■^.■.■*
Presented to the
UBRARY ofthe
UNIYERSITY OF TORONTO
by
DR. GEORGE
KOREY-KRZECZOWSKI
/
EUGENJUSZ KRASUSKI
aaaanicnia
WARSZAWA— 1913
Nakładem księgarni Wincentego Jakowickiego
teTRA^^
JW O 3 2005 ^j
D-rowl KAŹMIERZOWI KRASUSKIEMU
Ojcu swemu
pracę tę poświęcaftt^
%
Autor.
ZAGADNIENIA KULTURY
... Kto chce nowoczesnej kultury, musi
chcieć psychiki, zdolnej ją wytwarzać,
a nie zaś używać tylko pewnych jej
wyników. Kto chce samoistności na-
rodowej, musi chcieć rozwinięcia u nas
tych zdolności i wytężeń woli, bez
których żadne samoistne społeczeń-
stwo dziś istnieć nie może ...
Stanisław Brzozowski
(Legenda Młodej Polski).
TREŚĆ.
I. „REFORMACJA" MYŚLI I ODRODZENIE
FILOZOFJI 7
Zainteresowanie, jakie budzi filozofja;
jego przyczyna. Pozytywizm i jego wpływ
na dotychczasowy sposób myślenia. Czło-
wiek,jako centralny punkt filozofji współ-
czesnej; wpływ filozofji Leibnitza i
badań biologicznycti. Kryzys materja-
lizmu. Celowość a przyczy nowość. Ży-
cie, jako najistotniejsza rzeczywistość.
II. NAUKA, FILOZOFJA I ŻYCIE ... 19
Przezwyciężenie racjonalizmu i kry-
tyka nauki. Renouvier i Boutroux. Filo-
zofja ,,przerywalności" i teorja relatywi-
zmu. Filozofja przyrodnicza i krytyka
„prawd naukowych". Filozofja spekula-
cyjna i filozofja ,, naukowa". Stosunek
nauki do filozofji. Pogląd na świat i ży-
cie, jako podstawa działalności kultural-
nej. Znaczenie czynnika dziejowego. Fi-
lozofja jest siłą kulturalną. Filozofja jako
systemat wartości i celów ludzkich. Stosu-
nek filozofji do religji; ich znaczenie
etyczne.
III. ZAGADNIENIE WOLI 57
Konieczność przyrodnicza i materja-
lizm dziejowy. Teorja i praktyka niarxi-
stów. Woluntaryzm. Kierunek humani-
styczny i filozofja relatywizmu. Stano-
wisko Wundta. Konieczność i celowość;
pozorna ich sprzeczność.
IV. ZAGADNIENIE V\^ARTOŚCI .... 83
Wartość i celowość. Negatjrwne zna-
czenie wartości. Stanowisko Filipowicza.
Zagadnienie wartości rozpatr5rwane ze
stanowiska psychologicznego. Dobór na-
turalny i „dobór podmiotowy!". Dualizm
psychologiczny i próby jego usunięcia:
pragmatyzm, Ribot, Znaniecki. Logika
wartości.
V. ISTOTA KULTURY I05
Rozwój ludzkiego ducha; rozbie-
żność sądów o nim i ich powierzchowność.
Książka Charlevoix o Nowej Francji.
Kultura subjektywna i kultura objekty-
Vv'na; Jerzy Simrnel o kulturze. Kulturę
należy rozpatrywać z dwóch stanowisk:
historycznego i psychologicznego. Proce-
sy historyczne posiadają charakter subje-
ktywny. Narastanie wartości kultural-
nych. Stosunek ,, ducha ludzkości do jed-
dnostki". Podział pracy przyśpiesza nara-
stanie wartości kulturalnych; płynące
stąd ograniczenia dla kultury osobistej.
Przewaga cywilizacji nad człowiekiem.
Jednostajność kultury w kierunku intel-
lektualistycznym. Stanowisko człowieka
do otoczenia jest stanov/iskiem pożyt-
ku. Normy, a prawa przyrodnicze. Normy
logiczne, estetyczne i etyczne. Znaczenie
wychowawcze sztuki. Synteza leży w czy-
nie. Książka Leopolda Zieglera o isto-
cie kultury. Kultura, jako czyn społe-
czno-narodowy.
VI. ZAGADNIENIA SPOŁECZNE. . . . I^T
Formy zbiorowości społecznej. Przy-
' musowe wartości społeczne. Autorytet,
jego powstanie, znaczenie i formy przej-
ściowe. Spinoza o autorytecie; jego rozu-
raowo-utylitarny punkt widzenia. Auto-
rytet oparty na przekonaniu wewnętrz-
nem. Społeczeństwo a jednostka i stąd
płynący konflikt. Dogmatyzm marxizmu.
Krytyka socjalizmu. Bernstein i niemiecka
krytyka marxismu. Krytyczny kierunek
we Francji: Jerzy Sorel. Tytus Filipowicz.
Krytyka prognozy przyszłości i materjali-
zmu historycznego. Sorel zwalcza socjalizm
naukowy.
VII. FILOZOFJA ŻYCIA i^
Kryterjum prawdy w filozofji. Ro-
zum, jako kryterjujTi poznawcze. Nie-
współrnierność nauki i życia znajduje
swój wyraz w tendencjach techniki współ-
czesnej. Relaty-wizm prawdy objekty-
wnej. Proces historyczny jest zarazem pro-
cesem psychicznym. Życie, jako naj-
więcej bezpośredni fakt poznania. Czło-
wiek działający. Jerzy Simmel. Pragma-
tyzm. Henryk Bergson i Wilhelm Dil-
they — „filozofowie życia". Stanisław
Brzozowski.
PRZEDMOWA.
Do niedawna ogólnie, a i dziś jeszcze
w znacznym stopniu, charakterystycznym
objav/em naszej duszy zbiorowej była o-
bojętność na wszystko prawie, co nie wią-
że się bezpośrednio z czysto praktycznemi
zagadnieniami bytu.
Stan ten, który w życiu wyraził się w pe-
symizmie i cynizmie, a w literaturze od-
bił się beznadziejnym ecłiem dekaden-
tyzmu, powstał u na& (jak zresztą i w in-
nych społeczeństwach) pod wpływem tych
wszystkich prądów pozytywistycznych, któ-
re, począwszy od Comtea, a skończywszy
na skrajnym materjalizmie niemieck'!m,
stanowiły poniekąd istotny rdzeń całej umy-
słowości europejskiej drugiej połowy XIX
wieku i które szeroką falą rozlały się po
całym organizmie naszego społecznego życia.
Zagadnienia Kultury. j
Dziś coraz więcej utrwala się poczu-
cie potrzeby i wartości życia duchowego,
zarówno dla jednostki, jak dla całej zbio-
rowość' społecznej; poczucie to staje s^ę
z każdym dniem mtensywniejszem i do-
maga się rozważenia nastręczających się
zagadnień, domaga się wytworzenia i u-
świadomienia sobie nowych treści, któ-
re mogłyby stać się podstawą życia poj-
mowanego szerzej i głębiej ponad codzien-
ne troski powszednich usiłowań.
Dziś każdy mniej lub więcej świa-
domie odczuwa potrzebę pewnego odro-
dzenia duchowego, potrzebę buntu prze-
ciwko tym wszystkim powierzchowno-
ściom współczesnej cywilizacji, które ży-
ciu współczesnemu nadają cechę automa-
tyzmu. Stv/arzając coraz większą wza-
jemną zależność materjalną między naj-
odleglejszemi dziedzinami życia, cywiliza-
cja współczesna jednocześnie przeciwdzia-
ła rozrostowi tych wszystkich właściwości
ducha ludzkiego, które rodzą się jedynie
na gruncie ciągłego uświadamiania sobie
istotnego związku człowieka z otaczającą
go rzeczywistością.
Powstająca dziś potrzeba uświadomie-
nia sobie tego stosunku wysuwa oczywiście
na widownię nowe zagadnienia, lub zmu-
sza nas do ponownego rozpatrzenia nie-
których zagadnień z odmiennego stano-
wiska.
Postawienie na porządku dziennym
ważniejszych zagadnień, z tego właśnie
źródła płynących, v/ydaje mi się obecnie
na czasie, a zarazem czyni zadość własnej
mojej dawno już odczuwanej potrzebie
należytego uświadomienia sobie ich tre-
ści.
Możliwe jest, że książka ta nie zdo-
ła zadowolnić tych, którzy pragnęliby
znaleźć w niej konkretne i zupełne rozwią-
zanie poruszanych tutaj zagadnień. Tych
z góry uprzedzić mi wypada, że rozwią-
zania takiego w niej nie znajdą; nie znaj-
dą go poprostu dla tego, że nie jest ono
celem tej książki. Nie chodzi mi w niej
bowiem o podawanie jakiegoś gotowego
schematu, na któryby się godzić lub któ-
ryby odrzucić należało. Celem głównym
jest zwrócenie uwagi czytelnika na istotę
i znaczenie tych współczesnych prądów
myślowych, których uświadomienie może
i powinno stać się podstawą prawdziwej
kultury. Nie chodzi o zamykanie się w cia-
snych ramach jakiegoś z góry zakreślone-
go systemu, prowadza.ce z natury rzeczy
do ograniczoności i zasklepienia duchowe-
go. Chodzi przedewszystkietn o to, aby
dziś każdy człov/iek myślą-
cy mógł ze swego wnętrza du-
chowego wykrzesać taki po-
gląd na życie, który, odpo-
wiadając jego istotnemu ,,j a,"
stał by się jednocześnie pod-
stawą dla jego k u 1 t u r a 1 n o-n a-
rodowej twórczości.
W dusznej atmosferze cudzych nało-
gów myślowych, w ciasnocie narzuconych
zzewnątrz systemów i schematóv/ lęgnie
się jedynie pov/ierzchowność i obłuda,
jednostronność i dogmatyzm, cynizm i bez-
y/ład. Kwiat czynu zakwita na wolnem
przestworzu myśli, opromienionej ciepłem
wewnętrznego odczucia tej łączności czło-
wieka z otoczeniem, której uświadomienie
dać mu może twórczą moc istnienia po-
przez doczesność osobistego życia.
W końcu wypada mi zaznaczyć, że
zarówno sam sposób ujęcia zagadnień,
stanowiących treść niniejszej książki, jak
i ferma luźnych napozór rozdziałów, z któ-
rych się ona składa, niezwiązanych w ża-
dną systematyczną całość, odpowiadają
istotnemu jej przeznaczeniu, nie dla myśli-
cieli zawodowych, lecz raczej dla szersze-
go ogółu czytelników, dla których samo
myślenie nie stało się rzeczą zbyteczną,
i którzy potrzebę jego od czasu do czasu
odczuwają.
Łódź, 7 lutego 1913.
I. „Reformacja" Myśli
i Odrodzenie Filozofji.
Wzrastające zainteresowanie, jakie bu-
dzi w czasach ostatnich filozof ja, skłania
do bliższego zajęcia się tern zjawiskiem
i do należytego wyjaśnienia sobie istotnej
jego przyczyny.
Wyjaśnienie takie wydaje się tern konie-
czniejsze, że rozglądając się w twórczo-
ści nowoczesnej myśli filozoficznej, nie
spostrzegamy, na pierwszy rzut oka przy-
najmniej, żadnych tak wybitnych zmian
zewnętrznych, któreby stopień tego za-
interesowania dostatecznie usprawiedliwić
mogły.
Filozofja ostatnich lat 30-tu nie wy-
dała żadnego nowego systemu, któryby
budową sv/ą lub oryginalnością ujęcia
odwiecznych zagadnień sprowadził pewien
przewrót w dotychczasowym poglądzie na
świat i z tego powodu mógł zainteresować
umysły.
Materjalizm ubiegłego stulecia, osiąg-
nąwszy formę naj skraj niej szą, chyii się
coprawda ku upadkowi, ustępując miejsca
idealistycznym kierunkom myśli, lecz zjawi-
sko to, często spotykane, a więc dobrze zna-
ne, samo przez się dzisiejszego zainteresowa-
nia się filozofją tłumaczyć nie może.
Jeżeli jednak zechcemy uprzytomnić
sobie cały obfity plon w dziedzinie współ-
czesnej myśli filozoficznej, jeżeli dorobek
ten zaczniemy rozważać i porównywać
go z twórczością doby minionej, zauważy-
my przedewszystkiem odrazu, że sama
treść zagadnień współcze-
snych bardzo jest różna od
dawniejszej, że usiłowania myśli dzi-
siejszej skupiają się wokoło zupełnie od-
miennych ośrodków, że cały współczesny
potok twórczości z innego płynie źródła.
Jednostronny racjonalizm bynajmniej
nie przyczynił się do pogłębienia kultury,
do uświadomienia duchowych wartości
człowieka^ Stając się źródł«m skrajnego
materjalizmu, wpłynął on nietylko na sam
sposób oceny życia jedynie wedle miary u-
żyteczności, lecz wytworzył i w dziedzi-
nie myśli ludzkiej pewne uprzedzenia, pa-
8
raliźując niejako nasze zdolności duchowe
w kierunku prawdziwie bezstronnej i bez-
interesownej oceny zjawisk życiowych. Au-
tomatyzm, jakiego dopatrzono się w całej
przyrodzie, przeniesiono i na człowieka,
mechanizując jego działalność do tego sto-
pnia, że stał się on tylko nikłem ogniwem
w łańcuchu ślepej i twardej konieczności
przyrodniczej, której prawa mogą być przy
pomocy nauki zbadane i ściśle określone.
Wszystko stało się przedmiotem badań nau-
kowych, których rozwój utożsamiono
z rozwojem ludzkiego ducha, z rozwojem
człowieczeństwa. Stąd też ,, naukowe" ba-
danie historji doprov/adziło do ,, odkry-
cia" najróżnorodniejszych ,,praw" i ,, ko-
nieczności" historycznych, stąd naukowe
badanie zjav/isk społecznych wytworzyło
pojęcia ,jkonieczności ekonomicznych" i
możliwość prognozy r przyszłości w stosun-
kach społecznych, nawet sztuka poczęła
posługiwać się metodami naukowo-przy-
rodniczemi (estetyczna teorja Taine'a). In-
dywidualność twórczego ducha ludzkiego,
zdawało się, została pogrzebana na zawsze;
rasa, środowisko i moment odgrywają rolę
pierwszorzędną. Wszelka metafizyka zo-
staje uznana za zbyteczną i wprost szko-
dliwą. Podstawą wszystkich nauk staje
się matematyka, a stosowanie jej w danej
nauce stanowi o stopniu jej ścisłości. Pozj^-
tywizm zburzył jakoby nazawsze po-
trzebę filozofji; sam on nie stawiał sobie
żadnycli problematów, gdyż wszystko miał
nadzieję wyjaśnić za pomocą nauki, która,,
jeżeli jeszcze nie obecnie, to w każdym ra-
zie w przyszłości, potrafi* rozwiązać osta-
tecznie i całkowicie zagadkę bytu. Do
niedawna bowiem jeszcze zagadnienie by-
tu było właśnie tym punktem ogniskowym,
który skupiał naokoło siebie wszystkie nie-
mal usiłowania filozoficzne.
Dziś zagadnieniem centralnem filozo-
fji stał się człowiek i jego stosunek do oto-
czenia. Świadomość ważności tego zagad-
nienia wzrasta z dniem każdym, a razem
z niem wzrasta potrzeba tworzenia innycłi
wartości: estetycznych, etycznychj wzrasta
potrzeba sharmonizowania wyników in-
tellektu z wymaganiami życia.
Taka zasadnicza poniekąd zmiana sa-
mego zagadnienia nie mogła powstać na-
gle. Postawienie człowieka, jako indy-
widuum działającego, v/ sam środek ogól-
nego zainteresowania filozoficznego mo-
gło tylko zrodzić się na gruncie odmien-
nych sposobów samego myślenia, mogło
być tylko wynikiem głębokiego, choć mo-
10
że powolnego i mniej widocznego, prze-
kształcenia się zasadniczych stanowisk my-
ślowych w stosunku do podstawowych obja-
wów postrzeganej rzeczywistości.
I w rzeczy samej proces taki wyśle-
dzić się daje już od całego lat szeregu,
a źródła jego szukać należy jeszcze w fi-
łozofji Leibnitza. On to pierwszy w cza-
sach nowszych starał się przezwyciężyć
głęboko w umyśle ludzkim zakorzeniony
przesąd myślowy, który na całej dotych-
czasov/ej filozofji ciążył brzemieniem nie-
ruchomego bezwładu, przesąd pojęcia
,, trwania" i na jego miejsce usiłował wpro-
wadzić i ugruntować pojęcie ruchu, prze-
świadczenie bezustannego ,, stawania się."
W filozofji Leibnitz'a, jak to w ostat-
nich czasach wykazali Cassirer^), Coutu-
rat-), RusseP), szukać należy wątku wszyst-
kich późniejszych poglądów filozoficznych,
których cechą jest to, że dotychczasowe
substancjalistyczne pojęcie statyki usiło-
wały zastąpić pojęciem dynamiki, pojęcie
^) ,,Leibnitz's System in sefnen wissenschaft-
lichen Grundlagen", 1902.
2) „La Logiąue de Leibnitz", 1901.
^) ,,Critical exposition of the Philosophy of
Leibnitz", 1900.
II
mechanizmu pojęciem celowości. Nie gdzie-
indziej, jak u Leibnitz'a, szukać należy
źródeł zarówno Schopenhauerowskiego
pierwiastku woli, jak woluntaryzmu Wund-
ta, czy energetyki Ostwalda, lub neo-
witalistycznych teorji Bungego, Rind-
fleisch'a, Cosmanns'a, wreszcie nawet i głów-
nych podstaw filozofji Bergsona i Jamesa.
Cała filozofja relatywistyczna nie daje się
pomyśleć inaczej, tylko na gruncie
dynamizmu zjawisk, na gruncie ciągle ,,u-
pływającej rzeczywistości"; taki dyna-
mizm pojęciowy jedynie mógł wytworzyć
odmienny zupełnie typ myślenia za po-
mocą stosunków i z kolei rzeczy doprowa-
dzić do krytycyzmu naukowego.
Leibnitz, jak wiadomo, sprowadza
świadomie pojęcie substancji do pojęcia
ruchu, do pojęcia działalności. Tylko to,
co uzev/nętrznia się nam jako działalność,
jest i może być treścią bytu. Bezwładne-
mu mechanizmowi, wyrażonemu wówczas
w filozofji Spinozy, przeciwstawił Leib-
nitz swój dynamizm. Stoi to bezpośred-
nio w związku z faktem, że Leibnitz oparł
się na podstawach biologicznych, których
istotę stanowi bezustanna zmienność form
życia. To, co było podstawą dla filozofji
Leibnitz'a, spowodowało poniekąd głów-
12
nie obecny kryzys filozofji. Zagadnienia
bjologiczne, które od połowy ubiegłego
stulecia stały się bardzo ważnym punktem
ogólnego interesu naukowego, podkopały
podwaliny światopoglądu materjalistycz-
nego, opierającego się wyłącznie na meche-
nistycznie pojmowanej przyczynowości. Co
jednak dla tego ruchu jest bardzo cłiarakte-
rystyczne, to v/łaśnie fakt, że kryzys
ten dokonał się, choć może nie bezpośred-
nio, pod wpływem t^/cti właśnie uczonych,
którzy byli tv/órcami t. zw. ,, filozofji przy-
rodniczej", jak Lamarck, Bser, Darwin,
Wallace, Huxłey, Stalle, Mach, Ostwald,
pod wpływem badaczów wychowanych na
matematyce i ,,czystem doświadczeniu".
Tutaj jasno v/ystępuje ta okoliczność, jak
sposób myślenia bjologicznego, pod które-
go wpływem wszyscy bezwątpienia pozo-
stav/ali, zapanowuje w czasach nov/szych
nad czysto matematycznym sposobem my-
ślenia.
Stwardniałe dogmaty przyzwyczajeń
myślowych, opartych na absolucie liczb,
do v/yjaśnienia procesów życiowych nie
wystarcza-ją. Życie w formuły matematycz-
ne ująć się w żaden sposób nie da, nie da
się matematycznie podzielić ,,bez reszty".
Ten kryzys filozofji współczesnej, zwią-
13
zany z imionami Macha, Stallo, Ostwalda,
występuje dziś jako wyraźne przeciwsta-
wienie poglądu teleologicznego poglądom
opartym wyłącznie na dogmatyzmie przy-
czynowości mechanicznej. Nie znaczy to
bynajmniej, aby pojęcie celowości miało
być znów przeniesione na cały wszech-
świat; z chwilą jednak kiedy zagadnienie
życia staje na pierwszym planie, usuwając
poniekąd w cień zagadnienie bytu, całe
zainteresowanie zwraca się w stronę tych
zjawisk, które istotę tego życia stanov/ią
i których ocena i ujęcie możliwe jest
jedynie przez zastosowanie do nich pojęć
tej dziedzinie zjawisk wła.ściv/ych. Pojęcie
celowości bowiem jest w dziedzinie zja-
wisk życiowych takim samym sposobem
patrzenia, jakim w dziedzinie zjawisl.
przyrodniczych jest pojęcie przyczynowo-
ści. Jak jedno, tak drugie są tą miarą po-
rządku i sposobami orjentacji, jakie są
nieodzowne dla ujęcia całokształtu naszego
doświadczenia w pewne formy naszemu
umysłowi y^łaściwe; są one jedynie odmien-
nymi sposobami, dostosowanymi do tych
rzeczywistości, jakie w odmienny również
sposób nam się przedstawiają.
Dopóki świat martwej przyrody i
świat organizowanego życia będą przed-
M
^^j^L^y^i^^d^ł^T^/ —- -■ - /
stawiały się nam jako dwie odrębne rze-
czywistości, dopóki nie stanie się możli-
we w sposób doświadczalny i przekony-
wający znieść granicę światy te dzielącą,
można niewątpliwie tożsamość (lub jedno-
rodność) ich przypuszczać, można budo-
wać różnorodne hypotezy, które w wię-
kszym lub mniejszym stopniu mogą mieć
cechy prawdopodobieństwa lub posiadać
dla nas znaczenie praktyczne; nie będzie to
jednak jeszcze faktycznem tych granic
zatarciem, upoważniającem dziś już do
daleko idących wniosków pozytywnych i
pozwalaj ącem na stosowanie do obu rze-
czywistości jednych i tych samych środ-
ków orjentacyjnych.
Z tego, co powiedziane, wynika, że,
o ile chcemy pozostawać na gruncie real-
nym, to, nawet przyjmując relatywizm,
jako podstawę naszego poznania, musimy
zawsze zgóry określić sobie, do jakiej
dziedziny zjawisk należy to, co stanowi
treść naszego rozważania; stosownie do
tego jedynie możliwem i celowem będzie
posługiwanie się takimi środkami orjen-
tacyjnymi, które w obranej dziedzinie mogą
być umysłowi naszemu dostępne.
Jeżeli, jak to się dzieje obecnie, czło-
wiek występuje na widownię wszelkich
15
usiłowań filozoficznych nie tyiko jako zni-
koma cząstka wszechbytu, nie tylko ja-
ko wypadkowa sił czynnych w przyro-
dzie, lecz jako twórca tych wszystkich war-
tości, które stać się mają miarą, za pomocą
której dokonywa on z kolei oceny całej
przeżywanej rzeczywistości, to samo u-
świadomienie sobie tego faktu musi z ko-
nieczności zrodzić przeświadczenie, że
prawdy ostatecznej, która mogłaby mieć
znaczenie dla człowieka, szukać należy
nie po za nim, lecz w nim samym.
Nie należy tego oczywiście rozumieć
w ten sposób, jakoby człowiek, jako gatu-
nek zoologiczny, posiadał w sobie te wszyst-
kie warunki, których uświadomienie mo-
że dać nam klucz do rozwiązania zagadki
bytu. Wskazując na człowieka, jako na
źródło wszelkiej prawdy, mogącej mieć dla
nas znaczenie, tem samem, z jednej stro-
ny, przyznajemy prawdzie tej wartość
względną, jaką ma i mieć może jedynie
w stosunku do nas — ludzi, z drugiej zaś
stony, wskazujemy wyraźnie na drogę,
na której prawda ta może być poznana, —
na drogę badań historyczną, ukazującą nam
ciągłość rozwoju całej ludzkiej kultury, zdol-
ną dać nam pewne wskazania i niezachwiane
podstawy dla przyszłej naszej działalności.
16
Nie znaczy to, aby stanowisko nasze
wobec zagadnień bytu, wobec badań nau-
kowo-przyrodniczych było zupełnie obo-
jętne. Mniemamy tylko, że dociekania
metafizyczne przyczyny ostatecznej, czy
to zrodzone na gruncie światopoglądu
czysto niaterjalistycznego, czy też na
gruncie spirytystycznym, nie powinny
i nie mogą być alfą i omegą naszych usiło-
wań myślowych. Nie przesądzając bowiem
ani Dubois-Reymond'ov/skiego ,,ignora-
bimus", ani nie stojąc na gruncie agno-
stycyzmu Spencera, stwierdzić musimy
fakt, że o istocie owych ,, przyczyn osta-
tecznych" v/iemy dziś nie wiele więcej
i nic prawie pewniejszego, jak to ongi wie-
dzieli Demokryt, Platon lub Arystoteles,
że cała metafizyka nowożytna jest w grun-
cie rzeczy ciągłem przeżuv/aniem wiecznie
tych samych i ciągle dotąd jeszcze nieroz-
wiązanych zagadnień, że, jednenv słowem
owa istota wszechbytu, owo wielkie i ta-
jemnicze X jest dziś w równej mierze
niewyjaśnione, jak dawniej, pomimo
wrodzonej wprost dążności naszego umy-
słu do jego poznania, pomimo tak już daw-
nych i ustawicznych wysiłków ludzkiego
ducha w tym kierunku.
Tymczasem po za sferą tych zagadnień
Zagadnienia Kultury — 2 ^
czysto metafizycznych, po za dziedziną
wszelkich abstrakcji myślowych, jest dzie-
dzina realnej rzeczywistości, jest życie,
które śladem przejawów dziejowych znaczy
drogę całego szeregu rozwojowego od czło-
wieka zoologicznego do dzisiejszego ty-
pu człowieka kulturalnego. Życie to jest
dla nas faktem realnym, jest ciągłem uze-
wnętrznianiem się naszego istotnego ,,ja".
W tej dziedzinie mamy do czynienia wy-
łącznie z faktami naszej świadomości,
z terenem ustawicznego działania, opartego
na pojęciu celowości i wartości. Ciągłość
postępu kultury człowieka, wyrażająca
się historycznie w formie coraz więcej
świadomem, coraz celowem kształtowa-
niu się form wzajemnego współżycia i
współdziałania, jest i pozostanie najisto-
tniejszą treścią życia.
i8
II. Nauka, Filozofja i Życie.
Racjonalizm podniósł wyniki myśli
ludzkiej do znaczenia absolutów, do cze-
goś, co miało jakby panować ponad czło-
wiekiem i niezależnie od niego. Postawił
on na miejsce dogmatów religijnych do-
gmaty naukowe i ugruntował przeświad-
czenie o nieomylności ibezwzględności t, zw.
,,praw naukowych".
Przeciwko takiemu dogmatyzmowi ob-
jektywnych prawd i wartości występował
już Fichte. ,, Świadomość rzeczy po za na-
mi bezwarunkowo niczem więcej nie jest,
jeno wytworem własnej naszej zdolności
wyobrażeniowej".^). Cała filozofja wolun-
^) Fichte ,, Powołanie człowieka" II, str. 115.
