (,,Bibl. 
Warsz.  1911  III).  Autor  dopatruje  się  aż  w  14-tu  sielankach  ,, kochanka  Justy- 
ny" reminiscencyi  eklogi  Gessnera,  przyczem  co  do  wcześniejszych,  których  po- 
wstanie ustala  na  czas  przed  1775  r.,  przyjmuje  pośrednictwo  Naruszewicza  — 
w  późniejszych  widzi  ślady  bezpośredniego  oddziaływania  ,,eklogi  naiwnej''  Ges- 
snera w  motywach,  dekoracyach  i  porównaniach.  Za  godne  uwagi  i  bardzo  pra- 
wdopodobne uważamy  pośrednictwo  Naruszewicza;  zresztą  stanowisko  autora  roz- 
prawy wydaje  nam  się  zbyt  krańcowe,  liczba  przytoczonych  ,, wpływów"  zbyt  wy- 
górowana a  wnioski  stad  wyciągane  w  znacznej  części  wątpliwe.  Pośrednictwo 
Naruszewicza  i  w  tych  sielankach,  które  autor  uważa  za  późniejsze,  niezawsze 
da  się  wykluczyć  (np.  En  attendant  Daphne  —  w  przeróbce  Naruszewicza  może 
być  źródłem  pomysłu  Karpińskiego);  sam  przytem  autor  rozprawy  potrąca  mimo- 
chodem o  możliwość  klasycznej  proweniencyi  motywów  („Laura  i  Filon")  oraz 
konwencyonalność  wątków,  na  które  Gessner  wcale  nie  miał  monopolu  (np.  de- 
koracya  księżycowa). 

Uważamy  za  właściwsze  Gessneryzm  Karpińskiego  do  znacznie  skromniej- 
szych sprowadzić  rozmiarów,  widząc  w  polskim  ,, poecie  serca''  typ  pod  wielu 
względami  różniący  się  od  szwajcarskiego  piewcy  Arkadyi. 


GE3SNEUYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  197 

skiej  ma  Karpiński  od  Kniaźnina  bez  porównania  mniejsze  znaczenie, 
gdyż  do  pogłębienia  jej  źródeł  niczem  sig  nie  przyczynia;  nato- 
miast, jako  najwybitniejszy  przedstawiciel  „czułości"  w  liryce  Sta- 
nisławowskiej, dorasta  Karpiński  do  wielkiej  roli  poprzednika  Ada- 
ma Mickiewicza. 

Sielanki  należą  do  najwcześniejszych  płodów  muzy  Jana  Pa- 
wła Woronicza.  Nie  zaliczamy  do  nich  „Pieśni  wiejskich  dla 
Gaspra  Cieciszowskiego"  (1782  r.),  gdyż  jest  to  zbiór  wierszy  oko- 
licznościowych o  znaczeniu  aktualnem,  które,  choć  pod  koniec  wpro- 
wadzają chóry  wieśniaków  i  wieśniaczek,  z  poezyą  sielanek  nic  nie 
mają  wspólnego.  Z  tej  samej  przyczyny  wykluczyć  trzeba  z  trzech^ 
ogłoszonych  drukiem,  „Sielankę  Emilka";  pozostają  zatem  do  zba- 
dania dwie  inne:  „Sielanka  Alexys"  z  1781  roku  i  „Sielanka  Bo- 
lechowice"  z  1784  roku. 

Sielanka  „Alexys"  ma  dla  historyi  rodzćiju  znaczenie  poucza- 
jące. Jest  to  taki  sam  t3'p,  jaki  uprawiał  już  był  Naruszewicz.  Opiera 
się  zatem  z  jednej  strony  na  galanteryjnej  allegoryi  —  z  drugiej 
wprowadza  motywy  nowe,  dając  całość  równie  niespójną,  a  nawet 
niekonsekwentną.  Bohaterem  tytułowym  jest  ks.  Reptowski,  Kory- 
lem,  opiewającym  sławę  Aleksego,  autor  sielanki,  Palemonem  ks. 
Adam  Czartoryski;  jest  wreszcie  i  Dafnis,  óW  „słodki  Dafnis"  Na- 
ruszewicza, „stróż,  poradnik  stały,  pasterz  tych  siedlisk,  ojcem  od 
nas  zwany". 

A  pomimo  tego  całego  kolorytu  „eklogi  buduarowej"  —  wie- 
rzy Koryl  w  prostotę  swojej  fletni,  w  święte  prawo  natury  i  fikcyę 
złotego  wieku,  czemu  wiele  słów  na  wstępie  swojej  sielanki  po- 
święca. „Fletni  moja!"  —  woła  — 

,,  —  —  niewinna  pastuszków  zabawo, 
Co  gardząc  tłumem  lodzi,  miast  wyniosłych  wrzawą, 
Próżna  w  lasach  czczych  zysków,  próżna  czczej  bojaźni, 
Śpiewasz  w  prostocie  Bogu,  cnocie  i  przyjaźni. 


„Ja  na  tobie  pierwszy  raz  Alexema  grałem, 

Choć  wytwornych  z  Parnasu  przepisów  nie  brałem: 

Ton  mi  serce,  takt  wdzięczność,  prawda  struny  dała. 

Co  tam  miłość  szepnęła,  to  ręka  brząkała. 

Bredzi,  kto  wymuszone  chce  ci  prawa  stawić 

I  wdzięczny  głos  natury  w  śmieszne  krygi  wprawić. 

Nikt  cię  tego  nie  uczył  przy  kolebce  świata. 

Gdy  jeszcze  było  w  modzie  bratu  kochać  brata; 


198 


JtARYAN  SZYJK(>WSia 


Gdy  chrapliwych  turniejów  wojny  nie  słyszano 
A  chodzącym  po  łąkach  trzodom  przygrywano  i) 
Natura  wtedy  matką,  wtedy  mistrzem  była, 
Myśleć  po  prostu,  mówić  po  prosta  uczyła..." 

„Aż  i  nasi  pasterze  za  tą  świetną  tłuszcza 
Kozbiegli  Sie  po  miastach  opuściwszy  puszczą 

Stąd  to  naszych  fujarek  poniewierka  taka, 
Ze  je  podłość  skaziła  i  chęć  ladajaka". 

I  po  tem  wszystkiem  występują  teatralne  kozy  oraz  ich  ide- 
alny pasterz  Ale^y  z  pasterzami  coraz  wyższej  rangi 

przednia"' T^r'"l",  f""^  ^°  *'^°    ""^''^°    ''^P"'    »°  '-''-"t"  PO" 
przedn,a.    Tylko    Aleksego   zastąpi!   Damon,    a   obok   wspomnienia 

u2  zVT'  '"  "°"'  '""""^■-  I^t-O-kcya  wiLza  jest 
mał,  „Zofiowk,"  z  przyprawą  sielankową  (trzody,  pasterze),  w  dal- 
ym  c.,g.  wplecono  epizod  historyczny  z  przeszłości  Krakowa, 
zas  dla  uzupełnienia  tego  „„.i^tum  compositum"  dodał  Woronicz 
pod  koniec  marzenie  w  guście  „Der  Wunsch'  Gessnera  („_  a  so- 
bie chód  maty.  Uklecilbym  szalasik  na  końcu  tej  skały  itd  «) 

cza^lkt^",  '""■''  "/^^P-'^  oryginalnych  wierszy  Woroni- 
cza      które  do  poezy  sielankowej  zaliczyć  si^  dadz,,   należy  wy- 

dnrnSU"'''",^':",  ■'"'""'"  ^""^  "'"y'^"  z' dat,  23  gru- 
dnia 1782  roku,  „Sielanki  z  okazyi  aktu  ślubnego  JW.  I^nace^-o 
D^alynsklego,  Kawalera  Ord.ru  Św.  Stanisława"  z  19  sVczma 
^^^ŁIT:::^.--  -^^—  -^^elanka,  KoMnicy, 

autora'^"?!,^"''^''.  }""'  ">i^-i«^«^vm    ze   znanych    mi   wierszy 
autora     Sybilli",  na  jakie  zdobyta  się  jego  sielska  Muza.    Z  wielu 

ittmT'"'-  ^"'^"'^  '^  ^«°^*  "-"'y"^--  KarpińsS 
^780  roku,  1  kto  wie,  czy  pod  ich  wpływem  nie  powstali  Mirtyl 
któremu  okrutny  los  ki^aJ  ro^of„^     •         t  •      ,  •^"•'J^j 

kraje  -  tęskni  ""^  '       """^^  '  °^J''^"^  ^  °^«^ 

den    nil^das^^T'^',^^  ""'''"'"''■■    -^'''''   ^^"^  blatbesprit.ten    kiibnen  Hel- 
^)  Rkp.  Bibl.  Jag.  2809,  tom  11. 


GESSNKUYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  199 

„Siadłszy  z  swfj  trzodą  przy  Wiślanym  brzegu 
Smutnenii  rymy  nacina  jesiony". 

Tak  zwykli  byli  czynić  i  pasterze  Gessnera.  Mirtyl  jednak 
czyni  więcej,  aniżeli  było  zwyczajem  tamtych:  żal  swój  chce  po- 
wierzyć rzece,  którą  radby  skierował  tam,  gdzie  mieszka  Ismena. 
i  gołąbce,  siedzącej  na  dębie  i  szumiącym  mu  ponad  głową  drze- 
wom. W  szumie  gałęzi  sosny,  lipy  i  topoli  chce  Mirtyl  dosłuchać 
się  akcentów  współczucia  i  rozumienia  własnej  swojej  doli  — 
a  w  tem  już  staje  się  podobnym  kochankom  Roussa  i  Goethego, 
których  sentyment  analogiczną  nicią  wiąże  się  z  poczuciem  przyrody. 

Rzecz  tem  dziwniejsza,  że  obok  „Dumy  Mirtyla",  w  niespełna 
miesiąc  po  niej,  powstają  „Sielanki  z  okazyi  aktu  ślubnego",  pro- 
dukt literacki,  zupełnie  przestarzały.  Podobnie  jak  Szymona  Zimo- 
rowicza  „Roksolanki"  tworzą  i  te  sielanki  Woronicza  pewną  ca- 
łość, która  jednak,  powstawszy  wyłącznie  „z  okazyi  aktu  ślubnego", 
i  jedynie  do  niego  się  stosując,  jest  zupełnie  zwarta  i  jednolita. 
Rzecz  cała  dzieli  się  na  pięć  pieśni,  z  których  cztery  pierwsze  two- 
rzą rozwlekłe,  panegir^^czne  epitalamium  z  tą  jedyną  okrasą  sielan- 
kową, że  oblubieniec  nosi  miano  Dafnisa,  oblubienica  zaś  Dafny. 
Ale  jest  jeszcze  pieśń  ostatnia,  którą  specyalnie  zapowiada  koniec 
pieśni  czwartej: 

„My  gwoli  tak  radosnych  czasów  w  naszych  jarach 
Zagramy  państwa  młodym  na  wiejskich  fujarach 
I  przedtem  prostych  pieśni  słuchano  we  dworach, 
Posłuchajcie,  co  o  was  będziem  śpiewać  w  borach". 

Owóż  ta  pieśń  prosta,  którą  „wiejskie  fujary"  wyśpiewują, 
jest  typową  eklogą  galanteryjną,  której  związek  z  głównym  tokiem 
nie  jest  zrazu  uchwytny,  pochodzenie  za  to  „fujary"  z  buduaru 
pani  Deshoulieres  jest  całkiem  pewne.  Na  początku  tej  pieśni  jest 
mowa  o  strumieniach,  które  następnie  stanowią  podstawę  bardzo 
obszernej,  zawiłej  i  napuszystej  allegoryi: 

„Gdy  z  trzodą  pasterz  podle  nich  usiędzie 
Czule  opiewać  na  fujarze  żale 
Lub  się  przypatrzeć  Filida  przybędzie 
Swojej   urodzie  w  srebrzystym  krysztale, 

Filon  ją,  zdała  spostrzegłszy,  zawoła, 
A  w  różnych  piękność  malując  obrazach 


200  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Na  wychwalenie  jej  twarzy  i  czoła, 

Gdy  mu  joż  zbywa  na  inszych  wyrazach, 

Filido!  rzeknie  po  wywodzie  długim, 
Tyś  a  mnie  piękna,  jak  ten  strumyk  mały, 
Bądź  ty  strumykiem  jednym,  albo  drugim, 
Ja  się  weń  pierwszy  przeistoczę  cały". 

Z  tych  obu  strumieni  wyrośnie  jedna,  wielka  rzeka,  „kraju 
życie  i  ozdoba".  To  ledwo  polowa  allegoryi.  W  drugiej  dopiero 
części  jej  sens  się  wyjaśnia:  Dafnis,  to  strumyk,  który  przybył  od 
Zachodu,  ażeby  połączyć  się  w  Trojanowie  z  drugim  strumieniem 
(Dafną).  Na  szczęście  zbyt  rozwlekłe  wałkowanie  tej  myśli  prze- 
rywa sobie  sam  śpiewający  pasterz,  mówiąc: 

„Ale  już  miałem  odejść  wraz  z  niemi  fujary, 
Wybaczcie,  że  człek  prosty  chybia  w  mowie  miary". 

„Kolędnic}""  są  w  założeniu  godną  uwagi  próbą  skierowania 
poezyi  sielankowej  do  źródła  ludowego.  W  przeprowadzeniu  jednak 
próba  wypadła  słabo.  Poeta,  jakkolwiek  użył  imion  klasycznych, 
ma  intencyę  dać  sylwetki  ludowe;  Sobin,  proponując  pójście  z  ko- 
lędą do  dworu,  chwali  właścicieli,  mówiąc:  nie  są  to  „ci  bożkowie, 
co  to  mówić  się  wzdrygają  z  prostym  ludem".  W  dalszym  jednak 
ciągu  prostoty  tej  nie  znać.  Dametas  np.  chwali  pana, 

,, —  —  że  swe  sioła  zamienił  w  arkadyjskie  kraje, 
Gdzie  my  znalazłszy  dla  nas  spokojne  siedliska, 
A  owce  polubiwszy  obfite  pastwiska 
Śpiewajmy  owych  wieków  pierwszych  czasy  złote". 

Inni  „pasterze"  mówią  o  porwaniu  Heleny  przez  Parysa, 
wspominają  Penelopę,  Ulissesa  itp.  —  chwaląc  zaś  panów  ze  dworu, 
czynią  to  w  sposób  retoryczno-panegiryczny  a  nie  szczerze  i  po 
prostu. 

Woronicz  bowiem  w  swoich  próbach  sielankowych  pada  ofiarą 
złudzenia:  wszędzie  niemal  zapewnia  o  prostocie,  szczerości,  wiej- 
skiej fujarce  —  a  mimo  to  starej  formy  przezwyciężyć  nie  umie. 
I  pominąwszy  „Dumę  Mirtyla",  która  jedynie  pokrewną  jest  w  sen- 
tymencie sielankom  Karpińskiego  —  trzeba  stwierdzić,  że  Woronicz, 
jako  sielankopisarz,  najbardziej  zbliża  się  do  Naruszewicza;  równie 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  201 

jak  tamten  tkwi  jeszcze  silnie  w  „eklodze  galanteryjnej",  zaś  wo- 
bec Gessneryzmu  próbuje  kompromisu  ^). 

Trzy  tomiki  „Rymów  i  prozy"  ks.  Hieronima  Juszyńskie- 
go^)  —  pomnażają  tylko  ilościowo  materyal;  w  liryce  Stanisła- 
wowskiej, a  w  szczególności  w  historyi  polskiej  „eklogi  naiwnej" 
znajdą  się  na  szarym  końcu.  Przytem  tom  II.,  zawierający:  „sko- 
topaski,  miłostki,  powiastki,  liryki  i  mieszanki"  —  oraz  tom  III. 
(„Skotopaski  i  miłostki"),  wydany  w  dwa  lata  później,  mogą  być 
pominięte,  jako  nie  leżące  w  sferze  omawianych  zagadnień.  Tomik 
drugi,  pomimo  zapowiedzi  w  tytule,  nie  zawiera  zgoła  wierszy  o  sie- 
lankowej osnowie.  W  tomiku  trzecim,  wypełnionym  głównie  przez 
ody  i  listy  (epitre)  —  napotykamy  wyjątkowo  wiersz  pt.  Lindor, 
w  którym  zwrócić  należy  uwagę  na  rys  realistyczny,  („Lindor  się 
w  czoło  podrapał"),  obcy  Gessnerowi  a  przypominający  „pasterki" 
Zabłockiego,  w  których  jednak  ta  innowacya  znacznie  wyraźniej 
występuje. 

Pozostaje  osnowa  pierwszego  tomiku,  w  niezmiernie  zanied- 
banej formie  przeplatająca  rym  prozą  ( —  podobnie  czvni  Osiński  — ) 
a  w  treści  równie  wątła.  Z  wyjątkiem  „Pieśni  nieszczęśliwego"  są 
to  same  „miłostki^',  częściowo  o  charakterze  „skotopasków".  W  tych 
zaś  w  dość  szczególnem  zestawieniu  występują  obok  siebie  wiersze 
elegijne  —  oraz  pasterki,  nieraz  bardzo  swawolnej  treści.  Pierwsza 
kategorya  utworów  stoi  pod  wyraźnym  wpływem  sielanek  Karpiń- 
skiego. Tutaj  wymienić  trzeba  nastę|)ujące  wiersze:  „Dumka", 
„Łzy",  „Grób"  i  „Słowa  danie"  —  przyczem  w  obu  ostatnich  przy- 
puszczać można  reminiscencye  z  Gessnera.  Pomysł  rozbicia  o  drze- 
wo „dzbanu  malowanego"  w  „Grobie"  przypomina  żywo  „Rozbity 
krużyk"  Gessnera  —  zaś  „Słowa  danie"  można  uznać  za  całkiem 
wyraźną  kombinacyę  „Laury  i  Filona"  z  eklogami  Gessnera  „Mir- 
til  i  Thyrsis"  oraz  „Oczekiwanie  Dafny".  Na  karb  wpływu  sie- 
lanki Karpińskiego  i  Zabłockiego  położyć  można  częściową  wy- 
mianę imion  pasterzy  Arkadyjskich  na  swojskie  w  zbiorku  Jusz^-ń- 

1)  w  tymże  rękopisie  znajdnjemy  znamienną  dla  charakterystyki  Woroni- 
cza sielankopisarza  przeróbkę  p.  t.  „Messyasz.  Ekloga  święta,  Na  wzór  Polliona 
Wirgiliusza". 

*)  M.  G.  J.  Rymy  i  proza.  Tom  I.  Skotopaski  i  Miłostki.  Tom  II.  Skoto- 
paski,  Miłostki,  Powiastki,  Liryki,  Mieszanki  —  Kraków  1787;  Tom  III.  Skoto- 
paski i  miłostki  —   Kraków  1789. 


202  MAEYAN  SZYJKOWSKI 

skiego,  który  w  tym  kierunku  zdradza  wyraźne,  choć  czysto  od  ze- 
wnątrz tylko  zaznaczające  się  skłonności,  jak  świadczy  nazwanie 
jednego  z  wierszyków  „mazurkiem". 

Ton  zmysłowy  w  „skotopaskach"  drugiej  kategoryi,  zasadni- 
czo obcy  „eklodze  naiwnej",  pozwala  na  zestawienie  Juszyńskiego 
z  Reklewskim,  jakkolwiek  to,  co  u  pierwszego  jest  lubieżne,  u  dru- 
giego wypływa  z  temperamentu  żołnierskiego.  A  rzecz  szczególna, 
że  obaj  opracowali  w  tym  duchu  ten  sam  motyw  Gessnera,  a  mia- 
nowicie sielankę  pt.  Daphne  i  Chloe,  której  zarówno  Stanisławow- 
ski, jak  i  późniejszy  poeta  porozbiorowej  Polski  nadali  koloryt 
zmysłowy.  „Ciekawość  ukarana"  Juszyńskiego  oraz  „Kloe  i  Alexis" 
Reklewskiego  —  opierają  się  na  tej  samej  osnowie  sielanki  Gessnera, 
którą   na  swój  sposó   przerabiają 

Z  innych  wierszy  Juszyńskiego  pewne  pokrewieństwo  z  idyllą 
Gessnerowską  zdradza  również  „Zakład  w  pieśniach",  także  wpro- 
wadzający obcy  Gessnerowi  ton  zmysłowy. 

Za  jedyny  wiersz  Ignacego  Krasickiego,  który  zostaje 
w  pewnym  odległym  związku  z  poezyą  sielankową,  uchodzi  „Ma- 
rzenie dworaka  na  wsi  osiadłego". 

Wiersz  ten  nie  ma  przedewsz3^stkiem  nic  wspólnego  z  eklogą 
Fontenella;  posiada  natomiast  pewne  rysy,  które  znajdują  swój  wy- 
bitny wyraz  w  poezyi  Gessnera.  Tutaj  zwłaszcza  należy  apologia 
wsi,  naj wymowniej   wypowiedziana  w  następujących  słowach: 

,,0  wsi  wdzięczna!  w  tobie  życie 
Tyś  rozkoszy  prawem  źródłem  ; 

0  wsi  wdzięczna!  miłe  skrycie, 
Czemuż  w  tobie  dni  nie  wiodłem? 
Miast  miłośnik  martwy  byłem, 

W  tobiem  osiadł  i  ożyłem. 

Tak  stary  dworak  przy  krynicznej  strudze, 

Zwiedzion  w  usłudze, 

Siedząc  w  chłodniku,  dworak  zbyt  poczciwy 

1  nieszczęśliwy; 

Mniej  czały  na  to,  iż  się  nie  zbogacił 
I  swoje  stracił. 

Przypatrując  się  przeźroczystej   wodzie, 
Mądry  po  szkodzie, 


GESSNERYZM  W  POEZYI   POLSKIEJ  203 

Rzekł,  patrząc,  kędy  w  jego  okolicy 

Trakt  ku  stolicy: 

Zegnam  cię,  próżen,  po  służbach  zbyt  długich, 

Oszukuj  drugich". 

Tego  rodzaju  apologie  tkwią,  jak  widzieliśmy,  w  atmosferze 
czasu,  stanowiąc  pierwszy  etap  w  zwrocie  ku  przyrodzie.  Łączą 
się  one  przytem  zazwyczaj  z  tonem  sentymentalnym,  który  i  w  u- 
tworze  Krasickiego  występuje  wyraźnie.  Oto  nadeszła  wiosna.  „Rol- 
nik czuły  idzie  w  pole",  słowik  mu  nuci,  księżyc  przyświeca. 

„Pod  jaworem  siedzą  starce, 
Oddychają  słodkiem  wianiem. 
Igra  młodzież  przy  fujarce, 
Czułem  zdjęci  rozrzewnianiem 
Przypominają,  jak  mali 
I  oni  trzody  pasali". 

Ciekawszy  bodaj,  aniżeli  „Marzenia  Dworaka",  jest  teorety- 
czny pogląd  księcia  biskupa  na  sielankę,  wypowiedziany  w  dziele 
„O  rymotwórstwie  i  rymotwórcach".  Tu  mianowicie  rozróżnił  autor 
trzy  rodzaje  sielanki:  „pierwsze  są  te,  w  których  jeden  opowiada 
zdarzenia,  których  był  świadkiem,  albo  które  powziął  z  cudzej  po- 
wieści, takowe  niekiedy  wznoszą  się  nad  właściwą  sobie  prostotę 
i  zbliżają  się  do  rytmów  bohatj^rskich.  Drugie  zasadzają  się  także 
na  powieściach,  ale  sposobem  rozmowy,  gdy  jeden  pasterz  drugiego 
zagaduje,  a  ten  mu  odpowiadając  ciekawość  jego  uspokaja:  naów- 
czas  do  rodzaju  dramatycznego  wiersz  pasterski  się  zbliża.  Trzeci 
rodzaj  zawiera  w  sobie  zwyczajne  stanowi  wiejskiemu  rozmowy, 
a  w  nich  częstokroć  pisarz  wdzięcznych  okolic,  gajów,  strumyków, 
gór  opisanie  umieszcza  i  bawi  czytelnika  niewinnych  życia  wiej- 
skiego rozrywek  opowiadaniem". 

Oczywiście  dzisiejsze  rozumienie  rzeczy  zaliczyłoby  do  sie- 
lanki jedynie  trzeci  rodzaj;  w  XVIII-ym  wieku  jednak,  jak  wi- 
dzimy, wyznaczano  poezyi  sielankowej  zakres  daleko  obszerniejszy, 
w  tym  stopniu,  że  zacierały  się  granice  pomiędzy  nią,  a  „rytmem 
bohaterskim"  i  utworem  scenicznym.  W  praktyce  stwierdziliśmy 
i  w  Polsce  ówczesnej  szereg  utworów,  które  poza  określeniem  w  ty- 
tule sielanką  nie  są. 

Gessneryzm  zacieśnił  zbyt  obszerne  i  nieokreślone  pole.  W  myśl 
definicyi  Krasickiego  byłby  to  częściowo  drugi,  a  częścią  trzeci 
rodzaj    sielanki,     podczas     gdy    ekloga    Fontenella    należałaby     do 


204  MARYAN  SZYJKOWSKl 

pierwszej  oraz,  w  pewnej  mierze,  do  drugiej  kategoryi.  Wobec  tego 
pod  jej  adresem  kieruje  się  lekki  zarzut,  że  „wznosi  się  nad  wła- 
ściwą sobie  prostotę". 

Ten  zarzut  znacznie  silniej  powtórzy!  Krasicki,  gd}"-,  wyliczając 
nazwiska  sielankopisarzy  różnych  czasów  i  narodów,  natknął  się 
na  Fontenella,  którego  wierszom  zarzucił,  że  jako  „zbyt  wykwintne 
i  dowcipne  oddalają  się  od  pierwiastkowego  celu";  i  raz  jeszcze 
w  drugiej  części  pracy  pisze  Krasicki  o  sielankach  Fontenella 
w  następujący  sposób:  „Te  lubo  dowcipne  i  gładkim  wierszem  pi- 
sane, wykraczają  przesadą,  gdy  w  ustach  wieśniackich  takie  wy- 
razy umieszcza,  które  się  z  ich  prostotą  takową,  jaka  być  powinna, 
zgadzać  nie  mogą".  To  było  potępienie  kategoryczne  i  po  dzień 
dzisiejszy  zupełnie  wystarczające. 

O  Gessnerze,  z  którego  „Śmierci  Abla"  ustęp  tak  pięknie 
przełożył  —  wyraża  się  Krasicki  z  uznaniem  bez  zastrzeżeń.  „Ges- 
sner"  —  pisze  —  „w  teraźniejszym  wieku  sprawiedliwie  w  najwię- 
kszym powinien  być  szacunku,  zwłaszcza,  iż  cel  wiersza  jego  ku 
zamiłowaniu  cnoty  i  pełnieniu  najświętszych  obowiązków  wiedzie". 

Na  innem  zaś  miej  su  podaje  autor  kilka  dat  z  życia  Gessnera, 
oraz  wymienia  „Dafnisa",  „Śmierć  Abla"  („poema  w  rodzaju  swoim 
z  najsławniejszemi  się  równa")  i  „Pierwszego  Żeglarza"  —  zali- 
czając twórcę  tych  utworów  do  liczby  „naj  celniej  szych  rymotwórców". 

Przy  tera  wszystkiem  jednak  pominął  Krasicki  milczeniem 
całą  nową  stronę  poezyi  Gessnera.  Mówiąc  o  jego  sielankach,  wspo- 
mniał tylko  idyllę  „moralną".  Na  nią  zwrócił  jed^-nie  uwagę,  kiedy 
podkreślał  zalety  sielanki  Naruszewicza;  „Naruszewicza"  —  pisze  — 
„osobliwie  pacierz  staruszka,  wielce  miły  i  tkliwj^,  niepospolite  mu 
miejsce  między  sielanek  pisarzami  oznacza".  Ten  „pacierz  staru- 
szka" —  to  „Palemon"  Gessnera",  który  w  całości  znalazł  się  obok 
ustępu   „Śmierci  Abla"  w  drugiej  części  dzieła  Krasickiego. 

Stąd  wniosek,  że  Krasicki,  potępiając  wprost  eklogę  buduaro- 
wą.  przemilczał  sielankę  „naiwną".  Być  może,  że  zalet  jej  docenić 
nie  umiał,  lub  —  żądał  czegoś  więcej:  „zwyczajnych  stanowi  wiej- 
skiemu rozmów"  obok   „wdzięcznj-ch  okolic  opisania". 

Bez  porównania  większą  wartość  historyczną,  aniżeli  pomysły 
sielskie  Woronicza  i  teoretyczne  uwagi  Krasickiego,  posiada  zapo- 
mniany dziś  zbiorek  nieznanego  autora,  wydany  w  Przemj^ślu  pt. 
„Sielanki   czyli  pieśni  pasterskie    przez  wieśniaka   NN.  Roku  1792 


GESSNEUYZM  W  POKZYl  POLSKIEJ  205 

napisane"  ^).  Zwłaszcza  dla  tego,  kto  chce  śledzić  rozwój  sentymen- 
talizmu na  gruncie  poezyi  polskiej,  tych  40  „pieśni  pasterskich" 
posiada  znaczenie  pierwszorzędne. 

Ofiarował  je  autor  Teresie  z  Poniatowskich  Starzyńskiej,  ja- 
ko—  czytamy  w  dedykacyi:  - —  „dzieło  nie  płód  njzumu,  lecz  za- 
bawę myśli  oznaczające,  na  wsi  w  dzikiej  i  głuchej  zaciszy  prze- 
bywającego". Sądzi  autor,  że  „nie  jest  to  z  przysadą  wytworna 
Muza;  ale  tłumaczenia  prostomyslne  cnotliwych  zabaw  pasterzy"; 
w  czytelnika  zaś  próbuje  wmówić  („do  czytelnika"),  że  „najmilszą 
część  roku  w  odludnym  pustyni  siedlisku  przepędziwszy  z  paste- 
rzami tych  niewinne  zabawy  opisał",  przyczem  „z  żadnych  autorów 
z  źródeł  wiadomości  w  tym  piśmie  nie  czerpał,  ale  przywiązując 
się  do  tkliwości  serc". 

Tym  oświadczeniom  nie  możemy  dać  wiary.  „Pieśni  wie- 
śniaka" nie  mają  nic  wspólnego  z  rzeczywistością  życia  ludowego, 
ani  też  nie  powstały  bez  pomocy  autorów  obcych.  Nie  przynosząc 
w  kierunku  realizacyi  sielanki  ludowej  nic  nowego,  posiadają  te 
wiersze  minimalną  wartość  artystyczną.  A  pomimo  to  wszystko  są 
one  niesłychanie  ciekawym  okazem  w  historyi  polskiego  sentymentu 
w  poezyi:  od  Gessnera  — do  Roussa  i  Gothego  (Werter) 

Wyrosły  te  erotyki  w  atmosferze  Gessneryzmu  i  poezyi  Kar- 
pińskiego. Trzymając  się  stale  za  Karpińskim  subjekty  wnego  sposobu 
przedstawiania  wzruszeń  miłosnych  i  obywając  się  niemal  bez  mitologii 
(poza  ubocznemi  i  rzadkiemi  wzmiankami  o  nimfach  i  Kupidynie),  opie- 
rają się  „Pieśni  wieśniaka"  na  motywach  idylli  Gessnera,  rzadziej 
zaś  na  pomysłach  Karpińskiego.  W  początkowych  pieśniach  są  to 
wszystko  drobne  chmurki  na  niebie  miłości:  niesłuszne  podejrzenie 
o  niestałość,  niestawienie  się  na  schadzkę  pod  jaworem,  miłe  prze- 
budzenie pocałunkiem  kochanki,  zwycięstwo  ubogiego,  ale  kocha- 
nego, nad  zamożnym,  ale  niemiłym  rywalem,  wysłuchanie  z  ukry- 
cia miłosnego  wyznania  —  to  wszystko  tony  aż  nazbyt  ograne, 
w  które  bezimienny  poeta  zwykle  nieudolnie  uderza'^).  Imiona  bo- 


1)  Egzempl.  Bibl.  Osaol.  sign.  48462,  druk.  Ant.  Matyaszowski,  8°,  4  nlb., 
88;  data  canzary,  lipiec  1792. 

*)  Oto  próbka  tej  nieudolności  (z  pieśni  6-ej): 
,, —  —  Lindor  się  rusza, 
To  na  mnie  będzie  się  gniewać, 
Moja  pociecha,  duszy  mej  dusza 
Och  już  poczyna  poziewać". 


206  MARYAN  SZYJKOWSKI 

haterów  przeważnie  klasyczne  —  w  dalszych  pieśniach  także  ro- 
dzime (między  innemi  i  Maryla).  Obrazki  natury:  łąka,  słońce, 
krzaki,  strumyk,  kwiaty,  jawor  i  modrzew  —  są  w  guście  Ges- 
snera,  ale  zbanalizowane.  Jedyny  raz  tłem  miłosnego  żalu  jest  noc 
miesięczna  i  „ciemne  puszcze  skały"  (pieśń  20). 

We  formie  bardzo  częste  terminy  „se"  i  „trza"  służą,  być 
może,  za  jedyną  illustracyę  owej  prostoty  pasterskiej,  o  której  au- 
tor wspomina  w  przedmowie. 

Zwróćmy  jednak  uwagę  na  charakter  sentymentu  tego  „czu- 
łego człowieka",  zwłaszcza  w  pieśniach  dalszych  —  a  zainteresuje 
on  nas  silniej,  aniżeli  autor  „Zabawek  i  przykładów  obyczajnych". 
Jego  smutek  jest  znacznie  bardziej  skomplikowany  i  nie  wiąże  się 
wyłącznie  z  miłosnym  zawodem.  „Jam  z  przeznaczenia  zawsze  nie- 
szczęśliwy" —  woła  w  pieśni  26-ej;  powtarza  to  wielokrotnie,  nie- 
raz bardzo  wymownie: 

,,Ach  kiedy  przyjdzie  ten  moment  szczęśliwy, 
Kiedy  uczuję  już  spokojność  duszy, 
Kiedy  przestanę  być  czuły  i  tkliwy, 
Kiedy  też  bogów  stan  mój  smutny  wzruszy 


Życie  nie  za  dar,  lecz  karę  tłumacze, 
Życia  nie  pragnę,  żyć  przestać  nie  w  mocy. 
Łzami  rzęśnemi  dnie  życia  me  znaczę 
Bo  one  sączę  od  ranku  do  nocy"  (Pieśń  15). 


Ten  sam  ból  życia   na   tle  upłynionej    młodości    gnębi   poetę 
w  pieśni  30-ej. 

.,Dnie  młodości  upłynęły, 
Zycie  pełznie  bez  celu, 
Słodkie  chwile  już  zniknęły, 
Tak  nieszczęsnych  niewielu. 

Szukam  losu,  ten  się  kryje, 
Dobra  nie  chce  udzielić, 
Łzami  łono  moje  myje, 
Smutek  nie  mam  z  kim  dzielić 


Na  to  płaczą,  co  też  czuję. 
Jęczę  w  głuchej  zaciszy 
Jad  śmiertelny  duszę  truje. 
Nikt  mych  jęków  nie  słyszy". 


GRSSNBRYZM  W  POEZYI  POLSKI  KJ  207 


Kiedyindziej  znowu  przez  usta  kobiece  tak  się  żali; 

„O  kiedy  przyjdzie  chwila  ta  szczęśliwa, 
Kiedy  uczuję  joż  spokojność  daszy^ 
Kiedy  przestanę  być  cznła  i  tkliwa, 
Kiedy  też  bogów  stan  smutny  mój  wzruszy. 


W  społeczność  rzucam  (się),  samotność  mię  nudzi 

Zabawy  nie  mam,  coby  mię  cieszyJa. 

Moc  niewidoma  spokojność  ma  trudzi. 

Żyję  nie  żyjąc,  jak  gdybym  nie  żyła"  (pieśń  32). 

Takich  akordów  nie  zna  Gessneryzm,  Nie  zna  ich  cała  liryka 
Stanisławowska.  Owa  „moc  niewidoma",  która  gniecie  niewidzialna 
serce  poety,  opiera  się  na  przyrodzonej  skłonności  do  pessymizmu, 
z  której  wyrósł  „Wel  tsch  m  erz"  Wertera,  ażeby  bujnie  rozple- 
nić się  w  epoce  romantyzmu.  Zarazki  tej  „choroby  wieku"  ma  już 
sielanka  „wieśniaka"  przemyskiego  z  1792  roku,  wyhodowana  na 
poezyi  Gessnera  i  Karpińskiego,  a  przez  to  nabierająca  znaczenia 
historycznego  dokumentu. 

Gessneryzm  bowiem  niesie  w  swojem  łonie  dwie  możliwości. 
O  ile  ktoś  przekroczyć  chce  granice  jego  artystycznej  myśli  — 
musi  albo  odrzucić  szablon  pasterskiej  naiwności  i  zbliżyć  się  ku 
przedmiotowej  prawdzie  przedstawienia  życia  ludowego;  albo  też, 
pod  wpływem  działania  dzieła  Roussa  i  Goethego,  zajmie  się  wy- 
łącznie sentymentalną  stroną  idylli  i  spróbuje  czułości  pasterskiej 
nadać  bardziej  minorowe  tony. 

Poez^^a  w  epoce  Stanisława  Augusta,  wydawszy  Kniaźnina, 
Karpińskiego  i  autora  „pieśni  pasterskich"  z  1792  roku  —  z  obu 
tych  możliwości  korzysta. 

Co  więcej :  —  potrafimy  wskazać  konkretny  przykład,  w  któ- 
rym poezya  przeciwko  fałszom  sytuacyjnym  pasterzy  „naiwnych" 
protestuje  i,  wstąpiwszy  na  drogę  realizmu  ludowego,  dociera  na 
niej  znacznie  dalej,  aniżeli  uczynił  to  Kniażnin. 

Przykład  taki  znajdujemy  w  poemaciku,  który  urodził  się  na 
ziemi  krakowskiej  pod  nazwą:  „Sielanka.  Wyrzynek(!)  na  Piaskach 
przy  Krakowie".  Napisał  go  —  wedle  Estreichera  —  Jacek  Przy- 
bylski w  1795  roku.  Wszystko  jest  w  tej  sielance  nowe:  uro- 
czystość dożynkowa,  aktorowie  (Wach,  przodownik,  Sobek,  Banach, 
Wałek,  Kuba.  Bartosz,  Kaśka,  Jaga,  Gierka),  ich  gwara  mazurska, 


208  MAUYAN  SZyjKOWSKl 

naturalizm  ich  myśli  i  uczuć;  jakiś  wiew  dawnej,  renesansowej  sie- 
lanki polskiej,  od  „Żeńców"  Szymonowicza  —  powiał  tu  pod  ko- 
niec stulecia,  ażeby  pogłębić  się,  otrząsnąć  z  działania  „literatury" 
i  zbliżyć  ku  nurtom  życia. 

Nie  szukamy  jednak  śladów  folkloru  w  poezyi  XVIII-ego 
wieku  i  o  „wyżynku"  Przybylskiego  nie  b5'^łoby  powodu  do  wspo- 
minania na  tem  miejscu,  gdyby  nie  związek  tego  utworu  z  histo- 
ryą  „eklogi",  w  tym  czasie  panującej. 

Jest  to  mianowicie  związek  przeciwstawny:  sielanka  Przybyl- 
skiego pojawia  się  jako  świadomy  protest  i  reakcya  prze- 
ciwko fałszom  bukolicznym.  Ten  protest  włożył  autor  w  usta  je- 
dnego z  żeńców,  rozumnego  Banacha.  Sprzeciwia  się  on  opinii  Sob- 
ka, który  sądzi,  że  we  dworze  należy  zachować  się  całkiem  ina- 
czej, aniżeli  w  chałupie;  zwraca  zatem  uwagę  przodownika: 

Żeby  snadź  w  koperczakach  nie  popełnił  błędu 
Albo  nie  głaszył  tłustych  wyrwasów  hałasem, 
Albo  machając  szklanki  nie  wywrócił  czasem, 
Albo  gorzałką  pańskiej   nie  oblał  podłog^i, 
Albo  podkówką  czyjej  nie  skaleczył  nogi". 

Sądzi  Sobek,  że  trzebaby  „skromnie  pląsać,  a  śpiewać  z  wa- 
szecia  i  składnie"  „coś  o  zbożowej  bogince  Cererze,  I  o  Faunie, 
co  starzy  czcili  go  pasterze.  Lub  jak  strojny  Tryptolem  gospoda- 
rzy wita  W  wieńcu  z  kłosów  pszenicy,  jęczmienia  i  żyta,  Bo  to 
wiem  od  kleryka  głównego  w  dowcipie,  Co  mi  wszystko  tłumaczył 
nie  na  jednej   stypie". 

Nie  dziwota,  że  gromada  nie  rozumie  Sobka,  który  „coś  po 
dworsku  gada"  —  Banach  zaś  wręcz  sprzeciwia  się  jego  życzeniu 
i  taką  ogólną  wypowiada  krytykę. 

„Ale  nie  chcę,  żebyśta  łamali  se  głowy 

Na  jakiś  dziwny  wymysł  i  nie  nasz  piaskowy. 

Nie  przystoi  chłopkowi  mędrkować  na  dworze, 

Bo  w  czem  Panowie  biegli,  poszkapić  się  może, 

Ani  to  na  wasz  rozum  w  wiejskie  mieszać  tony, 

Jak  chce  Sobek,  Cerery,  Flory  i  Pomony, 

Skądżebyśta  o  dawnych  bożyszczach  wiedzieli 

Parobczaki  przy  pługu,  dziewki  przy  kądzieli? 

Ani  każdy  ogarnąć  te  imiona  zdole, 

Kto  wzrósł  na  wsi,  a  w  żadnej   nie  żakował  szkole. 

Dać  spokój  rzeczom,  których  nie  znane  nazwiska, 

Nie  dla  waszych  to  oczu  to  bogactwo  błyska. 


GE8SNERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  209 

Milej  brzmią  w  waszych  wargach  natary  widoki, 
Jakie  stawia  ten  okrąg  cały,  jak  szeroki. 
Owe  jare  słoneczko,    błękitne  niebiosa, 
Szary  deszczyk,  szron  biały  i  kroplista  rosa, 
Siwe  chmury  i  tęczy  z  różnych  farb  okrasy, 
Żółte  niwy,  zielone  łąki,  czarne  lasy, 
Te  cieniste  doliny  i  te  mgławe  góry, 
Te  obszary  na  różne  pokrajane  wzory, 
Albo  spławista  Wisła  lub  wąski  strumyczek" 

i  t.  d. 

Krasicki  potępił  „eklogę  galanteryjną'^  —  Przybylski  odważył 
się  już  na  naganę  „eklogi  naiwnej''.  Co  więcej;  na  negacyi  nie 
poprzestał,  ale  pospieszył  z  radą  pozytywną:  dał  próbę  „eklogi  lu- 
dowej''. Jako  temat  zalecił  obserwacyę  swojskiego  krajobrazu, 
który  sam  udatnie  szkicuje,  zajęcia  wiejskie  „na  boisku  i  w  sa- 
dach, a  nawet  w  kurniku,  I  w  piekarni,  gdzie  dziewki  krów  wy- 
miona doją,  I  w  karczmie  jest  czem  duszę  uweselić  swoją"; 

„I  kiedy  się  len  suszy,  lub  międli  konopie, 

I  kiedy  się  drwa  rąbie,  albo  glinę  kopie, 

I  kiedy  się  rżnie  sieczkę,  albo  grodzi  płoty, 

I  kiedy  się  chałupę  poszywa  na  słoty, 

Kiedy  się  ziarno  wiezie  na  łąkę  do  młyna, 

Eaedy  baba  chleb  piecze,  lub  przędzie  dziewczyna, 

I  kiedy  na  kominie  mleko  w  garnku  kipi, 

I  kiedy  się   wóz  toczy  i  kiedy  pług  skrzypi 

Dostrzega  się  piękności  uchem  i  oczyma 

Od  świtu,  aż  póki  się  nie  skryje  słoneczko: 

Ładnie  wam  wszystko  prostą  malować  piosneczką 

I  prawdziwe  powaby  głosom  waszym  daje 

Ton,  który  wiernie  wasze  znaczy  obyczaje 

I  więcej  Panów  bawi  surowa  prostota. 

Niż  wysmażona  rymnych  pismaków  ramota. 

Gdybyśwa  byli  śpiewać  naprzykład  proszeni 

Podwieczorek  Bronowski  dany  tej  jesieni, 

Mógłby  Pismak  namówić  spamiętliwą  Frankę, 

Żeby  w  górnych  andronach  udała  sielankę 

Aleby  mi  pod  grubą  gunią  nie  wierzono. 
Bym  układać  w  lepiance  lichej  rzecz  uczoną 
I  jeszczeby  mię  miejskie  posądziły  słowa. 
Że  m.i  ją  podyktował  bakałarz  z  Krakowa^. 
Rozprawy  Wydz.  iiiolog.  T.  LUI.  14: 


210  MARYAN  8ZYJK0WSKI 


A  gdyby  tak  Franka  wyuczona  powtarzała  owe  „androny": 

»Wy  wtedy  zadumieni,  wieśniaczkowie  prości, 
Stalibyśta  w  milczenia  i  bez  wesołości, 


Tylkobyśta  się  przy  niej  drapali  po  głowie 
1  znaczenia  wyrazów  nie  pojmując  kilku 
Sluchalibyśta,  jakby  o  żelaznym  wilka". 


Jakże  różnią  się  ci  „drapiący  się  po  głowie"  prostaczkowie 
od  czule  wzdychających  Dafnisów  Gessnera!  Nie  obce  są  im  ró- 
wnież amory;  ale  te  nic  wspólnego  nie  mają  z  „pacholęciem  z  Cy- 
pru". Tak  n.  p.  Wach  „krotofilnik  wierutny"  „zmyślił,  że  się  za- 
rżnął —  i  krew  udał  na  palcu  i  łzę  istną  w  oku"; 

„A  gdy  go  bliskie  dziewki  żałowały  czule 
Nagle  ranę  w  Giertrady  owinął  koszulę''. 

Kiedyindziej,  rzekomo  przez  pomyłkę: 

,,  —  —  zamiast  kłos  podjąć  do  góry 
Uchwycił  w  schylania  się  za  fartuszek  który, 
Lub  zamiast  snopka  Kaśkę  opasał  w  powrósło 
A  gawędził  Inb  gwizdał,  aże  serce  rosło". 

Od  „eklogi  galanteryjnej"  na  łamach  „Zabaw  przyjemnych 
i  pożytecznych",  poprzez  kompromisowe  wiersze  Naruszewicza  i  Wo- 
ronicza, „pasterki"  Zabłockiego,  ludowe  stylizacye  Kniaźnina,  ero- 
tyki Karpińskiego  i  „czułe"  wzdychania  „wieśniaka<  przemyskiego, 
doszliśmy  do  ludowej  sielanki  Przybylskiego.  Nie  znaczy  to,  ażeby 
rozwój  poezyi  sielankowej  w  epoce  Stanisławowskiej  tworzył  pewną 
ciągłą  linię.  Takiej  stałej,  konsekwentnej  ewolucyi  stwierdzić  nie 
można.  Ale  nie  stwierdzono  jej  również  i  we  Francyi,  która  jest 
w  tem  stuleciu  główną  nauczycielką  Polski.  I  tam  aż  pod  koniec 
wieku,  pomimo  wystąpienia  Roussa,  maniera  sielankowa  nawet  w  tej 
przeżytej  formie,  jaką  nadał  jej  Fontenelle  —  trwa  i  ma  swoich 
zwolenników.  Pamiętać  trzeba,  że  druga  połowa  XVIII-ego  wieku 
jest  czasem  przejściowym,  w  którym  wartości  i  hasła  przebrzmiałe 
trwają  samą  siłą  bezwładności,  zawierają  nienaturalne  związki  z  no- 
wymi programami,  próbują  się  wzajemnie  zasymilować  —  i  do- 
piero zwolna  opuszczają  pole,  kiedy  nowe  idee,  poczuwszy  siłę 
i  rozmach  młodości,  zaczynają  dopominać  się  pełnych  praw  i  nie- 
skrępowanej swobody. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  211 

W  takiej  epoce  trudno  o  linie  stałe  i  proste.  Poprzestać  trzeba 
na  zbieraniu  szczegółów,  nieraz  drobnych,  porozrzucanych,  a  jednak 
w  summie  ważnych  i  doniosłych,  jak  drobne  cegiełki,  z  których 
ma  się  złożyć  budowa  nowego  gmachu   myśli  twórczej. 

III. 
Sielanka  w  Galicyi. 

Żadnych  zasadniczych  zmian  nie  wnosi  w  sferę  wyobrażeń 
literackich  katastrofa  upadku  Polski.  Literatura,  która  bywa  za- 
zwyczaj obrazem  życia  narodowego,  tym  razem  reaguje  chyba  je- 
dynie pewnem  podniesieniem  patryotycznego  tonu,  silniej szem  za- 
akcentowaniem —  mimo  wszystko  —  poczucia  narodowego.  Ale 
bo  też  poezya  to  schematyczna,  zakrzepła  w  rutynie,  pozbawiona 
wybitnych  talentów  i  ciągle  jeszcze  oporna  wobec  tych  przeobrażeń, 
które  już  się  były  dokonały  na  Zachodzie.  Wyłomy,  jakie  w  niej 
dokonały  nowe  kierunki,  wątki  sentymentalne  z  powieści  francu- 
skiej, odmienne  poczucie  przyrody  w  sielance  Gessnera  i  pierwsza 
recepcya  Ossyana,  poprzedzonego  poznaniem  „Nocy"  Younga  —  to 
wszystko  dokonało  się  jeszcze  niespostrzeźenie,  bez  dojścia  do  świa- 
domości i  zdania  sobie  sprawy,  że  to  są  nowe  znaki  na  widnokręgu 
myśli  twórczej,  zwłaszcza,  że  renesans  liellenizmu  we  Francyi  po- 
rewolucyjnej  działa  i  w  Polsce  na  początku  nowego  stulecia  i  wy- 
powiada się  we  wzmożonej  liczbie  przekładów  z  autorów  klasycznych 
w  czasopismach  ówczesnych. 

To  jednak  ma  znaczenie  przemijające  i  zbyt  słabe,  ażeby  po- 
wstrzymać rozwój  tych  kiełków,  które  do  Polski  Stanisławowskiej 
przyniosły  wiatry  zachodnie.  W  każdym  jednak  razie  muza  siel- 
ska na  jakiś  czas  milknie.  Ostatnim  bodaj,  który  na  samym  końcu 
„wieku  oświecenia"  próbuje  sielankowych  tonów,  jest  —  Ludwik 
Osiński.  Sielanki  Arystarcha  polskiego  pseudoklasycyzmu,  wydane 
w  „Zbiorze  zabawek  wierszem"  (Warszawa  1799  roku)  —  nie  przy- 
noszą zresztą  nic  nowego.  Są  to  wiersze  erotyczne,  bez  kolor^^tu 
pasterskiego,  naśladujące  „czułość"  Karpińskiego  a  obok  i  wyszu- 
kane koncepty  z  eklogi  starego  typu  (np,  „Uroda").  O  takiej  czu- 
łości powtórzyć  można  za  Janem  Gorczyczewskim: 

„Tam  ezołość  zgasła  w  sercu,  gdzie  się  kto  w  nią  stroi" 

(„Gotowalnia  sentymentalna"  Nowy  Pam.  Warsz.  1803,  XIV  s.  241). 

14* 


212  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Osiński  istotnie  „stroi  się  w  czułość",  gładzi  ją  i  poleruje 
a  wszelkich  akcentów  silnych  i  prostych  unika.  W  wierszu  p.  t. 
„Niemodna  wieśniaczka",  stwarzając  widoczną  antytezę  „Żony  mo- 
dnej" Krasickiego,  podkreśla  jako  zaletę  gospodarczej  Klary,  że  ta 
nie  chce: 

„Dumaó  nad  Heloissą  —   zmartwić  Jegomości, 
Pod  ciężarem  affcktów  chorować  z  miłości". 

Pomimo  to  do  tak  licznych  hymnów  pochwalnych  na  cześć 
swobody  wiejskiej  przyłącza  się  i  Osiński.  Czyni  to  w  utworze  pt. 
„Zmienność  Klorynny",  pisanym  na  wzór  Krasickiego,  podobnie 
jak  „skotopaski"  Juszyńskiego,  to  prozą,  to  wierszem.  _Razu  je- 
dnego" —  opowiada  —  „upragniony  słodyczy,  jaką  daje  wiosna 
w  widokach  ożywionej  natury,  szedłem  rankiem  między  rozkoszne 
bliskiego  gaju  ustronie.  Ozdobny  ze  wszech  stron  obraz  przedmio- 
tów podnosił  myśl  moją  do  uwielbiania  ich  Twórcy.  O  nieoszaco- 
wana  wiejska  swobodo,  rzekłem,  jakże  cię  przenoszę  nad  wymu- 
szone miast  rozkosze  i  zbytki!  Spi  bogacz  i  w  uprzykrzonym  roz- 
lega się  puchu:  gdy  ty  najweselsze,  a  te  coraz  nowe  stawisz  wie- 
śniakowi zabawy". 

Zupełnie  tak  samo  unosił  się  nad  urokiem  wsi  Stanisław 
Trembecki,  któresfo  -idyllę"  -Powązki"  właśnie  w  tvm  czasie 
„Nowy  Pamiętnik  Warszawski"  ogłasza  (1802,  VIII.  s.  371).  Na 
wieś  „piękny  świat  przybywa  na  witanie  wiosny,  a  kto  smutny 
przyjechał,  powraca  radosny";  „O  miasto!"  —  woła  autor  „Zo- 
fiówki" —  ..cóż  są  twoje  częstokroć  pałace?  Łzami  dobrych  zle- 
piane ubogiego  prace;  A  gospodarze  onych  częstokroć  bez  cudu 
Piją  krew  i  żrą  ciało  jęczącego  ludu''. 

Ale  tych  wszystkich  zachwytów  i  okrzyków  nie  trzeba  brać 
na  seryo.  Nie  wynikły  one  z  głębi  serca,  ale  były  narzucone  pa- 
nującą modą.  Tu  w  szczególności  Delille  —  tłumaczony  niemal  ró- 
wnocześnie z  początkiem  XIX-ego  wieku  przez  Józefa  Kossakow- 
skiego i  Alojzego  Felińskiego  w  „Dzienniku  Wileńskim"  (1805  I. 
s.  93;  1806  nr.  11  i  12) — jest  dla  naszych  pseudoklasyków  owym 
magistrem,  na  którego  słowa  przysii^gają.  Toteż  cała  twórczość 
„idylliczna"  tych  uczniów  Delilla,  to  przeważnie,  że  użyję  określe- 
nia Trembeckiego:  „chata  —  ale  w  środku  pałac". 

Jednakże  przeciwko  tym  naiwnym,  ale  historycznie  ważnym 
i  koniecznym,  jako  przejściowe,  uproszczeniom,  świadomym  złudom 


GESSNERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  213 

i  prymitywnym  sympliBkacyom  w  pojmowaniu  życia  i  przyrody 
wiejskiej  —  odzywa  się  na  samym  wstępie  nowego  stulecia  mądry 
głos  Kołłątaja.  W  znanym  liście  do  krakowskiego  księgarza  Jana 
Maja.  pisanym  w  ołomunieckiem  więzieniu  15  lipca  1802  roku  ^), 
obok  tylu  głębokich  spostrzeżeń  i  w  pośrednim  związku  z  pierw- 
szym u  nas  programem  etnograficznych  badań,  rozwija  Kołłątaj? 
pod  wrażeniem  lektury  idyll  Gessnera  w  przekładzie  Chodaniego 
zapatrywania  swoje  na  zadania  i  cele  polskiej  sielanki.  Zajmując 
stanowisko  analogiczne  do  Jacka  Przybylskiego  —  postulat  jednak 
unarodowienia  poezyi  sielskiej  stawia  znacznie  dobitniej.  „Życzył- 
bym" —  pisze  pod  adresem  Ks.  Chudaniego  —  „aby  odprawił  po- 
dróż po  naszych  górach,  aby  zwiedził  Babią  górę,  sąsiedzkie  Ta- 
try, Krępak  i  Pokuckie  Bieściady:  bo  one  niczem  nie  ustąpią  szwaj- 
carskim Alpom  i  mogą  obudzić  bardzo  przyjemne  poetyckie  obra- 
zy.... Obyczaje  naszy^ch  pasterzy  mogą  pod  ręką  dobrego  poety  tyle 
nabrać  wdzięku,  że  wyrównają  nietylko  szwajcarskim,  ale  nawet 
Mantuy  i  Syrakuzy  okolicoin.  Chcąc  wszelako  pisać  polskie  sie- 
lanki, trzeba  się  starać,  czego  podobno  Gessner  nie  czul:  aby  na- 
szym pasterzom  dać  charakter  narodowy;  bo  choć  szwaj- 
carski pasterz  równie  być  może  przyjemnym  przez  swą  prostotę, 
jak  włoski  i  sycylijski,  przecież  powinni  być  różnymi  co  do  oby- 
czajów, a  nawet  co  do  imion:  tembardziej  pasterz  około  Babiej  góry, 
Krępaku,  Tatrów  i  Bieściady". 

Każde  dzieło  poetyckie  „musi  mieć  jakiś  konieczny  grunt  na 
prawdzie".  Takiego  gruntu  dostarczą  obyczaje  ludowe;  poeta  polski, 
chroniąc  się  .,surowego  naśladownictwa",  znajdzie  w  nich  „niewy- 
czerpane źródło  zabawy  dla  siebie  i  dla  powszechności". 

Trudno  o  bardziej  przekonywający  dowód  na  istnienie  ści- 
słego związku  pomiędzy  Gessneryzmem  a  zwrotem  do  ludowości, 
jeżeli  się  zważy,  że  punktem  wyjścia  dla  tych  wywodów  Kołłątaja 
jest  odczytanie  idyll  „szwajcarskiego  Teokryta",  który  w  całej  pełni 
odegrał  tu  rolę  impulsyi.  Z  tem  zaś  łączy  się  program  polskiego 
folkloru,  którego  ostatecznym  celem  jest  odkrycie  źródeł  swoistych, 
narodowych  wątków;  na  nich  zaś  ma  się  oprzeć  budowa  roman- 
tycznej, to  jest  —  w  tym  wypadku  terminy  pokrywają  się  w  zu- 
pełności —  narodowej  poezyi. 


1)  X.  Hug.  Kołłątaja    Listy  w  przedmiotach    naukowych   —  Kraków  1844, 
tom  I.  8.   12  sq. 


214  MARYAN  SZYJKO WSK.I 

Z  opinią  zaś  Kołłątaja  zestawić  możemy  krytykę  maniery  sie- 
lankowej z  odmiennego  stanowiska.  Pojawia  się  ona  pod  niewiele 
mówiącym  nagłówkiem  „Satyra"  w  „Tygodniku  wileńskim"  z  I804r. 
(s.  8.)-  Wypływa  owa  krytyka  z  reakcyi  antisielankowej,  zarzucając 
„eklodze"  brak  szczerości;"  poprzestaje  jednak  na  samej  negacyi, 
o  wskazywaniu  nowych  „romantycznych"  źródeł  nie  myśli;  wogóle 
poza  ramy  teoryi  pseudoklasycznej  nie  wychodzi.  Autor  „Satyry" 
stwierdza  na  wstępie  szczerze  i  otwarcie: 

„Choćbym  tyle,  co  Delille,  miał  sławy  we  dwoje, 
Nigdy  na  ton  tak  cznły  lutni  nie  nastroję; 
Przyznam  się,  że  mnie  nudzą  te  pasterskie  baśnie, 
Przy  których  często  słuchacz  i  czytelnik  zaśnie. 
Wiersz,  co  innym  poetom  ubóstwo  osładza, 
Nigdy  mnie  w   urojono   sfery  nie  wprowadza, 
Niezłudzonem  wokoło  siebie  patrzę  okiem'. 

Miła  jest  wieś  —  to  prawda: 

.Lecz  nigdy  na  zielonej   nie  śpiewam  murawie 

Laurę,  zajętą  w  słodkiej   z  Filonem  zabawie, 

Gdy  tam  widzę  nędzue<ro  parobka  za  pługiem, 

Dychającego  ledwie  pod  ciężkim  kańczugiem. 

W  samej  rzeczy  te  myśli  słodko  romansowe 

t^erce  oziębłem  czynią,  zawracając  głowę. 

Jednaż  to  dama  modna  pomiędzy  cyprysy 

Łzy  leje  nad  zmyślonem  nieszczęściem  Klarysy, 

A  nieczuła  i  skąpa  wyszczuć  każe  psami 

Ubogiego,  co  kawał  chleba  żebrze  z  łzami. 

Najczęściej  ci  nam   wiejskie  śpiewają  zabawy. 
Co  nie  wyszedłszy  krokiem  z   Wilna  lub  Warszawy, 
Nudząc  się.  bo  zazwyczaj  bez  grosza  w  kieszeni, 
Wzdychają  do  strumyków  i  chłodnych  zacieni. 
Tych  wszystkich  romansistów  kazałbym  za  karę 
Zawieść  do  cudzej   wioski  choćby  na  lat  parę, 
Aby  sie  przypatrzywszy  wszystkiemu  do  woli. 
Poznali,  jaki  jest  stau  pilnujących  roli, 
Gdy  w  jesieni   pan  i  żyd,  pop  i  podstarości, 
Zdzierając  wszystko  z  chłopa,  biją  bez  litości. 
Dopiero  to  wyszedłszy  z  swego  omamienia 
Klęliby  gajo,  łąki,  strumyki  i  cienia; 
A  codzień  w  jednostajnej  znudzeni  aabawie 
Rzekliby:  dobrze  na  wsi,  lecz  lepiej   w  Warszawie. 
Lepiej  daleko  bracia,  nie  wątpmy  już  o  tem, 
Dobrze  jest  swoim  własnym  zaprzątać  się  skotem, 


GBS8NEUYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  215 

Ale  nie  mając  wiosek,  o  któro  daiś  trudno, 

Lepiej   eklog  nie  pisać,  niż  je  pisać  nudno. 

Czyliź,  prócz  nich,  przedmiotów  dość  pięknych  nie  mamy? 

Niechaj   Damon  zabawia  romansowe  damy, 

Niech  ich  czule  umysły  żałośnie  rozkwila 

Następca  Karpińskiego  i  tłumacz  Delilla; 

My  bracia,  porzucając  te  dziecinne  ślady, 

Z  Węgierskiego  i  Boileau  chwytajmy  przykłady". 

Charakterystyczne  w  tym  wierszu  są  oba  punkty  zasadnicze: 
zarzut  fałszowania  życia  wiejskiego  i  krytyka  ze  stanowiska  szkoły 
pseudoklasycznej.  Stąd  to  uegacya  prawa  bytu  sielanki  łączy  się 
z  wyśmianiem  „czułości"  i  wkracza  nawet  w  dziedzinę  romansu 
sentymentalnego.  Jednocześnie  jednak,  jak  to  zwykle  bywa  w  cza- 
sacłi  przesileń,  pojawia  się  w  tym  samym  roczniku  „Tygodnika 
Wileńskiego"  7,0pis  burzy"  Gessnera  a  co  więcej,  wierszowane 
„Uwagi  nad  Romansami"  (s.  198),  które  są  niejako  polemiką  z  wy- 
wodami „Satyry".  O  tej  najstarszej  proklamaeyi  romantyzmu  w po- 
ezyi  polskie]  pisałem  na  innem  miejscu  ^).  Tutaj  zaś  musimy  zwró- 
cić uwagę  na  to,  że  obejmuje  ona  obronę  praw  serca  nietylko  apo- 
teozując  „Nową  Heloizę",  jako  arcytyp  powieści  sentymentalnej, 
ale  łącząc  z  tą  apoteozą  w  sposób  wysoce  znamienny  również  glo- 
ryfikacyę  czułości  pasterskiej.  Obrońca  praw  serca  i  wyznawca 
swobody  tworzenia  odrzuca  w  tym  wierszu  prawidła  „zimnej  filo- 
zofii", ponieważ  dla  niej  „człowiek  czuły  jest  śmieszne  widowisko", 
a  skutkiem  tego  ciska  ta  filozofia  „na  romans  potwarze  zażarte" 
a  „rycerz  rozkochany"  i  „stały  pasterz  tkliwy"  —  to  dla 
niej  „urojenia  zbujałego  dziwy".  Są  już  w  Polsce  ludzie,  dla  któ- 
rych „czułość  serca",  nawet  pod  zmanierowaną  formą  „sielanki  na- 
iwnej", przestała  być  czczą  dekoracyą,  ale  pod  wpływem  wielkiej 
sztuki  Roussa  nabrała  ceny  wewnętrznej,  wartości  subjektywnych 
przeżyć  emocyonalnych,  egzotycznego  „owocu  martwego  morza", 
z  którego  ziarn  wyrosło  rozłożyste  drzewo,  zwane:  mai  du  sie- 
cle;  dla  takich  „nie  żyje  ten,  kto  serca  swojego  nie  czuje",  „mar- 
twy na  pustym  świecie  czcze  miejsce  zajmuje"  '^). 

Owa  czułość  jest  naczelnym  motorem    poezyi  Andrzeja  Bro- 


*)  Zob.   „Ossyan  w  Polsce"    Kozpr.    Wydz.  filol.    Akademii    Um.    tom   XVI, 
Yl.  księga. 

*)   „Dziennik   Wileń""   1806  s.  223  „Skutki  czułego  i  nieczułego  serc*. 


216  MARYAN  SZYJKOWSKI 

dzińskiego.    Przedwcześnie   zmarły   na    polu    chwały    poeta   tak 
sam  o  sobie  śpiewał: 

„Moich  zaś  myśli  zazdrosnych, 
Nadziei,  co  mie  ominą, 
Wszystkich  trefunków  żałosnych 
Czułość  jest  tylko  przyczyną"  i). 

Czuł  się  pokrewnym  w  duchu  z  „kochankiem  Justyny";  „przy 
twej  lutni"  —  pisał  zwracając  się  do  niego  —  „nie  żal  się  i  cie- 
szyć i  smucić,  ja  też  za  nią.  jak  mogłem,  ważyłem  się  nucić"  („Na- 
pis na  dziełach  Karpińskiego"),  Pomimo  jednak  tego  przyznania 
nie  jest  ta  „czułość"  Andrzeja  Brodzińskiego  zupełnie  wiernem  od- 
biciem sentymentu  „poety  serca";  posiada  ona  akcent  szczerszy 
i  głębszy,  pewien  górujący  ton  melancholii,  którego  w  żalach 
i  wzdychaniach  Karpińskiego  nie  odczuwamy,  natomiast  słyszymy 
już  bardzo  wyraźnie  w  sielankach  „wieśniaka"  z  1797  roku.  Miłość 
w  pieśniach  Brodzińskiego  jest  smutna;  wierzymy  chętnie  poecier 
kiedy  wyznaje:  „ach  zbytnia  czułość  mi  szkodzi,  Czułość  mych 
smutków  przyczyną".  Erotyzm  Karpińskiego  posiada  łatwość  pła- 
czu, co  jednak  nie  jest  jeszcze  jednoznaczne  z  ową  romantyczną 
„facultas  lacrlmatoria''' .  Tutaj  postęp  czasu  musiał  zrobić  swoje. 

Brodziński  wprowadza  imiona  swojskie  obok  nomenklatury 
klasycznej  oraz  do  bardzo  już  skromnych  rozmiarów  sprowadzonej 
ornamentyki  mitologicznej.  Jest  subjektywistą  o  znacznie  bardziej 
zdecydowanym  typie,  aniżeli  Karpiński;  rys  ten  występuje,  ilekroć 
poeta  zużytkowuje  —  a  czyni  to  często  —  drugi  obok  erotyzmu 
zasadniczy  motyw  swojej  muzy  lirycznej:  przyjaźń,  która  „więcej 
jest  niż  złotem". 

Uczucie  to,  które  związało  autora  „Zabawek"  z  towarzyszem 
broni,  Wincentym  Reklewskim,  jak  Poluksa  z  Kastorem  (zob.  „Do 
W.  R.  o  Panach")  —  jest  zjawiskiem  obcem  poezyi  Stanisławow- 
skiej. Posiada  bowiem  koloryt  tak  ciepły,  opiera  się  na  pokrewień- 
stwie uczuć  i  myśli  tak  bliskiem  i  wyraża  się  w  wyznaniu  przeżyć 
tak  osobistych  —  że  dopiero  w  podniesionej  atmosferze  sentymen- 
talnej i  przy  rozbudzeniu  indywidualizmu  w  poezyi  mógł  rys  taki 
wystąpić. 


')  Zob.   „Zabawki  wierszem  And.  Brodzińskiego"  Kraków  1807,  s.  76  „Moj» 
żale  do  czułości'. 


GKSSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIKJ  217 

Skąd  te  odn^-bne  cechy  w  poezyi  Andrzeja  Brodzińskiego 
i  o  ile  na  ich  formacyę  wphniął  Gessneryzm?  Wpływ  ten  trzeba 
odrazu  określić  jako  pośredni,  niemniej  jednak  istotny.  W  orygi- 
nalnych pieśniach  swoich  jedynie  wiersz  „Nad  ułonrikaini  zgrucho- 
tanej  lutni"  przypomina  żywo  w  pomyśle  i  tonie  idyllę  o  „Rozbi- 
tym dzbanie";  obywa  się  również  Brodziński  bez  mitologii  klasy- 
cznej, jako  czynnika  w  akc3"i  —  a  raz  nawet  robi  skromną  próbę 
wprowadzenia  bóstw  słowiańskich  („Wiesław  o  Kwiatosławie"),  nie- 
wątpliwie pod  wpływem  rozbudzonego  już  ruchu  w  kierunku  ba- 
dań Słowiańszczyzny  przedchrześcijańskiej. 

Czułość  Brodzińskiego,  choć  w  pewnym  stopniu  głębsza,  ani- 
żeli w  poezyach  „kochanka  Justyny",  wyrosła  jednak  z  tej  samej, 
co  Gessneryzm.  atmosfery.  Brat  Kazimierza  przekłada  wiele  — 
a  czyni  to  z  oryginałem  w  ręku  —  z  Hallera,  a  jeszcze  więcej 
z  wielbiciela  autora  „Śmierci  Abla"  —  Kleista.  Tłumaczenia  sie- 
lanek Kleista  są  pośredniem  odbiciem  idyll  Gessnera.  Sielanka 
„Mirtyl  z  robaczkiem",  choć  pasterkę  nazywa  Kasią,  jest  parafrazą 
„Milona"  Gessnera,  co  zresztą  w  toku  wiersza  zostało  wskazane 
(..Gessnera  pasterz  złapał  ptaszynę").  Sielanka  „Laura  i  Filon  czyli 
zakład"  nosi  inicyał}^  W.  R.  „Wiesław  i  Skotosław"  nazwane  są 
„ułamkiem  z  sielanki  tegoż";  wyszły  zatem  z  pod  pióra  Reklew- 
skiego,  co  w  owych  czasach  dość  częstego  wplatania  w  zbiorki  poe- 
tyckie wierszy  innego  autora,  zwłaszcza  przyjaciela,  nikogo  zapewne 
nie  dziwiło;  wszak  już  Diderot,  nawet  bez  wymienienia  nazwiska, 
uważał  sobie  za  zaszczyt,  że  kilka  opowiadań  jego  pomysłu  po- 
zwolił Gessner  wcielić  do  przekładu  własnych  utworów.  Zaś  obok 
sielanek  Reklewskiego  pomieścił  Brodziński  również  bajkę  i  kilka 
epitafiów  „małego  chłopca",  który  „mocno  się  pokochał  w  poezyi" 
a  w  przyszłości  miał  problem  polskiego  romantyzmu  w  teoryi  utrwalić 
i  pierwszeństwo  w  poezyi  nad  bratem  starszym  —  w  myśl  tegoż 
przypuszczeń  —  zdobyć  ^). 

1)  Mało  komu  znane  są  wiersze  Andrzeja  Brodzińskiego,  wydrukowane  na 
końca  jego  przekłada  ..Dziewicy  Orleańskiej"  w  Warszawie  1821  r.  Uwagę  moją 
zwrócił  na  nie  prof.  Ignacy  Chrzanowski.  W  znacznej  części  są  to  przedraki 
z  „Zabawek  wierszem",  poprawione,  jak  się  zdaje,  przez  brata,  Kazimierza.  Po 
raz  pierwszy  znajdujemy  tu  dwa  obszerniejsze  wiersze  sielankowe,  a  to:  „Do 
Chatki",  odpowiadający  „Życzeniu"  Gessnera,  oraz  „Sielanka,  Oczekiwanie  przy- 
bycia kochanki",  bardzo  szczęśliwe  połączenie  tonu  erotycznego  z  motywami 
z  przyrody;  nadto  ,, Mazurek"  i  ,, Pieśń",    wydrukowane  niemal    na  samym  końcu 


218  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Obie  wymienione  sielanki  są  typowym  produktem  Gessnery- 
zmu;  Filon  przegrywa  zakiad:  „któren  wprzódy  wyźenie  stado 
w  pole  zrana"  —  gdyż  w  drodze  zatrzymują  go  pocałunki  Laury. 
Fragment  „Wiesław  i  Skotosław"  —  to  idylla  moralno-erotyczna: 
Skotosław  jest  kopią  licznych  Arystów  Gessnera,  kiedy  przygarnia 
i  zapewnia  spokojne  życie  staremu  i  schorowanemu  ojcu  Wiesła- 
wa; Wiesław  wzoruje  się  na  Mirtylach,  postanawiając  dla  miłości 
ojca  opuścić  ukochaną  i   przejąć  na  siebie  karę  więzienia. 

„Laurę  i  Filona"  pod  skróconym  nagłówkiem  „Zakład"  wy- 
drukował Reklewski  powtórnie  w  „Pieniach  wiejskich"  (Kraków 
1811).  Zbiorek  ten,  uzupełniony  „poematem  pastoralnym:  Wieńce", 
ogłoszonym  w  „Pamiętniku  Warszawskim''  w  1821  roku  (tom  XIX 
s.  381)  —  to  cała,  publikowana  spuścizna  literacka  po  przedwcze- 
śnie zmarłym  poecie-żołnierzu  ^).  Wyrosła  ona  z  jednej  strony  na 
gruncie  Gessneryzrau  —  i  jako  taka  stanowi  najdojrzalszy  owoc 
tego  kierunku  w  poez}^  polskiej  —  z  drugiej  jednak  strony  po- 
siada ona  pewne  rysy  indywidualne  oraz  pewne  naleciałości,  obce 
Gessneryzmowi.  a  z  prądów  bieżących  wj^nikłe. 

Stylem  zgoła  przestarzałym  posługuje  się  „dzieło  pośmiertne"  — 
„Wieńce".  Pod  względem  balastu  mitologicznego,  wspomnień  z  le- 
ktury „Przemian"  Owidyusza  oraz  innych  poetów  klasycznych  — 
jest  to  w  rozwoju  sielanki  polskiej  istny  anachronizm.  Z  idyllą 
Gessnera  może  mieć  ten  „poemat  pastoralny"  wspólny  jedynie 
wstęp,  skierowany  do  „swobodnej  Muzy",  która  „unika  niewoli"  — 
i  zakończenie,  w  którem  poeta  wyrzeka  się  laurowego  wieńca  wza- 
mian  za  „fiołkową  wiązaukę<  z  „ulubionych  dłoni";  oba  te  moty- 
wy, znane  dobrze  z  wstępnej  idylli  „An  Daphne",  można  tern 
śmielej  położyć  na  karb  Gessnera,  jeżeli  się  zważy,  że  Reklewski 
nieraz  się  nimi  posługuje  a  w  introdukcyi  do  „Pień  wiejskich" 
wprost  Gessnera,  jako  źródło,  wskazuje. 

Z  tych  „Pień  wiejskich"  fakturę,  najbardziej  zbliżoną  do 
„Wieńców",  posiada  ostatnie  pt.  „Puławy".  Wiersz  ten,  parzystym 
rymem  13to  zgłoskowym  na  cześć  Ks.  Izabelli  Czartoryskiej  zbu- 


tej  publikacji  —  to  bardzu  wdzięczne  piosenki  niiło-sne,  bez  motywów  i  deko- 
racyi  Gessnera,  zato  z  widocznymi  śladami  usiłowań  w  kierunku  uchwycenia  to- 
na ludoweg^o. 

1)  Nadto  tenże  rocznik  „Pamiętnika"  ogłasza  obok  „Wieńców''  —  „Sonet" 
Keklewskiego. 


GESSNERYZM  W  POKZYI  POI^SKIEJ  219 

dowany  —  ma  touy,  które  przypominają  żywo  Trembeckiego  „Zo- 
fiówkę"; ale  obok  nich  Avprowadza  podanie  o  wianku  Wendy 
a  za  Gessnerem  określa  Puławy  „drugą  Arkadyą",  która  „wraca 
nam  wiek  złoty"  i  gdzie  „spoczywa  wielkość  bogów  na  łonie  pro- 
stoty". 

Pominąwszy  kilka  krótkich  wierszy,  które  nie  posiadają  ko- 
lorytu sielanki  (np.  „Uraza  do  Anusi",  „O  mierności",  „Rozkosz 
oczekiwana")  —  stosunek  innych  „Pień  wiejskich"  do  Gessnery- 
zmu  bywa  rozmaity,  a  mianowicie:  częściową  parafrazą  idylli  wstę- 
pnej Gessnera  jest  takiż  wiersz  Reklewskiego  „Do  mojej  Dafny", 
inne  stoją  bliżej  lub  dalej  centralnego  punktu  działania  atmosfery 
Gessnerycznej.  parafrazami  jednak  nie  są  —  a  są  wreszcie  i  takie 
sielanki,  które  tę  atmosferę  przekraczają. 

Zacznijmy  od  parafrazy  i  przyjrzyjmy  się  jej  bliżej,  gdyż  na 
stosunek  poezyi  Reklewskiego  do  Gessneryzmu  porównanie  takie  rzuca 
tutaj  dość  ciekawe  światło.  Wstęp  ;,Do  mojej  Dafny"  powołuje  się 
wprost  na  idyllę  „pasterza  Helweekiego"  „Do  Dafny",  dowodząc, 
że  Dafne  poety  polskiego  piękniejsza,  aniżeli  ubóstwiana  Gessnera; 
wspomnienie  u  końca  wiersza  Puław  —  którym  osobne  „pienie" 
poeta  poświęca  —  służy  po  to,  ażeby  wymienić  posągi  trzech  mi- 
strzów sielanki,  „co  się  wiejsl^iem  śpiewaniem  wsławili":  Teokryta, 
Wergiliusza  i  Gessnera. 

Sam  tok  myśli  polskiego  poety  parafrazuje  kilka  zasadniczych 
motywów  idylli  Gessnera,  a  to:  wielbi  Muzę,  której  „zaniedbana 
piękność  i  skromna  ozdoba"  („die  frohe  Muse").  śpiew  zaś  jej  „wy- 
stawia zaniedbane  cnoty"  („bringt  Geschichte  her  von  Grossmuth 
und  von  Tugend").  W  jej  towarzystwie  miło  upływa  czas  poecie 
na  śledzeniu  „pasterzów,  Pana  i  Dryad"  („oft  belauschet  sie  in 
dichten  Hainen  der  Baume  Nymphen  und  den  ziegenfuss'gen  Wald- 
gott...  und  oft  besuchet  sie  bemooste  Hutten"). 

Oprócz  parafrazy  myśli  (nie  słów!)  Gessnera,  której  poeta 
używa  na  odmalowanie  „swojej"  Muzy  —  ten  sam  środek  służy 
mu  w  pewnej  części  również  na  skreślenie  stosunku  swojego  do 
Dafny  i  do  sławy.  Tej  sławy  on  nie  pragnie;  miłość  Dafny  „nad- 
gradza  chojnic  mu  śpiewanie";  wystarczy,  jeśli  ona  „wyryje  imię 
jego  na  bliskim  kasztanie"  („Dies  sei  mein  Ruhm,  dass  mir,  an 
deiner  Seite,  aus  deinem  holden  Auge  Beifall  lachle").  Tutaj  jednak 
wkrada  się  już  pewien  rys,  obcy  Gessnerowi,  a  znamienny  dla  pol- 
skiego sielankopisarza:  jest  to  rys  zmysłowego  erotyzmu.  Tego  tonu 


220  MARYAN  SZYJKOWSKI 

nigdy  nie  użył  Ges.sner.  Zwracając  się  do  Dafny,  wyznawał: 
^Ja,  seit  du  Freund  mich  nennst. ..  seh  ich  die  Zukunft  heli 
und  glanzend...",  co  przerabia  poeta  polski  w  sposób  następujący: 
„I  wted}^  pierwsze  granie  powtórzyły  skały,  Gdy  mi  pierwszy  ca- 
łunek  twoie  usta  dałv..."  Ten  ton  indywidualny,  nieraz  iaskrawo 
swawolny,  pozostaje  stałą  cechą  Gessneryzrau  Reklewskiego. 

Niema  go  oczywiście  w  idylli  „moralnej",  której  okaz  typo- 
wo Gessnerowski  znajdujemy  w  zbiorku  Reklewskiego  pod  nagłó- 
wkiem „Powrót  do  zdrowia.  Tytyr  i  Lenty"  (radość  z  powodu  po- 
wrotu do  zdrowia  starego  Palemona)  —  a  po  części  także  w  syl- 
wetce starego,  dobrotliwego  Mikuty,  do  którego  cała  wieś  przy- 
bywa z  życzeniami  („Urodziny'^). 

Zresztą  motywy  Gessnerowskie  spotkać  można  nie  w  jednej 
z  sielanek  Reklewskiego;  wymieniam  te  z  nich,  w  których  docho- 
wała się  stosunkowo  największa  czystość  typu;  „Dafnis",  „Safo 
o  Faonie",  „Fauny  czyli  miłość  Apollina  do  Nais",  „Pan",  „Pierwsze 
tłoczenie  wina",  „Laura",  „Tyrsis"  i  „Mikon  do  Nimfy". 

W  innych  ta  czystość  typu  jest  zatarta.  Sprawcą  tego  jest 
przedewszystkiem  ów  ton  zmysłowy,  który  —  w  skromnej  mierze  — 
występuje  już  w  wierszu  wstępnym.  Tu  zwłaszcza  pouczającym 
jest  wiersz  „Kloe  i  Alexis":  ogólny  pomysł  kąpieli  znachodzimy 
w  idylli  Gessnera  „Daphne  u.  Chloe".  I  tam  spłoszył  kąpiące  się 
szelest:  „und  doch  wars  nur  ein  junges  Reh"  —  pospiesza  objaśnić 
Gessuer;  Reklewski  zato  nie  krępuje  się  zupełnie  i  przekracza  miarę 
przyzwoitości. 

Ten  sam  ton  swawolny  odzywa  się  głośno  w  poemaciku  pt. 
„Walka  Kloi  z  Zefirem",  obejmującym  15  sielanek.  Tutaj  obok 
zmysłowości  psuje  czystość  Gessneryzmu  również  pewna  baroko- 
wość  pomysłów,  przypominająca  w  całej  pełni  chęć  „zadziwiania** 
Mariniego.  Podstawowy  motyw  treści  tego  utworu,  owa  walka  z  ze- 
firem, oraz  poszczególne  jej  epizody  (zwłaszcza  historya  z  różą 
w  sielance  6,  7,  8  i  9)  —  noszą  charakter  barokowego  konceptu. 
Jest  rzeczą  zadziwiającą,  że  tego  rodzaju  pomysły  nie  są  odoso- 
bnione w  poezyi  autora  „Krakowiaków".  Pojawiają  się  one  nawet 
w  wierszu  pt.  „Wzajemne  wyrzuty",  którego  bohaterowie  noszą 
swojskie  imiona  Stasia  i  Kasi.  Tu  j)ieśn  Stasia  o  pszczole,  która 
przez  pomyłkę  zamiast  na  róży  usiadła  na  licu  Kasi  —  trąci  ró- 
wnież barokiem. 

Oprócz  tonów  zmysłowych,  oraz   jakby    jakąś    siłą    atawizmu 


GESSNEltYZM   W   POK/.YI  POLSKIEJ  221 

przekazanych  wątków  barokowych  —  znajdujemy  w  poezyi  Re- 
klewskiego  szereg  wierszy,  które  na  inny  sposób  psują  czystość 
Gessneryzmu.  Dzieje  się  to  albo  przez  wprowadzenie  imion  swojskich 
i  kolorytu  lokalnego,  albo  skutkiem  użycia  mitologii  słowiańskiej, 
albo  wreszcie  przez  wszystkie  te  rysy  razem.  Te  rysy  mają  uzasa- 
dnienie już  nie  w  indywidualizmie  poety  —  ale  w  duchu  czasu. 

I  tu  stopień  użycia  tych  rysów  bywa  różny.  W  „Czterech  do- 
bach roku",  prócz  imion  Sędzimira  i  Wiesława,  koloryt  Thomsona 
i  Gessnera  nie  uległ  żadnym  zasadniczym  zmianom.  Za  to  „Wie- 
sław", choć  z  początku  żywo  przypomina  „Dafnisa"  Gessnera  (po- 
ranek zimowy,  tęsknota  do  Filidy)  —  w  dalszej  wędrówce  swojej 
przez  lody  i  śniegi  do  Kwiatosławy  w  towarzystwie  wiernego  psa 
prosi  o  pomoc  słowiańskie  Peruny,  Zywie,  Dziewannę  i  Pogodę. 

Pomimo  tych  odmiennych  wtrętów  omówione  wiersze  Reklew- 
skiego  nie  zrywają  jeszcze  całkowicie  ze  sferą  wpływów  Gessne- 
ryzmu. Jeśli  nie  potrafimy  w  nich  znaleść  wyraźnych  reminiscen- 
cyi  fabularnych  z  Gessnera  —  stwierdzimy  bodaj  niegłęboki  sen- 
tyment i  silnie  zarysowane,  zazwyczaj  pogodne  tło  z  przyrody 
w  guście  Gessnera. 

Ale  Reklewski,  choć  tak  niewiele  pozostawił,  posiada  zadzi- 
wiająco obszerną  skalę  tonów:  są  w  nich  jakby  echa  z  epoki  ba- 
roku i  ślady  pseudoklasycznej  poezyi  Stanisławowskiej  i  czyste 
typy  idylli  Gessnera  i  pewne  naleciałości  indywidualne  i  wreszcie 
skłonność  do  swojskości.  Na  tej  ostatniej  się  oparłszy  —  dochodzi 
poeta  do  przezwyciężenia  Gessneryzmu. 

Tę  skłonność  miał  niewątpliwie  na  myśli  wydawca  „Sielanek 
krakowskich"  (Kraków  1850)  —  gdy  w  życiorysie  Reklewskiego 
pisał:  „Przyznać  trzeba  Reklewskiemu,  iż  po  Bogusławskim  był 
może  jednym  z  pierwszych,  którzy  Muzę  poezyi  ojczystej,  błądzącą 
pośród  czczo  gładkich  manowców,  jakie  w  rymowanych  dziełach 
naszych  poprzednich  zwolenników  szkoły  fi*ancuskiej  spostrzegamy, 
starali  się  wyprowadzić  na  niwę  rodzimą". 

Dziś  wiemy,  że  twierdzenie  takie  jest  zbyt  śmiałe;  poprzedni- 
ków Reklewskiego  pod  tym  względem  wskazaliśmy  już  w  XVIII 
wieku.  Niemniej  jednak  należy  się  pomysłom  swojskim  przyjaciela 
Brodzińskich  obszerniejsza  wzmianka. 

Wybrał  je  z  „Pień  wiejskich"  i  przedrukował  w  „Sielankach 
krakowskich"  wydawca  z  1850  roku.  Kierując  się  jednak  zbyt 
zewnętrznemi  właściwościami,  pomieścił  wśród  „Sielanek  k  rak  o  w- 


222  MARYAM   SZYJKOW.SKI 

skich"  niepotrzebnie  „Wiesława".  „Szukanie".  „Cztery  doby  roku"^ 
„Wzajemne  wyrzuty"  i  „Urodziny",  które  —  jeśli  uznamy,  źe 
swojskość  imienia  nie  czyni  jeszcze  wiersza  swojskim  —  nie  ozna- 
czają zupełnego  wyzwolenia  się  poety  z  pod  wpływów  Gessneryzmu 
na  rzecz  sielanki  rodzimej. 

Na  jakiej  drodze  to  się  dokonywało  —  najlepiej  illustruje 
wiersz  pt.  „Jolenta".  Początek  wiersza  nosi  jeszcze  pokost  Gessne- 
ryzmu: smutna  Jolenta  stoi  pod  jaworem,  pogrążona  w  tęsknocie 
za  kochankiem.  Dalej  jednak  akcya  wchodzi  na  nowe  tory.  „Oży- 
liście nie  widzieli  przechodnie"  —  PJ^^' 

^Urodnego  na  wronym  konia  gdzie  młodziana"? 
Nosi  teraz  błękitne  z  czerwonem  odzienie, 
Dzida  w  ręku,  na  wronym  koniu  prędko  żeuie, 
Z  bialem  piórem  za  czapka  czerwoną". 

Oto  pasterz  Gessnera  wj^rasta  na  kolorowego  ułana  ks.  Jó- 
zefa. A  i  kochanka  jego  traci  ckliwość  Dafny,  kiedy  ma  wizyę 
krwawej  bitwy  i  w  kornej  prośbie  zwraca  się  do  Boga,  ażeb}'- 
ustrzegł  ukochanego  od  wrogiej  kuli. 

Subjektywne  wspomnienia  żołnierskie,  z  których  w  poezyi 
Andrzeja  Brodzińskiego  wyrosły  „Dumy  wojownika  kochanka"  — 
pomogły  Reklewskiemu  odrzucić  skorupę  Gessneryzmu  i  stworzyć 
obrazek  Haliny,  pytającej  ułanów  z  pod  Raszyna  o  brata  („Ha- 
lina") lub  też  ułożyć  pełne  wspomnień  z  wojny  austryackiej  „Za- 
chęcenie do  tańca". 

Próbą  pogłębienia  sielanki  w  kierunku  prawd}^  ludowej  są 
właściwie  tylko  dwa  wiersze  Reklewskiego:  „Górale"  i  „Krako- 
wiaki". Pierwszy,  znacznie  słabszy,  ma  koloryt  lokalny  (Kraków, 
Dunajec)  ze  skromnemi  próbami  górskiego  krajobrazu  („strumień 
ze  skały",  przepaść,  dzikie  kozły).  To  jednak,  co  ta  para  w  formie 
dyalogu  mówi,  nie  przynosi  ani  w  treści,  ani  w  dykcyi  żadnych 
znamion  etnicznych. 

Za  to  „Krakowiaki"  mają  temperament  i  werwę  wiejskich 
parobczaków  i  znakomicie  po  raz  pierwszy  w  tym  stopniu  dostoso- 
wany do  tej  werwy  ton  śpiewny  i  skoczny,  jakby  wyrósł  z  krze- 
sania podkówkami  i  dźwięku  blaszek  na  krakowskim  pasie.  Ta  to 
przedewszystkiem  forma  „Krakowiaków"  Reklewskiego  stanowi  nie- 
pospolitą zdobycz  w  rozwoju  polskiej  poezyi  sielankowej. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  223 

Trzeci  przedstawiciel  „młodej  Galicyi'^  w  czasach  Księstwa 
Warszawskiego,  którego  rola  w  późniejszych  dziejach  literatury 
ojczystej  jest  bez  porównania  wybitniejsza,  choć,  młodszy  wiekiem, 
później  aniżeli  brat  i  starszy  przyjaciel  występuje,  w  tej  samej 
atmosferze  ducha  wzrasta  a  nawet,  pierwsze  kroki  na  niwie  poezyi 
stawiając,  brata  i  przyjaciela  za  przewodników  sobie  obiera.  Prze- 
bywając w  1806  roku  u  stryja,  w  Wojniczu,  rozczytuje  się  15-letni 
Kazimierz  Brodziński  w  idyllach  Gessnera;  w  liście  do  stryje- 
cznej siostry  Szczęsnej  z  16  maja  1807  roku  nazywa  dzieła  autora 
„Śmierci  Abla"  „także  może  dosyć  piękne",  prócz  tego,  idąc  za 
wskazówkami  prof.  Schmidta,  zapoznaje  się  dokładnie  z  utworami 
anakreontystów  niemieckich,  z  pomiędzy  których  „pożera  szczegól- 
niej Kleista"  (w  1808  r.). 

Przede  wszy  stkiem  jednak  karmi  się  poezyą  Gessnera,  o  czem 
w  jednym  z  listów  ze  Szwaj caryi  tak  pisze:  „Gessner  był  pierw- 
szym poetą,  którego  w  lichym  przekładzie  polskim  czytałem.  Ja- 
kiekolwiek marzenia  o  złotym  wieku  są  prawdą  dla  złotego  wieku 
młodości.  Gessner  obudził  we  mnie  przywiązanie  do  natury,  poezyi 
i  cnót  takich,  o  których  tylko  wiek  dziecinny  może  mieć  wyobra- 
żenie i  które  w  nim  tylko  pełni.  Jak  o  raju  marzyłem  często  o  je- 
ziorze Lemańskiem,  wierzyłem  nawet,  że  brzegi  jego  przez  nimfy, 
fauny  i  amorki  są  zamieszkane"  i). 

Jakoż  już  w  pierwszych  próbach  poetyckich  mianuje  siebie 
Brodziński  „śpiewakiem  nieśmiałym  włości"  („Duma  pod  drzewami 
na  rynku  krakowskim  zasadzonemi  w  roku  1810")  —  a  i  później 
powtarza  nieraz  z  naciskiem,  że  jego  „Muza  jest  niestała,  z  paster- 
kami się  chowała"  („Moja  Muza")  i  że  jako  „córkę  cichej  wioski 
Pasterki  ją  wychowały"   („Muza"   w  wyd.  z  1821  r.). 

Ta  „córka  cichej  wioski"  objawiła  się  Brodzińskiemu  zrazu 
w  kostyumie  „Dafny"  Gessnera"  i  wywołała  szereg  najwcześniej- 
szych prób  poetyckich,  sięgających  jeszcze  czasów  nauki  gimna- 
zyalnej  (o  czem  informują  liczne  wzmianki  w  korespondencyi  poety). 
Wrażenie  zaś  tego  zjawiska  było  tak  silne,  że  przetrwało  cały 
pierwszy  okres   młodzieńczej    poezyi  a  nawet   po    przeniesieniu    się 


')  Zob.  Dr.  Aleks.    Łucki    „Młodość    Kaz.    Brodzińskieoro",    Kraków,    Ak 
Um.  1910.     W  braku    zupełnej   i  krytycznej    edycyi    dzieł    Brodzińskiego  uwzglę- 
dniamy wydania  z  1821,  1843  i  1872  roku  oraz  „Nieznane  poezye"  wyd.  Dr.  Al. 
Łucki,  Kraków,  Ak.  Um.  1910. 


224  MAUYAN  (SZYJKOWSKI 

do  Warszawy  w  1814  roku  nie  zanikło  doszczętnie.  Oczywiście 
przechodziło  ono  różne  fazy:  od  mniej  lub  więcej  czystego  typu 
„eklogi  naiwnej" — aż  do  zupełnie  wolnej  od  Gessneryzmu  i  w  myśl 
późniejszych  poglądów  poety  zreformowanej  „idylli  pod  względem 
moralnym". 

Epigramaty,  nagrobki,  bajki,  elegie  i  sielanki  —  to  najwcze- 
śniejsze formy,  jakich  próbuje  młodzieńcza  muza  Brodzińskiego; 
sięgają  one  mniej  więcej  po  1809  rok  a  okruchy  z  nich  dochowały 
się  w  listach  do  Andrzeja  i  Szczęsnej,  w  zbiorku  poezyi  Andrzeja, 
wreszcie  wśród  nieznanych  poezyi,  wydanych  staraniem  Dra  Ale- 
ksandra Łuckiego.  Obok  Gessnerj-zmu  —  działają  tu  rady  i  wska- 
zówki starszego  brata,  który  przedewszystkiem  doradzał  ćwiczenie 
się  w  drobnych,  łatwych  formach  anakreontycznych  i),  oraz  obo- 
wiązkowa znajomość  literatury  niemieckiej,  w  której  pod  wodzą 
Bronnera,  Mullera  a  zwłaszcza  Vossa  dokonywa  się  już  w  drugiej 
połowie  XVIII-ego  wieku  reforma  sielanki  na  rzecz  rodzimego  ko- 
lorytu. B/Uch  ten.  który  w  poezyi  polskiej  ma  już  w  Kniaźninie 
swojego  przedstawiciela  —  i  to,  jak  można  przypuszczać,  niezale- 
żnego od  wpływów  niemieckich  —  musiał  krępować  bezwzględny 
zachwyt  Brodzińskiego  dla  idylli  Gessnera.  W  wymienionym  liście 
do  Szczęsnej  z  1807  roku  wyraża  się  poeta  o  dziełach  „helwee- 
kiego  Teokryta"  z  pewnym  krytycyzmem  („także  może  dosyć 
piękne"),  przesyłając  jednocześnie  —  dziwnym  zbiegiem  okoliczno- 
ści —  przeczytane  poezye  Kniaźniua;  w  liście  zaś  do  brata  z  tegoż 
roku  załącza  „Roxolankę",  która  przedstawia  słabą  próbę  skojarze- 
nia Gessneryzmu  z  sielanką  staropolską. 

Ten  krytycyzm  jednak  ma  na  razie  zbyt  mało  siły,  ażeby 
przezwyciężyć,  a  bodaj  osłabić  w  znaczniejszym  stopniu  działanie 
Gessneryzmu.  Jakoż  „Sielanka  Dunaju"  z  1808  roku  zachowuje 
w  zupełności  ckliwo-senty mentalny  ton  „eklogi  naiwnej",  opowia- 
dając o  Glicerze,  opuszczonej  przez  Dameta  i  rzucającej  wianek 
do  rzeki,  iżby  zaniosła  go  niewiernemu.  Działanie  Gessneryzmu  do- 
szło tutaj  poprzez  erotyki  Andrzeja  Brodzińskiego  i  tera  bardziej 
od  wszelkich  przeszkód  było  wolne. 

Wypadki,  które  w  latach  1809 — 13  pochłonęły  poetę,  nacią- 
gnęły nową  strunę  na  jego  lutni,  rozbudziły  w  nim  nastrój  patryo- 
tyczny  a  od  sielankopisarstwa  odwróciły   uwagę.  Tylko   w    „Dumie 


^)  Łucki,  „Młodość  Brodzińskiego"  s.  32. 


GE8SNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  225 

pod  drzewami..."  z  1810  roku  wspomniał  „śpiewak  nieśmiały  wło- 
ści" o  wiejskiej  prostocie  i  wyraził  nadzieję,  że  wraz  z  drzewami 
przybędzie  ona  do  miasta  i  skłoni  „panów  w  radzie",  iżby  „nie 
myśląc  o  zdradzie"  uradzili  „szczęście  ziemi". 

Dopiero  po  odbytej  wojaczce,  osiadłszy  na  wsi  u  ciotki  w  Su- 
likowie —  przypomniał  sobie  Kazimierz  z  Królówki  swoje  posłan- 
nictwo poety  sielskiego.  Powtórna,  tym  razem  dojrzalsza  aniżeli 
w  pacholęcych  czasach  pobytu  w  Lipnicy  i  Wojniczu  obserwacya 
życia  wiejskiego  —  zdarła  iluzye  i  odezwała  się  tak  rzadkim  w  poe- 
zyi  autora  „Wiesława"  zgrzytem  satyry.  Wiersz  ten,  przesłany 
w  liście  do  przyjaciela  (z  20.  IV.  1813  rokuje)  —  to  w  całej  na- 
gości obraz  nędzy  wioskowej  „arkadyjskich  pasterzy".  Amarylla 
która  kozakowi  płaszcz  kradnie.  Mirtyl  w  karczmie,  Dafnis  z  koł- 
dunem, Glicera  usmolona  w  łachmanach,  Tyrsys  uśpiony  „na  ko- 
rytku... gdzie  z  gniłej  rury  ciekąc  szmer  daje  gnojówka",  Pan  = 
Ekonom  —  to  brutalne  podarcie  w  strzępy  wszystkich  dekoracyi 
z  pracowni  Gessnera  i  jego  uczniów. 

Jakkolwiek  ten  odosobniony  wybryk  fantazyi  Brodzińskiego 
wolno  przypisać  przedewszystkiem  chwilowemu  kaprysowi  poety, 
który  wyraził  się  w  formie  prywatnego  listu  —  trzeba  jednakże 
z  drugiej  strony  zwrócić  uwagę,  że  na  genezę  wiersza  złożyła  się 
nietylko  chłodna  obserwacya,  ale  i  pewne  dążności  realistyczne 
w  patrzeniu  na  życie  wsi,  które  w  literaturze  ówczesnej  na  drodze 
reakcyi  przeciwko  manierze  sielankowej  zaczynają  się  rysować. 
Już  powyżej  wspomnieliśmy  o  „Satyrze",  drukowanej  w  „Tygo- 
dniku Wileńskim"  w  1804  r.  Tendencya  ta  wystąpi  wyraźniej  — 
jak  zobaczymy — w  drugim  dziesiątku  lat  nowego  stulecia,  wiersz 
zaś  Brodzińskiego  łączy  się  z  nią  niewątpliwie  pewnym  przycz^^- 
nowym  związkiem. 

W  poezyi  jednak  autora  „Wiesława"  ma  ten  utwór  znaczenie 
przemijające,  ^i^''^  f^^'^  externo''^  nie  przestaje  Brodziński  zachwy- 
cać się  szczęściem  życia  wiejskiego  i  karmić  dobrowolnie  ułudą 
idylli,  stanowiącej  tak  wygodną  i  wypróbowaną  formę  poetyckiej 
ekspresy  i.  I  jednocześnie  z  antisielankową  satyrą  —  pisze  poeta 
w  1814  roku:  „Do  wieśniaków",  „Do  Czesławy",  „Kwiatosława 
czyli  srogość  dziewanny",   „Stanisław"   „Bogdan  i  Miłko"   wreszcie 


^)  Cytnje  Dr.  Łncki  „Młodość  Brodzińskiego". 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIU.  15 


226  MARYAN  SZYJKOWSKI 

„Krakowiaki".  Wszystkie  te  wiersze,  choć  bibliograficznie  pod  je- 
dnym rokiem  są  zestawione,  stanowią  w  porządku,  w  jaki  je  uło- 
żyliśmy, szybko  postępującą  ewolucyę  od  Gessnera  ku  poszukiwa- 
niom dróg  nowych. 

W  wierszu  „Do  wieśniaków"  i  „Do  Czesławy"  brzmią  jakby 
echa  „Życzenia"  i  „Do  Dafny"  Gessnera.  „Gdybym  ja  miał  chatkę 
z  wami"  —  marzy  poeta  — : 

Obudzaliby  mię  ptacy 
Chodzić  co  rauo  do  pracy 
Z  wypoczętymi  wołkami. 


Nie  dumałbym,  za  co  króle 
Wywodzą  Ind  w  zgubne  pole, 
Jak  się  kto   wyniósł,  jak  zdradzał, 

Obwiany  chłodnym  wietrzykiem, 
Szedłbym  często  na  szczyt  skały 
Z  wierzbowym  moim  flecikiem". 


„A  ja  mojej  Czesławie  winien  pieśni  moje"  —  mówi  w  dru- 
gim wierszu  Brodziński,  jakb}^  powtarzając  myśli  Gessnera.  „I  ja 
też  tylko  chciałem,  niechaj  moje  granie  Nie  dalej  jak  do  serca 
Czesławy  dostanie";  i  „ja  mojej  Czesławie  winien  pieśni  moje,  dla- 
tego jej  pamięci  niechaj  flecik  sti'OJę";  „grywałem  ja,  abym  się 
mógł  podobać  tobie"  —  bowiem  ja  „mojej  Czesławie  winien  szczę- 
ście moje". 

„Gdy  ja  to,  co  syn  matce  winien,  już  odbędę. 
Cienie  ojców  wiedźcie  mię  na  sieiańską  grzędę. 
Piszczałka  obok  sierpu,  a  obok  Czesławy 
Niech  się  sadek  rozkwita,  zielenią  murawy". 

Te  same  tu  motywy  Gessncrowskiej  sielanki,  którą  swój  zbio- 
rek wierszy  otwiera  w  1811  roku  Reklewski  —  ta  sama  letnia 
atmosfera  pogodnej  idylli,  z  której  drwi  tak  bezwzględnie  Brodziń- 
ski w  liście  do  przyjaciela.  Atmosferę  tę  podtrzymuje  wpływ  utwo- 
rów Reklewskiego,  występujący  wyraźnie  w  tj^ch  sulikowskich  sie- 
lankach i  nieraz  bardzo  charakterystycznie  skojarzony  z  Gessnerem. 

Ciekawą  taką  kombinacyę  przedstawia  zwłaszcza  wiersz  pt. 
„Kwiatosława  czyli  srogość  Dziewanny'^  W  guście  Gessnera  jest 
sam  pomysł  miłości  pasterza    do  nimfy,    nie    wyłączając    końcowej 


GESSNERYZM  W  POBZYl   POLSKIEJ  227 

przemiany  Wiesława  w  jodłę.  Zato  motywy  uboczne  w  tym  płodzie 
„tkliwej  słowiańskiej  Muzy"  pochodzą  niewątpliwie  z  przejęcia  się 
lekturą  poezyi  Reklewskiego.  W  szczególności  wiersz  p.  t.  „Wie- 
sław" dostarczył  imion  obu  głównych  postaci  (Wiesław,  Kwiatcj- 
sława)  oraz  starosłowiańskiej  Dziewanny  i  Peruna,  występujących 
zgodnie  obok  Wenery  i  Feba.  Są  nadto  ślady  wpływu  barokowej 
ornamentyki  Reklewskiego:  piersi  Kwiatosławy  są  jak  dwa  pączki 
róży.  a  po  pocałunku  pasterza  staje  się  ona  cała  podobna  do  róży 
„co  na  gibkim  rozwiła  się  prątku.  Płochemu  Zefirkowi  stawia  się 
z  początku,  Ten  szeleszcząc  listkami  swawolę  zaczyna,  To  ssie  wo- 
nie, to  w  górę,  to  ku  ziemi  zgina  —  Gdy  spocznie,  ta  znużoDa 
igraszki  śmiałemi,  z  strzępionemi  listkami  schyla  się  ku  ziemi" 
(por.  Reklewskiego  „Walkę  Kloi  z  Zefirem"). 

Natomiast  w  stronę  realizacyi  ludowej  kieruje  się  sielanka 
„Stanisław",  której  ton  zasadniczy  zapowiada  wyraźnie,  że  to  jest 
właściwa  droga,  na  której  muza  sielska  poety  wyzwoli  się  z  pod 
wpływów  Gessneryzmu  i  wyśpiewa  „Wiesława".  Udała  próbką  pla- 
styki realistycznej  jest  obrazek  na  pół  wzniesionej  „pod  dach" 
chaty  wiejskiej: 

,, Pomnę,  gdy  na  niej  krokwy  za  ojca  stawili, 
Zawieszono  choinkę  na  tych  krokiew  roga, 
A  cieślowie  przy  dzbanie  krzykali  na  progu" 

Wieś  pojawia  się  w  tej  sielance  w  szacie  odświętnej,  w  nie- 
dzielne południe  po  nabożeństwie.  Wystąpienie  postaci  tytułowej, 
zamożnego  gospodarza  Stanisława,  który,  wyspawszy  się  w  brogu, 
obchodzi  gospodarstwo  —  jest  również  od  sielankowej  maniery 
wolne.  Zato  w  jego  refleksye  na  temat  starości  miesza  się  powro- 
tny ton  Palemonów:  Stanisław  jest  cnotliwy,  wie,  że  pozostawi  po 
sobie  dobre  imię  a  stąd  korzyść  dla  dzieci;  tu  opodal  legnie  w  gro- 
bie, na  którym   „czasem  smutny  słowiczek  zakwili". 

Z  chwilą,  kiedy  Brodziński  porzucił  l^rainę  pasterzy  Arkadyj- 
skich i  znalazł  się  na  drodze    do  stworzenia  swojskiej   sielanki  lu- 
dowej —  Gessneryzm  musiał  okazać  się  formą  zbyteczną.  Jakoż  nikną 
w  zupełności  ślady  jego  wpływu  w  „Bogdanie  i  Miłku"  oraz  w  „Kra 
kowiakach". 

W  pierwszej  z  tych  sielanek  Brodziński,  jakby  jeszcze  nie 
ufał   ani    własnym    siłom,    ani   krzepkości    motywów   ludowych    — 

15* 


228  MARYAN    SZYJKOWSKI 

Ogląda  się  za  wzorem  wśród  staropolskiej  sielanki  i  zatrzymuje 
wzrok  swój  na  „Kosarzach"  Szymonowicza.  Kiedy  przed  kilku  laty 
pisał  „Roksolankę",  takiż  sam  zwrot  ku  dawnej  poezyi  sielankowej 
polskiej  w  połączeniu  z  Gessneryzmem  nie  okazał  się  właściwym; 
obecnie,  w  kombinaeyi  z  tłem  i  motywami  ludowymi,  dał  rezultat 
bez  porównania  bardziej  udatny. 

Z  Szymonowicza  przejął  poeta  postać  trzeźwego  Bogdana  i  za- 
kochanego Miłka,  początkową  część  ich  rozmowy,  formę  dyalogu 
oraz  staropolskie  terminy  („pomaga  Bóg",  „bilka".  „dobrza").  które 
zastępują  właściwości  dykcyi  gwarowej.  Element  ludowy  rozrósł 
się  znacznie  bujniej.  Jest  tło  lokalne,  imiona  i  nazwy  swojskie,  pe- 
wien realizm  w  czynnościach  osób  występujących  (ukochana  „chu- 
sty prała")  —  a  nawet,  rzecz  zupełnie  nowa,  próba  zaznaczenia 
etnograficznych  odrębności.  Oto  spieszą  na  odpust  do  Częstochowy: 

„Skalmierzaki  z  pasy  kowanemi 
I  wysmukłe  górale  z  toporkami  swemi, 
Byli  bitne  Mazury,  dobrzy  Morawianie, 
Byli  bogaci  strojem  pyszni  Podgórzanie", 

Ci  „pasterze"  potrafią  już  i  ognia  z  podkówki  skrzesać  i  pio- 
senkę w  rzeczywistym  tonie  ludowym  zanucić.  Na  takim  charakte- 
rystycznym dla  ludowych  śpiewów  paralelizmie  myślowym  opiera 
się  piosenka  Miłka: 

Bo  kwiatki  sa  dla  pszczółek,  dla  kwiatków  poniki, 
A  Bronika  dla  Miłka,  Miłko  dla  Broniki, 
Maliny  w  op^ródeczka  jeszcze  nie  na  dobie, 
Ale  my  jaż  dorośli,  poradzimy  sobie. 

Te  właściwości  w  pełnym  rozwoju  wystąpiły  w  „Krakowia- 
kach". Może  w  rytmie  mniej  skoczne  i  śpiewne,  aniżeli  „Krako- 
wiaki" Reklewskiego  —  przewyższają  tamte  plastyką  („Tupnął 
nogą,  bok  podparł,  na  dół  schylił  głowę — ")  oraz  wprowadzeniem 
takich  piosnek  ludowych,  jak:  „Słonecznik  ku  słońcu,  słońce  koło 
ziemi,  A  ja  się  obracam  za  oczyma  twemi",  „Czerwone  jabłuszko, 
zrywać  go  nie  będę,  Olechna  jest  piękna,  przy  niej  już  nie  siędę", 
„Wiosną  kwiatek  kwitnie,  wiosną  ptaszek  śpiewa..." 

Dodajmy  wkońcu,  że  ten  sam  tok  myśli  i  ton  wiernie  lu- 
dowy    mają   wiersze    Bogdana,    zamykające    „Krakowiaki",    które 


GBSSNERYZM  W  POBZYI  POLSKIEJ.  229 

stanowią  zupełny  tryumf  myśli  ludowej  nad  Gessneryzmem  w  po- 
ezyi  młodzieńczej  Kazimierza  Brodzińskiego. 

Takim  b}!  rezultat  powtórnej  obserwacyi  życia  ludowego 
w  Sulikowie  w  1814  roku.  Ale  to  zwycięstwo  myśli  ludowej  nad 
Gessneryzmem  wcale  nie  oznacza,  jakoby  Brodziński  już  na  zawsze 
porzucił  formę  „eklogi  naiwnej"  i  nigdy  nie  miał  do  niej  powrócić. 
Była  to  forma  zbyt  jeszcze  silnie  tradycyą  uświęcona  i,  jak  się 
okazuje,  zbyt  żywotna  w  ówczesnej  poezyi  polskiej,  ażeby  Kazi- 
mierz z  Królówki  niejednokrotnie  jeszcze  jej  nie  użył.  Przytem 
zważyć  trzeba,  że  chronologia  wierszy  poety  nie  jest  wcale  usta- 
lona i  niewiadomo,  czy  niektóre  z  nich,  choć  później  ogłoszone, 
nie  sięgają  wcześniejszych  czasów. 

Tak  „Pieśni  rolników",  znane  z  wydania  w  1821  roku  (uzu- 
pełnione w  edycyi  Kraszewskiego),  powstały  zapewne  w  pewnej 
części  przed  opuszczeniem  Galicyi;  przeważnie  niema  w  nich  Ges- 
sneryzmu,  ale  i  ludowych  motywów  nie  spotykamy,  słyszymy  zato 
w  niektórych  żołnierski  ton  a  nawet  analogie  motywów  z  poezyą 
Reklewskiego  (np.  „Jadący  do  wojska")  —  i  te  utwory  należy  od- 
nieść, jak  sądzę,  do  „galicyjskiego"  okresu  twórczości  poety.  Tylko 
zaliczony  w  późniejszych  wydaniach  do  „Pieśni  rolników"  „Zal 
pasterki",  drukowany  w  „Pamiętniku  Warsz."  w  1821  roku  (tom 
XIX,  s.  558),  tudzież  „Kloe"  (o  miłości  i  podarunkach  Milona)  — 
to  czyste  typy  „eklogi  naiwnej"  i).  W  tym  samym  rodzaju  są: 
„Sielanka  o  Filonie"  (motyw  zawodów  pasterskich  o  flet  „dziewię- 
ciooki"  —  z  refrenem:  „Filon  moja  jedyna  chwała  i  pociecha,  Mi- 
łość moją  ku  niemu  niech  ponowią  echa").  „Mikon  i  Filis  (dyalog 
miłosny),  „Pustoty  Amorka"  (Palemon,  Filon,  Melina,  ołtarz  Dya- 
ny,  podstęp  Kupidyna),  „Dumka"  (o  niewiernym  Milonie)  —  wre- 
szcie „Ofiara,  Sielanka",  ogłoszona  w  „Pamiętniku  Warsz."  w  1816 
roku  (tom  V.  s.  61),  z  inicyałami:  K.  Br.  —  przedrukowana  na- 
stępnie w  I.  tomie  „Pism"  w  1821  roku  (s.  195,  czysty  typ  idylli 
Gessnerowskiej;  Milon  ofiarowuje  bogom  jagnię  w  zamian  za  mi- 
łość Dafny,  za  podobanie  się  pasterzom  jego  grania,  za  dobry  uczy- 
nek, który  miał  sposobność  wyświadczyć  staremu  Testydowi,  ra- 
tując od  zarazy  jego  trzodę  i  t.  d.). 

Poeta,  przeniósłszy  się  w  atmosferę  literacką  Warszawy,  w  której 
Gessneryzm  nie  należy  jeszcze  bynajmniej  do  form  przeżytych  — 


*)  Oba  te  wiersze  wydrukowano  w  dragim  tomie  wydania  „Pism"  z  1821  r. 


280  MAUYAN  SZYJROWSKI 

powraca  jakby  do  najwcześniejszego  okresu  swojej  karyery  lite- 
rackie] i  zużytkowuje  powtórnie  dziecięcą  lekturę  idyll  Gessnerow- 
skich.  Najciekawszym  okazem  tego  renesansu  Gessneryzmu  w  po- 
ezyi  autora  „Wiesława"  jest  utwór,  ogłoszony  w  tomie  I.  edycyi 
wileńskiej  pt.  „Wyjątek  z  Poematu  Poezya"  —  powtórnie 
w  rozszerzonej  redakcyi  w  II.  tomie  tegoż  wydania  pod  nazwą: 
„Do  Dafny  o  poezyi"  (s.  82)  —  i  raz  jeszcze,  znacznie  uzupełniony 
w  edycyi  Kraszewskiego  pt.  „O  poezyi.  Ułamek  poematu"  (tom  I. 
s.  43.). 

Dopisek  w  edycyi  wileńskiej  ustala  konkretnie  czas  powsta- 
nia tych  fragmentów  na  1816  rok  („pisane  przez  autora  w  r.  1816", 
tom  II.  s.  82),  a  wewnętrzne  właściwości  w  ich  treści  zdają  się 
istotnie  tę  datę  potwierdzać. 

Ów  niedokończony  poemat  ma  bardzo  głęboko  sięgające  zna- 
czenie i  dla  poznania  dziejów  Gessneryzmu  poety  i  dla  ogólnej 
ewolucyi  jego  pojęć  teoretycznych.  Ta  „ars  poetica'-^  Brodzińskiego, 
wyprzedzająca  czasem  powstania  jego  teoretyczne  rozprawy  —  po- 
siada cały  szereg  bardzo  ważnych  i  ciekawych  punktów.  Cały 
wstęp  opiera  się  na  idylli  Gessnera  „Do  Dafny",  która  już  ty- 
lokrotnie zaważyła  w  poezyi  polskiej.  Dafnie  zawdzięcza  poeta  „co 
tchnie  w  nim'^;  „i  któż  będzie  skory"  —  pyta  —  „Powieść  mar- 
twą naukę  przed  piękności  wzory?" 

Ani  chcę  na  Marsowe  prowadzić  cię  boje, 
Ni  mój   umysł  po  tema,  ani  serce  twoje. 
Nie  chcę  maski  Talii,  ni  traicznej  zbroi, 
Ni  szydzenie,  ni  zyroza  tobie  nie  przystoi. 
Miły  bożka  miJości,  ty  mi  bądź  przy  boku, 
Igraj  z  Dafny  włosami  i  wdzięcz  się  w  jej   oka. 


Niech  laury  nieśmiertelne  zostaną  przy  Tobie, 
Chwilę  za  wieczność,  rozkosz  niech  za  chwałę  zyszczę. 
Wezmę  różę  z  rąk  Dafny  i  całunkiem  zniszczę. 
Lecz  zacznijmy  naukę,  niech  z  twego  spojrzenia 
Czerpara  lube  natchnienie  i  rozlewam  w  pienia". 

I  Gessnerowska  Dafne  urasta  do  godności  symbolu  miłości, 
ta  zaś  staje  się  wszechźródłem  poezyi.  Przypominają  się  motywy 
/.  rozprawy  Karpińskiego  „O  miłości",  westchnienia  i  okrzyki 
z  „Uwag  nad  romansami"  z  1804  roku,  z  wiersza  „Skutki  czułego 
i  nieczułego    serca"  z  1806  roku    („Dziennik  Wileński"    III,   223), 


GES8NERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  231 

Z  dumy  Mostowskiej  w  „Astoldzie  księżniczce  z  krwi  Palemona" 
z  1807  roku.  Kto  nie  zna  miłości  —  prawi  poeta,  powtarzając  nie- 
raz do  złudzenia  wiernie  te  myśli,  które  już  przed  nim  pogłębiony 
w  poezyi  polskiej  „człowiek  czuły"  poruszył  —  ten  „w  grobie 
źvje,  milczeniem  nocy  otoczony,  Nie  zna  drogi  do  serca...";  „Komu 
tkliwy  świat  marzeii  czczeni  jest  urojeniem,  Temu  zimny  świat 
cały,  istota  marzeniem";  „Kogo  czysty  kochania  ogień  nie  zagrzeje, 
Omija  go  nieznana  każda  rozkosz  świata";  „Wszystko  co  żyje  ko- 
cha, a  co  kocha  nuci.  Miłość  pieniem,  a  pienie  miłością  się  cuci". 
Wszystkie  te  wyznania  wyrosły  na  tle  G-essnerowskiego  hy- 
mnu do  Dafnv  —  i  Gessnerowskich  ornamentów  mitologicznych 
aż  nazbyt  obficie  poprzez  cały  tok  osnowy  używają.  Ale  z  tego 
punktu  wyszedłszy  —  rozszerza  poeta  nieskończenie  swoje  „credo" 
i  porusza  najważniejsze  zagadnienia  twórczości.  Początkowa,  tak 
charakterystyczna  jednostronność  zapatrywań  —  w  miarę  dalszego 
rozwoju  myśli  zanika,  skutkiem  rozciągnięcia  struny  erotycznej  na 
całą  sferę  uczuciową  duszy  poety: 

„Wzrok  w  sercu  czytający  pierwsza  wieszczów  cecha, 

Niech  na  wieki  krainę  poetów  zaniecha, 

Kto  nie   zna  kraju  prawdy,  komu  obco  serce, 

W  którem  świat  niezbadany  ukrył  się  w  iskierce". 

Poezya,  która  z  tego  romantycznego  źródła  wypływa,  ma 
„wdzięk  natury",  uroczy  powab  i  niedbałą  prostotę  Dafny,  która, 
gdy  płacze,  to  „tak  słodko,  że  z  nią  płakać  jest  rozkosz  prawdzi- 
wa". Szczęśliwy  „kto  sercem  pojął  tę  naukę,  zdobyć  sztuką  na- 
turę, a  naturą  sztukę";  tu  najbliższą  drogę  wskaże  Dafne,  którą 
poeta  modeluje  na  wzór  muzy  Gessnera  w  następujący sh  wierszach: 

„Pięknie  Dafne  z  rąk  twoich  płynie  widok  wojny, 
Jednak  obraz  pokoju  więcej   ci  przystojny. 
Głoś  mi  śpiewy  kochanka  z  odzowneoro  lasn, 
Róg  pasterski,  co  trzodę  wywołuje  z  wczasu. 
Skowronka,  co  się  gubi  w  bławatne  przestrzenie 
I  wraz  z  rosa  rozlewa  na  zagrody  pienie. 
Tu  swarliwe  strarayki,  po  łąkach  błądzące, 
Tu  tęschna  jałowica  szerzy  jęk  po  łące. 
Spieszy  pasterz  kochany,  śpiewając  przez  gaje. 
A  głos  kochanki  echo  po  rosie  oddaje. 
Spieszy  a  umówiony  dąb  jeszcze  zdaleka, 
Idzie  pierwej  niź  przyszedł,  ona  pierwej  czeka. 


232  MAKYAN  SZYJKOWSKf. 

Jeszcze  czynią  za  zwłokę  wzajemne  wyrzuty, 
Od  śmiej ącei   się  Kloi,  kwiatami  osnaty 
Filon  za  każdy  kwiatek  calnnkiem  odliczy, 
Ta  się  cieszy  z  przegranej,  jako  ten  z  zdobyczy, 
Taka  to  moc  ma  granie,  taką  słów  wyrazy. 
Przeistaczają  czacie,  zmieniają  obrazy". 

Te  wiersze  Brodzińskieg(;  —  to  najpit^kuiejsza  w  poezyi  pol- 
skiej apoteoza  Gessneryzmu.  którą  spłacono  ten  wielki  dług  wdzię- 
czności, jaki  wobec  „helweckiego  Teokryta"  liryka  polska  zacią- 
gnęła. 

Wyrównaniem  zaś  osobistych  rachunków  autora  ^Wiesława" 
wobec  poezyi  Reklewskiego  —  jest  obraz,  zamieszczony  poniżej: 
walka  zefira  z  pasterką  ^).  w  całości  skopiowany  z  poematu  Reklew- 
skiego pt.  „Walka  Kloi  z  Zefirem"^,  tu  zaś  użyty  jako  illustracya 
zasadniczego  postulatu  zgodności  pomiędzy  treścią  a  formą    poezyi. 

Pomimo  jednak  tych  tak  wyraźnych  odgłosów  lutni  Gessnera 
i  Reklewskiego  w  utworze  Brodzińskiego  —  ostateczna  konkluzya 
wynikła  z  poza  sfery  działania  idvlli  Gessnera  a  nawet  wprost 
przeciw  niej  jest  zwrócona: 

Na  jakiej   ziemi,  z  jakim  ludem  żyjesz  razem, 

Takiego  twoje   pienia  niech  będą  obrazem. 

Niechaj  inni  śpiewają  Arkadyjskie  gaje. 

Krwawe  brzegi  Skamandrn  i  Saturna  kraje. 

Ty  ceniąc  wszędzie  piękność,  własną  śpiewaj    ziemię. 

Wspólne  w  czuciu,  w  przygodach  i  zwyczajach  plemię". 

Tem  końcowem  wskazaniem  zamyka  się  fragment  poematu  „Do 
Dafny",  który  od  Gessneryzmu  wyszedł  i  w  niejednym  wierszu  hołd 
mu  złożył.  Raz  jeszcze  porzucił  poeta  „eklogę  naiwną",  ażeby  sfor- 
mułować postulat,  który  w  praktyce  rozwiąże  w  „sielance  krakow- 
skiej" —  Wiesławie  oraz  w  urywku  idylli  szlacheckiej  p.  t. 
„Dwór  w  Lipinach". 

Nie  prowadziła  do  tego  droga  prosta,  jak  widzieliśmy.  Pierw- 
sze próby  poetyckie  Brodzińskiego  stoją  pod  znakiem  Gessnery- 
zmu; potem  następuje  kilkuletnia  przerwa,  w  której  Muza  sielska 
milknie,  ażeby  odezwać  się  powtórnie  w  1814  roku  w  Sulikowie 
i  to  zrazu  negatywnie,  jako  satyra.  Następuje  szereg  sielanek;    od 


*)  Począwszy  od  słów;   ,Tam  się  Zefirkiem  zjawia  tak  płochy,  jak  wolny...' 


GBSSNERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  233 

Gessnera  i  Reklewskiego.  poprzez  niesśmiałe  próby  zużytkowania 
wzorów  staropolskich  przebiega  poeta  szybkim  krokiem  do  zupełnego 
wyzwolenia  się  z  pod  działania  idylli  Gessnera  w  „Krakowiakach". 

Jednak  raz  jeszcze  do  niej  powraca:  pisze  lub  ogłasza  w  War- 
szawie „eklogi  naiwne",  rzuca  na  papier  urywki  swoich  zapatry- 
wań literackich  pod  adresem  Gessnerowskiej  Dafny,  utożsamia  ją 
z  poezyą  miłosną,  której  treść  pogłębia  a  nast»^'pnie  rozszerza  na 
całą  sferę  wzruszeń  serca,  jako  najważniejszego  źródła  natchnień 
i  konceptów  poetv.  Te  koncepty  jednak  przybierają  znowuż  tu 
i  ówdzie  pozę  pasterki  Gessnera,  jej  pogodny  sentyment  i  nieroz- 
ległv  widnokręg  pejzażowy,  jej  kostyum  antyczny  i  dekoracye  mi- 
tologiczne —  ażeby  pod  koniec  odrzucić  całą  tę  obcą  „arkadyjską" 
ornamentykę  i  zażądać  pełnego  brzmienia  tonów  rodzimych. 

Tvm  razem  wydaje  mi  się  wyzwolenie  zupełne  a  zwrot  prze- 
ciw Gessneryzmowi  trwały.  Tak  przynajmniej  — pomimo  później- 
szego ogłoszenia  niektórych  eklog  —  pozwala  przypuszczać  rozpra- 
wa _0  klasYCzności  i  romantyczności",  drukowana  w   1818  r. 

Poezyi  sielankowej  poświęcił  w  niej  Brodziński  ustęp  obszer- 
niejszy, którego  essencyonalną  część  zmuszeni  jesteśmy  w  całości 
przytoczyć:  „Greccy  i  późniejsi  poeci"  —  pisze  autorj  —  „chcąc 
wyobrazić  błogi  stan  niewinności  i  pokoju,  w  którym  żyć  mógł 
pierwszy^  ród  ludzki,  przedstawili  nam  go  w  swobodnem,  paster- 
skiem  życiu,  naznaczyli  mu  czas  przed  cywilizacyą  i  w  bliskości 
bogów,  objawiających  się  na  ziemi.  Nie  było  prawie  poety,  któryby 
się  nie  przenosił  do  tego  wieku,  ale  po  Teokrycie  jakże  wszystkim 
trudno  było  uczynić  zadość  wyobrażeniom,  jakie  o  tym  błogim  sta- 
nie zupełnego  szczęścia  w  ograniczeniu  tworzymy  sobie.  Dlatego 
zbyt  małą  liczbę  czytelników  znajduje  teraz  ten  rodzaj  poezyi.  Zu- 
pełnie Arkadyjskim  być  powinien  pasterzem,  kto  na  tę  błogą  zie- 
mię przenieść  nas  pragnie.  Musi  on  się  wyrzec  wszelkiej  poetyc- 
kiej próżności,  powinien  być  naturą  samą  tak  dalece,  ażeby  nie 
zdawał  się  starać  o  naturalność...  Szczęścia  swojego,  piękności  natury 
nie  może  wychwalać  pasterz,  w  czytelniku  on  tylko  przez  swój 
stan  te  uczucia  obudzać  powinien...  Poezya  takowa  jest  to  sen  naj- 
delikatniejszy, instrument,  którego  jeden  ton  fałszywy  całe  oma- 
mienie zniweczy.  Piękności  natury  mogą  nas  przenieść  do  obrazów 
natury  złotego  wieku,  ale  zbyt  już  jest  trudno  przenieść  się  w  stan 
jego  pasterzy". 

Cały  ten,    tak  trzeźwy  i  jasny    sąd  o  fikcyi  „złotego    wieku" 


234  MARYAN  SZTJKOWSKI, 

W  Ówczesnej  poezyi  —  kieruje  autor  przeciwko  idylli  Gessnera, 
^Z  gór  Alpejskich"  —  czytamy  —  v^<^S^  uwielbiany  Gessner 
przenieść  się  do  gajów  Arkadyjskich,  ale  nie  postawił  się  w  stanie 
i"h  niewinności.  W  wychwalaniu  natury  wszędzie  przebija  się  te- 
goczesny  poeta,  samo  najpiękniejsze  oddanie  jej  obrazów  psuje  oma- 
mienie. Gessner  zdawał  się  podróżować  do  Arkadyi.  ale  nie  zastał 
jej  pasterzy,  jako  obcy  unosił  się  tam  nad  jej  pięknością.  Wy- 
chwalono go,  iż  on  pierwszy  wprowadził  do  Idylli  moralność,  ale 
rem  samem  chybił  prawdy  Idylli.  Równie  nasze  cnoty,  jak  wy- 
stępki, nie  były  znane  tym  niewinnym  pasterzom.  W  sielankach, 
v/  których  malowano  szczęście  wieśniaków  w  ograniczeniu,  łatwiej 
można  było  zbliżyć  się  do  prawdy;  ale  jak  pasterzom  złotego  wieku 
nadawano  uczucia  i  wyobrażenia  naszych  czasów,  tak  wieśniaków 
zbyt  łączono  z  pasterzami  i  bogami  Arkadyjskimi.  Przeto  Idylla, 
acz  w  najszczęśliwszy  stan  człowieka  myśl  unosząca,  chociaż  z  wszel- 
kimi wdziękami  wystawiona,  utracą  swą  wartość,  bo  prawdę 
straciła". 

Ostatnie  słowa  —  to  esencya  całego  wywodu  a  zarazem  bez- 
warunkowy wyrok  potępienia  na  cał}'  rodzaj  „eklogi  naiwnej". 
Taki  sąd  w  ustach  Brodzińskiego  tern  bardziej  zadziwia,  że  różni 
się  zupełnie  od  opinii  wielbionego  mistrza  Herdera.  Ten  utrzymy- 
wał przeciwnie,  źs  Gessner  „ist  bei  der  feinsten  Kunst  Einfalt, 
Natur  und  Wahrheit..."  „Gerade  der  einfachste  Dichter"  —  sądził 
Herder  —  „dessen  ganze  Manier  Verbergung  der  Kunst  war.  i.st 
unser  beriihmtester  Dichter  geworden  und  hat  manche  Auslander 
mit  dem  siissen  Wahnę  getauscht,  ais  sei  alle  unsere  Poesie  reine 
Humanitat,  Einfalt.  Liebe  und  Wahrheit"  ^). 

Brodziński,  którego  poezya  na  Gessneryzmie  urosła,  jest  tym 
razem,  bodaj  wyjątkowo,  odmiennego  aniżeli  Herder  zdania,  po- 
dzielając opinię  Lessinga  a  zwłaszcza  Schillera,  który  bez  wahania 
potępił  połowiczność  „eklogi  naiwnej"  („Uber  naive  und  sentimen- 
t;ile  Dichtung")2). 


1)  MOrikofer  op.  c.  atr.  291. 

*)  W  dalszym  ciągu  rozprawy  „O  klasyczności..."  utrzymuje  Brodziński, 
że  ,.malowanie  natury"  w  sielance  Szymonowicza  i  Zimorowicza  jest  .urozmaico- 
ne i  nie  tak  wykwintne  jak  Gessnera,  nie  tak  szczegółowe  jak  Yosaa":  Karpiń- 
ski natomiast  w  sielankach  swoich  „zbliża  sie  zbytnie  do  sentymentalności,  poe- 
zyom  tego  rodzaju  szczególnie  niewłaściwym". 


GESSNKRYZM   W  POEZYl   POLSKIEJ 


235 


Ten  sąd  swój  powtórzył  Brodziński  jeszcze  kategoryczniej 
w  rozprawie  „O  Idylli  pod  względem  moralnym",  ogłoszonej  po 
„Wiesławie"  a  bezpośrednio  przed  „Dworem  w  Lipinach"  w  1823 
roku  („Pam.  Warsz."  tom  VI  s.  145  — );  przytem  na  |)otf,'pieuiu 
nie  poprzestał,  ale  i  za  odmiennymi  wzorami  się  oglądnął.  „Mając 
mówić  o  Idyllach"  —  pisze  —  „przewiduję,  jak  mało  podobny 
przedmiot  obchodzić  może.  Ale  uprzedzam,  iż  nie  chcę  się 
rozwodzić  nad  pieszczotami  Dafnisów  Arkadyjskich,  któremi  tak 
już  poezyę  przesycono,  że  właśnie  czas  jest  wskazać  szlachetniej- 
szy idylli  kierunek.  Sądzę  owszem,  że  idylla  uważana  z  tego  sta- 
nowiska, które  tu  po  krotce  rozwinę,  godną  jest  uwagi  filozofów, 
że  jest  posłanką  pięknych  dążeń  moralnych,  ze  Słowianom,  a  w  szcze- 
gólności rolniczemu  narodowi  Polskiemu  najwięcej  przystoi".  Ka- 
żdy człowiek  ma  przyrodzoną  „tęskność  ku  dawnym  czasom  pro- 
stoty i  niewinności".  „Nawet  gdy  galanterya  wszelką  naturalność 
chciała  ludziom  odebrać,  nie  umiała  w  poezyi  nadawać  grzeczniej- 
szych  tytułów  dworzanom  i  dworzankom,  jak  pasterzów  i  pasterek. 
Ale  im  dalszy  jest  człowiek  od  prostoty  i  natury,  tem  opaczniej 
tworzy  sobie  wyobrażenie  o  stanie  natury,  o  wieku  złotym".  Autor 
woli,  jako  bliższych  prawdy,  patryarchów  wschodnich  i  pasterzy 
Homera,  aniżeli  bohaterów  Arkadyjskich,  a  fikcyę  złotego  wieku, 
tak  płodną  w  literaturze  polskie]  od  epoki  Stanisławowskiej  począ- 
wszy —  uważa  za  zbyteczną.  Idylla  —  zdaniem  jego  —  ma  być 
„wystawieniem  szczęścia  w  ograniczeniu",  każdy  stan  może  być 
jej  aktorem  i  „nie  potrzeba  koniecznie  owieczek  i  laski  paster- 
skiej"; potrzeba  zato  prostego  i  otwartego  serca.  „Zycie  nasze  nie 
jest  utopią,  w  której  żaden  wiatr  północny  nie  wieje,  ale  gdzie 
przecie  Zefir  pogodny  znoje  nasze  i  łzy  osusza.  Te  chwile  są  na- 
szemi  Eklogami". 

W  tej  myśli  „za  granicą  Gothe  pierwszy  pojął  prawdziwie 
idyllę  w  swoim  Hermanie,  ale  dwoma  wiekami  pierwej  uprzedzili 
go  nasz  Symonides  i  Zimorowicz". 

Niestety  „od  zjawienia  się  Gessnera  straciliśmy  zupełnie 
ten  przymiot  narodowej  Sielanki.  Weszły  w  modę  czcze  opisy  pię- 
kności natury  i  pasterze  nudno  moralni  bez  natury,  bez  właściwych 
obyczajów.  Nic  tam  nie  widzimy,  cobyśmy  do  własnego  życia  za- 
stosować mogli.  Gessner  kładzie  w  usta  pasterzy  złotego  wieku 
wszędzie  myśli  o  moralności,  gdy  właśnie  ludziom,  według  stanu 
natury  żyjącym,  równie   nasze  występki,  jak  cnoty,    nie  mogą  być 


236  MARYAN  SZ7JK0WSKI 

znane.  Człowiek  w  stanie  natury  jest  dobrym  i  szczęśliwym,  nie 
wiedząc  o  tern.  jest  nim  z  natchnienia,  ale  nie  z  woli.  W  obrazie 
teraźniejszych  pasterzów  wystawia  czvnv  moralne,  które  mogą  bvć 
piękne  w  poezyi.  ale  nie  są  zastosowane  do  życia  naszego...  Bądź- 
my przez  oświecenie  szczęśliwemi  dziećmi  natury  i  to  jest  ostate- 
czny cel  cywilizacyi,  to  jest,  ku   czemu  Idylla  dążyć  powinna". 

Takie  jest  ostateczne  stanowisko  Brodzińskiego  w  sprawie, 
którą  uważał  za  wytyczną  poezyi  polskiej.  Doszedł  do  niego  zwol- 
na, wahając  się  poprzez  cały  okres  poezyi  młodzieńczej,  to  naśla- 
dując, to  znów  odrzucając  Gessnerowskie  wzory.  I  kiedy  w  1827 
roku  przyszło  mu  mówić  o  sielankach  Karpińskiego,  pomimo  to, 
że  zewnętrzne  okoliczności  nie  mogły  przyczynić  się  do  krytycz- 
nego stawiania  sprawy  —  nie  zawahał  się  jednak  wyznać,  że  ^mało 
odpowiadają  własnościom  Idylli";  bowiem  „wystawiać  pasterzy  sa- 
memi  miłostkami  zajętych,  nadawać  im  rozpieszczone  i  często  nu- 
dno —  słodkie  sentymenta.  nie  jest  to  malować  ludzi  szczęśliwych 
według  stanu  natury.  Dlatego  Sielanki  Karpińskiego  prędzej  mogą 
nosić  imię  sielskich  Elegij,  tak  jak  we  francuskim  języku  Idylle 
Pani  Deshoulieres.  Większa  część  Sielanek  jego  przypomina  dawny 
smak  poetyczny  we  Francyi,  gdy  w  Poezyi  ministrowie  i  księżne 
pod  postaciami  pasterzów  występowali"  ^). 


IV. 
Renesans  Gessneryzmu. 

O  ileż  „gust"  w  poezyi  polskiej  podążał  za  tą  ewolucyą  Muzy 
sielskiej  Kazimierza  z  Królówki?  Od{)owiedzi  na  to  dostarczy  prze 
gląd  sielankowej  produkcyi,  bodaj  w  jej  najbardziej  typowych 
okazach. 

A  materyału  tu  nie  zabraknie.  Od  1815  roku.  który  przynosi 
tak  znaczne  ©żywienie  na  polu  peryodycznych  wydawnictw  —  roz- 
poczyna się  na  łamach  czasopism  powtórny,  bardzo  znaczny  roz- 
rost poezyi  sielankowej,  przypominający  pod  względem  tej  bujno- 
ści  czasy  Stanisławowskie.  Poezya  polska,  pokonawszy  zwycięsko 
odruchy    reakcyi    pseudoklasycznej    w   pierwszych    latach    nowego 


*)  ,,0  życia  i  pismach  Fr.  Karpińskiegro"  czytane    30  kwietnia    1827  roku 
na  posiedaeniu  Tow.  Przyj.  Nauk  w  Warszawie. 


GfiSSNKRYZM  W  POKZYl  POLSKIEJ  237 

stulecia,  a  nie  umiejąc  jeszcze  posłużyć  się  odmienną  formą  twór- 
czej ekspresji  —  podejmuje  formy  już  wypróbowane,  naśladuje 
wzory  klasyczne  i  staropolskie,  zwłaszcza  zaś  chwyta  się  Gessne- 
ryzmu,  który  już  raz  potrafił  bodaj  chwilowo  uśmierzyć  głód  no- 
wych wrażeń  „człowieka  czułego". 

Podłoże  bowiem  tego  renesansu  sielankopisarstwa  pozostaje 
bez  zmiany;  zwrot  ku  prostocie  życia  wiejskiego,  poszukiwanie  no- 
wego ujścia  dla  rozbudzonego  sentymentalizmu,  mniej  lub  więcej  świa- 
dome łudzenie  się  illuzyą  „złotego  wieku  "  —  to  wszystko  stwarza  te  ułam- 
kowe formy,  których  niemoc  artystyczna  i  realny  fałsz  założenia 
odgrywa  jednak  tak  wygodną  rolę  półśrodka,  ulubionego  przez  in- 
dywidualizmy  jeszcze  zbyt  słabe,  ażeby  sięgnąć  głębiej,  ale  i  zbyt 
już  nasiąkłe  nowemi  pragnieniami,  ażeby  je  tłumić  lub  ich  kieru- 
nek odmienić.  „Na  wsi  jest  tylko  rozkosz  prawdziwa"  —  powtarza 
w  1815  roku  bezimienny  poeta,  posługując  się  już  wytartym  licz- 
manem  1)  —  „Tam  lud  niewinny^  szczery,  rzetelny,  Tam  radość 
mieszka  i  czułość  żywa,  Do  wsi  zrodzony  każdy  śmiertelny".  I  tenże 
sam  wielbiciel  wsi  zapytuje: 

,,  Kiedy  pasterka  Błońcem  zbrukana 
Nieuczouemi  wywodzi  tony 
Jak  jest  od  chłopców  prześladowana, 
Nie  iestżeś  wtedy  więcej  wzruszony, 
Niż  kiedy  Fryne  z  najętym  włosem. 
Co  na  cal  bielu  z  rumieńcem  bierze, 
Sztucznie  a  przykro  ćwiczonym  głosem 
Wiersz  na  paryskiej  nuci  operze?'' 

Na  tle  takich  pragnień  i  zachwytów  życiem  „pasterskiem"  — 
rozwija  się  ponownie  „ekloga  naiwna"  jednocześnie  i  równolegle 
z  powtórną  falą  Ossyanizmu  w  Polsce,  z  zajęciem  się  artykułami 
pani  de  Stael,  z  przekładami  wierszy  Schillera,  rehabilitacyą  Szeks- 
pirowskiego geniusza,  z  pierwszemi  w  końcu  wzmiankami  o  Wal- 
ter Skocie  i  Byronie. 

Ten  sam  rocznik  „Pamiętnika  Warszawskiego",  w  którym 
ogłoszono  „Ofiarę"  Brodzińskiego  —  druicuje  przekłady  rozpraw 
pani  de  Stael,  drugą  „Noc"  Jounga,  „balladę"  Schillera  „Nurek" 
oraz  tegoż  poety  „Marzenia",  Gessneryzm  bowiem  w  Polsce,    choć 


1)  „Dziennik  Wileński"  1815,  s.  126    „Wiersz  do  JP...    M...  mieszkającego 
na  wsi". 


238  MARYAN  SZYJKOWSKI 

początkami  sięga  epoki  Stanisławowskiej  —  nie  przybiera  wcale 
w  literaturze  kongresowej  charakteru  zjawiska  reakcyjnego.  Wobec 
nowszych  i  pełniejszych  w  formie  i  wyrazie  prądów  nie  staje 
w  opozycyi.  trwa  obok  i  pomimo  nich,  biorąc  wspólnie  czynny 
udział  w  torowaniu  dróg  w  stronę  odmiennych  wartości  artysty  - 
czuych.  Brodziński  zużytkowuje  w  swoich  dumach  ossyaniczne 
wątki  —  a  jednocześnie  powraca  na  gruncie  warszawskim  do  po- 
rzuconej „eklogi  naiwnej".  Antoni  Borzewski  tłumaczy  w  1816 
roku  „Kartona"  —  a  w  „Pieśni  do  jesieni"  podaje  następujący 
spis  ulubionych  autorów: 

„Kiedy  deszcz  leje,  woda  się  zapienia, 
Gdy  wiatr  szalony  z  północy  się  wzruszy, 
Wtedy  najtkliwiej   Ossyana  pienia 
Mówią  do  duszy. 

Z  Weissem  chwil  kilka  trawię  zawsze  chętnie, 
Z  Weissem  co  myśleć  uczył  mię  i  sądzić; 
Czasami  z  Jungiem  lubię  dumać  smętnie 
I  w  grobach  błądzić. 

Pieszczą  mię  smętnie  Felińskiego  rymy, 
Jego  Ziemianin  umie  mię  czarować. 
Gdzie  się  z  prawdziwą  rozkoszą   uczymy 
Wioskę  miłować'). 

Ludzi  tych  czasów,  którzy  zasmakowali  już  w  melancholii 
Younga  i  Ossyana.  zetknęli  się  z  płomiennym  idealizmem  Schillera, 
rozszerzyli  widnokrąg  krytycznej  myśli  dzięki  rozprawom  pani  de 
Siael  —  uczy  wioskę  miłować  Delille  i  zachwyca  „Arkadya" 
Trembeckiego  ^).  Pomimo  reform^',  dokonanej  przez  Vossa,  pomimo 
uwag  krytycznych  i  „Wiesława"  Brodzińskiego  —  Gessneryzm  ma 
wobec  takiego  stanu  rzeczy  powodzenie  jeszcze  na  długie  lata  za- 
pewnione. 

Wyrazem  tego  renesansu  Gessneryzmu  w  teoryi  może  być 
rozprawa  „O  poemacie  sielskim"  pióra  J.  Lipińskiego  (prawdo- 
podobnie Józefa,  powieściopisarza  z  początku  XIX  wieku).  Artykuł 
odczytano  na  posiedzeniu  Warszaw.  Tow.  Przyj.  Nauk  11  stycznia 


1)  „Pam.  Warsz."  1817,  tom  X,  str.  461. 

»)  Drukuje  „Arkadyę"  „Pam.  Warsz"  1818,  XI  s.  83.  Tłumaczenie  roz- 
prawy Weissa  „O  zasłudze'  ogłosił  ,,Pam.  Warsz."  w  tomie  XIV  s.  484.  Nastę- 
pny tom  przyniósł  „Wiosnę"  Kleista  w  opracowaniu  Jana  Zawadzkiego. 


GESSRERYZM  W  POKZYl   PoLSKIKJ 


239 


1815  roku  —  zaś  wyjątki  z  niej   wydrukował  „Pam.  Warszawski'^ 
(1815,  I.  s.  282  sq.) 

Obszerne  wywody  ogólne  Lipińskiego  odnoszą  się  niemal  wy- 
łącznie do  typu  „eklogi"  Gessneruwskiej,  który  cieszy  się  szcze- 
gólnymi względami  krytyka.  Poezya  sielankowa  to  —  zdaniem 
autora  —  miła  zabawka,  środek,  zapomocą  którego  „chętnie  czło- 
wiek z  wytworności  wraca  do  prostoty,  z  gmachów  miasta  do  pól 
i  gajów,  z  prac  i  trosków  do  swobody  i  spokojności.  od  sztuki  do 
natury'^.  Ta  natura  jednak  nosi  wszystkie  cechy  Arkadyi,  jest 
umyślną  złudą,  dostarcza  „widoku  spokojnej  szczęśliwości",  której 
„człowielc  wytworny"  „nie  znalazł  około  siebie".  Taki  jest  zdaniem 
Lipińskiego  właściwy  cel  i  przeznaczenie  poezyi  sielskiej.  „Pola 
uprawne,  łąki  zielone,  rozkoszne  doliny  i  gaje  są  teatrem  bohate- 
rów eklogi;  wiosna,  młodość,  kwiaty,  pogoda  niebios  ozdobą  tej 
sceny;  młodzież  ochocza,  wieśniacy,  pasterze,  szczęśliwi  jej  bo- 
haterowie; a  igraszki,  swawola,  miłość  niewinna,  tkliwe  uczucia 
przedmiotem  sztuki". 

Krytyk  wie,  że  taka  szczęśliwość  jest  „urojona";  ma  ona  je- 
dnak swój  „zaród  w  sercu  człowieka".  A  zatem:  „czyli  stan  szczę- 
śliwy, w  którym  poeci  wystawują  pasterzów  jest  spłodzony  w  ich 
myśli,  czyli  był  kiedy  lub  jest  gdzie  prawdziwy,  mniejsza  o  to: 
mógł  być  i  na  tym  umysł  przestaje". 

W  ten  sposób  usankcyonowawszy  racyę  bvtu  eklogi  Ges- 
snera  —  ją  przedewszystkiem  Lipiński  zaleca.  Zna  on  i  wymienia 
Vo3sa;  lecz  właśnie  czyni  mu  z  tego  zarzut,  co  było  zasługą  i  po- 
stępem. „Ten  rodzaj  (sc.  sielanka  Vossa),  dogadzający  imainacyi 
i  illuzyi,  ma  tę  jednak  do  siebie  wadę,  iż  pisarz  chcąc  być  zbyt 
wiernym  prawdzie,  często  zbiednionej  i  skażonej  natury  obraz 
wystawia". 

Oczywiście  najwyższe  pochwały  dostają  się  Gessnerowi.  „Dzieła 
jego"  —  pisze  Lipiński  — -  „stanowią  epokę  w  literaturze  niemie- 
ckiej a  razem  w  sielskiej  poezyi  wszystkich  europejskich  naro- 
dów". On  zbliżył  się  więcej  do  prawdy  i  prostoty,  ale  potrafił  za- 
chować delikatność  w  uczuciach  i  czystość  w  moralności.  „Kto 
chce  ukształcić  serce,  niech  czyta  Gessnera"  ^). 

Jakoż  czytają  u  nas  Gessnera  ponownie  w  tym  czasie.  Siady 


')  z  naśladowców    Gessnera    najbardziej    —  sądzi  Lipiński  —  przypomina 
mistrza  Kleist  „słodyczą  i  moralnością". 


240  MARYAN  SZYJKOWSKI 

tej  lektury  są  zwłaszcza  widoczne  na  łamach  obu  czasopism  wi- 
leńskich. „Eklogą  naiwną"^  czystego  typu  jest  „Milon  i  Chloe  pa- 
sterka", którą  Janusz  Wirion  ogłasza  w  „Dzienniku  Wil."  (1815, 
IV  s.  291);  opiewa  w  niej  bohater  urodę  kochanki,  następnie  swoje 
własne  zalety  („serce  czułe  i  czułe  spojrzenie"),  kunszt  gry  na  fle- 
cie i  chatkę  ocienioną  nad  strumieniem,  czego  wysłuchawszy  Chloe 
wyznaje  wzajemną  miłość,  której  stoi  na  przeszkodzie  opór  macochy. 

W  tymże  organie  pojawia  się  „apolog"  Ignacego  Szydłow- 
skiego pt.  „Chloe  i  motyl"  (1817,  II  s.  234),  w  którym  pasterka, 
przebywając  „na  łonie  wiejskiej  zaciszy",  rozczula  się  nad  schwy- 
tanym motylem  w  sposób,  który  jeszcze  epokę  „eklogi  buduarowej" 
przypomina. 

Jakoż  nie  wahają  się  tłumacze  wileńscy  zawrócić  aż  do  niej. 
Stanisław  Rowłowski  ogłasza  „Słodycz  wiejskiego  życia  przez 
Rakana"  (1817  II  s.  239 1);  ale  ten  sam  autor  daje  w  trzy  lata 
później  tłumaczenie  Pompignana  „Ody  na  śmierć  J.  J.  Rousseau" 
(1820,  II  s.  339),  która  zawiera  apoteozę  prześladowanego  geniusza 
a  największego  wroga  wszelkich  fałszów  salonowych.  Urywek 
z  „Nocy  wiejskich  pana  de  la  Veaux"  znajduje  drugiego  w  Polsce 
tłumacza  2).  (J.  J.  Styczyńskiego  —  1817  I.  s.  216)  —  zaś  „Owie- 
czki" pani  Deshoulieres  podejmuje  się  poezyi  polskiej  przyswoić 
Aleksander  Moniuszko,  zamieszczając  przytem  następującą  no- 
tę: „Ze  wszystkich  kobiet  francuskich,  które  się  w  poezyi  wsła- 
wiły, Antoninę  des-Houlieres  (1637—94)  zdaniem  Woltera  najwię- 
cej okazała  talentu.  Jej  pasterki  uważane  są  w  poezyi  francuskiej 
za  doskonały  wzór  tego  rodzaju  rymotwórstwa:  a  mianowicie  sie- 
lanki Strumyk,  Owieczki  i  Kwiaty  tak  są  powszechnie  upodobane, 
że  wszyscy    niemal   Francuzi    na   pamięć   je   umieją".    (1818,   I.  s. 

412). 

Wobec  tak  spóźnionego  zachwytu  trudno  się  dziwić,  że  tenże 
sam  „Dziennik  Wileński"  ogłasza  w  1820  roku  (III  s.  430)  sie- 
lankę „Damon,  Idas  i  Hylas",  która  jest  kombinacyą  bardzo  po- 
spolitych u  Fontenella  motywów,  zwłaszcza  z  VI  eklogi  pt.  Ligda- 
mis  (Idas  ma  rozsądzić,  czy  lepiej  opiewa  wdzięki  kochanki  czuły 
Hylas,  czy  piękniejszą  jest  nieerotyczna  pieśń  nieczułego  Damona). 


1)  Racana  jako  naśladowcę  Fontenella   sklasyfikował  i  tłumaczenie  z  niego 
podał  już  był  Krasicki  w  dziele  „O  rymotwórstwie  i  rymotwórcach". 

2)  Pierwszy  tłumaczył  wierszem  Ign.  Bykowski  w  1788  r. 


GKSSNKRYZM   W   PORZYI   POLSKIEJ  241 

Spotykamy  jednak  na  łamach  „Dziennika  Wileńskiego"  w  tym 
czasie  (przed  1820  rokiem)  próby  wprowadzenia  do  sielanki  no- 
wych tonów  i  to  jedyne  w  swoim  rodzaju.  Nie  jest  to  aui  zwrot 
do  staropolszczyzny,  ani  pogłębienie  kolorytu  ludfjwego  —  lecz 
kombinacya  Gessneryzmu  z  Ossyanizmem.  dokonana 
przez  Antoniego  Łęskiego  w  1817  roku.  Są  to  niezmiernie  cie- 
kawe illustracye  owego  godzenia  zgoła  odrębnych,  jedynie  z  wspól- 
nej podstawy  rozbudzonego  sentymentalizmu  wyrosłych  zjawisk  — 
typowe  objawy  dla  czasów  fermentu  artystycznej  myśli  w  Polsce 
przed  wystąpieniem  Mickiewicza. 

Pierwsza  sielanka  Łęskiego  nosi  tytuł  „Żale  Dafnisa  po 
zgonie  Mai  winy"  (1817  I  s.  34).  Pasterz  Gessnera  stracił  ko- 
chankę: Mai  winę  Macphersona.  Toteż  już  nietylko  wzdycha,  jak 
przystało  na  „człowieka  czułego" — ale  nauczył  się  „drętwieć  z  roz- 
paczy", „łzy  płynęły  mu  z  oczu  a  z  ust  smutne  jęki",  „cierpiał" 
i  wiedział,  że  „z  srogich  cierpień  wkrótce  umrzeć  musi";  tej  śmierci 
pożąda,  jak  pragnął  jej  stary  bard  celtycki;  wierzy  bowiem,  iż 
„zgon   szczęście  przyniesie,  bo  ujrzy  jej   duszę". 

Tło  zaś  tych  nieznanych  Dafnisom  uczuć  równie  gruntownie 
musiało  się  zmienić:  zahuczał  puszczyk  zdaleka,  zaszumiały  potoki, 
na  niebo  wypłynął  melancholijny  miesiąc. 

Drugi  wiersz  tego  zapomnianego  Ossyanisty,  który  próbował 
pośredniczyć  pomiędzy  Gessnerem  a  Ossvanem,  sam  przechylając 
się  na  stronę  tego  ostatniego  —  ma  nagłówek  „Zgon  Emmy"  (I  s. 
567).  Pojawia  się  i  tu  Dafnis,  występują  pasterki,  ażeby  na  urwi- 
sku skalistem  ponad  wodospadem  „tkliwe  pienia  wznosić".  „Te 
czułe  pienia  wzmagają  srożej  jeszcze  Dafnisa  cierpienia.  Na  wskroś 
go  piękna  Emma  czułością  zachwyca".  A  widząc  ją  —  przypomniał 
sobie  Dafnis.  że  jednym  z  jego  z  duchowych  ojców  jest  „helwecki 
Teokryt"  i  poczuł  „cios  bolesny  z  Kupidyna  ręki".  Z  tą  chwilą 
jednak  zaczyna  mówić  już  tylko  to.  co  mu  Ossyan  podszepnie: 
„walczy  z  czarną  rozpaczą  jego  tkliwa  dusza",  ściga  Emmę,  któ- 
ra —  tym  razem  lektury  „Nowej  Heloizy"  pomna  —  rzuca  się  do 
wodospadu.  Skacze  za  nią  Dafnis  —  lecz  fala  wyrzuca  go  na  brzeg 
z  powrotem. 

,Tain  gdzie  jodły  ponure  rozwodzą  swe  cienie  * 

I  cichością  oddycha  cale  przyrodzenie, 

Rozprawy  Wydz.  filolog,  T.  LIII.  ^^ 


242  MABYAN  SZYJKOWSKI 

Na  tem  łonie,  gdzie  tylko  zwierz  dziki  przebywa, 
A  szum  wiatrów  tę  cichoBĆ  odwieczną  przerywa, 
W  tej   Btraszliwej   zaciszy  płacze  nędzny  skrycie, 
Gdzie  utracił  kochankę,   a  ona  swe  życie*". 

W  ten  sposób  dokonało  się  jedyne  bodaj  w  poezyi  polskiej 
zawarcie  kompromisu  pomiędzy  Gessnerem  a  Ossyanem;  przyczem 
ten  ostatni,  poparty  przez  St.  Preux  i  Wertera,  musiał  uzyskać  głos 
decydujący  i  objąć  rolę  kierującą 

Wiersze  Łęskiego,  choć  ogromnie  pouczające,  właśnie  dzięki 
osobliwej  kombinacyi  motywów  pozostały  odosobnione.  Rozwój  pol- 
skiej sielanki  nie  mógł  pójść  w  tym  kierunku  —  wrócił  zatem  do 
Gessneryzmu,  oznaczającego  w  każdym  razie  znaczny  postęp  w  po- 
równaniu z  eklogą  Fontenella.  która  niespodzianie  w  kilku  próbach 
na  gruncie  polskim  ożyła. 

Platon  Sosnowski,  którego  umieściliśmy  w  rzędzie  Ossya- 
nistów^)  —  ogłasza  tuż  po  swojej  „Durnie^  na  łamach  „Tygodnika 
Wileńskiego"  „Sielankę.  Żal  Filona  na  Filidę'^  (1817,  III,  176).  Fi- 
lon,  pędząc  trzódkę  przez  las  przy  śpiewie  słowika,  uskarża  się,  że 
Filis  go  nie  kocha,  choć  uplótł  dla  niej  koszyk  —  lecz  woli  Damona 
za  jego  miłe  śpiewanie;  lecz,  czego  się  smucę?  —  pyta,  pocieszając 
się  iście  po  Gessnerowsku  —  „Czego  się  z  żalem  wylewam.  Myśl 
©  Filidzie  porzucę  I  co  innego  zaśpiewam". 

„Szczęśliwa  plantacya",  którą  w  temże  piśmie  zakłada  o  rok 
później  Michał  Podczaszyński  (VI.  s.  27)  —  może  być  zali- 
czona do  parafraz .  Gessnera.  Ta  nowelka  prozą  —  tak  rzadka  for- 
ma w  historyi  polskiego  Gessneryzmu  —  opowiada  o  Myrtylu, 
który,  niosąc  drzewo  z  lasu,  zatrzymał  się  przy  chacie  starego  Fi- 
lemona  i  obsadził  ją  drzewami  w  tym  celu,  iżby  starzec  miał  miły 
cień  w  lecie.  Dokonawszy  tego  dzieła  słyszy  głos  „podobny  do  Ze- 
fira",  który  wychwala  jego  dobry  uczynek  i  pozwala  na  wyrażenie 
najgorętszego  życzenia  —  na  co  Mirtyl  prosi  skromnie  o  opiekę 
nad  zasadzonemi  drzewami  tak,  żeby  w  krótkim  czasie  okryły  cha- 
łupę Filemona.  Ta  „idylla  moralna"  jest  kombinacyą  dwóch  siela- 
nek Gessnera:  „Mirtila"  (dobry  syn  zastaje  uśpionego  ojca)  i  „A- 
myntasa"  (bohater  ratuje  uschłe  drzewo  a  Dryadę  prosi  wzamian 
o  zdrowie  dla  chorego  Palemona). 


>)  Zob.  Szyjkoweki   „Ossyan  w  Polsce",  Kraków,    Ak.  Umiej.  1912,  s.  150. 


GESSNERYZM  W  POBZYI  POLSKIEJ  243 

Sielanka  Aleksandra  Chodźki  pt.  „Emina"  („Tygodnik  Wil." 
1819,  VII  s.  309)  jest  zręcznem  zużytkowaniem  pomysłów  mitolo- 
gicznych „helweckiego  Teokryta".  Opowiada,  jak  Eminc,  zbiera- 
jącą kwiaty  na  łące,  spostrzegł   bożek  leśny  i  sądząc,  że  to  nimfa: 

„Wdzięczy  wieńcem  szpetne  skronie, 
Bierze  głośną  fletnię  w  dłonie, 
Wychodzi  z  zielonej  kniei. 

Ściga  ją  —  lecz  napróżno:  tylko  porzucony  wianek  dostaje 
mu  się  w  ręce.  Siada  z  nim  Faun  pod  cienistym  bukiem  i  wygry- 
wa cudne  pieśni  o  miłości. 

Na  szerszą  skalę  uprawia  „eklogę  naiwną"  w  „Tygod.  Wil." 
Dominik  Orlicki.    Na  rok    przed  pojawieniem    się    I-ego   tomika 
poezyi    Mickiewicza   —  ogłasza    Orlicki    trzy    wiersze    sielankowe: 
„Dafnis  i  Tyrsys",   „Damon  i  Alkon"   oraz   „Ptaszek.  Idylla,  Koryl 
i    Halina"    —  wszystkie    na   Gessneryzmie    wyhodowane.    „Dafnis 
i  Tyrsys"   (XI  s.   166)  ma  formę  dyalogu,  w  którym   jeden  pasterz 
pyta  drugiego,  dlaczego  smutny,    na  co    mu  ten  odpowiada,  że  po- 
kochał „bladowłosą"   Filidę,    ta  jednak  woli  urodziwego  i  bogatego 
Mnasyla.    „Damon  i  Alkon"    (XI,    s.  190)    jest    również    erotyczną 
„pasterką",  która  w  epoce  Zabłockiego  i  Kniaźnina  niczem  by  nie 
raziła;    opowiada    o  nagłej    miłości    pasterza,    który,    pędząc  bydło, 
spostrzegł  nieznajomą  dziewicę,  idącą  do  kąpieli.   „Ptaszek"  (II  s.  91) 
opiera  się  na  Gessnera  „Milonie":  mówi  o  Korylu,  który  złapał  dla 
Haliny  ptaszka,  przynęciwszy  go  obietnicą,  że  „słodsze  niż  cukierki 
zbierać  będzie  codzień  z  jej  ustók  buziaczki";  Halina  jednak  pusz- 
cza  ptaszka,    pomyślawszy,    że    może  i  on  zostawił   kochankę.    Do 
„idylli"  Gessnera  przybyło  tu  odmienne  zakończenie  oraz  ton  prze- 
sady czułostkowej,  naturalny  skutek  zmanierowanego  Gessneryzmu. 
Naśladowanie  jest  pośrednie.  Nota  objaśnia,  że  przeróbki  dokonano 
na  podstawie  pomysłu  Leonarda  oraz  dorzuca  następującą  uwagę: 
„Idąc  za  zdaniem  znawców  literatury  francuskiej    Leonard    jest 
jeden    z  najlepszych   i  najtrafniejszych    naśladowców    Gessnera. 
Urodził  się  w  1744,  umarł  w  1793.  Z  przyrodzenia  uposażony  szczę- 
śliwemi  do  poezyi  zdolnościami,    połączył  w  robotach    swoich    nai- 
wność ze  wdziękiem,  słodycz  z  uprzejmością,  łatwość  z  wyborem". 
Wileńskie  przekłady  Gessnera,  dokonane  przez  Ignacego  K  u- 
łakowskiego,  są  wynikiem  owego  podniesienia  się  fali  idyllicz- 
nej  w  poezyi  polskiej,  którego  punkt  centralny  dziwnym  zbiegiem 

16* 


244  MARYAN  SZYJKOWSKI 

okoliczności  przenosi  się  w  tych  latach  z  Warszawy  do  Wilna.  Sam 
Kułakowski  ogłosił  w  1822  roku  w  „Dzienniku  Wileńskim"  (t.  III.) 
szereg  erotyków,  jak:  „Lucyna  do  Korylla",  „Filon",  „Do  Aliny", 
„Żal",  „Zosia  i  Janek"  —  które,  pomimo  występujących  tu  i  ów- 
dzie imion  swojskich,  są  wybitnymi  okazami  „eklogi  naiwnej", 
stworzonej  przez  Gessnera. 

Ale  i  Polska  pod  zaborem  austryackim  składa  swoją  cząstkę 
w  dani  na  ołtarzu  powtórnego  rozkwitu  sielankowej  maniery. 
W  1817  roku  wychodzi  we  Lwowie  spory  zbiór  „Sielanek"  Józefa 
Pajgerta  (8°,  str.  117.  2  nlb.),  mający  na  drugiej  karcie  tytuło- 
wej charakterystyczną  nazwę:  Błonia  Arkady  i.  Bardzo  niewiele 
zmieniło  się  na  tych  błoniach  od  czasów  Stanisławowskich:  ten  i  ów 
szczegół  pejzażowy  („Korydon  w  skałach"),  wyjątkowo  silniejsze 
natężenie  sentymentu  („Milon")  lub  wyraźne  zaakcentowanie  miło- 
ści przyrody  (Korydon  „kocha  naturę";  ojciec  naucza  córkę:  „ko- 
chaj Kloe  naturę  w  całej  jej  świetności,  Ona  jest  bowiem  zdrój 
szczęśliwości"  zob.  „Rój  pierwszy")  —  zresztą  same  kombinacye  moty- 
wów z  idylli  Gessnera  na  różne  aż  do  znudzenia  sposoby,  oddane 
bardzo  lichym  wierszem,  na  co  już  współcześni  się  oburzali  ^).  Spo- 
tykamy nawet  okaz  sielanki  moralnej  pt.  „Bracia",  która  parafra- 
zuje „Iryna"  Kleista,  przełożonego  na  język  polski  już  w  1768  r., 
oraz  „Palemona"   Gessnera,  przerobionego  przez  Naruszewicza. 

Podobną  mieszanką  pomysłów  Gessnera  są  „Sielanki"  Anto- 
niego Wagi,  ogłoszone  w  „Pszczółce  krakowskiej"  w  1822  roku 
(tom  X.).  We  wstępie,  który  w  pierwszych  wierszach  przypomina 
żywo  introdukcyę  Gessnera  „Do  Dafny"  —  podał  autor  nazwiska 
poetów  —  mistrzów.  „Jakiemiż  Muzo  chcesz  biegnąć  zawody?  — • 
powtarza  autor  za  Gessnerem  —  : 

„żądasz  bym  śpiewał  bohaterów  czyny; 

Wolę  ja  łąki,  pola  i  ogrody, 

Wolę  bez  mieczów  zyskiwać  wawrzyny. 

Nie  cierpię  szczęku,  hałasu,  kurzawy. 

Unikam  boju  i  nie  chcę  znać  wojny, 

Nie  dbam  o  godność,  nie  zmierzam  do  sławy, 

Wolę  odwiedzać  mój  gaik  spokojny. 


Biegnę,  doganiam  z  mą  siatką  motyla, 
Przebywam  łąki,  zapuszczam  się  w  lasy. 


1)  Zob.  „Pamiętnik  lwowski"   1817,  t.  IV  s.  340. 


GES8NKKYZM  W  POKZYI  POI-,SKIBJ  245 

Tam  w  cieniu  lipy  poznaję  De  li  la 
Wiosenne  rjmem  wielbiącego  czasy. 
Tn  ledwo  dojdę  do  brzegu  strumyka, 
Co,  szuiniąc,  kręto  po  kamieniach  płynie, 
Jużci  mnie  Gessner  z  multanką  spotyka, 
Gessner  śledzący  Mirtylla  w  krzewinie 

Osobno  w  cieniu  poziomej   leszczyny 
Karpiński  pełen  tkliwych  uczuć  śpiewa; 
Żałosnym  głosem   wzdycha  do  Justyny, 
Która  wśród  lasów  bez  niego  omdlewa*'. 

Najgłośniej  zaś  w  sielankach  Wagi  odzywa  się  multanką  Ges- 
snera.  „Niestałość".  „Do  Jaworu",  „Do  Róży",  „Bukiet",  „Do  Lut- 
ni" —  powtarzają  bardzo  częste  motywy  z  różnycłi  idyll  Gessne- 
ra;  „Pory  roku"  opierają  się  na  osnowie  „Dafnisa",  „Wspomnie- 
nie Fillidy"  na  „Klimenie  i  Damonie". 

Wszystko  to  są  objawy  ogromnie  silnego  konserwatyzmu  pol- 
skiej Muzy  sielankowej,  bardzo  głębokiego  wkorzenienia  się  ma- 
niery idyllicznej,  wobec  której  poezya  polska  „wieku  oświecenia" 
okazywała  pewne  skłonności  odporne.  Nie  zapoznając  bynajmniej 
nowych  wartości  artystycznych,  jakie  przynosił  Gessneryzm,  trzeba 
jednakże  stwierdzić,  że  właściwem  polem  jego  działania  był  na  Za- 
chodzie właśnie  wiek  XVIII  i  to  niewielka  jego  przestrzeń  w  trze- 
ciej ćwierci  tego  stulecia.  Powtórny  jego  rozwój  w  Polsce,  bujny 
i  często  tak  bezkrytyczny,  oznacza  —  zwłaszcza  w  chwili  potępie- 
nia tej  maniery  przez  Brodzińskiego,  w  czasie  ogłoszenia  „Wiesła- 
wa" i  I-go  tomiku  poezyi  Mickiewiczowskiej  —  wegetacyę  anor- 
malnie opóźnioną,  z  której  jedynie  dziczki  mogą  się  narodzić. 

Zupełnie  jednak  odosobnionym  protest  Brodzińskiego  nie  jest. 
Poparł  go  w  „Pamiętniku  lwowskim"  nieznany  autor,  ogłaszając 
równocześaie  z  rozprawą  „O  klasyczności  i  romantyczności"  obszerny 
wiersz  pt.  „O  życiu  wiejskiem.  Do  przyjaciela"  (tom  II  s.  212 — 
221;  u  końca  inicyały:  T.  W.). 

Jest  to  czwarta  z  kolei  krytyka  maniery  sielankowej,  jaką 
poznajemy.  Pierwszą  dał  Jacek  Przybylski  pod  koniec  „wieku  oświe- 
cenia", potępiając  brak  prawdy  w  dekoracyach,  obyczajach  i  dyk- 
eyi  arkadyjskiego  pasterza,  nie  osłabiając  jednak  dożynkowej  we- 
sołości i  beztroski  źvcia  na  wsi.  Autor  „Satyry"  z  1804  roku  ugo- 
dził już  w  samą  podstawę  idylli  wiejskiej,  spostrzegłszy  zamiast 
„słodkiego"   Filona   „parobka  za    pługiem,    dychającego    ledwie  pod 


246  MARTAN  SZYJKO WSKI 

ciężkim  kańczugiem";  zasadniczy  jednak  powód  jego  krytyki  tkwił 
w  nawrocie  do  racyonalizmu  minionego  stulecia,  dla  którego  „czło- 
wiek czuły"  i  „romansowa  dama"  były  zjawiskiem  śmiesznem  i  nud- 
neni.  Utwór  Brodzińskiego  z  1814  roku  oparł  się  wyłącznie  na 
odrzuceniu  illuzyi  i  krańcowo  realistycznem  oświetleniu  biedy 
chłopskiej . 

Wiersz  „O  życiu  wiejskiem"  z  1818  r.  stanowi  dalsze  ogniwo 
w  łańcucliu  poszukiwania  prawdy  realnej  i  artystycznej,  który  nie 
zanika  pomimo  stereotypowych  a  tak  licznych  hołdów  dla  fikcyi 
„złotego  wieku"  i  wiejskiej  rozkoszy,  ciągnących  się  nieprzerwanie 
od  czasów  Trembeckiego.  Jak  autor  „Zofiówki"  zwracał  się  z  sza- 
blonową pochwałą  wsi  w  liście  „Do  Imc.  Pana  Miera,  mieszkają- 
cego na  wsi"  —  tak  i  nieznany  poeta  z  1818  roku  kieruje  swój 
wykład  o  życiu  wiejskiem  pod  adresem  przyjaciela.  Oto  przybyła 
„słodka  wiosna"  —  porzućmy  miasto,  pełne  „zbytków,  niewygód, 
hałasu",  i  przenieśmy  się  na  wieś. 

Lecz  miłość  prawdy  każe  ostrzedz  cię  zawczasu: 

Łatwo  w  krześle  z  Delii  lem  lub  Karpińskim  w  ręku 

Wzdychać  do  wiejskiej   lutni  pieszczonego  dźwięku 

I  bujając  po  żyznej    wyobraz'ai  krajach 

Dumać  o  łące,  ptaszku,  pasterzu  i  gajach; 

Jeśli,  wierząc  w  te  piękne  poetów  marzenia, 

Chcesz  na  wsi  szukać  tylko  strumyków  i  cienia, 

Znudzi  cię  wieś  niebawem   —  wolisz  w  mieście  zostać. 

Nie  ta  jest  dziś,  mój  Piętrze!  wiosek  naszych  postać. 

Upłynął  bez  powrotu  wiek  Saturna  złoty, 

Wiek  słodkiej   nieczynności,  niewinnej   prostoty. 

Na  łące  kwiatem  strojnej,  w  drzew  odwiecznych  chłodzie 

Niemiło  jest  pleść  wieńce  i  śpiewać  o  głodzie'. 

Twarda  praca  —  oto  prawdziwa  treść  wiejskiego  życia.  Wie- 
śniak „gdy  z  potu  omdlewa"  „narzeka  często,  ale  rzadko  śpiewa"; 
poetyczny  zefir  ma  o  tyle  wartość,  o  ile  „plewy  odnosi  w  stodole", 
strumyk  —  o  ile  koło  młyńskie  obraca  i  bydło  poi.  Pasterka  nie 
każda  jest  piękna  i  nie  o  kwiatach  myśli;  grad,  posucha,  mróz  — 
napełniają  troską  duszę  pasterza. 

Czyż  jednak,  pomimo  to  wszystko,  brak  na  wsi  poezyi?  Jest 
ona  i  nic  jej  prawdziwe  oświetlenie  wiejskiego  życia  nie  umniejsza. 
Jest  to  bowiem  poezya  pracy,  urok  i  powab,  który  tkwi  w  samych 
zatrudnieniach  wieśniaczych.  Opisuje  je  bardzo  pięknie  ten  wyjąt- 


GESSNRKYZM  W  POF.ZYI  POLSKIEJ  247 

kowo  trzeźwy  i  sprawiedliwy  obserwator  wiejskiego  życia,  który, 
odrzuciwszy  sztuczny  kostyum  arkadyjski,  dojrzał  jednak  tego 
wszystkiego,  z  czego  dopiero  w  dalekiej  przyszłości  miały  uróść 
wielkie  pomysły  epickie.  Oto  próbki  pejzażu: 

Malaj  mi  żjzne  pola  nieprzejrzane  okiem, 
Na  sterczących  skał  szczytach  wybujałe  sosny 
I  łąkę,  którą  kwiatem  odział  powiew  wiosny, 
Potok,  co  po  krzemykach  czyste  toczy  zdroje 
I  pasterzy  igraszki,  i  rolnika  znoje. 
Niech  ożywią  twój  obraz  istoty  żyjące 
1  trzody,  co  wesoło  bujają  po  łące. 

Zbliża  się  wieczór  —  zaszło  słońce,  na  niebo  wschodzi  księżyc 
i  otwiera  się  cudowna,  nabijana  gwiazdami,  księga  nocy.  To  są  cuda 
przyrody;  te  jednak  nie  powinny  płoszyć  myśli  poważnej  o  twardej 
doli  wieśniaka,  której  spieszyć  z  pomocą  jest  obowiązkiem  dziedzica. 

Kiedy  po  dziennej  pracy  rolniki  nie  głodne 
Wracać  będą  z  rozkoszą  w  mieszkania  wygodne, 

—  gdy  wzmocnią  się  nietylko  ekonomicznie,  ale  także  mo- 
ralnie i  intellektualnie: 

Natenczas  wyjdź  na  pole;  a  ich  proste  pienia. 
Jeżeli  się  czułości  nie  zrzekła  twa  dusza 
Milsze  się  tobie  zdadzą  nad  głos  Orfeusza. 

Jest  w  tym  wierszu  wszystko,  na  co  złożyła  się  praca  kilku 
pokoleń:  zdrowy  liberalizm  „wieku  oświecenia"  nie  zatarł  „czułoś- 
ci" i  wrażliwości  na  „proste  pienia"  ludowe  —  a  czułość  ta  nie 
zadowoliła  się  mirażem  błoń  arkadyjskich,  lecz  odnalazła  to,  od 
czego,  wedle  Odyńca,  rozpoczął  się  lot  romantyczny  Mickiewicza: 
prawdę  w  poezyi  i  poezyę  w  prawdzie. 

Zbyt  silnie  rozbujała  maniera  sielankowa,  zwłaszcza  w  Wil- 
nie, ażeby  na  pierwszych  próbach  poetyckich  Adama  Mickiewi- 
cza nie  pozostały  pewne  jej  ślady.  Poezya  młodzieńcza  Arcymi- 
strza  polskiego  romantyzmu  wyrosła  na  hasłach  minionej  epoki,  na 
zdobyczach  artystycznej  myśli  „wieku  oświecenia":  —  to  jest  naj- 
ważniejszy pewnik  krytyki  naukowej,  który  utrwaliło  zbadanie  nie- 
znanych pism  z  doby  wileńsko- kowieńskiej.  Niema  przerwy  w  pracy 
pokoleń.    Tę  samą  drogę,  którą    systematycznie,    krok   za  krokiem 


248  MAKYAN  SZYJKOWSKI 

odbywa  poezya  polska  od  czasów  Stanisławowskich  począwszy  — 
przebiega  raz  jeszcze  w  szybkim  rozpędzie  Geniusz  polskiego  ro- 
mantyzmu. Jest  to  jakoby  krótka,  błyskawiczna  rekapitulacya;  Wol- 
ter, Trembecki,  sielanka  Karpińskiego,  której  nuta  jeszcze  w  ba- 
zyliańskiej  celi  pobudzała  do  improwizacyi,  duma  Niemcewicza 
i  „wiele  dziełek  takowych  polskich  i  francuskich"  („Uwagi  nad 
dumą  Jana  Czeczota");  „ponurość  i  melancholia  grobowa"  „w  du- 
chu poezyi  kalledońskich  bardów",  którą  i  autor  „Pani  jeziora" 
się  zachwycał  (Referat  z  tomu  VIII-ego  Genewskiej  „Bibliothóąue 
Universelle"),  „Umowa  społeczna",  „Emil"  i  „Nowa  Heloiza"  w  pro- 
jektach organizacj^jnych  filareckich  i  w  „Dziadach",  Werterowska 
j^difficulU  d'etre"'  w  tyradach  Gustawa  i  —  na  spółkę  z  Byronem  — 
w  „Weltschmercu"  „Żeglarza";  Schiller,  ta  „najmilsza  lektura" 
w  chwili  tworzenia  wierszy  filareckich,  Goethe,  z  którego  dzieł  je- 
dynie „Reinecke  Fucbs"  miał  być  poecie  w  1822  roku  nieznanym 
(„List  do  Malewskiego  22  novembra  vel  septembra  1822) —  Walter 
Skott,  Szekspir  i  Byron,  przypomniany  śpiewem  flisaków  na  wiosnę 
1820  roku  („List  do  Jeżowskiego  28  kwietnia  1820  roku)  —  a  już 
jedyny  siewca  prawdy  w  morzu  drukowanych  kłamstw  wedle  wy- 
znania poety  z  jesieni  1822  roku  (list  do  Malewskiego):  — oto  naj- 
ważniejsze, węzłowe  punkty  tego  biegu  ku  szczytom  europejskiej 
romantyki. 

Na  tę  linię  weszła  polska  myśl  artystyczna  już  w  XVIII  w.:  nat- 
knęła się  naGessneryzm  i  Ossyanizm.  poprzedzony  „Nocami"  Younga — 
z  dziedziny  zagadnień  politycznych  i  społecznych  zaczęła  przejmować 
powoli  i  na  własny  użytek  przerabiać  ideę  Roussa  —  zwolna  i  stopniowo 
wyłamała  się  z  pod  wyłączności  wpływów  francuskiej  szkoły  pseudokla- 
sycznej,  choć  import  odmiennych  zjawisk  i  w  dalszym  ciągu  głównie  pod 
fraiicuzką  marką  się  dokonywa  —  rozpoczęła  żmudny  kurs  niem- 
czyzny pod  przewodem  pani  de  Stael,  kombinując  znane  sobie  wątki 
„Nowej  Heloizy"  z  „Werterem",  przydała  do  nich  już  wypróbo- 
wane dekoracye  z  Ossyana,  nasyciła  się  liryką  Schillera,  od  Szek- 
spira, Walter  Skotta  i  Byrona  wyprowadziła  początki  swojej  „bry- 
tanomanii",  choć  już  przedtem  teren  przygotował  tutaj  Gessner,  Rous- 
seau, Goete  i  Schiller.  Taki  jest  rozwój  zbiorowego  ducha:  —  po- 
wolny, z  nawrotami  do  haseł  Woltera,  respektujący  poezyę  Hora- 
cyusza  i  innych  poetów  klasycznych — jak  to  jednocześnie  i  młody 
„Bóg  litewski"  czyni  —  wznawiający  po  1815  roku  Gessneryzm 
i   Ossyanizm  —  choć,  wobec  form  pełnych,  te,    ułamkowe  i  przej- 


GDS8NKRYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  249 

sciowe,  już  racyę  bytu  tracą  —  podobnie  jak  i  u  Mickiewicza,  który  na- 
wraca do  swojej  „Darczanki"  i  „Deniostenesa",  choć  okres  „Zimy  miej- 
skiej" już  przeszedł,  i  co  trwałego  miał  twórcy  „Grażyny"  prze- 
kazać —  to  przekazał.  Zdumiewającą  jest  tutaj  logika  faktów  — 
i  zdumiewająco  plastycznie  rysuje  się  w  oczach  naszych  proces  na- 
rodzin romantycznego  Geniusza.  To,  co  dokonało  się  półwiekową 
pracą  w  duszy  zbiorowej  —  dokonywa  się  powtórnie  w  łat  kilka 
w  duszy  genialnej  jednostki.  Kiedy  z  mgławicy  tej  zabłysła  gwia- 
zda —  buchnęły  z  niej,  jakby  w  jednej,  potężnej  soczewce  sku- 
pione, wszystkie  drobne,  nikłe,  prawie  niedostrzegalne  promyki,  licz- 
nie błąkające  się  w  atmosferze.  Dopiero  we  wspólnem  działaniu, 
nasycone  ogniem  z  wnętrza  Geniusza,  rozpłonęly  pełnym  i  czystym 
i  rozgrzewającym  dusze  płomieniem. 

I  świecą  po  dzień  dzisiejszy.  Nic  nie  uroniły  z  siły  i  z  ży- 
wotności. Stały  się  gwiazdą  stałą,  wyniesioną  ponad  zmienne  hasła 
dnia  dzisiejszego:  tkwi  w  nich  bowiem  nietylko  siła  geniusza,  ale 
i  suma  pracy  duchowej   pokoleń,  które  przeszły. 

Gessneryzm  jest  w  istocie  swojej  zjawiskiem  o  zbj^t  słabej 
wartości  wewnętrznej,  ażeby  mógł  w  procesie  narodzin  Geniusza 
odegrać  rolę  ważniejszą.  Pod  tym  względem  musiał  pozostać  w  tyle 
poza  Ossyanizmem,  nie  mówiąc  o  Roussie,  Schillerze  i  Byronie.  Od- 
kładając omówienie  wpływu  tych  ostatnich  czynników  na  genezę 
romantyzmu  Mickiewicza  do  studyum  osobnego  —  zajmijmy  się 
pierwszym,  jako  leżącym  na  drodze  historyi  Gessneryzmu  w  poe- 
zyi  polskiej. 

O  bujnym  pokłosiu  „eklogi  naiwnej",  jakie  zebrać  można  na 
łamach  „Dziennika"  i  „Tygod.  Wileńskiego"  w  latach  pobytu  Mi- 
ckiewicza w  Wilnie  i  Kownie  —  wspomnieliśmy  powyżej,  cytując 
między  innemi  sielankę  Aleksandra  Chodźki  p.  t.  „Emina".  Jakoż 
przyjaźń  filaretów,  choć  bardziej  krzepka  i  męska,  aniżeli  arkadyj- 
skich pasterzy,  mogła  u  natur  więcej  „czułych",  jak  n.  p.  Jan  Cze- 
czot —  drapować  się  w  Gessneryzm,  zaś  „promionkowa"  teorya 
Zana  o  miłości  mogła  nawet  wcale  dobrze  czuć  się  w  atmosferze 
idealnej  erotyki  bohaterów  Gessnera.  Ow  transparent  na  imieniny 
Adama  w  grudniu  1818  roku",  „te  bałwanki,  ich  twarze,  ich  fle- 
tnie", które  przypomniały  poecie  pierwszą  miłość  i  pobudziły  do 
improwizowanego  śpiewu  —  jak  później  Karpińskiego  „Laura  i  Fi- 
lon"  stworzyli   „Baszę"  i  „Do  Aleksandra  Chodźki"   —  to  były  de- 


250  MARYAN  SZYJKOWSKI 

koracye  zupełnie  w  guście  idyllii  Gessnera,  niejako  widomy  sym- 
bol, że  przyjaźń  filarecka  i  tonem  Gessnerycznym  nie  gardzi  i). 

Gessneryzm  zaś  w  poezyi  młodzieńczej  Mickiewicza  pozosta- 
wił pewne  ślady  tam,  gdzie  ona  wiąże  się  bezpośrednio  z  miłością 
ku  Maryli;  tutaj,  pomimo  „Nowej  Heloizy"  i  „Wertera",  „helwec- 
ki  Teokryt'^,  poparty  powagą  Karpińskiego,  nie  dał  się  w  zupeł- 
ności wyprzeć. 

Dla  poezyi  Karpińskiego  miał  Mickiewicz  wielkie  i,  zdaje  się, 
z  domu  rodzicielskiego  wyniesione  uznanie.  W  ogłoszonych  przez 
prof.  Kallenbacha  listach  2)  czytamy,  że  w  kwietniu  1820  r.  jako 
nagrody  pilności  wybrał  dla  uczniów  klasy  piątej  śpiewy  Niemce- 
wicza, czwartej  zaś  —  poezye  Karpińskiego  (list  do  Jeżowskiego  — 
równocześnie  wzmianka  o  „Tukaju"  i  „Liliach");  zaś  w  trzy  lata 
potem  tłumaczy  Czeczotowi:  „Muzyka  jest  tylko  głosem  uczucia. 
Co  nie  jest  namiętnem,  nie  jest  właściwie  śpiewnem.  Dlatego  śpie- 
wy Niemcewicza  są  raczej  do  czytania,  niż  grania  i  śpiewania. 
Uczone  kantorki  wolą  Włoszczyznę,  gmin  powtarza  piosnki 
Karpińskiego;  nikt  nie  śpiewa  o  Xiążęciu  Józefie".  Tak  pisze 
poeta  23  kwietnia  1823  roku,  kiedy  II  tomik  poezyi,  zawierający 
„Dziady",  już  jest  wydrukowany. 

Poecie,  który  przed  przeobrażeniem  w  Konrada  pragnął, 
ażeby  jedno  oko  zamknęła  dłoń  Filarecka,  drugie  zaś  Feli  —  do- 
dostarczała  „pasterka"  XVIII-ego  wieku,  a  w  szczególności  erotycz- 
na sielanka  Karpińskiego,  wygodnej,  uświęconej  tradycyą  formy 
wyrazu  dla  ujęcia  osobistych  przeżyć  miłosnych.  Pomiędzy  „czu- 
łością" kochanka  Justyny,  a  wykarmionym  na  „Nowej  Heloizie" 
i  „Werterze"  oraz  całym  rozwoju  powieści  sentymentalnej  uczuciu 
kochanka  „niebieskiej  Marylki"  jest  ogromna  różnica  w  tonie  i  na- 
tężeniu, w  subtelności  i  głębi  —  pomimo  to  jednak  nić  genetyczna 
nie  przerywa  się  i  nie  niknie,  ale  daje  się  schwycić  w  pewnych 
właściwościach  sytuacyjnych,  fragmentach  dekoracyjnych  i  meta- 
forycznych.  » Człowiek  czuły"  bywa  zazwyczaj  skromny:  lubi  kwiat- 


1)  Wzmianki  o  lekturze  Gessnera  w  gronie  młodzieży  wileńskiej  znajduje- 
my w  korespondencyi,  wydanej  jako  część  I  Archiwum  Filomatów  (Kraków,  Aka- 
demia Umiej.  1913).  Zob.  Chlewiński  do  Pietraszkiewicza,  list  z  27  września  i  25 
października  1820. 

*)  „Nieznane  pisma  Adama  Mickiewicza,  wydał  Józef  Kallenbach",  Kra- 
ków 1910. 


GKSSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  251 

ki  niepokaźne,  wianki  z  pierwiosnków  i  ruty,  ciohe  ustronia  z  chat- 
ką „pośrodku  gęstej  leszczyny^,  zawiązki  włosów  i  zeschłe  listki 
cyprysu,  kurhanki  i  jaśminowe  chłodniki,  ołtarze  smutnej  miłości, 
„srebrne  fali  łono",  w  którem  przeglądają  się  „zakwiecone  skro- 
nie" pasterki,  już  nietylko  chwilowo  smutno  zadumanej,  ale  zła- 
manej pod  brzemieniem  losu,  który  na  wieki  rozłączył  ją  z  paste- 
rzem Korydonem,  już  nietylko  melancholijnie  wzdychającym,  jak 
„Dafnis"  Gessnera  lub  pasterz  Karpińskiego  —  ale  oszalałym  z  bólu, 
na  świecie  „dawno  już  umarłym",  z  krwawiącą  pręgą  na  sercu. 
Te  pomysły  i  wątki  w  „Pierwiosnku",  „Kurhanku",  Świteziance", 
„Maryli".  „Dudarzu",  „Przypomnieniu",  „Do  Niemna"  i  w  obu  czę- 
ściach „Dziadów"  —  zachowują  daleki,  nie  mniej  jednak  pewny 
związek  historyczny  z  tą  atmosferą  „czułości"  w  XVIII-ym  wieku, 
na  której  formac3^ę  tak  silnie  oddziałała  sielanka  Gessnera. 

Sam  poeta  wyróżnił  romanse  od  ballad,  sądząc,  że  „Kurhanek 
Maryli"  i  „Dudarz"  tern  „różnią  się  od  ballady,  iż  poświęcone  są 
czułości"  (w  przedmowie  „O  poezyi  romantycznej").  Przedtem 
jednak  pochodzenie  tej  „czułości"  zostało  jeszcze  ściślej  określone: 
na  posiedzeniu  związku  Przyjaciół  28  listopada  1820  roku  odczy- 
tuje Czeczot  „wiersz  od  korespondenta  Mickiewicza  pt.  Sielanka: 
Marylli  Kurhanek":  —  iw  samej  rzeczy  analogie  pomiędzy  „Kur- 
hankiem  Maryli"  a  „Korydonem  smutnym  na  śmierć  Palmiry", 
podobnie  jak  pomiędzy  „Świtezianką"  a  „Laurą  i  Filonem",  nie 
dadzą  się  zaprzeczyć^).  W  „Dudarzu"  pozostały  kostyumy  paster- 
skie i  wieniec,  który  pasterka  „to  uplecie,  to  rozplecie"  —  choć 
sam  pobyt  pasterza  „pośród  skał",  „na  deszczu,  wietrze  i  chło- 
dzie", a  zwłaszcza  stan  jego  duszy  daleko  odbiegł  od  psycliiki  i  tła 
błoń  Arkadyjskich. 

Ten  kostyum  pasterski  jest  i  w  „Dziadach",  dzięki  temu  za- 
pewne, że  na  podstawie  przekazanej  tradycyi  sielankowej  „pa- 
sterz, kochanek,  poeta"  —  to  dla  Gustawa  pojęcia  jednorodne, 
które  służą  na  oznaczenie  „człowieka  czułego".  „Lecz  to,  co  mnie 
unosi,  ich  nawet  nie  ruszy"  —  mówi  Gustaw  o  przyjaciołach,  któ- 
rzy nie  potrafią  zrozumieć  jego  miłości:  — 

Cznlość  dla  nich  zabawą,  która  nam  potrzebą, 
Nie  mają  oka  duszy,  nie  przejrzą  do  dnszy! 


*)  Zob.  Dzieła  Ad,  Mickiewicza,    wyd.  Towarz.  liter.  im.  Ad.  Mickiewicza, 
tom  I  Lwów  1896,   Uwagi  wydawcy  (Józefa  Tretiaka). 


252  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Ziainym  cyrklem  chcą  mierzyć  piękności  zalety; 
Jak  wilk  lub  jak  astronom  patrzają  na  niebo. 
Inny  jest  wzrok  pasterza,  kochanka,  poety. 

(„Dziady"  IV  549—54) 

To  ostre  przeciwstawienie  uczucia  refleksyi  wraz  z  całym 
obszarem  podporządkowanych  pod  oba  te  światy  i  w  bojowy  szyk 
sprawionych  idei  (fantazya  a  empirium,  idealizm  a  materyalizm, 
altruizm  a  egoizm)  — to  naczelne  hasło  młodego  romantyzmu  w  Pol- 
sce, który  w  obu  tomikach  Mickiewicza  idzie  do  walki  i  w  jednem, 
pełnem  chwały  natarciu  zdobywa  rycerskie  ostrogi.  Na  dnie  tegoż 
hasła,  w  dolnych  warstwach  jego  sentymentalnej  podstawy  —  tkwi 
niezatarta  drobina  sielankowych  czułości,  szacowny  przeżytek,  jako 
dowód  realnego  skutku  twórczej  pracy  znanych  z  imienia  lub  bez- 
imiennych „poetów  serc",  z  których  jeden,  odrzuciwszy  już  w  r. 
1804  „zimną  filozofię"   —   wołał: 

słucham  serca,  co  czułem  utworzyły  nieba  — 
drugi  zaś,  również  wileński,  w  dwa  lata  później   powtarzał: 

„Nie  żyje  ten.  kto  serca  swojego  nie  czuje, 
Kto  szczerego  kochania  nie  doznał  słodyczy. 
Martwy  na  pustym  świecie  czcze  miejsce  zajmuje"  *). 

Ile  mieści  się  Gessneryzmu  w  tej  drobinie  sielankowej  czu- 
łości, która  zakrzepła  w  złotej  rudzie  poezyi  młodzieńczej  Mickie- 
wicza —  niepodobna  dokładnie  wymierzyć.  Na  rozwój  uczuciowego 
pierwiastka  twórcy  „Dziadów"  oddziałał  cały  splot  znacznie  silniej- 
szych wzruszeń  —  osobistych  i  literackich  —  zsumował  się  ewo- 
lucyjny całokształt  pogłębiania  sentymentu  w  poezyi  polskiej 
od  Karpińskiego  począwszy.  Jak  sielanki  „kochanka  Justyny" 
chcemy  uważać  za  pamiętnik  subjektywnych  przeżyć  miłosnych 
poety  —  tak  i  „Dziady"  kowieńskie  miały  być  w  założeniu  rów- 
nież obrazem  miłosnych  wspomnień,  którego  tło  zasadnicze  dopiero 
późniejsze  koleje  życia  Konrada  zmieniły. 

Ale  ^Westchnienie  do  Lindory"  pisał  „człowiek  czuły"  wieku 
„oświecenia''  —  „Dziady"  tworzył  kochanek  Maryli,  który  z  nią 
razem  czytał  Roussa.  zabierał  się  do  przekładu  Wertera,    znał    do- 


1)  Szyjkowski,  Ossyan  w  Polsce,  s.   114,    121. 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  253 

brze  powieść  sentymentalną  z  początków  nowego  wieku,  a  przede- 
wszystkiem  nosił  w  piersiach  taki  żar  uczuć,  od  jakiego  tylko 
Fidyaszowe  torsy  nie  pękają. 

Ze  zaś  pomimo  to  potrafimy  wskazać  pewne  drobne  pozosta- 
łości maniery  sielankowej  w  poezyi  młodzieńczej  Mickiewicza  — 
to  jeden  dowód  więeej,  że  ten  Geniusz  polskiego  romantyzmu  mu- 
siał przejść  naprzód  te  wszystkie  stopnie  rozwoju,  które  cała  poe- 
zya  polska  od  epoki   Stanisławowskiej   przechodzi. 

Za  kryty k(^%  jeżeli  nie  Gessneryzmu,  to  w  każdym  razie  spo- 
sobu życia  idyllicznych  pasterek  —  uznać  można  ustęp  o  Zosi 
w  II  części  „Dziadów".  Obrazek  pasterki  z  kraśnym  wiankiem  na 
głowie  i  zielonym  badylkiem  w  ręku,  z  barankiem  przed  sobą 
i  motylkiem  ponad  głową  —  jest  jakby  reprodukcyą  winiety  Ges- 
snera.  Piosenka,  śpiewana  przez  Zosię,  jest  tłumaczeniem  wierszyka 
Goethego  („Die  Sprode"  ^);  ale  i  Goethe  zachwycał  się  w  młodości 
poezyą  Gessnera,  a  i  później   nazywał  ją   ^hochst  liehlich"'. 

Toteż  wierszyk  Goethego,  z  tak  częstem  u  Gessnera  imieniem 
Tyrsisa  w  oryginale,  ma  w  pomyśle  wdzięk,  właściwy  idyllom  „hel- 
weckiego  Teokryta".  Płocha  Zosia  „żyła  na  świecie,  lecz  nie  dla 
świata".  Pędziła  żywot,  jak  tyle  jej   sióstr  arkadyjskich. 

Myśl  moja,  nazbyt  skrzydlata, 

Nigdy  na  ziemskiej  nie  spoczęła  błoni; 

Za  lekkim  zefirkiem  goni, 

Za  muszką,  za  kraśnym  wiankiem, 

Za  motylkiem,  za  barankiem: 

Ale  nigdy  za  kochankiem. 

Pieśni  i  fletów  słuchałam  rada; 

Często,  kiedy  sama  pasę, 

Do  tych  pasterzy  goniłam  stada, 

Którzy  mą  wielbili  krasę: 

Lecz  żadnego  nie  kochałam"   (II  425  —  35). 

Taką  sielankową  egzystencyę,  którą  tylekroó  opiewała  „ekloga 
naiwna",  oparta  na  fikcyi  złotego  wieku  —  odpokutować  musi  pa- 
sterka po  śmierci.  Poeła,  tworząc  swoje  dzieło  „dla  nauki"  —  zam- 
knął niebo  przed  duchem  płochym,  który  nie  poznał  na  ziemi  cier- 
pienia. 

vSam  bowiem  Gustaw  doświadczył  boleśnie,  że  życie  nie  jest 
Arkadvą. 


*)  Dr.  A.  Zipper,   „O  przekładach  Mickiewicza  z  Goethego"  Muzeum  1895. 


254  MARYAN  SZYJKOWSKI 

„Minęły  chwile  szczęśliwsze  niestety, 
Kiedy  na  błoniach  był  kwiatów  dostatek, 
Kiedy  mi  łatwiej   było  o  bakiety. 
Niżeli  teraz  o  kwiatek. 
Kyknęły  burze,  ciągłe  leją  słoty, 
Trudno  wynaleść  na  ojczystej  błoni, 
Trudno  wynaleść,  gdzie  kwiat  błyszczał  złoty, 
Listka  dla  przyjaznej   dłoni". 

(„W  Imiomnikn  S.  B."   Wilno  1824). 

Ryknęły  burze  —  zatargały  duszą  Gustawa;  ta,  przetrwawszy 
zwycięsko  natarcie,  wyszła  wzmocniona  i  na  wielką  misyę  Kon- 
rada gotowa.  Ustąpiła  wyłączność  miłosnego  egotyzmu  przed  silą 
idei  wyższej  —  odpadły  resztki  sielankowych  przeżytków.  „Czło- 
wiek czuły"  dograł  rolę  swoją  do  końca,  ażeby  ustąpić  miejsca 
człowiekowi  silnemu,  który  miał  dość  mocy  twórczej,  ażeby  odrzu- 
cić złudę  i  zabłysnąć  światłem   własnej,  wewnętrznej   Prawdy. 

Z  wystąpieniem  Mickiewicza  nie  przerywa  się  nagle  pasmo 
„eklogi  naiwnej",  zwłaszcza  w  samym  Wilnie.  Tutaj  Aleksander 
Chodźko,  autor  „Eminy  sielanki"  z  1819  roku  —  ogłasza  na  ła- 
mach „Dziennika  Wileńskiego"  wiersz  o  „Mirtj-lu"  (1825,  I  s.  210). 
Lecz  najwidoczniej  usiłuje  sielankę  swoją  zmodernizować,  poprze- 
dza ją  angielskiem  mottem  z  „Hebrew  Melody"  oraz  wzorkiem  me- 
trycznym —  w  treści  zaś,  jak  przystało  na  kolibra,  który  tuli  się 
w  skrzydła  orle  (zob.  improwizacyę  Mickiewicza  „Do  Aleksandra 
Chodźki"),  mówi  o  kurhanku  Maryli  i  nieznanym  starcu,  który 
napróżno  usiłuje  pocieszyć  smutnego  Mirtyla. 

Podobnież  Popławski  Aloizy,  ogłaszając  w  tymże  roku 
„Sielaneczkę.  Jaś  i  Antek"  („Dzień.  Wił."  1825,  II  s.  78),  czyni 
to  w  krótkim,  śpiewnym  wierszu  8-zgłoskowym,  nazywając  uko- 
chaną Jasia  Marylą,  która,  dzięki  działaniu  poezyi  Mickiewicza, 
staje  się  na  jakiś  czas  Laurą  erotycznej  liryki  polskiej. 

Zato  Aleksander  Grot  Spasowski  nie  daje  się  porwać  wier- 
szom Mickiewicza,  i  trzymając  się  opornie  ram  idylli  Gessnera  — 
pisze  „Sielankę  Skotarze",  utrzymaną  w  wybitnym  charakterze 
„eklogi  naiwnej".  („Dziennik  wi^leński"  1825,  III  s.  576).  W  for- 
mie tedy  dyalogu  pomiędzy  Dafnisem  a  Medonem  dowiadujemy 
się,  że  „zgasł  Alexis",  spoczął  w  mogile  „gdzie  smutny  cyprys 
z  jodłą  darń  ocienia".  Opisuje  Dafnis  Medonowi  obrzęd  pogrzebo- 
wy, jak  to  skotarze   „leli  mleko  z  czar  pełnych,  bili  krowy  w  ofie- 


GESSNERYZM  W  POEZYI  POLSKIEJ  255 

rze",  zaś  stary  pasterz  „na  wdzięcznym  przygrywał  bardoiiie",  opie- 
wając zalety  i  dobre  uczynki  zmarłego.  Rozpacza  Medon,  dowie- 
dziawszy się  o  śmierci  Alexisa,  zobowiązując  się  wznieść  na  cześć 
nieboszczyka  „ołtarz  z  darni"  i  „osypać  go  kwiatem"  —  Dafnisowi 
zaś  ofiarowuje  czarę,  którą  „Damon  wyrobił.  Na  niej  wypukłej 
rzeźby  swawolny  chłopczyna  Skrada  się,  z  poza  mirtu  łuczek  swój 
napina".  Pięknie  dziękuje  Dafnis,  dając  wzamian  maczugę. 

Tak  sobie  rozmawiali  poczciwi  skotarze, 

Gdy  już  słońce  stanęło  w  południowym  skwarze, 


A  trzody  szły  do  zdroju  ugaszać  pragnienie. 


Tak  sobie  rozmawiali  —  w  1825  roku!  Nawet  o  miłości,  je- 
dynem  żywszem  uczuciu,  które  ich  rodzonycłi  braci  arkadyjskich 
z  drugiej  połowy  XVIII-ego  wieku  ożywia  —  zapomnieli,  chociaż 
ta  jedna  mogła  sztucznie  podtrzymywać  marną  egzystencyę  tych 
„poczciwych"  manekinów  po  wystąpieniu  Mickiewicza. 

Jakoż  jeszcze  w  1829  roku  żali  się  w  bezimiennej  sielance 
Koryl,  że  przestała  kochać  go  Temira,  jakkolwiek  dał  jej  owce 
i  pięknego  barana,  pytając:  „chcesz  życia  może  mego?"  („Koryl 
i  Temira"  w  „Dzień.  Wil."   1829,  IV  s.  376.) 

A  tę  pozę  i  czułość  pasterską  raz  jeszcze  pochwyci  z  aryo- 
stycznyra  uśmiechem  wielki  poeta  romantyczny,  przypominając  so- 
bie zapewne  młodzieńczą  lekturę  w  Wilnie.  Filon,  smutny  pasterz, 
groteskowy  płód  kapryśnej  fantazyi  twórcy  „Balladyny"  to  bodaj 
ostatni  potomek  polskich  Korylów^  którzy  mnogą  rzeszą  zalegli  „bło- 
nia Arkadyi"  w  Polsce,  trwając  na  nich  z  górą  pół  wieku. 


256  MARYAN  SZYJKOWSKI 


ZAKOŃCZENIE. 

Dzieje  tego  długiego  żywota  GessneryzmuwPolsce.  które  usiłowali- 
śmy naszkicować,  przechodzą, jak  widzimy,  trzv  zasadnicze  tsizy.  Pierw- 
szy okres  sięga  jeszcze  w  głąb  poezyi  Stanisławowskiej,  łącząc  się  z  naj- 
wcześniejszymi przekładami  utworów  Gessnera,  które  dochodzą  nas 
za  pośrednictwem  francuskiem.  Znamiennym  dla  tego  początkowego 
okresu  polskiego  Gessneryzmu  jest  dobór  tych  utworów.  Świadczy 
on,  że  w  tym  czasie  zwraca  się  uwagę  na  dydaktyczną  ich  stronę, 
przeznacza  się  Gessnera  ..dla  dzieci",  oraz  spolszcza  lub  naśla- 
duje przedewszystkiem  idyllę  „moralną".  Przytem  tacy  pisarze, 
jak  Naruszewicz  i  Woronicz,  usiłują  związać  nowy  typ  „eklogi 
naiwnej"  ze  starą  sielanką  Fontenella  i  jego  naśladowców. 

Ale  oprócz  tej  pierwszej  kategoryi  polskich  Gessnerzystów  — 
wytwarzają  się  w  obrębie  poezyi  Stanisławowskiej  jeszcze  dwie  inne. 

Obok  dydaktyczno -kompromisowego  sposobu  patrzenia  na 
idyllę  Gessnera  —  służy  ona  również  jako  „zabawka  serc  czułych". 
„Człowiek  czuły"  w  tej  epoce:  Zabłocki,  Karpiński  i  Wieśniak 
przemyski  z  1792  roku  —  zużytkowują  na  różne  sposoby  i  w  roz- 
maitym stopniu  sentymentalne  motywy  Gessneryzmu,  łącząc  z  tem 
ogólną,  mniej  lub  więcej  szablonową,  ale  historycznie  ważną  i  zna- 
mienną tęsknotę  za  prostotą  wiejskiego  życia  i  czarem  wiejskiej 
przyrody. 

Ten  ostatni  wzgląd  wysuwa  się  na  czoło,  wytwarzając  trzeci 
w  sielance  Stanisławowskiej  kierunek.  Kniaźnin  i  Jacek  Przybylski, 
uniesieni  prądem  zamiłowania  do  „wiejszczyzny,  potrafią  przezwy- 
ciężyć szablony  i  zbliżyć  się  ku  istocie  ludowego  motywu. 

Pierwsza  kategorya  sielankopisarzy  nie  wnosi  nic  nowego, 
nie  wyzyskuje  odrębnych  i  ważnych  dla  przyszłego  rozwoju  ro- 
mantyzmu momentów  w  Gessneryżmie  —  wobec  tesro  ma  dla  hi- 
storycznej   ewolucyi  poezyi  znaczenie  bierne. 

Natomiast  kategorya  druga  i  trzecia,  oparłszy  się  na  tych  mo- 
mentach —  zarówno  realnych,  jak  i  potencyonalnych  (odrzucenie 
szablonu)  —  wskazuje  nowe,  zasadnicze  kierunki,  które,  łącznie 
z  innymi  pokrewnymi,  choć  bardziej  w  tonie  zdecydowanymi  prą- 
dami z  Zachodu,  zaszczepiają  na  gruncie  polskim  drzewo  roman- 
tyzmu. 


GESSNERYZM  W  POKZYI  POLSKIEJ  257 

Drugi  okres  polskiego  Gessneryzmu  przj-pada  na  czasy  po- 
rozbiorowe  i  Księstwa  Warszawskiego.  Pod  wpływem  ogólnej  reak- 
cyi  produkcya  sielankowa  słabnie,  utrzymując  się  w  pełnej  sile  je- 
dynie w  zaborze  austryackim  d/Jęki  bezpośredniemu  wpływowi  litera- 
tury niemieckiej.  Tozajęcie  się  literaturą  niemieckąwpływaotyle  na  roz- 
wój „eklogi  naiwnej",  że  zaznajamiając  z  reformą  sielanki,  dokonaną 
przez  Vossa,  pogłębia  i  wspomaga  ów  zwrot  ku  prawdzie  ludowej.  Zanika 
pierwsza  kategorya  dydaktyczno-komproraisowycb  Gessnerzystów, 
utrzymuje  się  typ  pasterza  „czułego"  w  poezyi  Andrzeja  Brodziń- 
skiego, wzmacniają  motywy  ludowe  w  sielankach  Reklewskiego. 
Ten  ostatni  wprowadza  nadto  pod  wpływem  rozbudzonych  dążno- 
ści dwie  nowe  nuty:  zwrot  do  sielanki  staropolskiej  i  pomysły  sło- 
wiańskie —  nadto,  jako  cechę  indywidualną,  skłonność  do  baroko- 
wych konceptów;  żadna  z  tych  innowacyi  nie  zdobyła  trwalszego 
znaczenia. 

Chwilowo  korzysta  z  nich  Kazimierz  Brodziński.  Wyszedł- 
szy od  ślepego  naśladownictwa  Gessnera  —  szuka  właściwej  drogi: 
przyswaja  sobie  erotyczne  tony  Andrzeja,  staropolskie,  słowiańskie 
a  nawet  barokowe  pomysły  Reklewskiego,  poczem,  jakb}^  zniecier- 
pliwiony, popada  w  krańcowy  realizm  i  występuje,  obok  Przybyl- 
skiego i  bezimiennego  satyryka  z  1804  roku,  z  antisielankowym 
protestem. 

Rychło  otrząsa  się  z  tego  nastroju.  Zanim  jednak  dojdzie  do 
pozytywnego  potępienia  Gessneryzmu  jako  teoretyk  i  praktyk 
(„Wiesław")  —  powraca  doń  wraz  z  całą  poezyą  polską. 

Ten  powrót  do  Gessneryzmu  i  powtórny  jego  rozkwit  doko- 
nywa się  w  pierwszych  latach  Królestwa  Kongresowego.  Nie  po- 
trafią wstrzymać  go  odosobnione,  choć  tak  słuszne  uwagi  „O  życiu 
wiejskiem"  z  1819  roku.  Powrót  ten  jest  tak  zupełny,  że  nawet 
„ekloga  buduarowa"  odżywa  —  tak  długotrwały,  że  i  pierwsze  to- 
miki Mickiewiczowskiej  poezyi  nie  potrafią  odrazu  go  usunąć. 

Gessneryzm  w  tej  trzeciej  swojej  fazie,  chociaż  jest  anachro- 
nizmem, reakcyjnej  pozycyi  wobec  nowszych  kierunków  nie  przy- 
biera. Działa  z  nimi  zgodnie  i  równolegle  a  zdarza  się,  że  Gessne- 
rzysta  jest  w  jednej  osobie  i  Ossyanistą,  zaś  wielbiciel  „Nowej 
Heloizy"  i  „Wertera"  nie  gardzi  przeżytym  szablonem  „eklogi  na- 
iwnej". 

Tak  czyni  mistrz  polskiego  romantyzmu — Adam  Mickiewicz, 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  17 


258  MARYAN  SZYJKOWSKI 

Obie  możliwości,  które  tkwiły  w  łonie  Gessneryzniu  i  zrealizowały 
się  w  skromnych  próbach  w  poezyi  Stanisławowskiej  —  doprowa- 
dza do  pełnej  harmonii  geniusz  Mickiewicza.  Możliwość  pozy- 
tywną: czułość  i  poczucie  przyrody  —  w  romansach,  „Dziadach" 
i  balladach;  możliwość  negatywną:  pierwiastek  ludowy  —  w  bal- 
ladach. 

Jest  bowiem  poezya  młodzieńcza  Mickiewicza  rekapitulacyą 
wysiłków  pokoleń  minionych  wyrasta  organicznie  z  tej  pracy  dwóch 
e[)ok,  ujmuje  w  skrystalizowaną  syntezę  trud  różnych  czasów  i  ró- 
żnych ludzi.  Międz}-  innymi,  za  pośrednictwem  głównie  Karpiń- 
skiego, obejmuje  w  spuściźnie  po  „człowieku  czułym"  sentymen- 
talną podstawę  i  dekoracyjne  wątki  sielankowe.  Czułość  hartuje 
i  przerabia  w  ogniu  uniesień  Gustawa;  dekoracye  niektóre  zacho- 
wuje bez  zmiany,  jako  godne  szacunku  pamiątki  po  wieloletuiem 
działaniu  w  Polsce  Gessneryzmu  na  przejściu  od  klasyków  do  ro- 
mantyków, od  Naruszewicza  do  Mickiewicza. 

Na  tem  kończy  się  pozytywne  działanie  Gessneryzmu  w  poe- 
zyi polskiej.  Okazy  „eklogi  naiwnej",  które  po  wystąpieniu  Mic- 
kiewicza tu  i  ówdzie  się  napotyka  —  to  ostatnie,  spóźnione  i  do- 
szczętnie skutkiem  zbyt  długiego  używania  rozstrojone  pogłosy 
„multanki"  Gessuera,  ledwo  uchwytne  w  potężnej  sj-mfonii  pol- 
skiego Romantyzmu. 


Bibliografia  przekładów  polskich  z  Gessnera. 

1768:  Zbiór  pism  z  przedniejszjch  niemieckich  autorów,  Lipsk,  N.  Z.  Froman, 
8''  s.  120  [zawiera  z  Gessnera:  „Ewander  i  Alcymna"*,  „Erast"  —  idylle: 
,.Menalka  i  Eschyn",  „Myrtyl  i  Dafne",  „Filis  i  Chloe",  „Rozbity  Krużyk", 
(Jryn")]. 

1770:  „Mirtyl",  „Dafne",  „Wiosna"*,  „Palemon",  tłumaczy  Adam  Naruszewicz 
w   „Zabawach  przyjemnych  i  pożytecznych"'. 

Yilk'-  „Śmierć  Abla  z  niemieckiego  Gessnera  na  polski  przetłumaczona  jeżyk 
przez  J.  S.  la  Carriere  doktora  umiejętności  lekarskiej  w  Zamościu", 
Lwów,  Ant.  Piller,  8"  s.  XVI,  210. 

1776:  „Zima.  Dafnis"  (=„Dafnis"j  tłumaczy  ks.  Urban  Szostowicz  w  „Zaba- 
wach przyj,  i  pożyt.". 

1779:  „Sielanki,  bajki  i  powiastki"  Wschow,  Hebold,  8°  s.  4r3  [zawiera  z  Ges- 
snera: „Zban  ztłuczony,  sielanka^,  „Noga  drewniana,  sielanka  Szwajcar- 
ska") —   toż,  Wschow  1781. 

1785:  Czermińska  Karolina  „Zabawka  lerc  czułych  z  francuskiego",  Kraków, 
Ign.  Grebel,  8"  s.  125,  1  nlb.  [zawiera  z  Gessnera:  „„Ci:łowiek  dobroczynny 


OESSNEltYZM  W  1'0RS!YI  POLSKIEJ  259 

i  po  Śmierci"  =„Micoa"  ;  „Szczęśliwy  ojciec,  że  tak  dobrego  ma  syna"  = 
„Mirtyl" ;  („Sposób  życia  szczęśliwie"  =„Iriii")]. 

1788:  „Bukiet"  tłumaczy  Fr.  Dyonizy  Kniaz'nin,  zob.  „Poezye"  Warszawa,  Mi- 
chał Grijll,  tom  III. 

1789:  „Pierwszy  żeglarz,  Noc  i  Wizerunek  potopu,  trzy  pisma  wyjęte  z  dzieł  Ges- 
.snera,  przetłómaczone  przez  K.  K.'*    Warszawa.  Dnfour,  8"  s,  108. 

1790:  „Zbiór  powieści  moralnych  wyjętych  z  dzieł  różnych  najpóźniejszych  tego 
wieku  autorów.  Dla  dzieci.  Z  których  one  zabawić  się  i  cnotę  zamiłować 
mogą,  z  francuskiego".  Warszawa,  druk  XX.  Misyonarzy,  8",  rejestr  i  s. 
208.  [zawiera  z  Gessnera:  „Szczęśliwy  ojciec  tak  dobrego  mający  8yna''=r 
„Mirtyl";  „Dzieci  starające  się  uprzedzić  żądania  Rodziców  swoich"  = 
„Mirtyl  i  Dafne<;  „Człowiek  dobroczynny  nawet  po  śmierci*  =  „Mycon"; 
(„Sposób  prowadzenia  szczęśliwego  życia"   =:   „Irin")j. 

17y7 :  „Śmierć  Abla  w  pięciu  pieśniach  z  niemieckiego  Gessnera"  -tłumaczy  Ja- 
cek Przybylski],  Kraków,  J.  Maj,  8"  s.  232. 

8.  a.:  >Historya  prawdziwa,  dranek(?)  z  niemieckiego",  w  Lwowie,  druk  Bractwa 
Św.  Trójcy,  8",  31/2  ark.  (^„Erast"?;  zob.  Estr.   XVII.  s.   125). 

1800:  „Sielanki  Gesnera  z  niemieckiego  oryginału  na  wiersz  Polski  przorobione 
przez  iłómacza  książki  Wiersz  o  człowieku"  [ks.  J.  K.  Chód  ani  ego]. 
Kraków,  J,  Maj,  8"  s.  270  i  rejestr. 

1808:  Urywek  z  I  pieśni  >Sinierci  Abla",  tłumaczy  Ign.  Krasicki,  zob.  „Dzie- 
ła" wyd.  Fr.  Dmochowski,  Warszawa,  tom  III  „O  rymotwórstwie  i  ryrao- 
twórcach". 

1803:  „Do  Dafny",  tłumaczy  Józef  Kossowski  w  „Nowym  Pamiętniku  War- 
szawskim". 

1804;:   „Opis  bursy"   (=„Burza"),  zob.  „Tygodnik  Wileński". 

1812:  „Dafnis.  sielanka  Salomona  Gesnera.  Z  niemieckiego  na  polski  język  prze- 
łożona przez  L.  O.  Klemensa  Nowickiego"  w  Wilnie  i  Warszawie,  Józ. 
Zawadzki,  8",  s.  2  nlb.,  111. 

(1817:  „Iryn.  sielanka  z  niemieckiego  F.  Kleista"   zob.   „Pamiętnik  lwowski*). 

1823:  „Do  Kupidyna"  tłumaczy  Ignacy  Kułakowski  w  „Dziennika  Wileńskim", 
toż  w  „Zabawkach  wierszem"    Wilno  1824. 

1826:  „Gesnera  poema  Pierwszy  żeglarz",  „Dafnis",  „Amintas",  „Damon.  Dafne", 
tłumaczy  Euzebiusz  Słowacki,  zob.  „Dzieła",  Wilno,  tom  IV. 


TREŚĆ :  str. 

Co  to  jest  Gessneryzm? 139 

I.  Przekłady  utworów  Gessnera. 

Dramaty.  Idylle.  Ekloga  Fontenella.  Poczucie  przyrody  i  sentyment  Ges- 
snera. Kostynm  antyczny.  Wrażenie  na  Zachodzie.  Przekłady  Naru- 
szewicza. „Śmierć  Abla".  „Zabawka  serc  czułych".  Poematy  sielanko- 
we.   Poprzednicy    Gessnera.    Gessner  „dla   dzieci".    Dzieło    ks.  Choda- 

17* 


260  MARYAN  SZYJKOW.SKI 

niego.  Dafnis,  sielanka.  Jednostronność  odeznwania.  Przekłady  po 
1812  roku.Granice  czasu  działania  Gessneryzmu.  Liczba  i  jakość  tłu- 
maczeń         140 — 168 

II.  Gessneryzm  w  poezyi  Stanisławowskiej. 

Człowiek  czuły.  Zwrot  ku  sielance.  Teorya  poezyi  sielskiej.  „Romantyczny" 
pasterz.  Gessneryzm  Naruszewicza.  Modytikacye.  Gessner  sfał- 
szowany. Sielanka  w  „Z  ab. i  wach  przyjemnych  i  pożytecz- 
nych". Panegiryczne  allegorye.  Nowe  motywy.  Tęsknota  za  wsią.  Pa- 
sterki Zabłockiego.  Szablon  erotyczny.  Obrazki  Gawdzickiego  i  Szosto- 
wicza.  Muza  sieieka  Kniaźnina.  Erotyki.  Program  bnkoliczny. 
Żal  pasterki.  Krytyka  „eklogi  naiwnej".  Umiłowanie  „wiejszczyzny". 
Troiste  wesele.  Na  drodze  ku  motywom  ludowym.  Franciszek  Kar- 
piński. Moment  sabjektywny.  „Kochanek  Justyny".  Sielanka  Wo- 
ronicza. Ślady  eklogi  buduarowej.  AUegoryczne  galanterye.  Analo- 
gie z  Naruszewiczem.  Skotopaski  Hieronima  Juszyńskiego.  Pogląd 
Krasickiego.  Sielanki  wieśniaka.  Ból  życia.  „Wyżynek"  Ja- 
cka Przybylskiego.  Koloryt  ludowy.  Potępienie  fałszów  bukoli- 
cznych.  Pomysły  realistyczne.  Brak  lini  stałej 169 — 211 

III.  Sielanka  w  Galicyi. 

Zmniejszenie  produkcyi  sielankowej.  Zabawki  Osińskiego.  Apoteoza  wsi. 
„Chata  ale  w  środku  pałac".  Kołłątaja  postulat  unarodowienia  sie- 
lanki. Antisielankowa  satyra.  Obrona  „tkliwego  pasterza"  Czułość 
Andrzeja  Brodzińskiego.  Gessneryzm  Reklewskiego.  Ton 
zmysłowy.  Barokowe  koncepty.  Motywy  swojskie  i  słowiańskie.  Sie- 
lanki krakowskie.  Kazimierz  Brodziński.  Lektura  Gessnera. 
Pierwsze  sielanki.  Wpływ  erotyków  brata.  Zwrot  antisielankowy.  Po- 
szukiwanie nowych  dróg.  Pomoc  Reklewskiego.  Porzucenie  Gessnery- 
zmu. Powrót  do  eklogi  naiwnej.  „Do  Dafny.  O  poezyi".  Apoteoza  Ges- 
sneryzmu. Ostateczne  przezwyciężenie  maniery  arkadyjskiej.  Postulat 
prawdy.  „Idylla  pod  względem  moralnym" 211 — 236 

IV.  Renesans  Gessneryzmu. 

Sielanka  po  1815  roku.  Ekioga  naiwna  w  Wilnie.  Nawrót  do  idylli  budu- 
arowej. Korabinacye  Gessnera  z  Ossyanem.  Sielanki  lwowskie  i  kra- 
kowskie. Konserwatyzm  polskiej  Muzy  sielskiej.  Spóźniona  wegetacya. 
Odosobniony  protest.  Prawda  w  poezyi  i  poezya  w  prawdzie.  Prze- 
żytki sielankowe  w  poezyi  Mickiewicza.  Rekapitulacya 
organicznego  rozwoju.  Przyjaźń  i  miłość.  Bojowe  hasło  polskiego  ro- 
mantyzmu. Kochanek  Justyny  a  kochanek  Maryli.  Płocha  Zosia.  Ko- 
niec sielanki 236 — 255 

Zakończenie 256 

Bibliografia  przekładów  polskicłi  z  Gessnera  ......    258 


o  nazwach  oraz  użytkach  ćwikły,  buraków 

i  barszczu 

przez 

Józefa  Rostafińskiego. 

Wniesione  na  posiedzeniu  Wydz.  filolog,  d.  14  lutego  1916  r. 


I.  Wstcjp. 

Przed  36  laty  pisałem  o  tym  samym  temacie  i)  w  VIII  tomie 
Rozpraw  wydziału  filol.  i  doszedłem  wówczas  do  następujących  re- 
zultatów: 

1)  Od  czasu,  którego  początku  ściśle  oznaczyć  nie  jesteśmy 
w  stanie,  aż  po  koniec  prz3^naj mniej  XVI  wieku,  tak  Heracleum^), 
jak  i  kwaśna  z  niego  wyrabiana  polewka  nazywa  się  barszczem; 
Borago  ^)  —  burakiem  a  Beta*)  —  ćwikłą. 

2)  W  wieku  XVII,  przynajmniej  przed  r.  1660,  kwaśna  po- 
lewka barszczem  zwana,  robi  się  już  powszechnie  z  mąki  żytniej 
kwaszonej.  Borago^)  nazywa  się  się  jeszcze  burakiem,  Beta*)  — 
ćwikłą,  pewna,  jej  wówczas  nowo  sprowadzona  odmiana  botwiną 
i  stan  ten  trwa  przynajmniej   do  roku   1735. 

3)  Pod  koniec  XVIII  wieku  Beta  przeistacza  swą  pierwotną 
nazwę  z  ćivikły  na  buraki.  Nazwa  ćwikła  zostaje  zachowana  dla  pe- 


1)  J.   Rostafiński.  Burak  i  barszcz,  nazwa  i  rzecz,  ich  pochodzenie  i  zna- 
czenie  w  kolei    wieków.    Rozprawy    Ak.  Umiej.  Wydz.  filolog.  Tom  VIII,   1880  r. 

2)  Heracleum  Sphondylium,  roślina  krajowa. 

3)  Borrago  officinalis,  roślina  niegdyś  powszechnie  hodowana. 

*)  Beta  Cicla,  pewna    liściasta  rasa   dziś   hodowanych    buraków  o  korzenia 
cienkim,  twardawym. 


