Google
This is a digital copy of a book that was prcscrvod for gcncrations on library shclvcs bcforc it was carcfully scannod by Google as part of a projcct
to make the world's books discoverablc onlinc.
It has survived long enough for the copyright to cxpirc and thc book to cntcr thc public domain. A public domain book is one that was never subjcct
to copyright or whose legał copyright term has expircd. Whcthcr a book is in thc public domain may vary country to country. Public domain books
are our gateways to the past, representing a wealth of history, cultuie and knowledge that's often difficult to discovcr.
Marks, notations and other maiginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journcy from thc
publishcr to a library and finally to you.
Usage guidelines
Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to
prevent abuse by commcrcial partics, including placing lechnical rcstrictions on automated querying.
We also ask that you:
+ Make non-commercial use ofthefiles We designed Google Book Search for use by individuals, and we request that you use these files for
person al, non-commercial purposes.
+ Refrainfinm automated ąuerying Do not send automated querics of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę
translation, optical character recognition or other areas where access to a laige amount of text is helpful, please contact us. We encourage the
use of public domain materials for these purposes and may be able to help.
+ Maintain attributłonTht Goog^s "watermark" you see on each file is essential for in forming peopleabout thisproject and helping them lind
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it.
+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can'l offer guidance on whether any specific use of
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner
anywhere in the world. Copyright infringement liabili^ can be quite severe.
About Google Book Search
Google's mission is to organize the world's information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps rcaders
discoYcr the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli icxi of this book on the web
at|http: //books. google .com/l
Google
Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznydi pólkach, zanim została troskliwie zeska^
nowana przez Google w ramach projektu światowej bibhoteki sieciowej.
Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego
dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego
dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony
dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy.
Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając
długą podróż tej książki od wydawcy do bibhoteki, a wreszcie do Ciebie.
Zasady uźytkowEinia
Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych
pokoleń. Niemniej jednak, prEice takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostEu^czać te materiały, podjęliśmy środki,
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów
komercyjnych.
Prosimy również o;
• Wykorzystywanie tych phków jedynie w celach niekomercyjnych
Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w nickomcrcyjnycti
celach prywatnych.
• Nieautomatyzowanie zapytań
Prosimy o niewysylanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia
badań nad tlumaczeniEimi maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest
dostęp do dużych ilości telfstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni.
• Zachowywanie przypisań
Znak wodny"Googłe w łsażdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowyeti
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać.
Hganie prawa
W ItEiżdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że
skoro dana łisiążka została uznana za część powszecłmego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam
sposób tralrtowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych lirajów, a
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej użj'wać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe.
Informacje o usłudze Google Book Search
Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst
tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem [http : //books . google . comT]
HOOVER INSTITUTION
on War, Revolution, and Peace
jH
""■■■■"■ ■■""" """ ' ■ ■"""' ■ ^ ....■■f.lW^
TTTTTTTTTTTirrTTITTTTTTTTTTT
i..,..iWimTiUiijin.iifi.iM;ii.iiiiMit'iłi
WEWNĘTRZNE
DZIEJE POLSKI
za ^tardskipa R-irsu^ta.
^1'^,
-r< )\i II.
KIJAKÓW.
L. ZWOLIlłsKIbUO I S-K
BfBLIOTPKA
w Waszyngtonie
■ ••• •
f . •
POLSKI
za Stanisława Augfusta
(1704^1704).
BADANIA HISTORYCZNE
IB stuowiska I
WYDANIE Tiauais,
podtoi; piarvr8iega wydaniii Akni1>-mii IJmisjqtiiolcl w Krukowie,
f=S^^^"' <^
KRAKÓW. WARSZAWA.
L. ZWOLIŃSKIEGO I S-KI TEODORA PAPROrKrKIlO I «.Kt
41. Xowv.Ś»Ut 41.
1807.
JiosBaieiio n^eusypoK).
BapmaBa, 5 Aurycra 180G ro^a.
ROZDZIA-1^ IV_
Handel.
32. Co się działo z produkcyą rolnictwa, które dozna-
wało takiej troskliwości, takiej czci niemal bałwochwalczej u na-
rodu szlacheckiego?
Po zaspokojeniu potrzeb własnych musiała b\-ć spienię-
żoną albo w miastach krajowych, albo za granicą.
Dawniej, dopóki wśród narodu polskiego nic wygrodziła
się szlachta potężnymi przj-wilejami, dopóki się nie zaślepiła
swoją idyllą wieśniaczą, życie narodowe rozwijało się wedle
praw natury na podohieiistwo innj'ch narodów. W Xl\' wieku
słynie z bogactw kupiec krakowski Wierzynek; w XV wieku
Jan Slepkogii i dwóch innych kupców wyprawiają z Kra-
kowa ładunek wosku, miedzi, ołowiu, wyrobów lnianych
i wełnianych, tudzież skórek \vęgierskich a?; do Brugge (r, 1402),
kupiec Morsztyn handluje na własnych olcrętach z Antwerpią
i Hiszpanią; w XV'I wieku Bonerowie krakowscy są bankie-
rami królów i administratorami salin wielickich, a nawet arcy-
biskup gnieźnieński, Mikołaj Kurowski wj'syłał (ł'102 — 1411)
okręty, naładowane zbożem i mięsiwem do Flandrj'!,
I rząd nie jest obojętnym na sprawy handlowe. Włady-
sław Jagiełło w Nieszawie 1424, a Władysław Warneńczyk
Wawnttnna dziajc Polski Korzona. — T. II. I
w Brześciu Kujawskim 1436, zawierając traktaty z zakonem
Krzyżackim, warują dla Polaków wolność żeglugi „na wła-
snych, wielkich lub małych okrętach" za morze. *) Kazimierz
Jagielończyk w roku 1449, zawierając traktat z sułtanem tu-
reckim Muradem II, nie przepomniał też o handlu czarno-
morskim, z portów bowiem Białogrodu (Akermanu) i Kaczy-
beju szło zboże polskie aż na wyspę Cypr.
Nie jest winą rządu polskiego upadek handlu na morzu
Czarnem. Po zdobyciu Konstantynopola w r. 1455 Wene-
cya i Genua, państwa specj^alnie handlowe, nie zdołały obro-
nić przed strasznymi Turkami ani swych osad czarnomorskich^
ani swych posiadłości na Archipelagu. Zamknięcie Bosforu
i Dardanelów, barbarzyństwo i fanat>'zm Osman lisów na dłu-
go zatamowały wszelką działalność handlową ludów chrze-
ściańskich, zniszczyły owoc ich dotychczasowej prac\', tchnę-
ły martwotą na cały obszar w^ód wschodnich. Poddanie się
hordy Krymskiej sułtanom było klęską ostateczną dla połu-
dniowych granic kształtującej się Rzpltej Polskiej. Odtąd za-
czynają się harce tatarskie, wojny tureckie, które zjednały
szlachcie polskiej wielką wobec Europy zasługę i sławę, lecz
nie doprowadziły do zupełnego i korzystnego tryumfu. Wpraw-
dzie Sobieski zadał cios fatalny i stanowczy potędze Turcyi^
ale szlachta polska traciła już z oczu posłannictwo swoje
i wkrótce, porzuciwszy^ szablę rycerską dla lemiesza, prze-
istoczyła się na oligarchiczne ziemiaństwo. Podole więc,
Ukraina, znaczna część Wołynia nie miały żadnej wielkiej
drogi handlowej do zbywania nadmiaru swojej bogatej pro-
dukcyi i marnował}' sw^ój plon rolniczy, doznając niedostatku
pieniędzy wśród niezmiernej obfitości płodów natury.
Tem większego znaczenia nabywał dla Polski Bałtyk —
jedyne morze, które ją mogło łączyć ze światem dalekim.
Szczęściem odzyskała ona właśnie w XV wieku część Po-
*) „Et trans marc in navibus magnis sive parvis (Vol. Leg. I, fol.
87); in navibus propriis navigare ultra marę a fLiiithomczoI... sint libcri
(VoI. Leg. I, fol. 134).
3
m^^rza, przez Krzyżaków niegdyś zabraną, i wcieliła do
Kzpltej tak zwane Prusy Królewskie z obu ujściami Wisły
< l-W^O). Była to najchlubniejsza, bodaj nicpraktykowana dotąd
w historyi aneksya, bo na dobrowolne żądanie i przeważnie za-
sobami miast zniemczonych dokonana. Ogromne ofiary pono-
sił Gdańsk, gdy utrzymywał po 15,000 zaciężnego żołnierza
i wydał na 13-letnią wojnę 700.000 marek srebra, ale też
kosztowne otrz\'mał od Kazimierza Jagielończyka przywileje
pod d. 6 marca 1454 r. (P r i v i I e g i u m C a s i m i r i a n u m):
nie tylko najszerszą autonomię wewnętrzną, nie tylko sza-
cowne swobody łiandlowe, ale też prawo utrzymywania for-
tecy, prawo zamykania i otwierania portu wiślanego (nie mor-
skiego), prawo zawierania przymierzy z państwami obcemi,
przyjmowania i wyprawiania poselstw etc. Ze stanowiska dzi-
siejszycli zasad polityki i prawa państwowego dziwnie wy-
gląda przywilej taki, tworzący przy ujściu głównej rzeki ko-
ronnej rzeczpospolitą kupiecką zbrojną i prawic niezawisłą.
Tymczasem szlacłicic pruski z XVII wieku zapewnia, że nigdy
przodkowie nie ut\'skiwali na przywilej Kazimierzowy: „chyba
że prostacy byli wielcy, którzyby nie wiedzieli, co się w świe-
cie dzieje, to zaś nie tylko mówić, ale i pomyśleć i g n o m i-
niosum et probrosum ł?y było**. *) 1 my też nie
śmiemy nic złego mówić, ani pomyśleć o akcie, którj- zjcelnał
Polsce miasta niemieckie i całą nader szacowną prowincyę,
który przez lat 340 był święcie dochowany i uszanowany
przez wszystkich królów i przez wszystkie sejmy polskie, za
który Odańszczanie wypłacali się wiernością Kzeczypospolilej
w dobrej i zlej doli aż do ostatnich rozbiorów, l^rawda. że
ciągnęli wielkie zyski z Polski, ale dlaczegóżby mieli szukać
*) List szlachcica pruskiego do obywatela Wielkiepjł) Xicst\va
Litewskiego dany (druk bez daty, lecz, wnio.skujj^c z treści, okoli> r. lóło
wydany) karta B, strona odwrotna. Odzywały się czasem różne skurgi na
(Gdańszczan, zbijano ju np. w broszurze; « Myśli rzetelne nad narzekaniem
Polaków, tyczącym się mniemanego „monopoliuni"*, czyli sainokiipstwa ni.
Gdańska, z niemieckiego przetłumaczone 1774.**
strat, trudniąc się handlem! Korzystną była dla nich opieka
polska, np. w r. 1596, gdy Elżbieta, królowa angielska, wy-
pędzając osadę Hanzeatycką z państwa swojego, jedyny wy-
jątek zrobiła dla poddanych króla polskiego: ale wszelkie zjedno-
czenie trwałe polega właśnie na spólności i zgodności interesów.
„Więc jeśli się dobrze z nas mają Gdańszczanie i że per
commercia nasze (handel z nami) bogacieją. toćby wy-
rodnymi byli błaznami, żeby mieli o odmianie w Pana prze-
myśliwać" — mówi powołany tenże szlachcic pruski. I mówi
prawdę, bo w istocie nigdy, o ile nam wiadomo, Gdańsk nie
okazał dążności separatystycznych, nigdj'' się nie chciał od
Polski oderwać. Nie tu jest miejsce roztrząsać w szczegółach:
czy szkodliwem i o ile szkodliwem dla Polski było zagarnię-
cie przez Gdańszczan całego niemal spławu wiślanego? Nie
śmiemy podnieść najważniejszego przeciwko nim zarzutu, że
przeszkadzali tworzeniu się floty królewskiej za Zygmunta
Augusta i Władysława 1\', bo nie jesteśmy przekonani o dba-
łości i wytrwałości rządu polskiego w sprawie, która wyma-
gała rozwinięcia znacznej energii, a miała przeciwko sobie
Duńczyków i Szwedów. Nie śmiemy też oskarżać Gdańszczan
o politykę egoistyczną handlarską, bo najprzód jest ona w ich
położeniu naturalną, a potem była może konieczną, żeby nie
dopuścić do takiego upadku, do jakiego doszły za sprawą
szlachty wszystkie inne miasta Polski w czasie bezrządu.
Wierzymy nadto, że szlachta w wybornych zostawała z kup-
cami gdańskimi stosunkach, że łakomą była na ich hojny
kredyt, że „tak koronni jako i litewscy obywatele zwykli
upatrować rzeki, któremiby, choć też i okrążyć, do Gdańska
popłynąć mogli, a Królewiec i Rygę mijają zdaleka — toż się
dzieje lądem".
Dla Żmudzi i Inflant Ryga musiała być portem głównym
i jedynym z warunków położenia geograficznego, ale mie-
szkańcy nadniemeńscy nie koniecznie potrzebowali Królewca,
kupcy bowiem zagraniczni utrzymywali swoje kantory w głębi
Litwy, np. w Kownie, Wiłkomierzu, a nawet w starostwie
Polągowskiem, gdzie przy niewielkim porcie, przy rzece Świę-
o
tej (tak) znajdowało się miasteczko, przez kilkanaście familij
angielskich osiadłe (zapewne Połąga).
Stosunki z Węgrami, miastami wewnętrznemi Rzeszy
Niemieckiej i Moskwą odbywały się za pośrednictwem dróg
lądow}-chi, zawsze trudniejszycli do przebycia i kosztowniej-
szych niż wodne. Są to pomniejsze, niby uboczne strumie-
nie bogactwa narodowego; glównem jego korytem zawsze
była Wisła, a głównym zbiornikiem i regulatorem od XV wie-
ku Gdańsk. Na cyfrach też jego przywozu najlepiej odbija
się wzrost i upadek zamożności w Polsce.
W pierwszej połowie XVI wieku podobno z Korony do
Gdańska ^nie przychodziło nad 10,(X)0 łasztów zboża i dla-
tego też pełno wtenczas w Polsce bywało pustyń;" w sto lat
później, w pierwszej polowie XVII wieku, zwykły spław wy-
nosił około 1(X).(XX) łasztów, tak, że „teraz ma nie jeden
r)0.(XX) złt. intraty z tej majętności, z której przodkowie jego
i 5.000 złt. nie miewali." Maximum wywozu zbożowego
z Gdańska, 128.790 laszt<iw, dosięgła dawna Rzeczpospolita
w ostatnim roku swej wielkości, w pamiętnym 1648 ""). We
trzydzieści parę lat później pewien senator **) wspominał
o t\'ch czasach już z żalem: „Niech sobie przypomną ci,
którzy pamiętają tempora Władysława IV.,. jaka była w Pol-
sce affluentia rerum (oblitość wszelkich rzeczy). Pachoł-
C3' w karmazynowych staroświeckich deliach, w żupanach
atłasowych żółtych, woźnice w takichże barwach chodzili;
karety aksamitem niestrzyżonym miasto skóry po wierzchu,
a wewnątrz białym tureckim złotogłowiem obijano; assysten-
cye pańskie, o Boże mój, jakie gromadne l?ywałyl Kiedy
kurfirst brandeburski teraźniejszy (^wielki") oddawał in per-
sona hommagium precz za cekauzem, począwszy aż
*) List szlachcica pruskiego do obywatela W. Xicst\va Litew-
skiego karta C, (strona odwrotna) i D; tablica wyw«zii (Jdańskiej;o, przez
Wasilewskiego w artykule ., Gdańsk" (Niwa 1876, zeszyt 43, sir. 492).
••) Krzysztof G r z v m u 1 1 o w s k i : Listv i .Mowv wydał A. J a-
błonowski (w Źródłach Dziejowych, tom 1, Warszawą 1876, str. 113).
do Ujazdowa całe pola okryły assystencye pańskie. Wszyst-
ko defloruit (przekwitło).
Nie tylko u szlachty, ale i w klasie mieszczan objawia-
ła się podobna zamożność. Starowolski powiada, że około
r. 1600 mieszczanin dawał posagu za córką 100.000 zlt,
(około 3 milionów na dzisiejszą monetę), gdy dawniej sena-
tor mógł się zdobyć tylko na 100 grzywien. Konstytucye
1613, 1620, 1629, 1655, jeszcze nawet 16S3, przepisując
prawa oszczędnicze (lex sumptuaria), zabraniają pod ka-
rami pieniężnemi mieszczanom używania szat jedwabnycli
i poszewek, futer kosztownycli (okrom lisich i innych po-
dlejszych), soboli, rysiów, marmurków, pupków, safianu, je-
dwabnych pasów, klejnotów — więc to wszystko było przez
mieszczan używane; w stanie miejskim zaś naturalnie znajdo-
wali się kupcy.
Volumina Legum w XVI wieku wspominają nie je-
dnokrotnie o kupcach cudzoziemcach: „Włochach, Anglikach,
Szotach." Wielu Anglików osiedliło się na zawsze w Pru-
sach królewskich, a najwięcej w Poznaniu.
I to wszystko „defloruit" — przekwitło, zmarniało!
Dla czego?
Już na schyłku XV wieku wywiązała się walka pomię-
dzy mieszczanami i szlachtą. Mieszczanie podobno usuwali
się od służby wojskowej, od dostawy wozów na wojnę, opa-
trywania własnych murów, baszt i „armaty", a tymczasem
nabywali dobra ziemskie, które przedewszystkiem obciążone
był}'' obowiązkiem służby r^^erskiej, nadto nie pozwalali
szlachcie osiedlać się w miastach. Szlachta znów wymyśla
wciąż nowe zamachy na zyski handlowe kupców, pragnie
kupować wszelkie towary po najniższej cenie, a tę cenę wy-
musić usiłuje mocą polityczną i ustawą prawodawczą.
Pierwszym, wielce oryginalnym, bodaj jedynym w Eu-
ropie wynalazkiem był przywilej zdobyty jeszcze na Jagiello-
nach przez szlachtę polską, że wszelkie produkta — zboże,
konie, woł}' etc, z własnego gospodarstwa za granicę w\'-
prowadzane, oraz wszelkie towary zagraniczne, do własnego
użytku szlachcicowi potrzebne, są wolne od ceł. Początkiem
tego dziwnego przywileju była ustawa Olbracłitowa z r. 1496,
zwalniająca „poddanj^łi króla wszelkiego stanu...,
kmieci, a szczególnie szlacłitę, przychodzącycłi na targi dla
prywatnycłi, nie zaś kupieckicli interesów, od ceł i myt tar-
gow}xh nowych i nieuświęconych zwyczajem." W tej po-
staci ustawa miała jeszcze charakter daru pieniężnego od
króla poddanym wszystkich stanów z wyjątkiem kupców
z profesyi. Ale już od 1505 r., podczas nieobecności w Ko-
ronie króla Aleksandra, możno władzcy (statuta procerum)
uchwalili wyraźnie, że cła są nałożone t^^lko na handlujących,
że do zwolnienia towarów od opłaty wystarcza przysięga
o przeznaczeniu ich na własną potrzebę, a Zygmunt Stary
w pierwszym swoim statucie (1507 r.) musiał tę zasadę za-
twierdzić i znacznemi karami pieniężnemi swoich celników
i starostów odstraszyć od naruszenia jej względem — szla-
chty i duchowieństwa. *)
Zdaje się, źe od tej już chwili wolność od ceł staje się
prz^^Yilejem samej lylko szlacht}' (oraz duchowieństwa). Unia
Lubelska (1569) przywilej ten zatwierdziła**), a praktyka da-
ła mu najrozleglejsze zastosowanie i rozciągnęła na handel
zagraniczny.
Właściciel transportu sam, albo jego pełnomocnik —
oficyalista, szyper — składał na komorze przysięgę, iż towar
do szlachcica należy, do domowego jest przeznaczony użytku,
lub z własnego pochodzi gospodarstwa, a poborca już nie
mógł żadnego cła żądać pod zagrożeniem kary surowej.
Cieszył się tedy szlachcic, że za swój produkt bierze
cenę możliwie najwyższą, a za obcy płaci możliwie najniższą.
Ale jakże mógł prowadzić interesa swoje kupiec, jeśli towar
zagraniczny do rąk jego przychodził w cenie wyższej, niż ta,
za jaką dostawał się głównemu i najzamożniejszemu konsu-
mentowi? albo jeśli towar krajowy, przez kupca prowadzony,
*) Vol. Leg. I, fol. 269, 298, 360.
**) Vol. Leg. II, fol. 772.
8
musiał ukazywać się na targowisku zagranicznem obciążony
cłem wywozowem (bo i takie pobieranem było), gdy tym-
czasem konkurujący szlaclicic przy niższej cenie mógł wię-
ksze zyski osiągnąć. Pozostawała więc kupcowi klientela
t^łko w niższ3'chi i coraz bardziej ubożejącycłi klasacli ludno-
ści, albo też droga nadużyć, oszukiwanie skarbu w zmowie
z przekupionym szlacłicicem, najczęściej „chud^-m pacłioł-
kiem", który użyczał swej krzywoprzysiężnej deklaracyi ku-
pcowi. Tym ostatnim sposobem umieli często posługiwać się
żydzi. *)
Jakkolwiek niesprawiedliw^^m i nierozumnym ze stano-
wiska ekonomicznego, a nawet państwowego, był ten przy-
wilej, szkoda jednak przezeń kupcom wyrządzona nie była
tak wielką w rzeczywistości, jakby się na pierwszy rzut oka
zdawało. Cła bowiem polskie, tak przj^wozowe, jak wywo-
zowe, nie miały charakteru ani protekcyjnego, ani zakazowe-
go; były jednem ze źródeł docłiodu królewskiego, nie prze-
nosiły zdaje się nigdy 3*^/0 od ceny towaru i mogą być po-
równane do dzisiejsz3'ch konsensów, opłat patentowych lub
gildyjnych, którym dziś podlegają sami kupcy, a które nigdy
w Polsce nie istniały. Znajomość fachu, rozleglejsze stosunki
handlowe, dogodności z kredytu mogl3'by zrównoważyć te
korzyści, jakie szlachcic, handlu nieświadomy, rolą i woja-
czką zajęty, ciągnął ze swego przj-wileju. Możeby więc stan
kupiecki zdołał wytrzymać tę jedne niesprawiedliwość, gdyby
szlachta uspokoiła się w nienawistnych dla niego uczuciach.
Lecz walka nie ustawała, zawziętość szlachty przeciwko kupcom
wzmagała się.
*) Od op>iacania cła na komorach szlachta wolną była; pod tym
pretekstem Żydzi i kupcy znajdowali szlachtę ktc)rz3' dla nich pod s wojem
imieniem i swcmi brykami zakupione na jarmarkach lipskich, frankfurtskich
i t. d. towary do swych domów sprowadzali i kupcom podług ausztuków
(Auszug) na jarmarkach im danych dzielili, a woły, konie i inne produkta
krajowe opłacie cła uległe, szlachta z wojskowymi pod swcm imieniem
przeprowadzali, biorąc opłatę od kupców mniejszą, niż cło wynosiło." Mo-
szczeński: Pamiętniki wydanie 2-gie, 1863 Żupańskiego, str. 27,
Dwaj Zygmuntowie miarkowali tę zawziętość i starali się
utrzymN^wać nienaruszonemi prawa stanu miejskiego. Zygmunt
August każe wojewodom czynić „cenę kupiom", ale nie ina-
czej jak na ratuszu miejskim „wezwawszy ku temu radziec
ławników i starszych rzemiosł... kromia zboża, którekolwiek
na targ przez kmiotki i inne poddane bywają wożone" *).
Gdy zaś nastały rządy królów, naprawdę obieralnych, i coraz
bardziej w swej władzy ograniczanych, wtedy szlachta, zdo-
bywszy przemożne znaczenie w Rzpltej, pokonała mieszczan
i wywarła na nich swą grzeszną nienawiść. Już z czasów
pierwszego bezkrólewia czytał Sztaszic kilka listów do Jana
Zamoyskiego „od różnych cudzoziemskich, osobliwie od an-
gielskich kupców, z których jedni w Polsce sadowili się, dru-
dzy po naszych miastach wielkie składy miewali. Ci pod-
czas bezkrólew'ia od szlachty skrzywdzeni, pobici i na pu-
blicznej drodze złupieni będąc, a przez lat 20 w sądzie spra-
wiedliwości doprosić się nie mogąc, wzywali pomocy spra-
wiedliwego kanclerza" **). Na każdym niemal sejmie, w ka-
żdej niemal konstytucyi znajdujemy narzekania, że ludzie ku-
pieccy kraj zubożyli (!), oraz ciągłe domagania się, aby sta-
nowione był}'' „praecia rerum", t. j. taksa na wszelkie
towary. Toć jeszcze w r. 1565 wydaną była konstytucya,
zakazująca „kupcom naszym koronnym stanu wszelkiego wy-
wożenia za granicę wszelkich towarów małych i wielkich.
Sejm 1620 r. wyznaczał taksę na różne towary bardzo nizką,
niedorównywającą kosztom kupna i transportu z zagranic}',
szególnie na Litwie. Mieszczanie wileńscy, wysyłając po-
selstwo swoje do senatorów w 1611 r., tłómaczyli w instruk-
cyi niemożliwość wykonania tej taksy bez ostatecznej ruiny
miast i handlów: „Musieliby ludzie w polach sposobem ta-
tarskim żyć, abo jako oni Hunnowie, Goci, Wandalowie i in-
sze różne nacye różnych państw sobie szukać, abo i z dziećmi
♦) Vol. Leg. II, fol. 688, str. 50.
••) Staszic: Uwagi nad życiem J. Zamoyskiego, str. 04.
10
w kozactwo iść". Dowodzili też na różne sposoby, że „dro-
gość rzeczy nie dzieje się przez kupce" *). Najoryginalniej-
szą pod tym względem jest konstytucya r. 1643, mocą któ-
rej komisya, odprawiona w Warszawie d. 27 maja t. r., po-
stanowiła co do towarów zagranicznj^h, „aby każdy kupiec,
szynkarz i kramarz, tak advena, jako i n cola, tak chrze-
ścianin, jako infidelis, jakimkolwiek towarem handlujący
w miastach J. K. Mci i Rzpltej, wobec urzędu grodzkiego
i miejskiego oddał juramentum, a żydzi przed urzędem
wojewódzkim, że towar swój tak będzie przedawał, jakoby
po strąceniu wszelkich kosztów nie brał więcej zysku, jeno,
jeżeli krajowiec, 7; jeżeli przyb^-sz, 5; jeżeli niewierny, 3 od
sta. Co się ma rozumieć, ab}'' już z tej kwarty zysku w>'-
chowanie wszystko swoje, familii swojej i płacą opatrował,
i że cła J. K. Mci Rzpltej spawiedliwie oddawać będzie" **),
Widziano w tej konstytucyi zapewne mądrość niepospolitą,
gdyż kazano ją „we wszystkich punktach obserwować" w ro-
ku 1661, a na Litwie reasumowano wszystkie ustawy tak-
sowe XVII wieku w 1676 roku; nie pomyślano tylko o tem,
czy kto zechce płacić 7^0 krajowcpwi, jeżeli będzie mógł kupić
za 3^/o u niewiernego?
W taki to sposób radzono o fakcie olbrzymim, powsze-
chnym, nieprzepartym, w połowie bowiem XVn wieku obja-
wiło się podwyższenie cen we wszystkich krajach europejskich
skutkiem nadzwyczajnego zwiększenia się ilości srebra, które
co dwa lata przywożonem było z Ameryki na „srebrnych
flotach" hiszpańskich. Nie robim}' ztąd jeszcze zarzutu
szlachcie owoczesnej, ponieważ wiedza ekonomiczna i finan-
sowa była we wszystkich krajach nader ubogą, a z w^^jąt-
kiem specyalnie handlowych miast i państewek kupcy nie
doznawali nigdzie sympatyi i opieki tak u rządów, jakoteż
*) Protest kupców wileńskich z 1621 r., wyd. Ant. Prochaska
w Kwartalniku Hist. 1893 r., tom VII, str. 442.
**) Vol. Leg. IV, fol. 75, str. 39, tit. Komisya „de pretiis rerum
et inductis."
u
u szlachty. Zaznaczamy tylko, że szlachta polska nie posia-
dała nietylko uzdolnienia, ale nawet instynktów potrzebnych
do kierowania handlem.
Skargę przeciwko niej wynosimy przed trybunał historyi
dopiero od drugiej polowy XVII wieku, kiedy wszędzie obja-
wiła się widocznie troskliwość rządów o handel, kiedy wszyscy
monarchowie zaczęli studyować i badać stosunki handlowe
w swoich krajach. Nie mówimy o Anglii i Holandyi, ale
przytoczyć winniśmy wybornego szlachcica Ludwika XIV,
który co dwa tygodnie prezydował w conseil de Commerce,
założonem w r. 1662, Leopolda I, cesarza, który pomimo
ciężkich wojen z Turkami, założył C o m m e r z-C o 1 1 e g i u m
w Wiedniu, „wielkiego kurfirsta" brandeburskiego, który za-
kładał kompanią Afrykańską i urządzał kolonie aż w odno-
dze Gwinejskiej na Brzegu Złotym, królów duńskich, szwedz-
kich, nareszcie carów Moskwy, którzy uważali się za pierw-
szych kupców swojego państwa, zasięgali rady swoich „gości"
i powierzali im znaczną władzę w zakresie policyi handlowej,
poboru ceł i t. p. Piotr zaś Wielki wśród licznych swoich
starań o rozszerzenie i spotęgowanie stosunków handlowych
założył też kolegium handlu w r. 1715 *).
Od kogóż się informował w tej epoce rząd i sejm polski
o potrzebach i warunkach handlu? Pomimo czynionych do-
t>'chczas poszukiwań — nie wiem. Przedmiot taki najbliżej po-
winien był obchodzić zarządy skarbu, ale przeglądając spis
podskarbich wielkich, tak koronnych, jak W. X. Lit. nie na-
potkaliśmy żadnego nazwiska, któreb}'' przywiodło nam na
pamięć czy teoryę ekonomiczną, czy reformę handlową i fi-
nansową. Niech mi więc przebaczą ich cienie, jeżeli niesłusz-
nie powiem, że postępowego rozwoju stosunków ekonomicz-
nych Europy nie znali i nie rozumieli. A tymczasem od
połowy XVII wieku dokonywał się przewrót ogromnej donio-
*) Yoltaire: Siecle de Louis XIV; Beer, Droysen, Storch,
Kostomarow (IIcTopia roproiuiH Mock. focja. b-b XVI ii XVII b.).
12
niosłości — wytwarzało się gospodarstwo pieniężne, kredyt, po-
lityka handlowa, działali Colbert we Francyi i Mantague w An-
glii, pisali merkantyliści i kameraliści.
Znaleźliśmy wprawdzie w nocie rękopiśmiennej p. t.:
„Przedmiot, łiandlu dotyczący, od 1 stycznia 1717 r. w wy-
konanie mający być wprowadzonym" zasadę, niby merkan-
tylną: „W. podskarbi przestrzegać powinien... żeby pieniądze
za granicę nie wychodziły", ale podany na to sposób zadzi-
wia naiwnością: „żeby ci kupcy, którzy swoje towary lub
woły w Gdańsku, albo w inszych miastach koronnych prze-
dają, obligowani byli za te pieniądze insze towary, które się
w Polsce nie znajdują, kupować"; przytem niema żadnej
wskazówki, co czynić trzeba, jeśli kupiec zagraniczny takiej
„obligacyi" nie słucha. Zresztą czytamy tylko o cłach, my-
tach, sposobach ukrócenia przemytnictwa, nadużyciach zno-
szonych, a wciąż odnawiających się, przepisy fiskalne i usi-
łowania ku zabezpieczeniu dróg od „ludzi", albo „kup" swa-
wolnych.
Nareszcie zadano jeszcze jeden cios stanowi kupieckie-
mu— zohydzono go wobec kraju i prawodawstwa. Z grzeszną
lekkomyślnością i pychą sejm r. 1633 uchwalił, że „każdy
szlachcic szlachectwo traci, jeśli, będąc w mieście osiadły,
handlami i szynkami się bawi miejskiemi i magistratus
miejskie odprawuje; i potomstwo jego, podtenczas spłodzone,
i on sam dóbr ziemskich nie może nabywać" *). Pogarda
dla kupców weszła w obyczaje; urobiło się przysłowie o mie-
rzeniu łokciem i kwartą.
Objawy takie starczą nam za dowód dostateczny, że ani
podskarbiowie, ani senat, ani sejmująca szlachta nie rozu-
miała dokonywanych w końcu XVII wieku wielkich prac eko-
nomicznj^ch; handlowych i finansowych na Zachodzie. A wła-
śnie t^^lko rząd troskliwy i światły mógłby podźwignąć do-
tkniętą śmiertelnymi ciosami zamożność krajową. Nadeszły
') Vol. Leg. III, fol. 806.
13
bowiem nieszczęścia Jana Kazimierza, potem wielka wojna
północna, spustoszenia wojsk nieprzyjacielskich i kilkakrotnie
pojawiająca się zaraza morowa (1655, 1709, 1711), która za-
brała przynajmniej połowę ludności miejskiej. Wszystkie miasta,
nie wyjmując Krakowa, Wilna, Warszawy, Lwowa leżały
w gruzacłi, fabryki, kopalnie, rzemiosła upadły, niektóre zni-
kły do szczętu: łiandel też stanąć i zamrzeć musiał. Zwy-
cięztwo, odniesione w X\1I wieku przez szlaclitę nad słabszym
przeciwnikiem, było iście tragiczne. Gdy burze minęły, nie
było już Szotów, ani Anglików po miastacłi polskicłi, nie było
Polaków, coby liandel wywozowy na większą skalę prowa-
dzili. Pozostało tylko kramarstwo, drobne kupieckie lacyendy,
i to w rękacłi Żydów. „W miastach znajdziemyż, choć kilka
polskich kupieckich domów, sławnych dawnym, wielkim i ob-
szernym handlem? Z pomiędzy nawet kupców znajdująż się
tacy, którzyby zgromadzeniem i w3^prowadzaniem krajowych
za granicę produktów bawili się? Jakby dawno słabe, alić
przecie jako tako kraj zasilające ustały kanały, któremi złoto
z zagranicy wpływa, gdyby zbóż, wołów, koni, wieprzów,
drzewa i potażów sama za granicę nie w^^prowadzala szlachta,
a skór, wosków i gorzałek Żydzi! Cały sposób przemysłu
miejskiego jest: gorzałkę, piwo robić i szynkować, a innym
do wypróżnienia beczek swych wiernie dopomagać, co nie
potrzebuje owej ustawicznej pilności kalkulowania i w pracy
stateczności, jak handel" *).
Jalcież zyski osiągnął szlachcic zwycięzki? Oto, główny
przedmiot handlu na jedynem już targowisku, w Gdańsku,
ukazuje się za czasów Saskich w cyfrze 3492 łasztów w roku
1715, a nawet 2392 łasztów w r. 1737, najwyższa zaś cyfra
*) Pam. Hist. Po lit. 1783, str. 596. W roku 1740 X. Wład.
Łubieński w dziele: „Świat we wszystkich częściach większych i mniej-
szych, to jest Europie, Azyi, Afryce i Ameryce," II, 378, pisze: „Polska
przytem nie jest bogata w kupców własnego narodu, ale najwięcej Niem-
ców, Ormianów i Żydów, którymi ledwie nie wszystkie miasta w Polsce
napełnione prócz duchownych i niektórych królewskich.
14
wywozu z tej epoki dosięga 54.175 łasztów (w r. 1724),
a więc ani połowy najwyższych cyfr z wieku XVII!
33. Żeby się handel mógł podźwignąć z tak rozpaczli-
wego stanu, trzeba było nasamprzód przekształcić, albo raczej
uksztalcić pojęcia szlacht}', wypełnić jej fatalne uprzedzenia,
oświecić umysły zaśniedziałe, zasklepione szkaradnym syste-
mem wychowania jezuickiego. Obaczmyź, o ile zadanie to
rozwiązały literatura i szkoła zreformowana po zniesieniu To-
warzystwa Jezusowego.
Pierwszy poważny i dobrze obmyślany głos w materyi
handlowej wyszedł jeszcze przed obiorem Stanisława Augusta
w roku 1758 od cudzoziemca, Sasa, który niemałe zasługi
wyświadczył przybranej ojczyźnie: od lekarza, drukarza, wy-
dawcy i pisarza MitzleradeKolof. W jego „Nowych
Wiadomościach Ekonomicznych i Uczonych" znajdujemy
obszerny i pouczający artykuł p. t.: „O sposobach ustanowie-
nia handlów w Polsce i przyprowadzenia ich do doskonało-
ści" (str. 75 — 115). Autor artykułu kładzie zasadę, że „zysk
rzeczy lub towarów, które z kraju wychodzą, powinien prze-
wyższać wydatek na cudzoziemskie towary, które wzajemnie
do państwa przywiezione bj^wają"; ale potępia monopole; nie
chce, aby zakazywano wywozu pieniędzy. Najskuteczniejszym
sposobem do pomnożenia bogactwa narodowego będzie: mieć
w domu, cokolwiek doma zrobić się może, a więc zakładać
manufaktury własne, zakładać fabryki i zbudzić ze snu lu-
dność przez wychowanie, zachętę, przywileje, utworzenie
wielkiej Kompanii kupieckiej, np. do wyzyskiwania kopalń.
Monarcha powinien wiedzieć o obrocie handlowym i dla tego
kupc}^ powinni składać rządowi tabele o swych operacyach.
Towary powinny być doskonałe i tanie, więc należy ustano-
wić rewizorów i wyznaczyć nagrody za dobroć wyrobu. Po-
trzeba też mieć na oku kupczących zbożem, by nie dopuszczać
do drożyzny, urządzać jarmarki, ale nie wielkie. Zalecanem
jest ogłoszenie tolerancyi dla wsz^^stkich wyznań, utrzymy-
wanie w dobrym stanie dróg i mostów. Co do handlu za-
granicznego żąda urządzenia taryfy protekcyjnej w ten spo-
15
sób, iżby cło od towarów wywożonych było mniejszem, niż
cło od przywozu lub transirtu, zawierania traktatów łian-
dlowycłi z innemi państwami, założenia nowego portu „w Po-
langii" (Połądze?), poprawienie monety. Nareszcie do kiero-
wnictwa naczelnego sprawami i polityką łiandlu radzi usta-
nowić „Collegium Kupieckie" (Radę łiandlową, czy mini-
sterj^^um łiandlu).
Któż z nas nie przyzna, że cały ten program jest mądry,
stanu wiedzy owoczesnej godny, położeniu i interesom Polski
owoczesnej odpowiedni? Zdawałoby się, że społeczeństwo po-
winno go było przyjąć bez rozpraw i natyclimiast w wyko-
nanie wprowadzić; że oczy powinny się otworzyć od razu;
a zasłona, z odwiecznych przesądów utkana, spaść na zawsze.
Pokazało się atoli, że najmędrsze nauki nie mogą się przyjąć
na gruncie nieprzygotowanym, że w reformach społecznych
bezsilnem jest objawienie z zewnątrz przychodzące, dopóki
społeczeństwo z siebie nie wysnuje nowych zasad w powol-
nym procesie rozwoju. Autorem artykułu niewątpliwie był
cudzoziemiec, zapewne sam Mitzler; Polacy rozumowali po-
dług innej wcale logiki.
Wprawdzie już od sejmu konwokacyjnego, od reformy
Czartoryskich szlachta objawia wyraźną troskliwość o po-
dźwignienie i rozwój handlu; niektóre ustępy pow^^ższego
programatu były nawet w czyn wprowadzane, ale zasady
naczelne ustroju ekonomicznego i polityki handlowej trzymały
się uporczywie dawnego łożyska, jednostronnego zapatrzenia
się w interesa rolnictwa.
Rozprawy o handlu rozwijają się w literaturze teore-
tycznej i politycznej dopiero w drugim okresie badanej przez
nas epoki, a do największego dochodzą oż3'vvienia w czasach
sejmu czteroletniego. Tyczą się one zatem kraju już uszczu-
plonego pierwszym rozbiorem.
X. Antoni Popławski uznaje handel za „cząstkę Eko-
nomii Politycznej" i poświęca mu dosyć obszerne ustępy
w swej książce. Czytamy w nich, że „handel w niczem zbo-
16
gacić dóbr ziemskich, t. j. bogactwa onych pomnożyć nie
może...
...Jeżeli na głębszą weźmiemy uwagę, przekonamy się...
że handel rolniczego narodu tyle tylko tenże naród zbogacić
potrafi, ile pomocny będzie powiększeniu agry kultury jego...
odradzaniu bogactw skonsumowanych... Sprzedaż łatwa i płat-
ność dobra uczyni rolników zamożnych do podejmowania
znacznych ekspens gospodarskich... Więc handel powinien
być ułatwiony i zupełnie wolny... bez opowiadania, rewizyi,
dogan (komor) i kontrabandy, bez żadnych opłacek... Któż
■
je bowiem ostatecznie płaci?... Dziedzice dóbr ziemskich, rol-
nicy" *).
Roztrząsając pytanie „o cenie rzeczy potrzebnych, i o cyr-
kulacyi pieniędzy w kraju" Popławski zaleca rządowi,
aby się starał o częstszą cyrkulacyą „czego przez wolny han
del tak wewnętrzny, jak zewnętrzny, żadnej przeszkody nie
mający, dokazać można"; dodaje prz3'tem, że więcej dbać
należy o rolnictwo, niż o góry złote albo srebrne, że kraj,
mając wiele rzeczy, będzie miał za nie pieniądze; powołuje
się nawet na przykład Hiszpanii; upatruje w niej podobieństwo
do krowy „wiele mleka mającej, którą wszyscy doją, a sama
mało co na swój pożytek obraca". — Oddzielny paragraf po-
święca na zbijanie „merkantylnego pojęcia pieniędzy" **).
Jak dalece posuwał Popławski swoje teoryę wolnego
handlu, świadczy jego: „Objaśnienie i dowód następującej
propozycyi, podanej od pewnego wielkiego ministra: choćby
nie można było otrzymać u narodów pogranicznych wolności
od cel za towary, z Polski wychodzące i do niej wchodzące,
użyteczniej jednak byłoby dla Polski tęż wolność ustanowić
w swoim kraju dla towarów wchodzących i wychodzących,
niżeli za złym przj^kładem sąsiedzkim obciążać handel cłem".
*) Zbiór niektórych materyi politycznych przez A. P. W^arszawa,
Sch. Piarum 1774, str. 8, 85, 86, 88, W, 91 — 97.
••) Tamże, str. 44, 45, 113.
17
Pytanie to nabierało w owej chwili szczególnego zna
czenia, stawało s'ę niezmiernie ważnem, pałacem, bo właśnie
wtenczas dwory rozbiorcze, szczególniej Prusy narzucał}- na-
der niekorzystne dla Polski traktaty łiandlowe, urządzały
groźne linie celne. Cóż na to powiada Popławski? Oto
dowodzi, że „sąsiedzkie kraje przez cła same sobie krzywdę
czynić będą... że my zawsze pożyteczny dla siebie łiandel mieć
będziemy...
...Jeżeli sąsiedzi po rozbiorze ścisną kraj, że nikom.u in-
nemu sprzedawać i od nikogo innego kupować nie będziemy
t\'lko od nich i przez nich, .... po połowie ciężary wypłacali-
byśmy, ale, stanowiąc cło, zamiast jednej, dwie ściągnęlibyś-
my szkody". Nie pozwala nawet na wprowadzenie do ta-
ryf różnicy pomiędzy cłem wchodowem i wychodowem,
w „Uwagach zaś politycznych, do rządu polskiego i jego po-
lityki stosujących się", powtarza po raz czwarty czy piąty,
aby w urządzeniu handlu zewnętrznego przestrzeganą była
„zupełna wolność".*)
Był więc Popławski krańcowym wyznawcą teoryi
wolnego handlu, zamykał oczy sam i zaślepiał czytelników
swoich na fatalne niebezpieczeństwo, jakie dla Polski się go-
towało z taryf Fryderyka II i austryackiej. Jeźli bowiem rol-
nictwo polskie mogło znieść ucisk celny dzięki tej okoliczno-
ści, że nie napotykało silnego w Europie współzawodnictwa,
to już dla przemysłu, dla fabryk polskich niebezpieczeństwo
stawało się oczy wistem.
Poświęcał przecież Popławski część drugą swej Kko-
nomii Politycznej przemysłowi, czyli raczej „rzemiosłom i kun-
sztom", lecz interesów tej gałęzi gospodarstwa narodowego
nie uwzględniał, a nawet nader ciasne miał o niej pojęcie.
Łatwo tedy domyślić się możemy, jakie zasady wpajał
młodzieży, zasiadając na katedrze profesorskiej w zreformo-
wanej przez Kołłątaja Szkole Głównej Krakowskiej, jakich
•) Tamże, str. 79, 108, 110—312—313.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. II.
18
odpowiedzi żądał od kandydatów stanu akademickiego, gdy
im dawał następne tematy:
„Jak wiele zawisło w kraju rolniczym na przyzwoitej
wartości reprodukcyi, aby ona miała swój odbyt i dobrze
płaconą była? Co się ma rozumieć przez handel? Czy powi-
nien być wolny zupełnie od wszelkicłi ceł i opłacek? Czy ora^
przy swej wolności nieograniczonej zostawiony? *)".
Zadziwiającą zgodność, ba nawet tożsamość zasad i za-
patrywań znajdujemy na drugim końcu Polski w wykładzie
profesora Akademii Wileńskiej X. Hier. Strojno wskiego.
W jego też „Ekonomice Politycznej" czytamy, że
„Zwierzchność Najwyższa pov\'inna ubezpieczyć zupełną i nie-
ograniczoną handlu wolność.... Pewniejsza, dokładniejsza i na-
rodowi pożyteczniejsza nie może być jakakolwiek policya
handlu (t. j. polityka handlovv'a), jak ubezpieczona i żadnemi
granicami nie określona wolność handlu". A wykładając
Prawo Narodów, uznaje potrzebę wzajemnego między naro-
dami handlu.... dla zamiany tych płodów, które byłyby nie-
użyteczne, nie mogąc być w kraju konsumowane: ale znów
twierdzi, że „każdego narodu jest interesem nie tamować
w niczem zupełnej wolności handlu swego z innymi naroda-
mi... bo szkodząc inny.m, niemniej rzetelną i wielką sobie sa-
memu czynię szkodę**)".
Tradycyjną niechęć i podejrzliwość względem mieszczan
czujemy w ustępie, gdzie X. Strojnowski zbija uznane już
w owym czasie i do dziś dnia niezachwiane maxymy: że
niekorzystnem jest dla kraju wywożenie płodów surowych za
*) Porządek mat ery i z nauk moralnych i fizycznych na po-
pisy publiczne dla kandydatów stanu akademickiego przy Szkole Główney
Koronney edukuiących się etc. z roku 1787 na 1788 w Krakowie w Druk.
Szk. Gł. Posiedzenia VII i X.
"•) Nauka Prawa Przyrodzonego, Politycznego, Ekonomiki Politycz-
nej i Prawa Narodiiw p. X. Hieronima Stroyn o wskiego etc. Edycya
2-ga, w Wilnie, w drukarni J. K. Mci jrzy Akademii 1701, str. 211, 212,
246, 250, 252.
19
granicę i odkupowanie tychże płodów w postaci wyrobów,
rękodzieł, fabrykatów. Za główny argument służy tu krótko-
widząca, ziemiańsko-egoistyczna kombinacya, że „w propor-
cyi zmniejszonej konkurencyi zagranicznycłi obywatelów usłu-
ga narodowycłi jest droższa i kosztowniejsza (należałoby ra-
czej powiedzieć: niemożliwa, bo nie będzie wcale własnycłi
fabr>'k i rękodzielni przy potężnej konkurencyi zagranicznej);
że przekupnie krajowi większy zysk odnieść usiłują, drożej
wszystko przedają, a taniej kupują.... Kompanie kupieckie,
prz>'wilejami wyłącznemi umocowane, są tem szkodliwe, że
wszelką krajowycłi nawet obywatelów znoszą konkuren-
cyę*)-.
W tem miejscu zaznaczymy, że obaj profesorowie, tak
Popławski jak Strojnowski, nie studyowali łiistoryi narodów
handlującycti i nie mieli wyobrażenia o powszeclinej łiistoryi
handlu, bo ta nauczyłaby ich, że w pewnych epokach naro-
dy handlowe nie wahały się nie tylko zrzekać się wszelkich
dogodności nieograniczonej konkurencyi, ale nawet uzbrajały
swych kupców znaczną potęgą polityczną. Tak kompanie
Hollenderskie, Wschodnio i Zachodnio Indj^jska, u/ywaly mo-
nopolu, chociaż jawnie rządziły się zasadą sprzedawania to-
waru po najwyższych możliwie cenach i niszczyły (np. na
wyspie Jawie) zbywające nad potrzebę roczną zapasy. An-
glicy udzielili swej Kompanii Wschodnio-Ind3Jskiej nie tylko
prawa wyłącznego handlu, ale też prawa utrzymywania wła-
snej, od rządu krajowego niezależnej admiiiistracyi, fortec,
wojska i t. d. Żaden okręt angielski, należący do kupca ob-
cego Kompanii, nie był w stanie dostać się na ocean Indyj-
ski, przejść po za przylądek Dobrej Nadziei. Któż policzy, ile
milionów w ciągu dwóch prawie wieków przepłacili konsu-
menci angielscy za towary indyjskie? Ale za tu posiedli owe
Indye i posiadają je dzisiaj, a łatwo zrozumieć, że konsu-
menci innych narodów, a więc i polscy opłacili się Kompa-
*) Tamże, str. 262, 270, 28<».
20
nii Indyjskiej o wiele sowiciej, niż sami Anglicy. W ogóle
im trudniejszem jest pewne przedsięwzięcie, im większych
wymaga kapitałów, im śmielszych wymaga hazardów, tern
potężniejszych korzyści i obszerniejszych przywilejów wyma-
gają kupcy i przedsiębiorcy. Można ich propozycye odrzucić,
ale wtedy i przedsięwzięcie nie przyjdzie do skutku. Ame-
ryka nie byłaby odkrytą, gdyby Izabella nie zdecydowała się
ostatecznie na przyjęcie niezwykle ciężkich wymagań Kolum-
ba. Hollandya i Anglia nie skąpiły w swoim czasie przywi-
lejów Kompaniom i opanow^ały handel świata; Polska zaka-
zywała w pactach conventach królom swoim na-
dawanie jakichkolwiek monopolów i — zrujnowała swój han-
del, znalazła się na łasce cudzoziemców.
Niemniej jednostronnem, a bardziej jeszcze paradoksal-
nem jest rozumowanie X. Strój no ws kiego „o wadze
handlu", czyli o bilansie handlowym narodu. Nie zaleca on
bynajmniej starań, aby ten bilans był dla własnego kraju ko-
rzystnym, t. j. aby ilość pieniędzy, wpływających za produ-
kta lub towary, wywożone za granicę, przewyższała sumę
wydatków na zakup towarów, wprowadzanych do kraju
z zagranicy. Zdaniem jego „w narodzie, otrzymującym wa-
gę handlu mimo zmniejszonej ceny płodów ziemskich, cena
rękodzieł dla ostatnich krajowych kupców powiększa się, bo...,
gdy nie wolno za granicę wydawać pieniędzy, właściciele
obracać je będą na kupowanie i używanie rękodzieł krajo-
wych, tych zaś obfitość w proporcyę powiększonej kupują-
cych konkurencyi dostatecznie powiększać się nie może, gdy
się umniejsza coroczna reprodukcya, przechodzące zaś do
rąk rzemieślników pieniądze upadającego rolnictwa nie po-
dźwigną... Nie jest potrzebna w kraju wielka pieniędzy su-
ma i gdyby wyrównywała sumie czystych dochodów grun-
towych byłaby zupełnie dostateczna*)".
I tak wciąż uwaga profesora skierowaną jest na bez-
pośrednie, najbliższe korzyści rolnicze, na „odbierkę" rolniczą.
•; Tamże, sir. 284. 2S5. L'91
21
reprodukcyę roln;czą, wj-soką cenę płodów rolniczych, jak
gdyby chorobą ekonomiczną Polski byl nadmiar produkcyi
przemysłowej i zbyteczna troskliwość o handel! Snując ab-
strakcyjne rozumowania o warunkach bogactwa w kraju rol-
niczym, Strojnowski, tak samo jak i Popławski, nie
rozumieją przyczyn zubożenia Polski, nie przenikają celów
i skutków polityki handlowej sąsiadów, nie baczą na potęgę
przemysłową i pieniężną innych narodów europejskich. To
też wywody ich, pozornie logiczne i jasne, prowadzą do za-
stosowań błędnych i szkodliwych. Mogłyby takie wywody
zajmować poczesne miejsce w Ekonomii algebraicznej, ale nie
politycznej, która musi rachować się \vc]ąż z warunkami
miejsca i czasu, z okolicznościami konkretnemi i wpływami
polityki obcej.
Poznawszy teorye, którj-ch słuchało młode pokolenie
w obu najwyższych szkołach krajowych, zajrzyjmy do litera-
tury bieżącej, poznajmy opinie publicystów i politj-ków pra-
ktycznych.
Waleryan Strojnowski, brat profesora, jeden
z ludzi wpływowych na Wolj'niu, jeden z najwydatniejszych
posłów sejmu czteroletniego, pisać zaczął dopiero w XIX w.;
z pism jego wszakże, szczególnie z obszernego dzieła p. tyt.:
„Ekonomika Krajowa" łatwo odgadnąć możemy, jakicmi byt
oż>'wiony zasadami podczas prac sejmowych, w których
czynny brał udział. I on też dowodził, że „nic tyle nie bo-
gaci narodu, mianowicie rolniczego, jak wolność handlu: że
przymus brania towarów z krajowych rękodzielni bogaci sa-
mych wla.4cicieli rękodzielni.... Niemasz tylko wolność zupeł-
na i nieograniczona handlu, tak wewnętrznego jak zagrani-
cznego, która w kraju rolniczym utrzj'mać zJola obfitość
wszystkiego i przyzwoitą, na konkurenc>'i gruntującą się, śre-
dnią cenę towarów i płodów". A rozumując o , u-adze łian-
dlu", posuwa się aż do troskliwości o kieszeń wszystkich ob-
cych narodów. „Gdybyśmy za ir> milionów kupili, a za 20
sprzedali, to w drugim roku obcy kraj musi mniej u nas ku-
pić... Gdy kraj przyjdzie do tego stopnia pomyślności i obti-
22
tości, że jest ludny, z pracy rolniczej powiększa, ile być mo-
że, najwięcej swych płodów, ma rękodzielnie do wjTabia-
nia tak dostateczne, że towary z nich wystarczą do użycia
krajowego i jeszcze zostają na sprzedaż za granicę dla naby-
cia tych płodów, jakich u siebie niema dla wygody... gdy do
handlu tak wewnętrznego, jak zewnętrznego ma w cyrkula-
cyi dostateczną ilość pieniędzy, strzedz się tego powinien, aby
nie przyszedł do tego stopnia, iżby więcej przedawał niż ku-
pował... gdyż to stałoby się jego epoką nachylającą do upad-
ku". To pewna przynajmniej, że Polsce takie niebezpieczeń-
stwo ani w XVIII, ani w XIX wieku nie zagrażało bynaj-
mniej; mogła się nie strzedz jego i z myślą swobodną niech-
by się tylko krzątała około podźwignięcia swego przemysłu
i handlu wszelkimi sposobami.
Związany braterstwem nie tylko krwi, ale też pojęć
z X. Hieronimem, Waler yan Strojnowski uzbierał
niemało wiadomości historycznych i zna pamiętne dzieło Ada-
ma Smith'a ("the Wealth of Nations), lecz przekonań swo-
ich nie zmienia. Zdaniem jego u S m i t h'a jest „uchybiony
porządek... Na prostą zaś drogę trafił Q u e s n a'y" *).
Staszic o handel zewnętrzny niewiele dba; chętnieby
się go pozbył nawet. „Dzisiejsze kupiectwo więcej nieszczę-
ścia, niżeli dobra uczyni. Stworzy ludziom nowe potrzeby,
a tych im często dostarczyć nie potrafił. Powiąże najściślej
pomiędzy sobą osoby i państwa, a potem kłócić je będzie....
Gdyby Polska sól miała, mocniej i dłużejby swoje szczęśli-
wość i spokojność zapewniła, gdyby się bez zewnętrznego
handlu obeszła". Wie on, że „od podziału Polski handel
nasz zewnętrzny upadł. Z kraju więcej pieniędzy wychodzi
niż przychodzi". Ale dla zatrzymania pieniędzy w kraju zna
*) Ekonomika Powszechna Kraiowa Narodów przez Walerya-
na Strzemień hr. z Stroynowa Stroy no ws kiego, senatora i Tay-
nego racicę Jego Imperat. i Król. Mości, członka Uniwersytetu Wileńskiego
etc. Warszawa, w drukarni rządowey 1816 (folio) str. Ió2. 320, 322, 325
3 29, i przedmowa.
23
^dwa sposoby: albo przedawać więcej, albo kupować mniej".
Gdy pierwszy sposób jest niemożliwj' prawie, oświadcza się
za drugim. Proponuje przeto, prawo oszczędnicze, domaga
się od sejmu, aby zakazano wywożenia pieniędzy zagranicę,
wprowadzania towarów zagranicznych, a szczególnie wina
i t, p. Zauważywszy, że w ciągu 18-tu miesięcy wprowa-
dzono 36.000 beczek samego węgierskiego wina na sumę 7
m. cz. zl., zachęca każdego Polaka do mówienia tak: „Milsze
jest to piwo, które z własnej ziemi mieć możemy, niżeli to
wino, w którem z rąk nieprzyjaznego cudzoziemca połykamy
niewolę". Przemawia potem w czułych v\'yrazach do króla
i nareszcie do szlachetnych Polek, żeby się nie stroiły w za-
graniczne fraszki. Przytacza nawet przykłady z lacii^skich
pisarzy o Rzymiankach *). Podobno wszakże cala ta wymo-
wa pożądanego skutku nie odniosła.
Kołłątaj przedrwiwa sobie z „nierozsądnych kame-
ralistów", głoszących protekcj'ę celną i fiskalne dowcipy, od-
waża się nawet na energiczny wj'krzj-knik: „Gdybyśmy raz
poznali istotne bogactwa, gdybyśmy wiedzieli, zkąd je brać
i w którym czasie: ujrzelibyśmy dopiero, czem jest naturalna
siła nasza!" **).
Jakiś autor Uwag Obywatelskich decyduje;
„Mówić, że kraj być szczęśliwym nie może, jeżeli w bogac-
twa i dostatki wszelkie nie opij-wa, jest to błąd bardzo gru-
by (!). Rzuciwszy okiem na starożj'tne dzieje, przekonamy
się, że państwa najbogatsze najmniej były szczęśliwe i za-
wsze na ostatek zwyciężane przez narody uboższe". Ktoś
inny znów piorunuje na Kolumba za to, że przez odkrycie
Ameryki posypały się do Europy pieniądze i rozpostarły się
zbytki. „Tyle lo złego narobił syn jednego z u^eliiy czesa-
nia ż>'jącego robotnika w Cogurco, Krzysztof Columb". A jest
•) Staszic: Uwagi nad iycicm Jana Zamoyskiego, wyd. Tui
skiego, str. 65, 96, 97, W-107.
") Listy Anonyma Cz^i lii, rtilc 17SS, str. UTi.
i taki ekonomista, który w niechęci swojej do handlu zagra-
nicznego wola: „Gdyby ludność wyrównywała obfitości, gdy-
byśmy wszystko spotrzebować mogli!" *).
Sam S w i t k o w s k i nareszcie (jak się domyślamy)
przepowiada: „Według wszelkiego prawdopodobieństwa nowo-
zaczynający się wiek ekonomiczny nie ostoi się tak długo
z powszechnem Europy dobrem, jak dotąd trwający wiek pa-
radny. Gdyż jeżeli wszystkie kraje, jak się teraz dzieje, na
to się będą sadzić, żeby pieniądze za granicę nie wychodziły,
to te znaki rzeczy i robót wszelkich utracą wiele z swojego
szacunku tj^lko polubnego, a nakoniec te tylko kraje zyskają,
które wiele czystego zarobku z gruntów mieć będą. Ojczy-
zna także nasza jakże naówczas szczęśliwszą się od owych,
dziś złotem i srebrem zarzuconych krajów okaże!** **).
Ustęp ten wypisaliśmy z artykułu p. t. „Nowe fizyokra-
tyczne systema". Łatwo się domyśleć można, że szkoła
fizyokratów najprędzej przypadnie do serca młodocianym eko-
nomistom naszym.
Godnem jest pilnej uwagi jednomj^ślne prawie przekona-
nie o potrzebie wolności handlu. Ta wolność jest ideałem
Staszica, i tylko anormalne warunki społecznej chwili
zmuszają go do żądania zakazów***). Kołłątaj powiada: „dla
czego tak wielką liczbę celników opłacać? Dla czego sobie
samym robić t\ie przykrości w rewizyach.... przerzucaniu do-
brze upakowanych rzeczy.^ Należy przestać na wyznaniu,
któreby w urzędzie miejskim, lub gdzieby prawo nakazało,
uczynił ten, któryby wprowadził zagraniczne towary. Nie
miałby on interesu zwodzić zwierzchności krajowej, ani się
przed nią taić, boby wiedział, iż żaden towar do wprowadze-
nia nie jest mu zakazany, iż od żadnego cła opłacać nie jest
*) Fam. Hist. Pol. 1784, str. 2.'il, str. ir)S, z artykuUi zkądinąd
wielce pouczającego, p. t. j,Niekt(3rc ważne wiadomości pod względem han-
dlu polskiego w dawniejszych czasach i 17-S4. sir. ^92.
-*) Pam. Hist. Pol. 1783, str. L>0.
***) Staszic: Uwagi nad ż. J. Z., st. 65.
25
winien... Będzie to interesem równym dla kupujących, jako
i dla rządu; przjiożą się wszycy do wyszukania prawdy, kie-
dy będą mieli ubezpieczoną wolność 1 zupełną handlu swobo-
dę... Cóż to są cla na inwektę i ewektę (przywóz i wywóz),
jeżeli nie impozycya i ucisk? Pozwólmy, że kto wywióz! ty-
siąc korcy pszenicj' na ten koniec, ażeby za nią wprowadził
sto postawów sukna. Cóż on postanowił zrobić? postanowi!
zamienić pszenicę na sukno. Na czemże, proszę, traci, gdy
opłaca cło od sukna? Na pszenicy, bo wartość jej ma usta-
nowić wielość sukna... prawda zawsze będzie jedną, że czyli
opłacamy cla za towar obcy, czyli za swój własny, ucisk na
nas pada, i sami sobie dobrowolną czynimy szkodę. Jakież
represalia byłyby w tej mierze najskuteczniejsze? Oto nieo-
graniczona wolność i ułatwiony prz>'stęp wszystkim ludziom
i krajom. Niesprawiedliwy sąsiad prędkoby doznał odmiany
w dochodach, które mu nierozsądnych kameralistów nastrę-
czyły głowy" ■*).
Podobnie G. P, P. domaga się wolności handlu „nie
obłudniczej, ale rzetelnej... Niech tylko z strony rządu będzie
opieka i sprawiedliwość... więcej od rządu nie potrzebujemy...
Najszkodliwsze zaś... zakaz wywozów, taks ustanowienie, mo-
nopole i kompanie exkludujące'' *'). Jakiś „wielki minister
i patryota" (którego nazv\'iska domyśleć się nie możemj')i wy-
Itładając z talentem znaczenie pieniędzy „na zasadzie odkry-
tych i dowiedzionych prawd nauki ekonomicznej", oraz ich
obiegu, mniema, że państwa europejskie są , fałszywą ekono-
miką \viedzione, jeśli podw}'ższają ustawicznie cla od towa-
rów". Dziedzice są pierwszymi dystrybutorami wszelkich dóbr
ziemskich, do potrzeb ludzkich i konsumpcyi służących, które
pochodzą jedynie z ziemi... które jako materyat, albo jako
wjTobiony towar idą na zamianę między ludźmi". Cła spa-
dają tylko na dziedziców, którzy płacą już stały podatek.
isty Aaonyma Część III, str. 316—31.1
)Ł Hnndl. 1788, sir. 451-461.
26
więc przez cła mieliby jeszcze drugi podatek — ztąd ruina
w nakładach rolniczych, szkoda dla kraju rolniczego; mniej
łatwa sprzedaż, mniej dobra płatność dla produkcyi ziemskich,
upadek agrykultury, zmniejszenie i zubożenie ludności (!). A ze-
brane z ceł pieniądze rozchodzą się między nieprodukcyjnymi
konsumentami. Żąda więc zniesienia ceł dla Polski pomimo
ceł w innych krajach „nawet gdyby sąsiedzi tak ją opasali,
że od nich tylko mogłaby kupować" . Bogactwa w pieniądzach
są skutkiem poprzedzających bogactw w produkcyach ziem-
skich, które się przez handel zamieniają na pieniądze... Wolność
tak pożyteczną i potrzebną zatamować i przez zatamowaną
chcieć większych sum pieniężnych do kraju nagarnąć i spro-
wadzić jestto jedno zaiste, co dla przyczynienia wody w ka-
nale jakim, do defluitacyi służącym, zatkać strumień do niego
wpływający *).
Autor Rady Patrj^otycznej przypuszcza „że się
znajdzie kiedyś Kolbert pruski albo austryacki, który następ-
com naszym XIX wieku zamiast akcyzów, których się teraz
domagają u nas, ofiarować będzie nagrody temu, któr>^ pierw-
szy przystawi partyę lnu, wełny, skór etc. do Wrocławia
lub do Wiednia (!); w interesie Prusaków i Austryaków leży
aby Polacy jak najwięcej mieli pieniędzy do kupowania ich
wyrobów fabrycznych **).
„Autor" Dziennika Handlowego oświadcza się też
za wolnością handlową: „Wszelkie zabraniania, chociażby po-
żytek jakiś ściągały dla kraju, że ścieśniają handel, są szko-
dliwe handlowi" ***).
♦) Dz. Handl. 1786, str. 196, 201—272; łączy swój glos „pa-
tryota," str. 338.
**) Rada Patryotyczna dla teraźnieyszego stanu Polski od do-
brze życzącego kraiowi swojemu publice podana. „Conseil patriotiąue don-
nę par un bon citoycn." W Warszawie, w drukarni P. Dufour (in folio
w dwóch językach), str. 17. Broszura ta była pisana zapewne około roku
1776, bo znajduje się w niej wzmianka o Kadzie Nieustającej oraz o ciach
od niedawna wprowadzonych.
'"*) Dz. Handl. 1787, str. 484.
27
Nareszcie C z a c k i w raporcie do Komisyi Skarbu Kor.
„względem handlu Polski z Galicyą" kończy swoje spostrze-
żenia wnioskiem: „zdaje się więc, aby te wzajemne cla (wy-
wozowe i przj-wozowe) na zawsze uchylić w tej prowincyi
Ruskiej *).
Nie jest mi wiadomo, jak rozumowa! X. Ossowski,
o którjm Kołłątaj wspomfna w pismach swoich z uwielbie-
niem, któremu król wypłacać kazał ze skarbu po 1000 zł.
miesięcznie zapewne za powzięty zamiar: „objaśnić powszech-
ność narodu w materyi bogactw krajoui^h", a któiy bodaj
nie objaśnił powszechności, bo nic, oprócz projektu sprzedaży
starostw i historycznego o starostwach wj^wodu, nie napisał,
o ile mi wiadomo. Zapewne miał pojęcia podobnego zakroju,
jeńli Kołłątaj uwielbia go tak gorąco. Ośmielamy się więc za-
wnioskować, że najznakomitsi statyści i uczeni zajmującego
nas pokolenia byli jeszcze niepoprawną szlachtą-ziemianami.
Switkowski bowiem mylnie napisał na tytule artykułu:
„Nowe fizyokratyczne systema". Nowem było ono we Kran-
cyi, gdzie Quesnay i Gournay występowali przeciwko
krańcowym wywodom merkantylistów; ale nasi ekonomiści
nie potrzebowali w tym razie być uczniami Francuzów, po-
nieważ cale prawodawstwo, wszystkie \'olumina l^egum,
cala histor>'a finansów i handlu polskiego od końca XV wieku
nie jest niczem innem, tylko systematem fizyokratycznym
w najobszerniejszym rozwoju i w najbardziej krańcowej wy-
łączności. Miała przecież szlachta polska i czysty dochód grun-
towy, na pieniądze zamieniany, i podatki od ziemi, i wolność
od ceł ,nie obłudniczą" , i nawet praM-a oszczgdnicze ijeges
sumptuariae np. lólćJ, 16L'0, 162^, 1^3 r. i za Stanisława
Augusta 1775, 1784). Poważny i utalentowany Ijadacz nowo-
czesny konstytucyi polskiej Dr. H ii p p e dostrzegł nawet, że
fizyokraci francuzcy usnuli swój system pod wplj^em wj'ubra-
•) Dł Handl,, str. .',8r..
28
żeń polskich *). Nazywamy też Popławskiego, braci Stroj-
nowskich, Staszica, Kołłątaja, „wielkiego ministra", Czackiego,
Podleckiego, Switkowskiego niepoprawnymi, boć stan owo-
czesny był wytworem wyłącznego fizyokratyzmu dwócłi wie-
ków, a przecie był okropny i potrzebował reformy rdzennej.
Tej nie dokonałby autor broszury „O Poddanycłi Polskicłi**
projektem swego urządzenia zsypów (magazynów, składów
zbożowycłi) w pewnychi miastacli, żeby zagraniczni kupcy
przyjeżdżali i producenci polscy nie potrzebowali zboża swo-
jego wozić do Gdańska **). Wszakże gwoli bezstronności hi-
storycznej w sądzie o zalecanym przez tylu pisarzy heroicznym
środku, zniesieniu komor i ceł na granicach kraju — gotów je-
stem przytoczyć wypadki z praktyki prawie spółczesnej na
Zachodzie, jakoto: zniesienie ceł od zboża w Hamburgu w r.
1747 od płótna, przędzy i miedzi, tamże w r. 1764, oraz
wolność handlową Szwajcaryi. W końcu przypomnę, że i za
naszych czasów istnieje stronnictwo zwolenników „wolnej wyś-
miany" (free traders), prawda, że wyłącznie prawie w Anglii,
która żadnego współzawodnictwa obawiać się nie potrzebuje
i owszem, w razie zniesienia ceł protekcyjnjTh, bodaj we
wszystkich państwach Europy, słusznie obiecywać sobie może
większy i łatwiejszy odbyt na rozliczne wyroby potężnego
przemysłu swego.
Odezwało się przecież za Stanisława Augusta kilka, jak-
kolwiek nieśmiałych, głosów przeciwko wolności nieograniczo-
nej handlu. Autor „M y ś 1 i na projekt w Dzienniku dany,
ażeby komory skasowane były** oświadcza: „Handel zupełnie
*) „Ohnc Zwcifel ist, dass die in Polen bcstchcnden Grundstitze
den franzosischcn Physiokraten bei Aufstellung ihrer Systemc wcnigstens
inittcibar ais Ankniiplung gcdient haben. Seit dem Beginn des XVIII Jahr-
hundcrts, seit Fónel()n's Icscnswerlhen Briefen an die Herzoge von Beauvil-
liers und Chevreiisc sind da iiberhaupt die ICintliisse polnischer Staatsgedan-
kcn auf einzelne franzr)sische Schriftsteller unverkennbar" Dr. Siegfricd
Hiippe: Verfassung der Republik Polen.... Berlin, 1867, Schneider, sir. 303.
**) O poddanych polskich r. 1788, str. 72, przyp. 5.
29
wolny, choćby i sąsiedzi na to pozwolili, nie sądzę, aby byl
pożjteczny dla Polski". Cytuje zdania Neckera, żąda cla
na towary z zagranicy wprowadzane, a szczególnie na zhyt-
kowe. „Handel zaś wewnętrzny chciałbym, aby żadnego nie
mógt mieć zaporu" ').
Sandomierzanin zażądał wprost protekcyi „celnej, gdy
się zastanowił, że prócz 12 milionów, corocznie płaconych za
oliwę, cukier, kawę, rodzenki i t. p. wydaje Polska jeszcze
13 m. na płótna, sukna, papier, skóry, narzędzia żelazne,
które mogłaby we własnych fabrykach wyrabiać. Proponuje
nałożyć 12"/,> na towary pruskie, jako odwet za clo gdańskie.
O handel zagraniczny bardzo mu idzie i żąda konsulów do
miast portowych. Nie przeszkadza to mu zi-esztą w rok pó-
źniej proponować zniesienie cla od inwekty, „żeby towary
zagraniczne były tańsze" "*),
Anonym Patryota, uznając z Wolterem wolność
bezwarunkową podług prawa natury dla obywateli świata,
proponuje całliowity plan protekcyi celnej: ł) cło na towary
zbytkowne zagraniczne; 2) zakaz przywozu takich produktów,
które się w kraju znajdują; 3) zakaz v\'ywozu surowca; 4)
zniesienie cel od towarów zagranicznych, których potrzebo-
wać mogą fabryki krajowe; 5) zniesienie monopolów (chyba ta-
bacznego?); b) zniesienie cel wywozowj'ch od fabr>'kantó\v
krajowj-ch; 7) obrócenie cel na założenie Banku Narodo-
wego ■").
Nadto w obszerniejszym dziele N a x a znajdujemy sy-
stematyczne przedstawienie zasad taryfy celnej podług teoryi
kameralistów z obroną i zaleceniem do naśladowania. Zda-
niem tego autora towary pou'inn\- się dzielić na trzy klasv',
z których I, obejmująca przedmiot)' pierwszej potrzeby i pro-
dukta surowe, powinna być wolną od ceł, II z przedmiotami
•) Dz. Handl. 1786, sir. 4:>J-41"j,
") Dz. Handl. 1786, str. oUt, ■,!}:.,
*•*) Dz. Handl. 17ft'ł, sir. 338-319.
30
„przystojnej wygody" ma być obłożona ciem do wysokości
7 — 15 a nawet 20 procentów; III, zawierająca przedmioty
zbytkowe, może podlegać wysokiemu ocleniu, chociażby wy-
żej lOO^oj bo ztąd nie w}''niknie żadna szkoda dla sił pro-
dukcyjnych narodu, a przybędzie dochód dla skarbu publiczne-
go. Gani też N a x wyprowadzanie za granicę surowca, jak
to się dzieje w Poznańskiem, w okolicach Szamotuł zkąd wy-
chodzą co roku całe łyżwy rudy żelaznej rzeką Wartą. Zre-
sztą nie dopatruje on w Polakach zdolności do handlu. Po-
dług jego charakterystyki przyrodzona skłonność czyni: z An-
glika spekulanta, z Hollendra — wekslarza, z Moskala chytrego
przekupnia, z Żyda — rodowitego szachraja, z Polaka zaś tylko
rolnika *).
W praktyce mężowie stanu, władze i deputacye sejmo-
we musiały niejednokrotnie działać w duchu protekcyi han-
dlowej, może tłumiąc w głębi serca pociąg do wolności han-
dlu nieograniczonej.
Nareszcie, kończąc niniejszy przegląd, musimy jeszcze
oddać sprawiedliwość prasie owoczesnej, szczególnie z dzie-
wiątego dziesięciolecia i całej epoki sejmu czteroletniego, że
gorliwie zwalczała przesądy, że wykazywała wszelkiemi ar-
gumentami ważne znaczenie handlu, zachęcała do tworzenia
spółek, kompanij handlowych (np. „patryotycznego" towa-
rzystwa dla tworzenia magazynów zbożowych), domagała się
wysłania konsulów zagranicę, szukała informacyi co do za-
granicznych targowisk i t. p. Szczególnie dużo pisały Dzien-
nik i Pamiętnik o Chersonie. W istocie, położenie tego miasta
i oczyszczenie stepu od Tatarów przez Cesarzowę Katarzynę
II było nader ważnym i pomyślnym w}'padkiem dla wo-
jewództw: Kijowskiego, Bracławskiego, a nawet Podola. Arty-
*) Wykład początkowych prawideł Ekonomiki l'olilyczney z przy-
stosowaniem przepisów Gospodarstwa Narodt)wego do oncgo wydźwignie-
nia i polepszenia stosownie do stanu, w którym rzeczy zostają. Warsza-
wa 1790 Dutour, str. 54—50, 38, 20 1.
31
kuły o handlu w innych krajach, a szczególnie artykuł Pa-
miętnika o handlu rosyjskim, są pisane wybornie *).
34. Żebyśmy mogli jaśniej wyrozumieć stosowność lub
niestosowność głoszonych z katedry i w literaturze mniemań,
rozważmy, jakie warunki zgotowała handlowi polskiemu po-
lityka sąsiadów.
1) Z tych najgroźniejszym byl król pruski Fryderyk
II, tak zwany Wielki, w polityce ekonomicznej krańcowy
merkantylista, naśladowca Colbert'a i wyznawca zasady „aby
pieniądze zatrzymywać, o ile można, w kraju, zbogaci się on
bowiem, gdy będzie mniej wydawał, niż odbierał". Nie-
zmordowana działalność jego rozciągała się na wszystkie
gałęzie pracy narodoi\-ej: ustanawia „departament manufaktur
i handlu", zakłada bank i towarzystwo kredytowe, udziela
pożyczek lub sam z funduszów skarbowych zakłada rozmaite
fabryki, przez rewizorów rządowych dozoruje dobroci wyro-
bów, przepisuje długość, szerokość i przymioty wszelkiego
gatunku towarów, bije kanały, z których jeden Bydgoski
ułatwił spław Wielkopolanom, tworzy Kompanie Azyatycką,
Bengalską (1750 i 1702), oraz Kompanię Handlu morskiego
(w r. 1772), która otrzymała przywilej przywożenia soli do
portów pruskich i skupowania wosku polskiej^o, tak na ko-
morze P'ordoń, jakoteż po obu brzegach Wisły w pasie 10
milowj-m.
Pilnie też zajmował się Fryderyk stosunkami handlowymi
państwa swego z innymi narodami i urządzał taryfy celne
z dążnością protekcyjną, posuwając się w wielu ['azacli aż
do skali zakazowej (prohibicyjnej). Zakończywszy pokojem
Hulrertsburskim szereg swych wojen o Śląsk, zwrócił szcze-
gólną uwagę na Polskę, przeniknął wady jej ustroju tak po-
litycznego, jak ekonomicznego, i zaczął je wyzyskiwać z że-
lazną konsekwentnością, bez litości, z dokuciliwem nati'ęctwem
i zuchwalstwem.
32
Pomiędzy reformami, przeprowadzonemi przez Czarto-
ryskich na sejmach 1764 r., znajdowało się też pożądane znie-
sienie przywileju cłowego szlachty. Nowa konstytucya znio-
sła nie tylko „wszelkie partykularne cła, myta, komory, przy-
komorki i niesłychanym prawie sposobem wynalezione w nie-
których miejscach lodowe t. j. od podwód przez lód prze-
chodzących, oraz inne extorsyje", ale wprowadziła jeszcze cło
generalne, które „począwszy od N. Króla aż do ostatniego
obywatela i kupca... tak na wodzie jak i na lądzie, nie uwa-
żając na żadne generalne libertacye, serwitoraty i pretensye...
wszyscy do Skarbu Rzeczypospolitej płacić mają** *).
Zaledwo jednakże ustanowiona na tymże sejmie kon-
wokacyjnym Komissya Skarbu Koronnego zaczęła wprowa-
dzać rzeczoną ustawę w wykonanie i komora polska w Nie-
szawie pobrała należne cło od prowadzonych dla jazd}' pru-
skiej 500 koni: Fryderyk natychmiast (d. 13 marca 1765 r.)
urządził swoje komorę w Kwidzyniu (Marienwerder) i usta-
nowił nowe clo od spławu polskiego na Wiśle. Cały bieg tej
rzeki znajdował się podówczas w posiadłościach polskich,
prócz jednej anklawy Prus Książęcych niegdyś, dotykającej
brzegu prawego właśnie pod Kwidzynem. Ta anklawa wy-
starczała jednak do zrobienia szykany nowo obranemu królowi
Stanisławowi Augustowi, oraz reformującemu się rządowi
polskiemu. Mnóstwo robotników spędzono do usypania forty-
tikacyi, do uzbrojenia bateryi, zatoczono armaty, poczem Pru-
sacy przemocą odganiali przepływające statki do pruskiego
brzegu pod Kwidzyn i kazali płacić 10"-„ od wartości całego
ładunku, nawet od drzewa pobierali pewną ilość bali i szczap.
Stanisław August boleśnie uczuł tę zniewagę, domierzoną przez
łaskawego protektora, który go nie dawno do tronu zalecał
i przed elekcyą orderem ozdobił, a teraz przez posła swojego
miał podobno zaproponować mu 150.000 talarów rocznej pen-
syi za przywolenie na cło kwidzyńskie. Bo dochód z tego
•) VoI. Leg. VII, fol. M (str. 22).
33
cla bj-l obliczony w przybliżeniu podług obrotu Gdaiiskiego na
3.600.000 pruskich guldenów czyli około 5'/^ milionów złotych
polskich i wyrównj'wał całemu ówczesnemu dochodowi z Pi-us
Brandeburskich. O odparciu napaści silti Stanisław August
poniy.^leć ani śmiał (chociaż poważne przygotowania wojenne
poskutkowałyby niezawodnie na znękanego i wycieńczonego
wojną siedmioletnią Fryderyka); lecz udał się o taska\\'ą in-
terwencyę do cesarzowej Katarzj-ny, a. ta w istocie podjęła
się opieki nad swym wybrańcem. \a skutek pr-^eprowadzo-
nej pomiędzy dworami petersburskim i berlińskim korespon-
dencyi dyplomat>'cznej zjechał do Warszawy baron Goitz,
pełnomocnik Frj'deryka, na układy z ministrami polskimi,
Z raportów Kepnina dowiadujemy się, że sam Goltz przy-
znawał, iż cło polskie generalne nie wyrządza strat żadnych
kupcom pruskim, iż on osobiście zgodziłby się na przedsta-
wienia ministeryum polskiego i pewnym b\-iby wtlzicczności
kupców swojego kraju: lecz ponieważ jest przysłany od króla,
nie od nich, to musi pilnować przedewszystkiem osobistych
interesów królewskich. Układy szlj' opornie: dopiero własno-
ręczny list Katarzyny skłoni! Fryderyka do zniesienia komory
Kwidzyńskiej, zresztą wtedy już gdy celu swojego dopiął pra-
wie w zupełności. Komora bowiem polska na Wi:^le przestała
pobierać cło generalne, a sejm 1766 roku, na wniosek Sta-
nisława Augusta i po wysłucłianiu explikacyi „w okoliczności
Kwidzyiiskiej", cofnął reformę, przywrócił przJ■^^■ilej cłowy
szlachcie i poprzesta! tylko na zniesieniu cla wewnętrznego
<in Regno"), zwalniając od niego samych tylko handlujących
„duchem ułacnienia drogi do handlów i manufaktur"". Dopiero
podczas sejmu rozbiorowego 177 3 — 177") udało się przywró-
cić eto generalne „ad et exlra rcgnum ab invcctis et
evectis U, j, od wywożonych i wprowadzanych towarów)...
nie excypując towarów i wszelkich rzeczy nawet na własną
konsumpcyą sprowadzonych" ").
•) Vol. Leg. Vir fol. 436 (sir. Vn), YKł fol. l-łO (sir. 'J.jl. Zli-
czenie konstytucyi z roku 1T'j6 wymzumiŁ-ć zJolaliśiny ilopicrii » wyjii-inio-
WawiHitnoc diiejs foliki Kurzona.— T. II. )
3+
Ale wtedy inne już straszniejsze klęski i straty zgoto-
wał Polsce Fryderyk. Powziąwszy przeświadczenie o bezsil-
ności konfederacyi Barskiej, utworzył on i do pożądanego dla
siebie skutku doprowadził plan pierwszego rozbioru, wykonał
go zaś ze znaną już światu dawniej tyrańską srogością i prze-
wrotnością. Wojska pruskie, wkroczywszy do Polski, znęcały
się nad zajętemi prowincyami bezprzykładnym w dziejacłi
sposobem, jak pisał Stanisław August; wyrządziły one w cią-
gu kilku miesięcy więcej złego, niż zrządzili Rosyanie w cią-
gu lat czterech, jak donosił konsul francuski z Gdańska. Je-
nerałowie Tłiaden i Belling nakładali tak wielkie kontrybucye,
że wybrali podobno póltora-roczną in tratę z dóbr ziemskicłi.
Daremnie pijali skargę senatorowie wielkopolscy do samego
Fryderyka, daremnie udawali się zrujnowani obywatele do
posłów pruskiego i rosyjskiego. „Wołają oni do nieba — pisze
Saldem — lecz niebo pozostaje glucłiem tak samo, jak ja; mi-
nister pruski jest także głuchy na ich wołanie, jak ja; król
nie pisze o tem ani jednego wiersza do niego. Na domiar
niedoli, król pruski przysłał tu przez żydów 2.000.000 fałszy-
wych talarów z wyobrażeniem panującego króla" (Stanisława
Augusta). Komisya Skarbu Koronnego doniosła, że we Wło-
cławku otworzoną została fałszywa mennica pod ' protekcyą
wojsk pruskich, pod zarządem majora Bogien, porucznika
Mullera i kasyera Miseke *).
nia, przesłanego Departamentowi Skarbowemu Rady Nieustającej przez Ko-
misy ę Skarbu Kor. w roku 1781 w Frotok. Ek. A/ 18, str. 128 nast. patrz
oraz Dy ary us z 1766 sesya I z dnia 2/10 karta B i scsya IV z dnia 9/10
karta F. Szczegóły z korespondcncyi dyplomatycznej u Sołowjewa*.
IIcTOpifl Pocciii tom XXVI, str. 169, 170, 173, 175. O udziale Gdańska
w tej sprawie pisze Dr. Damus na str. 6 — 18 w rozprawie swojej; Die
Stadt Danzig gcgenuber der Politik Fricdrich's d. Gr. und Friedricłi Wil-
helm's II w Zft. des Westpreussischcn Gcschichtsvereins Heft XX. 1887.
Danzig.
*) Correspondance ineditc dc Stanislas Augustę et de M-me
Geoffrin... par Mouy 1875 Paris. Plon p. 432. Ferrand: Histoire de
trois dćmembrements 181 It 120. CciOMbeB-b: IIct. Pocciii XXVIII, str
35
Zdaje się, że przez cały rok mniej więcej zabierały ar-
mie trzech dworów rozbiorowych prowiant i furaże drogą re-
kwizycyj bezpłatnie. Nie wiele też zboża można było spławić
podówczas do Gdańska.
Pod grozą takiego terroryzmu składane były delegacyi
sejmowej obok traktatów rozbiorowych, traktaty handlowe.
Fryder>^k ofiarował cło 2 proc. na towary pruskie do Polski
i na polskie do Prus prowadzone, 47o na towary zagraniczne
z miast pruskich zakupywane, ale nakładał „tylko" 12 proc.
na towary z obcych krajów do Polski lub do obcych krajów
z Polski przez territoryum pruskie tranzytem przeprowadzane.
Przedkładając taki traktat przed Delegacyą w dniu 17 marca
1775 roku, poseł jego, Benott oświadczył, że to jest ultima-
tum, i nie zwrócił żadnej uwagi na domawianie się hetmana
Xawerego Branickiego, że „tak wielkie cło podobniejsze jest
raczej haraczowi, niż wolnemu handlowi" *). W istocie, chy-
ba tylko naiwny szlachcic polski mógł jeszcze myśleć o „wol-
nym handlu", Fryderyk bowiem coś wcale innego miał w gło-
wie. Ze wszystkich prowincyj, od Polski oderwanych, jego
dzielnica była najmniejszą, ale ze względu na położenie geo-
graficzne najważniejszą i najkorzystniejszą. Zwierzał się wła-
śnie bratu swemu Henrykowi w tych wyrazach: „Obejrzałem
większą część kawałka, przypadającego nam w dziale; najwię-
cej zyskujemy pod względem handlowym: stajemy się pana-
mi wszystkich płodów i całego przywozu Polski, a najwię-
kszą dla nas korzyścią jest... że, będąc panami handlu zbo-
żowego, nigdy nie doznamy głodu" **). Zajmował bowiem
311, 312. Prot. Ek. A;9 str. 346, nota do J. K. Mci z dnia 31,7, ITTi',
patrz też uniwersał względem fałszywej monety zagranicznej z dnia Ju 2,
tamże str. 107.
*) Vol. Leg. Vni, fol. 79 i 80; Prot. Dcleg. Zagajenie VII, scsya
XI, str. 69. Niemcewicz: (Pam. czasów moich, Paryż 1848, str. 118)
tunerdzi że Fryderyk żądał tylko 4 proc, ale Benoit dał kanclerzowi Mlo-
dziejowskiemu 4.000 dukatów; otrzymał 12 proc; wiadomości tej odma-
i*'iamy wiary.
*•) Ocuvres de Frederic le Grand XXVI 3r)9.
36
cały bieg Noteci, znaczną część rzeki Warty i ujścia Wisły,
a „panować" potrafił.
Nie dostał wprawdzie Fryder^^k miast Torunia i Gdań-
ska, ponieważ Katarzyna II uważała za szkodliwe dla Rosyi
oddanie Prusom ważnego portu nad Bałtykiem *): pozostały
więc przy Polsce, ale właściwie w nominalnem tylko posia-
daniu. Nie przeszkodzono bowiem Fryderykowi uznawać
Gdańska za miasto cudzoziemskie i przygnębić je uciskiem cło-
wym, oraz wszelkiemi szykanami. Na zboże polskie i na wszel-
kie towary, idące wodą czy lądem do Gdańska i z Gdańska,
nałożył 12 proc, nadto zaraz przy wyjściu z portu na Neu-
fatirwasser osadził swoją komorę celną, która powtórne cło
tranzytowe pobierała, jeśli towar polski miał iść za morze.
Cło takie b^io ciosem śmiertelnym dla łiandlowego mia-
sta, tem bardziej, że na komorze Fordońskiej, gdzie zasiadł
obecnie urząd celny pruski, zawiadamiano każdego szypra, iż
może zapłacić tylko 2 proc, jeśli się do Elbląga ze swym
transportem skieruje. Upadł też Gdańsk ze swą prastarą, w Pol-
sce jedyną giełdą (ob. na str. 41), nazwaną podobno imieniem
króla Bryttów, z którym Gdańsk żadnych stosunków mieć nie
mógł, bo w VI w. nie istniał. Potem już się nie dźwignął do
dawnego znaczenia bodaj do dziś dnia, pod światłą i czujną
opieką słynnej biurokracyi pruskiej. Obrót handlów}'' spadł
z 10 na 3 miliony czerwonych złotych. Kołłątaj pisze:
„Co był Gdańsk przed rokiem 1773? Co znaczyły w nim po-
sesye przed owym rokiem, a co teraz (w 1788) znaczą?" Ko-
respondent stały Dziennika Handlowego (zdaje się rezydent
tameczny polski, Henning) donosi w roku 1789: „Jarmark na
ś. Dominik zły; budów (bud) mniej i te nie zajęte.... dla cła
strasznego; zgoła dla Gdańska nie trzeba lat drugie 17 zosta-
*) Jeszcze w 176V roku, przy wznowieniu przymierza z Frydery-
kiem, Katarzyna mówiła do Panina: „Nieraz słyszałam od pana, że Gdańsk
lub równy mu posterunek np. Stralsund w rękach pruskich może być dla
nas szkodliwym." Cojoubeiib: IIct. Poeci h XXV 1 1, 84.
wać w takiej jak dotąd nieczynności w handlach: to kto do-
żyje może śpiewać, jak o Troi:
Gdzie byl przedtem zamek Troi
Teraz oracz z pługiem stoi" *).
Dowiedzmy się jeszcze, że wcale nie 12 proc. pobierali
celnicy pruscy, lecz znacznie więcej; dwakroć i trzykroć po
12 od sta dzięki zręcznemu układowi taryfy z roku 1775.
W tarj'fie tej waga i miara podaną była podług stopy
berlińskiej; czerwony złoty rachowano po 2'/^ talara, to jest
po 16 zamiast 18 złotych; co do balów i tarcic cena „wzięta
od samej korony drzewa, a nigdy się nie zdarza, żeby z Pol-
ski sama korona drzewa do Gdańska spławioną była, tylko
najczęściej wypada '/a korony, '/s braku. '/^ brak z braku,
a podług tego wniosku rachując, np. od jednej kopy tarcic za
8 calów 8 sążni, co uczyni talarów 1285, toby tylko uczyni-
ło 755 talarów, od których c!o po l2"/n tylko 90 talarów
uczyniłoby — i tak wszystkie inne gatunki podług proporcj'i,
od których jednak cło i transportowe expensa od Fordonia
do Gdańska odtrącić trzeba" *').
•> Pam. H. 1'. 1791, str. 234 Listy Anunyma Część III, str.
321. Dz. Handl. 1789 roku, str. 419. .\utor broszury ,Refleksye nad
uszkodzeniem dla krajów polskich wynikającym z zaniedbania handlu po-
chodzącego z mniej waienia porzuconej nad Udańskiem opieki, 1790" (str.
:łO) podaje na str. ib dawny obrót pieniciny Gdańska na 9 milionów du-
katów ,a teraz ledwie cz^ść trzecią rachować można.'
") Jest to „uwaga" dodana do sporządzonej przez Niemca (sapę-
wnc celnika pruskiego) .Specyfikacji wartości wszystkich tow.injw Wisłą,
morzem do Gdańska wchodzących i z Gdańska wyrhodząt-ych' na dwóch
ogromnych arkuszach po niemiecku i po polsku (lichą polszczyzną) dla Ko-
misy! Skarbu Kor. przesianej — rękopism z nadpiscm: ,do kancelaryi Komi-
syi odiiana dnia 30 marca 1789 r. ze zlecenia P. Kom.' Podobną manipu-
lacyf widzimy w zażaleniu niejakiego Winnickiego, znniesionem do Korni-
syi Skarbowej Kor.; Komora Fordon wzięła półtora razy więcej, nii nate-
ialo dla tego, Łe cło było rachowane od sąinia nie zaś od pręta. (Pr. ICk.
A,25, str. 57, A.'26, str. 38—46).
38
I przy spławie Wartą oraz Odrą ku Szczecinowi kupiec
polski (głównie poznański) grube musiał uiszczać opłaty. „Od
roku 1771 nałożone było cło extraordynaryjne pod tytułem
Impost, 50 proc. na wszelkie pożytkowe drzewo, z Polski do
państw pruskich idące, tak iż prócz ceł osobnycti od każdej
rynki czyli czterecti kop klepków płaci reicłistalarów 13 i sgr.
12; za każdy sześciokwadrat dylów dębowycłi i okrętowego
drzewa s. gr. 2V2; za każdą belkę sosnową, której do trans-
portowania dylów i drzewa okrętowego potrzebuje się, a któ-
rej wartość nie więcej jak talarów 4 w^^nosi, reicłistalarów 3
sgr. 6 frydrycłisdorami po 5 talarów racłiując zapłacić potrze-
ba, a wtenczas dopiero otrzyma się paszport od departamen-
tu leśniczego, iż to drzewo, tak opłacone, za wyłączeniem in-
nych jeszcze opłat, do kraju puszczonem być może. Gdy za
panowania Fryderyka Wilhelma I (na mocy reskryptu kró-
lewskiego z roku 1737) za rynkę klepek płaciło się na ogół
sgr. 7 fenigów 10, to po roku 1775 za tę samą rynkę pobie-
rano:
Rtl. Sgr. Fen.
w Landsbergu cla 1 7 —
akcyzy — U 3
Cła miasta Landsberga — 2 6
w Oderbergu cła królewskiego i szkolnego . — 2 6
w Szwet — — 10
w Gartz cła królewskiego . — 2 —
In suma 2 2 1
a że w pruskiej taryfie celnej rynka klepek jest szacowana
w wartości Rtl. 4 sgr. 15, więcby sprawiedliwego cła 2 proc.
od każdej rynki wynosiło tylko sgr. 775, ^1® }^^^ ^Y opła-
cać musimy, wynosi około 15 proc; dołożywszy zaś Impost
Rtl. 13 sgr. 12, te podatki przeniosą ustanowioną w pań-
stwach pruskich cenę klepkowego drzewa sgr. 14 fen. 1".
Podobnym rachunkiem kupcy poznańscy wykazywali, że opła-
ty od sześciokwadratu dylów i drzewa okrętowego (tal. 3
gr. 2 fen. 11) o 1 tylko fenig są niższe od szacunku samego
39
drzewa, a tak się dzieje w prowincyi ze wszelkiemi innemi
towarami drzewa *).
Przy zakapowaniu towaru od poddanych pruskich po-
biera się wprawdzie niby 2 proc, „te jednak towary są tak
wysoko taksowane, iż od nich mające się płacić podatki wię-
cej niż 6 proc. wynoszą i to nie rachując cel prowincyonal-
nych.
Jeśli zaś kupcy poznańscy zapiszą towary zagraniczne
d i r e c t e i sprowadzają je przez kraje pruskie wtedy płacą:
RU. Sgr. od sta
za funt kawy {która 6 sgr. kosztuje) — 1 czyli ló**/..
„ „ cukru { „ 5'/j „ « ) — 1 „ 20 „
, , pieprzu ( ,7 „ „ } I'/: I'/? n 21 „
od okseftu wódki fran. (kosztuje 40 tal.) 1 1 '/a — « 28 „
, wina (które kosztuje 20 tal) 7'/j — „ 38 „
„ wełny i skór 30 „
„ farb do fabryk potrzebnych 30 „
nareszcie od wszelkiego gatunku zboża, do krajów pruskich
prowadzonego, 2 talary od wispla (12 korcy) prócz cła ordy-
naryjnego *').
Nadto pobierano jeszcze nieoznaczoną w taryfie tantie-
mę w ilości 2 — 30 proc. wyrachowanego cła, zapewne na do-
chód urzędników celnych. A ci byli częstokroć tak gorliwi,
*) Przełożenie najpokornicjszcj prośby od Konfratemii Kupieckiet
Miasta J. Kr. Mci Poznania w pokrzyn-dzeniach swoich do N. Króta JMci
P. N. M. i N. Skonfederownnych Rzeczypospolitej Stanów na Sejmie tera-
£niejszyin (czteroletnim) przez delegowanych podane. (Druk. in folio str. 6).
**) Tamże. Podobnej treśd skargę zanosiła Konfraternia Kupiecka
Poznańska do Komisyi Sk. Koron, w roku 1784: sprowadzali ci kupcy od
dawna sztokfisz, wina, oliwę, cukier etc. przez pośrednictwo szyprów Ki-
strzyftskich i Złvracali im zwykle 2 proc, za cło opłacone na komorach:
teraz (1784) ci szyprowie oświadczyli, te prócz 2 proc. zapłacić musieli
Oderskursu 792 talary 4 sgr, i 9 fenig. (to jest 4753 złt. 5 gr.)| skartyli
się oni królowi pruskiemu, lecz otrzymali od niego odpowiedź, że mają się
udać do Adminiatracyi Generalnej, ta jednak da nie zwróciła. O Oderskur-
sie Koraisya Sk. Kor. pisała już poprzednio pod dniem 7;9 1782 roku do
40
że szacowali towar podwójną ceną, że niewinnie obwiniali
szyprów polskich o oszukaństwo albo o mylne auscugł, że na
pięciu komorach poniżej Fordonu umieli upominać się o po-
wtórną opłatę. W roku 1787 sami komisarze dworu pruskie-
go wyrzucali p. de Launay podstępy przeciwko handlowi pol-
skiemu *).
Miał niby rząd pruski rozciągać swoje opiekę nad towa-
rami polskimi, ale i o tem „najlepsze świadectwo panowie
polscy mogą dać: wiele ludzi z ich dóbr zginęło, powracają-
C3'^ch z Gdańska i Elbląga od statków i od spłynionego drze-
wa, którzy się dostali w połów i którzy w żołdzie pruskim
niewolniczą odprawiają służbę, pominąwszy wiele set nietylko
z wagabundów poddanych, ale i szlachty, przed laty kilkuna-
stu z konfederacyi pobranych", jak pisze Anonim, autor Uwag
do Dziennika Handlowego **). O cierpkich stosunkach gra-
nicznych, o przepędzaniu koni przez komory polskie bez
opłaty cła i t. p. powiemy niżej w dziejach administrac}^
skarbowej.
W roku 1780 zakazanem zostało prowadzenie zboża
z Polski na Śląsk, a na skopy nałożono ogromne cło (po 3
złp. od sztuki). Jeszcze w roku 1790 Stanisław August uskar-
żał się na Hoyma, ministra dyrygującego szląskiego „o infrak-
Rady Nieustającej; w odpowiedzi otrz3'niala zawiadomienie Prezydenta pru-
skiego, że ta exakcya nie była wiadomą rządowi pruskiemu i że jej jui
zabieżono. Tymczasem później stało się jeszcze gorzej. Spławiając drzewo
Wartą, kupcy płacą cztery razy: w Kistrzynie, Oderbergu, Scłiwed i Gartz*u
akcyzę miejską, tam cła, ówdzie Oderskurs, nadto w Landsbergu muszą
opłacać jeszcze 50 proc. od drzewa, jeśli nie cłicą sprzedać go Administra-
cyi Generalnej drzewa, która płaci bezcennie, jak sama oszacuje. Bez pasz-
portu zaś od króla drzewo w Landsbergu nie jest przepuszczane za grani-
cę (Pr. Ek, A/21, str. 287).
*) Pam. Hist. Polit. 1791, str. 222, Pr. Ek. .^/U str. 681 (nota
do Rady Nieust. względem depaktacyi na komorach pruskich z dnia 5/9
1777), A/26 str. 38—46.
') Dz. Handl. 1789. str. 1—9.
**\
Oietda 1 piwnica kupiecka Arthus-Hoff.
o: sjd r»«ni«y liarnT, Sfli.ipronhiius: w pfurr.: Jnni mmużne^M mksiL-i
Iko K miet]iicirvlu w <lzidi-: .ller Si.-iJt Il^inii;; hislonsche ItubOhrcibun;-
Riinhdd Curicken AmilUrJam uiiJ UanKig lf.i7,- (Hibl, OrJ. lir. Kraśni
42
cyą artykułów handlowych, które nam w traktacie roku 1775
upewniły wolność handlu do"Szląska i przez Szląsk" *).
Wyroby swoich fabryk Fryderyk II protegował, czyli
raczej narzucał Polsce też środkami przymusowymi. Tak np.
dom Splittgerberów, mający trzy cukrownie w Berlinie a czwar-
tą we Wrocławiu, posiadał monopol dostarczania cukru dla
Polski i tylko Królewiec używał przywileju dostarczania Li-
twinom cukru zagranicznego oraz żelaza szwedzkiego; ale su-
kna francuskie nie inaczej mogły być brane, jak z magazy-
nów berlińskich i za poprzedniem zamówieniem pewnej obo-
wiązującej ilości sukien pruskich, które rozchodziły się też po
Polsce pod nazwą angielskich. Zresztą artykuł 5 traktatu z r.
1775 opiewał, że król pruski „pozwoli miastom Memel, Tyl-
syt, Królewiec, Elbląg, Bydgoszcz nad Brdą, Szczecin, Dre-
zdenek i Wrocławowi mieć u siebie towary jedwabne i su-
kna przednie fabrykowane w inszych krajach na potrzebę Po-
laków pod kondycyą, że oni obowiążą się wziąć za połowę
ceny kupna swego w każdym gatunku towarów, w kraju fa-
brykowanych i zapłacić 4 od sta za wprowadzenie tychże to-
warów; inaczej towary obce będą podlegały tymże samym
podatkom, jakby właściwie z obcych krajów prowadzone by-
ły" **). Nadto w Warszawie osiedla się i utrzymuje maga-
zyny Kompania Morska Pruska, zawiązana w roku 1772 sta-
raniem Fryderyka II, który dał jej połowę kapitału zakłado-
wego z funduszów skarbu swojego i zapewnił akcyonaryu-
szom 10 proc. rocznie stałego dochodu od wkładów. Kom-
pania ta przedewszystkiem zagarnęła handel soli zagranicznej
nader ważny, ponieważ skutkiem rozbioru Polska utraciła
swoje saliny.
*) Pr. Ek. A/26 str. 45, A/16 str. 413; list króla do Bukatego
w Kalinki Dokumentach (Pamiętniki z XVin w., Żupański), str. 144.
**) Pam. Hist. Pol. 1782, str. 317 nast. artykuł: O handlu na-
szym z Prusami nowe uwiadomienie. Vol. Leg. VI II, fol. 80 (str. 63).
43
Wobec takiej rzeczywistości jakże naiwnemi wydać się
muszą marzenia naszych ekonomistów i publicystów o wol-
ności handlowej nieograniczonej, a szczególnie obawy i po-
dejrzliwość naszej szlachty, że kupcy i fabrykanci krajowi
mogą zbyt wysokich cen za swe towary żądać i tym sposo-
bem reprodukcyi rolniczej szkodzić! Czyż lepiej było opłacać
haracz fabrykom pruskim? Można się nawet dziwić, jakim
sposobem handel polski zdołał wytrzymać ucisk taki? Jakim
sposobem produkta polskie mogły jeszcze znajdować odbyt
w Anglii i Hollandyi? Chyba tym tylko sposobem, że wy-
wóz polski składał się z przedmiotów najniezbędniejszych, jak
zboże, drzewo i t. p. A najwyższe cła z pomiędzy wszyst-
kich wyliczonych ponosił Gdańsk, jako miasto zagraniczne
w oczach Fryderyka *); najdokuczliwiej też postępują urzędni-
cy pruscy na komorach wiślanych. Godną jest uwagi ta wal-
ka zaciętego zdobywcy, zwycięzcy wszystkich niemal armij
europejskich w trzech wojnach, nieubłaganego i niezmordo-
wanego króla z pojedyńczem miastem, którego ludność nie-
miecka broni swego obywatelstwa polskiego z większą ener-
gią niż rodowici Polacy. Bo w roku 1772 Gdańszczanie pa-
*) Przytaczamy tabelę porównawczą z powołanej wyżej broszury
p. t. Refleksye nad uszkodzeniem dla krajów polskich.... z mniej waże-
nia porzuconej nad Gdańskiem opieki 1790 ze str. 29 i 30:
Cło, jakiem się w Fordoniu opłacano za panowania polskiego i teraz
opłaca pod panowaniem Brand eburskiem.
Pszenicy 100 łasztów. .
dukatów
76'/, .
. 375 dukatów
Żyta 100 „. .
n
38'/, . .
187 '/s ,
Wina 100 oxeftów .
»
76'/, .
. 281'/, .
Kawy 1000 funtów
n
4 .
. 14
Potażu 100 szyfuntów.
n
23 .
. 109
Balów dębowych 100 kop
4 cale grubych i 6 są-
żni długich ....
n
398
1787^, ,
Klepek 100 kop . . . .
n
6'/,
63'/« ,
Cukru 600 funtów . . .
»
2'/.
8'/, ,
Indygo 100 „ ...
jł
2',,
8V,« ,
Pieprzu 100 kamieni. . .
n
11'/,
71'/, »
46
myślnym, bo Fryderyk potrafił zabrać i utrzymać port morski
Gdańszczanom; ci jednak pozostali przy Polsce najbardziej za
wpływem Nuttemburga, który sprawował podówczas urząd
„gminnego", a który za tę przysługę otrzymał w roku 179P
od sejmu nobilitacyę zupełną (bez skartabellatu *).
Tak tedy aż do ostatnicli dni długiego życia i półwie-
kowego blisko panowania Fryderyk II nie przestawał szarpać
posiadłości i wysysać zasobów pieniężnych! zubożałej Polski.
Jakiś anonym w broszurze polsko-francuskiej p. t. „Conseil Pa-
triotiąue — Rada patryotyczna" dowodził mu, że wysokie cła^
zmniejszając rucli łiandlowy, narażają skarb pruski na stratę
rocznie po 41,000 czerw, złotych; wątpimy jednak czy sam
autor wierzył temu, co pisał. Historya liandlu zauważyła
wprawdzie, że wysokiemi cłami Fryderyk odstraszył transpor-
ty wosku od Wrocławia i tym sposobem niecłicący sprawił
ożywienie tej gałęzi łiandlu w Krakowie, ale co do głównej
masy produkcyi polskiej koronnej mógł być pewnym swego
panowania, skoro wszystkie rzeki kierowały bieg swój ku je-
go krajom, a żadne cła ich koryta przecież nie mogły odwró-
cić. Zgarniał więc bez obawy co najmniej 4 miliony złotych
do skarbu swojego, a dwa lub trzy razy tyle zdzierali jego
poddani na Polakach, jak powiadał Hailes **).
•) Ferrand 1. cit. II, 361 — 2 przypisuje ten wypadek wyłącznie
wpływowi Katarzyny, ale rozprawy sejmowe (Dz. Cz. S. G. W. sesye 353,
nie 352 z dnia 7/12 1790) rzucają inne wcale światło: od Rosyi podana
już była nota, aby się Gdańszczanie Fryderykowi poddali; nagrodę przy-
znawano Nuttenbergowi właśnie za to, że „tyle dokazał, iż to miasto przy
Polsce zostało się."
**) Stanisław August w liście do Bukatcgo z dnia 20/8 1761
oblicza dochód celny pruski ze spławu wiślanego na 400,000 tal. (2^ mil.
złp.). Handel zaś Wielkopolski, Królewiecki, komory Nadnicmeńskie rachu-
jemy tylko na l,g miliona (patrz Kalin ki — Dokumcnta w Pam. XVIII w.
tom X, część II, str. 191). Rada Patryotyczna dla teraźniejszego stanu
Polski od dobrze życzącego krajowi swemu publico podana Conseil pa-
triotiąuc donnę par un bon cito3'en, w Warszawie w drukarni Dufour'a.
47
Ciężkie tedy były warunki zewnętrzne dla handlu pol-
skiego w okresie drugim. Nieco pomyślniej przedstawiały się
one w okresie trzecim badanej przez nas epoki. Nowy król
pruski Fryderyk Wilhelm II w początkach panowania jednał
sobie sympatyą poddanych i obcych łagodnością, szlachetno-
ścią charakteru; zyskiwał nawet na razie sławę prawego i ry-
cerskiego monarchy. Szyprowie i kupcy polscy z przyjemno-
ścią przekonywali się, że na komorach ustały szykany celni-
ków, że cło się pobiera podług taryfy. Nawet zmniejszono
„impost" na drzewie o połowę (25 proc. zamiast 50). Mó-
wiono o tem z wdzięcznością. Czytamy tylko skargi na kom-
panię Morską Pruską, szczególnie od początku roku 1788, kie-
dy ta, zawarłszy umowę z dyrekcyą cesarską salin wielickich,
podniosła Polakom cenę soli o 1 7 złotych na beczce nad
cenę, oznaczoną traktatem z roku 1775. Kupcy warszawscy
Mejzner i Szułc spróbowali zakupić soli łiwerpulskiej (karda-
nii), lecz statek byl zatrzymany na komorze Fordońskiej. Da-
remnie występował w Berlinie rezydent polski Zabłocki z „jak
najmocniejszemi reprezentacyami" ; minister Hertzberg odpo-
wiadał, że só! ta była zakupiona w Gdańsku, a Gdańsk nie
może wyprowadzać soli morskiej tylko przez Neufahrwasser,
że mu pozwolono sprowadzać sól tylko na własną potrzebę,
nie zaś dla handlu wolnego za granicę, któryby szkodził Kom-
panii Morskiej Pruskiej ').
Fryderyk Wilhelm II zmienił też politykę zagraniczną
radykalnie: odsunął się od Rosyi i zbliżył się do Polski. Miało
to ogromny wpływ na prace i nadzieje sejmu czteroletniego.
Nareszcie przyszło aż do zawarcia traktatu przymierza, opar-
tego na warunkach pozornie wielce podobnych do owego pa-
miętnego traktatu pomiędzy Fryderykiem II i Katarzyną z ro-
ku 1764, który stał się początkiem wszystkich klęsk politycz-
n_\'ch Polski. Marszałek sejmowy Małachowski obwieszczał
") Lisi konsyliarza dawnej Radj' do ojca swojego w Dz. Hnndl.
', str. Hó-lló i 14^—163.
48
Izbę o tym aliansie, jako o „najszczęśliwszym momenC
Polski", wysławiając szlachetność i wspaniałomyślność-
deryka Gwilelma *). W istocie radość była prawL^
wszechna.
Wkrótce atoli ukazał się mały racłiuneczek za to
jemne widowisko. Poseł pruski Lucctiesini, negocyator
mierzą, zaczął przebąkiwać o potrzebie ustąpienia spns
rzeńcowi Gdańska i Torunia. Nic też innego nie żądfl
wny wróg Polski Frj-deryk II. Prawda, że teraz podsia
nowe kombinacye np. wymianę upragnionych miast na
Galicyi, którą niby Austryacy zwrócićby mogli, albo g}/y
cyę wolnej żeglugi wiślanej i morskiej przez Anglię i H
dyę. Do tej ostatniej kombinacyi namawiali Hailes i F<
ner Deputacyę Interesów zagranicznych w Warszawie, j
Bukatego w Londynie, chociaż odpowiedzialności za zr
nie cła pruskiego przyjmować nie chcieli **). Puszczana
szury dla w>'tłómaczenia, że od chwili zajęcia portu
Prusaków Gdańsk już do Polski nie należy i próżno w
z losem swoim, że trzeba mu odebrać prawo składowe, a
dy morze będzie otwarte dla Polaków, Wisła zaś dla /
ków, Hollendrów i Szwedów; wtedy dopiero handel wi
może być wyzwolonym na prawdę ***).
Pomimo całej tej agitacyi sejm czteroletni propos
pruską odrzucił. Wielu owoczesn\'ch i późniejszych pi
potępiali tę odmowę, ponieważ przymierza polityczne za
muszą być opłacane pewnemi ofiarami dla osiągnienia }i
*) Na scsyach 1 1 marca (234) i L'9 marca (243) we dwa *
podpisaniu traktatu Dz. Cz. S. G. W. rok 1790.
**) Listy Stan. Augusta do Bukatego w Kalinki Dokumentacli
XVIII w tomie X, cz. II, str. 191 etc). Kozmowa z Pittem u Ogiń
(Memoires I, 95 — 99); kupcy amsterdamscy i wielu angielskich oświ:
się jednak przeciwko ustąpieniu Gdańska Prusakom, podawali njei
Pittowi i zgłaszali się do Ogińskiego osobiście. Toż Kngcstróm.
***) Observations sur Techangc propose des villcs de Dar
de Thorn contrę un rabais depour cent du tarif de I''ordon. Va
Grijll. Na końcu data 10 marca 1790 (druk, arkusz).
! .
DC-
,/-.t
l^
t_
•'%*
Hatusz erlówny przy Długim rynku i Długiej uliey
Wcwn^lrine dzlojc fohlji iii.rs.ins - W U. I
50
zobopólnej korzyści. Pisarze ci utrzymywali, że odmowa
Gdańska stała się przyczyną zdrady dla Fryderyka Wilhelma
w roku 1792: skoro nic nie było do zyskania w przymierzu
z Polską, wolał on zbliżyć się do Rosyi i spoinie z nią uło-
żyć warunki drugiego rozbioru. Do utrzymania takiego za-
rzutu trzebaby wykazać dowodnie, że polityka pruska w ogó-
le, albo Fryderyk Wilhelm II w szczególności, otrzymawszy
z góry zapłatę, zdolnym byłby wywzajemnić się później sprzy-
mierzeńcowi ofiarą ze swej strony; że, dostawszy Gdańsk, wy-
dałby wojnę Rosyi w obronie konstytucyi 3-go maja; że bro-
niłby Polski wtedy nawet, gdy ta dała się zwyciężyć woj-
skom rosyjskim. Skoro jednak wynalezienie takich dowodów,
jak mniemam, jest niemożliwe, nie widzę zasady do potępia-
nia posłów sejmowych za to, że wzdrygnęli się hańby roz-
bierania kraju własnemi rękami, że objawili zatracone przez
poprzednie pokolenia pojęcie godności państwa, że nie potar-
gali świętokradzko węzłów spółobywatelstwa, jakie ich łą-
czyły od lat trzystu kilkudziesięciu z Gdańszczanami i Toru-
nianami, którzy, pomimo dokuczliwych cierpień, Polski się nie
wyrzekli i dla prac sejmu czteroletniego szczerą sympatyę
wyznawali. Gdy w maju 1792 roku przejeżdżał do Danii po-
seł zreformowanego rządu polskiego Ankwicz, miasto Gdańsk
przysłało mu w 12 dzbanach wino honoru (vin d'honneur)
a po nabożeństwie konsul Henning- wydał wielki obiad, na
którym przy odgłosie wybornej muzyki spełniane były zdro-
wia króla Stanisława Augusta, sejmujących stanów, konstytu-
cyi 3 maja, marszałków konfederacyi Ob. Nar. i t. p. *).
W okresie czwartym Gdańsk po 4- tygodniowym zacię-
tym oporze ludu, po zajściach gwałtownych i uszkodzeniu
domów przez artyleryę oblężniczą **), dostał się w moc Pru-
♦) Gazeta Nar. 1792, str. 225.
*') Luschin (Geschichtc Danzigs II, 256 — 271) kreśli szczegółowo
przebieg wypadków od dnia 8 marca, kiedy korpus jenerała Raumers uka-
zał się przed zewnętrznemi tbrtytikacyami, do dnia 4 kwietnia, kiedy pułki
pruskie weszły do miasta z całą paradą. Deklaracya Fr. Wilhelma z dnia
51
saków. Cło 12-procentovve natychmiast zniesionem zostało;
zapewne i komora Fordońska i cała taryfa uległaby grunto-
wnym przeobrażeniom, lecz zaburzenie i wojny nie dały cza-
su na ukształtowanie się nowym warunkom łiandlowym.
2) W Austryi datuje się troskliwość rządu o roz-
wój łiandlu od czasów Leopolda I, a więc od XVII wieku,
wszakże gwałtowna protekcya za pomocą taryf celnych była
dziełem Józefa II. W pierwszym okresie o żadnych zatar-
gach lub krzywdach dla handlu polskiego od ściany cesar-
skiej nie wiemy.
Podczas akcyi rozbiorowej w dniu 11 marca 1775 roku
baron Rewitzky, poseł austryacki, przedłożył delegacyi sejmo-
wej traktat handlowy i na uwagę Moszyńskiego, że cło nie-
właściwie ma się obliczać według gatunku towarów in c ru-
do, oświadczył, że w traktacie nic odmienić nie można *).
Zapowiedź taka budziła podejrzenia w umyśle naszym, że
muszą tam kryć się szkodliwe dla Polski warunki. Tymcza-
sem przeglądając tekst traktatu, nie dopatrujemy w nim dą-
żności, do krzywdzenia lub gnębienia handlu polskiego zmie-
rzających. Jako maximum oznaczone jest cło 4 proc. wcho-
dowe i Vi2 proc. wywozowe, a 1 proc. tranzytowe przy zu-
pełnej wzajemności dla stron obu **). Dopiero patenty Jó-
zefa II z roku 1784 oraz ustawy celne z lat 1784 i 1788
objawiły dążność krańcowo protekcyjną; zakazywały one
24 lutego opierała się na zarzucie, iż Gdańsk „w ciągu długiego szeregu
lat okazywał nader mało przyjaźnycłi usposobień względem państwa pru-
skiego"; dcklaracya znów Rady miejskiej z dnia 11 marca głosi, że się
miasto poddać musi berłu J. K. Mości „ponieważ jest od wszystkich opu-
szczone i ponieważ okolicznościom czasu uledz musi*'; mieszczanie stawali
na wałach, lud otaczał ratusz i szturmował do cckauzu o broń, żołnierze
miejscy zbuntowali się, nareszcie strzelali do Prusaków. Myli się więc X.
Kalinka (Sejm Czteroletni I, 63) pisząc, jakoby „mieszkańcy.... nie taili
się z tern, że wolą zostać pruską prowincyą.... magistrat tylko dochowywał
wierności dla króla polskiego. '
♦) Pr. Dcleg. Zagajenie VII, scsya VI, str. 40—41.
**) Vol. Leg. VIII, fol. 5Ó i 56.
52
przywozu wszelkich towarów, które były w Austryi wyrabiane,
tudzież wielu artykułów zbytkownycli, bez którycli, zdaniem
cesarza, naród mógł się obyć *). Dało się to nieco uczuć
Polsce ze strony cesarstwa: „łiandel nasz już niewielki, je-
szcze bardziej się zmniejsza", zauważył S Witkowski w tym
samym 1784 roku.
Zresztą stosunki handlowe z Austryą nie mogły rozwi-
nąć się na obszerną skalę. Polska nie miała nic prawie do
sprzedania rolniczej i żyznej Galicyi, a brak komunikacyi
wodnej z dalszemi krajami tamował nawet możność wywozu
w tę stronę. Raczej kupowała tylko produkta i wyroby ce-
sarskie: kosy ze Styryi, wino i miedź z Węgier, sól z utra-
conych kopalń wielickich. Ten ostatni artykuł był przedmio-
tem ustawicznej troski dla całej szlachty, która przy każdej
sposobności wynurzała swe żale: toć kilka województw po-
siadało dawniej przywilej brania darmo tak zwanej „soli su-
chedniowskiej" (na Suche dni). Tymczasem Dyrekcya salin,
zawarłszy w marcu 1788 r. umowę z Kompanią Morską
Pruską, spowodowała znaczne podwyższenie ceny nad normę
traktatem 1775 r. oznaczoną. Reklamac^^e rządu polskiego
nie odniosły skutku; poseł austryacki oświadczył, że wspo-
mniana umowa nie jest monopolem, więc traktatowi nie sprze-
ciwia się **). Nie pozostawało Polakom nic więcej tylko szu-
kać u siebie pokładów lub wód słonych dla wyzwolenia się
z uciążliwej zależności od cudzoziemców. W istocie objawił
się żwawy ruch w tym kierunku, jak to będziemy niżej wi-
dzieli, a polepszone stanowisko polityczne Polski spowodo-
wało większą uprzejmość Austr}'i w r. 1790 i zniżenie ceny
na sól wielicką.
Przy Krakowie miasteczko Podgórze, udarowane w r.
1784 przywilejem miasta wolnego (od cel, wzrastało i groziło
•) Bccr. łlist. Handlu, Iłomaczonic rosyjskie H, 371.
*•) Krótka fizyczna y historyczna wiadomość o soli.
W drukarni Nadwor. J. K. Mci i I*. Komisyi l^Mukacyi Narodowcy r. 1788,
sir. 3, 1'8 etc.
53
z czasem rywalizacj'ą stolicy Jagiellonów. Podobnego przj'-
wileju używały Brody (od r. 1779), położone na granicj' ga-
licyjsko-polskiej.