Wydanie Symposionu 911 i.
19
tarystyczna z Schopenhauerem, Ravais-
son'em, Guyau'em na czele, podkopała rów-
nież bezwzględność absolutów racjonal-
nych, występując w swoim czasie jako re-
akcja przeciwko inteilektualizmowi. Osta-
teczne jednak wysunięcie zagadnienia
tego na pierwszy plan współczesnych
dążeń filozoficznych zawdzięczać nale-
ży krytyce nauki i naukowemu relatywi-
zmowi.
Określenie przez Kanta nauki, jako
ogólnego systematu, posiadającego zna-
czenie objektywne, spotkało się w no-
wszych czasach z krytyką, która pogląd ten
na naukę do głębi zmieniła. Coraz więcej
bowiem uznania zyskuje przekonanie, że
nauka wogóle to nie pewien systemat o
znaczeniu ogólnem, przeciwnie, rozumiemy
dziś, że nauka to wielość różnorodnych
teorji, hypotez, praw, których wartość
nie jest bynajmniej jednakowa dla róż-
nych dziedzin nauk poszczególnych.
Każda teorja, każda hypoteza, każde pra-
wo naukowe posiadają sobie właściwe zna-
czenie jedynie w zakresie pewnej nauki
konkretnej i tylko w tej dziedzinie stoso-
wane być powinny.
Empirjo-krytycyzm niemiecki, a wię-
20
cej jeszcze nowoczesna filozof ja francuska
z Renouvier'em i Boutroux'em na czele,
otworzyły wreszcie drogę krytyce nauki.
Renouyier, pomimo że jest nestorem nowo-
czesnej filozofji francuskiej, dopiero w o-
statnich czasach zyskuje znaczenie i na-
leżyte zrozumienie. Filozof ja jego w grun-
cie rzeczy posiada już wszelkie cechy
współczesnego humanizniu i dąży w pierw-
szej linji do upodstawowania i wzmocnie-
nia świadomości wolności woli, występując
wyraźnie przeciwko t. zw. ,,konieczno-
ściom prz3'-rodniczym", przeciwko bez-
względności prawd naukowych i przeciw
wszelkim wogóle absolutom racjonalisty-
cznym, Filozofja Renouvier'a, jak zresztą
i cała nowoczesna filozofja francuzka, stoi
pod znakiem ,,przerywalności" i pod tym
względem stanowi jakby nawiązanie do
tradycji zasadniczych poglądów Comte'a,
który w swoim czasie najwyraźniej już
podkreślał przepaść, dzielącą od siebie róż-
ne dziedziny wiedzy.
Ta właśnie filozofja, która dopro-
wadziła do odkrycia zasady względności,
twierdzi, że przedewszystkiem zasadzie cią-
głości rozwojowej przeczy doświadczenie,
w którem znajdujemy różnice jakościowe,
21
nie dające się usunąć ani przy pomocy
spekulacji, ani przy pomocy stosowania
teorji rozwoju. Przeczy jej również fakt, że
przyczynowość w każdej oddzielnej dzie-
dzinie zjawisk się nie potwierdza. Jest
ona według Renouvier'a wyłącznie wytwo-
rem myślowym, abstrakcyjnym podmio-
tu i źródła jej szukać należy we wrodzonej
wprost skłonności naszej do oceny zjawisk
na zasadzie porównywania ich pomiędzy
sobą. Wreszcie zasadzie ciągłości przeczy
jeszcze fakt świadomej inicjatywy, zdolnej
stwarzać coś nowego przy pomocy myśli
i czynu.
Zarówno Renouvier, jak Boutroux,
przez krytykę zasady ciągłości dochodzą
do odkrycia zasady względności. Pojęcie
stosunku staje się dla nich podstawą po-
znania, pojęciem zasadnicze m,
stanowiącem istotną treść wszystkich kate-
gorji, za pomocą których myśl ludzka
pracować jest zdolna. Zasada stosunkowa-
nia wypływa według nich z istoty naszej
świadomości, którą określają, jako sto-
sunek naszego ,,ja podmiotowego" do na-
szego ,,ja przedmiotowego".
Filozofja przerywalności, która u Re-
nouvier'a występuje w formie ostrych
i stanowczych postulatów, nie posiada dziś
22
jeszcze tej mocy przekonywającej może,
jaka byłaby zdolna obalić całą teorję ewo-
lucji. Pocliodzi to stąd, że filozofja nowo-
czesna opiera się na doświadczeniu i za-
łożeniach nauk przyrodniczych, które sa-
me pozostają pod wpłyv/em teorji ewolucji,
i które całej tej filozofji nadały charakter
,,naukov/y". Zasada ciągłości zresztą od-
powiada poniekąd wrodzonemu pociągo-
wi umysłu ludzkiego do jednolitego i cał-
kowitego ujmowania bytu i pod tym wzglę-
dem spełnia swe zadanie znakomicie, a
może nawet sam fakt jej pov/stania tą wła-
śnie skłonnością wrodzoną umysłu ludzkie-
go się objaśnia. Faktem jest, że zasada
przerywalności, w imię której walczy Re-
nouyier, a którą teoretycznie uzasadnić
usiłuje BoutrouK, ^), nie zyskała dotąd
uznania powszechnego. Niemniej jednak wy-
warła ona duży wpływ na cały kierunek
współczesnej myśli filozoficznej, bądź prze-
jawiając się bezpośrednio np. w całej fi-
lozofji Bergsona lub James'a, bądź stwa-
rzając bezpośrednio całą erę nowoczesne-
^) BoutrouK. ,,De la contigence des lois de
la naturę". Paris 1875. również ,,De Tidee de la
loi naturelle dans la science et dans la philosophie
contemporaine". 1895.
23
go odrodzenia filozofji w postaci pragmaty-
zmu, humanizmu, francuskiego neokryty-
cyzmu i całej nowoczesnej niemieckiej filo-
zofji idealistycznej.
Renouvier przedewszystkiem zv/rócił u-
wagę na to, że wszelka próba wyjaśnienia
bytu, jako całości jednolitej, doprowadza
w końcu zawsze do sprzecznych wyników,
w których wikła się spekulacja. Jest to
w równjTn stopniu udziałem tak pojętej
filozofji jak i teologji, w której np. trud-
ne bardzo jest pogodzenie nieskończono-
ści Boskiej i jasnowidzenia przyszłości
z wolną wolą człowieka. Takie względy
doprowadziły do przeświadczenia, że w ró-
żnorodnych dziedzinach zjawisk nie można
i nie należy stosować jednych i tych sa-
mych form myślenia, jednych i tych sa-
mych środków orjentac3/jn3/ch. Pojęcia nie-
skończoności i ciągłości mcgą mieć rację
bytu jedynie jako możność myślowego
postępowania w jednym tylko obranym
kierunku. Ciągłość się przerywa, gdy z jed-
nej dziedziny wkraczamy w drugą, gdy
za pomocą jednych i tych samych pojęć
pragniemy w jeden punkt widzenia spoić
ze sobą mechanikę i fizykę, chemję, fizjo-
logJC> psychologję i socjologję. Jedna bo-
wiem jakaś nauka uniwersalna nie istnieje
24
Istnieją tylko wyniki nauk poszczególnych,
różnorodne ich gałęzie, a każdej z nich
odpowiadają właściwe jej metody bada-
nia, właściwe jej formy myślowe, z treścią
samą nierozłącznie spojone i na gruncie
jej potrzeb wyriDsłe.
Mówią nam, że jedynie nauki, a głó-
wnie nauki przyrodnicze i to przez nie zdo-
bywane doświadczenie mogą być punktem
wyjścia dla filozof ji. Niev/ątpliwie. Pra-
wdziwa filozofja daje się dziś pomyśleć je-
dynie w ścisłym związku z poszczególnemi
naukami, z doświadczeniem. Ale niewątpli-
wem jest dziś również, że same nauki wo-
góle a same nauki przyrodnicze i ich Woź-
niki tembardziej zadowolnić nas nie mogą.
Sama nauka może wystarczyć t37lko
uczonemu, nie może ona jednak być wszyst-
kiem dla ogółu. A przecież o to chodzi,
aby nietylko wśród filozofów zawodowych,
ale, i to jest może ważniejsze, wśród
całego ogółu wytworzj^-ć pewne podstawy
myślowe, na których możnaby oprzeć ja-
kieś określone stanowisko względem świa-
ta i życia.
Tak zwana ,, filozofja przyrodnicza"
zyskała głównie walor w czasach, kiedy
wyniki naukowe wogóle a szczególnie
wyniki nauk przyrodniczych uważano ja-
25
ko jedynie powołane do tworzenia prawdzi-
wych i zgodnych z rzeczywistością podstaw
dla filozofji.
Z chwilą jednak, gdy postawiono sobie
pytanie, o ile i do jakiego stopnia jaki-
kolwiek ze specjalnych punktów widzenia,
właściwy danej dziedzinie wiedzy i w tej
dziedzinie stosowany, zdolny lub odpo-
wiedni być może do tego, aby stać się
mógł zasadą, punktem wyjścia dla wytwo-
rzenia skończonego i jednolitego światopo-
glądu, — z chwilą tą poddano nowemu
krytycznemu badaniu i zasadnicze pod-
stawy nauk przyrodniczych. Tacy przy-
rodnicy, jak Maxvell, Mach, Hertz, Ost-
wald i inni, poddając krytyce podstawowe
zasady nauki, zwrócili przedewszystkiem
uwagę na fakt, jak powierzchowny i mało
uzasadniony jest pogląd, jakoby nauki
przyrodnicze, a właściwie ich zasady pod-
stawowe, opierały się jedynie i wyłącznie
na doświadczeniu bezpośredniem. Wykazu-
ją oni przeciwnie, że podstawę nauk przy-
rodniczych stanowią teorje i hypotezy,
które bynajmniej nie mogą w żadnej nauce
posiadać znaczenia bezwzględnej prawdzi-
wości i nieomylności, że przeciwnie podle-
gają one często głęboko sięgającym prze-
kształceniom, że doświadczenie często na-
26
wet może im zaprzeczyć, że wreszcie od
czasu do czasu muszą ustępować miejsca
teorjom lub hypotezom nowszym, których
konsekwencje mogłyby być znów przez
doświadczenie potwierdzone.
Teorje naukowe więc spełniają jedy-
nie rolę środków orjentacyjnycłi i nie po-
siadają żadnej wartości absolutnej. Tem
nie mniej są one nieodzowne, i od nicli za-
leżny jest postęp nauk zarówno jak ich
zastosowań praktycznych. Wiadome jest
np. aż nadto dobrze, jakie usługi chemji
oddała teorja atomistyczna, choć żadna
z przyczyn, zwanych naturalnemi, nie mo-
że nam objaśnić faktu istnienia atomów,
lub ich jednorodności. Nikt również je-
szcze ani nie dojrzał atomu, ani go się nie
dotknął. Wiemy także, iż w swoim cza-
sie teorja światła, oparta na przypuszcze-
niu istnienia substancji świetlnej, a dziś
wydająca nam się tak dziecinną, nie tylko
była wystarczającą do wyjaśnienia zja-
wisk refleksji, ale nawet przyczyniła się
do wynalezienia bardzo skomplikowanych
teleskopów. Dziś, jak to już przewidywał
w swoim czasie Maxvell, hypoteza atomi-
styczna zaczyna nie wystarczać, dziś ma-
my również już nową teorję światła i ja-
sno zdajemy sobie sprawę, że charakter
27
i tej najnowszej toerji jest może tylko
przejściowy. Nie wynika jednak z tego
bynajmniej, aby teorje i hypotezy naukowe
nie posiadały wartości, każda y/e wła-
ściwej sobie dziedzinie. ,,Może się zdarzyć —
powiada Poincare'), że nie będziemy mieli
prav/a rozciągnąć nieograniczenie stoso-
v/alności zasady energji, a przecież pewni
jesteśmiy z góry, że doświadczenie potwier-
dzi ją w ścisłem słowa tego znaczeniu;
v/ jakiż sposób poznamy, że dosięgła ona
ostatecznych granic swej stosowalności.'*
Poprostu przez to, że przestanie być nam
użyteczną, t. j. pozwalać nam trafnie prze-
widywać nowe zjawiska."
Należy zawsze mieć na uwadze, że
teorje i hypotezy naukowe nie posiadają
wartości absolutnych jakichś prawd, które
im niejednokrotnie v/ entuzjastycznem u-
wielbieniu przypisywano. Naukowe pod-
stawy każdej wiedzy są róv/nie dobrze
rezultatem w3'^obraźni twórczej ludzkiego
umysłu, jak dzieła sztuki; w każdej teorji
naukowej tkwi pierwiastek v/yobraźni te-
go, kto ją pierwszy stworz5'^ł.
Dla tego błędne jest przekonanie, ja-
^) H. Poincare, ,, Nauka i hypoteza" cz. IV.
Rozdz. X.
28
koby metafizyka czy spekulacja obcą by-
ła naukom przyrodniczym. Podstawy każ-
dej nauki tkwią w pewnych założeniach
myślowych, których charakter określa za-
wsze v/ mniejszym lub większym stopniu
rezultat pewnej sumy indywidualnych prze-
żyć ich twórców. We wszystkich naukach
istnieje czynnik, przekraczający bezpośre-
dnie dane doświadczenia, a opierający się
na wywodach myślowych.
,, Utrzymywano — powiada Maxwell
w jednej ze swoich prac ^) — że spekula-
cje metafizyczne należą do przeszłości,
gdyż fizyka zgładziła je doszczętnie. A
tymczasem nic nie usprawiedliwia twier-
dzenia, iż sprawa wytłumaczenia zasadni-
czych pojęć bytu została już ostatecznie
załatwiona. Możność praktycznego korzy-
stania z wrodzonej zdolności do speku-
lacji myślowych pociągać będzie i nadal —
jak za czasów Thales'a — każdą świe-
żą umysłowość. Idzie jednak o to, aby roz-
wijać takie myśli, któremi moglibyśmy
dalej operować. Postępy w dziedzinie na-
') J. C. Maxwell ,,Scientific Papers". Tom II.
Wyd. pośmiertne — w tłumaczeniu polskiem
Hoffdinga ,, Współcześni filozofowie". Kraków, 1909
str. 158.
29
uk ścisłych zależą od wynalezienia i rozwo-
ju takich właśnie wyobrażeń celowych i do-
kładnych, przy pomocy których byli-
byśmy w możności fakty realne odtwarzać
w sferze psychicznej i aby odtworzenie
to było z jednej strony tak ogólne, by
mogło reprezentować każdy fakt poszcze-
gólny — z drugiej zaś strony dostatecznie
ścisłe, by oprzeć się na niem mogły wnio-
ski matematyczne. Wszyscy uczeni od
Euklidesa do Faraday'a kroczyli tą wła-
śnie drogą".
Cała nauka nie jest niczem innem, jak
świadomem ujmowaniem zjawisk w formę
pewnych pojęciowych stosunków. Sam pro-
ces tego ujmowania odbywa się w ten spo-
sób, że w skład naszej świadomości wcho-
dzi nie tylko pewna stałość tych stosun-
ków, obserwowana w przeszłości i prze-
chowana w pamięci (lub przekazana w tra-
dycji), ale że również ze świadomości
współistnienia pewnych zjawisk i ich wza-
jemnego względem siebie stosunku umysł
ludzki wnioskować może na przyszłość
o pewnych zjawiskach, może ich charakter
do pewnego stopnia przewidywać. Stosunki
te, obserwowane i pojęciowo ujęte, im
częściej się powtarzają, im więcej są do
siebie podobne i im częstsze zyskują po-
30
twierdzenie w doświa.dczeniu, tembardziej
nabierają dla nas charakteru pewnej sta-
łości, niezmienności, — zyskują dla nas zna-
czenie praw. W tern pojęciu ,, niezłomnych
praw", rządzących w przyrodzie, jest pe-
wna spora doza antropomorfizmu. Wyobra-
żamy sobie zawsze, choć niezawsze zda-
jemy sobie z tego sprawę, że prawa przy-
rodnicze pochodzą od kogoś, kto je usta-
nowił, analogicznie do tego jak człowiek
stanowi prawa w celu zabezpieczenia pewnej
formy wzajemnego współżycia. W tem też
znaczeniu prawa te stają się czemś wyższem,
czemś, co stoi jakoby ponad całą przyrodą.
Jest to poprostu pewien scholastyczny na-
łóg myślenia, wypływający ze skłonności
naszej do przypisywania ,, prawdom nau-
kowym" bytu niejako realnego, charakte-
ru jakiejś odrębnej rzeczywistości wyższej
nad rzeczywistość naszego doświadczenia.
Twórca t. zw. ,,filozofji przyrodniczej",
która w końcu ubiegłego stulecia umiała
zapewnić sobie wyłączne stanowisko i je-
dyne niemal prawo stanowienia o nauko-
wości filozofji, — Wilhelm Ostwald, tak mó-
wi o prawach przyrodniczych: i) ,, Prawa
^) W. Ostwald. ,,Grundriss der Naturphilo-
sophie" cz. I.
31
przyrodnicze nie rozkazują, nie dyktują,
co ma nastąpić, lecz powiadamiają nas
o tern, co zaszło i co zwykło zachodzić w rze-
czywistości. Znajomość praw tych pozwala
przewidywać do pev/nego stopnia przy-
szłość i w pewnym stopniu na nią wpływać.
To ostatnie (v>^pływna3z) staje się możliwem
wtedy, gdy dokładnie poznamy warunki,
w jakich pow^staje to, co pragniemy urze-
czywistnić. Poznanie właśnie tej rzeczywi-
stości z pomiędzy mnóstwa innych, któ-
re w równej mierze są możliwe, stawia nas
w położenie możności sprowadzania tych
lub innych pożądanych i dla nas korzyst-
nych zjawisk lub faktów. Taka znajomość
daje nam możność do pewnego stopnia
wpływania na bieg wypadków w przyro-
dzie w kierunku dla nas pożądanym".
W przeciwstawieniu do t. zw. filozo-
fji spekulacyjnej, opartej na wywodach
czysto rozumowych, która święciła swe
tryumfy w epoce po-heglowskiej, filozofja
przyrodnicza, jak już to wyżej zaznaczy-
liśmy, zyskała w drugiej połowie ubiegłe-
go stulecia ,, monopol" bezwzględnej pra-
wdziwości i obowiązującego uznania, po-
nieważ opierała się na uznanych i ,,nie-
Vvrzruszonych" jakoby prawach naukowych.
Od tej pory cała nauka, znajdująca
32
się pod wyłącznym wpływem wiedzy przy-
rodniczej, miała zastąpić filozof ję i zająć
w świadomości ludzkiej miejsce tej ostat-
niej. Cały prawie rucli filozoficzny drugiej
połowy zeszłego stulecia nosi wyraźnie
charakter przyrodniczy. Oprócz nieufności,
jaką wzbudziła do siebie fantastyczna nie-
co filozof ja całej epoki po-heglowskiej, po-
wodów do takiego wrogiego stanowiska
wobec myślowycli sposobów ujmowania
zagadnień filozoficznych należy szukać
z jednej strony w nader bogatym i potęż-
nym w tym czasie rozwoju poszczególnych
dziedzin nauk przyrodniczych, których wy-
niki domagały się syntetycznego ujęcia
w jeden punkt ogniskowy. Z drugiej stro-
ny ogromny wprost rozwój techniki, opartej
na wynikach tych właśnie nauk przyro-
dniczych, potv/ierdzał niejako praktycznie
i namacalnie celov/ość stosowanych w nich
metod i zarazem nieomylność praw nauko-
wych, a, wysuwając na plan pierwszy ich
stronę utylitarną, zrobił z nich środek do
wygodnego urządzenia sobie życia.
W tem zaślepieniu i w fanatycznem
nieomal uwielbieniu przeoczono, że pod-
stawy myślowe, dzięki którym mógł się
dokonać tak szybki i v/szechstronny roz-
wój nauk i całej od nich zależnej techniki,
Zagadnienia Kiiltuiv — 3
33
wytworzył człowiek dla swoicłi celów, że
podstawy te, którycti nieomylność gło-
szono, mogły mieć i miały w rzeczywistości
wartość jedynie w stosunku do człowieka
i jego potrzeb. Doszło wreszcie do tego,
że wytwory myśli ludzkiej stały się czemś
stojącem ponad człowiekiem i całą rzeczy-
wistością faktów.
Dopiero krytycyzm naukowy wykazał
błąd takiego stanowiska i obalił niewzruszo-
ne i absolutne podstawy praw naukowycłi,
którym przypisywano poniekąd jakąś wła-
ściwość nadprzyrodzoną. Absoluty naukowe,
pozostając czas jakiś w zawieszeniu po-
między rzeczywistością i jakimś bytem
nadprzyrodzonym, wracają dziś wreszcie
do swego twórcy — do człowieka. Filozofja
przyrody staje się filozofja człowieka twór-
czego.
Utrzymuje się wśród ogółu pogląd
nieuzasadniony, jakoby spekulacja była
specjalnie cecłią filozofji, przez co wywody
tej ostatniej posiadać muszą zawsze cha-
rakter w mniejszym lub większym stopniu
fantastyczny i nieodpowiadający ściśle wy-
maganiom nauki lub wynikom doświad-
czenia.
34
z takim błędnym poglądem łączy się
jeszcze inny, mianowicie ten, jakoby spe-
kulacja była cechą wyłącznie jednego kie-
runku w filozofji, mianowicie kierunku
idealistycznego, gdy tymczasem kierunek
naturalistyczny, jako opierający się na
podstawach ściśle naukowych i doświad-
czalnych do spekulacji się nie uciekał i dla-
tego właśnie jedynie zasługiwać powinien
na miano filozofji ,,naukowej' .
Że pogląd taki jest fałszywy, wyja-
śnili to w nowszych czasach dostatecznie
Fr. Paulsen^), R. Avenarius -) i inni.
Wynika to zresztą już choćby z pobie-
żnego zastanowienia się nad stosunkiem,
jaki zachodzi pomiędzy filozofją i nauką.
Jedną ze znamiennych cech filozofji
wogóle jest dążność do wytworzenia ogól-
nego poglądu na świat na podstawie wy-
ników nauk poszczególnych i w granicach
możliwości ludzkiego poznania. Cała rze-
czywistość objektywna przedstawia się nam
^) Fr. Paulsen. ,,Ueber das Yerthaltniss
der Philosophie zur Wissenschaft" w ,,Viertel-
jahresschrift fiir wissenschaftliche Philosophie".
Zesz. I. 1877.
'^) R. Avenarius. ,,VJ sprawie filozofji nau-
kowej, 1901. Porównaj także H. Struve. ,, Wstęp
krytyczny do filozofii", str. 319, 328.
35
zrazu jako nieskończona mnogość różno-
rodnych objawów zmysłowych lub ducho-
wych i składa się na wytworzenie w nas
pewnych zasobów wiedzy, t. j. poszcze-
gólnych od siebie niezależnych wiadomo-
ści. Wszystkie te wiadomości jednak w tym
stanie początkowego rozproszenia nie mogą
wytworzyć w nas ogólnego poglądu na
śv/iat. Należy nasamprzód ten nagroma-
dzony chaotycznie materjał uporządko-
wać, ująć w pewne pojęcia, w pewne sy-
stemy myślowe. To jest właśnie zadaniem
nauki.
Taką nauką ogólną była pierwotna
filozofja. Z czasem jednak, wskutek ciągłe-
go rozszerzania się zakresów wiedzy, wsku-
tek wielkiego nagromadzenia się faktów
przez nią obejmowanych, zaczęły wyodręb-
niać się pewne poszczególne dziedziny v/ie-
dzy, a stając się naukami specjalnemi, za-
częły posługiwać się właściwemi sobie me-
todami badania. Właściwością każdej nau-
ki specjalnej stało się to, że zaczęła ona
wytwarzać w sv/oim zakresie i stosownie
do swoich potrzeb własny zasób pojęć my-
ślowych, starała się je odpowiednio s)'^-
stematyzować, dążąc stale do coraz więk-
szego ich zjednoczenia i uogólnienia. Przez
taką pojęciową organizację i dążność do
36
v/ytworzenia pewnej jednolitości pojęć wie-
dza stała się dopiero nauką w prawdziwem
tego słowa znaczeniu.
W ten sposób powstają nauki poszcze-
gólne, jako specjalne dziedziny ludzkiej
wiedzy. Lecz same ich wyniki nie mogą
wytworzyć w nas ogólnego poglądu na
całą rzeczywistość, jaka się zmysłom na-
szym i naszemu umysłowi przedstawia.
Należy v/yniki te skupić w jakiś jeden punkt
ogniskowy, należy rezultaty nauk specjal-
nych poddać pewnej krytyce z jakiegoś
jednego punktu widzenia. Takie pojęciowe
zakończenie, takie ujęcie wyników nauk
poszczególnych w jedną harmonijną ca-
łość jest v/łaśnie zadaniem filozofji. Ona
bada krytycznie te wyniki, grupuje je,
systematyzuje, v/ytwarza cały zakres no-
wych pojęć ogólniejszych, które umożli-
v/iają coraz wszechstronniejsze objęcie ca-
łości i uwydatniają coraz większą harmonję
i jednolitość. Tym sposobem filozofja staje
się sama nauką o charakterze pewnego
zgodnego ustroju, zdolną do wytworzenia
jednolitego poglądu na ogół danych do-
świadczenia.
Wytworzenie sobie takiego ogólnego,
jednolitego poglądu na świat staje się na
wyższym stopniu rozwoju człowieka po-
37
trzeba jego łntellektu, staje się potrzebą
wprost wrodzoną. Jest jednak jeszcze i in-
na potrzeba wewnętrza, która bezwąt-
pienia w człowieku domaga się coraz wię-
cej zaspokojenia — potrzeba poglądu na ży-
cie, jako na stosunek jednostki do oto-
czenia. A choć jest to może, ściśle biorąc,
tylko szczegółowy wypadek ogólnego na
świat poglądu, niemniej domaga się on
specjalnego uwzględnienia, jako wyraz od-
czuwanej potrzeby świadomego postępo-
wania, świadomego czynu. I w tej dzie-
dzinie, zarówno jak w dziedzinie ogólnego
poglądu na świat, potrzebne jest pojęcio-
we ujednostajnienie środków orjentacyj-
nych, pozwalaj ącycti na objęcie całości
doświadczalnej życia, umożliwiających
określenie kierunku naszych dążeń życio-
wych. Słusznie powiada Stanisław Brzo-
zowski^), że ,, człowiekowi do działalno-
ści potrzeba przekonania, że działalność
ta właśnie odpowiada istotnemu znaczeniu
świata. Filozofja jest właśnie usiłowaniem
konstrukcji takiego świata, którego ze-
wnętrzną formą byłby świat nauki, a we-
wnętrzną i prawdziwą treścią to, co stano-
wi treść najgłębszą naszego ja...". A w in-
^) Stanisław Brzozowski. ,,Idee", str. 38.
38
nem miejscu: ,, Każdy nasz czyn opiera się
na utajonem i bezwiednem przekonaniu, że
świat cały ma znaczenie, odpowiadające
kierunkowi tego czynu. Każdy czyn nasz
zawiera w formie utajonej — cały systemat
metafizyczny. Tylko, że czyny nasze są
rozproszone i różnorodne, więc i życie
nasze opiera się na strzępach różnycłi sy-
stematów filozoficznycłi. Zbierzmy czyny
nasze w jakimś okresie czasu dokonane
i poddajmy je analizie, a poznamy swoje
istotne przekonania, do których się nie
przyznajemy sami wobec siebie, przeko-
nania tak pełne sprzeczności wewnętrznej
i luk jak biedne czyny nasze".