262  JÓZKF  ROSTAFIŃSKI 

wnej  odmiany  ogrodowej  i  robiono  z  niej  przystawki  do  mięsa; 
botwina  oznacza  inną  odmianę,  z  której  używają  się  tylko  ogonki 
liściowe.  Wskutek  tego  przeistoczenia  Borago  otrzymuje  nazwę 
Boraks  a  potem  Ogórecznik. 

4)  Kiedy  barszcz  zaprzestano  wyrabiać  z  mąki  i  zaczęto  wy- 
rabiać z  buraków,  to  pozostaje  do  wyszukania;  wiemy  wszakże,  że 
się  to  stało  już  po  roku  1735.  W  tem  zaś  mówieniu  „burakowy 
barszcz"  zachował  się  do  dziśdnia  w  języku  ślad,  że  bywał  i  barszcz 
inny"  i). 

Pisząc  o  tej  kwestyi  w  r.  1880  stawiałem  pierwsze  kroki 
w  opracowaniu  historyi  hodowli  roślin  w  Polsce.  Literatura,  jaką 
znałem,  była  pozornie  zupełnie  wyczerpująca.  Miałem  wyobrażenie, 
że  nowa  odmiana  ćwikły  —  znana  od  czasów  Henryka  IV  we  Fran- 
cyi — została  nazwana  burakiem,  wiedziałem,  że  były  to  może  dość 
pierwotne,  ale  bądź  co  bądź  dziś  jeszcze  hodowane  buraki  z  ko- 
rzeniami socz3'stemi  amarautowej  barwy.  Sądziłem,  że  one,  będąc 
amarantowe  a  nie  bure,  nie  mógł}'  z  powodu  swej  barwy  dać  po- 
czątek nazwie  buraki.  Dlatego  wiązałem  tę  nazwę  z  nazwą  rośliny 
Borrago  officinalis —  burak,  tak  jak  to  czynił  Linde. 

Od  tego  czasu  gromadziłem  ciągle  materyały  do  historyi  ho- 
dowli roślin.  Przeorałem  tę  nienaruszoną  niwę  wielokrotnie  i  prze- 
konałem się,  źe  w  braku  pamiętników  oraz  dzieł  specyalnych,  wobec 
książek  polskich,  powtarzających  zwykle  za  obcemi  źródłami  wia- 
domości nie  do  nas  się  odnoszące,  trzeba  pospolicie  przebijać  się 
przez  morze  zupełnie  obojętnych  faktów,  żeby  natrafić  niekiedy  na 
zdanie,  czasem  na  wyrażenie  lub  nawet  ledwo  słówko,  rzucające 
dopiero  światło  na  kwestye  częstokroć  zawiłe  i  pozornie  nie  do 
rozwiązania.  Ten  materyał  do  kwestyi  buraków  udało  mi  się  obe- 
cnie doskonale  uzupełnić  i  w  obec  tego  wszystko  sobie  wyjaśnić. 

Wydając  w  r.  1911 — w  Bibliotece  Pisarzów  polskich  (nr.  60) 
książeczkę:  „Postny  obiad  albo  zabaweczka"  zapowiedziałem  w  no- 
cie (106)  że:  „w  osobnej  rozprawie  wykażę  skąd  rzecz  i  nazwa 
(buraków)  przyszły,  rugując  z  czasem  całkiem  starsze  miano  ćwi- 
kły". Wywiązuję  się  obecnie  z  tej   obietnicy, 

»)  1.  c.  p.  24. 


o  NAZWACH  OKAZ   i:ŻYTKACII   ĆWIKŁY,  BUKAKÓW   1  BARSZCZU  263 

II.  Dzikie  buraki  oraz  dwie  rasy  IioUowanyeh. 

Rozpatrzmy  się   naprzód  w  pochodzeniu  i  rasach  buraków. 

Buraki  w  dzikim  stanie  rosną  na  pobrzeżacb  części  Oceanu 
Atlantyckieo;o  oraz  całego  Morza  Śródziemnego,  aż  po  morze  Ka- 
spijskie, Persyę  i  Babilon,  zwłaszcza  na  gruntach  piaszczystj^ch  i). 
Roślina  jest  roczna  z  pędami  pokładaj  ącemi  się,  ma  korzeń 
ledwo  grubości  małego  palca,  twardy,  zdrewniały,  nieco  rozgałę- 
ziony, biały.  To  jest  tak  botanicznie  zwana  Beta  maritima.  Docho- 
wano się  z  niej  —  w  kniei  wieków  —  dwu  ras,  które  Karol  Linnó 
nazwał  Beta  Cida  i  Beta  vulgaris  uważając  pierwszą  tylko  za  od- 
mian^,'  drugiej.  Pierwsza  nazywała  się  po  aptekarsku  Cicla  (co  po- 
wstało z  Sicula.  Sicla)  i  jest  pierwotną  rasą.  Tylko  tę  znano  i  ho- 
dowano w  starożytności.  W  Egipcie  poznano  ją  już  na  15  wieków 
przed  naszą  erą  -).  W  starożytnej  Grecyi  była  rośliną  lekar!>ką 
i  służyła  też  na  pokarm.  Nazywano  ją  xeuxHov  (Theoph.  7,  2,  6;  7, 
4.  4)  t£utXov,  a£OTXov  (Diosc.  2^  149)  także  aeutAioy,  a£uxXr^.  U  Rzy- 
mian nosiła  nazwę  Beta. 

Pisarze  starożytni  nie  rozwodzą  się  nad  kuchennym  użytkiem 
rośliny  i  nie  podają  jej  opisu,  mówią  raczej  o  jej  własnościach  le- 
karskich oraz  o  sposobie  jej  hodowania.  Jeden  Pliniusz-^)  jest  wy- 
mowniejszy. „Beta  hortensiorum  —  mówi  on  —  levissima  est.  Ejus 
quoque  a  colore    duo    genera  Graeci    faciunt    nigrum,  et   candidius, 

quod  praeferunt....  appelantque  Siculum Usus  iis  et  cum  lente  ac 

faba,  idemque  qui  oleris:  et  praecipuus,  ut  lenitas  excitetur  acri- 
monia  sinapis.  Medici  nocentiorem  quam  olus,  esse  judicavere. 
Quamobrem  appositas  non  memini:  degustare  etiam  religio  est,  ut 
yalidis  potius  in  cibo  sint.  Gemina  iis  natura,  et  oleris  et  capite 
ipso  exsilientis  bulbi:  species  summa  in  latitudine.  Ea  contigit.  ut 
in  lactucis,  quum  coeperint  colorem  trahere,  imposito  levi  pondere. 
Neque  alii  hortensiorum  latitudo  major.  In  binos  pedes  aliquaudo 
se  pandunt,  multum  et  soli  natura  conferente... .  Mira  differentia  si 
vera  est,  candidis  solvi  alvos  modice,  nigris  inhiberi". 

Z  tego  można  wnosić,  że  beta  Rzymian  była  przedewszystkiem 
rośliną    liściastą  i  że  liście  jej,  przyprawione  jak  kapuściane,  były 


')  Alph.  de  Candolle  Origine  des  plantes  caltivees.  Paris  1883,  p.  46. 
2)  Ch.  Pickering  Chronological  history  of  Piants.  Boston  1879,  p.  109. 
8j  Hist.  nat.  XIX;  40. 


264  JÓZEF   KOSTAFIŃSKI 

mdłego  smaku,  skoro  je  doprawiano  gorczycą.  O  tern  dowiadujemy 
się  też  pośrednio.  Swetouiiisz  bowiem  mówi,  opisując  żywot  Augu- 
sta (De  Octaviano  87)  że  cezar  ludzi  ospah-ch,  „betizare  dicebat" 
tak  jak  my  podobnych  nazywaliśmy  barszczykami.  Betae  nie  są 
też  w  Italii  jadane  przez  zamożnych  ludzi,  są  raczej  pokarmem 
prostactwa.  Starożytność  znała  rośliny  z  jasno-zielonemi  liśćmi  i  tak 
ciemno  zielonemi,  że  je  nazywano  betam  nigram.  Rzymianie  ce- 
nili jednak  tylko  białe:  Columella  opiewał  je  mówiąc: 

Sic  et  humo  pingui  ferratae  cuspidis  icta 
Deprimitar  folio  viridis,  pede  candida  beta 

Martialis  radził  je  przyprawiać  winem  z  pieprzem: 

Ut  sapiant  fatuae  fabrorum  prandia  betao 
Quam  saepe  petet  vino  piperque  coqnus. 

Wszyscy  autorowie.  nawet  botanicy,  piszący  o  burakach,  byli 
i  są  zdania,  że  w  starożytności  znano  nietyiko  tę  rasę,  o  której 
dotąd  była  mowa,  to  jest  Beta  Cicla.  ale  też  i  tę  drugą,  hodowaną 
dziś  powszechnie  w  naszych  ogrodach  pod  nazwą  buraków,  lub  na 
polach,  jako  buraki  cukrowe,  to  jest  Beta  vulgaris.  To  autor 
XVII  w.  Kasper  Bauhin^),  mówiąc  o  beta  alba  i  beta  rubra, 
mylnie  je  tak  określił  i  ograniczył,  jak  to  omówimy  i  rozbierzemy 
niebawem.  Nie  jeden  argument  mogę  przytoczyć  na  dowód  tego,  że 
mam  racyę.  Oto  w  każdej  z  tych  ras  są  odmiany  o  korzeniach 
bądź  białych,  bądź  czerwonych  wewnątrz,  nie  można  zatem  użyć 
barwy  do  ich  rozgraniczenia.  Rasa  liściasta  nazywa  się  po  francu- 
sku Poirće,  po  niemiecku  Mangold,  drugą  nazwali  Francuzi  betteraye 
a  Niemcy  rothe  Riihen;  tylko  dwie  pierwsze  nazwy  są  znane  w  śre- 
dnich wiekach,  drugie,  podobnie  jak  nasze  buraki,  zjawiają  się 
dopiero  w  jakimś  XVI,  XVII  w.  Co  najważniejsza  wreszcie  w  no- 
wożytnej Grecyi  hoduje  się  dziś  jeszcze  —  choć  nie  często  —  Beta 
Cicla,  z  której  jadają  Grecy  tylko  liście  na  warzywo  i  nazywa  się 
aia*/.ouAa2)  a  więc  wszystko,  jak  w  starożytności.  Tymczasem  Beta 
vulgaris  nie  nazywa  się  a(axouXa  |jiŚAav,  jakby  się  powinna  nazywać, 
gdyby  była  hodowana  już  w  starożytności  (x£utAiov  a£Xav  mówi 
Theophrastes  Hist.  plant.  7.  4;  6,  3),  ale  -/.oy.y.tyoyouAta '^j,  a  więc 
tyle  co  czerwona  rzepa  —  rothe  Rtibe  Niemców. 


*)  Pinax  theatri  botanici  Basileae  1623. 

*;  C.  Fraas  Synopsis  plaiitarinn  florae  dassicae  Miincben  1S45,  p.  234. 

';  C.  Fraa  1.  c.  p.  23H. 


o  NAZWACH   ORAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BUKAkÓw   I   BAUSZOZU  265 

Kiedy  i  gdzie  "wyhodowano  tę  drugfi  now^i  Msc?  01ivier  de 
Serres  ^)  napisał  w  r.  1599,  że  buraki  (ljetterave)  dostały  się  do 
Francyi  niedawno  temu  z  Wioch.  Phillips ^j  mówi  o  burakach: 
„The  beet  was  first  cultivated  in  this  country  in  the  year  1548, 
a  period  when  mały  valuable  plants  were  intruduced.  to  gratify 
a  luxuriosus  monarch'*  ^).  Ze  tu  mowa  o  jakichś  biirakach  a  nie 
o  Beta  Cida.  to  wynika  z  dalszego  ciągu  tego  artykułu,  gdzie  po- 
wiedziano: „Cicla.  the  white  yariety,  was  brougth  to  England  from 
Portugals,  in  1570"*). 

Kasper  Bauhin  w  swoim  powyżej  (p.  264)  cytowanym  „l^inaK" 
odróżnia  buraków  dwie  grupy.  Do  pierwszej  zalicza:  y^Beta  alba  vel 
pallescens  (a  zatem  żółtawą)  quae  Cicla  o/ficinarum  oraz  Beta  coni- 
munis  vindis^  ^).  W  drugiej  zaś  wymienia:  Beta  rubra  vulgaris; 
Beta  rubra  major;  Beta  rubra  raclice  rapae;  Beta  lutea  major',  Beta 
pallide  virełis  major^  *).  A  zatem  pierwsza  grupa  zawiera  formy 
z  jasnozielonym  liściem  i  białym  korzeniem,  a  druga  z  korzeniami 
czerwouemi  lub  nawet  białemi,  ale  w  takim  razie  rzepowato  zgru- 
białemi. 

Najważniejsza  w  tern  kwesty  a  jest,  czem  była  „Beta  rubra 
Yulgaris".  Przypadkiem  możemy  na  pewne  to  rozstrzygnąć.  Oto  Jan 
Schroeder,  autor  znakomitej  na  swoje  czasy  farmacyi  z  r.  1641  '^), 
podaje  takie  wymowne  ugrupowanie  form   buraka  s): 

alba  I 

Beta   \  \  Hae  sunt    (jfficinales,  preferturąue    rubra, 

rułjra  (  vulgaris  | 

\  radicae  rapae.  rapuni  rubrum. 

A  zatem  Beta    rubra  vulgaris  jestto   sobie  taka  prosta  forma, 


*l  Theatre  d'agTiculture. 

2)  H.  Phillips  History  of  Caltivated  vegetables.  Tomów  2  oba  London  1822. 

3)  1.  c.  I,  80. 

*)  Według  tego  Anglia  byłaby  krajem,  do  której  pierwotna  rasa  dostałaby 
się  później,  niż  nsziachetniona.  Ale  zapewne  roślina,  o  której  Phillips  znalazł 
wzmiankę,  była  forma  ozdobną  o  jasno-czerwonych  liściach,  jaką  dziś  je.^zcze 
w  kwieciar-stwie  znamy.  J.  Hoops  bowiem  (Waldbaume  u.  Kulturpflair/-en  im  ger- 
manischem  Altertnm  Strassbarg  1905)  podaje  (p.  601),  że  beta  była  znana  i  ho- 
dowana w  Anglii  jeszcze  w^  czasach  anglosaskich. 

5)  1.  c.   118. 

6)  1.  c.  ib. 

'I   Pharmacopoeia  medico-chymica.   Ulmae   1641. 
8  1.  c.  lY,  25. 


266  jÓzkF  ROSTAFIŃSKI 

jak  Beta  alba.  Mamy  nawet  jej  opis  z  r.  1600  u  Schwenckfelta  i), 
który,  wymieniając  rośliny  hodowane  na  Śląsku,  pomieszcza  znane 
sobie  buraki  w  trzech  rozdziałach  zatytułowanych:  Beta  candida^\ 
Beta  nigra^)  i  Beta  rubra  ^).  Beta  rubra  ma  synonimy:  Beta  rubra 
Romana  i  Rapum  rubrum,  a  Beta  nigra:  Beta  vulgatior,  Beta  ni- 
gricans  agrestis  i  Beta  viridis.  Scbwenckfelt  nazywa  ją  po  nie- 
miecku Biessen  i  mówi  o  niej  *).  „Paulo  minor  (naturalnie  od  can- 
dida),  a  foliorum  colore  ex  obscuro  magis  virentium  nigra  vocatur". 

„Culinaria  est.  Aloum  minus  mouet  ob  vim  subadstrigentem". 

Także  i  Beta  candida  jest  jadalna  według  Schwenekfelta,  bo 
mówi  o  niej:  „Planta  recens  cum  radice  et  coliculis  ex  aceto  co- 
mesta,  Cibi  appetentiam  adfert,  sitim  composit,  choleram  in  ventri- 
culo   reprimit". 

Pochwały  o  Beta  rtibra  są  zupełniejsze:  „Vulgo  nota.  Radix 
priusquam  caulis  exit,  in  aqua  elixatur  aut  cineribus  calentibus 
coquitur  et  exutis  apicibus  cum  aceto  sale  et  Carui  conditur  ad 
usum  pro  carnibus  assis  palate  et  ori  grata". 

Chodzi  o  to,  żeby  sobie  zdać  sprawę,  gdzie  i  kiedy  obie  rasy 
buraków  powstały. 

Według  doświadczeń  T.  Schindlera^)  z  r.  1891,  nie  może  ule- 
gać wątpliwości,  że  Beta  maritima  jest  rośliną,  z  której  wyhodo- 
wano wszystkie  rasy  i  formy  buraków.  Z  doświadczeń  tych  poka- 
zało się,  że  dzika  roślina  jest  bardzo  plastyczna  i  podatna  do  uszla- 
chetnienia. Bardzo  zmienna  jest  co  do  ilości  cukru  zawartego  w  ko- 
rzeniach tak,  że  go  może  być  od  0*2 — ll"27o  '^)- 

Dzika  ta  roślina  była  hodowana  —  jak  już  to  wiemy  — 
w  starożytności,  ale  aż  do  końca  średnich  wieków  nieznano  form, 
którychby  korzeń  był  wiele  co  grubszy  od  łodygi  (pędu  kwiato- 
nośnegn).  W  starożytności  używano  głównie  liści  na  pukarin.  W  śre- 
dnich wiekach  roślina  jest  przedewszystkiem  lekarska,  ale  hodo- 
wana powszechnie,  w  różnym  klimacie  i  w  rozmaitej  glebie,  mu- 
siała   ulegać    mniej    więcej    wybitnym    zmianom.    Miano    z    kulturą 


')  K.  Schwenckfelt  Stirpiam  et  fossiliuin  Silesiae  Catalogus. 
')  Pars  secunda  p.  240. 
s)  ib.  p.  240. 
*)  ib.  p.  241. 

5)  Uber   die    Stammpflanze  der  Rankel  n.  Zuckerrlibe   Botanisches  Central- 
latt  46,  Cassel  1891,  p.  6. 
«)  1.  c.  p.  179. 


o  NAZWACH  OUAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BUKAkÓW  I  BAKSZCZL'       267 


rośliny  zarówno  z  jasno-zielonym  jak  z  purpurowym  liściem,  któ- 
rych korzeń  był  zabarwiony  różowo.  Ale  z  obu  form  dochowano 
się  rasy  z  grubym,  soczystym  korzeniem,  jaką  znamy  dzisiaj  pod 
nazwą  buraków.  Przecież  oprócz  czerwonych  ogrodowych  bura- 
ków znamy  pastewne  białe,  oraz  białe  z  żółtą  korą.  Wszystko  to 
jest  Beta  vulgaris. 

W  Niemczech  do  połowy  XVI  w.  znano  tylko  rasę  Beta  Cicla. 

Leonard  Fuchs,  wydając  swój  zielnik  i)  w  tłómaczeniu  nie- 
mieckiem  -),  nazywa  zarówno  Beta  candida  jak  nigra  Mangolt^), 
chociaż  Beta  nigra  jest  wyobrażona  jako  roślina  silniejsza  z  nieco 
grubszym   korzeniem  niż  Beta  candida. 

Fakta,  że  Bauhina  Beta  rubra  nazywa  Schwenckfelt  (za  Do- 
doensem)  Beta  rubra  Romana^)  i  że  do  Francyi  przyszły  buraki 
z  Włoch,  przemawia  za  tem,  że  okazy  tej  rasy  z  czerwonym  ko- 
rzeniem ztamtąd  przyszły.  Uderzała  ich  grubość  oraz  intensywność 
zabarwienia  —  przedtem  nieznana  na  F*ółnocy  —  tak,  że  sok  wy- 
dawał się  silnie  amarantowy,  jak  czerwone  wino,  o  czem  jeszcze 
później. 

Wobec  wojny  nie  mam  sposobności  porozumieć  się  z  wło- 
skimi uczonymi,  czy  wiedzą  coś,  bądź  o  powstaniu  we  Włoszech 
buraków  z  rzepowatemi  korzeniami,  bądź  o  ich  sprowadzeniu  do 
Włoch;  nie  mogę  też  korzystać  ze  znanej  mi  z  innego  powodu  od- 
powiedniej włoskiej  literatury.  Można  jednak  zaznaczyć,  że  zwła- 
szcza Weuecyanie  mając  w  ręku  tak  rozległy  handel  lewantyński, 
sprowadzali  wiele  rośiin  hodowanych  z  wysp  archipelagu  greckiego 
albo  z  E2;iptu  i  Azyi  Mniejszej.  Wspominają  dziś  autorowie  o  słodkich 
burakach  z  doliny  Erzerum  ^).  Bądź  co  bądź,  to  już  do  kwestyi 
nas  obchodzącej  nie  należy,  wystarcza  bowiem  wiadomość,  że  bu- 
raki przychodzą  do  środkowej  i  północnej  Europy  z  Włoch,  a  więc 
i  do  nas  ztamtąd  przyszły. 

Żeby  skończyć  rzecz  o  tych  dwu  rasach  —  o  ile  to  nam  jest 
potrzebne  ze  względu  na  ich  historyę  u  nas— zajrzyjmy  jeszcze  do 


1)  Historia  stirpium,  Basileae  1542. 

2)  New  Kreuterbuch,  1543. 

3)  W  wydaniu  z  Lagdunu,   1549,    p.  765. 
^)  1.  c.  p.  241. 

5)  Nauman  cytowany  (p.  8)  w  Kleinasiens   Natarscbatze  von   Karl   Kannen- 
berg,  Berlin  1897. 


268  JÓZKF  ROSTAFIŃSKI 

wybornej  i  klasycznej  książki  Filipa  Millera:  The  Gardeners  and 
Florist  dictionery  i).  która  doczekała  się  w  XVIII  w.  19  wydań 
i  cieszyła  się  zasłużoną  sławą.  Mam  przed  sobą  tłumaczenie  fran- 
cuskie z  8  wydania  oryginału  ^j.  bo  informuje  ono  czytelnika  nie- 
tylko  pod  względem  botanicznym,  ale  także  kucharskim,  oraz  lecz- 
niczych własności  roślin.  Dykcyonarz  Millera  dlatego  godny  jest 
przejrzenia,  że  znajdujemy  tu  doskonałe  opisy  roślin,  niepozosta- 
wiające  wątpliwości,  o  co  chodzi,  natrafiamy  na  mnóstwo  szczegółów 
nieraz  bardzo  cennych,  rozjaśniających  nam  niejedną  zagadkę  ze- 
szłych wieków.  Niejeden  poniżej  przytoczony  szczegół  zresztą  wzięty 
jest  z  innego  dykcyonarza  XVIII  w.  ^j. 

Beta  Cicla — mówi  Miller^),  ma  korzeń  biał}'  lub  czerwonawy, 
twardawy,  takiej  grubości,  jak  w  dzikiej  roślinie,  robi  to  więc  wra- 
żenie cienkiego  a  rozgałij-zionego  korzenia  chrzanu  Cała  roślina  jest 
w  liściach;  są  one  mięsiste  a  ogonki  ich  są  grube  i  soczyste.  Do 
kuchennego  użytku  obłamywa  się  ciągle  najniższe  liście,  a  w  miarę 
tego,  górne  się  rozrastają  i  zastępują  obłamane.  Taka  jest  obfitość 
liści,  że  niewielki  kawałek  ziemi,  uprawiany  pod  tę  roślinę,  może 
dostarczane  liści  całej  jednej  rodzinie  przez  dwa  lata.  Jeżeli  się 
obłamywa  pędy  kwiatowe,  to  roślina  może  trwać  dłużej,  ale  autor 
zaleca  wysiewać  ją  co  roku,  jeżeli  się  chce  mieć  piękne  i  dobrze 
soczyste  liście.  Twarde<;o  korzenia  nie  iadano,  nawet  w  medvcYnie 
używano  raczej  liści,  bo  jak  mówi  nota:  „Les  racines  de  cette 
plante  ayant  quelque  chose  d'acre  et  d'irritant  difi'erent  beaucoup 
des  feuilles,  quant  a  leur  jiroprietćs..."  ^).  , 

Jadano  (w  XVIII  w.)  liście  tej  rośliny  bądź  usiekane  na 
zieleninę  (jak  szpinaku  lub  jarmużu^,  albo  kładziono  je  do  zup  lub 
robiono  z  nich  farsz.  Najsmaczniejsze  są  grube  ogonki  liściowe, 
zwłaszcza  pewnej  odmiany  bardzo  blado  zielonej  (Poiree  lub  Bette 
blonde),  z  których  robiono  osobną  potrawę  zwaną  Cardes  de  Bettes^), 
bo  je  przyprawiano  tak,  jak  kardy. 

•)  Pierwsze  wydanie  wjszło  w  r.   1731. 

*)  Dictionnaire  da  jardinier.  publid  par  Philippe  Miller....  tradaii  par  M. 
de  Chazelles,  avec  de  uotes  relatiyes  a  la  physiąae  et  la  raatiere  m^dicale  a  Paris 
1785,  tomów  8  i  2  uzupełnień. 

')  L.  Licrer.  Dictionnaire  pratique  da  bon  menager  des  campagnes  et  de 
ville.  Paris  1722,   tomów  dwa. 

*)  1.  c.  I,  p,  022. 

5)  i.  c.  I.  p.  523. 

*)  L.  Liger  1.  c.  p.   133. 


o  NAZWACH  ORAZ   UŻY1KA(;H  ĆWIKŁY,  BURAKÓW   I   BAKS^CZU  269 

Druga  rasa  —  Beta  vulgaris  —  \ioi\u]ii  się  tylko  ze  wzgl(,du  na 
korzenie.  Są  one  ksztaJtu  bądź  rzepo watego,  bądź  wrzecionowatego, 
bardzo  soczyste,  mi(^kkie  i  mniej  wigccj  słodkie.  Mają  liście  ciemno 
żyłkowane  lub  purpurowe,  ceni  się  te  odmiany,  które  mają  naj- 
ciemniejsze purpurowe  korzenie:  chociaż  są  znane  i  z  liśćmi  jasno- 
zielonymi i  z  korzeniami  żółtymi.  We  Francy  i  pieczono  je.  a  obsma- 
żane i  polane  sękiem  cytrynowym  podawano  na  stół  albo  przy- 
rządzano jak  jabłka  smażone,  albo  przyprawiano  masłem,  pietru- 
szką, cebulą,  pieprzem  i  solą.  Robiono  też  z  nich  przystawkę,  jaką 
dziś  jeszcze  jadamy  i  nazywamy   ćwikłą. 

Z  tego,  co  powyżej  powiedziałem,  jest  oczywistą  rzeczą,  że 
buraki  te,  które  dziś  jadamy,  mogły  się  do  nas  dostać  dopiero 
w  XVI  w.  lub  w  początkach  XVII.  Wszystko  więc,  co  u  nas 
z  buraków  jest  wcześniej  znane,  odnosi  się  do  rasy  liściastej,  do 
Beta  Cicla  i). 

III.  Ćwikła. 

Beta  Cicla  nie  ma  wspólnej  nazwy  słowiańskiej.  Rosyjskie 
i  serbskie  svekla,  tak  jak  polskie  ćwikła,  da  się  wyprowadzić  z  gre- 
ckiego. Wśród  bizantyńskich  nazw  na  Beta  mamy  a£axXo  i  ceuy.- 
Xov2).  W  starosłowiańskiem  zaś  mamy  formy  sveKla,  syckIb  i  svelb. 
Oto  najstarsze  dokumenta.  skąd  wzięła  się  svekla  i  ćwikła.  W  po- 
przedniej rozprawie  o  ćwikle  mylnie  sądziłem,  że  możnaby  tę  na- 
zwę odnieść  do  średniowiecznego  Cicla.  Przecież  Cicla  jest  nazwą 
lekarską  i  apteczną,  a  roślina  ta  nie  weszła  do  nas  przez  aptekę 
tylko  dostawała  się  naprzód  przez  ogrody.  Przychodząc  zaś  do  ogro- 
dów z  Czech  lub  Niemiec,  musiałaby  się  nazywać,  podobnie  jak 
Mangold;  dostając  się  zaś  z  klasztorów  francuskich,  podobnie  do 
bette  lub  poirće.  Że  przyszła  z  Rusi,  to  dow'ód  i  w  tern,  że  jest 
jedynem  warzywem,  którego  nać  ma  odrębną  nazwę,  to  jest  bo- 
ćwina, też  ruskiego    pochodzenia,  jak  o  tern    poniżej   będzie  mowa. 


1)  Główna  cecha,  różniąca  botanicznie  rasę  B.  Cicla  od  B.  Tulgaris,  jest  ta, 
że  w  pier.ezej  kwiatostan  jest  zwieszający  się,  podobnie  jak  w  dzikiej  roślinie, 
a  jest  wyprostowany  w  drogiej.  Otóż  Leonard  Fachs,  który  pierwszy  podał  dobre 
ryciny  wyobrażające  Beta  candida  (weisser  Mangold)  i  Beta  nigra  (roter  Mangold) 
narysował  obie  rośliny  niewątpliwie  z  rasy  B.  Cicla.  Mam  edycyę  De  historia 
stirpinm  commentarii  inśignes  wydaną  w  Lugdunie  1549,  w  której  ryciny  są  na 
str.  765. 

*)  B.  LaDgkavel  Botanik  der  spaeteren  Griechen.  Berlin  1866,  p.  22. 


270  JÓZEF  RO.STAFJŃSKI 

Kiedy  przyszła?  Przez  dwory,  przez  podróże  z  dworu  do  dwora 
może  się  przenosić  hodowla  roślin.  Wskazałem  w  osobnej  rozpra- 
wie ^)  jak  kucmerka  zostaje  tak  przeniesiona  z  Kijowa  i  to  aż  do 
Moguncyi^).  Tadeusz  Wojciechowski  zestawił  w  małej  broszurce  3) 
rozliczne  związki  pokrewieństwa  między  Piastowicami  i  książęco- 
ruskiemi  dworami.  Są  tak  liczne,  że  jest  w  czem  wybierać.  Był- 
bym za  jaknaj wcześniejszą  datą,  za  czasami  Chrobrego  albo  nawet 
wcześniejszemi,  btj  gdyby  wpływy  zachodnie,  przychodzące  z  chrze- 
ścijaństwem, nie  były  zastały  rozpowszechnionej  rośliny,  to  byłyby 
jej   nadały  jedną  z  nazw  zachodnich  języków. 

Jeżeli  będziemy  się  zapatrywali    na    buraki  nie   jako  na  rasę 
obecnie    używaną    z    grubenii    korzeniami,    ale    na    ich    rasę    wcze- 
śniej.szą,  liściastą,  to  była  to  roślina  bardzo  pożądana  we  wczesnem 
średniowieczu.    Trzeba    sobie    tylku    uprzytomnić    tę    powszechność 
głodów  w  owej   dobie,  to  pożądanie  pożywienia  się  jakąś  zieleniną. 
Przecież — jak    wiem  —  lud    nasz    zna  przeszło  30    roślin  dzikich, 
których  liście  w  głodowych  latach  zbiemł  na    pokarm  i  może  nie- 
stety! będzie  zbierał  i  na  przednówku  obecnego  roku.  Przytoczyłem 
zaś  powyżej,  co  Miller  mówi  o  tem,  jak  kawałek  ziemi,  zasadzony 
ćwikłą,  może  przez  obłamywanie  dolnych  liści  dostarczać  pokarmu 
całej  rodzinie.  Pierwotna  ćwikła,  mówi  on,  może  trwać  i  lat  kilka. 
Powie  mi  kto  w  Anglii,  u  nas    przecież  burak   wymarza.    Tak,  ale 
pierwotny  z  korzeniem  zdrewniałym  można  było  na  zimę  przykryć 
i  ochronić    od    przemarznięcia,  a  na   wiosnę    po    przymrozkach   już 
się  miało    zieleninkę.    Przejrzyjmy    rachunki    dworu    króla  Włady- 
sława Jagiełły  i  królowej   Jadwigi*),  a  uderzy  nas,   jaką  tam    rolę 
częstego  zjawiania  się  odgrywają  odrośle,  to  jest  wypustki  z  jar- 
mużu. Na  zieleninę,  mającą  głód  nasycić,  nadają  się  rośliny  z  obfi- 
tem  listowiem.  I  właśnie  brzoskiew  (tak  się  pierwotnie  nazywa  po 
polsku    jarmuż    i    znów    z    greckiegu!)    oraz    ćwikła,  tak    obfitująca 
w  liście,  nadają  się  do  tego  szczególnie. 

Przypuszczam  więc,  że  ćwikła  dostała  się  we  wczesnej,  może 
już    przedchrześcijańskiej    dobie  z  Bizancyum,    przez   pośrednictwo 


*)  J.  Rostafiński  Kncmerka    pod    względem   geograficzno-botanicznym  i  hi- 
Btoryi  kultury,  Kraków  1884. 

*)  Przez  księcia  kijowskiego  Izasława  w  r.  1075. 

')  T.  Wojciechowski,  Wykład  wstępny  z  Historyi  Polskiej. 

*)  Z  lat  1388—1420.  Monumenta  medii  aevi.  T.  XV,  Kraków   1896. 


o  NAZWACH   ORAZ   UŻYTKACH  ĆWIKŁY.   HUUAKÓW   I   BARSZCZU  271 

Rusi  do  Polski,  może  przez  Mazowsze,  skoro  tamtędy  szedł  szlak 
z  Polski  na  Ruś  ^). 

Ćwikłę,  jakem  podał  w  mojej  średniowiecznej  Historyi  natu- 
ralnej 2),  nazywano  inaczej  włóczęgą  i  kuczyną  ^).  Pierwsza  nazwa 
pozostaje  zapewne  w  związku  z  wydłużonemi  pędami,  słaniającerai 
się  po  ziemi.  Drugą  odnoszę  do  kuczyó  —  przykrzyć  sobie,  jak 
podaje  słownik  gwarowy  Karłowicza. 

Syreński  ^)  mówi:  „Ćwikła,  Jarzyna  ubogich"-''),  a  więc  to  tak, 
jak  w  opowiadaniu  Pliniusza  powyżej  przytoczonem,  tylko  pro- 
stactwo żywiło  się  ćwikłą.  W  Koronie  może  tylko  siekają  jej  li- 
ście na  zieleninę,  a  na  Litwie  kwaszą  je.  jak  to  jest  tam  dotych- 
czas w  zwyczaju.  O  takim  sposobie  używania  liści  mówi  słownik 
M.  Orgelbranda  pod  Botwina  2  =  nać  buraków  z  liści  (sic)  obrana, 
pokrajana  i  zakwaszona  na  zimowe  warzywo^).  Oczywiście  naci 
z  liści  obierać  nie  można,  tu  chodzi  więc  o  żebra  liści  i  ogonki 
liściowe. 

IV.  Buraki. 

Pierwszą  bezpośrednią  wiadomość  o  hodowli  u  nas  buraków 
rozmaitych  odmian,  nawet  dziś  pod  tą  nazwą  jadanych,  a  zatem 
o  rasie  z  grubym,  mięsistym,  czerwonym  korzenien),  mamy  ze  spisu 
roślin  hodowanych  w  XVII  wieku,  w  ogrodzie  botanicznym  króla 
Jana  Kazimierza  ^).  Kiedy  ogród  ten  został  założony,  dokładnie  nie 
wiemv.  ale  jeżeli  w  Paryżu  założono  pierwszy  w  r.  1626.  to  nie 
jesteśmy  i  na  tem  polu  spóźnieni.  O  ogrodach  warszawskich  roz- 
pisywał się  .Jarzemski  ^)  i  zachwyca  się  wspaniałością  królew- 
skiego ^j.  Jego  zachwyty  nie  dają  jednak  najlżejszego  wyobrażenia 


1)  A.  8zelągowski.  Najstarsze  drogi  z  Polski  na  Wschód  w  okresie  Bizan- 
tyńsko-Arabskim,  Kraków  1909. 

2)  Kraków  1900. 

3)  1.  c,  p.  156. 

*)  Szymon  Syreński  Zielnik,  Kraków  1613. 

5)  1.  c.  p.   1120. 

«)  1.  e.  I,  101. 

')  Catalogus  plantarnm  tam  exoticaram  quam  indigenarum,  quae  anno 
MDCLI  in  hortis  regiis  Varsaviae  naści  observatae  sunt. 

*)  Jarzemski  A.  Gościniec  albo  krótkie  opisanie  Warszawy  z  okoliczno- 
ściami jej,  do  kompaniej  dworskiej...   Warszawa  1643. 

8)  W  wydaniu  b.  w.   wiersze  1977  i  następne. 


272  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

O  bogactwie  tych  ogrodów  (były  dwa).  Były  tak  bogate,  że  ich 
spis  został  przedrukowany  ze  spisem  tylko  kilku  pierwszorzędnych 
ogrodów  europejskich  (Pauli:  Viridaria  varia),  o  czem  będę  mówił 
gdzieindziej  po  szczegółowem  opracowaniu  materyału.  Tu  podam 
tylko  wypis  z  katalogów  odnoszący  się  do  buraków. 

W  „Catalogus  I  plantarnm  horti  regii  suburbani  Varsavien- 
sis"  1)  podane  są  w  szeregu  alfabetycznym: 

Beta  radi  ce  al  b  a 
„  „  1 utea 

„      rubra  Romana 
„  „radicerapi. 

Catalogus  alter  plantarum  horti  regii  sub  arce  regia,  zawiera 
co  do  buraków  tylko  taką  notatkę: 

Beta    alba,    rubra    et    nigra^). 

W  drugim  więc  katalogu  wyliczono  betae  ogólnikowo. 

W  pierwszym  podano  szczegółowy  spis  form  hodowanych: 
„Beta  radice  alba"  jest  wyłącznym  reprezentantem  rasy  Beta 
Cicla,  służącym  do  użytku  lekarskiego,  bo  jadalne  są  wszystkie 
inne.  „Beta  radice  lutea".  zatem  z  korzeniem  wewnątrz  białym 
a  pokrytym  żółtawą  korą,  jest  prototypem  buraków  pastewnych 
i  cukrowych...  Obie  Betae  rubra e,  tak  Romana,  jak  i  rubra 
radicae  rapi  są — jak  już  wiemy  z  powyższego  —  rasą  kuchen- 
nych buraków. 

Wydaje  się  to  nieprawdopodobne,  ale  tak  jest  w  rzeczywi- 
stości, że  nasza  literatura  naukowa  XVI  w.,  chociaż  względnie  obfita, 
prawie  wcale  nas  nie  informuje  o  tem  wszystkiem  co  się  odnosi 
do  naszego  kraju.  Krescontyn  ^)  jest  tłómaczeniem  dzieła,  pisanego 
w  XIV  w.  a  więc  w  pełni  średniowiecza  i  to  we  Włoszech.  Mar- 
cin z  Urzędowa'*)  i  Siennik  ^j  piszą  lub  tłómaczą  teksty  lekarskie 
przeważnie  starożytne.  Ledwo  nie  ledwo  da  się  gdzieś  znaleść  ja- 
kieś ziarnko  swojskie  zwłaszcza  w  Wykładzie  imion  trudnych 
Siennika. 


»)  I.  c.  p.  210. 

*}  1.  c.  p.  253. 

^)  P.  Krtscentyna,  O  pomnożeniu  i  rozkrzewienio  wszelakich  pożytków 
ksiąg  ilwojenaście.  W   Krakowie  1571. 

*}  M.  z  Urzędowa  Zielnik,  Kraków  1595,  ale  rzecz  pisana,  jakem  to  wykazał, 
około  r.   1545. 

')   Marcin  Siennik  Herbarz,  Kraków  1568. 


o  NAZWACH  ORAZ   UŻYTKACH   ĆWIKf.Y,  BURAKÓW   I  BARSZCZU  273 

Siennik  objaśnia  rozdział  Beta^)  swego  Ogrodu  zdrowia  w  Wy- 
kładzie Imion  trudnych-)  pod  liczbą  62  w  ten  sposób:  „Ćwikła 
śmlada  ^)  albo  biała,  Beta  alba,  ćwikła  brunatna  Beta  nigra, 
ćwikła  czerwona.  Beta  rubea.  wszystki  ty  Niemcy  zową 
Beysskol,  Romischkol,  Mangolt".  Tekst  jest  tu  trakto\Aany  zatem  tak 
ogólnie  jak  w  II  Katalogu  ogrodu  królewskiego  w  Warszawie.  Wi- 
dzieliśmy, że  ten  sam  tekst  rozwinięty  w  I  Katalogu  tegoż  ogrodu 
dopiero  pozwala  sądzić  o  prawdziwym  stanie  rzeczy.  Nic  więc  nie 
możemy  wnosić  z  tego  objaśnienia  Siennika  do  rozdziału  Beta. 

Daleko  wymowniejsze  jest  gadulstwo  Reja  w  Żywocie  po- 
czciwego człowieka,  gdzie  czytamy: 

„Nuż  też  ćwikiełki  w  piec  namiotawszy  a  dobrze  przepiek- 
szy,  nadobnie  ochędożyć,  w  talerzyki  nakrajać,  także  w  fasseczkę 
ułożyć,  chrzauikiem  co  naj drobniej  ukrajawszy  przetrząść,  to  bę- 
dzie długo  trwała;  także  koprem  włoskim,  troszkę  przetłukszy, 
przetrząsać  a  octem  pokrapiać  a  solą  też  trochę  przesalać.  Tedy  to 
to  jest  tak  osobny  przysmak,  ani  twoje  limonije,  bo  i  rosołek  bardzo 
smaczny  i  sama  pani  ćwikła"  ^). 

Tu  oczywiście  mamy  do  czynienia  z  rzetelnymi  burakami. 
Ich  pieczenie  było  potem  powszechne  w  Polsce.  Przecież  pan  Jan 
Chryzostom  Pasek  ^)  tak  o  tem  mówi  pod  r.  1660:  „Przegłodnie- 
liśmy  byli  bardzo  mięsa,  nie  żyjąc  przez  kilka  miesięcy  tylko  ogro- 
dnemi  rzeczami  a  najbardziej  ćwikłą  pieczoną,  z  której  różne  spe- 
cyały  wymyślali,  między  innemi  i  pierogi  pieczone;  rozwierciawszy 
bowiem  warzoną  ćwikłę  i  położywszy  na  placek  a  potem  zwinąwszy 
jak  zwyczajnie  pieróg  i  konopnem  siemieniem  rozwiercianem  po 
wierzchu  posmarowawszy,  to  w  piec  z  nim  a  potem  to  dopiero 
wielki  specyał"  ^). 

Nawet  możemy  twierdzić,  że  IMCi  pan  Rej  znał  nie  tylko 
Betam  rubram  Romanam  Katalogu  Warszawskiego  1641,  ale  i  Be- 


1)   List.  25  V. 

*)  Wykład  imion  trudnych  I.  2,  v. 

')  Oczywiście,  że  Smlada  ażyte  tu  jest  jako  przymiotnik  w  znaczenia 
śniada.  Z  tego  jednak  zrobił  I.  R.  Czerwiakowski  (Botanika  szczegółowa,  Kraków 
1859,  1176)  rzeczownik  pisząc:  „Ówikła  biała  także  Boćwiną  albo  Smlada  zwana"! 
ten  błąd  jest  kilkakrotnie  powtórzony  w  literaturze. 

*)  Wydanie  lwowskie  w  Bibliotece  Mrówki  p.  408. 

5)  Pamiętniki,  wydanie  E.  Raczyńskiego  w  Poznania  1840.  Ed.  III. 

«)  1.  c.  p.  99. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  18 


274  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

tam  rubram  radice  rapi.  Mówi  bowiem  o  niej  Bauhin  i),  że  ko- 
rzenie tego  buraka  wielkości  podłużnej  rzepy  tak  są  silnie  zabar- 
wione, że  ich  sok  wydaje  się  być  winem  czorwonem^).  A  cóż  czy- 
tamy u  Reja?  Oto  co  pod  tym  względem  mówi  w  Żywocie  po- 
czciwego człowieka: 

„A  co  to  jest  za  trudność Kapustki    nadobnej    obrawszy, 

fassę  jedną  na  to  obróciwszy  napoły  główki  przekrawając,  nado- 
bnie je  ułożyć,  ćwikiełką  przekładać,  koprzyku  do  niej  nakłaść, 
tedy  będzie  smaczna  i  czerwona,  także  i  rosołek  z  niej  będzie 
nadobny  i  onemi  ziółkami  pięknie  pachnący"  ^). 

Niewątpliwie  buraki  są  znane  Rejowi  w  r.  1568,  a  jeżeli  się 
nie  mylimy,  zapewne  przyszły  do  nas  z  królową  Boną  i  tą  immi- 
gracyą  włoską,  jaka  za  nią  podążyła.  Skoro  będziemy  znali  pewną 
datę  pojawienia  się  tej  rasy  buraków  w  Italii,  rzecz  będzie  roz- 
strzygnięta. 

Szymon  Syreński  podaje,  że  ćwikłę  białą:  „w  Litwie  wespół 
kwaszą  z  rzepą,  z  czosnkiem,  z  cebulą,  z  kapustą,  z  bielami^), 
warstwami  to  prześciełając,  i  zowią  to  kwaszeniną"  ^). 

Niebawem  spotkamy  się  z  potrawą  i  po  raz  pierwszy  z  za- 
pisaną polską  nazwą  buraki.  W  Postnym  obiedzie  z  r.  1653  znaj- 
dujemy ustęp  (106)  zatytułowany  Boraki,  który  brzmi  tak: 

Boraki. 

„Czego  się  Litwie  nie  chce,  to  my  za  przysmaki 
Mamy  Poście,  na  stole  niewdzięczne  boraki, 

Wszystkiego  nam  dostawa,  jednej  rzeczy  mało, 

Boćwiny  jeszcze  w  polskiej   kuchni  nie  dostało"  •). 

W  tym  razie  mamy  nazwę  potrawy,  ale  jakże  nazywa  się  ro- 
ślina, z  której  tę  potrawę  robiono?  Z  góry  trzebaby  przypuścić,  że 
będzie  się  tak  nazywać,  jako  i  stara  rasa.  to  jest  ćwikła,  bo  tych 
roślin,  nie  będąc  uczonym,  z  liści  nie  można  odróżnić,  tak  są  do  siebie 
podobne.    Rzeczywiście  w  pierwszem    wydaniu   Haura  ^)  z  r,  1675? 


*)  Historia  plantarum  II,  Ebrodmi  1651. 

2)  1.  c.  p.  962. 

')  Wydanie  lwowskie,  p.  407. 

*)  Grzyb  pachnący  świeżą  mąką  Agaricus  (Pratella)  prunulus. 

5)  1.  c.  1120. 

*)  Postny  obiad  abo  zabaweczka,  wydanie  moje  (Bib.  Pis.  Pol.  nr.  60),  p.  29. 

')  Ekonomika  ziemiańska  generalna,  przez  J.  K.  Haara,   [araków  1675. 


o  NAZWACH  OKAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BUKAKÓW  I  BARSZCZU      275 

W  dziale  praktyki  miesięcznej,  w  Październiku,  czytamy: ^ka- 

pustę  rąbać,  krajać,  siekać,  w  kk)dy  dobrze  opatrzone,  aby  nie 
przeciekały,  nałożywszy  ukwasić,  także  ćwikłę  na  buraki"  i). 

W  następnym  wydaniu  -)  opisuje  Haur  szczegółowo  warzywa. 
Jest  też  osobny  ustęp  zatytułowany:   „O  Ćwikle"  tak  brzmiący: 

„To  (sic)  potrzebuje  ziemie  dobrej Między  innemi  jarzy- 
nami to  najzdrowsze  jest  zdrowiu  ludzkiemu:  korzenie  tak  pie- 
czone jako  i  warzone  i  na  boraki  do  kwaszenia  sposobne". 

„Ten  korzeń  ćwiklany  wątrobę  chłodzi,  krew  dobrą  mnożv 
i  czyści,  pragnienie  gasi,  cerę  dobrą  sprawuje,  gorącym  ludziom 
ochłodzenie  czyni  i  apetyk  (sic)  przywraca"  ^). 

y.  ćwikła  przeobraża  się  w  buraki. 

Dowiedzieliśmy  się,  że  potrawa  z  nowej  rasy  ćwikły,  i  to 
z  ćwikły  kwaszonej,  została  nazwana  burakami.  Mamy  do  roztrzy- 
trzygnięcia  kwestyę,  dla  czego  i  kiedy  nazwa  potrawy  przeszła  na 
roślinę. 

Powiedziałem  powyżej,  że  za  Zygmuntowskich  czasów  miano 
zwyczaj  dodawać  buraków  nowej  rasy  do  mającej  się  kwasić  ka- 
pusty, żeby  nabrała  pięknie  różowej  barwy.  To  się  dziś  jeszcze 
praktykuje  niekiedy  po  dworach,  żeby  mieć.  zwłaszcza  na  sałatę, 
surową  kapustę  różową.  Skoro  w  XVI  w.  gotowano  ukwaszoną 
kapustę  —  nie  była,  jak  mówi  Rej,  szatkowana  —  to  zapewne  za- 
zwyczaj nie  wyjmowano  ćwikły  z  pośród  poćwiartowanych  jej 
główek,  tak  jak  dziś  nie  wyjmuje  się  razem  kwaszonych  jabłuszek. 
Ale  może  raz  i  drugi  spróbowano  wyjąć  ukwaszoną  ćwikłę  i  ugo- 
tować ją  osobno.  Potrawa  się  spodobała  i  zaczęła  wchodzić  w  uży- 
cie. Teraz  kwestya,  dla  czego  nazwano  ją  burakami. 

Jadano  w  XVI  w.  ćwikłę  bądź  pieczoną,  bądź  przygotowaną 
z  chrzanem  na  przystawkę,  i  potrawy  te  nazywano  ćwikłą.  Na  pewno 
ćwikłą,  skoro  przystawka  do  dziś  dnia  tak  się  nazywa.  Dla  czego 
nową  potrawę  nazywano  odrębnie?  Można  było  przecież  mówić 
„kiszona"  ćwikła,  skoro  w  innym  razie  mówiono  „pieczona".  Ła- 
małem sobie    długo    nad    tem    głowę,  jak    można   było    nazwać  coś 


1)  1.  c.  p.  115. 

2)  Ziemiańska  generalna  oekonomika  przez  J.  K.  Kaura  Cracoviae  (tak)  1679. 

3)  1.  c.  p.  45. 

18* 


276  JÓZEF  UOSTAFIŃSKI 

wybitnie  amarantowego  burem — burakami.  Dla  tego  też  w  poprze- 
dniej rozprawie  wiązałem  nazwę  burak  z  Borrago.  Ale  kiedy  ka- 
załem ukwasić  buraki  według  przepisu  IMCi  pana  Jana  Jakóba 
Haura  i  następnie  ugotować  je,  to  skoro  przyniesiono  potrawę  na 
stół.  zagadka  była  rozwiązana.  Podczas  kwaszenia  buraki  puszczają 
z  siebie  sok.  ale  pozostają  pięknie  zabarwione,  dopiero  przez  goto- 
wanie zostają  odbarwione.  Jestto  niespodzianka,  skoro  takie  bu- 
raki staną  na  stole.  Zamiast  różowej  potrawy,  jaką  jesteśmy  przy- 
gotowani ujrzeć,  widzimy  coś  płowego,  barwy  ugotowanych  kar- 
pieli, z  rudo  lisiemi  plamami  tu  i  owdzie.  Rzymianin  powiedziałby 
burrus  o  takiej  barwie,  bo  burrus  jest  lisowaty.  Bury  pierwotnie 
nic  innego  też  niemogło  znaczyć  po  polsku,  jak  burrus,  i  nie  zna- 
czyło nie  innego  w  XVII  w.  jak  to  wiemy  z  Cnapiusa.  Jest  więc 
rzeczą  naj naturalniej szą,  że  taką  potrawę  przezwano  burakami. 
Na  razie  samą  tylko   potrawę. 

Chociaż  kwestya  jest  w  ten  sposób  rozwiązana,  to  jednak  pe- 
wien szczegół  wymaga  jeszcze  wyjaśnienia,  a  mianowicie  dla  czego 
czytamy  „boraki"  a  nie  „buraki"  i  to  oba  pierwsze  dwa  razy,  w  ja- 
kich spotykamy  się  z  tą  nazwą.  Nie  zwracajmy  na  to  uwagi,  czy 
to  brzmiało  rzeczywiście  boraki  czy  też  „bóraki",  a  tylko  w  braku 
odpowiedniej  czcionki  było  wydrukowane  przez  o.  Przecież  „bury" 
nie  pisywano  przez  ó.  Tu,  jak  sądzę,  wchodziła  w  grę  okoliczność, 
że  już  w  średnich  wiekach  hodowano  w  naszych  ogrodach  roślinę 
Borrago  offińnalis.  Na  dobre  pół  metra  wysoka,  z  wielkimi  liśćmi 
od  szorstkich  włosów  szaro  srebrzystymi,  z  kwiatami,  jak  niebieskie 
gwiazdeczki,  jest  uderzającem  zjawiskiem.  Hodowano  ją  aż  do  po- 
łowy XIX  w.  i  to  dość  powszechnie,  bo  liście  mają  smak  ogurków, 
a  kwiatów  używano  do  ozdabiania  sałat.  Otóż  roślinę  tę  nazywano 
borag,  boracz.  borak  i  burak,  jakem  to  podał  w  mojej  średnio- 
wiecznej Historyi  naturalnej  ^).  Nazwy  te  plątały  się  każdemu,  co 
pisał  o  burakach.  I  tak  jak  Borrago^  pisano  raz  borak,  a  drugi  raz 
burak,  tak  w  odniesieniu  do  ćwikły  bywa  podobnie.  Przecież  ten 
sam  autor  Haur  mówi  w  r.  1675  „boraki".  a  w  r.  1679  „buraki". 
Tak  samo  n.  p.  Duńczewski  w  Kalendarzu  2]  z  r.  1744  pisze  „bu- 
raki", a  w  późniejszym^)  z  r.  1753  „boraki".  Przecież  w  starych 
drukach  można  też  nie  jedno  złożyć  i  na  samowoluość  zecera. 

'»)  1.  c.  p.  I,  274. 
2)  in  4*. 
»)  ib.  II,  3. 


o  KAZWACH  OKAZ  UŻYTKACH   ĆWIKŁY,  BURAKÓW  I  BARSZCZU  277 

Zajmijmy  się  teraz  tą  sprawą,  jak  nazwa  buraków  zaczyna 
rugować  nazwę  ćwikły  w  znaczeniu  samej  rośliny.  My  bowiem  zwy- 
kliśmy przecie  mówić:  „zrób  tam  (z  buraków)  ćwikłę"  ale  w  r.  1675 
urodzony  J.  K.  Haur  mówił:  „Kwasić  ćwikłę  na  buraki".  A  więc 
całkiem  odwrotnie;  to,  co  było  niegdyś  nazwą  rośliny,  to  zachowało 
się  tylko  jako  nazwa  potrawy,  a  co  weszło  do  języka,  jako  nazwa- 
nie potrawy,  to  stało  się  obecnie  mianem  rośliny. 

Hercius  ^)  r.  1660  mówi:  ćwikła  czerwona,  czarna,  biała, 
żółta  ''). 

Czernieeki  3)  (1682)  ma  w  spisie  potraw  ćwikłę  a  nie  buraki. 

Apteka  domowa  *i  (1693)  zna  ćwiklane  korzenie  i  ćwikłę,  tak 
samo  jak  piszący  w  tymże  roku  Tylkowski  °). 

Dopiero  w  roku  1713  autor  rozmówek  polsko-francuskich 
Duchenbillot^)  tłumaczy  betę  rave  na  borak,  ćwikła,  a  la  poiree  ou 
betę  blanche  na  boćwina. 

Fonklofen  (1724)  mówi  wyłącznie  burak  ^). 

Trotz  w  swoim  słowniku  najtrafniej  wykłada  jotte^)  na  ćwi- 
kła, a  beterave^)  na  boraki. 

Dykcyonarz  Daneta  (1745)  ma  w  jednem  miejscu  i"):  Poiróe. 
Betę.  Barszcz  (sic!)  ziele,  warzywo,  botwina  a  w  drugim  pisze"): 
ćwikła,  ziele,  jarzyna  kuchenna.  Dwojaki  jest  rodzaj  ćwikły:  biała 
i  czerwona,  którą  Pliniusz  nazywa  czarną  dla  tego,  że  jest  ciemno- 
czerwona, którą   zwyczajnie   nazywają   burak. 

A  zatem  wiek  czasu  wystarczył,  żeby  nazwa  potrawy  przeszła 
na  roślinę,  którą  z  niej   robiono. 

Wystawmy    sobie,  że    znikła   racya    powszechnego    hodowania 


1)  Hercins  S.  K.  Bankiet  narodowi  ludzkiemu,  od  Monarchy  nieb  iee kiego  . 
zgotowany.  W  Krakowie.  » 

2)  1.  c.   p.  46. 

»)  S.  Czarniecki  Compendiura  ferculorum  p.  3. 

*)   „Ćwiklane  korzenie"  p.  197. 

»)  Pod  pseudonimem  Fabius  Hercinianus  —   Medicus  familiaris,  Posnaniae 

1693,  p.  57. 

6)  Nie  mam  kartki  z  wcześniejszej  edycyi,  chociaż  przeglądałem  z  r.  1699. 

Tu  p.  185. 

')  Skarb.  p.  134 

8)  Tom  II,  z  r.  1747,  p.  3222. 

9)  Tom  I,  z  r.  1744,  p.  669. 

10)  Tom  II,  z  r.   1745,  p.  365. 

11)  Tom  I,  z  r.  1745,  p.  193. 


278  JÓ?-EP  KOSTAFIŃSKI 

starożytnej  rasy  ćwikły.  Zieleninę  mało  kto  jadał,  a  jeśli  już  jadał, 
to  ze  szpinaku  latem,  a  z  jarmużu  na  jesieni  i  zimą.  Buraki  można 
było  piec.  można  było  robić  z  nich  przystawkę,  zwaną  dziś  ćwikłą, 
w  obu  postaciach  były  smaczniejsze,  niż  dawna  liściasta  rasa.  Tem 
bardziej,  że  się  zjawiały  i  nowe  odmiany  buraków.  Ks.  K.  Kluk, 
pisząc  o  Roślinach,  mówi  o  burakach:  „prócz  naszych  pospolitych 
podłużnych  są  jeszcze  Angielskie  okrągłe"  i).  A  w  Dykcyonarzu  2) 
Beta  vidgaris^)  nazwana  jest  Ćwikła  burak,  drugi  zaś  gatunek  ro- 
dzaju Beta,  to  jest  Beta  Cicla^) — Uwikła  boćwina.  Z  Dykcyonarza 
dowiadujemy  się,  że  burak  jest  rośliną  „we  wszystkich  gospodar- 
skich ogrodach  znajomą";  że  „gotują  się  świeże  lub  przez  zimę 
przechowane  korzenie.  Bez  kwaszonych  buraków,  przynajmniej 
w  niektórych  stronach,  żadne  się  gospodarstwo  nie  obejdzie.  Ćwikła 
(to  znaczy  więc  przystawka  z  kwaszonych  buraków)  na  stołach 
a  boćwina  w  Litwie  jest  pospolita".  O  drugim  zaś  dawnym  gatunku 
mówi  ks.  Kluk,  że  „znajoma  jest  w  niektórych  tylko  ogrodach", 
bo  i  na  cóżby  miała  być  w  Polsce  używana'?  Na  pańskich  sto- 
łach, za  francuskim  wzorem,  jadano  zapewne  ogonki  liściowe  przy- 
prawione, jak  kardy  lub  szparagi,  albo  zimą  młode,  w  piwnicy  wy- 
rosłe listeczki  na  sałatę  s).  Rzeczywiście  Wielki  Kucharz  (z  r.  1786) 
mówi :  „Ćwikła  jest  dwojaka  biała  i  czerwona,  którą  z  buraków 
gotują:  liście  z  buraków  białych  (sic)  służą  ludziom  młodym; 
w  kuchni  przydają  (domyślne:  je)  do  nadzienia  oraz  same  kardy 
czyli  głąbiki  (sic)  gotują  z  białym  sosem  albo  też  w  potaż  postny 
i  mięsny  kładą"  ^). 

Zawadziliśmy  —  cytując  księdza  Kluka  —  o  boćwinę,  trzeba 
i  o  niej  co  należy  powiedzieć.  Bótwieć  (zwykle  piszą  butwieć)  zna- 
czy po  polsku  rozkładać  się.  ale  po  małorusku  hotity  wręcz  prze- 
ciwnie mówi  o  stawaniu  się  silnym,  grubym,  a  po  rosyjsku  botvitBsja 


1)  Warszawa  1777,  I,  2,  45. 

')  Dykcyonarz  roślinny.  Tom  I,   Warszawa  1786. 

»)  1.  c.  1,  p.  68. 

*)  1.  c.  I,  p.  69. 

5)  O  tym  ostatnim  użytku  w  naszej  literaturze  nie  czytałem.  Wprawdzie 
Wyżycki  w  swoim  Zielniku  z  r.  1845  (I,  p.  101)  mówi  o  używaniu  takich  li- 
steczków, ale  czy  na  sałatę,  czy  jak  zwykle  na  Litwie  do  zup,  to  nie  jest  wy- 
raźnie powiedziano. 

6)  Kucharz  doskonały,  tłómaczony  przez  W.  Wielądka,  Warszawa  1786, 
p.  786. 


o    NAZWACH   ORAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BUKAKÓW  1   BARSZCZU  279 

oznacza  bujność  wzrostu  roślin,  więc  też  bótwa  znaczy  tyle,  co  u  nas 
nać,  a  specjalnie  nać  ćwikły.  Tak  jak  ćwikła  i  jej  nazwa  szła  ze 
wschodu  na  zachód,  tak  szła  i  nazwa  jej  naci. 

O  botźwinie  (sic)  wspomina  pierwszy  Hereiusz  i),  mówi  o  niej 
Pasek  w  swoich  pamiętnikach  2);  w  kucharskiej  książce  urodzonego 
Czernieckiego  w  r.  1682  wyliczona  jest  „botwina  to  jest  nać  ćwi- 
klana"  ^j.  Już  wspominałem,  że  boćwiną  nazywa  ćwikłę  liściastą  (la 
poirće)  Duchenbillot  w  r.  1713  i  tak  samo  słownik  Daneta,  mający 
jednak  i  synonim  „Barszcz".  Tak  nazwał  gatunkowo  liściastą  ćwi- 
kłę ks.  Kluk  w  swoim  dykcyonarzu,  jak  o  tem  mówiłem  już  po- 
wyżej. U  tego  autora  możemy  się  też  dowiedzieć  że:  „liście  jej 
(ćwikły)  idąc  do  stołowego  używania  dały  pochop  pospólstwu  w  Li- 
twie zażywania  na  boćwinę  liści  pospolitych  buraków".  Ks.  Kluk 
miał  więc  jeszcze  świadomość,  że  pierwotnie  boćwinę  brano  z  li- 
ściastej ćwikły  i  że  zarzucono  jej  hodowlę,  zastępując  ją  burakami, 
nawet  na  Litwie,  gdzie  miała  racyę  się  utrzymać,  skoro  właśnie  li- 
ście jej  były  i  są  w  używaniu.  Pozornie  niema  tego  poczucia,  a  na- 
wet jakby  nic  o  tem  nie  wiedział  ojciec  flory  litewskiej,  ks.  Stani- 
sław Jundziłł.  W  botanice  stosowanej,  wydanej  *)  1799,  zna  tylko 
buraki^).  Mówi  o  nich:  „Nigdzie  jednak  ani  tak  obficie  mnożoną, 
ani  tak  pospolicie  jadaną  nie  jest  jak  w  Polszczę  (sic).  Używa  się 
tak  w  liściach  młodych,  jak  w  korzeniach,  najczęściej  kwaśno  i  jest 
zdrowym,  na  północy  wielce  ulubionym  pokarmem;  co  tym  jest 
szczególniejsza,  że  w  innych  krajach  ledwo  wierzyć  chcą  temu 
u  nas  tak  pospolitemu,  zwyczajowi"  ^). 

W  Polsce  używanie  boćwiny  w  szlacheckiej  kuchni  było  wy- 
jątkowe. Przecież  w  cytowanym  ustępie  z  Postnego  obiadu  po- 
wiedziano: 


1)  1.  c.  p.  46. 

2)  O  czem  niebawem  poniżej. 
»)  1.  c. 

*)  W  Wilnie. 

5)  Ks.  Jundziłł  bierze  Beta  Tulgaris  —  bórak  w  znaczenia  ogólniejszem, 
obejmnjącem  obie  rasy,  co  jest  prawdopodobne,  skoro  nazywa  je  po  niemiecku 
Mangold  i  Rothe  Riibe  (po  francusku  tylko  Kave,  co  do  żadnej  z  dwu  ras  nie  jest 
stosowne).  Może  i  to  być,  że  ten  proces  —  o  którym  ks.  Kluk  pisze,  że  na  Litwie 
zastąpiono  liście  ćwikły  liśćmi  pospolitych  baraków  —  odbył  się  tak  dawno,  że 
ks.  Jundziłł,  urodzony  w  r.  1761,  już  o  nim  nie  wiedział. 

«)  1.  c.  p.  117. 


280  JÓZtóF  ROSTAFIŃSKI 

„ jednej  rzeczy  mało, 

Boćwiny  jeszcze  w  polskiej   kuchni  nie  dostało". 

Jeszcze  energiczniej  sądzi  o  tern  Pasek,  w  którego  pamiętni- 
kach i)  czytamy  nie  zbyt  uprzejmą  apostrofę  do  Litwina: 

Za  coś  mnie napastował, 

Wszakźem   boćwiny  w  Wilnie  nic  niezakosztował, 
Bo  to  świńaka  potrawa  jeść  się  jej   nie  godzi, 

Możnaby  ztąd  prawie  wnosić,  że  u  nas  boćwiny  nie  jadano. 
Sądzę,  że  wniosek  byiby  mylny.  Jadało  ją  ubóstwo  przez  całe  śre- 
dniowiecze, może  podobnie  jak  na  Litwie  kwaszoną.  Skoro  przyszła 
rasa  nowa  buraków,  zaniechano  u  nas  powszechnie  hodowli  dawnej 
rasy,  tak  że  w  XIK  w.  nawet  tradycya  o  tern  wśród  ludu  za- 
marła. Na  Litwie  zaś  zwyczaj  ten  się  utrzymał,  w  pewnej  formie 
przechował  naw^et  do  ostatnich  czasów.  I  tam  hodowla  dawnej  rasy 
się  nie  utrzymała,  ale  chłodnik  bez  botwinka,  to  jest  ogonków  i  że- 
berek liściowych  z  buraków,  nie  da  się  pomyśleć.  Na  Litwie  też 
buraki  zasadzone  w  piwnicy  do  świeżego  piasku  „dostarczą  przez 
całą  zimę  świeżego  botwina"  ^). 

Chociaż  hodowli  starożytnej  ćwikły  u  nas  powszechnie  za- 
niechano, to  jednak  tu  i  ówdzie  mogła  się  utrz\mać.  Bardzo  prawdo- 
podobnie w  ogrodach  Wizytek,  sprowadzonych  z  Francyi  przez 
Maryę  Ludwikę  i  Sakramentek,  co  się  dostały  do  Warszawy  przez 
Maryę  Kazimirę,  hodowano  zawsze  „la  poirće",  a  jak  dowodzą  cy- 
taty z  Wielkiego  kucharza,  pod  koniec  XVIII  w.  musiała  być 
w  pańskich  ogrodach. 

Ostatni  ślad  używania  liściastej  ćwikły  na  potrawę  w  Polsce 
znajduję  u  S.  hr.  Wodzickiego 3).  Oto  co  ten  autor  mówi  pod  tym 
względem  o  ćwikle:  „Do  użycia  obłamują  się  ciągle  największe 
dolne  liście,  a  ze  Szpinakiem,  Trybułą  zwyczajną^).  Szczawiem  i  Le- 
biodą, zastępują  miejsce  wczesnej   zieleniny.    Po  takowym    obłamy- 


^)  W  wydaniu  wileńskiem  z  r.  1843,  p.  165. 

2)  Wyżycki  1.  c.  p.  102. 

8)  O    Chodowaniu drzew,    krzewów  i  ziół.    Tom    II,    powtórne   wydanie 

w  Krakowie  1827. 

*)  Którą  niżej  (p.  423)  nazywa  Trybułą  ogrodową,  jest  Scandix  cerefolium, 
której  nać  była  w  tak  powszechnem  ożyciu  w  owym  czasie,  jak  obecnie  jest  n.  p. 
pietruszczana. 


o  NAZWACH  ORAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BURAKÓW  I  BARSZCZU       281 

waniu,  wyrastają  liście  większe  i  piękniejsze,  które  jeszcze  po 
kilkakroć  zrzynać  można.  Grube  białe  łodygi  (sic)  wielkich  liści 
(to  znaczy  ogonki  liściowe)  „tudzież  będące  na  nich  żyły  (sic)  sze- 
rokie (to  znaczy  żeberka  liściowe),  przyprawiają  się  na  smakowitą 
jarzynę  w  ten  sposób:  odarłszy  zwierzchnią  skórkę,  gotują  się; 
ugotowane  zaś  i  z  wilgoci  osiękłe,  wykładają  się  na  misę,  a  przy- 
dawszy trochę  bulionu,  soli,  pieprzu,  kwiatu  muszkatołowego  i  ka- 
wałek masła  wysadzi  się  wszystko  razem  na  żarze  (sic)  a  potem 
daje  na  stół,  jako  smaczną  jarzynę"  ^), 

Na  zachodzie  wyhodowano  rasę  ćwikły  z  ozdobnymi  liśćmi 
zwykle  jasno-czerwonymi,  niekiedy  i  z  żebrem  żółtera  lub  poma- 
rańczowem.  Taką  rasę  nazywa  W.  Jastrzębowski  2)  Man^oldem 
i  mówi  o  nim:  „Często  —  burak  taki  —  w  jesieni  wyjęty  i  wsa- 
dzony do  doniczki,  w  pokoju  wyrasta  jak  palma  i  ładny  widok 
przedstawia  ^). 

Pod  koniec  XVIII  w.  znajdujemy  u  ks.  Kluka  i  Jundziłła 
wzmianki  o  „bórakach  burgundzkich''  lub  „ćwikle  burgundzkiej" 
jako  o  białych  burakach  pastewnych.  Rozpisuje  się  o  niej  szeroko 
ks.  P.  Switkowski  *)  w  r.  1786,  nazywa  ją  burgundzką  czyli  długą 
a  grubą  rzepak)  i  dodaje,  że  ta  sama  bywa  tu  i  owdzie  na  Śląsku 
siana  i  stamtąd  można  brać  nasienie^).  Ale  Kurcyusz  w  przepisach 
dyetetj^cznych,  tłumaczonych  przez  S.  Szymańskiego^),  odróżnia  bu- 
rak (czerwony)  do  gotowania  ^j  i  ćwikłę  (białą)  i  już  wie,  że 
„p.  Margrafa)  wyciągnął  z  niej  sól  słodką,  która  jest  cukrem  pra- 
wdziwym" 1°),  Z  tej  to  rasy  wyhodowano  buraki  cukrowe. 

Wiadomą  jest  rzeczą,  że  przemysł  otrzymywania  cukru  z  bu- 


1)  1.  c.  p.  211. 

2)  Ogrodnictwo    wydane    przez    K.    Majewskiego  w  Warszawie    1876  z  wy- 
kładów Marymonckich,  a  zatem  przed  r.  1861. 

3)  1.  c.  p.  62. 

*)  Wybór   wiadomości   gospodarskich    w    Warszawie    1786 — 8.    Tomów  III, 
z  jedną  paginacyą. 

5)  1.  c.  p.  458. 

6)  1.  c.  p.  571. 

')  Tom  1,  w  Warszawie   1785  r. 
8)  1.  c.  p.  79. 

')  W  r.  1747  odkrył  Marggraf,  że  baraki  zawierają  cukier  trzcinowy. 
10)  1.  c.  p.  73. 


282  JÓZEF  KOSTA  FIŃSKI 

raków  długo  się  nie  mógł  rozwinąć  z  powodu  trudności,  jaką  miał 
wobec  łatwego  a  więc  i  taniego  sposobu  wydobywania  cukru  z  trzciny 
cukrowej.  Dopiero  system  kontynentalny  i  opieka,  jaką  dał  temu 
przemysłowi  Napoleon,  pozwoliły  się  rozwinąć  tej  fabrykacyi. 
W  r.  1829  dowiadujemy  się,  „że  w  dobrach  Boćki  w  obwodzie  bia- 
łostockim istnieje  wielka  rękodzielnia  burakowego  cukru  założona 
przez  IMCi  panów  Martine  d'Aubignć  i  Doasan;  dwie  podobne  rę- 
kodzielnie  otwierają  się  w  okolicach  Warszawy".  O  jednej  wiem, 
że  to  była  cukrownia  w  Guzowie,  dobrach  Henryka  hr.  Łubień- 
skiego. Odtąd  rozwijała  się  u  nas  jedna  cukrownia  za  drugą  po- 
mnażając bogactwo  narodowe. 

Takie  dziwne  koleje  przechodzi  ćwikła.  W  początkach  jest 
„jarzyną  ubogich",  za  Zygmuntowskich  czasów  przysmak  pański. 
Z  czasem  wychodzi  z  ciasnych  ogrodów  na  pola,  stając  się  ważnym 
czynnikiem  w  rolnictwie,  ba  jednym  z  ważniejszych  nawet  arty- 
kułów handlu   wszechświatowego. 


yi.   Ludowe  nazwy  ćwikły  i  buraków. 

Zobaczmy  teraz,  jak  ślady  tvch  historycznych  procesów  zja- 
wienia się  nowej  ras}'  i  rozmaitego  używania  obu  ras  odbiły  się 
wśród  ludu  i  zachowały  dotąd  na  całym  obszarze  ziem  dawnej 
Rzeczypospolitej.  Obraz  ten  zestawiłem  na  podstawie  moich  tek 
z  korespondencyami  zebranemi  w  r.  1881  i  następnych.  Jest  ona 
ponumerowana;  każdy  numer  odnosi  się  do  wymiany  listów  z  jedną 
osobą.  Liczbę  tych  osób  ogłoszę  przy  dziele  o  Historyi  hodowli  ro- 
ślin w  Polsce,  tu  wyliczenie  ich,  choćby  częściowe,  zabrałoby  zbyt 
wiele  miejsca.  Zestawiam  rzecz  dzielnicowo,  bo  tylko  w  ten  sposób 
nietylko  przedstawia  się  interesująco,  ale  i  pozwala  na  wyciągnięcie 
ogólniejszych  wniosków. 

Przedewszystkiem  trzeba  powiedzieć,  że  Beta  Cicla  nigdzie 
nie  jest  już  przez  lud  hodowana.  Wszędzie  na  całym  obszarze  — 
nawet  jeśli  używa  lud  nietylko  korzeni,  ale  i  liści,  to  używa  bura- 
czanych, a  zatem  w  następuj ącem  teraz  zestawieniu  wszystkie  dane 
odnoszą  się  do  rasy  Beta  vulgaris. 

Wyrazy,  nie  znajdujące  się  w  słowniku  warszawskim,  są  ozna- 
czone *. 


o  NAZWACH  ORAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BUUAkÓW  I  BARSZCZU  283 

Prusy  Królewskie  i  wschodnie  Mazury. 

boćwina  —  nać  buraczana  8. 

buraki  —  tak  wyjątkowo  nazywają  roślinę  11. 

„       —  jeżeli  coś  tak  nazywają  to  przeważnie  tylko  buraki  ugo- 
towane na  zupę  11. 
„        —  tylko  biały  cukrowy  nazywa  się  burak   1,  2,  4,  7. 
„        —  tak  tylko  nazywają  roślinę  8  (Mazury). 
„        —  tak    nazywają    rośliny    z    czerwonym    korzeniem  a  białe 
nazywają  ćwikłą  22. 
*czwikel  14. 
*ćwikieł  (ła)  12,  22. 

ćwikła  —  roślina    z    czerwonym    korzeniem    i    czerwonymi    nieraz 
liśćmi,  tak  najczęściej  2,  7,  10,  11,  19. 
„        —  pastewna  6. 
„         —   przystawka  22. 
*rąkiel  —  10,  19. 

rąkle  —  ib. 
*ronkiel  —  22. 

runkle  —  11,  18.  22- 
*sznitka  —  ciemny  burak  13  (Jańsbork). 
*śnitka    —  potrawa  11. 

Uwaga.  Co  do  nazwy  śnitki,  to  pochodzenie  jej  jest  niemie- 
ckie. A.  Treichel  (Volksthumliches  aus  der  Pflanzenwelt  besonders 
fiir  Westpreussen  IV.  W  Schriften  d.  Naturf.  Gesch.  z.  Danzig. 
N.  F.  Bd.  81,  St.  1,  p.  6)  mówi  o  burakach:  In  Ostpreussen  wer- 
den  sie  gekocht  mit  Backmesser  fein  gestampft  und  unter  der 
name  Schnittke  gegessen". 

^Vielkie  Księstwo  Poznańskie. 

boćwina  —  nać  buraczana  w  barszczu  56. 

buraczki  —  58. 

burak  —  burak  albo  ćwikła  ogólnie  bez  różnicy  54. 

burak  czerwony  —  48. 

buraki  —  38,  44,  53,  60. 

burak  60. 

*ćwikeł  —  48. 

*ćwikieł  —  pastewny  55. 


284  JÓASF  ROSTAFIŃSKI 

Ćwikła  —  w  ogólności    wszystkie    buraki  a  specjalnie    ćwikła   dla 
bydła,  burak  dla  ludzi,  cukrowy  do  cukrowni  38. 

_        —  oo:ólnie. 

j,       —  biała  52. 

„       —  bydlęca  (pastewna)  38,  44,  53,  60,  65. 
czarna  ćwikła  —  burak  czerwony  55. 
ronkel,  ronkle  —  buraki  pastewne  48. 
runkle  —  58. 

Uwaga.  Rzecz  ciekawa,  że  w  poznańskiem  znana  była — jak 
mówi  Kolberg  (Poznańskie)  III.  28 — potrawa  z  kiszonej  ćwikły  i  na- 
zywała się  b uracz ak. 

Śląsk  pruski. 

buraki   cukrowe  —  26. 

*ć wikła  (sic)  ćwikła  biała  (buraki    podługowate  żółte   albo  okrągłe, 
obie    na    paszę    i    pokarm  a  ćwikła    czerwona    dla    ludzi 
i  bydła  25. 
*cukrówka  —  burak  cukrowy  26. 
*rzepa  cukrowa  —  burak  cukrowy  26. 
„       polna  —  burak  pastewny  26. 

Galicya. 

*bielce  —  białe  buraki  138. 

boćwina  —  liście  na  burakach. 

burak,  -ki  —  tak  w  całej  Galicyi  dość  powszechnie. 

„     biały  -    150. 
czerwony  burak  —  128. 
buraki  ćwikłowe  —  na  ćwikłę  123,  144,  173. 

„■      pastewne  119,  123,  144. 

„       żółte  —  119. 
*ćwik,  -ki  —  buraki    czerwone  —  106,    112,    114,    138,  149,  150, 

(robi  się  z  nich  barszcz), 
ćwikła  biała  i  czerwona   101. 

„       —  mocno  czerwona,  prawie  czarne  buraki,  121.  146,  147. 

Królestwo  Polskie. 

Skrócenia:  A.  —  gubernia  Augustowska;  Ka.  —  Kaliska; 
KI.  —  Kielecka;    Lub.  —  Lubelska;    Łom.  —  Łomżyńska;  Pi?.  — 


o  NAZWACH  ORAZ  UŻYTKACH  ĆWJKŁY,  BURAKÓW  I  BARSZCZU       285 

Płocka;  Pr.  —  Piotrkowska;  Rad.  —  Radomska;  Sie.  —  Siedlecka; 
W.  —  Warszawska, 

barszcz  —    burak    286    (na    Podlasiu    koło    Wysokiego    Mazowie- 
ckiego). 
*bocwina  —   Sie.  289. 
boćwina  —  nać  KI.  253. 

„         —  liście  młodych  buraków  Lub.  314. 
botwina  —  ib. 
*botwinka  —   „żyłki"   (to  znaczy  środkowe    żebra)  z  liści  buracza- 
nych PI  254 
*buówina  —  A.  286. 
buraczki  —  buraki  w  ogrodzie  Ka.  215. 
*buraka  (ta,  i  zawsze  w  1.  p.)  —   KI.  253. 

burak,  -ki  —  nazwa    ogólna    na    wszystkie    buraki  —  KI.    253; 
Ka.  235;   Ead.  232;   W.  220. 
„       —  tylko    nie  czerwone  Pr.  204;    Ka.  211;    Łom.  284;   PI 

254.  A  tak  samo  z  innem  określeniem. 
„       to  tylko  białe  KI  234;  Pł.  255,  263,  265. 
„       czy  ćwikła  to  samo  —  Łom.  275. 
„       ćwikłowe  —  są    wyłącznie    czerwone    Bad.  236;    Pr.    220; 

W.  255;  262,  263;"  PŁ  316. 
„       cukrowe  —    W.  223. 

„       egipskie  —   Bad.  230  są  małe  czarne  okrągłe,  prawie  całe 
wystające  po  nad  ziemię,  inne  zwykłe  są  podłużne  i  sie- 
dzą w  ziemi. 
„       krakowskie  —  Bad.  232  małe  i  używane  na  ćwikłę, 
„       pastewne  —  Ka.  211. 
*ćwiklaki  —  czerwone  Pł.  265. 
ćwikła  —  nazwa  znana,  ale  mało  używana  KI.  -215. 

„      —  wyłącznie  czerwone  buraki  KI.  234,  246;  Pr.  203,  204) 
206;  Ka.  210,  211,  214;  Łom.  284;  Sie.  289. 
podczos  —  zarówno  brukwianka  jak  boćwina  Łom.  278. 
runkle  —  buraki  cukrowe  Pł.  263. 
„       —        „       pastewne  Aug.  288. 

Zabrane  prowincye. 
barszcz  —  nać  buraka  427. 
*boówa  —  nasienie  443. 
boćwina  —  buraki  462. 


286  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

♦boćwinie    —  buraki  462. 
*botwin  —  buraki  402. 
botwina  —  buraki  459. 

„       —  nać  buraczana  402,  442. 

„       —  nać  młoda,  póki  niema  jeszcze   buraków  (póki  korzeń 
nie  jest  zgrubiały)  462. 
*botwinko  —  nać  434. 
*botwino  —  nać  442. 

„         —  nasienie  (regestr  z  r.  1729  z  województwa  Trockiego). 
*ćwik  —  burak  ciemny  z  którego  się  robi  ćwikła  445. 
ćwikła  —  burak  słodki  (sic)  449;  mały,  okrągły  414. 

„        —  ćwikła  i  burak  znaczą  to  samo  427  (Grodzieńskie), 
burak    —  tylko  tak,  na  Litwie  409,  402;  cały  Wołyń  i  Podole, 
buraki  ćwikłowe  —  słodkie  409,  507. 

j,       czerwone  —  509;  nie  są  amarantowe  455. 
„       karmowe  412. 
runkla  —  jako  synonim  buraka  na  Litwie  już  w  r.  1845  (Gerald 
Wyżycki  Zielnik  ekonomiczno  techniczny  I  389). 

Uwaga.  Do  nazw  zebranych  przez  korespondencyę  wciągną- 
łem i  cały  słownik  Karłowicza,  żeby  po  wydaniu  mego  słownika 
nikt  nie  miał  wątpliwości,  czy  potrzebuje  jeszcze  zajrzeć  do  tam- 
tego. W  powyższem  zestawieniu  nie  cytowałem  Karłowicza,  bo 
z  wyrazów  tu  się  odnoszących  ma  tylko:  botwina  I  109,  krakow- 
skie V.  czerwone  buraki  (I  139),  ćwik  (I  299)  i  kwaki  (II  540). 
Co  do  ćwika  cytata  brzmi  tak: 

„Cwik  =  ćwikła?:  „Czerwony,  jak  burak,  jak  ćwik"  Wisła 
III  20".  Słownik  warszawski  opuścił  też  ćwik  w  tem  znaczeniu. 
Skoro  dziś  mamy  pewność,  że  ćwik  znaczy  tyle  co  czerwona  ćwikła, 
to  mamy  też  wytłumaczony  sposób  mówienia,  „czerwony  jak  ćwik". 
Co  do  kwaków  sądzę,  że  zachodzi  tu  pomyłka,  bo  nazwa  ta  od- 
nosić się  zwykła  do  brukwi. 

Zestawiając  nazwy  powyżej  przytoczone,  rzuca  się  w  oczy, 
że  niema  takiej  strony  Polski,  w  którejby  nazwa  buraka  nie  była 
mniej  lub  więcej  rozpowszechniona.  Można  powiedzieć,  że  jest 
używana  ogólnie,  a  niekiedy  wyłącznie  (Mazury  pruskie  i  Zabrane 
prowincye).  że  jest  zwłaszcza  rozpowszechniona  w  Galicyi,  oraz 
po  części  w  Królestwie  Polskiem. 

Wyraz  ćwikła  w  ogólnem   znaczeniu  wszelkich  buraków,  tak 


o  NAZWACH  ORAZ  UŻYTKACH   ĆWIKŁY,  BUKAKÓW  I  BAKSZCKIT  287 

jak  żył  w  XVII  w.,  utrzymał  się  tylko  w  Prusach  i  W.  Ks.  Po- 
znańskiem. Tam  wtargnął  burak  naturalnie  jako  nazwa  ćwikły  czer- 
wonej, dla  tego  biała  pastewua  zatrzymała  dotąd  nazwę  ćwikły. 
Zjawisko  to  było  możliwe  wskutek  tego  tylko,  że  przed  wtargnię- 
ciem buraka  (czerwonego),  hodowano  już  przedtem  roślinę  z  gru- 
bym i  soczystym  korzeniem,  ale  białym,  a  tej  niemoźna  była  na- 
zwać burakiem,  gdyż  nie  było  do  tego  powodu. 

Tam,  gdzie  burak  zastąpił  zupełnie  nazwę  ćwikły,  zawsze  po- 
trzeba odróżniać  buraki  ćwikłowe  (używane  na  przystawkę  zwaną 
ćwikła).  Nazywają  się  niekiedy  krakowskimi,  wskazując  z  jakiego 
centrum  zaczęły  się   „buraki"   rozchodzić  w  Polsce. 

Nie  należy  zapominać,  że  wszystkie  powyższe  uwagi  odnoszą 
się  do  XIX  w.,  pod  którego  koniec,  zebrałem  moją  koresponden- 
cyę.  W  wieku  XX  wychodźtwo  sezonowe  do  Prus  wprowadza 
wszędzie  na  buraki  nazwę  runkle,  rugując  nazwy  dawniejsze. 

TU.  Barszcz. 

Barszcz  [Heradeum  Sphondylium) ']QBi  rośliną  krajową.  Należj^, 
podobnie  jak  n.  p.  koper  powszechnie  znany,  do  roślin  baldaszko- 
wych.  Jest  z  pośród  nich  najwyższym.  Okazała  ta  bylina  ^)  do- 
chodzi nieraz  i  półtora  metra  wysokości.  Jej  wspaniałość  zwię- 
kszają wielkie  liście  pierzaste,  z  wycinkiem  wierzchołkowym  wię- 
kszym od  bocznych,  czem  się  wyróżnia  od  wszystkich  krajowych 
i  poczem  może  ją  poznać  każdy  laik.  Skoro  kwitnie  zdała  już  są 
widoczne  jej  wielkie  baldachy  białawo  lub  zielonawo-żółte.  Tem- 
bardziej  jeszcze  wpada  ta  bylina  w  oczy.  że  zwykle  rośnie  gro- 
madnie i  jest  rozpowszechniona  na  łąkach,  w  zaroślach  i  nad  brze- 
gami lasów  -). 

Jest  patrzeć  na  co,  jeżeli  się  posadzi  barszcz  na  osobiu  (so- 
liter)  w  ogrodzie;  świetnie  wygląda  na  murawie.  To  też  sadzi  się 
go  tak  obecnie,  bądź  też  inne  obcokrajowe  jeszcze  okazalsze  ga- 
tunki jak  n.  p.  Heradeum  persicum,  dorastające  dwu  m  lub  H.  pu- 
bescens  nieledwo  podwójnej  wysokości  człowieka. 


1)  Tak  nazwałem  rośliny  trwałe,  ale  nie  drzewiaste;  ich  pędy  są  zielone 
i  co  rok  rozwijają  się  na  nowo  z  podziemnych  części.  Wyraz  ten  już  się  po- 
wszechnie przyjął  w  naukowej  literaturze. 

*)  6a.rszcz  wcześnie  się  rozwija  i  już  w  maju  szykuje  się  do  zakwi- 
tnienia. 


288  JÓZBF  ROSTAFIŃSKI 

Daleko  wprawdzie  północnemu  barszczowi  do  akantu  {Acan- 
thus  mollis),  co  służył  za  wzór  do  korynckiego  kapitelu,  ale  prze- 
cież, zanim  zakwitnie,  zdaleka  coś  niecoś  go  z  pokroju  przypomina 
i  miano  go  za  akant  na  północy.  Przecież  IMCi  pan  Marcin  z  Urzę- 
dowa, nadworny  lekarz  hetmana  Tarnowskiego,  tak  o  tem  pisał  ^) 
w  pierwszej  połowie  XVI  w.:  „łże  Acaniha  Diosioridis,  jest  nasz 
Barszcz,  to  jawno  uzna  każdy  wejźrzawszy  w  pismo  Dioskoryde- 
sowe.  I  mam  Doktory  znamienite:  jako  Musam,  Braseuolum,  Menar- 
dum,  Othona,  Fuchsium  i  wielu  innycb.  Zwłaszcza  Menardus  pisze 
T.  2  epist:  3  lib.  9  gdy  był  lekarzem  u  króla  Władysława  Węgier- 
skiego ojca  króla  Ludwika:  tam  powieda,  działano  z  tej  Akanty, 
to  jest  Barszczu,  pokarm.  Takiego  pokarmu  my  Polacy  często  uży- 
wamy, jako  i  ten  król  Węgierski,  który  też  z  Polski  był  2) —  To 
ziele  pierwszych  czasów  i  dzisiejszych  na  kamieniach  i  drzewach 
formują,  wydrążają  zową  herhani  Topiariam.  Takież  na  śrzebrze, 
kubkach,  oponach,  foremnie  wyrzezują,  a  to  misterni  mistrzowie 
czynią,  patrząc  na  misterność  sprawy  natury"  ^). 

„Nasz  barszcz  jest  bardzo  pożyteczne  a  dobre  ziółko,  tak  ku 
jedzeniu  jako  ku  lekarstwam,  a  zapewne  mylą  się  na  tym  owi, 
którzy  cichym  a  spokojnym  ludziom  uwłócząc  mówią:  jest  jako 
barszcz  ani  pomoże  ani  zaszkodzi.  Ostateczną  rzecz  dobrze  mu 
przypisują,  bo  jest  Anodinum^)  ale  w  pierwszej  rzeczy  czynią  mu 
wielką  krzywdę,  aby  barszcz  nie  był  pomocen  zdrowiu  ludzkiemu, 
albowiem  bardzo  pomaga,  jako  okażemy". 

„Barszczu  kto  pożywa,  odwilżą  mu  żywot,  przeto  dobrze  go 
pożywać  tym,  którzy  miewają  zatwardzenie  żywota,  czyni  letionetn 
alvi  etc": 

„Gdy  barszcz  kwaszą  po  polsku,  dobrze  ij  pić  w  febrach, 
gorączkach,  w  pragnieniu,  albowiem  pragnienie  i  kolerę  uśmierza 
i  chciwość  jedzenia  pobudza  swą  przyprawą". 

„Przyprawiony  z  jajcy  a  z  masłem,  dobrze  jeść  tych  dniów, 
gdy  mięsnej  polewki  nie  jedzą,  bo  takież  czyni  jako  mięsna  po- 
lewka 5)". 


1)  M.  z  Urzędowa  Herbarz    Polski  wydany  po    śmierci  aatora  w  Krakowie 
1595  r. 

2)  1.  c,   p.   6. 

3)  1.  c,   p.   7. 

*)  środek  kojący  bóle. 

^)   Marcin  z  Urzędowa,  p.  7. 


o  NAZWACH  OKAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BURAKÓW   I  BARSZCZU  289 

A  zatem  w  połowie  pierwszej  XVI  w.  jadano  barszcz  na  zie- 
leninę, podobnie  jak  dziś  szpinak,  kwaszono  liście  na  napój,  z  któ- 
rego robiono  polewkę,  a  w  pierwotnych  czasach  jadano  go  zapewne 
na  surowo,  o  czem  będziemy  teraz  mówić. 

Bujny  barszcz  nietylko  swoim  pokrojem  musiał  zwracać  na 
siebie  uwagę  pierwotnego  człowieka  w  Eurazyi.  ale  bardziej  je- 
szcze z  tego  powodu,  że  pod  wielorakim  względem  był  pożyteczny, 
a  co  najważniejsze,  dał  się  jeść  na  surowo  i  w  takim  stanie  mu- 
siał być  ceniony  na  przednówku.  Jeżeli  vieźmiemy  tego  pierwo- 
tnego człowieka  nawet  już  jako  rolnika,  to  trzeba  wziąć  na  uwagę, 
że  wskutek  wilgotniejszego  klimatu  i  nieznajomości  środków  czy- 
szczenia zboża  do  siewu,  rdza,  śnieć  i  sporysz  mogły  mu  same  przez 
się  zniszczyć  sprzęt  zboża.  A  przecież  dzikie  konie,  dziki,  niedźwie- 
dzie lub  szkodne  dzikie  gęsi  robiły  niemałe  spustoszenia  w  zasie- 
wach. To  też  ówczesny  człowiek  podpatrywał  przyrodę  w  puszczach, 
gajach  i  zaroślach,  na  błoniach  i  w  toni  wód,  szukając  w  niej  je- 
dnej treści,  to  jest  zboża.  Zboża  pod  jakąkolwiek  postacią;  czy  to 
strawnego  korzenia,  czy  jadalnych  pędów,  czy  smacznych  owoców, 
czy  odurzających  używek.  Przez  długoletnie  studya  wżyłem  się 
myślą  w  te  stosunki  tak  dalece,  że  umiem  patrzeć  podobnie  na  naturę, 
rozumiem,  jaką  szczególną  doniosłość  mogła  mieć  jedna  jakaś  roślina. 
Właśnie  za  taką  mam  barszcz.  Przypuszczam,  że  takie  gołosłowne 
twierdzenie,  choćby  pochodzące  od  człowieka,  co  nawet  to  specyalnie 
studyował  przez  lata  całe,  jak  ja,  mało  trafia  do  przekonania  czytel- 
nika. Więc  przytoczę  na  to  historyczne  dowody,  w  jakiej  cenie 
mogła  być  pewna  dziko  rosnąca  roślina  jeszcze  w  XII  i  XIII  w., 
jeżeli  nie  później. 

Nasz  tatrzański  litwor  {Archangelica  officinalis)  jest  też  bal- 
daszkową  rośliną  b.  aromatyczną,  o  czem  wiemy,  pijąc  benedyktynkę, 
której  jest  głównym  pieprzykiem.  Litwor,  inaczej  książkowo  arcy- 
dzięgiel,  rośnie  w  Alpach  i  na  północnych  krańcach  Eurazyi,  za- 
chodząc bardzo  daleko  na  północ,  bo  aż  po  za  granicę  brzozowych 
gajów.  Dziś  jeszcze  Norweg  albo  Islandczyk,  spotkawszy  litwor, 
zrzyna  liść,  obciąga  naskórek  z  grubych  ogonków  liściowych  i  za- 
jada go  ze  smakiem  na  surowo.  W  tem  niema  nic  dziwnego,  skoro 
umyślnie  w  tym  celu  hoduje  się  n.  p.  liściaste  selery.  Kto  był 
w  Anglii,  mógł  je  dostać  na  pierwsze  śniadanie  wypłonione,  kruche, 
oziębione  i  podane  z  serem  chester.  Pewno  mu  doskonale  smako- 
wały, choć  miał  stół  bogato  zastawiony.  O  ileż  lepiej  musiały  sma- 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  Lin.  19 


290  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

kować  liście  litworu  człowiekowi  zgłodniałemu  na  przednówku.  Nie 
tylko  smakowały,  ale  były  pożywieniem  zostającem  pod  opieką 
prawa.  Tak  w  islandskim  statucie  króla  Hakona  (1271  —  73)  po- 
wiedziano: „ktoby  wtargnął  do  cudzego  warzywnika  litworowego 
lub  czosnkowego,  nie  będzie  się  mógł  odwołać  do  prawa,  w  razie 
gdyby  go  pobito  lub  karano  i  odebrano  wszystko,  coby  tylko  miał 
przy  sobie"  ^).  A  więc  hodowano  tę  dziką  i  do  tego  pospolitą  ro- 
ślinę, żeby  ją  mieć  pod  ręką.  Norweskie  prawo  zwyczajowe  z  po- 
czątku XIII  w.  (Frostupingsloy)  mówi,  że  dzierżawca,  któryby  za- 
łożył warzywnik  litworowy,  m°.  prawo,  wyprowadzając  się  zabrać 
z  sobą  połowę  posadzonych  roślin  ^j.  Wcześniejsze  zaś  takie  prawo, 
z  początku  XII  w.  (Gulapingsloy)  dozwoliło  mu  zabierać  wszy- 
stkie 3). 

Podobnie  cenionym  jak  litwor,  mógł  być  dalej  ku  południowi 
rosnący  na  równinach  dzięgiel  {Ałigelica  silvestris).  tamtemu  pokre- 
wny, o  którym  wiemy,  że  tak  był  jadany  na  Syberyi  w  XIX  w.*). 
Ale  z  pewnością,  nie  mógł  iść  dzięgiel  w  tych  stronach  w  poró- 
wnanie z  barszczem.  Co  do  barszczu,  to  jego  zażycie  było  w  pier- 
wotnych czasach  nietylko  wszechstronniej sze,  ale  i  powszechniejsze, 
skoro  rośnie  w  całej  środkowej  Eurazyi  ^). 

Tl  barszczu  miał  niegdyś  człowiek  cukier,  warzywo,  kwaśną 
polewkę,  odurzający  trunek  i  zapewne  już  wówczas  lek  z  ko- 
rzenia. 

Łodyga  barszczu  jest  wydrążona,  a  pokrywa  ją  kora,  która, 
przyłożona  na  skórę  człowieka,  działa  podobnie  jak  korzeń  dra- 
żniąco^). Jeżeli  jednak  młode  łodygi  oskrobać  z  kory  i  suszyć, 
to  wykwita  z  nich  wprust  cukier  żółtawy,  smaku  lukrecyi.  Jedyny 
w     swoim    rodzaju    przysmak    wśród     krajowych    roślin.    Jeszcze 


')  J.  IIoops  Waldbaame  and  Kulturpflanzen  im  germanischen  Aitertam. 
Strassbarg  1905,  p.  641. 

=)  1.  c,  p.  641. 

3)  1.  c,  p.  641. 

*)  J.  Wredow  Oekonomisch-Technische  Flora  Meklenbargg.  Liineburg  1811. 
Tom  I,  p.  529. 

5)  Linne  odróżniał  i  Heracleum  sibiricum  rosnące  też  w  środkowej  Europie, 
ale  te  dwa  i  później  wyróżniane  gatunki  botaniczne  można  uważać  z.i  formy  je- 
dnego tylko,  a  pod  względem  ekonomicznym  nie  różnią  się  one  między  sobą. 

•)  F.   Hoefer  Dictionnaire  de  botaniąue  pratiqDe,  Paris  1850,  p,  341. 


o  NAZWACH  ORAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BURAKÓW  1  BARSZCZU      291 

W  końcu  XVIII  w.  zbinirali  taki  cukier  Karaczadale '),  otrzymując 
z  400  jednostek  wagi  1  jednostkę  wagi  cukru.  Na  surową  pro- 
dukcję to  wcale  nie  jest  mało,  skoro  Achard,  założywszy  pierwszą 
w  Europie  cukrownię  buraczanego  cukru  2),  otrzymywał  go  ledwie 
2-3»/o. 

Zjawisko  to  wykwitania  cukru  wskazuje,  że  zielenina,  przy- 
gotowana z  barszczu,  musi  być  słodkiego  smaku.  Jadano  ją  nie- 
tylko  u  nas.  W  początkach  XIX  w.  była  jeszcze  w  użyciu  w  Szwecyi 
(w  Schonen)  ^). 

Z  cukru  przez  fermentacyę  z  łatwością  daje  się  otrzymywać 
kwas,  przecież  o  brzozowej  oskole  pisał  w  samym  końcu  XVII  w. 
ks.  B.  Stanisław  Jundziłł*):  „Sok  z  brzozy  na  wiosnę  płynący  ze- 
brany i  w  beczkach  bez  żadnej  przymieszki  fermentowany,  daje 
wieśniakom  naszym  przyjemny  i  zdrowy,  do  pół  lata  trwały? 
kwaskowaty  napój"  ^).  Naturalną  jest  więc  rzeczą,  że  z  liści  bar- 
szczu, zawierających  obfitość  cukru,  łatwo  dało  się  otrzymywać  kwa- 
skowatą  polewkę.  Można  ją  było  mieć  rok  cały,  zbierając  na  wio- 
snę i  susząc  liście  barszczu  na  późniejszy  zapas. 

Szymon  Syreński  w  swym  Zielniku  wydanym  w  r.  1613  daje 
rycinę  barszczu,  ale  bez  opisu,  co  tak  w  tekście  motywuje*):  „Barszcz 
nasz  znajomy  jest  każdemu  u  nas,  w  Rusi,  w  Litwie,  w  Zmujdzi, 
aniźliby  się  mógł  z  okolicznościami  swemi  opisać".  Mówi  o  nim 
dalej:  „Do  lekarstwa  i  stołu  użyteczny  jest  bardzo  smaczny.  Tak 
korzeń  jako  liście.  Acz  korzeń  tylko  do  lekarstwa  użyteczniejszy 
jest,  liście  zaś  do  potraw —  Zbierają  liście  w  maju  pospolicie". 
Rzecz  o  mocy  i  skutkach  rośliny  rozpoczyna  Syreński  w  ten  sposób: 
„Smaczna  i  wdzięczna  jest  polewka  barszcz  jako  go  u  nas,  w  Rusi 
i  w  Litwie  czynią.  Bądź  sam  tylko  warzony,  bądź  z  kapłonem  albo 
z  innemi  przyprawami,  jako  z  jajcy,  ze  śmietaną,  z  jagły"  V- 

Barszcz,  jako  polewka,  nie  krył  się  po  włościańskich  chatach, 


1)  Ph.    A.    Nemnich    Allgemeines   PolygIotten-Lexicon.   Hambnrg  1794,  III, 
p.  135. 

*)  Franciszek  Karol  Achard  w  r.  1801  w  dobrach  Kunern  na  Śląska. 

*)  Wredow  1.  c.  (patrz  noty  na  poprzedniej   stronie),  p.  519. 

*)  W  Botanice  Stosowanej,   Wilno  1799. 

5)  1.  c,  p.  364 

«)  1.  c,  p.  673. 

')  1.  c,  O  mocy  i  skutkach. 

19* 


292  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

był  jedną  z  niewielu  polewek  jakich  używano  w  XVII  w.  ^).  Oto 
na  obiadach  profesorów  Uniwersytetu  Jagiellońskiego  przez  cały 
wielki  post  w  środy  bywał  barszcz  na  polewkę,  ryby  pieprzone, 
jarzyny  i  karpie  ^).  W  pierwszy  zaś  dzień  Wielkiej  nocy  podawano 
na  ten  stół  naprzód  szołdrę  z  jajami,  następnie  barszcz,  wieprzo- 
winę, kapłony  z  miodownikiem.  groch  i  jagnięta.  Nawet  więc  sute 
święcone  nieobywało  się  bez  barszczu  z  pewnością  z  tej  rośliny 
robionego,  bo  jest  nazwany  po  łacinie   „ursibranca"  ^j, 

W  XVIII  w.  pisze  ks.  Ładowski^)  o  barszczu:    pod   tytułem 

Barszcz  ziele „Prostactwo  gotuje  z  niego  zupę.  którą  zowią 

Barszczem"  5).   Ks.  Kluk    mówi^)  o  roślinie   Barszcz:  „Nasz   polski 

znajomy   jest Liście    do    gotowania    zieleniny    w    maju    bardzo 

zdrowe:  korzeń  zaś  dekoktom  przydany  bardzo  je  smaczne  czyni"  ^), 
Tak  mówi  ten  autor  w  dziele  O  Roślinach  i  podobnie  w  Dykcyo- 
narzu^)^  o  żadnym  barszczu  jako  polewce  nie  mówi^).  Za  to  ks.  Jun- 
dziłł,  starszy,  jest  wymowniejszy  i  ciekawszy.  „Ziele  ^to  —  mówi 
on  ^°)  o  barszczu  —  rośnie  w  całej  Europie  na  łąkach  i  ogrodach 
jarzynnych  i  jest  wszędzie  pożyteczną  w  sianie  rośliną;  u  nas 
w  Litwie  tylko  i  w  niektórych  innych  północnych  krajach  na  po- 
karm dla  ludzi  iest  zażvwanvm.  Na  ten  koniec  młode  liście  zbie- 
rają  się,  kwaszą  się  zwyczajem  innych  jarzyn  naszych,  i  są  czę- 
stym dla  wieśniaków  pokarmem.  Albo  ususzone  w  cieniu,  nakształt 
selerów,  ku  dalszemu  użyciu  się  zachowują"  i^). 

Takie  używanie  barszczu  nie  wyszło  z  użycia  jeszcze  w  XIX  w., 
bo  oto  co  pisze  o  Herncleum  Józef  Gerald-Wyżycki  ^^j.  ^ Rdzeń 
młodych  łodyg  i  ogonków  liściowych  barszczu  jest  słodki,  z  tego 
względu  jako  jedna    z   najpierwszych  wiosennych  roślin  używa  się 


^)  A.  Karbowiak   Obiady  profesorów    Uniwersytetu   Jagiellońskiego  w  Kra- 
kowie 1900. 

2)  1.  c,  p.  133. 

»)  1.  c,  p.  134 

<)  Historya  naturalna  Królestwa  Polskiego.   Kraków  1783. 

5)  1.  c.  6. 

*)  Roślin  ....  utrzymanie,  rozmnożenie  i  zażycie.   Warszawa  1798. 

')  1.  c.  Tom  II,  p.  208. 

')  Dykcyonarz  roślinny  w  Warszawie  1781. 

»)  1.  c.  Tom  II,  p.  37. 

»')  W  Botanice  Stosowanej   patrz  noty  4  na  poprz.  str. 
»')  1.  c,  p.  364. 
")  Zielnik  ekonomiczno-techniczny,    Wilno  1845. 


o  NAZWACH  ORA/  UŹYTKAOH  ĆWIKŁY,  BUKAKÓW  1  BARSZCZU      293 


na  zieleninę.  Wieśniacy  nasi  zbierają  na  wiosnę  liście,  kwaszą  je 
i  gotują  z  nich  potrawę  smaczną  pod  imieniem  barszczu,  bardzo 
dobrze  zastępującą  kwaśną  kapustę.  Też  młode  liście  ususzone 
chowają  na  dalsze  zapasy"  ^).  Prawie  to  samo  mówi  F.  Berdau  '^) 
o  użyciu  barszczu  jeszcze  w  r.  1860  ^). 

Dziś  nawet  nietylko  nazwa  barszczu  znana  jest  wśród  ludu 
w  Gralicyi,  Królestwie  i  na  Litwie,  ale  nie  wygasł  jeszcze  —  jak 
wiem  z  moich    korespondencyi  —  zwyczaj    robienia  z  niego   zupy. 

O  powszechnym  u  nas  używaniu  barszczu  wiedziano  zagranicą 
i  rozpisywano  się  o  tem.  Zebrałem  tę  literaturę  w  poprzedniej  roz- 
prawie o  buraku  i  barszczu  *),  i  nie  chcę  się  powtarzać.  Dodam  tylko 
ciekawą  wiadomość  z  końca  XVIII  w.,  pochodzącą  z  Prus.  F.  S. 
Bock  ^)  pisze  w  niej  co  następuje:  „Es  werden  aber  aus  dieser 
Pflanze  (autor  nazywa  ją  po  niemiecku  Barenklau,  Bartsch)  in  Li- 
thauen  von  gemeinen  Leuten  schmackhafte  Suppen  gekocht,  auch 
daraus  der  bekannte  Trank,  Bartsch  genannt,  der  einer  Weinsuppe 
ziem  lich  nahe  kommt,  zubereitet,  welchen  das  Bauervolk  und  Ge- 
sinde  anstatt  des  diinnen  Lagerbiers  (Tafelbiers)  im  Sommer  trin- 
ket.  Er  giebt  auch  in  hitzigen  Fiebern  und  anderen  Krankheiten 
ein  kiihlendes  Getrank  den  Durst  zu  loschen,  und  pflegen  Kranke 
bev  demselben  noch  am  langsten  auszuhalten.  wenn  ihnen  vor  allen 
anderen  Getranken  schon  ekelt"  ^).  Więc  tu — zapewne  na  autopsyi 
oparte  (wschodnia  część  Prus  książęcych  była  litewska)  pochwały 
barszczu  jako  napoju  i  środka  przeciwgorączkowego. 

Ponieważ  barszcz  zawiera  cukier,  więc  oczywiście  moźnaby 
z  niego  pędzić  wódkę.  Istotnie  pędzono  ją.  Wy ży cki ')  pisze:  „Z  ło- 
dyg umieją  w  Rosyi  pędzić  mocno  upajającą  gorzałkę,  100  funtów 
łodyg  daje  25  funtów  czyli  trzy  garnce  tęgiej  okowity"^).  Ale  jakiś 
upajający  napój  robili  Moskale,  dodając  do  fermentującego  soku 
liście  z  odurzającej    borówki,   zwanej    pijanicą  {Yaccinium    uligino- 


1)  1.  c.  Tom  II,  p.  93. 

2)  W  Encyklopedyi   powszechnej,  Warszawa  1860. 
8)  1.  c.  Tom  II,  p.  941  w  artykule  Barszcz. 

^)  1.  c.  p.  15  et  3eq. 

*)  F.  S.  Bock,  Yerpuch    einer    wirthschaftlichen    Naturgeschichte    von    dem 
Konigreich  Ost-  und   Westpreussen. 

6)  1.  c.  Tom  111,  Dessau  1783,  p.  355. 
')  1.  c.  patrz  noty. 
8)  1.  c.  Tom  II,  p.  93. 


294  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

5ww)*).  P.  A.  Nemnich  pisał  w  swoim  słowniku  2)  pod  Heracleum: 
„Die  Worter  Porst  und  Bartsch  {Heracleum  sphondylium)  Pors 
{Myrica,  trzeba  dodać  Gale)  und  Porsch  oder  Pors  (mylnie  wydru- 
kowano Post!)  {Ledum  pelustre)  sind  zu  unterscheiden;  zu  nicht  ge- 
ringen  Irtlitimern  haben  diese  ahnlichlautenden  Worter  AnlaB  ge- 
geben"  ^).  Otóż  tak  liście  z  krzewu  Myrica,  jak  i  świniego  bagna 
mają  odurzające  własności,  a  wspólność  tych  nazw  wskazywałaby 
na  ich  podobne  używanie,  czy  przejęte  od  Słowian?  Czy  przez 
Germanów  używane  jako  przymieszka  do  piwa?  Rzecz  do  zbada- 
nia. Stajemy  tu  w  każdym  razie  przed  kwestyą  użvwek  w  prehi- 
storyi  Europy. 

Niemałego    kiedyś    znaczenia    był    barszcz    pod   względem    le 
karskim.  Jego  kłącze  jest  pełne  soku  szafranowej  barwy  a  niemiłe, 
woni.  Ono  też  było  używane  głównie,  a  to  przeciw  padaczce  i  krwa- 
wej  biegunce.    Ziele   było  środkiem  rozwalniającym.    Owoce    stoso- 
wano przeciw  spazmom  i  histeryi*).   Już  wspominałem   powyżej,  że 
w    medycynie    średniowiecznej    i    renesansowej    Europy    środkowej 
miano    barszcz    za    akant.    Wówczas    zażywał    pewnej    sławy,  która 
powoli  malała.  Jeszcze  raz  stał  się  w  Polsce  rozgłośnym,  skoro  do- 
ktor Kartheizer,  jak  nam  to  przekazał  ks.  Kluk^),  zalecił  go  —  za- 
miast   grzebienia    i    nożyc  —  „za  najskuteczniejsze"  lekarstwo    na 
kołtun.    Do    dziś    też    dnia    bywa    tak   jeszcze   używany  przez  wło- 
ścian, którzy  leczą    dzieci    na    kołtun,  bądź    zmywając  jego  wywa- 
rem   głowę  *).  bądź    kąpiąc  w  nim    dzieci  ^).    I  Karłowicz  ^)  ma    za- 
pisane podobnie:  „barsc,  prawy  barsc  =  roślina  —  używana  do  le- 
czenia kołtuna". 

Rozpatrując  się  w  tym  obrazie  wszechstronnego  używania  bar- 
szczu w  kolei  wieków,  możemy  sobie  zdać  sprawę,  co  z  tego  miało 
znaczenie  w  najdawniejszych  czasach,  w  prehistoryi.  W  kraju  w  któ- 
rym miód  mógł  był  nawet  być  eksportowanym  do  pólnocniejszych 
krajów,  używanie    barszczu  do    uzyskiwania  cukru    musi    być  wy- 


*)  Nemnich  1.  c.  p.  135. 

*)   Polyglotten   Leiicon. 

«)  ib.  p.  127. 

*)  J.  R.  Czerwiakowski,  Botanika  lekarska,   (^zęść  IV,  Kraków  1859  p.  2169- 

3)   W  Dykcyonarzu,  Tom  II.  p.  38. 

8)  Moje  Korespondencie  n.  271. 

')  n  r  n.    284. 

')   W  Słowniku   gwarowym  pod   Barszcz. 


o  NAZWACH  ORAZ   UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BURAKÓW   I   BARSZCZU  295 

kluczone.  W  czasach  przedhistorycznych,  w  czasach  częstych  gło- 
dów to  jest  najcenniejsze,  czem  można  głód  rychło  zaspolcoić,  a  więc* 
co  się  je  na  surowo.  Przecież  jada  się  tak  nawet  surowe  grzyby 
Skoro  zaś  jada  się  tak  litwor  na  północy  i  dzięgiel  w  Eurazyi,  to 
musimy  przyjąć,  że  był  czas.  kiedy  jadano  tak  słodką  łodygę 
i  ogonki  liściowe  barszczu.  Sądzę,  że  gotowanie  ziół  na  zieleninę, 
jeżeli  nie  było  do  nas  przyniesione  przez  Niemców,  to  jednak  zo- 
stało rozpowszechnione  za  ich  wpływem  podczas  kolonizacvi  XII 
i  XIII  w.;  przemawia  zatem  ta  okoliczność,  że  pierwotna  nazwa 
brzoskwi  stawała  się  coraz  mniej  powszechną,  a  pod  wpływem  zie- 
leniny z  niej  robionej  (warmer  mus),  zaczęto  ją  z  niemiecka  na- 
zywać jarmużem  i  dziś  tylko  tak  ją  nazywamy.  Zielenina  z  łodyg 
barszczowych  musiała  być  bardzo  ceniona  w  średnich  wiekach.  Ta 
z  ćwikły  i  lebiody  była  —  mdła.  z  brzoskwi  —  przy  gorzkniej  sza, 
ze  szczawiu  kwaśna,  barszczowa  musiała  się  wydawać  delicyą,  je- 
żeli łaknęło  jej  nawet  królewskie  podniebienie  na  węgierskim  tro- 
nie. Pozostaje  jeszcze  polewka,  powiedzmy  prościej  sfermentowany 
napój.  Wprawdzie  oskoła  zupełnie  go  mogła  zastępować,  ale  mogła 
tam,  gdzie  były  brzozowe  gaje.  Wykazałem  zaś  i),  źe  znaczna  część 
przedhistorycznej  Polski  tonęła  w  wodzie,  tam  napój  z  barszczu 
dawał  ten  zdrowy  kwaskowaty  napój  podczas  lata.  Kto  wie,  czy 
nie  i  zimą,  skoro  mamy  historyczne  świadectwa,  że  liście  barszczu 
suszono  na  domową  potrzebę. 

Można  więc  powiedzieć,  że  barszcz  środkowo  europejski  miał 
więcej  zalet  od  północnego  litworu,  i  musiał  być  czas,  w  którym 
więcej  był  od  niego  ceniony.  Jak  dalece  był  ceniony,  to  powie  nam 
o  tem  coś  sama  nazwa.  Nazwa  barszczu,  powiedział  Jagić  —  zdając 
swego  czasu  sprawozdanie  o  mej  pracy  ^)  —  jest  ogólno  słowiań- 
ska. U  Słoweńców  brst  znaczy  pęd,  po  serbsku  brst  —  młode  pędy, 
po  srbsku  (łużycku)  barszcz  —  pCflj-  Ztąd  przeniosło  się  znacze- 
nie pędu  na  nazwę  rośliny.  Heracleum  nazywa  się  po  polsku  bar- 
szczem, co  brzmi  po  rusku  borszcz,  po  czesku  brst,  po  słoweńsku 
brsc.  bers,  po  serbsku  brst  divji.  A  zatem  barszcz  znaczy  pierwotnie 
zielone,  nadziemne  pędy,  a  następnie  z  pośród  wszystkich  krajo- 
wych bylin  tę  roślinę,  której  pędy  były  najwięcej   cenione,  i  w  tak 


1)  W  odczycie  na  publicznym  posiedzeniu  Akademii  21  maja  1887  r.  p.  t. 
Polska  z  czasów  przedhistorycznych  pod  względem  fizyograficznym  i  gospodarskim. 
-)  Archiv  fiir  slarische  Philologie,  Tom   V. 


296  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

powszechnem  użyciu,  że  barszcz  —  pęd  zaczął  znaczyć  barszcz  — 
roślinę,  a  z  czasem  napój  z  niej  przygotowany,  polewkę  lub  zie- 
leninę. My  jesteśmy  o  kilka  wieków  w  cywilizacyi  młodsi  od  za- 
chodu Europy,  wskutek  tego  zachowują  się  u  nas  zjawiska  dawno 
tam  już  wygasłe.  Dla  tego  tylko  w  nazwach  można  szukać  wspól- 
nco  niegdyś  znaczenia  lub  używania  rzeczy.  Może  kiedyś  miał 
barszcz  ogólniejsze,  szersze,  europejskie  znaczenie,  skoro  się  po  fran- 
cusku nazywa  la  herce  a  po  niemiecku  bersten  znaczy  rozwijać  się 
z  pędów. 

Yin.  Barszcze  —  polewki. 

Z  całego  poprzedniego  zestawienia  wynika,  że  polewka,  na- 
zywana barszczem,  pierwotnie  mogła  być  robiona  tylko  z  rośliny 
barszcz,  potem  dopiero  nazwa  ta  mogła  przejść  na  inne  polewki 
kwaśnego  smaku. 

Z  XVI  w.  nieznam  śladu,  żeby  używano  innego  barszczu  jak 
robionego  z  barszczu.  Mikołaj  Rej  pod  tytułem:  „Żywności  dziwne 
ubogich  ludzi"  ^)  opowiada,  czem  przekupki  na  rynku  krakowskim 
handlują  i  mówi,  że  siedzą....  „u  ryb,  u  żuru,  u  barszczu,  u  ogur- 
ków^"....  a  więc  zna  barszcz  z  barszczu.  Podobnie  i  Syreński')  na 
początku  XVII  w.  W  Obiedzie  postnym  *)  z  r.  1653  w  ustępie  pod 
tytułem  Barszcz  (5)  czytamy: 

„Z  czego  Barszcz?  tylko  z  wody  wlany  na  otręby: 
Gdy  przechłodnie,  przecedź  go  na  płokanie  gęby"  *), 


W  następnym    ustępie  (6)  zatytułowanym:    Człowiek  Barszcz, 
dowiadujemy  się,  czem  taki  barszcz  doprawiano: 

„w  Barszcza  warzą  kapluny  i  sztukę  wołową, 
Kiełbasy,  szperki,  jajca  i  śledzie  połowa; 
Kładą  krupy,  śmietanę,  mietkę,  więdła  ryby"'), 


-)  W  Żywocie  poczciwego  człowieka. 

')   Wydanie  Mrówki,  p.  412. 

*)   W  Zielniku  wyszłym   w  r.  1613. 

*)  Postny  obiad  abo  zabaweczka  wymyślona  przez  P.  H.  P.  W. 

8)  i  6)   Moje  wydanie  w  Bibliotece  Pisarzów  polskich  nr.  60,  p.  8. 


o  NAZWACH  ORAZ   UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BURAKÓW   I  BARSZCZU  297 

Niebawem,  bo  w  r.  1660  napisze  Hercyusz  w  Bankiecie  ^)  tak 
o  barszczu:  „Ten  jest  zdrowy,  bo  jako  chleb  przez  kwas  i  nasie- 
nie niektóre  przydane  staje  się  zdrowszy,  tak  barszcz  z  tejże  ma- 
teryej,  to  jest  mąki  żytniej  robiony  tęż  dobroć  ma  okrom  tego,  iż 
z  samegcj  chleba  napełnienia,  żołądek  ciężkość  (bo  replesio  panis 
pessima)  czuje,  po  barszczu  zaś  człowiek  lekkim  zostaje  i  do  in- 
nych potraw  apetyt  sobie  sprawuje.  Ten,  który  panie  dla  siebie 
każą  jajcami  przyprawić,  jest  posilny^)'*.  Nie  długo  potem,  w  r.  1682 
S.  Czernicki  w  Compendium  ferculorum  »)  opowiada,  jak  się  przy- 
rządza barszcz  królewski:  „Barszczu  weźmij  z  żytnych  otrąb  pro- 
stego, rzadkiego,  włóż  rybę  suchą..."  *).  Ma  też  inne  barszcze,  ale 
też  z  mąki  zakwaszonej.  Jest  mnóstwo  wydań  późniejszych  tej  ku- 
charskiej księgi,  ale  wszystkie  są  dosłownemi  przedrukami  pierw- 
szego wydania,  więc  nic  z  nich  wnioskować  nie  można.  Haur 
w  1693  r.  5)  radzi  na  zgorzelinę:  „Na  to  dać.  nagotować  żurowego 
barszczu,  trzy  żółtki  od  jaja  do  tego  wbiwszy...."  ^),  I  tu  więc  „żu- 
rowego" znaczy  tyle  co   „mącznego". 

Z  czasem  zaczęto  kwaśne  zupy  w  ogóle  nazywać  barszczem. 
Przecież  Ł.  Gołębiowski^)  pisze  w  r.  1830:  „Pospólstwo  w  niektó- 
rych miejscach  barszcz  robi  z  kwasu  dzieżnego,  berberysu,  porze- 
czek, agrestu  surowego,  żurachwin  (sic)  wytłoczonych  i  wodą  roz- 
wiedzionych" ^).  Słownik  wileński  z  r.  1861  zna  barszcz  nawet  z  sa- 
lerów   (sic)  ^)  a  Gloger  ^^)  ze   śliwek  ^^). 

Próżnoby  kto  wertował  naszych  uczonych  botaników  końca 
XVIII  w.,  to  jest  ks.  Kluka  i  ks.  Jundziłła.  żeby  się  dowiedzieć 
czy  znali  barszcz  buraczany.  Powyżej  przytoczyłem,  co  mówią  o  ro- 
ślinie barszcz    i   jej    użytkach.    Mówiąc    o    ćwikle,  nie    wspominają 


^)  S.  K.  Hercius,   Bankiet  narodowi  ludzkiemn. . .  zg-otowany  Kraków   1660. 

■)  I.  e.,  p.  46. 

')  Compendium  fercaloram   albo    zebranie    potraw....  przez  S.  Czernickiego, 
Kraków  1682. 

-•)  1.  c,  p.  171. 

")  K.  Haur,  Skład  albo  skarbiec  oekonomii  ziemiańskiej,  Kraków  169H. 

6)  1.  c,  p.  383. 

')  Ł.  Gołębiowski,  Domy  i  Dwory.   Warszawa  1830. 

8)  Zbiorowego  dzieła  cześć  IV,  p.  33. 

*)  I,  p.  52,  Barszcz=zupa  czyli  polewka  kwaskowata,  z  kwaszonych  bura- 
ków, botwiny  lub  salerów  (sic). 

1")   Encyklopedya  staropolska.  Warszawa  1900. 

**)  Gotowano  także  barszcz,  z  kwasu  dzieżnego  lub  śliwek,  1.  c,  I,  p.   117. 


298  JOZEF  ROSTAFIŃSKI 

wcale  nawet  o  buraczance,  to  jest  soku  kwaszonych  buraków.  Wy- 
mowniejszy jest  ks.  Cypryan  Zapolski.  Zasłużony  ten  pijar,  tłuma- 
cząc w  r.  1787  „Gospodarstwo"  L.  Mitterpachera  ^),  uzupełnił  je 
wielu  własnymi  dodatkami.  O  burakach  zaś  tak  pisze:  „Mimo 
wszelki  dozór,  przecież  buraki  wydają  nać  drobną  w  piwnicach, 
tych  możesz  smacznie  użyć  do  sałaty  lub  surowych,  lub  ukropem 
tylko  zlanych.  Gotują  się  też  buraki  w  wodzie  lub  kwaszą  i  pieką 
w  popiele,  który  im  dodaje  smaku.  Pieczone  i  obrane  krają  się 
w  kawałki  i  jedzą  z  sałatą  lub  selerami  chowając  je  w  octcie  na 
ten  koniec.  Używają  burakowego  liścia  i  do  potaziów.  Po  czosnku 
25Jadłszy  buraków  odraża  się  fetor  czosnkowy  z  gęby.  Burakowym 
też  kwasem  zaprawują  różne  napoje"  -).  Oto  bardzo  zupełny  obraz 
użytku  z  buraków;  potaż  z  botwinką  jest,  buraczanki  użytej  na  zupę 
niema. 

W  słowniku  Moszczeńskiego  z  r.  1779^)  powiedziano:  „barszcz 
polewka  un  potage  ou  bouillon  aigre".  a  jako  przykłady,  jaki  bywa, 
podano:  „barszcz  z  żytnych  otrąb  prosty,  barszcz  cytrynowy,  kró- 
lewski z  grzybami  suchemi.  z  kminem"  *). 

Wielki  kucharz  z  r.  1786,  tłumaczony  przez  Wielądka  z  fran- 
cuskiego, mówi  o  burakach  lub  ćwikl6  niejednokrotnie^),  ale  o  bar- 
szczu z  nich  ani  słowa. 

Szukajmy  jeszcze  innej  drogi.  Buraczanka  była  zalecana  jako 
lek.  Jest  o  niej  mowa  jako  o  soku  ć  wikłanym  w  Komeniuszu 
tłumaczenia  Andrzeja  Węgierskiego  z  r.  1643*).  Rosół  burakowy 
wymienia  Apteka  domowa  ^)  z  końca  XVn  w.  To  jest  też  na  pewno 
tylko  surowy  sok  kwaszonych  buraków,  bo  w  tem  znaczeniu  używa 
go  jeszcze  w  r.  1849  Ludwik  Podbereski  w  humoresce  pod  tytu- 
łem:  „Dwie  rodziny:  Pan  Burak  i  pani    Marchew"^).    O    ćwiki  a- 


*)  Gospodarstwo  prawdami  istotnemi...  stwierdzone,  z  łacińskiego  na  jeżyk 
polski  przełożone,  tomów  2,   Warszawa  1787. 

2)  1.  c,  I,  p.  509. 

')  Nowy  Dykcyonarz  polsko-niemiecko-franouski  przez  M.  A.  Troca  a  teraz 
powtórnie  wydany...  przez  S.  N.  Monczeńskiego  w   Lipsku. 

*)  Tom  III  polsko-nieiniecki,  p.   25. 

*)  Porównaj  str.  243,  257,  256,  399. 

«)  1.  c.  2,  137. 

')  z  r.  169.M,  p.  77, 

8)  W  Rocznika  literackim  piśmie  zbiorowem,  Wilno  1849,  p-  193. 


o   NAZWACH  ORAZ  UŻYTKACH  ÓWIKł.Y,  BURAKÓW    I   BARSZCZU  299 

nym  soku  mówią  Lekarstwa^)  z  r.  1706.  Medyk  domowy  S. 
Beimiera  w  tłumaczeniu  J.  Jelonka  z  r.  1749  2)  zna  sok  świeżej 
ćwikły').  W  opisaniu  chorób  Jędrzeja  Krupińskiego*)  z  r.  1775, 
jest  nazwany  barszcz  z  buraków  ^),  ale  kto  wie,  czy  tu  jest  mowa 
o  zupie.  W  rozdziale  „Ogrodne  sprawy"  czytamy:  „Ćwikła.  Beta, 
Bette  oder  rothe  Ruben,  Poiree,  Barszcze  z  Buraków;  które  są 
ćwikły  gatunek  bardzo  rzadkie,  w  gorączkach  zgniłych  są  wyśmie- 
nite" 5).  A  zatem  może  tu  chodzić  o  buraczankę  na  surowo  pitą 
nie  zagotowaną. 

Dopiero  w  słowniku  J.  S.  Bandtkego  ^),  wydanego  we  Wrocła- 
wiu 1806  r.  czytamy  pod  Barszcz:  „1)  Die  Suppe  die  sich  ueber 
den  rothen  Rilben  oder  Kleyen  oder  anderem  Teige  einsauert, 
ungekocht.  2)  Diese  Suppe  mit  einem  Rohrknochen,  Eiern,  Sahne 
und  andern  Ingredienzien  gekocht.  3)  fig.  diinne  Suppe  oder  diin- 
ner  Koth"  ^).  Zaczem  dalej  wyliczenie  roślin  zwanych  barszczami, 
trafne  i  dokładniejsze  niż  u  Lindego.  Autor  słownika  polskiego  za- 
pisał między  innymi  pod  barszczem:  „zupa  czyli  polewka  kwasko- 
wata,  prawdziwie  polska  z  ukiszonych  buraków"  *),  zaczem  cytata 
z  Syreńskiego  fałszywa,  bo  ten  autor  mówi  o  barszczu  z  rośliny 
tej   samej   nazwy  a  nie  z  buraków. 

Dotąd  nic  więcej  nie  znalazłem.  Tyle  jest  pewnego,  że 
w  XVII  w.  w  Krakowie  na  targu  sprzedawano  jeszcze  barszcz 
z  barszczu,  skoro  go  jadano  na  obiadach  profesorów  uniwersyte- 
ckich, i  taki  sam  barszcz  był  —  za  świadectwem  starszego  Jun- 
dziłła  w  powszechnem  użyciu  na  Litwie  pod  koniec  XVIII 
wieku.    W    XVI    w.    najpowszechniejszy    jest    barszcz    z    mąki    za- 


*)  Lekarstwa  domowe  dla  poratowania  zdrowia...  z  wielkiego  zielnika  (to 
znaczy  S.  Syreńskiego)  krótko  zebrane,  Kraków  24  kart  nie  liczbowanych. 

2)  Wydany  w  Lesznie. 

3)  1.  c,  p.  190. 

*)  We  Lwowie  1775.  Część  piąta  dzieła,  które  nie  miało  jednak  ogólnego 
tytułu. 

5)  1.  c,  p.  55. 

*)  Pod  wpływem  współcześnie  wychodzącego  słownika  Lindego  nie  zwró- 
cono uwagi  na  tę  snmienną  pracę.  Słownik  zawiera  prowincyonalizmy  wielko- 
polskie, które  nie  mogły  być  uwzględnione  przez  Lindego.  Żaden  późniejszy  sło- 
wnik nie  korzystał  z  nich. 

')  1.  c.  Tom  I,  p.  15. 

8)  Tom  I,  p.  59. 


300  JÓZKF  ROSTAFIŃSKI 

kwaszonej,  biały  barszcz  ^).  W  tym  samym  wieku  potrawę  z  kwa- 
szonych buraków  nazywa  Postny  obiad  „nieszczęsne  boraki".  Kiedy 
już  zarzucono  tamte,  a  zaczęto  jadać  buraczki  na  słodko  2).  nie- 
wiemy.  Wśród  ludu  w  Wielkopolsce  taka  potrawa  z  kiszonych 
buraków  była  w  połowie  z.  w.  w  użyciu  i  nazywała  się  bura- 
czak  3).  Godne  zanotowania,  że  jeszcze  w  r.  1785  pewien  autor*) 
mówi  że  „burak  {Beta  vulgaris  rubra  L.)  jest  do  gotowania  przy- 
twardy"  5).  Ogrodnictwo  z  r.  1785 '^)  mówi  o  Borakach:  „Sadzą 
się  dla  nasienia  korzenie  wybierane,  które  są  gładsze  i  więcej  mają 
czerwoności "'').  Jeszcze  w  r.  1837  Nowa  kucharka  s)  mówiąc  o  prz}'- 
rządzaniu  barszczu  9)  —  warto  czytać  co  to  za  barszcz  nad  bar- 
szczami —  mówi,  że  przyrządzając  go  trzeba  głównie  dać  baczenie 
na  rosół  burakowy,  żeby  był  „kwaskowaty,  zapachu  i  koloru  do- 
brego" 9)  O  burakach,  jadanych  na  słodko,  jest  mowa  dopiero 
w  r.  1787  (o  czem  w  nocie  powyżej).  To  wszystko  przemawiałoby  za 
tem,  że  czerwone  buraki  jeszcze  koło  r.  1770  były  niebardzo  czer- 
wone, że  mogły  mieć  nieszczególny  zapach  (bo  i  dziś  zdarzają  się 
nieraz  z  ziemistym  posmakiemj,  i  dla  tego  jadano  je  bądź  pieczone 
bądź  kwaszone,  bądź  w  przystawce  (ćwikle)  z  octem,  przez  co  sta- 
wały się  lepsze  do  jedzenia.  Pamiętajmy,  że  Postny  obiad  w  XVII  w. 
nazywa  je  niepochlebnie  „nieszczęsne  boraki".  Zaś  ks.  Kluk  w  opi- 
saniu roślin  mówi  w  r.  1777,  że  są  buraki  „nasze  pospolite  po- 
dłużne" i  „angielskie  okrągłe"  i°).  Otóż  możnaby  tak  to  wszystko 
powiązać.    Nowa   rasa    buraków   jest    czerwieńsza,    słodsza   i    sma- 


')  Osoba,  pamiętająca  początki  XIX  w.,  mówiła  mi,  że  wtenczas  w  Kra- 
kowie barszczem  nazywano  barszcz  z  buraków,  a  żytni  dla  odróżnienia  od  tam- 
tego mianowano  białym  barszczem. 

2)  Pierwszą  wzmiankę  o  tem  znajduje  pod  r.  1787  w  podanej  powyżej 
cytacie  z  ks.  C.  Zapolskiego,  który  mówi  (nota  1  p.  509):  Gotują  się  też  buraki 
w  wodzie,  lub  kwaszą  i  pieką  w  popiele.  Tu  są  wyraźne  trzy  sposoby  ich  przy- 
prawiania. 

»)  Kolberg  Poznańskie  III,  28  według  Karłowicza  I,  139  pod  burak. 

*)  Kurcynsz,  Przepisy  dyetyczne  napisane  po  francusku  przez  p.  Kurcyusza 
przełożył  8.  Szymański. 

5)  Tom  1  w  Warszawie  1785  p.  79,  wyraźnie  zaś  powiedziano  burak  {Beta 
vulgaris  rubra   L.),  a  więc  mowa  nie  o  liściastej   rasie. 

«)  Sztuka  ogrodnicza.  Edycya  druga   poprawiona  w  Krakowie  1785. 

')  1.  c,  p.  74. 

8)  J.  Jankowski  Nowa  Kucharka  oszczędna.   Warszawa  i  Wilno  1837. 

9)  1.  c,  p.  12. 


o  NAZWACH  ()RA>S   UŻYTKACH   ĆWIKŁY,  BUKAKÓW   I   BARSZCZU  301 

czniejsza.  Buraki  te  dadz.-j.  się  już  jeść  gotowane.  Buraczanka  z  nich 
jest  przyjemnego  smaku  wskutek  tego  zaczynają  używać  jej  na 
barszcz  tak  powszechnie,  że  już  na  początku  XIX  w.  mógł  Linde 
mówić  o  barszczu  buraczanym,  jako  wybitnie  polskiej  polewce. 
Nowa  odmiana  buraków  przychodziła  z  Zachodu.  Bandtke  jest 
świadkiem,  że  w  Wielkopolsce,  przynajinnifjj  współcześnie,  jeżeli 
nie  wcześniej  jak  w  Warszawie,  znany  jest  barszcz  z  buraków. 

IX.  Ogólne  rezultaty. 

Są  dwie  rasy  buraków:  liściasta  z  korzeniem  cienkim  twarda- 
wym.  które]  listowie  jest  jadalne,  oraz  korzeniasta,  jaką  dziś  po- 
wszechnie i  jedynie  uprawiamy  w  Polsce. 

Tylko  pierwsza  była  znana  w  starożytności  i  w  średnich 
wiekach.  Pod  nazwą  ćwikły  dostała  się  wcześnie  do  Polski  z  Bi- 
zancyum,  może  jeszcze  w  przedchrześcijańskich  czasach.  Już  w  sta- 
rożytności znano  dwie  odmiany  tej  rasy.  Jedną  z  jasno-zielonemi 
liśćmi,  tę  nazywano  białą  (beta  candida  klasycznych  autorów), 
drugą  z  ciemnozielonym  listowiem  (to  jest  beta  nigra  starożytności 
i  wieków  średnich).  Z  tej  drugiej  jadano  liście  gotowane  i  przy- 
rządzone podobnie  jak  szpinak.  I  z  jasnej  odmiany  jadano  też  go- 
towane liście,  ale  przeważnie  używano  z  niej  ogonków  liściowych, 
a  z  ogonków  oraz  korzeni  kwaszonych  lub  przyprawianych  octem 
robiono  przystawkę. 

Druga  rasa,  obejmująca  buraki  kuchenne,  pastewne  i  cu- 
krowe, dostała  się  w  tej  pierwszej,  ogrodowej  odmianie  z  czerwo- 
nymi korzeniami  do  nas  z  Włoch  w  epoce  renesansu.  Wspomina 
o  niej  na  pewno  dopiero  Rej  w  r.  1588,  ale  jako  o  rzeczy  już  po- 
wszechnie znanej. 

Tę  drugą  za  rejowskich  czasów  bądź  pieczono,  bądź  doda- 
wano do  kiszonej  kapusty  w  celu  nadania  jej  różowej  barwy. 
Z  czasem  zaczęto  samą  kwasić  i  kwaszoną  gotować.  W  gotowaniu 
ćwikła  taka  odbarwia  się,  staje  się  koloru  płowego,  podobnego  jak 
karpiele  w  potrawie  z  rudemi  odcieniami,  to  jest  staje  się  burą 
i  dlatego  przezwano  taką  potrawę  burakami.  Wspomina  ją  po  raz 
pierwszy  „Postny  Obiad"  w  r.  1653,  W  r.  1673  zaleca  Haur  kwa- 
sić „ćwikłę  na  buraki".  Z  czasem  przechodzi  nazwa  potrawy  na 
nazwę  tej  korzeniastej  rasy.  Wyraz  borak  na  oznaczenie  nie  po- 
trawy, ale  już  rośliny  zapisany  jest  w  rozmówkach   polsko-francu- 


302  JÓZEF  ROSTAFIŃSKI 

skich  z  r.   1713.    Jest    zapisany    jako    synonim    wyrazu    ćwikła,    to 
znaczy,  że  oba    Avyrazy  były  wówczas    już    równorzędnie  używane. 

Rozpowszechnianie  się  buraków  kuchennych  wyrugowało 
z  czasem  użycie  liściastej  rasy  buraków  zwanej  ćwikłą.  Na  zie- 
leninę używana  była  w  Polsce  tylko  jako  „jarzyna  ubogich",  jak 
to  zapisuje  Syreński  w  r.  1613.  Zaś  korzenie  jej  (białe)  na  przy- 
stawkę zwaną  też  ćwikłą.  Skoro  przez  uprawę  zbóż  nie  było  takich 
głodowych  lat,  jak  w  średniowieczu  i  mniej  zależało  tem  samem 
na  zieleninach,  zwłaszcza  tak  późnych  jak  ćwikła,  rasa  liścia- 
sta wyszła  w  Polsce  powszechnie  z  użycia.  Może  trzymano  ją 
w  XVIII  w.  wyjątkowo,  bądź  po  francuskich  klasztorach,  bądź 
wzbogacała  warzywnik  tego  albo  owego  amatora,  jak  to  była  je- 
szcze hodowana  n.  p.  w  Niedźwiedziu  u  hr.  S.  Wodzickiego  na 
początku  XIX  w. 

Na  Litwie  wszedł  w  użycie  zwyczaj  kwaszenia  ogonków  li- 
ściowych i  używania  ich  na  zupę.  Takiej  boćwiny  w  Polsce  nie 
dostało;  owszem  dworując  sobie  z  Litwinów  nazywano  ich  boćwi- 
niarzami.  Ale  i  tam  skoro  zjawiły  się  buraki  kuchenne  i  przeko- 
nano się.  że  liście  i  tej  rasy  nadają  się  na  botwinko.  zaniechano 
hodowli  liściastej  rasy.  Kiedy  to  mogło  nastąpić  nie  wiemy.  Nie 
można  wiązać  tego  z  pojawieniem  się  buraków  w  Koronie,  bo  kul- 
turalne związki  Litwy  przez  Niemen  do  Królewca  albo  do  Rygi 
były  zawsze  bliższe  Wilnu  od  Warszawy;  buraki  mogły  się  tam 
dostać  wcześniej   nawet  lub  później,  niż  do  Polski  właściwej. 

Z  zestawienia  nazw  ludowych  okazuje  się,  że  nazwa  ćwikły, 
jako  ogólnej  nazwy  rośliny  hodowanej  lub  odmian  poza  kuchen- 
nymi burakami,  utrzymywała  się  tylko  pod  zaborem  pruskim, 
w  innych  częściach  ziem  Rzeczypospolitej  wyłącznie  lub  przewa- 
żnie używa  lud  nazwy  buraka.  W  Galicyi  białe  nazywają  bielcami 
a  czerwone,  z  jakich  robi  się  barszcz,  ćwikłą  lub  niekiedy  ćwi- 
kami, stąd  przysłowie  „czerwony  jak  ćwik",  nie  mające  nic  do 
czynienia  z  kogutem.  Na  Litwie  wyraz  boćwina  bywa  nawet  sy- 
nonimem buraka.  Tam  zjawia  się  już  w  r.  1845  wyraz  runkla, 
a  przez  wychodźtwo  sezonowe  imię  to  obecnie  rozszerza  się  po 
całej  Polsce,  gdzie  hodują  buraki  cukrowe. 

Barszcz  {Heracleum  sphoiidylium)  jest  byliną  krajową,  należy 
do  roślin  baldaszkowych.  Roślina  ta  zawiera  w  pędach  tak  zna- 
czny zapas  cukru,  że  po  zdarciu  kory  z  łodyg  wykwita  on  na  ich 
powierzchni.    Można    więc    mieć    z    niej    wczesną    słodką    zieleninę. 


o  NAZWACH   ORAZ  UŻYTKACH  ĆWIKŁY,  BUKAKOW   J    BAK8SSCZU  'ÓO'S 


Musiała  ludziom  bardzo  smakować,  jeżeli  król  Władysław  Jagiel- 
lończyk na  węgierskim  tronie  tęsknił  za  nią  i  kazał  ją  sobie  przy- 
rządzać. Jadano  ją  jeszcze  w  XVI  w. 

Przez  fermentacyę  liści  (które  suszono  też  na  zimowy  zapas) 
otrzymywano  kwaskowaty  napój  —  podobnie  jak  z  oskoły  brzozo- 
wej. Gotowano  ten  napój  na  polewkę  —  zwaną  też  barszczem  — 
którą  doprawiano  jajami,  kaszą,  mięsem,  rybą.  Kwas  taki  sprzeda- 
wano na  rynku  krakowskim  nie  tylko  za  Rejowskich  jeszcze  cza- 
sów, ale  i  w  XVII  w.,  skoro  polewkę  z  niego  jadali  profesorcjwie 
Uniwersytetu  Jagiellońskiego  w  tymże  wieku,  ale  powoli  wychodzi 
z  użycia. 

Barszcz  z  barszczu  był  mdłego  smaku  i  dlatego  nazywano  nie- 
mrawych ludzi  barszczykami.  To  też  zastępowano  go  przez  barszcz 
kiszony  na  otrębach  lub  z  mąki  żytniej  i  taki  głównie  jest  w  powsze- 
chnem  używaniu  w  XVII  w.  W  XVIII  w.  mógł  taki  barszcz  także 
głównie  być  używany,  tembardziej,  że  w  tej  zupie  chodziło  o  kwas 
jako  podstawę,  bo  barszcze  zwykle  doprawiano  Bóg  wie  czem; 
tylko  dwa  grzyby  w  barszczu  było  za  dużo.  Dlaczego  buraczanki 
nie  zaczęto  używać  mimo  powszechnego  użytkowania  buraków  pie- 
czonych, kwaszonych  lub  przyprawianych  na  ćwikłę  już  w  XVI  w., 
to  się  chyba  tylko  tem  da  tłumaczyć,  że  i  tiziś  zdarzają  się  od- 
miany ziemistego  smaku.  Może  buraki  XVI  w.  były  właśnie  ta- 
kiego smaku,  skoro  o  potrawie  z  niej  powiedziano  w  r.  1643  „nie- 
szczęsne! buraki".  Więc  i  buraczanka  z  niej  mogła  mieć  taki 
obrzask.  Ks.  Kluk  w  r.  1777  mówi  o  nowej  odmianie  angielskiej. 
Zapewne  ulepszona,  smaczniejsza  rasa  dawała  smaczniejszą  bura- 
czankę  i  zaczęto  z  niej  robić  barszcz  i  jadać  gotowane  buraczki 
na  słodko,  o  czem  to  ostatniem  dowiadujemy  się  przed  r.  1787. 

Dopiero  w  r.  1775  mówi  lekarz  Krupiński  o  burakowym 
barszczu  i  to  niewiadomo,  czy  mówi  o  buraczance,  czy  o  przyrzą- 
dzonej z  niej  zupie.  Rok  1806  jest  datą,  w  której  na  pewno  do- 
wiadujemy się  o  używaniu  barszczu  z  buraków  i  to  jako  o  po- 
wszechnym  zwyczaju. 

Skoro  barszcz  z  buraków  się  rozpowszechnił,  to  mączny 
barszcz  zaczęto  dla  odróżnienia  nazywać   „białym  barszczem". 

Jeżeli  z  rośliny  barszcz  miano  na  przednówku  w  maju  po- 
żywienie, jeżeli  powszechnie  był  używany  na  Litwie  jeszcze  w  końcu 
XIX  w.,  to  musiał  odgrywać  bardzo  ważną  rolę  w  prehistoryi. 

Nazwa    ta    barszczu    ogólno  -  słowiańska    oznacza    pierwotnie 


304  JÓZKF  ROSTAFIŃSKI 

pęd  w  ogólności.  Zostaje  przeniesiona  na  roślinę,  której  pęd  jest 
w  takiem  użyciu  i  tak  ceniony,  że  może  być  nazwana  taką  ogólną 
nazwą.  Na  podstawie  analogii  co  do  znaczenia  litworu  [Archangelica 
officinalis)  u  Normanów  można  wnioskować,  czem  był  kiedyś 
barszcz  w  Słowiańszczyźnie,  Może  nawet  miał  takie  znaczenie 
w  Eurazyi,  skoro  we  Francyi  nazywa  się  „la  berce"  i  mówi  się 
po  niemiecku  bersten  o  pękaniu  (rozwijaniu  się)  pędów,  mógł  więc 
i  tu  barszcz  być  od  tego  „bersten"  nazwany  jakiemś  złożonem 
imieniem.  Nie  zachowało  się  ono  wprawdzie,  bo  znane  niemieckie 
nazwy  są  w  związku  ze  średniowieczno-łacińskiemi. 


Krasiński  i  Dante 

napii^ał 

S.  Windakiewicz. 


Boską  Komedyę  Dantego  czytał  Krasiński  w  oryginale  w  Ge- 
newie 1),  ale  przez  szereg  lat  książka  ta  pozostała  dla  niego  ka- 
pitałem martwym.  Dopiero  gdy  się  zadomowił  we  Włoszech,  po 
przeminięciu  okresu  najbujniejszej  twórczości,  zabrał  się  na  seryo 
do  Dantego  i  zaczął  go  z  umiłowaniem  studyować.  Pociągnęły  go 
ku  temu  autorowi  silne  wierzenia  katolickie,  pokrewna  śmiałość 
przekonań  politycznych,  podobieństwo  w  talencie  i  charakterze 
a  wreszcie  pewna  analogia  w  losach  własnych.  Skłonny  do  satyry 
allegoryi  i  filozoficznego  myślenia,  na  wiele  objawów  życia  pa- 
trzący z  nieco  wyższego  stanowiska,  tułacz  wskutek  smutnych 
stosunków  w  ojczyźnie  —  ukochał  pokrewnego  ducha  z  przeszłości, 
od  którego  wiele  pokrzepienia  i  zachęty  mógł  się  spodziewać.  Dante 
jest  jednym  z  nielicznych  poetów,  którzy  wpłynęli  twórczo  na 
bardzo  samodzielną  i  trudną  do  ujarzmienia  wyobraźnię  Krasiń- 
skiego. 

Było  to  jeszcze  przed  poznaniem  pani  Potockiej,  kiedy  w  li- 
stach do  Gaszyńskiego  i  Sołtana  (1836)  pojawiły  się  pierwsze 
wzmianki,  świadczące  o  wielkiem  zainteresowaniu  się  Boską  Kome- 
dyą^).  Poeta  nasz  uczuł  się  podnieconym  tą  osobliwą  kompozycyą, 
przyswoił  sobie  z  niej  kilka  pomysłów  i  w  ułamkową  powieść 
p.  t.  Herhurt  (1837)  wplótł  ustęp  z  opisem  ^snu  czy  widzenia", 
w  którem  bohaterowi  ukazuje  się  postać  Dantego,  „wieszcza  starych 


*)  Correspondance  de  Krasiński  et  de  Reere  I,  173. 
2)  Listy  Krasińskiego  I,  97,  II,  27,  63. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  20 


306  S.   WINDAKIEWICZ 

wieków",  i  prowadzi  go  po  piekle  i  czyśeu  dni  teraz  a  iej  szych, 
będących  widoczną  reminiscencyą  z  pierwszej  uważniejszej  lektury 
Dantego^).  Reminiscencye  te  jednak  pominiemy,  bo  następnie  miały 
się  powtórzyć  i  dokładniej  uwidocznić.  Poetę  zarysy  i  szczegóły 
tej  pierwszej  wizyi  nie  zadowolniły,  wziął  się  do  pilniejszego  stu- 
dyowania  i  napisał  rozszerzoną  przeróbkę  widzenia  Herburta  p.  t. 
Sen,  stanowiący  dziś  ustęp  lej  Części  Niehoskiej  Komedyi.  w  któ- 
rym już  w  wybitny  sposób  wystąpił  zakres  wpływu  i  doniosłość 
Dantego  dla  jego  twórczej  wyobraźni  (Pisma  V,  206 — 247).  Był  to 
ważny  wypadek  w  jego  życiu  artystycznem,  bo  Dante  uwięził  na 
długie  lata  jego  imaginacyę. 

Ze  Snu  ocenić  można  najlepiej  stopień  przejęcia  się  nowym 
wzorem,  czyli:  jak  „szelma  Dant  wwiercił  się  do  jego  duszy",  jak 
oznajmia  Gaszyńskiemu  (Listy  I,  144).  Wskutek  odmiennych  pojęć 
kosraogonicznych  i  metafizycznych  piekło  Krasińskiego  mogło  być 
naturalnie  dosyć  mało  podobne  do  piekła  Dantego.  Są  i  u  Kra- 
sińskiego góry,  przepaści,  skalne  gmachy,  pieczary  i  krużganki,  słabo 
oświecone  jakiemś  sztucznem  światłem  —  ale  stopniowania  grozy 
i  pejzażu,  niesłychanej  rozmaitości,  celowości  i  szczegółowego  obmy- 
ślenia całej  tej  dekoracyi  —  u  Krasińskiego  nie  ma. 

Za  to  wyobraźnię  Krasińskiego  uderzyły  mocno  figury  obu 
wędrowców  po  piekle,  t.  j.  Wirgilego  jako  przewodnika  i  Dantego 
jako  towarzysza.  Przepysznie  w  poemacie  uwydatniony  stosunek 
troskliwego,  dobrotliwego  i  wyrozumiałego  opiekuna  i  nauczyciela 
do  pojętnego,  przywiązanego  i  wdzięcznego  ucznia  —  pociągnął  go 
najbardziej  —  zwłaszcza,  że  o  takim  przewodniku  zawsze  marzył 
i  zdawało  mu  się,  że  go  w  Danielewiczu  posiadał.  Jest  to  właści- 
wie wspaniała  pochwała  szkolnictwa  średniowiecznego,  którą  Kra- 
siński intuicyjnie  w  poemacie  wielkiego  Florentczyka  odczuł.  Pisze 
więc  do  Gaszyńskiego:  „Jak  on  Wirgila  wziął  za  przewodnika,  tak 
ja  chciałbym  jego  samego  namówić  „prowadź  mnie"  (Listy  1.  c). 
I  istotnie  w  Śnie  przede  wszy  stkiem  do  urzeczywistnienia  tego  za- 
miaru przystąpił. 

Przenos7.ąc  rysy  Wirgilego  na  swego  Dauta,  Krasiński  pa- 
mięta dokładnie,  co  to  za  postać:  „A  cieii  Danta  rzekł"  V,  211, 
„I  cień  Danta  przeszedł  śród  nich"  215,  „Głos  widma  rozległ  się" 
216,  „Widmo  ujęło  go  za  rękę"   238  i  t.  d.  —  co  odpowiada  okre- 


•)  Pisma  Krasińskiego  ed.  Czubek  IV.  144—151. 


KKASIŃ.SKl    I   DANTE  '  307 

ślenkim  Dantego:   „Qual  che  tu  sii,  od  ombra  od  uomo  certo"  Inf. 
I,  66.   „Rispoae  del  raagnanimo  quell  ombra"  II  44.  Krasiński  wra- 
żliwy jest  także  na  jego  uczucia:   „Zapłoniła  się  blada  postać  Danta 
krwią    gniewu"     213,     „Turbato     un     poco    d'ira    nel    sembiante" 
XXIIL  146.    „A  gdy  tak  mówił    zapłakał  sam"  211,  „E  mi  parea 
da  se  stesso  rimorso"  Purg.  III.   7.  Odczuwa  jego  tkliwość:   „Postać 
dotknęła  powiek    młodzieńca    znikomym  dłoni    powiewem"   233.     e 
non  si  tenne  alle  mie  mani,   |    Che  eon  le    sue  ancor  non  mi  chiu- 
dessi"  (lo  viso)  Inf.  IX,  59—60.  Szczegółowo  uwidoeznia  jego  przy- 
wiązanie   do    pupila:    „Jak    matka    dziecię    przytula    do    piersi,    tak 
widmo  ogarnie  młodzieńca  rękoma  i  zleci  aż  na  ciemne  dno  otworu" 
215,— co  odpowiada  słowom:  „Peró  cOn  ambe  le  braccia  mi  prese, 
I  E  poi  che  tutto  su  mi  s'ebbe  al  petto,  |  Rimonto  per  la  via  onde 
discese"    Inf.    XIX,    124  —  6    albo:    „Lo    Duca    mio    di    subito   mi 
prese,  [  Come  la  mądre....  [  Portando  sene  me  sovra  ii  suo  petto,  | 
Come    suo    figlio"  XXIII,  37,  38,  50,    51.    Krasiński    słucha   także 
pilnie    przestróg  swego  przewodnika:   „Przejdź  więc  i  nie   patrz  na 
niego"   216,  „Przechodząc    plwaj    na    tę  duszę    z   pugardą"   219,  co 
można  zbliżyć  do  znanego  zwrotu  Dantego:   „Non  ragioniam  di  lor, 
ma  guarda  e  passa"  III.  51,—  szczególnie  ulubionego  Krasińskiemu 
i  po  wielekroć  w  listach  przytaczanego. — Wreszcie  jako  posłuszny 
uczeń    ulega    jego    upomnieniom    i    poddaje    się    przymusowi,    aby 
oglądał  pewne  niemiłe  sceny  i  odniósł  z  nich    naukę   moralną  np.: 
„Nie  odwracaj  się,  ale  patrz,  choć  wstrętno"  240— co  zrównoważyć 
może  zachęta,  użyczona  Dantemu  przez  Wirgiliusza:   „Ecco  Dite.... 
ed  ecco    ii    loco,        Ove  conyien  che  di    fortezza  farmi"  XXXIV, 
20,  21. 

Młodzieniec  Krasińskiego  traktuje  swego  przewodnika  zawsze 
z  ogromnera  uszanowaniem  i  ciągle  go  wypytuje:  „Mistrzu,  gdzie 
są  dusze  tych  ludzi"  210,  „Mistrzu,  gdzie  jesteśmy?"  113.  „Mi- 
strzu, kto  ona?"  221,  „Mistrzu,  czy  to  już  sądu  ostatecznego  go- 
dzina?" 228  i  t.  d.  —  co  należy  zbliżyć  do  słów  Dantego:  „Dissi, 
Maestro,  che  e  quel  ch'io  odo"  III,  32.  „Dimmi  Maestro  mio, 
dimmi  Signore"  IV.  46,  „Dissi,  Maestro  mio,  or  mi  dimostra"  Vn, 
37  i  wiele  innych.  -Młodzieniec  ten  odbiera  od  swego  nauczyciela 
ustawiczne  wskazówki  codo  scen  oglądanych  -  co  wypada  zestawić 
z  pomocą  i  wskazówkami,  jakich  Wirgiliusz  udziela  Dantemu 
w  rozmowach  np.  z  Franceską  z  Rimini  V,  80 — 138,  albo  z  Fari- 
natą  degli  Uberti  X,  42—72  i  wielu  innymi.— Młodzieniec  Krasiń- 

20* 


308  S.   WINDAKl KWICZ 

skiego  okazuje  również  wielkie  zainteresowanie  pokazywanymi  mu 
przez  mistrza  widokami,  a  czasem  mocno  się  niemi  wzrusza  np. 
„A  gdy  młodzieniec  płakał...  i  ukoić  się  nie  mógł"  245 — co  odpo- 
wiada zwrotowi  Dantego:  „Perch'io  al  cominciar  ne  lagrimai''  III, 
24,  albo  „Certo  i'  piangea,  poggiato  ad  un'  de  rocki"  XX,  25, 
i  kilku  innym. 

Młodzieniec  polski  wie  oprócz  tego,  że  go  jak  Dantego  mogą 
czasem  potępieńcy  wśród  wędrówki  obcesowo  zaczepić:  „Mów  ty, 
krzyknęła,  ktokolwiek  jesteś,  i  ty  drugi"  219  —  co  można  zbliżyć 
do  słów  Dantego:  „E  disse:  Chi  se'  tu  che  vieni  anzi  ora?"  YII, 
33  i  indziej. — Wie.  że  od  mistrza  swego  może  oczekiwać  nietylko 
stereotypowych  określeń,  ale  zarazem  szerokich  wykładów  o  urzą- 
dzeniu światów  zaziemskich.  różnicy  rozmaitych  win  i  przyczynach 
tej.  a  nie  innej  kary.  Przemowy  przewodnika  Dantego  obejmują  po 
kilka  tercyn,  czasem  jednak  całe  pieśni  są  poświęcone  objaśnie- 
niom i  rozmowie  pomiędzy  nauczycielem  a  uczniem  (np.  pieśń  XI) 
—  co  naturalnie  także  często  Krasiński  naśladuje. 

Ze  zdarzeń  szczegółowych,  które  obu  wędrowcom  były  wspólne, 
silny  oddźwięk  w  duszy  Krasińskiego  znalazł  moment  wejścia  do 
piekieł,  który  następnie  w  tysiącznych  modulacyach  powtarza  w  li- 
stach. Zdania  i  zwroty  w  Śnie:  „Kędy  wiekuista  miłość  i  rozum 
i  wola"  206,  „zbądź  więc  trwogi  wszelakie]"  1.  c.  „pełno  tam  gło- 
sów mieszało  się  razem"  211.  „Z  nad  nich  wzbijały  się  jakoby  tu- 
many liści  jesiennych"  1  c. — są  echem  znanych  wyrażeń  Dantego: 
„Fecemi  la  diyina  potestate.  •  La  sorama  sapienza  e  ii  primo  amore" 
III,  6.  7.  „Qui  si  convien  lasciare  ogni  sospetto"  14,  „Direrse  lin- 
gue,  orribili  favelle...  Faceyan  un  tumulto"  25—8.  „Come  dautunno 
si  levan  le  foglie  j  L'una  appresso  deli'  altra"  112,  113.— Moment 
wyjścia  znalazł  słabsze  odbicie  w  poezyi.  niż  w  listach,  ale  i  ten 
się  lekko  w  Śnie  uwidricznił.  mianowicie  w  słowach:  „Szafir  nieba 
tu  i  owdzie  się  wynurzał,  gwiazdki  jakieś  migały  w  oddali"  238 — 
co  jest  echem  znanego  wiersza:  „E  quindi  uscimo  a  riveder  le 
Stelle"  XXXIV,  139. 

Ograniczenie  zakresu  przestępstw  przez  Krasińskiego  do  zbro- 
dni politycznych  i  społecznych,  zmiana  pojęć  co  do  czynności  ka- 
rygodnych i  sposobu  ich  karania  —  utrudniły  Krasińskiemu  korzy- 
stanie z  wielu  obrazów  szczegółowych  Piekła  dantejskiego.  „Piekło 
się  odmienia  z  postępem  czasu",  powiedział  Gaszyńskiemu  (Listy 
I,  144).  W  myśl  tego  założenia  naśladownictw  w  tej   dziedzinie  jest 


KKAS1Ń8K1    1   DANTE  309 

mniej,  ale  i  tu  je  lekko  odczuć  można.  N.  p.  sluwa  „od  głów  ludz- 
kich, miotanych   jak    fale  w  burzy"  215    odpowiadałyby  obrazowi: 
„La    bufera    infernal,  che   mai    non  resta  |  Mena  gli    spirti  eon  la 
sua  rapina"  V,  31,  32.  Automatyczne  wpadanie  najemników  w  jamy, 
w  których    pracują,    zachodzące   już  w  Herburcie,   odzywa    się    po- 
nownie w   Śnie:    „A  oni    poupadali    na    ziemię,  jak    martwe  bryły" 
214,  co  odpowiada  automatycznemu   wpadaniu  herezyarchów  w  pa- 
lące   się    groby:   „Supin    ricadde,    e    piu    non    parve  /uora"  X,  72. 
Obraz    ten    zdaje    się    być    skombinowanym    z    obrazem    z    inne"'o 
okręgu  piekieł,  mianowicie  z  opisem    kary    za   sy monie,  bo  u  Kra- 
sińskiego spotykamy  w  jednem  zdaniu  połączone  oba  obrazy  okrą- 
głego dcłu  i  trumny,  a  mianowicie:   „Każden  miał    przed    sobą  do- 
łek... długi  i  głęboki  jak  trumna"   213,  co  znów  przywodzi  na  myśl 
obraz    Dantego:    „lo    vidi    per    le    coste  e  per    lo    fondo      Piena    di 
pietra  livida  di  fori  [  Dun  largo  tutti,  e  ciascuno  era  tondo"  XIX, 
13  —  15.  —  Najwybitniejszy   obraz,  jaki    Krasiński  przejął   w   Śnie 
z  Piekła  dantejskiego,  przeniósłszy^  go  jednak  do  swego  czyśca,  ty- 
czy się  żywego  lasu  męczenników  polskich:   „I  zdawało  mu  się,  że 
przed  sobą...  widzi   wszędzie  jakoby  las...  a  jęki  nie  ustawały"  239 
i  t.  d.— bardzo  długi  opis-  który  odpowiada  również  długiemu  opi- 
sowi lasu    samobójców  u  Dantego,  zajmującemu    prawie  całą   pieśń 
od  słów:  „lo  credo    ch'ei    credette    ch'io    credesse  j  Che    tante  voci 
useisser  tra  que'  bron  chi      Da   gen  te    che    per  noi    si  nascondesse" 
Xin,  25—27  i  t.  d. 

Oprócz  z  Piekła,  znajduje  się  w  Śnie  Krasińskiego  jeszcze 
jeden  rys,  ale  zaczerpnięty  znów  z  Czyśca  dantejskiego.  Jest  to 
sposób  poświęcenia  dwunastu  robotników  przez  wodza  na  reprezen- 
tantów ich  klasy:  „on  na  ich  barkach  nagich...  ryje  ostrzem  pugi- 
nału głoski  krwawe"  216— co  jest  widoczną  reminiscencyą  z  wy- 
bitnego epizodu  w  Czyścu:  „Sette  P  uella  fronte  mi  descrisse  ,  Gol 
punton  delia  spada"   Purg.  IX,   112,   113. 

Widząc,  jak  wizy  a  Herhurta  pod  wpływem  lektury  Dantego 
w  samoistną  kompozycyę  się  zmieniła  i  o  ile  studyum  Infenia 
przyczyniło  się  do  rozrostu  tej  „pieśni"  —  powziął  Krasiński  myśl, 
żeby  wszystkie  trzy  sfery  dantejskie  zużytkować  do  celów  poety- 
ckich i  przy  pomocy  dawno  napisanej  Nieboskiej  Komedyi  stworzyć 
trylogię  pod  tym  samym,  widucznie  mocno  go  obowiązującym  ty- 
tułem. Suggestya  była  silna  i  rozciągnęła  się  na  wiele  sfer  myśle- 
nia poety.  W  liście  do  Jaroszyńskiego  kreśli  Krasiński  najbardziej 


310  8.  WINDAKIEWICZ 

materyalną  wizyę  trójsferową,  odnoszącą  się  do  krajobrazu  i  nieba 
włoskiego.  „Rozpiłem  się  południa  błękitami"  powiada  —  i  z  za- 
chwytem opisuje  Włochy:  „a  pod  tem  wszystkiem  dantejskie  pie- 
kło, buchające  czasem  kraterem  Wezuwiusza...  a  nad  tem  wszyst- 
kiem przesłona  dzika  i  pełna  żałoby,  czyściec  dantejski,  unoszący^ 
się  w  powietrzu  między  grobami...  a  tam  gdzie  gwiazdy  na  mle- 
cznych drogach  oparte,  raj  się  poczyna,  raj  niedojrzany,  w  któ- 
rym Beatrix  niewidzialna  mieszka"  (Listy  III,  97),  List  ten  jest 
prześliczny  i  trzeba  go  odczytać  w  całości,  aby  zasmakować 
w  pomyśle  i  ocenić,  jaki  wpływ  zaczął  nań  wywierać  trójpoemat 
Dantego. 

Inną  taką  wizyę,  rozciągniętą  na  trzy  sfery  metafizycznych 
wyobrażeń  dantejskich,  podaje  Krasiński  w  liście  do  Cieszkow- 
skiego, kreśląc  mu  dążność  każdego  ducha  do  wydostania  się 
„z  okręgów  ciemności  a  riyeder  le  Stelle".  Ten  nowy  obraz  nasu- 
nęło poecie  rozmyślanie  nad  dziejami  nauki  i  analogicznie  prawie 
do  listu  do  Jaroszyńskiego  p(jwiada:  „Każda  nauka  przechodzi  na- 
stępstwem koniecznem  przez  trzy  dantejskie  sfery  —  zaczyna  żyć 
w  wnętrzu  ziemi  jak  ziarno  —  wyrasta  z  tego  piekła  czarnego 
w  czyściec  powietrza,  gdzie  jeszcze  szaro  od  brył  gliny  a  już  biało 
od  światła  atmosfery  —  i  coraz  bardziej  się  oczyszczając  rośnie, 
aż  jej   korona  rozkołysze  się  w  czystym  błękicie  nieba"  ^). 

Wreszcie  mamy  trzecią  i  najwcześniejszą  z  tych  trójstopnio- 
wych wizy  i  Krasińskiego,  która  znalazła  już  echo  w  poezyi  a  wi- 
docznie przedstawia  tylko  waryant  rozmaitych  analogicznych  ma- 
rzeń poety.  Jest  to  t.  zw.  Szkic  Nieboskiej  Komedyi  (1840),  zawie- 
rający program  I  ej  i  Ill-ej  Części  Nieboskiej  Koniedi/i.  a  wzoro- 
wany równocześnie  na  Fauście  Goethego  i  Boskiej  Komedyi  Dan- 
tego. Z  szkicu  tego  wynika,  że  znana  I  Część  Nieboskiej  Kotnedyl 
jest  tylko  fragmentem  zamierzonej  uaówczas  I-ej  Części,  bo  jej 
brak  ważnego  w  t^^m  nowym  układzie  romansu  Młodzieńca  z  Księ- 
żną; część  zaś  III  nigdy  nie  doszła  do  skutku,  bo  pnecie  zabrakło 
spokoju  czy  wytrwałości,  aby  stworzyć  równie  gigantyczne  dzieło, 
jak  Goethe  albo  Dante.  To  tylko  pewna,  że  ta  wielka  trylogia  była 
obmyślaną  dla  apoteozy  Delfiny  Potockiej  —  •kędy  ty  masz  być 
królową",  jak  powiedziano  —  i  że  drogę  do  tej  apoteozy  wskazał 
poecie    właśnie    Dante,  bo  w  dalszym    ciągu    tegoż    wyznania    czy- 


*)  Listy  do  Cieszkowskiego  I,  3. 


KRASIŃSKI  ]   DANTK  311 

tamy:  „Uderzyła  na  mnie  dawno  niedoznana  żądza,  byś  ty  była 
nieśmiertelna  w  pamięci  ludzi...  jak  Beatrice  Danta"  (Pisma  V,  351). 

Ta  żądza  unieśmiertelnienia  Delfiny  Potockiej  była  zdaje  się 
silniejszą  od  wszystkich  projektów  poety  do  stworzenia  trójpoematu 
analogicznego  do  dzieła  Dantego  —  bo  budowla  trylogii  postępo- 
wała następnie  żółwim  krokiem  a  z  figurą  Beatriczy-Delfiny  spo- 
tykamy się  niebawem  w  Przedśiricie.  Z  wielu  zamierzeń  poety  po- 
wstaje naówczas  coś  innego,  pośredniego  czy  ulotniejszego  t.  j.  wi- 
zya  historyozoficzna.  w  której  wprawdzie  Delfina  królnje.  ale  z  zu- 
pełną niepamięcią  o  poznaniu  Młodzieńca  w  Wenecyi  i  o  roli,  jaką 
jej  poeta  w  III  Części  trylogii  przeznaczał. 

Usunąwszy  naturalną  zresztą  ochotę  połączenia  związkiem  ge- 
netycznym Ill-ej  Części  Nieboskiej  Komedyi  z  Przedśuitem  —  trzeba 
przecież  zaznaczyć,  że  wyłoniony  z  t}  eh  obsłon  tęczowy  poemat 
jest  drugim  utworem  pióra  Krasińskiego,  na  którym  odbił  się  w  wy- 
datny sposób  wpływ  uprawianej  w  tym  czasie  z  wielkiem  umiło- 
waniem lektury  Dantego.  Przedśuit  w  pomyśle  i  szczegółach  opiera 
się  głównie  o  reminiscencye  i  analogie  z  Czysca.  choć  zachodzą 
w  nim  także  pewne  zapożyczenia  z  Baju  a  nawet  z  Piekła.  Zbli- 
żenia te  są  dość  liczne  i  niespodziane,  równocześnie  jednak  dosyć 
przymglone  i  jakby  przetworzone.  Ponieważ  jednak  Krasiński  Dan- 
tego jako  pierwowzór  w  Przedśincie  wymienia  a  notor3'cznie  wia- 
domo, że  w  tym  czasie  Dantego  ciągle  studyował  —  więc  trudno 
oprzeć  się  pnkusie.  abj-  trafiających  się  analogii  pomiędzy  jednym 
a  drugim  utworem  nie  podkreślić  -  zwłaszcza  że  one  niewątpliwie 
do  lepszego  zrozumienia  kilku  ustępów  się  przyczyniają. 

Już  w  sam3-m  pomyśle  Przedświtu  tkwi  kilka  momentów,  któ- 
reby  do  lektury  Dantego  odnieść  można.  W  Czyścu  bowiem  zacho- 
dzą wizye  ekstatyczne  (visione  estatica).  jak  te,  których  opisem 
zajmuje  się  Przedświt  np.  wizy  a  scen  łagodności  wśród  pokutników 
za  objawy  gniewu  na  trzeciem  piętrze  Czysta,  która  następnie  roz- 
pływa się  w  powietrzu  Purg.  XV,  85 — 114.  Wizy  a  ta  jest  znacznie 
krótsza  u  Dantego,  ale  ostatecznie  analogiczna  do  wizyi  Krasiń- 
skiego. Oprócz  tego  wywody  historyczne  i  filozoficzne,  którymi  jest 
przepełniony  Przedświt,  nie  są  obce  Czyścowi  np.  przepowiednia 
o  przyszłych  losach  papiestwa  i  cesarstwa,  udzielona  Dantemu  przez 
Beatriczę  XXXIII.  31 — 90,  albo  wytłumaczenie  teoryi  miłości,  dane 
Dantemu  przez  Wirgiliusza  XVII,  85  —  138,  XVIII,  1  —  75.  Roz- 
prawy   takie   czytać    można   także  w  Raju.   Wyjaśnienia   te  trzeba 


312  S.  WIKDAKIEWICZ 

przyznać,  są  u  Dantego  okolicznościowe,  nie  mają  tej  wagi  dla  ca- 
łości poematu,  co  w  Przedśmcie,  niemniej  rodzajowo  są  zbliżone  da 
wywodów  Krasińskiego.  Wreszcie  w  Czyścu  zwraca  Dante  ustawi- 
czną uwagę  na  porę  dnia,  w  której  pewne  partye  swej  wędrówki 
odbywa  i  zwłaszcza  wczesne  poranki  często  opisuje.  Znów  jest  to 
u  niego  zjawisko  okolicznościowe,  ze  względu  na  całość  służące 
niejako  do  urozmaicenia  treści  —  niemniej,  gdy  się  czyta  równo- 
cześnie Przedśuit.  mimowolnie  ta  okoliczność  zastanawia.  Krasiński 
pisze:  „Wszak  z  nowego  wieku  dnieniem"  IV,  346,  „Bo  i  żywi 
w  złotym  świcie"  347,  „Ku  wschodowi  ku  jutrzence"  1.  c, 
„Wszystkie  płoną  pierwszym  wschodem"  372,  „Już  nam  błysnął 
świt  zwycięski"  358.  „Teraz  idzie  znów  zaranie"  361,  „Tak  śród 
przedświtów  lepszego  poranka"  365  —  a  Dante  także  kilkakroó 
zaznacza:  „Ed  ecco...  su'l  presso  del  mattino"  II.  13,  „Neli'  ora... 
presso  alla  mattina"  IX,  13.  14.  „Dianzi,  nell'  alba  che  precede  al 
giorno"  52,  „Neli'  ora...  innanzi  all'  alba"  XIX.  1—5,  „Neli'  ora... 
che  deir  oriente  Prima  raggio"  XXVII,  94—95  i  t.  d.  U  Krasiń- 
skiego to  pojęcie  jest  poniekąd  symbolicznera.  bywa  równocześnie 
identyfikowane  ze  zmartwychwstaniem  i  zwycięstwem,  niemniej 
świt  w  tych  wizyach  jest  ważną  okolicznością,  jak  inne  opisy 
a  zresztą  sam  tytuł  poematu  dowodzi.  Szczegóły  te  tyczą  się  je- 
szcze pierwszych  zawiązków  kompozvcyi,  jednak  u[)rawniają  przj'^- 
puszczenie,  że  także  w  wykonaniu  tego  poematu  musiały  się  uja- 
wnić pewne  choć  przygłuszone  echa  lektury  Dantego. 

Jakoż  domysł  ten  nie  zawodzi.  Ustęp  zagajający  „Z  ojców 
mych  ziemi  przez  wrcjga  wygnany"  —  objawia  wpływ  mieszany 
reminiscencyi  z  Piekła.  Czyka  i  Raju.  Wiersze:  „Wyrasta  napis: 
Tu  niema  nadziei"...  „Lecz  i  mnie  także  zbiegła  w  pomoc  pani"... 
„I  ja  też  miałem  Beatricze  moją"  320  —  trzeba  odesłać  do  remini- 
scencyi z  kilku  ustępów  Piekła  a  mianowicie:  „Lasciate...  speranza... 
parole  scritte"  III,  9  — 11,  „Venni  quaggiu  dal  mio  beato  scanno" 
II,  112,  „lo  son  Beatrice.  che  ti  faccio  andare"  70.  Słowa  „O  równie 
piękna,  nad  planety  ciemnie"  1.  c.  opierają  się  o  reminiscencye 
z  Czyśca  i  Paju.,  zwłaszcza  o  predykat  „la  bella  donna",  nadawany 
przez  Dantego  Beatriczy,  szczególnie  w  Czyścu  XXXI,  100.  XXXII, 
28.  Wreszcie  słowa  „Deptać  musiałem  obcych  ludzi  lany"  319, 
wypada  koniecznie  zbliżyć  do  przepowiedni  danej  Dantemu  przez 
jego  pradziadka  Cacciaguidę  w  Baju:  „Tu  proverai...  com'  e  duro 
calle    "^.Lo  scendere  e  ii  salir  per  Taltrui  scalę"  XVII,  58—  60. 


KKA.SIŃOKI   1   DAMTE  313 

Za  to  właściwe  wizye  Frzedświta  ezerpiij  cz^'ść  materyału 
twóiczegd  przeważnie  z  Czykca  a  w  drugiej  linii  dopiero  z  I{a]u. 
Pierwsza  wizya  Duchów  przodków,  pod  przewodem  hetmana  Czar- 
nieckiego, mogłaby  być  zbliżoną  albo  do  rozmowy  z  Omberteiu 
Aldobrandeschinem  i  Oderisem  da  Gubbio,  tłumaczącymi  poecie 
pokutę  za  wyniosłość  Purg.  XI,  58 — 142, —  albo  jeszcze  lepiej  do 
rozmowy  z  papieżem  Hadryauem  V,  wyjaśniającym  Dantemu  po- 
kutę za  chciwość  XXI,  91 — 125.  W  tym  ostatnim  ustępie  znajduje 
się  frazes  „lo  m'era  inginocchiato"  126,  odpowiadający  zwrotowi 
Krasińskiego  „Jam  znów  przykląkł"  339.  W  wizyi  tej  znajdujemy 
także  ostrzeżenie:  „Ty  nie  szukaj  w  ojcach  winy"  1.  c,  któreby 
z  pewną  rezerwą  można  odnieść  d(j  słów  Orła  cesarskiego,  wyrze- 
czonych do  Dantego:  "E  voi  mortali,  tenetevi  stretti  |  A  giudicar" 
Par.  "xx,  133.  134. 

Druga  wizya  w  Przedświcie,  mianowicie  duchów  polskich, 
zstępujących  do  otchłani  pod  przewodem  Matki  Bu^i^kiej  Często- 
chowskiej, przypomina  kor(jwód  duchów  zmarłych  pod  klątwą  ko- 
ścielną. Jeden  szczegół  zwłaszcza  zmusza  do  zbliżenia  tvch  opisów, 
mianowicie  procesyonalny.  powolny  pochód  mar,  widocznie  po- 
wtórzony przez  Krasińskiego:  „Przewodowo,  wolno,  święcie...  Idą, 
idą  wszystkie  marv"  343  -co  odpowiada  charakterystyce  rzeczoneiro 
chóru  przez  Dantego:  „Da  man  sinistra  m'appari  una  gente  |  D*a- 
nime.  che  moyieno  i  pie  ver  noi,  j  E  non  pareva,  si  venivan  lente" 
Purg!  III,  58—60. 

Najsilniej  wpływ  Czyśca  (jdbił  się  na  ostatniej  wizyi  Przed- 
śicitu  t.  j.  właściwej  wizyi  wieszczej  o  uznaniu  zmartwychwstałej 
Polski  za  przewodniczkę  wszystkich  narodów  ziemi.  W  scenie  tej 
uwydatnił  się  wpływ  opisu  zjawienia  się  Beatriczy  w  czyśeu 
i  wspaniałego  a  długiego  pochodu,  jaki  odbyła  przed  poświęceniem 
Dantego  na  wniebowzięcie  do  raju.  W  imaginacyi  Krasińskiego 
Polska  została  Beatriczą,  a  szczegóły  jej  zjawienia  zostały  zużytko- 
wane do  opisu  apoteozy  Polski.  Słowa  naszego  poety:  „Jak  blask 
słońca,  tak  jej  lice,  I  zbłękitu  ma  źrzenice  A  jej  wzrokiem  bły- 
skawice" 351,  miałyby  pierwowzór  w  wierszach  Dantego:  „E  la 
faccia  del  sol  nascere  ombrata"  XXX,  25,  „Posto  t'avem  dinanzi 
agli  smeraldi"  XXXI,  116,  „Strinsermi  gli  occhi  agli  occhi  rilu- 
centi"  119.  —  Słowa:  „Coraz  więcej  widm  tych  wschodzi...  !  Na  ich 
ustach  hymn  radosny"  353  —  mają  uzasadnienie  w  bardzo  licznych 
opisach  chórów  czyścowych,  które  prav,'ie  zawsze  zjawiają  się  przed 


314  8.  WINDAKIEWICZ 

Dantem  śpiewając    najrozmaitsze    hymny  kościelne  np.   „Salve  Re- 
gina... cantando    anime  vidi"  VII,  82,  83,  „E    Te    Deum    laudamus 
mi  parea...  |  Udir"  IX,  140,  141,  „Tutti    cantavano:  Benedette  tue'' 
XXIX,  85  i  t.  d— Dalsze  słowa  opisu  powitania  Polski  przez  na- 
rody:  „Rwą  ze  skroni  życia  kwiaty     ...  Pod  jej  stopy,  na  jej  szaty 
I  Leci  tuman   róż  w  przestrzeni"   1.  c,  są  znów  wcale  dokładną  re- 
miniscencyą    opisu    powitania    Beatriczy    przez    aniołów  i  świętych: 
„Cosi  dentro  una  nuvola  di  fiori,     Che  dalie  mani  angeliche  saliva  j 
E  ricadeva  giu  dentro  e  di  fuori"  XXX.  28 — 30.  Wreszcie  i  słowa 
uświęcające    niejako    wyjątkowe    stanowisko    Polski    wśród    innych 
narodów:...   „i    słyszałem  ^  Głos   co  woła    w    wiecznem    niebie"    354, 
raożnaby  odesłać  do  dalszego    opisu  apoteozy  Beatriczy:   „Tal  voce 
usei  del  cielo.  e  cotal  disse"  XXXIL  128. 

Ta  trzecia  wizya  Przedświtu  kończy  się  rodzajem  „wniebo- 
wzięcia" Polski,  wykonanego  szczególnie  lekko  i  eterycznie  przez 
Krasińskiego.  W  partyi  tej  zarysował  się  znów  wpływ  Baju  i  to 
wzniesienia  się  Dantego  do  ósmego  nieba  i  kontemplacyi  przezeń 
empirejskich  piękności.  Słowa:  „I  zerwały  się  pospołu...  |  Popłynęły 
już  do  góry...  ,  Popłynęły  tak,  jak  chmury"  355,  moźnab}^  zbliżyć 
do  słów: ..  „e  ii  collegio  si  strinse  Poi,  come  turbo,  tutto  in  sii  s'ac- 
colse"  Par.  XXII,  98,  99;  słowa :„  Ach  widziałem...  Komet,  planet 
wiry,  kręgi"  356,  odpowiadałyby  mniej  więcej  zwrotowi  „Col  yiso 
ritornai  per  tutte  quante  Le  sette  spere"  133,  134;  słowa  „Wszę- 
dzie światów  tak,  jak  kwiatów,  I  W  lazurowym  tym  ogrojcu"  I.  c. 
są  echem  zdania:  „Perchć...  non  ti  rivolgi  al  bel  giardino  Che 
sotto  i  raggi  di  Cristo  s'inflora?"  XXIII.  70 — 73.  —  Ostatnie  rysy 
tego  obrazu  są  czerpane  z  długiego  opisu  empireum.  Wierszowi: 
„Tam  skąd  źródło  życia  płynie"  357,  odpowiada  wiersz  Dantego: 
„E  vidi  lume  in  forma  di  riviera"  XXX,  61;  wierszowi  nastę- 
pnemu: „M}"  u  źródła  życia  pili"  odpowiada  zachęta  Beatriczy: 
„Ma  di  quest'  acqua  convien  che  tu  bei"   73. 

Te  same  elementa  można  wskazać  także  w  apostrofach  i  mo- 
dlitwie, zakończających  widzenia  przedświtowe.  Słowa:  „Gdzie  nam 
dotąd  śni  się  mnóstwo.  Cząstek  rozdział  lub  rozbicie,  Tam  już 
dla  nich  jedno  Bóstwo"  358— znajdują  dokładny  odpowiednik  w  ter- 
cynie:  „Nel  suo  profondo  vidi  che  s'interna,  Legato  eon  amore  in 
un  Yolume,  Ció  che  per  Tunirerso  si  sąuaderna"  Par  XXXIII, 
85-87;  słowa:  „Alleluja!  Dniom  bcjleści  Niech  skrzydłami  zasze- 
eści"     362    możnaby    zbliżyć   do    wyrażenia    Dantego:    „lo    sentiva 


KRASIŃSKI    I   DANTK  315 

osannar  di  córo  in  córo"  XXVIII.  94;  wyrażenie:  ^Inna  postad.  se- 
raf  Boży,  |  Co  planety  stróżem  będzie"  363,  należy  koniecznie  ode- 
słać do  objaśnienia  Beatricz}^:...  „I  cerchi  primi  j  T'hanno  mostrato 
i  Serafi"  98,  99. 

Po  Przedświcie  wpływ  Dantego  na  twór(;zość  Krasińskiego 
obniża  się  znacznie  i  powoli  gaśnie.  Krasiński  wyobrażał  sobie,  że 
inaczej  będzie.  Czytując  coraz  częściej  Dantego,  w  liście  do  Ciesz- 
kowskiego odzywa  się  z  zapałem:  „I  czemuż  mi  nie  wełno  to.  co 
Dantemu  pozwól onem  było  —  jedną  ukochawszy,  kochać  aż  do 
grobu  i  poza  grób  jeszcze?  Kto  mi  zakaże,  kto  dowiedzie,  że  to 
nie  czystością,  nie  świętością  i  nie  pięknością  ?"  (I,  102).  Tymcza- 
sem owoce  tych  ponętnych  marzeń  były  nikłe.  Z  tych  czaSów 
mamy  tylko  dwa  małe  urywki,  zwrócone  do  Delfiny  Potockiej  — 
jeden  w  dopowiedzeniu  listu,  zaczynający  się  od  słów  ^Ani  Pro- 
metej  na  kaukazkich  górach''^  a  drugi  rodzaj  epigramatu  czy  pod- 
pisu pod  ryciną  p.  t.  Pod  obrazem  Franceski  da  Rimini,  w  których 
na  podstawie  reminiscencyi  ze  sceny  Ugolina  Inf.  XXXII,  128, 
XXXIII,  77  i  opisu  spotkania  Dantego  z  Franceską  V,  74,  75, 
można  zapewne  stwierdzić  trwające  nadal  upodobanie  w  lekturze 
Dantego,  ale  rozszerzenia  twórczości  artystycznej  dopatrywać  się 
niepodobna. 

Potem  —  połączenie  postaci  Delfiny  z  twórczością  w  stylu 
dantejskim  u  Krasińskiego  się  zrywa  i  zwraca  się  chwilowo  ku 
trzeciemu  aktorowi  sielanki  fryburskiej— dawno  zmarłemu  Daniele- 
wiczowi.  Dzięki  temu  pojawia  się  on  w  I-ej  Części  Niehoskiej  Ko- 
medyi,  jako  Aligier.  przygotowujący  młodego  Henryka  na  drogę 
życia.  "W  przetworzeniu  tem  powtarza  Krasiński  ulubioną  sobie 
dwójkę  nauczyciela  i  ucznia,  jak  sobie  wiernie  towarzyszą  na  Gó- 
rach friulskich  i  w  Podziemiach  weneckich  —  jednak  w  tej  osta- 
tniej próbie  zużytkowania  Dantego  do  celów  artystycznych  —  rze- 
czywistość wspomnień  przemaga  wpływy  lektury  —  i  zbyt  wa- 
żnych reminiscencyi  z  Boskiej  Komedyi  tu  nie  mamy.  Najciekawsza 
jest  chyba  ta,  że  egzamin  jaki  składa  młodzieniec  przed  Prezy- 
dentem zboru  w  drugiej  scenie  Podziemi  weneckich  (Pisma  IV. 
326—333),  przypomina  cokolwiek  egzamin  Dantego  w  ósmem  nie- 
bie przed  Św.  Piotrem,  Jakóbem  i  Janem  Par.  XXIV — XXVI. 

Usuwając  się  jednak  od  działania  na  twórczość,  zyskiwał 
w  tym  czasie  Dante  coraz  większy  wpływ  na  sposób  myślenia  na- 
szego   poety.   „Po   przeczytaniu   Danta,    pisze    Krasiński  do  starego 


316  S.   -yMNDAKlEWJCZ 

Koźraiana,  człowiek  się  uśredniowieeznia  i  daleko  prawdziwiej,  głę- 
biej, żywotniej,  niż  gdyby  tysiąc  kronik  średniowiecznych  prze- 
czytał" (Listy  III,  123).  Ten  świeży  a  zupełnie  już  nowoczesny  po- 
gląd na  poemat  Dantego  miał  nieco  zabarwić  jego  przekonania 
polityczne.  Częste  przebywanie  w  Rzymie  oswoiło  go  z  atmosferą 
polityczną  Kury  i  rzymskiej  i  pod  wpływem  ulubionego  poety  a  zwła- 
szcza jego  oświadczeń  w  Piekle,  zaczął  miejscowe  stronnictwa  roz- 
różniać jako  Gwelfów  i  Gibbellinów.  Sam  przekonań  gwelfickich^ 
pragnął,  żeby  także  papież  był  zawsze  Gwelfem  i  nigdy  nie  dał 
się  „przegibelinić",  jak  powiada^).  Wśród  przewrotów  politycznych 
lat  1848  i  1849  ustawicznie  pojawiają  się  pod  jego  piórem  te  rady 
i  termina  i  nawet  do  listu  poufnego  do  synowca  Piusa  IX  się 
przedostają  (Pisma  VII,  288). 

Jeszcze  ciekawiej  zaczyna  Dante  w  tym  czasie  zabarwiać 
jego  mowę  potoczną.  Przyswoił  on  sobie  dwa  zwroty:  „guarda 
e  passa"  i  „nessun  maggior  dolore"  z  Inferna  III.  15.  V,  121  i  te 
nałogowo  w  listach  do  przyjaciół  powtarza  (Listy  I,  226  sq,  do 
Cieszk.  I,  170).  Granicę  Królestwa  nazywa  on  obecnie  ;,progami 
Inferna"  lub  -bramą  dantejską",  posługując  się  często  odniesie- 
niami do  napisu  tej  bramy,  aby  nie  być  zrozumianym  przez  cen- 
zurę. Pisze  więc:  „Co  mnie  czeka  w  citta  dolente,  nie  wiem"  „Po- 
tem tam  się  udam,  gdzie  eterno  dolore"  „Droga  moja  dąży  ku 
bramom,  kędy  napis  Lasciate  ogni"  i  t.  d.  (Listy  do  Cieszk.  II,  329, 
Listy  II,  412,  Pam.  X,  363).  Raz  odważył  się  szerzej  swe  wraże- 
nia przy  przejeździe  przez  Szczakowę  i  Maczki  określić  i  z  tego 
wynikła  kapryśna  fantazya,  że  Dante  mógł  mniej  monumentalnie 
a  bardziej  realistycznie  swą  bramę  do  piekieł  opisać:  „Ahl  znasz  ty 
to  miejsce?  —  mówi  do  Cieszkowskiego  —  ten  piasek  na  Saharze, 
nagle  wyległy  z  pośród  łąk  i  lasów  szląskich,  jakby  na  oznacze- 
nie punktu,  w  którym  się  zaczyna  potęga  nicestwa!  i  na  tej 
pustyni  sypkiej,  żółtej,  czyś  ty  widział  te  dwa  czarne  sztrychy 
szyn  kolejowych  i  t.  d...  Dant  nie  widział  Szczakowy  i  Maczek... 
bo  inaczej  byłby  bramę,  na  której  Lasciate  ogni  wyobrazował" 
(II,  278). 

Ostatnią  asocyacyą  życiową  Krasińskiego  z  Dantem,  jest  na- 
zwanie żony  „incomparabile  donna"  (Listy  II,  411),  na  wzór  epi- 
tetów dawanych    przez  ulubionego    poetę    Beatriczy  w    Vita  Nuotat 


»)  Pamiętnik  literacki  X,  353,  354. 


KRASIŃSKI   I   DANTE  317 

^donna  gloriosa,  donna  mirabile,  donna  cortesissiina,  gentilis- 
sima"   i  t.  d. 

Z  upodobania  w  Dantem  był  Krasiński  w  turonie  swyeh  przy- 
jaciół znany.  Gdy  Norwid  chciał  mu  odwdzięczyć  się  za  po- 
moc nieraz  doznaną,  przysłał  mu  próbkę  swego  przekładu  Dan- 
tego z  prośbą  o  ocenę  (1847).  Krasiński  zrecenzował  ją  w  li- 
ście do  Stanisława  Koźmiana:  „Teraz  powiem  ci.  mój  drogi,  że 
tłomaczenie  Danta  jest  dobre,  a  przydałbym  miernie  dobre...  żą- 
dałbym zawsze  trochę  więcej  energii  zewnętrznej  w  wierszu  sa- 
mym" (Pam.  lit.  X,  300).  Będzie  to  zapewne  znane  tłumaczenie 
O  Piekle  Pierwsza  pieśń  „W  południu  życia  straciwszy  już  drogę", 
które  jednak  musiało  następnie  doznać  pewnych  zmian,  bo  w  re- 
cenzyi  Krasińskiego  wiersz  drugi  przedstawia  się  nieco  inaczej,  niż 
w  tekstach  drukowanych  ^). 

Z  tej  predylekcyi  autora  Snu  i  Przedświtu  do  Dantego  wy- 
nikł bardzo  zabawny  wierszyk  Stanisława  Koźmiana.  udany  także 
za  tłumaczenie  Norwida  a  opowiadający  karę  Koźmiana  w  piekle 
za  to,  że  przyjął  na  siebie  autorstwo  Ostatniego.  Zarazem  mieści  się 
w  nim  panegiryk  na  cześć  Krasińskiego.  Wiersz  ma  tytuł  Z  pieśni 
dziesiątej  i  zaczyna  się  słowami:  „I  do  ciemniejszej  weszliśmy  ot- 
chłani". Jest  on  pisany  tercynami,  ale  nie  dantejskiemi,  co  zape- 
wne Krasiński  uważał  w  recenzyi  Norwida  za  „jedną  z  najnie- 
przezwyciężeńszych  trudności."  Mistyfikacyę  Koźmiana  miał  długo- 
letni wielbiciel  Dantego  wziąć  najpoważniej  i  dopiero  gdy  przy- 
szedł do  opisu  kary  Koźmiana  w  piekle,  zrozumiał,  o  co  chodzi 
i  naturalnie  pomyłką  tą  się  zabawił.  (Pam.  X,  322 — 324). 


*)  Pisma  ed.  PrzeMmycki  A.  289. 


De  Cypriano   Martyre 
a  Gregorio  Nazianzeno  laudato. 


Scripsit 

Thaddaeus  Sinko. 


Postąuam  „Studiorum  Nazianzenicorum"  parte  prima  i)  Pole- 
raonianum  dicendi  charactera  Gregorii  Nazianzeni  re  vera  pro- 
prium  fuisse  aliqua  ex  parte  demonstrare  conati  sumus  2),  disserta- 
tione  autem  de  Theologi  laudibus  Macchabaeorum  (or.  15  Mignę) 
conscripta ')  in  uno  exemplo,  quasi  in  speculo  quodam,  totam  eius 
artem  componendi  eonsideravimus  eamque  cum  aliorum  eius  aetatis 
oratorum  usu  comparavimus,  nunc  in  Cypriani  Martyris  laudatio- 
nem  (or.  24  M.  P.  G.  t,  35)  inquiremus.  ut  in  officinam  oratoris 
penetrantes  ostendamus,  qu()modo  imaginem  viri  laudati  non  satis 
accurate  sibi  perspectam  ficta  cogitatione  suppleverit. 

Cypriani  martyris  imaginem  a  Gregorio  pictam  lineamentis 
coloribusque  e  duobus  homonymis,  Antioebeno  et  Cartbaginensi,  pe- 
titis  exornatam  esse  iam  dudum  constabat^);  de  ea  re  sola  ambi- 
gebatur,  utri    ille    dies    festus  dicatus   esset.  cuius   oecasione    pane- 


*)  De  collationis    apad    Greg.  Naz.   usu    et  de    Terrae  et    Maris  oonteutione 
quadam   Pseudo -Gregoriana.    Diss.    Acad.  litt.    Cracoviensi8,    chissis   philol.  t.  41, 

1906,  p.  249  8qq.  I  2)  De  Gregorii  dicendi  genere  latius  postea  egernnt:  Xa- 
verius  Hiirth,  Ue  Greg.  Naz.  orationibus  funebribus,  diss.  philol.  Argentora- 
tenses  XII,  1,  1907  et  Marcellus  Gnignet,  ISaint  Grćgoire  de  Nazianze  et  la 
rhetoriąue,    Paris,    apud    Alphonsium    Picard    et    tiliiun,   1911.    i    ')  Eos,  vol.  XIII, 

1907,  p.  1 — 29.  I  *)  Inde  a  Jac.  Billio,  Gregorii  Opp.  DOva  translatione  donata 
etc.  Parisiis,  1569,  monitum  in  oratiouom,  quae  apud  Billium  eit  18. 


VE  CYPRIANO   MARIYUE  A   GRKUOłUO  MAZIANZKNO  LAUDATO  319 

gyris  dicta  esset:  Et  cum  alii  i)  laudatoris  verbis  manifestis^)  con- 
fisi  sacris  anniyersariis  S.  Cypriani  Carthaj^iniensis  orationem  ha- 
bitam  esse  contenderent  et  alterius  bistoriam  seu  fabellara  huic 
affictam,  alii  ^)  oratoris  indicimn  *)  de  confessione  scelerum  a  Cy- 
priano  mago  facta  secuti.  ex  ea  Confessione  (seu  Poeiiitentia)  Cy- 
priani Antiocbeni,  quae  ad  nos  usque  integra  Graece  pervenit  ^)  et 
iam  ca  a.  440  Eudociae  Augustae  cognita  erat^).  prubare  conati 
sunt  Autiochenum,  qui  et  loco  yicinior  et  fama  notior  esset  Orien- 
talibus,  Gregorii  aetate  cułtum  obtinuisse  eundemque  a  Nazianzeno 
ita  laudatum  esse,  ut  eius  vitae  alterius  homonymi  facta  appli- 
carentur. 

Pro  Cartbaginiensi  ab  Ecclesia  culto,  a  Gregorio  laudato,  non 
ita  pridem  Theodorus  Zabnius'')  strenue  militavit  bis  fere  usus 
argumentis:  Eudociae  nietaphrasis  libros  tres  in  tribus  opusculis 
adhuc  seryatis  niti,  quorum  alterum  Confessione  seu  Poenitentia 
Cypriani  constet,  primum  Conversione  lustinae  et  Cypriani^)  effi- 
ciatur,  tertium  Martyrium  sit  Cypriani  et  lustinae^).  Ubique  de 
Antiocbeno  quidem  sermonem  fieri,  sed  ita,  ut  ei  in  Martyrio  non- 


1)  Praecipue  Joh.  Felłus  in  editioue  Operom  S.  Caec.  Cypriani,  Oionii, 
1682,  t.  II,  p.  196  Monit;  Gould-Barir.g,  Contempor.  Keview,  1877  (October), 
p.  864  sqq ;  R.  Reitzeastein,  Die  Nachrichten  iibsr  den  Tod.  Cyprians,  Sb. 
d.  Heidelberger  Akad.  d.  Wiss.  philos.-hist.  KI.  1913,  14  A.  p.  31.  Haec  ąuidem 
opinio  hodie  fere  communis  est.  |  ^j  or.  24,  c.  6,  col.  1176  B:  outoc  KuTipLa- 
vóc...  xó  iieya  tcots  KapX'i'j5ov£(ov  6vo{ia,  vuv  Sś  zr^c  oIxou|iśvy]c  TidoTjc ;  c.  12  extr., 
col.  1184  B:  stxa  :ro!,|j.7^v...  ou  yap  x^c  J\apxvj5(>VLwv  7:poxa9-śCexai  |jióvov  £/cxXY]oiac 
ou5o  zrjc  śg  ixsŁvou  xal  5i'  śxsIvov  7isptpor/xoo  p.5Xpt  vuv  'Aąpwfic...  |  »)  Ut  Lenain 
de  Tillemont,  Monument,  eccies.,  t.  V,  p.  329  sqq;  Prudentias  Maranus  in  edi- 
tione  Cypriani  Carthag.  Opp.,  Parisiis  1726,  praef.  p.  37  et  132,  Editores  Maarini 
et  Mignei  P.  G.  t.  35  (a.  1857),  col.  1166  sq;  praecipue  Joh.  Cleus  (Klee)  S.  I. 
in  Actis  SS.  iSeptembris,  t.  VII,  Parisiis  1867,  p.  189  sqq.  |  *)  or.  24,  c.  8,  col. 
1177  B :  ó  §£  (sc.  Cyprianus)  -/.al  |j,a/.p(B  Xóy(p  aTy)Xixstj(«v  X7jv  upoxśpav  §auxo'J  xa- 
xćav,  i!va  xal  xo5xo  6eoj  itapTiocpopigoY;,  xy)V  £gayóps'jacv.  |  ^)  Yeterem  interpreta- 
tionem  Latinam  edidit  Joh.  Fellus  post  S.  Caec.  Cypriani  Opp.,  Graecnm  textuni 
publici  inris  fecit  Prudentius  Maranus  ad  calcem  novae  editionis  Operom  S.  Cy- 
priani Carthaginiensis,  inde  repetiveruut  Bollandistae  in  Actis  SS.  Sept.,  t.  VII, 
p.  204  sqq.  I  *J  Eius  tres  libros  in  laudem  Cypriani  martyris  excerp3it  Photius,  Bibl. 
cod.  ISi';  praeterea  exstant  801  hexaiEetri  a  Bandinio  olim  editi,repetiti  apudMigneum 
P.  G.  t.  85,  col.  8'27  sqq.  |  ')  Cyprian  von  Antiochien  und  die  deutsche 
Faustsage,  Eriangen,  1882  p.  18  8qq;  84  sqq.  i  ^)  edidit  Latine  Martenios  in 
Thesauro  N.  Anecd.,  t.  III,  (1717)  p.  1617  sqq  ,  correctiore  forma  Cleus,  A.  A.  S.  S. 
Sept.  VII,  p.  200  sqq,  Graece  et  Germanice  Zahniu.s  1.  1.  |  ^)  edidit  Latine  Martenius 
1.  ].,  Graece  et  Latine  Cleus  1.  1.  p.  224  nn.,  Germanice    Zahaius  1.  1.  p.  63  sqq. 


320  THADDAEUS  SlNKO 

nulla  tribuantur.  quae  Carthaginiensi  coDveniant:  Itaque  martyreni 
nautarum  Romanorum  popularem  appellari ')  eiusque  commercii  lit- 
terarum  contra  haereticos  scriptarum  mentionem  fieri^j.  Ex  epis- 
copi  Cartbaginiensis  historia  etiam  nomen  Optati  ^)  provenisse  vi- 
deri,  cui  magus  conversus  in  sede  Antioehena  post  Anthimum  suc- 
cessisset*).  ConversioDis  nee  non  Martyrii  notitiam  quominus  Na- 
zianzeno  adscribamus,  multis  nos  prohiberi  discrepantiis  *)  inter  hunc 
et  illa  intercedentibus;  sed  eis.  quae  utrobique  communia  sunt.  nos 
induci,  ut  oratori  narrationem  quandam  ore  propagatam  ^)  familia- 
rem  fuisse  putemus,  quae  ad  illorum  opusculorum  memcriam  pro- 
xime  accederet:  In  de  effici  Gregorium  non  fuisse  primum,  qui  duos 
Cyprianos  confudisset,  sed  euni  quidem  eadem  traditione  usum  esse, 
quam  in   Occidente  ca.  a.  400  apud  Prudentium  ^j  inveniamus. 

Hoc  modo  homonymorum  confusio  in  alium  campum  trans- 
lata,  sed  nondum  explanata  est.  Quae  ut  evolvatur.  Zahnius  in  me- 
moriam  nobis  reducit  Confessione  Cypriani  nuUam  mentionem  de 
dignitate  episcopi  ab  eo  obtenta  vel  de  eius  martyrio  contineri ''). 
Maci  personam  eiusque  amores  daemonum  ope  adiutos  cum  Antio- 
chiae  Syriacae  solo  radicitus  coniuncta  esse  vel  Theodereti  ^)  si- 
mili  narratione  de  puella  Antioehena  a  daemone  amatorio  obsessa 
confirmari.  — Si  nunc  rpspexerimu3  Cypriani  a  Gregorio  laudati  cul- 
tum  Constantinopolis  (ubi  orationem  habitam  esse  infra  demonstra- 
bitur)  proprium  fuisse^),  cum  in  reliquo  Oriente^®)  nondum  per- 
crebruerit.  concedendum    nobis    erit  Carthaginiensem    episcopum  et 


')  Martyr.  c.  6:  va'jxai  xiv£5  TwiJtalo'.  ułotoI  (i)toóoavxs^,  6x'.  KapsTS^swó^  6 
&YWC  Ku7iptavG;,  (t)v  auTol;  ó|iócpuXo;  Tcuiaaioij.  |  ')  Martyr.  c.  1,  in:  ó  &yto; 
Konpiav6;  iiavxa;  3'.'  cj:taxoXu)v  3icop^(oad|isvoc  xaTa  :iaoav  uóX'.v  xal  X(ópav.  noX- 
Xo'Jc  av£auao2v  7zXavtoti£vo'j;  iv.  x^;  9->^pa;  Toti  Xóxo'j.  |  ')  Conver9io  c.  2,  med. 
(Zahnj:  T^ctoaay  aOTÓv  7:p&oax9^/vai  au^ou;  T(j)  £niaxÓ7:ą)  'Or^aTcp.  |  *)  ibid.  c. 
12  extr.  I  5j  Zahn,  1.  I.  p.  90  8qq.  Eias  notitiam  apad  audientes  siipponit 
orator  c.  6,  in.  [lya.  ol  |ilv  £l5ó-ej,  ffiloM^  yśyriad^s)  et  c.  7  sab  fin,  (xa  p.iv  iWa. 
uapstva'.  xot;  £l5óoiv  sx5i3aaxsov  xo'j;  iiyvooOvxa;.  etnsp  s!o{  xtves);  ip8e  autem 
orałem  einsdem  rei  citat  testem  c.  12  fub  lin.  (ć);  3s  cyu)  X'.vo;  Yixouaa).  |  «!  Peri- 
stephan,  XIII  21  Rqq.  Eadem  est  opinio  Raitzenstenii,  Die  Nachrichten  iiber  den 
Tod  Cypriana,  p.  31.  |  ')  Zahn  I.  1.  p.  99.—  »)  Histor.  relig.  13  ed.  Schaltze. 
t.  III,  1211  8q,  apud  Zahninm  p.  102  są.  |  »)  or.  24  c.  1  in:  ujisrc  T^veoxea*s, 
oE  7:avxu)v  p.aXXov  xóv  5v8pa  0-aoiia^ovx£5  xa'  xat;  8'.'§xo'j;  xi[i(ovts;  £xstvov  xi(iar; 
xs  xal  7iavT]Y6p£o:.  |  '»)  Itaąue  ignotus  adhuc  est  Syriaco  cuidam  Menoloorio 
e  Calendario  Graeco  Arianoram  s.  IV  eieantis  espresso,  edito  a  W.  Wright,  Jour- 
nal of  aacred  literaturę  1865  (October),  apud  Zahnium  p.  95  ado.  1). 


DE  CYl'RIAN(ł   MAUTVKh:   A   OKKOOKUt   NaZIANZENO   LAlfDATO  321 

martyrem,  qui  per  omnes  iam  Occidentis  ecclesias  celebraretur  ^) 
Constantinopolim  nuper  advectum  cum  privati.  ut  ita  dicamus.  magi 
Antiocheni  persona,  ibi  iam  familiari,  ita  coaluisse,  ut  Antiocheuus 
a  Carthaginiensi  contra  fidem  historiae  dignitatem  episcopi,  cum 
propria  sede  Antiochena  couiunctani,  nec  non  martyrii  con^nam 
acciperet;  Carthaginiensis,  figmentis  poeticis  adhuc  privatus,  artibus 
magicis  et  hist(jriis  amatoriis  exornaretur -).  Puellae  amatae  lusti- 
nae  noraine  moduni  forraamque  a  Thecla  protomartyre  demon- 
strata  esse  recte  Zahniua  nbservavit^j.  Sed  eam  quidem.  cuius  me- 
moria  postea  una  cum  Cypriano  celebraretur,  a  Gregorio  nondum 
martyrii  participem  haberi.  nedum  per  nomen  citari,  cuius  rei  eam 
fuisse  causam  videri,  quod  Cyprianus  Carthaginiensis  nuUam  apud 
Occidentales  honoris  sociam  haberet.  Passionis  eius  memoriam  Ro 
mae  (sicut  in  Africa)  s.  IV  die  14  Septembris  celebratam,  deinde 
propter  Exaltationem  Crucis  illa  die  frequentatam,  in  diem  16  Sep- 
tembris translatam  esse  *).  Muito  post  eundem  cultum,  Orientali- 
bus  olim  traditum  ab  iisque  exornatum,  mutata  forma  et  persona 
in  Occidentem  revertisse  ibique  in  diem  26  Septembris  nomine 
SS.  Cypriani  Antiocheni,  lustinae  et  Theoctisti  (seu  Theognitij  mar- 
tyrum  constitutum  esse.  Ad  eandem  diem  martyrium  Cypriani  et 
lustinae  codice  Parisino  Graeco  nr.  1468  designato  referri  ^)  Alium 
Cyprianum  nisi  illum  apud  Orientales  Dunquam  eelebratum  esse  ^j 
—  Et  si  eius  sacra  sollemnia  antiquitus  die  26  Septembris  fre- 
quentabantur,  vicinitas  eius  diei  cum  die  14  Septembris,  qua  Occi- 
dentales martyrem  Carthaginiensem  primitus  honoribus  proseque- 
bantur,  ita  insignis  esse  yidetur,  ut  inde  cum  Zahnio '')  recte  coni- 
cias  etiam  in  Oriente  diem  anniversariam  martyris  die  14  Sep- 
tembris actam.  postea  propter  Exaltationem  Crucis  etiam  apud 
Orientales  die  14  Septembris  commemoratam,  loco  suo  motam  esse. 
Quibus  omnibus  perpensis  vera  esse  yidetur  Felli  opinio  a  Zahnio 
novis  argumentis  firmata,  qua  Cypriano  Carthaginiensi 
dies  Gregor  i  i   oratione  celebratus    assignatur. 


i)  Cultum  Komae  exliibitum  testatnr  Depositio  martyrum  a.  354,  venera- 
tionem  ab  Hispanis  tributam  Pradentius  (Peri.steph.  XI  237  et  Xlllj,  caerimo- 
niam  Galliae  Sulp.  Ser.  dial.  I  3,  famam  ia  toto  terrarnm  orbe,  etiam  apud 
gentiles,  ludaeos,  haereticos  florentem  Augustin.  sermo.  300  apud  Zahnium  p.  96. 
I  2)  Zahn.  1.  1.  p.  99  8qq.  |  »)  ibid.  p.  110  sqq.  |  *)  Zahn,  1.  1.  p.  97.  |  ')  Zahn, 
1.  1.  p.  98.  I   6)  ibid.    p.   95.   |   ')  ibid.  p.  98. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  21 


322  THADDAEUS  SINKO 

In  oratiouis  loco  et  temperę  definiendo  non  novitas 
captanda,  sed  ea,  quae  iam  ab  aliis  ^)  eruta  est  probabilitas  ita  no- 
bis  constituenda  est.  ut  omnis  scrupulus  amoveatur.  Itaąue  primum 
observandum  est  oratorem,  qui  postridie  sollemnis  memoriae  mar- 
tyris  in  urbem  rediisset,  debitum  viro  sancto  honorem  se  cum  fe- 
nore  exsoluturum  esse  profiteri,  si  modo  pares  rei  facultates  habeat, 
ac  non  rerum  omnium  egestate  et  penuria  conflictetur:  aXX'  iśuo- 
Sćop-£v  auv  TÓxą)  to  y^pźoc,  av  apa  xoaoOTOV  tunopo^yzEc  cpavw[X£v,  ói,Xkx 
{irj  7iavTa  (h[izv  £v5e£tc  X£  xac  toytjte;  (c.  1  med.).  Ea  quidem  pau- 
pertas  Gregorio,  postquam  ecclesiae  Constantinopolitanae  ab  Aria- 
nis  oppressae  curam  susceperat,  ab  inimicis  obiciebatur,  ut  ipsius 
verba  (or.  26,  c.  14  med:  7r£vćav  iyy.o!.Xiao\jai)  testantur,  et  cum  pau- 
citate  gregis  orthodoxi  cohaerebat,  de  qua  ipse  pastor  (or.  33, 
c.  15)  latius  narrat.  Illius  opprobrii  quasi  imaginem  quandam  re- 
percussam  etiam  in  verbis  allatis  sonantem  sentimus  et  in  his  quae 
sequuntur  (ibid.):  i5v  Bk  xac  X:av  7i£vr^T£c.  Gregem  suum  per  tempus 
breve  relictum  eisdem  fere  verbis  salutat  Gregorius  eodemque  af- 
fectu  prosequitur  ac  tam.  cum  post  Maximi  eausam  rurę  redierat:  Or. 
24.  c.  2  in:  'E7T;o9'OU[i,£V  5|jiac,  w  x£xva,  xac  ayTETioO-oufiE^a  xolc  \iixpoic,' 
7:£Ćdo|Jiai  ydp  =  or.  26,  c.  1  in.  Sed  cum  in  hac  oratione  a.  379 
exeunte  Constantinopoli  habita  ^j  oratoris  atque  auditorum  mutua 
dilectio  longiore  vitae  communis  usu  nitatur,  Cypriani  laudator 
cum  iis,  quos  alloquitur,  se  brevem  adhuc  consuetudinem  habuisse 
fatetur:  wc  [iiya.  |i,VT^[Ji7]c  EjiTiuseufia  xat  ^pa,y^s.la  a^j^r^d-eia,  cpiX(i)V 
(c.  2  med.). 

Scholiasta  codicis  Parisini  Graeci  543.  s.  XIII  s),  quem  iam 
orationis  15  (Mignę)  locum  et  tempus  recte  de6nivisse  statuimus*) 
animum  advertit  in  orationis  paraenesem  (c.  19  ext.),  in  qua  orator 
Martyrem  precatur,  ut  a  sacro  grege  graves  lupos,  syllabarum 
et  yerborum  captatores  (xou;  ^r^pEuiac  twv  ouXkix'^€iv  '/,ai  xwv 
X£^£a)v,  verba  sunt  Gregorii)  amoliatur  indeque  conicit  orationem 
Constantinopoli  habitam  esse^),  qua  in    urbe  permnlti  theologi  per- 


*)  V.  Monitnm  in  hanc  orationem  apud  Mig^neum  snb  fin.  |  -)  Quod  a  nobis 
probatur  in  diss.  de  temperę  et  ordine  orr.  Const.  habit.  mox  piiblicanda.  (  ')  a  me 
a.  1905  ex  codice  descriptus  et  publicationi  reservatus  (v.  Eos  Xli,  1906,  p.  25), 
a  Joannę  Sajdakio  (Meletemata  patristica  I,  Cracoviae  1914,  p.  166 — 174)  publici 
iuris  factus.  |  *)  Eos  XIII  1907,  p.  29.  |  ^)  Sajdak,  p.  168:  S  xal  iJiaXiOT;a  or)|ietov 
ToO  HaToc  TY)v  Ka)voxavx{vou  7ióXiv  śx5e5do9-ai  t6v  Xóy&v. 


DR  CYPRIANO  MAKTYRK  A   GllKGORIO  NAZIANZKNO  LAUDATO  323 

Bonati  syllabas  verbaque  ad  dogmata  apectantia  captarent.  Ad 
eundeni  locum  et  idem  tempus  refert  orationem  etiam  scholiasta 
Syrus  in  Codice  Muaei  Britannici  Add.  14547  (=DLVII  Wright), 
8.  IX  ^).  Haec  sufficere  videntur  ad  eorum  opinionem  2)  firmandam, 
qui  laudationem  Cypriani  non  ita  loiige  postquam  Gregorius 
ecclesiae  Constantinopolitanae  curani  suscepisset  anno  379  mensę 
Septembri  (fortasse  die  14)  pro  concione  habitam  esse 
pu  ta  n  t. 

His  impedimeutis  remotis  aditum  expedivinius  ad  ipsam  ora- 
tionem. in  euius  inventionem  nunc  ita  inąuirere  liceat,  ut  primum 
omnia.  quae  ad  Cyprianum  Carthaginiensem  referri  possunt,  per- 
tractemus,  tum  ad  fabulas  Antiochenas  animum  advertamus. 

Unica  temporis  descriptio.  ad  episcopi  Carthaginiensis  vitam 
pertinens,  quani  apud  Gregorium  inveuimus.  ea  est,  qua  ille  exsilio 
multatus  esse  dicitur  (c.  14)  persecutione  a  Decio  instituta,  i.  e.  a. 
250/251.  Quae  res  ita  narratur.  tamquam  Decius  Cyprianum  pri- 
mum ad  suam  voluntatem  perducere  conaretur,  ut  eo  conciliato  non 
solum  ceteros  Christianos,  sed  etiam  ipsam  philosophiam  ipsamque 
orationem  suam  haberet.  Sic  enim  accipienda  putamus  Gregorii 
verba.  quae  sunt  (c.  14):  taov  5e  !ŻYÓ)vca[jia  Tcocstiac...  rj  XpC(jXtavo'jc 
7cavTac  r]  Ku7ivLavóv  |xóvov  lAsiy  x£  xał  TiapaaTigaaaO-ac*  ocw  yap 
euas^ećą  ts  xac  Só^yj  5cacfep£tv  x6v  av5pa  syćyway-s,  Toaouttp  xac  xy]v  v(xr^v 
eauTw  7i£picpav£aT£pav  Iwpa  v.<xl  Xa[i,7rpoT£pav,  el  toutou  x5aTi^a£i£v 
ex£Lva)c  p.£v  yó^p  Xptaxcavćov  fjióvov  6TT:ap;c£cv  xpat£lv,  ouiw  Se  xał  91X0- 
aocpćac  aÓT^c  xal  AóywY*  y.al  xr^v  yhGiaaccj  7i£pt£X£rv  7rpóx£pov,  £lxa 
<ź'9a)vouc  dy^yEry  xa:  zAóyouc  xo'jc  utc'  £X£:vyjc  Ep£'.5ojy.£vo'jc,  dpiaxr^c 
£rvao  axpaxr^yćac  £vó^tC£v.  Quod  ut  assequeretur,  tyrannus  pollicita- 
tionibus  nec  non  minis  usus  esse  Gregorio  visus  est,  quae  taraen 
ab  admirabili  viri  constantia  repercus.sae  sint:  a7:aaav  TcpoapoXrjV  x£ 
xat  7i£lpav  dv5pcxa);  X£  /.ac  yEwaćw;  d7i:oa£:ad[A£vo;,  waTCEp  xic  Ti£xpa 
TCapdAtoc  •/.ufidxa)v  £7:t5po[Jidc.  Post  haec,  quae  adhuc  narrata  sunt, 
ipsum  genus  poenae  inopinatum  nobis  accidit.  Supplicium  enim  ex- 
spectamus.  quo  exacto  Decius  consilium  suum  exsecutus  esset,  ut 
Christiani    pastoris    lingua  et    philosophia    privarentur;  comperimus 


1)  editus  Syriace  a  Wrightio  (Catal.  of  Addit.,  London  1907,  p.  433  są), 
Latine  ex  H.  Hirschfeldi  Germanica  yersione  a  G.  Przychocki.  De  Greg.  Naz, 
epistularum  codicibus  Britannicis,  diss.  philol.  Acad.  litt.  Cracoviensis,  t.  50,  1912, 
p.  236  8q.  I  2j  Maurini  editores  Greg.  Naz.  opp.  Par.  1778  vol.  I,  437,  inde 
Mignei  Monituin  in  hanc  or    c.  3;  Zahn,  1.  1.  p.  6,  adn.   1. 

21* 


324  THADDAEU8  SINKO 

de  exsilio:  xilo;  £^optav  ó;:'  a&ToO  xaTay.3Ćv£xa:.  Cuius  rei  ea  esse 
causa  yidetur,  quod  Gregorius  iam  hoc  loco  martyrium  ponere  no- 
luit,  cum  prius  de  litteris,  ab  exsule  fidelibus  missis  et  iam  fama 
populari  in  Oriente  notis  (v.  Martyr.  c.  1  in),  verba  facere  in  animo 
haberet.  Illud  autem  comraercium  eo  gravius  laudum  instrumentum 
ei  visum  est  quod  unica  fere  res  erat  e  vita  Cypriani,  cuius  cer- 
tam  notitiam  habuit.  Nam  eis,  quae  adhuc  de  ex3ilio  praelusit,  cum 
Actis  procoiisularibus  i)  eollatis  clarum  fit  oratori  ignotum  fuisse 
Cyprianum  demum  „Imperatore  Yaleriano  quartum  et  Gallieno 
tertium  consulibus  tertio  kalendarum  Septembrium"  *)  interrogatum 
et  in  exsilium  deportatum  esse,  cum  Deciana  persecurione  sua  sponte 
in  locum  tutum  secesserit  ita  tamen,  ut  quamvis  corpore  a  grege 
suo  abfuerit,  animo  et  soUicitudine  omnibus  rebus  interesset  nec 
ullas  episcopi  partes  praetermitteret  ^).  Non  defuerunt,  qui  eum 
propter  illam  fugam  reprehenderent,  quud  vel  ex  defensioue  eius 
rei  apud  auctorem  Vitae^)  colligi  potest.  Excusationem  sonant 
etiam  Gregorii  verba  (e  14  sub  fin):  ou  to  y.a^-'  £aux6v  STcep^ey  6 
yswaSag  o5Se  r(^y.K7.  a(t)^(5{X£voc  o^oi  darcpaX£'.av  tw  aó)[jiaic  (xaAXov 
•n]V  (ixt{Atav  evó[X'.w£V  f;  '^^yji;,  xtv5ovov  Trjv  i\Tjyioi.v.  Sed  his  quidem 
non  ita  Cypriani  facinus  contra  ipsius  voluntatem  perpetratum  ex- 
cusatur,  quam  ipsius  oratoris  inscitia  quaedam,  qui  non  suo  loco 
episcopum  in  exsilium  miserit. 

Cum  tota  haec,  quam  nunc  cognorimus.  narratio  de  Cy- 
prian o  a  Decio  frustra  tentato  et  expulso  ab  ipso 
fi  eta  sit  oratore.  qui  hoc  tantummodo  scirerit  episcojmm 
Deciana  persecutione  saevieute  ex  exsili(<  litteras  cohortatorias 
fidelibus  raisisse.  in  certiore  solo  Gregorius  ingredi 
yidetur,  cum  de  illis  epistulis  narrat.  Non  solura 
enim  vim  eorum  in  animis  afflictorum  confirmandis  et  ad  marty- 
rium eompellendis    praedicat,  sed  etiam    argumentu,  quibu3  in    hac 

1)  in  editione  Hartelii  (Corp.  Script.  Eccl.  Lat.  Vindob.  III  3),  Cypr.  Opp. 
t.  3,  p.  ex.  De  eis  actis  nec  uou  de  ea  quae  fertur  Vita  ot  passio  Cypriani 
(Hartel.  1.  1.  p.  XC  sqq)  egit  nuper  Keitzenstein,  Sitznngsber.  d.  Heidelberger  Akad. 
d.  Wiss.  phil.  hist.  KI.,  8  Nov.  1913.  post  Harnackium,  das  Leben  Cyprians  von 
Pontius.  Die  erste  christliche  Biographie,  Texte  Unters.  znr  Gesch.  d.  altchr. 
Litt.  XXIX,  1913,  Heft  3,  cf.  Corssen,  Ztschrft  f.  neatest.  Wiss.  XV  1914, 
p.  285  sqq,  H.  Dessaa,  Hermes  51,  1916,  63.  8qq.  |  -)  i.  e.  30  die  mensis  Anga- 
sti  a.  257.  I  ^)  V.  e.  g.  Vitam  S.  Cypriani  a  Prudeatio  Marano  adornatam  apnd 
Migaeum  P.  L.  t.  4  p.  94  8q.  |  *)  apud  Hartelium  1.  1.  p.  XCVII  8q.  Eam  ąuidera 
Yittitn  ad  s.  III  refert  Reitzenatein  1.  1. 


DE  CYHRlANo   MAniYRK   A    GKEGORIU  NAZIAN/.KNO  LAUDATO  325 

re  usus  est  Cyprianus.  affert.  lam  cum  leginius  (c.  15  in)  Cypria- 
num,  quamvis  corprire  abesset,  spiritu  tamen  adfuisse  in  eodemque 
cum  his.  qui  pugnabant,  certamine  versatum  esse.  nimirum  cohfir- 
tationibus  scriptis  mittendis,  ąuibus  plures  solus  ad  subeundum 
martyrium  induxerit,  quam  ceteri  per  se  omnes,  qui  tum  dimi- 
cantibus  praesto  essent,  earum  laudum  commonefimus,  quibus  illas 
epistulas  confessores  ipsi  prosecuti  sunt:  „Inluxerunt. .  nobis  lit- 
terae  tuae  —  scripserunt  ad  Cyprianum  (ep.  31  Hartel}  Moyses  et 
Maxiiiius  presbyteri  —  ut  in  tempestate  quadam  serenitas,  ut  in 
turbido  mari  exoptata  trai]quillitas.  ut  in  laboribus  requies.  ut  in 
periculis  et  doloribus  sanitas.  ut  in  densissimis  tenebris  candida 
lux  et  refulgens.  ita  illas  animo  sitiente  perbibimus  et  voto  esu- 
riente  suscepimus,  ut  ad  certamen  inimici  ex  illis  nos  satis  pastos 
et  saginatos  gaudeamus  (c.  1)".  Laudes  eo  progrediuntur.  ut  is, 
qui  hortatus  est,  non  minus  coronae  mercede  dignus  dicatur,  quara 
qui  passus  est  (ibid.).  His  additur  quasi  quaedam  epitome  illarum 
epistularum  (c  2):  „ex  tuis  ergo  litteris  vidiinus  gloriosos  illos 
martyrum  triumphos  et  oculis  nostris  quodammodo  caelum  illos 
petentes  prosecuti  sumus  et  inter  angelos  ac  potestates  dominatio- 
nesque  eaelestes  constitutos  quasi  contemplati  sumus.  sed  et  Do- 
minum  apud  patrem  suum  testimonium  illis  promissum  perhiben- 
tem  auribus  nostris  quodammodo  sensimus".  Similia  leguntur  in 
epistula  a  presbyteris  Romanis  Cypriano  missa  (ep.  30,  c.  5  H.). 
Cohortationum  autem  potissimum  argumentum  ipse  Cyprianus  his 
descripsit  (epist.  58,  c.  11):  „haec  sit  armorum  nostrorum  praepa- 
ratio,  haec  diurna  ac  nocturna  meditatio,  antę  oculos  habere  et  co- 
gitatione  semper  ac  sensibus  volvere  iniquorum  supplicia  et 
praemia  ac  merita  iustorum". 