3) Najkorzystniej stosunkowo przedstawiały się warunki
handłowe od ściany Rosyjskiej. Wprawdzie wiele na-
rzekań czytaliśmy na narzuconą przez Repnina konstytucyą
z r. 1768, która ustanowiła dla kupców rosyjskich, prowa-
dzących towary z zagranicy przez Polskę, opłatę celną od
konia: ale ta dotyczyła tylko handlu tranzytowego i zrzą-
dzała szkodę bardziej skarbowi, niż narodowi. Kupcy rosj-jscy
na mocy tej konstytucyi prowadzili najkosztowniejsze towary
za nizką opłatą, ale ich w kraju sprzedawać nie mogli; do-
zorowali tego strażnicy celni, których Komisy a Skarbowa
Utewska utrzymywać musiała do przeprowadzenia wozów
od jednej granicy do drugiej. Handel zaś przj'wozowj' i wy-
wozowy był oparty zawsze jeszcze, aż do pierwszego roz-
bioru, na traktacie moskiewskim (Grzymułtowskiego z r. 1686)
i taryfach, ułożonych za Jana 111 Sobieskiego. Niewątpliwie
korzystnemi były artykuły 3, 4, 5 i 6 traktatu handlowego
z d, 15 marca 1775 r., któremi warowano wspólność i zu-
pełną wolność nawigacyi na rzece Dżwinie, zabezpieczenie
handlu soli rygskiej od wszelkich cel i monopolów, nareszcie
wolność całego handlu r>'gskiego, który „nie będzie obcią-
żony ciem importationis na produktach polskich, ani ciem
exportationis na towarach, które Polska na zamian z tego
miasta (Rygi) sprowadza" "). A jeszcze większą korzyść
osiągała Polska z zajęcia stepów Czarnomorskich przez
Kosye po zniesieniu hanatu Krymskiego w 1783 r. Urzą-
dzenie gubernii „Katarj-noslawskiej", założenie m. Chersonu,
stworzenie floty kupieckiej na morzu Czamem, otwarcie Dar-
danelów dla flagi rosyjskiej (i angielskiej na mocy traktatu
w Kuczuk-Kajnardży) — wszystko to przynosiło znakomite ko-
rzyści województwom Ruskim, południowym i rozbudziło
■) Vo1. Leg. VIII fol. 73 (sir. :
54
w nich zamarły od wieku XVI ruch handlowy *). Katarzyna
pragnęła co rychlej zaludnić i ożywić puste stepy „No-
wórosyjskie"; okazywała tedy uprzejmą dla kupców cu-
dzoziemskich, w tej liczbie i dla Polaków, opiekę. Skargi na
taryfę 1782 r. przytoczymy niżej we właściwem miejscu; są
to jednak pomniejsze niedogodności, które nie mogły zmienić
natury owego faktu głównego, jakim był dobroczynny prze-
wrót w stanie ekonomicznym Ukrainy i Rusi, dotychczas po-
zbawionej odbytu na swe bogactwa rolne.
Stosunki handlowe z Turcyą i Szwecyą nie budziły
żywszego zajęcia w epoce Stanisława Augusta. Wspomnimy
o nich przy sposobności.
35. Poznawszy spuściznę przeszłości, odziedziczoną po
przodkach, wyobrażenia ludzi z epoki badanej, oraz otoczenie
zewnętrzne, możemy już zrozumieć i ocenić, ile warta była
działalność społeczeństwa, władz rządowych, szlachty i kupców
za panowania Stanisława Augusta, i co to był handel owo-
czesny?
Władze skarbowe i prawodawcze rozróżniały handel
trojaki: wewnętrzny, zagraniczny i tranzytowy.
Gdybyśmy spojrzeli z wysokoćci, a vol d'oiseau, ujrze-
libyśmy takie mniej więcej widoki: Oto, szlachcic ziemianin,
mający dobra swoje w pobliżu jakiejkolwiek rzeki spławnej,
ładował produkta swojej gospodarki na statki, komiegi, byki,
łyżwy, galary, kozy, pobitki (do płótna), i wysełał je do portu
morskiego — cała prawie Korona i „nadbużne lądy" do Gdańska,
Wielkopolska Notecią i Wartą dalej ku Szczecinowi, Żmudź
i Litwa do Królewca Niemnem i do Rygi Dźwiną; Dniepr
i Dniestr nie miały żadnego prawie znaczenia pod względem
handlowym, dopóki wiodły ku stepom tatarskim i morzu.
•) Ciekawy opis «^\vieżo nabytej^o przez Rosyę kraju wykonała
z talentem Miladi Cravcn (Klisabelh Berkeley, późniejsza margrabina Ans-
bach): Yoyagc en Crimee et a Constantinoplc en 1789 trąd. de Tanglais
par Guedon de Berchere. Londrcs 1789.
55
w^^łącznie do Turków należącemu. Dlatego to pomimo ogrom-
nej obfitości zbóż Ukraina była ubogą.
Sam dziedzic nigdy prawie transportowi nie towarzyszył;
posełał tylko szypra, który znów rzeką nie zawsze płynął,
lecz końmi jechał — do Gdańska naprzykład. On to sprzedaje
cały ładunek i zakupuje potrzebne dla dziedzica towary za-
graniczne; a ponieważ bywa źle płatny, więc szuka zysków
ubocznych: sprzedaje taniej, kupuje po wyższej, niż należy,
cenie, biorąc od kupców gdańskich podarunki, a tym sposo-
bem nietylko pohula sobie po miejskich szynkowniach, ale
i do dom powróci z workiem dobrze naładowanym. Komi-
santów w miastach portowych Polacy nie mieli *).
Inni ziemianie, ci najbardziej, którzy dalej od rzeki
mieszkali, statków nie mieli i z żeglugą oswojeni nie byli,
woleli zboże sprzedawać kupcom miejscowym z odstawą do
Buga, Wieprza, Narwi i t. p. Do znaczniejszych kupców
zboża hurtowych w r. 1790 należeli: w Lublinie Benjamin
Fineke, do którego należały prawie wszystkie pale i szpi-
cłilerze na Bugu i Wieprzu; Dawid Heyzler, Weber, mniej za-
możni podobno i mniej rzetelni **).
W końcu jeździli żydzi po dworach i na miejscu zakupy
czynili. *
Obraz ten mógłby być ożywiony poetycznemi barwami
Flisa Klonowiczowego bez obawy zgrzeszenia anachronizmem;
dla uzupełnienia winniśmy tylko dodać, że, oprócz wodnego.
istniał też handel zagraniczny lądowy. Zimą do Królewca
przybywa nieraz w jednym dniu sanek polskich 500—600,
a stojących bywa 3 — 4.000 ***). Od ściany wołoskiej, ture-
ckiej i cesarskiej handel mógł być prowadzony tylko drogami lą-
dowemi: tak samo, jak z Krakowa do Cieszyna na Moraw}\
Do Szląska i Brandeburgii szły koło m. Skaryszewa, (pod Ra-
•) Dz. Handl. 1791, sir. 467—476, artykuł p. t.: Jak są potrzebni
komisanci etc.
♦•) Dz. Handl. 1789, str. 472; 1790, str. 192—195, 330.
*♦*) Pam. H. P. 1782, 323.
56
domiem), różne towary w mażach: słoniny, łoje, sadła, kasze,
oleje, płótna, skóry, wełny, len, konopie; całe lato idą wielkie
zgony wołów i stada koni z Ukrainy, Podola, Wołynia,
Moskwy i Wołoszczyzny — „zgoła wielka komunikacya łian-
dlowa kraju" *).
Handel wewnętrzny odbywał się nasamprzód na targacli
miejskicłi, które prowidowały się przez dowozy z dworów i za-
gród okolicznych, a Warszawa i z odleglejszy cłi: z Podlasia,
Lubelszczyzny, Rusi, Ukrainy. Obrazek, czyli raczej małą illu-
stracyjkę łiandlu rego rodzaju, znajdujemy w broszurze z r.l790
„Jarosza Kutasińskiego (podobno F. Jezierskiego);
szlacticica łukowskiego: Uwagi nad stanem nieszlacliecldm
w Polszczę". Kutasińsld był jednym z 6-ciu synów podlaskie-
go szlachcica, który miał rolę o 9^ U tylko korcach wj^siewu,
a „gdy kupił żelaza, naczynia rolnicze, obuwie i sól, wolny
był od wszystkich potrzeb domowych". Jeden z synów „ba-
wił się zakupywaniem nabiału, jajec i drobiu, nabywając tego
towaru na wsiach i przy sta wując do Warszawy na zarobek".
Na noclegu spotkali się bracia ze szlachcicem z Ukrainy,
który szedł przy stadzie wołów; ten sobie przyniósł flaszę
cynową gorzałki i obwarzanków, które wziąwszy, z pomiędzy
nich pokazał większy od drugich i powiedział: otóż takie
obwarzanki za Bugiem koło Sokala pieką, a tu im bardziej
zbliża się ku Warszawie, tern chleb drobniejszy: niemasz
kraju jak nasza Ruś! Ja z bratem jadłem jaja twardo goto-
wane, ser, chleb razowy i trochę jeszcze słoniny święconej,
co pozostała po świętach" **).
*) Zapewnia o tern Cicciszowski, biskup kijowski, zachęcając wło-
ścian do osiadania na gruntach Skaryszewskich, Dz. Handl. 1788, str. 573.
Jest to zapewne ta sama droga z ziem Ruskiej i Bełzkiej (przez Rubie-
szów, Krasnystaw, Lublin, Kazimierz, Zwoleń do Radomia, a ztąd w dwóch
rozgałęzieniach ku Śląskowi i Wielkopolsce), o której mówi przywilej Ka-
zimierza Jegiellończyka roku 1455 Poznaniowi dany, oraz konstytucya ro-
ku 1565 Vol. Leg. II, 707.
**) Str. 11, 36, 39.
s
- ' ' CiŁ nJt .*«. IW .. Iw. ».c:«.. .. - ». ■^ ;!*..*u ..'i ^ ?».... v .^» ■
— ;*;:*£.-»—;-- -"'1.-. •• — I -— — .i. "^ 'łC : '. ". r. I ■ ■».■ *■ -/■•---r«-. ^•-•■■. - • .■ i-" ■«-^;■.■
-IZ-ś.:^".:-. JlJtJt. T-i-jŁZ:"' MT. . ć.»v T w" ..^. .■^^*:; .
■-- ^. I.-. -•■ ■**,'■
• ■> « . » ■
"■"*■■ ^"" 5" ~»" ^l~ ^'<:- ■*" ""i ". • » - -\ ■• . -■■•-•'.-*<.-'. c ■•■<L 1 -^■' -",': \K'i^'
— \'-,^-^ -.£- -*■ S' j "■%■ * fc~*"'"*~\" - : ">' ■" • H" <■•■ -•»- . 'i— .-s .-.-.«. • -,\Ł-<5
.A.-—. *^ ?^_ k r«bi!vj«..j. . ..j.-_i j.a . • .1.. w..ir^.«<« K^, ...v««> ^ t.f..v. 1. si.«
♦•■2;-* - ■ "*^ L**^ "łT."!*^^ ■^\'i=- * I ■ "^ ■ *i"* -■ •• • -^ - .- ł ^ Ci -■* '^ \ \\ c ^ ■•'•*■■- -
;.idJv«2 ^-łO JAriSłiv.c: ..'i-* ^ i\ i. \ >..i ^',^.. i.. .Ł v »X . ■ . ..» » ..»v i.
Ale na:\Niekszv i r.ai\va.:r.:e>r\ :m .a:."; :\V.>'n;; ^\:^\\\;\1 mo
przed rozbiorem we Lwo\\:c. a :v ra-eciu ria':v\'; rr:o: A;:
str\'akó\v. przeniesiono co s:.> I"*;::":'/!, rii w :co .Vł;a:\\ ;..!> s^"*
sprzedaże dóbr. pożyczki kapitałów r.a :as:a\v, r.:v.vn\ \ sv -.or
żawTie, jednem słowem w<zc'.k:c ::■a■.":.■ak^.\\ c .v.o:r.;a:';sk;o .'nw^
•) Kausch. Nachrichte:! iibcr Polor. ii. 177. ;\^'. ^^n :\\\ /o,: v'»m
zwcy letzten Theilungcn histonsch. st/iiist.scl: ;:i\i j^oosir. Iv'SK'l'.;.i">i'n iNv»:
(bez miejsca druku i autora, kUTyni był roJ.obno S:r.sa. >ir. ;v^l , iv.;i',M.
allegorycznym obrazem etc. sir. ^o.
••) Biester, u Liskos;i» iCi:J.:o.:icnK\v w Polsoo'. str. J7o.
58
zili też kupcy swój towar w wielkim wyborze. Przy licznym
zjeździe szlachty nie brakło nigdy wina, hulatyki, redut i ko-
medyi.
Tak więc w handlu wewnętrznym znaczny, bodaj prze-
ważny udział brała szlachta, co zapewne było powodem, że
ten właśnie handel od dawnych już czasów, z pewnością już
od statutu Warteńskiego (1420), zajmował uwagę królów,
sejmów i pisarzy naszych, bardziej niż handel zagraniczny,
przez kupców miejskich prowadzony.
Tranzytem szły, jak wiemy, wozy, naładowane na jar-
markach niemieckich, do Moskwy. Czasem kupcy polscy
(wiemy o warszawskich i kamienieckich), podejmowali się
pośrednictwa handlowego np. Tepper, przeprowadzał klej-
noty imperatorowej Katarzyny II, Paschalis w 1786 roku,
kupcy kamienieccy w r. 1787 i Munkiembek w 1791 pro-
wadzili bursztyn z Prus do Turcyi, „koszami" po 160 funtów.
Z Mołdawii przepędzano woły do Śląska przez Polskę. Zna-
czne, jak się zdaje, transporty prowadziła z „Turek" i Mo-
skwy do Niemiec i Gdańska „Kompania kupców oryental-
nych z m. Niziny" (to jest Greków z m. Nieżyn, położonego
w dzisiejszej gubernii Czernihowskiej) około r. 1785, bo
w roku 1787 Komisya Skarbu koronnego poleciła swemu
oficyaliście, rewizorowi Lewińskiemu, aby przeprowadził je-
den transport rzeczonej Kompanii od granicy rosyjskiej aż
do tureckiej i odwrotnie, celem zabezpieczenia od nadużyć
przy pobieraniu mostowego i grobelnego, a to dla tego, że
z powodu uciążliwości, czynionych nie legalnie przez dziedzi-
ców, posesorów dóbr i żydów arendarzy, kupcy nieżyńscy
omijać zaczęli kraj polski i prowadzili swe towary dalszą
drogą krajem sąsiedzkim, zkąd dla Skarbu Kor. znaczny wy-
niknął uszczerbek *).
*) Protok. Rkon. A/ 2 str. 142 (tcstimonium kupcom mołdawskim
Sanduło Panajotto i Co) A/22 str. 395; A/23 str. 319 i 642; A/24 str. 172,
358, 728; A/28 str. 181.
59
Więc handel tranzytowy miał niejakie znaczenie dla
Skarbu Rzpltej. Czuwały nad nim Komisy e Skarbowe i wy-
magały, aby żaden transport nie przecłiodził bez paszportu.
Wyliczenie szczegółowe wszelkich artykułów przywo-
zowych i wywozowych znajdujemy w Instruktarzach, jakie
wydawali dawniej podskarbiowie, później Komisye Skarbowe
do obliczania ceł na komorach. Instruktarze te już w XVII
wieku były drukowane i układane w porządku abecadłowym
towarów *). Zb>^ecznem wydaje się nam powtarzanie ca-
łego alfabetu. Główne działy uwydatnią się z dostateczną ja-
snością przy rozbiorze szczegółowym handlu wewnętrznego
i zagranicznego.
36* Przystępując do studyów szczegółowych, poznaj-
my naprzód stan komunikacyi, iżbyśmy mogli sobie utworzyć
pojęcie o ruchu towarów i produktów.
W wieku XVIII, naturalnie, o kolejach żelaznych nie
może być mowy, ale i dróg bit}'ch było w Europie nie wie-
le. Nawet we Francyi stan dróg prowincyonalnych był opła-
kany z wyjątkiem kilku traktów królewskich, wysadzonych
szeregami topoli, które jednostajnością swoją nużyły oko an-
gielskiego podróżnika. Do roku 1776 po tych drogach to-
czyły się tylko dwa dyliżanse i przychodziła poczta, potrze-
bująca 8 dni na przebycie przestrzeni od Paryża do Wiednia.
A w Warszawie Stanisław August odbierał listy od swej
przyjaciółki, pani Geoffrin zwykle dnia 19-go po wyprawieniu
z miejsca. W Prusach, już nawet po panowaniu Fryderyka
*) Oglądaliśmy np. Instruktarz celny W. X. Utewskiego tak da
starego J. K. Mci, iako y Nowo podvv\'ższoncgo Kzpltey, także donativum
kupieckiego z pilnością wyrachowany, kopy y grosze litewskie na polskie
złote y grosze przekładając dla wygody.... teraz noviter do druku poda-
ny za wolą J. O. Xcia. J. Mci Kazimierza na Klewaniu y Żukowie Czarto-
r\'skiego Podsk. W. y Pisarza Ziemskiego W. X. Litewsk... (na końcu zaś):
Do tego Instruktarza... ręką moią podpisuic w Wilnie dnia 1 Augusta An-
no 1708 Jan Szretter Skarbny W. X. Lit. Celi J. K. Mci y i^zpltej General-
ny Superintendent. Podobncż z roku 1710, 1718.
60
II, podróżni uskarżali się, że drogi do Berlina były „jak naj-
gorzej utrzymane". W Westfalii poseł szwedzki, łir. Enge-
strom znalazł też „drogi szkaradne", a nad granicą francuz-
ko-niemiecką piaski były tak głębokie, że do powozu musia-
no zaprzęgać po dziewięć koni *).
Dziennik Handlowy w r. 1786 wie o 14 gościńcacłi,
czyli traktacłi pocztowycłi, mianowicie: z Warszawy 1) da
Krakowa, 2) Grodna, 3) Torunia, 4) Poznania i Wscłiowy,
5) Lublina i Kamieńca Podolskiego, 6) do Wrocławia, War-
temberga i Drezna, 7) Dubna, Zasławia i Cłiersonu. Nadta
z Grodna szła droga 8) do Mitawy, 9) do Wilna, 10) do
Smoleńska, U) z Dubna do Berdyczowa, 12) z Lublina do
Krakowa, 13) z Wilna do Połocka, 14) z Poznania do Pio-
trkowa. Opis tych dróg, z wymienieniem miast, wsi i mia-
steczek, stanowi przedmiot szczególnej troskliwości redaktora,
w zupełności jednak dokonanym nie został. Są to drogi od-
wieczne, o których czytamy w konstytucyach 1525, 1569,
1611 r., chociaż w niekompletnej liczbie, brak bowiem dróg
do Węgier i traktu Lwowskiego, utraconych wraz z Galicyą,
drogi z Litwy do Lublina, zapewne mniej uczęszczanej i w po-
cztę nie zaopatrzonej, oraz kilku dróg wielkopolskich, które
zapewne utracić musiały dawne znaczenie skutkiem otwo-
rzenia nowych komunikacyj wodnych przez Fryderyka II
i upadku Frankfurtu nad Odrą.
Prawodawstwo Rzpltej dość pilnie zajmowało się droga-
mi, ale głównie ze względu na dochody celne, aby kupcy ko-
mor nie objeżdżali. Co do utrzymania zaś, znajdujemy w XVI
wieku tylko jeden artykuł (50) Konstytucyi Sejmu lubelskiego
obojga Narodu liniowanego, z roku 1569, nakazujący lustra-
torom gościńce spisać i „drogę na 10 łokci dla furmanów
i pędzenia wołów wymierzyć". Zresztą pozostawiony był
dozór i reperac3^a dróg, utrzymanie grobel i mostów właści-
*) Sybel. „Geschichtc der Revolutionszeit" 1865 Berlin I, 23. Pa-
miętniki w. hr. Engestróma etc, tłumaczone przez J. I. Kraszewskiego
1875. Poznań, Źupański, str. 146, 183.
61
cielom gruntów, którzy za to pobierali od przejeżdżających
cła i myta. Jeszcze konstytucya roku 1764 pozostawia mo-
stowe i grobelne i ustanawia tylko skalę opłat: „gdzie są ko-
sztowniejsze mosty i groble nie więcej jak od konia i wołu
po groszy 3, a gdzie mniej są kosztowne, po 2 lub 1 gro-
szu" podług taryfy, przez Komisyę Ekonomiczną przepisanej;
„spaśnego zaś od wołu czyli konia od tychże ludzi kupczą-
cych, gdzie będą popasali grosz 1, a zaś od noclegu groszy 3
na pastwiskach, za wyznaczeniem przez dziedziców lub po-
sesorów brać wolno będzie". Konstytucya zaś roku 1768 na
skutek „użaleń" wielu obywateli, że za tak mały dochód
utrzymywać mostów i grobel nie mogą, pozwoliła podwoić opłaty
na mostach i groblach nad półtorasta łokci długości mających *).
Posesorowie i dziedzice, jak łatwo domyśleć się można,
nie dość starannie włożony na nich obowiązek pełnili. Widać
to z zachwytu jakiegoś korespondenta, gdy ujrzał trakty po-
cztowe, przez cesarzową Katarzynę przeprowadzone: „Kto
znał kraj Białoruski przed zakordonowaniem rosyjskiem?...
Pierwej widział tam drogi wązkie, błotniste, kamieniste, błę-
dne, tysiącznym niebezpieczeństwom i niewygodom podległe,
słowem jednem, były tam takie drogi, jakie są teraz nasze
poleskie, a najbardziej żmudzkie. Teraz.... wszędy od miasta
do miasta sądowego proste, szerokie na sążni kilka; mostami
i groblami tak są opatrzone, że nogi prawie zamoczyć nie
można, rowami po bokach ciągnione, za rowami stecki dla
pieszych, we dwa rzędy drzewem wprost wysadzone, słupa-
mi oznaczone wiorsty i mile, na tychże slupach opisano, któ-
rędy, dokąd i wiele mil". Nie wiedział autor, że dziwy te
urządzone były tylko w guberniach Połockiej i Mohylewskiej,
po zaborze ich; w samej zaś Rosyi drogi były nie lepsze od
polskich **).
*) Vol. Leg. II, f. 787 str. 97, VII f. 35 str. 21.', f. 161 str. 7«^
f. 671 str. 313.
**) Dz. Handl. 1786, str. 85. Coxe. „Travcls iiito Poland, Russia
etc. 1784 Undon." I, 243.
62
Wszakże w chwili rozbudzenia się narodu pokazało się.
że i ten system utrzymywania dróg krajowych może z cza-
sem wydawać niepospolite dzieła. Dziedzice i posesorowie
zrobili własnym [kosztem i staraniem między rokiem 1778
i 1784 dwa bardzo trudne gościńce przez bagna poleskie.
Mateusz Butrymowlcz.
(Portret w posladsnlu Aleksandra Jelsklego)
mianowicie: trakty pińsko-slonimski i pińsko-wolyński. Zasłu-
ga inicyatywy i wykonania robót przyznaną być musi pod-
staroście i miecznikowi powiatu pińskiego, później postowi na
sejm czteroletni, Mat. Butrymowiczowi. Biografię tego, z wie-
lu względów znakomitego człowieka, napisał Julian Bar-
toszewicz w Encyklopedyi Orgelbranda (większej^ i uzu-
63
pełnił w Encyklopedyi Wielkiej Illustrowanej (t. X 1893)
Aleksander Jelski; my więc damy tylko udatniejszy portret
i poprzestaniemy na kilku informacyach, ze spółczesnej
korespondencyi zaczerpniętych. Jeden trakt był poprowadzo-
ny od Słonima na Łahyszyn i Koziki do Pińska w prostym
kierunku, przez co droga 30- milowa skróconą została do mil
l7-tu; przez rzekę Jasiołdę wypadło usypać groblę na ćwierć
mili długą, której pręt kosztował po złotych 12; mosty wypa-
dły mniej więcej po złot. 60; wszystkie groble zajęły prętów
5821, mostów zbudowano 101. Koszta poniesione były po
części przez hetmana Ogińskiego, posiadającego obszerne do-
bra w Pińszczyźnie, po części przez samego Butrymowicza,
jako posesora dóbr pojezuickich Pohacie, a po części przez
różnych obywateli. Otwarły się tym sposobem bezpośrednie,
krótsze komunikacye z Brześciem, Grodnem, Warszawą (mil
48), Nieświeżem, Wilnem, ale do Mińska, ponieważ groble
koło Chotynicz i Lubaszowa nie były zrobione, „trzeba je-
chać mil z ośm samemi brodami i wybojami, a więc tylko
zimą albo w najsuchsze lato". Na trakt wołyński dał tenże
hetman Ogiński 20.000 złp., oraz drzewo i faszyny z puszcz,
a kopaczów z wiosek. Wiadomo, że temi samemi groblami
przejechał w roku 1784 król Stanisław August do Krysty no-
wa, dworu Butrymowicza, który wyprawił wspaniałe przyję-
cie z bramami tryumfalnemi, iluminacyami etc. a na pamią-
tkę tej uroczystości ogłosił wolność od ceł i myt za przejazd
na lat cztery. Później, książę Stanisław Poniatowski przeje-
chał tymże traktem z całym swoim dworem aż na Wołyń
(do Dubna). Była też krótsza, ale wyborna grobla Szczyto-
towej *). Nie należy więc lekceważyć udziału szlachty w spra-
wach tego rodzaju.
Komisye Skarbowe, szczególnie Koronna, pilnowały wy-
konania praw uchwalonych w latach 1764 i 1768 i nagliły
♦) Dz. Handl. 1786 str, 393 — 4(j3 Opis traktów pińskich; 1787
str. 293; porównaj Bądzkiewicza artykuł p. t. , Osuszanie błot Polesia**
w Kłosacłi 1878 Nr. 686, str. 124.
64
dziedziców do utrzymywania dróg w dobrym stanie. W pro-
tokóle Ekonomicznym widzieliśmy mnóstwo wj^znaczanych
lustracyj mostów i grobel, oraz ustanowień opłaty czyli taryf
mostowego i grobelnego, nieinaczej wszakże jak po dopełnie-
niu lustracyj. Instrukcya wydana w roku 1767 nakazywała,
aby przy każdym moście i przy każdej grobli postawiony był
słup z tablicą białą malowaną, a na niej wypisywaną być
miała „należytość w stosunku do długości i jakowości". Za
pobieranie opłat dowolnycti, nieupoważnionycti, Komisya po-
zywała dziedziców i posesorów przed sąd swój, zsyłała ofi-
cyalistów swoicli na rewizyę, a w roku 1787 nakazała su-
perintendentom we wszystkicli prowincyacli, na wsz3'stkicłi
traktacli dokonać rewizyi i śledztwa, „gdy coraz liczniejsze
odbiera zażalenia od kupców" *).
Do przesyłania korespondencyi oraz do pośpiesznej po-
dróży posługiwała poczta, isniejąca od roku 1565, a stale
już od roku 1647 to jest od czasów Władysława IV **). Do-
ctiód z niej należał do skarbu królewskiego. Stanisław Au-
gust rozwijał tę instytucyę, pomnażał liczbę traktów poczto-
wycti, zbudował pocztamt w Warszawie. Zarząd główny
składał się z dyrektora generalnego poczt, komisarza i kon-
trolera generalnycłi, tudzież sekretarzy poczt. Pod względem
politycznym są do powiedzenia tianiebne rzeczy: poczta służyła
ambasadorom rosyjskim do przejmowania listów. Tak Repnin
dowiadywał się tą drogą o zamiaracłi biskupa Sołtyka, Ada-
ma Czartoryskiego i t. p. ***). Dyrektor generalny Sartorius
był płatnym sługą Rosyi i Kościuszko kazał go areszto-
wać ****). Sekretarz Scliultz miał w Petersburgu brata, oficya-
listę pocztowego, który przyjeżdżał do Warszawy z listami
*) Pr. Kk. A;4 sir. 8, A;24 str. 422, A.. 18 str. 373. O przewóz
pod Zakroczymem trwały przez kila miesięcy uporczywe zatargi ze staro-
stą miejscowym Młockim w roku 1784, aż Komisya nowe instruktarze wy-
dała: A 21 str. 319, 330, 434, 461.
*') Pr. Kk. A 24 str. ,'>%.
""•) Co.TOBbeirb. IIcTopin PoccIh XXVII, 201.
****) „Journal hisl()rique" etc. str. 71.
65
Imperatorowej *). Sztuka przejmowania listów była upra-
wiana w X\'III wieku na wielką już skalę. Stanisław August
w listach do pani Geofifrin nie jednokrotnie wynurza obawę
o losy korespondencyi swojej; w listach do Bukatego (posła
swojego w Londynie) pisze każdy ważniejszy lub drażliwszy
ustęp cyframi i sam też podobno czytywał niektóre listy,
przesyłane przez pocztamt warszawski **).
Po za obrębem jednak sfery politycznej poczta Stanisła-
wa Augusta pełniła swą służbę, jak się zdaje, wzorowo. Nie
napotkaliśmy ani jednej skargi na niedokładność w rozwoże-
niu lub doręczaniu korespondencyi, od pasażerów zaś docłio-
dzą nas same tylko pochwały. Wyższy urzędnik rosj^jski,
wice -gubernator wileński Friesel, organizując w roku 1796 no-
wą służlję pocztową, pisał: „Każdy, kto tylko podróżował
w Polsce, wie z doświadczenia, iż urządzenia pocztowe w Pol-
sce i Litwie były tak dobre, że lepszych żądać niepodobna".
Korespondencya i sztafety przechodziły akuratnie i szybko;
kuryerzy i pasażerowie znajdowali niezwłocznie dobre konie,
a i to jeszcze nie małą było dogodnością, że skarb Rzpltej
nie ponosił żadnych kosztów, że wiele osób miało z poczty
dostatni sposób do życia, a król pobierał czystego dochodu
rocznie od 80 do 534 tysięcy złp. Jedyną niedogodność wi-
dzi Friesel w zbyt wysokiej opłacie za listy i jazdę. Od listów
mianowicie płaciło się 12 gr. na odległość do mil 20, za wię-
kszą zaś — drugich 12, do Kurlandyi 40 gr., do Petersburga,
Moskwy, Rygi złp. 2 gr. 15. Pieniądze do przesłania przyj-
mowano tylko w dukatach i pobierano wewnątrz kraju po 9.
•) List do Mniszcha m. w. k. z dnia 5 8 1786 w korcsponden-
c}'! Piusa Kicińskiego tom IV.
**) w. Hr. Engestrom (Pam. tłumacz. Kraszewski 187."), Poznań
str. 67) twierdzi, że Stanisław August nie dał mu posłuchania pożegnalnego.
ponieważ wiedział z przytrzymanych na poczcjc listciw. że nadeszły od
r2U|du szwedzkiego rozkazy o mianowaniu Kngcstruma ministrem w War-
szawie. Domysł opiera się na tem, że listy były doręczone adresantc»wi
vr kilka dni później. Zresztą innych dowodów nie znani}'.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. —T. II. s
66
za granicę po 1 2 gr. od każdego dukata *). Za exlra pocztę
płacono po 2 złp. od mili i poczthaiterowi 2 złp. od stacyi-
Niechętny Polsce Schultz świadczy, że „pocztmistrzowie pol-
scy są najgrzeczniejszymi ludźmi na świecie", że przy cięż-
kiej drodze zaprzęgano mu do powozu po 5 koni, chociaż
płacił tylko za trzy, że przeprząg na stacyi nie trwał dhiżej
nad 10 minut. Na Litwie widywał lichą uprząż, źle ubra-
nych pocztylionów, ale wieziono go szybko i zręcznie. Radzi
nawet wszystkim turystom, aby sobie obierali raczej drogę
przez Polskę, niż przez Berlin, Królewiec i Memel, bo na pru-
skich traktach doznaliby niewygód i nudów przy nużącej je-
dnostajności widoków i zbyt powolnej podróży **),
I w dziale komunikacyi wodnych napotykamy godne
podziwu dzieła, dokonane staraniem i kosztem prywatnym.
Jeszcze za Zygmunta Augusta około roku 1530 Mikołaj Tarło
„z miłości dobra powszechnego*" oczyścił Niemen z kamieni
podwodnych, za co wystawiono mu pomnik nad brzegiem
rzeki, a Szreter Adam uczcił go wierszem łacińskim ***). Okoła
roku 1787 Kossakowski, wojewoda witebski, uspławnił rzekę
Świętą wpadającą do Wilii ****). Niegdyś Zygmunt August
za radą kardynała Commendoni'ego myślał o oczyszczeniu
Dniestru, otrzymał od sułtana tureckiego przyzwolenie na wol-
ność żeglugi, upewnił się w Wenecyi, iż ta gotową jest han-
del z Polską rozpocząć, ale wysiani wówczas do obejrzenia
rzeki komisarze uznali niepodobieństwo uspławnienia jej. Myśl
ta wskrzeszoną została, może na skutek przypomnienia „w Li-
stach Patryotycznych". W roku 17S3 xiążę de Nassau, sam
jeździł po Dniestrze, rozpoznawał spław, ofiarował się na sej-
•) De -Iły. I e: Craii. Abp. IIoiuiTOUCKirt etc. str. 154 — 6. Dochód
w tomie III Tab. 134, 143, 14'..
**) ^Keise eines Lielliinders** 1, r>7- 60, o2.
**') Skrzetuski: Prawo Polit. Nar. Polsk. 1787 II. 238. Jaro-
szewicz: Dbraz Litw\' cz. II, LM9.
•**'j Dz. Handl. 1787 sir. 441.
67
miku podolskim zrobić mapę hydrograficzną rzeki i zawady
pomniejsze usunąć; jakoż w roku 1786 mapa byta już zrobio-
ną i województwu podolskiemu darowaną. 1'rzeprowadzit na-
wet dwie szkuty z pod Kamieńca aż do Akermanu. Potem
druga mapa zrobiona była przez inżynierów na rozkaz króla
Stanisława Augusta, i Komisya Skarb. Koronna, posiadając
na 13-tu kartach cały bieg Dniestru, przekonywała się, że od
Jampola „żadnych kamiennycti ułamków niema, a w Jam-
polu nawet będące spławności nie przeszkadzają" '). Naj-
znakomitszem wszakże dziełem inicyatywy prywatnej obywa-
telskiej jest bezwątpienia kanał do dziśdnia zwany „Ogiń-
skim". Łączy on Szczarę z Jasioldą, ma 6 i pól mil dłu-
gości, kosztował 12,000,000 złp. i jest dziełem Michała Kazi-
mierza Ogińskiego, hetmana w. iit. i wojewody wiłeńskiego.
Sejm 1768 roku, pragnąc uczcić tę zasługę, uchwalił statuę
dla hetmana, która miała stanąć w dziedzińcu zamku wileń-
skiego, a na koszta utrzymania kanału wyznaczył wieś My-
szkowce, miasteczko Łahiszyn i opłatę po 8 złp. od wiosła
lub sprj'chy. Później jednakże były roboty na lat kilka prze-
rwane. Ogiński, będąc na emigracyi, udawał się do Fryderyka II
z listowną prośbą, datowaną d. 1 paźdz. 1771 o „interpozycyę...
aby dobra moje wmieszczone w powiecie Pińskim i Grodzień-
skim, jako dotąd w dochodach swoich konsekrowane na ery-
gowanie i utrzymywanie tej roboty (kanału) być mogły ochro-
nione w tej jedynie intencyi". Odpowiedź ministra Finken-
•) Dz. Hand). 1786, str. 374-377, 4:.-ł. Usly l'iiti
bickiegol 1, 355. Sprawozdanie kasztdana Morskiego
wej na scsyi z dnia 14/1 1791 roku (t)yar, 1790 uracdow;
str. 67). Podług Czackiego pierwszy Dziedusjycki S7.amhul;iii
Bendcru: ponicwat atoli nie miał fcrmanu: więc z.itrzym^ił
u-iedzący o uznaniu flagi polskiej w traktacie Kiirtou'ickim.
kim płynął ssyper Potociticgu; ten dotarł do .Akii-Tmanu, i.
tureckie wyładował i statkami powr.icil do Jampiila, przcby
katarakty (X, Alojzy Osiński: O iyciu i pism.ioh T.iJc
przypis. Nr. 9).
68
Steina brzmiała odmownie i ostro: „J. K. Mość zlecił mi przj''-
tem przełożyć WMPanu otwarcie, że jakoś się WMPan de-
klarował przeciwko Imperatorowej Rosyi, Pana mego Aliantce,
i przeciw Królowi Polskiemu, swemu Panu, JKMość z tycłi
powodów żadną, by najmniejszą miarą wdawać się do żąda-
nia WMPana nie może" *). W 1784 r. przeszedł już statek
o 35 lasztach z Cliersonu do Królewca. Tenże Ogiński, het-
man w. lit. około r. 1790 kopał znów na Polesiu kanał pod
Stetyczowem, a Skirmunt, prezes ziemski piński podo-
bnież własnym kosztem prowadził roboty kanalizacyjne od
Horowachy do Welatycz **).
W epoce badanej sprawa komunikacyj wodnych budziła
powszechny interes. Mówią o niej często pisma czasowe
i broszury. Inżynier Nax radził połączyć Dniestr z Bohem
za pomocą rzeki Murachwy, Windawę z Bolderawą i Bzurę
z Wartą w miejscu, przez siebie upatrzonem, powyżej Piotr-
kowa pod Sulejowem. Do kopania kanałów chciał używać
wojska***). Do wykonania, a nawet do rozważania tych pro-
jektów nie przyszło; robiono jednak pilniejsze rzeczy i robiono
gorliwie, bo prócz usiłowań prywatnych występuje rząd z tro-
skliwością o „defluitacyę". Utworzone w roku 1764 Komi-
sye Skarbowe pomiędzy róźnemi obowiązkami miały właśnie
wskazany sobie obowiązek opieki nad handlem.
Z polecenia króla Stanisława Augusta, uczony ksiądz
Franciszek Narwojsz, jezuita, trzy lata pracuje nad oczy-
szczeniem Niemna, a Komisya Skarbowa Litewska miała wy-
*) List do Fryderyka II, Uomaczony z francuskiego, znajduje się
w papierach familijnych p. Hermana Kości.
»*) Vol. Leg. VII f. 846 (sir. 393j. Gloger w kwartalniku Kło-
sów II, str. 6 Jekel, Pohlens Handclsgesch. 1809, II, 64. Bądzkiewicz
1. cit. str. 124. Posąg, zdaje się, nie był wystawiony zapewne z powodu
zaburzeń krajowych. Relacya Deputacyi do lustrowania kanałów w Pa-
miętniku H. P. 1791, str. 915.
') Wykład pocz. praw. p:k. Polit. str. 210, 211, 213, 216.
•»»i
69
znaczoną na tenże cel sumę 20,000 zip. rocznie *). Kom i-
sya Skarbowa Koronna pilnowała, aby na rzekach
spławnych nie stawiano młynów z groblami, przeszkadzające-
mi żegludze. W roku 1767 wydała uniwersał z przypomnie-
niem dawnycłi konstytucyj, wzbraniających stawiania mły-
nów na rzekach spławnych; delegowała jednego ze swych
współkomisarzy (Karwowskiego) do rzek Biebrzy, Orzycy, Łę-
ku i Nety; ciągle aż do roku 1772 łożyła koszt na utrzyma-
nie w porządku szpicy Montawskiej na Wiśle pod Gdań-
skiem; w roku 1776 zesłała inżyniera swojego majora de
Woyten na rewizyę rzeki Liwiec; kazała mu zrobić mapę rze-
ki Wskr}*-; w roku 1777 wyznaczyła 2,000 złp. na ściśnienie
rzeki Pilicy za pomocą tamy i kazała uprzątnąć młyn Stani-
szewskiego **). Co do rzeki Warty, ponieważ zesłany do
niej inżynier doniósł, że usunięcie licznych zawad wymagało-
by znacznych kosztów, Komisya poprzestała w roku 1789 na
wydaniu obwieszczenia do województw sieradzkiego i kali-
skiego względem usunięcia młynów i jazów; ale w roku 1790
postanowiła wykonać potrzebne do uspławnienia roboty, ka-
zała inżynierowi Langfortowi odrysować mapę rzeki, poczy-
nając od Sieradza, znieść wszystkie jazy i młyny, rozpocząć
czyszczenie koryta podług udzielonej mu instrukcyi; w roku
zaś następnym wydała mu 3,000 złp. na machinę do czyszcze-
nia rzeki i najęcie statku ***). Na Bugu żeby wszystkie jazy
i młyny uprzątnąć, Komisya wydała dyspozycyę, aby ich po-
sesorowie byli niezwłocznie pod sąd zapozwani. Nakazana
rewizya tych rzek i wysłanym oficyalistom dana ścisła in-
strukcya na powództwo Strojnowskiego (zapewne Waleryana),
który odebrał w tym celu pełnomocnictwo od województwa
*) Skrzetuski Prawo Polit. Nar. Polsk. II 238.
**) Pr. Ek. A/4 str. 151, 116; A/9 str. 37; .A 13 str. 418, 432
A/ 14 str. 612.
••*) Pr. Ekon. .\24 str. 15; A 26 str. 312; A 27 str. 751; A;28
str. 931.
70
Wołyńskiego, sądziła sprawę o młyny i jazy na Bugu. W r.
1788, inżynier Mełiler z oficyalistą Kuszewskim wysłani znów
z poleceniem, aby wymierzyli głębokość wody na tej rzece
co 50 lub 60 łokci, a w załomacłi częściej; aby wyszczegól-
nili w swoim dzienniku szerokość rzeki, wysokość brzegów,
wspór wody i zalewy; aby opisali, jak wielkie wrota w mły-
nach i śluzach, czy nie przeszkadzają defluitacyi? i t. p. Za
wzór podany jest Czackiego opis rzeki Nidy, pomijając
tylko cenę lasów nadbrzeżnych. Podobną instrukcyę otrzymali
tenże Mehler i Rutkowski do ponownego zrewidowania rzeki
Warty. Zabierając się do czyszczenia rzek Słuczy i Horynia,
pisała do Komisyi Skarbowej Litewskiej o pomoc i spóldziała-
nie. Uznała potrzebę bicia tam dla uregulowania biegu Wi-
sły przynajmniej pod Nowem Miastem Korczynem i projekt
swój z mapą przesłała sejmowi w roku 1791. Zsyłała też in-
żyniera Woytena na zrewidowanie portu przy m. Kazimierzu
nad Wisłą i żądała funduszu od Rady Nieustającej *).
Nie posiadamy tak dokładnych informacyj o czynno-
ściach Komisyi Skarbo wej Litewskiej; wiemy tyl-
ko, że pod jej kierownictwem wykonanem było wielkie dzie-
ło przekopania kanału Królewskiego czyli Dniepr-
sko-Bugskiego, który połączył Pinę, dopływ Prypeci z Mu-
cha wcem, dopływem Buga, a więc morze Czarne z Baltyc-
kiem. Roboty musiały być rozpoczęte przed rokiem 1775, jak
się domyślać można ze słów konstytucyi sejmu rozbiorowe-
go **), ale Tyzentiauz obracał wyznaczone przez konstytucyę
pieniądze na innj'' użytek (§ 89), więc systematycznie i ener-
*) Pr. Ek. A'26, str. 867; A/25, str. 107, 584, 587; A/28, str.
870; A/ 24, str. 317, 182, 570; sprawozdanie Morskiego przed sejmem
dnia 14 1 1791 roku. Dyaryusz urzędowy 1790 roku tom I część 2, str.
64—65.
•*) Yolumina Legum VIII 650 (str. 405); , Otworzenie spławu rzeką
Piną i Muchawccni oraz uprzątnicnie tych rzek od zawad, defluitacyi szko-
dliwych, mieć chcemy i aby Komisya Skarbowa W. X. Litewskiego to
dzieło rozpoczęte kontynuowała najoszczędniej, zalecamy".
71
gicznie poprowadziła je Komisya dopiero w latach 1781 —
1783, Kierownictwo techniczne miat sobie powierzone jeo-
metra i hydraulik Szulc, wydoskonalony w Szwecyi; „ten
z dobranymi wynalazł drogę, którędy kanał miat być prowa-
dzony *). Już w 1784 roku wzmiankowany Mateusz Butry-
mowicz mógł wyprawić dziesięć swoich „szuhalej" (statków
poleskich) z ładunkiem słoniny, wędlin, zboża etc. do War-
szawy i Gdańska. Transport przeszedł pomyślnie, jakkolwiek
nie bez trudności i przeszkód ze strony nadbrzeżnycti pose-
sorów, którzy pomimo konstytucyj i zaleceń Komisyi Skarbo-
wej nie uprzątnęli swycti młynów. Trzeba było w kilku
miejscach groble rozkopywać i sypać na nowo, pod Kobry-
niem zaś z powodu uporczywej odmowy posesora wypadło
wyładowywać statki i przeciągać je koło grobli lądem. Po-
mimo tych przeszkód żegluga trwała miesiąc niespełna (od 13
maja- do 1 1 czerwca) i szyper Stachowski ztożjl w grodzie
Warszawslum świadectwo magistratu Pińskiego {niby kono-
sament) oraz dokładny dziennik podróży, który następnie zo-
stał przedłużony królowi i podany cio druku w pismach. Nie-
długo potem sam Stanisław August przedsięwziął podróż do
Pińska i objeżdżał nowy kanał w ozdobnej łodzi, z jednego
olbrzymiego dębu wyżłobionej, od wsi Horodzca do pierwszej
śluzy, "*),
Długość kanału wynosiła mil 8, a koszta kr anią dosię-
gły prawie 1 miliona zlot. polskich *'*). Ostate.zne dokoń-
■) Zaleski: Pamiętn., str, lól.
*') Diiennik szypra byl wydrukowany pierwotnie, o ile sobie przy-
pominamy, w Korespondencie Kraj. i Zagr. powtórzony treściwie
w dziele: ,Po1en zur Zeil der zwey letztcn TlicilimKen diescs Rciches hislu-
riscfi, statiatisch und geographisch.,. gcdruckt im Jahrc I8(J7. sir. 286 — .H.
Szczegółowy opis żeglugi i podróży królewskiej, poJal Jul. Bartosze-
wicz w Eneyklopedyi Orgelbranda w art. liutrymowicz.
•") Konstylucya z roku 1776 (Vol, Leg. VIII, f, 231) wy?.nac-:yl.i
na kontynjacyę kanału po 60,000 zip, rocznie, lecz Komisya Skarb. Li1c» -
Bka snadż nie zawsze tym funduszem rozrządzała, gdyż wiemy ze żr'idla
72
czenie kanału nastąpiło dopiero w wieku XIX *), jednakże i za
Stanisława Augusta spław nie ograniczył się tą pierwszą wy-
prawą Butrymowicza. Owszem, wiemy dowodnie, że w la-
tacli: 1785, 1786, 1787 płyty i statki wygodnie przectiodziły
i że znaczne transporty towaru drzewnego i różnycłi produk-
tów z miejsc, o kilkadziesiąt mil od kanału odległycti, były
przez kupców pomyślnie przeprowadzone. Lecz od roku 1788
zaczęły się lata niezwykle suche i zimy niezwykle małośnie-
żne. Skutkiem tego powysychały rzeki i w samym kanale
zabrakło wody. Zatrzymały się więc transporty i oczekiwały
z roku na rok na obfitszą wodę. Szacowano podług wyzna-
nia kupców masę zatrzymanych towarów na 300,000 czerw,
złot., stratę w roku 1791 na ósmą część tej sumy. Komi-
sya Porządkowa Powiatu Pińskiego obrała ze swego koła De-
putacyę do lustrowania kanałów litewskich, a ta, objechawszy
znaczną przestrzeń od Pińska ku Bugowi, wykazała potrzebę
now>'ch robót i podała różne projekty, które wszakże z po-
wodu nadeszłych wkrótce nieszczęść krajow^^h zapewne wy-
konanemi nie zostały **).
Dozór i roboty były prowadzone jeszcze w roku 1792;
w maju bowiem tego roku Komisj^^a Skarbowa Obojga Naro-
dów dała dyspozycyę inżynierowi prowicyi W. X. Litewskie-
go von Schulten'owi, tudzież inspektorowi fabryki Krasnodęb-
urzędowcgo (Rclacya examinu rachunku Skarbu W. X. Lit., 1788 — 1790
przez Butrymowicza, str. 40), że od roku 1776 do 1 7 <>0 wydano 831.146
złp., zaliczając w to 6().(.X)<) zip , danych przez Stanisława Augusta z wła-
snych dochodów. Znaleźliśmy nadto w aktach Komisyi Skar. Ob. Narodo-
» w **
wej dwie poniżej wymienione sumy: 4(j.802 i [54.706 złp., asygnowane
w roku 1792, które z poprzednią razem utworzą 926.654 złp., a nie jest
nam znany koszt robcit, prowadzonych w roku 1791. Ogólna więc suma
przewyższy zapewne milion o kilkanaście tysięcy. W każdym razie jestto
suma nader mała, chociażby w poróvynaniu z kosztem kanału Ogińskiego.
*) Bądzkiewicz, loco cit., str. 124.
**) Rclacya Deputacyi do zlustrowania kanałów litew. w Pam.
H. Po lit. 1791, str. 868, 872, 903.
73
skiemu „kontynuowania dalszej roboty około kanału Mucha-
wieckiego"; do pozostających z poprzedniego roku 40,802 złt.
dodała 54,706 złp. i zalecała trzymać strażników, żeby „burty
bydłem psowane nie były**. Zaniechać robót kazano dopiero
dnia 17 sierpnia, po nieszczęśliwej wojnie i zwycięztwie Tar-
gowicy *). Zabierał się Stanisław August do kopania portu
pod Polągą, lecz przeszkodził temu Stackelberg w imieniu Im-
peratorowej **).
Nie można więc obwiniać ani szlachty, ani rządu
w epoce Stanisława Augusta o niedbalstwo w sprawie ko-
munikacyj. Przyznać winniśmy nawet, że dużo zrobiono.
W stosunku jednak do rozległości kraju i te usiłowania były
niedostateczne. Zawsze jeszcze na Podolu stały „ogromne
stogi, pastwie robaków bez sposobu sprzedaży zostawione",
jak pisał Dar o ws ki, poseł sejmowy. A wedle słów Naxa,
łatwiej sprowadzić pekieflejsz z Hamburga, niż słoninę z Ukra-
iny ***). Chcąc tedy zrozumieć naturę handlu owoczesnego,
powinniśmy zapomnieć o szosach, drogach żelaznych, żeglu-
dze parowej, któremi nas obdarzył wiek XIX, a do kombina-
cyj swoich wprowadzić, jako czynnik stały, wielką trudność
komunikacyj szczególnie lądowych. Województwa: Mińskie,
Wołyńskie a nawet okolice Zadnieprzańskie czekały zimy, że-
by przewieść saniami produkty swoje do przystani nad rzeka-
mi Szczarą i Wilią ****). Podnosiło to niewątpliwie koszta
transportu, pomimo znacznie niższej, niż dzisiaj, płacy furma-
nom i flisom, a przedewszystkiem tłumaczy nam tę gwałto-
wną różnicę cen, jaką w różnych okolicach spostrzeżemy,
a jaka dziś byłaby niemożliwą (np. że w Kijowie podczas
•) Pr. Ek. .\ 30, str. 1365 i 2063. Dawniej obserwacyę prowa-
dzili Jasiński podpułkownik i G(>rski, kapitan artyleryi Litcw. H^amiętnik
H. P. 1791. str. 885).
••) Niemcewicz: Pamięt. 184S, str. W.
•••) Dz. H. 1786, str. 370; Nax: Wykład ck., str. UOJ.
*) Pamiętn. H. P. 1782, str. 334.
• *»»>
74
zjazdu kaniowskiego funt mięsa płacono po złotemu, jedno
jajo po 15 gr., a cielę po 15 rubli).
33. Przypatrzmy się teraz cenom różnycłi przedmio-
tów i potrzeb życia wewnątrz kraju, przedmiotów własnej
produkcyi, a na podstawie tycli cen oznaczmy wartość owo-
czesnycli pieniędzy. Otrzymamy tym sposobem obraz szcze-
gółowy łiandlu wewnętrznego.
W badanym przez nas 30-letnim okresie pod wpływem
wypadków politycznycłi objawiło się znaczne falowanie cen;
w ogóle jednak dostrzegać się daje słaba dążność do podwyż-
ki onych.
I. Ceny zbóż i chleba.
Rolnik i ekonomista spółczesny, Waleryjan Stroj-
no w s k i z osobistych wspomnień i spostrzeżeń utworzył
sobie zarys łiistoryczny intratności gospodarstw, obejmujący
niemal całą epokę Stanisława Augusta. Lubo spostrzeżenia
zebrane były na Wołyniu i stosować się mogą ściśle tylko
do województw południowych, powtarzamy jednak cały ustęp,
ponieważ użycza nam dużo światła do oryentowania się w prze-
obrażeniach czasu.
„Zapamiętam ceny zboża przypadkowe od roku 1768;
nazywam zaś to ceną nadzwyczajną, kiedy zboże w tym kraju
wyżej było płacone nad przyrodzone w kraju okoliczności
i zwyczaj. W roku 1768 wojna Rosyi z Turczynem wyni-
kła..., potrzebowano wiele zboża na Wołoszczyznę dla wojska
rosyjskiego. Powietrze zaraz potem wypadłe na ludzi, prze-
rwany ztąd w wielu miejscach dowóz, związek Barski a ztąd
powiększona liczba wojska rosyjskiego w Polsce — to wszyst-
ko podnosiło cenę zboża żyta aż do złot. 8, które wprzód na
Woł>miu było złotych 2, na Podolu od 1 i pół do 1 złotego,
a w Bracławskiem aż do 20-tu groszy korzec. Cena zboża
z tych przyczyn tak wysoka trwała aż do roku prawie
1772, lubo w innych miejscach zmniejszyła się; we Lwowie
bowiem, gdzie byłem natenczas w Akademii, w roku 1771
75
żyto było 6 ztt. korzec. Kontrakty lwowskie 1772 roku, na
któr>'ch byłem obecny, pokazały, że wojna Rosyi z Turkiem
była przyczyną największą podwyższonej ceny zboża w tycłi
prowincyacłi... Tego roku było na tych kontraktacti pienię-
dzy w gotowiźnie zip. 100 milionów — kapitał, jaki dotąd ra-
zem zgromadzony w Polsce nie byt znany. Przedtem sziacłi-
cic, mający zip, 10.000, mógł za ten kapitał dostać zastawę
wioski, aitK) dobrą dzierżawę dóbr; natenczas słyszałem skar-
żącycłi się, iż z takimi kapitałami odsyłano dzierżawić sady
owocowe, ale nie dobra. Cena pańszczyzny na Wołyniu nad
Bugiem ledwie nie statecznie z groszy 6-u lub 8-u, jak da-
wniej była, podwyższoną została: ciągła na groszy ł5, piesza
na groszy 10; w wielu miejscach Podola, gdzie są lasy, przy-
szła do tejże ceny; zaś na Ukrainie, jak mówią, na dochód
ani dzierżawiącemu dobra, ani kupującemu za nic nie była
liczona, gdyż włościanie płacili małe czynsze, a tę robociznę,
którą dawali do uprawy roli i wy miot u, nazywali darem-
szczj'zną i ctilop ją odrabiał. Pieniądze z kraju polskiego
w lat szeSć do roku 1778, a zupełnie w lat ośm do r. 1780
wyniosły się dla przyczyn, które są powiedziane w Ekono-
mice mojej politycznej o pieniądzach, że te nigdzie i nigdy
w ubogim kraju utrzymać się nie mogą. Ja sam dobra żony
dzierżawiłem dzień ciągły i pieszy f)0 gr. 8, a dobra pod Du-
bnem.... zastawiłem w korzyści 8",'„ prócz wielu wj-gód zasta-
wnikowi danych, w której zastawie dzień ciągły po ló, a pie-
szy po 10 puszczałem; zastawnik jednak skarżył się jeszcze na
taki kontrakt. W tych latach aż do roku 178r> żyta cena
była na Wołyniu i nawet w powiecie włodzimierskim ruina:
rf. 2 — 3, a czasem i 4, w Warszawie 1785 i 1786 po zło-
tych 5 (?).
„Pamiętne zamitrężenie gospodarstwa rolnego w Galicyi
i zakłócenie dziedziców wsi z włościanami przez urządzenia
nowe a nieostrożne Józefa II, a więcej jeszcze złe ich wyko-
nanie przez urzędników, przez co było w tamtym kraju zni-
szczone rolnictwo, a ztąd nastąpił niedostatek zboża, zrobiło
tam znaczne podwyższenie jego ceny. Od roku 1783 żaku-
76
powano zboża z Polski do Galicy i... i płacono do tego na ko-
morach austryackich nagrodę za wprowadzone zboże tamże.
Pierwszy raz na mojem gospodarstwie sprzedawałem naten-
czas żyto po zł. 8 korzec ceną najwyższą. Do tego wynikła
wojna 1787 roku cenę zboża w Polsce podniosła do najwyż-
szego stopnia: w powiecie włodzimierskim był płacony korzec
żyta po zł. 10 — 12, na przednówku do 14, do Galicyi wy-
wieziony od 15 — 20; na Podolu i w Bracławskiem prawie rów-
na cena zboża, gdyż ztamtąd zakupowano go na Wołoszczy-
znę dla wojska rosyjskiego. Po r. 1772 ta była druga epoka
wpływu pieniędzy do Polski, która, mniemać potrzeba, iż za-
częła się od r. 1784 a trwała aż do r. 1791... Wielu już tu
może pamiętać, że te pieniądze w Polsce, jako w kraju ubo-
gim, podobnie nie utrzymały się, jak pierwsze. W r. 1791
już zaczynał pokazywać się niedostatek, a potem coraz wię-
kszy, co sprawiło, iż rzadko z tego niedostatku mógł kto
przedać lub kupić wieś. Trwało to do r. 1801, a zwyczajna
cena w przedaży i kupnie dóbr bywała groszy 15 ciągła, a 10
piesza (pańszczyzna)... Do roku 1799 póki wielkie wojsko nie
weszło w kraj nasz... żyto w guberniach Wołyńskiej i Podol-
skiej 4 do 5 zł.; nad Bugiem tylko miało wyższą cenę" *).
Wszakże na spław wiślany i na handel Mazowsza,
Wielkopolski, Litwy powoływane przez Strój nowskiego
wypadki nie wywierały żadnego prawie wpływu. W tej stro-
nie znaczny nacisk wywierała polityka pruska, ostatecznie je-
dnak regulowały cenę żądania Hollandyi i Anglii, co do któ-
rych miejmy na uwadze następne zjawiska: 1) wzrost silny
ludności w Anglii i wynikającą ztąd potrzebę wprowadzania
zbóż zagranicznych, przeważnie polskich, poczynając już od
roku 1765; przywóz ten wyniósł w ciągu dziesięciolecia 1766 —
*) O ugodach dziedziców z włościanami przez Waleryana Strze-
mień z Stroynowa na hrabstwie Horochowskiem Stroyno wskiego, kawalera
orderów Orła Białego i Świętego Stanisława, Wilno. Druk Akademii 1808,
str. 86—91.
77
1775 roku 1,797,583 kwarterów, w następnem dziesięcioleciu
zmniejszył się do 1,521,803 kwarterów, a potem w latach
1786 — 1795 znowu powiększył się aż do 2,818,291 kwarte-
rów; 2) że w Niemczecłi lata 1765 i 1776 odznaczały się
miernym lub złym urodzajem, a 1771 i 1772 były bardzo dro-
gie, że w r. 1782 panowała wielka drożyzna we Francyi, że
jednak po r. 1776 aż do końca XVIII wieku następuje szereg
lat pomyślnycłi pod względem urodzajów i przeważnie su-
cłiycłi *).
Ułożenie dokładnej tabeli cen dla targowisk wewnętrz-
nycłi za całe trzydziestolecie jest dla nas rzeczą niemożliwą.
Posiadamy tylko nieprzerwany szereg cen gdańskicłi, ale te
są wyrazem popytu zagranicznego i służyć mogą tylko do
wymierzenia zyskowności tiandlu wywozowego. Potrzeby
spożycia domowego były zaspakajane na targach miast we-
wnętrznych, a właśnie z tych targów posiadamy niekomple-
tne doniesienia dopiero od połowy dziewiątego dziesięciolecia.
Na poprzednie więc lata możemy posiłkować się tylko luźne-
mi wzmiankami i cennikiem toruńskim, wyciągniętym z miej-
scowej gazety. Wspominaliśmy wyżej, jak gorliwie krzątał
się Dziennik Handlowy około ułożenia „tabeli targów cało-
krajowej"; w r. 1785 sam król w długim i czule zredagowa-
nym uniwersale prosił wojewodów, kasztelanów, starostów
o wiadomości handlowe i wykazy cen targowych; w r. 1788
Departament Policyi zalecał miastom i miasteczkom nadsyła-
nie raportów miesięcznych o targach zboża „końcem udziela-
nia ich Autorowi Dziennika Handlowego"; w roku 1790 po-
dobnych raportów do własnego użytku zażądała Komisya
Skarlx)wa Koronna **), ale skutek nie odpowiedział tym usi-
*) Roscher W.: ^Ueber Korntheuerungen" 1847, Cotta, str. 18,
20, 24, 31; szczegółowa tablica przywozu i wywozu angielskiego: Th.
Tooke: ^Thoughts and Detaiis of the high a Iow prices.... from 1793 to
1882. London 1824. Appendix% str. 34.
*•) Uniwersał z dnia 9 grudnia 1785 roku, przedrukowany w Dz.
Han dl. 1786 roku, str. 365; Relacya delegowanych od N. Konfederacyi
78
łowaniom. Ze wszystkich materyałów, jakie mieliśmy w rę-
ku, najobfitszym jest zbiór cen Dziennika Handlowego, zdo-
byty przez osobiste stosunki redaktora z magistratami ró-
żnych miast i policyą warszawską *). Musimy przeto zrezy-
gnować z dokładności ściśle naukowej i ograniczyć się na
zużytkowaniu materyału, jaki się znalazł. Dla uzupełnienia
licznych luk i dostarczenia podstaw do przypuszczalnego
wnioskowania przytoczymy ceny gdańskie podług tablicy
Czackiego, chociaż bowiem służą one za wyraz popytu
zagranicznego i zawsze znacznie są wyższe od cen wewnę-
trznych krajowych, nastręczają nam przecież tę dogodność,
że stanowią szereg nieprzerwany i posiadają najwyższy mo-
żliwie stopień dokładności. Ostrzegamy przytem, żeśmy zwię-
kszyli cyfry Czackiego ^/2 razy, chcąc zamienić złote
gdańskie (12 na dukat) na złote polskie (18 w dukacie według
zwykle używanej za Stanisława Augusta rachuby). Przy obli-
czaniu ceny korca używaliśmy stosunku 28,75 korca na jeden
łaszt gdański (ściślej 28,76 : 1), a to na następnej zasadzie:
łaszt gdański zawiera 60 korczyków gdańskich, korczyk taki
= 2761 cali sześciennych paryzkich, a korzec warszawski =
6..,.i4 takimże calom czyli 2ic, korczyków. Tym sposobem
łaszt powinienby zawierać tylko 27 korcy warszawskich, ale
GInej. Ob. Nar. do examinu policyi roku 1792, sesya 3a, str. 6; Pr. Ek.
A/27, str. 425.
*) Wiemy dowodnie, że Regent Komisyi Sk. Kor. Albrycht sporzą-
dził pracowicie tabelę targów miast polskich, ale tylko z 4-ch miesięcy
1789 roku (Pr. Ekonom. A/26, str. 945; widzieliśmy też miesięczne tabele
w protokółach Komisyj Porządkowych cyv\'ilno- wojskowych, ale i te obej-
mować mogą zaledwie kilkoletni okres czasu i wszystkich protokółów
zgromadzić taraz niepodobna; p. Rossman w swej pracy o Budżecie
(Ekonomista 1866, I, str. 18) odwołuje się do tabel cen od roku 1776: ale
w żadnem archiwum nie mogUśmy ich odnaleźć; na zapytanie nasze sam
p. Rossman, dotknięty obecnie ślepotą, nie był w stanie przypomnieć so-
bie, zkąd je miał? Przypuszczamy, że mogły być złożone w archiwum
magistratu miasta Warszawy i tam spłonęł}* podczas pożaru ratusza w ro-
ku 1863.
79
Gdańszczanie kazali sobie nadsypywać 3 korczyki {dodatek
ten nazywano „Burgerbest"), przez co dla producentów pol-
skich laszt gdański musiał być rachowany, jak wyżej, za 28ig
korca warszawskiego. Tak samo postępowaliśmy z cenami
toruńskiemi *).
Innych gatunków zboża nie wyszczególniamy; notujemy
tylko, że w tym okresie cena owsa byta prawie dwa ra^
niższa od ceny żyta, cena zaś jęczmienia miała się do ceny
żj-ta trochę więcej niż 5:7 na targu gdańskim (dokładniej
jęczmień w 1-szym okresie za laszt 231, w 1776 — 85 po 261,
w ostatniem zaś 9 leciu po 319 zip.; owies w tychże okre-
sach 189, 161 i 179 w cenach średnich).
Lata, w których trzy mocarstwa dokonywały pierwsze-
go rozbioru Polski, były i dla handlu fatalnemi. Od chwili
wkroczenia wojsk, to jest od jesieni roku 1772, t>odaj aż do
końca roku 1773 zboże było zabierane bezpłatnie. Stanisław
August już w ptrfowie (dnia 19) września 1772 pisał z t>ole-
ścią, że Polska żywi przeszło 100,000 żołnierzy. Ambasado-
rowie trzech dworów w nocie z dnia 22 lipca 1773 nakazują
dawać na każdego żołnierza dobrego mięsa i obiecują płacić
po 3 grosze za funt, wyznaczają też cenę na siano i słomę
*) Tablica Czackiego: O Litcw. i Polskich Prawach, wyd. Tu-
rowskiego II, 270 porównaj lamże I, 170 przj-pisek ó, ceny toruńskie
z .Thomische wóchentlichc .*Iachrichten" z lat 1764— 1768 z każdego pra-
wie kwartału; ceny najniższe bywają zwykle w kwartale styczniowym na
pszenicę czerwona, najwyższe w pa^iJzicrniku na pszenicę bia1q; w później-
szych latach ceny zbożowe w laszlach nic byty zamieszczane. Obliczemc
stosunku korca warszawskiego do taszta jidafiskiugo jest oparte na i^amięt,
Kistor. Potit. 1783, str. 21. Czacki mniej doklaJnic liczy około L'N korcy
warszawskich ,na laszt" przy wythodzie z GJaiiska (tamże 11, litiU), cho-
ciaż w innem miejscu sam podaje bardzo zbliżoną, do użytej przez nas
liczby cali paryzkich 6.000 na korzec (i, 3I>7,1; ceny wołyńskie, podolskie
i braclawskie z przytoczonego wyicj ustępu Striiynowskicfo; cena pod
Warszawą z rachunku w Uwagach Tygodniowych warszawskich ku po-
wszechnemu pożj^tkowi przełożonych o pomnożeniu lókonomii w Kr.ilestwie
Polskiem 1768. Xr. 3.
80
•I
3
"ł
D.
3
ł2.
o
•o
c
co
N
O
N
O
S
(O
•O
O
N
9
C/l
N
P
3
3:*
Ui
N
P
Ci.
O
O
c'
co>
Ł
3
■ij •'J "J o^ o^ o^ o^ o^ o*
OłO^OO^OOOO^O
■ij 00 "J O^ Q^ 4^
>0 to Cn "^ Q^ nO
OT a« O cn O cn
4k^-O»OtoO00-J4^
,-. **^«* — V u> — —
•^ Ci MW
M W
o
c'
p*
c/s
•I
o
o.
3
CO
CO »0 CO CO to
co 00 Q> ^ OC
O Ol O 0« CJ'
^ ^ -^ ■P>- co
O O 00 00 CO
C^ CJ« ^ o o
to to 4^ co c
te ^ M
co
w
co
to
"Z.
3
3
2:
i.
N
O
o
C/)
TT
C
O.
o
p
o^
co
p
CA
N
•■♦■
T3
O
1*8 J^r
I 2- N 1
•oj?
r !
5?:
£.
3
3
•Z.
P
•A
*T3
N
O
P
tfl
N
•■♦■
O
'O*
T3 55 f
2. N '
o
O
a
p
3-
CO
P
3:
o.
o
T3
O
O.
O
O*
3
«
Cfl I
o
N
O
O
O
' 3-
O
O.
o*
0»
N
O
0»
•n
P
o
(/)
f5'
<
p ^
O
N
3
81
o
E
1
or
^
Pod
arsza
vO
^
«
CU
•
_i
«>
'Si
i
9>
o
.„^
n .
^ 1
o
o.
c
ffł
CS
Ł.
•a
0Q
■
u
hi
i
i2
^a
»</5
"o
?»
•o
&4
^^
o
^14
Cu
O
"C
>»
Cl " <3C
o
li
•
o
•* -« " -T^^ — "^
■
^c
źa
4>
o.
lO 30 O^ O >o
r-
3
?«
CJ
'c
hi
•
o.
^
•^i^
Cl r- Q O O
O O O — 00
•O
xr
^
M
S?
-^ co 00 Cł -^
ta
4/1
O
o
5!!;
■4->
o.
^
H
•
n
3
V4
B
Cl 00 r- 00 't
O
wU
•?
^
o o Tf nC 1^
lÓ
— -i Cł — ^
N
8 «i
•
A _ l^a t« 1^ K.
CS
""^^^-i. """""^-^ *""'-» '~^*^ '"''-«
"^■"..^
2 N
'o
ooO-^OOO^-^Óoo
r-4
N
^-^
^
£
_, .
.Mn^
r- J=..._ . _■
(0 j
•
.!^
- ^
rt
<
V
'c
d
••Np*
i
lO o "O lO o o o Cl o
lOOl^-^CO-łt-ClCOl^
-o
C3
T3 L
o
N
O
5*
2:
C^COCOCOCOCOTfiOiO
O,
-
^
O
•«-•
^^
(0
•
B
^4
.." -!! t!
3
s
E
Cl C^ lO o t"» t^ o łO lO
1
r
2:
OciiOi^t^r-— <QO
Cl Cł C< (M Cł Cl Cl 't "^
o^
i
N
-=^
.-..- ..-^==-.-,-^
O
-t o o r- C30 <?■ o — < Cl
Noooooor-r*!^
OiS
1"- r-
9-*
Wewoftrtne dzieje Polski Korzona. — T. II.
82
po 10 gr. za 4 pudy polskie, ale o życie i owsie nie wspo-
minają wcale *). Dopiero z początkiem 1774 roku minister
Sztakelberg i komenderujący wojsk rosyjskich jenerał Roma-
nus przesłali taksę prowiantu i furażów, w której za korzec
żyta warszawski oznaczono 10 zł., za owies zł. 5, za 1 pud
siana po gr. 14, a za pud słomy targanej po gr. 12; żądali
za to, aby każdy obywatel dobrowolnie przystawiał prowian-
ty; zapewne uważali tę cenę za dobrą **). Wistocie, hetman
wielki koronny przyznawał, że cena wyznaczona byłaby je-
szcze dosyć dostarczająca. Wszakże we wrześniu 1774 roku
jenerał Romanus płacił tylko po 8 złp. za korzec żyta, gdy
na targu, jak zapewniał prezes Delegacyi, biskup Ostrowski
„stało żyto na 13 złp."; przy obradach dały się też słyszeć
Tab. 69.
Ceny pszenicy w pierwszem dziesięcioleciu oicresu II.
Rok
Gdańsk
Łaszt po złp.
Korzec po
złp.
Pogranicze
pruskie
Korzec złp.
!
Najmn.
Najwięk.
1 Przecięt.
średnia
1
Najniższa
1776 1
1
375 i 705 '
18-V4
1
.... 6
1777
285
6a)
15^.,
1778
360 570
16V6
1779
345 ! 570
16
1780
285 585
15
1
1781
390 630
18
1
.
1782 '
390
675
18'/r.
1783
420
690
19-77
... 5
1784
465
765
2 IV:
. . . 6
1
1785 1
495
705
20«/V
... 16
z 1(
)-ciu lat śr
cdnia
n"V,
*) „Correspondance inedite de Stanislas Augustę et de M-me
Geoffrin par Mouy 1873. Paris page 434. Prot. Deleg. 1 sesya XVII
z dnia 23/7 1773, str. 84.
**) W roku 1768 Kamera królewska rachowała po 5 złp. za owies,
dostarczany z ekonomii Kozicnickiej dla stajni królewskiej w Warszawie
(Arch. Gł. Kr., księga Nr. 90).
83
Tab. 70.
Ceny żyta w pierwszem dziesięcioleciu oicresu II,
1'
Roki Gdańsk
l!
żytomierz
Włodzi- ' ^°^^'- ; Warsza-
1 cze 1
mierz , . 1 wa
pruskie
y T , t Korzcc
1, Łaszl po złp. ! ^,p
1
Korzec po złp. Kor
z c c
1 średnia
' Najm. ' Najw. j Przeć.
Średnia | Najwyż. i Średnia
1776 300
1777 217'/3
1778 240
1779 195
1780 180
1781 26272
1782 300
1783 1 255
1784 322'/.
1785 1285
420
360
32272
29272
315
.39772
1420
345
'345 1
i420 ,
1272
8'/,
1172
1272
10^7
, nVj
ii'A
• • • •
9
. . 3 i
. .13
i
^ /lO
i
2, 3. 4, !
1
1
... 8 i;
... ?,....
.
!
!
. . 5 (?)
z 10*ciu lat średnia
1077 I
głośne wyrzekania na „uciski", doznawane od wojska rosyj-
skiego *).
W roku zaś 1776 Komisy a Skarbu Koron, rachowaał
korzec żyta „w kraju" tylko po zip. 4 i szelągów 8 **), Ta-
kie gwałtowne falowanie cen daje się wytlomaczyć tylko zu-
pełnie anormalnym stanem kraju. A ceny gdańskie są wpra-
wdzie wyższe od cen siódmego dziesięciolecia, ale niedoró-
wnywają cenom z r. 1772.
Po ukończeniu rozbioru, jak widać z tabeli gdańskiej tu-
dzież notat Stroynowskiego, następuje szereg lat ta-
nieli aż do r. 1784, kiedy ceny zaczynają się podnosić ***).
•) Prot. De leg. Zagajenie IV, sesya LXIV, str. 431 i nast.
*♦) Pr. Ek. A/ 13, str. 67—71.
***) Ceny gdańskie podhig powołanej tablicy Czackiego, żyto-
mierskie pKklług tabeli tamecznego prokonsula Lewandowskiego (Dz.
Handl. 1787, str. 337; pograi\icza pruskiego, pewno najniższa, bo podana
«
S;2£gSSSS
?
i.
^
g-
Ł
isiStsii
^
a
o
1
5^
^
£
5.
slssilśsi
^■
■p
3-
If
BSBSlgSK^
"^
łi?
!^
^
i7-^~=^:r^r^=-:r:r-
_P_
„-««-^--
3
_
w
2.=
g 5
■? 2
00
^^c o -o
i_
%
^^
^
_SSSS8SS
=
i
g f
^
5"
3
■p
s
c
=
-
~S=3B3-=
"^
o
S Z
"l
3
2.
■P
1
-- g«-
_
? i
g
* " Zi
i
B
|-
?:
^
c.
°
^
CB^
g
"
70
Or*
H 3;
ir
n
E g
85
<0
M
CO
o
"S
o
■
E
o
•^ ■ 'i
w j-
3 'I
« i:
'l
o
O
-O
O
•^ 0)
<:
os
T3
O
O
t4
u
O
u:
C
-o
Urn
U
O
u
O
Cd
o
0Q
u
«>
o ^a
Ul
X ^ ^
« S-S
o.
O
O.
Cd
o
U
3
Cd
B
O
u
3
&4
Cd
B
O
o
o
•g
3
(4
O
O
CU
id'
ed >^
lO o
o -
•N I
lO
n
u:)
I ^ I
m
O* O O O
o- o.- ''-^
r^ 00
ff»
^ 2:
I
35
•a.
nO
T
—- ^ —- - « c«
C^ lO o >0 co i?^ ^ r»..
»-^ ^H o^ »-^ ^H r^ lO
•A
00
n
e«
C^ C^ 00 O "^ vO 00
■+ <N ^
I I
Tf lO O iO
CO CO CO »0 lO — -
^H .— t .— t 1— t — < 00 c^
t« e^ i« »« o>
TfiniOioio-^co"^
lO lO
OO-^t-^c^OooO
COCOCOCOCOCOCS^
r- lO o
>Oi^ooo^Q^^c^co
OOOOOOOO^OC^O^
<N
Ib
.2
'c
Ul
3
B
I
00
CVI
7
•o
o
e
o
>
o
0*
o
£
Xi
Cd
bo
>»
00
1=
O
V
t—*
•^^
3
,^
•a
>^
c?
N
C
O
N
M
s
C-l
o
co
o
c
00
s
o
bo
•—i
c^
3
•"*
^
,^^
C
3
E
5
a
tn
u
o
^
bo
3
CO
«Ni*
T3
o*
O
O.
CA
Cd
>>
S
sn
Sm
^w^
Cd
<n
c
^
o
CA
>>
»-<
o
Cd
:2
(A
c>
Cd
O
^
N
O
jC
♦J
€
•«
>
>
""t
c^
V
o
O
u
•
o
i3
^
CA
ed
n
o"
00
r^
£
o
>_^
^
•
CA
^
•a
c
—"
Cd
J£
X
O
N
O
0)
•
c
^
a>
V
— «
G
N
Cd
Q
E
Cd
i?
N
86
Najobfitszego materyalu, dzięki staraniom, podjętym
przez Dziennik Handlowy, dostarczyło nam następne ośmiole-
cie, o roku zaś 1794 posiadamy tylko luźne wskazówki i to
z czasów oblężenia Warszawy, a więc w chwili anormal-
nej *). W ogóle objawi się znaczny wzrost cen z przyczyn,
które poniżej wykażemy.
Rozglądając się porównawczo w pozycyach tablic poje-
dynczych oraz w tablicach wszystkich trzech okresów, prze-
konywamy się, że XVIII wieku różnice w cenach zbożowych
były wielkie, większe niżbyśmy wyobrazić zdołali, biorąc mia-
rę z dzisiejszych stosunków handlowych. Tak np. przed pier-
wszą wojną turecką ceny bracławskie mogły być dziewięć
razy mniejszemi od mazowieckich, przeszło 14 razy od to-
ruńskich, 16. i pół razy od gdańskich (w r. 1766 żyto). Jest
to dowodem fatalnych warunków handlowych, dowodem nad-
zwyczajnego braku odbytu na Ukrainie. Z czasem warunki
te poprawiły się; w okresie drugim ku końcowi i w trzecim
(Tab. 72) różnica pomiędzy cenami podolskiemi, bracławskie-
mi i warszawskiemi a nawet gdańskiemi nie przenosi stosun-
ku potrójnego (3:1). S t r o y n o w s k i przypisuje to pole-
pszenie wpływowi wojen rosyjsko-tureckich i popytowi na
zboże do Galicyi; należy jednak policzyć sporą część tych
zwiększonych zysków rolnictwa na wpływ handlu Czarnomor-
skiego i kolonizacyi stepów Noworosyjskich po zajęciu Krymu.
Wyższa skala cen litewskich w porównaniu z koronne-
mi wirnika zapewne z mniejszej żyzności gruntów i koszto-
wniejszej produkcyi
przez Komisyę Skarbu Koronnego w widokach obniżenia taryfy pruskiej
z Pr. Ek. A/3, str. 67 — 71, włodzimierskie i warszawskie podług Waler.
Stroynowskiego 1. cit).
*) W czerwcu 1794 podczas oblężenia, z powodu ścieśnionego do-
wozu, cena żyta w Warszawie poskoczyła do 15 złp. Wtedy wydział ży-
wności poświęcił 6.000 korcy z magazynów wojskowych i przedał je po
12 złp. (Gaz. Rząd, Nr. 21, str. 83.
87
Nareszcie w jednej i tej samej miejscowości zdarza się
gwałtowne podskakiwanie cen: w Warszawie np. pszenica do
dwóch razy, a w Wilnie prawie do pięciu razy. Takie zja-
wisko prz^^pisać należy zapewne klęskom losowym, nieuro-
dzajom. W istocie wiemy, że plon z r. 1785 okazał się zbyt
szczupłym; od stycznia r. 1786 Komisya Skarbu Koronnego
wysyła oficyalistów swoicłi, aby skupowali zboże i urządzali
magazyny w Grodnie „gdzieś nad Wilią", oraz w Sandomie-
rzu, Krzemieńcu, Dubience „dla zapobieżenia grożącego kra-
jom Rzpltej niedostatkiem żywności niebezpieczeństwa"; ale
wiosna 1786 r. zapowiedziała się dobrze, gdy taż Komisya
w lipcu nakazuje wyprzedać napełnione już zbożem magazy-
ny, „nie widząc potrzeby trzymania zboża skarbowego z po-
wodu okazującycłi się urodzajów tegoroczny cłi" *). Takiej
przezorności nie okazała Komisya Litewska w r. 1787, gdy
w Wilnie pszenica i żyto w zimie tego roku podrożało nie-
słycłianie (120 i 90 złp. za beczkę), a jeszcze z wiosną 1788
roku obniżyła się bardzo niewiele. Wojewoda krakowski Ma-
łacłiowski mówił w końcu r. 1788**) o „kilkuletnich nieurodza-
jach" i o braku zapasów. Dopiero w roku 1792 oczekiwano
zapewne wielkich urodzajów, bo Komisya Skarbowa Koronna,
która, wyprzedając magazyn Kazimierski, oznaczała dawniej
cenę żyta na 15 złp., w maju tegoż roku poceniła żyto i ję-
czmień Szmulowi Jakubowiczowi tylko po 5 i pół złp. ***).
Z cen wewnętrznych, krajowych, najważniejszemi dla nas są
warszawskie z ostatniej (72-ej) tabeli ze względu na obfitość
i dokładność materyałów, z których są wyciągnięte. Przytem
podług Wars2sawy obliczaliśmy wartość całej produkcyi: zbo-
żowej z r. 1872. Po wykreśleniu dwóch pozycyj najwyższej
(16 złp.) i najniższej (8 i pół złp.) otrzymaliśmy z 8-letniego
okresu cenę średnią żyta dla Warszawy złp. 12 groszy 167.^
•) Prot. Ek. A/23, str. 16 nast. 404, 591, 610.
♦*) Dyaryusz 1788 (urzędowy) I, część 2, str. 420.
**•) Pr. Ek. A/28, str. 3; A'30, str, 1369 i 1853.
88
(czyli 127i5 złotego) za korzec. Porównywając tę cyfrę z ce-
ną roku 1871, jako ostatnią z podanych w Encyklopedyi Rol-
nictwa, otrzymamy stosunek złotego przeszłowiecznego do
dzisiejszego jak 1 do 3V4 (dokładniej 1 : 3,7695). To znaczy,
że w okresie 1786—1793 roku za 1 złoty można było kupić
tyle żyta, ile teraz (w r. 1871) kupujemy za 3V4 złp. Podług
zasad racłiuby, w statystyce przyjętycłi, stosunek cen żyta
przyjmuje się za normę do oznaczenia wartości pieniędzy; mó-
wimy zatem i za podstawę do dalszycłi obliczeń przejmuje-
my, że:
Nr. 73.
1 złp. (1786— 1793) =3,77 złp. dzisiejszycłi z r. 1871*).
Lubo zboże znacznie tańszem było w Polsce, niż w Eu-
ropie zacłiodniej, jednakże clileb sprzedawał się po mia-
stacłi większycłi w cenie stosunkowo wysokiej. Przynajmniej
o Warszawie S c li u 1 1 z powiada, że „w najmniej źyznycłi
krajacłi monarcłiii pruskiej chleb jest większy i lepszy, niż tu
w środku najurodzajniejszych okolic". Tłómaczy to brakiem
dozoru rządowego tak nad całym wywozem krajowym w o-
góle, jako też nad handlarzami zboża i piekarzami w szcze-
gólności **).
Taksa zbożowa Kościuszki oznaczała tylko 1 grosz za
funt chleba, ale była to cena wiejska i przytem na chleb żoł-
nierski, razowy. W Toruniu w roku 1789 taksa oznaczała
w kwietniu za 1 grosz tylko ^j^ funta i 4 Schotten, a w pa-
ździerniku jeszcze mniej, bo \^ funta 10* » Schotten; ta osta-
*) Jakkolwiek ceny gdańskie nie mogą służyć za wyraz stosun-
ków ekonomicznych wnętrza kraju, to jednak wypada bardzo zbliżony sto-
sunek (1 : 3,5) skoro podzielimy przez sumę wszystkich średnich cen Ź5rta
(z tablic 68, 70, 72) a więc z całej epoki cenę np. z dnia 10 marca 1877
roku, mianowicie 6,34 kop., czyli 42*/] 5 złp., podaną przez dom handlowy
M. Baranowski i w Gdańsku (^Kuryer Warszawski 1877 r. z dnia 14/3
Nr. 57).
**) „Reise eines Lieflanders I, 135*.
89
tnia cena utrzymywała się jeszcze dnia 25 czerwca 1791 ro-
ku *) w Warszawie, ceny były wyższe.
2. Ceny innych artykułów żywności.
„Kasze, podwójnie zboża potrzebują": stosownie do tej
maksymy cena jest zwykle około dwócłi razy większa: w r.
1787 komisarze do ułożenia prowiantów dla wojsk rosyjskich
w obwieszczeniacłi swoicłi obiecują za krupy jaglane po 26
złp. od korca, a Komisya Skarbowa Koronna w roku 1791
oznacza cenę krup jaglanycłi na 28, łireczanycłi na 25 złp.
za korzec **).
Mięsa funt w r. 1773 przy dosta wacłi dla wojska ce-
niony był w powołanej nocie ambasadorów na 3 grosze; tę
samą cenę znajdujemy w taksie obozowej Kościuszki w roku
1794. W Warszawie aż do czasów sejmu czteroletniego
zwykła cena wynosiła podobno gr. 5, w roku zaś 1789 przy
wzrastającej drożyźnie docłiodzić miała do 10 gr., jak powia-
dano, skutldem wprowadzenia nowego podatku od skór, albo
skutkiem wielkiej konsumpcyi, jaką w>^wołaly działające w po-
bliżu granic polskich armie.
Ale taksa, wydana na dniu 7 stycznia 1790 przez mar-
szałka w. k. Mniszcha, oznaczała tylko l^l^ gr. (gorsze ga-
tunki do 6 i pół gr.). W Krakowie płacono po 7 i 8 groszy,
lecz w Wilnie w r. 1792 tylko 4 gr. *"*). Wieprz lepszy ko-
sztował w Warszawie w r. 1787 aż 108 zip., cielę 18 złp.,
krowę ceni C z a c k i w roku 1780 na bO złp. Masła funt
w Wilnie w r. 1787 kosztował gr. 20, grzybów bunt złp. 5.
*) Gaz. Rząd. Nr. 9, str. 34; „Thornische historische Nachrich-
ten* pod wskazanemi datami.
•*) Pr. Ek. A/13, str. 67 — 71; A/28, str. 3; Dziennik Handl.
1787 str. 659.
•**) Prot. Deleg. Zagajenie I, sesya XVII z dnia 23/7 1773, str.
84. Gaz. Rząd., str. 34; taksa rzeźników Mniszcha w Dz. Handl. 1790,
str. 78 oraz przy ife. H. 1793; 1792, str. 235, 269, 332. Bi ester u Li-
skiego: Cudzoziemcy w Polsce, str. 291.
90
W Warszawie i Krakowie ceny te musiały być wyższe, przy-
najmniej co do masła, które Czacki w r. 1780 ceni na
38 złp. faskę, a więc prawie na 1 zip. funt *).
Za słoninę taksa obozowa Kościuszki wyznaczała gr. 12
za funt.
Ceny piwa w r. 1767: wilanowskie beczka po złp. 13
groszy 28 do złp. 11, z browaru królewskiego pod koszarami
w Warszawie po złp. 12 do 8, inflanckie do złp. 14 gr. 4,
królewskie na Golędzinowie (pod Warszawą) złp. 6, szlacłie-
ckie po złp. 5 i 4 i pół **).
Syntezę wszystkicli tycłi cen szczegółowycłi znajdziemy
w cenie obiadów. Przy niezwykłej drożyźnie podczas sejmu
czteroletniego w Warszawie w najlepszych łiotelacli za obiad,
złożony z zupy, jarzyny, pieczeni i leguminy, płacono 3 złote;
gdy żądano dwócłi dań więcej 4 do 5 złp., za najobfitszy
zaś o 6 — 8 daniacłi z deserem rachowano 6 do 10 złp., w r.
1793, gdy sejmu nie było,, ceny te zniżyły się o połowę:
wszakże najuboższy człowiek w garkuchni podobno nie mógł
zjeść obiadu bez 1 i pół złotego, jeśli mamy wierzyć podró-
żującemu cudzoziemcowi. Oficerowie jednakże jadali w War-
szawie i w obozie pod Warszawą w 1794 obiady po 1 złp.,
a kolacye po pół złotego. Po wsiach żołnierz płacił za swój
obiad kilka groszy***). Chłop cenił dzienną żywność najemni-
ka na groszy 15 *****).
*) Czacki: O Polskich i Lit. Prawach I, 186.
"*) Rachunki królewskie w^ Archiwum Główne Kr. księga Nr.
90 w ekspcnsie.
***) Szultz: „Reise eines Lieflanders I, 144". Raport Gorzkowskie-
go, Intendenta Policyi, wydziału Sandomierskiego w Dz. Hanol. 1792 roku.
Ko misy a C. W. Rawska wyznaczała na żywność dla jednej osoby (żołnie-
rza) na obiad, lub nocleg gr. 4 oprócz mięsa i trunku (księga 3 pod dniem
24/5 1792), a Komisya Czerska kazała rzeźnikom w m. Warce sprzedawać
funt mięsa po 5 gr., ale tylko dla samych żołnierzy, licząc po 1 funcie na
dzień, wyjąwszy piątki i soboty (księga 1 pod dniem 19,5 1791). Rachu-
nek z d. 6/9 1794 podany przez Kiersnowskiego w MS hr. Starzcńskiego.
*•**) O poddanych polskich roku 1788, str. 28 przyp. 23.
91
3. Ceny mieszkań.
Ogłoszenie o sprzedawanej w r. 1787 kamienicy war-
szawskiej zawiera następujące dane: znajdowała się w Starej
Warszawie przy ulicy Piwnej, blisko Zamku, składała się
z parteru i trzecłi pięter. Na dole jest sklep z jednem oknem
na ulicę, izba szynkowna na tyle z jednem oknem na po-
dwórze i zwykłe gospodarskie dodatki. Na pierwszem piętrze
pokój do przyjęcia gości zwierciadlany, na ulicę z trzema an-
gielskiemi dubeltowemi oknami szkła czeskiego, z kominkiem,
piecem, posadzką dębową taflową, woskowaną i obiciem nie-
bieskiem; drugi pokój jadalny, żółto malowany, z dwoma
oknami dubeltowemi angielskiemi szkła czeskiego, na podwó-
rze, z kominkiem, piecem, kredensem, galeryą do wygody
służącą; garderobę z trzema szafami nowemi, z dwoma okna-
mi ordynaryjnemi na podwórze; trzeci pokój sypialny z dwo-
ma oknami angielskiemi dubeltowemi szkła szląskiego, na po-
dwórze, z kominkiem, piecem, galeryą ku wygodzie służącą;
sionkę małą z flizową posadzką i jednem oknem na podwó-
rze; kuclinię, piwnicę wielką, drwalnię, pralnię, górę, izdebkę
dla ludzi, spiżarnię. Lokal taki, widocznie dla zamożnycłi już
ludzi przeznaczony, cenił się rocznie 90 cz. zł. (1.620 złp.);
na wyższych piętracłi lokale były naturalnie skromniejsze
i tańsze, a cała kamienica czyniła docłiodu J40 czerw. złot.
(4,320 złp. owoczesnycłi) zapewne brutto *).
Bywały jednak w kamienicacłi staromiejskicłi lepsze,
przynajmniej znacznie droższe mieszkania. Tak, Pułtarzew-
skiemu, mieszczaninowi i kupcowi Starej Warszawy, płacił
komornego Crutta, tłumacz języków wscłiodnicłi, należący do
dworu królewskiego, 140 czer. zł. (2520 zip.) rocznie **).
♦) Dz. Handl 1787, str. 689.
**) I zadłużył się; wiemy to z kartki, polecającej kasyerowi Korni-
syi Skarbowej Koronnej, aby wypłacał Pułtarzewskiemu po 35 czerw. złot.
9
o
Tyle płacili mieszkańcy stali; przyjezdni, jeśli się urzą-
dzali w Warszawie na czas dłuższy, mogli wynajmować apar-
tamenta w cenie od 5 do 100 i więcej czer. złt. miesięcznie.
W pierwszorzędnym hotelu Polza „pod Białym Orłem" na
Tłomackiem były pokoje od 5 do 60 dukatów (90 — 1080 złp.
miesięcznie). S c li u 1 1 z twierdzi, że ceny mieszkań w War-
szawie są wyższe niż w Wiedniu, najdroższem ze wszystkicłi
miast niemieckich, a podczas sejmu Warszawa pod tym
względem może zająć miejsce po Londynie *). O droży-
źnie mieszkań podczas jarmarków w miastach mniejszych
wspominaliśmy już; w Grodnie podczas sejmu płacono po 1,
2 i 3 dukaty dziennie za pokój.
Wszakże osoba uboga (aktorka) mogła w Lublinie zna-
leść izdebkę lichą za 6 złp. miesięcznie. Tamże w r. 1773
snycerz płacił za cały dworek drewniany 40, a woźny za
izbę w dworku murowanym 30 złp. rocznie **). Przypuszcza-
my, że w innych miastach prowincyonalnych za tę dosyć
umiarkowaną cenę można było wynająć już większą i wygo-
dną izbę, lub za małą płacić taniej.
4. Ceny wyrobów rzemieślniczych i fabrycznych.
Na robotę szewcką wydana była taksa w r. 1767***).
Uprosiliśmy jednego z dobrych majstrów warszawskich (pana
kwartalnie z pensyi, wynoszącej 100 czer. zl. na kwartał (Arch. Sk. Kor.
dział LV plika Nr. 104). Tenże kasycr Rudnicki płacił jeszcze drożej, bo
220 czer. złt. za mieszkanie, niejakiemu Rogalskiemu i podobnież w opła-
cie zalegał; z kartki jego, nie dość jasno napisanej, możnaby wnioskować,
że suma ta stanowi ratę kwartalną, lecz nie możemy uwierzyć, żeby ko-
morne roczne mogło wynosić aż 880 czer. zł. (5849 złp.).
*) „Reise eines Lieflanders I, 149, 150*.
**) J. D. Ochockiego: Pamiętniki wyd. Kraszewskiego, w dru-
karni Zawadzkiego 1857, I, str. 83. Lustra cy a Kolegium jezuickiego,
rękopis Bibl. Uniw. warsz. Nr. 574, str. 353.
***) Dzień. Handl. 1792, str. 26—32. Molier: („Reise von War-
schau nach der Ukrane im Jahre 1780, Herzberg am Harz 1804*) podaje,
93
Józefa Wójcickiego), który pamięta i zna dawniejsze procede-
ry swojego rzemiosła, aby przeszacował rzeczoną taksę na
ceny dzisiejsze (czyli raczej na ceny z r. 1872). Tym sposo-
bem powstała następna tablica porównawcza.
Tab. 74.
Ceny 1767
i
1872
na ówczesne
pieniądze:
Buty z czerwonej kajsar-
skiej i żółtej skóry. . 26 zł. 12 g.
Buty niemieckim krojem .23 „ 26 „
Buty robotą czarną pol-
ską, sakowe czarne . 10 , 15 „
Rotx>ta cienka biało-
głowska:
Trzewiki drojetowe . . 9 „ — „
„ z pięknej sako-
wej szlichtowanej skó-
ry wywracania . . . 5 „ — „
RotK)ta gruba czarna: . .
Buty z 2 podeszwami
i cholewami długie ry-
backie jucłitowe . . . 13 „ 15 „
Buty chłopskie o jednym
szwie 8 „ — „
Buty chłopskie o dwóch
szwach 7 „ — „
Buty chłopskie z podlej-
szej skóry 6 „ —
I
na dzisiejsze ^^„^ rzeczywista
pieniądze "^
98 zł. 26 g. ;46zł.20g.(rs.7)
90 „ - „ I ?
39 ,, 15 „ |35 „ — „(rs. 5 k. 25)
34 „ „
18 „ 24 „ 12 „ -„(„ 1 „80)
50 „ 12 „ [80,, -„(„12 „-)
30 „ 4 „ |35„ -„C. 5 „25)
fi
26
22
»»
})
12 „
'30 „ -„(„ 4 „50)
18 „ 124 „ -„(
» 3 „
60)
Tę taksę radby Dziennik Handlowy przywrócić, żeby
zdzierstwo szewców w r. 1792 ukrócić. Należałoby więc dla
epoki sejmu czteroletniego podnieść taksę; z drugiej strony
znów trzebaby wziąć większy nieco stosunek pieniędzy. Wy-
konawszy to, ujrzelibyśmy niewątpliwie, że cena butów zwy-
czajnych, czarnych pozostała prawie bez zmiany, cena zaś
że na jarmarku ukraińskim w Potyłówce buty bez podkucia kosztowały
5 gr. (str. 28), uważamy to za omyłkę druku: cena rzeczywista była za-
pewne 5 złp.
94
obuwia ozdobnego zmniejszyła się skutkiem, zniżenia ceny sa-
fianów; ale obecnie skóry lepiej są wyprawiane, więc obuwie
stało się trwalszem i tańszem w ogóle.
Robiąc zakupy dla wojska, Komisoryat Wojenny w roku
1794 płacił parę butów po złp. 12, 13, 14 i 15 *).
Nr. 75.
Cena fabryczna sukien krajowycłi zaczynała się od
3 złp. za łokieć (szarego samodziału) i docłiodziła do 12 złp.
(wyroby fabryki Koreckiej). Komisya Wojskowa oznaczała
cenę sukna żołnierskiego po 3 złp. łokieć, lecz wojskowi ku-
powali podobno i po 3 złp. Fabryki Grodzieńskie za Ty-
zenłiauza wyrabiały najwyższe gatunki po dukacie (18 złp.)
za łokieć, ale były to sukna prawie zagraniczne, przez spro-
wadzonycłi z zagranicy fabrykantów wyrabiane. Z tycli cen
możemy domyślać się ceny ubrań, bo zresztą taksy krawiec-
kiej nie znaleźliśmy. Tylko w ogłoszeniu o poborze rekruta
we wrześniu 1794 r. wyczytaliśmy, że skarb przy ekwipowa-
niu wojska miał płacić za sukmanę po 10 złp., za kożucłi po
14, za czapkę po złp. 3 gr. 15 i za buty po złp. 6. Były to
zapewne ceny możliwe najniższe. Dziś nowa sukmana ko-
sztuje około 25 złp., kożucłi około 30 zip., tylko czapkę mo-
żna mieć w dawnej cenie. Płótna płacił Komisorj^at: lnia-
ne po gr. 20, 24, 26, 29 i po 1 złp., konopne po 19 do 21
gr., paczesne po 15 i 16 gr., drelicłi po 15 do 20 gr. za ło-
kieć *'^).
*) Ceny, podług których Departament Umundurowania w Komiso-
ryacie Wojennym zwykł zakupywać...., dnia 19 września 1794 roku na se-
syi Departamentu spisane: plik a. 39 pod tytułem: Przełożenia, noty
i kwity Dyrekcyi Centralnej Komisoryatu. W. 1794.
**) Annexa przy raporcie superintendenta Gruszeckiego do Komisyi
Skarbu Kor. z dnia 17 stycznia 1789 roku w Arcłi. Skar. dział XXX plik
Nr. 34. Są dołączone nawet próbki sukien szarycłi i kolorowycłi, Dziennik
Handl. 1787, str. 191. Dz. Cz. S. G. W. Sesya 233 z dnia 9/3 1790 roku.
Gaz. Rząd. Nr. 79, str. 316. Ceny Komisoryatu 1. cit.
95
Nr. 76.
Cennik fabryk żelaznych Jezierskiego, kasztelana łukow-
skiego, z r. 1791 szacuje żelazo w sztabach, lub osiach
i drągach po 38 złp. za centnar od 160 funtów (dziś 53 — 64
złp.), stal in crudo po 12 złp. za funt (dziś tylko 22 gro-
sze), rafinowaną dwa razy po 18, a trzy razy po 20 złp. za
funt; pałasze w troistych gatunkach po 5 złp., bułaty zaś po
8, siekiery dla wojska wielkie stalowe po 6 złp. (dziś od 5
do 6 złp., a nawet 10 złp., a więc w tej samej prawie ce-
nie); motyki po 4 złp., łopatki holenderskie 3 złp. *). Dziś
cena motyki i łopatki prawie taka sama.
Nr. 77.
Broń, mianowicie: armaty podług etatu 1789 r. ce-
niły się 12-funtowe po 10.000, ó-funtowe po 4.000, 3-funto-
we po 2.000 złp., karabiny z bagnetami płaciła Komisya Skar-
bu Koronnego „dość tanio" w r. 1767 po złp. 33; za granicą
zaś w Berlinie u Splitbergera przy wielkich zakupach w roku
1789 taż Komisya płaciła po złp. 29 za karabin i po złp. 36
gr. 22 i pół za parę pistoletów. Kościuszko w r. 1794 wy-
znaczył: za fuzyę strzelecką dobrą 24 złp. (dziś 6 — 150 rsr.,
czyli 40 do 1000 złp.), sztuciec dobry złp. 36, za parę pisto-
letów dobrych złp. 18, za pałasz dobry złp. 15 **). Kul do-
starczały wojsku fabryki suchedniowskie i kuźnice samsonow-
skie po złp. 17 gr. 4 za centnar. Z fabryk prochowych pod
Krakowem w r. 1788 przedawano kamień o 32 funtach pro-
chu, zwanego wiedeńskim, po złp. 54, kurkowego po 48, le-
szczyńskiego po 44, muszkietowego 40, armatniego 38 zip.***).
*) 'Dz. Handl. 1791, str. 43—45. Ceny Małachowskich z Koń-
skich i Bialaczewa w Dz. Handl. 1787, str. 654.
*•) Konstyt. 1788, str. 109. Pr. Ek. A, 4, str. 55. A/26, str. 452,
Gaz. Rząd. Nr. 79, str. 316.
•") Pr. Ek. A/28 pod dniem 28/10 1791. Dz. Handlowy 1788
str. 753.
I
96
Nr. 78.
Za karetę w Warszawie u Sperla płacił Ochocki
190 czerwon. zł. (3420 zip.), za kocze po 95 dukatów (1710
złp.). Dziś ceny są mniej więcej podwójne *). Wozy amu-
nicyonalne po 700 i 600 złp. podług etatu.
Nr. 79.
Klawicymbałek „głosem podobny do gęsi" wynajmo-
wała uboga aktorka w Lublinie za złp. 2 na miesiąc, a za
„doskonały fortepian" po dukacie na miesiąc **). Dziś ceny
te należy potroić.
6. Cena koni i furażu.
Nr. 80.
Rada Najwyższa Narodowa w r. 1794 wyznaczania po
15 czer. zł. (270 złp.) za konie dla inżynierów. Zbytkowne
zaś, tureckie ogiery płacono po 1000 dukatów, a nawet po
28,000 złp.***). Widzieliśmy wyżej, że w 1773 ambasadorowie
oznaczali cenę za pud siana gr. 14, a słomy targanej gr. 12.
Czacki podaje na rok 1789 wóz czterokonny siana na zł.
32 (licząc po 16V3 na dukat, a więc około 36 złp. zwykłej
stopy); jest to prawie ta sama cena, jeśli poracliujemy po 30
centnarów, czyli po 75 pudów na wóz. Wszakże w racłiun-
kacłi królewskicłi z r. 1767 „brykę siana" ceniono drożej, lx)
na 3 czer. zł., czyli 54 złp. Dziś cenę tę należałoby powię-
kszyć ze siedem razy.
*) J, D. Ochockiego: Pamiętniki wyd. J. I. Kraszewskiego
U, str. 115.
**) Tamże II, str. 89.
***) Gaz. Wolna Warsz., str. 363. Nie wszyscy błądzą,
rozmowa Bartka z panem. Warszawa 1790, Zawadzki, str. 9.
97
Dla wojska polskiego przy wybieraniu prowiantów z ma-
gazynów sejm czteroletni ustanowił za korzec owsa po 3 zł.,
lubo cena pospolita była złp. 5 *). Komisye Porządkowe Cy-
wilno-Wojskowe w roku 1792 oznaczały dla wojska: Rawska
owies na złp. 3, siana pud na gr. 15 — 20, Czerska owies na
złp. 3 gr. 10 do złp. 4, siana pud na gr. 16 — 20 **).
6. Cena pracy ludzkiej.
Nr. 81.
Praca pańszczyźniana rolnika pieszego cenioną była
na Rusi, Ukrainie, Polesiu i w województwie Chełmskiem po-
spolicie 12 groszy za dzień, Stanisław Małachowski w swo-
jem ^państwie Ostrogskiem" ***) wyznaczył 13 gr. mężczyź-
nie a 10 kobiecie w roku 1791. Była to jednak zapłata zbyt
niska. Autor jednej broszury widzi w tem nadużycie dziedzi-
ców: „Najem do żniwa płacą po 10 gr. na dzień, w inszych
po 13. Widziałem, gdy chłop chłopa najmuje, daje mu albo
zloty bez jedzenia, a dając jeść gr. 15" ****). z tej zasadniczej
ceny formowano płace dnia ciągłego parowolne go na gr. 18 —
-6 i czterowolnego około złp. 1 gr. 6. Zapłata roczna parob-
ka, jak podaje C z a c k i, wynosić miała 72 zł. podług stopy
1766 r., czyli 80 złp. stopy zwyczajnej (18 złp. na 1 czer.);
*) Dz. Cz. S. G. w. sesya 335 z dnia 25; 10 179U. Cena 5-złoto-
wa utrzymała się jeszcze w 1815 roku. Młodecki: O polepszeniu tera-
źniejszego stanu włościan polskich. Uwagi. Warszawa 1815, str. 10).
*•) Akta Komisyi Cywilno Wojsk. Rawskiej, księga 3 pod dnem
-^'5 i 27,7 1792; Czerskiej księga 1 pod dniem 10 5, 29,5. 23.6.
***) Po 12 gr. rachowała Komisya Skarbi; Koronnego, obliczajjic,
intratę z dóbr 'biskupstwa chełmskiego (Pr. Ek. A 2S. str. 365). Czacki
^wierdzi^ że w latach 1790—1792 cena pieszej pańszczyzny podniosła się
^^ l^gr. (O Polsko Litewskich Prawach 11, 183^. Dzień. Handl. 1792
5^- 41-^57.
•*•*) O poddanych polskich 1788 r., str. 28, przyp. 23.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. II. 7
98
dziennie więc wypada zasług zaledwie 6,6 grosza oprócz ży-
wności, dawanej od dworu.
Dzień roboty ciesielskiej oceniony jest u Czac-
kiego na 2 złp. w Krakowie w r. 1780, przy cenie żyta
1273 złp. Ponieważ obliczenie oparte jest na stopie mone-
tarnej z r. 1766, więc przekładając je na stopę zwykłą (18
złp. na 1 czerw, zł.), otrzymalibyśmy na zapłatę cieśli złp. 2
gr. 7 i pół. Wszakże cena żyta, podana przez C z a c k i e-
go na rok 1780, jest zbyt wysoka w porównaniu z naszą
tablicą 70; możliwą byłaby dla Warszawy i Krakowa cłiyba
w ostatniem 9-leciu (Tab. 72).
Płaca rzemieślników i robotników fabrycznycłi,
szczególnie sprowadzanych z zagranicy, była niewątpliwie
znacznie większa: na fabrykacłi grodzieńskicłi np. wynosiła
50 czerwon. zł. (900 złp. rocznie, a więc blisko 3 złp. dzien-
nie) ^).
Zakrystyan w Lublinie przy kościele jezuickim
w roku 1773 brał 140 złp. „zapłaty" i 160 złp. strawnego
rocznie.
Czeladnik apteczny w Lublinie w r. 1773 po-
bierał „zapłaty" 500 i strawnego 208 złp. na rok, pomocnicy
jego po 100 i 104, cłiłopiec do usług 72 zapłaty i 104 stra-
wnego.
Z e c e r w drukarni jezuickiej w Lublinie w roku 1773
pobierał od wysadzenia arkusza garmontu 6 złp., romany 1
złoty pol. **).
Aktorka trupy prowincyonalnej (Małecka) pobierała
tylko 3 dukaty miesięcznie, czyli 650 złp. rocznie, a z tego
musiała kupować sobie rękawiczki świeże, trzewiki, pończo-
cłiy etc. Prawda, że jej ta płaca nie wystarczała i że zmu-
szała ją do szukania innycłi ubocznycli zarobków.
*) Berno u lii u Liskego: Cudzoziemcy w Polsce, str. 209.
"•) Lustrac\'a Kolegium jezuickiego w Lublinie... roku 1773. Rękopis
llblioleki Uniwonsytetu Warszawskiego Nr. ó74, str. 372 (karta 201).
99
Nauczyciel muzyki w Lublinie udzielał lekcyj
po 3 zip. od biletu.
Mecenasowie zaproszeni na konferencyę brali i po
50 czer. zl. {900 zip.).
Doktorowi na wsi za nieodstępne siedzenie płacono
po 10 cz. zl. (IbO zip.) na tydzień *),
Najniższa płaca żołnierza szeregowego {gemejna"'
\v}'nosi!a zip. 262 rocznie, prócz ubrania i uzbrojenia, towa-
rz}'sz w Kawaleryi Narodowej od roku 1789 pobiera! na sie-
bie, na swego pocztowego i na konie 1200 zip., a w puł-
kach Przedniej Straży 1000 zip. rocznie.
Uposażenie urzędników i oficyalistów rządowych pozna-
my później.
7. Budźflt roczny mieszkańca Polski w koAcu
XVIII w.
Oznaczony podług cen żyta stosunek wartości pieniędzy
XVII] wieku do naszycti Jak 3,77 : 1 nie sprawdza się na
wszystkicłi cenach produkcyi krajowej. Niektóre przedmioty
utrzymały po dziś dzień wartość swoje bez zmiany, niektóre
zdrożały podwójnie, potrójnie; inne staniały kilkanaście razj'
jak np. stal. Nie widzimy jednak możności wynalezienia ża-
dnej miary, któraby z równą dokładnością d> wszystkich da-
iiycłi przypadła. Xiążę Tadeusz Lubomirski użył
wybornego sposobu do porównania warunków życia wieku
XV z dzisiejszymi przez zestawienie pracy parobka z cenami
rzeczy *",). Za pomocą tej metoJ\' obliczył, że można było
kupić:
") Liber Terrac Cerni:n
Warsa\¥a 1879 r. wstęp histi.ry
00
Nr. 82.
w XV w. Dziś.
korzec żyta kosztem dni roboczych . 4 15
wołu „ „ „ . 60 150
parę butów „ ,. „ . 3 10
włókę gruntu „ „ „ . 600—720 5000—6000
Niedostateczność materyału nie pozwala nam zastoso-
wać tej samej metody z pożądaną dokładnością, gdyż nasze
ceny pracy roinfej pocłiodzą wyłącznie prawie z województw-
ruskicłi, a ceny ziemi z innycti miejscowości, ceny zaś żyta
średnie tylko z Gdańska i Warszawy. Biorąc najw^^ższą
skalę pracy pańszczyźnianej, 18 groszy za dzień, i najniższy
z tablicy Czackiego (Tablica 63) szacunek ziemi, 3200
złp. za włókę, a zresztą, posługując się cenami warszawskie-
mi, otrzymalibyśmy w slabem przybliżeniu następne wypadki.
Tab. 83.
Około 1790 r.
Korzec żyta kosztuje dni roboczych 20
krowa .. ., „ 83
para butów „ ., „ 10
włóka gruntu „ „ ., 5333
Porów^nanie tych cyfr z poprzedniemi może nam podać
tę tylko pewną w'skazówkę, że praca rolnika gorzej była ce-
nioną około r. 1790, niż w XV, a poniekąd niż w XIX w.
Jestto jeden jeszcze dowód ucisku i nędzy, jakiej doznawali
włościanie.
Cieśla pobierał płacę 3,7 razy wyższą od rolnika; w ta-
kim też stosunku skracał się dla niego czas pracy na zaku-
pienie żyta, krowy, butów i włóki gruntu. Im większej zaś
biegłości wymagało jakieś rzemiosło, tern w^-ższą stawała się
cena wyrobu w stosunku do ceny dzisiejszej.
Żebyśmy mogli rozjaśnić sobie do możliwego stopnia to
skomplikowane pojęcie siły nabywczej pieniądza, spojrzyjmy na
101
ogół potrzeb owoczesnego mieszkańca Polski i oznaczmy jego
budżet roczny.
Włościanin miewał zapewne bardzo małe sumy w ręku.
Pierwsze potrzeby życia miał zaspokojone z roli: jadł co na
niej urosło, ubierał się we własny len i wełnę; jeśli głód zaj-
rzał do cliaty, to mu dawał zapomogę pan; w ostatecznym
razie pozostawała żebranina. Wątpimy tedy, czy w ciągu
roku włościanin miewał i czy wydawał podaną przez Cza-
ckiego zapłatę parobka 80 złp. W oddalonych od miast
i granicy zakątacłi znaleźliby się zapewne tacy, którzy w cią-
gu roku może po kilka złotych gotówki widzieli. Były nie-
wątpliwie miejscowości, gdzie panowało jeszcze, jak w Wie-
kacłi Średnich, gospodarstwo naturalne, bezpieniężne. C o x e
podziwiał, jak małe są potrzeby chłopa litewskiego: wóz bez
żelaztwa, uzda i szłeja z łyka albo z gałęzi drzewnych uple-
ciona, jedna siekiera wystarcza do wszelkiej roboty, tak cie-
sielskiej jak kołodziejskiej; płócienna koszula i spodnie, kożuch
barani na zimę, chodaki, w chałupie czasem zgoła żadnych
sprzętów, a na ostatnim noclegu za Borysowem podróżni zna-
leźli jeden tylko garnek rozbity, w którym sobie obiad ugo-
towali *).
Szlachcic zagonowy niewielkiemi też obracał kapitałami
i opędzał głód albo własnym produktem, albo służbą u mo-
żniejszego.
Nawet u ziemian zamożniejszych nie szukajmy wytwor-
ności ani komfortu.
K. K o ź m i a n tak opisuje życie szlacheckie w la-
tach 1780 — 1792. Na ucztach nie chodziło o jakość pokar-
mów i napojów, lecz o ilość. Jedzono wiele, wypijano je-
szcze więcej wina węgierskiego i angielskiego piwa, które
były tanie. Nie jadano w szlacheckich domach na fajansie,
lecz na cynie, łyżki nawet były z tego metalu. Na łyżki
*) Coxe: ,Travels into Poland, Hussia and Denmark 1784**. I.on-
don Nichols I, 232—234.
102
srebrne ledwie zdobyć się potrafił kilkowioskowy obywatel,
a srebra stołowe, wazy, półmiski wyjawiały się tylko w do-
macli pańskich, w pałacach, i to starożytną robotą, jako spu-
ścizny lub nabycia po bogatych i możnych pradziadach. Me-
ble były proste: zydle, stoliki drewniane, rzadko kanapa. Obi-
cia włóczkowe lub żadne. W majętniejszych domach sprzęty
były z Gdańska *). Podobnież podróżnik B i e s t e r opisuje
mieszkanie pewnego szlachcica w Poznańskiem: pokój z po-
zoru dość nędzny, ściany na czerwono pomalowane, zamiast
podłogi klepisko, potrząśnione tatarakiem. Stołów i krzeseł
mało i te nieosobliwe; innych mebli nie było wcale. Zwra-
cały uwagę jedynie dwa łóżka bardzo dobre, bardzo czyste,
zgrabnym haftem na poszewkach i kołdrach ozdobione, z mnó-
stwem poduszek. Był to jednak szlachcic dosyć dostatni, bo
węgrzynem ugaszczał obficie w każdej porze dnia **). Zdaje się,
że łóżka stanowiły pryncypalny artykuł ostentacyi w umeblowa-
niu, bo i Stanisław August zauważył, że panie litewskie, zje-
żdżając na sejm (do Grodna w r. 1752) ustawiały bogato ga-
lonowane łoża takich rozmiarów, że nie zawsze mogły się
zmieścić w sypialnym pokoju; w takim razie przód wchodził
do drugiego pokoju i służył tam za kanapę. Ale zresztą do-
^y t)yły małe, podobne do chat i źle urządzone; ściany na-
gie; obok jakiegoś zbytkownego sprzętu wyzierało Ubóstwo.
Starosta makowski, dygnitarz powiatowy, nie posiadał salonu
w swoim dworze wiejskim i gdy sejmikowy opiekun młodego
Poniatowskiego (Glinka) zaproponował tańce we dwie pary,
to wypadło je urządzić w przedsionku o 12 stopach w kwa-
drat, z napól przegniłą posadzką. Hetmanowa Ogińska w r.
1793 w Grodnie wydawała wieczór: w dwóch małych poko-
ikach było 50 osób i S i e v e r s uskarżał się na duszność.
Przeciwnie w grodzie poznańskim kanceliści trzymali w zimie
kałamarze pod pachą dla rozgrzania, a na Zamku wars2»w-
*) Koźmian Kajetan: Pamiętniki tom I, str. 112.
*') Liske: Cudzoziemcy w Polsce, str. 277.
103
skim w sali sejmowej dnia 7 grudnia 178S r. „dla tęgiego
mrozu" marszałek Małachowski musiał podpisać konstytucye
ołówkiem, bo atrament zamarzł w kałamarzu *).
Przy tej prostocie wieśniaczego życia pierwsze niezbę-
dne potrzeby mogły być zaspakajane nader małemi zasobami
pieniędzy. Gospodarka żywiła i odziewała prawie bez kosztu
w gotowiźnie i nasza skala, oparta na cenie żyta, nie daje
nam wyobrażenia o budżecie domowym ziemianina. Pieniądz
byl o tyle droższym, cenniejszym, o iłe rzadszym; wszakże
nabierał on właściwego znaczenia dopiero w życiu miejskiem.
ZnaleźLśmy parę wsłcazówek, rzucającycłi jaśniejsze
światło na cenę ogółu potrzeb codziennycti, a mianowicie:
1) w Warszawie na utrzymanie żebraka Komisya Połi-
cyi około r. 1790 wydatkowała **).
Nr. 84.
zip. 280 rocznie.
Jestto koszt minimalny na życie dla jednego najuboż-
szego człowieka. Obecnie Towarzystwo Dobroczynności wy-
daje na utrzymanie swycti starców po rubli 60, czyli złp.
400 •■•). Z porównania tych cyfr wypada stosunek złotego
■) Pamiętniki Sta ni sław u Augusta Ponialowsklego, tłum.
Bronislaiva Zaleskiego, wj-d. J. I. Kraszewskiego. Drezno ISTl', Cz. 1.
str. 81, 74—75. Sicvers: Pamiętniki, str. i:'0. Hiestcr u LiskcKi..
str, 276, Dyaryusz 1788 I, cz. :', sir. 470.
") Bierzemy tę cyfrę z broszury: , Sposób łaln-y i pewny ule-
psicnifl lusu ludzi poddanych'. Warszawa 1791;. DuTour, str. 4'.1. .Mamy
wprawdzie przed oczyma Rachunek z Ofiar Milosiernycli i wydatki na ubo-
gich eh orj-ch i kalek z ulic zebranych {«■ Helacyi Deputowanych .k1 N.
Konfederacyi Glnej O. N. do egzaminu l'olieyi roku 1791' na sir. 47), ale
"if ioii jasny z powodu wątpliwoSci co do liczby utrzymywany t'h te-
hrabiw.
"■) W roku 1876 przy koszcie dziennym 16., 5 kopiejki na osul^c;
w roku poprzednim 187,5 utrzymanie ojtolnc kosztowali) o I,^, kop. mniej.
104
owoczesnego do dzisiejszego jak 143:! (nie zaś 877 :1); wszak-
że nie przyjmiemy go za ogólną miarę wartości, ponieważ:
a) pochodzi ze zbyt krótkiego okresu, gdy Komisya Policyi
zebrała żebraków tylko dnia 25 października 1791 r. i skła-
dała racliunki do dnia 1 listopada 1792 r.; b) że, nie mając
lokalu, musiała ponosić koszta najmu; c) że pewną sumę po-
święciła na zakupienie rucłiomości i sprzętów niezbędnych;
d) że nie miała tak umiejętnej i dobrze zorganizowanej admi-
nistracyi, jaką posiada obecne Towarzystwo Dobroczynności,
a więc nie była w stanie prowadzić pospodarstwa z możliwą
oszczędnością.
2) Ekonomista Sebastyan Dembowski ułożył *)
Nr. 85.
Tabelę ekspensy szlachcica, mającego 5000 złp. dochodu,
mieszkającego w mieście bez żony i dzieci.
złp. gr.
Mięsa: wołów, cieląt, drobiu na rok najmniej za 418 2275?
Piwa 48 —
Wina, kawy, cukru i korzenia 475 6
Łoju 171 —
Bielizny, sukien, butów na rok 1,032 —
Tabaki 84 —
Praczka, kucharz, lokaj i forszpan 1,672 —
Suma . . 3,899
to jest rocznic rubli sr. 55 kop. 62, czyli zip. 370 gr. 24. Do kosztów nie
wchodzi jednak najem mieszkania ponieważ Towarzystwo posiada własne
domy (patrz Zdanie sprawy z działań i obrotu funduszów Warszawskie-
go Towarzystwa Dobroczynności za rok 1876. Warszawa druk Ungra
1877, str. 6).
*) O podatkowaniu przez J. Sebastyan a Dembowskiego, Komi-
sarza Cyw. Woysk. Wdztwa Krakowskiego. W Krakowie 1791 roku druk.
Ant. Grólla.
lOf)
Ten budżet jest oparty na cenach krakowskich, bo au-
tor wyznaje, te innych stron kraju nie zna. Pozycye nie są
dosyć jasne i ścisłe, abyśmy je mogli na dzisiejsze ceny
transponować. Wszakże na pierwszy rzut oka uderza nas
małość cyfr przy wysokiej skali wymagań i potrzeb. Dosyć
jest porównać wydatek na piwo i na utrzymanie czworga
osób stużby, chociażby bez żadnej płacy, z kosztem dzisiej-
szym na podobne wydatki, żeby się utwierdzić w przekona-
niu, że stosunek S?; : 1 wcale nie będzie za wielki, nawet
prz\' znacznem podwyższeniu tabelki Dembowskiego
dla dostrojenia się do cen warszawskich. Trzymajmy się
więc tego stosunku, tej skali na cenie żyta opartej, idąc za
powszechnem uznaniem ekonomistów.
38. Poznajmy teraz handel zagraniczny i nasamprzód
wywozowy, eksportowy, czyli, jak mówiono w języku urzę-
dowym, ewektę.
I. Zboże.
Ku wiekopomnej sławie magistratu gdańskiego, posiada-
my nieprzerwany szereg cyfr wywozowych od polowy XVIII
wieku aż do naszych czasów. Podał je nasamprzód Czacki
w tablicy swojej, sięgającej do roku 1799 na cztery gatunki
zboża: pszenicę, żyto, jęczmień i owies, a świeżo opracował
je p, Edmund Wasilewski w sumach ogólnych wszel-
łdego gatunku zbóż, posuwając się aż do 1874 r, i dodając
szacowne cyfry z lat 1608, 1618, 1619, 1648. Sumy te są
nieco większe od sum, jakie się składają z cyfr C z a c k i e-
g o, co jest rzeczą łatwą do wytłumaczenia, gdy mieszczą
w sobie oprócz żyta, pszenicy, jęczmienia i owsa, jeszcze pro-
so, groch i kaszę. Niezgodność zachodzi tj-lko w czterech
latach: 1767, 1770, 1788 i 1794, gdzie wypadają wyższe su-
my z danych Czackiego. Dajemy wiarę tym ostatnim,
jako badziej szczegółowym, z wyjątkiem jednej tylko cyfry
1770 r., w której zapewne zakradł się błąd drukarski (miano-
wicie w ogromnej cyfrze p'izenicy lir>.0:iiS łasztów); musimy
106
ją wszakże utrzymać dla uniknienia zamętu w rachunkach *).
Do tablicy wprowadzamy sumy ogólne podług p. Wasilew-
skiego ' (zupełnie zgodne z sumami Los eh i na) ze zmianą
w latach wymienionych oraz pszenicę i żyto podług Czac-
kiego; inne gatunki mniej ważne pominiemy.
Tab. 86.
Ilość zbóż, wywiezionych z Gdańska w okresie
przedrozbiorowym.