Jeżeli zadaniem filozofji z jednej strony
jest uświadomienie stosunku naszego do
całej przyrody, do świata, to z drugiej
strony ważniejszem może zadaniem jest
także uświadomienie sobie istotnych po-
trzeb życia i nadanie mu pewnego okre-
ślonego kierunku.
Jak dążność do jednolitości w poglą-
dzie na świat jest naszą wrodzoną niemal
potrzebą poznania prawdy, istoty bytu,
tak z drugiej strony dążność do jednoli-
tości w poglądzie na samo życie jest i po-
winno być naturalną potrzebą poznania
i określenia sobie istoty tego życia. Nale-
39
żyta doniosłość i zrozumienie takiej filo-
zofji praktycznej zaznaczył już Kant, gło-
sząc pierwszeństwo zasad rozumu prak-
t3^cznego przed teoretycznym, wyższość czy-
nu nad wiedzą. A cłioć postawienie tej
kvv'estji w takiej formie bezwzględnej nie
zupełnie może wydać się słuszne, to je-
dnakże wysunięcie samego zagadnienia tego
na plan pierwszy staje się obecnie coraz wię-
cej faktem dokonanym i coraz więcej do-
maga się w filozofji należytego uwzglę-
dnienia.
Świat ma dla nas znaczenie tylko takie,
jakie mu sami nadajemy i znaczenie to
zmienia się wraz ze zmieniaj ącemi się wa-
runkami kultury, którą człowiek sam wy-
twarza. W szeregu całego procesu dziejo-
wego człowiek zmienia swoje najbliższe
otoczenie, jego treść i znaczenie, a tern sa-
mem i swój stosunek do niego. Tu występuje
nader ważny moment, moment tiistoryczny,
którego w badaniach filozoficznycłi zapo-
zna.wać, ani lekceważyć nie należy. Jest
on dla naszej myśli tym materjałem do
badań, jakim przedmiotowa rzeczywi-
stość jest dla naszych zmysłów. Budząca się
w nas coraz większa świadomość naszych
czynów nasuwa nam wyraźnie potrzebę
należytego poznania treści czynów dawniej-
40
szych, naszej często może mniej świado-
mej działalności i domaga się dziejowego
ich sformułowania. W uznaniu tego dzie-
jowego momentu i jego znaczenia v/ filo-
zofji leży punkt przełomowy pomiędzy
dawną kosmiczną, a nowoczesną filozofją
dziejową. Filozofją ubiegłych okresów była
prawie wyłącznie filozofją wszechświata,
filozofją dzisiejsza musi stać się filozofją
człowieka.
,, Niech sobie praktycy, jak chcą wy-
stępują przeciw spekulacji, to przecież rze-
telny pogląd na życie i doskonały tryb życia
może zrodzić się jedynie z rzetelnego
i wzniosłego poglądu na świat" — pisał
Gołuchowski już sto lat temu. ^)
Pogląd ten nietylko nie stracił nic ze
swego znaczenia, ale właśnie dziś zyskuje
sobie powoli coraz większe uznanie. Po-
wiadam zyskuje powoli, ponieważ w ogól-
ności zajmowano się filozofją u nas dotąd
bardzo niewiele i traktowano ją, jako coś,
czem mogą i powinni zajmować się jedynie
') ,,Die Philosophie in ihrem Yerhaltnisse
zum Leben ganzer Yolker und einzelner Men-
schen". Ein Yersuch von Joseph Gołuchowski.
Erlangen 1822, przekład polski P. Chmielow-
skiego pod red. Henryka Struve'go. Warszawa,
1903. p. t. ,, Filozof ja i życie".
41
filozofowie, t. j. ludzie, nie mający z życiem
praktycznem nic, lub niewiele wspólnego.
Filozofja nie dawała naocznie żadnych ko-
rzyści materjalnych, aby nią warto było
się zajmować, jak np. naukami ścisłemi
łub tecłiniką, którym poświęcano się ze
względów czysto utylitarnycli, w którycli
widziano jedynie środek do zdobycia kar-
jery lub sposób do wygodnego urządzenia
sobie życia. Nie obcym wśród naszego ogó-
łu jest nawet pogląd, że filozofja wogóle
,, bałamuci" umysły i odrywa uwagę od
życia praktycznego. Takie pojęcie o filo-
zofji utrzymuje się dziś jeszcze i stanowi po-
niekąd cecłię naszej myślowej powierz-
cłiowności. Tem, że filozofja traktowaną
była u nas zawsze, jako coś zbytecznego,
objaśnia się fakt, że, pomimo niewątpliwie
istniejących naszych tradycji filozoficznych,
związanych z tradycjami Akademji Umie-
jętności i Szkoły Konarskiego, pomimo
wyraźnego dążenia lat trzydziestych prze-
szłego stulecia do stworzenia filozofji na-
rodowej (Karol Libelt), mało się o tem u nas
wie, a próby do nawiązania teraźniejszo-
ści do dawnych tradycji dopiero w najnow-
szych czasach w kołach fachowych ujawniać
się zaczynają.
Pogląd, że filozofja może i powinna
42
stać się regulatorem życia, siłą kulturalną,
w ostatnich czasach coraz więcej przenika
do świadomości współczesnej myśli euro-
pejskiej. Charakterystyczny przy tern dla
naszej umysłowości jest fakt, że v/łaśnie
ten kierunek filozoficzny, który dziś jako
obcy z zachodu przejmujemy, powstał
w Polsce i głoszony był już przez Trentow-
skiego i Cieszkowskiego, którzy wyraźnie
już w on czas zaznaczali, że przyszła fi-
lozofja polska musi i powinna stać się filo-
zofją czynu. ^)
Takie pojęcie filozof ji, jako siły kul-
turalnej stało się możliwe od czasu, kie-
dy centralnem zagadnieniem filozoficznem
stał się człowiek i jego działalność-).
Zadaniem filozof ji jest świadome uję-
cie wyników nauk w sposób nie zawiera-
jący sprzeczności i osiągnięcie pewnej we-
wnętrznej harmonji pomiędzy różnorod-
nemi danemi naszego zarówno zewnętrz-
nego, jak wewnętrznego doświadczenia, za-
razem jednak i uświadomienie sobie sto-
^) Porównaj D-r Zieleńczyk ,, Drogi i bezdroża
filozof ji polskiej". Sfinks. Zesz. 32, 23f również
Cieszkowski: ,, Prolegomena zur Historiosophie",
Berlin 1838.
2) Porównaj: Dr Florjan Znaniecki: ,, Huma-
nizm i poznanie". Warszawa, 1912. Rozdz. i.
43
sunku naszego ja do całej przeżywanej
rzeczywistości. Ta dążność do określenia
stanowiska człowieka we wszecliświecie,
dążność do możliwie wyraźnego okre-
ślenia celów życiowych i środków do icłi
osią.gnięcia, sprowadza się w swem osta-
tecznem rozwinięciu do zagadnienia war-
tości.
I tak jest w rzeczy samej. Filozof ja
tem więcej staje się systematem wartości
i celów, im więcej, ma miejsce wyodręb-
nianie się z niej nauk specjalnych, O ile
z filozofji usuniemy wszystko to, co z tre-
ści swej dziś właściwie do nauk należy,
każdy systemat filozoficzny okaże się tyl-
ko systematem wartości i celów, jakie
dany myśliciel sobie stwarza. Z tego wy-
nika, że filozofja jest twórczością, wypły-
wającą z potrzeby ludzkiego ducha, z po-
trzeby wewnętrznego zobrazowania i u-
zasadnienia swej życiowej działalności w
stosunku do społeczeństwa, wśród którego
to życie upływa. Jest ona czynnością wy-
rosłą na gruncie struktury społecznej,
czynnością nieodzowną do wytworzenia
możliwie doskonałych form życia społecz-
nego, twórczością czynną jednocześnie w
różnorodnych umysłach i zarazem jedno-
czącą pojedyncze usiłowania w jedną spo-
44
łeczną i historyczną całość. W teni zro-
zumieniu jest filozofja bezwątpienia od-
rębną dziedziną ludzkiego ducha, wytwa-
rzającą w nas coraz głębszą świadomość,
powołaną do tego, aby mogła stać się
źródłem motyv/ów dla naszej woli i nasze-
go czynu.
Na ścisłym związku, jaki zachodzi po-
między poznawaniem świata, pomiędzy
doświadczeniem v/ewnętrznem i praktycz-
nym porządkiem życia, polega istota kul-
tury nowoczesnej. Taka organizacja du-
chowa określa i nasz światopogląd, okre-
śla nasze dążenia do v/ytworzenia v/arto-
ści ogólnych, do uzasadnienia wzajem-
nych pomiędzy niemi stosunków. Świato-
pogląd taki wywiera bezwątpienia z kolei
wpływ swój na wszystkie dziedziny kul-
tury, podnosząc w nas świadomość tego
wszystkiego, co się w około nas dzieje.
Życie staje się stosunkiem indywidualnej
twórczości duchowej do całej zbiorowości.
Kształtowanie się poglądu na świat
odbywa się bezwątpienia w każdym poje-
dynczym człowieku pod v/pływem warun-
ków życia, wśród których żyje i roz-
wija się. Pod tym względem słusznem wy-
daje się stanowisko Marxa, v/edług któ-
rego warunki życiowe stanowią podstawę
45
świadomości. Mylnem atoli byłoby sto-
sowanie takiego poglądu do całej zbioro-
wości społecznej. Wartość i cłiarakter zbio-
rowości społecznej to nie suma i nie
przeciętna sumy jednostek. To wartość
całkiem różna, nowa, daleko zawsze wyż-
sza, częstokroć nawet nie znajdująca wy-
raźnycłi odpowiedników w poszczególnych
jednostkach.
Świadomość społeczna to nie suma lub
przeciętna świadomości jednostkowych.
Zróżnicowana świadomość zbiorowa stwa-
rza dopiero warunki odpowiednie dla roz-
woju świadomości jednostkowych; im
większe owo zróżnicowanie wartości in-
dywidualnych, tern świadomość zbiorowa
głębsza, potężniejsza, tem większą posiada
siłę twórczą.
Fakt ten wyśledzić się daje w całym
historycznym rozwoju ludzkości, w rozwo-
ju z coraz wyraźniej zarysowującą się
tendencją do indywidualizacji.
Na niższych szczeblach rozwoju du-
chowego różnice pomiędzy jednostkami,
tworzącemt pewną zbiorowość, są nie-
znaczne; wszyscy prawie w swych poję-
ciach i dążeniach są bardzo do siebie podo-
bni, wszyscy posiadają jedną świadomość
zbiorową — religję. Coraz więcej występu-
46
jąca potrzeba podziału pracy w ciągu dal-
szego rozwoju staje się ważnym czynni-
kiem, wpłyv/ającym na coraz dalej się-
gające zróżnicowanie śv/iadomości indy-
widualnych i im więcej różnicowanie ta-
kie ma miejsce, tern w większym stopniu
świadomość społeczna staje się prawodaw-
czynią i regulatorem życia.
Postępująca indywidualizacja powo-
duje ze swej strony coraz wyraźniejsze dą-
żenie do wyzwolenia się z pod wpływu
wiary zbiorowej, — religji i stwarza na jej
miejsce filozof ję. Odtąd już nie religja,
a filozofja staje się sumieniem, regulują-
cem cały v/zbierający i bogaty prąd ży-
cia. Uczucie uzupełnione zostaje przez
myśl i staje się świadomością kul-
turalną. Aby jednak dalszy rozwój był
możliwy, nie dość jest, że świadomość
taka istnieje nagromadzona w stanie po-
tencjalnego spokoju. Musi ona być wy-
zwoloną, musi przemienić się na dyna-
miczną, musi stać się przyczyną do uze-
wnętrznienia się woli naszej v/ działalno-
ści. Na tern zasadza się cała jej rola twór-
cza, sama ona staje się wtedy twórczynią
życia, staje się samem życiem; dobór
naturalny uzupełniony zostaje przez do-
bór podmiotowy, do funkcyj natu-
47
ralnych, popędowych dołącza się świa-
doma siebie funkcja psychiczna. V/ tern
znaczeniu filozofja występuje wy-
raźnie jako siła kulturalna.
Lecz, aby taką siłą stała się w samej
rzeczy, nie dość, aby w tej swojej formie
była udziałem pojedynczycti jednostek.
Filozofowie, choćby najgenjalniejsi, nie są
w możności stworzyć kultury, nie są w mo-
żności bezpośrednio wpływać na rozwój
duchowy społeczeństwa. Aby filozofja
mogła w istocie stać się prawdziwą siłą
kulturalną, musi ona przejść w krew
całego społeczeństwa, musi przenij^nąć je
przeświadczeniem swej wartości życiowej.
Każdy człowiek musi stać się filozofem,
jeżeli filozofja ma być istotnie siłą kultu-
ralną. Słusznie powiedział John Grotę-),
że ,,myśl to nie jest jedynie rzecz zawodu,
to nie jest coś tylko dla tak zwanych fi-
lozofów, albo dla myślicieli zawodowych.
Najlepszy filozof to człowiek, który po-
trafi myśleć najbardziej poprostu... Chciał-
bym, żeby ludzie zrozumieli, że filozofja
to nic więcej tylko myśl zdrowa i metody-
czna, to rzecz wnętrza iudz-
^) James „Filozofija wszechświata", str. 14.
przekład D-ra Wład. Witwickiego.
48
kiego, to część istoty rze-
czyv/istego człowieka".
Filozofja musi i powinna stać się dla
najszerszego ogółu tern, czem jest dziś
jeszcze religja. Lecz tu nastręczają się po-
ważne trudności, trudności, tkwiące w głę-
boko zakorzenionycłi tradycjacli religij-
nych, w ich dogmatyzmie i z niego płyną-
cej niezdolności do krytycyzmu, wresz-
cie, co może najgłówniejsze, w fałszywychi
założeniach etycznych, opartych na poję-lj
ciach nagrody i kary. Takie podstawy ety-//
czne religji są główną przeszkodą na drodze
do wytworzenia etyki bezinteresownej, któ-
ra mogłaby w istocie stać się sumieniem spo-
łecznem.
Powstanie etyki niezależnej od religji
jest bezwątpienia sprawą wielkiej wagi
i znaczenia kulturalnego, lecz nie da się
ono uskutecznić dziś tak szybko, jak to
niektórzy przypuszczają. Religja rozumem
w żaden sposób zastąpić się nie da, gdyż
żadna nauka nie posiada w sobie pierwiast-
ków etycznych, których źródłem jest sfe-
ra uczucia. Jedynie więc przez odpowiednie
kształcenie wewnętrznych wartości czło-
wieka, jego uczucia, osiągnąć się da z cza-
sem podstawy do wytworzenia etyki bez-
Zagadnienia Kultury — 4 . ^
49
interesownej, opartej na pojęciu dobra dla
samego dobra.
Zwalczanie religji wówczas, gdy niema
jeszcze możności zastąpienia jej warto-
ści etycznych innerni, jest błędem społecz-
nym, jaki zapoczątkował racjonalizm, błę-
dem, który w swycli skutkacłi okazał się
bardzo doniosłym.
W poglądach na istotę religji i jej
psychologję zaszły w ostatnich czasach
zmiany głęboko sięgające. Racjonalizm,
który zapoczątkował systematyczne ba-
dania nad religją, wykazał właśnie w tych
badaniach całą swoją niemoc, rozbił się
sam o to, co jął zwalczać jedynie środkami
rozumowymi. Przystępując do każdego ba-
dania zzewnątrz, musiał sam w końcu
pozostać nazewnątrz życia, którego wy-
tłumaczyć nie zdołał.
Pod wpłyv/em takiego bezwzględne-
go racjonalizmu stare formy religijne co-
raz więcej się przeżyv/ają, tracą grunt pod
nogami. Tymczasem racjonalizm nie zdo-
łał wytworzyć form nowych, na których-
by się oprzeć mogła etyka zbiorowa. I wi-
dzimy coraz więcej, jak ludzkość porzuca
stare formy wiary, ,, rozbija stare tablice",
jak mówi Nietzsche, nie mając tymcza-
sem jeszcze nic innego, na czemby się
50
oprzeć mogła. Widzimy, jak stoi bezradna,
zawieszona pomiędzy niebem a ziemią,
oddana na pastwę bezmyślności i wła-
snego cynizmu.
Religja każda powołana jest do speł-
niania w życiu ducłiowern ludzkości dwócłi
zadań. Służy ona człowiekowi z jednej stro-
ny w dziedzinie intellektu, rozwiązując
mu problematy kosmogoniczne, z drugiej
strony stwarza dla jego współżycia pewne
obov/iązujące normy etyczne. Religja, tak
pojęta, daje człowiekowi pewien określony
i zamknięty w sobie pogląd na świat i je-
dnocześnie staje się ustanowicielką pe-
wnycłi bezv/zględnych wartości. W tern zna-
czeniu spełnia ona na niższym stopniu
rozwoju kulturalnego tę rolę, która dziś
coraz więcej staje się udziałem filozofji,
jest więc poniekąd na niższym stopniu
rozwoju taką siłą kulturalną, jaką dziś
coraz więcej staje się filozofja. Oczywiście
tego, co móv/imy tutaj o religji, nie można
stosować do kościoła, jako do zupełnie
określonej i od najróżnorodniejszycłi wpły-
wów ubocznych zależnej organizacji czysto
społecznej.
Zarówno jak w filozofji treścią każ-
dego systematu staje się to, co stanowi
treść wewnętrzną jego twórcy, tak samo
51
w każdej religji odzwierciadla się twórczość
indywidualna. Treść jej stoi zawsze w ści-
słym związku z duchem czasu i środo-
wiska, wśród którego powstaje, jest za-
wsze systematem wartości, odpowiadają-
cym ściśle organizacji duchowej swego
twórcy, stanowi przedłużenie własnego
tworzącego ją ,,ja" indywidualnego lub
zbiorowego, jest wreszcie tern, co wy-
daje się w danych warunkach życia po-
żądanem.
Taką religją było całe chrześcijań-
stwo, oparte na wierze w jednego Boga.
Idea monarchiczna stała się podstawą, na
której zrodziła się idea religji monotei-
stycznej, — to poniekąd co do formy
jej ujęcia. Co do treści samej, to była ona
tern, co miało stać się zaprzeczeniem istnie-
jącego porządku, opartego na ucisku, ja-
kiemu podlegały wówczas różne narody
pod jarzmem upadającego państwa rzym-
skiego. Tu szukać należy całego etycznego
podłoża, na jakiem oparła się nauka chrze-
ścijańska. Istota jej była wyrazem dążno-
ści do urzeczywistnienia stanu, istnieją-
cemu porządkowi społecznemu przeci-
wnego.
Każda religja musi być traktowana ja-
ko zagadnienie psychologiczne, którego po-
52
stawienie zostaje zawsze w ścisłym związku
z potrzebą pewnych wyobrażeń twórczych,
wyrażających pożądanie urzeczywistnie-
nia wartości wyższych nad istniejącą rze-
czywistość. Z chwilą kiedy wartości takie
urzeczywistniają się, tracą one jednocze-
śnie przez to samo swoje znaczenie ety-
czne.
W tem stadjum znajduje się dziś re-
Hgja wśród społeczeństw mieszczańskich,
burżuazyjnych. Dzisiejsze społeczeństwo
mieszczańsko-burżuazyjne może się bez
rehgji obejść. Zastąpią mu ją, według Straus-
sa^), ,, wyższe interesy ludzkości, studja
historyczne, wiedza przyrodnicza, dzieła
wielkich poetów, dostarczając podniet dla
serca, umysłu i wyobraźni." Lecz któż
są właśnie ci, dla których religja stała się
niepotrzebną? Odpowiada Strauss: ,,Nie-
tylko uczeni lub artyści, lecz także urzęd-
nicy państwowi, wojskowi, przemysłowcy
i właściciele ziemscy" — słowem wszyscy
ci, których jarzmo ucisku już nie gniecie,
ci, którzy korzystają ze zdobyczy cywi-
lizacji, przed którymi gładko ściele się
droga życia, którym stan posiadania za-
1) Strauss: „Der alte und der neue Glaube",
Lipsk, 1872.
53
bezpieczył warunki egzystencji i rozwoju,
duchowego.
Religja więc potrzebna jest dziś dla
tłumu, a tern samem staje się organiza-
cją społeczną — kościołem. Nauka kościo-
ła staje się naśladownictwem jeno idei
religijnej, naśladownictwem, któremu prze-
znaczono stać na straży interesów społe-
czno-klasowych. ,, Gdyby nie było Boga —
mówił Yoltaire — powinnibyśmy wymy-
śleć go dla ludu". Religja staje się ,, moral-
nością niewolników", jak mówi Nietzsche.
Wj^radza się podwójna moralność: — mo-
ralność ,, panów i niev/olników", a stąd
głęboko sięgające komplikacje, utrudnia-
jące wszelkie porozumienie. Z jednej stro-
ny cynizm, v/ynikający z braku wartości
etycznych, obezwartościov/anie wszelkich
wartości, a więc i samego życia, z drugiej stro-
ny ucisk, nieoświecenie, wegetowanie, bez-
skuteczne prężenie sił, świadomość nie-
mocy, brak zaufania do całej kultury i cj^-
wilizacji, będącej jedynie na usługach
,, możnych tego świata".
W tych warunkach, jak dla jednej,
tak dla drugiej strony, życie staje się złem
koniecznem, czemś, od czego uciekać trze-
ba, dokąd kto może: w krainy intellektu,
fantazji, uciech zmysłowych, byle w jaki-
54
kolwiek sposób zagłuszyć je w sobie.
Stąd i specjalna etyka, etyka nie rzeczy-
wistych wartości, płynących z samego ży-
cia, lecz etyka eksploatacji rabunkowej
całej rzeczywistości. W takich warunkach
ginie z przed oczu najistotniejsz}'^ cel ży-
cia: — człowiek:.
Każda religja, jako dzieło człowieka,
wysnuta zostaje z najtajniejszych głębin
naszego ,,ja". Stąd i etyka religijna jest
etyką, dla której ostatecznym celem jest
człowiek. Filozof ja, o ile nie chce być oder-
wana od życia, musi sama stać się tre-
ścią wartości ludzkich, życiowych, spra-
wą czysto i głęboko dla każdego osobistą.
W tem znaczeniu zbliża się ona do religji,
której treścią wewnętrzną był zawsze sto-
sunek człowieka do otoczenia, do rzeczy-
wistości życia.
Treścią filozofji racjonalistycznej był
sam byt oderwany, bez człowieka, który pra-
gnął jeno go zgłębić i poznać. Takie lekce-
ważenie własnego istnienia filozofja ta utoż-
samiała z poznaniem, z nauką, z rozumem.
Dziś coraz widoczniejszą staje .'jię ca-
ła naiwność takiego stanowiska.
Zagadnieniem głównem staje się dziś
nie byt, lecz człowiek i jego stosunek do
całego otoczenia; filozofja staje się tem.
55
czem w gruncie rzeczy zawsze była reli-
gja: dążeniem do istotnego „uczłowiecze-
nia" ludzkości, systematem ludzkicli warto-
ści; z tą różnicą jednak, że etyka religji opie-
rała się na wierze przymusowej, na świa-
domości zbiorowej, gdy tymczasem etyka
łiumanistyczna, oparta na świadomości zin-
dywidualizowanej, będzie musiała być ety-
ką człowieka wolnego. Etyka bezintereso-
wna możliwa jest tylko na gruncie takiej
filozof ji humanistycznej.
56
111. Zagadnienie Woli.
Stein w swojem studjum o filozofji
współczesnej^) nazywa kulturą opanowanie
otoczenia przez człowieka, przyznając mu
tern samem zdolność samodzielnego sta-
nowienia o swoim losie.
Jest to określenie w rozumieniu po-
wszechnem trafne, o ile opanowanie przy-
rody przez człowieka upatrywać będziemy
w postępach tecłiniki, pokonywującej zwy-
cięsko czas i przestrzeń. Nikt jednak przy-
puszczać nie zechce, aby opanowanie przy-
rody przez człowieka mogło kiedykolwiek
dojść do tego, aby w jakikolwiek spo-
sób zmienione być mogło prawo ciąże-
nia powszechnego lub kierunek ruchu zie-
mi.
^) Dr. L. Stein: ,,Der Sinn des Daseins",
Lipsk 1904.
57
Teorja Comte'owskiej konieczności
przyrodniczej ma tutaj niczem zaprzeczyć
się niedające podstawy słuszności i w sto-
sunku do fizycznej natury człowieka będzie
musiała być dlań zawsze obowiązującą.
Opanowanie przyrody przez człowieka mo-
że być jedynie rozumianem, jako poznawa-
nie faktów i zjawisk przyrodniczych i przy-
stosowywanie swej indywidualnej lub zbio-
rowej działalności v/ kierunku dla rozv/oju
gatunku odpowiednim i pożądanym, za-
wsze jednak w zakresie możliwości faktów
przyrodniczych.
Uznawane w sferze zjawisk czysto
naukowych lub przyrodniczych; koniecz-
ność i bezwzględna przyczynowość są je-
dynie pojęciowemi wyrazami pewnych
przyjętych zasad naukowych, które cechuje
niezaprzeczenie uzasadnienie metafizyczne.
Pogląd ten już wypowiedział Epikur.
Fichte zaś twierdzi, że jeżeli związek te-
go ,,po za nami" z nami samymi jest tylko
związkiem w naszych myślach, to nie-
wątpliwie i związek rozmaitych rzeczy po
między sobą nie jest żadnym innym. ^).
Ten właśnie związek rzeczy i zjawisk po-
między sobą przedstawiamy sobie i wy-
^) ,, Powołanie człowieka'
58
rażamy pojęciowo, jako pewne prawa przy-
rodniczej konieczności. Stwierdza to rów-
nież znany przyrodnik i filozof W. Ost-
wald, mówiąc o ekstrapolacji wypadków
idealnych przy ustanav/ianiu praw przy-
rodniczych. O przyczynowości samych zja-
v/isk mówi on w swojej ,, Filozof ji przyrody"
wyraźnie, że stosunek ich wzajemny w
przyrodzie nie istnieje, a przedstawia so-
bą tylko formę, w jakiej ujmuje te zjawi-
ska umysł ludzki. 1)
Jeżeli więc w dziedzinie nauk przyro-
dniczych pojęcie prav/ i konieczności nie
jest bynajmniej uważane za coś absolut-
nego, to tembardziej wydawać się musi
nieodpowiedniem, jeżeli prawa takie jako
pewniki stosowane zostają w dziedzinie
zjawisk społecznych, jeżeli, co jeszcze wy-
daje się dziwniejsze, prawa te mają
stanowić podwaliny nauki, traktującej już
nie o przyrodzie i zachodzących w niej
zjawiskach, lecz o człov/ieku i jego najróż-
norodniejszych przejawach działalności
w stosunku do innych ludzi.
Zagadnienie świadomego współudzia-
łu człowieka w wytwarzaniu wartości kuł-
') W. Ostwald: ,,Filozofja przyrody". - — Pra-
wo przyczynowości.
59
f
turalnych nabrało w ostatnich czasach
znaczenia pierwszorzędnego.
Chodzi bowiem o to, aby sobie na-
leżycie wyjaśnić, czy i o ile teorje wolun-
tarystyczne dadzą się pogodzić z teorją
Comte'owskiej konieczności przyrodniczej
i marxowskiego materjalizmu dziejowego.