Ex  his  duobus  argumentis  Cyprianeis.  que  sunt  de  praemiis 
iustorum  et  suppliciis  iniquorum.  non  nisi  primum  nobis  occurrit 
in  cohortationum  summario  a  Gregorio  facto  (c.  15)  idque  ita  ab 
eo  comprehenditur.  ut  siugularum  rerum  humanarum  (ut  patria, 
genus,  divitiae,  potestasl  pretium  caelestibus  virtutis  praemiis  post- 
ponatur.  Quae  similitudo  cum  nimium  infirmum  sit  fundamentum, 
quam  ut  eo  innisi  asserere  aut  negare  audeamus  Cypriani  epistulas 
Gregorio  (qui  linguam  Latinam  non  callebat:  ob  yócp  Ta)[jiai'/.óc  t:c  eyod 
Tr^v  Y^^wxxav,  ouct  zcc  'IxaAa)v  5£ivó$  epist.  173  in.)  quodammodo  cognitas 
esse,  ad  ipsas  epistulas,  quibus  id  genus  tractatur  materiae,  nos 
convertimus.  In  censum  veniunt  epistulae  6,  10,  58,   76,  tum  etiam 


326  THADDAEUS   SINKO 

peculiaris  epistala  ad  Fortunatum  de  exhortatione  martyrii  nec 
non  Vitae  Pontio  vulgo  adscriptae  partes  singulae.  Eis  igitur 
scriptis  diligenter  perlustratis  haec  invenimus,  quae  Cypriano  et 
Gregorio  communia  sunt: 

In  libro  ad  Fortunatum  misso  Cyprianus  Sanctae  Scripturae 
locos  collegit,  „quibus  servos  suos  ad  martyrium  Christus  hortatur" 
(praef.  c.  4),  non  tam,  ut  tractatum  componeret,  quam  ut  materiam 
tractantibus  praeberet  (ibid.  c.  3  med).  Ad  eorum  usum  locorum  far- 
ragini  dispositionem  adhortationis  faciendae  praemisit.  cuius  locus 
sextus  hic  est:  „Subiungendum  post  haec,  quod  redempti  ac  vivi- 
ficati  Christi  sanguine  nihil  Christo  praeponere  debeamus,  quia  nec 
ille  quicquam  nobis  praeposuerit".  Quod  eonsilium  in  eis,  quae  se- 
quuntur,  Lucae  illo  (18.  29)  illustratur  (c.  12  sub  fin.,  etiam  epist. 
58,  c.  2  sub  fin):  „Nemo  est,  qui  relinquat  domum  aut  parentes  aut 
fratres  aut  uxorem  aut  filios  propter  regnum  dei,  et  non  recipiat 
septies  tantum  in  isto  tempore,  in  saeculo  autem  venturo  vitam 
aeternam".  Ad  hoc  si  aliam  ipsius  Cypriani  sententiam  adiciemus, 
quae  est  (ep.  10,  c.  2  extr.):  „pretiosa  mors  haec  est,  quae  emit 
immortalitatem  pretio  sui  sanguinis",  habebimus  omnia  quasi  sta- 
mina,  quibus  Gregorius  subtemen  proprium  ita  intexuisse  videtur, 
ut  familiae  (parentes,  fratres,  uxor,  filii)  et  possessioni  (domus,  ager) 
alia  bona  externa  eademque  caduca  (patria,  nobilitas,  potestasj  ad- 
deret  et  singulis  suopte  ingenio  bona  vera.  stabilia  opponeret  hac 
usus  transitione:  xat  za,()xr}w  óha.'.  -payaaisiwy  Tyjv  apóa'njv  ai'[iaTo; 
óAćyou  Paadsćay  oupavcov  (i)vfjaa.ad-a:.  Qui  haec  Gregorium  a  Cypriano 
mutuatum  esse  concederet,  etiam  alias  similitudines  inter  utrumque 
intercedentes  agnoscere  posset,  scilicet  has:  Gregorius  in  adhorta- 
tione  ad  martyrium  subeundum  locum  de  patria  inducit,  qui  magis 
cum  consolatione  quadam  de  exsilio  tolerando  convenit.  Et  in  hoc 
quidem  sententiarum  cursu  h^cus  ille  in  narratione  de  exsilio  Cy- 
priani (in  Pontii  Vita,  s.  III  scripta,  c.  11)  ponitur:  „Sed  viderit 
saeculum,  cui  inter  poenas  exiliuni  computatur.  illis  patria  nimis 
cara  et  commune  nomen  est:  nos  et  parentes  ipsos.  si  contra  Do- 
minum  suaserint,  abhorremus.  illis  extra  civitatem  suam  vivere 
gravis  poena  est:  Christiano  totus  hic  mundus  una  domus  est". 
Gregorii  martyribus  cum  hic  mundus  iam  relinquendus  esset,  vera 
patria  in  caelum  translata  est.  Passionis  cum  pugna  vel  eertamine, 
martyrum  cum  athletis  comparatio,  utrique  adhortatori  communia 
(Gregor,  c.  15  C,  Cyprian,  ep.   10,  1;  58,  8)  materia    erat    publica, 


DE  CYPKIANO  MARTyUK  A  GREaOKlO  NAZIANZKNO  LAUDATO  327 

ab  omnibus  martyriorum  scriptoribus  adhibita.  Sed  nonne  Gregorii 
epiphonenia  (c.  16  in):  Outw  ocavoo6[JL8Voc  Ku7rpiavóc  xa:  outwę  ó- 
7iXiC(n)v  zolę  lóyoi;  izpbc  xóv  aY(7jva,  uoWobę  aO-J.rjiac  aTietpyaCfTO  — 
revocat  in  inemoriaui  landem  illam  a  confessoribus  Cypriano  tri- 
butam  (ep.  77,  c.  2  extr.):  „Tua  innocens  anima...  ąuoniam  multis 
documentum  cunfessionis  dedit,  ipsa  martyriura  prior  duxit.  quot 
enim  ad  martyria  fucienda  exemplo  suo  provocavit!"  Quae  hic  de 
Cypriani  martyrio  praesumpto  narrantur,  ea  Gregurio  ansam  dedisse 
yidentur,  ut  laudi  illi  commemorationem  veri  martyrii  adiungeret 
(c.  16  post  in,). 

Quid?  Est-ne  eis,  quae  attulimus,  argumentis  satis  firmata 
opinio  de  breviario  quodam  et  compendio  adhortationum  Cypriani 
a  Gregorio  capite  15  prolato?  Quae  si  vera  esset,  facili  explica- 
tione  fulciri  posset.  Quamquam  enim  tempus,  quo  Hieronymus  fama 
Gregorii  permotus  ex  Syria  Constantinopolim  venit  eiu8que  discipulus 
factus  est  in  annum  ca  380  denifitur,  nihil  tamen  obstat,  quominus 
credamus,  eum  iam  mensę  Septembri  a.  379  in  Nazianzeni  domo 
commoratum  cum  magistro  suo  recenti  ea  de  Cypriani  Carthagi- 
niensis  epistulis  adhortatoriis  nec  non  de  earum  fama  communi- 
casse,  quae  Gregorius  nuUo  auctore  nominato  ita  enarraverit,  quasi 
ipse  illarum  epistularum  copiam  habuisset. 

Quae  explicatio  quamquam  ipsa  ultro  se  offert,  tamen  nobis 
piane  reicienda  videtur.  cum  probare  possimus  Gregorium  iam  antę 
Hieronymum  coguitum  aliis  datis  occasionibus  eisdem  fere  usum 
esse  argumentis,  quae  postea  Cypriano  adscripserit.  Itaque  cum 
inter  a.  369 — 374  Gorgoniam  sororem  mortuam  oratione  funebri 
(or.  8  Mignę)  prosequeretur,  postquam  locum  laudatorium  de  ge- 
nere  exhausit,  haec  addidit  (c.  6  med):  el  Se  Se!  cpcXoaocpa)xepov  xa: 
u'|irjXóxspov  Tzepl  a5xy]c  Strj^^O-ely,  Topyov'.ą.  nazplę,  tAev  -f]  (2vo)  'lepouaaP.rj^, 
fj  [Ar;  '^IzKoy.eyri,  voouaćvrj  Se  TióAtę,  ev  ^  uoXcxei)ó[ieO-a  xa:  Tzpbc  Y'' 
eTiecyóp.eO-a...  e5Yeve'.a  Se  7^  x"^;  efxóvoc  xrjprjacc,  xat  ł^  Tzpbc  xó  ap^e- 
xuuov  e^ojjLOLwatc...  Breviter  eundem  locum  antea  in  laudibus  Mac- 
chabaeorum  [a.  365]  tractavit  (or  15,  c.  5  extr.),  ubi  septem  pueri 
terrenae  patriae  et  generi  veram  patriam  genusque  opponunt:  Tzaczpic 
X£  1^  dćv(D  ''IepouaaXrja...  Vj  xapxepa  y,(x.l  dvaXo[)xoc*  auyyeyeca  Sc  fj 
£[7.7rv£uacc;  largius  eum  extendit,  cum  contra  Arianorum  cavillatio- 
nes  [a.  379]  haec  de  se  ipso  gloriatus  est  (or.  33  c.  12  in): 
Ilaat  {xća  zolę  b'\>riXolc  7raxpćc...  fi  av(i)  lepouaaArijjL,  eic  fjV  (XKOZ',^i\iz^o(, 
zb  uoXćx£ujJLa.  Ilaat   yevo;  ev...    x6  epicpuar^fjia,   oij    [^.£xe'-XT^cpaaev,    xac   5 


328  THADDAEUS  SINKO 

Trjp£rv  £7.£?.£uaO'ryp.£V,  y.ccl  \is.d-\'j  TtapaaTf/^ai  ^Ji£  tel  IŁyoy  b^-cŁĘo^n^. 
T^c  ava)d£V  £'JY£V£:ac  xac  £ix.óv&v  Haec  verba  cum  adhuc  post  Cypriani 
lauflationem  composita  habeantur.  ad  illam  illustraudam  non  nisi 
Macchabaeorum  et  Gorgoniae  valent  laudes.  Ex  Gorgoniae  quidem 
laudatione  (1. 1.)  repetita  sunt  haec  (or,  24.  c.  15  B):  Mćav  [i£V  ya.p  s.hoi,i 
7t  a  X  p  :  S  a  zolę  urLr^Aou,  x  y;  v  v  o  o  u  u.  I  v  y;  v  'I  £  p  o  u  a  a  X  r^  a...  |JLĆav  Se 
y  e  V  o  u ;  AajATipótTjTa,  x  y]  v  x  ■^ ;  £  i  -/.  6  v  o ;  x  rj  p  tj  a  i  v  •/.  a  t  -po;  x  ó 
cJpy£X'j'jV  i^oaoćwaty.  Verba  distractis  litteris  impressa  utrique 
orationi  communia  sunt.  Macchabaeorum  monitum  (or.  15.  c.  7  nied): 
&'avax{p  Cwr^y  wyr^awiiEO-a  exemplum  fuit  negotiationis  ilhus  omnium 
praestantissimae,  in  qua  exigui  sanguinis  pretio  caeleste  regnum 
emitur  (or.  24,  c.  15  B). 

Quae  porro  de  bello  perpetuo  contra  omne  malum  gerendo 
proferuntur,  ea  proprie  ad  martyrium  non  pertinent  et  ut  per  se 
a  sententiarum  cursu  quodammodo  abhorrent,  ita  minime  apta 
sunt  ad  hanc  conclusiouem  praeparandam:  Aia  xaOxa  xaxy/fpov£lv 
|7.£v  ĘLcpwv  av£7ie'.9'£,  '])'j-/pb'/  ot  voa{»^£iv  to  TiOp,  ■łi\iiipooc  oe  oread-ai 
d-rjpihy  zobę  dYpc(i)xaxo'jc,  X'.[i6v  te  67roAanPav£iv  xrjv  avtoxaxw  xp'jcp'i^v. 
Eaedetn  sententiae  aptius  se  excipiunt  in  oratione  19  (ad  lulianum 
tributorum  exaequatorem,  habita  ea  a  375)  in  qua  orator  arrepta 
oblatae  marryruni  festivitatis  occasione.  eorum  exemplis  ab  hu- 
manarum  rerum  conteraptu  ad  caelestia  auditores  evehit.  cum  dieit 
(or.  19.  c.  5  med.):  TTC£p  x(voc  xpa6[iaxa  /.a:  oeo\ióc  y.al  axp£^Xó)a£'.: 
xa:  Ttupoc  d7i£i/7)V  xał  ^r.pwv  v.'/,\irf^  v.ul  i)-yjpa)V  aYp'.óxr^xa  y.y.l  axóxoc 
•/.ac  Xł[xóv  "/.Z!  ,Sapaxpa  xa:  y^pr^[iaxa)v  ap-aya;  /.al  [ji£Aa)v  a7:o,3oAac 
xaJ  O'avaxouc  xo  x£A£uxaIov  xa:  7tavxa  TtpoS-ójjKoc  67r£axyjaav...;  Re- 
sponsio  per  praeteritionera  datur.  quae  est,  ut  caeluin  assequantur. 
Deinde  sic  pergit  oratio:  Ou  [Ji£xa  t^^c  aux^?  e^tłSo;,  Oto  X({)  a'Jx(p 
Ppap£ux^  xal  dyo)Vod-£xy]  7ip6;  x6v  auxóv  uapaxaĘó|X£0-a  xupavvov,  x6v 
7r'.xp6v  xał  xóx£  xal  vOv  xa)v  tj^^/wy  5:a)xxr^v,  xov  dópaxov  ey^poy  X7.: 
7ioX£|ji:ov;  Oi)x  dv5pto6[JL£d-a...  xor$  ye  y.a^'  £x.daxr(V  fj|i.£pav  dya)vtajxaat 
xac  7caXaća^aaiv,  iva  x(i)v  aijxa)v  ax£cpdv(DV  d^ca)^a)p.£v  t]  Sxt  e^yoTato)? 
Haec  cotidiana  certamina  ab  eis  facienda,  qui  idem  cum  martyri- 
bus  praemiiim  affectant.  in  adhortationem  ad  martyrium  ita  a  Gre- 
gorio  inducta  sunt,  ut  eis  quidem  potentia  (5uvaax£Ća)  illustretur, 
quae  in  eo  posita  est,  ne  in  iis  certaminibus,  quap  pietatis  causa 
suscipiuntur,  ubi  vitium  cum  virtute  confligit  et  acerbus  ac  truru- 
lentus  certaminis  praeses  cum  fortibus  athletis  et  Belial  adversns 
Christum   aciem  instruit,  animos  nostros  frangi  atque  expugnari  si- 


DK  CYPKIANO   MARTYliK  A  (IKKUOKK)   NA/,lANZEN<>  hAUUATO  329 

nanius:  £V  zolę  UTisp  euaeljsiac  aywaty,  YjVtxa  )caxta  TCpoc  dpóxy^v  (żvw- 
vćC£xac...  y.ac  uapóc  aY{ovoi)-£Tr;c  7rp6;  yswaćouc  7.ywnoxa.c  xac  BeAtap^ 
Tipóc  Xp'.aT6v  TiapaTcćaaeTa'..  Quae  igitur  in  oratione  19  conolusio  est, 
ea  in  laudibus  Cypriani  pro  enuntiatn  pri(jre  .suniitur;  quao  ibi  prae- 
inissa  sunt,  hic  conolusiijnis  vice  fungnntur,  quamquam  s^la  ffjrnuila 
praevia  (de  cruciatibus  coiitemneudis)  ad  adhortati')neni  martyrum 
exornandam  apta  erat.  Sed  Gregorius  postąuain  eani  adhortatioiiis 
dispositionem  qiiadripertitam  semel  induxit,  ut  patriam,  genus,  di- 
yitias,  potentiam  contemni  iuberet  ^),  duabiis  prioribus  quaestionibii8 
absolutis  (ope  argumentationis  ex  Gorgoniae  laudibus  petitae).  ter- 
tiam  subterfugit.  a  quarta  declinavit,  cum  potentiam  veram  vi  ^d- 
versus  improbum  ostentata  (x6  /.aia  xoO  noyr^po^  xpaxoc)  et  con- 
stantia  animi  constare  declaravit.  Et  hac  quidem  coacta  interpre- 
tatione  viam  sibi  praeparavit  ad  locum  de  cotidianis  illis  certami- 
nibus  inducendum,  qui  ne  a  proposito  abhorrere  videretur,  so- 
nanti  conclusione  de  omni  genere  tormentorum  contemnendo  cjbstre- 
pitus  est.  Eiusdem  sunt  generis,  quae  olim  in  priore  adversus  lu- 
lianuni  oratione  (or.  4  c.  69)  et  in  laudibus  Macchabaeorum  (or.  15 
c.  4  post  med.,  c.  6  sub.   fin)  de  martyribus  declamavit. 

Hoc  modo  omnia,  quae  obiter  spectanti  Cyprianea 
esse  videbantur.  Gregorii  propria  effecta  sunt,  qui 
cum  nihil  aliud  de  Cypriano  Carthagiuiensi  compertum  habuisset, 
quam  quod  ille  episcopus  Carthaginiensium  factus  Deciana  perse- 
cutione  in  exsilium  missus  sit  indeque  epistulis  mittendis  ad  mar- 
tyrium  subeundem  confessorea  adhortaretur,  dum  ipse  martyrium 
perpessus  sit,  ipse  ut  exsilii  circumstantias,  ita  epistularum  epito- 
niain  suopte  finxit  ingenio,  eadem  in  ea  re  usus  ratione,  quara 
antea  secutus  est  in  Macchabaeis  laudandis  et  fictis  orationibus  ex- 
ornandis.  In  dissertatione  de  laudibus  Macchabaeorum  composita 
(Eos    XIII,    1907)    ostendimus    omnia    mart3a'um    laudandorum,    ut 


'j  Ad  eandein  rationem  encoiniasticam  confugit  Gregorius,  cum  carmine 
iambico  de  Yitarnin  collatione  (Suyotpiaig  piwv,  apud  Migneum  vol.  37  p.  649)  Vitam 
muiidanam  {Bioc,  xoa[xcxócl  et  spiritualem  (ó  zon  Tiysu^iaToc)  de  principatu  ita 
contendere  iussit,  ut  ambae  originem  (v.  1—6),  parentes  (12  —  40)  nobilitatem 
(41 — 45)  commemorarent.  Qaae  Yitae  mundanae  attributa  spiritaalis  vitnperando 
affligit  eisąue  suam  originem  caelestem,  patrem  deam,  veram  nobilitatem  —  imi- 
tationeni  Dei  opponit  {\3.C  euyev3ia,  \ii\iriQic  0soO).  De  hoc  carmine  egi  Studiorum 
Nazianz.  p.  I,  p.  289  sq,  (t.  46  dissert.  pbilol.  class.  Acad.  litter.  Ciacoviensis 
a.    1906). 


330  THADLłAEUS  SINKO 

ita  dicamus,  unguenta  ex  communibus  ampullis  a  rhetoribus  Grae- 
cis  et  Romauis  petita  esse. 

Qui  autem  oratorum  (nec  non  poetarum)  venia  sibi  vindicata 
non  cunctanter  epistularum  sibi  ignotarum  componebat  argu- 
menta  probabilia,  is  etiam  in  scriptis  Cypriani  nominandis  non 
maiorem  ostendit  haesitationem.  De  orationibus  quidem  Cypriani 
primum  (c.  5  med.)  praedicat  eis  virum  laudatum  tanto  reliąuos 
niortales  superavisse,  quanto  ratione  praedita  brutis  animantibus 
praestarent  (Sia  t7jv  Ta)v  AÓya)v  oheloioiy...  xoaoOxov  twv  a^Awy  £xpa- 
TEic,  oaov  XX  loyuo!.  t^c  dAÓyou  cpuaewc);  tum  (c.  7  in)  eomplures 
luculentas  eius  orationes  commemorat,  eloquentiae  testes  (xwv  [i,£v 
0'jv  AÓywy  -/.at  ol  lóyoi  [xapTup£c,  ouc  7zoXXobc  xa:  Xa{i7Tpou;  £X£rvo; 
Uii£p  YjjJLwy  xax£,SaA£to).  Quae  mentio  eam  prae  se  fert  formam, 
quae  opera,  si  non  audientibus  vel  fama  nota,  at  certę  quidem  ora- 
turi  ipsi  perspecta  indicet.  Sed  quis  noverat  s.  IV  exeunte  per- 
multas  orationes  Cypriani  Magi  post  conversionem  scriptas?  Nam 
de  Magi  baptizati  oraticmibus  agi  clare  demonstrant  Gregorii  verba 
haec  (1.  1.):  £7w£:5rj  ye  p,£xr^v£yx£  0£ou  9tXavdpa)7itV.  Tr^v  nccibeuGi^...  upó: 
TO  PśXtcov  y.xl  T^)  lóydi  xyjv  dXoy:av  ÓTO/(.Xtv£v.  Ei  quidem  Carthagi- 
niensis  opera  attribuisse  yidetur  Theologus,  cum  praeteritionis  usus 
figura  hunc  protulit  catalogum  (e.  13  sub.  fin.):  xr)V  Tisp:  Xóyou; 
cptXoxi[xtav,  £^  d)V  (I)  ■f^^•o^  S,Tza,v  £7ia:5£'ja£  y.a.1  (II)  5oy|iaxo3v  d7ta'.5£ujćav 
e/.d^ipe.  xat  (Ul)  (żvSpwv  ^louc  exda[xr^a£  xat  (IP)  xf^c  ap)(w^c  xat  ^a- 
ocXcx7]c  TptaSo;  xr^v  ^£Óx7jxa  x£avo|j,£vr^v,  £ax:  §£  6cp'  wy  xa:  cjuvaX£i- 
cpo[X£vr]v,  £??  xó  ap)^aiov  i7kavr|yay£V,  ev  Spot;  {JL£Ćva:  £'ja£^ou;  £va)- 
GEwc  x£  xat  auyaptO-iATiaEwc  •  tva  xaOxa  auv£Xw...  Enumerantur  hic  tria 
scriptorum  genera,  quorum  primum  (operji  moralia)  Cypriani  Car- 
thaginiensis  scriptis  de  habitu  virginum,  de  mortalitate.  de  operę 
et  eleemosynis,  de  bono  patientiae,  de  zelo  et  livore,  similibus  re- 
praesentatur,  alteri  (opera  dogmatica)  libelli  de  catholicae  ecclesiae 
unitate  nec  non  epistulae  de  Novatiani  secta  et  de  rebaptismate 
adnumerari  possunt,  tertium  (opera  biographica)  omni  exempl() 
caret.  Sed  et  operum  dogmaticorum  argumentum  Gregorianum, 
quod  est  de  Trinitate  (IP)  omni  fide  destitutum  est.  Quae  enim  de 
Trinitatis  narrat  divinitate,  quam  alii  scinderent  (x£[iVO[;ivr^v)  alii 
contraherent  (auvaX£ccpo|x£vr;v),  ea  ad  haereticos.  post  Cypriani  mortem 
(a.  254)  prodeuntes.  referenda  suut,  scilicet  ad  Ariura  et  Sabellium, 
de  quibus  Gregorius  multis  orationum  locis  eisdem  fere  verbis  lo- 
quitur.   Conferendi    sunt   ex.    gr.  loci    hi:    or.    2,    c.  37.    rptu)v   yap 


DK   CYPKIANO   MAKTYKK   A   OREGORIO   NAZIANZKNO   LAUDATO 


331 


'5vT(DV  T(I)v  vOv  Tzepl  xrjv  0-eoXoYĆav  a(5i^(i)axrj|xaxwv...  x(j)V  Tpcwy,  8aov  eaxl 
pXa§£póv  5cacpuyóvxac,  £v  Spoć?  (j!.ev£cv  xfj;  euaepećac,  xał  |jir^x£ 
Tipó;  xy]v  Sa^eA^ćou  (żd£(av  £/.  xfjC  xaiv^c  xa6xrjc  avaXua£a);  yj  auvy-£a£Oj; 
07ta)(0-75va:...  |j,i^x£  xac  cpua£c;  x£|j,vovxac  xaxa  xtjv  "Ap£Ćou  xaXoiC 
óvo  {Jt,aaO'£taav  {j!.av  tav.  Or.  20,  c.  5extr.:  oux£  elę  £V  xa  xpća  auvaX£Ć- 
4'0^£V,  iva  [AYj  xrjv  2]a,3£XXiou  vóaov  voaTjao)^£v,  oux£  oiaipoO^£v  £??  xp''a 
§xcpuXa  xat  dXXóxpta,  arj  xa  'Ap£Ćou  aav(i)u.£V  xć  y^^P  ^£i...  p,yj  Tipo; 
TÓ  {AEaov  £U'&'UVOvxa;  £v  Spotę  l'axaa^ac  xyj;  ^soo£p£Ća;;  or.  31,  c- 
30  extr.:  iaov  Y'^9  ^^S  y-<3£^£'-av  xał  ^oi^ellluic  auva'|aL  -/.a:  'Ap£tava); 
5iaax^aac,  x6  [i,£v  xć{)  TipoawTio),  xó  Se  xarc  cpua£aiv;  or.  39,  c.  11  extr.: 
dTOax(i)  yap  t^[X(I)v  zĘ,  Taoi)  xac  i^  Ila§£XXtou  auvaćp£atc  xa:  yj  'Ap£Ćou 
ScaćoEat;,  xa  £X  SŁa[X£xpou  xax.a  xa:  ó|jLÓXLii,a  xr|V  dcr£ij£Lav  x''  yap  Sec 
0£6v  fj  auvaX£Ćcp£cv  xaxa)c  y)  xaxax£|j,V£cv  £c;  dvcaóxrjxa.  QLioruin  hae- 
reticorum  cum  Athauasius,  Gregorii  in  his  magister,  acerrimus  ex- 
stitisset  impugiiator,  Nazianzenus  ita  eum  laudavit  (or.  2l.  c.  13 
med.):  dXX'  eJSw;  x6  {X£v  £cc  dpc9'[7.6v  £va  xd  xpća  auax£XX£cv,  dd-zózTiroc 
ov  xac  xf5c  2ap£XX''oi»  /'.acvoxo{Jića?,  6;  7T;pa)XOC  O'£0xrjxo;  auaxoXrjV  £7i£vór]a£, 
xó  Se  xa  xpća  5cacpEcv  cpuaEac,  xaxaxo[ir^v  '&£ÓxrjXOc  £xcpuXov  xac  xo  £v 
xaXw;  £xrjprja£,  •8'£ÓxrjXC  ydp"  xal  xa  xpća  EOaspw;  £Sć5ac£V,  £5cóxr^ac  ydp* 
ouxE  X({)  £vc  auy}(£a;  o5x£  xocc  xpca:  Scaaxrjaac,  dXX'  £v  opoc?  {jiEĆyac 
X'^c  EuaEpEĆa;  x(j)  cpuy£cv  xrjv  dć[JL£xpov  etic  '8-dxEpa  xXćacv  x£  xa:  dvxćd£acv. 
Eius  laudis  fides  confirmatur  vel  quattuor  orationibus  contra  Aria- 
nos  (Mignę  P.  G.  26,  11  —  526).  quorum  diligentissimum  lectorem 
Gregorium  fuisse  eius  orationes  theologicae  ostendunt. 

In  eis,  quos  supra  attulimus,  Nazianzeni  locis  bis  (or.  2,  c.  37;  or. 
20,  c.  5).  Arii  sectae  nomen  mirum  in  modum  cum  insania 
(|jiavća)  coniungitur,  quae  appellatio  primo  loco  tamquam  aliena  nec 
minus  iam  trit.i  inducitur:  xaxa  xyjv  'ApEĆou  xaXwc  ovo[Jiaa^£iaav  [la- 
vćav.  Gregurius  saepius  eodem  usus  est  yerborum  lusu:  Bis  qui- 
dem  Arii  nomen  a  Graeca  quodammodo  derivavit  insania:  or.  25, 
c.  8:  "ApECOc  ó  xaXwc  i^.£xa  x-^;  [;-avća;  óvo{AaCóp-EVO!;;  or.  21,  31 
in.  (=or.  43,  c.  30):  "ApEco;  ó  X'^;  p,avćac  £Tia)vu[ji,oc.  Aliis  loeis  eadem 
denominatione  Arii  doctrina  exornatur:  or.  18,  c.  12:  cva  xaxd  xf^^ 
'Apsćou  axwac  \i(x.vic(,c;  or.  34,  c.  8  xó  u.kv  yap  x'^c  'ApEcay^c  ^avća;. 
Ad  eosdem  Arianos  pertinent  verba  or.  37,  c.  4:  xaxa  Xpcaxou  xc- 
V£c  [Jiaćvovxac,  |JiaXXov  Sś,  xy.x'  £(xoO,  cum  or.  22,  c.  12.  Montani  Phrygii 
asseclae  insaniae  convicio  denotentur:  xai  v]  tppuywy  £Ja£XC  xał  vOv 
|iavća.  Gregorius  bis  (or.  2,  c.  37;  or.  25,  c.  8)  cum  Arii  Ariano- 
rumque  denominationem  non  suae    inventioni,  sad  alieno  adscripse- 


332  THAUDAErS  SIN  KO 

rit  usui.  liceat  nobis  ad  eius  fontem,  scilicet  St.  Athanasii  contra 
Arianos  orationes  ąuattuor  (Patr.  Gr.  26).  accedere.  ut  inde  expli- 
cationem  quandam  convicii  obscuri  eruamus.  Itaque  Athanasius^ 
faaee  de  Arianis  commemorat:  Sectam,  quae  Ariana  appellatur.  prae- 
viam  esse  Antichristo  (or.  1,  c.  1):  asseclas  eius  id  suae  impietatis^ 
insigne  babere,  quod  pro  ChristiaDis  Ariani  nominentur  (1,  2);  eos^ 
qui  Christi  nomine  deposito  Ariani  deinceps  nuncupentur.  Arii  fu- 
roris  haeredes  factos  esse  (zf^z  'Apeiou  Y£vó^ji£vol  jjLavLa;  5:a5oyoo^ 
1.  3  extr.).  Minime  igitur  Christianos  esse  eos,  qui  ab  Arii  furorę 
denominentur :  tm;  toćvuv  Xptat'.avoi . . .  'Apeio[AavrTa:  (1,  4  in). 
Arii  insaniae  histriones  [zob:  xffi  'Apsiou  ^ccr.oLt  5-oy.p:xa:)  difficiles- 
esse,  qui  firma  argumenta  contra  se  prolata,  accipiant  (2,  1  in). 
'Ap£to^aviTa:  simpliciter  nominat  Athanasius  or.  3.  in;  or.  4.  8  in;_ 
ep.  de  synodis  Arimini  et  Seleuciae  celebr,  c.  54...  Alios  Athanasii 
locos.  qui  sunt  multi.  omittimis  nec  laudamus  e  Stepbauiani  The- 
sauri  editione  Parisina  locos  Epipbanii.  Joannis  Damasceni.  Theo- 
reti,  Ephraemi,  quibus  Ariani  eodem  modo  'Apetojiayria:  appellantur 
vel  (apud  Ecclesiasticae  historiae  scriptores)  'Ap£Łoaav£l;  denotantur. 
Eum  scriptorum  ecclesiasticorum'  usum  in  memoriam  revo- 
cavit  Petavius  (Theol.  dogm.  t.  II,  p.  43)  eundemque  ad  Constantini 
rettulit  edictum  (apud  Socr.  Hist.  1.  9),  quo  Arii  asseclae  no;cp'jpcavoł  *) 
appellari  iubentur.  Si  'Ap£ioaav£r:  vel  'Ap£toaavrTai  appellati  essent^ 
facile  explicarentur  loei,  quibus  Nazianzenus  Arianorum  perstringit 
sectam.  cum  dicit:  -/.aia  xr)v  'Ap£{ou  y.a^w;  óvo[ia(jO-£!aav  jJLavtav,  vel: 
x6  }i£v  yap  TfjC  'Ap£'.avfj:  |iavia:.  quasi  diceret:  xaTa  tou;  A p£ŁO jxav:Ta;,^ 
xb  ^£V  yap  Ta)v  Ap£'.o[iavtT(I)V.  lam  conicere  possumus  Arii  ferviclo3 
amatores  sectatoresque  Ap£io[Jiav£r:,  postea  'Ap£:o|xav:Tac  appellatos 
esse  ad  exemplum  adieetivi  i)r/Au|JLavr(C  (insano  feminarum  amore 
captus)  7:at.2oL/.avYj;.  :7r-o_aavTic  et  quae  similia  inveniri  possunt.  Sed 
haec  explicatin  minime  facit  ad  ipsius  Arii  nomen  a  p,av(a  deri- 
vandum.  Si  Gre^orius  Basilii  Ma^ni  matrem,  cui  Emmeliae  no- 
men  erat.  ttjv  tt^;  £[ji|i.£X£Ća;  GVTa):  cp£pa)vu[AOV  (or.  43.  c.  10)  appellat, 
acuminis  ratio  manifesta  est;  .si  in  eadem  oratione  (c.  37  in)  hoc 
modo  loquitur:  apic  toO  cp£pwvup.ou  if^c  £'ja£^£La;  [i£Tax£iMvxo:,  non 
difficile  conicitur  de  Eusebii  cuiusdam  morte  agi;  si  denique  pro 
nomine  proprio  hanc  ponit  circumscriptionem:  £:!£  t6v  tT^;  a^ava- 
a:a:  EpaaTr/,/  xai  Srj{i:oupY6v  xal  £7:a)V'j|i,CiV  c)r  34,  c.  3  in),  Athanasius 

*)  o5x(i)  xal  VJV  l5oC6v  xou;  'Ape(ou  ćjioyYci^oyac  IIop(fupiavo'j;  |Ji£v  xaXslo8-at^ 
W  wy  louc  tpdnous  |is}i'iir^vxa:,,  toutcuy  i/woi  ■xal  -Tjy  :ipooTjYop{av. 


DE  CYPKIANO    MARTVRtó   A   (iKEGOKlo   NAZIAN/-KNO   LAUDATO  33.'i 

-stMtini  in   ineritein  venit.  Sed  ąuomodo  Arius  ó  tf^;  (jiav:a;  sucóvujio;, 
vel  ó  xaXa);    [Xćxa  x^;    [xav:a;    Civojj.a^ó(X£Vo;  appellari  putuit? 

Difficultatis  solutionem  ąuaudaiu  primus  lulius  Gabrielius 
Eugubinus  quaerebat,  qui  in  commentario  ad  tres  Gregorii  oratio- 
nes  (or.  2,  14,  38  M.)  latine  editas  (Antverpiae,  1573)  ad  verba 
orationis  secundae  (c.  37:  xa.z^  ty]v  'Apstou  y.aXw;  óyo^Aai^-ti^ay 
}jiavćav)  Eliae  Cretensis  (s.  XI  med.)  attulit  notam  a  se  Latine  red- 
ditam:  „Arius  a  belli  cupido  et  furioso  daemone  Martfcv  ("Apr^;)  no- 
men duxit".  Quae  esplicatio  cum  nimium  ieiuna  Gabrieliu  vide- 
retur^  ipse  adiecit:  „quia  die  festo  "Apeoś  i.  e.  Martis  natus  esse 
fertur"^.  Eadem  ad  eundem  locum  afferunt  editores  Maurini  (Greg. 
Naz.  Opp.  Parisiis.  1778)  et  Mignę  (Patr.  Gr.  t.  35).  Quae  etiamsi 
vera  esseut.  non  plus  significarent.  quam  quud  puer  quidam^  qui 
die  Martis  ("Apeo;)  natus  sit,  Martini  ("Apetoc)  nomen  acceperit;  sed 
^d  coniunctionem  Arii  cum  mania  CAptio;  p-sia  t^^  u-oc^/ioic  óvo{ia!^ó- 
p.£Vo;)  vel  ad  derivationem  Arii  a  mania  (ó  x^;  |j.avia;  £7ra)vuu.oc) 
minime  yalerent.  Itaque  his  negleetis  alia  explicatiunis  ingredienda 
^st  via. 

Arius  apud  Nazianzenum  non  xTzb  |xavća;.  sed  |xsTa  p,av''a: 
appellatur.  lara  si  a  derivato  asseclarum  nomine  'Apeco[iav£lś  vel 
'Apeiojjtayrta:  berois  eponymi  restituendum  est  nomen,  id  quidem 
non  aliud  quam  *'Ap£'.op,avT^;  esse  potest.  Ultra  hanc  coniecturam 
Cyrilli  Hierosolimitani  verba  nos  ducunt,  quem  auctorem  a  Gregorio 
saepius  expilatum  esse  in  dissertatione  de  Nazianzeni  orationibus 
theologicis  (mox  prelo  danda)  exponimus.  Itaque  apud  Cyrillum  legi- 
mus  (catech.  6,  c.  20  in):  xal  [lint:  p,£V  7iavxa:  aLp£Tixo'jr,  Ecaipśtw;  5e 
t6v  f^;  aa  via;  £7T:(i)V'ja.ov;  et  porro:  'AvtI  Ko'j^ptxo'j  Mavyjv  £auTÓv 
e7iwvóaaa£v,  07X£p  xaxa  ir^y  Il£paćov  oidckzY.zo'^  xy^v  ó[icX:av  otj^oI"  [eTcecSr] 
yap  ScaA£y.xcx6;  £OÓy.£'.  ic;  shoci,  MavrjV  la'Jtóv  £7r(i)vó|j,aa£V,  obv£: 
ó^cXr^Ti^v  xcva  apiaxov].  aXX'  £X£rvo;  |Ji£V  £000^ćav  £auxą)  xaxd  xrjv 
n£pa(I)V  yXa)aaav  £7T;paY[jiax£uaaxo*  xa:  Bk  xou  ©£0'j  o'!xovo[xća  x6v  &Y.o\za 
aux6v  £auxo'j  xaxrjyopov  £7roi£:  y£V£a9-at,  iva  £v  IlEpaćS:  vo[i,iaa;  £a'jx6v 
xc|Jtav,  napa  "EXXyjat  aavća;  £tc(ji)VU[jiov  £auxóv  y.axaYY£XXri.  Qaam 
Manis  etymologiam  pervulgatam  fuisse  docemur  vel  Eusebii  testimo- 
nio  (H.  E.  7.  31):  £v  xo6xtp  xa:  ó  {jLav£:;  xa;  'fp£va:  £7i(i)vu[i,ó;  x£  x^; 
Ba:|xov(i)ar^;  aIpśa£(D;  x.  x.  X.  Ex  quibus  manifestum  est  p,avća;  śtco)- 
V'j|j,ov  Manem  esse,  cuius  nomen  Graeci  dno  |jiavća;  deducerent.  Sed 
quid  Ario  cum  Mane?  Suppositicium  nomen  eponymi  Ariomanitarum 
revocat    in    meinoriam    Persarum    illum    deum    'Ap£'.{xavtov,    de    quo 


334  THADDAKrS  SINKO 

Plutarchus  (de  Is.  et  Osir.  c.  47  =  Mor.  369  E  sqq.)  narrat  eura  e 
caligine  natum  una  cum  sua  tenebrosa  progenię  bellum  contra  lu- 
cis  deum.  Oromazem.  gerere,  pestem  et  famem  in  terram  addueere 
etc.  Quis  non  videt,  cur  orthodoxis  illud  arriserit  Arii  cognomen, 
quo  cum  Persarum  deo  mało  aequatus  sit,  cum  et  ipse  omnium 
malorum,  quae  Ecclesiae  redundarent,  auctor  haberetur  et  lucis 
veritatisque  orthodoxae  inimicus?  Qua  in  onomatothesia  Manis  a  jxa- 
vta  derivati  exemplum  alicuius  momenti  fuisse  vix  est,  cur  nege- 
mus.  Huius  autem  Arimanii  sectatores  Arimanitas  appellari  necesse 
erat.  Sed  Persarum  dei  nomen  ita  cum  Arii  nomine  coaluisse  vi-^ 
detur,  ut  hic  pro  Arimanio  Ariomanius  proprie  nuncuparetur,  a 
quo  nomine  Ariomanitarum  appellatio  Athanasiana  originem  cepit. 
Quae  origo  cum  apud  posteriores  oblitterata  esset,  Arii  cognomine 
opprobrioso  in  oblivionem  adducto,  Ariani  non  iam  Ariomanitae 
sed  Ariomanes  ('Apetofiaye:;)  appellari  coepti  sunt,  quasi  qui  Arii 
insano  amore  correpti  essent.  Illis  posterioribus  etiam  Kazianzenus 
adnumerandus  esse  videtur,  qui  quamquam  Athanasianam  Ariano- 
rum  appellationem.  quae  est  'Ap£LO[xavi'ca:,  novisset,  in  secunda  so- 
lum  nominis  compositi  parte  iuderet  neque  ad  Persarum  Arima- 
nium  alluderet  eademque  ratione  sectae  ducem,  nimirum  Arioma- 
nium  proprie  p-eia  zffi  aavta;  óvou.aCóaevov,  minus  proprie  tt;;  p.aviac 
e7T:a)vu|xov  appellaret,  qua3i  ei  Manis  nomen  fuisset.  quem  genuinum 
jji,avta;  £7ta)V'j|i,ov  a  Graecis  habitum  esse  supra  docuimus. 

E  narratione  Cyprianea,  immo  Athanasiana  cum  excursio  Ario- 
manita  facta  sit,  e  tramite  in  rectam  viam  rursus  nobis  rede- 
undum  est.  Itaque  revocamus  in  memoriam  catalogum  scriptorura 
Cypriani  a  Nazianzeno  compositum,  praesertim  opera  dogmatiea. 
de  Trinitate,  quorum  summam  ex  aliis  Gregorii  orationibus  re- 
petitam  esse  (supra  p.  330  sq.)  vidimus.  Quae  cum  ita  sint,  luce 
clarius  fit  Gregorium  temporis  ratione  piane  neglecta  Athanasii 
opera  dogmatiea,  quae  sunt  contra  Arianos  et  Sabellianos,  ad 
Cyprianum  transtulisse,  eo  nimirum  ductum  consilio.  ut  omni 
non  solum  data,  sed  etiam  arrepta  occasione  eos,  qui  tum  Con- 
stantinopoli  praevalebant.  impugnaret  Trinitatis  obtractatores.  Ut 
autem  Trinitatis  defensionem,  ita  etiam  Yitarum  compositionem 
ad  Cyprianum  de  Athanasio  delegasse  videtur.  cum  in  Atha- 
nasii laude  (or.  21,  c.  5  post  in.)  haec  protulisset:  e>c£tvo:  'Av- 
T(i)viou  toO  d-eioM  |iiov  auv£Ypacpe,  toO  \iova.oiy.o'j  ptou  vojj,o9'£aćav. 
Numerus    pluralis    in     Cypriani     vita     (or.     24,    c.     13     extr.:    dy- 


DK  CYPKIANO  MARTYRK  A   GREGORIO  NAZIANZKNO  LAUDATO  335 

Spć5v  p(o'j;  £xóaiJLy^a£)  facile  rhetorico  loci  colore  explicatur.  in  quo 
non  tam  librorum  tituli  accurate  enumerantur.  quam  eorum  argu- 
mentum  per  praeteritionis  figurain  indicatur.  Ex  ipsa  autem  Antonii 
vita  etiam  ceteroquin  respecta.  Gi'egoriu8  unam  traiislationem  satis 
raram  in  Cypriani  laudes  intulisse  videtur:  Si  enim  Cyprianus  lit- 
teris  mittendis  ad  subeundum  raartyrium  confessores  impulisse 
dicitur  et  hane  ob  rem  iAeĆTiTr];  (c.  15  in)  appellatur.  hic  Antonii 
vitae  locus  Gregorio  antę  oculos  obversatus  esse  videtur  (Mignę 
P.  G,  26,  p.  909,  o.  46  post  in):  \loXX-f]  zs.  7^v  autćj)  aTnouSr]  ev  ttp 
5tx.aaTryp:(p  aywvc^o[i£vo'j;  ji,£v...  £7caX£Ćcp£:v  dc  7tpo0"j{i,{av.  cf.  c.  88  med.: 
E^aotoc  yoiJV,  a)a7i£p  £7iaX:cp£:;  {Łn(x.Xei^£U  vel  £7raX£c-f^£t;  alii)  Trap' 
aoToO,  y^Ki-i^^ytio  xaT;ad-appa)v  ta)V  vorj|xaxwv  loO  2oa^óXo'j  x.at  iwy 
5a:p.óva)v  auToO. 

Hoc  modo  fontes  nec  non  rationem  eorum,  quae  de  Cypriano 
Cartbaginieniensi  a  Gregorio  ficta  sunt.  eruere  conati  sumus.  Nunc 
post  Zahnium  1)  in  Gregorii  narrationem  de  Cypriani  initiis 
gentilibus  nec  non  de  eius  exitu  glorioso  inquireraus, 
ut  inde  quoque  ad  oratoris  artem  inveniendi  componendique  co- 
gnoscendam  non  nihil  lucremur. 

Observavit  iam  Zahnius  (p.  89)  Gregorii  narrationem  de  Cy- 
priani conversione  (c.  8—12)  et  Cypriani  Confessionem  ab  ipso 
oratore  pro  fonte  indioatam  (c.  8  med.)  his  iuter  se  contingere: 
Mentionero  de  Cypriano  Christianorum  persecutore,  qui  et  verbo  et 
operę  vias  eorum  turbaret^),  respondere  iis  Confessionis  partibus, 
in  quibus  magus  piorum  vexationes,  structas  Christianis  insidias. 
yirginum  stupra.  ecclesiarum  eversiones,  oratoriorum  vastationem, 
pudicarum  feminarum  abductionem  nec  non  mysteriorum,  scriptu- 
rae  sanctae,  precum,  liturgiae,  sacerdotum  irrisionem,  etiam  in  Deum 
et  Jesum  Christum  blasphemias  confitetur  3).  lucundissimam  narra- 


1)   Cyprian    v.    Antiochien    u.    die    dentsche    Faustsagre,    Erlangen,    1882.   | 
2)  or.  24,  c.  8  8ub    fin :   Stw^TYj;   zi-ytpó-caTos . . .   xaŁ   \óv(p   y.al    spyo.)   Tapaaa(i)v   "ri)'; 
łj[ist£pav   ó§óv.    i    ')    Conf.    c.    III,  16    in :    xiva    iz%cirfio\^a.',   \   'CLva   IgaYopsóaco . . . ; 
xa)v  euaeptóv  to-j;  5ia)y[JL0us,  \Wi  xptoT:tav(flv  xac  iTtiPou^aj,  xac  ^^o^rxĄ  xć6v  uap0-śv{ov, 

xt!)v   ixxXY)a:a)v   xas   xa9-aipśoeic,   x(bv   s'JXTVjpiojv    oI"/.cov    £pi7|icoa'.v xas   stiI   uaaiv 

sTrwoiag  naToc  Ta)v  [iuoxr^pi(i)v,  oxt . . .  xa;    ^yia;   ypacpd;  e-.pevaotiCov,  sppt7Txov,  śgouSś 
vouv,  sxva'.ov  xo'j;  Staa7iapay|iO'JS  X(Bv   /rpo£5psoóvTa)v  xr[  £XxXYjaią,  to  jilao;,  x6v  ye- 
X(!)xa  xoi5  pa7ixio|iaxos,  xyjv  Ix9'pav  X7)V  Tipog  touj  x>.viptxo6c,  xy)v   u7:óvoiav,  toc^  xax' 
a6xd)v  Ś7itPouXdc,  xy]v  x^sur,v  x(5v  7:poasux">v,  ~6v  [iuxx7]pta[i6v  xf/s  Xsi-oupytac,  auxou 
Toi3   Osou   yai   Xpt(jxou  'l7;ao'j   toc   8uacp7j|iia$,  x(ov   e&ayysX(a)v    auxo'j   xy;v    iTti^Yj^łW. 


386  THADDAEUS  MNKO 

tionis  partem  (to  tou  StrjYYjjJLaTor  ^5ł(TC0v)  de  daemone  a  yirgine 
superato,  apud  araautem  cladem  confitente.  contempto  et  in  con- 
teraptorem  immigrante  (zlc  aijtóv  zlaoix'Zez<x'.)  ipsumąue  suflFocante 
(aujJi7WĆY(i)v)  nec  non  de  amatore  ab  lustinae  Deo  [zkI  t6v  tt];  uap- 
•O-eyou  y.aTacpcuys:  0£Óv)  salvato  congruere  fere  cum  his  Confessionis 
(III  12  extr.):  o5o£v  s!"  (^loąuitur  Cyprianus  ad  daemona)  ouSs  eyet; 
uTióaiaaty  tcoo;  a[iuvav,  o'j$£V  loyjjei;,  outć  Tzapsatt  ao:  otJvajjLi;  d: 
£-/.otxrja'.v.  NOy  £yv(i)v  aou  xr;v  7iXavrjV'  c7iat/0-ryV  -aic  cpayTaaćacę  aou' 
£YV(DV  aou  'njV  aa9-£V£'.av...  III  13  med.:  diKek%'e  a7r'£[AoO  avoa£,  ^£^r^X£. 
dTiocjTaTa-  aTloywpEi  piou  £X^p£  "^^  a^^r^^sća;  y.ac  i"^;  £ua£p£:a:  £vavT:£: — 
'O  §£  axo6aa;  y.ał  £7ii5pa[i(j[)v  [xot,  wp[ir]'7£  toO  av£X£rv  ji.£  y.ai  £7itx£a(bv 
7iviY£Cv  y.e  imioctzo-  wc  Ss  ouy.  tiypy  icr/bv  X£aivóu£Vo:  auToO  tt^  pix 
y.ccl  Tcaaa  I^tić;  |jloc  Tzzp'.r,pzzo  toO  ufjV,  07i£[j,vr^a9-r^v  xoO  ar;[X£''ou.  oo  ^ 
7uapi)-£V0;  £ypa-uo  y,ccl  Atyia-  ó  0£oc  'Iou(7XĆvr^;  ^or.^Yiaó'^  u.oi.  De- 
nique  ipsam  librorum  magicorum  coinbustionem  a  Gregorio  ^j  et 
Cypriano^)  siiniliter  describi.— Hae  Zahnii  observationes  cum  verae 
sint,  reicienda  nobis  ridetur  alia.  qua  in  utroque  fdnte  de  ipsius 
Cypriani  amore  in  sanctam  puellain  sermonera  fieri  dicitur.  jrrae- 
termisso  Aglaida,  cum  Confessor  aperte  primum  de  Aglaidae  narret 
amore  suoque  nec  non  daemonum  in  ea  re  auxilio  (c.  II  9  sub  fin), 
tum  addat  (ibid.  10  inj:  ouy.£x:  y^P  ó  'AY^afoac  elyzTO  [j,óvo:  £p(D- 
Tiv.G);  xf^;  xópr]:.  dXAa  y.^Y^-  Aglaidas  re  rera  in  Actis  SS.  Cypriani 
et  lustinae  praetermittitur.  ubi  ad  daemonem  primum  citatum  magus 
haec  loquitur  (c.  4  post.  in):  ipwjjia:  7:api^£vou  xwv  raX:Aać(DV,  y.al  zi 
Suyaaa''  [xoi  zciAizr(^  TZOLpcc^yely.  Nihil  tanien  prius  dictum  est,  quomodo 
Cyprianus  in  amorem  puellae  adhuc  nunquam  visae  incidisset.  Quae 
difficultas  iam  in  codice  Parisino  gr.  1454  s.  X.  (R.  apud  Zahnium, 
p.  143)  obseryata  et  hac  lectione  sublata  est:  ipą  Uccpb-hou  xwv 
raXtAaŁ(i)v  ó  'Ayly.tooc:;.  Gregorius,  qui  in  Actis  de  inopinato  Cy- 
priani erga  puellam  amore  legit.  sed  amoris  causam  explicatam 
non  inyenit,  his  inscitiam  suam  ingenue  professus  est  (c.  9  med.): 
xa6xrj;  ó  liiyo^c  TjAcd  kuTipiayó:.  ouy.  oI5'  Oł)-£v  xa:  otiwc,  x^;  7idvxa  dacpa- 
XoO;  -/.a:  xoa[xia:.    Quae    mox  de    ocuhjrum  aviditate  adiciuntur,  pro 


Non  niinns  opera  qaam  verba  Christianis  infensa  hic  percensentar  ita,  ut  non 
Bit  opus  cum  Zahnio  (p.  89  adn.  4)  propter  verba  ad  III  19  fin.,  20  in.  relegare. 
*)  or.  24  c.  12  med. :  r.pozi^ai  57]|jioo(qŁ  -o^  yoYjTua;  pi^^ou;  ..  \a|inpav  ś; 
au-C(j)V  aipst  xy)v  cp^óya.  |  *)  Confessio  III  28,  xal  r^;  1$^;  sTtioy...  dta  xi  |iTj  xa{(0|isv 
Ta;  p{pXouc  tou  dia^ó^ou;  A7)|ioa(qp  0'jv  toSto  8paoavTs;... 


DE  CYPltlANO   MAltTYRE  A  OUKGOKIO   NAZIANZENO  LAUDATO  337 

ipsius  oratoris  coniectura  habenda  sunt,  qui  virginem  non  nisi  vi- 
sam  a  Cypfiano  amatam  esse  putaverit. —  Ab  hac  ignorantiae  con- 
fessione  ingenua  abhorret  illa  narratio,  quarn  Hervagius  (in  ed. 
Basileensi  graeca,  a.  1550)  ex  codicis  Yaticano-Palatini  402  (s.  XI), 
margine  (ubi  est  scripta  eadem  manu  ac  totus  codex)  in  editionem 
suain  intulit  et  quam  editores  Maurini  (in  ed.  graecolatina,  Parisiis, 
1778)  codicis  Coisliniani  51  (s.  X)  auctoritate  commendatam  in 
adnotatione  ad  caput  9  in.  ex('udendam  curaverunt.  Exstat  quidem 
hoc  additamentum  in  tota  familia  codicum,  qiiam  optime  cod.  Vat. 
2061  (s.  X)  et  Laur.  Conv.  Soppr.  177  (s.  XI).  ut  alios  interim 
praetereamus,  repraesentant.  In  his  codicibus  post  verba  c.  9:  Ilap- 
^'evo;  Tcc  -fi^  haec  leguntur:  v.cDXs.i  TU£pt§X£7rto;  Z(hv  £U7iaTpL5(i)v  xa: 
'Aoa\i.i(iiY  euTrpETLY];  [i£v  T'yjv  wpav  Tou  awjjtaioc,  Cr]X(Dxy]  Se  t6v  ipÓTroy 
xrjV  X£  yap  ^opcpr]V  a^oepaaTo;  tjy,  xac  ^^yjfi  ap£xrjV  d^cayaaxo;'  xaOxa  yap 
•łj  ^iri\iri  birf(yzAXev.  Kai  xóv  V£avćav  £^£7T;Xr]xx£V,  ópwvxa  p-£v 
X sćXXoc  £Catacov,  a7vo6vxa  ok  zpÓKoy  £cpa[y-cXXov.  — 'A7.o6£X£ 
Tiap^i-Eyoi,  X.  x.  X.  Secundum  hanc  narrationem  ad  Cyprianum,  qui 
etiam  tum  niagus  erat  vitiis  deditus  et  Christi  inimicus,  fama  ad- 
venit  non  solum  pulchritudinem  virginis  bene  natae  praedicans, 
sed  etiam  yirtutem,  pulchritudini  respondentem,  extollens.  Verba 
y.od  xóv  ^itccylcLy  it,kr:Xrfzxzv  optime  ad  illam  famam  referenda  essent. 
nisi  in  eis,  quae  sequuntur,  primum  de  pulchritudine  nulli  pari  a 
iuvene  conspecta  legeremus,  tum  demum  de  moribus  yirginis  ab 
eo  auditu  cognitis.  Itaquae  utraque  res  admirationem,  immo  stupo- 
rem Cj^priani  movit:  formae  conspectus  et  famae  auditus.  Quis  non 
videt,  quam  yirtutum  yirginis  Christianae  admiratio  a  niago  ipsi 
cupiditati  dedito  abhorreat?  Quam  discrepantiam  iam  is.  qui  pri- 
mam  editionem  omnium  orationum  Gregorii  praeparabat,  animad- 
yertisse  yidetur  et  totam  de  fama  narrationem  expunxisse  vel 
obelo  notayisse;  in  eis  autem.  quae  sequuntur,  post  Gregorii  verba: 
xa6xrj;  ó  [J-lyac  fjXa)  Ku7ipoav6;  addidisse  0ijx  oW  Sd-£v  xa:  ouwc. 
Quod  additamentum  in  omnibus  codicum  familiis  servatum  est.  cum 
verba  expuncta  in  nonnullis  in  textu  manserint,  in  aliis  in  mar- 
ginem  migraverint,  in  aliis  piane  omissa  sint.  Sed  de  eiusmodi 
additamentis,  quae  etiam  ab  aliis  oratiouibus  non  aliena  sunt,  tum 
disseremus.  cum  de  codicum  familiis  accurate  disputabimus.  Nunc 
ad  Acta  Cypriani  et  lustinae  nobis  redeundum  est. 

A  Confessione  ad  Acta  iam  delapsi  sumus,  quamquam  in  ipsa 
Confessione    nonnula    a   Zahnio    non    sunt    animadversa,  quae    Gre- 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIII.  22 


338  THADDAEUS  SINKO 

gorius    in  usum    suum  vertisse  videtur:  Cyprianum  enim  apud  po- 
pulum  Antiochiae    crimina    sua    publice   confessum    eorumque  atro- 
citate  et  multitudiue    ad    desperationem    paene  devolutum  Eusebius 
amicus  eo  modo  consolatur  et  ad  spem  firmam  veniae  hortatur,  ut 
primum  (Conf.  c.  IV  21  sq),  in  desperationem,  daemonibus  gratissimam, 
invehatur.  tum    petenti    aliquod    exemplum   ex   Scriptura 
Sacra,  quo    peccator    eius    similis    post    conversionem 
a  criminibus  liberatus  sit  i)^  primo  loco  Paul  um  Apostolum 
nominet  de  eiusque  vita  antę  conversionem.  et  post  eam  nonnulla  nar- 
ret  (23  in).  Quod  Eusebius  Cypriani  precibus  commotus  fecit,  idem 
Gregorius  narrationi  de  magi  vita  praemisit   (c.  8  in).  ne  audientes 
rerum  minus  laudabilium  commemoratione  contumeliam  inferri  mar- 
tyri  arbitrarentur.  Praeter  Paulum  etiam  Matthaeum  Publicanum  no- 
rainavit,  qui  ne  a  societate  duorum  persecutorum  Christi  (sc.  Pauli  et 
Cypriani)  prorsus    abhorreret,  publicanum  inter  pessimos  numeran- 
dum  (ó  TeXa)vryc  ev  zol;  y.cx.yJ.axo'.;)  eum  notavit.  Mitius  de  eodem  iu- 
dicium  tulit,  cum  (or.  41,  c.  14  post.  med.)  eum  una  cum  Paulo  in- 
ter exempla  hominum  Spiritus  Sancti  instinctu  subito  conversorum 
laudavit.  —  Daemon  a  Cypriano.  qui  impotentiam  eius  cognoverat. 
dimissus,  hanc  ultionem    ab    eo    sumpsisse    describitur  .(Conf.  c.  II. 
13,  med.):  'O  Se  dy.ouoac  '/.al  e7T:iSpa{i{i)v    \ioi.  &p\iY^Gz  loO    ócytlely  [jie 
xac  e7ii7r£aa)v  7:vćy£LV  jis  eTuecpato.  Quae  luctatio  similiter  a  Gregorio 
depingitur  (c.  11  extr.).-  tai   TO[jLt|»avTi   Se   (sc.  Cypriano)   TrpoaTra^at- 
£1....  auix7rvtya)v.    Sed   his    nova  quaedain    praemissa    sunt:    E?:    auToy 
elGOiv.iZ,tzai   (sc.  6  5aćfi(i)v)  x6v  iśwc  d-BpaizeuTr^^.    :va   xax(j)   x6   xay.6v 
£y.xpouaO^  xac  Xuaaa  Aóa-jr^;  la^a  yiw^ioci.    Si    igitur  daemon  in  Cy- 
prianum ingressus  est,  non  corpore  contra  corpus    conluctatus    esse 
videtur,  sed    intrinsecus    possessum    seu    energumenum    cruciavisse. 
Quam    narrationis    diversitatem    Cleus    (Act.   Sanct.    Septembr.  YII. 
p.  186E;  215C)  a  munere  oratoris  et  eloquentiae  flosculis  oriundam 
csse  contendit  remque  eandem  hisce  praecisis  narrari.  Sed  Gregorius 
ipse  bis  exemplum  indicavit,  ad  cuius  normam  illam  conflictionem 
cum   daemone    depinxit.    cum    dixit   Cyprianum    praefocatum   esse 
velut    alterum    Saul  (c.  11  extr.)  et  velut    Saulem  Davidis  citharae 
sonu,  ita    illum    oratione    ad    lustinae  Deum    conversa  (c.  12  in)  a 
mało  liberatum  esse.    Cum  autem  Saul  non  extrinsecus,  sed  intrin- 


1)  22  extr.:  napałcaX(o  o3v...  7iaOoóv  |ioi  TioO-ouy-t  śx  Tffly  ypacpcBy  TOiJ  Xpiaxoi>j 
el  Ttva  T(flv  xax'  ś|ie  aas^wy  Ś7ttoTpś4javxa  k'{y.Xri\i.a.z(s)w  drt»]XXag6. 


DE  CyPKIANO  MARTYRE  A  GREGOKIU  NAZIANZENO  LAUUATO  339 

secus  a  daemone  vexatus  esse  dicatur  (I  Rej<,  XVI,  14).  eadem 
«ontentionis  ratio  ad  Cyprianum  translata  est,  quamquarn  cum  de- 
scriptione  ex  Confessione  sumpta  (7ipoa7caXaĆ£c,  (JU\xTzviyb)'/)  minirae 
conveniebat.  —  Tertius  locus  e  Confessione  sumptus  is  mihi  videtur, 
quo  Gregorius  de  praemiis  agit  daemonibus  pro  auxili(j  ab  iis  alicui 
lato  praestitis  (c.  10  post  in.):  izal  b  [iiob-bc  vfic  Trpcaytoyća?  ■O-oaćai 
T£  TLOil  OTCO^ooii  Y.(xi  )^  Ol'  ac{Aaxci)V  '/.al  yMcsarię  of^ećwa:;*  xo:ouxouc  y^P 
^Sei  [f.iod-ouc  elvxi  zolę  ta  xotauxa  yaptCoa£vot:.  Sirhilia  narrat 
Gregorius  (or.  28,  c.  15  med.)  de  gentilium  saerifieiis  falsis  deis 
oblatis:  ai[iixGi  xe  xac  y.vćaaa:;,  sgt.  Se  5x£  xac  Tcpcć^eac  Xtav  afaypaic, 
|jiavŁacc  x£  xac  av9-pa)7coxxovŁa:c  x:ixav  xouxouc  £vó|Ji,wav  xocauxac  y^P 
£7rp£7i;sv  £fva:  0£wv  xocoux(i)v  /.at  xa;  xcaa;.  Ipsa  tamen  sacrifi- 
ciorum  cruentorum  cum  daemonibus  necessitudo  fuse  in  Confes- 
sione describitur,  ubi  inter  alia  legimus  omnes  formas  a  daemoni- 
bus assumptas  sacrificiorum  ope  confici  (c.  II,  7  C):  ocl  yap  avat)-u- 
ymaeic  ex  xcov  7.viaaa)v  £X£łv(dv  yćvovxat  auxą)  (sc.  x(p  oai(jiovi),  wc  £piov 
xal  Xlvov  xac  Łaxo)V£;  xal  pa[jL[j,axa,  x£)(vrj  xe  vaou  xai  opyava.  Kat  £v  auxoic 
£auxouc  a[jLcpi£vvua:;  xar;  axca!;  a5xwv  dvx:  [xop9a)v  xpw|X£voi.  Aca  xouxo 
a2xeŁ  ■9-uatav...  :va  £XT/—  "^^"^  cpavxaa[(i)S{I)v  ay.'MV  xr^v  oi.Tzbyj^ypiv .  Q,ua 
doctrina  magica  Gregorius  inductus  esse  videtur,  ut  pro  mercede 
daemonis  obsequiosi  non  animam  hominis  poneret,  sed  sacrificia, 
utpote  quae  daemoni  ad  omne  auxilium  hominibus  ferendum  ne- 
cessaria  essent.  Quod  auxilium  cum  quasi  fumus  vanum  sit,  fumi 
~{vM'iQQrf)  mercedem  consequitur.  Hic  est  enim  sensus  sententiae: 
xotouxouc  yap  £0£i  a:a^ou;  £rva'.  xol^  xa  xoLaijxa  /apc^o[i£vo:;. 

In  eis,  qui  adbuc  tractati  sunt.  locis  Gregorium  Cypriani 
poenitentis  vestigiis  incessisse  probabile  est.  Restat  unus,  qui  ex 
Oonfessionis  quadam  narratione,  perperam  a  Gregorio  intellecta 
originem  traxisse  videtur.  Cyprianus  quidem  narrat  (Conf.  II,  11  in) 
a  fornicationis  daemone  (ó  x'^c  7iopV£ta$  oa:jjia)v  ^)  Aglaidae  lustinae  for- 
mam  ostensam  esse.  Quae  cum  ad  adolescentem  prope  accessisset, 
^um  laetitia  exsultantem  exclamavisse:  „Praeclare  adyenit  pulcber- 
rima  lustina!"  Ad  virginis  appellationem  statim  formam  evanuisse..., 
quia  vel  ipsum  yirginis  nomen  grave  esset  daemonibus:  IIpó;  xrjV 
óvo|i.aaćav  x%  TlapS^E^^ou  £09-u;  i]  (J-opcpr]  d:pa'.p£!xo...  oxc  ocai  xo  6vo[JLa 
x^c   nap^£VOu    papu  f/V  xoo;  6ać[Aoa:.    Ceterum    non    nisi  signo  crucis 


*)  Gregorius    c.  lOin.    appellationem    nimis  vulgarem  sic  lepide  circumscri- 
psit:  TipoMywyCi   XP^'^^-—  §a-lJ-óvcDV  xvi';   -(t)v  9tXGau)p.aTtt)v   y. al    ą;iX7j8óva)v. 

22* 


340  THADDAEUS  SINKO 

Christique  nomini  vis  daemonum  depellendorum  tribuitur  (ibid  11  sub 
fin.  12).  Itaque  qui  festinans.  ut  Gregorius,  narrationem  supra  pro- 
latam  oculis  percurrebat.  per  yirginem,  cuius  nomine  daemoEes 
depelluntur.  potius  i;yjv  nap9'evov  xax'  it^oyj^^  i.  e.  Mariam  intelli- 
gere  potuit.  Hoc  modo  facillime  illa  praeclara  lustinae  iu  ipso  ten- 
tationis  discrimine  ad  Yirginem  Mariam  invocatio  (c.  11  in)  expii- 
catur,  qua  „ut  virgo  periclitanti  virgini  opem  ferret",  orabat.  Nullo 
enim  alio  loco  tam  diserte  tamque  perspicue  beatae  yirginis  Mariae 
auxilium  ac  protectio  a  Gregorio  (nec  non  a  ceteris  s.  IV  scripto- 
ribus)  commemorantur.  Hic  non  contra  Confessionis  narrationem,  sed 
propter  eam  id  factum  esse  probare  conati  sumus. 

Precibus  ipsis,  quibus  virgo  a  daemonibus  tentata  apud  Deum 
auxilium  quaerit,  multum  spatii  in  Actis  (Tipa^i;)  Cypriani  et  lu- 
stinae relinquitur.  Et  prima  quidem  oratione  (c.  5  Zahn)  virgo 
Deum  Patrem  implorat  eiusque  potentiam  inde  a  mundi  ereatione 
manifestam  praedicat  nec  nou  se  Cbristi  sponsam  esse  declarat, 
altera  (c.  6  nied.)  praeter  Patrem,  qui  per  Danielem  draconem  ever- 
tit  et  Babyloniis  diyinitatem  suam  ostendit,  Christom  invocat  ut- 
pote  suum  sponsum.  Gregorius  in  orationibus  componendis  magis 
versatus  erat,  quam  ut  aiienas  repetere  vellet.  Itaque  ipso  oratio- 
num  loco  in  narrationis  decursu  reservato,  proprium  in  eum  intulit 
argumentum  ita  tamen,  ut  Christum  yirginis  sponsum  retineret  et 
Theclam,  lustinae  prototypon.  etiam  in  Actis  (c.  3  extr.)  comme- 
moratam  ^)  nominaret.  Sed  quamquam  orationis  argumenta  suopte 
finxit  ingenio.  nihilominus  banc  eorum  summam  fecit  (c.  11  in): 
TaOxa  xai  uAetO)  Toótwy  STi-.cpr^at^oucra,  tamquam  revera  alienam  nar- 
rationem in  breviorem  formam  redegisset. 

Proces  suas  yirgo  nocte  fecisse  in  Actis  (c.  5  in;  6  med.) 
dicitur  ibidemque  (c.  8  post  in)  macies  eius  extollitur  (7i;oXij  y"^? 
ópw  a£  xaxa5e07.7t(Jcv7ju.£VTjv).  Inde  Gregorius  (c.  11  in)  ieiunii  et 
chameuniae  pharmacum  sumpsit.  Quod  autem  a  Cypriano  daemoni 
obicitur  (c.  9  in):  'Evixr^ih^;  brJj  (jt-iac  TiasOiyou,  id  a  Gregorio 
(c.  11  post  med.)  repetitur;  Ntxą  i^  7iap§^£vo:,  vixax3ci  ó  5ataa)V.  Quae 
in  Actis  (c.  9)  sequitur  narratio  de  daemone  pudoris  pleno  ad  Cy- 
prianum  veniente  et  cladem  suam  confitente,  ea  sic  a  Gregorio  bre- 
viter  comprehenditur;  'O  7r£cpaax7i?  Trpćaeto:  xą)  epaar^,  xaxaar^vu£i 
xr;v  fjxxav.    Quae    mox   adiciuntur,    ea    iam    supra    ad    Confessionem 


1)  dx6Xoo9-a  Tcpdgaaa  vq  8t8ao/.aX(p  eexXYj. 


DE  CYPRIAKO  MAMYRE  A  GRKGORIO  NAZIANZKNO  LAUDATO  341 

rettulimus,  cui  etiam  libroruni  combustionem  attribuiraus.  Sed  qu<jd 
Gregorius  narrat  (c.  12  post.  in.)  de  episcopo,  Cypriano  ad  Chri- 
stianos  primum  venienti  fidem  abrogante  eumque  depellente,  quia 
incredibile  videretur  Cyprianum  aliquando  inter  Christianos  ascribi, 
id  pendere  videtur  ex  Actorum  his  (c.  10):  o  Sł  dyioc  ŁnioY.OTzo^ 
vo\).iooi.;^  Stc  TtsŁpcćaai  ^ouAsTat,  X£y£c  aOićp*  apx.oO,  KuTcpiav£,  tol;  I^w- 
cpsLOou  xfjc  t/.yCkrpi(x.c,  tou  X(>ŁaxoO.  Cyprianus,  postquam  libros  magi- 
cos  ad  episcopum  tulit,  Christi  potentiam  praedicat  et  de  daemoni- 
bus  narrat  yirginis  precibus  et  signo  Christi  superatis,  tum  ab  illo 
petit,  ut  libros.  quibus  multa  mała  perpetravit,  comburat  (Acta  c.  10 
post.  in.):  Eadeni  a  Gregorio  ita  narrantur  (c.  12  med.):  ripoićO-r^ai 
Zri\i.OQlx  Tac  ^or^xvAdi.:,  pćpXouc*  ^pcajjtpeusL  xoO  7rovy)pou  \)r^aaupou  Trjv 
aa9-£V£iav,  •/.ryp6aa£i  xrjV  avoiav.  Honorum  Cypriano  delatorum  cursus 
sie  in  .Actis  describitur  (c.  12  post.  med.):  tfj  oh  óySórj  "^i^i^y-  (sc. 
post.  baptisma)  Ł£po/,')gpu^  xac  ił;ff{ffzric,  tcov  i^-Eiwy  jxuaxrjpL(i)v  £y£V£xo 
Xpcaxou,  x^  5£  £fxoax^  tc£[ji7ix7j  67io5cax,ovoc  /ca:  ^uptopóc  x(I)v  d'£Ć(ov 
^uax7}pćwv  xf;c  c^y:a;  auX^c,  x'^  §£  7X£VX7]/Coax'^  5taxovoc  Xp'.axoO...  uXyj- 
pou^£VOu  0£  xoO  £vcavxoO  auYxa6-£5po;  xou  ETica/CÓTiou  £y£V£xo...  [i.£xa  Se 
óAtya;  T^[X£pac  ó  ayio;  ''Av^tjxo;  av£Xua£V  £V  Xpc'7X(}),  7iap£'0'£xo  Ss  aux(j) 
XY]v  7to({/-vr;V.  Pro  omnibus  gradibus,  qui  episcopatum  praecesserunt, 
Gregorius  unum  nomiuat:  v£wxópoc  (sc.  ytv£xat).  Quominus  tamen 
credamus  per  V£a)xópov  gentilium  eias  aetatis  i)  morę  maiorem  quaD- 
dam  dignitatem  designari,  ipsius  oratoris  prohibemur  verbis,  quibus 
Cyprianus  v£Wxópou  officium  multis  precibus  sibi  efflagitavisse  di- 
citur,  ut  ad  prioris  arrogantiae  purgationem  humilitatem  exerceret 
(lva  cpcAoao^Tga^jfj  x6  xa7T:£tv6v  £fc  xa9-apaŁV  x'^c  npozepa,;  (x\yZ,o'/s.iixc). 
Itaque  Cyprianum  secundum  pristinam  verbi  xop£tv  sign.ficationem 
templum  everrendi  ac  repurgandi  officium  habuisse  Gregorii  est 
sententia.  Ultimam  quidem  notitiam  Gregorius  ad  traditionem  quan- 
dam  orałem  referre  videtur  (tóc  Be  śytó  xivoc  Y]xouaa  y.ocI  v£W7vópo;), 
sed  ipsum  audiendi  verbum  non  tam  praegnans  est,  ut  etiam  ad 
notitiam  e  libro  quodam  haustam  referri  non  possit  -j.  Si  enim  ea, 
quae  summa  rei  (xó  X£cpaXacov  c.  9  in)  a  Gregorio  narrata  (c.  9 — 12 
incl.)  cum  Actis  Cypriani  et  lustinae  communia  exhibet,  in  auimum 
revocaverimus,    si    totum    narrationis    decursum    utrobique    eundem 


')  P.  Stengel,  Griech.  Cultusaltertumer^  §  30  med. 

2)  Cf.  E.  Stemplinger,  Das  Plagiat  in  der  gr.  Litt.,  1912,  p.  183,  qui  esem- 
plis  probat  in  fontibos  ab  antiąuis  indicandis  verbo  audiendi  ea  designari,  qaae 
in  libro  quodam  lecta  sint. 


342  THADDAEUS  SINKO 

fere  esse^)  animadverterimus,  non  dubitabimus  concedere  Gregor  ii 
narrationem  maxima  ex  parte  ab  eisdem  Actis  scriptis 
pendere,  quae  nobis  praesto  sunt. 

Non  haec  eadem  de  Martyrio  dici  possunt,  quod  si  Gregorio 
notum  esset.  ad  martyris  tormenta  latius  describenda  occasionem 
ei  praebuisset.  Itaque  hac  in  re  cum  Zahnio  (p.  91  sq)  facimus,  qui 
oratori  non  nisi  famam  de  martyre  gladio  necato  (c.  16  med.)  de 
eiusque  corpore  primum  latente,  deinde  a  femina  quadam  pietate 
insigni  indicato  (c.  17  extr.)  nec  non  de  posterioribus  miraeulis 
(c.  18  med.)  adscripsit.  Gregorius  praeter  eam  matronam,  quae  cor- 
pus  latens  publice  indicavit,  etiam  alteram  novit,  eamque  Actis 
ignotam,  a  qua  per  longum  tempus  martyris  corpus  occultatum  esse 
dicit.  Inventi  consilium  nec  non  exemplum  ipse  indicavit,  cum  di- 
xit:  IV  aycaa^wa:  %a\  Yuyody.e:,  wausp  xóv  Xpiot6v  xac  TS^ouu^t^) 
7ipÓT£pov  xat  zolę  |i,a^Tarc  aiiayYSĆ^aaat  ^£xa  xf|V  Łx  vsxpa)v  dvac7Ta- 
a:v,  outo)  -/.ocl  vOv  Ku7ipiav6v  "^  [Jt£V  rcapaSeć^aaa,  "łi  Se  TiapaSoOaa  x6 
ococv6v  ocpsAoc.  Mimime  autem  obliyiscendum  est  oratorem.  qui  po- 
stridie  Cypriani  sollemnis  memoriae  rurę  redierit  initio  declaravisse 
se  a  martyrum  studiosa  (ex  x^c  (fdo[jiapx'jpoc)  femina  ad  martyres 
celebrandos  venisse  et  ex  Cypriani  historia  potissimum  eius  amo- 
rem  erga  yirginera  Christianam  delegisse,  quod  ^:r^yr^[iO(.  f|5taxov 
praecipue  feminis  placuerit  necesse  est.  Itaque  ut  in  Cypriano  con- 
verso,  ita  in  corpore  eius  adservando  et  colendo  mulieribus  primas 
attribuit  partes. 

Earum,  quae  qua3i  nucleum  efficiunt  laudationis,  partium  ipse 
orator  indicavit  terminos.  Itaque  multis  praemissis  (c.  1  —  7) 
hanc  protulit  narrationis  dispositionem  (c.  8  in):  Mvr]a9-yjao[jLaL  5ł 
xou  7ipox£pou  pćou  xal  r^Ti;  auxą)  yeyo^^E  awxr^p(ac  óobę  xac  x:c  i^ 
xX'^aL;  xai  t^  npb;  xó  xp£txxov  [i£xa9'£!jtc.  Et  ea  quidem  promissio 
quattuor  capitibus  (9  —  12)  expletur.  Concluditur  haec  pars  sen- 
tentia    (c.    13    med):    'Anóyjpri    %a.i   xaOxa   x(I)V   xo'j  Ru7iptavoO    xaXa)V 


*)  Actorum  initio  legimus :  'Eort  5ś  tcc  7iapO-evo;  y..  i.  X.  Tam  post  narra- 
tionem conyersionis  virginis  et  amoris  Aglaidae  verba  Cypriani  (c.  4):  śp(&|j.at 
7;apd-ivou  Ta)v  raXt\atov  x.  x.  X.  Seąuuntur  tentamina,  preces,  virginis  victoria, 
daemonis  dimissio,  Cypriani  conversio,  librorum  combustio,  honorum  curaus. 

')  Ne  cum  Maurinis  verbo  offendaris,  legę  Ad  Hellenium  exhort.  v.  247 
8qq;  (nap9-£voi)  xal  Xpiox6v  yocp...  xśxov  :^|j.spioo;  &y'*''^S  ^^*  l^''i'"^P°S  lóvxa,  napO-£vo'j... 
Hal  śx  T6p,poio  S-opóy-ca...  IIpwTat  ś9-Y)V5oavxo,  ^iXoTc  ze  i^yY6t\av  łiaCpoi;. 


DK  CYPRIANO  MARTYKK  A  GREGORIO  NAZlANZKNO  LAUDATO  343 

eic  [xeTpov  £tjcprj(xćac  Te^econarr;?.  Quae  porro  dicenda  supersunt,  ea 
tot  tantaque  esse  orator  praedicat,  ut  eis  quidem  omnes  laudcs 
adhuc  prolatae  superentur.  Qua  simulata  argumenti  abundantia  ita 
orator  utitur,  ut  media  incidens  (iva...  xa  śv  [lŁoo)  auvT£|X(i))  per  prae- 
termissionem  omnes  perfecti  Christiani  virtutes  enumeret  (pecunia- 
rum  contemptum,  fastus  compressionem,  corporis  frenationem,  in 
yestitu  philosophiam,  in  congressibus  gravitatem  cum  humanitate 
coniunctara,  chameunias,  yigilias,  praeterea  doctrinae  copiam  et 
ubertatem),  tum  addat  (c.  13  fin):  lva  TaOxa  auv£A(i)  oia,  TrjV  djjis- 
Tptav,  T"^  xou  [iiorj  y.ata^uaec  auYxaxaXuao)  x6v  Xó^(0^l  Hoc  modo 
a  prima  ad  alteram  narrationis  partem  transgressus  tribus  capiti- 
bus  (c.  14 — 16)  de  Cypriani  exsilio,  epistularum  commercio,  mar- 
tyrio  suapte,  ut  vidimus,  Minerva,  sed  non  sine  aliquo  fundamento 
narrat  et  ita  narrationem  concludit  (c.  17  post.  in.):  Tocauxr^  [jl£v  i] 
xou  dvSpóc  7toXix£ta,  xotouxo;  hk  6  x^;  dO-ArjCi£a);  xpÓKOc.  His  adiungi- 
tur  pars  tertia  de  corporis  martyris  fatis  (c.  17),  non  sine  auxilio 
famae  de  Martyrio  Cypriani  composita.  Terminatur  ea  quidem  sen- 
tentia  (c.  18  in):  xa   [jl£V  o5v  Trap'  T^awv  xo(3a0xa  xai    o"jx  ol^'  oxi  bzl 

His  tribus  narrationis  partibus  omnis  materies  ad  Cyprianum 
martyrem  pertinens,  quae  Gregorio  praesto  erat,  exhausta  est.  Kon 
ita  uberem  eam  fuisse,  vel  inde  conicias,  quod  orator  quasi  gutta- 
tim  narrationis  singula  audientium  auribus  instillat  et  singulis  sen- 
tentiis  adhortationes.  exclamationes.  commentationes,  locos  citatos, 
digressiones,  comparationes,  gnomas,  proverbia  intertexit.  Quo  fac- 
tum  est,  ut  ex.  gr.  triginta  duobus  versibus  capitis  noni  haec  tan- 
tummodo  narrata  sunt:  IIap^£Vo;  xcc  :^v  xa)v  £'j7T;axpćoa)v  /.al  Vu0<3[iio)v. 
Tauxyjc  ó  |i.£yac  t^Aw  Ku7iptavó;.  Kac  ou^  'i^j^w  [j.óvov,  dlla,  %ac  iTisópa. 
His  tres  versus  implentur.  reliquorum  undeviginti  argumentum  quasi 
saburrae  loco  est.  Eadem  est  fere  ratio  ceterorura  capitum,  quibus 
historia  amatoria  narratur.  In  nulla  alia  laudatione,  in  nuUa  ora- 
tione  funebri  hic  usus.  immo  abusus  cum  nobis  oocurrat,  pecu- 
liaris  quaerenda  est  causa,  qua  in  laudatione  Cypriani  explicetur. 
Quae  causa  in  eo  posita  esse  videtur,  quod  Gregorius,  qui  die  Cy- 
priani anniversario  ruri  commorabatur  martyris  oblitus.  postero  yero 
die  in  urbem  reversus  et  Cypriani  commonefactus  laudationem 
eius  in  ecclesia  habuit,  non  plus  dimidio  ad  eius  praeparationem 
consumere  potuit.  Quod  temporis  spatium  cum  vix  ad  fontes  percur- 
rendos  et  ad    dispositionem    orationis  excogitandam  sufficeret,  la  u- 


344  THADDAEUS  SINKO 

datio  Cypriani  pro  oratione  exemporali  habenda  est.  Tales 
orationes  subitae  plures  inter  Gregorianas  inveniuntur  et  nonnunąuam 
in  ipsis  titulis  ut  a5(£StaaO-EVX£c  (sc.  lóyoi)  notantur.  Hue  adnume- 
ratur  ex.  gr.  or.  XX  (de  dogmate  et  constitutione  episcoporum), 
quani  ex  priorum  orationum  partibus  nec  non  locis  communibus 
conflatam  esse,  alio  loco  demonstramus.  Qui  enim  ex  tempore  verba 
facit,  is  pro  meditatione  maxima  ex  parte  memoria  utitur.  Itaque 
etiam  Cypriani  laudator  extemporalis  eis,  quae  olim  invenerat,  re- 
petendis  praeparationi  deficienti  succurrere  studuit.  Cuius  nonnullas 
repetitiones  cum  iam  supra  notaverimus,  hic  in  reliquas,  in  orationis 
prooemio  nec  non  exitu  obvias  animum  advertemus. 

Incipit  oratio  ab  excu8atione  tarditatis  et  oblivionis.  quae  cum 
tum  serael  oratori  acciderint,  res  propriis  verbis  exprimitur.  Ipsa 
desiderii  descriptio  (c.  2  in):  'E7to^ou|jL£v  6iJ,a;,  ih  T£x.va,  xac  (żvx£7io- 
^oó|JL£^a  -zolę  iGOic  (j,£xpotc"  TCEi^-ojJtat  yap,  redit  mox  initio  orationis 
26  (cum  rurę  rediisset,  post  ea,  quae  Maximo  perpetrata  fuerant), 
quae  tamen  post  laudem  Cypriani  habita  est.  Praeierunt  baec  or. 
2,  c.  102  fin:  i'K7.'^r(^cc(t  Sś  \iz  [xaXcaTa  u.£v  ó  upoc  6fJiac  toO-o;  xał  to 
avxt7io^ouvt(i)V  afaO-aYEaO-ai.  At  araicitiae  commendatio  aliquantulura 
artificiosa,  quae  Cbristi  cpiXav^p(i)7tiV.  fit,  repetita  est  ex  or.  14  (a.  ca 
371),  ubi  aptius  pauperum  amor  his  commendatur  (c.  15  in):  Tt  h^i\- 
ji£lc...  di  XpcaToO  {jtaO-r^iat  toO  Tipaou  %ai  cp'.XavO"p(i)uou...  xoO  Ta7r£'.- 
va)aav"roc  lauxóv  tA£XP^  t^oO  ł^^zzicoM  cpupajiatoc  x.  t.  X.  Ibi  etiam 
amoris  praeceptum  laudatur  (c.  5  med.):  E?  hk  hzl  nauXw  xat  aótćp 
Xp:aTw  ■KZ'.^b]^zvo^^  7rp(i)xr^v  X(3v  £VxoX(i)V  xa'.  a£Y''axr)V,  wc  x£cpaXatov 
YÓ^ŁOu  xał  7Cpocpr^xG)v  xrjV  dydirriw  u7ioXa[x|5av£iv  x.  x.  X.;  hic  de  spiritus 
unitate  eadem  proferuntur:  xrjprjO£iv  xtjV  £vóx7]xa  xoO  7iv£6iJtaxoc  £V 
x{{>  auvS£at;-oJ  zfj^  £?pY|VY]c,  t^  vÓ|jlou  xal  7rpocprjXtov  £axi  ^uax7jp'.ov,  £rx' 
o5v  x£:paXatov.  —  Quae  mox  (or.  24  c.  3)  de  omnibus  narrat  rebus 
terrenis  a  se  abiectis.  ipso  martyrum  cultu  retento,  eadem  iam 
aliis  datis  occasionibus  aptius  protulit^),  ex.  gr.  or.  2,  c.  77  med.: 
xac  uavxa  £5(i)xa  cp£pa)V  X({)  layó-ni  /.al  awaavx'.,  xx^atv,  7i£picpav£iav, 
£u£^[av,  xoijc  XoYOuc  auxou;  x.  x.  X.;  or.  4,  c.  100  med.:  xa  \i.b/  yap 
(2XXa    TTiap^^-z.a    zol;    ^o\iXo\iivoic,    7:Xo0xov,    £'JY£V£iav,    £iJ>cX£tav, 


*)  Idem  tónoc  saepissime  a  Gregorio  in  Carminibaa  tractatur:  Poem.  Mor. 
I  365,  col.  549  Mignę;  X  456,  col.  713;  de  se  ipso  I  63,  col.  974,  XII,  71,  col. 
1171;  XVIII  27  col.  1273;  XLV  149  col.  1362.  301,  col.  1374;  L  19,  col.  1386; 
LXXII  col.  1428. 


DB  OYPUIANO  MARTYUK  A  GREUOKIO  NAZIANZKNO  LAUDATO       345 

5uvaax£tav,  a  t-^;  xaT(j)  TC£(iLcpopac  iozi  '/mI  6yeip(hooi>c  x£p'J/£(oc'  tou 
Xóyou  S^  TC£pte)(0(ji,at  ^óvou;  or.  6,  c.  5:  xa  |xłv  y^^^P  ^^yJ.a  ixap'^xa 
T^  £7x0X7)  xac  x(p  IIv£U[xaxL...  xou  Aóyciu  0£  TC£pc£y^o[iat  [aóvou;  or.  10, 
c.  1:  "AXXo)v,  £X£Yov,  £axwaav  at  xc|jiai.  xaJ  ol  tovoc,  dćXX(Dv  ot  7cóX£(Jiot 
xa'.  xd  vcxrjxrjpta-  £(xoł  §£  apx£Ćxw  cp£UYOVXt  xou;  7ioX£(y.ouc,  dc  £|Jiauxov 
pXe7tovxŁ  C'^v  X.  X.  X.  In  or.  24,  c.  3  enumeratio  rerum  abicienda- 
ruin  (liffusior  est,  ipsa  conclusio  eadem  atque  in  praecedentibus: 
wv  Tzdloci  zolę,  pouXo[xevooc  Tcap£)(OL)pr^aa{j.-/]v,  res  retineiida  pro  occasione 
yariatur:  £/t£Ćvou  0£  Xiav  d7iXi^ax(Dc  e/w  xa:  u£pt£)(op-at...  [j.apxupwv 
xtfjia!(;  £TOX£p7i:o|j,aL  x.  x.  X.  Q,uae  de  ratione  martyrum  colendorum 
c.  4  in.  breviter  perstringuntur  (7rdaiv  avotxx£OV  £xoći^.oj;  %al  ylGiaoa.'/ 
xac  d)tor)V  xal  ocavoiav),  eadem  late  exposita  sunt  or.  11.  c.  5: 
'Ev£Yxw|ji£V  tfuiAÓy  d)c  ■9-r]ptov,  %at  YXwaaav,  wc  xo|jióv  ^tcpoc,  ...  O-wjJtsil-a 
Tatę  axoalc  ■fl-upa;  x.  x.  X.  Ea  autem,  quae  sequitur  (or.  24,  c.  4med.) 
descriptio  rationum,  quae  ad  salutem  ducunt,  repetita  est  ex  or.  2, 
c.  23:  ToOxo  i^[xtv  6  TratSaYwyó;  po6X£xac  vó[j,oc*  xoOxo  ot  aśaot  XptaxoO 
v.a.l  vó|xou  Tcpocp^xaf  TQ~no  ó  xoO  7:v£U[xaxtxoO  vó[xou  x£X£t(i)xrj;  x.at  x6 
x£Xoc  Xptaxóc  X.  X.  X.  Martyrum  denique  appellationes  (or.  24,  c.  4 
extr.).  quamquam  non  omnes,  occurrunt  nobis  in  aliis  quoque  ora- 
tionibus,  in  quibus  martyrum  fit  mentio,  ex.  gr.  or.  11,  c.  4  med: 
7rapy.axrjao)|jL£V  /.ocl  auxot  xd  a(jL)[i.axy.  t^^u.wy  xat  xdc  4'^X'^'"5  '9-oatav  Cwaav, 
cĆY'av,  £udp£axov  x<^  ©ew,  xr]v  XoYtxr]V  Xaxp£tav  xauxrjv  x.  x.  X.;  or.  15, 
c.  3:  x£X£a)xaxov  ■9'U[xa  ncjoadyia^  £aux6v  xą)  0£(|),  Tcavx6c  xoO  XaoO  xa- 
■B-dpatoY.  xat  cpO-£7YO[A£VVj  xat  atwuwaa  7T;apatv£atc*  7T;poadYwv  Se  xat 
zobę  £7ixd  Tzalbocc...  \huatav  Cwaav,  dyla'/,  £udpEaxov  X(p  0£(})"  ibid.  c.  4 
med.  (Mrjxr;p)  vtxigaaaa  /cai  i7-r;X£pac  xac  tEpśac  xot;  ^^uplaat  TrpoO-uiiotę 
dc  acpaYTjV,  óXoxauxa)aaat  XoYtxot:,  t£p£tot;  £-£tYO[A£votc.  Et  ut  in  Mac- 
chabaeorum  martyrio  enarrando  orator  voluptate  quadam  diffunde- 
batur.  cum  diceret  (or.  15,  c.  7  in):  £ywy'oOv  aijxó:  fjOoy?];  i\iTzi\x- 
Tzkatj.oii  [;,vrjp.ov£ua)V  xal  (jt£x'  auxtov  d8-Xo6vxwv  el\i.i  x^  St3tvot'ą  xat  -zC^ 
Str]Y%-aft  xaXX(i)Ti;t!^o[iat,  ita  Cypriani  recordatus  ('or.  29,  c.  5  in.): 
&GTZs.p  £V'9-ouc  ucp'  TjSoy^c  Ytvo[7.at  xat  XŁva  xpÓTCOV  a6vEt[xt  X£  x^  {Jiapxuptż 
•/tat  x.otva)va)  xy];  d9'Xi^a£(DC  xat  oXoc  upóc  a£  p.£xavtaxa[xat.  C^ui  £v^ou- 
ataau.ó;  ut  media  laude  Macchabaeorum  verisimilis  reique  conve- 
niens  erat,  ita  initio  narrationis  de  Cypriano,  cuius  martyrium  hic 
non  describitur,  sub  finem  vix  tangitur,  inanis  est.  Cypriani  appel- 
latio  (or.  24,  c.  5  in):  xó  xt|xta)xaxóv  [>.oi  xat  Tzpayiio.  xod  oyo\xx  res- 
pondet  apostrophae  or.  7,  1  in:  w  cf;tXot  xał  d5eXcpoł  xał  iiax£pE;,  x6 
yXuxl)  xat  npotYit.oi  xal  ovo[^.a  cf.  epist.  30  in:  óaoO  yE  dcv£YVO)v  xó  npó- 


346 


THADDAEUS  81NK0 


Ypaaaa  tyję  STicaToA^;,  x6  yXuxu  [jlol  Tipayaa  -/.a:  ovo|y-a  xó  tpcAaypioy; 
cum  ultima  appellatio  (or.  24,  c.  19  med):  w  ^eta  -/.at  tępa  x£cpaXr^ 
saepius  usurpetur:  or.  7,  17;  16.  20;  18,  35;  epist.  46  in:  58  sub 
fin.  cf.  or.  12.  2:  w  cptAr^  za:  TLjjLta  ^.oi  ■A.s,<^oiXri\  21,  37  med.:  w  cpćAr] 
xat  tępa  %ecpaXri. 

Ultima  formuła  a  prooemio  orationis  iam  ad  perorationem  de- 
ducti  sumus.  Isarratio  ipsa  concluditur  eadem  sententia  atque  in  or. 
7,  17  in:  td  ^£v  oov  Tcap'  %o)v  To:aOia:  or.  8,  19  in:  rd  aev  or^ 
xou  ^tOD  TOtaOia-  y.a!  xd  tcAeło)  -apaX£Xoi7ta[A£v.  Quae  ab  oratore 
omissa  sint,  ea  ab  audientibus  ipsis  suppleri  oportere:  xd  oh  Aocud 
Tiap"  6|x6)V  aC)XO)v  7i;pocri9-£X£ov.  l^a  xc  zał  a'jxoi  xą)  ^apxupL  xaoa£V£Yx,y^X£, 
cf.  or.  7,  c.  4:  -/.a:  6trjY£la^£  xo:c  ayyooOacy,  £r7r£p  xiv£c  £:'atv  dv^p W7ia)v, 
d^Aoc  aAAo  Xl  Trpayy.a  a£xaAa,3óvx£; :  or.  8,  7 :  lv  etoća:  §£  ó  Xóyo;  67t£p  xa)v 
£X£Ćvr^c  xaAwv,  x.al  dAAoc  aAAo  xi  auv£:cj-i;£pśxa)  xz:  ,jor^8'£txio  xą)  Xóy(p, 
£7r£t5yj  {xr;  7iavxa  7i£ptXap£rv  £v't  ouvaxóv  [Jtr^OE  xcp  Aćav  ouvax(I)  xa:  dx.0Yjv 
xa:  otavoiav,  cf.  or.  21,  c.  10  med.  Sed  aiiis  quoque  iisdemque  gra- 
vioribus  opus  esse  donis:  Eorum  enumeratio  uua  cum  offerentibus 
revocat  in  memoriam  partem  or.  5  (c.  33  sqq),  in  qua  orator  pri- 
mum  viros  et  feminas,  iuvenes  et  senes,  sacerdotes  et  ministros 
ecclesiae  invocat.  tum  (c.  35)  rationem  festi  celebrandi  eis  ostendit, 
scilicet  ^Myjfi  y-y.^o(.ctQVf^xi  xał  6iavoća;  cpaiopóxr^xc  •/..  x.  X.  Propius 
etiam  ad  nostrum  locum  accedit  paraenesis  orationis  19  (c.  6  sqq), 
in  qua  ad  martyre.s  celebrandos  (c.  5)  viros  et  feminas.  senes  et 
iuvenes,  urbanos  et  rusticos.  privatos  et  principes,  divites  et  pau- 
peres  invitat,  ut  unusquisque,  quod  poterit,  Deo  offerat  (c.  7):  £la- 
cp£p£xa)  xic,  ó  |Ji£v  7prj|xaxa,  ó  oz  x6  |Jir^5£v  £X£iv  ó  iJi£v  x6  7ipo0-'ja£ta- 
\)-ac,  ó  x6  xóv  7ipoO'UL'.o6a£vov  OL7zookyzQyi-cf.v  ó  |JL£V  7ipa;tv  E7ia:v£r/^v, 
ó  ok  ^£wpćav  £uaxoyov  x.  x.  X.  Quod  agmen  pium  contra  mundi  ty- 
raimum  direxit  or.  19,  c.  5  med.:  oh...  Ttpóc  x6v  aLixóv  7T;apaxatóa£0'a 
x6pavvov,  x6v  uap6v  xa:  xóx£  x.al  vuv  '4^u/(I)v  ot(ł)xxr^v.  xgv  dó^axov 
E/O-pÓY  xac  uoX£[jLcov;  idem  est  finis  sacrificiorum  or.  24,  c.  18  fin.: 
7udvx£c  xrjV  x.axd  xoO  7iovr^poO  x.ac  raxpoO  Si(jL)/txou  7rapdxaciv,  tva  [jly] 
cpacvóp.£Vo;  PaXX')[;,  ay^  xoC£uirj  xpu7:xó(X£vo;.  lu  martyruni  cultu  defi- 
niendo  commendavit  Gregorius  (or.  11,  c.  5)  sensuum  et  animi  pu- 
rificationem  osteMditque  praemium  caeleste  (c.  6  med.):  £?c  xrjV  y^apdy 
xoO  aC)XoO  Kuptoi)  £ta£X£oaó[j.£0'a  xa:  x(j)  (pa)xc  r^;  |Jiaxap:a;  x.at  dp;cc- 
xr5;  TpcaSoc,  £5  olo'  bzi  £XXay.cpi)'r^aó{j.£8'a  xpavóx£póv  X£  xat  zad^apo)- 
xepov;  idem  est  cursus  sententiarum  or.  24,  c.  19  in.  Ipsa  couclusio 


DE  CYPRIANO  MAKTYKK  A   GRRGOUIO  NAZIANZBNO  LATIjATO  347 

(or.  24,  c.  19  med.):  Auiat  aoć  xoJv  Łu.w/  Xóywv  cd  &Kixc/yjxi,  w  d-eioc 
y.xl  lepa  x£cpaXrj*  toutó  goi  y.ccl  xa)v  ^óywy  yśpac  xał  x^c  (ź^Xrj7£ojc- 
ou  xÓTCVOc  'OX\)u.Tziay.6c,  oore  [A-^J.a.  AeAcpr/.a  uaćyyia,  oijoł  'laO-i/c/.y] 
TiĆTuę,  ouSe  Nsjjista;  a£X:va.  Sc'  wy  ecprjPoc  5u<txu)(£ic  £xi|j,rj- 
■O-yjaay*  a)J.a  Acyoc,  x6  7iavxa)V  o'>/.£tóxaxov  xolc  Aóyou  •8-£p'a7i£uxatc 
—  praeformata  est  in  or.  7,  c.  16:  aijxat  xa)V  £(xwv  Aóyoiy  ać  aTiap- 
yaó...  EppśO-wacćy  ao:  -/wac  aYó)V£;  'E^Ar^yc^oć  /.oci  u-Ob-oi,  oC  a)y  icprj^oi 
Suaxux£f?  £xt[i')^'9-r]aav...  x6  o'£|jtóv  owpoy  Aóyoc.  Orationis  pre- 
tium  etiam  alibi  similiter  definitum  est,  ex.  gr.  or.  7,  c.  1  med.: 
xaćxot  ye  Swpoy  cp:Xov  /m  of/.£tóxaxov,  £r7w£p  xi  aXXo,  xw  Aoyćw  AĆyoc, 
cf.  or.  6,  5:  xoO  Aóyou  Se  uepiey^ou.ai  ^óvou,  w;  Aóyou  ■9"£pa7i£uxrj;. 
Ultima  conversio  ad  Cyprian um:  Su  Se  T^fiac  £7t;o7:x£uoc;  (2v(i)^£V 
iX£0)c  y..  X.  X.  repetita  est  ex  priore  oratione  21,  c.  37:  auxó;  Se 
d^oid-ey  i^iJia;  £7ro7iX£uot:  1'X£(d;  /.ai  x6v  Xaov  xóvS£  StE^ayotę  zileiow 
xsXeio!,c  X'7jC  TpiaSoc  Tzpoa'/.uvrizriV . . .  /.al  i^w-a: . . .  ■/.ocziyoi;  /.al  aaimoi- 
[iaivoic  cf.  r)r.  43.  c.  82:  cu  Se  -qu.óćc  £7ioux£uoi;  £2v(0i)'£v  ...  xał  xóv 
7cavxa  pćov  T^ji,iv  StE^ayoi;  upóc  x6  Xuacx£X£axaxov. 

Prius  similia  in  laudatione  Caesarii  protulit  (or.  7,  c.  17 
med.):  ob  Se  T^u.tv  oupavou;  £[xpax£UOic  /..  x.  X.  eademąue,  ut  in  or.  24, 
Trinitatis  mentione  claiisit.  Auxilium  a  caeli  incola  eodem  fere  modo 
in  or.  18,  c.  40  expoposcit:  -/.a:  ScsĘayotę  d-/,tvSuvcL)c,  t7.aXcaxa  [;.£v 
a7ra(jav  7T;ow.vrjV  żcal  7iavxac  apy^tEclac,  cf.  or.  9,  c.  5  med. 

Votum  de  Trinitatis  contemplatione,  ceterum  aptissirae  in 
fine  orationum  positum,  abundat  in  or.  24  ex.,  cum  iam  medio 
c.  19  praemium  fidelium  propositum  sit:  eyd-a...  ^£ÓxrjXOC  £XXav.- 
^',^  x£X£wx£pa  xal  xa9'aptox£pa,  f^c  vuv  £V  a^/ćy|xaal  /.a:  oy.'.ocic  ri 
dnólaooi;.  Hic  iam  apte  euchologia  finalis  adiungi  potuisset.  Sed 
Gregorius  rursus  ad  Cyprianum  orationem  convertit  ita,  ut  verba 
de  Deitatis  contemplatione  ei  repetenda  essent :  xal  xrjV  x^c  ayća; 
TpccćSoc  VJ.(x,tj.'hiv,  'Ąc,  vuv  Tcapaaxax7]c,  x£XE(i)X£pav  x£  xai  Xau.7ipox£pav 
i^p-lv  xaptCóa£vo;  /..  x.  X. 

Sic  in  ąuattuor  capitibus,  quibus  prooemium  efficitur,  illis- 
que  duobus,  quibus  oratio  concluditur,  nihil  invenimus.  quod  non 
iam  prius  ab  ipso  Gregorio  dictum  esset.  Quae  iterata  cum  tem- 
poris  brevitate,  quod  oratori  ad  orationem  praeparandam  praesto 
erat,  excusare  conati  essemus,  in  ipsa  orationis  forma  nihil  in- 
venimus,  quo  extemporalis  orationis  origo  probaretur.  Nam  hiatus 
illiciti  eadem  cura  evitantur  atque  in  tribus  orationibus  funebri- 


348  THADDABUS  8INKO 

bribus  bene  praeparatis  (or.  7.  18,  43),  quas  diligenter  Xaveriu8 
Hiirth  (De  oratt.  funebr.  p.  149  sqq)  tractavit;  tres  autem,  qui 
inveniuntur,  Sacrae  Scripturae  debentur,  scilicet  hi:  ur^y'^  eacppa- 
y'.a[j.£vrj,  ubi  ipse.  Gregorius  fontem  indicat:  TipocrąSśio)  ycćp  t:  xal 
LoXoaa)v  (c.  9  med.);  daAaaaa  ł)TzX<j)[>.iwi  (c.  5  fin.)  est  Septua- 
gintae,  9(dvv;  aya^J^iaTswc  (c.  19  med.)  Novi  Testamenti,  Tantam 
igitur  in  ea  re  Gregorius  exercitationem  consuetudinemque  ha- 
buisse  videtur,  ut  verba  etiam  impraeparata  ex  ore  eius  profluentia 
quasi  inscio  vocalium  vitarent  coUisionem. 


ROZPRAWY 

AKADEMII  UMIEJĘTNOŚCI 


WYDZIAŁ 

FILOLOGICZNY. 


-^- 


Serya  111.  Tom  IX. 


Ogólnego   zbioru   tom   pięćdziesiąty   czwarty. 


W  KRAKOWIE. 
NAKŁADEM  AKADEMII  UMIEJĘTNOŚCI. 

SKŁAD  GŁÓWNY  W  KSIĘGARNI  G.  GEBETHNERA  I  SP. 

1916. 


Kraków  —  Drukarnia  Uniwersytetu  Jagiellońskiego  pod  zarządem  J.  Filipowskiego. 


I  I  ' 


TREŚĆ. 


Str. 
ZDZISŁAW  JACHIMECKI :  Muzyka  na  dworze  króla  Władysława 

Jagiełły.  1424—1430 1—38 

MIKOŁAJ  RUDNICKI:  Zmiany  rodzaja  w  rzeczownikach  zapoży- 
czonych. (Na  podstawie  materyału  z  języka  niemieckiego)  ....  39 — 130 
Dr.  J.   REINHOLD :  Ze  studyów  nad  starofranc.  rękopisami  Floire 

et  Blancheflor 131-260 

ALEKSANDER  BRUCKNER:    Przyczynki  do  dziejów  języka  pol- 
skiego. Serya  czwarta 261—351 


Muzyka  na  dworze 
króla  Władysława  Jagiełły. 

1424—1430. 


napisał 

Zdzisław  Jachimecki. 


Praca,  do  której  ogłoszenia  przystępuję,  składa  się  z  dwóch 
części:  pierwszą  stanowi  opis  i  katalog  tematyczny  zabytku  mu- 
zycznego w  rękopisie  nr.  52  Bibl.  hr.  Krasińskich  w  Warszawie, 
będącego  źródłem  tej  pracy;  drugą  zajmie  wydanie  sześciu  kompo- 
zycyi  Mikołaja  z  Radomia  i  komentarz  do  nich. 

Dzięki  wielkiej  uprzejmości  Dyrekcyi  Biblioteki  hr.  Krasiń- 
skich, która  w  kwietniu  r.  1914  przesłała  cenny  rękopis  do  Bibl. 
Akademii  Umiejętności,  mogłem  w  pierwszych  miesiącach  wojny 
pracę  tę  napisać.  Rzuca  ona  nowe  światło  na  historyę  muzyki  pol- 
skiej w  XV  wieku.  Kilka  równoległych  wiadomości  i  sądów  ogło- 
siłem w  pracy  p.  t.  „Rozwój  kultury  muzycznej"  w  Polsce  (Kraków 
1914),  gdzie  przedmiotem  tym  zająłem  się  ogólnie. 

Zabytek  ten,  który  znajdował  się  już  w  rękach  kilku  histo- 
ryków muzyki  polskiej,  nie  podsunął  żadnemu  z  nich  twierdzeń  tu 
dopiero  podanych.  Ogłoszono  natomiast  kilka  twierdzeń  błędnych  o  cza- 
sie powstania  całego  zbioru  i  o  kompozycyach  Mikołaja  z  Radomia. 

Katalog   tematyczny   i  teksty   łacińskie    utworów  zawartych 
w   rękopisie    nr.    52    Bibl.    Ordynacyi    Hrabiów   Krasińskich 

w  Warszawie. 

Zycie  na  skromnym  po  spartańsku  dworze  Władysława  Ja- 
giełły przedstawiają  nam  z  całą  ścisłością  rachunki  podskarbich, 
które    w   roku    1896    wydał   Prof.  Franciszek    Piekosiński: 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  1 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


Bationes  Curiae  Yladislai  lagellonis  et  Heduigis  Eegum  Poloniae 
1388 — 1420  {Monumenta  medii  aevi  hisłorica  t.  XV).  Z  rozlicznych 
pozycyi,  w  których  zapisywano  płace  muzykantów  królewskich, 
dowiadujemy  się  tylko  bardzo  powierzchownie  o  rodzaju  muzyki, 
uprawianej  na  dworze  zwycięzcy  z  pod  Grunwaldu.  Muzykantów 
tych  zaliczano  do  trzech  grup:  tuhicinatores.  trębacze,  fistulałores, 
fletniści  i  timpanistae.,  bębniści,  nie  zważano  zaś  zupełnie  na  rozliczne 
już  w  czasach  tych  odmiany  instrumentów,  należących  do  tych  za- 
sadniczych rodzajów.  Osobną  grupę  w  rachunkach  królewskich  sta- 
nowią cytarzyści-gęślarze.  Rusini,  którzy  śpiewną  recyta- 
cyą  swoich  dum  uprzyjemniali  zapewne  chwile  wczasów  Wła- 
dysława Jagiełły.  Muzykanci  zaś  wprzód  wymienieni  występowali 
z  silną  swą  w  dźwięku  i  charakterze  muzyką,  kiedy  majestat  króla 
w  urzędowym  występował  charakterze. 

Nic  nam  więcej  ponad  to  nie  zdołają  powiedzieć  suche  za- 
piski podskarbich,  wśród  których  znajdujemy  jeszcze  jedyną 
wzmiankę  o  organiście  pod  datą  r.  1418.  Co  grali  trębacze 
i  fletniści,  co  grał  ów  organista  królewski  —  nie  wiemy. 

Inne  natomiast  źródło  otworzyło  przed  nami  szeroką  per- 
spektywę na  rodzaj  muzyki,  uprawianej  na  samym  dworze  i  w  kró- 
lewskiej katedrze  na  Wawelu,  w  czasach,  z  których  nie  mamv  ra- 
chunków podskarbińskich,  kiedy  przy  boku  sędziwego  już  króla 
młodą  żoną  była  mu  królowa  Zofia,  matka  rodu  polskich,  z  kra- 
kowskim tronem  związanych  dziedzicznie  Jagiellonów.  Czasy  to  na 
przejściu  pierwszej  w  drugą  ćwierć  wieku  XV-tego,  pamiętne  lata 
przychodzenia  na  świat  męskiego  potomstwa  Jagiełłowego.  I  król 
i  naród  pragnął  go  gorąco.  Radowano  się  na  dworze  krakowskim, 
widząc  ojcowskie  szczęście  starego  króla.  Gdy  jednak  ilość  synów 
Władysława  Jagiełły  przeszła  oczekiwanie  wszystkich,  radość  ustą- 
piła miejsca  niedowierzaniu.  Zaczęto  dawać  posłuch  zrazu  plotkom, 
później  poważnym  oskarżeniom  królowej  Zofii  o  złamanie  wiary 
małżeńskiej,  które  przybrały  nawet  oficyalną  formę  w  wystąpieniu 
z  niemi  Witolda.  Wzruszano  się  nareszcie  na  widok  przysiąg  ma- 
nifestacyjnych królowej  i  pierwszych  w  kraju  niewiast,  na  docho- 
waną królowi  małżeńską  wiarę  i  niewinność  królowej. 

Źródłem  tem  jest  32  ostatnich  kart  rękopisu  nr.  52  Biblioteki 

/  Ordynacyi    hr.    Krasińskich    w    Warszawie    (karta  173  a    do  205  J) 

zapisanych    utworami    muzycznymi,    których    rodzaj    i  pochodzenie 

podaje    następujący  katalog  tematyczny   zabytku.    Karty  te    zszyto 


MUZYKA  NA  DWOKZR  KRÓf.A   WŁADYSf.AWA  JAOIKŁLY  3 

W  jedną  nowoczesną  oprawę  razem  ze  zbiorem  rozpraw  treści  teo- 
logicznej, zapewne  przypadkiem,  gdyż  ani  ręka  pisarza,  ani  nawet 
format  papieru  nie  usprawiedliwia  tego  sąsiedztwa^  nie  mówiąc  już 
o  treści  obu  części  rękopisu. 

Na  żadnej  z  kart  zabytku  muzycznego  nie  spotykamy  daty 
jego  powstania.  Poprzedzające  go  traktaty  teologiczne  zostały  spisane 
w  r.  1445.  Charakter  zaś  pisma  tekstu  w  kompozycyach  mu- 
zycznych rękopisu  nr.  52  wskazuje  na  czas  trochę  wcześniejszy, 
a  czas  ten  oznaczają  niezbicie  okoliczności,  w  których  i  dla  któ- 
rych kompozycye  te  powstały. 

Rękopis  ten  należał  niegdyś  do  biblioteki  Swidzińskich,  z  któ- 
rej z  innymi  zabytkami  przeszedł  do  Bibl.  Ordynacyi  Opinogór- 
skiej.  Pierwszą,  choć  niezupełnie  ścisłą  wzmiankę  o  nim  znajdujemy 
w  pracy  Wojciecha  Sowińskiego:  Les  musiciens  polonais  et 
slaves.  didionnaire  hiographique  {par  Albert  Soiviński)  r.  1857,  str. 
424  w  rubryce:  Nicolas  de  Radom.  Brzmi  ona:  y,JJn  de  plus  anciens 
auteurs  qui  aient  ecrit  sur  la  musique  en  Pologne.  Vecut  au  XV 
siecle.  Son  ouvrage  en  mamiscrit  avec  nbusigue  se  troiwe  a  la  Biblio- 
tMqne  de  Swidziński.  II  est  a  desirer  qtie  les  hibliographes  polonais 
le  fassent  connattre  au  monde  musical''^.  Nie  sposób  dziś  skontro- 
lować, czy  Sowiński  miał  zabytek  ten  w  ręku  i  czy  przypadkiem 
nie  miał  słuszności,  twierdząc  o  istnieniu  dzieła  Mikołaja  z  Rado- 
mia, w  którem  karty  zapisane  nutami  stanowiły  pewną  część  tylko. 
Ze  one  przynajmniej  pozostały  nam  w  spuściźnie  po  tak  odległej 
przeszłości,  uważać  to  możemy  za  szczęście  dla  polskiej  historyo- 
grafii  muzycznej.  Osobistość  kompozytorska  Mikołaja  z  Radomia 
występuje  z  nich  bardzo  plastycznie. 

Zabytek  nasz  przechował  nam  36  utworów  muzycznych. 
O  kilku,  polskiego  pochodzenia,  z  całą  pewnością  możemy  twier- 
dzić, że  nie  są  znane  z  innych  źródeł.  O  ile  zaś  dotychczas  ogło- 
szone prace  na  polu  bibliografii  muzycznej  we  Włoszech,  Francyi, 
Anglii,  Belgii,  Holandyi  i  Niemczech  pozwalają  na  zdobycie  pew- 
nej ścisłości  w  badaniu,  nie  są  także  znane  i  inne  kompozycye 
zabytku  naszego,  nietylko  anonimowo  tam  wpisane,  ale  te  nawet, 
przy  których  widzimy  głośne  w  XV  wieku  nazwiska  kompozytorów. 

I.  F.  173  a,  173  b  i  174  a  utwór:  Cracouia  civitas  te  civium  uni- 
łas  na  trzy  głosy.  Tekst  (Stanisława  Ciołka)  podpisany  pod 
głosem  najwyższym.   Contratenor  i  tenor  są  głosami  akompaniamentu 

1* 


4 


ZDZISŁAW  JAUHIMEOKI 


instrumentalnego.  Na  karcie  173  a  tenor  skreślono;  poprawnie  wpi- 
sano go  na  k.  195  b:  tenor  huius  Cracouia. 


Contra  ^t 


Ci 


tenor   "^  -^^—^ 


Tenor 


3? 


?  r="  rs" 


Gra— co— vi — a 


-^-ś—c^ 


-&-- 


-^ 


-&-m—fS~4    ^' 


££ 


te  ci— vi— urn  u — ni— tas 

■m-  ^'   -P-  ♦^^ 


oo' 


oo  . 


£1 


(Wartość  nut  w  przytoczonych  w  katalogu  tematycznym  po- 
czątkach kom  pozy  cyi,  z  reguły  przedstawia  połowę  wartości  nut 
oryginału,  w  kilku  zaś  przykładach  jedną  czwartą  ich  część). 


Cracoyia  civitas, 
te  ciyium  unitas, 
te  cleri  pluralitas, 
yirorum  maturitas, 
5.  matronarum  fecunditas, 
rerum  ornat  copia. 
Te  perfuiidunt  clari  fontes, 
vallo  tegunt  alti  montes, 
hic  pereunt  omnes  Fontes 

10.  summunt  dona  innocentes 
decoraris  gracia. 
In  te  corpus  iacet  sacrum 
Sta  Stauislai  patris  patrum, 
hic  thesaurus  ingens  fratrum, 

16.  tu  reluces  ut  theatrum. 
hinc  regina,  mater  matrum, 
despiciens  iam  baratrum, 
Hedyigis  sumpsit  gaudia. 
Flos  militum  strennuorum  (Te- 
nor na  karcie   195  b). 

20.  in  te  fulget  cetus  morum, 


hic  reperit  tristis  chorum, 
hic  fons  manat   mel  amorum, 
carens  flamma  odiorum, 
soena  spernens  viciorum, 
{stemmd) 

25.  tu  paris  tripudia. 

Tu  reginae  vetustatem 
cuius  Yultus  yenustatem 
nescit  sola  honestatem 
ut  ver  tendens  ad  estatem 

30.  prefigurat  maiestatem, 
intueris  puditatem 
preclara  pallacia. 
Quam  agraina  puellarum  (Dy- 
skaut,  karta  173  b) 
astant  pulcre  consertarum, 

35.  si  quis  ferat  cor  amarum 
et  iiispectet  valde  parum 
tantam  formam  specierum 
mox  resumit  cor  sincerum 
ut  intrat  soUacia, 


MUZYKA  NA   DWORZE  KRÓLA  WŁADYSŁAWA  JAGIEŁŁY 


40.  Phoebus  stellis  Cfmstipatur, 
duubus  natis  recreatur, 
Wladislaus  primus  fatur 
Kaziinirus  alter  datur 
summus  parens  c<Dllaiidatur, 

45.  pater  Deo  commendatur 
et  inclita  Zophia. 
Consoletur  corda  mesta, 
que  abs  prole  sunt  congesta, 
concrepimus  leta  festa 

50.  Wladislai  quod  ex  testa 


DOBtro  evo  sunt  digesta 
stirps  preclara  et  honesta 
futuris  solacia. 
Rerum  primus  conservator 

55.  carismatum  qui  es  dator, 
ens  encium  et  plasmator 
eollapsorum  restaurator, 
supplex  oro  te,  peccator, 
esto  nostri  adamator 

60.  da  letari  patria.  Alleluja. 


Autorem  poezyi  tej  był  Stanisław  Ciołek,  podkanclerzj 
na  dworze  Władysława  Jagiełły,  późniejszy  biskup  poznański.  Hymn 
na  cześć  Krakowa  był  nieco  dłuższy  od  tekstu  użytego  przez  kom- 
pozytora utworu  naczelnego  w  zbiorze  naszym.  W  rękopisie  Biblio- 
teki uniwersytetu  czeskiego  w  Pradze  sign.  VI  A.  7  z  XV  wieku, 
w  t.  zw.  kodeksie  Przemyskim  znajduje  się  drugi  odpis  poezyi 
Ciołka,  który,  obok  kilku  mniejszych  odmian  słownych  i  literal- 
nych w  stosunku  do  tekstu  z  rękopisu  nr.  52  Bibl.  Ordynacyi  hr. 
Krasińskich  w  Warszawie,  jest  dłuższym  od  niego  o  7  następują- 
cych wierszy: 

„Gaudes  pacis  praesidio 

creatore  propicio 

vivens  abs  flagicio. 

Docet  hec  edicio, 

ut  vites  a  vicio 

contempnas  et  turpia". 

Wypełniają  one  miejsce  między  wierszem  25  a  26  odpisu 
warszawskiego.  [Tekst  ten  wydał  Antoni  Prochaska:  w  Codex  epi- 
stolańs  Yitoldi.  Momimenta  medii  aevi  hisłorica  t.  VI,  str.  1057; 
ogłosił  go  także,  porównywając  już  dwa  odpisy,  dr.  Stanisław  Kę- 
trzyński   w  Kwartalniku    muzycznym,    r.    I,    zeszyt  II,    rok   1911J. 

Część  kompozycyi  tej,  obejmującą  tylko  18  wierszy  (do  miej- 
sca nedvigis  sumpsit  gaudia)  wydał  p.  Henryk  Opieński  w  Kwar- 
talniku muzycznym,  r.  1911,  styczeń.  Całej  formy  jej  nie 
wyjaśnił  Szan.  Wydawca. 

Poezya    Ciołka    powstała    niewątpliwie    dopiero    w  roku  1428, 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


kiedy  podkanclerzy  królewski,  jako  biskup -nominat  poznański, 
opuszczał  Kraków.  Zegnał  więc  nią  miasto,  w  którem  lat  kilkana- 
ście przebywał,  coraz  to  możniejsze  zdobywając  sobie  znaczenie 
i  wpływy,  w  polityce  i  w  kościele.  Zawodów  w  niem  wielu  nie  za- 
znał, poza  niedługiem  wydaleniem  z  dworu  Władysława  Jagiełły, 
na  które  zaiste  zasłużył,  napisawszy  brutaln}^  pamflet  przeciwko 
małżeństwu  króla  z  Elżbietą  z  rodu  Leliwitów. 

II.  F.  174 b  i  175 a.  Opus  N[icolai]  de  Badom:  Ht/storigraphi 
aciem  mentis  lustrałae,  na  trzy  głosy,  z  których  najwyższy  opa- 
trzony jest  w  tekst;  co)itratenor  i  łe)wr  są  głosami  instrumentalnymi. 
Korapozycya  składa  się  z  trzech  części. 


Contra  -♦  • 

Hys  — 
■©• 

^: — \ 

to  —  —  ri 

1            i    ■ 

-^  — J-^ 

graphi 

a— ci  -  em  men  —  - 

tenor   "* 

i 
©. 



rti             4* 

-e- 

O 



Tenor  ;Jt 

-^^-^ ■ 







Contra 
tenor 


Tenor 


Hystorigraphi  aciem 
mentis  lustratae  faciem 
novae  prołis  magnalia 
pingite  natalicia. 
5.   Opima  per  diversoria 


ensre  faustis  donaria 
yandalorum  propages 
preaonia  compages 
dona  sortis  ceteris 
10.  favetur  sed  a  superis 


MUZYKA  NA  DWORZE  KKÓLA  WŁADYSŁAWA  JAGIEŁŁY 


tibi  naturalia 
roanant  crassa  copia. 

Secunda  pars. 

Verni  thronos  vernulus 


Christi  gignitus 


15. 


inclitus  Kazimirus 
Christi  gratia  genitus 
et  Cracovia  etate  cosmos 
machina  semianalla 
tottidem  centena 
20.  cum  quinquies  pentenaria 
atque  ąuinta  feria 
post  ascensum 
nostri  domini  editi. 


Tertia  para. 

Cancli   yros  genitor 
26.  Yladislae  rex  gignitor 

tantae  prolis  gloria. 

Laresce  fecunda  Zophia, 

saba  austri  tu  prozelica 

Yoluntate  deica  i 

80.  tanti  stipata  cuneis 

leticiae  laureis. 

Defetus  magnitudine 

atque  claritudine 

non  est  tara  grandis  natio 
85.  de  regum  ramis  ductio 

quam  quo  compar  stadiis 

in  terrenarum  variis. 


Tekst  ten  jest  hymnem-panegirykiem  okolicznościowym,  na- 
pisanym (przypuszczać  można,  że  przez  Stanisława  Ciołka)  po  naro- 
dzeniu się  drugiego  syna  Władysława  Jagiełły  i  królowej  Zofii, 
Przyszedł  on  na  świat  16  maja  1426  r.  i  otrzymał  imię  Kazimie- 
rza. Średni  ten  syn  królewski  żył  niespełna  dziesięć  miesięcy, 
umarł  bowiem  dnia  2  marca   1427  r. 

III.  F.  175^.  Kompozycya  anonimowa,  bez  tytułu;  pod  ża- 
dnym z  trzech  głosów  nie  podpisano  tekstu,  głosów  nie  oznaczono. 


f^ 


-^r-^-^ 


-sH 


^ 


e 


1^ 


-©-!- 


£ 


tr- 


-O-Ł- 


IV.  176  a,  Kompozycya  niewiadomego  autora  do  tekstu:  Maria 
en  mitissima  proli  suae  gratissima  suhlege.  przeznaczonego  tylko  dla 
głosu   najwyższego. 


8 


ZDZISŁAW  JACHIMKCKI 


# 


p 

-m-p] 

•sJa 

^:iU=jJ- 

pro -li 

~*^ — 

1  j    1 

1  - 

Contra  5? 

i/       ci^ 

Ma  -  ri- 

1 

a  en 

•  •  • 

mitissima 

saae  gra  - 

tis  -  si  - 

ma 

^    r^' 

1 

^'C  " 

^1"-^ 

^-  1 

^       ^ 



tenor 

r^?-!.^ 

--© 

1 

1 



Tenor  ^ 

1 

—© 

1        1 

rf' — f^ — 1 

1 

-F — f^ 
1—    1 

—  TT- 

!t 

Dwa  niższe  g^osy  są  instrumentalne. 

Początkowa  ligatura  contratenoru  oznaczona  błędnie  w  oryginale 
cum  opposita  propńetate. 


Maria  en  mitissima 
proli  suae  gratissima 
sublege  quam  ratissima 

templo  praesentavit. 
Alituum  duplis  donis 
ulnis  fertur  Svmeonis 


in  altari  Salomonis 
reponitur  parvulus. 
Matri  proli  prophetatur 
quia  poena  denum   datur 
dum  pro  nobis  immolatur 
ara  crucis  domini. 


V.  F.  176  b.  Utwór  dwugłosowy  (z  uderzającymi  błędami  kon- 
trapunktycznemi)  do  tekstu  liturgicznego:  Caro  mea  vere  est  cibus... 
iyersus  alleluiasticus).  który  podpisano  pod  obu  głosami. 


Kompozycya  ta  była  przeznaczona  na  uroczystość  Bożego  Ciała, 
jako  część  mszy.  Wykonywano  ją  wokalnie. 


O.  F.  177  a.    Koniec  utworu  trzygłosowego,    którego  początek 
musiał  znajdować  się  na  karcie,  dziś    brakującej    w    rękopisie    na- 


MUZYKA  NA  DWOUZE  KROLA  WŁADYSŁAWA  JAGIEŁŁY  \f 

szym.    (śladów  wyrwania  jej    niema  wprawdzie,    natomiast  należy 
przypuszczać,    że   już    bez    niej,    a    może    bez    innych  jeszcze  kart, 
zszyto  zabytek  nasz  ze  zbiorem  kazań,  z  któremi  stanowi    dziś  rę- 
kopis nr.  52  Bibl.  hr.  Krasińskich). 
Ostatnie  wiersze  tekstu: 


.  ..pneumatice  endechie  dextera. 
Indiuisa  diuinitas 
quouis  loco  simplicitas 
partes  tenet  ac  licitas 
yitam  pabulando 


ora  locum  cum  anitna 
carnis  fouet  examina 
sepulcri  que  ligamina 
simul  fibulando. 


Dyskant: 


pfe^ 


S 


pneu  —  ma  —  ti  —      ce 


^t- 


^- 


zśnf- 


-G^- 


en  —      de chi  — 


VI.  F.  inb,  178  a.  Część  mszalna  Et  in  łerra  par,  hominibus 
[Gloria),  niewiadomego  autora,  napisana  na  trzy  głosy.  Tekst  zamie- 
szczony pod  głosem  najwyższym. 


^ 


Tenor 


$ 


(#) 


(#) 


-13 

Et    in 


m 


Contra      HHt^ 
tenor 


m 


33^ 


ter ra 


m 


(b) 


pas 


ho  — 


^s-m-ff-ą- 


:^- 


^^ 


mi   —  ni  —  bus 


<S>  — 


(1)) 


:^ 


VII.  F.  179  6,  179  o,  b,  180  a.  Credo  (Patrem  omnipotentem), 
fragment  mszy  nieznanego  autora,  pozostający  w  związku  z  po- 
przedniem  Gloria.  (Dwa  niższe  głosy  instrumentalne). 


10 


ZDZISŁAW"  JACHIMECKI 


# 


i-^-^M^^^ 


:t: 


-(2^ 


^r^ 


:1=^ 


po  — 

~S> ^ 


•     4 

—     ten  — 

A 


?? 


-^ — 


£ 


« 


rem 
•©■• 


Nuta  c?is  głosu  średniego  w  takcie  przedostatnim,  zaznaczona 
krzyżykiem  w  oryginale,  należała  do  najrzadziej  w  muzyce  XV 
wieku  używanych.  Teoretyk  muzyczny  Prosdocimus  de  Bel- 
demandis  z  Padwy  (traktaty  jego  pochodzą  z  lat  1404 — 1413) 
pisał,  że  akcydencye  dis  i  ais  y,rarissime  in  cantu  aliquo  occurrant 
bono^.  (Coussemaker;  Scripłores  de  musica  medii  aevi  t.  III). 

VIII.  F.  180  a.  Krótka  kompozycya  trzygłosowa,  wokalna,  do 
słów:  Salve  łronus  łńnitotis  Maria. 


MUZYKA  NA    DWOKZE  KRÓLA   WŁADYSŁAWA   JAGIKŁł.Y 


11 


4m=m> 


Contra 
tenor 


Sal  -    ve 


-o^^- 


tronus 


tri — ni  — 


O     " 


35 


ta  — 


■©^        ■©• 


3^: 


* 


tis 


CJO 


oo- 


W  oryginale  klucze  błędnie  oznaczone;  mianowicie  w  głosie 
najwyższ37m  klucz  tenorowy  zamiast  altowego,  w  contratenorze  za- 
miast tenorowego  mezzosopranowy,  w  głosie  najniższym  (nienazwa- 
nym tenorze)  klucz  tenorowy  w  miejsce  altowego.  Wątpliwość 
wzbudzają  nuty  d  i  c[is)  w  piątym  takcie  conłratenoru;  ostatnie  d  naj- 
niższego głosu  poprawione  z  e.  Zastosowanie  innych  kluczów  we 
wszystkich  związkach  możliwych  prowadzi  tu  do  wyników  nieza- 
dowalniających.    Kompozycya  grzeszy  wielu  błędami  kontrapunktu. 


Salve  tronus  trinitatis, 

Maria, 
archa  late  -claritatis, 
pax  quieta, 
celi  meta; 

imploramus  nostras  mentes 
langwefactas 
respice. 


In  hoc  festo 

corde  mesto 

promer  e 

matrem  dei  colaudare, 

ut  dignetur  filiolum 

deprecare, 
ut  det  pacem 
iam  veracem 
populo. 


IX.  F.  180/>,  181  a.  Najwyższy  głos  kompozycyi  (zapewne 
dwugłosowej;  tenoru  nie  wpisano)  do  tekstu  hymuu  liturgicznego, 
Nitor  indite  daredinis  i  jego  trawestycyi  panegirycznej. 

A 


OO- 


'ę-Ki- 


-G- 


--X 


Ni 


tor 


in  —  cli 


nis 


"^y- 


-  te 

A 


cla  —  re 


Si      O     (SJ 


di     — 


"C>" 


-łS~ 


s 


cuncta  rumpat 


la — bi— mi — nis 


12 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


Z  pośród  kilku  kompozycji,  mających  związek  z  pomnażaniem 
się  rodziny  Jagiełły,  ta  powstała  najwcześniej  i  bardzo  do- 
rywczo, jak  widać,  gdyż  nieznany  nam  poeta,  nie  mając  czasu  na 
napisanie  oryginalnej  poezyi,  sparafrazował  tylko  gotowy  hymu 
kościelny,  należący  do  skarbca  średniowiecznej  poezyi  łacińskiej. 
(Hymnu  tego  nie  znajdujemy  w  wielkiem  wydawnictwie  O.  Guidona 
Dreves'a:  A?ialecta  hymnica  medii  aevi).  W  21-szym  wierszu  pa- 
rafrazy wymienione  jest  imię  najstarszego  syna  królewskiego,  Wła- 
dysława, późniejszego  Warneńczyka,  urodzonego  „iw  vigilia  Omnium 
Sandor um''^  r.  142-4. 


Nitor  inclite  claredinis 

cuncta  rumpat  labinimis 

obnoxia  sedaminis 

acerbamina  deicorum 
5.  Ad  laudem  gloriam 

prorumpat  pueruli 

senes,  virgmes,  viri 

culmis  geruli. 

Nati  antę  secula, 
10,  qui  diguatus  facula 

perlustrare  servulos 

catholicos  herulos. 

Grato  doctrinariae 

de  Maria  virgine 
15.  sine  virili  semine 

emanantis  regifice 

atque  diyissime. 

Gratus  natus  patuit 

ut  pius  pater  voluit 
20.  diva  iex  cunctis  iam  emicuit. 

Jesus  Christus  docuit 

vergente  mundi  termino 

progressus  de  pallacio 

virginis  ex  utero 

almifico  eyasecli  penultimo 

ille  ingens  conditor 


26 


Trawestacya. 

Nitor  inclite  claredinis 

onoris  laxat  yaledinis 

sicientis  ganticule  gaudimonia 

polonorum  concernentis  cerimonia 

in  laudem  gloriam 

assurgant  pueruli, 

senes,  virgines,  viri 

honoris  baiuli. 

Nati  antę  secula 

qui  dignatus  facula 

luminare  servulos 

polonicos  herulos. 

Grato  natu  Zophia 

geuitrice  regia 

genitore  largitico 

Wladislao  regifico 

invictissimo. 

Gratus  natus  patuit 

et  Jesus  Christus  yoluit 

novus  rex  poli  soli  patriae 

Yladislaus  nomine 

vibrante  noctis  stadio 

lunę  diei  termino 

in  vigilia  omnium  sanctorum 

anno  Christi  scribentium 

mille  cum  quadringenos  titulo 


MUZYKA  NA  DWORZE  KKÓLA   WŁADYSŁAWA  JAOIKŁŁY 


13 


per  quem  summus  genitor 

singula  refecit. 

Pange  claiige  sonoriter 
30.  tripudiu  multiformiter 

cuncta  urthodoxica 

Mariae  dans  carmina 

arguta  vocum  fragmina 

perstrepens  electis  clangoribus 
35.  intimis  examanantibus. 


addendo  vigiqua  (24)  latulo 

rirgine  Mafia. 

Pange  clange  feliciter 

tripudia  triforiniter 

gens  polonica 

prole  de  raagnifica 

producta  ac  sereniter  serenis 

hynanis  ex  natalihus 

regiis  expenetralibu8. 


X.  F.  1816.  Kompozycya  dwugłosowa  do  słów:  Breve  regnum 
erigitur.  Pozostaje  ona  w  związku  z  narodzinami  jednego  z  synów 
królewskich. 


tt 


Tenor 


• 

Bre 

ve 

1         1 
r    ...     O  -1 

re  —  gnam 

e— ri— 
1         1 

gi 

r— o . 

■ — 

tur 

M 

0^ — ^ 

_V3_ — e» 

nor^- 

(S>- 

r? 

— — 

y       ^5 

— u 

(Po  skończeniu  utworu  następuje  Kyrie  eleison). 


Breve  regnum  erigitur. 
sublimatum  deprimitur 
et  depressum  elabitur, 
transmutato  tern  porę. 
5.  Puerilem  militiam^ 
perargutam  peritiam 
regentium  industriam 
hanc  eduxit  in  operę. 
Cracoviae  filium 
10.  fulgentem  velud  lilium 


ac  de  numero  militum 
cunctis  preferendum. 
Octo  dierum  spatium 
hoc  sustinet  solstitium 

15.  post  boc  regis  palatium 
plagis  seriendum, 
nam  regis  ellectio 
et  fit  studii  negleetio 
ac  desolat  lectio 

20.  tota  septimana. 


XI.  F.  182a,  &,  183  a,  h.  Opus  Nicolai  de  Badom:  Magnificat 
anima  mea  Domimim.  Kompozycya  trzygłosowa.  wokalna,  z  tekstem 
wypisanym  pod  wszystkimi  głosami. 


14 


ZDZISŁAW  JACHIMEOKI 


Tenor 


3? 


m 


I 


3^ 


2^s)-g' 


Ma  —  gni 


;^ 


-f^— r 


Contra  ^ 
tenor 


^ 


^3 


-^=g^ 


-z?- 


ii  —  cat 


-<©- 


3 


:t: 


it 


=5= 


ma  me — a 


-&- 


■f^ 


-G- 


t=t= 


X'- 


Rozbiór  kompozycji  tej  nastąpi  w  osobnej  pracy. 

XIL  F.  184  a.  Kompozycya  trzygłosowa  do  slow:  Yirginem 
mirae  pulchritudinis  sole  illustratam,  podpisanych  pod  głosem  naj- 
wyższym. W  tenorze  i  contratenorze  zaznaczono  początkowe  słowa 
drugiej  i  trzeciej  części  utworu.  Autor  niewiadomy. 


^ 


P 


3 


Vir — gi— nem 


Contra  ^j 
tenor 


^^ 


Tenor 


"or. 


mirae    pulcritudi- 


nis  sole  ii — lu — 


# 


55 

stra— tam 


Yirginem  mirae  pulcritudinis 

sole  illustratam, 
ac  matrem  summi  luminis 
ex  regali  progenię  natam 
5.  prophetis  olim  praedicatam 
coUaudemus 
canticorum  melodia 
dulcique  cum  symphonia 
cum  cythara  proaodia. 
10.  Casta  Maria 

cum  prole  pia 


20 


ac  praeclarissima, 
Jesu,  qui  es  vera  via. 
Quem  praesentaverat    Simeon 
15.  in  ulnis  altari  dominico, 
hic  post  modum  hosti  iniquo 
praedam  abstulit 
et  die  ąuadragesima 
in  celum  tulit; 
discipulos  elegit, 
quos  quadriferiali 
iustruit  officio. 


MUZYKA   NA   DWOKZE    KKOLA    WŁADYSł.AWA   JAHlKŁŁY 


15 


O  benedicta  es 
inter  mulieres 
26.  plena  gratia 
propicia 


ferens  tutamen 
sis  consolamen 
ut  cum  (joelicolis 
80.  in  aeternum  psallamus, 
Amen. 


XIII.   184  6.   Kompozycya  do  tekstu  rymowanego:  Ave  mater 
sunimi  nati,  ave  salus  desolati  podpisanego  pod  głosem  najwyższym. 


34 


ffi: 


Contra  J 
tenor 


'S 


A  — 


Tenor 


m 


W^: 


OO 


ve    ma  —  ter 

■©■ 


-P2- 


sammi  na — 


-xs- 


o 


"cr 


^- 


a— ve  sa — 


i 


lus 


Cent 
teno 


"    ^gj^^ 


Tenor 


Przy  Utworze  tym  dwa  razy  wpisano  nazwisko:  Euwarger 
{Contratenor  huius  Euwarger  i  Tenor  Euwarger). 


Ave  mater  summi  nati, 
ave  salus  desolati 
peccatoris  spes,  Maria, 
Vitae  datrix, 
5.  lux  in  via. 

Ave  dulcis  consolatrix, 
peccatorum  reformatrix, 


qui  cuncta  peramauit 
per  te  pia  reformauit. 
10.  Naturam  nostram  labilem, 
cum  te,  matrem  amabilem, 
sacro  fructu  insinuit 
ipse  lactum  sustinuit, 
In  sui  patris  gremio 


16 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


15.  ut  tui  pasca  premio, 
plebem   suam   saciaret 
et  solamen  cunctis  daret 
per  dulcem  adiutricem 
suam  sanctam  genitricem. 

20.  Ergo    clemens    et  benigna  — 

amen 


ut  sis  nostris  consolamen, 
in  qualibet  angustia, 
dolore  et  tristicia, 
nam  in  tua  fide  grata 
25.  nostra  spes  est  confirmata  ^). 


XIV.  F.  185(1,  Trzygłosowa  kompozycja  nieświadomego  autora 
do  tekstu,  zaczynającego  się  od  słów:  Posłaris  in  praesepio  archire- 
gum.  Słowa  podpisano  pod  głos  najwyższy;  niższe  głosy  miały  za- 
danie akompaniamentu  instrumentalnego. 


Contra  ^ 
tenor   " 


Tenor  J 


Postaris  in  praesepio 
archiregum  principio 
trium  regum  łiumilitas, 
declaratur  sublimitas 
6.  et  laudatur  diyinitas, 
triphario  munere. 
Quivis  aurum  potens  favit 
thurae  fiamen  designavit 
miram  vocem  condonayit 
10.  simplo  nato 
et  praegrato 
praesidetis  ethere. 


O  Maria  amphioribus 
maiestatis  muneribus 
enituit  sublimibus 
angelorum  principibus 
dum  naturam  splendoribus 
amplectitur  dexteram. 
Munificis  praeconiis 
angelicis  eloquiis 
collaudate  pulcram  natam 
iam  assumptam  et  beatam 
corregnantem  filio  *). 


1)  Tekstu  tego   nie   podaje    wydawnictwo   O.  Guidona    Dreve8'a:    Analecta 
hytnnica  medii  aevi,  t.  I — LIII. 

2)  Tekst  nieznany  z  wydawnictwa  O.  Guidona  Dreve8'a. 


MUZyKA  NA  DWORZE  KRÓLA   WŁADYSŁAWA  JAGIEŁŁY 


17 


XV.  F.  185  i.  Opus  Nicolai  de  Radmn.  Pod  żadnym  z  trzech 
głosów  tej  kompozycyi  nie  wpisano  tekstu.  Trudno  twierdzić, 
że  był  to  utwór  prze/;naczony  dla  zespołu  wokalne<^o,  gdyż  brak 
głosów  pozwala  nawet  przypuszczać  czysto  instrumentalny  charakter 
jego.  Byłoby  to  w  każdym  razie  niezmiernie  rządkiem  w  czasacłi 
ty  cli  zjawiskiem. 


Contra 1  2C5cfe— 

tenor   r^t^gE:sf2_ 


Tenor 


XVI.  F.  186 a.  Kompozycya  napisana  na  trzy  głosy,  z  któ- 
rych najwyższy  śpiewa  słowa  nieznanej  poezyi  o  św.  Stanisławie: 
Pastor  gregis  egregius  Stanislaus  cultor  verus...  Dwa  niższe  głosy 
spełniają  zadanie  towarzyszenia  instrumentalnego,  skąd  już  w  kilku 
początkowych  taktach  dostrzegamy  dość  śmiałe  w  stosunku  do  za- 
sad kontrapunktu  wokalnego  w  wieku  XV  ruch^'^  interwałowe 
tych  głosów. 

Pod  szóstym  systemem  nut  na  tej  karcie  wypisano  nazwisko: 
N(icolaus)  de  Ostroróg. 


5. 


Pastor  gregis  egregius 
Stanislaus  cultor  verus 
orthodoxae  fidei, 
stans  pro  plebis  iniuria 
Boleslai  neąuicia 
cadit  cesus  gladio. 


Membra  sparsa  feris  dantur 
sed  tutelis  defensantur 
aquilarum  sedulis. 
10.  Ergo  pastor  et  patrone  ' 
Stanislae  in  agone 
nos  tulą  ab  hostibus. 


Tekst  tej  modlitwy  rymowanej  staje  w  jednym  rzędzie  obok 
istniejącej  już  wcześniej  jednej  historii  i  pitjciu  sekwencyi  łaciń- 
skich o  Św.  Stanisławie.  Poezyi  tej  nie  znalazłem  w  żadnym  innym 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  2 


18 


ZDZISŁAW  JACHIMKCKI 


rękopisie    wspóJczesn^^m    naszemu   zabytkowi,    ani    w   żadnem    wy- 
dawnictwie. (Litery  w  klamrach  oznaczają  błędy  oryginału). 


^ 


b 


O    a 


-G- 


(^)l^ 


■^ •- 


S^ 


Contra  ^ 
tenor 


Pa  —  stor 


gre  —  gis 


6  —  gre  — 


§ft 


-e^ 


ZJ±^A 


—  gi 


as 
■©•• 


(2- 


U 


w# 


Tenor 


js 


^ft 


-•H^^ 


(/) 


-e-    -fŁ 


-^ 


-o^ 


!>    # 


ii 


-C5 ?S»- 


Contra 
tenor 


Sta— ni  - 


^ 


Ci. 


Tenor 


m. 


is: 


sla  —  ns 


XVII.  186  6.  Kompozycya  nieznanego  autora  do  rymowanego 
tekstu  łacińskiego,  zaczynającego  się  od  słów:  Ave  Mater  o  Maria. 


B 


9        - 


o»    s* 


^ 


g)-^ 


-(5^ 


^ 


A 


a^ 


-£ 


V6    ma 


r^.  Ig" 


ter 
ił. 


O  Ma— 


-H^'     iS- 


-|2i^ 


iztzt: 


Tenor 


t'    (t) 


t    ^^) 


Contra  jr] 
tenor 


^ 


9^ 


|S^ 


o*     g^ 


rs^ 


^ 


-.S-5- 


O'    g?'  n 


MUZYKA   NA   DWORZE   KRÓLA   WŁADYSŁAWA  JAGIKŁŁY 


19 


(Następującego    tu  tekstu    nie  zawiera  wydawnictwo  O.  Gwi- 
dona Dreves'a:  Analecta  hymnica  medii  aevi). 


6. 


Ave  mater  o  Maria 
pietatis  tota  pia, 
sine  te  non  erat  via, 


deplorante  seculo. 
Gratia  tu  nobis  data, 
quam  fidelis  adyocata 
coeli  thronis  es  praelata 
in  aeterno  solio. 


O  Maria  tu  solaria 
micans  phelus  stella  maris 
Christo  rege  collocaris. 
Quem  portasti  utero 
Plena  dulci  medicina 
tu  es  protegens...  arina 
tu  es  portus,  tu  carina 
in  omni  periculo. 


XVIII.  F.  187  a.  Kompozycya  trzygłosowa,  zaczynająca  się 
od  słów:  Crisłicolis  fecunditas  et  captis  iocunditas.  Autor  niewia- 
domy. Tekst  naznaczony  pod  wszystkimi  głosami.  - 

S  Cl) 


g 


p 


^^^ 


3 


Cristi 


<S>—& 


Cristi 


lis 


Tenor 


1^ 


m 


EpE5 


-^^—& 


Contra  J 
tenor 


lit; 


(2--- 


S>-(=- 


tZ 


^ 


£ 


W  głosie  contratenoru  naznaczył  pisarz  rękopisu  klucz  mezzo- 
sopranowy, zamiast  tenorowego. 


Cristicolis  fecunditas 
et  captis  iocunditas 
ingens  eliquatur 
Orci  victa  sterilis 
5.  que  debilitas  hostilis 
egens  obliquatur. 


Egregius  victor  mortis 
dum  resurgit  fractor  fortis 
claustri  tartarorura, 
10.  Participes  lacit  sortis 
coeli  locans  nos  in  hortis 
tutor  miserorum. 


XIX.  F.  181  b,  lS8a,h,   189  a.   Opus  Nicolai  de  Radom:  Et  in 
łerra  pax  homitiihus  {Gloria).    Trzygłosowa,    na  wstępie  w  technice 

2* 


20 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


imitacyjnej   utrzymana,  część  mszy,  tworząca  pewnego  rodzaju  całość 
z  następnym  utworem  Mikołaja  z  Radomia  (Credo). 


^$ 


# 


fr 


^=^ 


Et 


^S 


-e»-^ 


* 


aa-: 


•- 

ter 


ra 


Et 


-o-=- 


(Et 


r^     *    1 

r*Mi^  r-^ 

r 1 

^. 

—4 

in 

ter 

^-^1 1— f 

O' 

1 

"^ 

J  1        ^    ^• 

in 

ter ' 

1 

ra 

:    T 

■©•• 

o. 

Et 


Pauzy  głosu  najniższego  podano  w  or3'^ginale  błędnie  na  6 
hreves,  zamiast  na  12. 

XX,  F.  189 />,  190  a,  6.  191  a,  6.  Opus  Nicolai  de  Radom: 
Patrem  omnipotentem  [Credo).  Kompozycya  trzygłosowa  utrzymana 
w  początkowycli  taktach  w  stylu  imitacyjnym.  Początek  jej  jest 
następujący: 


^     "1 

r 1 

1     .    J^- -r-] 

r 1 

r— 1 

I~l   1 

f     l^-J-fl 

4^ 

^        Pa- 

— e^- 

B^-^i 

« 

trem 

-©■• 

omni  —  — 

po  —  ten 

.^L^ 

^ 

„ 

m 

Pa- 

m 

■ 

¥ 

^^t~"1 

-— 



MUZYKA  NA  DWORZE  KRÓLA   Wł.ADYSŁAWA  JAOIKŁŁY 


21 


tern 


<):  <^- 


Fac 


::t 


ij 


to 


I^SH 


-TO^ 


rem     iid. 


"CTi 


trem 


itd 


=^ 


:t 


O' 


Pa 


ttem 


(Pauzę,  zajmującą  piąty  takt  głosu  najwyższego,  w  oryginale 
błędnie  zaznaczono  jako  pausa  semibrevis). 

XXI.  F.  191  &,  192  a  b.  Et  in  terra  pax  (Gloria).,  kompozycya 
trzygłosowa  nieznanego  autora.  Tekst  podpisano  tylko  pod  głosem 
najwyższym. 

(tt) 


rfS 


Et    in 


Contra  ^1 


tenor 


Tenor 


m 


p^-^g 


-<s>- 


ter— ra 
■©•• 


-W^- 


~ori 


pax 


-&^ 


ho 


-t: 


"O" 


mi  —  ni  — 


-gy- 


:t 


bus 
-O'     . 


~gri 


(W  tenorze  i  kontratenorze  naznaczono  mensurę  za  pomocą 
konwencj^onalnego  znaku  dla  tempiis  perfectum:  O). 

W  przedawnionej  dzisiaj  broszurce  p.  t.  „Stosunek  muzyki 
polskiej  do  zachodniej  w  XV  i  XVI  wieku"  (1908)  podał  dr. 
Adolf  Chybiński  objaśnienie  stylu  muzycznego  utworów  Miko- 
łaja z  Radomia,  powołując  się  na  udzielone  przez  p.  Henryka  Opień- 
skiego  do  tego  materyały.  Ocenienie  dra  Chybińskiego  opiera 
się  na  utworze  nr.  21,  którego  autorem  nie  był  wszakże  Mikołaj 
z  Radomia.  W  wvmienionej  broszurce  zamieszczone  są  dwa  przy- 
kłady z  tej  właśnie  Gloria  bezimiennego  autora.  Nieporozumienie 
to  wpłynęło  na  błędne  w  całości  omówienie  stylu  Mikołaja  z  Radomia. 


22 


ZDZISŁAW  JACHIMEOKI 


XXII.  F.  192  b.  193  a.  Kompozycja  mszalna  niewiadomego 
autora,  na  trzy  głosy:  Et  in  terra  pax  hominihus  {Gloria).  Tekst 
podpisany  pod  głosem  najwyższym. 


j? 


i 


'^ 


X5' 


.7^1^ 


--    4    »=g— i^ 


-s> 


^- 


=•— *- 


X-- 


Et        in 


ter 


ra        pax 


ho 


Pp 


^1 


3^ 


« 


-#-^ 


5 


ni    —    bas 


bo 


nae 


vo    —    lun    —    ta 


tis. 


Dwie  nuty  zaznaczone  kreskami  dopisał  autor  rękopisu  na 
marginesie  karty  1926. 

XXIII.  F.  193  &,  194  a  6,  195  a.  Opus  Zachańe:  Patrem  omni- 
potenłem  (Credo),  kompozycya  trzygłosowa.  Tekst  podpisany  pod 
głosem  najwyższym  i  częściowo  pod  tenorem. 


^ 


Contra 
tenor 


Tenor 


i^J=3_4^:^l3=l=i 


Pa  —       trem  om  —  ni  —     po  • 


ten  — 


tera 


^ 


Fac 


mi 


^.-^ 


£ 


Fac 


-S>^ 


to 


SI 


m 


m    r=> 


t=t-- 


m 


b 


-fSJ 


=f 


::1— ri~T 


JŚZ^ZZŚZ 


coe — li   et  ter — rae 


to  — 


rem 


coe 


Kilka  rękopisów  z  XV  wieku,  które  przytacza  Johannes 
Wolf  w  dziele  p.  t.  Geschichte  der  Mensural-Nołation  von  1250 — 1460 
(3  tomy,   w    r.  1904)    zawiera    kompozycje    znaczone    nazwiskiem: 


MUZYKA  NA  DWORZE  KRÓLA  WŁADYSŁAWA   JAGIEŁŁY 


23 


Zacharias  i  Zacherias.  Kompozycja  y^Sumite  carissimi  capuf^ 
(Modena,  Bibl.  Estense  ms.  nr.  568)  opatrzona  jest  nazwiskiem 
Magister  Zacharias;  pieśń  włoska  „Solmi  łrafiggel  (Florencya,  Me- 
dicea-Laurenziana  ms.  Pal.  87)  wymienia  jako  autora:  Magister 
Zacherias  Cantor  Domini  nostri  Papae.  Do  kolegium  śpiewaków  pa- 
pieskich należał  on  od  r.   1420  —  1434. 

XXIV.  F.  196 «.  Opus  Czakaris  mgri  Anihonii  {magistH  An- 
tonii Zacharii):  Et  in  terra  pax  honiinihus.  Dwa  głosy  kompozycyi 
doprowadzone  do  słów:  Jesu  Chrisie  dombie  Deus  agnus  Dei  Jilius 
patris.  Po  intonacyi  chorałowej  w  dyskancie  zaczyna  się  dwójśpiew 
w  sposób  następujący: 

#   .  if  - — - 


I 


e: 


Bo  — 


g^^fg 


■&-   -0- 


3 


U^ 


nse    vo- 


-fŁ 


-& — 


t- 


lun 


±       O. 


ta  - 


"C3r 


I5^(^' 


tis 


Bo  —  nae 


volnn    —     — 


-     ta     —    —    —    tii 


W  podaniu  imienia  kompozytora  tego  utworu  pobłądził  pisarz 
naszego  zabytku;  Zacharias'owi  było  na  imię  Nicolaus. 

XXV.   F.    196  &.    Kompozycya    anonimowa:    Et   in   terra  pax 

{Gloria)  na  dwa  głosy,  discantus  (nienazwany)   i    contratenor,  ozna- 
czony. Tekst  wypisany   pod  głosem  wyższym. 


^ 


-6- 


Et 


^ 


^ 


-o-^ 


=t 


in      ter 


-«>-!- 


=1- 


-<5h- 


—     —     —   ra 


:^=^-t=: 


pax 


ho  - 


:=!= 


mi 


i 


-Shr 


bus 


'^ 


^. 


m 


bo     - 


^ 


nae 


24 


ZDZISŁAW  JACHIMECKl 


XXVI.  F.  197  a.   Opus  Ciconie:  Et  in  terra  pax  hominibus,  na 
dwa  głosy,  z  których  wyższy  opatrzony  tekstem. 

b 


3^S?^=::: 


Et 
ii" 


Teno 


r^SE: 


«: 


-^-^—r 


in 
ii 


^ 


ter— ra 


=1 


::1 


=i^^i 


pax    ho- 


_ia. 


:1: 


ni 


O.. 


g 


P 


bus 


9ż 


-car- 


-cy- 


bo  — 


b 
3^ 


nae 


"gy 


:t 


^=^i_r 


(W  siódmym  takcie  tenoru  została  nuta  c  poprawiona  z  d)^ 
Joannes  Ciconia  był  około  r.  1400  kanonikiem  w  Padwie.  Pocho- 
dził z  Leodyum,  lub  może  raczej  z  Lodi  niedaleko  Mcdyolanu.  Od- 
znaczył się  zarówno  jako  teoretyk  muzyczny  i  jako  kompozytor. 
Pośród  wskazanych  przez  J.  Wolfa  (Geschichłe  der  Mensural-Nota- 
łion)  rękopiśmiennie  zachowanych  utworów  Ciconii  i  w  katalogu  ich 
w  QiieUenlexikon  Roberta  Eitnera  nie  znajdujemy  wskazówki 
o  istnieniu  w  innem  źródle  współczesnem  dwugłosowej  Gloria  Ciconii. 
(Por.  także:  Hugo  Riemanna  Handhuch  der  Musikgeschichte 
II  1,  str.  89  i  i.). 

XXVII.  F.  197  6.  Trzygłosowa  kompozycya  nieznajomego 
autora:  Et  in  terra  pax  hominibus  {Gloria).  Słowa  podpisano  pod 
głosem  najwyższym  i  środkowym. 

b 


Tenor 


MUZYKA    NA   1)\A'0KZK  KKOLA  WŁADYSŁAWA  JAGIEł.ŁY 


25 


(W  tenorze  naznaczono  na  początku  bemol  na  linii  nuty  h, 
w  dyskancie  w  takcie  czwartym). 

XXVIII.  ¥.  198  er,  h.  Kompozycja  niewiadomego  autora:  Et  in 
terra  pax  hominihns  (Gloria)  na  dwa  glosy  z  wypisanym  pod  oboma 
tekstem. 


^:^pE 


"CF- 


Bo  -  ■*■■&- 

—    —     —       —    —       -      —    —      nae 


-Cl. 


— ©- 


^1^"^ 


nae 


(bo     — 


vo— Inn 
£1 


Po  intonacyi  od  ołtarza  i  odpowiedzi  chorałowej  następnym 
wierszem  z  Gloria  —  zaczyna  się  dwójśpiew: 

F.  1986.   Qui  tollis  peccała  mundi  bez  Amen. 

F.  199 a  drugie  Qui  tollis.  Amen,  dwukrotnie,  znajduje  się  na 
kartach  199  6  i  200  a  w  dwóch  górnych  systemach. 

XXIX.  F.  199  6,  200  ff.  Sanctus.  na  dwa  głosy;  kompozycya 
niewiadomego  autora.  Pośród  wierszów  tekstu  liturgii  mszalnej  wło- 
żony tropus:   Gustate  necis  pocula  acra  in  cruce  siu  gula. 

Porządek  kompozycyi  jest  następujący:  pierwsze  Sanctus  into- 
nuje melodyę  chorału  tenor,  piDczem  dwa  drugie  Sanctus  i  dalsze 
słowa  Dominus  Deus  Sabaoth  śpiewają  oba  głosy. 

(Kropki  przy  c  w  takcie  trzecim  brakuje  w  oryginale). 

Po  całym  wierszu  następuje  tropus.,  po  nim  zaś  dalszy  wiersz 
Sanctus:  Pleni  sunt  coeli. 


-cy- 


1?  P 


W 


San 


-(5>-ia. 


4.-=(Sj 


:!r. 


i?. 


^     ^ 


^% 


•-Ś 


±4:: 


^ 


ctus 


26 


ZDZISŁAW  JACHIMECKI 


XXX.  F.  2006,  201  a.  Opus  Nicolai  de  Radom:  Et  in  łerra 
pax  hominibus  (Gloria)  na  trzy  głosy,  z  których  najwyższy  uważać 
należy  za  solowy  głos  wokalny,  dwa  niższe  za  głosy  towarzyszenia 
instrumentalnego. 


3t 


Contra  ;»t 
tenor 


^ 


Tenor  Ar 


^(2Ł. 


^-- 


Et 


-#r- 


^ 


y-s^' 


t=^ 


-iS^ 


Mf  h 


8- 


ter 


-»~-id 


-<s^ 


-#^ 


e 


-<s-=- 


XXXI.  F.  201  b,  202  a.  Kompozycya  bezimienna  na  trzy  głosy, 
Patrem  omnipotentem  {Credo).  Tekst  podpisany  pod  głosem  najwyż- 
szym, dwa  niższe  są  przypuszczalnie  instrumentalne. 

1^:        ' 


^ 


Contra  5v 
tenor   "^ 


Tenor  5v 


dalej. 


-cy- 


— ©- 


Pa    —    — 


9^t 


trem    om- 


po    — 


-e^-^ 


I     O' 


ten  — 


"Cr: 


o- 


■©■• 


-e>-=- 


iS 


tem 


~cr; 


-CTi 


Fac  — 


^ 


^& 


jSj 


-■    d  ^     a 


torem     coeli 


-e»-Ł 


ł 


et  terrae 


t 


-«-^—4 


T^^^ 


-g-nł^gJ-^ 


vi— si — bi— li- 


^=*^3t 


:t= 


am 


^&- 


IlS^i 


'r= 


MUZYKA  NA  DWORZE  KRÓLA  WŁADYSŁAWA  JAGIEŁŁY 


27 


XXXII.  F.  202  er,  202  b,  203  a.  Kompozycya  trzygłosowa,  nie- 
wiadomego autora,  do  słów:  Regina  gloriosa  fulge?is  Christi  decora. 
Tekst  wypisany  pod  wszystkimi  glosami. 


^ 


b 


it 


Re 


Contra  ^ 
tenor   "• 


Tenor 


Ses 


mEi 


t=l 


tj 


gi    -r,    — 


t 


t=f- 


£ 


na 


b 


XXXin.  F.  2026  i  203  6.  0.[pus]  M.[agistri]  Ciconie:  Patrem 
omnipotentem  (Credo).  Kompozycya  dwugłosowa,  z  tekstem  podpisa- 
nym pod  głosem  wyższym.  Co7itratenor^  spełniający  rolę  jakby  hasso 
continua,  jest  głosem  instrumentalnym. 


b 


F  202b 


;^^_^pii3 


* 


J O- 


-^ 


Pa    —    trem  omni    —    —    po    • —    ten    —    —    tem 


^         .^ 


» 


-ś-  ^ 


— ^^ — ^ — • f- 


rro- 


F203b 


^ 


— O- 

Et 


t=^V= 


g     c) 


5S 


SI 


-^-gl- 


-g^-s) 


in  —  car  —  na  —  tas  est  de  Spi ri  —  tu 


i 


« 


» 


San    —    eto 


-cł- 


*  *  ^  V 


crcF' 


li 


ex    Ma  —  —  ria    Vir  —  gi    —    ne. 


28 


ZDZISŁAW  JACHIMEOKI 


XXXIV.  F.  203  a  i  204  a.  Kompozycya  niewiadomego  autora: 
Patrern  omnipotentem^  na  dwa  głosy,  z  których  wyższy,  wokalny, 
z  tekstem,  tenor  zaś  instrumentalny. 

(b)  (l>) 


-ś-^—ó 


Pa    —    —    — 


-©■• 
trem 


po    —    —    —         ten 


tem 


XXV.  F.  2046,  205  rt.   Opus  Egardi:  Et  in  terra  pax  hominihu^ 
{Gloria),   na    trzy  głosy.    Słowa  wypisane    pod  wszystkimi  głosami. 


Nazwisko  autora  tej  kompozycyi  spotykamy  w  rękopisie  nr. 
L.  568  biblioteki  Estense  w  Modenie  (f.  22  Et  in  terra  pax)  i  we 
fragmencie  bibl.  w  Padwie  nr.  1115.  Czy  utwór  nasz  nie  jest  przy- 
padkiem tem  samem,  co  kompozycya  modeńska,  nie  miałem  możno- 
ści sprawdzić. 

XXXVI.  F.  2056.  Kartę,  u  góry  nadniszczoną,  oklejono  w  na- 
szych czasach  paskami  papieru,  z  pod  którego  przezierają  początkowe 
litery  nazwiska  autora:   0.[pus]  N.\icolai]  Frag... 

Pierwszy  system  wyższego  ^łosu  kompozycyi  dwugłosowej: 
Et  in  terra  pax  (Gloria)  dał  się  z  trudem  odczytać  z  pod  naklejo- 
nego w  tem  miejscu  papieru.  Tenor  utworu  spełnia  rolę  podstawy 
akompaniamentu  instrumentalnego. 


Tenor  Jf 


m 


^ 


Et 


•gy 


--■Ą—A= 


^^mm 


ter    —    —    —    — 


:?= 


-(2- 


-t5>- 


MUZYKA  NA  IłWOKZK   KitÓf-A   WŁAUYSf.AWA   JA(;iRŁLY  29 

W  znanych  dotychczas  źródłach  z  XV  wieku  nie  spotykamy 
nazwiska  i  imienia  zgadzającego  się  z  tem,  które  wpisał  autor  na- 
szego zabytku.  Z  kilku  rękopisów  zachowanych  we  Włoszech  (Bo- 
lonia: Liceo  Jilarmonico  ii.)  iw  Anglii  (Bodleiana  w  Oxfordzie) 
znane  są  kompozycye  Beltruma  Feragut'a,  kompozytora  i  teoretyka 
z  pierwszej  połowy  XV  wieku,  Hugo  Riemann  przy[;isuje  mu  po- 
chodzenie prowansalskie.  Być  może.  że  w  zapisaniu  imienia  i  nazwi- 
ska jego  popełnił  pisarz  zabytku   naszego  dwa  błędy. 

*  * 

* 

Rodzaj  utworów  zawartych  w  zabytku  naszym  jest  sam  przez 
się  najlepszem  świadectwem  w  jakich  czasach  i  warunkach  został 
zbiór  ten  złożony.  Niewątpliwemi  datami  granicznerai  są  lata  1424 
i  1430.  Przed  pierwszą  datą  można  o  czas  jakiś  cofnąć  się  i  przy- 
puszczać, że  muzykę  polifoniczną  uprawiano  na  dworze  krakowskim 
nawet  wcześniej  od  przyjścia  na  świat  Władysława  Warneń- 
czyka i  że  z  tych  czasów  już  mogą  pochodzić  odpisy  kompozycyi 
Ciconii,  Zachariasa  i  Egarda.  Olires  narodzin  synów  Jagiełły  wy- 
znaczają dokładnie  kompozycye  okolicznościowe,  wskazane  w  kata- 
logu tematycznym,  enkomiastikon  na  c/.eść  Krakowa  schodzi  się 
z  datą  nominacyi  Stanisława  Ciołka  na  biskupstwo  poznańskie  — 
oto  rzeczowe,  istotne  punkty  oparcia  dla  naszego  twierdzenia.  Gdyby 
i  po  roku  1430  powiększano  zbiór  ten,  musiałyby  się  w  nim  zna- 
leźć już  kompozycye  tych  trzech  mistrzów,  których  nazwiska  wła- 
śnie od  tego  mniej  więcej  roku  zaczęły  jaśuieć  na  widnokręgu  mu- 
zyki europejskiej  najsilniejszym  blaskiem,  mianowicie:  Dunstable'a, 
Binchois'a  i  Dufay'a.  Musiałyby  się  w  rękopisie  tym  znaleść  po 
roku  1430  z  tej  samej  przyczyny,  dla  której  przed  aim  wcią- 
gnięto kompozycye  Ciconii,  Zacharias'a  i  Egarda. 

Mamy  w  tem  pierwszy  dowód  szybkości,  z  jaką  muzycy  pol- 
scy nawiązywali  stosunki  z  muzyką  zagraniczną  w  wieku  XV  i  XVI. 
Podobnemi  świadectwami  są  bowiem  także  obie  przebogate  tabula- 
tury organowe  polskiego  pochodzenia:  Jana  z  Lublina,  spisana 
w  Kraśniku  około  r.  1450  i  tabulatura  z  klasztoru  św.  Ducha 
w  Krakowie  z  r.  1548, 

Zabytek  nasz  pozwala  nam  stworz3^ć  obraz  praktyki  muzy- 
cznej na  dworze  Władysława  Jagiełły  w  chwilach,  dla  rodziny  kró- 
lewskiej   najważniejszych.    Może    inne,    mniej    ważne     miały    także 


30  ZDZISŁAW  JACHIMECKI 

swoje  muzyczne  uświetnienie,  może  istniały  rękopisy,  w  których 
spisano  kompozycye  dla  nich  utworzone.  Gdyby  ich  nawet  nie 
było,  brak  ten  wynagradza  nam  sowicie  omówiony  rękopis  nr.  52 
Bibl.  hr.  Krasińskich  w  Warszawie. 

Wysoki,  jak  na  te  czasy,  stan  kultury  muzycznej  na  dworze 
Jagiełły,  stał  się  przykładem  dla  podobnego  pielęgnowania  sztuki 
tej  u  jego  królewskich  następców.  Historya  muzyki  polskiej  nie  zna 
dotychczas  źródeł  z  drugiej  połowy  XV  wieku  tak  ważnych,  jak 
ten  zabytek  z  czasów  Jagiełły.  Z  całą  jednak  pewnością  możemy 
twierdzić,  że  na  dworze  Kazimierza  Jagiellończyka,  zwłaszcza 
w  późniejszym  okresie  jego  panowania,  zajęci  byli  muzycy  wybitni. 
Niewiadome  są  nam  dzisiaj  nazwiska  ich,  ale  najpiękniejszy  owoc 
ich  artystycznego  i  pedagogicznego  wpływu  i  starania  przedstawia 
twórczość  jednego  z  najznamienitszych  kompozytorów,  młodej  jeszcze 
naówczas  szkoły  polifonistów  niemieckich,  Henryka  Finek  a. 
Przed  rokiem  1482,  w  którym  immatrykulował  się  na  uniwersy- 
tecie w  Lipsku,  od  dziecięcych  lat  pewnie  śpiewał  Finek  w  kapeli 
Kazimierza  Jagielończyka  i  uczył  się  kontrapunktu  od  starszych 
śpiewaków.  Później  jeszcze  wrócił  na  dwór  królewski  za  panowania 
Jana  Olbrachta  i  Alexandra.  Stryjeczny  wnuk  Henryka,  Herman 
Finek,  ogłaszając  drukiem  jego  motet}^  i  pieśni  (w  Norymberdze 
w  r.  1536),  pisał  w  przedmowie:  ^Exsta)it  melodiae,  in  ąuihus  magna 
artis  perfectio  est,  compositae  ab  Heiuńco  Finckio^  cuius  ingenium  in 
adolescentia  in  Polonia  exadtum  est,  et  postea  regia  liheralitate  orna- 
łum  est.  Hic  cum  fuerit  patruus  meus  magnus,  gravissimam  causam 
haheo,  cur  ge)itein  polonicam  praecipue  venerer,  quia  ezcellentissimi 
regis  Polonici  Alberti  et  fratrum  liheralitate  hic  meus  patruus  m^agnus 
ad  tantum  artis  fastigium  pervenit^. 

Źródło  więc,  z  którego  w  pierwszym  rzędzie  poznajemy  mu- 
zykę, uprawianą  na  dworze  Władysława  Jagiełły,  rzuca  dalekie,  bo 
aż  po  rok  1500  sięgające,  odblaski  historyczne. 


Znaczenie  historyczne  zabytku  naszego  zdołamy  ocenić,  po- 
znawszy stan  kultury  muzycznej  w  Polsce  w  czasach  poprzedzają- 
cych lata  jego  powstania.  Wyrazem  jej  najpewniejszym  są  utwory 
muzyczne,  które  dla  użytku  społeczeństwa  polskiego  przekazali  nam 
nieznani    dzisiaj    autorowie.  Nie  wiemy  ze  źródeł    jakiego    rodzaju 


MUZYKA  NA   liWOKZK  KRÓLA   WŁADYSŁAWA  JAGIEŁŁY  31 

była  muzyka  świecka  rycerstwa  polskiego  w  czasach  piastowskich. 
Była  ona  pewnie  tożsamą  z  muzyką  ludu.  Nie  sposób  dziś  jednak 
odpowiedzieć  na  pytanie,  które  z  naszych  choćby  najstarszych  pie- 
śni ludowych  sięgają  czasów  piastowskich  i  czy  wogóle  ich  się- 
gają. Wątpliwości  jednak  nie  może  podlegać,  że  śpiewki  ludu  pol- 
skiego były  ze  względu  na  technikę  takie  same,  jakierai  są  dzisiaj 
jeszcze,  t.  zn.  jednogłosowe. 

Jednogłosowe  były  także  pieśni  liturgiczne  łacińskie  pisane 
dla  użytku  kościoła  polskiego,  mianowicie  historye  i  sekwencye 
o  pierwszych  patronach  i  świętych  polskich,  o  św.  Wojciechu,  św. 
Stanisławie,  św.  Jadwidze  Śląskiej  i  św.  Kindze,  niemniej  jak  i  po- 
dobne utwory  utrzymane  w  języku  polskim  ^). 

Najstarsza  polska  pieśń  nabożna  „Bogu  rodzica"  i  kilkadzie- 
siąt innych,  młodszych  od  niej  znacznie,  były  utworami  jednogło- 
sowymi. 

Granicy,  zakreślającej  trwanie  muzyki  jednogłosowej  w  Polsce, 
nie  można  i  nie  należy  nawet  stwarzać.  Jednogłosowość  bowiem 
istniała  zawsze  także  obok  silnie  już  rozwiniętej  wielogłosowości 
wokalnej,  zarówno  w  wieku  XVI  jak  XVII,  istnieje  wszakże  i  dzi- 
siaj, jako  rodzaj,  mający  takie  same  prawo  do  życia,  jak  najbar- 
dziej skomplikowana  polifonia,  chociaż  w  hierarchii  techniki  muzy- 
cznej  stoi  z  natury  rzeczy  na  najniższym  stopniu. 

Uspra wiedli wionem  natomiast  jest  dążenie  historyografii  mu- 
zycznej do  zbadania  czasów  i  okoliczności,  w  jakich  zaczęła  się 
w  Polsce  muzyka  wielogłosowa.  Pod  tym  względem  możnaby  zdo- 
być pewność,  gdyby  się  znalazł  pomnik,  któremu  musielibyśmy 
wyznaczyć  pierwszeństwo  historyczne,  jako  najdawniejszemu  przed- 
stawicielowi polskiej  polifonii  wokalnej.  Ale  nasza  bogata  przeszłość 
muzyczna,  odsłaniająca  się  coraz  wyraźniej  dzięki  nieustannie  pro- 
wadzonym badaniom  naukowym,  kryje  niezawodnie  niejeden  je- 
szcze nieznany  skarb,  a  dno  jej  okazuje  się  coraz  głębiej. 

Pomniki  wielogłosowej  muzyki  polskiej  z  XV  wieku,  przed- 
stawiają się,  poza  zabytkiem  tu  opisanym,  bardzo  skromnio,  tak  da- 
lece nawet,  że  wobec  nich  twierdzenia  Hermana  Fincka  o  muzy- 
cznem  wykształceniu  Henryka  Fincka  na  dworze  Wawelskim  wy- 
dawały   się   historykom    muzyki    polskiej    niemal    bezpodstawnemi, 


1)  Przedmiotem   tjm    zająłem    sie    szerzej  w  pracy   p.    t.    „Rozwój   kultury 
muzycznej   w  Polsce",  str.  7 — 16. 


32  ZDZISŁAW  JACHIMKCKI 

bardzo  trudnemi  do  przyjęcia  w  historyi.  Rękopis  nr.  52  Bibl. 
hr.  Krasińskich  jest,  jak  widzieliśmy,  wystarczającem,  choć  pośre- 
dniem,  świadectwem  prawdy  słów  Hermaua  Fincka.  Upada  nato- 
miast wobec  źródła  naszego  zakorzenione  w  historyi  muzyki  pol- 
skiej mniemanie,  że  sławnej  pamięci  humanista,  Grzegorz  z  Sa- 
noka, arcybiskup  lwowski  przyniósł  z  sobą  z  Włoch,  gdzie  bawił 
między  rokiem  1434—1439,  znajomość  sztuki  wielogłosowej  do 
Polski.  Biograf  Grzegorza  z  Sanoka,  Filip  Buonaccorsi  Calli- 
m  a  c  h  ( VUa  et  mores  Gregorii  Sanocei  ^)  zapisał,  że  Grzegorz  z  tru- 
dem tylko  mógł  wydostać  się  z  dworu  papieża  Eugeniusza  IV, 
przebywającego  wtedy  we  Florencyi,  wobec  nalegań  rozlicznych 
osobistości,  aby  pozostał  w  kapeli  papieskiej...  „ut  regredetur  in 
patriam.  extorsit  a  gnam  plurimis,  qui  suadebant  ei  remanere  in  col- 
legio  musicorum  Pontipcis  et  tiolentem  propemodum  innite  retinere 
procurabant'^ .  Obecnie  przyjąć  możemy,  że  Grzegorz  z  Sanoka  wy- 
jechał z  Polski  już  dokładnie  obznajomionY  z  muzyką  polifoniczną 
i  śpiewem,  a  zdobywszy  uznanie  dla  kunsztu  swojego  we  B^loren- 
cyi,  wracał  do  ojczyzny,  aby  dawniej  już  w  niej  zaszczepioną  sztukę 
dalej  krzewić. 

Niezmiernie  wielkie  znaczenie  ma  dla  historyi  muzyki  pol- 
skiej ten  pomnik  kultury  artystycznej  na  dworze  Władysława  Ja- 
giełły, Jest  on  także  ważnym  w  stopniu  wybitnym  i  dla  ogólno- 
europejskiej historyi  muzyki,  jako  echo  haseł  artystycznych  gło- 
szonych  współcześnie  w  zachodnich  krajach  Euroj)y.  Środowiskami 
ruchu  muzycznego  w  końcu  wieku  XIV  i  na  początku  wieku  XV 
były  następujące  przedewszystkiem  miasta:  Florencya,  Paryż.  Cam- 
brai,  z  których  promieniowała  sztuka  muzyczna,  wychodzili  w  świat 
znakomici  kompozytorowie  i  wykonawcy.  Europa  centralna,  więc 
w  pierwszym  rzędzie  kraje  niemieckie,  stoją  w  pierwszej  połowie 
wieku  XV  na  uboczu  tego  Wysokiem  poczuciem  artystycznych 
środków  i  celów  odznaczającego  się  ruchu,  nie  wydając  w  tych 
czasach  ani  jednego  kompozytora,  którego  możnaby  zaliczyć  do 
t.  zw,  stylu  florenckiego,  wokalno-instrumentalnego  ^). 

Kraków  stanął  więc  obok  tamtych  miast,  tak  sławnych  w  hi- 


')  Monumenta  Poloniae  hisłorica,  VI,  str.  184. 

2)  Historya  niazyki  nie  utnie  dziś  nic  powiedzieć  o  Mik.  Mergsie,  H.  Hes- 
smannie  ze  Strussburga  i  Zeltenpferdzie,  którzy  figurowali  w  rękopisie  Strasabur- 
skim  nr.  222,  spalonym  w  r.  1870. 


MUZYKA  NA  DWORZR  KRÓLA  WŁADYSŁAWA  JAGIKŁŁY  33 

storyi  kultury  europejskiej,  na  wiele  lat  wcześniej  od  Norymberg!, 
Monachium  czv  Wiednia  i  w  krzewieniu  muzyki  dlugfie  wytrwał 
lata.  Gród  wawelski  stał  się  resonansem  Włoch  wcześniej,  niż  było 
to  można  przyjąć  z  dotychczasowych  wykładników  wpływu  wło- 
skiego na  kulturę  polską,  zaznaczonego  w  życiu  umysłowem  i  w  sztu- 
kach plastycznych.  Do  własnych  potrzeb  umiano  tu  zastosować  wzory 
sztuki  włoskiej.  Dowodzi  to  żywotności  umysłowej  artystów  krakow- 
skich, żyjących  na  dworze  Jagiełły. 

Nawet  leżące  w  najbliższem  sąsiedztwie  Włoch  kraje  niemie- 
ckie dały  się  pod  względem  przejęcia  i  zastosowania  przykładów  arty- 
stycznej muzyki  włoskiej  wyprzedzić  znacznie  przez  Kraków.  Bi- 
blioteka kapitulna  w  Trydencie  posiadała  sześć  słynnych  kodeksów 
muzycznych,  zawierających  1585  kompozycyj  różnych  mistrzów 
XV  wieku  i);  dzisiaj  jest  ta  prawdziwa  kopalnia  dla  historyków 
muzyki  własnością  Ministeryum  Oświaty  w  Wiedniu.  Dwa  kode- 
ksy trydenckie,  nr.  87  i  92,  zostały  spisane  we  Włoszech  półno- 
cnych i  te  są  najwcześniejsze  ze  wszystkich.  Cztery  kodeksy  środ- 
kowe, nr.  88 — 91  stworzył  kopista  niemiecki,  Johannes  Wiser, 
proboszcz  z  Tione,  w  dwadzieścia  do  czterdziestu  lat  później  od 
epoki  powstania  rękopisu  nr.  52  Bibl.  hr.  Krasińskich. 

W3'^pada  mi  teraz  przedstawić  obraz  praktyki  muzycznej 
w  pierwszych  dziesiątkach  lat  wieku  XV.  podać  znamiona  stylu 
ówczesnej  muzyki  i  wykazać  stosunek  zawartych  w  zabytku  na- 
szym kompozycyi  do  reprezentatywnych  dzieł  głośnych  mistrzów 
tej   epoki. 

Kolebką  tego  stylu  muzycznego,  którego  istota,  po  za  ewolu- 
lucyą  różnych  czynników  technicznych,  trwa  po  dzień  dzisiejszy, 
była  Florencya.  Te  jedyne  w  historyi  kultury  nowożytnej  lata, 
błogosławione  lata,  które  wydały  Dantego,  Giotta,  Boccacia,  stwo- 
rzyły także  podstawy  nowoczesnej  estetyki  muzycznej,  nie  teore- 
tycznie, ale  praktycznie,  wprowadzając  w  świat  kompozycye  genial- 
nych mistrzów,  co  pierwsi  w  czasach  nowożytnych  połączyli  dwa 
zasadnicze  czynniki  muzyki:  głos  ludzki  i  dźwięk  instrumentu  w  je- 
dną kontrastycznie  uzupełniającą  się  całość  i  oddali  muzykę  na 
usługi  wszelakich  uczuć  i  nastrojów.  We  Florencyi  zaświtało  Od- 
rodzenie muzyki,  odżyły  ideały  antycznego  świata  artystów  hel- 


*)  Denkrnciler  der  Tonkunst  in  Oesterreich:  Sechs   Trienter  Codices.  Wien 
1900.  Str.  XIV. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  3 


34  ZDZISŁAW  JACHIMECKI 

leńskich,  zapomniane  w  nazbyt  jednostronnie  rozwijającem  się  Śre- 
dniowieczu. Odrodzenie  to  nastąpiło  zupełnie  samorzutnie,  jedynie 
dzięki  genialności  śmiałego  nowatora,  jakim  był  Giovanni  da  Flo- 
rentia.  Suche  spekulacye  teoretyków  średniowiecznych,  mierzą- 
cych muzyczne  zjawiska  liczbami  i  wtłaczających  je  w  tajemniczo 
wyglądające  znaki  geometryczne,  nie  byłyby  doprowadziły  do  tego, 
co  było  twórczem  dziełem  Jana  z  Florencyi. 

W  epoce,  poprzedzającej  jego  wystąpienie,  w  tak  zwanej 
ars  antiqua,  komponowano  z  lubością  motety  wokalne,  wielogłosowe, 
chaotyczne  sklecenia  kilku  tekstów  w  kilku  językach  i  rodzajach. 
Taki  galimatias  jest  dowodem,  jak  bardzo  barbarzyńskim  i  nai- 
wnym był  zmysł  estetyczny  tych,  którzy  motety  takie  tworzyli 
i  tych,  którzy  ich  chcieli  słuchad.  Jedyny  to  bodaj  rodzaj  w  muzyce 
zły  bezwzględnie,  taki,  do  którego  stanowczo  nie  można  zastosować 
wygodnego  aksyomatu  estetycznego,  że:  każdy  rodzaj  dobry,  jeśli 
rzecz  dobra,  gdyż  rzeczy  takie,  jak  owe  wielojęzyczne  motety  po- 
dlegają tylko  najsurowszemu  potępieniu  ze  strony  estetyki.  W  Pol- 
sce na  szczęście  nie  spotkaliśmy  się  z  żadnym  podobnym  motetem. 

Wyższe  piętno  artystyczne  wobec  wielotekstowych  motetów 
arłis  antiguae  miały  pieśni  trubadurów,  utrzymane  w  skromnej 
melodyi. 

Poznanie  utworów  muzycznych  florenckiego  trecenta  zawdzię- 
czamy w  pierwszym  rzędzie  cennej  pracy  Johannes'a  Wolfa: 
Geschichte  der  Mensural-Notałion  von  1250 — 1460  (wyd.  w  r.  1904), 
w  której  drugim  i  trzecim  tomie  znajdujemy  w  oryginalnej  i  no- 
woczesnej nutacyi  kilkadziesiąt  kompozycyi  z  tej  epoki.  Wolf  sam, 
wydając  kompozycye  te,  nie  zdawał  sobie  sprawy  z  ich  stylu,  uwa- 
żał je  za  utwory  pisane  tylko  do  śpiewu.  Dopiero  Hugo  Riemaun 
wyjaśnił  trafnie  właściwą  form^  madrygałów  florenckich  z  wieku 
XIV,  wykr}''!,  że  wężowo  długie  melizmaty  wykonywali  nietylko 
śpiewacy,  którym  w  wielu  wypadkach  nie  mogło  na  to  starczyć 
oddechu,  lecz  i  instrumentaliści,  tak,  że  kompozycye  te  składały 
się  z  części  przeznaczonych  albo  dla  samych  śpiewaków,  albo  dla 
samych  grajków,  lub  wreszcie  dla  wspólnego  zespołu  ich,  który 
był  stałym  wtedy,  kiedy  wyśpiewanie  tekstu  powierzone  było  je- 
dnemu śpiewakowi.  Muzyczna  forma  utworów  tych  pozwoliła  Rie- 
mannowi  doprowadzić  do  ładu  stosunek  tekstu  do  nut.  Podpisywano 
go  w  wieku  XIV  i  XV  bardzo  niedbale,  zupełnie  nie  troszcząc 
się  o  to,  że  kiedy  nastaną  inne  sposoby  pisania  nut  (nutacya  men- 


MUZYKA  NA   DWORZE  KRÓLA   WŁADYSŁAWA  JAGIEŁŁY  35 

suralna  była  niełatwym  do  zgryzienia  orzechem),  kiedy  późniejsze 
generacye  zapomną,  powolnem  odwykaniem,  o  samych  przez  się 
zrozumiałych  praktykach  wykonywania  kompozycyi  aktualnych 
w  treceiito  i  quatłrocento,  historycy  muzyki  staną  wobec  trudnych 
problemów.  Dzisiaj,  po  stworzeniu  metody  Riemanna,  przedstawiają 
się  kompozycye  tych  czasów  odległych  we  właściwem  świetle,  ich 
tenory,  o  nadmiernie  długich  w  stosunku  do  innych  głosów  war- 
tościach nut,  spełniają  już  i  w  naszych  oczach  zadanie  fundamen- 
tów instrumentalnych  (rzecz  znana  trzysta  lat  wcześniej  przed  rze- 
komem  stworzeniem  basso  continuo\  a  tekst,  którego  poszczególne 
zgłoski  rozsypano  w  oryginałach  dowolnie  pod  różnemi  grupami 
melodyi,  umiemy  zbieraó  i  podkładać  pod  melizmaty,  przeznaczone 
przez  autorów  do  wokalnego  z  całą  pewnością  wykonania,  uwalniamy 
go  natomiast  od  okresów,  które  wygrywać  mieli  na  instrumentach 
grajkowie. 

Styl  niderlandzki  zapanował  tak  wyłącznie  w  muzyce  drugiej 
połowy  XV  i  w  wieku  XVI  (Okeghem,  Josquin,  Palestrina,  Lasso  i  nie- 
przejrzany szereg  innych  kompozytorów),  że  zatarł  zupełnie  wspo- 
mnienie muzyki  starych  Włochów  i  późniejszych  Francuzów,  wno- 
sząc w  miejsce  dawnych  celów  artystycznych,  nowe,  oparte  na 
zupełnie  odmiennych  podstawach.  Kompozytorowie  szkół  niderlan- 
dzkich obliczali  niemal  matematycznie  imitacyjną  polifonię  swoich 
mszy  i  motetów,  około  dawniej  wysnutych  melodyi  {cai/Uis  prius 
factus,  cantus  firmus)  pięły  się  ich,  czasami  niesłychanie  wyszukane, 
sztuczki  kanoniczne.  Po  stu  zgórą  latach  sztuka  ich  przeżyła  się, 
nastąpiła  silna  przeciw  niej  reakcya;  wrócono  do  prostoty  muzy- 
cznej, wrócono  do  zasad  tej  sztuki,  którą  znano  w  XIV  wieku 
"we  Florencyi. 

„Za  główny  cel  i  za  punkt  wyjścia  w  utworach  kompozytorów 
(sc.  florenckich)  musimy  przyjąć  wolne  snucie  melodyi  głosu  naj- 
wyższego; tenor  i  kontratenor  natomiast  komponowano  później,  lub 
raczej  dodawano  dla  uzupełnienia  i  oparcia  głosu  wyższego".  W  tych 
słowach  Riemanna  i)  mamy  najzwięźlejsze  określenie  procesu  kon- 
cepcyi  madrygalistów  florenckich.  Styl  tej  epoki  był  bujny  pod 
każdym  wzlędem.  Melodye  miały  śmiałe  zarysy;  wyzyskiwano 
w  nich  wszystkie  postępy  interwałów,  nie  dbając  o  uświęcone  za- 
kazy używania   niektórych    kroków    melodyjnych    {tritonus  przede- 


1)  Handbuch  der  Musikgeschichłe  II/j  str.  50  i  i. 

3* 


36  ZDZISŁAW  JACHIMECKI 

wszystkiem).  Ozdobny  sposób  śpiewania,  koloratura,  miał  w  korapo- 
ZYcyach  florenckich  niemałe  zastosowanie.  Skojarzenia  łiarmoniczne 
zadziwiają  nas  najdalej  idącą  swobodą  we  wprowadzaniu  wszelkich 
akordów,  szczególnie  silnych  dyssonansów.  Rytmy  zaś,  wynikające 
z  zestawiania  w  poszczególnych  głosach  różnorakich  wartości  men- 
suralnych  w  obrębie  jednego  taktu,  przedstawiają  się  tak  bogato, 
jak  w  żadnych  kompozycvach  epok  późniejszych,  aż  do  czasów 
Chopina.  Schumanna  i  Brahmsa,  na  co  zwrócił  uwagę  Riemann  ^). 
Dopiero  ci  trzej  wymienieni  kompozytorowie  zdobyli  z  powrotem 
dla  muzyki  czynniki  rytmiczne  stylu  staroflorenckiego. 

Na  ukształtowanie  muz\^ki  w  rondach  (rondeau)^  balladach 
i  madrygałach  XIV  i  XV  wieku  miała  wpływ  forma  poetyeka 
tekstu  2).  Zachodzi  w  nich  ogromna  rozmaitość  konstrukcyi  strofek, 
ilości  zgłosek  w  wierszach  i  typów  rj^nowania,  z  czego  wynika  roz- 
maitość budowy  muzycznej   kompozycyi. 

Wytworzono  także  w  czasach  tych  technikę  imitacyi  muzy- 
cznej w  formie  caccia  (polowanie,  gonienie).  Uprawiano  ją  z  zami- 
łowaniem już  w  pierwszej  połowie  XIV  stulecia  we  Florencyi, 
stąd  też  przeszły  różne  rodzaje  kanonów  (zwierciadlany,  chód 
raka  i  proporcyjny)  do  t.  zw.  szkół  niderlandzkich,  w  których 
stały  się  naczelnem  hasłem  twórczych  celów  kompozytorów.  Znaj- 
dujemy nawet  w  kompozycyach  florenckich  zapowiedź  zagadko- 
wych rebusów,  którymi  się  późniejsi  mistrzowie  niderlandzcy  chę- 
tnie posługiwali;  rozwiązanie  tych  rebusów  dawało  dopiero  wykonaw- 
com klucz  do  należnego  uwartościowania  mensurv  w  głosach.  Bez 
niego  utwór  zostawał  zagadką.  Riemann  wykrył  ze  słów  pieśni  bal- 
ladowej (camon  hallata)  Franciszka  Landina  [Magister  Fran- 
ciscus  caecus  de  Florentia  1325 — 1397)  „i/a  non  s'andra  per  guesła 
donna  altera  se  non  al  modo  usało^  wskazówkę,  jak  należało  men- 
surę  głosu  wyższego  rozumieć,  i  osiągnął  w  ten  sposób  głos  trzeci 
obok  dwóch  zapisanych  w  oryginale,  otrzymując  go  z  głosu  wyż- 
szego przez  zastosowanie  augmentacyi.  Guillaume  de  Ma- 
chault  (1284 — 1372)  napisał  znów  ;o«c?(?aM,  którego  wszystkie  trzy 
głosy  mają  w  drugiej  części  dokładnie  odwrócony  porządek  inter- 
wałów pierwotnych  ich  melodyi  z  części  pierwszej.  Zabawka  ta  była 


•)  Handbuch  der  Mtisikgeschichte,  II  ,.  str.  55. 

*)  Szczegółowo    przedstawił  to  Riemann  w   łiandbuch  der  Musikgeachichte, 
II/,.  57—82. 


MUZYKA    NA    DWOKZK   KkÓlA    WŁADYSŁAWA   JACllKŁŁY  37 

właściwym  celem  kompozycyi,  jak  o  tern  świadczy  tekst  dopisany 
do  niej:  Ma  fin  est  mon  commencement  et  mon  commencement  mu  fin  ^). 
Z  podobnemi  zjawiskami  spotykamy  się  także  już  w  ręko{)i8ie  Ro- 
man de  tauvel^  z  początku  XIV  wieku  i  n.  p.  w  utworze  Dome- 
nica  de  Ferrara  „O  dolce  compagno''^. 

Matematyka  muzyczna  i  forma  groteski  muzycznej  nie  były 
więc  obce  tym  czasom,  które  do  niedawna  jeszcze  uważano  za 
epokg  zupełnej   nieporadności  pod  względem  techniki   polifonii. 

Wszystko,  co  zdobyła  sztuka  madrygalistów  florenckich  i  kom- 
pozytorów francuskiej  artis  novae,  zostało  przeszczepione  do  muzyki 
kościelnej,  aby  w  niej  zastąpić  formy  artis  antiąnae:  hoquetus,  tri- 
plum,  motecta.  które  Avypleniał  z  Kościoła  dekret  papieża  awinioń- 
skiego,  Jana  XXII,  wydany  w  roku  1324.  Dekret  ten  miał  pod 
grozą  złożenia  z  urzędów  kościelnych  usunąć  z  nabożeństwa  wszy- 
stkie rodzaje  śpiewu  t.  z  w.  figuralnego,  które  były  skażeniem  czy- 
stości i  powagi  kantyku  gregoryańskiego  i  wnosiły  do  misteryów 
religijnych  świeckie  czynniki.  Jan  XXII  występował  szczególnie 
przeciw  wielojęzycznym  motetom  i  używanym  w  motetach  do  tek- 
stów liturgicznych  melodyom  pieśni  świeckich  w  formie  cantus 
prius  facłi  ^).  Podobnie  radykalnie  chciała  wobec  muzyki  wielo- 
głosowej w  nabożeństwie  kościelnem  postąpić  komisya  muzyczna 
Soboru  trydenckiego  (II  września  1562),  ale  ostatecznie  zreduko- 
wała zastrzeżenia  swoje  do  następującego  przepisu:  ^ab  ecclesiis  vero 
musicas  eas,  ubi  sive  organo,  sive  cantu,  lascivum  aut  impurum  ali- 
quid  miscetur  arceant,  ut  domus  Dei  vere  domus  orattonis  esse  videa- 
tiir  ac  dici  possit^.  W  rok  później  dnia,  2  sierpnia  1564,  wydał 
Pius  IV  motu  proprio  „Alias  tiołinullas  constitutiojies^ ,  gdzie  polecił 
osobnej  komisyi  złożonej  z  ośmiu  kardynałów  ustanowienie  reguł  dla 
muzyki  artystycznej  w  nabożeństwie  kościelnem.  Z  wypadkami 
tymi  łączy  się  ściśle  nazwisko  Palestriny  i  msza  jego  Missa  papae 
Marcelu,  której  styl  stał  się  uświęconym  przykładem  muzyki  ko- 
ścielnej. 

W  wieku  XIV  starano  się  także  pogodzić  cel  muzyki  reli- 
gijnej z  technicznemi  i  stylistyczuemi  zdobyczami  epoki,  bliskiemi 
duchowi  czasu.  W  drugiej  połowie  tego  stulecia  komponowali  muzycy 
północno- włoscy,   jak    Gratiosus    de    Padu  a,    Magister  Ghi- 


')  J.   Wolf:   Geschichte  der  Mensuralnotation,  II  i  III  nr.  22. 
2)  Haberl:  Bausteine  zur  Musikgeschichte  III  22. 


38  ZDZISŁAW  JACHIMECKI 

rardellus,  Bartolino  da  Padu  a,  Paolo  da  Firenze,  Lau- 
rentius  de  Florentia  i  i.  części  mszalne  o  wszystkich  cechach 
stylu  madrygalistów,  więc  jako  monodye  z  akompaniamentem 
i  z  wkładkami  [modi)  instrumentalnemi,  z  bogatą  ornamentyką  zdo- 
bniczą i  t.  d.  1) 

Formy  muzyki  uprawianej  na  dworze  Władysława  Jagiełły, 
których  wyrazem  jest  nasz  zabytek,  odpowiadają  w  zupełności  for- 
mom współczesnej  włoskiej.  Mamy  tu  monodye  recytacyjno-śpie- 
wne  z  akompaniamentem  instrumentalnym  (nr.  1,  2.  4.  7.  9.  12.  13. 
14.  16.  21.  22.  25.  26.  30.  31.  33.  34.  36.)  i  utwory  wokalne,  w  któ- 
rych znajdujemy  rodzaje  faktury  homofonicznej,  jak  i  polifonicznej. 

Na  sam  koniec  odłożyłem  kilka  słów,  odnoszących  się  do  pa- 
leografii  muzycznej  zabytku  naszego.  Rodzaj  pisma  muzycznego 
zastosowanego  w  nim  jest  typowym  dla  czasów,  kiedy  nutacva 
mensuralna  czarno-czerwona  była  zupełnie  skrystalizowana 
we  wszytkich  swoich  zasadach  i  jednaka  była  norma  interpretacyi 
znaków  nutowych.  Nieco  później  miała  nastąpić  zmiana  w  pisaniu 
nut  czarnych  na  puste,  czerwonych  na  nuty  czernione 
(epoka  Dufay'a).  Nutacya  w  rękopisie  nr.  52  Bibl.  hr.  Krasińskich 
nie  używa  (z  jedynym  wyjątkiem)  znaków  dla  miary  taktu,  do 
której  ujęcia  pomagają  w  transkrypcyi  prawidła  muzyki  mensural- 
nej.  Dla  podkreślenia  pewnych  szczegółów  paleograficznych  znaj- 
dzie się  miejsce  w  dalszej,  względnie  dalszych  częściach  pracy 
o  zabytku  naszym,  przy  sposobności  wydania  i  dokładnej  analizy 
formalnej  zawartych  w  nim  utworów  Mikołaja  z  Radomia  i  innych 
kompozytorów. 

Na  tem  miejscu  podziękować  pragnę  serdecznie  pp.  Prof.  Ku- 
trzebie, Doc.  St.  Zachorowskiemu,  dr.  J.  Dąbrowskiemu  i  dr.  L.  Bir- 
kenmayerowi,  którzy  przygodnie  pomagali  mi  w  odczytaniu  tru- 
dniejszych miejsc  tekstów  łacińskich. 


1)   Przykłady    u    Wolfa,    Riemanaa    1.    c    i   Wooldridge"a:    Oxford   hisł.  of 
musie  II. 


Zmiany  rodzaju  w  rzeczownikach  zapożyczonych 

(Na  podstawie  materyału  z  języka  niemieckiego). 

Napisał 

Mikołaj  Rudnicki. 


PRZEDMOWA. 


w  r.  sz.  1913/14  postanowiłem  badać  wzajemne  związki  ję- 
zykowe między  Słowianami  i  Giermanami.  Gdym  się  jednakże  nieco 
w  zagadnienia  dotyczące  zagłębił,  prędko  przyszedłem  do  przeko- 
nania, że  w  danych  warunkach,  w  danym  okresie  rozwoju  języko- 
znawstwa rzecz  to  wcale  trudna,  a  trudna  dlatego,  że  brak  jest  prac 
przygotowawczych  i  to  teoretyczno-przygotowawczych. 

Lwią  część  wzajemnych  stosunków  językowych  giermańsko- 
słowiańskich  wypełniają  wzajemne  zapożyczenia  wyrazów,  bądź-to 
wyrazów  zapożyczonych  przez  Słowian  od  Giermanów.  bądź-to  na- 
odwrót.  Kiedy  się  jednak  w  szczegóły  zagłębiamy,  powstają  liczne 
wątpliwości  co  do  źródeł  zapożyczenia,  a  odczuwa  się  brak  kryte- 
ryów,  według  których  moglibyśmy  powziąć  stanowcze  decyzye. 
Jednem  z  takich  kryteryów  musi  być  także  w  jakimś  stopniu 
i  zmiana  rodzaju.  Otóż  należało  rozwiązać  pytanie,  czy  istotnie  i  o  ile 
zmiana  rodzaju  może  być  brana  w  rachubę  przy  osądzaniu  źródeł 

zapożyczenia? 

Kiedym  zaczął  do  tego  celu  posługiwać  się  zapożyczeniami 
słowiańskogiermańskiemi,  okazało  się,  że  materyał  ten  do  zamie- 
rzonego celu  się  nie  nadaje,  bo  częścią  jest  niepewny  i  chwiejny, 
a  częścią    nieprzygotowany  filologicznie.    To  też    zwróciłem    się    do 


40  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

pożyczek  niemieckich  z  języków  obcych  w  dobie  historycznej  niem- 
czyzny od  VIII — XX  wieku.  Materyał  ten  dzięki  pracom  mono- 
graficznym, dzięki  siownikom  etymologicznym,  których  jest  kilka, 
a  wreszcie  dzięki  wielkiej  pracy  Seilera.  poświęconej  wyłącznie  wy- 
razom zapożyczonym  i  epoce  ich  dostania  się  do  niemczyzny  i),  jak 
najbardziej  odpowiadał  zamierzonym  przeze  mnie  celom.  To  też 
pracę  swoją  wyłącznie  oparłem  na  materyale  niemieckim,  na  po- 
życzkach niemczyzny  z  innych  języków,  przedewszystkiem  z  języ- 
ków romańskich  w  historj^cznej  dobie  rozwoju  języka  niemieckiego. 
Seiler  w  cytowanem  dziele  zajął  się  także  sprawą  zmiany  ro- 
dzaju przez  wyrazy  zapożyczone.  Tak  np.  na  str.  515  i  nn.  w  czę- 
ści IV  mówi:  Ursachen  des  Genuswechsels  bei  Entlehnungen  sind 
besonders  vier  zu  bemerken: 

1)  Der  EinfluB  gewisser  Endungen:  auf  stummes  -e  endigende 
Worte  sind  haufig  zu  Femininis  geworden  nach  Analogie  der  so 
zahlreichen  deutschen  Feminina  auf  -e:  Falle,  Quelle,  Schmiede, 
Liebe  etc.  Dahin  gehóren  silmtliche  auf  -age:  Equipage,  Kurage  etc. 

2)  Der  EinfluB  eines  bei  Ubernahme  des  Fremdwortes  vor- 
schwebenden  deutschen  Wortes:  Antichamhre  (fem.  -  nach  Zim- 
mer  n.)  etc. 

3)  Der  EinfluB  gleichlautender  Endungen  mit  anderm  Geschlecht. 
So  ist  la  hayonette  n.  geworden,  wegen  der  obengenannten  Worter  auf 
-ett:  Korsett,  Kabarett,  Ballett,  Menuett ;  le  bastion  =^  die  Bastion 
wegen  kation.  Ration  u.  s.  w.  zugleich  unter  Mitwirkung  von  Schame. 

Die  lat.  Amtsbezeichnungen  auf  -attis,  wie  considatus  etc.  sind 
neutra  das  Konsidat  etc.  nach  Analogie  der  lat.  Neutra  auf  -atum, 
wie:  Deputata  Mandat,  Zertijikat.  Pekkat,  Elaborat,  wahrscheinlich 
auch  zugleich  unter  Mitwirkung  von  Anit.  Nach  jenen  rom.  Amts- 
bezeichnungen sind  neu  gebildet  worden.  wie:  Rektorat,  Dekanaty 
Diakonat.   Supremat,  frc.  proUtariat. 

4)  Aus  einem  haufig  vorkommenden  Plur.  wird  ein  neuer, 
meist  femininer  Singular  abgeleitet.  Vrgl.  Kirsche,  Fjianme,  Birne  etc. 


*)  Die  Entwicklung  der  deutschen  Kultar    im  Spiegel  des  deutschen  Lehn- 
worts  von  Friedrich  Seiler. 

I  Teil.  Die  Zeit  bis  zur  Einfuhrung  des   Christentums.  XXXVII  -\-  268. 

II  Teil.   Von  dor  Einfiihrung  des  Christentums  bis  zum  Beginn  der  neaeren 
Zeit.  XIX  +  263. 

III— IV  Teil.  Das  Lehnwort  der  neueren  Zeit.    XVI  -\-  430,    XVI  -f-  566. 
Halle   a.  d.  S.  1913. 


ZMIANY  RODZAJU  W  KZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  41 

Powyższe  cztery  punkty  Seilera  darlzą  się  ściągnąć  w  trzy. 
Rodzaj  zmieniają  wyrazy  zapożyczone  według  niego: 

1)  Skutkiem  pokrewieństwa  znaczeniowego; 

2)  skutkiem  podobieństw  sufiksalnych; 

3)  skutkiem  pewnych  formalno -deklinacyjny eh  xech  niem- 
czyzny. Te  trzy  punkty  odpowiadają  moim  regułom  IV,  XI  i  XIV. 

Jeszcze  trzech  autorów  zajmowało  się  zmianą  rodzaju:  1)  Mi- 
chels  1),  2)  A.  Polzin  -)  i  3)  J.  Blumer  3).  Dwóch  ostatnich  autorów 
niestety  nie  mogłem  przeczytać,  znam  ich  tylko  z  referatu  Wil- 
mannsa  (Deutsche  Grammatik  III.  2.  str.  376  i  nn.).  Na  })odstawie 
tylko  Wilmannsa  wnioskuję,  że  nowych  zasadniczo  momentów  w  ich 
pracach  niema.  Inna  praca  Polzina  (Studien  zur  Geschichte  des 
Deminutiyums  im  Deutschen.  Strassburg  1901.  Quellen  u.  Forsch.  88) 
jest  mi  znana,  ale  w  danym  związku  prawie  nie  potrzebuje 
uwzględnienia. 


To  plus,  które  w  porównaniu  z  dotychczasowym  stanem  praca 
moja  przedstawia  i  które  spowodowało  ranie  do  podjęcia  badania, 
polega: 

1)  Na  traktowaniu  na  równi  wszystkich  grup  wyobrażenio- 
wych, wchodzących  w  skład  wyrazu,  a  zatem  grup  słuchowo-moto- 
rycznj^ch,  formalno-gramatycznych  i  znaczeniowych,  jako  cech  se- 
mazyologicznych  wyrazu,  por.  §§  69  i  nn. 

2)  Metodą  indukcyjną  wykazałem  —  jak  mi  się  zdaje,  —  że 
zmiany  rodzajowe  mają  określone  przyczyny.  Wprawdzie  bowiem 
można  było  tak  sądzić  a  priori  na  podstawie  tego  twierdzenia,  uzna- 
wanego w  językoznawstwie,  źe  każda  zmiana  ma  swoje  w  języku 
przyczyny,  a  zatem  i  zmiana  rodzaju  w  wyrazie  zapożyczonym, 
atoli  inną  jest  rzeczą  takie  twierdzenie  wydedukować  i  wierzyć 
w  nie,  a  co  innego  jest  indukcyjnie  zbadać  materyał  i  dojść  do 
tego  przekonania  na  podstawie  szczegółowych  rozbiorów  filologiczno- 
psychicznych. 


')  Zum  Wechsel  des  Nominalgeschlechts  im  Deutschen.  Strasabnrg  1889. 
(Diss.). 

^)  Geschlechtswandel  der  Substantiva  im  Deutschen  (mit  Einschluss  der 
Lehn-  u.  Fremdworte).  Hildesheim  1903.   (Progr.). 

')  Znm  Geschlechtswandel  der  Lehn-  a.  Fremdworter  im  Hochdeutschen. 
Leitmeritz  1890  u.  91. 


42  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

3)  Jeżeli  wyraz  rodzaju  nie  zmienia,  to  dzieje  się  to  z  powo- 
dów określonych  (grupa  II  i  III),  albo  tylko  dlatego,  że  siła  kon- 
serwatj^wna.  tkwiąca  w  elemencie  rodzajowym  obcym,  utrzymuje 
się  bezwładnie  w  wyrazie  przyswojonym  (grupa  I).  Ten  punkt  wi- 
dzenia umożliwia  traktowanie  zmian  rodzajowych  jako  kryteryum 
przy  osądzaniu  zapożyczeń,  cf.   §§  72  i   73. 


Ściśle  biorąc,  jak  wiadomo,  jest  język  narodowy  jako  całośd 
abstrakcyą,  w  rzeczywistości  nieistniejącą.  Rozpada  się  on  na  dya- 
lekty  okoliczne,  lokalne,  i  na  dyalekty  hierarchiczne,  klasowe.  Jedne 
i  drugie  krzyżują  się  w  poszczególnych  miejscowościach.  Ale  na 
tem  nie  koniec:  bo  i  te  dyalekty  rozpadają  się  znowu  na  poszcze- 
gólne, koteryjne  lub  zawodowe  sposoby  wyrażania  swych  myśli, 
wśród  któr3'ch  możemy  już  tylko  mówić  o  dyalektach  rodzinnych, 
familijnych  i  wreszcie  jednostkowych.  Ale  nawet  jednostka  nie 
przedstawia  w  trakcie  swojego  życia  zupełnie  jednolitego  dyalektu: 
zupełnie  jednolitym  jest  on  u  danej  jednostki  tylko  w  danej  chwili. 
Z  tego  powszechnego  faktu  można  wyciągnąć  wniosek,  że  i  zmiany 
rodzajowe  muszą  być  różne:  jedne  są  tylko  jednostkowo- indywi- 
dualne, drugie  koteryjne,  zawodowe,  inne  jeszcze  lokalne,  a  wreszcie 
niektóre  przybierają  charakter  powszechny,  stając  się  ogólno-naro- 
dowemi. 

Szczególną  wagę  przedstawiają  dla  nas  ogólno-narodowe  zmiany 
rodzaju;  te  bowiem  muszą  być  oparte  na  bardzo  rzetelnych  powo- 
dach, na  warunkach  szeroko  i  głęboko  w  języku  ugruntowanych, 
skoro  im  ulega  świadomość  językowa  wielomilionowej  społeczności 
Już  mniejszą  ważność  mają  lokalne  zjawiska,  a  jeszcze  mniejszą 
jednostkowo-indywidualne;  te  bowiem  ostatnie  mają  wprawdzie  tak 
samo  zupełnie  określone  przyczyny,  jak  i  zjawiska  dyalektyczne 
lub  ogólno-narodowe,  ale  przyczyny  te  mogą  zależeć  od  bardzo  spe- 
cyalnych  i  indywidualnych  związków  znaczeniowych  lub  formal- 
nych, a  nawet  niejednokrotnie  od  wad  i  nienormalności  danej 
jednostki. 

Odróżnić  zmiany  indywidualne  od  lokalnych,  względnie  dya- 
lektycznych  w  najobszerniejszem  tego  słowa  znaczeniu,  jest  nie- 
możliwe, o  ile  zwłaszcza  chodzi  o  fakty  z  przeszłości  językowej. 
Tak  np.  w  stgn.  mamy  sfrigil  m.  'der  Striegel',  śrgn.  stńgel  m.  ^= 


ZMIANY  RODZAJU  W  RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  43 

Jac.  strigilis  m.  'Schabeisen',  zaś  Duez  w  1664  r.  używa  tego  wy- 
razu jako  femininuin;  podobnie  stgn.  tincta^  dinda  f.,  śrgn.  tinte  f., 
'Tinte',  w  XVII  w.  jest  Dinteti  ||  Tiiiten  f.,  zaś  Aler  używa  Dinłe(n) 
jako  maskulinuin.  Seiler  IV.  188  podaje  Etikette  n.  ^=  frc.  etiquette  i., 
zaś  Hirt-Weigand  sv.  Etikette  f.  Seiler  1.  c.  twierdzi,  że  rodzaj  ni- 
jaki dostał  się  do  wyrazu  skutkiem  wpływu  już  przyswojonego 
neutrum  Zercmoniell  n.  cf.  niżej  §  31.  Otóż  w  wymienionych  wy- 
padkach trudno  orzec,  czy  są  to  tylko  indywidualne  zmiany  rodza- 
jowe, czy  też  lokalne,  lub  warstwowo- koteryjne.  O  ile  się  rzecz 
tyczy  niepowrotnej  przeszłości,  to  wątpliwości  nie  można  rozstrzy- 
gnąć, zaś  o  ile  chodzi  o  teraźniejszość,  to  chyba  takby  powątpie- 
wania można  usunąć,  iźbyśmy  wszystkich  z  kolei  współżyjących 
z  Seilerem  wypytywali,  jakiego  rodzaju  według  ich  poczucia  języ- 
kowego jest  wyraz  Etikette,  nijakiego  czy  żeńskiego.  Być  może 
w  dodatku,  żebyśmy  otrzymali  odpowiedzi  sprzeczne,  a  ten  i  ów 
możeby  i  nie  umiał  powiedzieć,  do  jakiej  klasy  rodzajowej  zalicza 
wymieniony  wyraz. 

Jednostkowo- indywidualne  wahania  rodzajowe  mają  tak  spe- 
cyalne  powody,  że  rzeczą  jest  trudną,  jeżeli  wogóle  możliwą,  wskazać 
na  ich  domniemane  przyczyny.  Łatwiej  to  można  zrobić,  jeżeli 
mamy  do  czynienia  ze  zmianami  dyalektycznemi,  a  najłatwiej,  jeśli 
chodzi  o  zmiany  ogólno-  narodowe.  Przyczyny  te  bowiem  w  tym 
razie  muszą  być  stosunkowo  proste  i  dla  świadomości  każdego  współ- 
językowca  dostępne,  a  nawet  muszą  się  poprostu  jego  apercepcyi 
językowej  dość  wyraźnie  narzucać,  skoro  są  w  możności  wywołać 
w  duszy  wszystkich  współjęzykowców,  do  danego  języka  należą- 
cych, pewien  specyalny  układ  i  rozwój  grup  wyobrażeniowych.  To 
się  stosuje  do  wszystkich  zmian  rodzajowych. 


U  wielu,  nawet  pierwszorzędnych,  uczonych  błąka  się  w  po- 
glądach jednostronność,  która  stara  się  to  lub  owo  zjawisko  języ- 
kowe sprowadzać  zawsze  do  jednej  przyczyny.  W  przeciwieństwie 
do  rzeczonej  jednostronności  chciałbym  podkreślić,  że  może  niema 
zjawiska  językowego  wogóle,  któreby  można  przy- 
pisać tylko  działaniu  jednej  przyczyny.  W  zakresie 
zmian  rodzajowych  zachodzi  ten  wypadek  również,  t.  zn.,  że  na 
zmianę  rodzaju  danego  wyrazu  wpływa  nieraz  cały  szereg  czynni- 


44  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

ków  i  Że  niejednokrotnie  trudno  oznaczyć,  który  czynnik  ma  wpiyw 
decydujący.  Jeżeli  mimo  to  przeważnie  przypisujemy  pewną  zmianę 
określonej  przyczynie,  to  robimy  to  na  tej  słusznej  podstawie,  iż 
naprzód  określić  wszystkich  działających  przyczyn  nie  bylibyśmy 
w  możności,  a  powtóre,  że  jeden  jakiś  moment  tak  przeważny  wy- 
wiera wpływ,  że  wyliczać  inne  obok  niego  byłoby  rzeczą  zbędną 
i  bezpożyteczną.  Atoli  rzeczona  komplikacya  wpływów  i  przyczyn 
zmian  rodzajowych  sprawia  wielkie  trudności  przy  ich  klasyfikacyi, 
podziale.  Dowolności  uniknąć  się  tu  nie  dało  i  niejeden  z  czytel- 
ników dany  przykład  konkretny  zaliczyłby  do  innej  grupy,  aniżeli 
ja  to  zrobiłem.  Tu  i  owdzie  na  te  trudności  zwracam  uwagę. 
Musimy  tu  jeszcze  wyróżnić  dwa  szczególne  wypadki: 

1)  Oto  kompleks  pewnych  przyczyn  działa  w  tym  samym  kie- 
runku, a  zatem  wszystkie  razem  przyczyniają  się  do  tego.  że  dana 
zmiana  faktycznie  zachodzi,  porówn.  niżej   §§  42  i  42 a. 

2)  Albo  też  szereg  przyczyn  działa  rozbieżnie,  t.  zn.  że  rze- 
czownik ulega  kilku  rozbieżnym  atrakcyom,  skutkiem  czego  za- 
chodzą wahania  rodzajowe  u  niego  i  to  wahania  współczesne  albo 
następcze,  niejednokrotnie  mające  charakter  często  jednostkowo- 
indywidualny  nawet. 

Parę  przykładów  uprzytomni  chwianie  się  rodzaju  w  wyrazach 
skutkiem  tych  rozbieżnych  atrakcyi.  Tak  np,  nn.  Echo  jest  n.  skut- 
kiem zapewne  atrakcyi  do  rzeczowników  typu  Tempo,  Konta-)  i  t.  d,, 
w  XVII  w.  było  maskulinum  prawdopodobnie  skutkiem  wpływu 
frc.  Fecho  m.,  a  może  i  wpływu  rodzimych  wyrazów  równoznacz- 
nych śrgn.  widergalm  m.,  względnie  nn.  Widerhall  m.  W  w.  XVI 
występuje  jaktj  f.  według  Hirta-Weiganda  Wb.  sv.  z  grecko-łac.  echo, 
gr.  ^yia  f.  Rodzaj  żeński  twardo  się  trzyma  aż  do  XVIII  w.  za- 
pewne skutkiem  wpływu  sztuki  greckiej,  przedstawiającej  echo  w  po- 
staci kobiecej.  Nn.  Zimhel  f.  według  Hirta-Weiganda  sv.,  według 
Seilera  II.  91  neutrura,  w  śrgn.  cymbele,  zimhel  m.,  stgn.  zymhala  f., 
u  Luthra  f.,  u  Kramera  w  1678  Cymhal  n.,  Lexer  sv.  notuje  śrgn. 
zimhel,  zimel  jako  m,  n.,  także  jako  f ,  również  w  postaci  zimhele  f. 
i  zdrobniałe  zimbellin  n. 

Widzimy,  że  zwłaszcza  w  tym  wyrazie  wahanie  mamy  bardzo 
znaczne  i  dłuższy  czas  trwające.  Przyczyny  jego  możemy  widzieć 
częścią    w  budowie  formalnej    (atrakcya    do   maskulinów    na:    -el), 


1)  Seiler  III  41. 


ZMIANY  RODZAJU  W  RZECZOWNIKACfl   ZAPOŻYCZONYCH  45 

częścią  we  wpływie  zdrobnienia  (zimhelUn  n.\  podobnego  materyalnie 
i  znaczeniowo  do  wyrazu,  w  tej  wreszcie  okoliczności,  że  cymbały 
są  istotnie  drobnym,  małym,  niewielkim  instrumentem  muzycznym 
cf.  §§  26  i  nn.  Prócz  tego  niem.  rodzaj  żeński  należy  wywodzić 
z  obcojęzykowej  liczby  mnogiej  stgn.  zymbala  f.,  łac.  cymbała,  plur. 
do  cymbalum  n.  ^=  gr.  x6|x,3aAov  n.  cf.  §§  59  i  nn.  Jeżeli  zaś  u  Kra- 
mera (XVII  w.)  spotykamy  Cymbał  n.,  to  wprost  możnaby  trf  przy- 
pisać łać.  cymbalum  n.,  któremu  i  głosowo  jak  najdokładniej  od- 
powiada. 


Często  wahania  rodzajowe  nie  są  rezultatem  rozbieżnych  atrak- 
cyi  swoistych,  ale  są  poprostu  odbiciem  nieustalonych  stosunków 
w  tym  języku,  z  którego  dany  wyraz  został  zapożyczony.  Wpra- 
wdzie rozumie  się  samo  przez  się,  że  w  rozumowaniu  tem,  równa- 
jącem  wahania  rodzajowe  obcojęzykowe  ze  swojskiemi,  jest  pewna 
luka.  boć  zgodność  tych  wahań  może  być  przypadkowa.  To  znaczy, 
że  wahania  swojskie  mogą  być  skutkiem  atrakcyi  swoistych,  a  zgo- 
dnemi  mogą  być  przypadkowo  tylko  z  wahaniami  w  tym  języku, 
z  którego  wyraz  pochodzi.  Przypuszczając  jednak  możliwość  takiego 
wypadku,  podkreślić  równocześnie  należy,  że  nie  powinno  w  nas 
to  budzić  niewiary  w  celowość  poszukiwań  w  tym  kierunku.  Jeżeli 
zgodność  wahań  rodzajowych  zachodzi  przy  danym  wyrazie,  zgo- 
dność między  tym  językiem,  który  był  źródłem  zapożyczenia,  a  tym, 
który  zapożyczenia  dokonał,  jeżeli  dalej  nie  możemy  wykazać,  że 
ta  zgodność  ma  charakter  przypadkowy,  to  niema  powodu,  dlaczego- 
byśmy  nie  mieli  wierzyć,  że  wspomniane  zgodności  stoją  z  sobą 
w  związku  przyczynowym,  t.  zn.  że  jedna  (swojska)  jest  odbiciem 
drugiej   (obcojęzykowej). 

Tak  należy  rozumieć  wypadki  takie,  jak:  śrgn.  rodeł,  rotel 
m.  f.,  nn.  Rodeł  m.,  f.  ^=  łać.  rotidus  m.,  rotula  f.  'Radchen,  walzen- 
formig  zusammengebogenes  Stiick  Papier';  stgn.  wał  'Wall',  śrgn. 
wał  n.  m.  'Wall,  Ringmauer'  ^=  lać.  vałłum  n.  |1  vałłus  m.^)  'ts'.  Cza- 
sem są  znacznie  zawilsze  wypadki,  np.  nn.  Grdeasse  f.  ^=  frc.  ga- 
leace,  gałeasse  f.,  w  XVI  w.  Gałeatze  f.  -<=  włos.  gałeazza  f.  Później 
Gałeone.  Gałione  f.  1|  Gałeon.  Gałlion  m.  ^=  włos.  galeonę,  hiszp.  ga- 
leon, frc.  gałion  m.    Widzimy,  że  do  obcych  kontynuacyi  dołączają 


»)  Kluge'  ST. 


46  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

się  atrakcje  swojskie,  boć  rodzaj  żeński  postaci  Galeonę  ^=  włos. 
galeonę  m.  polega  tylko  na  atrakcji  do  femininów  na:  -e  i  t.  d. 
Czasem  dwa  wjrazj  obce  spływają  w  swojski  jeden,  jak  np.  Skan- 
dal (XVIII)  m.  ^=  frc.  scandale  m.  ale  w  1716.  Skandal  n.  W  zna- 
czeniu ''anstoBgebende  Sache,  Argernis'  z  pewnością  pod  wpływem 
gr.  łać.  scandalum  n.  'AnstoD,  Argernis'.  Podobnie  niem.  Zenienł  m.  n. 
'Bindemittel,  Kitt'  ^=  frc.  cement  m.  i  łać.  caementum  n.  Wpływ 
wyrazu  łacińskiego  wydaje  się  późniejszym,  bo  śrgn.  cemetit  jest 
tylko  rodzaju  męskiego  ^).  Czasem  takie  rozszczepienie  jest  wyni- 
kiem tylko  różnego  stosunku  do  tego  samego  wyrazu  obcego,  np. 
niem.  Platan  m.  ||  Plątane  f.  ^=  frc.  plątane  m.;  te  dwa  rodzaje  są 
następstwem  tylko  czytania  lub  nieczytania  końcowego  francuskiego 
-e  i  atrakcyi  raz  przez  masculina  na:  -an,  to  znowu  przez  ferainina 
na:  -e,  względnie  mamy  tu  do  czynienia  w  liczbie  pojedynczej 
z  nowotworem  do  liczby  mnogiej  na:  -en,  cf   §§  59  i  nn. 


Powyższe  przykłady  pouczają  dostatecznie  o  trudnościach,  na- 
stręczających się  w  badaniu  zmian  rodzajowych.  Nie  są  to  trudności 
wszystkie:  są  jeszcze  czysto  techniczne,  jak  zbadanie  dokładne  fak- 
tycznego rodzaju  rzeczownika  i  t.  p.,  bo  nieraz  w  słownikach  o  tem 
głucho,  jaki  rodzaj  miał  dany  wyraz  w  pewnej  epoce.  To  też  po- 
stępować tu  należało  z  wielką  ostrożnością  i  wypadki  niezupełnie 
pewne  bezwzględnie  odrzucać.  W  ten  sposób  z  materyału ,  wycią- 
gniętego z  cytowanej  prac}'  Seilera  i  z  niżej  wymienionych  słowni- 
ków, wybrałem  około  kilku  tysięcy  wyrazów  i  na  rozbiorze  szcze- 
gółowym zachowania  się  rodzaju  u  nich  oparłem  niniejszą  pracę. 

Materyai  zgrupowałem  w  ten  sposób,  że  naprzód  zająłem  się 
wypadkami,  w  których  zmiana  rodzaju  nie  zaszła  (rozdział  I),  zaś 
w  rozdziałach  następnych  tymi,  w  których  zmiana  rodzaju  nastą- 
piła. Są  to  rozdziały  II,  III,  IV  i  V.  Rozdziały  te  stanowią  jądro 
pracy,  jej  część  najważniejszą.  Rozdział  VI  jest  tylko  oświetleniem 
odwrotnej  strony  przyczyn,  opisanych  w  rozdziałach  II — V,  a  roz- 
dział VII  ogólną  teoryą  tego,  co  szczegółowo  zostało  wyjaśnionem 
w  całej  pracy. 

Choćby  tylko    pobieżny  przegląd  tytułów  poszczególnych  roz- 


1)  Hirt-Woigand  8v. 


ZMIANY  RODZAJU   W  KZE0Z0WN1KA(;H   ZAPOŻYCZONYCH  47 

działów  poucza,  że  zasadnicze  przyczyuy  zmian  rodzajowych  widzę 
w  atrakcyach  znaczeniowych  i  formalnych ,  wz^clędnie  formalno- 
znaczeniowych.  Zauważyć  przytera  należy,  że  określeniu  „formalny" 
nadaję  zakres  znacznie  szerszy  od  bieżącego,  bo  rozumiem  przez 
nie  to  samo  mniej  więcej,  co  materyalnie- głosowy,  zaś  określenie 
„znaczeniowy",  względnie  „seraazyologiczny",  obejmuje  także  i  te 
wszystkie  elementy  semazyologiczne,  które  tkwią  w  częściach  su- 
fiksalnych  wyrazu.  W  rozdziale  ostatnim  §§  67  i  nn.  zlewam  te 
pojęcia  w  jedno.  Inaczej  też  nie  można  się  zapatrywać  na  wyrazy 
z  punktu  widzenia  psychologiczno-językowego. 