Las
z t ó w
Rok
Suma
ogólna
I
Pszenicy
1
Żyta
1764
50.287
16.896
30.807
65
47.447
17.711
26.684
66
37.885
13.546
21.751
67
51.472
14.086
31.904
68
57 .003
18.399
32.526
69
50.072
11.607
34.197
1770
61.715
25.532
36.518
71
33.984
16.876
13.278
72
36.256
14.876
19.583
Średnia
47.203
15.303
28.207
Uwaga. Średnia sum ogólnych, obliczona l opuszczeniem cyfr
najwyższej i najniższej (1770 i 1771), pszenicy zaś i żyta z opuszczeniem
tych samych lat, bez względu na stosunek cyfr wewnątrz tych kolumn.
Cyfr^^ te reprezentują handel wywozowy zbóż z całej
Polski i znamionują w ogóle pomyślne dla ziemian rezultaty.
*) Edmunda Wasilewskiego artykuł p. t: „Gdańsk pod wzglę-
dem handlu i przemysłu od początku XIII wieku do najnowszych czasów*
znajduje się w czasopiśmie „Niwa" z roku 1876, w zeszytach 43 i 44
z dnia 1 i 15 października. Cyfry z czasów Stanisława Augusta brane są
tu z „Geschichtc Danzigs von der altesten bis zur ncuesten Zeit von Got-
lieb Loschin (ncuc Ausgabe 1828. Danzig Ewcst. II, 311, 374)-** przy-
najmniej zgadzają się dokładnie. Tablica Czackiego: w „O Polskich
i Litewskich Prawach", przy wydaniu 1801 roku II, 246, przy wydaniu
107
Cyfra średnia jest bardzo wysoka w stosunku do dawniejszych
okresów XVIII wieku, a najwyższe raz tylko mi^y podobną
w latach dawniejszych, mianowicie w roku 1751 (59,939 la-
sztów). Gdy zaś ilość zboża wywiezionego zmniejszyła się
w latach 1771 i 1772, to znów cena podniosła się o tyle, że
pokr>'!a ten ubjtek ilościowy.
Tab. 87.
Wywóz Gdański podczas rozbioru i w pierw-
szem dziesięcioleciu okresu I).
Ł a s z
.,3w
Suma ogólna
Rok
1 wszystkich ■
1 jbói
Pszenicy
Żyta
1773
1 26.7i:«>
10.190 1
13.357
74
26.802
9.361.1
75
21.925
11,759
5.843
76
19.355
9.333
6.363
77
22.001
13.968 1
6.608
78
1 23.414
! l,r.06
7.386
79
1 23.331
1(.'.359
7.735
1780
1 18.3IÓ
9.831
7.726
81
i 15.362
Ó.239
7.799
82
9.019
3.456
3.977
83
. 33.506
U..910
13.165
84
i 34,S63
16,Ui4
1 3.64(1
85
1 4-t.l50
14.16;
31.379
Średnia
1 1
z lat 10
33.643
11.643
ft.Slia
Uwaga. Oblicsenie Średnich dokonane sposohcn
VA Turowskiego U. 266. Wątpliwe cyfry z ri.kii 1770 zn;ijd"jił się
" obu wydaniach; suma ogólna ze wszystkich czterech f;;Lliinkó\v zboKa
"TBOsi 61.715; prawd opodobniejszą bytaby cyfra o lO.OOo mniejsza, ponic
wuwuroszurze .Rada Patryotyczna' etc. (DuTourl suma oRÓlna «-s?,yRi-
k"* ibót z grochem, kaszą 1 słodem wynosi 51,713, a przedstawia poJo-
Ifo wywóz całkowity wgzystkiemi drogami.
108
Tab. 88.
Wywóz Gdański w ostatniem dziewięcioleciu.
średnia
z lat 9
26.893
Ł a s
z t ó w
" '"'
Suma ogólna
Rok
wszelkich
Pszenicy
Zyta
zbóż
36.725
1786
7.386
21.524
87
1 3.439
5.431
8.398
88
12.944
3.901
6.358
89
25.139
8.495
13.987
1790
19.961
6.904
8.866
91
27.344
12.119
10.162
92
26.749
19.853
12.742
93
34.672
16.555
14.672
94
35.956
18.997
12.125
11.193
1 1 .565
Uwaga. Obliczenie średnich, jak w Tab. 86 i 87, ale skutkiem
zastąpienia liczby maksymalnej w kolumnie pszenicy (78.997) bardzo małą
cyfrą z roku 1786 wypadła zbyt wielka średnia 11,193 zamiast 9,535.
Już trzylecie rozbiorowe wskazuje na dotkliwy upadek
wywozu, w następnem zaś dziesięcioleciu, szczególnie w la-
tach 1776 — 1782, upadek ten staje się najcięższym. Jakiemiż
przyczynami da się wytłómaczyć? O, przyczyn jest aż nad-
to: uszczuplenie terytoryum wywozowego, mianowicie przez
odjęcie Galicyi i województw pruskich, wpł}^wy rozliczne klę-
ski rozbiorowej, skutki ucisku handlowego Prusaków, zmniej-
szenie popytu na zboże polskie w Anglii i Niemczach, a za-
pewne też niepomyślne urodzaje w dorzeczu Wisły szczegól-
nie w roku 1782. Zresztą nie spuszczajmy z uwagi, że sku-
tkiem udręczeń, wyrządzonych przez Fryderyka II Gdańsko-
wi, część zboża skierowała się na pruski obecnie Elbląg. Po-
cieszającym jest wszakże wzrost wywozu od r. 1783. Czuć
w tem świeży jakiś powiew, kiełkowanie jakichś nowych sił
w społeczeństwie.
109
co
«>
co
C9
N
O
O
o
•o
9>
(O
CS
Cd
*€0
i^
1
c
OJ .«
C3 C
' SS 1
i*
o
S.2
• • •
9-H *-H
o
C0
o tn
N
u
1
0)
D.
' a^ -* <D
t^ o -^
a o
, o >0 00
f • • •
o Tf Tf
E .
C^ 00 <N
«> c
i ^ rt xO
et -«-•
t^ OC CM
u
Cfl
— . !
o '
o.
O
>%
♦^
O
0:;
00
bo
N
O
o
c
N
O^ t^ O
o »C tO
00 -"t lO
• • •
SOC 00
00 ^
■^ <N
>o ic Cl
r« o — *
Cl r* vO
■ • •
00 O^ C^
^ — ' >o
Cl 00 o
co "■& a^
t^ o Cl
Os o "^.
lO ci x'
— O? Cl
r^ iC r^
mt Wi ms
X Cł "^
Cl ic Th
1^ 00 o
I-- r^ r^
Tf vC O
vC- r- oo
1-^ r^ i^
os
Ten ostatni okres jest pomyślniejszy od poprzedniego.
Wywóz nie spada do tak nizkiego minimum, jakie było
w r. 1782, a chociaż maximum nie doszło do 40,0(X) łasztów
(z r. 1785) to jednak cyfra średnia jest o 3,2(X) łasztów wię-
110
ksza, niż w okresie II. Godnem też jest uwagi, że od po-
czątku XVIII wieku aż do wstąpienia na tron Stanisława Au-
gusta wywóz całej Polski, jeszcze nierozebranej, tylko w 10 la-
tach przewyższył maximalną cyfrę wywozu z uszczuplonego
kraju z r. 1786. Sądzimy, że to zwiększenie wywozu musi
zostawać w związku z wzrostem produkcyi rolniczej, a ten
wzrost znowu musi być następstwem stwierdzonego powyżej
przybytku ludności i ulepszeń tak w gospodarstwie jako też
w stosunkacli rolniczycli. (§§ 17, 22, 29).
Średnią wartość rocznego wywozu zbóż z Gdańska obli-
czamy, mnożąc odpowiednie pozycye tablic 86, 87 i 88 przez
średnie ceny gdańskie z tablic 67, 68, 69, 70, 71, 72 i na-
stępnie przez 27, ponieważ tyle korcy rachowali Gdańszcza-
nie do opłaty bez Biirgerbestu. Jęczmień i owies obliczyliśmy
bezpośrednio podług danych Czackiego, wykreślając naj-
wyższe i najniższe pozycye.
Nr. 90.
Ogół wartości zbóż, z Gdańska wyprowadzonych, wyniesie
w 1764— 1772 średnio 18,200.000, w 1776— 1785 po 9,290.000,
w 1786—1794 po 12,525,000 złp. rocznie.
Z tablicy tej dopiero możemy poznać cały ogrom nie-
doli, jaką sprowadził rozbiór kraju, chociaż bowiem Polska
traciła trzecią część terytoryum swojego, przecież jej wywóz
na glównem targowisku spadł aż do połowy ilości i wartości
pieniężnej. Jakiż to cios dla Gdańska, jakie wstrząśnienie
w całym bycie ekonomiczn3'm ziemian! A nasza cyfra śre-
dnia jest jeszcze złagodzona znacznie przez wpływ pomyśl-
nych lat 1783, 1784, 1785, poprzednie zaś lata 1776—1782
są w istocie okropne. Wywóz utrzymywał się na cyfrach
nadzwyczajnie nizkich, ceny w Gdańsku były gorsze, niż
w epoce przedrozbiorowej, a jednak musiały one pokryć je-
szcze cło pruskie, co najmniej 12 proc. szacunku dowożonych
zbóż! Dopiero w okresie ostatnim objawia się polepszenie
Ul
i tu wszakże z 12 i pót milionów rocznego dochodu za wy-
wiezione zboża musiano strącić 12 proc. czyli okoto póf mi-
liona słp. na samem zbożu.
Okrętów przybywało do Gdańska 1036 w roku 1769,
1247 w roku 1770, 1025 w r. 1772, 602 w roku 1776, 652-
w r. 1777, 531 w 1779 r.; 1077 w r. 1785. oprócz statków
polskich rzecznych, których byto \vtedy 631 i „kozów" 1351;
w roku zaś 1783 przyszło 810 morzem prócz statków rzecz-
nych. W r. 1803 weszła do portu gdańskiego liczba ogro-
mna 1903 okręty ■*).
W okresie przedi-ozbiorowym ziemianie sprzedawali spo-
rą iiość swoich produktów w Toruniu. Tak w r. 1764 spu-
szczono ztąd na 226 statkach:
Nr. 91.
'~~'i9 łasztów pszenicy, 4187 żyta, 52 jęczmienia, 8 prosa,
■I talarki i 11 lasztów grochu; razem 6541 tasztów zboża
irazelltiego, wartości podług powołanych wyżej cenników
1,395.000 zip.
Handel ten upadł już od r. 1769, kiedy gazeta miejsco-
wa przestała podawać ceny lasztowe. .'^utor Uwag. nad
IJwagami w r. 1788 pisze, że „to miasto już ledwo sa-
iilini piernikami kupczy" *').
Zdaje się, że nie wynagrodził l'oIsce tych strat wzra-
siający handel Elbląga. Protekcya Fryderyka 11 była gor-
Ttwilungen 1807", str. 87; Loschin: .Gcschiolitc DunyA^s II, 373"
kel: .Pohlcns Handelsg. II, 29".
'*) Tabela produktów, wyprovv.iJi!i)nyi;h do różnych portiiw
ftóltyckiEgo, pT7.y Uwagach nad Uwajjiimi w przypisku u dołu.
1 .Thornische Wóchentliche Naclirichten" HM r,; psjenii:a i żyto. ]■
"■ Tab. 67 i 68.
112
liwą, cło 2 proc. ponętne, wybudowano 36 nowych magazy-
nów, które wyglądały jak drugie miasto; wszakże rezultat nie
odpowiadał wysileniom. Dawne przyzwyczajenie, powaga
firm bogatycli, zasobność sklepów, zaliczenia udzielane produ-
centom polskim, nareszcie sympatya polityczna zawsze pocią-
gała galary polskie raczej ku Gdańskowi. Jakkolwiek nie
mamy dokładnej tabeli wywozowej Elbląga, taki przecież
wniosek nasunie się nam z kilku luźnych danych, jeśli je po-
równamy z cyfrą r. 1758, tudzież, jeśli zauważymy, iż część
pewna wywozowego zboża pochodzić musiała z okolicy z Prus
Wschodnich, dawniej Książęcych, Krzyżackich.
Tab. 92.
Dane co do wywozu zbożowego z Elbląga.
Ł a
s z t
ó w.
Rok
Sum. og.
Pszenicy
żyta Ję
czm. i słodu
Owsa
Grochu
1758
6.235
300
1.662
2.058
2.169
46
1777
9.048
5.003
3.609
242
120
74
1779
6.630'/,
3.721
2.318
429 '/2
36
126
1780
10.569
5.693'/,
4.126'/,
447
19
236'/*
1783
25.000?
1784
22.000
Cztery pierwsze szeregi cyfr są dokładne, bo ze szcze-
gółowej tablicy wzięte; maxymalna cyfra 25.000 pochodzi
z ryczałtowego szacunku, podanego w artykule dziennikar-
skim, i budzi powątpiewanie, chociaż w tym roku (1783)
wojska pruskie, posuwające się pod Gdańsk, mogły odstra-
szyć statki polskie; nareszcie cyfra z r. 1784 jest oparta na
„uwiadomieniu" z dnia 26 lipca, a więc przed ukończeniem
spławu i uzupełniona przypuszczalnie podług spławu gdań-
skiego ').
*) Tablica przy Uwagach nad Uwagami sięga do roku 1780;
jyfry 1783 i 1784 z Pam. Hist. Polit. 1784, str. 624 i 1786; ta ostatnia
]13
Porównywając odpowiednie lata wywozu Elblągskiego
z Gdańskiem (Tab. 87, 88) i formując średnią z czterech sto-
sunków (1777 roku, 1779, 1780, 1784), otrzymamy około V2
na tę epokę. Ponieważ jednak mieścić się w tern powinna
produkcya okolicy pruskiej, przeto na rachunek polskich zie-
mian zaliczyć odważymy się zaledwo.
Nr. 93 *).
w Elblągu Ya wywozu Gdańskiego czyli średnio na lata
1776-1785 po 3,000.000 złp., a na rok 1786—1794 po
4,000.000 złp. rocznie.
Korona, a mianowicie Wielkopolska, spławiała jeszcze
zboże Notecią i Wartą na Odrę, a następnie do Frankfurtu
lub kanałami do Szczecina i Anklam. Wiemy ze źródeł urzę-
dowycti, że transporty zbożowe szły aż do Szwecyi **). Ale
cyfra tego wywozu nie jest nam znana.
Litwa i Żmudź sprzedawały produkcyę swoje do Kró-
lewca, Memla, Tylży i Rygi, do Gdańska zaś mogła spławiać
tylko Pińszczyzna i Brzeskie okolice od czasu otwarcia kanału
Muchawieckiego.
Królewiec (Konigsberg) z portem swoim Piławą
znakomicie rozwija swoje obroty handlowe od pierwszego po-
działu Polski z przyczyn dla nas niezrozumiałych, gdyż nie
^•kazuje tylko 15.642 łaszty (ale też i do Gdańska tylko 20.644 laszty),
^ ^icc prawie V7 ca^cj sumy (Tab. 87); w tym samym więc stosunku po-
^Ckszyliśmy spław do Elbląga.
*) Tak samo obliczał przypuszczalnie Switkowski: „przeszło
V^z Toruń 624 statków: szkut, galarów, pobitek, z których przynajmniej
trzeda część do Elbląga* (Pam. Han dl. Polit. 1784, str. 719).
**) Taki transport, wyprawiony przez bankiera poznańskiego Klu-
Ka, był zatrzymany przez Prusaków w Landsbergu. Pr. Ekonom. A/30,
str. 951.
Wewnętrzne dzieje Polski Konona. — T. II. 8
r .1
114
mogło mu żadnej korzyści przynosić pognębienie Gdańska, po-
łożonego na innym systemacie rzecznym i w znacznem odda^
leniu. Największą zapewne korzyść przyniósł mu wzrost fa-
bryk i protekcya tym fabrykom przez Fryderyka udzielana.
Pewną jest w każdym razie rzeczą, iż rucłi łiandlowy tego
miasta zaczął dorównywać niemal obrotom Gdańska. W ro-
ku 1777 wyszło z Piławy 691, w roku 1778 — 734 i w roku
1779 — 710 okrętów *). Nie więcej wycłiodziło z Gdańska
w latacłi niepomyślnych!.
Wszystkie cyfry szczegółowe jako też „suma ogólna"
wzięte są z tablicy znajdującej się przy wielokrotnie powoły-
wanem dziele* „Uwagi nad Uwagami". Zasługują
one na wiarę, jakeśmy się przekonali, sprawdzając niektóre
pozycye tablicy, oprócz rubryki zatytułowanej: „Proso, jagły
i krupy", gdzie się znalazły cyfry tak wielkie, że icłi przyjąć
niepodobna. Zkądby się mogło zebrać 77 albo i 88 tj^sięcy
łasztów prosa i krup, gdy zwykle te właśnie produkty figu-
rują w małycłi dodatkowych cyfracłi przy czterech głównycłi
gatunkach zboża? Takiej masy nie mogłyby zabrać okręty,
których wychodziło około 700, to jest znacznie mniej niż
z Gdańska. Nie usprawiedliwia zresztą podobnych cyfr bilans
półroczny handlu Litewskiego, który przytoczymy niżej. Przy-
puszczamy, że autor omylił się co do miary i podał zamiast
korcy lub beczek całe łaszty. Za tą znów omyłką poszła
druga w obliczeniu sumy ogólnej niemożliwie wielkiej. Nie
mając podstaw do sprostowania błędu, musielibyśmy tedy
ułożyć własne sumy ogólne na cztery najważniejsze gatunki
zboża, jak w tablicy Czackiego; nie przeczymy, że Li-
twa mogła więcej dostarczać lnu, siemienia, jagieł i grochu,
niż Korona, w każdym razie jednak główna masa pieniędzy
zagranicznych była płacona za owe cztery gatunki. Szacując
•) Be er: Historya Handlu w tłomaczeniu rosyjskiem II, 390, przy-
pisek.
115
V
>
N
j«
^•o
TC
o
C .. Cd
.2 s Ł
o
Cl
t
«
O
s
O
00
O
lO
lO
*-H
■*<
lO
(>
Cl
»-H
»o
»— •
t/3 ^3
2
od
o6
ci
CO*
CO*
•
O
>»
.u a*
S
-1
S
Cl
o
o
Q
-O
5 —
1
•
co
•
^-1
•
■
rv.
^
2
1
tO
'^*
r^
00
r^
(4
E-C
tO
r^
r*
30
1—
o
a--sb
"s?
1^
^
3
«
M
«
tn
TC
s
^
jC
^
•"
9W
««
«
JT
O
o
t^
>o
tO
00
>o
O
•«-•
O
?
Tj-
O
CO
Cl
00
>»
(S
1—
o
Tf
co
•
<>
o
•
^^
*-H
^^
"^
■
C8
O
3
O
o
o.
Cd
00
TC
CO
Th
00
s
O
^
Tf
"^
tO
Cl
lO
ił
H
o
00
■
co
ci
eo
Cl
o
^4
(0
vt
•M
N
a 3
•o
■>♦
«
?«
rt
"S
-M
IN
zmie
słód
o
1
M
00
o
co
Cl
Cl
CO
co
i
'5*
9
N
1 ^ ^
u
«).•-«
^
•
łd
•
Th
•
ci
•
•
3
^4
(A
00
N
<e%
-»
•N
O
fiO
5
Cl
o
Tf
s
1—
O
00
co
•
oo'
Cl
O
o
00
•
•
C
.2
^^
•<:
^^
e
>»
M
•r
ś?5
o
.
-^ — •
V
-o
1
'2
s
00
1^
v4
r^
7o
•-^
Ł.
^
^j
1
V
I^
o
»o
O
o
i^
>>
H
N
CU
lO
<M
oó
co
o
co
ci
Cl
•i-
jO
Suma
ogólna
o
o
co
Cl
00
co
ar
(A
1
o
lO
— ^
a^
-r
co
•-«
I^
c^
co
vD
iC
\6
•
Cl
cS
•ó
•
Cl
l->-
<->■•
c
1
CVI
00
o
cv
O
r—f
o^
-
o ^
■ ■ tf^
s: o
gat
żyta
enia
sa
^
"-H
f
•t
vO
co
ro
3 *
c5*
o
Tf
o
c^
nO
IC
Cl
u U)
00
o
•
•
ao'
o
d
q
oc
co
a
1 "
9-H
'"'
Cl
"^
^^
-^
— •
U. • —
1
3 S-2^
0Q O^ _
^'-0 c
1"
■ ■ r
•
Cd
O
s
co
1^
Ov
g
a>
j
r*
r^
r^
t^
t^
r^
.|~B
Cd
Od
'"*
"-H
^
J
116
je podług cen gdańskich, jak w Tabl. 89, otrzymamy przy-
bliżoną wartość wywozu Królewieckiego rocznie.
Nr. 95.
Za pszenicę za żyto za jęczm. za owies Razem
1776—1785 1,998.945 złp. 2,165.535 1,202.688 153.080 5,520.248
Do tej sumy doliczyć wypada około 328.500 złp. za
grocłi (przypuszczając, że cena jego stanowi 7? ceny żyta)
i za siemię lniane, konopne, oraz rzepak 2,219.000, biorąc
2 i pół razy wyższe ceny, niż za żyto. Działanie to wyda
nam sumę ogólną wywozu zbożowego z Królewca.
Nr. 96.
W latach 1776 — 1785 około 8,067.950 oprócz jagieł, prosa
i krup.
Użyliśmy wprawdzie cen gdańskich przy tern oblicze-
niu, zwykle wyższych niż królewieckie, wszakże rezultat musi
być prawdopodobny *), gdy w urzędowym bilansie handlu
prowincyi Litewskiej za półrocze letnie od dnia 1 marca do
dnia 1 września 1792 r. znajdujemy wartość wywiezionego
do Prus zboża w cyfrze 5,893.829 złp., a tu wywóz do Kró-
lewca stanowi naturalnie część największą i rok 1792 należeć
musi do najniepomyślniejszych z powodu wojny z Rosyą.
W czasach późniejszych wywóz wzrastał zapewne, gdyż
w roku 1802 znajdujemy znacznie wyższe cyfry, wyciągnięte
z okresu 6-letniego, mianowicie: pszenicy, rocznie po 5.138;
*) Wartość całkowitego wywozu z Królewca jest podana w r. 1780
na 1,825.224 talary, czyli 11,151.344 złp. (Pamiętnik Hist. Pol. 1782,
str. 317.;
117
żyta po 9.908; jęczmienia po 1.695; owsa po 739; grochu po
948 lasztów; liczba odchodzących okrętów doszła do 1021 *).
Miasto M e m e 1, czyli Niemno, wysyłało też produkty
polskie za granicę, lubo w mniejszej, niż Królewiec, ilości.
Znamy jeden tylko rok 1777 **); wywieziono wtedy:
Nr. 97.
Pszenica— żyto— Jęezmiert— siemię i rzepak— wszystkich zbóż— wartość go.
1.101 1.616 166 2.275 5.194 około 25.000.000 złp.
O Tylży nic nie wiemy.
Żmudź i powiaty, w pobliżu Dźwiny położone, wiozły
swe zboże do Libawy, portu kurlandzkiego, lub do Rygi, mia-
sta rosyjskiego.
Libawa w r. 1781 wyprowadziła ***):
Nr. 98.
Pszenicy. Żyta. Jęczm. Siemię lniane. Wartość 4 ga- Wszystkich
tunków. zbóż.
1.398 4.471 2.386 3.604 około 3,900.0(J0 złp. 11.859 łasz.
Ryga prowadziła handel rozległy; do jej portu zawi-
jało po 1.062 okrętów; wywóz dochodził w roku 1784 do
6,392.422 rubli sr., a w 1792 r. do 8,656.416 rs. ***'^). Ale
*) Baczko Ludwig: „Handbuch der Geschichte, Krdbeschrei-
bung uńd Statistik Preussens". Konigsberg und Leipzig 1802, II Band,
ri .\bth., 23.
*) Uwagi nad Uwagami, tablica.
') Pam. Hist Polit. 1784, str. 425.
*) Fr. Maczulski, ex-jezuita: Wiadomość geograficzna i staty-
styczna o stanie teraźniejszym państwa Rosyjskiego 1789 w Połocku w dru-
karni Societatis Jesu, str. 101, (jest drugie wydanie z tegoż roku Krakow-
118
wydzielić z tej masy produktów polskich nie umiemy, gdy:
nie znaleźliśmy nigdzie specyfikacyi szczegółowej i tylko lu
źną napotkaliśmy wzmiankę pod r. 1781 o 261 lasztach ję
czmienia, 8.157 szyfunt. lnu, maśle i wosku w ilościach i ce
nach nieznanych*). W bilansie handlu Litewskiego z letniegc
półrocza r. 1792 cały wywóz zbożowy do Kurlandyi i Rosy
wynosi zaledwo 855.000 złp., ale ta cyfra, tak mała w po
równaniu z wywozem samej Libawy (Nr. 98), nie może da»
nam wyobrażenia o rzeczywist^^m zakresie handlu zbożoweg(
w tej stronie najprzód dla tego, że pochodzi z półrocza le
tniego, a głównie transporty ze Żmudzi idą w zimie na sa
niach; powtóre, że to półrocze właśnie było czasem wojen
nym. Czyliżby zresztą żyzna Żmudź i lewy polski brze^
Dźwiny nie dostarczyły przynajmniej trzeciej części wyprowa
dzonego z Rygi towaru, a w takim razie przypadłoby:
Nr. 99.
Od 14 do 19 milionów ogółem na wszystkie produkt;
Litwy. Z tego biorąc część piątą na samo zboże otrzymam;
podług najniższej rachuby.
Nr. IGO.
3 do 4 milionów złp. czyli około 11.000 łasztów zbóż
oprócz lnu.
Takie to były drogi i partye główne wywozu zbożowe
go Polski. Przez granicę lądową do Rosyi zboże nie szł
wcale, lecz skutkiem traktatu 1774 r. i zajęcia Krymu prze
Cesarzową Katarzynę otworzył się, jak wiemy, handel czai
skie). Storch: „Materialien zur Kcntniss des russischcn Reichs* 179
Leipzig 2 Band, III Tafel.
') Pam. Hist, Polit. 1754, str. 424.
♦\
119
nomorski. Miasto Chersoń, założone w r. 1775, miało liczyć
już w 1783 r. 50.000 mieszkańców *).
Dziennik Handlowy zawiadamiał, że w r. 1785 Chersoń
miał 6 ulic, z których jedna miała 8 wiorst długości, że do
portu przyszło statków rosyjskich 23, austryackich 7, turec-
kich i greckich 106, że jest żądanie ogromne, za pszenicę je-
dnak płacą tylko po 5 złp. korzec. Ale Pamiętnik Handl. P.
ostrzegał, że zamiast miasta handlowego zastaje się fortecę
obszerną bez magazynów, oprócz tych, które należą do ko-
rony, a z pięciu małych okrętów, „poświęconych na handel
chersoński", rzadko się znajduje jeden albo dwa w porcie.
Jeżeli transport przychodzi wtenczas, kiedy okręt ma być ła-
dowany, może Polak żądać, co chce, ale nazajutrz po odej-
ściu okrętu ledwo mu będą dawali czwartą część tego, co
wziął wczoraj. Podobnież do towarów zamorskich. Jednakże
,stepy pełne są wozów, uwijających się między Chersonem
a Kremenczukiem, z których większa część prowadzi amuni-
cye, materyały do budowania i t. d. na conto imperatorowej.
Co od zbudowania Chersonu wyszło z miasta i przyszło do
niego lądem na conto partykularnych, nie przechodzi jeszcze
sumy 400.000 rubli sr.". Są tam domy handlowe francuskie:
Antoine et Sarron (do Marsylii), Fabri i Metz pilnują handlu
dunajskiego, Nichelman chciałby podźwignąć obaliny kompa-
nii de Reboul, którą ustanowił Freding z Konstantynopola.
Oprócz tych, są niektórzy liweranci skarbowi i może 12 ku-
pców Greków, w których ręku jest dotąd wszystek handel
w Chersonie. Stanęły tu jednak i kantory polskie: Teppera.
oraz Prota Potockiego **). Ogólna cyfra wywozu w r. 1783,
jak się zdaje ze źródeł urzędowych zaczerpnięta, wynosiła
*) Maczulski Fr., ex-jezuita: Wiadomość geograficzna i statysty -
<^zna o stanie teraźniejszym państwa rosyjskiego. Połock 1789. Drukarnia
Sodetatis Jesu, str. 104.
**) Dziennik Handlowy 1786, Pamiętnik Hist. Polit. 1780.
str. 741.
._y :»
120
rs. 735.117, czyli złp. 4,900.780. Cała ta suma szła zape-
wne na']^korzyść kupców i producentów prywatnych, bo i cóż-
by mógł rząd rosyjski wysyłać za granicę na własny racłiu-
nek? Zważywszy, że stepy Noworosyjskie zaledwo jeszcze
kolonizować i zaludniać zaczynano, sądzimy, że największą
część tego wywozu stanowiła pszenica podolska i ukraińska.
Gdybyśmy ją ocenili tylko na
Nr. 101.
3,000.000 złp., to racliując po 5 złp. korzec, wypadnie 2.125
lasztów na wywóz zbożowy Cłiersonu.
W latacłi późniejszych! wywóz ten zwiększyć się mu-
siał, gdy Prot Potocki zaczął wyprawiać zboże na morze
Śródziemne okrętami własnymi lub najmowanymi, lub gdy
podczas drugiej wojny tureckiej flota i armia rosyjska potrze-
bowały żywności.
Szło trochę zboża i na Wołoszczyznę, lubo w ma-
łych ilościach; tak w ciągu trzech lat 1784 — 6 wyszło żyta
parowie 1.427 i pół, pszenicy 3.497, lnu nieczesanego ka-
mieni 30.480 i t. p. *).
Wiemy od Strój no wskiego, że od roku 1784 za-
czyna się wywóz zboża przez granicę lądową do Galicyi, co
wywołało znakomitą podwyżkę cen w przyległych powiatach
Polski, lecz do oznaczenia ilości i warości tego wywozu ża-
dnych danych nie posiadamy.
Jakkolwiek niezupełne i niedokładne są materyały na-
sze, pokusimy się jednak o zebranie cyfry i wartości ogólnej
wywozu zbożowego, lepiej jest bowiem powziąć jakieś przy-
bliżone wyobrażenie, niżeli nie mieć żadnego.
) Dz. Handl. 1787, str. 495.
121
Suma średnich i pojedynczych cyfr z tablic lub N-rów
87, 93, 94, 97, 98, 100, 101, 90, 95 wynosi: łasztów 83.218
wartości 35,690.000 złp., lecz do tej sumy nie wchodzi: 1)
wywóz rzekami Wartą i Odrą; 2) lądowy do Wrocławia,
Cieszyna, całej Galicyi i Wołoszczyzny; 3) proso, jagły i kru-
py, wywożone z Królewca. Doliczenie tych wszystkich po-
^ycyj, powinno podnieść cyfrę ogólną wywozu zbożowego.
Nr. 102.
w latach 1776—1785 nad 100.000 łasztów i nad 42 miUony
złp. wartości.
Czacki *), czerpiąc z dokumentów urzędowych, do
Ittórych miał przystęp jako komisarz Skarbu Koronnego, zro-
bił obliczenie w epoce sejmu czteroletniego i przyszedł do na-
stępnego wniosku: „Polska i Litwa po swoim podziale, kiedy
Austrya, Rosya i Prusy wzięły tak wielką część Polski, wy-
dala w ostatnich latach zagranicę podług rejestrów celnych
w średniej rocznej proporcyi:
Tab. 103.
Pszenicy korcy 2,307.306V4
Żyta „ 2,801.250
Owsa, jęczmienia i hreczki . . 645.750
Suma korcy 5,754.30674, czyli łasz. 200.080
Szkoda, że nie znajdujemy tu wskazówki: z ilu i jakich
wiianowicie lat wyciągniętą jest „średnia roczna proporcya"?
Wszakże daty urzędowania Czackiego i rozwój działalno-
*) O Pol. i Lit. Prawach wyd. Turowskiego I, 239.
122
ści zarządu skarbowego w Koronie każą nam domyślać się,
że materyał brany był z lat 1787 — 1792, co stwierdzają też
słowa Czackiego: „z ostatnich lat". Więc jego suma słu-
żyć może za wyraz zwiększonego wywozu, jakoteż polepsze-
nia warunków łiandlu i podniesionej produkcyi zbóż w osta-
tniem 9-leciu. Mniemamy nadto, iż suma ta nie jest średnią,
lecz maxymalną, gdy nasza poprzednia zbliża się raczej do
ilości minimalnych. Wartość wszakże tego zdwojonego wy-
wozu nie koniecznie ma być podwójna, gdyż zależy ona od
cen zagranicznych, jak zwykle bardzo chwiejnych, oraz od
miejsca sprzedaży. Jeśli np. na zwiększenie cyfr wywozu
silnie wpłynął rozwój handlu czarnomorskiego, to nie powin-
niśmy spuszczać z uwagi, że ceny chersońskie były znacznie
niższe od gdańskich, że producent dostawał tu połowę albo
i trzecią część tego, coby mógł otrzymać w portach Bałtyc-
kich.
Ostatecznie więc przychodzimy do wniosku, że całko-
wity wywóz zbożowy z Polski i Litwy po pierwszym rozbio-
rze przez wszystkie porty i granice lądowe przy pomnożeniu
ludności, przy rozwoju produkcyi i handlu i przy uwzględnie-
niu lat, mniej lub więcej urodzajnych, mógł się zawierać:
Nr. 104.
między 100 i 200 tysiącami łasztów, czyli 2,876.000 i 5,752.000
korcy na rok wartości 40 — 80 mil. zip.
Jeśli zaś wywóz nie dosięgną! nawet 100 tysięcy ła-
sztów, jak to zapewne miało miejsce w latach 1776 — 1780,
jeśli obok tego i ceny były nizkie, jak właśnie wskazują ta-
blice 69 i 70 pod latami 1777—1780, to już musimy domy-
ślać się wielkiego, dokuczliwego ubóstwa, które uciskało nie-
wątpliwie szlachtę, jako głównych, niemal wyłącznych produ-
centów i dostawców zboża na wywóz zagraniczny. Rozbiór
przeto kraju był dla niej klęską nie tylko polityczną, ale też
123
ekonomiczną. Warto mieć na uwadze obei te klęski przy
rozważaniu dziejów politycznych, a mianowicie demoralizacyi
i przedajności, którą podniecać musiato zubożenie, upadek in-
trat, zawody w rachubach rolniczych.
Ku sprawdzeniu prawdopodobieństwa, otrzymanego przez
nas wypadku (Nr, 104), możemy powcrtać przypuszczalne ob-
liczenie spólczesne, Switkowskiego, który szacuje w roku
1782 dochód z rolnictwa na 47,542.000 złp. *); oraz obrót
dzisiejszy zboża w portach Bałtyckich. Pan J, G. Bloch,
badając handel nowoczesny Gdańska i Królewca "), znalazł
w pierwszem z tych miast najmniejszy przywóz zboża w r.
1873 w ilości 0,a miliona czetwerti, to jest 1,476.000 korcy,
czyli 51.320 lasztów, największy w roku 1862 w ilości 2,4
miliony czetwerti, to jest 3,936.000 korcy, czyli 136.856 la-
sztów "'), ale z tej ilości Królestwo Polskie dostarczyło tylko
50,j proc, 68.428 iasztów. Zważywszy, iż obecnie Elbląg
znowu nie posiada owego sztucznego stanowiska, jakie mu
wyrabia! Fryderyk 11 swoją protekcyą clową, przekonamy się,
że cyfry obecne (połowiczne), to jest maxima]na (J8.428 i mi-
nimalna 2Ó.6ĆO Iasztów są podobne do cyfr przedrozbiorowych
z tablicy 86, lub do sumy cyfr gdańskich i elblągskich z ta-
blic 87, 88 i 92. Różnice mogą być aż nadto pokryte wzro-
stem produkcyi tegoczesnej w porównaniu z dawną, druga
zaś połowa przywozu z rozszerzenia terytoryum handlowego
przez wpływ dróg żelaznych.
Przywóz zboża i siemienia lnianego do Królewca zwię-
kszył się nadzwyczajnie, gdyż w roku 1860 wynosił \,., mil.
czetwerti, to jest 1,968.000 korcy, czyli 68.428 Iasztów, a w r.
■) Pam. Hist. Polil. 1782. str. 21S— l-iy,
") Jan Bloch: Dawne nasze porly na baltyku, w czasopiśmii
warsiawsióem Ekonomista z roku IS7'J, Nr. 26 z dnia I lipca.
■■■) Cyfra ta bardzo mato się różni od 1 Sń,."!!!,"! laszión- podan.ycl
na rok 1862 przez p. Wasilewskieao w arl. Gdurtsk. Niwa 1876. xe
szyt 43, str, 494.
124
1875 doszedł do 2,9 milion, czetwerti, to jest 4,756.000 korcy,
czyli 165.368 łasztów. Z tej ilości p. Bloch zalicza prze-
szło ^/g na rachunek Królestwa Kongresowego i gubernij Za-
chodnich *), czyli w pierwszym razie 45.620, w drugim
110.245 łasztów. Są to ilości ogromne w porównaniu z ta-
blicą 94 nawet przy doliczeniu wywozu z Memla (Nr. 97),
świadczące, że nasz poprzedni rachunek był oględny i że
wzrost produkcyi dzisiejszej w porównaniu z produkcyą XVIII
wieku, zaznaczony w § 24, podlegać wątpliwości nie może.
W końcu, zestawiając ilość wywozu (Nr. 104), z całko-
witą produkcyą zbóż w kraju, obliczoną przez nas na 76,6(X).000
korcy, widzimy że pierwsza stanowi 8,75 proc. do 7,50 proc.
drugiej; jest to stosunek możliwy i prawdopodobny.
2. Włókno (len, konopie, pakuły)
szło w wielkich partyach z Litwy do Królewca, Kurlan-
dyi i Rygi. Co do ilości posiadamy tylko luźne wskazówki,
że w roku 1781 wyprowadzono do Rygi lnu 8.157 szy fun-
tów, w roku zaś 1787 w ciągu 5 miesięcy od kwietnia do
sierpnia przez komorę Jurborską z Wilii i Niemna wyszło lnu
11.837, pieńki 119.611 i pakuł pieńkowych 13.052 kamieni**).
Więcej uczy nas wartość tego wywozu za półrocze letnie ro-
ku 1792, podana w bilansie handlu litewskiego na 8,211.100
złp. (w tem do Prus 6,515.468). W porównaniu z wywie-
zionem zbożem, suma ta jest większa od całej wartości zbóż
o Vi 6- Gdyby stosunek taki miał być normalnym, w takim
razie otrzymalibyśmy
*) Loc. cit. Ekonomista, Nr. 28 z dnia 15 lipca; dowóz z pro-
wincyj dawnej Polski doszedł aż do 72,y proc. przywozu ogólnego.
**) Pamiętnik Hist. Polit. 1784, str. 424, Dzień. Handlowy
1787, str. 489—494.
125
Nr. 105.
około 20 milionów zip. na wartość włól^jia z Litwy.
W prowincyach koronnych ta gałąź wywozu była za-
pewne nieznaczną; w wykazach gdańskich, przynajmniej nie
znajdowaliśmy cyfr ani ilości, ani wartości *). Na lepszych
gruntach i w cieplejszym klimacie mało uprawiano roślin włó-
knistych.
3. Towar leśny.
Wszystkiemi rzekami spławiano za granicę drzewo okrę-
tou^e, stolarskie, budulec, opałowe, klepki i beczki. W powo-
łanym już bilansie handlowym Litwy cały ten towar przenosi
połowę wartości zbóż; dziś wciągu ó-lecia 1871 — 1876 z ob-
liczeń p. Blocha wypada bardzo zbliżony stosunek na spła-
wie wiślanym (3 P/o • 58*^ o)» ^i^ wdając się tedy w zbie-
ranie danych szczegółowych, w czem nie możemy sobie obie-
cywać powodzenia **), sądzimy, że nie będzie zbyt daleką od
rzeczywistości połowiczna suma wartości wywozu zbożowego,
to jest:
*) Cyfry gdańskie może się zawierają w Tabeli Ewektów przy bro-
szurze: yRada Patryotyczna* w ilościach kamieni lnu i konopi 15.917;
l^.^^^y, 10.150 w latach 1769—1771.
**) Pewien autor w Pam. Hist. Po lit. 1783, (str. 352), biadając
n* wjmiszczenie lasów i upadek 'handlu drzewem, szacuje spław wielko-
polski do Szczecina na 100.000, litewskijdo Królewca na 200.000, do Rygi
na 50.000, do Gdańska zaś i Elbląga na 30.000 talarów, razem czyniłoby
to zaledwo 2,280.000: obliczenie to jest zbyt małe i zapewne nie obejmuje
"^zystkich gatunków towaru leśnego. Jakoż w tabeli ewektów, dołączonej
^0 broszury p. t.: „Rada Patryotyczna" znajdujemy na lata 1769, 1770
t ■■■■
1 1//1 wartość samego drzewa do budowy w cyfrach 5 milj., 4,,., oraz 3,^
bilionów złp., a tabela ta kompletną być nie może, chociażby z powodu
zaburzeń w kraju.
126
Nr. 106.
około 20 milionów zip. za towar drzewny.
4. Potaż i popiół.
Budy potażowe na Mazowszu, Polesiu, Wołyniu i Ukra-
inie przynosiły znaczny dochód już w XVII wieku, ale gwał-
townie przyczyniały się do niszczenia lasów. Wypalaniem po-
tażu z popiołu trudnili się wzmiankowani wyżej budnicy. Wy-
różniano w łiandiu trzy gatunki: potaż kalcynowany, koryto-
wy, czyli blauaż i maclilugę, czyli wajdaż. Spławiano też
popiół, z którego wyrabiano potaż w samym Gdańsku w sła-
wnej potażami Szopenłiaura, w budzie Renneberskiej i t. p.
W roku 1783 z Polski przyszło gotowego potażu tylko 2.661
beczek, a 18.894 było zrobionych w Gdańsku. Z Królewca
wyszło wtedy 2.029 beczek potażu i 94 łasztów wejdażu.
W wieku XVII przy wielkim obrocie i pomyślności obrót ro-
czny popiołem w Gdańsku był obliczony przez Kostera na
1 milion złotych gdańskich owoczesnych; przeciętnie racho-
wano, że przed rokiem 1772 wychodziło po 21, a później
w 1795 po 14 tysięcy beczek. Ze szczegółowej „tabeli ewe-
któw" przy broszurze p. t.: „Rada Patryotyczna" wiemy, że
w roku 1769 przeszło z Polski potażu fas 14.938, popiołu fas
20.543, oraz szyfuntów 3.970. Znane nam są ceny tylko
z roku 1773: za szyfunt 7 do 8 czerwon. złt. (jako wj^-soka)
i za beczkę 70 — 60 złt. gdańskich, to jest 105 — 90 złp. (jako
nizkie) za potaż; popiół niewątpliwie płacił się taniej. Biorąc
najniższe z tych cen, otrzymamy na wartość pomienionego
wywozu przedrozbiorowego około 3,700.000 złp. Po rozbiorze
Gdańsk wysyłał tylko ^/.-^ dawnej ilości, ale dla Polski część
tej straty mogła się wynagrodzić zwiększonym odbytem z in-
nych portów.
W półrocznym bilansie Litwy z roku 1792 potaż figu-
ruje w cyfrze 474.646 złp.; co do Gdańska, znajdujemy
127
wzmiankę, że Anglicy kupowali czasem za 12.000 funtów
szterlingów, czyli 476.000 zip., a szły też transporty do Ho-
landyi, Hiszpanii, Portugalii, Francyi i Ameryki *). Ogółem więc
przynosiła ta gałąź handlu:
Nr. 107.
przeszło 2,^ milionów złp.
Użjrwano wtedy potażu do blechowania płócien, do fa-
brykacyi farb, porcelany i mydła.
5, 6 i 7 Smoła, miód i wosk.
W bilansie półrocznym litewskim, smoła stanowi pozy-
cyę o 123.865, wosk o 114.989, a miód 5.085 złp., zatem
sławny lipiec kowieński był zapewne spijany na miejscu, lub
wewnątrz kraju. Wosk z kwietnycli łąk Ukrainy szedł do
Krakowa lub Wrocławia w ilościacli znacznycłi; do samego
Śląska wyprowadzono w latacli 1757 — 1759 wosku, miodu,
łoju i skór wyprawnycli za 1,876.804 talarów czyli IP^mil.
•) Myśli rzetelne nad narzekaniem Polaków, tyczącym się mnie-
manego monopolium, czyli samokupstwa m. Gdańska, z niemieckiego
przetłumaczone 1774 r., str. 12 (tu właśnie znajdują się ceny). Pamięt.
Hist. Polit. 1784, str. 761 — 764, Ed. Wasilewski: Gdańsk w Niwie
1876 r., zeszyt 43, str. 495; zeszyt 44, str. 575; Opis budowy potażowej
u Połujańskiego: Opisanie Lasów etc, tom III, str. 36. „W tabeli
ewektów** przy broszurze p. t.: „Hada Patryotyczna" podano potażu
wiatach 1769, 1770 i 1771 fas 14.938, 11.920 i 9.16(^ popiołu fas 20.543,
19.310 i 15.530, oraz szyfuntów 3.97U, 3.510, 2.917. Gdybym wiedział, ile
centnarów mieści się w fasie popiołu, mógłbym zrobić dokładniejszy rachu-
nek, ponieważ Tooke podaje obfity szereg cen popiołów gdańskich
w yThoughts and Details of the high a Iow priccs. Appendix 1 to
Part IV, 2*.
128
złp. *). W niekompletnej tabeli ewektów przy broszurze p. t.:
„Rada Patryotyczna" jest podanych na lata 1769, 1770 i 1771
szyfuntów wosku 1200, 839 i 690, a szyfunt zawierał 320
funtów gdańskich. Nie znając atoli cen, nie możemy podać
żadnego szacunku.
8. Konie.
Sprzedawały się na wielkich jarmarkach w Lęcznie, Ze-
Iwie, Włodzimierzu, Mohylowie nad Dniestrem, a szczególnie
na granicy stepu Tatarskiego w miasteczku Bałcie, zaludnio-
nem przez Żydów, Ormian, Turków i Tatarów. Zjeżdżali tu
remontyerowie z Prus, Saxonii, czasem aż z Francyi, jak np.
w roku 1786 dla remonty regimentu x-cia Orleańskiego. Po-
szukiwane były konie polskie szczególnie pod huzarów i lek-
ką jazdę. Z licznych paszportów, wydawanych przez Komi-
syę Skarbu Koronnego, przekonaliśmy się, że po razy kilka
w roku wychodziły partye po kilkaset, albo i po parę tysięcy
koni. W roku 1771 Fryderyk II, przewidując wojnę, właśnie
o rozbiór Polski, posłał do Polski oficerów po 7200 koni do
zremontowania swej jazdy. Gdybyśmy je rachowali tjdko po
15 czerw, złotych sztuka, podług cen Kościuszki, (Nr. 80), to
przecie obstalunek Fryderyka wyniósłby
Nr. 108
prawie 2 miliony zip., (dokładniej 1,944.000)
Jeśli nie w każdym roku odbywał się zakup na tak
wielką skalę, to jednak suma taka albo i większa zawsze
wejść musiała do Polski, nawet za mniejszą znacznie ilość.
*) Jekel: „Pohlens Handelsgeschichte" 1809, Wien und Triest II.
str. 48.
129
gdyż remontyerowie obcy z pewnością płacili drożej, niż Ko-
ściuszko za konie inżynierskie *).
9. Bydło.
Od Skrzetuskiego dowiadujemy się, że przed po-
działem mogła Polska sprzedawać po 80.000 wołów; Hiippe
twierdzi, (ale z nieznanego nam i niecytowanego źródła), że
jeszcze po roku 1772 wycłiodziło po 80.000 cieląt z krajów
Rzeczypospolitej za granicę **). Liczby te zmniejszać się mo-
gfy skutkiem rekwizycyj i spustoszeń, czynionycłi przez woj-
ska nieprzyjacielskie, podczas pobytu ich w Polsce, ale nie-
wiele wpływał na nie pierwszy podział kraju. Główne bo-
wiem partye wołów szły z Wołynia i Ukrainy nie tylko do
Warszawy, ale też do Śląska i Brandenburgii. Racłiując wołu
ukraińskiego po złp. 100 (bo krowa, jakeśmy widzieli wyżej
na str. 85 kosztowała 50 złp.) otrzymalibyśmy.
Nr. 109
około 8,000.000 za woły (nie licząc cieląt).
W półrocznym bilansie handlu litewskiego wyprowadzo-
"6 za granicę bydło ceni się na 616.000 złp. Natrafiliśmy na
wzmianki o łiandlu mięsa na morzach Baltyckiem i Czarnem;
Wiemy, że były zawierane przez kupców polskich kontrakty
o dostdwę mięsa solonego dla floty szwedzkiej wr. 1791 ***):
*) Dzień. Handlowy 1786, str. 182, CojOdbeBi>: IIct. PoccIh
'^^VII, 310, XXVIII 270 (depesza Solmsa z dnia 10/9 1771) Pr. Ekon.
•V33, str. 275).
**) Skrzetuski: Prawo Polityczne Narodu Polskiego 1787, tom I,
s^. 329, 230, Huppe: ,Verfassung der Republik Polen", Berlin 1867,
str. 304.
•") Pr. Ekon. A,28, str. 378.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona.— T. U, 9
130
ale przypuszczamy, że tego rodzaju obroty należały do przypad-
kowych i że stałej pozycyi w bilansie handlowym nie tworz>iy.
Owce polskie za granicę nie miały odbytu.
10, II, 12. Wełna, skóry, łój.
Przy braku lepszych gatunków owiec gruba wełna pol-
ska nie mogła być ponętną dla zagranicy. Wysyłano ją prze-
cież w niewielkich ilościach, o ile nad potrzebę własną zby-
wało. W tabeli ewektów z lat 1769 — 1771 wykazano jej ka-
mieni 50.982, 45.782, 39.114, szacując kamień (32 funty) po
złp. 40 *), otrzymamy wartość tej gałęzi wywozu w sumie
Nr. 110.
około 2,000.000 złp.
Zresztą do wyrabiania cieńszych sukien fabryki polskie
sprowadzały wełnę zagraniczną i wydawały na to więcej, niż
wywóz przynosił.
Skóry były wyprowadzane tylko niewyprawne in c ru-
do wbrew zasadom racyonalnej politj^ki ekonomicznej; to też
dochód z wywozu był zapewne mniejszy od sum, płaconych
za skóry wyprawne zagraniczne. W półrocznym bilansie Li-
tewskim z roku 1793 wywożone szacują się na 100.236 złp.,
przywiezione zaś na 103.562 zip. Dopiero w dziewiątem dzie-
sięcioleciu parę fabryk garbarskich, jak np. Cadra i Schultza
warszawskie oraz Niemierów wywoziły skórę wyprawną. In-
nych danych nie posiadamy.
*) Fabryki Staszewska, Juzcfowska i Klimontowska w prowincyi
celnej Krakowskiej płaciły same po 30 — 50 złp. za kamień w roku 1789,
jak widzimy z raportu przesłanego przez supcrintendenta Gruszeckiego do
Komisyi pod datą 17/1 1789 i anneksów. W roku 1795 wywieziono
wełny z samego Gdańska 9.KK) szyffuntów (L o s c h i n G.: Danzigs
II, 375).
131
Wywóz łoju dawa] pewną przewj-żkę. Nawet Litwa
w półroczu 1792 r. pobrata 182.566 zip. (a wyd^a na przy-
wóz 13'.\636 zip.); na większą skalę wszakże rozwijał się
w frowincj-acli poludniowj-cti, szczególnie na Ukrainie, handel
„salhanów", czyli łoju baraniego *). Obliczyć wartości tego
uyftozu nie jesteśmy w stanie.
13. Saletra.
Czyli „salpetra" była w wieku X\'II nader ważnym ar-
t>'kulem łiandlu dla Gdańska; tracił on na zj-skowności dopie-
ro od końca tego wieku, gdy Kompania \^-scliodnio indjiska,
angielska odkryła wielką produkcyę tego minerału w Hindo-
stanie. Wszakże zwiększone zużycie prochu przez armie, zor-
ganizowane na sposób francuzki podług systematu Louvois
i Vauban'a, nie dały uschnąć zupełnie tej gałęzi wywozu pol-
skiego. To też na Podolu, Ukrainie i Rusi istniały jeszcze
w XVIII wieku liczne majdany do \vyrabiania saletr.\'. Zao-
iyh majdan xięźna Anna Jabłonowska w Siemiatyczach; wąt-
pię jeJnak, czy mogła mieć z niego stosowne zyski, gdy tyl-
Ito na ukraińskiej niezmiernie żyznej ziemi można było obra-
cać nawóz na taką fabrykacyę zamiast zasilenia roli. Wogóle
F*łukcya saletry w Polsce nie musiała bj^ć obfitą, ponieważ
^^' cennikach angielskich znajdujemy tylko saletrę uschodnio-
ifidyjską. Płacono ją podług tablicy, zamieszczonej u T o o-
kea "}, średnią ceną w latach 17M2 — I7<'l włącznie po 47
sjylingów, czyli 89„ złp. za centnar angielski. Podiug „ta-
'''li ewektów" przy broszurze p. t. „Kada Patryotyczna" wy-
wieziono saletrj' w roku 1769 kamieni (u 32 ruiil''>wi 2,WH,
<^li około 770 centnarów angielskich, zatem \varto>;ć tego
•) Pr. Ekoo. .4,28, str. 377; Poluj.iński: Opis.inie l.isuw etc.
m III. Btr. 344.
■■) Tooke Thomas: .Thoughls and Delails tif Ihe high ntiJ
Iow pric«s fpom 1793 to 18J3, 2d editi
•Ij* I to the part IV, pagc 34".
132
wywozu wynosi 76.307 zip. *). Rok ten jest niepomyś
i tabela nie jest kompletną, wszakże nie przypuszczamy, i
w normalnych warunkach wywóz saletry z Polski mógł pi
nosić
Nr. III
sumę 150,000 złp.
14 i 15. Pierze i szczecina.
Głównym dostawcą szczeciny do Anglii pod kor
XVIII wieku był Petersburg, wszakże wspominana tylokrol
„Tabela ewektów" przy broszurze „Rada Patryotyczi
świadczy, że i z Polski wyszło szczeciny wraz z pierzem
mieni 3.940, 2.879,2.018 w latach 1769, 1770, 1771, czyli śrec
z tych lat po 2.946. Ponieważ gatunki te nie są rozdzielc
więc rachujemy wszystko podług cen szczeciny angielsl>
z lat 1786— 1793 włącznie po 7 L. 8 sh., czyli około !
złp. przeciętnie za centnar **). Tym sposobem otrzyma
212.155 złp. jako wartość obu artykułów, czyli okrągło:
Nr. 112
około 225.000 złp.
Wszakże ilość i wartość tego wywozu mogła być z
cznie większą, bo w r. 1803 z samego Gdańska wyszło
7.600 kamieni pierza ***).
*) Centnar angielski rachowaliśmy po 124,32 funta polskiego
dług stosunku gramów (S. Kra msz tyka: Wykład Arytmetyki tiandlo
Warszawa 1879, str. 245, 247) Szylling po bl groszy polskich.
'^^) Tooke: loc. cit. „Appendix* Nr. 1, part IV, str. 6 — 7 (brisl
*) Loschin: „Geschichte Danzigs" II, 374.
133
16. Płótno i przędza.
W r. 1769 podług wspomnianej „Tabeli ewektów" wy-
szło z Polski płótna białego sztuk 39.368, zgrzebnego 184.908
i przędzy różnego gatunku kóp 21.900. W r. 1795 wyszło
polskiego płótna ogółem 81.000 kóp. z samego Gdańska do
Anglii, Szkocyi, Holandyi, Danii, Francyi, Portugalii, Hisz-
panii i miast Hanzeatyckicłi *). Ceny nie są nam znane;
przypuszczając że za sztukę 60-łokciową płótna płacono 40 złp.
domyślać się należy, iż ten artykuł przynosić musiał przy-
najmniej
Nr. 113
8 milionów złp.
17. Różne drobne artykuły
wynosiły podług „tabeli ewektów" od 50.000 do 100.000
2łp. Do tej rubryki odnieść należy wysyłany czasem do Kur-
landyi t y t u ń, n. p. w r. 1781 przez Xcia Czartoryskiego
10.000 kamieni z Korca i przez Bogdańskiego z fabryki Wi-
leńskiej **) Czerwiec, kermes czyli koszenila polska, niegdyś
ważny artykuł łiandlowy, wyparty z targowisk europejskich
w drugiej połowie XVI wieku przez koszenilę amerykańską,
odcliodził jednak wciąż do Wołoszczyzny i Turcyi; zakupowa li
So Ormianie***). Tu należą też wyroby garncarskie z oko-
lic Ćmielowa, zapewne wielkiej sławy używające w owym
*) Loschin: „Geschichte DanzJgs* II, 375.
••) Pr. Ekon. A, 18, str. 379 i 570.
***) Skrzetuski: Prawo Politycz. narodu polskiego 1787, tom H,
str. 230. Nax: (Wykład etc, str. 253) utrzymuje, że farbiarze zaczynają
żałować czerwca, bo do niektórj^ch kolorów droga koszenila amerykańska
'^'c Jest tak zdatna, jak czerwiec.
134
czasie gdy były wprowadzane aż do afrykańskich brze-
gów *).
Tu zaliczamy również ogrodowinę, zwi erzynę,
ptastwo domowe, ryby, nabiał, glinę, szkło, rudę żelazną,
której całe łyżwy szły do Prus od Szamotuł, sukno, trunki
ordynaryjne, futra, cłimiei, nawet trocłię miedzi i t. d.
W bilansie półrocznym Litewskim z r. 1792 artykuły te, nie
licząc niektórycli z zagranicy sprowadzonycłi i później gdzie-
indziej za granicę wyprowadzonycłi (reeksportowanych), wy-
nosi 563.541. Gdybyśmy doliczyć mogli Koronę i wzięli wy-
wóz z całego roku, otrzymalibyśmy zapewne około:
Nr. 114
3 milionów złp.
Oto jest przybliżony do prawdopodobieństwa obraz handlu
wywozowego Polski. Suma wsz3'stkich pozycyi od Nr. 10+
do 114 wynosi 107^, albo 147^,, miliona (stosownie do war-
tości zboża 40 lub 80 milionów), a w ten rachunek nie we-
szły smoła, miód, wosk, skóry i lój. Gdybyśmy oszacowali te
artykuły ogółem tylko na 2.-, miliony otrzymalibyśmy
Nr. 115
1 10 do 150 milionów złp. na wartość brutto (bez cła i kosz-
tów transportu) wywozu około lat 1780 — 1792.
Sumy tej nie śmiemy uznać za dokładną i pewną;
w pojedynczych latach mogła spadać znacznie niżej od ozna-
czonego tu minimum, w innych znów przekroczyć ma*
ximum, ale większej dokładności przy obecnym stanie mate-
ryału osiągnąć nie możemy, ułożenie zaś tablicy szczegółowej
') Nax: Wykład etc, str. 149.
135
na wzór angielskich wykazów statystycznych jest niepodo-
bieństwem. Ze źródeł urzędowych posiadamy tylko na dwa
lata, 1776 i 1777, oszacowanie produktów, wyprowadzonych
za granicę, w bilansie ułożonym przez Komisyę Skarbu Ko-
ronnego, mianowicie:
Tab. 116
1776 1777
Z Małopolski 2,813.328 3,003,634
Z Mazowsza 8,311.018 10,631.656
Z Wielkopolski 3,928.960 7,091.070
Z Rusi 5,426.732 7,187,356
Z Ukrainy 1,616.301 1,923.516
Razem 22,096.360 29,838.238
Ale tablica ta 1) pochodzi z lat najnieszczęśliwszych;
-) nie obejmuje handlu Litwy; 3) nie zawiera podobno wartości
wywiezionego zboża*). W każdym razie jednak świadczy o fa-
talnym stanie ekonomicznym kraju po klęsce rozbiorowej.
W r. 1782 Pamiętnik Historyczno-Polityczny zamieścił
obliczenie przypuszczalne, w którem wartość ogólna handlu
^vy\vozowego jest podana na 81,629.582 złp., z tych 47,542.152
zip. przypada na rolnictwo, inne zaś produkty, wysyłane do
Gdańska, Rygi, Królewca, Wrocławia, Cieszyna etc. są oce-
nione na 33,987.700 złp. **). Lecz niektóre pozycye są do
*) Tak mniema Sandomicrzanin. Dziennik łłandlowy 1787, str. 542.
'•) Pamiętnik Histor. Polityczny 1782, str. 21S— 21^^; szczegółowe
POiycye są takie:
Płótna i przędzy konopnej za złp. H,81c». 140
Wełny surowej i wyrobionej, tudzież lnu
i konopi S,000.(XK)
Potażów różnycłi, saletry „ „ 3,361.960
Wosków, miodów, połci, wołów, łojów,
skór, gorzałki, tabaki, ołowiu, sukna etc. , „ U\(.W.0(O
Drzewa budowlanego, w klepkach etc. . . ^ ., 3,':>10.6(>0
33,^:»87.7(.0
136
oczywistości zbyt małe, tak n. p. drzewo budowlane w klep
kach etc. szacuje się z całego kraju na 3,910.600 złp. gd\
w półrocznym bilansie samego łiandlu litewskiego znajdujem}
wartość towaru leśnego już w cyfrze większej 3,930.816 złp.
podobnież niemożliwą jest pozycya 8-milionowa na wełnę ler
i konopie, gdy same dwa ostatnie artykuły bez wełny czy
nUy w półroczu rzeczonem z samej Litwy 8,211.100 złp
Śmiemy więc utrzymywać, żeśmy lepiej liczyli, i że 110 mi
lionów nie jest przesadną cyfrą na wywóz uszczuplonego
pierwszym rozbiorem królestwa, przynajmniej w latach zbli
żających się do 1790.
Zresztą suma ta 110 a ctiociażby 150 milionów złp.
wcale nie jest imponującą, ani nawet zadawalającą w porów-
naniu z wywozem państw innych. Tak n. p. podług bardzo
dokładnych rocznych wykazów urzędowych wywóz całkowita
Wielkiej Brytanii do wszystkich części świata pomiędzy la
tami 1785 i 1794 włącznie wynosił przeciętnie po 19,671.938
funt. szt.; czyli 782,269.522 złp., a wywóz wyłącznie wielko
brytańskich produktów i wyrobów w tymże czasie dochodzi
przeciętnie do 14,504.902 funt. szt., czyli 76,798.420 złp. *)
Wywóz Francyi wynosił w r. 1758 franków 540 milio
nów, **) czyli złp. 869 milionów.
Dosyć jest rzucić okiem na Tab. 49, żeby się przeko
nać, że cyfra wywozu polskiego wcale nie jest proporcyo
nalną do ludności, porównanej z ludnością Wielkiej Brytani
*) Tooke: „Thoughts and Details of thc high and Iow prices fron
1793 to 1822, 2 edition 1824 London, Murray, Appendix to Part. H,* ra
chowaliśmy funt szterlingów po 89,755 złp., ponieważ do roku 1816 stosu
nek urzędowy złota był 15,2,,9g : 1, chociaż Coxe w swoich obliczeniach
finansowych brał stosunek funta szterlinga do złotego, jak 1 : 36, a pisa
w roku 1778, kiedy obowiązującą była stopa 80 złp. z grzywny kolońskiej.
zamiast używanej powszechnie i ulcgalizowanej w 1786 r. stopy 83 i pó]
z grzywny kolońskiej.
**) Sybel: „Geschichte d. Revolutionszeit. 3-te Ausgabe, 1865—
1S66, I, 32.
137
lub Francyi; że nie mogła dostarczyć ani połowy tycłi zaso-
bów, jakie zdobywał sobie Anglik lub Francuz, sprzedając
owoce swej pracy i swego przemysłu obcym narodom. Gdy
zaś doliczymy ciężar ceł, szczególnie pruskich i koszta tran-
sportu, to dochód producenta polskiego uszczupli się jeszcze
bardziej. Więc i na polu handlowem objawia się aż nadto
wjTaźnie ubóstwo narodu.
39. Przyjrzyjmy się teraz handlowi przywozowemu.
1) Jedną z najdotkliwszych strat, jakie Polska skutkiem
pierwszego rozbioru poniosła, była utrata salin wielickich,
oraz bogatych żup warzonki w powiatach Żydaczewskim,
Przemyskim, Samborskim. Niegdyś Żupnik Ruski był obo-
wiązany pod karą tysiąca grzywien dostawić 11.000 beczek
soli Ruskiej do najcelniejszego składu Bydgoskiego, a tą solą
żywBy się województwa* Poznańskie, Kaliskie, Brzesko-Ku-
jawskie. Inowrocławskie i Ziemia Dobrzyńska. Jeszcze w r.
1768 sprzedawano beczkę soli Samborskiej po złotemu, jeśli
nie było nacisku kupców *). Kopalnie Wielickie i Bocheńskie
oraz żupy Samborskie czyniły królowi 2,400.000 złp. docho-
du **), pomimo to, że szlachta z okolicznych województw
miała darmo tak zwaną „sól suchedniowską" w pewnej ilości
na każdą głowę. Od roku zaś 1773 ten artykuł pierwszej
potrzeby przeszedł w posiadanie Austryi. „Zasól cesarzowi 12
milionów koniecznie zapłacić potrzeba** — biada Staszic ***).
*) Krótka fizyczna y historyczna wiadomość o soli... W dru-
''^ii Nadworney J. K. Mci y P. Komisy i Edukacyi Narodowcy Ru 1788,
8tr. 28.
*»\
*) Podług noty, adresowanej przez Komisyę Skarbu J. K. Mci do
P- Delegacyi w roku 1773 (Busching: ,,Magazin« XVI, 100), Coxe:
(Travels I, str. 167) liczy 3,500.000 złp., ale ze słyszenia.
***) Małachowski, refer. kor., w roku 1766 rachował tylko 7
nulionów rocznie (Dyaryusz 1776, sesya XVII z dnia 19/9, str. 126 >; Je-
^•«rski, kasztelan łukowski, w roku 1790 kładł po 3 garnce na duszę, co
P^^y ludności 9-milionowej stanowiło 27 mil. garncy. Sułkowski, woje-
138
I wszystkie sejmy, wszystkie władze administracjjne, każd>
szlachcic mocno się o tę stratę frasował, a wszelkie podwyż
szenie ceny stawało się przedmiotem powszecłinych lamen
tów. Z właściwą sobie bystrością Fryderyk II przewidzia
następstwa zaboru Wieliczki i Żup ruskicti; to też zakładając
Kompanię Morską Pruską, przedewszystkiem zaopatrzył j(
w przywileje co do łiandlu solnego. Kompania ta dostarczali
Polakom najprzód soli morskiej, ale następnie w r. 1788 we
szła w układ z dyrekcyą salin cesarskich, a wtedy zaczęli
też sprzedawać sól wielicką. Już Austryacy podnieśli ceni
w 1780 r. szybikowej soli z 33V3 na 45 złp. a zielonej z 317
na 43 złp.; teraz nastąpiło powtórne podwyższenie cen^
w magazynach: pruskim przy Warszawie i soleckim na złp
56^3 za beczkę. Ozwały się zaraz nowe skargi w czaso
pismach i broszurach na „samokupstwo Kompanii Pruskiej"
na gwałcenie traktatu rozbiorowego przez Austrj^ę; rząd za
wiązał układy na drodze dyplomatycznej i dokazał przecie:
tyle, że cenę soli w 1790 zniżono do 48 zip. w Wieliczce*'
Krzątały się osoby prywatne, król i Komisya Skarbowa Kor
około poszukiwania nowych pokładów i warzelni w kraju
porobiono nawet niektóre odkrycia, założono parę „fabr^^k*
soli, jak to będziemy widzieli niżej (§§ 46 i 47). Wojewódz
twa Bracławskie i Kijowskie sprowadzały sól wołoską, szł;
też sól rosyjska, zapewne tańsza od morskiej i austryackiej
Jednakże obliczenia urzędowe nie usprawiedliwiają rachub}
Staszica: w sprawozdaniu, zlożonem sejmowi w r. 1791
w imieniu Deputacyi, rewidującej Skarb Koronny, kasztelar
woda gnieźnieński, rachował centnar soli na 4 i pół dusz, z tej proporcyi
iż we Francyi 7 dusz racłiują na centnar, ztąd cxpensę roczną Polski obli
czał na 12 mil. garncy w r. 1774 (Dz. Czyn. S. G. W., sesya 396 z dni:
1/3 1791 r. Pr. Delcg. Zag. I, str. 48).
•) Pr. Ekon. A; 17, str. 165: A; 25; str. 297 pod dniem 9 grudnia
Rada Najwyższa Narodowa rezolucyą swoją z dnia 16 6 1794 roku rożka
zala zająć składy Kompanii pruskiej w depozyt (Gazeta Wolna War
szawska Nr. 18).
139
Morski obliczył wartość wszelkich gatunków wprowadzanej
soU tylko na 6,925.666 złp. *) gr. 20.
2) Metal e, w które Polska była ubogą, stanowiły ar-
tykuł niezbędny przywozu, jak cyna, ołów, mosiądz, miedź
(szwedzka, moskiewska i węgierska, ostatnia najlepsza dla
kotlarzy, zwana Kupferplatten), spiż, żelazo w narzę-
dziach, a nawet w surowcu (i n c r u d o), trochę srebra i złota.
Wprowadzano tego na parę milionów złp.
3) Bawełna była sprowadzoną do fabryk i zabierać
musiała też parę milionów.
4) Jedwab' wchodził, zdaje się mniejszymi transpor-
tami; głównie potrzebnym był zapewne do fabrykacyi pasów.
5) Sukna nie tylko francuzkie i tak zwana sajeta, ale
niestety! nawet ordynaryjne. Bilans półroczny Litewski z r.
1792 zawiera ogromną pozycyę przeszło 2-milionową na przy-
wóz tego ostatniego artykułu z Prus; Korona może mniej go
potrzebowała, bo miała liczne fabryki i warsztaty sukiennicze
w Wielkopolsce i Krakowskiem.
6) Kramarszczyzna zabierała znów z parę mi-
lionów.
7) Korzenie i aptekarszczyzna.
8) Wina węgierskie, francuzkie, hiszpańskie sprawiały
wiele strapienia Staszicowi, ponieważ pochłaniały pewno
15 milionów z naddatkiem. Wódka, likiery, piwo angielskie
stanowiły też nie małą pozycyę.
') Dyaryusz 1790 (urzędowy tom 1, część 2, str. 71, sesya XVI
z dnia 14.1 1791. Szczegółowe pozycyę rachunku są takie: 1) Soli Wie-
lickiej wychodzi na rok beczek 70.O.KJ a fior. 4(), co czyni złp. 2,.S(»<).(.KK);
-) Soli Samborskiej wychodzi na rok beczek 30.000 a flor. U\ co czyni
2^P- 300.0OO; 3) Soli Angielskiej wychodzi na rok beczek 45.000 a 11. IS,
co czyni złp. 810.000; 4) Soli warzonych różnych beczułek 4«k.)aXX) a 11.
•■>. co czyni złp. 2.000.000; 5) Soli Krymskiej wychodzi na rok centnarów
124.000 a nor. 3 gr. 20, co czyni złp. 454.666 gr. 2(); 6) Soli Wołoskiej
wychodzi na rok beczek 153 00<) a nor. 3 gr. 20, co czyni zip. 561.(.K>.);
suma 6,925.666 gr. 20.
140
9) Ryby morskie (np. śledzie) i rosyjskie żabie
kilka milionów.
10) Nareszcie przedmioty zbytku, fabrykaty
graniczne — „fraszki", za które kupcy „wyłudzają pienią«
żeby je następnie wywozić za granicę." Pomimo zarzeki
się, moralizowania i uchwalania praw oszczędniczych (jes2
w 1776 i 1784 r.) żaden naród podobno nie był tak U
mym na owe fraszki jak Polacy. Podróżnicy podziwiają p
pych pałaców pańskich, np. ów salon Xcia Poniatowskie
zapewne podkomorzego, w grocie ogrodowej z wysuwając
się z pod posadzki stołem biesiadnym; ów pokój porcelanc
w pałacyku Powązkowskim Xcia Adama Czartoryskie
gdzie użyto 3000 tafelek z porcelany saskiej, a każda tafe
kosztowała po 3 dukaty, czyli 54 złp.; ów pokój turecki
chata Poniatowskiego, podówczas biskupa płockiego, z we
tryskiem i kwietnikiem pośrodku, a sofami przy ścian
i t. p. *). Czyniąc zadość tym wymaganiom zbytków;
kupcy warszawscy sprowadzali mnóstwo najrozmaitszych!
warów z Anglii, Francyi, Niemiec od powozów aż do śpi
Żeby powziąć wyobrażenie o zasadach, jakiemi się kierov
i o warunkach, w jakich handel swój prowadzili reprezenti
przywozu zagranicznego, przejrzeliśmy inwentarz sklej
Piotra Teppera z lat 1783 — 1789 oryginalny**). Mieściły
one zapewne w pałacu Tepperowskim, obecnie Edw. (
bowskiego przy ulicy Miodowej (Nr. 3). Na początku (
tamy napis ozdobny: Au nom de Dieu commencc
rinventaire su iv ant des marchandises qui
trouvent aux magasins appartenanat a Nous. Idą
tern grupy towarów i w każdej szczegółowe pozycye, wskazuj
ile łokci albo sztuk każdego gatunku znajduje się w sklepie, c
od łokcia i sztuki, oraz wartość całych sztuk w złotych
skich i talarach niemieckich, rachowanych po 1 na 6 złot]
*) Coxe: Travels I, 177, 179, 181.
**) Archiwum Główne Królestwa Polskiego, Nr. 78, T.
141
Wszystkie cyfry inwentarza oznaczają cenę kosztu; chcąc
v\ynaleźć ceny sprzedaży, t. j. sklepową, należy, według dzi-
siejszych zasad handlu bławatnego, doliczyć na towarach
trwałych (reelles) po 207oj na towarach zaś zmiennych
co do mody: 257o-
Z takiego to inwentarza wyciągamy następny mały cenni-
czek (Tab. 1 17), w którym obok: 1) ceny oryginalnej, w owoczes-
J^ych złotych (po 18 zlt. na 1 cz. zł.) wyrażonej, umieszczamy:
^) wartość tej ceny podług waluty złotego dzisiejszej, t. j.
3,-, razy zwiększonej i 3) cenę tychże towarów w r. 1872,
podług oszacowania, którego na prośbę nasze łaskawie do-
konać zechciał pan Józef Zelt.
To znaczy, że umieszczony w towarach kapitał wynosił
1,242.111 talarów, czyli 7,452.666 owoczesnych a 28,098,550
dzisiejszych złotych. Godną też jest uwagi kolosalna cyfra
*vprawie 13 m. złp. owoczesnych a 47V2 n^- złp. dzisiejszych)
należności od dłużników, których liczba wszakże stosunkowo
J^st niewielka, bo zaledwo 232 osób. Przeciętna na każdą
przypadałaby zatem po 204.000 złp. dzisiejszych. Prowadzi
to do przypuszczenia, że klientela Teppera składała się tylko
z wielkich panów, a większą część dłużnym był zapewne
król Stanisław August.
Ceny wszystkie są tak wysokie w porównaniu z dzi-
siejszemi, że mogą budzić powątpiewanie. Dla wyjaśnienia
przeto rzeczy podajemy wyjątek z uwag, na piśmie nam przez
pana Józefa Zelta uprzejmie udzielonych; nadmieniamy
prz\1em. że pan Zelt nie był świadom stosunku waluty i że
"uał na względzie tylko oryginalne cyfry Teppera.
Co do Yelours a velpe: „te jako w r. 1872 wiele na
fabrykach angielskich wyrabiane, z powodu konkurencyi z fa-
^'kami niemieckiemi doszły do cen nader niskich i koszto-
wały w naszym kraju około złp. 10".
Có do Yelours de coton: tak zwane velvet lub manche-
ster — największej zmianie w manufakturach podległy z po-
wodu nadzwyczajnej konkurencyi w samej Anglii (Manchester)
142
Tab. ii7.
Cennik podług inwentarza siciepów Teppera.
Cena oryginalna
Tai cena
Cena tegoż
od łokcia lub r
1783 podług tow. dziś.
f Yelour coupe.
sztuki
r. J783. waluty dziś.
r. 1873.
Yelour cramoisi Taune
a f.
26
98
40 złp.
Yelour a Yelpe.
Yelour a Yelpe noir
»
32
120
10
Yelour de Cotton.
Yelour de Cotton gros bleu
łł
20
75„
11 fdo 9)
Etoffes riches.
[i 6 (do 4)
Miroir d'argent
»ł
40
150,,
20\ (do 15
Tissu d'or
ł«
42
158,3
21/ i 10)
Moire d'Angleterre.
Moire noir
łł
10
37,r
17 (do 13)
Grodetours.
Grodetour ponceau
łł
9 ;do 5'/,
,) 34
12 (do 9)
Satins unis.
Satin noir
łł
16 (do 4)
6C»,3
17 (do 4)
Grosdenaples.
Grosdenaples Yiolet
ł»
13 (do 8)
49
8 (do 4)
Taffetas unis.
Taffetas noir
łł
5V3(do4V,)31,4
5 (do 4)
Taffetas quadrille.
Taffetas quadrille Y. A. B.
łł
6
22,,
9 (do 5
M a n t i n 0.
Mantino rose
ł»
26„
7
Indiennes.
1 piece indienne
łł
54
203 '/s
20
„ mouchoir
łł
8
30
3 (do
Habits pour dames.
[1
zł. 20 gr.
Robę de sntin blanc
1 piece
846
3189.4
600
Robę de satin rose.
łł
468
1764,,
?
Habits pour hommes.
1 habit grodenaple indigo
łł
564
2126,,
->
■
Dentellcs.
Oarniture de robe
,J
ST 30 :
52912,,
32912
Paire de manchettes
łł
180
678,^
—
Chapeaux.
<^hapeau de Paris
»»
26rdo 16)
98
26 rdo 16)
Draps d' An^leterre.
ł»
27 (do 16)
101,,
nie sprowa-
Toillc d' Hollande
dzają się
1 piece
łł
576(dol44;
-2171,3
403.
Przy końcu inwentarza znajdujemy takie zamknięcie:
Transports. . . . f . 746.724— ,j. . . Tal.
Plus pour 232 debiteurs spe-
cifies dans le Liyre de Compte
Bilan Littera E 2,140.214—9
Deduisons 133 creanciers sui-
vant Ic meme livre Bilan Litt. E. 1,022.557 — ,o
1 24.454-,
1,1 17.656 — 29
Tal. 1,242.111 —
143
i kosztowały w Warszawie zip. 4, 5 i 6, zaś ciężkie gatunki
na ubrania męskie złp. 9, 10 i 11*.
Co do Etoffes riches ze złotem lub srebrem „W fabry-
kach Lyońskicłi, w skutek umiejętnego i ekonomicznego użycia
t}'ch metali do tkanin, ceny w roku 1872 o połowę cyfry
były tańsze od owoczesnych; oprócz tego do naśladowania
używano sztucznego złota i srebra; wyprodukowano tym spo-
sobem najświetniejsze materye w cenacłi zip. 10, 12 i 13**.
Co do Moire d'Angleterre: „Nazwę zmieniły na moiree
antiąue i były w r. 1872 osnowane na bawełnie wyrobu an-
gieskiego na złp. 8, 9 i 10, a czysto jedwabne na złp. 13,
15 i 17; zaś fabrj^k francuslcicłi czysto jedwabne od złp.
18 do 24".
Co do Satins unis: „fabrykacya icłi znacznie staniała i ró a^-
ność (pozomąl) cen tylko drogości cen surowego materyału jest
do przypisania. W tymże czasie zrobiono postęp fabrj-czny
w atlasacłi przez osnowanie na bawełnie, co icłi cenę o prze-
szło 4 proc. obniżyło; jednak czysto jedwabne zawsze war-
tość rzeczywistą zacłiowały. W warunkacti normalnycli cena
wynosiła od ztp. 4 do 17".
Co do Indiennes: „W skutek protiibicyi dla podniesienia
fabrykacyi krajowej w r. 1872 już nie były sprowadzane.
Fabryki Pascłialisa (przedtem Lipków, a następnie w Lodzi)
wyrabiały ten artykuł po oenacti nader niskicli, a mianowicie
<^^ 24 gr. za łokieć, co stanowiło różnicę w stosunku od złp.
20 za nasze, gdy angielskie z owczesnem cłem kosztowały
&' 50, 69 i do 70 docłiodziły. Cłiustki od 1 zł. gr. 20 do
2Jp. 3-cti krajowe".
„Draps d^Angleterre więcej się nie prowadzą, bowiem
krajowe je zastępują*.
„Toile d'Hollande dziś żadnego znaczenia nie mają. gdyż
^•abryki niemieckie, szląskie przy bardzo znacznej niższości cen
zastąpiły je. Obniżka wyżej 30 proc".
Wyjaśnienia te, zdaniem naszem, usuwają wszelką wąt-
pliwość co do niezmiernej różnicy w cenach zbytku. Przy
sprzedaży różnica ta zapewne stawała się jeszcze większą,
144
ponieważ Tepper przy nielicznej klienteli, przy utrudnionych
komunikacyach, przy uciążliwszym niż dzisiaj kredycie i wię-
kszem risico, nie poprzestawał chyba na 20 — 25 proc. zysku.
Zważywszy nadto niską stopę zamożności publicznej, zrozu-
miemy teraz, dlaczego statyści i moraliści wyrzekali wciąż na
zbytki, oraz na kupców „wyłudzających pieniądze". Zrozu-
miemy też, jak wielką szkodę i stratę kraj ponosi, jeśli „han-
del zagraniczny jest własnością obcych narodów", a tak właśnie
było z Polską, jak to przyznawali Glave i Kapostas w swojej
polemice.
Przyznajemy słuszność S c h u 1 1 z o vvi, gdy powiada, że
polskiego pana życie kosztowało drożej, niż kogokolwiek z in-
nej narodowości. Paląc w Warszawie z cegły kosztował dro-
żej, niż z pietra di Lavagna w Genui, lub z trawertynu
w Rzymie, bo i mnóstwo przedmiotów trzeba było sprowa-
dzić z zagranicy, i rzemieślników lub artystów cudzoziemców
opłacić hojniej, niż w ich rodzinnych krajach. Pan polski ku-
pował wszystko z zagranicy od ubrania aż do śpilki, nie za-
wsze z potrzeby, ale z amatorstwa, przesądu i mody *).
Ile pieniędzy wyciągał z kraju ten handel zbytkowy?
Nie wiemy dokładnie, ale domyślać się możemy, że bardzo-
dużo. W najcięższych czasach, kiedy wszędzie dawał się czuc^
dotkliwy niedostatek, jeden Piotr Blanc remitował za granica
za towary zbytkowne po 500.000 czer. zł., czyli po 9 milio-
nów złp. rocznie **). Nie mniejsze zapewne sumy przesyłali
Prot Potocki i Tepper, a coś porachować wypada na mniej-
szych bankierów.
Niewątpliwie ta właśnie galęź handlu była źródłem dłu-
gów, a nawet ruiny dla ludzi próżnych i lekkomyślnych, źró-
dłem przedajności i demoralizacyi. Pokolenie Stanisława Au-
gusta, poczynając od niego samego, wiele pod tym względem
zawiniło. Cudzoziemcy szydzili z bezrozumnego zbytku w War-
*) Reise eines Lien-indcrs III, 102, 104.
**) Busching: Magazin XVI (1782), str. 35.
145
szawie i rozrzutności panów w podróżach zagranicznych, i szy-
dzili słusznie.
Na poparcie surowych sądów przychodzą dowody i wska-
zówki, nie podlegające wątpliwości. Wpadały one nam w ręce
niejednokrotnie. Poprzestajemy na kilku przykładach. Kasyer
generalny Komisyi Skarbu Koronnego Rudnicki, który z urzędu
musiał znać wartość pieniędzy i rzetelności, każe czekać Hur-
tigowi cały rok na opłacenie różnych artykułów damskiej gar-
deroby (zapewne pani Rudnickiej) i w końcu płaci tylko po-
łowę rachunku: 502 złp. zamiast 961. Xawery Branicki, wy-
jeżdżając z Par^^ża, zapomina opłacić swe długi i pani Geo-
ffrin w r. 1766 skarży go o to przed królem; sam Stanisław
August przez lat kilka nie płaci za meble i towary galante-
Ojne. zakupione dla niego w Parj^żu, a taż sama pani Heo-
ffrin dawała mu lekcye oszczędności, pisała o „jękach robo-
tników", oczekujących na zapłatę *).
40. Przypatrzywszy się zasobom i potrzebom handlu
polsldego, oraz warunkom, w jakich się znajdował, warunkom
w ogóle uciążliwym i smutnym, zapytajmy: czy robiono co-
kolwiek dla podniesienia, ożywienia i regulowania ruchu han-
dlowego, czy okazały władze rządowe jakąkolwiek troskliwość
i życzliwość dla stanu kupieckiego?
Bez wahania się dajemy twierdzącą odpowiedź.
Jakeśmy już wspominali (§ 34), sejm konwokacyjny
^' r. 1764, wykony wując plan reformy Czartoryskich, zwrócił
uwagę na „handle", a mianowicie zniósł przywilej cłowy
szlacłity, uchwalając cło generalne, i ustanowił Komis\'e Skar-
^we, którym ordyriacya sejmu koronacyjnego przekazała
flSprawy o handle, manufaktury, miar}*, długi za towary,
i welcsle kupców i inne z przyczyny commerciorum.
*) jjCorrespondance inedite dc Stanislas Augustę et de Mmc Geof-
frin p. Ch. Mouy* 1875 Plon, str. 207, 330. Nota Hurtiga z dnia
-'.6 r. 1774 w Archiwum Skab, Kor. w dziale LV plika. Nr. 104.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona — T. II. 10
146
krzywdy, pretensye i wiolencye wyniRające". Konstytucya
zaś w r. 1768 zaleciła „nieodwłoczne" sądzenie spraw we-
kslowych i utrzymanie dla nich oddzielnego regestru *).
Fryderyk II swoją sprawą Kwidzyńską przeszkodził wy-
konaniu pierwszej z tych uchwał i sejm r. 1766 mógł wy-
godzić kupcom tylko zniesieniem ceł wewnętrznych, ale w r.
1775 delegacya przywróciła cło generalne na granicach kraju
i wielka niesprawiedliwość, która przez trzy wieki nad han-
dlem ciążyła, ostatecznie uprzątnioną została **).
Troskliwością też o handel natchnione były konstytucye
z r. 1764 o rzekach spławnych, drogach, mostach i mytach,
zmierzające do ułatwienia komunikacyi, jako też do zmniej-
szenia kosztów transportu przez wprowadzenie stałej, taksy
(po 3, 2, 1 groszu od konia i po 1 gr. spaśnego ***).
Komisye Skarbowe, przynajmniej Koronna, poczuwają
się do obowiązku „dokładać starania, aby podupadłe w Polszczę
commercia podżwignione były" ****); nie wiele wszakże
uczynić mogły w ciągu pierwszego okresu, jeszcze miotanego
anarcłiią, a w światło ubogiego.
Na sejmie delegacyjnym były poruszane interesa handlu.
Poniński w r. 1774 proponował, aby w Komisyach Skarbo-
wych mogli zasiadać kupcy po dwóch, cum voto infor-
mativo bez pensyi, lecz wniosek jego napotkał żwawą opo-
•) Vol. leg. VII, fol. 34, 27, 142 (str. 22, 18, 142) fol. 669, 67i>
(str. 313).
**) Rozprawy toczyły się jeszcze w dniu 12 grudnia 1774; projekt
nie napotkał żadnej opozycyi w zasadzie. Jeden tylko Jezierski poseł nur-
ski (późniejszy kasztelan łukowski) wyrwał się z niewczesnym wykrzykni-
kiem: „co to jest, że Rzplita szlachtę uwalniała, a my sami na nią to kła-
dziemy jarzmo"? Nawet przeczący zawsze Antoni Czet Wertyński zgadzał
się. August Sułkowski, Moszyński, Chomentowski, Sumiński popierali.
Uchwała zapadła bez rozpraw, zdaje się, dnia 15 lutego 1775 r. Pr. De-
leg. Zagajenie VI, str. 58 — 61 i część II tegoż zagajenia, str. 57 — 61).
*'*) Vol. Leg. Vn, fol. 35 tit. Cło Generalne (str. 22).
'j Pr. Ekon. A;2, str. 142 (r. 1765)
****
1
[
147
zycyę ze strony wielu postów. Szamocki ostrzegał: „nie wpu-
szczajmy jeża do jamy". Z niechęcią do kupców występował
nawet najskłonniejszy do reform August Sułkowski: oskarżał
on mianowicie kupców warszawskicłi, że „tiandie swe cticą
mieć tajne", że na żadne propozycye i pytania Komisyi Skar-
bowej Koronnej nie odpowiadają, że „obojętnie czynią mono-
polia swoje". Wtedy i Poniński przypomniał sobie, że Gdańsk
zobowiązuje mieszczan swoicłi, aby z żadnym szlacłicicem
w spółki łiandlowe nie wcłiodzili *). Wniosek tedy upadł
i kupców do Komisyi nie wprowadzono.
Ucłiwalił także ten sejm pierwszą ustawę wekslową **);
ta przyczyniła się znacznie do rozszerzenia i ożywienia kre-
dytu, ponieważ zapewniała szybkość egzekucyi długów, zacią-
ganycli nie tylko przez kupca, ale też przez szlachcica, któ-
rego przy dawniejszem postępowaniu sadowem kupiec nigdy
prawie dosięgnąć nie mógł. Są tu podane formy weskli, okre-
ślone stosunki trassanta, akceptanta, remitenta etc; przepisany
proces i drogi egzekucyi. Motyw zawiera wyraźnie określoną
zasadę: „w krajach naszych handel i kredyt mu potrzebny
utrzymać".
Co większa, tenże sejm zdjął ohydę z zatrudnień han-
dlowych. Wnioskodawcą był znów Poniński d. 26 paździei-
nika 1774 r. Zwracając uwagę Delegacyi, że przy nowem
prawie o starostwach (o puszczaniu ich z licytacyi w dzier-
żawę emfiteutyczną, §. 69) stan rycerski traci możność po-
większania swego majątku, proponował on, aby otwartą b\'ła
dla szlachcica droga handlu i industryi, byle „sam nie sie-
dział w kramie i nie mierzył łokciem". Jakoż zapadła uchwała,
że ^szlachcic, wszelkiego rodzaju kupiectwem się bawiący.
*) Pr. Deleg. Zagajenie V, sesya 31 z dnia 29 10 (str. 113>
i Zagajenie V[, sesya 6 z dnia 24. 12 1774 (str. 20).
•') Vol. Leg. VIII, fol. 192 następ. (str. 119) lit. Postanowienie
pniw wekslowych.
148
szlachectwa swego utrącać nie będzie *)". Uczyniła więc tę
restytucyę Polska na 9 lat przed Hiszpanią, gdzie podobne
prawo wydanem było r. 1783 przez Karola III-go.
Przypomniawszy sobie, że delegacya, przywracając cło
generalne, obaliła ostatecznie przywilej handlowy szlachty,
przyznać winniśmy, że ten najhaniebniejszy ze wszystkich
sejmów polskich ważnych dokonał reform w sferze handlu
krajowego. Ale też usankcyonował swymi podpisami wielką
krzywdę, wyrządzoną przez wiadome już nam traktaty han
dlowe z Prusami i Austryą. Ile w tem było winy i złej woli
ze strony prowadzących układy delegatów? nie umiemy orzec.
Dochodziły nas głuche oskarżenia przeciwko nim, że nie sta-
rali się nic utargować z uciążliwych warunków, że i tacy
byli wśród nich, którzy sami zachęcali ambasadorów zagra-
nicznych do czynienia groźnych deklaracyi dla złamania opo-
zycyi niektórych posłów. Najcięższemi zarzutami obarczone
jest imię Młodziejowskiego, biskupa poznańskiego i kanclerza,
przezwanego „Machiawelem polskim**. Dowodów jednak nie
posiadamy. Pewne podejrzenia, a przynajmniej wcale nieko-
rzystne wrażenie budzą w umyśle naszym wyrazy, użyte przez
Komisyę Skarbu Kor. w odpowiedzi na notę Młodziejowskiego
z dnia 29 stycznia 1775 r., „względem traktatu Commercii**.
Przesyłając swoje uwagi, Komisya dodaje: „Ale te wszystkie
refleksye podobno niewczesne, kiedy już projekt od Rzpltej
podany P. Ministrowi pruskiemu". Widzimy w tych wyra-
zach wyrzut, że kanclerz zbyt późno się do Komisyi zgłosił;
oraz, że samowolnie ważną sprawę rozstrzygał. W „odpo-
wiedzi" znajdujemy „principia", sformułowane w duchu
dawnej trądy cyi szlacheckiej: 1) aby wolno było produkcyę
i manufaktury jednego kraju do drugiego kraju sprzedawać,
to principium exkluduje wszelkie kontrabandy, zakazy etc;
2) aby każdemu obywatelowi wolno było swój produkt, komu
•) Pr. Dctcg. Zagajenie V, sesya XIX z dnia 26/10 1774, sir.
113. Vol. Leg. VIII, fol. 183 ^slr. 113) tit. Warunek.
149
chce, przedawać i kupić, czego potrzeba; to znosi wszelkie
monopolia; 3) Komisya pragnie, aby nalegano na wolność han-
dlu tranzytowego; 4) żąda zupełnej wzajemności w stosunkach
i tar>iie celnej; w końcu przypomina traktat z Prusami za-
wart}'' w r. 1727 *). Żadne z tych principiów nie znalazło
uznania w traktacie. Poseł Benoit, składając tekst przed de-
legacyą w d. 17 marca, zastrzegł się przeciwko jakiejkolwiek
zmianie, oświadczając, że nadaje mu znaczenie ultimatum.
Czy były produkowane przy układach refleksye Komisyi?
Nie wiemy. Znając wszakże politykę handlową i charakter
Fr>^der}'ka II, sądzimy, że w owoczesnych warunkach najwię-
ksza gorliwość delegatów polskich nie wieleby dokazać
mogła.
Tekst traktatu austryackiego ukazał się też w postaci
ultimatu m.
Tym sposobem Polska na nowem uszczuplonem gospo-
darstwie zaczynała okres drugi pod uciskiem zagranicznym
na drogach do Bałtyku, ale wolniejsza wewnątrz w swoich
obrotach handlowych, gdy prawodawstwo zdjęło najcięższe
więzy, któremi dotychczas działalność ekonomiczna spętaną
była.
O zmniejszenie cła Wiślanego i ułatwienie handlu trak-
towała już w r. 1776 Rada Nieustająca, ale bez skutku **).
Również bezskutecznemi były wszystkie noty, układy i sta-
rania dopóki żył Fryderyk II (§. 34). Za to w urządzeniach
wewnętrznych coraz większą widzimy troskliwość o interesy
handlowe. Zabrano się po raz pierwszy do rachunku sumie-
*) Pr. Ekon. A/12, str. 37 —50; data odpowiedzi dnia 6 2: przy-
toczone wyrazy znajdują się na str. 41. Na protokóle podpisał się Kra-
jewski, kasztelan raciązki, lecz do składu Komisyi należeli podówczas
P''^^ ni^o: Andrzej Moszczeński, wojewoda mazowiecki; Fryd. Moszyński
referendarz w. x. bt; Łojko, starosta szropski; Karwowski, Piwnicki, Szy-
manowski, Wągrodzki i Chołoniewski.
**) Protokół Rady Nieustającej sesya 54 — 56 w Dy ary u szu sej-
mot\7m z roku 1776, str. 313.
150
nia: z polecenia Rady Nieustającej Komisya Skarbu Koronnego
sporządziła bilans ewekty i inwekty, czyli wywozu i przywozu
handlowego z lat 1776 i 1777. Praca ta wykonaną została
przez trzech aplikantów i jednego strażnika komory War-
szawa pod kierunkiem kontraregestranta generalnego (Wi-
chlińskiego). Z cła, pobranego na komorach, formowano sza-
cunek wywiezionych i przywiezionych towarów, gdyż tar>'fa
celna układaną była w procentach od pewnej stałej taksy
każdego towaru *). Wypadek tych dwóch bilansów był prze-
rażający: przewyżka wywozu dochodziła w Koronie w r. 1766
do 26,544.308, a w r. 1777 do 17,649.629 złp., razem w dwóch
latach 44,193.937 zip. Cyfry te uwydatniły całą grozę poło-
żenia, cały ogrom nędzy, w jaką wtrącił Polskę rozbiór kraju.
Byłyto lata najnieszczęśliwsze, łączące się bezpośednio z ka-
tastrofą rozbiorową, rażone skutkami traktatu handlowego
z Fryderykiem II, nieprzewidzianymi przez statystów polskich,
co zasiadali w delegacyi, a zapewne i przez Młodziejow-
skiego, którego przenikliwość machiawelska tak daleko nie
sięgała.
Wypadek bilansu był podany do wiadomości powszech-
nej na sejmie 1780 r. przez prymasa w mowie**), która spra-
wiła głębokie wrażenie w izbie, a następnie w kraju całym
i literaturze politycznej. Upamiętała się nareszcie szlachta,
umilkły nienawistne przeciwko kupcom głosy, handel staje się
przedmiotem powszechnej troskliwości. Już na sejmie 1784
„imiona handlu, przemysłu na wszystkich prawie brzmiały
ustach", jak donosi Switkowski ***): Darowski i Mierzejewski,
posłowie podolscy, na skutek instrukcyi województwa swego
*) Wiemy to z noty, przesłanej przez Komisyę Skar. Kor. przy bi-
lansie roku 1776 pod dniem 4/4 1778 oraz dyspozycyi z dnia 26/6 1779 r.
w Pr. Ekon. A 15, str. 179 i A/16, str. 323, 389.
**) Dyaryusz 1780 sesya XVI z dnia 20,10, str. 104.
*'*) Pam. Hist. Polit. 1784, str. 1112.
151
żądali załatwienia projektu co do handlu „wschodniego", czyli
raczej czarnomorskiego *).
Bo w t}''m czasie, jak wiadomo, otwartem było morze
Czarne dla handlu europejskiego, jakkolwiek pod rosj^jską
tylko flagą, i dążyły już wozy czumackie do nowo założonego
Chersonu z pszenicą ukraińską. Katarzyna Il-ga starała się
zwabiać tu cudzoziemskich, a więc i polskich kupców; poseł
jej, S t a c k e 1 b e r g, podał do sejmu notę, w której uskarżał
się ^że opacznie tłómaczone są zamiary Imperatorowej co do
ucisku handlu polskiego" i na dowód życzliwych jej chęci
przyłączył świeżo wydane (w r. 1782 taryfy celne **). Ze
skwapliwą też gotowością do ściślejszych stosunków uchwalił
sejm konstytucyę p. t. „Załatwienie handlu krajów Rzeczypo-
spolitej". Brzmi ona w tych wyrazach. „Gdy wdzięczność
dla Najjaśniejszej Imperatorowej rosyjskiej za rozmaite dowody
przyjacielskich jej sentymentów dla Rzpltej i własny krajów
Rzpltej interes wymagają handlu załatwienia, cła importacji
i exportacyi na komorach Rzpltej województw Kijowskiego, Po-
dolskiego i Bracławskiego po 4 od sta, a 1 od sta od eksportacyi
produktów krajowych odtąd wybierane mieć chcemy. A co do
taksy i ewaluacyi, ta ma być podług instruktarza dawnego
z wolną przez Komisyę Skarbową Koronną tych artykułów
zniżenia lub podwyższenia odmianą, którejby okoliczności,
tnianowicie podniesione lub zniżone za granicą taksy wycią-
gały, płacenie zaś tranzytu od kupców rosyjskich, jak jest
konstytucyą 1768 r. ustanowione, w zupełności zostawiamy *"**>.
Nadto sejm wydał jeszcze uchwałę „uformowania towa-
rzystwa handlowego pod imieniem polskiej handlów wscho-
dnicłi kompanii, tak w krajach Rzpltej, jako i zagranicą czy-
nić mającej... nietylko protegować przyrzekamy, ale oraz
przywileje z nadaniem miejsc w starostwach i królewszczy-
znach, do składów potrzebnych, i wolności, kompaniom tako-
*) Dyaryusz 1784, str. 525.
**) Dyaryusz 1784, str. 102.
***) Konstytucyę sejmu... 1784, str. 33.
152
wym zwykłym, damy i, aby cło od transportów obywatel-
skich kompanicznycłi, tak wodne, jako lądowe, w wywozacłi
z kraju nie było większe, jak l7o> ^ ^ przywozacłi do kraju
jak 47o-- dajemy moc zupełną Radzie, przy boku naszym
Nieustającej, negocyacyą całą przez interesowanie się obydwócłi
dworów cesarskicłi do uszczęśliwiającego kraje nasze skutku
przyprowadzić" (4).
Prowadzenia układów w tej materyi podjął się sam król *).
Kompania Czarnomorska już istniała od r. 1782. Na czele
jej stał szlachcic, nawet pan polski, Prot Potocki, starosta gu-
zowski, później wojewoda kijowski.
Władze administracyjne, szczególnie Komisya Skarbowa
Koronna, troszczą się o rozwój handlu szczerze. Tak jeszcze
w r. 1782 żądano od superintendenta ukraińskiego informacyj
o Kompanii Czarnomorskiej i jej obrotach, a na „wyprawy
potrzebne w ciągu ułatwienia handlu przez Chersoń" były
asygnowane znaczne sumy po 600 i po 1000 czer. zł. W r.
1783 osadzono już w Chersonie konsula Antoniego Zabłoc-
kiego (brat rezydenta berlińskiego, później pod Kościuszką
w r. 1794 członek Deputacyi Indagacyjnej). Odtąd w rachun-
kach skarbowych znajdują się wciąż wzrastające pozycye na
konsulat Chersoński od 10.300 aż do 28.800 złp. Był też za-
instalowany konsul czyli komisarz J. Kr. Mci w Gdańsku,
H e n n i g, nie wiemy od jakiego roku. W Elblągu, Królewcu,
Rydze, pomimo nalegań Dziennika Handlowego, konsulatów
nie było; w Turcyi zaś konsul rosyjski miał opiekę nad kup-
cami polskimi **).
Starała się też Komisya czynić możliwe udogodnienia
kupcom przy transportowaniu towaróvy. Prócz wyliczonych
w § 36 działań ku polepszeniu komunikacyj, ponawia w ro-
*) Dyaryusz 1784, str. 529, Konstytucyc, str. 34.
**) Pr. Ekon. A/19, str. 282, A/21, str. 140; Raport Czackiego
w Dz. Han dl. 1788, str, 677. Listy Zabłockiego z Chersonu i z Mirho-
roda znajdują się w korespondencyi Piusa Kicińskiego tom IV.
153
ku 1784 swój uniwersał z roku 1767 względem pobierania
mostowego i grobelnego na skutek zażaleń, odbieranych od
wielu osób, pomiędzy innemi od Prota Potockiego, przeciwko
uciążliwościom na mostach i groblach. Na prośbę kupców
warszawskich Bernaux i Fischela pisała do starosty
OwTuckiego o naprawienie śluz potrzebnych do spławu drze-
wa. Niejakiemu Józefowi Mendle w iczo w^i, który
oświadczył się spławić znaczną partyę towarów, dała list
otwarty do wszystkich dziedziców i posesorów dóbr nad rze-
ką Styrem leżących, aby mu pomocy nie odmawiali, młyny
w czasie spławu na bok usuwali i opłat nie pobierali *).
Najbardziej nas jednak zadziwia nawrócenie się Komisyi
do zasad protekcyi handlowej. Jeszcze w 1776 roku, pod d.
8 lutego, pisze ona w swej nocie do Rady Nieustającej: „Wy-
wóz sukien krajowych powinien być zachęcany.... więc od
łokcia sukna leszczyńskiego, lub innej polskiej fabryki, powin-
na być ustanowiona taksa łokcia zip. 2, szelągów 4; należy
różnić towary polskie od obcych, żeby tu 2 proc, a tam 4
proc. brać; trzeba opuścić w naszej taryfie 12 proc. tranzytu,
żeby nie odstraszyć kupców, np. tureckich **). Gdy M e-
zer, fabrykant fajansów w Korcu, uskarżał się na brak od-
b>1u z powodu konkurencyi fabryk austryackich, Komisya
zmniejszyła cło wychodowe od fajansów do trzeciej części
i zwolniła transporty wywozowe od rewizyi na komorach;
nadto obiecała takie same ulgi na porcelanie, skoro fabryka
porcelanowa wydoskonaloną będzie***). W roku 1787 zmniej-
szyła wszystkie cła o połowę ****).
Czytaliśmy rękopiśmienny projekt, bez podpisu autora
i daty p. t.: „Projekt przez któryby można odwrócić handel
z Brodów i przenieść go na użytek kraju polskiego". Zasa-
*) Pr. Ekon. A/22, str. 185; A/25, str. 257, 190.
•*) Pr. Ekon. A/13, str. 67—71.
**^ Pr. Ekon. A/25, str. 152.
****) Dz. Handl. 1787, str. 654.
154
dza się na tern, żeby urządzane były składy towarów (depo-
zytorya) przy urzędach skarbowych: Dubno, Wołoczyska, Be-
resteczko, Radziwiłów, Cudnów, Bar i Niemirów dla kupców
rosyjskich i hurtowników tureckich, którzy, znajdując tu, co
im potrzeba, nie będą jeździli do Austryi. Rezolwując podo-
bny memoryał Miączyńskiego, General-Inspektora Kawaleryi
w roku 1785, Komisya robi ułatwienia kupcom moskiewskim
i brodzkim celem rozszerzenia handlu w Radziwiłowie *).
Poleciła Komisya w r. 1787 Tadeuszowi Czac-
k i e m u pojechać do Jass dla ułożenia się z xięciem I p s y-
lantym co do stosunków handlowych między Polską i Mołda-
wią. Układy poszły pomyślnie i traktat był już podobno za-
warty, ale druga wojna rosyjsko-turecka przeszkodziła wyko-
naniu jego. Tenże C z a c k i składał raport o handlu Polski
z Galicyą ***).
W okresie trzecim sprawy handlowe doznają stałej opie-
ki i troskliwości tak sejmu, jako też administracyi. Sejm. czte-
roletni tak dalece dbał o to, aby „handlujący nie zostali wy-
stawieni orriyleniu swych spekulacyj", że w roku 1789, gdy
się zabierano energicznie do nowych zaciągów wojskowych,
flisowie zwolnieni byli od rekrutowania ***).
Udawali się też do sejmu kupcy ze swojemi petycyami,
jak np. konfraternia kupiecka w Poznaniu z przytoczonemi
już wyżej skargami na żydów i na ucisk urzędów cłowych
pruskich. Ta ostatnia skarga mogła być załawiona chyba na
drodze dyplomatycznej. I sejm nie zaniedbał tej drogi, żeby
wyzwolić handel polski na wszystkie strony od ucisku taryf
i komor zagranicznych. Wysadzona z łona jego Deputacya
Interesów Zagranicznych prowadziła układy ze wszystkimi
*) Pr. Ekon. A 22, str. 240.
**) Oba raporty Czackiego w Dz. Handlowym 1788, str. 663
i 585. Sprawozdanie Morskiego na sesyi XVI z dnia 14/1 1791 roku,
w Dyaryuszu urzęd. 1790, str. 66.
***) Pr. Ekon. A/ 26, str. 248.
155
niemal sąsiadami, a na jej żądanie Komisya Skarbu Koron-
nego dostarczyła informacyj i rad swoich. Te noty Komisy i
były zredagowane przez owoczesnego jej członka, Tadeu-
sza Czackiego*) i zawierają wiele godnycłi uwagi
szczegółów Iiistorycznycłi: to też streścimy je.
W nocie o handlu z Rosyą autor przypomina, że taryfa
polska za Jana III (dawneż to czasy !) wydana, a na mocy
prawa r. 1784 przetworzona, jest względną dla Rosyi; prze-
ciwnie taryfa rosyjska z dnia 27 września r. 1782 jest nie-
korzystna dla Polski, mianowicie opłata, wyszczególniona pod
literą B. Ukazem z dnia 22 grudnia roku 17^4 do Namie-
stnictwa „ Katary nosławskiego", towary polskie, nieprzerobio-
ne, zostały zwolnionemi od cła tak samo, jak poprzednio już
wolnemi były takież towary, idące do Białej Rusi i Maloro-
syi— tego jednak „nie uważa Komisya za dar dla Polski, bo
sam powód ukazu chęci uniżenia fabryk naszych, odbierając
pierwiastkowe materyały, nosi na sobie cechę". Zapatrując
się na traktaty, przez rząd rosyjski z Anglią i Francyą zawar-
te, »widzi Komisya kraj uszkodzonym"; polskim kupcom nie
wolno w Rosyi sprzedawać na szczegół towaru w niższej od
'3 rs. cenie, „w Polszczę zaś markietani, według swego upo-
dobania, przedają, a w samej Warszawie nieraz tutejsz^^ch
kupców uskarżenie dowiodło, jak wiele zysków bez żadnych
opłat ciągną**. Domaga się ułatwień w sądownictwie dla ku-
pców polskich, ponieważ „handel nasz, najwięcej wozami pro-
wadzony, zatrudnia znaczną liczbę ludzi". Uskarża się na
^'yfc rosyjską: „Polska 4 proc. od produktów moskiewskich
^'Orąc, sama od towarów wielu v?0, 40 i 60 proc. opłaca".
LTcaz z dnia 18 listopada 1784 roku upewnił Polakom tran-
zyt w 15- tu warunkach, lecz potrzeba więcej komór, gdyż
*) Znaleźliśmy własnoręczny brulion Czackiego w jednej z plik
Archiwum Komisyi Skarbu Kor. z tytułem: ^ Pismo Czackiego w materyi
handlu 3 lutego 1789 r. ad N-rum 74'', do Protokółu Ekonomicznego wpi-
*^y jest ten brulion w księdze A,2<?, str. 148. Druga nota nosi wyraźne
cechy stylu i erudycyi Czackiego.
156
jedna dozwolona dotychczas „mimo starań światłego męża
JW. Potockiego, starosty guzowskiego, rządcy Towarzy-
stwa czarnomorskiego w Krasnolesiu, do małej części kraju
była wygodą". Każe żądać w Cliersonie dla Polaków tychże
praw, co Francuzi mają, ponieważ artykuł 13 traktatu rosyj-
sko-francuskiego zabronił pożyczać imienia obcym towarom.
„Wiadomo zapewne jest P. Deputacyi, jak Rosya, chcąc całą
wagę handlu do Chersonu zwrócić, przeszkadzać chciała han-
dlowi Dniestrem, a dalej nakłaniać się zdawała, aby statki
polskie pod banderą rosyjską iść mogły. Lecz część woje-
wództw: Bracławskiego i Kijowskiego, oraz Wołynia rzeką
Słuczą tylko zwracać się do Chersonu może, całe zaś Podole
i obfita część Bracławskiego, przez odległość swoję, korzystać
z handlu Chersońskiego nie mogąc, życzenia wznoszą do uła-
twienia handlu Dniestrzańskiego. Handlowanie zaś pod ban-
derolą obcą nie tylko że uniżałoby powagę narodu, ale prze-
ciwnem byłoby interesom Polski, aby tego pomoc była uży-
waną, którego zamiar jest usuwać Polaków od zbiegu prze-
daży jednychże produktów. Nadto byłoby to przyciemniać te
świetne traktaty, które w ciągu pół wieku cztery razy wol-
ność spławienia przez Akkerman upewniły, i wyrzekać się
swobody żeglugi na morzu Czarnem, którą traktat roku 1577
między królem Stefanem a Amuratem III ubezpieczył, i zapo-
mnieć o banderze polskiej, fermanem roku 1699 przyznanej,
a dla zamieszań nieużywanej". Jest jeszcze parę punktów,
które pomijamy.
Czytając tę notę, przekonamy się, że braku gorliwości
o interesy handlowe Polski zarzucić nie można Czackiemu,
gdy pomimo wyjaśnień Stackelberga z r. 1784 ostro
krytykuje taryfę rosyjską i podejrzliwie dopatruje szkodli-
wych dążeń, nawet w zwolnieniu surowca od ceł. Domaga-
nie się, aby na morzu Czarnem powiewać mogła bandera pol-
ska, jest oparte na wybornym wywodzie historycznym, ale
politycznego skutku osięgnąć chyba nie mogło, gdy Polska
nie korzystała z fermanu roku •1699, gdy żadnej floty już od
czasów Władysława IV nie posiadała, pokojem zaś Kuczuk-
157
Kajnardży tylko flagi: rosyjska i cesarska otrzymały od Tur-
ków prawo przebywania Bosforu.
Cała nota zresztą nie dała się zużytkować do układów,
ponieważ nastąpiło oziębienie, a w końcu zerwanie stosunków
z powodu odrzucenia gwarancyi rosyjskiej przez sejm.
Co do łiandlu pruskiego nota Komisyi *) zawiera długi
szereg zażaleń na „uciążliwości" liandlowe, na cyrkularze,
którjTO rząd pruski zakazuje wprowadzać zboże do Śląska,
pędzić woły na jarmark do Działdowa, prowadzić jagły przez
granicę, na ^samokupstwo" drzewa, przywłaszczone sobie
przez kompanię w Szczecinie, która płaci nader nizką cenę,
a jest protegowana przez rząd do tego stopnia, że kupiec,
sprzedający swe drzewo komu innemu, opłacać musi cło do-
datkowe w stosunku 50 proc. i t. d. I tu autor nie omie-
szkał przytoczyć traktatów dawnycłi, poczynając od XVI w.
Wszystko to przydało się zapewne Deputacyi Sejmowej pod-
czas układów z Goltzem i Lucchesinim. Lecz ukła-
dy zatoczył>' się głównie około kwestyi Gdańskiej i spełzły
na niczem, jak wiemy z § 34.
Traktatu z Turcyą dopraszało się województwo Podol-
skie na sześciu sejmacli i król czynił staranie w Konstanty-
nopolu, ale napotykał przeszkody ze strony „obcej potencyi"
(zapewne Rosyi), zazdrosnej rozszerzaniu handlu polskiego na
wscłiodzie. Komisya Skarbowa Kor. przygotowała zbiór tra-
ktatów i kapitulacyj z Porta Otomańską, żeby dostarcz\x ma-
^ryałów, gdy się nadarzy chwila do układów pomyślna **).
^brał je niewąpliwie Piotr Potocki, starosta szczerzecki, ja-
% w poselstwie do Carogrodu. Poselstwo to było bardzo
kosztowne, a pomimo to bezowocne; zdaje się, że traktat ża-
^^n nie był zawarty, a w każdym razie nie mógł być wy-
konanym z powodu ukończenia wojny rosyjsko -tureckiej i wy-
*) Pr. Ekon. A/26, str. 38—46.
**) Sprawozdanie Morskiego na sesyi XVI z dnia 14 2 1791 r.,
w Dyaryuszu urzęd. 1790 r., str. 67—68.
158
buchu wojny rosyjsko-polskiej, która doprowadziła do drugie-
go rozbioru *).
Co do handlu z Austryą Komisya Skarbowa Kor. prze-
syłala zażalenia do króla o szkodach, spowodowanych tary-
fami Józefa II i wyznaczeniem dwóch tylko miast galicyj-
skich komercyonalnych do stosunków z Polską; sama wysy-
łała wyroby krajowe, mianowicie fajans i skóry wyprawne,
żeby się przekonać, czy w istocie wywóz ich jest w Galicyi
zakazany? i t. p. **). Zdaje się, że reklamacye dyplomaty-
czne skutku nie odnosiły. Tylko w końcu 1789, czy na po-
czątku 1790 roku, chcąc Polskę odciągnąć od przymierza pru-
skiego, K a u n i t z poczynił uprzejme propozycye posłowi
polskiemu Woynie, pomiędzy innemi też propozycye kon-
traktu o żupy wielickie po upływie terminu arendy z królem
pruskim; ale podobno Deputacya Interesów Zagranicznych po-
dziękowała za nią, tłómacząc się tem, iż Rzplita, „ mając zna-
czne przed sobą wydatki, o kontraktowaniu soli skutecznie
pomyśleć nie może ***). Odmowa ta zostaje zapewne
w związku z nadziejami odzyskania całej Galicyi, budzonemi
przez Lucchesiniego.
Deputacya Interesów Zagranicznych prowadziła też ukła-
dy z posłem szwedzkim, z Anglią i Hollandyą ****). Okolicz-
ności i brak czasu nie pozwoliły na osiągnienie skutków po-
żądanych; wszakże Austrya zniżyła cenę soli o trzecią część,
traktatem w Wiedniu zawartym.
*) Złożona sejmowi w czerwcu r. 1791 rclacya o Deputacyi inte-
resów zagranicznych donosi o rozpoczętych negoc3''acyach z Porta, tak we
względzie politycznym jako i handlowym (Gazeta Narod. y Obca sesya
z dnia 7/6 1791, str. 187).
**) Sprawozdanie Morskiego w Dyaruszu urzęd. 1790, tom I,
część 2, str. 66.
***) Listy: Rękopis Biblioteki Uniw. Warsz. Kr. 674, z dnia 24 2;
3/3 1790.
****) Engestróm Wawrz. hr.: Pamiętniki tłumacz. J. I. Kraszew-
skiego, 187v5. Poznań, str. 81, 143; Gazeta Nar. y Obca sesya 438
z dnia 7 6 1791, str. 187.
159
W ogóle niepodobna było nawet wróżyć powodzenia
w układach o traktaty i taryfy łiandlowe, bo w dyplomacyi
głównym czynnikiem powodzeń jest siła polityczna rządu,
a sejm czteroletni dopiero tę siłę wytworzyć usiłował i owo-
ców swej pracy jeszcze zbierać nie mógł.
Wystarcza mu do chlubnego uznania jego polityka han-
dlowa wewnętrzna, przy każdej bowiem sposobności okazy-
wał szczerą troskliwość o rozwój handlu, zaufanie i szacunek
dla kupców. Odwoływał się sejm do bankierów krajowych
w sprawie pożyczek państwowych, wprowadził kupców do
Dyrekcyi Tabacznej, która stanowiła jeden z Wydziałów Ko-
misyi Skarbu Kor., zaszczycił nobilitacyą lub indegenatami 13
większych i mniejszych bankierów dnia 9 listopada 1790 ro-
ku. Sprawa mieszczan wykaże nam później, że nawet w sfe-
rze obyczajowej dokonała się szybka i wszelkich pochwał go-
dna przemiana.
Okres czwarty jest nieprzerwanem pasmem klęsk poli-
tycznycłi, finansowych i handlowych. W lutym w r. 1793
upadły najmożniejsze domy bankierskie: Tepper, Szulc, Arndt,
Kabryt, Prot Potocki, Klug, Heyzler, i Laskiewicz *). Następ-
stwem tego bankructwa był powszechny upadek kredytu i ru-
ina mnóstwa osób wszelkiego stanu, które z upadłemi firma-
mi zostawały w stosunkach pieniężnych. Rząd, czyli raczej
wszechwładny już podówczas poseł rosyjski Sievers, wyzna-
czył Komisyę Bankową pod prez^-dencyą biskupa Skarszew-
skiego; ta prowadziła likwidacyę i ogłaszała decyzye swoje
w piśmie, umyślnie na ten cel wydawanem p. t. „Wiadomo-
ści Bankowe"; lecz nie ukończyła czynności swoich przed
wybucłiem powstania Kościuszkowskiego, ze zgromadzonych
2aś przez nią kapitałów część masy Teppera rozdał członkom
Wybicki w dniu 16 kwietnia, obawiając się, żeby nie za-
*) Bankructwo nastąpiło w końcu lutego, bo już dnia 1 marca
1793 Komisya nakazuje oficyalistom skarbowym, kt<'»rzy mieli kaucye ban-
Itierskie, złożyć inne w ciągu 4 eh tygodni. Pr. Kkon. A,32, str. 1'97.
160
bral wódz rosyjski Igelstrom, a masy Szulca i Kabryta byl>
zrabowane przez gmin podczas rewolucyi dnia 17 kwietnii
1794 roku *).
Powstanie samo, z natury rzeczy, nie mogło sprzyja-
handlowi. Pobyt trzech armij nieprzyjacielskich, ofiar}^, wy
magane przez władze i wojska powstańcze, zatamowanie ko
munikacyj, uniwersały o reformach rolniczych Kościuszk
i t. d., wszystko to sprowadzało najgroźniejszy zamęt i ruin
w obrocie handlowym. Już Rada Zastępcza wydała żaka'
wyprowadzenia bydła za granicę i wszelkiej żywności po«
dniem 17 maja; potem Rada Najwyższa Narodowa dwukrot
nymi uniwersałami ponawiała tenże zakaz, a dla Warszawy
podczas oblężenia Prusaków, ustanawiała cenę produktóv
i żywności **). Okoliczności usprawiedliwiały tę rewolucyjn.
politykę i Wydział Żywności dobrze spełnił swoje zadanie
ponieważ ocalił Warszawę od głodu, a nawet od wielkie
drożyzny podczas oblężenia. W takim stanie rzeczy dziwi
się raczej można temu, że do Gdańska spławiono zbóż bar
dzo znaczną, prawie maximalną, ilość. (Tab. 88).
41. Prz^^patrzmy się teraz bliżej stanowi kupieckiemi
poznajmy jego znakomitszych przedstawicieli. Za czasów Se
skich, w samej nawet Warszawie, znaleźlibyśmy zaledwo lvi
ka firm zamożnych; w maluczkich nieludnych, zr^ujnowanyc
miastach Polski i Litwy handlu nie było; pozostało tylko kn
marstwo. Stan kupiecki, czyli raczej grupa kupców wśró
stanu miejskiego, wytwarza się dopiero za Stanisława Ai
gusta.
W Warszawie po sklepach, otaczających rynek Stareg
Miasta, bywał w znacznym zapasie towar turecki i „ostyr
dyjski" (indyjski? wschodni); sprzedają go Ormianie: Pascha
*) Wyznaje to sam Wybicki (Pamiętniki wyd. Raczyńskieg
tom V, str. 61).
**) Gaz. Wolna Warszawska. Nr. 8, str. 105, Gazeta Rzą^
Nr. 20, str. 78 i 79.
lól
lis, Muradowicz, Jędrzejewicz, Minasowicz, Makaro-
wicz, Krzysztofo wicz, Łukasiewicz. Winami handlują:
Przybyłowski, Abrahamowicz i baron Desymanowicz,
który chciał zawsze zakrawać na panka. Najcelniejszy skład
sukna miał Gautier przy ulicy Ś-to Jańskiej. Lite i bława-
tne tkaniny sprzedawali Dul fus, Nazon i Denoyer. Maga-
z\'n mód pryncypalny z czasów Augusta III znajdował się na
Saskim placu i należał do Clermonfa.
Na większą skalę rozwinęli interes: Fontana, Bisty
i pani Syrakuzyna, bo dostarczali tabaki na cały kraj; nad-
to Fontana, ojciec, prowadził wielki sklep korzenny i miał
wódki rozmaite oraz „likwory" *).
Były to, zdaje się, najdawniejsze firmy z czasów Augu-
sta III. Nowe przybywać zaczęły za Stanisława Augusta.
Nie możemy, naturalnie, oznaczyć dat, ani ułożyć spisu okre-
sami; nie wątpimy jednak, że rozrost konfraternii kupieckiej
w Warszawie postępował równoległe z wzrostem ludności
uwydatnionym w Tab. 56 i do maximum swego doszedł
w epoce sejmu czteroletniego.
Na początku r. 1789 Warszawa liczyła 181 większych
firm cłirześcijańskich, które miały stosunki handlowe z zagra-
nicą i którym Komisya Skarbu Koronnego robiła tę dogo-
dność, że ich paki z towarami były przepuszczane bez rewi-
2yi celnej wprost do komory Warszawa. Rejestr tych kup-
ców był ułożony w porządku alfabetycznym i podpisany
przez magistrat m. Starej Warszawy, a znajduje się w aktach
Komisyi**). Niemasz w tej liczbie kramarzy, sklepikarzy,
przekupniów, niema też żydów, którzy, pomimo zakazów.
*) Magier: Estetyka miasta Warszawy Rzpllcj (oryginał) karty a.