Tak zwani ,,marxiści" z Kautsky'm
na czele dziś jeszcze twierdzą, że wola
człowieka determinowana jest z góry ko-
niecznością przyrodniczą, która dla sto-
sunków ludzkich posiada to samo znacze-
nie niezłomnego prawa, co i w świecie
przyrody. Jest to przekonanie, które w swo-
im czasie głosił Comte^) i które stało się
podstawą całej późniejszej filozofji ma-
terjalistycznej, a u Marxa przeszło do
dziedziny rozwoju społecznego w formie
teorji materjalizmu ekonomicznego.
Marx, jak wiadomo, wszystkie objawy
życia duchowego uczynił zależnemi od
warunków ekonomicznych. Wszystkie pro-
cesy społeczne uskuteczniają się, według
niego, niezależnie od woli ludzkiej, wszyst-
kie czynności człowieka redukuje on do
konieczności przyrodniczej.
^) Porównaj studjum Raszewskiego i Lima-
nowskiego: ,,0 socjologji Comte'a". Lwów, 1873.
60
Teorja uznająca proces rozwoju spo-
łecznego za poszczególny wypadek roz-
woju całej przyrody tern samem uznawała
i stosowała do zjawisk społecznych te sa-
me prawa, któremi według tej teorji rzą-
dziła się przyroda. A ponieważ cała ta
teorja opierała się na światopoglądzie fi-
lozoficznym, według którego świat cały
był jednym wielkim mecłianizmem, rządzo-
nym jakąś wielką nieznaną siłą ściśle
ze sobą związanych i wzajemnie się wa-
runkujących przyczyn i skutków, więc
też i obserwowana prawidłowość zjawisk
społecznych konsekwentnie nasuwała i w tej
dziedzinie — w dziedzinie zjawisk społe-
cznych — prawdopodobieństwo jakiegoś
z góry przewidzianego kierunku, określone-
go przez prawa żelaznej konieczności. Ta-
ki pogląd był tylko konsekwentnem zasto-
sowaniem materjalizmu metafizycznego w
dziedzinie zjawisk społecznych i z natury
swej musiał we wszystkiem ponosić kon-
sekwencje tego ostatniego: musiał katego-
rycznie odmówić jakiegokolwiek świado-
mego współdziałania człowieka w procesie
rozwoju społeczno-kulturalnego, musiał zre-
dukować wolę ludzką do zera.
Jeżeli założenia materjalizmu metafi-
zycznego w konsekwentnem stosowaniu
6i
swej teorji mechanistycznej wszechświata
rozbiły się, gdy przyszło do tłumaczenia
zjawisk psyctiicznycli, materjalizm dziejowy,
pojmowany jak wyżej, sam siebie za-
przeczyć musiał, popadając w wyraźne
niekonsekwencje przy stosowaniu swych
założeń do rzeczywistych objawów ży-
cia praktycznego. Z teorji takiej bowiem
krańcowej negacji woli v/ynika kosekwent-
nie, że v/szystko, co się dzieje w rze-
czywistości, zachodzi właśnie w ten spo-
sób, w jaki jedynie mogłoby mieć miejsce.
Leży w tem wyraźnie pewne apric-
rystyczne uzasadnienie etyki konieczno-
ści. Tymczasem praktycznie rzecz cała
przedstawia się inaczej. Wiemy doskonale,
jak wielka różnica zachodzi zawsze pomię-
dzy tem, co jest i ,,jak jest", a pomiędzy
tem, jak ,,być powinno", jakbyśmy pra-
gnęli, aby było; wiemy, jak wielkie usi-
łowania zbiorowe i jakie ofiary składają
się na to, aby osiągnąć pewien stan ist-
niejącemu wręcz przeciwny. Sam.o prze-
konanie, że coś, ,,co jest", nie jest takiem
jakiembyśmy je mieć chcieli, zawiera w so-
bie pojęcie pewnego celu, który sobie
stawiamy, pojęcie ideału, który staje się
dla nas pobudką do czynów jako środków
jego urzeczywistnienia.
62
Cała taktyka życiowa tych wszyst-
kich właśnie, którzy stoją na gruncie owej
konieczności przyrodniczej, zaprzecza na
każdym kroku ich własnej teorji. Wyznają
oni w teorji filozof ję poddania się losowi,
w życiu zaś prowadzą z nim walkę. W teorji
są zwolennikami konieczności przyrodniczej,
w życiu praktycznem posługują się wy-
raźnym idealizmem. Takich niekonsek-
wencji pełne są niemal wszystkie pisma
marxistów z ich przywódcą Kautsky'm
na czele. Dość przeczytać uważnie jego
,, Program erfurcki", aby odnaleźć tam całą
masę niekonsekwencji. Społeczeństwo so-
cjalistyczne uznaje Kautsky jako jedynie
możliwą, a więc nieuniknioną formę spo-
łeczną przyszłości, zaraz prawie potem je-
dnak móv/i: ,, społeczeństwo może postępo-
wać naprzód do socjalizmu, albo cofać
sie do barbarzyństwa". A więc po-
niekąd przyznaje on możliwość wyboru,
zależnego od obranego przez człowieka
kierunku rozwój ov/ego; gdzie zaś istnieje
możliwość v/yboru, jak można jednocześnie
mówić o ,, konieczności dziejowej". Z je-
dnej strony mówi się o tem, np., że przy-
szły ustrój socjalistyczny jest konieczny i nie-
unikniony, i że konieczność ta dowiedziona
jest na podstawie zbadanych faktów i ten-
63
dencji dotychczasowych, a później mówi
się swoją drogą, że ,,nikt przewidzieć nie
może, jaką postać przybiorą one (tenden-
cje dzisiejszego sposobu wytwórczości) za
10, 20, 30 lat."i)
Taki sposób traktowania całego za-
gadnienia wypływa z fałszywego interpre-
towania podstawowych idei Marxa przez
własnych jego zwolenników, którzy świa-
domie, czy nieświadomie, chcieh być ,,plus
cathoHąue, que le papę" i swój sposób
rozumienia utożsamili z samą ideą Marx'ow-
ską i podnieśli ją do znaczenia dogmatu,
od którego na krok odstąpić nie chcą.
Dziwna rzecz, iż właśnie ci marxiści
ortodoksalni, którzy skądinąd chcą być
czynnymi wyrazicielami całego postępu,
dogmatycznie zaprzeczają możności rozwi-
jania i modyfikowania założeń Marxa w
kierunku, odpowiadającym ogólnemu roz-
wojowi myśli ludzkiej, ignorują sam fakt
możliwości ich rozwoju na równi z całem
życiem.
Sam Marx nie ustrzegł się niekonse-
kwencji; w większym jednak stopniu da-
je się to zauważyć u jego bezpośrednich
spadkobierców: u Engelsa i Kautsky'ego.
^) Kautsky: „Program Erfurcki".
64
Tylko u Marxa niekonsekwencje wypływały
poniekąd z jego metody i z silnego posta-
nowienia, aby za każdą cenę utrwalić
i podkreślić znaczenie czynnika ekono-
micznego jako podstawowego czynnika
wszelkiego postępu społecznego i nadać
swym poglądom wszelkie cechy nau-
kowości. Taką ceclią miały być właśnie
przez pozytywizm utrwalone i na stosunki
społeczne przeniesione prawa naukowe,
których pojęciowem uzasadnieniem była
bezwzględna przyczynowość i konieczność
przyrodnicza. Postawienie kwestji tej na
gruncie światopoglądu materjalistycznego,
zmechanizowanie nie tylko zjawisk świa-
ta przyrodniczego, ale również wszelkich
objawów społecznych, doprowadziło kon-
sekwentnie w teorji do fatalizmu, a ety-
cznie uwalniało zarówno jednostkę, jak
i społeczeństwo od odpowiedzialności. W ten
sposób materjalizm metafizyczny przenie-
siony i zastosowany do zjawisk społecz-
nych wytworzył jednostronną teorję ko-
nieczności ekonomicznych i znaczeniu ludz-
kiej woli w zupełności zaprzeczył.
Na przeciwległymwprost biegunie my-
ślowym powstała również bezwzględna
Zagadnienia Kultury — ^5 zr
i jednostronna, przynajmniej w początkowej
swojej fazie, teorja ,, wolnej woli". Wytwo-
rzył ja, idealizm filozoficzny.
Romantyk idealizmu, Schopenhauer,
w jednym z rozdziałów swego dzieła ,,Die
Welt ais Wille und Yorstellung", (t. I,
ks. II str. 2i) powiedział wprost, że wola
jest rzeczą w sobie, jest substancją czło-
wieka, jest m?. ter ją.
W ten sposób pojęcie woli stało się
u Schopenhauera pojęciem czysto metafi-
zycznem, podobnie jak u Kanta ,, rzecz
sama w sobie" (Ding an sich). Lecz Scho-
penhauer ponadto nadaje swojemu poję-
ciu woli charakter realny i indyv/iduai-
ny, podczas gdy u Kanta jego ,,Ding an
sich" miało znaczenie czysto abstrakcyj-
ne. Schopenhauer, jeżeli się tak można
wyrazić, „zsubstancjcnałizował" swoje me-
tafizyczne pojęcie woli. Wola jest u nie-
go prapoczątkiem i praprzyczyną całego
bytu, jest tem, czem np. u energetyków
jest pojęcie siły.
Woluntaryzm Schopenhauera, powsta-
ły jako reakcja przeciw intełlektualizmov/i,
nosi na sobie charakter czegoś absolutnego
i tem właśnie graniczy niecm.al z materjali-
zmem. Stawia on bowiem wolę, jako coś
66
pierwiastkowego od człowieka niezależne-
go i wyższego.
Dopiero w ciągu dalszego swego roz-
V70ju przez Fichte'go, Nietzsche'go, Wundfa,
zarówno jak Ribot Ravaisson'a, Guyau,
początkowo czysto metafizyczna strona
filozofji woli ustępuje miejsca humanistycz-
nej. Dzieje się to jednocześnie z coraz
wyraźniej występującem dążeniem całej
filozofji nowszych czasów do porzucenia
wszelkich stanowisk absolutystycznych;
dzieje się to tern więcej im więcej jasnem
i powszechnem staje się przeświadcze-
nie o względnej wartości wszelkich prawd
naukowych ^), im więcej wszelkie prawdy
absolutne sprowadzić się dają do roli
czysto subjektywnych wytworów ludzkiej
myśli. Coraz większego znaczenia nabie-
rają usiłowania pogodzenia rezultatów
wiedzy mających tylko względne znaczenie,
z wymaganiami (moralnemi i estetyczne-
mi) życia realnego.
Woluntaryzm staje się filozofją ,,sto-
sunkowości", humanizmem i nabiera zna-
czenia pierwszorzędnego jako podstawo-
^) Porównaj R. Avenarius: ,,Philosophie ais
Denken der Welt". A. Rickert: ,,Die Grenzen der
naturwissenschaftlichen Begriffsbildung".
67
wy czynnik kultury. Schopenhauerowskie
,, Wille zum Leben" staje się w interpreta-
cji Wundfa i jego szkoły ,, Wille zur Hu-
manitat, zum Fortschritt, zur Kultur".
W przeciwstawieniu do intellektuali-
zmu Herbart'a, i innych, których błąd po-
legał na tern, że z wytworów psychologi-
cznej analizy i abstrakcji czynili samodziel-
ne zawartości doświadczenia, Wundt swo-
je stanowisko nazywa ,,woluntarysty-
cznem'".') Nazywa je tak wszakże nie dla
tego, aby uważał wolę za jedyną
przyczynę psychologicznego stawania się
(jak Schopenhauer uważał ją za jedyną
przyczynę objektywną, metafizyczną), za
co intellektualiści uważali akty wyobraże-
niowe, Wundt kładzie tylko nacisk na to,
że ,, chcenie wraz z związanemi z niem ści-
śle uczuciami i afektami, stanowi zarów^no
niezbędną część składową doświadczenia
psychologicznego, jak czucie i wyobraże-
nia, a tylko dla tego zjawiskom woli przyzna-
je znaczenie typowe, że z nich szczególnie
wyraźnie uwydatnia się ogólny charakter
psychiczności, jako stawania się nieustan-
^) Porównaj: Edm. Kónig: ,, Wilhelm Wundt",
przekład polski St. Brzozowskiego, również Wil-
helm Wundt: „System d. Philosophie".
68
nie upływającego. To znaczenie pierwiast-
kowego zjawiska woli widzi Wundt w po-
równywaniu stosunków i wykazuje to
najlepiej w procesach wyróżniaj ą-
cego spostrzegania, czyli w a-
p e r c e p c j i".
Apercepcja i) przedstawia się bezpo-
średnio jako szczególna forma czynności
woli, wyrażająca się w porównaniu, a więc
w ustanawianiu pewnych stosunków i no-
si wyraźny charakter objawów działalności
podmiotu, zwracającego dowolnie uwagę
na tę lub inną treść świadomości.
Wszelkie połączenie wyobrażeń jest
zależne od apercepcji-), nawet (asocja-
cje), kojarzenia tylko w ten sposób mogą
się odbywać, że wyobrażenia na podstawie
swych stosunków asocjacyjnych budzą a-
percepcję bierną. A bez połączenia wyobra-
1) W najprostszem znaczeniu zmysłowego
postrzegania pod wpływem bodźców zewnętrz-
nych jako ,, apercepcja bierna", w więcej skompli-
kowanych procesach spostrzegania wewnętrzne-
go, opartego na całości przeżytych doświadczeń
wewnętrznych, z których wola dowolnie czyni
wybór, jako ,, apercepcja czynna".
2) Wilhelm Wundt: ,, Zasady psychologji fi-
zjologicznej", Lipsk. Wyd. 4-te, 1893, str.
467.
69
żeń świadomość się rozpada. Jeszcze bar-
dziej są związane z czynnością apercep-
cyjną wyższe formy rozwojowe świadomo-
ści. Samowiedza, mająca swe źródło w cią-
głej działalności apercepcji, ostatecznie
skupia się w niej samej, tak, że po skoń-
czeniu rozwoju śv/iadomości, wola oka-
zuje się najbardziej swoistą, a w połącze-
niu z wynikaj ącemi z niej uczuciami i dą-
żeniami jedyną treścią samowiedzy.^)
Jak konieczność przyrodnicza opiera
się na prawie przyczyny i skutku, tak
pojęcie wolnej woli w swojem zastosowa-
niu praktycznem przejav/ia się w pe-
wnym określonym splocie środków i celów.
Zasadniczym bowiem momentem teorji
wolnej woli jest fakt pewny cli uczuć in-
dywidualnych, uzewnętrzniających się w
'^) Bandrowski pisze V7 sprawozdaniu o ,, Akcie
woli" D-ra Jakóbieca (patrz Przegl. filozof. XIV
Zesz. IV, str. 559): W ostatnich latach pojawiło
się w Niemczech i w Ameryce dość prac ekspery-
mentalnych, z których wynika, że typowym obja-
wem woli jest czynność motoryczna, wobec któ-
rych chyba nie ostoi się v/yznawana przez autora
za Wundtem emocjonalna teorya woli; przechy-
lają one bowiem szalę na Icorzyść ideomoto-
rycznej teorji Jamesa.
70
życiu człowieka w formie świadomej i ce-
lowej działalności.
Przeciwstawność więc tych dwóch po-
glądów: deterministycznego i woluntary-
stycznego w istocie rzeczy redukuje się
do przeciwstav/ności pomiędzy przyczyno-
wością a celowością. Zdaje się jednak,
że są to tylko pozornie dwa odmienne
szeregi jednej naszej potrzeby uzasadnienia
myślowego. V/ gruncie rzeczy bowiem oba
te odmienne łańcuchy przyczynowc-
ści są tylko różnorodnem ujmowaniem
naszego wewnętrznego postrzegania, opie-
rającego się na obserwacji lub przeżywa-
niu pewnych prawidłov/o po sobie nastę-
pujących wrażeń. Tylko, że stałość w prze-
biegu naszych v/yobrażeń odnośnie do zja-
wisk świata przyrodniczego jest przez nas
uważana za absolutną, dającą się wyli-
czyć, zmierzyć, przewidzieć, podczas gdy
stałość w przebiegu naszych odczuwań
wrażeniowych w stosunku do zjawisk dzia-
łalności ludzkiej, opartej na pewnych mo-
tywach wewnętrznych, nie da się przez nas
uchwycić w pewien ściśle określony zwią-
zek przyczyny i skutku i tę stałość nie-
absolutną wyrażamy pojęciem celowości.
Taka pozorna sprzeczność pochodzi
stąd, że jedną i tą samą kategorję stoso-
71
wać chcemy do dwu odmiennych dziedzin,
obejmujących zupełnie różne treści po-
znania. Jeżeli bowiem będziemy patrzyli
na człowieka, jako na część cp.łokształtu
wyłącznie przyrodniczego, to oczyv/iście
musimy uznać i stosować i do niego wszel-
kie te prawa, jakie uznajemy w stosunku
do otaczającego nas wszechbytu. Tutaj
musimy przyznać konieczne podporządko-
wanie się indywidualnej lub zbiorowej dzia-
łalności ludzkiej ogólnie przez nas uzna-
nym prawom przyrodniczym. Tylko bo-
wiem uznanie tych praw i przystosowanie
się do nich człowieka w kierunku dla roz-
woju jego gatunku najodpov/iedniejszym
może być udziałem człowieka, a działal-
ność jego w każdym poszczególnym wy-
padku, obracać się może jedynie w zakre-
sie możliwości tychże praw przyrodni-
czych.
Jednakże są jeszcze po za zjawiskami
od człowieka niezależnemi, po za zjawi-
skami czysto objektywnemi, zjawiska czy-
sto subjektywne, czynności, których kie-
runek, nie wykraczając po za sferę możli-
wości przyrodniczych, określony być mo-
że przez pewną właściwą człowiekowi, ja-
ko organizmowi, siłę psycho-energetyczną.
W tym wypadku kategorja przyrodnicza
72
nie wystarcza i w żadnym razie nie może
być stosowana. Obok tej kategorji przy-
rodniczej, przyczynowej, występuje inna —
kategorja celowo etyczna.^)
Wyniki ludzkiej działalności, podlega-
jącej kategorji celowości, nie mogą być
nigdy przewidziane w sposób tak pewny,
jak zjawiska natury przyrodniczej. Ujmo-
wane bowiem wrażeniowe przez nas
czynności ludzkie nie pozostawiają w świa-
domości naszej żadnych śladów stałych
stosunków sv»'ojego stawania się dla tego,
ponieważ ten łańcuch przyczynowości, wa- . t
runkowanej wewnętrznemi czysto objekty- '7/)'/^.^/*'^
wnemi pobudkami jednostki, nie daje się
na całej drodze swego powstawania wy-
^) Nie wyłącza to bynajmniej możliwości, że
taka siła ,,psycho-energetyczna" jest uzewnętrz-
nianiem się w człowieku, jako organizacji wyższe-
go rzędu, jakiejś siły pierwiastkowej, której prze-
jawy w świecie przyrodniczym mogą być nawet
dziś już przedm.iotem naszego doświadczenia.
Jeżeli się stoi na gruncie monizmu transcen-
dentnego, to taką siłę psycho-energetyczną mo-
żna oczywiście metafizycznie uznać dziś już za
przejaw pewnej siły pierwiastkowej; dopóki je-
dnak naukowo icłi stosunek wzajemny nie da się
uzasadnić, dopóty traktować ją należy jako
odrębną dziedzinę doświadczenia.
73
śledzić, jest on bowiem odczuwaniom na-
szym wrażeniowym niedostępny.
W świecie zjawisk poza -podmioto-
wych, stoimy wobec postrzeganej stałości
wzajemnych ich stosunków, które poję-
ciowo utrwalają się w nas jako pewność
matematyczno-iogicznych praw. W sferze
ludzkiej działalności natomiast posiadamy
zaledwie słabą pewność przypuszczalnych
sądów, zaledwie pev/ność rachunku pra-
wdopodobieństwa, pewnych perjodyczności,
zaledwie utrwalone wrażenie pewnych tyl-
ko typowych objawóv/. Przyroda — jak
powiada Stein — jest królestwem praw,
historya człowieka — królestwem celów.
Przyczynowe tłumaczenie sobie pewnych
stałości w przepływie naszych wewnętrz-
nych przeżyć zaspakaja przyrodzoną po-
trzebę naszego um^^słu w jego dążności
do jednolitego ujmowania zjav/isk, i jest
wynikiem pewnych nałogóv/ myślowych,
płynących z przyzwyczajenia. Ciągle bo-
wiem znajdujemy się pod v/pływern takie-
go pojęcia substancji, jakie wyrobił w nas
materjalizm metafizyczny. Trudno nam
jest przejąć się przeświadczeniem, że nie-
ma absolutnej stałości, absolutnego t r w a-
n i a, że mamy zawsze i wszędzie do czy-
nienia z ciągle i bez przerwy po sobie na-
74
stępującemi przemianami, i że zarówno
obserwowany przez nas stosunek zjawisk
pomiędzy sobą, jak względem nas samych
nie jest żadnym stosunkiem stałym, a pod-
lega ciągłej zmi.anie stosownie do zajmo-
wanego przez nas stanowiska względem
nich. Nie możemy zżyć się z tern prze-
świadczeniem, że nigdzie nie mamy do
czynienia z czemś absolutnem, że obra-
camy się jedynie w świecie najróżnorodniej-
szych ,,stosunkowości". Nasza zdolność
wyobrażeniowa polega na tem, że v/ielo-
rakość faktów zarówno naszego zmysłowe-
go postrzegania, jak również naszych prze-
żyć wewnętrznych łączymy ze sobą w pewne
stosunki. Taki związek stosunkowy jest
jedyną możliwą formą naszego poznania
{ doświadczenia) .
Już Giordano Bruno pierwszy, jak
tv/ierdzi Hóffding, podkreślił fakt, że nie
zjawiska same, nie idee, lecz ich wzajemny
związek pomiędzy sobą stanowi dla nas
o istnieniu zjawisk poszczególnych i czyni
je zrozumiałemi. Bruno wypowiada tu
myśl, która pod rozmaitemi postaciami
występuje na całym obszarze dziejów filo-
zofji nowożytnej. Kiedy filozof ja staro-
żytna głównie zwracała uwagę na idee, jako
na formę, filozofja nowożytna przede-
75
wszystkiem ma na myśli prawo. Faktem
podstawowym, który ta filozofja pragnie
przemyśleć i wyłożyć jest związek bj?^-
tu oparty na prawie. ^)
Zaznaczyliśmy już wyżej, co należy
rozum.ieć tutaj pod prawem. Wiemy, że
pod pojęciem prawa rozumiemy pewną
obserwowaną, stałość w przebiegu naszych
wyobrażeń, którą przyjmujemy za abso-
lutną (przynajmniej w świecie zjawisk
przyrodniczych). Stałość tę charakteryzuje
w pierwszej linji pewien prawidłowo wy-
stępujący związek przeżywanych wrażeń;
nie proste zatem odbicie wielorakości sa-
mych postrzegań lub przeżyć ujmujemy
w pojęcie prawa, a wyłącznie ich wzajemny
ze sobą związek. Wzajemna ich stosunko-
wość, jak również nasz stosunek osobisty
do nich, stanowi istotną treść naszego
poznania. Treść ta obejmuje zarówno to
wszystko co nazywamy faktem fizycznym,
jak i to co zwiemy mianem faktu psychi-
cznego. Przj^czynowość przyrodnicza jest
dla nas faktem wrażeniowym, pośrednim,
danym nam w doświadczeniu zewnętrznem,
podczas gdy celowość jest faktem naszej
^) Hóffding: „Historja filozof ji nowożytnej",
I, 152.
76
woli i dana nam jest bezpośrednio w do-
świadczeniu wewnętrznem. Jest to jedna
i ta sama rzecz ujmowana raz z tego, drugi
raz z innego stanowiska, samo zaś ujmowa-
nie w formę pewnych stosunkóv/ jest wy-
razem pierwotnego procesu psychicznego,
który nie da się sprowadzić do czego inne-
go, lecz sam służy za podstawę wszelkich
zjawisk życia psychicznego. Należy jasno
rozumieć, że niema najmniejszej racji nau-
kowej, dla której mielibyśmy po za samem
doświadczeniem upatrywać jeszcze coś, co
jest powodem tego doświadczenia. Jest
to tylko przyzwyczajenie uprzytamniania
sobie we wszystkich zjawiskach czegoś
statycznego, czegoś co trwa bez zmiany,
jest to ,,substancjonalizowanie" samych po-
jęć. Wyrazem jego jest wyobrażenie przy-
czynowości w znaczeniu przyrodniczem.
Zwraca na to uwagę Kant, mówiąc, że
przyczynowość sprowadza się do pojęcia
czynności, czynność do pojęcia siły, a tem
samem do pojęcia substancji, czyli bytu
absolutnego, t. j. do czegoś, czego nie mo-
żemy nigdy poznać, ani go sobie wyobra-
zić. ^)
^) Kant. ,, Kri tik der reinen Yernunft." Re-
klam str. 191.
77
Widzimy, jak cała różnica tak pozor-
nie sprzeczn)'^ch poglądów: deterministy-
cznego i woluntarystycznego sprowadzić
się daje do różnicy w samym sposobie
ujmowania tego zagadnienia. Centralne za-
gadnienie filozofji okresu materjalistyczne-
go: czem jest świat zwróciło wysiłki
ludzkie ku badaniom świata objektyv/ne-
go, ku określeniom warunków zmian w nim
zachodzących. Badania te nasuwały po-
trzebę obserwacji i ustanowienia pewnych
stałych stosunków współistnienia i następ-
czości zjawisk przyrody, której człowiek
był tylko cząstką znikomą.
Dziś takiem zagadnieniem centralnem
filozofji staje się człowiek i jego działal-
ność. W tej dziedzinie przyczynowo- ko-
nieczny sposób ujmowania zjawisk wy-
starczyć nie może. Idzie tu bov/iem już nie
tylko o określenie zjawisk przyczynowo-
koniecznej rzeczywistości, lecz o określenie
skutku czynności podmiotu w stosunku
do samego podmiotu działającego. Obok
stosunku przyczynowości występuje sto-
sunek celowości, jako charakterysty-
czny środek orjentacyjny w systemie wie-
dzy pojmowanej ze stanowiska war-
tości i celóv/ ludzkich.
Zaznaczyliśmy już v/yżej, że pomiędzy
78
przyczynowo ścią przyrodniczą, a celowo-
ścią niema istotnie różnicy zasadniczej,
że stanowią one ogniv/a jakby jednego
łańcucha stosunku funkcjonalnego ^), bę-
dącego jedynie środkiem orjentacyjnyni
naszego myślenia; celowość jest tylko jakby
wyższym stopniem przyczynowości, sto-
sowanej prakt3'cznie do zjavWsk przyrodni-
czych, może być ona jednak w świecie
zjawisk duchowych równie dobrze ozna-
czona mianem przyczynowości psychi-
cznej. 2)
,,W rozwoju przyrodniczym pojawia się
w człowieku jako ogniwo łańcucha przy-
czynowego stan energetyczny, wyrażający
się subjektywnie jako wyobrażenie celowe,
^) Istota stosunku funkcjonalnego posiada w no-
wszych czasach u nas nader ciekawą literaturę.
Z ważniejszych wyinienić należy:
Dr. J. Kodisowa: ,,W sprawie eliminacji
metody przyczynowej". Przegl. filoz. X, 2.