Rozdziały  rozpadają  się  na  grupy  wyrazowe,  ujęte  w  pewne 
twierdzenia,  powiedzmy  prawa,  które  nietyle  mają  na  oku  ścisłość 
klasyfikacyjną  i  definicyjną,  ile  oryentacyę  jeno  w  tym  lesie  faktów 
jednostkowo-szczegółowych,  jakimi  są  poszczególne  wyrazy.  Proszę 
czytelnika  pamiętać  o  tem. 

Na  podstawie  tego  materyału,  który  zebrałem  z  języka  nie- 
mieckiego (+  kilka  tysięcy  wyrazów),  sformułowałem  15  twierdzeń- 
praw;  jeżeliby  kto  zebrał  jeszcze  większy  materyał,  zwłaszcza  także 
z  języków  innych,  toby  może  postawić  mógł  takich  twierdzeń  wię- 
cej. Ale  zadaniem  niniejszej  pracy  nie  jest  bynajmniej  ani  wyczer- 
panie całego  materyału,  ani  wyczerpanie  wszelkich  możliwych  ewen- 
tualności co  do  działania  przyczyn  zmian  rodzajowych;  zadaniem 
pracy  jest  udowodnić,  że  przy  zmianach  rodzajowych  działają  okre- 
ślone przyczyny,  że  jeżeli  ich  brak,  to  zmiana  rodzaju  nie  nastę- 
puje. Zdaniem  mojem  w  pracy  to  udowodnionem  zostało. 

Nie  było  również  mojem  zadaniem  bynajmniej  dokładnie  ozna- 
czać, który  wyraz  z  jakiego  specyalnie  powodu,  albo  powodów  swój 
rodzaj  zmienił.  Pod  każdem  twierdzeniem  znajduje  się  wprawdzie 
szereg  przykładów,  które,  mojem  zdaniem,  działanie  prawa  danego 
ilustrują.  Ale  choćby  nawet  te  przykłady  były  fałszywie  wybrane 
i  w  szczegółach,  przy  bliższem  ich  badaniu  okazało  się,  że  inne 
przyczyny  spowodowały  w  danych  wypadkach  zmianę  rodzajową, 
a  nie  te,  pod  które  dany  wyraz  został  podciągnięty  przeze  mnie, 
to  i  tak  całości  wywodów  te  błędy  wcale  nie  rujnowałyby.  Wy- 
ciągnąć tylko  należałoby  z  tych  wypadków  wniosek,  że  wyrazy 
trzeba  poddać  jeszcze  ściślejszemu  szczegółowemu  badaniu,  aniżeli 
ja  to  uczyniłem. 

Z  natury  przedmiotu  wynikły  jeszcze  następujące  cechy  ni- 
niejszej pracy: 


48  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

1)  Mater\'ał  językowy,  fakty  językowe,  na  których  się  opie- 
ram w  swoich  wywodach,  biorę  prawie  zawsze  z  drugiej  ręki.  Ina- 
czej też  być  nie  może,  boć  każdy,  wyznaczywszy  sobie  taki  zakres 
badania  jak  ja.  zgubiłby  się  w  szczegółach,  gdyby  sam  chciał  do- 
cierać aż  do  podstawowych  i  elementarnych  metod  badań  filologicz- 
nych. Zycie  ludzkie  na  iedno  i  na  drugie  nie  wystarcza. 

2}  Zjawiska  językowe  transponuje  się  w  tej  pracy  na  psycho- 
logiczne. Ale  stąd  wynika  cały  szereg  bardzo  ważnych  twierdzeń 
językoznawczych,  na  których  właśnie  znaczenie  pracy  polega. 

Powyższe  cechy  swojej  pracy  podkreślam  z  naciskiem  dlatego, 
że  częściowo  ten  mój  punkt  widzenia  nie  został  zrozumiany  wcze- 
śnie] w  mojej  rozprawie  o  assymilacyi  ^).  W  przedmowie  do  rze- 
czonej rozprawy  pisałem:  „fałszywość  nawet  tego  lub  owego  przy- 
kładu wcale  nie  unicestwia  teoretycznych  wywodów,  jako  z  sobą 
związanej  Całości"  (1.  c.  str.  103).  zatem  dość  wyraźnie  wskazałem, 
o  co  mi  chodzi. 

Przy  tej  sposobności  niech  mi  wolno  będzie  jeszcze  wyrazić 
serdeczne  i  szczere  podziękowanie  znakomitemu  uczonemu  francu- 
skiemu p.  A.  Meilletowi  za  łaskawe  poświęcenie  mojej  wymienionej 
pracy  o  assymilacyi  kilku  uwag  kryt^^cznych  w  BuUetin  de  la  So- 
cićtć  de  linguistique  de  Paris  N«  60  (XVIII.  1).  Paris  1912,  str. 
XXI — XXII.  Napełnia  mnie  to  otuchą,  że  i  ta  praca  nie  minie  bez 
śladu  i  bez  następstw  w  naszej   nauce. 


Jeszcze  jedna  korzj^ść  uboczna  zdaje  mi  się  wynikać  z  mojej 
pracy.  Wundt  ^)  zapatruje  się  na  rodzaj  gramatyczny  jako  na  szcze- 
gólny wypadek  wartościowania  przedmiotów  i  jest  zdania,  że  jeżeli 
w  języku  np.  Irokezów  amerykańskich  bogowie  i  duchy  opiekuńcze, 
wreszcie  mężczyźni  do  wyższej  klasy  rodzajowej  należą,  zaś  kobiety 
i  rzeczy  do  niższej,  to  dzieje  się  to  dlatego,  że  Irokez  siebie  ze- 
stawia z  wyższemi  istotami,  kobiety  zaś  z  rzeczami. 


*)  Mikołaj  Rudnicki.  Studya  psjchofonetyczne.  I.  Assymilacya.  KWF.  (Roz- 
prawy Wydziała  filologicznego  Akademii  Umiejętności  w  Krakowie)  tom  L.  Nie- 
mieckie streszczenie  w  Bulletin  de  TAcademie  des  Sciences  de  Cracovie.  I.  Classe 
de  philologie.  Juin-Jaillet  et  Octobre  1911.  Także  odbitka:  Psychophonetiiche 
Studien.  I.  Assimilation  von  Mikołaj   Rudnicki.  Cracovie  1912. 

')  Yolkerpsychologie.  I  Band.  Die  Sprache*.  Zweiter  Teil  str.  19  i  nn. 


ZMIANY  RODZAJU  W  RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  49 

Otóż  Z  uwag  moich  w  §§  3—11,  22  i  nn..  §§  24,  32  i  nn. 
i  gdzieindziej  jeszcze,  zdaje  się  wynikać,  że  pogląd  Wundta  jest 
nieco  jednostronnym.  Jest  bowiem  cały  szereg  wyobrażeń,  które 
w  swoim  zakresie  mają  elementy  semazyologiozne  rodzajowe  i  war- 
tościowania. Tak  np.  wyobrażenie  baran,  koń,  buhaj,  owca  i  t.  d.  za- 
wierają w  sobie  koniecznie  element  rodzajowy,  a  obok  tego  także 
element  wartościowy,  bo  w  nich  tkwią  pewne  dane  stosunku  do 
człowieka,  do  pożytku,  który  mu  przynoszą  —  każda  istota  zależnie 
od  rodzaju  pożytek  inn3^  Bywają  wypadki,  w  których  elementy 
rodzajowe  i  wartościowe  zostają  z  sobą  w  zgodzie,  np.  buhaj:  rodzaj 
tego  zwierzęcia  i  pożytek  zeń  płynący  zostają  z  sobą  w  najściślej- 
szym związku.  Nie  należy  zatem  rozróżnień  rodzajowych  stawiać 
jako  podklasę  wartościowania,  ale  jako  równie  uprawnioną  grupę 
wyobrażeń,  ponieważ  nie  mamy  żadnego  powodu  twierdzić,  że  roz- 
różnienia wartościowe  większy  wywierały  wpływ  na  świadomość 
podmiotu  językowego,  aniżeli  rozróżnienia  rodzajowe.  Owszem  z  pe- 
wną słusznością  nawet  możnaby  twierdzić,  że  rodzajowe  rozróżnienia 
stanowczo  w  życiu  ludzkiem  pierwotnem  mają  i  miały  większą 
wagę,  aniżeli  rozróżnienia  wartościowe.  Sam  przecież  fakt  istnienia 
człowieka  i  zwierząt  jest  z  tem  rozróżnieniem  związany  i  świado- 
mość rodzaju  naturalnego  jest  z  pewnością  jednem  z  najwcześniej- 
szych zjawisk  psychologii  ludzkiej,  a  zatem  i  językowej.  Jeżeli 
więc  Irokez  uważa  bogów  swoich  i  duchy  opiekuńcze  za  istoty  mę- 
skie, a  rzeczy  za  istoty  żeńskie,  to  nie  dlatego  koniecznie,  iż  siebie 
do  istot  wyższych  zalicza,  zaś  kobietę  zestawia  z  rzeczami,  ale  dla- 
tego, że  pierwiastek  męski  idzie  w  parze  istotnie  z  wartościowj^m 
w  życiu  ludzkości;  mężczyźni  bowiem  jako  wykonawcy,  wojownicy, 
myśliwcy  i  t.  d.  stale  więcej  znaczyli,  aniżeli  kobiety.  Tutaj  zatem 
męskość  i  wartościowość  nie  są  względem  siebie  w  stosunku  skutku 
do  przyczyny,  ale  w  stosunku  równorzędnym:  jeden  idzie  w  parze 
z  drugim,  chociaż  obaj  są  właściwie  od  siebie  niezależne.  Porównaj 
w  pracy  już  cytowane  §§  7,  8  i  nn. 

Niezależność  męskości  i  wartościowości  od  siebie  była  faktem 
pierwotnym,  a  dopiero  wtórnie  dwa  te  pojęcia  poczęły  z  sobą  spły- 
wać z  powodu  zaznaczonego  wyżej,  t.  j.  że  pierwiastek  męski  isto- 
tnie począł  być  więcej  wartościowym  w  życiu  ludzkości.  Ale  oczy- 
wiście to  spłynięcie  suponuje  już  długotrwały  rozwój  rodzaju  ludz- 
kiego, Wundt  więc  popełnia  tu  ten  sam  błąd,  który  go  zbił  z  toru 
także    przy  oświetlaniu    zmian    znaczeniowych    i    nazywania  przed- 

Rozpiawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  4 


50  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

miotów,   a    który   już   wytknął   Rozwadowski    w  Wortbildung  und 
Wortbedeutung.  Heidelberg  1904. 


Materyał  zebrałem  w  ten  sposób,  żem  naprzód  notował  te 
wszystkie  wyrazy,  które  opracowuje  Seiler  w  swem  dziele,  wyżej 
cytowanem,  a  następnie  stwierdzałem  i  uzupełniałem  go  drogą  stu- 
dyowania  szeregu  słowników,  które  poniżej  wymieniam. 

1.  Deutsches  Worterbuch  von  Moriz  Heyne.  I  B.  (XIV  -j- 
1282),  II  (XXIV  +  1238),  III  (VIII  +  1464).  Leipzig  1890—1895 
(cytowany:  Heyne). 

2.  Deutsches  Worterbuch  von  Fr.  L.  K.  Weigand.  V  Auflage 
bearb.  von  Karl  von  Bahder,  Herman  Hirt,  Karl  Kant.  I  B.  (XXVIII 
+  1184),  II  B.  (1962)  hg.  von  H.  Hirt.  GieBen  1910  (cytowany: 
Hirt- Weigand). 

3.  Etymologisches  Worterbuch  der  deutschen  Sprache  von 
Friedrich  Kluge.  Siebente  Auflage.  StraCburg  1910  (XVI +  519) 
(cytow.:  Kluge ''). 

4.  Oskar  Schade.  Altdeutsches  Worterbuch.  Zweite  Auflage. 
I  T.  Halle  a  S.  1872-82  (CXV  +  671),  II  T.  ib.  (1446)  (cytow.: 
Schade). 

Oprócz  tych  słowników,  które  poniekąd  podręcznikowo  były 
w  użyciu,  od  czasu  do  czasu  w  razie  nastręczających  się  trudności 
zaglądałem  do  słowników  innych,  jak  do  wielkiego  słownika  Grim- 
mów, do  słownika  Lexera  dla  języka  średniogórnoniemieckiego,  do 
Zarnckego-Miillera,  czasem  nawet  do  słowników  dyalektycznych  i  t.  p. 
W  każdym  razie  wynotowano,  jeśli  to  uważałem  za  wskazane,  o  jaki 
słownik  chodzi.  Szpikować  cytatami  tekst  nie  miało  sensu,  lepiej 
było  tylko  w  niektórych  wypadkach  to  zrobić,  a  czytelnik  może 
z  łatwością  przecież  każdy  wyraz,  o  który  chodzi ,  znaleźć  nawet 
we  wszystkich  słownikach,  aby  sobie  o  wyrazie  wyrobić  swoje 
zdanie. 

Wybór  przykładów  musiał  być  z  natury  rzeczy  przypadkowy, 
boć  i  sam  nie  umiem  nieraz  podać  powodu,  dlaczego  ten  a  nie  inny 
wyraz  przytoczyłem  exempli  gratia.  Uniknąć  się  tego  absolutnie 
nie  dało. 

Transkrypcya  autorów  zachowana  w  zupełności. 


ZMIANY   KODZAJU  W  RKKCZOWNJKACH  ZAPOŻYCZONYCH 


51 


SPIS  SKRÓTÓW. 


as  =  anglosaskie. 

austr.  =  austryackie. 

baw.  =  bawarskie. 

czes.   =   czeskie. 

dan.   =  duńskie. 

frc,  franc.  =  francnskie. 

g.,  goc.  =  gockie. 

gr.  =  greckie. 

hiszp.   =   hiszpańskie. 

klas.  łać.  =  klasyczno-łacińskie. 

łać.  =  łacińskie. 

łać.  posp.  =  łacina  pospolita. 

łuż.  =  łużyckie. 

ndl.  =  niderlandzkie. 

niem.  =  niemieckie. 

nfrc.   =  nowofrancaskie. 

nn.  =  nowoniemieckie. 

nord.   =  nordyjskie. 

pol(B.)  =  polskie. 

pol-słow.  =  polsko-słowiańskie. 

port.  =  portugalskie. 


późnoargn.  =    późnośredniogórnoniemie- 
ckie   (spfttmhd.). 
prow.  =  prowansalskie. 
ruB.  =  ruskie. 

śrdn.  =  średniodolnoniemieckie  (rand.), 
śrgn.   =  średniogórnoniemieckie  (mhd.). 
śrłać.   =  średniołacińskie. 
środkowoniem,    =     irodkowoniemieckie 

(md.). 
starszenn.  =  starszenowoniemieckie  (ill- 

ternhd.). 
stgn.   =  starogórnoniemieckie  (ahd.). 
sts.  =  starosaskie. 
Bzwed.  =  szwedzkie, 
ts.  =  to  samo. 
tur.  =  tureckie, 
węg.  =   węgierskie, 
włos.,  wł.  =  włoskie, 
zachodniogn.    =    zachodniogómoniemie- 

ckie. 


ROZDZIAŁ  I. 
Rzeczowniki,  które  rodzaju  nie  zmieniły. 

I.  Ezeczowniki  (zapożyczone)  zachowują  swój  dawny  rodzaj  bez  widocznych  pozy- 
tywnych powodów.  Wypadki  zgodne. 

§  1.  Ta  klasa  rzeczowników  jest  wcale  liczna.  Obejmuje  ona 
wyrazy  z  różnych  epok,  t.  zn.  w  różnych  czasach  zapożyczone 
i  z  różnych  języków.  Przykłady  ustawiam  tak,  że  rozpoczynam  od 
zapożyczeń  najnowszych: 

1.  z  języka  łacińskiego  i  z  romańskich:  a)  z  łaciny:  nniem. 
Kataster  (XVII  w.)  n,  'katastr'  ^=  śrłać.  catastrum  n.;  Yehikel  (XVIII) 
n.  "^wehikuł'  ^=  łać.  vehiculuni  n.  'ts,'.  Ten  ostatni  rzeczownik  raczej 
z  łaciny  należy  wywodzić,  niż  z  franc.  vehicide,  a  przynajmniej 
przewagę  w  ukształtowaniu  się  tego  rzeczownika  należy  przypisać 
wpływowi  łacińskiemu.  Zdają  się  tego  dowodzić  dwa  fakty:  jego 
akcent,  zgodny  z  akcentem  wyrazu  łacińskiego, i  rodzaj,  o  którym 
to  samo  da  się  powiedzieć.  —  Dalsze  przykłady:  Portz  f.  ^=  łać. 
portio  f.  'porcya',  Kurs  (XVI)  m.  'Schiffsbahn'  ^=  łać.  cursus  m.  ze 


52  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

współdziałaniem  franc.  le  cours  m.,  Matrtkel  f.  ^=  ład.  matricula  f., 
Klima  n.  ^=  łaó.  gr.  clima,  -tis  n.,  Tuhmilt  m.  ^=  łać.  tuhnultus  m. 
i  t.  d.  Srgniem.  elixtre  n.  'eliksir'  ^  śrłać.  elixirium  n.,  śrgn,  on?a^  m. 
""ornat'  ;^=  łaó.  ornatus  m.  i  t.  d.  Stgniem.  (ahd.)  zirh,  zirc  m.  'der 
Bezirk'  ^=  łać.  circus  m.  'Kreis,  Umkreis';  pf1l  m.  Tfeil'  ^=  łać. 
posp.  pi/ws  m.  ^=  klas.  łać.  pilum  m.  "^WurfgeschoB';  merkdt  \\  mer- 
chdt  m.  'der  Markt'  ^=  łaó.  mercatus  m.  'Kram';  cAasi  m.  'der  Kase':^= 
łać.  posp.  casius  ^=  klas.  łać.  caseus  m.  'ts.';  goc.  alew  n.  ^=  łać. 
*olevom;  aurkeis  m.  'Krug'  ^  łać.  urceus  m.  'ts.'. 

b)  z  francuskiego:  i^owt?  (1700)  m.  'Grund.  Hintergrund'  ^= 
le  fond  m.;  i?a«^  ra.  'ranga' ^=  frc.  raJig  m.;  £''/a?i  (XIX)  'Schwung' 
m.  ^=  frc.  Han  m.\  EHat  m.  ^=  frc.  etat  m.;  Radis,  Badies  m.  ;^= 
prowans.  raditz  m.,  półn.  frc.  rac^is  m.;  śrgniem.  pńs  m.  'der  Preis' 
^=  frc.  pris  m. 

c)  z  włoskiego:  Kuppel  f.  ^=  wł.  cupola  f.,  5290|5  m.  ;^=  wł. 
spasso  m.  'Verguligen,  Zeitvertreib';  śrgniem.  Kiimpost  m.  'gemengte 
Dungererde'  ^=  wł.  composto  m.  'Zusammengesetztes'.  Według  Hirta- 
Weiganda  ^  frc.  compost  m. 

2.  Z  jęzj-ków  słowiańskich  ^). 

Nniem.  Pogrom  m.  ^=  ros.  pogromz  m.,  ^'/^^as  m.^^=  ros.  n^kaz^  m.; 
Samoivar  m.  ^=  ros.  samoirarz  m..  Fallasch  m.  ^^=  pols.  pałasz  m., 
Pikesche  ||  Pekesche  f  (XVIII)  ^^  pols.  bekiesza  f.;  śrgniem.  5?ia^, 
nniem.  C?/as  m.  'Gasterei,  Schlemmerei'  ^=  łuż.  A:t;a5  m.  'Sauertrunk, 
Hocbzeit,  Schmaus';  łwarc  ||  qtmrc  'Cuark'  m.  ^=  pols.  twaróg  m. 

3.  Z  giermańskicb: 

nniem.  Kabeljau  m.  (XV)  'Stockfisch  im  getrockneten  Zustande' 
^=  ndl.  kabeljau  ^=  bakeljauw  ni.  'ts.';  śrgniem.  strand,  strant  m. 
""Strand'  ^^  śrdniem-ndl.   Strand  m. 

§  2.  Wahania  znaczeniowe  w  grupie  tych  rzeczowników  są 
bardzo  nieznaczne;  na  129  wyrazów  większe  wahanie  wykazuje  za- 
ledwie kilka  +  4.  Są  to  Schussel  i.  'rundes,  langrundes  TischgefilB', 
śrgniem.  schu^^el{e)  f..  stgniem.  scii^^il(a)  f.  ^=  łać.  scutella,  srutila, 
względnie  scutida  f.  'Schale.  TrinkgefaB';  Kampf  m.,  ahd.  camph  m. 


*)  Niejednokrotnie  jest  rzeczą  bardzo  trudną,  a  czasem  wręcz  niemożliwą 
osądzić,  z  jakiego  języka,  względnio  dyalektu  słowiańskiego,  dany  wyraz  pochodzi. 
Dlatego  też  nie  roztrząsam  w  zasadzie  takich  pytań,  ale  podaję  ten  język  sło- 
wiański, jako  źródło  zapożyczenia,  który  za  takowy  uchodzi.  Obiecuję  zaś  sobie 
zająć  się  kiedyś  tem  obszerniej. 


ZMIANY    KODZAJU  W   UZRCZOWMKACH  ZAPOŻYCZONYCH  53 

'Kampf  ^=  łaó.  campus  m.  '"Feld',  które  jednakże  w  średniej  łacinie 
przybrało  znaczenie  'der  gerechtlicłie  Zweikampf"  i  z  tem  znacze- 
niem zostało  zapożyczone.  Dalej  Tisch  m.,  stgniem.  tisc  ni.  'Tisch, 
Schiissel,  Gang'  ^=  gr.-łać.  discus  m.  ''Wurfscheibe.  flachę  Schiissel, 
dann  Tisch'.  Tu  możeby  też  zaliczyć  Kurs  ra.  'Schiffsbabn',  które 
jednak  z  franc.  le  coiirs  m.  mogło  przybrać  swoje  niemieckie  zna- 
czenie. Porówn.  francuskie  zwroty  w  rodzaju:  Voyage  de  loiig  cours 
'żegluga  w  dalekie  strony'  i  t.  d. 

Niewątpliwie,  że  rodzaj  rzeczownika  jest  jego  elementem  zna- 
czeniowym, zwłaszcza  jeżeli  będziemy  na  rodzaj  patrzeć  z  punktu 
widzenia  nowszego,  a  zatem  zgodzimy  się,  że  jest  on  wyrazem  war- 
tościowania przedmiotów,  nazywanych  językowo,  a  nie  animizacyą 
przedmiotów,  której  właśnie  objawem  byłoby  przypisywanie  rzeczom 
i  pojęciom  męskiego  lub  żeńskiego  rodzaju  ^).  W  obrębie  olementów 
znaczeniowych  w  ściślejszem  znaczeniu  stwierdziłem  u  wyrazów  tej 
grupy  słabą  waryacj^ę  i  zmienność:  może  być,  że  z  tym  faktem 
w  związku  zostaje  także  i  ich  konserwatywność  w  zachowywaniu  sta- 
rego rodzaju,  —  rodzaju,  który  miały  w  języku- matce.  Rozumiem 
to  tak;  wyrazy  rzeczone  posiadają  wogóle  bardzo  słabą  zmienność 
elementów  semazyologicznych,  że  zaś  i  rodzaj  do  tych  ostatnich 
należy,  więc  i  on  nie  ulega  chwianiu  się.  Jeżeli  zaś  ten  punkt  wi- 
dzenia pominiemy,  to  tylko  możemy  stwierdzić  że  rodzaj  tych  rze- 
czowników nie  ulega  zmianie,  a  nie  możemy  jasno  powiedzieć,  dla- 
czego tak  jest  —  chyba  tylko  dzięki  konserwowaniu  tego,  co  było 
w  języku  obcym  i  z  braku  powodów  do  zmiany. 


II.    Rzeczowniki  (zapożyczone)  zachowują  swój   rodzaj   z  widocznych  pozytywnych 
powodów,  jak  w  tym  razie  z  powodów  znaczeniowych.  Wypadki  o  zgodnym  rodzaju. 

§  3.  Natura  przyczyn,  które  można  czynić  odpowiedzialnemi 
za  zachowanie  rodzaju  dawnego,  jest  bardzo  rozmaita.  Tkwi  ona 
częścią  w  szczególnych  warunkach  rozwoju  historycznego,  w  urzą- 
dzeniach społecznych,  w  naturalnym  rodzaju  ludzi  i  zwierząt  i  t.  p. 
Można  tu  wprawdzie  ustalić  pewne  klasy,  ale  trzeba  pamiętać,  że 
bardziej  niż  gdzieindziej  granice  między  poszczególuemi  grupami 
tych  rzeczowników  się    zacierają.    Jest  to   następstwem    tego  faktu, 


1)   Wandt:  V5IIcerpsychologie.  Die  Sprache^.  II  Teil  str.   19  i  nn. 


54  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

Że  właśnie  rozwój  historyczny  staje  się  powodem  szczególnych  urzą- 
dzeń społecznych,  które  znowu  ze  swej  strony  są  jego  produktem, 
a  zarazem  i  przyczyną  dalszego  rozwoju  historycznego  i  —  co  za 
tern  idzie  —  podstawą  nowych  urządzeń  społecznych.  Te  nowe  urzą- 
dzenia społeczne  zachowują  po  części  charakter  stary  i  t.  d.  w  kółko. 
Weźmy  dla  przykładu  organizacyę  kościelną.  Otóż  założycielem  ko- 
ścioła był  Chrystm,  osoba  rodzaju  męskiego  i  jego  towarzysze,  apo- 
stołowie, byli  także  męskiego  rodzaju.  Wyznaczali  też  oni  swoich  na- 
stępców tylko  z  pośród  mężczyzn,  to  też  i  cała  organizacya  ko- 
ścielna ma  charakter  wybitnie,  wyłącznie  męski.  Stąd  też  przv  przej- 
mowaniu kościelnej  organizacyi  i  chrześcijaństwa  przez  jakikolwiek 
lud  wszystkie  nazwy  dostojników,  względnie  wykonawców,  sprawu- 
jących funkcye  kościelne,  są  rodzaju  męskiego,  ponieważ  takiego 
rodzaju  były  w  języku  łacińskim,  ponieważ  oznaczały  mężczyzn, 
ponieważ  dalej  na  mężczyzn  przechodził}-.  Bo  przj^  przejmowania 
organizacyi  kościelnej  przez  jakiś  lud  i  wyłącznie  męski  charakter 
tej  organizacyi,  jako  cecha  stała  i  niezmienna,  przechodził  do  da- 
nego, świeżo  nawracającego  się  ludu.  Skutkiem  tego  oczywiście 
tylko  mężczyźni  wchodzili  w  skład  nowej  organizacyi  kościelno- 
narodowej. 

Do  tej  podklasy  rzeczowników  należy  przedewszystkiem  imię 
założyciela  kościoła:  stgn.  i  śrgn.  KHst  m.  ^=  goc.  Xristus  m.  (=' 
Kristus)  ^),  przydomki,  mające  na  celu  charakteryzowanie  tego  za- 
łożyciela np.  śrgn.  patr6n{e)  m.  'nur  voin  Christus  ais  dem  Schutz- 
herrn'  ^=  łać.  patronus  m.  'Schutzherr.  Yerteidiger".  Dalej  wyraz, 
oznaczający  jego  towarzysz}-  i  krzewicieli  jego  nauki,  stgn.  apostola 
śrgn.  aposłel  m.  ^=  gr.-ład.  apostolos  m.,  wreszcie  nazwy,  stosowane 
do  jego  następców  w  zarządzie  organizacya  kościelną:  stgn.  bóhes, 
śrgn.  bdbes,  bdbesł,  bdbst  m.  ^=  stfrc.  papes  m.  "der  Papst';  nn.  Bischof, 
stgn.  biscof  m.  ^=  goc.  aipiscaupus  m.,  jak  chcą  jedni  *).  względnie 
z  gr.-łać.  episcopus  m.,  jak  chcą  drudzy  ^j,  z  przeróbką  na  wzór 
włoskiego  vescopo  m.  Tu  też  należą  nazwy  wszelkich  godności  ko- 
ścielnych: śrgn.  prt^ldte  m.  ^=  łaó.  praelatus  m.,  stgn.  abhat  'Abt'  m. 
^=  łać.  abbat-em  m.,  canunih  m.  ^=  łać.  canonicus  m.  i  t.  d.  aż  do 
stgn.  cltrih,    śrgn.  cleric,  khrke  m.  ^=  łać.  clericus  m.   lub  stgn.  si- 


»)  Seiler:  Entwickl.  I  237—8. 
»)  Seiler:  Entwickl.  I  236—7. 
*)  cf.  Hirt-Weigand.   Wb.  s.  v.   Bischof. 


ZMIANY  RODZAJU  W  KZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  55 

grista  m.  'Sigrist  Kuster,  MeBne',  śrgn.  sigristfe)  rn.  'ts.'  ^  śrkó. 
sacrisła  m.  'Kuster'.  Także  laterański,  ale  już  i  w  XIV  w.  spoty- 
kany Pastor  m.  ^  lać.  pastor  m.,  ponieważ  wyznanie  t.  zw.  augs- 
burskie, względnie  luterańskie,  jest  tylko  odgałęzieniem  pierwotnego 

kościoła. 

§  4.  Ale  kościół  nie  obejmował  swoją  organizacyą  tylko  męż- 
czyzn." Jako  osoby  podlegające  występować  też  musiały  i  kobiety, 
które  w  danych  warunkach  i  w  obrębie  swojej  płci  mogły  też  za- 
jąć stanowiska  kierujące.  Skutkiem  tego  są  nazwy  w  organizacyi 
kościelnej,  oznaczające  kobiety  i  tylko  kobiety:  np.  stgn.  nmna, 
nonna  f.  '^Nonne'  ^  łać.  nonna  f.  'weibliche  Person,  der  mutterliche 
Ehrfurcht  gebubrt'  i  t.  d. 

§  5.  Polityczną  zasadę  jedynowładztwa  monarchicznego  wpro- 
wadził w  życie"  C.  Julius  Caesar    i   jego  też    imię    stało  się    nazwą 
pospolitą  na  oznaczenie  samowładcy,  oczywiście  w  rodzaju  męskim. 
Stąd  g.  kulsar  m .   stgn.  haisar,    śrgn.  keiser  m.  ^  łać.    Caesar  m., 
nn.  Zar  m.  ^   ros.  car  m.    =  łać.  Caesar,   jako  ostatniego  źródła. 
Ukształtowanie  się  stosunków  polityczno-społecznych  w  dobie 
obecnej  rozwoju  historycznego   jest  takie,    że    rządzącymi   i  wyko- 
nawcami zarządzeń,   dotyczących  ogółu  społecznego,    są    mężczyźni, 
a    przynajmniej    w    przygniatającej   większości    wypadków.    To  też 
i  nazwy,    służące   do  oznaczania  osób,    które  występują  w  powyżej 
nazwanych  rolach,  oznaczają  mężczyzn  i  są  skutkiem  tego  rodzaju 
mę&kiegu.    Układ    stosunków   społecznych    jest    pod  tym  względem 
u  ludów  jednakowy,  więc  i  zapożyczenia  omawianych  nazw,  wzięte 
w  rodzaju  męskim",    wchodzą  zgrabnie  w  stosunki  nowe,    zyskując 
wyraźne  powody  zachowania  pierwotnego  swego  rodzaju.  W  czasach 
nowszych    może  ta  rzecz    ulec  pewnej   zmianie,    o    ile  coraz  więcej 
kobiet"  będzie  wchodzić  w  skład  machiny  rządząco- wykonawczej. 

Do  tej  grupy  wyrazów  należą  przedewszystkiem  zapożyczenia 
wojskowe  lub  z  wojskowemi  godnościami  związane  tytuły  i  t.  d. 
Przykłady:  nn.  Hetman  m.  ^  msilorus.  hetman')  m.  Z  łaciny:  śrgn. 
vizłuom  (XII),  nn.  Vizdoni  m.  'Stell vertreter  eines  Fursten,  Stifts- 
hauptmann'  ^  śrłac.  vicedom(i)7WS  m.,  stgn.  gravio  m.  ^der  Graf  ^ 
śrłać.  grafio,  graphio  m.,  stgn.  fo^gat  \\  \fogat  m.  'der  Vogt'  ^  śrłać. 
vocatus  ^  klas.  łać.  admcatus  m.  Z  francuskiego:  admirał  (15o0)  m. 
ś=  stfrc.  admirał  m.,  śrgn.  commendih',  komedur,  komtur  m.  'Komtur' 

i)  Tak  Seiler  Entw    IV  3i8,  jak  i  Hirt-Weigand  Wb.  by. 


56  MIKOŁAJ  RL-DNICKI 

^=  stfrc.  commendeor  m.,  śrgn.  heralt  m.  ""Herold'  ^=  stfrc.  lieralt  m. 
'ts.',  śrgn.  cunt  ([•  cuus,  cons)  ^=  frc.  comte  m.  'Graf,  h^gn.  kasteldn, 
schaldeldn  m.  ^=  frc.  chastelain  m.,  śrgn.  harun  m.  ^=  frc.  6aro>?  m., 
markis  m.  ^=  frc,  marquis  m.;  śrgn.  serjmit.  sarjmit  m.  'zu  FuCe 
dienender  Kriegsmann'  ^  frc.  serjant  m.  Matrose  (XVI)  ^=  ndl. 
matroos  m.  i  t.  d. 

§  6.  Podobnie  się  rzecz  ma  z  nazwami  rzemieślników  i  wogóle 
zawodowców,  których  nazwy  wchodzą  w  system  społeczny  danego 
ludu,  a  co  za  tern  idzie  i  w  jego  svstem  rodzajo\vo-gramat3'Czny. 
Przykłady:  stgn.  arzał  m.  'der  Arzt' ^=  lać.  archiałer  m.  {=  arciater 
w  wj^mowie);  gn.  Doktor  m.  (około  1500  r.)  ^=  łać.  doctor  m.'^  stgn. 
coch  m.  'der  Koch'  ^=  łać.  cocus  ^=  coquus  m.;  stgn.  wfnzuril,  śrgn. 
winzurl[e),  dzisiejsze  baw.  Weinzierl  m.  i  t.  p.  ^=  łać.  vinitorem  (acc. 
od  vinitor)  m..  stgn.  choufo  m.  'Kaufmann'  ^^  łać.  posp.  caupo  m. 
'szynkarz',  stgn.  {stei)t)mezzo  m.  'Steinmetz'  m.  ^^=  łać.  posp.  mafio  m^). 
Tu  można  też  zaliczyć  nomina  agentis  na:  ■ar^,  zapożyczone  w  wiel- 
kiej liczbie  z  jj.  romańskich.  Zdcjłały  one  utworzyć  w  niemczyźnie 
nawet  zupełnie  odrębną  grupę  rzeczowników  bardzo  żywotnych  aż 
dotąd,  por.  niżej  §§  38,  39. 

§  7.  Pierwotnie  śpiewakami  byli  wyłącznie  mężczyźni,  to  też 
i  nazwy  głosów  są  stale  rodzaju  męskiego  i  pod  tym  względem 
zachodziła  Btanowcza  zgodność  stosunków  u  różnych  narodów,  a  więc 
i  zmiana  rodzaju  nie  zachodziła  przy  zapożyczaniu  odpowiednich 
nazw:  porówn.  śrgn.  discante  m.  ^=  śr.  łać.  discantus  m.  'dyszkant', 
śrgn.  Alt  (XV)  m.  ^=  włos.  alto  m.,  śrgn.  Baji  (XV)  m.  ^=  włos. 
hasso  m.  ^=  łać.  bassus  m.  'dick,  fett,  niedrig',  śrgn.  tennr^  tenor  m. 
^=  włos.  tehiore  m.  ^hohere  Manuerstimme'. 

§  8.  Jest  cały  szereg  takich  położeń  społecznych,  w  których 
równą  rolę  odgrywa  mężczyzna  i  kobieta.  Ale  skutkiem  tego,  że 
w  całym  zakresie  życia  społecznego,  w  jego  stronie  czynnej  i  dzia- 
łającej pierwiastek  męski  wybija  się  na  pierwszy  plan,  i  w  tych 
zakresach,  w  których  przypada  mniej  więcej  równa  rola  pierwia- 
stkowi męskiemu  i  żeńskiemu,  uwaga  apercepcyi  językowej  skupia 
się  przedewszystkiem  na  elemencie  męskim.  Następstwem  tego  jest, 
że  nazwy,  które  z  natury  przedmiotu  winny  się  tak  dobrze  stoso- 
wać do  kobiet  jak  i  mężczyzn,  które  zatem  winny  być  bezrodza- 
jowe    lub    dwurodzajowe,    mają    charakter    rzeczowników    męskich 


1)  Tak  Kluge'  6v.  i  Seiler  II  65,  inaczej   Hirt-Weigand  Wb.  sv. 


ZMIANY  RODZAJU  W  IIZRCZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  57 

i  W  tym  charakterze  przechodzą  do  języków  zapożycznjąeych,  po- 
nieważ warunki  apercepcyjno-językowe  aą  w  nich  takie  same,  jak 
i  w  języku,  z  którego  dany  wyraz  pochodzi.  Do  tej  grupy  wyra- 
zów można  zaliczyć  następujące  wypadki;  śrgn.  bastcut,  pastart, 
hasthart  m.  'bastard'  ^=  stfr.  hastard  rn.  ^=  śrłać.  badardus  'Kind 
des  Packsattels';  stgn.  (X)  leigo,  śrgn.  lei{g)e,  nn,  (Luthcr)  LeL  póź- 
niejsze Ley{e)  m.  'Laie'  ^=  łać.  laicns  m.  'laik';  stgn,  piligrmi,  pi- 
ligrui,  śrgn.  bilgerin,  pilgerin,  bilgrtn  '\  t.  d.  m.  'pielgrzym'  ^=  łać. 
posp.  pelegrinus  m.  ^=  łać.  klas.  peregrinus  ^) ;  śrgn.  simpel  m. 
'schwachsinniger  Mensch'  ^=  łać.  simplex  m.  względnie  simplus  m. 
'einfach'.  Tutaj  należą  nazwy  narodów  np.  stgn.  Krech,  Krzach  m. 
^=  łać.  Graecus  m.,  stgn.  mor,  śrgn.  m6r{e)  m.  'Mohr'  ^=  łać.  Mau- 
rus  m.  Z  nazwami  narodów  pokrewne  są  w  tej  roli  nazwy  gatun- 
ków ludzkich,  warstw,  sekt  i  t.  p.  np.  stgn.  gigant  m.  'olbrzym'  ^= 
łać.  gigantem  m.,  śrgn.  slave,  schklefe  (XV),  gdaf^  sclave,  schlam 
(1556)  ni.  ^=  łać.  sclavus  m.  'niewolnik';  śrgn.  ketzer  (XIII)  m.  ^= 
włos.  gazari  m.  'nazwa  odłamu  Albigensów,  później  jako  apellati- 
vum'  ^=  łać.  cathari  2)  i  t.  d. 

§  9.  W  sferze  nadzmysłowej  należy  stwierdzić  antropomor- 
fizm,  t.  zn.  mamy  istoty  o  rodzaju  męskim  i  żeńskim.  Istoty  rodzaju 
męskiego  odpowiadają  mniej  więcej  charakterem  i  rolą  mężczyznom 
w  społeczeństwie  ludzkiem,  mają  zatem  cechy  rządzących,  natomiast 
istot}^  rodzaju  żeńskiego  występują  w  roli  raczej  biernej,  ale  za  to  przez 
swoje  szczególne  cechy  wywierają  taki  silny  wpływ  na  rodzaj  ludzki, 
iż  stają  się  powodem  przemiany  jego  losów.  Ponieważ  systemy  wyo- 
brażeniowe ludów  w  tym  zakresie  odpowiadają  sobie  dość  wiernie, 
więc  i  przemian  rodzajowych  nie  można  stwierdzić  przy  zapożycze- 
niach W3^razów  o  zaznaczonym  typie  znaczeniowym. 

Tutaj  należą:  stgn.  engil  m.  'Engel'  ^=  gr.  d^yeloc  m.  za  po- 
średnictwem goc.  aggilus  ^)  m.,  stgn.  tiufal  m.  'Teufel',  śrgn.  tiiwel^ 
tieoel  m.  ^=  gr.  oió.^oXoc  m.  'Verleumder'  również  za  pośrednictwem 
goekiem;  nn.  Fetisch  m.  'fetysz'  ^=  frc.  fetlche  m.  Istoty  żeńskie 
stgn,  i  śrgn.  strene,  szreń  f.  'syrena'  ^=  frc.  sirene  f,  'ts.',  śrgn.  fei, 
feie,  feine,  fee  f.  'die  Fee'  ^=  frc.  faie  f.,  nfrc.  fee  f.  'ts.'. 


*j  Tak  Seiler  II  9,  inaczej   Hiit-Weigand   Wh.  sv.    wywodzi    z  włos.   pelle- 
grino  m. 

2)  Tak  Seiler  II  142,    Hirt-Weigand  Wb.  sv.  wprost  z  gr.-łae.  KaO^apóc  m. 

3)  Tak  Seiler  Entw.  I  2H7. 


58  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

§  10.  Kobiety  jednak  i  mężczyźni  przedstawiają  różne  typy, 
różne,  że  się  tak  wyrażę,  okazy  naturalne  i  te  typy,  te  okazy  mają 
w  różnych  społeczeństwach  ten  sam  charakter,  przybierają  te  same 
mniej  więcej  cechy  indywidualne.  To  też  wyrazy,  zapożyczone  w  ta- 
kim właśnie  charakterze,  wchodzą  składnie  w  kompleks  budowy 
społecznej  ludu  zapożyczającego,  a  co  za  tem  idzie,  w  związki  w)^- 
razowe,  które  tę  budowę  społeczną  odzwierciedlają.  Znaczy  to,  że 
te  wyrazy  osadzają  się  odrazu  w  języku  jako  wyraźna  formalno- 
znaczeniowa  grupa,  związana  silnie  z  pewnymi  rysami  tak  społecz- 
nej jak  i  językowej  budowy  i  oczywaście  rodzaju  nie  potrzebują 
zmieniać,  bo  pod  tym  względem  zachodzi  zgodność  i  językowa 
i  społeczna  pomiędzy  narodem  zapożyczającym  a  tym,  od  którego 
wyraz  wzięto.  Do  takich  wyrazów  wypadnie  zaliczyć: 

Maskulina:  śrgn.  jwinze,  prlnce  m.  'der  Prinz' ^  frc.  princem.', 
un.  Pachidke  (-pogardliwe-)  m.  ^=  słow.-pols.  pachołek  m.;  śrgn.  gar- 
siin  m.  Tage,  Edelknabe'  ^=  frc.  garcon  m.  'ts.';  śrgn.  pate  m.  'kum, 
ojciec  chrzestny'  ^=  łać.  jtia^er  m.  'ojciec';  śrgn.  j)fetłer  m.  'Tauf- 
pate'  ^=  łać.  patrinus  m.;  śrgn.  lumpem  m.  'der  Kumpan'  ^=  stfrc 
compaing  m.  ^=  śrłać.  companio  m.  'Brotgenosse'  i  t.  d. 

Feminina:  śrgn.  (XV)  Printzesse  f.,  'PrinceB'^=  frc.  princesse  f.; 
śrgn.  amazone  f.  'amazonka'  ^=  frc.  amazone  f.;  śrgn.  vełel  f  'altes 
Weib,  Yettel,  Kramerin,  Hucklerin'  ^=  łać.  vetula  f ;  dyal.  (mittel- 
rheinisch)  Dunzel  i.  'munteres,  etwas  leichtfertiges  Madchen'  ^=  frc. 
donzelle  f.;  nn.  Mamsell  f.  ^=  frc.  mademoiselle  i.  i  t.  d, 

§  11.  Także  między  wyrazami,  oznaczającymi  zwierzęta,  za- 
chodzą częste  wypadki,  w  któryeh  nie  można  danej  nazwy  i  zwią- 
zanej z  nią  grupy  wyobrażeń  łączyć  z  innym  rodzajem,  jak  tylko 
męskim,  względnie  żeńskim.  Dotyczy  to  przedewszystkiem  tych  wy- 
razów, w  których  znaczeniowym  kompleksie  nacisk  spoczywa  na 
elementach  rozpłodowo- rozrodczych,  bo  w  tych  razach  najwyraźniej 
występuje  płciowy  charakter  zwierzęcia.  Tak  np.  trudno  z  wyobra- 
żeniem i  wyrazem  maciora  łączyć  rodzaj  męski ,  bo  właśnie  ten 
wyraz  głównie  dlatego  ma  wartość,  że  w  jego  zakresie  znaczenio- 
wym nacisk  leży  na  fakcie  maciorstwa  w  stosunku  do  zgrai 
prosiąt.  Podobne  zjawisko  zachodzi  i  u  samców  np.  w  nazwach 
ogier^  buhaj,  kiernoz  i  t.  p. 

To  samo,  aczkolwiek  w  zmieniunem  ustosunkowaniu,  wystę- 
puje u  samców  wogóle,  a  u  tych  zwłaszcza,  u  których  się  podkreśla, 
że  przez  pewną  operacyę  swoją  zdolność  rozpłodową  utracili.  Tego 


ZMIANY  RODZAJU   W  KZECS50WNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  59 

typu  są  wyrazy:  nn.  Wallach  m.  'yerschnittenes,  mannliches  Pferd' 
^=  rusko-słow.  Wołoch  m.;  nn.  ReuJ3e,  lieuji  m.  'der  Russe,  kastrier- 
tes  Pferd'  ^=  rusko-słow.  rus  m.  —  nazwy  przeniesione  z  tych,  którzy 
tę  operacyę  wykonywali  ^).  Zapożyczeniem  wyrazu  i  pojęcia  jest 
śrgn.  schopez  m.  'Schops,  yerschnittener  Schafsbock'  ^=  ćes.  skopec  m. 
'Hammer  2);  stgn.  chappo  m.,  śrgn.  kappnn  m.  'Kapaun',  także  'Ka- 
strat'  ^=  łać.  cappo  'yerschnittener  Hahn'  i  z  acc.  sg.  capponem  m. 
Jak  już  podkreśliłem,  możnaby  do  tej  grupy  zaliczyć  do  pe- 
wnego stopnia  nazwy  wszystkich  zwierząt  męskiego  rodzaju,  o  ile 
charakter  samczy  wyraźniej  u  nich  występuje  i  o  ile  nazwa  sa- 
micy ma  zupełnie  inne  cechy,  tak  co  do  budowy  (cf.  kozioł  ||  koza), 
a  zwłaszcza  co  do  pierwiastku,  porówn.  bt/k  ||  k)-otva,  haran  \\  owca 
i  t.  d.  Tu  możnaby  zaliczyć  stgn.  irałi  m.  'Bock'  ^=  łać.  hircus  m. 
'ts.'.  Jednakże  na  ogół  i  sumarycznie  tak  postąpić  nie  można,  po- 
nieważ u  bardzo  wielu  zwierząt  element  samczy,  względnie  samiczy, 
tak  wyraźnie  nie  występuje.  Zachodzi  to  zwłaszcza  w  tych  wypad- 
kach, w  których  człowiek  z  danem  zwierzęciem  rzadko  i  krótko  się 
spotyka  i  nawet  niekoniecznie  jasno  zdaje  sobie  sprawę  z  jego  spo- 
sobu rozmnażania  się.  Aczkolwiek  zatem  podmiot  językowy  ma 
świadomość  rozpadania  się  typu  danego  zwierzęcia  na  samca  i  sa- 
micę, to  jednak  nie  ze  względów  funkcyi  rozpłodowej  nazywa  cały 
typ  rodzajem  męskim.  Dzieje  się  to  czasem  z  powodów  szczegól- 
nych, jak  np.  u  lwa,  którego  zestawia  się  z  królem,  zatem  z  pa- 
nującym, który  w  stosunkach  ludzkich  bywa  normalnie  rodzaju 
męskiego.  Zaś  w  przeważnej  ilości  wypadków  widzieć  należy  w  tej 
męskości  nazw  zwierzęcych  podobny  objaw,  jakiśmy  ustalili  w  §  8 
przy  rozbieraniu  męskości  nazw  ludów  lub  warstw,  albo  typów 
ludzkich.  To  jest  z  powodu,  że  wogóle  apercepcya  językowa  jest 
skłonna  wysuwać  pierwiastek  męski  na  plan  pierwszy,  co  zapewne 
zostaje  w  związku  z  przerzucaniem  stosunków  międzyludzkich 
w  świat  zwierzęcy,  a  czasem  i  roślinny. 


1)  Tak  Seiler  Entw.  II  231. 

2)  Tak  Seiler  II  231—2  i  Hirt-Weigand  Wb.  sv.  Bruckner  Dzieje  języka 
pols.'  171  wywodzi  z  pols.  skop.  Jedno  i  drugie  zapewne  w  części  jest  prawda, 
ale  rzecz  trzeba  dokładnie  zbadać. 


60  MIKOŁAJ   UUDNIOKl 

III.    Rzeczowniki,    które  nie  zmieniły  rodzaju  skutkiem  ciągłego  żywego  związku 
z  obcym  wyrazem-źródłem,  a  zatem  skutkiem  ciągłego  odnawiania  niejako  swego 

rodzaju. 

§  12.  Niektóre  rzeczowniki  obce  nigdy  nie  przybrały  swoj- 
skiego charakteru  w  całem  tego  słowa  znaczeniu.  Pozostały  one 
zawsze  w  żywym  związku  z  wyrazami  obcymi,  które  były  ich  źró- 
dłem. Odnosi  się  to.  przedewszystkiem  do  tych  wyrazów,  które  ozna- 
czają przedmioty  lub  pojęcia,  z  któremi  niewiele  ma  wspólnego 
szeroki  ogół  narodowy,  które  zatem  są  właściwe  tylko  szczupłej 
garstce  ludzi,  znających  ten  obcy  język,  z  którego  dany  wyraz  po- 
chodzi i  mogących  skutkiem  tego  wciąż  upodabniać  wyraz  swojski 
do  obcego,  o  ile  pierwszy  uległ  jakimś  zmianom. 

Naturalnie,  że  także  zmiany  rodzajowe  wchodzą  tu  w  rachubę. 
Możnaby  się  mianowicie  spodziewać,  że  ten  lub  ów  wymz  uległby 
przemianie  rodzajowej  skutkiem  najrozmaitszych  atrakcyi  znacze- 
niowych lub  formalnych,  gdyby  ciągły  związek  z  wyrazem  obcym 
nie  niszczył,  nie  hamował  przemiany.  Tak  np.  wyraz  nn.  Gram- 
matikj  śrgn.  grdmatic  \\  grdmatica,  stgn,  grdmatich  f.  ^=  lać.  gram- 
matica  f.  wykazuje  stały  żywy  związek  z  wyrazem  łacińskim.  Do- 
wodem tego  są  ciągłe  zmiany,  upodobniające  przj^swojony  i  już 
zmieniony  blok  fonetyczny  do  brzmienia  eibcego,  porówn.  śrgn,  gr&- 
matica,  Avyglądające  na  nową  wprost  pożyczkę  z  łaciny,  lub  nn. 
Grammatik,  które  swoje  dwa  min  wzięło  w  XVI  w.  z  wyrazu  ła- 
cińskiego, a  może  i  swoje  końcowe:  -ik.  zamiast  stgn.:  -ich. 

Można  przyjąć,  że  wyraz  ten  uległby  atrakcyi  rodzajowej  czy 
to  do  wyrazu  Buch  n.,  albo  do  maskulinów  na:  -ich.  -ig,  gdyby  nie 
ciągły,  żywy  związek  z  wyrazem  obcym,  który  powodował  utrzy- 
manie się  rodzaju  żeńskiego,    właściwego  i  obcemu  rzeczownikowi. 

Podobnie  możnaby  się  zapatrywać  na  wyrazy:  stgn.  kruago, 
chruogo  m.  ^Safran',  nn.  Krokus  m.  'Safranpflanze''^=  łać.  crocus  (sa- 
tivus)  m.  'ts.'.  Stgn.  unza  'Unze,  Gewicht',  śrgn.  unz(e)  f.,  nn.  Unze 
f.  ^=  łać.  imcia  f.  '^^^  Medicinalpfund.  etwa  2  Lot'.  Jako  maleńka 
waga  mógł  się  ten  wyraz  stać  neutrum.  ale  zapewne  żywy  związek 
z  wyrazem  łacińskim  tej  atrakcyi  i  temu  rozwojowi  przeszkodził. 
Tu  może  jeszcze  należy  stgn.  milli  m.  'Hirse,  Rispenhirse'  ^=  łać. 
niilium  n.  ""ts.'.  Wyraz  ten  i  dzięki  wpływowi  Hirse  i  dzięki  koń- 
cówce -i  mógł  się  stać  femininum,  cf.  §  47  o  stgn.  ihsilt  f.  ^=  łać. 
exilium  n.  ^),  a  jednak  obcy   wzór  tak  żywo  wpływał,  iż  się  utrzy- 

1)  NB.  istniały  w  języku  8tgu.  ueutra  na:  -i  typ  kitnni,  aio  widocznie  one 


ZMIANY  RODZAJU  W   KZBC;Z(łWl<łIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  61 

mał  rodzaj  nijaki.  Tak  samo  irgn.  remedie  n,  ^=  łać.  remedium  n., 
lubo  sufiks:  -ie  właściwy  femininom  cf.  §  41.  Nu.  Phalaux  m.  dzięki 
wpływowi  równoznacznego  złożenia  ScliJachtliaufe;  f.  zaś  jest  pro- 
duktem sztucznym,  książkowym  ^). 

Przykładów  możnaby  przytoczyć  więcej,  ale  i  powyższe  zdaje 
się  wystarczą  na  to,  aby  wykazać,  że  mamy  prawo  mówić  o  braku 
przemiany  rodzajowej  skutkiem  ciągłego,  żywego  związku  z  wyra- 
zami obcymi.  Porówn.  też  §  28  niżej. 


ROZDZIAŁ  II. 
Rzeczowniki,  które  rodzaj  zmieniły  skutkiem  związków  znaczeniowych. 

IV.    Rzeczowniki,    u    których  nastąpiła  zmiana  rodzaju  skutkiem  atrakcji  równo- 
iub  blizkoanacznych  rzeczowników  rodzimych. 

§  13.  W  tej  grupie  musimy  rozróżnić  cały  szereg  klas  po- 
mniejszych, aby  się  tern  łatwiej  zoryentować  w  wielkiej  rozmaitości 
rzeczowników,  które  się  tu  dadzą  zaliczyć. 

1.  Języki  zapożyczają  nietylko  te  wyrazy  i  pojęcia,  których 
temu  lub  owemu  językowi  brak,  owszem  można  spotkać  cały  sze- 
reg zapożyczeń,  które  niejako  są  zbyteczne,  t.  zn.  że  właściwie  język 
zapożyczający  dane  wyobrażenie  i  swojski  wyraz  z  niem  związany 
posiada,  albo  posiadał,  a  mimo  to  i  obcy  wyraz  sobie  przyswoił  tak, 
że  nawet  ten  ostatni  wj-przeć  zdołał  wyraz  stary,  zajmując  jego 
miejsce  w  zupełności,  albo  też  okupując  tylko  część  zajmowanego 
przezeń  terenu  znaczeniowego.  Atoli  zachodzą  wypadki,  w  których 
wyraz  stary,  swojski,  nie  znika  bez  śladu.  Wywiera  on  mianowicie 
pewną  atrakcyę  na  przybysza  i  ta  atrakcya  często  wyraża  się  tem, 
że  wyraz  zapożyczony  ulega  zmianie  rodzaju,  traci  mianowicie  ten 
rodzaj,  jaki  posiadał  w  języku  obcym,  a  przybiera  rodzaj  wyrazu 
swojskiego.  Dzieje  się  to  częścią  skutkiem  czysto  gramatycznych 
powodów;  zapewne  np.  t.  zw.  kongruencya  rodzajowa  rzeczowników 
i  przymiotników  odgrywa  tu  wielką  rolę.  Ale  i  powody  filozoficzno- 
językowe  współdziałają,  t.  zn.  że  wyraz  obcy,  wchodząc  ze  swym 
zakresem  znaczeniowym  w  skład  orodzajowionych,  względnie  w  pe- 


nie wywierały    wpływu    decydującen^o,    skoro    exiłium    nie    do   nich  się    dołączyło. 
Mamy  zatom  prawo  mówić  o  atrakcyi  femininów  na:  -/■  w  stosunku  do  stgn.  milli, 
1)  Seiler  III  39. 


62  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

wien  sposób  za  pomocą  rodzaju  zwartościowanych  grup  wyobraże- 
niowych i  towarzyszących  im  wyrazów,  musi  się  do  ich  systemu 
i  podziału  dostosować.  Nikt  jednakże  tej  sprawy  dokładniej  nie 
zbadał  z  tego  punktu  widzenia. 

§  13  a.  Przykłady:  stgn.  fenestra,  V€nstar^  śrgn.  venster  n.  ^= 
ład.  fenestra  f.  Rodzaj  nijaki  przybrał  ten  rzeczownik  skutkiem 
wpływu  starego  ougatora  n.,  względnie  vmdonga  n.,  które  miały  to 
samo  znaczenie.  Stgn.  anchar,  micher,  śrgn.  anker  \\  ankel  m.  'der 
Anker'  ^=  gr.-łać.  ancora  f.  'ts.';  m.  skutkiem  wpływu  swojskiego 
senchil  m..  senchil-stein  m.  Wprawdzie  było  też  f.  sinchila  f.  'Senkel', 
więc  może  współdziałała  tu  i  atrakcya  ze  strony  maskulinów  na:  -er. 
—  Stgn.  flegil  m.  ^=  łać.  iiagellum  n.  Teitsche',  Lexer  notuje  też  śrgn. 
vlegele  f.  Już  samo  to  wahanie  rodzaju  wskazuje  na  wpływ  starego 
Drischel  m.  f.,  śrgn.  drischel.  stgn.  driscila  f.,  które  to  samo  narzędzie 
oznaczały  co  i  łać.  flagellum.  Stgn.  gurgula  f.  'die  Gurgel',  śrgn. 
gurgel  f.  ^=  łać.  gurgulio  m.  skutkiem  wpływu  stgn.  ąuerechela^ 
guerca  f.  o  tem  samem  znaczeniu.  —  Stgn.  karto  m.,  ka7-ta  f.,  śrgn. 
kartę  f.  'Karde,  Weberdistel'  ^=  śrłać.  cardns  m.  'Distel';  f.  skut- 
kiem wpłj^wu  rodzimego  stgn.  zeisala,  zeisila,  śrgn.  zeisel  f.  'Karde, 
Distel'.—  Śrgn.  metalle  (1314)  n.,  f.,  metali  (1482)  u.  'Erz'^  gr.-łać. 
metallum  n..  za  pośrednictwem  franc.  metal  m.;  n.  skutkiem  wpływu 
starego  stgn.  gasmkli  n..  śrgn.  gesmide  n.,  używanego  także  w  zna- 
czeniu 'metal'  i). 

Nn.  Chiffre  f.  ^=  frc.  le  chiffre  m.  pod  wpływem  'Zahl'  f,; 
nn.  Peitsche  f.  ^=  pols.  bicz  m.,  czes.  bić  m.  pod  wpływem  starego 
wyrazu  gierm.:  stgn.  geisala  f.,  śrgn.  geisel  f.,  nn.  GeiOel  f.  'Peit- 
sche', także  stgn.  stvinga  f.  'Peitsche',  śrgn.  swinge  f.  Później  dopiero 
przybrały  rodzaj  żeńsl^i  za  zadomowionem  Peitsche  f.  talsie  nowe 
pożyczki  Karbatsche  f.  (XVII)  ^=  pols.  karbacz  m.  i  Kniite  f.  ^= 
ros.  knut  m.  —  Wpływ  wyrazu  Peitsche  wynika  jasno  ze  złożenia 
Knuttpeitsche.  W  1817  roku  było  jeszcze  der  Knut  m. 

§  13  b.  2.  Zakres  znaczeniowy  wyrazu  zapożyczonego,  wcho- 
dząc do  nowego  otoczenia  językowego,  nawiązuje  relacye  znacze- 
niowe z  kompleksami  wyrazów  przedewszystkiem  pokrewnych, 
istniejących  już  w  danym  języku.  Przez  nawiązywanie  nici  sema- 
zyologicznych  z  różnymi  wyrazami  modyfikuje  dany  wyraz  już  to 


')  Heyne  6v. 


ZMIANY  RODZAJU   W   RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  63 

swoje  układy  elementów  semazyologicznych,  już  to  układy  wyrazów 
tych,  z  którymi  się  w  jakiśkolwiek  sposób  wiąże.  Przytem  zajsó 
może  jakieś  bliższe  związanie  się  znaczeniowe  z  tym  lub  owym 
wyrazem  i  obopólny  lub  tylko  jednostronny  wpływ  jednego  wyrazu 
na  drugi.  Nam  tu  chodzi  o  ten  wypadek,  kiedy  wyraz,  ustalony 
już  w  danym  języku,  wywiera  tak  silny  wpływ  na  wyraz  nowo- 
zjawiający  się,  że  wyraz  nowy  zmienia  swój  rodzaj  analogicznie 
do  wyrazu  starego.  Dzieje  się  to  —  w  tym  razie  —  na  podstawie 
częściowej  albo  całkowitej  tożsamości  elementów  znaczeniowych  obu 
wyrazów.  Tu  możemy  zaliczyć  cały  szereg  wypadków: 

Stgn.  lane,  śrgn.  lane  f.  u  Luthra  f.  i  m.  i  wogóle  od  XVI — 
XVIII  wieku  występuje  także  jako  m.,  nn.  die  Laune  f.  ^=  łać, 
liina  f.  Wiadomo,  źe  rozwój  znaczeniowy  odbył  się  drogą  'Mond — 
Mondphase  —  Mondwechsel  —  GlUckswechsel  —  Wechsel  der  Stim- 
mung',  zaś  rodzaj  męski  pochodzi  od  rzeczownika  der  Mond  m., 
z  którym  znaczeniowo  teu  wyraz  łaciński  był  przez  pewien  czas 
zupełnie  identyczny. 

Stgn.  chiiph,  chopph^  chopf  m.  'hohlrundes  kugel-,  halbkugel- 
fórmiges  Trinkgefali,  Becher',  śrgn.  koph,  kopf  m.,  porówn.  dn.  kop 
m.  II  koppe  f.  'ts.'  ^=  łać.  cuppa  f.  'Becher'.  Rodzaj  męski  skutkiem 
wpływu  równoznacznycłi  Becher  m.  i  Pokot  m.  Śrgn.  phasól  f.  Ta- 
seole,  Fasele,  Fisole'  ^=  łać.  phaseolus,  fasiolus  m.  do  XVI  i  XVII 
wieku  oznaczało  'Erbse',  zaś  rodzaj  żeński  otrzymało  od  śrgn.  bóne, 
stgn.  bona  f.  'langliche  Schotenfrueht'.  Ze  ten  ostatni  wyraz  znacze- 
niowo przyciągał  wyraz  phasól  świadczą  śrgn.  zwroty  w  rodzaju: 
die  fasoeln  oder  die  pón  ^).  Ciekawe  rozszczepienie  rodzajowe  skut- 
kiem podwójnej  atrakcyi  znaczeniowej  wykazuje  śrgn,  spaldenier, 
spalier  ^=  włosk.  spalliera  f.  'Scliulterharnisch',  zaś  w  złożeniu  spal- 
liera  di  giardino  ^=  'Gartengelander'.  Otóż  wyraz  ten  występuje 
w  śrgn.  jako  f.,  co  jest  odbiciem  żeńskiego  rodzaju  w  języku  wło- 
skim, wreszcie  jako  m.  i  n.  Oczywiście,  że  swoje  m.  wyraz  ten 
otrzymał  od  wyrazu  "^Harnisch'  m.,  z  którym  się  stykał  znaczeniowo, 
zaś  swoje  n.  od  wyrazu  Gelander  n.,  którego  znaczenie  także  po- 
siadł. Inne  śrgn.  wypadki  np.  trosse  f.  'Heergepack'  ^=  łać.  trossa  f., 
dziś  der  TrojJ  analogicznie  do  'der  Haufen',  Minutę  f.,  śrgn.  mi- 
niU{e)  f.  ^=  łać,  minutum  tempus  n.  analogicznie  do  Stunde,  Secunde 
{:^=  łać,  secunda  pars)  i  t.  d.  Wreszcie  wypadki  zupełnie  nowe  np. 

*)  Lezer  8v, 


64  MIKCŁAJ   HUDNICKI 

nn.  Flankę  f.  ^=  f  rc.  Je  flanc  m.  analogicznie  do  Seite  f.  ^),  Num- 
ffier  f.  ^=,  włos.  numero  m.  względnie  ład.  numerus  m.  analogicznie 
do  Zahl  f.,  Aquavit  m.  'okowita'  ^=^  łać.  aquavita  f.  ^^^  aj^ia  vitae; 
m.  analogicznie  do  Branntwein  m.,  Antischamhre  xx.  ^=  frc.  a?«^2- 
chambre  f.  analogicznie  do  Zimmer  n.,  względnie  do  swego  prze- 
kładu Yarzimmer  n ,  Bencontre  n.  ^  frc.  rencontre  f..  n.  analogicznie 
do  Ge/echt  n..  Zusammentrefen  n.,  Eapier  n.  ^^=  frc.  rapiere  f.  ana- 
logicznie do  Schwert  2),  Bonmot  n.  (XIX)  ^^=  frc.  iow  »wo^  m.,  n.  ana- 
logicznie do    Tfor^  n.  i  t.  d.  i  t.  d. 

§  14.  3.  Wyraz  novvow3"stępujący  w  języku  nietylko  wiąże 
się  z  wyrazami  częściowo  lub  całkowicie  identycznymi  z  nim  co 
do  zakresu  elementów  semazyologiczn3^ch.  Związki  jego  sięgają 
dalej.  Przedewszystkiem  ulega  on  pewnej  prym.itywnej  definicyi 
i  klasvfikacyi.  Nie  jest  to  oczywiście  ani  definicya  ani  klasyfikacya 
naukowa,  oparta  o  cechy  logiczne  i  logicznie  przeprowadzona,  ale 
jest  to  klasyfikacya  i  definicya  psychologiczna,  która  jednakże  jest 
w  zasadzie  taką  samą  czynnością,  jak  i  klasyfikacya  logiczna  i  może 
być  z  nią  zgodna.  Różnica  między  temi  klasyfikacyami  polega  t3"lko 
na  stopniu  uświadomienia  sobie  i  oceny  zjawisk  świata  zewnętrz- 
nego. Jeżeli  my  np.  taki  nasz  wyrób  jak  stal  zestawiamy  raczej 
z  rudą  żelazną,  a  nie  z  pierwszym  lepszym  kamieniem,  to  pochodzi 
to  stąd,  iż  nasza  obserwacya  świata  zewnętrznego  postąpiła  tak  da- 
leko, że  potrafimy  ocenić  istotny  związek  stali  z  rudą  żelazną, 
aczkolwiek  na  pierwszy  rzut  oka  wcale  one  podobnemi  nie  są.  Ina- 
czej się  ta  rzecz  przedstawia  dla  umysłu  pierwotnego,  dla  umysłu, 
przeprowadzającego  klasyfikacyę  rzeczy  na  podstawie  tych  podo- 
bieństw, które  się  przedewszystkiem  powierzchownej  obserwacyi 
podmic^tu  mówiącego  narzucają.  W  tym  wypadku  mamy  do  czy- 
nienia z  klasyfikacya  psychologiczną.  Umysł  taki  nie  widzi  podo- 
bieństwa między  stalą  a  rudą  żelazną:  jest  zdania,  że  między 
stalą  a  kamieniem  jest  więcej  związków  —  przedewszystkiem 
twardość,  może  połysk,  służenie  do  podobnych  celów  użytkowych  i  t.  p. 
Tak  tedy  np.  stgn.  ecchil^  ecchel,  echel.  ecchol.  śrgn.  eckel  m.  'stal'  ^= 
śrłać.  aciale  n.  '^ts.'  posiada  złożenia  ze  -stein.  a  więc  eckelsłein,  heckel- 
słein  m.  i  zapewne  z  tego  złożenia  ma  swój  męski  rodzaj,  a  w  części 


«)  Tak  Seiler  IV «  69  i  517. 

*)  iSeiler  IV  518  chyba  przez  pomyłkę  twierdzi,  że  do  Degen,  które  jednak 
zazwyczaj  słowniki  niemieckie  notują  jako  m. 


ZMIANY  RODZAJU  W  KZKC/.0\VNIKAf!H  ZAPOŻYCZONYCH  6& 

może  i  od  rodzimego  stahal  m.  'Stahl'.  Taki  przysmak,  jak  gn. 
Marzipan  n.  ^=  włos.  marzapane  m.,  frc.  marcepain  m.  '"marcypan' 
podciągnięto  pod  ogólne  pojęcie  Brot  n.  i  obdarzono  również  ro- 
dzajem  nijakim   i  t.  d. 

§  14  a.  Wypadków  podobnych  można  naliczyć  bardzo  wiele 
i  da  się  naogól  powiedzieć,  że  zależność  rzeczowników  o.  węż- 
szym zakresie  od  rzeczowników,  mających  zakres  szer- 
szy, zostaje  w  pewnym  stosunku  dobogactwauchwytnych 
różnic  między  rzeczownikami  o  zakresie  węższym.  To  znaczy:  je- 
żeli różnice  między  przedmiotami,  rzeczami  o  zakresie  węższym, 
są  większe,  to  ich  wspólna  zależność,  a  właściwie  zależ- 
ność rzeczowników,  które  je  symbolizują,  jest  mniejsza  od 
tego  rzeczownika,  który  ma  zakres  szerszy  —  i  naodwrót. 
Logicznie  zatem  rzecz  biorąc,  mówimy  tu  o  gatunku  i  jednostkach 
doń  należących,  względnie  o  gatunkach  niższych  i  najniższych.  Ten 
stosunek  właśnie  daje  się  stwierdzić  przy  zmianie  rodzaju  w  wy- 
razach zapożyczonych. 

a)  Obce  wyrazy,  oznaczające  materyały  tkackie,  są  wszystkie 
maskulina.  ponieważ  wyraz,  symbolizujący  ich  pojęcie  gatunkowe, 
wvraz  rodzimy   Sto^^  jest  również  rodzaju   męskiego. 

Przykłady:  śrgn.  scarldt  m.  ^hochrotes  Tuch,  hochrote  Farbę, 
Scharlachfieber'  ^=  śrłać.  scarlatum  n.  'ts.'  ^=  pers.  sakarldt  '^ts.'. 
W  śrgn.  scharlach{eń)  n.,  m.,  później  nn.  Scharlach  tylko  m.  Natu- 
ralnie, że  śrgn.  scarldt  =^  Scharlach{en)  =^  nn.  Scharlach  skutkiem 
wpływu  rdzennego  wyrazu  niemieckiego  Lachen,  Laken  n.  'Mantel, 
Tuch',  od  którego  też  i  pochodzi  rodzaj  nijaki,  właściwy  przez  pe- 
wien czas  wyrazowi  zapożyczonemu.  Ngn.  Musselin  (1714)  m.  "^mu- 
ślin' ^=  frc.  mousseline  f.  'ts.'.  Także  wpływ  włosk.  U  mussolino  m. 
nie  jest  wyłączony;  nn.  Batist  m.  ^=  frc.  batiste  f.,  może  ze  współ- 
działaniem wyrazów  na  -ist,  jak  Drogist,  Gardist  i  t.  d.;  nn.  Ka- 
melott  (1605)  m.  przedtem  Schamlot,  Zamlott,  śrgn.  schamldt  ^=  frc. 
Camelot  m.;  nn.  Flanell  m.  (1715)  ^=  frc.  Jianelle  ^)  f.;  nn.  Mohr  m. 
(XVII)  'Zeug  aus  Seide  oder  Halbseide'  ^=  frc.  moire  f.  'mora', 
nn.  Pliisch  m.  (XVII)  ^=  frc.  peluche  f.  "^plusz'  i  t.  d.  Inne  zapoży- 
czenia o  rodzaju  męskim  pochodzą  od  obcych  maskulinów,  a  więc 
decydującego  światła  na  tę  sprawę  nie  rzucają,  por.  np.  nn.  Bro- 
kat m.  (1717)  ^=  frc.  hrocat  m..  Krepp  m.  (XVI)  ^=  frc.  crepe  m,, 


1)  U  Seilera  III  202.  fanelłe  przez  pomyłkę. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV. 


66  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

nn.  Kanevas  m.  ^=  frc.  canevas  m.,  śrgn.  sattn  m.,  a  później  w  XVIII  w. 
Satin  m.  ^=  frc.  satin  m.  'Seidenzeug'. 

b)  Również  obce  wyrazy,  oznaczające  (drogie)  kamienie  lub 
przedmioty  jako  kamienie  sklasyfikowane  przez  podmiot  językowy, 
są  rodzaju  męskiego,  bo  również  gatunkowa  nazwa  dla  nieb  była 
rodzaju  męskiego:  Stein.  Zauważyć  jednak  należy,  że  przykładów 
tu  można  znacznie  mniej  jirzytoczyć,  bo  te  zapożyczenia  pochodzą 
głównie  z  jęzvka  łacińskiego,  względnie  z  jj.  romańskich,  w  któ- 
rych także  gatunek  'kamień',  t.  j.  lać.  lapis  pojmuje  się  także  jako 
maskulinum. 

Przykłady:  Granity  śrgn.  granit  m.  i^=  lać.  granitum  (marmor) 
n.  1)  ^ts.';  stgn.  marmul,  murmul  m.,  śrgn.  niannel  m.  ^=  lać.  mar- 
mor n,;  wpływ  gatunkowego  wyrazu  Stein  m.  wynika  już  ze  złożeń 
np.  Marmelstein  i  t.  p.  Stgn.  chalch  m.  (  cale)  'Kalk'  ^=  łać.  calx  f. 
'wapno',  por.  złożenie  u  Lexera  Kalcstein  m.  Srgu.  quader  m.  n. 
""Yiereckig  gehauener  Stein'  nn.  Quader  m.  ^=  łać.  ąuadrus  {lapis)  m.  i| 
quadrum  n.  W  języku  niem.  zwyciężył  rodzaj  męski  pod  wpływem 
wyrazu  Stein  m ,  porówn.  złożenia  Cuaderstein  m.  ^kamień  ciosowy' 
i  t.  p.  Inne  męskiego  rodzaju  pochodzą  z  obcych  maskulinów,  np. 
śrgn.  Karfunkel{stein)  m.,  nn.  Karfunkel  m.  ^=  łać.  carbunculus  m., 
śrgn.  topdze  m.  ^=  łać.  {lapis)  topazius,  względnie  tylko  topazus  m., 
nn.  Qnarz,  m.  ściągnięte  z  ąuaterz^  quaderz  (XVI  w.)  ^=  słów.,  jak 
chce  Bruckner  *),  z  pols.  twardziec  m.,  co  warto  zestawić  z  niem. 
ticarc  W  quarc  m.  ^=  slow.- pols.  twaróg  m.  Stgn.  herille  m.  ^^  łać. 
heryllus  m.,  ametiste  m.  •'^=  łać.  amethystiis  m.  i  t.  d. 

§  15.  Dla  każdego,  ktokolwiek  jest  mniej  lub  więcej  dokładnie 
oznajomiony  z  materyałami  tkackimi,  różnice  między  takimi  wyro- 
bami jak  plusz  a  batyst,  muślin  a  szkarłat  są  zupełnie  wyraźne. 
Tak  samo  się  rzecz  ma  z  (drogimi)  kamieniami:  różnice  np.  między 
rubinem,  ametystem,  berylem  łatwo  zauważy,  ktokolwiek  miał  z  tymi 
kamieniami  cokolwiek  więcej  do  czynienia.  Nie  tak  jednakże  rzeczy 
się  układają,  jeżeli  weźmiemy  pod  uwagę  szerokie  warstwy  ludowe. 
Przeważni!  masa  wcale  w  życiu  nie  widziała  takich  kamieni,  a  je- 
żeli widziała  nawet,  to  nie  tak  często,  aby  w  umysłach  mogła  się 
utworzyć  wyraźna  grupa  cech ,  odróżniających  jeden  kamień  od 
drugiego.  To  też  dla  szerokich  warstw  ludowych  są  to  przedew^^zy- 


')   Lexer  sv.  wjwodzi  z  frc.  granit  ni. 
*)  Bruckner:  Dzieje  języka  pols.'  67. 


ZMIANY   RODZAJU   W   KZKOZOWNIKACH   ZAPOŻYCZONYCH  67 

stkiern  kamienie  (drogie).  Nic  też  dziwnego,  że  przy  klasyfikowaniu 
rodzajowem  podciąga  siy  je  wszystkie  pod  rodzaj  wyrazu,  oznacza- 
jącego pojęcie  gatunkowe,  jak  w  tym  razie  w  języku  niemieckim 
pod  rodzaj  wyrazu  Stein.  Mutatis  mutandis  to  samo  się  da  powie- 
dzieć o  wyrazach,  oznaczających  materyały  tkackie. 

§  16.  Powyżej  opisana  zależność  rodzajowa  rzeczowników  ga- 
tunku niższego  od  rodzaju  rzeczownika  wyższego  gatunku  staje  się 
szczególnie  widoczna,  jeżeli  powyższe  dwie  grupy  pod  a)  i  b)  ze- 
stawi się  z  grupami,  które  wykazują  pomiędzy  gatunkami  niższymi 
różnice  większe,  tak  wielkie,  że  szerokie  warstwy  ludności  są  w  mcjż- 
ności  je  ocenić,  zwłaszcza,  jeżeli  dany  przedmiot,  symbolizowany 
przez  rzeczownik,  jest  zjawiskiem  zwykłem,  codziennem  i  dostęp- 
nem  dla  przeważającej  masy  ludności.  Do  tego  celu  użyjmy  analizy 
dwu  grup  znaczeniowych:  zwierząt  i  roślin. 

Otóż  wiadomo,  że  pomiędzy  poszczególnemi  roślinami,  jak 
i  zwierzętami,  zachodzą  tak  znaczne  różnice,  o  ile  chodzi  o  ich 
czysto  zewnętrzny  wygląd,  ich  wielkość,  barwę,  proporcyę  wzajemną 
części  ciała  i  t.  p.,  że  podciągnięcie  ich  nieskończonej  rozmaitości 
pod  jedną  jakąś  nazwę  gatunkową  wydaje  się  rzeczą  niemożliwą. 
Tak  też  i  jest.  Nazwy  roślin  i  zwierząt  nie  wykazują  takiej  jedno- 
litości rodzajowej,  jak  imiona  powyższych  grup  a)  i  b),  imiona  ka- 
mieni i  materyałów  tkackich.  Atoli  są  pewne  klasy  roślin  i  zwie- 
rząt, które  zdradzają  tę  samą  zależność  rodzajową  od  swych  wyższo- 
gatunkowych  nazw. 

c)  Z  punktu  widzenia  psychologii  podmiotu  mówiącego  można 
wszystkie  zwierzęta  podzielić  na  dwie  grupy:  na  zwierzęta  bardziej 
mu  znane,  które  widuje  częściej,  codziennie  i  na  zwierzęta,  o  któ- 
rych przedewszystkiem  słyszał,  a  sam  ich  nie  widział,  a  przynaj- 
mniej widuje  bardzo  rzadko.  Zrozumiałą  jest  rzeczą,  że  pod  nazwę 
wyższo-gatunkową  'zwierzę'  podciągnie  przedewszystkiem  te,  któ- 
rych nie  zna,  o  których  słyszał  lub  czytał,  że  właśnie  są  zwie- 
rzętami, bo  o  tych,  które  codzień  ogląda,  któremi  posługuje  się 
dla  własnych  swoich  celów  użytkowych,  umie  coś  więcej  powiedzieć, 
wie  coś  więcej,  niż  tylko  to,  że  są  zwierzętami.  Jest  to  dlań 
fakt  tak  jasny  i  widoczny,  że  nie  potrzebuje  być  wyrażonym  w  aper- 
cepcyi  językowej.  Istotnie  zmiany  rodzaju,  o  którychby  można 
przypuszczać,  że  zaszły  pod  wpływem  gatunkowego  apellativum, 
w  nazwach  tych  zwierząt  można  stwierdzić,  które  właśnie  są  nam 
obce,  które  są  egzotyczne. 


68  MIKOŁAJ  RrONICKl 

Przykłady:  śrgn.  %emel,  kemmel.  kembel  m..  w  XVI  w.  spotyka 
się  Camelin  f.  'samica  wielbłąda',  u  Lutra  i  później  Camel.  Kamei  n. 
i  nn.  Kahneel  d.  ^=  łać.  camelus  m.,  gr.  y.ajj.r^Xoc  m.  i  f.  W  śrgn. 
istnieje  jednak  złożenie  kemeltier  n.  ^)  i  trwa  aż  do  XVI  w.  ^).  To 
złożenie  wyraźnie  wskazuje,  że  wyraz  niższogatunkowy  kamei  n. 
wziął  swój  rodzaj  od  wyższogatunkowego  Tier  n.  ^).  Zwierzę  to 
właśnie  nie  było  znane  szerokim  warstwom  ludności  z  bezpośredniej 
obserwacyi;  to  też  fakt  uświadamiania  sobie  niejasnego  przy  wy- 
razie Kameel.  iż  on  oznacza  jakieś  zwierzę,  wyraził  się  w  zmianie 
rodzaju,  w  zarzuceniu  rodzaju  obcego,  a  nadaniu  tego  rodzaju,  który 
miało  swojskie  wyższogatunkcwe  apellatiyum  Tier  n.,  pod  które 
niższogatunkowy  wyraz  Kameel  m.  podciągano  stale.  Podobne  rozu- 
mowanie da  się  przeprowadzić  przy  zmianach  rodzaju  u  wyrazów: 
Dromedar  m.  n.  ^^=  łać.  dromedańus  m.,  porówn.  złożenia  z  XV  w, 
dromelłier,  trummeltier  n..  później  jeszcze  w  XVIII  w.  Trampeltier. 
Współdziałanie  blizkoznacznego  Kameel  n.  mogło  istnieć.  Tak  samo: 
nn.  Lama  n.  ^=  frc.  lama^  glama  m.;  stgn.  mfd  m.,  śrgn.  mfde  m., 
mili  ra.  n,,  nn.  Maul  n,  ^=  łać.  mulus  m..  porówn.  dzisiejsze  Maul- 
tier  n.  |{  Maulesel  m.,  ale  w  XVI  w.  tylko  Maulłier  n.,  multhier  n., 
śrgn.  mfdtier  n. 

Uwaga.  Jeżeli  np.  nn.  Elenn  m.  ^łoś'  ^=  słow.-pols.  jeleń  ^)  m. 
i  nn.  Tiger  m.  ^=  gr.  łać.  tigris  m.  f.  mimo  złożeń  z  -tier:  Elentier^ 
w  starszem  nn.  Ellendtier  n.,  śrgn.  tigirtier  n.  aż  do  XVII  w.,  wy- 
razy nn.  Elen.  Tiger  pozostały  maskulinami.  to  da  się  to  łatwo  wy- 
tłumaczyć krzyżowaniem  przez  „prawa",  powiedzmy  tendencye  inne, 
jak  w  tym  razie  przez  wpływ  równoznacznego  niem.  Hirsch  m. 
i  nazw  na  -er^  jak  Marder^  Kater,  Eber  i  t.  d. 

d)  Wśród  nieskończonej  rozmaitości  r(^ślin  spotyka  się  ich 
pewne  gromady,  których  poszczególne  gatunki,  względnie  jednostki 
gatunkowe  różnią  się  od  siebie  bardzo  niewiele.  Skutkiem  tego  pod- 
ciągnięcie jednostki  pod  ogólne  miano  gatunku  jest  łatwe  i  łatwym 
też  jest  wpływ  semazyologiczny  nazwy  gatunkowej   na  jednostkową. 


1)  Kluffe'  sv.       2)  Seiler  II  162. 

*)  Swoją  drogą  wypada  jeszcze  zwrócić  awa»ę  na  6rgn.  deminutivum  kdmlin, 
które  powstało  skatkiem  niewolniczego  przekładu  łać.  camelus,  uważanego  fal- 
ezjwie  za  deminntivam.  Rodzaj  nijaki  zdrobnienia  mógł  współdziałać  przy  usta- 
leniu się  n.  Porówn.  Albert  Polzin  :  Stadien  znr  Geschichte  des  Deunnntivuni6  im 
Deutschen.  Quellen  u.  Forschungen  88.  Strassburg  1901   str.   14  —  15  i   18. 

*)  Bruckner  Dzieje  jez.   pols.*  67. 


ZMIANY   KODZAJU  W   KZKCZOWNIKACH   ZAPOŻYCZONYCH  69 

Dadzą  się  zwłaszcza  wyodrębnić  dwie  grupy  pod  tym  względem: 
drzewa  i  kwiaty.  Dla  przeważającej  masy  ludności  jest  prawie 
rzeczą  niemożliwą  przeprowadzać  szczegółowe  rozróżnienia  pojedyn- 
czych kwiatów.  Jest  to  rzecz  znana,  że  każdy  jest  przedewszyst- 
kiem  kwiatem  i  koniec.  Wpływ  też  gatunkowego  apellativum 
daje  się  zauważyć  przy  zapożyczeniach  w  niemieckiem,  a  więc  obce 
maskulina  przechodzą  na  feminina  dzięki  wpływowi  wyrazu  Blume, 
który  jest  rodzaju   żeńskiego. 

Przykłady:  nn.  Aster  f.  (XVIII)  ^^=  gr.-łać.  aster  m.^  cf.  także 
złożenie  niem.  Sternhlume;  nn.  Ranunkel  f.  ^=  łać.  ranunculus  m., 
w  niem.  jeszcze  w  1678  r.  jako  m.;  nn.  Lewkoje  f.  (1700)  ^=  włos. 
leucojo  m.,  nn.  Floskel  f.  'Redeblume'  ^=  łać.  fiosculus  ra.,  nn.  Be- 
seda  jl  Besede  f.  ^=  łać.  imperat  reseda  (morbos)  'poskrom  choroby'. 
Zgodne:  nn.  Aurikel  f.  (XVIII)  ^=  łać.  auńcula  'Bergschliisselblume, 
Barenohrlein'. 

Jak  kwiaty  swoim  okwiatem,  tak  drzewa  znowu  swoim  wzro- 
stem, pniem  i  liśćmi  wyróżniają  się  dla  człowieka  z  pośród  innych 
roślin  i  dlatego  ściślej  je  podmiot  językowy  wiąże  pod  mianem  ga- 
tunkowem  Baum  m.  Widocznem  to  jest  szczególnie  w  tych  wypad- 
kach, gdy  ten  sam  wyraz  oznacza  owoc  i  drzewo,  z  którego  owoc 
pochodzi.  Wtedy  drzewo  jest  rodzaju  męskiego,  zaś  owoc  żeńskiego, 
porówn.  niżej  §§  17  i  63. 

Przykłady:  nn.  Pfiaumei.  'bekannte  Steinsobstart',  śrgn.  p/limie, 
stgn.  (XI)  phrimia  f.  ||  fitmo  m.  Tflanzeubaum'  ^=  gr.  7ipo9(xvov  za 
pośrednictwem  gockiemi);  śrgn.  olwe  f.,  m.  'Olbaum'  w  XVI  w.  'die 
Frucht  des  Olbaums'.  nn.  Olive  f.  'nur  die  Frucht  des  Olbaums';  stgn. 
mandala  f.  ^=  rom.  mandula,  łać.  amandula  f.;  śrgn.  mandel  f.,  m. 
W  słownikach  nie  widzę  podanych  znaczeń  'drzewo'  dla  m.,  'owoc' 
dla  f.,  prawdopodobnie  jednak  tak  jest.  Stgn.  palma  f.  ||  palmboum  m, 
^=  łać.  palma  (biblijne)  f.,  śrgn.  pahne,  halme  m.,  rzadziej  f.,  także 
palm,  halm  m.,  cf.  np.  zwroty  'der  sigenanfte  Palmę  'die  Palmę  des 
Sieges'.  Również  środkowoniem.  (md.)  palmę  jako  n.;  to  ostatnie  za- 
pewne pod  wpływem  złożenia  śrgn.  PalmrU  n.,  zanotowanego  u  Scba- 
dego,  Srgn.  huhs  m.^=  gr:Aa.Q..  huxus  t,  porówn.  złożenie  stgn.  hclis- 
houm  m.,  nn.  Buchshaum.  Pierwsza  część  złożenia  stgn.  lorheri  u., 
f.  ''die  Frucht  (Beere)  des  Lorbeerbaumes'.  śrgn.  lórber,  nn.  Lorbeer  m. 
Xorbeerbaum'  ^=   łać.    laurus  f.    Srgn.   pfersich  m.    (XII),   nn.    (do 


1)  Hirt-Weigand  sv. 


70  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

XVII)  Pfersich  m.,  dziś  Pjirsich  m.  „ursjjrtinglich  bloB  fiir  den  Baum 
jetzt  auch  fur  die  Frucht",  zaś  starym  dla  owocu  wyrazem  było 
Pjirsche  f.  ^=  lać.  persicmn  (malum)  \\  śrłać.  persica  f. 

§  17.  Naogół  można  zauważyć,  że  imiona  owoców  są  stale  ro- 
dzaju żeńskiego  w  wyrazach  zapożyczonych.  Być  może,  że  zmiana 
ta  rodzaju  odbyła  się  już  częściowo  w  d\'alektach  romańskich,  za 
których  pośrednictwem  wziął  język  niemiecki  imiona  owoców  z  ła- 
ciny 1).  Częścią  może  współdziałały  czynniki  formalne,  zwłaszcza 
u  tych  rzeczowników,  które  w  obcych  językach  kończyły  się  na  -e, 
a  zatem  poniekąd  miały  skłonność  formalną  do  rodzaju  żeńskiego 
w  niemczyźnie.  Porówn.  np.  nn.  Limone  f.  ^=  włos.  limone  m.;  Me- 
lone  f.  ^=  włos.  mellone  m.,  aczkolwiek  początkowo  w  niemczyźnie 
bvłu  to  m.;  nn.  Zitrone  f.  ^=  włos.  citrone  m.  i  t.  p.  Jednakże  te 
punkty  widzenia  zagadnienia  nie  wyczerpują,  bo  jest  szereg  imion 
owoców,  które  bez  widocznego  powodu  stały  się  femininami.  Np. 
zachodnio-gn.  Kukumer  i.  ^=  łać.  cucumis  m.  {cuciimeńs)  'ogórek', 
względnie  przy  wpływie  włos.  coeomero  m..  frc.  concomhre  m.,  acz- 
kolwiek wszystkie  racye  zdawałyby  się  przemawiać  za  utrzymaniem 
rodzaju  męskiego,  bo  nawet  pierwotnie  by  i  ten  owoc  zestawiany 
z  jabłkiem  Apfel,  wyrazem,  który  w  niemczyźnie  jest  rodzaju  mę- 
skiego, porówn.  złożenie,  wynotowane  u  Seilera  II  242  erd-aphil 
w  znaczeniu  'ogórek".  Podobnie  nn.  Gurke  f.  (pierwszy  raz  w  1549) 
w  XVII  w.  Ajurke  ^=  pol.  ogurek  m.  Ale  byó  może,  że  mamy  tu 
do  czynienia  z  nowotworem  w  liczbie  pojedynczej  do  liczby  mno- 
giej na  -en  cf.  z  r.  1549  plur.  Gorketi,  z  1558  Gurcken,  z  1616 
Gurken,  Gorcken^  Gurchen  etc.  ^).  Podobnie  Pfebe  f.  'eine  Art  groCer 
Melonen'  ^=  gr.-łać.  pepon.  względnie  pepo.  -onis  m.  'reif. 

§  18.  W  innych  zakresach  znaczeniowych  dadzą  się  stwier- 
dzić podobne  procesy  wpływu  wyższogatunkowych  apellativów  na 
niższogatunkowe,  porówn.  np.  późnośrgn.  (spatmhd.)  Kofent  m.,  ale 
także  i  n.  'Gesindebier,  Halb-,  Dunnbier'  ^=  śrłać.  covetitus  =  klas. 
łać.  cotwentus  m..  a  więc  'piwo.  pite  przez  braci  zakonnych'.  Oczy- 
wiście n.  skutkiem  wpływu  rodzimego  Bier  n.  Natomiast  Nektar  n., 
później  także  m.  ^=  łać.  gr.  nectar  n.  skutkiem  wpływu  wyrazu 
Trank  m.,  albo    Wein  m.  ^).   Ale  raczej   wpływ   Trank  należy  przy- 


')  Michel8  Yictor:    Zum    Wechsel    des    Nominalsreschlechts    im    Dentschen 
Strassburg  1889  str.  52. 

')  Hirt-Weigand  8V. 

s)  Seiler  III  43  i  IV  618. 


ZMIANY   RODZAJU  W  RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  71 

jąć  ze  względu  na  to,  że  Nektar  hy\  napojem  specyalnym  o  nie- 
znanych cechach,  ponieważ  go  podmiot  językowy  nie  pil  wcale, 
a  wi^^c  raczej  wiązał  z  nieokreślonym  Trcmk  m.,  niż  z  dobrze  zna- 
nym Wein  m.  —  Stgn.  muscula  i.,  śrgn.  muschel  f.  'die  Muschel'  ^= 
łać.  musculus  m.  'Mc^uschen'.  Rodzaj  żeński  otrzymał  ten  wyraz 
skutkiem  wpływu  ^Schale\  na  co  wprost  wskazuje  postać  mosschale  £., 
zanotowana  przez  Diefenbacha,  a  będąca  zbezkształceniem  Wyrazu 
obcego  w  celu  upodobnienia  go  do  rodzimego  'Schale'. 


V.    Rzeczowniki,    które    zmieniły  rodzaj   skutkiem   atrakcyi  rodzajowej   rzeczowni- 
ków, kontrastujących  znaczeniowo. 

§  19.  Tę  grupę  możnaby  traktować  jako  poddział  grupy  czwar- 
tej. Wiadomo  bowiem,  że  kontrast  znaczeniowy  jest  częściowem 
podobieństwem.  Przykładów  licznych  tej  grupy  nie  mogę  przyto- 
czyć. Właściwie  jeden  mi  się  wydaje  tylko  dostatecznie  pewnym, 
mianowicie  nn.  Zivil  n.  =^=  frc.  le  cwil  m.  "^bilrgerliche  Tracht',  w  zwro- 
tach w  rodzaju  '^se  mettre  en  civiV  i  t.  p.  W  niemczyźnie  jednak 
rozwinęło  się  znaczenie  'wogóle  ludność  męska  niewojskowa,  das 
Nichtmilitaire'  w  przeciwstawieniu  do  das  Militaire,  das  Heer.  Zna- 
czeniowo mają  te  wyrazy  {Zivil  n.  i  Militaire  n.)  dwie  rzeczy 
wspólne:  1)  znaczenie  zbiorowe;  2)  ludność  męska,  zaś  kontrast 
tworzy  wygląd  zewnętrzny,  ubiór,  bo  wojskowi  chodzą  w  mundu- 
rach i  w  pewnem  uzbrojeniu,  zaś  ludność  niewojskowa  męska  chodzi 
cywilnie  i  nieuzbrojona.  Skutkiem  tego  zestawiało  się  stale  Zivil 
z  Militar  n.  %ojsko',  względnie  z  Heer  n.  Od  ostatniego  wzięło 
swój  rodzaj  nijaki  i  obce  Militar.  To  ciągłe  kontrastowanie  i  czę- 
ściowe podobieństwo  sprowadziło  też  i  zamianę  rodzaju  na  n.,  do 
czego  mogło  się  przyczynić  w  pewnym  stopniu  zbiorowe  znaczenie 
wyrazu.  Atrakcyę  rodzajową  wywarły  właściwie  dwa  wyrazy  Mi- 
litar n.  i   Heer  n.  —  jeden  obcy,  drugi  rodzimy. 

Uwaga.  Podobne  wypadki  zachodzą  w  wyrazach  swojskich. 
Tak  np.  nu,  Yerlust  m.  było  dawniej  rodzaju  żeńskiego,  a  pod  wpły- 
wem kontrastującego  Gewinn  m.  przybrało  rodzaj  męski.  Wreszcie 
i  równoznaczne   Schaden  m.  mogło  wywierać  atrakcyę  ^). 


1)  Cf.  Willmanns  III  2  str.  398  pod  4). 


72  MIKOŁAJ  RUDNIOKI 

Yl,    Rzeczowniki,    które    zmieniły  rodzaj   skutkiem    atrakcji  rodzajowej   ze  stronj 
rzeczowników,    związanych  z  pierwszymi  dzięki  powodom   zewnętrznym,    przypad- 
kowym. 

§  20.  Zdarzają  się  wypadki,  że  niektóre  przedmioty  lub  rzeczy 
występują  stale  razem  i  to  razem  w  dwojakim  seusie:  przestrzen- 
nym i  czasowym.  W  jednym  i  drugim  wypadku  również  i  wyrazy, 
które  symbolizują  wspomniane  przedmioty,  razem  jeden  obok  dru- 
giego bywają  wymawiane.  Znaczy  to,  że  w  duszy  podmiotu  mó- 
wiącego nazwa  rzeczy  jednej  stale  towarzyszy  nazwie  rzeczy  dru- 
giej, zakres  znaczeniowy  jednego  wyrazu  stale  i  następczo  wiąże  się 
z  zakresem  semazyologicznym  wyrazu  drugiego.  Prócz  tego  przed- 
mioty owe  pozostają  do  siebie  w  takim  stosunku,  że  elementy  zna- 
czeniowe jednego  mogą  się  mieszać,  mogą  przenikać  elementy  zna- 
czeniowe drugiego  wyrazu  i  naodwrót.  Skutkiem  tego  możnaby 
właściwie  powiedzieć,  że  elementy  znaczeniowe  takich  wyrazów  roz- 
padają się  na  trzy  grupy: 

1)  elementy,  właściwe  tylko  jednemu  wyrazowi; 

2)  elementy,  właściwe  tylko  drugiemu; 

3)  elementy,  występujące  w  jednym  i  drugim,  czyli  elementy 
wspólne. 

Następstwem  takiego  ustosunkowania  wzajemnego  elementów 
semazyologicznych  dwóch  wyrazów  jest  to,  że  jeden  wyraz  oznacza 
zakres  znaczeniowy  własny  i  pewną  część  zakresu  znaczeniowego 
wyrazu  drugiego,  zaś  wyraz  drugi  tak  samo.  Możnaby  zatem  po- 
wiedzieć, że  zakresy  znaczeniowe  takich  dwóch  wyrazów  samo- 
dzielnie, każdy  z  osobna,  właściwie  nie  istnieją:  jeden  istnieje  o  tyle, 
o  ile  istnieje  drugi  i  naodwrót.  Wynika  stąd  także,  że  tak  zwią- 
zane wyrazy  muszą  mieć  tendencye  do  wzajemnego  wypierania 
elementów  niezgodnych,  do  ich  eliminacvi.  Jeżeli  zatem  rodzaje  są 
niezgodne,  to  dane  są  warunki  wyparcia  rodzaju  jednego  wyrazu 
przez  rodzaj  drugiego.  Kierunek  wyparcia  zależy  od  najrozmait- 
szych czynników,  w  które  tu  na  razie  wchodzić  nie  jest  naszem 
zadaniem.  Nadmienię  tylko,  że  szersza  i  dalsza  tradycya,  przyna- 
leżność do  grup  formalnych  lub  znaczeniowych  i  t.  p.  czynniki, 
muszą  tu  odgrywać  bardzo  ważną  rolę. 

§  21.  Przykłady  można  przytoczyć  nieliczne:  nn.  Sałat  m., 
śrgn.  sałat  m.,  śląskie  (Opitz)  Salate  f.,  także  u  Giiuthera  Kinri^- 
salat  f.  ^=  włos.  sałata  f.  'Salatsspeise',  właściwie  insalata  part. 
prat.  od  (in)salare  ^nasolić'.  Swój  męski  rodzaj  wziął  prawdopodobnie 


ZMIANY  RODZAJU   W   KZKCZOWMKACFi   ZAPOŻYCZONYCH  73 

ten  wyraz  od  wyra/Ai  Lattich  m.  ''Kopfsalat'.  A  wpływ  ten  był  mo- 
żliwy, ponieważ  te  dwa  wyrazy  występowały  niezwykle  często  obok 
siebie.  Jadło  bowiem  w  specyalny  spcjsób  przyrządzone  z  octem, 
pieprzem,  solą  i  jakimś  tłuszczem  np.  oliwą,  nazywane  wyrazem 
Sałata  przyrządzano  głównie  z  rośliny  Lattich,  te  więc  dwa  w^^razy 
występowały  wciąż  razem,  a  ich  zakresy  znaczeniowe  z  sobą  się 
mieszały.  Pomieszanie  owo  było  tak  wielkie,  że  nawet  wyraź  Sałat 
(w  1530  r.  pisany  salath)  ma  znaczenie  'Lattich',  a  ta  ostatnia  ro- 
ślina jest  nazwana  w  1540  r.  Solatkraut  ^).  Przetkanie  wzajemne 
elementów  znaczeniowych  było  tak  wielkie,  że  wpływ  rodzajowy 
jednego  na  drugi,  t.  j.  wyparcie  rodzaju  żeńskiego  u  wyrazu  Sałat 
przez  rodzaj   męski   wyrazu  Lattich,  da  się  łatwo  pomyśleć. 

Jako  drugi  przykład  może  nam  służyć  nn.  Revier  n.  'rewir 
myśliwski,  okręg,  okolica',  starszenn.  Befer,  Revier  n.,  f.,  śrgn. 
rivier(e)  f.  n.  'Gegend,  Bezirk,  Wasserlauf,  Bach'  ^=  frc.  riviere  f. 
Tlu6,  Ufer',  włos.  rwiera  f.  "^Ufer,  Ufergegend'.  Zakres  znaczeniowy 
tego  wyrazu  zawierał  w  sobie  elementy  semazyologiczne  całego  sze- 
regu wyrazów,  mianowicie  wyrazów:  Ufer  n.,  Bezirk  m.,  Land- 
słrich  m.,  UfergeUlnde  n.,  Wasser  n.,  boć  z  jednej  strony  przedmioty, 
symbolizowane  przez;  Ufer^  Ufergeldnde^  Wasser  stale  towarzyszyły, 
albo  nawet  wchodziły  w  skład  pojęcia  Bemer,  z  drugiej  zaś  strony 
pojęcie  Bevier  zawierało  te  elementy,  które  były  właściwe  wyrazom: 
Bezirk.  Landstrich.  Należałoby  się  też  spodziewać  u  wyrazu  Bevier 
trzech  rodzajów:  f.,  m.,  n.;  rodzaju  żeńskiego  ze  względu  na  to.  że 
właściwym  rodzajem  tego  wyrazu  był  obcy  rodzaj  żeński,  męskiego 
dlatego,  że  znaczeniowo  ten  wyraz  wykazywał  styczności  z  wyra- 
zami rodzaju  męskiego,  nijakiego  wreszcie,  bo  elementy  znaczeniowe 
wyrazów  rodzaju  nijakiego  wyraźnie  wchodziły  w  skład  semazyo- 
logicznego  zakresu  tego  wyobrażenia,  które  symbolizował  wyraz 
Bevier.  Tak  też  jest,  bo  -  jak  świadczy  Heyne  sv.  —  wyraz  ten  także 
częścią  pojawiał  się  jako  maskulinum. 


VII.    Rzeczowniki ,    które    zmieniły    rodzaj    skutkiem    swego    szczególnego  rozwoju 

znaczeniowego. 

§  22.  W  obrębie  tej  grupy    rzeczowników    możemy  rozróżnić 
kilka  typów  zmian.    Często  określenie   przyimkowe    lub  inny  jakiś 


M  Hirt-Weigand  sv. 


74  MIKf>ŁAJ  nUDNIuKI 

zwrot  z  biegiem  czasu  staje  się  rzeczownikiem  i  jako  taki  przy- 
biera rodzaj.  Naturalnie,  że  wted}-  jakość  rodzaju  wyznaczają  wa- 
runki znaczeniowe  nowopowstałego  rzeczownika,  albo  też  jego  wy- 
gląd formalny  i  zaliczenie  go  na  podstawie  cech  zewnętrznych, 
materyalnych  jego  zewnętrznej  postaci  do  tej  lub  owej  grupy  rze- 
czowników urodzajowionych.  Np.  nn.  AdJatus  m.  'przyboczny  po- 
mocnik' ^=  łać.  ad  latus  ^)  n.  "^przy  boku'.  Ale  początkowe  określenie 
prz3'imkowe,  jako  człon  rozróżniający  domyślnego  rzeczownika  lub 
przymiotnika,  powoli  wchłonęło  elementy  semazyologiczne  opuszcza- 
nego stale  członu  identyfikującego,  nabierając  w  ten  sposób  zna- 
czenia rzeczownika.  Jako  zaś  ten  ostatni,  musiało  przybrać  pewien 
rodzaj:  w  tym  razie  rodzaj  wyznaczyła  osoba,  do  której  się  odno- 
siło określenie  przvimkowe.  zamienione  na  rzeczownik.  Ponieważ 
zatem  "^pomocnikiem  przybocznym'  bywał  przeważnie,  względnie  wy- 
łącznie mężczyzna,  więc  i  rodzaj  męski  ustalił  się  u  nowopowstałego 
rzeczownika. 

§  23.  Niekiedy  znaczeniowo  rozszczepia  się  wyraz  obcy,  za- 
trzymując z  jednej  strony  stare  wyobrażenie  obce,  z  drugiej  strony 
zaś  nabierając  zupełnie  odrębnych  elementów  semazyologicznych 
tak  różnych,  że  właściwie  rozbija  się  na  dwa  wyrazy.  W  tym  razie 
zmiana  rodzaju  jest  pożądanym  skutkiem  dokonanego  rozdziału, 
a  zarazem  staje  się  i  pożądanym  środkiem  rozróżniania  dwóch  zna- 
czeń  w  tym   samym  bloku  głosowym. 

Przykłady:  1)  gn.  Pennal  n.  'Federbtichse',  2)  gn.  Pennal  m. 
'der  jungę  Schulfuchs  (TrSger  der  Federbtichse).  Gymnasiast,  Fe- 
derkucher'  =^=  śrlać.  pennale  n.  Gdy  zatem  znaczenie  '^Federbiichse' 
przybrało  także  elementy  znaczeniowe  właściwe  temu.  który  nosił 
Pennal,  to  i  jego  rodzaj  męski  razem  z  tymi  elementami  wszedł 
w  obręb  semazyologiczny  bloku  głosowego  Pennal  i  został  zapercy- 
powany,  a  wreszcie  wyraźnie  uświadomiony.  Dziś  już  występuje 
nowy  twór  Pennaler  m.  jako  nom.  agentis,  utworzone  do  Pennal  na 
wzór  Frage:  Friiger  etc. 

Podobne  wypadki:  ngn.  Militar  n.  'wojsko'  ||  MUitar  m.  'Sol- 
dat'  ^=  franc.  le  militaire  m.  w  obu  znaczeniach.  Naturalnie,  że  ro- 
dzaj nijaki  dostał  się  tu  z  elementami  znaczeniowymi  wj^razu 
f/cer  n. 'wojsko',  które  już  nawet  były  w  tym  wyrazie  z  chwilą  za- 
pożyczenia. Nn.  Rekrilte  f.  'die  neugeworbene  Mannschaft'  i  nn.  Re- 


>)  Tak  Seiler  IV  135. 


ZM1ANV  ROliZAJU  W   RZKCZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  75 

krut^  Rekrout  m.  'rekrut,  nowozacięźny  żołnierz'  ^=  frc.  la  recreute  f. 
'Ersatzniannschaft'.  Stgn.  bhia  \\  pma  f.  'Muhscligkeit,  Drangsal,  Mar- 
ter.  Strafe.  Leibesstrafe';  śrgn.  ptne^  pm  "^Strafe,  Leibosstrafe'  ||  jmi 
m..  f.  '^Eifer,  eifrige  Bemiihung  um  etwas'.  —  Stgn.  ogm'.  śrgn.  ocker, 
og{g)er  m.,  n.  'Berggelb.  Ockergelb,  Braunstein'  ^=  lać.  ochra  f.  'Berg- 
gelb'.  Rzecz  ciekawa,  że  znikło  f..  zaś  rozszczepienie  na  m.  i  u.  po- 
szło od  współdziałania  wyrazów  typu  Stein  m.  cf.  znaczenie  'TJraun- 
stein' i  das  Berggelb,  Ockergelb.  które  występują  w  XVI  i  XVII  w.: 
Ochrageel.   Ockergeel  i  t.  p. 

§  24.  Czasem  rozszczepienie  rodzajowe  zostaje  w  związku  z  roz- 
wojem społecznym,  który  prowadzi  do  tego,  że  stanowisko  jakieś, 
które  przez  pewien  czas  zajmował  tylko  mężczyzna,  poczęła  obej- 
mować i  kobieta.  Skutkiem  tego  do  zakresu  znaczeniowego  wyrazu, 
pierwotnie  tylko  mieszczącego  w  sobie  element}'  rodzajowe  męskie, 
poczęły  nasiąkać  i  żeńskie.  Jeżeli  zaś  wyraz  przez  swą  szczególną 
budowę  nie  przedstawiał  trudności  morfologicznych  do  włączenia 
go  w  obręb  rzeczowników  żeńskich,  to  tylko  stawał  się  dwurodza- 
jowym,  nie  potrzebując  dobierać  specyalnego  sufiksu  w  tym  celu, 
aby  uwydatnić  pierwiastek  żeński,  który  właśnie  wszedł  w  jego 
zakres  semazyologiczny.  Tak  np.  nn.  (XVII)  Koryphde  ra.  'kory- 
feusz, przywódca'  etc.  ^=  frc.  le  coryphee  m.  "^ts.'.  Obecnie  zaś,  jak 
świadczy  Seiler  i),  także  Korijphiie  f.  'przywódczyni'  etc.  Otóż  to 
rozszczepienie  rodzajowo- znaczeniowe  zaszło  w  nowszych  czasach, 
kiedy  i  kobiety  poczęły  występować  jako  przywódczynie  najroz- 
maitszych prądów  socyalnych  lub  socyalno-polit3'^cznych,  albo  nau- 
kowych i  filozoficznych.  Rozwój  zatem  rodzajowo- znaczeniowy  wy- 
razu jest  tu  świadectwem  zaszłe]  ewolucyi  socyalnej. 

§  25.  Rozszczepienie  niekiedy  przybiera  formę  nawet  trójro- 
dzajową,  o  ile  rozwój  kultury,  albo  jakieś  specyalne  asocyacye  zna- 
czeniowe temu  sprzyjają.  Tak  np.  śrłać.  wyraz  laziirium,  lasunum, 
lasurum  n.  rozszczepił  się  w  niemczyźnie  na  trzy  wyrazy:  1)  nn. 
La^sur  m.  'der  Blaustein,  lapis  lazuli';  2)  La^sur  f.  'die  leichte  Uber- 
malung  mit  Lasurfarbe  mit  durchsichtiger  Farbę  iiberhaupt'.  wre- 
szcie w  śrgn.  Idzth-,  Idsur  n.  [\  Idsure,  Idjnre  f.)  'dunkelblaue  Farbę'. 
Otóż  tutaj  możemy  stwierdzić  przesiąknięcie  pewnych  zakresów 
znaczeniowych  i  rozbicie  jednego  wyrazu  na  trzy,  różniące  się  od 
siebie  rodzajem  i  znaczeniem.  Mianowicie  mam)^  w   1.  wypadku  do 


1)  Entwickl.  IV  260. 


76  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

czynienia  z  tą  farbą  w  formie  stałej  skrystalizowanej,  a  stąd  oczy- 
wiście zestawienie  jej  z  minerałami,  które  wogóle  się  podciągało 
pod  miano  Stein  m.  "^l^amień',  stąd  też  złożenie  Blaustein  m.  W  dru- 
gim razie  w  formie  pł^mnej,  a  f.  może  się  wywodzić  od  wyobra- 
żenia Lasurfarhe  lub  Farbę  w  ogólności,  a  wreszcie  w  trzecim  wy- 
padku mamy  rodzaj  nijaki,  związany  z  pewnością  z  określeniami 
barw  w  tym  rodzaju,  jak:  das  GoJd,  das  Silber,  das  Both,  das 
Gelb  i  t.  p. 


VIII.    Rzeczowniki,    które  zmieniły  swój   dawniejszy  rodzaj  męski    albo  żeński  na 
nijaki  dlatego,  że  oznaczały  rzeczy  małe,  drobne  i  t.  p. 

§  26.  W  języku  niemieckim  wszystkie  rzeczowniki  zdrobniałe 
są  rodzaju  nijakiego.  Zatem  rodzaj  nijaki  wykazuje  wyraźne  związki 
asocyacyjne  ze  specyalną  grupą  elementów  semazyologicznych. 
związki,  których  nie  posiada  ani  rodzaj  męski,  ani  żeński,  przynaj- 
mniej w  tym  stopniu.  Ta  specyalną  grupa  elementów  znaczenio- 
wych charakteryzuje  się  tem,  że  przedmioty,  rzeczy,  zdarzenia  i  t.  p., 
wchodzące  w  jej  zakres,  są  małe,  małoważne,  małoznaczące,  w  po- 
równaniu z  normalnym,  codziennym  układem  stosunków.  Jeżeli  zatem 
jakiś  rzeczownik  oznacza  rzecz  małą,  rzecz,  która  skutkiem  jakichś 
powodów  nie  dosięga  normalnych  rozmiarów  rzeczy  o  średniej,  codzien- 
nej wielkości  lub  ważności,  to  tem  samem  nabiera  w  języku  niemie- 
ckim elementów  znaczeniowych  nijakości.  elementów  znaczeniowych 
rodzaju  nijakiego,  które  przy  sprzyjających  warunkach  mogą  się  tak 
wybić  wyraźnie  w  świadomości  podmiotu  mówiącego,  iż  się  wyra- 
żają językowo  jako  przeprowadzenie  danego  rzeczownika  do  grupy 
rodzaju  nijakiego.  Przyczyną,  sprawiającą  zmianę  rodzaju,  jest  tu 
asocyacya  zdrobniałości.  małości  z  rodzajem  nijakim,  właściwa 
niemczyźnie. 

Przykłady:  nn.  Filigran  (1800)  n.  'feine  Gold  u.  Silberarbeit' 
^=  frc.  le  pliffrane  m.,  włosk.  filigrana  f.  'ts.';  połudn.-niem.  Backa- 
tell  n.  (  Bagatelle  f.  XVII)  ^=  frc.  bagatclle  f.  ^=  włos.  bagatelJo  f.; 
nn.  Violo)icćll  n.  'kleine  BaBgeige'  ||  Violoncello  m.  ^=  włos.  violon- 
cello  m.;  nn.  Molekuł  n.  ^=  frc.  moUcnle  i.  Podobny  zapewne  proces 
naleŻN^  stwierdzić  przy  wyrazie  Atom,  który  jest  n.  i  m.  Może  współ- 
działał tu  i  wyraz  Teilchen  n.,  lub  podobne.  Taki  sam  rozwój  w  wy- 


ZMIANY  RODZAJU   W   KZKCZOWNIKAOH   ZAPOŻYCZONYCH  77 

razie  stgu.  sportala,  sportella  f.  'Korb',  w  XV  w.  Sportulen  'eCbare 
Geschenke'.  później  'Abgaben.  Gebilhren  an  Gerichte  oder  Behor- 
den'.  wreszcie  'Geschenk',  w  1716  także  Spotiel  n.  'KiJrbchen'. 

§  27.  Wśród  tej  grupy  można  wyróżnić  specyalną  klasę  zna- 
czeniową. Wiadomo  mianowicie,  że  miary  i  wagi,  używane  do  od- 
mierzania drobnych  lub  nawet  bardzo  drobnych  ilości,  są  vs^ielko- 
ściami  małemi.  a  o  ile  wagami  z  metalu,  to  są  to  bardzo  nie- 
wielkie ciężarki ,  wymagające  zużycia  bardzo  słabego  natężenia 
muskułów  do  podźwignięcia.  A  także  w  porównaniu  ze  średnią, 
normalną  wielkością  przedmiotów,  widzianych  przez  człowieka  co- 
dzień,  są  one  drobne.  Przedmioty  te  zatem  już  przez  swój  charakter 
praktyczno-życiowy,  przez  swoją  zewnętrzną  postać  wnoszą  do  świa- 
domości podmiotu  mówiącego  elementy  semazyologiczne  zdrobnienia. 
Elementy  owe  wciągają  z  sobą  bloki  głosowe,  które  je  symbolizują, 
w  obręb  rzeczowników  nijakich,  których  potężna,  najsilniejsza  na- 
wet ilościowo  grupa  ma  charakter  deminutywny  w  niemczyźnie. 
Stąd  też.  kiedy  elementy  małości,  lekkości  i  t.  p.,  kontrastując 
z  elementami  wielkości  normalnej  i  zwykłego  ciężaru,  poczynały 
nabierać  cech  zdrobnienia,  podmiot  językowy,  uświadomiwszy  sobie 
ten  fakt,  wyrażał  go  językowo  w  ten  sposób,  że  dane  wyrazy  prze- 
prowadzał do  klasy  rzeczowników  nijakich,  czasem  nawet  zapomocą 
dodawanego  fakultatywnie  sufiksu  deminutywneg®,  wyraźniej  akcen- 
tując przez  to  zachodzący  proces  psychologicznoznaczeniowy. 

Przykłady:  Ciient  n.  Que)itchen\\  Cj^e^^Zew^  n. 'der  vierte  (urspr. 
wohl  der  ftinfte)  Teil  eines  Lotes\  śrgn.  quentin,  ąuintln,  ąuintilhi)  n., 
także  quinti  n.  ^=  śrłać.  quintiHus,  quefitinus  m.  'das  Fiinftel'.  Nn. 
Kaliber  n.  'Durchmesser  des  Geschiitzrohrs;  KugelmaB  nach  GroBe 
undSchwere;  Art,  Schlag',  w  1616  jeszcze  Callber  m.  ^=  frc-prow.- 
hiszp.  calihre  m.  'innrer  Durchmesser  einer  (Geschutz-)rohre'.  Nn. 
Karat  n.  'ein  Goldgewicht  von  12  Gran;  ein  Diamanten-  u.  Perlen- 
gewicht  von  4  Gran',  śrgn.  gardt,  kardt  n.,  f.  ^=  frc.  carat  m.,  'ts.'. 
Co  do  f.  cf.  niżej  §  47.  Nn.  Cuart  n.,  późnośrgn,  quart  n.  '^^/^  eines 
MaBes,  ein  WeinmaB'  ^=  lać  quarta  (pars)  f.,  ale  stgn.  quarte  f.  | 
quart  n.  może  czyni  prawdopodobniejszym  wywód  z  dwóch  łaciń- 
skich wyrazów  quartum  n.  j|  quarta  (pars)  f.  Nn.  Seidel  n.  ■Y2  bay- 
risches  (Fliissigkeits)  MaB'.  śrgn.  sideł,  stdlhi  n.  ^=  łać.  situlus  m., 
situla  f.  'GelftS.  Wassereimer'  w  śrłać.  także  'bestimmtes  WeinmaB'. 

§  28.  Odstępstwa  od  tej  reguły,  jak  wogóle  wszystkie  t.  zw. 


78  MIKOŁAJ   KUDNICKI 

wyjątki,  można  tłumaczyć  krzyżowaniem  przez  inne  tendencje,  dzia- 
łające w  języku.  Tak  np,  mamy  der  Meter  \\  das  Meter.  die  Unze 
'etwa  2  Lot',  śrgn.  unz(e).  stgn.  unza  f.  ^=  łać.  imcia  f.  'Yjj  asa'. 
Ostatni  wyraz  prawdopodobnie  dlatego  utrzymał  swój  rodzaj  żeński, 
że  jego  podobieństwo  fonetyczne  z  wyrazem  obcym  i  ciągJa  z  nim 
styczność  podtrzymywały,  względnie  wciąż  odnawiały  rodzaj  żeń- 
ski u  tego  rzeczownika  cf.  wyżej  §  12,  zaś  nn.  Meter  prawdopo- 
dobnie staje  się  coraz  bardziej  rodzaju  męskiego  z  jednej  strony 
z  powodu  franc.  le  metre  m.,  z  drugiej  strony  zaś  zapewne  masku- 
lina  na  -er  przyciągają  ten  wyraz  potężnie  skutkiem  podobieństwa 
w  formalnej    budowie,  mianowicie  końcówki  -er. 


ROZDZIAŁ  III. 

Zmiany  rodzaju,  wynikłe  skutkiem  współdziałania  momentów  znacze- 
niowych i  formalnycłi. 

§  29.  Jest  rzeczą  jasną  i  zupełnie  zrozumiałą,  że  właściwie 
zawsze  momenty  jedne  i  drugie^,  t.  zn.  tak  formalne,  jak  i  znacze- 
niowe, współdziałają  przy  wszelkiego  rodzaju  procesacli  językowych, 
a  zatem  i  przy  zmianach  rodzaju  w  wyrazach  zapożyczonych.  W  za- 
sadzie zatem  każde  wyróżnienie  grup  z  przyczynami  specjalnie 
znaczeniowemi,  albo  specyalnie  formalnemi  jest  dowolne  i  subjek- 
tywne.  Atoli  ten  podział  może  rościć  i  pewne  pretensye  do  objek- 
tjwności,  a  to  na  tej  zasadzie,  że  da  się  wskazać  szereg  przypad- 
ków, w  których  niewątpliwie  przedewszystkiem,  albo  i  wyłącznie 
moment j  znaczeniowe  odgr3'wałj  najważniejszą  rolę  w  przeciwień- 
stwie do  tych,  gdzie  rozstrzygający  wpływ  wywarły  asocyacye  for- 
malne. O  każdy  poszczególny  wypadek  możnaby  toczyć  spory,  nie 
dające  się  na  razie,  a  nawet  może  i  nigdy  rozstrzygnąć  w  decj- 
dującj  sposób.  Ale  fakt  niepewności  co  do  każdego  poszczególnego 
wjpadku  nie  może  podawać  w  wątpliwość  koniecznego  przeciw- 
stawiania sobie  dwóch  grup  tjpowjch,  wjżej  wjmienionych.  Skoro 
zaś  takie  grupy  typowe  przyjmujemy,  skoro  dalej  przyznajemy,  iż 
momenty  znaczeniowe  i  formalne    nietylkn    nie  wyłączają  się  wza- 


')  Hirt-Weigand  8v. 


ZMIANY  KODZAJU   W  RZKCZOWMKACll    ZAPOŻYCZONYCH  79 

jemnie,  ale  owszem  często  idą  w  parze,  to  musimy  pomiędzy  gru- 
pami krańcowemi,  t.  j.  między  grupą  o  charakterze  przeważnie  zna- 
czeniowym a  grupą  o  charakterze  przeważnie  formalnym,  pomieścić 
grupę  trzecią,  pośrednią.  Ta  grupa  trzecia  to  właśnie  klasa  rozdziału 
trzeciego,  charakteryzująca  się  tem,  że  w  niej  momenty  znaczeniowe 
i  formalne  utrzymują  się  w  pewnej  równowadze,  t.  zn.  że  nie  mo- 
żna przypisać  ani  jednym,  ani  drugim  wpływu  wyłącznie  decy- 
dującego. Rozumie  się  samo  przez  się,  że  między  grupę  znacze- 
niową a  znaczeniowo -formalną  z  jednej  strony,  zaś  między  tę 
ostatnią  a  wyłącznie  formalną  z  drugiej,  możnaby  wstawić  nieskoń- 
czoną ilość  klas  pośrednich  bez  jakiegokolwiek  praktycznego  rezul- 
tatu. Miałoby  to  czysto  teoretyczne  znaczenie:  jest  to  cecha  i  wada 
wszelkiego  ludzkiego  podziału,  wszelkiej  ludzkiej  klasyfikacyi 
i  wszelkiej   ludzkiej   myśli  i  rozumowania. 


IX.  Rzeczowniki ,  które  zmieniły  swój  rodzaj  na  nijaki  skutkiem  współdział/tnia 
momentów  znaczeniowych  i  formalnych:  znaczeniowych  o  charakterze  nieokreślo- 
nym, ogólnikowym  —   można  rzec   —   morfologicznym,    formalnych  o  charakterze 

negatywnym. 

§  30.  Na  podstawie  przeciwstawienia  sobie  klasy  rzeczowni- 
ków i  czasowników  można  twierdzić,  że  w  budowie  semazyolo- 
gicznej  języka  istnieje  relacya  znaczeniowa  między  takiemi  grupami 
wyobrażeń  semazyologicznych,  które  się  rozkładają  na  poszczególne 
warstwy  elementów  znaczeniowych  czy  to  w  sensie  czasowym,  czy 
też  modalnym,  a  między  temi  grupami,  które  nie  wykazują  wyraź- 
niejszych wymienionych  rozdziałów  między  swojemi  ściślejszemi 
całościami  wyobrażeniowemi.  W  niemczyźnie  ten  stosunek  wyraża 
się  przeważnie  relacyą  między  bezokolicznikiem  a  odimiennym  rze- 
czownikiem rodzaju  nijakiego:  [leben:  das  Leben,  gehen:  das  Gehen, 
essen:  das  Essen  i  t.  d.). 

Warto  zwrócić  uwagę  przedewszystkiem  na  ten  fakt  ciekawy, 
że  już  to  samo,  że  z  czasownika  robi  się  rzeczownik,  już  to  samo 
rozciągłość  czasową  akcyi,  czynności,  wreszcie  stanu  kondensuje 
niejako  w  jedną  chwilę.  O  ile  zatem  w  czasownikowych  bezoko- 
licznikach gehen,  essen,  niihen  i  t.  p.  uwaga  podmiotu  językov/ego 
koncentruje  się  na  przebiegu  czasowym  tej  czynności,  na  poszcze- 
gólnych jej  etapach,  o  tyle  w  zwrotach  das  Gehen,  das  Essen,  das 
Ncihen  i  t.  p.    uwaga  podmiotu  mówiącego  jest   zajęta   przedewszy- 


80  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

stkiem  samym  faktem  czjmności,  której  na  poszczególne  stadya  nie 
dzieli,  ale  niejako,  jak  gdyby  w  jednej  chwili,  cały  przebieg  widzi. 

§  31.  Bezokolicznika  czasownikowego  nie  należy  brać  w  ode- 
rwaniu od  całej  odmiany  danego  czasownika,  t.  j.  od  wszystkich 
jego  form  czasowych  i  modalnych.  Forma  bezokolicznika  należy 
do  tych  form  czasowych  i  modalnych  w  świadomości  człowieka 
i  z  niemi  się  wiąże.  Skutkiem  tego  z  bezokolicznikiem  zostaje  w  pewnej 
relac3a  znaczeni  o  woformalnej  ogólnikowe  wyobrażenie  podziału  akcyi 
werbalnej  na  pewne  momenty  czasowe,  t.  j.  ta  niejasna  świadomość, 
że  dana  czynność  raz  się  odbywa  w  teraźniejszości,  raz  w  prze- 
szłości, raz  zaś  w  przyszłości.  To  rozdzielenie  przebiegu  na  różne 
czasy  i  tryby  sprawia,  że  się  w  nim  odczuwa  szereg  momentów 
działania,  szereg  po  sobie  i  obok  siebie  występujących  etapów  czyn- 
ności, a  skutkiem  tego  i  znaczenie  bezokolicznika  nie  ma  charakteru 
skondensowanego,  ściśniętego  w  jedną  chwilę,  w  jeden  blok,  ale 
charakter  grupy  semazyologicznej,  rozczłonkowanej  na  pewne  war- 
stwy. Rzecz  ta  ulega  zmianie,  kiedy  z  bezokolicznika  robi  się  rze- 
czownik z  dodanym  rodzajnikiem  nijakim.  Wtedy  ściślejszy  zwią- 
zek z  czasowemi  i  modalnemi  formami  niknie,  a  natomiast  poja- 
wiają się  związki  nowe  z  klasą  rzeczowników,  z  tym  jej  ogólnym 
charakterem  rzeczowości,  t.  j.  braku  rozkładania  zakresów  znaczenio- 
wych na  etapy  czasowe  i  modalne.  Zakresy  znaczeniowe  rzeczowników 
jawią  się  świadomości  podmiotu  mówiącego  jako  akty  jednolite,  nie- 
rozdzielne  i  w  czasie  i  w  przestrzeni,  bo  takimi  są  i  rzeczy  i  osoby, 
symbolizowane,  zazwyczaj  i  przeważnie,  przez  klasę  rzeczowników. 
Jeżeli  zatem  nawet  forma  czasownikowa  przez  akt  świadomości  do- 
staje się  do  klasy  rzeczowników,  to  traci  elementy  czasowe,  a  zy- 
skuje nowe  —  rzeczownikowe.  Wyrazem  tego  w  językach ,  mają- 
cych rodzajnik,  jest  właśnie  opatrzenie  formy  czasownikowej  —  ro- 
dzajnikiem. W  języku  niemieckim  (i  jemu  podobn^^ch)  dzieje  się 
to  za  pomocą  rodzajnika  nijakiego:  das.  Stwierdzenie  właśnie  tego 
faktu  jest  potrzebne  dla  naszego  celu. 

Ale  może  się  zdarzyć,  że  w  języku  brak  jest  czasownika,  zaś 
może  być  tylko  rzeczownik,  którego  treść  wyobrażeniowa  może 
mieć  charakter  ściśniętego  bloku  wyobrażeniowego,  tworzącego  jak 
gdyby  odpowiednik  do  rozkładalnych  grup  nieistniejącego  wprawdzie 
realnie  czasownika,  ale  tkwiącego  in  potentia  w  umyśle  podmiotu 
mówiącego.  O  ile  jest  to  wyraz,  pojawiający  się  w  języku  świeżo, 
bez  relacyi  i  związków  już  zakorzenionych,  to  jest  rzeczą  prawdo- 


ZMIANY  RODZAJU  W   RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  81 

podobną,  że  wystąpi  w  rodzaju  nijakim.  W  tym  kierunku  pociągnie 
go  właśnie  stosunek  znaczeniowy,  zachodzący  między  obserwowaną 
akcyą,  przebiegiem  układającym  się  w  warstwy  modalno-czasowe, 
a  tymże  zakresem  znaczeniowym  w  postaci  rzeczownika,  o  charakte- 
rze jednoblokowym,  jednolitym,  który  będzie  właściwy  nowozjawia- 
jącemu  się   rzeczownikowi. 

Do  tego  typu  rzeczowników  nijakich  raożnaby  zaliczyć  nn. 
Zeremoniell  n,  'Inbegriif  feierlicher  Gebrauche'.  Wprawdzie  wypro- 
wadzają 1)  ten  rzeczownik  z  łacińskiego  ceremoniale  n..  ale  nie  tłó- 
raaczą  różnic  fonetycznych,  w  jaki  sposób  mianowicie  łać.  -rde  dało 
nn.  -ell.  Zdaje  się,  że  mamy  tu  do  czynienia  z  przeróbką  łać.  cere- 
moniale na  sposób  francuski,  analogicznie  do  takich  francuskich 
przymiotników,  jak  reel,  reelle,  reellement  \\  real  i  t.  d.  A  potem  do- 
piero z  przymiotnika  *ceremoniel  (który  realnie  mógł  wcale  nie 
istnieć)  zrobiono  rzeczownik  Zeremoniell  n.  Właśnie  'InbegrifF  fe- 
ierlicher GebrMucbe'  jest  jeduoblokowy  znaczeniowo  w  przeciwsta- 
wieniu do  szeregu  czynności,  występujących  w  tym  przebiegu;  rze- 
czownik zatem  Zeremoniell  jest  jakby  w  rzeczownik  zamienionym  bez- 
okolicznikiem do  czasownika,  którego  faktycznie  niema,  ale  którego 
znaczeniowy  charakter  jest  w  akcyi,  w  przebiegu,  symbolizowanym 
przez  wj^raz  Zeremoniell.  Możliwem  także  jest  współdziałanie  wpływu 
łacińskiego  ceremoniale  n.  na  rodzaj  nowego  wyrazu  niemieckiego. 
Do  tego  też  typu  neutrów  możnaby  zaliczyć  dwa  bezokoliczniki 
łać.,  które  stały  się  rzeczownikami  rodzaju  nijakiego  w  nieraczyźnie. 
Są  to  nn.  Bezepisse  (1703)  n.  'Empfangsschein'  ^=  łać.  recepisse  (inf. 
perf.  act.)  i  Interesse  (XV)  n.  ^=  łać.  interesse  'von  Wichtigkeit 
sein'.  Wreszcie  zwykłe  formy  łacińskich  czasowników,  lub  całe 
zwroty,  które  się  stały  w  niemczyźnie.  względnie  już  we  francuz- 
czyźnie  rzeczownikami:  nn.  Defizit  (XVIII)  n.  ^=  frc.  dejicit  m.  ^= 
łać.  deficit  'es  fehlt',  nn.  Akzessit  n.  'dem  Hauptpreise  fiir  eine  Lei- 
stung  fast  gleichgeltender  Nebenpreis'  ^=  frc.  accessit  m.  ^Neben- 
preis'  ^=  łać.  accessit  -es  ist  hinzugekommen';  nn.  Fiduzit  \\  Fiduz  n. 
'Vertrauen';  Fiduz  rx.  ^=  łać.  fiducia  f,  zaś  Fiduzit  ^=  Fiduz -\- sit, 
twór  na  wzór  prosit.  Od  Fiduzit  dopiero  rodzaj  nijaki  dostał  się 
i  do  Fiduz.  Może  być,  że  do  ustalenia  się  rodzaju  nijakiego  przy- 
czyniło się  i  pokrewieństwo  znaczeniowe  z  nn.  Vertrauen  ^).  Moment 


»)  Seiler  IV  188  i  Hirt-Weigand  8V. 
*)  Seiler  IV  466  i  517. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIY. 


82  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

formalny  w  sensie  negatywnym  wchodzi  w  powyższych  przykła- 
dach o  tyle  w  grę,  że  końcówki  -ell,  -isse,  -U  są  niemczyźnie  obce, 
porówn.  niżej  §§  35  i  nn. 

§  32.  Niem.  part.  praet.  pass.  używa  się  na  wszystkie  trzy  ro- 
dzaje np.  der  gehrachte  'przyniesiony',  die  gebrachte  'przyniesiona' 
i  wreszcie  das  gebrachte.  O  ile  chodzi  o  zakresy  znaczeniowe  tych 
trzech  postaci,  to  można  stwierdzić,  że  wyrażenie  z  rodzajnikiem 
męskim  der,  względnie  żeńskim  die,  odnosi  się  do  tych  rzeczowni- 
ków, które  oznaczają  widocznie  osoby  męskie,  względnie  żeńskie, 
albo  też  wiążą  się  z  rzeczownikami  męskimi  lub  żeńskimi.  Nie  jest 
tak  z  postacią  trzecią  das  gebrachte.  Przedewszystkiem  postać  ta 
jest  scharakteryzowana  negatywnie  w  przeciwstawieniu  do  dwóch 
poprzednich:  można  bowiem  o  postaciach  na  rodzaj  męski  lub  żeń- 
ski powiedzieć  pozytywnie,  że  oznaczają  osoby  (zwierzęta  etc.)  ro- 
dzaju męskiego  lub  żeńskiego,  zaś  o  postaci  na  rodzaj  nijaki  można 
powiedzieć  negatywnie,  że  ona  nie  oznacza,  nie  odnosi  się  ani  do 
rodzaju  męskiego,  ani  do  żeńskiego.  Przekładając  to  twierdzenie  na 
język  pozytywn}'-,  powiemy,  rodzaj  nijaki  wymienionej  trzeciej  po- 
staci das  gebrachte  obejmuje  sobą  wszystko  to,  co  nie  jest  ani  ro- 
dzaju męskiego,  ani  żeńskiego. 

Otóż  niewątpliwie  są  w  języku  całe  szeregi  wyrazów,  dla  któ- 
rych rodzaj  jest  rzeczą  najzupełniej  bez  znaczenia.  Jednakże  for- 
malnie muszą  one  wejść  w  jakąś  kategorj-ę  rodzajową,  ponieważ 
język  nie  posiada  klasy  rzeczowników  bezrodzajowych,  t.  zn.  nie- 
scharakteryzowanych  jakąś  cechą  formalnorodzajową.  Jasnem  jest, 
że  rzeczowniki  tego  typu  muszą  wejść  do  tej  grupy  formalnorodza- 
jowej,  która  nie  posiada  wyraźnych,  pozytywnych  cech  rodzajowych, 
owszem,  której  zakres  znaczeniowy  obejmuje  to,  co  nie  wchodzi 
w  obręb  dwu  pierwszych  klas  rodzajowych ,  nacechowanych  pod 
tym  względem  wyraźnie.  Atrakcya  znaczeniowa,  a  w  pewnych  wa- 
runkach i  formalna,  porówn.  niżej  §  35  i  nn..  musi  tu  być  najzu- 
pełniej zdec37dowana. 

Ale  na  tem  nie  koniec.  Trzeba  jeszcze  podkreślić,  że  klasa 
tych  neutrów  obejmuje  nietylko  te  rzeczowniki,  których  nie  można 
uznać  ani  za  maskulina,  ani  za  feminina  z  powodów  podanych  wy- 
żej, ale  także  i  takie  grupy  rzeczowników,  w  których  występuje 
mieszanina  jednych  i  drugich,  których  zatem  zakres  znaczeniowy 
jest  tak  obszerny,  że  w  obręb  jego  wchodzą  rzeczowniki  rodzaju 
męskiego  i  żeńskiego,  ale  niezróżniczkowane  na  poszczególnorodza- 


ZMIANY  RODZAJU    W   RZECZOWNIKACH  ZAPOŻVCZONYCH  83 

jowe  grupy  i  jednostki.  Temu  faktowi  odpowiadają  takie  zwroty 
językowe,  jak  np.  das  allcfi,  was  wir  sehen  =  wszystko  to,  co  wi- 
dzimy, das  WeltaU,  tać.  totum  unwersum  i  t,  d.  Nawet  w  histo- 
rycznym rozwoju  języka  da  się  to  zjawisko  zauważyć,  np.  w  goc, 
iraihts  f.  'Sache',  stgn.  wihł  n.  Wyraz  ten  pierwotnie  był  rodzaju 
żeńskiego,  ale  gdy  począł  oznaczać  wszystko,  zamienił  się  powoli 
na  neutrum  i),  stał  się  poprostu  nieokreślonym  co  do  rodzaju. 

Powyżej  scharakteryzowanych  dwóch  punktów  widzenia  wła- 
ściwie rozdzielić  nie  można:  to  bowiem,  co  nie  jest  ani  męskie,  ani 
żeńskie  —  jest  nijalcie,  ale  i  to,  co  jest  tak  żeńskie  jak  i  męskie 
równocześnie,  nie  jest  także  ani  jednem  ani  drugiem ,  czyli  jest 
właśnie  nijakiem.  Dlatego  przykładów  dla  jednego  i  drugiego  punktu 
widzenia  nie  rozdzielani,  gdyż  momenty  i  jedne  i  drugie  w  każdym 
prawie  przykładzie  konkretnym  występują.  Zaś  w  zapożyczeniach 
już  to  jedne,  już  to  drugie  są  lub  były  brane  aktualnie  w  rachubę 
i  rzeczą  jest  najzupełniej  niemożliwą  orzec,  który  moment  w  danym 
wypadku  wywarł  wpływ  decydujący,  który  sprawił  ostatecznie 
i  bezpośrednio,  że  dany  wyraz  uległ  atrakcyi  rodzaju  nijakiego. 

§  33.  Przykłady:    Nn.  XatureU  (XVII)  n.  'naturliche  Anlage 
^=  frc.  le  naturel  m.  'ts.'. 

Wszystko  to,  co  tworzy  naturalny  charakter,  naturalne  skłon- 
ności człowieka,  składa  się  z  całego  szeregu  cech,  z  których  jedne 
mogą  być  rodzaju  męskiego,  drugie  zaś  rodzaju  żeńskiego,  a  więc 
ich  suma  nie  jest  właściwie  ani  męska,  ani  żeńska  —  jest  nijaka. 
Z  drugiej  zaś  strony  wszystkie  rzeczone  cechy,  razem  wzięte,  nie 
posiadają  ani  wybitnej  cechy  męskiego  charakteru,  ani  żeńskiego, 
t.  zn.  że  znaczeniowo  nie  mogą  ulegać  atrakcyi  ani  do  grupy  ma- 
skulinów,  ani  do  grupy  femininów,  a  zatem  muszą  ulegać  atrakcyi 
do  neutrów.  Tak  widzimy,  że  momenty  negatywne  stają  się  pozy- 
tywnymi i  wytwarzają  normy  językowe,  odgrywające  w  rozwoju 
mowy  ludzkiej   ważne  role. 

Mutatis  mutandis  dałoby  się  podobne  roztrząsanie,  jak  powyż- 
sze, powtórzyć  przy  każdym  z  następujących  przykładów:  nn,  In- 
teńeur  n.  ^=  frc.  interieur  m.  'das  Innere',  Visavis  n.  ^=  frc.  le 
vis-a-vis  m.,  Veto  n.  ^=  frc.  le  veto  m.,  nn.  (dyal.)  Techtehnechtel  n. 
'oberflćlchliche   Liebschaft',    w    1792    Dechtlmechłl  n.    ^=   włos.   teco 


1)  Wilmanns*  III  371  Anm.  2,  Braane  Ahd.  Gramm*.  §§  196  Anm.  4  i  §  299. 

6* 


84  MIKOŁAJ   KUDNIOKI 

meco  ^)  ^mit  mir.  mit  dir'  =  'unter  vier  Augen'.  porówn.  dzisiejsze 
nowoniem.  das  Stelldichebi,  rendez  vous,  pisane  das  Bendezvous  i  t.  p. 
Nn.  Agens  n.  (1813)  ^=  łać.  agens  'das  Treibende'.  Podobnie  może 
na.  Grofi  n.  '12  Dutzend  oder  144  Stock'  ^=  frc.  grosse  f.  'ts/.  — 
Być  może  jednak,  że  ma  racyę  Seiler '')  dowodząc,  iż  rodzaj  nijaki 
zakorzenił  się  tu  pod  wpływem  pokrewieństwa  znaczeniowego  z  wy- 
razem Dutzełid  n.  To  tembardziej  prawdopodobne,  że  we  franc.  był 
zwrot  grosse  douzaine  f.  'właściwie  gruby,  duży  tuzin',  na  wzór  któ- 
rego mogło  istnieć  w  niemczyźnie  wyrażenie  mieszane  *Grro'3du- 
tzetid  n.,  a  później  samo  Grofi.  Żaden  ze  znanych  mi  słowników 
nie  notuje  tego  wyrażenia  GrojMutzend,  ale  niemniej  w  języku  co- 
dziennym mogJo  ono  istnieć. 

§  34.  W  poprzednicli  paragrafach  stwierdziłem,  że  rzeczowniki, 
które  z  punktu  widzenia  znaczeniowego  nie  miał}^  wyraźnego  clia- 
rakteru  męskiego,  względnie  żeńskiego,  przez  to  samo  nabierały 
cech  pozytywnych  takich,  iż  się  stawały  neutrami.  Ale  wiadomo, 
że  rodzaj  gramatyczny  jest  nietylko  zjawiskiem  znaczeniowem,  se- 
mazyologicznem ,  ale  także  zjawiskiem  formalnem.  Znaczy  to.  że 
nietylko  pewne  element}"  znaczeniowe  warunkują  rodzaj  grama- 
tyczny rzeczownika,  ale  również  i  pewne  jego  cechy  formalne.  Jest 
to  wynikiem  ogólnego  paralelizmu  między  stroną  semazyologiczną 
i  formalną  wyrazu,  między  jego  znaczeniem  a  peryferyą,  czyli  ma- 
teryalno-głosowym  blokiem  wyrazu  a  jego  zakresem  znaczeniowym. 
Muszę  się  tu  powołać  na  to,  com  swego  czasu  wywodził  o  roli  se- 
mazyologicznej  głoski ,  a  nawet  każdego  elementu  fonetycznego 
w  wyrazie  w  rozprawie  o  assymilacyi  ^).  Musimy  tu  to  zagadnienie 
także  rozważyć,  ale  z  innego  nieco  punktu  widzenia,  ponieważ 
z  nieco  innymi  elementami  formalnymi  będziemy  tu  mieć  do  czy- 
nienia. 

Jak  głoska,  względnit^  jakiś  element  fonetyczny  tworzy  jedną 
z  cech  semazyologicznych  wyrazu,  któremi  dany  wyraz  różni  się 
od  wyrazów  innych,  zwłaszcza  podobnych,  tak  szereg  głosek,  wzglę- 


')  Seiler  III  9i,   Hirt-Weigand  jako  wątpliwe. 

»)  Entwickl.  IV  517. 

*)  Mikołaj  Rudnicki:  Studya  psychofonetyczne.  1.  Assymilacya.  W  KWF. 
50  (L)  str.  193  i  nn.,  także  w  przedmowie  do  tej  rozprawy.  Porówn.  także:  Bul- 
letin  de  l'Acad.  d.  Sciences  de  Cracovie.  I.  classe  de  philologie.  Jaia-Juillet  et 
Octobre  1911. — Także  Ertrait.  Paychophonetische  Studien.  I.  Asaimilation  von  Mi- 
kołaj  Rudnicki  str.  119  i  nn.  Cracovio  1912. 


ZMIANY  RODZAJU  W   RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  85 

dnie  elementów  fonetycznych  o  pewnym  stałym  układzie,  zazwyczaj 
na  końcu  wyrazu,  t.  j.  t.  zw.  sufiks,  odróżnia  go  od  wyrazów  je- 
dnych, a  wiąże  z  wyrazami  tymi,  które  podobne  lub  takie  same 
układy  elementów  głosowych  wykazują  na  swoich  kcmcach.  Również 
układ,  t.  j.  stałe  czasowe  następstwo  elementów  głosowych  wyrazu, 
wchodzi  w  obręb  jego  cech.  Ale  do  elementu  fonetycznego,  jako 
takiego,  nie  jest  przywiązany  żaden  zakres  znaczeniowy,  żadna 
grupa  elementów  semazyologicznych,  przynajmniej  we  współczesnym 
okresie  życia  językowego.  Inaczej  się  rzecz  ma  z  sufiksem:  ten  jest 
związany  z  pewnym  zakresem  znaczeniowym.  Zakres  ten  jest  bar- 
dzo ogólnikowy,  ale  właśnie  jako  jeden  z  ważnych  składników  za- 
kresu znaczenioweg(j  sufiksów  występuje  rodzaj  rzeczownika,  t.  zn. 
sklasyfikowanie  go  jako  męskiego,  żeńskiego  lub  nijakiego.  Nie- 
kiedy tylko  ten  zakres  znaczeniowy  jest  właściwy  sufiksowi, 

§  35.  Jest  rzeczą  ciekawą,  że  suffiksów.  wyraźnie  charakte- 
ryzujących rodzaj  nijaki  pod  względem  formalnym,  właściwie  brak 
w  niemczyźnie.  Dwa  sufiksy  deminutywne:  -chen,  -lein  charaktery- 
zują wyrazy  przedewszystkiem  znaczeniowo,  a  później  dopiero  for- 
malnie jako  neutra.  Jedynym  właściwie  sufiksem  formalnym,  prze- 
ważnie neutralnym,  jest  -tum.  Jednakże  i  ten  przyrostek  nie  jest 
wyłącznie  neutralny  w  tym  stopniu,  jak  np.  sufiks  -ling  jest  su- 
fiksem dla  rodzaju  męskiego,  lub  np.  sufiks  -in  \\  -innen,  -ung  |]  -ungen 
dla  rodzaju  żeńskiego.  To  też  wyraz}^  rodzaju  nijakiego  dadzą  się 
w  niemczyźnie  wydzielić  z  pośród  innych  raczej  znaczeniowo,  ani- 
żeli formalnie. 

Powyższy  fakt  formalny  ma  ciekawe  następstwa  psycholo- 
giczno-językowe.  Skoro  bowiem  pod  względem  formalnym  są  wy- 
raźnie scharakteryzowane  przedewszystkiem  maskulina  i  feminina, 
to  na  rzeczowniki  rodzaju  nijakiego  przypada  przedewszystkiem  to 
wszystko,  co  nie  jest  ani  wyraźnem  maskulinum,  ani  wyraźnem 
femininum.  Zachodzi  tu  zatem  ten  sam  wypadek,  co  i  przy  stosun- 
kach znaczeniowych,  porówn.  wyżej   §§  30,  31  i  nn. 

Do  języka  dostają  się  szeregi  wyrazów  z  sufiksami  obcymi, 
które  nie  odpowiadają  grupom  sufiksalno-rodzajowym  swojskim.  O  ile 
zatem  żadne  relacye  już  to  czysto  semazyologicznej  natury,  już  to 
innej,  nie  wiążą  nowowystępującego  rzeczownika  z  żadną  grupą 
znaczeniową  i  w  ten  sposób  nie  warunkują  jego  rodzaju,  to  rze- 
czownik w  istocie  wchodzi  w  obręb  wyrazów  niescharakteryzowa- 
nych  zdecydowanie,  a  to  jest  w  danym  razie  równoznaczne  z  przy- 


86  MIKOŁAJ  KUDNICKI 

braniem  rodzajnika  nijakiego.  Stwierdzamy  zatem  i  tutaj  to  ciekawe 
zjawisko,  jak  cecha  negatywna  w  przeciwstawieniu  do  pozytywnych 
staje  się  również  odrazu  cechą  pozytywną  i  wj^^stępuje  jako  czyn- 
nik działający. 

Przykładów  na  tak  powstałe  neutra  możemy  przytoczyć  cały 
szereg,  zwłaszcza  że  niemczyzna,  w  ciągu  swego  długiego  współ- 
życia cywilizacyjnego  z  kulturalniejszymi  językami  zachodu  i  po- 
łudnia, nabrała  od  w  nich  wielkiej  ilości  wyrazów,  których  ele- 
menty sufiksalne  najzupełniej  nie  odpowiadały  średniej  normie  przy- 
rostków niemieckich. 

Przykłady:  1)  na  -i:  nn.  Alkali  n.  ^=  frc.  alcali  m.,  Fałschuli 
n.  ^^=  frc.  pałchouli  m.;  2)  na  -u:  Gnu  n.  ^=  frc.  g)wu,  niou  m.  i); 
3)  na  -a:  Zebra-)  n.  ^=  frc.  le  zebrę  m.,  względnie  z  hiszp.  port.  la 
zebra  f.;  nn.  Sofa  n.  ^=  frc.  sofa,  sopha  m..  nn.  Schema  (1703)  n. 
^=  frc.  schema  \\  scheme  m.;  4)  na  -oir:  Coniptoir  n.  ^=  frc.  compłoir 
m.  "kantor  może  za  wspódziałaniem  znaczeniowego  związku  z  niem. 
Zimmer  n.  —  Dadzą  się  jeszcze  wymienić  całe  grupy  wyrazów 
z  najrozmaitszymi  przyrostkami.  Np.  1)  na  -ot:  Komplołt  n.  ^=  frc. 
complot  m.  'heimlicher  boser  Anschlag  unter  Mehreren';  Kompott  n. 
^=  frc.  compote  f.,  Fagotł  n.  'BaBpfeife'  ^=^  włos.  fagotto  m.,  wzglę- 
dnie frc.  fagot  m.;  2)  na  -ett:  Terzełł,  Duett  i  t.  d.  wszystkie  neutra 
z  włoskich  maskulinów  diietto,  terzetto  m.  i  t.  d.,  nn.  Bukett  n.'B\u- 
menstrauB,  Krauz'  ^=  frc.  bouqtiet  m.  ''ts.',  Menuetł  n.  ^=  frc.  me- 
tiuet  m.  i  t.  d.  3)  na  -ee:  Benommee  n.  ^=  frc.  renommee  f.  ^j,  G^e- 
/ee  n.  ^^=  frc.  gelee  f.,  Puree  n  ^=  frc.  puree  f.,  Komiiee  n.  ^^=  frc. 
comite  m.,  Entrre  n.,  które  do  XVIII  wieku  było  f.,  wreszcie  J.m^o- 
<^a/e  n.  ^^=  hiszp.  portg.  auto-  da- fe  i  t.  d.  4)  na  -  eau:  nn.  J5m/*o 
(XVIII)  n.  ^=  frc.  bureau  m.,  Flateau  n.  ^=  frc.  plateau  m.  Nako- 
niec  bardziej  niezwykłe  i  odosobnione  formacye,  jak:    BiUetdoux  n., 


*)  Jeżeli  zaś  w  niem.  spotykamy  Zehu  m.,  to  jest  to  następstwem  atrakcyi 
znaczeniowej  przez  Ochs  m.,  lub  nawet  fakultatywnego  złożenia:  der  Zebuochs  ni. 
Prócz  tego  Sełler  IV  339  oznacza  ten  rzeczownik  jako  n.,  zaś  Hirt-Weigand 
jako  m. 

*)  Może  skutkiem  wpływu  Tm-  n.  lub  Pferd  n.,  porówn.  niżej  §  46  i  nn. 
o  femininach  na  -a. 

')  Według  Seilera  IV  193  skutkiem  wpływu  niem.  Geriicht,  Gerede  n.,  zaś 
ib.  IV  519  skutkiem  wi)ływu  E.rposee.  Ale  właśnie  rodzaj  Erposee  i  t.  p.  trzeba 
także  wyjaśnić. 


ZMIANY  UODZAJU   W  RZKCZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  87 

Billeł  n.  ^=  frc.  billet  doux,  hillet  ni.,  lub  Chamiileon  n.  ^=  łać.  cha- 
maeleon  m,  'kameleon',  które  jeszcze  w  1571  r.  wyst(,'powało  jako  m. 

§  36.  Niekiedy  jednak  obce  wyrazy  o  pewnym  typie  suffiksal- 
nym  wchodziły  w  takiej  masie  do  języka,  że  zdołały  w  nim  utwo- 
rzyć odrębną  grupę  suffiksalną,  dość  silną  na  to,  aby  w  świadomości 
językowej  narodu  wyodrębnić  się  i  ustalić,  przybierając  zarazem 
stały  pewien  rodzaj.  Ten  rodzaj  swojski  był  uwarunkowany  rodza- 
jem obcym,  t.  zn.  wyrazy  nie  zmieniły  rodzaju  swego,  ponieważ 
wystąpiły  w  dostatecznej  ilości  na  to,  aby  się  utrzymać.  Taką  np. 
grupą  jest  wśród  neutrów  niemieckich  grupa  na:  -menł,  wzięta 
w  całości    z   łacińskiej   grupy  rzeczowników  nijakich    na:  -menłuni. 

Przykłady:  późnośrgn.  testament{e)  n.  ^=  łać.  testamentum  n., 
śrgn.  parlament  n.  'Disputation,  Versammlung' (XIII)  ^^=  śrłaó.  par- 
lamentum  n.  'ts.",  znane  przekleństwo:  Sakrament,  Sakerment  i  prze- 
kręcenia: Sappermeiit,  Schla pperment.  Fickerment  i  t.  p.  wszystko 
neutra  ^=  łać.  sacramentum  n.,  Element  n.  ^=  łać.  elementum  n.  i  t.  d. 
Gdy  się  ta  grupa  formalna  już  w  świadomości  narodu  ustaliła,  po- 
częła przyciągać  do  siebie  wyrazy  obce  o  takiem  samem  lub  po- 
dobnem  zakończeniu,  lubo  nie  były  one  już  tak  samo  rodzaju  ni- 
jakiego, jak  pierwotnie  zapożyczane  wyrazy  łacińskie.  Ta  atrakcya 
uwydatniła  się  nawet  nietylko  w  rodzaju,  ale  także  w  latynizacyi 
wymowy.  Porównaj  np.  wypadki:  nn.  KompUment  (XVI)  n.  ^=  frc. 
compliment  m.,  Rudiment  n.  ^=  frc.  rudiment  m.  i),  które  swoją  drogą 
wyprowadza  Hirt-Weigand  wprost  z  łaciny,  nn.  Patent  n.  ^=  frc. 
patente  f.,  wreszcie  nn.  Rdsonnement  n.  ^=  frc.  raisonnement  m.  i  t.  d. 
—  Wypada  w  końcu  zaznaczyć,  że  jeżeli  np.  niem.  Moment  jest  m. 
i  n.,  zaś  w  śrgn.  f.  nawet:  mómente  f,  to  dzieje  się  to  skutkiem 
różnych  atrakcyi  znaczeniowych.  Rodzaj  męski  mógł  powstać  skut- 
kiem wpływu  wyrazu  Augenhlick  m.,  lub  wpływu  franc.  moment  m.. 
żeński  skutkiem  wpływu  wyrazu  Weile  f.,  śrgn.  u-lle  f.,  względnie 
Stunde.  Minutę  i  t.  p.  W  każdym  razie  wypadki  podobne  nie  ruj- 
nują całości  rozumowania  powyższego,  dowodzą  tylko,  że  obok 
czynników,  branych  w  tern  rozumowaniu  w  rachubę,  występują 
jeszcze  inne,  które  nawet  nie  zawsze  dadzą  się  z  całą  pewnością 
wskazać,  przynajmniej   na  razie. 

§  37.  Podobną  rolę  i  charakter,  jak  sufiks  -ment,  ma  także 
w  niemczyźnie  przyrostek  -al,   pochodzący  podobnie   jak   pierwszy 


«)  Tak  Seiler  IV  266. 


88  MIKCŁAJ  UUDKICKI 

ż  łaciny,  względnie  z  języka  francuskiego.  Jest  mianowicie  cały 
szereg  neutrów  na  -al  w  niemieckim  języku,  zapożyczonych  z  ła- 
cińskich wyrazów  także  rodzaju  nijakiego,  np.  śrgn.  portal  n.,  nn. 
Portal  n.  -^^  śrłać.  portale  n.,  nn.  Futteral,  Futral  n.  ^=  śrłać.  fu- 
trale,  fotrale  n.,  śrgn.  orienal  n.,  nn.  Original  n.  ^=  śrłać.  originale  n. 
i  t.  d.  Wyrazy  te  utworzyły  grupę,  formalnie  scharakteryzowaną 
w  bardzo  wyraźny  sposób.  Grupa  ta  okazała  się  tak  żywotna,  ż& 
poczęła  przyciągać  ku  sobie  wyrazy  pochodzenia  niełacińskiego,  ale 
zakończone  na  -al  i  obdarzać  je  rodzajem  nijakim,  aczkolwiek 
w  języku  obcym  miały  rodzaj  inny.  Przykłady:  nn.  Ideał  n.  'ideał' 
^=  frc.  ideał  m..  Piedestał  (XVIII)  n.  ^=  frc.  piedestał  m.,  względnie 
włos.  piedestallo  m.  'FuGgestell'  i  t.  p.  Ale  szereg  wj^razów  wyłamał 
się  z  pod  tej  atrakcyi,  a  wyłamał  się  skutkiem  bardzo  wyraźnych 
atrakcyi  znaczeniowych  częścią  swojskich,  częścią  obcych,  np.  nn. 
Prinzipal  (XVI)  m.  ^=  włos.  principale^  względnie  frc.  principal  m. 
W  tym  razie  zmiana  rodzaju  jest  jasna:  pryncypałem^  kierownikiem 
zakładu  był  mężczyzna  wyłącznie,  albo  prawie  wyłącznie.  —  Wyraz 
Sehakal  m.  'der  Goldwolf  ^=  frc.  chacal  m.  zachował  obcy  rodzaj 
z  tych  powodów,  o  których  mówiłem  wyżej  w  §§  11.  8.  Zaś  roz- 
szczepienie na  das  3Ioral  \\  die  Morał  może  pochodzić  z  obcych  źró- 
deł, t.  zn.  Morał  n.  reprezentować  może  łać.  morale  n.,  zaś  Morał  £. 
franc.  morale  f.  'Sittenlehre',  powstałe  z  łać.  philosophia  moralis. 
Ostatni  wyraz  łać.  mógł  wpłynąć  i  na  niemieckie  die  Morale  które 
także  mogło  ulegać  atrakcyi  znaczeniowej  do  Lehre  f.  i  do  t.  p. 
swojskich  wyrazów. 


X.  Rzeczowniki,  które  zmieniły  rodzaj   skutkiem  tego,  że  ule^rły  atrakcyi,  wywie- 
ranej przez  rzeczowniki  innorodzajowe,  ale  im  pokrewne  pod  względem  formalno- 

znaczeniowym. 

§  38.  Grupa  ta  jest  jak  najbliżej  związana  z  grupą  poprzednią. 
Ale  wyodrębnienie  jej  zalecały  pewne  okoliczności,  które  w  niej 
występują  pozytywnie.  Należą  mianowicie  do  niej  rzeczowniki  mę- 
skie i  żeńskie,  a  zatem  te,  które  nie  wykazują  negatywnych  po- 
wodów zmiany  rodzaju.  Mamy  tu  zawsze  określoną  atrakcyę  for- 
malną i  znaczeniową,  jedną  i  drugą  najczęściej,  ale  czasem  momenty 
znaczeniowe  tak  nikną,  iż  pozostają  tylko  formalne  jako  te,  które 
się  dają  pozytywnie  określić.  A  wtedy  powstają  grupy  rzeczowni- 
ków, w    których    zmianę    rodzaju    należy   przypisać    tylko  atrakcyi 


ZMIANY  KODZAJU   W   nZRCZOWNlKACH  ZAPOŻYCZONYCH  89 

formalnej.  Grupa  ta  zatem  stanowi  wyraźne  przejście  do  rzeczowni- 
ków tych,  które  zmieniły  rodzaj  dzięki  wyłącznie  formalnemu, 
materyalno-glosowemu  pokrewieństwu  z  rzeczownikami  innorodza- 
jowymi. 

§  39.  Da  się  w  tej  klasie  zmian  rodzajowych  wyróżnić  szereg 
grup  podrzędnych,  które  należy  uwydatnić  dla  tern  łatwiejszego 
zoryentowania  się  w  całości. 

1.  Wiadomo,  że  w  niemczyźnie  istnieje  suffiks  stgn.  -dn,  śrgn. 
-cerę,  nn.  -er,  zapożyczony  z  łaciny  {-arius),  a  przynajmniej —  o  ile 
jest  swojskiego  pochodzenia,  jak  chcą  niektórzy — silnie  wpływowi 
rzeczonego  suffiksu  łacińskiego  podległy.  Sufiks  ten  tworzy  tylko 
maskulina;  ruchome  bowiem  feminina  na  -m,  w  stgn.  na  -a  (cf  nn. 
Lehrer  \\  Lehrerin,  stgn.  lahliinarra  f.  'Arztin'  ||  Mhhhian  m.  'Arzt') 
są  tworami  fakultatywnymi,  które  nie  mogą  rościć  pretensyi  do 
reprezentatywnego  charakteru. 

Powstanie  tej  kategoryi  formalnoznaczeniowej  należy  sobie 
wyobrazić  w  ten  sposób,  że  początkowo  zapożyczono  z  łaciny  sze- 
reg wyrazów  o  znaczeniu  osobowem  ').  Były  to  t.  zw.  nomina  agentis 
w  rodzaju  np.  stgn.  mezzildri^  śrgn.  metz{e)ler  m.  'Schlachter,  Flei- 
scher'  ^=  łać.  macellarius  m.  'Fleischwarenhandler',  stgn.  sutari  m. 
'Naher',  śrgn.  sńter  m.  ^=  łać.  sułor  m.  'Sehuhmacher,  Flicksschuster', 
a  może  z  przypuszczalnego  posp.-łać.  ^sutarius,  stgn.  phlamdri  m. 
'Brokatweber' ^^=  łać.  plumariusvci.'ts,.\  stgn.  niilrdń  m.  'Maurer' ^^= 
łać.  mur  arius  m.  'ts.',  stgn.  munizzari  m.  'Miinzer'  ^=  łać.  moneta- 
rius  m.  'ts.',  stgn.  mulindri  m.  'Mliller'  ^=^  łać.  molinurius  m.  'ts.', 
stgn.  gimmari  m.  'Edelsteinarbeiter'  ^=^  łać.  gemniarius  m.  'ts.'  i  t.  d. 

Dzięki  tym  pierwszym  pożyczkom  uzyskała  ta  grupa  znacze- 
nie nominów  agentis  rodzaju  męskiego.  Jednakże  obok  powyższych 
zapożyczeń  o  wyraźnym  charakterze  wykonawców,  pracowników, 
dostał  się  z  łaciny  szereg  nazw,  które  wspomnianego  charakteru 
znaczeniowego  nie  posiadały,  tak  np.  stgn.  sehstari  \\  sehtari  m.  'Sech- 
ter'  ^=  łać.  sextarius  m.  'der  sechste  Teil  des  congius'  i  t.  d.  Przez 
tę  nową  grupę  znaczenie  sufiksu  zbladło,  ale  się  rozszerzyło  równo- 
cześnie, bo  prz3'rostek,  tracąc  wyłączny  charakter  agentyczny,  wy- 
konawczy, stawał  się  sufiksem  męskim  par  excellence. 

Powyższe  dwie  cechy  wspomnianego  sufiksu  występują  też 
w  jego  oddziaływaniu  atrakcyjnem,  przy  ciągaj  ącem.  Charakter  agen- 


1)  cf.  Wilmanns :   Deutsche  Gram.  ^  II  285. 


90  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

tyczny  ujawuia  się  np.  w  fakcie,  że  wyraz  Pitzker  m.  ^=  pols.  pi- 
skorz m.  'znana  mała  ryba'  zamienia  się  na  dewerbalne  nomen  agen- 
tis  od  czasownika  heifien^  przyczem  pojmuje  się  tę  nazwę,  jako 
oznaczającą  Wykonawcę  kąsania'  "Beifiher^  kąsania  kamieni,  szlamu 
itp.  Widać  to  w  takich  złożeniach  jak  SteinbeijJer  (  ||  -beiJJker?), 
SchlammbeiJJer  etc,  oznaczających  "^piskorza'. 

Charakter  maskuliniczny  przyrostka  ujawnia  się  w  zamianie 
łacińskich  rzeczowników  nijakich  na:  -arium,  -are^  w  niemieckie 
maskuiina.  Przykłady:  stgn.  wiwdri.  wtari  m.  'Weiher,  kleiner  Teich' 
^=  ład.  vivarimn  n.  ^Tierbehaltnis,  Fischteich',  śrgn.  uńwaere,  wiwer, 
wther,  wiger,  wter  m.  itp.  Stgn.  zitawar  m.  'Zitwer'  m.,  śrgn.  zitłcer, 
zitwar  m.  ^=  łać.  zedoarium  n.  ^ts.',  stgn.  solaria  soleri  m.  'erhohter, 
offner  Speisesaal'  ^=  łać.  solarium  n.  'der  Sonne  ausgesetztes,  flaches 
Dach,  Erker,  Terasse'.  Przykłady  na:  -are:  stgn.  inlari  m.  'Weiler, 
kleines  Dorf.  śrgn.  wiler  m.  'einzelnes  Gehoft,  kleines  Dorf  ^=  śrłać. 
villare  n.  ^Gehoft',  stgn.  altCiri.  altare  \\  alteri,  śrgn.  altdr^  alter  m. 
'ołtarz'  ś=z  łać.  altare  n.  'ts.'  —  Ale  nawet  łacińskie  neutra  z  przyro- 
stkiem -ro  nie  mogły  się  oprzeć  wpływowi  tego  rozwielmożniają- 
cego  się  sufiksu  np.  śrgn.  zepter,  cepter  m.  i  n.,  u  Lutra  Scepter  m. 
i  n.  a  także  w  nowoniem.  m.  i  n.  ^=  łać.  sceptrum  n.  ^berlo'  wy- 
kazuje, że  uległo  atrakcyi  maskulinicznego:  -er. 

Podobnie  silny  wpływ  tego  przyrostka  da  się  stwierdzić  u  rze- 
czowników rodzaju  żeńskiego,  zapożyczonych  i  wykazujących  w  swo- 
ich częściach  sufiksalnych  spółgłoskę  -r-  w  jakiemkolwiek  otocze- 
niu pełnogłoskowem.  —  Przykłady:  stgn.  sphhari  m.  'Speicher' 
śrgn.  spicher  m.  'Kornboden'  ^=  łać.  spicaria  f..  względnie  spicarium 
n.,  śrgn.  łecher  m.  "^10  Stuck  Felle,  40  Sttick  bei  russischen  Rauch- 
waren'  ^=  łać.  decuria  f.  'Zehnt'. 

W  innych  wypadkach  współdziałać  mogły  moment}^  znacze- 
niowe; zachodziło  to  wtedy  zwłaszcza,  jeżeli  przedmiot,  symbolizo- 
wany przez  dany  wyraz,  dał  się  rozumieć,  jako  wykonawca  jakiejś 
czynności,  lub  jeżeli  momenty  inne  np.  podobieństwa  materyalno- 
głosowe  sprzyjały  takiemu  pojmowaniu  wyrazu.  Np.  stgn.  pfetarari, 
phederari,  śrgn.  pfetar(ere  etc.  in.  'Kriegsmaschine  zum  Schleudern 
von  Steinen'.  Naturalnie,  że  taka  machina  mogła  być  rozumiana, 
jako  nazwa  czynnika,  który  wykonywa  owo  miotanie  kamieni.  —  Drugi 
moment,  współdziałanie  podobieństw  materyalno-głosowych,  zachodzi 
przy  wyrazie  stgn.  emhar  m.  "^Eimer'  ^=  gr.-łać.  amphora  i.  'zwei- 
henkliger  Krug'.    Skutkiem    podobieństwa    fonetycznego    do    beran, 


ZMIANY   KODZAJU   W  RZKCZOWNIKA(;H  ZAPOŻYCZONYCH  91 

-har,  wyraz  pojęto  jako  nomen  agentis,  zatem  jako  'TraggefaB';  dlatego 
uległ  atrakcyi  do  grupy  rzeczowników  na:  -ari^  bo  jako  TraggefaC  na- 
wet elementy  agentyczne  wchłonął  w  swój  zakres  znaczeniowy.  Prócz 
tego  nie  bez  znaczenia  było  i  pokrewieństwo  sufiksalnych  elementów. 

§  40.  2.  W  pewnym  związku  znaczeniowym  z  suffiksem  -ari 
jest  suffiks:  -d,  stgn.  -U.  Związek  ten  polega  na  tem,  że  sufiks 
ostatni  tworzy  również  nomina  agentis,  a  zatem  zawiera  ele- 
menty agentyczne  w  swoim  zakresie  znaczeniowym,  por.  np.  stgn. 
hiril  '^Trager'  do  stgn.  beran,  trihil  'auriga'  do  trtban,  tregil  'Trager' 
do  tragafi,  itd.  Te  nomina  agentis  są  również  maskulinami  podo- 
bnie, jak  i  te,  które  się  tworzą  za  pomocą  sufiksu:  -ari.  Pierwia- 
stek męski  w  tej  grupie  mógł  być  jeszcze  wzmacniany  przez  po- 
szczególne wyrazy  rodzaju  męskiego,  zapożyczone  z  łacińskich  ma- 
skulinów,  również  z  suffiksem,  zawierającym  spółgłoskowe  -I  w  naj- 
rozmaitszem  otoczeniu  pełuogłoskowem,  np.  stgn.  sechil  m.  ^Sackel' 
^=  łać.  sacellus  m.,  śrgn.  pensel  m.  ^der  Pinsel'  ^=  łać.  pinsellus  ra. 
'ts'.  ^=  klas.  łać.  penicillus  m.  'Schwanzchen',  nn.  6'A:n<jog/ m.  ^=  łać. 
scrupulus  m.,  stgn.  zirkil  m.  '^der  Zirkel'  ^=  łać.  circulus  m.  'Kreis' 
itd.  —  Inne  zaś  obce  wyrazy,  zawierające  w  swej  części  sufiksal- 
nej  również  spółgłoskę  -/-,  aczkolwiek  w  obcym  języku  innorodza- 
jowe,  przeszły  do  rodzaju  męskiego  częścią  z  raeyi  swego  sufiksu, 
częścią  zaś  skutkiem  wpływu  równo-  lub  blizko-znacznych  rzeczo- 
wników rodzimych.  Np.  śrgn.  Sabel,  nn.  Sdbel  m.  ^=  pols.  szabla  f., 
już  w  XV.  w.  zdbel.  1450.  sabel,  szabel  etc,  m.  —  prawdopodobnie 
przy  współatrakcyi  równoznacznego  Degen  m.  Stgn.  ziegal  m.,  ale 
także  ziegala  f,,  śrgn.  ziegel  m.  ^Ziegel'  m.  ^=  łać.  tegula  f.  przy 
współdziałaniu  wyrazu  Stein  m.,  podobnie  śrgn.  Pantoffel  m.  ^=  frz. 
pantoufe  f.  lub  włos.  pantofola  f.  skutkiem  częściowego  wpływu 
Schuh  m.,  nn.  Makel  m.  ^=  łac.  macula  f.  skutkiem  współdziałania 
wyrazu  Flecken^  Schandjiecken  m.  itd. 

Ta  ciągła  atrakcya  poczęła  być  wreszcie  tak  mocną,  że  objęła 
nawet  sobą  takie  wyrazy,  przy  których  nie  da  się  wskazać  na  ża- 
dne inne  powody  zmiany  rodzaju,  jak  tylko  już  samą  ich  formalną 
budowę  t.  zn.  sufiks:  -el.  Takimi  wyrazami  np.  są:  stgn.  chonachla, 
chimcula  i  t.  d.  f.,  śrgn.  kmikel  t.,  nn.  Kunkel  m.  (u  Grillparzera, 
ale  już  i  w  1534  r.)  'Spinnrocken,  Spinnstube'  ^=  śrłac.  comicla  ^= 
colucla  f.,  stgn.  mergil  m.  '^der  Mergel'  ^=  śrlać.  margila  f.,  stgn. 
spiagal,  spiegal,  spiegul  m.  'der  Spiegel'  ^=  rom.  speglum  n.,  może 
z   częściowym   wpływem  wyrazu  stgn.  scuwo  m.  "^Schatten'  i  t.  d. 


92  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

3.  Trzecią  grupę  można  widzieć  w  maskulinach  na  -ant.  Są 
to  początkowo  łacińskie  participia  praes.  act.  np.  nn.  Protestant  m. 
^=  frz.  protestant  m.,  Bacchant  m.  'fahrender  Schiiler,  Trunkenbold' 
^=  łać.  bacchant-em  m.  itp.  Do  tej  grupy  uległ  atrakcyi  wyraz,  wy- 
stępujący już  w  śrgn.  (XV)  probiande  f.,  probande  f.,  !|  profiand  (1561) 
m,,  f.  ^=  włos.  provianda  f.  Na  urobienie  się  postaci  profani  itp. 
wpłynąć  mogło  frc.  provende  f.  Wyraz  ten  już  w  nn.  Proviant  jest 
ra.  stale;  może  być  że  współdziałało  tu  pokrewieństwo  znaczeniowe 
z  wyrazem    Yorrat  m. 

Podobnych  grup,  jak  powyższe  trzy  możuaby  jeszcze  z  po- 
śród samych  maskulinów  przytoczyć  cały  szereg,  ale  jestto  o  tyle 
bezcelowe^  że  żadnego  już  ważniejszego  oświetlenia  z  ich  rozbioru 
spodziewać  się  nie  możemy  dla  tych  zagadnień,  które  w  tej  pracy 
mają  być  poruszone.  Dlatego  te  inne  grupy  pomijam. 

§  41.  Te  same  w  zasadzie  stosunki  zachodzą  u  rzeczowników 
rodzaju  żeńskiego  z  tą  jedynie  różnicą,  że  tu  mamy  do  czynie- 
nia z  innymi  suffiksami,  właściwymi  rodzajowi  żeńskiemu.  Tak 
samo  dadzą  się  tu  w3'różnić  pewne  grupy  sufiksalne. 

1.  Sufiks:  -ie^  -h,  -ei  dla  denominalnych  abstraktów.  Masowe 
zapożyczanie  rzeczowników  tego  typu  z  łaciny  i  z  języków  romań- 
skich jest  powszechnie  znane.  Są  to  łacińskie,  względnie  romań- 
skie feminina  z  sufiksem:  -ia,  względnie  niekiedy:  -io,  -ionis,  po- 
równ.  up.  śrgn.  basth  f.  'Bastei'  ^=  śrłaó-włosk.  bastia  f.,  śrgn. 
substanzie  f.  ^=  łać.  substantia  f.,  śrgn.  phantasie  f,  ^=  łać.  phatitasia 
'Gedanke,  Einfall'  itd.  setkami. 

Przykład  na  sufiks:  -io,  śrgn.  process(j)e  f.  (  ||  processióne  f.) 
^=  łać.  processio  f.  (  ||  acc.  sing.  processionem).^  śrgn.  statze  f.  ^=łać. 
statio  f.,  dopiero  później    Station  f.  ^=  łać.  stationem  itd. 

Przy  tych  rzeczownikach  możemy  zrobić  znowu  to  samo  spo- 
strzeżenie, co  i  w  wyżej  już  opracowanych  grupach  na:  -«ri,  -U, 
{-el)  §§  39,  40,  pod  1,  2,  3,  że  rzeczowniki,  pociągnięte  przez  nie  pod 
względem  rodzajowym,  mają  sufiks  częściowo  tylko  podobny  pod 
względem  fonetycznym  do  przyrostka:  -te. 

W  sufiksie  jest  głoska  -i-  względnie  -ii-,  różnica  tkwi  w  oto- 
czeniu pelnogłoskowem,  np.  niem.  Pelargonie  f.  ^=  lać.  pelargoninm 
n.  O  ile  chodzi  o  starsze  wyrazy,  z  okresu  średniogórnoniemie- 
ckiego,  jak  np.  śrgn.  remedie  n.  ^=  łać.  reynedium  n.,  kiedy  to  nie- 
akcentowane  samogłoski  przechodziły  jeszcze  w  e,  to  zastępstwo 
samogłoskowego  otoczenia  przez  e  nie  przedstawia  trudności.  W  tym 


ZMIANY   KOUZAJU  W  UZKCZOWNIKAIMI   ZA lOŻYCZON VCH  93 

razie  musimy  się  zgodzić  na  to,  że  utożsamienie  fonetyczne  sufiksu 
pociągało  za  sobą  i  utożsamienie  rodzaju  z  rzeczownikami  ty ])u  phi- 
losophie  f.  ^=  łaó.  philosophia  f.  Inaczej  się  jednak  rzecz  przedsta- 
wia, jeżeli  mamy  rzeczowniki,  o  których  nie  da  się  poprostu  po- 
wiedzieć, że  rozwój  fonetyczny  samogłosek  sprowadził  ich  sufiks 
do  typu  -ie.  Wtedy  musimy  się  liczyć  z  podprowadzeniem  przyro- 
stka obcego  pod  typ  już  wyrobiony  np.  nn.  Endhie  (XV  W.)  f. 
'rodzaj  cykoryi'  ^=  włosko-łać.  endivia  f.  'ts.'  lub  nn.  Pelargonie  f.. 
stgn.  chubili,  milich-chuhili  n.  ^==  łać.  posp.  cubellus  m.  'Kubeł'. 

To  podprowadzenie  mogło  się  stać  skutkiem  działania  szeregu 
przyczyn:  1)  sufiksu  z  daną  samogłoską  w  języku  w  danej  chwili 
nie  było,  jak  np.  łać.  -ell-^  więc  go  podciągnięto  pod  sufiks  -U-  po- 
dobny, zwłaszcza  że  funkcyonalne  styczności  między  sufiksami  za- 
chodziły; 2)  ludzie,  znający  język  obcy,  którzy  z  reguły  zapoży- 
czeń książkowych  dokonywali,  mogli  się  jeszcze  kierować  stosun- 
kiem, jaki  zachodził  między  grupami  obcych  a  już  przyswojonych 
wyrazów.  Na  wzór  tedy  stosunku  la.6.  philosophia:  niem.  philosophie 
mogli  tworzyć  z  łać.  endivia  niem.  endivie,  z  łać.  pelargonium^  wzglę- 
dnie pelargonia  (plur.)  niem.  pelargonie  i  t.  d.,  tem  bardziej,  że  dla 
konkretnych  wypadków  poszczególnych  wchodziły  w  rachubę  już 
istniejące  w  języku  grupy  sufiksalno-rodzajowe.  Tak  np.  dla  pelar- 
gonium  cały  szereg  nazw  kwiatów,  jak;  Begonie,  Kamelie,  Magnolie 
i  t.  d. 

§  42.  2.  Rzeczowniki  łacińskie  na:  -io^  -ionis.  rozdzielił}^  się 
przy  zapożyczaniu  na  dwie  grupy  w  niemczyźnie.  Niektóre  uległy 
atrakcyi  do  typu  przyrostkowego:  -ie,  zwłaszcza  że  z  jednej  strony 
rozwój  fonetyczny  łacińskiego  -io,  w  nom.  sing.  mógł  do  tego  do- 
prowadzić w  śrgn.,  z  drugiej  zaś  strony  nie  było  znaczeniowej 
przepaści  między  rzeczownikami  na  -ia,  a  -io.  Pozostała  przeważna 
reszta  dała  podstawę  di)  nowego  typu  przyrostkowego  w  niemczy- 
źnie z  tym  samym  mniej  więcej  zakresem  znaczeniowym,  co  i  typ 
na:  -ie.  Są  to  abstrakta  na:  -ion.  Podstawą  materyalno  głosową  typu: 
-ie  był  1.  przyp.  1.  pojedynczej,  podstawą  drugiej  t.  zw.  przypadki 
zależne  (casus  obliąui),  w  których  występowała  grupa  głosowa  -ion-. 
Do  ustalenia  tej  grupy  przyczyniły  się  z  pewnością  i  wyrazy, 
wzięte  z  francuzczyzny  na:  -io)i,  względnie  -on  też  rodzaju  żeń- 
skiego. 

Rzeczowników  innorodzajowych,  nie  femininów,  było  bardzo 
niewiele  w  tej  grupie.     Mamy  np.  zanotowane  w  śrgn.  passion  m., 


94  MIKOŁAJ   RITDNICKI 

które  według  Seilera  ^)  —  pochodzi  ze  starego  włoskiego  wyrazu 
lo  passio.  dziś  tylko  Passiołi  f.,  nn.  Schwadron  f.  ■^=  włos.  squadrone 
m.,  nn.  Eskadron  f.  ^=  frc.  escadron  m.,  wreszcie  nn.  Million  f.  ^= 
frc.  million  m.,  włos.  millione  m.  Wszystkie  te  rzeczowniki  zmie- 
niły swój  męski  rodzaj  na  żeński  dzięki  atrakcyi  formalnej,  a  czę- 
ścią i  znaczeniowej.  Zakresy  bowiem  znaczeniowe  tych  wyrazów 
dadzą  się  zaliczyć  albo  do  klasy  t.  zw.  oderwanych,  czyli  abstra- 
któw, albo  do  zbiorowych,  czyli  kollektiwów.  Charakter  abstraktum 
posiada  śrgn.  passión^  które  swoją  drogą  mogło  być  po  raz  drugi 
zapożyczone  z  łaciny  lub  z  franc.  passion  f..  raczej  z  łaciny  ze 
względu  na  swój  kościelny  i  obrzędowo-religijny  zakres  semazyo- 
logiczny.  Zaś  Schwadron,  Million.  Eskadron  są  zbiorowemi  (colle- 
ctiva)  o  podobnych  cechach,  jak:  Nation,  Procession^  o  ile  ostatni 
wyraz  mieścił  w  sobie  elementy  znaczeniowe  zbiorowiska  ludzkiego, 
idącego  w  uroczystym  pochodzie.  Wyraz  Million  nabrał  znaczenia 
kolektywnego    w  zwrotach  w  rodzaju    milion  ludzi,  koni,  siedzi  itp. 

Nie  jest  prawdopodobnem,  aby  zmianę  rodzaju  w  wyrazie 
Million  sprowadził  wpływ  wyrazu  Zahl  f.,  jak  chce  Słownik  Grim- 
mów sv.,  ponieważ  liczby  większe  nie  są  rodzaju  żeńskiego  w  niem- 
czyźnie  por.  Jausendm.,  Hundert  n.\  one  zatem  rodzaj  męski  w  no- 
wozapożyczonym  wyrazie  mogły  były  podtrzymać,  specyalnie  Tau- 
send.  Możnaby  jeszcze  przypuścić,  że  nieokreśloność  liczbowa  wy- 
razu Million  mogła  sprowadzić  pewne  związki  znaczeniowe  również 
z  nieokreślonym  wyraźnie  charakterem  wyrazu  Zahl.  Być  może  za- 
tem, że  wszystkie  trzy  momenty  sprowadziły  przemianę  rodzaju 
męskiego  na  żeński  w  wyrazie  Million  jako  to:  1)  sufiks:  -ion\  2) 
charakter  kolektywny  elementów  znaczeniowych,  przybranych  w  spe- 
cyalnych  zwrotach;  3)  ściślejszy  związek  znaczeniowy  o  cechach 
negatywnych  z  wyrazem  Zahl. 

§  42  a.  W  ogólności  można  powiedzieć,  że  całe  szeregi  wy- 
razów dałoby  się  oświetlić  w  ten  sposób,  jak  przykład  Million, 
a  tylko  grupy  przyczyn,  wywołujących  zmianę  rodzajową  byłyby 
inne.  Np.  nn.  Kontrolle  f.  ^=  frc.  contróle  m.,  ^=  conłrolle  ^=  contrę- 
rolle  'Gegenrolle',  niera.  f.  pod  wpływem  już  przyswojonego  Bolle  f. 
i  skutkiem  atrakcyi  przez  feminina  na:  -e.  Nu.  Salpeter  m.  'nitrura 
Yulgare'  łać.  sal  petrae  'Steinsalz',  względnie  salpetra  f.  skutkiem 
atrakcyi  przez  maskulina  na:  -er  i  wpływu  znaczeniowego  wyrazu 


*)  Entwickl.  III.   19,  także  Leser  s\. 


ZMIANY  RODZAJU   W  UZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  95 

Stein  m.,  nn.  Mahagoni  (XVIII)  n,  ^=  angiel.  mahogany  (1700),  nie- 
mieckie n.  skutkiem  wpływu  złożenia  Mahagoniholz  n.  i  skutkiem 
atrakcyi  przez  neutra  o  niezwykłej  końcówce  cf.  §§  33.  34.  35  i  nn. 
Nn.  jToMr,  Tur  f.  ^=  frc.  tour  m.;  niemieckie  f.  skutkiem  wpływu 
równoznacznych  Reise  f.,  Fahrt  f.  i  analogicznie  do  grupy  femini- 
nów  na:  -ur,  jak:  Tortur,  Positur^  Struktur^  Investitur  etc.  Nn.,  Sfe- 
ktakel  m.  (w  bawars.-austr.  n.  dotąd)  ^=  lać.  specłaculum  n.;  niem. 
m.  skutkiem  atrakcyi  przez  maskulina  na:  -el  i  skutkiem  znacze- 
niowego wpływu  wyrazu  Lćlrm  m.  i  t.  d. 

Niejednokrotnie  komplikacya  wpływów  jest  większa  np.  śrgn. 
swader,  starsze  nn.  Schwader  m.  n.,  nn.  Geschwader  n.  'Reiterschar, 
Flottenabteilung;  langgedehnter  Zug  von  yielen  einzelnen'  ^=  włos. 
squadra,  hiszp.  esąuadra  f.  'Yicreck  von  Reitern,  Rotte',  frc.  escadre  f. 
'Flottenabteilung'.  Śrgn.  sicader  stało  się  maskulinum  skutkiem  wpływu 
wyrazu  Haiife  m.  oznacza  bowiem  to  samo  'Heerhaufe'  i  skutkiem 
wpływu  rzeczowników  męskich  na:  -er.  Rodzaj  nijaki  dostał  się 
zapewne  z  wyrazu  'Yiereck'  n.,  wreszcie  może  z  wyrazów  Heer 
Volk,  Fuj3volk,  n.,  zaś  ustalenie  się  rodzaju  nijakiego,  jego  ostate- 
czne zwycięstwo  i  wyparcie  zupełne  rodzaju  męskiego  należy  przy- 
pisać atrakcyi  rzeczowników  z  prefiksem  ćre-,  będących  prawie  wy- 
łącznie neutrami  ^).  Atrakcya  rzeczona  jest  ciekawa;  zdaje  się,  że 
dokonała  się  ona  -  -  między  innemi  —  i  dzięki  tym  wyrazom  ob- 
cym (hiszp.  esąuadra,  frc.  escadre).,  które  miały  przed  akcentowaną 
środkową  zgłoską  protetyczne,  nieakcentowane  -e.  Owo  e-  utożsa- 
miło się  w  poczuciu  językowo-rytmicznem  niemieckiem  z  rodzi- 
mem  Ge-.,  dodawanem  przed  akcentowanymi  pniami  wyrazów,  zbu- 
dowanych zapomocą  tej   protetycznej   zgłoski. 

Czasem  wpływ  obcy  dołącza  się  do  swojskich  atrakcyi.  Tak 
np.  niem.  Horreur  m.  ^=  frc.  horreur  f.  Nn.  m.  skutkiem  wpływu 
swojskich  równoznacznych  Schrecken,  Schauder  m.,  a  może  ze  współ- 
działaniem łać.  horror,  -oris  m.,  który  oznacza  to  samo,  co  i  wyraz 
francuski  i  pod  względem  głosowym  jest  bardzo  doń  zbliżony.  Po- 
dobnie nn.  Kadaver  m.  'Leichnam'  ^=  łać.  cadaver  n.  'ts'.  wziął  swój 
rodzaj  męski  od  wyrazów  blizkoznacznych  Korper,  Leib,  Leichnam, 
od  rzeczowników  na:  -er,  a  może  i  od  frano.  le  cadavre  m.  "^ts.' 

Niejednokrotnie  chwiejący  się  rodzaj  w  wyrazach  obcych  zo- 
staje ustalony  pod  wpływem  swojskich  znaczeniowych    lub  innych 


1)  Wilmanns^.  II.  str.  241.  §§  190  i  nn. 


96  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

atrakcji,  —  tak  np.  nn.  Spund  m.  'kurzer  VerschluI3zapfen,  bes. 
oben  mitten  im  Fasse'.  śrgn.  s'pimtm..^CKN)spont(e)^'punt{e)^'pont(e) 
m.,  II  pimcłe  m.,  stgn.  pfuntloch^  spuntloch  etc.  ^=  łać.  {ex-)  pundus 
m.  "^Stich,  Punkt',  pimcta  f.  ""Stich,  Loch,  die  in  eine  Rohre  gemachte 
Offnung',  puncłum  n.  'kleines  Loch'. 

Otóż  w  tym  wypadku  trzy  rodzaje  obce  miała  niemczyzna 
do  wyboru,  z  których  obce  neutrum  było  nawet  wzmocnione  przez 
swojskie  złożenie  pfuntloch  n.  Atoli  przeważył  rodzaj  męski  wyrazu 
rodzimego  Stich  m.,  który  był  znaczeniowo  pokrewny.  Porówn.  ni- 
żej  §  74. 


ROZDZIAŁ  IV. 

Zmiany  rodzaju,  powstałe   tylko  skutkiem  oddziaływania  związków 

formalnycli. 

§  43.  Wyraźnej  granicy  międz\^  grupami  rozdziału  III.  a  IV. 
przeprowadzić  nie  można.  Jednakże  w  zasadzie  jest  pożądane  utwo- 
rzenie tych  grup,  ponieważ  krańcowe  icłi  wypadki  konkretne  od- 
rzynają  się  od  siebie  zupełnie  wyraźnie,  cliociaż  ogniwa  pośrednie 
są  tak  do  siebie  zbliżone,  iż  odróżnić  jednych  od  drugich  prawie  nie- 
podobna. Każdy  bowiem  element  formalny  jest  zarazem  semazyo- 
logicznym  i  gdy  się  jako  formaln}'  tylko  przenosi  lub  do  siebie 
przyciąga,  to  zarazem  udziela  on  i  swoich  elementów  znaczeniowych 
w  ściślejszym  sensie.  Te  ostatnie  są  niekiedy  tak  nieokreślone  i  nie- 
zdecydowane, że  trudno  ich  obecność  wykazać,  a  jednak  one  są 
i  ważą  na  szali  przemian  wszelkiego  rodzaju,  jakim  dany  wyraz 
może  podlegać  wśród  swego  życia. 

XI.  Rzeczowniki,  które  zmieniły    rodzaj    skutkiem    wpływu    rzeczowników  innoro- 
dzajowych,  majfjcych  takie  samo  lub  podobne  elementy  snfiksalne. 

§  44.  Ta  klasa  jest  jak  najbliżej  związana  z  grupą  X  i  wiele 
rzeczowników,  należących  tutaj  właściwie,  zostało  już  tam  wyszcze- 
gólnionj^ch.  Są  to  te  rzeczowniki,  które  tylko  dzięki  pewnym  przy- 
rostkom zmieniły  rodzaj.  Do  znaczeniowo-formalnej  klasy  dadzą  się 
one  także  zaliczyć,  bo  każdj^  sufiks  ma  pewien  zakres  semazyolo- 
giczny,  choćby  i  najbardziej  ogólnikowy,  który  jednakże  dołącza 
swój  wpływ  do  czynników  formalnych.  Z  chwilą  atoli,  gdy  ele- 
menty znaczeniowe  blakną  coraz  hardziej,  pozostaje  między  rzeczo- 


ZMIANV  RODZAJU  W  KZEC550WNIICACH  ZAPOŻYCZONYCH  97 

wnikami  tylko  sufiks  jako  jedyny  łącznik.  Tak  np.  łać.  calenda- 
rms  z  pewnością  miał  pierwotnie  znaczenie  jako  rodzaj  nomen  agen- 
tis  i  znaczył  w  przybliżeniu  'wskazywacz  kalend  t.  j.  pierwszego 
dnia  w  miesiącu,  a  zatem  wskazywacz  miesięcy'.  Ale  z  biegiem  czasu 
to  znaczenie  zblakło,  ponieważ  konkretne  elementy  semazyologiczne, 
które  towarzj^szyły  temu  wyrazowi,  np.  kształt  i  materyaŁ  z  ja- 
kiego był  ten  calendarhis  zrobiony  i  t.  d.,  wyparły  elementy  agen- 
tyczne  na  plan  dalszy,  zasuwając  je  zupełnie  w  cień,  a  same  zaj- 
mując icłi  dominujące  pierwotnie  miejsce.  Ale  równocześnie  z  tern 
nowem  rozmieszczeniem  i  ustosunkowaniem  elementów  znaczenio- 
wych wyrazu  zmienił  się  jego  charakter  i  stosunek  do  wyrazów 
o  tym  samym  przyrostku.  Dokąd  bowiem  poczuwano  w  nim  wy- 
raźne agentyczne  elementy,  dotąd  istniał  jego  związek  znaczeniowy 
z  grupą  agenc3^ów,  gdy  te  elementy  ustąpiły  z  jasnego  pola  świa- 
domości, związek  się  ten  przerywał.  W  pierwszym  jednak  razie 
można  było  wyraz  zaliczyć  do  grupy  X.,  w  drugim  do  grupy  XI. 
Zatem  podział  ten  jest  względny,  jak  widzimy,  subjektywny:  wy- 
raz, co  do  którego  można  dowieść,  iż  kiedyś  miał  związki  znacze- 
niowe, przypadnie  do  grupy  X,  o  którym  zaś  tego  wykazać  nie 
można,  do  grupy  XI.  A  przecież  możliwą  są  rzeczą  pomyłki  i  błędy: 
wyraz,  o  którym  myślim}',  że  wspomniane  związki  znaczeniowe 
miał,  mógł  ich  nie  mieć  —  i  naodwrót. 

§  45.  Jak  wiadomo,  olbrzymia  wprost  masa  wyrazów  przeszła 
z  łaciny  i  z  języków  romańskich  do  niemczyzny,  wyrazów,  które 
miały  w  łacinie  sufiks:  -a,  względnie  jak  np.  we  francuskiem  -e. 
Są  to  feminina,  które  trafiły  w  niemczyźnłe  na  bardzo  podatny  grunt, 
ponieważ  w  języku  tym  były  również  bardzo  liczne  grupy  rodzaju 
żeńskiego  na:  -a  (w  stgn.),  lub  -e  (w  śrgn.).  Toteż  asymilacya  ro- 
dzajowo-deklinacyjna  rzeczonych  wyrazów  nie  przedstawiała  zgoła 
trudności.  Ale  wśród  wyrazów  zapożj^czanych  były  najrozmaitsze 
typy  sufiksalne.  Wprawdzie  końcową  samogłoską  sufiksu  było:  -a 
(-ia).  względnie  e.  jednakże  grupy  fonetyczne,  które  poprzedzały 
samogłoskę  wygłosową,  bardzo  się  różniły  pod  względem  materyal- 
nogłosowym.  Te  różnice  spowodowały  bardzo  różny  niejednokrotnie 
rozwój  fonetyczny  wygłosowych  partyi  wyrazów  w  późniejszej 
niemczyźnie,  dając  podstawy  do  utworzenia  się  osobnych  typów 
przyrostkowych  pomiędzy  temi  zapożyczeniami.  Wszystkie  trudności 
głosowe  nie  są  tu  bynajmniej  definitywnie  rozwiązane  i  rzecz  sta- 
nowczo jeszcze  wymaga  wyraźniejszego  oświetlenia.     Ale  nie  może 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  7 


98  MIKOŁAJ  UUDNICKl 

być  mojem  zadaniem,  rozpatrywać  te  pytania  w  danym  związku. 
Dla  celów  bieżących  jest  rzeczą  wystarczającą  stwierdzić  tylko  ró- 
żne rodzaje  tych  typów  przyrostkowych  i  wykazać,  jak  one  wywie- 
rają wpływ  przyciągający  nanowopojawiającesię  grupy  przyrostkowe, 
zwłaszcza,  jeżeli  z  tą  atrakcyą  idzie   w  parze  i  zmiana  rodzaju. 

§  46.  Cały  szereg  wyrazów  został  tak  późno  zapożyczony,  że 
nie  może  być  o  tem    mowy,    aby    ich  końcowa    samogłoska    uległa 
regularnej  przemianie  na:  -e,  np.  nn.    Kalesche   f.  (XVII)  "^leichter, 
oflPener  Reisewagen'  ^==  ćes.  kolesa  f ,  względnie  pols.  kolasa  f.^),  nn.' 
Oase  f.  'oaza'  ^=  gr.  oaaic^)  f.  względnie  z  franc,  jak  chce  Seiler^) 
w  XIX  w. 

SufFiks  -a  utrzymał  się  jednakże  przy  nowszych  zapożycze- 
niach w  dość  szerokim  zakresie  np.  Troika  f.  'Dreigespann' ^=  ros. 
trojka  f.,  Tundra  f.  (XIX)  'moosbedeckte  Sumpfsteppe'  ^=  ros.  tun- 
dra f.  'ts.',  nn.  (austryackie)  Tatarka  f.,  Tschapka  f.,  Ulanka  f. 
z  pols.  tatarka,  czapka,  ułatika  f.,  nn.  Bazzia  f.  (XIX)  Tolizeistreif- 
zug  gegen  Gesindel  aller  Art,  Plilnderungszug'  ^=  frc.*)  razzia  V  ts. 
lub  włoskiego  ^). 

Być  może  zatem,  że  sufiks:  -a  dla  rzeczowników  żeńskich 
ustali  się  w  nowej  niemczyźnie,  dając  nowy  typ  sufiksalny,  o  ile 
naturalnie  dostateczna  liczba  zapożyczeń  potrafi  mu  nadać  pewien 
charakter.  Dawniej  wyrazów  tych  było  tak  mało,  że  ulegały  wtło- 
czeniu w  inne  normy  przyrostkowe,  niekoniecznie  nawet  w  normę 
na:  -e,  porówn.  nn.  Wildschur  (XVIII)  f.  ^=  pols.  wilczura  f.,  która 
uległa  atrakcyi  do  typu  przyrostkowego  femininów  na;  -ur{e\  jak: 
Figur,  śrgn.  Jigur(e)^  Natur,  śrgn,  natur{e),  Mixtur,  śrgu.  mixtur{e) 
i  t.  d. 

Dzięki  tejże  atrakcyi  przez  feminina  na:  -e  cały  szereg  no- 
wofrancuskieh  zapożyczeń  utrzymał  z  małymi  wyjątkami  końcowe 
-e  nieme.  Porównaj :  nn.  Elitę  f.  ^=  fr.  flite  f,  Kravatte  f.  ^=  frc. 
cravate  f.,  nu.  Brise  f.  ^=  frc.  brise  f.  i  t.  d.  ||  nn.  Reform  f,  ^= 
frc.  reformę  f.  i  t.  d.,  które  należy  do  najnowszej  warstwy  pożyczek. 

§  47.  Ale  ta  atrakcyą    okazała    się   tak   silną,    że   nawet    po- 


')  Ze  względu  na  notatkę  Colerusa:  Oeconomia  oder  Hausbuch.  Wittenberg 
1604.  'in  Polen  nennet  mans  eine  Kolesse'   —  raczej  z  pols. 
*)  Hirt-Woigand  8v. 
»)  Seiler  IV  ;^66. 
*)  Hirt-VV'eigand  8v. 
^)  Seiler  IV.  140. 


ZMIANY  RODZAJU  W  RZRCZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  99 

wodowała  przemianę  rodzaju  m(^'skiego  na  żeński.  Chodzi  tu  zwła- 
szcza o  zapożyczenia  francuskich  maskulinów  na:  -e  t.  zw.  nieme. 
Przykładów  można  przytoczyć  wielkie  mnóstwo,  porówn.  np.  późne 
śrgn.  Rolle  (XV)  f.  ^  frc.  role  m.,  Bmte  f.  (XVIII)  ^  frc.  huste 
m.,  może  za  współwpływem  znaczeniowym  niem.  femininum  Brusł, 
Gęste  i.  ^=  frc.  gęste  m.,  przyczem  współdziałał  łać.  gestus  m., 
Donuine  f,  ^=  frc.  domaine  m.,  Griippe  f.  (w  1712  jeszcze^  Groupe) 
^=  frc.  groupe  m.,  Kaprice  f.  (XVII)  ^=  frc.  caprice  m.,  Vase  f.  ^= 
frc.  yrtse  m.  i  t.  d.  Wreszcie  francuskie  męskie  rzeczowniki  na: 
-age.  jak  śrgn.  passdsche  f.  'Durchgang,  Weg,  Furt',  nn.  Passage  f. 
^=  frc.  passage  m.,  Kurage  f.  ^^=  frc.  courage  m.  i  t.  d.  Cf.  też  ni- 
żej §  64. 

Z  innych  języków:  nn.  Rohhe  f.  ^^=  ndl.  rohbe  m.,  nn.  Skizze 
f.  ^^=  włos.  schizzo  m.,  gdzie  naprzód  zaszła  atrakcya  przyrostkowa 
względnie  może  przemiana  fonetyczna  -o  =^  -e,  a  z  nią  dopiero 
zmiana  rodzaju  męskiego  na  żeński. 

Inne  typy  sufiksalne  femininów  wykazują  podobną  siłę  atra- 
kcyjną. Tak  np.  typ  na:  -at,  -cet  f.  ^=  łaó.  -as,  -atis  f.  np.  śrgn 
majestat  f.  ^)  ||  majesfcet  f.,  dzisiejsze  Majestat  f.  ś=  łać.  maiestas,  -atis 
f.  Przyciąganiu  tego  typu  uległ  wyraz  Karat  \\  gardt  n.  i  f.  'karat' 
^=  fr.  carat  m.  —  Losy  rodzajowe  tego  wyrazu  są  ciekawe,  bo 
jako  drobna  waga  stał  się  n.,  zaś  jako  rzeczownik  na:  -dt  uległ 
atrakcyi  femininów  na:  -Cd. 

W  stgn.  wpływowi  femininów  na:  -^,  uległo  obce  ihsilt,  ihseli 
f.  'Verbannung'  ^=  łać.  exilium  n.  'ts.' 

§  48.  Bardzo  ciekawy  przykład  zmiany  znaczeniowej,  wywo- 
łanej przez  atrakcyę  sufiksalno-rodzajową,  przedstawia  nam  wyraz 
nn.  Bomantik  f,  'kierunek  romantyczny  w  poezyi  i  sztuce'  ^=  frc. 
romafitiqm  m.  'romantyczny  poeta'  ^).  Oto  był  w  niemczyźnie  sze- 
reg wyrazów,  kończących  się  na:  -{t)ik,  które  były  rodzaju  żeń- 
skiego, a  oznaczały  abstrakta  np.  Ethik,  Taktik,  Mathematik  i  t.  d. 
Te  wyrazy  przyciągnęły  wyraz  Bomantik  tak,  że  nawet  upodobnił 
do  nich  swoje  znaczenie,  i  z  konkretura,  oznaczającego  daną  osobę, 
stał  się  abstraktum.  Może  też  tu  i  fakt  zwykłej  proporcyi  między 
wyrazami  już  przyswojonymi  a  obcymi,  francuskimi  miał  pewien 
wpływ.  Gdy  miano  stosunek  niem.  Politik  f.:  frc.  Za  poUtique  i  t.  d. 


')  Także  i  m.  pod  wpływem  jakichś  czynników,  cf.  Hirt-Weigand. 
«)  Seiler  1.  c.  III.  286. 

7* 


100  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

to  dorobiono  Bomantik  f.:  frc.  romantiąue.  które  pojęto  jako  abstra- 
ktum  i  femininum  w  rodzaju  frc.  poliłique  i  t.  p. 

§  49.  Szereg  przyswojonych  feminiuów,  kończących  się  w  epoce 
starogórnonłeniieckiej  na:  -a,  w  średniogórnoniemieckiej  zaś  na  -e^ 
utracił  skutkiem  rozwoju  fonetycznego  -e  wygłosowe  i  począł  się 
kończyć  na  spółgłoskę.  Przeważnie  są  to  wyrazy,  mające  w  wygło- 
sowych  partvach  wyrazu  spółgłoski  t.  zw.  sonorne:  r.  I,  m.  n.  Sku- 
tkiem takiego  rozwoju  fonetycznego  powstała  w  niemczyźnie  grupa 
femininów,  kończący  cli  się  "na:  -er,  -el  np.  stgn.  vipera,  mppera, 
śrgn.  vip(p)er,  vipere  f.  'giftige  Schlange,  Natter'  ^=  łać.  vlpera  f. 
"^ts.',  stgn.  chamara,  nn.  Kamnier  f.  ^=  łaó.  camara  i.,  stgn.  fistul  i. 
'Rohre',  śrgn.  vistel  f.  'eiterndes  Geschwiir',  nn.  Fistel  f.  ^=  łać.  fi- 
stula  f.  i  t.  d. 

Rzeczowniki  te  nie  uległy  atralccyi  do  maskulinów  na:  -er^ 
i  -el\  siła  bowiem  konserwatywna,  tkwiąca  w  nich  jako  w  grupie, 
względnie  stosunki  pnszczególno-wyrazowe  okazał}'  się  dość  silne 
do   utrzymania  ich  rodzaju. 

Na  bardziej  silne  wpływy  narażone  b3"ły  te  rzeczowniki,  które 
miały  w  końcówce  -n\  to  bowiem  mogło  być  pojęte,  jako  cecha 
liczby  mnogiej,  a  w  takim  razie  -n-  w  liczbie  pojedynczej  prze- 
stawało występować,  bo  go  nie  uważano  za  integralną  część  wy- 
razu. Taki  rozwój  zaszedł  zdaje  się  przy  wyrazie  Kiiche  f.  ^=  łać. 
coąuina  f.,  por.  stgn.  cuchina,  ehuhhina  f,  śrgn.  kilchen,  kuchen,  ku- 
cMn,  kuchta  kiiche.  knche  etc.  Ale  w  tym  wypadku  odbyło  się  su- 
fiksalne  przesunięcie  bez  zmiany  rodzaju. 

§  50.  Podobnie  jak  przy  femininach  ma  się  rzecz  przy  ma- 
skulinach.  Już  wyżej  w  §§  39  i  nn.  trzeba  było  stwierdzić,  że  przy 
zmianach  rodzaju  często  nie  można  zauważyć  innych  momentów 
działających,  jak  tylko  pokrewieństwo  sufiksalne. 

Sufiks:  -er:  stgn.  pfefar  m.  'Pfeffer'  m.  ^=  łać.  piper  n.,  stgn. 
chullantar,  śrgn.  koliander  m.  ^=^  łać.  coUandrum  n..  a  może  śrłać. 
coliandriis  m.,  nn.  Koriander  m. 

-el:  stgn.  burzała,  śrgn.  hnrzel,  purzel  f.,  nn.  Burzel  m.  'die 
Pflanze  portulaca'  ^=  łać.  porłulaca  f..  stgn.  kervola,  śrgn.  kervele, 
kervel  f.,  m.  nn.  der  Kerhel^=ln.6.  caerifolium  n.,  stgn.  lavendula,  śrgn. 
lavendel{e)  f.  i  m.,  nn.  Lavendel  m.  ^=  łać.  lavandida  f.  i  t.  d. 

-ih,  -ich.  -ig:  stgn.  minig  n.,  śrgn.  mini[g)  n.,  nn.  Mennig  m. 
^=  łać.  niinium  n.,  stgn.  pfenich,  fennich,  śrgn.  pfenech,  fenech  ra., 
nn.  Pfenich,    Fench  m.  ^=  łać.    panicum    n.,    stgn.  hotahha    f.,  śrgn. 


ZMIANY  RODZAJU  W  RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  101 

boteche,  botege,  botige  f.  \\  bołech,  bołeche  m,,  nn.  Botłich  m.  ^=  lać.  bii- 
tica  f.  porówn.  jednak  §  53-a. 

-du:  Baldrian  m.,  śrgn.  baldrian  m.  ^=  łać.  valeriana  f.,  stgn 
encian,  genciane^  śrgu.  encian  m.,  ale  nawet  w  un.  jeszcze  jako  f. 
(u  Matthissona  w  1802  r.),  zwykle  jednak  ui.  der  Enzian  ^=  łać. 
gentiana  f. 

§  50-a.  Na  powyższych  przykładach  atrakcyi  sufiksalno-ro- 
dzajowej  poprzestaję,  ponieważ  zadaniem  mojem  nie  jest  bynajmniej 
wyczerpać  cały  mater3^ał  i  objaśnić  go,  ale  tylko  wyznaczyć  za- 
sadnicze linie  i  drogi,  któremi  zmiana  rodzaju  się  odbywa.  Jedną 
z  takich  dróg  jest  atrakcya  sufiksalno-rodzajowa  i  jej  właśnie  przy- 
kłady, w  dostatecznej  mierze  ilustrujące  szczegóły  procesu,  zebrać 
i  oświetlić  w  grupie   XI  —  było  tem  zadaniem. 

Co  najwyżej  możnaby  jeszcze  wskazać  na  to,  że  czasem  przy- 
padkowa wprost  zgodność  końcowych  elementów  fonetycznych  — 
zastępuje  miejsce  ustalonego  i  wyrobionego  sufiksu,  tak  np.  nn. 
Labyrinth  w  XVI  w.  byłu  maskulinum,  potem  zaś  stało  się  neu- 
trum  skutkiem  wpływu  podobnie  zak(jńczonych  wyrazów  rodzimych, 
jak  Rind  n.,  Kind  n.  (Seiler  IV.  518),  może  ze  współdziałaniem 
atrakcyi  znaczeniowej  do   Gebdude  n. 

Mamy  tu  bardzo  ciekawy  przykład,  jak  grupy  elementów  fo- 
netycznych mogą  przybrać  szczególne  elementy  semazyologiczne 
w  ściśiejszem  znaczeniu  tylko  na  zasadzie  przypadkowych  asocya- 
cyi.  Przypominam,  że  z  podobnem  zjawiskiem  mieliśmy  do  czy- 
nienia w  tych  wypadkach,  w  których  częściowa  zgodność  głosowa 
dwuch  suffiksów  sprawiała  atrakcye  rodzajowe  grup  wyrazowych, 
a  nawet  wpływała  na  zmianę  znaczenia  różnych  wyrazów,  porów. 
§§  39,  40-42,  a  zwłaszcza  §  48. 

XII.  Rzeczowniki,  które  zmieniły  rodzaj    skutkiem    przypadkowego  podobieństwa, 
względnie  przypadkowej   tożsamości  fonetycznej   z  wyrazami,  istniejącymi  już  w  ję- 
zyku. (Działanie  t.  zw.  etymologii  ludowej). 

§  51.  Zewnętrznemi  cechami  wyrazu,  po  którj^ch  się  go  od- 
różnia od  innych  wyrazów,  są  elementy  fonetyczne,  składające  się 
na  blok  głosowy  wyrazu  i  wzajemne  następstwo  tych  elementów. 
Jeżeli  zatem  część  albo  i  całość  elementów  fonetycznych  jednego 
wyrazu  jest  taka  sama,  jak  w  wyrazie  drugim,  to  pomieszanie  tych 
dwóch  wyrazów  t.  zn.  branie  jednego  za  drugi  w  znaczeniu  fone- 
tycznem  musi  być  faktem  niewątpliwym.  Im  identyczność  elemen- 


102  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

tów  jest  pełniejsza  i  ich  wzajemny  porządek  w  wyrazach  podobniejszy, 
tern  utożsamianie  formalne  jednego  wyrazu  z  wyrazem  drugim  musi 
być  większe  —  i  naodwrót.  Ale  wyrazy  posiadają  nietylko  stronę 
materyalno- głosową,  mają  one  jeszcze  pewną  tonacyę  uczuciową, 
pewne  spec^^alne  cechy  składniowo-formalne  i  pewien  sobie  wła- 
ściwy zakres  znaczeniowy,  a  co  za  tem  idzie  i  pewne  miejsce,  pe- 
wną rolę  w  systemie  semazyologicznym  języka. 

W  zakres  treści  wyobrażeniowej  każdego  wyrazu  dadzą  się 
zatem  wsz3'stkie  powyżej  wyliczone  czynniki  włączyć.  O  ile  zatem 
mamy  do  czynienia  z  dwoma  wyrazami,  głosowo  tymi  samymi, 
które  jednakowoż  różnią  się  od  siebie  elementami  znaczeniowymi 
w  ściślejszem  znaczeniu,  to  musimy  rozróżnić  w  ich  polach  wyo- 
brażeniowych kilka  rejonów.  Wspólnym  rejonem  będzie  ta  część 
pola  wyobrażeniowego,  którą  zajmują  elementy  psychofonetyczne, 
bo  są  te  same  dla  obu  wyrazów.  Pole,  zajęte  przez  elementy  skła- 
dniowo-formalne,  może  być  częścią  wspólne,  częścią  nie.  Zależy  to 
od  tego,  czy  wyrazy  różnią  się  od  siebie  liczbą,  rodzajem,  dekli- 
nacyą  i  t.  d.  W  każdym  razie  to  pele  jest  pod  względem  zawar- 
tości swojej,  pod  względem  jakości  elementów  wyobrażeniowych, 
pod  względem  ich  treści  najbliższe  polu  materyalnogłosowemu.  Na- 
stępują wreszcie  pola  elementów  semazyologicznych  w  ściślejszem 
znaczeniu,  które  również  częściowo  mogą  być  z  sobą  identyczne, 
mogą  zaś  także  nie  wykazywać  między  sobą  zgoła  prawie  żadnych 
punktów  stycznych. 

A  priori  jest  rzeczą  prawdopodobną,  że  wyrazy,  pozostające 
do  siebie  w  takim  stosunku,  jak  wyżej  opisany,  mogą  wywierać 
wzajemny  wpływ  na  siebie,  wpływ,  którego  granic  nie  można  okre- 
ślić. Pewnem  jest  jednakże,  że  są  one  bardzo  elast3'czne  i  że  mie- 
szczą się  w  nich  tak  dobrze  najzupełniej  nieznaczne  modyfikacye 
składnicjwo-formalne,  zupełnie  nieznaczne  przesunięcia  elementów 
semazyologicznych  w  ściślejszem  znaczeniu,  jak  i  kompletna  ab- 
sorpcya  jednego  wyrazu  przez  drugi  pod  każdym  względem  t.  j. 
tak  pod  względem  składniowo-iormalnym  jak  i  semazyologicznym. 

Powiedzieć  trzeba  więcej,  musimy  się  liczyć  z  podobnemi 
możliwościami  w  historyi  języków  iudoeuropejskich  i  mieć  to  na 
uwadze,  że  prawdopodobnie  nieraz  rozbieżne  znaczenia  jakiegoś  wy- 
razu, bardzo  szczególne  zwroty  sy^ntaktyczne,  w  których  on  wystę- 
puje, są  śladem  zaszłej  kiedyś  absorpcyi  zupełnej  jednego  wyrazu 
przez  drugi.    Ten    punkt    widzenia    może    niejednokrotnie  trzebaby 


ZMIANY  RODZAJU  W   KZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  103 

brać  pod  uwagę  w  tych  wypadkach,  gdzie  mamy  niewytłumaczalne 
nieraz  nieregularuości  fonetyczne  i  t.  p. 

§  52.  Rodzaj  wyrazu  jest  z  jednej  strony  faktem  syntakty- 
czno-formalnym,  z  drugiej  zaś  strony  zjawiskiem  znaczeniowem, 
semazyologicznem,  Możnaby  rzec,  że  znajduje  się  na  pograniczu 
między  tymi  dwoma  zakresami.  Jest  on  faktem  syntaktyczno-for- 
malnym  skutkiem  tego,  że  zostaje  częstokroć  w  związku  —  jak  n.  p. 
przeważnie  w  językach  indoeurooejskich  —  z  przynależnością  wy- 
razu do  określonego  typu  deklinacyjnego.  a  powtóre  skutkiem  tak 
zw.  kongruencyi  t.  zn.  zgodności  formalnej  między  rzeczownikami 
a  należącymi  do  nich  przymiotnikami,  często  —  jak  w  niektórych 
językach  —  nawet  formami  czasownikowemi.  Ta  zgodność  formalna 
czyli  kongruencya  przymiotników  i  rzeczowników  jest  faktem  zna- 
nym i  w  niemczyźnie,  jak  wiadomo,  cf.  gute  Frau  \\  guter  Mann. 

Ale  rodzaj  jest  także  faktem  czysto  znaczeniowym,  w  ści- 
ślejszym sensie,  a  dowodem  tego  jest  t.  zw.  construetio  ad  sensum. 
Gdyby  bowiem  płeć,  t.  j.  rodzaj  osoby  nie  wchodził  w  rachubę, 
nie  wchodził  w  skład  czysto  semazyologicznych  elementów  zakresu 
znaczeniowego  wyrazu,  toby  uwydatnianie  językowe  rodzaju,  wzglę- 
dnie płci  przez  t.  zw.  construetio  ad  sensum  nie  było  zgdla  zrozu- 
miałem. 

§  53.  Absorpcyę  jednego  wyrazu  przez  drugi  musimy  sobie 
w  ten  sposób  wyobrazić,  że  elementy  niewspólne  ulegają  powolnej 
eliminacyi  tak,  że  rozdział  między  wyrazami  staje  się  coraz  mniej- 
szy, aż  wreszcie  jest  tak  mały,  że  w  porównaniu  ze  wspólnościami 
może  być  uważany  za  równy  zeru.  Ale  jest  to  obraz  idealny,  który 
możemy  sobie  odmalować  tylko  a  posteriori.  Nas  atoli  nie  intere- 
suje w  tym  związku  zupełna  absorpcya  jednego  wyrazu  przez 
drugi,  tylko  taki  jej  stopień,  jaki  się  wyraża  zmianą  rodzaju  je- 
dnego wyrazu,  wywołaną  przez  wpływ  wyrazu  drugiego.  To  jest 
właściwym  tematem  w  danym  związku. 

Musimy  naprzód  stwierdzić,  że  rodzaj  nie  może  ulegać  eli- 
minacyi powolnej;  rodzaj  bowiem  jest  faktem  odrębnym  dla  każdego 
z  dwóch  wj^razów  i  w  zasadzie  sprzecznym,  wyłączającym  się  wza- 
jemnie. Nie  znaczy  to,  że  nie  może  być  powolnego  wyparcia  ro- 
dzaju jednego  wyrazu  przez  rodzaj  drugiego,  że  nie  może  być  po- 
wolnego, stopniowego  zachwiania  jego  poczucia  przy  tym  lub  owym 
wyrazie.  Znaczy  to  tylko  tyle,  że  w  danej  chwili,  gdy  sobie  uświa- 
damia podmiot    językowy    rodzaj    danego    wyrazu,    nie    może  być 


104  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

mowy  o  zachowaniu  pewnych  elementów,  n.  p.  rodzaju  żeńskiego, 
z  jednego  wyrazu.  Nie  może  być  także  mowy  o  związaniu  z  osta- 
tnimi pewnych  elementów,  np.  rodzaju  męskiego  z  drugiego  wyrazu, 
w  taki  sposób,  aby  elementy  wspólne  utworzyły  jedną  grupę,  zaś 
aby  elementy  różne  uległy  eliminacyi.  To  jest  przy  zmianie  rodzaju 
niemożliwe;  element  bowiem  klasyfikacyi  rodzajowej  jest  niepo- 
dzielny semazyologicznie.  W  danym  zaś  wypadku  nie  można  mó- 
wić nawet  o  podziale  na  elementy  formalne  i  znaczeniowe  w  ści- 
ślejszym sensie,  ponieważ  roztrząsamy  tutaj  tylko  wypadek  zupeł- 
nej tożsamości  materyalno-głosowej   między  dwoma  wyrazami. 

Akt  wyparcia  rodzaju  jednego  wyrazu  przez  rodzaj  drugiego 
trzeba  sobie  wyobrazić  w  ten  sposób,  że  jeden  wyraz  ze  swerni 
syntaktyczno-formalnenii  cechami  narzuca  się  silniej  świadomości 
podmiotu  mówiącego,  aniżeli  drugi.  Następstwem  tego  jest,  że  z  da- 
nym blokiem  głosowym  silniej  wiąże  się  określona  klasyfikacya  ro- 
dzajowa. Tem  samem  rodzaj  inny,  przeciwny,  ulega  powolnemu  za- 
pomnieniu i  wtedy  przemiana  rodzajowa  jest  dukonana. 

§  53-a.  Jako  przykłady  na  ten  wypadek  mogą  służyć:  stgn. 
i  śrgn.  soum  m.  'Traglast  eines  Tieres,  Saumtier'  ^^  śrgłać.  saumay 
salma  f.  'Packsattel,  die  darauf  liegende  Last'  ^=  gr.-łać.,  sagma  n., 
nn.  Saum  m.  Swój  rodzaj  mógł  wziąć  wyraz  od  stgn.  i  śrgn.  soum 
m.,  nn.  Saum  m.  ""Einfassungsnaht,  -rand  etc'  Podobnie  stgn.  bo- 
tahha  f.  ''Bottich',  śrgn.  botech,  boteche  m.  ||  boteche,  botege^  botige  f. 
^=  śrłaó.  butica  i.  Rodzaj  męski  pod  wpływem  stgn.  botah  m., 
śrgn.  botech  m.  'Rumpf,  Kórper'  ^)  cf.  także  §  50.  Srgn.  kanel  m. 
'Kaneel,  Zimmtrinde'  ^=  frc.  canelle  f.,  względnie  śrłać.  canella  f. 
właściwie  'Rohrchen'  demin.  do  cmina  'Rohr'.  Nazwa  zastosowaną 
do  cynamonu,  ponieważ  w  rurkach  go  przywożono.  Wyraz  otrzy- 
mał rodzaj  męski  od  równobrzmiącego  śrgn.  kanel,  kenel  m.,  ^Ka- 
nał, Róhre,  Rinne'  ^=  łać.  canalis  ra.  '^ts.'  —  Nn.  Tusch  m.  'Be- 
leidigung'  ^=  frc.  toiiche  f.  'Beruhrung,  Stoli';  rodzaj  męski  od  wy- 
razu  Tusch  m.  'musikalischer  P^estgruB'  ^). 

§  54.  Ale  nietylko  te  wyrazy,  które  są  co  do  strony  mate- 
ryalno-głosowej zupełnie  identyczne,  wywierają  na  siebie  wpływ 
rodzajowy.  Często  się  zdarza,  że  wyrazy  tylko  częściowo  do  siebie 
podobne,  jeszcze  bardziej     się    do  siebie    upodabniają,    zamieniając 


•)  Hirt- Weigand.  sv. 

«)  Seiler:  Entwickl.  III.   179. 


ZMIANY  KODZAJU  W   KZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  105 

podobieństwo  na  częściową  tożsamość.  Wynikiem  tego  jest  także 
i  zmiana  rodzaju.  Upodobnienia  owe  mają  charakter  zastąpienia  nie- 
znanego, obcego  podmiotowi  językowemu  bloku  głos(jwego  przez 
blok  znany,  używany  codzień.  Pomyślne  warunki  dla  takiego  za- 
stąpienia zachodzą  wtedy  przedewszystkiem,  kiedy  między  wiążą- 
cymi się  wyrazami  niema  żadnych  sprzeczności  znaczeniowych, 
owszem  kiedy  nawet  zachodzi  znaczeniowe  podobieństwo,  chociażby 
i  dalekie.  Tak  np,  śrgn.  velis,  obok  rzadkiego  bardzo  veUsen^  star- 
sze nn.  Felles,  Fellis,  Felleis  \\  Felleisen  n.  'lederner  Reisesack'  ^= 
frc.  valise  f.  '^ts.'  (3tóż  w  tym  razie  zastąpiono  dwa  obce  bloki  vel- 
i  -ts  przez  dwa  swojskie  Feli  n.  i  Eisen  n.,  śrgn.  vel  gen.  velles  n., 
stgn.  fel  n.  'Haut',  śrgn.  isen,  stgn.  tsan  n.  ^żelazo'.  Zastąpienie  od- 
było się  tern  składniej,  że  przedmiot,  oznaczany  obcym  wyrazem 
velis^  istotnie  zawierał  tak  części  żelazne,  jak  i  skórzane.  Naturalnie, 
że  z  chwilą  takiego  związania,  a  zwłaszcza  zastąpienia  bloku  koń- 
cowego -is  przez  określony  wyraz  ?sen,  rodzaj  tego  ostatniego  wy- 
razu, rodzaj  nijaki,  jak  w  tym  razie,  musiał  się  w  nowozmienionym 
wyrazie    ustalić,    wypierając    rodzaj    stary,    w    danym    wypadku   f. 

Podobnego  rodzaju  przykładami  są  następujące  wypadki:  nn. 
Bugspriet  n.  'die  liber  dera  Yorderteile  des  Schiffes  schrag  in  die 
Hohe  ragende  Stange'  ^=^  ndl.  boegsprleł  f.  Wyrazu  tego  część  koń- 
cowa została  związana  z  niem.  Bret  n.  'deska',  na  co  wskazują 
wprost  postacie,  spotykane  po  zabytkach,  jak:  Buchshred^  Boogspret 
(1716),  Błtgspreet  itp. 

W  XVI  w.  spotykamy  formy  ddgen  ''gladiolus',  T)ege^  Deg,  Tiig^ 
w  nn.  Degen  m.  ^Ehren-  u.  Standeswafte'  ^=  frc.  dague  f.  ^ts.'  Oczy- 
wiście przemiana  francuskiego  dague  f.  na  niem.  Degen  m.  odbyła 
się  pod  wpływem  nn.  Degen  m.  'tiichtiger  Kriegsmann',  śrgn.  degen, 
stgn.  degan  m.  'mannliches  Kind,  Knabe,  Diener',  ags.  J?egn  m. 
'Diener,  Mann,  Ritter'  i  t.  d  Pominąwszy  nawet  już  częściowe  po- 
dobieństwo fonetyczne  tych  dwuch  wyrazów,  które  może  w  wystar- 
czający sposób  tłumaczyć  wpływ  wyrazu  swojskiego  na  wyraz 
obcy.  świeżo  występujący,  trzeba  podkreślić  z  jednej  strony  styczno- 
ści semazyologiczne  między  tymi  wyrazami,  z  drugiej  zaś  strony  zło- 
żenia, które  mogły  być  stosowane  do  jednego  i  drugiego  wyrazu, 
aczkolwiek  pierwotnie  należały  tylko  do  wyrazu  rodzimego  Degen 
'Kriegsmann'.  Są  to  wyrazy  Haudegen,  Eauf degen  itp.  a  więc  opisowo 
równają  się  'Degen,  welcher  haut,  rauft  itp.'  Zaś  takie  opisanie 
mogło  się  także  stosować  do  postaci  ddgen  'gladiolus'  i  podobnych. 