16. 17.
**) Pr. Ekon. A/26, str. 335—338 (druk). Podpisali się Dekert,
f^^dtnt, I. Łukaszewicz, starszy Jawnlk, i Antoni Plath, starszy
JSminny.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona.— T. II. 11
Ió2
handlowali jednak w samej Warszawie na Pociejowie, Kło-
pockiem i w Marywilu (przedstawionym na str. 169).
Nie powtarzając całej listy, wymienimy tylko największe
znakomitości z uwagą, źe poprzednio wyliczone firmy utrzy-
mywały się w większej części.
Wina węgierskie najlepsze znajdowały się u Kuro w-
s k i e g o na Krakowskiem Przedmieściu, u Maruszę w-
s k i e g o na ulicy Freta, oraz u Fukiera w rynku Sta-
rego Miasta.
. Cukrów dostarczali. Lentz i Perosier; zdobyli oni
sobie prawie monopol na cały kraj.
Owoce włoskie sprowadzał C a m p i o n i *).
Magazyny mód utrzymywali: Richard, bogaty cu-
dzoziemiec, który dał Rafało wieżowi w posagu za córką 12.000
czer. zł. (216.000 złp.); Toussaint, który zginął na Pra-
dze w r. 1 794; Carpentier, który miał kapelusze, sprzą-
czki do trzewików, guziki, szlaczki, ale i całe fraki. Damom
służyły: Łazarewiczowa, Rogalska i Ledoux, naj-
pierwsze pucmacherki, czyli kornecyarki; H u r t i g na Kra-
kowskiem Przedmieściu istniał przed r. 1774, a miał w swo-
im sklepie materye, wstążki.
Z księgarzy najdawniejszymi byli : Łokajewski^
Szczepański, Nawarski (przy ulicy Ś-to Jańskiej),
Jarocki, Słowiński, Nicolai. Potem , zdaje się
w pierwszych latach panowania Stanisława Augusta, założył
w Marywilu swoje sławną księgarnię Michał GroU, „uczci-
wy, pracowity, doznający szacunku" i wykształcony, gdyż
posiadał kilka języków. Byłato księgarnia nie tylko sorty-
mentowa, zaopatrzona obficie w dzieła krajowe i zagraniczne,
ale też nakładowa i bardzo czynna, jak świadczą tytuły mnó-
stwa wydanych przez nią dzieł i broszur, skatalogowanych
obecnie przez Zygmunta Wolskiego w dodatku do monografii
poświęconej temu księgarzowi przez Adolfa Pawińskiego (1896,
*) Magier: Estetyka m. Warszawy, str. 17 a. 16.
163
Warszawa). Zaszczycony był tytułem radcy J. K. Mci. Miał
też własną drukarnię. Może niemniej czynnym byt księgarz
nakładca Dufour, na Krakowskiem Przedmieściu; figuruje on
też na licznycłi drukacłi. G a y miał w swej księgarni na-
rzędzia fizyczne i matematyczne (około roku 1790), Po ser,
trzymał głównie książki niemieckie, Lex i Płiaff, urzą-
dzili czytelnię Francuzką; Au i Netto mniej znani *).
Istniały też sklepy niemal uniwersalne towarów fran
ciizkicli i angielskicti: Hampli, Jarzewicza, Rosle-
ra, Prota Potockiego iTeppera, nadzwyczaj ob-
szerne i świetne. Można było tam znaleźć najrozmaitsze
przedmioty: kandelabry i lorynetki, kucłinie i igły, rzędy koń-
skie i dewizki, sukna, muśliny, podeszwy, papier listowy,
portfele, powozy, całe urządzenie domów, a nawet trunki, jak
np. piwo angielskie.
Sklep Hampli w pawilonie pałacu Radziwiłłowskiego
był w r. 1778 jedną z największych! osobliwości Warszawy.
B e r n o u i 1 li widział w licznycłi jego pokojach taki skarb
w srebmycłi, bronzowycłi, kryształowy cłi i marmurowycłi
^vyrobacli, tyle waz, posągów i obrazów, że mu się w oczacli
Wo. Później sklep ten przeszedł na własność No fok a.
Jarzewićz trzymał towary wyłącznie angielskie;
najmniejsza rzecz kosztowała szyling, a płacono gotówką, bo
w sklepie tym nie było wcale książki kredytowej.
Rosi er, mieścił się we własnej, na owe czasy wspa-
niałej kamienicy, która do dziś dnia istnieje i znaną jest po-
wszectmie pod jego imieniem. Zdaje się, że to był spólnik
Hurtiga.
Sklepy T e p p e r a, na Miodowej są nam już znane
z Nr. 117.
*) Magier: 1. cit, str. 17. Bernouilli u Liskego (Cudzoziemcy
w Polsce), str. 220. Racłiunek ze sklepu Hurtiga w Archiwum Sk. Kor.
1-V, plika Nr. 104.
16^
Sklep Prota Potockiego, na Krakowskiem Przed-
mieściu, zawierał najrozmaitsze towary i przedmioty z fabryk
angielskich *).
Dwaj ostatni należeli nadto do liczby bankierów.
Pierwszymi, co do czasu, bankierami byli: Adam Zie-
mann (na Podwalu) i hrabia Riaucour (ul. Ś-to Jańska).
O pierwszym wiemy, że był członkiem Kompanii Manufaktur
Wełnianych w latach 1766—1770, że występował w r. 1776
do Rady Nieustającej z projektem założenia Lombardu, prócz
tego, że sejm delegac3'jny pozwolił mu kupować dobra ziem-
skie**); drugi był zapewne człowiekiem bogatym, jeźli zapła-
cił za swój indygenat 100.000 tynfów, czyli 126.666 złp. w r.
1765. Pieniądze król Stanisław August oddał Komisyi Skarbu
Kor. do funduszu, zbieranego na zakupienie „pałacu Rzpltej".
Sejm 1766 roku udzielił tego zaszczytu przez konstytucyę na-
stępnego brzmienia: „Że wiele na tem zależy Rzpltej, żeby
ludzi cnotliwych i majętnych osobliwemi względami zaszczy-
cać, Ur. Piotra Riaucoura z synem Jędrzejem i z sy-
nowcem Józefem, Generałem Majorem w wojsku Litewskiem,
i Ludwika, biskupa ptolemejskiego, jako też Ur. Karola
S c h m i 1 1 a, in Imperio szlachtą będących, prout ex diplo-
matibus ichźe constat. Nam zasłużonych za powszechną zgo-
dą do indygenatu i prerogatyw szlachectwa w Koronie, W. X.
Litewskiem i prowincyach, do nas należących, przypuszczamy
et capessendorum bonorum capaces mieć chcemy" etc. ***).
W większych operacyach finansowych z epoki sejmu
czteroletniego Riaucour nie jest wspominany; sądzimy je-
*) Schultz: „Reise eines Lieflanders I, 131". Bernouilli u Li-
skcgo str. 243; Magier: 1. cit., str. a. 26.
**) Vol. Leg. VIII, f. 265, (str. 152). Akta Departam. Policyi
od roku 1776 D. P. 15 i Protok. Czynności tegoż Departamentu 1776
i 1777 D. P. 2, str. 23 w Archiwum Głów., oraz niżej § 46.
***) Magier: op. cit., str. 17; Pr. Ekon. A/2, str. 132 (dyspozycya
kupienia domu skarbowego, z dnia 28/2 r. 1765). Vol. Leg. VII, f. 377
(str. 166).
165
dnak, że przykład cudzoziemca bogatego i tytułowanego, co
się trudnił łiandlem pieniężnym, mógł być pożyteczny dla
szlactity polskiej i oddziaływał zapewne na podniesienie stanu
kupieckiego w jej pojęciu.
Gdy na mocy ucłiwały sejmowej Komisya Skarbu Kor.
zawarła w r. 1768 kontrakt o loteryę z Genueńczykami (mar-
grabią de Cr osa i Filipem de Gibeili), założony był
kantor w Warszawie do sprzedawania biletów i rozegrywania
ich. Naczelnikiem kantoru był Boccardo, który był zali-
czany do bankierów warszawskich; zapewne prowadził inte-
resa bankierskie po zniesieniu loteryi Genueńskiej i zastąpieniu
jej krajową w r. 1775 *).
Banki prywatne mnożyły się za Stanisława Augusta już
w pierwszym okresie dla tego zapewne, że Komisya Skar.
Kor., sądząc sprawy wekslowe regularnie i niezwłocznie, na-
wet po za kadencyami, ubezpieczała kredyt handlowy.
A jeszcze żwawszy ruch w tej gałęzi objawia się w okresie
drugim pod wpływem pokoju i ustawy wekslowej z r. 1775,
która pozwoliła szlachcie wystawiać weksle, a raczej poddała
weksle szlacheckie ogólnym przepisom i szybkiej egzekucyi.
Wtedy bankierowie zaczęli wypożyczać pieniądze na ewikcyę
dóbr ziemskich, tudzież przyjmować kapitały na lokacyę.
Ofiarowali wysoki procent: po 6, 7, 8 od sta, a czasem 107o
i więcej **). Niosła więc szlachta wzięte w Gdańsku dukaty;
niejeden sprzedawał dobra, pozbywając się kłopotu z dzier-
^wcami i oddawał cały kapitał do kantoru. Niektórzy dzi-
wili się, jak można opłacać tak wysokie procenty? ale odpo-
wiadano im: C'e st le secret de la maison. Widziano
w kantorze kilku oficyalistów, pochylonych nad grubemi księ-
gami, skrzynię mocno okutą, długie stoły do liczenia pieniędzy
*) Vol. Leg. VII, f. 672 (str. 314); Pr. Ekon. A/ 5, str. 154 i 440;
Magier: op. cit, kartka przy str. a. 24.
**) Magier: 1. cit., str. 33. Gronau: „Ueber den Ycrfall der
Hauptstadt Warschau 1804*, Ragoczy, str. 16.
166
i obfitość woreczków płóciennych, zawierających po 500 du-
katów. Woreczki te różniły się kolorem: Tepper miał zielone,
Blanc czerwone, Potocki żółte; ale publiczność nie do-
myślała się, że bankierowie wypożyczają je sobie wza-
jemnie.
Konstytucya nobilitacyjna z d. 9 listopada 1790 r. wy-
mienia sześć następnych osób, jako „pierwszych bankierów";
Piotra z Ferguszonów Teppera, zięciów jego: Karola Szul-
ca i Augusta Wilhelma Arndta, Fryderyka K a bry ta i zięcia
jego Jana Meysnera; nareszcie Piotra Blanka. Nadto
udzielono nobilitacyę „drugim bankierom", do których zali-
czeni: Jan Klug, Fryderyk Segebarth, Franciszek Marcin
Frybes, Piotr Gotar Frybes i J. Karol Frybes, Andrzej
Kapostas, Fr. Mori no, Jan Fenger i Wincenty Laskie-
wicz. Mówi o nich akt, że „otwarciem swoich banków
handel znaczny ułatwiają, a ztąd dla kraju stają się poży-
tecznymi" .
Pierwsze w tym poczcie miejsce zajmował dom Tep-
pera. Protoplasta jego przybył z Anglii, czy Szkocyi, jak
dowodzi pokrewieństwo z Fergusonami; nie wiemy wszak-
że, ktoto mianowicie i kiedy osiadł w Polsce? Konstytucya
z r. 1764, pozwalająca Piotrowi Tepperowi kupować place
w Warszawie i wznosić na nich ozdobne domy lOb spichle-
rze zbożowe, mieni go obywatelem miasta Poznania *). Był
on jednym z pierwszych kupców, prowadzących handel litych
materyi oraz galonów złotych i srebrnych, miał sklep w Rynku
Starego Miasta pod ratuszem, bodaj jeszcze za Augusta II**).
Już w r. 1750 używał nie małego poważania, gdy jeden z pa-
nów znaczniejszych, mianowicie Wielopolski, chorąży w k.,
*) Vol. Leg. VIT, fol. 572 (str. 164); mylnie więc podaje Magier
(1. cit., str. 34), jakoby Piotr Tepper był „rodem z Torunia*.
**) Magier: 1. cit. powiada, że sklep istniał około r. 1740, lecz
profesor Michał Szymanowski ogłosił rachunek Teppera z roku 1728
w Kur}'erze Warsz. przed kilku laty.
167
amator gry na skr^pcach, grywaf z nim duety *). Prowadzi
interesa bankierskie z pewnością już w 1769 r., ale zapewne
znacznie dawniej""). Fortunę swoje powiększał żwawo, a żył
skromnie, w porównaniu bo\viem z jego dochodami nie było
zbjt uciążliwym wydatkiem wystawienie domu, czyli pałacu
na Miodowej w kstałcie kasy bankierskiej (podług planów
Schoregera). Zresztą pierwsze piętro wynajmował ambasadorom
fosjjskiemu i austryackiemu (baronowi Rewitzkiemuł. W licz-
bie kilkunastu znaczniejszych kupców i mieszczan otrzymał od
■^^
wra
''"iłłMritMS
im
1 1 \
WĘ^¥i
1
"tt
; '
--
—
-... -,
___]
Pałao Teppera (daS E. Grabowskiego, MioJown Nr. 3)
podług LcoiKud* SchmiJlnera iis:i).
sejmu delegacyjnego pozwolenie nabywania dóbr ziemskich, ale
bez tytułu szlachectwa'"*). Będąc bezdzietnym, przysposobił
•) ParaięŁ St. Aug. Poniatowskiego, przdoż. iiroiiisl. Zalc-
»''''go 1870. Drezno I, 40.
") Slan. Augwt nazywa go (1. cit.) bankierem jaż w roku 1750,
"* Pttrnicliiik byt pisany potniej; nazwa la mogła być doJ.iną z przyzwy-
""jwia; w roku zaś 1769 Komisya Skarbu Koron, płaciła mu I proc. za
P"»*blowaiiie sum, wyayłanvch za gronie? (Pr. F-kon. .-\ 6, pud dniem
•^ VoI. Ug. VIII, r. 26.\ (sir. If.J). .Magier: 1. c, sir. a 21'.
168
siostrzeńca, imieniem też Piotra, lecz odróżniającego się zawsze
przydatkiem: „z Ferguszonów". Ten spadkobierca otrzymał
ogromną fortunę i był uważany za najbogatszego bankiera
północy. W istocie widzimy, że inwentarz samych sklepów
(Nr. 117) wykazywał w r. 1783 kapitału tal. 1,242.1 11, czyli
złp. owoczesnych 7,452.665, nie licząc funduszów, umieszczo-
nycli w interesie bankierskim, w entrepryzie tabacznej, oraz
w dobrach Falenty, Gołków i Sękocin (pod Warszawą), które
były cenione na 4 miliony złp. Kantor bankowy miał ciągle
stosunki ze Skarbem Koronnym i ze Skarbem Królewskim; za-
łatwiał wszelkie zlecenia i utrzymywał fundusze ambasady ros-
syjskiej, bardzo znaczne *). Nawet cesarzowa Katarzyna II, po-
sługiwała się domem Teppera, np. przy sprowadzaniu klejno-
tów z zagranicy do Petersburga. I otóż z takiemi zasobami,
z takimi stosunkami i z ogromnym kredytem Ferguson Tepper
stracił uzbieraną przez starego Teppera fortunę. Przyczyna
główna leżała bodaj w osobistych jego przymiotach, czyli ra-
czej wadach, w tej mianowicie, że sobie zasłużył na opinię
„bardzo głupiego człowieka" **). Był nadzwyczajnie próżny
i niedbały. Utrzymywał dom swój na stopie najwspanialszej,
wkładał grube sumy w gospodarkę wiejską, na której zape >
wne się nie znał, ale która mu potrzebną była tylko do figu-
rowania w rzędzie obywateli ziemskich; kupił sobie krzyż
maltański 3-ej klasy, który zawsze nosił w pętlicy; wysadził
się na przyjęcie Stan. Augusta w swoich Falentach i sprawił
*) Tak np. kasa nadzwyczajna, zostawiona przez Bułhakowa,
wynosiła 12 — 13 tysięcy dukatów, jednocześnie dla Igelstroma leżało
100.000 dukatów. Pamiętnik Sieversa, wyd. Żupańsk. V, 60).
**) Gdy raz w roku 1787, w domu hetmana W. Lit. Ogińskiego,
mówił Hailes z przesadną dumą o Anglii, jako o „największym z naro-
dów Europy*, Wawrz. hr. Engestrom, poseł szwedzki, urażony tern odpo-
wiedział: „Możecie pp. Anglicy być bogatszymi od nas wszystkich, ale
gdyby na tej zasadzie wielkość się opierała, toby bankier Tepper, którego
wszyscy mamy za bardzo głupiego człowieka, więcej był wart, niż my",
(Pam., str. 96).
170
całą zastawę srebrną, wyrobioną w kłosy. Grał rolę wiel-
kiego pana i rujnował się, żeby panowie zapomnieli o jego
rodzie, tak, jak się oni rujnowali dla upamiętnienia swycłi
rodów. Żona Filipina, niegdyś piękność, zacłiowała pretensye
w wieku podeszłym i cisnęła się też do wielkiego świata.
Mieli dziesięcioro dzieci, z którycli jeden syn, w 9-ym roku
życia, miał być cudem muzycznym, ale dorósłszy, wszyscy
podobno wykierowali się na utracyuszów, utrzymywali an-
gielskie konie, groomów, powozy etc. Powiadano, że na trzy
dni przed bankructwem zajeździli sześć koni angielskicłi na
polowaniu. Dwaj weszli do wojska rosyjskiego dla rang *).
Z córek jedne wydal Tepper za Szulca, drugą za buchaltera
swego Arndta. Pierwszy otrzymał w posagu od dziadka i te-
ściowej 103.296 złp., potem zapis od teścia na 215.364 złp. **}.
Obaj zięciowie zresztą czerpali podobno z kasy teścia jak
z własnej; ich żony żyły na wielkim świecie. Przez próżność
też zapewne udzielał nieograniczonego kredytu osobom wy-
sokiego stanowiska. Stackelberg już w 1784 r. zadłużył mu
się na 17.000 czer. zł. i nie opłacał nawet procentów***). Stan.
August u niego właśnie robił największe długi — w r. 1793
wykazał 5,120.636 złp.; nadto młodszy Radziwiłł zadłużył się
na 1,980.000 i jeden z Potockich na 1,800.000 złp. ****).
Ggybyż znał przynajmniej Tepper swoje interesa! Ale
wieść niosła, że do kantoru swego nie zaglądał latami całe-
*) Schultz: „Reise eines Licfl." IV^, 4 — 10; Bernouilli u Liske-
go, str. 219. Magier: 1. cit.
**) Metryka Koron. ks. 409, Nr. 22 i 24. Zapis Teppcra może
zresztą pochodzić z jakiejś ugody co do wierzytelności Ponińskich Ale-
ksandra i Karola.
***) Pisał o tern król do Kicińskiego pod dniem 20,'5 1787 w Ka-
linki: Dok. II, 53 (Pam. z XVIII w. Żupańsk. tom. 10).
****) Z listu SicYcrsa do Katarzyny II; Tepper przychodził do niego
ze swym memoryałem; cyfry powyższe, wyrażone w^ dukatach, tudzież ra-
chunek długów królewskich, w Pamiętnik. XVIII wieku. Żupańsk. V, 34
419, 97.
171
mi, że nie widział nadużyć, jakich dopuszczali się jego ofi-
cyaliści. Pierwszy buchalter, pobierający pensyi 2.000 czer.
zł. (^6.000 złp.) żył tak, że wydawać musiał z 8.000 czerw,
zł.; żona jego co roku jeździła dwiema poczwórnemi kareta-
mi do Karlsbadu, Spa, Nicei, Bath, a mąż w domu hulał
z aktorkami. Każdy oficyalista wydawał 4 albo 5 razy wię-
cej, niż płaca jego wynosiła.
„Wracając do tego nieszczęśliwego Teppera (pisze Sie-
vers) nie zasługuje on na żadne politowanie, jakkolwiek jest
strasznem obecne jego położenie. Źle on wyszedł z Generałem
encłief, baronem Igelstromem, nie zapłaciwszy mu na ra-
chunek całej sumy 42.000 dukatów, które mu na ten cel król,
jako jego dłużnik, doręczył. Oszukał on jeszcze wiele innych
osób, oszukiwany sam od swoich zięciów i komisantów".
Powiadano, że bezpośrednim powodem bankructwa miało
być zatrzymanie sum, należnych od rządu rosyjskiego. Przy-
toczony ustęp i w ogóle korespondencya S i e v er s* a nie
sUnerdza tych pogłosek. Wiarogodniejszem jest tlómaczenie
tc^goż Sieversa, że, prócz długów królewskich i pańskich, firmę
tę dotknęła najbardziej „stagnacya pieniężna i kredy^towa na
kontraktach w Dubnie w chwili, kiedy nadeszła wiadomość
o wkroczeniu Prusaków do Polski". Ostateczna likwidac\'a
^^ykazała w r. 1803, że pasywa jego wynosiły 3,288.310 duka-
tów, a więc 59,191.580 złp., ostateczny zaś decyfit 1,046,200
^uk- *). Zresztą nie wydajemy stanowczego sądu. Sprawa tej
iipadłości powinna znaleźć specyalnego badacza; księgi Teppe-
rowskie leżą do dziś dnia w starannem przechowaniu w Ar-
chiwum Głów. Królestwa.
Karol Szulc, według Strojnowskiego, posiadał 3 miliony
w kapitałach i do P/o w dobrach dziedzicznych. W dobrach
swoich Woli Radziwiłłów założył dwie fabryki, ale najbar-
^i^j trudnił się budowlami. Wystawił około 60 nowych do-
•) Pam. z XVm w. Żupań. V, str. 86 i 61. Dystrybucya Korni-
syi Wspólnej Trzech Dworów do Banków Upadłych.
172
mów w Warszawie, a zakupiwszy obszerny plac od Potoc-
kiego, starosty Uomackiego, pobudował kilka wielkich kamie-
nic i kilka mniejszych domów. Cala posesya, zwana i dzi-
siaj Tłomackiem, stanowiła obszerne podwórze, ozdobione
dwiema studniami i odgrodzone od ulicy sztachetami. Wy-
kopał też kanał na Lesznie. Na temże Tłomackiem podróżnik
Schultz widział w maju 1793, jak sprzedawano z licytacyi
stajnie Teppera, 40 koni rasowych i ruchomości *).
Arndt „nieco uczony" miał gabinet historyi naturalnej
i narzędzi fizycznych oraz bibliotekę w domu własnym, przy
ulicy Mazowieckiej (pod Nr. 1348). Nie zajmował wydatnego
stanowiska w świecie finansowym, a jednak zbankrutował ra-
zem z teściem i szwagrem.
K a b r y t, rodem Niemiec z Prus, otworzył bank, jak
się zdaje, po pierwszym rozbiorze kraju. Żył zbytkownie
i upadł razem z Tepperem. Opowiada o nim pewiem szlach-
cic: „Byłem i ja na jednym obiedzie u Kabrego. Cóżto tam
za zbytek, jaka panowała czystość i elegancya! Mało który
dom pański mógł temu wyrównać. Wszędzie najkosztowniej-
szemi dywanami powyściełane posadzki: po wszystkich po-
kojach bronzów, szkieł, zwierciadeł pełno; wszystko to albo
angielskie albo paryzkie... Dano przed obiadem wódkę w naj-
piękniejszych serwisach kryształowych... Jedzenie nieporów-
nane... Pani Kabrowa była nie piękna; ale grzeczna i wielka
elegantka... Bieliznę posyłano do prania do Paryża** **). Przy
bankructwie pasywa jego (1,170.115 dukatów) przewyższały
ogół aktywów o 139.314 duk., czyli około 2 /g miliony złp.
M .e y s n e r, zięć jego, lepiej prowadził interesa swoje
i utrzymał się podczas bankructwa czterech firm powyższych.
*) Glos Stroynowskiego w Dz. Cz. S. G. W. na sesyi 342
z dnia 8/11 1790; Magier: loc. cit.; Schultz: Reise eines Lieflanders I,
150, 149.
**) J. Duklan Ochocki: Pamięt. wyd. I. J. Kraszewski 1857
Wilno ir, 69. Schultz: Reise eines Lieflanders IV, 11. Dystrybucya ma-
sy Kabrytowskiej.
173
Do niego więc udawała się Komisya Skar., gdy w maju 1793
r. trzeba było opłacić procent w Hollandyi od pożyczki skar-
bowej); pożyczył też Sieversowi 18.000 duk., który go nazywa
jedynym w Warszawie bankierem, naturalnie po upadku Tep-
pera i innycłi; potem płacił 10.000 duk. królowi na weksel
tegoż Sieversa; potem otrzymał zlecenie do negocyowania
pożyczki w Hollandyi na 3,000.000 złp. dla Rzpltej; ale wtedy
było „rzeczą pewną, że się ta pożyczka nie powiedzie, cłiyba
za poręczeniem posła rosyjskiego, który go z pewnością nie
da". Zasiadał już dawniej w Dyrekcyi Tabacznej, podejmował
się dostawy sukna dla wojska (60.000 łokci), pożyczył 6.666
czer. zł. na poselstwo Tyszkiewicza do Petersburga, gdy
Skarb nie mógł nigdzie dostać pieniędzy. Podczas powstania
Kościuszkowskiego był powołany do Deputacyi Żywności i ta
Deputacya w jego domu odbywała posiedzenia swoje *).
Blanc Piotr załatwiał zlecenia skarbowe już w 1769
r., uczestniczył w „entrepryzie" tabacznej, w pożyczkacłi rzą-
dowycłi i nie zbankrutował w r. 1793. Chiytr>', czynny i wy-
kształcony specyalista, zawsze obecny w swoim kantorze,
umiał przewidzieć upadłość Teppera i zawczasu zerwał z nim
stosunki. Po katastrofie stał się pierwszą firmą, lecz przez
ostrożność powstrzymywał operacye swoje w kraju i zała-
twiał tylko interesy zagraniczne. Jego pałac (na Senatorskiej
Nr. 461) istnieje dzisiaj. Miał też letnie mieszkanie z ogrodem
"^przedmieściu Fawory. W r. 1794 zasiadał też w Depu-
^cyi Żywności **).
Z liczby drugorzędnycłi bankierów znakomitością, jeżeli
"ic z funduszów, to ze stanowiska politycznego, był Jędrzej
*) Pr. Ekonom. Ą'32, str. 713, 791; A/33 pod dniem 15 marca
'str. 355, 327; Gaz. Wolna Warsz., str. 49. Pamięt. XVIII w., wyd.
Żupański V, 64, 101, 203.
**) Po śmierci Blanka, zaszłej dnia 12 kwietnia 1797 roku bji oglo-
»Mny konkurs, ale to nie była upadłość, tylko postępowanie spadkowo-
"kwidacyjne; dowodzi tego operat urzędowy pruski Magistratu warszaw-
**"*8o w Archiwum Akt Dawnych w Warszawie p. t.: Classifications-Sen-
^ der Blanc*schen Liąuidation XVII, nr. 8 działu mas likwidacyjnych.
174
K a p o s t a s. Brzmienie nazwiska nasuwało nieliturym auto-
rom późniejszym domysł, że był greckiego pochodzenia, ale
rodzinę lę znajdujemy już na początku XVII w. w Sando-
mierzu, w liczbie tamecznych mieszczan osiadłych, posiada-
jących domy w rynku "). Nazwisko ma brzmienie szczero-
slowianskie Kapustas; tak samo prawie („Kapustasz") nazywa
Jędrzeja znający go osobiście Kiliński; a to przynajmniej me
ulega żadnej wątpliwości, że duszę miał na wskroś polską,
uczucia gorąco-patryotyczne. „Człowiek nikczemny na pozór",
nie wyróżniający się z tłumu bogactwem lub ostentacyą, nie
imponował nawtt towarzyszowi niewoli Kitinskiemu, który
Pałac BlanO'a (od ulicy Senatorskiej)
(Z« siiycliu, wykonanego około isio r.)
dodaje Potockiemu, Zakrzewskiemu, Mostowskiemu, tytuły
J, W. a Kapostasowi „Jegomość pan" lub P.; z wdzięcznością
wszakże wspomina, że w podróży do Petersburga opuścił to-
warzystwo Jaśnie-wielmożnych i wyjednał sobie pozwolenie
połączenia się z nim, dla osłodzenia mu samotności**). Pod-
•) Buliński ksiądz: Monografia Sandomierza, 1879, Warszawa,
str. 92. Niomcewic? mówi o Kapos'asie. że się urodził na Węgrzech, lecs
od młodości byl osiadły w Warszawie. (Pam. 1868 Lipsk sir. 213.
") Kiliński: Pam. w Pamiętniku z XVIII wieku wyd. Żupański
w Poznaniu, tom 1, (1860), str. 246, 247.
176
czas sejmu czteroletniego ogłosił drukiem: „Plantę Banku
Narodowego" i prowadził w tym przedmiocie polemikę z GU-
vem. Przekonamy się później, że założenie banku było spraw ą
niezmiernej wagi, że mogło rozwiązać kwestyę armii stuty-
sięcznej; usiłowania przeto Kapostasa świadczą zaszczytnie
tak o jego gorliwości obywatelskiej, jakoteż o wyższem uzdol-
nieniu politycznem. Po dokonaniu drugiego rozbioru pierwsza
myśl związku i powstania wj szła podobno od niego. Odkrył
to nam zaszczycany przyjaźnią Kościuszki, a bardzo do nie-
go zbliżony poufałym stosunkiem jenerał Paszkowski: „Był
na on czas w Warszawie niejaki Kaposztas, bankier z za-
trudnienia, człowiek nikczemny na pozór, ale pochw>i:nego
umysłu i rucliawej duszy, śmiały myślą i sercem, płodny
w sposoby, którego żadne dumy ni próżności łecłitania nie
rozrywały w statecznem ściganiu zamiarów swoicli. Ten,
przez zatrudnienie swoje stykając się z wielką licztją osób
wszelkiego stanu w stolicy i po województwach, a szczegól-
niej w poufałem zażyciu z jenerałem Działy ńskim... przy-
brawszy sobie niejakiego Maruszewskiego z Piotrkowa, mło-
dego człowieka z tęgim duchem i niejakiem usposobieniem,
rzucili obadwa pierwszy rys zamiarów i sposobów powstania
narodu i takowy znanym sobie możniejszym osobom pod-
dawszy, związek w stolicy utworzyli, który coraz bardziej roz-
szerzając się po kraju, spajał myśli i usiłowania we wszystkich
onegoż częściach" *). W istocie Kościuszko na śledztwie pe-
tersburskiem wymienił Kapostasa razem z Walichnowskim
i Jelskim jako członka „Malej Rady", która pośrednicasyła mię-
dzy mieszkańcami i wojskiem w przygotowaniach do powstania.
Sam Kapostas złożył zeznanie, że układał plan powstania
już w lipcu 1793 r. spoinie z Ignacym Działyńskim, który
bez jego zdania nic nie przedsiębrał i pieniędzy na wysela
nie emisaryuszów z własnej kieszeni nie żałował. Kapostas
*) Paszkowski: Dzieje Tadeusza Kościuszki. Kraków 1872 reku.
Drukarnia Uniwersytetu Jagieł, str. 44.
177
w>'clal też na przygotowania z górą 1.500 dukatów (27.000
zip.). Za pośrednictwem bogatego kupca warszawskiego
Gautier, tudzież z wiadomości, zbieranych dorywczo od
podróżnych, ułożył dyslokacyę wojsk rosyjskich i pruskich dla
przesiania Kościuszce; lecz Jelski, jadąc do Drezna i Włoch,
zniszczył te papiery przez obawę wykrycia, a treść ich po-
Htarzał z pamięci. Znany Fryderyk Moszyński, owoczesny
marszałek w. k., miał ulubionego synowca, przed którym się
zwierzał, ten zaś udzielał Kapostasowi wiadomości o policyj-
nych rozrządzeniach Igelstroma. Ostrzeżony tą drogą o gro-
żącym sobie areszcie, Kapostas uciekł d. 1 marca 1794 r. do
Krakowa, zkąd wrócił do Warszawy dopiero po wyparciu
Rosyan d. 20 maja i w tydzień potem zasiadł w Radzie
Tymczasowej; potem był członkiem - zastępcą Rady Najw.
Narodowej, nareszcie prezydującym w Dyrekcyi Biletowej,
gdzie układał ustawę, urządził buchalteryę i kierował fabry-
ksLcyą asygnat *).
Po bankructwie domu Tepperowskiego i Kabryta wynu-
rzyły się nowe firmy bankierskie, dawniej nieznane i w kon-
stytucyi nobilitacyjnej nie wymienione: Satlcr, Poccin i Bernau,
zapewne kupiec Bernaux**).
Po za Warszawą najpoważniejszą w epoce sejmu cztero-
letniego była konfraternia kupiecka w Poznaniu (pomijając
naturabie Gdańsk). W aktach Komisyi Skarbu Koronnego
znajduje się lista alfabetyczna 53 (irm, używających przywi-
leju remissy, czyli odsyłania towarów z granicy wprost do
Poznania dla rewizyi celnej ***). Jakkohviek to miasto było
niocno zniemczonem, przecież, wbrew przesadnemu twierdze-
niu uczonych niemieckich, znajdujemy na tej liście wiele na-
*) HreHia bt. Oóm- Hot. h ,'Ipenir. Poccin. lso6, III. str. 4:^, l.Sf)7,
'. str. 110, 113—119 (Gjiicb).
**) Pr. Ekonom. A/32, str. 15(h», puniwnaj Schultz: Roise cincs
i^eflanders IV, 12.
***) Pr. Ekon. A/ 25, str. 24«; A JS sir. 677.
Wewro^trzne dzieje Polski Korzona. — T. 11. 12
l
178
zwisk czysto polskich. (Jak np.: Żupańscy, Wosidło, Lipora,
dwaj Pawłowscy, dwaj Grabowscy, Tuszyński, Szubelski, Ja-
sieński, Kalkowski, Danielewicz, Moliński, Iwanowicz, Dzier-
nowski, Wroniewski, Dygasiewicz, Sobolewski, Wiskiewski,
Buszka), a pomiędzy cudzoziemskiemi nie jedno zapewne na-
leżało do Polaka z mowy i uczuć. Do tej ostatniej katego-
ryi zaliczamy szczególnie rodziny, które się wywodziły od
Anglików i Szkotów, osiedlonycli w wiekach XV i XVI, mia-
ły one bowiem dosyć czasu do spolszczenia się.
Pomiędzy kupcami poznańskimi pierwsze miejsce zajmo-
wał Jan Klug, wymieniony w konstytucyi nobilitacyjnej
w liczbie „drugich bankierów". Jego to zapewne akta skar-
bowe z lat 1767 i 1768 nazywają „negocyantem" lub „kup-
cem angielskim" *). Był to podobno człowiek szanowany
powszechnie i chwalony za szlachetność charakteru. Miał wy-
borną fabrykę wyrobów wełnianych. Dom jego liczył się do
najpiękniejszych w Poznaniu, kosztowny zaś ogród ze sztucz-
nemi pagórkami i gustownemi budynkami był ozdobą miasta.
W r. 1793 zbankrutował dla nieznanych nam powodów **).
Z kupców krakowskich wiemy o jednym tylko bankie-
rze Lewińskim, że wypłacał podróżnym na zlecenie ban-
kierów wiedeńskich i przy tej sposobności spajał swoich kund-
manów węgrzynem ***).
W Wilnie bankier B i 1 1 i n g wypłacał pensyę Sadkow-
skiemu na zlecenia, odbierane z Petersburga *^**).
Do najbogatszych kupców w Koronie należał też około
r. 1792 szwajcar Jen ni i Spółka, który utrzymywał ogrom-
ne składy płócien szwajcarskich i bielizny stołowej w War-
*) Pr. Ekon. A 4 264; A 5, str. 235, pisze się tylko nieco ina-
czej: Klugh.
**) Kausch: Nachrichten ii bor Polen II, 165. H ols che: 1. cit. 11^
314. Pr. Ekon. A 32, str. 297.
**"') Engcstróm: Pamięt. tłum. I. J. Kraszewski, str. 31.
**"*; Kelacya Dcoutacyi... o bunty II, 415.
179
szawrie, Krakowie, Lublinie i Berdyczowie. Płótna miały .być
wyborne „ciężkie, równe, gęste jak cieniuchny papier, nici
w nich trudno było dojrzeć; sztuka ceniła się po 100 do 300
dukatów (1.800 — 5.400 złp.). Mienie tej spółki obliczano na
12,000.000 złp. *).
W Lublinie było kilku zamożniejszych kupców, jak Be-
niamin F i n c k e, Dawid Heyzler i Weber, o których
już wspomnieliśmy, że zakupywali zboże na Bugu i Wieprzu,
Heyzler był nawet bankierem i zbankrutował w r. 1793.
Berdyczów prowadził znaczny handel z Mołdawią, Wo-
łoszcz}''zną i Rosyą; liczono tu 10 hurtowników i 50 sklepów,
przepełnionych różnemi towarami **). Handel ten był w rę-
fcu żydów, z których najbogatsi: Chaim Chmielnicki,
kupiec bławatny, i B o r u c li, handlujący suknami, byli już
i^ymienieni wyżej (tom I, str. 223).
Z niniejszego przeglądu widzimy, że cały zastęp mo-
źniejszych kupców i bankierów składał się w większej części
z cudzoziemców, albo też ludzi pochodzenia cudzoziemskiego.
W mniemaniu szlachty doznawali oni takiego upośledzenia,
że wszyscy niemal marzą o nobilitacyach, indygenatach albo
przynajmniej o kupowaniu dóbr ziemskich. Było to więc za-
sługą społeczną, dowodem odwagi i wyzwolenia się od prze-
sądów, gdy do tej upośledzonej klasy wszedł bez żadnego
przymusu bogaty pan polski: Prot Potocki, (str. 184).
Odziedziczył on po ojcu dobra wielkie w Lubelskiem
i klucz Maclinowiecki w Kijowskiem bez grosza długu, a nad-
to gotowizny 6 milionów złp. na jednym z banków holcnder-
skicłi. Ożenił się bogato z Lubomirską, potem sam dokupił
Cudnowszczyznę i Lubar. Nie z potrzeby tedy pieniężnej
imał się łokcia i kwarty. Założył sklep na Krakowskiem
*) T. Duklana Ochockiego: Pamiętnik wyd. I. J. Kraszew-
ski II, 206.
**) Tamże II, 208. I. J. Kraszewski: Polska w trzech ruznio-
rach III. 681.
180 .
Przedmieściu, gdzie można było żądać wszelkich towaró
angielskich. Urzędownie też ogłosił się bankierem. Obrał s
bie zawód handlowy, jak powiadano, za wpływem księcte:^^^
Ossowskiego, który był jego nauczycielem, towarzyszem p
droży zagranicznej, doradcą i organizatorem pierwszego lianr
dlu wódek na małą skalę. Buchalteryi i operacyj bankier
skich uczył Potockiego Karol Krugel, który też późnier
miał u niego dobrze płatną posadę i występował niejednokro^^
tnie jako plenipotent w sprawach największej wagi. Później
sam Potocki starał się zbierać do siebie młodzież zdatną, któ —
rą zwał sekretarzami. W3'prawiał ją też do Machnówki, z któ-
rej chciał urządzić wielką jakąś kolonię przemysłowo-handlo-
wą. Wzniósł tam dużo budowli, które później rozsypały się
w gruzy *).
Działalność handlową Potockiego opowiedzmy jego wla-
snemi słowy: „Używał przez lat wiele kredytu powszechnego-
sposobem bankierskim, utrzymując, tak w kraju, jako i za-
granicą, najściślejszą punktualność, służąc krajowym obywa
telom w rozlicznych interesach, powierzając ku ich dogodna
ści kapitałów, jakie od wielu innych, z mocy kredytu swój
go, miał sobie powierzone. Nad osiągnięte po przodkac
swoich dobra rozszerzył przez związki rozmaite nabycia dób
ziemskich i sum wielorakiego rodzaju, dzisiaj majątek swó
składających. Pozakładał na różnych miejscach fabryki i rę
kodzieła. Zaprowadził w niektórych miejscach przemysł han
dlowy. W szczególności, powodując się ojcowskim zamia
rom N. Króla Imci i patr3''otycznym radom J. O. Księcia Pry
masa, oraz życzeniu i namowom wielu godnych współoby
watelów, przywiódł do skutku ważne dla Ukrainy przedsi
wzięcie handlu czarnomorskiego, i korzystając z najłaskaw
*) Magier: Ksletyka m. Warszawy, str. 34 i 35. Ochocki ^
Pamiętnik II, 142, 143, podpis Krugel a na umowie o pożyczkę 10 mił ^
zip. z Komisyą Skarbu Kor. dnia 23.2 1789, w Pr. Ekonom. A/26, stc"*
141 — 144.
181
szego dla polskich obywatelów udziału, od N. Imperatorowej
Rosyjskiej dozwolonego, założył dom handlowy w Chersonie
pod imieniem Prota Potockiego i kompanii polskiej. Otrzymał
patenta na używanie flagi rosyjskiej *). Zakupił okręty i że*-
glugę kupiecką na kilku własnych okrętach, oprócz najmowa-
nych, na Czamem i Śródziemnem morzu prowadził. A kie-
dy wojna Rosyi z Porta Ottomańską przerw^a tę żeglugę,
nie przestał tenże dom handlowy ułatwiać silnego odbytu
produktów polskich na opatrzenie żjrwnością floty czarnomor-
skiej N. Imperatorowej i na budowę okrętów wojennych. Tym
sposotyem niżej podpisany dał uzyskać wiele milionów oby-
watelom polskim. Przez które to czynności handlowe ścią-
gnęły się stopniami w dom Chersoński znaczne kapitały....
Trzy kantory utrzymywał: w Warszawie, (który szczególnie
wszelkie Śt.-Jańskich kontraktów obrachunki załat\Aiał), Ma-
clinówce i Chersonie**)".
W czerwcu 1793 Machnówka była „miejscem wesołem,
kosztownemi budowlami obszernie zasłanem... Miły widok
był do dwóchset przeszło widzieć sierot i dzieci obojej płci
w mundurach, jak pracowały na kołowrotkach i robocie swej
przyśpiewywały w różnych głosach... Browar tutejszy 5.000
beczek piwa na rok wydaje" ***).
Była to działalność rozległa, ruchliwa i dla kraju niewąt-
pliwie pożyteczna. Prot Potocki miał u publiczności opinię
*) Przypominamy, że flagi rosyjskiej lub auslryackiej używać mu-
siały okręty wszystkich narodowości, ponieważ traktat, w Kuczuk-Kajnar-
% zawarty, otwierał cieśniny Bosforu i Dardanellów tylko dla rosyjskich
^ cesarskich statków.
**) Memoryał do N. Generalności podany przez W. Prota Potoc-
•oego w okolicznościach jego bankowych i kredytowych z Grodna, dnia 1 6
Kwietnia roku 1793. Rezolucya konfederacyi z trzymiesięcznym termi-
nem do złożenia bilansu pod dniem 13 maja 1793, (druk w Bibliotece Uni-
wersytetu Warsz. Nr. VI, 16, 5, 36).
***) Buyno do Kicińskiego 14 czerwca 1796 w korcsp. Piusa Kiciń-
skiego, t I.
182
człowieka czynnego i czujnego *). Nie sfyszeliśmy też, źeb
kto mu zarzucał utracyuszostwo lub życie łiulaszcze. Dlaczi
góż więc zbankrutował z Tepperem i Kabrytem?
Przyczyną główną było, zdaje się, zbyteczne rozszerz
nie operacyj, pomięszanie interesów łiandlowycli z rolniczymi
ziemiańskimi; Potocki bowiem zakupował i dzierżawił ogrom
ne dobra **), wkładał znaczne kapitały w Macłinówkę, cłici
być i rolnikiem, i fabrykantem, i kolonizatorem, i kupcem de-
talicznym i bankierem. Przyjmując obce kapitały, płacił na-
der wysokie procenta, które mógłby może wycofać z obro-
tów czysto handlowycłi, ale którycłi mu w żadnym razie rol-
nictwo dostarczyć i zwrócić nie mogło. Zapłacił ruiną za
zbyteczną rzutkość, za niedostateczną gruntowność obracłio-
wań, ale błędy takie są w nim łatwe do wytłómaczenia, gdy
nie miał w otoczeniu swojem tradycyi, gdy sam nie mógł na-
być doświadczenia praktycznego, gdy się zapalał teoryą, gdy
pod wpływem pocłiodzenia, krwi, wrażeń pierwotnycłi i sta-
nowiska społecznego nie był w stanie oderwać się zupełnie
od roli, żeby się innej specyalności niepodzielnie poświęcić.
Winniejszymi od niego są owi kupcy i bankierowie — mie-
szczanie, którzy na łiandlu urośli i do racłiunku wdrożeni
byli, a przecież oprzeć się nie zdołali pokusie zbyt rozległycti
ze szlacłitą stosunków. Oprócz bowiem niedbalstwa w pro-
wadzeniu kantorów i nadmiernych wydatków osobistych, do
głównych przyczyn bankructwa czterech firm zaliczyć nie-
wątpliwie należy tę, którą wytknął Waleryan Stroy-
nowski: „Bankierowie warszawscy byli tak nierozsądni, że
pożyczali pieniądze na hypoteki właścicielom i dla tego wszy-
*) Schultz: Reise eines Lieflanders IV, 11.
**) Jak np. wziął w arendę na 3 lata od stycznia 1791 roku klucz
Miropol, szacowany na 900,0CHJ złp. za 63.000; patrz: ^.Produkt do spra-
wy Dzieduszyckicgo pisarza w. W. X. Litewsk. z masą Prota Potockiego
1799". (druk).
183
scy upadli, pożyczka bowiem na hypotekę przez bankiera jest
nawet przeciwna instytucyi jego banku" *).
42. Przejrzawszy wszystkie gałęzie handlu zagranicz-
nego, winniśmy teraz postawić pytanie: jakie zyski lub straty
przynosił on krajowi? ile pieniędz}' dostaraczał społeczeństwu?
Dokładnie rozwiązać te pjiania można tylk(j na podsta-
wie bilansów łiandlow^Th, czyli zestawienia wartości wywozu
i przywozu w każdym roku. Dia Anglii T o o k e mógł uło-
żyć nieprzerwany szereg bilansów, poczynając od roku 1783.
lecz w innycłi państwacłi praca taka byłab}', zdaje się. nie-
możliwą do wykonania, a w Polsce znajdujemy do niej zale-
dwo kilka wskazówek.
Co do pierwszego okresu nie posiadamy zgoła żadnych
bilansów, ani obliczeń urzędowych. Tylko z przytoczonych
w § 37 wspomnień Stroynowskiego z tablic i cenni-
ków Gdańska (tab. 86, 67, 68) wnioskować możemy, że ilość
wnyiezionych zbóż wzrastała w latach 17^)8 — 177<.) do naj-
Wższych w wieku XVni cyfr, że jeszcze w latach 1771
i 1772, przy powszechnym nieurodzaju w Europie, Polska
sprzedała partye znaczne, a brała ceny bardzo wysokie, że
zatem w epoce rzezi hajdamackiej i konfederacyi P>arskiej
przypływ pieniędzy z zagranicy musiał l\vć niezwykle obfity.
Ale nie posiadamy żadn^-ch danych do określenia, ile
pieniędzy wyszło na opłacenie przywozu? ile się zmarnowało
^^' zaburzeniach krajowyxh? Musimy poprzestać na ogólniko-
wem zdaniu Stroynowskiego, że pobrane z wywozu
pieniądze nie utrzymały się w Polsce „jako w kraju ubogim".
W latach, kiedy się dokonywał picrwsz\' rozbi<')r krnju.
1/73 — 1775, nie może bvć mowy o żadnym bilansie. Z lu-
żnycłi wszakże wskazówek, skarg i odezw W(.-)dz<'>w lub am-
basadorów, przekonywamy się. że to był czas okr<">pnej ruiny
*) Strovnowski: RkonutiiiU;i Towszechna I\raj(:)\va ISl'), Warsza-
wa § 479, str. 177.
1^^^-^
f
i
^B|WB|p\.^ *^^^H
W
L^
k
i
i
Ppot Potookl
Ihumu Willanowskiego)
185
ekonomicznej, że cały gmach społeczny był wstrząśniony aż
do fundamentów, że w roju larw, które się wtedy nad Pol-
ską ziemią tłukły, larwa nędzy rozpostarła też brudne swe
skrzydła.
Repnin, przejeżdżając w roku 1778 przez Warszawę, po
10-letniej niebytności, spostrzegł wielką odmianę: ludzie, któ-
r>'cłi dawniej znał jako pierwszych bogaczy i dygnitarzy, byli
zmuszeni zniżyć znacznie skalę życia. „To się rzuca w oczy
tak dalece, że się człek widzi nie w stolicy, lecz na ubogiej
prowincył, a wszystko to pochodzi z nadzwyczajnego zmniej-
szenia ilości pieniędzy w kraju" *).
Na początek drugiego okresu mamy dwa bilanse urzę-
dowe dla Korony z lat 1776 i 1777. Przedstawiają się one
^v następnej postaci: **).
Tab. 118.
1776 1777
złp. zip.
^Ves2ło produktów zagranicznych za 48,640.^)69—47,488.867
^Kszło „ krajowych za gra-
nicę za 22,096.360—29,838.238
Deficyt w>wozu . . . 26,544.308—17,649.629
Wspominaliśmy już, jakie wrażenie zrobiły te bilanse
^^ sejmie 1780 r. i na calem społeczeństwie. Odtąd powta-
*) Cosonheerb 1. c. XXIX, str. 20.
**) Części składowe sumy ogólnej wywozu były już piniaiie w T.i-
blicy iify Podajemy teraz odpowiednie puzycye przywozu. Weszło pm-
<iuktóu' zagranicznych do kraju:
Do Małopolski
9,118.671
8,89t.62()
Do Mazowsza
17,468.662
17,313.221
Do Wielkopolski
10,611.882
10,833.221
Do Rusi
8,148.778
7,003,266
Do Ukrainy
3,2'>8.28f')
3.443.^*07
Razem
48,641 ).(;(>'>
47,4S8.8o7
4
186
rza się ciągle i w glosach sejmowych i w pismach trwożny
okrzyk, że Polska sprzedaje za 60, a kupuje za 100 milio-
nów, a zatem corocznie, raczej co dwa lata, dopłaca 40 mi-
lionów. To samo powtarzają cudzoziemcy, piszący o Polsce,
poczynając od Biischinga który oba bilanse przedruko-
wał aż do Jekla *), który nie znajduje w tem nawet nic dzi-
wnego, owszem widzi tylko dowód braku pilności przemysło-
wej (Kunstfleisses) w Polsce. Jakkolwiek pożytecznym i mo-
ralizującym był wywód taki dla owoczesnego pokolenia, my
wszakże nie możemy uznać go za normę stałą chociażby dla
drugiego okresu. Niepodobna, żeby Polska stale co roku
miała dopłacać narodom obcym po kikadziesiąt milionów dla
prostej przyczyny, że nie posiadała własnych kopalń srebra,
ani złota, że floty srebrne nie dowoziły jej, tak jak królom
hiszpańskim, niewyczerpanych skarbów z Potosi i Zacatecasu.
Wierzymy, iż w roku 1776 bilans mógł być przerażający, bo
nie ustało jeszcze działanie katastrofy rozbiorowej. Wywóz
gwałtownie zmniejszył się, a potrzeb i skali życia w równym
stosunku uszczuplić społeczeństwo nie mogło i niezbędne to-
wary z zagranicy sprowadzić musiało. Przecież polepszenie
objawiło się już w r. 1777; sądzimy, że w latach następnych,
szczególnie zaś od r. 1784 przywóz dochodził do równowagi
z wywozem. Nie posiadamy wprawdzie bilansów urzędowych,
ale do tego wniosku upoważnia nas uwydatniony w § 38
wzrost ilości i wartości wywozu zbożowego, znany z § 22
rozwój rolnictwa i podrożenie dóbr ziemskich, nareszcie po-
mnażanie się firm kupieckich i bankierskich, otwarcie handlu
Czarnomorskiego, udogodnienia spławu i t. p.
Komisya Skarbowa Koronna wydała pod dniem 3 listo-
pada 1787 roku rezolucyę względem formowania bilansów
*) Jekel, Franz, Joseph: Pohlens Handelsgeschichte, Wien und
Triest 1809, Gcistinger II, 85—87.
187
prowincyonalnych i generalnego co kwartał, „tak ewekty jako
i inwekty, na dwie ręce przez pisarzów mianowicie: na końcu
regestrów celnych na komorach i na końcu raptularzów
w prowincyi każdej po ultymie.... Z tego Ur. Kontrarege-
stranci prowincyonalni po każdej odbytej ultymie (obrachunku
kwartalnj^m) bilans zrobią i Komisyi w czasach, ultimom
skarbow}^m przepisanych, z kwartału przeszłego od 1 stycz-
nia r. 1788 przeszłą. Z tego Regencya Generalna zrobi bi-
lans generalny i Komisyi złoży" *).
Cz}''tając tę rezolucyę, obiecywaliśmy sobie zupełnie do-
kładną informacyę o ruchu handlowym w okresie trzecim;
tymczasem nie natrafiliśmy nigdzie na ślad, aby w Koronie
by^ sporządzony podczas sejmu czteroletniego chociaż jeden
bilans przywozu i wywozu z wyszczególnieniem towarów,
albo nawet ich wartości w sumach ogólnych. Dziennik Han-
dlowyr^ drukując wzmiankowany niejednokrotnie bilans handlu
litewskiego z 6-ciu miesięcy r. 1792, obiecywał szukać w Ko-
^is}ri Skarbowej Koronnej i wydrukować go własn^^m ko-
sztem, jeśliby znalazł, a ponieważ nie wydrukował, wigc
prawdopodobnie nie znalazł go. Przeglądając księgi percepty
skarbu koronnego z lat 1788. 1789, 1790, 1791 i 1792, wi-
dzieliśmy wprawdzie, że cła są tam rozdzielone na dwie ka-
tegorye: importationis i exportationis, ale w sumach kwar-
talnyoh obie pozycye były łączone. Ponieważ jednak każdy
kwar-taj zawierał cyfry szczegółowe tak cła „kupieckiego",
jakot^i „szlacheckiego generalnego", przeto mogliśmy wyna-
leźć Sumy oddzielne roczne dla każdej kategoryi**). Tym spo-
sobem otrzymaliśmy rezultaty następne:
*) Pr. Ekon. A/24, str. 695 — 709, przedrukowane też w Dzień.
Handl. nss, str. 24.
**) Arch. Skarbu Kor. dział Vii, księgi 57, 60, 64, 70.
188
Tab. 119.
Cła pobrano w Koronie
1789 1790 1791 1792
Przywozowego 1,197.903 791.963 1,335.232 1,005.82
Wywozowego 574.966 580.229 611.080 701.77
łącznie 1,772.869 1,372.192 1,946.312 1,707.59
a w okresach 2-letnich 3, 1 45 .06 1 3,653.908
Trudno z tych danych wnioskować o wartości towa-
rów i produktów, które ocleniu uległy, bo gdybyśmy najsta —
ranniej przestudyowali taryfy celne, to jeszcze niepodobnabj^^
było złożyć bilansu, nie wiedząc, jakie mianowicie artykuły^
i w jakich ilościach przechodziły przez komory graniczne^
Przypuszczając, że na artykuły wywozowe, nakładane cło
wynosiło 1 proc, moglibyśmy wnosić, że wartość całego wy-
wozu w Koronie wynosiła w latach 1789 — 1792 milionów: 57,5 ^
58, 61, 70, ale w rzeczywistości wartość musiała być wię-
kszą, bo naprzykład na mocy traktatu z Austryą cło wywo-
zowe powinno było wynosić tylko Vi 2 proc. Cło przywozo-
we od towarów zagranicznych było obliczane w stosunku
wyższym 2 do 4 razy, ale wątpimy, żeby w całej taryfie
utrzymaną była norma stała; tem niebezpieczniejszem przeto
staje się wnioskowanie z ilości pobranego cła o wartości oclo-
nych towarów i pozostaje nam tylko wrażenie ogólne, że
w żadnym roku z czasów sejmu czteroletniego przywóz nie
przewyższał wywozu, a zapewne był niższym, a zatem „wa-
ga handlu" przechylała się na korzyść Polski. Ku poparciu
wniosku takiego służyć może tylekroć powoływany bilans
handlu litewskiego, który obecnie podajemy in extenso (od
rzucając grosze).
Widzimy ztąd, że w ciągu półrocza obrót handlowy
Litwy wynosił 40 milionów a zysk jej wynosił około 4 mil.
W drugiem półroczu, zimowem, obrót musiał być mniejszy
189
znacznie, wszakże, o ile wnioskować można z rachunków
cłowych koronnych, wynosił przynajmniej połowę obrotu let-
niego. Tym sposobem wywóz Litwy w r. 1792 dochodził
w najgorszym razie do 34, a przywóz do 28 milionów. Ko-
rona, ze względu na swój obszar, ludność, lepsze gospodar-
stwo, większą ilość fabryk i działalność stolicy Warszawy,
musiała wyprowadzać za granicę przynajmniej trzy razy wię-
cej od Litwy, a więc w r. 1792 przeszło 100 milionów. Lą-
cz^o obie sumy otrzymamy całkowity wywóz Polski 134 mi-
liony, czyli cyfrę, która się mieści w granicach wartości wy-
^^''ozii, obliczonego na podstawie cen gdańskich, lub angiel-
skich i tablic ilościow>xh (Nr. IL^). Ta zgodność rezultatów
ośmiela nas do twierdzenia: 1) że obrót handlowy w epoce
sejmu czteroletniego zwiększył się znakomicie w porównaniu
z: latami 1776 i 1777; 2) że wartość wywozu w latach po-
nny sinych trzeciego okresu mogła dosięgać cyfry 150 milio-
nów złp.; 3) że wartość towarów przywiezionych z zagranicy
z pewnością była mniejszą, a najmniejszą stosunkowo w roku
^790, kiedy stanowiła około połowy wywozu; 4) że zatem
Polska trzeciego okresu epoki badanej, osiągała zysk z han-
dlu zagranicznego, który jednak zapewne nie przewyższał cy-
^^' 30 mil. złp. w latach pomyślnych. Ale cyfry tej nie na-
leży brać za przeciętną dla dłuższego, chociażby dziesięciolet-
'^i^go okresu: w latach niepomyślnych zysk mógł zejść do ze-
^^I przed r. 1783 bilanse roczne zamykały się zapewne z de-
ficytem, lubo nie tak strasznym, jak deficyt z r. 1776 i po-
przednich lat rozbiorowj^ch. Pozostały po tych klęskach
^gr-om długów przytłaczał ciężkiem brzemieniem mienie pry-
watne i zasoby narodowe; nie rychło brzemię to mogło być
usuniętem przez wpływ późniejszych korzystnych bilansów:
^'^ioski nasze przeto nie przeczą powtarzanemu wciąż mnie-
"^riiu spółczesnych, że Polska była krajem ubogim; usuwają
one tylko przesadę i wskazują źródło, zkąd czerpali bankie-
roAriej panowie, szlachta zamożna fundusze na swe życie wy-
stawne, na wydatki zbytkowne.
190
CM
HO
N
I
I
I
I ^ — %
^ i
! *-
i " I
>
G
<0
O
E
CM
^
O
CO
00
3
E
o
o
O
co
u
3
t3
N -^
H
CU
O
g
N
u
•«j
P
X"— \
oL
*o
a
^
o
o
tlj
^"^
o
CA
O
t4
^1
5:
O
•O
3 "2
(A
2
CU
o
>
o
Q
2St
O
1^
k.
o
3
O
k.
«— ' ^ C» lO o^ ^ -^
-H C* -^ -^ «0 t^ lO
co «o 'I* 'I* o^ r*
co
=s
\0 «-*
00
-t 00 c^i o
co r* o co
vc c> o o
• • • »
00 c* co >o
00 C' co
r» C^ Q r» 00 u*^ c^i
00 o tO r* X o Cl
o lO co C> !-•_ p co
o 00 -^* ci co vC o
o
--* o S
o Cl t
co
rt —
co
lO
I o I"* _ _ - -
I ^-4 «-4 d Cl o
—« Cl Cl r*^
00 co' •^'
— u'3 -«
Cl co
co Cl
Cl r*
• •
o o «
co ^ 00
— « co r^
• •
^ CVI
1
oe
^ lO
c^i 1-^ O:
Cl ^ O
'^. P 1
lO ^ ci
Cl
co
»0>0>pcor^r^OcoOCcoooi'*cotC | oc
00'— '^^"-^CO^O^-^OO^^O-^f^ I c
co ^^
co o a^
^ Cl
•^ O
o Cl
CI
Cl
X-
CI
ic X a^ lO co co lO »o Tf X Tf I-*
r^cor^—iiOOOO^coo^l"^
^ O^ iC >o r~^ --< o o -^ I- o
06 lO Cl 0>- ^ só C> c-i
C^ lO -I' Cl —
o X
^ CO Cl X Cl •'I- - .
X X lO l^ o >n: Cl
u~ •— r-* 30 O O Cl
lO có O
Cl co —
I-*
Cl —
o
łT;
Cl
c
I?
co
tO Cl
ci
co
lO
o
I I
o co o -t
O lO 'I- uO
I-* ^ X O
• • •
— « Cl Cl
I"*
O
I-O
Cl
O^ «0 o »*'5 Cl ifl lO c^
8—^ o "ł" o o X X
X — o o X o c>
• ••••••■
coO^^+r^coiO-^ _
^co^-i^-^i-ci — lO
r«» a« Cl ^ «-• -^
«h Ck 0^
^ 00 00
Cl o
o
co
Cl
o ic co o
o tr) z> —
\o o ^ X
o 1^ o Cl
X o
^ . . co o Cl
C> x> 00
1 Cl X ic C —
8ic -^ O —
»-i — ^ t— 1 it:
'f c- —
Cl
r^ Cl o o iT
I"* -^ i>- C^ I iT
CN O^ 't X
o* vd n- c 1
'I- Cl
Cl o Cl lO o C^ o Cl
X co o ^ X ■^- «-• i'"^
o Cl »C Cl >0
»}■ r^ Cl X — ^
O — Cl Cl ^
lO Cl X O^
o 'I- r^ Cl
•^ o ^
X
o ^ ^^ lO
co
o o
X r^
X X
p o
có 16
co co
x' co
I i
^C0"^-"^-Ot^O?0l'*l-'l^'^CI
^ "^ o iO i~ "^ X >C o "^ — ' X Cl
— I Cl X iC o co o Cl Cl o 1- |-»
Q o i.O
O^ iC 1^
co o
^1 ^
!-» Cl X
co X
I-* ^^
tc d
TT CO
Cl Cl
Cl co
co I-
Cl
— X
Cl Cl
o o
Cl
o X X O Cl
Cl a^ o ł
00 00 •«*;
co '^ »c ci ci o
O X — ' I- -^ co
X O »C Cl
»o Cl o
<«^ lO o >Ó 't !
"«i- 't nC 1-^ CO I
1^ I"* co "^^ X
o Cl o co to o co Cl Q I-* X o r^ X Cl «—
l-C0OXXClX— 'O— ''tCliO'1- — 1^
-^ o X I-* co ii^ X X 3 O^ o iC ^* I" i~
^ o -^ co Cl
i.t- lO r*- O^ r^
M sO 1^
Cl ^
lO
^ Cl
co >0 — ' o
C> 'I- Cl I-*
o Cl — '
Cl
v> co
X o
Cl
n
X
X
co
X
Cl
c
O)
o
■N
c
rt i2 -ss .^ i: - ^ -^
c
>.
u o o
o
B
o
i-*
t/3
C3
. _. . —. —Ł —t —t ^-^ •— « "^ 1 <^ I
0
o"2
M5
tfj C
• -^
.„„
«Ni«
^s
>,-5
C3
V-'
•^-2
>'.'^
C
a:x;
^*^
n:-n:
ri Cl
II I
ibo^CTJiCc^r^rló^
ca II I fi£::
^■oooar^fłrł?Om>oO'^lc'łOr^ili--ol ' 1:^^
^ -ł o o DO — -T Tf o O p q S ■n "=0 Q 11
f-~co"Q ^-Oic-łfjwo^o it-i-oo I 00 in~^ i i"^i -J
r- ■* 5- in O' n (>~Q"o to m^"!-! 1 c>~Q~c3~~i~n~^ ii I — "
' ' ' 'iSSSis2l'Hsi5il|is' '^''
IS22SSRS t2SSS"SSES8""8 18 1 l=2"S
I £ IS I I 1 I SiSSSg8;r;5" |
I I I I I I I I I I N
'&oS.'2-^ i£ a -^ :5 E^ i <r^
192
W Anglii w okresie 10-letnim (1785 — 1794), pomimo
niepomyślnych lat 1785, 1787, 1788, w których bilans han-
dlowy zamykał się deficytem, przeciętna przewyźka wywozu
nad przywozem ogólnym wyniosła 1,099.596 funt. sterl., czyli
złp. 43,726.268, zaś przewyźka wyprowadzonych produktów
i fabrykatów W. Brytanii nad przywozem zagranicznym do
samej Brytanii 1,309.612 funt. sterl., czyli złp. 52,077.713
rocznie *).
We Francyi w roku 1787 przewyźka wywozu ocenioną
była na 44,500.000, a w 1789 na 36,000.000 liwrów, to jest
71,582.000 i 57,909.000 złp. **).
W okresie czwartym ułożenie jakiegokolwiek bilansu
jest niemożliwe z powodu zaburzeń wojennych i rozprzężenia
władz rządowych. Łatwo przecież domyślać się możemy, iż
o zysku z handlu zagranicznego nie może być mowy po
bankructwach z r. 1793 sześciu firm bankierskich: Teppera,
Szulca, Prota Potockiego, Kabryta, Łyszkowskiego i Heyzlera.
Z ostatecznego wypadku likwidacyi, zakończonej przez Wspól-
ną Komisyę Trzech Dworów wiatach 1801 — 1803, dowiadu-
jemy się, że pasywa czterech bankierów wynosiły 159,623.405
złp., to jest podług stopy 19 złp. na 1 czer. złoty.
Nr. 121.
151,630.180 złp. stopy 18-zlotowej.
Lubo nie znamy ogólnej sumy deficytu wszystkich 6ciu
banków, domyślamy się jednak, że po strąceniu aktywów de-
ficyt ogólny wynieść musiał przynajmniej 28 milionów zip.,
ale przed likwidacyą dla wierzycieli z lat 1793 i 1793 zaha—
*) Tookc: Thoughts a Details of Ihe high and Iow prices Apperm
dix to Part II, nr. 1.
**) Be er: Historya Handlu tłum. rosyjskie II, 244. Sybel: Gcscł^
der Revol. I, 32.
Monety Twybite wr mennioacŁi
za StaniiUwa Augutta.
s :^ E B lą N E.
SO. SwnzIotiiwkK (J. S. — Juet Sch»ed«r>
21. PólUlaiek (T. 8. ^Foderjk Sjlm)
ifJ))
Druk. Artyit B. 8ikonU*c«
Monety nrybite tx mentiicaoli
za StamiKława Auguita.
S 1$ E B 1$ X R.
la Mrtąk gUdaki (R. E. OE ^Etraim ErenoJ
nrak. Attyit. B. Sikonklsso
Moiiety nrybite nr nieni^ioacł)
M Stailtłaiia Aa|i«la.
26 Czerwony cłoty (A. P. ^ Antoni Partenstelii)
Czerwony złoty póKoraciny
27. Cwrwony iloty potrójny
38. Curwony złoty tcurlandikl
Drak. Ar^t 8 SłkaiBkUro
i
«•
*:':**■ •• ** ••7*1 A ,••;■ j ,
h'
Monety wybite mt mennicach
M Slaniitaira AsgatU.
UIRUZIAN^H.
Sael4g (G. = Gartcnb«rg>.
Groai V. G. ^von Gartenberg)
Drak Artr»t 8. Wkonkljco
Monety vrybite vr meiuiłoaoli
ta Ituittam AifMta.
i. CrOH &. CwEfraloi Braan)
a l^ojik (O. = Garttobwg)
7. Trojak (E. a =- Efrmim Breon)
I. M4* Pofakł T.KonoM
Da ite. m t. U-cfc
. Drak. Artjit S SlkonUwo
I'
u : ^- .'
. ł
• •• -
Monety urybite -w mennlcad)
» 8lui8taw« Augusta.
S I^ B B R I>J B.
14. Dzle8lfviogroaiówka (E. B. == Efraim Brenn)
Drak. Artyit. 9. Słkonki*^.
lUonety urybite Tar mei]i)lcacl|
zt Staniiława Aa|ii)t«.
a r< E B I? N E.
«. Pólilotek (F. 8. => Frydurk SjliM
IS. ZtoMwkft <F. S. = Fiydeiyk Sylm)
17. ZtotówkK (E. B. = E&alm Breon)
18. afltdwka (U, V. =
19. aotiwk* (M. V. =
Monę tarł ft Versovieiis)
Drak. Ar^it. 6. SlkaiiUtgo
193
czoną była cała masa pasywów i społeczeństwo utraciło od-
razo sto I<ill<adziesiąt milionów zip. na upadłości banków *).
Po długich latacłi oczelciwania wierzyciele odzyskali podobno
nie więcej nad dwudziestą część kapitału, a niektórzy, miano-
wicie Prota Potockiego, po latacłi 60-ciu nie mogli się jeszcze
doczekać rezultatu likwidacyi **). Gdy zaś doliczymy długi
Stanisława Augusta, to się utworzy taka masa, że musiała
pocłiłonąć wszelkie bieżące zyski handlu zagranicznego. Więc
powstanie Kościuszkowskie mogło czerpać zasoby pieniężne
chj^ba z dawnych oszczędności.
43. Przed zamknięciem niniejszego rozdziału możemy
jeszcze spytać: ile i jakiej monety krążyło w Polsce? Pytanie
*) w księgach rzeczonej Komisyi W'spólnej Trzech Dworów do
upadłych banków znajdujemy ostateczną dystrybucyę mas w następnych bi-
Iraisach:
dukatów złp. gr.
Tepperowska (1802) była winna 3,288.310 12 13
miała fundusze. . . . 1,4(J6.435 14 10',.,,
zostaje dłużna .... 2,2r)0.281 1 10
ma na to 1,204.087 lu 10
Orafa Prota Potockiego (1803) pozostaje winna . . 1,311.348 S 16
ma 854.51' 7 13 2
I-^ierwotnie zaś (1793) była winna 69,507.330 złp.
Cabrita winna 1,170.115 10 19
miała funduszu. . . . l,«)3(.).80l 1 27
lecz przez różne kombi-
nacye z masą ogólną
upadłości zostaje dłu-
żną 512. 17S
ma na to 720.8*29
Szulca dłużna JS4.52<)
ma na to .S*^). I6S 13 3
Uwaga: czerwone złote rachowano tu podlui; stopy l'> złp. na 1 du
kat. Podane przez Kraszę wąskiego w Polsce w trzech rozbiorach dwo-
jakie liczby (III, 317 i 393) nie są dokładne.
**) Dembowski Leon: Pamiętniki w .Ateneum 18S2 roku, maj
str. 299.
Wewnętnne dzieje Polski Korzona. — T. II. 13
takie ma tern większe znaczenie, iż kredyt owoczesny ogn
niczał się wyłącznie prawie do weksli, iż papiery publiczn ^
nie istniały prawie, jak to wykażemy niżej, a zatem społ^
czeństwo posługiwać się musiało tylko gotowizną.
Po pracowitych badaniach Czackiego, który jako
członek Komisyi Skarbu Koronnego rozrządzał dokumentami
urzędowymi, oraz po jasnej, treściwej i ze wszech miar zna-
komitej rozprawie Lelewela, przedrukowanej w tomie V
edycyi Żupańskiego, nie widzimy potrzeby traktować tu kwe-
styi o monecie polskiej ze stanowiska numizmatycznego, te-
chnicznego i historycznego. Szukaliśmy tylko wskazówek,
o ile stan monetarny zadawalnial potrzeby gospodarstwa spo-
łecznego Polski w badanej epoce.
Historya powszechna świadczy, iż wszystkie gatunki
monet z biegiem czasu zmniejszały się w swojej wartości
skutkiem fałszowania, dokonywanego w mennicach gwoli po-
większenia dochodów bez nakładania nowego podatku. W Pol-
sce denar, niegdyś za Piastów główna jednostka monetarna,
potomek rzymskiego denara, zawierający w sobie srebra na
jakich 18 groszy, zmalał w wieku XVIII do Vi8 grosza i stał
się maluczką monetą zdawkową, miedziakiem; utrzymywał
się jednak, dzięki szczególnemu konserwatyzmowi Polaków,
jeśli nie w obrotach kupieckich to w rachunkach skarbowych.
W naszych obliczeniach już nie ma znaczenia i będziemy go
pomijali. Grosz, odbity pierwotnie w Pradze Czeskiej w r.
1300 i wprowadzony do Polski przez króla Wacława, wart
był przeszło 40 groszy z epoki Stanisława Augusta, bo sta-
nowił '/^^^ część grzywny kolońskiej srebra. W epoce, którą
się zajmujemy, jest on miedziakiem wartości Yso złotego; kur-
sują wszakże grosze srebrne czyli szóstaki, wartości 7\/j3 gr.
miedzianych. Złoty, ukazujący się w rachunkach skarbowych
na początku wieku XVI, był zrazu monetą złotą vy rzeczy-
wistości i odpowiadał mniej więcej dukatowi (florenckiemu,
ztąd nazwa florenu), przeistoczył się rychło, bo już w poło-
wie XVII wieku na monetę srebrną wartości 30 groszj^ ale
otrzymał nazwę tynfa od nazwiska An. Tiimpe, myncarza
1"! "
z :zi>x Jar.a Kaziniierza. Ale tvr.:V r.arv?v sv^Me r\\:!i\^
:!e 5ia.\-.-. z-:* i^i razu ryK* falszowar.c. nawet ra \vicv:.M
• • • • •
^'rr..:, l-c::r/ wśr-.si sru>ro>zeń \vo'"enr.vch i:\va::a; taki J.oclwi
T.er.r.:cz.-:v z2l dobre źródło do zasilenia \v\\:icńczon.C:;o ska:-
^\i. Szk>dlr.ve skutki nieuczciwych ivch o:^eracv! dał\ s:o
z czasem uczuć b^jleśnie i sejm z roku 1717 zabrał si^^ do
re:orxv: oznaczył wartość tvn:a na cros;:v .>S i ut\vor.*\l
i>^C5Z0'Ay złoty z oznaczeniem stosunku do c/orwoncco
złotego, czyli dukata jak 1 : 1>>.
Zda-e sie, że ów złoty nie był moneta realna, ;'.o mor.-
rica \vVci'ała zawsze tynfy i szóstaki, że m^* i:..\\va;. o t\ Iko
w rachubie * \
Były leż w\'bijane talary i o r t \- srebrne.
F^rzeniesienie mennicy do Drezna przez Aui^usia 11 Sa<a
nie poprawiło sprawy: wybito blizko UO mil. podłui; >lopy
Jana Kazimierza i Jana III: nie była to dobra moneta: alo
najfatalniejszą epoką stały się czasy wojny sicdmiolcinioj, i;vi\-
f^ndenk II. opanowawszy Saksonię i znalazls.y tam niLii-
nicę polską, osadził zaraz żyda berlińskioŁ;o l''tVaiina i ka/ał
niu bić fałszywą monetę, gorszą jcszc;'.e oy.\ popr/odnioj /. po-
piersiem Agusta IIL dla użytku Polski: p<.>tcm ::alo::ył dv\\i\:\
podobną fabrykę we Wrocławiu. Wprowaduiono \\i^*c vlo
Polski w latacti 1757 — 176^> mn(')stwo lichych ansuiMcHlmow,
-Szostaków, groszy i tynfów zwanych „bakami". llo>c icj
*'\ Ganiąc tę reformę, Borch, woj owo. la inilatK-ki a ;-.;ir.i..ciii kiiii:i
**fz mcnniczny, mówił na sejmie dnia k 11 ITon n)kii. «iulyl\\ kłusiuu
^y^ 2 r. 1707... zostawiła była tynfowi iriii^ złotego, :aku' lyiU dn k" aMi
^J konstytucyi nosił, czego jest d(nv<)Jom napis XXX i;i o>>ł)runi n.i iNii-
•^ł^h Kazimierzowskich... tern samem cała j-rawic w tej iii<tnvvMi- iNlini. lu-
fctur idealitas, bo w 18-tu tynlach hylhy walor J\v.k'!i talarów... 1 oo/.
$^y taż konst\'tucya, uformowawszy złoly idealny, jakin-o do o\vci',o e/asw
Polsita nic miała, tynfowi 8 groszy przydała, zo.st iwila tym Sj^t».stilHMii is
złotym blisko 4 tynfów waloru idealnego (JiS -.^ is ns I gros;«ini, to jisi
o W grosze więcej nad 18 złotych) przeciw szacunkowi wewti^trzneniii,
czewoncgo złotego. „Idcam pro realitale brać byliśrny obliL^ouani"* (Dya-
ryusz 1766, karta b).
fałszywej monety obliczano później na 85,000.0C)(), r
200,000.000, a ktoś nawet w samych tynfach na 400,000.0C
zł. *). Z historyi handlu powszechnego wiadomo, że ta op
racya Fryderyka II, która zresztą rozciągała się i na monę
własną pruską, oraz na monety innych krajów niemieckie
sprowadziła ciężkie przesilenie finansowe Hamburskie z ro
1763 **). Niemniej musiała cierpieć i Polska, jak widać z ue
wersału Teodora Wessla, podskarbiego w. k., z dnia 12 sie
pnia r. 1761***). Dygnitarz ten, supremus rei monetari.
praefectus, zaznacza podrożenie nieznośne wszystkich rzec:
kłótnia po miastach, targach i gościńcach, zaboje, a ztąd n:
skończone procesy; dla zaradzenia temu oznacza kurs
rozmaitych monet. Spis jest tak długi, cechy wymienione t.
liczne, że chyba numizmatyk uczony, albo biegły w sw>'
fachu kupiec potrafił się uchronić pomyłki: 3 kategorye tyn-
fów miały być rachowane po 35 groszy, jedna po 33, jednak
po 30, „więcej niż kilkanaście gatunków imitowanych saskicłi ^
tynfów" po gr. 15 etc. Czerwony złoty, podług konstytucyi
r. 1717, przywrócony do waloru 18 zł.
Jedną z pierwszych czynności Stanisława Augusta, po
wstąpieniu na tron, było otrzymanie napowrót od sejmu pra-
wa (jus cudendae moneta e), ustąpionego niegdyś Rze-
czypospolitej od Zygmunta III, i urządzenie mennicy. „Nie li-
towaliśmy zatem dalszej pracy i znacznych nakładów dla spro-
wadzenia z cudzych krajów ludzi umiejętnych i wszelkiego
gatunku rzemieślników, owszem, cum s a c r i fi c i o należących
•) Tam. Hist. Pol. 1784, sir. 190 i 150; Stanisław August, po-
dając ilość monety, puszczonej przez Fryderyka U, na 200 milionów, wj'-
jaśnia zarazem łatwość rozpowszechnienia się w Polsce tern, że na mocy
traktatu Welawskiego elektorowie brandeburscy mieli prawo i bili rzeczy-
wiście tynfy i szostaki z napisami polskiemi (I\amictniki tłóm. Bronisł.
Zaleskiego 1870, wyd. Kraszewski II, 244).
*•) Wirth: „Geschichte der Handelskriscn, 1874, str. 70, 74.
•"") Druk, znajdujący się w Fiibl. Tniwersyt. Warsz. Publicz. Inne
wylicza Czacki O. P. i L. P. 1, 171.
1^^
nam e X j u r e m o n e t a n d i p o ż y t kó w postaraliśmy się
zafundować porządną do prędkiego opatrzenia kraju nowcnii
pieniędzmi zdatną i w niczem najlepszym w Europie nie ustę-
pującą mennicę". Pochwalając to urządzenie, sejm z r. IToc*
oznaczył zarazem stopę menniczną: po zip. 80 z jednej grz>-w-
ny kolońskiej feinu srebra i około * ._, funta) czyli po Im* , zip.
na 1 czerwony złoty próby i wagi holenderskiej; talari»w zaś
10 kazano bić z tej samej grzywny, a więc 1 talar miał za-
wierać 8 złp. Złoty dzielił się na 4 grosze srebrne i na M
groszy miedzianych, któr\'ch 120 miało się wybijać z funta
miedzi *'». Kanclerz Zamoyski, wyjaśniając, że stopa ta jest
zgodna ze stopą Cesarstwa niemieckiego lad ligam Im per i i\
Wnurzał najlepsze co do przyszłości nadzieje. „Proporcwi
między złotem a srebrem jest zachowana tak dalece. ::c ku-
pcom będzie za jedno, czyli zlotem, czyli srebrem za r.asze
płacić towary, a tak na obydwóch metalach nam zb\'wac nie
może **)*■. Wszystkie tynfy i baki były odtąd wycofane
z obiegu i przetapiane w mennicy na nową miMietę.
Nie ziściły się jednak świetne nadzieje. Komisyc Skar-
*^^^'a i Menniczną natratiają wciąż na nowe truJności i kło-
P*^^y. o czem świadczy mnó^twt^ wydawanych. uniwcr>a!nw;
^^'^ymuje się w użyciu dawna rachuba ipo is zip. na 1 c;:cr.
'^'•' skarb nawet w swoich księgach kasowych prowadzi
^^^'oistą rachubę — dawną i nową podług redukc\'i; nowa mp-
"^^ srebrna okazała się nie tylk(j dobra, ale zbyt dobra, bo
znikała szybko i wycliodzila za granicę. Podskarbi w. k.
(Adam Poniński") w uniwersale swoini z d. ló marca 1 7.s7 r.
*) yol. Leg. yil, fol. 4:»1, ^;r. 1*'/.
**) Dvarvusz IT^jh, scsv;i XXyiI z dri;:! ^ 11 Uarta \\ \\\.:i\ky,c
autorem stopy 1:80 był nic Z:ini(ły>ki, \cca rmr^li, wnicwuJ.i :i;:'iaiK'ki,
P"tniejszy kanclerz, wbrew /Janin .\ii^u-;t:i .Mi»«^zynsUieiv», l'iiri:: a i iia.r-
tenberga, którzy proponowali 1:^K ((.'zacki: o l.itcnsk. i I*. IVav ach 1,
przypis 7).
198
wyznaje, że w ciągu 20-u lat wyszło z kraju 40 milionów
złp. *).
Nie było bodaj sejmu, na którymby ta sprawa mone-
tarna nie wchodziła na stół, ale nie umiano zaradzić złemu.
Dopiero w 1786 r. ucli walono zmniejszenie stopy do 83 i pół
złp. z grzywny kolońskiej feinu, a tym sposobem przywrócono
dawniej ustanowiony i uporczywie w powszeclinem użyciu
utrzymujący się stosunek 18 złp. na 1 czerwony zloty. Po-
dobnież wartość talara zniżono do 7 złp. gr. 25^'^ (16"/io
z grzywny kol.).
W końcu Rada Najw>'ższa Narodowa z woli Kościuszki,
oświadczonej w obozie pod Winiarami d. 3 maja 1794, zmniej-
sz3^ła jeszcze bardziej wartość złotego, kazała bowiem wybijać
84 i pół zip. z grzywny kolońskiej **).
Naturalnie, że Mennica, skupując monetę starą lub fał-
szywą, płaciła taniej, żeby mogła pokryć koszta przebijania.
Działalność jej aż do czerwca r. 1794 (kiedy stopa została
zmniejszoną do 84 i pół złp. na grzywnę kolońską), okazuje się
w następnycli cyfracłi, ułożonych przez Czackiego na
podstawie raportów urzędowych i powtórzonych przez Lele-
wela ***).
Tab. 122.
Wybito :
Dukatów złotych talarów póltalarów złp. w groszacłi srebr.
1766 do 1786 109.155 2,939.360 43,798.830
1786 do 1794 99.076 2,366.834 30,566.548
Razem: 205.231 5,306.194 74,365.378
') Uniwersał ten jest przedrukowany w Dz. Handl. 1787, str. 154.
) Uniwersał z dnia 13/6 1794, w Gaz. Woln. Warszaw. Nr. 17.
") Lelewel: O monecie polskiej w Polsce: Dzieje i Rzeczy jej V,
285. Czacki: O Polskich i Lit. Pr. 1, 173, 176, 185, cyfra wybitej mie-
dzi na str. 156, przypisek 3; cyfra dukatów poprawiona podług edycyi
pierwszej z roku 18(K).
f
199
Co do miedzi zaś, znajdujemy tylko cylrc ogólną z lat
17 ryb — 1795, mianowicie 11,878.592 złp. 8'.^, gr. Men-
nica kupowała miedź węgierską po cenie 17 '4 dukatów za
cerntnar a 160 ft., w latach 1785 — 17<s6 miała zakontrakto-
\v",einych po tejże cenie 2(X) cetnarów miedzi krajowej z Mie-
dzianej Góry pod Kielcami; potem sprowadzała krążki czyste
t>^z rauterowania i wyciskania stempli z l*'alunu od Szwedz-
ie i ^ Kompanii Stora Kopparbergs Bergslags Aktiebolags, ktt')ra
\\r r. 1791 dostarczyła 11.642 sztuk a 11,; gram wagi na
tT-ojaki i 34.926 a 3.6 gram. wagi na groszaki *).
Sprowadzając wszystkie poz\'cye podług podanycłi powy-
żej dwócti gatunków stopy, otrz\'mamy na pierwszy 20 le-
tni okres wartość wybitej monety polskiej, złotej i srebrnej,
69,091.806 złp. a doliczając - ;, z całej masy miedzi wybitej
w ciągu lat 30-tu mianowicie 7,919.0<S2 złp., utworzymy su-
mę ogólną 77,010.868 złp., na drugi zaś okres w złocie
i w srebrze 50,809.857 złp., a w miedzi proporcye S-lctnią
3.167.025 złp. razem 53,977.482 złp , ogółem zaś w obu
okresacłi wybito wszelkiej monety prawie KW,9S8.;:)50 złp.
<lwoistej stopy.
Po d. 13 czerwca 1794 podług nowej zmniejszonej sto-
Py. zapewne do dnia upadku Warszawy, wybiła mennica:
Tab. 123.
<^zer\vonemi złotemi trzech gatunków na . . 60i>.432 złp.
złotówkami 7,123.350 „
talarami 1.0^;6.432 ,,
Razem .... N..S13220 „
*) O miedzi polskiej Protukiil Miedzianoy Gury, MS bibl.
Uniw. Warsz. Nr. 734, o .szwedzkiej za-^ p()inf(irm<»\v.'il mię uprzejmie an-
fykwaryusz Henryk Bukowski w liście z dnia 'J'> 12 iJS^u wedle ks.;[^
wymienionej Kompanii. Og«>lna wai^a krążków większych wynosiła 1 skop-
pund— 2U lispundó\v=40t.> skolpunduw i tyleż waga og('tlna mniejszych.
200
Przypominamy nasamprzód, że według wspomnień W a —
leryana Strojnowskiego (§. 37) na jarmarku Lwów —
skim w roku 1768 było zebranycłi pieniędzy na 100 mi—
lionów złp.
W r. 1776 Jabłonowski, wojewoda poznański, mówił na.
sejmie, że z wybitycłi do owego czasu 44,865.174 złp.
trzecia część wykupiona, wiele pozostało w zabranycłi kra-
jacłi, „że ledwo szósta część kursująca w kraju okazuje się**.
Podług tego racliunku ilość gotowizny w Pcl^^oe wyniosłaby
4,447.000 złp.
Ale na tymże sejmie Małacliowski, pisarz w. k., poseł
poznański, powiadał: „Jestto wyracłiowano, że dziś (w r. 1776)
kursujący cłi w Polsce pieniędzy nie masz nad 15 milionów;
około 7-miu za sól wycłiodzi, zostaje tylko 8 cyrkulujących,
które gdy importatą raty której półrocznej do skarbu wpłyną,
nic prawie nie zostanie w kraju do cyrkulowania. Nie przy-
cłiodzi do kraju z Gdańska i innycłi importat jak blizko 4
miliony, a że więcej za samą sól wycłiodzi, przeto wniosek
nicocłiybny, że co rok mniej pieniędzy będzie w Polsce".
Upraszał nawet, aby trzecia część podatku na wojsko była
brana w ziarnie i innych produktach.
W dalszym toku rozpraw król Stanisław August wszy-
stkie te obrachowania i „racyonacye" nazwał „szczerą sup-
pozycyą** i odmówił im wszelkiej wiary" *). Jakoż dowia-
•) „Czczę ja osoby, których zdania wyrażały suppozycyę majątku
narodowego, ale mogły się one omylić czyli w masie ogólnej, czyli w licz-
bie kursujących pieniędzy. W innych krajach, gdzie jest więcej sposobno-
ści do gruntownego w takich mater3'ach egzaminu, możnaby dokładniej po-
wiedzieć, że jest lylo i lyle pieniędzy. U nas to jest szczerą suppozycyą,
na którąby śmiało i przeciwne formować można. Gdyb}'m chciał argumen-
tować z menniczych rachunków, wickszaby się daleko od 15tu milionów
okazała suma, ale jako i to nie byłoby dowodną demonstracyą, tak zdaje
się, że i tamte racyonacye nie są na swojem miejscu** (Dy ary us z 1776»
sesya 27 z dnia 7/10 str. 'Jó7: głosy poprzednie tamże na scsyi 17, z dniu
łV.9. Notaty generała brygady Wielkopol. w liibliot. Pamięt. i Podróży
Kraszewskiego IV, 118).
201
dujeray się skądinąd, że na jarmarku w Poznaniu 1778 r.
znajdowało się do wypożyczenia 160.000 dukat.=2,880.000 złp.
Niepodpisany autor artykułu z Pamiętnika Hist. Polit.,
p- t- „Niedostatek pieniędzy w Polsce", pisanego w r. 1784,
a w^iec przed reformą stopy monetarnej, mówiąc o wychodze-
niu dobrej monety srebrnej, wnioskuje: ,,teraz jest chyba
4- ,000000 zł.", a wniosek swój popiera on dowodem następu-
jącym: „kiedy na ratę marcową, albo septembrową, zbiorą
i oddadzą do skarbu podymne (2 i pół mil. półrocznie), to za-
wsze dobra moneta srebrna tak zniknie, iż w wielu miejscach
nie widać, jak tylko samą miedź i złoto cyrkulujące". Dalej,
^^' ^^-''ielkopolsce płacą podatki wytartą polską monetą z Wro-
cławia, nadpłacają po 2 grosze na jednym złotym, bo ?ą
tylko złe pruskie pieniądze, których skarb koronny nie przNJ-
"^"J^. Klęskę tę przypisuje autor prawu mennicznemu z r.
^'^>y ponieważ z 10-ciu dobrych talarów bito 9, a nie z ^) u
dzies^ięć^ jak w Austryi *). Na ten artykuł była odpowiedź
ro\rr>ież bezimienna, w której tłómaczono trudności w wybo-
^^ F*omiędzy stopami (Graumana i ad ligam Im per i i), oraz
konieczność przyjmowania pruskich pieniędzy, z powodu zo-
bow-j^zań traktatu Welawskiego, ale faktowi nie przeczono*").
Do jednakowych prawie wniosków przychodzi, albo
wniosld poprzednie podziela (jeśli mu były znane) Sandomie-
rzanin w r. 1786. W swoim projekcie o sposobach zbogace-
nia Polski powiada on: za Augusta lii wykupiono dobrą mo-
netę, a podłą za to dano około 85 mil. zip. i to takiej, że na
tynfie było szkody podług redukcyi po groszy 'S), Za te-
raźniejszego panowania wybito srebrnej dobrej monety 4i> i r('»r
mil. złotych, na których jeszcze większą Polska ponosi szkodę.
1)0 po wykupieniu onej towarami i su ftry nami (souverain'y >,
już się ani cząstka srebrnej monety nie wróciła do Polski i na
suffrynach tracić kraj musiał. Led\yo -I miliony teraz zostało
♦) Pam. H. P. 1784, str. 1'>1, L">:>-''.
**) Pam. H. P. 1784, sir. 4'yS— r»<>r..
srebrnej monety polskiej, miedzianej ledwo ó milionów jest
w całej Polszczę. Podatku półrocznego około 8-miu milionów
ztożyć potrzeba, i to złotą i srebrną monetą. Ludzi ma
Polska około 10 milionów. Każdy z nicłi ma nieucłironne
potrzeby i wydatki. Gdyby nie łiandel zbożowy wspomagał
nas pieniędzmi, jużbyśmy dawno płakali na dobroć srebrnej
naszej monety... Należałoby zrównać one z naj podlejszą
pruską... Złota moneta ma walor zniżony do 16v^ złp., a za
granicą idzie po 18 zip., więc ucieka z kraju" *). W rok pó-
źniej, tenże Sandomierzanin powiększa trochę te cyfry, ale
wnioski swoje utrzymuje i nawet zaostrza je: „od 1 stycznia
r. 1766 wybito srebrnej monety złp. 45,474.402 i pół. Z wia-
domości, które ma, wnosi taż mennica, iż 1) przez zabór
kraju i z nicli pieniędzy, 2) przez przewagę zagranicznego
liandlu od tylu lat, przez podstępy żydowskie i inne utraciła
Polska srebrnej monety 7s wybitej, przeto dziś ledwie jej się
znajduje w kraju złp. bfiA7A42^/^. Nie mamy podobnego do-
niesienia o miedzianej monecie, przeto obracłiunek musimy
czynić polityczny taki... wypada: 5,132.395 złp.; razem
przeto 10,179.866. Choćby skarb na podatki samo odbierał
złoto, tedy ludność Polski, wynosząca 12 milionów, całą tą
masą nie może sprawić cyrkulacyi przyzwoitej... Cóż dopiero
mówić, gdy podatek krajowy, do 20 mil. wynoszący na rok,
rozeszle do Kamieńca Podolskiego na wojsko i wyda temuż
w Warszawie; niż się rozejdą od nich te podatki, w^przód
trzeba składać na drugie półrocze. Wszystko to dowodzi, że
szczupła liczba polskich pieniędzy jest przyczyną niemałą, iź
na aukcyą wojska pozwolić nie chcą, gdyż i ta garstka wojska
kosztuje złp, 5,977.161" **l
Podobnie biada Chełmianin w r. 1789: „Przyznajemy
się do tego, lubo z naszym wstydem i szkodą, że ogół bo-
gactwa krajowego nie przechodzi 40 milionów". Ponieważ
') I)z. Handl. 1786, str. óOO-oOl'.
**) Dz. Handl. 1787, str. 237—9.
203
iuaności rachuje sie S' mil., jedna rata po^aiki.»\v wv:"lo^i _'0 iv.il..
chociaż więc jest 3 mil. ludności nie mającej p:eni^dz\\ ws-iakiie
2anim p«xlatki wrócą od wojska, pozostaje tylko po 4 /.Ip. na
'^^esiąc na osobę * i.
Nareszcie sam Switkowski -zapewne- w ,\\'\>:awie!uu
P''-*Htvcznem Polski" w r. 17^3 powiada: ,Te -.^iMyciiNTA".
^ . • « » •
•^ ^tór}*ch biegli w rachunkach pł:)lityczn>'ch mini>tr«.»wie wr.ie-
^-^j i doszli, że w Anglii r. 1773 znajdowało Mę pieniędzy w ::lo-
^j<^ i srebrze 22 mil. funtów sterłingow. czyli sn.JAhajahO -jp.:
^ We PYancyi jeszcze 1720, kieviy handel z koloniami nie
^^'zbil się tak wysoko, jak teraz, by!o już cyrkulujacych pie-
"i^vi2v na 2,CKX).0X) (X)0 liwrow coś zawiele, chvba razem
^ papierami Law'a» są nam mocnym powodem do tego zda-
^i-O-* że w Polszczę nie może być więcej w zlocie i srebr/.e pie-
'^ i<?azv jak 80,000.CX)«J zip. **..
Poseł austryacki de Cache gani:\c w depes/A' do rządu
^^^"ojego z d. 22 października 17ss r. uchwalę sejmu czierolet-
n i te^o o armii stotysięcznej. twierdzi, że ..ilość monety będącej
'^^^ r-^olsce nie przew>*ższa K.K) milion^^w inni ją p«>dają na
■^ — 0>, nie ma więc żadnego stosunku między majątkiem kraju,
^ "^^"ydatkiem na samą armię ""*).
W końcu, marszałek sejmu czteroletniego Stanisław Ma-
^^^^^howski oświadczył d. 20 października 17s^^ że lubo „(\^ól
*^^^^hiodu skart>owego nie jest jeszcze dokładnie wiadomym.
^^^^ wnosić można, że piątą część cyrkulując\cli pieniędzy
^^rnować będzie *"***.). Nie wiemy, ile w«')wczas liczono dochodu
^^^rbowego, nie możemy przeto wiedzieć z pewnością, jak
^"^ielką była owa część piąta"' Na parę dni pr/.edtem Stroj-
^^ Wski liczył nowouchwalonych pnd-tkow 10. a dawnych
"^^ Koronie i Litwie 16, czyli razem 2'> inili«>::ow », jeśli Ma-
") Dz. Handl. 17S*>, sir. 4'>'., pr/ypisck (c».
**) Pam. Hist. Polit. ITSIi, sir. -is/,.
***) Kalinka: Sejm ('zU'n»lLlni (KS^o) I, l.VS.
*"*♦) Dz. Cz. S. O. W. scsya 17«j, Unia Jo In ITS'*.
*****) Dz, Cz. .S. G. W. sosyii 174 z dni:i l'». 1".
r
204
lachowski tę sumę miał na myśli, w takim razie liczył on
„cyrkulujących w Polsce pieniędzy" około 130 milionów.
A my cóż powiemy? Zajrzawszy do tablicy 122, zau-
ważymy nasamprzód, że owe najniższe obrachowania wycho-
dzą z mylnej informacyi co do ilości w>'bitej monety. Do r.
1783 mennica wypuściła w istocie 43 '.'o mil., ale tylko w zło-
tówkach i w mniejszych monetach; oprócz tej cyfry atoli
ważną pozyc3^ę stanowią talary i półtalary, że nie wspomni-
my o dukatach; chociażby więc wymienione urzędownie przez
podskarbiego 40 mil. miały wyjść z kraju bez żadnej kom-
pensaty kruszcowej na same tylko zagraniczne towary (czego
nawet Sandomiei^zanin nie twierdzi), to i tak jeszcze pozo-
stawałoby nie 4, ale przeszło 6 mil. srebrnej monety polskiej
na r. 1786, a następnie z każdym rokiem stosunek ten mu-
siałby się poprawiać skutkiem nieustannego działania mennicy
i zredukowania stopy.
Powtóre, nie powinniśmy spuszczać z uwagi faktu, źe
moneta srebrna polska nie była jedj^nym znakiem vvymianj\
krążyło bowiem w Polsce mnóstwo monet zagranicznych. Nie
wchodzimy w roztrząsanie kwesty i: czy nie ponosił naród,
a szczególnie klasy nieoświeconc strat, przyjmując różnorodne
pieniądze, których wartości dokładnie znać było niepodobna,
oraz czy mogła Komisya Menniczna zaspokoić potrzeby han-
dlu wewnętrznego monetą krajową, nie mając kopalni srebra
ani złota i zakupując te kruszce a nawet miedź za granicą
jako towar? Poprzestajemy na zaznaczeniu samego faktu, że
obcej monety krążyło dużo.
O.erwony złoty czyli dukat, szczególnie holenderski, stał
się niemal ^monetą krajową, gdyż nim się handel prowadzi,
dobra i arendy płacą, kapitały zbierają". Od czasów Augusta
III-go we wszelkich transakcyach wieczystych używają się
v\'yłącznie czer. złote holenderskie jako moneta niezmienna,
gdy inne. a szczególnie srebrne stały się niepewnemi co do
swej wewnętrznej wartości. Kasy bankierów właśnie napeł-
2o:>
niune byty woreczkami po 300 dukatów *\ Z uniwersału Ko-
misy! Skarbowej Kor. z d. '29 kwietnia 17t)7 r.. przekony-
^vaaiy się, że w obiegu znajdowało si«^ monet zagranicznych
3<J gatunków srebrnych i J4 złotych, niektóre aż z X\'II
^vieku. Znajdujemy tu i holenderskie Abert-talery od r. 171*0
(P^^ złp. S gr. 10) i hiszpańskie talery od r. lólM ipo zip.
' gr. 24) i nowe hiszpańskie, oraz amerykańskie talery (po
2^- 8 gr. 16) i stare lod r. l')44ł. oraz nowsze irancuskie ta-
^^0' (po zł. 8 gr. 12 albo po zip. 9 gr. h\ i duńskie, szwedzkie
^ nowe tureckie Izelato, i raguzańskie. i ruble w pięciu ga-
^i^nkach (wartości stosownie do roku (;d z!p. 7 lt. O do zip.
^ v^T-. 5), nareszcie dawne polskie talery od r. l')20 i nawe-
O'n/3', zredukowane do jednakowej wartości izlp. 1 gr. ^) *^ '^.
*^ oj ewództwo Braclawskie w r. 17W(.) by!o napełni* »ne moneta
ros3,-jską, tak, że za dukata w zlocie dawano po 2.') zip. mit-
^ziE^. Na Rusi i Ukrainie wchodziła już w zwyczaj rachuba
^a ruble. Wyjechawszy kilka mil za Warszawo, już siv'
P^^^^lciej monety nie zobaczy, tylko prusk:\, jak p'»wiadal wo-
jew^oda mazowiecki, Małachowski***). Sand<>mierzanin wyznaje,
2t -s^amiast wykupywanej polskiej monety wchodziły „suiTr}-
"y *^ czyli suweryny. W istocie w spisie złotej mi^nuty znaj-
^"J ^^my owe suiTryn}- (souverain> d'or' w dwóch gauin-
^'^'^^^^ Fi: hiszpańskie z r. 1664 po 'M złp. i austryackie z r. 177w
P^ 2łp. 51 gr. 12, a nadto czcrwt)ne zlotc szwedzkie. rz\-mskie.
•) Pam. Hist. Polit. 17V7, 11^. Mj-icr: l^-t.Uka -ii. WjiIs::,.-
sir. 33. Czacki o Litowskicii i l'łi!sk;v:ii Praw.icli I, ITS.
**; Uniwersał ten znajJiiio r,:\.' nic'. \'.":i) w I' rot. I{'.;. .•/•.■ i w 1^:.
H r* j j -
*^"1JI. 1787, str. 617; poJa|ciiiv / :Y-jvn i.,>i:j; :<..• -i.^: '.•.•:.. ■■v.'.;;v;vj t.;.i
rar-i ^^. ... ■ , .
■ic wizerunkami wsz\'slkich ■.v\-ni. .■•;.. -n-. oi; ni. .:.■<.•:; vi;i;s-v ci-i-.: l.;!^ :j
^ ^vóch pierwszych zeszylciw zii-ki: 17^'.
***) Rotmistrz Buc/.ack. /: puJ i '.j-a-oI- -.•/.'.• 'mi.I: . ż^- ,-.vi l^i'i--\ ,• 'r/... ;• .
^^^ ■*^ić po 9 i 10 rubli, kturś (>-\.\->/..\, /.-c .-iioj ;;.r':;. J-.l^.i /.-ł i-''.<'i>;i j-;; ..
^- Handl. 1790, sir. ''.'i. hi-j. ł.;:v:i. .^. i.. W. s^-wł _J^ ; ć.\..\ i '^
*"J, głos Grocholskiego, Cia/. Nar-. v < >. s..-^\'.i ł".'« ;: Jn.a 1 ' ' l.''l.
^^"■^ 304.
i
206
moskiewskie, (po złp. 16 gr. 8) duńskie, francuskie, pistole
hiszpańskie, frydrychsdory pruskie, nareszcie imperj^ały mo-
skiewskie (po 10 rubli=złp. 59 gr. 6).
Czemżeby zresztą zapłacił np. Ogiński, miecznik litew-
ski, Radziwiłłowi sumę 3,500.000 złp. za ekonomię Wileńską
od niego nabytą? Jakimiż pieniędzmi wypłacał Butrymowicz
łietmanowi Ogińskiemu intratę z dóbr Pińskicłi, podniesioną
do 300.000 złp. rocznie? *).
Ile mianowicie krążyło każdego z owycłi 54 gatunków
monet zagranicznycłi? W r. 1791 Moszyński, znany statj^-
styk, mówił, że ówczesna wojna turecka wprowadziła „wię-
cej jak 20 milionów dobrych cesarskich pieniędzy" **). Ale
to jest jedyna wskazówka, jaką napotkaliśmy w materyałach
naszych. Wystarcza ona t3'lko do utworzenia domysłu, że
ilość i wartość wszystkich pieniędzy zagranicznych musiała
być większą od całej masy pieniędzy krajowych.
Dokładne obliczenie ilości monety, krążącej w jakiem-
kolwiek państwie, dziś jeszcze jest rzeczą niemożliwą, jak
wyznaje Chevalier, poważny specyalista, który się sprawami
monetarnemi zajmował ***^); o ileż trudniejszem staje się za-
danie takie w XVIII wieku! Ponieważ jednak lepsze są kom-
binacye hypotetyczne i pojęcia prawdopodobne, niż żadne, od-
ważymy się przeto nakreślić zar3's następujący:
Ilość i wartość monety w Polsce nie mogła być stałą
i niezawodnie podlegała silnemu falowaniu na przestrzeni ba-
*) Dz. Handl. 1790. str. ^7 i 1786, str. 393.
''*) Gaz. Nar. y Obca, scsya 4óó z dnia 26/9 1791, str. 312.
***) On nc sait pas exactement, ciuclle est la quantite de monnaie
qui existc chez chaąuc peiiple: on connait Ires hien la quantite de chaąue
cspece dc pieoes qui sort dc la presse monetairc. mais la proportion de
monnaie qui rcstc en chaque pa3's est bien aii dessous. Unc portion de
monnayage est exportec commc lingots et ra dans d*autrcs etats rccevoir
soit une nouvelle fr)rmc monetaire, soit iine autre destination. (Dictiomiairc
de rEconomic I*olitique. Coquclin et (iuillaumin Bruxclles 18r)4, Mon-
naie II p. 234).
5k'
TH: i^r-e
ZMSjr/Z
DrnkMida Artyi^onu Sattmhw Mkonkiapł.
208
uszczuploną tedy Polskę przypadało ze 200 mil.; utrzymywa-
nie wojsk cudzoziemskich, zmniejszony wywóz, niskie ceny
zagraniczne i polityka Fryderyka II — wszystko to wprowa-
dzało defic3^t do bilansu handlowego Polski, który w ciągu
dwóch tylko lat 1776 i 1777 był obliczony w samej Koronie
na 44 mil. zip. i musiał być pokr3'wany nawet monetą kra-
jową, wybijaną podług stopy niewłaściwej, bo zbyt dla spe-
kulantów zagranicznych ponętnej. Nie dziw tedy, że jeszcze
w latach 1784 i 1786 mogli korespondenci Pamiętnika Histo-^
rycznego i Dziennika Jrlandlowego skarżyć się na brak monety
obiegowej, lubo nie wierzymy, aby cały zasób srebra zmniej-
szył się do 6, czy do 4-ch milionów, albo też „ogół bogac-
twa krajowego** do 40 milionów. I toby już było rzeczą
straszną, gdyby ogół monety z 200 milion, zszedł na jakich
80 lub 70 skutkiem dopłat za towary zagraniczne. Nie za-
wsze przecież dopłacano po 22 m. jak w roku 1776.
W okresie sejmu czteroletniego stan monetarny popra-
wił się znakomicie. NasamprzóJ co do monety krajowej, na-
gromadziło się jej sporo skutkiem nieustannego działania men-
nicy i poprawienia stopy w roku 1786. Wiemy z w>'kaz<')W
urzędowych, iż do czerwca 1794 wybito prawie na 131 mil.
złp.; oJciągając od tej sumy 43 i pół mil., które wyszły za
granicę lub zostały przetopione przed rokiem 1787, otrzymamy
pozostałość w cytrze N7 i pól mil. Korzystny bilans handlowy
dostarczał z każdj^m rokiem nowycli transportowy monety za-
granicznej, które jak wiemy z >? !»2, dochodzić mogły nawet
do 30 mil. reprezentujących przewyżkę wywozu nad przywo-
zem. Po kilku więc latacli pomyślnych, po wprowadzeniu
wspominanych przez Moszyńskiego 20 mil. dobrj^ch
cesarskich pieniędzy i mnóstwa rubli rosyjskich, na r. 1791
musiało zebrać się przeszło 200 mil. złp. Toć cztery znacz-
niejsze lirmy bankierskie rozrządzały najmniej 30 milionami:
toć Potucki i Tepper mogli pożyc/.ać Skarbowi 5 mil. w cią-
gu jednego 17'S9 r., nie przerywając innych swoich operacyj,
a Kabr\l, I31anc, drugorzędni bankicrowie warszawsc}' i pro-
wincyonalni. a Szmul Jakubowicz, żwizi berdyczowscy, kon-
2il\ i^r-S
TMsjuz
DrolumU Artyitysnui Satnnloit Blkanhlago.
i ■
/•■ .
A>!-.\*>.
•^
-I
-4
I
f
4
.i
.' .\
1
■ /
209
tratemie kupieckie, czyliż mogły się obyv\ać bez znacznych
zapasów gotowizn}'? Podatki doszły do 7)0 mil. na rok i były
pobierane po większej części ratami półrocznemi; fabryki, pa
nowie, szlacłita, duchowieństwo, każdy cztowiek zresztą, nie
wyjmując chłopów, miał w ręku jakąś sumę pieniężną. Przy
200 milionach monety obiegowej np. w r. 1791 wypadłoby
na duszę zaledwo po 22 zip., czyli niespełna po 3 i pól ta-
lary na rok; ta kwota chyba przy kilkakrotnym w ciągu roku
obrocie mogłaby wystarczyć na opłacenie najniższych cen
pracy ludzkiej (porównaj Nr. 81) parobka, rolnika pańszczy-
źnianego, cieśli, żołnierza; a więc nie znamionuje bynajmniej
zamożności, raczej wielki niedostatek, bo ilużto ludziom ubo-
gim trzeba odebrać najnie.:hędniejszych złotówek, żeby się
mogły zebrać setki tysięcy lub miliony w kufrach bankier-
skich i pańskich? Sądzimy nawet, że przy powiększonej lu-
dności i wszechstronnie objawiającem się ożywieniu wszyst-
kich gałęzi pracy narodowej w okresie sejmu czteroletniego
zasób monetarny powinien był znacznie przewyższyć przed-
rozbiorową ilość 200 mil. i dosięgnąć przynajmniej jakich 2r)0
mil. złp. I ta cyfra nie wydawała się już niemożliwą ludziom
owoczesnym, skoro ją podawano przy domyślncm, lubo prze-
sadnem szacowaniu upadłości bankierskich w roku 1793 *).
Ogiński twierdzi nawet, że przed rokiem 1 792 nie było
w Europie kraju, w krórymby się znajdowało więcej niż
w Polsce kapitałów w monecie brzęczącej: wszędzie sypało się
złoto i srebro (on regorgeait partout d'or et d'argent), a na
kontraktach w Dubnie i Warszawie widziało się przcclit »dzą-
cych przez kasy bankierskie i obywatelskiepo 2 do 3-ch milio-
nów dukatów holenderskich w zlocie, to jest po 30 do 7)4- eh
milionów złp. **).
*) Kraszewski: Polska w trzech rozbiorach 111, 'A'>'A.
**) Memoires de Michel (.>ftiński sur la Położne et Ics Polonais
depuis 17S8 jusqu' a la fin de ISló. Paris lM'o 1, _'3r>. Katarzyna Kos-
sakowska, kasztelanowa kamieńska, pisała do si«K">try swrjjej Puli^ckiej, ka-
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. II U
210
Jakim zasobem monetarnym rozrządzać mogło powsta-
nie Kościuszkowskie? dociec niepodobna. Zapewne podane
przez Czackiego ilości srebra i złota ogółem na 8,813.000
byty wybite przed kapitulacyą Warszawy, możemy więc wi-
dzieć w tej cyfrze pilną działalność mennicy, ale nie vviemj%
ile postradała Polska na spowodowanej przez bankructwa rui-
nie kredytu zagranicznego, oraz na katastrofie drugiego roz-
bioru. Z wielu wszakże objawów wnosić wypada, że stan
pieniężny kraju b}^ nader ciężki, nawet rozpaczliwy. Tenże
powołany przed cliwilą Ogiński powiada: „że brak monety
w kraju z dniem każdym coraz bardziej utrudniał opłatę po-
datków *).
Oglądając się ostatnim rzutem oka na te szeregi fak-
tów, jakie się z kolei przesuwały przed nami w ciągu bada-
nia szczegółowego, widzimy, że pomimo jednostronnych! i czę-
stokroć błędnych! pojęć teoretycznych, pomimo uporczywego
fizyokratyzmu profesorów i publicystów, w prakt^^ce życia
handel doznawał opieki władz rządowych, rozwijał się i wzno-
sił wśród niepomyślnych warunków zewnętrznych. Nie małe
na tern polu zasługi położył Stanisław August, a może jeszcze
większe Komisya Skarbu Koronnego. Dozór dróg i mostów,
oczyszczanie rzek, przekopanie dwóch kanałów, zniesienie
przywileju clowego szlachty, wytworzenie kredytu przez usta-
wę wekslową i uregulowanie procedury w sprawach handlo-
wych, troskliwość Komisyj Sarbowych o dogodności dla kup-
ców, nareszcie zdjęcie ohydy ze stanu kupieckiego, wszystko
sztelanowej l".vo\vskłcj dnia H i \1')J: „Powiadają, że Maciej Radziwiłł na
wykupno wołyńskich dóbr przywiózł (do Dubna) 200.000 czer. złt. a xiqżę
-\lcxandcr "»U<.).(>.K.> czer. złt. I^ickne to kontraktyl Nie miał tego ani Kac-
per, ani Malcher, ani Baltazar, Trzej KnUowie** (Arch. hr. Stef. Potockiego
w Rosi, teka lA).
*; Memoires U, J3.
i
211
to podniecało krajowców, zachęcało przybyszów cudzoziemców
do działalności rucliliwej, jakiej od dawna już nie widziano
w Polsce. Działalność ta była o tyle energiczną, że po upł\'-
wie dziesiątka lat pokonała straszne skutki pierwszego roz-
bioru i polityki pruskiej, że w epoce sejmu czteroletniego wy-
dała korzystne bilanse łiandlowe i dostarczyła krajowi znacz-
nych! stosunkowo zasobów monety.
Nie mogła Polska wprawdzie doró\ynać bogactvyem An-
glii, Holandyi, a nawet PYancyi, ale w stosunku do nędzy da-
wniejszej uczyniła znaczny postęp ku zamożności. Wtedyto
można było i należało stworzyć wielką instytucyę kredytową,
np. Bank Narodowy, który swojemy operacyami mógłby po-
troić zasoby pieniężne, krążące w postaci gotowizny lub vycksli
prywatnych. Ale do założenia takiej instytucyi nie przyszło.
ROZDZIAW V.
Przemysł i sprawa miejska.
Jeśli przy obfitych zapasach zbożowych i wysokich ce-
nach zagranicznych bilanse handlowe Polski nie zawsze były
dla niej korzystnemi; jeśli przy najmożniejszej opiece nad rohiic-
twem i bezwzględnem wyzyskiwaniu pracy rolnika wszysc}' eko-
nomiści i publicyści powtarzali jednogłośnie, że Polska jest
krajem ubc^gim; że pieniądze w niej się utrzymać nie mogą;
jeśli nie skutkowały tylekroć powtarzane prawa oszczędnicze:
to musim}' szukać przyczyny dziwnego zjawiska, czyli raczej
zawodu wszelkiej rachuby szlacheckiej w braku artykułów
niezbędnych do zaspokojenia potrzeb społeczeństwa, w stałem
żądaniu wielu art^-kulów z zagranicy, a więc w niedostatecz-
ności produkcyi prrzemyslowej w kraju. Tę chorobę społeczną
wybornie określił Ś w i t k o w s k i: „Naród polski... daje się,
jak dziecię, nietylko rządzić innym narodom, ale też odziewać,
napawać i wszelkiemi do życia i wygody potrzebami opa-
trywać z niezmierną swą szkodą". Widzieliśmy w istocie
(Tab. 121), że w r. 1792 Litwa łożyła wielkie sumy nie tylko
na kramarszcz\'znę i towary modne, ale nawet na sprowadza-
ne z zagranicy wełnę i sukno ordynaryjne.
Poznajmyż bliżej tę chorobę i użyte na nią środki lecz-
nicze.
213
44* Wiek XIX przyzwyczaił nas do szukania głó\vn}'ch
ognisk działalności przemysłowej w miastacłi, w nich bowiem
kupią się warsztaty rzemieślników i fabryki, a przynajmniej
właściciele, założyciele, kierownic}' fabryk. Polska X\'III
wieku odmienny pod tym względem przedstawia obraz, i tu
wszakże stan miast wiele znaczy i wpływa na losy prze-
mysłu.
A więc od nicłi zaczynamy badanie.
Gdy Stanisław August wstępował na tron, miasta polskie
zostawały w pognębieniu politycznem już od lat dwustu, bo
od śmierci ostatniego Jagiellona, od stu zaś lat, bo od strasz-
nycłi wojen z czasów Jana Kazimierza, datowała się ich ruina
materyalna. Najcięższe ciosy zadane były przez Szwedów
podczas najazdów Karola X i XII. Kontry bucye i gwałty
żołnierskie zulx)żył>' i rozproszyły ludność miejską; zarazy
morowe (szczególnie 16r)6, 1662 i 1709 — 1712 r.) zmiatały
ją dziesiątkami tysięcy, a bezrząd krajowy nie dopuścił jej
podźwignąć się z niedoli i nędzy. Ślady tego upadku obja-
wiają się na nielicznej ludności, jaka się okazywała przy
pierwszych popisach z lat 1777 — 1786 "*); znajdziemy też
potwierdzenie tego faktu w opisach szczegółowych, które ni-
żej podamy. Przekonamy się niewątpliwie, że w epoce przed-
rozbiorowej wszystkie miasta, nie wyjmując pierwszorzędnych:
Lwowa, Krakowa, Lublina, Poznania, Piotrkowa, Kadomia,
Kalisza, Wschowy, Warszawy w Koronie, oraz Wilna, (irodna,
Mińska, Nowogródka, Witebska, Kowna, Brześcia na Litwie **),
znajdowały się w nader smutnym stanie. Przy zagajeniu
sejmu 1764 r. prymas mówił do senatu: .^Ozdoi^a królestwa.
•) Patrz tablice 5<.) 1 51 oraz objaśnienia cl(» nich w ustępie ♦).
§ 20.
**) Te miasta wymieniane są zwykle w \V)1. Lcix. np. \'U, f. ^3,
str. 44 i f. 151, str. 74. W roku 177.'. konstytucya sejmowa wymienia trzy
tylko miasta ^większe" w Konmie: Krak(')W, Tnznnń i Wschowę (natural-
nie, oprócz Warszawy). Vol. Leg. VIII, fol. 133, str. ss.
214
miasta — bez obywatelów i ci, którzy są, bez handlu, han
bez korzyści, bo w rękach żydowskich; jednem słów*
w miastach miast szukać potrzeba: co ulica to pole, co ry^r^
to pustki. JO. JW. mości panowie, w takim stanie rzeczp
spolita się znajduje, w jakim nigdy nie była** *). Zres^
mamy niejedno urzędowe świadectwo owoczesnych konstyt
cyj sejmowych, „że miasta dla różnych przyczyn, uciemięż
nia i bezprawia do ostatniego przychodzą upadku, wniwec^
spustoszone i zniszczone** *'*). Bardziej energicznych wyrażę
niepodobna już użyć w akcie urzędowym!
A przecież był czas, kiedy te miasta budowały się
wznosiły i kwitnęły. Nie miała wprawdzie Polska nigdy mias
kolosalnych z ludnością krociową, bo takie miasta zaczęł}
powstawać tylko na wielkich drogach morskich od czasu
gdy się rozwinął handel na obu półkulach świata. Ale epok;
Jagiellońska mogła się pochlubić wielką liczbą grodów o kilki
lub kilkunastu tysiącach • mieszkańców, o kilkunastu cechacl
rzemieślniczych, o dobrych zabudowaniach i bezpiecznyc!
murach. Gościła w nich zamożność, która okazywała się n;
zbytkownych strojach mieszczan i mieszczek. Wspomnieni;
o tem przechowały się w żywej pamięci. M ę d r z e c k i woła
„Jaka była ludność, jaka możność miast pod pano wanien
domu Jagiellońskiego! Jakie z nich na Rzeczpospolitą wy
pływały pomoce? Dowodzą rewizye 1564 r.** Dowodzą te:
fakta, zgrupowane starannie przez Surowieckiego, w zna
nej rozprawie: „O upadku przemysłu i miast w Polsce**. Ali
w X\'Ill witku stan miast polskich był gorszy niż w XVI
gdy przeciwnie Europa posiadała Amsterdam, Lond^-n i Pa
lyż. Kołłątaj w znakomitej i wiekopomnej przemowie swo
jej do dcputac\'i konstytucyjnej powiada: „Dziwujemy się nc
dzy miast naszych; nie mamy żadnego, któreby kwitnącyn
*) Z Dyaryusza Sejmu 1764 Conv(.)cationis, sesya 3 z dnia 10; »
karta F.
**) Vol. Leg. VII, f. 81, str. 43, f. 151, str. 74.
215
stanem zrównać się mogło z obccmi" i zapytuje: czemuż?
I my powtórzmy toż zapytanie.
Każde miasto posiadało swoje pargaminy, nadania, a już
przynajmniej jeden prz3'wilej erekcyjny czyli fundacyjny.
Grunt, przez fundatora nadawany, zw\'kle tak bywał obszer-
ny, ze prócz zabudowań miejskich obejmował pastwiska,
k^i i role, które były przez mieszczan uprawiane. Składy,
^^Si? jarmarki nastręczały nie tylko dogodność, ale i zyski
pieniężne. Sama propinacya, czyli prawo pędzenia gorzałek,
uyra.b>iania piwa, miodów i sprzedawania ich, czyniła tak
znaczny dochód, że ten częst(jkroć dostateczn\'m był do pokr\--
cia w^szelkich podatków i opłat do skarbu należnych. Więc
miasta polskie nie znały ucisku fiskalnego. Nie można zarzu-
cic: n3.wet sejmom takiej obojętności względem miast, jaką
oka^jy-^-^^ano względem włościan. Yolumina Legum, oprócz
przepisów ogólnych, zawierają na wieki XVI, X\'II i pierwszą
P*^io\v'ę X\'III (do czasów Stanisława Augusta) rozrządzenia,
^>^X£\ce się 203 miast i miasteczek, zwykle życzliwością na-
tcnnione. Nie było prawie sejmu, nawet za panowania Sasów
żeby |.jjj,jj jakichś uchwał nie wydano.
Przytem każde miasto od da^^'na już miałeś sw(')j samo-
^'ZĄci, oparty na prawie Magdeburskiem, lub Chełmińskiem
•laclzę rządową (administracyjną), sprawował zwykle bur-
mistr^ z radą, władzę sądową — wójt z przysiężnikanii. czyli
«*^\Vą", wszyscy obierani wolnemi glosami *). Sam Kołłątaj
Powołanej już przemowie przyznaje to w słowach nastę-
pnych: „Najmniej znającemu prawa nasze stanie natychmiast
P^zed oczyma rząd szczególny miast polskich zupełnie wolny,
^^^d XV niczem stanowi szlacheckiemu niepodległy. Kto ma
^^^'*>j osobny sąd. kto tak do sądu, jak i do rządu wybiera
^ P^^rniędzy siebie t)Soby, ten nietylko formuje oddzielny od
reszty ludzi stan, ale nadto w takowym stanic jest zurcłr.ic
^^olny. z tej strony wszystk'c miasta polskie prawie są wię-
*) Mędrzecki: Zbiór Traw etc. I, str. 4.