W. Kozłowski: ,,Przyczynowość jako podsta-
wowe pojęcie przyrodoznawstwa". Przegl. filoz.
XI, 2, 3.
Dr.: Z. Zawirski ,,Przyczynowość a stosunek
funkcjonalny". Przegl. filoz. XV, I; porównaj
również Mach ,,Analyse der Empfindungen", Wyd.
5, 1906.
2) Porównaj: W. Wundt: ,, System der Phi-
losophie", II, str. 168.
79
a stan ten psycho-energetyczny umożliwia
to, że człowiek nietylko przystosowuje się
biernie do warunków otoczenia, lecz że
naodwrót w coraz rosnącym stopniu zmie-
niać może otaczające go warunki." ^) Tu-
taj jasno występuje zagadnienie działal-
ności ludzkiej nie determinowanej żadną
koniecznością przyrodniczą, a warunkowane
jedynie wytycznemi pewnych określonych
celów, których jakość stanowi w każdym
wypadku o wartości czynów. Zamiast ko-
nieczności faktycznego stawania się istnie-
je w tej dziedzinie odrębny rodzaj konie-
czności; jest nią powinność moral-
n a. 2)
Aby módz należycie pojmować dzia-
łalność ludzką w całym jej związku, aby
módz określać czyny jednostek i całych
grup społecznych i w jeden punkt widze-
nia ujmować współdziałalność części ku
osiągnięciu pewnych wspólnych celów, mo-
żliwy jest tylko ten celowo-etyczny punkt
widzenia.
') Dr, Stan. Garski: ,,Materjalistyczne poj-
mowanie dziejów a etyka". Lwów, 1906, str. 40.
^) Ten pogląd wyznaje dziś cała nowa szkoła
niemieckiej filozof ji krytycznej, jak: Stammler,
Rickert, Windelband, Miinsterberg, Dilthey, Riehl.
80 .
Nie prawa przyrodnicze rządzą spo-
łeczeństwami. Tworzenie się i rozwój spo-
łeczeństw od samych ludzi jest zależną.
Rozwój życia kulturalnego jest i musi być
coraz więcej zależny od ludzkiego po-
znania, od śv/iadomej dążności celowej woli,
a nietylko od walki o byt i od przyrody.
Im większa będzie świadomość naszej
czynnej woli, tem więcej bierne przysto-
sowanie się do warunków otoczenia ustę-
pować będzie miejsca planowej organizacji
społecznej.
Zaę:adnienia Kultury
IV. Zagadnienie wartości.
Powiedzieliśmy wyżej, że w człowieku,
jako w jednym z etapów rozwojowego
szeregu wszechświata, występuje wyobra-
żenie celowości.
Wyobrażenie to samo w sobie zawiera
pojęcie wartości. To, co staje się dla nas
celem, co jest uznane za celowe, już
przez to samo przedstawia dla nas pewną war-
tość, i to wartość większą od rzeczywistego,
istniejącego stanu rzeczy. To, co uzna-
jemy, że być powinno, staje się dla
nas celem (wartościowym) idealnym, lub,
mówiąc popularnie, ideałem. I odwrotnie:
to, w czem widzimy nasz cel, musi posiadać
dla nas wartość niezaprzeczoną. Cel osią-
gnięty traci przez to samo wartość; staje się
zaś wartościowem znów to, co zamierzamy
osiągnąć, to, do czego dążymy, a czego
w teraźniejszości nie znajdujemy.
83
w ten sposób możnaby ogólnie powie-
dzieć, że wartościowem jest to, czego niema,
że wartość posiada niejako znaczenie nega-
tywne. Tak np. utrzymuje Kautsky. ^) We-
dług niego cel, ideał, wartość moralna po-
siadają jedynie znaczenie negatywne, jako
przeciwieństwo do istniejącego porządku,
do istniejących stosunków i takie znaczenie
wartości jest według niego sprężyną Vv^szel-
kiego postępu. ,, Treść ideału etycznego...
wypływa nie z jakiegokolwiek głębokiego
poznania naukowego organizmu społeczne-
go, który twórcom ideału częstokroć jest
mało znany, lecz z głębokiej potrzeby spo-
łecznej, z gorącej tęsknoty, energicznego
pragnienia czegoś innego, niż to, co istnie-
je, czegoś, co jest przeciwieństwem porząd-
ku istniejącego. To też ideał moralny w grun-
cie rzeczy jest tylko czemś negatywnem,
jest tylko przeciwieństwem moralności pa-
nującej".
Takie postawienie kwestji nastręcza pe-
wne wątpliwości. Nasuwa się bowiem py-
tanie, dlaczego negacya porządku istnieją-
cego miałaby jedynie prowadzić do zmian
^) ,, Etyka w świetle materjalistycznego pojm.
dziejów", str. 142, 144, 145.
84
w kierunku uznanym za postępov/y, za
lepszy, a nie miałaby naprzykład wywołać
stanu o wiele gorszego od istniejącego,
a więc postępowi wprost przeciwnego?
Dziv>^nym również musi wydać się sam
sposób ujęcia przez marxistów określenia
wartości etycznej, jako tego, ,,co być po-
winno", a czego niema.
Takie bowiem ujęcie tego zagadnienia
dowodzi, że marxiści, stojąc teoretycznie
na gruncie naukowym, mimowoli w tym
wypadku wkraczają w dziedzinę twórczo-
ści; wychodząc z założeń dziejowego ma-
terjalizmu, wkraczają w sprawie określe-
nia kierunku działalności praktycznej, w
dziedzinę zjawisk czysto psycłiologicznych.
Nauka bowiem wogóle zajmuje się tylko ba-
daniem tego, co jest, nigdy zaś sferą jej
rozważań nie może być to, co ,,być powin-
no". Wkracza to w dziedzinę tiypotez, któ-
re w mniejszym lub większym stopniu są
dowolne. Prognoza przyszłości, będąca
podstawą całej agitacji socjalistycznej, nie
może więc posiadać cechy naukowości,
znaczenia prawdy, lecz przedstawia je-
dynie ,, wartość" praktyczną, jako czynnik
działalności polityczno-społecznej. Ruch
społeczny w kierunku postępu (uznany
za postępowy) polega na pewnem określo-
8S
nem dążeniu, jest więc nie ,, prawdą na.uko-
wą", lecz przejawem woli (zbiorowej), opar-
tej na pojęciu pewnej ,, wartości". Bardzo
trafnie przedstawia tę sprawę Filipoy/icz.
Mówi on bowiem: ') ,,Ini mniej istnieje
danych, na których możnaby się oprzeć
przy rozstrzyganiu zagadnień praktycznych
socjalizmu, tem większą rolę odgrywa ini-
cjatywa osobista ludzi, bezpośrednio daną
sprawę rozstrzygających. W rezultacie na
taki lub inny sposób rozstrzygnięcia wpły-
wają zarówno pojęcia z dziedziny pozna-
nia naukowego, jak i szereg czysto celo-
wych wyobrażeń co do ,,Gd p o w i e-
d n i o ś c i" lub ,,n i e o d p o w i e d n i o-
ś c i" danego kroku, opartych zarówno na
doświadczeniu, jak i na pobudkach na-
tury moralnej, a przeto zależnych od uczu-
ciowej strony natury ludzkiej".
,, Tak więc w socjalizmie, uważanym ja-
ko metoda polityczna, podobnie jak w kon-
cepcji celu ostatecznego, również tkwi sze-
reg pierwiastków, zależnych od w y o b r a-
źni i uczucia. Działacz, mający do
przeprowadzenia jakąś sprawę — o ile nie
chce rządzić się wyłącznie intuicją — musi
naprzód wyobrazić sobie sposób i drogi do
^) ,, Zagadnienia postępu", str. 139.
86
jej rozstrzygnięcia, by następnie dopiero
inódz przystąpić do wykonania tak na-
kreślonych planów, musi zarówno prze-
widywać, jak i wyobrażać. Skłaniając in-
nych do przyjęcia nakreślonego przez sie-
bie sposobu załatwienia danej sprawy,
przemawia zarówno do ich zdolności po-
znawczych, jak i do uczuć, jakiekolwiek
by one były; ponieważ zaś wszelkie prze-
jawy woli zależne są przedewszystkiem
od stanów uczuciowych, tutaj więc
przy akceptov\7aniu ostatecznym projektów,
nakreślonych przez stronę zainteresowaną
łub upełnomocnioną, motywy uczu-
ciowe grają rolę decydującą.
Tak więc v/e wszystkich stadjach działal-
ności praktycznej polityka ma do czynienia
zarówno z wnioskującym i logicznym roz-
sądkiem, jak i z szeregiem czynnikóv^
psychicznych, opartych na v/y-
obraźni i uczuciu, dla których ża-
dna nauka pozytywna, żadne argumenty
najbardziej naukowe, najmniejszej siły prze-
konywającej nie posiadają; jedyne, co je
przekonać jest zdolne, co jest dla nich
zrozumiałe — to ,, argumenty" z tego sa-
mego co one zbudowane materjału".
Socjalizm nie może, jak widzimy, opie-
rać się jedynie na nauce pozytywnej, lecz
87
w równej mierze, czasem może więcej nawet,
liczyć się musi z tą mało uchwytną dziedzi-
ną ludzkiego ducha, dla której nie rozu-
mowe wywody, oparte na schematach lo-
gicznych, lecz fakty bezpośrednio odbiera-
nych wrażeń i przeżyć wewnętrznych de-
cydują niejednokrotnie o pewnem stanowi-
sku osobnika względem danego przedsię-
wzięcia i nadają kierunek całemu jego po-
stępowaniu.
Twierdzenie Kautsky'ego, że ,, etyka
powinna być tylko przedmiotem nauki", ^)
pozostanie prawdopodobnie na zawsze
czczym frazesem i nie zmieni przyrodzonej
przynależności jej do sfery ludzkiego du-
cha. Etyka będzie zawsze tem, czem jest:
czysto podmiotowem umoty-
wowaniem ludzkiej działal-
ności, oparte m na wyobrażeniu
celowości i na pojęciu v/arto-
ś c i.
Zagadnienie wartości nie może być
rozpatrywane jedynie ze stanowiska do-
boru naturalnego i fizycznej walki o byt,
t. j. ze stanowiska wyłącznie przedmioto-
wego; musi ono i to nawet w większym
^) ,, Etyka w świetle materjalistycznego poj-
mowania dziejów", str. 147.
88
może stopniu, być rozpatrywane ze stano-
wiska podmiotowego, psychologicznego.
Występuje ono u człowieka nie tylko
jako rezultat naturalnego przystosowania
się do warunków zewnętrznych otoczenia,
a więc w postaci biernej, lecz jako rezul-
tat świadomości, celowo wpływającej na
pobudki uczuciowe, uzewnętrzniające się
w woli i w czynie. Takie postawienie kwe-
stji nie sprowadza bynajmniej rezultatów
doświadczenia naukowego do roli pod-
rzędnej. Przeciwnie, konstatuje ono tylko
fakt, że posługujemy się teorją ewolucji,
nie tylko w zakresie warunków czysto
przyrodniczych, lecz stosujemy ją również
do procesów ^ zjawisk psychologicznych.
Człowiek, jak wiadomo, przystosował
się do otoczenia rozumem i w dalszym pro-
cesie rozwojowym rozum swój udoskonala,
rozwijając w coraz większym stopniu
swoje zdolności intellektualne, zdobywa-
jąc coraz głębszą świadomość swojej dzia-
łalności, którą skierowywa już nie wyłą-
cznie w celu zachowania gatunku, ale
w celu jego dalszego rozwoju, nie tylko
w celu dostosowania się do warunków
zewnętrznych, lecz w celu podporządko-
wania tych warunków swoim wymaga-
niom. ,, Człowiek byłby bez kwestji jed-
89
nem z najmniej wartych wielkich zwierząt
ssących, gdyby nie to, że różni się on bar-
dzo od innych tworów żywych swojemi
zdolnościami intellektuałnemi. Nie byłby
wcale zdolny do życia, gdyby nie
to, że ujawnia się w nim w stopniu coraz
wyższym zdolność do tego, że, w przeci-
wieństwie do większości zwierząt, znajdują-
cych się v/ zupełnej zależności od warunków
bytu, — człowiek sam swoje warunki bytu
zmieniać może".^)
Dobór naturalny przechodzi więc w
,, dobór podmiotowy", jak mówi Radziwił-
łowicz,-), objawia się jako ,, wpływ czynni-
ków wewnętrznych na urobienie zewnętrz-
nych warunków życia, podporządkowanie
ich wewnętrznym wymaganiom jedno-
stki..." ...mTo, czego nie dała natura, uzu-
pełnia kultura, braki doboru naturalnego
uzupełnia dobór podmiotowy".^) Dobór pod-
miotowy jest zarazem dalszem przedłuże-
niem rozwój owem doboru naturalnego,
^) Goldscheid ,,Grundlinien zu einer kritik
der Willenskraft". Lipsk, 1905, str. 59.
2) Dr. Radziwiłłowicz: ,, Moralność jako za-
gadnienie bjologiczne" w ks. p. tyt. , .Zagadnienia
psycholog] i". Warszawa.
^) Dr. Radziwiłłowicz: Loc. cit.
90
działającym w sferze bardziej złożonych
procesów psychicznych i podlega w dal-
szym ciągu ogólnemu prawu rozwoju. On
to stawia i określa wartości i cele każde-
mu stadjum rozwoju psychicznego odpo-
wiednie i oznacza postęp wyraźnie w kie-
runku coraz to wyższych wartości ducho-
wych. Przeoczenie tego doniosłego faktu
u tych wszystkich, którzy pogląd swój o-
pierają na materjalistycznem pojmowaniu
dziejów, prowadzi konsekwentnie do nie-
możności uznania postępu jedynie w kie-
runku rzeczywiście dodatnim. Sam bo-
wiem dobór naturalny, bez współdzia-
łania doboru podmiotowego, może prowadzić
równie dobrze do postępu, jak i do cofa-
nia się, a więc nie w kierunku co-
raz to wyższej kultury, i również mógłby
doprowadzić ewentualnie do barbarzyń-
stwa.
Materjalizm dziejowy, opierając się
jedynie na doborze naturalnym w procesie
rozwojowym, nie wyjaśnia i nie tłumaczy
konieczności postępu w kierunku uznanym
za postępowy.
Tem się objaśnia, że są publicyści so-
cjalistyczni, którzy, wyprowadzając kon-
sekwencje z doktryny, na jakiej się opiera-
ją, uznają w istocie, że cofnięcie się
91
do barbarzyństwa nie jest wyłączo-
ne, i).
W powyższem staraliśmy się uświa-
domić sobie, że i-o: zagadnienie wartości
może i powinno być rozpatrywane ze sta-
nowiska psychologicznego, jako skutek do-
boru podmiotowego człowieka, oparty na
świadomości celów; 2-0 wartość nie okre-
śla się jedynie negacją istniejącego stanu
rzeczy; wyraża ona wyższość treści oczeki-
wanej nad istniejącą i odpowiada natural-
nemu rozwojowi zarówno materjalnych,
jak i psychicznych stanów człowieka, świa-
domie dążącego do utrwalenia naczelnego
swego stanowiska w przyrodzie, dążącego
do podporządkowania zewnętrznych wa-
runków życia — wewnętrznym, podmio-
towym wymaganiom.
Wychodząc nawet ze stanowiska czysto
przyrodniczego, musimy przyznać, że po-
jęcie wartości wogóle, w znaczeniu, w ja-
kiem dziś dla nas istnije, nie może być
wytłumaczone jedynie i wyłącznie wa-
runkami przyrodniczymi. Jeżeli bowiem
przyznajemy, że przyroda jest istotnie tern
^) Porównaj: Filipowicz: ,, Zagadnienia postę-
pu", str. 88, jak również Schiller „Humanizm".
Rozdz. VIII.
93
środowiskiem biologicznem, które bezwąt-
pienia ma wpływ na cały rozwój i określa
do pewnego stopnia etykę człowieka, ja-
ko gatunku zoologicznego, to z drugiej
strony niewątpliwie istnieje dla człowie-
ka jeszcze inny, bezpośredniejszy i daleko
może ważniejszy czynnik, oddziaływający
na jego wyobrażenia o wartości — środo-
wisko społeczne. Byt społeczny bowiem
sprawia, że walka o byt całego gatunku
prowadzona jest wspólnemi siłami, co po-
ciąga za sobą konieczność świadczenia so-
bie wzajemnych usług; biologiczne warun-
ki rozwoju uzupełnione zostają warunka-
mi bytu społecznego. Cały rozwój zależy
nie tylko od zręcznej i przebiegłej walki
o byt, prowadzonej instynktownie przez
jednostkę, lecz w większym stopniu i pra-
wie wyłącznie od świadomego zbiorowego
współdziałania, opartego na daleko idą-
cem zróżnicowaniu zdolności duchowych.
To wielkie zróżnicowanie zdolności du-
duchowych staje się dla ludzkości tem
właśnie, co ją od reszty tworów żyją-
cych wyróżnia i co zabezpiecza jej mo-
żność podporządkowania warunków ze-
wnętrznych własnym świadomym dążno-
ściom. Stąd całe otoczenie zostaje przez
człowieka oceniane tylko i jedy-
93
nie ze stanowiska jego celów. Dlatego
każda wartość ludzka posiada znaczenie
wyłącznie subjektywne. Rodzi się ona
na gruncie procesów psychicznych, na
gruncie doświadczenia podmiotowego, bez-
pośredniego i treść jej określa zawsze
to stanowisko praktyczne, jakie zajmuje
podmiot względem otaczającej go rzeczy-
wistości.
To stanowisko, ten stosunek oce-
niającego podmiotu dó ocenianej rzeczy-
wistości przedmiotowej przedstawia pewien
dualizm.
Dualizm ten występuje jako pewne
przeciwstawienie ,, osoby" i ,, rzeczy"
(Stern), ,, podmiotu" i ,, przedmiotu"
(Wundt), czegoś, co jest ,,samą v/artością"
i ,, przyrody bez wartości" (,,wertfreie Na-
tur" Miinsterberg). Dualizm taki jest po-
niekąd skutkiem naszych przyzwyczajeń
myślowych. Dążenie do uczynienia zrozu-
miałemi zjawisk obserwowanych w świe-
cie przyrodniczym, do postawienia ich
w pewne stałe stosunki względem siebie
i do wprov/adzenia pomiędzy nie pewnego
logicznego porządku, dążenie je dnem sło-
wem do czysto racjonalnego ich ujęcia,
przenosimy i na zjawiska podmiotov/e,
94
osobiste. Pragniemy i te zjawiska podmio-
towe ująć w sposób równie racjonalny.
Usiłujemy metodę, stosowaną dotąd do
badania objektywnego świata, zastoso-
wać również i do zjawisk subjektywnych,
przenieść te wszystkie przyzwyczajenia
myślowe, powstałe w ciągu rozwoju ba-
dań nad światem materjalnym na nasz
własny podmiot. Takie intellektualistycz-
ne przyzwyczajenia sprawiają, że usiłu-
jemy rozpatrywać nasze wrażenia, uczu-
cia, pojęcia, v/yobrażenia za pomocą tych
form racjonalistycznych, za pomocą któ-
rych przywykliśmy rozpatrywać zjawiska
i rzeczy świata przyrodniczego. Stosujemy
jednem słowem w dziedzinie podmiotowej
,,kategorję rzeczy" i przekonywujemy się,
że wtedy rzeczywistość podmiotowa, nasze
uczucia, przeżycia wev/nętrzne w żaden spo-
sób racjonalnie ująć się nie dają. Wytwa-
rza to pewien sceptycyzm, lub powierz-
chowność, daleko idących i bezpodstaw-
nych wniosków, lub też prowadzi nieuni-
knienie do psychologicznego dualizmu.
Ocenił to należycie Kant, przeprowa-
dzając ścisłe ograniczenie pomiędzy fi-
lozofją teoretyczną a praktyczną. Kant
doszedł do takiego rozdziału nie tylko dla
tego, że pragnął raz na zawsze przekonania
95
moralne (etykę) uwolnić z pod wpływów
zmiennych poglądów kosmologicznych i
teologicznych; rozdział ten, przeciwnie, był
rezultatem jego przeświadczenia o zupeł-
nej i istotnej różnorodności i niewspół-
mierności poruszonych dziedzin.
Rzeczy i zjawiska można rozpatrywać
z dwóch punktów widzenia: z punktu wi-
dzenia teoretycznego i z punktu widzenia
praktycznego. Teoretyczne ujmowanie ma
na celu stwierdzenie tego, co jest i co się
dzieje, i wyjaśnienie wyników dośv/iadcze-
nia w sposób niezawierający sprzeczności.
Natomiast ujęcie praktyczne zjawisk ma
na celu jedynie ich ocenę.
Filozofja praktyczna nie stawia by-
najmniej pytania, czy przedmiot oceny
w rzeczywistości istnieje, czy jest on tylko
wynikiem pewnego wyobrażenia, nie py-
ta, czy może być on wyjaśniony bez
sprzeczności, lub nie. Filozofja prakty-
czna ujmuje rzeczywistość w jej całej bez-
pośredniości i stwierdza w jaki sposób oce-
nia ją podmiot ujmujący, jaką przypisuje
jej wartość. Stosunek ten wyraża się w pe-
wnych stanowiskach podmiotu względem
zjawisk ocenianej rzeczywistości, wyraża-
jących się w stanach uczuciowych sympa-
tji, lub niechęci, pożądania lub odrzuce-
96
nia. Stosunek ten jest zawsze bezpośredni
i posiada charakter aktualności,
t. j- wyraża się w jedności momentu dzia-
łania. Wartość przeciwstawia się bytowi,
jako to, co ,,być powinno" temu, co ,,jest".
Według rozpowszechnionycłi dziś bar-
dzo teorji, myśl naukowa uważana jest
jako dalszy ciąg myśli praktycznej. ^)
Przekonanie to odpowiada po części isto-
tnemu porządkowi kulturalnego rozwoju.
Wiedza, nauka rozwinęły się istotnie póź-
niej, aniżeli działalność praktyczna, któ-
ra zawsze była istotą życia.
Nie idzie jednak zatem, aby dzisiejsza
forma poznania naukowego, będąc niejako
przedłużeniem dzisialności praktycznej,
wykluczała sobą tę ostatnią. Istnieją one
współrzędnie. Forma życia praktycznego,
v/ystępująca w działalności, istnieje również
i dziś i tworzy, jak dotąd tworzyła, myśl
poznawczą.
Ponieważ jednak przywykliśmy trak-
tować wszystko naukowo, v/ięc i ujęcie całej
rzeczywistości praktycznej, której treść
stanowią nie rzeczy, lecz działalność i oce-
^) Porównaj: Poincare: ,, Nauka i hypoteza";
H. Bergson: ,,Evolution crśatrice", rozdz. III;
W. James „Pragmatyzm".
Zagadnienia Kultury — 7 ^
97
na, pragniemy wyjaśnić i uzasadnić przy
pomocy tych metod, jakie przyswoiliśmy
sobie w dziedzinie nauk, przy pomocy
tych form, jakie stanowią logiczne podsta-
wy badania świata przyrodniczego.
Usiłujemy rzeczywistość praktyczną u-
jąć przy pomocy kategorji rzeczy, która
stosov/ana być może jedynie w dziedzinie
świata przyrodniczego. Niemożliwość ta-
kiego jednakowego ujęcia dziedzin zu-
pełnie niewspółwymiernych^) prowadzi z na-
tury rzeczy do dualizmu psychologicznego,
o jakim wyżej była mowa.
Na gruncie takiej niezgodności życia
uczuciowego z wymaganiami racjonalnie
ujętej rzeczywistości objektywnej powsta-
ło zagadnienie norm filozofji praktycznej,
do dziś dnia jeszcze nierozwiązane.
Reakcja przeciwko bezwzględnemu ra-
cjonalizmowi sprawiła, że usiłowania my-
śli filozoficznej zwróciły się w kierunku
badań sfery uczuć, jako podstawowych
pierwiastków zjawisk podmiotowych. Po-
wstały próby zatarcia odrębności dziedzin
^) Wykazuje ją w sposób trafny i wyczerpu-
jący FI. Znaniecki v/ swojej rozprawie p. t. ,, Ele-
menty rzecz5rwistości praktycznej" Przegl. fil.
XV, II.
98
uczucia i rozumu w ten sposób, że sta-
rano się rzeczywistość przyrodniczą i pra-
ktyczną ująć nie na drodze racjonalnej, lecz
na drodze irracjonalnej. Próbowano jako
punkt wyjścia zastosować subjektywną
stronę życia psychicznego. Taką próbą jest
współczesny pragmatyzm z Jamesem i Berg-
sonem na czele.
Pragmatyzm w podmiotowem przeży-
ciu szuka punktu oparcia dla bezpośre-
dniego ujęcia zjawisk. We ,, Wstępie do
metafizyki" mówi Bergson: ^) ,, Istnieje rze-
czywistość zewnętrzna, a jednak bezpo-
średnio dana duchowi naszemu... Rzeczy-
wistością tą jest ruch, ruchomość. Nie-
ma rzeczy gotowych, lecz jedynie rzeczy,
które się stają, niema stanów trwałych,
są tylko zmienne stany. Spoczynek za-
wsze jest tylko pozorny, albo raczej
względny. Nasza świadomość własnej
osobowości naszej w jej ciągłym przepły-
wie wprowadza nas do wnętrza rzeczywi-
stości, na podobieństwo której winniśmy
sobie wyobrazić inne."
Próba ujęcia całej rzeczywistości od
strony przeżyć podmiotowych wymaga
^) H. Bergson: ,, Wstęp do metafizyki", str.
82 i in. przekł. Kaźm. Błeszyńskiego, 1910.
99
przedewszystkiem wyzbycia się przyzwycza-
jeń myślowych, skłaniających do rozpa-
trywania naszych pojęć i wrażeń przy
pomocy kategorji rzeczy. Stosowanie tej
kategorji do zjawisk świata podmiotowego,
t. j. proste przeniesienie jej z dziedziny
objektyv/nej do podmiotowej jest nie-
dopuszczalne. Lecz pragmatyzm idzie je-
szcze dalej i powiada: Metoda racjonali-
styczna, oparta na stosowaniu kategorji
rzeczy, nie tylko nie jest dopuszczalna
w dziedzinie zjawisk subjektywnych, lecz
nie może być również stosowana i w dzie-
dzinie świata objektywnego, zjawiska te
bowiem są również irracjonalne. Pragma-
tyzm pragnie więc poprostu podporząd-
kować objektywny rozum przeżyciom
v/ewnętrznym (woli), pragnie normy logi-
czne pozbawić charakteru bezwzględnego
i przeżycie wewnętrzne uznać za jedyne
i ostateczne kryterjum rzeczywistości.
(Bergson).
W celu zatarcia sprzeczności duałi-
zm.u, o jakim była wyżej mowa, pragma-
tyzm anglo-amerykański wprowadza re-"*"
latywizm prawdy objektywnej. Lecz oka-
zuje się, że i relatywizm ten niewspół-
młerności pomiędzy obu dziedzinami nie
znosi. Nie jest on bowiem w stanie znaleźć
lOO
kryterjum, nieodzowne dla oceny świata
przedmiotowego, mniej lub v/ięcej odpowie-
dnie do wymagań subjektywnego ży-
cia; w podmiocie zaś samym znaleźć go
również nie może, ponieważ z góry przyj-
muje, że jest on czemś irracjonalnem.