1C6  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

Styczności  semazyologiczne  są  jasne,  boć  rycerz,  wojownik 
właśnie  stale  chodził  z  mieczem;  poniekąd  bez  tego  oręża  niewiele 
był  wart  w  oczach  rycerskiego  ogółu. 

§  55.  Niekiedy  znaczeniowe  momenty  z  podobieństwem  fo- 
netycznem  tak  silnie  działają,  że  potrafią  nawet  znacznie  zmieniać 
niektóre  wyrazy.  Tak  np.  stgn.  asclouh  ra.,  śrgn.  aschlouch  m.^  nn. 
Aschlauch.  m.  'allium  ascalonium'  ^=  łaó,  ascalonimn  n.  'ts.'  od  na- 
zwy miasta  AsJcalon  w  Palestynie.  Ponieważ  roślina  to  cebulowata, 
to  też  stgn.  louh  m,,  śrgn.  Jouch  m.  'eine  Art  Zwiebelgewachse,  be- 
sonders  Porree'  zupełnie  wyparły  stary  blok  -lon-  razem  naturalnie 
z  rodzajem.  Podobnie  stgn.  abstda  f.  ^=  śrłać.  ahsida  f.  zostało  za- 
stąpione przez  stgn.  absUa  f.,  śrgn.  abs/te,  nn.  Abseite  f.  przez  wpływ 
ab  i  Seite  f.  Ale  tutaj  zmiana  rodzaju  nie  była  potrzebna,  bo  wy- 
razy były  jedno-rodzajowe.  Nastąpiła  natomiast  ta  przemiana  w  wy- 
razie nn.  Platte  f.  'flachę  Schiissel.  darauf  getragenes  Gericht'  ^= 
frc.  'pJat  m.  ""ts'.  Wyraz  ten  przyprowadzono  do  dzisiejszego  wy- 
glądu skutkiem  wpływu  nn.  Platte  f..  śrgn.  blate.  plate,  śrdn.  (mnd.) 
platte  f.  'platte  eiserne  Brustbedeckung,  geschorne  Glatze  des  Geist- 
lichen'.  stgn.  platta  f.  'Marmorplatte'  ^=  śrłać.  platta  f.  'geschorne 
Glatze  des  katholischen  Geistlichen;  Metallplatte'.  Podobny  wypa- 
dek przedstawia  stgn.  pfazzi  m.  'Zisterne'  ^=  łać.  putem  m.  'ts.', 
zmienione  na  stgn.  pfuzza,  buzza.  puzza  f.,  nn.  Pfiitze  f.  'kałuża' 
pod  wpływem  pralechickiego,  względnie  słowiańskiego,  ale  istnieją- 
cego w  dyalektach  niemieckich  *pouta  o  tem  samem  lub  podobnem 
znaczeniu,  porówn.  ekskurs  autora  w  ]\IPKJ.  VII.  249  inn. 

XIII.     Rzeczowniki,    które    zmieniły    rodzaj    skutkiem   wpływu  złożeń,     w  których 
same   występują,  jako  ich   części  składowe. 

§  56.  Niektóre  względy  przemawiają  za  tem,  aby  tę  grupę 
zmian  rodzajowych  specyalnie  wjMidrębnić.  Wprawdzie  bowiem  mo- 
żnaby  je  włączyć  do  grupy  IV,  gdzie  atrakcya  znaczeniowa  jest 
czynnikiem,  wywołującym  zmianę  rodzaju,  albo  do  grupy  XII,  po- 
przedzającej, w  której  znowu  czynniki  formalne  odgrywają  naj- 
ważniejszą rolę.  jednakże  już  sam  fakt,  że  można  się  wahać  co  do 
tej  klasyfikacyi,  wskazuje,  iż  rzeczowniki,  zaliczone  tutaj,  mają  pe- 
wną specyalną  cechę.  I  istotnie  można  wskazać  na  dwa  warunki, 
z  których  jeden  jest  miarodajny  W  grupie  IV.  drugi  zaś  w  grupie 
XII,  a  które  tutaj  występują  wspólnie,  równoważąc  zupełnie  swoje 
wpływy.  Przynajmniej  z  naszego  punktu  widzenia  niemożliwą  jest 


ZMIANY   RODZAJU  W  KZBCZOWWIKACH  ZAPOŻYCZONYCH.  107 

rzeczą  rozstrzygnąć,  który  jest  ważniejszy  i  teoretj^cznie  musimy 
stanąć  na  stanowisku,  że  oba  są  r(5wnoważne,  że  oba  zrówna  mniej 
więcej  siłą  występują,  jako  czynnik  działający.  Tak  np.  łać.  (arłe- 
misia)  abrołonnw,  względnie  ahrotanum  występuje  w  stgn.  jako  ehe- 
reiza,  twaruza  f;,  w  XV  w.  śrgn.  eberitz  (1482)  f.  |j  ebereize  f.  także 
averrut€  f.  Obok  tych  wyrazów  występuje  złożenie  ebefimrz  f.^Jztóre 
powstało  sltutlciem  upodobnienia  do  wyrazu  Eber  tak,  jak  averriite. 
nn.  Aberraułe  f.  jest  rezultatem  oparcia  obcobrzmiącego  kompleksu 
głosowego  o  bardziej  widocznie  znany  i  utarty  wyraz  stgn.  7'uła  f., 
śrgn.  rutę  f.,  nn.  Rante  f.  ^=  łać.  ruta  f.  Wyraz  śrgn.  eberwurz  f., 
jest  złożeniem  z  eber  i  wurz,  które  występuje  w  śrgn,  jako  irurze. 
icilrze,  wurz,  wiirz  f.  'Pflanze.  Kraut',  Podobnie  wyraz  averrute  f.  ^) 
mieści  w  sobie  znany  wyraz  śrgn.  rUte  f.  Wyraz  łać,  abrotanum 
ulegał  wielu  wahaniom  w  ciągu  wieków  i  dziś  znowu  jest  rodzaju 
męskiego  skutkiem  jakichś  przyczyn,  w  których  ocenę  na  razie  się 
tu  nie  wdaję.  Ale  właśnie  ustalenie  się  rodzaju  żeńskiego  w  stgn. 
i  w  śrgn.  wydaje  się  być  rezultatem  wpływu  złożeń  z  wnrz[e)  f. 
i  -ruta,  -rfde  f.  Ponieważ  te  rzeczowniki  były  rodzaju  żeńskiego 
więc  i  złożenia  z  nimi  były  tak  samo  femininami.  Złożenia  zaś  te 
miały  z  właściwemi  kontynuacyami  łac.  abrotanum  n.  naprzód 
wspólny  zakres  znaczeniowy,  a  powtóre  część  masy  fonetycznej  zło- 
żeń eber-,  aver-  była  albo  taka  sama,  albo  przynajmniej  bardzo  zbli- 
żona do  odpowiedniej  części  bloku  głosowego  postaci,  bezpośrednio 
kontynuujących  łac.  ahrotanum  t.  zn.  do  postaci  eberitz  względnie 
ebereize.  Było  więc  na  oznaczenie  jednej  rośliny  kilka  form,  różnią- 
cych się  częściowo  fonetycznie,  a  znaczeniowo  o  tyle,  ze  jedne  były 
wyraźnie  rodzaju  żeńskiego,  jako  złożenia  z  rzeczownikami  żeńskimi. 
Najprawdopodobniej  zatem  nieustalony  rodzaj  rzeczownika  obcego, 
względnie  nijaki,  przynajmniej  początkowo,  uległ  wyparciu  jako 
najsłabszy  element  znaczeniowy  z  pośród  wszystkich,  wchodzących 
w  skład  koła  wyobrażeniowego,  należącego  do  rzeczonych  wyrazów. 
§  57.  Jeszcze  może  wyraźniejszy  przykład  na  to,  że  złożenie 
swój  rodzaj  narzuca  wyrazowi,  który  stanowi  jego  część,  daje  nam 
stgn.  i  śrgn.  zol,  gen,  zolles  m.  'Abgabe,  Zoll'  ^=  łać.  telonium  \\  to- 
lonium    n.    'Zollhaus,    Zoll'.     Otóż  w  stgn.    pojawia    się    rzeczownik 


*j  Wyraz  jest  dolnoniem.  a  stgn.  avaruza  ze  swojem  z  czyni  wrażenie  hy- 
perpoprawności  górnoniemieckiej,  bo  rzecz  wątpliwa,  żeby  wyraz  był  zapożyczony 
przed  przejściem  t=^z.  por.  zresztą  stgn.  ruta^=:l9.i.  ruta. 


108  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

zoUanłuom  m.  'Zoll'.  W  zasadzie  druga  część  tego  wyrazu  złożo- 
nego  -tuom  może  być  tym  samym  sufiksem,  który  dzisiaj  wystę- 
puje w  postaci  -tum  (cf.  Bistum,  Herzogtum^  Polentum,  Deutschtum 
i  t.  d.),  zaś  w  stgn.  jeszcze  jako  -tuom,  -duom.  Ale  względy  zna- 
czeniowe zdają  się  przemawiać  przeciwko  temu;  w  stgn.  bowiem 
tuom  n.,  m.  oznacza  'Urteil,  Gericht.  Macht'.  Skądże  zatem  złożenie 
obcego  wyrazu  zollan-  ^=  lać.  tolon-  ||  telon-  z  rodzimj-m  tuom  o  po- 
danem  wyżej  znaczeniu?  Trudno  przypuścić,  że  utworzono  wyraz 
o  znaczeniu  zbiorowem,  częścią  abstrakcyjnem,  jak  Herzogtum  lub 
Polentum  itp.  Wszystko  zdaje  się  przemawiać  zatem,  że  druga  część 
złożenia  jest  stgn.  i  śrgn.  tuom  m.,  nn.  Tum  m.  ^=  łać.  domus  (dei) 
ra.  Wprawdzie  dzisiejsze  znaczenie  nn.  Dom.  względnie  Tum  jest 
'bischotliclie  Hauptkirche,  Kuppelturm',  ale  to  znaczenie  zdaje  się 
być  zależnem  od  zwrotu  łacińskiego  domus  dei,  z  którym  wciąż 
wyraz  niemiecki  był  zestawiany.  Najlepszym  tego  dowodem  jest 
powtórne  zapożyczenie  w  postaci  Dom  m.  Zaś  nic  nie  stoi  na  prze- 
szkodzie przypuszczeniu,  że  wyraz  stgn.  tuom  m.  jest  zapożyczony 
bardzo  dawno,  jeszcze  w  epoce  przedchrześciańskiej,  z  łaciny,  przed 
przesunięciem  d-  =^  t-  t.  zn.  wtedy,  kiedy  i  wyraz  np.  Tisch  ^=  łać. 
discus.  W  tym  razie  i  znaczenie  'domtis  (dei)'  byłoby  drugorzędnem, 
a  pierwotnem  znaczeniem  byłoby  zwykłe  znaczenie  łacińskiego  do- 
mus, a  więc  'Haus'  itp.  Przeciwko  temu  zdaje  się  ten  tylko  fakt 
przemawiać,  że  wyrazu  Tum  niema  w  innych  językach  giermań- 
skich,  podczas  gdy  wyraz  Tisch  jest,  porówn.  np.  sts.  disk  m.,  ndl. 
disch,  angs.  c^isc 'Schussel,  Teller',  stnord.  disJa-  m.  'Te\\er\  Jednakże 
okoliczność  ta  rozstrzygająca  nie  jest;  wiele  jest  wyrazów  starych, 
jak  wiadomo,  które  się  utrzymały  w  pewnych  tylko  dyalektach, 
a  powtóre  zapożyczenie  mogło  nie  przybrać  takiego  rozprzestrze- 
nienia, jak  wyraz  Tisch,  boć  takie  rozprzestrzenienie  koniecznością 
w  tym  wypadku  nie  jest.  Wyraz,  zapożyczony  nad  Neckarem  lub 
górnym  Dunajem  w  V,  VI  lub  VII  wieku,  nie  musiał  zachodzić 
do  Szlezwiku  i  Skandynawii. 

Przypuszczając  tedy,  że  wyraz  stgn.  tuom  m.  mógł  oznaczać  i  'dom, 
budynek  mieszkalny  w  ogólności',  równocześnie  uzasadniamy,  skąd 
w  stgn.  zoUanłuom  jest  rodzaju  męskiego,  skąd  wreszcie  takie  zło- 
żenie, któreby  nie  bardzo  było  zrozumiałem,  gdyby  przyjąć,  że 
druga  część  złożenia  jest  sufiksalnem  -tuom.  W  tym  bowiem  razie 
znaczenie  złożenia  stgn.  byłoby  'Zollwesen  itp.';  tkwi  w  tem  zaduźo 
abstrakcyjności.  Gdy    zaś  przyjmiemy,    że  -tuom  w  zoUantuom  ozna- 


ZMIANY   RODZAJU  W  RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  109 

cza  'dom,  budynek,  chaty,  urząd  t.  zn.  budynek,  w  którym  urząd 
wykonywa  swoje  czynności  itp.',  to  wszystko  się  od  razu  wyjaśnia, 
zwłaszcza,  jeżeli  sobie  przypomnimy,  źe  łać.  toloniimi  \\  telonium  ma 
znaczenie  ^Zollhaus,  Zoll'.  Wtedy  złożenie  niemieckie  wvda  się  na- 
turalnem  uwydatnieniem  zakresu  semazyologicznego  wyrazów  ła- 
cińskich. Później  stgn.  zollantuom  przybrało  znaczenie  ^ZoU';  jestto 
tem  bardziej  zrozumiałe,  że  równocześnie  wyraz  tuom  począł  swój 
zakres  znaczeniowy  ścieśniać  a  treść  swoją  wzbogacać,  przybiera- 
jąc znaczenie,  blizkie  nowoniem.  'bisch()fliche  Hauptkirche,  Kuppel- 
turm'. 

§  58.  Odrębnego  rodzaju  stosunki  możemy  jeszcze  zaobserwo- 
wać w  przykładzie  nn.  Pappcl  f.,  śrgn.  papel,  popel  f.  ^=  śrłać.  pa- 
pidus  f.  II  klas.  populus  f.  Istnieją  w  śrgn.  złożenia  z  -hoimi:  piipel-,  pa- 
pil-,  pop{el)brmm,  które  oczywiście  są  raaskulinami.  Wiemy,  że  sze- 
reg wyrazów  tylko  dzięki  sufiksowi  -el  został  przyciągnięty  do  grupy 
rodzaju  męskiego,  między  innymi  i  nazwy  roślin,  jak  np.  Fenchel 
m.  ^=  łaó.  phoeniculum  n.  i  t.  d.  Zdawałoby  się  zatem,  że  tembar- 
dziej  wyraz  Pappel,  śrgn.  papel  f.  winien  tej  atrakcyi  ulec,  zwła- 
szcza, że  w  tym  kierunku  popychały  go  złożenia  z    boum. 

W  śrgn.  i  stgn.  mamy  wyrazy  irfde,  wida  f.,  nn.  Weide  f., 
a  dzisiaj  mamy  złożenie  Pappelweide^  które  mogło  mieć  przodków 
fakultatywn3^ch  w  średniogórnoniemieckiem,  jakieś  ^  papel m de  f., 
lub  w  stgn.  *papelwtda  f.  Te  prawdopodobnie  złożenia  stały  się 
przyczyną,  źe  wyraz  Pappel  uchował  się  aż  do  dziś.  jako  fem.,  bo 
one  go  do  siebie  przyciągały,  a  przyciągały  bardziej,  aniżeli  zło- 
żenia z  -boum,  bo  treściowo  były  mu  bliższe. 

Stwierdzamy  tu  oddziaływanie  złożeń,  jako  czynnika,  który 
hamuje,  przeszkadza  zmianom  rodzaju,  który  unicestwia  działanie 
innych  związków,  będących  w  innych  warunkach  dostatecznym  mo- 
torem dokonywaj ący eh  się  przemian.  —  W  zasadzie  działanie  akty- 
wne, przemieniające,  jak  i  hamujące,  jest  to  samo,  a  różnica  polega 
tylko  na  zmienionym  naszym  punkcie  obserwacyjnym. 


XIV.    Rzeczowniki,  które  zmieniły  się  na  feminina  skutkiem  specjalnych  warun- 
ków deklinacyjnych  w  niemczyźnie. 

§  59.  Specyalnie-niemieckie  warunki  deklinacyjne  mają  tę  — 
między  innemi  —  cechę,  że  feminina  posiadają  w  liczbie  pojedyń- 


110  MIKOŁAJ   KUDNICKI 

czej  w  przeważnej  ilości  przypadków  (nom.,  gen.,  acc.)  tę  samą 
formę  rodzajnika,  co  wszystkie  rzeczowniki  w  liczbie  mnogiej.  Do 
tego  dołącza  się  jeszcze  znany  fakt,' że  niemieckie  feminina,  w  przy- 
gniatającej swojej  większości,  odmieniają  się  według  deklinacyi 
słabej  t.  zu.  że  posiadają  w  I.  przypadku  liczby  mnogiej  końcówkę: 
-w,  albo  -en. 

Obce  wyrazy,  wchodzące  do  języka  niemieckiego,  ulegają  róż- 
nym atrakcyom  deklinacyjnym.  Ale  faktem  jest,  że  znaczna  ich 
ilość  tworzy  liczbę  mnogą  za  pomocą  przybrania  końcówki  -(e)n'^). 
Prawdopodobnie  dzieje  się  to  skutkiem  takich  przyczyn ,  jakie 
tkwią  i  w  stałem  przechodzeniu  obc3-ch  czasowników  do  t.  zw.  słabej 
konjugacyi.  Tak  bowiem  sufiks:  -(e)n  w  deklinacyi.jak  i  sufiks  czasów 
przeszłych;  't(e)  w  konjugacyi,  wydają  się  być  naj  wy  raźniej  szemi 
cechami  odpowiednich  form  i  w  danych  warunkach  najwyrainiej- 
■zymi  środkami  słowotwórczymi.  Wprawdzie  wyraźną  również  cechą 
mógłby  być  sufiks:  -er  w  deklinacyi,  ale  naprzód  ma  on  aktualnie 
i  miał  w  przeszłości  ciasny  zakres  rozprzestrzenienia ,  a  powtóre 
wiąże  się  z  faktem  t.  z  w.  przegłosu  (Umlautj  cf  Kalh  I  Kiilber, 
Lamm  \\  Lanwier  i  t.  d.  Prócz  tego  jest  to  sufiks  przedewszystkiem 
rzeczowników  nijakich.  Sufiks  zaś  -{e)n  przegłosu  nie  wymaga,  po- 
wtóre jest  to  sufiks,  właściwy  w  pewnym  sensie  wszystkim  trzem 
rodzajom:  maskulinom,  femininom  i  neutrom.  Ze  zaś  jest  wyraźną 
cechą  pluraliczną.  nic  więc  dziwnegcj,  iż  on  się  świadomości  języ- 
zykowej  niemieckiej  narzucał,  jako  najwłaściwszy  i  naj  wyraźniejszy 
do  wybijania  piętna  mnogości  na  rzeczownikach,  które  nie  wcho- 
dziły w  żaden  tradycyjny  typ  deklinacyjny. 

§  60.  Oprócz  zgodności  rodzaj nikowej  między  feinininami 
a  liczbą  mnogą  wszystkich  innych  rzeczowników,  zachodziła  i  za- 
chodzi często  zgodność  końcówkowa  między  tymi  dwoma  typami 
dekliiiacyjnymi.  Oto  feminina  mają,  względnie  miały,  w  I.  przyp. 
liczby  pojedynczej  końcówkę:  -e,  a  także  szereg  rzeczowników, 
męskich  zwłaszcza,  również  ma  -e,  jako  swoją  cechę  pluraliczną. 
Formalna  zatem  tożsamość  1.  przypadku  1.  pojed.  femininów  i  1. 
przyp.  1.  mnogiej  szeregu  maskulinów  i  neutrów,  które  przybierają 
końcówkę  -e  w  liczbie  mnogiej,  jest  dana  tak  co  do  rodzajnika, 
jak  i  końcówki,  właściwej  pniom  rzeczownikowym.  W  takich  sto- 
sunkach wystarczało,   aby  znaczeniowe  warunki    rzeczowników  da- 


1)  Wilmanns:  DeutBche  Gramm.»  III  405,  §  196. 


ZMIANY  KOUZAJU  W  K/^KCZOWNlKACH  ZAPOŻYCZONYCH  111 

waly  możuośó  stałego,  albo  tylko  częstszego  pluralisu  i  następnie, 
aby  ta  liczba  mnoga  mogła  być  znaczeniowo  traktowana  jako  liczba 
pojedyncza.  Cały  szereg  rzeczowników  mógł  tym  warunkom  odpo- 
wiadać; to  też  mamy  do  zanotowania  kilka  przejść  liczby  mnogiej 
rodzaju  męskiego  na  liczbę  pojedynczą  femininów. 

Nn.  Brille  f.  'okulary',  śrgn.  berille,  barille  m.,  w  XV  w.  także 
hnlle,  brill,  dyalektycznie  jeszcze  do  dziś  dnia  Brill  m.  ^=  łać.  be- 
ryllus  m.  ''bekannter  durchsichtiger  Edelstein'.  Ponieważ  w  okularach 
występowały  dwa  takie  kamienie  odpowiednio  spięte,  więc  zastoso- 
wanie liczby  mnogiej  w  rzeczowniku,  który  je  oznaczał,  jest  zu- 
pełnie zrozumiałe.  Ale  właśnie  spięcie  tych  dwóch  kamieni  czyniło 
z  nich  jeden  przedmiot  niepodzielny;  ten  fakt  w  związku  z  tożsa- 
mością formalną  z  nom.  sing.  fem.  uczynił  z  rzeczownika  femini- 
num  liczby  pojedynczej.  W  tej  przemianie  widzimy  zwycięstwo, 
syntetycznego  poglądu  na  przedmiot  nad  poglądem  analitycznym; 
jest  to,  jak  wiadomo,  normą  rozwoju  językowego. 

Podobn}^  —  zdaje  się  —  rozwój  przebył  wyraz  nn.  Koralle  f. 
śrgn.  koralle,  koral  m.  ś=  śrłaó.  corallus  m.  Już  w  XVII  w.  Co- 
ralle  £,  w  XVIII  w.  coral  n.,  a  Lexer  sv.  notuje  coralts  m.  'ein 
Edelstein'.  Otóż  w  łacinie  też  było  corallum  n.  i  stąd  prawdopodobnie 
nn,  coral  n.  w  XVII  w.  Nn.  maskulinum  można  wywodzić  z  jednej 
strony  z  łaciny,  z  drugiej  zaś,  jako  następstwo  atrakcyi,  przez  imiona 
kamieni,  które  są  rodzaju  męskiego,  porówn.  §§  14 a,  b.  Natomiast 
nn.  femininum  powstało  prawdopodobnie  z  pluralis.  Warunki  zna- 
czeniowe były  dane,  bo  korale,  małe  kamyki,  nawleczone  w  więk- 
szej ilości  na  nitkę,  służyły  stale  jako  ozdoba  tualetowa  kobiet 
i  w  tej  postaci  przedewszystkiem  szersze  warstwy  ludności  znały 
ten  kamień.  Zatem  die  Koralle  f.  pierwotnie  oznaczały  to  samo,  co 
i  nasze  polskie  korale,  t.  j.  'sznur  korali',  a  dopiero  potem  skut- 
kiem formalnej  tożsamości  z  fem.  zaczęto  je  stosować  i  do  jednego 
kamyka  koralowego. 

Podobnie  "^nogawki',  względnie  ""szkarpetki',  stale  znaczeniowo 
występują,  jako  para;  stąd  też  nn.  singularis  Socke  f.  'kurzer  Strumpf 
był  pierwotnie  liczbą  mnogą  ^).  W  stgn.  mamy  soc  m.  (plur.  -cka), 
w  śrgn.  soc{ke)  m.  (plur.  socke,  socke  \\  sockeu)  ^=  łać.  soccus  m.  'nie- 
driger,  leichter  Schuh'. 

§  61.  Do  tego  rodzaju  femininów  trzeba  dalej  zaliczyć:  star- 


1)  cf.  Heyne  8V.  (635). 


112  MIKOŁAJ   RUDNICKI 

sze  nn.  ziiise  f.  ||  Zins  m.  (-es,  -en),  jeszcze  dzisiaj  dyalekt^^cznie 
w  heskiera  f.  ^=  census  m.  Plur.  na  -en  jest  nowotworem  do  femi- 
ninalnej  liczby  pojedynczej  i).  Nn.  Schnrze  f.  {Schiirz  m.  -es,  -e 
w  bawars.  plur.  Schiirze)  oznacza  znany  ubiór  kobiecy.  Że  wJaśnie 
plur.  od  Schurz  m.  ustaliło  się  jako  ubiór  kobiecy,  da  się  o  tyle 
pojąć,  że  ubiór  nie  jest  jednolitym  kawałkiem  w  rodzaju  bluzy  lub 
sukienki,  ale  składa  się  raczej  z  szeregu  pozszywanych  części  płó- 
ciennych, z  których  jedne  okrywają  ciało  od  pasa  w  dół,  drugie 
od  pasa  w  górę  aż  pod  szyję,  trzecie  ramiona,  a  nawet  i  plecy. 
Być  może  nawet,  że  pierwotnie  części  te  nie  były  zeszyte  razem, 
tylko  nakładały  się  każda  z  osobna,  a  dopiero  później  poczęto  je 
razem  zeszywać.  Tob}'  specyalnie  sprzyjało  ustaleniu  się  pierwo- 
tnego pluralisu  na  oznaczenie  jednolitego  dzisiaj  ubioru. 

Przykładów  możnaby  jeszcze  szereg  przytoczyć,  ale  je  tu  po- 
mijam, jako  niekoniecznie  potrzebne. 

§  62.  Niektóre  przedmioty  były  w  ten  sposób  skonstruowane, 
że  już  w  języku,  z  którego  niemczyzna  nazwę  zapożyczała,  nazwa 
formalnie  i  znaczeniowo  była  liczbą  mnogą.  Jednakże  formalne  ce- 
chy obcej  liczby  mnogiej,  t.  j.  końcówka,  były  identyczne  z  for- 
malnemi  cechami  niemieckiej  liczby  pojedynczej  u  rzeczowników 
żeńskich. 

Rodzaj nikowej  różnicy  między  pierwszym  przypadkiem  liczby 
mnogiej,  a  1  liczby  pojed.  rzeczowników  żeńskich  w  niemczyźnie 
nie  było;  skoro  tedy  znaczeniowe  warunki  na  to  pozwalał}^,  t.  zn. 
skoro  przeważyła  syntetyczna  strona  elementów  znaczeniowych  wy- 
razu nad  analityczną  stroną  —  wyraz  stawał  się  femininum  liczby 
pojedynczej.  Tak  np.  nn.  Kanzlei  f..  śrgn.  kanzelie  f ,  w  XV  kanzU 
f.  ^=  łać.  eancelU  m.,  plur.  od  cancellus  m.  'Gitter,  umgitterter 
Raum'.  Srgn.  -e  dodane  drugorzędnie,  aby  otrzymad  częsty  sufiks: 
-ye,  rozpowszechniający  się  wtedy  w  niemczyźnie  masowo  z  jj.  ro- 
mańskich. 

Podobnemu  przekształceniu   uległy   wyrazy:    stgn.  m/lla.  mila 
f.  '^Meile'.  śrgn.  miJ{e)  f.  ^=  łać.    tnilia  (passuum)  (plur.  od  mille  = 
1000);  nn.   Oi-gel  f,  śrgn.,   orf/en{e)^   orgel{e),   stgn.  orgela  ||  organa  || 
orgina  f.  ^=  łać.  organa  (plur.  do  organum  n.). 

Pod  względem  znaczeniowym  przejście  plur.  w  sing.  jest  ła- 
twe, boć  istotnie  organy    składają    się   z  szeregu    instrumentów  (pi- 


')  cf.  Seiler  II  95—6,  Kliige'  9v.,   Heyne  flv.,  Ilirt-Weigand  8v.,   Schade  bt. 


► 


ZMIANY  RODZAJU  W  RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  113 

szGzałek),  które  jednak  przez  wspólną  klawiaturę,  miech,  oprawia 
itp.  mają  charakter  jednolitego  instrumentu  muzycznego.  Podobnie 
nn.  Tapetę  f.  ^=^  łać.  tapeta,  plur.  do  tapetum  n.,  które  później  dało 
nn.  Ta^pet  n.  'Decke.  Teppich,  Tisch  eines  Beratungszimmers'  i  t.  d. 

§  63.  Niekiedy  już  w  łacinie  zaszedł  podobny  wypadek  prze- 
miany liczby  mnogiej  neutrów  na  femininum,  boć  i  w  łacinie 
istniała  zgodność  końcówkowa  międz}-  nomt.  sing.  fem.  a  nomt. 
plur.  neutr.  Natenczas  zapożyczenie  niemieckie  bierze  gotowe  fem. 
z  łaciny,  bo  przekształcenie,  które  mogło  zajść  w  niemczyźnie,  już 
się  odbyło  w  łacinie. 

Np.  śrgn.  MheL  biblie  f.  'die  Bibel'  ^=  łać.  biblia  f.  ^=  gr.-łać. 
plur.  do  ^t|SA:ov  n.  'Buch';  śrgn.  kronikę  f.  'die  Chronik'  ^=  śrlać. 
cronica,  chronica  f.  ^=  łać.  (plur.)  chronica,  gr.  xpovLxa;  nn.  Postille 
(+  1500)  f.  ^=  śrłać.  postilla  f.  ^=  łać.  post  Ula  {verba  sanctae  scri- 
pturae);  stgn.  pfalanza  f.,  śrgn.  pfallaz.  phalze,  pfalz{e)  f.  'die 
Pfalz,  Haus,  Balast,  Land  ais  Amtslehen  auch  erblich'  ^=  łać.  plur. 
palatia  do  palatium  n.  "^pałac'. 

Częściowo  tutaj,  częściowo  zaś  do  grupy,  opracowanej  w  §  62, 
należą  imiona  owoców  rodzaju  żeńskiego  np.  stgu.  bira  'Birne'  za- 
miast ^p/ira  skutkiem  oparcia  o  rodzime  beran  'tragen'  ^=  łać.  pira 
właściwie  plur.  do  pirum  n.  'gruszka',  W  śrgn.  bire,  bir  f.,  zaś  w  XV  w. 
już  Birne,  Birn,  w  których  -«-,  -n  pochodzi  z  plur.  Birn.  Ciekawa  rzecz 
właśnie,  że  w  tym  wyrazie  dwa  razy  właściwa  liczba  mnoga  zajęła 
miejsce  liczby  pojedynczej.  Podobnie:  stgn.  lilja  f.  'weiOe  Lilie', 
śrgn.  lii  je  f.  ^=  łać.  plur.  lilia  do  lllitim  n.;  otóż  w  stgn.  znaj- 
duje się  wyraz  liljo  m.  oznaczający  to  samo.  Wydaje  się  on 
być  rezultatem  atrakcyi  do  maskulinów  na  -o.  —  Porównaj  wyżej 
§§  16,  c.  i  17. 

§  64.  Już  wyżej  w  §  59  wskazałem  na  to,  że  wyrazy  obce 
przybierają  w  niemczyźnie  końcówkę;  -(e))i  jako  cechę  liczby  mno- 
giej. Pośród  jednak  wyrazów  rodzimych,  które  przybierają  w  nom. 
plur.  końcówkę  ■{e))i,  jako  cechę  liczby  mnogiej,  przeważa  stano- 
wczo i  bezwzględnie  rodzaj  żeński.  Skutkiem  tej  zgodności  w  przy- 
padkach liczby  mnogiej  ulegają  rzeczowniki  obce  bardzo  silnej 
atrakcyi  do  rodzaju  żeńskiego;  skoro  bowiem  jakiś  rzeczownik  ma 
końcówkę  -en  w  nomt.  plur.,  to  już  ją  zachowuje  we  wszystkich 
przypadkach  liczby  mnogiej,  a  tern  samem  jest  najzupełniej  zgodny 
w  odmianie  przedewszystkiem  z  femininami,  które  w  przygniata- 
jącej  większości  w  ten  sposób  tworzą  liczbę  mnogą.  Feminina  swoj- 

Kozprawy  Wydz.  filolog.  T.  L1V.  8 


114  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

skie  z  końcowem  -(e)n  w  liczbie  mnogiej  mają  zazwyczaj  w  I  przy- 
przypadku  liczby  pojedynczej  sufiks:  -e.  Jeżeli  zatem  jakiś  obcy 
wyraz  ulega  atrakoyi  do  femininów,  a  nie  ma  samogłoski  w  swoim 
wygłosie  w  nomt.  sing.,  to  przybiera  -e  na  wzór  femininów,  wzglę- 
dnie samogłoskę  swoją,  pochodzącą  z  języka  obcego,  zmienia  na  -e, 
niekoniecznie  drogą  regularnego  rozwoju  fonetycznego. 

Do  tej  grupy  zmian  rodzajowych  można  zaliczyć  całe  szeregi 
wypadków.  Przytaczam  exempli  gratia  niektóre: 

nn.  Harpune  f.,  "WurfspieU  mit  Widerhaken  zum  Walfischfang' 
^=  ndl.  harpoen  m.  'ts.',  w  1712  plur.  Harpotien,  w  1716  Harpun  f. 
już,  ale  jeszcze  w  1741  Harpuhn  m.;  nn.  Sprotte  f.  'geraucherte 
Sardelle',  wcześniej  Sprott  m.  ^=  śrdn.  sprot  m.  'ts.',  Sprotte  nowo- 
twór do  plur.  Sprotten-^  nn.  Statute  f.,  jeszcze  w  XVIII  w.  n.,  śrgn. 
n.  ^=  łać.  statutum  u.;  nn.  Pantine  f.,  'Hausschuh,  Pantoffei'  nowo- 
twór do  plur.  Pantinen,  pochodzi  z  franc.  patin  m.  ^Weiberscbuh'; 
nn.  Debatte  f.  ^=--  frc.  debat  m.,  nowotwór  do  plur.  Dehatten^  Petardę 
f.  ^=  frc.  petard  m.,  nn.  Milliarde  f.  ^=  frc.  milllard  m.,  nn.  Steppe 
f.  'uniibersehbares  Heideland'  ^=  rus.  stepb  f.  i  t.  d. 

Z  większą  łatwością  mogły  ulegać  podobnemu  przekształceniu 
formalnorodzajowemu  rzeczowniki,  które  miały  już  w  języku  obcym 
samogłoskę  jakąś  w  wygłosie  nomt.  sing.  np.  nn.  Taste  f.  'klawisz' 
^=  włos.  tasto  m.,  najłatwiej  zaś  te,  które  miały:  -e,  jak  np.  nn. 
Type  f.  ^=  frc.  tt/pe  m.,  nn.  Trophde  f.  ^=  frc.  trophee  m.,  nn.  Ełoge 
f.  ^=  frc.  eloge  m.  i  t.  d.  Porównaj  jednak  o  rzeczownikach  tego 
typu  wyżej  §  46. 


ROZDZIAŁ  V. 
Wpływy  obce  na  rodzaj  rzeczowników  zapożyczonych. 

XV.  Rzeczowniki,    które    zmieniły  rodź  ij    skutkiem    wpływu    obcego  —  t.ak  ana- 

czeniowego  jak  i  formalnego. 

§  65.  Jest  szereg  racyi,  aby  tę  grupę  wyodrębnić  z  pośród 
innych.  Do  rozdziału  I,  grupy  III  nie  można  włączyć  wypadków 
tu  opracowanych,  ponieważ  tam  chodziło  o  ciągły  wpływ  tych  wy- 
razów obcych,  które  były  źródłem  wyrazów  zapożyczonych,  tutaj 
zaś  chodzi  o  wpływ  takich  wyrazów  obcych,  które  etymologicznie 
i  z  punktu  widzenia  pożyczki  nie  mają  nic  wspólnego  z  wyrazem 


ZMIANY  ROLtZAJU  W  RZECZOWNIKACH  ZAFOŻ VCZON VCH  115 

zapożyczonym,  a  przypadkowo  mają  z  nim  styczności  już  to  for- 
malne, już  to  znaczeniowe,  albo  wreszcie  formalne  i  znaczeniowe 
równocześnie.  Możnaby  wprawdzie  te  wyrazy  rozbić  na  trzy  grupy 
i  jedną  włączyć  do  rozdziału  II,  drugą  do  III,  a  wreszcie  trzecią 
do  rV,  robiąc  z  nich  osobne  podgrupy  w  tych  rozdziałach.  Logi- 
cznem  byłoby  to  wprawdzie,  bo  w  drugim  rozdziale  pomieściłyby 
się  te  wyrazy,  które  zmieniły  rodzaj  tylko  skutkiem  wpływu  ró- 
wnoznacznych obcych  rzeczowników^  w  rozdziale  trzecim  te,  które 
zmieniły  rodzaj  skutkiem  oddziaływania  wyrazów  obcych,  zwią- 
zanych z  nimi  formalnie  i  znaczeniowo,  a  wreszcie  w  czwartym  te 
tylko,  u  których  podobieństwo  formalne  było  miarodajnem.  Ale  wy- 
dało mi  się  odpowiedniej szem  utworzyć  z  tych  rzeczowników  jedną 
podgrupę,  a  nawet  osobny  rozdział,  aniżeli  rozbijać  je  po  kilku 
rozdziałach  i  tworzyć  aż  trzy  podgrupy,  których  w  dodatku  nie  mo- 
żnaby ściśle  odgraniczyć  jednych  od  drugich.  Przejść  bowiem  między 
grupą  czystą  znaczeniową  a  czysto  formalną  jest  wiele  i  trudnoby 
określić,  gdzie  się  kończy  jedna  a  zaczyna  druga. 

§  66.  Ściśle  biorąc  trojakie  wpływy  (formalne,  znaczeniowe 
i  formalnoznaczeniowe)  rzeczowników  obcych  mużliwe  są  i  na  rze- 
czowniki rodzime,  więc  sam  fakt  zapożyczenia  niema  tu  najwybit- 
niejszej ważności,  chyba  t3^1ko  o  tyle,  że  budowę  niektórych  rze- 
czowników obcych  odrazu  podmiot  językowy  odczuwa  jako  nie- 
swój ską,  a  skutkiem  tego  skłonnym  jest  stawiać  je  w  rzędzie  tych 
wyrazów,  które  za  obce  uważa.  Ale  zachodzi  tu  nieraz  ciekawe  po- 
mieszanie: oto  podmiot  językowy  ma  poczucie  obcości,  ale  myli  się 
co  do  źródła  i  stąd  pochodzi,  że  niekiedy  wyrazy  up.  francuskie 
podciąga  pod  typ  łaciński.  Już  wyżej  mieliśmy  częścią  z  takiem 
zjawiskiem  do  czynienia,  kiedy  to  francuskie  rzeczowniki  na  nient 
zestawiono  i  podciągnięto  pod  typ  łacińskich  pożyczek  na  -meiitum^ 
cf.  wyżej  §  36.  Porównaj  niżej  zlatynizowanie  frc.  hrimhorion. 

W  zasadzie  zmiana  rodzaju  jest  zjawiskiem  semazyologicznem, 
ale  równocześnie  jest  także  i  zjawiskiem  formalnoskładniowem, 
przynajmniej  w  tych  językach,  w  któr^^ch  istnieje  formalna  zgo- 
dność, czyli  kongruencya  między  rzeczownikami  a  należącymi  do 
nich  przymiotnikami,  liczebnikami,  imiesłowami,  lub  zaimkami. 
Otóż  oddziaływanie  obcych  rzeczowników  równo-  lub  blizkozna- 
cznych  przemienia  semazyologicznie  i  równocześnie  formalnie  wy- 
raz zapożyczony.  Naturalnie,  że  takie  oddziaływanie  w  stosun- 
kach normalnychmusi  należeć  do  rzadkości,  jest  zaś  ono  tam  częst- 

8* 


116  MIKOŁAJ   RUDNIOKI 

sze,  gdzie  szerokie  warstwy  ludowe  są  zaznajomione  z  jakimś 
obcym  językiem.  Wartoby  też  pod  tym  względem  zbadać  szczepy, 
przyjmujące  język  obcy,  wynaradawiające  się,  jak  np.  dyalekty 
kaszubskie  lub  polskie  pod  zaborem   pruskim. 

§  66  a.  Przykłady:  a)  atrakcya  forraalno-znaczeniowa:  stgn. 
barbo  m.  "^die  Barbe,  Bartfisch',  śrgn.  barbe  f.,  nn.  Barbe  f.  ^=  łać. 
barbus  m.  "^ts.'  Rodzaj  niemieckiego  Barbe  f.  pochodzi  z  zestawienia 
tego  wyrazu  z  łac.  barba  f.  'broda'.  Zestawienie  to  było  blizkie  zna- 
czeniowo i  formalnie:  znaczeniowo,  bo  ryba  istotnie  ma  jakby  brodę, 
formalnie,  bo  niem.  Barbe  i  łać.  barba  blizkie  są  sobie  pod  wzglę- 
dem materyalno-głosowym.  —  Nn.  Meter  m.,  n.  ^=  łać.  metrum  n., 
ale  rodzaj  męski  coraz  bardziej  się  tu  ustala.  Jestto  następstwem 
wpływu  franc.  le  metre  m.  z  jednej  strony,  złożeń  w  rodzaju  Ba- 
rometer^  Thermomełer  m.  ^=  frc.  le  barometre  m.  etc.  z  drugiej  strony, - 
a  wreszcie  skutkiem  wpłjj^wu  nowych  nazw  miar  i  wag,  jakiLifer 
m.  n.  ^=  frc.  litre  m.  it[t.,  w  których  rodzaj  męski  zaczyna  prze- 
ważać prawdopodobnie  skutkiem  atrakcyi  sufiksalnej  (sufiks  -er, 
właściwy  maskulinom!).  Nn.  Synibol  n.  ^=  frc.  symbole  ra..  zlatyni- 
zowane  rodzajowo  pod  wpływem  łać.  symbolum  n.;  nn.  Tribunal 
(XVIII)  n.  'Gerichtshof  ^=  frc.  tribunal  m.,  jeszcze  u  Schillera 
(Rauber  V.  l)i)  m.,  ale  już  w  śrgn.  n. 'Richterstuhl'.  Według  Hirta- 
Weiganda  z  łać.  tribunal  n.  'erhohte  Gerichtsbiihne'.  Akcent  zdaje 
się  dowodzić  pochodzenia  francuskiego;  ale  choćbyśmy  tej  sprawy 
nie  rozstrzygnęli,  niemniej  wpływ  obcy  na  rodzaj  jest  widoczny. 
Bo  jeżeli  wyraz  jest  pochodzenia  franc,  to  jego  neutrum  wywieść 
należy  z  łaciny,  jeżeli  zaś  źródłem  jego  jest  język  łaciński,  to  jego 
maskulinum  pochodzi  z  francuszczyzny,  a  zatem  wpływ  obcy  na  ro- 
dzaj  musimy  przyjąć  i   w  jednym   i   w  drugim  wypadku. 

b)  atrakcya  formalna:  nn.  Brimborium  n.  ^=  frc.  brimbonon 
m.  "^Kleinigkeit,  Lappalien.  Nippessachen'.  Wyraz  ten  został  zlaty- 
nizowany  skutkiem  czysto  suffiksalno-formalnej  atrakcyi  łacińskich 
neutrów  na:   -um. 

c)  atrakcya  znaczeniowa:  nn.  Gau  m.  'abgegrenztes  Landge- 
biet.  Landesabteilung',  wzięte  ze  środkowoniem.  (md)  gouwe,  gou, 
które  w  śrgn.  występuje  jako  gouwe,  gou.  w  stgniemieckiem,  jako 
gawi^  gewi,  gowi  —  wszędzie  n.  W  stgn.  też  gawa,  gowa  ||  gawia,  gouda 


1)  Seilor  IV  131. 


ZMIANY   RODZAJU  W  R/.EtZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH  117 

f.  Rodzaj   męski  w  XVII  w.  pod   wpływem  łać.  pagus  m.,  porówu, 
zwroty  w  rodzaju:  der  Fagus  oder  Gaw'^). 

Przykładów  możnaby  przytoczyć  znacznie  więcej,  ale  są  zby- 
teczne; przytaczam  je  bowiem  dla  ilustracyi,  u  nie  dlu  enipiryczno- 
induktywnego  udowodnienia  swoich  twierdzeń. 


ROZDZIAŁ  VI. 

Atrakcye  znaczeniowo  formalne,  jako  czynnik,  hamujący  zmiany 

rodzaju. 

§  67.  Powyżej  opracowane  prawa,  względnie  reguły,  według 
których  następują  zmiany  rodzajowe  w  rzeczownikach  zapożyczo- 
nych, działają  także  w  ten  sposób,  że  jedne  związki  mogą  niwelo- 
wać oddziaływanie  związków  innych.  Wtedy  oczywiście  te  związki, 
które  nie  dopuszczają  do  ustalenia  i  zwycięstwa  związków  drugich, 
występują  w  charakterze,  czynników  hamujących  zmiany  rodzajowe. 
Ściśle  mówiąc,  mogą  wystąpić  w  takim  charakterze  wszystkie  wy- 
żej ustalone  przyczyny  zmian  rodzajowych.  Była  o  takich  wypad- 
kach fakultatywnie  tu  i  ówdzie  mowa  np.  w  §§  58,  16.  Uwaga 
i  w  innych  passim.  Grupa  III.  cała  właściwie  tu  należy,  bo  mówi, 
jak  związki  wyrazu  pożyczonego  z  wyrazem  obcym  hamująco  od- 
działywają na  zmianę  rodzaju  przez  wyraz  przyswojony. 

§  68.  Byłoby  rzeczą  zbyteczną  przechodzić  w  tym  związku 
wszystkie  ustalone  wyżej  przyczyny  zmian  rodzajowych,  aby  do- 
wieść, iż  mogą  one  wystąpić  w  charakterze  czynników,  hamujących 
rodzajowe  zmiany.  Jestto  samo  przez  się  zrozumiale;  dla  przykładu 
tylko  omówię  tu  jeden  wypadek,  w  którym  związek  znaczeniowy 
w  ściślejszym  sensie  zniósł  oddziaływanie  atrakcyi  sufiksalnej.  Lać. 
gr.  psalterium,  diaXxTQpcov  n.  zostało  zapożyczone  w  języku  stgn. 
w  postaci  psaltari,  saltari  ^)  i  jest  maskulinum,  skutkiem  oczywiście 
atrakcyi  sufiksalnej  przez  rzeczowniki  na:  -dri.  Ale  w  znaczeniu 
'Harfę,  Saiteninstruraent  von  harfenahnlicher  Gestalt'  i  w  postaci 
śrgn.  psalterje  jest  femininum.  Mamy  tu  do  czynienia  z  atrakcyą 
znaczeniową  pewnie  ze  strony  wyrazów  Geige,    Harfę  itp.    Dzisiaj 


^)  cf.   Hirt-Weigand  sv. 

2)   J^awiasem  mówiąc    stpokkie    zaltarz    pochodzi  ze  stgn.,   względnie  śrgn. 
saltari. 


118  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

oznacza  ten  wvraz  tylko  Tsalmbuch:  Bliltteraiaoren  der  wiederkauen- 
den  Tiere' i  jest  rodzaju  męskiego  według  Hirta-Weiganda  sv..  a  nija- 
kiego według  Seilera  II  91.  Według  Seilera  1.  c.  utrzymał  się  rodzaj  ni- 
jaki dzięki  atrakcji  znaczeniowej  do  ^uch  n.  —  Trudność  w  tym 
przykładzie  polega  na  tem,  że  nie  dowiedziono  dotąd,  aby  Seile- 
rowe  n.  miało  swe  korzenie  w  epoce  stgn.;  możliwe  bowiem  jest, 
że  w  stgn.  i  śrgn.  był  ten  wyraz  tylko  maskulinum,  a  potem  i  lo- 
kalnie dopiero  stał  się  neutrum  pod  wpływem  złożenia  np.  Psalm- 
buch  itp  Ale  nie  można  też  dowieść,  przynajmniej  na  razie,  że  lo- 
kalnie ten  w^^raz  nie  był  neutrum  w  epoce  starogórnoniemieckiej 
i  śrgn.  i  że  dzisiejsze  jego  neutrum  u  Seilera  1.  c.  nie  jest  dalszym 
bezpośrednim  ciągiem  z  epoki  VIII — XII — XIV  w. 

Trudności  tu  są  znaczne,  bo  zabytki  kompletne  nie  są,  a  nie  ma 
środka  udowodnić  tego,  co  już  raz  przebrzmiało  i  nigdy  się  nie 
wróci. 

ROZDZIAŁ  VII. 
Ogólna  teorya  zmian  rodzajowych  w  wyrazach  zapożyczonych. 

§  69.  Świadomości  podmiotu  mówiącego  przedstawia  się  rze- 
czownik (jak  i  każdy  zresztą  wyraz)  jako  skoinplikowane  pole 
wyobrażeniowe.  W  tem  polu  znajdują  się  najrozmaitsze  grupy  wyo- 
brażeń. I  tak: 

1.  przede w.-zystkiem  grupa  wyobrażeń  gł(jsowych  w  pewnem 
uporządkowaniu  i  układzie  na  poszczególne  głoski  i  zgłoski.  Grupa 
ta  posiada  dwie  strony,  odpowiadające  sobie  wzajemnie:  a)  stronę 
słuchową  (wyobrażenia  słuchowe);  1))  stronę  motoryczną.  ruchową 
(wyobrażenia  ruchowe). 

2.  grupa  wyobrażeń  gramatycznych  i  formalno-grumatycznych, 
wiążących   si'^-   w  różny  sposób  z  grupą  pierwszą; 

3)  grujia  wyobrażeń  znaczeniowych    w  ściślejszem   znaczeniu. 

Pomiędzy  temi  grupami  granic  przeprowadzić  nie  można;  je- 
dne bowiem  niepostrzeżenie  przechodzą  w  drugie.  I  tak  wyobra- 
żenia głosowo-słuchowe  bywają  równocześnie  gramatyczno-formal- 
nemi  (np.  końcowa  spółgłoska  w  języku  polskim  wyznacza  zarazem 
typ  deklinacyjiiy)  a  te  o.statnie,  t.  zn.  wyobrażenia  formalno-gra- 
raatyczne,  są  zarazem  znaczeniowemi. 

Na  granicy  np.  między  grupą  drugą  i  trzecią  stoi  rodzaj  gra- 


ZMIANY  RODZAJU   W  UZECZOWNIKACH  ZAlH)ŻVCZONyCH  119 

matyczny  i  t.  d.  Wszystkie  jednak  trzy  grupy  mają  to 
wspólnego,  że  każdy  element  wyobrażeniowy,  wcho- 
dzący w  skład  której  kol  wiek  z  nich,  stanowi  cechę 
semazyologiczną  wyrazu,  która  go  wyróżnia  z  po- 
śród wyrazów  innych,  zwłaszcza  w  jakikolwiek  spo- 
sób pokrewnyfih.  Wprawdzie  musimy  tu  zaraz  dodać,  że  ele- 
menty wyobrażeniowe  każdej  gru|)y  cechują  dany  wyraz'  w  inny 
sposób,  ale  w  gruncie  rzeczy  cała  ich  rola  na  tern  tylko  polega. 

Wyobrażenia  akustyczno -motoryczne  W3a'óżniają  dany  wyraz 
od  innych  wyrazów  pod  względem  fonetycznym  tak,  że  nie  utoż- 
samiamy jednego  wyrazu  z  drugim,  o  ile  chodzi  o  ich  cechy  ze- 
wnętrzne, materyahio-głosowe;  wyobrażenia  gramatyczno-formalne 
czynią  to  samo  pod  względem  flrkayjnym  i  składniowo-formalnym, 
zaś  wyobrażenia  semazyologiczne  w  ściślejszem  znaczeniu  odróżniają 
wyrazy  pod  względem  znaczeniowym. 

Szczególnie  jaskrawo  występuje  rola  poszczególnych  wyobra- 
żeń w  tych  ^/ypadkach,  kiedy  inne  dwa  składniki  wyobrażeniowe 
dwóch  wyrazów  są  te  same,  a  wyrazy  różnią  się  tylko  trzecim  za- 
kresem. Tak  np.  nn.  Bohne  'langliche  Schottenfrucht'  ||  hohne  2.  os. 
sing.  imperat.  praes.  od  holitien  'mit  Wachs  glanzend  reiben'.  Widzimy, 
że  głosowo  te  dwa  wyrazy  się  nie  różnią,  ale  bardzo  się  różnią 
pod  względem  fleksyjnym,  składniowo-formalnym  i  znaczeniowym. 
Synnnyma  nie  różnią  się  (albo  bardzo  niewiele  niekiedy  pod  wzglę- 
dem znaczeniowym),  również  nieraz  nie  różnią  się  fleksyjnie,  ale 
różnią  się  fonetycznie,  materyalnie- głosowo  i  to  jest  wystarczającą 
cechą,  wystarczającym  warunkiem  ich  samodzielnego  bytu  psychi- 
cznego  w  języku. 

§  70.  Zmiana  rodzaju  w  wyrazach  zapożyczonych  odbywa  się 
w  ten  sposób,  że  wyraz  nowy  wchodzi  w  pewne  związki  z  wyra- 
zami już  istniejącymi  w  języku.  Te  związki  mają  różny  charakter 
albo  jednolity  albo  też  różnolity  i  stosownie  do  tego  musimy  też 
przeprowadzić  podział  zmian  rodzajowych.  Są  one  wywołane  albo 
wyłącznie  przez  związki  znaczeniowe  (grupa  IV.  V,  VI.  VII,  VIII), 
albo  przez  związki  znaczeniowo  formalne  (grupy  IX,  X),  lub  tylko 
przez  formalne  (grupa  XI,  XII,  XIII),  względnie  przez  związki 
formalno-deklinacyjne  (grupa  XIV).  Pozostaje  jeszcze  grupa  XV, 
obejmująca  zmiany  rodzajowe  skutkiem  wpływu  obcego,  który  ma 
charakter  znaczeniowy,  formalny,  albo  też  znaczeniowo- formalny. 

Wszystkie  jednak  wyżej   scharakteryzowane  związki  mają  to 


120  MIKOŁAJ  KUDNICKI 

■wspólnego,  źe  w  wyrazie  obcym,  który  wiążą  z  wyrazami  rodzi- 
mymi, wywołują  zmianę  rodzaju,  która  się  objawia  w  ten  sposób^ 
że  wyraz  z  jednej  klasy  rodzajowej  przechodzi  do  drugiej  i  odpo- 
wiednio do  tego  zmienia  się  jego  syntaktyczno-formalne  położenie. 
§  71.  Naogół  można  powiedzieć,  że  z  punktu  widzenia  zmiany 
rodzaju  przez  wyraz  zapożyczony,  możemy  podzielić  wszystkie  wy- 
razy na  trzy  klasy: 

1)  wyrazy,  które  rodzaj  zmieniły  skutkiem  powodów,  mniej 
lub  więcej  określonych,  które  zatem  możemy  poznać  i  zrozumieć 
(grupy  IV— XV); 

2)  wyrazy,  które  rodzaju  nie  zmieniły  także  z  powodów  ja- 
snych i  możliw3^ch   do  poznania  (grupy:  II  i  III);' 

3)  i  wreszcie  wyrazy,  które  rodzaju  nie  zmieniły,  ale  my  nie 
jesteśmy  w  możności  powiedzieć,  dlaczego  nie  zmieniły  swego  ro- 
dzaju, co  było  tego  zachowania  rodzaju  powodem  (grupa  I).  Pozo- 
staje jedna  tylko  możliwość,  musimy  mianowicie  przypuścić,  że 
powodem  tego  jest  konserwatywna  siła,  tkwiąca  w  każdym  ele- 
mencie wyrazu,  a  zatem  i  w  elemencie  rodzajowym.  Ale  stąd  wy- 
nika ciekawy  wniosek. 

Oto  jeżeli  wyraz  obcy  się  zapożycza,  to  przechodzi  on  do  za- 
pożyczającego jęz\'ka  ze  wszystkimi  swymi  f.)rmalno-znaczeniowymi 
elementami,  także  i  z  rodzajowym  elementem,  a  dopiero  w  nowym 
języku  rodzaj  może  zmienić,  jeśli  do  tego  pomyślne  warunki  się 
znajdą.  Zmiana  rodzaju  może  nastąpić  później,  po  usadowieniu  się 
wyrazu,  albo  w  czasie  jego  przyswajania,  w  każdym  jednak  wy- 
padku momenty,  zaznaczone  we  wszystkich,  wyżej  ustalonych  gru- 
pach (IV — XV)  działają  jako  siła  czynna. 

Jeżeli  języka  z  którego  się  zapożycza,  rodzajowych  kategoryi 
nie  ma.  to  wprost  się  od  razu  wtłacza  dany  wyraz  do  którejś  klasy 
rodzajowej  stosownie  do  atrakcyi,  jakim  wyraz  ulega.  Tak  np.  węg. 
hiiszdr  daje  nn.  Husar  m.  stosownie  do  momentów  znaczeniowych, 
zebranych  w  grupie  II.  podobnie  nn.  Pandur  ra.  ^=  węg.  pandur 
'die  irregularen  Soldaten  des  7-jRhrigen  Krieges'.  Nn.  Schabracke  f. 
^=^  tur.  mprak  'seidene  golddurchwirkte  Satteldecke'^)  skutkiem  atra- 
kcyi do  blizkoznacznego  Decke  f.  i  skutkiem  momentów,  podpada- 
jących pod  grupę  XIV.  stało  się  femininum  i  t.  d. 

§  72.  Wyżej  §  71  opisane  stosunki  dają  nam  możność  zapatry- 


1)  Hirt-Weigand  8V, 


ZMIANY  RODZAJU   W  ItZECZOWNiKACH   /.Al'()ŻYCZONYCH  121 

wać  się  na  zmianę  rodzaju,  jako  na  kryteryum  w  ocenie  zapożyczeń. 
Bo  jasnem  jest,  że  w  zasadzie  zmiana  rodzaju  nie  następuje,  a  jeżeli 
następuje,  to  skutkiem  określonych  powodów.  Skoro  ted\f  jest  niezgo- 
dność rodzajowa  między  dwoma  wyrazami,  które  traktujemy  jako  zo- 
stające z  sobą  w  stosunku  zapożyczenia,  to  właściwie  dotąd  nie  mo- 
żemy z  wszelką  pewnością  uważać  jednego  wyrazu  za  zapożyczony 
z  drugiego,  dopóki  uie  wyjaśnimy,  dlaczego  wyraz,  uważany  za  za- 
pożyczony, zmienił  swój  rodzaj.  Jeśli  zaś  mamy  do  wyboru  wywód 
z  dwu  obcych  rzeczowników,  a  jeden  z  nich  zgadza  się  z  wyra- 
zem objaśnianym  w  rodzaju,  drugi  zaś  nie,  i  nie  można  podać,  dla- 
czego zmiana  rodzaju  nastąpiła,  to  wahać  się  nie  można,  który  obcy 
wyraz  mamy  uznać  za  właściwe  źródło  wyrazu  zapożyczonego.  Tak 
np.  nn.  Bevers  m.  wywodzi  Seiler  IV  518  z  lać.  reversum  n.,  zaś 
Hirt-Weigand  Wb.  sv.  z  franc.  revers  m.;  niepewność  się  usunie,  je- 
żeli wskażemy  na  zgodność  rodzajową  między  wyrazem  niemieckim 
a  francuskim.  Wtedy  wywód  wyrazu  niemieckiego  z  francuszczyzny 
bardzo  zyska  na  prawdopodobieństwie.  Wprawdzie  w  danym  razie 
zmiana  rodzaju  pod  wpływem  up.  wyrazu  Schein  byłaby  mo- 
żliwa, gdyby  wyraz  nowoniem.  wszedł  do  niemczyzny  także  jako 
łacińskie  neutrum,  ale  na  takie  wątpliwości  już  niema  rady,  boć 
nawet  i  najbardziej  ścisłe  nauki,  które  starają  się  objaśnić  świat, 
pozostający  zewnątrz  nas,  na  bezwględną,  absolutną  pewność  nie 
mogą  się  zdobyć. 

§  73.  Ze  w  zasadzie  wyraz  zapożyczany  bierzemy  z  tym  ro- 
dzajem, jaki  on  ma  w  języku  macierzystym,  dowodzi  także  fakt, 
iż  wszędzie,  gdzie  tylko  możemy  śledzić  wstecz  rodzaj  zapożyczo- 
nego rzeczownika,  dochodzimy  do  punktu,  w  którym  on  się  zga- 
dzał z  rzeczownikiem  obcym  w  rodzaju.  To  się  odnosi  tak  do  no- 
wych pożyczek  jak  np.  nn.  Pogrom  m.  ^=  ros.  pogram  m.,  nn. 
Ukas  m.  'kaiserlicher  Befehl' ^=  ros.  ukazz  m.  'Befehl,  Gesetz',  jak 
i  do  starych,  jak  np.  nn.  Burzel  m.,  ale  w  stgn.  burzała  f.  ^=  łać. 
portulaca  f.,  lub  nn.  Purpur  m.,  śrgn.  purpur,  purper  m.,  raz  (!)  f., 
zaś  w  stgn.  purpura  f.  (Notker)  ^=  łać.  purpura  f.  Nawet  u  Lutra 
jeszcze  jako  f.  legt  seine  purpur  ahe\  'die  purpur  des  Konigs  ^) 
i  t.  d. 

§  74.  Rozważania  w  §  69  doprowadziły  nas  do  utopienia  ele- 

*)  Heyne  sv. 


122  MIKOŁAJ  RUDNICKI 

mentów  formalnych  w  elementach  znaczeniowych  wyrazu.  Ale  nie- 
mniej rozdzielać  stale  należy  te  dwie  grupy  elementów  w  każdym 
wyrazie,  ponieważ  różnią  się  one  wyraźnie  stopniem  jasności  aper- 
cepcyjnej  i  złożonością  przebiegów,  którym  podlegają.  Wartoby  śle- 
dzić, w  jaki  sposób  elementy  formalne  niepostrzeżenie  znikają 
w  znaczeniowych,  względnie  jak  te  ostatnie  przechodzą  w  czysto 
formalne. 

Przypominam,  że  z  pośród  wszystkich  czynników,  wywołują- 
cych zmiany  rodzajowe,  najważniejszą  rolę  odgrywa  pokrewieństwo 
znaczeniowe.  Pod  nie  przypada  w  rozdziale  II  grup  najwięcej  od 
IV — VIII  włącznie,  zatem  5.  Ale  także  w  rozdziałach  III,  IV  i  V, 
znaczeniowe  pokrewieństwo  stale  występuje  jako  czynnik  działa- 
jący. I  tak:  w  rozdziale  III  niejednokrotnie  semazyologiczne  zwią- 
zki grają  rolę  ważniejszą  od  związków  formalnych,  w  rozdziale  IV 
czynnik  semazyołogiczny  również  występuje  jako  stały  element  to- 
warzyszący jednostek  sufiksalnych  (grupa  XI),  złożeń  (grupa  XIII) 
a  nawet  w  grupie  XII  (etymologii  ludowej),  wreszcie  także  w  gru- 
pie XIV  o  tyle,  o  ile  sufiksy  -e  w  singularis,  zaś  -e??  w  pluralis 
mogą  uchodzić  za  wykładniki  rodzaju  żeńskiego. 

Właściwie  tylko  jedna  grupa  wyrazów  zmieniła  przypuszczal- 
nie rodzaj  z  powodów  ściśle  formalnej  atrakcy^i:  jestto  grupa  wy- 
razów najzupełniej  fonetN-cznie  identycznych,  a  nie  wykazujących 
pomiędzy  sobą  żadnych  styczności  znaczeniowych,  porówn.  §§  51, 
52,  53  i  nn.  Nawet  bowiem  atrakcya  wyrazu  Lahyrinth  przez  neu- 
tra  typu  Bind^  Kind  nie  jest  pozbawiona  zabarwienia  znaczenio- 
wego o  tyle,  że  wygłos  tych  wyrazów:  -ind  (=  fonetycznemu  -hił) 
mógł  uchodzić  w  pewnym  sensie  za  wykładnik  formalny  ich  nija- 
kiego rodzaju.  Fakt,  że  one  przyciągęły  rodzajowo  ku  sobie  wy- 
raz Lahyrinth.  zdaje  się  to  potwierdzać,  porówn.  §  50-a. 

§  75.  W  razie  starcia  się  rozbieżnych  atrakcyi  zwycięża  za- 
zwyczaj atrakcya  znaczeniowa,  porówn.  np.  wypadek  nn.  Spntid 
m.  skutkiem  wpływu  wyrazu  Stkh  cf  §  42-a  lub  Gau  §  66-a 
pod  c),  bądź  to  sufiksalno-zuaczeniowa  porówn.  np.  wypadek  Bo- 
mantik.  §48.  I  jestto  najzupełniej  zrozumiałe;  elementy  bowiem  zna- 
czeniowe mają  większy  stopień  uświadomienia,  stoją  w  jaśniej- 
szym pasie  świadomości  podmiotu  mówiącego  od  elementów  for- 
malnych. Kiedy  zaś  są  [)ołączone  z  tymi  ostatnimi,  tem  jaśniej 
jeszcze  narzucać  się  mogą  w  danych  warunkach  naszej  świado- 
mości. Siła  atrakcyjna  elementów    znaczeniowych  nie  tkwi  w  nich 


ZMIANY   UOI'ZAJU   W  RZKCZOWNIK AcH   ZAi'OŻYCZONYCU  123 

samych,  tylko  w  tej  okoliczności,  że  są  one  najłatwiejsze  do 
uświadomienia,  najsilniej  koncentrują  na  sobie  uwagę  podmiotu 
mówiącego.  Najmniejszy  zaś  stopień  uświadomienia  posiadają 
elementy  czysto  formalne,  czysto  materyahioglosowe.  zautoma- 
tyzowane w  najwyższym  stopniu,  a  zatem  z  najmniej- 
szym udziałem  świadomości  występujące  w  duszy  podmiotu  języ- 
kowego: między  jednymi  a  drugimi  należy  umieścić  elementy  for- 
malno-gramatyczne.  Ale  takie  ustosunkowanie  stopnia  jasności  aper- 
cepcyjnej  nie  jest  rzeczą  konieczną;  także  elementy  czysto  for- 
malne mogą  na  siebie  ściągnąć  w  danych  warunkach  tę  uwagę 
i  przez  to  nabrać  specyalnej  siły  atrakcyjnej  cf.  wypadek  Lahi/- 
rhith  §  50-a.  Czasem  ta  koncentracya  uwagi  jest  zupełnie  dowolna, 
a  w  następstwie  teg(j  i  zmiana  rodzaju  będzie  taką,  porówn.  wy- 
padek Phalanx.  które  się  stało  maskulinum,  a  potem  dowolnie  zo- 
stało przemienionem  na  f.  dlatego,  aby  upodobnić  ten  wvraz  pod 
względem  rodzajowym  do  wyrazu  greckiego,  cf.  §  12.  Również  tu 
należy  wypadek  Echo.  opracowany  w  przedmowie,  na  którego  ro- 
dzaj  sztuka  plastyczna  zdaje  się  wpłynęła  i  t.  d. 

Aczkolwiek  istotnie  w  ostatecznej  instancyi  wola 
ludzka  rozstrzyga  o  jasności  ap  ercepcyjnej  grup  wyobra- 
żeniowych, to  jednak  nie  znaczy  to  wcale,  abv  w  zmianach  rodza- 
jowych panowała  dowolność  i  przypadek;  nikt  bowiem  bez 
racy  i  nie  skoncentruje  swej  uwagi  raz  na  elementach  semazyo- 
logicznych.  raz  forraalno-gramatycznych,  lub  wreszcie  materyalno- 
głosowych.  Także  wypadki  Phalanx  i  Echo  mają  przyczyny  wy- 
raźne. Prawidłowość  w  koncentracyi  uwagi  jest  i  musi  być 
zachowana,  jest  ona  bowiem  warunkiem  struktury  psychicznej 
człowieka,  a  z  prawidłowością  w  koncentracyi  uwagi  musi  iść 
w  parze  i  regularność  zmian  rodzajowych,  a  z  tą  i  „prawa" 
zmiany  rodzaju.  W  szczególności  regularność  zmian  rodzajowych 
jest  uwarunkowana  stałością  związków  raięd  zy  wy  ra  zo- 
wych,  stałością  relacyi  między  wyrazami  i  ich  gru- 
pami. Tu  miejsce  przypomnieć  ilościowe  prawo  rozwoju  ję- 
zykowego prof.  Rozwadowskiego,  sformułowane  w  IF.  XXV  38 — 
50,  oparte  właśnie  na  obserwacyi  tego  faktu. 

§  76.  Zmianę  rodzaju  należy  sobie  wyobrazić  w  ten  sposób, 
że  wyraz,  temu  procesowi  podlegający,  występuje  naprzód  w  świa- 
domości podmiotu  mówiącego  z  rodzajem,  właściwym  sobie,  a  pó- 
źniej, skutkiem  jakichś  atrakcyi,  z  rodzajem  już  zmienionym.  Zmiana 


]24  MIKOŁAJ   llUDNICKI 

rodzajowa  stanowi  różnicę  między  wyobrażeniem  starem,  wyobra- 
żeniem reprodukującem  wyraz  a  między  wyobrażeniem  nowem,  re- 
produkowanem.  Jeżeli  zmiana  rodzaju  faktycznie  następuje,  to  zna- 
czy, że  rzeczona  różnica  nie  jest  za  wielka;  w  przeciwnym  razie 
ta  zmiana  byłaby  niemożliwą,  groziłoby  bowiem  zerwanie  związku 
psychicznego  między  wyrazem  nowym  a  starym,  między  wyrazem 
właśnie  wymawianym  a  jego  wyobrażeniem. 

Jeżeli  wjn-az  jest  pociąganym  ku  danej  zmianie  rodzajowej 
przez  cały  szereg  momentów  znaczeniowych  i  formalnych,  albo 
przez  jakąś  kategoryę  sufiksaluą,  prefiksalną  cf.  §  42.  a.  wypadek 
Geschwader^  lub  znaczeniową,  to  zmiana  rodzaju  w  wyrazie  jest 
zrozumiała,  boć  w  pewnej  całości  faktów  językowych  zmiana  ro- 
dzaju musiałaby  wywołać  większą  różnicę  między  grupą  reprodu- 
kującą a  reprodukowaną,  aniżeli  w  jednym  wyrazie.  Trudność 
większą  przedstawiają  pary  w^-razowe  tak  np.  nn.  Fenster  n.  ^= 
łać.  fenestra  f.  (w  stgn.  fenestra  f)  skutkiem  wpływu  równozna- 
cznego stgn.  augatora  n.  'okno'.  W  takich  wypadkach  należy  przy- 
jąć, że  w  W3'^razie  swojskim  większaby  powstała  różnica  między 
wyobrażeniem  reprodukującem  a  reprodukowanem  w  razie  zmiany 
rodzaju,  aniżeli  w  wyrazie  obcym.  I  to  jest  zupełnie  zrozumiałe, 
boć  wyraz  swojski,  rodzimy,  względnie  może  zapożyczony,  ale  już 
w  języku  zadomowiony,  musi  posiadać  większy  stopień  jasności 
percepcj-jnej  w  świadomości  ogółu  współjęzykowców.  aniżeli  wyraz, 
który  się  dopiero  co  w  języku  pojawia,  którego  wygląd  zewnętrzny 
i  użycie  syntaktyczno-znaczeniowe  nie  jest  jeszcze  wyraźnie  usta- 
lone i  uświadomione.  W  takich  warunkach  jasnem  jest,  że  wyraz, 
szerszą  i  głębszą  mający  trądy cyę,  pociąga  za  sobą  wyraz  nowy; 
w  pierwszym  bowiem  ta  sama  objektywnie  zmiana  wyda 
się  subjektywnie    większą,  aniżeli  w  drugim. 

Ale  naturalnie  nie  jest  to  koniecznem,  boć  z  jakichkolwiek 
bądź  powodów  jasność  apercepcyjna  wyrazu  obcego  może  być  wię- 
ksza, aniżeli  już  zadomowionego.  Xa  tyra  fakcie  polega  wyodręb- 
nienie grupy  III,  a  częścią  i  XV  w  niniejszej   pracy. 

§  77.  Zmiany  rodzaju  w  wyrazacli  zapożyczonych  są  tylko 
częścią  zmian  rodzajowych  w  języku  wogóle.  Co  zatem  powiedziano 
ogólnego  o  pierwszych,  musi  się  odnosić  z  pewnością  i  do  drugich. 
Ktokolwiek  przypomni  sobie  moją  pracę  o  assymilacyi,  wyżej  cy- 
towaną, a  zwłaszcza  wywody  w  rozdziale  końcowym   „Ogólna  teo- 


ZMIAMV  RODZNJU    W   K'/.KCZ()VVNIKA(;i{   ZAP' iŻYOZONYCH  125 

rya  assyrailacyi"  i  w  przedmowie,  ktokolwiek  wreszcie  zaglądnie 
do  MPKJ.  V.  231  inn ,,  gdzie  na  podstawie  roztrząsań  procesów  fo- 
netyczno-dyssymilacyjnych  sformułowałem  prawo  wyobrażeń  re- 
produkowanych i  reprodukujących,  spostrzeże,  że  na  dnie  zmian 
rodzajowych  leżą  te  same  zasadnicze  prawa  językowe,  co  i  na  dnie 
zmian  fonetycznych.  Inaczej  też  być  nie  może,  boć  w  języku  jest 
ład  i  harmonia,  jest  rozwój  i  postęp,  a  te  cechy  życia  językowego 
ludzkości  nie  mogą  się  opierać  na  „widzimisię"  i  na  przypadku, 
ale  na  tych  samych  podstawowych  zasadach  i  prawach.  Z  pracy  wy- 
nika, że  to  samo  prawo  zasadnicze,  jak  w  tym  razie,  prawo  wyobra- 
żeń reprodukowanych  i  reprodukujących,  działa  w  zakresie  zmian 
rodzajowych  z  taką  samą  silą  i  konsekwencyą,  jak  i  w  obrębie 
procesów  głosowych.  Jest  to  wskazówką  niewątpliwą,  że  te  same 
siły  muszą  być  czynne  tak  w  rozwoju  głosowym,  jak  i  morfolo- 
gicznym, względnie  znaczeniowym  języl<a.  Należy  zatem  zarzucić 
przesądy,  skłaniające  uczonych  do  innego  w  zasadzie  stosunku 
względem  procesów  głosowych,  aniżeli  względem  innych  procesów 
językowych  ^). 


DODATEK. 


Rzeczowniki,  które   ze  względu   na  ich  rodzaj  należy  wyprowadzać 
z  innego  źródła,  jak  dotychczas. 

nn.  Brief  m.,  śrgn.  brief  m.,  stgn.  brief.  briaf  m.  nie  z  łać.  breve  n., 
tylko  z  łać.  brevis  ilibellus)  m. 

nn.  Biise  f.  'leichles  Fahrzeug  bes.  zum  Heringsfange',  śrgn.  bu^e 
i.  ^eine  Art  Schiff'  stgn.  bu^o  m.  'Seerauberschiff'.  Nn,  Bilse  jest 
nowotworem  z  ndl.  buis  f.  'Fischerboot',  śrgn.  bu^e  ^=  stfrc. 
buce,  busse  f.  "^Ruderschiff',  zaś  stgn.  bfi^o  m.  ^=  hiszp.  buzo  m. 
'Ruderschift''.  Na  takie  pierwotne  relacye  wskazują  stosunki 
rodzajowe  i  znaczeniowe  tych  wyrazów.  Ze  zmianą  obcych 
wpływów  zmieniał  się  i  wyraz,  najsilniej  zakorzenił  się  niderl. 
jako  najpóźniejszy,  por.  pisownie:  Buyse  i  t.  p.  z  r.  1720  i  1722. 


*)  Knappe  Inhaltsangabe  in  der  deatschen  Sprache  der  vorliegenden  Arbeit 
in:  BuUetin  de  TAcademie  des  Sciences  de  Cracovie.  Jahrgang  1915. 


126  MIKOŁAJ  RUJJNICKI 

nn.  Dutzend  n.  'tuzin',  późne  śrgn.  totzen,  tułzen  n.,  także  tutzet, 
dutzet  ^=  ndl.  dozijn  n.  Nie  jest  wyłączone,  że  źródłem  jest 
frc.  douzaine  f.,  lub  włos.  dozzina  f.,  ale  wtedy  musielibyśmy 
przyjąć  zmianę  rodzaju  może  skutkiem  wpły^wu  nazw  miar 
i  wag,  względnie  wpływ  wyrazu  niderl. 
nn.  Firnis  m.  'glanzender  Uberzug;  Anstrich;  lackartige  Flussig- 
keit',  śrgn.  virnis.  vernts  m.  ^=  frc.  vernis  m.  —  Łać.  vernisium 
n.  trzeba  zostawić  na  boku  jako  ostateczne  źródło. 

nn.  Hyazinthe  f.  (+  1600)  ^=  frc.  hyacinthe  f.  Częściowo  i  stosunki 
fonetyczne  na  to  wskazują;  wywód  z  łać.  hyacinthus  m.  wpra- 
wdzie możliwy,  ale  wymaga  przyjęcia  atrakcyi  przez  Blume 
i.  cf.  §  16  d,  względnie  podciągnięcia  pod  grupę  XIV. 

nn.  Kachel  f.  'irdenes  tiefes  Geschirr;  irdene  Ofenrohre,  um  darin 
zu  kochen;  Ofenfliese',  śrgn.  kachele^  kachel  f.  'irdenes  GefaB, 
Nachttopf.  Ofenkachel'.  stgn.  chachala  f.  'irdener  Topf  ^=  łać. 
*  caccala  f.;  niema  bowiem  podstawy  wywodzić  z  *caccalus  ra. 
Wreszcie  * caccalus  m.  jest  tak  samo  suponowanym  tylko,  jak 
i  *  caccala  f. 

nn.  Kaper  f.  'Bliitenknospe  des  Kapernstrauchs'  ^=  śrłać.  capera  f. 
'ts.'  —  Włos.  cappero  m.  lepiej  zostawić  na  boku. 

nn.  Kappes  m.  'weiBer  Kopfkohl',  śrgn.  kappit^^  kappi^,  kahe§.  kaba^ 
m,.  stgn.  kabu^,  capu^  ra,  ^=  frc.  cabus  m,  'ts.' 

nn.  Kapuze  f,  ^Mantel  mit  Kappe.  Monchskuppe'  ^=  frc,  capuce  f. 
'ts.'  Do  wywodu  z  włoskiego  cappuccio  m,  (jak  chce  Hirt- 
Weigand)  musiałyby  skłaniać  specyalne  powody,  których  ża- 
den autor  nie  podaje,  o  ile  wiem. 

nn.  Moidian  m.  "^Mittagskreis'  ^=  łać.  meridianus  circulus  m.  'ts.', 
zaś  śrgn.  merididn  f.  ""Mittagszeit,  Mittagshohe'  ^=  łać.  meri- 
diana  hora  f.  'ts.'  Wskazują  na  to  stosunki  rodzajowe  i  znacze- 
niowe. 

nn.  Most  m,  'moszcz',  śrgn,  rnost^  muost,  stgn.  most  m,  ^=  łać.  posp. 
musłus  {vinus)  m.  'jung,  neu  angegoren', 

nn.  Muskateller  m.  'gewiirziger  Wein'  pewnie  pierw(;tuie  przymio- 
tnik do  śrgn.  muscatel  m.  ^=  łać.  muscatellus  (ihhhs)  m.  'ts.' 

nn.  Punkt  m.,  śrgn.  punkt,  punt  m.  'kleinster  Zeitteil,  Zeichen', 
także  śrgn.  pun{c)te  m.  ^=  śrłać.  pnncłus  m.  'Stich'.  Wciągać 
tu  łać.  pimctum  n.  nie  ma  potrzeby. 

nn.    Hevers  m,  "Kehrseite   einer   Mtinze,    Umschlag  am  Rock,  Ver- 


ZMIANY  RODZAJ ir   W   RZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH 


127 


nn. 


nn. 


pflichtungsseheiu'.  ^=  frz.  revers  m.  ^ts.'  W  znaczeniu  3.  w  XV. 
w.  revers  u.  \\  refers  n.  ^=  łaó.  reversum  n.  'Autwort'. 
Tribut  ra.,  śrgn.  Tribut  n.  ||  tńhtite  n.,  stgn.  trihu^  \\  thnbusr  m. 
Wyrazy  te  trzeba  wywodzid  częścią  z  francuskiego,  częścią 
z  łaciny;  śrgn.  z  łaciny,  zaś  nowsze  względnie  stgn.  z  franc. 
Może  za«  mamy  tu  do  czynienia  z  obcymi  wpływami  rodza- 
jowymi. 

Wein  m.,    śrgn.  i  stgn.  ictn  ra.  ^=  łaó.  posp.  vlnus  m,    (  ||  klas. 
vmum  n.). 


INDEKS 


obejmujący   tylko  te  wyrazy,    których  rodzaj   w  pracy  w  jakiś  sposób  omawiano. 
Podstawą  układa  sa  formy  nowoniemieckie. 


Aberraute   107. 
Abseite  106. 
Abt  54 
Adlatus  74. 
Admirał  55. 
Agens  8i. 
Akzessit  81. 
Alcali  86. 
alew  (goc.)  52. 
Alt  56. 
Altar  90. 

amazóne  (śrgu.)  58. 
ametiste  (stgn.)  66. 
Anker  62. 

Antichambre  40,  64. 
Apo.stel  54. 
Aquavit  64. 
Arzt  56. 
Aschlauch  106. 
Aster  69. 
Atom  77. 
Anrikel   69. 
aiirkeis  (goc.)  52. 
Autodafe  86. 
Backatell  76. 
Baldrian  101. 


Barbe  116. 

Barom  eter  116. 

barun  (śrgn.)  56. 

BaB  56. 

Bastard  57. 

Bastei  92. 

Bastion  40. 

Batist  65. 

Bayonett  40. 

Bibel  113. 

Billet  87. 

Billetdoax  86. 

Birne  40,  113. 

Bischof  54. 

Bonmot  64. 

Bottich  101,  104. 

Brille,  berille,  brill(e)  66, 

101. 
Brimboriam  116, 
Brise  98. 
Brokat  65. 
Buch8(-baum)  69. 
Bugspriet  105. 
Bakett  86. 
Buro  86. 
Bnrzel  100,  121. 


Biiste  99. 

Canunih  (stgn.)  54. 

Chamaleon  87. 

Chiffre  62. 

eboufo  (stgn.)  56. 

Chronik  113. 

clirih  (stgn.),  cleric,  klerke 

(śrgn.)  54. 
Ccmptoir  86. 
Debatte  1!4. 
Dechtlmechtl  83. 
Deficit  81. 
Degen  105. 
Dekanat  40. 
Diakonat  40. 
discante  (śrgn.)  56. 
Doktor  56. 
Domane  99. 
Dromedar  68. 
Dnett  86. 
Dunzel  58. 
Ebritz  107. 
ecchil,  ecchel,  echel,  echol^ 

eckel  etc.  (stgn.)  64. 
Echo  44,  123. 
Eimer  90. 


128 


AIIK<  ŁAJ  RUDNICKI 


Elan  52. 

Element  87. 

Eienn  68. 

Elite  98. 

eliiire  (śrgn.)  52. 

Eloge  114. 

EndiWe  93. 

Engel  57. 

Entree  86. 

Enzian  101. 

Eąuipage  40. 

Eskadron  94. 

Etat  52. 

Etikette  43. 

Expo9ee  86. 

Fagott  86. 

Faseole,  (śrgn.)  phasGl  68. 

Fee,  (fei)  57. 

Felleisen  105. 

Fenster  62,  124. 

Fetisch  57. 

Fiduzit,  Fidaz  81. 

Filigran  76. 

Fistel  100. 

Fianell  65. 

Flankę  64. 

Flegel,  flegil  62. 

Floskel  69. 

Fond  52. 

Futteral  88. 

Galeasse,  Galeatze,  Ga- 
leonę, Galione,  Galeon, 
Gallion  45. 

garzun  (śrgn.)  58. 

Gan  116,  122. 

Gel^e  86. 

Geschwader  94,  95. 

Gęste  99. 

gigant  (stgn.)  57. 

girnmari  (stgn.)  89. 

Gnu  86. 

Graf  5.^. 

Grammatik  60. 

Granit  66. 

Grieche,  Kriach,  Krech  57. 

GroC  84. 

Gnrgol  62. 


Gurke  70. 

Harpnne  114. 

Herold  56. 

Hetman  .ń5. 

Horrenr  95. 

Husar  120. 

Ideał  88. 

Interesse  81. 

Interieur  83. 

ihsili  (stgn.)  99. 

irah  (stgn.)  59. 

Kabeljau  52. 

Kadawer  95. 

Kaiser  55. 

Kalesche  98. 

Kaliber  77. 

Kalk  66. 

Kameel  68. 

Kamelott,  8chamlot,  Zam- 

lott  65. 
Kammer  100. 
Kampf  62. 
Kanevas  66. 
Kanel  104 
Kanzlei  112. 
Kapann,  Kappfin,  chappo 

59. 
Kapriee  99. 
Karat,    Karat,    garat   77, 

99. 
Karbatsche  62. 
Karde,  karta,  karto  62. 
Karfunkel  66. 
Kiise,  cbasi  52. 
Kastelan,  scbahtelan 

(śrgn.)  56. 
Kataster  51. 
Kerbel   100. 
Ketzer  57. 
Kirsche  40. 
Knute  62. 
Koch  56. 
Kofent  70. 
Komitee  86. 
Kompliment  87, 
Kouiplott  86. 
Kompott  86. 


Komtor  55. 

Kontrolle  94. 

Konsnlat  40. 

Kopf,  chaph.  chopph.  chopf 

63. 
Koralle  111. 
Koriander  100. 
Koryphae  75. 
Kravatte  98. 
Krepp  65. 
Krist  54. 

Krokus,  kruago,  chruogo  60. 
Kubeł  93. 
Kiłcbe  100. 
Kukumer  70. 
Kampan  58. 
Kumpost  52. 
Knnkel  91. 
Kuppel  52. 
Knrage  40,  99. 
Kurs  51. 

Labyrinth  101,  122. 
Laie  57. 
Lama  68. 
Lasur  75. 

Lanne  (lunę  etc.)  63. 
Lavendel  100. 
Lewkoje  69. 
Lilie  113. 
Limone  70. 
Liter  116. 
Lorbeer  69. 
Mahagoni  95. 
Majestat  99. 
Makel  91. 
Mamsell  58. 
Mandel  69. 

Markt,  merkat,  merchat  52. 
markis  (śrgn.)  56. 
Marmor,    marmnl,    marmal 

66. 
Marzipan  65. 
Matrlkel  52. 
Matrose  56. 
Maal(tier)  68. 
Maurer  89. 
Moile   112. 


ZMIANY  KODZAJU   W  KZECZOWNIKACH  ZAPOŻYCZONYCH 


129 


Melone  70. 

Mennig  100. 

Menuett  86. 

Mergel  91. 

Meter  78.  116. 

Metali,  metalle  62. 

(Stein")-metz,  (8tem)-mezzo 

56.  (stgn.) 
metz(e)lor  (śrgn.),   mezzi- 

lari  Istgn.)  89. 
Militaire  71,  74. 
milli  (stgn.)  60. 
Milliarde  114. 
Million  94. 
Minate  63. 
Mohr  'Maurus'  57. 
Mohr  'c^eidenstoff'  65. 
Molekuł  76. 
Moment  87. 
Morał  88. 
Muller  89. 
Miinzer  89. 
Muschel  71. 
Musselin  65. 
Natarell  83. 
Nonne  55. 
Nummer  64. 
Oase  98. 
Ocker(gelb),  (stgn.)  ogar, 

(śrgn.)  ocker  75. 
Olire  69. 
Orgel  112. 
Original  88. 
ornat  (śrgn.)  52. 
Pachalke  58. 
Pallasch  52. 
Palmę  69. 
Pandur  120. 
Pantine  114. 
Pantoffel  91. 
Pappel  109. 

Papst,  babst,  babes  54. 
parlament  (śrgn.)  87. 
Passage  99. 

Passion,  passion  93 — 4. 
Pastor  55. 
Pate  58. 


Patent  87. 

patr<')n(e)  (śrgn.)  54. 
Patschuli  86. 
Pein,    (stgn.)    pina  ||  bina 
etc.  75. 
Peitsche  62. 
Pekescho,  Pikesche  52. 
Pelargonie  92. 
Pennal   74. 
Petardę  114. 
Pfalz  113. 
Pfebe  70. 
Pfeffer  100. 
Pfeil  52. 

Pfenich,  Fench   100. 
pfetter  (śrgn.)  58. 
pfetarari  (stgn.)  90. 
Pfirsich,  Pfirsche  69—70. 
Pflaume  40,  69. 
Pfutze  106. 
Phalanx  61,   123. 
Phantasie,  phantasie  92. 
phlumari  (stgn.)  89. 
Piedestał  88, 
Pilgrim  57. 
Pinsel  91. 
Pitzker  90. 
Platan,  Plątane  46. 
Plateau  86. 
Platte  106. 
Pliisch  65. 
Pogrom  52,  121. 
Politik  99. 
Portal  88. 
Portz  51. 
Postille  113. 
Preis,  pris  52. 
prślate  (śrgn.)  54. 
Prinz  58. 
Prinzipal  88. 
Printzesse  58- 
procea8(j)e,     proeessione 

(śrgn.)  92. 
Proviant  92. 
Psalter.    (stgn.)    psaltari, 

saltari  117. 
Piir^e  86. 


Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV. 


Purpur  121. 

Qnader  66. 

Quark  52,  66. 

Quart  77. 

Quarz  66. 

Qaas  52. 

Quent  77. 

Radis,  Radies  52. 

Kang  52. 

lianunkel  69. 

Kapier  64. 

Rasonnement  87. 

Razzia  98. 

Reform  98. 

Rekrut  75. 

Rekriite  74. 

Rektorat  40. 

remedie  (śrgn.)  61,  92. 

Rencontre  64. 

Rendezvou8  84. 

Renommee  86. 

Reseda  ||  Resede  69. 

ReuBe,  Reufi   59. 

Rever8  121. 

Revier  73. 

Rezepiese  81. 

Robbe  99. 

Rodeł  45. 

Rolle  99. 

Romantik  99,  122. 

Rudiment  87. 

Sabel  91. 

Sackel  91. 

Sakrament  87. 

Sałat  72. 

Salpeter  94. 

Samowar  52. 

Satin  66. 

Saum  104. 

Scepter  90. 

Schabracke  120. 

schahtełan,  kastelan  (śrgn.) 

56. 
Schakal  88. 
Scharlach  65. 
Schema  86. 

Schops,  schopez  (śrgn.)   59. 

9 


130 


MIKOŁAJ   RUDNICKI 


Schiirze  112. 

Schiissel  52. 

Schwader  95. 

Schwadroa  9Ł 

Sechter  89. 

Seidel  77. 

serjant,  sarjant  (śrgn.)  56. 

Sigrist  55. 

Simpel  57. 

sirSoe  (stgn.)  57. 

Skandal  46. 

Skizze  99. 

Sklave,  slave  etc.  57. 

Skrnpel  91. 

Socke  111. 

Sofa  86. 

Bolari,  soleri  (stgn.)  90. 

spaldenier,  spalier  (śrgn.) 

63. 
SpaB  52, 
Speicher  90. 
Spektakel  95. 
Spiegel  91. 
Sportel  77. 
Sprotte  114. 
Spund  96,  122. 
Station,  (śrgn.)  statze  92. 
Statute  114. 
Steppe  114. 
Strand  52. 
Striegel  42. 
eubstanzie  (śrgn.).  92. 


Supremat  40. 

satari,  suter  (stgn.)  89. 

Symbol  116. 

Tapet  113. 

Tapetę  113. 

Taste  114. 

Tatarka  98. 

Techtelmechtel  83. 

Tenor,  tenur  56. 

Terzett  86. 

te8tament(e)  (śrgn.)  87. 

Teufel  57. 

Thermometer  116. 

Tiger  68. 

Tinte(n)  ||  Dinten  43. 

Tiech  53. 

topaze  (śrgn.)  66. 

Tour,  Tur  95. 

Tribunal  116. 

Troika  98. 

Trophae  114. 

TroB  63. 

Tschapka  98. 

Tumult  52. 

Tundra  98. 

Tusch  104. 

Type  114. 

Ukas  52,  121. 

Ulanka  98. 

Unze  60,  78. 

Vase  99. 

Yehikel  51. 


Yerlust  71. 

Veto  81. 

Yettel  58. 

Yioloncell  76. 

Viper,  (stgn.)  ?ipera  etc.  lOO. 

Yisayis  83. 

Vizdom  55. 

Vogt  55, 

Wall  45. 

Wallach  59. 

Weiher,  (stgn.)  wiwari,    wi- 

ari  90. 
Weiler  90. 

Weinzierl,  winzuril  56. 
wiht  (stgn.)  83. 
Wildschur  98. 
Zar  55. 
Zebra  86. 
Zebu  86. 
Zemert  46. 
Zeremoniell  81. 
Ziegel  91. 
Zimbel  44—5. 
Zins  112. 

zirh,  zirc  (stgn.)  52. 
Zirkel  91, 
Zitroiie  70. 
Zitwer  90. 
Zivil  71. 
Zoll  107. 


Ze  studyów  nad  starofranc.  rękopisami 

Floire  et  Blancheflor 


napisał 

Dr.  J.  Reinhold. 


1.  Wstępne  uwagi. 

Praca  niniejsza  jest  pierwszą  z  szeregu  studyów,  w  których  za 
przykładem  Mussafii  i)  zamierzam  uzupełniać  niektóre  niezbyt  sta- 
ranne wydania  starofrancuskich  utworów,  wskazując  równocześnie 
na  znaczenie  pominiętych  przez  wydawców  odmian  tekstu  dla  ba- 
dań porównawczych. 

Ważności  takich  studyów  niema  potrzeby  szerzej  uzasadniać. 
Bez  dokładnej  znajomości  tekstu  nie  można  nawet  w  przybliżeniu 
określić  stosunku  zagranicznych  przeróbek  do  oryginału  starofran- 
cuskiego i  wszelkie  tego  rodzaju  studya  porównawcze,  nie  oparte 
na  rękopisach,  są  zamkami  z  kart,  które  rozsypują  się  przy  bliż- 
szem  badaniu.  Niniejsza  praca  dostarczy  na  to  niejednokrotnie 
dowodu. 

Jako  pierwszy  taki  utwór  starofrancuski  obieram  poemat  p.  t. 
Hoire  et  Blancheflor^  który  jest  bardzo  rozgałęziony  w  literaturach 
europejskich  zarówno  północnych,  jak  i  południowych,  a  który  mimo 
dwóch  wydań  (Im.  Beckera  2)  i  Ed.  du  MóriUa^)  domaga  się  kry- 
tycznego opracowania. 


*)  Zob.  jego  Handschriftliche  Studien  w  Sitzungsherichłe  der  Wiener  Aka- 
demie (Philos-hiat.  Cl.  B.  42),  Wien  1863,  oraz  Sul  Testo  delia  Div.  Com.  I  Co- 
dici   di  Yienna  e  di  Stoccarda,  t,  49,  Yienna  1865. 

2)  Florę  und  Blanceflor  altfr.  Eoman  nach  der  Uhlandischen  Abschrift 
der  Pariser  Handschrift  Nr  6987  her.  v.  Im.  Bekker,  Berlin  1844. 

8)  Floire  et  Blanceflor,  poemes  da  XIIP  siecle.  Publies  d'apres  les  manu- 
scrits...  par  Edelestand  da  Meril,  Paris  1856. 

9* 


132  DR-  J.   REINHOLD 

Badania  nad  obcemi  wersjami  poematu  Floire  et  Blanche  flor 
i  ich  stosunkiem  do  starofrancuskiego  utworu  są  od  lat  kilku  znowu 
na  porządku  dziennym.  W  ostatnim  czasie  ukazały  się  trzy  obszer- 
niejsze studya  (P.  Leendertza  i),  Lor.  Ernsta^),  O.  Deckera  8),  równo- 
cześnie zaś  wydano  powtórnie  (względnie  po  raz  trzeci)  dwie  prze- 
róbki zagraniczne  (niderlandzką^)  i  dolno-niemiecką^)  oraz  fra- 
gmenty trzeciej  przeróbki  (górno-niemieckiej  Fleek'a  *)  w  opracowa- 
niach coraz  bardziej  udoskonalonych  i  zaopatrzonych  w  aparat  kry- 
tyczny. 

Za  podstawę  do  porównawczego  studyum  służyło  wydanie  Du 
Mśrira.  Sądząc  z  obfitości  waryantów,  podanych  przez  francuskiego 
wydawcę,  oraz  z  licznych  jego  przypisków.  w  których  zwracał 
uwagę  na  źle  odczytany  lub  puminiętj''  drobiazg  swego  poprzednika 
(Im.  Beckera),  miało  się  wrażenie,  że  jego  wydanie  jest,  jeżeli  nie 
definitywnem,  to  przynajmniej  zupełnem,  to  znaczy,  że  obejmuje 
wszystkie  waryanty  5)  obu  zasadniczo  różnych  rękr.pisów^)  (zna- 
czymy je  literami  A,  B) ').  Tymczasem,  rzecz  nie  do  uwierzenia, 
Du  Meril  pominął  blizko  1400  waryantów  cennego  rękopisu  B, 
z  których  niejeden  zawiera  kilka  a  nawet  kilkanaście  wierszy. 
Oprócz  tego  nie  zawsze  miał  szczęśliwą  rękę  w  wyborze.  Bardzo 
wiele  z  tych,  które  umieścił  w  przypiskach,  należy  wstawić  do 
tekstu,  inne,  które  przyjął  do  krytycznego  tekstu,  należy  odrzucić 
jako  późniejsze  wtręty  lub  przeróbki  pierwotnej  lekcyi,  dokonane 
czy  to  przez  pikardzkiego  kopistę  ręk.  A,  (C),  względnie  jego  wzoru, 
czy  to  przez  kopistę  ręk.  B^  który  miejscami  wskazuje  na  pocho- 
dzenie szampańskie.  Tymczasem,  jak  się  to  niebawem  przekonamy, 
oryginał    starofrancuskiego    poematu   Floire   et    Blanchefor  nie  był 


*)  Floris  ende  Blancefloer  van   Diederic  van  Assenede,  nitgegeven    door..., 
Leidon  1912. 

*)  Floire  und  Blantscheflur,  Stadie  zur  yergleichcnden  Literaturwiasen- 
schaft  von...,  Strassburg  1912. 

')  Flos  vnde  Blankeflos,  Kritische  Aasgabe  des  luittelniederdeutschen  Ge- 
dichtes  von...,  Rostock  1913. 

*)  Bruchstucke  von  Konrad  Fłecks  Floire  und  Blanchefltir,  herausg.  ron 
Carl  H.  Rieschen,  Heidelberg  1913. 

*)  Zob.  jego  uwagę  na  str.  CCX  i  przedmowę  CCXXX1II. 

*)  Są  to  ręk.  Bibl.  Nar.  w  Paryża,  fond  fran.  N"  375  i  1447. 

')  Ręk.  trzeci  (oznacz.  C)  tamże,  N"  12562,  zawiera  oprócz  ortograficznych 
zaledwie  kilkanaście  waryantów  stylistycznych,  bez  znaczenia  dla  studyów  poró- 
wnawczych. 


ZE  STUDYÓW   NA  U  .STAROFIi.   KĘK.  133 

• 

ani  pikardzki,  aui  szampański,  a  ponieważ  oba  rękopisy  (A,  B)  są 
o  przeszło  sto  dwadzieścia  (wzgli^dnie  150)  lat  późniejsze  od  ory- 
ginału, łatwo  się  domyślić,  jakiemu  zepsuciu  uległ  pierwotny  tekst 
i  język  poematu   pod  ręką  różnych  kopistów. 

Ażeby  rozstrzygnąć,  który  z  dwóch  waryantów  (ręk.  A,  B), 
przedstawia  autentyczniej szą  lekcyę,  trzeba: 

1)  ugrupować  obce  przeróbki  i  wykazać  ich  stosunek  do  obu 
francuskich  rękopisów  poematu; 

2)  zbadać  na  podstawie  rymów  język  poematu,  zepsuty  pod 
piórem  późniejszych  kopistów. 

Praca  niniejsza  obejmuje  tedy  trzy  następujące  rozdziały: 

1)  Ugrupowanie  wersyi. 

2)  Język  poematu. 

3)  Odmiany  ręk.  B  (należące  do  tekstu). 

Ponadto  „Apendyks",  na  końcu  umieszczony,  zawierać  będzie 
wszystkie  waryanty,  pominięte  lub  źle  przeczytane  przez  Du  Merila. 
W  ten  sposób  niniejsza  praca  odda  u.sługę  i  tym  zagranicznym 
uczonym,  którzy  nie  rozumieją  naszego  języka. 

2.  Ugrupowanie  wersyi. 

Powieść  o  Floire  et  Blancheftor^  która  powstaje  we  Francyi 
(ok.  1160 — 117U),  należy  do  najstarszych  i  najbardziej  ulubionych 
„romansów"  średniowiecznej  epoki.  Z  literatury  francuskiej  prze- 
chodzi kolejno  w  ciągu  czterech  wieków  (XII  —  XVI)  do  niemie- 
ckiej, niderlandzkiej,  angielskiej,  norweskiej,  włoskiej,  pośrednio 
zaś  do  szwedzkiej,  duńskiej,  greckiej,  hiszpańskiej.  Sława  zakocha- 
nej pary  nie  gaśnie,  jak  tylu  innych  średniowiecznych  bohaterów, 
w  epoce  renesansowej.  Przeciwnie,  obce  przeróbki  stają  się  z  kolei 
podstawą  ludowych  książek,  literatury  t.  zw,  straganowej,  a  druk 
przyczynia  się  nie  mało  do  rozpowszechnienia  tej  opowieści.  Przez 
takie  książki  ludowe  wchodzi  ona  do  literatury  czeskiej  i  żydow- 
skiej. Przez  dramat  Hansa  Sachsa  rozpowszechnia  się  wśród  ludu 
niemieckiego.  Prozaiczna  przeróbka  hiszpańska  wraca  w  XVIII 
wieku  w  opracowaniu  Tressan'a  do  literatury  francuskiej,  a  nie- 
miecka dostarcza  treści  kilku  poetom  romantycznym,  którzy  w  wier- 
szach opiewają  przygody  zakochanej   pary. 

Zapoznajmy  się  z  najstarszą  wersy  ą  francuską  t.  z  w.  arysto- 
kratyczną, która  jest  przedmiotem  niniejszej   pracy. 


134  DR.  J.  REINHOLD 


a)  Analiza  poematu. 


Poeta  wzywa  rj^cerzy,  panie  i  pauny,  a  przećlewszystkiem  ko- 
chanków, udręczonych  miłością,  aby  go  słuchali,  jeżeli  chcą  dużo 
się  dowiedzieć  o  miłości.  Będzie  mówił  o  młodj^m  Floirze  i  o  dziel- 
nej Blancheflorze,  z  której  się  urodziła  Berta  o  dużych  stopach, 
koronowana  we  Francyi,  matka  Charlemagne'a  (Karola  Wielkiego). 
Jej  ojciec  Floire  był  synem  króla  pogańskiego,  Blancheflor  córką 
chrześcijańskiego  hrabiego.  Ponieważ  Floire  chrzest  przyjął,  przeto 
doszedł  do  zaszczytów  i  bogactw,  zostawszy  królem  Węgier  i  Buł- 
garyi(?)  (rois  de  Hongerie  et  de  Bougrie).  Stało  się  to  w  ten  spo- 
sób, że  jeden  z  jego  wujów,  brat  jego  matki  a  król  Węgier,  umarł 
bezdzietny  (1 — 30). 

Jednego  dnia.  w  piątek  po  obiedzie,  poeta  wszedł  do  pokoju, 
aby  się  bawić  z  ładuemi  pannami,  które  tam  były.  Usiadł  na  łóżku 
bogato  nakrytem  i  słuchał  historyi.  którą  opowiadała  jedna  siostra 
drugiej,  a  która  się  zdarzyła  była  temu  lat  dwieście,  albo  i  więcej. 
Dowiedziała  się  o  niej  od  klervka,  który  ją  z  książki  wyczytał. 
(31—54)1). 

Był  w  Hiszpanii  król  imieniem  Felix,  który  przez  morze  na  okrę- 
cie z  rycerstwem  popłynął  do  Galicyi,  aby  kraj  ten  złupić  i  zniszczyć. 
Przez  miesiąc  i  dni  piętnaście  co  dzień  palił  i  rabował,  tak  że  ani 
jednego  całeg(j  miasta,  ani  jednej  krowy  lub  wołu  nie  zostawił. 
Napadał  także  na  pielgrzymów,  idących  do  barona  św,  Jakóba 
w  Koraposteli  ^).  Między  nimi  był  rycerz  z  Francyi  z  córką,  która, 
straciwszy  męża,  ślubowała  udać  się  do  św.  apostoła.  Poganie  zabili 
rycerza,  a  ją  zabrali  do  niewoli.  Przy^  dobrym  wietrze  wrócili  do 
stolicy  Neapolu  (Naples  119)  z  bogatym  łupem,  którym  się  król 
podzielił  z  swymi  rycerzami.  Ową  hrabinę  dał  żonie  w  podarunku. 
Polubiła  ją  bardzo  pogańska  królowa,  rozmawiała  z  nią  ciągle  i  uczyła 
się  od  niej  po  francusku. 

W  samą  kwietnia  niedzielę,  jak  to  ich  żywot  podaje  3),  obid 
porodziły:  poganka  syna,  chrześcijanka  córkę.  Chłopcu  dano  na  imię 


1)  Rękopis  B  ma:  Biea  avoit  passo  plus  de  VII  anz,  a  rek.  A: 
Mais  un  boins  clers  li  avoit  dit 
Qui  ravoit  mis  en  son  escrit. 

*/  Qai  au  baron  saint  Jaqne  aloit  (93). 

')  Le  jor  de  la  Pasąue-florie, 

Si  com  le  reconte  lor  rie,  (161  —  2). 


ZK  aTUDYÓW  NAD  8TAR0FR.   HĘK.  135 

Floire  (kwiat),  dziewczęciu  —  Blancheflor  (biało -kwiat),  nazwano  je 
tak  z  powodu  święta.  Oboje  oddano  hrabinie  do  pielęgnowania  i  wy- 
chowywania. Razem  tedy  się  chowali,  razem  jedli  i  spali  aż  do 
lat  pięciu.  Dzieci  były  już  wtedy  duże  i  tak  ładne,  jak  żadne  inne 
na  świecie.  Wówczas  król  postanowił,  aby  syn  jego  zaczął  się  uczyć 
u  Gaidona,  bardzo  dobrego  mistrza.  Na  to  chłopiec:  „a  c(j  będzie 
robiła  Blancheflor?  Bez  niej,  nie  będę  się  mógł  uczyć,  ani  lekcyi 
wydawać". — „Niech  więc  z  tobą  razem  do  szkoły  chodzi". — Razem 
tedy  chodzą  i  razem  się  uczą.  Co  jedno  wiedziało,  zaraz  powie- 
działo drugiemu.  Po  latach  pięciu  i  dniach  piętnastu  doskonale 
umieli  po  łacinie.  Czytali  książki  pogańskie  ^)  i  z  nich  dużo  się  do- 
wiedzieli o  miłości.  To  też  sami  zaraz  kochać  się  zaczęli.  Całowali 
się  wychodząc  ze  szkoły,  razem  chodzili  do  ogrodu,  gdzie  obiad 
jadali,  słuchając  śpiewu  ptaków.  Rylcami  ze  złota  i  srebra  na  wo- 
skowych tabliczkach  pisali  wiersze  miłosne. 

Letres  et  salus  font  d'amors, 

Du  chant  des  oisiaus  et  des  flora  (w.  257 — 8). 

O  nic  innego  nie  dbali.  Umieli  pisać  na  pergaminie  i  po  ła- 
cinie rozmawiać  tak  biegle,  że  ich  nikt  inny  nie  rozumiał. 

Spostrzegł  król  tę  wielką  miłość  i  postanowił  koniec  jej  po- 
łożyć. Bo  Floire  nie  zechce  wziąć  innej  żony  i  gotów  poniżyć  ród 
cały.  Trzeba  dziewczynę  zabić,  aby  syn  mógł  poślubić  córkę  króla 
lub  almanzora.  Tak  przemówił  do  królowej.  Tej  żal  było  dziewczyny, 
więc  taką  dala  radę,  aby  ją  ocalić:  niech  Gaidon  uda  chorego, 
a  także  matka  Blancheflory.  Poślemy  tedy  Floira  na  naukę  do 
Montoire  do  siostry  mojej  Sebile,  Blancheflor  zaś  zostanie,  aby 
pielęgnować  matkę.  Zgodził  się  król  na  tę  radę.  ale  Floire  żądał, 
aby  przyjaciółka  z  nim  pojechała.  Powiedziano  mu  tedy,  że  przy- 
jedzie później,  gdy  matka  wyzdrowieje,  lub  też  umrze.  Pojechał 
Floire  w  towarzystwie  Seneszala,  ale  nie  zapomniał  o  Blancheflorze. 
Widząc,  że  nie  przybywa,  domyślił  się,  że  go  zwiedziono,  obawiał 
się  nawet,  aby  nie  umarła  tymczasem,  więc  posmutniał,  przestał 
jeść  i  pić  i  spać.  Seneszal  spiesznie  doniósł  o  tem  rodzicom.  Król 
rozgniewany  twierdzi,  że  mu  dziewczyna  oczarowała  chłopca  i  myśli 
w  jaki  sposób  ją  zgładzić.  Wtedy  syn  o  niej  zapomni.  Znowu  kró- 
lowa   bierze  Blancheflor  w  obronę  i  radzi,  aby  ją  raczej    sprzedać 


*)  Rek.  B  mówi  wyraźniej :  Owidyusza. 


136  J>K.  J.  REINHOLD 

zamorskim  kupcom.  Zgodził  się  król  na  to  i  wysłał  mieszczanina 
do  portu,  aby  kupca  znalazł.  Ponieważ  była  ładna,  zapłacono  za  nią 
dużo:  trzydzieści  marek  złota  i  dwadzieścia  srebra;  dwadzieścia  sztuk 
benewenckiego  jedwabiu,  dwadzieścia  purpurowych  płaszczy,  dwa- 
dzieścia złotem  przeszywanych  indyjskich  materyi,  w  dodatku  dro- 
gocenny puhar,  zabrany  rzymskiemu  cesarzowi.  Była  to  robota  sa- 
mego Wulkana,  któr}?^  na  jego  ścianach  wyrył  Troję,  ucieczkę  He- 
leny z  Parysem,  pościg  Menelausa  i  flotę  grecką  z  Agamemnonem 
na  czele;  na  pokrywie  zaś  trzy  boginie  i  sąd  Parysa.  Na  samym 
wierzchu  był  ptak,  jakby  żywy,  trzymający  w  pazurach  cenny 
karbunkuł.  Choćby  nie  wiem  jak  była  ciemną  piwnica,  to  przy 
blasku  tego  kamienia  piwniczy  z  łatwością  rozróżniłby  wino  od 
hyzopu.  Puhar  ten  zabrał  Eneasz  i  przywiózł  ze  sobą  do  Lom- 
bardyi,  gdzie  go  dał  swojej  przyjaciółce  Lawinii.  Od  niej  go  mieli 
rzymscy  władcy,  aż  do  Cezara,  któremu  go  ukradł  złodziej  i  sprze- 
dał kupcom.  To  wszystko  dali  kupcy  za  Blancheflorę,  którą  zawieźli 
prosto  do  Babylonu  i  przedstawili  admirałowi: 

Et  ii  Ta  tant  bien  acatee 

QQ'a  fin  or  Ta  sept  fois  pesóe,  (w.  507 — 8). 

Por  3a  grant  biaote  inoult  Tama, 

Et  bien  garder  la  commauda.  (w.  511 — 12). 

Podobała  mu  się  bardzo  i  chętnie  dał  za  nią  siedm  razy  tyle 
złota,  co  sama  ważyła.  Kupcy  byli  z  tego  targu  nadzwyczaj  ucie- 
szeni. 

Kiedy  mieszczanin  powrócił,  rzekła  królowa  do  swego  męża: 
Panie,  pomyślmy,  co  teraz  zrobić,  bo  obawiam  się,  aby  się  syn  nasz 
nie  zabił.  Radzę  zbudować  grób  z  marmuru  i  kryształu,  powiemy, 
że  w  nim  leży  zmarła  tymczasem  Blancheflor.  Król  na  to  się  zgo- 
dził. Zbudowano  grobowiec  nader  ozdobny,  na  nim  umieszczono 
dwie  postacie,  przedstawiające  P^loira  i  Blancheflorę.  On  jej  podawał 
lilię,  a  ona  jemu  różę.  I  tak  były  te  postacie  w  czarodziejski  spo- 
sób urządzone,  że,  gdy  wiatr  zawiał,  mówiła  postać  Floira:  pocałuj 
mnie  z  miłości,  a  postać  Blancheflory  odpowiadała  całując:  więcej 
cię  kocham,  niż  cokolwiek  na  świecie  ^).  Bez  wiatru  postacie  te  sie- 


')  Quant  li  vens  les  enfans  tonchoit 

L'aDS  baisoit  Pautre  et  acoloit  (w.  583— 4). 

„Baisez  moi  bele  par  amor'. 

Blanceflor  respont  en  baieant : 

„Je  ?ou8  aim  plus  qae  riens  vivant".  (w.  688—90). 


ZE  studyÓw  nad  stakokr.  kęk.  137 

działy  spokojnie  i  uśmiechały  się  do  siebie.  Naokół  grobowca  za- 
sadzono cztery  wonne  drzewa,  tak  zaczarowane,  że  zawsze  były 
w  kwiecie.  To  też  tysiąc  ptaków  tam  ciągle  tak  melodyjnie  śpie- 
wało, że  dziewczyny  i  młodzieńcy,  którzy  je  słyszeli,  od  uścisków 
i  pocałunków  powstrzymać  siy  nic  moj^li.  Na  grobowcu  był  napis: 

„Ci  gist  l;i  bele   Hlancoflor, 

A  cni  Floires  ot  grant  amor"   (w.  651 — 2). 

Powrócił  syn  królewski  i  zaraz  się  pyta  o  swoją  przyjaciółkę. 
Gdy  mu  powiedziano,  że  nie  żyje,  zemdlał  trzy  razy,  następnie  się 
rozpłakał  i  postanowił  zabić  się  jeszcze  przed  wieczorem  na  jej  gro- 
bie ^).  Już  wymierzył  w  serce  rylcem,  który  mu  Blancheflor  przed 
wyjazdem  podarowała,  gdy  zobaczyła  to  czujna  matka  i  powstr«iy- 
mała  jego  rękę.  Zabijając  się,  mówiła  mu,  nie  dostaniesz  się  na 
pola  kwieciste,  Blancheflory  nigdy  nie  zobaczysz,  lecz  pójdziesz  do 
piekła,  przed  strasznych  sędziów:  Minosa,  Thoasa,  Radamadusa. 
Tam,  jak  Dido  i  Biblis,  wiecznie  będziesz  szukał  swego  kochania 
i  nigdy  go  nie  znajdziesz.  Uprosiła  następnie  męża,  aby  synowi 
wyznał  prawdę,  że  nie  umarła  Blancheflor,  tylko  jest  sprzedaną 
i  da  się  odszukać.  „Z  dwunastu  dzieci,  on  sam  jeden  został;  ludzie 
powiedzą,  żeśmy  go  umyślnie  zabili".  Zgodził  się  król  na  to,  a  Floire 
wielce  się  ucieszył,  gdy  się  dowiedział,  że  Blancbeflor  jeszcze  żyje. 
Ani  chwili  nie  wątpił,  że  ją  odnajdzie,  bo  jak  powiedział  Całcides 
i  Platon  2),  zakochanemu  wszystko  się  zdaje  do  wykonania  może-, 
bnem  (w.  893). 

Postanowił  tedy  Floire  wybrać  się  w  drogę,  jako  kupiec, 
wziąwszy  ze  sobą  dwa  juczne  bydlęta  ze  złotem  i  srebrem,  trzecie 
z  monetą,  dwa  inne  z  materyami,  dwa  z  cennemi  futrami  (sebe- 
lines).  Do  tego  siedmiu  pachołków,  trzech  koniuszych  i  szambelana, 


*)  Kek.  A  wsuwa  w  tem  miejscn  epizod  o  206  wierszach,  w  którym  mówi, 
że  król  sprowadził  żonglera,  aby  swojemi  sztuczkami  rozweselił  syna.  Żongler 
uśpił  całe  towarzystwo,  z  czego  korzystając,  Floire  wymknął  się  z  pałacu,  popę- 
dził wprost  do  lwiej  jamy  i  wskoczył  do  niej  bez  wahania.  Strapieni  rodzice 
szukają  go  wszędzie,  a  ich  przerażenie  dosięga  szczytu,  gdy  im  oznajmiają,  że 
Floire  znajduje  się  w  lwiej  jamie.  Na  szczęście  dzikie  zwierzęta,  jak  ongiś  Da- 
nielowi, nie  zrobiły  mu  nic  złego  i  wszystko  się  skończyło  na  strachu.  Przera- 
biacz  zaczerpnął  to  opowiadanie  prawdopodobnie  z  wersyi  ludowej. 

^)  Ręk.  B.  W  wydaniu  Du  Merila  czytamy  według  rek.  A  zamiast  Calci- 
desa  i  Platona,  nazwisko  Catona.  Ta  jednak  lekcya  jest  pierwotna,  bo  potwier- 
dzona przez  Sagę,  jak  to  wykazaliśmy  gdzieindziej.  Zob.  Floire  et  Blanchejłor 
Etude  de  litt^rature  comparee,  Paris  1906,  str.  68  i  n. 


138  DR-   J-  REINHOLD 

który  się  dobrze  zna  na  handlu.  Zabiera  także  ów  puhar  drogo- 
cenny, bo  może  za  niego  wrócą  mu  przyjaciółkę.  Wsiadł  na  konia, 
który  był  w  połowie  całkiem  biały,  z  drugiej  caJkiem  czerwony, 
a  ubrany  w  czaprak  i  siodło  przedniej  roboty.  Matka  mu  dała  pier- 
ścień zaczarowany;  kto  go  posiada,  wszystko  otrzyma,  czego  sobie 
życzy. 

Pojechali  do  najbliższego  portu,  gdzie  stanęli  gospodą  u  bo- 
gatego mieszczanina.  Krzepili  się  jedzeniem  i  dobrem  winem,  tylko 
F.loire  nic  nie  jadł.  lecz  głęboko  wzdychał.  Spostrzegła  to  go- 
spodyni i  rzekła:  to  nie  kupiec,  ale  jakiś  panicz.  Podobny  jest  bar- 
dzo do  Blancheflory,  którą  tędy  wieziono  do  Babilonu  i  która  tak 
samo  wzdychała  za  Floirem.  Usłyszawszy  to  Floire,  ucieszył  się 
wielce;  bo  już  wiedział  gdzie  szukać  przyjaciółki.  Obficie  wszystkich 
obecnych  winem  uraczył  i  na  noc  jeszcze  wsiadł  na  okręt,  ponieważ 
wiatr  był  dobry.  Dziewiątego  dnia  przybyli  do  Bagdadu,  portu  mor- 
skiego: 

Aa  nueme  jor  sont  arive 

Soas  Baudas,  une  grant  cite 

Qai  sist  sor  une  rocbe  bise, 

Desor  le  port  en  haut  assise: 

La  puet  on  veoir  et  esmer 

Cent  liues  loing,  qnant  ii   fait  cler  (w.  1173—8) 

Stąd  do  Babylonu  już  tylko  cztery  dni  drogi.  Zamieszkali 
u  mieszczanina,  bogatego  kupca  i  mar^^narza.  Dla  koni  znaleźli  do- 
statkiem siana  i  owsa,  dla  siebie  wina  dobrego,  mięsa  solonego 
i  świeżego  i  kurcząt.  Lecz  Floire  zamyślony  mało  jadł,  a  dużo 
wzdychał.  Spostrzegł  to  gospodarz  i  rzekł:  tak  samo  wzdychała 
Blancheflor,  którą  tędy  wieziono  do  Babilonu,  a  która  żałowała  przy- 
jaciela swego  Floira.  Ucieszył  się  młody  człowiek.  Już  owej  nocy 
nie  wiele  spał.  Wczesnym  rankiem  zbudził  ludzi  do  podróży  i  pu- 
ścił się  w  dalszą  drogę.  Trzeciego  dnia  przybyli  do  Montfelis  za 
morskim  kanałem,  przez  który  przepłynęli.  Poznał  i  tu  gospodarz, 
że  Floire  podobny  do  Blancheflory,  która  tak  samo  jak  on  wzdy- 
chała. Przy  odjeździe  dał  mu  polecenie  do  przyjaciela  swego  do 
Babilonu,  praewoźnika  przez  Eufrat,  Ten  ich  przyjął  uprzejmie,  dał 
wybornych  win,  jedzenia  obficie:  drobiu,  zwierzyny,  słoniny  z  dzika, 
kaczek,  źórawi.  kuropatw,  drupi,  granatów,  fig,  brzoskwiń,  kaszta- 
nów, bo  takie  tam  owoce  rosną.  G(jspodyni  Licoris  spostrzegła  je- 
dnak, że  Floire  mało  je,  a  dużo  wzdycha,  podobnie  jak  Blancheflor. 


Zrc  STUUYÓW  NAD  STAUOFK.   UIJK.  139 

Po  wieczerzy  tedy  pyta  się  o  przyczynę.  Zwierzył  się  jej  i  mężowi, 
Daryuszowi  (Daire)  nazwiskiem,  po  co  tu  przybył,  i  prosił  o  dobrą 
radę.  Powiedzieli  mu,  że  przedewszystkiem  niech  się  nie  zdradza, 
bo  gdyby  admirał  dowiedział  się,  że  on  przybył  odebrać  Blanche- 
florę,  kazałby  go  na  śmierć  umęczyć. 

Babilon  jest  miasto  wielkie,  mające  pięć  mil  w  każdym  kie- 
runku. Mur,  który  je  otacza,  jest  z  twardego  kamienia,  a  przyteni 
WYSoki  i  gruby.  W  murze  jest  wież  jakich  siedemset.  Najsłabsza 
z  pośród  nich  nie  boi  się  żadnego  króla,  ani  almanzora,  ani  nawet 
rzymskiego  cesarza.  Przemocą  tedy  Blancheflory  nie  odbierze,  ale 
może  podstępem.  W  środku  miasta  jest  starożytna  wieża,  bardzo 
szeroka  i  wysoka,  jak  dzwonnica,  okrągła,  jak  komin.  Na  szczycie 
jej  jest  karbunkuł  tak  błyszczący,  że  w  nocy  świeci  jak  słońce, 
i  nikt  latarni  nie  potrzebuje,  ani  pochodni.  Budowa  jej  bardzo 
sztuczna.  Ze  środkowego  piętra  prowadzi  kurytarz  aż  do  mieszka- 
nia admirała.  Mieszka  tam  sto  czterdzieści  dziewczyn,  dla  tego 
wieża  ma  nazwę  tor  as  puceles.  Dwie  a  dwie  po  kolei  mają  służbę 
u  admirała.  Straż  odbywają  rzezańcy.  po  kilku  na  każdem  piętrze. 
Na  dole  jest  ich  przełożony,  bardzo  srogi.  Każdego,  ktoby  się  z  cie- 
kawości przypatrywał  wieży,  oi  edrze,  obije  i  odpędzi. 

Admirał  zwyczaj  ma  taki.  że  co  rok  bierze  nową  żonę,  a  do- 
tychczasową zabijać  każe,  bo  nie  chce,  aby  ją  miał  kto  inny:  ry- 
cerz albo  uczony.  Poczem  wybiera  sobie  nową  i  to  tak,  że  wszy- 
stkim sto  czterdziestu  pannom  każe  zejść  do  ogrodu.  Ogród  jest 
rozległy  i  bardzo  piękny.  Z  jednej  strony  jest  otoczony  murem, 
z  drugiej  Eufratem,  rzeką  szeroką,  z  raju  płynącą,  pełną  najdroż- 
szych kamieni.  Na  każdej  wieżyczce  zębatego  muru  znajduje  się 
ptak  ze  spiżu,  każdy  inny,  a  tak  są  urządzone,  że  za  powiewem 
wiatru  śpiewają  w  dziwnie  piękny  sposób.  Przysłuchując  się  im, 
łagodnieją  dzikie  zwierzęta.  Nie  brak  tam  i  żywych  ptaków,  pięknie 
śpiewających.  Ogród  jest  pełen  drzew  wszelkiego  rodzaju,  z  owo- 
cami; są  tam  i  korzenne  drzewa,  a  te  korzenie  i  kwiaty  tak  pię- 
knie pachną,  ptaki  tak  słodko  śpiewają,  że  ogród  wydaje  się  rajem. 
W  środku  ogrodu  płynie  rzeczka,  w  regularny  kanał  ujęta  ze  sre- 
bra i  kryształu.  Nad  nią  drzewo  zawsze  kwitnące,  zwane  drzewem 
miłości.  Jedne  kwiaty  się  rozwijają,  gdy  drugie  więdną.  Drzewo 
i  kwiaty  wszystko  purpurowe. 

Gdy  admirał  do  ogrodu  przybywa,  rozkazuje  pannom  po  kolei 
przejść  przez    kanał,  sam  z  dworem    przypatrując  się  z  dala.    Gdy 


140  r>R.  J.  RKINHOLI) 

przechodzi  dziewica,  woda  zostaje  czjsta,  gdy  kobieta,  mąci  się  za- 
raz. Taką  karzą  śmiercią,  rzucając  ją  w  ogień.  Następnie  każda 
idzie  pod  owo  drzewo  miłości,  na  którą  pierwszy  kwiat  spadnie,  ta 
będzie  żoną  na  rok  cały.  Koronę  jej  wkładają  na  głowę  i  huczne 
sprawiają  wesele.  Czarami  admirał  umie  sprawić,  że  kwiat  spada  na 
tę,  którą  sobie  upatrzył.  Za  miesiąc  właśnie  odbędzie  się  ten  wybór, 
a  upatrzoną  jest  Blancheflor,  ponieważ  jest  najładniejszą. 

Jeżeli  tak  będzie,  rzekł  Floire,  to  moja  śmierć.  Poradź  mi, 
Daryuszu,  miły  gospodarzu  mój,  co  począć?  Ponieważ  widzę,  że 
lekceważysz  sobie  życie  bez  prz\'jaciołki,  przeto  ci  daję  taką  radę: 
jutro  rano  idź  do  wieży,  udawaj  inżyniera  (engigneor),  mierz 
jej  długość,  potem  patrz  w  górę.  Na  to  wypadnie  dozorca  i  będzie 
pytał,  czego  szukasz?  Odpowiesz  mu,  że  podoba  ci  się  wieża  i  że 
w  swoim  kraju  podobną  chcesz  wybudować.  Pomyśli  sobie,  żeś 
człowiek  bogaty  i  zechce  z  tobą  grać  w  szachy,  bo  namiętnie  to 
lubi.  Postaw  sto  uncyi  złota  na  grę,  a  jeżeli  wygrasz,  oddasz  mu 
jego  stawkę  i  swoją  własną.  Bardzo  go  to  ucieszy  i  nazajutrz  z  tobą 
grać  zechce.  Podwoisz  stawkę,  a  wygrawszy  zwrócisz  mu  jego 
i  dodasz  swoją.  Zaprosi  cię.  abyś  wrócił,  a  ty  mu  powiesz,  żeś  go 
polubił  i  przyjdziesz  znowu,  przynosząc  tym  razem  złoto  w  pu- 
harze.  Złoto  postawisz  na  grę  i  oddasz  mu  je.  puhar  zatrzymując. 
Chęć  go  weźmie,  aby  i  puhar  zyskać,  zeclice  go  kupić,  ale  ty,  po- 
droż\'^wszy  się  nieco,  dasz  mu  go  z  przyjaźni.  Wtedy  upadnie  ci 
do  nóg,  hołd  złoży  i  przysięgnie  wierną  służbę.  Ty  przyjmij  przy- 
sięgę i  wtedy  mu   dopiero  powiesz,  o  co  ci  chodzi. 

Podziękował  Floire  za  radę  i  pudług  niej  postąpił.  Stało  się 
wszystko  tak,  jak  powiedział  przewoźnik.  Za  puhar  przysiągł  do- 
zorca wierną  służbę.  Dowiedziawszy  się,  czego  Floire  żąda,  przera- 
ził się  niezmiernie,  bfj  widział  pewną  śmierć  dla  siebie,  ale,  zwią- 
zany przysięgą,  nie  cofnął  się  i  oto  jaki  sposób  wymyślił,  aby 
Floira  doprowadzić  do  Blancheiiory.  Kazał  przygotować  duże  kosze 
i  kwiatów  bez  liku.  Każda  panna  miała  dostać  kosz  pełny.  Do  jednego 
kosza  wsadził  Floira,  ubranego  na  czerwono  jak  kwiat,  nakrył  go 
różami  i  kazał  zanieść  do  pokoju  Blancheflnry.  Pachołkowie  wno- 
szą kosz,  coś  ciężki  bardzo,  ale  pomylili  się  co  do  pokoju,  zamiast 
na  prawo,  wnieśli  na  lewo  i  zostawili.  Mieszkała  tam  panna  Claris, 
córka  niemieckiego  króla,  przyjaciółka  Blanchefl<jry,  z  którą  razem 
służbę  odbywała  u  admirałs,  i  po  niej  ze  wszystkich  najładniej- 
sza. Przestraszyła  się  niemało,  widząc  wychodzącego  z  kosza  Floira 


ZK  STUDYÓW  NAI>  STAKOFK.  RĘK.  141 

i  krzyknęła  głośno.  P^loire  wszetU  czernprgdzej  do  kosza  i  nakrvi 
się  w  cza8,  bo  już  zbiegły  się  inne  panny  na  jej  krzyk,  pytając 
się,  co  się  stało?  Ona,  domyślając  się,  odpowiada,  że  motyl  z  kwia- 
tów na  nią  wyleciał  i  skrzydłunii  po  twarzy  ją  uderzył,  to  ją  tak 
przestraszyło.  Odeszły  panny,  śmiejąc  się  z  jej  przestrachu.  Teraz 
woła  przyjaciółkę,  aby  jej  pokazać  osobliwy  kwiat  dla  niej  prze- 
znaczony. Ta  ciągle  za  Fłoirem  tęskniąca,  nie  chce,  aby  z  niej 
żartowano,  idzie  jednak  za  Clarisą.  Floire  słyszy  jej  głos,  z  kosza 
wychodzi.  Ściskają  się  i  całują,  wierzyć  nie  chcą,  że  już  są  razem 
po  tak  srogiem  rozłączeniu.  Fiuire  pozostał  przy  swojej  przyja- 
ciółce, Claris  opiekowała  się  nimi.  odstępując  im  nawet  ze  swego 
własnego  jedzenia. 

Ale  koło  Fortuny  znów  się  obróciło,  bo  v/iadomo,  że  się  obraca 
ciągle:  raz  daje  płacz,  to  znów  śmiech,  raz  radość,  to  znów  gniew, 
królestwa  i  hrabstwa  daje  głupcom,  biskupstwa  daje  ludziom  bez 
wartości,  a  dobrych  kleryków  czyni  żebrakami.  Blancheflor,  jak 
wiemy,  miała  rano  służbę  u  sułtana  razem  z  Clarisą;  budzi  ją  przy- 
jaciółka i  woła,  ale  ta  ze  snu  wydobyć  się  nie  może.  Poszła  Claris 
sama,  a  zapytana  o  towarzyszkę,  odpowiedziała,  że  śpi,  ponieważ 
całą  noc  czytała  książkę...  ażeby  Admirał  długo  żvł. 

,.Toute  nuit  a  liut  en  son  livre, 

Qae  a  joie  peussiez  yiyre"  (w.  2279 — 80/. 
,,E8t  coa  voirs,  Claris?"   —    „Sire,  oil" 
,,Moult  est  franche  chose",  fait-il; 
„Biea  doit  estre  ceie  m'aniie 

Qai  veut  que  j'aie  longe  rie"  (w.  2283 — 6). 

Ale  cóż,  następnego  ranka  stało  się  to  samo,  a  admirał  wy- 
słał szambelana,  aby  zawołał  opieszałą.  Ten  poszedł  i  widział  śpią- 
cych dwoje,  sądził,  że  śpi  z  przyjaciółką  i  to  admirałowi  powie- 
dział. Admirał  za  miecz  chwyta  i  sam  idzie,  kazał  okna  otworzyć 
i  niebawem  się  przekonał,  jak  się  rzeczy  miały.  Na  razie  ich  nie 
zabił,  h)  chce  się  dowiedzieć,  kto  ów  gagatek.  Płaczą  oboje.  Zwią- 
zano ich  na  rozkaz  sułtana,  a  następnie  postawiono  ich  przed  sąd 
baronów.  Opowiada  im  król,  jak  przed  dwoma  miesiącami  kupił 
Blancheflorę  za  wielkie  pieniądze,  jak  ją  wyróżniał  łaską  swoją  i  co 
się  stało  następnie.  Zabić  ich  nie  chciał  od  razu,  tylko  za  wyrokiem, 
teraz  mają  baronowie  orzec  o  ich  winie.  Podniósł  się  jeden  z  kró- 
lów —  bo  wielki  był  zjazd  świąteczny  u  dworu  —  i  oświadczył, 
że  należy  wysłuchać,  co    winowajcy    powiedzą.    Inny  król  z  Nubii 


142  DI?.  J.   KKINHOLD 

oświadczy},  że  schwytani  na  gorącym  uczynku  mogą  być  zaraz 
spaleni.  Jednakże  uroda  i  młodość  obojga  była  tak  wielka,  że  sę- 
dziowie z  ciekawości  im  się  przyglądali,  Floire  z  twarzy  do  słońca 
był  podobny,  gdy  się  rankiem  odkrywa. 

Sa  face  resamble  solens, 

Qaant  au  matin  apert  vermeus. 

Au  nes  n'a  bouche  n'a  mentoa 

N'avoit  D6  barbe  ne  grenon  (w.  2583 — 6). 

Ładniejszym  nie  był  ani  Paris  z  Troi,  ani  Absalon,  ani  Par- 
thonopus,  ani  Ypomedon,  jak  znów  od  niej  ładniejszą  nie  była  ani 
Leda,  ani  córka  jej  Helena,  ani  Antygona,  ani  Ismena.  Litują  się 
panowie,  ale  admirał  rozgniewany,  kazał  stos  wznieść  na  placu  i  tam 
ich  zaprowadzić.  Będą  ścięci,  a  potem  spaleni.  Floire  pierścień 
ochraniający,  od  matki  otrzymany,  daje  Blancheflorze,  aby  ją  ocalić, 
ta  nie  chcąc  żyć  bez  niego,  rzuca  pierścień  precz  od  ciebie.  Każde 
winę  na  siebie  przyjmuje;  Floire  oświadcza,  że  Blancheflor  nic 
o  jego  przybyciu  do  Babilonu  nie  wiedziała,  sam  więc  powinien 
zginąć  za  siebie  i  za  nią,  ona  oświadcza,  że  tylko  dla  niej  tu  przy- 
był, dlatego  ona  zginąć  powinna. 

Litują  się  baronowie,  widząc  tyle  młodości,  urodv  i  wzaje- 
mnego przywiązania,  a  jeden  z  nich,  który  podniósł  pierścień  rzu- 
cony na  ziemię,  prosi  admirała,  aby  się  dowiedział  od  winowajcy, 
skąd  jest  i  jakim  sposobem  do  wieży  się  dostał.  Za  to  wyznanie 
niech  mu  życie  daruje.  Dał  się  ubłagać  sułtan,  Floire  wszystko 
zgodnie  z  prawdą  opowiedział,  a  opowiadaniem  o  koszu  z  kwiatami 
wszystkich  rozśmieszył,  nawet  admirała,  który  nie  tylko  im  przeba- 
czył, lecz  Floira  pasował  rycerzem  i  wesele  wyprawił  im  huczne.  Co 
więcej,  na  prośbę  Blancheflory  poślubił  Clarisę  i  obiecał,  że  nie  za- 
bije jej  po  roku,  lecz  przez  całe  życie  będzie  mieć  za  żonę.  Prze- 
baczył nawet  dozorcy. 

Wesele  było  wspaniałe.  Na  stół  podawano  pasztety,  z  których 
żywe  ptaki  wylatywały,  a  już  za  ptakami  goniły  prawdziwe  so- 
koły. Grano  na  instrumentach,  cala  służba  się  upiła  winem  i  moc 
żonglerów  się  popisywała;  dobry  to  był  dla  nich  dzień.  Wśród 
uczty  przybywają  posłance  do  Floira  z  wieścią,  że  ojciec  jego  umarł, 
a  baronowie  zapraszają  go  do  objęcia  rządów.  Admirał  ze  swej 
strony  prosi  go,  aby  u  niego  został,  obiecując  mu  dać  bogate  kró- 
lestwo. Ale  Floire  nie  zgadza  się  na  to;  hojnie  obdarowany  przez 
sułtana,  który    mu    odkupuje    ów    pubar,  dany    dozorcy,  wsiada  na 


ZE  STUDYÓW  NAD  STAROFH.  KĘK.  143 

okręt  i  spieszy  do  Nea{)olu,  ciesząc  się,  że  ma  przyjaciółkę  ze  sobą. 
Tutaj  ochrzcić  się  kazał  od  trzech  arcybiskupów,  razem  z  nim 
ochrzcili  się  baronowie,  a  lud  jego  chrzczony  był  przez  cały  ty- 
dzień. Kto  chrztu  nie  przyjął,  był  ze  skóry  obdarty,  ścięty  i  spalony. 

Qui  le  baptesme  refusoit 

Ne  en  Diu  croire  ne  voloit, 

Floire  les  faisoit  escorchior, 

Ardoir  en  fu  ou  detrenchier.  (w.  2955—8). 

Floire  wyszukał  najbogatszego  księcia  i  tego  przeznaczył  na 
męża  matki  Blancheflory.  Tak  ją  fortuna  wywyższyła.  Tu  kończy 
się  powieść  o  Floirze,  niech  nas  Bóg  przyjmie  do  swej   chwały. 

Chi  fenist  li  contes  de  Floire : 
Dieus  noas  męce  tous  en  sa  gloire ! 

Powyższa  powiastka,  przekazana  w  dwóch  odmiennych  wer- 
syach  starofrancuskich,  doczekała  się  zagranicą  dwudziestu  mniej 
lub  więcej  dokładnych  przekładów  oraz  kilku  wolnych  opracowań, 
to  jest  przeróbek,  w  których  przygody  naszej  pary  zakochanych, 
przeniesiono  na  inne  osoby.  Wyliczając  je  po  kolei,  umieszczam 
obok  najważniejszych  litery  (sigle),  któremi  je  będę  później  ozna- 
czał dla  krótkości  w  niniejszej  rozprawie. 

b)  Wersye  poematu : 

1.  Francuska  wersya  arystokratyczna  (ręk.  A,  B,  C).     [fr  I] 

2.  „  „         ludowa.  [fr  IIJ 

a)  Przeróbki: 

1.  Poemat  doi  no- reński  [dr] 

2.  „  górno-niemiecki  Fleck'a.  [F] 

3.  „  dolno-niemiecki.  [dn] 

4.  „  niderlandzki  Diederyk'a.  [D] 

5.  „  angielski.  [ang] 

6.  Saga  norweska.  [S] 

7.  Poemat  szwedzki. 

8.  Opowieść  duńska. 

9.  „II  Filocolo"   Boccacci'a.  •  [Boc] 

10.  II  Cantare  di  Fiorio  e  Biancifiore.  [Can] 

11.  Poemat  średniogrecki. 

12.  Romans  hiszpański. 


144  1>R.  J.  REINHOLD 

13.  Ludowa  książka  niemiecka,  druk,  w  Metz  1499. 

14.  „  „         czeska. 

15.  „  „         niderlandzka. 

16.  Opowieść  w  ręk.  zurychskira  C.  28. 

17.  Komedya  Hansa  Sachs'a. 

18.  Romans  francuski  J.  Vincent'a  (r.  1554) 

19.  Przeróbka  Simrock'a. 

20.  Ludowa  książka  żydowska. 

P)  Wolne  opracowania: 

1.  Islandzka  Reinaldsrimur. 

2.  Leo:s:enda  delia  Reina  Rosana. 

3.  Wilhelm  von  Osterreich  (Jana  v.  Wtirzburg). 

y)  Poki'ewne  treścią: 

1.  Aucassin  et  Nicolete. 

Z  powyżej  wymienionych  przeróbek  tylko  ośm  (N°  1 — 6,  9,  10) 
pochodzi  wprost  z  francuskich  oryginałów.  Wszystkie  inne  są  prze- 
róbkami drugorzędnemi,  t.  j.  przeróbkami  jednej  z  tych  ośmiu 
wersy  i,  przy  czem  możliwą  jest  także  przy  tym  lub  oicym  szczególe 
kontaminacya  dwóch  przeróbek,  względnie  uboczny  wpływ  powsze- 
chnie znanej  powieści  francuskiej. 

W  literaturze  francuskiej  występuje  opowieść  o  Floire  et 
Blanchejlor  w  dwóch  wersyach:  w  starszej  t.  zw.  „arystokraty- 
cznej", której  powstanie  przypada  na  lata  1160 — 1170.  i  w  młod- 
szej t.  zw.  „ludowej",  pochodzącej  z  końca  XII  wieku  lub  począt- 
ków XIII  wieku. 

Z  arystokratyczną  wersyą,  przekazaną  w  trzech  rękopisach, 
pozostają  w  ścisłym  związku  najstarsze  przeróbki  germańskie 
(N"  1 — 6);  z  drugą  wersyą  przeróbki  romańskie.  Stosunek  tych 
ośmiu  przeróbek  do  obu  wersjn  francuskich  hy\  przedmiotem  li- 
cznych studyów.    Pierwszy  Sundmacher  *)  starał   się  metodycznie  ^) 


')  Die  altfranzdsischen  und  mhd.  Bearheitungen  der  Sagę  von  Flore  und 
Blansoheflur,  Gottingen,  1872. 

2)  Praca  jego  poprzednika  F.  C.  Schwalbacha:  Die  Yerbreiłung  der  Sagę 
von  Flore  und  Blanceflor  in  der  europaischen  Literatur,  Krotoschin  1869  jest 
kompilacyą  przedmów  da  MeriPa  i  Sommera  do  wydania  poematu  Fleck'a  (Bibh 
der  gesamłen  deułschen  Literatur,  B.  XII  Qnedlinburg  u.  Leipzig  1846).  Niesłu- 
sznie Ernst  (ojp.  cit.  p.  5,  n.  2)  zarzuca  innym  badaczom,  żo  powyższa  praca  uszła 


Zlil  SlUDYÓW  NAD  STAUOFR.  RIJK.  145 

zbadać  stosunek  Diektórych  germańskich  przeróbek  do  francuskich 
rękopisów.  Konkluzyą  jego  pracy  było,  że  wszystkie  trzy  rękopisy 
francuskie  należą  do  jednej  grupy  {z\  a  trzy  germańskie  przeróbki 
do  drugiej  grupy  (x).  która  w  wielu  miejscach  wierniej  przecho- 
wała pierwotną  wersyę  ^). 

Drugi  po  nim  badacz  Herzog  2),  który  w  swojem  studyum 
objął  wszystkie  prawie  przeróbki,  doszedł  do  wniosku,  że  istniały 
dwa  cykle  podań,  pochodzące  niezależnie  od  siebie  od  dwóch  ory- 
ginał()w  greckich.  Reprezentantem  jednego  cyklu  jest  P  wersya 
francuska,  reprezentantem  drugiego  jest  IP  wersya  francuska. 
W  pierwszej  wersyi  francuskiej  istniały  przynajmniej  4  grupy  rę- 
kopisów. 1)  Pierwszą  grupę  stanowią  wszystkie  trz}'  dochowane  rę- 
kopisy francuskie  oraz  rękopis  (niedochowany),  który  służył  za 
wzór  poecie  dolno-niemieckiemu.  2)  Drugą  grupę  stanowią  (niedo- 
chowane)  wzory  Fleck'a,  Dideryk'a  i  angielskiego  poety.  3)  Repre- 
zentantem trzeciej  grupy  jest  poemat  dolno- reński,  przekazany 
w  kilku  fragmentach.  4)  Wreszcie  czwarta  grupa  była  wzorem  dla 
autora  norweskiej  Sagi.  Cztery  te  grupy  nie  wystarczały  jednak 
do  wytłumaczenia  wszystkich  różnic,  jakie  znajdowały  się  w  po- 
szczególnych przeróbkach,  przoto  Herzog  przyjmował  ponadto  od- 
działywanie jednego  cyklu  na  drugi,  oddziaływanie  jednej  grupy 
na  drugą,  tak  że  kontaminacyom  i  krzyżowaniu  się  poszczególnych 
wersyi  nie  było  końca  ^). 

Zaginione  grupy^  ^cpi^j  odzwierciedlające  pierwotną  opowieść, 
przyjmują  także  następni  badacze  Hausknecht  ^).  Kolbing  ^),  Cre- 
scini  ^).  którzy  się  opierają  na  pracach  wyżej   wymienionych. 

Przy  pomocy  dwóch  waryantów  z  ręk.  B,  zaniedbanych  przez 
Du    MóriFa,  wydawcę    francuskiego    poematu,    (który    za    podstawę 


ich  uwadz6  i  wydobywa  ją,  niby  odkrycie,  z  pyłu  zapomnienia.  Już  przed  25  laty 
Crescini  w  swojem  stndyum  stwierdził  zupełną  bezwartościowość  pracy  Schwal- 
bacha  (zob.  II  Cantare  di  Fiorio  e  Biancifiore,  Bologna  1889,  p.  5,  n.  2,  (quasi 
pedestre  riproduzione  delio  studio  del  Du  Meril). 

1)  Zob.  diagram  Snndmachera  {op.  cif.  p.  21). 

')  Die  heiden  Sagenkreise  von  Florę  und  Blanscheflur.  Wien  1884.  (Ogłosz. 
także  w  Germanii  1884,  p.  137  —  228. 

')  Zob.  diagram  Herzoga  {op.  cił.  p.  92,  albo  Germania  1884,  p.  228). 

*)  Floris  and  Blauncheflur,  Berlin  1885,  p.   10  i  140. 

^)  Flores  Saga  oh  Blankifliir,  herausg.  von  Eugen  K.  Halle  1896,  passim. 

*)  U  Cantare  di   Fiorio  e  Biancifiore    edito    ed    illustrato    da  Yiucenzo  C. 
t.  I,  II,  Bologna  1889,  1899,  zob.  t.  I,  p.  8  i  n. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  10 


146 


DR.  J.   REINHOLD 


swego  wydania  wersyi  „arystokratycznej"  wziął  ręk.  A),  doszedłem 
do  odmiennych  wyników  ^). 

Zachowane  trz}^  rękopisy  francuskiej  pj  wersyi  reprezentują 
dwie  grupy  niezależne  i  różniące  się  między  sobą  mnóstwem  do- 
datków i  interpolacyi:  grupę  a,  (ręk.  A,  C)  i  grupę  ^  (ręk.  B). 
Wszystkie  przeróbki  germańskie  dzielą  się  również  na  dwie  grupy: 
jedno  pochodzą  z  rękopisów  francuskich  grupy  a,  (dolno  reński, 
dolno  niemiecki,  Saga)^  drugie  z  grupy  §  (angielski,  Fleck,  Di- 
deryk). 

Nowy  ten  podział  wszystkich  pierwotnych  wersyi,  (uwido- 
czniony w  diagramie  ^)  na  str.  75)  spotkał  się  z  uznaniem  zagra- 
nicznych badaczy.  Należą  do  nich:  Gruber^),  G-olther^),  Becker^), 
•Hilka  6)j  L.  Lćcureux  ^). 

Lorenz  Ernst^),  podejmując  przed  dwoma  laty  nowe  studyum 
o  stosunku  obc3^ch  przeróbek  do  francuskiego  oryginału,  pisze: 
„Erst  fiinfzig  Jahre  nach  du  Mórils  Ausgabe  der  franzosischen 
Handschriften  wurde  der  verhangnisvolle  Fehler,  an  dera  vor  allem 
Sundraacher  und  Herzog  gescheitert  waren,  berichtigt.  R.  war  es, 
der  die  in  der  Nationalbibliotek  zu  Paris  ruhenden  Manuskripte 
befragte  und  nun  auf  neuer  Grundlage  seine  Theorien  iiber  das 
Yerhaltnis  der  einzelnen  Bearbeituno^en  zu  einander  aufbaute.  Grund- 
legend  in  seiner  Untersuchung  ist  die  Annahme  von  zwei  Gruppen 
in  der  Version  I.  In  der  einen,  von  ihm  mit  a  bezeichnet,  heisst 
Floires  Vater  Felix  und  Blantscheflurs  Gespielin  Gloris,  in  der  an- 
deren  (p)  heissen  sie  Fenix  und  Claris  ^). 

Zgadzając  się  zasadniczo  z  podziałem    rękopisów  francuskich 


')  Floire  et  Blanchefior.  Etade  de  littźratarc  comparee,  Paris  1906. 

*)  Zob.  ten  jak  i  poprzednio  wymieniono  diagramy  także  w  cytowanej   po- 
wyżej rozprawie  Ernsta,  p.  7   i  9. 

3)  Zeiischrift  far  romanische  PhUologie  1907,  t.  30,  str.  753. 

■•)  Zeitschrift  filr  franzdsische  Spiache  und  Literatur  1907,  t.  31,  vol.  II, 
str.    1()B. 

")  Liłeraturblatł  fiir  germ.  und  rom.  Philologie  19U8,  t.  29,  str.  156  —  8. 

")  Jahresbericht  iiber  den  Fortschritt  der  romanischen  Philologie^  J.  1904, 
t.  II,  Ktr.  327-9. 

')  Pomania  1908,  t.  37,  str.  310. 

^)  Floire  und  Blantscheflur.  Studlc  znr  vergleichenden  Literaturwissen- 
schaft.  iStrassburg  1912,  (w  Cuelłen  und  Forschungen  zur  Sprach-  und  Kultur- 
geschichłe  der  gcrmanischen  Yiilker,  t.  1 18). 

9)  0/>.  cit.  p.  8. 


ZK  S'l'iri)vÓw  NAD  starofu.   I<]^K.  147 

pj  wersyi  na  dwie  grupy,  w  które  wchodzą  wszystkie  germańskie 
przeróbki,  Ernst  pragnie  zmienić  pozycye  trzech  utworów^).  I  tak, 
według  niego: 

I)  poemat  angielski  lepiej  odzwierciedla  pierwotną  wersyę  niż 
francuski  ręk.  B,  jego  miejsce  jest  tedy  na  samym  początku 
w  grupie   P; 

II)  drugie  miejsce  w  tej  grupie  zajmuje  franc.  ręk.  B; 

III)  trzecie  miejsce  przypada  poematowi  dolno-niemieckiemu; 

IV)  ponadto  ręk.  A  (względnie  wspólne  źródło  franc.  ręk.  A  C) 
nie  jest  czystym  reprezentantem  grupy  a,  lecz  kontaminacyą  obu 
grup  na  stopniu  ^^ 

Ponieważ  zmiany  (I,  II,  IV),  proponowane  przez  Ernsta,  są 
bardzo  ważne  dla  ustalenia  krytycznego  tekstu  I  wersyi  francu- 
skiej, przeto  należy  je  tutaj  jak  najstaranniej  rozpatrzeć. 

Odnośnie  do  zmiany  pozycyi  angielskiego  poematu  mówi 
Ernst,  że  rozstrzygającą  jest  jedna  „lekcya",  w  której  ang.  i  Saga 
stają  zgodnie  przeciw  fran.  ręk.  B  i  poematowi  D.  Rzecz  ta  tak 
się  przedstawia.  W  B  i  D  bohater,  w  poszukiwaniu  za  ukochaną, 
zajeżdża  do  gospody,  gdzie  słyszy  od  gospodarza,  że  przed  kilku 
tygodniami  byli  tutaj  kupcy  z  Blancheflorą.  Ucieszony  pyta  się, 
dokąd  ją  zawieźli,  a  otrzymawszy  odpowiedź,  że  do  Babilonu,  daje 
gospodarzowi  piękny  upominek.  W  ailg'  i  S  daje  najpierw  poda- 
runek gospodarzowi,  a  potem  dopiero  pyta  się  go,  dokąd  pojechali 
kupcy  z  Blancheflorą. 

Dla  Ernsta  ta  druga  „lekcya"  (S  i  ang)  jest  pierwotniej szą. 
Jako  taka  była  w  obu  grupach  francuskich  rękopisów.  Przeszła 
w  grupie  a  do  Sagi,  w  grupie  ^  do  ang".  Na  stopniu  ^^  kopista 
zmienił  kolejność  tych  dwóch  czynności  i  w  tym  zmienionym  po- 
rządku przeszła  do  ręk.  B  i  do  następnego  utworu  D. 

W  powyższem  rozumowaniu  Ernsta  uderza  nas  jedna  oko- 
liczność: badacz  niemiecki  nie  mówi  nic  o  drugim  ręk.  franc.  A, 
który  reprezentuje  przecież  grupę  a  i  który  ma  również  powyżej 
przedstawioną    lekcyę  w  formie    (rzekomo)   zmienionej  (to   jest  jak 


1)  Ernst  przyjmuje  także  (co  nas  już  nie  obchodzi  bliżej),  że  poemat  dolno- 
niemiecki  jest  przeróbką  wersyi  ripuarskiej,  z  której  dochowały  się  fragmenty, 
znalezione  dopiero  w  roku  1906;  zawiesza  znak  pytania  nad  stosunkiem  szwedz- 
kiego poematu  do  Sagi  i  wykazuje,  że  ręk.  z  Zurichu  pochodzi  wyłącznie  z  Flecka, 
a  książka  ludowa  niderlandzka  z  Dideryka,  z  niej  zaś  opowiadanie  niemieckie 
Simrocka.  Zob,  jego  diagram  p.  67. 

10* 


148 


DR.  J.    REINHOLD 


B  i  D).  Zdawałoby  się,  źe  ta  okoliczność  powinnaby  stanowić  nie- 
pokonaluą  przeszkodę,  niedopuszczającą  do  powyższej  hipotezy  Ern- 
sta. Wiemy  jednakowoż,  że  kryt5^k  odmawia  ręk.  A  wszelkiej  war- 
tości źródłowej,  twierdzi  bowiem,  że  ręk.  A  pozostaje  pod  wpły- 
^yem  grupy  ^,  czyli,  że  mógł  zmienioną  w  ^^  lekcyę  wprowadzić 
do  swego  rękopisu.  Dla  tego  Ernst  wcale  już  nie  bierze  w  ra- 
chubę ręk.  A. 

Tak  więc  pierwsza  hipoteza  opiera  się  na  czwartej  (o  wpły- 
wie ,33  na  y.3)  i  nią  jest  uwarunkowana.  Z  chwilą,  gdy  ta  ostatnia 
okaże  się  błędną,  to  i  pierwsza  eo  ipso  upadnie. 

Przechodzę  do  punktu  III.  Poemat  dolno  -  niemiecki  zalicza 
Ernst  do  grupy  ^  na  podstawie  kilku  szczegółów,  przy  czem  roz- 
strzygającym w  jego  dowodzeniu  argumentem  jest  epizod  w  lwiej 
jamie,  z  której  młody  Floire  wychodzi  nietknięty,  jak  ongiś  bi- 
blijny Daniel.  Wprawdzie  żaden  z  utworów  grupy  ,8  nie  posiada 
tego  epizodu,  który  wyróżnia  poemat  dolno- niemiecki  od  wszystkich 
członków  tejże  grupy  i  zbliża  go  do  franc.  ręk.  A,  ale,  zdaniem 
Ernsta,  taki  epizod  (nie  pierwotny  jednakże,  lecz  interpolowany) 
musiał  istnieć  w  grupie  ,3  na  stopniu  [i^,  skąd  przejął  go  poeta 
dolno-niemiecki.  Tę  interpolacyę  usunięto  niebawem  potem  na  sto- 
pniu [i*,  tak  że  źródło  Dideryka  i  Fleck'a  miało  już  tylko  szczą- 
tek tej  sceny,  a  raczej  dwa  wyrazy  (przypuszczalnie  „grant  mi- 
racle").  Dideryk,  nie  rozumiejąc,  o  co  chodzi,  wyrazy  te  opuścił, 
a  Fleck,  znalazłszy  je  w  swojem  źródle,  a  nie  rozumiejąc  ich  zna- 
czenia, powtórzył  je  jako  vii  icunders  gróz,  który  ogarnia  Floire'a 
na  widok  dwóch  posążków  na  grobie  Blancheflory,  uderzająco  po- 
dobych  do  niego  i  do  ukochanej,  a  tak  kunsztownie  zrobionych, 
że  poruszały  się,  niby  żywe  istoty,  uśmiechając  się  do  siebie  1).  Po- 
nieważ takie  posążki  nie  są  jeszcze  vii  uunders  gróz,  a  poeta  dolno- 
niemiecki  mówi  także  grot  wunder  dar  ghescach,  wynika  z  tego,  tak 
rozumuje  Ernst,  że  te  wyrazy  odnoszą  się  do  sceny  w  lwiej  jamie, 
która  musiała  istnieć  w  grupie  p. 


')  W  źródle  Fleck'a,  to  jest  w  poemacie  starofrancuskim,  owe  posążki  ca- 
łują Kię  i  uawet  głośno  wyznają  sobie  swoją  miłość  (zob.  cyt.  na  sir.  136),  co 
chyba  dość  usprawiedliwia  zachwyt  górno-niemieckiego  poety,  który  wyraża  swój 
naiwny  podziw  słowami  „vii  wuuders  grOz".  Nie  zauważył  Ernst,  że  Fleck  w  ciągu 
poematu  częściej  wyraża  swoje  zdumienie  wyrazem  „wunder"  czy  to  wobec  ró- 
żnych sztucznych  „aparatów"  i  arcydzieł  techniki,  czy  to  z  powodu  wielkiej  mi- 
łości bohaterów,  (a.  p.  w.  19i7,  2i70,  2567,  4209  etc  ). 


ZE  8Tl'DY0W  NAD  STAROFR.  RICK. 


149 


Uderza  tutaj  po  raz  drugi  ten  sam  fakt,  co  przy  hipotezie 
o  angielskim  poemacie:  Ernst  nie  bierze  dostatecznie  pod  uwagę 
okoliczności,  źe  ręk.  A  jest  jedynym  z  obu  grup,  który  posiada 
epizod  w  lwiej  jamie.  Ale  wiemy  już,  źe  dla  naszego  krytyka  ręk. 
A  nie  ma  żadnego  znaczenia,  uważa  go  bowiem  za  kontaminacyę 
obu  grup.  Przypuszcza  zatem,  że  to  samo  źródło  hipotetyczne;  w  któ- 
rem  powstała  interpolacya  sceny  w  lwiej  jamie,  przejętej  stamtąd 
przez  poetę  dolno-niemieckiego,  dostarczyło  także  treści  do  tej  sceny 
(coprawda  jeszcze  raz  rozszerzonej  i  pomnożonej  sceną  żonglerską 
Barbarina)    grupie  a  na  stopniu  a^,  skąd   przeszła  do  ręk.  A  (i  C). 

Tak  więc  epizod,  nie  istniejący  w  oryginale,  zostaje  przez 
Ernsta  wsunięty  do  jednej  grupy  franc.  rękopisów,  po  czem  z  tejże 
samej  grupy  wyrzucony  z  powrotem,  ale  z  krótkiej  chwili  jego 
pobytu  w  grupie  (i  skorzystał  kopista  a^,  by  go  sobie  przyswoić. 
Jedna  hipoteza  opiera  się  na  drugiej.  Przynależność  poematu  dolno- 
niemieckiego  do  grupy  3  uwarunkowana  jest  hipotezą,  że  ręk.  A 
(względnie  jego  źródło  a^)  jest  kontaminacyą  obu  grup.  Z  chwilą, 
gdy  okaże  się.  ze  ręk.  A  (względnie  a^)  nie  jest  wcale  pod  wpły- 
wem ręk.  p^  ani  wogóle  nie  ma  żadnej  styczności  z  grupą  j3,  po- 
wyższe twierdzenie  nie  ma  podstawy,  a  zarazem  poprzednie,  że  po- 
emat angielski  przechował  tu  i  ówdzie  pierwotniej szą  lekcyę  i  że 
miejsce  jego  w  diagramie  jest  przed  ręk.  B. 

Oto,  co  Ernst  mówi  o  stosunku  obu  rękopisów  francuskich: 
Unhaltbar  scheint  mir  die  Stellung  zu  sein.  die  Reinhold  der  franz. 
Handschrift  A  (C)  anweist;  eine  ganze  Reihe  von  z.  T.  recht 
schwerwiegenden  Parallelen  sind  namlich  nach  ihr  nicht  zu  er- 
klaren. 

Nach  (seinem)  Diagramm  gelten  diese  Satze:  Jede  nicht  ais 
zufalliof  erklarbare  ubereinstimmende  Leseart  der  franz.  Hand- 
schriften  A  und  B  —  Typen  der  beiden  Gruppen  y.  und  ^  —  wird 
im  Orio-inal  srestanden  haben  mtissen.  Ebenso:  Jede  Parallele  zwi- 
schen  der  altnordischen  Saga  und  Fleck  (oder  Dietrich  oder  dem 
englischen  Gedicht),  die  uns  ebenfalls  die  Gruppen  a  und  f>  re- 
prasentieren,  enstammt  dem  Original.  Der  Schluss  daraus  ist  ein- 
leuchtend:  Wenn  durch  eine  Yereinigung  dieser  beiden  Postulate 
ein  Widerspruch  entsteht.  so  muss  wenigstens  eines  von  ihnen  un- 
richtig.  mithin  das  Diagramm  fehlerhaft  sein. 

Gross  ist  die  Zahl  dieser  gegen  Reinhold  sprechenden  Paral- 
lelen. Die  wichtisrsten  nur  will  ich  hier  anfiihren. 


150  DR-  J-  REINHOLD 

I.  Die  beiden  franz.  Handschriften  A  und  B  bieten  gemein- 
sam  andere  Lesearten  ais  die  Saga  und  Fleck  (oder  Dietrich 
oder  das  englische  Gedicht). 

II.  Die  Saga  und  Fleck  (oder  Dietrich  oder  das  engl.  Ge- 
dicht)  bieten  ubereinstimmende  Lesearten,  die  in  franz.  A  und  B 
fehlen. 

Dla  grupy  I  przytacza  Ernst  7  przykładów,  dla  grupy  II 
z  pośród  28  również  7  przykładów,  gdyż  —  jak  powiada,  przy- 
kłady tego  rodzaju  mają  warunkową  tylko  wartość  ^). 

Przypatrzmy  się  najważniejszym  argumentom  z  każdej  grupy, 
na  których  opierając  się  Ernst  odmawia  ręk.  A  przynależnego 
mu  miejsca  w  grupie  a.  jako  głównemu  reprezentantowi  tejże 
grupy. 

1.  Według  S.  i  D.  pogański  król  Felix  podczas  swojej  wy- 
prawy przeciw  chrześcijanom  łupi  nadbrzeżny  kraj  30  mil  w  głąb; 
według  franc.  (A  i  B)  tylko  15  mil.  (I,  1). 

2.  Według  S.  F.  i  ailg  wieża  w  Babilonii  ma  100  sążni  wy- 
sokości, według  franc.  (A  i  B)  200  sążni.  (I,  7). 

3.  Według  S.  i  D.  zakochane  dzieci  czytają  w  szkole  Ovi- 
dius  de  arłe  amandi,  według  franc,  (A  i  B)  ogólnikowo  tylko:  liwes 
paienors^  ou  ooient  parler  d'amors.  (II,  1). 

4.  Według  S.  F.  i  I),  gra  w  szachy  bohatera  z  odźwiernym 
tor  as  pućeles  trwa  3  dni,  [przyczem  Floire  kolejno  podwaja  stawkę, 
wygrywa  ją  za  każdym  razem  i  darowuje  odźwiernemu  wygraną 
i  swoją  stawkę]  w  franc.  poemacie  (A  i  B)  czas  nie  jest  oznaczony. 
(II  7)'). 

Już  powyższe  cztery  punkty  3),  w  których  Saga  (grupa  a)  i  je- 


»)  da  Parallelen  dieser  Art  nur  bedingte  Beweiskraft  haben,  seien  von 
28  hierhor  gehorenden  Stellen  nur  7  angefiihrt,  (op.  cit.  p.  18). 

*)  Tutaj  Ernst  odsyła  do  rozprawki  Snndmachera,  który  w  swej  pracy 
(p.  15)  twierdzi,  że  franc.  rek.  A  wspomina  o  jednym  tylko  dniu,  a  z  ręk.  B 
zdaje  się  wynikać,  że  gra  trwała  2  dni. 

')  Ernst  podaje  jeszcze  12  drobniejszych  sprzeczności.  Z  nich  sam  odrzaca 
dwa,  poświęciwszy  im  całą  stronice.  Powiada  tam:  „Offenhar  haben  wir  es  hier 
mit  zwei  zufjllligen  Ubereinstimmungeu  zu  tun,  die  also  uichts  gegen  R.'b  Dia- 
gramm  beweisen  (op.  cit.  p.  19).  Pocóż  je  tedy  przytoczył  jako  punkt  I  4,  5, 
skoro  i  tak,  rzekomo,  tylko  najważniejsze  argumenty  miał  podać?  (Gross  ist  die 
Zahl  dieser  gegen  R.  sprechenden  Parallelen.  Die  wichtigsten  nur  will  ich  hier 
anfiihren,  p.  17).  Jeżeli  z  tych  „najważniejszych",  przytoczonych  przez  Ernsta, 
dwa  podobieństwa  są  uznane  za  przypadkowe    przez    niego    samego,  to  bez  wiel- 


ZE  STUDYÓW  NAD  8TAR0FR.   KEK.  151 

den  lub  więcej  reprezentantów  grupy  ^  stają  zgodnie  przeciw  obu 
francuskim  rękopisom,  reprezentującym  również  obie  grupy,  wy- 
starczyłyby, by  uznać  hipotezę  Ernsta  za  słuszną,  a  diagram  mój 
za  błędny.  Niestety  owe  powyższe  cztery  argumenty  polegają  na 
materyalnych  pomyłkach,  wynikłych  z  nieznajomości  rzeczywistej 
tradycyi  rękopiśmiennej.  Ernst,  ufając  ślepo,  jak  i  jego  poprze- 
dnicy, edycyi  Du  Mórila,  nie  uważał  za  stosowne  zajrzeć  do  rę- 
kopisów, co  byłoby  go  ustrzegło  od  postawienia  niepewnej  hipotezy, 
I  tak: 

ad  1)    ręk.  A.  ręk.  B. 

w.  69.  De.  XV.  liues  el  rivache  De.  XXX.  liuea  de  rivage 

Ne  remest  ainc  ne  bues  ne  vace  Ne  remainoit  ne  baes  ne  vache 

Ręk.  B  ma  więc,  „XXX  liues''  („30  mil"),  która  to  lekcya 
powinna  wejść  do  krytycznego  tekstu,  gdyż  potwierdza  ją  S  a- 
ga  i   D. 

S.  (cap.  I,  4)...  ok  XXX  rasta  fra  stręndinni  stód  hvarki  boer 
nś  borg,  D  (w.  108)...  Binnen  dertich  milen  vander  zee. 

Myli  się  tedy  Kolbing  i),  za  którym  Ernst  powtarza  powyższy 
argument,  twierdząc,  że  różne  redakcye  nie  zgodne  są  w  podawa- 
niu liczby  mil.  Zarówno  grupa  a  (reprezentowana  przez  Sagę 
i  poemat  szwedzki),  jak  grupa  [3  (reprezent.  przez  ręk.  B  i  Dide- 
ryka)  podają  zgodnie  liczbę  30,  jedynie  ręk.  A  pozwolił  sobie  na 
odstępstwo,  podając  liczbę  15,  oraz  Fleck,  podając  liczbę  20. 

ad  2)  ręk.  A  ręk.  B. 

w.  1595.  En  mi  Hu  de  ceste  cite  El  mileu  de  ceste  cite 

A  une  tor  d'antiquite  A  une  tor  d'antiquite 

.CC.  toises  haute  et  .C.  lee 
Roonde  comme  keminee 
Tote  est  de  vert  quarrel  de  marbre      Toute  de  voirs  carriax  de  marbre 

Jak  widzimy  ręk.  B  nie  ma  tych  wierszy,  w  których  podano 
miarę  wysokości  wieży.  Kopista,  zdaje  się,  przeskoczył  je  przez 
nieuwagę,  ale  jego  źródło  miało  zajcwne  .C.  toises  est  hanie  et  .C. 
lee.  Cent  jest    autentyczną   lekcy ą,  a  Deus  cens  ręk.  xi  skorrumpo- 


kiego  skrapnłu  możemy  i  resztę  uważać  za  nie  wiele  znaczące,  z  wyjątkiem  4;  wy- 
żej  wymienionych  i  kilku  innych   punktów,  przez  Ernsta    nie  zauważonych,  (zob. 
n.  p.  „Uzupełnienia"   do  w.  1013 — 18). 
1)  op.  cit.,  str.  2,  UW.  do  3. 


152  t>K.  J.  REINHOLD 

waną,  co  zresztą  wykazać  można  nawet  na  podstawie  ręk.  A  (C), 
czyli  na  podstawie  samej  grupy  a  bez  pomocy  obcych  przeróbek. 
Wiersz  1597  ma  wary  ant  w  ręk.  C: 

.CC.  toises  est  haute  et  .C.  lee. 

Wiersz  ten  jest  o  jedną  zgłoskę  za  długi.  Wspólne  źródło  ręk. 
A  C  już  miało  ten  błąd,  który  powstał  w  ten  sposób,  że  źródło  to 
(a^)  zamieniło  .C.  ze  swego  wzoru  a^  na  .CC.  (czyli  cent  na  deux 
cens).  Kopista  ręk.  C  mechanicznie  to  przepisał,  a  kopista  ręk.  A, 
spostrzegłszy  wiersz  za  długi,  opuścił  wyraz  est  jako  zbędny  dla 
treści.  Wynika  z  tego,  że  w  pierwowzorze  (y.^)  wiersz  ten  brzmiał: 

.C.  toises  est  baate  et  .C.  lee. 

Wprawdzie  naszemu  poczuciu  artystycznemu  odpowiadałoby 
raczej,  by  wieża  miała  200  łokci  wysokości  a  100  szerokości,  nie  zaś, 
by  miała  szerokość  równą  wysokości,  widocznie  jednak  średnio- 
wieczny gust  był  odmienny  i  nikogo  to  nie  raziło,  skoro  żaden 
z  przerabiaczy  nie  zmienił  tych  wymiarów.  I  tak  czytamy  w  nor- 
weskiej  S. 

En  i  midri  borginni  er  einn  kastali,  er  jgtnar  gerdu;  hann  er 
C  fadma  um  at  maela  ok  .C.  fadma  hdr  ok  gcrr  af  groenum  mar- 
marasteini,  (Saga  p.  46  w.  3 — 5). 

Tak  samo  w  ang.  (w.  630  i  n). 

^er    etant  a  riche    tur    ipizt.  (630) 
An  hundred  teise  hit  is  heie  (31)... 
An  hundred  teise  hit  is  wid  (33) 

Tak  samo  w  niderlandzkim  poemacie  Dideryka. 

In  der  middelt  staet  oec  yander  stat 

Een  tor 

Hondert  gelache  hoge  ende  hondert  wide.  (2383—6) 

ad  3)  ręk.  A  ręk.  B 

w.  225.     Liyres  lisoient  paienors  Livres  lisoient  et  aotours 

U  ooient  parler  d'amors  Et  qnant  parler  orent  d'amours 

En  cou  forment  se  delitoient  Ovide  ou  monit  se  delitoient 

Es  engiens  d'a!nor  qa'il  trovoient  Es  oeuTres  d'amour8  qu'il  ooient. 

Mamy  tedy  w  ręk.  B  „Owidyusza",  a  jego  lekcya  jest  auten- 
tyczna, jako  potwierdzona  przez  Sagę  i  D.  Analogiczny  przypa- 
dek przytoczyłem  w  swej   rozprawie  francuskiej,  gdzie  Saga  miała 


?-E  8TUDYÓW  NAD  STAUoFR.   I;KK. 


153 


Kalidcs  ok  Plato,  a  W3'clanie  Du  Mórila  miało:  w.  893.  Coii  trtic- 
von{s)  el  livre  Caton.  Kolbing  objaśniał  w  sposób  następujący  tę 
różnicę:  „Kalides  (M.  Kaliades)  ist  eine  Entstellung  aus  Cato7ł  [vg\. 
frz.  V.  893)...  Fldto  liat  der  Sagasclireiber  liinzugefiigt"  (p.  27). 
Tymczasem  ręk.  B  ma  autentyczną,  lekcyę: 


Cest  en  Calcide  et  en  Platon. 


ad.  4)  ręk.  A. 

w.  195J.  Et  dist:   „Ne  sanles  pas  espie" 

52  De  juer  as  eskes  Penyie 

53  Et  F(loireB)  ensi  esploita 

54  Comme  ses  ostes  li  loa 


55  Cii  le  vit,  moult  8'esmerveilla 

56  Et  por  le  don  Ten-mercia 

57  Moult  li  a  proie  au  premier 

58  D'a  lui  juer  a  Teskekier 
59 

60 
61 
62 


rgk.  B. 


63  Au  roc  en  prist  .1.  grant  tropel 

64  Et  dist:  ^Eskec"  moult  li  fu  bel. 


Diet  li :  Ne  seniblez  pas  espie 
De  iouer  as  eschez  l'envie 


Floires  li  dist  qu'il  i  otroit 

Se  grant  avoir  en  geu  metoit 

Qui  metriez  .C.  onces  d"or 

Et  je  autant  de  mon  tresor 

Au  geu  s'a8ieent  puis  n'i  ot 

Cii  joua  mielz  qui  plus  en  sot 

Ce  fu   Floires  qni  Taroir  ot 

Lui  le  donna  com  plus  tost  pot 

Cii  le  vit,  moult  s'eri   mervei]la 

Du  don   ferment  le  nierc.ia 

Moult  le  pria  du  reperier 

Joer  au  geu  de  l'esch>jquier 

Et  ii  si  fiat  sans  demorance 

Deus  cenz  onces  d'or  en  sa  manche 

Et  cii  en  i  remist  .II.  cenz 

Floires  du  gaaignier  n'est  lenz 

Tout  gaaigna  et  tot  li  donnę 

Tel  joie  a  cii  que  mot  ne  sonne 

Apres  grant  piece  l'en  mercie 

Et  son  seryise  li  afie 

Qoant  Floires  prist  de  li  congie 

Du  reperier  Pa  moult  proie 

Et  ii  si  fist  a  Tendemain 

Sa  coupe  d'or  porte  en  sa  main 

Et  quatre  cenz  onces   d'or  mier 

Qu'il  mist  au  geu  de  l'e8chequier 

Et  li  huissiers  fet  ensement 

Puis  a  assis  chaucuns  sa  gent 

Li  bnissiers  a  sa  gent  assise 

Et  moult  l'a  bien  en  ordre  misę 

Au  roc  en  prent  .1.  grant  tropel 

Floires  si  dist:  „Eschec"  moult  bel. 


154  •  DR.  J.  REINHOLD 

Z  przytoczonych  powyżej  26  wierszy,  które  ma  wyłącznie 
ręk.  B,  Du  Meril  przyjął  do  swego  tekstu  4  wiersze  (w.  1959 — 1962) 
i  przez  roztargnienie,  nie  dające  się  zupełnie  wytłumaczyć,  zanie- 
dbał reszty  podać  w  przypiskach  lub  na  końcu  książki,  gdzie  umie- 
szczał obszerniejsze  waryanty.  Ustęp  ten  w  całości  należy  do  ory- 
ginału, co  stwierdzają  obce  przeróbki  obu  grup.  (S.  F  i  D)^). 

Jak  wynika  z  omówienia  tych  czterech  najważniejszych  pun- 
któw, na  których  opierał  się  Ernst,  chcąc  uczj^nić  ręk.  A  zależnym 
od  grupy  |3,  całe  studyum  niemieckiego  krytyka  spoczywa  na  ma- 
teryalnych  błędach,  wynikłych  z  nieznajomości  ręk.  B.  Hipotezy 
tam  postawione  upadają  same  przez  się.  Wypadki,  w  który chby 
Saga  i  Fleck  (względnie  Dideryk,  lub  ang.)  przeciwstawiały  się 
zgodnie  obu  rękopisom  francuskim,  nie  znachodzą  się  wcale. 

Przy  układaniu  krytycznego  tekstu  starofrancuskiego  poematu 
Floire  et  Blanche/lor  mamy  do  dyspozycyi  dwa  (względnie  trzy  ^) 
rękopisy,  reprezentujące  dwie  grupy  a  (A,  C)  i  ,S  (B).  Z  obcych 
przeróbek  Saga  należy  do  grupy  a,  natomiast  F.  D,  ailg:  do 
grupy  p.  Każda  lekcya  podana  przez  oba  rękopisy  francuskie  na- 
leży do  oryginału,  każda  lekcya,  podana  przez  jeden  rękopis  fran- 
cuski, a  mająca  swój  odpowiednik  w  przeróbce  zagranicznej  prze- 
ciwnej grupy,  należy  również  do  oryginału. 

3.  J<jzyk  rękopisów  i  irydańl 

Floire  et  Blanchcflor  uchodzi  dziś  powszechnie  za  poemat  pi- 
kardzki  ^).  W  wydaniu  Du  Mśrira  bohaterka  nazywa  się  „Blance- 
flor".  "W  ten  sposób  już  tytuł  utworu  zaznacza  jego  pikardzkie  po- 
chodzenie. 

Czytając  wydanie  zarówno  Sm.  Beckera  jak  Du  Mćrira,  ma 
się  istotnie  wrażenie,  że  język  poematu  jest  pikardzki.  Oczywiście, 
okoliczność,  że  ręk.  A,  według  którego  ogłosił  ten  poemat  pierwszy 
wydawca,  a  który  to  rękopis    służył    także    za  podstawę  drugiemu 


')  Opuszczenie  tak  ważnego  nstepu  przez  Du  MeriTa  oświetla  w  sposób  ja- 
skrawy niedostateczność  jego  wydania  Floire  et  Blancheftor.  Wykazanie  lekcyi, 
pominiętych  przez  francuskiego  wydawcę,  o  ile  mają  odpowiednik  w  obcej  prze- 
róbce, będzie  przedmiotem  rozdziału  p.  t.   „Uzupełnienia". 

2)  Trzeci  rek.  ^C)  nie  zawiera  waryantów,  tycz.Tcycb  się  treści  (zob  uw. 
na  str.  132),  zachował  jednak  kilka  lekcyi  stylistycznych  w  lepszej  formie  niż 
ręk.  A. 

»)  G.  Grober,  Grundriss  der  rom.  PhiloUgie   t.  II,  p.  528. 


ZB  STUDYÓW   NAD  STAROFU.  RKK.  155 

wydawcy,  jest  pochodzenia  pikardzkiep^o,  nie  wystarczałaby  do  uzna- 
nia samego  utworu  za  pikardzki.  Kopista  pikardzki.  mając  w  swoim 
wzorze,  który  przepisuje,  formy  innego  narzecza,  z  łatwością  je  za- 
stąpić mógł  formami  swego  dyalektu.  Rozstrzygającem  w  tym  wzglę- 
dzie kryterium  są  rymy,  które  zastąpić  bardzo  trudno,  gdyż  nieraz 
formy,  rymujące  w  jednym  dj-alekcie,  przestają  być  rymami  w  in- 
nym dyalekcie,  z  powodu  odmiennego  często  rozwoju  fonetycznego 
wielu  dźwięków  w  poszczególnych  narzeczach  starofrancuskich. 

Biorąc  za  podstawę  tekst  wydania  Du  MóriTa,  znaleźć  można 
takie  rymy,  które  tylko  w  narzeczu  pikardzkiem  są  możliwe,  gdyż 
formy  te,  zastąpione  odpowiednikami  z  narzecza  „Ile  de  France", 
przestałyby  ze  sobą  rymować.  Rymy  te  pochodziłyby  więc  od  samego 
autora  poematu  Floire  et  Blancheflor  i  świadczyłyby,  że  był  z  po- 
chodzenia Pikardczykiem.  Rymy  te  nie  są  wprawdzie  liczne,  ale  już 
kilka  wystarczyć),  aby  uznać  poemat  za  pikardzki.  jeżeli  reszta 
rymów  nie  sprzeciwia  się  temu  lub  nie  wskazuje  wyraźnie  na  inne 
pochodzenie. 

Przypatrzmy  się  więc  tym  kilku  rynnom  pikardzkim. 

w.  603 — 4.  Cias  arbres  a  a  uom  benus: 

Ja  un  seul  point  n'en  ardra  fus, 

w.  837 — 8.  Ja  s'ocesist,  foi  qae  doi  Din, 
A  un  grafe,  quant  l'aperciu. 

W  wierszu  605/m.'?  pochodzi  z  łac.  focus.  które  w  starofranc.  i) 
daje  ^fuous)  fueus)  fous)  fos  pisane  feus  (dzisiejsze  feu  od  formy 
accus.  focu). 

W  wierszu  837  Diu  pochodzi  z  łac.  deu,  które  w  starofranc, 
daje  deu  obok  dieu  (oraz  de). 

W  obu  powyższych  wypadkach,  podstawiwszy  regularne  formy 
starofrancuskie,  nie  mamy  rymu.  Świadczyłoby  to,  że  pochodzą  od 
autora.  Formy  zaś  powyższe  znachodzą  się  w  dyalektach  półno- 
cnych i  północno-wschodnich,  przedewszj-stkiem  często  występują 
w  Pikardyi.  W  ogłoszonych  przez  Behrens'a  dokumentach  i  aktach 


1)  Często  się  zdarza,  że  autor  stara  się  pisać  w  narzeczu  Ule  de  France, 
unikając  odrębności  swego  narzecza,  by  nie  być  wyśmianym,  jak  Conon  de 
Bethune.  Ale  mimowoli  przeoczy  tu  i  ówdzie  jakiś  „prowincyonalizm".  Widzimy 
to  u  Gautier'a  d'Arras,  (Zob.  uw.  FiJrstera  do  Ule  et  Galeron^  p,  XLV). 

*)  Mianem  „starofr."  oznaczam  dla  krótkości  literacki  język,  który  roz- 
winął sie  z  narzecza  Ille  de  France. 


156  DR.  J.  REINHOLD 

Z  XIII  w.  znajdujemy  din,  [=^dieu\  liu  {=Ueu)  mius  [=mieux) 
w  dokumentach  z  Pas  de  Calais,  Lille,  Tournai,  (terytoryum  pi- 
kardzkie,  dok.  N"  V,  VII;  VI,  VIII,  IX,  X),  z  Liege  i  St-Hubert 
(ter.  wallońskie  N^  XIV,  XVIII)  oraz  z  Saoneet-Loire  (ter.  bur- 
gundzkie,  N"  XLIX). 

w.  1771 — 2.  Et  des  antres  espisses  assez 
I  a,  qai  flairent  moult  sou^s. 

w.  1741 — 2.  Et  estorniaus,  et  rosignos 
Et  pinconea,  et  espringos. 

w.   1729 — 30.  D'arain  earres,  toat  tresjetes 
Onąues  mais  ne  fu  veas  t^s. 

W  wierszu  1771  assez  pochodzi  z  łac.  adsałis,  a  soues  z  łac. 
suavis,  końcówki  ez  (=ets)  i  es  nie  rymują  ze  sobą  w  starofranc. 
XII  w.  Natomiast  w  dyalekcie  pikardzkim  stale  z  ((ts,  ds)  prze- 
chodzi w  s  ^). 

W  w.  1742  espringos  jest  liczbą  mnogą  od  espńngot  która 
w  starofranc.  przedstawiałaby  się  jako  espringoz,  a  więc  znowu 
z  (=ts),  natomiast  liczba  mnoga  od  rossignol  jest  prawidłowa  na  s, 
czyli  mamy  do  czynienia  znowu  z  rymami  pikardzkimi. 

W  w.  1729  łresjełez,  pochodzi  z  ł.  *transjectatus,  reguł,  tresjetez, 

natomiast  Us  {talis  daje    najczęściej  teus^  w  niektórych  dyalektach 

z  wypadnięciem  I  —  tes,  nigdy  zaś  tez\  rym  więc  tresjetez :  tes  jest 

pikardzki,  gdzie  z) s. 

w.  2171 — 2.  Orains  estiez  vou9  deshaitie; 

Mais  or  vous  roi  joians  et  lie: 

tak  mówi  Claris  do  swej   przyjaciółki  Blancheflor. 

W  wierszu  2172  lie  odnosi  się  do  Blancheflory,  pochodzi  więc 
z  łac.  laeta.  która  to  forma  daje  w  starofranc.  liee.  Redukcya  iee 
na  ie  występuje  w  dyalektach:  wallońskim,  lotaryńskim,  a  zwła- 
szcza pikardzkim  ^). 

w.  1202 — 4.  Une  nef  ot  qui  estoit  grans, 
Par  quoi  demenoit  son  marcie 
Et  CU  erroit  ąuant  ert  chargie. 

1)  Zob.  H.  Snchier,  „Aucassin  et  Nicolete*  p.  66,  §  13.  Nawiapowo  dodaję, 
że  w  rek.  A,  którego  ortografię  przyjął  Da  Mdril  czytamy  w  odnośncin  miejscu 
asses,  a  nie  assez,  a  wiersz  ten  jest  skorrumpowany,  bo  ma  9  zplosek  zamiast  8, 
czego  wydawca  nie  zauważył. 

^  Schwan-Belircns.  Grammatik  des  alifranzosischen  '"  1914-,  §  243,  Anm. 
2,  Suchier,  Les  royelles  łoniques  1906,  §  29. 


zK  (studyow  nad  STAKOFR.  ręk. 


ibi 


Tutaj  chargiS  odnosi  się  tak  samo,  jak  powyżej  lie,  do  rze- 
czownika rodzaju  żeńskiego  (une  nef),  pcjchodzi  więc  z  lac.  carri- 
cuła,  która  to  forma  daJaby  w  stfr.  chargiee.  natomiast  t.  mercatii 
daje  regularnie  marchie.  Wyrazy  te  nie  rymowałyby  więc  ze  sobą, 
ponadto  pierwszy  jest  rymem   męskim,  drugi  żeńskim. 

2391  —  2.   Cii  les  de8Coevre;  s'ap8rut 

Qae  cii  est  hom  qai  illaec  jut. 

155 — 6.  Cele  li  a  la  termę  dit 

Et  la  royna  respondit  (z  ręk.  B,  p.  8,  uwaga  3). 

343  —  4;.  Et  puls  li  a  contś  et  dit. 
Floires  iries  li  respondit. 

Regularne  formy  staro franc.  już  od  połowy  XII  w.  w  perf. 
brzmią  respondi.  Natomiast  w  dyalektach:  wallońskim,  lotaryńskim, 
pikardzkim  końcowe  t  zostaje  o  wiele  dłużej.^) 

w.  1738—9.  Des  oisiaus  i  a  si  dous  cri, 

Et  tant  de  faus,  et  tant  de  vrais! 

w.  1318.         Puet  estre  encor  la  r'averas. 

Zarówno  zanik  e  w  środku  wyrazu  (vrai  (verai  {*veracu  jak 
również  wstawka  e  (averas=avras  dzisiejsze  auras)  występuje  w  pi- 
kardzkiem  narzeczu  *). 

Na  podstawie  tych  rymów  i  kilku  innych  uznał  Du  MóriI, 
a  za  nim  inni,  poemat  Floire  et  Blanche/lor  za  pikardzki.  Tym- 
czasem zajrzawszy  do  ręk.  B,  widzimy,  że  z  powyższych  wier- 
szy niektóre  nie  mają  wcale  odpowiedników,  inne  mają  rymy 
odmienne.  Ponadto  znajdują  się  w  ręk.  B  rymy  takie,  które  wprost 
wykluczają  pochodzenie  pikardzkie.  Wydawca  Du  Meril  albo  je 
zupełnie  opuścił  w  swych  waryantach  albo  wydrukował  je  błędnie. 
Tak  np. 

w.  2089—90.  Ce  fu  ses  arais,  bien  le  sot, 
Qa6  ole  tant  regreter  sot. 

Wydawca  dodaje  regreter  sot  A;  sot,  avait  coutume,  est  une 
formę  inusitóe,  mais  elle  n'est  pas  aussi  contraire  aux  habitudes  du 


1)  Aucassin  et  Nicolełe  p.  62,  §  Ł 

*)  Zob,  Aucassin  acatrons  (=  acheterons),  prendera  (=  prendra)  i  ione 
przykłady.  W  naszym  poemacie  jeszcze  aiera  {28'ó4:),  sareriez  (2871),  oraz  abau- 
Us  {=  abaubiz):  Claris  (2805  —  6)  (op.  eit.  p.  74). 


158  IJR.  J.  RKINHOLD 

uici.  A  4ue  1  euu  ćte  ceiie  qui  se  trouve  cians  le  ms.  Jb:  C^u  ele  tant 
souvent  regretet. 

Tymczasem  w  ręk.  B  jest  nie  regretet.  lecz  regretot  co  jest 
formą  normandzką;  taka  sama  forma  występuje  już  kilka  wierszy 
przedtem. 

w.  2085 — 6.  Si  Ii  demandent  que  ele  oit 
Por  quel  paor  ensi  crioit. 

W  W.  2085  oit  nie  ma  sensu.  Jeżeli  pochodzi  od  \.  audwit 
to  jest  rym  i  rytm  fałszywy,  bo  audwit  daje  dwuzgłoskowe  oit 
późniejsze  oi,  audit  zaś  daje  ot  ^),  tak  samo  hahuit  daje  ot.  Zaj- 
rzawszy do  ręk.  B,  znajdujemy  tam: 

Si  li  demande  qae  ele  ot 
Quel  paor  et  poar  qaoi  criot. 

Waryant,  którego  Du  Mćril  nie  podał  nawet  w  przypiskach, 
a  który  przedstawia  autentyczną  lekcyę.  Tak  samo  w  miejsce 
w.  603 — 4  czytamy  w  ręk.  B: 

II  estoit  Venus  apelez 
N'ardroit  s'il  estoit  en  .1.  res. 

Venus  zamiast  henus  świadczy,  że  kopista  nie  rozumiał,  co  prze- 
pisywał, starał  się  jednak  możliwie  wiernie  oddać  swój  wzór,  to 
też  zachował  i  wyraz  mniej  zrozumiały  res,  pochodzący  z  rate-{-s 
(nom),  które  daje  rez:  apelez. 

Zamiast  w.  837  —  8  czytamy  w  ręk.  B: 

Ja  86  fast  mórz,  qaant  m'apercui, 
A  nn  grefe,  mes  trop  pres  fai. 

Dwuwiersz  ten  doskonale  maluje  niepokój  królowej,  która 
błaga  o  litość  dla  syna,  opowiadając  królowi  z  zapartym  tchem 
i  w  urywanych  słowach  o  zamierzonem  jego  samobójstwie.  Nato- 
miast w  redakcyi  ręk.  A  (wyd.  Du  MóriTa  połowa  wiersza  837:..,. 
foi  que  doi  Din,  (opolskie  „jak  Boga  kocham")  jest  zbędna,  sta- 
nowiąc t.  zw.   „cheyille",  dla  zapełnienia  wiersza  lub  rymu. 

Wiersz  1771  ma,  jak  się  wyżej  już  powiedziało,  9  zgłosek, 
jest  więc  o  1  zgłoskę  za  długi  i  jako  taki  błędny.  Ręk.  B  ma  inny 
rym  w  zmienionej    redakcyi,  który  należy  wstawić  do   tekstu,  tak 


1)  Bartsch,  Chrestomathie   de   fancien  francais*  (p.  508)  przytacza  formę 
oit,  jako  czRB  teraźniejszy  o<^  oir,  ale  to  właśnie  z  naszego  poemata. 


Żk  STUDyÓw  nad  STAlłOFR.  RĘK.  159 

samo  przy  w.:  1729—30,  1202-4  i  2171—2  i  iunych.  Wiersze  zaś 
1741  —  2  znajdują  siy  tylko  w  ręk.  A,  nie  są  więc  autentyczne. 
(Zob.   „Apendyks"). 

4.  Rymy  poematu. 

Tak  więc  powyższe  wiersze  nie  świadczą  jeszcze  o  pikardz- 
kieni  pochodzeniu  Floire  et  Blancheflor.  By  móc  w  tej  kwestyi 
wydać  sąd,  należy  zbadać  jak  najdokładniej  rymy.  To  też  rozdział 
ten  zawierać  będzie  przegląd  rymów,  uporządkowany  według  5  głó- 
wnych samogłosek  (a,  e,  i,  o,  «),  przyczem  najpierw  idą  rymy  mę- 
skie (I),  następnie  żeńskie  (II).  Poszczególne  cyfry  (1,  2,  3)  ozna- 
czają grupy  morfologiczne. 

Samogłoska  a. 

I)  —  «:  a  (habet)  153,  154,  1385,  1543,    1707,   1838,   2059,  2743, 
2838,  2926; 

va  (impćrat.)  1399;  la  (adverb.)  1158;  ja  2272; 
ama  ( — avit)  15^  511;  prea  109;  passa  110;  doua  469;  basta 
470;  emporta  469,  489;  ala  490;  embla  495;  parła  790;  etc. 

—  ai:  (ai  babes)  1313,  1760,  1895,  2558;  sai  (sapio)  1449, 
1759,  1858;  donrai  1896;  sivrai  781;  proierai  773;  menrai 
930;  arai  1545,  2003;  etc; 

—  aih  amirail  1221,  1652,  1847;  travail  1222,  1651,  1508;  de- 
tali 1507;  fail  1848; 

—  ain:  main  1065,  1900;  pain  1066;  endemain  1899;  putain 
2411;  sain  2412; 

—  aing\  compaing  1345;  gaaing  1346; 

—  ains'.  enprains  157;  ains  158; 

—  ais\  mais  (magis)  869;  pais  (pacem)  870;  vrais  (*veracu) 
1739;  gais  1740; 

—  aist:  plaist  991  (:est992),  1439;  laist  1440; 

—  ais-,  fourfais  1103;  plais  1104,  2757;  fais  2758; 

—  ait:  vait  (vadit)  283,  422,  1640:  revait  2335,  2915;  plait  284, 
2336,  etc;  (piet  794);  lait  421;  fait  793,  2515,  2916;  trait 
1639;  forfait  2443,  2497; 

—  al:  esmal  532,  558;  cristal  531,  557,  1631,  1784,  1806; 
cheval  1361;  canal  1632,  1783,  1805;  vassal  1363;  garingal 
1769;  citoval  1770;  nonal  677;  mai  678; 


160  t)H.  J.  REINHOLD 

—  an:   ouvan  1317;  an  1318; 

—  ans:   blans  965;  sans  (sanguis)  966; 

—  ani:  amant  1;  enfant  7.  166,  175  etc;  grant  165,  192  etc; 
autretant  176;  contremant  350;  mendiant  755;  entretant  2019, 
estant  71;  joiant  114;  avant  2697;  devant  2507;  remanant 
1467;  samblant  1513;  marceant  1615;  grant  2510  (:douce- 
ment);  souffisant  1265  (:serjant);  serjant  1051  (:  talent),  2866 
(:  grant);  semblant  1516  (:parant  (  parentem); 

—  anz^):  enfans  49,  248,  805  etc;  ans  50,  2575;  grans  1027, 
1202,  etc;  ehans  (cantus)  247;  serablans  561;  truans  2259; 
ąuerans  2260;  marceans  405,  1028,  1073,  1201;  respondaus 
2022;  vaillans  537,  1724;  raanans  406;  sachans  538;  por- 
querans  806;  vauquerans  1074;  dormans  2367;  poissaus  2368; 
rians  2597;  resplendissans  2598;  dolans  2921,  pensans  2922; 

—  art:  part  2107,  2187;  tart  2108;  resgart  2188; 

—  as:  as  (habes)  1392;  aras  960;  dras  935;  gas  812,  1394,  1506; 
bas  1573,  pas  1505,  trespas  811;  compas  1574;  vendras  747; 
ameras  748;  porteras  959;  troyeras  936;  seras  1393;  feras 
1417  ayeras  1418; 

—  ast:  donast  461,  1360;  prisast  462;  escoutast  625;  amast  626; 
mandast  1335;  consillast  1336;  durast  2235;  rovast  2236; 
laissast  2859;  baisast  2860; 

—  aus:  cristaus  1757;  esmaus  1758;  chevaus  1212  (:  torsiaus); 
biaus  580,  2573;  coriaus  579;  damoisiaus  2574; 

—  aut',  haut  (adjec)  1577;  assaut  1578;  chaut  (calet)  2025,  2762; 
vaut  (valet)  2761,  aut  (3  pros.  subj.)  2026; 

11)  —  able:    honorable    737;    secourable    738;    estable    2251;    fable 
2252;  delitable  1645  (:  marbre); 

—  ace:  face  (subst)  2343;  brace  2344; 

—  ache:  vache  70  (:  rivache  =  riyage); 

—  age:  visage  105,  509,  721,  731,  1086;  parage  106,  278,  510, 
724,  2357,  parentage  1402,  rivage  117,  69  (:vacbe):  corage 
269,  1387,  1484,  2216,  2438;  eage  270,  722,  1085;  lignage 
277,  1388;  image  445,  1483;  artimage  446;  sagę  723,  732, 
1636,  1686,  1924,  1990,2215;  barnage  1401;  damage  1547; 


*)  w  wydaniu  du  MóriPa  drukowane  —  ans. 


ZR  STUDYÓW  NAD  STAROFK.  RĘK.  161 

fokge  1548:  estage  1635,  1685,  2437;    homage  (subs.)  1923, 

oumage  1989;  enrage  (verb.)  2358; 

ages:  sages    415,    1624,    2739;   langages    416;    estages    1623; 

dainages  2740; 

aigne:  montaigne    83;    plaigne    84;    Espaigne    55,  993,  1244; 

faigne    335;    Alemaigne    2100;    compaigne    56,    1243,    2099, 

ouyraigne  994;  remaigne  336  (:  faigne  (  fingat); 

aile:  Tessaile  42  (  :  pailes); 

aillent:    assaillent   441,    (assalent)    87;    maillent    442;    (defa- 

lent  88); 

ainies:  aimes  (amas)  749  (  :  niaines). 

aine:  Charlemaiue    11;    Maine    12;    plaine    1479,    1581;  fon- 

taine  1480,   1633.    1781;  semaine    1582,  2954,  382  (  :  peine), 

2616  (  :alaine  =  haleine);  saine  1634,  1782,  vilalne  2953; 

aine  (=:einei):    paine    351  (  :  demaine);    Helaine    443,    2569 

(  :  maine,  Ysmaine);  maine  703,  2195  (  :  paine),  demaine); 

aines:  maines  (minas)  750  (:aimes); 

aingles:  (=engies)  caingles  979;  contrecaingles  980: 

aire:  faire  535,  1689,  2011,  2777;  repaire  536;  retraire  2012; 

deboinaire  2778;  deputaire  1690; 

aise:  desplaise  (subj.)  1435;  aise  1436; 

aistre  :  mestre  (=  maistre)  199  (:  estre); 

aite:  faite  435,  2623;  portraite  436,  2624; 

aites:  faites  2605;  portraites  2606; 

amble  (=  emble):  ensamble  717,  2347  (:tramble);  sambie  718; 

ance:  ingremance  585;  enfance  586;  demorance  1959  (:mance 

=  manche); 

anche:  blanche  2(521;  branche  2622;  mańce  (=  manche)  1960 

(:  demorance); 

anches:  branches  601;  blanches  2)  602: 

ande:    mande   ((mandat)    391    (:  grandę);    marceande    1049; 

yiande  1050; 

arbre:  arbre  547,  1355,  1600;  marbre  548,  1356,  1599,  1646 

(:  delitahle); 

arme:  gisarme  1692;  arme  1691; 

assent:  escoutassent  631;  pensassent  632;  celassent  655;  par- 


1)  Du  Mdril  drukuje  paine  etc.  zamiast  peine  etc,  chociaż  rek.  ma  ei. 

2)  W  wydania  Du  Meril'a  jest  błędnie:  branches,  rek.  ma  blanches. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  L1V.  11 


162  C)R-  J-   REINHOLD 

lassent    656:    trestornassent   2633;    osassent   2634,  2649;   ra- 
catassent  2650: 

—  asses:  oubliasses  857;  espoussases  858. 

S  am  ogłoska  e. 

I)  —  e:  ne  21  (:  engendró);  erró  115  (:  arivć):  citś  127  (:  mandó); 
nć  169  (:nome);  tornć  339  (:demande):  clartć  481  (:ysopć); 
orć  503  (:retorne):  pasmś  707  (tsonś);  engendre  715  (:contć); 
biaute  735  ',:  chasteć);  regardó  873  (:  demande);  demandś 
1009  (:donć);  citó  1019  (:  aroutó);  commandć  1031  (:alś); 
assćurć  1041  (:aprestć):  esgardó  1067  (:boute):  1077  (:pensć); 
acuitć  1145  (:donó);  devis^  1151  (:citó);  arive  1173  (:citó); 
citó  1197  (:desiró);  entró  1275  (:citś);  salue  1363  (idonś); 
contó  1327  (:arivć);  trovś  1353  (:p]antś);  citó  1379  (:desiró); 
trovć  1423  (:esgare);  clare  1459  (rannć):  plentć  1473  (:regnó); 
grevó  1491  (esgardó);  moustrć  1497  (:boutć);  casś  1585 
(:citś);  citó  1595  (:antiquitó);  citó  1611  (:clartó);  citó  1617 
(:esgaró);  cavó  1669  (:amiró);  plantó  1785  (:nó);  gró  1893 
(:amó);  merció  1931  (:donó):  biautó  1949  (:cruautó);  degró 
2051  (ramiró);  establetó  2261  (:prove):  pensó  2317  (:apeló); 
assamble  2427  (:eitó);  commandó  2435  (:sonó);  biautó  2565 
(:trovó);  seró  2613  (:esmeró);  citó  2639  (:ró);  erró  2789 
(:nó);  contó  2793  (:reguó);  citó  2843  (:assambló);  acoló  2917 
(:  commandó);  tornó  2959  (:esgardó). 

—  eil:  rermeil  281,  553,  606,  2037;  conseil  282,  1609,  2038; 
soleil  554,  605,  1610. 

—  ^l:  bel  195,  356,  540,  12ó8,  1454,  1964,  2714;  damoisel  196, 
709,  1002,  1300,  1453,  arbrissel  241,  598,  619,  oisel  242, 
483,  543,  620.  1728:  castel  353,  983:  nóel  484,  984;  tomblel 
539,  544,  597;  mesel  809;  burdel  810:  anel  1001,  2713; 
torsel  1195;  isnel  1196;  autretel  1241;  ostel  1242;  mantel 
1257;  batel  1299:  cretel  1727;  tropel  1963; 

—  ens^:  sens  223,  1572;  porpens  224;  pens  1571: 

—  efis^:  (=  enz  1) )  jugemens  821,  2703;  tormens  822;  dedens 
1583:  cens  1584,  1961:  lens  1962,  2042:  presens  2041; 
caiens  2219;  encbantamens  2220,  2884;  gens  2704;  estru- 
mens  2883; 


*)  W  wydaniu  Da  M^riTa  druk.  —  em  zaiuiast    —  enz  (Jents). 


ZK  8TUIJYÓW  NAD  STARdFR.  KĘK.  163 

etił:  proposement  31;  avenanment  32,  53;  conimencement  54; 

ducement,   183,   802,  2141,   2333,  2341,  2972;  2509  (:grant); 

ententivement  184;    argent    255,   427,    925,    931,    982,  1053, 

1189,   1458,  1541;  soutiument  256,  754;  gerit  265,  530,  761, 

892,    926,    1390,    1948,    2421,    2475,    2628;    entent   266,    (3 

prćs.),  370,  1060,  1808,  529  (2  impćr.),  2489  (1  prćs);   talent 

275,   932,    1378,    1832,    2200,    2209,    2229,    maltalent    2548; 

hastivemeut  276,    952;    aprent  369;    Bonivent  428;  ensement 

453,  2289,  2463,  2591;  jugement  454,  464,  2422,  2476,  2490, 

2500,  2537,  2592;  grantnent  463;  devóement  661;  nćant  662, 

nient    1562,    2464,   noieiit    2547;   escient    685,    essient  1773; 

sairement  686;  ment  689;    pavenient  690,  2627;  jovent  753; 

yilainement  762;   prochainement  783;    atent  784;    prent  801, 

2141,2334,2696;  certement  891;  largement  951,  1542;  mer- 

villeusement  981;  piument  1054;  lićement  1059,  1133,1232, 

1377,    2230;    tent  1109;    present   1110  (1.  pros.);    vent  1134, 

1797;  joiousement  1190;    richement    1231,  1457,   1947;    fole- 

ment    1389;    parent   (parant)    1515  (:  semblant)  enchantement 

1561,    1607,    1831;    resplent    1608;    fondement    1629;    estent 

1630,  2695;    durement  1687;    forment  1688;  Occident  1774; 

temprćement   1798;    ordenóement   1807;    rent  1969,  2971,  (3 

pros.),  2538  (I  pros.);  reprent  1970,  2817;  contenement  2167; 

acointement  2168;  privóement  2199;  sent  2210;  premierement 

2290;  estroitement  2342;  apertement  2499;  francheraent  2818; 

hastśeraent  2949;  baptisement  2950; 

er:  acater  945,  1310,  1915,  escouter  43  etc;  parler  44  etc; 
oublier    887;   espier  1698;    sengler  1463;    piler    1627,  1638; 
mer   546,  1024,    1162,    1168,    1194,    1220,  1286,  1519;   cler 
1161,  1178;  per  1682;  ber  2770; 
er  (^ier):  toucher  149  (:voucher); 
ert:  recovert  2081  (:pert  (paret); 
es:  nes  (naves)  111,  1139;  tres  (trabes)  112,  1140; 
es  (=e«):  regnós  1539  (:esgarós);  tresj etos  559  (mollćs);  alćs 
1017    (:coramandós);    avesprós    1135  (:mont4s);    apelós    1749 
(:avironós)    gerredonós    1983    (:vóez);    tornśs    2029    (:trovó); 
apelós  2047  (:portez);  proyśs  2257  (:contós);  crestienćs  2945 
(rapelós)    monnććs    933    (-.assez);    tresjetćs    1729    (:tes  (talis) 
gibelós  2875  (:oiselćs);  mouschós  2881  (:oiselćs);  soućs  1772 

(: assez);  pićs  2481  (:oyez); 

11* 


164  1>K.  J.   RKINHOLD 

—  est:  est  681  (:est);  992  (:plaist); 

—  et:  entreset  311  (:  seroit); 

, —  ez:  armez  79  (:assez);  assóurez  337  (itrametrez);  pensez  527 
(:confortez);  appelez  675  (:gabez);  menez  701  (:savez)  ociez 
813  (:  entrerez);  soffrez  841  (:verrez);  loez  849  (:volez),  re- 
manez  917  (:avez);  hasterez  919  (:arez);  volez  921  (:devez) 
avez  1311  (:ostelez);  apartenez  1321  (iresamblez);  viegnez 
1337  (:troverez);  porterez  1347  (direz);  cremez  1531  (:alez); 
querez  1533  (:serez);  mesurez  1861  (:prenez);  respondez 
1865  (:volez);  arez  1875  (:metrez);  rendez  1881  (:donez); 
porterez  1887  (:  rendez);  donez  1889  (:  atendez);  rendez;  1903 
(:retenez);  juez  1905  (:metez);  prendrez  1917  (:  donrez)  irez 
2017  (:repairerez);  ainerez  2119  (:  verrez);  connistrez  2123 
(:volez);  escoutez  2439  (:orrez);  gardez  2525  (:arez)  mor- 
rez  2685  (ifaudrez);  pardonez  2751  (:avez);  tenez  2863 
(:amez);  venez  2895  (:aurez);  escoutez  927  (:oyez);  oyez 
1551  (:voliez): 

—  eus:  yermeus  1791.  1796,  2584;  conseus  1792;  soleus  1795, 
2583;  coYoiteus  1913,  1978;  angoisseus  1914,  1977; 

—  eut:  conseut  1367;  veut  1368; 

—  eche  teche  2385;  eche  2386; 

II) —  ee:  nće  9  (:coronóe);  passóe  57  (:arivće);  youće  95  (:con- 
trće);  presentće  103  (resgardee);  porpensee  299  (:  senóe); 
finóe  419  (:navóe);  menee  505  ( :presentśe);  acatóe  507 
(:pesśe);  porpensóe  517  (:senće);  ovrće  541  (:nćelee);  moUóe 
565  (:formće);  listće  639  (:avironóe);  nóelóe  647  (:letrće); 
trovóe  659  (:pouss6e);  couloree  733  (:nóe);  menóe  865 
(:acat4e);  soslevóe  877  (:trovće);  demandóe  957  (:donóe); 
menśe  1325  (:acatóe);  esgardóe  1477  (:don6e);  gardće  1593 
(:emblśe);  Iśe  1597  (:  cheminće);  prov^e  1815  (:jett^e);  co- 
ronóe  1823  (:  elamće);  raasóuróe  2087  (:  porpensóe);  porpen- 
sśe  2091  (:senóe);  loće  2161  (:reposće);  achievóe  2203  (:tro- 
vóe);  levee  2269  (:conra(^e);  alce  2301  (:versće);  espóe  2351 
(:  assaniblóe);  2361  (:reeelóe);  menće  2595  (:ostśe);  embl^e 
2663  (:trovóe);  contrze  2791  (:emblóe);  moustrśe  2841 
(:coronće);  demandóe  2851  (:aportóe);  euróe  2965  (:relevće); 
coronće  2969  (:apelee); 

—  ece:  yiellece  757;  destrece  758;  prouece  2255;  richece  2256; 


ZE   STUDYOW  NAD   STAUOFR.    liKK. 


165 


eille:  vermeille  971;  merveille  972,  2078,  2802;  veille  1269 

conseille  1270;  corbeille  2079,  2801; 

eillent:    conseillent  1021,  appareillent    1022;   esreillent  2397 

esmerveillent  2398; 

ele:  bele  119,   178,  409,   424,    569,    638,    151 L    1812,    1830, 

2292,   2332,    2381,    2610;    novele    120,    333,    396,   410,  570, 

906,  1111,   1253.  1662,  2468;  ckmoisele  177,  395^  905,  1112 

2115,  2304,  2331,    2382,   pucele   334,  423,  637,  1254,  1661 

1811,  1829,  2467,  2609;   apele  771,  2116,  2291,  2303;    rou- 

elle  772;  sele  975;  Castele  976;  jumele  1512;  fontanele  1803 

grayele   1804; 

eles:  puceles    3,  1673,    1676,    2453;    damoiseles   4,  3ó,  1675 

beles  36,  1674,  2454; 

enible :  zob.  —   amhle\ 

eme:  fenie  467,  486,  726  (:geme  468,  485,  725); 

ende:  amende  1125;  rende  1126; 

endent:    aprendent    233;    entendent    234;     descendent    2065 

(:  presentent); 

endre:  entendre    5,    197,    325,    1809;    aprendre    6,    198,  207, 

326,  1810;    prendre    61,    100,   408,   1397,    1715;    ceiidre  62; 

deffendre  99;  rendre    208,    669;    vendre   407;    pendre   1398; 

tendre  1495;  descendre  1496,  1716;  rendre  669  (:eutre); 

engles :  zob.  amgles; 

enłe:    entente    371,    2109,    2460;    ente    372;    dolente    2110; 

gente  2459; 

ere:  era  ({erro)  1529;    frere    1530;    pere    2897,    2923;    merę 

2898,  2924; 

erent :  troverent   455    (:estriverent);    livrerent  459  (:conjure- 

rent);    acaterent   497  (:donerent);    planterent    615  (rconjure- 

rent);  passerent  1205  (:acaterent);    troverent  1215  (:deman- 

derent);  tornerent  1255  (:alerent);  aresterent  2889  (:saluerent); 

aporterent  2935  (:  presentereut);    mercierent    2783  (:loerent); 

erre :  terre    193,    306,    884,    1262,    1406,    1867,    2000,   2531, 

2796;   querre  194,  305,  883,  1261,    1405,  1868,  1999,  2532, 

2795;  conąuerre  1592;  guerre  1591; 

este  :  gestem  1835;  feste  1836; 

estre:  destre  2063;  senestre  2064;  estre  200,  (:mestre),  345,  346i); 


')  rek.   B  ma  tutaj  ynesire,  zob.    „Apendyks". 


166  DK.   J.   REINHOLD 

—  ełes:  grossetes  2611:  rougetes  2612; 

—  eure:  zob.  —  ore; 

—  euse:  zob.  —  ose; 

Samogłoska    i. 

I)  —  i:  di  (1  pros.)  13  (:engenui);  respondi  (3  pf.)  403  (:merci); 
s'esbahi  (3  pf.)  691  (:eri);  garni  839  (:  toli  3  pf.);  ci  855 
(:ensi);  merci  867  (:di):  esbahi  1099  (:abati);  parti  (3  pf.) 
1351  (:miedi):  vi  1523  (esbahi  3  pr.):  respoDdi  (3  pf.)  1525 
(:ami);  repenti  (3  pf.)  1527  (:mesdi  1  pres.):  merci  1535 
(afi);  cri  1731  (:oi  3  pf.);  seri  1737  (:cri);  merci  1845  (:ensi); 
acuelli  (3  pf.)  1897  (:  merci):  ensi  1993  (:  fi  1  pr.);  merci 
2001  (:fi  1  pr.);  esmarri  2005  (:  escarni);  sailli  2073  (:  es- 
bahi); failli  2079  (:  trahi):  raari  2139  (:  failli):  ami  2181 
(:  merci);  respondi  2273  (:endormi);  ci  2277  (:  merci)  dormi 
2281  (:re3peri);  li  2297  (:endormi,  3  pf.):  failli  2353  (:mari;) 
di  2473  (:  merci);  entendi  2549  (:esjoi);  oi  2655  (:jehi); 
merci  2779  (:  oi  3  pf.); 

—  iaus:  zob.  —  aus; 

—  ie:  aparillió  341  (:  consillić);  marció  499  (:lió);  lió  513  (:ga- 

—  aignió);  repairić  663  (:  congió);  aparillió  955  (:coiigió),  999 
baillić);  cougić  lUll  (:  baisić);  proió  1147  (:  otroie);  deshar- 
neschiś  1165  (:  sachió);  herbergić  1199  (:  marció);  chargiś 
1204;  esvillió  1273  (:  aparillió);  herbergió  1281  (:  marcie), 
1329  (:  congie);  baillió  1371  (:envoić):  congió  1699  (:jugi4); 
vergić  1717  (:  iriś);  commencić  2201  (:lió);  pitić  2287 
(:laissió):  pitić  2653  (:  aproismić);  2705  (:  irió);  lió  2711 
(:pitió);  jugiś  2721  (:  pitić);  aidiś  2753  (:consillić);  'lić  2785 
(;  commenció);  congić  2901   (:irić); 

—  ien:  bien  411,  1003,  1437,  2234;  rien  412,  1004,  1438,  en- 
gien  853;  mień  854;  sień  2233; 

—  lens:  payens  17,  59;  cresflens  18,  23,  60;  biens  24; 

—  ienł:  crient  385,  2309,  vient  384,  2310; 

—  ier:  autrier  33  (:mangier);  repairier  75  (:churgier);  toucher 
149  (:voucher,  zob.  —  er);  maistroier  179  (:alaitier);  man- 
gier  187  (:  alaitier);  eslongier  295  (:  trencbier);  aidier  301 
(:  consillier);  gaagnier  501  (:  repairier);  embracier  629  (:bai- 
sier);  cresmier  609  (rbalsanner);    graSer  787  (:chier);  esche- 


ZE    STUDYÓW   NAU   STAROFK.    KKK.  1"« 

quier    968;    macecrier    1033    (:mangier);    chier    1047    (:m.); 
m.   1079  (:eslegier);    notonier    1179    (:  sentier);    aaiaier  1213 
(-.mangier);    aparillier    1267    (:couchier);    nagier  1303    (:  no- 
tonier);   poutonier    1341    (:  chier);    1381    (:  mestier);    autrier 
1407     (rgraffier);    mangier     1451    (:moullier),    1489    (:con- 
sillier);  mortier  1575  (:acier);  clochier  1601  (:ormier);  apro- 
chier    1705    (inoncier);    trenchier    1711    (:  chevalier);    chier 
1763    (:alier);    eschequier    1901    (:  gaaignier);    chier    1911 
(:mengier);    repairier     1957     (:  escheąuier);     huissier     1973 
(:  mangier);    atargier    1987    (:vergier);    esyillier    2345   (:tra- 
yillier);    'jugier     2637    (:  her);    redrecier    2823    (:  chevalier); 
eh.  2827  (:mostier);  escorchier  2957  (:  detrenchier); 
_  iers:  fouriers    77;    clievaliers  78,  986,    2887  (-.briśs);    celiers 
479;  boutilliers  480;  somiers  939,  1186,  1302;  escuiers  940, 

1301;  cbiers   985;    pautoniers    1123;    sestiers  1124;    destour- 

biers'  1185;    notoniers    1187;    volentiers    1188;    figiers  1736; 

noiers  1766;  Gaifiers  2491;  fiers  2492; 
__  ih{=iezyy.  congiós  393,  904  (ńries);  liós  1143  (:aparilliós); 

coureciós    1433    (:  herbergiós);    engigniśs    1799    (:chargiós); 

irićs  1967    (:liós);    repairies    2035   (:  liós);    liós    2267  (:  core- 

ciós),  2581    cempiriós);    irićs    2635    (:pitiśs);    coreciśs    2755 

(:otroićs);  piós  2759  (:lićs);  2822  (:  baisićs); 

—  iet:  chiet  1789  (:siet); 

—  ie^:  esmeryilliez  889  (:  justicies  2):  reąuerriez  1005  (:aiez); 
aiez  1259  Csacbiez);  consilliez  1543  (:  sachiez);  repairiez 
1885  (:otroiez);  soiez  2223  (:traiez):  ariez  2553  (:moriez) 
por.  —  Us. 

—  if:  estrif  1493  (:  pensif); 

—  U:  Gil  2283  (:il); 

_  in:  latin  263:  j.archemin  264;  vin  1057,  1108,  2868;  Martin 
1058;    fin    1107,    2867;    matin    1279,    1935;    chemin    1280, 

1936; 
_  ins:  chemins    81.    pelerins    82;    osterins    429;    porprins   430; 

vins  1217;  poucins  1218; 


1)  w  wydaniu  Da  Merira  druk.  raz  —  iSs  zamiast  —  iez  (z  ręk.  pik.) 
^rugi  raz  —   iez,  mimo  że  ten  sam  rek.  miat  —  ies. 

2)  Por.  poprzedzającą  uwagę;  ręk  A,  według  którego  Du  Meril  drak., 
ma  konsekwentnie  esmerriUes:  jusiicies ;  wydawca  druk.  imperat.  -  iez,  part. 
perf.   —  i^s. 


168  I'R-  J-  RKIMHOLD 

—  ions:  entramions  741  (:  consillions); 

—  int:  tint  2105,  2798;  vint  2106,  2797; 

—  ir:  palir  147;    tressalir    148:    plaisir    303,  1122,  1663,  2434, 
2667.  2682;  garir  304,  2539;  tolir  309;  morir  310,  390,  765, 
769,    803,    807,   893,    1016,    252J,   2540,   2668,    2681.  2694, 
2699,  2708,  2772;    cuelir   377,    2033;    gesir  378,  1933,  dor- 
mir  389,    1934;    oir    766,    1721,    2771;    guencir   770:    soffrir 
804,  844.  2522,  2693,  2700;  sortir  808,  1801;  departir  1015 
venir    1121,    1722,    1802,    2364,    2461;    servir    1664,    2462 
descovrir    1927;    languir    1928;    emplir    2034;    ovrir    2363 
taiair  2433;  sailir  2707; 

—  is:  dis  ((dies)  63  (:  pais);  amis  125  (:pais);  dis  261  (:apris); 
assis  477  (:  pris  (pretiu);  vis  571  (:  lis);  tolis  763  (:toudis); 
Biblis  823  (:  ocis);  pais  847  (  ocis);  pensis  871  (:  assis);  mis 
1075  (:  pensis);  seris  1137  (:esclarcis);  paradis  1191  (:pais); 
assis  1229  (:niis);  mis  1237  (:pensis);  pais  1287  (:MonfeIis); 
yousis  1409  (:pais);  pensis  1443  (:enquis);  vis  1455  (:assis); 
Paris  1481  (:amis);  pais  1557  (:quis);  vis  1747,  1779  (: pa- 
radis); pais  2121  (:vis);  Claris  2125  (:escarnis),  2179  (lamis), 
2327,  2339  (:  vis);  mis  2405  (:  bris);  ris  2803  (:  entrepris); 
abaubis  2805.  assis  2853  (:  Claris); 

—  is:  (=  iz):  maris  447  (:m.);  foillis  599  (:  garnis);  fioris  1761 
(:  cris);  espanis  2373  (:marisj; 

—  ist:  reąuist  1181  (:mist);  dist  1971  (:  ist);  prist  2495 
(:  ocesist); 

—  U:  oit  51  (lescrit);  dit  (pf.  3)  155  (:  oi);  344  (:  respondit); 
eslit  1679  (:  lit  (lectu);  petit  1271  (:  vit);  petit  1271,  2577 
(:  vit);  dit  1827.  2551  (:  ocit,  respit),  oeit  2727  (:  cuit 
(cogito); 

—  iz:  zob.  —  is; 

II) —  ice:  justice  1567  (:  misę),  zob.  — ise; 

—  iche:  ricbe   1131  (:  afiche); 

—  ie:  vie  19,  162,  260,  362,  719,  775,  1062,  1554,  1851,  1855, 
1878,  1995,  2028,  2132,  2241,  2286,  2420,  2520,  2746, 
2812,  2836.  2840,  2940;  amie  20,  361,  492,  673.  700,  776, 
880,  1008,  1264,  1404,  1486,  1537,  1746,  1852,  1856,1996, 
2027,  2072,  2131,  2148,  2285.  2356,  2375,  2417,  2519,  2589 
2674,  2684.  2810,  2819.  2939;  Hongarie  25,  Bougrie  26, 
florie  161,  envie  259,  1485,  1538,  1952,  2213,  2242,  sorce- 


ZH  STUIjyńw    NAD   STAKOFK.   KĘK.  169 

rie  397,  druerie  398,  2264,  2811;  Lombardie  491.  melodie 
621,  oie  622,  2147,  mie  674,  1553,  1877  2376,  2383,  2590, 
2683,  2723,  2765,  oublie  699,  1061,  2160,  partie  720.  mar- 
cie 879,  1007,  1263,  2069,  2820,  folie  1403,  estormie  1745, 
espie  1951,  saillie  2070,  eshanie  2071,  escrie  2075,  aie  2076, 
2370,  lie  2159.  anemie  2177,  departie  2178,  tricherie  2214, 
fie  2263,  die  2355,  2724,  2745,  fenie  2369.  jalousie  2384, 
sivie  2418,  deprie  2419,  marie  2673,  baillie  2766,  erie  2809, 
ocie  2835,  joie  2845;  jolie  2846;  otrie  2839,  deshaitie  2171 
(:  lie  { laeta); 

iee  maianiće  65  (:  chevaucióe);  lice  133  (:envoee);  avilliće 
293  (:Iignióe); 

ie(/}ie:  viegne  2013  (:tiegne); 
ieiie:  payene   167  (:  crestiene); 

ieneiit:  vienent  213,  1156;  maiutienent  214;  tieiient  1155; 
ient:  dient  2165,  2862;  sosrient  2166;  mercient  2183;  crient 
2184,  rient  2861; 

iere:  fiere  1733,  2451;  manierę  1734,  1821,  2323,  premierę 
1822,  2692;  ehiere  2055,  2452,  ariere  2056,  2691;  ver- 
riere  2324; 

ierent:  presignierent  2943  (:  baptisierent); 
ieres'.  demanieres  1753  (:  pieres); 
ile:  Seljile  317,  363  (:vile);  aguille  1603  (:  Puile); 
ine:  roine   107.  131,  144,  273.  653,  909;  meschine  108,  132, 
143.  274,  654,  832,  910,  2198;  medicine  831;  cortine  2197; 
crine  2593;    bermine  2594;    fine  2603,   2S07;    verrine  2604; 
encline  2808; 

ines:  sebelines  937  (:martrines);  poitrines  2387  (inieschines); 
inrent:  vinrent  2559  (:tinrent);  2933  (firent); 
ire:  esorire  253;  cire  254;  descrire  727;  dire  728,  1555, 
2393,  2471,  2487,  2544;  sire  1501;  ire  1502,  2266;  martire 
1556,  2488;  rire  2265;  ocire  2394,  2472;  sospire  2543; 
irenł:  firent  617,  2644,  2934;  florirent  618;  virent  2399, 
2630.  2743;  fremirent  2600;  esbahirent  2629;  firent  2934 
(:  yinrent); 

ise:  C(jnvoitise  417    (:  guise);    assise    549  (:Frise);    bise  1175 
(lassise);    seryise    1841    (:  misę);    prise    2689    (:mise);    fran- 
chise  2815  (: prise);  misę  1568  (:justice); 
ises:  assises  989  (rentremises); 


170  DR.  J.   REINHOLD 

—  issent:  oissent  633  (:  endorraissent); 

—  ites:  crisolites  645  (:  amecites);  dites  2415  (:veistes); 

—  ive:  caitiye  289  (:  vive); 

—  ivre:  vivre  1413,  1654,  2280  (:yvre,  viiivre,  livre); 

Samogłoska    O. 