216
cej wolne, niż może być którykolwiek powiat lub ziemia, bo
mieszczanie mają swoje obrady i sądy, składane przez dobro-
wolny wybór, mają swe plebiscita, mają nawet prawo miecza
i w niczem co do rządu szczególnego nie dependują od stanu
szlacheckiego" *).
Mamyż zwalać upadek i niedolę stanu miejskiego na
klęski losowe i dziejowe: na rabunki żołnierskie, najazdy nie-
przyjaciela, pożary „z dopuszczenia Bożego" i zarazy mo-
rowe, o których ciągle i w kronikach, i w prawach słyszymy?
Zapewne, głębokie to były rany, przez nieprzyjaciela w ciągu
jednego stulecia po razy kilka zadawane; dotkliwie uczuć się
dały zarazy morowe: ale nie wszystko jeszcze tłómaczą one.
W dawnych bowiem wiekach pogańska Litwa, Tatarzy i inni
sąsiedzi mało co mniejsze od Szwedów czynili spustoszenie;
los nawiedzał Polskę swojemi klęskami zawsze w równej za-
pewne mierze, i pożary „z dopuszczenia Bożego" wynikał}'
zapewne nierzadziej: a jednak miasta i przemysł kwitną pod
berłem Jagiellonów. Musimy przeto szukać innych przyczyn
smutnego zjawiska.
Dużo światła na tę sprawę rzuca szczera spowiedź
cnotliwego marszałka sejmu czteroletniego, zwanego polskim
Arystydesem, Stanisława Małachowskiego. W nadaniu, przez
króla Stanisława Augusta na prośbę jego zatwierdzonem,
powiada on: „iż miasteczko Białaczów w województwie San-
domierskiem, a powiecie Opoczyńskim do dziedzictwa mego
teraz należące, w dawniejszym czasie z kondycyi wiejskiej
w postawę miasta obrócone i na prawie Magdeburskim lo-
kowane zostało, a potem, po zagubionym przez ogień począt-
kowym przywileju, za panowania Najjaśniejszego Kazimierza
króla przywilejem jego renowacyjnym pod datą na sejmie
Piotrkowskim r. 1456 przy prawie tem samem miejskiem za
wniesioną na ten czas prośbą dziedzica tegoż miasta Piotra
*) Prawo polityczne narodu polskiego; Listów Anonyma część
IV, str. 32.
217
de Białaczów zachowane było, z nadaniem trzech jarmarków
^io ruku... z ustanowieniem targu tygodniowego we czwartek
każdy... co potem następne przywileje Najaśń. królów Zy-
gmunta r. 1309, Zygmunta Augusta 1563, Stefana 17)78,
Zygmunta III 16!5 i Władysława I\' 1640 r. utwierdziły
i w stanie ulepszonym temuż miastu i obywatelom jego być
dozwoliły. A ten stan miasteczka pomicnionego w przeciągu
^t dawniejszych i krajowych nieszczęśliwości tak zatarty zo-
stał, iż tylko nazwisko miasta nosił, a w istocie samej \yszy-
stivini powinnościom wiejskim jego obywatele ulegać aż do-
^d musieli. Zaczem ja, dogadzając i użyteczności krajowej,
*tóra z pomnożeniem osiadłości miast i manufaktur rzemicśl-
'^iczych powiększa się, a razem czyniąc ulgę w uciążeniu,
oddając własność, jaka komu należy... miasteczko I^iała-
czow do dawnych praw przywrócić umyśliłem". Nadał przy-
^^ 19 włók gruntu mieszczanom *».
Z wyznania tego można wysnuć całą historyę miast
^^^dzicznych, a z pewnemi różnicami nawet i królewskich.
'"^Ov:ll^owie Małachovyskiego „zatarli** pomyślny stan swego
'^steczka, mieszczan do pańszczyzny zapędzili, prawa im
'■^"^^rli. Postępowanie było oczywiście nielegalne i niespra-
'^cili^^rg^ skoro człowiek uczciwy poczuwał się do obowiązku
''^clci^nia własności, jaka komu należy". To też świtkowski
"^N^^aha się orzec, że „niebaczna srt)ga chciwość przodko\y
^^Vch spustoszyła miasta nasze bardziej niż szwedzkie po-
'^Si** **\ Jaką drogą? Oto, przez wpływy przemożne, przez
^■^Owolę. Tak np. w mieście Koprzywnicy, dn Cystersów
. *^^ącem, wójt i burmistrze są niby obieralni przez posp<'>lstwo,
nJ^dpi^j. panowie nasi stanowią tu absolutnie, kogo chcą, nie
^So pospólstwo żąda. Ale niebezpiecznie sprzeciwiać się
P^nom, bo w ich ręku nasze życie i majątek. Boli nas wpraw-
4 1 *^ *
•^^ ta niedola (pisze mieszczanin tameczny), ale jesteśmy
*i Dzicn. Handl. 17.S7, sir. IL'7, IJS.
•*) Pam. Hist. Pol. 17S3, str. 'JÓX
i
218
w dziedzicznem mieście i niby zacnymi niewolnikami. Nie-
mniejsze absurda w wolnych dzieją się miastach" *).
Można zresztą łatwo zrozumieć, że dziedzic w należą -
cem do niego mieście mógł rozmaite drogi ucisku wynaleść^
gdzie służyło mu w każdym razie prawo pobierania czyn-
szów za grunta. Ale jakiemi drogami staczały się w prze-
paść upadku miasta wolne, tak zwane królewskie, pozosta-
wione całkowicie królom do dyspozycyi?
Niepoddobna prawie przypuścić i trudno uwierzyć, że na-
rzędziem ruiny stali się urzędnicy, których zwano „ramieniem
królewskicm (b r a c h i a), których obowiązkiem było czuwać
nad bezpieczeństwem kraju, którym powierzoną była opieka
nad miastami, jednem słowem —starostowie. A przecież jestto
fakt niewątpliwy. Stwierdzają go namiętne wykrzykniki pu-
blicystów, przyznają akta urzędowe, uzasadnia uczony wywód
prawników Mędrzeckiego, Barssa i Grabowskiego.
Starosta od 1420 r. *^) byl sędzią „czterech artykułów"
kryminalnych („o białoglowskie zgwałcenie, o rozbój, o po-
żogę i zapał, o gwałtowne najazdy") był też komendantem
zamku i dowódzcą miejscowej załogi. Jestto jeszcze czysty
typ starosty sądowego, który „prezyduje w grodzie, wykony-
wa wyroki, aresztuje ludzi swy wolnych". Z czasem uwy-
datnia się przeważnie w tym urzędzie strona gospodarcza,
ekonomiczna. Starosta jest zarazem administratorem dóbr, do-
koła zamku położonych i na zaspokojenie potrzeb zamku, oraz
dworu królewskiego przeznaczonych. W pobliżu stoi zwykle
miasto, otoczone murem, albo parkanem. Nazywa się ono
królewskiem, ale ma własną ziemię, przez króla nadaną,
własny sąd radziecki i zarząd burmistrzowski na mocy magde-
buryi. PachołlvOwie starosty zatem nie mają w mieście nic
do czynienia.
r*
) Dz. Handl. 17S7, str. 146—462.
) Vol. Leg. I, f. 77, str. 34, tit. .,de causis".
219
Z czasem jednakże starosta znalazł sposobność wdarcia
się do miasta. Zacny Zygmunt August na sejmie 1562 r.
oświadczył: „My z łaslci Icrólewskiej, a z miłości przeciwko
Rzeczypospolitej pozwalamy tego, aby czwarta część wszyst-
kich dochodów takich corporis Regni ku stołu naszemu
należących, była na obronę potoczną obrócona", t. j. ustano-
wi! tak zwaną kwartę na utrzymanie wojska stałego, kwar-
cianego, „sami i potomkowie nasi przestawać będziemy na
ordinarios i extraordinarios sumptus i na poprawę
zamków koronnych i opatrzenie ich ku obronie na trzech czę-
ściach dochodów, opatrzywszy naprzód ze wszystkich części
starosty i dzierżawce i ich wychowanie" *).
Ten dar bezinteresowny szlachetnego i hojnego króla
stał się dla tłumu starostów i dzierża\yców królevyskich podnietą.
do zagarniania intrat miejskich. Opatrzenie bowiem i wycho-
wanie tych panów oznaczone było w stosunku jednej piątej
części z całej intraty, a kwarta była już następnie wyciągana
z reszty. Mieli więc starostowie interes w możliwcm zwię-
kszaniu dochodu ogólnego i od r. 1590, jak powiada M ę-
d r z e c k i, datuje się „wysączanie z miast tych intrat, które
na utrzymanie ich w stanie kwitnącym i obronnym nadane
był>'*'^).
Pobudka więc istniała; szło tylko o sposób. I ten właśnie
nastręczył się. Konstytucya z r. 1565 powierzyła starostom
dozór, „aby się miasta poprawowaly" i upoważniła ich do
odbierania sprawozdań o stanie dochodów miejskich („liczbę
żeby czynili"). Konstytucye 1567. 1620, 1633 powierzyły
starostom dozór co do murów, wal('nv i amunicyi. Mając
teraz sposobność mieszania się do rządu miejskiego, starosto-
wie vvyz3''skali ją w rozległym zakresie. Ujawniło się to na-
samprzód w miastach ukrainnych: Korsuniu, Czehrynic, Ste-
*) Vol. Leg. II, f. 616 i 617, str. 17.
**) Zbiór praw, dowodów i uwag z treści tychże wynikających sta-
nowi Mieyskiemu służących. .179u, część V, str. .3.
Ii
L
220
blowie, Danielowie, Bradawiu, gdzie starostowie, tytułem przy-
znanej im jurysdykcyi w sprawach o bunty i gwałty, zagar-
nęli je na własność dla siebie. Szybki upadek tycłi miast
zwrócił uwagę sejmu z r. 1609 i spowodował wyznaczenie
komisyi śledczej; komisarzom zalecano, aby uczynili sprawie-
dliwość ukrzywdzonym kozakom, miasta od jurysdykcyi
i opresyi oswobodzili, a starost władzę i pożytki icłi aby
w „klubę swą wprawili". Zdaje się atoli, że energiczna ta
ucłiwała sejmowa istotnego wpływu nie wywarła, bo starostwa
ukrainne stały się głównym rozsadnikiem dumnego i samo-
wolnego możnowładztwa, a Mędrzecki wylicza 39 mias,
i miasteczek Ukrainy podupadłych do takiego stopnia, „iż tylko
nazwiskiem miast od wsi rozróżnianemi być mogą". Podobny
proces rozpościerania się władzy starościńskiej objawił się
wkrótce i w innych prowuncyach, skoro konstytucye 1611
i 1633 r. usiłow^aly osłonić miasta królewskie od tej obcej im
jurysdykcyi.
Przyszły później czas}'' przemocy szlacheckiej i bezr2:ądu;
konstytucya 1633 zagroziła utratą przywilejów stanu rycer-
skiego szlachcicowi, któryby sprawował urzędy miejskie: in-
stytucye wszystkie wypaczyły się; starostwa stały się nietyle
urzędem i służbą publiczną, co „chlebem zasłużonych", p a-
nisbene merentium. W grodzie sądził podstarości
„szlachcic osiadły", uznany przez prawo jako zastępca; ten
„starościński sędzia był służką skinienia", jak powiada Sta-
szic *), sam zaś starosta czasem ani razu nie zwiedził po-
wierzonego mu grodu, bo sprawował zwykle jakiś wyższy
urząd, a miał starostw kilka i dzierżaw kilkanaście. Sprawa
dochodów i zysków dożywotnich tak dalece zatarła pojęcie
przywiązanych do urzędu obowiązków, że powszechnie pra-
wie nadawane były starostwa małżeństwom, że zostawały one
często w posiadaniu kobiet. W końcu stały się one przed-
•) Staszic: Pochwała Jana Zamoyskiego (przy „Uwagach"), str.
195, wydania Turowskiego.
221
miotem umów i byty sprzedawane niemal jako własność pry-
^^^«a.t:na. Bo też stanowiły one „cłileb" dobry i obfity. Gdy-
^y^. tylko zasługi odpowiadały obfitości tego chleba!
W zakresie sądownictwa, a szczególnie w zakresie ^opie-
^i ** Jiad miastami, prócz nader rzadkich wyjątków, nie dostrze-
g'^i^'«niy żadnej zasługi po stronie JOO. i JWW. starostów
' ^t^-^rościn, owszem widzimy raczej ich wielkie winy wobec
^ ■^^^~<ii>du. M ę d r z e c k i pisze o nich, że nie obchodzą się z oby-
'^^''^ 'tiulami miejskiemi, jako dozorcę dóbr patrymonialnych Rze-
^^^^"^ F^^ospolitej, lecz tak właśnie, jak gd\'by przy nich była
^^'^•^•-^ność, a przy Rzeczypospolitej taki tylko pożytek, jakiego
^*^ jej udzielić tymże administratorom podoba. „Liczne i nie-
^^=^'^^^^iine sprawy w asesoryach o zelży wości, bicia, więzienia,
^^^^^<ii)ry gruntów miejskich, o przywłaszczone użytki municy-
P^^^^^Ar' od Rzeczypospolitej zaręczone, zaświadczają tę nieskoń-
^^^^^■ną walkę między kilkudziesiąt osobami z jednej, a milio-
^^rm ludzi z drugiej strony toczącą się". W innem znów
^^^^'^jscu twierdzi tenże Mędrzecki, że „starostowie poprzy-
^^^l^Lszczali sobie propinacye, z praw zasadniczych miastom
^^^^"ijm należne, poosadzali grunta, miastom pozajmowane,
^^2:r>em żydowstwem, które im się chętnie z majątku swego
^>'^uwać dopuszcza, byle mu oszukaństwem chrześcian wolno
^^^t^ło odzyskiwać dobrowolne utraty". Urząd starościński
^^^ omieszkał też wywierać wpływu na obiór urzędników
^ rnieście. „Któż nie widzi, że dzierżawca d(')br królewskich,
in^jący moc niedopuszczania do urzędów miejskich ludzi prz}'-
wi^zanych do miasta, zawsze na czele rządu takie osoby bę-
dzie wystawiał, które jego przywłaszczeniom pobłażać i wraz
Z nim z cudzego korzystać będą umiały... Żadnego więc po-
i^ytku kraj nie odniósł z powierzonego w dobrej wierze sta-
rostom dozoru miast i ich pożytków, szl^ody zaś z ich bez-
prawnego i gwałtownie przywłaszczonego) rządu wynikłe,
upadkiem miast i nędzą spodlonycli mieszczan jawne bez od-
sunięcia tej władzy nagrodzonemi zostać nie będą mogł\'" *).
*) Zbiór praw etc. część III, sir. '»— 6, część VI, str. 5—6.
222
Publicyści jeszcze gwałtowniej i namiętniej, niż prawnik,
wołają przeciwlco starostom. Anon^^m Wójt powiada z ironią:
„Starostowie, najlepsi miast króle wskicłi gospodarze, którzy
mieli sluciiać racliunków do swej szkatuły, a z reszty ozdób
tych miast pozbawili" *).
Korespondent Dziennika Handlowego wzywa ludzi do-
brej woli do nadesłania pismom sprawozdań o rządach sta-
rościńskich, wątpi jednak zaraz o skutku swojej odezwy, po-
nieważ „podłe pochlebstwo tym magnatom, wątpię, żeby do-
zwoliło komu jąć się na takowe narażenie się. Trzebaby
chyba pobrać nazwiska jakich wojażerów, tak np. jak Cooks
(Coxe)... dopieroby on dał bezparcyalne świadectwo, nie lęka-
jąc się, jako cudzoziemiec, podpadnienia pod straszny sąd sta-
rościński za to, że śmiało mówił prawdę**.
Jest w tych otatnich słowach widoczna przesada, lub
też objaw osobistego tchórzostwa, bo pod względem wolności
mowy, a nawet swobody w rozpuszczaniu gęby Polacy nigdy
chyba nie potrzebowali zazdrościć innym narodom. Toć
i Staszic, nie będąc wojażerem cudzoziemcem, nie bał się
pisać takich rzeczy np.: „Przejeżdżając przez kraj, widziałem
w starostwie N. jeszcze za Bolesławów stawianego zamczy-
ska cztery kąty i baszty kawał piąty. W tem bez okien, bez
drzwi, bez dachu, w niewygodnem sowy i kuny mieszkaniu
archiwum butwieje. W starostwie N. na bakier pochylony
odwieczny lamus, szczurów i myszów stolica, obywatelskiemi
papiery swe żywi mieszkance. Nie jeden obżarty szczur, jak
niegdyś bezsumienn^' Tyzenliauz, równie prędko cudzą wieś
niszczy. W starostwie NN. AA. w karczmie obok starościń-
skiej wódki leżą pod ławą szlacheckich majątków wywody.
Patrzyłem z żalem, jak brzydka Żydowica manifesta jw. pod-
skarbiego N., że mu już kraść zabroniono, jw. hetmanów, że
•\
') Odpowiedź Woyta na zarzuty burmistrza (broszura, pisana
podczas sejmu czteroletniego już po złożeniu przez mieszczan ^Zbioru
l^raw" przed Dcputacyą sejmową (str. L*S.
■ i
223
odebrano im władzę czynienia gwałtów spółobywatelom, i ma-
nifesta ksiąźęcia N. A. pod swoje szabasowe mace lepiła...
Ale przestrzegam, że jeżeli starostowie grodowi tej bezczel-
nej obojętności na dobro i na sławę spólobywatelów nie po-
prawią, wymienię każdego, który za starościńskie dochody
w dziedzicznej włości nawet psom i koniom porządne stawia
budowle, chociaż w powierzonym mu grodzie gniją imion
własności, urodzenia i szlachectwa całego powiatu zaszczyty" *).
Stężyczanin w artykule p. t. „pismo o potrzebie popra-
wy losu mieszczan i poddaństwa" pisze „o tyranach miast,
to jest o starostach: „Jeżeli się trafi! ^ dobry, to chwalą Bogu;
choć nic dobrego nie uczynił, to prz^^najmniej ani złego:
a jeżeli zły, to o niczem bardziej nie myślał całym cięgiem
swoich rządów, tylko jak to do obrony powierzone sobie
miasto uciemiężyć, upodlić, zagrzebać je i z jego przywileja-
mi i choćby nie innym sposobem, to samem prawowaniem
się kilkunastoietniem potrafił to uskutecznić" **).
Moglibyśmy przytoczyć mnóstwo podobnych uwag i krzy-
ków, gdyby nie wzgląd na to, iż piszemy nie historyę insty-
tucyi starościńskiej, lecz charakterystykę życia miejskiego.
Poprzestaniemy więc na argumencie ostatecznym, a tym jest
zdanie wysokiej władzy rządowej, czysto szlacheckiej, mia-
nowicie Rady Nieustającej, w urzędowym raporcie wypowie-
dziane: „Starostowie są właściwie Brachia, których dawne
prawa gospodarzami miejscowymi miast postanowił}'. Ale
z odmianą czasów, rządu i okoliczności ten obowiązek sta-
rostów stał się. niepodobnym do dźwigania ciężarem; naj-
więcej bowiem jest takich, którzy kupili, albo prawem emfi-
teutycznem nabyli starostwa; ustawiczne do tego miast ze
*) Uwagi nad życiom J. Zamoyskiego, wydania Turowskiej",
str. 58.
•*
) Dz. Han dl. 1788, str. 37 ^>.
starostami procesa sprawują wzajemną jednych ku drugi
niechęć" *).
Ale, oprócz ucisku starostów, ponosili mieszczanie ziii
czne krzywdy od panów, nie mających nad nimi żadnej wh
dzy, wszakże szkodzących im przez swoje dokuczliwe
siedztwo. Pod murami miejskiemi bowiem, a czasem i w mie- —
ście samem, zamożni ludzie ze szlacht>^ zakładali tak zwan^
jurydyki, czyli osady lub domy niepodległe ani władzom, ant •
sądom miejscowym. Ztąd liczne zatargi, nadużycia i nieskoń —
czone zwłoki w dochodzeniu sprawiedliwości, bo pozwanj*^-^
przez mieszczanina mieszkaniec jurydyki miał sposobność docr.
W3'wijania się od rozprawy sądowej. Wszyscy delegowanifc
miast w „akcie zjednoczenia" z dnia 24 listopada 1789 r —
uskarżają się uroczyście na te jurysd^^^kcye oddzielne, które dla.^
nich, stały się narzędziem przytłumienia praw i zaszczytów **). —
Warszawa miała kilkanaście takich jurydyk, a osławiony, jakod
dobroczyńca miasta, marszałek Bieliński i sam król Stanisław"^
August założyli jeszcze kilka nowych (na Bielinie, Ordynacką^
Maryensztadt).
Jeszcze gorszą może i bardziej przys^nębiającą, niż po-
jedyncze krzywdy, była powszechna pogarda, jaką cały stan
szlachecki czuł do stanu miejskiego. Wstręt doszedł do tego
stopnia, że publicyści, a nawet Kołłątaj widzieli w nim
przyczynę wyzucia mieszczan z czynności sejmowych ***).
A przecie za Jagiellonów miasta brały udział w zawie-
raniu traktatów i w najważniejszych uchwałach sejmowych.
W X\'II1 wieku znajdujemy tylko na aktach elekcyi królów
podpisy burmistrzów, syndyków lub doktorów prawa, jako
posłów od trzech miast stołecznycli: Krakowa, Lwowa i Wilna.
*) Knport generalny dwuletnicłi czynności Departamentu Policyi od
scyinu 17S6 do scymu 1788 zeszłej Rady Nieustającej uczyniony. W Dz.
Handl. 17S8, str. 697.
*•) Zbii')r praw, przywilejów etc. 17'X>; akt umieszczony na czele
zbioru.
*'") Prawo Po lit. narodu polskiego, str. 33.
225
Ale w traktacie gwarancyjnym z r. 1768 znika już i ta osta-
tnia pociecha dla mieszczan, ponieważ wykreśleni oni zostali
. z liczb}' stanów Rzeczypospolitej. Na mocy artykułu II Rzecz-
pospolita składać się miała tylko z trzech stanów: 1) króla,
2) senatu, 3) stanu rycerskiego *).
Tak tedy wyjaśnia się aż nazbyt jaskrawo, niestety,
OH'a zagadka, jakim sposobem miasta, będąc w posiadaniu
pargaminów, powszechnie za ważne uznawanych i przy ka-
rdem bezkrólewiu potwierdzanych, doszły do nędzy, a miesz-
'Czanie do niewoli i do takiej ciemnoty, że do sprawowania
^Wasnych urzędów musieli używać osób stanu szlacheckiego
^naturalnie ubogich).
W takim stanie rzeczy jakiż przemysł mógł utrzymać
^'•^ w tych „rolniczych osiadłościach i słomianych chałup zbio-
''^ch, które miastami nazywamy" **)?
Pozostali w nich tylko rzemieślnicy i to partacze, o fa-
^'"3'''l<ach zaś miejskich nie mogło być mowy. A więc wszystkie
^''^eclmioty i wyroby wykwintniejszego życia wypadło spro-
^^'■^^^zać z zagranicy. „Patrzmy tylko na damę, albo kawalera
polskiego, a przyznać musimy, iż wszystko to, cokolwiek na
^*-^t>i^ mają, od nóg aż do głowy, cudzoziemski jest towar"
P^^^^-iacla P o d 1 e c k i ***). Jakiemi zaś cenami towar ten opla-
"C^rio? widzieliśmy wyżej w inwentarzu sklepów Teppera.
45. Tę niedogodność zrozumieli panowie polscy, któ-
^^y^ Xvłaśnie najcięższy haracz fabrykom zagranicznym (^pła-
^ ^*^ a którzy w ogromnych swoich dochodach mogli znaleźć
^^P^itały potrzebne do tworzenia większych zakładów prze-
mv^lowych.
*) Mędrzecki: Zbiór etc. czą^ć II, str. 12. Już w roku ITT-IG
^ ^Vli mieszczanie przypuszczeni do elckcyi, lecz to się stało bozprawn.e,
'^^^ ^ł^odze gwałtu (Busching: Magazin XIX, 482).
*•) Uwagi nad Uwagami etc, str. 37 (wyd. Turowsk.).
**•) Dz. Handl. 1786, str. 31.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. —T. II. r>
k
r
Ruch w tym kierunku zaczął się jeszcze za czasów
Augusta III, pierwszy zaś popęd, jeśli mamy wierzj^ć Kołłą-
tajowi, wyszedł od zasłużonego reformatora szkół i założy-
ciela pierwszej biblioteki publicznej, Stanisława Załuski e-
g o, biskupa krakowskiego. Onto w obszernycłi dobracłi swo-
jego biskupstwa, w województwacli Krakowskiem i Sandomier-
skiem położonycli, zaprowadził fabryki żelazne wr. 1748, zaczął
budować wielki piec w Parsowie, założył fabrj-kę blachy białej:
rzemieślników do robienia naczyń z żelaza lanego i kutego,
oraz górników i ludzi biegłycłi sprowadził z Saksonii. W Sław-
kowie też, niedaleko od Olkusza, rozpoczął poszukiwania sre-
bra i ołowiu. On to miał zaclięcić wielu właścicieli do zakla
dania kuźnic, które w przeciągu lat kilkudziesiąt rozmnożyły
się po województwach! sandomierskiem, krakowskiem, a później
w sieradzkiem i w Litwie *).
Kuźnice Sucłiedniowskie były czynne za rządów biskupa
krakowskiego Sołtyka, który dawał z nich żelazo, kraty i inne
wyroby do nowo zbudowanego w r. 1766 kościoła w Urzę-
dowie *"). Staraniem tegoż biskupa przemurowano istniejący
podobno od r. 1598 wielki piec S a m s o n o w s ki w r. 1778^
wystawiono w r. 1774 nowy piec w Szałasach, ukoń-
czono w r. 1759 piec Parszowski Załuskiego. Dwa pierwsze
wydawały po 125 centnarów na tydzień. Od roku zaś
17SK) fabr\'ki żelazne rozwinęły się znakomicie i powię-
kszyły swoje produkcyę pod rządem Komisyi Skarbu Ko-
ronnego.
*) II. Kołłątaj: Stan Oświecenia w Polsce w Raczyńskiego:
Oł^iraz l*()Iak(')Nv i Polski w X\'III wieku tom XII, str. 65 — 67. Sprostować
te wiadomości należy dokładniejszym opisem H. Łabęckiego: Górnictwo
w Polsce, Warszawa ISU i X. Osińskiego: Opisanie polskich żelaza fa-
l^ryk, ITSJ.
*•) Trzy listy X. Kajetana Sołtyka, biskupa krakowskiego,
w Przewodniku Naukowym i Literackim 1878, zeszyt kwietniowy^
sir. 3s_'.
007
Ale, zdaniem X. Osińskiego, autora monografii spe-
cyaJnej, pierwszym w Polsce fundatorem wielkich fabryk że-
laznych, był Jan Nałęcz Małachowski, kanclerz W. K.
(um. r. 1762 ojciec Stanisława, marszałka sejmu czteroletniego
i Jacka, przedostatniego kanclerza w. k.). Wystawił on cztery
wielkie piece w dobrach swoich, mianowicie: w Stąporko-
wie 1739, dwa w Ruskim Brodzie 1750 i w Janowie
1755 r. *). Przytem podźwignął sławne od 150 lat, ale na-
stępnie w upadku pogrążone zakłady w miasteczku dzie-
dzicznem Końskie i okolicy jego. Sprowadził 24 familie
ze Śląska, które zastały już gotowe warsztaty, narzędzia, ma-
teryał, sprzęty domowe, żywność a nawet „grochowiny lub
inną podściółkę na tarczanie". Koszta opłaciły się sowicie,
zakłady utrz\'mywały się też w stanie dobrym pod rządami
syna, Jacka Małachowskiego. W r. 1784 miasteczko Końskie,
podług opisu kapitana C a r o s i s, miało liczyć do 5.000 lu-
dności i posiadało rynek kwadratowy, otoczony 22 wielkiemi ka-
mienicami o jednem piętrze; tu mieszkali rzemieślnicy: siodła
rze, r\'marze, kołodzieje, stelmachy, garbarze, rzeźnicy i pie-
karze. Część tej przemysłowej ludności składała się z Niemców ;
po drewnianych domostwach mieszkali przeważnie żydzi.
Pobliskie miasteczko Przysucha dorównywało prawie
Końskim, a Jezierski kasztelan łukowski nazywał je
nWielkiemi miastami". Sprzedaż wyrobów kuźniczych prze-
wyższać miała odpowiedni obrót Warszawy. Dokoła powstało
ze sto kolonii nowych, fabrykantami osiadłych. W odległości
pól mili do tegoż dziedzictwa należała osada I^ o m y k ó w,
złożona z 18 do 20 domów^, z pruska murowanych; mieściło
się tu 40 familij rzemieślnik^')W Niemców. kt(')rzy wyrabiali
Tzedmioty żelazne i stalowe: łóżka, narzędzia rolnicze i rze-
'ieślnicze, naczynia, blachy, gwoździe: w ruralni robicino
•zelby dla wojska, wyborne. Majstrem w r. I7b7 był Polak,
gruntach Gowarczowo istniała szabelnia. W Koiiskich wy
) X. Osiński: Opisanie polskich żelaza labryk, ITSJ, sir. r»4.
228
rabiano wozy i karety. W pobliżu znajdowały się kopalnie ^
czyli szyby w górach, głębokie na 20 do 30 łokci. Od kopa ,
nia szybów aż do rudy płaci pan gruntu robotnikom po 92 zł. •
a za wybranie rudy bierze kopacz z pomocnikiem od l-miw
kubłów po złotemu. Ruda wytapia się następnie w piecacF
z kamienia piaszczystego, wytrzymującycłi rok do półtora rokii-j
formy są z miedzi; w nicłi odlewają się „gęsi" czyli sztul^-J
żelaza po 8 do 12 cetnarów wagi. Jako zakłady z fund
szów prywatnycłi prowadzone, dobrycłi wyrobów dostarczaj
ce i długowieczne, zasługują one na uznanie. Znaleźliśmy-
wykaz broni, dostarczonej dla cliorągwi pancerny cłi, usarskicr^
dla garnizonu w Kamieńcu Podolskim, dla Cejgłiauzu wa-«E
szawskiego i t. d. z ruralni Pomykowskiej za lat 33, mian_^
wicie od r. 1750 do 1782. Sumy ogólne wyrażają sięwc^rr
fracłi następujący cłi: karabinów sztuk 1.158, flint sztuk 1.02^1
pistoletów par 1.216. Wartość ty cłi przedmiotów pieniężr -
wynosi 104.374 złł. *). Niewątpliwie musiano też sprzedaw"-"
osobom prywatnym nie mniej, a może więcej.
Księżna Anna z Sanguszków Radziwiłłowa, ki
clerzyna w. lit., może jeszcze dawniej, zapewne w pierwsz
połowie XVIII wieku**), sprowadziwszy postronnycłi metro
założyła pięć fabryk: 1) wNalibokacli wyrobów szklć
nycłi; 2) w Janowiczacłi wyrobów kamienny cłi, ji
•) Pam. Hist. Polit. 1784, str. 851—5, 1783, str. 376—8; Dz.
Handl. 1789, str. 37—40; X. Osiński: 1. cit. 76, nast.; glos Jezierskie-
go na sesyi 96, z dnia 28,4 1789 w Dy ary uszu krótko zebranym Du-
foura III, 82. Uwagi nad Uwagami, str. 89; (tu Małachowskiemu
przypisuje autor całkowite założenie m. KoAskicłi na miejscu wioski Przy-
suchy, lecz mylnie, ponieważ Przysucha jest oddzielnem miasteczkiem, za-
łożoncm w roku 1713 przez Czerwińskiego kasztelana małogoskiego,
ak nas objaśnił p. Stosław ł^aguna i jak widać ze spisu w Tablicy 5"
pod Nr. 103 i 204. Z liczby dymów trudno przypuszczać, by Końskie mo-
gło liczyć aż 6.0CK) mieszkańców.
**) Była ona żoną Karola Stanisława, xięcia na Ołyce i Nieświeżu,
zmarłego roku 1711 (Niesiccki, wydanie Bobrowi cza VIII, s>tr. 79 i 240).
00
29
naczynia stołowe, kałamarze, pieczątki, tabakierki, lictitarze;
3) w U rzecz u hutę szklanną i fabrykę luster; 4) w Smol-
ko wie wyrobów glinianycłi; 5) w Koreliczach szpalerów
na fason „haut-lis"; z niejto pochodziły sławne gobeliny zam-
ku nieświeskiego z obrazami czynów Jerzego I i II, Janu-
sza XI, Krzysztofa I i II, Milesłaja V i Michała I Radziwiłłów.
Nadto, w Nieświeżu istniała fabryka d\'wanów,
a „najsławniejsza w narodzie** fabryka pasów, czyli ,,persyar-
nia" założoną została w roku 1758 w Słucku. na wielkim
placu, gdzie dziś ulica Szeroka, naprzeciw konwiktu kalwiń-
skiego. Michał Kazimierz Radziwiłł, ojciec Karola Panic Ko-
chanku, dnia 24 stycznia t. roku „uczynił kontrakt z Janem
Madżarskim. perskiej, tureckiej, chińskiej r()żnej materyi i ro-
boty majstrem, rodem z Stambułu, który.... submittuje się....
wszelkie materye, jako to, makaty, dywdyki. pasy robić
z kwiatami, osobami, cyframi złotem, srebrem, jedwabiem po-
dług podanego abrysu. In recompensam tedy takowej jego
Toboty postąpiłem mu ze skarbu mego tygodniową pcnsyę po
czerwonym złotym jednym. Tenże Madżarski obowiązuje się
chłopca wyuczyć doskonale tej roboty perskiej. Kicdyby
roboty skarbowej nie stawało, wolno mu będzie ...artis suae
''obotę robić i przedawać.** Pod kontraktem majster podpisał
^^^ po ormiańsku: „Jowhan Madżarcantz": więc musiał być
■^Tnianinem, wywodząc3*m się z Węgier, lub z Siedmio^ro-
^- clo Stambułu trafił podobno jako jeniec. Podpisywał się
^^'Sze po ormiańsku na listach polskich, obcą pisanych rę-
^' więc nie umiał pisać po polsku aż do śmierci, kt(')ra na-
^Piła około 1780 roku. Syn jego Leon dostał już indyge-
*^ ^ polski 1790 roku i tytuł szambelana, ale na pasach kładł
-Kiedy swoje nazwisko ruskiemi literami: „.'leo MaW';;ii>cKiii**
P^\\me podczas przebywania wojsk rosyjskicli w Slucku.
"^^Politsze są podpisy łacińskie: „Kactus e"=^t Sluciac". albo
skróceniu: „F*. S." ('oł\icz wzory •. Prowadził on p(»iny^lnie
,^*^^ykacyę do 1791 r. na 24 warsztatach, p(')źnicj ido bsOT)
^ tylko na 12-tu, zajmując w nich oO-tu ludzi. pomiędz\'
^^'mi pierwszy majster i wiążący kwiaty pobierali po T^S
230
dukatów rocznie. Ceny pasów, nam znane, zawierają się po-
między 11 i 175 dukatami za sztukę. W dobrach Radziwił-
łowskich także Łachwa słynęła z wyrobów stolarskich;
w Połoneczce pracowali stolarze , ślósarze i mosię-
żnicy *).
46. Lubo dokładnych dat wszystkim, powyżej wyli-
czonym fabrykom naznaczyć nie możemy, nie wątpimy je-
dnak, że powstały one przed śmiercią Augusta III. Za S t a-
nisława Augusta ruch przemysłowy rozwija się i roz-
szerza, co w znacznej części przypisać należy zachętom
i wpływowi samego króla, który, robiąc wciąż zakupy za-
granicą, nad możność swoją, okazywał też zawsze wielk
troskliwość o fabryki krajowe. Z rodziny P o n i a t o w—
s ki c h w tymże kierunku odznaczali się: brat królewski M i—
chał, opat czerwiński, potem koadjutor, biskup płocki —
w końcu prymas i synowiec Stanisław, późniejszy pod-
skarbi w. lit. (syn księcia ex-podkomorzego).
Wiemy, że zaraz po wstąpieniu na tron Stanisław Au-
gust założył doskonałą mennicę, która czynną była jeszcze
w r. 1795, a której działalność okazuje się z tablic 122 i 12i.
W r. 1766 była już ukończona ludwisarnia w War-
szawie. Na wybudowanie gmachu, z piecami i machiną do
wiercenia armat, wydano ze skarbu królewskiego i z cegielni
złp. 97.465 gr. 18. Sprowadzony (nie wiem zkąd?) ludwisarz
Neubert pobiera! rocznej płacy 2.880 złp.; na różne potrzeby
do lania armat wydano już w roku 1766 złp. 6.517. a cał-
kowitą expensę na rok 17(>7 obliczano preliminaryjnie na
18.969 złp.; tymczasem wydano rzeczywiście 41.265 złp., ale
w roku 1770 tylko 6.312 zip. Pomimo szczupłych zasobów
• \
) Dz. Handl. 17S2, str. 2 — 5; 1786, str. 543. Magier: 1. cit.,
str. c 1*9. Dokładniej: Aleks. Jelski: Wiadomość historyczna o pasiami
Radzi Nvi Ho wskiej w Słucku, sprawozdanie Komisyi Histor. Sztuki, Kraków
1896 tom V zeszyt I\' i Alfred Romer: Pasy polskie, ich fabryki i znaki.
tamże zeszyt III (I.S93).
231
p/en i^żnych ludwisarnia ta ulała dużo nowych armat do Ka-
niieńca i zaopatrzyła pusty dawniej arsenał warszawski *).
Jednem z pierwszycłi dzieł panowania była Kompania
*Mii n ufaktur Wełnianych, zawiązana dnia 11 kwietnia
^ ' ^-^<i> roku (data ustawy) i aprobowana przez króla w pięć
^^i później na następnych podstawach: 1) fundusz składać
się miał z 43.200 czer. zł. (777.f>00 złp.), podzielonych na
^-^^ skcyj; 1 każdy „towarzysz** posiadać może takich akcyj
^^ ^~ciu; do towarzystwa wchodzić mogą osoby ^nietylko
"^^<^«-:iowe, lecz i cudzoziemcy bez względu stanu, kondycyi
^ ^^^rmicilii**; 4) do „rządzenia** (dyrekcyi) mają być obierani
^^' '^v-igilią ś. Stanisława asesorowie w liczbie 12-tu, a w tych
4-crh ma być kupców; 5) miejsce na fabrykę ma być opa-
^^^^^'^e w dobrach ekonomicznych króla; 6) towary wełniane,
^ ^^'^^-Ea.nufaktur wychodzące, powinny być pieczęcią Kompanii
^^^'^^chowane i ogółem, to jest sztukami, tuzinami a nie ło-
Kc^i^m in regno et extra regnum przedawane; 7) rzemieślnicy,
^ . ^^^I^ranicy wezwani, mają być wolni od werbunku i wszel-
^^^S<^ rodzaju agrawacyj etc. Ustawę tę podpisali: Andrzej
^*^^^^f^oyskł, kancterz w. k.; X. Michał Poniatowski, opat czer-
^•^laski; X. Andrzej Stanisław Młodziejowski, podkanclerzy
^^^-; Antoni Tyzenhauz, podskarbi nadworny lit.: Kasper Ro-
galiński, starosta nakielski; Kazimierz Karaś, kasztelan ziemi
^^izkiej, Jacek Ogrodzki, pisarz w. k.; Stanisław Aleksandro-
^'^icz, szambelan; Tomasz Czapski, starosta knyszyński; Kar.
^^ Schmidt, starosta brodnicki; Antoni Czapski, podkomorzy
<^^elmiński, Józef Potocki S. L. (s-ta leżajski?); Tomasz Dłuski,
podkomorzy generalny w-twa lubelskiego; Józef Mniszech, st-sta
sanocki; Feliks Antoni Loś, starosta wyszyński, Michał Mni-
szech, starosta jaworowski; Józef Chrapowicki, generał major
wojsk W. X. L.; Antoni Balicki, obers (obcrstleutenantr); A.
Poniński K. L. (kuchmistrz litewski?.); Józef Sosnowski, pisarz
•) Rachunki królewskie w Arcliiwum Gl-iwnem Kr. księgi Nr.
$9 w cxpensie dział: Ludwisarnia: Nr. '><J; Nr. V'J w tymże Jziale.
232
W. W. X. L.; Mikołaj Junosza Piaskowski, podkomorzy krze-
mieniecki; J. Józef Lochocki, starosta oski i bełzki; Casimir
Antoine Fryzę. Obok tych dygnitarzy i osób, do otoczenia
królewskiego należących, znajdujemy jeszcze podpisy zapro-
szonych mieszczan i cudzoziemców. Pierre Nicolas, baro de
Gartenberg, Czempiński, Rousseau, Gallus, Lange, senior kon-
fraterni kupieckiej miasta Starej Warszawy, Adam Zimann,
Jan Baptysta Gautier et Comp., Jan Dekert, Jan Rauten-
strauch *).
Prezesem z nominacyi królewskiej został Andrzej Za-
moyski; w jego też pałacu rezydencyonalnym odbył się w d.
21 kwietnia 1766 roku obiór pierwszej dyrekcyi; przez głoso- .
wanie na asesorów powołani: Bazyli Walicki (37 gł.), Michał
Poniatowski, opat czerwiński (47 gl), Józef Potocki, starosta
leżajski (44), Kasper Rogaliński (40), Lojko, szambelan (.32)^
Kar. de Schmidt (4-1), baron de Gartenberg (34), de Rijoll (za-
pewne jenerał de Rieule, (34), Dulfus, radca i kawaler equitis
aurati (^6), Piotr Tepper (36), Adam Zimann (42), Antoni Kry-'
ze, kaw. equitis aurati (38). Przy późniejszych elekcyach
wchodzili do dyrekcji: Borch, Dekert, Rafałowicz, Glirtler, Ro-
man etc. Kasyerem bywał Zimann, sekretarzem zaś, czyli
pisarzem Antoni F^ryze; tego ręką jest spisana księga „wszy-
stkich dziejów, które Kompania na założenie w kraju fabryk
wełnianych z zezwolenia N. Stanisława Augusta Króla Imci
P. N. M. i przy protekcyi jego pańskiej założona sprawować
będzie" *").
Były też wypuszczone najprzód kwity tymczasowe a d.
23 czerwca 1768 roku, po opłaceniu trzeciej raty, same ak-
cye, zapewne pierwsze w Polsce papiery kredytowe publicz-
*) Archiwum Skar. Kor. dział XXX, plik Nr. 34; podpisy znajdują
się na rękopiśmiennej oblacie, ale nie na drukowanym egzemplarzu ustawy
'/. aprobatą królewską.
**) Arch. Sk. Kor. XXX, księga Nr. 239,1 pod dniem 21 kwietnia
i7f>^ 7,5 1767. 1 f) 176S, 65 1760, 7/5 1770.
Akojra
i
y^
V-
233
ne *). Oglądaliśmy je: są to wycinki z księgi arkuszowej
z przeciągłym na boku drukowanym napisem* „Akcj^a Kom-
panii Manufaktur Wełnianych w Polszczę" Niema na niej
misternych ozdób litografowanych; autentj^czność dokumentu
stwierdza się tylko własnoręcznemi podpisami: Andrzej Za-
moyski Komp. Man. Weł. Praeses; Bazyli Walicki, kasztelan
sochaczewski Kompanii Manufaktur Wełnianych Asesor mpp.;
J. O. Potocki K. K. Komp. Man. Weł. Asesor mpp.; Piotr
Tepper Kompany Manufact. W^ełn. Asesor; Antoni Fryzę Kom-
pag. Manuf. Wełnią. A. y Pisarz: Adam Zimann Asesor y
Kasyer". Na jednej akcyi (litera A. A. A.) znajdujemy na-
pis: „dla J. O. Xiążęcia Jego Mci Ignacego Kraszyckiego Bi-
skupa Warmińskiego" oczywiście dla Krasickiego; więc i po-
eci byli pociągani do przedsiębiorstw przemysłowych. Czy
zebrał się jednak cały kapitał, ustawą uchwalony? nie wiemy.
W tabelce, zawierającej specyfikacyę numerów i liter, znaj-
dujemy poczet 117, ale oryginałów akcyi widzieliśmy tylko
72, jedna (A. Nr. 5 na imię Czaplica) jest przekasowana,
sześć akcyj swoich król darował Kompanii **). Być może,
iż te 72 akcye są wykupione przy likwidacyi; reszta może
nie wróciła, z powodu różnych okoliczności przypadkowych.
Nadto z rachunków kamery królewskiej dowiadujemy się, że
z cegielni królewskiej, Golędzinowskiej, „dodano 7.000 cegły
do fabryki pończoch; 26.800 do kapeluszni: 21.000 p. Zie-
mann do fabryki wełnianej", co razem z 2.400 danemi dla
Żupy pruskiej miało wartość 2.874 złp. gr. 7 ***).
*) Mylił się więc p. Wcjnert, gdz uważał akcyę tabaczną Dckcr-
ta, Rafałowicza i Blanc'a z roku 1784 odwzorowaną w jego „Starożytno-
ś:riach m. Warszawy*, tom. V, str. 129 za najdawniejszy papier kredytowy
polski.
**) Oryginały akcyj oraz kwitów tymczasowych z obu rat znajdują
się w Archiwum Skarbowem Koronncm XXX, w plioc Nr. 29: lista akcyo-
nalistów w księdze Nr. 239 1 pod dniem 19.5 1769, zawiera 76 osób.
***) Archiwum Główne I\n)lcstwa księga Xr. 89 w ckspcnsie dział:
Fabrvki.
234
Juź od dnia 30 maja roku 1766, zaczęły się czynności
dyrekcyi: napisano mianowicie do Łojki, podówczas w Wie-
dniu bawiącego, aby ugodził tam majstra kapelusznika i cze-
ladzi sześciu; następnie wzięto domy i place, podobno króle-
wskie, na Gołędzinie pod Warszawą pod fabrykę kapeluszy
i pończoch; wydzierżawiono od wojewodziny lubelskiej Wę-
grów na lat 9 za opłatą roczną po 35 do 36 tysięcy złp. pod
fabrykę sukien, farbiarnię i postrzygalnię. Sejm z r.l767 — 8,
zatwierdzając ustawę Kompanii, zwalniając na lat 12 od cla
instrumenta, farby, sprzęty rzemieślnicze i inne potrzeby dla
niej z zagranicy sprowadzane, pozwalając jej zakupić dobra
ziemskie aż do 200.000 złp. wartości, oddał do jej dyspozy-
cyi szpital, założony przez pr3'masa Szembeka dla sierot,
i cucłitłiauz, czyli dom poprawy, założony przez C. Rostkow-
skiego, odbierając obie te instytucye zarządzającej niemi (od
roku 1720) konfraterni! S. Bennona. Założono też fabrykę
sukien w samej Warszawie, jakąś fabryczkę przy wiosce Ka-
leń, dziedzicznej króla Stanisława Augusta, i fabrykę raszy
(nazwa matcryi) *).
Inspektorem wszystkich tych fabryk był Haering, buchal-
terem Becu, majstrowie i czeladź sami Niemcy, niektórzy
z Leszna i Torunia, inni zapewne z zagranicy, bo drukowaną
odezwą w języku niemieckim w roku 1767 Kompania zapra-
szała wszelkich „kunstliebende und erfahrne, freigeborene
Handwerks-Meister, Gesellen und Mitgenossen". Dobór ludzi
w ogóle nie był trafny: już w sierpniu 1767 roku dowiaduje-
my się, że „czeladź zagraniczna pouchodziła", a majster poń-
czoszniczy Weiss „zadłużył się** tak, że go trzeba było wziąć
do aresztu, wkrótce po zaprezentowaniu królowi pierwszych
pończoch. Podobnież zadłużył się i zbiegł z Gołędzinowa far-
biarz Zapski, a nareszcie dyrektor fabryki sukiennej Thlamm
•) Księga 239 1 dnia 30.5, 1'0, 6, 1'4 6 1760; 13..7 1767, plik Nr.
L'46.'l4; inwentarz, karty 1, :., 7, 'A li', 14, 16, 19, LM. Vol. Leg. YII, fol.
751, str. 3.'(.).
c
i
235
<.z Leszna) nie mógł się wyrachować na 1 stycznia 1769 r.
i <:icjpuścił się jakichś nieporządków. Z obstalunków wiemy
t^^lkio o 2.000 kapeluszy zamówionych dla gwardyi. Cały in-
teres szedł źle. Już dnia 1 maja 1770 roku „asesorowie
^ ^l^cyonalistowie, widząc i miarkując z podanego całej facyen-
*=i3" bilansu, iż kasa generalna manufaktur wełnianych wycień-
^^c^ria znajduje się wcale tak, iż wsparcia pieniężnego zna-
<^^r-^^go lub też wcale dalszej kontynuacyi fabryki zaprzestania
^^"^-^^ rriaga koniecznie, więc w tej materyi J\\\ Prezes, uczyni-
'^^'"^=^^^y wsz3'stkim Ich Mościom przytomnym dostateczną re-
stracyą, uchwalili, aby na przyszły piątek, to jest 8 go te-
miesiąca sami JPP. assessorowie, na prywatną sesyą zje-
^vszy się, ułożyli i na piśmie podali plan, jakimi środkami
osobami z honorem tę kompanią i rozpoczęte dzieło za-
^ *^^^ r=k czyć" . Jakoż dnia 12 czerwca 1770 roku zapadła decy-
n
c
R
o rozwiązaniu Kompanii i jej ustaw\', ostatnie zaś posie-
nie likwidacyjne odbyło się dnia 7 maja 1771 roku *).
Tak upadło przedsiębiorstwo, pomyślane na wielką skalę
nasadach postępowych, bo z przebraniem bankierów, kup-
^', mieszczan, popierane przez władzu najwyższe, bo przez
X a i sejm, oparte na siłach zbiorowych. Jako plan, przed-
iorstwo to czyniło zaszczyt Stanisławowi Augustowi; przy
P *^--^ "^"^-^odzeniu mogło zrobić mu sławę twórcy przcm\'slu wełnia-
^_^^^^o, ale wykonanie zawiodło. Dla czego: W protokóle po-
^^^^*^^zenia z dnia 12 czerwca 1770 mku czytam\' wzmiankę
^ »» aamieszaniach kraju", wątpim\' jednak, ab\- te mt».L;l\' wy-
^eć wpływ stanowcz}'. Przyczyny ważniejsze widzimy
fc)raku uzdolnionych i sumiennych rzemieślników, a najbar-
^vj w braku umiejętnego i czujnego kien»wniclwa. Ani pan
, ani najpilniejszy z asesonAy Bazyli Walicki nie umieli
*) Wszystko to z ksicj^i Nr. 23'> 1 p<.)J w.-ka/anoFni w tekście Ja-
^^^^ ^ » oraz z pliki Nr. 34. Nioktr^.rc dł»kiiiiienta sa wydrukowane pr/ez
^*^ sandra Wejnerta w Starożvlni;śei:icii miasta Wars/awy tom y, sir.
ft^- 120.
236
sobie radzić z pracą fabryczną; kupcy i bankierowie nie mieli
też uzdolnienia technicznego i trzymani byli zapewne na sta-
nowisku podrzędnem, które ich nie zachęcało do udziału czyn-
nego i energicznego. W Węgrowie istniała jednak jeszcze
w roku 1794 jaka*^ fabryka sukienna, ale podobno w posia-
daniu żyda Cudyka Bajmowicza *).
Nie zrażał się atoli Stanisław August niepowodzeniem
i wciąż krząta! się około przedsiębiorstw przemysłowych, nie
szczędził nakładów i nie zawsze doznawał zawodów. W Bel-
wederze założył przed rokiem 1774 fabrykę warszawską
fajansu; dyrektorem jej był Schitter, baron, którego żona
z pochodzenia Greczynka, mieściła się w rzędzie kochanek
królewskich. Wyrabiane na tej fabryce naczynia, tak zwane
fajans Pallie, chwalono naprzód, aż pokazało się z czasem,
że są nietrwałe, słabe i z niedobrego materyału. Król obsta-
lował tu naczynia „herkulańskie", zapewne w stylu staroży-
tnym **^). Najznakomitszym wszakże wyrobem tej fabryki
był niewątpliwie serwis fajansowy w stylu wschodnim, prze-
znaczony dla sułtana tureckiego i zabrany przez Piotra Poto-
ckiego, sstę szczerzeckiego, gdy jechał w poselswie do Stam-
bułu (1789). L. Gołębiowski podał w reprodukcyi drzewory-
tniczej czarkę (ob. str. 240) z napisami w medalionie środko-
wym, które odczytał prof. A. Muchliński: 1) Te prezenta i dary
posyła 2) Padiszachowi rodu Osmana 3) Król Lechów, ażeby
najzupełniejszą miłość 4) I szczerą życzliwość okazać 5) w sto-
*) Plika 38 akt wojskowych : Przełożenia Departamentu Umunduro-
wania, memoryał z duia 25 8 17'>4.
") Pamiętn. H. P. 1783, str. 376. Magier: Estetyka m. War-
szawy, str. 18 i c. 29. Uwagi nad Uwagami, str. 87. Komisya vSkar-
bu Koronnego w roku 1774 kazała pobierać t3iko 2 proc. cła od wyrobów
bclwederskich, wyprowadzanych do Torunia lub za granicę; Pr. Ek. Ali,
str. 386.
237
Ucy Warszawie*). Waza z tegoż serwisu znajduje się w zbio-
rze antykwarskim Gustawa Bisier.
W ekonomii swojej Kozienickiej, w samem miasteczku
^o zienicach założył król łiamernię i dobrą fabrykę
b r oni; rzemieślników sprowadzono z Niderlandów, Leodyum
i S^iksonii; majstrów zobowiązano, żeby przyjmowali krajow-
ców^ do nauki; dyrektorem był biegły inżynier Andrzej Ko-
^^'J^^icki. Przed sejmem czteroletnim zaspakajała ona wszyst-
Ici^ potrzeby orężne szczupłego wojska, lecz nie wystarczała
^3- stotysięczną armię, ponieważ razem z Końskiemi i Przy-
siąc^ Iną mogła wyrabiać zaledwo po 500 karabinów rocznie.
^z,y"iiną była aż do maja 1794 roku, to jest do dnia, kiedy
^^*^2iał rosyjski, wyruszywszy przeciwko Kościuszce, zrabo-
'^^'^-i fabrykantów, ruśnikarzy oraz dom dyrektora, zatopił 1500
k broni, zniszczył łiamernię i nie zburzył pałacu tylko dla
I, że temu zapobiegł sam Igelstrom listem swoim; wszakże
e i okna, tak w pałacu jak w oficynacłi były porujno-
Znalazłszy kopalnie solne wielickie w stanie opuszczenia,
^^^-nisław August zaraz po wstąpieniu na tron zajął się nie-
^^i- Już w roku 1766 były na jego rozkaz zdjęte i starannie
^^ Sztycłiu odbite cztery wielkie szczegółowe plany trzecli pię-
"^^r- podziemnycłi Wieliczki, niewątpliwie przez urzędników
^^y działu górniczego kamery królewskiej ***). A wydział ten
*) Gołębiowski Ludw.: Z deiejuw ceramiki w Bibliot. Warszaw-
^^^^J tom III, str. 192.
**) Dz. Handl. 1789, str. 193, 1791, str. 163, następ. Gaz. Wol.
^^^rsz. Nr. 5, str. 59, Gazeta Rząd. Nr. 121, str. 512. KW. księga 107,
Str. 8.
***) Tytuł: ySalis fodinarum Cracoviensium tria tabulata subterranca
jUo^te Stanislao Augusto rege delineata I7t;0;" widzieliśmy egzemplarz, bę-
d%cy własnością p. Władysława Smoleńskiego. O tychto planach zapewne
"Wspomina Bernoulli, że je posiadał Ollier, właściciel domu handlowego
(.Liske: Cudzoziemcy w Polsce, sir. 238). Rachunki królewskie
^ Arch. GŁ Król. księgi 89 i 9U.
238
zwany: „Przy górach mineralnych" składał się w roku 17^36
z dyrektora Knoblaucha, pobierającego 4.000 złp. pensyi, Frie-
se go, sekretarza z 3.350 złp. i Knorra bergmajstra z 2.400
złp. płacy. Na te fabryki w górach mineralnych, na \vszelkq
robotę i expens wypłacono w roku 1767 złp. 26.393. Byl
też niejaki Willisch inspektorem gór Samborskich, w których
wypalano potaże, utrzymywano kuźnię żelazną i cegielnię.
Szukano srebra, dobywano galman, ołów i węgiel kamienny
w starostwie Nowotargskiem oraz w Szczakowie, wsi staro-
stwa Będzińskiego. Złotnik Thiele poszukiwał złotego i mie-
dzianego kruszcu w jakichś miejscowościach przekręconych
z niemiecka: „Coszecicze" (Chorzecko czyli Korzecko?) i Pil-
lano. W górach Ornak zbudowano hutę i laboratorj^um. Kie-
rownictwo naczelne sprawował baron Gartenberg Sadogórski
od roku 1765 *). Do wykonania więszych robót brakło mu
zapewne pieniędzy i czasu, a przy pierwszym rozbiorze Wie-
liczka wraz z Bochnią dostała się Austryi. Wśród powszech-
nych wyrzekań szlachty na brak i drożyznę soli, król ciągle
się troszczył o wynagrodzenie krajowi straty tak dotkliwej.
Uciekał się więc do uczonych przyrodników mineralogów,
Carosi i Ferbera, oraz chemika Okraszewskiego, którzy w r.
1778 należeli do jakiegoś Towarzystwa Naukowego w War-
szawie. Jan Filip de Carosi, rodem z Dolnych Łużyc, kapitan
z pułku hetmana litewskiego, kustosz gabinetu przjTodniczego
królewskiego, autor kilku dzieł specyalnych, członek towarzy-
stwa przyrodników w Berlinie, odbywał podróż mineralogiczną
do województw południowych na koszt króla w r. 1778 i pro-
wadził poszukiwania soli świdrem pod Mogiłą w Krakowskiem
w latach 1780 — 1785 ze znacznym kosztem. Następnie spro-
wadzony z Saksonii znany specyalista graf Beust, poszuku-
jąc soli kopalnej, odkiył źródła słone w Busku, w powiecie
*) Rachunki « szczcgiUowc: micsicoź^ne lub kwartalne) Gór Mineral-
nych od roku 1705 do 1768 w arch. Jabłonny, szafa VI, pólka lit. X., plik
Xr. 41.S.
239
W^iślickim. Stanisław August dal mu w r. 17JS3 przywilej
szukania i warzenia soli w dobrach stołowych bez opłaty
olt»ory (t. j. dziesiątej części dochodu); zachęcony tern Beust
zebrał kompanię z 32 „akcyonalistów** (w ich liczbie znaj-
do w-a Ii się: sam król, brat jego prymas Poniatowski, Prot
Potocki, Moszyński, Czacki i Tepper). Cena akcyi była 1000
dukati'>w, lecz „każdej akcyi rozdział na cztery kukso był do-
zwolony". Otrzymawszy potwierdzający reskrypt królewski,
rozpoczął roboty w r. 1784. Ale Busk należał do klasztoru
PP- ^norbertanek; więc kompania wydzierżawiła go na lat 40
za opłatą rocznego czynszu w kwocie 100<) zip. i soli 1000
garncy; na następnych lat 40 czynsz miał b\'ć podwojony.
^^^ r. 1788 fabryka ta, przez cudzoziemców prowadzona, nie
doszła, jeszcze do należytego rozwoju, wyrobiła soli 4.000 cent.
^ sprzedawała ją po złp. 7 gr. 6 za centnar z zyskiem po
zip. 3 gr. 21 na centnarze *). Dziś źródła Buskie nie służą
do Warzenia soli kuchennej, lecz są wysoko cenione pod
^'zglc^dem leczniczym. Wspomniany Carosi, a także Ferber
' chemik Okraszewski badali Olkusz. W r, 177V, celem otwo-
^zeni^t gór Olkuskich, król próbował zorganizować Kompanię
o 300 akcyach po 500 złp.; lecz całkowity kapitał podobno
"^^ Ze brał się, robót nowych nic zaczęto i kompania przez
KiJka. lat zbierała tylko okruchy po dawnych hałdacli. Na
SKutetc tego niepowodzenia zapewne Stanisław August w r.
' '•- — wyznaczył K o m i s \' c ( i <» r n i c z a z \?) Komisarzy
poa |3i-ezydencyą ks. Szembeka, koadj-jtora płockiego i kazał
^'3 P^-^i^zać ze skarbu .svyojego po 4s.oOO złp. rocznie na koszta
- f- *^->€itac3i. Komisya ta zajmowała -^^ic ^iluwnic dobywaniem
^) Uwagi nad lT\va;;<'inu sir. So. l-lcr!!"!!! 1 i n L:sk-.\-«.. Ciki/u-
zicmo\- ^^, Polsce 22"), 23."). Kniika rizyc;'Ma v ri:sl..ryjzn.i \vi ;. J '.)irji>ś v:
o ^'^li, w drukarni Nadw. J. K. Mci i i\ K-rnisyi i:ji.k;uyi \AV<,do\\-ćy
KoUu 1-788, str. 44—40. Łabęcki llioruriim: CtiiIcIw.) w ToIscc ISM,
^^"^^^^-•K\va, druk Kaczanowskie-* . 1, sir. l^o. 17'<. K.-.pori 'l';.Jeus;:a
C^t^c 1.^1 ego z badania fabrvk M)lnvcli p«xl dnijiu !J lipci 17^'. r. w I)z.
(
Czarka z serwisu.
wyrobionego dla sułtana na fabryce fajansów Uciwederskiej w r. 1789.
widok HoFOdnloy podłag: ;
Z
(PnomMMole budynkAw wyjaśnia alf i n
Wnrn. Dd«i* PohU T. Koraru. — Do itr. UT t. n-fo.
>nej przy planie ■ r. 1789.
, gdiri* HmroditłM Jart opstraoiM UcabamL)
241
miedzi w Miedzianej Górze pod Kielcami, dobrach bi-
skupstwa krakowskiego, wziętych przez króla w dzierżawę.
Pierwsze próby wytapiania miedzi robił Nordenflicht, ale z tych
Szembek nie był zadowolony, w memoryale bowiem, do króla
adresowanym, powiada: „Bóg mi błogosławił, że z samychże
błędów ludzi tych, którzy się chełpili wyższą wiadomością
nauki metalicznej, widziałem wprowadzone sposoby pewniej-
sze, jakiemi tameczne kruszce traktować bez trwonienia
i z umniejszeniem kosztów należy. Te sposoby przyniosła
nam krótka spokojność, którą zostawił JP. Nordenflicht po
wyjeździe swoim z Miedzianej góry do Warszawy z mie-
dzią, przez siebie niedoskonale wyrobioną. Ile on przez kilka
miesięcy tej swojej miedzi wyrobił, tyle po jego wyjeździe
jenerał Soldenhofif przez dni 18 wydał W. Kr. Mci daleko
lepszej, lubo cały z fundamentu piec nowy postawił, zrzu-
ciwszy ten, który JP. Nordenflicht po p. Mintzu wymurował
niedobr>' i za każdem użyciem grożący zapaleniem huty".
Żądał Szembek zupełnej władzy administrowania całą kopal-
nią i fabryką na lat trzy i po 24.000 zip. rocznie ze skarbu
królewskiego na wszystkie potrzeby i place robotników. Ko-
misya Kruszcowa pochwaliła, a król przyjął wszystkie wa-
runki d. 15 grudnia 1785 r. Odtąd już fabryka była czynną;
Soldenhoff" został jej dyrektorem jeneralnym; Komisya Men-
niczna zawarła umowę o dostawę 200 centnarów (a 160 ft.)
miedzi corocznie w kuponach po 1774 dukatów za cetnar,
jak płacono przedtem za miedź węgierską. Szła też na wy-
bijanie groszy i trzygroszówek. W r. 1787 zwiedzał fabrykę
Stanisław August i w protokóle zapisał własnoręcznie te sło-
wa: „Na znak ukontentowania mego, które uczułem z widze-
nia osobistego wszystkich części i robót tej fabryki, kładę tu
dla pamiątki rękę moje dnia 14 Julii 1787 Stanisław August
król" *). Po skończonej 3- letniej administracyi w r. 1788 biskup
•) Protokół Miedzianey Góry, (rękopis Biblioteki Publicznej
Warsz. Uniwer. Nr. 734).
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona — T. II. 16
242
Szembek oddał nowemu administratorowi Soldenhofowi dc
tych kruszców: ołowianego, miedzianego, glejtowego, oraz ^
robionego spiżu, miedzi, ołowiu, glejty i witryolu na 67.
złp.; ogólny jednak bilans 3- letni wypadł niepomyślnie,
cłiód bowiem wynosił 132.099, a suma expensy 133.916
Istniało wtedy szybów 12: nowy i stary Ś. Stanisława,
Krzysztofa, Antoniego, Katarzyny, Wencesława, Józefa, J.
Micłiała, Adama i Ewy. P^abryka była czynną jeszcze \
1792 *). Dobywano też ołów i warzono witryol. Zdaje
że exploatacya szła pomyślnie, przynajmniej, według ś^
dectwa inżyniera Naxa, bardzo ożywiła okolicę; rucłi
panował wielki, uwijali się cudzoziemcy i rodacy: „Z nc
kompozycyi leją dzwony, moździerze, małe armatki etc,
rzy się witryol, ałun, a niespracowany w docieczeniacłi
wycłi wynalazków Imci p. baron Soldenhof doszedł fabn
wania glejty z nieużytecznycłi mieszanin kruszcowycłi, k
daje dobrą polewę i oszczędzi garncarzom czas na kalc]
wanie bardzo zdrowiu szkodliwe **).
Od r. 1787 urządza się fabryka marmurów w
bniku, wsi, należącej do klas:^toru Czerniańskiego pust
czego Karmelitów Bosycłi pod dyrekcyą Bacciarellego, i
ówczas jeneralnego fabryk inspektora. Sprowadzony był
przód włocłi Scłiianta, później w r. 1789 zawarta w Liwu
umowa z Galli'm „maitre marbier", wyznaczono mu po
talarów rzymskicli, czyli po 250 dukatów rocznej płacy
co miał nietylko obrabiać marmury, ale też wj^kształcić
niów. Komisya Ekonomiczna Skarbu J. K. Mci pod d
czerwca 1788 r. zawarła z Karmelitami kontrakt dzierż;
na lat 3: za sumę ogólną roczną (czynszu dzierżawn
4.000 złp. skarb królewski nabywał prawo własności do ws
*) Rachunki i Fabryka Miedzianej Gór}' w arch. Jabłonny
VI, półka N. nr. 417.
**) Uwagi nad Uwagami, str. 86—86. Łabęcki: op. cit. I,
303. Nax: Wykład etc, str. 149.
243
kicali wynalezionych w Dębniku marmurów, a klasztor zobo-
wi razy wał się dać na rok 1.000 dni roboczych za opłatą
^v- lecie dnia pieszego po gr. 24, w zimie po 18 i za dnie
^fc>3r7dlne** po 2 złp. od pary wołów: skarb jednak musiał sam
tr<z>55zczyć się o kamieniarzy płatnych po 8, 10 i 12 złp. na
t>'<:lzień, tudzież o polerowników, płatnych po 4, 3 lub 6 złp.
odniowo. Fabryka rozwinęła swą czynność w r. 1789,
stniała jeszcze w 1796; wyrabiała kominki, blaty do sto-
, grobowce (mausolće), wazy. ozdoby architektoniczne,
€ do posadzek. Wszystko to było wysyłane do Warszawy
D na sprzedaż w magazynie marmurów, albo też do Ła-
"nek. Tak dostarczono do rotundy (salle ronde) w r. 1789
^arii za 3.956 i w r. 1793 za l.r)09 złp.; król darował Xżnej
R^ cilziwilłowej grobowiec wartości 7.200 złp.; na obstalunek
^^'^'Łonywano grobowce: dla Sanguszkowej, Małachowskich
^ t.. d. Dochód ze sprzedaży v\'ynGsił w r. 1791 złp. 61.690,
\\^ 3792 jeszcze 48.091, ale później spadał niżej 4.000. Robo-
^'^itców było 40, w tej liczbie majstrów kamieniarzy 22 *).
Nareszcie upoważnił król Tyzenhauza do zakładania
x^-k w ekonomiach litewskich, a nadto zwiedzał osobiście
r^ztaty w Busku, chciał schodzić w podziemne szyby (po-
trzymały go tylko perswazye osób otaczających), rozma-
ł dobrotliwie z robotnikami, zachęcał ich do cierpliwej
cy, obdarzał, zasięgał od nich informacjj o wszell<ich
zegółach robót i t. p. **). Na gorliwości mu nie schodziło;
-Gdy ogólne i sposób traktowania kwestyi przemysłowych
ugują na wszelkie uznanie: wykonania w szczcŁ^ółach
<iDZoru technicznego nad każdem p(.)Woływaneni do życia
^^^^idsiębiorstwem nikt nie może wymagać od niego, jako od
^^^''^j naczelnika państwa, obarczonego rozlicznemi sprawami*.
*) Kontrakty, listy, księg; rachunkowe i różne papiery do fabryki
^^'^^^łiurów Dębnickiej znajdują .się w Jabłonnie, szafa VI. półka N, nr. 416
^ ^^afa Vn, półka O, nr. 419; księgi są prowadzone po franjuzku.
'*) Uwagi nad Uwagami, str. sT. liernoulli u Liskego 210.
244
zważywszy przeto nieprzyjazne okoliczności polityczne i ekc
nomiczne kraju, zważywszy szczupłość funduszów skarbu kró-
lewskiego, przyznać powinniśmy Stanisławowi Augustowi n
polu przemyslowem zasługę wielką, nie mniejszą może o
najznakomitszychi monarcłiów, twórców przemysłu w krajać
i cłiwilacli szczęśliwszych!. Zasługa ta wszakże nie była \v%
dług spraiviedliwości ocenioną ani przez spólczesnycłi, ai
przez nowoczesnych! pisarzy.
Przeceniano tymczasem zasługi wspomnianego przm
ctiwilą Antoniego Tyzenłiauza, podskarbiego nadworne^
litewskiego w latach 1765—1780 i przez czas długi ulubiei^
królewskiego. Pierwsze łiasło do nadzwyczajnych uwielb:^
wyszło bodaj od Wybickiego, który w Pamiętnikach swo
napisał o nim: „Był to prawdziwy minister, jakiego kraj n-=
potrzebował; byłto geniusz, którego puszcze litewskie u ^
dały" *). Nie tak gorąco, ale zawsze z pochwałami dla po-
mysłowej jego działalności pisali o nim Staszic, pod
nicy B e r n o u 1 1 i i Inflantczyk S c h u 1 1 z, a pisarze
wieku Jaroszewicz, Lelewel, Bartoszewicz, Kr
szewski wygłosili zdania nader dlań pochlebne. Świea
jeszcze, mianowicie w r. 1877 przypomnieli jego zasługi f-
S. K. w Kłosach (Nr. 637 — 9 i p. G 1 og e r w „Kwartalnik
Kłosów". Ostatni, reasumując pochwały poprzedników, prz}-^
znaje mu. stanowczo geniusz, a zarazem wysokie cnoty oby-
watelskie, czyni go „wzorem pracy, szlachetnej i gorącej mi-
łości dobra swych ziomków i dla możnych przykładem poj-
mowania obowiązków obywatelskich" **).
Cenimy w Tyzenhauzie energię i żartkość do inicyatywj
istnie amerykańską, widzimy pożytek w podnoszeniu i wy
sławianiu tych przymiotów, które bardzo rzadko objawiała
się w charakterze tak ziemianina, jak i pana polskiego; wszak
*) Raczyński: Obraz ^Polaków i Polski w XVni wieku tom \
str. 26.
**) Kwartalnik Kłosów, 1877, tom II, str. 44.
245
że uwielbienia, w rodzaju świeżo przetoczonych, wydają się
nam tak dalece przesadzonemi, że się poczuwamy do Obo-
wi s^zku zaprotestowania przeciwko nim i ostrzeżenia wszyst-
J^'ich, a szczególnie możnych, aby sobie wzoru z Antoniego
Ty^enhauza nigdy a nigdy nie brali. Czem była „jego cnota
ob3r^^vatelska**, to się okaże w tomie IV (g. 89); tu, zapisawszy
protestacyę, rozpoznamy tylko jego działalność ekonomiczno-
pr^ zmysłową.
Z pomiędz}' magnatów polskich wyróżniał się niezawodnie
T3'"^^€nhauz pracowitością, ruchliwością i niewyczerpanem boga-
ctY^-^-^ni pomysłów. Sypiał podobno trzy godziny w nocy, jak
t^^'i^rdzi BernouUi *). Oprócz zarządu roziegłemi dobrami
i ^-^C^itacyi politycznej, którą prowadził jako przywódzca rega-
list<f^^v litewskich, kupił w Wilnie drukarnię od X. Marcina
po^^^sobutta, astronoma Jk. Mci, za 2000 czerw, złł., powie-
t'/y^i jej zarząd X. Pilichowskiemu. a w Grodnie, jak się zdaje,
U^^^dził drugą drukarnię „JK. Mci Grodzieńską", w której od-
tjii^^l „Gazetę Grodzieńską" (1776), „Experyment.,. dany z Lo-
giki** etc, czyli popis szkolny (177();), psałterz „chrakterem
fU^kim" dla Hubarewa, kupca ze Starodubia i t. p. Założył
e^kołę kadetów, w której bywało około 20 tu młodzieńców
i 7-miu nauczycieli pod dyrckc3'ą Frantza Kroelicha majora,
szkołę buhalteryjną, szkolę miernictwa, instytut położniczy
i jakąś szkołę weterynaryjno-medyczno- chirurgiczną, której Co-
xe nadaje nawet miano królewskiej Akademii, chociaż skła-
dała się tylko z dwóch klas i łiczyla kilkunastu uczniów utrzy-
mywanych przy zakładzie na koszcie królewskim. Jedynym
bodaj profesorem był sprowadzony z Lugdunu uczony botanik
Giiibert; zobowiązał się on do uczenia obojej medycyny
(utriusąue medicinae) i „wykształcenia pożytecznych dla Rzpltej
lekarzy", oraz do założenia ogrodu, potrzebnego dla szkoły
medycznej. Wątpimy, żeby taki uniwersalny profesor mógł
w medycynie i chirurgii wznieść się ze swymi uczniami po
*) Liske: Cudzozicmcj- w Polsce, str. 211.
246
nad poziom wiedzy felczerskiej, ale wątpliwości nie ulega, że
starannie zajmował się założonym w r. 1776 ogrodem bota-
nicznym, bo ten posiadał już w r. 1778 roślin exotycznycli
1.500 gatunków i zaszczycany był pocłi wałami uczonycli po-
dróżników. „Własnym kosztem zafundował" Tyzenłiauz gabi-
net Historyi Naturalnej, bibliotekę, instrumenta fizyczne, astro-
nomiczne i anatomiczne; z tego tytułu groził Clireptowiczowi
procesem za zabranie z Grodna i darowanie Akademii Wi-
leńskiej tycłi wszystkich zbiorów „przy transportowaniu prof.
Żyliberta do Wilna" *). Żeby podnieść Grodno, przeniósł do
tego miasta kadencyę trybunału litewskiego z Mińska, na ozem
naturalnie Mińsk ucierpiał bez żadnej winy i przyczyny. Wzniósł
mnóstwo budynków porządnych, po większej części murowa-
nych w miastach: Kobryniu, Szawlach (około 50), Sokółce
(na około rynku). Nareszcie rozwinął niezmierną działalność
przemysłową. W kluczach królewskich kazał zakładać ole-
jarnie, krupiarnie, browary, młyny wietrzne i wodne; t}''siące
ludzi było zajętych pędzeniem smoły i wypalaniem potażu.
W swoich Postawach założył fabrykę płócienniczą i pa-
*) Akt sprzedaży drukarni i kwit własnoręczny Poczobutta z dnia
24, 12 1775; umowa z llią Hubarewcm na wydrukowanie 500 egz. Psałte-
rza po 28 złp. za arkusz, oprócz papieru; rachunki X. Pilichowskicgo .pre-
zesa drukarni J. K. Mci Wileńskiej'* 1776—1789; umowa z Janem Emanu-
elem Gilibert na lat dziesięć, licząc od dnia 18 1775 z płacą roczną po
125 louis d*or=280 czer. zU. oprócz micszkani.i, opału, żywności (v.ctum)
dla niego samego, żony i dwóch sług, wreszcie pary koni na utrz3*maniii
skarbowem; groźba Chrcptowiczowi — wszystko to w księdze p. t. „A. Ty z.
rozmaite papiery alfabetycznie ułożone** t. I, str. 19, 20, 27, 36, 48, 76, 74
w archiwum Konst. hr. Prze z dzi cek i ego. Tamże oddzielną księgę nr. IH
mają „Kadeci* (razem z Wojskiem czyli Garnizonami ; tabele „nacionalne**
wykazują pod dniem 24. 12 1774 kadetów 17, a 27/3 1775 kadetów 23.
„Regulament dawania lekcyi" obejmuje: sytuacyę i rysunki wolnej ręki^
udzielane przez Ludnickicgo, geografię, geomctryę teoretyczną i język nie-
miecki przez X. Szczyta, arytmetykę i gcometryę praktyczną przez Hizber-
ka, formowania charakterów (kaligrafii?) przez Kuleszewskiego, fektowania
przez Lobro, musztry przez porucznika Hrenera, algebry przez Geracc. 1 nic
więcej. Sądy podróżników: Coxe: Travels I; Bcrnoulli u Liskcgo 207.
S
riernic, w Sza\s'lach fabrykę ptocien, w Brześciu Li-
Uwskim, fabrykę sukna o 7-miu warsztatach, w Soktilce
(jsadzil jakichś fabrykantów w obszeriij-cli świeżo wzniesio-
nych budynkach; a najznakomilszem jego dzic-lem były fa-
hrj-ki grodzieńskie, czyli i^aczej dwie osady fabryczne; H o-
rodnicaiŁosośna, W tych dobrach stołowych, mó-
uiąc słowami Wybickiego, 'lyzenhauz: .jak na wielkim war-
sztacie przemysłu s\vego założył pracownią. Losośna, miej-
sce w prześlicznej dolinie blizko Grodna, gdzie najwięcej rę-
koclzielników miało swe warsztatj' zaio?-yć, wystawiła mi
obi-az pra\\'dziwej cywiłzacyi. Horodnica (przedmieście Gro-
Jriia).., moglabj' się w Amsterdamie niicściC:'' '), Dość do-
Kl^dne wyobrażenie powziąć możemy z zaliiczonego widoku
l4ołri!dnicy, wykonanego akwarelą w r. IThM prztz geometrę
,\ Jama Todta, oraz z planu m. Grodna przez tegoż {.eometrę
\V r. 17y7 sporządzonego.
Rozglądając się bliżej w tych manufakturach, spo.^trze-
^amy nasamprzód ich mnogość i różnorodno-^ść. W r. 1777
podczas wizyty Stanisława .Augusta naliczono ty cli fabn,'k
grodzieńskch ló, w d. 1 lipca 17Kl r., gdy odbierano je Ty-
zenhauzowi, liczba ta wraz z Brzeską i Szawelską dnszła
do 23. Wyliczamy je podług spisu i obrachowania urzędo-
wego "*): 1) fabryka Ziota. 2) 1'ersyarska, 3) Sukienna Gro-
dzieniaka, 4) takaż Brzeska, .j) l'łócienna Grodzieńska, 'n ta-
każ Szawelska, 7) Kamlotarska, 8,i I'onczosznicka, VI Koron-
kowa, 10) Kapeiusznicka, llj Karetarslca. ]'J) Bi.\macht.'rska,
I3"l Igieinicka, 14") Szpilek, l.')tKart, l'>i \apilniki>w, 17' .Mo-
siężnicka, 18) Farbiernia sukienna. I*') Ka^bicniia jedwabna,
20) Drukarnia płócienna, 21) Blech lniany 22) Błech wosko-
\\y, 2'd) Garbarnia. Nadto była jeszcze otlcyna \\'arsztatowa,
westyarnia, spiżarnia, magazyn różnych materyalow i sklep
*) Raczyński: Obraz iV.laku»- i T'olski v
•*) Archiwum Gliiwno Królestwa k5i\>i;a Ni
ufaktur Grodziciiskich dnia 'ii 11^^'^ ITS:
_<
248
manufakturny bławatny. Od B e r n o u 1 Te g o *) dowia
jemy się, że fabrj^ka jedwabna liczyła 62 warsztaty w d\v(
salach, że pasy polskie na fabryce persyarskiej zatrudni
24 warsztaty, że fabryka drutu złotego i srebrnego skład
się z 10-ciu wa^^ztatów i wyrabiała galony wynalazku same
króla, że fabrj^ka grodzieńska sukiennicza miała 24 warszt^
i t. d. W zakres produkcyi Grodzieńskiej wchodziły tedy wyro
galanteryjne, wykwintne i zbytkowne: ordery, siatki na kor
szlify, tasiemki do lasek, sznurki złote, porte-epećs c
Rosyan, guziki złote duże i małe, wstążki jedwabne wełniar
kamelerowe i niciane do włosów, szlaki, kamizelki ze szi
kami, hal ty. chustki jedwabne, a zarazem atlas pikowy, p(
atłasek, kitajka, dyma, materye bite, grodetury, aksamit
muśliny i gazy. Nie umiemy jednakże orzec z której i z cz
jej fabryki pochodzi dywan, znaczony na czterech rogai
literami A. T., a po obu końcach herbem jego, Bawół, wec
w>'jaśnień udzielonych przez potomka i spadkobiercę, Konsta
tego hr. Przezdzieckiego. Może z persyarni horodnickiej. D
jemy ten dywan w częściowej reprodukcyi z nadmienienier
że szerokość jego wynosi 2,33 metra, a długość jest trzykn
większa 6,.,y metra; że jest tkany i strzyżony; wreszcie, że bar\^
są bardzo delikatne i gustownie dobrane, po jednej stror
w tonie żółtym, po drugiej — w niebieskim, a przedziela
w środku wielki bukiet. Robotników naliczył Coxe 3.000
tak w samych warsztatach, jakoteż po wsiach okolicznyc
dozorujących i kierowników 70. Bylito wyłącznie cudz
ziemcy: Francuzi w warsztatach jedwabnych, Niemcy w s
kienniczych, Włosi i Belgowie do malowania, lakierowani
Szwajcarowie przy bielnikach i t. d. Dyrektorem zabudowa
był major de Sacco z Werony, inspektorem generalnym Bcc
podobno niemiec rodem z Berlina, znany już nam buchalt
Kompanii Manufaktur Wełnianych, zawiązanej w r. 17(
pod prezydencyą Zamojskiego.
*) Liske: Cudzoziemcy w Polsce, -'07 — 210
**) Coxe: Travels etc. I, 220.
y
f^ ■'
I
249
Dla wytworzenia klasy rękoJ;iielniczej z krajowców
wzięto z dzieci włościańskich 300 chłopców i 100 dziewcząt;
dawano im odzież, strawę i małą płacę w pieniądzach. Dla
„wszelkich uczniów Ekonomicznych przy fabrykach podwó-
rzowych i przy rzemieślnikach** był przepisany „Regulament
czytania, pisania, rysowania i arytmetyki w dni świąteczne**
od godziny 9 do 11 zrana i od 1 do 5 po południu. Pisania
i arytmetyki uczyli aplikanci z kancelaryi, a czytania, jedni
drugim pokażą** . Dyrektorowie skarżyli się, że nie są w stanie
rozbudzić w nich żadnej emulacyi. Na obietnice znacznych
zarobków odpowiadali, że te zarobki będą im zabierali panowie
na rachunek zaległości. Coxe *) widział na ich twarzach
wyraz tak głębokiego smutku, że mu się serce krajało na ten
widok; zgadywał z łatwością, że „pracują oni z przymusu, nie
2:aś z upodobania** . I nie dziw: nie wyzwolono ich z więzów
poddaństwa, oderwano od wiejskiej strzechy, od rodzin, pod-
dano pod władzę ludzi całkiem obcych, cudzoziemców i zapę-
dzono do roboty niezwykłej, nieznanej, a więc podwójnie ucią-
żliwej i przykrej.
Plan przecież był olbrzymi! Bije z niego wyraźnie myśl
Tyzenhauza, niewątpliwie świetna i patryotyczna: stworzyć
odrazu cały przemysł, jakiego Polska nie posiadała wcale,
wyzwolić się z pod jarzma zagranicy. Ta właśnie myśl je-
dnała i jedna mu dziś jeszcze jednomyślne uwielbienie współ-
ziomków.
I dla nas ta myśl jest wielce sympatyczną. Idzie tylko
o jej wcielenie.
Gdyby Tyzenhauz był człowiekiem pióra, słowa, teoryi,
wcieliłby ją w książkę, w mowy sejmowe, w towarzystwo
jakieś przemysłowe; lub w jakąś agitacyę publiczną. Z ko-
*) Regulament znajduje się w archiwum Tyzenhauzowskiem hr. K.
Przezdzieckiego w księdze 87 A. Tyz. rozmaite papiery alfabetycznie
ułożone, tom II, str. 181. Coxe: Travels I, 221.
250
nieczności musiałby ją rozwinąć aż do szczegółów, rozpoznać
warunki, wskazać drogi i sposoby urzeczywistnienia jej. Ale
wszyscy bez wyjątku godzą się na to, że podskarbi byt
człowiekiem czynu, a więc jako taki musi być z innego sta-
nowiska sądzony.
Od takiego człowieka wymagać musimy planu ze ściśle
obliczonemi kosztorysami, znajomości rzeczy i tecłiniki, trzeź-
wości umysłu, krótko mówiąc, zmysłu praktycznego i wie-
dzy. Tyzenłiauz występował na polu fabr>xznem nie jako
minister, który zacłięca, wspiera, kontroluje działania przed-
siębiorców, labr>^kantów, spółek jakicłiś, ale jako bezpośre-
dni przedsiębiorca i kierownik. Jakież miał do tego kw'alifi-
kacye?
Oto, podobno rozum bystry i łatwość chwytania zdań
uczonych, których kolo siebie gromadzić lubi (ale nie techni-
ków zapewne, bo tych na Litwie nie było). Wychowany
u Jezuitów Wileńskich, słyszał tylko o gramatyce, syntaksie,
retoryce, poetyce, filozofii i teologii, nie znał żadnego języka
obcego i książek nie lubił. Dworowanie u Czartoryskiego
w Wołczynie nie dało mu też wiadomości o urządzeniu ja-
kiegokolwiek warsztatu lub fabryki. Tyzenhauz wiedział tyl-
ko, że za granicą można znaleźć ludzi; znających to wszystko.
Zabierając się tedy do dzieła, wysłał Joachima Becu do Nie-
miec, Paryża, a może i Włoch po fabrykantów i rzemieślni-
ków. Byłto generalny inspektor wszystkich mających
się wznieść zakładów *). Sam Tyzenhauz wybrał się też w po-
dróż zagranicę z księdzem Bohuszem, ale to już dopiero w r.
1775. Nie doczytaliśmy, się czy zechciał popracować w jakiej
fabryce, czy oglądał i czy zrozumieć był w stanie szczegóły
machin i urządzeń fabrycznych? To chyba nie ulega wątpli-
wości, że wszystkich tych fabryk, jakie zakładać kazał, nie
studyował.
*) Gloger: 1. c, str. 10 i 16. Czytaliśmy artykulik ekonomiczny
tegoż Becu w Dzienniku Handlowym, ale bez szczególnego wrażenia.
251
Są to kwalifikacye żadne dla kierownika nietylko prze-
niY-słu fabrj-cznego, ale pojedynczej fabryki. Jakże sobie ra-
d^At przy tak licznych zakładzinach? Jak pokonywał trudno-
ści -wykonania? Zdaje się, że na wszystko miał jeden tylko
^posrób uniwersalny: posiać za granicę, sprowadzić z zagranicy
iUłJ.^i^ narzędzia, modele i materyal surowy. Trudności, zda-
J^ się, nie istniały dla niego, ponieważ nie był w stanie
P^^<^ widywać ich. Byłato śmiałość dziecka, igrającego nad
P^-^^paścią.
A cóż znaczył pomysł skupienia wszelkich możliwych
^^^^'k w Horodnicy, czyli w Grodnie? Dziś każdy czlo-
\^'*^1<, obeznany z elementarnemi zasadami ekonomii po-
/*^>"c:znej, wie, że miejsca dla fabryk obierają się tam, gdzie
-^^^^ łatwość zaopatrzenia się w surowiec, gdzie jest łatwość
^ ^^prowadzenia wyrobów na targowisko i t. p. Przypuszczam,
^ W XVIII wieku ekonomia polityczna nie była jes/.cze tak
P^^^wszechnioną, że dzieło Smith'a (the Wcalth of nations)
^^'ieżo wychodziło z pod prasy: ależ zmysł praktyczny, uzdol-
*^riie wyjątkowe Tyzenłiauza powinno mu było nasunąć tę
'^''^^stą, niezbędną i zasadniczą prawdę w drodze intuicyjnej.
^^owiek spółczesny, ziemianin dość pospolity, nieznanego
" literaturze imienia, autor „Uwag nad UwagamT roz-
^'"^J€i w swojem dziełku wcale jasne i poprawne pojęcia eko-
^^'Tniczne. Zastanawiając się nad sprawą ustanowienia wiel-
^^h manufaktur, radzi, aby fabryki sukienne założono w Urzę-
■"^"^N-ie, lub Kazimierzu nad Wisłą, ponieważ Lubelskie obli-
^*J^ w przednią wełnę z licznych stad owiec angielskich,
.^'" margiel foluszowy, w materyaly budowlane, tania żywność
^^i^ław Wiślany; w Sandomierskiem, gdzie się kopie miedź,
^^-^w, galman, kobalt, radzi warzyć witryol, koperwas. hałun,
^'^'"smażać z kisów czyli pyrytów siarkę; w wojevv<3dztwach:
^»^i\.cławskiem, Podolskiem, Wołyńskiem i Kijcjw^^kieni radzi
^^'^viększyć majdany saletrzane i t. p. '). Jakieżto szczególne
) Uwagi nad Uwagami wwliniie Turowskiego, str. Hi) —SI.
r
warunki miały uczynić Horodnicę punktem dogodnym do fst —
brykacyi wyrobów kruszcowych i jedwabnych, muślinów i płc^ —
cień, broni, sukna i pasów litych, które, powiedzmy nawia.—
sowo, dawniej już wyrabiano na Litwie, w Słucku?
Porywać się na olbrzymie projekty z takimi 2sasobami
intelektualnemi, jakimi Tyzenhauz rozporządzał, było rzecz-
w istocie śmiałą, powiedzmy nawet zuchwałą, niesłychaną.
Czułi to wszyscy spółcześni, czują dziś wszyscy, którzy
o nim piszą, lub mówią. Ale jakże w>'tłómaczyć to całe
postępowanie, szczególnie, gdy cel był sympatyczny dla
wszystkich, a fundacye wykonane były na wielką skalę
i z funduszów królewskich. Ponieważ niepodobna było wy —
brnąć z tej gmatwaniny drogami zwykłemi rozumowania-
i zwykłej logiki, więc zadecydowano, że Tyzenhauz b^^ł mę-
żem genialnym, bez umiejętności wnikania w każdy szczegół
A my twierdzimy, że był tylko zuchwałym magnatei
polskim z XVIII wieku bez najmniejszego poczucia odpowie
wiedziałności, bez żadnego wyobrażenia o pracy na prawd"
Bo prezydowanie, rozprawianie, wysokie kierownictwo ni-
jest jeszcze pracą rzeczywistą, jeśli przychodzi bez poprze
dniej praktyki na stanowiskach podrzędnych w zawodni
fachowym, bez umiejętności wnikania w każdy szczegół.
Kogóż bowiem nazywać mamy człowiekiem genialny
Oczywiście takiego, który nietj^lko posiada w danym załcr
sie wszelkie zasoby ludzi pospolitych, ale jeszcze wznosi s
na niedościgłe dla innj-ch \\yż3''ny, zdob>^'a niezwykłą
tęgę i nią tworzy wielkie jakieś dzieło. Może być genial
myśliciel, genialny artysta, poeta i genialni ludzie czy
w różn3xh zawodach. Do którejże klasy moglibyśmy Tyz
hauza zaliczyć? Z równem prawem chyba do wszystkich,
zarówno gotów był zakładać szkoły wyższe i Akademię
ukową na Horodnicy, nie przeczytawszy przez całe ty
z pewnością ani jednej książki naukowej, tworzyć balet
Litwy i Warszawy, przenosić sądy grodzkie i trybunały
podniesienia Szawcl i Grodna, kierować polityką i zakła
fabryki, jak tylko zasłyszał ich nazwy. Dobrać dla niega
253
/
■ warz}'sza pomiędzy ludźmi wielkimi nie jest rzeczą łatwą.
P Porównajmy go chyba z Piotrem Wielkim. Ale, jak tylko
wybór zrobimy, zaraz położenie zmieni się na niekorzyść na-
szego boliatera. Wiadomo bowiem, że Piotr Wielki dla po-
znania wojskowości zaczął od służby w stopniu szeregowca,
a dla wtajemniczenia się w sztukę marynarską przedsięwziął
podróż do Holandyi, gdzie pracował z siekierą w ręku, jako
cieśla okrętowy. Tym sposobem mógł zabrać się później do
tvvorzenia armii i floty i stworzył je ku podziwowi świata.
Tenże Piotr, gdy cłiciał zakładać Akademię w Petersburgu,
Sam nie próbował kreślić ustawy naukowej, lecz udał się do
Znakomitego filozofa Leibnitza i osobiście zarządził tylko
t> udowe gmacłiu, na czem się znał.
W końcu XVIII wieku, tak samo jak dzisiaj, najbystrzej-
^^y rozum nie wystarczał już na tworzenie wielkich dzieł cy-
^^ilizacyi bez stosownego przygotowania umysłowego. Ge-
^^icisze nieuki były już wtedy niepodobnem, niemożliwem po-
im. To też wyrazy: „geniusz" i „Tyzenhiauz Antoni**
mogą być kojarzone w jednem zdaniu twierdzącem.
Bo jakiż był rezultat z wykonania olbrzymich planów,
owoc tak wielkich nakładów i zabiegów?
Rezultat łatwy do przewidzenia — bankructwo, ruina,
dymisyi Tyzenhauza sporządzone zostały w Kantorze Ko-
rcyalnym Grodzieńskim następne obrachunki: *)
lab. 124.
I. Extrakt z ksiąg manufakturnych, pokazujący: i-o wie-
Łapitału Ekonomie JKM. wlały w te manufaktury od daty
^
*) Archiwum Tyzenhauzowskie K. hr. Przczdzieckiego, księga 10
yz. Handel str. 9 i 10 Arch. G. K. księga Nr. IW, Summaryusz rema-
ów Manufaktur Grodzieńskich, jak były 1/7 1780 przez J. P. Becu po-
^•^^ oraz jak się teraz znajdują dnia 1/7 1782 roku zweryfikowane i spi-
^*^«, z rubryki pierwszej pozycye: 28, 29, 30.
256
stanął tylko Xże Prymas, on tylko jeden z
królewskiej posiada! tę},'Ość i stałość cliarakter
wyobrażenia musiały też krążyć między ludnoS
ską. a może i między szlachtą uboższą, stoj^
^aw rządowycti. Echo tych sądów życzliwyc
w opisach Schultza: polegając na zdaniu jakieg<
dawnego dozorcy fabr>'cznego, zarzuca on 1
brak cierpliwości, która nakazywała czekać skutl
przedsiębiorstwa, nim się drugie zacznie, ale zresz'
„twórcą fabiyk polskich", pokonanym przez zaw
przyznaje mu zasługę „podniesienia dochodów pa
f Wybicki nie pomija zarzutu, że „stopniowanie
do zarodu i rozkrzewienia kultury, że chciał n
litewskich odrazu Hollandyę kwitnącą widzieć, k
zwolna do swej dojrzałości się wznosiła ■)".
Sądy takie przynoszą zaszczyt sercu Wybi
ry poznał się z Tyzenhauzem w chwili drażliwej,
)acielem biskupa Masalskiego, \vlaśnie wtedy skoi
nego w sprawie o roztrwonione fundusze edukac;
czą też o dobroduszności owych Litwinów, któi
o przewinieniach, a podnosili dobre chęci nad rze
dugę. Zresztą śmiałość, \\-ystawność, rzutkość
zwykły a dosyć dramatyczny upadek magnata i
obraźnię mas. My jednak, cośmy poznali całą o'
krajowej w najkrj'tyczniejszej epoce porozbiorowe_
żałowali trudu na obliczenie każdego tysiąca d(
strat nieszczęsnego spoleczeńswa, cośmy tyle zł
w samowoli, lekkomyślności i przytępionem sum
polskich, nie możemy przjjąć sądów tak łagodny
wiając tymczasem na stronie pracę Tyzenhauz.
widzimy wielkie jego winy i na polu przemysłów
zwiemy go twórcą fabryk polskich, ponieważ i
środkowy bukiet, oddzielaj f^iy cz^ żółtą od SMifirowej.
iegro Tyzenhauza.
^ V<xt ^]
() Ja.briautit.^it.nce,
^^,a)^M
-4^«Qt^^t£B9*^
1
±_T
WłWŁTt^tałłTińAit-
M fakr/kl w Rirei
ArĄrffwnm SaturnltM 91konU«go
Przykrywka d* «UMkl koraeMiJ
I oyfrf Stultlawt Annta
(wlelkońó nfttnraliiA.)
257
szereg poprzedników jego i ponieważ widzieliśmy go w licz-
bie członków Kompanii Manufaktur Wełnianych. Z tej to
Kompanii wziął buctialtera Becu na inspektora generalnego do
fabryk grodzieńskicłi; jejto plany zapewne podnosił i wskrze-
szał, nie wjxiągnąwszy dla siebie żadnej nauki z jej niepo-
wodzeń i owszem, pomnażając niebezpieczeństwa przez roz-
szerzenie jej aż nadto skomplikowanego planu. Nie potzebu-
jemy objaśniać upadku Tyzenłiauza zawiścią lub intrygami
skoro do tego rezultatu wystarczyło cłiaotyczne nagromadze-
nie różnorodnycti warsztatów bez racłiunku, bez kontroli
teclinicznej. bez zapewnienia zapasu materyałów pierwotnycti
po cenie przystępnej, z wygórowaną płacą robotnika (900 zip.
rocznie), z jedynym sklepem w samym Grodnie na wyprze-
daż całej masy najróżnorodniejszycłi wyrobów. A przede-
wszystkiem nie zapominajmy, że tak z wieku jak z wykształ-
cenia i dat działalności swojej Tyzenłiauz mógł być tylko
uczniem Stanisława Augusta, wykonawcą jego programu i po-
mysłów; nieudatne zaś przeprowadzenie szczegółów każe nam
tylko uznać, że był złym wykonawcą zamiarów królewskich.
A czy też pozostało co po nim?
Pod świeżem wrażeniem katastrofy Staszic pisał z ża-
lem: „Już pustki. Już nie masz Horodnicy. Już sztuczny cu-
dzoziemiec, zebrawszy swe narzędzie, z natrząsaniem wycho-
dzi z cudzego kraju. Już tysiące rąk przemyślnych żebrzą
chleba. Nagle od jednego aż do drugiego końca kraju każdy
obywatel ten okrutny raz poczuł". A dalej błaga, aby król
odnowił te fabryki „zaniechawszy rękodzielnie jedwabne, bo
w tych ustanowieniu był uczyniony błąd *).
Sterczące do dziś dnia zwaliska Losośny, których nikt
nie uznał za dogodne do jakiegokolwiek użytku, zdają się
stwierdzać wiarogodność tego smutnego obrazu.
•) Staszic: Uwagi nad życiem J. Zamoyskiego, str. 103, K>4.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. U. 17
258
Pozostały jednak „manufaktury Grodzieńskie" aż do
ku 1794. We trzy lata po upadku Tyzenhauza w inwe
rzu, podpisanym przez A. Schnekera*), figurują jeszcze tab
złota, persj^arska, karetarska, kart i sukienna wraz z farl
nią oraz porządkarnia Brzeska; największą sumę (100.020
reprezentuje fabryka sukienna, za nią idzie karetarska (39
złp.), inne są szacowane na kilka lub kilkanaście tysięcy
Jeszcze w roku 1792 dla manufaktur grodzieńskicti, któi
dyrektorem był podówczas niejaki Bylczyński, szły bez Of
cła koszenila i „indykt" (zapewne indy go) po kilkadzie
a nawet po kilkaset funtów **). Scłiultz, zwiedzając <
dno, wspomina tylko o fabryce sukiennej i tę ma za up
jącą, lecz konstytucya sejmu grodzieńskiego tegoż roku nr
o fabrykacji w liczbie mnogiej i przyłącza do nicti dom „
demią zwany '^ **").** Wydział Potrzeb Wojskowych! pod
powstania Kościuszkowskiego zawierał kontrakt z grod2
ską „Manufakturą Sukienną" o sukna żołnierskie i kazał
wyliczyć na racłiunek obstalunku złp. 63.034 groszy 13*
Utrzymywała się też w Kobryniu fabr>'ka żelazna z mł;
mi, foluszami oraz domami, pastewnikiem i ogrodem dla
mieślników; wziął ją w dzierżawę niejaki Rajski, któr>=
posługiwał robotnikiem krajowym *****). inne manufakt
tak samo jak Akademia, szkoła kadetów etc. przez Ty
liauza zakładane, upadły, ale nie z winy Stanisława Ai
sta, bo ten, jak widzimy, nie zaniedbywał swoicłi zakła
przemysłowycłi aż do końca panowania swego, nawet w
cięższych! chwilach — podczas drugiego zozbioru.
*) Archiwum Gł(5\vne Królestwa księga Nr. 100, Stan manuf.
grodzieńskich dnia 31/4 1783 znaleziony.
) Pr. Ek. A, 30, str. 783, 785.
*) Schultz: Reise eincs Licflanders I, 44; Konstytucye 17
część III, A lit. Zamiana Domu fabryk grodzieńskich.
****) Gaz. Rząd. 1794 Nr. 8 z dnia 8,7, str. 29.
*****) Dz. Handl. 1789, str. 34.
« »
**-Jłti
259
41. Zwracając uwagę na daty. zapamiętajmy sobie,
iż w pierwszym okresie badanej przez nas epoki pracowała
na polu przemysłu fabrycznego wielkiego jedna tylko Kom-
pania Manufaktur Wełnianych i to z niepomyślnym rezul-
tatem.
Główna działalność Stanisława Augusta, bezpośrednia
i za pośrednictwem Tyzentiauza lub kompanij akcyjnycłi przy-
pada na okres drugi. Nie jest ona bynajmniej samotną, za-
poznaną wśród społeczeństwa. Owszem objawił się wśród
panów i szlacłity p )pęd ogólny do zakładania fabryk, spro-
'Wadzania rzemieślników, do wszelkicłi przedsiębiorstw prze-
rnysłowychi. Nędza, zrządzona przez katastrofę rozbiorową,
t>udziła z ospalstwa szlacłitę; fatalne bilanse handlowe pou-
czały ludzi, wyższe stanowiska zajmujących, o potrzebie wy-
^^volenia się z zależności ekonomicznej przynajmniej od Fry-
*^eryka II. Nie było więc bodaj ani jednego rodu pańskiego,
któryby się jakiejś fabrykacyi nie imał.
Czartoryscy założyli kilka fabryk mianowicie: w Staszo-
wie i w Korcu. W Staszowie, niedaleko od Krakowa,
^ raczej od Połańca, założona była fabryka sukienna przez
'^tigusta Czartoryskiego, wojewodę ruskiego (a więc przed
^780 rokiem); ta „dostatkiem dodawała sukien ordynaryjnych
dla Wygody krajowej", ale w posiadaniu Lubomirskiej, jeśli
^^C nie mylę, marszałkowej w. k.. córki Xcia Augusta „podu-
padła znacznie". Jednakże w roku 17S8 Uczyła jeszcze „fa-
brykantów istnych" 12tu, wyrabiała około 600 postawów
na rok w gatunkach od 4 do 6ciu złp. za łokieć, w różnych
kolorach, a mogłaby wyrabiać i po 1.000 postawów, gdyby
"^iała zamówienia. Była tam i fabryka płócien, lecz o niej
^feszych szczegółów nie podajemy *). W W o ł c z yn i e
*) Raporta o fabrykach sukiennych z prowincyi krakowskiej: su-
P^nntcndenta Gruszeckiego pod dniem 17/1 1789; pisarza komory Połaniec,
Krasuskiego w Archiwum Skarbowem Koronncm dział XXX, plik Nr. 34.
200
była fabryka sukien w roku 1794. W Korcu (w powiec
Łuckim) Xiąże Józef, stolnik litew. utrzymywał trzy fabryk
1) sukienna w samem mieście składała się z 10 \varsztatóv
a w tej liczbie znajdowały się dwa warsztaty żydowskie z ć
robotnikami; ztąd wnosić można, iż liczba ogólna robotników
docłiodzić musiała do 300tu. Czynną być zaczęła zapewn
z początkiem roku 1786, ponieważ dyrektor jej Ziemieck
wezwany urzędownie przez oficyalistów skarbowycli, złoż^
wykaz produkcyi trzechiletniej w dniu 11 grudnia 1788 roki
Widzimy z tego wykazu, że w ciągu lat trzecłi fabryka w)
robiła postawów: sukna ordynaryjnego 293^Vigj mystelfainc
wego 14074, a^P^i ordynar>^jnej 111 V2j mystelfainowej 4*7
kuczbai 70, dek 38\/4, kiru 62, razem wszystkiego postawów
1.350'Vi6» czyli przeciętnie po 450 na rok. Zapewne prowadzor
była dobrze, gdyż w roku 1791 dowiadujemy się, że prodi
kcya doszła do 800 postawów rocznie, że najwięcej pracuj
dla wojska, ale też wyrabia czasem i sukna extrafajnowe t
jest najcieńsze w najwyższycti gatunkach. 2) Farfurowa (fi
jansów) na Józefinie pod miastem na 86 warsztatach w>'ri
biała garnuszki, imbryki, naczynia kamienne; w r. 1791 z.
czynała wyrabiać porcelanę. Miesięcznie wychodziło z n :
do 20.000 sztuk; mogłaby i więcej, ale brakło odbytu, cha
eiaż skład}' były urządzone w "Berdyczowie i Warszaw-
Wyroby jej miały być doskonałe, ledwie nie wyrównywaje^
zagranicznym, jak świadczą Magier i Jezierski
KoHataj: Stan oświecenia w Polsce u Raczyńskiego. Obraz Xll^
Dz. Handl. 1788, str. 575 — 581. Rekwizycye Generałów w 7-brze 1 "^
plik a 35, raport Witthofa z Terespola z dnia 13/9.
*) Uwiadomienie z fabryki sukiennej w Korcu dnia 11/12 X
z podpisem Ziemieckiego znajduje się w powołanej plice Nr. 34 działu -^
Arcłiiwum Skarb. Koron. Dz. Handl. 1791, str. 46, 49; 1788, str. 5*7 i
681. Magier Estetyka c. 29. Jezierski: AYszyscy błądzą, str-
Gołębiowski Lud w. Z dziejów ceramiki w Bibl. Warsz. 1877, tonr»
str. 187.
261
Dajemy tu wierną reprodukcyę filiżanki porcelanowej z cyfrą
Stanisława Augusta na pokrywce i widokiem fabryki na
spodku. 3) Kapelusznicza. Była też podobno i fabryka płó-
cien nicza.
Z rodu Potockich Prot zakładał, jak już wiemy, całą
osadQ fabryczną w M a c łin ó w c e: 1) fabryka tameczna su-
kienna liczyła 6 warsztatów, które wydawały po 240 posta-
wów sukna ordynaryjnego rocznie; wełnę sprowadzała po
części z Lubelskiego, a po części z Jas (z Mołdawii) i z Ro-
syi; 2) fabryka kapelusznicza, wyrabiała przeważnie kapelu-
sze proste z wełny ukraińskiej, które miały „wielki pokup
i rozcłiód na Ukrainie;" 3) w Cudnowie była fabryka fajan-
sów; miał też Prot • 4) fabrykę sukienniczą, na P r a d z e,
przedmieściu Warszawy *) Wincenty Potocki, podkomorzy
koronny „z troskliwości o pomnożenie rękodzieł" założył
w swoim N i e m i e r o wi e: 1) fabrykę skór w gatunku an-
gielskim; wyrób był dobry tak dalece, że wychodził za gra-
"icę i że już w roku 1784 czysty docłiód wynosił 8.400 złp.;
^^- August, zwiedzając tę fabrykę d. 16 maja 1787 r., zaszczy-
cił pocliwałą dyrektora jej Mullera; 2) fabrykę sukien; 3) ru-
'"alnię^ szabelnię i fabrykę strzelb; 4) kapelusznię; 5) fabrykę
^yców (perkali), „złożoną po części z ludzi zagranicznych), po
części z żydówek, liczbę 300 przenoszących". W roku 1784,
8<iy w niej pracowało tylko 120 robotników, produkcyę rocz-
"^ stanowiło 1500 sztuk różnych gatunków; wyrób zaś tak
oobry był, że można było sprzedawać towar w Niemczech
P^ Cenie krajowej **). Fabrykę perkali odstąpił Potocki mie-
*) l^aport do J. O. Komisyi Skarbu Koronnego od kontra regcs tran ta
^^^'incyi Ukraińskiej Chiichrowskicgo pod dniem 12,12 l7vS8 w plice Nr.
działu XXX Archiwum Skarbu Koronnego Gazeta Rządowa 1704 r.
^ *"• '5. Polen zur Zeit der zwcy letzten Theilungen 18u7, str. 308.
»*s
Dz. Handl. 1788, str. 575—581; Magier: P:)stetyka m. War-
zawy c 29; znał on rzemieślnika z Niemierowa, kt«)ry pracował później
^ 'abrycc Marymonckiej. Polen zur Zeit der zwev letzten Theilungen 1807,
s^- 308.
262
szczaninowi Henri Amiet et Comp., który zażądał od Komi-
sy! Skarbu Koronnej w 1785 roku ulgi na cle, ponieważ miał
wyprowadzać wyroby swoje do Rosyi i Turcyi. Komisya ła-
skawie przychyliła się do prośby i wyznaczyła cło po gr. \H
i 15 na cyce, a po 24 gr. miedziane na „bagazye" od sztuki
18-łokciowej. Dyrektorem jej w latacti 1789 i 1790 był ten-
że zapewne wzmiankowany już Szl. Ewerard Ludwik Rudoll
Muller. Nie rozumiem, dlaczego ów Alilller, w imieniu Kom-
panii czyniący, zapragnął przenieść fabrykę cj^ową gdzieś
indziej, nawet nie określając wyraźnie miejsca, a Potock
przez deklaracyę urzędową zgadzał się na takowe przeniesie
nie wraz „z ludźmi zagranicznymi i poddanymi przy fabryct
będącymi**. Komisya Skarbowa Koronna pośredniczyła w te
sprawie, zapewniła o swej opiece oficyalistę do spisania in
wentarza i pisała list do Prota Potockiego z prośbą, żeby fa
brykę w dobracłi swoich umieścił. To ostatnie żądanie miale
na celu zapewne zasłonić Mullera i jego spółkę mieszczańska
przed rygorem prawa, które podówczas jeszcze zabraniało
mieszczanom nabywania dóbr ziemskich *). Szczęsny Potoc
ki miał w T u 1 c z y n i e fabryki sukien ordynaryjnych, płó-
cien, siodeł, powozów i wybornej broni palnej, a w M o h y
Iowie nad Dniestrem fabrykę win krajowych **).
Sapieha, kanclerz w. litt. miał w Różan nie (w po
wiecie Słonimskim) fabr3^ki bławatne, sukiennicze, płócienniczt
i świec jarzących, a Kazimierz Nestor w Kodniu sukienne
o znacznej produkcyi, gdyż Komisoryat zamawiał od razi
po 20.000 lolra *'%
Xżna Jabłonowska Anna w Siemiatyczach na PoJ
lasiu założyła: 1) majdan saletrzany, 2) hamernią do wyre
•) Pr. Ekonom. A 22, str. 476; A'26, str. 483; A 27, str. 131 =
A/30, str. 309.
**; Dz. Handl. 1787, str. 104; 1788, str. 575 nast. Chuchrows^
nie dowiedział się cyfry produkc\'i sukien.
*'**) Dz. Handl. 1788, str. 542. Przełożenia Dep. Umundur. rapc»
318 1794.
2ó.>
fc/ania kotłów i różnych r.aczyr. z rzitlz: -^'.siijzu. która
istniała jeszcze w 17v9 rokj :u'?j \v '-iraiku* .
Z czterecłi braci Małach-r-wskijh 'źJitr. Jacek kanclerz
^^'- k., oprócz utrzymywa-iia :'arryk k -nieckicr.. rrzez o;ca
^^łożonvcłi, wszedł w charakterze rrrzvij-.-je:::' do k-:'n^;ra-
J^u „patr^-otycznej" o 4''» ak:yach. k: ra s:,- zawiązaia z:i
^^'Pływem Stanisława A'j;;;us:a w ce!u r"-^uk:-.var.ia sol: V'^d
^Vsią Rączkami w woiewóJztAie sieraizkierr.. r.ależucę d"»
I'^<i2inv Karwosieckich ** . p- ^zukiwar.ia te r.:e djiTOwadził/
j^<inak do oczekiwanych korz.^c:. Starti-ław miał kuźnice
^ Białaczewie.
Z Poniatowskich Xże S:a:>:a'.v. roi-karhi w. i:tt. gor-
^\vie szczepił przemysł na l.'kra:r.ie: w K"r-L;r.:u. zaloż\l
^abr\'ki sukien, zamszów, jedwal^u : saletry, w Taraszczy.
hutę szklanną z fabryką zwi->rj:aJe!. w .Sachn"Wcc. win-
nicę i plantacyą tytur.iu *** . Nie ty.-j czyr.anii. ile radami.
napływem i udziałem --łuży! ^rniwie rrzem-.słu Michał, brar
króla, ostatecznie pr^ma-. \\'idz.e!:-:r.y lo w iiczbie założy-
cieli Kompanii Manufaktur Wcirt: .ryc;-;. r /.em w liczbie ak
cyonalistów Kompanii Beu-ta Buskie: •. ale r.ajważnicjszem
jego dziełem było .,Społeczer.stWM fabryki krajowej p!ł!)cien-
nej**. ., Kontrakt** był spisa-^y '^• jei^o pałacu d. 7 listopada
1787 r. Dla tej fabryki naryt-j na rrawie emtiteutycznem
grunt w ł^owiczu. Kontrakt zaczyna ^-i■v od oświadczenia:
„Subskrypcyą przedsięwzieli-^my :::e tak ch';'cią zysk'.'>w, jako
raczej czystą intencyą uczynienia najistotniejszej krajowi
przysługi". Fundusz mia! składać się z V=^X).0'.hj zip. podzie-
lonych na 225 akcyj (właściwie udziałów- po 4.CM.) złp. war-
tości. Opłata była rozłożoną na cztery raty półroczne i \ynie-
*) Jabłonowska: Ustawy Powszechne dla J«>br moich rzavl-
ców tom I, str. 15 i U/y — 173, (Jyspozycya o saletrze » i w tomie W:
Ustawy dla pisarza hamernianego, kotlarza hamernika. H ols che 1. c.t.
I, 412.
**) \ax: Wykład etc, sir. !.'.;>. KnUka wiadomość o soli, str. 4S.
*•*) Dz. Handl. ITSf^, str. KA.
264
sioną do banku Teppera w miesiącach lutym i lipcu w
gu lat 1788 i 1789. Zarząd, czyli, jak się kontrakt wy:
„rząd" miał się składać z 12-tu osób po -połowie ze s
szlacheckiego i miejskiego; członkowie zarządu używają
tulu „administratorów fabryki krajowej"; głosy obliczały
podług liczby akcyj, oprócz króla i prymasa, którzy i
oddzielne przywileje. Akcyj wyciągać z kompanii nie w
aż po skończonych 12tu latach, rachując termin od d. 1
tego 1788 r. Czwarta część zysków ma pozostawać w I
dla zasilenia fabryki. Na liście akcyonalistów król za
się z 10, a prymas z 20 akcyami, inni zapisywali się 5
kle na jedne. Fabryka była czynną już przed grudnier
1788, jak się dowiadujemy ubocznie z głosu Małachowsk
wojewody krakowskiego. Nie wiemy, ile mianowicie w
biała płócien i bielizny stołowej, lecz Jezierski ' nazywi
„wielką". Mieściła się pK) części w zamku, a po części w
dzielnych budynkach. Wyprzedażą wyrobów łowickich
dniła się Kompania Kontraktowo - Składowa, która n
w tym celu bezpieczny i należycie we wszelkie potrzeby
opatrzony magazyn na Solcu w Warszawie; na swój doc
Kompania ta pobierała lO^/o od ceny sprzedanych płot
Po drugim rozbiorze kraju byt fabryki zachwiał się zapcA
domyślamy się tego z rezolucyi, powziętej na posiedź
administratorów d. 21 stj^cznia 1794 r., względem „podz
nia zbytnich towarów i efektów, w magazynach fabryki 2
dujących się. tudzież dalszego jej urządzenia". Zwołane 1
posiedzenie nadzwyczajne wszystkich akcyonalistów na d
1 marca. To zgromadzenie ogólne uchwaliło likwida<
która jednak nie ukończyła się przed wybuchem powsti
Kościuszkowskiego, bo Rada Zastępcza odwołała się do ak(
nalistów o jakąś ofiarę na potrzeby wojska, przypomina
że fabryka posiada w swoim magazynie warszawskim „v
kie zapasy płótna *)."
*) Kontrakt w Dz. Handl, 1787, str. 657 i nast. Magier w
tctyce (c 29) powiada, że fabryka Łowicka „nie została uskutecznio
265
Chreptowicz Joachim podkanclerzy litt. dopiero około
r. 1790 urządził w dobrach swoich Wisz nie wie piec wielki,
pierwsz>' i jedyny na Litwie, do wyrabiania żelaza; piec ten
był czynnym w r. 1794, ponieważ kolumna wojska rosyj-
skiego miała tam iść dla zabrania przygotowanych zapa-
sów *).
Nawet Poniński, ów zdemoralizowany gracz i utracy-
usz wyrabiał żelazo w wielkim piecu pod D r y ł o w e m,
miał jakieś fabryki bomb i kul, których próbki posyłał Po-
temkinowi, sprowadził z Neu-Wied (Westfalia) ośmiu maj-
strów stolarskich, którzy byli twórcami wyższej s t o 1 a r-
szc żyzny (Ebenisterie): wyroby ich sprzedawano za angiel-
skie. W liczbie tych majstrów znajdował się Simmler, zape-
^vne protoplasta rodziny tak znakomitej dzisiaj z W3Tobów
stolarskich, a jeszcze więcej ztąd, że wydała jednego z naj-
^^ick:sz3'ch naszych malarzy artystów **)
Do wielkiego świata warszawskiego należący, ale wąt-
pliwej sławy używający Unruh, starosta hamersztyński, stały
ff^^ć, niemal domownik Stackelberga, prowadzący na jego
Przyjęciach niedzielnych grę w faraona i mający, jak powia-
^^ no, pewien udział w zyskach z wygranej***), zajmował wy-
^^ twierdzenie to jest mylne, jak świadczą przytoczone w tekście fakta,
'*"*^^<^rpnicte z głosu Małachowskiego na scsyi 36 z dnia 13,12 1788
^ ^'^ryusz urzędowy tom I, część 2, str. 421) z broszury Jezierskiego
^^^ t^^tułem , Wszyscy błądzą" str. 8, z Doniesienia Gazety Krajowej
^^y >Jrze 1 z roku 1794, str. 12 i Nrze \9^ str. 228 z Journal Historique
* "^1 i 73, oraz Gazety Wolnej Warszawskiej Nr. 7 str. <)4. Folen
*" ^€it der zwey letzten Theilungen lvS07 str. 8.') — 7.
*) X. Osiński: Opisanie polskich żelaza fabryk, tabela do karty
^■"^ <^az. Rząd. Nr. 18, str. 71.
**) Osiński 1. cit. Kalinka: Dokumenta w Pamiętnik, w. XVII I
y^anie Żupańskiego X. część 2, str. 111, Magiera 30. Nazwiska in-
• ^*^ ebenistów: Diirchs, Sterzing, Gerst, Nenecke, Fries, Romer i Dreistz.
***) Engestrom: Pamiętniki tłómaczył J. I. Kraszewski 1875,
^^^nań, str. 41.
266
datne stanowisko na polu przemy słowem: wieś jego Kobył-
ka (niedaleko od Warszawy położona) była siedliskiem trzecłi
dobrych fabryk: 1) mydła, które współzawodniczyło z rosyj-
skiem, a którego produkcya roczna docłiodziła do 1.000 be-
czek, 2) pończoch wełnianych, 3) pasów polskich, które miały
być prześliczne i były brane do Wiednia dla oddziału gwar-
dyi cesarskiej polskiej; rocznie wyrabiano takich pasów pc
50 do óOciu. Ta ostatnia fabr^^ka, czynna już przed r. 1783,
przetrwała do 1794 r. i przeszła zdaje się na własność dy-
rektora jej Filsjeana, którego podczas powstania Warszaw-
„zamordowali okrutnie kozacy za to, iż się wziął przeciwkc
nim do oręża" . Jego sukcesorowie zanieśli do Rady Najwyż
szej Narodowej prośbę o wsparcie, „gdyż fabryka pozostała
żadnego im pożytku nie przynosi"; otrzymali 1.000 złp. pensy
do końca rewolucyi *).
Najznakomitszym wszakże i najobrotniejszym pomiędz)
dygnitarzami przedsiębiorcami był Jacek Jezierski, ka
sztelan łukowski. Senator ten niedobrej używa opinii u na
szego pokolenia, które pamięta jeszcze tradycyę o łazienkacł
nad Wisłą, zbudowanych przez niego i połączonych z domen
rozpusty (co było nowym natenczas dla Warszawy wynalaz
kiem). Pomścił się na nim Kitowicz w imieniu stanu ducho
wnego krótką, ale dosadną i ostrą charakterystyką. Powiad;
on: „Z rodzaju prześladowców duchowieństwa niepoślednin
też okazał się Jezierski k. ł. Ten człowiek, nieznany w Rzt
czypospolitej za Augusta III, pierwszy raz byl posłem n;
sejmie konwokacyjnym. Mówca łatwy, ale uszczypliwy, któr
sposobem jurystowskim, będąc przedtem tej professyi, umi
zbijać każde zdanie, ale sam lepszego innego nie wynajduje
Wtuliwszy się w kredyt Podoskiemu, drugiemu przed dzisiej
*) Pamiętnik Histor. Foityczny. 1783, str. 108, 378. Gr
zeta Rządowa Nr. 10, str. 39. Zdarza się teraz czytać w Kuryeri
Warszawskim ogłoszenia o sprzedaży pięknych pasów sluckich i kob^
łeckich.
267
szym prymasowi, zrobiony od niego komisarzem, przez zdzier-
stwo poddanych i oszukiwanie pana przez lat kilka zlupił
z dóbr 200.000 złp., z czem się wielokrotnie chlubił, urągając
jeszcze prymasowi" *).
J. I. Kraszewski pod wrażeniem tych głosów zapewne,
a może też nie upodobawszy sobie kilku mów sejmowych
kasztelana, pojął go jako człowieka lichego, niespokojnego,
odzywającego się niestosownie przy obradach i przedstawił
go. jako dziwaka, niemal jako przedmiot pośmiewiska dla
Izby. Nareszcie tak utalentowany historyk spec3'alista, jakim
X. Waleryan Kalinka, sądzi jego mowy polityczne suro-
wo i mniema, że „grał rolę śmieszka na sejmie", że odpierał
żądanie mieszczan „trywialnemi konceptami" i t. p. **).