Pragmatyzm chce widzieć przeto kryterjum
w rezultatach praktycznych samego życia
„Idee stają się prawdziwemi w tej samej
mierze — powiada James^), — w jakiej
pozwalają nam wejść w zadawalający sto-
sunek z innemi częściarai naszego doświad-
czenia Lecz rezultaty praktyczne wymaga-
ją znów pewnej oceny, według jakiegoś
schematu podstawowego i t. d.
Najnowsze próby zniesienia owego dua-
lizmu wyrażają się w kierunku o tyle
pragmatyzmowi przeciwnym, że w mniej-
szym lub większym stopniu dążą do lo-
gicznego (racjonalnego) ujęcia życia uczu-
ciowego. Niektóre z nich starają się prze-
prowadzić pewne analogje pomiędzy sferą
^) ,, Pragmatyzm", przekład W. M. Kozłow-
skiego. Warszawa, 191 1. str. 32, 33, porównaj
również F. C. S. Schiller ,,Humanismus", przekład
niemiecki D-ra Rudolfa Eislera, Lipsk 191 1.
Rozdz. V, VI, VIL
lOI
rozumowania logicznego, a dziedziną u-
czuciowej ,, rozwagi" (Ribot i), inne, wa-
żniejsze, uznają wprost postulat racjonalno-
ści świata (Znaniecki).
,, Filozof ja Rauh'a jest przedostatnim
krokiem do zniesienia dualizmu podmio-
tu i przedmiotu, chociaż dualizm nie jest
jeszcze ostatecznie przezwyciężony. Mi-
mo to pierwszą zasługą Rauh'a w zakresie
zagadnienia wartości jest ujęcie świata
moralnego, świata wartości jako samo-
istnej dziedziny doświadczenia, podniesienie
po raz pierwszy tej ważnej myśli, że war-
tości mogą się stać w tym samym
stopniu przedmiotem naukowego ba-
dania, jak rzeczy, byleśmy nie przenosili
na tę dziedzinę metod innych dziedzin,
byleśmy zastosowali nowe badanie do
odrębności jego przedmiotu".^)
Znaniecki wreszcie pragnie wytwo-
rzyć metodę odmienną od tej, jaką do-
tąd stosowano, a która na tem polegała,
') ,,La logiąue des sentiments", Paris, Al-
can 1907.
-) D-r Florjan Znaniecki: „Zagadnienie war-
tości w filozofji'. Wydanie ,, Przeglądu filozo-
ficznego", 1910, str. 73.
102
że dziedzinę wartości starano się ująć,
stosując do niej formy nieodpowiednie.
,,W całej prawie filozofji odnaleźć mo-
żna— ,mówi Znaniecki^) — w różnych pc-
staciach mniej lub więcej wyraźną świa-
domość, że wartości są czemś, co się ra-
cjonalnie ująć nie daje; ani razu jednak
nie usiłowano dotrzeć do źródła tej irra-
cjonalności i nie starano się jej całkowicie
usunąć; ani razu nie stała się ona filozofi-
cznem zagadnieniem".
Punktem wyjścia dla Znanieckiego jest
postulat bezwzględnej racjonalności świa-
ta. Do ujęcia rzeczywistości usiłuje on
v/prowadzić kategorję wartości,
dotychczasowy system pojęciowy włączyć
do nowego ogólniejszego, wyprowadzić ka-
tegorję rzeczy z kategorji wartości.
W jaki sposób to uczyni — przyszłość
pokaże. Tymczasem, jak się sam wyraża,
,,nie rozwiązuje jeszcze zagadnienia warto-
ści, lecz stawia je tylko". Rozwiązanie ma
dać w nowej dyscyplinie, którą tworzy: —
w logice wartości.
^) ,, Zagadnienie wartości w filozofji". Przed-
mowa.
103
V. Isfola Kultury.
Zagadnienia rozwoju ludzkiego ducha,
właściwiej mówiąc, rozv/oju duchov/ych
własności człowieka (rozumu, uczucia, woli)
jest bardzo stare. Miało też ono i ma do
dziś dnia wielu komentatorów. Jedni z nicłi
twierdzą, że rozwój duchowy ludzkości
jest faktem niezaprzeczonym, inni od-
wrotnie widzą tylko stopniowy jego upa-
dek. Z dwóch tych tak krańcowych po-
glądów wiara w postęp ducha ludzkiego
zdaje się być naogół przeważającą, a dla
nikogo może nie jest postęp ten tak oczy-
wistym, jak właśnie dla przeciętnego czło-
wieka współczesnego. Faktem bowiem jest,
że przeciętny człowiek współczesny mie-
rzy stopień kultury stopniem wzmagające-
go się dobrobytu. Zagadnienie bytu co-
dziennego związanego nierozłącznie z po-
105
wołaniem, ze sposobem zarobkowania
jest dlań nieomal jedynem zagadnieniem
życiowem; człowiek współczesny nie jest
ani na jotę więcej ,, człowiekiem", aniżeli
tego wymaga jego profesja, jego chwilowe
stanowisko społeczne. A jeżeli kiedy przy-
chodzi mu na myśl zastanawiać się nad
charakterem życia współczesnego i po-
równywać je z życiem epok minionych,
to w swoich powierzchownych obserwa-
cjach dochodzi do wniosku pocieszające-
go i stwierdza jedynie fakt, że do znośne-
go, zadawalającego stanowiska wobec
otoczenia dochodzi się dziś naogół przy
pomocy znacznie mniejszych wysiłków o-
sobistej dzielności, aniżeli dawniej.
Państwo naprzykład wydaje mu się
jakimś aparatem bezosobowym, który za
wszystkich swoich poddanych myśli i za-
bezpiecza im względnie spokojną i bezpie-
czną egzystencję. Wydaje mu się nakoniec,
że naogół walka o byt prowadzona jest
dziś przez jakieś bezosobowe społeczeństwo
zbiorowo i że jednostka w coraz mniejszym
stopniu zmuszona jest ponosić ciężar tej
walki.
Są jednak i tacy, których umysł skłon-
ny jest widzieć nie rozwój, lecz stopniowy
upadek duchowy ludzkości. Ludzie ci czę-
io6
sto na podstawie dość fantastycznych
przekonań twierdzą, że ludzkość cofa się,
że coraz więcej oddala się od idea-
łu człowieka, jaki sobie wytworzyli, czę-
stokroć pod wpływem rozmaitych trady-
cji historycznych. Ludzie ci, przeważnie
zawsze niezadowoleni z teraźniejszości,
swój ideał człowieka najchętniej widzą
w przeszłości.
Objaw ten miał miejsce np. za czasów
odrodzenia, humanizmu, który wyra-
żał się w dążeniach do przywrócenia
wartości indywidualnych człowiekowi, po-
zostającemu wówczas pod uciskiem średnio-
wiecznego scholastycyzmu. To samo daje
się zauważyć w wieku XVIII, który
cechują usiłowania powrotu do stanu na-
tury (Rousseau). W obu wypadkach
chciano dokonać odrodzenia człowieka na
podstawie ideałów czasów minionych. Cie-
kawą pod tym względem jest książka ks.
Charlevoix'a o Nowej Francji, o której
wspomina Sorel w swoich ,, Złudzeniach
Postępu". Sorel przytacza z niej taki u-
stęp, traktujący o poglądzie Charlevoix'a,
na ludzi dzikich: ^) ,, Uważać ich musimy
^) ,, Złudzenia postępu", tłumaczenie Emila
Breitera, str. 213.
107
za społeczeństwo zupełnie v/olne od błę-
dów, które tak często mącą nam spokój
w naszych organizacjach... Wydaje się,
że prowadzą najnędzniejszy żywot na zie-
mi, a jednak byli oni może najszczęśliw-
szymi ze wszystkich, zanim znajomość
tych przedmiotów, które nas uwodzą i wzru-
szają, nie obudziła w nich chciwości, u-
śpionej dotychczas przez nieświadomość...
Wolni i niezależni od urodzenia nie znoszą
nawet cienia władzy despotycznej, rzad-
ko jednak odbiegają od pewnych zasad lub
zwyczajów, opartych na zdrowym rozsąd-
ku, bo one zastępują im v/ pewnej mierze
prawa i uzupełniają na swój sposób po-
wszechnie uznany autorytet. Rewolucjo-
nizuje ich każdy przymus, lecz rozum i tyl-
ko rozum utrzymuje ich w granicach po-
słuszeństwa, które, będąc dobrowolnem,
niemniej jednak prov/adzi ich do osiągnię-
cia wytkniętego sobie celu. A ponieważ nie
są wcale niewolnikami ambicji i interesu —
bo tylko te dwie namiętności osłabiły
w nas to uczucie ludzkości, które Stwórca
świata wyrył w naszych sercach — nie
jest im potrzebna nierówność warunków
do utrzymania społeczeństwa".
,,W kraju tym — pisze dalej ks. Charle-
voix — ludzie uważają się za równych, a
1 08
w człowieku cenią przedewszystkiem...
człowieka. Niema żadnej różnicy urodzenia,
żadnego przywileju, przywiązanego do u-
rzędu, któryby stał ponad prawem je-
dnostek; niema pierwszeństwa przywiązane-
go do zasługi, bo ona rodzi pycłię i nazbyt
silnie daje otaczającym odczuć icli niż-
szość. Może są mniej delikatni w uczuciach,
aniżeli my, ale bardziej szczerzy, mniej wy-
szukani, mniej niezrozumiali i zamknięci
w sobie".
Wiek XVIII z entuzyazmem przyj-
mował tego rodzaju literaturę, która w sku-
tkach swych wywołała u współczesnych
obojętność dla zdobytej cywilizacji. Rous-
seau, jak zresztą i wielu innych reforma-
torów społecznych onego czasu, — we-
dług Sorela — z takiej literatury czerpał
pomysły i projekty reform społecznych.
Wszelkie tak na pierwszy rzut oka za-
sadnicze różnice przekonań w tej dziedzi-
nie pochodzą głównie stąd, że, nie zdając
sobie dostatecznie sprawy z tego, co wła-
ściv/ie przez kulturę rozumieć należy, iden-
tyfikujemy prawie zawsze dążenia i usiło-
wania jednostkowe z historycznie przeka-
zywanymi i utrwalonymi wynikami kon-
kretnymi działalności zbiorowej (tradycje,
instytucje, organizacje, dzieła sztuki i t. d.).
109
Buckie w swoim czasie podkreślał już wy-
raźnie potrzebę odróżniania kultury zbio-
rowej, czyli uprzedmiotowionych wyników
ludzkiego współdziałania, od osobistej kul-
tury człowieka i uznawał jedynie postęp
kultury objektywnej, przeczył natomiast
istnieniu rozwoju ludzkich zdolności du-
chowych. Jerzy Simmel zwraca również
uwagę na dającą się stwierdzić odrębność
i różnorodność kierunków rozwojowych kul-
tury objektyv/nej i kultury indywidual-
nej. ,, Zestawiając epokę obecną z życiem
przed stu laty mniej więcej — mówi on
w swojej ,, Filozof ji pieniądza" ^) — mo-
żemy śmiało — czyniąc zresztą zastrzeże-
nie dla mnóstwa wyjątków indywidual-
nych — postawić tezę: rzeczy, które na-
pełniają i otaczają nasze życie, sprzęty,
środki komunikacji, produkty wiedzy,
techniki, sztuki są bez porównania
bardziej kulturalne, niż wówczas, ale kul-
tura indywiduÓY/, przynajmniej w wyż-
szych warstwach, bynajmniej nie postą-
piła w tym samym stosunku, raczej cofnę-
ła się pod wieloma względami". Ilustrując
w dalszym ciągu swe twierdzenia szeregiem
przykładów, konkluduje: ,, Słowem prze-
^) Przekład Leo Belmonta, str. 472.
IIO
paść pomiędzy kulturą objektywną, a sub-
jektywną stale się szerzy i pogłębia."
Jeżeli, idąc w dalszym ciągu za wywo-
dami Simmera, przyznamy, co wydaje mi
się słusznem, że, poddając kulturze rze-
czy, nadając im wartość wyższą od tej,
jaką posiadały, jako rzeczy naturalne, pod-
dajemy właściwie kulturze naszą własną
duszę, jeżeli razem z nim przyjmiemy
określenie, że kultura jest to równoczesny,
wybiegający z nas i powracający do nasze-
go wnętrza proces podnoszenia wartości,
obejmujący zarazem naturę zewnątrz nas
i w nas samych, że, jednem słowem, pro-
ces kultury jest pochodzenia subjekty-
wnego, — to dziwnem nam się wydać musi,
w jaki sposób możliwy jest tak odrębny
rozwój kultury rzeczy i kultury indywi-
duum.
Zjawisko kultury daje się rozpatry-
wać z dwóch stanowisk: ze stanowiska hi-
storji i ze stanowiska psychologji. Kultu-
ra, jako przedmiot historji, jest obrazem
stopniowo utrwalanych, konkretnych wy-
ników ludzkiej działalności zbiorowej (spo-
łecznej), przekazywanym potomności w for-
mach pewnych tradycji, instytucji, or-
ganizacji, dzieł sztuki, wiedzy lub techniki.
Fakty historyczne dają nam jedynie moż-
ni
ność ujęcia, skonstatowania samych wy-
ników działalności, produktów czynu, u-
zev/nętrznionych v/ pewnych określonych
formach, dających się ująć konkretnie;
takie produkty czynów ludzkich posiadają
więc charakter objektywny, charakter rze-
czy.
Kultura, jako śy^iadome dążenie do wy-
subtelnienia i uduchowienia form życia,
procesów i rezultatów pracy, jest przed-
miotem psychologji. Z samego już bowiem
takiego określenia wynika, że jest to pro-
ces, oparty na coraz większem doskona-
leniu się władz psychicznych człowieka,
jego rozumu, uczucia i woli.
Lecz wszystkie procesy psychiczne, jak
wiemy, posiadają wyłącznie charakter sub-
jektywny; powstają one i znikają v/ obrębie
jednostki, v/ osobniku. Z chwilą uzewnętrz-
nienia się w formie jakichkolwiek gestów,
czy wyrazów mowy, tracą one charakter
subjektywny, psychiczny i stają się objek-
tami przystępnymi dla zmysłów. Znaczenie
i zrozumienie osiągają za pomocą tego pro-
cesu wyobrażeniowego, jaki zdolne są
^wzbudzić w innym osobniku.
Wzajemny pomiędzy ludźmi stosunek
staje się możliwy dopiero wtedy, kiedy
formy zmysłowe, w jakich uzewnętrznia się
112
stan psychiczny jednego osobnika są tego
rodzaju, że potrafią oddziaływać na inne-
go, budząc w nim stany psychiczne podo-
bne do tych, jakie dały powód pierwszemu
do ich zmysłowego uzewnętrznienia. Tyl-
ko w ten sposób możliwym i zrozumiałym
staje się sposób wzajemnych na siebie
oddziaływań duchowych pomiędzy ludźmi.
Ilość i różnorodność doświadczeń sub-
jektywnych, jednostkowych jest nader ogra-
niczona i ustaje razem ze śmiercią osobni-
ka. Dzięki temu jednak, że człowiek po-
siada zdolność uzewnętrzniania swych sta-
nów psychicznych w sposób dla innych
zrozumiały i utrwalania ich za pomocą
mowy lub pisma, jego stany psychiczne
mogą posiąść charakter nieomal wieczny,
mogą stać się objektami trwałymi i tym
sposobem przechodzić do świadomości in-
nych. W ten sposób stany psychiczne jedno-
stek, przechodząc do świadomości pokoleń
następnych, mogą być poddawane krytyce,
treść ich lub znaczenie mogą być rozszerzane
lub ograniczane, zaprzeczane lub potwierdza-
ne. Stają się one dziedzictwem trwałem,
do którego następne pokolenia dorzucają swe
własne zdobycze, pogłębiając i zwiększając
w ten sposób cały zasób doświadcze-
nia odziedziczonego. W ten sposób odbywa
Zagadnienia Kultury — 8
się ,, narastanie" wartości kulturalnych, ja-
ko szereg historycznie utrv/alających się
konkretnych rezultatów ludzkiego ducha
zbiorowego. Na tym procesie polega rozwój
nauk, moralności i wogóle możność rozwoju
rodzaju ludzkiego. Kultura więc objektywna
stale wzrasta przez coraz dalej idące po-
większanie zasobów doświadczenia zbio-
rowego. Ona właśnie sprawia, że człowiek,
jako gatunek, tak dalece i w coraz więk-
szym stopniu oddala się od zv/ierzęcia, że
jest w możności już nietylko coraz lepsze-
go dostosowywania się do otoczenia, ale
zyskuje coraz większą przewagę nad przy-
rodą i może w coraz większym stopniu
dostosowywać ją do swoich potrzeb.
Ten wspólny wszystkim ludziom i coraz
więcej v/zrastający zasób zbiorowego do-
świadczenia, utrwalony za pomocą kon-
kretnych wyników pracy, jest tym objek-
tywnym duchem społeczności historycznej,
który nazywamy kulturą w najszerszem
tego słowa znaczeniu. Jaki jest jednak sto-
sunek tej treści zbiorowej do pojedynczych
osobników? W jakim stosunku pozostaje ten
uprzedmiotowiony duch ludzkości do oso-
bnika indywidualnego.'*
Wartość i znaczenie całej kultury ob-
jektywnej polega na tem, że treść jej staje
114
się udziałem jednostek w tej kulturze dzia-
łających, praktyczna wartość bowiem kul-
tury polega na przyswajaniu przez nich jej
treści. Potencjalna własność zbiorowa musi
przejść w stan niejako dynamiczny, stać
się czynnikiem rozwoju jednostek. Jeżeli
bowiem pewne ważne, przypuśćmy, odkry-
cie zostało przez jakiegoś badacza dokona-
ne, a nie doszło do wiadomości ogółu, lub
zostało utrwalone w sposób niezrozumiały,
to, choćby treść jego była najgenjalniejszą,
nie mogąc przejść do świadomości ogółu,
nie będzie posiadała żadnego znacze-
nia praktycznego, nie stanie się nigdy
istotną wartością kulturalną.
Jeżeli uprzytomniały sobie, jak wiel-
ki zastęp umysłów ludzkich bierze udział
w wytwarzaniu wartości kulturalnych w cią-
gu całego rozwojowego procesu ludzkości,
jak niejednokrotnie całe życie poszcze-
gólnych jednostek zostaje poświęcone pra-
cy w jednym jakimś specjalnym kierunku,
w pewnej wyłącznej dziedzinie, zrozumie-
my, że poszczególna jednostka nie jest
poprostu dziś w możności zapoznania się
choćby powierzchownego z całkowitą treś-
cią zbiorowo zdobywanej kultury obje-
ktywnej. Tylko pewna, nieznaczna jej
część może stać się udziałem świado-
115
mości jednostkowych i zyskać znaczenie
czynnika rozwojowego.
Treść kultury zbiorowej, obejmująca
duchowość wszystkich żywiołów twórczych
i cały historyczny ich rozwój, z natury rze-
czy musi być bogatsza, aniżeli treść kul-
tury jednostek. Na początkowym jakimś
stopniu rozwoju kulturalnego, w małem
środowisku społecznem całkowity zasób kul-
tury zbiorowej może być jeszcze przez
jednostkę przyswojony.
Stopniowe jednak wzbogacanie się tre-
ści kultury zbiorowej wraz z coraz więcej
postępującem rozszerzaniem się koła spo-
łecznego prowadzi do tego rozdwojenia,
jakie z jednej strony wyraża się w coraz
większem narastaniu i nagromadzaniu zdo-
byczy kulturalnych zbiorowych, z drugiej
zaś występuje w ściśle ograniczonym za-
sobie wartości kulturalnych przyswajanych
przez jednostki. Podział pracy, na którym
oparła się cała nasza kultura, sprawił wła-
śnie to, że ogólny zasób zdobyczy kultural-
nych mógł wzrastać w tym stopniu ze szkodą
pełni duchowego rozwoju jednostek. Pole
działalności jednostki stopniowo bowiem
coraz więcej się zacieśnia. Pomimo wzma-
gającej się intensywności energji fizyko-
psychicznej w zakresie coraz więcej jedno-
ii6
stronnej działalności, ogólny rozwój du-
chowy jednostki nie postępuje naprzód.
Rozwój wewnętrznej całości ducłiowej jed-
nostki traci w tym stopniu, w jakim
całkowita jej energja zostaje pochłaniana
przez poszczególne i jednostronne zadania
życia. Podział pracy, przyśpieszając w co-
raz większym stopniu narastanie kultury
objektywnej, jednocześnie hamuje rozwój
całości duchowej jednostek, a więc by-
najmniej nie przyczynia się do pogłębie-
nia kultury osobistej.
Twory własnej myśli, własnych rąk na-
szych zaczynają coraz więcej zyskiwać nad
nami przewagę. W taki stan właśnie po-
stawiła nas dzisiejsza cywilizacja, robiąc
z nas swych niewolników. Współczesny nasz
system kulturalny zmechanizował i zautoma-
tyzował całe życie, zabił w nas wolę i od-
powiedzialność, jaką czuć powinien w so-
bie istotny twórca. Życie, zamiast być prze-
jawem świadomej woli, stało się ofiarą losu,
igraszką przeznaczenia. W ten sposób ca-
ła współczesna kultura, cała cywilizacja za-
czyna być dla nas prawdziwą katastrofą.
To, co się w ostatnich czasach słyszy o,,prze-
cywilizowaniu", posiada niezaprzeczoną słu-
szność. Cywilizaja współczesna coraz wię-
cej nas przygniata, coraz więcej krępuje,
117
zaczynamy czuć sję w świecie, jak nie
u siebie. Indywidualne stanowisko czło-
wieka znika coraz wyraźniej. Stajemy się
wszyscy coraz więcej ludźmi pewnego typu,
pewnej przeciętności. VJo\a nasza staje się
złudzeniem, którem niekiedy jeszcze po-
sługujemy się ,,na pokaz". Wmav/iam.y
w siebie, że postępujemy w życiu odpowie-
dnio do naszej woli, do naszych przekonań;
w istocie jest to kłamstwo, w które sami nie
wierzymy. Czynimy tak lub inaczej je-
dynie dla takich, lub innych względów,
czy to stanowiska, czy klasowego przesą-
du, czy wreszcie innych kłamstv7 konwen-
cjonalnych, na których ostatecznie upływa
nasze życie.
Rodzimy się już jako ludzie pewnej
określonej cywilizacji, znajdujemy ją już
zaraz po przyjściu na świat. Obdarza nas
ona zdobyczami naukov/emi, które wyzy-
skujemy praktycznie w celu ułatwienia
sobie życia, tworzy instytucje prawne i po-
lityczne, zabezpieczając do pewnego stop-
nia prawa jednostki. W tem bogactwie
zdobyczy Vvre wszystkich dziedzinach, w po-
sługiwaniu się obfitymi środkami egzysten-
cji, w tem pozornem bezpieczeństwie na
polu wszelkiej produkcji i używania, dzięki
państwowym., społecznym i moralnym środ-
ii8
kom, przy pomocy których opanowane
zostały pierwotne siły przyrody, — w całej
tej sumie sztucznie wytworzonycłi środków
życia dopatrujemy się zawsze potęgi ja-
kiegoś czynnika bezosobowego, z którym
nic nas nie wiąże. Wcłiodzimy w życie,
jak w jaki kurytarz, którego forma zgóry
określa kierunek naszej drogi; idziemy nim,
podziv/iając często jego arcłiitekturę, nie
zdając sobie sprawy z tego, kto jest jego
budowniczym.
Powiedzieliśmy już wyżej, że podział
pracy, przyśpieszając w coraz większym
stopniu narastanie kultury objektywnej,
w równym stopniu łiamuje rozwój ducłiowej
całości jednostki. Cłiarakterystyczną ceclią
naszego systemu kulturalnego stała się
coraz więcej postępująca specjalizacja w ka-
żdej dziedzinie twórczości. I nietylko spe-
cjalizacja taka powoduje jednostronny roz-
wój ducłiowy jednostek, jest ona również
typową dla całości dążeń kulturalnych
ludzkości. Obejmując, mianowicie, histo-
rycznie cały proces rozy/ojowy kultury ob-
jektywnej, bez trudności zauważyć się daje,
że dążenia twórcze całej zbiorowości spo-
łecznej zwrócone są wyłącznie prawie w kie-
runku rozv/oju intellektualnego z wyraź-
nem pominięciem dziedziny uczucia. . Ca-
119
ły nasz system kulturalny, cała cywili-
zacja to jedynie wynik wysiłków dosko-
nalącego się rozumu.
Dla tego też cały sposób ujmowania
rzeczywistości doświadczalnej nosi cha-
rakter wyłącznie intellektualistyczny, dla
tego jedynie obowiązującą kategorją sta-
ła się kategorją rzeczy, jedyną miarą
oceny — miara użyteczności. I jeżeli może
być wogóle mowa o dziedziczeniu zdolności
kulturalnycli w znaczeniu biologicznem, t. j.
o przenoszeniu się zdolności ducłiowycłi na
potomstwo, dotyczyć to może jedynie
zdolności intellektualnycłi. Dziedziny uczu-
cia i woli do dziś dnia leżą odłogiem; spra-
wa kultury w tym kierunku istotnie nie
wykazuje żadnycli tendencji postępowycłi.
Miarą tak pojmowanej kultury oso-
bistej może być wartość ideałów etycznycli
i moralnycli, oraz icłi uzasadnienie. Dzisiejszy
człowiek, widzimy to na każdym kroku
nie jest ani na jotę moralniejszy, niż np.
człowiek z czasów odrodzenia, lub z czasów
pierwszycłi chrześcijan. Przeciv/nie, mo-
żnaby nawet powiedzieć, że z postępem
kultury objektywnej, z nadmiernym i jed-
nostronnym jej rozwojem, wewnętrzna war-
tość człowieka, wartość jego ideałów etycz-
nych obniżyła się. Pierwotny instynkt
120
zwierzęcy, będący jedynym motywem dzia-
łalności na początkowych stopniach roz-
woju kulturalnego, ujarzmiony został co-
prawda przez rozum, lecz tenże rozum
i jego zbyt jednostronny rozwój zwrócił
wszystkie nieomal usiłowania ludzkie wy-
łącznie w kierunku egoizmu i użyteczności,
które stały się jedyną miarą oceny, je-
dyną podstawą do dziś dnia obowiązujących
norm etycznych. Jeżeli więc prawdziwa,
istotna kultura określa się wartością mo-
tywów, jakie człowiek sobie stwarza w ce-
lu uzasadnienia swojej działalności, to
oczywiście dziś o postępie kultury indy-
widualnej w znaczeniu właściwem nie może
być mowy. Istotną treścią wszelkich mo-
tywów ludzkiej działalności jest po dziś
dzień interes osobisty, w najlepszym razie
interes gatunku, stąd też i wszelkie wysiłki
ku opanowaniu przyrody są wysiłkami ro-
zumu, skierowanymi w celu zapewnienia
sobie przewagi nad otoczeniem, stąd wresz-
cie cały sposób oceniania rzeczywistości nosi
jedynie charakter pożytku, Cała działal-
ność kulturalna tym spcsobem sprowadza
się w zasadzie do walki o byt, z tą od dawnej
różnicą, że z czasem zmieniły się same
narzędzia tej v/alki. Pierwotnie była tern
narzędziem siła fizyczna, przebiegłość opar-
121
ta na instynkcie, dziś coraz więcej staje się
niem rozum. Cały dotychczasowy postęp cy-
wilizacji, to w gruncie rzeczy nic innego, jak
stopniowy proces doskonalenia rozumu, ja-
ko narzędzia w walce o byt, w celu zapewnie-
nia człowiekowi coraz większej przewagi
nad innymi tworami żyjącymi, v/ celu co-
raz więcej celowego i skutecznego zużytko-
wania sił przyrody dla celów ludzkich.