I)  —  Qi  oi  ((habui)  2059,  2207,  2208,  2470  (:poi  (potui); 

—  oi  {{eiy.  roi  145,  348,  354.  666,  833,  859,  943,  1170,  2680; 
soi  146,  2941;  otroi  313,  2494:  moi  314.  347,  834,  944, 
1083,  1503,  2128,  2192.  2232,  2523,  2679:  conroi  353, 
1169,  2293:  palefioi  665,  964:  toi  860;  foi  963,  1084.  1504, 
1509,  1943,  2015.  2127,  2191.  2231,  2493:  voi  1510,  1853, 
1944,  2221;  effroi  1854:  troi  2016:  envoi  2053:  croi  2054, 
2294;  mescroi  2222;  desroi  2524:  loi  2942: 

—  oir  {{eir):  veoir  267,  876,  2175:  avoir  268.  465.  471,  472, 
940.  1225.  1415.  1559.  1880,  2176:  savoir  466,  2732:  voir 
875,  1226;  ravoir  949:  manoir  1416:  espoir  (1  pros.)  1560, 
1794.  1879,  2731,  assóoir  1793;  remanoir  2903;  voloir  2904; 

—  oirs  {{eirs):  voirs  2007  (:avoir8); 

—  ois  {{eis):  Fraucois  91;  cortois  92.  130;  rois  129,  978,  1154, 
28;  orfrois  977;  mois  1153,  2449  dois  ({diseos)  1499  trois 
1500:  pois  ((pensu)  2450;  rois  28  (:oirs  (heres); 

—  ois  [{eis)  =  oiz  ( [eiz):  dois  ((debes)  797  (:drois  (  directus); 
dois  ((digitos)  2652  (:drois);  drois  2669  (:ocioiz); 

—  oit{{eit):  1)  avoit  37,  151,  186,  1247,  1293,1384.1427.2378; 
estoit  38.  97,  98.  142,  152.  216,  384,  457,  552,  636,  863, 
1089,  1101,  1208.  12y4,  2429:  servoit  141:  savoit  185,  219, 
657;  aprenoit  215;  (or)endroit  818,  864:  disit  220,  743;  re- 
manoit  329;  ;venoit  383  2113:  gisoit  551.  635,  2377,  sóoit 
573;  faisoit  574:  decouroit  613;  caoit  614;  eiitendoit  744; 
doit  751;  destroit  752:  voloit  ((volebat)  799,  2114:  apercoit 
800,  droit  817,  2504:  vendoit  1090:  tenoit  1102.  queroit 
1207:  contenoit  1248,  respondoit  2305,  soit  1383,  2306; 
destraignoit  1428;  devoit  2430  envoit  2503;  ocYoit  2741;  croit 
2742:  apercevroit  330:  oublieroit  365:  ameroit  366,  aroit 
458,  658,  900,  2618,  2735,  v<}ndroit  730;  peneroit  899;  don- 
roit  913;   rendroit  914:    orroit   1395;  conistroit  1396;  verroit 


ZR  STUDYÓW  NAl)  STAROKK.  RĘK.  17  1 

2555;  retendroit  2556;  sentiroit  2617;  aeroit  2736:  saroit 
2737:  parroit  2738: 

2)  (imperf.  I  conjug.)  contoit  47  (:amoit):  aloit  93  (:menoit); 
alaitoit  181  (:  conimandoit);  couclioit  189  (:abevroit);  aparil- 
loit  475  (:naj?oit);  esgardoit  487  (:  yoloit  (  volabat)  touchoit 
583  (:acoloit):  entroublioit  1063  (:  soupiroit);  regretoit  1088. 
1252.  1519  (:  pensoit,  soapiroit.  ploroit): 

3)  estoit  373  (:flairoit:  rt^k.  FJ  oloit  zob.  Apend.);  oubhoit 
375  (:estoit,  zob.  Apend.);  raanoit  1289  (:passoit;  ręk.  A  ma- 
noient:  conduisoient,  zob.  Apend.);  porroit  2599  (:  esgardoit, 
ręk.  B  ploroit:  esg.  zob.  Apend.:  refusoit  2955  (:voloit),  (vo- 
labet,  ręk.  B  ne  se  voloit:  voloit.);  paroit  67  (:eonduisoit. 
ręk.  C,  B  prenoit:  cond.  zob.  Apend.):  oit  2085  (:croit,  ręk. 
B  ot:  criot.  zob.  Apend,); 

ol:  arvol  1695  (:fol.): 

on:  maison  201,  1129,  1344,  1366,  2869;  nom  202.  2660; 
enyiron  439,  555,  578;  doignon  440,  2676;  Salemon  556; 
on  577:  Caton  893:  bom  894,  954  1343,  1432,  1447:  raison 
953,  1431,  1864,  2659,  2764,  arcon  969:  pisson  970:  maison 
1129,  1344,  1366,  2869,  contencon  1130  eorapaignon  1365; 
fuison  1461:  venison  1462;  garcon  1613.  2870:  brandon 
1614:  lion  1735:  soupecou  1736:  felon  1836:  payeibn  2093; 
menton  2094,  2329.  2379.  2585,  2619:  grenon  2330,  2380, 
2586;  oąuison  2533,  2675;  Absalon  2567:  Ypomedon  2568; 
facon  2620;  baron  2763;  bom  1447  (:mangeron); 
ons:  Gaidons  323;  lecbons  324:  hairons  1465,  2873:  plon- 
gons  1466;  sons  1777;  gresillons  1778:  paons  2874:  fau- 
cons  2879;  esmerillons  2880:  barons  2717  (:devrions);  oqui- 
sons  947  (:alon3);  perdrons  285:  prenons  286;  dirons  519, 
533,  yerrons  520.  2389;  conforterons  534;  avons  845;  per- 
dons  846;  esyeilłerons  2390.  devons  2485;  faicons  2486;  sa- 
vons  2513;  morrons  2514; 
(i)ons:  zob.  samogł.  —  i  .(-ions); 

ont:  yont  123,  1665,  1671,  2359:  font  129,  250,  642,  1678, 
1744,  2067,  2899:  reyont  249,  2068:  ąuerront  827;  ont  641, 
995,  1096,  1141.  1626,  1642,  1684,  2062,  2900:  troyeront 
828;  porquerrons  941,  garderront  942;  sont  996,  1037,  1095, 
1142,  1564.  1625.  1641^,  1666,  1677,  1683,  1743,  2250,  2768; 


172  nu.  3.  REINHOLD 

passeront  1038;  pont  1291,   1340:   parfont  1292,  1339;  mont 
1563,  2249;    semont  1672;    amont  2061,  2360;    sarout  2767; 

—  ęr:  or  431,  977,  1910,  1975  (:tresor): 

—  or:  seror  29;  honor  30,  171,  307,  1825,  2720,  2963;  pluisor 
89.  2455,  2646,  2886.  2951;  paor  90,  525,  2512:    Blanceflor 
172,  210,  268,  288,  308,  321,  328,  567.  587,  651,  683,  705, 
713,  815,   861,   1082,   1249,    1488,  2050,  2104,   2158,  2117, 
2136,  2169,  2237,  2308,2319,  2403,2408,5446,  2511,2665, 
3677.  2726,   2747,    2831,    2856,   2964;    amur   209,  267,  287, 
322.  327,   332,   588,    652,   684,  706.  862,  1373,  1925,  1991, 
2129,2135,  2143,  2;57,  2164,  2238,  24,57.2947;  signor  279, 
474,   1039,  1926.   1992.  2307;    (nosignor)  2719,  2948;    coulor 
280,  2039;    clevineor  331,  ancissor    493;    do(u)lor  526,  1250, 
2518;    flur    568.    612,    1839,    2040,    2118,  2130,  2144,  2170 
odór  611;    jor   714,    1081,    1487,    1694,    1704,    2032,   2952 
pechćor    816;    lor   1040;    tor   1374.  1693,   1703,  1859,  2031 
2049.    2103,    2320,    2407,   2517,    2666,   2678,   2725,   2748 
menor  1587;  auinacor  1588,  2432;  oissor  1826,  1840,  2458, 
2832,    2855;    engignśor     1860;    doucor    2163,    2645;    retor 
2404;    aor   (1    prćs.)    2409,    deshonor   2410,    emperóor    2431, 
baudor  2885; 

—  our'^)  =  or:  oissmir  297  (:aun)achour);  tour  1937.   1942  (:en 
tour,  traitour); 

—  crs:  [turs  39  :  estors],  eni.  cors  ( corpus  39  :  Ectors  (zob. 
Uzup.  i  Apend  );  hors  2i49; 

—  ors:  serors  45;  amors  46.  226.  257,  780,  1788.  1998,  2239; 
paienors  225;  flora  258,  779.  1776,  1787,  2173.  jors^)  1517; 
plors  1518;  odors  1775;  Blanceflors  1997;  dolors  2174, 
mors  2 i' 40; 

—  ors  (:=  orz)^):  jors  1183  (:cors  (curtos); 

—  ours^)  =  ors:  flours  239  (:  coloursi;  ancissours  1619  (:estours); 
ours  ({ursos)  2847  i  :jouglóours); 

—  crt:  mort  101,  1719,  2010.  2023,  2529,  267i;,  2891;  port 
102.   1164,    1224,  1245,    1767;    bort    1163,   tort    1223.    2009, 


1)  Du  Meril  drukuje  te  same  wyrazy  raz  przez  -  or,  —  o;s,  drugi  ras 
przez  —  our,   —   ouis,  nie  trzymając  się  nawet  lękopisu. 

^)  Jak  wiadomo,  jors  należy  do  lycli  wyrazów,  które  rymują  zarówno  na 
—  ors  jak  na  orz;  cors  (<curtos)  jest  formą   pikardzką. 


ZB  STUDYÓW  nad  8TAR0FK.  KKK.  173 

2530,  2671;  recort  ((recórclo)  1246,  restort  1720;  ort  ((hortu) 
1768;  resort  2024;  fort  2892; 

—  ort:  cort  ((c5h6rte)  *corte)  2631,  2787  (:plort  ((ploret),  sort 
{  surdu); 

—  os:  ro.signos   1741    (:  espringos  *); 

—  ot:  ot  ((audit)  693,  1297,  2145,  ({habuit)  2371,  2587,  2825 
(:pot);  sot  ((sapuitj  2089  (:  sot  (solet);  pot  2225  (:  got 
(gaudet); 

—  ous:  vous  1307  (:  voiis); 

—  GUS  {=ouz):    prous  ( { prodes    139,  2782,  2813,  2920  (:tous); 
II)  —  oev7-e  zob.  —  uevre\ 

—  oie:  joie  ((gaudia)  395,  897  (:oie  (audiat);  pensoie  1113  (:sou- 
spiroie)  (imperf.  I  konjug.);  otroie  413  (:envoie):  savoie  1115 
(:devoJe);  vendroie  1159  (:gaigneroie  1160);  disoie  1315 
(:veoie);  feroie  1945  (:pooie);  faisoie  2455  (:tenoie);  feroie 
2477  (:ocioie);  diroie  2749  (:  doiei;  doaroie  2907  (:  coro- 
neroie)  (imperf.  II,  III  conjug.  i  conditiou.); 

—  oies:  estoies  1411  (:  revendroies); 

—  oient:  1)  montoient  85  (:  gaitoient);  entramoient  217  (:entre: 
sanibloient);  delitoient  227  (:trovoient);  nagoient  449  (:  me- 
noient);  atouclioient  591  (:  eutrebaisoient);  deraen oient  623 
(:  cb.antoient);  cornoient  1295  (:  apeloientj;  entramoient  2101 
(•.aloient)  ploroieut  2413,  2701  f:  (eutr)esgardoient);  brisoient 
2877  (:voloient)  (yolabant)  (imperf.  I.  konjug.); 

2)  devoient  163  (:  avoient);  levoient  245  (:sśoient);  yenoient 
251  (:prenoient);  ooient  627  (:esprenoient);  estoient  997 
(:  departoient);  disoient  1093  (:  enmenroient);  aroient  1095 
(:  gaaigneroient);  voloient  ((volebant)  1565  (:  faudroient); 
estoient  2111  (:  avoient);  soient  2185  (:  seroient);  dormoient 
2365  (rtenoient);  voient  2401  (:doient);  otroient  2505  (:en- 
yoient);  (imperf.  II,  III  konjug.   condit.  i  prśs.); 

3)  feroient  581  (:  ventoieiit);  entresgardoient  595  (:  rioient); 
estoient  649  (:racontoient);  amoient  739  (:veoient,  ms  B  tro- 
vient  zob.  Apendyksj;  sospiroient  2561  (:  avoient,  tylko 
w  B);  entresgardoient  2563  (:  estoient,  tylko  w  B  zob. 
Apend3^ks); 


*)  espringos  jest  formą  pikardzka,  zam.  espringoz,  dwuwiersz  ten  znajduje 
się  tylko  w  jednym  ręk.  zob.  Apend. 


174  DK.  J.   REINHOLD 

—  oigtie:  besoigne  2501  (:  tesmoigne); 

—  oine:   Babiloine  1117,  1569  (:esoine); 

—  oines:  calcedoines  643;  calcidoines  1755  (:  sardoines); 

—  oire:  Floire  173,  237,  315,  2661,  2973  (rśg.)  792,  2211  (suj.); 
Montoire  174,  316,  791,  2212,  2662;  mandegloire  238; 
gloire  2974; 

—  oires:  poires  1471  (:boires); 

—  oivent:  boiyent  1475  (.Tenycisent,  ręk.  B  zmienia  ten  rym 
nied(jkładny); 

—  oh:  parole  137,  212,  2730;  escole  138,  211,  235;  acole  236, 
2295;  fole  2296;  afole   2729; 

—  oine:  Ronie  433.  1589;  home  434;  pome  1590; 

—  omes:    homes    2893  (:  somes,  B  noncomes    zob.  Apendyks; 

—  one:  araisone  1939  (:  estone);  done  2253  (:  nonę); 

—  onłe:  conte  2479,  2483  (honte); 

—  ore:  ( —  eure)  eure  697,  1426,  1844  (:pleure,  labeure,  de- 
meure); 

—  orent:  ( — eureni):  aqueurent  2083  (:  denieurent); 

—  orłe:  inorte  687,  830   (:desconforte,  conforte); 

—  orient:  emportent  2057   (:  detordent); 

—  ortes:  portes  1579  (;fortes); 

—  ose:  chose  607  (:rose); 

—  ose  ( — euse):  envieuse  745  (: contralieuse); 

—  otiche:  bouche  2299  (:  touche); 

—  oułe:  doute  759    (:redoute); 

Samogłoska  u. 

I)  —  m:  fu  357,  902,  1228,  1370,  2151,  2194,  2338;  rechóu  358; 
revenu  901;  venu  1025,  1429;  descendu  1926,  vću  1069, 
1236,  1358,  2326,  2337;  contenu  1070;  rendu  1128,  1227; 
apereśu  1235,  2325;  yestu  1357;  connśu  1369,  2152;  mu 
1430;  perdu  1966;  avenu  2193;  Diu  837  (:  aperciu,  rym 
pikardzki,  n-k  B  ma  apercui:  fui  zob.  Apend). 

—  uet:  puet  678  (:estuet); 

—  uis:  huis  ((ostiu)  1667  (:juis,  należy  druk.  hus:  jus,  zob. 
Fon.  §  15); 

—  uit:  deduit  74,  1106,  1470,  2217  (:destruit,  tuit,  fruit,  nuit); 

—  ur:  mur  1655,  1725  (:azur,  asur);  assćur  2189  (:jur  1.  prćs.); 


7jK  STUDYÓW   NAI>  STAKOFR.   kęk..  175 

—  us:  desus  451,  1605,  2245;  Yenus  452;  benus  603,  1649; 
fus  604  ({focus);  Radamadus  819;  jus  820,  2246,  2967;  plus 
1606.  1650,  1709,  2911,  sus  1710,  2968,  dus  ((dux)  2912; 
benus  603  (^fus,  rym  pikardzki,  ręk.  B  ma  iuny  rym, 
apelez  :  res  zob.  str.  158;  Apendyks); 

—  us  [=  uz):  revenus  515  (:  rendus);  respandus  1119  (:  r.);  ye- 
nus 1375  (:  reeóus);  decóus  1919  (:embćus);  apercóus  2321 
(venus);  revenus  2931  (:  recćus);  part.  perf. 

—  łisł:  óust  1333,  2316;  pćust  1334,  2315;  apercóust  2601; 
fust  2602; 

—  ut:  aparut  2391  (:jut,  ręk.  B  apercoit :  estoit); 

II)—  ue  drue  523,  668,  962,  2154,  2276,  2350,  2857;  devenue 
524;  salue  667;  vendue  911,  961,  1092;  perdue  912,  2927, 
mue  ((muta)  1091,  rendue  1714,  2928,  eue  1713,  1813, 
mśue  ({moYoir,  part.  perf.)  1814;  conóue  2153;  venue  2275; 
mue  ((mutat)  2349;  vćue  2858; 

—  ueve:  trueve  671  (:  descuevre); 

—  uevre:  uevre  2045  (oevre);  cuevre  (coevre);  descuevre  672 
(:  trueve); 

—  uie:  juie  1873  (:deduie,  ręk.  B  ma  inny  rym,  bon:  son); 

—  uisse:  truisse  1445  (:puisse); 

—  une:  chascune  2043  (:une); 

—  ure:  naturę  221,  2247,  2608,  2776;  cure  222,  232,  438,  474, 
974,  1986,  2248;  norreture  231;  nśelóure  437;  painture  473, 
1658;  entaillure  973;  closure  1647,  dure  ((durat)  1648;  es- 
cripture  1657,  jurę  1985;  mesure  2607,  2775; 

—  urenU  furent  1055,  1210,  1278,  2227,  2571,  2647;  burent 
1056,  2228;  jurent  1209,  1277,  durent  2572,  2648; 

—  usse:  fusse  2535  (-.dóusse); 

5.  Język  i  ojczyzna  autora. 

Na  podstawie  zestawionych  w  poprzednim  rozdziale  rymów, 
możemy  przystąpić  do  zbadania  języka  poematu,  by  ustalić  naj- 
ważniejsze cechy  fonetyczne  i  morfologiczne,  które  nam  pozwolą 
określić  dyalekt,  używany  przez  autora  Hoire  et  Blanchejlor  i  zlo- 
kalizować, o  ile  się  da,  jego  pochodzenie. 

a)  Fonetyka. 
§    1.    a   akcentowane    przed    I    w    nakrytej     zgłosce    rymuje 


176  ,  I>K-  J-   KKINHOLD 

tylko  ze  sobą,  tak  samo  a  przed  I  w  odkrytej  zgłosce,  co  wynika 
z  tego,  że  końcówka  -alliC;>  -al,  ale  -ale'^  -eZ,  w  uczonych  zaś  wy- 
razach -aliC>  -«?.  cristal:  esmal  531.  537;  cheval:  vassal  1361;  cri- 
stal:  canal  1631.  1783,  1805;  garingal:  citoval  1770;  reial:  cristal 
po  w.  2432  0- 

Z  drugiej   strony  rymują  ze  sobą:  autretel:  ostel  1241. 

Rym  nonal:  mai  677  mógłby  także  brzmieć:  łtonel:  mel. 

Z  pisarzy  francuskich,  piszących  w  Anglii,  Marie  de  France 
skrupulatnie  oddziela -a/Z  od  -al,  które  ze  sobą  nigdy  nie  rymując). 
Zachowanie  a  w  al  uchodzi  za  cechę  normandzką^).  W  Roman 
d'Eneas^  k^tóry,  zdaniem  wydawcy,  jest  poematem  normandzkim,  -al 
przeszło  na  -el,  jedynie  wyraz  hospitale  rymuje  raz  na  -al  [ostał: 
vasal  1955),  drugi  raz  na  -el  (altretel:  ostel  3541).  a  wyraz  mortale 
jedynie  na  al*).  Tak  samo  w  utworze,  wydanym  przez  G.  Parisa 
La  Vie  de  Saint-Gilles.  którego  autorem  jest  żyjący  w  Anglii  ka- 
nonik Wilhelm  z  Berneville,  a  który  uchodzi  za  utwór  normandzki, 
końcówka  -al  przeszła  prawie  wszędzie  na  el°). 

Natomiast  pisarze,  których  utwory  zlokalizowano  bardziej  na 
południu  i  południowym  zachodzie  od  Normandyi.  jak  n.  p.  autor 
^Romansu  o  Tebach"  «),  kanonik  Wace  ^),  Beneeit  z  Sainte-More  ^). 


*)  Ustęp  opuszczony  przez  Da  Móril'a.  (zob.  Uzupełnienia),  choć  treść  jego 
znajduje  się  w  obu    rękopisach  francuskich  i  w  poemacie  Didoryka  van  Assenede. 

*)  Zob.  Bibl.  Normanica  t.  YI,  Die  Fabeln  der  Marie  de  France,  ber.  v. 
Karl  Warnke,  str.  LXXXI. 

')  Zob.  Trois  redacfions  en  vers  de  l'Evangile  de  Nicodhne  p.  p.  G. 
Paris  et  A.  Bos.  Paris  1885  {SocietS  des  anc.  textes  fr.)  gdzie  uczony  francuski 
nazywa  tę  cechę  „un  trait  dśja  maintes  fois  signalś  coinme  normand", 
(str.  XXVII). 

*)  Zob.  Bibl.  Norm,  t.  IV,  Eneas  p.  p.  Jacąues  Salverda  de  Grave, 
(str.  XIV). 

*)  Zub.  Inłroducłion  do  wydania  tego  utworu  (w  Societi  des  anciens  teztes 
francais),  Paris  1881. 

*)  Le  Roman  de  Thkbes  p.  p.  L.  Constance  (Soc.  d.  anc.  teztes  fr.  P.  1890, 
t.  II,  str.  LXXII,  tal:  checal;  al:  vasal  etc. 

')  Maistrfl  Wace'8  Roman  de  Roxi  et  des  Ducs  de  Normandie  h.  v.  H.  An- 
dresen,  Heilbronn   1877/9,  t.  2. 

^)  Chronique  des  ducs  de  Normandie  p.  p.  Fr.  Michel.  Paris  1836  —  44, 
t.  3,  oraz  Le  Roman  de  Troie,  p.  p.  L.  Constans,  (Soc.  d.  a.  t,  fr.).  Parin 
1904 — 12,  t.  6,  zob.  t.  VI,  str.  lit,  gdzie  wydawca  zestawił  liczne  przykłady, 
z  których  wynika,  że  autor  częściej   rymuje  tę  końcówkę  na  -al  niż  na  el. 


ZE  STLIUYOW   NAD  STAROKR.   UĘK.  177 

P^an     Gatiiieau  1),     Frere     Angier^).     zachowują     a    w    końcówce 
-ale  2). 

Przejście  -ale,  na  -el  w  Floire  et  BI.  nie  świadczy  jeszcze  prze- 
ciwko normandzkiemu  (względnie  anolo-normandzkiemu)  pochodze- 
niu tego  utworu. 

§   1  a.   Końcówka  liczby  mnogiej    aus  <  ais  rymuje   ze    sobą 

cristaus:  esmaus  1757:  obok  tego  dwa  razy  -aus:  -iaus: 

torsiaus  chevaus  1211;  corians :  hiaus  579:  po  za  tern  -iaus 
rymuje  tylko  ze  sobą  n.  p, 

hiaus:  dainoisiaus  2573. 

Powyższe  przykłady  uczą,  że  c  stojące  przed  /  w  końcówce 
-ęls  (<^-ęllos,  ęllus),  zanim  /  się  zwokalizowało,  przeszło  na  ea  i  na 
ed.  Pisać  tedy  należy:  torseals:  chevals,  etc.  To  samo  widzimy 
w  utworach  Marie  de  France,  por.  przykłady: 

reials:  beals:  cheoals:  heals^)^ 
z  późniejszych  u  Frere    Angier,  n.  p.  hoiaus :    maus,    oiseaus:    nior- 
taus,  seveols:  cuals^). 

Natomiast  nie  widzimy  tego  zjawiska  w  lioman  d'Eiieas  (op. 
cit.  p.  XV). 

§  2.  an  i  en  nie  rymują  ze  sobą,  z  wyjątkiem  w  znanych 
wyrazach,  które  mogą  rymować  zarówno  na  an  jak  na  en  n.  p.  ta- 
lent, sergent,  orient,  ardent,  dolent  etc.  (zob.  Suchier,  Reimpredigt 
p.  69  i  n.). 

Z  tych  wyrazów  następujące  znajdują  się  w  poemacie  grant: 
serjaut  2865:  serjant:  talent  1051:  souffisant:  serjant  1265:  dolans: 
pensans  292 1 ; 

Jedynymi  wyjątkami  są  wiersze  1515 — 16  i  2509 — 10. 

Bień  voi   qu'il  sont  prochain  parent  *) 

Car  a  inewille  sont  samblant  (w.   1515 — 6) 


1)  Vie  de  Saint-Martin  h.  v.  W.  sederjhelm,  Helsingfors,  oraz  w  Publ. 
Litter.   Yerein.  t.  210. 

2)  Vie  de  Saint  Gregoire  p.  p.  P.  Meyer  (Romania  t.  12,  p.  145  —  208), 
zob.  studyum  ^.Ełude  sur  Ja  lanytie  de  Frere  Anyier',  p.  M.  K.  Pope,  Paris 
1903,  p.  7  sq. 

")  Zob.  Bibl,  Norm.  t.  III,  Die  Lais  der  Marie  de  France  h.  v.  K.  Warnke 
1885,  str.  XXXI  i  Die  Fabeln  str.  LXXXII. 

*)  Du  Meril  drukuje  paranł,  ale  rękopisy  B  C  mają  zgodnie  z  fonetyką 
parent  (<.  parentes). 

Rozprawy  Wydz.  lilolog.  T.  LIV.  12 


178  DR-  J.    KEINHOLD 

oraz 

Moult  8'entre6gardent  doucement 

L'nDS  de  Tantre  pitie  a  grant  (w.  2509 — 10) 

gdzie  ent  i  ant  są  pomieszane.  Ale  w.  1516  ma  w  ręk.  B  waryant: 
Au  vis  et  au  contenement.  który  daje  lepszy  sens  i  czyni  zadość 
fonetyce.  Wiersz  zaś  2510  z  wyrazem  gra7d  znajduje  się  tylko 
w  jednym  ręk.  (B);  być  może  że  w  ręk.  A  stał  inny  wyraz,  koń- 
czący się  na  enł,  któryby  usunął  ten  jedyny  wyjątek. 

Zresztą  pojedyncze  przykłady  pomieszania  rymów  na  ent 
i  ant  występują  w  utworach  normandzkiego  pochodzenia,  które, 
jak  wiadomo,  odróżniają  bardzo  starannie  oba  te  rymy,  n.  p. 
R.  de  Troie: 

satiglanłes  ^) :  corantes  w.  12810  (częściej  sanglent)\  peni- 
łance^):  dotance  w.  18739;  argent:  manent  w.  26667,  (zwykle  manant 
w.  3848.  27563)  w  Tristanie  Thomasa-)  penitance^):  grerance  w. 
2018; 

u  normandzkiego  poety  Bćroula'),  sanglanf^):  gesant  w.  4405; 
durenienł:  main  teneant  w.  3845;  łranchanz:  sarmem  w.  869;  chambre: 
ensenhle  597,  a  zwłaszcza  molant*):  fanc  3797; 

w  norm.  utworze  Pyrame  et  Thishe^)  tens  (<;tempus): 
granz  524. 

§  2  a.  feme  rymuje  w  naszym  utworze  tylko  z  genie  w.  467 
485,  725  nigdy  na  -ame^  <^ry™y  ręk.  B  famę:  damę  725.  752  należy 
odrzucić);  tak  samo  u  Marie  de  France  femme  rymuje  tylko 
z  gemmę  (p.  LXXXII)  w  Eneas  femme  tylko  z  regne  (wym.  renę, 
gn  jest  tylko  latinizującą  pisownią  ♦>),  to  samo  u  Beroula  gdzie 
ponadto  rymuje  z  cane  (<Cn.  kenna). 


1)  sanglant  i  peniiance  można  także  uważać  za  wyrazy,  rymujące  już  to 
na  -ant,  -ance,  już  to  na  -ent,  -ence,  zob.  H.  Suchier,  Les  voyelles  toniques,  Paria 
1906,  p.   126  sq.,  gdzie  sa  zestawione  liczne  wyjątki. 

*)  Le  Roman  de  Tristan  par  Thomas  p.  p.  J.  Bśdier  (Soe.  des  anc.  textes 
fr.),  Paris  19w2/3,  t.  II,  p.  18. 

*|  Le  Roman  de  Tristan  par  Beroul  et  un  anonynie.  p.  p.  E.  Muret  (Soc. 
d.  a.  t.  fr.,  Parie  1903,  p.  XLI  są. 

*)  molant  występuje  w  Roman  de  Thkbes  jako  molenc  w.  8875  (=  terre 
molle),  na  które  się  powołuje  Muret  op.  cit.  1.  cił.),  podkreślając  ten  wyjątek 
o  Beroula. 

*)  Pyrame  et  Thishd,  texte  normand  dn  XII*  s.  p.  p.  C.  de  Boer,  Am- 
sterdam 1911,  p.  7. 

•)  Zob.  Suchier,  Les  royelles  tonigues,  str.  128. 


ZE  studyÓw  nad  STAKOFK.  kkk.  179 

§  o.  (li  w  zgłosce  akcentowanej,  mające  po  sobie  spółgłoskę,  po- 
chodzi wyłącznie  z  a  -|-  i/od. 

Prśs.  3  *vadit  daje  w  rymie  wyłącznie  vait,  nigdy  va;  vait: 
trait  1639.  v:  plait  283,  v:  lait  421,  revaił:  fait  2915,  r:  plait  2335. 

Natomiast  impćrat.  2  ma  formę  va.  Fai  que  sages:  arriere 
va  1399. 

Inne  utwory  normandzkie  jak  Roman  de  Troit.  mają  obie 
formy  {oait  474,  1462  etc;  va  1812.  3579  etc.j  tak  samo  M.  de 
France.  Die  Fabeln:  vait.  vet.  va  (zob.  Glossaire,  p.  375), 

Thomas   Tristan:  vait  21,  vet  1998;  va  16. 

§  4.  ai  rymuje  tylko  ze  sobą,  a  nie  z  ^.  W  grupach  ais, 
aist,  aistre  rymuje  także  z  e.  Mamy  tylko  po  jednym  przykładzie 
w  naszym  poemacie:  fais:  pres  2205;  plaist:  est  991;  maistre: 
estre  199. 

Jeżeli  porównamy  go  z  najstarszymi  poematami  (anglo)nor- 
mandzkimi,  to  spostrzegamy,  że  Floire  et  Blancheflor  znajduje  się 
na  stopniu  archaiczniejszym,  niż  trzy  poematy  klasyczne:  Roman 
de  Jhebes,  R.  de  Troie^  Eneas.  I  tak  w  pierwszym  z  nich  znajdu- 
jemy: set:  ait  (4797);  set:  plait  (8989);  vairs:  travers  (3817),  vairs: 
despers  (6077);  a  przykładów  na  es:  ais  po  kilka:  eslais:  apres 
(2253  etc);  apres:  /ais  (4743  etc).  W  Eneas  znajdujemy:  laisse: 
presse  (2463);  laist:  forest  (283);  enpres:  fais  (2965);  aprh:  mais 
(2397). 

W  Roman  de  Troie  przykładów  kilkanaście  (zob.  t.  VI,  p.  114), 
lais:  travers  (19709);  set:  hait  (9764  etc);  set:  plait  (7503)  etc. 

U  Bćroula  mamy  przeszło  20  przykładów:  mes:  tiers  3851; 
pes:  prh  4269;  vet:  recet  3321;  etc  u  Thomasa  mamy  palestres: 
mesłres  2070;  pales:  aprh  1800;  lais  (<^laxo):  aprh  694;  fh  (<;fas- 
cem):  apres  1848.  Wydawca  Thomasa  podkreśla,  że  pierwszy  fe- 
nomen {ai  przed  str)  jest  powszechny  i  bardzo  dawny,  bo  już 
przed  XII  wiekiem  występuje  w  niektórych  dyalektach  francuskich, 
z  poetów  anglo-normandzkich  ma  go  Filip  de  Thaon,  inne  rymy 
(jak  mais:  apres,  występujące  już  w  r.  1146),  odnaleźć  można 
u  poetów  normandzkich  z  wyjątkiem  wspomnianego  wyżej  Filipa 
de  Thaon  oraz  autora  legendy  o  Sw.  Brandanie  (z  początków 
XII  w.). 

Nasz  poemat  ze  swoimi  trzema  zaledwie  przykładami  wska- 
zuje na  język  archaiczny,  równy  Thomasowi. 

12* 


180  1>R.  J-  REINHOLD 

§  5.  at  i  ei  przed  n  i  S  {n    palatalne)  nie  rymują  ze  sobą. 

Rymy  na  am,  aing  ^y"ij  ^^  aine,  aigne 

main:    pain   1065  Charlemaine:   Maine  11 

putain:  sain  2411  fontaine:  saine  1633;  1781 

endemain:  main   1899  vilaine:  semaine  2953 

compaing:   gaaing  1345  montaigne:  plaigne  83 

Rymy  na  eine  Espaigne:  compaigne  55  1243 

paine:^)  demaine^)  351  compaigne:  Alemaigne  2099 

maine  ^):  paine^)  703  2929       Espaigne:  rouvraigne  993 
maine  1):  demaine  ^j  2195, 
Helaine^):  maine  i)  443 
Elainei):  Ysmaine  i)  2569. 

Obok  powyższych  rymów,  w  których  nie  pomieszano  końcówek 
ain  (aing)  aine,  aigne  z  końc.  eine,  mamy  kilka  przykładów,  gdzie 
je  połączono;  peine^):  semaine  (381),  aleine^:  semaine  (2615), 
pleine  ^):  fontaine  (1479) :  semaine  (1581),  empreins  ^):  ains  (157), 
feigne^y.  remaigne  (335). 

W  pierwszym  przykładzie  mamy  w  wierszu  382  zamiast  se- 
maine w  ręk.  B  guinzaine^).  waryant.  który  należy  wstawić  do 
tekstu,  bo  go  wymaga  treść  poematu  ^).  Otóż  liczebniki  te  jak: 
dizaine^  douzaine^  etc.  były  utworzone  przy  pomocy  suffiksu  emt, 
ena  (zob.  Ar.  Darmesteter.  Traiłe  de  la  forniation  de  la  langne  frang. 
§  99),  i  pierwotnie  brzmiały  dizeine,  dozeine  etc.  (zob.  Suchier,  Les 
voyelles  tonigues  du  vieux  frangais^  Paris  1906.  s?  45  dozeine  (*duo- 
decenam). 

Zauważyć  nadto  należy  że  peine:  semaine  rymują  w  Eneas 
(1433),  że  w  Uoman  de  Thehes  znajdujemy  21  przykładów  miesza- 
nia tych  rymów  (zob.  t.  II.  p.  LXXIII),  a  w  Troie  około  40  przy- 
kładów (zob.  t.  VII,  p.  114).  Znajdujemy  tam  także  nasze  (em) 
preinz:  ainz  (28763),  Tristan  (Thomasa)  ma  8  przykładów,  (zob.  t.  II, 

W  drugim  przykładzie  mamy  wyraz  aleine  (nowofrane. 
haleine),  który  powstał  z  *anhela>  anela>  *alena  i  jest  pod  wpły- 
wem an/ielare,  łatwo  zatem  wyobrazić  sobie  obok  formy  aleine 
drugą  formę  alaine. 


")  Da  Meril  drukuje  paine,    demaine,  płatne    etc,    powinno  być  peine,  de- 
meine  etc. 

»)  Zob  Apendyks,   w.  382. 

';  Zob.   rozdaial  p.  t.   „Uzai)elnienia"   w.   'A^""*. 


ZE  81'UDYÓW   NAU  .SIAKoFH.   KKK.  181 

Wreszcie  przed  palat.  //  następuje  bardzo  wcześnie  pomiesza- 
nie jednej  dwugłoski  z  drugą  i  powyższe  trzy  poematy  klasyczne 
dostarczają  liczny  cii  przykładów  (zob.  op.  cił.,  loc.  cit).  Również 
Marie  de  France  ma  liczne  rymy,  świadczące  o  pomieszaniu  tych 
dwu  dźwięków.  Floire  et  Blmichefior  ze  swoimi  kilkoma  przykła- 
dami staje   w  szeregu  tuż  po  dziełach  kanonika    Wace. 

§  6.  c  (z  łac.  e,  se)  i  ę  (z  łac.  e,  I,  oe)  nie  rymują  ze  sobą 
w  zgłoskach  zamkniętych,  z  wyjątkiem    przed    spółgłoską   nosową: 

senesłre  (<;sinistru)  upodobniło  się,  jak  wiadomo,  do  destre 
(-<dexteru)^),  to  też  rymują  ze  sobą  w.  2063/4.  Utwory  anglo-nor- 
mandzkie  już  w  I-ej  połowie  XII  w.  mieszają  ze  sobą  te  dwa 
dźwięki:  należą  do  nich  Li  Cumpoz.  Bestiaire^).  Samł-Brandnni, 
autorowie:  Gaimar  i  późniejsi:  Fantosme,  Chardri  ^),  Angier^).  Na- 
tomiast poematy  B.  de  1  yoie  Eneas,  Pyrume  et  Thishe.  Marie  de 
France,  Guillaume  de  Berneville,  odróżniają  skrupulatnie  oba  te 
dźwięki;  do  nich  przyłącza   się  autor  naszego  poematu. 

§  6  a.  Znajdujemy  atoli  jeden  rym,  w  którem  złączono  ę  na- 
kryte z  e  •<  a,  recotert:  pert  (<^paret)  2081.  Suchier  ^)  przytacza 
z  anglo-normandzkieh  zabytków  przykłady  połączenia  er  i  er  (<<  are) 
n.  p.  ł/ver:  per  ('<;parem).  Nasz  więc  przykład  świadczyłby  o  anglo- 
Dormandzkiem  pochodzeniu  autora.  Przekazany  jest  ten  rym  tylko 
przez  ręk.  A. 

§  7.  e  i  ie  nie  rymują  ze  sobą.  Na  sto  kilkadziesiąt  przykła- 
dów czystych  rymów,  znajdujemy  dwa   wyjątki: 

pies:  oyez  (w.  2481):  herhergU:  ałose^)  (w.  1199);  (oraz  oyez: 
voliez  1551) '').  W  pierwszym  przykładzie  należy  oczywiście  czy- 
tać piez:  oez. 

Jak  wiadomo,  mieszanie  ie  z  e  należy  do  najważniejszych 
cech  anglo-normandzkich.  które  występują  bardzo  wcześnie.  Już 
Filip  de  Thaon    ma  6  przykładów,    Gaimar    5    przykładów,   Beneit 

*)  Zob.  Suchier,  op.  cit.  p.  34. 

^)  n.  p.  hęc:  met  (<  mittit.).  zob.  .Suchier  p.  38. 

»)  Zob.   Tristan  (Thomas),  t.  II,  p.  18. 

*)  Pope,  op.  cit..,  p.  8. 

5)  Op.  cit.,  p.  85,  45. 

*)  Du  Meril  odrzucił  alose  (z  ręk.  B)  do  waryantów,  twierdząc,  że  wyraz 
ten  nie  jest  odpowiednim  rymem,  ale  lekcya  drugiego  rękopisu  ou  marcia  jest 
banalna. 

')  Jest  to  lekcya  rek.  A,  ręk.  B  daje  poprawną  lekcyę,  którą  Da  M^ril 
pominą}  orrez:   lolez. 


182  DR.  J.   RKINHOLD 

de  Ste.-Maure,  kilka  przykładów  [entere  (<^  entiere  <;  integru); 
frere  9039)*).  Pyrame  et  ThisM  2  przykłady:  redreciee:  espee  908, 
doigniez:  sevrez  881,  Thomas  3  przykłady:  castel  fer  (=fier):  me- 
ner  2216;  desleer  (^desleier):  ovrer  512:  asembler  484,  B^roul  3 
przykłady  pite  (=  pitió):  de  909:  trove  2023;  regnie  (zwykle  regnć 
=  rgnś):  tnenacU  3513. 

Nasz  utwór  ze  swoimi  dwoma  nieregularnymi  rymami*)  na- 
leży zatem  do  bardzo  umiarkowanych  pod  tym  względem  i  staje 
obok  utworów  Beneita  de  Ste.-Maure,  Thomasa,  Bt^roula. 

§  8.  Wyrazy  z  łac.  e,  I  akcentowanem,  dają  tutaj  ei.  które 
nie  przeszło  jeszcze  na  oi.  (Rękopisy  A,  B  podają  oczywiście  wszę- 
dzie oJ,  bo  są  o  120  — 150  lat  późniejsze  od  oryginału).  Nigdzie 
takie  oi  nie  rymuje  z  oi  (^o-j-i)- 

Rymy  na  oi  (<;;o-|-i)  są  rzadkie: 

oi  fhabui;:  oi  2207.  poi  (potui)  2095,  2469. 

Natomiast  mamy  mnóstwo  rymów  na  ei  (u  Du  MeriFa  pi- 
sane oi): 

roi:  moi  943;  soi  loi  2941;  eiwoi:  croi  20óo;  foi:  voi  1509, 
1943;  moi:  foi  1083.  1503,  2127.  2191,  2231;  foi:  palefroi  963; 
roi:  tai  859:  moi:  roi  347,  833.  2679;  palefroi:  roi  665:  roi:  soi 
145;  conroi:  roi  353,  1169;  voi:  mescroi  2221;  conroi:  croi  2293  etc. 

U  Bóroula  tak  sumo  ei  nie  rymuje  nigdy  z  oi,  tylko  ze  sobą 
samem,  dlatego  głównie  wvdaw(!a  uważa  go  za  Normaudczyka'). 
To  samo  cechuje  B.  de  Troie  i  Eneas*). 

§  9.  Ten  sam  dyftong  ei  (pisany  w  ręk.  oi)  nie  łączy  się 
w  rymie  z  dyftongiem  ai.  Mamy  45  rymów  na  ai'^)  i  130  rymów 
na  ei^\  pisane    oi.  w  których  ani    razu    nie    pomieszano  dwu    tvch 


')  Zob.  R.  de  Troie  t.  VI,  |>.   115.  cuider  (=  cuidier)  otc. 

*)  Dodać  aależy,  że  oba  te  rymy  znajdują  się  tylko  w  jednym  rękopisie, 
nie  jest  tedy  wyklucaoną  możliwość,  Ae  oiyginał  miał  poprawne  (t.  j.  nie  anjflo- 
normandzkie  lecz  iiormandzkie)  rymy. 

')  Zob.  Les  deux  poŁmen  de  la  Folie  Tiisłan.  \>.  \k  Bedier  \Soc.  d.  ane. 
texłes  fr.)  Paris  1905,  p.  83. 

*)  Settegast  podkreślił  jeleń  przykład  pomieszania  ei  z  oi  moneie .  hloie 
7091  w  Eneas,  nowa  edycya  lSaiverdy  de  Grave  usunęła  ten  rym,  repreaento- 
wany  przez  rek.  A  (inne  rek.  mają   Troie:  bloie. 

5)  Kyray  na  ai  (18),  -ail  (4)  -ais  (1),  -ait  (9),  aiz  (2j,  -aiUe  (1),  -aillent  (2l, 
-aire  (4),  -aise  (1)  aiłe  (2i,  -aiłes  (1).  Tym  rymom  przeciwstawiają  się  rymy  na 
-oi  {=ei  (26),  -oir  (13),  -oirs  (]\  -eis  (9),  eiz  (1).  -eit  (451.  -tie  (9),  -eiea  (1), 
-eient  (Vi),  -eires  (1),   -eil  (6),  eille  (4),  -eillenł  (2<. 


ZK  STUDYOW  NAD  STAROFU.  KąK. 


183 


dźwięków.  Jeden  tylko  rym,  przekazany  zresztą  przez  jeden  rę- 
kopis, miesza  z  sobą  te  dwa  dyftongi. 

Cou  m'est  a  vis  plus  bel  seroit  (=  sereit). 

Li  rois  respont  tout  entreset  (=  sait)  w.  311 --2,  gdzie  ręk. 
A  czyta: 

Li  rois  la  darae  respoudoit. 

Oczywiście  lekcya  ręk.  A  jest  tylko  przeróbką  pikardzkiego 
kopisty,  by  otrzymać  zadowalniający  rym.  Czy  pierwotna  lekcya 
brzmiała  tak,  jak  jest  przekazana  przez  ręk.  B,  na  pewno  twier- 
dzić nie  nioźna,  w  każdym  razie  musi  uchodzić  za  autentyczniej - 
szą  ze  względu  na  swoją  rzadkość.  W  tym  wypadku  mielibyśmy 
znowu  do  czynienia  z  anglo-normanizmem  ^).  I  tak  mamy  u  Gai- 
mara:  peis  (pacem):  reis,  u  Adgara:  richeise:  aise,  u  Chardri'ego 
tendrai:  rei,  w   Vie  de  St.-Thomas:  creire:  faire'^). 

§  10.  otreier  ma  tylko  formy  na  ei  (u  Du  MeriPa  ot),  a  nie 
na  i;  ołroie:  envoie  413;  otroient:  envoie)d  2505. 

Łac.  videre  daje  formy  tylko  na  -oir'^  veoir:  avoir  367,  875^ 
2175;  niema  formy  veir. 

Łac.  e  (ae)  nie  dyftonguje  w  ere  «eram,  erat)  i  rymuje  ze 
(<<o  lac.)  n.  p.  ere:  frere  1529. 

§.11,  Czasowniki  takie,  jak  mercier.  ohlier  espier  etc.  (t.  j.  na 
-itare^  idar^  'ier)  mają  czyste  e  i  rymują  z  wyrazami  na  er,  <?', 
n.  p.  mercU:  done  1931,  mercierent:  loerent  2783.  ouhTier:  łrover  887, 
espier:  esgarder  1697. 

§  12.  Łac.  o  nie  dyftonguje  przed  /  w  znanych  wyrazach 
na  wpół  uczonych  escole:  parole  137,  211;  afole:  parole  2729;  escole: 
acole  235;  racole:  afole  2295. 

Wyraz   rosę   rymuje  z  chose  (607),  które    ma    tutaj  o  otwarte. 

§.  13.  Łac.  6  przed  r  rymuje  w  demore  z  ó,  t.  j.  zarakniętem 
o  (u  Du  MćriPa  pisane  eu)  demeure:  eure  (=:demOre:  ore  (<  hora 
1843;  aqueurełił:  demeurent  2083. 

§  14.  homo  nie  daje  formy  dyftongowanej  w  naszym  utwo- 
rze, lecz  rymuje  zawsze  z  o  (<^  o,  u): 


1)  Por.  powyżej  §  7,  zob.  Suehier,  op  cit.  p.  74,  oraz  Schwaa-Behrens, 
Grammatik  des  Altft:  §  225  Anm. 

*)  Zob.  ThomaB  Tristan  p.  16,  gdzie  wydawca  przytacza  powyższe  4  przy- 
kłady i  kilka  innych,  zaznaczając,  że  Thomas  wyróżnia  się  pod  tym  względem 
od  owych  poetów  aoglo-normandzkich,  bo  u  niego  niema  ani  jednego  przykłada 
pomieszania   dwu  tych  rodzajów  dźwięków. 


184  UU.   J.    KEINHOI.D 

Caton:  hom  893,  raison:  hom  953,  hmn:  maugeron  1447,  tak 
samo  zaimek  on^  n.  p.  hon:  etwiron  bil.  hon:  maison  1343,  1431. 

Tak  samo  sonus  nie  przedstawia  formy  dyftongowanej:  sous:, 
gresillons  1778. 

§  15.  W  naszym  utworze  ul  pochodzi  o-\-yod^  albo  z  u-\-yod^ 
n.  p.  fruit  1489;  dedidt  1106,  destrnit  73,  niiit  2217.  piiisse  1446, 
oba  wi  rymują  ze  sobą.  Mamy  jednak  tylko  jeden  przykład  de- 
duit:  nuit  2217. 

Dyftong  ten  {ui)  rymuje  raz  jeden  z  i:  (ocit:  cuit  (cogito) 
2728,  tak  samo  raz  jeden  rymuje  on  w  B.  de  Thebes  {cuit:  dił  79), 
u  Thomasa  3  przykłady,  natomiast  w  B.  de  Troie  mamy  już  kilkar 
naście  przykładów  i). 

Ten  sam  dyftong  przeszedł  na  n  w  wyrazie  us^)  (<;  ostiu): 
jus  1667,  fenomen,  który  występuje  w  wielu  zabytkach  nie  tylko 
anglo  normandzkich  '^). 

Natomiast  rym  juie:  deduie*)  (w.  1873  —  4),  który  należy  czy- 
tać,ywe^)  (<Ciocat):  dedue,  świadczyłby,  że  autor  ściąga  wi  w  m  po 
za  znanymi  wyrazami  us,  pertus  (==  pertuis  subst.  z  pertusiare  ®). 
Taka  redukcya  ui  w  w  jest  cechą  auglo-normandzkich  zabytków^), 
gdzie  często  spotykamy  takie  formy:  np.  frut  (=  fruit),  lu  (=lui), 
u  Angiera  nut  (=nuit).  conduz  (=conduiz). 

§  16.  -age  rymuje  tylko  ze  sobą  samym,  rivage,  które  ry- 
muje z  harnage  117.  spotyka   się  wyjątkowo  z  vache  69. 

§  17.    W    3-ej    osobie    perf.    liczby    pojedynczej    wszystkich 


1)  N.  p.  destruire:  martire  2643,  respif :  nuit  24-783,  pris:  truis  71,  eon- 
qttis:  puta  1723,  muire:  mirę  11967,  od  połowy  XII  w.  mnożą  się  takie  rymy, 
występują  one  już  często  u  Marie  de  France.  Najstarsze  przykłady  znajdują  się 
w  dziełach  Kilipa  de  Thaon  (3  przykł.),  w  Saint-Brandan,  (1  przykl.l  n  fJaimara 
i   Adgara  kilka  (zob.  Thomas,   Tristan  p.  15). 

2)  U  Da  Meril'a  drak.  huis:  juis  1667. 

')  Zob.  Suchier.  op.  cit.  p.  65  i  Pijrame  et  ThisbS  p.  10,  Thomas  3  przy- 
kłady (p.  15), 

*)  Przekazany  jest  teu  rym  tylko  przez  pik.  ręk.  A,  drugi  ręk.  B  przera- 
bia cały  dwuwiersz  na  inny  rym. 

5)  Yotmy  jue^  juent  (<iocat,  iocant)  czyta  się  w  Oxf.  ręk.  Kolanda,  zob. 
wyd.  Gaatiera  w.  111,  u  Angiera  jue .  allelue  549. 

")  Zob,  Suchier,  op.  cit.  p.  65,  pertu.i  znajduje  się  u  Wace'a,  Beneita  de 
Ste-Maure,  Marie  de  France,  Wilhelma  le  Clerc,  w  Pyrame  et   Thisbd  etc. 

')  Por.  §§  6  a,  7,  9,  niniejszej  rozprawy. 


ZK  STUJłYÓw   NAD  STAKOFK.   KKK.  185 

trzech  konjugacyi  (xlpadło  i  z  lac.  końcówek  -avit,  -lvit^)  etc.  Zo- 
stało tylko  w  II  i  III  konj.  wtedy,  gdy  było  chronione  przez  inną 
zębową  lub  wargową  >^  u  n.  p.: 

petit:  vit  «vidit)  1271.  2577,  aparut:  jut  2391. 
Zachowanie  t  w  formach    perf.  respondit,    oU   (:  escrit   51,  dit   156, 
344)  wynikło  z  konieczności  rymu  t.  zvv.  („Notreim").    Jeden  taki 
przykład  widzimy  w  B.  de  Ihebes  {vił:  covit  3887),  trzy  u  B^roula  ^) 
oit.  pe)idit,  bollit  rymujące  z  dit,  escrit^  fist). 

§  18.  Przed  głuchą  spółgłoską  znika  s  w  wymowie,  (choć  się 
je  pisze),  jak  tego  dowodzą  rymy;  crisolites:  ametistes  645  (u  Du 
Mćrira  amecites):  dites:  veistes  2415;  eslist :  lit  1679  (u  Du  Mćriia 
eslit). 

§  19.  s  i  -c  nie  rymują  ze  sobą.  Nieliczne  wyjątki,  które  się 
znajdują  w  wydaniu  Du  MóriTa,  znikają,  gdy  sie  uwzględnia 
drugi  rękopis  B^)  pretium  daje  tylko  pńs:  assis  447,  aun-\-s  daje 
anz:  enfanz  49:  c/ranz  2575  (u  Du  MóriPa  druk.  ans  etc). 

Pozornym  wyjątkiem  jest  dois  (<C  debes) :  drois  (<^directus) 
797,  przekazane  przez  oba  rękopisy,  a  które  zgodnie  z  fonetyką 
i  ręk.  B  pisać  należy  dois:  drois.  Otóż  dehes  ma  obok  fonetycznej 
formy  dois  drugą  formę  doiz.  Ta  druga  forma  znajduje  się  2  razy 
u  Beroula  (raz  w  rymie  z  foiz)  w.  2947,  3724.  obok  dois  4147, 
a  także  2  razy  u  Chrótien'a  de  Troyes.  Erec  1004,  Wilhelm  1921*). 
U  Beroula  występuje  także  sez  (<^  sapis),  a  Muret  przytacza  tam 
formę  deiz  z  Cotnput  Filipa  de  Thaon  i  z  Brut,  „mistrza"  Wace  ^). 

Zresztą  pojedyncze  przypadki  połączenia  s  i  z  w  rymie  zna- 
chodzą  się  i  w  R.  de  Troie^)  {pris:  Felis:  fis  (<fidus):  mis  i  inne) 
częściej  jeszcze  w  Chronique  des  Ducs'')  [fiz:  pais  317;  pris:  criz 
29545;  geniisemenz:  sens  9113). 

§  20.  I  po  którem  następuje  spółgłoska,  zapewne  nie  zwoka- 
lizowało  się;  w  naszym    poemacie    niema  na  to  bezpośredniego  do- 


')  Zob.  rymy  na  a,  i,  u  w  poprzedniem  zestawieniu. 

2)  Tristan,  p.  XLVIII. 

')  Zob.  rozdział  III  niniejszej  rozpr.  str.  166  i  Apendyks. 

*)  W  przypisku  do  tego  wiersza  przytacza  Foerster  inne  przykłady,  w  któ- 
rych labialna  spółgłoska  -\-  s  daje  u  Chreńen'a  z  (zamiast  s)  n.  p.  *««(<9apiB), 
soiz  (<,  sepes),  e«  (<  apis). 

■•>)  Zob.  Tristan,  p.  XLIV. 

•)  Zob.  op.  eit.  t.  VI,  p.  126  sq. 

')  Zob  stadya  Fr.  Settegasta  i  H.  Stocka. 


1  86  1>R.  3.  RKINHOLD 

wodu,  nigdzie  bowiem  nie  występują  w  rymie  wyrazy  takie  jak; 
c?0M2*)  (<:;dulci8),  sous  (<  solus),  łouł  «tollit),  cous'^)  «colapho8), 
teus  («<tali8),  osłeus  (hospitalis).  charneus  (<<carnalis),  conswz  «^con- 
silios),  etc. 

Pośrednio  jednak  wynika  to  z  rymów  takich  jak: 
torsiaus:  chevaus  1211  coriaus:  biaus  579, 
które,  jak  się  wyżej  powiedziało,  (zob.  §  1)  powinny  brzmieć:  łor- 
seals:  chevals^  etc. 

esmal  ma  /  czyste  (nie  spalatalizowane)  cristah  esmal  w,  531, 
557. 

Z  utworów,  starszych  od  naszego  poematu,  B.  de  Thkbes*) 
i  R.  de  Troies^)  mają  /  zupełnie  zwokalizowane,  Eneas^)  na  wpół; 
z  młodszych  Tristan  Thomasa  2)  ma  I  nietknięte  a  Cbrćtien  de 
Troyes  ^)  prawie  zupełnie  zwokalizowane. 

b)  Morfologia. 

§  1.  Rzeczowniki  Ill-ej  deklinacyi  łacińskiej  rodzaju  żeń- 
skiego typu  flor,  amor  występują  w  naszym  poemacie  jeszcze  bez 
analogicznego  s  w  nominatiwie.  n.  p.  Blancheflor  171,  321,  683, 
713^)  etc.  W  dwuwierszu: 

Cele  qui  nom  a  Blanceflors 

Tant  me  destraint  la  soie  amors.  (1997 — 8) 

trzeba  oczywiście  czytać  Blancheflor:  amor^  co  potwierdza  lekcya 
ręk.  B. 

Tak  samo  u  Thomasa  niema  jeszcze  analogicznego  s.  Nato- 
miast u  Bćroula  znajdujemy  jeden  przykład  [el  cors:  dolors  843 — 4) 
A  w  R.  de  Troie  kilka,  n.  p.  flors:  colors  13348,  obok  flor:  soror 
5120;  honor:  plusor  19609,  obok  deshonors:  socors  19022;  hautors: 
colors  16718. 

§  2.  Rzeczowniki  typu  amisłez.  citez,  piłuz  nie  występują 
w  rymach  naszego  po6matu,  trudno  więc  rozstrzygnąć,  czy  autor 
używał  form  z  z  czy  bez  z. 


')  Rym  -ouz  występuje  kilka  razy  w  naszym  poemacie,  por.  w.  l;-i9,  2781, 
2813,  2919  (drnk.  -oiis)  oraa  -ous  1307. 
*)  Zob.  Introduction  do  tych  dzieł. 
»)   Zob.   Cliges  (wielkie  wydanie),  str,  L.XVIII   i   n. 
*)  W  rymie  z  honor,  amor. 


ZR  STIIDYÓW   NAD   .STAIIOPU.    KICK.  187 

§  3.  Sire  ma  formę  bez  .s-  por.,  rym  slre:  ire  1501,  tak  samo 
frere:  ere  1529.  Nie  tylko  rymy,  ale  i  miara  wiersza  potwierdza 
formy  bez  s  (zob.  w.  2495,  2503). 

Rzeczowniki  II  deklinaoyi  lac.  na  -er  jak,  maistre  (<C  ma- 
gister) występują  w  nomin.  bez  s.  Wiersz   1690: 

Li  mastins  est  fel  deputaire,  ma  w  ręk.  B  C  waryant  li  mestre 
(li  maistres)  i  brzmi   w  B. 

Li  mestre  ewt  fel  et  de   put  aire. 

Waryant  ręk.  C  (li  maistres  est  fel  deputaire)  potwierdza 
lekcy ę  ręk.  B  i  zmusza  na.?,  abyśmy  lekcy ę  B  uważali  za  auten- 
tyczną 1). 

Rzeczownik  arhre  jest  również  bez  s  (zob.  Emendacye  do  w. 
1790).  Łacińska  forma  soror  występuje  w  nominatywie  prawidłowo 
jako  suer.  Zob.  w.  318,  1512,  1530. 

Ela  est  ma  suer,  et  jou  ses  frere). 

Rzeczowniki  acheison  (<^  occa3io(ne) )  raison  występują  bez  i^, 
zob.  w  2533.  2676  (li  oquison:  e1  doigiion)^  2764  (li  baron:  raison). 

To  też  formę  oąuisons  w.  947  (o:  alons)  trzeba  zmienić  na 
oquiso?ł:  alon.  Końcówka  ow  obok  ous  w  I  osobie  liczby  mnogiej 
występuje  raz  jeszcze  w  w.  1447  horn:  mangeron. 

Tak  samo  bez  s  występuje  lion  (:  en  soupecon  1735)  i  hon. 
(<homo)  rymując  z  raison  (945,  1447),  maison.  (13431 

Germ.  fel  inom,,  felon  (acc.)  występuje  prawidłowo,  w  R.  de 
Troie  mamy  analogiczną  formę  felons  jako  nom.  Zob.  w.  12281, 
27341. 

Jeżeli  na  ogól  system  deklinacyi  o  dwóch  przypadkach  jest 
starannie  przestrzegany,  to  jednak  z  potrzeby  rymu  (a  czasem 
i  miary  wiersza)  forma  przypadka  4-go  (a  więc  bez  s)  zastępuje 
formę  przj^padka  I-go.  Jest  rzeczą  wiadomą,  że  ten  zanik  dekli- 
nacyi, rozpoczyna  się  najwcześniej  w  utworach  anglonormandz- 
kich.  Bśdier  wylicza  u  Thomasa-j  25  przykładów,  w  których  forma 
accus.  bez  s  zajmuje  miejsce  nominatywu,  dwukrotnie  zaś  forma 
accus.  liczby    mnogiej    (z   s)    zajmuje   miejsce   nominativu    (bez  s). 


*)  U  Thomasa  jedyny  raz  występujące  maistre  ma  s  analogiczne,  por.  w. 
2072  {mestres:  palestres).  Kob.  Introd.  p.  24,  gdzie  wydawca  błędnie  drukuje 
palestes. 

2)  Op.  cii.,  p.  23  sq. 


188  Dli.  J.   HRINHOLD 

U  Bóroula  mamy  53  przykładów  takiej  substytucyi  ')■  W  Eom.  de 
Troie  liczba  przykładów  dochodzi  do  300  przynajmniej,  wydawca 
podzielił  je  na  kilka  grup,  z  których  jedna  liczy  170  2).  Kilka- 
naście przykładów  wymienia  wydawca  Eneas,  a  kilka  Constans 
w  B.  de   Thehes. 

W  naszym  poemacie  mamy  70  przykładów  użycia  formy: 
accus.  w  miejsce  nominatywu,  którą  kopiści  obu  rękopisów  starali 
się  w  różny  sposób  usunąć.    Objaśnię  to  na    kilku  przykładach: 

w.   41.   Mout  par-ert  boins  et  chiers  li   pailes 
Ains  ne  vint  miadres  de  Tessaile 

Li  pailes  jest  prawidłową  formą  nominativu.  ale  rym  Tessaile  wy- 
maga, by  w  jej  miejsce  podstawić  formę  accus.  le  paile,  którą 
też  miał  oryginał,  bo  autor  był  Normandczykiem  (lub  Anglonor- 
mandczykiem)  i  nie  przestrzegał  skrupulatnie  deklinacyi.  Kopista 
ręk.  A  dolepił  mechanicznie  do  formy  accusativu  s  (cechę  nomin.), 
nie  spostrzegłszy,  że  przez  to  niszczy  rym  3).  drugi  kopista  ręk.  B 
przerobił  cały  wiersz  na  następujący. 

Monit  tinc  por  boen  et  chier  le  paile, 

przez  co  dawny  podmiot  w  zdaniu  stał  się  przedmiotem,  ale  myśl 
stała  się  przez  to  banalną. 

Wiersze  323 — 4  przedstawiają  się   następ.   w  obu   rękopisach: 

ręk.  A  ręk.  B 

Malades  se  fera  Gaidoiis  Malade.s  se  face  Guedon 

Ne  lor  porra  lirę  lechona  Qae  preudre*i  ne  lor  poast  lecon 

Gaidon  jest  formą  accusativu.  którego  uominativus  brzmi 
Gaide(s)  ^).  Autor  poematu,  któremu  potrzebny  był  rym  do  lecon, 
użył  formy  accus.,  mimo  że  wyraz  ten  był  podmiotem  w  zdaniu, 
kopista  B  wiernie    przepisał    tę  nieregularną    konstrukcyę    syntak- 


')  Zob.  Maret,  op.  cił.,  p.  L1V  sq. 

»)  Zob.  Constans,  B.  de   Troie,  t,  VI,  p.  149  są. 

s)  Za  kopistą  powtórzył  to  wjdawca  Du  Merli,  nie  spostrzegłszy  się  ró- 
wnież, że  takich  rymów  niema  w   naszym   poemacie. 

*)  Cue  prendre  należy  emendować  Qu'aprendre,  jeżeli  ten  wiersz  miałby 
reprezentować  pierwotną  lekcyę,  można  jednak  przyjąć  jako  lekcyę  autentyczną 
iire  lecon. 

8)  Zob.  wiersz  202  (^waryant  ręk.  .4).  nrobiony  według  wzoru  Jerre  (<latro) 
—  larron. 


ZK  STUDYÓW  NAD   STAKOFK.   I{RK.  189 

tyczną,  tak  często  jednak  występującą  w  zabytkach  nonnandzkich, 
natomiast  drugi  kdpista  A  doczepił  s,  jak(j  zwykłą  cech^  nominu- 
tivu,  a  liczbę  pojedynczą  lecon  zamienił  na  liczbę  mnogą  lecons  •). 
Wyrażenie  aprendre  lecon  (albo  lirę  lecon).  ma  swój  odpowiednik 
w  w.  208  lechon  rendre,  potwierdzony  przez  oba  rękopisy. 

Przypatrzmy  się  wierszom  393  —  4,  które  dają  równocześnie 
podwójny  obraz  destrukcyjnej  pracy  kopistów,  w  celu  dopaso- 
wania oryginału  do  gramatyki  i  wersy fikacyi  współczesnej  sobie 
epoki. 

ręk.  A  ręk.  B 

Del   venir  li  done  con<ries^)  Du  venir  li  donnę  congie' 

La  roine  apela  irie's  La  royne  rapele  irie. 

Forma  congies.  która  może  tutaj  tylko  być  accus.  pluralis 
niema  racyi  bytu'),  „kroi  daje  mu  (synowi)  „pozwoletiie'^  (urlop)  do 
powrotu  i  rozgniewau}'  wzywa  królowę",  „pozwolenie"  w  liczbie 
mnogiej  nie  miałoby  tutaj  sensu.  Oryginał  miał  tedy,  jak  w  ręk. 
Bj  congie.  ale  drugi  wiersz  ma  jako  podmiot  (względnie  przydawkę 
do  podmiotu)  przymiotnik  „rozgniewany",  który  powinien  brzmieć 
irh^)  [=irie2)  <iiratus.  Autor  poematu,  Norman dczyk.  ponieważ 
rym  wymagał  formy  na  ie  użył  formy  accusativu  (iratu]>  irie],  ko- 
pista 5  *)  wiernie  oddał  oryginał,  nie  troszcząc  się  o  tę  „liceneyę", 
kopista  A  ^)  zaś  przerobił  lekcyę.  by  zadawalniała  regały  grama- 
tyczne jego    epoki  i  otoczenia. 

Widzimy  ponadto  w  drugim  wieiszu.  że  w  ręk.  A  mamy 
formę  apela  (czas  przeszły),  a  w  ręk.  B  —  rapele  (czas  teraźniej- 
szy. W  poprzednim  wierszu  w  obu  rękf>pisach  jest  czas  teraźniej- 
szy (do(n)ne).  Zastanawiając  się  nad  przyczynami,  które  mogły 
skłonie  kopistów  do  tych  zmian,  dokonanych  na  lekcyi  pierwotnej, 


')  Du  Meril  przyjął  do  swego  tekstu  lekcję  gorszą  ręk.  A,  nie  zaznaczy- 
wszy nawet  istnienia  drogiej   lekcyi  w  ręk.  B. 

^)  To  samo  powtarza  się  w  w.  663  —  4  gdzie  znowu  A  ma  le  congie,  a  B 
poprawiona  formę  les  congiez,  nie  podaną  przez  Du  MeriTa  w  przypiskach,  jeszcze 
raz  w  w.  904,  gdzie  czytamy   błędne  les  congiet.. 

•')  irez  jest  formą  prawidłową  (fonetyczną),  obok  niej  występuje  forma  iriez. 

*)  Mówiąc  kopista  A,  kop.  B,  mam  na  myśli  oczywiście  nie  tylko  jego,  ale 
wszy.stkiuh  poprzedników,  którzy  przepisywali  ten  poemat  w  ciągu  120  —  150  lat, 
oryginał  bowiem  pochodzi  z  r.  1160.  a  obecnie  dochowane  rękopisy  z  końca  XIII 
{A}  i  początków  XIV  wieku   iB). 


190  I>U.  J.   KKINHOLD 

dochodzimy    do    wniosku,    że    oryginał    miał    zapewne    formę    na- 
stępującą: 

La  roine  apele  irie. 

W  tym  wierszu  końcowe  e  w  apele  liczyło  widocznie  za 
zgłoskę,  mimo  że  znajdowało  się  przed  samogłoską  (czyli  w  roz- 
ziewie), albowiem  działała  jeszcze  łacińska  końcówka  ai,  ^  już  za- 
nikło, ale  jeszcze  swój  wpływ  wywierało,  przeszkadzając  wyrzutni. 
Od  połowy  Xn  wieku,  a  więc  w  czasie,  gdy  nasz  utwór  powstał, 
wpływ  t  końcówki  łac.  at  zaczyna  maleć.  W  XIII  wieku  już  nie 
istniał  wcale  i  każde  takie  e  w  rozziewie  nie  liczyło  się  wcale  za 
zgłoskę.  Wiersz  394  miałby  tedy  7  zgłosek  zamiast  osm.  Kopista 
A  zamienił  więc  apele  na  apela^  a  kop.  B  zamienia  apele  na  rapele, 
przez  co  e  z  roine.  które  również  było  w  rozziewie  (przed  a  z  apele) 
i  jako  takie  nie  liczyło  się,  przestaje  niem  być  (rapele)  i  wiersz 
ma  pełną  liczbę  zgłosek.  Ale  te  dwa  odmienne  sposoby  wyrówna- 
nia liczby  zgłosek  wiersza,  dokonane  przez  dwóch  niezależnych  od 
siebie  kopistów,  dowodzą,  że  pierwotna  lekcya  miała  apele,  a  przez 
to  „hiatus**  ^). 

To  samo  zjawisko  doczepiania  s  du  formy  accusativu,  cho- 
ciaż nominativus  ma  odmienną  formę,  możemy  zauważyć  przy 
w.  805—6: 

ręk.   A  ręk.  B 

Fiu,  fait  ele,  moult  es  enfans  Fiuz,  fet  ele,  toi  voi  enfant 

QaaDt  de  ta  mort  es  porąuerans  Qaant  ta  raort  ras  si  desirant. 

enfans  jest  w  ręk.  A  podmiotem,  ale  forma  nominatiyu  dla  enfant 
jest  e7ifes  (<infans),  a  accus,  enfant  (<  infantem).  Poeta,  by  za- 
dość uczynić  rymowi  porquerant  albo  dcsiderant)  użył  formy  bier- 
nika enfant  jako  nomin.,  kop.  A  mechanicznie  doczepił  s  jako  znak 
I-go  przypadka  ^j,  a  drugi  kopista  przerobił  wiersz  tak,  by  enfant 
stało  się  biernikiem  w  zdaniu. 

Znaczenie  ręk.  C,  który  dotychczas  nie  oddał  żadnej  przy- 
sługi przy  rekonstrukcyi  pierwotnego  tekstu  objawia  się  przy 
w.  1291—2: 


')  O  tej   kwestyi  będzie  poniżej   mowa.  w  ustępie  o  wersyfikacji. 

*)  Za  nim  przyjął  to  Da  Meril,  nie  spostrzegłi-zy  się,  ie  nasz  poeta  takiej 
formy  enfans  nigdzie  nie  używa,  lecz  prawidłową  enfes  lub  w  zastępstwie  acc. 
enfant. 


ZK  8TUDYÓW  NAD  STAKOFK.   RĘK.  191 

ręk.  A  ręk.  B 

II  n'i  aToit  piankę  ne  pont  II  Q'i  avoit  planches  ne  ponz 

Car  trop  erent  li  gae  parfont  Cai'  trop  ert  roides  et  parfonz 

ręk.  C:  Car  trop  estoit  li  ague  parfont. 

Przedewszystkiein  uderza  ulotnienie  się  wyrazu  gue  z  ręk.  B, 
oraz  jego  przemiana  na  ague  (<^aqua)  w  ręk.  C.  Widocznie  wyraz 
ten,  będący  kontaminacyą  łac.  vadu  i  germańskiego  wat  (bród), 
sprawiał  kopistom  pewue  trudności.  Zaglądając  do  innych  rękopi- 
sów dziel,  n.  p.  Clirćtien'a  de  Troies,  konstatujemy  ten  sam  fakt. 
Gu4  występuje  raz  w  Erec  (w.  3031)  i  raz  w  Cliges  (w.  1307). 
Otóż  w  jednym  i  drugim  wypadku  niektóre  rękopisy  podają  aigue, 
aige  (<<  aqua)  zamiast  gue.  To  nam  wyjaśnia  li  ague  z  naszego  ręk. 
(7,  oraz  całkowite  zniknięcie  z  ręk.  B.  Ręk.  A  ma  formę  nomi- 
nativu  liczby  mnogiej  li  gue,  gdyż  chciaJ,  aby  i  przymiotnik  parfont, 
użyty  w  nomin.  licz.  mnogiej  zgadzał  się  w  rymie  z  pont.  Ale  tu- 
taj mowa  o  jednym  tylko  brodzie,  przez  który  trzeba  się  było 
przeprawić,  a  czasowniki  dwóch  rękopisów  B  C  {ert.,  estoit)  wska- 
zują również  na  to,  że  w  oryginale  była  forma  liczby  pojedyn- 
czej ^)  li  guez.  Natomiast  orzeczenie  przymiotnikowe  parfont  było 
użyte  w  formie  accus.  dla  zadość  uczynienia  rymowi.  Pierwotny 
tekst  brzmiałby  tedy: 

II  n'i  avoit  planche  ne  pont 
Car  trop  esteit  li  gnez  parfont. 

Kopista  B  przemieniwszy  parfont  na  prawidłową  formę, 
nomin.  1.  poj.  (parfonz),  dostosował  do  nowej  końcówki  wiersz  po- 
przedzający, zamieniając  formy  1.  poj.  (planche,  pont)  na  accus.  1. 
mnogiej  planches,  ponz,  by  ten  ostatni  prawidłowo  rymował  z  par- 
fonz. Wartość  ręk.  O,  który  jedynie  zachował  pierwotną  lekcyę 
estoit^)  a  przez  to  i  jego  niezależność  od  ręk.  A,  za  którym  zwy- 
kle idzie  niewolniczo,  okazuje  się  przy  tych  wierszach  we  wła- 
ściwem  świetle.  Dla  porównawczego  badania  różnych  wersyi  i  prze- 
róbek naszego  poematu  ręk.  C  niema  znaczenia,  ale  dla  ustalenia 
tekstu  może,  jak  tutaj  widzimy,  oddać  pewne  przysługi. 


1)  U  Chretiena,  kopiaci  również  przemienili  liczbę  pojedyncza  na  mnogą, 
zob.  Waryanty  do  Cligis  w.  1307. 

*)  Wprawdzie  estoit  musiałoby  sie  wprowadzić  do  krytycznego  tekstu  jako 
•mendacyę,  ale  lepiej  jeat,  gdy  emendacyę  można  poprzeć  bodaj  jednym  rękopiaera. 


192  I>R.  J.   KKINHOLJJ 

ręk.  A  (w.  15^3-4)  ręk.  B 

Cix  68t  ses  frere  u  ses  amis  Grant  dncl  en  iist,  ceanz  jel  vi 

Qaant  Flores  l'ot  si  s'e8babi  Qaant  Flo.  Tot  si  s^esbahi. 

Du  Móril  przyjął  lekcyę  ręk.  B,  która  jest  banalnem  powtó- 
rzeniem w.  1518  dla  zadość  uczynienia  rymowi,  podczas  gdy  le- 
kcya  ręk.  A  daje  składową  część  rozumowania  gospodyni,  którą 
uderzyło  podobieństwo  Floire'a  do  Blancheflorv.  Przemianę  ręk.  B 
tłómaezyć  należy  systematycznem  usuwaniem  form  accus.  zamiast 
nomin: 

ręk.  A  (w.  1785-6)  ręk.  B 

.1.  arbre  i  a  desus  plante  Uns  arbres   est  desus  plantez 

Plus  boi  ne  yireot  home  ne  Plus  biau  ne  vit  hom  qai  soit  nez. 

Du  Mćril  przyjął  do  tekstu  lekcyę  ręk.  J,  zapomniawszy 
podać  w  przypiskach  lekcj^ę  B.  Porównywając  je.  widzimy,  że  ani 
jedna,  ani  druga  nie  przedstawia  pierwotnej  lekcyi:  A  przez  swoją 
niezgrabną,  ciężką  konstrukcyę  9ie  mrent  home  we,  B  przez  swoją 
formę  arhres^  która,  jak  widzieliśmy,  występuje  w  naszym  poemacie 
bez  analogicznego  s.  jako  fonetyczne  arhre  (<^arbor).  Kombinując 
te  dwie  lekcye,  dochodzimy  do  właściwego  tekstu. 

Un  arbre  i   a  desus  plante 

Plus  bel  ne   vit  hom  qui  seit  ne. 

Forma  ne  (acc.)  zamiast  7iez  nom  (<;  natus)  raziła  kopistów, 
każdy  w  inny  sposób  starał  się  doprowadzić  do  regularnego  rymu. 

Dla  tych  samych  powodów  należy  w  w.  1809 — 10  przemienić 
(zgodnie  z  ręk.  B)  vernieus :  bons  conseus  na  vermeil :  bon  couseil; 
w  w.  1863  li  portiers  a  le  cuer  felon  na  /.  p.  est  cuivert  felon  (zgo- 
dnie z  ręk.  B);  w  w.  1965  Adonąues  a  Vhuissiers  veu  na  Quant  li 
huissiers  s'esł  perceu  (ręk.  B);  w  w.  2081  qu'on  I' a  ił  trahi  na  estre 
trahi'^  w  w.  2249  należy  wprowadzić  lekcyę  ręk.  B.  odrzuconą 
przez  Du  MćriFa  do  przypisków;  w  w.  2354  zamiast  a  cuer  mari 
lekcyę  ręk.  B  tout  mari  (przez  co  się  unika  elizyi  e  (<C  at\  koń- 
cówki 3-ej  osób.  czasu  teraźniejszego ');  w  w.  2583  —  4  należy 
zmienić  soleus:  vermeus  na  soleil:  vermeil  (zgodnie  z  ręk.  B)\  w  w. 
2706  qu'aił  le  cuer  irie  na  que  ii   fust  iiie  (zgodnie  z  ręk.  B.  zob. 


')  Zob.  ustęp  o  wersyfikacyi. 


ZK  STUUYÓW  NAU  STAROFK.   REK.  193 

Einend.  do  w.  2354);  w  w.  2755 — 6  należy  wprowadzić  do  tekstu 
lekcyę  ręk.  B.  odrzuconą  przez  Du  MćriPa  do  przypisków;  w  w. 
2790  zaś  lekcyę  ręk.  A.  odrzuconą  przez  wydawcę;  w  w.  2902 
zmienić  Et  U  en  a  le  cuer  irie,  na  Li  amiranz  en  est  monł  ińe, 
(emeudując  lekcyę  ręk.  jB,  który  ma  licz  zamiast  irie). 

Do  omówionych  powyżej  20  przykładów  emendowanych  do- 
łączyć należy  trzydzieści  kilka  przykładów,  znajdujących  się  w  wy- 
daniu Du  Meril'a,  a  mianowicie  w  w.:  367,  663,  709,  732,  792,  793, 
809,943,1039,  1179,  1414,  1415,  1514,  1561,1610,  1636,1652,  1653, 
1700,  1783,  1860,  1924,1941,  1973.  1990,  2202,2211,2262.2490, 
2654,  2661,  2774.  oraz  kilkanaście,  które  będą  umówione  w  ustę- 
pie o  wersyfikacyi  i  w  rozdziale  „Emendacye  i  konjektur\  ".  Ogólna. 
ich  liczba  dochodzi,  jak  się  powj^żej  rzekło,  70.  Jest  to  największy 
odsetek  ze  współczesnych  utworów.  I  tak  w  E.  de  Thehes  przy- 
pada taki  „błąd"  w  przybliżeniu  :  1  na  1000  wierszy,  w  Eneas: 
1  na  300.  u  Thomasa:  1  na  125,  w  R.  de  Trok:  1  na  100,  u  Be- 
roula:  1  na  85,  w  naszym  poemacie:  1  na  43.  czyli  dwa  razy  wię- 
cej niż  u  późniejszego  cokolwiek  Bćroula.  Taki  zanik  deklinacjń 
przemawia  również  za  ancrlo-normandzkiem  pochodzeniem  utworu  ^). 

Bezokolicznik,  użyty  jako  rzeczownik,  nie  ma  fleksyjnego  s 
w  naszym  utworze  tak,  że  wszystkie  te  przv{)adki  dołączają  się  do 
wyżej    wymienionych.  Mamy  kilka  takich  przylcladów: 

Mais  nul  otr  ne  nul  veoir 

Ne  li  paet  faire  joie  avoir  (w.  367 — 8); 

Toas  l'ord  del  mont  ne  tous  l'avoir 

Ne  te  feroit  sans  li  manoir  (w.  1415--fi); 

Engignies  bu5,  dist  ii,  e'e3t  voir ') 

Deceu  m'a  li  vostre  avoir  2)  (w.   2007  —  8). 

W  Eneas  bezokoliczniki   mają  fleksyjne  s  n.  p.: 

f/entrers  en  est  assez  legiers, 

mais  molt  est  gries  li  rapairiers  (w.  2i!99  — 2300). 


1)  Zob.  Fonetykę  §§  6  a,  7,  9,  15. 

2)  Da  Meril  druk.  toir:  avoirs,  ale  niesłusznie.  Tzob.  Emendacjie  do  tego 
wiersza)  bo  voir  w  wyrażaniu  c'est  r.  występuje  zawsze  baz  s,  por.  B.  de  Troie, 
nawet  veir  est  nie  ma  s,  zob.  ram  w.  8997  i  „Waryanty",  gdzie  znajdujemy  formy 
voirs  est  albo  c'est  voirs,  odrzucone  prxe/,  wydawcę,  chociaż  je  ma  większa  część 
rękopisów,  tak  samo  w  Tristanie  Thoma-ia.  W  Tristanie  Beroula  mamy  jeden 
raz  dla  wymagań  rymu  loirs  (w.  208vl)  zamiast  loir,  zresztą  tylko  loir  (w.  41, 
393  etc). 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  13 


r 

I 


194  rJK.  J.   REINHOLD 

•U  Thomasa  mamy  3  przykłady  bezokolicznika  bez  s  (w.  127 
227,  2898). 

Przymiotniki,  które  w  łacinie  mają  jedną  formę  dla  ro- 
dzaju męskiego  i  żeńskiego,  i  tutaj  wykazują  zgodnie  z  fonetyką 
jedną  tylko  formę,  z  wyjątkiem  znanych  wyrazów,  które  już  wcze- 
śniej przybrały  analogiczną  formę  dla  rodzaju  żeńskiego  n.  p.: 
dolent.  -te.  douz^  douce.  Przymiotnik  grant  przybrał  w  nomin.  sing. 
analogiczne  s  (jak  w  R.  de  Troie)  i  brzmi  granz.  W  w.  2773  —  4, 
gdzie  niema  tego  s  {gratił:  enfant)  mamy  do  czynienia  z  formą  accus. 
zamiast   nominativu. 

Analogiczne  formy  rodź.  żeń.  tele  (<<  talem),  qiiele  (<<  qualem) 
znikają  z  naszego  poematu,  gdy  się  porówna  oba  rękopisy;  po- 
chodzą z  pióra  kopistów,  nie  autora. 

Zaimki:  ;o,  (u  Du  MóriTa,  j>,  jou)  que  często  nie  elidują  się 
przed  samogłoską,  co  jest  cechą  archaiczności  utworu;  zaimek  trze- 
ciej osoby  jest  lui  (męska  forma)  i  li  {żeń.  for.).  Forma  skrócona 
el  zamiast  ele  często  występuje  w  naszym  utworze.  Zaimki  le,  les 
opierają  się  często  o  wyraz  poprzedzający,  n.  p.  )ies  =  ne  les, 
quel=que  le,  quil  =  qui  le^  qttes  =  que  les  quis  =  qui  les,  etc. 

Czasowniki:  Pierwsza  osoba  liczby  pojedynczej  I-ej  kon- 
jugacyi  i  subj.  prćsent.  I-ej  konj.  nie  ma  analogicznego  e.  Przy- 
kłady są  liczne  n.  p.:  jou  fotroi  (w.  313),  jou  fapel  (w.  766),  je 
vous  aji  (w.  1536),  ne  m'os  jou  (w.  1549),  fespoir  (w.  1560,  1794, 
1879  2731),  jou  pens  (w.  1571),  en  vous  me  fi  (w.  1994.  2002),  vous 
en  jur  (w.  2190)  etc. 

Tak  samo  w  R.  de  Thkhes.  Eneas,  Troye,  u  Thomasa,  formy  te 
nie  mają  anal.  e\  natomiast  u  Bśroula  mamy  1  przykład  na  I-ą  osobę 
indie,  (je  me  grałe  3732),  oraz  6  przykładów  dla  subj.  pros,  I  ej 
konjugacyi  z  analog,  e^).  Nasz  utwór  co  do  swej  archaiczności  staje 
obok  3  poematów  klasycznych  i    Tristana  Thomasa. 

Pierwsza  osoba  licz.  mnogiej  ma  końcówkę  -ons,  kilka  razy 
-on  (n.  p.  w.  1448)  i,  być  może,  jedną  formę  na  -omes.  (zob.  „Emen- 
dacye"  do  w.  2893  —  4.  gdzie  czytamy  u  Du  Mćrira  według  ręk. 
A  homes:  somes,  a  w  ręk.  B  komes:  tioncomes,  które  należałoby  może 
wprowadzić  do  tekstu).  W  R.  de  Thkbes  mamy  również  jeden  tylko 
przykład  na  -omes  (venomes:  homes  2185),  w  Eneas  jeden  przykład 
(disomes    6693,    wymagany    przez    miarę    wiersza).    Natomiast    nie 


•)  Zob.  Introduction  p.  LVII. 


ZE  STUDYÓW  NAD  STAUOFR.  KĘK.  195 

mamy  w  tjch  dwóch  poematach  końcówki  -onfi  (lecz  wyłącznie  -on). 
W.  R.  de  Troie  przeważa  końcówka  -ons  nad  końcówką  -on,  nie 
mą  jednak  ani  jednego  przykładu  na  otnes.  U  Thomasa  mamy 
wogóle  jeden  tylko  rym  alu7n:  rełurnerum  2246,  oba  wyrazy  są 
czasownikami,  to  też,  jak  wydawca  zaznacza  (p.  27),  nie  rozstrzy- 
gają wcale  kwestyi.  U  Bćroula  odnajdujemy  wszystkie  trzy  końcówki, 
4  razy  na  -oi,  2  razy  na  -ons,  1  raz  na  -onies  (miara  wiersza  di- 
rontes  599).  wydawca  Muret  podkreśla  tam  (p.  LVIIIj  że  taki  stan 
odnajduje  się  i  w  innych  zabytkach  normandzkich  XII  i  XIII 
wieku. 

Druga  osoba  liczby  mnogiej  w  futur  i  subjonc.  pros.  kończy 
się  na  eiz  (oiz),  jak  tego  dowodzi  rym  w,  2694  ocioiz:  drois  i  inne. 
pominięte  przez  Du  MóriFa.  (zob.  rozdział  „Emendacye").  Koń- 
cówka eiz  zachowała  się  w  B.  de  Thebes,  (p.  CII,  kilka  przykładów) 
w  Eneas  (p.  XXI,  jeden  przykład  oseriez  :  sacheiz  6617),  w  R.  de 
Troie  (p.  144,  kilkanaście  przykładów),  u  Bćroula  (1  przykład  w, 
2643  metroiz:  destroiz  p.  LVIII).  Wszędzie  jednak  obok  końcówki 
eiz  (oiz)  znajduje  się  analogiczna  -ez.  W  naszym  poemacie  analo- 
giczna końcówka  jest  rzadka. 

Końcówki  -ions,  iez  imperfect.  i  condit.  są  jeszcze  dwuzgło- 
skowe,  jak  w  R.  de  Thebes.  Eneas  i  R.  de  Troie. 

Imperf.  I-ej  konjugacyi  rymuje  tylko  ze  sobą,  tak  samo  imperf. 
II-ej   i  III- ej. 

Rymów,  w  których  nie  zaszło  pomieszanie,  wyłącznie  I-ej  konj. 
mamy  27,  rymów  II-ej  i  Ill-ej  — 63.  Obok  tego  mamy  10  rymów 
pomieszanych  (w  wydaniu  Du  MóriTa),  które  odpadają  przy  po- 
równaniu dwu  tych  rękopisów.  Wydawca  zapomniał  podać  te 
wary  anty  w  przypiskach,  dlatego  je  tutaj  omówimy: 

w.  67—8.  Viles  reuboit,  aroirs  praoit 

Et  a  sefi  nes  toat  condaisoit. 

Praoit  ( <  praedabat)  jest  przekazane  tylko  w  ręk.  A,  ręk.  B 
ma  prenoił  (<  prehen debat),  co  więcej,  ręk.  C,  niewolniczo  idący 
zwykle  za  A,  ma  także  prenoił. 

w.  373 — 4.  Qui  en  tous  tans  florie  estoit 
Et  tant  doucement  li  flairoit. 

Zamiast  flairoit  ma  ręk.  B  czasownik  II-ej  konj.  oloit 
( <  olebat), 

13* 


196  1>R.   J.   UICINHOLD 

W.  H75  —  6.  Que  toate  chose  en  oublioit 

Mais  li  termef  moult  lons  estoit. 

Tutaj  Du  M^ril  pogmatwał  pierwotną  lekcyę,  nie  przyj ąwszy 
do  tekstu  wiersza,  który  się  znajduje  w  obu  rękopisach.  Trądy cya 
ręk.  tak  się  przedstawia:  po  podanych  wyżej  wierszach  373  —  4 
czytamy: 

A  B 

a  Que  encens  ne  boins  citovaas 
h  Ne  giroffles  ue  garingaus 
c  Et  cele  odour  rieu  ne  prisoit 

d  Toute  antre  cose  en  oublioit  Que  tonte  joie  en  oublioit 

e  Le  fiuit  de  cele  arbre   atendoit  Le   fruit  de  cele  arbre  atendoit 

/  Mais  li  tennes   moult  lous  estoit         Mes  li  termes  lons  li  estoit 

Du  Mśril  nie  przyjął  do  tekstu  wierszy  a^  b.  f,  (co  mu  osta- 
tecznie wolno  było  ze  względu,  że  są  przekazane  tylko  przez  jeden 
rękopis  ^j,  wiersz  d  (=w.  375)  skombinował  nieorganicznie  z  obu 
rękopisów  (z  A  wziął  cose.  z  B  zaś  que),  wiersz  e  podał  w  przy- 
pisku  z  wierszami  a,  b,  c.  jako  interpolacyę  ręk.  A.  zapomniawszy 
dridaó,  że  ten  wiersz  znajduje  się  również  w  ręk.  B,  czyli,  że  bez- 
warunkowo należy  do  tekstu.  Tymczasem  nie  tylko  w.  e  ale,  co  za 
tern  idzie,  wiersz  c,  stanowiący  kcmieczne  uzupełnienie  rymu  po- 
przedniego wiersza,  należy  do  tekstu,  po  nadto  także  wiersze  a,  b, 
ze  względu  na  poemat  angielski  ^),  który  należy  do  grup  [i,  czyli 
reprezentuje  z  ręk.  A  fjbie  grupy. 

W  w.  759 — 40  amoient :  veoie/it,  należy  zamiast  veoient  wsta- 
wić do  tekstu   odrzuć  ną  przez  Du   MeriPa  lekcyę  ręk.  A  trovoieut. 

Wiersze  1289 — 90  (manoit:  pnssoit)  omawiam  w  „Emenda- 
cyach",  pierwotna  lekcY.i  brzmiała'  (w  A  waitoienł:  conduisoient) 
maneit:  ronduiseit. 

w.     2599—2600.   Nous  contrefaire  ne  Iporroit; 
Cou  ert  a  vis  cui   Tesgardoit, 

Zamiast  banalnego  wiersza  2599  i  następnego,  który  jest  nie- 
zrozumiały (ręk.  A)  ma  ręk.  B: 

Quant  liee  estoit  on  qaant  ploroit 
Qai  certement  la  regardoit. 


')  Zob.  jednak   „Uzupełnienia"    w.  375-6. 


ZE  STUDYÓW    NAD  STAROFIi.   KĘK.  197 

CO  daje  w  związku  z  dalszymi  wierszami  nie  tylko  doskonały 
rym.  ale  i  sens.  Waryantu  tego  zapomniał  wydawca  umieścić 
w  przypiskach. 

w.  2955-6.  Qui  le  baptesme  refusoit 

Ne  en   Diu  croire  no   voloit, 

Ręk.  B  ma   waryant,  pominięty   przez   Du  Meril'a, 
yui   bauptizier  ne  so   voloit'j. 

Wreszcie  w.  2561—2  (sospiroient:  avoieHtJ,  w  2563  -  4  (entres- 
gardoient:  estoient).  znajdują  się  w  tym  porządku  tylko  w  ręk.  J?, 
ręk.  A  ma  w  ich  miejsce  8  wierszyk),  które  częściowo  tylko  od- 
powiadają tym  wierszom,  a  mianowicie  brak  w.  2563.  Należy  za- 
tem powyższe  cztery  wiersze  tak  uporządkować:  2561.  2663.  2562, 
4.  wówczas  mamy  normandzkie  rymy. 

Po  usunięciu  powyższych  10  rymów  mieszanych,  pozostają- 
jeszcze  4  rymy,  przekazane  przez  oba  rękopisy.  Są  to  wiersze 
563—4  (sembloit:  soit),  581  —  2  (feroient:  veittoient).  595 — 6  (entres- 
gardoient:  rioient).  649 — 50  (estoient:  racontoient).  w  których  pomie- 
szano czasowniki  I-ej  konjugacyi  z  czasownikami  innych  konju- 
gacyi.  Takie  poszczególne  wypadki  pomieszania  zwłaszcza  w  3-ej 
osobie  licz.  mn.  odnajdują  się  i  w  innych  utworach  normandzkich 
i  anglo-normandzkich.  I  tak  u  Beroula  mamy  savoit:  devsoit  (w. 
323  —  4.  w  L'Estoire  de  la  guerre  Sainte  Ambroise'a3j.  mamy  6 
rymów  mieszanych  ^i.  w  La  vie  de  Saint  Martin  Peana  Gatineau 
mamy  4  przykłady   na  liczbę  poj.  a  9  na  liczbę  mnogą  *). 

Nasz  poemat  ma  jeden  rym  liczby  pojed.  a  3  rymy  liczby 
mnogiej,  i  to,  rzecz  szczególna,  w  obrębie  nie  całych  100  wierszy 
(między  563  a  649).  podczas  gdy  pozostałe  wiersze  w  liczbie  2900 
nie  okazują  nigdzie  pomieszania  czasowników  I  konj.  z  czasowni- 
kami innych  konjugacyi.  A  rymów,  w  których  mogłoby  się  takie 
pomieszanie  zdarzyć,  jest  równa  setka. 


')  Wprawdzie  w  ten  sposób  rymuje  voloit  ze  sobą  samem,  ale  takich  ry- 
mów mamy  jeszcze  sześć  w  naszym  poemacie,  a  występują  one  i  w  innych  utwo- 
rach współczesnych,   zub.   ustęp  następny  o  wersyfikacyi. 

^I  Zob.  u   Du   Me'ril'a  str.  105,  n.  4  i  str.   106. 

»)  Zob.  Introduction  (w  Collection  de  Documents  ineihts  stir  l'histoire  de 
France)  p.  XCVI. 

*)  Zob.  Pope,  op.  cit.  p.  41. 


198  iJK-  J-  RKINHOLb 

Taki  stan  rzeczy  jest  jednym  z  najsilniejszych  argumentów, 
przemawiających  za  normandzkiem  pochodzeniem  naszego  utworu. 
Potwierdzają  je  rymy  na  -ot.  w  których  imperf.  I  konjugacyi  ry- 
muje z  perfectum  od  potuit,  habuit,  sapuW^  pot,  ot.  sof.  Dwa  ta- 
kie rymy,  nie  podane  przez  Du  Mórira,  odnajdujemy  w  ręk.  B 
przy  wierszach:  2085 — 6  (ot:  criot)  i  2089 — 90  (sot:  regretot). 

W  Tristanie  Thomasa  mamy  zaledwie  jeden  taki  rym  (souti 
amout  2050J,  a  w  Eneas  kilka.  Określając  dyalekt,  w  którym  jest 
pisany  ten  poemat,  powiada  wydawca:  „Ces  donnśes  permettent  de 
voir  dans  le  Roman  d'Enóas  un  poeme  normand  (les  imparfaits  de 
la  1^  conjugaison  en  ot  le  prouvent",  |).  XXII). 

Nasz  poemat  wykazał  cechy  identyczne  z  Bomem  d'£neas,  nie- 
które nawet  o  silniej szem  zabarwieniu  normandzkiem,  to  też  nie 
ulega  wątpliwości,  że  mniemanie  o  jego  pochodzeniu  pikardzkiem 
opierało  się  dotychczas  na  błędnych  wydaniach  i  jako  nieuzasa- 
dnione odpada.  Zarówno  fonetyka,  jak  morfologia  przemawiają  za 
Normandyą,  jako  ojczyzną  poety.  Zbadamy  z  kolei  wersyfikacyę, 
czy  i  ona  nie  potwierdzi  tej   nowej  hipotezy. 

c)  Wersyfikacja. 

Floire  et  Blanchfflor  liczy  w  wydaniu  l)u  MeriTa  2974  wier- 
szy ośmiozgłoskowych  parami  rymowanych.  Na  1486  rymów  jest 
446  żeńskich,  (t.  j.  zakończonych  na  -e  (względnie  -es,  -ent)  nie- 
akcentowane,  a  zgłoski  tej  końcowej  nie  dolicza  się).  Stosunek  ry- 
mów żeńskich  do  męskich  wynosi  przeszło  29*'/o.  Wiadomo,  że  im 
późniejszy  utwór,  tem  większy  u  niego  procent  żeńskich  rymów  ^). 
I  tak  Tristan  Thomasa  ma  237or  Roman  de  Troie  ma  28o/o,  Chro- 
Hique  des  ducs  de  Normandie  33o/o,  Pyrame  et  Thishe  42'>/(,.  Nasz 
utwór  staje  między  R.  de  Troie.,  który  go  niewątpliwie  poprze- 
dza, a  Chronique.  która  prawdopodobnie  nie  jest  dziełem  Benoit'a 
de  Sainte-Maure.  autora  R.  de  Troie,  lecz  dziełem  innego,  mniej 
uzdolnionego  poety  i  piszącego  pod  wpływem  swego  głośnego 
imiennika  ^}. 

Nasz  poeta  rymuje  na  (łgół  dobrze.    Rymy  takie  jak:  cnsoli- 


1)  Zob.  Constans.  7?.  de  Troie  t.  VI,  p.  106,  (z  wyjątkiem  jednak  />'.  de 
Thihes,  który   ma  BTO/o)- 

»)  Taki  jest  wynik  studyam  Conatansa,  op.  cif.  t.  VI,  p.  164  są.  Chapitre 
111  Les  deun  Benoit. 


ZE  studyów  nad  .STAUOFR.  kęk.  199 

tes:  ametistes^)  645/6  diłes:  veute.ss  2415/6  dowodzą,  że  .s  przed 
głuchą  zamilkło.  Por.  B.  de  Th^be.s  (crisolites:  ametistes  4017, 
maistre:  scetre  5117,  B.  de  Troie  (crisolite:  ametiste  14637,  arba- 
leste:  saiete  28889).  Rymy  oirs:  rois  27/8  rJievaliers:  bries  2951/2 
dowodzą,  że  r  przed  s  wymawiało  się  słabo.  Por.  B.  de  Troie  (che- 
valeros:  meillors  10821,  resplendors:  dous  14629).  Rym  łrueve 
desmewe  681/2  ma  swoje  odpowiedniki  w  B.  de  Th^bes  (creire: 
receivre  2845,  vivre:  ocirre  1915),  B.  de  Iroie  (barge:  rivage  27623, 
trovent:  coyreiit  7245).  W  grupie  dwóch  spółgłosek,  z  których 
pierwsza  jest  płynną  lub  nosową,  druga  może  być  głuchą  lub 
dźwięczną  n.  p.:  emportenf:  detordent  2057 — 8.  descendent:  presentent 
2065 — 6.  Por.  E.  de  Thebes:  (entrecontrent:  esfondrent  5649).  Spół- 
głoska-j-r  rymuje  z  samem  r:  vinrent:  firent  2933 — 4,  a  grupa  3 
spółgłosek  rbr  z  grupą  bl:  delitable:  niarbre  1645 — 6.  Por.  B.  de  Thebes 
(defendre:  membre  8323).  W  dwóch  rymach  mamy  powiązane  che 
i  ge:  rivage^):  fache  Q9 — 10  demorance:  manche^)  1959 —6.  tak  samo 
w  B.  de  Thebes  (esrachent:  esragent  1945)  messages:  saches  1277, 
langes:  manches  6089).  Raz  połączył  poeta  m  z  n  ainies:  maines 
749—50,  co  spotykamy  i  w  B.  de  Ihebes  (prenent:  raement  2675) 
i  w  B.  de  Troie  (tienent:  criement  10549).  Do  tego  dołączyć  na- 
leży dwa  nieregularne  rymy,  które  uważać  należy  za  „assonancye: 
d4livre:  homicide^)  411 — 2,  bowetit:  renvoisent  1475 — 6.  Jeżeli  we- 
źmiemy pod  uwagę  dzieła  „mistrza  stylu",  Chretiena  de  Troyes,  naj- 
lepszego niewątpliwie  wersyfikatora  owej  epoki,  to  u  niego  znaj- 
dziemy te  same  niedokładności  i  „licenciae  poeticae".  co  u  na^ 
szego  poety.  I  tak  czytamy  w  jego  Erec  et  Enide:  damage:  sache 
1006  cerf:  /er:  712,  nisde:  Enide  331,  ametistes:  crisolites  6807 
traUres:  dites  3362,  mule:  cure  5178  (to  samo  w  Lancelot  2796) 
vies  « yitas):  liues  5395,  retenail:  cheval  4973,  ranne  « regnu): 
famę  (^femina)  1911, /awe:  sanę  (•<  synodu)  4021  deus  (<duos): 
vos  3438*).  Bćroul  wykazuje  większą   jeszcze  ilość  nieregularnych 


1)  Du  Meril  drak.  amecites. 

*)  U  Da  MeriPa  druk.  rivache,  mances. 

*)  Odrzucone  do  przypisków  przez  wydawcę,  pouieważ  „la  yersitication  est 
trop  soigade  pour  que  le  poetę  se  soit  content^  de  cette  simple  assonance".  Ale 
jaż  dragą  „assonancyę"  ptzyjął  do  teksta,  niotywając  wprost  przeciwni©:  l'a8- 
Ronance  de  ces  deux  ver8  n'a  point  para  saftisante  a  B,  qai  les  remplace... 

*)  Zob.  Kristian  von  Troyes  Worterbuch  v.  W.  F5r8ter,  Halle  1914.  p.  roz- 
dział Die  Sprache,  p.  214*. 


200  HK.   J.   KEINHOLIJ 

rymowi),  por.:  choahre:  enseithle  597,  sente:  enfle  331,  Jist:  puis 
2209,  esł:  [met  2049.  bolUł:  fiM  2139,  rcgrete:  metre  1943,  voitre: 
ciiite  3689,  dit  baniz  8281.  pueple:  mucble  955,  chape:  gahe  2883, 
marę:  afaire  3619,  c?i#:  i/'ic  3583  etc.  W  f^o/ie  de  Tristan  mamy 
termę:  derve  93,  fom:  mont  546  etc. 

Kilkakrotnie  rymuje  u  naszego  poety  wyraz  ze  sobą  samym, 
estoit:  esłoit  97  —  8,  «:  a  153  —  4,  est:  est  681 — 2,  wom-s:  wms 
1307  -  8,  ok  oi  2207  —  8. 

U  Thomasa  (zob.  Tristan  p.  32)  mamy  chalt:  chalt  172,  part: 
part  2468,  a:  a  1060.  1072,  oraz  esłoit:  estoit  1986.  (które  wydawca 
poprawia  na  e:  metoit).  deive:  deive  669,  (które  wydaje  się  wy- 
dawcy niepewnem)  oraz  vus:  vus  2556,  które  zdaniem  wydawcy, 
należy  może  emendować  ims:  nus).  Razem  tedy  7  przykładów, 
(z  tych  trzy  mniej   pewne). 

U  Beroula  (zob.  Tristan  p.  XXVII)  mamy  grant:  grafit  193, 
paine:  paine  1783,  herherges:  li  4081.  Wydawca  uważa,  że  dwa 
ostatnie  przedstawiają  skorumpowaną  lekcyę.  ponadto  wylicza  9 
przypadków,  w  których  ten  sam  wyraz  rymuje  ze  sobą  samym, 
ale  ma  znaczenie  cokolwiek  odmienne,  i  jeden:  (a:  a),  który  ma 
zupełnie  identyczne  znaczenie.  Razem  tedy  13  przykładów. 

U  naszego  poety,  jak  widzieliśmy,  jest  tylko  5  takich  ry- 
mów, ale  za  to  w  4  znaczenie  obu   wyrazów  jest  identyczne. 

Najciekawszym  może  rysem  wersy fikacyi  naszego  poety  jest 
łączenie  4  a  nawet  6  wierszy  w  grupy  o  tym  samym  rymie.  Paul 
Meyer  pierwszy  zauważył,  że  w  poezyi  normandzkiej  i  anglo- 
normandzkiej  wiąże  się  nieraz  dwie  następujące  po  sobie  pary 
wierszy  tym  samym  rymem  2). 

U  Bśroula  mamy  dwa  przykłady  na  to  zjawisko  (zob.  p.  XXV 
w  Folie  de  Iristan  1  przykład  (zob.  p.  12). 

Nasz  poeta  upodobał  sobie,  zdaje  się,  to  „upiększenie"  rymu, 
bo  17  razy  je  powtórzył:  15  razy  po  4  wiersze,  2  razy  po  6  wier- 
szy. Ciekawą  też  rzeczą  jest  rozmieszczenie  tych  „strof"  w  poema- 
cie. W  pierwszym  tysiącu  wierszy  mamy  jeden  zaledwie  przykład, 
w  drugim  tysiącu    14  przykładów,  w  ostatnim  tysiącu  2  przykłady. 


1)  Wydawca  je  zestawia  w  hiłroduction  p.  XXVI. 

*)  Zob.  Fragments  d'une  Vie  de  Saint •  Thomas  de  Cantóibery  1885, 
p.  XXXV;  Notices  et  extraits  des  tnannscrits,  t.  XXXII,  II*  partie,  p.  78,  Ro- 
mania XXIV,  p.  8,  28. 


ZK  stuoyÓw  nad  STAUOFK.  kęk.  201 

I  ten  rys  przemawia  zatem  za  normaiidzkicm  pochodzeniem  au- 
tora i  za  wpływem  poezyi  anglo-nonnandzkiej  na  naszego  poetę. 
W  wydaniu  Du  Merila  odnaleźć  można  tylko  11  przykładów  *), 
resztę  pominął  wydawca,  nie  zaznaczvwszy  często  ich  istnienia  na- 
wet w  przypiskach.  Prz^-toczymy  jeden  przynajmniej  na  próbę. 
I  tak  wiersze  2833-8  z  wydania  Du  MóriTa  przedstawiają  się 
w  rękopisach   w   następujący  sposób: 

ręk.  A  r-;k.   B 

a)  Et  moult  humlement  li   pria  Mes  BlancheHor  monit  li   proisi 

b)  QaaDt  Gloria  eue  avera  Et  touz  ses  diBX  li  conjnra 

c)  Tot  Tan   por  Diu  qne  ne  Tocie  Et  Floires  Ten  ra  moult  jirie 

d)  Ains  le  tiegne  tote  sa  vie  Et  de  bon  cuer  huniilie 

e)  Et  Flores  ausi   Tern  pria  Qae  ii  ja  Claris  n'ocirra 
/)  Blanceflor  luoult  grant  joie  en   a       Ne  antre  famę   ne  prendra. 

Wydawca  wcielił  lekcyę  ręk.  A  do  swego  tekstu  (z  wyjąt- 
kiem 3  słów  pierwszego  wiersza,  które  wziął  z  B).  tymczasem  trój- 
zgłoskowa  forma  avera  (pikardzka),  której  nigdzie  poeta  nie  używa, 
czyni  tę  lekcyę  podejrzaną,  również  wiersz  S-y,  („BI.  miała  z  tego) 
wielką  radość)  nie  ma  sensu,  bo  nie  wiadomo,  z  czego  się  cieszy. 
Ale  i  lekcya  ręk.  B  nie  jest  bez  zarzutu,  oto  po  prośbie  Blancbe- 
flory  (w.  a,  h)  niema,  o  co  prosi;  widzimy  również,  że  co  do  tre- 
ści wiersze  c,  d  ręk.  B  odpowiadają  wierszom  e.  f  ręk.  A.  Emen- 
duję  tedy  powyższy  ustęp  w  ten  sposób,  że  biorę  lekcyę  ręk.  B 
a  następstwo  ich  z  ręk.  A.  Otrzymujemy  tedy  jako  tekst  kry- 
tyczny: 

a)  Mais  Blancbeflor  inoot  ii  preia, 

ł))  Et  toz  fces  deus  li   conjura, 

cj  Qu6  ii  ja  yloris  n'ocin"a, 
d)  Ne  autre  fenie  ne  prendra; 

e)  Et  Floires  l'en  ra  raout  preie 
f)  Et  de  bon  cuer  hnmilie. 

Kopistów  mogły  w  tym  ustępie  dwie  rzeczy  razić,  futur  (q^iie... 
n'ocir)a)  w  w.  c  po  czasowniku  preia,  conjura;  A,  zamienił  je  na 
subjonctif,  (c.  d),  B  przerzucił  te  wiersze  niżej,  również  humilie  bez 
zaimka  (w  f)  zwrotnego  mogło  się  nie  podobać  skrupulatnemu  ko- 
piście, więc  przerobił  dwuwiersz,  zastąpiwszy  wiersz  z  humilie  ba- 
nalnym zwrotem  Bł.  m.  grant  joie  en  a. 


')  Zob.  w.  721-4,  1051-4,  1093—6,  1185-8,  1391-4,  1523-8,  1531-4, 
1673-6.  1887-90,  1908-6,  1953-6. 


202  DR,  J.  REINHOLD 

Pozostaje  jeszcze  kwestya  rozziewu,  o  ile  w  naszym  utworze 
koócowe  żeńskie  e  dwu  lub  więcej  zgłoskowych  wyrazów  nie  eli- 
duje  się  przed  następującą  samogłoską. 

Odróżnić  tutaj  należy  dwa  przypadki,  1)  końcowe  e  z  łaciń- 
skiego a  lub  też  innej  samogłoski,  a  służące  jako  t.  zw.  e  d'appui, 
oraz  2)  e,  pochodzące  z  łacin.  końc.  czas.  osób.  III  -at. 

O  pierwszym  nie  wiele  da  się  powiedzieć.  W  pięciu  przy- 
padkach mogłoby  się  takie  e  nie  elidować,  ale  kopiści  w  różny 
sposób  je  usunęli^).  Z  ich  przeróbek  widać  jednak,  że  oryginał 
dopuszczał  w  pewnych  razach  e  w  rozziewie. 

ręk.  A  w.   1305  ręk.  B 

Li  raaiatres  esgarde  Penfant  Le  mestre  a  esgarde  Tenfant 

Ponieważ  w  naszym  poemacie,  jak  to  wykazaliśmy,  maisłre 
(<^  magister)  nie  ma  jeszcze  analogicznego  s  w  nominatiwie,  przeto 
forma  z  ręk.  5  jest  autentyczną,  z  drugiej  stron}"  należy  zafehować 
czas  teraźniejszy  z  ręk.  A.  Otrzymujemy  tedy  jako  tekst  kry- 
tyczny: 

Li  maistre  eagnarde  l'enfant 

ręk.  A  w.   1418  ręk.  B 

Paet  estre  enoor  ie  raveras  Puet  cel  estre  si  l'eii  menras 

ręk.    C:      le  ramenras 

'Trój zgłoskowe  raveras  (pikardzkie)  samo  przez  się  podej- 
rzane ^j,  musi  być  odrzucone  wobec  faktu,  że  ręk.  B  C  mają  nien- 
ras.  ale  i  forma  ramenras  jako  pochodząca  z  tego  samego  źródła, 
co  raveras  jest  podejrzaną,  pozostaje  tedy  en  menras  z  B,  który 
rzeczywiście  najlepiej  odpowiada  treści').  Z  drugiej  strony  w  le- 
kcyi  ręk.  B  odczuwa  się  brak  wyrazu  encor  jako  niezbędnego.  Kom- 
binując więc  obie  lekcye  otrzymamy: 

Paet  estre  eacor  i'en  menras. 


*)  Du  M^ril  za  nimi,  trzymając  się  najczęściej   ręk.  A. 

*)  Formy  trójzgłoskowe  od  ovotr,  8avoir  (averai^  averas,  saverai  etc.)  wy- 
stępują w  zabytkach  pikardzkich,  rzadziej  w  normandzkich  (u.  p.  satercz  u  Tho- 
masa w.  2198),  ale  w  naszym  poemacie  ani  jedna  taka  forma  nie  jest  podana 
przez  oba  rękopisy,  lub  przez  rękopis  B,  wszystkie  znajdbją  się  jedynić  w  pi- 
kardzkim  ręk.  A. 

*)  Gospodarz  pociesza  bohatera  w  Babylonii,  że  może  jeszcze  odnajdiie 
ukochaną  i   ^.odwiezie  ją  stąd''   (Ten  menras). 


/K  81UDYÓW  NAD  STAROFR.  UĘK.  203 

Co  do  innych  wierszy,  zob.  podane  na  końcu  waryanty,  mia- 
nowicie do  w.  2530,  (należy  emend.  Ai  jo  la  corpe  et  le  tort),  oraz 
w.  1649  i  2202.  gdzie  jeszcze  w  ryk.,  B  zachował  się  rozziew  nie- 
tknięty. 

Co  się  tyczy  końcówki  e  czasowników,  to  wiadomo,  że  jeszcze 
w  pierwszej  połowie  XII  w.  takie  końcowe  -e  mimo  samogłoski 
następnego  wyrazu  liczyło  się  za  zgłoskę,  bo  jeszcze  oddziaływał 
wpływ  końcowego  t  (z  -at^-et).  Od  połowy  jednak  XII  wieku,  e 
takie  zaczyna  ulegać  przed  samogłoską  elizyi  i  przestaje  być  li- 
czonem  do  zgłosek  wiersza.  Czy  jednak  ta  przemiana  była  już  do- 
konaną około  1150,  czy  też  była  jeszcze  w  stadyum  początkowera, 
na  to  trudno  dać  odpowiedź.  Utwory  z  owej  epoki  (t.  j.  między 
r.  1150  a  1170),  stosownie  do  zapatrywań  wydawcy  na  tę  „deli- 
katną" kwestyę,  wykazują  więcej  lub  mniej  przypadków,  w  których 
takie  e  ma  znaczenie  osobnej  zgłoski  w  rozziewie.  I  tak  Constans 
w  swoich  wydaniach  E.  de  Ihebes  i  R.  de  Troie  usunął  je  zupełnie, 
mimo,  że  w  niektórych  wypadkach  wszystkie  trzy  grupy  ręko- 
pisów i  harmonia  wiersza  domagały  się.  aby  zostawić  formę  czasu 
teraźniejszego   N    p. 

Par  me  le  cors  son  frćre  embrace  Les  nez  li  baise  et  la  face. 

Otóż  baise  jest,  jak  wynika  z  waryantów.  podany  przez  trzy 
ręk.  (S,  C,  P),  reprezentujące  wszystkie  trzy  grupy,  jeden  ręk.  (B) 
podaje  beisoit.  a  ręk.  P,  by  uniknąć  rozziewu  dodaje  e^p wis  le  face. 
Jasnem  jest,  że  oryginał  miał  beise,  a  wydawca  pozwolił  sobie  wsta- 
wić do  tekstu  baisa^  które  razi  ze  względu  na  czas  teraźniejszy 
poprzedniego  wiersza  embrace. 

U  Thomasa  podkreślił  Rottiger  60  —  70  przypadków,  w  któ- 
rych e  znajduje  się  w  rozziewie.  Wydawca  Bedier  emendował  63, 
a  zostawił  7,  bo  jest  przekonany,  że  oryginał  ich  nie  posiadał,  że 
istnienie  i  tych  7  zawdzięczamy  złym  kopistom.  Przeciwnie  wy- 
dawca utworów  Marie  de  France,  chociaż  rękopisy  nie  zawierały 
przykładów  e  w  rozziewie,  przez  staranne  studyum  doszedł  do 
Wniosku,  że  oryginał  zawierał  wiele  przykładów,  i  starał  się  je 
wprowadzić  do  tekstu.  Kwestya  ta  t.  j.  hiatus  i  elizya  e  {<Caf) 
wymaga  osobnego  studyum  i  wyszłaby  po  za  ramy  niniejszej  roz- 
prawy, gdybym  ją  chciał  tutaj  traktować.  Wystarczy  więc  zazna- 
czyć, że  w  naszym  utworze  (w  wydaniu  Du  Mćrila)  hiamy  tylko 
dwa   przypadki  rozziewu  (zob,  w.  1754,  1788). 


204  DR.  J.   REINHOLD 

Traeve  *)  on  precTeuses  pierres,  (w.   1754). 
L'ai)ele  ')  on  1'arbre  d'amor8  (w.  1788). 

Po  za  teni  mamv  raz  rozziew  w  wierszu  ręk  B.  nie  podany 
przez  wydawcę  (zob.  „Waryanty"  w  Apendyksie  do  w.  204).  który 
w  tekście  Du  MeriTa  przemienia  się  na  przykład  elizyi  według 
ręk.  A.  Otóż  takich  przykładów  elizyi  mamy  15  w  ręk.  ^^),  al3 
w  ręk.  B^).  Zestawiając  dwa  te  rękopisy,  można  usunąć  wszędzie  eli- 
zyę,  a  czasem  powstaje  rozziew,  który  należy  wprowadzić  do  tekstu. 
Wspólnych  obu  rękopisom  przypadków  elizyi  mamy  14*),  z  nich 
niektóre  zapewne  istniały  w  orj^ginale.  inne  łatwo  w  sposób  je- 
dnakowa powstawały  z  rozziewu,  n.  p.  przez  zmianę  el  na  ele  do- 
konane przez  obu  kopistów  w  w.  275  sele  II  done  a  son  enfant, 
z  pierwotnej   prawdopodobniej   lekcy  i  sel  li  d.  a  s.  e. 

Pozostaje  jeszcze  jedna  cecha  wersy fikacyi,  którą  należy  omó- 
wić, t.  zw.  „brisure  du  couplet".  P.  Meyer  w  swojem  pięknem  stu- 
dvum  Le  Couplet  de  deux  vers^).  wykazał,  że  najstarsze  utworj'^, 
pisane  sześcio-  i  ośmiozgłoskowym  wierszem,  kończą  zdanie  z  ry- 
mem t.  j.  z  wierszem  2.  4,  6  nigdy  1.  3,  5.  W  najstarszych  utwo- 
rach anglo-normandzkich  n.  p.  Filipa  de  Thaon.  w  Vie  de  St.-Bron- 
dam,  Lapidaire  de  Marbode  zasada  ta  panuje  bezwzględnie,  ale  już 
u  Gaimara  i  Wace'a  (około  1150)  zaczynają  się  wyjątki,  w  trzech 
poematach  klasycznych  zwłaszcza  w  B.  de  Troie,  wyjątki  te  są 
coraz  częstsze,  reformatorem  zaś.  który  zasadę  te  łamie  i  odrzuca, 
jest  Chrćtien  de  Troyes.  Nasz  poemat  w  porównaniu  z  B.  de  Troie 
stoi  na  stopniu  archaiczniejsz^^m  i  okazuje  się  bardzo  wiernym 
starej  zasadzie.  Na  1500  blizko  zwrotek  mamy  zaledwie  15  przy- 
padków naruszenia,  i  to  takich,  w  których  drugi  (względnie  czwarty) 
wiersz  jest  izolowany,  t.  j.  stanowi  całość  dla  siebie,  przez  co  efekt 


M  Du  M^ril  wydrukował  w  pierwszym  wierszu  nonsens  truere  on,  a  w  dru- 
gim samowolnie  przedstawił  wyrazy  na  on  l'apele,  mimo,  że,  jak  sam  podaje, 
wszystkie  trzy  rekoi)iBy   mają  inaczej. 

*)  Zob.  „Emendacye",  względnie  „Waryanty"  w  Apendyksie  lub  też  w  wy- 
daniu Du  Merira  do  w.  f)3,  137,  1270,  1807,  i 655.  1^74,  1975,  2071.  2164.2231, 
2261,  2310,  2354'.  2499,  2691. 

»)  Zob.  „Emendacye-  etc,  do  w.  199,  282,  353,  394,  510,  757,  852,  1825, 
2202,  2215,  2291,  2437,  2438. 

*)  Zob.  „Emendacye-  etc.  do  w.  351,  711,  780,  909,  916,  1306,  1633,  1S28, 
2254,  2259.  2266,  2362,  2642. 

5;   Romania  t.  23,  (1894;,  p.   1-35. 


7.V,  SrUDYÓW   NAD   .STAKDKK.    KĘK.  205 

rozliicifi  dwuwierszowej  zwrotki  jest  oslabion\'.  W  R.  de  Troie^  jak 
zaznacza  wydawca  ^j.  na  pierwsze  1500  zwrotek  mamy  67  przy- 
kładów, na  inne  1500  mamy  299  przykładów,  a  na  ostatnie  1500 
nawet  359  przykładów,  co  daje  16%  w  przecięciu;  w  naszym 
utworze  zaledwo    1%. 

Przeglądając  powyżej  zestawione  cecłiy  języka  pcteinatu  spo- 
tyka się  szereg  takich,  które  przemawiają  za  Normand yą,  jakcj  za 
ojczyzną  autora  poematu  Floire  et  Blanche fior.  Cecłiami  temi  są 
następujące  odrębności  językowe: 

1)  ai  prawie  jeszcze  nietknięte; 

2)  ai  nie  pomieszane  z  ei\ 

8)  ain(e)  rzadko  pomieszane  z  einie); 

4)  aii  nie  rymujące  z  en\ 

5)  e  nakryte  zachowane,  ę  (<C.  łac.  i)  nie  rym.  z  ę  (<<  łac.  e); 

6)  ei  (<  łac.  e)  nie   rym.  z  oi; 

7)  s  nie  pomieszane  z  z', 

8)  uis  >>   «s;  nie  ]>   ue;  (po  jednym   przykładzie); 

9)  e  rymujące  dwukrotnie  z  ie; 

Żadna  wprawdzie  z  powyżej  wymienionych  cech  nie  jest  wy- 
łącznie uormandzką:  N'*  1,  4.  5  odnajdujemy  w  narzeczu  pikadz- 
kim;  N"  8  w  narzeczu  lotaryńskiem;  ale  Normandya  jest  jedynym 
krajem,  w  którym  odnajdujemy  razem  wszystkie  te  cechy  w  ję- 
zyku literackim  poetów  połowy   XII  wieku. 

I  tak  Is*'  4,  9  wyklucza  wschodnie  i  środkowe  narzecza 
(Lotaryngię,  Burgundyę.  Szampanię,  Ile  de  France  etc),  N"  1,  4,  6 
wyklucza  Szampanię;  N*^  6,  7   wyklucza  Pikardyę. 

Powyżej  uwydatnione  cechy  fonetyczne  pozwalają  nam  uznać 
Normandyę  za  kraj,  skąd  najprawdopodobniej  pochodził  autor  poe- 
matu tloire  et  Blunchefior.  PrawdopodobieustvA'o  tej  hipotezy  zamie- 
nia w  pewność  ta  okoliczność,  że  imperfectum  I  konjugacyi,  nie 
rymuje  z  imperf.  pozostałych  dwóch  konjugacyi,  oraz  końcówka  -ot 
w  imperfectum  I  konjugacyi,  stwierdzona  przez  rymy  takie  jak: 

sot:  regretot  (w.  2089  ręk.  B)  ot:  criot  (w.  2085  ręk.  Bj. 

Do  cech  fonetycznych  dołączają  się  uwydatnione  powyżej 
cechy  morfologiczne  i  wersyfikacya,  które  przemawiają  za  Nor- 
mandya względnie  anglo-normandzkiem  pochodzeniem   autora  2), 


»)   Op.  cit.  t.  VI,  i>.  108. 

2)   Nie  jest   jednak  wykluczonem,  że    poota    przez    dłuższy    pobyt  w  Anglii 


206  1)K.   J.   REINHOr,D 

Floire  et  Blancheflor  jest  tedy  poemateno  pochodzenia  nor- 
mandzkiego,  (a  nie  pikardzkiego,  za  jaki  dotychczas  uchodził), 
a  jako  taki,  jest  bardzo  wczesnej  daty.  O  tera  świadczą  N*"  1, 
2,  3,  6. 

1)  Teksty  normandzkie  już  w  I-ej  połowie  XII-go  w.  rymują 
aiĄ-cons^  z  e-j-cons,  (n.  p.  Ph.  de  Thaiin  ma  już  takie  rymy  heste: 
paistre).  W  naszym  tekście  mamy  zaledwo  3  przykłady  (esłre: 
maisłre  etc). 

2)  Rymy  ein[e)  i  am{e),  nie  napotykane  jeszcze  u  Wacea 
występują  już  w  Roman  de  Ihdbes  (21  przykładów),  częściej  je- 
szcze w  Eneas  i  Roman  de  Jroie  (40).  Nasz  poemat  jest  pod  tym 
względem  bardziej  konserwatywnym,  niż  trzy  te  utwory  z  lat 
1150 — 1165,  bo  ma  zaledwo  4  przykłady  i  to  2  niepewne  (peine: 
ąuinzaine:  aleine:  semaine). 

3)  W  II-ej  połowie  XII-go  w.  zaczynają  coraz  częściej  wy- 
stępować w  tekstach  normandzkich  rymy  (pikardzkie)  iee:  ie.  W  na- 
szym tekście  niema  jeszcze  ani  jednego  takiego  rymu. 


6.  Uzupełnienie  tekstu. 

W  tym  rozdziale  omówić  należy  szereg  waryantów,  które 
pominął  Du  Mćril  milczeniem  albo  zamieścił  w  przypiskach,  a  które 
ze  względu  na  swoją  treść  należą  do  tekstu.  Są  to  ustępy,  liczące 
czasem  kilka  lub  kilkanaście  wierszy,  które  mają  swoje  odpowie- 
dniki w  przeróbkach  zagranicznych  i  które  nieraz  zmieniają  treść 
poematu.  Następny  natomiast  rozdział  zajmie  się  emendacy^ami 
i  konjekturami  gramatycznemi  lub  stylistycznemi.  Liczne  bowiem 
wiersze  w  wydaniu  Du  MćriTa  są  zniekształcone,  a  często  nawet 
bez  sensu.  Wreszcie  Apendyks  poda  wszystkie  waryanty  znanych 
trzech  rękopisów. 

w.  69 — 71.  De  quinze  i|  liues  el  rivache 
Ne  remanoit  ne  bues  ne  vache, 
Ne  castel  ne   vile  en  estant: 


uległ  wpływowi   anglo-normandzkiego    otoczenia.    Tem   by  się  tłomaczyło,  Ł»  rysy 
auglo-normandzkie  pojawiają  się    tylko  sporadycznie,  (zob.  §§  6  a,  7,  9,   15). 

')  O  tera,  że  lekcyę  rek.  B,  w  której  czytamy  XXX  liues  (zamiast  XV), 
należy  wprowadzić  na  podstawie  lekcyi  Sagi  do  franc.  tekntu,  była  jnż  mowa 
wyżej  (aob.  str.  161). 


ZE  STUDYÓW   NAD  STAKOFK.   RąK.  207 

Ręk.  B  ma  wary  ant,  nie  zamieszczony  przez  Du  Mćrira  na- 
wet w  przypiskach,  chociaż  sens  zdania  domaga!  się,  aby  go  wpro- 
wadzono do  tekstu: 

w.  71.  Ne  chastiaus  ne  bors  en  estant. 

Podmioty  w  wierszu  70  są  w  liczbie  pojedynczej  bues,  vache, 
tak  samo,  rozumie  się  orzeczenie  (remanoit)^  gramatyka  zatem  i  har- 
monia wymagają,  aby  i  w  drugim  wierszu,  do  którego  należy  to 
samo  orzeczenie,  oba  podmioty  były  w  liczbie  pojedynczej  (cha- 
słiaus,  bors),  a  nie  jeden  w  liczbie  mnogiej  (castel),  a  drugi  w  liczbie 
pojedynczej  (vile). 

Powyższe  rozumowanie  czysto  teoretyczne  potwierdza  Saga, 
w  której   czytamy: 

ok  XXX  ^)  rasta  fra  strgndinni  stód  hvarki  boer  nś  borg, 
a  waryant^)  ręk.  M.  jeszcze  wyraźniej:  hvarki  borg  nó  kastali, 

w.  199  —  2l)0.   Gaidon   l'a  commande,  un  niestre ; 
Mieudres  de  lui  ne  pooit  estre. 

Ręk.  B  ma  w  w.  199  waryant,  pominięty  przez  Du  Mórira, 
a  w.  200  w  innem  całkiem  brzmieniu,  odrzucony  przez  wydawcę 
do  przypisków. 

w.   199.  Gaidons  le  commande  a  an  mestre 
200.  Moult  iert  boins  clers  et  de  bon  estre. 

Porównywając  dwie  te  lekcye  w.  200,  widzimj^  że  w  ręk.  A 
wiersz  ten  przedstawia  się  jako  niepotrzebny  dodatek  dla  uzyska- 
nia rymu  (to,  co  Francuzi  nazywają  „cheyille''),  natomiast  w  ręk. 
B  wiersz  ten  ma  swoją  treść,  gdyż  dowiadujemy  się,  że  ów  na- 
uczyciel był   „dobrym  (biegłym)  klerykiem". 

Powyższe  przypuszczenie  potwierdza  Saga,  w  której  czy- 
tamy: en  meistari  hans  het  Goridas  (Ms.  M.  Geides),  sa  enn  bezti 
klerkr,  er  menn  vissu  /a  vera. 

Co  się  tyczy  w.  199,  to  widoczną  jest  rzeczą,  że  go  kopista 
B  nie  zrozumiał,  bo  zmienił   treść  całkowicie.    Wedle    ręk.  A  „po- 


*)  Patrz  odnośnik  na  str.  206:  O  tem,  że  lek.  ręk.  B  etc. 

*)  Saga  nie  ma  jeszeze  krytycznego  wydania.  Podstawą  wydania  Kdlbinga 
jest  tylko  rek.  E.  (fragmenty)  i  dla  zapełnienia  lak  ręk.  N.  Waryanty  ręk.  M., 
choć  KBlbing  uznaje  je  często  za  lepsze,  nie  weszły  do  tekstu,  boby  jednolitość 
tekstu,  jak  powiada  wydawca,  na  tem  ucierpiała,  (zob.  przedmowę  op.  eit.,  str.  XX)- 


208  DK.   J.   REINHOLD 

wierzył  swoje  dziecię  Ga  id  ono  wi  nauczycielowi",  (w  starofran. 
dat.  można  było  wyrazić  bez  przyimka  a).  Kop.  B  zamienił  dat. 
„Gaidun"  na  nomin.  „Gaidons"  i  dodał  przyimek  a  do  niestre, 
jego  więc  wiersz  znaczy,  że  „Gaidon  powierzył  go  nauczycielowi". 
Co  spowodowało  go    do    tej   zmiany?  Wiersz  w  oryginale  brzmiał: 

Gaidon   ie  coinande.   un  inestre. 

Wiersz  ten  ma  rozziew  comande  lin.  W  połowie  XII  w.  to 
było  jeszcze  dopuszczalne;  przy  trzeciej  osobie  prćsent  I-ej  konju- 
gacyi,  e  nie  elidowało  się  przed  następującą  samogłoską  bo  łac.  t, 
końcowe  jeszcze    oddziaływało.    Por,  wiersze    w    Roman  d'Eneas^), 

w.  231.   Molt  se  demente  Eneas 

1063.  Molt  me  torne  a  grant  contraire 
1223.  De   lai  comence  a  penser  etc. 

i  uwagę  Suchier'a  (str.  LXXIX). 

Z  końcem  XIII  wieku  elizya  takiego  e  była  obowiązującą, 
wskutek  czego  wiersz  powyższy  liczył  tylko  7  zgłosek.  Kop.  A 
poradził  sobie,  zamieniając  comande  na  a  comande.  a  kop.  B,  wsta- 
wiając a  przed  un  mestre.  przez  co  był  zmuszony  Gaidon  zamienić 
Gaidons,  przek.ształcając  w  ten  sposób  istotną  treść  wiersza. 

w.  345 — 6.   „Sire",  fait  ii,   „que  pnet  cou  estre 
Que  Blanceflor  laia  et  mon  estre. 

Druga  połowa  w.  346  ,.et  mon  estre''  nie  daje  sensu.  Ręk.  B 
ma  w  tem  miejscu  „e  mon  mestre",  waryant  którego  Du  Mćril 
nie  tylko  nie  pomieścił  w  tekście,  jak  tego  wymaga  sens,  ale  nie 
podał  nawet  w  ])rzy piskach.  Ze  waryant  ten  (ręk.  B)  należy  do 
oryginału,  przekonać  się  można  z  lekcyi  Sagi  (która  reprezentuje 
grupę  a):  ^^a  syarar  Flores:  Hver.sn  ma  pat  vera.  at  ek  skiljumz 
vid  BlankiHur  ok   mei  stara  minn? 

w.  352.   Li   rois  eon  cambrelcnc  deniande... 
391.   Li  senescauB  aa  roi   le  mande... 

W  pierwszym  wierszu  król  powierza  pieczę  nad  swoim  sy- 
nem (Floire),  którego  wysyła  do  Montoire,  szambelanowi.  40  wier- 
szy dale],  gdy  Floire,  stęskniony  chce  wracać,  czytam}',  że  sene- 
szal go  odsyła  do  króla.  Jeżeli  zajrzymy  do  ręk.  B.  to  znajdziemy 
stosunek  odwrotny.  Król  powierza  swego  syna  seneszalowi,  a  później 
jest  mowa  o  szambelanie,  który   uwiadamia  króla. 


ZB  STUDYÓW  NAD  .STAUOB^K.  KĘK.  209 

W.  352.  Li  rois  son  senechal  apele... 

391.  Li  chamberlans  au  roy  demande. 

Rzecz  jasna,  że  lekcya  obu  tych  miejsc  zarówno  według  ręk. 
A  (jak  wydrukował  Du  Móril),  jak  według  ręk.  B  jest  błędną: 
osoba,  występująca  w  obu  wypadkach,  musi  być  ta  sama.  Trudno 
tylko  rozstrzygnąć,  która  z  tych  dwóch  osób  (szambelan.  czy  sene- 
szal) była  w  pierwotnej  wersyi.  Tutaj  w  pomoc  przychodzą  nam 
obce  przeróbki.  Zarówno  Saga,  która  w  obu  miejscach  (cap.  VI, 
3,  7),  pisze:  herbergissvei7i,  jak  i  poemat  angielski,  gdzie  czytamy: 
chamburlayn  (w.  98  i  131),  wreszcie  Dideryk,  który  ma  w  obu 
miejscach:  camerli7ic  (w.  496  i  546)  rozstrzygają  kwestyę  na  rzecz 
„szambelana".  (Zob.  Kolbing,  op.  cit.  p.  13,  n  20). 

w.  707.  — 8.  Trois  fois  le  list,  lors  8'a  pasm^ 
Ains  qu'un  seul  mot  eust  sonę. 

Saga,  ang.  F,  D  mają  tu  odmienną  lekcyę.  I  tak  w  S  czy- 
tamy: pA.  fell  hann  .11.  sinnum  i  óvit,  adr  en  hann  gaeti  talat,  (cap, 
VIII,  2),  w  ang.  pre  si/es  Floris  swoune/  nu/e  |  Ne  speke  he  migte 
nogte  wi^  mu/e  (w.  267  —  8);  F  so  verre  daz  im  geswant  dri 
stunt  von  der  angesiht  |  e  dan  er  wurde  yerriht  (w.  2228  —  30)  D. 
Dat  hi  drie  werf  beswalt  achter  een,  |  No  mochte  spreken  wort 
ne  geen,  (w.  1123 — 4). 

Na  podstawie  powyższych  lekcyi  Kolbing  trafnie  przyjmuje 
(zob.  Englische  Studien  t.  IX,  p.  96  i  Saga  p.  22),  że  wszystkie  te 
utwory  miały  odmienną  wersyę;  niesłusznie  tylko  przypuszcza,  że 
ta  wersya  różniła  się  od  zacliowanych  rękopisów  francuskich,  bo 
wystarcza  zajrzeć  do  ręk.  B,  aby  się  przekonać,  że  rękopis  ten 
przechował  pierwotną  lekcyę,  która  wyjaśnia  lekcye  zagranicznych 
wersyi,  a  Du  Mćril,  nie  tylko  nie  poznał  się  na  ważności  tego 
waryantu,  ale  zapomniał  nawet  podać  go  w  przypiskach.  Czytamy 
zaś  w  ręk.  B: 

Trois  foiz  le  resŁut  donc  paumer 
Ainz  c'an  seul  mot  poist  sonner. 

w.  849 — 52.  „Damę",  fait  ii,  „quant  le  loez, 
50.  Dites  li  dont  se  yous  volez. 

a.  Car  tot  ensanle  les  aurśs, 

b.  U  ambesdeus  por  Tan  perdres." 
w.  51.  La  damę  ot  lors  le  caer  joiant; 

Repairió;,e)  est  a  son  enfant. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  14 


210  DR.  J.   HEINHOLD 

Wiersze  zawarte  między  850  a  851  umieścił  Du  Mśril  w  przy- 
piskach.  ponieważ  znajdują  się  tylko  w  ręk.  A.  Tymczasem  jest 
rzeczą  aż  nazbyt  widoczną,  że  wiersze  te  należą  do  pierwotnego 
tekstu,  bo  motywują,  dlaczego  lepiej  będzie  Floire'owi  powiedzieć 
prawdę,  że  Blancheflor  nie  umarła.  Kopista  B.  mając  4  rymy  na 
ez  (dwa  ostatnie  zamienione  w  ręk.  A  na  pikardzkie  es),  przesko- 
czył poprostu  z  volez  w.  850  na  perdrez  w.  850  5  i  pisał  w  dalszym 
ciągu  obecny  w.  851.  Ze  tak  się  rzecz  miała,  potwierdza  inna 
wersy  a,  należąca  z  ręk.  B  do  tej  samej  grupy  ^.  W  D  czytamy: 
-Herę",  seit  si,  „wel  segdi  nu.  j  Wi  moghen  oec  weten  wel  ge- 
rede,  |  Dat  wise  te  gader  selen  hebben  bede  j  Ochte  gader  beide 
yerliesen.      Van    deseń    moeten  wi    dat    beste    kiesen".  (w.  1298  — 

1302). 

W  tej  jednak  formie,  w  jakiej  podaje  ten  ustęp  ręk.  A.  wier- 
sze 850  a,  b,  nie  znajdują  się  na  właściwem  miejscu.  Nie  król, 
przyszedł  prosić,  ale  królowa  prosi  króla,  by  prawdę  powiedziano 
Floire'owi,  jej  zatem  rzeczą  było  motywować,  dlaczego.  Potwier- 
dzają to  zresztą  obce  wersye  Saga  i  Diederyk.  z  których  S  należy 
jak  wiadomo  do  grupy  sc.  a  I)  do  grupy  f>.  czyli  innemi  słowy 
„lekcya"  ta  należy  do  oryginału.  Kol  bing  (p.  26)  trafnie  to  za- 
uważył i  przypuszcza,  że  te  dwa  wiersze  należy  umieścić  w  poe- 
macie francuskim  przed  w.  848  tak,  aby  należały  do  mowy  kró- 
lowej. Zauważył  też,  że  odpowiedź  króla  (w.  849)  jest  w  S  w  for- 
mie pytania.  Otóż  zajrzawszy  do  ręk.  B,  odnajdujemy  właściwą 
lekcyę: 

849.   „Daine",  fet  ii,   „qa'en   vo!ez  Tons?" 
„Dirons  li  donc,  biau  sire,  or  nous". 

Mamy  więc  pytanie  w  odpowiedzi  króla,  (w.  849)  i  odpo- 
wiedź królowej,  do  której  należą  właśnie  powyższe  dwa  wiers/.e 
(850  a.  b),  natomiast  przypuszczenie  Kcilbinga,  że  te  dwa  wiersze 
znajdowały  się  w  oryginale  przed  w.  848  okazuje  się  my  lnem. 

w.  889 — 896.  8ignor,  ne  vous  esinervillioz  : 
890.  Car  q«i  d'ainors  est  justicies, 

Cou  cnide  faire  certement 

Dont  s'esmervillent  iiioult  de  gent. 
893.   Cou  traevon(s)  el  livre  Caton 

Qu'a  paines  cuidera  nus  hom 

Qu'estre  puist  fait  cou  que  fera 
896.  Cii  qui  d'amors  espris  sera. 


ZR  STUUyÓw  nad  STAROKK.   ItĘK.  211 

Saga  ma  na  miejscu  w,  893:  oh  pat  vdłta  Kalldes  ok  PIdto 
Kolbing  komentuie  ten  wiersz:  Kalides.  (M.  Kallades)  ist  eine  ent- 
PtelluDg  aus  Całon  (vgl.  fr/,.  v.  893)  und  unter  dem  livre  Całon 
sind  doch  wol  die  im  ma.  viel  gelesenen  DisHcha  Catonis  zu  ver- 
stehen.  Plato  hat  der  sagasehreiber  hinzugefUgt,  (p.  27).  W  jaki 
sposób  Kalides  może  być  korupcją  z  Caton,  pozostanie  tajemnicą 
Kolbinga.  Zajrzawszy  do  ręk.  B,  znajdujemy  tam  prawdziwą  lekcyę: 
w.  893.  Cest  en  Calcide  et  en  Platon. 

Teraz  rozumiemy,  że  Kalides  to  fr.  Calcide^  a  jest  to  Chalci- 
des.  tłómacz  i   komentator  Platona,  żyjący  w  trzecim  wieku. 

Wary  ant  powyższy  rzuca  ciekawe  światło  na  wykształcenie 
autora  Floire  et  Blanche/lor.  Wiersze  889  —  896  głoszą,  że  kto  mi- 
łością jest  opanowany,  dokonywa  rzeczy  nadzwyczajnych,  które 
przejmują  innych  ludzi  podziwem.  Nie  jest  że  to  dalekiem  echem 
platońskich  idei? 

Po  w.  1004.  Tant  com  Tarez,  mar  cremez  rien:  następuje  w  ręk. 
B  ustęp  6  cio  wierszowy,    którego  Du  Mćril  nie  przyjął  do  tekstu: 

Fers  ne  te  porra  entamer, 

Ne  feu  ardoir  ne  encombrer. 

Fiuz,  cest  annel  a  tel   poissance  *) 

Qne  bien  i  doiz  avoir  fiance; 

Saches,  qne  tant  com  ta  Taaras, 

A  riens  i)  que  qnieres  ne  faudras.        • 

Ustęp  ten  należy  wstawić  d«j  tekstu,  ma  bowiem  swój  odpo- 
wiednik w  S  (cap.  "X,  14),  F  (w.  2890  i  n\  D  (1561  i  n.) 
i  w  ang  (393  i  n). 

F  w.  2890.  ich  sagę  dir  waz  er  dir  frumet. 
also   oTOz  ist  des   steines  kraft, 
du  wirst  nieraer  schadehaft 
von  wazzer  noch  von  fiure. 

D  w.  1561.  Du  en   voers  met  di  dit  vingerlijn; 
Also  lange   alst  over  di  sal  sijn, 
En  darfstn  niet  vruchten   van  quaden  diere. 
Xo  van  watrę  no  van  viere: 

ang.   w.  393.    ,,Mi   sonę",  he  sede,   „have  ^is  ring. 
Whil  he  is  p\n,  ne  dnte  no^ing, 
Aat  fir  pet  brenne,  ne  adrenche  se : 
Ne  ire  ne  stel  no  mai  pe  sle. 


')  U  Du  MeriPa  druk.  puissance,  rien. 

14* 


212  DR.  J.  REJ N HOŁD 

Ponieważ  również  Saga,  a  więc  reprezentant  grupy  a,  ma 
odpowiednik  do  powyższego  ustępu,  należy  cały  ten  sześciowiersz, 
przechowany  tylko  w  ręk.  B  wstawić  do  tekstu.  Ponadto  FI  (w. 
2893).  D  (w.  15(i4)  ang  (w.  395)  i  Saga  (p.  30  w.  9  swoim  wy- 
razem VQt)i==i3i\e)  pouczają,  że  drugi  wiersz  francuski:  Ne  feu  ardoir 
ne  encombrer  należy  emendować:  Ne  feu  ardoir  tieue  e7łcomhrer  = 
„ani  ogień  spalić;  ani  woda  pochłonąć",  (zob.  Kolbing,  Englische 
Studien  t.  IX.  p.  97).  Podobnie  określa  Medea  (w  Botnan  de  Troie 
t.  I,  p.  85)  moc  talizmanu  (także  pierścienia,  anel)  który  wręcza 
Jasonowi.  udającemu  się  do  gaju.  by  zdobyć  złote  runo.  Ma  go 
chronić  przed  niebezpieczeństwami: 

Or  te  baillerai  uq  anel...  (w.   1677), 

Soz  ciel   n'a  home  ąai  seit  yis.  (1681) 

Des  qu'il  Tayra  en  son  deit  mis, 

Qai  ja  puis  crienge  enchantement, 

Feu,  arme,  venin  ne  serpent: 

Ne  li  pneent  faire  encomhrier, 

Ne  en  eve  ne  puet  neier. 

Tant  com  Panel  avras  sor  tei, 

Mar  avras  dote  ne  esfrei.  (1677  —  88). 

Nasz  poemat  pozostaje,  jak  wiadomo,  pod  silnvm  wpływem 
klasycznych  poematów  i).  Powyższe  wiersze  są  zapewne  echem  od- 
powiedniej sceny  z  Boman  de  Troie. 

w.  1013  —  18.  La  les  veissieis  moult  plorer, 

Lor  poins  batre,  lor  crins   tirer. 
Et  tel  doel  faire  au  departir 

16.  Com  8'il  le  reissent  niorir. 

17.  Atant  8'en-est  Floires  al^s; 
De  tous  fa  a  Diu  epmmandes. 

Jeżeli  porównamy  powyższy  ustęp  z  (jdpowiedniemi  miejscami 
obcych  przeróbek,  to  uderza  nas  jeden  rys  powtarzający  się  w  trzech 
wersyach,  które  reprezentują  obie  grupy  rękopisów  francuskich 
(a  i  |i).  a  który  musiał  istnieć  w  oryginale  francuskim.  Jeżeliby 
go  nie  miał  żaden  z  rękopisów  francuskich  byłby  to  dowód,  że 
wszystkie  trzy  ręk.  (A  (C),  B)  pochodzą  z  jednego  źródła  już  skor- 


1)  Zob.  R.  Witte,  Der  Einflus  von  Benoifs  Rom.  de  Troie  auf  die  alłfr. 
Lit.,  p.  79,  80  etc,  G.  Otto,  Der  Einfluss  des  Rom  de  Th^bes  auf  die  alłfr.  Lit. 
p.  57,  77,  etc,  oraz  osobny  rozdział  w  pracy  A.  Dresslera,  Der  Einflus  des  alłfr. 
Eneas-Romanes  auf  die  alłfr.  Literatur,  p.  135  i  n. 


ZK  8TUDYÓW  NAD  STAROFK.   RĘK.  213 

runipowanego,  a  podział,  proponowan}'^  w  dysertacyi  francuskiej, 
nie  dałby  się  utrzymać  bez  inodyfikacyi.  Oto  jak  się  rzecz  przed- 
stawia w  obcycłi  przeróbkach: 

Przy  wyjeździe  Floire'a,  który  udaje  się  w  świat,  by  szukać 
Blancheflory,  ogarnia  rodziców  jego  wielka  rozpacz,  tak  jak  by  go 
już  nie  mieli  nigdy  widzieć.  O  tem  przeczuciu  mówi  najwyraźniej 
Saga  (cap.  X,  15).  D  (w.  1591  i  u),  ang.  (w.  405—6),  na  co  Kol- 
bing  ^)  zwraca   uwagę. 

D.  w.   1591 — 6.  Emmer  waren  si  in  dien, 

Dat  sine  nemmermeer  waenden  sień, 
Hen  gesciede  alsijt  ontsagen. 
Want  sine  nemmermeer  en  sagen. 
Floris  sach  se  so  groten  rouwe  driven; 
Met  God  hiet  hise  alle  bliven. 

ang.  403  —  7.  Hi  makede  for  Lim  nou   oAer  chere, 
Butę  he  were  ileid  on  berę, 
For  him  ne  wende  hi  ndvre  mo 
Eft  to  sen,  ne  dide  hi  no. 

Saga  (p.  31,  4 — 7i:  en  pun  kystu  hann  gratandi,  ok  toku 
sidan  at  reyta  hdr  sitt,  ok  bcidu  sik  ok  Iśtu.  sem  aldri  mundu 
^au  hann  sja  sidan,  ok  urn  /at  varu  /au   sannspa. 

Tymczasem  i  tutaj  ręk.  B  przychodzi  nam  z  pomocą  waryan- 
tem,  pominiętym  przez   Du   MćriFa.  Po  wierszu   1016  czytamy: 

Car  mes  nu  cuidoient  veoir  Comme  cii  qui  pitie  ot  grant 

Non  firent  ii  tretout  por  voir  Li  damoisiaus  Floires  vale 

A  tant  lor  a  dit  en   plorant  Et  i!  Tont  a  Dieu  conmande. 

w.    1053  —  4.  Eu  coupes,  en  hanas  d'argent 
Aportent  cler  Tin  et  piument. 

Lekcya  ręk.  B,  nie  podana  przez  wydawcę  w  przypiskach,  brzmi: 

En   coupes  d'or,  en  nes  d'argent 
Metent  bon  vin,  herbe  piment. 

Wiersz  1053  jest  w  redakeyi  ręk.  B  harmonijny  przez  swój 
paralelizm  „w  złotych  kubkach,  w  srebrnych  naczyniach"  i  jako 
taki  należałoby  jego  raczej  wstawić  do  tekstu,  a  waryant  ręk.  A 
umieścić  w  przypiskach.  Za  tem  przemawia  również  archaiczny 
wyraz  nes  (naczynie  w  kształcie  okrętu),  zastąpione  banalnym: 
hanas.    Rozstrzyga  zaś  o  tem    lekcya   Sagi.,  która  ma  (cap.  X,  18): 

»)  Zob.  Eng.  Stud.  (IX,  97),  i  Sagę  (p.  31  n.  6).  Niesłusznie  tylko  przy- 
puszcza Kolbing,  że  tekst  francuski  jest  skorrumpowany.  Ręk.  B  zachował  jak 
zwykle,  pierwotną  lekcyę. 


214  r>R.  J.   REINHOLD 

„ok  var  ptirn  skenkt  allskyns  godr  drykkr   baedi  i  silfrkerum  ok 
guUkerum^ . 

w.  11.S3 — 42.  Cii  36  deduisent  lieenient, 

A  tant  es-TOS  torne  le  veiit: 
Li  jors  est  ja  toat  av6spres 
Et  li  flos  tost  au  port  montes : 

37.  Li  airs  est  clers,  nes  et  seris 

38.  Et  li  cieas  tres-toat  esclaris 
Coa  oient  li  maistre  des  nes: 

40.   Du  Tent  orent  [I  aronf?)  tous  plains  lor  tres. 
Longemeiit  sejorLĆ  i  ont, 
1142.  Et  del  passer  dsirant  sout. 

Wiersze  1137 — 8  zostają  w  sprzeczności  z  w.  1135  i  1140, 
które  mówią  o  ^wietrze",  podczas  gdy  w.  1137  mówi  o  „spokoj- 
nem  powietrzu";  przerywają  też  związek  między  w.  1136  a  1139. 
To  też  należy  je  usunąć  z  tekstu,  ponieważ  znajdują  się  tylko 
w  ręk.  A.  Natomiast  należy  wstawić  do  tekstu  wiersze,  znajdujące 
się  w  ręk.  B  (po  w.  1142),  które  Du  Mćril  odrzucił  do  przypi- 
sków.  Myśl  ich  odnajduje  się  w  dwóch  rękopisach  Sagi'^  gdzie  czy- 
tamy: (cap.  XI,  3)  „ok  allir  /eir,  er  uni  haf  vildu  fara,  /a  skyldi 
til  reidu  vera,  ok  til  skips  koma,  er  til  Babilóniam  vildu  fara", 
a  w  ręk.  M.  Sagi:  „/yi  naest  Ićtu  styrimenn  oepa  um  stadinu,  at 
/eir...  (p.  83,  w.  14). 

Oprócz  tego  poprawka  Du  MćriTa  w  w.  1140  [aront  zamiast 
orent)  jest  niepotrzebna  o  tyle,  że  ręk.  B  ma  właśnie  auront.  niema 
więc  potrzeby  poprawiać. 

w.  1223 — 26.  Ou  soit  a  droit,  ou  soit  a  tort, 
Tout  lor  estuet  mostrer  au  port 
Et  rendre  au  prevo.st  lor  avoir 
Por  osgarder  8'il  diront  voir. 

Ostatni  wiersz  (1226)  jest  tylko  emendacyą  Du  MóriPa  (zob. 
p.  50  UW.  4),  a  w  dodatku  niezbyt  zrozumiały,  bo  futur  diront  nie 
ma  sensu  w  tem  miejscu.  Trzy  przeróbki  (F,  JD,  S).  mówią  tutaj 
o  zapłaceniu  cła,  a  dwie  z  nich  (F,  S)  ponadto  o  przysiędze,  którą 
składają  podróżni  nasi.  Kolbing  {op.  cił.  p  36,  1 — 3)  uważa  ten 
ustęp  w  poemacie  francuskim  za  zepsuty  lub  niezupełny. 

Tymczasem  lekcya  B,  nie  umieszczona  nawet  przez  wydawcę 
w  waryautach,  daje  dostateczne  wyjaśnienie  i  zawiera  wzmiankę 
o  przysiędze: 


ZR  STUDYÓW   NAD  STAROFU.   HĘK.  215 

W.  1224  —  6.  Tout  li  estuot  donner  au  port 
Et  rendre  uu   prevo.st  lor  avoir 
Et  puis  jurer  qiril  diront  voir. 

Przerabiacze  zrozumieli  siowa  w.  1225  rendre  au  prevost  lor 
avoir  jako  zapłacenie  cła. 

w.  14:52 — 6.  L'ostes  apele  sa  moullier: 

-Danie,  honorcz  cest  dainoisel 
Yśistes  vou8  onques  tant  bel?" 
1455.   L'o9tes  et  sa  feme  au  cler  vi8 

Entr'  au8  deus  ont  lues  Floire  assis. 

Du  Mśril  dodaje  do  w.  1454  uwagę,  że  te  dwa  wiersze 
(1453 — 4)  nie  znajdują  się  w  B.  Wynikałoby  z  tego,  że  w.  1455—6 
przedstawiają  się  tak  samo  w  obu  rękopisach.  Tymczasem  rzecz 
ma  się  cokolwiek  inaczej.  Oto  lekcya  ręk.  B: 

w.  1455.  Entre  eus  deus  ont  Tenfant  assis 
L'ostes  Daires  et  Licoris. 

Widzimy,  że  te  dwa  wiersze  są  w  innym  porządku  podane, 
ponadto  ręk.  B  podaje  imiona  gospodarza  i  gospodyni  razem.  Waryant 
ten  należy  wprowadzić  do  tekstu,  bo  Saga  również  tutaj  wymie- 
nia gospodarza  i  gospodynię  (cap.  XV,  9).  „Ok  sidan  settu  /au 
milli  sin.   Hiisbóndinn  het  Daires,  en  biisfruin  Lidernis". 

w.  1533—4.  So  vous  la  dansele  ąuerez, 

Sachiez  porvoir  cui  fius  serez. 

Drugi  wiersz  jest  widocznie  skorrumpowany  i  nie  daje  sensu. 
Futur,  serez  jest  niezrozumiałe  w  zdaniu,  którego  treścią  byłoby: 
„Umiej  wykazać(!),  czyim  synem  jesteś".  Porvoir  nie  ma  zresztą 
tego  znaczenia,  przytem  w  naszym  poemacie  ł.  videre  daje  zawsze 
dwuzgłoskowe  veou\  więc  i  fonetyka  i  rytmika  wiersza  nie  po- 
zwalają widzieć  w  tym  wyrazie  etym.  videre.  Waryant  ręk.  B, 
choć  dwuwiersz  ten  jest  i  tam  skorrumpowany,  daje  przecież  od- 
nośnie do  tej   połowy  wiersza  lekcyę  zrozumiałą: 

Tant  eon  vous  est  voas  le  savez 
Mes  ce  sachiez  eon  foux  errez. 

Moźem}'^  zatrzymać  w.  1533  z  ręk.  A,  a  dla  w.  1534,  kom- 
binując obie  lekcye,  otrzymamy: 

Sachiez,  por  voir,  com  foux  errez. 


216  DK.  J.   REINHOLD 

Tekst  ten  potwierdza  Saga,  gdzie  czytamy  (cap.  XV,  15):  „En 
ef  /u  leitar  hennar.  pk  ferr  pń  sem  fol'^. 

Zepsuta  lekcya  w  ręk.  A  powstała  zapewne  pod  wpływem 
następnycli  dwóch  wierszy,  w  których  Floire  przedstawia  się  go- 
spodarzowi: 

w.  1535.   „Sire",   fait  ii,  „por  Din  merci! 
FIds  de  roi  sui,  je  vou8  afi, 
Et  Blanceflor  si  est  m'amie. 

Niesłusznie  Kolbing  mniema  {op.  cit.  p.  44),  że  te  słowa  wy- 
wołane są  zapytaniem  gospodarza  w  rodzaju,  „czyim  synem  je- 
steś?", z  czego  by  wynikało,  że  lekcya  ręk.  A  cui  Jius  serez  jest 
autentyczną.  Bez  względu,  czy  kto  pytał  się,  czy  nie,  bohaterowie 
romansów  średniowiecznych  przypominali  nieraz  swoje  pochodze- 
nie, zwłaszcza  w  naszym  wypadku,  gdy  szło  o  to,  by  pozyskać 
sobie  względy  i  pomoc  gospodarza. 

w.  1597.  Deus  cens  toises  haute  et  cent  lee 

Wiersz  ten  omówiłem  wyżej  (str.  151  i  n.)  i,  jak  wynika  z  S, 
D,  ang.  należ}'^  go  poprawić: 

Cent  toises  est  hante  et  cent  lee. 
w.   1634.  Dont  l'eve  est  moalt  clere  et  monit  saine. 

Saga  (cap.  XVI,  9)  i  F  (w.  4234)  dodają,  że  woda  była  zi- 
mna. Odnajdujemy  to  w  waryancie  ręk.  B,  którego  zaniedbał  wy- 
dawca podać  w  przypiskach: 

Dont  Terę  est  froide,  clere  et  sainne. 

Zgodność  Sagi,  F  i  B  świadczy,  że  lekcyę  tę  należy  wsta- 
wić do  krytycznego  tekstu. 

w.  1703 — 4.  Quatre  gaites  a  en  la  tor 

Qui  Yeillent  la  nuit  et  le  jor. 

Saga  w  tern  miejscu  powiada  (cap.  XVI,  17): 
„En  .1111.  menn  gaeta  turnsins,  ok  pó  .11.  um  dag,  en  .11.  um 
nótt",  co  czyni  podejrzanem  w.  1704,  gdyż  nasuwa  się  mimowoli 
myśl,  że  trudno  wymagać  od  strażników,  aby  dniem  i  nocą  wszy- 
scy bez  odpoczynku  ustawicznie  czuwali.  Francuski  tekst  należa- 
łoby tedy  w  przybliżeniu  tak  poprawić: 

Dui  a  dui   yeillent  nuit  et  jor. 


ZE  8TUDYÓW  NAD  STAROPR.  KKK.  217 

Zajrzawszy  do  ręk.  B,  konstatujemy,  że  wydawca  znowu  za- 
pomniai  podać  waryantu  tego  rękopisu: 

Les  .11.  veillent  et  nuit  et  jor. 

Lekcyę  tę  należy  uważać,  jak  wynika  z  Sagi^  za  autentycz- 
niejszą,  niż  lekcyę  ręk.  A.  Czy  ona  odpowiada  już  oryginałowi, 
tego  rozstrzygnąć  nie  można  wobec  zepsutej  zupełnie  lekcyi  w  ręk. 
A  i  braku  odpowiedników  w  innych  wersyach. 

ręk.  B  po  w.  1883.  Et  da  don  graces  vos  rendra 
Au  departir  vou9  proiera. 

Wiersze  te,  odrzucone  przez  Du  MćriFa  do  przypisku,  jako 
przekazane  tylko  przez  jeden  rękopis  B,  należy  wstawić  do  kry- 
tycznego tekstu,  bo  mają  swój  odpowiednik  w  reprezentancie  dru- 
giej grupy  rękopisów  a;  por.  Sagę  (cap.  XVII,  7),  gdzie  czytamy: 
ok  /akka  /ćr  gjcfina.  (Por.  Kolbing  op.  cit.  p.  54,  n.  7). 

w.  1937 — 8.  Venas  est  au  pie  de  la  tour; 
A  esgarder  la  prent  entour. 

W  miejsce  w.  1938  ma  ręk.  B  inny  wiersz,  który  Du  Mćril 
odrzucił  do  przypisków,  źle  go  odczytawszy: 

Honme  ne  semble  de  grant  valor. 

Wiersz  ten  jest  o  1  zgłoskę  za  długi.  Ręk.  B  ma: 

Honme  semble  de  grant  valor, 

który  należy  umieścić  w  tekście  w  miejsce  waryantu  ręk.  A  ze 
względu  na  dwa  następujące  wiersze,  przechowane  tylko  w  ręk.  B, 
a  które  wydawca  również  odrzucił  do  przypisków.  Po  w.  1938 
czytamy  w  B: 

Au  pie  mesure  la  largece 
Gardę  se  prent  de  la  bautece. 

Odpowiednik  tych  dwóch  wierszy  znajduje  się  w  S,  gdzie 
czytamy  (cap.  XVIL  14):  „maeldi  hann  baedi  a  lengd  ok  sva  d 
breidleik".  (Zob.  Kolbing,  op.  cit.  p.  55,  n.   17). 

w.  1943—48.   „Sire",  dist-il,  „naie,  par  foi; 

Mais  por  icou  Tesgar  et  voi 
45.   QQ'en  mon  pais  tele  feroie, 

Se  jamais  venir  i  pooie". 
47.  II  sot  parler  tant  richement, 

Et  cii  le  vit  tant  bel  et  gent. 


218  DK.   J.  REINHOLD 

U  z  wiersza  1947,  powiada  Du  Móril,  jest  z  ręk.  B,  podczas 
gdy  ręk.  A  ma:  Cii.  Tymczasem  ręk.  B  ma  także  CU,  które  zre- 
sztą jest  jedynie  usprawiedliwione,  nie  odnosi  się  bowiem  do  bo- 
hatera, który  mówi  wiersze  1943 — 46,  lecz  do  odźwiernego,  do 
którego  Floire  mówi.  To  też  ręk.  B  ma  w  w.  1947  zamiast  sot 
wyraz  lot,  a  wiersz  ten  w  tekście  powinien  brzmieć: 

Cii  Tot  parler  tant  richement. 

Czas  teraźniejszy  ot  (<;  audit)  zgadza  się  z  następującym 
wierszem  ręk  B: 

Et  bel  enfant  le  voit  et  gent. 

Du  Móril  opuścił  z  tekstu  również  i  ten  wiersz  ręk.  B,  nie 
wspomniawszy  o  nim  nawet  w  przypiskach. 

w.  2017 — 22.   „A  vo8tre  ostel  vou8  en-irez 
Et  aa  tiers  jor  repairerez: 
19.  Jou  porpeaserai  entrentant". 
Floires  li  respont  en  plorant: 
„Cis  termes,"  fait  ii,  „est  trop  grana" 
Li  portiera  li  fu  respondans: 
„A  moi  est  cours,  car  de  la  mort 
Sui  aseur  sana  nul  reaort." 

Do  wiersza  2019  czyni  uwagę  Du  Móril,  że  porpenserai  wziął 
z  ręk,  B,  podczas  gdy  ręk.  A  ma  commencerai.  Tymczasem  cały 
ten  ustęp  w  tekście  jest  bałamuctwem  wydawcy.  Ręk.  B  przed- 
stawia jeden  waryant,  niezbędny  do  treści,  a  który  wprowadził  już 
w  błąd  po  części  Sundraachera  [op.  cit.  p.  19).  Czytamy  w  ręk.  B 
powyższy  ustęp  w  następującej  redakcyi  sześciowierszowej: 

2017.  Mes  ore  a  vostre  hostel  irez 
Et  au  tierz  jour  repererez 
19.   En  dementres  poiirpeosere 
Com  fet  engin  ąuerre  porrź. 
Floires  li  respont  en  plorant: 
„Ci  a  termę",  fet  ii,  „uioult  grant  etc. 

Wiersz  2020  jest  potrzebny  do  treści,  a  ma  swój  odpowie- 
dnik w  S  (cap.  XVHI,  4),  F  (5423),  ang  (842—4),  S  „ok  kom  d 
.111.  natta  fresti;  verd  ek  at  hugsa,  hvat  til  rada  er".  F  (5423):  „und 
erdenke  den  list",  ang  (w.  842—4).  While  i  bi/enche  of  some 
ginne:  |  Bitwene  ps  and  />e  /ridde  day:  Ihc  wille  fonde,  what 
i  do  may. 


ZB  8TUDYÓW  NAD  STAKOKK.  KI^K.  219 

W.  2100.  Filie  estoit  au  roi  d'Alemaigne. 

W  innych  tekstach  Claris  (Gloris)  nazwaną  jest  córką  księ- 
cia a  nie  króla.  I  tak  Saga  (cap.  XIX,  1): 

Hon  var  dottir  jarls  af  Saxlandi. 

D  (w.  2967).  Die  joncfronwe   was  van  Aelmaengen, 

Eens  hertoffhen  dochter  ende  hiet  Clarijs. 

Byłoby  dziwnem,  gdyby  oba  teksty  zagraniczne,  reprezen- 
tujące dwie  grupy  rękopisów  (x,  [i),  zgodnie  sprzeciwiały  się 
obu  rękopisom  francuskim,  reprezentującym  również  obie  grupy. 
Zajrzawszy  do  ręk.  B,  znajdujemy  tam  wyjaśnienie  pozornej  tru- 
dności. 

Et  filie  a  .1.  dac  d'Alemaigne. 

Sprzeczność  między  dwiema  grupami  nie  istnieje  więc  w  rze- 
czywistości, tylko  Du  Móril  zapomniał  raz  jeszcze  zaznaczyć 
w  przypiskach  lekcyi  ręk.  B,  która,  jak  świadczą  obce  przeróbki, 
należy  do  krytycznego  tekstu. 

w.  2133  —  7.   Li  ainirals  dist  qu'il  m'ara, 

Mais,  se  Diu  plaist,  ii   i  faudra: 
35.  L'arairals  faudra  a  in'amor 
Com  fait  Floires  a  Blanceflor. 

Wiersze  2135 — 6  wydają  się  jakby  powtórzeniem  poprze- 
dnich wierszy,  nie  dorzucają  bowiem  nic  do  treści.  Tymczasem 
Saga  i  angielski  poemat  zawierają  w  tern  miejscu  bardzo  ładną 
myśl:  Blancheflor  zaklina  się,  że  nie  dopuści  do  tego,  by  jej  kie- 
dyś zarzucano,  iż  stała  się  niewierną  Floire'owi.  Saga  zwykle  wier- 
nie oddaje  tekst  swego  wzoru,  ang.  skraca  znacznie  swoje  źródło. 
Byłoby  też  niezrozumialem,  aby  niezależnie  od  siebie  dwie  te  wer- 
sye  dodały  w  tem  samem  miejscu  kilka  wierszy.  Można  tedy  z  góry 
przypuścić,  że  ręk.  B  zawiera  dodatkowy  ustęp,  odpowiadający 
lekcyom   S  i  ang.  I  rzeczywiście  czytamy  tam: 

w.  2133.  Li  amiranz  me  doit  avoir, 

Si  com  l'en  dit  et  je  espoir. 
Mes,  se  Diex  plest,  ja  ne  m'aura, 
Ne  reprouchie  ue  me  sera, 
Que  par  destroit  d'autrui  amour 
Lest  le  biau  Floire  Blancheflour. 


220  DR.  J.  RBINHOLD 

Ang.  (w.  908. — 912)  powtarza  bardzo  wiernie  tę  myśl: 

Ne  schal  me  Devre  atwite  me, 
J^at  ihc  bo  of  love  untrewe, 
Ne  chaunge  love  for  no  newe, 
Ne  lete  J^e  olde  for  no  newe  be, 
So  do^  Floris  on  his  contrę. 

Tak  samo  podaje  w  skróceniu  tę  myśl  Saga  (cap.  XIX,  3) 
„sva  sem  Flores  gerdi  vid  mik:  skal  ek  fyrir  hans  sakir  drepa 
mik  sjalf". 

Kolbing  (0^3.  cit.  p.  61^  myli  się,  pisząc:  [„im  franz.]  steht 
nichts  davon,  dass  BI.  ihrem  geliebten  untreue  vorwirft".  Tego 
niema  ani  w  atig.  ani  w  S,  lecz  w  obu  tych  tekstach  mowa  o  tem, 
że  Blaneheflorze  będą  kiedyś  zarzucać  niewierność,  o  czem  naj- 
wyraźniej mówi  tekst  francuski.  Wiersze  ręk.  B,  których  Du  Mćril 
zapomniał  nawet  podać  w  przypiskach,  należą,  rzecz  jasna,  do  sa- 
mego tekstu. 

w.  2177 — 8.  Monit  esteroit  vostre  anemie 
Qai  vous  en  feroit  departie. 

Inaczej  tę  myśl   wypowiadają   Saga  i  ang: 
S  (cap.  XIX,  6):   „Vist  vaeri    sii   god  vina  /in,  at  /u  gaefir 
hlutskipti  af /essu  blómi!" 

ang.  937 — 8.  He  moste  kunne  machel  of  art 
pa.t  pa  woldest  lewe  p&ioi  part. 

Francuski  tekst  mówi,  że  „ta  musiałaby  być  twoją  nieprzy- 
jaciólką,  któraby  ciebie  odciągnęła  od  tego  kwiatu"  (od  Floire'a), 
przeróbki  natomiast,  że  „ta  musiałaby  użyć  wiele  sztuki,  abyś  ty 
chciała  się  podzielić  kwiatem".  Myśl  o  wiele  ładniejsza  i  zgrabniej 
wypowiedziana.  To  też  odnajdziemy  ją  w  lekcyi  ręk.  B: 

w.    2177.  Monit  seroit,  ce  cait,  vostre  amie, 
A  cui  en  feriez  partie. 

Redakcya  ta  tłómaczy  zarazem  drobne  różnice  między  Sagą 
a  ang^  a,  jako  mająca  tam  swój  odpowiednik,  należy  do  kryty- 
cznego tekstu.  Du  Mćril,  jak  zwykle,  pominął  lekcye  ręk.  B 
w  swoich  waryantach. 

Wiersze  ręk,  B  po  w.  2226,  odrzucone  przez  Du  MćriPa,  na- 
leżą do  tekstu  krytycznego,  jak  świadczy  o  tem  odpowiednik 
szwedzkiego  poematu  (w.  1434 — 5). 


ZE  SrUDYÓW  NAD  STAKOFR.  RĘK.  221 

Ok  koerir  huar  for  aniian  sin   vunda, 
Huath  them  oer  sidhan  komitb  til  banda. 

Zob.  Kolbing  {op.  cił.  p.  62,  n.  6),  który  na  podstawie  tych 
wierszy  wykazuje,  że  i  Saga  miała  odpowiedni  ustęp,  zaginiony 
w  dzisiejszym  rękopisie  M. 

w.  2227.  Adont  a  joie  ensamble  furent 

Saga  (cap.  XIX,  9)  podaje,  że  byli  tam  pół  miesiąca: 

Yarii  j^aa  halfan  manaćl  sarnan, 

F  (w.  6138):  sie  beliben  zwenzic  tage.  Zajrzawszy  do  ręk. 
B,  przekonywamy  się  raz  jeszcze,  że  Du  Mćril  opuścił  wary  ant: 

Quinze  jours  entiers  ilec  furent. 

Lekcya  ta,  poświadczona  przez  Sagę,  należy  oczywiście  do 
krytycznego  tekstu. 


7.  Emeudacye  i  koiijektury. 

w.  37—40.  En  cele  cbambre  un  lit  avoit 
Qai  d'an  paile  couvert  estoit, 
Indes  et  rouz,  broudes  par  tors; 
Onques  plus  riches  n'ot  estors. 

Wiersze  39 — 40  nie  dają  sensu;  zamiast  par  tors  ma  ręk. 
par  cors  ^),  a  niezrozumiały  tutaj  w^^raz  w  w.  40  estors  należy 
poprawić  na  Ectors  (Hektor).  Analogiczny  rym  znajdujemy  w  Ro- 
man de  Troie,  gdzie  czytamy: 

Danz  Achilles  e  danz  Hectors*) 

Mainte  bataille  cors  a  cors  (w.   12789 — 90), 

a  ręk.  M  ma  hestors,  zupełna  zatem  analogia  do  naszego 
ustępu,  gdzie  indziej  również  zamiast  Ector  czytamy  estor,  zob.  R. 
de  Troie  waryanty  do  w.  300  (ręk.  D). 


^)  t  i  c  są  bardzo  podobne  do  siebie  w  ręk.  B,  który  jedyny  podaje  ten 
dwuwiersz  w  tej   postaci,  ręk.  A   i  C  zmieniają  go,  zob.  wyd.  Da  Merila  p.  3. 

2)  Jest  to  jedyny  raz,  gdzie  Hector  w  rymie  ma  s,  zresztą  jest  nomin. 
i  accus.  bez  s,  w  niektórych  zaś  rękopisach  znaieść  można  hectors  w  środku 
wiersza. 


222  r>R.  J.  REINHOLD 

ręk.    A  w.  175-8  ręk.    B 

Lii  pere  ama  monit  son  enfant;  Monit  par  ama  forment  l'enfant 

La  merę  plns  u  autretaat.  La  merę  plus  ou  autretant 

Livre  Pont  a  la  damoisele,  Conmande  Tont  a  la  rolne 

Por  cou  qu'ele  estoit  sagę  et  bele,  Ponr  ce  qu'ele  iert  de  sens  garnie. 

Du  Móril  przyjął  do  swego  tekstu  lekcyę  ręk.  A^  nie  po- 
dawszy w  przy  piskach  wary  anto  w  ręk.  B.  Lekcya  ostatnich  dwóch 
wierszy  uderza  w  B  swoim  niedbałym  rymem  {i-ome:  garnie^  czyli 
ijie:  ie)  natomiast  ręk.  A  ma  rym  gładki.  Lecz  właśnie  ta  gładkość 
czyni  go  podejrzanym.  Trudno  zrozumieć,  dlaczegoby  kopista  tak 
normalny  rym  miał  zamienić  na  niedokładny,  podczas  gdy  od- 
wrotna „operacya"  jest  zrozumiałą.  Ze  nasz  poeta  używa  ry- 
mów niedokładnych,  przechodzących  nawet  w  zwykłą  „assonan- 
cyę",  widzieliśmy  poprzednio  (zob.  str.  199),  to  też  to  nie  może 
być  przeszkodą,  by  uważać  lekcye  ręk.  B  za  autentyczną.  Większą 
trudność  sprawia  treść  ustępu  i  powiązanie  go  z  treścią  dwóch  po- 
przednich wierszy.  Według  ręk.  A  rzecz  tak  się  przedstawia:  Ojciec 
kochał  bardzo  swoje  dziecko  (t.  j.  Floire'a).  matka  więcej  lub  tj^leż. 
oddali  je  „panience"  (t.  j.  matce  Blancbefloryj  na  wychowanie^), 
ponieważ  była  roztropna  i  piękna.  Według  ręk.  B...  bardzo  kochał 
dziecko,  matka  więcej  lub  tyleż,  polecili  ją  (scil.  na  wychowaw- 
czynię) królowej,  ponieważ  była  „ozdobiona  rozumem". 

Lekcya  ręk.  A  jest  jasna,  natomiast  lekcya  B  wprowadza 
zaimkiem  V  (w.  177)  osobę,  o  której  nie  było  mowy  bezpośrednio  przed- 
tem, lecz  cofnąć  się  trzeba  przynajmniej  do  w.  171.  t.  j.  o  4  wiersze 
przedtem  2).  A  jednak  i  ze  względu  na  wyrażenie  rzadsze  i  tra- 
fniejsze i  może  bardziej  poetyczne  {de  sens  garnie)  niż  oklepane 
sagę  et  hele^  i  ze  względu  na  rym  należy  wprowadzić  lekcye  ręk.  B 
do  krytycznego  tekstu,  a  niejasność  treści  usunąć  w  ten  sposób, 
iż  w  wierszu  176  przez  la  merę  rozumieć  matkę  BlancheHory. 

w.  848-50.  Dont  ot  i'otriement  au  roi. 
Muire  sa  merę  ou  voist  vivant, 
Qae  ii   Taura  sans  contremant 

Wyrażenie    „sans    contremant"  ^)    (w    w.    350),    które    znaczy 


^)  O  tern  mowa  w  następnym  wierszu:   a  norrir  et  a  mestroier. 

2)  I  to  według  ręk.  B,  bo  ręk.  A  przerabia    tę    lekcye,  Da    M^ril  pominął 
lekcyi   ręk.  B.    (Zob    Apendyks  do  w.   177). 

3)  contremant    objaśnia   Godefroy    (Leociąue    de    l'ancien  francais   p.    101', 
eicuse  proposee  en  justice   1 1  ,  escuse  en  genóral   1 1  dćfense. 


ZK  STUDYÓW   NAD  STAROFR.  RljK.  223 

„bez  usprawiedliwienia,  obrony",  nie  ma  tutaj  sensu.  Waryant  ręk 
B.  nie  podany  nawet  w  przypiskach  przez  wydawcę,  wyjaśni  zmiany, 
dokonane  przez  kopistów.  Czytamy  tam: 

Aaseurez  en  est  du  roy 

Qae  o  sa  merę  muire  ou  aille 

Ainz  ąuinze  joars  Tayra  sanz  faille 

„sanz  faille"  znaczy  „bez  wątpienia,  napewno",  co  zgadza 
się  w  zupełności  z  treścią.  Ponadto  „ąuinze  jours"  odpowiada  po- 
wziętej przez  króla  i  królową  uchwale  (por.  w.  338  i  „Emendacye" 
do  w.  381 — 2).  Potwierdza  tę  lekcy ę  (ręk,  B)  Saga  (cap.  VI,  2),  która 
tutaj  powtarza:  en  konungr  jatadi  honum,  at  Blankifliir  skyldi  koma 
a  halfsmanadarfresti  til  hans.  W  lekcyi  ręk.  B  wiersz  349  nie 
jest  jednak  całkiem  jasny,  ou  aille  nie  daje  sensu.  Odpowiednik 
jego  w  A  ma  ou  voist  (=:  aille)  vivant.  Skombinowawszy  dwa  te  rę- 
kopisy otrzymujemy: 

Moire  sa  merę  o  vivant  aille 
Ainz  ąuinze  jors  l'avra  senz  faille. 

Elipsa  que  po  verb.  declarandi  [asseurez  est)  oraz  szyk  vivant 
aille  (zwykle  odwrotny)  raził  kopistów.  Jeden  dodał  que  w  w.  349, 
drugi  w  w.  3.Ó0,  jeden  wj^rzucił  wyraz  vivant,  drugi  przerobił  cały 
dwuwiersz,  wprowadzając  normalny  szyk  voist  vivant. 

W.  373 — 6  w  wydaniu  Du  Mćrila  są  gmatwaniną  lekcyi  rę- 
kopisów.- 

ręk.  A  ręk.  B 

o)  Et  tant  doucement  li  flairoit  Et  tant  doucement  li  oloit 

b)  Qae  enceus  ne  boins  citovaa8 

e)  Ne  giroffles  ne  garingans 

d)  Et  cele  odonr  rien  ne  prisoit 

e)  Toute  autre  cose  en  oublioit  Qne  toute  joie  en  ooblioit 

f)  Le  fruit  de  cele  arbre  atendoit  Le  fruit  de  cele  ente  atendoit 

g)  Mais  li  termos  monit  lons  estoit.  Mes  li  termes  lons  li  estoit 

Du  Mśril  przyjął  do  swego  tekstu  wiersze  o,  e.  g.  odrzucił 
do  przypisków  w.  h.  c,  d.  /,  nie  zauważywszy,  że  wiersz  f  znaj- 
duje się  w  obu  rękopisach,  czyli  że  jest  z  konieczności  autenty- 
czny, a  z  powodu  tego,  również  wiersz  d.  jako  uzupełnienie  do 
rymu  w.  e.  Wprowadzając  ten  wiersz  {d)  do  tekstu,  usuwamy  ró- 
wnocześnie nie  normandzki  rym  tekstu  Du  Mórila  {oublioit:  estoit). 
Co  się  tyczy  w.  h.  c,  to,  jako    przekazane  przez  jeden  tylko  ręko- 


224  I^R-  J-  REINHOLD 

pis.  mogłyb}'^  być  nie  autentyczne,  do  rozstrzygnięcia  kwestyi  przy- 
chodzi nam  w  pomoc  poemat  angielski,  gdzie  czytamy: 

Galyngale  ne  lycorys 

Is  not  so  soote,  as  hur  love  is.  (w.   119 — 20). 

Galyjigale  odpowiada  naszemu  garingaus,  i  te  więc  wiersze 
należą  do  tekstu. 

w.  381—2.  Floires  atent  a  qaelqae  peine 
Tout  le  termę  de  la  semaine: 
Rek.  B.  Tout  le  termę  de  la  ąainzaine. 

Waryant  ten.  nie  podany  przez  Du  Mśrila,  należy  do  tekstu, 
jak  świadczy  wiersz  338,  (por.  wyżej  w.  348 — 50). 

Po  w.  442  następują  w  ręk.  A  dwa  wiersze,  odrzucone  przez 

wydawcę: 

Et  com  cii  dedens  se  deffendent, 
QQarriaa8  et  pex  agus  lor  rendent. 

Należy  je  wprowadzić  do  tekstu,  gdyż  znajdowały  się  i  w  gru- 
pie %  jak  świadczą  wiersze  niderlandzkiego  poematu  Dideryka 
van  Assenede. 

Eade  si  die  marę  met  storme  versochten, 

Ende  hoe  si  van  binnen  weder  vochten,  (w.  639 — 40). 

w.  601 — 2.  Toutes  sont  chargies  les  branches 
Et  les  flors  noveles  et  branches. 

Wiersz  601  ma  siedm  zgłosek,  czego  wydawca  nie  spostrzegł; 
możnaby  go  uzupełnić,  wstawiając  poprawną  formę  (normandzką) 
chargiees  zamiast  pikardzkiej  chargies  ^}^  a  w.  602  branches  nie  ma 
sensu,  oba  rękopisy  mają  naturalnie  hlanches  {A  hlances).  Ręk.  B 
potwierdza  powyższą  emendacyę,  czytamy  tam: 

Tonz  tens  sont  chargiees  ses  branches, 
Ses  fleiirs  sont  rermeilles  et  blanches. 

Następne  wiersze  603—4  z  rymem  pikardzkim  henus:  fus 
<;  focus),  omówiłem  wyżej  zob.  str.  158). 

w.  663—4.  Mais  ii  ost  moult  tost  repairie 

Quant  de  son  maistre  ot  le  congie. 


1)  Jak  wiadomo,  w  narzeczu    pikardzkiem    bardzo    wcześniej    zaczęło    pr«e- 
chodzić  iee  >   te,  później  także  w  normandzkiem. 


ZB  STUDYÓW  NAD  STAKOFK.  RĘK,  225 

Wiersz  604  nie  zgadza  się  z  w.  393,  gdzie  mowa  o  tem,  że 
król  dai  Floire'owi  pozwolenie  powrotu.  To  też  do  krytycznego 
tekstu  należy  wprowadzić  lekcyę  ręk.  B,  nie  podaną  przez  Du  Mć- 
ril'a,  a  która  brzmi: 

Pais  qne  du  roi  ot  les  congies. 

Tylko  zamiast  les  congies,  zatrzymać  należy  z  ręk.  A  liczbę 
pojedynczą:  łe  congie,  (zob.  o  tem  na  str.  189). 

w.  761 — 5.  Insi  le  fais  de  toate  gent: 

Voir  moult  oyras  vilainement, 
Quaiit  tu  m'aiuie  me  tolis, 
Qui  vivre  yaasist  a  toudis 
Et  or  grignor,  qaant  voel  niorir. 

Przedostatni  wiersz  wydaje  się  zepsutym  („która  chcia- 
łabyś), (albo  „godną  była"),  żyć  na  zawsze");  wyrażenie  a  toudis 
(=toz  dis)  sprawia  wrażenie,  że  zostało  wprowadzone  dla  zapełnie- 
nia rymu,  przytem  w.  762  łączy  się  treścią  nie  tyle  z  w.  761, 
z  którym  rymuje,  ile  z  następnym,  przez  co  powstaje  t.  zw.  „bri- 
sure  du  couplet",  które  w  utworach  przed  Chrótien'em  rzadko  wy- 
stępuje. Wiersz  zaś  765  nie  ma  sensu,  do  czego  bowiem  odnosi  się 
Eł  or  grignor?  Zaglądając  do  ręk.  B,  widzimy  tam  odmienną  lekcyę, 
z  której  Du  Mćril  podał  jeden  wiersz,  pominąwszy  cztery  inne; 

Tu  fes  grant  m^     a  tote  gent, 

Cai  regardes  par  mautalent; 

Qaant  tu  in'amie  m'oceis 

Qai  vivre  voloit,  tort  feis. 

Or  refes  tort  qaant  Yueil  morir... 

Lekcya  ręk.  B  nie  psuje  „kupletu",  zamiast  bombastycznego 
a  toudis  wprowadza  wyrażenie  tort  feis,  które  wyjaśnia  w  w.  765 
(ręk.  A)  et  or  grignor  (scil.  tori).  daje  przytem  rzadki  rym/m;  oceis. 

Należy  tedy  lekcyę  ręk.  B  wprowadzić  do  krytycznego  tekstu, 
(z  wyjątkiem  ostatniego  wiersza).  Powyższe  rozumowanie  popiera 
Saga^  która  wiąże  się  z  lekcy ą  ręk.  B.  jak  to  już  wydawca  zau- 
ważył 2). 


>)  W  narzeczu  pikardzkiem  mogłoby  vausist  pochodzić  zarówno  od  roloir 
jak  od  valoir,  por.  qai  vauroit  (=qai  voudrait)  w  Auc.  et  Nic.  (Cap.  i,  w.  1), 
*  w  Floire  et  Blancheflor  w.  1409  vousis,  gdzie  ręk.  A  ma  i-ausis. 

»)  Alłnordische  Saga-Bihliotheh,  t.  5,  p.  2;^,  w.  9;  10. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  15 


226  DR.  J.  REINHOLD 

W.  839—40.  Des  lors  que  jou  Ten  vi  garni 
Des  mains  le  grafe  li  toli. 

Wiersz  839  ręk.  jB,  który  wprowadził  Du  Mćril  do  tekstu^ 
zamiast  lekcy  i  ręk.  A,  wydaje  mi  się  przeróbką  kopisty  lekcyi 
drugiego  rękopisu: 

Car  ainc  qa'il  8'en  eust  garni. 

Kopistę  (szampańskiego)  ręk.  B  raziła  może  konstrukcya 
{s^en  eust  g.^  słowo  posiłkowe  avoir  przy  verbum  reflex.).  Kon- 
strukcya ta  ucliodzi  za  pikardzką  i),  i  dlatego  możnaby  było  sądzić, 
że  ją  zawdzięczamy  pikardzkiemu  kopiście  ręk.  A^  ale  Constans 
wykazał,  że  występuje  także  w  R.  de  Troie^),  a  więc  w  normandz- 
kich  utworach.  Najstarszy  przykład  tej  konstrukcyi  mamy  właśnie 
w  normandzkim  utworze:  Pieśni  o  św.  Alexis. 

w.  288.  Parfitement  8'at  a  Deu  comandet. 

Po  raz  drugi  występuje  ta  konstrukcya  w  w.  2081  w  ręk.  A, 
(s'a  recovert:  pert)  podczas  gdy  kopista  B  przerabia  ten  dwuwiersz 
zamieniając  rym  anglo-normandzki  na  banalny  Men:  rien  (zob.  roz- 
dział o  fonetyce  str.  181  §  6  a). 

w.  856 — 9 mais  tout  ensi 

Yoliomes  que  tu  ronbliassea 
Et  par  no  conseil  espoasasses 
La  filie  d'aucan  riche  roi. 

W.  857  ma  pikardzką  formę  Yoliomes,  którą  możemy  zastą- 
pić formą  voulwns,  trój  zgłoskową,  jak  się  wyżej  powiedziało  (zob. 
str.  195),  natomiast  pikardzkie  wo,  nie  dające  się  zastąpić  przez 
nosłre^  wskazuje,  że  wiersz  ten  nie  jest  autentyczny.  W  ręk.  B 
mamy: 

Et  qae  de  ton  parage  espousasses 

Lekcyę  tę,  nie   podaną  przez  Du   MóriFa  w  przypiskach,  na- 


*)  Zob.  Christian  von  Troyes,  Der  Lowenritter.  Halle  188 i,  uwagę  F8r- 
Btera  do  w.  2795,  rozszerzona  w  małem  wydaniu,  Halle  1902,  str.  LXII,  oraz 
Leo  Wiese,  Die  Lieder  des  Blondel  de  Nesle,  Dresden  1904  (w  Oes.  f.  Rom.  Lit. 
t.  5),  str.  108. 

2)  Op.  cit.  t.  VI,  (Paris  1912)  p.  153  Bq.,  zob.  także  studyam  Herzoga  Daa 
to  —  Partisip  im  AUromanischen,  druk.  w.  Beihefte  z.  Zeitschr.  ^.  ront.  Phił. 
XXVI,  p.  167. 


ZE  studyów  nad  starofr.  rijk.  227 

leży  wprowadzić  do  tekstu,  jak  również  z  ręk  B  volions  w  po- 
przednim wierszu. 

w.  1046—6.  En  l'o8te  ot  prendome  et  raili  ant 
Dejouste  soi  assiet  l'enfant. 

Wyrażenie  en  l'oste  ot  preudonie  (w  gospodarzu  miał  dzielnego 
{scil.  człowieka)  jest  trochę  niezgrabne,  waryant  ręk.  A: 

Li  ostes  c'on  clamoit  Kichier 
S'assi8t  avoec,  tot  sans  dangier 

jest  bez  sensu.  Przyczyny  tych  przeróbek  szukać  należy  w  tern, 
że  w  oryginale  znajdowała  się  prawdopodobnie  forma  accus.  użyta 
jako  podmiot  w  zdaniu  ^),  Pierwszy  wiersz  brzmiałby  tedy:  L'ostes 
ert  pro  d'ome  et  vaillant;  vaillant  (zamiast  vaillanz)  jako  nomina- 
tivus  raził  kopistów,  to  też  B  przemienił  go  na  biernik,  a  kopista 
A  przerobił  te  dwa  wiersze  nie  do  poznania. 

Wiersze  1123  —  30  w  wydaniu  Du  Mćrira  mają  w  ręk.  B 
waryanty,  które  wydawca  pominął^  a  które  lepiej  odpowiadają 
wersyfikacyi  autora  naszego  poematu: 

ręk.  A  1123—30  ręk.  B 

Adont  sali  .1.  pautoniers,  A  tant  es  quatre  pautoniers 

S'eii  aporta  .1111.  sestiers.  Qu'en  aportent  .1111.  sestiers; 

Boire  li  donent  par  amende,  Puls  en  servent  monit  larg[einent] 

Puis  li  dient,  la  coope  rende  O  les  hennas  d'or  ou  d'argent. 

A  Toste  ąuant  aura  beu.  Floires  a  premeraina  beu, 

II  en  boit,  puis  li  a  rendu;  A  Toste  Ta  apres  tendu; 

Et  li  antre  par  la  maison  Et  cii  autre  par  la  meison 

De  vin  boivent  par  contencon.  Du  vin  boivent  tuit  a  bandon. 

Wiersz  1125  wprowadza  liczbę  mnogą  czasu  teraz,  {donent) 
po  liczbie  pojed.  czasu  przeszłego  {aporta),  to  samo  w  w.  1126  nie 
wiadomo,  kto  to  są  ci,  którzy  mówią  {dient),  ponadto  zdanie  nie 
kończy  się  w  tym  wierszu,  lecz  przenosi  się  do  następnego,  roz- 
bijając przez  to  jedność  dwuwierszowego  „kupletu".  Z  tych  wzglę- 
dów należy  do  tekstu  wprowadzić  lekcyę  ręk.  B.  Z  lekcyi  ręk.  A 
należałoby  może  zachować  jedynie  rzadsze  wyrażenie  par  contencon 
(na  wyścigi),  zamiast  tuit  a  bandon. 

w.  1289  —  90.  De  Tantre  part  est  Monfelis 
•'  Uns  chastiaua  riches  ou  manoit 

Cii  qui  la  gent  ontre  passoit,  (ręk.  B) 


*)  Zob.  ustęp  o  Morfologii,  str;  187  i  n.      . 

16* 


228  IJK.  J.   REINHOLD 

Ponieważ  wiemy,  że  FI.  et  BI.  jest  poematem  normandzkim, 
a  zabytki  norm.  nie  łączą  w  rymie  iraperf.  I-ej  konj.  {pa.ssoił  <  pas- 
sabat),  z  imperf.  innych  konj.  (wa/jwi  <C  manebat) ,  gdyż  jedna 
forma  w  norraandzkiem  brzmiałaby  passot.,  a  druga  maneit.  więc 
ustęp  ten  wydaje  nam  się  zepsutym.  R(;k.  A  przedstawia  ten 
dwuwiersz  inaczej : 

Ca8tiax  rices  a  cii  inanoleut 

Qoi  la  gent  outre  coudaisoient,  (ręk.  A). 

Ponieważ,  jak  wynika  z  następnych  wierszy  (zob.  w.  1296^. 
97.  98,  1305  etc);  mowa  jest  tylko  o  jednym  przewoźniku,  należy 
w  tekście  krytycznym  zachować  liczbę  pojedynczą  ręk.  5,  a  w  miej- 
sce passoił  wprowadzić  conduisoit  (czasownik  Ill-ej  konj.),  by  ry- 
mował z  manoit.  (czas.  II-ej  konj.).  Ale  wprowadzając  trój  zgło- 
skowy wyraz  do  wiersza  zamiast  dwugłoskowego,  otrzymuje  się  za 
długi  wiersz,  to  też  wyraz  cii  należy,  zgodnie  znowu  z  ręk.  A^ 
przenieść  do  wiersza  poprzedzającego,  ale  wówczas  tam  znowu 
wiersz  jest  za  długi.  Kopista  A  poradził  sobie  w  ten  sposób,  że 
usunął  wyraz  uns.  jako  pozornie  zbyteczny,  ale  składnia  staro-fran- 
cuska  lubi  przy  dopowiedzeniu  rodzaj nik  nieokreślony.  (Na  odwrót 
kop.  B  zatrzymał  uns^  przerzucił  dl  do  następnego  wiersza,  a  trzy- 
zgłoskowy  wj^raz  conduisoit  zamienił  na  dwuzgłoskowy  passoit).  Na 
pytanie,  jaka  przyczyna  tych,  daleko  idących,  przemian,  nie  trudno 
odpowiedzieć.  Oryginał,  jak  często  mogliśmy  skonstatować,  miai 
formę  accus.  zamiast  nomin.  i  brzmiał  zapewne: 

De  l'autre  part  eat  Monfelis, 

Ua  fihaste!  riche '),  ou  cii   raaneit 

QQi  la  gent  outre  condaiseit. 

Ze  d(;powiedzenie  do  podmiotu  występuje  w  formie  accua. 
a  nie  nominat.,  na  to  mamy  wiele  przykładów  w  R.  de  Iroief 
gdzie  one  stanowią  osobną  grupę  *). 

N.  p.  Mais  Troilua,  le  pro,  le  sagę  (zamiast:  li  proz,  li  sages),  w.  513, 
Antilogus,  le  pro,  le  bel  (zamia-tt:  li  pros,  li  heus)  w.  597. 

w    1418.   Puet  estre  encor  ia  r'av6r»H. 


*)  Przez  to,  ie  riche  jent  w  accus,  bez  s,  wieriJz  ma  o  1  zgłoskę  mniej, 
gdyż  to  e,  jako  będące  w  rozziewie,  nie  liczy  się. 

^)  Zob.  op.  cit.  t.  VI,  p.  147  są.  Cas  rigime  pour  cus  sujet,  grapa  6,  .ea 
opposition  a  un  nora  au  cas  sujet"  (p.  148). 


ZK  STUDYÓW  NAD  STAUOFR.   UĘK.  229 

Zamiast  trój  zgłoskowej  (pikardzkiej)  formy  futurum  od  avoir 
należy,  zgodnie  z  ręk.  B  (i,  co  ważniejsza,  zgodnie  także  z  ręk.  C) 
czytać  l'en  menras  {C  la  ramenras)\ 

S 

w.  1544.  Biau  eire,  de  verte  le  eachiez; 

vtrtt.  zapewne  ma  byd  verti\  a  to  zamiast  verUe,  pominąwszy,  że 
w  naszym  poemacie  wyrazy  takie  nie  ulegają  skróceniu,  to  wiersz 
ten  i  tak  jest  o  jedną  zgłoskę  za  długi,  liczy  bowiem  9  zgłosek, 
ponadto  imperativus  względnie  conjunctivus  od  savoir  ma  w  na- 
szym utworze  jak  w  R.  de  Troie  formę  sacheiz.  Z  tych  względów 
należy  tę  lekcy ę  odrzucić  a  przyjąć  do  tekstu  lekcy ę  ręk.  B: 

Biau  sire,  chiers,  toz  sui  jugiez. 

W.  1587 — 94  nie  przedstawiają  się  należycie  powiązane  w  wy- 
daniu Du  MćriTa,  który  pominął  waryanty  z  ręk.  5,  a  skrócenie 
ręk.  A  źle  rozwiązał.   Oto  lekcye  obu  rękopisów: 

ręk.  A  w.  1587—91  ręk.  B 

La  plus  foible  ne  la  meuor  La  plus  feble  ne  la  menor 

Ne  doute  roi  ne  aamacor  Ne  prendroit  Tost  Tempereor 

Neis  Tempereres  de  Romę  Qai  de  Ronie  est  sire,  en  .XV.  anz. 

N'i  feroit  vaillant  ane  pome.  Tontes  sont  moult  larges  et  granz. 

Par  force  nus  hom  ne  par  gnerre  Par  force  nus  hom  ne  par  guerre 

Ne  porroit  b.  conąuerre  (1592)  Babiloiue  ne  paet  conquerre 

Encontre  engien  rest  si  gardee  Contrę  engin  rest  si  bien  [gaarie] 

Par  larron  ne  poet  estre  emblee  De  nule  part  n'fcn  donte  mie. 

Treść  ostatnich  dwóch  wierszy  lekcyi  ręk.  A  nie  wiąże  się 
zgoła  z  poprzedzającym  je  ustępem.  Autor  opisuje  Babilonię,  którą 
przedstawia  jako  twierdzę  nie  do  zdobycia;  otaczają  ją  silne  wieże 
(w  liczbie  700),  z  których  „uajsłabsza  i  najmniejsza  nie  boi  się 
króla  ani  almanzora,  ani  cesarz  Rzymu  nie  zrobi  tam  nic,  siłą  ani 
wojną  nikt  nie  mógłby  zdobyć  b:  (uzup.  b[abilonii])  (lekcy a  ręk.  ^), 
ostatnie  zaś  dwa  wiersze  mówią,  że  „jest  dobrze  strzeżoną  i  nie 
może  być  wykradzioną  przez  złodzieja". 

Ten  brak  związku  usunął  wydawca  częściowo  przez  to,  że 
literę  h  mv  vj.  1592  rozwiązał  jako  hlancefior.  Zdaje  się,  że  tak  samo 
rozumiał  ją  kopista,  którego  przeróbką  są  ostatnie  dwa  wiersze. 
Z  dalszego  ciągu,  jak  z  poprzedniego,  widać  jasno,  że  wszystko 
odnosi  się  do  miasta  Babilonii,  że  wzmianka  tycząca  się  Blanche- 
flory  musi  tutaj  być  wtrętem.    Lekcya    ręk.  B  nie  pozostawia  zre- 


230  DR.  J.  REINHOLD 

sztą  Żadnej  wątpliwości;  co  więcej  nawet  ręk.  C  rozwiązał  w  w. 
1592  b  przez  babiloine,  chociaż  w  dalszym  ciągu  podaje  lekc3'ę  ręk. 

A,  z  czego  widać,  że  wspólne  źródło  ręk.  A  C  miało  lekcyę  ze- 
psutą. 

Do    tekstu    należy    zatem    wprowadzić    wiersze    1591  —  4  ręk. 

B.  Ale  czy  i  poprzednie  4  wiersze  należą  do  oryginału  w  brzmie- 
niu ręk.  B?  Tutaj  na  pomoc  przychodzą  nam  obce  przeróbki:  I  tak 
Saga  pisze: 

ok  enn  rainnsti  af  J?e'\m  vinnr  keisarann  af  Rómaborg  med 
alit  sitt  lid,  ok  a  .VII.  vetrum  i),  (p.  46.  w.  3).  Że  empereor  stało 
w  rymie  (w.  1588),  zdaje  się  wynikać  i  z  angielskiego  poematu, 
który  zachował  ten  sam  wyraz  w  rymie: 

Ae  alre  febleste  tur 

Nolde   nołt  dute   /^e  emperur  (w.  621 — 2). 

Że  w  pierwotnej  lekcyi  była  mowa  o  „wojsku  cesarza  Rzymu" 
i  o  zdobyciu  wieży  (względnie  miasta),  świadczy  także  poemat 
Fleck'a,  w  którym  czytamy: 

der  alle  die  hers  kraft 

die  der  keiser  von  Róme  hat 

her  in  daz  lant  komen  lat 

joch  ane  strit  und  ane  wer, 

nocb  danne  mac  daz  michel  her 

mit  ailen  ir  sinnen 

den  tum  niht  geioinnen,  (w.  4288 — 94). 

Jedyną  wątpliwość  mogłyby  nasunąć  wiersze  angielskiego  poe- 
matu (w.  625—8),  w  których  mowa  o  zdobyciu  „dziewczyny": 
„gdyby  wszyscy,  którzy  się  urodzili,  zaprzysięgli  to  na  swoje  oczy, 
równie  prędko  zdobyliby  dziewczj^nę,  jak  [ściągnęliby]  słońce 
i  księżyc  z  nieba".  Sądzę,  że  wobec  zgodności  tylu  tekstów,  mo- 
żna powjj^ższy  czterowiersz  przypisać  angielskiemu  poecie  i  uważać 
jego  dalekie  podobieństwo  z  lekcyą  ręk.  A  za  przypadkowe. 

w.  1685— 94.  Trois  en  a  el  chief  d'an  estage, 
Estre  le  maistre  le  pląs  sagę. 
87  Cii  est  cruels  moult  durement; 

Por  cou  le  criement  moalt  ferment, 


*)  Kolbing  niesłasznie  aważa  to  za  dodatek  aatora  Sagi;  jak  widaimy,  ręk. 
B,  zaniedbany  przez  Du  Merira,  zgadza  sie  co  do  treści  z  Sagą,  która  ze  swej 
strony  daje  rękojmie,  że  lekcya  ręk.  B  jest  autentyczną. 


ZK  STUOYÓW  NAD  STAUOPK.  RĘK.  231 

Del  mangier  sort  et  del  lit  faire: 
Li  inastins  eat  fel  depataire. 

91  En  son  puing  tient  chasciins  une  arnie, 

92  Ou  misericorde  ou  gisarme. 
Cii  qui  gardę  Thns  de  la  tor 

Set  bien  ąuant  ii  est  nait  ou  jor: 

Wydawca  objaśnia  w  uwadze,  że  wiersze  1691 — 2  znajdują 
się  w  rękopisach  dopiero  po  dwóch  następnych,  lecz  „sens  wyma- 
gał", by  je  przestawi(^.  Tymczasem  ustęp  ten  w  powyższem 
brzmieniu  Du  MóriPa  jest  nonsensem,  bo  w.  1687  mówi  o  „na- 
czelniku straży"  (maistre  le  plus  sagę),  z  w.  1688  —  9  nie  wiadomo, 
kto  się  go  boi,  (criement),  czy  dziewczęta,  przebywające  w  wieży, 
czy  strażnicy,  ani  komu  służy  (del  mangier  etc);  w  w.  1690  wy- 
stępuje nowa  figura  (li  mastins)'^)^  w  w.  1691  dowiadujemy  się,  że 
-każdy  trzyma  w  ręku  broń",  i  nie  wiadomo,  do  kogo  to  się  od- 
nosi, wreszcie  w.  1693 — 4  są  chyba  zanadto  banalne,  by  należały 
do  oryginału  („ten,  który  strzeże  drzwi,  wie  dobrze,  kiedy  jest  noc 
lub  dzień'^).  Ponadto  w  w.  1690  fel  deputaire  byłby  na  połowę  XII  w, 
błędną  konstrukcyą  gramatyczną,  bo  wówczas  miano  jeszcze  po- 
poczucie,  że  to  nie  rzeczownik,  lecz  zwrot  przymiotnikowy:  de 
put  aire. 

Biorąc  pod  uwagę  waryanty  ręk,  B^  zaniedbane,  lub  pomi- 
nięte przez  wydawcę,  otrzymujemy  tekst  wcale  poprawny,  logi- 
cznie i   gramatycznie  dobrze  powiązany: 

1686  Estre  lew  maistre  le  plus  sagę, 
A  cai  chascuns  de  .IX.  apent; 
Par  lai  les  servent  humblement 
Et  del  mangier  et  del  lit  faire. 
Li  maistre  -)  est  fel  et  de  put  aire. 
Et  si  guarde  Tais  de  la  tor; 
Bien  sert  celes  et  nuit  et  jor. 
En  son  poing  tient  chascuns  nne  arme... 

Treśó  jest  jasna:  po  trzech  [strażników]  jest  na  każdem  piętrze^ 
najdzielniejszy  jest  ich  przełożonym,  jemu  podlega  każdy  z  dzie- 
więciu, przez    niego   służą   im  (t.  j.  dziewczętom   na  wieży)  pokor- 


1)  Mastin  (n.  fr.  matin]  znaczy:  przyzwyczajony  do    domu.  oswojony,  {scil. 
pies),  służący.  Tutaj  więc  li  mastins  nie  odpowiada  treści  ustępu. 

2)  Zamiast  li  mastins  (ręk.  A),  ma  ręk.   C  (jak  rek.  B)  także  ly  maisłres, 
co  dowodnie  świadczy  o  autentyczności  tej  lekcyi. 


232  r>K.  J.   REINHOLD 

nie...  przełożony  jest  okrutnikiem  i  strzeże  drzwi  wieży.  Dobrze 
służy  owym  dniem  i  nocą  i  t.  d.  Ze  przełożony  straży  i  ten,  który 
strzeże  drzwi,  jest  jedną  osobą,  wynika  nie  tylko  z  lekcyi  ręk.  B, 
ale  z  obcych  przeróbek,  co  zauważył  wydawca  Sagi  (p.  49.  n.  12). 
który  przeciwstawił  zagraniczne  teksty  (Sagę.  poemat  szwedzki,  ang. 
Flecka  i  Dideryka)  poematowi  francuskiemu.  Gdyby  był  znał  lek- 
cyc  ręk.  B.  byłby  uniknął  tego  błędnego  mniemania  o  archaiczno- 
ści zagranicznych  przeróbek. 

Ręk.  A  w.  1710—11  Ręk.  B 

Pai8  demande  les  sers  de  sus.  Pnis  inande  ses  rois  ses  dns 

Dont  li  fera  le  chief  trenchier  Lors  si  li  fet  le  chief  trenchier 

Du  Mśril  wybrał  lekcyę  ręk.  A.  która  nie  ma  sensu,  bo  al- 
manzor  nie  zwołuje  swoich  „sług  z  dołu",  lecz  podległych  mu 
wassali  (królów,  książąt).  Saga^  jak  zauważył  wydawca  ^),  zgadza 
się  z  lekcyą  ręk.  B,  co  daje  rękojmię  jej   autentyczności. 

w.  1729 — 3.  D'arain  eavres,  tout  tresjetes: 
OnąueB  mais  ne  fa  v^as  tes. 
Qaant  ii  vente,  si  font  dous  cri 
Qa'oDqaes  nus  home  tel  ii'oi. 

Czterowiersz  ten  zarówno  przez  swój  pikardzki  rym  {łres}ete» 
(<^ trans jactatus):  tes  (^talis),  jak  przez  repetycyę  (wiersz  1732  = 
=  1730)  jest  podejrzany.  Ręk.  B  ma  w  jego  miejscu  dwuwiersz, 
nie  podany   wcale  przez  wydawcę: 

D'arein  oavrez,  tresgeteiz 

Quant  ii  rentę  si   foDt  haaz  criz. 

Zdaje  się,  że  rzadziej  używany  wyraz  tresgeteiz  skłonił  ko- 
pistę A  do  przerobienia  tego  dwuwiersza  i  rozprowadzenia  go  na 
4   mersze,  przy  tej   sposobności  zakradł  się  rym  pikardzki. 

Ręk.  A  w.  17.33—6  Ręk.  B 

Si  ne  fn  ainc  beste  tant  tiere  Chascnns  oisiax  a  sa  manierę 

Se  de  son  cant  ot  la  manierę  II  ne  fa  one  beste  tant  fiere 

Lapars  ne  tygre  ne  lion  Liepart  ne  tygre  ne  lions 

Qa'il  n'en  soient  en  soupecon  Ne  B'aBoait  qaant  ot  les  sodb 

Wydawca  przyjął  do  tekstu  lekcyę  ręk.  A,  odrzuciwszy  do 
przypisków  lekcyę  ręk.  B\  tymczasem  wyrażenie  en  soupecon 
(„w  niepokoju")  nie  nadaje  się  tutaj  wcale.  Myśl  według  A  byłaby. 


*)  Op.  eit.  p.  50,  w.  8,  9,  uwaga. 


ZK  studyÓw  nad  stauofr.  uęk.  23S 

że  niema  tak  dzikiej  bestyi,  któraby,  słysząc  ten  śpiew,  nie  była 
w  niepokoju,  a  według  J5,  któraby  nie  uspokoiła  się,  nie  złagodniała. 
Zdaje  się,  że  wybór  między  terai  dwiema  wprost  przeciwnemi  so- 
bie myślami,  nie  powinien  nastręczać  żadnej  wąt{)liwości,  gdy  się 
uwzględni  znany  od  starożytności  pogląd  na  wpływ  muzyki  i  śpiewu 
w  kierunku  uśmierzania  i  uspokajania  namiętności.  W  każdym  ra- 
zie lekcya  ręk.  B  jest  poetyczni  ej  sza  i  łatwiej  sobie  wytłomaczyć, 
jak  mniej  często  używane  ne  sasoait  mogło  pod  piórem  nie  rozu- 
miejącego kopisty  zamienić  się  na  nen  soienł,  niż  odwrotnie,  tern 
bardziej,  że  obecność  kilku  rzeczowników,  jako  podmiotów,  zachę- 
cała kopistę  do  umieszczenia  orzeczenia  w  liczbie  mnogiej. 

w.  1739.  Et  tant  de   faus  et  tant  de  Trais, 

Jednozgłoskowa  forma  vrais  (pikardzka)  budzi  podejrzenie, 
że  wiersz  ten  nie  jest  w  tej  formie  autentycznym;  również  faus 
(fałszywy),  odnoszący  się  do  ptaków,  śpiewających  w  ogrodzie  suł- 
tana Babilonii,  nie  ma  tutaj  sensu.  Lekcya  ręk.  B,  nie  przytoczona 
przez  wydawcę,  usuwa  obie  trudności.  Czytamy  tam: 

Et  des  fetis  et  des  verais 

WyTa.z/ełis=faiłiz  (<;  factitiu)  znaczy:  zrobiony,  modelowany, 
rzeźbiony,  i  odnosi  się  tutaj  do  sztucznych  ptaków  spiżowych,  o  któ- 
rych była  mowa  w  poprzednich  wierszach  (w.  1727 — 32). 

w.  1745 — 6.  Qui  les  sons  ot  et  restormie 

Monit  est  dolans  s'il  n'a  s'arnie. 

Wyraz  estormie'^)  (z  st,  niem.  Sturm)  nie  ma  tutaj  sensu 
i  myśl  całego  dwuwiersza  jest  przez  to  wypaczona:  „Kto  słyszy 
dźwięki  i  wielki  hałas  (lub:  walkę  i),  bardzo  boleje,  jeżeli  nie  ma 
swojej  przyjaciółki".  Tymczasem,  zajrzawszy  do  ręk.  B,  znajdujemy 
tam  waryant,  nie  podany  przez  wydawcę,  i  odrazu  dwuwiersz  na- 
biera właściwej  sobie  fizyonomii: 

Qui  le  son  ot  de  l'ernionie, 

Kto  słyszy  dźwięk  harmonii  rozśpiewanych  ptaków,  które  od- 
dają się  radości  w  ogrodzie  (qui  par  le  yergier  joie  font,  w.  1744), 


*)  Godefroy    (Lexique)    objaśnia    ten   wyraz    przez:   grand   iruit,    tumulte, 
ehoc,  bataille,  eombat. 


234  DR.  J.   REINHOLD 

ten  bardzo   boleje...    Podobną    myśl   wyraża    autor   poematu    Parto- 
nopeus  de  Blois,  (zob.  w.  49 — 60), 

w.  1777—8.  Et  dea  oisiaus  oist  les  sona 
Et  haas  et  bas  lea  gresillona 

Wiersz  1778  razi  swoją  banalnością  i  nieudolnością  grama- 
tycznej konstrukcyi.  dlatego  należy  w  miejsce  tych  dwóch  wierszy 
wstawić  lekcyę  ręk.  B.  która  zawiera  ładną  myśl  w  ładnej  formie; 

Et  oit  les  oi8ianx  par  doucor 
Chanter  le  lait  qu'il  font  d'aDQor. 

Człowiekowi,  który  słyszy  ten  śpiew,  mówi  poeta,  wydaje  się, 
że  jest  w  raju.  Odnośnie  do  lai  d^amor,  które  wyśpiewują  ptaki  na 
wiosnę,  zob.  analogiczne  myśli  w  poezyi  prowensalskiej  i  szeroko 
rozprowadzone  w  poemacie  Part.  de  Blois  ^)  (w.  30  i  n.). 

W  w.  1899  guatre  onces  z  ręk.  A  powinno  być  poprawione 
na  q.  cenz  onces  zgodnie  z  ręk.  Biz  treścią,  bo  Floire  każdego 
następnego  dnia  podwaja  stawkę,  pierwszego  dnia  przyniósł  sto, 
drugiego  dwieście,  trzeciego  więc  ma  przynieść-  400  uncyi  złota. 
Wiersz  brzmiałby  tedy:  Quatre  cenz  onces  Tendemain. 

Odrzucona  przez  wydawcę  lekcya  ręk.  B  po  w.  1938  należy 
do  tekstu,  ma  bowiem  swój  odpowiednik  w  norweskiej  przeróbce, 
która,  jak  wiadomo,  reprezentuje  grupę  a.  Zwrócił  na  to  uwagę 
już  wydawca  Sagi  (p.  55  n.  17). 

w.  1947  —  8.  II  Bot  parler  tant  richeraent, 
Et  cii  le  vit  tant  bel  et  genti 

Wydawca  zaznacza  w  przypisku,  że  ii  w  w.  1947  jest  z  ręk. 
B.  natomiast  ręk.  A  ma  tutaj  cii.  Otóż  należy  przedewszystkiem 
stwierdzić,  że  oba  rękopisy  mają  cii,  oraz  że  powyższa  lekcya  ręk. 
A  nie  ma  sensu:  „Ten  (Floire)  umiał  mówić  tak  bogato  (to  znaczy; 
o  swoich  bogactwach),  a  ten  strażnik  widział  go  tak  pięknym  i  mi- 
łym". Niema  związku  między  jednym  wierszem  a  drugim.  To  też 
kopista  A  dodaje  dwa  wiersze,  które  Du  Mćril  przyjął  do  tekstu 2), 
a  które  należy  odrzucić,  jako  wtręt  późniejszy.  Błędna  lekcya  ręk. 
A  powstała  stąd,  że  któryś  z  jego  poprzedników  niezrozumiałe  mu 


*)  M.  Kawczyński,  Part.  de  Blois  (Rozpr.  Akad.   Um.  t.  34)  p,  66  i  n. 
*)  Por  cou  qa'en  lui  vit  tel  biautć      Toute   eotrelaist  sa  cruaate,  wydawca 
dodaje  jednak:   „ces  deax  yers  manquent,  pent  etre  avec  raison.  dana  S. 


ZR  STIIDYÓW   NAD  STAROFR.   RĘK.  235 

może  lot  oddał    przez  sot^  albo    też   źle  odczytał.    W  ręk.  B  zacho- 
wała się  pierwotna  lekcy  a: 

Cii  Tot  parler  si  richement 
Et  bel  enfant  le  voit  et  gent 

„Ten  słyszy  go  mówiącego  tak  „bogato"  i  widzi  go  pięknem 
i  raiłem  dzieckiem",  mówi  więc  do  niego:  „nie  jesteś  szpiegiem" 
i  t.  d.  Natomiast  ręk.  A  ma  między  jednem  a  drugiem  wtrącone 
dwa  wiersze,  w  których  zapewnia:  „dla  tego,  że  w  nim  widział 
taką  piękność,  zaniechał  całej  swojej  srogości",  i  mówi:  „nie  jesteś 
szpiegiem". 

w.  1969 — 74;.  Le  sień  li  done  et  si  li  rent 
Le  gaaing,  et  cii  le  repient. 
Ne  juera  mais,  Floire  dist: 
Toat  maintenant  del  ja  en-ist. 
Atant  Ten  maine  li  haissier 
O  lui  a  son  ostel  mangier; 

Powyższy  ustęp,  którego  dwa  pierwsze  wiersze  należą  do 
ręk.  J?,  a  pozostałe  cztery  do  ręk.  A^  jest  niejasny  w  swej  ekspo- 
zycyi.  Floire  mówi  (w.  1971).  że  nie  będzie  więcej  grał,  choć  go 
nikt  o  to  nie  prosi;  wychodzi  natychmiast  [sam],  a  w  następnym  już 
wierszu  prowadzi  go  gospodarz.  Zajrzawszy  do  ręk.  B,  znajdujemy 
lekcyę,  nie  podaną  przez  Du  Mórila,  która  usuwa  wszystkie  te 
sprzeczności  czy  nierówności.  Zawinił  znów  wydawca,  który  przy- 
toczył z  niej  wiersze  1969,  1970,  a  dwa  dalsze  opuścił.  Po  w.  1971 
czytamy  w  B: 

Car  soi  tenoit  a  engignie. 
Pnis  li  a  doucement  proie 
Qae  la  coape  au  gen  meist : 
„Non  ferai,  yoir",  Floires  li  dist. 

Gospodarz  prosi  tedy  Floire'a,  aby  w  grze  postawił  puhar, 
<}zego  ten  nie  chce  zrobić;  nie  ma  też  mowy  o  tem,  że  sam  wy- 
chodzi, i  w.  1973 — 4  wiążą  się  logicznie  z  lekcyą  ręk.  5,  t.  j.  go- 
spodarz po  odmowie  Floire'a  prowadzi  go  do  domu  na  obiad,  w  na- 
dziei, że  jeszcze  go  zdoła  nakłonić  do  postawienia  puharu. 

w.  2019 — 22.  Jou  porpenserai  entretant". 
Floires  li  respont  en  plorant. 
_,Ci8  termes",  fait  ii  „est  trop  grans" 
Li  portiera  li  fu  respondaus: 


236  DK.  J.  REINHOLD 

Wyrażenie  w  w.  2022:  „odźwierny  był  mu  odpowiadający"-, 
przypomina  konstrukcyę  chińskiej  gramatyki  i  widocznem  jest,  że 
powstał  dla  potrzeb  rymu  pod  piórem  niezdarnego  przerabiacza 
czy  kopisty.  Zamiast  tych  4  wierszy  ręk.  A.  ma  ręk.  B  odmienną 
lekcy ę,  nie  podaną  przez  wydawcę: 

2019  En  doinentres  pourpensere 

a  Com  fet  engin  querre  porre. 

20  Floire*  li  respont  en  plorant 

fe  Ci  a  termę,  fet  ii   „moalt  grant". 

I  w  tej  lekcyi  wyrażenie  w  ostatnim  wierszu:  ci  a  termę  m.  g^ 
(jest  tutaj  termin  zbyt  długi)  razi  swoją  niezgrabnością,  której 
niema  w  odpowiednim  (t.  j.  przedostatnim)  wierszu  lekcyi  A.  Przy- 
czyną tych  przeróbek  jest  użycie  przez  poetę  formy  biernika  ^) 
grant  dla  rymu  z  plortint,  jako  orzeczenia  zamiast  formy  podmiotu 
gram.  Kop.  A  dorobił  do  plorant  inny  rym,  wyrzucił  wiersz  2019 a, 
a  w  jego  miejsce  wstawił  następny  (w,  2020),  w.  20206  zajął, 
miejsce  w.  2020,  a  do  niego  dorobiony  został  nowy  wiersz  z  od- 
powiednim rymem.  Natomiast  kop.  B,  którego  również  raziła  forma 
biernika,  jako  orzeczenie,  zamienił  wyrażenie  U  est  na  ci  a,  po 
którem  regularnie  następuje  biernik.  Pierwotna  lekcy  a  brzmiałaby 
tedy; 

En  d.  porpenserai  |  Com  fait  engien  q.  porrai  Floires  li 
r.  en.  p.    i    Cii  t.  f.  ii.  est  trop  grant. 

ręk.  A  w.  2091—2  ręk.  B 

Quant  ele  se  fa  porpensee,  A  lui  dut  estre  present^ 

SI  a  parlć  conime  senee:  Dont  dist  Tengin  qu'ele  et  trove. 

Du  Móril  przyjął  do  tekstu  lekcyę  ręk.  J.,  nie  wspomniawszy 
nawet,  że  istnieje  odmienna  lekcya  w  ręk.  B.  Porównywając  te 
lekcye.  widzimy,  że  w  ręk.  A  mamy  do  czynienia  z  banalną  prze- 
róbką, która  zatraciła  ważne  ogniwo  myśli  Klary,  przyjaciółki 
Blaneheflory,  że  należy  [ukrytego  w  koszu  kwiatów]  Floirea  „spre- 
zentować" Blancheflorze.  Znowu  forma  biernika  ^)  presente  (zamiast 
presentez)  użyta  dla  potrzeb  rymu,  była  kamieniem  obrazy  dla  ko- 
pisty A.  który  przerobił  cały  dwuwiersz. 

w.  2163 — 4.  Lor  baisiers  est  de  grant  doucor. 
Forraent  les  asavenre  amor. 


•)  Zob.  odnośny  rozdział  w  niniejszej   pracy  str.   188  i  n. 


ZE  8TUDYÓW  NAD  STAROFK.  UĘK.  237 

Drugi  wiersz  powstał  z  dowulnej  kombinacyi  lekcyi  ręk.  A 
y.  lekcyą  r(^k.  B.  której  nie  podai  wydawca.  Lekcye  te  brzmią 
w  rękopisach: 

ręk.  A  ręk.   B 

Lor  baisiers  est  de  grant  doiicor  Leur  besier  iert  de  douce  amor 

Forment  les  asseare  amor  Monit  l'a8avearent  par  doucor 

Wydawca  przyjął  do  tekstu  lekcyę  ręk.  A^  zmieniwszy  tylko 
wyraz  asseure  na  asaveure  przez  dowolne  odcięcie  końcówki  liczby 
mnogiej  z  asaveurent.  Lekcy  a  ręk.  B  ma  wyrazy  w  rymie  w  od- 
wrotnym porządku,  a  zamiast  forment  ma  nioult.  Przyczyną  ta- 
kich zmian  czysto  stylistycznych  mógł  być  albo  biernik,  użyty 
zamiast  nominat.,  albo  rozziew^  który  kopiści  chcieli  usunąć.  Jeżeli 
pierwotna  lekcy  a  brzmiała: 

Lor  baisiers  est  de  grant  doucor, 
Modlt  lor  asseure  amor. 

to  rozwiew  po  wyrazie  asseure.  dopuszczalny  w  naszym  poemacie  ^), 
raził  późniejszych  kopistów.  Jeden  usunął  go,  zmieniając  jednozgło- 
skowe  mouU  na  dwuzgłoskowe  forment^  przez  co  powstała  elizya, 
drugi  przerobił  cały  dwuwiersz,  a  nie  rozumiejąc  w  tem  miejscu 
przenośnego  znaczenia  asseure  *),  czy  też  źle  go  odczytując  *)  zmienił 
na  asaveurent,  przez  co  powstało  banalne  powtórzenie  myśli  poprze- 
dzającego wiersza.  W  lekeyi  ręk.  A  myśl  je.st  taka:  Ich  pocałunek 
(pełen)  jest  wielkiej  słodyczy,  miłość  wielce  ich  upewnia  (t.j.  daje 
ira  poczucie  pewności,  bezpieczeństwa).  W  lekeyi  ręk.  B  subtelna 
ta  myśl  zatraca  się  zupełnie:  Ich  pocałunek  (pełen)  był  słodkiej 
miłości,  bardzo  go  kosztowali  dla  słodyczy.  Lekcya  ręk.  5  jest  więc 


1)  Działa  tutaj  jeszcze  wpływ  końcówki  iac.  af,  zob.  odnośny  astep  o  roz- 
siewie (-tr.  203). 

^)  ctsseurer  (<i  adsicurare  znaczy  pierwotnie;  upewniać,  zapewniać 
kogoś,  lub  (reflekaywnie)  siebie,  w  dalszym  rozwoju  nabrało  znacz,  dawać 
poczucie  bezpieczeństwa.  Godfroy  nie  podaje  tego  znaczenia,  ale  ono  wy- 
stępuje jeszcze  u  Corneill6'a  [Horace,  w.  1211  un  oracie  m'assure.  które  Darme- 
steter  tłóm.  przez:  „mettre  en  etat  de  confiance,  de  securite",  zob.  Diet.  gin.  I, 
p.  152). 

')  asaoorer  zamiast  asseurer,  błędnie  przez  kopistę  wprowadzone  do  ręko- 
pisu, spotyka  się  i  gdzieindziej,  zob.  n.  p.  waryanty  do  Yvain  w.  3559,  (Christian 
».  Troyes,  Samłliche   Werke.  t.  II,  Der  Lowem-iłte-r,  Halłe  1887,  p.  1-48.). 


238  Ł)l'-  J-  RICINHOLD 

banalną,  ale  przynajmniej  zrozumiałą,  ale  przemiana  asaveureuły 
które  odnosi  się  w  zdaniu  do  pary  zakochanych,  na  asaveure,  które 
odnosiłoby  się  do  amor  jako  podmiotu,  wypacza  całkowicie  sens 
tego  zdania.  Asaveure  mogłoby  tutaj  mieć  znaczenie  nieprzecho- 
dime='plaU  „podoba  się'',  czyli  „miłość  wielce  im  się  podoba",  ale 
w  takim  razie  accus.  les  należałoby  zmienić  na  lor^  którego  niema 
w  żadnym  z  obu  rękopisów.  Tych  dowolności  unika  się,  zachowu- 
jąc lekcyę  ręk.  A. 

w.  22'49 — 52.  Błen  le  connoissent  cii  del  mont, 
Car  toat  le  sentent  qai  i  sont. 
Por  cou  que  ne  peut  estre  estable 
Et  Fortane  torne  sans  fable. 

W  w.  2249  i  50  nie  wiadomo,  do  kogo  lub  czego  ma  się 
odnosić  Ze,  które  Du  Móril  wiernie  powtórzył  za  ręk.  A,  nie  ba- 
cząc, że  to  forma  pikardzka,  zamiast  la,  którą  wydawca  stale  za- 
stępuje pik.  /e,  zachowując  formę  le  dla  rodzaju  męskiego.  Ale  co 
znaczą  te  wiersze?  „Znają  ją  ci  ze  świata,  ponieważ  wszyscy  ją 
czują,  którzy  tam  są".  To  nie  ma  sensu  i  tak  samo  niezrozumia- 
łemi  są  następne  wiersze,  z  których  ostatni  nie  wiąże  się  z  po- 
przedzającym. Lekcya  5,  nie  podana  przez  wydawcę,  usuwa  te 
trudności : 

Bień  la  c.  cii  d.  m.  Et  en  sa  poestć  tuit  sont  |  Seur  ce 
qu'i  ne  peut  estre  c.  ]  c'est  fortunę  desmesurable.  Jedynie  w  pierw- 
szym wierszu  należy  usunąć  cii  del  mont.  które  Du  Mćril  wziął 
z  tego  rękopisu,  a  wstawić  odrzuconą  przez  niego  lekcyę  ręk.  A: 
łout  li  mont.  Zmiana  w  B  tłómaczy  się  tem,  że  mont  (forma  bier- 
nika)   stoi  tutaj   zamiast  monz  dla  rymu, 

w.  2377 — 80.  Floires  o  s'amie  gisoit: 

En  son  vi8  nul  samblant  n'avoit 
Qu'il  fost  hom;  car  a  son  menton 
N'avoit  ne  barbe  ne  grenon. 