Na naszem polu badań Jezierski ukazuje się w innej
całkiem postaci. Potrafił on zająć nas tak żywo, żeśmy no-
towali każde jego przemówienie, każdą wzmiankę o nim
i, rozbroiwszy się z podejrzeń, oto do jakiego przyszliśmy
zdania:
Jezierski nazywa siebie niejednokrotnie prostakiem nie-
uczonym i z godną uznania skromnością, będąc już star^^m
człowiekiem, korzy się przed nauką i wymową młodziuchnego
Tadeusza Czackiego *'^*): miał jednak d'^świadczenia niemało
i talent pisarski, a nawet krasomówczy niepośledni. Nie wiem,
czy był kiedy jurystą, jak podaje Kit o wic z, ale on sam
wspomina, że b\i artylerystą, zapewne w załodze Kamieńca, bo
mieszkał tam lat 8 *"**"); miał przeto praktyczne przynajmniej
pojęcia o wojskowości. Służba ta przypada niewątpliwie na
*) Kitowi cz: Pamięt. z czasów panowania St. Augusta 1S45 r.,
Poznań, Łukaszewicz I, 64.
**) Polska w trzech rozbiorach — passim, Kalinka: Sejm Cztero-
letni I, 243, 344, 508.
*•*) Dziennik Czyn. S. G. W. Scsya 297 (nic 295) z dnia 3,8
1790 roku.
****) Dzień. Czyn. S. C. W. Scsya 157 z dnia 17,9 1789; scsya
290 22 7 1790.
^
268
czasy Augusta III, bo już na pierwszych sejmach Stanisla'
Augusta Jeziei*ski występuje jako urzędnik ziemski, skarbr
miecznik Łukowski i poseł najprzód lubelski, potem nurs
miał więc blizko 30-letnią praktykę polityczną. Czy sprav
wał się nieskazitelnie na ławach poselskich i na krześle
natorskiem, które w r. 1775 dla niego umyślnie odnowie
i przywrócono? Czy też zaprzedawał swoje kreski? Dov
dów jasnych ani pro, ani contra nie posiadamy, raczej jedn
skłaniamy wiarę na jego korzyść, że mówił od serca nie 5
od worka. W r. 1766 odzywał się przeciwko żądaniom I
pnina i doradzał przejść do porządku dziennego, pozosta\
wszy załatwianie skarg dysedenckich biskupom; w r. 17
znajdował się w delegacyi sejmowej, ale powiadał, że „myśr
sceny nie grali, tylko jej asystować i poniewolnie patr2
musieli" *). Kalikst Poniński w delac^i swojej, podanej j
dowi sejmowemu na obronę brata w r. 1789, umieścił Jezi
skiego jako przekupionego członka Delegacyi. Wspominaj
o tem, sam Jezierski nie zaprzecza wyraźnie, bo nieste
dostał 5 królewszczyzn; więc broni się bardzo niewłaściwa
argumentem, że sam Kalikst znajdował się na tym sejm
a wziął mitrę, starostwo i regiment **). W przemówienia
jego z tej epoki nie dosłyszeliśmy przecież płatnych odgłosó
przeciwnie, wyrywały mu się okrzyki bolesnego uczucia j
np.: „Pogódźcie się panowie a resztę Polski rozbierzcie"! (g
Antoni Sułkowski żądał znacznej darowizny ceł dla swoje,
miasta Leszna), albo przeciwko Augustowi Sułkowskierr
„F^odobno się temu projektowi (banku) nikt nie sprzeciwi,
jesteśmy pewni, że nikt pieniędzy nie da; doświadczyła te
Polska, że publiczna wiara va cii lat i takie piszemy praw
*) Dyaryusz 1766, sesya 41 z dnia 27/11, karta dd/2, strona (
wrolna; Prot. Delcg. akt limity, Konstytucya Dyar. Seym. Ord. Wars
sesya 115 z dnia 8.6 1789 str. 217.
**j Dz. Cz. S. G. w. sesya 215 z dnia 30/12 1789. Vol. Leg. VI
f. 238.
269
jakie nam nie publiczne dobro, ale własny dyktuje interes" *).
Pomiędzy papierami, znalezionymi w ambasadzie rosyjskiej,
r. 1794, nie masz jego kwitów. Godnem też jest uwagi, że
na sejmie czteroletnim, i to już po delacyi Ponińskiego, bo
w r. 1790, Jezierski wystąpił z wnioskiem, aby sejm kazał
stanąć bankierom i buchalterom przed sobą, aby ci wyznali,
jakie i którym obywatelom polskim wypłacali pensye cudzo-
ziemskie i aby księgi swoje pod przysięgą od r. 1768 kom-
portowali **). Czyż podobna prz3'puszczać, aby się ktoś
odważał na podobną propozycyę, gdyby własne jego nazwi-
sko figurowało na liście przedajności? Przypuszczenie takie
staje się prawie niemożliwem, gdy zwrócimy uwagę na cłia-
rakter mówiącego jowialny, rubaszny, niezdolny do giętk(Dści
dyplomatycznej. Czujemy szczerość i pewność siebie w ta-
kim żarcie np. gdy opierał się uwolnieniu od opłaty za pa-
tent ' szlacłiectwa znacznej liczby nobilitowanych, a potem
oświadczył: „Odstępuj od opozycyi, ale pamiętaj JW. Mar-
szalku, aby te zasługi całego nie wysuszyły skarbu, bo jeżeli
^' Pan przez swoje cnotę skarbu nie będziesz bronił, roz-
biorą go wszyscy i ja razem z nimi brać będę". Co do epo-
^ Zaś sejmu czteroletniego zresztą wszelkie powątpiewa-
^^^ ustąpić musi w obec świadectwa X. Kalinki, który
^ ^jnych archiwów pruskich przekonał się, że nikt pensyj
pruskich nie pobierał, że kilka osób zgłaszało się do Lucche-
siai'ego o pożyczki, ale i w tej kategoryi Jezierski się nie
znajdował***).
Nie twierdzimy, że był bezinteresownym, albo, że na
słowach jego zawsze polegać było można. Przechwalał się
•) Pr. Del eg. Zag. VI, sesya 44 z dnia 26/2 1775 r., str. 143.
*^ya 65, str. 156.
**) Dyaryusz urzędowy 1790 r., sesya VI, (357) z dnia 35/2 I,
8^. 123.
♦**) Dz. Cz. S. G. W. sesya 340 z dnia 4 U 1790 roku, Kalinka,
^im Czteroletni I, 278, 279, 280.
270
np., że dał pochop zyskowi Skarbu Kor. na milion z gć
złotych z tabaki; tymczasem wiemy z akt, że Komisya Ski
jego ofertę, jako niekorzystną odrzuciła właśnie w r. 1777
cłi3'ba, że tak wysoką wartość przyznawał swemu pomysło
o tantiemie z każdego funta tabaki na rzecz skarbu, zamic'
dzierżawy ryczałtowej. W osobistej sprawie z niejakim W
skim skompromitował się publicznie i jawnie. Wyzyskuj
sympatye sejmu dla przemysłu krajowego, wystąpił raz
skargą: „Kupiłem w Wdztwie Sandomierskiem dobra
500.000, znalazłem tam stal wyborną, zniosłem niektóre f
warki, a wszystko obróciłem na fabryki, sprowadziłem z n
małym kosztem rzemieślników z zagranicy, ucz3'niłem ter
kontrakt z komisoryatem na dostarczenie żelaza. Wszyst
to niszczy p. Wolski, bo zepsuł groblę, której naprawić i
pozwala. Niech Prześw. Stany zalecą Komisy i Cyw.-Woj^
powiatu Opoczyńskiego, aby groblę naprawić kazała, bo r.
mieślnicy rozbiegną się". Sam Król poparł ten vvnios(
a Izba jednomyślnie go przyjęła. I cóż? W parę tygodni r
deszla odpowiedź Komisyi Cywilno-Wojskowej, że wstrzymj
się od dopełnienia tego rozkazu, ponieważ groblę sama vvo
przerwała, a Wolski żadnej krzywdy kasztelanowi nie uc2
nit **) Miewał też zatargi z Komisyją Skarbu Kor. o pi
nad Wisłą w Warszawie, przywłaszczony bez żadnego p
wa***). Zajęty wciąż spekulacyami, dorabiając się fortuny
różnorodnych przedsiębiorstwach, nie był wybrednym co
środków bogacenia się; może też niekoniecznie prostemi d
gami doszedł do posiadania dóbr obszernych: w samem Si
*) Porównaj głos Jezierskiego na sesyi 183 z dnia 3 11 1'
i Prot. Ekonom. A 13, str. 703 i A/ 14, str. 31 (rezolucya z dnia 2
1777 r.)
**) Dz. Cz. S. G. w. sesya 297, (nie 295) z dnia 3/8 i 303 (
301) z dnia 16,8 17<X).
***) Pr. Ek. A 16, str. 440 miał właśnie swój dom przy mc»ś
A; 22, str. 442. A/21, str. 374; D. P. 2, str. 26.
271
domierskiem 16tu wsi z dwoma kościołami parafialn3'mi ^)^
a miał jeszcze dobra w ziemi Łukowskiej, w Sieradzkiem, za-
pewne też i w innych okolicach, pałac przy ulicy Danielewi-
czowskiej i kamienicę przy ulicy Bednarskiej (tę ulicę własnym
tosztem wybrukował). Ale tej chciwości życia prywatnego
nie przenosił do spraw publicznych, przynajmniej podczas sej
niu czteroletniego. W ciągu pierwszych miesięcy przypominał
^vciąż potrzebę rychłego uchwalania podatków, potem powię-
kszania ich „bo te tylko na 40.000 wojska wystarczą", po-
tem posuwał się aż do ofiar pieniężnych, gdy zrzekł się zwrotu
opłaconej raty protunkowego i wszystkich senatorów do po-
dobnego zrzeczenia się zachęcał. Proponował też skarbowi,,
że odda mu 3 okna soli w swojej warzelni, sobie czwarte
zostawiając **).
Ostrymi docinkami mógł się niejednemu narazić. Tak
"P- o Suchorzewskim mówi w izbie: „Gdyby Rzym tylko po
zwolil, tobyśmy go za życia jeszcze kanonizowali"; Stanisła-
^'ovvi Augustowi rzekł w oczy: „Mówili, iż W. K. Mość
^''zyrnasz z Moskwą... co się teraz przeciwnie dzieje", albo:
i»t)awałeś N. Panie wielkie i małe starostwa, honory, dygni-
^rstwa i co tylko do rozdawania przyszło; sobie nic nie za-
""^yrnałeś; ale nie dawałeś w ojczyźnie zasłużonym, bo pró-
^'^ujący w nierządnem królestwie zasługiśmy nie mieli; da-
^'aleś i zbrodniom, gdyś był od swoich i obcych przymu-
^Oriy" ***y Przyznać jednak należy, iż te docinki zwykle by-
^^y słuszne i trafne. Wogóle zaś jego przemówienia, uwagi^
f^^^jekta, rady. jego cały udział w rozprawach nosił cechę
*) Zbiór mów i pism. Wilno 1798 (sic) V, 182.
**) Dyaryusz urzęd. tom I, część 2, str. 99 (sesya 49 z dnia
' • * 1789); Dyaryusz krótko zebrany, str. 259, sesya 83, z dnia 27/3
"^^^; Dz. Cz. S. G. W. (sesva 183 z dnia 3/11 1789); Kontyn. Dyar.^
sir. ^3
*•*) Dz. Czyn. S. G. W. sesya 325 z dnia 7/10 1790; sesya 237
^- 8/6 1790; Kontynuacya l)varvusza, str. 214, sesya 115 z d. 8, 6
n%9 r.
272
gorliwości o dobro kraju. W materyach finansowych dąży*
zawsze do powiększenia dochodów skarbowych: wytykał więc
niedostateczność uchwalonych lub małą wydajność pobranycl*
podatków *), posługując się zręcznie skombinowanym rachun
kiem przybliżonym (np. o podatku od skór). Chciał zmniej
szać uposażenie duchowieństwu wyższemu i mówił o bisku
pach: „nie po francuzku obeszła się z nimi Rzplta", gdy za
miast 10.000 liwrów wyznaczyła po 100.000 złp. pensyi
chciał dwa opactwa oddać Akademii Krakowskiej i złoży
swój projekt względem nowego urządzenia opactw; ale do
magal się „opatrzenia dla duchowieństwa niższej rangi, wj^ź
szego uposażenia dla biskupów unickich i miejsca dla metrc
polity ruskiego w senacie** **). Więc nie Kitowiczowi, ale jem
przyznać należy słuszność i trafność w pojmowaniu tej ms
teryi. Opierał się tylko podatkowi od fabryk i od wartość
domów, do czego miał racye poważne ***). W rozprawac
o organizacyi wojska żądał zniesienia szefostw; jako urzęd
zbytecznego, oraz przywilejów rotmistrza: „My podobno wi<
cej rotmistrzom czynić dobrze a gwałtownie usiłujemy, nj
oni pretendują, bo tak zacni, tak majętni obywatele nie z(
chcą szałasów wojskowych pilnować, kiedy mają własne pi
łące" ****). W interesie oszczędności żądał zmniejszenia min
steryum: „Mamy i tu 16-tu płatnych ministrów, a czterec
z nich ledwo zasiada". Dopraszał się ustanowienia Bank
i własny projekt złożył ***•'*).
*) Naprzykład w Dy ary u szu krótko zebranym, sesya 83 z d
27/3 1789.
**
') Dz. Czyn. S. G. W. sesya 272 z dnia 29/5 1790; sesya
z dnia 27/3 1789, sesya 80 z dnia 23/8 1789 w Dyaryuszu krótko zet-
nym 1, 247.
***) Konstytucya Dyaryusza, str. 82—84. Dz. Czyn. S. G.
sesyą 171 12/10 1789.
****) Dzień. Czyn. S. G. W. sesya 153 z dnia 10/9 i 169 ^?
1789 r.
***♦*) Tamże, sesya 237 z dnia 8 6 1790, sesya 402 18.3 1 T
głos Krzuckiego.
273
Obchodziła go i sprawa żydowska; sam ofiarował się
na członka deputacyi i projekt urządzenia narodu żydowskiego
wnosił, lecz dla braku czasu przez rozprawę nie mógł prze-
prowadzić. W sprawie miejskiej oddalił się znacznie od przo-
downików reformy, jak to wykażemy niżej (w §. 52); po-
mimo to zacny Barss w broszurze, która bardzo się nie po-
dobała Jezierskiemu, przemawia do niego jako do „znako
mitego obywatela" do „twórcy tylu fabryk i patr^^otyzmem
^osławionego męża". Rzemieślnicy i fabrykanci przychodzili
do niego „żądając zabezpieczenia handlu i rzemiosła", i on
składał ich memoryały u laski. Bo też niejednokrotnie prze-
mawiał o „ekonomice" i projekt o fabrykach wypracował *).
Nie widać ztąd wcale, żeby Jezierski był wyśmiewany
albo nawet lekceważony, gorliwość zaś jego obywatelska jest
^t>yt widoczną, żebyśmy ją mogli w w^ątpliwość podawać.
Kto zna dzieje sejmu czteroletniego, niechże sobie przypomni
i policzy, ilu było posłów, coby tak pilnie dosiadywali w Izbie?
^^^ senatorów, coby tyle zdrowych myśli wypowiedzieli, tyle
pracy podjęli?
Bo Jezierski nietylko mówił i w deputacyach pracował,
^^^ też drukował broszury w kwestyi włościańskiej, któreśmy
rozbierali wyżej (§. 28), jakoteż w sprawie miejskiej; umieścił
^'^ykut w Pamiętniku Histor. Politycznym w kwestyi Banku
-narodowego, nader ważnej i pilnej w owym czasie. Styl
J^^o jest dosadny, treściwy, obfity w zwroty mowy ludowej,
czasem rubaszny, ale trafiający w jądro kwestyi **). Robi wra-
^^nie szczerości w przekonaniach i uczuciach.
•) Dzień. Czyn. S. G. W. 347 z dnia 22,11 1791, scsya 39^)
^ ^riia 1,3 1791, sesya 400 z dnia 15/3, sesya 4<.i8 z dnia 29 3 1791.
**) Przykład rubaszności literackiej: „Nie wierzcież warszawskim pi-
/"^^^m, w których rozum tak się rozmnożył, że im sig w głowie mieścić
^ nioźe, a zatem ustąpił do żołądka, zkąd na jogo miejsce fum nastąpił'*.
^•^ odprawę daje autorom, którzy dla mieszczaństwa praw politycznych
^^H. (Wszyscy błądzą. Rozmowa pana z rolnikiem. Dufour 1790,
*^- 55). '
WewDttnne dzieje Polski Korzona.— T. II IS
274
Kończąc tę charakterystykę, winniśmy jeszcze zwró
uwagę, że Jezierski, chociaż opierał się przedłużeniu sejmu w ]
dwójnym składzie posłów i używał nawet wyrazu „nie
zwolę", przecież pozostał w Izbie i pracował po dawnen
że po upadku konstytucyi majowej znikł z widowni p<
tycznej i nie ukazał się ani między Targowiczanami,
w Grodnie; lecz podawał znów projekty władzom pc;wst.
czym 1794. Umarł 84 letnim starcem w r. 1807).
Rozpatrzmy się teraz w działalności Jezierskiego
polu przem3slowem. Kto wie, czy nie pobudki patryotycz
czy nie ból nad traktatami rozbiorowemi, a szczególnie r
traktatem handlowym pruskim, popchnęły go na to pc
Jeszcze w r. 1774 przemawia słowy pospolitego szlachci
opiera się wnioskowi cła generalnego, obstaje za slawn
przywilejem wolności od ceł: ^Co to jest, że Rzplta szlac
uwalniała, a my sami na nią kładziemy to jarzmo" ^). M<
pierwszem wystąpieniem jego była wspomniana już ofe
o dzierżawę dochodu tabacznego w końcu r. 1776. Korni;
Skarbowa po długich wahaniach zawarła wprawdzie uk
z Blankiem, Dekertem i Kafałowiczem, ale na tejże zasaci
ogólnej, jaką proponował Jezierski, a która okazała się
skarbu korzystną, bo znakomicie podwyższyła dochód
O48.000 w dwuleciu 1776-8, do 1,713.000 w 1782—4 i
2,152.(XX) w latach 1786—1788. Wszedł do Kompanii '
bacznej Litewskiej, ale tam i „prowizyą stracił, i kapitału
dobrał**. Zakładania fabryk jął się Jezierski zapewne późn
około r. 1780 i w dziewiątem dziesięcioleciu. Żeby powz
wyobrażenie o zasługach i uzdolnieniu na tem polu, pos
chajmy jego własnej mowy **).
*i Pro tok. Dolegać. Zagajenie VF, sesya 15 z dnia 12, 1_' 17
str. ol.
*•; Z dnia 19.1 1791 w i)yaryus;:ii urzędowym 1790, tom 1,
1', str. 136 i nast.
J/5
„Po^iuchaj^:ie i;;'.ł.su eA-.';'.- •::". i jl ::•._; ». I:t'»ry w naszem sej-
mowaniu nie bvł we z\v'.cz.-.'j. \\'vr:'.'.jv".:v nawet splawnu
rzeki. gdvbv im źróJła w-Jy r.ij ć';ia'vvałv. l'ak wv. czvli
wasza zwierzchno-^ć. gviy nie okaże r.:L-zaA'/J.ie;4«) micszkań-
cuai dochodu, choć ab.s^.-iutr.a 'x:l^::^ r.it V'rMi:\ z ludu w\'-
cisnąć podatku. Za>raiy nan; ?■;:•-•:: ^ \ l trzy kraj-j wraz z j^ula,
przecież nie jesteśmv ta!c u::':://., 'ak si--* byj T;nien'.a:nv;
jeszcze mamy ziemi wi-^-.L-;. r.:ż kr-^ie-iw-. Frar.cuzkif. klorc
-4,uO).000 ludzi w soric zav.:.;:a. Aja:i:v i-j^zjze zarom.nia-
nego kraju kilkaset mil k\'.a.i:;::-.;'.\\c-: w .^^wijjie J''ińskim.
w użytecznych nizinac:-i za:*.!-.;. ći:".\ wh. Si-jc-.-Ui-l na:ii t\'ik(>
rząJu. TOspoda^:^twa we\yivj:^zn'jL: •. :'i*.:r\k. rrav.a niL-zay/o-
dnego dla cudzuziemców: ■.. za -i';.:-.', .-.a-ZL- 'iSrrji i niezn:iL-rne
puszcze. Mamy dla ni-ii J..--'. ^ /Ly.'. :.o-j;: .l^ieb. miys'.'. ^oli ■?;
aż do zbytku, mamy ku ich •..-z:jż\' w-.;:,'/. ::;i:. konoi^. ^k«>r
aż nadto, ale rządu nie rnanw. Ij.h :'a". :•. i:aM'»w rr.ann' me-
taie. srebro, •■)luw, miedź. ^tai. zij!a^^ r.a;--. yb-y^i^jj-ze : . a te
zaniedbawszy robić, y/^zclkie z nic!. i;a.zv:.;a /. zaL:ra:i:c\' za-
pamiętale prowadzimy i tak i..-i i;'..-do:':v:':-.t.'/o czynimy, jak
w okolicy warszawskiej c:'.!'j'^i: z::<,/-- >i:v::^l'\yx, a chleb ku-
pują. Nie lepiej i my si;- >'.: >: > -> )\i rz; .;z..::y: 7.'//.».(X;'J za
c^ranicę wysyłamy, jak-; 'r.y\ > w rarorcie Ivi::;i'-y: Ska:vu .zy-
tane... bez powrotu. po:-:cważ Au-try^i pra\yi'j :;i.: z Po:-ki
nie potrzebuje... Polslca nie:yii:-.> z\yr'łji \\ •yei;'^dz:^c^; za Lra-
nicę miliony, ale utrajony w Wieliczce duchf/^ d'> yv-:a-:iei;o
powróci skarbu, jeżeli nad warzelnia -^'^i takr^ } rZ'/;'/>y r.-obę,
któraby nadziei publicznej n.ie zawiodła. l'<^-iuc:iajj:eż N. Siany,
ja wam, jako praktyk i ri-riy-zy wynalazca ^^li warz"\ej
w pozostałym kraju, najpu-Arii-jJ-za n.zyni-j relacy^. T-fZL-
dzenie to jest polskie, żeby >>'.] k';;.:a:.a wi-jlijica z d'Ay«.)zami
dalekiemi miała mniej kosztować, niz warzona przy blizkich
lasach, kiedy u mnie same.^o ta n-jara. ki-^ra ^ie przedaje i:a
zł. 16, kosztuje zł. 4, ch'.>ć ni-jir.a 'A-!ii>:iL:;'.) laieu. lJru.ua
prevyenc\'a, że sól v.*ielicka <ł<)ń<za. niż \yarz<'na: wielicka
sól w Lccz3X\'' sprzedaje ^ie .L^^imiec p-.* zl, 1'. a moja wa-
rzona po gr. 20. Nadto <*j\ nv)ja l:]izko w róvynym gradusic
276
słoności z twardą solą równa się; kto nie wierzy niech t
w Warszawie doświadcza"...
„Prócz Galicyi, Wołoszczyzny, Hiszpanii, cztery częśi
świata twardej soli nie znają, ale żyją morską albo warzonj
Nadto sól warzona, co do zdrowia, przenosi twardą, któi
bez ziemnych różnych nieczystości szkodzących obejść się n
może. Wynalazcy soli: N. król w Busku i ja, sługa was;
w Szolcy innej nagrody nie żądamy, jak żebyście ten ta
wielki dar dla kraju mile przyjęli i zlecili skarbowi, aby g
pomnożył. Fabryka w Busku bezleśna potrzebuje dla dre>
wyczyszczenia rzeki Nidy, jak oto było w raporcie skarbc
wym czytane. I to mam dodać, że fabr>^ka w Busku zlożor
z bogatej Kompanii, bo z Króla Imci, X. Prymasa, Moszy
skiego, Prota Potockiego, Teppera, Czackiego Grafa Baysl
a do mojej nie mniejszej sama się Opatrzność przyłożyła.
„Fabryka moja w Szolcy potrzebuje rozszerzenia i s
miany duchownych gruntów na królewskie bliskie, lub
skupie. Ta fabryka nad wszystkie ma dobrodziejstwo natu
położona przy niezmiernych lasach, leży nad wielką rz^
Bzurą, która wylewa się w Wisłę o mil 8, także blizko sj:=
wnej rzeki Warty mil 2, a nadto ma więcej słoń}' wo
niżby cała Polska potrzebowała; ta, jako przy wielkiej o
tości wody, lasów i przy splawnych rzekach, najmocniejsza
potrzebuje rozszerzenia, z której na różne części Polski
spławiaćby się mogła. Słona woda znajduje się jes^
w Płońsku i Wilczkowicach, koło których skarb koronny c:^
staranie. Wodę słoną w Wilczkowicach jako i w Busku, tud —
kopalnią w Rączkach wynalazł żyd ubogi, ale przemyś- ^
wart on jest nagrody dla zachęcenia drugich oby watelów; m
pensyę od N. Króla, z tej tylko żyje, a krajowi służy. T
żyd wynalazł miedź, której fabryka kosztem wielkim ki:'^
wskim utrzymuje się... Powiem wam N. Stany o drugiem
gactwie kraju. Nie miała Polska żelaza, ale szwedzkie kui
wała; teraz ma go nadto: za wynalazek zeszłemu Małacłi<:>
skiemu kancl. kor. wńnna Polska wdzięczność. A kiedy -
mną nic nikt nie powie, sam się pochwalić muszę. Nie wi^^
277
Polska stali, ani się jej mieć spodziewała, bo, mimo tyle do-
świadczenia i kosztów przedemną na nią próżno łożonych
przez wspom.nionego kanclerza koronnego, nie udała się. Aż
dopiero na szczęście kraju polskiego Opatrzność materyę do
stali i sposobność jej robienia mnie okazała. Takowe zdarze-
nia wszystkie kraje rządne, pomnażając industryę, wynalaz-
com opłacają, a ja nie żądam za ten wynalazek innej na-
grody, jak żebym patrzał na to, aby Polska tego daru Bo-
skiego używała, aby z niej sejm teraźniejszy rozkazał robić
rynsztunki wojenne i inne gospodarskie naczynia. Jeszcze
powiem: niema cała Europa tak doskonałej stali, jak ma
Sztaiermark (Styrya) w państwie cesarskiem, a teraz Polska...
Ja, mając ocłiotę, wszystkobym to dla użytku kraju robił,
gdyby siły wystarczyły; ale jestem względem całego kraju
ria podobieństwo jednej pszczoły, która całego ula miodem
^a-pełnić nie zdoła. Rzemiosło rolnictwa, jako jest w najwyż-
^z^'rn szacunku u ludzi, tak być ma w najpierwszem u nas
t>aczeniu. Rolnictwo polskie nazwać się mogło prawie mono-
polium w Europie. Teraz, gdy kolonie angielskie przyszły
^o wolności, porzuciły kopalnie metalów, a wzięły się do
^^li, już tak nazwane monopolium zboża polskiego psuć za-
^^^fy. Już widzi Hollandya po kilkanaście okrętów w por-
ach swoicłi zbożem i mąką naładowanych, przedtem niewi-
^zianycłi, a gdy też kolonie powiększą ludność łaskawemi
^ rnądremi prawami, mając więcej ziemi wybornej, niż cala
Europa, nasze krescencye i intraty zniżą się i upodlą. Pa-
^ictajmyż na to, że trzeba nam fabryk, a przez nie ludności,
^^y nasze produkta konsumowała, inaczej bez ludności zniży
^^^ nasz majątek, nasza moc, nasza parada, nareszcie zniży
^^n nasza ambicya, a świecącą ubrana odzieżą, gdy się po-
^^jszą okryje i t. d. nie tłómaczę. Mówiono mi było z ra-
I^rtu mennicznego, że, nie mając własnego srebra, z obcego
°i^ muszą monetę; to jest uprzedzenie: miała Polska za da-
^ycli królów aż do Władysława własnego srebra dostatek,
^Ic nie ma rządu i mieć nie cłice ludzi do tego rzemioła
^tnych, co tak objaśniam. Objecłiałem wszystkie góry i ko-
278
palnie województwa Krakowskiego i Sandomierskiego; by
i w Olkuszu w minach żelaznych z doskonałym mineralog]
z każdego miejsca braliśmy kruszec i fajnowali. czego n
dyaryusz porządnie wypisany. Przeświadczył tenże min
log oczy moje. że wszędzie, im głębiej sięgany kruszec,
żdy jest tak bogaty, jak był w Olkuszu, na 4 kondygnr
wzgłąbsz dobywany. Chłopi jednak, nie głębiąc własnym
sztem, ołów dobywają. Kto nie wie, niechaj nie wierzy
srebrnego kruszcu natura nie utworzyła, ale ołowiany, a
żdv ołów koniecznie srebro w sobie mieć musi; a im w )
kszej głębi dobywany, tern bogatszy. Mamy wszyscy szlac
kopania kruszców prawo, a że nie mamy umiejętności,
sze wielkie bogactwa w ziemi są jakby umarłe. Wszę
w Europie pan swego kraju otwiera góry, trzyma swoim
stem mineralogów, buduje huty, a partykularnym kc
kruszec pozwala, a od nich olborę czyli dziesiątą grzy^
srebra odbiera. Polska tego niema, a ledwie który P»
o tym zwyczaju słyszy. Mały zdaje się objckt fajansu ans
skiego. przecież za niego nie milion pieniędzy za gra
wychodzi. Jest tabrvka w Korcu J. O. X. Czartoryski*
Stoln, litt., druga u mnie doskonalszego fajansu; niż an;
ski. l\vloby ich więcej i tyle, ile kraj potrzebuje, gdyby i
temu nie szkodził, bo chociaż wypadło prawo, aby kraj
granicznego nie używał, Komisye ^Skarbowe zagraniczr
wchodzić dozwalają: na cóż prawo pi^^ać. jeżeli go nie •
kwować! Niewiade)mym okazałem bogactwo kraju w
w srebrze, ołowiu, miedzi, żelazie, stali fabrykach: nie
Staje nam, jak te ze ziemi dobywać, a że trzeba na nie
duszu, którego przy szczupłości skarbu podobno nie da
więc ja wam, N. stany, z zaniedbalego źródła okażę. Fun^
na utworzenie rzeczonych bogactw mianują Bank kraje
który w projektach przez różn\'ch różnie i parcyalnie
napisany i proponowany, zaś przezemnie jedynie na p
kraju jest ułożony... Trzeba do wspomnionego rządu 1
osobliwych, żadną mat^istraturą nic zajętych, doświadczon;
nie wspanftiłych, nie leniuchów, nie studentów, intrygą
279
branych, ale zdalnych... bo to u mnie raecz nie pojęta..,
byle szlachcic, choćbj- wjrostek, wsz\'stko umieć, wszystko
e.\-L'k\vować powinien... Ma Polaka ludzi ochotnych, dowci-
pnych, ale prj-.vatnym cieniem zasloniunj-ch, z intrygą nie
osu-iijonych. bo nie upudrowanych; tycJi sztikać, używać i'o-
zum każe. Powiem i o sobie, żem prostak, polityki nie umiem.
alii gdj-bj- mnie Kzplta nad solą, czyli fabrykami, lub nad
f=plnweni rzek przełożyła, prawo do tego ułożyła, pewna byi.'by
Miojila swojego szczęścia, a ja zaszczjtu".
Znajdujemy w tej mowie wszystkie przymioty Jezier-
skifcgii: i ch^\'a[iburstvva trochę, które uwaźajmj' za niezbędną
dla przemysłowca zdoinoSć do reklamowania własnych utwo-
rów, i niedo-stateczne wykształcenie naukowe iw mincraloj;ii
szozególniel, i nie wyrobienie stylu krasomówczcij;o. ale leż
'^^'Strość pojęcia, Iralny pogląd na wamnki ekonomiczne kraju
' ^a;,Tanicy, wyzwolenie sit; od dawnych przesądów szlachec-
ki t;li, no — i szczerą gorliwość obywatelską.
Sprawdźmy jednak te autobiograficzne pochwały przez
^^lr)rmacye postronne, z pism sp<'itczesnych czerpane.
Dowiadujemy się tedy, że w istocie Jezierski założył
"^^■'e; wsi Miedzieży w Opoczyńskiem fałirykę żelazną z pie-
"^^^m wielkim i dwiema fryszerkami; we wsi Maleńcu wy-
^*^^i\vi! o;'m frj-szowni pod jednym dachem; warsztaty poru-
^5iane były wodą, po dwa koła do każdego komina; dalej
^^TCak i drukarnia; wyrabiano tu narzędzia niżjie żelazne
* stal twardą; po raz pierwszy w Poisce we wsi .Sobieniacłi
*-^ 4 mile od Warszawy założył fabrykę łios, ktnre dotychczas
P*^zychodztły z Kaiynt\-i i w\'ciągai\- z kriiju corocznie |'0
'^CX).000 talarów (2, miliona złp.^ Próbował tu założyć :a-
*^ł'ykę pończoszniczą, aie ta się nie udaia. W Gręben icach
nałożył fabrykę fajansu, ktiiry miał być di.skcnaiy, I^-a nawet
lepszy od angielskiego pod względem mucj-. Naies;:cie od r.
^ 7!50 prowadził warzelnię soli w .Solcy w powiecie Łęczyc-
kim. Była to wieś należąca do arcy biskupstwa (inieżnień-
5^Uiego, częścią do kollegialy Lę.-zyckiej, 'l'ę istatnią nabył
Jezierski, wystawił tu porządne bu.tynki. <pru\vad/;i! sol.irzy
280
i rozpoczął pomyślnie warzenie soli, która powszechnie była
chwaloną *).
A czy dobrze prowadzone były te fabryki? Barss, po-
lemizując z Jezierskim, zapytuje go: „Udał się choć jeden
pończosznik? wszak wszystkie w tej mierze czynione nakłady
i starania były bezskuteczne. A byłżeś szczęśliwszy z Sobie-
niami, do których całe rzemieślników sprowadziłeś osady?
Jakąż z nich kraj korzyść, jaką ty sam odebrałeś? Otóż owe
ładne i wygodne domy. puste stoją, a rękodzielnicy niewie-
dzieć gdzie się rozpierzchnęli" **). Pomimo to sam Barss składa
hołd przed jego „przemysłem do ważnych zdolnym zamiarów".
Inne fabryki udały się lepiej i rozwijały się zapewne pomyśl-
nie: w Solcy warzelnia była czynną do r. 1795, w Maleńcu
istnieją podobno fabryki żelazne do dziś dnia. Nie zbankru-
tował na nich kasztelan, owszem zostawił znaczną fortunę-
potomkom swoim, którzy i dziś jeszcze używają zamożności.
Zatrzymaliśmy się może za długo na działalności Je-
zierskiego, badaliśmy jego słowa, myśli i przedsiębiorstwa
może zbyt szczegółowo, ale poczuwaliśmy się do obowiązka
odgrzebać zapomnianą, a nawet sponiewieraną zasługę. Uwiel-
bialiśmy Tyzenhauza, który odznaczył się tylko śmiałością^
czyli raczej zuchwałością pomysłów, a tyle win niósł na su-
mieniu swojem, tyle skarg wywołał, tyle szkód i strat zrzą-
dził! Tymczasem lekceważyliśmy człowieka, który pieniędzy
skarbowych nie naruszył, z własnego grosza czynił społeczeń-
stwu znaczne przysługi, nie „niszczył wsi szlacheckich"
i skarg żadnych nie wywoływał, owszem powołaćby się mógt:
*) Dziennik Handlowy 1791, str. 42 — 6; cennik wyrobów że-
laznych był podany wyżej pod Nr. 76. Pam. Hist. Polit. 1783, str. 377.
Krótka fiz. y hist. wiadomość o soli. Rok 1788, str. 46 — 47. Samego Je-
zierskiego broszura: Wszyscy błądzą (część I), 1790. Warszawa. Du-
four, str. 88, 89.
**) Bezstronne Uwagi nad mową J. W. Jezierskiego, kaszte-
lana łukowskiego, miana na sejmie dnia 15 grudnia przeciwko mieszcza-
nom (broszura), str. 16.
281
na publiczne hołdy spółczesnych, który nareszcie piórem i mo-
wą, i walką w izbie sejmowej starał się nieść ojczyźnie po-
żytek. Ze względu na charakter pojęć ekonomicznych i na
zdolności praktyczne przyznajemy Jezierskiemu pierwsze miej-
sce pomiędzy wszystkimi działaczami tej epoki na polu prze-
mysłu.
48. Do kilkudziesięciu opisanych dotychczas fabryk
królewskich i pańskich należałoby dodać poczet zakładów
przemysłowych, prowadzonych przez szlachtę ziemian, bo
w okresie drugim ruch przemysłowy rozszerza się z każdym
rokiem na coraz większe kola. Zrozumiała przecie szlachta,
że cudzoziemcy swoich wyrobów przywozić i podług najtań-
szycłi cen polskich sprzedawać nie myślą; że sprowadzanie
z zagranicy drogo kosztuje przy taryfach pruskich i austryac-
kich; że trzeba fabrykować w domu, co można. Zrozu-
miawszy tę prostą maxymę, lubo dość późno i nie dość ja-
sno, zabrała się sama do tego zupełnie nowego dla niej za-
wodu. Pocieszała się or3'ginalnym swoim pomysłem, że fa-
bryki powinny właśnie kwitnąć po wsiach, ponieważ fabry-
kant ponosi tu mniejsze, niż w mieście koszta na komorne,
utrzymanie robotników i opał *). Ale rzeczywistość zaprze-
czała tej filozofii. „Bardzo wiele usiłowań prywatnych na wypro-
wadzenie jakich manufaktur nadaremne były**, bo w jednem
miejscu szlachcic natrafił na brak materyału lub odbytu;
w drugiem — nie zabezpieczono rzemieślnnika od ucisku, więc
rządcy miejscowi zaczęli się pastwić nad nowosiedlcami, a ci
porozbiegali się; gdzieindziej znów sprowadzono sukienników,
postrzygacza, farbiarza, a nie przygotowano wełny, kołowrot-
ków, warsztatów; zanim wszystko to zrobiono, upłynęło pół
roku; w ciągu tego czasu rzemieślnicy rozpróżniacz3ii się,
*) Nawet Barss jest tą zasadą przejęty i, polemizując z Jezierskim,
dowodzi: „że nietylko w stolicy, ale nawet w jej bliskości znacznych fa-
bryk zakładać nic można, gdyż drogość mieszkań, drzewa i żywności
wszystkie zawody fabrykantów bezskutecznemi czyni ^. op. cit., str. 16.
i
282
rozpili i pouciekali. „Buntowniczy duch rzemieślników (cud
ziemców) nie mógł się nigdy oswoić z rządzącym batogi
niektórych dyspozytorów"; obawiali się oni przytem „usze
śliwiającej kondycyi poddaństwa miejscowego" dla sw;
potomków. Dostrzegali jednak ludzie bystrzejsi, że przycz;
zawodów jest brak planty gruntownej *).
W tym wyrazie mieści się zapewne niejasne poj<
sumy wszystkich warunków technicznych i ekonomiczna
niezbędnych do pomyślnego kierowania jakimkolw-iek za
dem przemysłowym. Że tych warunków ani pan, ani szk
cic polski nie posiadał, to było jasnem nawet dla nich
mych, gdy wszystkie swoje rachuby opierali na spro\va(
nych cudzoziemcach — rachuby zawodne chociażby dla t^
że lepszy rzemieślnik lub fabrykant znajdzie we wlasr
kraju zatrudnienienie korzystne i że lada jaki nawet robot
idąc na służbę do Polaka, będzie stawiał przesadne wy
gania. Więc trwałą i kwitnącą mogła być fabryka pai
lub szlachecka tylko przy zbiegu wyjątkowo pomyślnych c
liczności. Przy mniejszych kapitałach, przy szczuplejszycłi
sobach ziemianin nie mógł też rozwinąć swojego zakładu
wielką skalę i udoskonalić go do żądanej skali. To też zna
jemy u szlachty tylko fryszei-ki lub czasem wielkie piece
produkcyi żelaznej, huty szklanne i warsztaty tkackie
sukiennicze, wyrabiające towar ordynar3'jny. Nie będzie
tu opisywali tych pomniejszych zakładów; wymienimy
tylko w tablicy ogólnej (Nr. 127).
Nie możemy tedy uspokoić się co do losów przem
polskiego, dopóki nie ujrzymy mieszczan, zakładających
bryki, dopóki miasta wzrastać nie zaczną.
Wspomnieliśmy dawniej, że podczas ostatniego beźf
lewia w r. 1764 na sejmie konwokacyjnym prymas w moci
wyrazach zwrócił uwagę powszechną na ostateczn\' up.
*) Twa -i nad Uwagami, str. ^S- S*', str. 7V.
283
wszystkich miast w Polsce; sejm też ów, skonfcderowany
przez Czartor>'skich „chcąc one podźwignąć", uchwalił dwie
dosyć obszerne konstytucye p. t.: „Ubezpieczenie miast*' dla
Korony i podobną dla Litwy p. t.: „Warunek miast W. X.
Litt." *). Nie znajdujemy tu jednak żadnej nou-ej zasady, ża-
dnego pomysłu świeżego i żywotnego, tylko trochę przepisów
policyjnych, drobne jakieś ulgi i ogólnikowe potwierdzenie
prz3'wilejów. Pożytecznym mógłby być artykuł o zniesieniu
jurydyk wszelkich szlacheckich i duchownych, lecz ten arty-
kuł nie był podobno wykonanym **). Obie też konstytuc3'e
nie wy'w-arły żadnego widomego wpływu.
Konfederacya Radomska, zamieniwszy się na sejm z r.
1767/8, pisząc swe nieopatrzne lub haniebne uchwały na rozkaz
Repnina, wyrządziła mieszczanom dotkliwą, a wcale niezasłu-
żoną zniewagę. Do konstytucyi traktatowej 1768 r. z Rosyą
^vpisano prawo kardynalne, że „moc prawodawstwa dla
Kzpltej w trzech stanach: królewskim, senatorskim i rycerskim
dotąd trwająca, niewzruszoną na zawsze zostawać powinna ***).
F^rzez pominięcie mieszczan odmówiono im nazwy stanu. Na
t<3 upośledzenie w sferze prawa państwowego mocno się uża-
^^js w r. 1789 prawnicy-autorowie: „Zbioru praw... stanowi
'T^iejskiemu służących", my jednak nie przyznajemy rzeczo-
wi <^ nu artykułowi tak wielkiej wagi; sądzimy, że doniosłość
J^So praktyczna była żadną. Mieszczanie bowiem już w końcu
-^^'I i XVII wieku nie brali rzeczywiście udziału w pra-
'^'^'odawstwie sejmów. Zdaje się nawet, że na tern polu dużo
z->3_xvinili własnem niedbalstwem **^*). Podpisy prokonsulów, ad-
*) Vol. Leg VII, ful. 81—86 i 151 — 153 • str. 43—45 i 74—75).
**) Mędrzecki: Zbiór cle. V. 21.
***) Vol. Leg. VII, fol. 595, str. L'77 tit. Akt osobny drugi, ar-
tykuł I.
****) Delegowani miejscy w r. 1789 tłóinaczyli zaniedbanie udziału
^ sejmach zubożeniem miast w ri'>żnych rewolucyach, brakiem fundusz('»\v
na wysłanie i utrzymanie reprezentantów (Listy, rękopis Biblioteki Uniwers.
284
wokatów i burmistrzów Krakowa, Lwowa, Wilna, ukazują
się wprawdzie na wszystkich bez wyjątku aktach eiekcyi kró-
lów, ale czyż to nie było czczą formalnością! Gdyby konsty-
tucya z r. 1768 zachowała moc obowiązującą do następnej
eiekcyi po śmierci Stanisława Augusta, toby się już na akcie
nowego obioru nie podpisali doktorowie filozofii, prawa lub
medycyny, sekretarze J. K. Mci i t. p., reprezentujący zwy-
kle miasta główne z imienia tylko. Ale skoro z podpisów nie
było rzeczywistego pożytku, więc i brak tych podpisów nie
sprowadziłby żadnej szkody.
Szkodliwszemi nierównie okazały się w praktyce ustawy,
które miały niby ubezpieczyć tak obywateli, jakoteż handle
i rzemiosła od różnych uciążliwości i przeszkód. „Chcąc
miasta nasze i miasteczka do dobrego przyprowadzić stanu
przez ustawy handlów i rzemiosł, Komisye... z ludzi z cnoty,
umiejętności zaleconych i przysięgą wprzód obowiązanych
wyznaczemy, w których liczbie starostów i dzierżawców na-
szych mieć chcemy. Ci tedy komisarze... dozór... na urzędy
starościńskie zdadzą... Miasta i miasteczka wszystkie z pro-
pinacyi i wszelkiego innego prowentu (dochodu) miejskiego
kalkulacyą coroczną przed starostami lub dzierżawcami na-
szymi... aby oddawały... zalecamy". Nadto pod względem są-
downictwa postanowiono:- „aby mieszczanie przed swym ma-
gistratem a potem tak mieszczanie, jak i magistrat in civili-
bus przed starostą odpowiadali"... Dopiero od starosty mogła
iść apelacya do sądów zadwornych królewskich. Dawniej zaś
apelacya szła bezpośrednio do sądów Zadwornych w koronie, lub
Assesoryi na Litwie *).
Warszawsk. Nr. 674, karta 27). Gdzieindziej czytaliśmy, że zrażała mie-
szczan zupełnie bierna icłi rola na sejmacłi i pogarda, jaką szlacłita okazy-
wać miała prostakom „przcwrósłami opasanym". Zawsze jednak zgrzeszyli
mieszczanie niedbalstwem.
*) Vol. Leg. VIII, fol. 763—758 (str. 351 — 353) tit. Warunek miast
i miasteczek naszych królewskich w Koronie i W. X. L.
285
Konstytucya ta poddała więc mieszczan władzy staro-
stów tak w rzeczach administracyi, jako też w sprawach są-
dowych, cywilnych, t. j. powierzyła owce pieczy wilków, że
użyjemy porównania z bajki. Byłożto zrobione w dobrej wie-
rze, jak niegdyś w XVI wieku, kiedy Jagiellonowie nakazy-
wali starostom, podówczas posłusznym jeszcze urzędnikom
królewskim, dozierać, „żeby się miasta poprawo wały?" Albo
czy nie byłto nowy zamach ku wyzyskiwaniu ludności miej-
skiej, ku zupełnemu zniesieniu niezależności stanowej mie-
szczan.' Mędrzecki z kolegami twierdzi, że dyktował tę kon-
stytucyę tylko osobisty, egoistyczny interes sejmujących pa-
nów, (z których każdy prawie był starostą lub dzierżawcą
królewszczyzny), że się posługiwali poparciem „mocarstw"
(raczej samego Repnina). Nic możemy własnego sądu powziąć,
powtórzymy tylko wykład następstw nowego urządzenia gło-
sami spółczesnych.
Memoryały miejskie z r. 1789 twierdzą, że od tej kon-
stytucyi (1768) datuje się coraz większa- ucisk mieszczan.
Starosta, otrzymawszy „jurysdykcyę" stał się rządzicielem
majątków mieszczan. „Protekcya dawana tym mieszczanom.
którzy na krzywdę powszechności miejskiej okazy\\'ali się
obojętnymi, a wzgarda i prz\krości t\'m wyrządzone, którzy
ją od przywłaszczeń uchronić usiłowali, zniechęciła jednych
ku miejscu ich urodzeenia, drugich dusze napełniła podłością.
Co gorsza! lud liczny, pracowity i dawniej sam sobie wy-
starczający, utraciwszy nadzieję używania owoców swego
przemysłu, sprzykrzył sobie po wielu miasteczkach swą pra-
cowitość, zgnuśniał i nie dziw, że w trunkach, których mu
propinacye starościńskie dostarczają; jak najusilniej zatapia
pamięć pomyślności swych przodków i swojej nędzy dzi-
siejszej *).
Jest w tych słowach stronnicza przesada, boć nie pra-
cowitą, przemyślną i trzeźwą ludność zastał sejm l7h.Swmia-
*) Mędrzecki: Zbiór etc. V, 'Jl— 22.
286
Stach, nie od tego więc roku należy nam datować jej gnu-
śność i opilstwo; niemniej wszakże konstytucya przyniosła
zamiast pożytku szkodę. Wynikło bowiem móstwo zatargów
i procesów, wywiązała się wojna miast ze starostami sądowa
w Assesoryi *). Zdarzyło się, że gdy mieszczanie poszli do
sądu ze skargą, to starosta wracający złapał, do chlewu ich
wsadzili batogami obił **). Ale i bez tych gwałtów nowe brze-
mię procesów stało się plagą, która pomyślności miastom z pe-
wnością nie przysparzała. Chęcią zakończenia tej wojny pra-
wniczej tlómaczy jeden z autorów bezimiennych dziwną kon-
stytucyę, uchwaloną dla Litwy: na sejmie r. 1776 zniosła
ona Magdeburgie, a więc prawo miejskie we wszystkich
mniejszych miastach i miasteczkach (a było takich podobno
150) i pozostawiło przy dawnym samorządzie tylko 1 1 miast sto-
łecznych i grodowych, mianowicie: Wilno, Lidę, Troki,
Kowno, Nowogródek, Wołkowysk, Pińsk, Mińsk, Mozyr, a ze
stołowych, Brześć i Grodno. Za powód podane były takie
względy: 1) bawienie się mieszkańców nieumiejętnie utrzy-
mywanem rolnictwem zamiast kupiectwa, handlu i rzemiosł,
oraz, 2) „przeciwne" sprawowanie sądów przez nieumiejętnych
radców ***). Co do pierwszego motywu zadaniem sejmu było
właśnie zachęcić mieszczan do kupiectwa i rzemiosł, co do
drugiego zarzut był słuszny, że sądy miejskie nieumiejętnie
sprawiedliwość wymierzały, że „często sądził}'' na szubienicę
przestępcę, który t^Me ukradł, za coby mu śmiertelny można
kupić stryczek" *^**)^ że źle wpisywały akta i tranzakcye do
ksiąg swoich; ale słuszną jest też uwaga Mędrzeckiego: „jak
gdyby rzecz, poprawy wymagającą, niszczyć należało"! Skutki
•) Odpowiedź Woyta na zarzuty burmistrza (bez daty, ale
w końcu 1780 lub z 1790 roku), str. 51.
"") Starych uprzcdztMi Nowe roztrząśnienic 1790, str. 22.
***) Vol. Leg. XVI, fol. 928 (str. 569) tit. Ustawa podatku X. Li-
tewskiego ^ 2.
Listy Patryotyczne II, 47.
*+■**
287
zaś tej konstytucyi były fatalne: „za uchyleniem magistratu
w tych miastach... dochody miejskie i właściwe z nich mie-
szczanom użytki na korzyść starostów^ zagarnionemi zostały^
ci zaś w niektórych miastach z dziedzicznych miejskich
gruntów, sobie przywłaszczonych, pańszczyznę mieszczanom
nakazywali odbywać, pomimo opłaty czynszów... do skarbu
fepltej. Na miejscu mieszczan, sposobem tym niewolniczym
przeistoczonych w rolników, wnęcili się w miasteczka żydzi,
ogarnęli w nich cały handel wewnętrzny i wszystkie rzemiosła,
3 zakupując wyłudzonym od ludu groszem protekcye starostów,
utrz^-mują się w miastach *)". Inne pismo **) odkrywa nam
niemniej dotkliwą niedogodność ze skasowania magdeburgii:
0^0 Wszystkie księgi miejskie odwieziono do grodów, a mie-
szkańcy miasteczek, pozostawieni bez ubezpieczenia sprawie-
^lj^vości i własności, bez najmniejszego porządku. Całe
Xst\vo Żmudzkie, powiaty: Upicki, Braclawski, Wiłkomirski,
Oszmiański, Słonimski, Orszański, Rzeczycki i województwa
Połockie, do 200 mil kraju po nad granicą moskiewską zaj-
^"j^ce, żadnego miasta magdeburskiego nie mają. Napomyka
^^ż pismo, że takie odarcie miasteczek nadgranicznych z wol-
ności nastąpiło na skutek wpł\'wów rosyjskich; twierdzenie
to Opiera się na rozważaniu następstw, bo odarci z wolności
J mniemający protekcyi w prawie" mieszczanie litewscy opusz-
czali swe o.sady i przenosili się pod rosyjskie panowanie,
izaludniając Rygę, Dyneburg, Mohylów, Mścislaw, Smoleńsk
1 irine zagraniczne miasta, w których i dawne utrzymane-
nowe wolności dla mieszczan przyczynione zostały. W mie-
ście Połocku mieszczanie wynosili się za Dźwinę na stronę
^•osyjską. Anonym „Wójt" podaje nawet na 300.000 liczbę
n^^^szczan, któr}'ch ta konst^^tucya z kraju wypędziła za gra-
^^^^ rosyjską i pruską, „bo rzadko który do 11 -tu zostawio-
•) Mędrzecki: Zbiór etc. V, str. 22-23.
**) Glos miast i miasteczek Litewskich do -\. Stanów; druk na
pojedynczym arkuszu, zapewne z 1789 lub 1790 r.
288
nych miast w Litwie przeniósł się". I ten autor robi też
uwagę: „Zgoła epoka 1768 r., od zaczęcia obcej przemocy,
jest epoką nieszczęśliwości miast" *).
Nie wynagrodziła tej krzywdy łaska, w>'świadczona
mieszczanom litewskim w r. 1775: pozwolenie kupowania dóbr
ziemskich; miało to zacłięcić cudzoziemców do osiadania w Li-
twie, oraz ułatwić zakładanie wielkicłi manufaktur, wymaga-
jącycłi pracy kilkudziesiąt lub kilkuset osób, które łatwiej
przez fabrykanta mogły być żywione i utrzymane we wsi, niż
w miastacłi.
Tak więc okres pierwszy zakończył się pod złemi dla
sprawy miejskiej wróżbami. Prawodawstwo wygłaszało dobre
intencye, ale nakazy jego prowadziły do wbrew przeciwnych
skutków. Bez oszczerstwa można jeszcze do niego zastosować
wyznanie Wybickiego: „Wygubialiśmy miasta wszelką nie-
sprawiedliwością; wzgardziliśmy wszelkim przemysłem, w naj-
większej zostawaliśmy ciemności w materyi kupiectwa" **). Je-
dyny objaw rzeczywistej troski o przemysł i poszanowania
dla mieszczan wyszedł od Stanisława Augusta i osób z nim
zbliżonych: jego brata Michała, Andrzeja Zamoyskiego i tego
nielicznego grona, które się podpisało na akcie spółki Manu-
faktór wełnianych.
49. W okresie drugim prawodawstwo nie okazało
jeszcze żadnych względów dla mieszczan, jako dla stanu;
owszem sejmy ponawiały zastrzeżenia, aby wszelkie „funkcye",
czyli zależne od urzędów państwowych posady były obsa-
dzane tylko przez szlachtę, a w r. 1786 sejm oddalił nie-
szlachtę od awansów wojskowych i nie uwzględnił wniosku
królewskiego (propozycya 6-ta od tronu) o pozwolenie miesz-
czanom koronnym prawa kupowania dóbr ziemskich, jakto
było już pozwolone w W. X. Litewskiem. A jednak objawia
*) Odpowiedź Woyta na zarzuty burmistrza, str. 54 i 61.
**) List}' Pstryotycznc tom I, sir. 253.
289
się z każdym rokiem wzmagająca się dążność do podnoszenia
miast i polepszenia losu mieszczan.
Pisarze tego okresu, poczynając od Barssa, który w r.
177") wydal swoje, czyli raczej tłómaczone z francuzkiego:
„Mowy za czterema stanami", gorliwie wypleniają dawne
szlacheckie przesądy i w^^jaśniają znaczenie przem^-słu. Naj-
trafniej traktował tę kwestyę Wybicki, już w r. 1777:
„Hiszpania, z masą swych bogactw nie może się nazwać
bogatą, bo nie mogła za swe złoto dostać chleba i czego po-
trzebowała w kraju. A gdy nie mogła ożywić kunsztów i rol-
nictwa dla niedostatku i gnuśności ludzi, coraz mniej i chleba
i złota postrzegła u siebie.... Polska znowu z najobfitszą
ziemią wpaść musiała w nędzę, bo się tylko rolniczem uczy-
niła państwem. Mieć może żniwa, ale te nie reprezentują
właścicielowi pewnych pieniędzy, lub rzeczy, których potrze-
buje, gdyż upewnionej nie mamy konsumpcyi, ani użytecznej
w kraju na zboże zamiany. Jesteśmy w ustawicznej depen-
dencyi zagranicznego przemysłu i bogactw. Oddajemy w han-
dlu zagranicznym za bezcen, i to z trudnością płód dziki
naszej ziemi, a za ten sam przerobiony w trójnasób opłaca-
my. A tak wydając więcej, niż bierzemy pieniędzy, wygu-
biamy ich cyrkulacyę wewnętrzną.... Będąc bez manufaktur
i przemysłu, pieniądze, któreśmy za produkta brali, były nam
^ylko jak na czas pożyczone, które wnet za kupno różnego
'"odzaju rękodzieł wrócić musieliśmy*)**.
Pamiętnik Historyczny od r. 1782 i Dziennik
^^ndlowy od r. 1786 gorliwie rozjaśniali i popierali sprawę
P'*2emysłu i miast; artykuły tych pism dostarczały nam boga-
-J^^h materyałów, jak o tem przekonywają liczne odsełacze
^ Pi^zytoczenia.
W szkołach Komisyi Edukacyjnej profesorowie tłóma-
^^ młodzi szlacheckiej, że mieszczanie są stanem zacnjm.
•) Listy Patryotyczne I, 239, 250.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzon.i. — T. II. lu
290
że panowali czasem nad narodami, jak Rzym lub Ateny *).
Usuwała się tedy z umysłów szlacłieckicłi ciemna cłimura
odwiecznycłi przesądów, dokon}^'ała się taka przemiana, ja-
kiej doznawał na sobie samym Wybicki, gdy, skutkiem nie-
powodzeń konfederacyi Barskiej, znalazł się w Hollandyi.
Przytacza on anegdotę o głupim i opasłym pośle tureckim,
który, będąc w Wenecyi, ledwo się nie rozpękł od śmiecliu,
gdy mu powiedziano, iż Rzplta wenecka rządziła się bez suł-
tana. nJa, szlacticic polski, byłem tym Turkiem... Objąć te-
go na żaden sposób nie mogłem, że mieszczanie, burmistrze,
takim rządzili krajem, obyli się bez króla, nie mieli szlacli-
ty **)". Obejmował to już w roku 1777, kiedy pisał swe:
„Listy Patryotyczne", które były czytywane u króla na wie-
czoracłi czwartkowycłi i zapewne w różnycli częściacłi kraju,
przynajmniej przez ludzi wykształconycłi.
Najskuteczniejszy jednak wpływ fna podniesienie stanu
miejskiego wywrzeć musiały fatalne bilanse łiandlowe i w}'^-
wołany przez nie popęd do zakładania fabryk. I król, i pano-
wie musieli wciąż posługiwać się mieszczanami, szukać po-
między nimi dyrektorów, ^inspektorów, racłimistrzów, fabry-
kantów, rzemieślników, kapitalistów do spółki, pośredników
do sprzedaży wyrobów. Dokonywa się więc nawet zmiana
w obyczajacłi. I tu Stanisław August przodował przykładem:
jeździł do Falent, gdzie Tepper urządzał dla niego sławną
ucztę w roku 1785, bywał u Blanka, który nie miał żadnycli
pretensyj arystokratycznych i nie obrażał, się za^nazwę „Cy-
ca". Około r. 1780 Prot Potocki, zostawszy kupcem, wszedł
już w stosunek koleżeński z „Cycami".
Władze rządowe chętnie i szczerze opiekują się przemy-
słem i miastami, a najprzód Komisya Skarbowa Koronna, któ-
*) Jarosza Kutasińskiego (ks. Jezierskiego): Uwagi nad
stanem nicszlacheckim w Polscze 1790, str. 26.
**) Pamiętniki J. Wybickiego u Raczyńskiego: Obraz Polaków IV,
189—190.
291
ra z temi sprawami najbliższą ma styczność i której zalecały
opiekę nad fabrykami sejmy *).
Jeszcze w roku 1766 zalecała ona oficyalistom, czyli
urzędnikom skarbowym, aby sukiennikom w ekspedycyach
sukien żadnej nie czynili przykrości, ale „zwyczajem da-
wnym, nie wymagając przysięgi, z nimi postępowali... clicąc
wszelkim sposobem utrzymać manufaktury w kraju" **).
Gdy w roku 1776 sejm uchwalił prawo oszczędnicze,
Komisya wydała uniwersał do fabryk sukiennych, wzywając
je do wyrabiania sukien w różnych kolorach na mundury
wojewódzkie i wojskowe ***). Czyniła udogodnienia Mezero-
wi, fabrykantowi fajansów w Korcu, a protekcya cłowa, któ-
^^ vvykazaliśmy już w § 40, zmierzała właśnie do podniesie-
ni przemysłu krajowego. Żeby nie wracać do tego przed-
''^^otu, notujemy, że temiż chęciami ożywioną była i w okre-
^^6 trzecim, gdy robiła ulgi w pobieraniu podatku skórowego
^ roku 1790, „aby z tem większą łatwością fabryki i rze-
mieślnicy w skóry mogli być zaopatrzeni ****).
Sama nareszcie Komisya weszła na drogę przedsię-
^^Orstw przemysłowych, podejmując się fabrykowania tabaki,
^r*Owadząc poszukiwania soli i rozszerzając wyrób tak żelaza,
^Koteż nar2:ędzi w zakładach biskupstwa krakowskiego.
Dochód z tabaki, ustanowiony w roku 1775, był pusz-
^^ny w dzierżawę antreprenerom, lecz z początkiem roku
'^8 Komisya postanowiła wziąć na siebie całą manipulacyę
^^^czną. Odkupiła więc od spółki antreprenerskiej założone
iz nią fabryki: poznańską, korecką i warszawską, założyła
*) np. 1780 roku Konstytucya pod tyt. „Ubezpieczenie fabryk krajo-
- ^b", wydana dla Komisyj Skarbowych obojga narodów na scsyi 25
'" ^nia 30,10 w Dyaryuszu 178«.), str. 319.
•*) Pr. Ekon. A 3, str. 509.
***) Pr. Ekon. A, 14, str. 031 pod dniem 16 września 1777 r.
****) Rezolucye Komisyi Skarbu Koronnej na noty Komisyj Po-
^Mdkowych Cywilnowoyskowych, księga 69, Nr. 96. Odpowiedź 18 i 111.
292
później kaliską i sama sprowadzała tytunie, zamawiała plan-
tatorów z Ameryki, jednem słowem kierowała całym intere-
sem, jak to poznamy dokładniej w tomie lVtym.
Pragnąc zaradzić brakowi soli, Komisya wydelegowała
dnia 28 kwietnia 1788 r. na poszukiwanie jednego ze swo-
ich członków, Tadeusza Czackiego. Ten zwiedził, badał i opi-
sał w swoim raporcie wszystkie „miejsca solne", o którycłi
doszły Komisyę jakiekolwiek wskazówki, a więc |wsie: Bej-
sce, Solec, Owczary, Gumiennicę, Wącłiock, Rączki, Szokę
i Busk; dla dwócłi ostatnich żądał zasiłków ze skarbu, chociaż
roboty były już prowadzone przez spółkę Beusta i przez kl-na
Jezierskiego. Tej właśnie epoce zawdzięcza istnienie swoje
kwitnący i tak przez pacyentów uczęszczany dzisiaj Ciecho-
cinek. Oficyaliści komory celnej Nieszawa donieśli zwierzch-
nikowi swemu, superintendentowi prowincyi Mazowieckiej,
a ten Komisyi, że w pobliżu rzeczonej komory pod wsią Cie-
chocinkiem wytryskuje woda, częściami solnemi napełniona
tak obficie, że na roślinach i ziemi okazują się wypary wi-
doczne. Wydelegowany do badań Dziarkowski „nauki lekar-
skiej doktor" (mieszczanin z pochodzenia) raportem z dnia 27
września tegoż 1788 roku stwierdził prawdziwość odkrycia.
Mniej pomyślnie, czyli raczej niepomyślnie wypadła wyprawa
Rejcharda, wysłanego w roku 1790 „do głębienia poznaków
soli" w Słońsku i Wilkowicach (w Lęczyckiem) oraz do spra-
wdzenia tam robót, prowadzonych przez Wyrwicza. W gó-
rach Raciązkich świdrowano sól w roku 1792. Obiecywała
Komisya po 6.000 czerw. złt. rocznej pensyi za wynalezienie
soli kopalnej Wałeckiemu i Posmanowi oraz niejakiemu Gie-
rykowi, który obiecywał wynaleźć sól „w tej dobroci i wie-
lości, jaka jest w Wieliczce". Podobne obietnice poczynion
niejakiemu Genez. Niemcewicz, starosta rewiatycki, jeździł dc
Libawy, żeby ztamtąd tańszy transport soli zagranicznej urzą-,
dzić, mijając komory pruskie *).
*) Pr. Ekon. A/25, str. 385—387, 469, 272, 342; A/27, str. 15<
A/28, str. 1586; A/30, str. 1370. Raport Dziarkowskiego i kilka iimy(
i»93
Gdy sejm oddal pod zarząd :?karb owy dobra biskupstwa
krakowskiego, Komisya kazała rozszerzyć znajdujące się tam
kopalnie węgla kamiennego. « Wzięty do tej pra-
cy Jaśkiewicz (Jan\ konsyliarz J. K. Mci. Akademii paryz-
kiej towarzysz". Niewątpliwie jest to profesor Szkoły Gł<>
^vnej Koronnej, czyli Akademii Krakowskiej *k Miał on kre-
J}t otwarty w kasie Prowincyi Krakowskiej, a w r. 17sX)
otrzymał całkowity zarząd nad kopalniami węgli ziemnych.
Instrukcya upowatnia go do sprzedawania tycłi węgli i do
^^'yznaczenia płacy górnikom, oraz kowalowi: inne zaś płace
jakoto: pisarzowi węgielnemu po .ó4 zip.: steigerowi 72 zip.
i cieśli górniczemu 75 złp. na miesiąc sama Komisya ozna-
czyła. Brakło jeszcze pieca szmelcowego i szm3lcarza, ten
ostatni miał być sprowadzony z Saxonii. „Co się tyczy da-
wnychi zrobów ołowiu, gdy z płóczek oka/.e się dla skarbu
Kor. pożytek, Komisya wydatku nic wzbroni**. Kopalnia ta
•
istniała zapewne pod Siewierzem. Czynnemi były wciąż fa-
bryki Sucliedniowskie (do którycłi należały Dąbrowa i Gra-
nica), tudzież Samsonowskie. Oprócz żelaza, z wielkich pie-
ców wycłiodzącego, kuźnice Suchedniowskie i S a ni-
sonowkie, zaczęły teraz wyrabiać kule, bomby, granaty,
kartacze, obręcze żelazne do kuchni polowych, piece obo-
zowe, blachę na pontony i feldflasze, naczynia żelazne szań-
cowe. W tychże kuźnicach w r. \7\)\ rozpoczętą została przez
trzecłi Niemców, sprowadzonych z zagranicy, fabryka k')s
trawnych i sieczkowych, a chłop Piotr Pająk ., dowcipnie'* do-
Podobnych znajdują się między luźncmi arkuszami w plioo W') d/Jnłu II.
'^enie robił mapę Słońska. A 2"), str. 122; A 27, str. J'tM3.
*) W programacie, drukowanym pod tyt. „Lekcy o Akademickie.
^^ w Szkole Głównej Koronnej od dnia 1 paźd.^icrnik i l7S."ł, .iż do 8C
^^WCa 1786 publicznie dawane będą" w dziale pod tyt.: S;:kola Fizyc/nn
•«kiewicz nazywa się: Filozotii i Medycyny Dr. prezes kolie^^ium Fizycz-
°^o Akademii Nauk Paryskiej Korespondent, Dokt-ir Nndw(;rn\' J. K. .Mci.
nisioryi Naturalnej. Botaniki i Chemii publiczny profesor. 'Ale w roku
l'88^9 niema go już między wykładajt^cymi.
294
szedł sekretu robienia stali surowej, jaką przedtem robił Sol-
bacłi magister (majster) zagraniczny". Za tę przysługę Komisy a
udzieliła mu nagrodę pieniężną w kwocie złp. 300 i uwolniła
go od pańszczyzny na całe życie. Docłiód roczny z kuźnic
od d. 1 września 1790 r. do tejże daty 1791 r. wynosił
brutto 85.689 złp., z tego awans kuźnicom, utrzymanie ma-
gazynu w Warszawie i inne potrzeby zabrały 19.653 złp.,
w żelaztwie niewyprzedanem leżało 21.101; wpłynęło tedy do
skarbu w gotowiźnie netto 44.934 złp. Potem do dnia 1 st>'-
cznia 1792 dla Komisyi Wojskowej dostarczono amunicyi
i drzewa na 202.295 złp. "").
Widzieliśmy też niewykonane projekty np. założenia
„papierni krajowej skarbowej" do wyrabiania stempla „|X)-
nieważ papiernie prywatne nie mogą dostarczać w czasie
przyzwoitym i w jednakowym gatunku tyle papieru, ile go
potrzeba", albo projekt nadania prawa składowego na towary
zagraniczne bez opłaty ceł miastu Krakowowi wewnątrz mu-
rów, w celu podniesienia tego miasta z upadku.
Na reperacye zniszczonychi gmacliów w waźniejszycli
przynajmniej miastacłi: Krakowie, Piotrkowie, Lublinie, Ko-
misya wyznaczała, lub u Rady Nieustającej wyjednywała fun-
dusze, czasem własny cłi używała inżynierów i oficyalistów
do wykonania potrzebny cli robót (które wymienimy w tomie IV).
Najwymowniejszy atoli dowód jej troskliwości o dobro mias
znajdujemy pod rokiem 1790, gdy wystąpiła z „rekwizycyą
do Antoniego Sulkowskiego, odwołując się do jego litościweg
serca i przeselając podania od mieszczan, oraz od żydóv
Leszneńskicti „aby przyczynić się zecłiciał do podźwignieni-
m. Leszna z smutnych zwalisk łiandlu". Wstawiennictwo by
skuteczne, w- parę bowiem tygodni potem, mianowicie pod d.
października te.i^oż roku czytamy już obszerną umowę w 16-t
M Protok. Ekonom. A,26, str. 846, 856; A/27, str. 88 i 12h=ff- i
A 28, str. 652 i 16v^5 (z rachunku Czolhańskiego ekonoma); A/ 30; s^ '^^
29:>
artykułach z podpisem Xcia Sulkowskiego, dziedzica m. Le-
szna, która potwierdza przywileje i nadania prawa Magde-
burskiego, poczynione przez ojca w r. 173S, przez samego
X-cia Antoniego w r. 1762, oraz dawne królewskie, nadaje
ulgi dla pogorzałych domów, fabr}'k i młynów, zapewnia wol-
ność od podatku ofiary na lat 5 i t. p. Następnie Komisya
Skarbowa z dobrym skutkiem udawała się do Komisyi Woj-
skowej, aby m. Leszno wolnem b\'ło od rekruta na lat 12,
oraz, aby Komisoryat udzielił miastu pewną znaczniejszą su-
mę tytułem zaliczki na sukna dla wojska z kilkunastoletnim
terminem wypłaty. Podobnie w dobrach biskupstwa Krako-
wskiego taż Komisya w r. 1791, celem polepszenia stanu
miast tamecznych, uwalniała na lat 10 od wszelkich po-
datków i składek każdego, kto wybuduje dom, ofiarując nadto
po cenie kosztu cegłę i drzewo na pokrycie; zalecała, aby
z każdego miasteczka kosztem mieszkańców utrz^^mywaną
była w Akademii Krakowskiej jedna kobieta „dla nauki ba-
biarskiej".
Taż Komisya, dowiedziawszy się w r. 179Lżewciągu
ostatnich trzech lat z Krakowa wyszło 1.152 rzemieślników,
i że fabryki tameczne nie wytrzymują vv\spółzawodnictwa
z poblizkiem miastem galicyjskiem Ludvvin<:)wem, zanosiła do
Komisyi Wojskowej prośbę o obstalunki na fabr^^kach kra-
kowskich dla d>'wizyi Małopolskiej i o zaliczenia pieniężne na
rachunek tych obstalunków *).
Rada Nieustająca, utworzona w r. 1775 i dodatkowcmi
<5pisami wzmocniona w r. 1776, zawierała w liczbie pięciu
swoich departamentów polic\'ę pod prezydencyą jednego
^ rnarszałków wielkich lub nadwornych "**;. Temu Dcparta-
''^^ntowi powierzono »,moc examin()wania rachunków wszysL-
•) Prot. Ekonom. A'21, str. 16')9, 17S4, ISIO: A 28, str. oN
••) Volumina Legum VIII, fol. v:^ i ln2 (str. T'*, 74) fol. Sól (str.
296
kich miast królewskich podług praw dawnych i obracania
dochodów na rozrządzenie Policyi najpożyteczniejsze". Pozwo-
lono mu też „zawierać kontrakty z kompaniami co do m.
Warszawy tylko do zamysłów potrzebnych w materyi poli-
cyi... bez wyciągania nowych podatków i nie przeszkadzając
handlom, w kraju przez obywatelów prowadzonym". Chociaż
konsyliarze, obierani na sejmach, zmieniali się co dwa, albo
co cztery lata, jednakże Stanisław August umiał zdobyć
wpływ przeważna' w każdym komplecie i przeprowadził za-
wsze swoje projekty. Znając jego pojęcia i dążenia, łatwo
zrozumiemy, że miasta i mieszczanie znajdowali teraz życzli-
wą opiekę u najwyższej władzy rządowej. Już na początku
panowania reskryptem z d. 1 czerwca 1765 r., król mianował
Komisyę Boni Ordinis do Starej i Nowej Warszaw>' „dla
przejrzenia i przeczytania praw, przywilejów, ordynacyj da-
wnych i innych dokumentów, w kalkulacye dawniejszych
prowentów i expens publicznych miejskich... wejrzenia, tych-
że dawniejszych kalkulac^^j przez szafarzów miejskich pro-
wentowych, już poczynionych, gdy się z ubliżeniem i krz>^vdą
całego miasta pokażą, do sprawiedliwego kresu poprawienia.
Wreszcie mają wszystkie nadużycia i bezprawia poznawać i sądy
Asesorskie zawiadamiać" *). Od roku zaś 1777 były wyzna-
czone Komisye Dobrego Porządku (Boni Ordinis) do ró-
żnych miast królestwa zwykle pod prezydencyą wojewody lub
starosty z kilku szlachty, osiadłej w okolicy. Nie mo-
gliśmy dojść, ile na ogól miast było urządzonych przez te
Komisye? Z pewnością wiemy tylko o Krakowie, Warszawie,^
Poznaniu, Piotrkowie, Kaliszu, Wschowie, Lublinie, Sando— —
mierzu, o wyznaczeniu Komisyi do Brześcia Litewskiegc
Grodna, Kazimierza Dolnego, Żytomierza, Wielunia, Brz(
ścia Kujawskiego, Ziem: Różańskiej, Dobrzyńskiej, Bielskic^=-.j
Proszony był też Król o mianowanie Komisyi do Kamień^:^;
*) z akt Koinisyi Boni Ordini Magistratu Warszaw)', protokół F^- 1
Nr. 3, wypis uprzejmie udzielony przez Dra Alex. Rembowskiego.
297
Podolskiego, Łomży, Mińska Litewskiego, wojevvództvs' Wo-
łyńskiego i Kijowskiego. Z jakim skutkiem? nie wiemy *). Or}'-
ginalne sprawozdanie w druku spółczesnym (z r. 1783) znamy
jedno tylko p. t. „Stan Miasta J. K. Mci Wschowy". Jest ono
obszerne, dokładne, pod każdym względem wyczerpujące;
gdyby wszystkie były do tego podobne, nie pozostawałoby
nic do życzenia pod względem statystycznym, prawno-łiisto-
rycznym, a nawet gospodarczym, o ile możliwemi były ule-
pszenia przy szczupł}xh funduszach, znacznych długach i roz-
maitych przywilejach i zwyczajach, które hamowały spręży-
stość zarządu miejskiego. Nie wszystkie zapewne Komisye
wykonały swą pracę z równą umiejętnością i gorliwością:
w każdym razie jednk odszukanie i przedrukowanie ich dzieł
przj-niosłoby wielką dla historyi korzyść. Nie omieszkaliśmy
2uż3lkować znanych nam fragmentów.
Jeszcze energiczniejszą działalność rozwinął ostatni z dru-
S^^go okresu komplet Rady Nieustającej, mianowicie Depar-
^rnent Policyi, który rozpoczął czynność swoją od dnia 16
fetopada 1786 pod prezydencyą Raczyńskiego, marszałka
nadwor. kor. Zwróciwszy nasamprzód uwagę: „dlaczego
^^' niiastach królewskich intraty nie powiększają się, owszem
^P^dają"? zalecił kancelaryi swojej ułożyć tabelę, wyraża-
J^^ł ile każde miasto powinno mieć w kasie swojej dochodu
P^opinacyjnego. Nie mogąc spuścić się na zv\yczajne miast
^^Porta, Departament rozesłał do miast subaltcrnów swoich
n^a dochodzenia na gruncie aktualnego miast funduszu jako-
^^^ dojścia onych istotnej potrzeby", zaradzenia wadom za-
'^ządu, tudzież rewizyi zabudowań. Lustracye takie, w SA
*) Metryka Koronna księgn kanclerska większa Nr. 7^, reskrypta
^^ str. 52, 125, 320, 171, 245, 328; Nr. 88, str. 9n — [fj. Akta Dcparta-
njentu Policyi D. P. Nr. 4, str. 523, 547: Nr. 8, str. 25. 131, 289, 299;
^"^^ 13, str. 27, 72, 427; Nr. 16, sir. 36, 188, 219. 242. Dokładniej będzie
^' tomie IV 8 91.
298
miastach dokonane *), polepszyły stan miast przez ścisłe wy-
konanie licytacyi docłiodów propinacyjnycli; dostarczyły też
dokładny cti wiadomości o stanie czynnym i biernym. Wtedy,
przycłiyiając się do otrzymanycłi memoryałów, Departament
asygnował na różne potrzeby miast 313.916 złp. z funduszu
propinacyjnego.
Lustratorowie wykryli, że największą część docłiodów
porozrywała między siebie starszyzna, że mieszczanie licyta-
cyi nie rozumieją, albo ją kondyktem (zmową) niszczą, „że
niemasz ani pieniędzy w kasacłi, ani reparacyi, że najwięcej
docłiodów, składek i długów obraca się na pienią i komisye**.
„Należałoby się spodziewać, że też miasta, uznawszy rozrzą-
dzenia Departamentu Policyi być dla siebie pożytecznemi, naj-
cłiętniej tymże posłuszne były; lecz nie wszystkie uczuły ten
zbawienny dla siebie zamiar". W niektórycłi miastacłi koron-
nycłi (trzecłi: Mławie, Solcu i Radomiu) i we wszystkicłi pra-
wie litewskicłi starszyzna stawiała opór, odważała się na nie-
posłuszeńswo tak dalece, że Rada Niestająca musiała zarzą-
dzić egzekucyę wojskową do tycłi miast opornycłi. Na przy-
szłość dla zacłiowania porządku i ściślejszego dopilnowania
egzekucyi onego, widząc niepodobieństwo objecłiania coro-
cznie miast kilkuset przy szczupłej liczbie, bo tylko pięciu
subalternów, Departament podzielił najprzód Koronę na 15cie
wydziałów, czyli komisoryatów, do każdego wydziału wyzna-
czył z szlaclity osobnego dozorcę przysięgłego pod nazwą
Komisarza Policyi z pensyą 1.500 złp. rocznie i stosowną in-
strukcyą. W pierwszym objeździe komisarze obowiązani byli
dopilnować licytacyi, przeliczyć kasę miejską i depozyt dla
niej obmyśleć pod pieczęciami starościńską i miejską; w dru
gim reperacye wyegzaminować. Wydziały te byłu nastę-
pujące:
*) Warszawy, Piaseczna. Grójca, Chełma. Dubienki przez Kozłow-
skiego, sekretarza Departamentu; Środy, Szremu, Kościana, Kopanicy, Babi-
mostu, Międzyrzecza, Skwirzyna, Rogoźna, Mieścisk przez Nagłowskiego„
299
Tab. 125.
W P r o w i n c y i Wielkopolskiej;
1. Poznański
2. Kaliski
3. Sieradzki
4. Kujawski
5. Mazowiecki
6. Warszawski
mia^t
17
1-4
15
10
18
Ib
(W tej liczbie Piotrków)
i z Płockie nr »
'Z Łomżą'
W P r o w i n c y i Małopolskiej:
7. Krakowski
miast
' ale w tej liczbie obok Kra-
kowa mieszczą się Kazi-
mierz, Kleparz. Stradom).
8. Sandomierski
••
i>>
9. Podlaski
"ł
ij
10. Lubelski
^
13
U. Ruski
■•
11
12. Podolski
••
12
13. Bracławski
"*
i3
14. Ukraiński
■•
13
'Bohuslaw'
15. Kijowski
•ł
11
iŻytMmii;r7,:
Razem miast królew:
skich
w Koronie .
• •
•
1'1_'
We wszystkich miastach lustro\van\ch domy p()(;zna-
czano numerami *), kominy murować rozkazano. Zabierał się
vice-sekretarza; Wyszogrodu, Mławy, Sojhac c'.va, Msxc/'»:io\va, Wyskitck,
^wy, Solca przez Taiiskiego; Niv)Sza\vy,^lJ<»brzynia, ,ko2ana, Sandomierza,
Opoczna, Radomia, Zwolenia przez Michalskiego; Łęczycy, Warki, Stanisła-
wowa, Latowicza przez Świ<;torzeckiego.
*) Widział też numerowane domy Schultz w przejeździe przez Litwę.
300
Departament uformować „na wzór rządnych krajów" 'kasę
ogniową: w rezolucyi z dnia 11 czerwca 1788 „być potrzebą
osądził, gdyby wszystkie miasta, na zaratowanie w przypadku
pogorzeliska, czyniły rok rocznie składkę od morgu z roli po
groszu miedzianym 1, od morgu z ogrodu po groszy miedzia-
nycłi 2, od domu murowanego po złp. 1, od drewnianego po
gr. 15, a takowa składka pod rozporządzeniem Departamentu
zostawać ma" *). Rezolucya ta pozostała jednak tylko na
papierze dlatego zapewne, że Departament nie był mocen na-
kazać i dopełniać wykonania bez konstytucyi sejmowej, gdy
„składka" taka mogła być uważaną za nowy podatek. W}^-
raźne zalecenie wydał tylko do pogorzałego m. Cłielma, któ-
rego odbudowaniem zajął się gorliwie, bo i od Komisyi Skar-
bowej zażądał pewnej kwoty dla pogorzelców, i cegielnię wy-
stawił, i swego subalterna (Kozłowskiego) zesłał do oznaczo-
nia linii rynku i ulic, i „abr>^sy" do murowania miasta po-
wydawał, i ratusz do wygody sądów za przyłożeniem sie
podkomorzego i starosty, rozszerzył. Podobnież m. Piotrko-
wu z powodu pogorzeli wyznaczył 20.000 złp. i allewia-
cyę w czopowem na dwa lata; sprawiono z tycłi sum porząd-
ki ogniowe, a nawet wykupiono jeszcze zastawione wójto-
stwo za 9.000 złp. Nadto na zabudowania asygnował De-
partament dla Piotrkowa 20.000 złp., dla Poznania 15,000 złp.
ze skarbu i 12.649 złp. z docłiodów miejskicti na wymuro-
wanie łiauptwacłiu, w^^stawienie bramy i przebrukowanie ca-
łego rynku. W Łęczycy przerobiono kościół po- Jezuicki na
ratusz; na wybudowanie lub reperacye ratuszów obmyślone
sumy w Żytomierzu, Stężycy, Zakroczymiu, Drohyczynie, Du-
bience, Stanisławowie, Warce, Garwolinie, Wąsoszu, i Wi-
znie. W trzecłi miastach procesy ukończył, dla Sandomierza,
Nieszawy, Różany, Augustowa, Wiskitek, różne sumy na wj'-
kupienie folwarków i gruntów as^^gnował. W Wilnie kwa-
*) To rozrządzenie wykonancm nie było i właśnie Gron a u gor-
szył się w roku 1802, że Polska nie znała fajerkasy.
tery wojskowe uregulował, w Brześciu Liiewskin: K-jniisy;,*
„Boni Ordinis" wprowadził; w Poli-cku polskim r.aj ^rar.ic.i
rosyjską ^sprawiedliwość dia mieszkańców o?o;ej s:r->r.y ob-
myślił". Xa usypanie tam dia zabezpieczenia <:»d za.ewow
Wisł\' pod Sandomierzem ó.>»j zlr. wvzr.acz\i. Zaio:-vł 13
szkółek miejskicli, ponieważ w m.niejszych miasteczkach zda-
rza się, że ,caly magistrat podpisuje się ręką nieumiejętnego
pisarza". Szkółki te na razie nie miały wielkiego powodze-
nia, bo „skoro się otwiera czas pilnowania bydła w polu, na-
uczyciele nie mają uczniów" *•.
Sądy Asesorskie , wsparły dekretami" swoimi Kamieniec
Podolski, Latyczew, Żytomierz, Owtucz i Winnicę: te miasta,
iak przyznaje Mędrzecki. .^zaczynają przez ludność, handel
i rzemiosła obiecywać Rzeczypospolitej posiłki z miast kwi-
tnącycłi należne**. Nawet niektórzy starostowie zarabiają so-
bie na lepszą niż dawniej sławę: tak, Hryniewiecki, starosta
lubelski, zaskarbił sobie wdzięczność powszechną pracami nad
uporządkowaniem m. Lublina; zawieszono jego portret w ra-
tuszu**). Marszałkowie wielcy koronni Lubomirski i Mniszech
starannie gospodarowali w Warszawie.
Po zniesieniu Rady Nieustającej, a więc i Departamentu
Policyi dnia 19 stycznia 1789 r. miasta nie miały nad sobą
tak czujnej władzy aż do czasu utworzenia Komisyi Policyi
Obojga Narodów, która czynności swe rozpoczęła w dniu 4
lipca 1791 pod prezydencyą Mniszcha, ale stosowała już no-
^e prawo miejskie, uchwalone przez sejm czteroletni. Będzie-
my o niem mówili niżej. VV^ tem miejscu zanotujemy tylko
*) Wszystkie te fakta brane są z Relacyi Deputowanych od N. Kon-
^«<l^^cyi Ob. Nar. do exaniinowania Komisyi Policyi Roku 1792, str. 2—6
* ^ Raportu generalnego dwuletnich czynności Departamentu Policyi od
^inau 1786 do sejmu 1788 roku zeszłej Radzie Nieustającej uczynionego
^ Dzienniku Handl. 1788, str. 704—711. Sprawdzone z protokółem
^. P. 13.
••; Mędrzecki: Zbiór etc, str. 20. Koźmian: Pamiętniki: t. I.
302
że i Komisya Policyi nie zdoMa zebrać dokładnych informa-
cyj o stanie funduszów miejskich. Od większe} części miast
nadeszły wprawdzie raporta w latach 1791 i 1792, ale te nie
były wtenczas nawet uważane za wiarogodne, „gdyż magi-
straty rzadko istotny stan, tak co do dochodów, jak i dłu-
gów w swych raportach opisują". Podajemy jednak owe
niekompletne i niedokładne obliczenie, ponieważ jest jedynem,
jakie znamy. Czerpiemy je ze źródła urzędowego *).
Tab. 126.
Bilans generalny, okazujący z nadesłanych raportów niektó-
rych miast RzpIteJ dochody i remanenta oraz długi etc.
Dochód
miast
roczny
! Rema
nent
Prowincya Małopolska okazuje
złp 211.879
Wielkopolska (wyjąwszy m.
Warszawy, które raportu nie
oddało) ! 113.188
w. Xięstwa Litewskiego. . . 297.519
Długi
miastom
: należące
Długi od
miast
winne
670.763
1.458.861
297.519
Suma ogólna . . . | 622.586 | 198.253 ' 8.000 | 2.427.143
Najdziwniejszym jest wykaz funduszów miejskich Li-
twy. Miałażby to przypadkowo złożyć się suma długów zu-
pełnie równa sumie docłiodów? Czy nie jest to jakiś figiel
magistratów, którego nam nie wytłómaczono. W każdym ra-
zie bilans ten, nieobejmujący najbogatszej ze ws2systkicłi miast-z^
Warszawy (opłacającej 3,141.000 różnycłi podatków do skar —
bu Rzpltej) przekonywa nas, że stan pieniężny miast nie by^^
rozpaczliwy. Masa długów nie przewyższała czteroletniej ir
*) Relacya Delegowanych od N. Konfederacyi Generalnej Ob. S
do egzaminu Policyi roku 1792, str. 44.
303
traty rocznej, mogła więc być spłaconą bez wielkiego wysile-
nia, gdyby zostosowano jakiś plan amortyzacyi. A -w tym bi-
lansie z pewnością są pominięte znaczne należności, naprzy-
kład wzmiankowane w tej samej relacyi (str. 15) należne mia-
stom długi kałiałów żydowskicli. Nie weszły tu również ka-
pitały szpitalne w cyfrze 2,619.651, które spoinie z jalmużna-
mi czyniły 466.035 złp. rocznego docłiodu, oraz fundusze, ja-
kimi rozrządzała sama Komisya Policyi.
50« Obaczmy teraz, jakie owoce wydala w rzeczywi-
stości skreślona w poprzednim paragrafie działalność władz
publicznycti i społeczeństwa?
Nasamprzód, czy powstał i czy się rozwinął przemysł
miejski?
Tak, i właśnie najbardziej w drugim okresie. Lubo nie
będziemy w stanie oznaczyć dat założenia każdej fabryki
mieszczańskiej, ale sama krótkość czasu służyć może za wska-
zówkę, że okres trzeci stosunkowo niewiele zakładów prze-
mysłowycti mógł powołać do życia.
W Wielkopolsce rozwinęła się szczególnie pro-
dukcya sukiennicza. Pochodzenie jej sięga dawnycłi czasów.
Już w XV i XVI wiekacłi roiły się od tkaczy cecłiu sukien-
niczego Poznań, Kościan, Kalisz; sukna polskie szły dużymi
transportami do Śląska, Czecłi, Moskwy. Nie zac^inęła też
całkowicie w najgorszych czasach: znajdowaliśmy w aktach
Komisyi Skarbowej Koronnej w latach 1 7(^6 i 1 7(S7 ślady wy-
wozu sukien do Austryi i Rosyi *). Z miast wielkopolskich
przeważnie sprowadzała majstrów Kompania Manufaktur Weł-
nianych. Ale w X\1II wieku Śląsk wziął przewagę nad Wiel-
kopolską, szczególnie od czasu przejścia pod rządy b'r\'dery-
ka II; w>Tabiał on podobno wyższe gatunki. Wszakże w okre-
*) Skarga tkacz('>w Andrychowskich na zakaz rządu Austryackicgo
wroku 1767 (Pr. Kk. A 3 str. 273 ; mcmorvalv J. PP. Makasicjow i Mar-
kiewicza, kupców moskiewskich wroku 1767 'Pr. K ko nom. A 4, str. 23 J
i 275).
I
304
sie drugim badanej przez nas epoki produkcya wielkopolska
widocznie wzrasta, ożywia się i doskonali. Kupcy rosyjscy
prowadzili wprawdzie dużo sukien śląskich transito, lecz z ra-
portów urzędowych wiemy, że i sukien wielkopolskich przy-
chodziło w roku 1788 odrazu po 5.000 sztuk na jarmarki
berdyczowskie, a na wszystkich pięciu jarmarkach ukraiń-
skich „śmiało liczyć można 30.000 sztuk sprzedawanych" *.•.
Wzrost dobrobytu okazuje się też z wyższych cen gruntu:
w okolicy Rawicza zagon roli kosztował 4 czerw, złot., gdy
w okolicach Warszawy tylko 4 złp. **). Bo też Rawicz
liczył 3J7 sukienników przy 200 warsztatach i wyrabiał (oko-
ło roku 1800) po 14.000 postawów na rok w cenie od 2' ^
do 12 złp.; sukno odznaczało się dobrą apreturą; do Rosyi
wysyłano samych sukien na 800.000 złp., a razem ze skóra-
mi wartość produkcyi dosięgała 1,320.000 zip. ***). Zduny
liczyły 104 sukienników przy 70 warsztatach, wyrabiały 5.370
postawów rocznie, a produkcyę całkowitą razem z płótnami
szacowano blizko na 500.000 złp. Wschowa liczyła 200
sukienników przy 180 warsztatach i 117 płócien ników z 80
krosnami. Bojanowo ma 250 majstrów przy 175 war-
sztatach; wysyła za granicę po 10.000 postawów wartości
około 420.000 złp. W Lesznie było 138 sukienników i ty-
leż warsztatów. A i pomniejsze miasta miały czasem wcale
pokaźną produkcyę: Obierzyska na 300.000 złp. N o w y
most na 108.000, Trzciel (Tirschtiegel na 175.000 złp.
i t. p. ****). Cyfry te braliśmy z obliczeń pruskich z roku 1800,
a według słów H ols che go produkcya ta wówczas nie zwię-
*) Raport kontraregestranta prowincyi Ukraińskiej do Komisyi Skar-
bowej Koronnej z dnia 12/12 1788 w Archiwum Skarb. Koron, dział XXX,
plika Nr. 34.
**) Pam. Hist. Polit. 1785, str. 1018.
***) Holsche: 1. cit. 11, 297 — 302.
*♦*♦) Holsche: 1. cit. II, 286—290; Polen zur Zeit der zwey letztei*
Theilungen hislorisch, statistisch und geographisch beschrieben 1807, str.
104, 107, 112.
Wjinik iTinnr. Nlinik 0^11 cblopteo winny
Klinik czerwienny.
Karty wyra
(Za:
WewD^trane daleje Polski Eoraosa Tom IL
Danik ezerwieona.
Wjżnik dzwonkowy.
Tn^ ottamplnwmy przez Begenta
Fa^ni Stemplowego.
Paczka, w której te karty
byty sprzedane.
■ (1701 -
tBW0rX
Drok. Satamina Sikorskiego.
305
kszała się, ale raczej zmniejszała się — przynajmniej w obwo-
dzie Pyzdrskim. W roku 1783 wszystkich warsztatów su-
kienniczych w miastach Wielkopolski rachowano 948, na zi-
mę wszakże bywało czynnych zalewie sto, ponieważ dużo
sukna leżało bez odbytu *).
W wielu z tychże miast wyrabianem było płótno: Wscho-
wa liczyła 117 tkaczy. Tu znajdowała się też drukarnia Jana
Bogumiła Hebolda **).
W Poznaniu bankier Klug założył wyborną fabrykę wy-
robów wełnianych pewno w okresie drugim, ponieważ da-
wniej księgi skarbowe wspominają o nim, jako o kupcu an-
gielskim. Posiadał nadto dwie fabyki jedwabne, które według
zaświadczenia magistratu poznańskiego z roku 1784 wydawa-
ły towar równy zagranicznemu, a tańszy. Rada Nieustająca
udzieliła mu pożyczkę w kwocie 1.000 czerw. zł. bez prowi-
zyi, pozwoliła dać mu plac nad Wartą i zakazała zakładania
podobnych fabryk „na przeszkodę" bez opowiedzenia się ma-
gistratowi. Do niego też, zdaje się, należała fabryka skór,
a Departament Policyi pozwolił też Samuelowi Rorman zało-
żyć garbarnię angielską we Wschowie ***).
Były też w Poznaniu jakaś fabryka wyrobów jedwa-
bnych i fabryka mydła czarnego przed rokiem 1786 ****).
W Małopolsce, szczególnie w Krakowskiem, było kilka
fabryk sukiennych szlacheckich (w Józefowie, Klimontowie,
Bogoryi, Żarkach, Włodowicach, Koziegłowach), ale wyrabiały
one tylko proste sukno w niższych gatunkach. W samym
Krakowie, kupiec i obywatel Frystacki wyrabiał po 100
*) Pam. Hist. Polit. 1783, str. 249.
**} Drukował w tej drukarni „Wschowskiej* Franciszek książę
Sułkowski, generał-inspektor swoje dzieło p. t.: Pamiętnik żołnierski" 1780,
str. 310).
**•) Pr. Ek. A/4, str. 264 i A/5, str. 235. Relacya Delegowanycłi
1792, str. 7. Prot. Departamentu Policyi 8, str. 177.
****) Pam. Hist. Polit. 1786, str. 166.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona.— T. II. 20
306
do 150 sztuk rocznie sukien w 24 gatunkach (których prób;;
oglądaliśmy); „młodość swoją doskonalił on przy fabrykacl
zagranicznych", znał się więc na rzeczy, ale zw^iększeniu pro
dukcyi stały na zawadzie szczupłość funduszów i brak lud2
przędzących *). X. Wacław hr. Sierakowski, kanonik kate
dry krakowskiej, w roku 1786 założył fabrykę sukienną, że
bracką, „dla dania wsparcia nędzy i ubóstwu", ale ta insty
tucya dobroczynna nie mogła przyjść do ładu: dyrektor i za
razem kasyer (aptekarz Like) dopuścił się nadużyć; na począ
tku roku 1788 trzeba było zbierać kompanię z 10-ciu osól
duchownych i świeckich „na obmyślenie funduszu"; złożone
31.800 złp., a po trzech latach znalazło się 97.186 złp. defi
cytu. Wyrabiano wszakże sukna w dosyć wysokim gatunku
bo na 13 złp. łokieć, a nawet utkano dla króla kobierczyl-
z herbem ciołek **).
Garbarnie krakowskie musiały wyrabiać znaczną liczba
skór, gdy w roku 1789 poseł pruski Lucchesini zamówił ti
19.000 sztuk dla swego rządu ***). Istniały też jakieś fabry-
ki pasów, gazy, śpilek oraz kart niejakiego Burgona. Mie-
szczanin krakowski Fr. Krumpoholtz założył w okolicach mia-
sta jedne fabrykę śrótu i dwie prochowe, mianowicie poc
Korzkwią i pod zamkiem Ojcowskim; trzecia fabryka procłio-
wa nieznanego mi właściciela znajdowała się między Skałami
i Wysokiemi Górami; wszystkie razem dostarczały do 100
kamieni na rok ****). Prawie tyleż (1.000 centnarów rocz-
*) Archiwum Kor. Skarb. Dział XXX plika 34. Raport z fabryki
krakowskiej z próbkami.
•*) J. Seb. Dembowski wydał całą broszurę pod tyt.: Rzecz krót-
ka o fabryce sukicnney Krakowskiej. Kraków 1791 w druk. Szkoły Głów-
ncy Koronncy str. 57, 72, 74 etc.
***) Pr. Ekon. A 26, str. 1062. Mollers: Reise nach der Ukrane,
sir. 4.
****) Dzicn. Handl. 1788, sir. 752 i 1786, str. 166. Czamarka
i Sarafan, Warszawa 1791, (broszura str. 160). Cennik procłiów był po-
dany pod Nr. 77. Pr. Ek. A 30, str. 299
307
nie) wyrabiali jacyś żydzi na swym młynie prochowym wo-
dnym, gdzieś w województwie krakowskiem. Pod Krakowem
też istniały fabryki ołowiu i glejty.
W województwach ruskich nie wiemy o żadnych fabry-
kach mieszczańskich, oprócz wspomnianych w § 47 Amieta
i Mullera w Niemirowie, nabytych od Wincentego Potoc-
kiego.
Na Mazowszu w Jeziornie niejaki Fisch posiada
przed rokiem 1777 „własną fabrykę papieru", która dostar-
czała (np. w roku 1792) znacznych ilości stempla dla Komi-
syi Skarbu Koronnego *). Paschalis w dobrach swoich Z i e-
lonce i w Warszawie założył 50 warsztatów, gdzie się ży-
wiło do 300 sierot**). W Potoku blizko Warszawy, naprze-
ciwko Marymontu, Fryderyk Bogumił Leonhardy, konsyliarz
J. K. Mci (kasyer Teppera?), ma fabrykę kartunów, chustek,
pasków, sukien damskich ***).
W samej Warszawie słyną przede wszystkiem fabryki
powozów, a między niemi pierwsze miejsce zajęła fabryka
Dangla. Z profesyi był to siodlarz, uczył się rzemiosła w Lon-
dynie; wsławił się nasamprzód siodłem kszałtnie wyrobionem
dla posła angielskiego Withwortha; mieszkał wtedy jeszcze
w małym domku przy ulicy Rymarskiej. Później zatrudniał
300 robotników, samych krajowców. Miał wszelkich maj-
strów, jacy do zupełnego wystawienia powozu potrzebni byli.
Bywało gotowych po 100 powozów w cenie od 100 do 2.000
dukatów. Wykończenie i przyozdabianie odbywało się w sali
pierwszego piętra, a gdy powóz b}'ł zakupiony, wtedy spusz-
czano go na dół po pomostach. Wyroby tej fabryki nie ustę-
powały podobno najwytworniejszym angielskim. Około roku
•) Pr. Ekonom. A/ 30, str. 584.
**) Glos Jezierskiego, kasztelana łukowskiego, w Dz. Czyn.
S. G. W. sesya 174, z dnia 16/10, 1789.
***) Gazeta Narodowa y Obca. Suplement do Nru 37, str. 22 J
obwieszczenie.
308
1793 Dangiel wdawał się nieco w interesa bankierskie. Po
ostatnim rozbiorze fabryka jego zmniejszyła się jeśli nie do
7$ to do V4> po części z powodu współzawodnictwa innycli
fabryk, a po części dla tego, że już nie było króla i wielkich
panów, którzy kupowali u niego najdroższe powozy czasem
bez potrzeby, dla podtrzymania przemysłu krajowego. Tańsze
powozy można było znaleźć u Szperla i Krauza*).
Już w połowie XVlII-go wieku prowadziła Warszawa
znaczny handel pudrem i krochmalem; tego ostatniego na sa-
mym Solcu istniało 10 fabryk. Na Bielinie słynęła fabryka
bulionu **).
Wyprawiano skóry na fabrykach: 1) będącej własnością
Niemirowskiej; 2) uprzywilejowanej Cadra w rynku pod Nr.
54, „znacznym kosztem wystawionej" przed r. 1777; należał
do niej młyn do mielenia kory dębowej, ustawiony za pozwo-
leniem Komisyi Skarbowej na Wiśle naprzeciwko gmachu PP.
Wizytek; wyprowadzała ona swoje w>Toby za granicę, a sły-
nęła szczególnie z najprzedniejszych skór; zwanych „bukaty"
i używanych na buty woskowane; 3) Schultza, bankiera, która
też wyprawiała skóry, jakich nigdy w Polsce dotąd nie było**;
4) Szmula Jakubowicza ***).
Na Pulkowie pod Marymontem fabryka cycowa (perkali),
należąca do Leonarda i Senapiusa, wyrabiała materye na ka-
mizelki, żupany; wybicie karet i pokojów nawet z sylwetkami
„podług własnych deseni", bo ma ludzi z zagranicy. Na
*) Magier: Estetyka m. Warszawy a. 24. Schultz: Reise eines
Liellanders. Uwagi nad Uwagami, str. 68. Holsche: 1. cit. 11, 381.
Ochocki: Pam. wyd. I. J. Kraszewskiego II, 47.
*•) Sobieszczański: Pogląd na postać m. Warszawy, str. 16.
***) Dzień. Handlowy 1786 str. 388 i 1787, str. 282. Pr. Ekon.
A/14, str. 699; Strój no wski w Dzicn. Cz. S. G. W. sesya 345 z dnia
12/11 1790 i 348 z dnia 23.11 1791) roku. Gazeta Rządowa Nr. 48,
str. 291.
309
ulicy Długiej pod Nr. 589 w Dworku Pijarskim była też fa-
bryka obić tak płóciennycli, jak i papierowych. *).
Fabryki sukiennicze: 1) Rehana zapewne duża, ponieważ
przyjęła od Komisyi Policyi 200 żebraków do roboty; 2)
w Prochowni, gdzie przyjęto 50 żebraków od tejże Komisyi;
3) Abrahama Papgatha na ulicy Bednarskiej; 4) sukien na
płaszcze zwane czujkami.
Fabryka kapełusznicza Paulet'a mogła przyjąć 30 że-
braków, a więc musiała lepiej prowadzić swoje interesa, niż
owa nieudatna kapelusznia, którą utrzymywała niegdyś Kom-
pania Manufaktur Wełnianych. Małe fabryki kapeluszy za-
częli zakładać około r. 1770: Howisch, Stiibert, Zeteberg,
Fliis i Jędrzej Bacher; dawniej chodzono w czapkach, jak za-
pewnia Magier, który miał podać Bacherowi myśl wyrabia-
nia cylindrów. W r. 1780 istniał już w Warszawie cech ka-
peluszniczy **).
Dwie fabryki wyrabiały ze srebra i złota druty i ta-
siemki ***).
Gisernia Piotra Zawadzkiego zaopatrywała 19 drukarń
w czcionki ****).
Zegarmistrz Gugenmus jeszcze w 1767 r. zrobił zegar
do Izby sądowej w Komisyi Skarbu Koronnego za 27 czer.
zip. (486 złp.) *****). Jego to syn zapewne zrobił duży i dobry
zegar wieżowy do pałacu Kazimierowskiego (obecnie gmach
Uniwersytetu), gdzie funkcyonuje do dziś dnia; na jednej
•) Dz. Handl. 1791, str. 122; 1786, str. 33—55.
•*) Uniwersał Komisyi Policyi. Ob. Nar. z dnia 23 grudnia 1791 r,
podpisany przez Raczyńskiego, marszałka n. kor. (przy Dzień. Handl.
^^92). Magier: Estet. m. Warszawy d. 36.
***) Hubę u Dra Wład. Wisłockiego w artykule p. tyt. Warszawa
(Przewodnik Naukowy i Literacki. Lwów 1876 roku, str. 1107, grudzień
^>. 18).
****) Dz. Handlowy 1787, str. 502.
*****) Pr. Ekon. A/4, str. 241.
310
z belek mosiężnych jest wyryty napis: „Zrobiony w Warsza-
wie przez Antoniego Gugenmus Polaka w 1820 r.".
Gdy fabryka Belwederska Stanisława Augusta nie zdo-
łała utrzymać się, jakiś Sas Wolff założył fabrykę fajansów
na Bielinie (dziś ulice Królewska i Marszałkowska), zamówił
sobie glinkę z dóbr księżnej Marszałkowej w. k. (Lubomir-
skiej?) za opłatą 18 złp. od beczki i wyrabiał naczynia bar-
dzo mocne, mianowicie: serwisy stołowe, tace, filiżanki, wazy
do angielskich zbliżone, wazony, piramidy, koszyki, kafle do
wysadzania podłóg i ścian, glejt czyli emalię z kolorem tak
pięknym, że trudno było rozeznać od porcelany; pracowało
na tej fabryce 40 ludzi *).
Rafalowicz wyrabiał karty polskie i francuzkie; w r. 1791
pomiędzy marcem a październikiem Willing, podobno Holen-
der z pochodzenia, ale obywatel m. Warszawy, otworzył inną
labrykę kart „nadzwyczaj przednich" z udziałem Rafałowicza.
Komisya Skarbowa udzielała mu swej opieki i robiła różne
dogodności, obniżając np. stempel aż do 15 groszy**). Da-
jemy zmniejszoną nieco podobiznę 6-ciu figur i asa ze stemplem
złotowym, oraz paczki z firmą. Ze światłych uwag, nade-
słanych nam uprzejmie przez profesorów Karola Estrejchera
i Maryana Sokołowskiego, wynika wniosek, że figury te były
wzorowane na francuzkich, lub ogólnie-europejskich typach
kartowych. Cechę miejscową wyrobom swoim Willink nada-
wał, mieszcząc herb Stanisława Augusta na jednym królu,
nie troszcząc się o to, że niepodobny doń zgoła z rysów
i powierzchowności, że jest siwy, brodaty i wąsaty. Tak samo
lilia francuzka na damie nie wskazuje na żadną królową
Francyi. Znaki zodyaku są zabytkiem symbolicznym orna-
mentów, jakie się znajdują zwykle na kartach XV i XVI w.
*) Pamiętnik Hist. Polit. 1783 r., str. 376.
**) Dz. Cz. S. G. scsya 345 z dnia 12,11 1790 r. głos Jezier-
skiego; Pr. Ek. A;28, str. 318, 1472. A,30, str. 853.
311
W r. 1789 było w Warszawie 60 warsztatów pusz-
karskich, które mogły dostarczać po 1.000 sztuk broni na
miesiąc *).
Już w r. 1776 miała Warszawa 126 browarów, z tycłi
niektóre robiły po trzy i cztery wary na tydzień ***).
Przy zwiększonej ludności w epoce sejmu czteroletniego
zwiększyła się zapewne i liczba browarów i ilość produkcyi,
ale w r. 1796 pod rządem pruskim pozostało tylko 86 bro-
warów z produkcyą 200.000 beczek piwa. Jużto produkcya
piwa i wódek była rozwinięta aż zanadto; każde miasto i mia-
steczko posiadało własną propinacyę, każdy niemal mieszcza-
nin małomiasteczkowy warzył piwo u siebie, lub sycił miody:
tym sposobem w każdym prawie domu mieszczańskim znaj-
dowałeś szynkownię. Bytoto jednym z głównych powodów
upadku i poniżenia, w jakiem znajdował się stan miejski.
Nie wszystkie jednak browary warszawskie należały do mie-
szczan, było bowiem znane piwo „szlacłieckie" lekkie; wa-
rzyła je uboga szlacłita na Grzybowie, Muranowie, Kłopoc-
kiem i, prowadząc na wózkacli jednokonnych! w małych becz-
kach, po 4 i 5 złp. po domach przedawała *"**).
Obok fabryk rozwijają się w Warszawie rzemiosła.
Wspominaliśmy wyżej o kunsztownem stolarstwie (ebenisteryi),
które się ukazuje podobno od czasu sprowadzenia majstrów
westfalskich z NeuWied przez Ponińskiego. Podróżnicy (np.
Schultz) świadczą, że w epoce sejmu czteroletniego można
było znaleźć w Warszawie rzemieślników, zwykle cudzoziem-
ców, którzy wszelkie najwykwintniejsze mogli wykonywać
rolx)ty. W r. 1796 są jeszcze 33 cechy i wielu majstrów,
*) Dyaryusz krótko zebrany Sejmu Gh')\v. Warszaw. 178S zaczę-
t^o Dufour, Warszawa tom I, str. 297.
**) Głos biskupa Turskiego w Dyaryuszu 1776 r., sesya 31
z dnia 11/10, str. 284.
*) Magier: Estetyka m. Warsz. a 32.
»»#>
312
którzy do żadnego cechu nie należeli, jak np. snycerze, ka-
mieniarze, malarze, fryzyerowie. Dla przykładu przytaczamy
436 krawców, 580 szewców, 198 stolarzy, 113 kowalów, 110
piekarzy, 133 siolarzy, 46 jubilerów i złotników i t. d. *).
Wszystkie te fabryki, przez „szlachetnych" i „sławetnych**
t. j. mieszczan założone i prowadzone, były trwałe, większa część
ich bowiem zdołała wytrzymać dwie katastrofy 1793 i 1793; znaj-
dujemy je np. w opisie Warszawy Hub ego, z r. 1796.
Do przemysłu miast litewskich nie posiadamy żadnych
materyałów. Zdaje się, że na tem polu Litwa względem Ko-
rony była zacofaną wielce. Nawet o fabrykach pańskich
i szlacheckich nader rzadkie napotykaliśmy wzmianki. Wy-
czytaliśmy tylko ogólnikową wiadomość ze źródeł rosyjskich^
że po ostatnim rozbiorze, pomimo klęsk przebytych na Litwie,
istniały jeszcze niektóre fabryki np. sukiennicze, płóciennicze,
tabaczne, że istniały kompanie przedsiębiorców, ale praca
stanęła, robotnicy stracili zatrudnienie, towary po części zle-
źały się, po części uległy konfiskacie. Xże Repnin chciał pro-
dukcyę przemysłową ożywić, ale dokazać tego nie był
w stanie **).
Dla uzupełnienia spisu przez dodanie pominiętych za-
kładów przemysłowych, jakoteź dla zgrupowania ich podług
natury różnych gałęzi produkcyi, ułożyliśmy tabelę ogólną;
system podziału wzięliśmy od pana Dominika Bociar-
s k i e g o, który przed kilkoma laty badał w tym samym po-
rządku dzisiejszy przemysł Królestwa Polskiego ***).
•) Hubę, u Dra Wisłockiego 1. cit., str. 1107.
**) Jle-IIy.ie: CraH. ABrycrb IIoiWTOBCKift in> FpoAut h Jhtb»^
H-B 1794—7, str. 69.
**•) Bibliot. Warsz. 1873, kwiecień.
313
Tab. 127.
Spis ogólny fabryk, Jakie istniały za Stanisława Augusta.
A. Przemysł tkacki.
I. Wyroby bawełniane: 1) P^abryka cycowa
Leonarda i Senapiusa pod Warszawą na Pulkowie; fabryka
cyców Niemierowskiej w Warszawie; 3) fabryka kartonów,
chustek etc. Fr. Bogum. Leonhardy w Potoku blizko War-
szawy; 4) fabryka cyców w Łysobykach *); 5) w Niemiro-
wie Wincentego Potockiego, potem H. Amiefa et Comp.,
Mullera et Comp.
II. Wyroby w e ł ni a n e: a) Sukna 1) Kompanii Ma-
nufaktur Wełnianych w Węgrowie do 1770 i w 1794; 2) przez
tęż Kompanię założona i konfraternii S. Bennona odstąpiona
w Cuchthąuzie Warszawskim; 3) w Prochowni w Warszawie
istniejąca w r. 1792; 4) Abrahama Papgatha w Warszawie;
5) fabryka sukien na płaszcze, zwane czujkami, Warszawska;
6) Rehana w Warszawie; 7) Potockiego Prota na Pradze; 8)
Kluga w Poznaniu; 9) warsztaty (200) w Rawiczu; 10) war-
sztatów 138 w Lesznie); 11) warsztatów 180 we Wschowie;
12) warsztatów 70 w Zdunach; 13) warsztatów 175 w Bo-
janowie; 14) warsztatów 385 w innych miasteczkach Wielko-
polskich; 15) fabryka Frystackiego w Krakowie; 16) fabryka
żebracza (X. Sierakowskiego i Kompanii w Krakowie; 17) fa-
bryka w Staszowie Czatoryskiego, później Lubomirskiej; 18)
w Józefowie zapewne warsztaty; 19) w Bogoryi Konarskiego
też; 20) w Klimontowie Ledóchowskich też; 21) w Żarkach;
22) we Włodowicach; 23) w Koziegłowach warsztaty z małą i po-
' ślednią produkcyą; 24) w Opolu też; 25) w Modliborzycach
•) w roku 1794 Rada Najwyższa Narodowa otrzymała memor3''ał
'»^d fabrykantów cyców w Łysobykach". Gazeta Rząd. Nr. 99, str. 401.
"'łaścidelem był podobno Prot Potocki.
314
podobne; 26) w Janowie też; 27) w Urzędowie *); 28) fabryka
Czartoryskiego Józefa, w Korcu; 29) Poniatowskiego Stanisła-
wa fabryka w Korsuniu: 30) Potockiego Szczęsnego fabryka
w Tulczynie; 31) Potockiego Prota fabryka w Machnówce;
32) fabryka Lubowidzkiego w Chołochwastowie na Ukrainie
wyrabiała kuczbaje i ratyny, ale w małej ilości **); 33) fa-
bryka Sapiehów w Różanie i 34) w Kodniu; 35) Tyzenhauza
fabryka w Postawach; 36) fabryka królewska w Grodnie; 37)
fabryka królewska w Brześciu Litewskim; 38) fabryka w Ra-
kowie; 39) fabryka w Koźminie w województwie Kaliskiem ***);
40) Czartoryskiego w Wołczynie; 41) fabryka (duża) w Nowym
Dworze. Nadto Magier wymienia jeszcze tkaczy, farbiarzy
i postrzygaczy w Złotowie, Chodziczu, Szamocinie, Szubinie,
Lobienicy.
b), pończoch: 42) w Kobyłce Unruha; 43) na Golędzi-
nie pod Warszawą Kompania Manufaktur Wełnianych do 1770
c), kapeluszy; 44) Paulefa w Warszawie; 45) na Gołędzinie
Kompania Manufak. Wełn. do 1770 r.; 46) Czartoryskiego
Józefa w Korcu; 47) Winc. Potockiego w Niemirowie; 48)
w Drzewicy ****).
»>
*') Wiadomość o warsztatach od Nru 18 do 27 zaczerpnięta z ra-
portów do Komisyi Skarbowej Kor. (Archiwum Komisyi Skar. dział XXX,
plika Nr. 34); oglądaliśmy próbki owoczesne; sąto sukna ordynaryjne, samo-
działy szare lub farbowane, cenione wówczas na 4 — do 6 złp. łokieć; w Jó-
zefowie było w roku 1788 „fabrykantów" 8, w Klimontowie 5ciu, w Bogo-
ryi 8miu. Wszystkie te Nry znajdowały się w Prowincyi Skarbowej Kra-
kowskiej koło Krakowa, Sandomierza, Lublina.
**) Raport kontrarcgcstranta z Berdyczowa z dnia 12/12 1788 r.,
w Arch. Sk. Kor. XXX, Nr. 34.
***) Bliższych szczegółów o Nrach 35 i 36 nie znamy, 'wspomione
są tylko w Dz. Handl. 1788 r., str. 575 — 581 z uwagą, że Koźmin leży
w województwie kaliskiem. Nowodworska, Wołczyńska i Węgrowska do-
starczały po kilkanaście tysięcy łokci Komisoryatowi w 1794 roku (plikL
:^8 i a 35).
'**•) D z. Handl. 1788. str. 580.
315
III. Wyroby lniane i konopne: 1 ) Fabryka W.
Potockiego w Niemierowie; 2) fabryka Potockiego Szczęsnego
w Tulczynie; 3) Czartoryskiego w Staszowie; 4) Lubomirskiego
Józefa w Korcu; 5^ Społeczeństwa Fabryki krajowej Płóciennej
w Łowiczu; 6) Sapiełiów w Różanie; 7) w Żodziszkacli (po-
wiat Oszmiański; 8) Daniela Skowrońskiego zapewne gdzieś
na Litwie *), 9) Królewskie w Manufakturachi Grodzieńskicłi.
IV. W y r o b y j e d w a b n e i z ł o t e: 1) Fabryka Słuc-
ka pasów i szlaków; 2) takaż fabryka w Kobyłce l/nrułia,
potem Filsjean'a; 3) w Różanie; 4) Drzewicy 5) Krakowie; 6)
Niemierowie; 7) Korsuniu; 8) Koreliczacłi, Radziwiłłów, gobe-
linowa i dywanowa; 9) w I^oznaniu 2 Kluga; 10) w Manu-
fakturacli Grodzieńskich **).
B. Przetwory płodów roślinnych.
V. Cukrownictwo nie istniało w I^olsce owoczesnej.
Ilo^ć zakładów i produkcyi nie-
VL Gorzelnictwo
VII. Dystylarnie
VIII. Browary
IX. Warzelnie miodu
znana; że i^yła znaczna, wnio-
skować można z ogólnej cyfry
czopowego, które w okresie 1778
— 1792 wzrastało stopniowo z
l,27r).0(X3 do 2,023,7(^0 złp. na
rok i przewyższało czasem cały
docłiód cłowy.
X. M ł y n y, t a r t a k i, p i e k a r n i e etc. ilość ogólna
nieznana.
XI. W y r o b y t a b a c z n e: i^\'ibryki 1 ) Warszawska;
2) Poznańska; 3) Kielecka; 4) Korecka, założona przez antre-
*) Nr. 8 wspominany przcy Weisscnhoffa i Sapiehę na scsyi
353 (nie 352) z dnia 7.12 1790, w Dz. S. G. W.
*•) Więcej fabryk do wyrabiania pas«3\v wyliczają Romer w Spra-
wozdaniu Komisyi Historyi Sztuki przy Akademii IJmicjętnoj^ci w Krakowie
tom V, zcsz3rt 3ci i Aleksander Jelski tamże w zeszycie 4-m.
\
f
316
pryzę tabaczną (prócz Kieleckiej), prowadzone później przez
Komisyę Skarbową Kor.
XIL Wy roby papieru i obić. 1) Papiernia Fisch'a
w Jeziornie, założona w r. 1778 przez Fryderyka Tysa, oby-
watela m. Warszawy*), potem należąca do hr. Unruha; 2) takaż
w Postawach Tyzenhauza; 3) papiernia w Korytnicy Xżnej Lubo-
mirskiej; 4) w Radostowie Niemierzyca, z holendrem; 5) w Przy-
susze Dembińskich; 6) w Supraślu; 7) pod Prenami; 8) w Łomży;
9) w Stredlówce o milę od Berdyczowa; 10) w Mędrowie;
11) w Mostkach; 12) w Suchowie dobrach biskupstwa Krakow-
skiego; 13) Wybickiego bez wskazania miejsca; 14) fabryka
obić papierowych i płóciennych w Warszawie przy ulicy Dłu-
giej pod Nr. 589; fabryka kart francuzkich i polskich Rafało-
wicza; 16) takaż fabryka Willinka w Warszawie przy ulicy Bie-
lańskiej; 17) fabryka takaż Burgona w Prowicyi Skarbowej Kra-
kowskiej; 18) takaż Perlego na Litwie **).
XIII. Olejarnie: Ilość niewiadoma.
XIV. Wyrób cykoryi: niewiadomy.
XV. Krochmalu: 10 fabryk na Solcu w Warszawie;
fabryka makaronu włoskiego w Warszawie na Starem Mieście
w domu Dr. Gagatkiewicza ***).
XVI. Wyrób musztardy i octu: Znana jedna
fabryka octu w Warszawie ****).
Zakłady fabryczne stolarskie: l)w Łachwie
Radziwiłłów; 2) w Połoneczce tychże; 3) Karczewiu, prowa-
»»
O K. w. w Kuryerzc Codziennym N. 163 z dnia 15/6 1890.
) Niewymienione poprzednio Nry 3 i 4, wzięte z Dzień. Handl.
1787, str. 420, 430, 7 i 8 z Holschego I, 419 9) Mollers: Reise nach
der Ukrane str. 25, nr. 10 wspominany w Pam. Wybickiego (Raczyń-
ski V, 2) w tych wyrazach: „Postawiłem wielką papiernię, która dotąd
zapewne dość sławna; byłoto najbardziej skutkiem, żem był w Holland}^',
gdzie różne fabryki i budowle w tym rodzaju widziałem*. Pr, Ek. A; 30^
str.399, 1930.
***) Dz. Handl. 1787, str. 355 i 431.
') Hubę (Dr Wisłocki) 1. cit., str. 1107.
• » * »\
317
dzona przez Stersinga nakładem Franciszka Bielińskiego, pi-
sarza w. k.; 4) w Warszawie ebeniści: Simmler, Diirehs, Nenecke,
Gerst, Fries, Romer i Dreistz *).
XVIII. Zakłady wyrabiające terpentynę,
smolę i dziegieć, liczne szczególnie na Polesiu, lecz
z ilości nieznane.
XIX. Fabryki powozów: 1; Dangla w Warszawie;
2) Szperla i 3) Krauza tamże; 4) w Poznaniu; 5) w Różanie
Sapietiów; 6) w Końskich Małachowskiego; 7) w Drzewicy;
8) w Staszowie Czartoryskiego, 9) w Krakowie, 10) królewskie
w Manufakturach Grodzieńskich; 1 1) Szczęsnego Potockiego
w Tulczynie.
XX. Fabryki fortepianów i organów nie
istniały, jak się zdaje w Polsce.
C Przetwory płodów zwierzęcych.
XXI. Garbarstwo i B i a ł o s k ó r n i c t w o: V) Fa-
bryka cholew i skór angielskich uprzywilejowana Cadra w War-
szawie w Rynku Nr. 54; 2) fabryka takaż Szulca w Warszawie;
3) fabryki Krakowskie; 4) fabryka w Nicmierowie Potockiego;
5) w Tulczynie S. Potockiego; 6) w Staszowie Czartoryskiego;
7) w Korcu Lubomirskiego; 8) w Smorgoniach: 9) w Piotrko-
wie; 10) zamszów w Korsuniu; 1 1) fabryka w Czernicjowie pod
Gnieznem Kluga **); 12) Szmula Jakubowicza na Pradze; 13)
sławne juchtowe wyroby w Pińsku ***).