Te jednostronne usiłowania w kierun-
ku doskonalenia inteliektu wytworzyły w
końcu pewne nałogi myślowe, które z cza-
sem posiadły dla nas znaczenie dogmatów,
stały się dla nas normami obowiązującemi.
I nietylko powstanie tych norm logicznych,
rozumowych, objaśnić się daje tem sta-
nowiskiem pożytku, jakie rozstrzyga przy
ocenie rzeczywisłbści. Norm.y etyczne bynaj-
mniej nie w mniejszym stopniu spełniają
rolę środka w walce o byt. One to służą
do zapewnienia pewnego porządku, pe-
wnych warunków egzystencji, one stoją na
straży interesóv/ ogółu i ograniczają szko-
dliwe dążności jednostek. Nigdzie znaczenie
przyjętych norm postępowania nie jest tak
ogólnie uznane i zrozumiałe jak właśnie
w dziedzinie tak zwanej moralności.
Zagadnienie wolności prawie wyłącznie
tylko w tym zakresie jest znane i popular-
122
ne, choć bez zaprzeczenia, istnieje ono
zarówno w dziedzinie intellektu, jak i w dzie-
dzinie uczucia (estetycznego) ^).
W dziedzinie moralności (etyki) naj-
silniej bezwątpienia przeciwstawiają się so-
bie poglądy konieczności przyrodniczej, mu-
su, z jednej strony, powinności, opartej na
uznaniu pewnych obowiązujących norm,
pewnych wskazań, z drugiej. Cała wartość,
całe znaczenie tych norm polega właśnie
na tern, że człowiek czuje się odpowiedzial-
nym za własne czyny. W tej dziedzinie
każdy posiada świadomość całego syste-
mu przepisów i norm obowiązujących, któ-
rym zadośćczynić powinien i od których
jego działalność odbiega w mniejszym lub
większym stopniu.
Dla szerokiego ogółu najważniejszą ro-
lę odgrywa tu właśnie poczucie odpowie-
dzialności w najszerszem tego słowa zna-
czeniu. Odpowiedzialność ta znajduje swój
wyraz w całem prawodawstwie, w przeko-
naniach religijnych, wreszcie w autorytecie
opartym na strachu przed karą, jako przed
1) Porównaj: W. Windelband: ,,Ueber Wil-
lensfreiheit" Tubinga, Lipsk 1904.
123
skutkiem sprzeciwienia się ustanowione-
mu porządkowi prawnemu lub boskiemu.
Dla tego też czysto naukowy sposób
patrzenia, według którego proces v/oliicała
działalność ludzka odbywają się na podsta-
wie praw niezmiennych i właśnie w taki
sposób, w jaki to w każdym poszczegól-
nym wypadku ma w istocie miejsce, na-
suwa przykre uczucie niezrozumiałej wprost
niesprawiedliwości, której wyrazem staje
się kara stosowana tam, gdzie mus przy-
rodniczej konieczności określa cliarakter
danego przejawu woli i nadaje kierunek po-
stępowaniu.
Ta przeciwstawność pomiędzy normą
powinności, a koniecznością przyrodniczą,
której w dziedzinie moralności każdy jest
świadom, istnieje również i w innycłi
dziedzinach, tylko że tam mało kto zdaje
sobie z niej sprawę.
Nasze bowiem wyobrażenia, przy po-
mocy których poznajemy świat, jak to
wykazuje psychologja, zarówno jak uczu-
cie pewności, które wiąże się z niemi, sta-
nowią pewien naturalny produkt procesu
psychicznego. Kto szuka prawdy, ten oczy-
wiście musi czuć się odpowiedzialnym, za
swoje wyobrażenia, ten zdaje sobie z tego
124
sprawę, że i w tej dziedzinie, w dziedzinie
myśli, istnieją pewne uznane normy, do
których należy się stosować, a od których
jego własny proces myślenia w większym
lub mniejszym stopniu się różni. Zatem
i w tej dziedzinie myśli stoi z jednej strony
prawda uwarunkowana koniecznością przy-
rodniczą, z drugiej — świadomość pewnych
prawideł, pewnych norm, które oceniają
wartość tego, co z przyrodniczą konieczno-
ścią pomyślane zostało.
Podobnie v»^reszcie ma się sprawa i w
dziedzinie estetyki. Sposób, w jaki pow-
staje w nas uczucie odrazy lub skłon-
ności do pewnego elementu otaczającej
nas rzeczywistości, jest bezsprzecznie uwa-
runkowany pewnemi prawami przyrod-
niczemi, jest z natury faktem przyrod-
niczym. Kto jednak posiada pewien
ideał piękna i istnienie jego uznaje,
wie nadto dobrze, iż tylko pewne poglądy,
pewne wrażenia może odczuwać, jako pię-
kne, inne zaś, nawet wywołane naturalnym
porywem, pewną skłonnością, podobać mu
się nie będą; występują tu więc również
przeciwstawienia się stanów istotnych,
przyrodzonych przyjętym i uznanym nor-
mom.
Dla człowieka o pewnej kulturze ist-
125
nieją więc, jak widzimy, nie tylko nor-
my etyczne, moralne, ale również logicz-
ne, estetyczne. Człowiek kulturalny nie
tylko czuje się odpowiedzialnym za akty
swojej woli i działalności, ale również
za sposób swego myślenia, za spo-
sób, w jaki v/yraża on swoje stanowisko
uczuciowe do otoczenia, za v/artość swe-
go estetycznego smaku, człowiek taki
tak samo czyni sobie wyrzuty z powodu
jakiegoś błędu logicznego, którego się do-
puścił, jak z powodu wykazania mu braku
dobrego smaku w dziedzinie estetycznej,
lub opieszałości w dziedzinie moralnej.
Odczuwa on bowiem pewne poczucie obo-
wiązku równie dobrze w zakresie swego
chcenia lub działania, jak i w dziedzinach
myślenia lub odczuwania estetycznego i
niejednokrotnie z żalem i wstydem spo-
strzega niewspółwymierność, jaka się po-
wtarza między faktami jego życia, a
uznawanemi przez niego normami obo-
wiązku.
Właśnie w dziedzinie np. logiki i este-
tyki to uczucie odpowiedzialności osobistej
występuje w swej formie najczystszej. Tu
bowiem uwydatnia się najbardziej wyra-
źnie możliwość zajęcia przez człowieka
stanowiska bezinteresownego. W dziedzi-
126
nie intellektu, jak i w dziedzinie piękna
wszelka ocena postępowania odbywa się
jedynie na podstawie porównywania war-
tości czynów z uznanemi normami, któ-
rym człowiek zadośćczynić powinien, któ-
re uważa za jedynie miarodajne dla swe-
go postępowania. Za przekroczenie tych
norm uznanych nie czeka człowieka żadna
kara prawna, żadna groźba religijna; z ta-
kiego lub innego zachowania się wzglę-
dem uznanych norm logicznych lub este-
tycznych nie wypływa żadna szkoda do-
tkliwa. I z tego właśnie względu żaden
może środek nie jest tak skuteczny i nie
zawiera w sobie tak wielkiego stopnia
prawdopodobieństwa osiągnięcia i wychowa-
nia bezinteresownego sumienia etycznego,
pozbawionego wszelkich względów eude-
monistycznych, jak właśnie ciągłe budzenie
zmysłu logicznego i poczucia piękna.
Wpływ kształcenia intellektu i poczucia
estetycznego na etykę opiera się na tem,
że człowiek przyzwyczaja się uznawać pe-
wne normy nie tylko ze względów osobi-
stego pożytku lub szkody, jakie dlań wy-
pływają bezpośrednio z za.stosowania się
do nich, lub z ich lekceważenia. Przyzwy-
czaja się on do tego, aby postępowanie
swoje uczynić zgodne z uznanemi nor-
127
mami przez wzgląd na nie same. Ta-
kie przyzwyczajenie przenosi się stopniowo
do dziedziny etyki. Etyka bezinteresowna
wtedy jedynie stanie się możliwą, kiedy
motywy działalności ludzkiej opierać się
będą na przekonaniu wewnętrznem, na
odczuwanej potrzebie zadośćczynienia pe-
wnym normom.
Że takie i w ten sposób utrwalone
normy mogą stanowić istotnie podstawę
działalności ludzkiej, widzimy dziś już w
dziedzinie intellektu. Znaczenie ich i siła
obowiązująca uwydatniają się bardzo wy-
raźnie w całej nauce współczesnej, w któ-
rej pewne przyjęte i uznane konwencje
zyskały sobie znaczenie praw obowiązują-
cych. Widzimy, że przynajmniej u ludzi,
stojących pod względem intellektualnym
dość wysoko istnieje dziś już bezwątpie-
nia bezinteresowność w dziedzinie ich usi-
łowań naukowych, że nawet naogół bez-
interesowność ta stwierdzić się daje w do-
stosowywaniu całego naszego sposobu my-
ślenia do pewnych obowiązujących norm
logicznych.
Co się tyczy sztuki, to jej znaczenie,
jako niezmiernie ważnej siły kulturalnej
oddawna już uznawano. O zbawieniu
ludzkości przez sztukę mówił Ruskin.
128
Schiller w rozwijaniu kultury artystycz-
nej widział niezawodną drogę do podnie-
sienia poziomu etycznego wśród ludzi^),
Guyau i Proudhon wskazywali na sztukę,
jako na ważny czynnik społeczny i t. d.
Te lub pokrewne poglądy różnych wybi-
tnych myślicieli lub artystów na sztukę nie
zyskały coprawda dotąd uznania powsze-
chnego. Po części może dlatego, że do dziś
dnia sztuka powszechnie uchodzi jeszcze
za zbytek, na który mogą pozwolić sobie
jedynie ludzie zamożni, niezależni i mają-
cy wiele czasu; wśród tych zaś przeważnie
poważnego stosunku do sztuki nie było
nigdy. Po części może i dlatego, że zna-
czenie sztuki jako środka kulturalnego
było przez jej proroków przeceniane.
Miała ona według niektórych z nich być
jedyną i wyłączną drogą, mającą prowadzić
ludzkość wzwyż, według innych niejedno-
krotnie uznawana była nawet sama jako
cel.
Tymczasem zarówno jednostronny in-
tellektualizm, jak jednostronny estetyzm,
czy to stosowane oddzielnie, czy nawet
^) Porównaj jego wiersz ,, Artyści", również
jego ,,Briefe iiber die asthetische Erziehung".
Zagadnienia Kultury — 9 _
129
działając wspólnie, nie są v/ możności wytwo-
rzyć typu człov/ieka prav/dziwej kultury,
typu człowieka ,, całego". Głębie najszczyt-
niejszycli myśli lub najsubtelniejsze kon-
templacje artystyczne nie posiadają nigdy
siły twórczej, o ile nie znajdą odpowiednie-
go dla siebie wyrazu w samem życiu, o ile
nie staną się same życiem, rzeczywisto-
ścią. Nieodzowna jest więc synteza, któ-
ra byłaby zdolna te niejako elementarne,
podstav/owe, niezależne od siebie wartości
intellektu i poczucia estetycznego przeisto-
czyć na wartość istotnie życiową. Synte-
za taka dokonana, być może jedynie na
drodze czynu.
,, Jedynie syntetycznem — mówił Mic-
kiewicz — jest działanie". Na drodze tej
właśnie syntezy spotykają się dziś wszyst-
kie nieomal współczesne usiłowania twórczej
myśli ludzkiej.
Ciekawą i wartą poznania jest książ-
ka Leopolda Zieglera p. t. ,, Istota kultu-
ry".^) Stanov/isko filozoficzne Zieglera
wyv/odzi się od Schellingai Edw. Hartma-
na i dlatego książkę jego cechuje ton ro-
mantyczny, na jaki jest nastrojona. Za-
^) „Das Wesen der Kultur", Lipsk, 1903.
130
sługuje ona jednak na pewną uwagę z te-
go względu, że zawarta w niej teorja
estetyczna nie nosi charakteru wyłączno-
ści i posiada swój wyraz oryginalny. Sta-
nowisko estetyczne względem otoczenia
nie jest dla Zieglera, celem samo przez się.
Jest to tylko droga, ale droga nieodzowna,
na której możliwe jest pokonanie jed-
nostronnego, cz5''sto praktycznego sposo-
bu pojmowania rzeczywistości. Jest ono dlań
pomostem, łączącym niejako konieczność
przyrodniczą z tą wolnością, jaką wytwo-
rzyć jest zdolna prawdziwa kultura. W je-
dnem miejscu swojej książki powiada wy-
raźnie: ,, Ostatecznym celem kultury nie
jest sztuka, ale wolność, pojęta jako etyczne
samookreślenie człov/ieka' . Wspólnym mia-
nownikiem niejako, do którego jedynie
dadzą się sprowadzić te tak na pozór
różnorodne i przeciwstawne sobie dzie-
dziny: ,, konieczność" i ,, wolność", ro-
zumku i uczucia jest działanie, świadomy
czyn.
Dziś najważniejszą filozof ją staje się,, fi-
lozofja pracy".') ,,Współwymierność świa-
^) Porównaj: Dr. O. Braun: ,,Grundriss ei-
ner Philosophie des Schaffens ais Kulturfphilo-
131
ta i pracy jest, jak mówi Brzozowski,
istotnie podstawą ostateczną, po za którą
niema dla nas już właściwie gruntu".^)
Istotną treścią życia człowieka musi
być jego działanie, jego społeczno-narodo-
wy czyn. Jednostronność kultury intel-
lektualnej, czy estetycznej wytwarza w naj-
lepszym razie prometeizm, często ,, gór-
ny" i ,,chiriurny", ale nie jest w możności
tworzyć życia, którego pojęcie jest znacznie
głębsze od pojęcia myśliciela lub artysty.
Jedynie W działaniu człowiek styka się
z rzeczywistością i tym sposobem ,, two-
rzy" życie. Prawdziwa kultura nie jest
żadnym ,, stanem", żadnem ,, status quo",
lecz bezustannem dążeniem, czynno-
ścią, przejav/iającą się w ciągłem współ-
działaniu wszystkich dla wszystkicłi. Jest
ona zjawiskiem zbiorowem, objawem spo-
łeczno-narodowym. W Polsce szczególniej
zamało się o tem pamięta.
Świadomość potrzeby skupionego czy-
nu narodowego jest u nas ciągle jeszcze bar-
dzo słaba. Charakterystycznem niemal sta-
sophie". Lipsk, 1912. również: Jos. Petzoldt:
,,Einfuhrung in die Philosophie der reinen Er-
fahrung", Lipsk — 1904. T. IL, str. 204 — 205.
') „Idee", str. 194.
132
ła się, niestety, rozdwojenie między isto-
tnym interesem narodowym a pryv/atnym
stanem posiadania. Stan taki musi być
przezwyciężony. Musi zrodzić się nowy
typ Polaka, który -prc^z-^-d^-w^-zy-s t-
k i e m, jak mówił Mickiewicz, ,,musi się
uczuć synem swego narodu", który zro-
zumie wreszcie to, co mówił ten apostoł
czynu narodowego: ,, Wstała z martwycli
ojczyzna wasza i jest pośród was. Nie
szukajcie jej na niebie, ani na ziemi, za-
pytajcie was samych, gdzie jest, zejdźcie
do głębi duszy waszej, natężcie^ ducłia
wewnętrzną pracą, — a ujrzy-
cie ją".
133
VI. Zagadnienia społeczne.
Postęp ludzkość' — to historja sta-
wania się człowieka w jego przyrodzonem
dążeniu ku wolności. Na początkowych
szczeblach rozwoju dążenie to nosi chara-
kter zbiorowy i nieuświadomiony: wystę-
puje ono początkowo jako objaw przysto-
sowania się gatunku do warunków zewnę-
trznych (otoczenia), nieco później, na dal-
szej drodze rozwoju, przejawia się w sto-
pniowem opanowaniu świata zewnętrzne-
go, któremu pragnie nadać formy od-
powiadające celom człowieka
Na tym stopniu poczyna się już dzia-
łalność więcej świadoma i świadomość ta
tworzy pierwsze podwaliny kultury.
Cała ta działalność początkowa jest
objawem zbiorowym, jednostka nie odgry-
wa tu żadnej prawie roli, nie posiada pra-
135
wie żadnego znaczenia; musi ona bezwzglę-
dnie podporządkowywać siebie interesom
i woli ogółu. "W początkowych, nawpół
świadomych okresach ludzkiej działalno-
ści i twórczości społecznej występują już
początki indywidualizacji. Zaczyna się ona
z chwilą podziału pracy. Podział pracy
w dalszym rozwoju prowadzi do wytwarza-
nia pewnych wyraźnych różnic indywidual-
nych, pewnych odrębności, tkwiących w cha-
rakterze różnorodnych grup społecznych,
przeciwstaw^iających swoje odrębne in-
teresy takim samym interesom innych
grup. Powstaje, jednem słowem, indywi-
dualizacja grup społecznych, czyli klas.
Indywidualizm taki niebawem przechodzi
w egoizm klas panujących, które, ująwszy w
swoje ręce dobra materjalne, zaczynają
tworzyć władzę i prawa, odpowiadające
i zabezpieczające im przewagę społeczną
nad resztą społeczeństwa. Klasy te wreszcie
w ten sam sposób tworzą prawa moralne
i religijne. Z tego punktu widzenia*zarówno
religja jak moralność noszą charakter in-
dywidualny ich twórców, a dla ogółu
stają się wartościami poniekąd przy-
musowemi.
Od wieków utrzymały się i zakorzeniły
pojęcia pewnych praw narzuconych, pe-
136
wnych nakazóv/ obowiązujących, których
pochodzenie niejednokrotnie ginie w
mrokach dziejóv/, których podstawą je-
dnak były zawsze nie potrzeby ogółu, lecz
interesy pewnych panujących grup spo-
łecznych. Takie nakazy obowiązujące
przeszły w pewien nałóg myślowy, stały
się czemś jakby nadanem z góry i nieświa-
domie w końcu uznane zostały przez ogół
za jedynie wartościowe. Wprawdzie już
chrystjanizm był doniosłą i energiczną pró-
bą wyzwolenia jednostki, człowieka z pod
ucisku zależności fizycznej, próbą stwo-
rzenia człowieka wolnego duchowo; w rę-
kach jednak różnorodnych organizacji ko-
ścielnych idea przewodnia całej nauki Chry-
stusa uległa skażeniu i chrystjanizm stał
się w końcu tylko jeszcze jedną więcej
bronią w ręku klas panujących, jeszcze
jedną więcej wartością przymusową (reli-
gia) •
Cała organizacja społeczeństw nowo-
czesnych oparta jest na stosowaniu takich
wartości przymusowych: etyki, prawa spo-
łecznego i t. p. Nałogi myślowe stały się
poprostu drugą naturą. Wyrobiło się po-
jęcie pewnych nakazów obowiązujących, pe-
wnych absolutów, którym podporządko-
wywać się bezwzględnie należy. Abso-
137
lutami takimi byli dawniej cezarowie rzym-
scy, Bóg osobowy; w nowszych czasach
rozum, prawa naukowe, moralne i t. p.
Pojęcie te stały się kategorjami, którem.i
człowiek przyzwyczaił się myśleć i oceniać
całą rzeczywistość. Taką kategorją najo-
gólniejszą jest pojęcie autorytetu.
Autorytet nosi na sobie pewne pię-
tno przymusu. Zawiera on w sobie wy-
obrażenie podporządkowania się ogółu, lub
dużej jego części władzy fizycznej czy mo-
ralnej mniejszości, lub pewnych uprzyv/ilejo-
wanych jednostek. Przekonanie to, niezupeł-
nie zresztą słuszne, pochodzi stąd, że isto-
tnie w obecnym stanie kultury autorytet
nosi wyraźne cechy przymusowości. Nie
jest to bynajmniej jednak istotą jego, nie
dowodzi to, aby przymusowość była nie-
odzowną cechą, określającą samą istotę
autorytetu.
Gdyby tak być miało w rzeczywisto-
ści, gdyby pojęcie autorytetu było ściśle
związane z pojęciem przymusowości na-
rzuconej zzewnątrz, autorytet mógłby być
słusznie uważany za przeciwstawienie
wszelkim dążnościom! indywidualistycznym,
138
za czynnik, tamujący wszelki rozwój je-
dnostki, za środek jedynie przemocy, zdo-
bywający sobie rację bytu nie na zasa-
dzie ogólnie uznanej wartości, lecz jedynie
przez przymus silniejszego nad słabszym.
Takie pojęcie autorytetu odpowiada
na początkowych szczeblach rozwoju spo-
łecznego istotnemu stanowi rzeczy. Czło-
wiek pierwotny, organizując się, wytwo-
rzył przedewszystkiem autorytet przemocy,
oparty na strachu.
-* Porzucając pierwotny stan bezładu
i chaosu społecznego, człowiek dla wpro-
wadzenia ładu i porządku tworzy pierwsze
podstawy współżycia zbiorov/ego — au-
torytety. Każde harmonijne współżycie
i planowe współdziałanie ludzkie wymaga
nieodzownego warunku uznania pewnych
form wzajemnej zależności, opartej na pod-
stawach przystosowania się jednych ludzi
do drugich, na pewnej v>7zajemnej wymianie
usług. Przystosowywanie to początkowo
nosi charakter bezwzględnego przymusu.
Możliwość kolizji, wynikających ze sfery
działania pojedynczych osobników, jest za-
wsze takróżnorodnai takrozległa, że osobniki
te, kierując się początkowo wyłącznie in-
stynktami natury pierwotnej, wzajemnieby
się zniszczyły, gdyby w ostatniej chwili
I39
nie powstrzymał ich strach, wzgląd na pe-
wien autorytet. Autorytet taki, w formie
swej barbarzyński, jest początkowo ujarz-
micielem instynktów zwierzęcych. Sto-
pniowo staje się on wychowawcą ludzkości,
wytwarzając w niej poczucie potrzeby prze-
ciwdziałania nie za pomocą przewagi fizy-
cznej, lecz uznania motywów ograni-
czenia i sprzeczności. Przez powstanie au-
torytetów, jako instancji regulujących, po-
rządkujących, które wpływają na opano-
wanie rozkiełznanych instynktów pierwo-
tnych i wyrównanie ich sprzeczności, mo-
żliwem stało się przejście ludzkości ze sta-
nu barbarzyństwa na drogę planowego i
twórczego postępu kulturalnego.
Twórcami takich instancji porządkują-
cych byli na progu ludzkiej kultury ty-
rani i despoci. Ażeby bowiem ujarzmić
dzikie zwierzę, jakim był człowiek pierwo-
tny, potrzeba było środka ostrego i nama-
calnego — bata; autorytetem pierwotnym
był strach przed bólem fizycznym. ,,Ro-
"^dzaj siły, który wywołuje strach, stał się
przedewszystkiem pojęciem boskiem; stąd
bierze początek wszelki autorytet " — mó-
wi Nietzsche.
Stosownie do postępu ludzkości zmie-
niają się formy autorytetu. Następną for-
I40
mą na drodze rozwoju kulturalnego jest
wiara, na wyższym jeszcze — prze-
konania osobiste.
W początkowym okresie kultury auto-
rytet jest poprostu koniecznością przyro-
dniczą, w następnym okresie, którego wyra-
zem był byt feodalny, jest wiara, głoszona
przez kościół, państwo, na najwyższym
wreszcie — autorytetem takim staje się
konieczność rozumowo-etyczna, której pod-
stawą jest łiistorja i filozofja.
W stanie barbarzyństwa instynkt sa-
mozachowawczy i instynkt zachowania
gatunku tworzą autorytet oparty na stra-
chu. Wstanie przeważającej kultury ducho-
wej historja i filozofja wytwarzają przeko-
nanie, że w interesie samozachowania
narodowego winniśmy tworzyć i podporząd-
kowywać się pewnym autorytetom (or-
ganizacjom), jeżeli nie chcemy uledz ni-
welującemu wpływowi rozczłonkowania, lub
nie chcemy być pochłonięci przez kultu-
rę innego narodu.
Nie znaczy to oczywiście, aby powyżej
przeprowadzony podział na pewne okresy
miał być rozumiany absolutnie, aby istnie-
nie jednego autorytetu obok innego w pe-
wnym okresie historycznym i na pewnym
poziomie kulturalnym było niemożliwe.
I4I
Niema społeczeństwa, czy narodu, które-
go wszystkie warstwy przedstawiałyby
jeden poziom kulturalny, choć pożąda-
ne jest, aby różnice te nie były zbyt wiel-
kie, aby ilość przedstawicieli najwyż-
szego poziomu kulturalnego nie stała w ra-
żącej sprzeczności do pozostałych warstw,
stojących na niższym stopniu kultury (jak
to np. ma miejsce u nas w Polsce).
Forma uznawanego w danym okresie
historycznym, i w danem społeczeństwie
autorytetu powinna zawsze odpowiadać sto-
pniov/i jego rozwoju kulturalnego i być
niejako wyrazem jego dążeń i celów ży-
ciov/ych. Wtedy autorytet staje się pra-
wdziwym czynnikiem twórczości narodowej
i dalszego rozwoju kulturalnego. Może on
być jednak łatwo ich zaprzeczeniem, czyn-
nikiem, hamującym wszelki postęp i roz-
wój, skoro nie jest odbiciem istotnych
potrzeb narodowych i społecznych, jeśli
nie wychodzi z samego społeczeństwa, dla
którego ma posiadać znaczenie obowiązu-
jące, lecz występuje jako forma narzuconej
przymusowości w charakterze organizacji
państwowych, kościelnych lub klasowych;
gorzej jeszcze gdy bierze początek z łona
kultury obcej, niższej i przemocą chce
posiąść znaczenie obowiązujące dla społe-
I42
czeństwa o wyższej organizacji duchowej.
W tych warunkach autorytet nie tylkvi
już traci swoje znaczenie kulturalne, ale
staje się równoznacznikiem ucisku i gwał-
tu, przeciwko którym jednostki, grupy
społeczne, lub całe narody powstają do
walki na śmierć i życie.
Wszelkie rewolucje nie są konieczno-
ściamJ historycznemi, lecz jedynie w ka-
żdym pojedynczym wypadku są stwierdze-
niem kategorycznego przeciwstawienia się
narzuconym formom przymusowości, ja-
kiemi z tych lub innych powodów starają
się być organizacje państwowe, czy spo-
łeczne, nie mające racji bytu w danem spo-
łeczeństwie, z chwilą, kiedy społeczeństwo
to, sta,nąwszy na wyższym stopniu świa-
domości kulturalnej, domaga się takiej for-
my autorytetu, jaka odpowiadałaby jego
właściwemu i istotnemiu poziomowi intel-
lektualnemu i etycznemu.
Cała też wina nieszczęść, jakie spro-
wadzają rewolucje, spada zawsze na te
sfery lub organizacje społeczne, którym
powierzone jest przewodnictwo i opieka
nad społeczeństwem, a które, bądź nie
trzymając ręki na pulsie życia społeczno-
narodowego, bądź ze względów pobocz-
nych, nie starają się zapobiedz gwałto-
143
wnym i burzącym wybuchom woli narodo-
wo-społecznej przy pomocy odpowiednich
i we właściwym czasie przeprowadzonych
reform.