Dokończenie  myśli  w.  2378  następuje  w  połowie  następnego 
wiersza,  przez  co  jedność  dwuwierszowego  „kupletu"  jest  zni- 
szczona. Z  tego  względu  należy  do  tekstu  wprowadzić  lekcyę  ręk. 
5,  której  Du  Mćril  nie  podał,  a  która  zachowuje  tę  jedność:  w. 
2378 — 9:  Qu'il  fust  hom,  nul  semblant  n'avoit  ,  Car  en  face  ne  en 
menton. 


ZE  8TIIDYÓW  NAD  STAROFR.   KĘK.  239 

W.  2423—6.  II  Tordone,  8'es  fait  lever, 

Estroit  lier  et  bien  *)  garder, 
Que  ii  ne  paissent  CBcaper, 
Apres  fuit  ses  barons  mander. 

W  pierwszym  wierszu  Du  Móril  nie  rozumiał  wyrażenia  U 
lor  done=il  le  leur  accorde  ^)  i  wydrukował  U  lordone  które  niema 
tutaj  sensu.  Lekcya  ręk.  B,  który  ma  U  leur  done,  usuwa  wszelką 
wątpliwość,  że  nie  mamy  do  czynienia  z  czasownikiem  ordoner, 
gdyż  l'eurdone  jest  nieprawdopodobnem.  Po  za  tem  cztero  wiersz 
ten  w  lekcyi  ręk.  A^  zdaje  się,  reprezentuje  pierwotną  lekcy ę, 
choćby  ze  względu  na  to,  że  ma  jeden  rym  (na  er)  we  wszystkich 
4  wierszach,  zjawisko  tak  ulubione  w  naszym  poemacie.  W  ręk. 
B  lekcya  inczej   się  przedstawia: 

II  lear  done,  s'e8  fet  vestir, 
Pnis  les  fet  au  sers  sesir: 
Estroit  lier  et  bien  garder,  etc. 

Ponieważ  admirał  sług  ze  sobą  nie  zabrał,  a  wiązać  każe 
naszą  parę  po  wyroku  (zob.  w.  2638),  sądzę,  że  do  w.  2424  należy 
wstawić  lekcyę  ręk.  A,  odrzuconą  niesłusznie  przez  wydawcę. 

ręk.  A  w.  2431—3  ręk.  B 

a)  Vienent  roi  et  empereor  Vienent  i  roi  et  anmacor 

6)  Et  doc,  et  conte,  et  aumacor.  Et  duc  et  conte  et  vavasor 

e)  Toas  emplist  li  palais  le  roi  Tont  emplent  le  pales  real 

d)  De  sa  gent  qui  sont  de  la  loi,  Dont  li  piler  sont  le  cristal 

e)  Li  pales  est  et  granz  et  larges 


/)  Touz  fu  plains  des  genz  qni  i  sont 

9)  Grant  noise  et  grant  temoate  font. 

h)  II  les  a  fait   trestous  taisir;  Li  amiranz  les  fet  tesir. 

Z  tych  ośmiu  wierszy  (ręk.  J5,  względnie  pięciu  ręk.  A)  Du 
Mćril  zbudował  sobie  tekst  z  trzech  wierszy  fa,  6,  h)^  odrzuciwszy 
do  przypisków  wiersze  c,  d  lekcyi  ręk.  A  i  nie  wspomniawszy  ani 
jednem  słówkiem  o  istnieniu  obszerniejszej  lekcyi  w  ręk.  B.  I  nic 
lepiej  nie  charakteryzuje  chaotyczności  wydania  Du  Mćrira,  jak 
powyższy  ustęp  jego  tekstu,  z  którego  wyrzucił  wiersze,  przekazane 


1)  To  jest  z  ręk.  B,  ręk.  A  ma  estroitement  les  fait. 

^)  Odnosi    się    to   do    prośby  Floire'a,  by  go   nie   zabił  bez  sądn    baronów; 
admirał  czyni  zadość  tej  prośbie. 


240  UK.  J.   KKINHOLD 

przez  oba  rękopisy.  Wiersz  jego  (2433)  jest  niezrozumiały,  bo 
nie  wiadomo,  dlaczego  admirał  ucisza  swoich  ludzi,  i  jego  wyja- 
śnienie znajduje  się  jedynie  w  iekcyi  ręk.  B  (wiersz  g).  Auten- 
tyczność', powyższej  Iekcyi  ręk.  B  potwierdza  poniekąd  poemat 
niderlandzki  ze  swoimi  wierszami  3387,  90  „Die  pilare  waren  alle 
van  kerstale"  (por.  wiersz  d);  „Dat  was  ere  milen  wijt  ende  lanc" 
(w.  e).  W  Iekcyi  ręk.  A  empereor  jest  wtrętem,  bo  o  „cesarzach", 
podległych  komu  innemu,  nawet  średniowieczni  poeci  nigdzie  nie 
bają;  Dideryk  ma  w  tem  miejscu:  „coninghen,  hertoghen.  ghe- 
meenlike",  (w.  3384),  a  więc  jak  ręk.  B  (roi,  duc,  vavasor). 

Wiersze  (2501 — 2):  Qant  cii  ot  (1.  a)  dit  qui  la  hesoigne  j 
Jient  a  trop  mahaise,  et  tesmoigne,  nie  mają  sensu.  Lekcya  ręk,  £», 
nie  podana  przez  wydawcę,  należy  do  tekstu  (zob.  ją  w  Apeo- 
dyksie). 

W  w.  2561  —  4  należy  wiersz  2563  umieścić  przed  w.  2562 
(zgodnie  z  ręk.  A,  gdzie  avoient  rymuje  z  estoient)  tak,  by  w.  2562 
rymował  z  w.  2564  (=  rymowi  z  ręk.  A),  a  w.  2561  z  w.  2563, 
przez  co  uniknie  się  dwóch  nienormandzkich  rymów,  t.  j,  mieszania 
końcówki  imperf.  I-ej  konjug.  z  imperf.  innych  konjugacyi. 

ręk.  A  w.  2599—2602  rek.  B 

Nas  contrefaire  ne  1'porroit  Qaaat  liee  estoit  ou  ąuant  pioreit 

Coa  ert  a  via  cui  Tesgardoit  Qui  certeinent  la  regardoit 

Qua  a  as  ieas  ii'aperceast  A  sea  ieiilz  ne  Taperceast 

Fors  as  lerraes,  qae  tristre  fast  Fors  aus  lermes  que  tristo  fust. 

W  Iekcyi  A  w.  2599  nie  ma  sensu  i  zawiera  fałszywy  (nie 
normandzki)  rym,  cały  czterowiersz  w  tej  Iekcyi  wypacza  mvśl 
poety,  który  opisuje  jaśniejącą  piękność  Blancheflory:  oczy  jej  były 
jasne  i  śmiejące  się  (w.  2597).  mimo  strasznego  położenia  nie  nio- 
żnaby  poznać,  iż  była  smutua,  chyba  po  łzach. 

Wiersze  ręk.  A.  odrzucone  przez  wydawcę  do  przypisku  (str. 
112,  n.  4),  należy  wstawić  do  tekstu  po  w.  2710,  gdyż  ich  odpo- 
wiednik odnajdujemy  u  Diederyka  v.  Assenede,  w.  3714  i  n;  tak 
samo  wiersze  odrzucone  na  str.  114  n.  2,  jak  świadczy  niderlandzki 
poemat  (w.  3763),  należy  wstawić  po  w.  2756. 

Odrzucone  przez  Du  MćriTa  wiersze  (na  str.  112,  n.  1)  pod 
pozorem,  że  znajdują  się  tylko  w  ręk.  A^  są  autentyczne,  gdyż, 
rzecz  dziwna,  wbrew  zapewnieniu  wydawcy,  znajdują  się  w  obo 
rękopisach. 


ZE  STUDYÓW  NAD  8TAROPR.  RĘK.  241 

W.  2803 — 6.  L'amiral8  inćisrae  en  a  ris; 
Apres  oom  ii  fu  entrepris 
DedpDs  la  tor,  et  abaubis, 
Quaat  ii  fut  presentćs  Claris. 

Wiersz  2803  brzmi  w  ręk.  A  li  rois  metsmes,  a  Du  Mśril 
poprawia  go  na  l'am.  meisme  bez  uzasadnienia,  ręk.  B  nie  ma  ani 
tego  wiersza,  ani  w.  2805,  rym  abaubis  [<i  abaubiz):  Claris^  wska- 
zuje na  pikardzkie  pochodzenie  i  jako  taki  jest  podejrzany.  To 
też  w  miejsce  tego  4"  wiersza  należy  -Wstawić  lekcy ę  ręk.  5,  nie 
podaną  przez  wydawcę:  Aprós  com  fu  entre  eles  mis  j  Et  com  fu 
presentó  Gloris  (z  ręk.  A,  ręk.  B  ma  jak  zwykle  Claris). 

Formy  pikardzkie  avera  (w.  2834)  i  saveriez  (w.  2871)  zni- 
kają, gdy  się  uwzględnia  lekcye  ręk.  jB,  co  tem  bardziej  należy 
czynić,  że  lekcya  ręk.  A^  w  w.  2834  narusza  równocześnie  jedność 
dwuwierszowego  „kupletu",  forma  zaś  saveriez  byłaby  czterozgło- 
skową  i  naruszałaby  rytm:  wiersz  miałby  9  zgłosek  zamiast  8. 

Obok  powyższych  emendacyi  i  konjektur  jeszcze  cały  szereg 
drobniejszych  poprawek  stylistycznych  czeka  przyszłego  wydawcę 
naszego  tekstu.  Łatwo  to  uczynić  przy  pomocy  Apendyksu.  w  któ- 
rym zebrano  wszystkie  waryanty,  czy  to  pominięte,  czy  też  źle 
odczytane  przez  Du  MćriFa.  Ogólna  liczba  wierszy,  mających  takie 
waryanty,  dochodzi  tam  do  cyfry  blisko  1600,  co  w  stosunku  do 
liczby  wierszy  całego  poematu  (2974)  stanowi  przeszło  jego  połowę. 


Apendyks. 

1,1)  Oez  aeingnear,  tuit...  45.  Les  dames  o.  s. 

5.  S'a  eest  conte...  46.  L'ane  a  Tautre  parlent  d'amoars. 

17.  Floires,  A    Flores   jako   I   przy-  50.  Bień  a  passe  pląs  de  .VII.  ans. 

padek.  53.  (C)  Et  se  commence. 

20.  Floires  A  Elores  (i  tak  stale).  54.  Ensi  dit  el  c. 

*39. '')      ...      brodez  par  cors  [p.  221].  57.  A  navie  fa  mer  passes 

*40.     estors]  em.  Ectors  [p.  221].  58.  fu]  estoit. 

*41.  Moult    tinc   por   boen    et   chier    le  59.  Fenix. 

paile  [188J.  60.  Passś  ot  mer  sur  c. 

p.  2,  n.  7.   Dindes]  1.  D'Inde,  ot  oars]  63.  .1.  mois  tout  plain... 

C  a  our.  *67.  ...  avoir  prenoit,  (C)  prenoit. 


*)  Gdzie  rękopis  nie  jest  podany,  rozumieć  należy  ręk.  B. 
*)  Wiersze,    opatrzone   gwiazdką,    omówiono    w   ciąga   niniejszej    pracy   na 
podanej   w  nawiasie  stronicy. 

Rozprawy  Wydz.  filolog,  T.  LIV.  16 


242 


DR.  J.  REINHOLD 


1=69.  De  .XXX.  1.  de  r.   [151]. 
p.  5,  n.  2  ainc]  (C)  lors. 
*71.  Ne  chastiaua  ne  bors  en  e.  [207]. 
76.  S.  n.  a  fet  appareillier. 

78.  Pląs  de  ,XL. 

79.  „Seingnear",  fet  ii,  car  v.  a. 
83 en  la  champaigne 

87.   vont]   vint. 

89.  De  peierins  tuit  li  p. 

90 par  amor. 

93.  Cii  au  b.... 

95.  B'ert]  (C)  8'est. 

98.  De  cui  enfant  ou  rentre  avoit. 

100.  cant]  (C)  8aut(!). 

101.  s'el]  (C)  et   le. 

102.  La  meschine  meinent... 

103.  ...  Phenis. 

104.  Li  rois  Ta  f.  e. 

105.  II  paroit  bien  a  s.  v. 

110.  Q.  ii  mer  por  rober  p. 

111.  es  nes]  (C)  en  mer. 
113.  Bon  vent  orent  et  b.  p. 
11-4.  Reperent  8'en  lie  et  j. 

116.  Qaant  sont  en  lor  terre  arrivó. 

117.  {A)  A.  est  isaus;  {B)  issi. 

118.  ...  o]  et. 

120.  Du  roy  est  vena  la  n. 

121.  La  nouvele  lie  et  joiant 

122.  Noncieront  cii  q.  v.   d. 

126.  Qtii  a  son  el  pais. 

127.  Es]  (CO  E. 

130.  Largement,  car  moult  ert  c. 

132.  De  gaaing  donnę  1.  m. 

133.  ...  fait]  vet... 
134  En  ses  cb. 
137-8.  vae.  B. 

146.  Si  ouvroit  la  meschine  o  soi 

147.  La  chrestienne  vit  p. 

148.  Mouvoir  conlour  et  t. 
149—50.   ...  touchier:  vouchier 
p.  8,  n.  2,  dist  li]  (C)  li  dist. 
159.  ...  sanz  deyiaer. 

163.  ...  qu'ele  devoit. 

164.  E.  ce  dont  gries  estoit. 

171.  ...  por  le  jour 

172.  Sa  filie  mist  non  B. 

173.  Li  r.  mist  non  a  son  tiU  F. 


*175.  Moult  par  arna  ferment  Tenfant. 
*177.  1   Conmande  l'ont  a  la  roine  [222]. 
8.  j   Pour  ce  qa'ele  iert  de  sens  garnie. 

180.  Dou  tretout  fors  de  Taletier. 

182.  {A]  Car  lor  lois  Taatre  refasoit. 

p.  9,  n.  2  Ele]   (C)  Et  le. 

187.  lor]  li. 

189.  Ensemble  en   .1.  lit  les  c. 

192.   Bien  norri  farent  et  bien  grant, 

194.  ...  esteust]  (C)  estoit. 

195.  ...  si]  tant. 

*199.  Gaidons  le  comande  a  .1.  mestre. 
,      Gaidon]  (C)  qae  adont  [207]. 

203.  Mi  r.  a  dit  a  s.  e. 

204.  Qae  ii  apraingne  en  ploarant 

205.  II  repont. 

206.  B.  dont  ne  a. 

p.  10,  n.  5.  {C}  E  les  v. 

219.  1  N.  d'eals  .II.  conseil  nen  avoit, 
20.  )   De  soi  quant  Tautre  ne  veoit. 

221 que-l  soufriient  cnre. 

222.  En  amer  mistrent  moult  lor  care. 

p.   11,  n.   1.   Au  retenir. 
*225.  L.  1.  et  antours  [152]. 
*226.  Et  quant  parler  orent  d'a. 
*227.  Ovide  on  moult  se  delitoient. 
*228.    ...  qu'il  ooient. 

229.  Li  livre8  1.  f.  plus  h. 

230.  Ce  sachiez  bien  d'enl8  e. 

231.  Onque8  d'am6r  n'orent  mesure. 

232.  Chaucuns  i  mist  toute  sa  cure. 
234.   De  la  joie. 

(  Ensamble  vont,  ensemble  vienent. 

D  236  ' 

'^'        '\  Le  grant  joie  d'amor  maintienent. 

237.    I.  V.  et  le  pere. 

p.  11,  n.  4.  ...  plante  ot. 

242.   ...  cii  oisel. 

247.   Des  oisiaus  orent    tel  biaus  cham. 

256.   [A)  escrieent,  [C)  eecriprent. 

257—8.  vac.  A. 

266.  q.  nus  ne  Tentent,  (C)  n'e8  n'en 

271.  Q.  f.  porra  e. 

273.   Kn  eh.  vient  a  la  r. 

279,  La  r.  vit.  s.  s. 

280,  Iriet]  (C)  II  vient,  (5)  Irie. 

281.  De  sanc  ot  tout  le  front  t, 

282.  II  Tapele  p.  gr.  c. 


ZE  STUDYOW  NAD  8TAR0FK.  RĘK. 


243 


285.  (C)  a  868  tost  le  p. 

286.  (C)  ...  ne  prendons. 

287.  (C)  Ele  dist. 

p.  13,  n.  8  com]  (C)  qae. 
p.  13,  n.  9  nostres]  (C)  nos. 

295.  ...  sanz  demorer. 

296.  Lai  veil  f.  1.  eh.  couper. 
302.  Et  son  aeingneur  si  c. 
306.  terre]  vac. 

310.  (C)  Qui  ne  8'en  estuet  ra. 

313.  dist]  fet. 

319.  I  Des  qne  80uvent  na  la  verra. 

20.  I  Je  croi  moult  tost  Poubliera. 
322.  Par  confort  d'aucane  a.  a. 
*823.  M.  86  face  Guedon  [188]. 

34.  Qae  prendre  ne  lor  poust  lecon. 

325.  ferons]  fesons. 

326.  Qae  renveons  la  p.  a. 
327—8.  vac  B. 

331.  Car  raoalt  sont  voir  d. 

332.  ...  qai  se  sentent  d'amor. 

333.  ert]  (C)  est. 

334.  Mener  en  voudra  la  p. 

336.  Ele  ponr  li  garder  r. 

337.  Et  Yons  bien  li  assearez. 
340.  Li  r.  a  Flolres  d. 

•346.  Qne  les  Bi.  et  mon  mestre  [209]. 
*348.  Asseurez  en  est  da  roy  [222]. 
*349.   I  Qae  o  sa  merę  muire  oa  aille. 

*50.  J  Ainz  quinze  jours  Taura  sanz  faille, 

355.  Es-les]  (C)  Eles. 

367.  Li  dux  Jorrans. 

358.  A.  g.  ioie. 

359.  Sa  tante  li  refet  g.  i. 

360.  M.  Ini  ne  chaat  de  quanqa'il  oie. 

363.  Ten]  {B,  C)  le. 

364.  ...  de  sa  rile. 

365.  (C)  ...  8'oublieroit. 

366.  Blanchef.  et  d'autre  a. 

367.  Mes  riens  oir  ne  riens  t. 

368.  Ne  Ii  p.  ioie  fere  a. 

369.  ...  mes  riens  n'aprent. 
■»374.  Et  t.  d.  li  oloit  [223]. 

*p.  375.  Le  fruit  de  cele  ente  atendoit*). 
*376.   M.  li  t.  lons  li  e.  [196]. 


379. 
380. 
*382. 
384. 
386. 


p.  390. 


377.  ert]  {B,  C)  est. 

378.  Q.   BI.  verra  gesir. 
...  et  abeissera. 

Le  fruit  dolente  (!)  lors  qaeudra. 
...  de   la  quinzaine  [224]. 
Lors  8.  ii   bien  gaber  e. 
Morfo  ne  soit;  et]  (C)  ele. 

387—8.  vac.  B. 

H89.  Le  mengier  pert... 

390.  Sa  tante  orient,  doie  m. 

Tout  a  leissie  le  boive  ester 

Tretout  a  le  tourne  en  plorer. 

Et  ris  et  geu  en  grant  tristece. 

En  son  cuer  na  point  de  leece, 
*391.  Li  chamberlans  au  r.  demande  [208]. 

392.  Li  rois  ot  d.... 
*393.  Du  (C  de)  v.  li  d.  congie  [189]. 

394.  La  royne  rapele  irie. 

395.  I  C.  f.  ii  ceste  nouvele, 

6.  I  Mar  (C  Mai)  a.   la  dam. 

397.  Puet  cele  estre  p.  s. 

398.  A]  Ka. 

401.   Q.  mon  fiuz  m.   la  verra. 

404.  Biau  sire,  chiers... 

405.  A  ce  p... 

406.  De  B.  trop.  m. 
407-8.  rac.  B. 
409.  Ten]  (C)  le. 

415.  Q.  estoit  de  parler  m.  sagę. 

416.  Si  s*)  p.  plosor  language. 

417.  Ne  l'a  [A  le)  pas  fet  p.  c.  [A  cov.). 
421.  Mes  peehiź... 

423—6.    tac.  B. 

423.  {A>  Et  a  eus. 

424.  Qae]  [A,  C)  Qai;  ert]  (C)  est. 
426.  est]  A  ert. 

429.  Et  .X.  bliaus  yndes  porprins. 

430.  Et  .X.   mantiaus,   yers,  atorins, 

431.  Et  u.  riche  c.  d'or. 

432.  Q.  fu  e.  en  .1.  t. 

434.  A  plus  bele  ne  burent  h. 
p.  19,  n.  1.  some]  {C)  soine. 

436.  Et   m.    soutilment    fu    p.    (C)   sou- 

tivement  p. 

437.  De  m.  n. 


1)  comp.  p.  17,  n.  1. 


')  zamazane. 


16« 


244 


DB.  J.   REINHOLD 


438. 

439. 
440. 
442. 
444. 
445. 
446. 
447. 
448. 
450. 
451. 
455. 

6. 
457. 
461. 
462. 
464. 
465. 
467. 

8. 
469- 
473. 
474. 
476. 
479. 
480. 
481. 
482. 
488. 
484. 
485. 
486. 
487. 
496. 
498. 
507. 
509. 
513. 
615. 
516. 
518. 
519. 
520. 
521. 
524. 


Yulcans]  (C)    Un    leaax,    B    Uns 
quens. 

En  la  coupe  ot. 
Troie  la  grant  et  le  donjon. 
Li  un  fierent,  li  aatre  m. 
oi  eon  Paris  li  das  Tenm. 
D'un  b.  e.  i  fa  8'ymage. 
...  par  acesmage. 
En  apr^s  conme  s,  m. 
La  8.  p.  m.  moult  esmariz. 
Et  A.  les  menoient. 
Sus  le  c.  de  desus. 

!De  P.  conme  en  estrie  erent 
Pour  ane  pome  quo  trouverent. 
De  f.  o.  escrit  i  e. 
(A)  Que  la  plus  b. 
Ja  pour  nule  rien  nu  leeast. 
Mes  qu'a  lui;  Qae]  (C)  Qui. 
Juno  habondance  d'avoir. 

Yenus  li  promiet  qu'il  auroit. 

La  feme  qu'il  demanderoit. 
-72.  vac.  B. 

Tres  bien  demonstre  la  p. 
L'amour  de  P.  et  la  c. 
por]  vac  B. 

N'a  sour  c.  tant  orbe  celier. 
QQi  soit  gardę  de  bouteillier. 
Ne  poist  de  cele  c. 
Vin  counoistre  de  fort  erbź. 
D'or  a.  desus  .1.  o. 
Onques  nuB  hom  ne  yit  tant  bel. 
Q.  en  ses  fiaz  portoit  la  gamę. 
One  ne  vit  tel  nus  fiuz  de  famę. 
Ce  li  ert  v. 
Li  leres  q.  la  Taporta. 
Qui  p.  BI. 
Et  ii  si  bien  Ta  a. 
Ele  ot  g.  c. 
Ki  m.  s'en  revont  lić. 
(^A)  Et  lit  b.  ert]  (C)  eet. 
Au  r.  f.  li  avoir8  r. 
Au  roy  parlera  eon  s. 
S.,  fist  ele,  q.  ferons. 
Q.   nostre  f.   ... 
Quant  Floires  r.  s. 
...  qu'iert  d. 


528.  Nostre  fili  est  8'el  c. 
votre]  {A,  C)  vo8tre. 
532.  Et  d'or  et  d'argent  li  e. 
536.  Car  F.  nostre  fili  repere. 

538.  Et  b,  ouvrier8  et  bien  s. 

539.  fait]  font. 

540.  si]  tant. 

548.  Fu  la  t. 

549.  ont]  ot. 

p.  23,  n.  5,  fisent  (C)  firent. 
p.  23,  n.  6,  fait]  {A)  faite. 
p.  23,  n.  7,  {C)  gausne  et  t. 

556.  De  la  bonne  euvre  S. 

557.  Et  si  i  sont  mis  en  c. 

559.  Desus  la  t. 

560.  tres]  moult. 

563.  Li  .L  d'euls  .11.  F.  s. 
p.  24,  n.  2,  la]  (C)  ja. 

565.  L'a.  y.  i  est  si  m. 

566.  Com  BI.  estoit  ouvree. 

567.  Et  Tymage  de  BI. 

568.  569.  571,  tint]  tient. 

574.  Riche  c.  f. 

575.  Desua  le  eh. 

576.  Avoit  une  e.  ardant. 

577.  veoit]  reist. 

p.  24,  n.  8,  aut]  [A)  ot. 

679.   ...  ot  .1111.  tuiai. 

p.  24,  n.  9  (et  580)  [B)  Aus]  {A,  C)  A. 

685.  par  nigromance. 

595.  Tant  simplement  8'en. 

596.  Que  ce  ert  vi8... 

599.  M.  e.  belement  branchiz. 

600.  Et  de  ses  f.  ades  g. 

•601.  Touz  tens  sont  chargiees  ses  b. 
*602.  Ses  fleurs    sont  yermeilles  et  blan- 
ches;  brauches]    [A]    blances,    (C) 
blanehes  [224]. 
609.  ...  en  .L  cresmier. 

611.  N'e8t  en  ce  s.  tele  odours. 

612.  {A)  Qui  yausist  cele,   [B)  flonrs. 

613.  ...  cresme  d. 

614.  ...  baume  cheoit. 

616.  en]  i. 

617.  i  firent]  feisoient. 

618.  Touz  ten.s  cii  arbre  florissoient. 
620.  mil]  cii. 


ZB    8TUDY0W   NAD  STAROPR.  RĘK. 


245 


624.  Li  oiselet  qui  ans  eh. 

625.  Se  jouTenciaas. 

628.  forment]  (A)  tresfort. 
631.  S'aucuns  genz. 

634.  Isnelement. 

635.  E.  cez  q.   a.  seoit. 

638.  Ne  fa  fetę  tambe  t.  b. 

639.  ert]  est. 

640.  De  bons  e. 

642.  miracles]  merveille8. 

643.  saffirs]  safres. 

644.  Esmerandes,  bones  8. 

645.  Et  boDs  coraas  et  c. 

646.  ...  et  amatites. 

652.  Qae  F.  ama  par  amor. 

p.  28.  u.  2,  est]  {A)  es. 

655.  Sas  leur  v. 
*668.  ...  repairiez  [224]. 
*664.  Pais  que  du  roi  ot  le8  congiez. 

670.  Qaant  ne  la  vit,  en  la  chambre  e. 

671.  La  m.  la  pucele  t. 

674.  Sire,  par  foi,  nen  i  est  mie. 
678.  ...  ci  a  giea  mai. 

682.  Est  ce  donc  voir. 

p.  682.    Floires    respont    qni  8'en    mer- 
yeille. 
Et  de  duel  fere  8'apareille. 

683.  Qa'ain8i  est  m.  BI. 

684.  Voire,    sire,    por    voz    amors,  (A) 

Voire. 
688.  De  ce  forment  se  d. 
690.  De  dnel  chei  ou  p. 
694.  vaj  (A)  vint, 
696.  ...  a  fel  de  son  e. 
698.  Trois  f.  au  revenir  demenre. 

„      revint]  (C)  remaint. 
700.  Q.  ele  n'a  mene  m'amie. 

702.  ...  se  vou8  s. 

703.  Sa  merę  a  sa  tambe  le  maine. 
*707.  Troiz  foiz  le  restut  donc  paamer. 

(C)  Qaatre  f... 

708.  ...  mot  poist  sonner. 

709.  Ainz  se  prent  a  .1.  arbroissel. 

710.  Qai  ert  de  joaste  le  tombel. 

712.  Et   Blanch.  a   regreter,  Puis]    {€) 

Puist. 
714.  nos]  (vac.  C). 


718.  Bień  deaseiens. 

719.  (C)  Ensamble  yasir  un  jour. 

722.  De  qaelqne  toob  fassiez  parage. 

723.  0Dque8  famę  de  rostre  aage 

724.  Ne  fu  tant  bele  ne  si  sagę. 

725.  Poar  qu'estes  morte,  bele  damę. 

726.  plus]  tant. 

727.  Bele  nas  ne  p.  d. 
729.  ...  tel  seroit,  (C)  soit. 

p.  .SO,  n.  5,   yendrois]  vendroit. 
„  »        nu8   bom]  (C)  nal. 

732.  Qae-1  d.  tendroie  a  sagę. 
p.  30,  n.  7.  {A)  Qne-1   descriroit. 

741.  B.  noas  nons  c. 

742.  Qaant  a  Tescole  aprenions. 

748.  ...  ne  tendras. 

749.  Toaz  ceas  ... 

750.  Contrę  leur  volente  les  [{C)  lez]  m. 

753.  Q.  on  doit  joie  en  s.  j. 

754.  Avoir,  tu  li  tols  soatement. 

759.  Contrere  fes  cii  qai  te  dote. 

760.  Pire  ies  d'enfant  qaant  ii  asote. 
«761.  Ta  fes  grant  mai  a  t.  g.  [225]. 

p.  32;  n.   1,  {A)  Eskin. 

762.  Cai  regardes  par  raautalent. 

763.  I   Q.  ta  m'amie  m'ocei3. 
4.  [  Qai  V.  Yoloit  tort  feis. 

765.  Or  refes  tort  q.  y.  m. 

766.  Et  si  t'apel,  ne  veuls   v. 

768.  Tu  te  reponz. 

769.  ...  qai  qaerre  v.  m. 

770.  Ne  li  paez  longaement  g. 

775.  Car  des  ore  he  moult  c.  v. 

776.  Q.  perdn  ai  m.  d.   a. 

777.  La  moie  ame  si  la  s. 

779.  Ele  encontre  moi  qaeudra  f. 

780.  ...  noz  ennors. 

782.  Ou  en  cest  jour  por  li  morrai. 
„       com  ains]  (C)  que  je. 

783.  Encai  m'aura  certeinnement. 

784.  ou  el]  (C)  elle,  {B)  la  on. 

787.  (C)  ane  greflfe. 

788.  ...  moult  ravoit  chier. 

789.  qui]  (C)  que. 

795.  Donnez  me  fus  p.   r. 

796.  De  lui,  et  o  moi  bien  g. 

797.  Abi;  ^.-^fes,  or  fai  qae  doiz. 


246 


DR.   J.   REINHOLD 


798. 

P.  7 

800. 

802. 

804. 
*805. 

806. 

807. 

808. 

809. 

812. 

813. 

815. 

817. 

818 

820. 

825. 

828. 

829. 

833. 

834. 

836. 

•837. 

*8. 

*840. 

844. 

845. 

846. 

847. 

848. 
*849. 
*85i). 
♦851. 

852. 

855. 
*856. 
*857. 

*858. 
*859. 

864. 

868. 

869. 


Moi  li  envoie,  ce  est  droiz. 
98.  Moalt  me  doit  hair  Blancheflor. 
QaaDt  en  ma  vie  tant  demor. 
Q.  la  reine  s'apercoit, 
Puis  le  eh.  d. 
Ne  poist  plus  ce  d.  s. 
Fui*,  f.  e.  toi  voi  enfant  [190]. 
Q.  ta  mort  va9  si  desirant. 
N'a  souz  ciel  home  sanz  morir. 
De  la  m.  poist  resortir. 
M.  ne  s'amast  e.  m. 
...  n'e8t  mie  gas. 
Et  se  vous  or  nous  taies. 
Ne  ne  verriez  BI. 
Enfer  bod   chalenge  i  metroit. 
La  iriez,  b.  f.  tot  droit. 
...  jugeear  de  la  sos. 
Et  par  e.  t.  d.  menant. 
T.  j,  jam^s  n'e8]  (C)  mais  ne  les. 
Biaa,  chier  fiuz,  or  te  reconforte. 
Ele  est  plonrant  v... 
entent  a  moi]  (C)  endes  moi. 
pitiź]  merci;  ton]  (C)  yostre. 

Ja  se  fust  mórz  quant  m'apercui. 

A  un  grefe,  mes  trop  pres  fui  [158]. 
Moalt  tost  le  grefe  Ten  toli  [226.] 
...  par  cest  s. 

De  touz  enfanz  nas  men  n'avon8. 
De  cetui  de  gr6  ocions. 
Or  dira  1'eD... 

Que  nous  l'avon8  de  gr6  ocis. 
D.,  f.  ii,  qa'en  voulez  voa8. 
Dirons  li  donc,  biaa  sire,  or  nous. 
La  merę  8'en  depart  errant. 
Pais  retourne  arriere  a  Penfant. 
Feismes]  (C)  Fesimes. 
N'e8t  pas  morte,  mes,  El]  (C)  Ele. 
Yeliomes]    (A)  Yoliemes,  (B)  voq- 
lions  [226]. 

Et  qae  de  ton  parage  e. 
Famę,  la  filie  d'aucan  roy. 
...  de  bas  estoit. 
Car  einsi  est  eon  je  te  di. 
Laisse  ce  duel,  na  men'*)   mes. 
maine]  (C)  m'aime8. 


871.  8i]  (C)  se. 

877.  A  t.  la  p.  a  remuee. 

879.  Diex  rent  g.  et  ee-l  m. 

880.  Q.  ii  oit  q.  T.  est  s'amie. 

881.  (p.  37,  n.  2)  Q.  ii  vit  ce  dit  q.  y. 

884.  8auvage]  estrange. 

885.  ...  puis  reverra. 

*889.   S.  n.  V.  en  merveilliez  [210]. 

*891.  Ne  caide  f.  c. 

*892.  D.  8'en  merveillent  tote  gent. 

*893.  Cest  ea  Caicide  et  en  Platon  [153]. 

*894.  eaidera]  cuideroit. 

*895.  Qn'estre  poist  f.  g.  f. 

*896.  esprie]  contrainz. 

897.  De  ce  que  vive  est  f.  g.  j. 

898.  Et  dit  li  ne  chaut  qui  qae  l'oie. 
901.  vac  A. 

904.  ...  les  congiez. 

906.  Dont  ii  ne  saroit  la  n. 

910.  (A)  Par  eui... 

911.  Mandit  Teure. 

912.  Q.  8.  f.  et  li  a  perdue. 

917.  ...  dist  li  rois,  car  re  [vae]. 

918.  Pere,  dist  ii,  por  que  parlee. 

C.  p.  mon  aler  h. 
Quant  remanoir,  fiuz,  ne  v. 

D.  moi  ou  aler  rolez. 
Et  quanqae  fandra  vos  querrai. 

937.  Les  .II.  de  pares  sebelines. 

939.  .VII.  homes  ait... 

941.  Q.  n.  meagier  porteront. 

943.  De  rostre  eh.  vo8  proi. 

944.  Qae  l'envoiez  aveque8  moi. 

952.  Puis]  (C)  Nous. 

953.  fine]  fenist. 

954.  Et  li  peres  conme  proudom. 
956.  aa]  {B,  C)  &;  959  cesti]  ceste. 

960.  Estre  paet  qne  par  lui  Taiiras. 

961.  Nous  l'avons  des  qae  fu  vendue. 

962.  Desus  mer  BI.  ta  drue. 

963.  i  Li  rois  li  donnę  .1.  palefroi. 
4.  )  Qai  siens  estoit  o  le  conroy. 

965.  De  Tanę  p.  e.  tor  [(C  vac)  b. 
p.  40,  n.  2,  merveiile]  vermeille. 
967.  Sear  sele  ot  d'an  p.  moult  chier. 


919. 
921. 
922. 
924. 


*)  Zamazane. 


ZE  8TUDYÓW  NAD  STAROFR.  UĘK. 


247 


968.  Oayree  fa  par  e, 

970.  Sont  de  la  c... 

972.  Par  naturę  ce  est  ra. 

p.  40,  n.  6.  est  I  (C,  B),  ert]  (A). 

977.  d'orfroi8]  (C)  dofroia. 

978.  Car  tele  la  voloit  li  roia 

984.  De  fin  or  sont  fet  a  neel. 

985.  Li  f.  si  fa  bien  fez  et  chiers. 
987.  La  che^ece  en  est... 

989.  Q.  es  blans  esmaas  <>.  a. 


1067.  esgarde]  regarde. 

1070.  Cest  enfant,  com  B'est  maintenu. 

1071.  Ce  rn.  leisse  por  p. 

1076.  el]  {A)  ele,  {B)  ii;  es]  (C)  ostea. 

1077.  t'ai  esg.]  (C)  Tay  regarde. 

1078.  (C)  Poy  av^8  m.,  mais  pense. 

1079.  (C)  Ce  qa'ave8  prins. 

„      I   Quan  qae  ab  pris  seroit  legier. 

1080.  j  A  aąuiter  de  L^st  mengier. 
„      eslegier]  [C)  disiertr. 


990.  (p.  41,    n.    6)    sont]   {A,   B)   par,  1084-  (C)   Ele    v.  r.  sur  ma   f.;  (B)  Si 
entremis  (C).  v.  r.  par  m.  f. 

991.  )   N.  V.  p.  p.   ne  ne  loit.  1086.  Monit  v.  r.  de  v. 

2.  J  Raconter  eon  chancune  estoit.  1088.    I.  sień  a.  monit  r. 

996.  Que]   Qui.  1090.  Pour  cui  t. 

998.  Ne  cuit  jam^s  plus  beles  soient.  1091.  se  mort]  spamer. 


999.  Li  rois  Ta  a  son  fili  baillie 

1000.  Et  ii  l'en  a  moult  mercie. 

1002.  ...  au  jouvencel. 
*1004.  cremez]  dotez  [211]. 

p.  42,  n.  6,  encore]  {A,  C)  encor. 

1010.  Li  r.  li  a  plorant  donnę. 

1012.  Et  ele  Fa  .Vn.  f.  b. 
*1013.  La  Teissiez  andenB  p. 


p.  *1016. 


1094.  ...  l'amenroient. 

1096.  Que  a  double  i  g. 

1097.  Q.  ii  ot  8'amie  n. 

1099.  ...  si  8'e8bahi. 

1100.  Qn'il  ne  sot  m. 

1101.  derers]  devant. 

1103.  ...  Cest  forfait. 

1104.  ...  cest  fet. 

Car  mes  na  cuidoient  veoir      1105.  Ce  e.  bien  droiz,  ce  d.  tait. 
Non  firent  ii  tretout  por  voir.  1108.  Emplir  a  fetę  de  bon  rin. 
A  tant  lor  a  dit  en  plorant.      1110.  Damę,  ceste  coupe  vo8  rent. 


Comme  cii  qai  pitió  ot  grant. 
*1017.  Li  damoisiaus  Floires  vale. 
*1018.  Et  ii  Tont  a  Dieu  conmand^. 

1021.  li  chambreienB]  ses  cb. 

1023.  primesj  premier. 

1025.  T.   soint    ale,  la   s.  v. ;  ont]  (C) 
Bont. 

1030.  Fnerre]  Fain. 

1032.  del  bourc]  el  b. 

10H8.  Pour  cel  mestier  m.  p. 

1039.  F.  tiennent  a  lor  s. 

1040.  L'avoir  c.  siens... 
1042.  lor  m.]  le  m. 

1050.  Grant]  (C)  Qaant. 

1051.  leB  servent]  le  s. 

*1053.  En  c.  d'or,  en  nes  d'argent. 
*1054.  Metent  bon  yin,  herbe  piment. 

1055.  travill^]  (C)  merveillie. 

1056.  A.  m.  et  pou  b. 
1065.  donoit]  prenoit. 


1113.  est]  ert. 

1116.  Q.  p.  ąuerre  je  la  d. 

1117.  Dist  qu'il  ira  en  B. 

1118.  Se  ii  arant  ce  u'a  essoine. 
1120.  Seingneur,  est  droiz  que  s.  r. 

*1123.  A  tant  es  qaatre  p.  [227]. 

*1124.  Qa'en  aportent  .IIII.  s, 

*1125.  |Pui8  en  8ervent  moult  larg[ement]. 

6.  j  O  les  hennas  d'or  on  d'argent. 
*1127.  Floires  a  premerains  ben. 
*1128.   A  Poste  l'a  apres  tendn. 
*1129.  Et  cii  autre... 
*1130.  Da  V.  b.  tuit  a  bandon. 

p.  1130.  Le  Boir  se  pot  tonz  enirrer. 
Qui  la  fu  B'il  s'en  voult  pener. 

1131.  ...  tient  moult  r. 
*1132,  Et  de  hardement  moult  8'a. 
*nU.  es]  (C)  e.  [214]. 
*1136.  Et  li  froiz  tonz  as  perz  m. 
*1140.  De  vent  auront. 


248 


DR.  J.  REINHOLD 


1165 
6 


1143.  Floioes  l'oi,  m.  en  est  liez. 
i1i,fi    I  Puis  prent  a  son  hoste  congiź. 
I  A  la  nef  vient  Bi  a  chargiś. 
1147.  Son  notonnier. 

1149.  Qa'a  ice  p... 

1150.  Oa  ii  plns  tost  renir  p. 

^  <  trt    I   Et  ii   respont  aa  notonnier. 
p.  1150.  {  ^ 

y  Je  vaeill  aler  pour  gaagnier. 

1151.  En  Babiloine  la  cite. 

2.  Piec'a  c'on  iTi'a  dit  et  conte. 

1153.  Qae  des  ice  jonr... 

1154.  Assenblee  i  aura  de  rois. 

1156.  Et  pour  ice  a.  s.  c.   v. 

1157.  ...  qu'il  seat  fere. 

8.  Se  je  la  me  pooie  trere. 

1159.  De  mon  avoir  tost  v. 

1160.  Et  c.  q.  gaaingneróie. 

1161.  Aa  vent  qa'il  ont  et  a  Tair  c. 

1162.  Se  sont  de  terre  erapoint... 

1163.  vac  B. 
Leur  tres  ont  toas  en  bant  sa- 

chiez. 
Et  les  autres  engins  dreciez. 

1167.  ...  que-l  fet   errer. 

1168.  Ore  est  F.;  est]  (A)  es,  (C)  est. 

1170.  Qni  deust  sonfire  a  .1.  roi. 

1171.  toas  plains]  pleniers. 
1175.  Qui  siet. 

1177.   U'iluec  puet  on  quant  ii  fet  cler. 
H.  Cent  1.  1.  veoir  en  mer. 

1179.  ...  li  notoniers. 

1180.  ...  les  droiz  sentiers. 

1181.  Cest  li  p.  d.  ii  le  r. 

1182.  Et  ii  l'enfant  tot  droit  i  mist. 
1185.  En  Babyloine  o  ses  somiers. 

6.  Venir  se  ii  n'a  destorbiera. 

1190.  Li  fet  d.  moult  lieement,  fit]  (A) 
fist. 

1191.  Qa'a  vis  li  fu  qa'en  p. 

1192.  L'eu8t  m.  q.  iert  ou  p. 

1193.  Et  8'amie  c.  t. 

1194.  Q.  ii  qniert. 

1195.  Ost^  sont  des  nes  li  trousel. 

1196.  Da  rechargier  sont  monit  i. 
119H.  vac.  B. 

1200.  Q.  r.  ert  et  alos^. 

1201.  Notonnier  iert  et  m. 


1202.  Au  port  avoit  .II.  nes  bien  granz. 

1203.  I  En  qnoi  son  marchś  demenoit. 
4.  I  Quant  mestier  li  ert  mer  passoit. 

1205.  En  une  de  cez  nes  p. 
1209.   Et  en  8.  m.  la  nuit  j. 
1910  i  ^^^  celui  cuit  gaerra  noavelie. 

(  Floires  iluec  de  la  pacele. 
1211.  Li  chamberlans  ot  les  chevax. 
12.  Deschargiez  de    leur  granz   tro- 

6iax. 
1213.  S'eB   fist    establer  aaisier;  fisent] 

(C)  firent. 

1215.  Seingneur,  en  c.  o.   t. 

1216.  Qaanqu'il    roadrent    si    l'achete- 
rent. 

„      {(J)  T.  ce  qae  ii  d. 

1217.  Fain  et  a.   et  moult  bons  v. 

„      Fains]  (A)  F.  ainc,  (C)  Fain. 

1219.  fisent]  (C)  firent;  (B)  ont  fet. 

1222.  M.  h.  i  ot  paine  et  t. 
*1224.  Toat  li  estuet  donner  aa  p.  [214]. 
*1226.  Et  pnis  jurer  qa'il  d.  v. 

1229.  Levent  lor  mains  si  s.  a. 

1234.  Pour  Blan.  ou  ii  p. 

1236.  N'en  est  pas  liez;  Qa'il]  (C)  Qui. 

1239.  I  Pour  la  constame  qae  Toit  tel. 
40.  j  Floires  li  dist;  „Sire  c'est  el. 

1244.  De  m.  qai  sont  d'E. 

1249.  ensement]  (C)  tout  ainsi. 

1251.  Toat  einsi  au  m.  peusoit. 

1254.  Pnis  aist:  Que  devint  la  pucele. 

1255.  Li  oBtes  dist:  Q.  s'en  alerent. 
6.  En  B.  Ten  menerent. 

1257 1.  vair  niantel. 

1258.  Et    i.  h.  d'or,  moult  fu  b. 

1259.  S.  ce  vaeill  qae  toub  aiez ;  fait 
ii  vac.  C. 

1261.   C.  je  suis  meuz  por  li  q. 
1264.  Diei  vous  r.  la  v.  a. 
1267.  ...  les  liz  a. 

1269.  Q.  F.  d.   et  ii  sonmeille. 

1270.  Ce  li  est  vi8  que  ii  conseille. 
O  Blanchefl.,  sa  douce  amie. 
Moult  li  plesoit  icele  vie. 

1271.  II  dormi,  mes  ce  fu  p. 

1273.  ...  a  esveilliez. 

1274.  Et  quant  ce  fa  appareilliee. 


p.  1270. 


ZE  8TUDYÓW  NAD  STAROFR.   RĘK. 


249 


p.  1310. 


1275.  Et  d.  eh.  en  sont  e.  1344. 

1276.  De  B...  1345. 
1279.  Et  el  deinain,  tres  bien  m.;  par] 

vac.  C.  „ 

1283.  Ou  ii  orent...  1346. 
1287.  Fvelle  le  m. 

♦1291.  ...  planches  ne  ponz  [191].  1347. 

1292.  C.  t.  ert  roides  et  parfonz.  1348. 
„      erent  li  gae]   [C]  estoit  li  ague.  1349. 

1293.  M.  a  la  rive.  1351. 
1296.  Qai  le  notonnier.  *1352. 
p.  53.  n.  5,  ot]  (C)  oit.  *13ó3. 

1298.  A  ans  en  vint  p.  t.  qu'il  p.  *1354. 

1299.  ...  en  son  batel.  *1355. 
1301.  Et  ses  serjanz  li  notonnier.  „ 

*1305.  Le  mestre  a  esgarde  Te  [202].  1356. 

1306.  Frans  hons  s.  estre  par  s.  1357. 

1307.  Demauda  li:  Conme  ależ  v.  1359. 

1308.  II  li  respont:   „Nu  veez  r.  1363. 

1309.  A  Bab.  vueill  a.  1368. 

1310.  Com  marcheanz  pour  a.  1369. 
Et  pour  yendre  cez   miens  1370. 

trosiaz.  137.S. 

Com  vons  veez  et  bona  et  1374. 

biaux.  1375. 

1311.  ostel]  meson.  1376. 

1312.  A.  m.  car  nous  hostelea.  1377. 

1313.  Sire  dist,  par  foi,  si  ai.  1378. 
„      (C)  Par  f.,  fait  ii,   „sire  si  ai.  1386. 

1314.  Anait  mes  vous  her.  p.  56, 

1315.  amis]  sire.  1389. 

1317.  Et  tont  e.  vi  ge  oan.  1391. 

1318.  N'a  pas  e.  1393. 

1320.  Et  en  tel  manierę  p.  1395. 

1321.  Par  ma  foi,  voas  li  resemblez.  1396. 
22.  Ne  sai  se  li  apartenez.  „ 

1323.  Q.  ce  oi...;  dressa]  {A)  redreca.  1397. 

1324.  S.  f.  ii  ou  en  ala.  1898. 
1827.  Tont  li  a  noie  et  cele.  1399. 

28.  La  nnit  o  lui  sont  herberge.  1401. 

29.  Aa  matin   quant  fu  esclerie.  2. 

30.  A  son  hoste  ra  pris  congie.  1403. 

31.  Mes  .C.  soulz  avant  li  dona.  1404. 

1333.  Qae  8'il  en  B.  eiist.  1406. 

1334.  Ami  qui  aidier  li  p.  1408. 

1339.  .1.  flot  m.  1410. 

1340.  Q.  vo8  yendroiz  desor  le  p.  1412. 


fort]  grant. 

De  cez  .II,  ponz   est  mes  com- 

painz. 

compaing]  (C)  compaignon. 

partons  toz  noz  gaains,  (C)  P. 

partons  tout  le  g. 

Cest  mień  anel... 

de  moie  part]  (C)  de  par  moy. 

...  com  mielz  porra. 

Tout  einsi  se  sont  departi. 

Au  port  vindrent  ainz  le  midi. 

Le  pont  paseent  boz  .1.  aubć(?) 

Qu'en  ot  aa  oh.  du  pont  p. 

Le  pontounier  tieavent  soz  l'a. 

troevent]  (C)  trouverent. 

Sus  .1.  p.  q.  ert  de  m. 

Bel  honme  i  ot  et  bien  resta. 

Ja  au  pont  nus  h.  ne  p. 

les]  ses. 

il|  vac.  C. 

Cii  a  Tennel  bien  c. 

Kecut  le  et  monit... 

Q.  [(C)  Qui]  bien  le  h.  por  8'amor. 

Et  puis  li  a  mostre  sa  t. 

el  castel]  a  Tostel. 

Par  1'ennel... 

Dont  se  herhergent  lieement. 

E.  treuvent  a  t. 

Com  faitement  se  maintenra. 
n.  5.  ramembre]  rabembre(?) 
Dist  li  qu'il  erre  f. 
on  diras]  cui  d. 
Se  te  d. 

S'aucans  a  Tamirant  venoit. 
Et  ta  f.  li  contoit. 
couistroit]  (C)  consteroit. 
Se.  ii  Touloit,  toi  porroit  pr. 
Et  apres  ice  fere  p. 

F.  bien;  arriere   t'en  renra. 
Du  m.  de  t.  s.  regn^. 
Et  de  moult  riche   parent^. 

A.  r. :  „Ore  oi'  f. 

Du  retourner  ja  sanz  t'a. 

Sanz  li  veu8  aler  en  t.  t. 

Du  grant  giefe. 

Or.  p.  ja  a  t.  p. 

Yousisses  ou  non,  reTenroies. 


250 


DR.  J.  REINHOLD 


U23. 

1425. 
6. 


1413.  dont]  vac.  C. 

1415.  Poar  Tor  d.  m.  ne  poar  l'a. 

1416.  Ne  porroies  sanz  li  avoir. 

1417.  Joie,  remaing,  si  la  verraB. 
*1418.  Puet  cel  e.,  si  l'en  menras. 

„      r'averas]  (C)  ramenraa  [202,  229.] 
1419.  N'e8t  pas  1.  por  g. 

1421.  S'ele  te  voit. 

1422.  ...  qu'a  toi. 
Car  qui  ainme,  ce  sai  ge  bien 
Engigneus  est  sor  tote  rien. 
Li  V.  dit,  en  moult  pou  d'euer. 
A    cni    Dieu    plest,    moalt   bien 

labenre. 

1428.  A.  et  moalt  le  contraignoit. 
1430.  Q.  triste  et  pensis  l'a  vea. 
1435.  qai]  (C)  qae. 
1441.  Biau  sire  a  vos  g 

1443.  dist  ii]   fet  ii. 

1444.  ...  qiie  je  ał  qui8. 
1449.  ...  et  86  sai. 

1451.  A  tant  levent,  se  v.  m. 
*1455.  vae.  B  [215]. 
*1456.  Entre  eos  deus  ont  Tenfant  a. 
„      (C.)  E.  aalx  d.  les  F.  a  [215]. 
*p.  1456.  L'ostes  Daires  et  Liicoris. 

1457.  M,  le  f.  s:  r.;  se]  (C)  le. 

1458.  A  veiBsiaax  d'or  fin  et  d'ar. 

1460.  Orent  ilec  a  grant  plente. 

1461.  A  ce  m.  ot  grant  foison. 

1462.  De  divers  mes  de  yenoison. 
1468—4.  vac.  B. 

1466.  Perdriz  et  eine8(?)  et  poons. 

1467.  T.  environ  a  r. 

1468.  Orent  li  petit  et  li  grant. 

1469.  Et  puis  fet  aporter  [vac]. 
147.^.  P.,  eh.,  car  plenló. 

1474.  A  de  tonz  frniz  en  la  citó. 
1479.  fu]  ert. 

1481.  H.  i  est  si  eon  P.;  ert]  (C)  est. 

1482.  tint]  tient. 

1483.  En  l'e8garder  qu'il  fet  l'y. 

1484.  ralame]  alume. 

1485.  Amoura  11  d. :   „Aiez  e. 

1488.  Qae  si  enmenrai  B. 

1489.  Diva]  (C)  Dist  a. 


p.  60,  n.  3,  (1491)  moult  Ta  g.;  łona] 
bons. 

1496.  Les  lermes  voit  des  ielz  d. 

1497.  Pitió  l'en  prent,  si. 

1500.  Tnit  8'en  1.  mes  qae  eus  .III. 
1502.  Se  vou6  corroz  ne  ire. 
1506.  Moi  semble  moult. 

1514.  Comme  ele  a,  voi  en  cest  enfant 

1515.  [A)  Jou  cuit. 

1516.  Aa  vi8  es  aa  contenement. 

1517.  1   Ele  fu  .XV.  jours  ceanz. 

1518.  )  Moult  foisoit  granz  doloaemenz: 

1519.  Floire,  son  ami.  r. 
1525—8,  vac.  B. 

1529.  Et  dist:  Damę,  en  penser  ere. 

1530.  Ele  est  m.  s.,  je  suis  son  frere. 

1531.  Aniis,  fez  Daires,  ne  doutez. 

1532.  Mes  par  le  voir  vous  en  passez. 
*1536.  Fiuz  sui  de  roi  [216]... 

1539.  Ponr  lui  sui  ge  en  cez  regnez. 

1540.  Moult  entrepris. 

*154:4.  Biau  sire  chier8,toz  sui  jugiez[229]. 
1547.  Enfes,  dist  Daires,  c'ert  domage. 
1551.  Le  mielz  qae  je  sache,  en  orrez. 
1552  (Se  V.  ice  faire)  voulez. 

1553.  Bien  sai  qa6  vous  n'en  ferez  mie. 

1554.  Aincois  perdroiz,  ce  cuit,  la  vie. 

1555.  ...  ot  ce  dire. 

1556.  Voua  aerez  livrez. 

1557.  N'a  si  riche  home  en  c.   p. 

1558.  S'aatretel  piet  avoit  empris. 

1561.  Engin  ne  nul  ench. 

1562.  (C)  ...  ne  vauroit  nient. 
1564.  ...  ne  or  sont. 

1566.  ...  tost  i  f. 

1570.  11  i  V. 

1572.  D.  .XX.  liues  tout  d'un  sens. 

1574.  Environ  est  fet  a  c. 

1580    Toates  desus  larges  et  f. 

1581.  Adós  i  est. 

1584.  A  bien  de  toura  plus  de  ,VI1.  cenz. 

1585.  Ou  estont. 

1586.  Celes  enforcent  la  citó. 

*1587.  j  Neprendroitl'ostrempereor[229]' 
*1588  \  Qai  de  Romo  est  sire  en  .XV.  ans. 
*1589.  j  Toutes  sont  moalt  larges  et  grane. 
*1592.  Babiloine  ne  puet  conqaerre. 


ZE  STUDYÓW  NAD  STAROPIl,  RFJK. 


251 


*1592. 

*1593. 

"1594. 

*1595. 

*1597 

*1599. 

1602. 

1603. 

1605. 

1606. 

1607. 

1615. 

1616. 

1617. 

1618. 

1625. 

1627. 

1628. 

1629. 

1630. 

1631. 

1632. 
*1634. 

1635. 
1636. 
1637. 
1638. 
1639. 
1640. 
1641. 
1642. 
1643. 
1644. 
1645. 
1646. 
1647. 
1648. 
1649. 

1651. 
1652. 
1653. 
1654. 
1659. 
1660. 
1662. 


(C)  Ne  p.  Babiloine  c. 
Contrę  e.  r.  si  bien  [rac.]. 
De  naie  part  n'en  doiite  inie. 
El  rnilen   [151]... 
-8.  vac.  B  [216]. 
Toute  voir8  carrias  de  m. 
Li  conpiaus  desns  est  moult  chier. 
Longae   .L.   piez  l'agaille. 
Tel   pommel   qui  est  desus. 
...  .C.  mars  d'argeut  ou  plus, 
Senr  ce  coupel  a  voirement. 
Se  chev. 

N'aatre  borne  lor  marcheant. 
Par  nuit  yienenf  a  la  cite. 
Ja  ne  porront  estre  esgare. 
Tuit  li  piler  de  m.  s. 

!Mes  que  li  ans  par  ei  grant  sen. 
Soastient  la  tor  sanz  nal  aban. 
Cii  piliers... 
...  amont  8'estent. 
De  m.  blanc  est  com   cristai. 
Dedenz  est  bien  fez  ans  chanax. 
Dont  reve  est  froide,  clere  et 
sainne. 

Droit  raonte  amont... 
Moult  tien  l'engineor  a  sagę. 
Qai  fist  amont  Veve  torner. 
Par  une  coste  d'an  piler. 
I   Si  qu'es  estages  sus  revient. 
I  En  .1.  metal  gentement  pent. 
Dont  les  paceles  qui  i  sont. 
Levent  lor  mains  qa. 

En  la  tour  XX"  chambre  a. 

La  fontainne  par  toutes  va. 

}Hom  qai  la  est  ja  n^aara  mai. 
Li  piler  sont  tait  de  cristal. 
Et  de  platan  la  coaverture. 
.1.  arbre  chier  qui  toz  jors  d. 
Et    de    mirra    et    de    benus  (C 
venus). 

Ce  fist  on  q.  o  gr.  tr. 
...  en  la  tor. 

Car  la  ne  sont  serpent  ne  gaivre. 
Ne  nuB  mau3  vers  si  n'i  p.  v. 
Le  fet  i  s.... 

Des  proces  et  des  esŁors. 
A  Tamirant  cortoiee  et  bele. 


1664.  La  86  fet  bien  et  bel  8ervir. 

1667.  El   maien  e. 

1668.  Tel  ne  vit  bom   ne  ainz  ne  puis. 

1669.  I   Par  celui   vet  on  contrę  val. 

1670.  )  Da8qu'en   la  cbambre  1'amiral. 


p.  68,   n.   1. 


1671. 


Par    icele    huis    viennet 

[vac,]. 
Les  piiceles  qae  ii  aemont. 
Qui    deivent     1'amirant 

B6rvir. 
Einsi  com  Ii  yient  a  plesir. 


2. 

1674.  vac.  B. 

p.  68,  n.  2.    De  grant    parage  et   for- 
ment  beles. 

1675.  Poar  ce  qu'il  sont  les  d. 
1683.   Les  guetes  qui... 

*1658.  Trois  en  a  en  cbacan  estage. 
*1686.   Estre  leur  mestre  [230]. 
*1687    I  A  cai  chaucan  des  .IX.  apent. 
*1688.  j  Par  lai  les  servent  humblemęnt 
*1689.  Et  du  mengier  et  da  lit  fere. 
*1690.  Li  mestre  est  fei  et  deputere. 

„      [C)  Ly  maistres  est  f.  d.  [187] . 
*1693.  Et  si  gardę... 
*1694.  Bien  sert  celes  et  n.  et  i.  [216]. 

1695.  Li  mestres  maint  en  .1.  arrol. 

1697.  ...  por  acerter. 

1699.  I   Pour  ce  qa'il  en  a  le  congi^. 

1700.  j  Et  de  Tamiral  Ta  entiś. 

1701.  S'il  li  pieist  t... 

*1704.  Les  II  veillent  et  nait  et  jor. 

1705.  ...  aprismier. 

1706.  A  ceas  d'aval. 

1708.  Cune  famę  .1.   seul  an   aara. 
1713.  La  farne  aient,  qu'aara  eae. 

1715.  ...  autre,  (C)  Et  puis  qaant. 

1716.  Ses  puceles  si  fet  d. 

1717.  Toutes  ensemble  en  .1.  v. 
1720.  Qa'apres  atentent  sanz  confort. 
1725.  De  toutes  parz  est  cios  a  mur. 
1727.  ...  quernel. 

*1729.   D'arein  ouvrez,  tresgeteiz  [169]. 

1730.  vac.  B  [232]. 

1731.  ...  si  font  haaz  criz. 

1732.  vac.  B. 

1737.  {A)  Et  el  vergier... 

1738.  A  tant  d'oisiaux  getant  doz  cri. 


252 


DR.  J.   REINHOLD 


*1739.  Et  des  fetis  et  des  verai8  [233].  1818. 

1740.  De  niaaviz(?),  de  melles,  de  jais.  1824. 

1741—2.  vac.  B.  Ih27. 

1743.  Et  d'autre8  o.  1828. 

1744.  Qui  par  le  v...  1829. 
*1746.  ...  s'il  n'a  8'amie  [233].  1830. 

1749.  Eufrates  est  a.  1832. 

1751.  Einsi  q.  r.  n'i  puet  entrer.  1835. 

1752.  ...  n'i  puet  voler.  1836. 

1753.  I  El  fleuve  a  pierres  precieuses.  1837. 

4.  j  Nous  bom  ne  vit  si  glorieuses.  1838. 

1755.  Safirs  et  jafes  et  sardoines.  1839. 

1756.  Et  jacintes  et  calcedoines.  40. 

1757.  Sardines,  jaspes  et  cristaz.  1841. 

1758.  Et  si  i  a  riches  esmans.  1844. 
1760.  Tont  racoater  ne  vou8  porrai.  1847. 
1762.  ...  i  a  hauz  criz.  1848. 
1764.      N'e8toit  plante  en   ce  vergier.  1849. 

5.  }  01ivier,  lorier,  ce  fier.  1850. 

6.  )   Alemandier  ne  alier.  1851. 
1768.  Ne  soit  plantez  en  icel  ort.  lf<52. 

♦1771.)   Etautre8  68pice8granment[158].  1854. 

1772.  I   Qui  moult  par  eulent  doucement.  1855. 

1773.  11  n'en  a  tant...  1856. 
1776.  Et  d.  espices  les  flerors.           ^  1858. 

1780.  Du  son  qn'il  soit  en  p.  1859. 

1781.  El  milea  court...  1860. 

1782.  Qoi  toaz  ionrs  est  et  clere  et  s.  1862. 

1783.  Par  carrel  i  a  fet  cbanal.  1863. 

1784.  Do  bon  argent,  cler  com  cristal,  1864. 
*1785.  Unsarbres  est  desus  plantez  [192].  1867. 

6.  Pląs  biau  ne  vit  hom  qai  soit  nez.  1871. 

1788.  L'apele  Pen.  1872. 

1789.  (C)  L'une  remaint.  1873. 

1795.  Au  raatin  i  fiert  li  eolaus.  4. 

1796.  Qui  de  Toriant  sourt  vermau8.  1879. 

1797.  Et  avec  lui  f.  dui  vent.  1880. 
1799.  Par  fisiąne  et  si  engigniez.  1881. 

1804.  D'e8meraude9  et  de  gravele  1882. 

1805.  Q.  doivent  passer  li  chenal.  1883. 
1807.  Outre  vont  o.  1885. 

1809.  Et  a  868  rois  i  f.  e.  1886. 

1810.  ...  i  poez  a.  1888. 

1811.  Car  tant  coinme  i  passe  p.  1889. 

1812.  L'eve  est  toz  joars  et  clere  at  b.  1890. 

1813.  L'eve  eat  tretoate  commeue.  1891. 
1815.   Cele  qai  par  ce§t  est  p.  1892. 


...  ponr  acerter. 
Et  da  pais  damę  c. 
Tres  qii'a  Tan  si  corame   j'ai  dit. 
Oa  ii  l'anule  ou  ii  Toeit. 
E  se  11  i  a  damoisele. 
Qae  ii  vaelz(!)  ainz  ne  soit  p.  b. 
La  f.  cheoir  premierement. 
Touz  cens  qni  sont  escrit  en  gęste. 
A  icel  jonr  tendra  s.  f. 
Bi.,  ce  dient,  prendra. 
Car  senr  les  autres. 
I   Ne  de  biaut^  n'i  a  sa  per. 
I   Poar  ce  la  voudra  esposer. 
A  moult  grant  gre  quelt  son  s. 
Ne  cuit  qae  james  viegne  Teure. 
S'ele  est  espouse  Tamirail. 
Dont  sai  ge  bien  que  je  i  fail. 
D.,  b.  hostel,  com  ferai. 
Par  foi,  mon  chalengc  i  m. 
Et  moi  que  chaut  se  per  la  vie. 
Q.   chalengie  aarai  m'amie. 
Yostre  cner  est  a  tel  desroy. 
Qa'iJ  ne  vou8  chaut. 
Perdre  pour  veoir  v.  a. 
...  qae    g'i  voi. 
...  a  cest  tour. 
Tenez  voa8  por  engigneor. 
Et  du  haut  gardę  vos  prenez. 
Leur  p.  est  cuivert  felon. 
Lors  si  vouB  m.  a  r. 
Se  reperiez  en  v.  t. 
S'il  puet,  a  vo8  8'a. 
Aus  eecbes. 

Qaant  puet  joer,  moult  li  e-t  bon. 

Et  Yolentiers  i  met  du  son. 
Car  par  engin... 
...  et  pour  Tayoir. 
...  si  le  r. 

£t  les  Yoz  arec  li  rendez. 
...  s'en  merveillera. 
Qa'au  demain  la  r. 
Et  vou8  tree  b. 
...   si   li  r. 
li  rendoiz. 

Dont  iert  ver8  ros  d'amor  destrois. 
Et  da  don  graces  v.  r. 
Du  reperier  v.  p. 


ZR  STUDYÓW  nad  staro  PU.   RĘK. 


253 


J893.  Et  yous  diroiz. 
ISdi.  Car  je  voa8  ai  moult  aame. 
1897.  Car  monit  in'aTez  bel  a. 
*1899.  Qaatre  cenz  onces  l'endomain. 
1900.   ...  en  vo8tre  main.  [234] 

1902.  Se  voa8  amez  a.  g. 

1903.  ...  li  donrez. 

1904.  ...  retendroiz. 

1905.  ...  que  seur  li  jooiz. 

1906.  Et  vu8  au  jeu  ne  la  metoiz. 

1907.  Qaant  roas  ne  voudrez  m.  joer. 
1914.  Et  de  la  coape  a. 

1916.  Tant  Taura  chiere  a  acheter. 
1916.  Qae  mil  mars  t'en  vodra  d. 
1918.  M.  p.  amours  la  li  d. 

1921.  Que  a  voz  piez  yous  en  charra. 

1922.  Son  homage... 

1924.  S'il  le  fet  gel  tendre  a  sagę. 

1925.  I  Bień  sai  que  einsi  le  fera. 
6.  j   Et  Yostre  volent^   fera. 

1927.  ...  mielz  descovrir. 

1928.  Le  mai  dont  vo8  cuidiez  morir. 

1929.  I   Et  se  ii  pnet  donc  vo8  vaarą. 
30.  j   Et  tout  vo8tre  plesir  fera. 

1936.  ...  le  met  el  eh. 
*1938.  (p.  80  n.  2)  Honme  semble. 

1940.  Si  le  dement  qne  t.  Te. 

1941.  Ge  te  cuit  estre  agueteor. 
*1943.  S.,  d.  ii,  non  sui,  par  foi. 
*1944.  M.  p.  ce  la  regart  et  v. 
*1945.  ...  tel  la  fercie, 

*1946.  Se  je  venir  mes  i  pooie. 
*1947.  Cii  l'ot  p.  si  r. 
*1948.  Et  bel  enfant  le  voit  et  gent. 
*1951.  Dist  li:  Ne  semblez  [153]... 

Floires  li  dist  qu'il  i  otroit. 

Se  grant  avoir  en  gen  metoit. 

Qai  metriez  .C.  onces  d'or. 

Et  je  autant  de  mon  trosor. 

Au  geu  8'a8ieent,  pais  n'i  ot. 

Cii  jona  mielzqui  plus  en  sot. 

Ce  fa  Floires  qai  l'avoir  ot. 

Lui  le  donna  com  plns  tostpot. 
*1953-4.  vac.  B  [153]. 
*1955.  ...  s'en    merveilla. 
*1956.  Du  don  ferment  le  m. 
*1958.  Joer  aa  gen  de  Te. 


p.*1952. 


p.*1962. 


1963. 


Tout  gaaigna  et  tot  li  doane 
Tel  joie  u  cii  qae  mot  ne  sonne. 
Apr(^8  grant  piece  Ten  mercie. 
Et  son  serrise  li  afie. 
QuantFloire8pri8tdelicongió. 
Uu  reperier  Ta  moult  proi^. 
Et  ii  si  fist  a  Tendemain. 
Sa  coupe  d'or  parte  en  sa  main. 
Et  quatre  cenz  onces  d'or  mier. 
Qu'il  mist  au  geu  de  Tesche- 

qnier. 
Et  li  haissiers  fet  ensemont. 
Pais  a  assi-s  chaacans  sa  gent. 
Li  haissiers  a  sa  gent  assise. 
Et  moult  1 'a  bien  en  ordre  misę. 
en  prent. 

1964.  Floires  si  dist:  „Eschec"  moult  bel. 

1965.  Quant  li  huissiers  est  perceuz. 

1966.  Bien  set  que  ees  genz  est  perduz. 
»1Q"'n  '   ^^^  ^°^  tenoit  a  engignió. 

[  Puis  li  a  docement  proi^  [235]. 
*1971.  I   Que  la  coupe  aa  geu  meist. 

2.  j  „Non  ferai  voir",  Floires  li  diet. 
*1973.  I  Puis  Ta  cii  tant  amour  estśt?) 

4.  j   Qae  mengier  Ta  o  soi  meno. 

1975.  F.  l'enneure,  tot  p.  Tor. 

1976.  Dont  ii  a  creu  s.  t. 

1977.  ert]  B,  C  est. 

1978.  Et  de  l'acheter  convoiteu8. 
Quant  Floires  voit   sa   con- 

Yoitise. 
Es  poinz  li  a  la  coupe  misę. 

1981.  Et  dist:    Pas  ne  la  vo8  vendrai. 

1982.  Mes  tout  en  don  la  vos  d. 

1983.  ...  qa'il  me  gueredonnez. 
1985.  ...  sa  coupe  si  li  jurę. 

(uant  li  huissiers  ot  ce  jurę- 
et  Floires  en  sont  ale. 
1987.  I  En  .L  Tergier  por  deporter. 
8.  j   Puis  conmencierent  a  parler. 

1989.  Li  huissiers  li  offri  homage. 

1990.  Floires  le  prist,  jel  tieng  por  sagę. 
1991-2.  vae.  B. 

1993.  Conme  en  mon  homme  en  vo8 
me  fi. 

1994.  Floires  li  dist:  ore  est  einsi. 

1995.  Des  or  mea  v.  dire  m.  v. 


p.  1980.  { 


p.  1986 


I  Qc 

■\  11 


254 


DR.  J.   REINHOLD 


2071.  se  geue  8'e8  manie. 
2076.  Pais  apela.... 
2080.  D.  c.  b.  estre  t. 
2083.  Toutes  les  puceles  aqueurent. 
*2084;.  Q.  eles  {C  eles)  Toent,  ne  d. 
6.  )   Et  dist:  mau  ni'avez  escharni.  *2085.  \  Si  li  demande  que  ele  ot  [158]. 


1996.  En  la  tour  la  sus  est  m'a. 
•1997.  ...  qui  a  non  Bi.  [186]. 
*1998.  T.  m'a  d. 

2003.  La  fins  est  ce... 

2005.  I  (A)  ...  8'esbahi. 


2007.  I   E    s.   par  vo8tre    avoir. 
8.  j   Et  deceuz  por  mai  8avoir. 

2010.  {A)  Par  (C,  B  pour). 

2011.  M.  i88i  e.,  u'en  puis  el  fere. 

2012.  Laciez  sui,  ne  m'en  puis  r. 
2014;.  N.  leir^  qa'a  vous  ne  me  t. 

2015.  Et  sai  tres  bien  en  mole  f. 

2016.  Que  par  ce  m.  nos  tuit  troi. 


6.  j   Qael  paor  et  poar  qnoi  criot. 

•2090 regretot  [157]. 

*2091.  1   A  lui  dnt  estre  presente  [236]. 

2.  j   Dont  dist  Tengin  qa'ele  ot  trov^. 

2096.  Qae  m'esveillai... 

2097.  Les  autres  s'en  r.  g. 

2098.  Cele  r... 

*2100.  Et  filie  q.  .1.  dnc  d'A.  [219] 


♦2017.   Mes  ore  a  vostre  hostel  irez  [218].  2101.   Sa  compaigne  est,  m.  8'e. 


*2121. 
22. 


*2018.  Et  au  tierz  jour  repererez. 
*2019.  I  En  dementres  ponrpensere  [235] 
20.      Com  fet  engin  querre  porrź. 
Floires  li  respont  en  plorant. 
„Ci  a  termę",    fet   11,    „moult 
grant". 
2023.  Cii  dist:   „Mes  conrt,  car... 
2024;.  resort]  B  confort. 
2029.  ...  est  d'ilec  tornez. 
2031-2.  vac.  B. 

2033.  Corbeilles  fet  de  flores  [«ac.]. 

2034.  Present  veult  fere  por  plesir. 
Ans  demoiseles  de  la  tonr. 
A  taot  8ont  venn  au  tierz  jor 

2036.   Four  son  termę  joianz  et  1. 

2038.  Car  du  restir  en...  p.  *2134. 

2039.  I   Li  porters  prist  roses  vermeilleB. 
40.  j   Si  en  empli  plusors  corbeilles. 

2041.  Aus  puceles  en  fait  present. 
2043.  Plaine  corbeille... 

2047.  Puiś  a... 

2048.  Et  puis  lor  dist:  ce  porterez. 
2051  ...  pres  da  degrś. 
2055.  Si  cuit  qa'ele  l'aura... 


p.  2034. 


2105.  Une  autre  a  Blancheflor  en  vient. 

6.  Mes  de  joer  rien  ne  li  tient. 
2111.  Leur  ehambres. 

2117.  Compaigne,  bele  Blan. 

2118.  Voulez  veoir  moult  gent  flor. 

2119.  Et  cele. 

2122.  Ne  n'i   croist  pas,  je  voas  pleris. 

2123.  Veez  mon  se  la  c. 
2126.  Compaigne,  por  qaoi  m. 
2128.  Q.  V.  escharnisiez  de  m. 

2131.  Chiere  sner  Claris,  bele  amie. 

2132.  Ne  darra  mes  gaires  ma  vie. 
*2133.  I   Li  amiranz  me  doit  avoir.  [219] 

4.  I  Si  eon  Ten  dit  et  je  espoir. 
Mes  se  Diex  plest  ja  ne 

m'aara. 
Ne  reprochi^  ne  me  sera. 
*2135.  Qne  par  destroit    d'aatrai    amour. 
*2136.  Lest  lo  biau   Floire  Blancheflor. 

2138.  Qae  aparmain  je  m'ocirrź. 

2139.  Bele  sner,  n'ai  mes  point  d'ami. 

2140.  Qaant  an  biau  F.  einsi  f. 
2146.   A  lui  en  vint  plus  tost  qu'el  pot. 
2148.  Q.  de  fi  sot,  ce  est  8'a. 


2056.  Pnis  si  vou8  en  v.  a.  tost]  vac.  C.  2150.  Cler  Yisage  ot  et  bien  fet  cors. 


2057.  ...  si  li  portent. 

2060.  ...  qa'e8  i  f. 

2061.  Par  mi  la  tonr  vienent  a. 

2064.  En  une  autre  entrent  a  s. 

2065.  Q.  ii  s.  enz,  le.s  f.  descendent. 

2068.  Les  f.  descendent... 

2069.  ...  B'es  en  m. 


2151.  Ainz  plus  biax  bom  de  li  ne  fn. 

2152.  BI.  Ta  bien  c. 
2154.  et  ii]  et  li. 

2157.  Par  g.  p.,  par  g.  a. 

2158.  Pleure  F.  por  BI. 
2160.  Et  aa  besier. 
2161—2.  vac,  B. 


ZK  STUDYOW  nad  8TAROFR.  KĘK. 


255 


♦216H. 
•2164. 

2165. 

2167. 

2168. 

2171. 
2. 

2173- 

2175. 

2176. 
•2177. 
••2178. 

2179. 

2181. 

2182. 
2195. 
2197. 
2200. 
2201. 
2202. 
2203. 
2204. 
2209. 
2211. 
2212. 
2213. 
2214. 
2215. 

n 

2216. 
2217. 
2218. 
2220. 
2223. 
2224. 
2225. 
2226. 
•2227. 
2230. 
2231. 
2232. 
2234. 
2236. 
2238. 
2242. 


L.  b.  iert  de  douce  amor.  [2'A&] 
Moalt  Tasayenrent  par  doncor. 
Q.   le  1.  mot  ne  se  dient. 
Ele  voit. 
...   leur  ajoustement. 

Ore  e.  v.  moult  iriee. 

Et  ore  estes  joiease  et  liee. 
-4.  rac.  B. 

Ne  la  Toaliez  or  veoir. 
Or  n'a  tant  chier  nul  avoir. 
Moult  seroit,  ce  cuit  v.  amie. 
A  cui  en  feriez  partie.  [220] 
Respont  BI.  a  Cl.;  Kieles]   (C) 
Kia  eles. 

Puis  8i  a  dit  a  b.  a.;  (C)  P.  se 
se  t. 

Andui  C.  f.  m. 
Et  B.  d'ilnec  le  maine. 
En  .1.  lit  envol8  de  cortine. 
Apr^s  dist, 
F.  a  primes  c. 
BI.  sachiez,  m.  s.  1. 
Ma  polne  est  bien  a. 
Q.  je  voas  ai  vive  t. 
Q.  or  vou8. 
BI.  dist:  Es  tu  d.  F. 
Q.  ala  aprendre  a  M. 
...  par  boidie. 
Tes  peres  et  par  tricherie. 
Saches  amis,  nu  tieg  a  sagę. 
fas]  {A)  fac,  (C)  fal. 
Qai  croit  qa'eus8e  en  mon  corage. 
Pois  nule  joie  ne  d. 
Ne  hors  ne  enz,  ne  jor  ne  n. 
Je  croi  ce  soit  e. 
Mes  qui6x  amis  qae  vos  aiez. 
Assez  vou8  aing;  ca]  (C)  car. 
Et  ii  si  trest  se  pląs  i  ot(!) 
got]  sot. 

Quinze  jours  entiers  ile  cf.  [221] 
Et  d.  moult  1. 

C.  les  sert  de  b.  f. 

Et  si  les  gardę  corame  soi. 
L.  s.  C.  et  bel  et  bien. 
Nas  d'eals  eh.  ne  la]  [C)  leur. 
Ensemble  mainnent  1.  amours. 

D.  b.  qu'avoit  e. 


2243.  D'eal8  .II.  revelt  ore  joer. 

2244.  Por  ens... 

2245.  Assis  les  avoit  aa  desus. 
p.  92,  n.  2.  8'es]  (C)  les. 
2247.  Ce  est  ses  geuz  et  i-a  n. 

♦22ó0.   Et  en  sa  poeste  tuit  sont.  [238] 
•2251.  8ear  ce  qai  ne... 
*2252.  Cest  fortane  desmesarable. 
2255.  Ne   regarde  pas  a  p. 

2259.  Et  eyeschiez  donnę... 

2260.  Et  aus  bons  clers... 

2261.  I   Q.  en  1.  met  establetez. 

2.  j   Qaiint  ii  n'i  sont  est  fox  provez. 
2263.  Et  cii  qui  en  son  don  se  lie. 
2267.  Ceus  f.  p.  liez  et  joiox. 

8.  Apres  dolenz  et  angois8oux. 
2270.  La  p.  Cl.  et  la  senee. 

2272.  Cele  r.:   „Ja  i  ira(!) 

2273.  En  dorveillant  li  r. 
2275.  Cele  est. 

2277.  ...  et  qae  demeure. 

p.  2277.  Ci  deust  estre  a  iceat  heure. 

2281  —  2.  vac.  B.;  paine]  (A)  paines. 

2283.  „Est  yoirs*^,  fet  ii,  ,Biau  sire,  o'ń. 

2284.  Franche  chose  i  a  et  gentil. 
2286.  Qui  desirre  joie  en  sa  vie. 
2288.  Pour  s'amor  l'a. 

2291.  \  BI.  apela  et  semont. 

2.  j   Et  dist  que  trup  demore  ont. 

2293,  Cele]  (C)  Ele. 

2294.  Ainz  i  serai  que  yoas,  ce]  (C)  je. 
2297.   11  la  beisa  et  ele  lui. 

p.  2297.  A  tant  se  rendorment  andni. 
p.  2298.  Douce  joie  a  a  son  ami. 

2299.  E.  gisent  b.  a.  b. 

2300.  Et  l'une. 

2302.  Et  bacins  ot  Terę  aportee. 

2303.  Q.  e.  vient,  si  la  rapele. 

2304.  Moult  doucement :  „madamoisele". 

2305.  Cele  rien  ne  li  r. 

2307.  Venue  est  au. 

2308.  Et  ii  li  demande:   „BI." 

2309.  Fet  ii,  que  doit  qu'ele  ne  vient. 
10.  Or  m'e8t  a  vi8  qae  pou  me  crieut. 

2311.  n'ot]  n'a. 

2312.  Fet  el:  je  la  c.  t. 

2313.  Car  ainz  de  m.  assez  1. 


256 


DR.  J.  REINHOLD 


2314.  ja]  tost. 
2317.  trespense]  (C)  trop  p. 
p.  95,  n.  3  (2323)  a]  {B)  en. 
2323.  I  Q.  fu  en  1.  eh.  parrine. 
4.  )   Vit  par  la  fenestre  verrine. 

2325.  1  Le  lit  ou  gieant  apercoit. 

6.  j  Dont  li  est  vi8  que  ii  V60it. 

2326.  (C)  A  vi8  li  e.  qu'il  a  v. 
2328.  P.  q.  ne  li  seroit  a  v. 

2333.  tant]  si. 

2334.  Dormir  entre  eas  pitie. 
2336.  conte]  (C)  contez. 
2339.  Com  BI.  a  a  Claris. 
2343.  Et  bouche  a  b. ,  et]  (A)  a. 
p.  96,  n,  2,  et]  vac.  C. 

2345.  n'e8t]   (C)  ne  les ;  voeil]  poi. 

2346.  cremoie]  (C)   er.  a,  (B)  cuidoie. 
2347—8.  vac.  B. 

3350.  C.  q.  honie  n'ait  o  sa  d. 

2353.  Ahi  Claris,  tu  es  failliz. 

2354.  A  t.  s.  1.  touz  marriz. 
2361.  E.  8.  p.  destre  tient  Tespee. 
2364.  paist]  pnisse. 

2366.  E.  entracolś  sistoient. 

2367.  Ne  vit  nas  hom  plus  biai  dor- 
manz. 

„      ert]  {C)  est. 

2373.  jors]  (C)  roys. 

2374.  Q.  ii  1.  V.  B'e8t  esbahiz. 

2375.  connut]  connoist. 

2976.  M.  de  Taatre  ne  connoist  m. 
*2378.  Qu'il  fust  hom,  nnl... 
♦2379.  Car  en  face  ne  en  menton. 

2381.  tant]  plns. 

2382.  En  toute  la  toar  d, 

2383.  Li  a.  n'en  quenut  m. 

2384.  „Ce  est".  dist  ii,  la  jaloasie. 

2385.  Tice  est  8'amor,  tice  est  sa  teche. 

2386.  L'avoir  dont  crient  toz  jors  (  ]'). 

2390.  Et  apres  les  e. 

2391.  )   C.  1.  d.  B'apercoit. 

2.  I  Q.  li  ans  des  .II.  hons  estoit. 
2393.  I  Li  amiranz  en  a  tel  ire. 

4.  )  Ne  set  qae  faire  ne  que  dire. 


2395.  \  Pense  qu'andea8  les  occirra. 
6.  j  Et  en  apres  qae  non  fera. 

(Tant  que    sache   dont   est 
Tenaz. 
Li  enfes  qai  el  li  gist  naz. 

2397.  En  dementres  andeus  8*e. 

2398.  Grant  poor  ont  si  8'e. 

2404.  Car  de  l'amoar  ot  grant  poor. 

2405.  II  a  Floires  a  r.  m. 

2406.  estes]  fastes. 

2408.  Et  vou8  c.  o  BI. 

2409.  a  cui]  en  c;  j'aor]  (C)  je  croy. 
2411.  Vous  ocirrai. 

2413.   andoi]  forment. 
2415.  F,  li  dist:   „sire  ne  dites". 
2417.  m'amie]  ma  drae. 
2420.  la  Tie]  lor  v. 

*o/oo   f  U  •»"'  donnę,  B'es  fet  reatir. 

p.     a^'a.  \  . 

[  Pais  les  fet  au  sers  sesir. 
*2423,  2425  vac.  B.  [239] 
*2431.  V.  i  roi  et  aomacor. 
♦2432.  ...  et  vava8or. 

IToat  emplent  le  pales  real. 
Dont  li  piler  sont  de  cristal. 
Li  pales  est  et  granz  et  larg  es. 

2435.  Tot]  ot. 

2436.  Pais  n'i  ot  .1.  seal  m.  s. 

2437.  )   Et  donc  se  drece  en  son  estant. 
8.  I  Ire  demonstre  a  son  semblant. 

2439.  escoates]  {B,  C)  m'escoutez. 
2442.  Cest  la  Toire  qu'il  en  m. 

2446.  Oi"  avez  de  BI. 

2447.  D'ane  p. 

p.  101,  n.  1.  Qaant]  (A)  Grant. 

2448.  Poar  li  d'or  grant  masse  d. 
24i9.  N'a  pas  encor  passo  trois.  m. 
2450.  fu]  iert. 

2453.  En  ma  t.  avec  m.  p. 

2454.  Ou  ił  en  a. 

2457.  A  lui  avoie. 

2458.  Prendre  la  devoie  a  oisor. 

2459.  P.  ce  q.  tant  iert  bele... 

2460.  En  lui  avoie  mis... 

p.  101,  n.  6.  doi]  (A)  dai,  (C)  da. 


>)  Nieczytelne. 


ZR  STUDYOW    NAD   STAKOFK.    HĘK. 


257 


2464.   ne]   n'i. 

2469.  La  en  a\6  plus  tost  que  poi. 

247U.  Q.  les  trouve  g.  duel  en  oi. 

2471.  {A)  De  d. ;  peus]  {A)  peuc,  (C) 
po8  ^  poi. 

2472.  vau8]  {A)  vanc,  (B)  viioil. 

2473.  S.  ii   est  6i  eon  je  di. 

2477.  ...  que  non  f. 

2478.  Sanz  jngement  ne  i'ocirroie. 
2481.  I    Un  rcis  qiii   fu  el  parlement. 

2.  )   A  respondu  premierement. 
2483.  vac.  B. 
2491.   est  dans]  fu  dant. 

2494.  en  tot|  en.oi. 

2495.  Se  mes  sires  a  f.  les  p. 

2496.  G.  duel  e.  8*68  oceist,  droi]  {A) 
droit. 

2497.  Qui  son  baron  prent  a  f. 
*2501.  I   Q.   a  de  ce  testeinoine. 

*2.  )   Morir  doivent  bien  sanz  essoine 

2503.  Pour  ambedeus  M.  e. 

2504.  \A)  A.  1.  f.  et  si  Totroit, 

2508.  II  vindrent  tendrement. 

2509.  Monit]  (A)  Si. 
2511.  FI.  apele  BI. 

2513.  bien]  nous. 

2514.  Q.  s.  respit  andni  m. 

„      {(J)  Car  8.  nul  t.  m.  nesun]  {A)  - 
nis  .1. 
2518.  dolor]   poor. 
2519—20.  vac.  B. 
2523.  Une  p.  v.  autre  p.  m. 
2526.  Tant  eon  Taiez,  ja  ne  morrez. 
2528.   A.  Floires  tort...;  el]   (C)  ele. 

2533.  Amis,  moi  tieg  a  acheson. 

2534.  Por  qaoi  m... 

2535.  fnsse]  (A)  fuisse,  (C)  fusse, 

2536.  Pour  tant  por  v.  morir  d. 

2537.  P.  m.  estes  en  jag. 

2540.  P.  ce  que  rous  doiez  m. 

2541.  ...  nu  retendra. 
25*3-6.  rac.  B. 

2547.  I   E.   V.  qa'il  n'en  prendra  mie. 

8.  j   Par  mautalent  le  geto  ahie. 
2549.  .1.  rois  Ta  pris  qui... 
2555.  mort]  (Cj  morir. 
2557.  ancois]  (fi)  avant. 
Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV. 


2570.  Pour  cui   Paris  ot  mainte  painne. 

2571.  En   lor  aez  t... 

2572.  Com  cii  erent  q. 

2574.  Aage  avoit  de  .Xliii.  anz. 

2575.  Et  no  pour  et  assez  est  granz. 
2578.  Nns  hom  de  char  p.  biau  ne  vit. 

2580.  ae]  s'en. 

2581.  D'el8  e.  8'il  fuiesent  lie. 

2582.  M.  de  p.  sont  e.;  ert]  (C)  est. 

2583.  ...  soleil. 

2584.  Qafi  yecns  par  malin  yermeil. 

2585.  N'en  sa  face,  n'en  son  grenon(I). 

2587.  .1.   cendal   yermeil  vestu  ot. 
„       porprine]   [C)  pourpree. 

2588.  Laciez  se  fu  au... 
2590.  ...  nu  passe  m. 
2592.  P.  atendent  jug. 

2597.  Elz  avoit  clers,  yairs  et  rianz. 
*2599.   Qnant  liee  estoit  ou  quant  plo- 

roit.  [240] 
*2600.  Qui  certement  la  regardoit. 
*2560.   ert]  {C)  est. 
*2601.  A  8.  i.  ne  Tap. 
2603.  [  Sa  f.  iert  de  c.  de  rosę. 
4.  j   Et  plus  c.  q.  n.  chose. 

2605.  Les  narilles  a.  m.  [»ac.]. 

2606.  se]  s'il. 

2608.  Mieulz  ne  la  set  fere  n. 

2609.  (  Qui  fust  en  famę  n'en  meschine 
10.  I  N'en  duchesse  ne  en  reine. 

2611.  L.  p.  bien  b.  g. 

2612.  Et  selonc  mesare  espessetes. 

2613.  Les  denz  avoit  petiz  et  serrez. 

2614.  Blans,  conme  yyoires  reparez, 

2615.  si  duce]  sa  doce. 

2616.  od]  en. 

2617.  Q.  au  1.  la  beseroit. 

2618.  E  la  8.  fain  n'auroit. 
1619.  a]  ot. 

2620.  C.  conyient  a  Tautre  f. 

2621.  assez]  toute. 

2622.  Q.  u'e8t  la  f.  deseur  la  b. 
2627.  ...  el  parlement. 

2633.  Et  ra.  v.;  trestor.]  (C)  destour. 
2H36.  D'euls  ne  li  prent  nule  pitiez. 

2637.  Oiant  toz,  les... 

2638.  estroit]  andens. 

17 


258 


DR,  J.  REINHOLD 


2639.  Eq  ane  place  en  la  cite. 

2640.  Ont  dni  serf  .1.  feu  alume. 

2641.  a]  en. 

2643.  loier]  (C)  loies.  B  liez. 

26  i5.  P.  g.  p.  pour  grant  amour. 

2647.  E.  d.  t.  que  ii  mai  f.;  i]  (Cj  et. 

2649.  Se  ii  poissent  no  o. 

2651.  Li  rois  q. 

2655.  I   Tout  le  conseil  qae  ii  ooit. 

6.  j  A  Tamiral  le  recontoit. 
p.  110,  n.  6.  erent]  (C)  furent. 
2659.  Ainbedeus  a  m. 

2661.  II  r.  c'on  l'apele  FI. 

2662.  Et  apr.  fu  a  M. 

2663.  Q.  BI.  li  fa  a  e. 

2664.  Or  Ta  en... 

2665.  Je  jur,  sire,  poar  Bi. 

2666.  Qu'onc  ne  sot  ąaant  vinc  en  1.  t. 

2669.  Pour  lui  et  p.  moi  m'ocirroiz. 

2670.  Car  8'il  vous  plest,  ce  est  bien 
droiz. 

2671.  Ele  n'i  a  courpes  ne  tort. 

2672.  Et  por  moi  est  jugiez  a  m. 
2G73.  BI.  respont  m.  m. 

2674.  S.  nu  raestreez  vo8  mie. 

2675.  Par  ma  foi,  je  sui  Tacheson. 

2678.  Ja  voir  ne  m.  en  la  t. 
Ge  Bui  acheson  de  sa  mort, 
G'en  ai  la  conpe  et  tout  le 
tort. 

2679.  II  est  d'Espaigne,  fiaz  d'un  roi. 
80.  Grant  duel  iert,  se  ii  muert  por  moi. 

2682.  6'il]  se. 

2683.  Fi.  dist:   „Ne  la  c.  m. 

2684.  Moi  ociez... 

2685.  II  lor  respont:   „Audai  m. 

2687.  Ge  ra.  ra'en  vengere. 

2688.  ...  le  chief  prendre. 

2690.  saut]  rac.  C. 

2691.  Et  FI.  Ta  retrete  a. 

2697.  Arrier  le  tret,  soi  met  a. 

2698.  Le  col  e.,  t.  en  present. 

2699.  Ch.  V.  por  li  m. 
Tnit    cii    grant    pitiś    en 

avoient. 
Qai  tel  duel   fere  leur  ve- 
oient. 


p.  2678. 


p.  2720. 


p.  2700. 


2071.  monit]  tait. 

2.  Roy  et  baron  qa'e8  esg. 

2708.  Nu.ś  hons  ne  vit  aiac  jagement. 
4.   Dont  tant  honme  fussent  dolent. 

2705.  Donc  en  prist  TamiraDt  pitiez. 

6.  Ja  s.   c.  que  ii  fust  iriez. 
p.   112,  n.  3.   (C)  Chascans  voloit. 

2709.  Et  tendrement  leS  voit  p. 

2710.  n'e8t  pot]  (C)   n'e8    pour,  {B)  na 
puet. 

2711.  Tuit  cii  qael  virent  en  s.  1. 

2712.  Tant  com  joie  com  pour  pitie. 

2713.  Li  rois  q.  t.  lor  a. 

2714.  L'a  e.,  si  Ten  fu  bel. 

2719.  Si  c.  nostre  s.  Tot]  (C)  Tost. 

Ce  set  on  bien  certenraement. 
Quę  inorir  doivent  voirement. 
Se  tonz  est  fez  li  jugemenz. 
De  la  merci  est  mes  noienz. 
2721.  Mes  se  de  ce  avoit  pitie. 

2.   Li   amiranz  qa'en  a  jugi^. 
2723.  M.  q.  F.  tretout  li  die. 

4.  Son  erreraeat  et  nu  lest  mie. 

2725.  Et  comme  ii... 

2726.  Et  conment  ama  Bi. 

2727.  Que  dira  Ten  s'il  les  ocit. 

2728.  N'iert  {A  n'ert,  C  ne)  p.  g.  pris... 
27H0.  M.  en  iert  partout  grant  p. 
2782.   Li  engins  de  F. 

2735.  Li  amiranz  pris  en  a. 

2736.  Et  m'est  a  v.  que  m.  s. 

2737.  E  q.  ii  son  e.  s. 

2738.  Contreguetier  m, 

2739.  Et  si  fera  se  ii  est  s. 

2740.  damages]   barnages. 

2741.  Se  ii  tex]  (C)  se  ytels. 

2743.  {A)  lor  los,  en  a]  vac.  B. 

2744.  Bel  l'en  fu... 

2750.  P.  nule  rien,  car  ne  voadroie. 

2751.  ne]  nel;  2752  poeste]  poetę. 

2753.  m'i]  m*en. 

2754.  Secoreu  et  c. 

2756.  E.  d.  qae  ja  n'iert  otroió. 

2757.  Ja  n'iert  tant  e.  de  plea. 

2758.  Q.  c.  o.  ja  lenr  soit  fez. 

2759.  [C)  D.  ans  eve6ques  saut  ń.  p. 
2763.  Fai  en  le  los  de  tes  barona. 


ZE  STUDYOW   NAD  .SlARoKK.  UĘK. 


259 


i.  V.  m'e8t  q.  Bens  est  et  reisons. 

2767.  Estre  puet  gró... 

2768.  de  ta  p.]  (A)  de  cii  p.;  {B  poetę). 

2769.  que  tu]  q.  en. 

2771.  Monit  vaut  mielz  i'e[n]ging  a  o. 

2773.  Beroit]  sera. 

2774.  Se  ociez  les  ,11.  enfanz. 

2776.  P.  b.  ne  pot  former  n. 

2777.  T.  s'escrient,  bion... 

2778.  Pardoniie  lor. 

2779.  Moult  li  crient  t.  m. 

2780.  Li  amiranz  q.   ce  oi. 

2781.  Ne  les  .V.  mes  oir  tretoz. 

2785.  M.  en  es.  tult  ensemble  1. 

2786.  Et  F.  a  encomencie. 

2787.  Si  haat,  tuit  loient  [vac.J. 

2788.  Li  mielz  oiant  et  li  plus  sourt, 

2791.  rama]  arna, 

2792.  Par  qnel  engia  li  f.   e. 

2793.  lor]  tot. 

2794.  Comment  issi  d,  s.  r. 
9796.  S.  o.  et  p.  m. 

2797.  Et  com  ses  hostes  chier  le  tiut. 
8.  Et  comme  en  Babiloine  vint, 

2800.  Et  eon  le  portier  e, 
*2804.  A.  c.  fu  entre  eles  mis.  [241] 
*2805.  vac.  B. 
*2806.  Et  com  fu  p.  Cl, 

p.  116,  n.  8,  E.  c.  ii  fu  de  si  qne  la. 

2807.  Son  conte  et  sa  r.  a  fin^. 

2810.  Qu'il  li  rende,  por  Dieu,  8'amie, 

2814.  Pris  a  conseil  de  barona  toz. 
Par    la  main   Floires  lors 

pris  a. 
Lez  lui  Taśsist  puia  le  besa 
Grant    somblant  li    monstra 

d'amour. 
Anssi  fist  a  Blancheflor. 

2815.  Car  monit  li  a  fet  g.  f. 

2816.  P.  la  m.  BI,  a  prise. 

2817.  E.  F.  p.  Taotre  m.  prent. 
2820.  Et  F.  forment.,, 

2825.  armes]  conroiz. 

2829.  Blauch.  li  fet  e. 

2830,  Et  pais  fet.,. 

*2834.  Et  touz  ses  diex  li  conjura.  [241] 


p.  *2834. 


p.  2814. 


Et  Floires  Ten  ra  moult  pri^. 
Et  de  bon  cuer  hamili^, 
Quo  ii  ja  Claris  n'ocirra. 
.  Ne  autre  famę  ne  prendra. 
2835—42.  vac.  B. 

2845.  (C)  C.  f.  f.  m.  grant  joie. 

2846.  De  toates  parz  bien  esbaadie. 

2847.  Tamber  i  font  bestes  et  ors. 

2848.  G.  feste  i  ot  de  j. 
2852.  l'a]  ront. 

28bS.  sont]  A,  B  ont. 

2855.  jouste]  {C)  coste. 

2859.  Pour  detrenchier  pas  n.  1. 

2861.  P.  le  p.  tretuit  8'escrient. 

2862,  icou]  auqaant. 

2869,  La  nuit  burent  a  grant  foison. 

2870.  Tait  furenc  yvre  li  g. 
*2871.  Ne  eavriez  riens  p   [241] 

2874.  Ostruces,  cignes. 

2875.  gibeles]  et  buignez. 
2879—80.  v(ic.  B. 

2881.  Dont  veissiez  les  enfantez. 

2882.  Saillir  apres. 

2883.  La  yeissiez  les  e. 

2894.  La  p.  v,  a  vos  nonconmes. 

2895.  En  v.  t.  arrier  ralez. 

2896.  Que  tretout  em  pes  la  ranrez. 
p.   120,  n.  3.  fi.-.]  fes. 

2901.  Boanement  demandent  congiez. 
2.  Li  amiranz  en  est  moult.  liez. 
2904.  Moult  auroiz. 
2911.  Tant  eon. 

2914.  Sa  bonne  coupe  qa'il  porta. 
2916.  convoi]  conroy. 
,  2917.  \   M.  on  i  ot  qui  besie  Pont. 
8  )   A  Damedieu  comande  sont. 
^919— 20.  vac.  B. 

/J922.  Pour  pere  et  por  merę  pensanz. 
292:-5     4.  vac.  B. 
2925.  I   ...  joie  demainne. 

6.  )   Ponr  BI.  que  ii  en  mainne. 
2927.  Ol  a  qn'ele  ot  p. 
2;)28.  ...  dex  ii  a  rendue. 
p.  122,  n.  4,  ;^v.  3)  est]  A  [C)  ert. 
{A)  Or  est  Flores  en  son 

pais. 
A  grant  joie  entre  ses  amis. 

17* 


p.  2934. 


260 


DR.   J.   KKINHOLD 


2946.  apelśs]  assemblez. 
294^7.  Pais   lor... 

2949.  1  Et  qa'il  praignent  baatizement. 
50.  j  Pour  amor  Uiea  moult  lieement. 

2953.  Li   baaptiziers  la  g.   v. 

2954.  plus]  pres. 

2955.  Qai  bauptizier  ne  se  voloit. 

2956.  Ne]  (C)  Et. 

2357.  les]  ((7)  lez,  B  le  fesoit  detren- 

chier. 
2958.  A.  en  feu  ou  escorchier. 


296' >.  F.  .1.  duc  a  e. 

2961.  \  Tont  le  pląs  riche  de  sa  terre. 

2.  I    Et  qai  plus  puet  maintenir  guerre. 
2963.  riche]   yaillrint:  8'onor  rac.  B. 
2966    M.  l'aura  f.  eslevee. 

2967.  l'ot]  l'a. 

2968.  Monit  tost  Taura  misę  desus;  le 
r'a  r.]  Ta  releree. 

2972    doucement]   durement. 

2973.  Ci  faut. 

2974.  męce]  (C),  mette,  B  metę  *). 


Spis  rzeczy. 

Str. 

1  Wstępne  uwagi '13D  1 

2  Ugrupowanie  wersji  zagranicznych (^^^)  & 

3  Język  rękopisów  i  wydań (15^)  26 

4  Kyrny  poematu  (I  wersyi) (159)  31 

5  Język  i  ojczyzna  autora 47 

a)  Fonetyka (175)  47 

b)  Morfologia (186)  58 

c)  Wersyfikacja (198)  70 

6  Uzupełnienie  tekstu (206)  78 

7  Emendacye  i  konjektury (^21)  93 

8  Apendyks (241)  113 


*)  Die  Variaaten  ira  Appendix  dessea  Verszahl  mit  einem  Sternchen  rer- 
seben  ist,  wurden  in  dieser  Abhandlung,  auf  der  in  eckigen  Klammern  an- 
gegebenen    8eite,  naher  besprochen. 


Przyczynki  do  dziejów  języka  polskiego. 

Serya  czwarta. 

Przez 

Aleksandra  Brucknera. 


23.  Uwagi  o  naszej  literaturze  średniowiecznej. 

Uwagi  poniższe  wywołało  poniekąd  świeżo  wyszle,  znakomite 
dzieło  prof.  J.  Łosia,  „Przegląd  językowYoli  zabytków  staropol- 
skich do  r.  1543"  (Kraków  1915,  str.  XII  i  567).  Jest  to  niby 
wstęp  do  słownika  staropolskiego,  opisujący  wszellcie.  choćby  naj- 
drobniejsze zabytki  dawne,  na  których  ów  słownik  się  oparł;  jest 
to  zarazem  ponowne  nib}?^,  ale  we  dwójnasób  powiększone  wydanie 
znanej,  znakomitej  pracy  ś.  p.  Wł.  N  eh  ring  a,  Altpolnische 
Sprachdeukmaeler  (Berlin  1886).  naśladujące  w  ogólnym  podziale, 
i  w  różnych  szczegółach  nawet  dokładnie  ów  pierwowzór;  jest  to 
więc  opracowanie  wszelkich  pomników  dawnych  i  pytań  z  nimi 
związanych,  opracowanie  sumienne  i  staranne.  Kończy  je  autor  ży- 
czeniem: „niech  jak  najprędzej  liczba  nowoodkrytych  zabytków 
staropolskich  tak  wzrośnie,  by  zaszła  Iconieczna  potrzeba  nowego 
ich  opracowania  ogólnego".  Nie  podzielając  tego  zapatrywania, 
uważamy  liczbę  zabytków  staropolskich  już  za  wyczerpaną;  prze- 
trzęsiono  przecież  ostatecznie  wszelkie  książnice,  publiczne  i  pry- 
watne, kościelne  i  klasztorne  i  nic  ważniejszego  nie  pominięto. 
Oczywiście,  znaleśó  możemy  nową  kartę  z  Biblii  Zofii  w  jakiejś 
dawnej  oprawie;  glosy  jakie  w  łacińskim  jakimś  zabytku  (np. 
w  tekście  mistrza  Wincentego  i  w  Komentarzu  Jana  z  Dąbrówki, 
znajdującym  się  w  bibliotece  częstochowskiej);  roty  sądowe  i  wy- 
razy polskie  w  dokumentach  łacińskich,  ale  drobiazgi  podobne  nie 


262  A.  BRUCKNER 

wzbogacą  już  obficie]  naszej  wiedz3\  Posiada  jeszcze  wprawdzie 
Dr.  Erzepki  kilka  czy  kilkanaście  nawet  urywków  (między  nimi 
drobniutki,  przekładu  psałterzowego,  niezawisłego  od  znanych?), 
pieśni  (dekalogu  i  t.  p.),  glos;  opracował  dalej  Dr.  Krezek  sło- 
wniczek o  kilkuset  pozycyach  z  końca  XV  wieku,  ale  będzie  to 
chyba  ostateczne  pokłosie  z  niwy  staropolskiej.  Zaczyna  autor 
przegląd  zabytków  dawnych  od  „wieku  XIV  i  następnych"  i  oma- 
wia ich  zabytki  wedle  kategoryi  Nehringowych,  a  więc  prozaiczne 
najpierw,  później  wierszowane.  Nie  godzimy  się  i  na  to.  bo  wy- 
różniamy osobno  zabytki  wieku  XIII,  dalej  wyróżniamy  zabytki 
oryginalne  polskie  od  zabytków  czeskopolskich. 


Zapatrzeni  ślepo  we  wpływy  staroczeskie  na  piśmiennictwo 
staropolskie,  wpływy,  przybierające  nieraz  rozmiar}'  zastraszające, 
np,  w  biblii  Zofii,  liczyliśmy  się  dotąd  za  mało.  albo  raczej  wcale 
niC;  z  możliwością  oryginalnego  początku  naszego  piśmiennictwa, 
bez  wpływów  czeskich  najmniejszych.  I  tak  np.  argumentuje  autor 
na  str.  162:  „jeżeli  Czesi  nie  mieli  tłumaczenia  całego  psałterza 
w  trzynastym  w.,  to  i  istnienie  przekładu  polskiego  tak  dawnego 
wydaje  się  wątpliwe";  na  innem  miejscu,  str.  360,  mówiąc  o  czasie 
powstania  Bogurodzicy,  twierdzi:  „trudno  przypuścić,  żebyśmy  mo- 
gli wydać  takiego  utalentowanego  i  wykształconego  wierszotwórcę 
wcześniej,  jak  za  czasów  panowania  w  Polsce  Wacława  II  cze- 
skiego (1291  — 1305j". 

Nie  uznaję  wcale  podobnych  argumentów.  Jeżeli  zważę,  że 
nawet  Połowcy  zdobyli  się  w  Xni  wieku  na  kunsztowne  strofy 
maryjne,  przedmiot  badań  i  sj)orów  oryeiitalistów  dzisiejszych,  to 
nie  podlega  dla  mnie  najmniejszej  wątj)liwości,  że  i  Polacy,  co  przecież 
wyżej  nad  Połowcami  stali,  mogli  bez  wpływów  czy  wzorów  cze- 
skich stworzyć  w  w.  XIII  początki  literatury  narodowej;  że  istniała 
już  u  nas  Bogurodzica,  Psałterz,  Kazania,  gdy  Czesi  ich  jeszcze  nie 
posiadali  na  piśmie  albo  dopiero  spólcześnie  z  nami  je  zdobywali. 
Świadectwo  żywociarza  Kingi  „że  na  wychodnem  z  kościoła  zwy- 
kła odmawiać  dziesięć  psalmów  polskich  wraz  z  pacierzem  i  tak 
cały  psałterz  z  rzędu  dokonywała  o  dobro  kościoła",  brzmi  tak 
niedwuznacznie,  że  ani  pytam  o  to,  czy  Czesi  mieli  już  wtedy  swój 
psałterz  czy  nie.  Polski  psałterz  Kingi  nie  wzorował  się  na  żadnym 


7.   DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  263 

czeskim,  tak  samo  jak  spółcześni  jej  kaznodzieje  dominikańscy 
a  jeszcze  bardziej  franciszkańscy  po  polsku  do  ludu  kazali  (są  na 
to  przecież  świadectwa  historyczne  niewątpliwe),  nie  prosząc  Cze- 
chów o  wzory,  ani  pytająco  ich  pozwolenie;  w  kazaniach  święto- 
krzyskich ocalał  nam  wzór  owego  kaznodziejstwa  XIII  w.  znako- 
mity. Literatura  polska  ustępuje  więc  czeskiej  co  do  bogactw 
i  różnolitości,  ograniczona  literaturą  ascetyczną,  gdy  Czesi  i  świe- 
cką uprawiali;  nie  ustf^puje  jej  zaś  bynajmniej  co  do  wieku;  je- 
dyne „Hospodine  pomiłuj  ny"  dawnością  Bogurodzicę  przesięgło. 
Wpływy  czeskie  odezwały  się  w  Polsce  silniej  dopiero  na  po- 
czątku XIV  w.,  szczególniej  zaś  za  Luksemburczyków,  za  czasów 
uniwersytetu  praskiego  i  jegcj  scholarów  polskich,  ale  przed  w.  XIV 
mogli  Polacy  poznawać  i  przejmować  się  wzorami  romańskimi 
i  germańskimi,  jak  mistrz  Wincenty  np.  albo  ci,  co  we  Włoszech 
bywali,  bezpośrednio  i  nie  za  czeskimi  wzorami  powstawały  nasze 
zabytki  XIII  w.:  Bogurodzica;  psałterz,  nam  niedochowany.  bo  do- 
chowane czeską  przeszły  szkołę  i  nie  byłoby  w  wielkiej  Polsce. — 
gdy  w  małych  Czechach  aż  na  cztery  rozmaite  przekłady  psałte- 
rza się  zdobyto,  —  żadnym  cudem  niesłychanym,  gdyby  tu  dwu- 
krotnie, w  w.  XIII  i  XIV,  psałterz  przekładano  —  mamyż  dwu- 
krotny przekład  np.  Statutów  a  i  ewanielie  nie  raz  jedyny  prze- 
kładano, i  Biblia  Zofii  nie  powtarzała  dawniejszej  biblii  królowej 
Jadwigi,  jeżeli  świadectwo  Długoszowe  w  całej  osnowie  trafne; 
wreszcie  kazania  (świętokrzyskie). 

Wydzieliwszy  z  punktu  widzenia  chronologicznego  osobny 
dział  zabytków  XIII  w.,  z  pomiędzy  wszelkich  innych  wydzielamy 
dalej  rzeczy  ezeskopolskie.  Tu  należą  psałterze  dochowane  nasze 
wszystkie,  biblia  Zofii,  niektóre  pieśni  i  legendy,  zapisek  o  skarbie 
Długoszowy  i  i.;  stopień  zależności  od  czeszczyzny  bywa  w  nich 
rozmaity,  niektóre  do  potworności  ją  przesadzają  (np.  legenda  o  Do- 
rocie, jeden  i  drugi  tekst  z  kancyonału  Przeworszczyka_,  drugi  pi- 
sarz psałterza  fioryańskiego)  i  ciągnie  się  to  aż  do  epoki  polskich 
paleotypów,  do  owej  ewanielijki  z  Osolineum  i  do  kalendarzy 
spółczesnych.  Obok  tych  mieszańców  językowych  stają  jednak 
o  wiele  liczniejsi  przedstawiciele  polszczj^zny,  co  nigdy  czeszczyzną 
ust  ani  pomazali,  np.  autor  kazań  gnieździeńskich,  autorowie  li- 
cznych pieśni,  legend,  wierszy  satyrycznych,  przekładów  statuto- 
wych obojga,  kazania  na  wszech  świętych,  Rozmyślania  prze- 
myskiego,   ks.   Paterek    i    inni;    również   w   glosach    przeważa   ele- 


264  A.  BltiJCKNEll 

ment  czystopolski,  podczas  gdy  Mamotrepty  oba  do  mieszańców  i  to 
gorszących  nieraz,  wliczamy;  roty  sądowe  naturalnie  najczystszą 
tchnęły  polszczyzną,  niestety  zbyt  szablonową  a  prostą, 

Ale  zabytki  nasze  domagają  się  i  innego  punktu  widzenia. 
Gdy  w  czeskich  jedno  narzecze,  praskie,  przeważa,  język  wcześnie 
się  ustalił  i  wyjątkowo  na  morawskie  trafiamy  zabytki  z  osobliw- 
szem  ich  narzeczem,  u  nas  wyróżnia  się  Mazowsze  ciekawymi 
a  ważnymi  zabytkami.  Płock  odegrał  w  literaturze  polskiej  dawnej 
większą  rolę,  niż  Kraków.  A  stało  się  to  nie  przypadkiem  tylko; 
uboga  szlachta  zagonowa  ua  Mazowszu  po  łacinie  nie  umiała,  do 
Krakowa  było  jej  daleko  a  doma  potrzeba  polszczyzny  coraz  bar- 
dziej odczuć  się  dawała.  Wiemy  też  dowodnie,  że  najpierw  na 
Mazowszu  z  polecenia  książęcego  dokonano  przekładu  statutowego 
i  nie  przypadkiem  tylko  dochował  się  „Polikarp"  (o  śmierci  dia- 
log) w  kodeksie  płockim  (tamże  i  Cisiojan  polski);  rzut  oka  na 
głosownię  jego  {jeko  zamiast  jako  i  t.  d.),  dowodzi  narzecza  mazo- 
wieckiego i  kultura  autorska  nie  wyżej  się  wzniosła  a  to  samo 
dotyczy  legendy  o  św.  Aleksym.  Kraków  przygniatała  łacina;  scho- 
larzy jego  nawet  raieszaninki  łacińskopolskiej  się  chwytali;  na 
piaskach  mazowieckich,  w  Warszawie  (Władysław  z  Gielnowal) 
polszczyzna  bardziej  popłacała.  Wielkopolska  w  literaturze  stale, 
aż  do  XX  wieku,  na  s/arym  końcu  stawała;  kazaniami  gnieździeń- 
skiemi  jedynie  na  pewno  szczycić  się  może;  nawet  Sandomierz 
nieco  lepiej,  bo  choć  z  kazaniem  rymowanem  wystąpił.  Ale  kolebką 
literatury  narodowej  pozostanie  mimoto  Mała  Polska,  ruchliwsza, 
bogatsza,  wcześniej  i  bardziej  ucywilizowana  i  nie  powtarza  autor 
bajki  o  wielkopolskim  naszej  literatury  początku,  bajki  oj  artej 
o  brak  mazurzenia  w  języku  piśmienniczym;  na  tej  ziemi  powstała 
też  pierwsza  pieśń  polslca  religijna. 

Trzy  punkty  wytyczne  czy  zwrotne  poezyi  polskiej,  to  są: 
Bogurodzica  około  r.  12ó0,  jeśli  nie  wcześniej  powstała;  w  300 
lat  później  „Czego  chcesz  od  nas  Panie  za  twe  wielkie  dary"; 
w  260  lat  potem  Oda  do  młodości;  te  szczyty  ostre,  wyniosłe  prze- 
dzielają pasma  długie  a  ct^raz  bardziej  płaskie  i  nizkie.  Przez  usta 
nieznanego  twórcy  przedarła  się  poraź  pierwszy,  świadomie,  mowa 
polska  do  poezyi,  religijnej  naturalnie, jak  cały  duch  średniowieczny; 
to  samo  uczucie  wylało  się  w  rzewnych  a  pięknych  i  silnych  dźwię- 
kach humanisty — Polaka;  żywiołowa  siła  podnieconego  czucia  mło- 
dzieńczego   świat    stary    i    martwe   jego    zasoby    do    boju    wezwała 


z  DZIEJÓ'-'  JI^ZYKA    r>()LSKlR(iO  265 

W  imię  miłości  ojczyzny  i  wolności,  n<twej  religii  nowego  wieku. 
I  każda  z  tych  pieśni  na  równą  wdzięczność  w  narodzie  zasłużyła 
i  z  lubością  spoczywa  na  nich  oko  badacza. 

Bogurodzicy  poświęcił  prof.  Lrś  całą  rozprawę,  str.  338 — • 
381;  nie  powtórzył  bajki,  jakoby  to  była  pieśń  drugiej  połowy 
XIV  w.,  cofnął  ją  o  pół  wieku  wtJtecz;  rozdzielił  przedługi  jej 
tekst  na  pieśui  trzy,  piei^wotną  R(jgurodzicę  o  dwu  zwrotkach; 
pieśń  wielkanocną  we  zwrotkach  o — 8;  pieśń  pasyjną  we  zwrotkach 
zbywających  (9  — 14);  nasze  własne  wywody  odbiegają  jednak 
znacznie  od  tego. 

Co  do  czasu  przypuścilibyśmy  bez  wahania,  źe  po  raz  pierw- 
szy wymienił  ją  latopisiec  wołyński  pod  r.  1249,  gdy  wspomniał 
„Lachy  kriepko  iduazcza  na  Wasilka,  Kierlesz  pojuszcza".  Bogu- 
rodzica jest  właśnie  pieśnią  Kierleszową.  Kierleszem,  o  którym  się 
latopisiec  tylko  od  Polaków,  nie  od  Czechów  wywiedział,  chociaż 
próżnobyśmy  po  naszych  tekstach  Kierlesza  szukali;  niema  go 
w  nich,  taksamo  jak  w  nich  niema  żadnej  Marzy,  chociaż  lud  jej 
inaczej  nie  nazywał.  Gdyby  Pohicy  r.  1249  tylko  słowo  Kierlesz 
powtarzali,  wyraziłby  się  może  latopisiec,  źe  z  okrzykiem,  wołając, 
Kierlesz,  Polacy  następowali,  nie '  zaś  źe  ^pieli  Kierlesz";  od  re- 
frenu stosownie  całą  pieśń  przezwał.  Ale  pod  Legnicą  jeszcze  „Bo- 
gurodzicy" nie  było. 

Kto  ją  stworzył?  jakiś  mistrz  języka,  śmiało,  w  poczuciu  swej 
mocy  a  więc  i  swego  uprawnienia,  łamiący  ciasne  ramy  i  zwroty 
językowe;  aui  Kochanowski  ani  Mickiewicz  tak  odważnie  nic  po- 
czynali sobie  z  językiem.  We  dwu  krótkich  zwrotkach  pozwolił 
sobie  na  tyle  neologizmów,  na  tyle  hapax  legomena,  na  jakie  inny 
poeta  nie  pozwoliłby  sobie  w  ciągu  najdłuższej  praktyki.  Zgwałcił 
najpierw  składnię  polską,  używając  nnanownika,  niby  Rosyanin 
późniejszy,  zamiast  wołacza;  umyślnie  nie  użył  dziewice  i  t.  d., 
czego  język  koniecznie  wymagał,  aby  mianowniki  dostroił  do  formy 
Maria,  co  w  ustach  polskich  tylko  mianownikiem  być  mogła.  Użył 
stosownie  do  polszczyzny,  uznającej  tylko  Bogumiła.  Boguchwała^ 
Bogmcolę  (Zofię)  i  t  d.,  terminu  Bogurodzica,  nie  Bogorodzica,  jak 
ją  u  Czechów  słyszał,  tym  mniej  Bogarodzica;  powiedział,  pierwszy 
i  jedyny  Polak,  ^o^żem  sławiena  zamiast  bogo-  czy  bic^gosławionej; 
użył  umyślnie  form  przebrzmiałych  od  dawna,  sławienia,  zwoletia; 
jedyny  ze  wszystkich  Polaków  użył  czy  raczej  stworzył  formę 
Bozyc.  wedle  normy  jak  najżywszej  jeszcze  u   szlachty  i  kmiotków 


266  A.   BRt)CKNRR 

(mieszczan  nie  b3^ło)  w  całej  Polsce  (proszę  czytać  imiona  pod 
Legnicą  poległych  u  Długosza);  dorobił  do  niej  całkiem  niezwykły 
wołacz,  hozycze,  wedle  chłopcze  i  t.  p.,  niżej  zobaczymy,  czem  znie- 
wolony, rymem  do  człowieczej  dla  miary  wierszowej  użył  wreszcie 
może  pierwszy  terminu  zbożny  zamiast  trzygłoskowych  nabożny  lub 
jjobozni/. 

Skąd  zaczerpnął  wzoru  dla  pieśni?  Jezuita  Drewes,  znawca 
(i  wydawca)  hymnologii  średniowiecznej,  jakiego  przed  nim  nie 
było  nigdy  i  nigdy  po  nim  nie  będzie,  zapewniał,  że  w  tysiącach 
hymnów  łacińskich  nie  natrafi]  na  podobny.  I  nie  dziw.  Dawno 
już  zauważono,  że  to  czeski  hymn  „Hospodine  pomiłuj  ny"  odbił 
się  żywcem  w  „Bogurodzicy".  „Bogurodzica",  tak  od  pierwszego 
słowa  nazwana,  chociaż  to  z  treścią  się  kłóci,  wzywa  Zbawiciela 
aby  „usłyszał  głosy  człowiecze"  („usłysiź  hłasy  nase"  Czech  prosił), 
dał  na  świecie  zbożny  pobyt  a  dalej  rajski  przybytek  (Czech  pro- 
sił: daj  nam  szczęście  na  ziemi  i  zbaw  nas  t.  j.  wwiedź  do  przy- 
bytku rajskiego).  Różnica  tylko  w  tem,  że  Czech  \\  prost  do  Zba- 
wiciela trafiał,  wychodząc,  rozprowadzając  Kyrie  elejson  samo,  Po- 
lak zaś  najpierw  o  wstawienie  się  wzywał,  najpierw  i  najdłużej 
Matkę,  krócej  Chrzciciela,  a  dopiero  oparty  o  nich  Zbawiciela 
o  toż  samo  co  i  Czech  prosił.  I  w  innym  punkcie  przypomina  Po- 
lak Czecha:  ten  w  każdej  z  trzech  części,  na  jakie  się  jego  hj^mn 
rozpada,  Hospodine  z  naciskiem  powtórzył;  Polak  z  podobnym  na- 
ciskiem dwukrotnie  Maria  powiedział  a  o  gospodzinie  nie  za- 
pomniał. 

Dlaczego  wzywał  Polak  jako  pośredników,  orędowników, 
Marj^^ę  i  Clirzciciela?  Wezwanie  Matki  u  Syna  rozumie  się  samo 
przez  się,  a  Chrzciciel,  żaden  inny  święty,  dla  tego  po  niej  wy- 
mieniony, że  w  wiekach  średnich  za  największego  z  świętych 
uważany  bywał;  on  przecież  chrzcił  i  mistyczne  tem  samem  za- 
wiązał pokrewieństwo  z  Bogiem-c/.ło wiekiem;  prawi  o  nim  np.  ka- 
zanie gnieździeńskie  (u  Nehrijiga  str.  11,  nota):  maiora  mirabilia 
que  deus  unąuam  fecit  cum  aliąuo  sancto,  fecit  cum  lohanne  Ba- 
ptista...  maiora  opera  que  unąuam  fecit  aliąuis  homo  super  terram 
fecit  b.  Johannes  etc,  polskie  kazanie  o  nim  zaczyna  słowami:  Jo- 
hannes Baptista  ultra  omnes  sanctos.  Nie  trzeba  więc  sięgać  ani  do 
żywota  bl.  Kingi  ani  do  deisusów  cerkwi  wschodniej  ani  do  ma- 
larzy renesansowych,  lubujących  się  w  przedstawianiu  obu  świę- 
tych Dzieciątek,  aby  w  wymienieniu  po  Matce  Chrzciciela  (ojczym 


z   nZlBJÓW   JĘZYKA   POI.SKIKOO  267 

całkiem  ustępował  na  bok)  czegoś  nadzwyczajnego  hm-  df)patrywa(^. 
I  ustaje  wszelki  najlżejszy  ślad  związku  jakiegokolwiek  z  obrząd- 
kiem wschodnim  czy  Haliczem  ruskim;  ani  termin  Bogu  rodzica 
ani  Chrzciciel  obok  Matki  niczego  dalej  w  tym  sensie  nie  dowodzą, 
a  toć  były,  oprócz  wymysłów  wręcz  śmiesznych,  niegodnych  wspo- 
mnienia, jedyne  niby  ślady  mniemanej   ruszczyzny  w  hymnie. 

Jakież  bvłii  hymnu  przeznaczenie?  czytamy  bowiem  na  str. 
366:  „pieśń  Bogurodzica,  jak  tego  mamy  dowody  historyczne, 
była  hymnem  przeznaczonym  do  śpiewania  podczas  uroczystości 
Bożego  Narodzenia...  można  tedy  przypuścić,  że  i  napisano  ją  wła- 
śnie na  dzień  narodzenia  dzieciątka,  czyli  malutkiego  bożyka".  Ze 
w  późniejszych  czasach,  np.  na  Kujawach,  śpiewano  Bogurodzicę 
tylko  na  Boże  Narodzenie,  źe  parę  razy  kaznodzieja  XV  w.  na 
kćizaniu  na  Boże  Narodzenie  ją  zaintonował,  toć  niczego  nie  do- 
wodzi; jak  czeski  hymn.  tak  i  polski  był  długi  czas  jedyny 
i  śpiewał  go  lud  zawsze  i  wszędzie,  na  Boże  Narodzenie  czy  na 
Wielkanoc,  na  polu  walki  czy  po  Tedeum  w  kościele;  napisany 
on  na  żaden  dzień    czy    fest  w  szczególności,  bo  dotyczy  każdego. 

Metryczna  strona  hymnu  dowodzi  takiego  samego  mistrzow- 
stwa.  jak  językowa,  dwie  nieco  odmiennie  zbudowane  zwrotki  — 
o  ich  układzie  szeroko  autor  rozprawia  str.  355  i  nn.;  nie  godzę 
się  na  jedno:  „Prz3"pisywanie  znaczenia  tej  okoliczności,  że  w  obu 
zwrotkach  wiersze  drugie  są  o  jedną  zgłoskę  dłuższe  od  pierw- 
szych, i  źe  to  mogło  być  wpływem  świadomego  zamiaru  twórcy, 
byłoby  zapewne  zbyt  wielką  finezyą";  otóż  właśnie  zdradza  ta  oko- 
liczność finezyą,  kunsztowność,  silącą  się  na  wszelkie  odmianki,  cho- 
ciaż w  pierwszej  zwrotce  wiersz  drugi  wcale  nie  dłuższy  od  pierw- 
szego (pierwotnie)! 

Wracamy  do  języka  pieśni.  Czy  posiadamy  go  w  najdawniej- 
szym odpisie  jako  niezmieniony,  pierwotny?  Bardzo  o  tem  wątpię. 
Dzieli  odpis  najdawniejszy  od  oryginału  półtora  wieku  (wedle  mego 
liczenia),  wiek  cały  (wedle  autora)  a  w  takim  przeciągu  czasu 
mogła  śmiało  nastąpić  pewna  modernizacya  czy  odmiana.  Nie  chce 
mi  się  po  prostu  wierzyć,  żeby  w  oryginale  było  niatko  zwoletia', 
jeźlić  w  pierwszym  wierszu  są  (nieprawidłowe)  mianowniki  (Bogu- 
rodzica dziewica;  późniejsi  bez  skrupułu  Maria  dziewice  łączyli), 
to  dlaczegóż  niema  ich  i  w  drugim?  Przypuszczam,  że  oryginał 
brzmiał:  maci  zwolena.  mianownik,  jak  wszelkie  inne  i  źe  tu  do- 
zwolono   sobie   już  w  w.  XIV  formy  innej,    nowszej,  matko:    może 


268  A.  mrCcknkr 

maci  brzmiało  zbyt  pospolicie.  Może  też  we  zwrotce  drugiej  pier- 
wotne brzmienie  było:  Dać  raczy,  niezwykła'  (umyślnie)  szyk  uła- 
twił wstawienie  całkiem  niepotrzebnego  a  z  następnego  wiersza. 
jegoz  prosimy,  bo  tak  otrzymujemy  prawidłowy  ośmiogłoskowiec, 
jak  wszelkie  inne  wiersze  tegoż  responsorium;  „ten  9-zgłoskowiec 
ze  spokojnem  sumieniem  na  karb  niepostrzeżenia  się  autora  można 
policzyć"  (str.  359),  i  na  to  się  znowu  nie  zgadzam.  Pominąwszy 
takie  .drobiazgi  uważam  tekst  za  poprawny;  skreślam  naturalnie  U 
we  zwrotce  pierwszej,  co  tu  skądciś  przyczepiono,  psując  i  sens 
poprawny  i  układ  metryczny  (twego  syna  gospodzina  liczy  zgłosek 
8  jak  hogurodzica  dziewica)',  w  układzie  metrycznym  akcenty  różnią 
się,  jak  i  w  owem  responsorium  drugiej  zwrotki.  We  dwu  pierw- 
szych wierszach  uderzają  rozmyślne  antytezy:  rodzi(;a  i  dziewica 
zarazem,  syna  twego  i  pana  również  (zamiast  pana  naturalnie  go- 
spodzina, może  i  pod  wpływem  hymnu  czeskiego,  chociaż  bezwie- 
dnie całkiem,  bo  nie  mógł  autor  innego  użyć  wyrazu).  Cała  pierw- 
sza zwrotka  to  jedno  zdanie:  Maria!  twego  syna  zy.iczy  nam  (nie 
zjednaj',  użyto  umyślnie  wyszukanego,  niezwykłego  zwrotu;  zjednaj, 
byłoby  zbyt  pospolite,  zbyt  trąciło  sądem  polubownym  świeckim, 
gdzie  jednacz  zawsze  arbiter).  ^.^Matko  zwolena''^  nie  rządzi  niczym, 
bo  jest  wstawką  taką  samą,  jak  .„Bogiem  sławiena"",  syna  jest 
biernik,  zawisły  od  obu  czasowników,  nie  zaś  dtjpełniacz  należący 
do  Matko! 

Cóż  znaczy  całe  zdanie:  Twego  syna  Mario  zyszezy  nam, 
spuśoi  nam?  Zwracamy  uwagę  na  energiczne,  efektowne  wysta- 
wienie biernika-przedmiotu  na  czoło  zdania;  odrzucamy  dalej  tłu- 
maczenia autorskie,  czytającego  „zyszcz  ji.  spuść  ji.  lub  tłumaczą- 
cego: pracuj  dla  nas  (gdyż  jesteś  advocata  nasza)  a  następnie 
spuść  nam  (to  co  zyszczesz)",  boć  w  tekście  samym  nic  nas 
do  tak  dalekij  sięgając3'ch  wniosków  nie  upoważnia.  Rozumiejmy 
tylko  tekst  dosłownie,  nic  od  siebie  ani  od  sensu  nie  dodając: 
zyszezy  twego  syna  nam  (toć  jasne),  ale  spuści  go  nam?  „o  „spu- 
szczeniu'* Jezusa  na  ziemię  pisano,  ale  bez  dostatecznego  uzasa- 
dnienia" (autor  str.  364).  Może  wystarczy  dla  dostatecznego  uza- 
sadnienia, jeśli  przytoczę  słowa  Cbrvstusowe  z  ewangel.  ś.  Jana 
XIV,  23:  si  quis  diliget  me...  ad  eum  veniemus  et  mansionem  apud 
eum  faciemus — spuści  się  więc  doń  Chrystus  sam,  który  na  innem 
miejscu  mówi:  gdzie  będzie  was  dwu  w  moim  imieniu,  ja  z  wami 
będę.    Sens  więc   jest  zupełny  i  jak    najlepszj';   „Twego  syna"   nie 


z   DZIKJÓW    JĘZYKA    l'()L.SKlEGt)  269 

może  zaś  być  przeni<^dy  tylko  dopełniaczem,  gdyż  w  takim  razie 
w  pieśni  Zbawicielowej  w  pierwszej  jej  zwrotce  sam  Zbawiciel 
wcaleby  nie  wystc^^powat;  musi  więc  Syna  być  biernikiem,  zawisłym 
od  obu   czasowników. 

Przechodzimy  do  uwag  szczegółowych  o  kilku  wyrazach. 
Sławiena  i  zwolena  nie  są  czechizmami,  przeciwko  czemu  już 
Piłat  wyraźnie  a  słusznie  si<^  zastrzegał,  ale  nie  dla  tych  powo- 
dów, jakie  on  przytacza.  Nie  są  czechizmami  z  tej  prostej  przy- 
czyny, że  żadnej  literatury  czeskiej  nie  było  ani  śladu  jeszcze 
(oprócz  owego  hymnu),  gdy  Bogurodzicę  po  raz  pierwszy  wy- 
śpiewał jej  autor;  nie  było  więc  skąd  czechizmów  zaczerpywać. 
Są  to  więc  archaizmy,  dowodzące  tylko,  co  i  skądinąd  wiemy,  że 
przegłos  ie — io  jest  stosunkowo  późny  proces,  późniejszy  znacznie, 
niż  przegłos  ie  —  ia.  Gdzie  punkt  środkowy  owego  procesu  się 
znachodził  a  gdzie  od  niego  się  odchylano,  nie  wiemy  i  nic  da- 
lej z  owego  archaizmu  co  do  miejsca  i  narzecza  wnioskować  nie 
możemy;  dowodzi  on  nam  tylko  owej  dowolności  autorskiej,  nie  li- 
czącej się  z  mową  pospolitą.  Zwolić  t.  j.  wybrać  nie  jest  czechi- 
zmem,  jakim  w  biblii  Zofii  być  mógł,  jest  wyrazem  rodzimym, 
czego  zivo1ennik  (z  fałszywym  n  podwójnym)  dowodzi,  jakiego  Czesi 
wcale  nie  używają  a  który  u  nas  odwieczny. 

„Co  się  tyczy  gospodzina^  to  była  już  mowa  o  tern,  że  raczej 
należałoby  tu  przyjąt'  starszą  formę  gospodna^.  Z  gruntu  mylnie; 
gospodna  jest  forma  późniejsza,  pierwotnie  niemożliwa  wcale,  po- 
wstała ze  skrócenia  (jak  w  dalszym  skróceniu  wołacz  gosponie 
skrócono  z  gospodnie !),  jak  np.  jednogo  z  jedinogo  w  językach  sło- 
wiańskich wszystkich  (odwrotne  twierdzenie  Bernekera  i  i. 
przeczy  prostej  chronologii,  gdyż  najstarsze  pomniki  znają  tylko 
jedinogo  i  t.  d.,  nigd3^  inaczej;  dopiero  w  kodeksie  supraślskim 
występują  pierwsze  formy  krótsze).  Ze  w  psałterzu  floryańskim 
gospodna  i  t.  p.  w  części  najdawniejszej  częstsze  są,  nie  dowodzi  to 
niczego.  Warto  zaznaczyć,  że  gdy  do  skróconych  jednego  i  t.  d. 
dcjrobiono  u  nas  jeden  (nie  na  Rusi,  gdzie  mianownik  zawsze  odin), 
nie  pokuszano  się  nigdzie  o  mianownik  gospoden,  jakiegoby  po  go- 
spodna i  t.  d.  oczekiwać  wj^padało;  istnieje  tylko  gospodzin,  dowo- 
dzący tym  samym  pierwszeństwa  formy  z  —  in. 

W  zwrotce  drugiej  czytamy  Bozyce:  „obie  formy  (t.  j.  ho- 
iyce  czy  hozyczej  byłyby  jednakowo  nieusprawiedliwione  ;  (typ  ho- 
zyc)  miał    od    najdawniejszych  t.  j.  prasłowiańskich  czasów  w  wo- 


270  A.  BRtJCKNER 

łączu  końcówkę  -w;  przypuszczać  wpływ  analogii  typu  ojcze,  chłop- 
cze, już  w  końcu  w.  XIII  lub  w  początkacli  XIV  i  to  w  tym  je- 
dnym wyjątkowym  wypadku,  nie  wydaje  się  możliwem. . .  temu 
przeczy  stanowczo  historya  deklinacyi  polskiej.  Tę  formę  łatwo 
inaczej  objaśnić...  można  przypuścić,  że  napisano  Bogurodzicę  na 
dzień  narodzenia  dzieciątka  czyli  malutkiego  bożyka.  ach  boże  bo- 
życzku  lud  i  dziś  wzdycha,  bożykuje  a  od  Bożyka  właśnie  pra- 
widłowy wołacz  byłby  hozycze\  po  bożyca  musimy  sięgać  do  Chor- 
watów i  Czechów  a  Bożyka  niejako  mamy  w  domu,  z  Bożycem 
gramatycznie  nie  możemy  sobie  poradzić  a  Bożyk  nadaje  się  tu 
zupełnie".  Przytoczyłem  umyślnie  wywody  autorskie  w  brzmieniu 
niemal  dosłownem,  aby  je  jako  niemożliwe  odrzucić.  Ze  lud  bożykuje, 
Bożenkę  wzywa,  z  tego  nic  nie  wynika;  lud  i  o  Marzy  zawsze 
mówił  a  przecież  żadna  pieśń  polska  Marzy  nie  zca,  i  po  Bożyku 
nigdzie  śladu  niema.  Ale  mniejsza  o  to.  dogmatyczny  wzgląd  wy- 
klucza wszelką  możliwość  Bożyka.  Człowiek,  Jan  Chrzciciel,  chrzcił 
nie  Boga  ani  Bożyka  czy  Bożka,  lecz  chrzcił  Syna  bożego,  bogo- 
człowieka,  więc  koniecznie  należało  się  wierszowi  „Synu  Boży", 
lecz  ani  miara  ani  rym  (do  człowiecze,  ludzkie  lub  tym  podobne) 
na  to  nie  dozwalały  i  dlatego  stworzył  goniący  za  niezwykłością 
autor  Bogurodzicy  efektownego  Bożyca,  odpowiadającego  zarazem 
jak  najlepiej  i  mierze  i  rymowi.  Wołacze  jak  Bozycze  istniały  fa- 
ktycznie w  polszczyźnie  XVI  i  XVII  wieku  (jeszcze  wcześniej  są 
w  czeszczyźnie);  dowodzą  więc,  że  się  poczucie  językowe  przed 
nimi  nie  wzdrygalo;  o  prasłowiańskich  nic  zgoła  nie  wiemy.  Ocze- 
kiwalibyśmy prawidłowszej  formy,  hozyce^  gdyż  c  z  tj  nie  ulega 
zmianom,  ale  polszczyzna  grzeszy  stale  przeciw  tej  zasadzie,  nie- 
tylko  w  późnych  jak  sioUczka  (zamiast  jedynie  poprawnej  śwUcki. 
por.  nocka,  mocka  i  t.  p.),  ale  i  w  znacznie  wcześniej szy^ch,  mier- 
siączka^  gorączka  i  wszelkich  innych  na  -aczka  (chociaż  i  Czesi  mają 
podobne  „anomalie"),  albo  w  odmianie  czasownikowej,  gdzie  cz 
dawne  poprawne  c  wypiera,  nie  mówiąc  o  późnych  rutenizmach 
jak  Szymonowicz^  królewicz  i  t.  d.;  analogia  z  chłopiec  i  t.  p.  wi- 
docznie rozstrzygała;  u  Petrycego  w  Horacym  jego  znachodziray 
nawet  wolacz  Chodkiewicze.  O  Bozyce  p.  przyczynek  27,  IV. 

2^oze  znaczy  w  polszczyźnie  np.  kazań  gnieździeńskich  ma- 
jątek, dalej  pros[)eritas,  zbożny  felix,  minio  to  zbożny  pobyt  znaczy 
tu  t^VK.o  'poboi:ny\  przeczą  temu:  prośba  zanosi  się  o  pomyślność  nie- 
tylko    po    śmierci,  lecz    także  i  za    życia,  zbożny   jest    odpowiedni- 


55    DZIKJÓW    JĘZYKA  PkLSKIEGO  271 

kiem  do  rajski,  zbożny  znaczy  pomyślny,  szczęśliwy.  Znowu  od- 
pieramy ten  wywód  przez  wzgląd  dogmatyczny:  prosić  o  szczęście 
na  ziemi  i  za  ziemią,  toć  dwa  grzyby  w  barszczu,  a  gdzież  zostaje 
zasługa  ludzka?  rajskiż  przebyt  należy  na  ziemi  wysłużyć  nie 
szczęśliwym,  lecz  pobożnym  żywotem  i  niedaleko  chodząc  w  dal- 
szym ciągu  „Bogurodzicy"  znachodzimy  istotnie  zbożnego  czło- 
wieka t.  j.  pobożnego,  jak  i  tutaj;  rozstrzyga!  znowu  wzgląd  na 
miarę,  wymagającą  słowa  dwuzgłoskowego,  uchylającą  pobożnego 
i  nabożnego;  zbożna  cza{s)  wstawili  też  niezdarni  kopiści  do  pierw- 
szego wiersza  tej  zwrotki.  Bronimy  też  pisowni  raski:  na  str.  341 
wspomniano,  że  drugi  tekst  krakowski  zamiast  błędnych  (pierw- 
szego krakowskiego)  daje  „poprawne  formy:  rayski";  to  mylne, 
było  bowiem  w  (bardzo  brzydkim  zresztą)  zwyczaju  pisowni  da- 
wnej, nie  oznaczać  końcowej  joty  (we  zgłosce  czy  słowie),  więc 
np.  Kazania  gnieździeńskie  piszą  stale  nadzesz,  nadze,  nadzecze 
(najdziesz  i  t.  d.),  namuje  (najmuje),  dostotioscz  (dostojność),  f  troczy 
(stale  tak,  w  trójcy),  dwocz  (dwóje,  nie  dwoją,  szeme  t.  j.  sejmie, 
zdejmie;  w  pieśni  maryjskiej  da  nie  może  być  aorystem,  lecz  jest 
stałą  pisownią  zamiast  daj  i  t.  d.;  raski  nie  jest  więc  błędem  przy- 
padkowym, lecz  stałą  kakografią  dawną. 

I  tu  nasuwa  się  samo  przez  się  pytanie,  do  jakiego  czasu 
należał  oryginał,  z  którego  Maciej  Grochowski  około  r.  1410  „Bo- 
gurodzicę"  wiernie  a  starannie  przepisywał?  Ow  wzór  pochodził, 
czy  sam,  cz3^  przez  inne  medium,  z  około  połowy  XIV  w.,  piso- 
wnia jego  jest  bowiem  starsza  niż  pisownia  pierwszej  części  psał- 
terza floryańskiego;  dowodzi. tego  stałe,  wyłączne  używanie  znaku 
i  dla  brzmień  i  i  y,  gdy  już  w  najstarszej  części  psałterza  i  w  ka- 
zaniach gnieździeńskich  y  obok  i  często  się  pojawia  (a  w  trzeciej 
części  psałterza  stanowczo  góruje).  Tu  uwaga,  skąd  się  wzięła  nie- 
słychana forma  Bozyde  zamiast  bozyce  tekstu  krakowskiego  dru- 
giego? Tekst  ten  pochodzi  z  odpisu  jakiegoś  z  początku  XV  wieku 
a  wtedy,  juk  to  z  pisowni  rot  sądowych  widzimy,  oddawano  nie- 
raz c.  cz  przez  dz  (lub  odwrotnie  pisano  cz  zamiast  dz)\  wzór  tek- 
stu krakow.skiego  drugiego  pisał  dz  zamiast  c«,  a  więc  radży 
zamiast  raczy^  taksamo  Bozydze  zamiast  bozyce^  a  z  tego  Bozydze 
dostało  się  Bozyde  do  naszego  odpisu,  dalszą,  tym  razem  mylną, 
ewolucyą. 

Oto  główny  zrąb  uwag  naszych  do  „Bogurodzicy",  do  jej 
całości  i  do   jej   wyrazów;    tylko  melodyi  t.  j.   całej    strony    muzy- 


272  A.   BRUCKNER 

cznej  nie  tknęliśmy  ani  słowem;  widzimy  z  tego,  co  uasi  hi- 
storycy-muzycy  o  tem  pisali,  że  zagadek  nierdzwiązanych  dla 
nich  jeszcze  wiele  więcej  niż  dla  nas  filologów.  Cóż  pozostaje 
jako  wynik  trwały?  Nie  upieram  się  naturalnie  przy  domysłach 
o  r.  1249,  o  Kindze  i  t.  d.  —  upieram  się  natomiast  przy  odno- 
szeniu pieśni  do  wieku  KIII;  nie  przeczę  wpływowi,  wzorowi  czy 
przykładowi,  jaki  „Hospodine  pomiłuj  ny"  na  Bogurodzicę  wy- 
warł, —  przeczę  natomiast  wszelkim  mniemanym  czechizniom,  dla 
tej  prostej,  powtarzam,  przyczyny,  że  gdy  Bogurodzica  się  wyle- 
wała, żadnej  literatury  czeskiej  nie  b3'ło  t.  j.  nie  b^ło  skąd  czer- 
pać czechizmów.  Wreszcie  zwracam  uwagę  na  kunsztowność  nie- 
tylko  zwrotek  (i  ich  melodyi),  ale  na  równą  sztuczność  języka,  od- 
biegającą z  umysłu  od  ti'ku  pospolitego.  I  tak  się  też  tłumaczy 
dostatecznie  forma  Bozyce.  niezwykła,  lecz  nie  mylna.  Weźmyż 
dla  niej  jeszcze  Koronkę  Maryi  Panny,  wiersz  z  pierwszej  połowy 
XVI  w.  (w  rękopisie  kurnickim.  u  Bobowskiego  str.  304),  gdzie 
trzecia  radość  Maryi,  przy  porodzeniu  Dzieciątka,  opisana  tak: 
Mówiłaś  mu  mój  panicze  Witaj  witaj  królewicze.  Skąd  się  wzięły 
te  formy?  Przecież  nie  dla  rymu;  dla  niego  można  tłumaczyć, 
królewicze:  dziewice  w  Godzinkach  Maryjnych  Zygmunta  Starego; 
tutaj  zaś  panicu:  królewieu  (form  ruskich  paniczu:  królewiczu 
przecież  jeszcze  nie  było)  zupełnieby  rymowi  odpowiadało.  Użył 
ich  więc  „składacz"  umyślnie,  aby  nie  kłaść  w  usta  Maryi  form 
pospolitych.  I  toż  samo  o  Bozyce  rozumieć  należy.  Wiek  XVI  zna 
podobnych  form  (u  Kochanowskiego  i  i.)  więcej,  ale  wyłącznie 
w  poezyi  —  w  w.  XIII  mogło  się  tosamo  z  tej  samej  przyczyny 
pojawić. 

Upierając  się  więc  przy  oryginalności,  wieku  i  neologizmach 
albo  sztucznych  zwrotach  „Bogurodzicy",  przeczę  równocześnie  ja- 
kimkolwiek śladom  wpływów  ruskich,  choćby  widoku  czy  znajo- 
mości ikon  ich  cerkiewnych  (deisusów),  nie  mówiąc  wcale  o  ję- 
zyku samym;  jak  na  j  słuszni  ej  pominął  też  prof.  Łoś  milczeniem 
zupełnem  nie  tak  dawne  o  tem  wymysły;  również  słusznie  mil- 
czał o  odkryciach  Makuszewa  czy  Ogonowskiego,  o  rusycyzmach 
w  innych  zabytkach  dawnych;  nigdy  literatura  cerkiewna  (a  innej 
na  Rusi  nie  było)  nie  wpłynęła  w  niczem  na  polską,  zachodził 
tylko  i  to  już  od  końca  XV  w.  stosunek  odwrotny,  jedyny  ze 
względów  kulturalnych  możliwy. 

Cud  powołał  „Bogurodzicę"  do  życia;  istne  cuda  towarzyszyły 


z  DZIEJÓW  JKZYKA   POI,SKIE00  273 

dalszemu  jej  pochodowi.  Milczymy  o  autorstwie  św.  Wojciecha, 
o  sfałszowanym  dokumencie  1386  r.,  ależ  cudem  musimy  również 
nazwać  niczem  nie  uzasadnione  doczepianie  nowych  pieśni  do  sta- 
rej, biorącej  je  jakoby  pod  swe  skrzydła  ochronne.  Co  do  tych 
dodatków  przyjął  pruf.  Łoś  mój  domysł  o  dwu  pieśniach,  w  ciągu 
XIV  w.  a  raczej  w  początkach  XV  dopiero  doczepianych,  pocho- 
dzących z  różnego  czasu  i  różnej  wartości.  Popełnił  jednak  błąd 
metodyczny,  uznając  wprawdzie  poprawność  tekstu  krakowskiego 
(drugiego),  mimoto  poświęcając  go  odpisom  późniejszym,  pełnym 
błędów  i  widocznych  dodatków  (nawet  żywcem  z  pieśni  czeskiej 
wyjętej  strofy  do  wszystkich  świętych,  której  naturalnie  w  odpisie 
krakowskim  niema,  choć  jest  w  innych  tekstach  XV  w.).  Właśnie 
wymieniony  tu  fakt  dowodzi  niezbicie,  że  i  strofa  „Już  nam  czas 
godzina"  i  t.  d.,  chociaż  wszystkie  inne  teksty  ją  powtarzają  zgo- 
dnie, jest  doczepkiem  późnym,  nie  istniejącym  jeszcze  wcale,  gdy 
krakowski  tekst  odpisywano;  to  nie  tekst  krakowski  ją  opuścił. 
Ale  rażące  doczepki  nasuwają  myśl,  że  może  nie  należy  rozróżniać 
dwu  pieśni  całych,  dodanych  do  „Bogurodzicy";  tę  tylko  jedne 
dodano,  a  do  tej  jednej  doczepiano  luźne  strofy  skądkolwiekbądź 
(nawet  jak  właśnie  widzieliśmy  z  pieśni  czeskiej!).  Takie  bowiem 
zwrotki  jak  np.  „O  duszy  o  grzesznej";  „Marya  dziewice  prosi 
synka  twego";  „Amen  tako  bóg  daj",  są  widocznie  całkiem  lu- 
źnymi, zbędnymi,  dowolnymi  doczepkami;  pieśń  stara,  ulubiona  ro- 
sła jak  na  drożdżach.  A  co  za  popsujmajstry  około  niej  się  kręcili, 
tego  dowodzi  najlepiej  owa  odmianka.  dosyć  dawna,  co  „Nas  dla 
wstał  z  martwych  syn  Boży"^  bez  względu  na  dalszy  ciąg  prze- 
robiła na:  „Narodził  się  nas  dla  syn  Boży";  „zapewne  zrobiono 
to  dlatego,  aby  ściślej  połączyć  tę  zwrotkę  z  poprzedniemi,  stano- 
wiącemi  właśnie  pieśń  na  Boże  narodzenie"  (str.  374),  ale  to  znowu 
rayłka.  Ani  myślał  o  tem,  kto  to  wprowadził,  że  „Bogurodzica" 
jest  pieśnią  na  Narodzenie;  on  mędrkował  tak:  z  grobu  wstał  Chry- 
stus już  jako  Bóg,  co  w  grobie  leżeć  nie  mógł,  więc  nietylko  dla 
nas  wstał  z  grobu;  natomiast  dla  nas  tylko  narodził  się,  to  niby 
ważniejsze,  to  więc  wstawić  należy.  Cała  ta  historya  poucza  zna- 
komicie, jak  dowolnie  wieki  średnie  z  tekstami  sobie  poczynały. 

Twierdziłem,  że  tekst  krakowski  daje  poprawne  i  brzmienie 
i  następstwo  zwrotek,  zahaczających  się.  nawzajem  i  poręczających 
tem  samem  poprawność  szyku.  Przeczy  temu  prof.  Łoś,  twierdząc> 
że  zahaczają  się  tylko  zwrotki  trzecia,  czwarta  i  piąta.  Tymczasem 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  L1V.  18 


274  A.  BRUCKNRK 

zahacza  szósta  o  piątą,  przez  to.  że  dalej  prawi  o  Adamie,  o  któ- 
rym w  piątej  (a  i  w  czwartej)  prawiono.  Siódma  zahacza  o  szóstą, 
bo  w  szóstej  była  mowa  o  domiesczeniu  nas,  gdzie  królują  angieli, 
a  siódma  to  samo  powtarza:  tegoż  nas  domieściż,  podejmuje  wręcz 
słowa  poprzedniej  strof}^  do  nich  się  odnosi  (tegoż  t.  j,  tegoż  sa- 
mego); tym  jest  poręczona  trafność  jej  umieszczenia  w  odpisie  kra- 
kowskim przeciw  wszelkim  innym  odpisom,  odsuwającym  ją  na 
sam  koniec.  Ósma  zahacza  o  siódmą:  w  siódmej  radują  się  siły 
niebieskie,  ósma  o  tej  radości  angielskiej  prawi  i  kończy  diabłem 
potępieniem,  poczym  dziewiąta  o  diable  prawi,  któremu  Bóg  nas 
odkupił  nie  mieniem  lecz  męką,  o  której  znowu  następna  zwrotka 
(albo  dwie  następne)  prawią;  trzy  ostatnie  są  całkiem  mechanicznie 
dorzucone.  Logiki  w  tym  układzie  niema,  zastąpiło  ją  całkiem  ze- 
wnętrzne kojarzenie  myśli;  luiność  budowy  metrycznej,  zmieniającej 
się  co  kilka  zwrotek,  odpowiada  dokładnie  luźności  myślowej.  Co 
ma  znaczyć  Jezu  Kryst  prawy  zwrotki  11?  niejasność  odczuwali 
i  inni  i  wstawili,  nie  zważając  na  miarę  wiersztiwą,  hog  prairy.  co 
ma  sens  dobry;  Piłat  tłumaczył  przez  „prawdziwy,  we  własnej 
osobie",  co  sensu  dobrego  nie  daje.  Nie  godzę  się  w  końcu  na 
znaczenie,  jakie  się  przydaje  tekstowi  sandomierskiemu,  co  wedle 
str.  378  „nie  ma  jak  i  krakowski  żadnych  późnych  naleciałości, 
zachowała  się  w  nim  pierwotna  tradycya,  może  więc  służyć  za 
korektę  krakowskiego".  Wystarczy  przypomnieć,  że  tekst  sando- 
mierski zna  owę  potworną  poprawkę:  „Narodził  się  nas  dla",  za- 
miast: „Nas  dla  wstał  z  martwych",  aby  usunąć  możliwość  posłu- 
giwania się  nim  dla  poprawy  tekstu  krakowskiego,  o  którego 
„nieomylności"  względem  wszelkich  późniejszych  odpisów  wątpić 
nie  możemy. 

Jeszcze  parę  słów  o  dawnych  tłumaczeniach  łacińskich,  do- 
wodzących z  swej  strony,  jaką  wagę  do  tej  pieśni  przykładano 
(innych  pieśni  naszych  chyba  na  łacinę  nie  tłumaczono).  Znamy 
ich  trzy,  jeden  pod  tekstem  polskim  Herburta  z  drugiej  połowy 
XVI  w.  (da  nobis  et  mitte  sc.  tuum  filium  et  dominum;  da  in 
mundo  piam  vitam  etc),  dwa  wcześniejsze,  niemal  równobrzmiące, 
w  rękopisie  cieszyńskim  1526  r.;  oba  trz\^niają  się  lekcyi  fałszy- 
wych, tłumaczą  fałszywie  zbożny  pobyt  przez  faustum  esse;  mylnie 
jednak  twierdzi  się,  że  w  tłumaczeniu  słów:  zyszczy  nam  spud 
vinam  kyrie  elejson  twego  dzieła  przez:  lucreris  veniam  et  mise- 
rere tui  homini  „wyraz  miserere  niema  odpowiednika  w  pieśni  pol- 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKJK«0  275 

skiej"  (str.  344),  ależ  miserere  tłumaczy  eleison  i  dlatego  w  dru- 
giem  łacińskiem  tłumaczeniu  niema  go,  a  zamiast  kominie  co  tylko 
z  fałszywej  lekcyi  wyszło,  czytamy  tam  lepiej  donum  (lucreris  ve- 
niam  et  tui  donum).  Nareszcie  należy  wspomnieć  o  tablicy  kra- 
kowskiej z  tekstem  polskim  pieśni,  zawieszonej  u  św.  Stanisława^ 
o  której  wyraźnie  Jau  Sądecki  (Małecki)  wspomina;  a  z  której 
właśnie  tekst  Mateusza  z  Kościana  (z  r.  1543)  wypłynął,  stawiany 
niegdyś  przez  Piłata,  acz  całkiem  niesłusznie,  jako  jeden  z  naj- 
ważniejszych, na  czoło  tradycyi.  Małecki  bowiem  mówi  (u  ks.  War- 
mińskiego, A.  Samuel  i  J.  Seklucyan,  1906,  str.  198  nota):  hanc 
cantilenam  (Boga  rodziczo)  aureis  literis  descri[)tam  una  cum  no- 
tula  in  templo  arcis  Cracoyiensis  in  magna  tabula  pendentem  in- 
yenies;  cytuje  wiersz  jeden:  yetize  trud  przecierpiał  bezmiernie  a  u  je- 
dynego Mateusza  z  Kościana  1543  r.  powtarza  się  ta  lekcya  (wy- 
wołana zbyt  krótką  formą  trud',  wszystkie  inne  odpisy  Bogurodzicy, 
a  jest  ich  kilkadziesiąt,  dają  trudy  cirpiał^  u  jedynego  Mateusza, 
jak  i  na  tablicy  krakowskiej:  trud  przecierpiał):  bezmyerne,  zam. 
bezmiernie,  tenże  zam.  jenże.  Boga  rodzica  zam.  rodzico  u  Małe- 
ckiego nic  przeciw  temu  wywodowi  nie  świadczą.  Zdobywamy 
więc  nowy  tekst  Bogurodzicy,  najpóźniej  z  początku  XVI  w.  po- 
chodzący, boć  go  Małecki  za  pobytu  swego  krakowskiego  w  latach 
1520 — 1530  dobrze  poznał.  Tu  dodam,  że  z  tejże  zapiski  Małe- 
ckiego można  i  zwrotkę  piątą  pieśni  o  św.  Stanisławie  (z  XV  w.), 
znanej  nam  tylko  z  późniejszego  druku  w  całości,  poprawić:  Jenz 
wiele  złego  podziałał  (w  druku:  ten)^  ale  już  u  Małeckiego  wiersz 
czwarty  tej  zwrotki  brzmi  przeciw  mierze  ośmiozgłoskowej:  nie- 
naźrzał  biskupa  świętego  (czytaj  raczej:  meza  Św.). 

Wracam  jeszcze  do  owej  tablicy,  wymiecionej  wraz  z  innymi 
rupieciami  przy  jakiejś  restauracyi  kościoła;  penitencyaryusz  kate- 
dry krakowskiej,  Mateusz  z  Kościana,  przechował  nam  jej  tekst, 
najbardziej  spokrewniony  z  tekstem  u  Łaskiego,  typowy  niemal 
dla  całego  XVI  w,,  odmienny  od  dawniejszych;  tylko  sandomier- 
ski z  końca  XV  w.  poniekąd  się  doń  zbliża.  Ów  tekst  krakowski 
(możemy  go  trzecim  nazwać)  odznaczał  się  dążnością  zastąpienia 
wszelkich  niezrozumiałych  słów  zrozumiałymi,  na  czym  jednak 
pierwszy  wiersz  drugiej  zwrotki  jak  naj fatalniej  wyszedł;  gdy  je- 
szcze u  Łaskiego  1506  r.  tradycyę  dawną  poniekąd  utrzymano 
(twego  syna  Krczyczyela  zboszny  czas,  lecz  syna  już  zamiast  da- 
wniejszego   dzielą)^    tekst    krakowski    zerwał    z    nią    stanowczo,   bo 

18* 


276  A.  BKUCKNER 

syna-krziciela  sensu  nie  miało  żadnego,  więc  sy77a  zbawiciela  zbo- 
ziłika  z  palca  sobie  wyssał.  Wartości  więc  tekst  ten  nie  posiada 
żadnej,  z  błędu  w  błąd  wpadając  coraz  gorszy. 

II. 

Obu  najdawniejszycli  zbiorków  kazań,  świętokrzyskiego  i  gnie- 
ździeńskiego,  niedocenił  prof.  Łoś  ani  co  do  czasu  ich  powstania, 
ani  co  do  ich  znaczenia.  Kazania  świętokrzyskie  odniósł  bowiem 
do  w.  XIV  (por.  str.  193  „sądząc  po  Bogurodzicy  i  po  kazaniach 
świętokrzyskich  mamy  prawo  twierdzid,  że  poziom  estetycznego 
wylcształcenia...  był  w  wieku  XIV  znacznie  wyższy  niż  przypu- 
szczano"), co  jest  stanowczo  błędneni.  Kaznodziejstwo  w.  XIV 
przedstawia  zbiorek  gnieździeński  z  przewagą  treści  narrac3'jnej, 
z  legendami  i  apokryfami,  od  czego  kaznodziejstwo  w.  XIII  było 
jeszcze  wolnem.  Ale  pominąwszy  treść,  sam  język  i  pisownia  do- 
wodzą niezbicie  wieku  XIII.  O  archaizmach  świętokrzyskich  nie 
potrzeba  rzeczy  powtarzać,  ję>'^yk  to  nie  psałterzowy.  z  XIV  w., 
lecz  dawniejszy  znacznie,  ale  słówko  o  pisowni.  Pisownia  kazań 
świętokrzyskich  jest  pisownią  znaną  nam  z  dokumentów  łacińskich 
XIII  w.,  h  zamiast  cA,  eh  zamiast  c,  d  zamiast  dz  (di),  r  zamiast 
rz  dowodzą  tego  wyraźnie,  dowodzą  zarazem,  że  obeszło  się  zupeł- 
nie bez  wpływów  czeskich,  bo  nie  mamy  zabytków  czeskich  o  po- 
dobnej pisowni  i  odosobniona  forma  znikomemu  wpływu  czeskiego 
nie  dowodzi  dostatecznie.  Bogurodzica  i  zbiorek  świętokrzyski 
wiekiem  swym  wyprzedzają  najdawniejsze  znane  nam  zabytki  cze- 
skie; różnica  w  dalszym  rozwoju  polega  na  tem,  że  Czesi  już  na 
puczątku  XIV  w.  (nie  darmoż  siedział  na  tronie  Wacław  II,  miło- 
śnik i  znawca  wytrawny  sztuk  i  umiejętności,  chociaż  sam  wedle 
zwyczaju  średniowiecznego  ani  czytać  ani  pisać  nie  umiał,  ależ 
i  największy  poeta  średniowieczny  niemiecki,  Wolfram  von  Eschen- 
bach,  również  był  analfabetem,  por,  Jos.  Szusta,  Składał  Vdclav 
II  bdsnó  milostnć,  Óesky  Óasopis  historicky  XXI,  1915,  str.  217— 
244),  rozwinęli  bogatą  literaturę,  nawet  świecką,  epiczną  szczegól- 
nie, gdy  u  nas  piękne  zaczątki  XIII  w.  trybem  polskim  marniały, 
zamiast  się  rozwijać,  w  czem  się  właśnie  młodszość  naszej  kultury, 
jej  nierównomierności,  jej  skoków  w  tył  i  w  przód,  dowodnie  oka- 
zuje. Zadowalamy  się  podkreśleniem  tego  faktu,  przywróceniem 
kazań    świętokrzyskich    do    wieku  XIII,  do   wieku    kaznodziejstwa 


z  dzip:jów  .ikzvka  polskiego  277 

franciszkańskiego    polskiego,  którego    ślady  i  dowody   mamy    spół- 
cześnie,  po  legendach  na-zych  świętych. 

Obszerniej  nieco  zajmiemy  się  gnieździeńskimi.  Spisano  je 
w  wieku  XIV,  cikolo  r.  1390;  na  jiikiej  podstawie  orzeczono  „na- 
pisany około  r.  1410",  nie  wiem;  pisownia  sama  wyklucza  bowiem 
w.  XV;  tak  pisano  na  schyłku  w.  XIV  i  to  wyjątkowo;  pisownia 
przecież  najdawniejszej  części  psałterza  floryańskiego  wykazała  już 
znaczny  postęp,  nie  pisze  r  zamiast  rz,  nie  miesza  d  i  dz,  nie  zna 
eh  w  znaczeniu  c  ć,  cz  (w  gnieździeńskim  tekście  mamy  chworaki, 
chosczy.  strogich,  dosch  str.  41  u  góry.  t.  j.  czworaki,  coście  stroić, 
złość),  używa  częściej  w,  znaku  podwójnego,  zamiast  pojedynczego 
H  lub  V,  w  czym  wszystkim  pisarz  gnieździeński  stale  lub  przewa- 
żnie archaizuje.  Jest  to  zarazem  jedyny  nasz  pomnik  oryginalny, 
t.  j.  gdy  kazania  świętokrzyskie  lub  Bogurodzicę  i  t.  d.  posiadamy 
tylko  w  odpisach,  nieraz  o  cały  wiek  późniejszych,  tu  mamy  przed 
sobą  oryginał  autorski,  pomimo  wszelkich  mylek  pisarskich,  po- 
chodzących może  i  z  tego.  że  autor  kazań  wpisywał  je  w  całość 
z  luźnych   kartek,  jakiemi  się  wprzód  posługiwał. 

Wszystkie  dziesięć  kazań  wyszły  z  pod  jednego  pióra,  za- 
znaczam to  wyraźnie  wobec  domysłu  wyrażonego  na  str.  200: 
„z  p.-.równauia  tych  dwu  typów  (krótszych  i  dłuższych)  kazań 
gnieździeński  eh  można  wnioskować,  że  nie  wyszły  one  z  pod  je- 
dnego pióra,  odbijają  się  w  nich  bowiem  cechy  umysłów  i  uspo- 
sobień tak  róźnycli,  że  przypuszczenie  istnienia  dwu  autorów  wy- 
daje się  prawdopodobnem".  Ależ  cala  różnica  zasadza  się  na  obję- 
tości; jeżeli  ósme  kazanie,  na  Boże  Narodzenie  jest  krótkie,  nie 
zapominajmy,  że  poprzedza  je  siódme,  na  toż  samo  święto,  tak.  że 
nie  potrzebował  autor  dwa  razy  tego  samego  wypisywać  i  dlatego 
urwał  poprostu  kazanie  ósme  w  połowie  zdania:  wyszło  jest  \irzj- 
kazanie  było  od  tegoto  cesarza  Augusta  tego  dla.  Punkt  i  ko- 
niec; rozumie  się  samo  przez  się.  że  teraz  powtarzał  na  kazalnicy 
z  swego  zeszyciku  tenor  kazania  siódmego  od  tych  samych  słów 
począwszy:  wyszło  jest  przykazanie  było  od  tegoto  cesarza...  Au- 
gustus...  tego  dla  iżbyć  szwyciek  świat  popisać  i  t.  d.  Innymi 
słowy,  krótkie  kazanie  ósme  jest  powtórzeniem  długiego  kazania 
siódmego  z  dorobionym  innym  wstępem  i  oba  kazania  z  pod  je- 
dnego naturalnie  wyszły  pióra.  Prof.  Łoś  domyślał  się  niesłusznie 
z  mniemanej  odmienności  typów  różnych  autorów;  prof.  Nehring 
z  pisowni  i  doboru  słów  równie  mylnie  wnioskował  (str.  10; :  „cho- 


278  A.   BKtJCKNKR 

ciaż  charakter  polszczyzny  w  kazaniach  jest  jednostajny,  zdaje  się, 
że  niektóre  z  nich  przepisywane  były  z  więcej  niż  jednego  orygi- 
nału... niektóre  wyróżniają  się  ortografią  lub  doborem  słów,  tak  w  ka- 
zaniu 2  przemaga  forma  pirwy  (w  innych  pirzwy),  dalej  forma  sto- 
pnia wyższego  iciecszy  (w  innych  wietszy).  czynić  pisze  się  tu  czy- 
nycz,  gdzieindziej  cinicz;  w  kazaniu  10  spot3'kają  się  yma  zamiast 
ymc,  wszyćki  zamiast  icszytki,  kegdy  zamiast  kedy^  dziedzinna  za- 
miast dziedzina,  formy  też  starożytne  ue  zdrowia  weseli  i  formy  za- 
imka sień,  u  swe  miły  matuchny  zamiast  miłe;  i  w  inn^-ch  kazaniach 
można  dopatrzeć  się  odrębnych  właściwości.  Ależ  to  wszystko  nie 
dowodzi  niczego:  pirwy  czytaj  pirzwy,  jak  greszni  grzeszny;  nieusta- 
lona to  ortografia,  ważenie  się  starszej  i  nowszej  i  nic  więcej;  ci- 
7iicz  i  czynycz  taksamo  należy  tłumaczyć;  w  yma  wdziera  się  po 
raz  pierwszy  nowe  oznaczanie  nosówek  i  t.  d.;  co  do  form  takie 
same  wahanie  i   w  innych  zabytkach  odnajdziemy. 

Kazania  Gnieździeńskie  wyszły  więc  z  pod  pióra  jednego  au- 
tora w  wieku  XIV,  u  jego  schyłku,  i  są  o  cały  wiek  młodsze  niż 
Świętokrzyskie.  Niesłusznie  twierdził  Nehring  str.  27:  „w  nie- 
których względach  obydwa  pomniki  są  równorzędne  jak  np.  w  or- 
tografii, która  nie  jest  równa,  ale  w  obu  zbiorach  starożytna;  w  in- 
nych względach  Świętokrzyskie  ustępują  starszeństwa  Gnieździeń- 
skim,  mianowicie  w  stopniu  wyższym  przysłówków  bez  końcowego 
j,  w  deklinacyi  przymiotników  żeńskich  bez  ;',  gdy  w  Święto- 
krzyskich formy  dobrey  przeważają;  w  gen.  pi.  tysiąc,  w  Święto- 
krzyskich tysięcy,  wreszcie  w  użyciu  czasu  przeszłego  3-ej  osoby 
z  jest  i  są,  gdy  tymczasem  w  Świętokrzyskich  użyte  są  formy 
nowsze;  o  nie  jest  jedynym  znakiem  w  Świętokrzyskich  na  wy- 
rażenie nosówek,  jak  zresztą  dowodzi  imiesłów  rzeka,  meszkaci 
można  czytać  mieszkący".  Ostatnia  forina  całkiem  niemożliwa; 
rzeka  nie  jest  rzeką,  lecz  rzeka,  forma  nieznana  innym  naszym  za- 
bytkom, archaizm  (jak  w  staroczeskim  i  t.  d.);  jest  i  są  odpadały 
już  w  starosłowiańskim  i  szpecą  tylko  zbiór  gnieździeński;  niewy- 
rażanie  końcowej  ;  może  być  ty\]s.o  cechą  graficzną,  nie  językową; 
formy  tysiąc  i  tysięcy  (obok  tyisąców)  są  równie  stare,  pojawiają 
się  np.  w  Biblii  (jbok  siebie,  tysiąc  jest  gt.  fem.  i  zna  go  jeszcze 
wiek  XVI.  (Rozmyślanie  przemyskie  np.,  inne  przykłady,  zob. 
u  Kaliny  str.  81  i  82).  tysięcy  i  tysiąców  zaś  są  gt.  masc,  znane 
dobrze  z  zabytków  XV  w.  Kazania  świętokrzyskie  są  więc  bez- 
względnie starsze,  o   wiek  cały,  jak  przypuszczamy. 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  279 

Wydanie  pri)f.  Nehringa  było  bardzo  staranne;  raimoto 
zakradły  się  do  słownika,  jak  i  w  Psałterzu  flory ańskim,  myłki. 
Dziedzhma  jest  myłką  pisarską,  nie  cechą  dyalektyczną;  xlo  mylnie 
w  słowniku  podano  pod  gzło,  czytaj  kzło  jak  w  staroezeskim  (co  do 
pierwiastku  por.  kozę),  x  wyraża  bowiem  zawsze  zbitkę  ks  (xohie, 
X0dzy.  X0sz0),  nigdy  gz'^  f  dur0  nie  koniecznie  należy  czytać  w  dziurę, 
przecież  formy  dura,  durka  znane  są  dawnej  i  dzisiejszej  polszczy- 
źnie,  właśnie  na  Kujawach  i  w  Poznańskiem  t.  j.  tam  gdzie  te  kazania 
powstały,  i^/za^os^e^s^we:  nie  należy  natomiast  upatrywać  dyalekty- 
cznego  pojawu  w  rodzaju  plebajski,  hłogosłauiejstna ,  wypuścił  tu 
pisarz  n,  którego  zmiękczenie  przez  gn  chciał  oznaczyć;  taksamo 
pomylił  się  i  dwa  wiersze  niżej,  pisząc  /  nahoszestive\  sukegnimy 
zamiast  siikennymi  wywołało  obok  stojące  pouogniky;  svathleni  ohlocze 
nie  jest  miejscownikiem  bez  przyimka,  lecz  zamiast  fs  (długiego!) 
jeden  znak  pisarz  wypisał.  Lichewnik,  nie  lichwnik^  urobiony  we- 
dle modły  polskiej,  jak  np.  modlitetcny  i  t  p.  Uderza  forma  cał- 
Iciem  niemiecka  Helsbełh,  poprzednio  helshetha.  Pmiać  należy  czytać, 
nie  paniać,  panowag.  Pozedlić  nie  istnieje,  posedlily  edificaverunt 
jest  naturalnie  posiedlili  od  siodło,  ruskie  seło.  Skonie  jest  błąd 
(a  w  błędy  pisarskie,  np.  pocheboicać  zamiast  pochlebować  i  i.  obfi- 
tuje aż  nadto  ten  zabytek)  zamiast  skonać,  por.  wyżej  w  słowniku 
konać  i  skonanie;  sszaredngo  można  czytać  i  szarzedny,  re  zamiast 
rze,  jak  często;  teśnica  wydaje  się  mylnem,  tęsknica,  tęskno  nie  dają 
przecież  teśnicy?  Czytaj  również,  jak  panać^  topać,  nie  topiać;  takie 
częstotliwe  z  o,  nie  a,  zachodzą  istotnie  w  językach  słowiańskich 
chodati,  hłogać,  włodać  i  t.  p.  Troca  jest  niemożliwe,  czytaj  trójca, 
o  niewyrażeniu  joty  mówiliśmy  wyżej  i  przytoczyli  liczne  przy- 
kłady. Zapada  jest  zapędza^  d  zamiast  dz.  jak  często.  Nie  wsze- 
gdyńci,  lecz  wszegdyncy,  cy  równe  starosł.  sti,  dwojcy  skrócone 
w  dwoje  (pisane  dwocz,  por.  troczą !\  jednąc  i  t.  d.  Uciosić  i  umie- 
czczyć  mylna  transskrypcya,  pierwsze  pomylone  zamiast  uciosać 
(z  wyjąlkowem  wyrażeniem  miękkości:  vczyossycz),  drugie  czytaj 
umiękczyć. 

Brak  kilku  ciekawych  pozycyi.  Zła  żona  meretrix,  gdzie 
żona  jeszcze  w  pierwotnem  znaczeniu,  femina,  nie  uxor:  z  synów 
bywają,  z  nie  z  którego  (powtórzenie  przyimka.  jak  umiwecz  i  t.  Tp.) 
złodziej,  kortarz  i  pijanica,  a  z  dziewkić  teże  mnogdy  zła  żona 
bywa,  por.  w  glosach  wydanych  w  Dodatku  u  prof.  Łosia  str.  513 
scorti  fieysony  (zamiast  sley  s);  w  Rozmyślaniu    przemyskiem  tłu- 


280  A.  BRUCKNEll 

macza  meretrix  przez  zła  niewiasta.  Virza?,  iżby  jieh  yj-^rza  nie 
zginała,  conquestus,  zarobek.  Wyrządzić  (na  służbę)  nie  znaczy 
„wychować",  lecz  wjnająć  (umówić  rząd,  najem). 

Parę    razy    tekst    mylnie    odczytano    albo    mylnie    przecinko- 
wano.    Tak    zaraz    w    pierwszem    kazaniu    czytamy    str.    29,    w.    1 
i  nast.  od  góry:  A  przestoć  ś.  Łukasz  tato  słowa  mówi  rzekąc  tako: 
iże   jacieśm    namniejszy  poseł    ol    miłego  Chr3'sta  a  powiedamci  ja 
to  wam    wszytkim    cbrześcianom    wiernym    i    leże    sługam    bożym, 
iżci  się  nothsza  nasz  zbawiciel  jest  narodził  i  t.  d.  Ależ  św.  Łukasz 
nigdy  i  nigdzie  tych  słów  nie    mówił,  jakie  mu   wydawca  mvlnem 
przecinkow^aniem  w   usta  wkłada;  po  rzekąc  tako  należy   się  punkt, 
tu  przytoczył  kaznodzieja  brzmienie  ewangelii    św.  Łukasza,  czego 
jednak  osobno  już  nie  wypisał.  Teraz  zaczyna  nowe  zdanie  o  sobie 
samym:  jacieśm  najmniejszy  poseł  i  t.  d.,  ale  brzydkim  zwyczajem 
swoim  wysunął  najniepotrzebniej   spójkę  izci.  którą  tylokrotnie  wy- 
kreślać należy,  np.  zaraz  15  wierszy  poniżej:  iżci  nasz  miły  J.  Chr. 
narodziłci    się   jest    i    t.  d.    Niezrozumiałe    nothsza    poprawiłby    wy- 
dawca na   „nam  dzisia"   albo  „na  ten  świat",  czy  nie  należy  czytać 
noc  się  (siej   nocy?  się  po  rzeczowniku,  jak  w  dziś)?  Imiesłów  za- 
■witająe  znaczy  zawitawszy,  wedle  znanego  trybu  dawnej   mowy.  Na 
str.  38  mowa  o  Sybili,    nazwanej    w   w.   10  bardzo    mądra;    przypu- 
szczam że  i   w  w.   16  bardzo    mądra    zamiast   mocną  czytać    należy 
(czy  rozumieć);    tamże  w.  27—29    przestawiono  (w  rękopisie  jeden 
wiersz    wpisano    na    boku)    i    należy    czytać:  a  głos  z  niebios  (nie- 
bieski) jestci  on  tento  był    usłyszał    arzekąc    mu   tako  iże  toć  dzie 
jest    ołtarz    niebieski    yenżeć    tento    pzwyciek    świat    ote(jmie).    Na 
str.  41,  w.  28    należy    znowu    przecinkowanie    zmienić:  (gdyby  się 
Jan    Św.  ze    złych    ludzi    narodził),  tedyćby  mu    więc   oni    nie  byli 
wierzyli.    Teraz    nowa    myśl    ze    zb3'tecznem    jak    stale   Izci:    Iżci 
Św.  Helżbieta    byłać   jest    (ona)    stara  a  przetoć  i  t.  d.    Na    str.   73 
pre  ge  velthne  ocrasene  v  ode   ocra    czytaj    prze  jej    wielebne  (okra- 
szenie vel  odzienie  okraszone;    na  74  u  dołu   snanio   jest    skrócone 
znamionuje.    Uderzają    w    siarożytnym    zresztą    tekście   nowsze  wy- 
razy i  pisownia,    sp,    stale   zostać^   nie    dawniejsze    ostać\    pisownia: 
musieniy  (str.  88   i  i.),  naszemi  grzechy;    formy:    imiesłów    na  -wszy 
zamiast  -szy.  o  tej  to  gwiazdzie  (73)  ale  naścienie  75;  cieśli  77. 

Kaznodzieja  cytuje  dwukrotnie  źródła  obce.  Będę  Yenerabilis 
i  InnuQentego  III,  oba  razy  mylnie;  uczonemu  Będzie  ani  śniło  się 
wywodzić,  że  Chrystus    bogobojnym    nie    wiele    dzieci    daje,  boć  te 


z  DZIEJÓW   JĘZYKA  1'(>L.SKIR(;0  281 

albo  rjclilo  umierają  albo  z]ą  śmiercią  giną,  boć  z  syna  bywa  zło- 
dziej, kosiarz,  pijanica  a  z  córki  nierządnica:  takie  całkiem  mało- 
miasteczkowe moralizacye  nie  są  w  stylu  ciężko  uczonym  Bedy 
i  ani  w  homiliach  jego  ani  w  objaśnieniach  ewangelii  nie  znajdziesz 
nic  podobnego.  Również  w  kaz;iniu  Innocentego  III  na  św.  Ma- 
gdalenę nie  znajdziesz  tego,  co  mu  kaznodzieja  polski  w  usta  kła- 
dzie. Wydobył  te  cytacye  nasz  kaznodzieja  z  jakichś  anonimowych, 
popularnych  kazań  łacińskich,  doczepianych  do  homilii  Bedy  łub 
do  Serraonów  Innocentego  (swojem  liczbowaniem  treści  przypomina- 
jących zresztą  układ  kazań  gnieździeńskich),  albo  oznaczanych  sła- 
wnymi imionami  na  domysł  tylko.  Cytacye  średniowieczne  bywają 
całkiem  fantastyczne. 

Ze  strony  zewnętrznej  co  najciekawsze  w  kaz&niach  gnie- 
ździeńskich, to  ich  pisownia;  uderza  w  niej  najbardziej  mieszanina 
pisowni  dawnej,  trzynastowiecznej,  z  nowszą,  owa  chwiejność 
w  używaniu  r  i  rz.  d  i  dz  (nawet  Beda  Venerabilis  dla  niej  ucier- 
piał, Bedzą  zostawszy),  owo  dziwaczne  wypisywanie  form  od  chcieć, 
che  niby  przestawką  z  pierwotnego  hce  albo  chało  z  pierwotnego 
hchalo,  owo  ch=c  w  chosczy.  chvoraki  i  t.  p..  cl=^czL  clonek  clonkij 
i  t.  p.  Bardzo  to  ciekaw^e  zjawisko,  dowodzące  jakiejś  pierwotnej 
rutyny  pisarskiej  a  więc  i  jakichś  zabytków  polskich  (oprócz  ka- 
zań świętokrzyskich),  pisanych  ortografią  XIII  wieku,  czytanycli 
i  przepisywanych  wiernie  w  XIV.  tak,  że  liształcon^^  na  nich  pi- 
sarz nie  poddawał  się  zupełnie  pisowni  nowszej,  racyonalniejszej. 
Pomijam  silną  cechę  fonetyczną  tej  pisowni,  nie  powtarzającą  się 
nigdy  więcej  w  takich  rozmiarach  po  innych  zabytkach  (prócz 
rot  króciutkich),  ale  należy  s^ię  osobna  wzmianka  pisowni  _;  przez  g. 
Na  pierwszy  pozór  byłby  to  wpływ  czeski,  ależ  w  całym  rękopisie 
niema  zresztą  najmniejszego  czeszczyzny  śladu  (jeden  to  z  nieli- 
cznych zabytków,  wolnych  od  wszelakiej  czeszczyzny).  więc  i  ta 
pisownia,  to  własny  naszego  pisarza  domysł,  co  wiedząc  że  łac.  g 
np.  w  magis,  magister  i  t.  p.  j  wyraża,  rozszerzył  to  na  pisownię 
polską  nietylko  tam,  gdzie  wątpliwości  w  odczy^tyw^aniu  nie  było, 
np.  powogniki,  pokog.  pefnegsze  i  t.  p.,  ale  i  tam.  gdzie  się  wątpli- 
wości nasuwać  mogły,  np.  bogu.  hogem\  wobec  takiej  pisowni  ude- 
rzają tem  bardziej  niefortunne  wymysły^  dla  oznaczenia  brzmienia 
gi,  drugzi  i  t.  p.,  ależ  jedyna  zasada,  której  się  nasz  pisarz  trzymał, 
to  właśnie  brak  wszelkiej   zasady. 


282  A.  BRUCKNER 


III. 


Najmniej  zadowolił  ustęp  o  Rozmyślaniu  Pr zemyśkiem 
—  zatrzymuję  ten  tytuł,  chociaż  go  może  dopiero  w  rękopisie  prze- 
myskim dowolnie  dodano;  może  tytuł  Opecowy  słuszniej szy.  Roz- 
myślanie jest  bowiem,  z  wyjątkiem  kazań,  jedynem  oryginalnem 
dziełem  prozaicznem  dawnej  literatury;  niemaż  bowiem  w  całej 
literaturze  europejskiej  drugiej  podobnej  kompilacyi,  dowodzącej 
zarówno  wielkiego  oczytania  kompilatora,  traktującego  wszelkie 
pytania,  poruszające  świat  średniowieczny,  nawet  pytanie  o  władzy 
(„włości'')  papieskiej;  wprowadza  więc  nas,  jak  żadne  inne  polskie 
dzieło,  w  sam  świat  myślowy  średniowieczny.  A  ma  dla  nas  jeszcze 
inne  znaczenie,  zastąpiło  nam  bowiem  brak  ewangelii  polskiej  zu- 
pełnie. Kompilator  wcielał  przecież  żywcem,  dosłownie,  dawne  prze- 
kłady do  swej  kompilacyi;  widzimy  to  na  owym  ustępie  o  męce 
Pańskiej,  płodzie  pierwszej  połowy  czy  samych  początków  XV  w., 
(jak  pisownia  dowodzi),  powtórzonym  niemal  dosłownie  w  Rozmy- 
ślaniu; więc  wolnoby  przypuszczać,  że  kompilator  nie  tłumaczył  na 
nowo  ewangelii,  lecz  korzystał,  ile  jego  założenie  pozwalało,  z  go- 
towego, dawniejszego  przekładu,  jaki  obiegał,  por.  niż. 

Wobec  takiego  stanu  rzeczy  wysuwa  się  Rozmyślanie  na 
czoło  tej  literatury  a  pytanie  o  źródłach,  jakie  się  na  nie  złożyły, 
nabiera  tem  większej  wagi,  że  niestety  brzmienie  tekstu  na  wielu 
miejscach  wręcz  potworne,  że  należy  je  wedle  łaciny  poprawiać 
czy  rozumieć.  Jestto  jeden  z  najbardziej  zepsutych  tekstów,  z  jakim 
się  w  całej  literaturze  średniowiecznej,  nietylko  u  nas,  spotkać  mo- 
żna. A  złożyły  się  na  to  widocznie  rozmaite  przyczyny.  Sztuka 
tłumaczenia  w  w.  XV  nie  wysoko  stała,  dosłowność  przekładu  za- 
stępowała jasność  jego  a  nieporozumienia  ciągłe,  to  znowu  myłki 
samego  oryginału,  z  którego  przekładano,  bróździły  fatalnie.  Toż 
i  o  naszym  tłumaczu  powiemy,  lecz  skoro  liczne  ustępy  dobrze  do- 
syć tłumaczył,  nie  policzymy  na  karb  jego  potwornych  błędów, 
szczególnie  licznych  opuszczeń  (czasowników  i  t.  d.),  szpecących 
nasz  tekst.  Kopia,  z  jakiej  nasz  odpis  powstał,  musiała  być  nad- 
miar licha,  rt^kopis  znacznie  zdefektowany;  na  końcu,  jak  wiemy 
z  zapisku  k-dńcowego,  a  i  wewnątrz  nieraz  całych  kart  zabrakło;  nie- 
uważny kopista  przeskakiwał  całe  rządki  od  jednego  wyrazu  do 
drugiego  równobrzmiącego  a  odpisywał  tak  niedbale  a  mechani- 
cznie, że  go  najgorsze  nonsensy  nic  a  nic  nie  raziły.  Poprawiałem 


z  DZIEJÓW  JĘ/.YKA  POLSKIEGO  283 

nieraz  te  bl(^'dy,  ale  bez  tekstu  łacińskiego  nie  można  się  ustrzec 
i  od  mylnych  poprawek;  zostawiając  jednak  w  nawiasie  brzmienie 
rękopisu   mogę  teraz  niejedną  poprawkę  odwołać  albo  uzupełnić. 

Nie  myślę  tu  przeprowadzać  całkowitej  rewizyi  tekstu,  ale 
wobec  znaczenia  Rozmyślania  dla  całej  dawnej  literatury  poruszę 
niejedno  ważniejsze,  tem  bardziej,  że  dopiero  po  poznaniu  całko- 
witego tekstu  (w  pierwotnych  studyach  o  niem,  korzystałem  tylko 
z  wypisów  słownikowych  ś.  p.  ks.  kanonika  Petruszewicza,  nie 
z  rękopisu  samego)  można  porównanie  z  łaciną  przeprowadzić  do- 
kładniej. Ograniczę  się  tu  zestawieniem  trzech  źródeł,  Vita  metrica. 
Historia  Scholastica  i  ewangelii. 

Za  wierszowaną  Vita  Metrica  idzie  tłumacz  jak  najwierniej, 
tak,  że  brakujący  początek  Rozmyślania  można  z  niej  uzupełnić; 
opuszcza  jednak  dosyć  często  jeden  lub  więcej  wierszów,  tak  brak 
na  pierwszej  stronicy  (19  w  mojem  wydaniu)  wierszy  178,  180,  190, 
195  i  196,  202-206  i  212—216;  dalej  jednak  braki  te  nie  by- 
wają równie  liczne  i  nie  myślę  ich  wyliczać,  tem  bardziej,  że  nie- 
jeden brak  możnaby  policzyć  na  karb  kopii,  nie  oryginału  tłuma- 
czenia. Rzadkie  są  dodatki,  najczęściej  glosy  przez  albo  wprowa- 
dzane (wyjątkowo  np.  aby  uciszył  i  uweselił,  tu:  i  weselił  dodano); 
tłumaczenie  stosunkowo  gładkie,  na  kilku  miejscach  (w  odpisie  na- 
szym tylko?)  pomylone;  streszczenia  czyli  nadpisy  rozdziałów  by- 
wają znacznie  obszerniejsze  niż  w  łacińskim  tekście. 

Zaznaczamy  ważniejsze  różnice  i  t.  p.  Na  str.  26  (naszego 
wydania)  czternaście  niedziel=bis  ąuadraginta  dies,  baranka=tur- 
tur.  Rozdziału  XIV  (str,  31  i  32),  o  cudzie  z  światłością  niema  wcale 
w  V.  M.  i  niewiem,  z  jakiego  źródła,  z  którego  Mariale  Polak  go 
zaczerpnął.  Na  str.  1,  33,  w.  14  zgóry  położył  kopista  ciało,  zamiast 
czoio.  frons;  niżej,  w.  4  od  dołu,  przetłumaczył  'onychini  candoris' 
przez  jako  roza;  poczesna  jest  curialis  (z  innych  tłumaczeń  zazna- 
czę, keblesz  str.  25  =  confovens,  zuścić  się  str,  30  candescit  i  nite- 
scit).  Na  str.  34  kończy  się  rozdział  VM  słowami:  barzo  pokorne 
(w.  6  od  g.);  następne  słowa  'jej  głos...  ucieszny'  należą  do  no- 
wego rozdziału  'De  eloquentia  Virg.  Marie',  opuszczonego  w  dal- 
szym ciągu  w  tekście  polskim  jak  i  całkowite  następne  rozdziały: 
'Quod  M.  V.  rarissime  consuevit  ridere;  Quod  M.  V.  semper  inten- 
debat  bonis  operibus;  Quod  M.  V.  omnibus  dilecta  fuit;  Quod  M. 
per  sortem  electa  est  in  reginam;  Quod  M.  V.  raro  egrediebatur  et 
de  modo  queni  habebat    in  salutationibus  suis;    Quod  tara  extranei 


284  A.  b:(Uoicnkr 

oiiain  noti  (lilexerunt  talem  virginem;  De  mandato,  quoc!  yirgices 
etate  iam  nubiles  nuptiis  traderentur'  czyli  innymi  słowy:  brak  tłu- 
maczenia wierszy  763  —  981.  Czemu  to  przypisać,  sk'To  właśnie 
Polak  lubował  sobie  w  tych  szczegółach  (powtórzył  je  wszystkie 
przy  opisie  Chrystusa,  zob.  niż.)  i  z  dobrej  woli  chyba  nigdy  by 
ich  nie  opuścił?  Przypuszczam,  że  była  tu  luka  w  rękopisie  ory- 
ginału (polslviego),  zdefektowanego  i  na  innych  miejscach,  bo  wi- 
doczny jest  przeskok,  niczem  nie  uzasadniony,  rozdział  XVI  nie 
wiąże  się  z  XV;  za  lukę  więc  odpowiada  kopia  przemyska, 
w  której  brak  dziewięciu  czcień  (dokładniej:  kopia  przemyska, 
zawiera  2  wiersze  z  pierwszego  a  cztery  z  dziewiątego  czcienia, 
reszt}^  bralc).  Nadpis  XVI  czcienia  mylny:  w  oryginale  łacińskim 
brzmi  'Quod  multi  iuvenes  desiderabant  MV  in  coniugem,  Quod 
pontifices  mandaverunt  Mariae  quod  eligeret  sibi  virum'  i  z  tych 
dwu  czcień  zebrane  polskie  XVI,  którego  tytuł  dopiero  do  XVII 
w  istocie  należy.  W  w.  17  od  g.  brak  słowa  mówiąc  przed  O  do- 
stojna i  t.  d.;  iuuumeris  =  prsezlicznynii  (nie  prześlicznymi,  jak 
u  mnie  w  tekście);  moribus  statki;  w  w.  4  od  d.  dodał  P(,'Iak  słowa 
wielebnej  młodości  i.  Na  str.  35  w.  7  od  g.  constantiam  inspiraret= 
vsta  vyczyastiva  ustawić  (por.  czeskie  ustavicenstvł  constantia,  niżej, 
str.  36  nasze  ustawiczność);  na  dole  'in  talamo,  in  tabernaculo'  od- 
dano dwukrotnie  przez:  w  jego  chcie/tiu  (może  w  jego  sieni?)',  sitis  = 
chcienie  picia  (w.  5  od  d.);  wrzodem  =  morbus\  od  lenistwa  nikt  nie- 
spróchna  =  accidia  contabescit;  na  str.  36  w.  2  od  g.  pewne  pienie 
zamiast  pełne  (plenum),  pożąda  w,  6  zamiast  pośi-odku  (in  medio); 
ostatni  wiersz:  ^•cró/afa  ^  raaledif  ta,  Boga  zaraziła  =  &.  deo  repro- 
bata!  W  napisach  na  czcienie  XX  i  XXI  dodał  Polak  od  siebie 
zmyślonych  autorów  =  Germanus,  Theophilus;  na  str.  38  ahg 
loachim  się  modlił  zamiast  'abychmy  się  modlili' =  obsccremus. 
W  c>:cieniu  XXIII  oddano  dwukrotnie  z  pokolenia  Dawidowa  albo 
luda,  z  pokolenia  z  luda  i  którcgoż  hył  Dawida  w  VM  jest  tylko 
luda. 

W  XXIV  cz.  Józef  nie  był  syn  betleemski,  leoz  mieście,  ci- 
vis;  ■^asA-^  =  conversatione;  niewinnik  =^ 'Ama.iov  (zamiast  miłownik); 
wiersze  1184  — 1195  dodano  w  skróceniu,  tak  jak  i  li  04 — 1217 
i  1220  —  1230  na  następnej  str.  40,  u  góry;  w  w.  9  szczodry  po- 
myłką (od  następnego  wiersza)  zamiast  żądny  cupidus.  Cz.  XXVII 
s  j iłowatej  ziemie  =  de  limo  terre;  z  ziehra  albo  z  kości,  przez  albo 
dodana  glosa,  jak  stale  bywa.  Brak  pojedynczych  wyrazów,  np.  na 


z  D/.lEłÓW   JĘZYKA   POLSKlEfiU  285 

str.  44,  w.  4  od  g.:  ho  de  chce  w  tem  dziewiczem  stadle  .{doday.  za- 
chować, conservare);  na  str.  45,  w.  1  od  g.  czytaj  dwanaście  za- 
miast duaście\  w  w.  10  brak  (w  bożem)  domu\  46,  w.  7  od  g.  je- 
szcze niebiosa  i  t.  d.  brak  regit,  rządzi;  przystatiie  (grzesznych)  tłu- 
maczy portus  a  wesoiych{\\)  solatium  (chyba  wiesiele);  przy  końcu 
czc.  XXXIV  (str,  47  u  d(jłu)  słowa  VM  '\\m\  nain  de  Jesu  Christi 
teaipore  seripserunt'  przełożono:  bo  ci  widzieli  j)i8mo  któreż  pisano, 
kiedy  miłv  Jezus  był  na  tem  świecie! 

"  Czeienia  XXXV.  str.  47—50  w  VM  niema  wcale;  w  XXXVI 
(str.  50  i  51)  dodał  Pniak  cały  ustęp  o  czytaniu  Izajasza  proroka, 
od  słów  cztła  księgi  Izajasza  aż  do:  a  zatem  wziąwszy  i  poczęła 
czyść  i  t.  d.;  czcienia  XXXVIII  znowu  w  VM  niema;  w  XXXIX 
zamiast  opuścił  czytaj  chyba  opłcil  a  cała  druga  połowa  tego  czcie- 
nia znacznie  skrócona.  W  XL  dodał  Polak  ustęp  na  str,  53  od 
słów  'To  dziewica'  aż  do  'przy  tem  płodzie';  tłumacz  (czy  t3dko 
kopista  przemyski)  włożył  niezręcznie  Magnificat  Maryi  w  usta  El- 
żbiety a  'omnibus  bonis'  przetłumaczył  swem  dobrem,  na  dowód 
chyba,  że  w  oryginale  polskim  wszem  i  t.  p.  przestawiano  w  szwem 
i  t.  p.,  boć  nadto  często  powtarza  się  podobne  uchybienie,  Czcie- 
nia XLII  znowu  niema  w  VM.,  podobnież  XLV  i  XVII:  histo- 
rya  to  o  próbie  z  wodą  w  kościele  i  obchodzeniu  siedmiokrotnem 
ołtarza,  znana  ze  wszystkich  apokryfów;  w  XLIV  aliis  locayit 
(Józef  swój  dom)  =  i}iy  miał  (zamiast  najmy  wał)  ludziem  inem. 
Znowu  z  apijkryfów  wzięto  widzenie  (Marii)  dwojga  ludu.  płaczą- 
cego i  wesel.'icego  się,  czego  w  VM  niema  (czoienie  XLVII,  str.  59 
pierwszych  szesnaście  wierszów);  w  XLVIII  dodał  Polak  początek 
i  ustęp  od  Dziewica  Maria  do  położyła  w  jaśli,  a  nieraz  i  słowa 
luźne.  W  czcieniu  L:  powyszając  =^  exaltabo;  przez  rogu  (!  zamiast 
ręku,  sine  manibus)  ivyciosany\  w  korabiu  w  zakonnym  =  in  archa 
testamenti;  kamień  widzony=Yis']onis',  w  lAl  (str,  64)  wypadły  (trzy 
drzewa)=viruerunt  (tłumacz  czytał  eruerunt)'^  w  baworskiej  ziemi  ^ 
in  barbara  Ryzia!  W  LIII  dodał  Polak  słowa  od:  ażby  dziewica 
porodziła  do  Maria  porodziła.  W  LIV  et  fuisse  scribitur  leo  = 
a  wypisuje  tako  iie  był  lew,  pana  swego  świaczcze  zamiast:  szwego  = 
wszego  świata,  seculi.  We  czcieniu  o  obrzezaniu  (gdzie  może  znowu 
dla  drastycznych  szczegółów,  np.  gdzie  się  praepucium  znachodzi 
kartę  wydarto?),  dodał  Polak  cały  końcowy  ustęp:  Maria  usły- 
szawszy płacz  i  t.  d.  W  LVII  czytamy  O  wodzeniu  dziewice  i  uro- 
dzeniu, ale    ma  być   w  wodzenie  =  purificatio;    cały    końcowy    ustęp 


286  A. BKUCKNER 

O  prorokini  dziewce  Samuelowej  (z  ewangelii  Łukasza)  dodał  Polak. 
W  LVIII:  'przychodząca  rzecz  jest  ize  i  t.  d.  =  futurum  est  ut  (po- 
dobne zwroty  są  stale);  dla  boleści  i  dla  męki  (Heroda)  =  propter 
dolum,  a  więc:  dla  Iści.  W  LX  (leżeli)  pod  drzewem  =  sub  divo! 
w  LXVI  rsimo8z=rożgi',  LXVII  tandem  =  wszakoż;  w  LXIX  nie- 
zrozumiał  tłumacz  końcowego  ustępu  o  szpaku.  W  LXXI  trzysta 
a  dwadzieścia  i  trz(/dzi€Ści=SbO'^  cives  dobrze  przez  mieścicy  wy- 
łożono; pomsta  jaz  zaraziła  =^  ^\d,ga,  quae  percussit;  który  jest  tako 
szrzahły  ■=  iin^endiU^  (wyraz  szrzabły  jest  unikatem  i  chyba  pomy- 
lony, może  to  śrzągły  raczej?);  ostatnie  słowa:  ani  tuta  być  mozełn  = 
suamque  presentiam  sufiferre  (wolny  przekład  bardzo).  W  LXXIII 
wiciężni,  doda!  Polak  a  nieprzemogctcy  t.  j.  part.  aet.  praes.  w  zna- 
czeniu biernem,  co  charakterystyczne  dla  dawnego  języka;  nowy 
świat  (!  żywot)  =  nova  vita.  Czcienie  LXX1V:  przyjął  ją  =  s.di\w\:2i- 
vit;  szukając  jego  z  dady  (dary)=cuni  muneribus;  str.  78  w.  5  od  g. 
ju&  lezą  zamiast  jiz.  qui;  w.  12  mimo  ine  bogactwa,  czy  pogaństwa? 
w  oryginale  gentibus.  LXXXVI:  bogini  marcelna  zamiast  nieśmier- 
telna, immortalis.  Czcienia  LXXXVIII  i  nn.  aż  do  dwu  pierwszych 
wierszów  czcienia  XCVII  wstawił  Polak  z  Comestora,  zob.  niż.; 
w.  2566  z  VM  mamy  więc  na  str.  82.  w.  6  z  góry,  a  wiersz  2568 
VM  dopiero  w  pierwszym  wierszu  str.  90.  W  czcieniu  XCVIII 
znowu  sub  divo  pod  drzewem  wyłożono  a  ostatnie  4  wiersze  z  Co- 
mestora dodano.  Cl  o62;;-2;r|c;/=discretus.  CII  ich  obyczajów,  ale  w  oryg. 
alas,  skrzydła.  CIII  ziela  kapuście  potrzebna  =  olera;  zarany  =  ad 
manus!  CV  rozdziału  niema  w  VM.  CVI  (ostatnie  zdanie)  nie  nażrzą 
zamiast:  nie  znają,  ignorant.  Na  str.  99  zamiast  vtey  (pr^prawiłem 
na  twej)  czytaj:  w  twej.  W  CXI,  w.  1,  człowiek  umarły  niema  sensu, 
skreśl  umarły.  Na  str.  102  czytamy  znowu  swem  lwom,  szwem, 
cunctis  leonibus.  Rozdziałów  117  i  118,  o  śmierci  Józefowej  i  o  są- 
dowej sprawie  Maryi,  niema  w  VM.  W  120  był  szot  czytaj  nie 
żołt,  jak  przypuszczałem,  lecz  szdd  od  szady,  fuscatus  orj^ginału. 
Rozdziały  z  opisaniem  wszelkich  szczegółów  postaci  Jezusowej  są 
tu  i  owdzie  skrócone,  czasem  dwa  w  jeden  ściągnięte,  np.  130; 
w  126  genae  przez  żyły  wyłożono  (widocznie  czytał  tłumacz  venae), 
a  na  str.  112  flegma  przez  krew;  w  136  'de  labore  viarum'  =  ro- 
boty  wielkie  drogi\  w  137  częście=diligentius,  chociaż  w  139  dobrze 
saepius  tłumaczy;  drogie picie=sy cemm\  wszego  ubywał  brak  mało, 
'parum';  vymąyącz  =  ''y\xl]  W  138  clamide  tr\a.ng\i\a.  =  płaszczem 
wetrzy   poły;  w  140    postawiłem    mylnie    pytajnik    przy    ji:    dziecię 


z  DZIEJÓW  Jf^ZYICA  POLSKIKGO  287 

przyniósł,  tedy  ij  przyniowszy  i  t.  d.,  ponieważ  w  dawnej  polszczy- 
źnie,  jeszcze  u  Reja,  tak  jak  w  dzisiejszej  ruszczyźnie.  acc.  neutr. 
zaimka  3  osoby  nie  przez  je^  lecz  przez  jego^  ji  wyrażano,  Rej 
byiby  napit?ał:  dziecię,  tedy  jego  przyniowszy.  W  141  u  góry  brak 
orzeczenia:  iże  jeden  łowiec  dodaj  -eum  inveniret';  w  142  incaute 
przełożono  na  puszczy  (niby  in  eremo  czy  deserto).  Brak  w  pol- 
skim tekście  rozdziału  z  VM  'Quod  Jesus  saepe  visitavit  Juhan- 
nem  in  eremo'.  W  143  'in  libris  authenticis'  i  -apocryphis'  tłuma- 
czy się  w  księgach  potioirdzonych.  więc  na  drugie  niepotwirdzonych 
wypadnie.  164  rozdział  ma  napis,  niezgodny  z  treścią  i  zaznaczono 
w  rękopisie:  hic  est  defectus;  zamiast  dziejów  żydowskich,  zapo- 
wiedzianych w  tytule,  nastąpiło  '■Soliloquium'  Jezusa  i  Matki,  wier- 
nie przetłumaczone  z  nielicznymi  opuszczeniami  i  dodatkami  (z  albo 
znaczonymi);  na  str.  117,  w.  10  od  g.  jako  jeden=ut  alius.  w  iześ 
sie  ty  uczytiił  brak  sam.  solus;  na  str.  118  rozkociło  się  serce  = 
concussum,  u  dołu  będzie  stracon  z  jego  mocą  suo  cyrographo  pri- 
vatur  (a  więc  raczej:  umową?);  119  serce  próchna  =  c,onid\}e^(i\t\ 
w  w.  12  od  dołu  znowu  luka,  duch  moj  jen  (qui  nimis  erat  tristis) 
jest  maluczko  uwiesielon  i  t.  d.  Po  prologu  na  trzecią  księgę,  roz. 
145,  zaczyna  się  wątek  VM  coraz  częściej  urywać;  odnajdziemy 
go  na  samym  końcu  rozdz.  149,  w  151  i  152  (gdzie  'deitatis  sue 
deliciis  vacavit'  przełożono  'kochał  się  w  bogactwie  —  a  więc  di- 
vitiis  czytał  tłumacz  —  swego  bóstwa'),  157,  164  (gdzie  con- 
fractis  wyłożono:  załamionym),  166  (gdzie  znowu  cyrographus  przez 
moc  tłumaczono),  167  [a  ten  skutek  albo  słowo  =  forma).  168,  169 
(niewiasta  miała  słabość  lat  dziewiętnaście,  dwanaście  w  VM.);  170 
(ona,  hec.  postawiła  obraz;  u  Polaka  zaś  tełi  istny  centurio  albo  książę 
to  uczynił,  bo  czytał  hic  w  oryginale  swoim,  dalej  korespondencya 
z  Abagarem  rozdziały  171  —  174  (tu  brak  miejscami  kilku  słów, 
np.  w  w.  14  od  g.  na  str.  148  obcym  et  propinąuis,  na  końcu 
rozdz.  173  a  uraczy  tobie  =  xe,^t\\,\xd^t  sanitatem   i  t,  d.). 

W  tok  Vita  Metrica  wplata  Polak  począwszy  od  rozdziału  88 
coraz  częściej  całe  rozdziały  z  Historia  Scolastica  Comestora,  a  więc 
jego  rozdział  80=Comestor  hist.  scol.  in  evangelia  13;  tekst  bardzo 
nieraz  lichy,  np.  (Herodes)  multos  orbaverat  filiis  ^  zabił  tcielikie 
dzieci  swoich  ojców!;  syny  pomawiając  =  a.cQ\isans;  jeszcze  gorszy 
w  89  =  Comestor  14  (na  początku  dodaję  stówa  oryginału  opu- 
szczone w  naszej  kopii):  napisał  Herod  testamentum  i  ustawił  An- 
typatra    po    sobie    królem    et     Herodem,    quem    contra    Antipatrem 


288  A.  BRUCKNKR 

substituit  Antipatri;  widzieli,  zani.  wiedzieli;  podług  Jeziisa  =  Joae- 
phus!,    oderwał  =:  reyocAret:    spuszczono   ziemie  i  pobudził    w    ziemi 
Ictóraz  jemu  była  pozi/czona=secederet  a  fratre  et  habitaret  (a  więc 
bydlił!}...  concessa;  niezwola  stiego  o;ca  =  patre  volente  (Polak  czv- 
tal    nolente);    jad    kupił    i    położył    apud    uxorem    Pherore,    sługę... 
przywiódł  z  sobą,  ale  w  oryginale  najął  (cf'ndiixerat).  Rozdz.  90  = 
Com.   15,  prz^-uieść   jad,  nie  ją:    semiyiy a  =  zmartice  (za    martwe); 
in  igne    consnme  ^  iclyeyeszye   y    weny    (wlejże   ji   w  ngien?);    pre- 
sente  Varo  Sjriae  praeside  =  /5r<ec?  Naro?ieni  szyerenyskyeni  królem. 
Rozdz.  91  =  Com.   16:   CuiTique    coniplioes    filii    quaereret    patei*   ut 
eos  etc.  ^^  Począł  pytać  Rakych  by  i  t.  d.;  rozmaitą   męką  graviori; 
urząd  =  morhws,    a    więc    wrzód,  jak    nieraz    tak    tłumacz}-;    była 
w   Jeruzalem,   duo    stjpbistae    dodaj;    riadwiecszemi   drzwiami    super 
maximam    porta in;   przemógł,    dodaj    morbum;    ale    szegl  jest    żegł, 
inceudit.    nie    sieki,   jak    się    mylnie    domyślałem;    rozmaitymi    był 
udreczon,  dodaj  languoribus;  a  on   chciał  podług  Jorda)/a  a  używał 
zimne    wody  =  ti-3inńens    Jordanem    (trans    tłumaczy    Polak    często: 
podług,  podle)  apud  Callionem    ealidis    aquis    utebatur;  olejem  drze- 
wnym =  caWdior  i.    Rozdz.  92  =  Com.   17:    Jerusalem  =^  Jerlcho,  na- 
tvielebniejsze  =  Ti6\)T\\ov<iS:\  aczkolwie  nie  radzi  byli  =  myita.  (plange- 
ret);  posłał  gdzieby   sie   nigdy    nie   wrócił  =  in    exilium    daret;    ale 
nigd  jego  nieużrał  i  udzie-zał  jemu  rękę  =  &Q([  Acciabus  Cfmsobrinus 
eius  dexteram  continuit.  Rozdz.  93  =  Com.   18:  trzeczyegostya  t.  j. 
trzydziestego;    niezbozny  =  \i\^e\\Q\s%\m\xs :    w   żałowaniu   swego    sy- 
«a2/c^a  =  in  lugendo  patrem;  chciał  panować  imitniem  króhwskiem= 
se  etiam  a  regis  nomine  velle    temperare;    przy  końcu    opuszczono 
kilka  słów.    Rozdz.  94  =  Com.   19:    Kiedy,  czytaj   Tedy;   posłał  je- 
dennaście  tysięcy  =  900Q  occidit;  podwojski  =  pra.HCo:  Askalomeam  = 
et    (cum)    Pujloineo;    opiekalnik  =  procurator;    secundum    vero   (sc. 
testamentum)  nullum    fore,  quod    ipsum    pater  mentis    impotens  fe- 
cerat  nam  et  tunc  propria   manu  sua  appetierat  =  wtóre  ike  był  ża- 
dnego nieuczynił  Herod  uboższego  jedno  Archelaus.';  umbram  regi= 
ojca!\   cesarz   wszedł  w  radę  z  swymi  przyjacielmi  =  secum    de   co- 
gnitia  deliberabat,  presertim  cum  =  a  przeto;  ize  żydowie  barze  mdli 
byli  =  dt^fecisse  (więc    niezro?;umiał  właściwego    znaczenia,  boć    oni 
odpadli    od    Rzymian!    podobnie  w    nastf.^pnym    rozdziale    przełożył 
8000  Judaeorum  Romae  tunc  degentium  =  którzy  byli  dziewięć  ty- 
siąc luda  do  Rzyma  z  sobą  pognali!).  Rozdz.  95=Com.  20:  ex  ser- 
yis  regalibus...  yastitate    corporis   sługa   królewskich  y  prze  męstwo 


z  DZIEJÓW  Jł<]ZYKA  POLSKIEGO  289 

jego  żywota,  proeeri  c,oT\)or\B  =  poczestnego;  tego  dla  uskazal  to  = 
ad  hec  insinuanda;  Filip  posłał  do  Bzgtna  =  missua  a.  Y aro  Roinam; 
rozpłoszeiii  =  disperai;  niektórą  część  =  re\\ąuia.Q\  byliby  sadzony  ■= 
iudices.  Rozdział  21  Comestora  opuszczono;  96  =  Corn.  22:  mar- 
^rońs^t^a  =  tetrarchea,  dalej  diarchus  —  monarcbus  wyłożono:  mar- 
grabia a  grabią  (nigdy  nie  był)  tego  dla  kiedy  ji  chcesz  (czytaj: 
czciesz)  monarcbum  (margrabią!)  fuisse,  rozumiej  i  t.  d.;  przy  tego 
ojcu  =  T^oai  patrem;  accusatores  =  owo«Jcg. 

Dopiero  w  rozdz.  146  wraca  nasz  autor  do  Comestora  30; 
zamiast  15  lata  koronowania  Tyheriusza  (imperii)  czytaj  królowa- 
nia; tetrarcbię  tłumaczy  grabstuo;  pro  cuius  assuefactione  etiam 
baptizabat=:a  oto  też  od  swego  stivorzy cielą  iże  on  był  ji  miał 
krzcie!;  liczba  lat  5215,  nie  4215  a  „wykładników"  70,  nie  72; 
podług  wypratuiania  =^ver'itatem'  tym  doliczenim  =  r'AUone;  pospolna 
liczba  =  generalis  computatio  od  pirwego  lata  niektórego  wielkiego 
znamienia:  Comestor  mówi,  że  w  wiels:u  piąt^-m  liczono  wedle 
olimpiad  (t.  j.  to  wielkie  znamię),  w  szóstym  zaś  od  Bożego  Naro- 
dzenia tali  vel  tali  anno,  liczenie  (tak  należy  zatrzymać,  jioprawi- 
łem  mylnie:  liczymy),  któregokolwie  dnia  sie  przygodziiol  Dalej 
wstawił  Polak  u  dołu  słowa  prorol?;a  Izajasza  a  fugere  a  yentura 
ira  przełożył:  uciec  w  gniew  (od  gniewu)  przychodzącego,  tak  się 
yenturus  czv  futurus  stale  tłumaczy;  z  tego  kamienia  czuż  z  ska 
(mylnie  dopełniłem  to  słowo:  skały?)  =  i.  e.  de  gentibus  (z  pogań- 
stwa?). W  następnym  rozdziale  wykładał  Comestor  nazwę  pbyla- 
cteria  nie  od  żydoioskiego  phylare  a  chorat  któreż  słowie  czcić,  lecz 
z  greckiego  phylassim  a  hebrejskiego  thorath  quod  legem  sonat; 
odzieniem  =  h8ihit\i-,  słuli.  brak  nazwy  ich  pbarisaei;  obeżrzacy=^ 
inspectorem;  skrzętni  ==seyGvi,  towarzyszni  ==  sociales^  brak  słów: 
ob  quara  (severitatem,  okrutncść);  str.  126,  w.  1  od  g.:  (Ezeici 
unikali  małżeństw).,  sed  cavendam  intem[)erantiara  feminarum  = 
bad  się  nieumierności  przebywać  z  niewiastami,  fidem  viro  servare  = 
prawdy  niechowałal;  w  w.  6  od  g.  do  czytaj,  zamiast  po;  dzień=: 
sabbatum;  zamiast  o  wypróżnianiu  brzucha  mówi  tłumacz,  szanując 
uszy  niewieście,  o  umywaniu  się:  ani  ciuła  umywali  =  a\ymai  pur- 
gabant,  dolabrum  hgneum  r=  żelazne  albo  drzewiaiie  umywania! 
W  rozdz.  148  dodał  tłumacz  od  siebie  słowa  Cóż  wżdy  jest  ty  i  t.  d., 
wierszów  7;  zamiast  o  Heliaszu  czytaj  de  Elisaeo;  zamiast  figura 
Jesucństa,  czytaj  krztu;  a  o  krcie  (wypuścił:  legerant)  w  proroce  i  t.  d. 
Na  str.  128  popraw  moje    liczę  (w.  13  od  d.)  na  liczą]   ku  Krystu- 

Rozprawy  Wydz.  Biolog,  T.  LIV.  19 


290  A.   BRtCKNBR 

sowi  dwukrotnie  pomylono,  zamiast  'ad  baptismum';  tvam,  czytaj 
nam,  nos  (w.  2  od  d.).  Str.  129:  i.  e.  superabundantem  humilita- 
tenx  =  czuź  nadopłcienia  człowiectwa  (a  więc  humanitatem  przeczy- 
tał, a  nadopłwitość  lub  coś  podobnego  kopista  przemyski  od  siebie 
przekręcił).  130:  Comestor  rozprawia  o  kacerzach.  dopuszczających 
chrztu  tylko  w  dzień  Epijihanii  i  jak  temu  kościół  zabiegł  a  po- 
tem zaznacza,  że  gołębica,  w  jakiej  zjawił  się  duch  św.  nad  Jorda- 
nem, wróciła  się  do  tej  rzeczy  (materii)  skąd  przyszła;  u  Polaka  zaś 
przez  sromotną  nieuwagę  to  istne  kacyrstwo  wróciło  się  zasie  stej 
rzeczy^  skądże  hyło  przyszło!  Na  str.  131  myłki  kopist}-  niedbałego: 
małogo  (super  quem)  uźrysz  ducha  św.  stąpić  i  ostanetnego  (manen- 
tem)...  pytają  vkogya  (utrumque!).  Pokusy  szatana  opowiedziano  we- 
dle Comestora  i  jego  objaśnień  (tylko  na  str.  132,  w  rozdz.  152, 
wstawił  Polak  ustęp  z  VM,  nie  zważając  na  to,  że  powtarza  wła- 
sne opowiadanie!),  z  niektórymi  rozszerzeniami;  w  rozdz.  153  tłu- 
maczy Polak  myśl  szatana  o  Chrystusie:  quem  sciebat  quandoque 
venturum  et  se  per  eum  potestatem  amissurum,  sed  usque  ad  iu- 
dicium  futurum  non  expectabat,  niedołężnie  bardzo  tak:  jegoż  dia- 
beł wiedziała  ize  miał  przyć  niegdy.  ale  aliz  kiedy  miał  przychodzą- 
cemu sądu  a  dotcid  czart  iżhy  Bog  niemiał  nad  nim  mocy;  takozyr- 
.s-fi(;o  =  gula;  (jiie  dasz)  oma i dania  =  occasionem  contra  te;  łakom- 
stwo (!)  =  superbia. 

Rozdz.  160  powtarza  Comestora  37;  nazwiska  przekręcono: 
Natusz  jest  Matthaeus  a  Marginius  Maximus;  revolutis  annis  tłu- 
maczy dwukrotnie  po  leciech',  kazanie  nagoręcsze  zamiast  na  górze, 
in  monte.  Dalej  idzie  początek  rozdz.  38  Com.,  lecz  koniec  czcie- 
nia  161  i  dwa  następne  poszły  z  2  i  1  rozdz.  ewan.  ś.  Jana,  rów- 
nież 176  z  ew.  Jan.  3  (na  dowód,  jak  kopista  przemyski  przeska- 
kiwał wiersze,  przytaczam  słowa  jego:  odpowiedział  Nikodemus 
i  rzekł  jemu  ty  jeś  mistrem  i  t.  d.,  w  oryginale  zaś:  respondit  Ni- 
codemus:  quomodo  possunt  hec  fieri?  Respondit  Jesus  et  dixit  ei: 
tu  es  etc  ;  natomiast  na  str.  następnej,  154,  powtórzył  kopista  słowa 
aby  do  wiekuisty  słusznie,  ponieważ  powtarzają  się  i  w  ewangelii); 
poprzednie  rozdziały  poszły  z  VM.  Dalej  idzie  tok  samych  ewan- 
gelii, przerywany  dłu:^.szemi  lub  krótszerai  wstawkami  z  Come- 
stora; tak  w  rozdz.  178  z  Com.  44  (brak  słów  na  str.  156,  w.  2 
od  g.,  Agrypie  '■quam  avu8  suus  dederat  Herodi';  margrabia  =  te' 
trarcha);  w.  179,  z  Com.  58,  po  płaszczu  =  ex  fimbriis  pallii;  bar- 
dzo ciekawy  następujący  szczegół 


z   DZIRJÓW  JĘZVKA   P(.LSK)EGO  291 

Z  powodu  Samarytanki  u  studni  opowiada  Comestor  58  o  dzie- 
jach Samarii,  zkąd  się  wzięli  ci  ""pomiedznicy  (medii)  między  żydy 
a  pogaństwem,  jak  to  król  asyrski  posłał  na  miejsce  uprowadzo- 
nych żydów  Parsany  (tak  nieraz  tłumacz  polskiej  głosowni  upo- 
dobnił łaciński  termin)  i  Syriany  'a  ci  (później  Samarytanami 
przezwani)  pirwej  zwani  Kunowie  podyednej  rzeczy  parskiego  kro- 
lewstwa'  =  ""Cuthaci  a  fluvio  Persarum'  u  Comestora.  Co  znaczy 
Kunowie  zamiast  Cuthaei?  Nie  jest  to  prosta  pomyłka  tłumacza 
czy  kopisty  (jak  rzeczy  zamiast  rzelfi)\  jestto  przeniesienie  domo- 
wego terminu  na  pokrewną  rzecz  obcą.  Jak  tetrarchę  tłumaczy 
margrabia,  jak  panterę  ryś,  tygrysa  żubr,  osła  dzikiego  łoś  i  t.  d., 
t.  z.  jak  obcą,  nieznaną  faunę,  florę,  magistraturę  i  t.  d.  w  byle 
jakie  rodzime,  własne  przebierano  nazwy,  tak  zamieniono  i  Cu- 
theów  domowymi  Kunami.  Kunami  (od  nich  nazwy  miejscowe  Ku- 
nów i  t.  p.)  zwali  zaś  Polacy  jeszcze  w  XIV  i  XV  w.  (patrz  legendy 
łacińskie!)  Połowców,  Kumanów,  Węgrów,  nazwa  prastara  może. 
(Kunami  nazywają  Węgrzy  sami  Połowców)  może  później  dopiero 
z  nazwy  Kumanów  ściągnięta,  czego  na  razie  nie  rozstrzygam. 

Cały  zresztą  rozdział  (179)  jest  dosłownym  przekładem  ewan. 
ś.  Jana  4  (oprócz  owego  ustępu  z  Comestora  o  Samarytanach  na 
str.  157,  od  słów:  Poznała  miłego  J.  Chr.  po  płaszczu,  aż  do:  sędów 
używali)'^  praedium  tłumaczy  ziemica  i  folwark]  oheżrycie  królestwa, 
zamiast  pola,  bo  regiones  przeczytał  jako  regna;  a  który  znie  wżdy 
weźmie,  kopista  przemyski  mzdę,  mercedem,  przeczytał  jako  wżdy 
a  zamiast  sieje,  seminat.  raz  znie  a  drugi  raz  źywie  wypisał! 
Dalej  są  wstawki  z  Comestora  81  w  rozdz.  183.  tłumaczącym 
ewan.  ś.  Jana  5,  1 — 47;  rozdz.  194.  wykład  pacierza  i  obu  czę- 
ści jego,  ku  zywotu  przychodzctcemu  (futurus)  i  ku  bojowaniu  tego 
świata,  tłumaczy  Com.  49,  opuszcza  tu  i  owdzie  słowo;  in  patria 
zeszło  na  iv  dzieciństioie  (dziedzictwie?);  podróżny  =^ -fiSiticuTa]  są 
samy  z)iomienite  =  patent  Potem  dopiero  na  str.  214,  ustęp  koń- 
cowy, Mienią  tu  niektórzy  i  t.  d.  wziął  z  Comestora,  podobnie  na 
str.  216  Niektórzy  mienią  i  t.  d.  aż  do  słów  kiedy  zmartwych  losta- 
nie\  zamiast  dał  i  dał  czytaj  i  jadł,  comedit,  zawierne  =  yAniim 
(czytał  chyba  verum!),  a  drudzy  którzy  czytaj  takie. 

Rozdział  257  wzięty  znowu  z  Comestora  94,  u  swego  świata  = 
prae  omnibus  dowodzi  znowu  owej  przestawki  dawnej  szwego  = 
wszego;  a  kiedy  sc{,  miiyelyl  izby  poginęli  cdbo  gorszy  byli  i  t.  d.= 
cumque    putarent    (są    mienili    było  więc  we  wzorze    kopisty   prze- 

19* 


292  A..   BRUCKNBK 

myskiego)  eos  periise  quia  (bo!)  etc.  W  przypowieści  o  Łazarzu 
i  boo-aczu,  rozdz.  274.  dodano  z  Com.  103  dwa  objaśnienia,  o  łonie 
Abramowem  {na...  piętrze  =  m  margine)  i  o  mękach.  Potem  dopiero 
w  rozdz.  287  i  288  są  wstawki  z  Com.  132  i  133.  z  licznymi  jak 
zawsze  błędami:  Dawid  niebył  gogen,  zamiast  gospodzin.  dominus; 
(tedg  by  Dawid  zełgał)  ho  tez  i  prze  króla  Bog  mówi  =  et  perperam 
(czytał  więc  tłumacz  per  lub  propter  regem!)  locutus  est;  w  perso- 
nie Eliaszowie  zamiast  Eliezer,  dwa  wiersze  dalej  czytamy  też 
Eliazar  dobrze;  nie  siedmi  lecz  5  królów;  co  dalej  w  psalmie  pisano. 
brak  słów  dalszych:  nie  zgadza  się  =  non  concurrunt.  Najfatalniej 
wypadło  zdanie,  o  świętości  człowieka,  nie  „miasta"  (miejsca):  we- 
źmiemy tego  (t.  ].  popa)  naukę  brak  słów:  non  mores,  ize  pczoły  ku 
zebra7iiu  miodu  niewszelkie  ziele  jest  użyteczne  ale  jedno  kwiecie  = 
apibus  herbae  uecessariae  non  sunt  sed  flores!  (czytał  waęe  apes, 
a  "^ku  zebraniu  miodu'  dodał  sam).  Po  kilku  drobnych  wstawkach 
dopiero  w  rozdz,  308.  o  cudzołożnicy,  więcej  z  Com.  99  wzięto; 
pomylono  tylko  n&zwy,  nie  święty  Ambroży  w  jednej  epistole  pisze 
(dwukrotnie  tak),  lecz  Hieronymus  in  epistoła  ad  Irenaeum  i  Hie- 
ronymus  in  epistoła  ad  Studiosum,  i  nie  ziemia  ziemią  powieda  lecz 
'ziemię  oskarża'  (accusat).  Dalej  rozdział  316,  o  znakach  przed 
skończeniem  świata,  tłumaczy  Com.  141  z  bardzo  niezręcznym 
wstępem:  na  to  słowo  niżli  miły  Jesus  odpowiedział,  św.  Hieronim 
nalazł  i  t.  d.  a  zdanie  Comestora,  sed  utrum  continui  futuri  sint 
dies  illi  an  interpolatim.  przetłumaczył  niezręcznie  nadto:  ale  jedenli 
2)0  drugim  ma  przydź  czyli  przestępując  czas  albo  przezedni  albo  da- 
lej!!;  piątegonaście  dnia  wstaną  z  martivych  skrócił  z  łac.  'fiet  coelum 
novum  et  terra  nova  et  resurgent  omnes';  dalej  (str.  272)  a  przed 
staną  =  eX  antę  eum  erunt.  Potem  rozdz.  218  czerpie  z  Com.  142, 
kacerz  Arian  zamiast  Arius;  (św.  .leronim)  we  mniejszych  księgach 
czuż  w  rejstrze  na  żołtarz  =  in  mirrori  breviario  super  psalmos, 're- 
jestr' dostał  się  tu  z  następnej  cytaty  's.  Gregorius  in  registro'  = 
Św.  Grzegorz'.,  nijedytiy  boga  oćca  =  uovit  unigenitus  dei  (zamiast: 
wie  jedyny  syn). 