XXII. Fabryki świec i mydła: 1 ) w Kob\ice
Unruha, mydła; 2) w Różanie Sapiehów, świec jarzących.
XXIII. Fabryki kleju i wypalania kości za-
pewne nie istniały.
•) Magier: 1. cit. a 30.
**) Holsche: 1. cit. II, 323.
*•*) Polen zur Zeit der zwcy Ictztcn Theilungen 1807 str. 362.
318
D. Przetwory chemiczne.
XXIV. Fabryki wyrobów chemicznych: 1)
Salamoniakalna doktorów medycyny Augusta Wolffa i Jakóba
Hoffmana, jak się zdaje w Warszawie *); 2) Miedziano-gór-
ska witryolu, 3) saletry w Korsuniuj Siemiatyczach i licznych
majdanach województw ruskich; 3) prochu pod zamkiem Oj-
cowskim; 5) prochu pod Korzkwią; 6) prochu między Skałami
i Wysokiemi Górami; 7) młyn prochowy wodny żydów w woje-
wództwie Krakowskiem; 7) młyn prochowy artyleryi kor. pod
Młocinami, wystawiony w r. 1784 za 100.000 zip., 9) fabryka
prochu Szulca w Warszawie **).
XXV. Wyrób wód mineralnych: chyba w apte-
kach.
xxvi. F a r b i a r n i e: głównie przy fabrykach, war-
sztatach sukienniczych, przy manufakturach Wełnianych i Gro>
dzieńskich.
E. Przemysł kopalny, kruszcowy i ziemny.
XXVII. Górnictwo i Hutnictwo: 1) Miedziana
góra, kopalnie miedzi, z której bito monetę; 2) w Końskich
kopalnie z wielkimi piecami i fryszerkami, oraz w Białacze-
wie Stanisława Małachowskiego; 3) fabryka królewska żelazna
w Kobryniu pod dyrekcyą dzierżawcy Rajskiego; 4) fabryka
ołowiu, szrótu, glejty, Krumpoholtza pod Krakowem; 5) fa-
bryka stali w dobrach Cieklińsko Jezierskiego, kasztelana łu-
kowskiego; 6) takaż fabryka w Maleńcu tegoż; 7) takaż fa-
bryka w Berezowie pod Kielcami Józefa Sołtyka; 8) węgiel ka-
•) Pr. Ekon. A/33, str. 238 i 295.
*•) Nry 7 i 8 broszury Czamarka i Sarafan Warszawa 1791,
str. 46, Nr. 9 z głosu Strojnowskiego na sesyi 345 z dnia 12/11 1790
w Dz. Cz. S. G. w. Szulc zrobił nawet ofiarę dla wojska z pewnej ilości
prochu.
319
mienny w Sielcu Stojowskiego, czy Stoinskiego; 9) węgiel w Kli-
montowicach Miraszewskiego; 10) węgiel w Pogonili Korul-
sklego; U) huty Radziwillowskie; 12) rudy w powiecie Żyto-
mierskim z 300 fryszerkami; 13) kuźnice Samsonowskie, 14>
kuźnice Suchedniowskie, te i owe w dobrach biskupstwa Kra-
kowskiego; 15) kopalnie Siewierskie; 16) wielkie piece; któ-
rych było w r. 1782 na całą Polskę 42 i dymarki, którA'ch
było wtedy 41 z produkcyą roczną 61.717 centnarów i czystym
zyskiem, podług X. Osińskiego 617.170 złp. Główne piece
znajdowały się w Parsowie, Szałasach, Samsonowie pod Sie-
wierzem w dobrach biskupstwa Krakowskiego; u Michałowskich:
sekretarza w. k. i referendaza w. k.: Antoninów Dembińskiego,
starosty wolmbroskiego: Podkańskicgo Przysucha; Szaniaw-
skiego, starosty bolesławskiego pod Drzewicą; Cystersów \Vą-
chockich pod Bzinem; Radziwiłła pod Mroczkowem; Radoń-
skiego w starostwie Radosz\'ckiem; Dołęgi. Kluszowskicgo, Gor-
dona, Męcińskich, Leszczyńskiego w starostwie Lelowskiem;
w dobrach stołowych króla pod Brześciem Litewskim; Chrep-
towicza, podkanclerza litewskiego, w Wiszniewie (jedyny piec
wielki na Litwie); Ponińskiego, podskarbiego w. k., pod Dr}'-
łowem; Bierzyńskiego, Czartoryskiego pod Korcem. Nie W3ii-
czamy dymarek. W Biechowie znajdowano podobno asfalt
czyli smołę żydowską. Pod Olkuszem Romiszowski kasztelan
dobywał ołów (3.500 kamieni dla KomisoryatuX na 20 gala-
rach wysłał do Sztokholmu kruszec, z któregoby można wy-
tapiać spiż i mosiądz *).
XXVI1L Wyrób machin, narzędzi etc: 1) narzędzi
żelaznych w Miedzieży Jezierskiego, k-lana luków.; 2) kos,
*) X. Józef Osiński: Opisanie p(»lskicli żelaza fabryk etc. 1781,',
str. 44 i 45, tabela do kart 45, ()'). Tabelę tę przedrukował Biisching
w roku 1785 w „Magazin" XIX, str. 4r.(.); z objaśnieniami zaś zużytkował
Hieronim Łabęcki: Górnictwo w Polsce, Warszawa 1841, tom 1, str.
179, 180, 183, 270, 27:^, 303. l)z. Handl. 1787, sir. 4J7. List kaszte-
lana do króla 6 1 17V2 roku w księdze: „17<yl, 17ML' Militaria" I, dział U
nr. 52.
320
tegot w Sobieniach; 3) gisernia Piotra Zawadzkiego w Warsza-
wie; 4) f-ka broni królewska w Kozienicach; 5) f-ki Konieckie
szabelnia w Gowarczowie i ruralnia w Pomykowie *); 6) ku-
źnice Suchedniowskie i Samsonowskie dostarczały kul, bomb,
granatów, kartaczy i naczyń żelaznych szańcowych; 7) broń
w Staszowie; 8) broń w Tulczynie; 9) broń w Niemirowie;
10) warsztatów puszkarskich 60 w Warszawie; 11) ludwisar-
nia w Warszawie; 12) mennica w Warszawie.
XXIX. Wyroby platerowane nie istniały w XVIII
wieku.
XXX. Wyroby z miedzi: 1) w Siemiatyczach.
XXXI. Inne pomniejsze metalowe: 1) f-ka śpilek
w Krakowie.
XXXII. Fabrykacya gazu nie istniała w XV'III
wieku.
XXXIII. Warzelnie i kopalnie soli: 1) we wsi
Bejsce w powiecie Wiślickim, sól glauberska; 2) w Solcu wsi
klucza Zborowskiego hr. Tarnowskich; 3) w Busku 8 szybów
spółki zagranicznej pod dyrekcyą hr. Beusta; 4) w Owcza-
rach; 5) w Gumiennicy pod Straszniewem w powiecie Chęciń-
skim hr. Tarnowskiego; 6) w Wąchocku; 7) w Rączkach kom-
pania „patryotyczna"; 8) we wsi Szolca w Łęczyckiem, Je-
zierskiego, k-lana Łukowskiego.
XXXIV. Wyroby z marmuru i gipsu: 1) w Ja-
nowicach Radziwiłła przedmioty kamienne galanteryjne. 2)
Dębnik.
XXXV. Wyroby szklanne, fajansowe, garn-
carskie i zduńskie: 1) wyroby garncarzów okolicy Ćmie-
lowa „w różne strony i nawet aż do afrykańskich brzegów
wyprowadzane bywają" **); 2) f-ka fajansów Belwederska
• ; Kościuszko kazał przeprowadzić fabryki broni: Kozienicką i Ko-
niecką z robotnikami do- Warszawy dnia 22/9 )794. Gaz. Wol. Warsz.
Nr. 18.
"*) Nax: Wykład etc. str. 149.
Wiorseo pasu, należącego do hr. Kfttarifiij Potoekiej w Krakowi*.
CAYURt
f A A o ^ o o O^
SLUCKJi
MEFECll
SŁUCI£'
Znaki fabr^atao na pusoh Shtoklcb.
Wawn. IMaj* PolaU T. Komina. — I>a >tr. 816 t. U-go.
■ee paso, należącego do hr. Katarzyuj Potockiej w Er&kowle.
Znaki Eobjłkl.
^ FTCWTPRTJRWWi
Banmek, trzymają-
czerwoD% '
wkq,Ut P.I
IlB Jakub) albo Jaka-
bowlos
Pastha]
UJ-
e) Baranek takli sam, ale o wiele d) PatehtUU.
mnłejnrf i Uteiy Pasohallia.
Dinkunia Ar^itjcma Satwnliu StkonktofO.
321
w Warszawie; 3) Wolfla na Bielinie w Warszawie takaż; 4)
w Grębenicach Jezierskiego, k-lana łuków, takaż; 5) szkło
w Naiibokacli; 6) szkło w Urzeczu, ziemi Czerskiej, białe
wyrabiane przez łiutników saskicli, którycli sprowadził Franc.
Bieliński, pisarz w. k.; 7) szkło zielone i ordynaryjne, białe
w liucie pod Prenami; oraz 8) w Krasnymborze *); 9) zwier-
ciadeł w Taraszczy St. Poniatowskiego; 10) reparacya w pa-
łacu Bruhlowskim w Warszawie; 11) f-ka „farfurowa" w Kor-
cu; 12) f-ka fajansów w Cudnowie Prota Potockiego.
XXXVI. Wyrób cementu i wapna: w Busku, pod
Wieluniem, w Olkuskiem i nad Pilicą odbywała się produkcya
wapna na większą skalę.
XXXVII. Cegielnie: sławna glina w Smolkowie Ra-
dziwiłłów; glina tłusta, biaława do potażu i fabryk „farfuro-
wych", dowożona do Warszawy (po złp. 18 za wóz) w Smo-
gorzewie Duninów- Wąsowiczów.
XXXIX. Dodajmy do tego Drukarnie, których w 1787
liczono 32, mianowicie: w Warszawie 7, w Krakowie 5,
w Wilnie 3, w Poznaniu 2, w Grodnie, Mohylewie nad Dnie-
strem, Połocku, Supraślu i Nieświeżu po jednej. Nie wcho-
dzą tu widocznie drukarnia ksiąg żydowskich, założona przez
Chinina Lejbowicza o 4 czy 6-ciu prasach **) za pozwole-
niem Tadeusza Czackiego w Porycku i przez Krugera w No-
Avym Dworze, chrześciańskie: w Łowiczu, Kaliszu, Lublinie,
Toruniu, 3 w Gdańsku, nareszcie drukarnie domowe, szla-
checkie, jak np. Dzieduszyckiego, zabrana przez konfederacyę
Targowicką, księżny Jabłonowskiej w Siemiatyczach i Ogiń-
♦) Holsche: 1. cit. I, 412.
**) Wymienia ją sam Czacki, ponawiając pozwolenie sw6je d. 2/2
1804 na powtórne założenie j,pod temiż warunkami**, gdy pierwsza drukar-
nia spaliła się. Darował wtedy na drukarnię „dom murowany i z placem
w Porycku nad stawem leżący, winnicą zwany". Odpis, z oryginalnych
dokumentów mieliśmy udzielony przez hr. Feliksa Czackiego.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. IT^ 21
322
skiego w Słonimie, nadto Karmelicka w Berdyczowie, Bazy-
Hańska w Poczajowie *).
Spis niniejszy obejmuje około 300 zakładów, a jeszcze
nie wyraża całej pracy przemysłowej narodu. Oznaczyliśmy
kilka działów jako zupełnie nieznanycłi; nie możemy zaś po-
ctilebiać sobie, abyśmy w działach znanycłi wszystkie fabryki
i warsztaty wynaleźć zdołali. Wcale niepochwytnem dla nas
było drobniejsze rękodzielnictwo dworskie i wieśniacze. Szcze-
gólnie na Rusi kobiety miały się odznaczać zręcznością,
w tkactwie. Drelictiy, samodziały i w ogóle całe ubranie
ludu oraz szlachty zagonowej pochodziło z warsztatów do-
mowych.
Fabryki w ogóle wszystkie są niewielkie, produkcya
ich musi wydać się szczupłą, jeśli zechcemy mierzyć je skalą
dzisiejszych zakładów przemysłowych. Ale wiek XVIII nie
znał jeszcze skali tak olbrzymiej, jaka dziś w przedsiębior-
stwach zwykle stosowaną bywa. Nie zapominajmy przecie^
że i ludność była mniejszą i ruch komunikacyjny słabszy
i sprzedaż trudniejsza. Fabryki przez nas spisane nie wystar-
czały jeszcze na zaspokojenie potrzeb całego społeczeństwa,
ale przynosiły już dużo korzyści. Gdy zważymy, iż najwię-
ksza część ich powstała w okresie drugim, przekonamy się,
że w narodzie szlacheckim dokonywała się szybka przemiana,
że do pracy brano się żwawo, że zrobiono wiele. Pod wzglę-
dem gospodarstwa społecznego Polska z epoki sejmu cztero-
letniego nie jest już Polską z epoki przedrozbiorowej. Szybki
rozwój przemysłu fabrycznego stwierdza, usprawiedliwia i wy-
jaśnia nam dostrzeżony w §§ 22, 42, 43 fakt wzrostu zamo-
żności powszechnej i poprawy biłansów handlowych.
*) Dz. Handl. 17S7 r., str. 502, Pr. Ekon. Ą21, str. 331; A/23.
str. 113: A 25, str. 82. Polen zur Zcit der zwey Ictzten Theilungen dieses
Reichs... str. 304. Po ostatnim rozbiorze Katarz)'na rozkazała Repninowi
zebrać wszystkie drukarnie litewskie do Grodna (Je-IIy.ie: I. c. str. 68).
Nic wierny, ile ich zebrano?
323
51. Przypatrzmy się teraz miastom pojedynczym, żeby
się przekonać, o ile słusznemi były wyrzekania spółczesnych
i czy wołanie publicystów, troskliwość władz, rozwój prze-
mysłu wywarł wpływ jaki na ich losy?
Zaczynamy od Litwy, o której najuboższe doszły nas
wiadomości. Przypominamy, że obliczenie ludności we wszy-
stklcli większycti miastach Litwy i Korony było już podane
w tablicach 56 i 57.
Najnieszczęśliwszem z miast litewskich był, zdaje się:
Mińsk w owym czasie. Leża! on na głównym trakcie z m.
Moskw>' do krajów Rzeczypospolitej, więc do potowy XVn
wieku przy każdej wojnie był stacyą dla przeciągających
żołnierzy, a w owej epoce intendentura i komisoryat zosta-
wały jeszcze w stanie niemowlęctwa. Za Stanisława Augusta
konsystowało tu wojsko rosyjskie przez lat 18, od r. 1764
do 1782. Ponieważ władze wojskowe wymagały światła
i opału do kwater, więc dworki szlacheckie przez dziedziców,
niechcących ponosić kosztu, opuszczone zostały; mieszczanie
zaś, zmuszani dostarczać różnych wygód przez surowe nakazy,
bardzo na majątku podupadli. Trybunał przeniesiono do Gro-
dna; żadne zjazdy, oprócz trzydniowych kontraktów, nie od-
b>'\vały się w mieście; wiele domów porzuconych bez repa-
^acyi spustoszało. Po pierwszym rozbiorze i zakordonowaniu
Białej Rusi ,, nawlekła się do Mińska niezmierna moc Żydów
bez żadnego sposobu do życia; ci za pomocą kahalu a pro-
telccyą starościńskiej, czyli zamkowej jurysdykcyi najwięcej
KU się rzeźnictwa". Sprzedając tanio, wygubili cech rzeźni-
^2y, chrześciański, poczem sprzedawali mięso po 8 groszy
^^nt. Zagarnęli też handel cały tak, że w r. 1786 już kramów
cłirześciańskich nie było. Przebywali też w Mińsku (jrecy,
^^nając protekcyi panów, szlachty i duchowieństwa, u któ-
. ^'cli wynajmowali stancye; trudnili się przeważnie szynko-
^^'aniem. Wśród takich warunków stan miasta i mieszczan
"lusiał być opłakany. W istocie ludność była bardzo mała.
•fednakże przejeżdżający w r. 1778 Co xc mówi o Mińsku,
324
jako o mieście dość pokaźnem i obszernem. Zapewne doda-
wafy okazałości dwa zamki, kolegiata po-jezuicka i opactwo
unickie. Był też pocztamt. Według doniesienia burmistrzów
w r. 1786, winiarzów było tylko dwócłi, kafenłiauzów (zape-
wne kawiarni"^ siedm. Czy się podniosło miasto w epoce
sejmu czteroletniego? nie wiemy. Kupiec Trebert sprowadzał
z Gdańska w r. 1792 odrazu 600 butelek wina szampańskiego,
ale z tego nie można jeszcze wyciągnąć żadnego wniosku do
obrotów łiandlowych. Ponieważ w r. 1791 odbywały się tu
manewTa wojska litewskiego i jenerał Judycki ugaszczał pod
namiotami licznie zebrane z okolicy obywatelstwo, a zapewne
jakiś znaczniejszy oddział pozostał nadal w mieście, więc
p^^pyt na wino mógł się zwiększyć.
Nie natrafiliśmy na ślad żadnycłi fabryk w okolicy; przy
braku wodnycłi komunikacyi, przy odległości znacznej od
granic, trudno przypuszczać, aby Mińsk mógł się łatwo zapo-
mudz i podźwign;\ć ekonomicznie. Lecz intelektualnie ucze-
stniczył w pracy narodowej. Burmistrz Tarankiewicz jest sta-
łym korespondentem Dziennika Handlowego i przesyła wy-
kazy cen; w r. 1789 w liczbie delegowanych miejskicłi przy-
jeżdża do Warszawy i podpisuje się na sławnej prośbie
miast, do sejmu i króla podanej. Uchwalone też prawo sej-
mu czteroletniego sprawiło zapewne mieszczanom miejskim
szczere zadowolenie: otrzymali oni reprezentacyę w sejmie
i kilku władzach najwyższych; właśnie Tarankiewicg zasiadł
w Izbie i w Asesoryi jako plenipotent obrany od wydńalu
Mińskiego *).
•) Dzień. Handlowy l'SO, sir. 336, 33", 475 — 478, (podpisali
się hurmist-zowic: prezydująoy .Mikułaj Zwarski, Jakób DerukofT i fgnacy
Tarankiewicz. Coxc: Travels. I, 5tr. 230. Polen zur Zcit der zwey IcU-
ten Thcilungen, geJruckt ISuT, sir. 301. Kalendarzyk Narodowy i Obcy
na r. p. 17^2. III 1: paszport na wino Trcbcrta w Pr. Ekon. A.. 30. sir.
270. Podpisali się na akcie zjednoczenia miast w 1789 roku delegowani
z Mińska: Karol Trebert i Tarankiewicz.
Ratusz w Kownie, re^t:
326
Wilkomierz ma domy drewniane słomą kryte; „po-
żary do takiego ubóstwa przywiodły kupców niegdyś maję-
tnych, że liandei spławny królewiecki z wielką swoją szkodą
porzucić, a zimowy lądowy z Rygą obywatelom powiatu zo-
stawić przymuszeni byli*).
Kowno miało dużo starych murowanych domów, kole-
giatę jezuicką, wielką farę, kilka klasztorów, stary rozwalony
zamek i ratusz z wspaniałą wieżą (str. 325), pocztę pod zarzą-
dem Essena; ale handel jego nie był znaczny, a sławne miody
kowieńskie nie mogły znacznej pozycyi w dochodach stano-
wić. W r. 1775 wykonał Essen reparacyę i przyozdobienie
ratusza kosztem 19,306 złp. 12 gr. Na jednym z balkonów
żelaznych dziś jeszcze można widzieć monogram królewski
Stanisława Augusta: S. A. R. Wylew rzek w r. 1786 zrzą-
dził szkody na kilka milionów i uniósł część zamku **). W r.
1793, gdy przejeżdżał Schultz, miasto było zajęte przez
Rosyan ***).
Nieśwież, rezydencya Karola Radziwiłła, miał instytu-
cye magdeburskie, chociaż był miastem dziedzicznem. Chlu-
bił się z tego burmistrz, witając mową przyjeżdżającego Sta-
nisława Augusta. „Nieśwież prawem łaski i przywilejów od
lat 200 królewskie, prawem władzy i dziedzictwa zawsze
*) Dz. Handl. 1787, str. 441.
**) w Archiwum miejskiem pomiędzy papierami starymi widzieli-
śmy rachunek pod tytułem: , Dalsze usprawiedliwienie 3-letniego W. Essena
w mieście Kownie burmistrzowstwa... Expens roku 1775 ...Na fabrykę Ra-
tusza, zegar, dzwony, z zagranicy sporządzone, wydano 19.306 złp. 12
gr." Do tegoż zapewne czasu odnosi się „Notata różne do wiadomości
Szllmu Imci Panu Chrapowickiemu Burmistrzowi Miasta JKMci Kowna rcs-
pective nie dołączonych fabryk przezemnie rozpoczętych... 4-to Ślusarzowi
Brechtowi zapłacono za okucie okien 21 po złt. 16 na Ratuszu." Podpi-
sano: Henryk Essen (bez daty). List z dnia 12/7 1786 roku w papierach
Hermana Kości.
***) Schultz: Reise eincs Lieflanders I, 25 następ. Polen zur Zeit
der zwey letztcn Theilungen 1807, str. 390.
327
książęce". Były tu: kolegiata po-jezuicka, opactwo Benedyk-
tyńskie, pocztamt, zamek wspaniały i forteca, która jednak,
pomimo dobrycłi wałów i oblewającycłi ją dokoła jezior, po
słabym oporze poddawała się Rosyanom w r. 1764 i 1793 *).
Ludność nie jest nam znana.
Słuck, duże miasto drewniane, miał trzy zamki, pocztamt,
kościoły: katolicki, luterski, kalwiński, gimnazyum kalwiń-
skie, klasztor grecko-wschodni Trojecki, oraz wybudowaną
przez Wiktora Sadkowskiego z funduszów, dostarczonycłi
przez Katarzynę II, katedrę grecką. Cyfr ludności nie
znamy **).
Słoń im Ogińskiego miał farę, 5 murowany cłi klaszto-
rów katolickicłi męzkicli i jeden drewniany żeński, 1 drewnia-
ny kościół unicki, domów murowanycli 6 i drewnianych! 666,
a więc przeszło 4.000 mieszkańców. Pałac dziedzica miał
116 pokojów, ogród, oranżeryę i teatr murowany. Ludność
wyłącznie cłirześciańska. Położenie przy kanale sprzyjało han-
dlowi. Katarzyna zrobiła go miastem gubernialnem ***).
Grodno wydało się Coxe'owi miastem obszemem,
Tozrzuconem, ale upadającem, z pałacami w ruinacłi i wspa-
tiiałemi alejami, które stanowiły pozostałość po dawnej świe-
tności. Nam się jednak zdaje, że to miasto nigdy świetnem
nie było. W roku 1752 Stanisław August, będąc jesze mło-
•dzieńcem i bawiąc tu podczas sejmu, nie widział nic wspa-
niałego. Trzeba sobie wyobrazić — pisze on — mniemaną stoli-
<:ę, w której, oprócz pałacu królewskiego, dwa tylko były
-domy murowane prywatne (Micliała Radziwiłła i Sapiehy, je-
den z nich niedawno zbudowany i to bez gustu); wszystkie
inne drewniane, jakkolwiek źle urządzone, popisywały się
2. pewnego rodzaju zbytkiem, tern dziwaczniejszym, że się łą-
*) Raczyńskiego: Obraz Polaków, tom XVI, str. 25. Polen zur
2eit der zwey Ictzlen Theilungcn 1807, str. 357.
**) Polen zur Zeit etc. 1807, str. 358. Wyżej tom 1, str. 210.
***) le-riy.ie- CraH. Aaryerb IIonjiToucKift Bb rpoAii-fe etc. str. 109.
328
czyi z wielkiem nieokrzesaniem i ubóstwem. Ale w tych dre-
wnianych pałacach, a raczej chatach, mieściły się prześliczne-
kobiety, bardzo gościnni mężowie i tańcowano w nich co-
dzień. Warszawiacy szczególnie tam wyróżniani byli wśród
pokornych oświadczeń tych ludzi, mających siebie za parana-
nów". Zanotujmy przy tern, że zamek królewski był odbudo-
Grodno: Dom Ekonomii Królewskiej.
(PodluK rotaiiralii Z. Canssia).
wany niedawno za Augusta III, Wobec takiego obrazu opis
Coxe"a świadczy już o podniesieniu się miasta: jest ogród bo-
taniczny Giliberta, biblioteka, jest patac Ekonomii Królewskiej
t. zw. Tjzenhauza i pięć zbudowanych przez niego gmachów
fabrycznych, ludności 4.000, oprócz robotników fabrycznych;
rezyduje tu Komisya Skarb., odbywają się kadencye Trybunału
lit,, kons>-stowala zawsze załoga wojskowa. Wszystko to było
329
dziełem Tyzenhauza. Pisze wprawdzie pewien korespondent
w roku 1784, że „Grodno błotniste, małe, niezdrowe, jest nie-
właściwem miejscem dla sejmów: z największą bowiem tru-
dnością mogą się rozlokować posłowie i senatorowie; kupcy
przyjezdni z Warszawy urządzają tu sklepy tylko na czas
trwania sejmu; z tycti powodów mieszkania i towary są bar-
dzo drogie". Ale w opisach cudzoziemców z późniejszej daty
wzrost jest widoczny. Kauscli powiada: „Grodno najwię-
ksze po Wilnie... Zresztą po większej części domy drewnia-
ne, niemasz murów ani bram, przedmieścia liche". Jest prze-
cież 13 pałaców (na planie 1780 roku); gmachy ekonomii;
rynek obszerny, a przy nim kilka pokaźnych domów; wię-
ksza część ulic licha. Schultzowi w roku 1793 przedstawiły
się .liczne kościoły z wieżami i spora liczba pałaców lub do-
mów, zbudowanych w nowszym stylu, chociaż bardzo roz-
rzuconych". Wznoszą się one ponad czarnemi drewnianemi
cliałupami, z których się składa właściwa masa miasta. Wjazd
jest dosyć okazały; pałace panów są skupione koło zamku
królewskiego; do właściwego miasta wjeżdża się po moście
mocno zbudowanym. „Panuje w Grodnie zwykła polska roz-
maitość: obok dobrego domu, trzy albo cztery drewniane wa-
lące się chałupy, dalej pałac, dalej znów kościół na szkara-
dnym bruku". Schultz bawił tu przed rozpoczęciem nieszczę-
snego sejmu, czyli „zjazdu", zwołanego na potwierdzenie dru-
giego rozbioru; widział armaty wymierzone na miasto, rosyj-
skich sztabowych oficerów paradujących szóstkami lub czwór-
kami, gdy polscy panowie przejeżdżali bokiem ulic w skrom-
nych powozach; przed zamkiem bywały pustki, a przed mie-
szkaniem Sieversa mnóstwo karet *). Owoc trudów i starań
•) Coxe: Travcls etc. I, 214, 'S20. Pamiętniki Stanisława Au-
gusta 'Poniatowskiego tłumaczenie Br. Zalewskiego, Poznań 1S70,
I, str. 81. Kauscłi: Nachriclitcn iiber Polcn I, 176. Schultz: Rcise eines
Lieflanders I. 39 —41. Plan z r. 1780 własność p. Wniblcwskicgo, mamy przed
oczyma; są na nim oznaczone pałace: 3 Radziwiłłów, po jednym Przez-
330
około podniesienia miasta przechodził w obcą Tąkę, ale w epo-
ce sejmu czteroletniego Grodno było jednym z najudatniej-
szych okazów skuteczności prac drugiego okresu.
O stanie ekonomicznym Wilna w drugiej połowie
XVIII wieku wiemy bardzo mało. Konstytucya z roku 1766
nasuwa smutne domysły: „Między pożytkami, które w naro-
IWllnO! lilica Wielka, zamki dolny i górny, brama Zamkowa i przytyka-
jący do niej trybunat Gł. W. X. L., katedra dawna i przed r. 1777.
(Podług dawnej akwareli p. L Crapua TpOBwla Bopon).
dzie naszym pomnażać usiłujemy, i ten jest niepośledniej wa-
gi, abyśmy miasta krajowe, ile nam sposobność pozwala,
z ruin dźwigając, do dawnej przyprowadzili okazałości; prze-
dzieckiego, Brzostowskiego, Fleminga, Sollohuba, Massalskiego betmani,
Rzewuskiego, Mniszcha, Sanguszków, Wala i Potockiego.
331
to, mając wzgląd na dezolacyę miasta naszego stołecznego
Wilna, z przyczyny często doświadczonych pożarów.,, sta-
tui mus... aby w samem mieście 2adne domostwa, jatki,
budki dla przekupniów drewniane nie znajdowały się... Mury
na naszych placach zamkowych, ponieważ do ostatniej przy-
szły ruiny, polecamy J. W. Wojewodzie Wileńskiemu wyna-
leźć sposoby do zażycia onych ad publicos usus". Taż
konstytucya nakazuje kupcom, aby każdy z nich albo kupił
WUnO: Zamek W i ul ko książęcy przed r. 179^
przebudowana w latach 1777 — 1801.
(Fodtug malowiilłii ol-frcsco w podwórzu domu tą
sobie na własność, albo wymurował kamienicę w ciągu lat
trzech. Rozrządzenia te przytaczamy nie dlatego, Iż byśmy
w nich jakąś mądrą reformę upatrj'wali, iźbyśmy im skutecz-
ność w podniesieniu miasta przypisywali: służą nam one tylko
za dowód urzędowy upadku, opuszczenia, lichego stanu da-
wnej stolicy wielkoksiążęcej. Mamy zresztą podobne świa-
dectwo naocznego świadka z roku 1750, mianowicie Stani-
sława Augusta: „Miasto samo, pomimo upadku handlu, braku
332
policyi i „częstych pożarów, zachowywało jeszcze szczątY-
dawnej świetności, dowodząc, że wielcy książęta i królowie
Jagiellońskiego domu mogli w niem okazale występować. Ka-
plica ś. Kazimierza jest istotnie pięknym pomnikiem archite-
ktury. Znalazłem most na Wilii, a nie było go jeszcze wten-
czas na Wiśle". Ale dnia 7 września 1769 r. burza obaliła
główną wieżę z lewej strony w katedrze, zabijając 6-ciu księ-
ży; w roku 1777 trzeba było przenieść z niej nabożeństwa
do kościoła Ś-go Jana. Biskup Massalski zajął się przebudo-
waniem katedry, które jednak przeciągnęło się poza kres je-
go życia, do 1801 roku*). Straszną klęskę dla Wilna stano-
wiły pożary XVIII wieku: w roku 1748 spaliło sie odrazu 13
kościołów, synagoga żydowska, 25 pałaców, 469 kamienic,
w tej liczbie były szpitale, klasztory, młyny, łaźnie, 146 skle-
pów i składów; w roku zaś 1749 znów 6 kościołów, 8 pała-
ców i 277 kamienic; ponawiały się pożary w latach 1760
i 1775. Oprócz strat, zrządzonych przez ogień, miasto ponio-
sło uciążliwe wydatki „na ustawiczne potrzeby wojska rosyj-
skiego"— od wejścia jego w roku 1764 do roku 1777 wyex-
pensowato 182.173 ztp. gr. 12 i pół; musiało nawet pozacią-
gać długi około 30.000 złp. (18.000 aż w Królewcu na 10
proc.) **). Czy po tych klęskach podniosło się miasto w la-
tach późniejszych? Niewątpliwie. Rosyanie zastali 10 pałaców,
akademię i seminaryum, 8 szpitali, 4 drukarnie i 1292 domy,
nie licząc przedmieść, bo z nimi razem liczba ogólna domów
dochodziła podobno do 3.000, z tych część piąta, a więc
około 600, było kamienic. Podróżnik Fabri w roku 1787 wi-
dział w mieście same kamienice. Pałace pańskie były o 2-ch
lub 3-ch piętrach, budowane w stylu nowoczesnym z dacha-
mi płaskiemi lub mansardowemi, ozdabiane posągami lub wa-
zami. Było 9 bram i 40 kościołów (unickich 5 wraz z kla-
") Kirkor: Przewodnik po Wilnie 1889, str. 98—99.
') Stan miast Królestwa Kor. roku 1777, z Akt Departamentu Poli-
cyi w .Archiwum Głownem Kor.
»•>
333
■
sztorami dwoma męzkimi i jednym żeńskim, dyzunicki przy
klasztorze ś. Ducha, luterski 1, kalwiński 1, reszta katolickie
z 15 klasztorami męzkimi i 5-ma żeńskimi). Wspaniale odbi-
jała katedra świeżo upiększona. Wiadomo, że biskup Masal-
ski zbudowi^ dla siebie okazały pałac w mieście i Werki za
miastem, przyozdobione przez Hucewicza budowniczego. Ale
zamek książęcy (dolny) zawsze rozsypywał się w gruzy, wśród
którycłi gnieździła się ludność uboga w mizernycłi barakacli
{rozebrany został w r. 1797 i następnycłi). Podobnież w sta-
nie opuszczenia znajdowały się koszary Ogińskiemi zwane i ar-
senah, Departament Policyi projektował przerobić na koszary mie-
szkalne jeden z tycłi trzech gmachów. Jenerał rossyjski Knor-
ring nazywał Wilno miastem znamienitem i bogatem.
Przedmieścia Antokol i Rudziszki były rozległe. Sądząc
jednak z 20-tysięcznej ludności wnosić należy, iż do dawnego
stanu kwitnącego Wilno nie wróciło. Handel wicinami z Kró-
lewcem był ożywiony *). Ale o fabrykach wileńskich, oprócz
Postawów w okolicy, nie wiemy nic zgoła. Nie było ich pra-
wdopodobnie, a więc nie było głównego czynnika do wzrostu
i rozkwitu dla miasta.
Przejdźmy do prowincyi Małopolskiej, posuwając się od
Wschodu ku Zachodowi.
O Żytomierzu dowiadujemy się z noty urzędowej,
przez cały skład magistratu podpisanej, że znajdowało się
osiadłości 418 w samem mieście oprócz jurydyk. Z pomiędzy
sklepów wyróżniał się handel sukienny Tepfera z Wielunia,
aż z kordonu pruskiego przybyły; można było też dostać win
*) Yol. Leg. VII, fol. 546—7, str. 242—3. Pamiętniki Stan. Aug.
Poniatowskiego tlómaczenie p. Bronisława Zaleskiego, Drezno ro-
ku 1870, I, 175, Polcn zur Zeit der zwey Ictzten Theilungen 1807 r., str.
"377; Kausch: Nachrichten iibcr Polon I, 174—5. Jiellyje 1. cit., str. 111
i 112 (podług podpisu urzędowego oraz rzadkiej broszury: IlepeiJomiiKOiia:
B. O. Ktioppuii[*B MocKBa 1826). D. P. 13, str. 42. Kraszewski w swo-
jej Historyi m. Wilna i Kir kor w Przechadzkach po Wilnie, nic nie wie-
dzą o stanie miasta w połowie XVIII wieku.
334
francuskich z Królewca i węgierskich. „Kapitalistów niema**
jak świadczy wyraźna wzmianka magistratu. Mieściły się tu
jednak dwa grody, dwa ziemstwa, odbywały się sejmiki dwóch
wąjewództw: wołyńskiego i kijowskiego (od czasu odstąpie-
nia Kijowa traktatem Andruszowskim 1667 r.), rezydował
konsystorz łaciński, była katedra biskupa kijowskiego. Miasta
odzyskało swe wolności, prawa i prerogatywy za sprawą je-
nerała lejtnanta Stempkowskiego, ale znacznego wzrostu nie
można mu było wróżyć, bo położenie geograficzne nie sprzy-
jało handlowi ani przemysłowi *).
Dubno, własność dziedziczna Lubomirskich **), była
znacznie ludniejszem od Żytomierza, Łucka, Krzemieńca, Ber-
dyczowa, najludnlejsze bodaj ze wszystkich miast na Woły-
niu; zawdzięczało zapewne swój stan pomyślny wielkiemu
jarmarkowi czyli kontraktom, przeniesionym tutaj w r. 1773
ze Lwowa po utracie Galicyi przez pierwszy rozbiór. Zdaje
się, że te kontrakty miały cechę przeważnie szlachecką: do-
konywały się w nich różne „tranzakcye" sprzedaży, dzierżaw,
zastawu dóbr, umieszczanie kapitałów itp. Zjeżdżali też ban-
kierowie warszawscy, np. Tepper, Kabryt, Mejsner; niemasz
jednak wskazówek do wnioskowania, że w Dubnie krzyżował
się ruch jakichkolwiek towarów, lub, że stąd kupcy woje-
wództw ruskich zaopatrywali się w artykuły handlowe. Nie
dostrzegamy też śladów wielkości w opisie Niemcewicza z r.
1828 w jego „Podróżach Historycznych". Snąć zjazdy szla-
checkie nie wystarczały do wytworzenia wielkiego miasta.
Większe znaczenie handlowe miał podobno B e r d y-
c z <'> w; znajdowały się tu bogate sklepy hurtowników jak np.
•) Dz. Handl. 1786, str. 412—421, nota podpisana przez Lewan-
dowskiego, prezydenta, Ign. Płocińskicgo, vice-prezydenta, FI. Nowickiego,,
radcę, Teodora Portcniichę i Teodora Radzicwicza, pisarza.
•*) W roku 1792 właścicielem Dubna był Michał Lubomirski, jene-
rał, ktciregt) obarczono zarzutem tchórzostwa w bitwie pod Zasławiem, oraz
podejrzeniem, iż fałszywemi informacyami, przez obawę o los miasta swo
jego, zmusił cofające się wojsko polskie do dalszego odwrotu.
33S
płócien szwajcarskich Jenni et Comp., towarów galanteryjnych
Gemera, bławatów Chaima Chmielnickiego, sukien zagrani-
cznych Borucha itd., ogółem z 10 składów hurtowniczych
i z 50 sklepów. „Wypróżniano je za Dniestr do Mołdawii
i Wołoszczyzny"; zabierali też markietani do Rosyi, prz^^wo-
żąc w zamian futra, świece, mydło, kawiory. Jestto dowodem
żjrwotności miasta, które po oblężeniu przez Rosyan w r.
1768 doznało jeszcze straszniejszej kieski, bo zarazy moro-
wej w r. 1771, która miała zabrać aż 5.000 ludzi*).
Odbywało się tu pięć jarmarków co roku, na które
przypędzano po 10.000 koni i po 18.000 sztuk bydła rogatego
jeszcze na początku XIX wieku **)
Kamieniec był przeceniany jako forteca trudna do zdo-
bycia ze względu na naturę miejscowości: wojskowi już
XVII w. przed oblężeniem tureckiem 167- wytykali jej wady
i niedostateczność w obec dalekonośnej artylcryi. Jednakże
nie chcieli dobywać jej Kossyanie w r. 1768, jak tylko się
dowiedzieli, że z Komisyi Wojskowej poszedł do komendanta
rozkaz bronienia się; poczytywano też za zdradę Złotnickie-
mu, że ją poddał bez wystrzału w r. ll^K) ***). Ludność jej
składała się z załogi oraz aresztantów w liczbie około 200, skazy-
^vanych przez władze sądowe za wielkie przestępstwa. Ale obok
fortecy było też miasto, które poJlc\i,^alo rozkazem komendanta
^^ tego stopnia, że dostarczało straży do bram. Przemysłem
^^^ odznaczało się.; w r. 1770 poniosło klęskę dotkliwą od
P^^aru. Korespondent chwali się, że można tu dostać towa-
^*^\v lipskich, wrocławskich, rosyjskich i tureckich jak np.
cytryn, pomarańcz, wina wołoskiego, albo nikop<^lskicgo, wy-
^^ny świeżej, wędzonej, marynowanej: kawion')VV, jesi<")trów,
"^^'Osków, łojów i skór. Było to miasto pograniczne ptjsiadało
•) Ochocki: Pamiętniki wydał .1. I. Kraszewski II, Mr»llcr's
Reise nach der Ukriinc, str. 22.
••) Szacfajcr: (ieogrntia, str. .'.s.
***) Co.iOHuein.: Ilrrr. Pof.oin.
W«Tm. IM^ Pol»U T. Korrcn*. -Do rtr SU t. n-fo.
Krak6w około :
ue^kOtfte^
Ł, Zf Kć-^ir/ScAO^
W ^ /-.-«»*,_
" i
16 S Staftijloi
3acV/—-i:iCA^<j4*..
ll.S.SLtrń^tL
w-y^ttAw^jwŁ
M.SG.&Łtu-™.
AS •
i^J UtJu.^aui
WJfc«-MWv£
^.z^^.
. «<J^»«..
>. P. BOBOh'*.
Drnfcłintł Artyi^eK
t Satnniina SikonkUio.
, ; \
ś
(Oli strony zachodaiej) Widok Krakowa z dzieU p. t. CorloaM
(1709. kopia ■ ryciny
G. Ś. Piotra
7. Dnrotek blakupf na
Biskupiu
8. Panny Maryi na
Plasku
9. S. rioryan*
10. Eatusz Kleparaki
11. Brama Floiyańska
ObjatniaiU Uczb.
1. Prądnik.
2. $., Walentego
8. SS. FUIpa 1 Jakóba
4. SŚ. Szymona 1 Jndy
B. Królewski pałac le-
tni 'W Łobiowle.
12. Brama Sławkowska
13. fi. Dacba klasztor
14. S. Krzyzkl
15. S. Markb klasitor
IG Nowlcyat Jeiultńw
S Uaoieja
17. S SzoiepanB
18. N. F. U. w Bynkn
Pafaob
Baton
Bnuna
8. Trij.
Y««-Sw.
Ś. Ann;
Pranoia
Wtwn. Dd4« Polaki T. EonMma. — Do itr. BU Ł, n-go.
Polen... rerlegt uad zufindea b«y Oabrlel Bodenehr Kiipfferatech«r In Angipo^.
d« Jonge, wydutej około 1600 -
ł JoDleki 81. Ś-StaoIsłftWkkated. 86. Bramk WUIna
fiydowBkie miuto
8. Wawrzyńca
Boiego Ciab klar
neja KUr;-
rtor
•olna Kanne '
kUeBtor
>r7maaow8kl
ki^wskl
81. Ś-Staolsławakated.
82. b.Hioliala kolegiata
38. Bernardynów kla-
sMor
34. S. Jadwigi Uieobo-
wltów klasator
36. S. Agnieszki Bor
luurdynek klasztor
40. fiatoaiEadmlenkl
41. S. Katanyny Aa-
gostyanow
42. Ś. Leonarda
48. Fanlmów na Skal
ca klasztor
44. S. Jakóba
46. S. Benedyku na
girse lASOtn^
46. Brama SkawU^
Drakanla Ar^i^osna Batanlna SlkonUaito.
■I i
WewDitnnc Jii«je Poi:
338
komorę celną: więc prowadziło handel towarem przywo-
zowym ■).
Na Podolu znajdowały się dwa dosyć znaczne miasta
dziedziczne, do Szczęsnego Potockiego należące, pięknie za-
budowane: Mohylów nad Dniestrem, ludniejszy od Dubna,
liczący zawsze dużo Turków, Greków, Ormian, i Żydów, oraz
Przed Kamieńcem: Hmma Stanisława Augusta <dziS nie istnl^^ca,
stary Zamek i most TiircekiJ.
(Podług dricworjlu w dziele Baliusikowa: IIoamI«.)
Tulczyn, o którym pocztmistrz Wilski pisze: „słowem mó-
wiąc, iż czego tylko potrzeba, tu dostanie, oprócz mąki tak
•) Dz. Handl.
. 331 I
Dcl
Lcya
. Kai
17S0 «■ Bibliotece Warsaawskiej 1SS6, I, str. 18, 19. Biskup Krasiliski
miiwil do delegatów: „bądicie pewni, że odtąd w bramach stawać nie bc.
dziecię; jui tego (Wilta) niema, który kazał wam to czynili; będzie zau-sie
in praesjdio 2000 wojska i ci będu pilnowa* fortecy, a wy szukajcie ręko-
dzieł ...ale porzućcie kwaterkę, bo z tej nie będziecie nic mieli ...Zkądie tj-
lu pijaków brać, aby was bogacili? Hóbcie kapelusze, pończochy, koszule*.
przedniej, jak w Warszawie, i książek polskich niema, a co
francuzkich, to jest dosyć" *).
Kamieniec PodOlslll: Brauna Lacka, dziś ilic i^tniująca.
Lublin pos(;pnie przedstawia się we wspomnieniach
osobistych Kozmiana: wiele kamienic niemieszkalnych, nawet
■) Di. Handlowy 1787, str, IW.
340
w rynku; większych sklepów ledwo kilkanaście, obszerne
składy tylko win węgierskich; żadnej policyi, dwie latarnie
przed magistratem, żadnej porządnej oberży, a gdy zajeżdżał
jaki dygnitarz, np. Xże Adam Czartoryski, generał ziem po-
dolskich, licznemi pojazdami, karetami, koczami, landarami,
brykami, z wielbłądami i orszakiem szlachty w tatarskich
strojach, to stawał gospodą w jedynym obszernym gmachu —
kolegium pojezuickiem. Ale w gmachu tym mieściła się
szkoła wydziałowa (gimnazyum), więc gościna podobna nie-
koniecznie potrzebną i pożyteczną była dla uczącej się mło-
dzi, . która z profesorami i rektorem na czele występować mu-
siała na powitanie możnowładcy, a za wygłoszoną oracyę
powitalną otrzymywała w nagrodę zwolnienie od lekcyi, czasem
aż na trzy dni. Korespondent Dziennika Handl. w r. 1786
skarży się też na mnogość pustych domów, na wyderkafy,
prepotencyę starostów i nadużycia żydów. Wszakże głosy ta-
kie mogą nasunąć nam zbyt pesymistyczne wyobrażenie
o znaczeniu i stanie owoczesnego Lublina. Nie powinniśmy
zapominać, że i wtedy należał on do największych i naj-
ważniejszych miast Korony; że posiadał ludność 12-tysięczną,
zamek na górze wysokiej, mury i fosę dokoła właściwego
miasta; że przebywali tu kupcy Ormianie, Turcy, Grecy,
Rossyanie; że Fineke i Weber prowadzili rozległy handel
zbożowy, skupując zboże z dostawą na Bug; że Dawid Hey-
zler wspominany był w liczbie bogatych bankierów. Opiera-
jąc się na tych faktach, wnioskujemy, że stan Lublina nie
był tak dalece rozpaczliwym, przynajmniej w epoce sejmu
czteroletniego. Sam Koźmian zresztą mówi z uznaniem o wa-
żnych przysługach, wyświadczonych miastu przez starostę
Hryniewieckiego. Najbardziej opuszczoną postać miał Lublin
zapewne w okresie pierwszym; znajdujemy bowiem wzmianki,
że konfederaci barscy zabrali tu pieniądze skarbowe, prze-
znaczone na reparacyę ratusza, oraz, że „ludzie wojskowi
zagraniczni" (z armii rosyjskiej) wzniecili ogień, który zni-
szczył pomiędzy innemi fortunę jednego z oflcyalistów skarbu
(pisarza komornego i exaktora) zapewne w r. 1773 lub 1774.
341
Jednakże w tym okresie Komisya Skarbowa Kor. !pkazywala
szczególną dla Lublina troskliwość: na reparacyę ratusza
asygnowała w r. 1767 złp. 16.000, w 1769 znów 5.000, a gdy
tę ostatnią sumę zabrali konfederaci Barscy, znów 8.000 w r.
1774. W okresie drugim na tenże cel było asygnowanych
50.000 złp. w r. 1781, potem 20.000 w r. 1783, nareszcie na
wewnętrzne wykończenie 8.850 w r. 1785. W tymże czasie
wymurowaną została brama Grodzka za staraniem Komisyi
Dobrego Porządku, która żądała jeszcze funduszu na most
do zamku i składała abrys, przez arcliitekta zrobiony. Ka-
dencye Trybunału Kor. i sejmiki przyczyniały się też do
ożywienia miasta. Jeśli nie wróciło ono do dawnej świetno-
ści z XVI i pierwszej polowy XVII w., kiedyto miało liczyć
aż 40.000 mieszkańców, to w każdym razie podniosło się
znacznie ku końcowi okresu drugiego *).
Miasto Kazimierz (w Lubelskiem nad Wisłą) „niegdyś
sławne z łiandlu zbożowego tak dalece, że je małym Gdań-
skiem zwano, dziś, (1788 r.) mieszkalne przez żydów a w spi-
cłilerzacłi sów i wróbli kolonia nowa osiadła". I tycli narze-
kań nie należy brać w dosłownem brzmieniu. Niedawno wła-
śnie, zwiedzając Kazimierz, podziwiając jego ratusz granitowy
z olbrzymim Śtym Krzysztofem i mnóstwem innycli płasko-
rzeźb, oglądając uliczki zdobne kamienicami o starożytnycłi
fasadacłi i szereg ustawionycli nad Wisłą magazynów zbo-
źowycłi, czyli raczej ruiny po nich, wyróżniliśmy też jeden
spicłilerz z datą r. 1792 i parę innycli w stylu epoki Stani-
sława Augusta zbudowanych!. Toć wznoszono je nie dla sów
i wróbli. I dziś wprawdzie mieszkają w tycłi starożytnycłi
domacłi przeważnie żydzi; znajdujący się w pobliżu „zamek
*) Pamiętniki Kajetana Koź miana. Poznań 1858 I, str. 28 — 35:
Dz. Han dl. 1786 r., str. 327, Polcn zur Zeit der zwey letzten Theilungen
1807 r., str. 527. Vol. Leg. VIII, fol. 226, str. 134 tit.: Powrócenie straty
Ur. Trerabińskiemu. Prot. Ek. A/4, str. 406; A/6, str. 181; A/18, str. 318;
A/20, str. 315; A/22, str. 50 i 225. D. P. 8, str. 229.
342
Esterki" nasuwa myśl, że ta ludność zasiadła tu oddawna:
ale czemuźby ona właśnie nie miała prowadzić łiandlu zbo-
żowego? Niemiec anonym, autor opisu geograficznego i staty-
stycznego Polski z r. 1807 (Sirisa), zapisał uwagę o Kazimierzu:
„guten Handel treibt", chociaż mieszkańców liczy za Biischin-
gem, podług wykazów z r. 1782, tylko 576 dusz, zapewne
samych chrześcian *).
Z miast mniejszych najdokładniej opisanym został San-
domierz w dwu korespondencyach nieznanego pióra, wy-
drukowanych w Dzienniku Handlowym. Pomijając ciekawe
zkądinąd wiadomości liistoryczne (od Leszka Czarnego), przy-
taczamy tylko dane statystyczne. W r. 1786 było to mia-
sto powiatowe, otoczone murami, z ratuszem murowanym,
w którym ulokowane było archiwum miejskie. Zamek po-
trzebował reparacyi dachów i ścian, a po części był już spu-
stoszały; mieściło się w nim jednakże archiwum grodzkie
i część ziemstwa. Dochodziła tu poczta, ale poboczna; kon-
systował stale oddział wojska, jako garnizon; trzy jurysdyk-
cye, mianowicie: sądy grodzki, wójtowski i radziecki, tru-
dniły się wymiarem sprawiedliwości; szkoła akademicka wy-
działowa nieciła trochę światła. Z dyplomu fundacyjnego
wiadomo, że Leszek Czarny w r. 1286 nadał Sandomierzowi
na własność 228 łanów frankońskich, ale po latach pięciuset
w posiadaniu miasta znalazło się tylko 60, z reszty zostawało
w ręku duchowieństwa łanów 50, u szlachty 30, do Galicyi
przy rozbiorze kraju odpadło 5, nareszcie 80 przeszło nie
wiedzieć w czyje ręce — byłyto „nieodkrj^te jeszcze awulsa".
Niegdyś znajdowało się 20 winnnic na gruntach miejskich;
*) Dzicn. Handl. 1788, str. 757; Polen zur Zeit der zwey letzten
Theilungen, str. 527; Rodecki w roku 1827 liczy chrześcian w Kazimierzu
899 a żydów 1197, razem 2.096 dusz. W roku 1780 Komisya Skarbowa
posyła inżyniera Lehmana, by obejrzał tamy austryackie, czy nie zagrażają
brzegowi polskiemu a szczególnie miastem Kazimierzowi i Krakowowi. Pr.
Kk' n. Ą17, str. 583.
343
w XVIII wieku nie pozostało po nich i śladu. Propinacya
wszakże należała zawsze do miasta i znaczny zapewne da-
wała docłiód. Pomimo licznycli przywilejów, starannie prze-
cłiowywanycli, Sandomierz przestał być miejscem sądów ka-
pturowycłi i ziemskicłi, nie używał już prawa obioru królów
(voto, suffragio et calculo), zacliowywał jednakże zarząd nie-
zależny podług ordynacyi z r. 1680. Władza dzieliła się po-
między trzy „stany czyli porządki miejskie: 1) Magistrat czyli
Radę; 2) ławników i 3) gmin". Na Śty Jan mieszczanie
obierali sobie urzędników: prezydenta, wójta, vice-prezydenta,
syndyka, podwójciego, 'starszego męża, pisarzy, instygatora,
ekonomów i exaktorów. Radców obierano 12tu, tyluż ławni-
ków i 20 „gminnycli". Do posług najmowano pacliołków.
Raz na tydzień odbywały się obrady publiczne około dobra
miasta *).
Radom był nieludną i liclią mieściną. Świadczy o tem
raport intendenta Wydziału Sandomierskiego do Komisyi Po-
licyi: „niemasz tam ani doktora, ani chirurga; apteka jest,
ale nikczemna; na ucznia nakładało miasto, ale daremnie;
nic się nie nauczył i niema go w mieście... Nieochędóstwo,
zwyczajne po miastach polskich, trzeba, aby już wzięło ko-
niec. Kanały niepowyprowadzane, wszędzie fetory, a osobli-
wie między żydostwem. Ścierwa, których pospolicie nie grze-
bią, ale wyrzucają na ulicę, zarażają powietrze często aż do
chorób. Ci, co wyrzucają fetory i ścierwów nie grzebią, nie
pierwej podobno zostaną posłuszni, aż jak grzywny płacić
l>ędą musieli. Laźniów nigdzie, tak potrzebnych do ochę-
dóstwa" **).
Kraków, niegdyś liczący 70 może nawet 80 tysięcy
mieszkańców, opuszczony od dawna od królów, zdobywany
w r. 1702 przez Szwedów, w r. 1768 przez wojsko rosyjskie,
*) Dziennik Handlowy 1787 r., str. 452sqq.; 1786, str. 244sqq '
412sqq.
♦♦) Dz. Handl 1792, str. 264—266.
344
w r. 1772 przez konfederatów barskich, a w trzy miesiące
potem znowu przez Suworowa odebrany, imponował tylko
ruinami. Zewnętrznie wj'gląd jego mało się zmienia skutkiem
trwałości monumentalnej głównycłi gmacliów. Przyjrzyjmy się
załączonym widokom: Cracau, sztycliowanemu przez Bode-
nelira według ryciny Mariam i Korneliusza Jonge z początku
XVII w. i Cracovia Buscłi'a, wykonanemu podług natury
około 1730 r. Prawie wszystkie liczby, na nicłi oznaczone,
odnajdą się dziś jeszcze prócz bram imurów, które zostały roze-
brane i zastąpione uroczemi „Plantami". Ale wewnątrz działo
się rozmaicie. Zwiedzając go w r. 1778, Coxe porównywał go do
wielkiej stolicy w gruzach, które mogły służyć za dowód
starożytnej wspaniałości: „Wnosząc z ilości zrujnowanych lub
rozpadających się domów, pomyślałby ktoś, że miasto było
tylko co zdobyte szturmem, i że nieprzyjaciel opuścił je wczo-
raj dopiero". Jakby na potwierdzenie tego domysłu załoga
rosyjska z 600 ludzi zajmowała zamek i odwach na rynku;
w każdej ulicy na jednym końcu stał żołnierz ros3^jski, na
drugim szyldwach polski. Były to przecież wojska przyja-
cielskie, konsystujące w kraju na mocy gwarancyi. Jeszcze
w r. 1789 mówiono w izbie sejmowej, że posesyi szlacheckich
niema ledwo 30; reszta spustoszone bez okien, drzwi, i zdat-
ności do zamieszkania, a marszałek Małachowski świadczył
o takiem ubóstwie miasta, że nie było w stanie wydołać za-
płacie kominowego bez subwencyi ze skarbów: królewskiego
(6.000) i Rzeczypospolitej (8,000 złp.). A jednak władze nsą-
dowe pkazj^wały oddawna troskliwość swoją Krakowu.
Komisya Skarbowa Kor. asygnowała na reparacyę zamku
w r. 1767 złp. 20.000, w 1775 złp. 22.000; sumy te były
niedostateczne: było wyreparowanych zaledwo parę izb dla
sądów ziemskich. Otrzymawszy raporty o ruinie od dozorcy
zamku, Pucka, oraz od zesłanego na miejsce znanego archi-
tekty Merliniego, taż Komisya przeznaczyła znów 18.(XX) złp.
na reparacyę i przepisała instrukcyę: 1) kurdygarda przy
bramie dla warty ma być w murach dachu, belkach, puła-
pach, oknach, drzwiach i piecach „in spatio" miesięcy trzech
345
wyreparowana, wartę zaś tymczasem mieścić będzie można
w kurdygardzie dawnej pod zamkiem, wyrobiwszy poboczną
bramę; 2) dach nad całym zamkiem opatrzyć; 3) okna do-
koła zamku zrewidować, w tycłi szyby potłuczone podawać
i gdzie kwater brakować będzie, nowe porobić, miejscami
zaś okiennicami pozamykać; 4) drzwi oberwane... pozawie-
szać... W r. 1787 Komisya posłała znów Merliniego do
Krakowa, aby zadysponował reparacye w zamku na większą
skalę, bo król powziął zamiar odwiedzenia dawnej stolicy.
Po wydaniu dyspozycyi Merlini miał odjecłiać, zostawiwszy
wykonanie niejakiemu Gąsiewskiemu pod dozorem superin-
tendenta skarbowego; termin ukończenia robót oznaczony na
dzień 1 maja; koszt wyniósł 82.527 złp. prócz kosztów po-
dróży Merliniego, który dostał 1.800 zip. Wtedy pierwsze
piętro było doprowadzone do stanu mieszkalnego i umeblo-
wane odpowiednio na przyjęcie dworu. Potem w r. 1791 na
dacliówki, cegły i inne reparacye asygnowano znów 30.000,
w kilka miesięcy potem 50.000 na fortyfiacye, nareszcie w r.
1792 znów 50.000 na dokończenie fortyfikacyi *). Prusacy
przeto w r. 1794 znaleźli zamek w dobrym stanie, a spusto-
szenie późniejsze było już icłi dziełem.
Co się tyczy miasta, już same te reparacye nastręczały
ludności znaczny zarobek. Były też reparowane Sukiennice
przed przyjazdem króla w 1787 r. i „nie źle" miały się wy-
dawać „miarkując proporcyę expensy i czasu" **). Skądinąd
wiemy, że skutkiem zbyt wysokicłi ceł, przez P>yderyka II
nałożonycłi, Kraków rozszerzył swój hiandel wosków; że się
rozwinęło w nim garbarstwo znacznie, jeśli możliwemi były
*) Coxe: Travels I, 142—3. D z. Czyn. S. G. W. sesya z dnia
15/10 1789; Pr. Ekon. A/4, str. 403; A/ 12, str. 844; A;23, str. 213 i 228;
A/24, str. 101 i 466; A/28, str. 657 i 1279; A/30, str. 1861.
**) Pomiędzy manuskryptami Żegoty Paulego, złożonymi w Bi-
bliotece Jagiellońskiej znajduje się pod n-rem 5518. Raport o Zamku kra-
kowskim 1787. Piusa Kicińskiego korespond. Tom I, list St. Badeniego
z dnia 3/6 1787.
346
obstalunki (po 30.000 skór) na rachunek rządu pruskiego; że
prócz fabryki żebraczej powstała tu fabryka sukienna Fry-
stackiego, a w okolicy fabryki Krumpholtza i żydowskie; że
znaleźli się tu bankierowie, jak np. Lewiński. Wnioskujemy
ztąd, że Kraków wytrzymywał współzawodnictwo uprzywile-
jowanych! miast cesarskicłi Podgórza i Ludwinowa, a nawet
wznosił się ku końcowi okresu drugiego. Jakoż przejeżdża-
jąc w r. 1787, łir. Engestrom nie widział już takiego opusz-
czenia i takicłi ruin, jakie uderzały Coxe'a, a Kauscłi *) w r.
1791 znajduje, że Kraków „jeszcze w naszycłi czasacłi za-
sługuje na nazwę wielkiego miasta", porównywa go do Wro-
cławia, przed Lipskiem zaś daje mu pierwszeństwo. Zdaje mu
się, że większa część ludności składa się z Niemców, bo na je-
dnego mieszkańca w polskim stroju spotykał 6 albo 7 „w nie-
mieckim"; niema jednak wątpliwości, że w tym „niemieckim",
a raczej cudzoziemskim stroju chodzili Polacy i właśnie za-
możniejsi, modnisie.
Idźmy teraz do prowincyi Wielkopolskiej.
Uderza nas nasamprzód mnogość Niemców i miast nie-
mieckich; których czystość i ochędóstwo zaleca Świtkowski
do naśladowania. Nowi historycy niemieccy np. Sybel twier-
dzą, że na przestrzeni 15-tu mil od granicy panowała mowa
niemiecka, i powątpiewają, czy był chociażby jeden polak
w wielu miastach wielkopolskich **). Przekonamy się, że
twierdzenie takie jest przesadne. Prawdą jest jednak, że
główna masa ludności niemieckiej tu się mieściła, nad gra-
nicą śląską i brandeburską. Byli to przeważnie wychodźcy,
którzy sobie szukali niegdyś schronienia od prześladowań re-
ligijnych i klęsk wojny trzydziestoletniej. W ciągu lat prze-
szło stu, do chwili wstąpienia na tron Stanisława, byliby oni
zapewne spolonizowali się, jak się spolonizowali niegdyś ko-
loniści z epoki Piastów, gdyby na przeszkodzie nie stanęła
*) Kausch: Nachrichten liber Polen II, 136, 130, 133.
•*) Sybel: Geschichte der Revolutionszeit 3te Auflage II, 176.
347
wzrastająca właśnie w XVII i pierwszej polowie XVIII wieku
nietolerancya religijna; wychodźcy bowiem wszyscy prawie
byli dysydentami wyznania augsburskiego lub kalwińskiego.
Nadto sponiewieranie stanu miejskiego musiało się przyczynić
do utrzymania tych tkaczy, postrzygaczy, farbiarzy w odo-
sobnieniu od ludności otaczającej polskiej.
Z wielce dokładnego opisu Komisyi Boni Ordinis do-
wiadujemy się, że w r. 1783 „miasto stare Wschowa, po-
niemiecku Fraustadt zwane, jest w okrąg murem dosyć do-
brym i głębokim od wieków, a teraz po części osuszonym
rowem otoczone, a zamek podwójnym". Zamek starożytny,
tK) już od r. 1067 wzmiankowany, a przy pierwszej starostwa
lustracyi w r. 1616 opisany, podupadł zupełnie; tyko jedne
kamienicę w dziedzińcu starosta Kwilecki niedawno wyrepa-
rował na archiwum, kancelaryę i izbę sądową. W dobrym
stanie znajdowały się dwa kościoły katolickie, z których je-
den był „wspaniałej struktury", rezydencya pojezuicka ze
szkołami, wyreparowanemi niedawno przez Max. Mielżyńskiego,
ale pustemi; był klasztor z kościołem Bernardyńskim i trzy ko-
ścioły dysydenckie wyznania augsburskiego, a więc ogółem
wszystkich kościołów sześć. Był ratusz murowany z wieżą
i piwnicą publiczną (celarium pub lic um), gdzie piwo Gro-
dziskie szynkują, z izbą dla kasy miejskiej, izdebką dla ofi-
cyera na warcie będącego, izbą sądów radzieckich, a zara-
zem i ziemskich, oraz „wielką salą", w której niegdyś za-
panowania Augustów II i III Sasów senatus consilia się od-
prawiały i posłom od Porty Ottomańskiej audyencye dawano.
Zresztą znajdowały się jeszcze w gmachu ratuszowym izba
dla aresztantów i kilka izb pustych z powybijanemi oknami
tudzież skład moździerz}'', ręcznej strzelby, pancerzy, zbroi, bęb-
nów—„wszystko starzyzna", jak powiada Komisya. Do miasta
prowadziły dwie porządne bramy i furtka polska. Sąd miejski
mógł wymierzać kary główne i policyjne. Komisya zaleca:
„Gdyby kto z kmieci... w innych obowiązkach i robociznie
nawet ważył się zuchwale rzucić się na przełożonego dzier-
żawcę swego, jak się niedawno przez kmiecych parobków
348
stało, tedy, aby szlachetny Magistrat za podobny występek, ja-
wną zuchwałość i bunt okazujący, przykuciem do taczek wi-
nowajcę... do 6 lub 12 niedziel publiczną przy mieście robo-
cizną około bruków ukarał. Budżet miejski w dochodach
i wydatkach regulował się do cyfry 72.606 złp. Z cyfry ogólnej
mieszkańców w mieście Starem, Nowem, na jurydyce pro-
boszczowskiej i dwóch wsi przyległych 5.580 dusz przypa-
dało 1.174 na katolików, 4.005 na dysydentów i 301 na ży-
dów (z dziećmi). Do magistratu Komisya zalecić mogła je-
dnego zaledwo kandydata z polskiem nazwiskiem (Sulczew-
skiego). W spisie imiennym obywateli miejskich, właścicieli
681 posesyj, nie znaleźliśmy ani jednego czysto polskiego na-
zwiska, ale pomiędzy niemieckiemi 14 razy powtarza się
drogie nam a tak świetnie w literaturze polskiej jaśniejące
nazwisko Libelta *).
R a wi c z, zbudowany w czasie wojny trzydziestoletniej
w r. 1632, zburzony w r. 1707 przez Rosyan, spalony w r.
1768 przez konfederatów barskich, rychło po tej klęsce do-
szedł do stanu kwitnącego, stał się miastem ludnem i boga-
tem dzięki opiece dziedzica swego Jana Mycielskiego, starosty
ośnickiego. O jego światłym umyśle świadczy fakt, że na
chrzest swojej córki nie wahał się zaprosić mieszczan swoich
i przytem dysydentów. Miasto, położone między dwiema
piaszczystemi górami na dnie dawnego jeziora, miało cztery
bramy, które widzialne były z rynku. Mieszkali tu podobno
tylko Niemcy i Żydzi (pierwszych 6150 drugich 1176 dusz**).
*) stan Miasta J. K. Mci Wschowy pod słodkiem panowaniem N.
St. Augusta króla miłościwego na Komisyi Dobrego Porządku..., pod pre-
zydencyą JW. Józefa z Brudzewa Mielżyńskiego... w Lesznie. Nakładem
Sam. Teof. Pressera młodszego... 1783... passim. Kibeltowie byli to młyna-
rze i szewcy: Jan Gotlieb, Jerzy Fridrich, Daniel, Andreas, Jerzy zapisani pod
numerami: 246, 398, 399, 401, 408, 476, 641, 647, 656, 660, 667, 675,
679, 681. w obliczeniu ludności ogólnej zachodzi omyłka o 100 dusz,
lecz poprawić jej nie mamy możności.
**) Pamięt. Hist. Polit. 1783, str. 596—7; 1786, str. 1017, 253,254.
Polen zur Zeit der zwey letzten Theilungen 114. Holsche: II, str. 297.
349
Leszno niegdyś Leszczyńskich, później Sułkowskich,
miało dużo warsztatów i znaczny handel, gdyż samych ceł
opłacało w złych czasach (przed r. 1775) do skarbu po
100.000 złp. na rok. Niszczyły je pożary w r. 1767 i 1790;
szczególnie strasznym był ostatni, który szerzył się tak gwał-
townie przy silnym wietrze, że w płomieniach zginęło 50
ludzi. W kilka lat wszakże było znów 709 domów i około
7.000 mieszkańców, w tej liczbie około 3-ch tysięcy Żydów.
Ludność chrześciańska składała się przeważnie z kalwinów,
którzy mieli tu swoje gimnazyum i 1 1 u s t r e; kalwinami zaś
zwykle byli Polacy. Nie przeczy temu okoliczność, że kaza-
nia miewano tu po niemiecku, bo już w XVII wieku brako-
wało pastorów Polaków i z tego powodu gminy polskie mu-
siały sobie sprowadzać pastorów Niemców *).
Zduny, miasto otwarte, rozległe, składało się właści-
wie z dwóch miast: polskiego i niemieckiego; miało dwa ra-
tusze, z tych jeden był w złym stanie; wiele ucierpiało w cza-
sie zamieszek 1768 — 1772 r. i zadłużyło się wtedy na 108.000
złp. W okresach drugim i trzecim podniosło się; wyprawiało
swoje sukna i płótna do Wrocławia i Rosyi w znacznej ilości
(blizko na 72 miliona złp. **).
Oborniki były już miasteczkiem czysto polskiem.
Biester widział tam tylko polskie ubiory i słyszał tylko polską
mowę ***).
W Odolanowie, Ostrowiu, Kargowie i Kem-
p n i e gminy kalwińskie słuchały kazań w języku polskim ****).
*) Pr. Deleg. Zagajenie VI, sesya 65 z dnia 27/2 1775, str. 154.
Polen zur Zeit der zwey letztcn Theilungen, str. 112, 184. Holsche;
III, 228.
••) Holsche: II, 303.
••*) Liske: Cudzoziemcy w Polsce, 277.
****) Polen zur Zeit der zwey letzten Theilungen, str. 84
350
W kilku innych miastach pomniejszych, oraz we wsiach
zwanych Holendrami, znalazłaby się jeszcze dość liczna lu-
dność niemiecka, ale już mniej gęsta, więcej z polską po-
mieszana.
Mylnie też wielu pisarzy obcych uważało Poznań owo-
czesny za miasto niemieckie. Stolica Wielkopolski już na po-
wierzchowności swojej nosiła znamię narodowe. W liczbie
36 klasztorów i kościołów był jeden tylko ewangelicki; po
nad wszystkiemi górował tum wspaniały: największym gma-
chem była kolegiata po-jezuicka, w której ze czasów pruskich
mieściły się władze rządowe i pokoje królewskie. Kolegium
Konarskiego, ateneum (gimnazyum) założone przez biskupa
Lubrańskiego, ratusz wielki z XVI w. z wieżą za Stanisława
Augusta odbudowaną w r. 1783 i trzema mniejszemi, miedzią
kr>'temi, dwoma zegarami ozdobiony, stary gmach wagi miej-
skiej, stary zamek na górze, gdzie się odbywał jarmark Ś-to-
Jański, najpiękniejsze domy w rynku Gurowskich, Kwileckich
i pod Kotwicą — były to dzieła rąk polskich. W samem
mieście widziałeś wyłącznie kamienice dlatego, że dawni kró-
lowie polscy zakazali tu budowania domów drewnianych. Po-
dróżnik Kausch w r. 1791 mniema, że największa część Po-
znania jest niemiecka, mówi po niemiecku, ubiera się po nie-
miecku; wyższa klasa jest prawie elegancka; sądzimy, że
i tu, jak w Krakowie, wnioski takie opiertd on tylko na ubio-
rze cudzoziemskim, którego używali przecież i najszczersi po-
lacy, jak np. marszałek sejmu czteroletniego St. Małachowski.
Mieszkało tu dużo cudzoziemców; jeszcze w wiekach średnich
osiedlali się tu, prócz Niemców, Anglicy i Szkoci; na liście
kupców poznańskich, podanej do Komisyi Skarbowej Koron-
nej w celu wyjednania remisy towarów z komór zagranicznych,
znajdują się w liczbie 53 firm imiona angielskie (np. Forbes
-et Comp., Klugh) i niemieckie, mniej stosunkowo czysto-
polskich (pomiędzy temi ostatniemi dwie firmy Żupańskich):
ale czyż pod temi obcemi nazwiskami nie znajdowali się Po-
lacy z mowy i uczuć? W podanej na rok 1794 ludności,
12.538 głów, mieściło się katolików: 7.437, luteranów 1.918,
Ratusz w Poznaniu; wie*a odbudował
352
kalwinów 115, greków 47, i żydów 3.021; większość tedy
z pewnością stanowili Polacy. W r. 1793 dyplomata szwedzki
hrabia Engestrom, będąc świadkiem wjazdu króla pruskiego
zaraz po drugim rozbiorze, powiada, że Lucchesini usiłował
okazać Fryderykowi Wihelmowi II, jak dalece mieszkańcy
są uszczęśliwieni z przyłączenia swego do Prus; ale sam król
domyślił się, że to szczęście „tylko w głowie Luccłiesiniego
istniało, zamiast bowiem oznak radości i wesela, usuwali się
wszyscy, jak mogli, starając się zostać na uboczu". Jakoż
podczas powstania Kościuszkowskiego szewc Jan Kiliński,
który właśnie pochodził z mieszczan poznańskich, wybrał się
do Poznania, żeby zrobić tu powstanie już po bitwie Macie-
jowickiej, a nawet po szturmie Pragi. Aresztowali go Prusacy;
wśród ciężkich udręczeń, jakich wtedy doznał Kiliński, miał
przecież tę pociechę, że mu „obywatelki naznosiły kiełbas,
półgęsków, kaczków, masła, serów, chleba, wódki dobrej"
i że mieszczanie okazywali mu wszelką gotowość do pomocy
i szczere współczucie.
Co do losów miasta, wiemy już z uwag do tab. 50-ej,
że ucierpiało wiele ono podczas konfederacyi barskiej, oraz
w r. 1772 podczas pobytu wojsk pruskich, że później jednak
poprawiło się i urosło. W epoce sejmu czteroletniego handel
był ożywiony, a jarmarki Ś-to-Jańskie tak tłumne, że za po-
kój trzeba było płacić po 18 do 20 dukatów na 1 do 3 ty-
godni, że Klugh wyszedł na zamożnego fabrykanta i ban-
kiera, miał dom okazały i piękne ogrody ze sztucznemi ozdo-
bnymi pagórkami. Kausch znajduje, że i w Niemczech Po-
znań liczyłby się do większych miast średnich, że na dłu-
gość wydaje się niemal większym od Lipska, ale szerokość
Starego Miasta jest mniejszą *).
*) Holsche: II, 309 sqq. Kausch: Nachrichten iiber Polen, II,
162 — 166. Bi ester: u Liskego str. 276. Polen zur Zeit der zwey letzten
Thcilungen, str. 94 — 96. Pr. Ekon. A/28, str. 677; Pamiętniki W. hr.
Engestrom tłómaczenie Kraszewskiego, str. 181. Kiliński w Pamięt.
353
Kalisz był w roku 1786 otoczony murem, basztami
umocnionym, ale już bardzo zrujnowanym. Z czterech bram
jedna tylko „Dorotka" trzymała się w dobrym stanie i nawet
bardzo się podobała Kauschowi; samo miasto składało się z 16
ulic, nieregulamycłi; prz>'tykały do niego trzy przedmieścia
małe i licłio zabudowane. Rynek nie przedstawiał nic go-
dnego uwagi. Nie widać tu rucłiu łiandlowego, ani przemy-
słowego na większą skalę, t>iko sądy wojewódzkie dawały
nieco życia. Jednakże z rucłiu ludności dostrzegliśmy, że
w epoce sejmu czteroletniego, przed pożarem r. 1792, miasto
podniosło się znacznie *).
z' XVIII wieku uydanie Żupańskiego I, 232. W zbiorach hr. Konstantego
Przezdzieckicgo, w tece, opatrzonej napisem: Silva rerum Stan. Aug.
w pliku, zawierającym Dokumenta 1764 — 1795 znajdujemy taki list: „1783
dnia 19 lipca z Poznania. W mieście tym za szczegulnieyszą szczodrobli-
wością N. Króla Imci Pana Miłł. y N. Rzpltcy y przy osobliwszey łasce
y staranności JW. Raczyńskiego Generała woiewodztw Wielkopolskich, iako
miasta tego starosty. Ratusz w strukturze swey staroźytney, lecz dosyć
ozdobny y wspaniały, zdawna w czasie wielorakich nieszczęliwości znacz-
nie zruynowany, teraz co do wzmocnienia fundamentów y zewnętrzney
ozdoby wyreparowany, oraz na nim wieża czyli kopuła, którą w roku 1725
gwałtowne wiatry zwaliły, iuź także co do cicsielskiey roboty, a to podług
abrysu, przez architektów warszawskich i innych approbowanego, icst za-
kończona y dnia dzisieyszego na sam wierzch tey wieży czyli kopuły no-
wo wystawioney orzeł biały z miedzi kształtnie wyrobiony, herb N. Pana
V Rzpltey na piersiach podług zwyczaiu maiący, szczęśliwie za przemysłem
rzemieślniczym przy kapeli na galeryi ratuszowey, nowo kształtnie uformo-
waney, y na ganku wyższym około wieży będąccy rozłożoncy, y przy rzę-
sistym z armat ogłosie iest zaprowadzony. Gdzie przy tym orle iuż za-
prowadzonym, a w wysokości od ziemi blisko na I4<;) łokci wyniesionym,
cieśla, podług dawnego zwyczaiu piiąc wino kieliszkami y zdrowia wy krzy-
ku ąc, też kieliszki za każdego spełnieniem rzucał na ziemię czyli na bruk
w Rynku będący, z których a to 12-tu kieliszków, z tak znacznej wysoko-
ści zrzuconych, cztery całe y nicstłuczone zostały."
*) Chodyński: Kalisz w końcu XVIII wieku w Kaliszaninie z r.
1S79, Nr. 5, 6, 8. Kausch: Nachrichten iiber Polen, II, 166, patrz w to-
mie I, tab. 50.
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. n. 28
354
Piotrków Trybunale zdaleka dobrze się zaprezen-
towE^ Schultz'owi, ale wewnątrz zgorszy! go brudem, opu-
szczeniem i ubóstwem dzielnicy żydowskiej, która zresztą
znajdowała się po za murem 'miejskiem. Domy, szczególnie
Zamek w Piotrkowie.
iZ nalurjr i;sow*ny w roku isis przci T>d. Kanona)
W rynku, mają szczyty gotyckie spiczaste. „Zresztą znalazłem
to miasto wcale ożywionem; w istocie należy ono do naj-
zamożniejszycłi w tej olcolicy *). Niedaleko od murów miej—
-) Schultz: Reise eines Licn^ndcrs IV, 203.
355
skich wznosił się w-j-soki dwupiętrowy, prawie kwadratowy
32—35 łokci zamek, który niegdyś służył za rezydencyę Ja-
giellonom, podczas pobytu ich na sejmacti piotrkowskich, oto-
czony kanałem, przez który prowadził most na palach dębo-
M £
wych. Grube mury jego poczerniały od starości, ale stoją
jeszcze do dziś dnia; zniesiono tylko trzecie piętro i pokru-
szono wspaniałe futryny kamienne od okien ozdobnych, rzc-
ibionycłi, o trzech kwaterach, w stylu włoskim. Na dole mie-
356
ścily się jeszcze sąd grodzki i archiwum, w piwnicach kar-
czmarze szynkowali piwo starościńskie, ale wyższe piętra nie
były mieszkalne w r. 1776, okna po większej części deskami
pozabijane, schody zawalone rumowiskiem; tylko dach wysoki
piramidalny znajdował się jeszcze w dobrym stanie i unosił
orła srebrnego ze złoceniem po brzegach *). Dokoła zamku
rozsiadła się dzielnica żydowska, zapewne pod opieką urzędu
starościńskiego; opodal starostwo i wójtowstwo nosiły już ce-
chę wieśniaczą. W środku miasta, w rynku, stał gmach je-
dnopiętrowy czworoboczny z okrągłą wieżą dla odsiad3^vania
kary i n fundo. Gmach ten, zwany ratuszem, był miejscem
posiedzeń trybunału koronnego i doznawał opieki Komisyi
Skarbowej: na reparacyę jego wydała 21.000 złp. w dwu-
leciu 1778 — 1780, a w r. 1781 pisała notę do Rady Nieusta-
jącej o zalecenie miastu Piotrkowu, „aby wy reparowany ra-
tusz utrzymywała staranniej". Atoli w parę miesięcy później
wynikł pożar w mieście i w kwietniu 1782 r. Komisya, ze-
sławszy Merliniego, musiała znowu żądać od Rady Nieusta-
jącej asygnacyi 4.000 złp. na nowe reparacyę, które też
w listopadzie były już „zupełnie dopełnione; wtedy oficya-
lista (Chrzanowski, pisarz magazynu tabacznego) otrzymał za-
lecenie, aby czuwał nad „konserwacyą ratusza". Nareszcie
w r. 1792 zadysponowała Komisya temuż pisarzowi, „ażeby
reparacyę ratusza według planu na izb dwie sądowych przed-
sięwziął, jedne izbę na górnem piętrze, a drugą na dolnem,
♦) Szczegółowy opis zamku znajduje się w „Inwentarzu Po-
dawczym starostwa piotrkowskiego do Archiwum Komisyi Skarb. Koron.,
spisanym przez Wojciecha Tarcze wski ego S. G. P. dworzanina Skarbu Kor.
dnia 18/8 1776 roku" w archiwum akt dawnych piotrkowskiem. Dokła-
dniejszy opis oraz plan zamku podaliśmy w Kłosach z roku 1868 Nr. 177.
Obecnie mury z rozkazu gubernatora jenerała Kachanowa zostały przero-
bione na biura wojskowe, ponieważ jednak rozebrano przy tej przeróbce
dach i drugie piętro z największemi i najozdobniejszemi oknami, więc gó-
rujące dawniej nad miastem zamczysko zeszło na lichą kamieniczkę, któ-
rej archeolog nic odnajdzie wśnSd domostw żydowskich.
357
tam, gdzie kurdygarda była, wyreparował, a oraz potrzebne
do izb sądowych sukna na stoły, stołki przysposobił, i ażeby
na dzień 1 maja wszystko w gotowości było". Kazała też
przenieść kaplicę trybunalską z izby górnej do dolnej. Koszt
cały wynosił, jak się zdaje, tylko 1489 zip., bo tyle pisarzowi
zwrócono. Nadto samemu miastu Piotrkowu „na restaura-
cyę" wydano 30.000 złp. w latacłi 1786—1788 *).
Holsche wj^mienia domów 272, w tej liczbie 81 kamie-
nic, cłiociaż pożar poczynił wielkie zniszczenia i 97 placów
stało pustkami; liczba dymów z r. 1788 wynosi 450; Hertz-
berg na początku pruskiego panowania liczył około 3.000
mieszkańców. Gdy porównamy te cyfry z 222 domami, jakie
się znajdowały w r. 1659 wewnątrz murów i na przedmie-
ściacłi, gdy zważymy, iż liczba kamienic (prócz 6ciu kościel-
nycłi) wynosiła tylko 42, przekonamy się, że Piotrków z cza-
sów sejmu czteroletniego był większy i ludniejszy, niż w po-
łowie XVII wieku **).
Na Mazowszu i Podlasiu miasta i miasteczka są bardzo
małe: rzadko które liczy sto dymów. Białystok jest porzą-
dnie zbudowany, liczy około 3.400 głów, ale słjmie tylko
jako rezydencya Jana Klemensa Branickiego, a potem pozo-
stałej po nim wdowy „pani Krakowskiej" (madame de Cra-
covie), wpływowej siostry Stanisława Augusta. Pałac był zwa-
ny przez grzeczność, a raczej przez pochlebstwo „polskim
Wersalem"; miasto miało cztery bramy, białe domy i piękne
aleje prowadzące do pałacu, ale nic nie wiemy o przemyśle
i obrotności handlowej mieszkańców. Siedlce były rezyden-
*) Rachunki sejmowe z lat 1778 — 1780 i 1786 — 1788 w expen-
sie extraordynaryjnej; Pr. Ekonom. A/ 18, str. 221; A/19, sir. 241 i 485;
A/30, str. 492, 1539 i 1854. Gmach znajdował się w dobrym stanie jesz-
cze w roku 1869, kiedy go rozebrano do szczętu dla rozszerzenia rynku
i miejsce, na którem stał, zabrukowano.
♦•) Holsche: II, 353 — 4. Busching: XXII. Hertzberg loc. cit.
Oblata lustrationis Capitaneatus Petricoviensis 1678; originale hujus lustra-
tionis anni 1659, folio 11.
358
cyą hetmanowej Ogińskiej i nic więcej. Siemiatycze, re-
zydencya rozumnej i szanownej Anny Jabłonowskiej, miały
trocłię przemysłu, mianowicie parę fabryk, wszakże z pro-
dukcyą niewielką i niedługowiecznych.
Ale Mazowsze posiadało Warszawę, która więcej była
warta, niż wszystkie miasta razem wzięte w jakiejkolwiek
z trzecłi prowincyj Rzeczypospolitej. W tablicy 50 i uwagacłi
do tejże wykazaliśmy rozwój Warszawy pod względem ludno-
ści, w §. 41 pod względem łiandlu, a w §. 50 pod względem
przemysłu. Potwierdzenie tycti spostrzeżeń znajdziemy w zja-
wiskach, świadczących o rozwoju życia miejskiego, dogodno-
ściach, okazałości, porządku.
Po wojnach szwedzkich i powietrzu morowem z r. 1709
Warszawa znajdowała się, jak wiemy, w stanie opłakanym.
Krakowskie Przedmieście całe przez zawalenie gruzami było
niedostępne; przystęp do Wisły trudny, co sprowadzało dro-
żyznę; wiosną i w jesieni nikt do miasta nie przybywał,
chyba konieczną zmuszony potrzebą; kamienice przynosiły
zaledwo 3 7o » bo handel i przemysł zniknął *). Zamek kró-
lewski opuszczony, znajdował się w stanie do zamieszkania
niemożliwym**), August III bowiem „przebywając w Warsza-
wie, mieszkał we własnym pałacu Saskim"; obok niego mie-
ścił się Briihl w pałacu, noszącym do dziś dnia nazwę Briih-
lowskiego (ob. str. 363, 365).
Pierwsze prace około uporządkowania miasta podjęte
były przez marszałka w. k. Franciszka Bielińskiego (1742 —
1766) i zostającą pod jego zwierzchnictwem Komisyą Bru-
•) F. M. Sobieszczańki: Rys historyczno - statystyczny m. War-
szawy, 1848, str. 75 — 76.
**) Naruszewicz mówił o Warszawie. „Stanęła za książąt Mazo-
wieckich— ale teraz nikt mi nic pokaże cegiełki z murów książąt Nec locus
ubi Troja fuit. Zygmunt August wyznacz3'ł tu miejsce sejmów, ale następ-
cy jego rzadko tu mieszkali. Henryk nie był tu, Stefan mało mieszkał, Mi-
chał we Lwowie fj), Jan III w Żółkwi, Augustowie w Dreźnie najwięcej
przesiedzieli\ (Dz. Czyn. S. G. W. sesya 172 z d. 13/10 1789).
. J
359
kową przy pomocy prezydenta Starej Warszawy Dulfusa:
oczyszczono, brukowano, rozszerzano ulice i place, kanały
dawne restaurowano, nowe założono *); Bieliński założył
nową jurydykę „na Bielinie" (ulice Marszałkowska i Królew-
ska). Wszakże w cłiwili obioru Stanisława Augusta Warszawa
■zacłiowywała jeszcze swój kształt dawny, całkiem niepodobny
do dzisiejszego: składała się z obwiedzionego murem Starego
Miasta i łączącej się z nim Nowej Warszawy (tuż za bramą
>i'owomiejską); oddzielnie w znacznej odległości zaczynała się
założona w połowie XVII w. jurydyka Leszczyńskicłi, Leszno,
jeszcze dalej „miasto Grzybów" z oddzielnym ratuszem; od
Zamku szło Krakowskie Przedmieście, które w istocie na tę
nazwę zasługiwało, ponieważ z końcem jego ciągnęły się już
pola uprawne, wśród którycłi piętrzyły się zwaliska dawnego
zamku książąt Mazowieckicłi, Ujazdowa. Swoje tedy jurydykę
zakładał Bieliński w czystem polu. Tylko za Żelazną Bramą
ogrodu Saskiego stało kilka domków; w jednym z nicłi mie-
■ściła się założona w r. 1724 pierwsza kawiarnia z bilardem
niejakiego Meierłiofera. Jeszcze w r. 1793 plac za Żelazną
Bramą był biedny, brudny, niebrukowany; odbywał się na
nim targ zboża i siana **).
*) Pamięć prac swoich uwiecznił Bieliński figurą Ś-go* Jana Ne-
pomucena, stojącą obecnie na placu Trzech Krzyżów (Śgo Aleksandra)
i napisem może zbyt dramatycznym: „D. O. M. Per Te, Joannę Nepomuce-
na, opus publicum lithostratorum et colluviariorum Varsoviae, superatis spre-
tisąue hominum et vulgi injuriis, coeptum et continuatum, Te, bonae famae
patrono et vindice. Franciscus Bieliński D. D. D." A na drugiej stronie:
,Lege Ordinum Regni 1685 sub Joannę III lata, Augusti II et Augusti III
regiis auspiciis, Francisco Bieliński Supremo et Georgio Mniszech Curiae
Regni Mareschalcis... Varsavia... Sumptu Reipublicae et in Urbe possesso-
Tum plateae viacquc ampliatae, stratae, ornatae; lithostrata et colluviaria an-
tiqua instaurata, nova erecta et continuata neccssitati, honestati, commodo
et decori publico. Kelicitati principis. Memoriae temporum Anno MDCCLII*.
O jakich to zniewagach ,od ludzi i gminu" wspomina marszałek? Nie-
wiemy.
**) Magier: Estetyka m. Warszawy str. 5. Schultz: Reise cincs
Lieflanders I, 1 1 5.
360
Pomiędzy pałacem Saskim i Briihlowskim a murami
miejskiemi, na miejscu dzisiejszego Teatru, stal obszerny pię-
trowy gmach przez Maryę Kazimierę w XVII w. wzniesiony,,
zwany Mary wiłem (ob. str. 169). Stał się głównem siedli-
skiem łiandlu żydowskiego; z czasem panował w nim ructi,
gwar ciągły, niecłilujstwo, znajdowały się sklepy, stragany
i łiotel, w którym jednak mieszkania ani przyjemnemi, ani
nawet bezpiecznemi od złodziei nie były. Zresztą liotel po-
wstał już później w okresie drugim badanej przez nas epoki.
Sejm konwokacyjny wydał trzy ucłiwały, dotj^-czące
miasta. „Ponieważ się przy mieście naszem stołecznem War-
szawie wiele placów po części pustycłi, częścią drewnianemi
budynkami zabudowany cłi znajduje", przeto pozwołono Tep-
perowi, kupcowi m. Poznania, kupować place dla budowania
domów ozdobnycłi, lub szpicłilerzów zbożowycłi. „Gdy zaś
miasta Nowa i Stara Warszawa, rezydencya królów, z okazyi
gęstycłi w rynkacłi i po ulicacłi domów drewnianycłi często
nieszczęściu ognia podpada", przeto nakazano, aby rynki
i place od domów drewnianycłi, klitek, jatek, wolne i nieza-
budowane były *). Od czasu, kiedy lody uniosły podziwiany
przez cudzoziemców most Zygmunta Augusta i Anny Jagiel-
lonki, przeprawa przez Wisłę odbywała się na promach; sejm
konwokacyjny kazał teraz na nadchodzącą elekcyę sporządzić
most kosztem Rzpltej i takowy na zawsze utrzymywać. Ko-
misya Skarbowa Kor. uformowała niezwłocznie milicyę mo-
stową, czyli kompanię pontonierów na Wiśle, ze 102 ludzi
złożoną, pod komendą inżyniera l^pltej kapitana de Woyten
i na elekcyę zbudowała most, ale przed zimą zebrano go
i nie wystawiono później z wiosną; prowadzono tylko jakieś
roboty celem zwężenia koryta Wisły od strony Pragi, prze-
prawa zaś odbywała się wciąż na promie. Z uchwały sejmo-
wej r. 1775 dowiadujemy się, że owa konstytucya konwo-
kacyjna „dla zapadłej krajowej rewolucyi skutku swego wziąć
•) Vol. Leg. VII, fol. 372, 85 (str. 164, 45).
361
nie mogła, teraz zaś dla upadłych intrat skarbowych kosztem
publicznym wystawiony być nie może". Przyjęto więc pro-
pozycye Adama Ponińskiego i wydano mu przywilej na po-
bieranie mostowego. Kosztem tedy Ponińskiego, jako dzier-
żawcy, stanął most łyżwowy, który w d. 8 października 177i>
r. do użytku publicznego oddanym został*).
Tenże sejm nakazał, „aby rozpoczęta fabryka zamku
kontynuowana i podług podanych abrysów do należytej do-
skonałości przywiedzioną była; także pokoje, które już dotąd
są dokończone ku wygodzie przyszłego króla obiciami i in-
nemi rekwizytami przyozdobione były**. Rozszerzono nawet
zamek przez zakupienie przylegających dwóch placów **). Od-
tąd długo i dużo pracowano nad przyozdobieniem siedziby
króla i sejmu. Robotami kierowali budowniczowie Fontana
i Merlini; Rubicki urządza ogród zamkowy (od Wisły) na
sklepieniach, pod któremi do dziś dnia mieszczą się stajnie.
Komisya Skarbowa zakupiła od biskupa Krasińskiego
i od d. 1 stycznia 17ó6 r. w posiadanie objęła paląc tak
zwany „Krasiński", który odtąd zwał się pałacem Rzeczypo-
spolitej i stał się siedliskiem całego prawie rządu krajowego;
mieściły się w nim bowiem Komisye Skarbowa i Wojskowa,
jurysdykcya marszałkowska (później Komisya Policyi), sądy
Asesorskie, a z czasem niektóre departamenty Rady Nie-
ustającej i Komisya Edukac^-jna z kancelaryą i kasyerem
swoim generalnym, kapitanem Lelewelem, ojcem znakomitego
badacza dziejów, Joachima. Z rozkazu Komisyi Skarbowej
i podług zatwierdzonych przez nią abrysów, ogrodnik Chry-
styan Knakfus już w r. 1766 zajął się „zasadzeniem i wy-
•) Pr. Ekon. A 1, str. 41, 42; Ą 12, str. 856; Rachunki Sej-
mowe księgi Nr. 88, dział IX percepty p. t.: „z mostu i przewozu" oraz
XIII expensy p. t.: Na repcracyę mostu etc; księga Nr. 91, dział VII per-
cepty p. t.: Przewóz pod Warszawą i XI\' ekspcnsy p. t.: , Prze wóz, tamy
i drogi publiczne. Vol. Leg. VIII, fol. 205 (str. 125).
**) Rafałowiczowskicgo i Rowennowskiego. Vol. Leg. VII, fol. 102,
str. 52.
363
porządzeniem ogrodu", który istnieje do dziś dnia pod nazwą
ogrodu Krasińskich. Knakfusowi dano kontrakt na trzy lata
i zapiatę w kwocie 14.000 ^^ .,j^
tj-nfów (17.733 zip. gr. 10.) JH /S
Do ogrodu przytykały dwór-
ki od ulicy Ś-to Jerskiej, na All^^n ' M
placu pałacowym budowane "■"'' — ^*
i czynsz do skarbu opłacają-
ce; lecz murgrabia pilnował,
aby ztamtąd nie wyrzucano
śmieci, ani wybijano furtek
bez oddzielnego zezwolenia.
Zresztą ogród oddany byt do
użytku publicznego; w roku
1769 wziął go w dzierżawę
niejaki Miller, w 1778 niejaki
Szum utrzymywał w nim krę-
gielnią, przy której na gale-
ryi grywała kapela*); potem
cukiernik Wiadrowski rozbijał
w nim namiot ozdobny za
pewną opłatą do kasj' skar-
bowej.
Pałac Saski pozostał w po-
siadaniu rodziny dawnej kró-
lewskiej: mieszkał w nim re-
zydent saski (Essen), konsy-
stowal oddział żołnierzy sa
skicli, ale ogród oddany byl
na użytek publiczny.
W pałacu Kazimterowskim
Stanisław August osadził nowo założona szkolę Rycerską czyli
korpus Kadetów. Zaloż>'ł też nową Jurydykę Aleksandryc.
^■'
•) Pr. Ekon. A/2,
420: .V30, Btr. 65'ł.
F sqq., str. 2'ł3: .\,7, sir. 19ft; A 15, sir.
364
Na tern podobno zatrzymał się wzrost Warszawy z okresu
pierwszego. Zaburzenia krajowe odbiły się na losacłi stolicy:
w r. 1770 „widać było po smutnycli pałacacłi opuszczonycłi
przez magnatów, dziedzińce zarosłe trawą" *).
Zdaje się, że miasto zaczęło się rozrastać, bogacić, w ró-
żne dogodności zaopatrywać w czasie pierwszego rozbioru.
Dla kraju całego była to, jak wiemy, epoka fatalna pod ka-
żdym względem; ale mieszczanie i kupcy warszawscy mieli
niezwykłe zarobki skutkiem długiego, przeszło dwuletniego
sejmowania, konsystencyi wojsk rosyjskicli i pruskicłi w zna-
cznych oddziałacłi, tudzież owycli orgij łiulaszczych, w któ-
rych aktorowie strasznego dramatu starali się tłumić głosy
sumienia i przeczucia sądu potomnycłi pokoleń. Delegacya
poruszała, oprócz układów i urządzeń politycznycłi, mnóstwo
spraw prywatnycłi, pienięźnycłi, a przez nie ściągała wiele
szlachty z prowincyi. Warszawa w r. 1774, według relacyi
przejeżdżającego podówczas cudzoziemca, nie odbijała wcale
na swej powierzchowności klęsk krajowych: tańczono w niej,
śpiewano **), a przedewszystkiem grywano w karty zapamię-
tale. Ambasadorowie dworów rozbiorczych utrzymywali otwarte
i świetne domy, zjeżdżali się cudzoziemcy, artyści, rzemieśl-
nicy, producenci, zbytkownych wymysłów, awanturnicy wszel-
kiego rodzaju; wykwintne pojazdy toczyły się nieustannie po
ulicach błotnistych.
Bo czyż można inaczej wytłomaczyć fakt nagłego po-
dwojenia się ludności? Już w r. 1776 Sułkowski, marszałek
Rady Nieustającej, a zarazem dzierżawca czopowego, przy-
znaje wbrew własnemu interesowi, że liczba mieszkańców
w Warszawie wynosi około 60.000 dusz, gdy na początku
panowania Stanisława Augusta było, jak wiemy, tylko 30.000.
*) Magier: Estetyka in. Warszawy a. 16.
**) List pani Gcoffrin z dnia 11/11 1774 w ^Corrcspondance
inedita de Stanislas Augustę et de Mmc Geoflrin ed. Mouy 1875 roku,*
sir. 477.
Przejeżdżający w r. 1779 Bernouilli mówi wyraźnie, że „od
niedawna Warszawa zmieniła się do niepoznania" . Opis mia-
Pałao BrOhlowskl, r762.
sta, wydany przez Erndtta, przybocznego lekarza Augusta II,
już nie wystarcza! wtedy i księgarz Griill wydał nowy plan,
Blbtlołeka Znluakloh, 1762.
r>'sowany przez majora Hennequin. Znajdujemy też 47 pała-
ców, a w te) liczbie są widocznie nowe na ulicach: Króle-
366
wskiej, Bielańskiej, Przechodniej, Rymarskiej, Nowy Świat ').
W r, 177S Coxe opisuje nam już pałace X. Michała Ponia-
towskiego w Warszawie i Jabłonnej, oraz Powązki Czarto-
Palao GozdiklBgo, 1762.
ryskich. Warszawa robi na podróżniku angielskim wrażenie
wielkiego, ale nieuporządkowanego miasta, ulice są prze-
Palio Radziwlłlowikl, 1762.
stronne, ale źle brukowane, kościoły i gmachy publiczne
obszerne i wspaniałe, pałace arystokracyi liczne i świetne.
") Przy Dyarj-uszu z roku 1776 są adresy wszystkich posłów
sejmowych i senatorów (p. t.: Series ministrów, senatorów i posłów etc);
wybieramy zlqd u-szystkie domy oznaczone nazwą pałaców: I na Kraków-
367
ale największa część domów, szczególnie na przedmieściach^
są to licho zbudowane chaty".
4 Odtąd z każdym rokiem Warszawa budowała sie i po-
rządkowała coraz energiczniej, wzrastała przemysłem i han-
dlem, nęciła przyjezdnych dogodnościami. Dawniej szlachcic
musiał szukać pomieszkania u kogoś ze znajomych lub wy-
najmować mieszkanie w jakimś dworku prywatnym, w ka-
mienicy mieszczanina, w oficynie pałacowej z łaski jakiegoś-
murgrabiego, u księży w jakim klasztorze i t. p. Zjeżdżający
na sejm posłowie otrzymywali mieszkania z dyspozycyi mar-
szałka w. kor. w pałacach lub domach prywatnych. Ordynat
Sułkowski zbudował pierwszy dom zajezdny, zwany Rydzy-
nem przy ulicy Trembackiej pod Nr. 634 zapewne około r.
1776; w r. 1780 dom ten spalił się, a wtedy otwarto ulicę^
skjem Przedmieściu: 1) Czartoryskich; 2) Lubomirskich, zkądinąd wiemy, że
tu był też 3) pałac Radzi wiłowski, odnowiony kosztem dworów rozbioro-
wych na posiedzenia Dclegacyi 1773 roku 4) Panien Wizytek; II na Sena-
torskiej: 5) Małachowskich; 6) Prymasowski; 7) biskupów krakowskich;.
8) Błękitny Drohojewskiego (Grabowskiej?); 9) jenerała Soltenhof; III na
Miodowej: 10) Antoniego Sułkowskiego; 11) Młodziejowskiego biskupa po-
znańskiego; 12) Borcha; 13) Zyberga; 14) Czartoryskiej kanclerzynej w. lit.;.
15) podczaszego w. lit.; IV naPodwalu: 16) Branickiej kasztelanowej kra-
kowskiej; V na Zakroczymskiej: 17) Alex. Sapiehy; 18) Gurowskiego; VI na
Bielańskiej: 19) Rocha Kossowskiego; 20) M. Ogińskiego; 21) Bazylego
Walickiego; VII na Rymarskiej: 22) Potockiego; V^III na Przechodniej; 23) Ra-
dziwiłła; IX na Długiej: 24) Myciclskicgo starosty lubatowskicgo; 25) Lelewela^
X na Żabiej: 26) Bielińskiego; XI na Królewskiej: 27) Bielińskiego starosty
czerskiego; XII na Danielewiczowskiej: 28) Jezierskiego kasztelana łukowskie-
go; X1U na Nowym Świecie: 29) Xawerego Branickiego; 30) Sanguszki; XIV na
Wierzbowej (czyli Wierzbowskiej): 30 Ponińskiego (Briihlowski); XV na
Lesznie: 32) Dzierzbickich; XVI na Franciszkańskiej: 33) Małachowskiego-
starosty oświęcimskiego; XVI na Czarnej: 34) Kauszla; XVII na Zielonej:
35) biskupa kijowskiego; XVIII na Alcksandryi: 36) podkomorzego lubelskie-
go (Dłuskiego?); Miejsca niepewnego: 37) Dembowskich; 38) Dembińskiego;
39; Ossolińskich; 40) Szeptyckich; 41) Superintendenta de Tylli; 42) Szy-
manowskich; 43) Sołłohuba; 44) Hylzena; 45) Platerów; 46) Metropoli-
tański; 47) Pod Gwiazdą zapewne na Senatorskiej; 48) Szaniawskich.
Nowo-Senatorską, ale przykład poskutkował. W ciągu lat
kilku powstają hotele: Niemiecki w Mary\vilu, Klopockie (na
te^Lit:f*]It^:L..Ji
iM
iCS^g
Palae We»ra, 1762.
Bielańskiej), Wareckie na tejże ulicy zapewne, nareszcie
w epoce sejmu czteroletniego najwykwintniejszy Pollera „Pod
iTiiiffUiMfiin 'II II aiiii^^niM^
Collegium Noblllum Plnrćw, 1762.
Białym Orłem" w gmachu, zbudowanym przez Szulca na 'H')- .
maćkiem*), W tym też okresie stanął podług planów Fontany'',
*) Magier: Estetyka m. WarsMwj- n, 23, I; Schullz: Reise^cina J
Liediiiiders.
I (■
rT
»'^*--v- l.\ .■•. ■
fe-.-'
r^
K
4
'
fM •:
"\
*••
[?'&
s,
Ł
'I
olbrzymi szpital „Generalny Warsza'.vski" (Dzieciątka Jezus)
wiekopomne dzieło miłości bliźniego, jaką przejęty był X.
PaUo Hnlizoha, 1762.
Baiidoin, oraz hojnego miłosierdzia ludności stolicy. W.okre-
sie sejmu czteroletniego Warszawa posiadała 1 1 szpitali z do-
chodem stałym 264.157 zip, na rok").
yiŁj.,
nSa
■■.ML'"^^^^
iininininimnininininininnuL
iiininininin lan inininininiii
'^-'■^-*^^"-— 'iinffifrilifff^
';^Pałao biskupa krakowskiego, 1762.
Już okoio roku 1771 ukazały się lektyki, ale podobno
nie wielu miaty zwolenników, bo nosiciele bywali nie trzeź-
•) Sipilalc te są: 1 ) Ś. Ducha przy Paulinach; 2"l Ś. Łazarza; 3) Ś,
Ducha pod imieniem PP. .Marcin Iwnek; 4; Ś. Jana przy koicpiacic; 5) Św.
Bennona; 6) Panny Man-i; 7) IJonifrnlriitt'; R) Ś. Rocha; C, ś. Kazimierza;
10,1 Ś. Krzyia; 11) Dzieciątka Jezus; iRclacya Deputowanych do rewizyi
Komisyi Policyi 1793 r. str. 40.
Wgwnftnne illicjl Polski Karznns. — T. II. U
370
wi. W r, 1779 prócz tych lektyk powozy do wynajęcia ła-
dne i fiakry bardzo nędzne. Ale w r. 1784 zawiązało się
towarzystwo, czyli kompania, czyli entrepryza fiakrów, zło-
żona w większej części z fryzyerów, majętniejszych. Wtedy
Pałao J. KI. Branioklego, 1762.
urządzono kilka stacyi (przy Zygmuncie, przy Ś. Jędrzeju,
na rogu Elektoralnej i t. d.); pisarz, w sklepie jakimś lub
w oddzielnej budce zasiadający, dawa) blaszkę z numerem
i zapisywał godzinę odjazdu; kurs jazdy kosztował złoty,
Pelac Prymatowski, 1762.
godzina 2 złp.; na odległych ulicach były umieszczone żółte
napisy na ceracie: ,Tu kurs skończony" ') MarszfUek w, k.
D. P. 16, 9tr. 242.
1 Liskego, str. 241, 242.
371
zalecał w swojej ,ordynacyi", że kareta ma być piękna, la-
kierowana, trj^ą lub suknem wybita, „konie sprzęgle, jednej
maści, w dobrem ciele, szory z mosiędzem wychędożone,
a stangret porządnie i czysto ubrany, trzeźwy, pilny i jeździć
PbUo Wielopolskich. 1762.
timiejący". W zimie dorożkarze mieli też numery na tylnej
stramicy .sanek. Przepisy te byty zapewne dokładnie wyko-
nywane, albowiem podróżnicy z epoki sejmu czteroletniego
mówią z wielkiemi pochwałami o dorożkach warszawskich *).
PalBO Czartoryskich, 1762.
Około roku 1775, ukazały się pierwsze cukiernie, za-
łożone przez Szwajcarów, czyli Gryzonów, mianowicie: Ro-
*) Ordynacya względem triy mających karety dzienne z dnia 12
kwietnia 1788 przy Dz. Hnndl,; marszałkowie wydawali podobne ordyna-
«ye w latach 1767, 1781, 1783, 1788 i 1792 (patrz Dz. Handl. 1792),
372
by na Krakowskiem Przedmieściu przy Karmelitach i Mini
na ulicy Freta; potem przybywały nowe: Salvetti, Castelmuri
i t. d. ■).
Jeszcze w r. 1779 Bernouilli widział wieie ulic niebru-
kowanych, ale przy rogatkach wymagano od każdego chłopa,
aby tytułem myta przywiózł jeden kamień lub zaplacit 6 gro-
szy na bruki. Nie było te2 miasto oświetlonem i przed ka-
retami pańskiemi zwykle biegli laufrowie z pochodniami. Ale
od r. 1785 wprowadzono latarnie uliczne, które palić obo-
wiązani byli właściciele domów **).
W r. 1779 Ryx, kamerdyner królewski, starosta Piase-
czyński wydzierżawił plac od Komisyi Skarbowej i zabrał się
Pałao Bielińskiego, 1762,
do budowania „teatru m". Gmach ten, od dawna już opu-
szczony przez Melpomenę i Talię, istniał niedawno jeszcze
(1890) na placu Krasińskich, (ob. widok na str. 362), między
Ś-to Jerską i Długą; fasada nie wyróżnia się prawie z pomię-
dzy otaczających go kamienic i nie odpowiada z powierz-
chowności dzisiejszym wymaganiom budownictwa teatralnego,
Ale w owym czasie zadawalniał najwybredniejszych cudzo-
ziemców: sala była obszerna i wysoka, mieściła trzy piętra
1 Liskego: 216; Magi<
373
lóż i paradyz; loże były upstrzone firankami i lusterkami. Za
lożę przy scenie Bułhakow płacił 40 dukatów (720 złp.) na
miesiąc. „Co mówisz na taką cenę? pisał ambasador rosyjski
S i e V e r s do swojej córki. Wszędzie indziej można mieć
piękny dom za te pieniądze". Zresztą znajdował, że muzyka
była dość dobra, pierwszy śpiewak i primadonna śpiewali
Jako tako". Od czasu założenia teatru zapewne weszło w zwy-
czaj zabawiać zapraszane towarzystwo śpiewem; ale panny
owoczesne nie śpiewały, przynajmniej przy gościacłi: trzeba
było wziąć Włocłia *).
Te wszystkie dogodności i przyjemności zwabiały do
miasta wieśniaków; wielu panów zamieszkało stale, ściąga-
jąc z miast zagranicznycłi; przyb>^'ało też dużo cudzoziem-
ców, zwabionycłi łatwością zarobkowania — stanowili oni po-
dobno aż trzecią część ludności miejskiej, jeśli się na do-
myślnej rachubie opierać można. W okresie trzecim War-
szawa niewątpliwie jest już miastem wielkiem, pięknem,
i w rzędzie stolic europejskich podziwianem. Czteroletni po-
byt sejmu przyczynił się nadzwyczajnie do uświetnienia jej.
Ludność zdwoiła się w stosunku do roku 1776, czyli doszła
do poczwórnej cyfry w stosunku do r. 1764 — w ciągu ćwierci
-wieku. Powstało dużo nowych ulic, stanęło przeszło 2.000
nowych domów. „Niech każdy zobaczy, co JP. Szulc bankier
z topielisk Wolskich uczynił i jakie budowle wspaniałe na
gruncie szlacheckim wystawił, gdzie przedtem nikczemne
tylko i smrodliwem żydowstwem napełnione stały chałupy;
-wieleż ten mąż czynny swoim kosztem wybił kanałów! Wie-
leżto dróg błotnistych podniósł! Wieleżto ulic przedtem nie-
przebytych wybrukował!" **). Pobudował podobno 60 domów,
a najw5rtworniej urządził Tłomackie, jakeśmy już wyżej wspo-
*) Pr. Ekon. A/16, str. 162. Magier: 2; Pamiętniki ^Sieversa
w Pana. z XVIII wieku Żupańskiego V, 37.
**) Barss: Bezstronne Uwagi nad mową J. W. Jezierskiego ka-
sztelana łukowskiego (broszura), str. 37.
&..-#i
374
minali. Jezierski, kasztelan łukowski wybrukował ulicę Be-
dnarską, i budował tam swoje domy. Stanęły już podług ry-
sunków Fontany kościół i klasztor Bonifratrów. Były na
ukończeniu Łazienki, wydobyte z błotnistej doliny (budowni-
czy Merlini), tudzież pałac Ujazdowski. Liczba pałaców
w mieście urosła do 80 *), prócz 20 tu wielkicłi domów.
W okolicacli mnożą się ładne pałacyki letnie: Mokotów, Fa-
wory, willa Cłireptowicza pod Bielanami, hr. Tomatysa Włoclia,
który trudnił się grą w karty i na pensyę Ponińskiego kładł
areszt w skarbie, kręcił się przy Stackelbergu, a miał piękną
żonę ex-aktorkę. W tycłi pałacykacłi i willacłi Scłiultz widział
kunsztowne ogrody, altany, groty i t. p. Przyjezdny mógł w mie-
ście znaleźć najrozmaitsze apartamenty do wynajęcia, nawet
z wytwornem umeblowaniem za cenę zwyż 100 dukatów na mie-
siąc. Jednakże przejeżdżając przez Nowy Świat do Łazienek,
trzeba było mijać same prawie drewniane domki i parkany **).
Domów drewnianych było dużo, ale, jak słusznie zauważył
pewien Niemiec, te nie oznaczają w Polsce ubóstwa: „gdy
wcłiodzimy do domu mieszczanina lub rzemieślnika, to się
znajdzie częstokroć urządzenie tak wygodne i o takim świad-
czące dobrobycie, jakiego nie napotykamy w niejednej ka-
mienicy stolic niemieckicłi". Były przecież i nędzne cłiałupy
słomą kryte, baraki z samych desek zbite, w dziwnym kon-
traście stojące obok wysokiego pałacu; płoty łatane obok krat
żelaznych magnackiego podwórza. Ten kontrast uderzał
*) Do wyliczonych wyżej przybyły na Krakowskiem Przedmieściu:
Ogińskiego, Czapskiego, Poniatowskiego Stanisława; na Aleksandryi: Kara-
sia, Gozdzkiej, Dłuskiego; na Nowem Mieście: Branickiego, Załuskiego, Suł-
kowskich, Nuncyusza; na Mazowieckiej: Krasińskich; na Królewskiej: Mała-
chowskich, Ostrowskich; na Senatorskiej: Zamoyskich, Jabłonowskich, Po-
tockich, Pociejowski, Czartoryskich, Blanka, Ogińskich; na Miodowej: Mni-
szcha, Branickiego.
**) Dawny szambelan Stanisława Augusta pisze w roku 1826:
jjJak Nowy Świat teraz jest śliczny. Gdyby to nasz mądry Staś widział!*
Magier: str. 12.
375
wszystkich cudzoziemców, którzy Warszawę opisywali, a inne
miasta widywali: „Może w żadnej stolicy europejskiej, prócz
Petersburga i Neapolu, niema tak ostrej i wyraźnej granicy po-
między mieszkańcami, jak w Warszawie: bogactwo i ubóstwo
pałac i chałupa, oto czem się odróżniają dwie główne
warstwy** *).
Rzeczywistość była od pozoru łagodniejsza. Nie w pała-
cach przecie mieszkali rzemieślnicy i mieszczanie, a tymcza-
sem znajdujemy i spostrzeżenia ogólne, i fakta szczegółowe,
świadczące o zamożności ich **).
O ratuszu m. Starej Warszawy poweźmiemy wyobraże-
nie z dziennika delegatów kamienieckich.
30 listopada JW. Mniszech, marsz. w. k. z kilką panami
orderowymi zasiadał na taksie, która była na Ratuszu w izbie
prezydenckiej, bardzo pięknej, ozdobionej portretami N. Pana
i niektórych senatorów. Malowana. Dwa pająki szklanne z świe-
cami woskowemi białemi kosztowne; stół suknem karmazy-
nowem okryty; krzeseł kilkanaście pięknych; figura Chrystusa
Pana w wielkiej Pasyi ukrzyżowanego; zegar bijący; jeden
stolik na boku mały dla pisarza, drugi opodal dla instygatora.
Warta miejska 30 tu żołnierzy pięknych w mundurach szafi-
rowych, z obszlagami czarnemi, kamizelką i pludrami żółtemi;
pachołków kilkunastu. U prezydenta szyldwach stoi; na Ra-
tuszu kilku. Instygator piękny, strojny i poważny; każda rzecz
w swoim porządku; krucyfiks stołowy osobny; sam corpus
suto wyzłacany; gdzie prezydent zasiada, kałamarz do papie-
rów drewniany kosztowny. Izba wójtowska dość piękna, me-
blowana ze stołem i taboretami; figura Chrystusa Pana, ubi-
*) Schultz: Reise eines Lieflanders II, 117, oraz I, 86. Hol s che:
II, 359. Hubę: w Przewodniku Naukowym i liter, do Gaz. Lwów. 1876,
str. 914.
**) np. Bi ester u Liskego 280, patrz testament szewca Kilińskiego
przy jego Pamiętnikach.
czowanego u słupa; posąg sprawiedliwości z mieczem,
i welonem na twarzy *).
Jakkolwiekby się zresztą wydała naszemu oku powierz-
chowność Warszawy, pewną jest, że dla owoczesnych Pola-
ków i cudzoziemców było to miasto niepospolicie piękne
i ożywione. Jeśli szlachcic wieśniak przyjeżdżał tu po raz
Jan Dekert.
u w kościele Ś. Jana w Warsiiwie, fologral. SI- Bogucki)
pierwszy, to już dostawał zamętu w głowie, a nadziwowat
się i nagapit do s^ia. „Miasto wielkie, zastępujące brzegi
378
Wisły, jakby jaki las; czerwone dachy, kominy na domach
wysokie równo z kościołami; ludzi nie widać boso; nikt
wzroku nie spuszcza na ziemię; każdy z miną wesołą, ubrany
jak u nas w niedzielę. Tłum snującego się ludu i przejeżdża-
jących karet robił mi ustawicznie ciekawością roztargnienie *).
Na rynkach tłok; koło Św. Krzyża zrana w święto ani prze-
jechać, ani przejść nie można" **). Ale i cudzoziemcy piszą:
„Zdumiewać się można nad mnogością pałaców gustownie
i wspaniale wybudowanych... są one wielkie, trwałe i piękne^
wnętrze zupełnie odpowiada powierzchowności ich: ogrody
ozdoby sal i pokojów, umeblowanie, zbiory obrazów, r^^cirk
i t. d. świadczą o bogactwie i zamiłowaniu sztuki ich wła-
ścicieli... Najpiękniejsze gmachy są nowe... te nowe pałace,,
klasztory, kościoły są wystawione w najlepszym i najszlache-
tniejszym stylu"! „W żadnem mieście europejskiem nie ujrzysz,
tyle powozów w ruchu; w dniu, kiedy jest posiedzenie sejmu^
albo bal, naliczysz ich więcej w ciągu jednego dnia. niż.
w Berlinie we cztery tygodnie". „Co do przepychu i wygody
życia, chyba tylko Wiedeń może się równać z Warszawą" ***),.
Skarżono się tylko powszechnie na drożyznę.
Oglądając się na ogół zebranych w niniejszem para-
grafie rysów, przychodzimy do wniosku, że wszystkie miasta
znaczniejsze, które z warunków ekonomicznych mogły brać
udział w ruchu handlowym i przemysłowym, wzrastały w lu-
dność i zamożność w okresach drugim i trzecim, a cudowna
metamorfoza Warszawy jest uderzającym i niezbitym dowo-
*) Jarosz Kutasiński (ks. Jezierski): Uwagi nad stanem nic-
szlacheckim w Polsce 1790, str. 37.
•*) ,,Okno otworzywszy w izbie, fetorek salcesonów albo zdech-
łych ryb do izby ciśnie się*, mówi żądający nowych porządków miejskich
autor broszurki p. t: Myśli patrzącego przez okno na ulicę w War- -
sza wie 1791 roku.
*♦*) Polen zur Zeit der zwey letzten Theilungen I, 223 — 224-^ -
Schultz: Reise eines Lieflandcrs I, 126. Bi ester u Liskego: Cudzoziemc}!^^
w Polsce, str. 280.
379
dem rozwoju, ruchu, postępu w społeczeństwie, któr}' uwy-
datni się oczom naszym jeszcze w^Taźniej, skoro zechcemy
sobie przypomnieć ową nieruchomość, ów zastój, ów krańco-
wy konserwatyzm, jaki stanowi! charakterystykę poprzedza-
jącego epokę Stanisławowską stulecia.
52. Lepszym tedy, niż kiedykolwiek w ciągu XVII
i X\1II wieku, był stan miast; swobodnie już poruszali się
mieszczanie, pozbywała się uprzedzeń zadawnionych szlachta,
lubo w prawodawstwie sprawa miejska nie uczyniła żadnych
postępów, kiedy się rozpoczął sejm czteroletni.
Hasło reformy państwowej, wymówione w izbie, rozle-
gające się po Warszawie, z niepospolitą siłą rozumowania
i stylu wyrażone w druku przez Kołłątaja *), dało pochop
mieszczanom do upomnienia się o podeptane prawa swoje,
oraz o nowe instytucye, któreby ich potrzebom i wymogom
sprostały. Inicyatywy, podobno za tajemną radą X. Hugona
Kołłątaja, podjął się Jan Dekert, prezydent m. Starej War-
szawy, którego nazwisko napotykaliśmy w wielkich przed-
siębiorstwach skarbowych (np. w spółce tabacznej z Blan-
kiem i Rafałowiczem a którego portrety wyobrażają w aksa-
mitach i koronkach. Na jego wezwanie zjechało do stolicy
269 deputowanych od 141 miast królewskich z Korony i Li-
twy i podpisali na Ratuszu miejskim „Akt zjednoczenia miast**
w dniu 24 listopada 1789 r. „My obywatele miast koron-
nych i W. X. Litt., mówią oni na wstępie, aktowi niniejszemu
przytomni, imieniem naszem i całej powszechności miasta
•) Listy A nony ma do St. Małachowskiego etc. część III, 1788,.
Warszawa. Gro 11 r.a str. 200 i 201 czytamy: „Tylko dwa stany, to jest:
dziedzice ziemscy i miejscy składać u nas powinni majestat rządu. Izba
miejska niech się nazywa Izbą Niższą, Izba ziemska Wyższą; obie zaś^
stanowić powinny sejm trwały". Bojaźliwsze są propozycye dzieła p. t.:
Myśli polityczne dla Polski (1789. Warszawa, w drukarni Wolnej),,
które było podobno wydane z natchnienia Stanisława Augusta i zawierało
program jego owoczesny (X. Kalinka: Sejm czteroletni 1880 I, str. 312).
1 tu wszakże czytamy, że „miasta powinny reprezentantów i ziemie posia-
dać", to jest: mieć prawo kupowania dóbr ziemskich (str. 91, 96).
380
które nas do tej stolicy Królestwa Polskiego wysłały z zu-
pełną mocą łączenia wspólnycli starań o zjednanie u Najjaś.