Tu  urywa  się  zawisłość  od  Comestora.  zdarzają  się  i  później 
jeszcze  wstawki  z  niego,  ale  coraz  mniej  liczne  i  coraz  bardziej 
z  innymi  źródłami  pogmatwane,  np.  całe  obszerne  ezcienie  504 
(str.  415 — 419)  o  Judaszu,  samobójstwie  jego  i  srebrnikach  po- 
wtarza miejscami  dosłownie  wykład  Comestora,  miejscami  rozszerza 
go  bardzo  znacznie;  przy  samym  końcu  tego  ustępu  powołał  się  Polak 


z   OZIBJÓW  JĘZYKA  PiLSKIKGO  293 

na  Comestora  wyraźnie  słowami  'mówi  mistrz  dziejów'  (historia  scola- 
stica!)  i  tłumaczy  z  niego,  rozdz.  162,  dosłownie  (zamiast  ''uczy- 
niwszy jeden  co  chciał'  czytaj  'jedno,  jeno';  poprzednio,  str.  415 
u  d.,  'wrocic  w  l^arbanę',  mittere,  więc  czytaj  może  'wrzucić',  ale 
Comestor  objaśnia  to  przez  remittere:  'nie  jest  dobrze  poćwir- 
dzono'=:non  est  authenticuin).  Całe  tłumaczenie  Comestora  jest 
wadliwe,  o  wiele  wadliwsze  niż  tłumaczenie  Vita  Metrica  lub 
ewangelii:  proza  umiejętna  widocznie  sprawiała  tłumaczowi  większe 
trudności  niż  opowiadanie  samo;  należy  mieć  ciągle  oryginał  ła- 
ciński przed  oczami,  aby  wątku  a  mianowicie  wiązania  zdań  nie 
tracić;  świadectwo  ubóstwa,  niewyrobienia  myśli  i  stylu  wystawia 
sobie  nasz  tłumacz  ciągle,  a  niedbały  kopista  rzecz  złą  jfogorszył; 
na  str.  417  owej  mozaiki  z  różnych  źródeł  czytamy  'św.  Jeronim 
w  wszystkich  tajemnych  księgach' =  s.  Hieronymus  in  maiori  bre- 
viario  a  zamiast  'Jozephat'  czytaj   'Asaph'. 

Przechodzimy  do  cwanie  li  i.  Czerpanie  z  kilku  źródeł  wy- 
woływało nieraz  powtórzenie  jednej  i  tej  samej  rzeczy,  np.  podobień- 
stwo o  drzewie  figowem  powtórzył  nasz  autor  we  dwu  po  sobie 
następujących  rozdziałach,  257  i  258;  cud  o  córce  wskrzeszonej  za 
Vita  Metrica  i  za  ewanielią  na  dwu  różnych  opowiedział  miejscach 
i  t.  d.  Rozrzucił  też  w  dziwnym  nieładzie  liczne  ustęp}'^  i  z  har- 
monii ewanielicznej  raczej  dyzharmonię  utworzył.  Stronice  wyda- 
nia mego,  od  153  do  278.  są  oprócz  kilkunastu  czy  kilkudziesięciu 
wstawek  z  Comestora  zapełnione  ewanieliami,  głównie  ewanielią 
ś.  Mateusza  (którego  tłumacz  stale  Maciejem  przezywa),  dopełnianą 
albo  przerywaną  ustępami  z  innych  ewanielistów.  Przejdziemy  je 
w  krótkości,  aby  poznać  sztukę  a  raczej  niedołęstwo  tłumacza  i  po- 
tworną nieraz  niedbałośó  kopisty. 

Wspominaliśmy  już  wyżej  o  rozdz.  św.  Jana  1 — 4,  przepla- 
tanych Comestorem  i  VM  w  rozdz.  141  — 169;  rozdz.  180  i  181 
poszły  z  Łuk.  IV,  14  nn.  i  22  nn.:  dziwotcali  się  tv  młodości  siów  = 
gratie!  (miłości?);  in  patria  tn?i  =  iv  te)  przyrodzonej  ziemi  cdbo  zna- 
nej. Rozdz.  182  =  Jan  IV.  46  nn.,  Yegulns  =  król  cznź  namocniejszy 
■po  królu  tej  ziemie^  nieuwagi  przepisy wacza  dowodzi  znowu  zdanie: 
i  prosił  jego  ize  już  był  począł  umirać,  gdzie  po  jego  opuszczono: 
ut  descenderit  et  sanaret  filium  eius\  oko  kopisty  (nie  tłumacza 
chyba?)  odbiegło  więc  do  drugiego  jego.  R.  183  =  Jan  V,  1 — 47; 
154  =  Mat.  IV,  23  nn  ;  185  =  Mat.  V,  1  nn.,  hogosławieni  cirpiqcy== 
pacifici,  nienaźrzeć  =  i^erseąui    (zaraz    poniżej    powtarza    się    to   tłu- 


294  A.  BRUCKNER 

maczenie),  lżąc  =  mentientes  (więc  łżąc),  pomsta  toasza  =  merces 
dowodzi  chyba,  że  we  wzorze  kopisty  była  mzda,  czego  on  nie 
rozumiał  (obok  mzdy  używał  tłumacz  i  wyrazów  mi/to,  odpłata  i  t.  p.). 
R.  186  =  Mat.  V,  13:  świcl  =  \u(iedit;  za  wierne  :=:  a.men  (zawsze  tak); 
iota  unum  aut  apex  unus  =  albo  przespieczność  która!.'-,  dostojeii  = 
reus,  tłumaczone  zaraz  poniżej  przez  krzt/w,  zasłuży  osądzenie  albo 
umęczenie  =  c,onc\\\o.  R.  187=  Mat.  V.  25  nn.:  188  =  V.  33  nn.: 
u  ciebie  prosić  =  mutuari;  189  =  V,  43  nn  :  będziecie  przezpiecz7ii  = 
estote  perfecti!;  190:^ VI,  1,  nie  bądźcie,  lecz  baczcie,  attendite; 
191=  VI,  2  (znowu  pomsta  =  merces\)',  192  i  193  =  VI,  5  nn.  ze 
wstawkami  z  Luli.  XL  1  nn.:  deintus  =  y/mfr^a,  niedziwi  mi  = 
molestus  esse,  scorpionem  =  niedźwiedzia! \  196  =  Mat.  VI,  16  nn.: 
If.men  =ser^e.'  (str.  174  med.),  tako  wielikie  zamiast  kako;  ani  wie- 
cszej  myśli  om  =  pluris  estis  illis  (niźli!);  in  clihsiuuin  =  wniwecz 
(zamiast  w  piec!;  czy  nie  czytał  tłumacz  sam  in  nihilum?);  196  = 
VII,  1  nn.;  197  i  198=  VII,  6,  5«^?a^^śc/ =  sanctum  (czytaj  świą- 
tości),  po  w.  6  następuje  15.  brali  18  i  20,  jagody  figowe {t)  =  ^cus, 
na  świadectioo  tym  rzeczam  =  \\\\^  199  =  VIII,  5  nn.,  vecznye^ 
tenebras.  200 — 204=  14  nn.,  dotknął  się  jej  rzekąc  (zamiast  ręki)  = 
manum;  205 — 210  =  IX  (z  nieznacznymi  dodatkami  z  Mark.  II, 
3  i  Łuk.  XI,  21),  offerebant  =  o/?e;ot(;a?2.^,  zaraz  dalej  przyprawić; 
Junoszy  =  sponsi.  R.  211  =  Łuk.  XI,  "żl.  szerokie  opowiadanie 
o  Weronice,  zaczepiające  o  słiwa  ewanielii;  r.  212  i  213  poszły 
z  Łuk.  XI  29  nn.  i  37  nn.;  214  i  215  =  Mat.  X,  1  -  15;  w  216, 
po  w.  z  Łuk.  X,  1,  następuje  Mat.  X  16  i  nn.:  iże  dwa  wróbla  le- 
cąc o  sobie  =8iSse  veneuut  (więc  czytał  tłumacz  a  se  veniunt;  jest 
to  wręcz  potworne!);  wody  żywej  zamiast  zimnej,  frigidae.  217  = 
Mat.  XI  (ze  wstawką  z  Łuk.  VII,  20);  218  =  M.  XI.  16  nn.,  coae- 
q\i3i\\hus=  jednym  głosem  (wołającym!),  a  loyście  niieszkaH  =  non 
saltastis  (nie  skakali!);  219  =  Łuk.  VIL  36  nn.:  widzi  mi  sie  = 
aestimo  (brak  w.  46);  220  =  Łuk.  VIII,  1 — 3  (ze  wstawką):  {a  nie- 
wiasty niektóre  które  są  były  zbawione)  złych  duchów  wypędził  ='^et 
infirmitatibus.  Maria  quoe  vocatur  Magdalena  de  qua  VII  demones 
exierant'.  R.  221=  Mat.  XI,  25  nn.  pozdrowię  i  podpomogę  =  reń- 
ciam;  222  =  Mat.  XII,  1  nn.  ze  wstawkami  z  Comestora;  223  — 
225  =  Mat.  XII,  13  nn.,  15  nn.,  31  nn.;  226  =  Łuk.  X,  23  nn., 
trojega  święcena  iraZre  =  levita;  228— 234  =  Mat.  Xlii  1  nn.,  dosto- 
jeństwo =  my  steńn,  brak  niektórych  wierszów;  margarytę  z  łac. 
zatrzymał!;  wpuszczącemu^=  m\Bsa.e,  znowu  part.  praes.  act.   w   zna- 


z  dzikjÓw  języka  polskiego  295 

czeniu  biernem;  235  =  Mat.  Xli,  46  —  50;  236  =  Xlii,  54  nn.; 
237=  XIV,  1  nn.,  deaoWsiyit  =  krssczyl! ;  238  i  239  =  Jan  VI,  3—15: 
siła  iviele  siana  i  jedli  na  onem  s/ew^e=  discubuerunt  (siedli);  r.  240 
złożony  z  Jan.  VI,  16  nn.  i  Mat.  XIV,  25  nn.:  prae  timore  = 
ustawiwszy  sie  (zamiast  użaswHzy  się?);  241  i  nn.  z  Mat.  XV  i  XVI, 
uczyniliście  w  śmiech  ^=\TT\t\)im,  uwłoki  czci  6oi;ey  =  blasphemiae,  ży- 
dowskie (str.  211)  =  Sidonis^  niewiasta  poganka  z  tych  istych  stron  = 
mulier  Chananea;  i\xiiQ,  =  kiedy  (zain.  tedy,  jak  nieraz  bywa,  str.  215). 
R.  252  =  Mat.  XVII;  253— 256  =  Mark.  IX,  30  nn.;'  257—277  = 
Łuk.  XIII — XVII:  loysprz  w0MC2yc2:  =  sursum  respicere  (poprawi- 
łem czasownik  na  wrzucić,  lecz  to  niestosowne,  raczej  wezźrzeó?); 
expelli  foras  =  ?ład  wy  pędzone. \  siędziesz  na  niższym  mieśćcu  aby  przy- 
szednszy  ten  i  t.  d.  ściągnięte  przez  nieuwagę  kopisty  z  slow  ory- 
ginału: 'noyissinium  locum  tenere.  Sed  cum  vocatus  fueris  vade 
recumbe  in  novissimum  locum  ut  cum  etc;  znowu  więc,  jak  na 
tylu  innych  miejscach,  oko  raczej  kopisty  niż  tłumacza  samego 
odbiegło  od  jednego  'na  niższ3'm  mieśćcu'  do  drugiego;  na  ulice  do 
swego  miasta  =  et  vicos  (brak  tegoż);  miłościwie  =  dWigenter  (str.  225 
u  góry,  nieraz  tak  to  słowo  tłumaczy);  w  „przykładzie  o  straconym 
synu"  adolescentior  ex  illis  przekształcił  się  ku  największemu  zdzi- 
wieniu naszemu  w  starszy  z  nich  i  tak  ciągle,  więc  poniżej  senior  = 
syn  młodszy  (str.  226)  —  ani  zrozumieć,  jakim  cudem  to  nieporo- 
zumienie wyszło  (minor  zamiast  senior?);  ku  jednemu  miescu  =  '^um 
ciyium',  czyt;5J  mieścicu;  yną  ogląda  =  iame  pereo  (ginę  od  głoda); 
str.  227:  bądźci  ^o/emwo  =  accipe  cautionem  tnam  et  sede  cito,  ależ 
dalej:  toeźmi  twoje  listy  (wiele  drobnych  wstawek  z  baczy,  czuż,  albo)\ 
w  przykładzie  o  Łazarzu:  et  %sso  =  zamiast  'cienkiego  płótna' 
mamy  już  ^w  pierły'  {bisior  stąd  poplątano  dalej,  pomieszawszy  go 
z  byssus!). 

R.  278  przerywa  ciąg  dalszy  Łukasza  rozdziałem  z  Mat.  XX, 
20  nn.  z  licznemi  wstawkami;  przy  końcu:  (i  rzekł)  więcej  =  scitis, 
mya  iv  so6ie=  dominantur  eorum  (panują?),  a  słowa  dob r odziej otva  = 
benefici  vocantur  (słowa,  słyną,  dobrodziejowie,  z  Łuk.  XXII,  23); 
dodano  ustęp  końcowy  (bo  człowiek  i  t.  d.).  R.  279  —  282  dają  dal- 
szy ciąg  Łukasza,  XVIII  31  nn.  do  XIX;  n()h}\\s  =  wielebny,  przy- 
wrócić =reYerti  (str.  235),  oszyągly  albo  przykry  =  aiuaterus,  czy  to 
nie  ów  szrzably,  z  którym  wyżej  biedziliśmy  się?  na  mój  stół  [str. 
236)  znowu  pomylono.  Teraz  wraca  tłumacz  do  ew.  ś.  Mat  ;  jego 
rozdz.  283=  Mat.  XXI,  33  i  nn.,    przykład  o  winnicy,   osadziwszy 


296  A.   BRUCKNER 

(jq  oraczom)  =  locsiyh-,  czas,  brak  fructuum;  (jednego)  bi/io  =  aed- 
deruDt  (bili);  gd!/z^=({ui  (czytał  widocznie  quia,  w  połowie  stronicy 
237);  ^rerfr^e  _/i  =  conteret.  Rozdz.  284— 288  =  Mat.  XXIL  I  nn.— 
do  XXIII,  1  i  nn.:  ciele g  =  tsiuń',  brak  słowa  venite  (ku  swaćbie), 
str.  238  u  gór}/.  R.  289  =  Łuk.  XIII  31—35;  str.  242  u  góry,  brak 
słowa  congregare;  relinqi\etur  vubis  donius  vestra  denerta. z=  ostaną 
wam  domy  was  puszczę  (wasze  puste!)  a  tez  wam  kto  wam  (kto 
wam  zbytecznie  powtórzył  kopista!)  to  powiedam  i  t.  d.  Rozdziały 
następne,  290—300,  wziął  kompilator  z  ew.  ś.  Jana  IX — XII  z  paru 
objaśnieniami  i  wstawkami;  podobieństwo  o  dobrym  pasterzu  (str. 
245,  rozdz.  292)  ucierpiało  dla  opuszczenia  czy  ściągnięcia  wier- 
szów  Jan.  X  4—8,  slodzi/ecz  =  i\ir,  tiajdą  pastucha  =  ip3iSCU'Al  ohfi- 
cie=abundantius;  str.  247:  ize  móuńsz  przeciw  bogu  =  de  blasphe- 
mia  (kilka  wierszy  poniżej  taksamo);  j^odle  Jordana  =  tr&iis  (stale 
tak  tłumaczy,  str.  249),  miiołvał  =  SimaiS,  Didy mus  ==  wątpiący  (str. 
250).  trzy  dni  (dwukrotnie  tak)  =:  quatuor,  ti;ie6- =  castellum  (str.  251); 
wynidź  sam  =  foras  252. 

Rozdz.  301  =  Mat.  XXI.  1  nn.,  uzupełniony  z  Mark.  XI 
a  szczególniej  z  Łuk.  XIX;  302  =  Mat  XXI,  18  nn.;  303  =  23  nn  ; 
304  =  28  nn.  i  Łuk.  XX,  lichotę  =  dolum  (str.  266);  305-314  = 
Jan.  VII,  25— VIII:  gdyż  jest  było  doświatszono  dnia  świętego  wieli- 
kiego:='m  novissima  die  (str.  260);  szedzy  (sądzi)  =  iudicat  str.  261; 
w  skarbnej  komorze  =  m  gazophylacio  str.  267;  tó  =  mendax  str. 
270.  Rozdz.  315—323  =  Mat.  XXIV  i  XXV,  uzupełnione  nieco 
z  Łuk.  XVI,  25  n.  i  XVII,  34:  w  zazroć  =  odw;  a  miłosierdzie... 
oczyma  caritas  refrigescat  (ozimnieje);  to  podobieństwo  ty  udręcze- 
nia =-dhom\niit\onem{\)  desolacionis  (str.  272  u  dołu);  kto  czynye^ 
legit  (czcie!  str.  273  u  g.);  chelstu  =^  son\\\xQ\  przed  7-zckanim  =  c\im 
expectacione.  Tu  urywa  się  jednolity  ciąg  ewanieliczny,  i  dopiero 
na  str.  308  od  słów,  Bzekł  jemu  miły  Jezus  co  masz  czynić  i  t.  d 
wtrąca  się  szeroki  ustęp  z  ewan.  św.  Jana  XIII,  27  i  nn  ,  aż  do 
str.  320  (czcienia  366 — 377),  z  początl<u  tylko  parę  wierszów,  przy 
końcu  czcienia  366  z  Jana  XIII,  31,  a  dalej  jednym  ciągiem, 
rzadko  jaką  glosą  czy  wstawką  przerywanym;  ociec  wemnie  baczy, 
czytaj  będący  =  manens  str.  312,  w.  2  od  d.;  kazanie  moje,  raczej 
kaźni  =  mandata  str.  313  med.  Czasami  dla  lepszej  niby  więzi 
zdań,  dodaje  tłumacz  na  początku  czcień,  całe  zdania  bez  nowej, 
własnej  treści,  np.  str.  313  ^Potym  miły  Jezus  gdy  jest  powiedział 
swym  zwolenikom  ize  od  nich  ju&e  idzie  ku  swej  męce  chciał  im  nie- 


z  DZIEJÓW  JĘZYKA  POI-SKIKGO  297 

który  dar  iicieszny  dać  aby  sobie  nierozpaczali'^  przerywa  tylko  ew. 
Jana  XIV,  w.  14  i  15;  nieco  dalej  czytaj:  i  w  was  będzie  (niebę- 
dzie  w  tekście  !)j  niezostawając  was  sirotami  przyj  da  c  kicani,  (zamiast 
nie  zostawię,  przyjdę).  Między  str.  314  a  315  brak  słów  dla  nie- 
uwagi kopisty,  odskakującego  od  jednego  czyści  do  drugiego: 
(wszelką  rózgę  która  nosi  oicoc  okopu  i)  oczyści  przeto  słowo  któremze 
ja  wam  móivił.  Ostańcie  i  t.  d.  =  ''purgabit  (okopa  i  =  glosa),  ut 
fructum  plus  afferat.  Jam  vos  mundi  estis  propter  sermonem  quem' 
etc;  tu  mamy  dowód,  że  nie  tłumacz,  lecz  kopista  przeoczał  słowa, 
bo  tylko  w  polskim  tekście  mógł  odskoczyć  od  oczyści  do  jesteście 
czyście  tłumacz  zaś  w  swej  łacinie  nie  miałby  po  temu  żadnej 
przyczyny.  Dalej  str.  315:  owoc  rozmaity  =\i\\xY\in\\m\  podobnie 
wypadły  w  w.  7  od  d,  na  tejże  stronicy  między  na  to  —  a  ivasz 
słowa:  in  vobis  sit  et  gaudiura  vestrum;  316,  u  góry  w.  5,  po:  bę- 
dąlić  moje  słowa  chować  wypadło:  'et  yestrum  servabunt'.  Czcienie 
373  znowu  zaczyna  wstawką:  Tako  rzekł  miły  Jezus  dalej  ku  swym 
zwolenikom\  ducha  śti^ie^e^o  =  paraclitum  (tłumaczonego  zresztą  przez 
uciesznik  i  t.  p.);  godzina,  nie  tego  godzina  jak  w  tekście;  napełnił, 
nie  napełni  (wiersz  ostatni);  str.  317  nie  wierzydc  =  yideWńal, 
z  onego  =  zmego,  de  meo;  in  illo  d\G  =  tego  dla!  (str.  31S),  sivemi  = 
de  vobis  (za  wami);  modo  credińs,  =  ninie  wiecie',  w  czeieniu  374 
i  376  początkowe  zdania  dodał  znowu  tłumacz;  w  375  uczynek 
(str.  319.  w,  6  od  g.)  ""consumayl',  brak  tego  słowa;  w  377  nic- 
miłował  zamiast  mnie  m.  Dalej  czcienie  379  =  Łuk.  XXII.  Pomi- 
jamy dalsze  rozdziały,  w  których  tekst  ewangeliczny  gubi  się  zu- 
pełnie w  mozaice  wszelakich  rozpraw  i  rozmyślań,  czerpanych 
ze  źródeł  najrozmaitszych. 

Próba  utworzenia  harmonii  ewangelicznej  —  a  w  takie  próby 
obfitowała  literatura  dawna  (słynne  Diatessaron  Tatiana,  co  ze 
wschodu  syryjskiego  na  zachód  łaciński  powędrowało)  i  średnio- 
wieczna (najsłynniejsze  dzieło  Gersona),  zupełnie  się  kompilatorowi- 
Polakowi  nie  powiodła,  obchodzącemu  się  nadto  dowolnie  z  tekstem, 
opuszczającemu  ważne  (brak  np.  niektórych  najważniejszych  po- 
dobieństw) a  powtarzającemu  niepotrzebnie  inne.  Pomimo  tego 
braku  musimy  uznać  chęć  stworzenia  na  podstawie  wszystkich 
czterech  ewangelii  jednolitego  opowiadania  o  dziejach,  czynach 
i  głowach  Zbawicielowych;  wykonanie  nie  dopisało,  jak  i  tłuma- 
czenie samo. 

Gorszącą    tegoż    wadliwość    tłumaczy    poniekąd    niesłychana. 


298  A.   BRUCKNER 

potworna  niedbałośó  kopisty,  nie  troszczącego  się  nigdy  o  sens, 
zbywającego  jakbądź  powierzoną  pracę,  opuszczającego  słowa  i  zda- 
nia, fałszującego  inne.  Jeżeli  jeszcze  r.  1618  skarżył  się  Jan  Ostro- 
róg w  przedmowie  do  „Myślistwa",  że  książki  jego  „nikczemnością 
pisarzów  (t.  j.  kopistów]  złych  barzo  sie  fałszowały",  to  najgorszy 
ze  wszystkich  fałszerzy  był  właśnie  kopista  przemyski.  Odliczając 
więc  na  jego  karb  mnóstwo  braków  i  błędów,  pomijając  braki 
i  błędy  rękopisu  łacińskiego,  z  którego  Polak  tłumaczył,  nie  mo- 
żemy jego  samego  uniewinnić;  i  on  chyba  mechanicznie  bardzo, 
troszcząc  się  wyłącznie  o  dokładność  a  nie  bacząc  na  sens,  ulega- 
jąc zbyt  łatwo  wszelkim  nieporozumieniom,  z  zadania  się  wywią- 
zał. Takie  potworności,  jak  np.  że  "^dwa  wróbla  lecą  o  sobie'  za- 
miast ''sprzedają  się  za  grosz',  takie  dziwaczne  tłumaczenia,  jak 
'"apex'  przez  'przespiecznośó',  częste  zatrzymywanie  wyrazów  łaciń- 
skich, np.  centurio,  margarita  i  t.  p.  (zła  nawyczka,  nie  obca  i  in- 
nym tłumaczom  spółczesnym,  np.  Aleksandreidy  lub  Historyi  Trzech 
Króli),  za  to  "wsz3'stko  odpowiada  tłumacz  sam,  nie  kopista  tylko, 
co  na  innych  znowu  miejscach  odpowiedzialność  ponosi,  (np.  ""Sido- 
nis'  przetłumaczył  Polak  'sydońskie'  a  kopista  dopiero  zrobił  z  tego 
'żydowskie'  i  t.  p. 

Najbardziej  razi  niejednolitość  i  tłumaczenia  i  języka:  obok 
licznych  wcale  nieźle  tłumaczonych  ustępów  znachodzimy  istne 
dziwolągi,  obok  słów  i  form  najrzadszych  i  najstarszych  (wysprz  = 
do  góry,  mzda  =  odpłata.  uścić  =  lśnić  się,  trzem  atrium — nie- 
znane biblii  Zofii,  urępny  :^  piękny,  pop,  pęga  =  bicz,  pkieł,  po- 
głytać  =  połykać  i  t.  d.),  spotykamy  formy  i  słowa  bardzo  późne, 
np.  wrzeciądz  obok  rzeciądz,  świokr  i  t.  d.  Mimowoli  nasuwało  to 
myśl,  że  tłumacz-kompilator  zszywał  ustępy  dawnych,  starszych 
niż  jego  wiek  utworów  (o  jednym  wiemy  to  napewno),  że  więc 
i  tłumaczenie  ewangelii  wypłynęło  ze  źródeł  dawniejszych,  z  istnie- 
jących od  wieku  lub  co  najmniej  od  połowy  wieku  przekładów. 
Wyznam  jednak  otwarcie,  że  wobec  jednakiego  toku  mowy  i  prze- 
kładu sądziłbym  teraz  przeciwnie,  że  tłumacz  mając  pracę  wcale 
skomplikowaną  (zszywanie  tekstów  łacińskich  najr(jzmaitszych)  nie 
kusił  się  jeszcze  i  o  zszywanie  rozmaitych  polskich,  lecz  sam 
wszystko  tłumaczył,  oczytany  jednak  w  dawnej  literaturze  prze- 
chował jeden  i  drugi  wyraz  czy  zwrot  starożytny,  już  nie  wedle 
swego  wieku.  Skąd  się  ruszczyzną  wyraźnie  tracący  ^siebr'  (towa- 
rzysz) przyplątał,  nie  wiem;  innych  naleciałości  ruskich  niema  bo- 


K  DZIEJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  299 

wiem  wcale  —  (i  drtiżc  nią  nie  jest);  siów  czy  fcjrm  charakteryst}'- 
cznych,  coby  narzecze  wyraźnie  objawiały,  nie  znamy,  bo  zgło 
zamiast  gzło,  wielgi  (wielki),  młdy  (mdły)  i  t.  p.  żadnej  pewnej 
rękojmi  nie  dają  (a  kilka  słów  widocznie  popsuto  srzably  stupen- 
dus,  zbeszczyl  tribularis  —  przecież  nie  prastare  zbezczynił?,  zdru- 
vyna  i  i.),  również  jak  i  częsta  przestawka  szwego,  oszweją  i  t.  d. 
zamiast  wszego,  owszeją. 

Nie  roztrząsamy  pytania  o  stosunku  Opecowego  Żywota  Chry- 
stusa do  Rozmyślania,  nie  mając  pod  ręką  tekstu  pierwotnego; 
miejscami  zgoda  zdaje  się  zupełna,  wytłumaczona  korzystaniem 
z  tego  samego  źródła?  Jeżeli  porównamy  w  końcu  tłumaczenie 
Rozmyślania  z  tłumaczeniami  Jana  z  Koszyczek  lub  Hieronima 
z  Wielunia  1),  to  odskok  jest  tak  gwałtowny,  jakby  je  nie  dzie- 
siątki lat,  lecz  całe  stulecia  dzieliły.  I  to  jeden  z  tych  nagłych 
a  przykrych  załomów,  cechujących  linię  naszego  rozwoju:  po  dzie- 
cinnej nieumiejętności  wysłowienia,  z  którą  chyba  równie  nie- 
udolna pisownia  do  pary  staje,  nagle  gładkość  i  jasność  wysło- 
wienia, a  obok  niej  i  staranniejsza  szata  zewnętrzna,  jakieś  usta- 
lenie potwornej   do  niedawna  pisowni. 

IV. 

Na  szczególną  uwagę  zasługują  Mamotrepty,  słowniki  bi- 
blijne (por.  u  Łosia  str,  143 — 145);  jest  to  najobszerniejsza  nasza 
dawna  praca  słownikarska  a  wobec  wyraźnego  poświadczenia,  że 
zajmowali  się  nią  mistrzowie  krakowscy,  nabiera  tem  więcej  zna- 
czenia; autor,  co  sam  wydał  w  Materyałach  i  Pracach  Komisyi 
językowej  V  (1912),  str.  1 — 172,  mamotrept  kaliski  (Łopacińskiego), 
uietylko  jakby  unikał    ponownego    obszerniejszego    wykładu  o  tym 


1)  Hieronim  z  Wielunia,  „drażba"  Wietora  (spółimiennik)  tłumaczył  dla 
niego  Ecclesiastesa  1522  r.;  może  tłumaczył  dla  niego  i  świeżo  odnalezione 
„księgi  Św.  Ang-ustyna  o  żywocie  krześciańskim"  z  tegoż  roku,  których  nie  wy- 
kładał Opec  na  pewno;  jeśli  nie  Wieluńczyk,  to  może  Biernat  Lubelczyk  i  je  tłu- 
maczył (por.  częste  ciem)  jak  tyle  innych;  Wieluńczyka  upatrywałem  dla  kilku 
powtarzających  się  w  Ecclesiastesie  i  Augustynie  zwrotów,  np.  jeśli  pilnie  prze- 
czytać będziemy  Eccl.  =  tu  czcicielu  (ten  sam  wyraz  powtarza  i  Eccl.)  miły  w  nocy 
i  we  dnie  (w  Eccl.  we  dnie,  w  nocy)  przeczytaj  Aug.  i  i.;  możebne  i  to,  że  prze- 
kład Biernata  (już  nie  żyjącego?)  przejrzał  Wieluńczyk  i  pododawał  ustępy 
okolicznościowe  (przemowy  i  t.  p.). 


300  A.  BHUCKNER 

ważnym  pomniku,  ale  nawet  całkiem  mylne  o  nim  podał  wiado- 
niości.  Pisze  mianowicie  str.  143:  ;,oba  mamotrekty  pochodzą  z  je- 
dnego czasu,  oba  najprawdopodobniej  powstały  w  Krakowie,  oba 
zapewne  są  robotą  żaków  krakowskich,  którzy  zapisywali  objaśnie- 
nia profesorów  do  Pisma  św.  i  w  ten  sposób  ułożyli  owe  dwa  sło- 
wniki... Przekład  nieraz  różny,  co  mogki  powstać  stąd,  że  profćsor 
(iawał  do  wyboru  dwa  lub  więcej  wyrazów  polskich,  słuchacze  zaś 
zapisywali  albo  wszystkie  albo  też  jeden  z  nich  robił  notatki  szcze- 
o-ółowsze,  zupelniejsze  od  drugiego  lub  wreszcie  jeden  zapisywał 
taki  wyraz,  drugiemu  zaś  inny  wydał  się  godniej szym  zapisania.... 
cały  mainotrekt  mistrzowie  krakowscy  zapewne  na  wykładach  po- 
prawiali... nie  ich  wina,  że  to  zostało  przez  uczniów  w  części  błę- 
dnie zapisane  i  t.  d.  Wszystko  to  mylne.  Mamotrept  starszy  (lu- 
bińskobarliński)  nie  powstał  z  wykładów,  boć  pisma  św.  nie  wy- 
kładano wcale  na  kursach  niższych  (filozoficznych)  a  na  wyższych 
(teologicznych)  nie  dbano  już  o  „expositio  in  vulgari".  Mamotrept 
ów  nie  powstał  w  Krakowie  (mylnie  przypisuje  mi  autor  str.  144 
„przypuszczenie  o  krakowskiem  pochodzeniu  egzemplarza  lubiń- 
skiego") ani  na  wykładach  ani  od  żaków  krakowskich,  lecz  nie- 
znany nam  Polak,  gotowy  mamotrept  czeski  przelał  na  polski. 
Odpis  dostał  się  po  latach  i  do  Krakowa,  do  rąk  mistrzów  kra- 
kowskich, i  jeden  z  nich  przejrzał  go,  polecił  go  znacznie  skrócić 
(ł  gzemplarzowi  kaliskiemu  brak  bardzo  wielu  pozycyi  obojętnych, 
powtarzających  się  ciągle,  więc  zbytecznych,  jakie  znachodzjray 
w  lubińskim)  i  pododawał  miejscami  własne,  lepsze  tłumaczenie 
polskie,  wygładził  więc  polszczyznę,  ale  nie  systematycznie,  raczej 
na  wyrywki  tylko,  tak  że  i  kaliski  egzemplarz  szpecą  różne  dzi- 
w^olągi  czeskie  i  nieporozumienia  straszne,  wyliczone  przez  wy- 
dawcę tekstu  kaliskiego  str.  Ió3 — 155.  Nadzieja  wyrażona  przez 
wydawcę  tego  tekstu,  str.  157,  że,  „z  rzeczy  wątpliwych  wiele  się 
zapewne  wyjaśni  przez  porównanie  z  opuszczonemi  w  druku  przez 
Brucknera",  zawodzi  zupełnie,  gdyż  opuszczałem  tylko  rzeczy  obo- 
jętne, tesame  co  i  tekst  kaliski  opuszcza.  Wydanie  tego  tekstu 
jest  staranne;  szkoda  tylko,  że  wydawca  nie  korzystał  z  egzempla- 
rza berlińskiego,  tak.  że  zupełnego  wydania  mamotreptu  polskiego 
dotąd  nie  posiadamy.  Nieraz  nie  zgadzam  się  na  poprawki  wy- 
dawcy, np.  „fas  negare  łkem  odpowiedać:  we  wzorze  musiała  byó 
czeska  forma  Ize,  z  czego  zrobiono  łiem  i  na  usprawiedliwienie 
tego  dodano  id  est  mendacio";  bynajmniej,  łhm  odpowiedać  tłuma- 


7.  DZIEJÓW  JĘ/.YKA   1'OLSKIEGO  301 

czy  tu  negare,  łez  ro.  iin^sk.  dawna  polszczyzna  (Biernata  z  Lublina, 
Reja)  dla  Igarza  dobrze  znała;  prawda,  oczekiwalibyśmy  raczej 
femin..  łżą  odpowiedać,  ależ  samo  odpowiedać  nie  znaczyłoby  je- 
szcze negare!  topając  (str.  153  u  góry)  jest  dobry  wyraz  polski 
i  niepotrzebnie  dodano:  st-ipając? 

Na    uwagę    osobliwszą    zasłużył    sam    proces    tłumaczenia,  nie 
omówiony  wcale    przez  wydawcę.    Myślałby  kto,   że    ponieważ  całe 
dzieło  z  pod  jednej    ręki  wyszło,  tłumacz    tylko  raz  łamać  się  wi- 
nien   z    trudnościami  i  termin    raz    utworzony  oprócz  osobliwszych 
okoliczności    zawsze    stosować    ten    sam.    Tymczasem    na    każdem 
miejscu  z  osob?}.a    podejmuje  on    swą   pracę  i  dochodzi  też  zawsze 
do  różaycb   wyników.  I  tak  np.  na  str,  130  przełożył  profauos  przez 
marownich  (czy  może  marnych?),  na  sti'.   133  przez  grzesznik  i  tak 
ciągle,  wyjątkowo  raczej    powtarza    stale    np.  dla  convalescere  roz- 
magać    się;    sudarium    przetłumaczył    raz    etymologicznie,  dokładnie 
uciradło  potu.  innym  razem  rzeczowo  przez  płócienny  płat  (str.  125); 
często  pozostaje  wyraz  polski  daleko  po  za  właściwem   znaczeniem 
czy  siłą  łacińskiego,  oddaje  go  tylko  częściowo,  np.  'supersticiosus' 
tłumaczy  przez    marny  albo  nieużyteczny,  trzymając  się  objaśnienia 
superflue   curiosm,  ale    nie   oddając  ""curiosus'   wcale;  czyniąc  załogi 
układy  jest   o    wiele    słabsze   niż  'tendens    insłdias'  oryginału,   tłu- 
maczone na  innym  miejscu  przez  sidła  i  t,  d.  Uderza  nadzwyczajna 
nieraz    dowolność,    niby    wj^bór    pierwszego    lepszego    wyrazu,    np. 
spatula  t.  j.  łopatka    staje    się  (str.  24)  łystem  (łytką);  penula  (pin- 
nula)  tłumaczy  przez  skrzele  krzele,  ale  raz  też  przez  garściel  (gar- 
dziel);   mirica    można    było    tłumaczyć    byle   jak,  wrzosem    (tak  go 
średniowieczni     glosatorowie     najczęściej     wypisują),    głogiem     czy 
czem    tam    innem,    nasz    tłumacz    wybrał    najniemożliwszy    właśnie 
termin,  bo  jemielinę  (czy  zwiedziony   „gorzkim  smakiem"  rośliny?). 
Czasem    tłumaczy    etymologicznie    dosłownie,    zamiast    rzecz    oddać 
(por.  wyżej   sudarium).  np.  aerarius  mosieżnik,  co  jednak  poprawiono 
później   na  skarbnik.  Experimeatum  tłumaczy  raz  przez  ujiszczenie, 
to    znowu    przez  dowiedzienie  prawdy  lub    przez   zkuszenie]   debitor 
przez  włosnik,  winowajca   zamiast  "^dłużnik';  barbarus  jest   raz    nie- 
roztimny,  to  znowu  cudzoziemiec^  bravium  nie  jest  oc^jo^ato  (str.  127), 
lecz  czacz;  tłumaczenie  dosłowne  nie  dba  o  sens,  np.  publicanorum 
jawników  (str.  124);  tworzy  nowe  słowa,  nigdy  nie  używane,  wedle 
modły  łacińskiej,    np.  diversoriura  (gospoda),  jako    locus  eomraunis 
będzie  mu  pospoUtnica.  Podobne  studium  należało  by  rozszerzyć  na 


302  A.  BRUCKNElt 

wszelkich  naszych  glosatorów  i  niejedna  zagadka  leksykalna  zna- 
lazła by  rozwiązanie,  bo  zasady  (a  raczej  nieraz  brak  wszelkiej 
zasady,  traf  i  dowolność)  bywały  wszędzie  te  same,  chociaż  niema 
u  nas  tyle  dowolności  w  kuciu  nowych,  sztucznych  słów,  co  np. 
u  glosatorów  czeskich  po  słownikach. 

Wydawca  zaciera  nieraz  ślady  najciekawszych  słów,  np. 
(w  słowniku  o  t^-m  ani  wspomniał)  czytamy  na  str.  21:  „Art;  garz- 
cziely  (ku  gardzieli)  ad  penulas"  (penulae,  pinnulae,  tłumaczą  się 
na  str.  22  skrzelami),  ależ  garzciel.  czy  garściel  raczej,  to  znako- 
mita polsczyzna  pruska  i  kaszubska,  Prusak  Neothebel  w  Acrosti- 
chis  z  r.  1581  pisze  gdrśćiei,  garcel  (garcelka==  grdyka.  Rudnicki 
Mat.  VI,  197)  jest  u  Hilferdinga  i  Lorenza  w  ich  słownikach  ka- 
szubskich, gjarś  i  gjarsieja  u  Łużyczan  (temat  gurt — ,  z  przyro- 
stkami ieja^  iel).  Taksamo  brak  w  słowniczku  wyrazu  bisior,  na 
str.  35  czytamy  y^hissior  bissum":  pierwsz^^ż  to  przykład  mylnego 
przeniesienia  bisioru  t.  j.  pereł  na  płótno  najcieńsze;  na  wszelkich 
innych  miejscach  tłumaczy  mamotrept  kaliski  bissum  lepiej  przez 
„pa włoka  biała"  (str.  48),  „z  białego"  (dodaj:  płótna)  str.  18  de 
bysso,  białym  str.  19  de  bisso.  Macefiie  pirsi  przypomina  maczecz 
psałterza  flor.,  palpare  (Puławski  psałterz  ma  maczacz).  Przy  lyst 
(łytka)  brak  cytacyi  z  str.  24  h^sthoy  spatulas.  Heitman  jest  wy- 
raźnym czechizmem,  po  polsku  było  etman  lub  hetman,  z  heitma- 
nem  spotykamy  się  po  raz  pierwszy  zresztą  r.  1475.  Brak  w  sło- 
wniku miazga,  myaszgy  szlomek  fragmen  str.  38.  Ciekawe  jest  na- 
sadziszcze  hastile,  wskazujące  owym  rzadkim  w  Polsce  -iszeze  (por. 
łęczyszcze  w  psałterzu  i  w  mamotrepcie  kaliskim,  zgliszcze  i  t.  d.) 
na  połać  zachodnią,  ku  Kaszubom.  Naczyrzwień  wymienił  wydawca, 
ale  przemilczał  podobne  złożenia  z  na,  oznaczające  wyższy  stopień, 
np.  vasta — naschiroka  albo  nawyelika  (str.  25).  Z  str.  24  opuszczono 
wyrazy  szczebrzuch  utensilia.  Na  str.  28  czytamy  dobrze  plasth 
(t.  j.  płast)  myodą  favum,  w  słowniczku  zrobiono  z  tego  mylnie 
plastr.  Na  str.  29  penulas  przetłumaczono  krzele  (ta  odrzutnia  na- 
glosowego  s  spotyka  się  nieraz,  krzydła,  krzynia!);  pliithy  dobry 
wyraz  słowiański,  por.  rus.  pluto,  cz.  ploutev,  w  słowniczku  płetwę 
z  tego  udziałano,  por.  u  Rudnickiego  w  słowniczku  (Mater.  Pr.  VI, 
208)  plutko  w  podobnem  znaczeniu.  Połhąchla  ly  by  si  obscurabitur 
str.  22  należy  czytać  potuchła,  czy  i  potącha  str.  98  tak  rozumieć 
wypada?  podobnie  pyrzą  carduus  str.  46  jest  pyrzu,  nie  pyrze,  ^ak 
w  słowniczku?    Skrobawy  jest  błąd  zamiast  skropawy;  scadzić  daje 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   HOI.SKIKGO  303 

starszą  wokalizacyę,  późniejszą  jest  zcedzić.  Niema  słowa  icrok,  jest 
tylko  urok  popłatek,  czynsz  (cz.  urok,  w  biblii  Zofii  uroki  muleta, 
co  już  Babiaczyk  z  mylnego  wroki  poprawił).  Czy  rzeczownik 
przy  strzech  istniał,  wolno  wątpić;  jest  natomiast  przystrzesze.  Hey- 
dnicra  str.  99  jest  po  niemiecku,  nie  po  polsku,  dopisane  też  u  góry 
(Heiden-cra?).  Schroschouą  coagitatam  (mensuram)  znowu  niema 
w  słowniczku,  por.  nastroszyć.  Siedlaczka  icienna  ventilabrum  (od 
wiania!)  1  właśnie  forma  z  a  całkiem  niezwykła,  tylko  w  gwarze 
zakopiańskiej  znana,  zresztą  e  lub  nosówka  się  zjawia,  por.  cytacye 
w  Języku  W.  Potockiego,  Rozprawy  XXXI,  391.  Wyraźnie  należy 
zaznaczyć,  że  zapowiedziana  z  takim  naciskiem  „poprawka"  przez 
mistrzów  krakowskich  sprowadza  się  istotnie  do  rozmiarów  mikro- 
skopijnych; tylko  na  kilku  miejscach  można  ją  dowodnie  wykazać, 
np.  na  str.  118  próby  wytłumaczenia  słów  „pauperes  eyangelisantur", 
gdzie  do  dawnych  dwu  zwrotów  pierwowzoru  dodano  dalsze  trzy, 
albo  na  str.  125,  gdzie  dla  „suggeret"  cztery  polskie  wyrazy  wy- 
pisano i  i.,  zresztą  jednak  obfituje  i  niamotrept  kaliski  w  najpo- 
tworniejsze błędy  zarówno  łaciny  jak  polszczyzny  tak  dalece,  że 
nieraz  mamotrept  lubiński  znacznie  poprawniej szy,  chociaż  go  nikt 
nie  poprawiał.  Usuwał  wprawdzie  tekst  kaliski  niejeden  błąd  pier- 
wowzoru, mimo  to  starał  się  cały  jego  materyał  zachować,  więc  za- 
trzymał wyrazy,  może  obce  własnemu  narzeczu,  np.  stwolin  obrzym 
gigas,  chociaż  stwolin  nie  z  krakowskiej  ziemi,  lecz  na  zachód 
północny,  Wielkąpolskę  i  Kaszuby  patrzy.  Wybór  zaś  słów,  po- 
dany przez  wydawcę,  zaciera  te  ślady  dyalektyczne,  np.  brak  wyrazu 
dura,  dobrze  w  dawnej  polszczyźnie  znanego,  na  rzeszotnych  durach 
str.  82  (dziurach  w  lubińskim  odpisie).  Czy  istniał  czasownik  gihać, 
gihiąc  exterminans.  wątpię  bardzo,  jest  to  tylko  gubiąc.  '^Gęsli  fialae' 
również  mylne,  taksamo  jak  ohytkiem  capicio  str.  62.  Natomiast 
dobre  polskie  wycudżcie  polite  (viczuczczye)  poprawia  wydawca  na 
wyczyścić  (od  cudzić,  czyścić).  Nie  poprawia  natomiast,  gdzie  trzeba, 
np.  na  stronie  101  Baschn  celeuma,  bo  początkowe  litery  miesza 
pisarz  kaliski  nieraz,  pisze  np.  Bracz  zamiast  Dracz,  Pranga  albo 
schrzanga  exprobrat,  gdzie  i  lubiński  praga  pisze — w  słowniczku  brak 
obu  wyrazów,  czytaj  urąga  albo  śrząga?  I  tak  dalej;  te  próbki  do- 
wodzą, że  nie  można  polegać  na  „wyborze  wyrazów",  że  brak  tam 
najciekawszych. 

Mamotreptom    polskim,    najobszerniejszemu  i  najciekawszemu 
z   odszukanych    dotąd    średniowiecznych    naszych    dzieł    słownikar- 


304  A,   BRUCKNER 

skich,  należy  się  opracowanie  najtroskliwsze.  Nie  podjąłem  się  sam 
tego,  wydając  (w  wyciągu)  tekst  berliński,  bo  nie  znałem  kaliskiego 
i  zadowoliłem  się  pobieżnymi  uwagami  o  pisowni  i  czechizmach 
głównie;  silne  czechizmy  w  formach  (czasownikowych   np.)  wywo- 

r 

łały  uwagę,  że  to  chyba  Ślązak  jakiś  czeski  mamotrept  (nie  biblię 
czeską,  jak  mylnie  przypuszczałem)  na  polskie  przekładał.  Wyda- 
wca uwagi  te  rozmaitj^mi  zestawieniami,  zaczerpniętymi  z  egzem- 
plarza kaliskiego  pomnożył,  niejedno  poprawił,  lecz  rzeczy  nie  wy- 
czerpał, najciekawszych  pytań  ani  poruszył. 

Mamotrept  polski  powstał  —  nie  w  Krakowie  ani  na  Śląsku, 
lecz  na  północnozachodnich  kresach  polszczyzny,  na  Kujawach  może 
a  dowodzi  tego  język.  Egzemplarz  berliński  przepisano  tak  mecha- 
nicznie, że  odtwarza  on  oczywiście  sam  oryginał.  Otóż  znachodzimy 
w  nim  wieszczerzycę'^)  zamiast  jaszczurki  tekstu  kaliskiego,  a  ta 
forma  możliwa  tylko  na  północy  naszego  obszaru  językowego,  cho- 
ciaż naturalnie  rzecz  możnaby  wyłożyć  i  tak,  że  Kujawiak  albo 
Pomorczyk  w  Krakowie  mamotrept  czeski  spolszczał  i  przytem 
własnemu  narzeczu  folgował,  chociaż  to  nie  nadto  prawdopodobne. 
Dalej  znachodzimy  sijący  t.  j.  gorący,  znane  dziś  tylko  w  kaszub- 
skim; dzielnik  t.  j.  robotnik,  rzemieślnik  w  krakowskim  tekście, 
chociaż  i  Biblia  dzielników  zna;  choioierać  się  również  na  zachód 
północny  wskazywać  może.  jak  i  domacy  i  stecka,  którą  też  tekst 
kaliski  zastąpił  ścieżką;  biedzić  się  (pasować)  pruskopolskim  Mron- 
gijwius  nazywał  wyraźnie;  „kaszubskiemi"  są  formy  miark  (mia- 
rek), gańc  (ganiec),  panw  (panwi),  nadi-^  drzażnić  jest  kujawskim 
ale  to  może  tylko  myłka  pisarska;  jermark  zawdzięcza  swe  e  nie- 
koniecznie czeszczyźnie;  pluty;  przyrostek  -iszczę;  stwolin  i  i.  Wszy- 
stko dowodzi,  że  oryginał  nie  powstał  w  Krakowie;  Śląsk  wska- 
zywały mi  głównie  owe  barbarzyńskie  czechizmy,  jak  gotów  sem, 
których  niepodobna  usunąć  czytaniem  gotowzem^  jak  wydawca  str. 

1)  Przydech  w  przed  ;",  tvjigo,  tcjeseń  i  t.  p.  zna  kaszubszczyzna ,  najnie- 
slnszniej  chciaJ  Mik  ko  la  irjiffo  ze  złożenia  z  przyimkieml!!)  wytłumaczyć,  od- 
rzucił to  Lorentz  (Mik.  Rudnicki,  Materyały  i  Prace  VI,  str.  108  powąt- 
piewa nieco,  całkiem  bezpodstawnie,  o  uprawnieniu  tego  stanowczo  odpornego 
stanowiska  Lorentza),  ale  nie  umiał  rzeczy  sam  objaśnić;  tymczasem  niemaż  tu 
nic  do  objaśniania,  prosty  to  przydech  i  nic  więcej,  a  powtarza  się  w  narzeczacłi 
łużyckich,  szczególniej  w  dolnołużyckich,  szczególniej  w  opierających  się  bliżej 
o  Bciauę  polską,  już  w  XVI  w.,  np.  tcjizyk  (język)  u  Megisera,  wjazor  (jezioro), 
wjaseń  (jesion),  wjeleń  (jeleń)  i  i.,  zob.  Mucke  Lant-  und  Formenlehre  i  t.  d., 
str.  273. 


z  DZIRJÓW  JĘZYKA   I'OLSKIROO  305 

144  przypuszczał;  ależ  i  ks.  Andrzej   z  Jaszowic  niebył  Ślązakiem 
a  niimoto  czeszczyziią  jak  najgrubiej   narabial. 

Pominąwszy  pytanie  o  rodzinie  Mamotrepta  (stąd  tyle  odmian 
w  drugim  późniejszym  tekście,  niewątpliwie  krakowskiego  pocho- 
dzenia t.  j.  w  kaliskim),  sam  język  jego  zasłużył  na  wszechstronne 
badanie,  czego  wydawca  nie  dokonał,  ale  nawet  nieraz  utrudnił, 
wprowadzając  w  błąd  czytelnika.  Np.  zapisał  w  słowniczku  blizna, 
ależ  w  obu  rękopisach  stoi  najwyraźniej  blu27ia,  forma  powtarza- 
jąca się  w  obu  narzeczach  łużyckich  i  dowodząca  również  zacho- 
dniego początku  Mamotrepta;  na  str.  149  zaznaczył  to  wydawca 
jako  myłkę  spoiną  obu  kopiom!  Rosczoslymy  usty  nie  jest  rozdzię- 
słynii  (tamże  149),  lecz  roz-czosiymi,  od  rozczosnąć  (rozedrzeó)  się, 
por.  u  W.  Potockiego  ?łie  rozczośnie  się  (Język  W.  Pot.,  R(3zprawy 
filolog.  XXXI,  str.  386);  por.  przeczos  u  Rostafińskiego.  J^ie  Ćwierz 
Sie  tekstu  kaliskiego  a  7iie  gryep  sie  berlińskiego  =  ne  retunderis 
Eccles.  16,  poprawia  wydawca  na  „nie  ciesz  się",  odpowiednio  do 
tekstu  wulgaty  ""ne  iucunderis  iu  filiis  impiis',  ależ  nasz  Mamotrept 
tłumaczył  retunderis,  nie  iucunderis  i  poprawka  usuwająca  dwa 
najciekawsze  terminy  staropolskie,  musi  odpaść;  ćwierzyć  się,  mamy 
zresztą  tylko  złożoną  oćwiarę  i  oćiciernicę,  t.  j.  oczwernycze  terribilia 
w  obu  psałterzach;  Karłowicz  przytacza  ćwierzyć  się  =  mizdrzyć 
się  z  słowniczka  augustowskiego  i  ćwierzyć  =  jeść  chciwie;  zaś 
grześć  się,  bo  tak  czytam  owe  gryep — ,  należy  do  cerk.  ogremdi 
sia.  y.niyt<j^xi,  ros.  grebat'  unikać,  malor.  pohrehaty  czym;  obu  słów 
wydawca  w  słowniczku  ani  zapisał.  Pomijam  inne,  nie  wytłuma- 
czone a  ciekawe  pozycye;  te  uwagi  wystarczą  na  dowód,  jak  po- 
trzebne byłoby  W3'^czerpujące  studyum  o  Mamotrepcie;  jeśli  w  wy- 
daniu tekstu  kaliskiego  str.  157  czvtamv:  „nie  wszystko,  co  jest 
w  obu  mammotrektach,  nadaje  się  do  umieszczenia  w  słowniku 
staropolskim",  to  na  takie  zapatrywania  niema  zgody. 

Jeszcze  gorzej  obszedł  się  autor  z  dziełem  Piotra  Stańki  (Ijtó- 
rego  imię  nawet  w  spisie  autorów  zupełnie  pominął);  najważniej- 
szemu, znakomitemu  dziełu,  przewyższającemu  obfitością  swą  wszel- 
kie przeciętne  prace  średniowieczne,  uietylko  nasze,  udzielił  wszy- 
stkiego —  pięć  wierszy  (str.  153),  chociażby  mu  się  raczej  pięć 
stronic  należało.  Naleźałoż  l^oniecznie  wyróżnić  olbrzyma  tego  z  po- 
między licznych  zapisków  innych,  nieraz  tylko  kilkowiers^owych;- 
należało  uwydatnić  silny  wpływ  czeszczyzny,  idący  poniekąd  tak 
daleko,  że    Stańko    żywcem    czeskie,  nie    polskie    formy  zapisywał; 

Rozprawy  Wydz.  tilolog.  T.  LIV.  20 


306  A.   BKtJCKNKK 

należało  podkreślićj  ile  to  najciekawszego  materyahi  językowego 
przechował  nam  jedyny  Stańko,  jak  nam  umożliwił  nieraz  trafną 
etymologię  słowa.  Oto  byle  przykład:  vulva  tłumaczy  przez  roz- 
kiep,  umrak^  waceh  (czy  nie  nacieii  raczej);  waumk  i  wacień,  to 
czeskie  vavdk  i  vateń^  ale  rozkiep  to  jedyna  pierwotna  forma,  roz- 
jaśniająca pochodzenie  słowa-  złożonego  pierwotnie,  skróconego 
później  (kiep  powstało  z  mylnego  dzielenia  słowa  roz-kiep,  właści- 
wie roz-skiep  t.  j.  szczelina,  znane  powszechnie  w  narzeczach  ru- 
skich). Oryginału  łacińskiego  prof.  Rostafiński  nie  odnalazła  owego 
Antibolomenus  Benedicti  Parthi.  które  Stańko  r.  1472  opracował, 
otóż  nadmienię,  że  istnieje,  „w  Wenecyi  w  bibliotece  św.  Marka 
wielojęzykowy  słownik  botaniczny  z  1415  r..  Benedicti  Rinii  me- 
dici  et  philosophi  Veneti,  gdzie  obok  nazw  arabskich,  greckich  i  ła- 
cińskich przytacza  się  także  nazwy  roślin  sclavonice  t.  j.  w  jęzvku 
serbskochorwackim;  nie  wiemy  skąd  medyk  wenecki  zaczerpnął 
ów  materyał  południowosłowiański"  (Jagić.  historN-a  filologii  słowiań- 
skiej, Petersburg  1910,  str.  13). 


Jak  dawniej  dowodziłem,  że  piśmiennictwa  polskiego  początki 
nie  na  ziemi  wielkopolskiej,  lecz  na  małopolskiej  p(jwstały,  po- 
mimo braku  cechy  wybitnej  małopolskiej,  t.  zw.  mazurzenia,  tak- 
samo  dijwodzę  teraz,  że  pomimo  widocznej  zawisłości  tylu  na- 
szych zabytków  dawnych  od  czeskich,  pomimo  wszelkich  wpły- 
wów czeskich  w  słownictwie  naszein,  nieraz  wątpliwych,  często  ja- 
wnych, literatura  polska  najdawniejsza,  wieku  XIII,  zupełnie  od 
czeskiej  niezawisła,  samorzutnie  powstała:  chcę  więc  zatrzeć  ślady 
owej  zależności,  jaką  niesłusznie  na  najdawniejszą  literaturę  naszą 
wtłaczano.  Dowody  zaś  leżą  jak  na  dłoni:  zależności  od  Czechów 
nie  było  żadnej,  ani  w  Bogurodzicy  ani  w  Kazaniach  Święto- 
krzyskich, dla  treści  obu  zabytków  a  dla  pisowni  Kazań.  Żadnej 
„Bogurodzicy"  ani  pieśni  jej  podobnej  literatura  czeska  nigdy  nie 
posiadała;  równifż  nie  zna  literatura  czeska  kazań  czeskich  ani 
w  XIII  ani  w  XIV  wieku.  Rozstrzyga  dah-j  wszelkie  wątpliwości 
pisownia.  We  zbiorze  Flajszhansa  najdawniejszych  zabytków  cze- 
skich można  je  wygodnie  przejrzeć,  otóż  niema  między  nimi  ża- 
dnego, coby  miał  pisownię  zgodną  z  świętokrzyską,  nie  mogła  się 
więc    świętokrzyska    na    żadnej    czeskiej    opierać,  oparła    się    nato- 


z   DZIWJÓW  JliJZYKA   fOI.SKIKGO  307 

miast  o  pisownię  lacińskopolską  dokumentów  XII  i  XIII  wieku. 
Pisownia  świętokrzyska  wyw(jdzi  się  w  prostym  ciągu  z  pisowni 
buli  guieździeńskiej  1186  r.  i  następnych,  obfituje  w  jeden  nowy 
znak  (dla  wszelkich  nosówek),  występujący  bardzo  rzadko  w  do- 
kumentach, ale  im  nie  zupełnie  obcy.  A  na  ustaleniu  tej  niezawi- 
słości początków  piśmiennictwa   polskicg(j  wiele  nam  zależy. 

Od  XVI  w.  poczęto  przesadzać  w[)ływy  czeskie;  wbrew  pi- 
sarzom, jak  Seklucyan  lub  Górnicki,  świadomie  odpierającym  zby- 
teczne naleciałości  czeskie,  stara  się  zagorzały  Jan  z  Sącza  Ma- 
łecki (i  syn  jego)  przykuwać  polszczyznę  do  taczki  czeskiej; 
w  „Defensio"  swego  Katechizmu  ^)  przeciw  zarzutom  Seklucya- 
nowym  odmawiał  niby  praw  językowi  polskiemu,  wywodząc  go 
z  czeskiego,  twierdząc,  że  bez  czeszczyzny  teolog  polski  się  nie 
obejdzie  (powtarzał  to  syn  jego  i  następca  w  przedmowie  do  prze- 
kładu posty  ii  Lu  terowej).  Za  naszych  czasów  wpadano  w  podobną 
przesadę;  wywodzono  np.  wszelkie  wyrazy  polskie,  co  jakimkol- 
wiek trybem  nie  zgadzały  się  ze  zwykłymi  wymaganiami  głosowni 
polskiej  (poioiedać  zam.  powiadać,  umuk  obok  wnęk,  własny  obok 
wiosny  i  t.  p.)  z  czeskiego  jako  pożyczki  —  przyznaję  się  sam  do 
tego  błędu,  z  któregom  się  otrząsł,  gdym  przestał  dowierzać  mnie- 
manym prawom  głosowym  niezmiennym  i  powadze  gramatyków. 
Jak  język  tak  i  zabytki  jego  dawne  wywodzono  z  czeskich;  sła- 
wiena  i  zicolena  Bogurodzicy  dowodziły  jej  początku  czeskiego 
a  podobnie  i  inne  zabytki,  gdzie  rzeczywiste  lub  mniemane  ślady 
czeskie  napotykano,  natychmiast  na  karb  czeski  odkładano.  Isto- 
tnie, mamy  zabytki,  jeszcze  z  pierwszych  druków  XVI  wieku,  z  lat 
1520 — 1530,  które  wręcz  czeskopolskimi,  o  języku  mieszanym  na- 
zywać wolne,  np.  owa  ewangelijka  czyli  biblia  pauperum,  którą 
Łoś  wymienia  na  str.  241,  lecz  ją  jako  „w  bibl.  Jag,"  zapisał,  gdy 


1)  Dla  bibliografa  polskiego  ta  Obrona  zawiera  prawdziwe  skarby;  wyżej 
już  korzystaliśmy  z  niej  dla  zdobycia  nowego  tekstu  Bogurodzicy  i  dla  legendy 
o  Św.  Stanisławie;  wiadomo,  jakie  rzuciła  światło  jaskrawe  na  ciekawą  Biernata 
Lubelczyka  postać  i  na  jego  HortnUis  Animae,  pięciokrotnie  (przed  r.  15^7-)  drn- 
kowany;  warto  wspomnieć,  że  i  najdawniejszą  wzmiankę,  o  Historyach  Rzymskich 
(Gęsta  Komanorum),  oprócz  katalogów  księgarskich,  Obrona  zawiera,  bo  przytacza 
napisy  Historyi  od  k.  30  do  133,  jak  „przikład  o  chytrości  diabelskie"  i  t.  d.,  aby 
ratować  własne  formy  podobne:  cząstka  nauki  krześciańskie  i  t.  p.;  można  więc 
kontrolować  poniekąd  nasze  późno  dochowane  egzemplarze  owym  pierwotnym 
(por.  dzieło  ks.  Warmińskiego  str.   198). 

20* 


308  A.  brCcknkr 

to  unikat    z    Osolineum,  pochodzący    z    końca    trzeciego    dziesięcio- 
lecia:   grzeszy    ona    najbardziej,    przedstawia    się    miejscami    wręcz 
potwornie,    nie    lepiej    i    równoczesny    kalendarz   z    r.  1529;  nawet 
jeszcze  w  Terencyuszu   polskim   znajdziemy  niejeden  termin   czeski. 
Ale  jak  w  Terencyuszu,  gdyby    tam    nawet    więcej    takich    czechi- 
zmów  bvwalo,  pochodzenie    jego  czeskie   jest    zupełnie  wykluczone 
(nie  posiada  literatura  czeska  nic  podobnego,  jak  napewne  wiemy), 
taksamo  niedowodzą  czechizniy  luźne  w  zabytkach  XV  wieku  by- 
najmniej  pochodzenia  czeskiego  samego  utworu,  pieśni  i  t.  d.  Mamy 
na  to    bardzo    ciekawy    dowód.    Najdawniejszy    tekst    pieśni    Patris 
sapientia  (Horae  cauonicae  Salvatoris)  obfituje  w  jawne  czechi/my 
a  mimo  to  przełożył    tę    pieśń   autor   Polak  (Czesi  nie  posiadali  tej 
pieśni  w  XIV  w.   a  z  tego  czasu  pochodził  tekst  polski  pierwotny) 
i  dopiero    kopista  Czech   wstawił  je  miraowoli  do  tekstu  polskiego. 
Bo    oto    spotykamy  w  tej    pieśni  'niewiestę'  w  znaczeniu    polskiem 
kobieta),  zupełnie  nieznanem   Czechom:  u   nich  niewiasta    albo  'sy- 
nowa' albo  'fryjerka',    lecz    nie  'kobieta",  ten    zaś  wyłącznie    polski 
termin    zapisał    kopista    z    czeska,  niewiasta,    tak  jak    końcówkami 
na  -i  zastępował  polskie  nosówki  (włocziii,  duszy  i  t.  p.);  więc  i  rym 
'Heli:    śmieli'  nie   jest,  jak  Łoś   str.  387  twierdził,  „bardziej    kun- 
sztowny", lecz  jest  czechizmem  zamiast  polskiego  śmiali  (się). 

Zakładamy  więc  protest  stanowczy  przeciw  wszelkiemu  prze- 
sadzaniu wpływów  czeskich  na  piśmiennictwo  staropolskie;  bez 
nich.  jak  zabytki  XIII  i  XIV  w.,  kazania  i  pieśni,  dowodzą,  obcho- 
dziliśmy się  zupełnie;  wpływy  te,  niezaprzeczone  w  XV  w.,  były 
więc  zupełnie  zbyteczne;  piśmiennictwo  nasze  powstało  o  własnych 
zasobach  i  zasilanie  się  jego  czeszczyzną  było  tylko  jego  zwichnię- 
ciem, wywołanem  chęcią  wygodnego  korzystania  z  gotowego  raczej 
niż  silenia  się  na  własne  zdobycze,  do  których  byliśmy  pracą  po- 
przednich wieków  najzupełniej   przysposobieni. 

24.  Largum  Sero  Jana  Holeszowskiego. 

.lakiem  prawem  umieszczamy  rzecz  o  średniowiecznym  tra- 
ktacie czeskołacińskim  pomiędzy  „Przyczynkami  do  dziejów  ję- 
zyka polskiego"?  Nr  25  tych  „Przyczynków"  obejmie  "Mitologię 
polską",  wykład  filologiczny  wszelkich  o  niej  wzmianek  dawnych, 
szczególniej  zapisanych  u  Długosza  i  „Maćka  Miechowskiego", 
jak    go    kolega    po    piórze  i   urzędzie    (Seb.  Patrycy   w  Horacyuszu 


%  UZIEJOW  JĘZYKA  Pi)I,.SKlKGO  309 

Z  r.  1609)  przezwał.  Otóż  nr.  poniższy  24  jest  poniekąd  wstępem 
do  przyszłego,  25.  bo  dowodzi  naocznie,  jakim  sposobem  tworzono 
w  braku  istotnych  wiadomości  mitologię  czeską  czy  p(;Lską  i  przy- 
czyni się  może  do  usunięcia  niedowierzania  czy  zdziwienia,  z  ja- 
kiem przyjęto  wywody  moje,  usuwające  mitologię  polską  jako  pro- 
ste kombinacye  czy  nieporozumienia  dawnycli  pisarzy.  Ale  Largum 
Sero  lloleszowskiego  zasłużyło  i  z  innej  przyczyny  na  baczną 
uwagę.  Nie  jest  ten  traktat  żadną  nowinką,  skoro  go  już  w  XVIII 
wieku  ogłoszono;  ale  później  o  nim  zupełnie  zapomniano;  zwrócono 
nań  znowu  uwagę,  gdy  nauczono  się  cenić  każdy  przyczynek  do 
ludoznawstwa,  tern  bardziej  taki.  co  nas  pięć  wieków  wstecz  z  lu- 
dem, z  wierzeniami  i  przesądami,  zapoznaje.  U  nas  wspomniał  o  nim 
pierwszy  i  przytoczył  zeń  wyciągi  skrzętny  Oskar  Kolberg 
(Lud,  Krakowskie):  Wł.  Wisłocki.  któremu  hist(;rya  literatury 
naszej  tyle  odkryć,  sprostowań  i  wydawnictw  zawdzięcza,  katalo- 
gizując  rękopisy  Biblioteki  Jagielońskiej,  dwa  odpisy  traktatu  od- 
szukał, zajął  się  nim  gorliwie,  odpisał  i  przetłumaczył  ważniejsze 
ustępy,  zebrał  co  z  innych,  mianowicie  nowszych  źródeł  do  zwy- 
czajów takich  przystosować  można,  —  ale,  zajęty  innymi  pracami, 
tej  nie  ogłosił  i  mnie  do  niej  nakłaniał.  U  Czechów  zapomniano 
o  autorze  i  dziele  tak  dalece,  że  nawet  najpilniejszy  i  wszechstronny 
badacz  kultury  ludu  czeskiego,  Genek  Zibrt,  opisując  obrzędy 
i  zwyczaje  świąteczne  (Staroćeskć  vyrućni  obyceje  povery  slavnosti 
a  zabavy  prostonarodni.  v  Praze  1889j,  (j  nich  ani  wzmianki  nie 
uczynił.  Dla  Czechów  i  Niemców  wznowił  rzecz  o  autorze  i  dziełku 
znany  filolog  i  pracownik  na  polu  pierwotnych  dziejów  religii, 
Herman  Usener  i  wydał  to  dziełko,  w  osobliwszej  redakcyi,  po- 
przedziwszy je  wstępem  o  autorze  i  przerabiaczu;  mylne  założenie 
i  wyniki  tej  pracy,  nie  liczące  się  z  rękopisami  krakowskimi, 
usprawiedliwiają  nas  dostatecznie,  żeśmy  rzecz  całą  na  nowo  pod- 
jęli. Praca  Usenera  wyszła  pod  tytułem:  Christlicher  Festbrauch. 
Schriften  des  ausgehendeu  Mittelalters  (Religionsgeschichtliche  Un- 
tersuchungen,  II  Tbeil).  Bonn  1889,  VIII  i  95  str.,  8°. 

Zacz^-namy  wiadomością  o  autorze,  co  już  Usener  uzbierał. 
Jan  z  Holeszowa  na  Morawach  urodził  się  około  r.  1366.  z  ro- 
dziny szlacheckiej,  słowiańskiej:  niemieckie  nazwiska  pojawiają  się 
w  rodzie  jego  wedle  ówczesnej  mody,  ale  nie  dowodzą  niczego, 
np.  nazwisko  jego  ojca,  Ulmann  (t.  j.  Ulryk).  Uczeń  szkoły  pra- 
skiej   wstąpił    do   Benedyktynów  w  prastarym  Brzewnowskim  kła- 


310  A.   BI!t)<;KNKK 

sztorze  pod  Pragą:  opat  Dziwisz  drugi  (1385  —  1409  r.)  wysłał  go 
dla  dalszego  ksztatcenia  się  zagranicę,  do  Paryża;  po  powrocie  za- 
czął Jau  pracę  literacką  komentarzem  hymnu  narodowegu  Hospo- 
dine  pomiluj  ny,  nakłoniony  do  tego  przez  opata,  i  wykijńczył  to 
14  czerwca  1397  Komentarzem  tym  zajął  się  i  starał  się  o  roz- 
szerzenie jego  proboszcz  w  Łysej  nad  Łabą,  Przy  by  sław,  szlach- 
cic rodem  (patron  kościoła  w  Młodej),  co  wstąpił  do  Karolowego 
klasztoru  reguły  kanoników  ś.  Augustyna  na  Nowem  Mieście  Pra- 
sliiem:  do  klasztoru  wcielono  probostwo  w  Łysej  i  Przybyslaw  był 
pierwszym  proboszczem  naznaczuuyin  przez  opata  (15  lipca  1389), 
por.  Libri  erectionum  arcbidioecesis  pragensis  saeculi  XIV  et  XVr 
pa  274  i  nn.).  Libri  confirmationum  arcbidioecesis  Pragensis.  tom 
III  — VI.  wymieniają  F^rzybysława  proboszczem  łyskim  między  la- 
tami 1389  a  1397  nieraz,  ale  pod  r.  1405  czytamy  zapiskę  „frater 
Martinus  olim  eiusdem  ecclesiae  (w  Łysej)  rector".  Temu  to  Przy- 
bysławowi,  gdy  był  jeszcze  proboszczem  łyskim,  poświęcił  nasz 
Jan  następny  swój  traktat  „Largum  Sero";  przyjaciel  prosił  go 
o  informacyę  co  do  obrzędów  kolędowych,  pewnie  chcąc  jako  pro- 
boszcz wywiedzieć  się,  cob}-  z  nieb  jako  godziwe  zatrzymać  a  coby 
rugować;  w  odpowiedzi  przysłał  Jan  traktat  ów  na  gwiazdkę  czyli 
kolędę  —  oczywiście  wnet  po  1397  r.,  dobrze  przed  1405,  a  więc 
około  r.  1400. 

Nadziei,  do  których  nas  te  pierwsze  występy  Jana  upra- 
wniały, nie  ziściły  niestety  dalsze  lata;  spokojnemu  rozwojowi  ta- 
lentu, cichej  pracy  uczonej,  skupieniu  klasztornemu  nie  sprzyjało 
widocznie  naprężenie  stosunków  kościelnych  czeskich,  które  Husy- 
tyzmem  wybuchnąć  miało.  Jak  wszyscy  Benedyktyni,  należał  Jan 
do  gorących  przeciwników  reformy  i  Husa;  jemu  przypisują  „Scri- 
ptum  cuiusdam  religiosi  de  Brzewnow  An  credi  possit  in  papam", 
zwrócone  przeciw  Hu.sowi;  Usener  1.  1.  19  nn.,  przeczy  autorstwu 
Jana,  chociaż  przyczyny,  jakie  podaje,  niewiele  dowodzą;  mówią  też 
o  kazaniach  maryjnych  Jana,  dotąd  nie  odszukanych.  Przed  wal- 
kami husyckiemi  musiał  Jan  uchodzić;  z  największą  zaciekłością 
spalono  klasztor  i  skarby  jego  literackie  22  maja  1420  r.;  z  in- 
nymi znalazł  Jan  schronienie  w  opactwie  benedyktyńskiem  w  Raj- 
grodzie na  Morawach  filii  brzewnowskiego  klasztoru  i  umarł  tamże 
opatem  27  grudnia   1436  r. 

Zdajmyż  teraz    sprawę  z  obu    traktatów:  ich  objętość  niezna- 


z  DZIEJÓW  JH^ZYKA    POI.SKIEGO  311 

czna  ale    treś(^    tern   ważniejsza,  gdyż    nowy  jakiś    duch,  jakby  nie 
średniowieczny  przez  nie  się  przebija. 

Pierwszy  przechował  się  w  jedynym  odpisie,  bez  wymienienia 
autora,  w  od.  miscelan.  biblioteki  praskiej  (III  D  17,  k.  14 — 19); 
przedrukował  go  jako  „Explicatio  Brzevnoviensis  Anonytni"  Mac. 
Ben.  Boleluczky.  Rosa  boemica  sive  vita  s.  Woytiechi  etc. 
Pragae  1668.  pars  altera.  pag.  30 — 57,  ale  błędnie;  próbki  popra- 
wnego tekstu  daje  Usener  1.  I.  str.  22 — 24  i  75 — 80.  „Exposicio 
cantici  s.  Adalberti"  obejmuje  dziewięć  punktów;  w  czterech  pierw- 
szych, niby  wstępnych,  omówiono,  jak  w  komentarzach  do  każdego 
innego  dzieła  średniowiecznego,  causa  materialis,  finalis  i  t.  d.;  naj- 
ważniejszy punkt  piąty,  który  tekst  ustala  i  objaśnia;  przytaczamy 
z  niego  kilka  ustępów.  I  tak  uczy  Jan:  „nos  Boemi  et  genere  et 
lingua  originaliter  processimus  a  Charvatis...  ideo  in  principio  omnes 
Boemi. .  loąuebantur  praecise,  ut  loąuuntur  modo  Charvati,  sed  illud 
primum  Charvaticum  idioma ..  abiens  huc  (in  Boemiam)  a  sua  Char- 
vatica  terra  per  diversos  et  longos  temporis  successus  ita  est  in  se 
immutatum...  quod  iam  (Boemi)  multa  aliter  loquuntur,  quam  Char- 
vati...  sed  s.  Adalbertus  suo  tempore  adhuc  invenerat  aliquid  de 
Charvatico  modo  loquendi...  et  ideo  (w  słcjwach  spasę  vseho  mira)... 
sunt  duo  Yocabula  Chorvatica,  sc.  spase.^  mii'a,  quae  propter  prae- 
dictam  immutationem  idiomatis  nostri  iam  non  nobis  modernis 
Boeniis  nota;  zamiast  spaś  mówimy  spasitel.  zamiast  mir  swiet\ 
mir  oznacza  pokój  i  świat  (jak  np.  prst  „proch"  i  „palec"),  poucza 
o  tem  „charvackie  Agnus  Dei"  które  przy  mszy  śpiewają:  agaticze 
hoży  vozemlej  grechy  mira  daj  nam  mir  (tłumaczy  vozemle  tollis  a  j 
id  est  qui,  quia  ipsi  postponunt  qui)  et  qui  vult  potest  hoc  Pragae 
apud  Slayos  experiri;  spasiz...  debet  terminari...  in  z  grossius . . . 
quia  in  boemico  tales  additiones  ipsius  z...  important  maiorem  dili- 
gentiam  et  soUicitudinem  actionis.  Tekst  hlasy  nas  vsech  poprawia 
na  hlasy  nase;  grubo  myli  się  w  słowie  zizń  (vita),  utożsamia  je 
z  ziezń  (sitis,  porównywując  łac.  necessitas  „potrzeba"  i  „co  do 
życia  potrzebne"),  tworzy  wedle  zyezhn  sitio:  giezim  esurio  (por 
jezent);  konstatuje  różnicę  między  hospodin  (niebieski)  a  pan  (ziem- 
ski, ale  już  i  dla  niebieskiego  używane).  W  szóstym  punkcie  wska- 
zuje na  skutki  zepsowania  tekstu,  —  dla  czego  może  Bóg  już  tej 
modlitwy  niewysłuchiwa;  w  siódmym  wylicza  błędne  odmianki, 
np.  i  spaseś  yysśeho  mira,  zamiast  czego  chybaby  wedle  ósmego 
punktu  nizseho  mira    powiedzieć  należało;  w  dziewiątym  zapewnia, 


312  A.  krCckneh 

że  w  kościele  choeiebuskim  sam  słyszał  odiniaiilcę  hoziho  mira.  Po- 
nownie poleca  poprawność  tekstu:  zaznacza,  że  opat  go  do  lej  pracy 
spowodował  i  że  środki  i  siły  jego  niedostateczne.  Zatrzymaliśmy 
się  nieco  nad  tym  traktatem,  niby  zawiązkiem  slawistyki  dzisiej- 
szej; pojęcie  o  pochodzeniu  czeskiego  języka  z  „chorwackiego"^ 
było  wtedy  ogólne,  por.  słowa  Dyplomu  erekcyjnego  dla  klasztoru 
słowiańskich  Benedyktynów  w  Emaus  pod  Pragą  Karola  IV  z  21 
listopada  1347  r.:  ..de  qua  (sc.  Slavonicu  lingua)  uostri  regni  Boe- 
mie  idioma  sumpsit  exordium  primordialiter  et  processit",  ale  Jan 
Holeszowski  pierwszy  zasadę  tę  praktycznie  zastosował  i  poprawił 
i  objaśnił  tekst  staroczeski  słowiańszczyzną  kościelną.  I  to  godne 
uwagi  a  charakterystyczne  dla  Czecha,  u  którego  miłość  swojsko- 
ści  może  najwcześniej  w  Europie  się  obudziła,  że  Jan  objaśnia 
tekst  czeski  w  wieku,  który  oprócz  łaciny  innego  Języka  nie  uzna- 
wał; prastara  tradycya,  wielkie  poważanie  pieśni  wyjaśniają  wpra- 
wdzie zajęcie  się  nią  Czecha,  ale  u  nas  i  w  piętnastym  i  w  sze- 
snastym wieku  nikogo,  oprócz  Macieja  z  Kościana  w  podobnj^  spo- 
sób „Bogurodzica"  nie  zajęła,  a  przecież  domagała  się  ona  usta- 
lenia i  oiijaśiiieuia  tekstu  o  wiele   więcej,  niż  pieśń  czeska. 

Takie  same  zajęcie  się  rzeczami  swojskiemi  przebija  i  w  na- 
stępnym traktacie  Jana,  który  jednakże  i  \iO  za  granicami  CzecK 
rozszerzyć  się  zdołał. 

Odpis,  ,,Explicit  largum  sero  per  Joannem  de  Holeschou  sub 
anno  1426  etc."  istniał  niegdyś  we  zbiorach  hrabiego  Piannini 
w  Ołomuńcu;  dziś  zaginął,  ale  z  niego  wydał  nasz  traktat  premon- 
strateńczyk  x4rseni  Teodor  Fasseau,  Largissimus  Vesper  seu 
colledae  historia  authore  Joannę  Holeschoviensi  etc,  w  Ołomuńcu 
1761  r.,  90  str.  małego  8";  —  wydanie  było  tak  liche,  że  ten  któ- 
remu je  poświęcono  skupował  je  i  niszczył.  Opat  rajgrodzki.  Bo- 
nawentura Piter,  przygotowywał  zbiór  prac  swego  poprzednika, 
Jana,  do  druku;  w  tym  celu  kazał  i  ten  traktat  z  rękopisu  Pian- 
uiniego  odpisać,  ale  śmierć  r.  1764  przeszkodziła  wydawnictwu; 
pozostał  tylko  po  dziśdzień  cały  zebrany  materyał  w  archiwum 
klasztornem. 

Dwa  odpisy  pctsiada  wedle  Katalogu  rękopisów  Dr.  Wisło- 
c kiego  biblioteka  Jagiellońska,  w  kodeksach,  które  dokładniej 
opisać  wypada,  jeden  w  rękopisie  nr.  1700,  drugi  w  nr.  1707. 
Nr.  1700  jest  foljant  papierowy  w  deskach  i  skórze,  pisany 
we    dwie    kolumny,    oznaczony    jako    „liber   librarie    theologorum'^ 


7.   n/.lRJÓW   JĘZYKA   POLSKIKGO 


313 


ręką,  która    na    pierwszej    nieliczonej    karcie    treść,  ale    niezupełną 
wynotowała. 

Rękopis  składa  się  z  czterech  części.  Pierwsza  zawiera  od  str. 
385  do  508  „Exposicio  symboli  apostolorum"  z  tablicą  materyi; 
od  508  „Incipiuntur  capitula  primi  libri  pastoralis  cure  editi 
a  s.  Gregorio  papa  urbis  Romanę"  etc.  do  593  „Explicir  Pa.storale 
per  manus  cuiusdam  et  est  finitum  sabato  in  yigilia  Nativitatis 
Marie  anno  domini  1404.  Si  bene  scripsissem  nomen  meum  impo- 
suissem  Amen  dicant  omnia  deo"  (następne  trzy  karty  niezapisane; 
dopiski  innej  ręki);  seksterny  tej  części  liczono  od  pierwszego  do 
dziewiątego.  Druga  część,  bez  początku,  od  str,  49  sięga  po  328 
„Expliciunt  ąuestiones  secundi  libri  secunde  partis  fratris  Thome 
de  Aquino  benedictus  deus  qui  sine  fine  regnat  Amen.  Et  est  fini- 
tus  anno  domini  1404  feria  5  proxima  post  festum  s.  Nicolai  cou- 
fessoris  per  manus  Petri  de  Brest  etcetera";  pismo  toż  co  w  po- 
przedniej części;  seksterny  liczone  od  30  do  41.  To  znaczy,  Piotr 
z  Brześcia  (Kujawskiego  chyba)  skończył  na  początku  września 
r.  1404  w  9  seksternach  wykład  składu  apostolskiego  i  Pastorale 
Grzegorza;  w  trzy  następne  miesiące  przepisał  drugą  księgę  dru- 
giej części  Sentencyi  ś.  Tomasza  w  41  seksternach,  z  tych  za- 
ginęły seksterny  1  —  29,  zawierające  kwestye  pierwszą  do  141. 
I  trzecią  część  rękopisu  zaczął  on,  mianowicie  słownikiem  biblij- 
nym, tak  zwanym  Mammotreptus  od  str.  1.  ale  przerwał  go  już  na 
str.  5;  inna  ręka  wpisywała  dalej  kilka  kazań  (niektóre  ad  clerum, 
str.  9  —  24  i  31—34)  i  argumentacyi,  np.  str.  5  9  „Utrum  dili- 
gere  deum  inter  oranes  actus  puri  homini.s  oratoris  sit  accio  faci- 
lior,  liberior  et  nobilior":  str.  24  —  27  „Recommendacio  theologie 
Mag.  Stanislai  Zneva",  str.  27  —  31  „Recommendacio  Mag.  Sthe"® 
de  Szyecz  ipsius  theologie";  str.  34  —  35  „Posicio  mag.  Stephani  de 
Palecz  in  aula";  cała  ta  część  jest  pochodzenia  prasl^iego,  chociaż 
prawdopodobnie  pisana  w  Krakowie,  np.  „Planctus  exequiarum  fe- 
licis  memorie  rev.  Patris  et  mag.  Nicolai  arcbiepiscopi  pragensis 
electi...  et  heu  nuper  defuncti"...  odnosi  się  do  śmierci  Mikołaja 
Puchnika  (^19  grudnia  1402  r.).  Znak  wodny  wszystkich  trzech 
części  jeden;  str.  36 — 48  niezapisane. 

Inny  znak  wodny  i  inną  rękę  widzimy  we  dwu  seksternach, 
zawierających  od  str.  337  do  353  „Largum  sero"  Jana  Holeszow- 
skiego  i  (od  str.  354)  „Incipit  liber  de  miseria  condicionis  humane, 
editus  a  Lotorio  actoris    nomine  yocato,  a  domino  papa  Innocencie 


314  A.   BRUCKNER 

tertio  attestatus  domino  patri  karissimo  P.  Dei  gracia  Portuiiensi 
episcopo  (do  str.  384  Explicit  etc).  Data  r.  1404  nie  odnosi  się 
więc  do  „Largum  sero",  ale  musiało  ono  być  równocześnie  niemal 
napisane  i  niebawem  do  rękopisu  Piotra  z  Brześcia  wcielone:  do- 
wodzi tego  bowiem  ów  drugi  rękopis,  nr.  1707.  co  od  str.  1  —  320 
zawiera  „Secunda  Secunde  b.  Thome  incipiendo  a  ąuestione  142 
usque  ad  finem...  per  Gregorium  dictum  Chodek  nacione  de 
Crzepvcze  1419".  a  od  str.  320—338  „Esplicit  Largumsero  vel 
Septem  Consuetudines  per  Gregorium  finite  anno  ut  supra":  otóż 
Grzegorz  miał  przed  sobą  rękopis  nr.  1700  w  r.  1419  w  tym  samym 
stanie,  w  jakim  my  go  dziś  posiadamy:  od  kwestyi  142  zaczął  prze- 
pisywać Summę,  ponieważ  to  pierwsza  zupełna  kwestya  u  Piotra; 
po  Summie  zaś  przepisał  Largumsero;  pumijamy  też  rękopis  jego 
i  korzystamy  dla  następującego  tekstu  wyłącznie  z  rękcjpisu  Piotra 
z  Brześcia. 

„Largumsero"  tegoto  rękopisu,  napisane  więc  w  pierwszem 
dziesięcioleciu  piętnastego  wieku,  i  odpis  ołomuniecki  z  r.  1426 
podają  traktat  w  tej  samej  redakcyi,  tylko  tekst  krakowski  pisany 
starannie,  o  wiele  poprawniejszy  i  pełniejszy  niż  tekst  ołomuniecki. 
Inną  zupełnie  redakcyę  podaje  natomiast  tekst  Wolfenbiittelski.  za- 
chowany w  rękonisie  nr.  309,  por.  Katalog  wydany  przez  Otto 
von  Heinemann,  tom  I,  (r.  1884,  str.  227  n.),  pisanym  po  naj- 
większej części  w  r.  1427  i  1428:  od  k.  25  „Consuetudines  que 
fiunt  in  vigilia  in  die  nativitatis  Christ"  do  k.  30...  „compositus  est 
autem  iste  tractatulus  per  ąuendam  religiosum  virum  monasterii 
Brunoviensis(!)  prope  Pragam";  tekst  ten  wydał  krytycznie  i  wstę- 
pem opatrzył  U  sen  er  w  cytowanem  powyżej  dziele.  W  gruncie 
jest  to  tylko  skrócone  „Largumsero";  nowy  redaktor  opuszcza,  co 
mu  się  zbytecznem  wydaje,  a  więc  cały  wstęp  z  dedykacyą  do 
Przybysława,  skraca  nadto  długie  dedukcye  teologiczne  Holeszow- 
skiego,  ściąga  całe  zdania  jego  i  liczne  cytaty,  oznaczając  skróce- 
nia nieraz  przez  „etc".  Zadowolimy  się  jednym  przykładem,  który 
zarazem  usunie  trudność,  z  jaką  się  wydawca  próżno  biedził:  czy- 
tamy mianowicie  w  piątym  zwyczaju: 

w  Largumsero:  w  Wolfenbiittelskich  Consuetu- 

dines: 

Ecce    ąuantum    nobis    iste  Ecce  ąuantum  nobis  contulit 

benedictus  fructus  contulit  fruc- 
tum,  quia  cum  propter  illum  pa- 


7.  DZIKJÓW  JI^ZYKA   POLSKIEGO  315 

Tadisi    fructum    plus  quam  5000 

annorum  fuimus  in  captivitate  et 

potestate   diaboli,  et    per  mortein 

huius  benedieti  fructus  soluti  su- 

mus    a    delnto    illius    fructus    et 

potestate    diaboli    liberati.    u  t    b. 

Augustinus  in  libro  de  bap-     ;  unde  Augustinus: 

t  i  8  ni  o    p  a  r  V  u  1  o  r  u  ra    c  a  p.   ]  O 

dicit    „Ineideramus    in    princi- 

pem     huius    seculi.    qui    seduxit 

Adam    et    servum    fecit    et   cepit 

nos    quasi    vernaculos    possidere, 

sed    venit    redemptor    et    viotus 

est  deceptor".  H  ec  b.  Aug  u  st  i- 

nus.  Eece  per  Evam  fructum  de  Ecce   per  Evam  fructum  de 

ligno    paradisi    traximus    et    per     ligno    paradiso    traximus    et    per 

Mariam  fructum   in   lignura  cru-      Mariam    fructum  in  lignum  cru- 

cis  r^stituimus,  iam  fructum  per     cis  restituimus.  Jam  fructum  per 

fructum    in    lignum    solvimus    et     lignum  solvimus  et  a  captivitate 

a  captivitate  fructus  liberati  sumus.     fructu  liberati  sumus. 

Otóż  Usener  (str,  60)  nie  mógł  odszukać  u  ś.  Augustyna 
cytatu  „Ecce  per  Eyam'^  i  t.  d.:  naturalnie,  gdyż  to  słowa  Hole- 
szowskiego:  oko  tego,  kto  skracał  jego  tekst,  odbiegło  od  pierw- 
szego Augustinus  do  drugiego.  x\le  anonim  ów  popełnił  jeszcze 
kilka  błędów;  i  tak  opuszczając  koniec  siódmego  zwyczaju  z  po- 
chwałą ś.  Józefa  opuścił  zarazem  część  nieodzowną  traktatu,  „por- 
cio  diaboli"  (por.  niż.);  w  szóstym  znowu  opuścił  ustęp,  w  którym 
Jan  powoływał  się  co  do  kilku  szczegółów  na  Kronikę  Pulkawy 
i  świadectwo  Alesza:  umieścił  go  zato  w  skróceniu  na  końcu  ca- 
łego traktatu,  jakby  wszystko  poprzedzające  czerpane  było  z  kro- 
nik i  relacyi  ustnych,  co  zupełnie  fałszywe.  Na  kilku  miejscach 
znachodzimy  nieznaczne  zresztą  dodatki:  w  obyczaju  pierwszym. 
w  drugim  (dodany  cytat  z  proroka  Barucha,  i  ujawniona  osobno 
sprzeczność  dobrego  i  złego  zwyczaju,  co  Holeszowski  krócej  za- 
raz przy  dobrym  zwyczaju  był  nadmienił)  i  w  szóstym  (składa  się 
duchowieństwu  dań  pieniężną,  ut  —  dodaje  anonim  —  per  circułum 
anni  eo  diligentiores  et  minus  impediti  circa  divinum  officium  va- 
leant  esse:  przy  końcu:  insuper  quidam  sunt  ita  grossi,  quod  reli- 
quias    non    suscipiunt    nec  de    thurificatione   curant,  significationem 


316  A.   BKUOKNKK 

eoruni  non  adyertentes.  laudabiles  et  utiles  consuetudines  minuen- 
tes,  sed  malas  et  yiciosas  superaugentes).  Co  do  tych  dodatków  nie 
wydaje  się  nain  potrzebnem  przypuszczenie,  że  to  Holeszowski  sam, 
wracając  do  tekstu  traktatu,  tak  go  rozszerzył;  byle  kto  mógł  ta 
zrobić.  Zresztą  tekst  wolfenblittebki  bardzo  poprawny,  bez  poró- 
wnania lepszy  w  miejscach,  w  których  się  zgadzają,  od  ołomunie- 
ckiego  a  czasami  nawet  od  krakowskiego. 

Nadmieniamy  jeszcze,  że  zupełnie  mylną  genealogię  tekstów 
sklecił  Usener;  znał  on  tylko  tekst  ołomuniecki  i  wolfenbiittelski, 
przj^puszczał  z  subskrypcyi,  że  pierwszy  napisany  przez  Jana  Ho- 
leszowskiego  r.  1426,  rozszerzony  z  tekstu  wolfenbiittelskiego  i  zna- 
cznie popsuty;  że  autorem  pierwotnego  tekstu  mnich  Alszo,  nie- 
umiejący  po  czesku,  a  więc  Niemiec.  Po  tem  wszystkiem,  cośmy 
wyżej  przedstawili,  byłoby  zbytecznem  zl)ijać  te  twierdzenia  i  wy- 
kazywać same  nieporozumienia,  co  im  służą  za  podstawę;  zazna- 
czamy więc  tylko  ponownie,  że  Largunisero  dostało  się  w  odpisie 
może  przez  Cheb  do  pcjbliskiej  Frankonii  na  początku  piętnastego 
stulecia  i  uległo  wzmiankowanej  przeróbce  w  tekście  wolfenbtittel- 
skim;  inny  odjtis  dostał  się  do  Krakowa  równocześnie  i  wcielony 
do  rękopisu  Piotra  z  Brześcia,  skąd  go  Grzegorz  w  kilka  lat  pó- 
źniej odj/isal;  innych  odpisów  po  bibliotekach  polskich  nie  udało 
się  odszukać.  Nie  zawiodła  więc  zupełnie  nadzieja,  jaką  Holeszow- 
ski w  przyjacielu  swym  pokładał;  Przybyslaw  postarał  się  o  to 
istotnie,  aby  traktat  w  odjjisach  się  rozszedł  i  udało  mu  się  to  le- 
piej  z  Largunisero,  niż  z   wykładem  pieśni  ś.  W(*jciecha. 

W  rękopisie  Wolfenbiittelskim  następują  na  k.  30,  b  i  31 
„Consuetudines  que  fiunt  in  yigilia  Johannis  Raptist*?  preeursoris 
Domini",  które  przedrukował  Usener  str.  81  i  n.  i  owemu  Alszowi 
przypisał.  Ten  domysł  zupełnie  fantastyczny,  ale  ja  bym  i  Hole- 
szowskiego  nie  uznawał  za  autora  krótkich  tych  zapisków,  przedsta- 
wiających jakby  program  podobnej  do  Largumsero  pracy;  zdaje 
mi  się,  że  powstały  w  niemieckiem  jakiemś  mieście,  pod  wpływem 
traktatu  Largumsero.  Dla  ciekawości  wymienimy  te  zwyczaje  „So- 
bótki": 1.  faciunt  igne.s  (quia  Johannes  erat  lucerna  ardens  antę 
Deum  etc);  2.  crinalia  (wieńce,  tak  czytamy  zamiast  ceryalia 
u  Usenera,  co  sensu  nie  ma,  w  rękopisie  było  może  cnalia) 
portant  in  capitibus  et  coronas  expendunt  antę  domos;  3.  precin- 
gunt  se;  4.  pueri  faciunt  eis  gladios  ligneos;  5.  homines  corisant 
et  letantur;    6.  eius  yigilia    ieiunatur,  cum    tamen    non    sit  tempus; 


z  D^IKJÓW  JĘZYKA    HOliSKlROO  317 

item  scolares  cum  laicis  se  percutiunt;  iteni  homines  portaiit  rosas 
et  flores  in  manibus:  iteni  in  ąuibusdam  locis  iuvenes  extra  yillas 
et  civitates  in  canipis  dormiunt.  Pominęliśmy  cytaty  z  pisma  św. 
i  z  hymnu  na  cześć  świętego;  zwyczaje  same  dobrze  nam  znane: 
noszenie  wianków  i  kwiatów,  palenie  ogni,  spędzanie  nocy  na  polu; 
chłopcy  robią  miecze  z  drzewa,  żacy  pasują  się  z  świtckimi,  będą 
to  zwykle  zabawy;  Ijrak  za  to  wzmianek  o  skakaniu  przez  ogień, 
lub  puszczaniu  wieńców  na  wodę;  nie  myślał  bowiem  autor-anonim 
przedmiotu  wyczerpać,  przytoczył  tylko,  co  się  łatwo  dało  nabożnie 
wytłumaczyć.  Taksatno  postąpił  i   Holeszowski. 

Jak  ,,Exposicio  cantici  s.  Adalberti"  Holeszowskiego  nazwa- 
liśmy zawiązkiem  pierwszym  slawistyki,  tak  uważamy  Largumsero 
jego  za  pierwszą  próbę  folkloru.  Wprawdzie  dawno  przed  nim,  od 
pierwszych  niemal  stuleci  chrześciańskich.  zapisywało  duchowień- 
stwo zwyczaje  i  obrzędy  ludowe,  ale  zawsze  w  tym  celu,  aby  z  nimi 
polemizować,  aby  je  karcić  i  rugować,  jako  resztki  bałwochwalstwa, 
jako  ])oduszczenia  i  mamidla  dyabelskie.  zawrze  więc  dla  celów 
ubocznych.  Holeszowski  pierwszy  zapisuje  zwyczaje  świąteczne  bez 
takich  celów:  wprawdzie  i  jego  gorszą  nadużycia,  i  on  chciałby  usu- 
nąć, co  mniej  godziwe,  ale  nie  może  o^rółem  potępiać  wszystkiego, 
czego  kościół  nie  nakazywał:  stara  się  więc  zwyczaje,  co  mu  się 
niezdroźnemi  lub  pięknemi  wydają^  wyjaśnić,  uzasadnić  z  pisma 
Św.  i  przez  to  polecić.  Nieodrodne  dziecko  wieku  porusza  w  tym 
celu  całą  machinę  alegoryczną,  przA-pisuje  rzeczom  najbłahszym 
najgłębsze  znaczenie,  nakręca  i  naciąga  wszystko  na  jedne  sztuczną 
modłę,  ale  w  tem  wvższy  po  nad  swój  wiek.  że  bez  uprzedzenia, 
z  poszanowaniem  dla  tradycyi  a  z  miłością  wszystkiego,  co  swojskie, 
do  zadania  swego  przystąpił. 

Zdawszy  pokrótce  sprawę,  dla  kogo  i  w  jakim  zamiarze  pracy 
się  podjął,  kreśli  siedm  godziwych  obyczajów  świątecznych  i  prze- 
ciwstawia im  siedm  niegodziwych,  oznaczając  pierwsze  jako  pars 
lub  porcio  Dei,  drugie  Diaboli.  Uderza  go  fakt  i  zastanawia  się 
nad  nim  przy  końcu,  że  tak  uroczyste  święto  obstawione  tylu 
zdrożnościami.  że  nigdy  tak  nie  kwitną  przesądy  i  wróżby,  jak 
właśnie  wtedy:  widocznie,  mówi  on,  im  większe  święto,  tem  wię- 
cej chciałby  dyabeł  dla  siebie  pożytku.  Nadmieniamy,  że  tę  same 
myśl  mnich  polski  na  początku  XVII  wieku  we  zbiorach  i  argu- 
mentach swych  homiletycznych  (Rękopisy  petersburskie.  Polskie 
I  Folio  1,  k.  40,  b)  tak  wyraził:   „dziwna  że  dyabeł    przy  każdem 


318  A.    HKUCKNKK 

wielkiem  świf^cie  ma  swoje  knmóreczkę:  przy  godach,  kolędę; 
przyszedł  ś.  Szczepan,  każdy  sobie  pan;  przy  YYielkiej  nocy,  dyngus 
i  kiczki;  ua  świątki,  kurek". 

Holeszowski  zaznacza  wyraźnie,  że  z  wielkiej  liczby  zwycza- 
jów wyjął  tylko  po  siedm  znaczniejszych  i  wylicza  jako  takie  na- 
stępne. Najpierw  poszczą  słudzy  boży  w  wilią  do  wieczora — sługi 
dyabelskie  obżerając  si*^  czuwają  aż  do  rannej  zoizy,  grając  w  ko- 
stki, by  w  przyszłj^  rok  szczęście  im  w  grze  sprzyjało.  Powtóre 
w  szczodry  ten  wieczór  otwierano  dawniej  domy  dla  ubogich,  sy- 
pano hojniej  strawę  bydłu,  miano  sakiewki  dla  ubogich  otwarte, 
kładziono  pieniądze  na  stół  dla  nich,  ozdabiano  domy  i  ^toly  — 
słudzy  dyabła  gmerają  w  pieniądzach,  bv  się  im  przez  cały  rok 
mnożyły,  otwierają  sakiewki,  by  nigdy  próżne  nie  były,  wykładają 
pieniądze  na  stół.  by  się  im  szczęściło.  Potrzecie  obsyłają  się  lu- 
dzie nawzajem  darami,  mianowicie  wonnościami,  przez  posłów,  wy- 
rażających: przysyła  ci  Piotr  lub  Jan  szczodry  wieczór,  których 
się  również  nagradza:  inni  zaś  czynią  to  dla  prze.>ądu.  bo  zubożał 
by  do  roku,  ktoby  wtedy  nikomu  czegoś  z  dobrej  woli  nie  poda- 
rował; grozi  też  tak.  komuby  wtedy  co  odmówiono;  kto  da  przy- 
niewolony,  np.  odda  dług,  szczęścia  w  przyszłym  roku  nie  zazna. 
Poczwarte  pieką  i  kładli  dawniej  na  stół  wielkie  białe  chleby 
a  przy  nich  nóż.  by  sługa  dla  siebie  lub  dla  ubogiego  do  woli 
krajał;  słyszałem,  niestety,  że  są  okolice,  w  których  to  czynią  nie 
w  imię  Chrystusa,  ale  aby  w  nocy  przyszły  bożki  i  jadłv:  mowa 
tu  o  bożkach  domowych,  ubożach  lub  ubożętach  polskiego  ludu, 
których  się  w  pewne  dni  karmi.  Popiąte  pożywają  pobożni  wiele 
owoców,  dawali  ubogim,  opasywali  drzewa  owocowe  słomą:  dziś 
rozkrawują  owoce,  wróżąc  o  urodzaju  przyszłorocznym  i  opasują 
drzewa  aby  obrodziły.  Poszóste  obchodzn  księża  i  żacy  w  białych 
komżach  24  i  31  grudnia  domy,  kadząc  i  kolędując  (śpiewając) 
i  otrzymują  kolędę,  grosze,  (skąd  ten  zwyczaj,  o  tern  niżej),  a  cho- 
dzą oni  z  krucyfiksem  i  świecami;  domowi  oczekują  ich  z  rado- 
ścią i  czcią,  klękają  i  całują  nogi  Zbawicielowe:  słudzy  dyabła 
wyją  przez  całą  noc.  śpiewają  i  przeszkadzają  innym  w  nabożeń- 
stwie, kobiety  nie  dozwalają  żaru  w  kadzielnicy  z  domu  wynosić, 
boby  szczęście  się  z  domu  wyniosło,  a  wsypują  go  w  piec,  pro- 
szą też  o  kadzidło,  służące  im  do  czarów  miłosnych  wobec  mężów 
lub  innych.    Posiódme    kładą    słomę    po  izbach  i  kościołach,  bo  na 


z   OZIKJÓW  Jl^ZYKA   POLSKlKGt)  319 

niej  Zbawiciel  leżał — biadaż  tym,  którzy  na  takiej  słomie  swoje 
nieczystości  płodzą;  używaji^  jej   kobiety,  aby  ich   pchły  nie  trapiły. 

Nie  potrzebujemy  dowodzić,  że  owe  dzielenie  tych  zwyczai 
na  pobożne  i  grzeszne  jest  zupełnie  dowolne;  że  alegoryczne  tłu- 
maczenie jedzenia  owoców,  opasywania  drzew  i  t.  p.,  po  które  czy- 
telnika do  tekstu  odsyłamy,  to  wyłączny  domysł  Holeszowskiego, 
silącego  się  na  byle  jakie  usprawiedliwienie  tego,  co  z  chrześcijań- 
skiego punktu  widzenia  usprawiedliwiać  się  nie  dawało;  że  powołv- 
wanie  się  na  dawnych  pobożnych  ludzi,  antiqui  honesti,  których  go- 
dziwe zwyczaje  spółcześni  zepsowali,  też  tylko  wybieg  Również  nie 
zamierzamy  wyliczać,  gdzie  wszędzie  podziśdzień  te  lub  podobne 
zwyczaje  się  zachowały;  znane  one  ogólnie,  nietylko  u  Czechów 
i  u  nas,  ale  taksamo  u  Niemców  i  t.  d.  Skargi  na  gry  w  kostki 
podczas  wilii  ogólne,  np.  we  współczesnym  zbiorze  kazań  krakow- 
skich ([)isanym  r.  1407)  czytamy  w  kazaniu  na  Narodzenie:  sed 
ve  nobis.  Multi  enim  sunt,  qui  ubi  deberent  gaudere  de  hac  nati- 
vitate  spirituali,  illi  gaudent  de  voluptate  carnis  et  ludo  taxil- 
lorum,  qaem  heri  vespere  fecerunt.  (Ręk.  jagieloński,  nr.  1619, 
k.  89,  a);  utyskiwania  nato  w  ustawach  synodalnych  i  t.  d.  Węgli 
z  domu  nigdy  się  chętnie  nie  wynosi;  obraza  to  ogniska,  ale  w  ta- 
kie dni  jak  wilia  lub  w  wielki  tydzień  za  żadną  cenę  tego  się  nie 
robi;  dziś,  kiedy  od  dawna  księża  z  krucyfiksem  domów  w  wilią 
nie  obchodzą  ani  kadzą^  przesądy  z  tem  połączone  same  ustały. 
Żywe  za  to  przesądy  co  do  .shjmy  lub  siana,  podścielanych  na  stole 
lub  rozrzucanych  po  izbie,  chociaż  o  jednym  szczególe,  wzmianko- 
wanym w  siódmym  zwyczaju,  dotąd  nie  udało  się  nara  słyszeć. 
Wróżenie  z  ziarn  jabłek  świątecznych  dziś  również  zamierać  się 
zdaje,  raczej  wróżą  z  kłosów  rzucany  cli  o  powałę.  Przewracanie 
w  ręce  pieniędzy,  wykładanie  na  stół,  praktykowane  i  dziś,  ale 
szczególniej  o  innej  porze  roku,  z  nastaniem  wiosny  lub  gdy  ku- 
kułka zakuka  i  t.  d. 

O  najciekawszym  ustępie,  w  którym  Holeszowski  niby  bożka 
pogańskiego  od  wiecznej  niepamięci  zachował,  osobno  mówić  wy- 
pada; U  sen  er  znachodzi  tu  bowiem  świadectwo,  że  Biełbog  kiedyś 
istniał  i  cześć  odbierał,  nas  zaś  poucza  ten  ustęp  tylko  o  tem,  jak 
się  mitologia  —  fabrykowała.  Streśćmy  najpierw  ten  ustęp. 

Kolędowanie  księży  i  żaków  objaśnia  Holeszowski  zwyczajem 
świeckim:  gdy  się  panu  ziemi  syn  narodzi,  obiegają  posłowie  grody 
i  wsie,  zamki  i  klasztory  z  radosną  nowiną  i  otrzymują  za  nią  ko- 


320  A.   BKUCKNKR 

łącze  (panis  nuncialis,  ztąd  nazwa  kolędy?  autor  ściślej  tego  nie 
wyraził).  Ale  ob(jk  tego,  powiedzielibyśmy  prostego  wykładu  dał 
Holeszowski  i  inny,  górniejszy,  powołując  się  na  inforraacye,  któ- 
rych zaczerpnął  w  klaszt(jrze  Brzewnowskim  od  sędziwego  kapłana 
Ais  za  (Alesz,  t.  j.  Albrecht,  forma  czeska,  jak  Maresz,  Mikesz 
i  t.  p.).  I  oto,  co  mu  Alesz  opowiedział:  Czesi  pogańscy  przyszli 
do  swej  ziemi  z  kultem  Bela,  wyniesionym  z  pod  wieży  Babel; 
kapłani  ich  obnosili  co  pierwszego  każdego  miesiąca  bożka  po  do- 
mach, gdzie  mu  długą  pieśń  śpiewano,  od  slow  'Dębek  stoi  pośród 
dwora',  dodając  za  każdym  wierszem  w  cześć  bożka  słowa  beli! 
beli!  Gdy  zaś  czeska  ziemia  chrześcijaństwo  przyjęła,  zmieniono 
ten  zwyczaj  pogański:  obchodzili  księża  z  krucyfiksem  domy 
w  kalendy  (pierwsze  dnie  miesiąca)  i  zmienili  tylko  ów  przyśpiew 
w  we  li  weli;  dopiero  ś.  Wojciech  ograniczył  te  obchody  na  24 
i  31  grudnia,  zastępując  kalendy  Bela  wigilią  i  oktawą  Narodze- 
nia Pańskiego;  zmienił  też  nazwę  kalenda  na  kolęda,  od  colere 
czcić. 

Otóż  cała  tu  konstrukeya  Alsza  oparta  o  jeden  drobny,  nic 
nie  znaczący  fakcik.  Jak  Holeszowski  poświadcza,  był  to  człowiek 
oczytany  i  szperacz  i  badacz  nieznużony;  o  uszj^  j<^»o  odbijała  się 
nieraz  kolęda  czeska  z  owym  przyśpiewem  Weli  Weli:  i  pytał  pe- 
wnie Alesz.  cóż  to  Weli  znaczy,  które  chyba  przysłówek  wele  wiele, 
bardzo,  przypominało.  Domysł,  że  w  tern  weli  kolędy  świeckiej 
tkwi  raczej  nazwisko  bożka,  bardzo  wówczas  zrozumiały,  kiedy  to 
duchowieństwo  tak  zacięcie,  choć  z  njalym  skutkiem,  przeciw  pie- 
śniom świeckim  ludowym  jako  wymysłom  szatańskim,  występo- 
wało. Zająwszy  raz  ten  j)unkt  widzenia,  resztę,  t.  j.  odnalezienie 
Bela  Danielowego.  obcbody^  kapłanów  a  później  księży,  rolę  ś.  Woj- 
ciecha wykomponował  Alesz  z  łatwością  i  zbogacił  tak  Olimp  sło- 
wiański o  nowego  bożka,  stworzywszy  go  z  gołego  przyśpiewu;  tym 
samym  prawem  moglibyśmy  łwpu  cupu,  danaz  moja  dana  i  t.  p.  do 
mitologii   wprowadzać. 

Błąd.  który  popełnił  Alesz,  popełniano  przed  nim  i  po  nim  cią- 
gle: gdzie  bożków  nie  było,  tworzono  ich  z  prostych  wykrzykni- 
ków i  przyśpiewów  niezrozumiałych  i  niemi  to  zapełniano  luki  tra- 
dycyi,  przedewszystkiem  u  Słowian,  których  mitologia  wcześnie, 
a  bez   śladu  zaginęła. 

Do  polskich,  ruskich  i  serbskich  przykładów,  które  w  nr.  25 
omówimy  obszernie,    przystępuje    czeski:  z  weli  treli  urobił  Alesz 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKIKOO  321 

W  czternastym  wieku  Bela  a  Usencr  odgarlł  w  nim  Fiicłbofja, 
o  którym  żadna  mitologia  nic  nie  wie:  utworzono  go  dowolnie  do 
Czarnoboga,  który  znowuż  był  tylko  wytworem  misyonarzy  nad- 
łabskich.  Ginie  więc  ostatnia  nazwa  bożka  czeskiego;  żadnej  nie 
przechowały  nam  dzieje  prawdziwe;  zmyślone  za  to  namnożyły  ich 
całymi  dziesiątkami. 

Źródła,  z  których,  objaśniając  zwyczaje,  czerpał  Jan  Hole- 
szowski,  wymienił  już  Usener  we  wspomnianym  wstępie;  chara- 
kterystyczne z  nich:  kronika  cesarza  Karola  t.  j.  Pulkawa  i  Hi- 
storia trium  regum.  napisana  przez  Jana  z  Hildesheim  (um. 
5  maja  1375  r.).  która  u  Słowian  wielkiego  rozgłosu  zażywała: 
rękopisy  jej  łacińskie  bardzo  częste  po  polskich  bibliotekach,  tłu- 
maczono ją  na  czeskie,  polskie  i  białoruskie  już  w  piętnastym 
wieku  (o  autorze  zob.  Usenera  1.  1.  str.  7 — 14:  o  tłumaczeniach. 
Archiv  fiir  slav.  Pbilol.  XT,  468  i  619). 

Prace  Holeszowskiego.  wyprzedzające  swój  wiek,  w  następnych 
zawieruchach  religijnospołecznych  odgłosu  należytego  nie  znalazły: 
nikt  nie  kroczył  dalej  po  drodze,  którą  on  torował;  o  Largumsero 
zapomniano  zupełnie;  komentarz  pieśni  św.  Wojciecha  ogłoszono 
wprawdzie  jeszcze  w  wieku  siedmnastym.  ale  wydawca  stał  już 
niżej  pod  względem  krytyki,  niż  autor.  Boleluczkr  pisał  by  spasa 
zam.  spasę  (vocat.),  niby  dlatego,  że  a  starsze  niż  e  (porównywa 
formy  daj  i  dej);  pisze  mylnie  łt/s  spasę  zam.  ty  spase^  zyzu  zam. 
zyzn  i  t.  d.;  nierozumie  już  tekstu,  który  Holeszowski  rozumiał. 
Jeżeli  zaś  Usener  pyta.  czy  wszystkie  jego  objaśnienia  są  w  ro- 
dzaju wywodzenia  'titulus'  od  'Titan'.  to  zarzut  ten  niesłuszny, 
gdyż  była  to  ustalona  etymologia  średniowieczna,  o  której  Hole- 
szowski wątpić  nie  śmiał,  i  dlatego  ją  za  inurrai  powtórzył. 

Prace  Holeszowskiego.  choć  drobne  rozmiarami,  przynoszą 
zaszczyt  narodowi  czeskiemu,  gdyż  w  zatęchłej  scholastycznej  nauce 
i  literaturze  są  przeddźwiękami   nowego  ruchu,  innego  życia. 

W  dodatku  więc  ogłaszamy  cenniejszą  z  tych  prac  na  nowo 
wedle  rękopisu  krakowskiego,  z  zachowaniem  nawet  ieo-o  ortoc^rafii- 
nieliczne  skrócenia  rozwiązujemy  i  wprowadzamy  interpunkcyę: 
dla  łatwiejszego  rozpatrzenia  się  wszystkie  ustępy  lub  zdania,  za- 
wierające opis  zwyczaju  lub  szczegół  j^kiś.  zaczynamy  a  capite. 
Błędy  rękopisu  krakowskiego  nieraz  poprawiliśmj-,  nie  ostrzegając 
o  tern  czytelnika;  w  innych  razach  opatrzyliśmy  je  wykrzyknikiem; 
gdzie  były  znaczniejsze    błędy  lub  opuszczone    wyrazy,  tam   w  na- 

Rozprawy  Wydz.  filolosr.  T.  LIV.  21 


322  A.  BRtJCKNER 

wiasach  wstawiani}'^  z  tekstu  Usenera  (U.)  iekcyę  poprawną    lub 
uzupełnienie  tekstu. 

Tabernaculum  Moysi  ornabatnr  corti- 
nis  de  vario  operę  plumario  factis,  ut 
habetar  Exodi  26». 

Veneraucle  ac  religiose  vir,  domine  Przybislae,  plebane 
in  Lyssa,  petistis,  immo  verius  mandastis  quatenus  vobis  scribe- 
rem  aliąua  de  popularibus  consuetudinibus,  que  ut  communiter 
observantur  vel  observabantur  in  festo  Nativitatis  Domini  nostri. 
Sed  sicut  s.  Johannes  Baptista  ad  Jesum  Matth.  3"  dixit  'Ego  a  te 
debeo  baptizari  et  tu  venis  ad  me',  ita  et  ego  ad  vos  dico:  ego 
a  vobis  debeo  doceri  et  vos  postulatis  doceri  a  me.  Ne  tamen  non 
ignorancie  sed  igfnayie,  non  insufdciencie  sed  invidie  ascribatur 
mihi  nota.  in  his  cum  Dei  adiutorio  mandato  vestro  pareo.  prout 
ingenioli  mei  parvitas  admittit,  presertim  quia  graeia  Dei  in  yobis 
vacua  non  est.  Nam  que  vobis  composita  seu  collecta  diriguntur, 
non  proicitis  ad  angulum  oblivionis  ociose  putrescenda  nec  in  ar- 
mario  reponitis.  postea  perlegenda  sed  nescio  quando,  sed  mox  stu- 
diose  ac  strenue  deducitis  in  fructuni  aliorum.  ut  exigistis  de  Can- 
tico  s,  Adalberti  et  exposicione  eius.  Quapropter  temate  premisso 
yestris  postulacionibus  respnndeo.  qu(jd  sicut  tabernaculum  Moysi 
ornabatur  eortinis  de  vario  operę  plumario.  ita  festum  Nativitatis 
Domini  ornatur  variis  consuetudinibus  hominum.  Ubi  tamen  non 
incongrue  tabernaculum  Moysi  representat  hoc  festum  Domini,  quia 
sicut  super  tabernaculum  Domini  gloria  Domini  apparuit  vel  appa- 
rebat  in  columpna  nubis  (Exodi  33"  et  Numer.  140),  sic  in  isto 
festo  Dominus  noster  natus  apparuit  in  s.  humanitate  sua,  sicut 
Jsaias  cap  19°  prophetizaverat  dicens  'Ecce  Dominus  ascendet  su- 
per nubem  lenem'  i.  e.  assumet  humanitatem  sanctam  et  mundam, 
nullo  onere  peccati  gravatam.  Recte  eciam  cortine  hic  significant 
consuetudines,  quia  sicut  cortine  preciose  decenter  ornabant  taber- 
naculum Dei,  ita  consuetudines  laudabiles  pulcre  decorant  hoc  et 
quodlibet  festum  ad  honorem  Dei.  Et  licet  tantum  decem  cortine 
tabernaculi  (337,  b)  erant,  attamen  non  solum  decem  sed  multe 
consuetudines  huius  festi  fiunt,  de  quibus  in  presenti  solum  de 
septem  famosioribus  scribens  scribo. 

Prima  consuetudo  multum  honesta  est,  quod  fideles  christiani 
in  vigilia  Nativitatis  Domini  nostri  ieiunant  usque  ad  stellam  i.  e. 


/,   DZIKJÓW    ,I1'}/VKA   POLSKIEGO  323 

usque  ad  vesperain  diei,  in  qua  iain  stella  apparet  ad  visum  vel 
apparere  pusset.  si  dies  clara  e.sset.  Pro  intellectu  huius  prinie  con- 
suetudinis  est  notandutn.  Leo:itur  in  libro  seu  Vita  trium  rcgum 
cap.  2"  et  5*^,  qaod  Halaani  aacerdos  Madian  et  propheta  geiitilis 
prophetizaverat  dicens  'Orit^tur  stella  ex  Jacoh  et  exurget  homo  de 
Israel  et  domiuabitur  omnium  gencium',  prout  aecundum  r-aldaicam 
translaeioneu)  hubetur  Num.  24".  Hac  igitur  in-opheoia  Indi.  Caldei. 
Persi  moti  ardenti  desiderio  expectabant  eandem  stellam  et  illura 
dominatorein  oimiiuin  gencium  ex  ista  prophecia.  intelligentes  per 
eum  futuram  essc  vocacionera  gencium.  Et  quanto  magis  expecta- 
bant.  tanto  maofis  illius  stelle  et  dominatoris  fama  et  desiderium 
in  eis  augebatur.  Et  ideo  Indi.  Caldei,  Pers]  ex  omnibus  terris  et 
regni.s  suis  elegerunt  de  se  12  studiosiores  et  in  astronomia  ex 
omnibus  periciores,  ut  in  quodam  monte  altissimo  alternatim  vigi- 
larent  et  diligenter  custodirent,  donec  ii  la  stella  oriretur,  quatenus 
ipsam  ortani  mox  eis  et  cunctis  orientalibus  intimarent,  ut  domi- 
natorem  genciuiii,  quem  stella  signifiearet,  inquirerent  et  adora- 
rent.  Et  cum  ex  iilis  12  aliquis  moriebatur,  statira  alter  in  astro- 
nomia doctus  io  locum  eius  in  eandem  custodiam  substituebatur. 
Hoc  eciam  Chrysostomus  tangit  in  Originali  suo  super  Matheura 
cap.  20.  Tandem  post  hmga  tempora,  ut  in  dieto  Trium  regum 
libro  cap.  4"  dicitur.  illa  stella  eadem  noctis  hora,  qua  Dominus 
noster  in  Betlehem  natus  fuit,  super  prefatum  montem  appa- 
ruit  yigilantibus  et  observatoribus  suis  et  tanti  luminis.  quod  sicut 
sol  tata  ia  die  quam  in  nocte  omnes  partes  orientales  immo  et 
firmamentum  illustrabat,  que  habebat  in  se  forraam  pulcherrimi 
pueri.  supra  cuius  caput  pulcherrima  crux  splen debat  et  dixit  ad 
eos:  Natus  est  hodie  rex  Jiideorum.  qui  est  expectacio  (338,  a) 
gencium  et  dominator  eorum;  ite  in  terram  Jnde  ad  inquirendum 
eum.  Deinde,  ut  dicitur  ibidem  cap.  9*^  et  12",  cum  iam  universi 
homines  terrarum  et  regionum  orientalium,  audientes  et  videntes 
tam  mirabilem  stellam,  ipsam  sine  dubio  stellam  per  Balaam  pro- 
plietam(!)  et  diu  expectatam  intelligerent,  et  tunc  isti  ss.  tres  reges, 
SC.  Caspar,  Melchior.  Balthazar.  qui  protunc  in  terris  triplicis  Indie, 
Caldee.  Persis,  Thar-sis  et  Insule  Arabie,  Saba,  Madiana,  Epha  et 
aliis  multis  et  raagnis  regnabant,  eandem  stellam  oassam  non  pu- 
tantes  sed  certi  de  significacione  eius,  cum  magna  gloria  et  comi- 
tatu  copiosissimo,  cum  muneribus  et  animalibus  infinitis  de  longin- 
quis  regionibus    orientalibus  in   13  diebus  cum  omnibus  hominibus 

21* 


324  A.   BKUUKNEli 

et  pecoribus,  non  coraedentes  nec  bibentes  nec  dormientes.  Stella 
in  aere  ipsos  ducente  et  continue  eis  diem  luce  suu  faciente  pre- 
terąuam  in  Jerusalem.  Postquaiu  veneriint  in  Betlehem  et  ibi  in- 
yenerunt  natum  regem  Judeorum,  puerum  cum  Maria  raatre  eius 
et  procidentes  ipsum  adoraveiunt  et  munera  ei  obtulerunt,  ut  dici- 
tur  Matth.  2".  De  quibus  Isaias  prophetizaverat  cap  6"  dicens  'Am- 
bulabunt  gentes  in  luinine  tuo  et  reges  in  splendore  ortus  tui'. 
Gwilhelmus  ait  Durandi  in  Racionali  suo  parte  6*  sub  4*  feria 
Quatuortemp  irum  in  Adventu  Domini  dicit.  quod  prius  in  vigiliis 
magnorum  festorum  vigilabant  obristani.  ubi  iam  nos  ieiunamus, 
quia  propter  aliquorum  insolencias  et  indeeentes  dissoluciones  po- 
stea  patres  ss.  mutaverunt  vigilacionem  noctis  sacre  in  ieiunaeio- 
nem  diei  precedentis.  Ex  his  ergo  omnibus  coUigo  eausam  cosue- 
tudinis  huius.  sc.  qnia  in  yigilia  Nativitatis  Domini  ieiunamus 
U8que  ad  vesperam  et  usque  ad  stellam,  primo  et  jirincipaliter  in 
reverenciam  tam  gr;*ndis  festi,  2°  esecundum  hoe  quod  vigilacio  no- 
bis  mutata  est  in  ielunacionem,  ieiunamus  usque  ad  vesperam  diei. 
representantes^  quod  custodes  Stelle  vigilavcrunt  in  monte  usque 
ad  vesperam  mundi.  ieiunacione  unius  diei  significantes  vigilacio- 
nem  et  custodiam  eorum  tocius  temporis  a  prophecia  Balaam  usque 
ad  Nativitatem  Domini  nostri.  qui  natus  est  in  vespera  i.  e.  in  fine 
mundi,  ut  in  Hympno  canitur  'Urgente  mundi  vespera  uti  sponsus 
de  talamo  egressus  bonestissima  virginis  matris  clausula'.  Secundum 
quod  s.  Paulus  ad  Cor.  10"  dicit  quia  nos  sumus.  in  quos  fioes  se- 
culorum  devenerunt.  Eodem  intellectu  expectanms  et  ieiunamus 
U3que  ad  stellam  memorantes.  quod  ipsi  custodes  expectaverunt  et 
vigilaverunt  usque  ad  apparic.ionem  illius  stelle  gloriose.  Finis 
(338.  b)  autem  ieiunii  nostri  in  hac  yigilia  est.  ut  sicut  tunc  isti 
s?.  Magi  per  stellam  illam  ieiunantes  et  yigilantes  invenerunt  na- 
tum regem  in  Betlehem.  que  interpretatur  domus  panis.  ita  et  nos 
per  stellam  nostram  yigilantes  et  ieiunantes  inreniamus  eundem 
regem  per  graciam  natum  in  corde  nostro.  quod  est  domus  panis 
vivi  digne  in  sacrnmento  sumpti  Huius  tamen  ieiunii  refeccio  se- 
rotina  debet  esse  moderata  tam  sacerditibus.  quia  debent  a  media 
nocte  celebrare  missas  ss.,  quam  populo.  (|ui  debent  vigilare  in  ma- 
tutinis  sacris. 

Sed  heu  in  omnibus  rebus.  que  aguntur  ad  laudem  Domini 
Dei,  diabolus  semper  vult  habcre  partem  suam.  Nam  ubi  fidele* 
christiani    ieiunant  usque   ad    stellam  yespertinam,  et  pf)8t  hoc  mo- 


z   DZIKJÓW   JĘZYKA  POLSKIEGO  325 

derate  reficientes  corpus  suum.  dormiunt  paulisptr  et  surgentes  ad 
matutiuua  vigilaiit  et  laudaiit  Doininuni  Deuin.  ibi  8ervi  diuboli,  qui 
suut  in  potestate  eius,  alic^ui  in  tam  solenipni  vigilia  iiigurgitantur, 
aliqui  suffunduntiir  et  aliqui  non  soluni  ad  stellam  yespertinam, 
sed  eciam  ad  stellam  matutiiiam  ud  laudem  diabulo  vigilant,  illo 
sacratissimt)  sero  ludentes  tasseres.  furtuniuni  tasseriun  tocjus  se- 
queiitis  anni  probantes.  Et  cum  pnlsatur  ad  matutinas,  ubi  b(jni 
surguut,  ibi  ipisi  primo  se  depununt  iam  debilituti  in  natura  cor- 
poris  sui  et  dormiunt  ad  ortum  solis  et  aliqui  ludentes  per  totam 
noctem  sacram  postea  dormiunt  per  omnes  missas  illius  ciolempnis- 
sime  festivitatis.  Et  hec  umnia  diabolus  gaudenter  trahit  in  partem 
suani.  Isti  ss.  Tres  reges  U(jn  ludo  tasserum,  sed  desiderio  cordis 
quesiverunt  et  ideo  verum  fortunium  invenerunt.  Sed  illi  tassere 
quanto  magis  fijrtunium  querunt,  tanto  magis  illud  perdunt  et  in- 
fortunium  inveniunt.  ut  in  unoquoque  impleatur  illud  psalmi  108 
'DiicKit  malediccioneni  et  venit  ei  et  noluit  benediccionem  et  elon- 
gabitur  ab  eo'.  Et  hec  est  prima  consuetudo. 

Seeunda  consuetudo  est,  quod  vigilia  Nativitatis  Domini  vo- 
catur  largum  sero.  propter  hoc,  quia  est  vigilia  illius  festi,  in  quo 
facta  est  largitas  ingentissima  toti  mundo.  Nam  ab  iuicio  eius  nun- 
quam  celi  tam  in  magna  largitate  (359,  ai  aperti  fuerunt  isti 
mundo.  sicut  hoc  s.  tempure.  velud  in  matutinis  eius  canimus  di- 
centes  'Hodie  per  totum  raundum  meliiflui  farti  sunt  celi',  quia 
Deus  pater  ex  immensissima  largitate  sua  hoc  tem[)ore  dedit  mundo 
in  salutem  suum  dileetissimum  filium,  quo  nihil  dulcius.  nihil  maius, 
nihil  preciosius,  et  in  persona  sua  largitus  est  nobis  totam  deitatem, 
cum  ij)sum  de  virgine  naści  dignatus  est.  Unde  s.  Bernard us  super 
'Missus  est'  omelia  2^  dicit  ""Yirgini  distillantibus  celis  tota  se  in- 
fundit  plenitudo  deitatis'.  Hoc  Amos  prophetizaverat  cap.  ultimo 
dicens  'Erit  in  die  illa.  stillabunt  montes  dulcedine  et  omnes  colles 
culti  erunt',  quia  montes  i.  e.  ss.  personę  trinitatis  stillaverunt  dul- 
cedinem  i.  e.  deitatem  in  personam  lilii  et  omues  colles  i.  e.  hu- 
miles  ajSfectus  virginis  Marie  bene  culti  fuerunt  ad  suscipiendum 
eam.  Pro  hac  largitate  Isaias  deprecatus  est  cap.  45**  dicens  'Ro- 
rate  celi  desuper  et  nubes  pluant  iustum,  aperiatur  terra  et  ger- 
minet  salvatoreni',  quasi  dicat:  celi  i.  e.  ss.  personę  trinitatis,  pater 
et  filii  et  spiritus  sancte.  rorate  i.  e.  operę  indiriso  mittite  desuper 
i.  e.  unum  ex  vobis,  qui  mittendus  e.st,  ec  nubes  i.  e.  angeli  pluant 
i.  e.  per  Gabrielem    annuncient  iustum  i.  e.  Christum  Dominum  et 


326  A.   IJKUCKNEK 

terra  i.  e.  virgo  Maria  aperiatur  i.  e.  per  consensum  suscipiendi 
eum  et  germinet  i.  e.  in  virginitate  permanens  concipiat  et  pariat 
salvat(jrem  tocius  inundi.  Et  non  solum  filiura  suum  pater  dedit 
mundo,  sed  eciam  omnia  cum  eo,  ut  s.  Paulus  ad  Rom.  8°  dicit 
Troprio  filio  suo  non  pepereit  Deus,  sed  pro  nobis  omnibus  tra- 
didit  illum,  ąuomndo  non  eciam  omnia  cum  illo  nobis  donavit?' 
quia  ut  Job.  3'^  dicitur  'Sic  Deus  dilexit  mundum,  ut  filium  suum 
unigenitum  daret,  ut  omnis,  qui  credit  in  eum,  non  pereat  sed  ba- 
beat  vitam  eternam'.  Nam  ab  eteruo  natus  a  patre.  temporali  nati- 
yitate  datus  est  mundo.  Ideo  in  maiori  missa  buius  festivitatis  gau- 
denter  eanimns  Tuer  natus  est  nobis  et  filius  datus  est  nobis'. 
Ecce  quanta  largitas  facta  huic  mundo  in  isto  festo. 

Merito  ergo  vigilia  eius  vocatur  boc  nomine  -iargum  serc', 
Unde  et  fideles  et  pii  cbristiani  fiuut  largi  illo  sero  magis  quara 
alio  temperę  in  reverenciam  ac  memoriam  iłlius  celestis  largitatis, 
quia  non  est  ita  (339,  b)  pauper  paterfamilias.  qui  boc  sero  non 
faciat  largam  consolacionera  sue  familie,  si  non  potest  plus.  saltem 
lumen  maius  facit  illo  sero  in  sua  stuba.  Sic  paterfamilias  tocius 
mundi,  Deus,  t-x  largitate  sua,  sicut  boc  sacro  tempore  fecit  maius 
quam  uraquam  antę  ea  lumen  familie  sue  i.  e.  populo  buius  mundi, 
tenebras  errorum  eius  lumine  vere  fidei  et  gracie  habundanter  il- 
luminans,  ut  dixerat  Isaias  cap.  9**  'Populus  qui  ambulabat  in  tene- 
bris,  vidit  lucern  magnam'.  Et  in  triduo  mortis  Cbristi  alteri  fa- 
milie sue,  SC.  animabus  in  inferno  et  in  limbo  patrum  existentibus 
pater  fecit  lumen  magnum.  quaudo  idem  filius  eius  moriens  in  cruce 
et  descendens  ad  eos  lumine  sue  divinitatis  illustravit  tenebras  ipso- 
rum,  ut  in  eadem  auctoritate  Isaias  dixerat  'Habitantibus  in  regione 
umbre  mortis  lux  orta  est  eis'. 

Antiqui  bonesti  bomines  bac  vigilia  large  aperiebaut  domos 
suas  usque  ad  summum.  ut  quilibet  indiguus  liberę  intraret  et  re- 
feccionem  acciperet.  Sic  Dominus  Deus  ad  plenum  aperuit  domos 
suas  oracionis  sc.  ecclesias.  ut  quilibet  cbristianus  confessus  et  con- 
tritus  et  spiritualem  anime  refeccionem  sc.  eukaristiam  et,  ałia  sa- 
cramenta  ecclesiastica  acciperet.  ad  que  nos  Dtmiinus  invitat  Matth. 
22^  dicens  'Ecce  prandium  meum  paravi,  venite  ad  nupcias'. 

Immo  antiqui  non  solum  ad  bomines,  sed  eciam  ad  iumenta 
hac  yigilia  habuerunt  largitatem,  quia  et  iumenłis  hoc  sero  magis 
de  pabulo  apponebant  quam  alio  tempore,  sicut  forte  et  nunc  hoc 
aliqui    faciuut.    Sic    pater  celestis    isto    sacro    tempore,  dum    bos  et 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   POLSKI KGO  327 

asinus  starent  super  fenu  comedentes,  apposuit  eis  in  presepium 
largum  et  plenum  pabulum  tocius  mundi,  quo  ornnia  nutriuntur,  sc. 
suuni  dilectuin  filiuin  in  huinanitate,  quod  ąuidem  pabulum  glorió- 
sum  Abakuk  propbeta  in  medio  duum  animalium  considerayit  et 
expavit,  ut  habetur  cap.  3"  secundum  translacionem  septuaginta 
interpretum,  quam  sequitur  officium  ecclesiasticum.  Si  ergo  diyites 
(340,  a)  reciperent  hoc  sibi  in  eunsuetudiiiem,  qucjd  loco  illius  bo- 
vis  et  asini  isto  sero  assuinereiit  boves  et  equos  et  alia  iunieiita 
pauperum  et  in  memoriam  et  reverenciam  huius  rei,  quod  dominua 
natus  tunc  temporis  corani  eis  in  presepio  iacuit,  nutrirent  penes 
sua  iuinenta  et  in  crastino  vel  post  totum  festum  bene  nutrita  eis 
redderent.  sine  dubio  in  caritate  hoc  facientes  pro  illo  reciperent 
preinium  celeste,  secundum  quod  Apocal.  14^  dicitur  'Opera  enim 
illorum  secuntur  illos'. 

Item  antiqui  honesti,  sicut  hae  vigilia  habuerunt  peras  suas 
apertas,  ubicunque  divertebantur,  ut  manus  esset  paracior  pro 
numnio  pauperi.  ponebant  intra  prandiuni  huius  vigilie  pecuniam 
super  inensam  suani  [cz.  quam]  illo  sero  proposuerant  dare  paupe- 
ribus,  ul,  cum  pauper  veniret,  in  facili  haberent  cicius  dare.  Ex- 
pouebant  oinnia  preciosa  clenodia  ad  mensam  et  hec  omnia  facie- 
bant  in  bon(j  intellectu  et  recta  fide,  non  ad  superbiam  sed  memo- 
rantes  predictain   celestem  largitatem  et  venerantes. 

Sed  heu  diabolus  in  hac  secunda  consuetudine  per  contrarium 
habet  suam  partem  in  pluribus  hominibus.  Nam  illo  sero  tenent 
manum  in  pera,  non  propter  hoc  ut  nummum  pauperi  exeipiant, 
sed  ut  in  pecuniis  misceant,  quatenus  eis  per  totum  annum  sequen- 
tem  pecunie  augeautur;  ponunt  pecuniam  ad  mensam  non  propter 
hoc,  ut  eam  pauperibus  distribuant,  sed  ut  pecuniale  fortunium  ha- 
beant;  aperiunt  bursas  suas  hoc  die,  non  pauperibus,  sed  ut  tota 
fortuna  iiitret  in  bursas  eorum.  Et  sic  bas  et  alias  multas  bonas 
et  laudabiles  antiquorum  consuetudines  pervertunt  ad  indiscretura 
et  erroneum  intellectum  et  sua  mała  fide  perducunt  ad  pessimas 
supersticiones  suas.  partem  dei  convertentes  in  partem  diaboli.  quod 
bene  de  eis  potest  dici  illud  ad  Rom.  1"  'Mutaveruut  gloriam  in- 
corruptibilis  Dei  et  yeritatem  in  mendacium',  servieutes  pocius  de- 
moni  quam  deo.  propter  quod  tradidit  illos  deus  in  reprobum  sen- 
sum  secundum  desideria  adinveniencium  ipsorum.  Et  hec  secunda 
-consuetudo. 

Tercia  consuetudo  est,  quod  in  vigilia  Nativitatis  Domini  ho- 


328  A.   IJRUUKNICR 

miues  inutuo  niittunt  sibi  larguin  sero  propter  hoc,  quia  est  [340,  b) 
yigilia  illius  festi,  quo  pater  celestis  misit  magnum  et  utile  lar- 
gumsero  omnibus  hominibus  buius  seculi.  Ita  magnum  misit,  quo 
iani  maius  non  babuit  in  toto  celo,  sc.  suum  filiuin  predileetum,  qui 
cum  ipso  patre,  spintu  s.  est  eiusdem  magnitudinis  et  excellen- 
tissime  equHlitatis,  unus  deus  iminensus,  de  quo  Asapb  in  psalma 
76*'  dixit.  'Quis  deus  magnus  sicut  deus  noster'.  quasi  dicat  nuUus. 
Et  ita  utile  misit.  quod  utilitate  eius  multum  consolati  et  letificati 
sunt  bomines  in  boc  seculo.  Sicut  in  matutinis  eiusdem  festi  in 
tropo  versus  'Tanquam  sponsus'  cauimus.  Quod  Gabriel  missus  ab 
arce  veniebat.  magnam  leticiara  nuuciabat,  quod  Cbristus  yenturus 
alvo  matris  procreatus  i.  e.  Divino  operę  seeundum  carnem  factus^ 
tanquam  sponsus  precedens  de  talamo  suo.  Et  Luce  2":  Angelus 
ad  pastores  dixit  'Ev"angelizo  vobis  gaudium  magnum,  quod  erit 
omni  populo,  quia  natus  est  nobis  bodie  salvator  mundi'. 

Et  in  precedenti  consuetudiue  actum  est  de  largitate,  que  facta 
est  in  hoc  magno  et  utili  doiio,  sed  in  hac  cunsuetudine  agitur  de 
missione  eius.  Sic  bec  diccio  largumsero  ibi  significat  tempus  vi- 
gilie,  sed  bic  significat  munus.  quod  illo  tempore  mittitur.  Sed 
quereres,  per  quos  nuncios  boc  benedietum  largumsero  missum  est 
hominibus?  dico  eciam,  quod  per  excellentes  nuncios,  ut  sue  excel-^ 
lencie  congruebat:  missum  est  sc.  per  Gabrielem  arcbangelum  ad 
gloriosam  yirginem  Mariam.  Hi  nimirum  nuncii  in  bac  legacione 
bene  conscii  fuerunt,  ut  s.  Johannes  in  sermone  de  assumpcione 
eiusdem  yirginis  dicit  'Quod  semper  est  angolis  congnata  virgini- 
tas'.  Nam  primo  pater  gloriosum  illud  largumsero,  quod  per  Ga- 
brielem angelum  misit  digne  domicelle  Maj-ie  in  festo  annunciacio- 
nis  (341  a)  eius  in  quadrage8ima,  quando  angelus  salutacione  pre- 
missa  'Ave  gracia  plena"  illud  p.>rrigens  sibi  dixit:  'Dominus  te- 
cum',  quod  ipsa  per  consensum  suscepit  et  concepit  tunc,  quando 
ad  angelum  dixit  'Fiat  mibi  seeundum  rorbum  tuum'  Et  legitur 
Luce  1**  'Ibi  missus  est  angelus  Gabriel  ad  yirginem'  etc.  Beata 
autem  virgo  Maria  seryayit  illud  largumsero  in  suo  castissimo  utero 
per  plenos  9  menses,  ut  dicit  s.  Augustinus  in  4''  libro  de  s.  Tri- 
nitate.  Et  tunc,  sc.  in  hoc  festo  Natiyitatis  Maria  a  deo  patre 
missum  bominibus  buius  mundi  presentayit  illud.  qaando  enm  fe- 
liciter  cum  gaudio  genuit  in  huric  mundum,  ut  babetur  Luce  2*^. 
De  bac  missione  buius  laudabilis  largisero  s.  Paulus  ad  Gal.  4°  di- 
cit: 'Autem  (cz.  At)  ubi  venit  plenitudo  temporis,  misit  Deus  filium 


z   DZlKJÓW   JĘZYKA  fOLfSKIKGO  329 

suum  natum  ex  inulierf,  factum  aub  legę.  ut  e(js,  (jui  sub  legę 
erant,  redinieret,  ut  adopciimem  filioium  reciperent',  ut  [skrcślićj. 
Exponainus  uobis,  si  placet,  hanc  auctoritatem  secundum  ordinariiini 
glozam  et  Hiiymonem,  ut  magis  appareat  preci(j.sitcjs  et  utilitas  buius 
magni  et  escellentis  largisero.  Nam  pleniludu  tempiris,  ut  dicit 
gloza,  fuit  prefiiiitum  tempus  post  multa  tempora  peracta,  quod  pa- 
ter Yuluutate  sua  prefiniverat,  in  quo  mitluret  filium  suum,  ut  illud 
Luce  2"  'Iinpleti  dies  Marie  sc.  |)refiniti  ut  pareret  et  peperit  filium', 
ut  Haymo  dicit,  qaod  boc  idem  tempus  inipletum  fuit,  quand()  iam 
quiuque  etates  mundi  tutaliter  implete  eraut  et  sexta  incbtiabatur. 
Et  non  s(jlum  tempus,  sed  eciam  prcnnissio  patris  in  eo  irnpleta 
est,  ut  antę  promiserat  per  propbetus  suos  in  scripturis  ss.  de  filio 
suo  mitteudo,  ut  dicitur  ad  Rom  1°.  Factum  ex  muliere:  secundum 
glozam  naści  proprie  est  uaturaliler  ex  semine  vin  seu  yirtute  se- 
minis  yirilis  generati(!),  sicut  uos  iu  concepcione  nostra  naseimur 
et  generamur.  Sed  Christus  non  ex  semine  vin  sed  operę  spiritus 
8.  conceptus  est.  Nam  secundum  Damascenum  in  3"  libro  senten- 
ciarum  suarum  cap.  2"  et  secundum  communiorem  posicionem  spi- 
ritus s.  corpus  Cbristi  fecit  ex  castis  et  purissimis  sanguiińbus 
(341.  b)  yirginis  mulieris.  Et  ideo  hic  proprie  loquendo  non  debet 
dici  natum  ex  muliere  sed  factum.  Et  ad  Rom  I**  non  debet  dici 
natus  secundum  carnem  sed  factus,  super  quo  gloza  dicit  'Possunt 
homines  generare  filius  sed  non  possunt  facere  eos'.  Per  quod  de- 
struitur  laicorum  prudencia,  qui  dicunt  'pater  meus  fecit  me'.  Et 
ideo  secundum  s.  Thomam  de  Aquino  circa  3  seutenciarum  distinc- 
tione  4  in  exposicione  literę  particula  4:  Licet  Christus  conceptus 
et  natus  possit  dici  tam  de  spiritu  s.  qaam  de  yirgine  Maria,  ta- 
men  factum  ex  muliere  et  factus  secundum  carnem  proprie  pertinet 
ad  concepcionem  Domini  et  natus  ex  Maria  ad  nativitatem,  qua 
ex  utero  virgiuis  est  productus  sicut  in  symbolo  apostolorum 
dicitur  'Qui  conceptus  est  de  spiritu  s.,  uatus  ex  Maria  yirgine'. 
Ex  his  ergo  patet.  quam  preciosura  est  hoc  largumsero  quia  con- 
ceptum  est  non  ex  libidinoso  coitu  yiri  sed  ex  purissimo  operę 
spiritus  s.,  natum  est  non  ex  corrupta  femina,  sed  ex  Intacta 
yirgine.  Et  dicit  'ex  muliere',  nam  mulier  duobus  modis  in 
scriptura  intelligitur,  sc.  corrupcione  yirginitatis  et  sic  mater  dei, 
non  dicitur  mulier,  et  natura  8exus  et  sic  mater  Christi  dicitur 
mulier,  quia  est  feminei  sexus  et  non  masculi  et  hoc  intellectu 
Dominus  (Joh.  2*^)  ad  eam  dixit.    'Quod  mihi  et  tibi  mulier',  et  de 


330  A.   BKiJCKNEK 

Ewa  (Gen.  2°)  dicitur  '■Quud  Dominus  edificavit  costam  Ade  in 
mulierem'  et  notutu  est,  quod  Ewa  adbuc  erat  virgo,  quaiido  for- 
mata  est.  Et  ąuomodo  3"  cap.  dictum  est  "Mulier  decepit  me',  eodem 
sensu  dicitur  hic.  Faetum  sub  legę,  quia  operę  spiritus  s.  factus 
tempore  et  in  statu  legis  Moysi,  quod  patet,  quia  secundum  legem 
octava  die  circumcisus  est  et  quadragesima  die  cum  oblatione  le- 
gali in  templum  presentatus,  ut  babctur  Luce  2".  Et  factus  est  sub 
legę,  ut  eos  homines,  qui  sub  legę  i.  e.  sub  gravi  onere  legis  Mo- 
saice  erant.  redimeret  i.  e.  exemplis  sui.^,  factis  et  predicacionibus 
educeret  in  legem  gracie,  cuius  iugum  suave  est  et  onus  lene,  ut 
in  ea  in  baptismo  fidem  Christi  accipientes  adopcionem  filiorum 
Dei  reciperent,  ut  Joh.  1°  dicitur  ■Qaotquot  susceperunt  Christum, 
dedit  (342,  a)  eis  potestatem  filios  Dei  fieri,  his,  qui  credunt  in 
noraine  eius'.  Ecce  quam  magna  est  utilitas  nostra  de  hoc  precioso 
largosero.  Misit  ipsum  pater  ad  incarnandum  pye(?)  ut  caro  et  frater 
noster  esset  et  ut  nos  sibi  per  eum  iu  filios  adoptaret  ad  eternus 
diyicias  gracie  et  glorie  sue  celestis  et  ut  ipse  tara  excellentissi- 
mus,  qui  prius  fuit  unigenitus  filius  Dei  careus  fratribus.  esset  in 
nobis  primogenitus  in  mułtis  fratribus,  ut  dicitur  ad  Rom.  8"  'Est 
enim  nunc  et  semper  unigenitus  filius  Dei  naturalis  et  primogeni- 
tus. habens  nos  posteros  fratres  adoptivos,  ut  ipse  per  David  psalmo 
21°  de  nobis  dignatus  est  ad  patrem  dicere  'Narrabo  nomen  tuum 
fratribus  meis'. 

Inde  ergo  homines  in  memoriam  et  in  reverenciam  Luius  ce- 
lestis missionis  hoc  sero  mittunt  sibi  largurasero  sc.  res  iocundas 
et  delicatas  et  precipue  oderiferas  inter  duas  pulchras  scutellas. 
Sic  pater  celestis  misit  nobi.s  largumsero  iocundum,  delicatutn  et 
valde  odoriferum,  sc.  filium  suum,  cuius  odór  bonę  fanie  et  lauda- 
bilis  vite  disgressus  est  per  universum  mundum,  iramo  suos  suo 
odore  redolere  facit  undique.  sicut  s.  Paulus  2**  ad  Cor.  2*"  dixit 
'Odór  bonus  sumus'.  Et  misit  illud  iuter  duas  pulchras  scutellas 
i.  e.  in  pulcherrima  humanitate,  que  habet  duas  pulchras  partes,  sc. 
animam  rationalem  mundissimam  [et  carnem  humanam  castissi- 
mam  U.],  ut  dicit  Daniel  (Damascenus  U.)  in  3°  libro  cap.  2°  et 
beatus  Hieronj^mus  in  epistoła  ad  Damasum  papam  dicit  sic  'Con- 
fitemur  unam  filii  esse  personam,  ut  dicamus  duas  perfectas  et  in- 
tegras  substancias  i.  e.  diyinitatis  et  humanitatis,  que  ex  anima 
continetur  et  corpore'.  Hoc  Hieronymus. 

Est  autem  circa  hoc  mos  hominibus,  quod  suscipientes  missum 


z    DZIEJÓW   JKZYKA    l'OL.SKIK(JO  331 

sibi  largumsero  ref^raciantur  mittentibus  et  nuncios  retnunerant  atłe- 
rentes  et  mittentibus  rernittunt  aliud  largumsero  per  alios  nuneios 
8U08.  Sic  et  nos  non  sirnus  ita  rusticani,  ut  idem  omittamus,  sed 
ex  toto  corde  infinitas  graoiarum  acciones  patri  eelesti  agarnus  pro 
tanto  largosero.  Remunerenius  ist(js  nuncios,  b.  Muriam  et  h.  Ga- 
brielem nostris  dignis  laudibus,  qui  nobis  istud  largumsero  attule- 
runt,  et  remittamus  patri  celesti  bona  opera  per  ali(;s  [nuntios  U.], 
ss.  angelos  nostros,  qui  (o42.  b)  continue  vota  nostra.  oblaciones  et 
bonas  acciimes  perferunt  in  conspectu  divine  maiestatis  eius,  ut  in 
canone  misse  clausula  nona  deprecamur,  sicut  eciam  angelus  Ra- 
pbael  ad  Tobiam  cap.  12°  dixit  ''Quand<j  orabas  cum  lacrimis  et 
sepeliebas  mortuos,  ego  obtulj  oracionem  tuam   Domino'. 

Est  eciam  consuetudo,  quod  nuncii  presentantes  largumsero 
expriinunt  nomina  mitteucium  dicentes  'Petrus  vel  Johannes  mittit 
Yobis  largumsero'.  Sic  eciam  dominus  Jesus  se  ipsum  pro  largo- 
sero per  ss.  apostolos  suos  misit  in  muudum  universum  Matth.  16°, 
ut  predicacione  omnibus  gentibus  innotescerent  nomen  eius,  sicut 
ad  Aiianiam  de  s.  Paulo  aet.  9°  dixerat  "^Yas  electionis  mihi  est  iste, 
ut  portet  nomen  meum    coram    gentibus    et  regibus  et  filiis  Israel'. 

In  hac  tercia  consuetudine  diabolus  habet  sum  porcionera, 
quia  quidam  usittunt  hoc  die  largumsero  non  in  memoriam  celestis 
missionis,  sed  ut  sint  per  totum  annum  sequentem  fortunati.  Nam 
et  fatentur,  quod  qui  isto  sero  non  munerat  alios.  priusquam  annus 
finietur.  miser  efficietur.  Et  e  conyerso  illi,  quibus  hoc  sero  aliquid 
denegatur.  prophetizant.  sed  non  ex  Deo.  dicentes  deneganti:  miser 
efficieris  isto  anno,  quia  non  muneras  isto  sero.  Immo  magis  asse- 
runt,  quod  qui  isto  sero  aliquid  cuacte  dat,  erit  iufortunatns  toto 
anno  sequenti;  et  ideo  nulunt,  quod  in  hoc  festo  de  debitis  mone- 
antur.  ne  sint  infortunati.  intelligentes  in  monicione  et  solucione 
debitorum  quand;nn  coaccionem.  Sed  hec  et  similes  intenciones 
eorum  procedunt  ex  intellectu  ipsorum  erroneo  et  si  quibus  taliter, 
ut  credunt,  eveniant,  hoc  non  6t  secundum  causam  naturalem  ea- 
rundem  accionum  suarum,  sed  ex  occulta  et  latenti  demonis  de- 
cepcione  et  procuracione,  ut  eos  dividat  in  fide  recta  et  confirmet 
in  fide  mała.  Et  ita  ipsi  diabolo  pro  grato  largosero  mittunt  et  in 
partem  eius  dirigunt.  De  hac  diabolica  decepcione  b.  Augustinus 
(343,  a)  in  2"  libro  de  doctrina  christiana  plurima  dicit.  Et  hoc 
est  tercia  consuetudo. 

Quarta    consuetudo    est,   quod    in    yigilia   Nativitatis    Domini 


332  A.   BRUCKNER 

utuntur  fideles  niagno  albo  pane  sc.  in  raagnis  coneis  aut  tortis 
propter  hoc,  quia  est  vigilia  illius  festi,  qaa  natus  et  datus  est  no- 
bis  in  Betlebem  i.  e.  in  domo  panis  magnus  albus  panis  celestis 
SC.  duminu*  noster  Jesus  Cbristus,  sicut  ipse  de  se  Joh.  6"  dicit 
'Ego  sum  panis  vivus,  qui  de  celo  desoendi'.  Dominus  noster  est 
magnus  panis,  quod  multum  patet  ex  hoc,  qu('d  est  panis  magno- 
rum  sc.  atgelorum  psalmo  ll'^  et  filiorum  Dei  Matth.  15",  sicut 
ipsemet  de  se  quasi  voce  de  exceiso  ad  s.  Augustiuum  7°  libro 
Confession.  cap.  1"  dicit  'Cibus  sura  grandium,  cresce  et  mandu- 
cabis  me,  nec  tu  me  in  te  mutabis  sicut  cibum  oarnis  tue, 
sed  tu  mutaberis  in  me",  quasi  diceret:  Augustine.  non  sum  ci- 
bus parvulorum  sed  robusturum;  igitur  cresce  fide  et  desiderio 
in  magnum  et  manducabis  me  cibum  magnum  in  tuam  utilita- 
tem  magnam.  quia  non  tu  me  per  digestionem  naturalem  ut  car- 
nem  comestam  mutabis  in  corpus  tuura.  sed  tu  per  graciam  et 
devocionem  anime  tue  mutaberis  in  meam  conforniitćitem.  Dominus 
noster  ita  est  magnus  panis,  quod  se  ipso  sufficit  ad  nutrimentum 
omnibus.  qui  sunt  in  celo,  in  terra  et  in  purgatorio.  Nam  sanctos 
in  celo  nutrit  sua  delicata  visione,  fideles  in  terra  digna  sacramen- 
tali  sumpcione,  animas  in  purgatori(j  sui  in  sacramento  pia  obla- 
eione.  In  cuius  signum  sacerdos  hostianj  sacram  in  tres  partes 
frangit  supra  calicem  in  missa,  unam  otierens  ad  gloriam  sancto- 
rum,  aliam  ad  graciam  vivorum,  terciam  ad  sufFragium  fidelium 
defunctorum,  omnibus  in  vitam  eternam,  ut  ipsemet  panis  dominus 
nostre  de  se  Joh.  6°  dixit  Ego  sum  panis  vite,  si  quis  manduca- 
verit  ex  ipso,  non  morietur".  Est  ita  magnus  panis  iste,  quod  suf- 
fieiet  electis  suis  in  eternum  ad  vitam.  de  quo  ibidem  Joh.  6°  di- 
xit  'Operaraini  cibum,  qui  permauet  in  vitam  eternain  qui  mandu- 
cat  hunc  panem,  vivet  i  u  eternum'.  Est  eciam  iste  panis  tante  ma- 
gnitudinis  et  virtutis.  (343,  b)  quod  originaliter  j)rocedit  ab  ipso 
omnis  panis  materialis,  sufficientissime  totum  mundum  nutriens 
corporaliter.  In  cuius  signum,  in  manibus  huius  spiritualis  panis, 
augebatur  ille  materialis  panis  in  tanta  habundancia.  quod  ex  5 
panibus  materialibus  et  2  piscibus  saturati  sunt  ÓOOO  hominura  et 
12  cophini  de  fragmentis,  que  his  superfuerant.  sunt  impleti,  ut 
ibidem  Joh.  6"  legitur.  Est  igitur  iste  [lanis  Dominus  poteus  et 
Dominus  virtutum;  in  psalmo  146°  de  ipso  dicitur  'Magnus  Domi- 
nus noster  et  magna  virtus  eius'.  Et  sic  patet,  quod  Dominus  noster 
est  magnus  panis  et  admirabilis    nimis.    Dominus   non  est    nec   un- 


z  DZIKJÓW  JI.J/A'KA  POL.-SKIKGO  333 

quain  fuit  nio;er  panis  ex  parte  pcceati,  qm'a  ipdum  iiuiiąuain  ali- 
quocł  denjgrayit  peccatutn.  neqne  enini  coneeptus  est  et  natus  in 
orifcinali  peccuto,  ut  de  ipsD  aiijj^elus  ad  Mariam  Luce  1"  dixit 
''Qu()d  ex  te  naacetur  sanctuni,  v(icał)itur  filius  Dei'.  iu'que  postea 
aliquo  peccato  aetuali  quoeuiiqiie  minimo  mortali  vol  reniali  aut 
qua  pia  fraude  est  inquii\atus,  ut  de  ipsu  s.  Petrus,  qui  cum  eo 
continue  conver8atus  est,  l'^  canonica  sua  cap.  2°  dicit  '<i»,ui  pec- 
catutn non  fecit  nec  inventus  est  dolus  in  ore  eius'.  Et  non  solum 
suus.  sed  eciam  extranens  sc.  Pilatus  iudex  suus.  qui  eum  iudica- 
vit,  de  ipso  Joh.  19"  dixit  'Ejjo  in  eo  nuUain  culpain  invenio',  se- 
cunduni  (j[Ut)d  s.  Paulus  I'"*  ad  Tim.  cap.  8"  dicit  'Oportet  autem 
illuin  tcstimonium  habere  bonutn  et  ab  bis,  qui  fi^-is  sunt'.  Immo 
non  soluni  actu  sed  eciam  potencia  nullum  peccatum  potuit  eum 
inquinaro,  quia  non  tantum  homo  erat.  sed  eciau)  veriis  deus,  quem 
peccatum  maculare  non  potest.  ut  magister  2"  Sentenciarum  distinc. 
12  cap.  3^  deterniinat.  Patet  ergo,  quod  Dominus  non  est  nec  fuit 
panis  niger  nigredine  peccati.  Est  autem  dominus  noster  panis  al- 
bus  ex  parte  gracie  divine.  quia  in  quantum  Deus  evst  ab  eterno. 
essenciale  et  infinitum  ac  sufficientissimum  principium  omnis  gra- 
cie, sed  in  quantum  homo  mox  a  primo  instanti  concepcionis  sue 
fuit  (344.  a)  gracia  babuudantissima  sanctificatus.  non  quod  prius 
fuisset  pecator  et  postea  per  graciam  a  peccat(j  mundatus,  sed  quod 
simul  in  eodem  temporis  instanti  factus  est  homo  et  s.  homo.  Hec 
s.  Thomas  determinat  in  'd^  parte  quest.  34*  art.  1"  in  responsione 
et  in  solucione  2'  argumenti.  Immo  fuit  dealbatus  uniyersaliter 
omnibus  graeiis,  ut  b.  Augustinus  in  epistoła  ad  Dardanum  cap. 
39°  dicit  ''Quod  sicut  in  capite  hominis  sunt  omnes  sensus,  ita  in 
capite  ecclesie  Christo  sunt  omnes  gracie".  Item  per  graeiam  sancti- 
ficacionis  est  super  omnes  nives  dealbatus  i.  e.  super  omnes  sanc- 
tos  per  graeiam  Dei  sanctificatos,  quia  quidquid  gracie  potest  ex- 
cogitari  in  omnibus  sanctis,  eminencior  est  in  ipso,  nam  ceteris 
sanctis  data  est  gracia  in  mensura,  sed  Christo  data  est  sine  men- 
sura.  ut  s.  Johannes  Baptista  de  hac  sibi  gracie  donacione  Joh.  3* 
dixit;  non  enim  ad  mensuram  dat  deus  spiritus  i.  e.  graeiam  sibi, 
ut  magister  3°  libro  Sententiarum  dist.  13**  cap.  1°  exponit.  Ecce 
quam  dominus  noster  est  albus  panis  excellenti  albedine  gracia. 
Sed  dicis:  ex  quo  dominus  noster  est  magnus  panis  azimus,  qui8 
illum  panem  ita  magnum,  ita  album  pistavit?  dico,  licet  tota  a.  tri- 
nitas  uno  et  indiviso  operę  eum    pistaverit,  tamen    seeundujn  attri- 


334  A.  BUtJCKNKR 

bucionem  specialiter  spiritus  s.  pistor  eius  fuit.  Et  in  quo  clibano? 
in  castissimo  virginis  utero.  Et  quo  inodo?  illo  sc.  modo,  quem 
ano^elus  expressit  ad  eandem  yjroineni  Luce  1°  dicens  'Spiritus 
s.  superve.niet  in  te'  ad  pistandum  et  operandum  concepeionem  hums 
benedicti  panis  domini  nostri  et  virtus  altissimi  i.  e.  ipse  filius  Dei 
obumbrabit  i.  e,  excellens  et  inaccensibile  lumen  diyinitatis  sue, 
carne  ex  te  assumpta.  conteget  tibi  i.  e.  tue  naturę,  se.  ut  tua  hu- 
manitas  illud  ferre  possit.  secundum  quod  per  Ezechielem  32°  dixit 
""Solem  nube  tegam'  i.  e.  divinitatem  carne  cooperiam.  in  cuius 
obumbracionis  umbraculo  (344_,  b)  tibi  iocundo  et  bene  noto  ab 
omni  ardore  fomitis  seu  libidinis  carnalis  libera  in  hac  eoncepcione 
eris.  ut  deinceps  virgo  semper  permaneres.  Ideoque  et  quod  nasce- 
tur  ex  te,  sanctum  i.  e.  illud  s.  ens  in  quo  erit  ttjta  divinitas,  anima 
racionalis  et  caro  humana,  vocabitur  filius  Dei  non  adoptivus  sed 
naturalis.  similiter  et  tuus.  quia  ex  te  nascetur.  Nam  ut  deterrainat 
s.  Thomas,  in  3'^  parte  questione  33*  art.  1°  et  duobus  sequentibus, 
dicens:  spiritus  s.  ex  castissimis  et  purissimis  sangiiinibus  virginis 
virtute  sua  formavit  corpus  Christi  sine  virili  semine  et  peecato 
originali  et  illud  anima  racionali  animavit  et  verho  i.  e.  filio  Dei 
univit  et  non  ita  tempore  successivo.  sicut  successive  enarratur,  sed 
in  uno  et  eodem  instanti  factum  est,  ut  dicit  Johannes  Damiani  in 
libro  3"  suo  cap.  2".  Et  sic  ille  dignus  jianis  dominus  noster  hoc 
ordine  pistatus  et  conceptus  est  de  spiritu  s.  ut  dicitur  in  symbole 
apostolorum.  Hanc  sanctissimam  pistacionem  i.  e.  concepeionem 
domini  nostri  congrua  similitudine  expriinit  pistacio  panis  oblati. 
qui  pistatur  ad  sacrificium  sanctissimi  corporis  eius  in  missa.  Nam 
alba  farina  sine  fermento  secundum  morem  ecclesie  Romanę  signi- 
ficat  corpus  Domini  mundum  sine  libidine  et  sine  fermento  i.  e. 
originali  peecato  conceptum.  Munda  aqua  infusa  farine  significat 
mundani  animam  eius  in  predicto  corpore  creatam  [cantenatam  U.]. 
Et  ignis,  in  quo  htc  pistacio  fit,  bignifieat  divinitatem,  cui  dictum 
corpus  et  anima  unita  sunt  in  persona  filii  domini  nostri.  Et  ferrum 
ignitum.  in  quo  hec  pistacio  fit.  significat  virginem  Mariam  firmam 
in  fide  et  humilitate  ac  in  proposito  et  voto  castitatis.  divinitate 
spiritus  s.  ignitam  et  preventam  [preeminentem  U.].  Mora  obiatę  in 
ferro  cum  pistacione  significat  morani  9  mensium.  per  quos  Domi- 
nus fuit  in  utero  virginis  cum  C(jrporis  augmentacione.  Leccio,  que 
fit  circa  oblacionem( !)  pistacionem,  significat  tcjtam  illam  locutio- 
nem,  que  fuit  inter  angelum  et  virginem  in  annunciacione  concep- 


z   DZIEJÓW   JKZYKA    POL.SKIK(iO  335 

cionis  Domini,  ut  ponitur  Luce  1".  (34;"),  aj  Candela  ardens  circa 
hane  pistacionem  significat  ipsum  angelum  lucis  annunciantem  Do- 
mini concepcionem.  Oblata  nondum  consecrata,  cadens  in  terram 
vel  in  parte  fraota.  habens  maculam.  non  ponitur  ad  sacrificium 
corporis  Domini,  quia  ille  panis  Domin us  noster  non  de  terra  sed 
de  celo  fuit,  non  adversitatibus  fractue.  non  inaeulam  infamie  con- 
traxit.  Miniatri  ad  lianc  oblatorumf!)  pistacionem  lavant  mauus  et 
confiteutur  peccata  sua  confessori,  induuutur  superpelliciis,  quia  ibi 
teneut  locum  mundissimum  spiritus  s.,  qui  fuit  pistor  conceptionis 
Domini  nostri.  Quamvis  hec  mundicia  et  alia  supra  scrvpta  ad  na- 
turam  fiant  eciam  ad  reverenciam  tam  digni  sacramenti,  ad  quod 
ille  obiatę  pistantur.  Sed  forte  iterum  dicis:  Cum  iste  magnus  al- 
bus  panis,  quo  isto  festo  utimur,  significet  illuin  gloriosum  panem 
Dominum  nostrum,  et  cum  fermentum  significet  peccatum,  quare 
ad  nostrum  materiałem  panem  addimus  fermentum,  cum  ille  spiri- 
tualis  panis  Dominus  noster  nullum  peecatnm  habuit?  Ad  hoc  res- 
pondeo,  quod  hoe  facimus  non  propter  peccatum  suum,  quia  nullum 
habuit,  sed  j)ropter  peccatum  nostrum,  quia  ipse  non  suum  sed  no- 
strum [peccatum  U.J  pertulit  in  corpore  suo  innocenti,  cum  pro 
nobis  in  cruce  passus  est,  ut  hoc  ipsum  Isaias  de  ipsos  { !)  prophe- 
tizaverat  cap.  53"  dicens  '^Vere  languores  nostros  ipse  tulit  et  do- 
lores  nostros  ipse  portavit.  Vulneratus  est  propter  iniquitates  no- 
stras,  attritus  est  propter  scelera  nostra'  et  peccatum  multorum 
tulit.  Vel  quia  fermentum  in  aliis  significationibus  non  solum  pra- 
vam  doctrinam  significat  ut  Matth.  lo"  'Simile  est  regnum  celo- 
rum  fermento  quod  acceptum  mulier  abscondit'  et  ideo  ad  hos 
panes  apponimus  fermentum,  signifieantes  evangelicam  Domini  no- 
stri doctrinam.  que  peińmens  pravam  pharizecjrum  et  hereticorum 
doctrinam  in  cordibus  fidelium  inducit  fervorem  et  dileccionem 
dei  et  proximi  [et  U.]  cognicionem  s.  trinitatis,  (345.  b)  ut  dicit 
Haymo  super  'Espurgate  vetus  fermentum'  P  ad  Cor.  5°.  Vel  ap- 
ponimus fermentum  ad  panes  huius  festi,  ut  nobis  sint  magis  sa- 
pidi  ad  comedendum,  per  hoc  eciam  optantes,  ut  sicut  materiale 
fermentum  facit  nobis  sapidum  hunc  materiałem  panem,  ita  fer- 
mentum evangelice  doctrine  faciat  nobis  sapidum  illum  spiritualem 
et  celestem  panem  dominum  nostrum  et  bene  sapere  tum  in  ipso 
quam  in  sacramento  altaris  secundum  [quod  U.]  de  eo  Sapient. 
1Q°  dicitur  Tanem  de  celo  prestitisti  eis,  domine,  omne  delectamen 
[tum  U.]  in  se  habentem  et  omnis  saporis  suavitatem'. 


336  A.   BKUCKNEK 

Autiąui  autem  honesti  homines  de  bona  fide  et  sano  intellectu 
ponebant  super  mens  is  et  raensalia  hos  magnos  albos  panes  raa- 
teriales  et  iuxta  eos  cultellos  et  diniitteuant  per  boc  festum.  ut  fa- 
milia, ąuando  vellet,  cideret  eos  sibi  et  pauperibus.  per  hoc  sigui- 
ficantes  et  meraorantes.  quod  ille  magnus  albus  spiritualis  panis, 
dominus  noster,  sicut  in  hoc  festo  natus,  pannis  involutus,  positus 
fuit  in  presepio  Luce  2°.  cui  magi  offerentes  munera  ponebant  iuxta 
eum  in  presepio.  ut  in  libro  legitur  de  Vita  eorum  cap.  21"^  de 
quo  pane,  Christo,  familia  i.  e.  credentes  eius  accipiunt  salutem  et 
eternum  nutrimentum,  ut  ipsemet  de  se  Job.  K"  dicit  'Ego  sum 
bostium,  per  me  si  quis  introierit.  salvabitur  et  ingredietur  et  egre- 
dietur  et  pascua  inveniet\ 

Sed  beu   diabolus  in    hac  quarta  consuetudine  nimis    grossum 
errorem  pro  sua  jmrte  quasi  a  contrario  .sequitur,  nam.   ut    audivi, 
in    quilHisdam    partibus    Cbristiani    dimittunt    panes    in    mensis    et 
mensalibus    per  hoc    festum    cum    cultellis.  non    in    laudem    et  me- 
moriam  Christi    infancie,  sed    ut    in    noctibus  veniant  dii    et    come- 
dant.    In    veritate    hec    est    grossa   paganorum    perfidia.  qui   habent 
multos  deus,  cum  Christi   fideles  habeant  tantum    unum  deum.    Hic 
est    grossus    intellectus,  quod    illi    dii.  qui    sunt   demonia.  comedant 
carnales  eibos    cum  sint  spiritus    pro  certo.  (346.  a)  In   boc  errore 
grossissimo    similes    sunt    illis,  qui    ponebant    cibos    carnales    super 
sepulcra  carorum   suorum,  ut  anime  de  uocte  de  sepulcris  exeuntes 
comederent  eos,  quos  Maximus  episcopus  redarguit  in  uno  sermone 
de   cathedra    s.  Petri    qui    sic    incipitur  'Quamvis    solempnitas'   etc. 
Et  similes    sunt    Babyloniis.  qui    coram   Deo  suo   Bel    ponebant   ci- 
bos, ut  de  nocte  comederentf!).  ut  habetur  Daniel   ultimo  cap.  Unde 
de  eis  bene  potest  dici  ad  Rom.  1°  'Evanuerunt  in  cogitacionibus  suis 
et  credentes  se  sapientes  stulti  facti  sunt'.  Et  hec  quarta  consuetudo. 
Quinta  consuetudo  est,  quia  in  yigilia  Nativitatis  Domini   cbri- 
stiani   magis    utuntur  fructu   arborum,  quam    alio    tempore.  propter 
hoc,  quia  est  vigilia    illius  festi,  qua(Ij  natus  est  nobis  delicatus   et 
valde  utilis  fructus    sc.  Dominus  Jesus  Christus.    Aiii   fructua  sunt 
[boni  et  U,]   delicati  ex  nobilitate    arboris   sue,  ut  dicitur  Matth.  7" 
'Non  potest  arbor  bona  fructus  malos  facere.  sed  omnis  arbor  bona 
fructus  bonos  facit'.  Sed  hic  est  e  conyerso,  quia  arbor  sc.  gloriosa 
virgo    est   delicata    a    nobilitate    sui    fructus    i.  e.  Jesu    Christi.    Et 
quia  iste  fructus  sc.  Christus  in  se  bonus  est,  ideo  necesse  erat,  ut 
ipsa    arbor    produceus   eum   sc.  virgo    bona   esset,  quia   non   potest 


z  D/IEJÓW  JKIŁYKA  POLSKIK(i()  337 

arbor  mafa  fructus  bonos  facere.  Unde  s.  Bernardus  super  'MisBus' 
omelia  3*  ad  yirgineni  Mariam  dicit  'Non  quia  tu  bencdicta,  ideo 
benedictus  fructus  veiitris  tui,  sed  quia  ille  te  prevenerit  in  bene- 
diccionibus  dulcedinis.  ideo  tu  benedicta.  Hec  est  virga  Aron,  que 
arida  a  semine  yirili  spiritu  s.  fecunda  liunc  sanctissimum  fructura 
protulit  ut  dicitur  Numer,  17",  de  qua  Isaias  prophetizavit  XP  cap. 
dicens  'Egredietur  virga  de  radice  Jesse  et  flos  de  radice  eius 
ascendet'.  (346.  b)  S.  Bernardus  ibidem  super  omelia  2*  hoc  expo- 
nens  dicit  'Virgam  yirginem,  florem  yirginis  partum  intellige'.  Et 
ecclesia  iu  yersu  canit  '^Virgo  dei  genitrix  yirga  est.  flos  filius  eius'. 
Moyses  populo  Israel  Deuteron.  28"  dicit  'Si  precepta  Domini  dei 
tui  audieris,  benedictus  tu  et  benedictus  fructus  yentris  tui'.  Beata 
Virgo  Maria  impleyit  mandata  Domini  dei  sui,  ideo  meruit,  quod 
angelus  in  annunciacione  parte  illorum  Moysi  yerborum  eam  bene- 
dixit  dicens  'benedicta  in  mulieribus'.  Et  Elizabeth  Luce  1"  yerba 
angeli  complens  rediisit  ad  verba  Moysi,  quibus  ecclesia  cum  Eli- 
zabeth ipsam  et  filium  eius  cottidie  benedicit  in  salutacione  ange- 
lica  dicens  "^Benedicta  in  mulieribus  et  benedictus  fructus  yentris 
tui'.  Per  obedienciam  ergo  mandatorum  Dei  Maria  bac  Moysi  digna 
fuit  benediccione,  quod  Dominus  nunc  dignatus  est  esse  fructus 
yentris  sui,  qui  est  benedictus  in  secula.  Nam  de  hoc  eodem  fructu 
iurayit  Dominus  David  psalmo  131"  dicens  'De  fructu  yentris  tui 
ponam  super  sedem  tuam'  et  angelus  Luce  t"confirmans  dixit  'Et 
dabit  illi  Dominus  Deus  sedem  Dayid  patris  eius  et  regnabit  in 
domo  Jacob  in  eternum  et  regni  eius  non  erit  finis'.  Pro  intellectu 
horum  est  sciendum,  quod  hic  sedes  Dayid,  supra  quam  sedit,  est 
idem  quod  regnum  eius^  quo  regnayit.  Sed  sedes  seu  regnum  Da- 
yid est  duplex,  sc.  terrenum  et  celeste.  Terrenum  regnum  eius  fuit, 
quo  hic  regnayit  in  terrestri  Jerusalem  et  illud  dicebatur  suum, 
quia  actu  tenuit  ipsum.  Celeste  autem  regnum  eius  est  in  celo,  sc. 
super  celestem  Jerusalem,  ut  angelus  hic  dicit  sedem  Dayid  de 
regno  celesti,  non  quod  Dayid  aliquando  tenuerit  illud,  sed  quia 
eius  terrenum  regnum  significabat  istud  celeste  regnum,  ideo 
(347,  a)  celesti  dicitur  suum,  ut  dicit  s.  Bernardus  super  ""Missus 
est'  omelia  4*.  Habuit  autem  Dayid  duos  filios  principales,  sc. 
Salomonem  et  Christum,  Salomon  hereditarie  successit  sibi  in  re- 
gno terrestri  sicut  3"  Reg.  2^  dicitur  'Salomon  autem  sedit  super 
thronum  David  patris  sui  et  confirmatum  est  regnum  eius  nimis'. 
Et  Christus  non   typice  sed  realiter  successit    sibi  in  regno  celesti. 

Rozprawy  Wydz.  filolog.  T.  LIV.  22 


338  A.   BROCKNKR 

ut  ipse  de  se  post  resureccionem  Matth.  28"  clixit  'Data  est  mihi 
potestas  in  celo  et  in  terra'.  Nam  in  resurreccione  sua  in  ąuantura 
homo  acce])it  regnum  super  omnem  creaturam  tocius  miuidi,  quod 
tamen  in  quaiitnm  Deus  semper  habuit.  Et  ideo  de  hoc  celesti  regno 
David  loquitur  et  auctoritates  predicte,  in  quo  sibi  Cbristus  successit, 
et  non  de  regno  David  terreno,  quod  patet  ex  hoc,  quia  Christus  nun- 
quam  temporaliter  regnavit  in  Jerusalem  terrestri.  sicut  ipse  de  se 
ad  Pilatum  Joh.  14°  dixit  'Regnum  meum  non  est  de  hoc  mundo'. 
Immo  cum  eura  homines  voluissent  rapere  et  supra  se  temporalem 
regem  facere,  fugit  in  montem  renuens  dignitatem  regni  terreni, 
ut  habetur  Job.  6°.  Item  regnum  David  celeste  est  perpetuum, 
quod  sibi  Christus  perpetuayit,  sicut  secunda  auctoritas  de  eo  di- 
cit  "^Et  regnabit  in  domo  Jacob'  i.  e.  super  electos.  qui  per  domum 
David  hic  intelliguntur,  in  eternum  'Et  regni  eius  non  erit  finis'. 
Sed  regnum  temporale.  non  tantum  David.  sed  et  omne  regnum 
Judeorum  iam  cesavit,  nusquam  in  mundo  comparet.  Sed  isti  licet 
improprie  dicti  Judei  moderni  fabulantur,  se  habere  regem  de  stirpe 
David  in  latibulis  subterraneis.  Sed  si  est  rex,  cuius  regni  est  rex? 
si  habent  eum  in  Wvenna,  interrogent  ducem  Austrie,  si  Austria 
est  regnum  regis  eorum  aut  ducatus  ducis.  Si  habent  eum  in 
Wyena(!)5  interrogent  marchionem  Moravie,  si  Moravia  est  regnum 
regis  ipsorum  an  marchionatus  marehionis.  In  Jerusalem  eciam 
Soldanus  non  dabit  sibi  regnum  suum  nec  Romani  Romam  et  sic 
de  aliis.  Et  ideo  translatum  est  iam  sceptrum  de  Juda  et  dux  de 
femore  eius,  ut  Jacob  patriarcha  Gen.  49°  prophetizaverat.  Jam  ve- 
nit  desideratus  cunetis  gentibus,  ut  predixerat  Aggeus  cap.  2°.  Jam 
(347,  b)  uuctus  est  sanctus  sanctorum,  ut  Gabriel  angelus  revela- 
verat  Danieli  cap.  9°.  Et  hec  omnia  impleta  sunt  tempore  regis 
Herodis  Ascalonite  alienigene,  quando  sub  regno  eius  natus  est  ille 
nobis  delicatus  fructus  Dominus  noster,  ut  dicitur  Matth.  2°.  Post 
quem  quidem  heredem  nullus  rex  de  stirpe  Judeorum  fuit  huc 
usque,  ergo  Judei  falso  et  contra  se  sibi  blandiunt,  asserentes  se 
modo  regem  habere.  cum  ad  Pilatum  Joh.  9"  predixerant  'Non  ha- 
bemus  regem  nec  cezarem'  Nos  autem  Christiani  habemus  Chri- 
stum  regem  de  stirpe  David,  ut  prima  auctoritas  dixit,  sc.  posi- 
tum  super  sedem  David  in  eternum.  Et  ideo  sicut  illud  ad  Rom. 
1"  'Christus  factus  est  ex  semine  David'  secundum  carnem  est  ita 
intelligendum,  quod  factus  est  ex  muliere  virgine,  que  seminaliter 
ex  stirpe  David  processit,  ut  exponit  s.  Thomas  circa  3  Sententia- 


33 

7.    I./IKJÓW   JKZVI<A    10I.SKlK(i<> 


r,„„  <l>,t    4"  nart    5-  in  eKpo»iei»ne  t,.xf,».    Sic   intelligenclun.  est, 
:,  ChnlJe.   fructus  Inn-is  David,  <,,ia  de  -ig-  c,,,s  per 

;..,„  pr.,e...u  sec™a„™  -^  ^^ ;:7;::  ^^C: 

T)avid    tiucid  protestati    sunt  i-t   .ludei  i.  i-    P"er 

Liaym,  iju  ■-    i  n„,,ifl'   ^t    ■.■enlile*,   ut   mulier   Cananea 

21»  dicentea  'Osanna   fdio    David    et   „enuie., 

M,tth    l->»  dicons  'Miserere  raei  dom.ne  fil.  Dav.d    et    .  c   in  p  u 

rii  !*■  1      s   Eva„gelioru™.  Ecce   q«an,  deli-am,   et  nobtl,.  fructus 
•^s    Jesus    Christuldo   nobili    [regum  U.l    pr.^^ap.a   proceder,.    Est 

ec  ,.n  don,i,u,s    noster  fructus  nobis  valde  „tibs,  q„.a  per  cundem 
r  c tum  "  or,..su,n  exsoluti  sunu.s  ab  illo  fructu.  quen,  ,n  parad.so 
iructuni   „lui  flicitur  Gen.  S^.  Et   tunc   exs()luti 

carpseramus  de    hgno    vetito,  ut    clicitur  v^ei 

J.n,  ah  eo  auar.do  Dominus  noster  mortuus  est  m  cruee,  ui 
r^e  30  SenTntiaru.  di.t.  14^  cap.  ultimo  dicit  'Christus  en.m 
Tn  c  LL  est  hostia  nostre  Hberacion.s'.  Ecce  quantum  nob.s 

b    Au-ustinus  in  libro  de  baptismo    paryulorum  cap    lO"  dicit    In 
b.  Au-ustinus  I  ^^^^^   g^  gg^,^^^ 

f rn;  :::Tu™  :::;:::' poLaere,  sed  ve„.t  rede.ptor 

rll z  decept^r'.  Hec  b.  Au^tsti.us.  Ecce  P-  ^wa™  ^rue tu^ 
de  li.n..  paradisi  traximus  et  per  Manam  fructun,  .n  l.gnum  cruc.s 
rest  t;in,„s,  ian,  fructum  per  fructum  in  l.gnum  solv,n.us  e.^a  cap- 
W  fructus  liberati  sumus.   Ideo   ingenios,    protores  scr.buut  in 

pa  ,^u  arbcrun.  de  qua  Eva  a  parte  sin,stra  cap,,  fructun,  et 
Ca  parte  dcKtra  reddit  fructum  filium  suum  ,n  cruce  ,u  a  - 
Wm    dicln,.    I.e.u    Eva   fructu    .entris   sui.    sc.    <.-"    -j™;;_ 

^1"'^,  -r:^i;\::r„ur:iatutr  .:teC;rptr  s:^ 

rri:rctu"rs::i:que.  auge.  „unciaute  et  sp^Hu^s.  operante 
i„  ventre  suo  coucepit,  pascit  genus  bu.nauum,  f  "'^■"/^^'"^^^ 
idcLco  picores  imagiuanti  l!i„geuiosi  U.)  pingunt  Evam  a  s,mstr, 
e::,uulaute.«    popu.u.    .-uctu    ^  f^^^ ^  ^r^ 
murmurante  sibi   serpente  ad   aurem,  et   Marian,  p,n  un 
con^unicantem    homines   fructu  suo   sub  forn,a  „blate   eon    ca  e- 
Antiąui    hom.nes    honesti    in    fide   recta   ponebant       uc  us   ,n 
mensalibus  et  mensis  in    hoc  festo   et  scindebant  eos    »"";-?- 
toilia    et   p»»perib„s,  per   hoc   sign,ficantes    et   men,oran,es   quod 


340  A.  BUUCKNEK 

ille  generosus  fructus  Dominus  noster  sicut  hoc  festo  natus,  pannis 
involutus.  positus  fuit  in  presepio,  ut  habetur  Luce  2''  et  in  triduo 
mortis  sue  cum  cultello  et  gladio  passionis  sue  scissus  fuit  in  duas 
partes^  sć.  in  animam  et  corpus,  licet  tamen  a  diyinitate  eius  di- 
yise  non  fuerunt,  ita  quod  hec  scissio  proveuit  familie  credencium 
in  salutem  et  cibum  eternum,  ąuamyis  illa  scissio  in  eodem  (348,  b) 
triduo  fuerit  in  magnam  tribulacionem  et  tristiciam  benedicte  ma- 
tris  sue,  ut  sibi  Simeon  senex  prophetizaverat  Luce  2°  dicens  'Tuam 
ipsius  animam  pertransibit  glaudius  doloris'. 

Item  antiqui  de  bono  intelleetu  sicut  hac  vigilia  cingebant 
arbores  fructiferas  cum  albis  straminibus.  significantes  per  hoc:  illa 
gloriosa  arbor  Maria,  castissima  virgo  existens,  protulit  illum  deli- 
catum  et  utilem  fructum  Christum  Dominum.  quia  albedo  straminis 
lumbus  circumcingens  significat  castitateir.  et  yiriditas  arborum 
yirginitatem.  Et  sicut  illo  tempore  propter  frigus  yiriditas  arborum 
latet  in  radioe,  ita  tunc  yirginitas  b.  Yirginis  propter  incrednlita- 
tem  hominum  et  fraudera  demonum  latebat  hominibus  et  diabolo. 
Quedam  taraen  ćirbores  et  in  hieme  yirent  exterius;  sic  yirginitas 
Marie  quibusdam  tunc  temporis  nota  erat,  ut  Gabrieli  et  Joseph 
coniugi  suo  et  nunc  notum  est  cunctis  fidelibus  in  fide  vera,  quia 
yirgo  peperit  et  virgo  permanet  in  ewum,  quod  olim  ille  rubus  yi- 
ridis  Moysi  Exod.  1°  prefigurayit.  qui  ardens  de  se  flammam 
emittebat,  in  quo  Dominus  apparebat,  et  tamen  neque  ipse  rubus 
neque  yiriditas  eius  hac  flamma  comburebatur.  Sic  yirgo  hec  glo- 
riosa pariens  filium  Dominum  Deum  neque  per  partum  suum  in  se 
dolorem  neque  yirginitatis  sue  passa  est  destructionem. 

Sed  proh  dolor!  hec  laudabilia  iam  sensum  peryertentes  ho- 
mines  aliqui  sicut  hoc  sero  scinduut  fructus  considerantes  in  eis 
futuros  anni  eyentus  bonos  yel  malos  et  cingunt  arbores  stramini- 
bus. ut  eis  estate  sequenti  multos  fructus  afferant.  Sed  cum  hec  et 
similia  non  sunt  eis  certa  ex  aliquibus  certis  causis  naturalibus, 
quid  aliud  faciunt.  quam  quod  in  hac  quinta  consuetudine  conyer- 
tunt  ea  in  partem  (349,  a)  diaboli.  Sed  'beatus  est  yir,  cuius  est 
nomen  Domini  spes  eius  [et  U.]  non  respexit  ad  tales  yanitates  in- 
certas  et  insanias  falsas',  ut  dicitur  psalmo  39**.  Et  hec  est  quinta 
consuetudo. 

Sexta  consuetudo  est,  quod  in  yigilia  Natiyitatis  Domini  ca- 
lendizant  vel  colcndisant  transeuntes  per  domos  jdebium  suarum, 
quod  eciam  et  in  octava  eiusdem  festi  faciunt. 


341 

z   UZIKJÓW    JĘZYKA    I'(»I.SKlKOO 

Pro  intellertu  liuius   sexle   e.msuetu.lini,,   est  soiendum,  quod 
cum  adhuo  Boe.ni  erant    ,,aga„i    idolis  8erviente»,  hatebant  m  hao 
Boemie  ter,-a  de.m  B,>bil.,ne,n  -c.  i,-""  Bel,  de  ,uo  Dan.e    ulfno 
dicitur   'Erat   autem    idolu.n    uomine   Bel    a,,u.l    Bab,l»n,oB    etc.   e 
iterum  'Bel  dertruxit,  draeooem  interfecit  et  sacerdote.  oee.d.t.  Et 
V    isimile    apparet  ex  <T.,oioa    Impera.,.ri»  Ca,-,,  i  quar.,:  yav,  «eu 
Slowani   de    Babil.me    iu    Cl,arvacia,n    et  inde    bue    .u  terram,  que 
iam  Boemia   yocatur    devenientes  yoluerunt   deum  ,u,  or,gu„B  loc. 
habere  ad  colendum  et  quia  tantum    affeetum  ad    ongmale,,,  deum 
suum  habebant,  q»od  „ou  sufficiebat  eis,  »' '" '""P''»,»™""7,"' " 
colerent  ipsum,  sed  insuper  omnibu.  mens.bus  .psu  kalendas  (!)    a- 
Ltdutes    idolomm    transiebant    cum    idolo   ipsH,s   Bel    per  s.ngulos 
pagauorum  dom<«,  canentes  in  lingua  sua  speciale  cant.cum  m  re- 

yerenciam  ipsi  et  dicentes: 

dubecz  stogy    proCrzyed  dwora 
et  eadem  verba  resumcbant  cum  nominacione    ipsius  Bel  d.centes: 

Beli  Beli  dubecz  stogy  prozsrzyed  dwora 
quasi    dieereut   in    vt„(!)   boemico:    Beli ,    Bel ,!   hoc  ad    honorem 
Lrimimus  tibi  cantu  nostr,,,  qund  hec  yerba  s.gn.fieant  et  sic  per 
rin.ulos  versus  huius  satis    longi  cantiei    faeiebant   m  laudem  Bel, 
feli°ces  se  reputantes,  quod   Deus    eorum    visitavit   domos   .psorurn 
firmam  6dem  babentes,  quod  per  totum  ,„ensem  dlum  fort»n»m  et 
bonam    gubernacionem    rerum    et    vite    ab    ip^"    ''«b<>rcnt.    Et  ideo 
populi   idolo    Bel    dabant   diyersa   munera   quasi    tributa,  recognos- 
LLs  se  yeros    cultoi-es  eius,  ut   bona    eoium  (349,  h)  gubernaret. 
Saeerdotes    autem    bec    munera    loco    idoli  Bel  ad    manus  suas  re- 
cipiebant  et   postea  tacite   In  usus    proprios    eonyertebaut    Et  ideo 
dicitur:  Kalendizant,  qnasi  in  Kalendis  i.  e.  in  primis  d.ehus  men- 
sium  singulorum  talem  laudem  ipsi  Bel  per  domos  faeiebant. 

Sed  postquam  Boemi  ceperunt  ad  fidem  Christianam  conyert,, 
saeerdotes  Christiani,  yolentes  iUam    paganicam  eonsuetudinem  de- 
lere    quasi  per  medium  de  uno  extremorum    in  almd  populum  du- 
centes    ceperunt  eam    adhue  seryare,  in    aliquibus  tamen  mutantes 
Nam    licet  singulis   kalendis    per   domos  Cbristianorum  transiebant, 
tamen  loco  idoli  Belis  portabant   imaginem  cruei6xi    ut  sic  torc.or 
superyeniens    diriperet   spolia   minus   f"™""^  j'  ■=■  ^^;^.'";.' J^'"' 
dicitur  Luce  U".  Et  in  predic.o    cantico  pro  Beb:  W  eh  d.  entes 
Wele  Wele  antiquum  adyerbium  Boemicale,  quod  idem  est  quod 


342  A.  bkCcknbk 

yalde.  fc>ed  adhuc  Kalendizare  primo  a  in  prima  sillaba  dicebant, 
quod  adhuc  hoc  Christiani  iu   kalendis  faeiebant. 

Et  hec  consuetudo  sexta  stetit  tauquam  medium  extremorLim 
usque  ad  s.  Adalbertum.  Sed  quia  erat  nimia  occupacio  singulis 
kalendis  et  ne  Christani  in  hoc  observarent  kalendas  secundum 
rituin  paganorum,  s.  Adalbertus  omnes  kalendas  illas  reduxit  solum 
ad  yigiliam  [et  ad  U.]  octavam  Nativitatis  Domini,  couvenien- 
cius  iudicans  hanc  consuetudinem  observare  tempore  illo,^  quo 
natus  est  Christus,  quam  in  kalendis,  in  quibus  olim  Beli  bonor 
agebatur.  Mutavit  eciam  deinones  [deuominationes  U.]  et  sensum 
earum  dicendo:  colendizat  pro:  kalendizat,  a  in  o  in  prima  sillaba 
yertendo  et  dicendo  colendizat  a  colendo,  pro  Kalendizat  a  Ka- 
lenda,  quia  iam  Christus  per  eandem  consuetudinem  in  sua  nati- 
yitate  colitur  et  non  in  kalendis.  Similiter  colendizacio  pro:  Ka- 
lendisacio  et  in  vulgari:  Kolęda  pro:  Kalenda,  quainvis  colendizacio 
et  Kolęda  aliquaiido  culturam  Christi  per  hanc  consuetudinem  si- 
gnificent,  aliquando  omne  illud,  quod  in  munere  in  tali  colendiza- 
cione  datur.  Hec  igitur  ultima  colendizandi  consuetudo  usque  ad 
presens  temjius  perdurat,  in  qua  (o50,  a)  utinam  laus  Cbristi  in 
avariciani  pecunie  non  mutetur. 

Ego  autem  antiquus  ab  antiquis  et  antiquis  hec  predicta  au- 
divi  et  antiqui  antiquitate  sua  ius  sibi  hoc  obtinuerunt,  ut  eis  cre- 
datur  secundum  illud  Job  12"  'In  antiquis  est  sapiencia  et  in  multo 
tempore  prudencia'  et  commune  pr(jverbium  testatur,  quod  triplex 
genus  hominum  est,  quibus  oportet  credi  sc.  antiquis  et  doctis  et 
longe  peiegrinantibus:  antiquis  quia  antiquorum  temporum  gęsta 
memorantur,  que  iuvenes  ignorant;  doctis,  quia  multa  sciunt,  que 
indocti  nesciunt;  peregrinantibus,  quia  in  Ionginquis  terris  multa 
yiderunt,  que  doniestici  cani  non   yiderunt. 

Et  precij)ue  horum  multa  percepi  a  quodam  presbitero  an- 
tiquo,  qui  quasi  omnibus  diebus  suis  conversatus  est  in  euriis  pre- 
latorum  et  principum  et  continue  historias  legebat  et  cronicas  di- 
yersas  et  ignota  et  curialia  inyestigabat,  nomiue  Alsso,  qui  eciam 
in  nostro  Brenowiensi  monestario  (!)  est  mortuus  et  sepultus,  cuius 
anima  requiescat  in  pace  beatorum  Amen. 

Non  autem  ea  legi  in  scriptis  nec  in  autenticis  reperi,  ideo 
non  asserendo  sed  narrata  referendo  ipsam  premisi,  aliam  causam 
huius  sexte  consuetudinis  assignando.  Nam  colendizatur  in  yigilia 
Natiyitatis  dominice  et  in  octaya  eius  propter  hoc,  quia  est  yigilia 


•A  UZlEJÓW   JĘZYKA   POLSKIEGO  343 

illius  fesli,  qiia  natus  est  filius  regis  celestis.  pririceps  toti  mundo, 
iuxta  hanc  consuetiidinem  secularem,  quia  dum  filius  nascitur  ali- 
cuius  regis  terreni,  luincii  mox  discurrunt  per  monestaria  et  civi- 
tates^  per  castra  et  villas  regionis  eius,  nunciantes,  quod  prinoeps 
est  iili  terre  natus,  Tunc  autem  incole  eius  gaudentes  remuneraiit 
nuncios,  dantes  eis  panem  nuncialem,  qui  yulgariter  dicitur 
Kołacz. 

Eodem  igitur  intellectu,  sicut  hoc  festo  natus  est  filius  regis 
altissimi  sc.  ])atris  celestis  Dominus  noster  Jesus  Christus,  ideo  sa- 
cerdotes  et  scolares,  niincii  eiusdem  regis,  hac  yigilia  et  octava 
yadunt  per  doraos  Christianorura,  cantacione  nunciantes  ac  dicen- 
tes:  (350,  b). 

Ecce  Maria  genuit  nobis  salvatorera  etc. 
et  iterum: 

Maria  intacta  virgo  Deum  nobis  genuit 
et  iterum: 

Judea  et  Jerusalem,  noiite  timere 

Cras  egrediemini  et  Dominus  erit  vobiscum  etc 

Et:  Verbum   carofactum  est  et  habitabit  in  nobis  etc.  et: 

Hec  est  dies  qnam  fecit  Dominus  hodie 

Dominus  afflictionem  populi   sui  respexit 
et  iterum: 

Genuit  puerpera  regem  et  sic  de  aliis. 

Et  tunc  omnes  fideles  cum  gaudio  et  leticia  cantum  nuncia- 
cionis  ipsorum  audiunt.  remunerantes  eos  pane  nunciali,  sc.  nuni- 
mos  eis  ofFerentes.  Et  sacerdotes  ferunt  secum  imaginem  nati  filii 
regis,  statim  intromittentes  se  ab  eo  in  populum  regni  eius.  Et 
populus  fidelium  cum  reverencia  et  exultacione  expectat  et  suscipit 
nuncios  et  signum  eius  in  domum  suam  et  geniculantes  inclinant 
se  antę  imaginem,  pedes  oscuJantes  eius  et  tributum  sibi  ad  manus 
nunciorum  dantes  seque  ei  subicientes  atque  his  et  aliis  similibus 
factis  protestantes.  se  subiectos  et  obedientes  regi  nato  Christo  do- 
mino. Antę  imaginem  et  nuncio.s  eius  ferunt  cereas  ardentes,  quasi 
antę  principem  et  milites  eius.  quia  lucide  et  manifeste  tanquam 
potens  dominus  debito  iure  intromittit  se  de  regno  suo  Christiano 
neminem  in  hoc  verendo. 

Sacerdotes  et  scolares  vadunt  in  superpelliciis  albis,  ut  sicut 
sunt  exterius  albi  in  veste  et  nuncii  regis  mundi  et  puri,  ita  et 
ipsi  sint  interius  albi  et  mundi  in  anima  a  viciis  et  niaxime  ebrie- 


344  A.   BKIJCKNRR 

tatis.  lascivie,  furti  et  avaricie  offertorii  iliius  sero.  Servi  eciam  eiua 
turificant  domos,  in  quas  veniunt.  ut  virtute  turis  idiotae  expellant 
principeni  tenebrarum  diaboluni  de  cimnibus  angulis,  Cjuatenus 
plene  totum  regnum  Christianitatis  rex  Christus  possideat.  de 
quo  Dominus  Jesus  dixit  [Joh.  16''  U.j  'Princeps  huius  mundi 
iam  iudicatus  est'  et  Joh.  12'*  'Nunc  princeps  huius  mundi  eicie- 
tur  foras'. 

(351^  a)  Sed  in  hac  sexta  consuetudine  habet  diabolus  por- 
cionem  suam  in  illis.  qui  sibi  colendizant  hoc  sacro  tenipore,  sc.  per 
totam  noctem  ut  boves  mugientes,  se  et  abos  in  diversa  peccata 
implieantes  atque  in  divina  laude  impedientes.  Habet  eciam  dia- 
bolus in  partem  suam,  qui  sibi  turificant  et  precipue  mulieres,  que 
non  permittunt  car])ones  in  turibilis  de  domo  sua  exportare,  sed 
excuciunt  eos  in  fornace,  ne  omnis  fortuna  anni  sequentis  exeat  de 
domibus  suis,  petunt  [que  U.]  sibi  dare  de  turę  sero  ilius,  ut 
per  illud  sortilegia  exerceant,  quatenus  a  viris  suis  et  ab  aliis  ho- 
minibus  diligantur.  Uude  potest  de  eis  bene  transsumi  in  sensu 
illud  verbum  ad  Rom.  1°  'Nam  femine  eorum  inmutaverunt  natu- 
ralem  in  eum  usum,  qui  est  contra  naturam'.  quia  carbonum  et 
turis  non  est  illa  natura,  ut  hec  efficiant,  sed  diabolus  latenter 
contra  naturam  eorum  per  ea  efficit.  ut  eos  in  fide  erronea  con- 
firmet.  Et  hec  sexta  consuetudo. 

Septima  et  haruin  ultima  consuetudo  est.  quod  in  vigilia  Na- 
tiyitatis  Domini  inponunt  et  sternunt  stramina  ad  stubas  et  ad  ec- 
clesias.  propter  hoc  quia  est  vigilia  iliius  festi,  in  quo  partus  Do- 
mine  tocius  mundi  regine  celi  et  matris  Dei  factus  fuit,  cum  ipsum 
Dominum  uostrum  Jesum  Christum  genuit  in  hunc  mundum.  Stuba 
hic  significat  illam  domum,  in  qua  virgo  Maria  peperit,  ecclesia 
significat  presepe.  in  quo  Christus  natus  positus  fuit  et  stramina 
stube  significaut  stratura  puerperii  eius  vel  stramina,  que  in  eccle- 
sia sternuntur,  significant  fenum,  in  quo  iacuit  Dominus  in  prese- 
pic.  Hanc  domum  s.  Thomas  cap.  2"  vocat  domum  dicens  'Et  in- 
trantes  domum  magi  invenerunt  puerum  cum  Maria  matre  eius".  Sed 
in  libro  historie  ipsorum  trium  regum  seu  magorum  vocatur  tu- 
gurium  vel  spelunca  et  ita  inter  istos  potest  intelligi,  quod  fuit 
parva  casa  et  simplex.  Unde  ibidem  dicitur,  quod  Christus  natas 
est  in  civitate  in  domo  patris  sui  David,  sc.  quod  Christus  est  in 
eadem  domo  rex  tocius  mundi,  in  qua  David  (351,  b)  natus  fuit 
et  in  regem  Israel  inunctus    per  Samuelem,  quod  ibidem  probatur, 


z   DZIEJÓW  JĘZYKA   l'Ol.SKlKGO  345 

quia  ąuoiidam    fuit    magna    domus    ista    |)atris    David  in   Betlehem, 
sed  postea  in  tantum  destructa   fuit,  quod  de  ea    remausit  parvum 
tugurium    seu  spelunca.  in    qua    natus  est  Christus.    Hec  ibi.  Stra- 
mina  de  natura  sua  in   principio  fiunt  yiridia  et  postea  alba,  recte 
igitur  significant  stratum  puerperii   Marie,  in  quo  virgo  peperit  ca- 
stissima,    nam    viriditas    yirginitatem    et    albedo    (albo!)    representat 
castitatem.    Ecclesia  est  domus  dei,  de  qua  Gen.  28°  dicitur  'Vere 
hic  non  est  aliud    nisi  domus    dei',  in  qua  Dominus  Jesus  non  so- 
lum  deitate    sed    eciam    humanitate    in    sacramento    altaris    habitat. 
Ideo  ecclesia  bene    significat    presepe,  in  quo  idem  Dominus  Jesus 
natus    fuit,    humanitate    sua    deitati     unita     fuit    positus.    Stramina 
ecclesie  significant  fenum,  quia  utrum  ex  natura  sua  est  fragile  et 
infirmum.    Ideo    Dominus    natus    primum  voluit  super  fenum    poni, 
ostendens    se  veram    nostre  infirmitatis  carnem  assumsisse  et  in  ea 
natum  esse  secundum  illud   Isaie  40''  'Omnis    caro  fenum,  verbum 
autem  dei  nostri  stabit   in  eternum'.   Quia  licet  dominus  noster  ex 
parte  carnis  fuit    fenum    i.  e.  infirmus,  ut  ipsemet  Math.  26^  de  se 
dixit  ''Spiritus  quidem  promptus  est,  caro   autem  infirma',  tamen  in 
quantum  verbum  i.  e.  filius  dei  fuit  stabilis  i.  e.  impassibilis  et  im- 
mortalis.  Cortine  autem  et  vela,  que  licet  ob  reverenciam  tanti  fe- 
sti  circumpenduntur   parietibus    in  estuariis  et  stubis,  tamen    spiri- 
tualiter  significant  velum  strati    sive    puerperii    matris  Domini.    Et 
quamvis    ipsa    in    puerperio    suo    propter    paupertatem    voluutariam 
non    habuerit    preciosa    ornamenta   strati    sui,  tamen  digna   fuit  eis 
plus  quam  alia    pariencium    tocius    mundi.    Et  hoc  sufficit  pro  hac 
siguificacione.  Bovellus    et   asellus  e  converso    significant  corpus  et 
animam  nostram,  quia  licet  fenum  fuit  eis    in  presepio  positum  ad 
eorum    necessitatem    ut    comederent,  tamen    dominum    cognoscentes 
suum  abstraxerunt  se  a  pabulo    suo    carnali  et  obsequiose  spirave- 
runt  in  Dominum  suum.    Sic    licet    stramina    in    ecclesia    ponuntur 
ad  necessitatem  nostram,  ut  calefaciaut  (352,  a)  nos,  tamen  cogno- 
scentes, quod  ibi  est    idem  dominus    in    sacramento  altaris,  abstra- 
hamus    nos  a  carnalibus    et    nibil    aliud    in    ecclesia    faciamus,  nisi 
corpore   et    anima    spiremus    i.    e.    spiritualia   agamus    memorantes, 
quod  ipse  Dominus  Matth.  21"  et  Marc.  11"  dixit  scriptum  est  Isaie 
56"  ''Quia    domus  mea  domus    oracionis  vocabitur   cunctis   populis'. 
Sed   heu  de    negligencia   huiusmodi    coguicionis    sue   graviter    con- 
queritur    in  nos  Dominus    per  Isaiam  cap.   1°  dicens   'Cognoyit  bos 
possessorem  suum   et  asinus    presepe  domini    sui,  Israel  autem  non 


346  A.   BKUCKNKU 

cognoyit  me  et  populus  non  intellexit  me'.  Magna  confusio  nostra, 
quod  animalia  irracionalia  cognoscunt  benefaetorem  suum  et  nos 
racionales  homiues  non  cognoscimus  per  debitas  reverencias  et  ob- 
sequia  nec  non  graciarum  actiones  dominum  et  summum  benefae- 
torem nostrum.  Cognoscamus  eum  saltem  in  presepio  cum  bove  et 
asino  aliquantulum  et  cum  Abacuc  propheta  expavescentes  admire- 
mur  ipsum  inter  duo  animalia  iacentem.  Ecce  mater  eius,  mater  et 
yirgo  in  puerperio  et  ipse  infans  et  vir  in  presepio,  ut  canit  eccle- 
sia,  "^Yagit  infans  inter  arta  positus  presepia'.  Et  Jeremias  prophe- 
tizayit  cap.  31°  dicens  'Creavit  domin us  novum  super  terram,  fe- 
mina  circumdabit  virum',  quia  ipse  Dominus  mox  in  conceptione 
sua  factus  est  vir  perfectus.  quem  femina  virgo  utero  suo  circum- 
dederat  in  castissimo.  Ecce  homo  in  presepio,  quia  infans  et  vir 
et  ecclesia  de  illo  canit  'Jacebat  in  presepio  et  fulgebat  in  celo'. 
Ecce  homo  et  deus  in  presepio  iacet  inter  duo  animalia,  quia  unus 
est,  habens  diyinitatem  et  humanitatem.  Non  enim  alius  iacebat  in 
presepio  et  alius  fulgebat  in  celo,  sed  idem.  Et  unus  iacebat  iu 
presepio  et  fulgebat  in  celo,  sed  secundum  aliud  iacebat  in  prese- 
pio et  secundem  aliud  fulgebat  in  celo.  Nam  humanitate  iacebat 
in  presepio  et  divinitate  fulgebat  in  celo.  Humanitate  et  divinitate 
simul  erat  in  presepio  et  divinitate,  sed  nondum  humanitate,  ful- 
gens  erat  in  celo.  Deus  iacebat  in  presepio,  (352,  b)  quia  ille,  qui 
iacebat  in  presepio  erat  deus  et  homo  fulgebat  in  celo,  quia  ille, 
qui  fulgebat  in  celo,  erat  homo  unus  et  una  presepia  secundum 
duplicem  naturam.  Hec  utraque  faciebat:  Deus  humanitate  iacebat 
et  homo  divinitate  fulgebat.  Deus  homo  iacebat,  deus  homo  fulge- 
bat, quia  deus  et  homo  unus  est.  Agnovimus  eum  aliqualiter  in 
presepio  inter  duo  animalia  iacentem  in  nativitate  sua;  agnoscamus 
eum  in  cruce  inter  duos  latrones  pendentem  in  morte  sua.  Nam 
Hugo  libro  2*  de  sacramentis  parte  1*  cap.  9°  de  illo  verbo  apo- 
stoli ad  cor.  2°  'Si  enim  cognovissent  Judei,  uunquam  dominum 
glorie  crucifixissent',  simile  dicit  sic:  Mirum  est,  homo  in  celo  do- 
minabatur  et  deus  in  cruce  moriebatur.  Si  potuit  homo  in  terra 
positus  per  humanitatem,  in  celo  esse  per  divinitatem,  potuit  et 
deus  in  celo  regnans  per  diyinitatem,  in  terra  mori  per  humanita- 
tem. Hec  Hugo.  Deus  mortuus  est  in  cruce,  quia  ille,  qui  mortuus 
est  in  cruce,  erat  deus  et  homo  dominabatur  in  celo,  quia,  qui  do- 
minabatur  in  celo,  erat  homo;  deus  mortuus  est  non  diyinitate  sed 
humanitate  et   homo  regnabat    in  celo  nondum    humanitate  sed  di- 


z   UZIKJÓW  JĘZYKA  POLSKIEGO  347 

vinitate.  Hoc  viso  yideamus,  quia  doininus  natus  videns  miseriain 
danipnacionis  iiostre  yagiebat  in  presepio  deplorans  eam  et  in  cruce 
moriens  liberavit  nos  ab  illa.  Ex  his  iam  aliquantuluin  in  presepio 
et  in  cruce  cognoviinus,  quia  est  Deus  uoster  et  dominus  noster 
et  summus  beuefactor  noster.  Ideo  ut  tenemur  onini  gratitudiiie  et 
studio  perpetuo  servire,  serviamus  illi  iu  timore,  queniadmodum 
2  psalmus  adhortatur  nos  dicens  "Seryite  domino  in  tiinore  et 
exultate  ei  cum  tremore'  Joseph  autem,  virum.  coniugem  et  mari- 
tum  Marie,  non  preteribo.  Cui  augelus  Matth.  P  dixit  'Joseph,  fih"i 
David,  noli  timere,  accipe  (353,  a)  Mariam  coniugem  tuam'.  Joseph 
Marie  vir  non  yirtutem  seminis  fundens,  sed  vir  virtutum  et  virgi- 
nitatis  Marie  et  sue;  coniunx  non  tori,  sed  castitatis;  maritus  non 
ccgnicionis,  sed  subministrationis;  pater  Jesu  non  naturalis,  sed 
putativus  et  pater  cure,  ut  ibidem  Matth.  1"  dicitur  'Joseph  accepit 
Mariam  coniugem  suam  et  non  cognoscebat  eam,  donec  peperit 
filium  suum  primogenitum  et  vocavit  nomen  eius  Jesus'.  Non  co- 
gnoscebat, quia  licet  eam  coniugem  acceperat,  tamen  ipsam  iure 
coniugali  nec  antę  partum  nec  post  partum  umquam  carnaliter  co- 
gnovit.  Primogenitum  i.  e.  antę  quem  nullus  natus  est  fllius  natu- 
ralis  Marie.  quia  virgo  perpetua,  que  quamvis  ex  parte  sui  non  in- 
digeret  purificacione,  tamen  sicut  purificacionem  ita  sex  septimauas 
puerperii  sui  morę  mulierum  secuudum  legem  explevit. 

Attendant  illi,  qui  suas  dissoluciones  et  inmundicias  exercent 
in  illis  straminibus,  que  h(;c  festo  sternuntur  ad  stubas,  quantam 
irreverenciam  fHcit(!)  strato  mundis  castissimisque  sex  «eptimanis 
matris  Dei  et  domine  tocius  mundi,  quia  ut  supra  dictum  est,  illa 
stramiiia  sigiiificant  stratum  puerperii  eius. 

Attendant  mulieres.  que  per  eadem  stramina  sortilegia  fa- 
ciunt,  ut  pulices  non  habeant  per  totum  annum  sequentem.  Et  hec 
omnia  diabolus  gaudenter  suscipit  in  partem  suam  in  hac  consue- 
tudine  septima.  Immo  nullo  tempore  per  circulum  anni  tot  et  tanta 
sortilegia  fiu nt,  sicut  in  hoc  festo.  Et  quare  est  hoc?  quia  magnum 
fesŁum.  Ideo  diabolus  vult  eciam  habere  magnam  partem  de  illo. 
Ergo  ingerit  meiitibus  eorum  hanc  fidem,  quod  propter  magnitu- 
dinem  festi  maiorem  ipsorum  sortilegia  yirtutem  habeant.  Et  quo- 
modo  est  yerisimile,  quod  hoc  vel  aliud  festum,  tam  sancta  et  no- 
bilis  res,  prebeat  yirtutem  sortilegiis,  tam  execrabilibus  et  turpibus 
rebus?  Quomodo  verum  esse  potest,  quod  illud,  quod  fit  ad  hono- 
rem dei,  det    yirtutem    illi,  quod    est    contra    honorem  dei?    Magna 


348  '"••    BRUCKNKR 

intellectus  eorum  decepcio,  bene  ergo  Thomas  in  2^.  Secunde  que- 
stione  95*  art.  (353.  b)  3°  in  responsione  dicit,  quod  demones  oc- 
culte  se  inserunt  talibus  divinaeionibus  et  sortilegiis  eorum  ipsis 
nescientibus  et  letanter  adinplent  ut  (!)  ea  secundum  fidem  ipsorum, 
que  stulti  inpleta  videntes  credunt.  quod  sortilegia  eorum  de  vir- 
tute  naturę  sue  hoc  operarentur,  cum  tamen  hec  fiant  fraude  de- 
monum,  sc.  ut  eos  in  eorum  prava  fide  per  hoc  confirment  et  a 
recta  Christi  fide  abducant  et  postea  in  animabus  eorum  potestatem 
habeant.  Simile  legitur  in  legenda  seu  passione  s.  Bartholomei 
apostoli,  quod  idolum  Astaroth  erat  demon.  qui  dicebat  se  lan- 
guentes  et  cecos  curare,  sed  alios  curare  non  poterat,  nisi  illos, 
quos  ipse  ledebat  latenter.  Et  cum  pro  eorum  curacione  sacrifi- 
cabant  sibi  tunc  ipse  occulte  a  lesione  ipsorum  cessabat  et  ipsi 
stulti  credebant,  quod  ipse  eos  directe  sanitatem  novam  inducendo 
curaret,  cum  tamen  priorem  sanitatem  solum  ledere  cessabat.  Et 
ideo  concluditur  ibidem,  quia  erant  sine  deo  vero  et  necesse  erat, 
ut  a  deo  falso  ludificarentur.  Sic  et  isti  ludi^cantur  et  decipiuntur 
latenter  per  demones  in  sortilegiis  suis,  quia  non  habebant  uec  ha- 
bent  unam  et  simplioem  fidem  veri  dei. 

Hec,  domine  Przybislae,  amice  mi  fidelissime,  ad  manda- 
tum  yestrum  deo  adiuvante  conscripsi;  ea  vobis  et  pro  largosero 
mitto,  insufficienciam  eorum  vobis  et  cunctis  ad  piam  correccionem, 
meliorem  informacionem  humiliter  offerendo  atque  post  consuma- 
cionem  eorum  Domino  Jesu  Christo,  matri  eius  virgini  Maria.  s.  Be- 
nedieto  et  omnibus  sanctis  infinitas  graciaruni  acciones  studiosius 
referendo,  quibus  sit  laus,  honor  et  gloria  per  omnia  secula  secu- 
lorum  Amen. 

Finito  libro  sit  laus  et  gloria  Christo. 

Explicit  Largumsero  vel    Septem  consuetudines   populares. 


Czytelnik,  co  sit^  przebił  przez  te  wywody  scholastyezne,  za- 
pyta teraz,  cóż  to  była  za  pieśń,  jaka  jej  treść  i  co  znaczył  jej 
przyśpiew  Weli  Weli,  z  którego  Alesz  Bela  babilońskoczeskiego 
urobił,  co  mianowicie  ów  zagadkowy  dąbek  śród  dworu?  Rozwa- 
żając słowa  Alesza  dokładniej,  dostrzegamy,  że  pieśń  była  kolędą, 
„dosyć  długą",  w  której  jak  to  w  kolędach  bywa^  każdemu  wier- 
szu   towarzyszył    przyśpiew;    że    w3'rażano     wdzięczność    i    ufność 


/.   DZIKJÓW   Jh^ZYKA   l'<'LSKIK(JO  349 

W  dobre  powodzenie  w  d(;inu  i  poza  domem.  Przypatrzmy  się  więc, 
czy   w  kol<^'dacli  słowiańskich   nie  natrafimy   na  podobną. 

Najobfitszy  zbiór  kolęd  słowiańskich  przedstawia  zbiór  malo- 
ruski,  wydany  przez  Włodzimierza  Hnatiuka.  znanego  niestrudzo- 
nego badacza  i  zbieracza  materyałów  ruskich  ludowych.  35  tom 
„Etnograficznego  zbioru  komisy  i  Towarzystwa  im.  Szewczenki" 
zawiera  pierwszy  tom  „Koladki  i  szczedriwki".  Lwów  1914, 
XXXIV  i  269  str.,  obejmujący  nie  licząc  waryantów  156  kolęd. 
Znajdziemy  tam  jedne  i  drugą,  którą  z  ową  staroczeską  śmiało 
możemy  zestawić.  Kolęda  czeska  nie  wzywała  świętych,  nie  opo- 
wiadała o  żadnym  fakcie  biblijnym,  chociaż  mogła  ogólnikowo 
o  Bogu  chrześcijańskim  wspominać,  co  Alesz  do  pogańs-kiego  od- 
nosił —  z  specyalnymi  cechami  chrześcijańskimi  nie  byłby  się  tak 
obszedł.  Wary  ant  czwarty  kolędy  67  brzmi:  A  w  pana,  w  pana, 
w  pana  Iwana  Swiatyj  weczer.  Stajała  jabłonią  posered  dwora.  Na 
toj  jabłoni  zołotaja  kora.  Zołotaja  kora,  to  jeho  żena,  A  czto  po- 
czeczka,  to  jeho  dołeczka:  A  czto  witoczky,  to  jeho  ditoczky,  A  czto 
suczeczky  to  jeho  synoczky.  Buwaj  że  zdorow,  sam  pan  cho- 
ziain,  Iz  nowym  ludom,  iz  usim  rodom  Ni  sam  soboju,  s  swojeju 
semeju. 

A  oto  druga,  wariant  pierwszy  nr.  74,  zapisany  przez  Win- 
centego Pola  w  Kalenicy:  W  naszoho  pana  hospodareńka  Bih  mu 
daw,  Ne  zazdrostite  pa  no  we  bratja,  dast  i  wam.  Słoit  sosnońka  se- 
red  rynoiika:  W  koreni  sosny  perepiłońki  A  w  pni  sosnowim  jari 
pczołońky,  W  werszeńku  sosny  czorni  kunońky.  Perepiłońky  panu 
na  obid,  Jari  pczołońky  panu  na  medok,  Czorni  kunońky  pani  j 
na  szubu.  W  waryancie  6:  Sered  podiciri/  zełenyj  jawir  (pod  ja- 
worem bobry  —  na  szubę,  w  środku  pszczoły  —  na  miód  do  stołu, 
na  wierzchu  sokoły  na  Bożą  chwalę  ale  zresztą  do  chwały  Bożej 
należy  wosk,  nie  sokoły).  To  są  kolędy  krótkie,  ale  jeżeli  po- 
równamy polską,  zapisaną  w  Kiermaszu  Wieśniackim  (około  roku 
1615).  nie  zawierającą  nic  chrześciańskiego.  tem  obszerniej  zato 
wyliczającą  pożytki  w  oborze,  gumnie  i  komorze,  jakich  kolędnicy 
życzą  gospodarzowi,  to  zbierze  się  i  na  „dosyć  długą  kolędę", 
jaką  Alesz  miał  na  widoku:  porównać  można  i  kolędę  polską 
żartobliwą,  którą  Z.  Gloger  jako  noworoczną  na  czele  swych 
Pieśni  ludu  (1892,  str.  7)  umieścił.  Podobne  nieco  krótsze  ze 
Śląska  są  tam  nr.  97  i  98,  ale  może  bliżej  podchodziłyby,  gdyby 
nie    treść    specyalna,    nr.    106    i    107:     Oj   na    gtimieneczku    rośnie 


350  ^-  BRUOKNKll 

jahłoneczha,  Hej  leluja  na  tej  jabłoneczce  złote  gałązeczki ...  li- 
steczki... kwiateczki . . .  jabłuszka.  A  któż  je  oberwał,  nadobna 
Anuśka...  dała  (je)  ojcu...  matce...  bratu...  siostrze...  kochan- 
kowi. 107:  Na  śród  dwora  jawor  stoi,  Hej  leluja,  Na  jaworze 
złota  rzęsa,  I  poleciały  rajskie  ptaszęta,  otrzęsły  ją,  dziewczyna 
pozbierała  i  złotnikowi  kubek  z  niej  ulać  kazała,  kto  się  będzie 
zeń  napijał?  (tu  wstawka  o  Jezusie  i  Maryi  wtrącona)  Mło- 
dzieńcy, co  przywożą  podarunki  —  pierścionki  —  tobie  kolęda, 
nam  wina  beczka  i  t.  d. 

Tyle  co  do  treści;  z  tych  całkiem  dorywczych  zestawień 
wynika,  że  ów  dąb  (albo  jawor,  jabłoń,  sosna),  pośród  dworu 
(rynku,  gumna  i  t.  d.),  to  typowy  wstęp  do  kolędy,  opierającej 
życzenia  dobrobytu  na  rok  przyszły  o  byle  jakie  znamiona  (ga- 
łęzi, liście  i  t.  d.)  tego  drzewa.  Co  natomiast  samego  przyśpiewu, 
veli.  dotyczy,  to  pojawia  się  vele  jako  wykrzyknik  w  kodeksie  su- 
praślskim,  chociaż  forma  ole  o   wiele  częściej   zastąpiona. 

Traktat  Holeszowskiego  typowo  średniowieczny,  więc  nie 
dziw.  że  spotkamy  się  np.  z  dosłowną  niemal  zgodą  z  jednym 
ustępem  Kazań  Gnieździeńskich  na  Boże  Narodzenie,  mianowicie 
słowa:  „iuxta  hanc  consuetudinem  secularum  quia  dum  filius  na- 
scitur  alicuius  regis  terreni,  nuntii  mox  discurrunt  per  etc.  nun- 
tiantes  quod  princeps  est  illi  terre  natus"  powtarzają  się  w  po- 
czątku pierwszego  kazania  gnieździeńskiego:  gdyż  ci  się  któremu 
królowi  albo  książęciu  syn  narodzi,  tedyć  więc  po  wszystkiemu 
królestwu  pośli  bieżą  a  to  orędzie  powiedając  iżei  się  jest  króle- 
wic  narodził  i  t.  d. 

Cały  traktat  godzien  odczytania,  tak  obfituje  w  szczegóły 
życiowe,  wprowadzając  nas  w  środowiska  średniowieczne,  nie  cze- 
skie tylko  lecz  i  nasze,  np.  co  mówi  o  kolędach,  o  księżach  i  ich 
przyjmowaniu,  o  kołaczu  =  panis  nuncialis  (u  Czechów  dawnych 
nabiera  słowo  to  wręcz  znaczenia  datku,  napiwka)  i  t.  d.  Nie  zgo- 
dzimy się  przenigdy  na  naciągane  jego  tłumaczenia  alegoryczne, 
ale  z  całości  bije  taka  powaga,  taka  chęć  dopatrzenia  się  wszędzie 
stron  dodatnich,  taki  respekt  przed  narodem  i  jego  zwyczajami 
(wcale  rzadki  u  duchowieństwa  średniowiecznego,  wietrzącego  wszę- 
dzie we  zwyczajach  świeckich  pokusy  i  dyahelstwo),  że  chętnie 
przebaczamy  mu  owe  alegorye  i  zbyt  liczne  cytacye  z  pisma 
i  Ojców,  i  żałujemy,  że  na  tej  drodze,  prowadzącej  pomimo  łaciny 
wprost    do    literatury  prawdziwie    narodowej,  Holeszowski   nie  wy- 


z  DZIEJÓW  JI^ZYKA  POLSKIKGO  351 

trwał,  pióro  porzucił;  prawowierny  katolik  i  dla  tego  wróg  Husa 
mimoto  jego  dążności  patryotyczne  poniekąd  przypomina;  duch  po- 
krewny, ciążenie  wbrew  łacinie  panującej  ku  narodowi  i  jego  ję- 
zykowi, dbałość  o  rodaków  pomimo  kosmopolitycznych  form  życio- 
wych, szczególnie  duchowieństwo  obowiązujących,  przebija  w  be- 
nedyktynie brzewnowskini,  jak  i  w  magistrze  praskim  i  świadczy 
o  całej  atmosferze,  o  rozbudzonym  ruchu  umysłowym  i  patryoty- 
cznym,  cechującym  ówczesną  Pragę  i  Czechy. 


^