Króla IMci, Pana naszego Miłościwego i u Najjaś. Stanów
Rzpltej tycti względów, któreby stan nasz do tego stopnia
pomyślności przyprowadzić mogły, w jakimbyśmy tak dziel-
nie do pomnożenia sił, potęgi i wzmocnienia tej kocłianej oj-
czyzny naszej przyczyniać się mogli, jak sobie tego najtro-
skliwiej życzymy... Rozważywszy prawa tak szczególne miast,
jakoteż ogólne cklemu stanowi naszemu miejskiemu służące,
zostaliśmy przekonanymi, jak względnym w czasie najw>'ż-
szego potęgi swojej stopnia był rząd krajowy na los stanu
miejskiego i jak obszerne za to z dostatków tegoż czerpał
pomoce, a porównanie dawnego czasu z późniejszym dało
nam poznać, iż w tej samej gradacyi, w jakiej siły narodu
wątleć, w takiej nam służące prawa i zaszczyty słabieć za-
częły. W dzisiejszym tedy czasie pragnąc, aby te, które do-
tąd w spokojnem używaniu dzierżymy, jako i te, które siła
oddzielnych jurysdykcyi przytłumiła, a z czasem w niepa-
mięć podała, w nowym rządu przyszłego układzie na nowo
odżywionemi zostały; przedsięwzięliśmy zjednoczyć umysły
nasze w celu wzajemnej pomocy tak, iż jednego miasta in-
teres publiczny powinien być odtąd interesem wszystkicłi
miast tak koronny cłi, jako i W. X. Litt." A ponieważ w tym
czasie właśnie rozwijała się już rewolucya francuzka, w któ
rej stan „trzeci" górującą zaczynał grać rolę, przeto mieszcza-
nie polscy pośpieszają uspokoić obawy sejmu takiemi słowy:
„oświadczamy przed Bogiem, skrytości serc ludzkicti przeni —
kającym i całym światem, iż dla Najjaś. Króla Imci Stani —
sława Augusta, łaskawie nam panującego, i dla Najaś. Sta —
nów Rzpltej nieskażoną wierność i poszanowanie zacłiowujte:-
my i na zawsze zacłiować pragniemy, że żadnego takiego
kroku przedsiębrać nie cłicemy, któryby spokojność wewnę-
trzną w czemkolwiek naruszał... a ręce i majątki nasze na
obronę ojczyzny i jej całość z szczerą ofiarujemy cłięcią* *).
^) Zbiór praw, dowodów i uwag etc. na początku.
381
Deputowani ci, z Dekertem na czele, w czarnych su-
kniach, ze szpadami u boku, karetami, których było z górą
50, przyjechali na zamek d. 2 grudnia o godzinie 9-ej zrana
dla wręczenia królowi memoryału, ozdobnie wykrukowanego
(„barwianego**). Król przechodził koło nich do sali sejmowej.
Idąc zaś i podając rękę do pocałowania, zawołał prezy-
denta do siebie, mówiąc: „Mości panie Dekert, podaj Waść
Pan wszystkich delegowanych, jak się zowią i których miast" —
Odpowiedział prezydent: „Są wszyscy, N. Panie, podpisani na
memoryale, każdy z imienia i miejsca swego". Ruszywszy
z zamku pojechali wszyscy tąż samą paradą przez Senatorską
ulicę do JW. Małachowskiego marszałka. Ztamtąd do Xcia
Sapiehy konf. litt. marszałka. I dla nich mieli przygotowane
egzemplarze barwiane. Ze zwyczajnymi zaś udali się do pa-
łacu zwanego Krasińskich, gdzie się sądzą sądy asesorskie,
do Małachowskiego kancl. w. k., który pod tę porę nie był
u siebie, ale na sądach i tam... temuż, siedzącemu przy sto-
liku oddał szl. Dekert p. S. W. memoryał. Kanclerz odpo-
wiedział te słowa: „Kiedy N. Pan łaskaw jest na miasta i na
delegatów z tych, za cóż kanclerz ma odmówić W. Panom
swoją łatwość, który to czyni, co N. Pan pragnie; upewniam,
^ im będę asystował tak, jak najmocniej będę mógł". Na
ostatku byli jeszcze u podkanclerzego *).
*) Delegacya m. Kamieńca w Bibl. W ars z. 1886 I, str. 16. To
urzędowe sprawozdanie szlachetnych Ignacego Deprekalewicza i Jana Sza-
hina magistratowi swemu usuwa stanowczo błędną opowieść Kitowi cza
o posłuchaniu w izbie sejmowej i odczytaniu memoryału przed Stanami
przez samego Dekerta, powtórzoną przez Juliana Bartoszewicza (w En-
cyklopedyi Orgelbranda większej: , Dekert*) oraz przez J. I. Kraszew-
skiego (Polska w trzech rozbiorach II, 200), a słusznie zakwcstyonowaną
przez X. Kalinkę (Sejm czteroletni. Kraków 1880 f, 507). Ku mocniejsze-
mu stwierdzeniu istoty faktu powołamy się jeszcze na korespondencye z d.
9/ XII o wizycie mieszczan u marszałka Sapiehy i z dnia 23/ XI I o odezwa-
niu się xięcia Adama Czartoryskiego: „Jako poseł nie wiem, czyli jest jaki
memoryał m. Krakowa, lub Warszawy, bo żadnego w tej izbie czytanego
nie słyszałem*. (W Bibl. Uniw. Wars z. manuskrypt nr. 674). Przed 2
382
Jedno miasto Kraków oddzielało się od wszystkich i do-
ręczyło memoryał "swój kanclerzowi za pośrednictwem pleni-
potenta swego Gepperta.
Zjazd liczny w Warszawie, uczta w ratuszu i illumina-
cya, „czarna procesya mieszczańska", wzmianka o zagranicz-
nycli (francuzkich) rozruchach i „o prawie natury" umiesz-
czona w memoryale — wszystko to drażniło ludzi staro-szla-
checkiego sposobu myślenia, a nawet budziło w nich obawy
i podejrzenia. Ale większość sejmowa innym już była oży-
wiona duchem. Dnia 15 grudnia, gdy sekretarz sejmowy
odczytał projekt podatkowy co do miasta Warszawy, Ku-
fo 1 i c k i, poseł inflancki, zabrawszy głos, przekładał nierząd
dawny, upadek miast, potrzebę dźwigania ich z gruzów, przej-
ście mieszczan na łono ojczyzny, uczynienie dla nich spra-
wiedliwości wiekami oczekiwanej; popierając żądania me mo-
ry ału Dekertowskiego, mówił, iż „wolność i chęć służenia
ojczyźnie nie jest to monopolium żadne, ale istotne całego
ogółu dobro". Z opozycyą wystąpili dwaj senatorowie: wste-
cznik ograniczony Zieliński, kasztelan biecki i... znany
już chlubnie na polu przemysłowem Jezierski, kasztelan
łukowski. Pierwszy naganiał śmiało postępek Dekerta, że
ten „ważył się mimo wiedzy pieczętarzów... listy okólne po
miastach rozpisać, tymi kilkudziesiąt mieszczan do Warszawy
grudnia delegaci kamienieccy w interesach swojego miasta przedstawiali się
królowi już dnia 23 listopada w sali ,o 32 słupach*. Wtedy „X. Pan tyl-
ko spojrzał na nas i poszedł gankami do izby senatorskiej*. Wszyscy zaś
delegowani miast znajdowali się dnia 25 listopada w rocznicę koronacyi na
pokojach królewskich, wśród wielkiego natłoku senatorów, ministrów i woj-
skowych. Stali uszykowani wie dwa szeregi w jednakowych czarnych „mun-
durach" ku podziwowi panów i dostojników. „Wychodzi N. Pan; trzech
marszałków uprzedziło go z laskami; dawał nam wszystkim z obu stron
całować ręce z ukłonem. Nadszedł na nas i, spojrzawszy na Deprekalewi-
cza i poznawszy go, uśmiechnął się, mówiąc: „Kamieniecki!* On odpowie-
dział: „Tak jest, N. Panie!* Prosto poszedł król Jmć na mszę. (op. cit
str. 11\
383
sprowadzić, a potem nadto śmiały memoryał nieprzyzwoicie
podać". Jezierski również karcił postępek prezydenta, radził,
aby żądania mieszczan były do kanclerzów przyzwoicie po-
dane; punktem zasadniczym jego opozycyi było mniemanie,
iż dla miast potrzeba chleba i rządu wewnętrznego, nie zaś
nowycłi wolności; żądał więc reform ekonomicznych!, ale nie
politycznych!. Wywiązała się następnie żywa walka. Su cli o -
dolski i Walewski popierali tylko prośbę Krakowa, Bu-
trymowi c z widział niewłaściwość zajmowania się preten-
syami miast w cłiwili, gdy sejm o przymierzu z Prusami za-
myśla, „bo gdyby miasta nasze zyskały wolność, lud zagra-
niczny do Polskiby się cisnął, a toby mogło obrazić sąsia-
dów naszycłi". Za to Ma tusze wic z usiłował przejednać
gniewy na Dekerta, wołając, aby do szczęścia ludności, wina
kilku ludzi nie była tamą, a Gutakowski, poseł orszański
dowodził konieczności, aby Rzplta wymierzyła miastom spra-
wiedliwość. Rozprawy ciągnęły się jeszcze przez dwa po-
siedzenia. Nawet Stanisław Potocki, poseł lubelski,
brat Ignacego, jeden z najwybitniejszych! ludzi w stronnictwie
reformy, powiadał, że „nigdy na to nie pozwoli, aby miasta
miały wchodzić do prawodawstwa polskiego". Ale K u b 1 i c k i
i Chreptowicz dzielnie się za mieszczanami ujmowali.
S u c h o r z e w s k i, poseł kaliski, nie dał się jeszcze przekonać,
bo mówił: „wprawdzie stan szlachecki jest stanem prawo-
dawczym, ale nie może tylko równą dla każdego wymierzać
sprawiedliwość, bo dobre mienie stanu miejskiego jest ogól-
nem dobrem całego narodu; aby mu było najlepiej, radzić na-
leży, ale go kazić nie przystoi". Zacnie przemówił podkan-
clerzy G a r n y s z: nie podnosząc, jako pieczętarz, urazy urzę-
dowej, uspakajał owszem izbę, że „mieszczanie warszawscy
nie mieli innego celu, jak poprawienie biednego losu swego
i że ich sama miłość kraju na to sprowadziła miejsce, ale
nie żadna krnąbrność". Słowa te wywarły dobre wrażenie;
zaraz też sejm jednomyślną uchwałą z d. 18 grudnia odesłał
sprawę miejską do oddzielnej deputacyi, którą natychmiast
wybrał z osób, mieszczanom życzliwych. (Weszli do niej Gu-
t
384
takowski orszański, Mikorski kaliski, Kicki chełmski, Brzo-
stowski trocki posłowie, a z senatu Felkierzamb, Ożarowski
i biskup Okęcki, jako prezydujący). Była to decyzya pożą-
dana i dla mieszczan zupełnie pomyślna *). Przysłuchiwali
się tym rozprawom delegaci miast, ale tylko z galeryi, jako
arbitrowie, a pod koniec grudnia rozjechali się do domów,
„tak dla wyexpensowania się, jako i słabości z smrodliwej
aury".
Przed tą deputacyą „do miast naszych królewskich**
stawali teraz przedstawiciele stanu miejskiego z Korony i Li-
twy w towarzystwie trzech prawników: Mędrzeckiego, Barssa
i Grabowskiego. Na każde posiedzenie przynosili oni nowy
memoryał: 1) zbiór praw, dowodów i uwag, z treści tychże
wynikających, stanowi miejskiemu ex juribus municipalibus
służących z wyszczególnieniem tych traktatów, konstytucyj,
dowodów, które świadczyły o udziale mieszczan w prawo-
dawstwie i obiorze królów; 2) o potrzebie przywrócenia mie-
szczanom praw oddzielnego stanu i przypuszczenia posłów
*) Dz. Cz. S. G. w. sesye: 206 z dnia 15/12, 207 z dnia 17/12
i 208 z dnia 18/12 1789. Deleg. m. Kamieńca, str. 21, 23. X. Kalinka
(Sejm czteroletni 1880, str. 503—509) za wiele wagi przydał stronie ane-
gdotycznej tego faktu, np. że Branicki z Kurdwanowskim siedział przez
cały wieczór 25 listopada z nabitymi pistoletami; że Sapieha na balu ratu-
szowym nizko kłaniał się Dekertowi przez obawę szubienicy; że domagano
się, aby sprowadzoną była kawalcrya narodowa dla ukończenia buntu mie-
szczańskiego i t. p., za mało zaś wagi przyznał wypadkowi rozpraw sejmo-
wycłi, gdy zamkął swe opowiadanie słowami: ,Tak się odbył pierwszy akt
dramatu, który jeszcze półtora roku miał czekać na rozwiązanie**. W gru-
dniu 1789 roku nic więcej nic było do zrobienia, gdy żądania mieszczan
były sformułowane tylko ogólnikowo, gdy projekt do prawa tak skompli-
kowanego nie był gotów i nie mógł być zrobiony na poczekaniu. .Właśnie
potrzebną była deputacyą, czyli, jak się mówi teraz, komitet parlamentarny,
do wypracowania projektu i tę wysadzono. Przy sposobności prostujemy
też pomyłki na str. 503 i 504 w mowie będącego dzieła: Fr. Barss był ni
bankierem, lecz prawnikiem; monopolistą tytuniowym i to już m'e w roki^
1789 był Rafałowicz nie zaś Rafanowicz; na akcie związku podpisało si
nie 60 ale 141 miast.
i
385
miejskich do sejmu; 3) o rozciągnieniu na mieszczan prawa
nietykalności osobistej (neminem captivabimus); 4) o urządze-
niu najwyższego sądu apelacyjnego dla mieszczan z ich udzia-
łem; 5) o potrzebie uwolnienia miast od jurysdykcyi staro-
stów; 6) o potrzebie przywrócenia mieszczanom prawa pose-
syi dziedzicznej dóbr ziemskich; 7) o potrzebie uchylenia
praw, przywiązujących ohydę do stanu miejskiego; 8) nare-
szcie wypis osób prześwietnego stanu rycerskiego, które pra-
wo miejskie przyjęły. Te wszystkie memoryały są redago-
wane gruntownie, z uwzględnieniem rozwoju historycznego
każdej kwestyi, z argumentacyą prawną, z poglądami eko-
nomicznemi i politycznemi, z zaznaczeniem żądań punktami.
Obecnie „zbiór" ten posiada wysoką wartość naukową dla
historj'ka i prawnika.
Wszczęła się teraz nader żwawa, namiętna polemika
broszurowa. Barss wydał: „Uwagi bezstronne nad mową
JW. Jezierskiego, kasztelana łukowskiego, miana na sejmie
dnia 15 grudnia 1789 roku przeciwko mieszczanom". Odda-
jąc mu hołd jako znakomitemu obywatelowi, twórcy tylu fa-
bryk i patryotyzmem wsławionemu mężowi, spiera się z nim
ostro: „Porównanie Warszawy do austeryi dosyć jest trafne...
lecz taka austerya, która rządowi około 3,060.000 na rok
<:zyni, powinna nietylko jednego senatora ale całej Rzpltej
ciągnąć uwagę... Podobieństwo gąbki, do miast stosowane,
^odne jest arystokraty, lub samoistnego despoty... Alboż to
<lo samej szlachty, która ledwo trzydziestą część składa naro-
-du, Polska cała należy? Ta cząstka arystokratyczna cóżby
-sama znaczyła? Byłaż sama wolną? Nie podlegałaż sromo-
tnie cudzemu mocarstwu? Więc żeby się istotnie i wolną,
i potężną stała na zawsze, z innymi stanami ściślej przez
udzielenie im swych swobód i korzyści zjednoczyć się powin-
na... Wole 500.000 a dajmy i miliona ludzi nie składają woli
pięciu (?) milionów osób, a zatem mniejszość, nie mająca peł-
nomocy od większości, prawa jej przepisywać nie mocna, ani
zwać się narodem". Wykazując zasługi mieszczan: Szulca,
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. II. 25
386
Teppera, Blanka powiada: „Cenię ja więcej ofiarę jego (Blan-
ka) 50.000 Rzpltej uczynioną, niż milion dany od pana z łu-
pów ojczyzny... Nie obawiaj się, świetny senatorze, aby obok
ciebie brudnego posadzono rzemieślnika, mają miasta ludzi
dosyć oświeconych, nie są bez prawników i literatów, którzy
choć pod najprzykrzejszym rządem do wszelkich przypuszcze-
ni są urzędów, a tu z tłuszczą narodu zmieszani, podług swej
zdatności ojczyźnie służyć nie mogą" *).
Jezierski mocno był broszurą dotknięty. Nietylko po-
wtórzył swoje twierdzenia w broszurze: „Wszyscy Błądzą"
i opatrzył „pisarzy warszawskich" rubasznym konceptem, ale
długo opierał się nobilitacyi Barssa, powiadając: „przeciwka
mnie samemu pisał" **).
„Glos miast i miasteczek Litewskich do Najj. Stanów,
kreśląc szkodliwe skutki uchwały z roku 1776, doprasza się
w skromnych wyrazach, aby magdeburye i magistraty, wów-
czas zniesione, przywróconemi były ***).
Pełną gryzącej goryczy jest broszura p. tyt.: „O d p o
wiedź Woyta na zarzuty burmistrza". Za pomocą obfi-
tych cytat historycznych i prawnych wyświetla krzywdy^
przez szlachtę mieszczanom zrządzone, krytykuje konstytucye
z lat 1768 i 1776 miast dotyczące, w końcu skarży się na
zadawnioną pychę szlachty i pogardę dla innych stanów.
Opowiada sposobem przykładu, że pewien syn popa unickiego
nauczył się łaciny, francuzkiego, rysunków, geometryi i był
guwernerem, czyli „dyrektorem" w jakimś domu szlacheckim.
Przybyły w gościnę jakiś wysoki urzędnik, poznawszy się
z owym dyrektorem, podziwiał jego wykształcenie, a zarazem
oświadczył, że to mu do niczego nie posłuży, gdy nie jest
•) Str. 21, 22, 24, 52.
**) Wszyscy błądzą. Rozmowa pana z rolnikiem 1790. Dufourj
str. ó.\ Dz. Cz. S. G. W. sesya 341 z dnia 5/11 1790.
•**) Jestto druk na jednym arkuszu bez daty, ale zapewne z
1790.
:i«7
szlachcicem. Młodzieniec sam uznał tę uwagę za słuszną, bo
opuścił kraj, przeniósł się za kordon rosyjski, został urzędni-
kiem w gubernium Witebskiem i doszedł do rangi pułkowni-
ka. Od siebie autor dodaje: „Ja sam wyznaję szczerze, iż
żałuję tego starania, na które cały wiek łożyłem, żem praco-
wał na zgromadzenie jakiegokolwiek majątku, żem synom dat
edukacyę... Obydwócli przedsięwziąłem wysłać za granicę,
a jeżeli i na teraźniejsze prośby miast Rzplta względu nie
okaże, cliętnie WPanu odstąpię i wójtostwa, i wszelkicli
miejskich zaszczytów, i potrafię dokonać żywota mojego
w któremkolwiek zakordonowem mieście" *).
Nawet w urzędowych aktach, składanych przed deputa-
C3''ą sejmową, mieszczanie twierdzą, że od roku 1768 znajdo-
wali się pod coraz gorszym uciskiem, wytykając szczególnie
pośredniczą jurysdykcyę starostów i wykreślenie formalne
miast z liczby stanów **).
Prawdaż to?
Twierdzeniu temu przeczą szeregi zebranych i wyliczo-
nych powyżej faktów, przeczy śmiały i swobodny ton pism,
przeczą wymykające się tu i owdzie W3'znania o zamożności
mieszczan, ich wykształceniu, przypuszczaniu do urzędów
i t. p. Chociaż prawodawstwo jeszcze stanowiska ich w Rze-
czypospolitej nie zmieniło, ale w życiu reforma już postąpiła
daleko. Lista nobilitowanych mieszczan wykazuje, iż oprócz
bankierów i kupc()W byli tacy, którzy przed nobilitac\'ą zaj-
mowali ważne posady w służbie publicznej, jak np. Andr}-
chewicz sekretarz Komisyi Skarbowej Koronnej, jak Zabłoccy,
z których jeden był konsulem w Chersonie, a drugi przez lat
18 rezydentem dyplomatycznym w Berlinie, jak oficerowie,
którzy pomimo konstytucyi 1786 roku służyli przecież w woj-
sku. Niekoniecznie tedy przez „gubernium Witebskie" mógł
wtedy plebejusz dojść do rangi półkownika. W gorzkich wy-
* ) Broszura bez dały i miejsca vlriikii, sir. '>'> - Tl*.
•*) Mędrzecki: Zhiur etc. Cz^ść V, sir. 'J'2 i nasi.
388
rzekaniach mieszczan na upośledzenie polityczne, zdaniem na-
szem, kryje się ambicya optymatów stanu miejskiego, lub na-
wet rozbudzone już do wysokiego stopnia poczucie godności
ludzkiej i obywatelskiej; ale dosłownie wierzyć skargom „Wój-
ta" i autorów „Zbioru" nie można, a same te skargi służyć
winny za objaw ulepszenia stosunków społecznych, bo nie
dawały się one słyszeć, nie przycliodziły na myśl nikomu
w czasach rzeczywistego ucisku.
Zajrzyjmy teraz do obozii szlacheckiego.
Najgwałtowniej odezwał się w imię staroświeckich prze-
sądów autor broszury p. t.: „Listu do Przyjaciela"
w okolicznościach miast tyczących się z Warszawy pisanego
z dodatkami edycya druga", woła bowiem w zapędzie: „I te-
go jeszcze brakowało, aby w izbie prawodawczej bałwanów,
przewrósłem lub krajką opasanych, posadzić!" *).
Mniej dbałym o toaletę, przyzwoitszym w wysłowieniu,
ale niemniej zaciętym w konserwatyzmie był inny anonym
w „Pytaniu, czy do doskonałości konstytucyi polity-
cznej państwa naszego koniecznie potrzeba, aby gmin miał
ucząstek w prawodawstwie etc"? Nietylko bowiem nie chce
on przypuścić mieszczan do sejmu, ale nadto twierdzi:
„Zmniejszaćby raczej miasta, one wyludniać, albo przynaj-
mniej zaludnienie i wzrost onych zbyteczny tamować, niż je
przez zaszczyty i przywileje wzbudzać, zapomagać i podnosić
należało". Pomysł ten wykwitł na znanem już nam spostrze-
żeniu szlacheckiem, że kupcy tylko oszukują i zbytek wpro-
wadzają **).
Odezwa Galicyanina do Polaków twierdzi po-
dobnie, że miasta nie powinny być w sejmie. „Żądają one
str. 21.
) Broszura bez miejsca druku o 32 stronnicach, patrz str. 22.
) Broszura bez miejsca druku i daty zapewne z roku 1790, patra
389
od was tylko opieki praw swoich, z któremi z zagranicy
przyszły" *).
Niechętną też jest broszura p. t,: „Sprawiedliwość
długim miejskich niby praw zbiorom i memoryałom krótką
odpowiednią uwagą dość czyniąca. Roku 1790".
Ale ks. Fr. Jezierski w swoim „Katechizmie o ta-
jemnicach rządu polskiego" zacina wsteczników ostrym wy-
rzutem: „Miasta składają się z nazwisk swoich i z gruzów,
a mieszkańcy ich są okryci zaszczytami praw dawnych, po-
gardą ustawiczną od szlachy i uciskiem od starostów". A na-
stępnie przyciera rogi pyszałkom, pytając: „W czemże mie-
szczanin podobny do szlachcica"? Odpowiedź głosi: „Co do
majątku, wygody życia i edukacyi jest ze wszystkiem jak
szlachcic i szlachcic nie różni się od niego w tej mierze, tyl-
ko orderami, herbamii mundurami wojewódzkimi; nawet szla-
chcic kłania mu się, potrzebując pieniędzy pożyczyć" **).
Gorliwy rzecznik sprawy miejskiej, Kołłątaj nie prze-
pomniał o niej, gdy przemawiał do wysadzonej przez sejm
dnia 24 tegoż miesiąca grudnia „Deputacyi dla ułożenia kon-
stytucyi rządu polskiego". Dowodził on, że „stan miejski
utrzymać się nie może inaczej tylko własnemi prawami, tylko
najwyższym ich dozorem. Alboż nie doświadczyliśmy dotąd,
jak próżne były dotąd usiłowania wielu, którzy na dźwignie-
nie miast miliony łożyli?... Potąd się nie pozbędziemy pustek,
handel nasz będzie poty igrzyskiem obcej chciwości, póki
miasta nasze nie będą same doglądać praw swoich, póki mie-
szczanie nie będą stanem Rzeczypospolitej.... Jeżeli przełoż3'ć
szlachcicowi chcemy, iż tak dla ocalenia swobód naszych, ja-
*) Broszura z datą ,R o k u 1790* bez miejsca druku, patrz
str. 25.
**) Katechizm o tajemnicach rządu polskiego jaki był około roku
1735 napisany przez J. P. Stern c w języku angielskim, potem przełożony
na francuzki, a teraz nakoniec po polsku w Samborze w drukarni J. C. K.
A. Mości roku 1790 dnia 10 stycznia, str. 6.
390
koteż dla zbogacenia i uszczęśliwienia całego kraju przez han-
del, rzemiosła i konsumpcyę wewnętrzną potrzeba, abyśmy
podźwignęli miasta nasze, aby stan miejski miał należytą
część w rządzie: przekona się natychmiast z własnego do-
świadczenia, iż do tej dogorywającej lampy trzeba noweg<:)
przylać oleju". Mowa ta niebawem ukazała się w dziele ja-
ko przedmowa do szczegółowego projektu konstytucyi *).
Tenże Kołłątaj nieco wstrzemięźliwiej wyraża swoje
żądania w broszurze o kilka miesięcy późniejszej: „Niech
szlachcic, ile jest właścicielem gruntu, władzę prawodawczą
i wykonawczą w całej mocy i obszerności posiada... niech
mieszczanin pilnuje praw municypalnych, ile te do obrębu
miast należą, ile mają wpływ do ogólnego rządu; niech bez
niego nikt praw i ciężarów nowych na niego nie narzuca;
„niech je sobie wraz z szlachcicem stanowi, bo szlachcic, ile
właściciel ziemi, potrzebuje ludnych i bogatych miast dla ła-
twiejszego swych produktów odbytu, dla nabycia rzeczy, wy-
godzie jego służących. Wzajemnie mieszczanin, ile rzemieśl-
nik i kupiec, żyć musi z produktu ziemskiego na opłacie wła-
ściciela; czy rzemiosłem, czy kupiectwem opatruje swe po-
trzeby, właściciel ziemi nadgradzać go musi; wzajemna mię-
dzy tymi stanami potrzeba, od natury wskazana, czemużby
nie miała zbliżyć ich do spólnej harmonii, do obrony swobód
powszechnych? ustanowić charakteru narodowego? stać się
tarczą od przemocy i zasłoną od dalszego wydzierstwa państw
Rzeczypospolitej"? **). Najdalej w żądaniach miastom dogo-
dnych posunął się Staszic, gdy w styczniu 1790 roku wj*-
dawał swoje: „Przestrogi dla Polski". Utrzymywał on, że
„gdyby miasta równo ze szlachtą radziły o kraju, nigdyby
Moskale nie byli ozuchwalili się i nigdyby nie potrafili bez-
*) i*ra\vo polit3'cznc Narodu Polskiego. Listów Anonyma do
JW. St. Małacliuwskicgo, część IV, 1790, str. 14, 41, :^2.
*'\ Ostatnia przestroga dla Polski. Warszawa 1790. Gro 11,
str. 3-'.
391
karnie wziąć pierwszych senatorów z pośrodka Warszawy
{w roku 1767). W jednej godzinie kilkadziesiąt tysięcy przy-
wiązanego do kraju ludu byłoby tych rozbójników na sztuki
zatłukło, a tyran Repnin byłby wcześnie z swą głową zmy-
kać musiał... Nie byłoby widzieć tych bruków ziemią zala-
zlych, a przy każdem dzisiaj nędznem miasteczku daleko
w pole ciągnących się". Podając przesadnie ludność miejską
na \'^ ludności ogólnej, dowodzi, że „szlachta polska przy-
muszoną jest pod karą wielkich nieszczęść i niewoli przypu-
ścić miasta do równego z sobą prawodawstwa". Niechce izby
osobnej dla mieszczan; zaleca, aby w jednej izbie ze szlachtą
zasiadali, jak w Anglii, chociaż jest przeciwnikiem rządu an-
gielskiego. „Niechaj bądzie stu reprezentantów szlachty i stu
reprezentantów miast" *).
Pominąwszy parę całkiem już niewczesnych głosów, wi-
dzimy, że przedmiotem sporu w epoce sejmu czteroletniego
była tylko strona polityczno - państwowa sprawy miejskiej —
przypuszczenie mieszczan do udziału w rządzie, a przede-
wszystkiem, do sejmu. W istocie szlachta dość długo ponie-
wierała stanem mieszczańskim, żeby pytanie takie nie miało
wywołać zadawnionych przesądów, obaw, wstrętów, aby się
dało rozwiązać bez walki. Od roku 1648 nikt ze szlachty
nie zapisał się już w księgi obywateli miejskich. W jakiemże
zresztą społeczeńswie dokonywała się wielka, rozległa refor-
ma bez tarcia sprzecznych interesów i mniemań, bez walki,
a przynajmniej bez sporu? W takich razach o wartości zgro-
madzeń i ludzi przewodniczących rozstrzyga wypadek ostate-
czny obrad: kto i jak zwyciężył?
Jakież stanowisko zajął w obec sprawy miejskiej sejm
czteroletni po załatwieniu pierwszej, niby wstępnej kwestyi —
przyjęcia żądań związku Dekertowego?
Podejrzliwość i niechęć objawiały się w izbie dość ostro
przy robotach podatkowych, mianowicie: gd}' rozprawiano
1 I'rzoslri)gi dla Polski, \1'K\ str. 'Jol, JSł, l>Sy.
I
392
o koekwacyi, o niedostateczności uchwalonego i już pobrane-
go podatku ofiary. Dnia 2 marca 1790 roku Mikorski, poseł
kaliski, twierdził, że do powtórnej ofiary miast pociągać nie
należy, gdy Warszawa dobrowolnie obłożyła siebie opłatą
400.000 złp, Na to Butrymowi cz powiadał: „Nie dobrze
jest, iż mieszczanie uprzedzają to ofiarami, coby potem przez
powinność i obowiązek prawa uczynić im należało; małemł
ofiarami chcą przyjść do najwyższych zaszcz5rtów". Jezier-
ski, kasztelan łukowski, mówił f>odobnie: „Niewielkie czynią
ofiary, a wielkich za to nagród żądają, bo stopni ducho-
wnych, wojskowych", etc. Wtórował mu Świętosławski,
poseł wołyński. Atoli na następnem posiedzeniu cała ta ka-
nonada ustała odrazu, gdy odczytano: „Oświadczenie miast
Koronnych i W. X. Lit., że gdy stan rycerski i król JMość
przykładem przodkują. miałyby się za najnieszczęśliwsze, gdy-
by się ze swej strony do dobra Rzpltej nie przyłożyły: dlate-
go i uczynioną dawniej ofiarę do skarbu zapłacą i nową chę-
tnie przyjmują". Byłto najskuteczniejszy i najszlachetniejszy
sposób zwalczania opozycyi. Zaraz też Weisenhof wniósł
wynurzenie wdzięczności, a sejm przyjął ten wniosek jedno-
myślnym okrzykiem „Zgoda!" *).
W parę tygodni później Niemcewicz i Strojnowski
mogli już bez wielkiego wysilenia zwalczyć proponowany da
wnym trybem przez Zielińskiego, posła zakroczymskiego,
dodatek, aby w komisoryacie wojskowym zasiadała sama
szlachta rodowita **).
W lipcu, gdy wyznaczono deputacyę do ułożenia pro-
jektu o fabrykach, zalecono też wezwać bankierów i kupców.
Projekt miał obejmować sprawy fabryk, handlu, kanałów
i „inne ekonomiki wewnętrznej objekta". Nie opierali się ta-
•) Dzień. Cz. S. G. W. sesya 229 z dnia 2;3 i 230 z dnia 4/3
1790 r.
♦*) Tamże, sesya 236 z dnia 16/3 1790.
393
kiemu koleżeństwu członkowie deputacyi: ani Jezierski, ani
Butrymowicz *).
W listopadzie i grudniu 1790 roku sejm udzielił mnó-
stwo nobilitacyj mieszczanom. Posłowie, senatorowie i król
rekomendowali bodaj każdego, kogo tylko znali z imienia, że
bank utrzymywał, fabrykę założył, albo w służbie publiczne}
jużto cywilnej, już wojskowej zostawał. Marszałek uformował
dwie listy: bankierską i wojskową; na ostatniej znaleźli się^
prócz licznycli inżynierów, dzielny pułkownik fizylierów Ci-
cłiocki i jenerał major artyleryi litewskiej Kronneman, obcią-
żeni skartabelatem **). Do żadnej z tych list nie kwalifi-
kowali się, a jednak nobilitacyę otrzymali: Barss, Mędrzeckiy
(później) Czech, gdańszczanin Nuttemburg, znany doktor me-
dycyny Gagatkiewicz, który dwa szpitale Ś-go Rocha i Ś-go
Ducha doglądał bez nagrody, szkołę anatomii dla wydosko-
nalenia cyrulików utworzył i po 900 złp. rocznie na nią ło-
żył. Podobnie nobilitowany stabs-chirurg Sztol, który króla
leczył, oraz w szpitalu Ś-go ł^azarza bezpłatnie usługiwał,
szkołę anatomii utrzymywał, a do Berlina po spadek jechać
nie chciał, powiadając, że w Polsce się urodził i w niej żyć
pragnie ***). Lista nobilitowanych jest długa; sejm był chętny
i uprzejmy, wszelkie wnioski tej natury przechodziły z łatwo-
ścią, prawie bez opozycyi, dopóki mowa była o pojedynczych
osobach.
Gdy jednak weszły na porządek dzienny projekta ogólne
co do załatwienia sprawy miejskiej w kwietniu 1791 r., już
w podwójnym składzie posłów — zaraz wszczął się spór żwa-
•) Dz. Cz. S. G. w. sesya 290 z dnia 22/7 1790. Członkami tej
deputacji byli jeszcze: Zakrzewski, poseł poznański; xiąże Czartoryski (Jó-
zef), poseł wołyński; Moszyński, poseł bracławski; Lubiński, poseł sieradz-
ki; Bemowicz, poseł nowogrodzki; nadto zaproszeni z poza koła sejmują-
cego Prot Potocki i ksiądz Ossowski.
•*) Dz. Cz. S. G. w. sesva 346 z dnia 15,11 17'A).
•••j Tamże, sesya 343 z dnia 4,11 1790.
394
wy, niemal namiętny. Projekt Chreptowicza, podkancle-
rzego litewskiego, żądał, aby mieszczanom wolno było mieć
reprezentantów na sejmie z głosem rozstrzygającym (cum voce
decisiva). Byłto właśnie punkt najdrażliwszy. „Temu pun-
ktowi, pisze Stanisław August, najżwawiej przeciwili się
wszyscy dawnymi przesądami rządzący się; icli zapał prze-
ciwko temu punktowi graduatim zaprowadził icłi do sprzeci-
wiania się i wszystkim innym prawie, pomyślnym dla mie-
szczan punktom". Skromniejszy projekt, bo tylko z głosem
doradcz3'm dla mieszczan, był podany do laski przez Mik or-
skiego, posła kaliskiego; podawano też różne poprawki i do-
datki w celu uszczuplenia żądanycłi przez stronnictwo refor
my nadań.
Już dnia 29 marca młody poseł inflancki Niemcewicz
wygłosił piękną za mieszczanami mowę, która jednak wido-
cznego skutku nie sprawiła. Dnia 5 kwietnia żarliwy poseł
krakowski Sołtyk wywołał silniejsze wrażenie mową swoją
pełną zapału: „Podnoszę głos za milionowym ludem miejskim
z rozkazu szlachty województwa mego, które ten ma zaszczyt,
iż nazwane było kolebką wolności polskiej.... Nie wstydzili
się Chodkiewicz, Zamojski, Czarniecki na jednej z mieszczą
nami zasiadać ławie, a myż wstydzić się będziemy? Konkluzyą
moją jest: 1) żeby miasta reprezentantów na sejmie miały cum
voce activa w materyach miast tyczących się, to jest handlu,
rękodzieł, podatku lub odmiany sądownictwa i urządzeń ich-
że; 2) aby miały trzecią część asesorów we wszystkich ma-
gistraturach, w których się sądzą i sądzić będą; 3) i żeby im
wolno było kupować dobra ziemskie". Popierali wniosek ten
posłowie Zboiński i Bronikowski, zwalczali Siwicki
i Olizar, przemówił nareszcie król za miastami, a wtedy
przy głosowaniu (turnus) znaczna większość (121 przeciwko
61) zdecydowała umieszczenie projektu miejskiego na porząd-
K u dziennym niezwłocznie, przed roztrząsaniem projektu o sej-
mach.
Nazajutrz Dłuski proponował dodatek swój, aby do-
puszczaną była dla mieszczan promocya w stanie duchownym
395
do kanonika, a w stanie żołnierskim tylko do półkownika i to
z wyłączeniem kawaleryi narodowej. Hryniewiecki (ten
sam podobno, który będąc starostą, tyle dobrego zrobił dla
miasta Lublina, ale który nie celował wykształceniem umy-
słowem) mniemał, że reprezentacya byłaby dogodną cłiyba
dwom tylko miastom. Warszawie i Grodnu; dla innych zaś
byłaby przyczyną wyniszczenia na wysyłanie posłów; wynu-
rzał też obawy o wiarę katolicką, gdyby weszli do izby
przedstawiciele mieszczan dysydentów. Na to trafnie odpo-
wiedział Nosarzewski, poseł ciechanowski: „Boimy się
o religię? Miasta reprezentantów, nie apostołów wysyłać bę-
dą; nie wiem więc, co ma za związek reprezentacya z reli-
gią... Co powiedział Zygmunt August, tej i my trzymajmy
się maxymy: królem jestem ludu, nie sumienia". Domagał się
też prawa dla mieszczan kupowania dóbr ziemskich, wskazu-
jąc na Litwę, gdzie to prawo udzielonem już zostało przed
17 laty, a jednak szlachta litewska nie skarży się, aby na
tem szkodowała. Zakrzewski, wówczas jeszcze tylko po-
stępowy i patryotyczny poseł poznański, przypominając do-
wody czynnej reprezantacyi miast w prawach z lat 1505
i 1650 przemówił już gwałtowniej: „Przyszedł przecie szczę-
śliwy moment, gdzie, stanie szlachecki, możesz się zabezpie-
czyć od tych arystokratów, którzy królom, sejmom i całemu
narodowi grozili... Bądź troskliwym, aby te podatki, które
składasz, nie obracały się na tuczenie możnowładców". Wa-
wrzecki, poseł braslawski, nie zadawalniał się głosem do-
radczym dla reprezentantów miejskich: „Vox representativa
nic miastom nie pomoże: miały taki głos dawniej, lecz jako
bezskuteczny opuściły. Więzień w kajdanach ma głos repre-
zentujący, woła o iudzkość, ale czyżto jego los polepsza?...
Wiem, jakie były miasta przed Unią, jakie są teraz; dlaczego
upadły? Oto, posłowie ziemscy na sejmie nie zważali na ich
glos reprezentujący, rady ich za nic ważyli, aż nareszcie
uprzykrzył się miastom ten głos reprezentacyi... Nie prz}'-
wiązujmy się do prerogatywy urodzenia, a starajmy się zwa-
lić ten przedział muru, który nas różni od innego ludu. Nie-
396
pewna wolność, kiedy jej nie ma kilka milionów, a kilkakroć
tylko ją wspiera. Łączmy się wszyscy, a pewni wolności bę-
dziemy... Kończę tą do was prośbą: albo róbcie prawo sku-
teczne, albo puśćcie nas, niech się rozjedziemy, gdy napróżno
mamy tracić majątki i zdrowie nasze. Powiadam, że te podane
w projekcie posła kaliskiego (Mikorskiego) prawidła są czcze *).
W takimto stanie znajdowała się sprawa miejska, gdy
po kikodniowej przerwie zaczęto się stanowcze, najważniejsze
dla tej sprawy posiedzenie 417 z dnia 14 kwietnia 1791 r.
Opowiemy je wyrazami Stanisława Augusta: „Po wielu obu-
stronnych mowach, w których żwawsze i liczniejsze jednak
były przeciwko mieszczanom, wziąłem sam głos. Mówiłem,
co tylko mogłem, za mieszczanami. Po moim głosie zaczął
mówić Suchorzewski w sposób, oznaczający przeciwność
memu zdaniu. To zaraz na twarzach zelantów okazało ra-
dość, osobliwie gdy Suchorzewski powiedział, że vocem de-
cisivam nie chce pozwolić mieszczanom na sejmach. I to je-
dno tak ukontentowało zelantów, że nie uważali, iż lubo Su-
chorzewski ganił niby wszystkie insze w tej materyi poda-
wane projekta, jednak z odmianą tylko słów i porządku pun-
któw prawie to wszystko proponował sam, czegośmy chcieli,
za swoje nowe podając to myśli. To widząc, jam uchwycił
okazyę i zaraz powiedziałem, że sobie i ojczyźnie winszuję
zawsze, gdy w świetle sejmujących znajduję lepszość nad
moje własne zdanie i całkiem poparłem projekt Suchorzew-
skiego. To sprawiło ułatwienie zgody, lubo zatrudniły ją były
na moment głosy najprzód Rzewuskiego pisarza, a potem
nawet i Wawrzeckiego. Rzewuski wystawiał swoje tru-
dności, Wawrzecki w widoku niedoskonałej w tym jednym
punkcie projektu Suchorzewskiego vocis decisivae chciał się
temu jeszcze przeciwić, lecz ja przecie uprosiłem wszystkich
*) Dz. Czyn. S. G. W. sesya z dnia 29/3 1791, głos Niemcewi-
cza; Gazeta Narodowa y Obca, sesye 411 z dnia 5/4, 412 z dnia 6/4,
str. 118—116.
397
tandem, że się zgodzili.... Moje powody.... że ta decisiva,
choćby była dozwolona tym 12-tu tylko zamyślanym repre-
zentantom miejskim, jednak nie byłaby przeważyła nigdy nad
200-tu głosami szlacheckimi" *). Uwaga ta i nam wydaje
się słuszną.
Dnia 18 kwietnia przyjęto jeszcze jednomyślną uchwałę, że
w prawie o miastach nie ma, być żadnej wzmianki o religii.
Późniejsze konstytucye o miastach przechodziły już bez
opozycyi. Suchorzewski za swój projekt i zręczne pokiero-
rowanie rozprawami otrzymał od króla order Ś-go Stanisła-
wa i trwalsze odznaczenie od kolegi Trębickiego przez dedy-
kacyę cennego zbioru praw **).
5JI. Spojrzyjmy teraz na owoc obszernej dyskusyi:
Owocem był nietylko rozdział III w Ustawie Rządowej,
noszącej datę dnia 5 go maja 1791 roku, ale też dwa prawa
szczegółowe z dnia 21 kwietnia i 30 czerwca tegoż 1791 r.
pod tytułami: „Miasta nasze królewskie wolne w państwach
Rzeczypospolitej" i „Urządzenie wewnętrzne miast wolnych".
Pierwsze z tych praw zjiściło wszelkie żądania i pragnienia
stanu miejskiego. Artykuł I zaczyna się od punktu I-go tej
treści: „Miasta wszystkie królewskie w krajach Rzpltej za
wolne uznajemy". Nawet w miastach dziedzicznych wymaga
się nadanie wolności miaszkańcom. Osoby stanu szlacheckie-
go poddane są pod prawo miejskie, jeśli mają posesyę w mia-
stach, lub chcą prowadzić handle na funty i łokcie. „Tak
z urodzenia szlachcie, jako i osobom stanu miejskiego tym,
które potem do zaszczytu szlachectwa przypuszczonemi zo-
staną, przyjęcie obywatelstwa miejskiego, w niem znajdowa-
nie się, sprawowanie urzędów, prowadzenie wszelkiego han-
dlu, utrzymywanie jakichbądź rękodzieł nic bynajmniej odtąd
*) Król do Bukatego 16/4 1791 roku w Dokumentach Kalinki,
>vyd. Żupański X, część 2, str. 180. A. Trębicki: Prawo polit y cy-
v^ilne Korony Pols. y W. X. L. 1791.
*) Gazeta Narodowa y Obca 1791 r., str. 122, 129.
**>
398
szkodzić, ani uwłaczać nie będzie im samym, ani ich następ-
com w tymże zaszczycie szlachectwa i prerogatyw, do niego
przywiązanych". Prawo neminem captivabimus nisi jurę vi-
ctum na mieszczan rozciągnięte. Jurydyki świeckie i ducho-
wne zniesione. Sądy apelacyjne ustanowione w Krakowie,
Lublinie, Łucku, Żytomierzu, Winnicy, Kamieńcu Podolskim,
l3rohiczynie, Poznaniu, Kaliszu, Gnieźnie, Łęczycy, Warsza-
wie, Sieradzu, Płocku, Wilnie, Kownie, Grodnie, Nowogródku,
Brześciu Litewskim, Pińsku i Mińsku. Do tych sądów pleni-
potenta obierać mieszczanie będą. Nadto w Asesoryi, w Ko-
misyach Porządkowych cywilno-wojskowych, w Komisyi Skar-
bu Obojga Narodów, po trzech z każdej prowincyi, mieszcza-
nie zasiadać będą. W wojsku rang oficerskich dosługiwać
się mogą, desideria miast w sejmie donosić, dobra ziemskie
nabywać *).
Drugie prawo stanowi zarząd wewnętrzny, dzieli kraj
na wydziały, a miasta na cyrkuły. Każdy cyrkuł, lub mia-
sto, liczące 100 posesyonatów, obiera jednego deputata, 100
do 300 — dwóch, 300 — 600 posesyonatów obieraj^: trzech.
Obrani i zgromadzeni z całego wydziału obierać będą jednego
plenipotenta wydziałowego na sejm. „Gdyby które miasto do
tej wielkości przyszło, żeby więcej nad 9 składało cyrkułów,
tedy za przybyciem 10-go straci po jednym deputacie, za
przybyciem 11-go straci po dwóch" **).
Czegóż więcej pragnąć mogli mieszczanie od prawo-
dawstwa i rządu? Sprawiedliwości stało się zadość: ohyda
zdjęta, udział w sądach, we władzach rządowych i w izbie
prawodawczej nadany; starostowie uprzątnieni; dogodności
•) Artykuł I, punkt 1, 6, 8, 11. Artykuł II, punkt 1. Artykuł III,
punkt 1', 6. .Vrt. U, punkt 2, 7, 3, 5.
**) Punkty: 1, 2, 5, 3. Hardziej szczegółowo i ściślejszego roz-
bioru tych pni w dokonał Dr. A. Rembowski w cennej rozprawie pod t.
„I^olniscłic Agrargcsetzgcbung und Stadtgcmeindeordnung vom Jałire 179 1*:
Heidelberg 1873 r. G. Mohr. Autor porównywa te ustawy z roku 1791
z ustawa pruską Steina.
399
stanu szlacheckizgo dla mieszczan stanęły otworem, a sądy
szlacheckie, nawet trybunały nie miały władzy nad mieszcza-
ninem. To już jest więcej niż sprawiedliwość.
Ale mieszczanie zażądali jeszcze czegoś więcej — uszla-
chcenia się, wejścia masami na łono stanu rycerskiego. • Cóż
na to odpowiedzieli potomkowie tego dumnego stanu, niosący
teraz cłiorągiew reformy?
Oto, przycłiylili się do żądania i otwarli na oścież po-
dwoje skarbnicy klejnotów szlacheckich!. W „dykasteryach**
rządowych stopień regenta, w wojsku ranga sztabs-kapitana^
lub kapitana chorągwi u piechoty, a rotmistrza w półku na-
dawał mieszczaninowi szlachectwo i „My król diplomata no-
bilitatis takowym za okazaniem patentu wydawać będziemy**
jeszcze nawet bez kosztów stempla. Dwuletnia wysługa pu-
bliczna, sprawowanie funkc}^ plenipotenta na sejmie prowa-
dziło też do nobilitacyi. Kupienie wsi lub miasteczka prawem
dziedzicznem, opłacającego podatek 10-go grosza w ilości
200 złł., upoważniało mieszczanina do wniesienia prośby na
piśmie do marszałka sejmu o nobilitacyę. Nareszcie każdy
sejm obowiązany był nobilitować 30-tu mieszczan, mających
posesye dziedziczne w miastach, t. j. po prostu domy
i place *).
Czy takie prawo zgadzało się z zasadą utrzymywania
stanu miejskiego w państwie? Czy cała zamożniejsza i inte-
ligentniejsza masa mieszczan nie przebrałaby się w szlacheckie
kontusze, opuszczając uboższych i ciemniejszych swoich to-
warzyszy? Czy namiętne poszukiwanie dóbr do nabycia, ja-
kie objawiło się zaraz w roku 1791, nie odciągało kapitałów
i zdolności od przemysłu gwoli przesądowi, że ziemia i liche
rolnictwo uszlachetnia człowieka? Cz\' mile w ucho wpa-
dająca zasada uszlachetnienia stanów niższych przez podno-
szenie do zaszczytów szlachectwa nie jest dźwięcznym, ale
błędnym w gruncie frazesem? To są pytania, na które życie
*) Miasta nasze Urf'>le A-skic etc. Art. If, punkt '>, H, 6, 7.
400
odpowiedzi nie dało, ponieważ ustawa nie przeszła przez próbę
dłuższej praktyki. To pewna tylko, że ze stanowiska moral-
nego w tym punkcie stronnictwo reformy na żaden zarzut
nie zasłużyło; składało się ono ze szlaclity i złożyło tylko
-dowód, że szczerze, serdecznie pragnęło wynagrodzić mie-
szczanom krzywdy przez ojców, dziadów i naddziadów zrzą-
dzone.
Stwierdzało ono szczerość swycli prawnycłi orzeczeń
czynem i obyczajem. Dnia 29 kwietnia marszałek sejmu, St.
Małacłiowski, udał się na ratusz starej Warszawy, żeby się
wpisać do księgi mieszczan warszawskicłi. Za jego przykła-
dem poszło zaraz 40 osób: Stanisław Potocki, dwaj Działy ń-
•scy, Hugo Kołłątaj i inni. Na prowincyi naśladowano War-
szawę: w Żytomierzu zapisali się Ilińscy, Rybińscy, Prószyń-
scy, w Międzybożu ks. Jabłonowski, kasztelan krakowski,
którego mieszczanie przyjmowali w munduracłi z zielonemi
u kapeluszów gałęziami *). I w stolicy litewskiej, w Wilnie,
za Michałem Ogińskim poszło z 50 najzacniejszej szlactity
do ratusza wśród okrzyków zgromadzonej licznie ludności
i zapisali się wszyscy do ksiąg miejskicli **). Po śmierci De-
kerta d. 4 października 1790 r. urząd prezydenta m. Warszawy
przyjął szlaclicic, poseł poznański, kawaler orderów, Zakrzewski,
jeden z najczynniejszych członków stronnictwa reformy. Pod
jego przewodnictwem nowymi zaszczytami obdarzony stan
miejski wystąpił z dziękczynieniem uroczystem przed króla.
Audyencya udzieloną została; sto karet zatoczyło się na
podwórza zamkowe; po stosownej mowie mieszczanie przy-
puszczeni zostali do ucałowania ręki królewskiej. Dnia 5 czerwca
w pałacu Radziwiłłowskim dany był obiad od stanu rj'-
cerskiego dla mieszczan na 300 osób; znajdowali się tu se-
natorowie i posłowie obok cectiowycłi. Ucztę zaszczycił króL
*) Kraszewski: Polska w trzech rozbiorach II, 401; Hf, 32, 33,
«1, 84.
**) Ogiński: Memoires I, 163.
Ignacy Zakrzewski.
(Z portretu olejnego na Rnlustu w Warszawie; rologr. SI. Bogacki.)
Wcwn^lrzne dzieje Polski Kom
402
swoją bytnością. Podobna uczta odbyła się w Krakowie
w Sukiennicach na Ś-ty Stanisław; i tu wielu szlachty wpi-
sało się do księgi mieszczan. W roku 1792 d. 13 maja znów
municypalność warszawska dawała dla szlachty obiad, na
którym, wedle świadectwa Gazety Narodowej i Obcej, ukazała
się ze strony stanu rycerskiego szczera uprzejmość, a w sta-
nie miejskim poszanowanie i wdzięczność czuła *). W Wilnie
też prezydencyę objął Ant. Tyzenhauz, chor. wileński.
Wykonanie praw uchwalonych zaczęło się niezwłocznie.
'W sierpniu 1791 r. odbywały się zgromadzenia miejscowe (war-
szawskie w kościele Ś-go Jana); d. 15 września obrani ze wszy-
stkich wydziałów plenipotenci miejscy w liczbie 22 zajęli
miejsce w sejmie, d. 28 listopada w Komisyach Skarbowych,,
a jednocześnie zapewne w Asesoryi i w Komisyi Policyi **).
W znacznej części obrali mieszczanie szlachtę na ple-
nipotentów swoich. Tak, na sejm posłali znanego już nam od
dawna Józefa Wybickiego. Ten w pierwszej swej mowie wy-
•) Pam. Hist. Pol. 1791, str. 366. Kausch: Nachrichten iiber Po-
len II, 321. Gaz. N. y O. 1792, Nr. 39.
**) Lista plenipotentów sejmowych: Jagielski (wydział krakowski);
Szymon Sapalski (w. sandomierski); Gautier, ławnik m. Lublina (w. lubel-
ski); Stecki (w. łuckiego); znany nam konsul Lewandowski (w. żytomier.);
Czajkowski (w. podolsk.); Jedlecki, (szlachcic, komisarz cywilno- wojskowy
od w. Winnickiego; Paweł Szumowicz (w. drohick.); An. Chevalier, radzca
ra. Warszawy (w. warszawsk.); Józef Wybicki, szlachcic (w. poznafisk.);
Paweł Grochalski (w. kalisk.j; Wojciech Chęciński (w. gniezn.); Alexy
Dembowski (szlachcic komisarz cywil, wojsk, od w. łęczyckiego); Maciej
Łyszkiewicz, radzca m. Płocka (w. płock.); Kochelski Wal. (w. sieradzk.);
nie było nikogo od wydz. wschowskiego; D. Paszkiewicz (w. wileńskiego);
Józ. Żyliński (w. grodzieńsk.); Fergis (w. kowieńsk.); niejednokrotnie wspo-
minany burmistrz m. Mińska Tarankiewicz (w. mińsk,"); Teodorowicz (w.
pińsk.); nikt z wydz. rosieńskicgo. Z tych plenipotentów w Komisyi Skar-
bowej Koronnej zasiedli- Gautier, Kajetan Jedlecki, Alexy Dembowski, Ma-
ciej Łyszkiewicz. (Pr. Ekon. A 28, str. 1773). Do Komisyi Policyi: Ja-
gielski, Stecki, Żyliński, Fergis, Chcvalicr i Józef Wybicki. (Kalendarzyk
Nar. y Ob. 1792, druk p. Zawadzkiego II, str. 538 i supplement na kar-
cie tytułowej). Do Asesoryi weszli zapewne wszyscy pozostali; wyraźnie
wiemy, że wszedł Tarankiewicz. (^Gaz. Nar. u Ob.).
I
J
403
nurzał stanom najwyższą wdzięczność wyborców swoich.
„Krocie rąk naszych i piersi staną na obronę wolności na-
rodu... Rząd kraju nowy, konstytucya sejmu teraźniejszego
w każdym z nas posłuszeństwo i aż do wylania krwi obronę
znajdzie. Kiedy Najwyższa Zwierzchność, czuwająca nad ca-
łością państwa, o potrzebie obrony zawiadomić nas raczy,
znajdzie u każdego gotowe serce i oręż w domu". Tymcza-
sem prosił o przyjęcie 12-tu armat i tyluż wozów wojennych,
przez miasta ofiarowanych, oraz o wystawienie posągu kró-
lowi w Warszawie „rękami ludu miejskiego" *).
Takie rozwiązanie otrzymała sprawa miejska na sejmie
■
czteroletnim — pomyślne, mądre, samych mieszczan zadawał-
niające **). Stronnictwo reformy zdołało zatrzeć odrazu błędy
dwóch stuleci. Dolało oliwy do lampy gasnącej, jak tego
chciał Kołłątaj. I skutek był wielki. Oświadczenia Wybickiego
nie były czczym frazesem. Gdy nadszedł czas próby, mie-
szczanie okazali w czynach i szczerą wierność Ustawie Trze-
ciego Maja, i gorące uczucia obywatelskie, jakich nigdy może
w dziejach miast polskich nie dostrzegano.
Zaraz po doręczeniu deklaracyi Katarzyny II, w>'powia-
dającej wojnę Polsce, poseł rosyjski Bułhakow zapisał w swoim
dzienniku: „W ogrodach Saskim i Krasińskim gromadzą się
tłumy i robią nadużycia: Mielżyńskiego ledwie nie zabito za
słowa, że Polacy nie mogą prowadzić wojny z Rosyą, Bos-
kampa chcą koniecznie obwiesić — tak, że opuścił Warszawę,
*) Wybickiego: Mowa IV na rozpoczęciu sejmu dnia 15/9 1791
w stanach Rzpltcj na czele plenipotentów miast Kor. i Litwy (w Bibliotece
Uniwers, Warsz. IV, 17, 7, 11;.
**) Za dowód może też służyć: Podanie do sejmu od miast du-
chownych o rozszerzeniu na nie prawa sejmu o miastach wolnych królew-
skich <'druk, bez daty, zapewne z roku 1791). Podpisały się tu: Łowicz,
Skierniewice, Piątek, Praga, Skaryszew, Tarczyn, Jeżew, Słupcza, Zagórów,
Przybyszów, Wolborz, Pułtusk, Kielce, Raciąż, Daleszyce, Wyśmierzyce,
Góra, Włocławek, Wyszków, Dolsk, Kamieniec Mazowiecki, Pabianice, Ła-
skarzew, Rzgów.
404
Mieszczaństwo okazuje gotowość do wszelkich gwfdtów da-
leko bardziej, aniżeli szlachta, ta ostatnia bowiem boi się
o ziemskie majątki" *).
Potem zaczęły się pojawiać w Gazecie Narodowej i Obcej
wśród różnych ofiar na wojsko i koszta wojenne różne sumy
i broń od osób, lub zgromadzeń stanu mieszczańskiego. Już
dawniej zrzekły się miasta podatku protunkowego, dały 12
armat i tyleż wozów: bankierowie służyli skarbowi kredytem
(np. Tepper z zięciami przy zawieraniu pożyczki zagranicznej
i różnych awansach), lub składali znaczne ofiary (np. Blank
50.000 złp., Szulc 3.000 funtów prochu); ale teraz do ofiar-
ności poczuwają się coraz niższe i uboższe sfery mieszczań-
stwa, jak się przekona czytelnik z dodatku A przy tomie III.
Co do zachowania się mieszczan podczas wojny wiemy,
że w m. Kalwaryi zatrzymali biskupa Massalskiego wraz
z Zyniewem, starostą berznickim, jadącego bez paszportu,
o czem doniósł magistrat Komisyi Policyi; ta z polecenia
Króla w Straży poleciła, aby dalsza podróż biskupowi tamo-
wana nie była i przyłączyła swój paszport jemu samemu, to-
warzyszom drogi i dworskim służyć mający pod warunkiem:
jeżeli nie pojedzie do kraju, z którym Rzeczpospolita w aktual-
nej zostaje wojnie. Z tego postępku mieszczan Kalwaryjskich
niezmiernie gorszyli się później delegowani od konfederacyi
Targowickiej; widzieli w nim zuchwalstwo, dochodzące ^.do
stopnia swywoli ludu francuzkiego", gdy się ważyli przytrzy-
mać swego biskupa we własnej dyecezyi „szlachcica obywa-
tela wolnego kraju, senatora pod pretextem niemienia pa-
szportu dla samych tylko ludzi luźnych do rekrutowania
zdatnych i włóczęgów ostrzeżonego". Mieszczanie Kowień-
scy i Komisya cywilno-wojskowa powiatu Kowieńskiego notą
do Komisyi Policyi donieśli, że ułożyli tymczasowe ustano-
wienie kres wojskowych w całym powiecie celem utrzyma-
*) X. w. Kalinka w Ostatnich latach panowania Stan. Augusta.
Dokumenta str. 370.
405
nia komunikacji wojennych, żądali p>ot\\ńerd2enia tej rezo-
lucyi. Komisya Policji komunikowała to doniesienie królowi
w Straź>', dopraszając się rozciągnienia podobnych zleceń do
miast dziedzicznych i duchownych w cał\-m kraju. Żądanie
to nie odniosło skutku z powodu zmiany okoliczności, które
przerwał}- cz\Tiności Straży i Komisyi Policyi, t. j. z powodu
zwycięztwa Rosyan i konfederacyi Targowickiej *\ Mieszkań-
cy miasteczka Dzisny odmówili przysięgi marsz^dkowi konfe-
deracyi i Targowickiej j województwa Połockiego, Korsakowi,
któr}' z tego powodu zażądał od komendy rosyjskiej wojska;
jakoż nadszedł półk kozacki, przez gubernatora połockiego
prz>-słany. a mieszczanie musieli go ż>'wić WTaz z końmi
bezpłatnie **>.
54. Konfederacya Targowicka, nazwawszy sejm czte-
roletni ^rewolucyjnym", obaliła też nowe urządzenia miejskie.
Plenipotenci ustąpić musieli z Komisyi Skarbowej d. 23 sier-
pnia 1792 roku. gdy Ożarowski odbierał przysięgę na po-
słuszeństwo nowemu rządowi; jednocześnie też zapewne wy-
rugowano ich z innych władz rządowych i sądowych. Żaden
też mieszczanin nie zasiadał na sejmie cz\' zjeździe Gro-
dzieńskiem 1793 r. Kiedy się dokonj-wał drugi rozbiór kraju,
mieszczanin warszawski, Kapostas układał plan powstania
i tworzył związek w stolicy, któr\' przeznaczał do najwyższej
i nieograniczonej nad narodem wiadzy Kościuszkę.
Wspominaliśmy wyżej (§. 34\ iż Gdańsk opierał się wy-
rokowi traktatu podziałowego około ó-ciu tygodni; nie chciał
się też dobrowolnie poddawać Prusakom Toruń. „Dnia 24
stycznia 1793 r. stanął pod tem miastem, przed bramą Cheł-
mińską, jenerał Schwerin z regimentem liczącym 2.200 głów,
kazał nabić .,schartT** i posłał do magistratu oficera z zapy-
•) Relacya Deputowanych od N. Konf. GIney O. N. do 3\aminu
Policyi roku 1792, str. L'6, 27.
Jnf[:ni.:fl ;mnHCKH.... Ki»e'ieTMHKORa: HiCHifl hi* 0(^ih. IlcTopiii
M 4peBH. Pucciii. \X(}'A IV, sir. 47.
r
406
taniem, czyli go z regimentem przepuści przez miasto? Gdy
magistrat odpowiedział, że tego dozwolić nie może, jenerał
kazał swoim żołnierzom siekierami wyrąbać bramę... potem
deputacyę od magistratu do siebie wezwał, oddał dwa egzem-
plarze deklaracyi, tu (w Warszawie), od Buclioltza podanej,
powiedział, że za wyraźnym rozkazem pana swojego ol>ejmuje
Toruń, magistratowi zupełną moc zostawując rządzenia mia-
stem jak dotąd... i że musiał tym sposobem wnijść do To-
runia, ponieważ mu to po trzykrotnem żądaniu przyjacielskiem
denegowano... Na to odpowiedzieli Torunianie, że im icłi
wierność, dla swego króla zaprzysiężona, inaczej czynić nie
pozwoliła" *).
Nie napotkaliśmy wiadomości, żeby podobne protesta-
cye czynione były w miastach litewskicli i koronnycłi, zaj-
mowanych jednocześnie przez Rosyan, ale wszystkie, o ile się
dało zasłyszeć, okazały w miarę możności przywiązanie do
sprawy narodowej podczas powstania Kościuszkowskiego.
Kraków był właśnie widownią pierwszego wystąpienia
Kościuszki na rynku przed dwoma batalionami Czapskiego
i Wodzickiego i aktu powstania podpisanego na ratuszu.
Główna rola przypadła tu wojskowym i szlachcie, ale mie-
szczanie towarzyszyli wszystkim czynnościom ochoczo. Uspo-
sobienie i duch ludności miejskiej odbija się wybornie w ory-
ginalnym dokumencie — w Pamiętniku Lichockiego, prezydenta
miasta Krakowa, osobiście wielce niechętnego powstaniu.
Jestto człowiek ograniczony, do żadnych obowiązków po za.
bramami Starego Miasta nie poczuwający się, ze swego urzę-
du prezydenckiego, dumniejszy, niż pan krakowski ze swej
kasztelanii. Czuje się wciąż obrażonym w swojej godności -
spisuje pamiętnik zapewne dla tego, żeby krzywdy swojc3
przed sądem sprawiedliwszej potomności wytoczyć; szczęściem
zbywa mu na animuszu, jest nawet bojaźliwy, więc wszelkie
zalecenia wykonywa pilnie, ukrywając niechęć w głębi dvi-
) Król do Bukatcgo w Kalinki Dokumentach.
407
szy. Najbardziej nie lubi Kołłątaja za to, że ustanowił sąd
kryminalny „do straszenia ludzi"; zapewnia, że „krymina-
listów żadnycli do sądzenia nie mieli**, że niesłusznie powie-
szono X. Dziewońskiego. Z jego zapewnień można jednak
powziąć pewność, że wtedy wśród powszechnego zapału
o zdradzie nikt ani pomyślał. Jakże niemile był zdziwiony,
gdy przyszedł do niego czeladnik od rzeźnika z wezwaniem
do stawienia się na rhustrę, bo rzeźnik został kapitanem, mi-
licyi miejskiej; ledwo się wyprosił u cyrulika, który otrzymał
nominacyę na pułkownika. Ale najuciążliwszym dla niego
był ów dzień, kiedy mu kazano iść do sypania okopów:
„Stuliwszy ramiona i uszy, a zasłoniwszy oczy, wziąłem
pierwszy raz w prezydenckie ręce łopatę**. Pocieszyło go
nieco to tylko, że szedł też z łopatą pan Kubecki, zapewne
jakiś bardzo poważny kupiec z rynku krakowskiego *).
Mniejsza o te urazy i udręczenia jego prezydenckiej mości;
dość, że cyrulicy, rzeźnicy, a nawet panowie Kubeccy sypali
okopy i szykowaii się do walki, o czem mieszczanie kra-
kowscy od bardzo dawnego już czasu zapomnieli. Nie ob-
winiamy ich też o to, że nie dopilnowali swojego komen-
danta Wieniawskiego, i że Filipowi Lichockiemu dozwolili fi-
gurować pompatycznie, zapewne po raz ostatni, w majestacie
prezydenckim przy oddawaniu miata Prusakom.
W Warszawie ludność miejska w dniach 17 i 18 kwie-
tnia miała przeważną, prawie główną rolę. Już przed wy-
buchem powstania szef sztabu rosyjskiego Pistor uważał, że
magistrat sprzyjał konstytucyi 3-go Maja, a lud był do poru-
szenia łatwy. W czasie walki, podług relacyi tegoż Pistora,
„mało porządnych mieszczan brało udział, spokojnie siedzieli
po domach, wszystkie drzwi były pozamykane. Warszawa na-
pełniona była motchłochem, jak np. chłopcami różnych rze-
miosł, po większej części nie miejscowych (a więc jakich?),
*) Pamiętnik P' i I i p a L i eh o c k i e g o w tomie 11 Pamiętników
z XVIII w. wydania Ż u p a ń s k i c g o.
408
lokajami, woźnicami, jakoteż i chłopstwem ściągniętem ze
wsi; pomiędzy nimi znajdowali się też i wojskowi tak zwani
„rozpuszczeni z pułków" *). Jest rzeczą naturalną i przy po-
ruszeniach ludowych powszechnie obserwowaną, że tłum nie
porządkuje się nigdy według stanów, lub zamożności; że się
składa z różnorodnych żywiołów: ale od Kilińskiego wierny^
że czynnymi tu były magistrat i cechy rzemieślnicze w po-
rozumieniu z wojskiem. Walka była trudna i zacięta, bo za-
łoga rosyjska dwakroć przewyższała liczbą oddziały piechoty
i jazdy polskiej. Półk Działy ńskiego nie zdołałby przeprzeć
silnego oddziału rosyjskiego pod kościołem Ś-go Krzyża, gdy-
by od Saskiego Placu nie uderzył lud na tyły nieprzyjaciela.
Walka na ulicy Długiej, a szczególnie na Miodowej koło pa-
łacu ambasady rosyjskiej b^ła wielce uporczywą. Gdy zaś
wódz rosyjski ustąpił z miasta, wtedy wystąpili jawnie i „po-
rządni mieszczanie". W Radzie Zastępczej Tymczasowej zasiedli:
Stanisław Rafałowicz, Gautier, Kiliński, Makarowicz, Czech
obok Xawerego Działyńskiego, Ciemniewskiego, Wybickiego,
Szydłowskiego, Debolego, Mikołaja Radziwiłła, Mokronowskie-
go, Dzieduszyckiego, Kochanowskiego, Horaina i innych pod
prezydencyą Zakrzewskiego**). Odtąd znajdujemy mieszczan
we wszystkich deputacyach, radach, we wszystkich władzach
powstańczych; tak np. w deputacyi Indagacyjnej: Bernaux,
konsula z Chersonu Zabłockiego, Kilińskiego; w deputacyi
Żywności: Paschalisa, Meysnera, Taubera, Jakubowicza, Gie-
ritz'a, Blanka, piekarza Szulca, młynarza Wejdę, kupca Mo-
rino, (posiedzenia tej deputacyi odbywały się w domu Mey-
snera); w Administracyi pożyczek skarbowych: Dulfusa i Bo-
nifacego Szperlinga; w Dyrekcyi biletów Bankowych: Kapo-
stasa. Piotra Bilinga (zapewne bankiera wileńskiego), Jakóba
*) Pamiętniki Pi stora w tomie I-ym Pamiętników z XVIII wieku.
Żupański, str. 54, 65.
**) Gaz. Wol. Warsz. Nr. 1; liczba zabitych, rannych i jeńców
ców w Nrze 8, str. 111.
409
Kiisel, Jerzego Poths; Mędrzeckiego w Komisyi Porządkowej
Księstwa Mazowieckiego; w Radzie Najwyższej Narodowej Ka-
postasa wprawdzie tylko z tytułem zastępcy, ale sprawują-
cego niejednokrotnie prezydencyę i t. d. *). Barss przeby-
wał już wtedy w Paryżu.
Po walce z d. 17 i 18 kwietnia Rada Zastępcza d. 21
kwietnia nakazała pomnożenie siły wojskowej przez urzą-
dzenie cechów i ludzi zbrojnych, od posesorów domów do-
dawanych; z tych utworzono milicyę municypalną. Podczas
oblężenia Warszawy przez króla pruskiego i jenerała rosyj-
skiego Fersena, lud miejski sypał szańce i był używany do
służby wojskowej. Wychodziło po 9.000 na okopy **).
Pomimo tylu wysileń. pomimo nadzwyczajnych podatków
i różnych uciążliwości, doznawanych w ciągu oblężenia, mie-
szczanie warszawscy składali jeszcze ofiary w pieniądzach
i efektach; wyliczymy je w tomie Ill-cim.
Najwymowniejszym tłómaczem uczuć ludu miejskiego
Warszawy jest bez wątpienia ów Kiliński, który przed Igel-
stromem podawał siebie za przedstawiciela 30.000 rzemieślni-
ków, bo go na radnego obrali. Ostatniemi czasy (w 1894 r.)
dużo pisano o nim w dziennikach rosyjskich, jako o sprawcy
rzezi, podobnej do Nieszporów Sycylijskich, napadającym pod-
stępnie na śpiących i bezbronnych, dopuszczającym się okru-
cieństw. Ale szanowne czasopismo historyczne „Staroświecz-
czy zna Rosyjska" wyświadczyło prawdzie rzetelną przysługę^
podając w tłomaczeniu jego Pamiętniki, o których publiczność
rosyjska mogła nie wiele wiedzieć z krótkiej wzmianki, za-
mieszczonej przez Bestużewa-Rjumina w spisie źródeł do Hi-
*) Gaz. Wol. Warsz. Nr. 5, str. 3Q i Nr. 4, str. 49. Gazeta
Rząd. Nr. 9<), str. 398; Nr. 37, str. 151; Nr. 2, str. 7 i 13. „Journal Hi
storiqne", str. 32.
**) Gaz. Wol. Warsz. Nr. 4, str. 26. Nota prezydenta o chleb
z dnia 13.7 w plice Nr. 48.
^
410
storyi Rosyi *); tłómacz, p. Worobjow opracował starannie
biografię i dodał uwagi lub niezbędne sprostowania do tekstu.
Zapewne imię Kilińskiego oczyści się od niesłuszny cłi zarzu-
tów; lecz do należytego wyrozumienia jego opowiadań i ozna-
czenia wartości icli jako źródła łiistorycznego należy wydo-
być z nicli analizę psycliologiczną. Otóż Kiliński jest prostacz-
kiem, piszącym bez żadnej wprawy stylistycznej, nawet bez
ortografii, rozumującym naiwnie, łatwowiernym. Głęboko te-
dy utkwiła w jego przekonaniu zasłyszana plotka, jakoby
Rosyanie zabierali się do wymordowania mieszkańców War-
szawy w kościołacłi podczas rezurekcyi. To przekonanie
^tało się dla niego pobudką do działania.
Oglądając się ostatnim rzutem oka na szeregi zgroma-
dzonych w niniejszym rozdziale pojawów ekonomicznycłi,
społecznycłi i prawodawczych!, przeświadczamy się, że po
pierwszym rozbiorze w Polsce zaszła wielka i podziwu godna
przemiana. Fryderyk II zawiódł się w swojej złośliwej, ma-
chiawelskiej rachubie: odepchnięta od Bałtyku, przygnębiona
strasznym uciskiem cłowym, wyzyskiwana bez żadnych
względów Polska stworzyła własny przemysł wiejski i miej-
ski, którego produkcya, lubo nie dająca się ująć w liczby
statystyczne, zaspakajała już w trzecim okresie znaczną ilość
potrzeb krajowych, wyratowała społeczeństwo od ruiny eko-
*) PyccKaa CTapHiia 1895 (})enpa.ib h Maprb: 3anHCKn óauijiaM-
HHKa flHa Kn.iiinciuiro o RapiuaKCKMX'i> co6uTiaxT> 1794 r. ii o CBoett iie-
ho-tŁ cooÓineHO r. BopoÓbCBiJM^b. Na wstępie czytamy: „O suaneHiii 3a-
iiHCOKb KH.iiiHCKaro KaK'i> MaTcpiJua A-ia pyccKort JicTopiw nirb HsaoGnocrit
pacnpocT])aHiiThCfl; Haiua iiayna Kb .iiiirl; oahoio ii3i> ;iyHiuHX'h CBoniik
iipe;iCTaniiTe.ieft yn^e asbho oópaiH.ia na iiiiit HHHSjanie*. BeTyaceBt Pw-
mhhl: PyccKafl IlcTopiii Cn6. 1872 t. I crp. 204: IlBan-b Ku.iHiiCKifl (po.i.
ITfJO, yM. 1819), saMliMaTe.ibHLift cbohmi. ynacTieM-b B-b co(5uTiflxi> BapniSK-
CKiix'b, ocTaiJH.iTł sanncKii, iioropuMn nnpoqeMT> iia,ao ncibsOBarbCH ct> octo-
pO:KHOCTbK).
I
411
nomicznej, jaką ujawniły bilanse handlowe z lat 1776 i 1777,
przechyliła szalę wywozu i przywozu na korzyść swoją, a na-
wet ukazywała się na targowiskach zagranicznych zachodnich *).
Nietajona chciwość i drapieżność Fryderyka II była może naj-
skuteczniejszym bodźcem dla szlachty polskiej do pozbywa-
nia się zaśniedziałych przesądów przeszłości, do szukania świa-
tła i dróg nowych.
W ciągu tegoż, zaledwo kilkanaście lat trwającego okresu,
wznoszą się widocznie wszystkie miasta, porządkują, zalu-
dniają, budują, tworzy się stutysięczna Warszawa. Staje się
ona wnet ogniskiem umysłowego ruchu, jakiego nie znała
Polska ziemiańska, wieśniacza. Wśród ludności miejskiej uka-
zują się grupy ludzi przedsiębierczych, bogatych, ukształco-
nych, uzdolnionych do życia publicznego. Prezydent miasta
Warszawy, stanąwszy na czele mieszczan Polski całej, upo-
mina się o prawa obywatelskie, o przypuszczenie do rządu
Rzeczypospolitej. Temu żądaniu sejm czteroletni uczynił za-
dość i oto stan miejski, który, poczynając od XIII wieku, nie
posiadał ani jednej istotnie chlubnej karty w dziejach narodo-
wych, dorównywa szlachcie, może nawet przewyższa ją
w gorliwości obywatelskiej, a przez swoich przedstawicieli
Kapostasa i Kilińskiego dosięga szczytów bohaterstwa.
* I Nie znamy wartości przemysłu francuzkiego, ani angielskiego:
zwracamy tylko uwagę, że nie powinniśmy XVIII wieku mierzyć skalą dzi-
siejszą; zakłady przemysłowe były jeszcze bardzo szczupłe: wszak macłiina
parowa Watta i przędzalnia Jenny ledwie zaczynały egzystencyę swoją.
ROZDZIAŁ. VL
Ogół bogactwa narodowego.
55. Na wstępie winienem wyznać, że zasób wiado-
mości moich i wprawy w rzeczach finansowo-ekonomicznych
nie wystarcza na tak hazardowne i trudne zadanie, jakiem
jest obliczenie lub sprawdzenie obliczeń bogactwa narodowego.
Zastrzegam tedy, że wnioski moje w rozdziale niniejszym mogą
mieć znaczenie hypotezy, do uwagi zaś przyszłych badaczy
zalecam tylko materyał.
I). Bankier Kapostas w polemice swojej z Glave'm
o „plantę Banku Narodowego" rachuje „ogólny szacunek dóbr
nieruchomych w Polsce praeter propter na 3.000 milio-
nów złotych" *).
II). Ksiądz Ossowki ceni dym „na domysł** po 2.000
złp. **) a ponieważ w r. 1 788 było dymów jak wiadomo (Tab. 1 1)
w Koronie i Litwie 1,434.919, przeto wartość ich wyniosła
2,869.838.000 złp.
*■■
^) Dodatek do Dz. Handl. 1890 r. na wklejonym arkuszu, odpo-
wiedzi punkt P.
**) O pomnożeniu dochodów publ. karta B.
413
III). Podczas rozpraw o podatkach na wojsko Fryderyk
Moszyński, składając swoje wielokrotnie wspomniane tabele
przy głosie z d. 19 kwietnia 1790 r., podał w nicłi następne
obliczenie:
Intrata cała z dóbr Wart. dóbr w kapit.
:r o
o
o. 06
O ^
Królewskich .
Duchownych
Ziemskich .
Suma
' Królewskich.
I Duchownych.
Ziemskich
Suma
Królewskich .
Duchownych.
Ziemskich
Suma
Miasto Warszawa . .
Ekonomie królewskie .
Majątek poddanych
Suma generalna
I 543.774
3.069.486
11.608.204
16.221.465
— ł — ■ -F- ■ Ł. m
4.632.776
3.841.682
36.831.889
45.306.348
4.394.698
3.595.895
15.150.451
28.141.045
2.000.000
2.000.000
30.049.637
t
30.875.496
61.389.731
232.164.084
324.429.311
92.655.529
76.833.649
736.637.787
906.126.967
87.893.789
71.917.912
303.009.038
462.820.740
40.000.000
40.000.000
600.992.780
118.718.488
2.374.369.769
Wszakże sam Moszyński uznał potrzebę poprawki, do-
daje bowiem w objaśnieniu następne słowa: „Okazana całego
kraju intrata... wcale jest szczupła naprzeciw Francyi, Anglii,
Holandyi, Prus i innych, nawet mniej daleko rozległycłi
państw i królestw. I gdy nawet zastanawiam się, że indu-
strya nie zwykła się rachować, która wiele przez handel przy-
czynia bogactw intrat krajowych, i że niedokładne podanie
intrat wiele mogło uszczuplić tę masę fortuny krajowej: to
wszelako, choćby się dodało ryczałtem jeszcze czwartą część...
to wszelako taż intrata... 148,398.110 złp. wyniesie, a eon-
414
seąuenter cala masa fortun wszelkich w całym królestwie
tylko złp. 2.967,962.212 uczyni *).
Widzimy ztąd, źe w epoce sejmu czteroletniego, według
upowszechnionego mniemania, wartość wsz>''stkich nierucho-
mości w Polsce owoczesnej wynosiła około 3 miliardów złp.,
a więc dochód roczny szacowano (w stosunku 5 od sta) na
150 milionów.
IV). Deputacya Koekwacyjna sejmu cztero-
letniego wykonała obliczenie intraty dóbr ziemskich i du*
chownych na podstawie zebranych ze wszystkich województw
i powiatów 3288 tranzakcyj, czyli zeznanych przed urzędem
aktów sprzedaży, zastawów, dzierżaw i t. p. w ciągu ostat-
niego pięciulecia. Ogromna, z wielką pracą sporządzona tabela
znajdzie miejsce w tomie Ill-cim pod liczbą 185; tu zanotujemy
sumy ogólne intraty dóbr ziemskich, odrzucając duchowne,
w których obliczenie wydaje się nam wątpliwem, gdy dobra
te nie były sprzedawane, a zatem nie mogły dostarczyć tran-
zakcyj z bezpiecznym i rzetelnym szacunkiem. W tabeli rze-
czonej znajduje się właciwie tylko podatek ofiary, lecz ten,
jak wiadomo, stanowił dziesiątą część dochodów; łatwo więc
będzie wynaleźć je przez dopisanie jednego zera do każdej
cyfry podatkowej. I tak wypadnie:
W prowincyi Wielkopolskiej . . . złp. 27,843.560
Małopolskiej . . . . „ 47,247.610
W. X. Litewskiego . „ 36,463.660
Ogół . . . „ 105,554.840
Cyfry te mogą być uznane za dowód, że poprzednie
obliczenie Moszyńskiego, które wydało tylko 63,590.544 złp*
jest zbyt nizkie i stanowi zal^dwo ^5 poprawnego rezultatu.
Kapitalizując intratę z 5 *V'o otrzymamy szacunek dóbr zieni-
jakich całej Polski owoczesnej w cyfrze:
2.111.096.800 złp.
«
) Odrzuciliśmy w całym tym rachunku grosze i denary.
415
V. Po ostatecznym rozbiorze (z roku 1795) rząd pru-
ski wprowadził hypotekę w nabytych świeżo czterech „de-
partamentach", a Holsche na podstawie szacunku, wpisanego
do ksiąg hypotecznych, podał cyfry z wykazów szczegóło-
wych wszystkich dóbr ziemskich, mianowicie:
Kozleeluść Ilość ti c itt .^ '• wu
Departamenty w njilach d6br^wi,. ^, ^^^^^T^l^h''
1. F'oznański -KIŚ',. 1.140 \.VH 3'>.1»6Ó.940
2. Kaliski 332 l.(.W)l 1.3^^n 21.r>28.7%
3. Warszawski 218 1.1 83 1.<X;7 17.3.')3.2%
Prowincya Sild-
prenssen z czr;ścią 958'.. 3.3*><) 4.991 78.148.034
NeascLlesien
a doliczając przybliżoną wartuść 124 dóbr
nieoszacowanych 2,<X>.MMX)
8<.).<J« K)X*}0 =480,000.000 złp.
Zważywszy, iż objc^ta niniejszą tablicą rozległość wynosi
0.<;<; dawnej prowincyi Wielkopolskiej, a dziesiątą prawie część
całego terytoryum Rzeczypospolitej z epoki sejmu czteroletnie-
go, oraz iż podlui^^ tablicy Moszyńskiego (111) 0.^6 wartości
dóbr dziedzicznych Wielkopolski stanowią mniej niż ósmą
część wartości wszystkich dóbr dziedzicznych kraju (prócz in-
trat chłopskich): zawnioskować należałoby, iż ogół wartości
tychże dóbr w Polsce v\ynosić powinien był:
:i/)(X).0<)0.000 złp.
VI. W roku 1782 Biisching podał, a w r. 1783
Ś Witkowski powtórzył w swoim Pamiętniku *) „pracowite
a na wielu dowodach** oparte obrachowanie wszelkich fundu-
szów, krążących w ciągu roku. mianowicie:
Wszystek roczny w Koronie
i Litwie majątek (dochód?) można
szacować na złp. 1,105.508.845
V Hiischiiig: M.ii;:izin Xyi, 28 — 30. l»amicln. Hislor. Polit. 1783,
sir. 480.
416
Suma zaś, przy której pomo-
cy majątek ten między wszystkich
mieszkańców się dzieli i która skła-
da się z wielokrotnej cyrkulacyi
kapitału pieniężnego, wynosi około złp, 200.544.862
Same interesa, które naród
papierem stemplowym odbywa, wy-
noszą co rok około złp. 177,126.444
Cena rzeczy krajowych i ob-
cych, na które są nałożone poda-
tki, jako to: trunki i inne, wyno-
szą na rok złp. 17,566.239
Produkta fabryk i manufa-
ktur, których gospodarze potrze-
bują co rok i których dostają za
to, co im nad potrzebę własną rol-
nictwo wydaje złp. 200,544.862
Dwie trzecie części produ-
któw krajowych, które obracane
bywają na handel tak wewnętrzny,
jako i zewnętrzny, może być sza-
cowane do złp. 401,008.724
Razem jak wyżej. . . złp. 1,105.508 845
Nie jesteśmy w stanie ani sprawdzić, ani objaśnić nale-
życie tego rachunku. Dodać tylko możemy, że 17,566.239 zł.
stanowią dochód skarbów Koronnego i Litewskiego, jak się
zdaje z roku 1780 (bo znamy tylko rachunki dwuletnie); że
obliczenia papieru stemplowego bardzo szczegółowe podług
ilości sprzedanych w roku 1781 arkuszy podał tenże Bii-
s c h i n g w tomie XVII; nareszcie, że w ostatniej pozycyi
401 milionów na handel wewnętrzny i zewnętrzny zmieścić
łatwo może obliczoną przez nas (Nr. 115) wartość wywozu
zagranicznego If^O milionów zip. Nadto Biisching dodał
jeszcze kilka własnych wniosków: że na głowę przy ludności
417
(zbyt wysoko liczonej) 9,327.668 wypada rocznie 86 złp. na
nędzne utrzymanie, że wszystkie srebrne i złote naczynia
w kościołach i klasztoracłi mogą być szacowane (podług in-
wentarzy po-jezuickicłi) na 7,784.250 złp., że skarb może
mieć docliodu z podatków 50,136.000 złp. jeśli rząd nałoży
na właścicieli ziemskicłi 25 proc. z icłi rocznej renty, że bio-
rąc 13-go człowieka do wojska z ludności włościańskiej (przy-
puszczalnie liczonej na 1,332.524 mężczyzn) Polska może po-
stawić 102.502 ludzi pod bronią.
Porównywając wszystkie powyższe obliczenia, tudzież
zestawiając je z wypadkami poprzednicłi naszych badań szcze-
gółowych, przychodzimy- do wniosków następnych:
Trzymiliardowy szacunek dóbr nieruchomych, podany
przez Glavego, Kapostasa, oraz wynikający z przeciętnej ceny
dymu, podług X. Ossowskiego, jest za mały nawet dla samej
własności wiejskiej.
O ileż wadliwszą jest rachuba Moszyńskiego, skoro mu
wartość wszystkich dóbr krajowych, miasta Warszawy i ma-
jątku włościan wypadła zaledwo na 2.374 milionów, a już
z doliczeniem przemysłu (industryi) i z poprawką niedokła-
dności 2.968 milionów. Bylibyśmy zwątpili o wiarogodności
wszystkich naszych rezultatów, gdyby rachuba ta miała być
zasadną lub trafną. Na pociechę naszą jednak błędy jej są
aż nadto wyraźne. Moszyński bowiem oparł ją wyłącznie na
10 proc. podatku ofiary z dóbr ziemskich, oraz na odpowie-
dnich mu opłatach 50go, 2()go i 30go grosza z dóbr królew-
skich i duchownych, a 400.000 zip. od m. Warszawy. Na-
turę tych podatk(iw poznamy dokładniej w tomie Ill-cim; tu
zanotujemy tylko, że ofiara była obliczaną wyłącznie od cz}'-
stych i pewnych dochodów z gospodarstwa wiejskiego, że po-
datki z królewszczyzn nie odpowiadały rzeczywistej intracie, że
dobra duchowne były wyjęte zupełnie z pod kontroli skarbowej
(oprócz podymnego), a kolegium biskupie zawsze traktowało
podatki krajowe, jako „datek miłosierny", jako jałmużnę skła-
daną Rzpltej w ilości, o ile być może najoszczędniejszej. Czy-
liż na takich podstawach można wnioskować o intracie tych
Wewnętrzne dzieje Polski Korzona. — T. II. 27
418
dóbr i o ich wartości w kapitale? Owoce takiej metody oka-
zały się namacalnie na Warszawie: całą jej wartość Moszyń-
ski obliczył na 40 milionów, a całą intratę na 2 miliony, gdy
mieszczanie sami oświadczali, że Warszawa płaci róźnycłi
podatków do skarbu 3,140.000 złp., a 40 milionów znalazło-
by się może na zawołanie w kasacłi pierwszorzędnycłi ł)an-
kierów i kupców. Nadto Moszyński nie cłiciał przypomnieć
sobie, że cała szlachta zagonowa i wszyscy właściciele ma-
jątków, mniej niż 10 dymów liczących, ofiary nie płacili
a więc i do tabeli nie weszli. Z biografii i z politycznych
dążności Moszyńskiego zrozumiemy później: dlaczego, będąc
biegłym rachmistrzem, dopuszczał się tak widocznych prze-
oczeń; dlaczego nie uwzględnił w swojej rachubie przynaj-
mniej ogółu podatków, albo wartości dymu; do czego potrze-
bną mu była przesadnie mała (148-milionowa) intrata roczna
całego narodu.
Wiarogodniejszym i trafniejszym bezwątpienia jest ra-
chunek Biischinga; szkoda tylko, że nie jest dość jasnym,
szczególnie uderza mię dwukrotne dodawanie sumy 200.544.862
złp. mającej wyrażać „produkta fabryk i manufaktur, których
gospodarze potrzebują co rok**. Nie rozumiemy o jakich fa
brykach tu mowa: czy o krajowych — te powinny się zali-
czyć na „credit**, czy o zagranicznych których produkcya
przywozowa musi stanowić „debet** w bilansie narodowym?
Wedle hypoteki pruskiej wartość samych dóbr dziedzi-
cznych okazuje się o 70 proc. wyższą, niż według rachunku
Deputacyi Koekwacyjnej. Lecz tak wielkie podniesienie sza-
cunku wynikło po części z okoliczności chwilowych, miano-
wicie: niezwykłego ożywienia w handlu zbożowym i dostar-
czania taniego kredytu przez banki pruskie, a poczęści z po-
wszechnego popędu właścicieli ziemskich do podawania mo-
żliwie najwyższego szacunku dóbr swoich w celu zyskania
jaknajwiększego kredytu *). Więc hypoteka pruska nie może
') Skarbek hr. Fryderyk mówi: „Ówczesne okoliczności handlo-
we podniosły cenę ziemiopłodów, a zatem i dóbr gruntowych. Jedni na mc-
419
nam służyć za rzetelną miarę szacunku dóbr w epoce przed-
rozbiorowej, w czasie istnienia ucisku cłowego na komorze
Fordońskiej i gorszych warunków ekonomicznych, a dzieło
Deputacyi Koekwacyjnej utrzymuje w obec niej niewzruszoną
wiarogodność swoją.
Podług naszych badań u^jaśnily się pozycye następne:
1) Ilość produkcyi zbożowej 76 do 100 milionów kor-
cy i wartość ich 383 do 493 milionów złp. w okresie dru-
gim; skutkiem polepszenia warunków rolniczych i podwyższe-
nia cen, wartość ta w okresie trzecim dochodzić mogła do
500.000.000.
2) Ilość wywożonego za granicę zboża (aż do 2,200.000
korcy) i wartość brutto całego wywozu w okresie trzecim do-
sięgająca 150 milionów zip.
3) Ilość krążącej monety w okresie trzecim, przenoszą-
ca sumę 200 milionów złp.
Nie zdołaliśmy zaś ująć w rachubę:
1) Wartości produktów, sprzedawanych wewnątrz kraju
na rynkach miejskich i jarmarkach.
cy kontraktów kupna, drudzy przy podziałach sukcesyi, a nawet za pomo-
cą zmyślonej Iranzakcyi podawali wysoką cenę dóbr swoich do wykaztiw
hypotecznych tak dalece, iż po ich uregulowaniu właściciele grunt('>w prze-
konani byli, że ich majątki istotnie tyle warte były, ile hypotcka wskazy-
wała, a wierzyciele mniemali być zupełnie pewnymi całości kapitałów, na
dobra pożyczonych, jeśli cena hypoteczna tych dóbr o połowę, o jedne
trzecią, a nawet o czwartą część wartość zapisanych dług<'>w przewyższała.
Tym sposobem stały się hypotcki urzędf)wcm omamieniem, kt<)re, podno-
sząc nominalną wartość d»'>br, oszukiwało i właścicieli, mniemających się
być bogatymi, i wierzycieli, którzy in mniemanie dzielili... Do tego dodać
należy dwie okoliczności, które powiększyły złudzenie hypoteczne i zgubne
skutki tegoż, to jest; pomyślny stan zagranicznego handlu zbożowego ża
czasów panowania lVusak<')W i napływ kapitałów banku i instytutów prus-
kich, szukających mieszczenia na hypotekach dóbr w Tolsce... Któż wów-
czas nie miał się za bogatszego, jak iiini był w istocie? liyłto rzeczywiście
sen złoty, po którym żelazne ocucenie nastąpić musiało**. (Dzieje -\ięstwa
Warszawskiego, l*oznari. Żupański, 18<V.», 1, ")3, '>.')..
420
2) Wartości przemysłu krajowego.
3) Zysków, osiąganych przez stan kupiecki, któr>'ch
ekonomiści XVIII wieku nie uznawali za czynnik produkcyi,
ale my powinniśmy rachować jako wartość przybywającą na-
rodowi skutkiem ułatwienia wymiany i przyśpieszenia obrotu
funduszów.
Brak nam tedy trzech ważnych elementów do oblicze-
nia dochodu a więc i kapitału narodowego. Ośmielamy się
przecież ułożyć następny rachunek przypuszczalny:
Obliczamy intratę dóbr ziemskich dziedzicznych podług
tablicy, ułożonej przez Deputacyę Koekwacyjną (niżej, tom III,
tab. 185) i kapitalizujemy tę intratę z 57i.; wypadnie nam:
Nr. 128.
2,111.100,000 w kapitale i 105,555.000 dochodu rocznego.
Królewszczyzny i dobra duchowne w tablicy Moszyńskie-
go stanowią co do wartości trzecią część szacunku dóbr
ziemskich. W braku ściślejszych danych utrzymujemy ten sto-
sunek tem chętniej, że się stwierdza z małą różnicą rachun-
kiem X. Ossowskiego dla królewszczyzn oraz Deputacyi Ko-
ekwacyjnej dla księżyzn *). Biorąc tedy trzecią część cyfr
z Nru 128, otrzymamy:
Nr. 129.
703,700.000 w kapitale i 35,185.000 dochodu rocznego.
Sąto cyfry nader skromne w porównaniu z odpowie-
dniemi cyframi spólczesnej Francyi, która zaledwo o kikaset
*) Depulacya Koekwacyjną obliczyła 15 proc. z intraty dóbr du-
chownych na 2/M4.r)ft7 zip., zląd intrata wypada na 19,630.580 złp., a war-
tość dóbr w kapitale na 392,01 1.0<XJ złp. zaś X. Ossowski przy niskiej ce-
421
mil kwadratowych większą od Polski, a w której wartość dóbr
duchowieństwa przy zaborze ich na skarb w roku 1789 obli-
czoną była na 2 miliardy liwrów, czyli 3 miliardy złp., dobra
zaś szlachty emigrantów podległe konfiskacie, a więc nie
wszystkie szlacheckie, ceniły się podobno na 4 miliardy fran-
ków, czyli 6 miliardów złp. Przy licytacyi cena zwykle pod-
skakiwała znacznie *).
' Ekonomie czyli dobra stołowe królewskie w Litwie i Ko-
ronie czyniły w latach 1788 — 1791 przeciętnie po 2,783.338
złp., jak się przekonamy z rachunków skarbu królewskiego
(niżej, tom III, tabl. 145, nie zaś 2 miliony, jak rachował Mo-
szyński). Dzierżawca główny i poddzierżawcy zarabiali z pe-
wnością drugie tyle, więc rachować należy:
Nr. 130.
111,333.500 zip. w kapitale i 5,566.680 w dochodzie
roczn3'm.
Nie jest nam znaną wartość gruntów szlachty zagono-
wej oraz właścicieli drobniejszych, których posiadłość obejmo-
wała mniej niż 10 dymów poddanych. Nie płacili oni podat-
ku ofiary, a więc nie weszli do obrachunku Deputacyi Ko-
ekwacyjnej. Ale Moszyński liczy dochód poddanych włościan
w skromnej cyfrze około 5 złp. rocznie na głowę, lubo nie
które zamożniejsze grupy holendrów, bojarów i gospodarzy
miewały z pewnością więcej. Z wszelkiem bezpieczeństwem
tedy możemy powtórzyć jego c\'fry majątku poddanych:
nic 2.<Xh» złp. za Jym oszacował starostwa na 3<.H) milionów, a więc oba
rodzaje dóbr warte według tej rachuby 6^>2 miliony. Ale Michał Ogiń-
ski Memoircs ]Jsj6, II, 23; powiada; że w epoce sejmu czteroletniego obli-
czano w przybliżeniu same starostwa na 6(^ł mil.: tylko nic podaje zasad
rachunku: może się mylić.
* Sybel: Gcschichte der Revolutionszeit I, 112; iii, 3<^7.
422
Nr. 131.
600,292.780 złp. w kapitale i 30.049.637 dochodu.
Dla ujęcia w rachubę przemysłu i handlu użyjemy na-
stępnych kombinacyj: 1) dochód czysty mieszkańców War-
szawy musiał być przynajmniej 10 razy większy od sumy^
płaconych do skarbu podatków, a więc wynosił najmniej
31,410.000 rocznie; 2) chociaż ludność 100 tysięcznej War-
szawy stanowi zaledwo szóstą część ludności mieszczańskiej,,
kraju: lecz uwzględniając, że mniejsze miasta i miasteczka mo-
gły wejść do szacunku w n-rach poprzednich; uwzględniając
też gorsze warunki ekonomiczne tych miast, policzymy na
ich dochód (a mieścić się tu będą: Wilno, Kraków, Poznań,
Wschowa, Lublin etc.) tylko dwa razy tyle, co na jedne War-
szawę, czyli 62,820.000 złp.; 3) naród żydowski przy stopie
3-złotowej podatku pogłównego powinien był płacić 2,700.000'
złp., (lubo płacił mniej), więc dochód jego liczyć należy przy-
najmniej 10 razy więcej, czyli po 27,000.000 rocznie. Wy-
padnie ztąd:
Nr. 132.
2,424.600.000 w kapitale i 121,230.000 w dochodzie
rocznym.
Z dodania wszystkich powyższych pozycyj (Nry 128 —
132) otrzymamy ogół bogactwa i dochodu narodowego na
rok 1791:
Nr. 133.
najmniej 6 (dokładniej 5..,.0 miliardów w kapitale, a 300
milionów w dochodzie.
Piszemy: „najmniej" dlatego, że w 176 milionach, wy-
rażających dochód mieszkańców wiejskich figuruje nizka cy-
423.
fra mienia włościan i wartości króle wszczyzn, oraz nie znaj-
duje się wcale własność szlacłity, mającej mniej niż 10 dy-
mów; zbyt szczupłym też być musi w tym ractiunku docłiód
mieszczan i żydów 121 milionów złp. na 1,400.000 głów t. j.
po 86\/2 złp. na głowę rocznie, kiedy utrzymanie żebraka (do-
rosłego) w Warszawie kosztowało, jak widzieliśmy z Nru 84
niemniej jak złp. 280. Cłićąc tedy otrzymać maximum, do-
dać można około 100 milionów w docłiodzie, a i tak jeszcze
nie dorównamy wartości zbóż brutto, obliczonej w § 23. (I,
str. 343. Cały obrót roczny tego docłiodu mógł być zała-
twiony zasobem 200 — 250 milionów gotowizny, gdyż wyma-
gał tylko dwukrotnego jej obiegu, który wydaje się nam
wielce prawdopodobnym, ponieważ skarby koronny i litew-
ski regulowały pobórwszystkicli prawie podatków do rat pół-
rocznych.
Jesteśmy przeto pewni, że politycy z XVIII wieku nie
znali wartości i zasobów Polski, że je szacowali zb>^ nizko.
Pocłiodziło to po części z braku wiadomości statystycznych
i wprawy rachunkowej, po części z nałogowego zapatrzenia
się wyłącznie tylko na własność ziemską i intraty gospodar-
cze, po części z nastroju pesymistycznego, spowodowanego
widokiem niemocy politycznej i nieszczęść krajowych. Nastrój
ten i te błędy rachuby szkodliwie oddziaływać będą na prace
około reformy państwowej, hamując swobodę myśli i energię
woli.
Bo w życiu państwowem, w kierownictwie losami naro-
dów rozstrzyga o przyszłości nietylko ilość zasobów, ale też
umiejętność zużytkowania ich. Zamykamy właśnie przegląd
fizycznych, materyalnych a poniekąd i umysłowych (w dzie-
dzinie polityczno-ekonomicznej) zasobów Polski z przeświad-
czeniem, że po wyczerpaniu i bezsilności z czasów bezrządu,
po katastrofie pierwszego rozbioru, która sprowadziła nie-
zmierną nędzę, zasoby materyalne i umysłowe wśród najnie-
pomyślniejszych warunków geograficznych wzrosły z zadzi-
wiającą szybkością i energią na epokę sejmu czteroletniego,
424
f.e po drugiej katastrofie rozbiorowej znajdowały się jeszcze
w lepszym stanie, niż przed dwudziestu laty. Ale jasny sąd
o spoieczeńswie sformuiować zdołamy wtedy dopiero, gdy
zbadamy, o ile to społeczeństwo umiało swoje zasoby zużyt-
kować na pożytek własny i przyszłych pokoleń. To właśnie
będzie glównem zadaniem tomów następnycłi.
(KOSlEr TOW ]>Hl"GIF,RO).
1
Spis rzecsy systematyczny.
Rozdział IV. Handel, kupcy I banklerowle.
§ 32. Rkui ok;i n:i handel dawny przoJ Stanislau-em Augustem.
SUin piimyślny wXV, XVI i pierwszej połowie XVII w. Upa-
dek linndiii cznrnomijrskieKti, powetowany wzrostem handlu
na Italtyku. Stanuwjskn CidnAska. Cyfry wywnzii. Zanio-
żnośd szladity i m\etiixxan. Przyczyny upaJku: przywilej wol-
nnid oJ od, taksy ti>war'jw, ciemnota rządu, pu^.ird.i dla
sianu kiipiockie},'!), klęski krajowe. Stan handlu i cvfrv wy-
wozu w epoce Sasnw
S 33. Wi-kladY te.l^el^■L•znc ckonomisl.iw i «łosv prasv w malervi
handlu. Mitzler de l^nluir. PruresKniwic uhii .Akademij: To
]'tawski. Hieronim Sln)jniiwaki. \Valervan Strojnowski, Sta-
szie, Ki.lliit:ij. Uwaiti obywatelskie. . świtk-iwski. G, P. F'.
K'. ISjJlfcki, t'z;icki. Karp". Sandomicrznnin. v\nonyni P;itrif>LT.
.Sa^c
S 34. Warinki zirwiiclr/.nu liandlu pcilskicKu xi Stanisława Auf^usia.
h l'iililyka handlowa i'n.s. I'r>-derj-k ii ^Wielki". Sprawo
l\\\'i.tzyfHka. Lupieztwu jcncrnliiw Thadcna i It«llint;a pod.
e/.Hs piiTwszeijo ruzhioni. Mennica Talszcrska we Wlciclawku,
Traktat handlowy z n.ku 177.-i. Gnębienie lidańska. Taryfa
celna i s/ykany hiunikracyi, Nariiicnnie wyrobów fabrycz-
nych pniskicli. llWijienie Gd.nńska w roku nS4-l78ó. Wier-
no-^ć miast.t rzi^diiwi polskiemu. Uli;i zrobione przez Trydc-
ryka Wilhelma II. .łjiitacya nu sejmie Ciiteroletniin o ustąpie-
nie GJauska i Torunia. t)(lm.)W.i. Wrażenie konatylucyi ;ł-Bo
mi.j.-. na GdaTl3Zc;!an
'.' Sl.is:inki Z Ailstryn. Traktat handlowy z roku 177.i. To-
di'..ZL'me ^'.li wielickiej. l)it«n<i:^oi J<'>;^t:f.i Tl
:i- Sl..suiik; z Kosyn. Trakt.ity ITi.N i 177.'.. WulnitSć li.indlu
.■: '(yv.ił Z-dnionie Chcrs'>nu. Kc-r^yści ciąpnione przez Ukrai-
426
str.
§ 35. Podział urzędowy handlu w Polsce. Zar>'sy ogólne handlu
zagranicznego, wewnętrznego i tranz>'towcgo 54
§ 36. Komunikacye lądowe i wodne. Działalność prawodawstwa,
szlachty i Komisyj Skarbowych. Poczta. Uspławnianie rzek.
Kanały: Ogiński i Królewski Ó9
§ 37. Ceny: 1) zbóż i chleba. Charakterystyka ogólna wedhig okre-
sów i miejscowości. Laszt. Tablice cen pszenicy i żyta. War-
tość złotego z lat 1786—1793 ' 74
2) innych artykuhiw żywności; ceny obiadu 89
3j mieszkań 91
4) wyrobów rzemieślniczych i fabrycznych 92
5) koni i furażu 96
6) pracy ludzkiej 97
7) Budżet roczny mieszkańca Polski w końcu XVIII wieku 99
§ 38. Handel wywozowy: 1 ) Zboże z Gdańska, Elbląga, Torunia.
Królewca, Mcmla, Libawy, Rygi, Chersonu; Ogół ilości i war-
tości. Porównanie z ilościami dzisicjszemi 105
2» Włókno 124
3) Towar leśny 125
4) Potaż i popiół 126
5—8) Smoła, miód, wosk, konie 127-128
9) Bydło 129
10—12) Wełna, skóry, łój 130
13) Saletra . . . '. 131
14 — ló) Pierze i szczecina. 16) Płótno i przędza. . . . 132- 133
17) Kóżnc drobne artykuły 133
Wartość całego wywozu brutto 133^
§ 39. Handel przywozowy: Wartość niektórych artykułów; zasady
handlu zbytkowei;o, cennik Tcppcra. Rozrzutność Polaków . 137
§ 40. Działalność r/.a.du ku podniesieniu handlu. Konstytucye o cle
generalncm. drogach, wekslach i utrzymaniu praw szlachectwa
przy zatrudnieniach handlowych. i*racc Komisyj Skarbowych.
Protckcya w taryfach celnych. Noty Czackiego. Układy o tra-
ktaty handlowe. Sejm czteroletni. Niepomyślne warunki lV-gii
okresu 145
§ 41. Poczet wybitniejszych lirin kupieckich i bankierskich. Sklepy
towarów wscłi<»dnich, sukien, bławatów, tabaki, ^vin, mód,
ksi«;garnie, sklepy towarów francuzkich i angielskich. Bankiero-
wie, szczegnlnic Teppcr z zięciami, Kabryt, Meysner, Blank,
Kapostas, i 'rot Putocki. Bankructwa 160
§ 42. PłiUinse handlowe Polski w epoce Stanisława Augusta. Bilan-
se urz<,'d<»we 177()i 1777, ich upi)wszechnienie i błędne uogól-
nienie. Okres rozbiorowy niepomyślny. Poprawa od r. 1784.
Bilanse dochudow cehiych 17łsH- 17*>J. Fiilans Litwy z roku
17''J ur:<ędi»wy. Wnioski co do okresu iii. Niepomyślne wa-
runki okresu IV 1-S3
?; ^'^. Ilość monety tjbici^owcj. Stan zasubu monetarnego z dawniej-
s/.ych czasiny. Mennica Stanisława .\ugusta. Trzy reformy co
do stopy zlotOL;«». Tablice wybitych w i*olsce pieniędzy ^y la-
tach 17r,r, 17'>'4. < )hlic:'.enia społczcsnych polityków i publi-
cystów. Nas/e wnioski co do monet krajowy cli i zagrnnicz-
nycii w każdym .'. cUcrech i»kres<')W. Zamknięcie rozdziału . . 193
Rozdział V. Przemysł I sprawa miejska.
% 44. Smntny stun miast przed obiorem Stanisława Augusta. Przy-
czyny upadku i nfdzy stanu miejskiego. Wyznanie Stanisła-
wa Małachowskiego. Ucisk dziedziców. Nadużycia starostów
w miastacli kriilewskich, Jurydyki. Wyrugowanie posłów miej-
skleił z sejmu i elekcyi 313
g 45. Pierwsze fabryki pańskie z czasów saskich:
1) Żelazne w biskupstwie krakowskiem, założone przez Zału-
skieKo_ 225
2) Żelazne Jana Małachowskiego K. W, K 327
'S) Szklannc, kamienne etc. Kadzi wiłłuwcj 228
4) Pasów Słuckioh etc. Michała Iładziwiłła 229
§ 46. Zakłady przemysłowe tworzone z wuli i Tunduszow lub na
zachętę Stanisława .Augusta:
1) Mennica, IM Ludwisnmia i 3) l\ompania Manufaktur weł-
nianych 230
4| Belwoderska fajansiiw, 5| Kozienicka broni 236
.0) Kompania solna Buska (hr. Heusta) . 237
61 .Micdzianogurska (Komisya górnicza) !38
7) Manufaktury Grudziefiskie. Antoni Tyzcnhauz: sądy o nim
\Vyhtckiego i nowocKesnycłi pisarzy; wyliczenia fabryk i za-
kładów Jego; wady planu i wykonania; bankructwo: nasz sqd
0 przemysłowej działalności Tyzenhauza. Ostatnie usiłowania
Stanisława Augusta : 257
§ 47. Fabryki zakładane przez panów w drugim okresie:
1 I Czartoryskich w Staszowie i Korcu 259
2 Potockich: w Machmlwec, Niemierowio, Tulczynie, Motiyle-
wie nad Dniestrem " 261
3 Sapiehów w Kóżiinnic 262
4 Jabłonowski cli w Siemiatyczach 262
Cii .Małachowskiego Jacka z hompanią poszukiwania pod Ka-
czkami 263
5 l*omatnwsktcł): w Korsuniu, Toraszczy, Sacłin<'iivce. Społe-
czeństwu fabryki płóciennej w ł.owiczii 263
7 ; Chrcptowicza w Wiszniewie 265
h l*oniAskiogo w Dryłowic; sprowadzenie slolarzv-ebcnistów. 265
9 Dnniłia w Kohylco 266
U)t Jezierskiego kasztelana łukowskiego charaktetys^yha,
przudsicliiłłrstwa w ,\licJzieiy, Maleńcu, Gratienicach, Sobieniach
i Solcy: zapomniane zasługi i rzeczywiste stanowisko jego 266
% 48. Nicudalno^ć przcdsicłiiorslw przumyslowj-ch szlaclity. 1'iitrzc-
^a przemysłu Tniq'skiego. Kor/Rdzenia prawodawcze tyczące
się miasl w pierwszym okresie, Kimstytueye 176S i 1775 r. 281
S 49. Sprowa miejska w okresie drugim. Głosy literaluiy. Wpływ
szkiit nowych. Zmiana w ubtczajach. Jiyczliwa dla miust
działalność Koinisyi Skart>uwcj Koronnej i przemysłowe Jej
pr/edsi;biorslwu: kopalnie węgła kamiennego Siewierskie, ku-
tnioe Sucłiedn i liwskie i Sainsonowskie. DzialalnośiJ Kady Nie-
uslajqcej i IJcpartamcntu Policyi. ]vuMusya Policyi. Stan fim-
duszów miejskich ' . ... 288
428
str.
§ 50. Rozwuj przemysłu miejskicgu przeważnie w okresie II i III.
Przemysł Wielkopolski, Małopolski, na Mazowszu, szczegól-
nie w Warszawie, brak ruchu przemysłowego na Litwie . . 303
§51. Opis miast pojedynczych 323
w Litwie: Mińsk . ' 323
Wilkomierz 326
Kowno, Nieśwież 326
Grodno 327
Wilno 330
Prowincya Małopolska: Żytomierz 333
Dubno, Berdyczew 334
Kamieniec 335
Mohylów nad Dniestrem, Tulczyn, Lublin 'ASH — 339
Kazimierz nad Wisłą 341
Sandomierz 342
Kraków 343
Prowincya Wielkopolska: Wschowa 346
Kawicz 348
Zduny, Oborniki etc. Poznań 349
Kalisz 353
Piotrków Trybunalski 354
Białystok etc 357
Warszawa 358
§ 52. Sprawa miejska na sejmie czteroletnim. Zjazd deputowanych
od 141 miast do Warszawy na wezwanie Dekcrta. Audven-
cya u Króla. Kozprawy grudniowe roku 1789. Wyznaczenie
Ueputacyi .Miejskiej i składane przez nią memoryały mie-
szczan. Polemika broszurowa: Harss, Jezierski kasztelan łu-
kowski, Ciłus miast litewskich, Odpowiedź Wójta, Pytanie etc,
Odezwa Galicyanina, ks. Franciszek Jezierski, Kołłątaja mowa
i ostatnia przestroga. Kozprawy sejmowe w kwietniu 1791 r.
Uchwała według projektu Suchorze wskiego 379
^ 53. Prawo pod tytułem: ,. Miasta nasze królewskie wolne". Usta-
wa Kządtiwa trzeciego maja i j,l'r/ądzenie wewnętrzne miast
wolnych**. Treść i wartość. Zapisywanie się szlachty do
ksuig miejskich, uczty spólne. Wykonanie praw nowych.
Uspł)subienie iTiieszczan podczas wojny 1792 roku. Sympatye
Gdańska i Torunia dla ustawy 3 maja 397
§ 54. Zachowanie się miast w okresie czwartym, szczegcilnie pod-
czas powstania Kosciuszk«)wskiego. Kraków. Warszawa i Ki-
linski. Wilnu. Mieszczanie Kurlandyi. Rzut oka ogólny na
pr/cmysl i sprawę miejskij 4<.»5
Rozdział VI. Ogół bogactwa narodowego.
.^ •"..
kachi.inUi; ryczałlł)wc Kapostasa i X. Ossowskiego, szczcgij-
liiwy Mcis/ynskicj^ti. iJcputacyi Koekwacyjnej, wykazy hipote-
c/iK' niiskic, ohlio;iciiie iiiischinga. Nasze wyjaśnienia i wniu-
>Ui . * '...... 412
SKOROWIDZ
Tablic i Numerńw w tomie ll-gjm zawartych.
Ogół bogactwa narad.
I
HAJNOWSZB WYDAWNICTWA
KSII?CVAWNE
TEODORA PAPROCKIEGO I S-KI
Rs. k.
AiiAtomia gtouy ludzkiej n-rax x B2yj^ Wyklnd po-
glądowy X tekBl.i?iii objiiKii. jir/.fz d-ift ined. łi. Flauma
i 5-inn ili-zHworyfciuii ...,., . 1 20
Antoiika. Hvt;ittDA ludovi a. Trzeba dhać o zdionle, aby się
iislr/t!i!a flioroby — 40
Bert Pawe). PitrwHKe »'iaiłoniości z geomotr}'! doświadczalnej
w uisŁosou-Hiiin do iiilerzi>iiU Oitcliików powienschnl 1 ob-
jVti;Bi;l. Z.> 111 drzew, w tekicie. Sjiolszczyt S. Srebrny — 90
W knttouie . 1 10
Breiłs d-r. luk-n.rz piaktyknji^i?'; w Berlinie. 100 rad dU ntrwo-
tvyi:li ze s:i'.zf{jijliieiii uwzgl^daienii-m neurastenii, hypo-
koiiiliyi i liyt-teryi — 25
Brownsford Antoni. I'udr>;czn[kdo moyonulnogo żywienia zwie-
r/ijŁ ^o-!|>f'iUrskii;li. Drugie, nowo opracoiyane wydanie 1 50
Br>kczyriskł A. k--. Dom lloi-y. Pruktyczue wsknzówki budo-
Kiii.ia, ii.t|.ruwi:<iiiit I iitnsytiiyn'n.nia koMolt^ów na wzór
dz't'lH ks. U^rliił^r do MontHiilt. Z talilinami, rysowane-
tui pi/.--/. Wajriei;! H G^urdona. Wydanie drugie, pmejrza
nt' i po.TRwione 1 50
ChtnielDHKii.i Piotr i Grabowski Edward. Olirnz literatury po-
w .-/,'" Ol ii. J K iiirŁ-.-i-/..'/,iiTii»cli i iirzykladnch. 2 toiny, . 8 60
w oprawie , 10 —
CheiAski-leskn Teodor, iic/. wyljom. Opowieści jakich wiele . 1 —
— lii. Ala 1 w iyin i lileiuŁurze. SlH.lyuni . , . 1 35
C i H I <.> (' H ł c IV i e k II. ^' ykliL<l po;;litdou'y anatomii człowieka
■/. ti'k-Ł Ul ••:!J.i~ninj;i-jyiu d tei M. Flauma 1 10 drzeworyt. 1 20
Dąbrowski Ignticy. Fulka. Nowidla 1 60
Dygasiński AiiolF. <'u>lowno linijki. '/. 21 I uijtruuyiiml .). i>au
l.i.wi. zii. W kririoiii.' rs. n kL.p. 60. W oprawie. . -i 3)
— Niirzfwmit « iljtowa. Koiutjdj-a ludowa w 3-ch aktacb. I 2U
- Pi.ii.>. Powr.!Ś.'! I GO
Flaum M. dr. O żvdu i śml>TCi. Udczyt popu liiriin -naukowy . — '25
G^bargkl Stefnii. 'Z.'i^iuiouv w grotich Ojcowa. Z 16 jlu^tra-
<v;.i,.Ł. W kH!to::i^rs. i krp. (iO. W owi ob. oprawie . 2 —
Gliński Kazimierz. lSu<l..wi,i.<y E/uzij-Juia. Fowlcśt: . . I 20
Comulicki Wiktor. I>'i idij i do nieco. Pogadanki na temat
ll.lJl-.liSlWi. . . . _ Jf)
- '/\fU:uy k:iji-t, .S/kiru z uHt.ronla 1 —
firol-EcCikuwska W. B.z woli. PowieśiS . . . . 2 .W
Guirauit P.iwel. 0|i"wi:idiiuiii lii»'tctryi'Kiie. Urecyii. Zycie do-
u ..wo i i.ul,li.V/.UH Greków. Przeloiyl J. L. Popławski . ] 60
' 'ii-.\vi:.>l,ii;(a lil-liirvi ziii'. fin-tya.']!. luftytucyo puhll-
..-.. I',i:.i-/}1 .I.'!.. 1'Ł'płiiWf.ki 1 50
' il-.^^i.id.ir.irt lii-tLirycKiio Uzyni. Zycie prywatne i pn-
...i J.IJ.' I!>:vi,.i,,ii. f'r/.idoŻvl .1 L. Poplawiiki . .180
Hajotii. 1.!. hid r..wii.-;i; i> spiilf^/UHna w 2 toaach . '2 —
Hovi'y A Wii;i".ni. 'M,.,:i.lvw«nio iiivś!i. PrKcłużvl z angielskipso
!li::-v« W.nii.. Z li.v.iioi,u"ivsu:ik!imi ' . . .1^0
let T. r. S,i-a. J'..«i.-Ji . . ' MU
lunoszi KIiMCria. 1\i-.;tii!Li> wij-ki.w.- I -
— M :-.!../! Z i u.si-!i.yiii,d fr. Ko-tr/ewskiBijo Wyd. U. I 2i»
NAJNOWSZE WYDAWNICTWA
KSlJ^CłAKMI
TEODORA PAPROCKIEGO i S-KI
w Warszawie, Nowy Swiiit -11.
R^;. k
1
2 -
1 -
2i)
łU)
Konarski Franciszek. Metodyczna fcramatyka jj/yka pol,;kipgo. 1 —
Kośmirtski Paweł. Poezye " . . 1 —
Kruk Władysław. Sabinka. Powiastka tlla dzieci. Z iiustr<*-
cyaiui. W kartonu' — 9'^i
Lemianowicz Teodor. .I«.*dynat /ka. Szkic z natury . . — 75
Lłe Jonas. Niobe. Powieść w.»»półi»zcsna. Przokład z orygiuału
norwoskiffl^o .... 1 50
Machczyrtski Konrad. Mozujka wilcza, ułożona / nilcdzipiiczyrh
wFponinioń |)izyjacił'l:i. Z rysnnkami .J. Hyszkiewicza .
Meodes Catulle. Ryszard \V,ii;iił.T. Piz<*iozyl i biografia Wa-
gnera opairz\l A. J*ł»n<;M
Nansen Piotr. Dziennik Juiii. Z n poważnieniu autora przeło-
żyła z duńskiOi;«ł R. liłM-nstoinówna
Niedziałkowski Karol ks. Nic tody dro^a, Szanowne panie! (Stu-
dvum o enian<-vp:icvi koliiet )
Oko ludzkio 1 orf»::«ii'' poino^Miieze. Wykład po^lądł)wy
anatoinii oka. z tekstem ob}{lśuulja/!^ ni prze/, dra inod.
M. yiaunia i 5 dr/ew«-r\t;inii , ....
Ottoiengui Rodriguez. Szoze^ólny .-.akiad. Z życia agenta pr>-
licyjne.ijo. l^rzekłatl z an«;iel>kieoo .....
Podręrzu i k k s i łjga r •• k i. l*r/ewodnik juakiyezny dla wn dan-
ców, k>io3;arzv. pł.»niocuik«'«\\ i praktykantów k^ięg-łr-
skicii. Na podstawie ^wojrkicli i olu-ych źródeł opraco-
wany pc«l rudaki-YH 'l\'od«łra ł'aprookic^o ....
Prażmowska Teresa. Sitci*. I^owieM* ida dorastajł^cej mło-
dzież}'. V/ karto ni u
W' o/.dt»hnej opiawie .
Prus Bolesław. ()powiadaiiia wie«'7orne ....
R5ntgen dr. W, K. O nowym roizajti prondeni. Z oryj^inału
przełożył i wiUu|M?ni opatrzył S. Sretirny. tZ portretem
autora i 7 rysunkami. —
Sbcztte ftasz*;ta. Kr;.it:.:eezka 'ila 'Jzieoi z obrazkami kolorowan. —
Strzemeska J. i Werylio M. AV\clM»wanie przedszkolne. Pod-
ręcznik d!a wycbowawców. Z licznymi drzew, w tek.^de
i iKł-nia tablica i:ii lit«.-^:ai«nvan«'nłi. Rs. 2, W kartonie 2
Teresa-Jadwiga. Cicbe nie.wiasty t)powiudania t i>^toryczue dla
dora.*«trij;iCei niio;J/ii /y. W kart. r<. I kop. (łU, w oprawit* 2 —
Valmiky. l>amayaiia. Zycie Ramy. Scaroż\ tna powieść indyjska.
Podhi^ upracowania Hipolita Fauche, z francuskiego
przełożył A. l.anye 2 40
Walewska Cecylia. Pod-iu.bane. Noweie 1 i)<J
Weroic Henryk. Hi.^*or>a pow.-^zecbna^ opowiedziana i zaopa-
tiznna pvlaid:jmi. 1. l>/i««je starożytm*. Z tabl. chronol. 1 —
Zagórski Włodzimierz. iCbo hlik). Mój pietws y dzik i inne nowele i Th.)
— W .\X wiek-.j. J''aniazya liniij«»ry.styi!zi a . . . , — H(.)
Znicz. Fałv/Ą'Włj .lżwii.'ki . ^ — 75
Żeromski Stiiifan. s >pow:a lani.i 1)10
Wy.syika uskutecznia się także za zaliczeniem pouztowem.
bo
Jo
HOOVER INSTITUTION
To avaid fine, this book should be rcturned o
or before tfae datę lul stamped below
3 blGS 070 175 343
bkf33c