W sferze polityki i życia społecznego nie-
zaspokojenie dojrzałych potrzeb większości
prowadzi do anarchizmu i rewolucji so-
cjalnych. W sferze ducha jarzmionego
w dogmatyzmie różnych „prawd bezwzglę-
dnych" wytwarza się skrajny idywidua-
lizm i anarchizm ducha, jakiego przykłady
mamy w Nietzschem i Stirnerze. Idea
wolności przechodzi łatwo z jednej strony
w swą karykaturę — anarchizm; z drugiej
strony idea równości znajduje swój v/yraz
karykaturalny w komunizmie.
Naturalnym regulatorem społecznym,
równoważącym takie jednostronności, sta-
je się dobrze pojęta i odpowiednio do po-
trzeb życia dostosowana forma autorytetu
państwowego i społecznego, forma wy-
rastająca z potrzeby istotnej danego śro-
dowiska ludzkiego.
Jako jeden z najbardziej pewnych
dowodów potrzeby naturalnej autorytetu,
dla zapewnienia pomyślnego rozwoju ludz-
ko<:ici, może służyć jego faktyczne istnienie.
144
jakie daje się skonstatować na całej do-
tychczasowej drodze historycznego two-
rzenia się ku tury.
Żaden naród, o i]^, sądzić można na
podstawie historji, bez takiego lub innego
autorytetu obyć się nie mógł. To samo
również daje się stwierdzić nawet w sto-
sunku do organizacji, zrzeszeń, których
ideą przewodnią jest anarchja. Nawet or-
ganizacja, dążąca do czynnego zaprzecze-
nia istniejącego porządku społeczno-pań-
stwowego, — anarchizm obyć się nie
może bez przywódców, którzy niejednokro-
tnie posiadają władzę absolutną, są pa-
nami życia i śmierci swych wyznawców.
Już z chwilą powstania pierwotnych
form społecznych człowiek posługiwał się
organizacjamijopartemi na powadze i wła-
dzy autorytetu. Nadługo jeszcze zanim
zaczął on myślowo zdawać sobie sprawę
z potrzeby podporządkowania się pe-
wnym autorytetom, tworzył już sobie po-
wagi bogów, wodzów, królów, organizacji
prawa, urządzeń społecznych. W całym
rozwoju ludzkości widzimy, że z czasem
zmienia się tylko forma, obowiązujących
w danym czasie autorytetów; widzimy więc
w wieku XV przewagę autorytetu kościel-
nego, w wieku XVII monarchicznego,
Zagadnieniu Kultury — to
I45
w XVIII państwowego, wreszcie w w.
XIX narodowego.
Jest to bezwątpienia jeden ze spo-
sobów naturalnego dostosowania się ga-
tunku ludzkiego do otoczenia, że w do-
brze zrozumianym interesie własnym czło-
wiek podporządkowuje się woli obcej. In-
stynkt ten rozwinięty jest w nas tak sil-
nie, że, jakeśmy już to wyżej zaznaczyli,
nawet zrzeszenia, których działalność dą-
ży do obalenia wszelkiego porządku, na
tymże porządku, na organizacji opierać
się muszą,
Spinoza, prócz wielu zresztą innycłi
myślicieli (Thukydides, Macchiavelli, Bo-
din, Hobbes), w dziełach swoich ^) specjal-
ną uwagę poświęcił temu zagadnieniu i
stworzył dlań podstawy filozoficzne. Mó-
wiąc w rozdz. 1 6 swego Traktatu teologicz-
no-politycznego o autorytecie, pisze: ,, Wła-
dza wyższa (autorytet) musi we własnym
interesie i aby utrzymać swoje panowanie,
starać się o pomyślność ogółu i we wszyst-
kiem rządzić się rozumem". ,, Poddanym jest
^) Spinoza w dwóch swych dziełach zajmuje
się tem zagadnieniem w ,, Traktacie teologiczno-
politycznym" i w ,, Traktacie politycznym" nie-
dokończonym z powodu śmierci.
I46
ten, kto na rozkaz władzy wyższej speł-
nia to, co jest pożyteczne dla społeczno-
ści, a więc i dla niego samego". Prawo
społeczne, jako wyraz woli ogółu, zapewnia
korzyści jednostce. Korzyści te okupuje ona
ze swej strony koniecznością podporząd-
kowania się woli społecznej. Jednostka
staje się ,, poddanym" woli ogółu, stano-
wiącej prawo. Nie znaczy to jednak, że
poddani, będąc posłusznymi prawu, sta-
ją się niewolnikami. ,, Postępowanie sto-
sownie do nakazu, t. j. posłuszeństwo —
powiada Spinoza — ogranicza do pewne-
go stopnia wolność, lecz nie czyni człowieka
niewolnikiem; niewolnikiem staje się czło-
wiek przez cel nakazanego postępowania.
Jeżeli celem postępowania nie jest pożytek
działającego, lecz wyłącznie nakazującego,
wtedy działający jest niewolnikiem i sta-
je się dla siebie niepożytecznym". Tutaj
wyraża się u Spinozy pewne ścisłe okre-
ślenie granicy owego podporządkowania
się. Przestąpienie tej granicy (korzyść na-
kazującego, a nie działającego) prowadzi
do zaprzeczenia wolności osobistej.
,,W Rzeczypospolitej, mówi dalej,
gdzie szczęście całego narodu, nie zaś naka-
zującej jednostki, jest najwyższem pra-
wem, ten, kto jest posłuszny temu pra-
147
wu, nie jest dla siebie niepożytecznym nie-
wolnikiem, ale poddanym (ob37watelem)".
Szczęście całego narodu, jego v/ola jest
więc dla Spinozy tern najwyższem prawem,
wola oparta nie na instynktach i namiętno-
ściach, lecz na prawie rozumu. Autorytet
musi posiadać nietylko zdolność tworzenia
praw i przepisów dla współżycia ludzi, lecz
powinien posiadać również moc nadawania
prawom tym charakteru i znaczenia, bez-
względnie dla wszystkich obowiązującego.
Taka społeczność jedynie, która zdolna
jest utrzymać się i rozwijać na mocy praw,
bezwzględnie wszystkich obowiązujących,
nazywa się państwem, a ci, których prawo
to popiera, są obywatelami.
W tem uzasadnieniu autorytetu przez
Spinozę wyraża się jego utylitarna ten-
dencja etyczna. Wszystkie uzasadnienia
wypływają u niego z potrzeby celowej,
wszystkie mierzy on stopniem użyte-
czności.
Taki rozumowo-utylitarny punkt wi-
dzenia nie jest bynajmniej v/yrazem naj-
wyższych dążeń kulturalnych. Najwyż-
szą formą autorytetu nie jest bowiem po-
słuszeństwo dla jakiegoś określonego ce-
lu, dla pożytku, lecz posłuszeństwo, wy-
pływające z wewnętrznego przekonania.
I48
Pozostaje to w ścisłym związku ze stopniem
kulturalnego rozwoju, że do dziś dnia je-
szcze powszechnie formy autorytetów no-
szą charakter narzucony, że opierają się
bądź na strachu przed karą, bądź noszą
charakter przymusowości uczuciowej, jak
wiara religijna, suggestja mas i t. p.
Najwyższą formą autorytetu jest bez-
wątpienia uzasadnienie go, wypływające
z wewnętrznego poczucia konieczności po-
rządku, z głębokiego prześy/iadczenia o
jego znaczeniu kulturalnem. Wtedy jest
on nie potrzebą z musu, z wyrachowania,
lub bezkrytycznego uwielbienia, lecz jest
poprostu koniecznością logiczną, potrzebą
myślową. W znaczeniu prav/dziwie kul-
tura^lnem podporządkowanie się danemu
autorytetowi powinno być równoznaczne
niejako z wymianą obopólnego zaufa,nia.
Posłuszeństwo, na jakie zdobywa się czło-
wiek prawdziwie kulturalny, opiera się
nie na bojaźni przed karą doczesną lub
pozagrobową, nie na wyrachowaniu egoi-
stycznem, ale jedynie na tem wewnętrznem
przekonaniu, że autorytet i kultura to
dwa czynniki wzajemnie się dopełniające,
że one razem wzięte stanowią o pra-
wdziwym postępie kulturalnym ludzko-
ści.
I49
Wypada zastanowić się jeszcze nad
tern, jakie są granice, w których władza
autorytetu, zachowując swoje znaczenie
kulturalne, nie ogranicza tej wolności, do
jakiej każda jednostka społeczna ma pra-
wo niezaprzeczone. Z chwilą bowiem gdy
autorytet wyrasta do rozmiarów jakiejś
władzy nieograniczonej i wkracza w dzie-
dzinę czysto osobistych podstaw rozwoju
indywidualnego, przestaje spełniać swo-
ją funkcję kulturalną i staje się czyn-
nikiem dla kultury szkodliwym. Historja
dostarcza mnóstwa przykładów tego ro-
dzaju, z których widać, jak brak rozumnego
ograniczenia władzy autorytetu w sto-
sunku naprzykład do prywatnego życia
jednostek prowadzi społeczeństwo do zwy-
rodnienia i kulturalnie cofa je; lub
też jak przeżywające się i niedorosłe do
potrzeb czasu formy autorytetu siłą bez-
rozumnego automatyzmu organów lub in-
stytucji społecznych ciążą na duszy naro-
du, hamując rozwój jego energji życiowej.
Odstraszające przykłady tego rodzaju da-
ją nam: w starożytności Egipt, w średnio-
wieczu Bizancjum, w czasach nowoży-
tnych Hiszpanja.
Uznanie autorytetu, jako wyrazu woli
społecznej, opartej na przekonaniu we-
150
wnętrznem, pojedynczych jednostek, sa-
mo przez się określa fakt, że jednostka ma
prawo niezaprzeczone do samostanowienia
o swoim rozwoju duchowo-kulturalnym, że
musi być wolna psychicznie, aby mogła
rozwijać się swobodnie. Rozwój indywidual-
ności jednostkowych jest warunkiem pod-
stawowym rozwoju narodowo-kulturalne-
go; wytwarza on tę różnorodność psychi-
czną, która jest nieodzowna, jako czynnik
wzajemnie się różnicujących, wzajemnie się
uzupełniających motywów w sferze społe-
czno-narodowej twórczości kulturalnej. Z te-
go nieskończonego zróżniczkowania na-
szych motywów wewnętrznych, opartych
na bogactwie wyobrażeniowym naszej
świadomości, powstaje cała różnorodność
działalności życiowej.
Podział pracy, który w pierwotnych
okresach ludzkiego współżycia wytworzył
specjalizację pracy fizycznej, staje się na
wyższym stopniu kultury momentem różni-
cującym również charakter psychiczny je-
dnostek. Lecz im więcej posuwa się ta
indywidualizacja duchowa, tem bardziej
zaczyna uwydatniać się konflikt społecz-
ny, jaki zachodzić musi z natury rzeczy
pomiędzy indywidualizmem, a uniwersali-
zmem, pomiędzy anarchizmem, a komuni-
151
zmem, pomiędzy ideą bezwzględnej wolno-
ści, a ideą równości.
Społeczne zagadnienie czasów nowszych
polega na rozwiązaniu syntezy Marx —
Nietzsche. Usiłowania w tym kierunku sta-
nowią istotnie treść całej współczesnej my-
śli europejskiej. Stosunek człov/ieka do
otoczenia, jednostki do społeczeństwa sta-
je się coraz ba.r dziej zagadnieniem pier-
wszorzędnem. Wszechświat przestaje być je-
dynym przedmiotem badań filozoficznych.
Coraz mniej palącą jest potrzeba '.wyjaśnie-
nia sobie istoty bytu, coraz większą wagę
i znaczenie zyskują zagadnienia etyczne.
Człov/iek nowoczesny wymaga od filozofji
wyjaśnień, dotyczących nie tyle świata
fizycznego, czy psychicznego, jako takich,
ale przedewszystkiem domaga się od niej
uświadomienia mu form stosunkowości,
warunkującej harmonijne i twórcze v/spół-
działanie, wskazania mu sposobów do
pozyskania pev/nej równowagi pomiędzy
dążeniami jednostki i zbiorowości.
Zagadnienia, jakie stawia samo życie, do-
magają się świadomego ich uzasadnienia,
wysuwają się one dziś na pierwszy plan
wszystkich usiłowań ludzkiej myśli. Wiek
dwudziesty staje pod znakiem rodzącej
się filozofji społecznej.
^52
Zastosowanie metody naukowej do ba-
dań nad zjawiskami społecznemi stanowi
niewątpliwie największą zasługę Marxa.
Fakt ten uważać można bezwątpienia nie-
jako za kamień węgielny, położony pod
budowę nauki społecznej.
Zapominać jednak nie można, że ów-
czesny pogląd na naukę i uznawana bez-
względność jej prawd, przeniesiona żyw-
cem i zastosowana w dziedzinie wysoce
skomplikowanych zjawisk ludzkiego współ-
życia, doprowadziły Marxa i jego następ-
ców do dogmat yzmu, nie tylko tamują-
cego dalszy normalny rozwój głoszonej
przez nich nauki, ale wykluczającego mo-
żność jakiej kolv/iek krytyki i dostosowywa-
nia z biegiem czasu ich teorji do istotnych
v/ymagań życia.
Zwolennicy rVia,rxa w zaślepieniu par-
tyjnem i ograniczoności uważają naukę je-
go za coś, co stoi wyżej ponad wszelką kry-
tykę i zasadniczo przeczą możliwości jej
rozwoju. Pani Róża Luxemburg nieda-
wno jeszcze na jednym ze zjazdów socjali-
stycznych oświadczyła wyrcźnie, że do
czasu urzeczywistnienia ustroju socjalisty-
cznego marxiści nie powinni uczynić
ani ,, jednego kroku naprzód po za Mar-
xa".
153
Wbrew takim autokratycznym naka-
zom partji nauka zrobiła jednak krok na-
przód, i to duży: ewolucjonizm jest bowiem
w dziedzinie ducha zarówno objawem na-
turalnym, jak i w świecie przyrody. Z chwi-
lą gdy krytycyzm naukowy obalił podsta-
wy racjonalizmu, niewzruszona dotąd o-
poka konserwatyzmu marxistów sama sta-
ła się źródłem, z którego powstał świeży
prąd myśli społecznej. Odtąd nie mogła
już wystarczyć równowaga bezwładu my-
ślowego i upatrywana stałość stosunków
życiowych, lecz zmienność, ciągły ruch
stały się pojęciami zasadniczemi.
Jeden z przywódców socjaldemokracji
niemieckiej, Bernstein, ku wielkiemu o-
burzeniu swoich dawnych przyjaciół, po-
wiedział, że ,, ostateczny cel jest niczem,
ruch społeczny — wszystkiem".
Rozłam, spowodowany wśród teore-
tyków socjalistycznych w Niemczech, był
tylko skutkiem zastosowania metody kry-
tycznej w dziedzinie ,, objawień" Marxa,
posiadających dotąd wśród ich zwolenni-
ków charakter prawd ewangelicznych,
oczywiście, że krytyka taka spotkała się
z ich strony z największem oburzeniem
i dziś jeszcze jest przedmiotem najskraj-
154
niejszych napaści, co daje wyraźne świa-
dectwo o niezdolności ich umysłów do
bezstronnego i rzeczowego traktowania
sprawy i staje się wprost symptomatem nie-
mocy, której świadomość tak ich boli.
Jednym z ważniejszych powodów ta-
kiego skrajnego konserwatyzmu i zaśle-
pienia partyjnego był w Niemczech do nie-
dawna brak prawdziwie naukowej kryty-
ki w zakresie zagadnień społecznych, jej
suchość i jałowość, o jakich mówi już Bene-
dykt Croce. ^) Krytyka niemiecka bowiem,
zamiast starać się przeniknąć do istoty
myśli Marxa i założenia jego oraz wywody
poddać krytyce rzeczowej, usiłowała z for-
malnej strony wykazać nieoryginalność sa-
mych pomysłów Marxa i w ten sposób
jakoby obalić znaczenie jego autorytetu.^)
To zresztą wszystko, co w latach ośm-
dziesiątych pisano w Niemczech o Marxie
i jego teorji, nosiło niby to charakter kry-
tyki naukowej, w rzeczywistości jednak
było albo bezwzględnem zwalczaniem tej
^) Benedetto Croce: ,,Materialisme histori-
que et reconomie marxiste", 1895.
2) Porównaj np. Anton Menger: ,,Das recht
auf den vollen Arbeitsertrag", Stuttgardt, 1891.
155
nauki przez oficjalnych przedstawicieli ka-
tedr uniwersyteckich, lub też uznawane
było przez stronników Marxa z góry za
coś nieomylnego.
Dopiero w latach dziewięćdziesiątych
ubiegłego stulecia zauważyć się daje ruch
v/ kierunku prawdziwej krytyki naukowej,
która w istocie staje się coraz więcej nie-
zależna i dąży do prawdziwego wniknię-
cia w zasadniczą myśl Marxa.
Z wybitniejszych autorów niemieckich
dzieł krytycznych tego rodzaju wymienić
należy przedewszystkiem J. Wolfa, ^) wy-
stępującego krytycznie przeciw samemu sy-
stematowi Marxa; wystąpienie to stało się
powodem krytycznych sporów w tej
dziedzinie i niemało przyczyniło się do
wszechstronnego oświetlenia całego zaga-
dnienia, dając dalszy powód do wyczerpu-
jących badań teoretycznych. W r. 1895
ogłasza również swe prace Werner Som-
bart, 2) w r. 1896 Rudolf Stammler ^)
^) J. Wolf: ,, System der Socialpolitik", 1892.
2) „Socialismus und sociale Bewegung im
XIX J. H. Jena 1905.
^) ,,Wirtschaft und Recht nach der mater-
ialistischen Geschitsauffassung".
156
i V. Bohm-Bawerk "'), w r. 1897 profe-
sor szwajcarski Stein y/ydaje swoją ,,So-
cialphilosophie", która godzi w społeczno-
etyczne podstawy marxizrnu, v/ r. 1899 P.
Weisengriin pisze ,,Das Ende des Marxi-
smus", a Bernstein wydaje swoje głośne
dzieło p. t. ,,Die Yoraussetzungen des So-
zialismus und die Aufgaben der Social-
demokratie". Nakoniec prawie jednocześnie
ukazuje się znakomite dzieło krytyczne
prof. Tli. G. Masaryk'a ,,Die płiilosopłii-
sclien und sociologischien Grundiagen des
Marxismus, Studien zur socialen Frage".
We Francji przedstawicielem kryty-
cznego kierunku w socyalizmie jest Je-
rzy Sorel, umysł niepowszedni, którego
znaczenie sięga daleko po za granice jakiejś
polemiki partyjnej, a bogata działalność
pisarska, u nas dotąd mało znana, posiada
znaczenie ogólno-kulturalne. ^) W Polsce
przedstawicielem kierunku krytycznego we
współczesnej filozofji społecznej jest Tytus
Filipowicz, autor cennych bardzo ,, Marzeń
politycznych" i ostatnio wydanych ,, Za-
gadnień postępu".
^) ,,Zum Abschlusse des Marxischen Systems".
^) O Sorelu pisali u nas: Stanisław Brzozow-
ski: w ..Ideach". Rozdz. IX: D-r Emil Breiter
157
Dziś faktem dokonanym stało się to,
co do niedawna jeszcze w pewnych ko-
łach uważano za herezję, mianowicie fakt,
że zagadnienia społeczne stały sią zaga-
dnieniami ogólnemi. Dziś zajmować się nie-
mi mogą i zajmują się nietylko ludzie par-
tji, którzy starali się utrzymywać w tej
dziedzinie wyłączność, i których kompeten-
cji nikt kwestyonować nie śmiał. Wbrew
usiłowaniom ,, fachowych" socjalistów, któ-
rzy doktrynę swą pragnęli zachować jak
mumję od wpływów zewnętrznych, poglądy
na kwestję społeczną uległy pewnym cha-
rakterystycznym i nie dającym się dziś
już zaprzeczyć przeobrażeniom. Obecnie
w ewangeliczność doktryny socjalistycznej
nie wierzą nawet poważnie myślący socja-
liści, którzy w idei tej widzą coś więcej
ponad zv/ykły środek agitacyjny, lub spo-
sób zrobienia łatwej karjery politycznej.
Dziś zmiany gruntowne, zaszłe w po-
glądach zasadniczych na samą kwestję
społeczną, mówią same za siebie. Przede-
wszystkiem sama idea socjalizmu uległa
pev7nej ewolucji poglądów odpowiednio
do potrzeb życia i to właśnie świadczy tyl-
ko o żywotności samego zagadnienia.
w ,, Krytyce", 191 1, artykuł p. t. ,, Filozof ja spo-
łeczna Jerzego Sorela".
158
Już sam fakt, że dyskusja w tej kwe-
stji obejmuje coraz szersze warstwy ludzi
myślących, że zajmuje pierwsze miej-
sce w rzędzie współczesnych zagadnień
filozoficznych świadczy, z jednej, strony
o coraz powszechniej szem zrozumieniu wa-
żności tego zagadnienia, z drugiej strony
wykazuje, że nietylko możliwą, ale wprost
nieodzowną staje się rzeczowa krytyka
dogmatycznych dotąd prawd Marxa, że
wreszcie krytyka taka jest wynikiem współ-
cześnie odczuwanych potrzeb życiowych,
które domagają się i w tej dziedzinie po-
godzenia teorji z rzeczywistością. Jedno-
cześnie z zastosowaniem zasady ewolucji
w tej dziedzinie myśli uległa zaprzeczeniu
i nieomylność prognozy przyszłości, jaką
dziś jeszcze stawiają socjaliści-ortodoksi
co do formy przyszłego porządku społe-
cznego. Bezzasadność takiej prognozy wy-
kazał w sposób bardzo trafny i przekony-
wający Filipowicz w swoich ,, Zagadnie-
niach postępu" i doszedł do wniosków osta-
tecznych, że pogląd, jakoby ,, przyszłe spo-
łeczeństwo, ta nowa forma organizacji
ekonomicznych, prawnych, politycznych,
jaka wytworzy się z czasem na miejsce
istniejącej, będzie społeczeństwem socjali-
stycznem, nietylko jest hypotezą, lecz jedną
159
z paru hypotez. ^) Że jakieś społeczeństwo
odmienne od dzisiejszego — pisze dalej —
będzie kiedyś istniało, to jest aksjomat
tak pewny, jak pewne jest, że po czv/arto-
rzędnym okresie geologicznym nastąpi ró-
żny od niego okres pięciorzędowy; że to
przyszłe społeczeństwo będzie charaktery-
zowało się obecnością silnie skoncentro-
v/anych środków produkcji — jest to wysoce
prawdopodobna., najwięcej danych za sobą
mająca prognoza, z pośród wszystkich, jakie
bierzemy pod uwagę. Lecz czy to pięciorzę-
dowe społeczeństwo będzie władało skcncen-
trowanemi narzędziami pracy, jako wła-
snością kolektywną, czy udział każdej je-
dnostki w ogólnym produkcie będzie określał
się tylko na podstawie faktu pracy, czy
też scentralizov/ane środki produkcji będą
własnością prawną jakichś jednostek lub
stosunkowo niewielkich grup społecznych,
otrzymujących na zasadzie samego tytułu
v/łasności pewien udział w ogólnym wytwo-
rze produkcji — są to hypotezy, posiada-
jące w porównaniu z powyższą znacznie
niższy stopień prawdopodobieństwa; po-
^) Tytus Filipowicz: , .Zagadnienia postępu",
str. 92.
I60
prostu są to różne z szeregu przyszłych
,, możliwości" społecznych".
,, Stawiać tedy przepowiednię socjalizmu
i podnosić ją — jak to czyni Kautsky —
do znaczenia ścisłej prognozy nauko-
wej, mówić, że społeczeństwo socjali-
styczne jest nieuniknione, że
istnienie jego przyszłe jest dowiedzione
na podstawie faktów, jest to, jeśli nie nadu-
żywanie tego uroku, jaki dla ogromnej
większości ludzi ma dziś nauka i wszystkie
pojęcia z nią związane, w każdym razie
nadużywanie wyrazów, świadczące jedynie
o gorliwości agitacyjnej tych, którzy to
mówią, bynajmniej zaś nie o starannym do-
borze słów dla oznaczenia pojęć odpowie-
dnich. Twierdzić, że społeczeństwo socjali-
styczne jest możliwością jedyną, faktem
nieuniknionym, a więc równie pewnym jak
np. ostygnięcie ziemi, jest to pozwalać,
by myślom dyktowały nasze chęci, by
w dziedzinie wiedzy agitator panował nad
myślicielem".
Wnioski, do których dochodzi Filipo-
wicz, nie są bynajmniej dziś stanowiskiem
odosobnionym autora ,, Zagadnień postę-
pu". Tworzą one rdzeń całej nowoczesnej
myśli, która z okresu dogmatycznego ma-
terjalizmu poprzez pozytywizm przebija
Zagadnienia Kultury — 11
161
się do coraz głębszych form światopoglądu
filozoficznego. Pomimo że Filipowicz' w ża-
dnem ze swoich pism nie wymienia SoreFa,
zdaje się być bardzo prawdopodobnem, że
musiał on znać tego pisarza, zarówno jak i
Bergsona; widać bowiem w jego pismach
wpływ obu pisarzy francuskich. Szcze-
gólnie co do prognozy przyszłości poglądy
ich są prawie jednobrzmiące.
Sorel w jednym z ostatnich pism swo-
ich: (,,La decomposition du Marxisme")
mówi o tem kategorycznie i przytacza rów-
nież pogląd Bergsona z ,,Evolution crea-
trice". Mówi on tam na str. 66.
,,Nie można się spodziewać, aby ruch
rewolucyjny mógł kiedy postępować (iść
śladem), stosownie do kierunku wyznaczo-
nego naprzód, aby mógł być prowadzonym
planowo, jak np. podbicie jakiegoś kraju,
aby mógł być wystudjowanym naukowo
inaczej, niż w swej teraźniejszości. Wszyst-
ko w nim jest nieprzewidziane". A powo-
łując się dalej na Bergsona mówi: ,,Jednem
z największych złudzeń utopistów było to,
że mniemali, jakoby można było wydedu-
kować schemat przeszłości, znając dobrze
teraźniejszość". ^)
^) Przeciwko takiemu złudzeniu patrz co mó-
I62
Doskonałe ujęcie całego zagadnienia,
analiza zasadniczycłi podstaw nauki Marx'a
doprowadzają Filipowicza do przeświad-
czenia, że proces zmian, jaki miał, podług
pierwotnie przyjętego sposobu objaśnienia
wniosku ostatecznego teorji, doprowadzić
do przewrotu jednorazowego, został zró-
żniczkowany. Sprzeczności różnorodne,
ścierając się ze sobą stale, codziennie, nie-
raz prowadzą do wytwarzania się nowycli
stosunków i nowycli instytucji, będących
kompromisem pomiędzy dotychczasowemi
formami kapitalizmu, a świeżymi, wrogimi
mu prądami; dzięki tym zmianom stru-
ktura społeczna zmienia się powoli i stale.
Bezzasadność prognozy przyszłości łą-
czy się nierozerwalnie i z poglądem na uto-
pijność naukowego ujmowania zaga-
dnień przyszłości społecznych, jak również
ze sposobem pojmowania materjalizmu
dziejowego.
Często bowiem spotyka się identyfiko-
wanie lub łączenie materjalizmu history-
cznego z determinizmem, fatalizmem i t. p.
Tymczasem materjalizm historyczny nie
wi Bergson w swojej: ,,Evolution creatrice", str.
17- 57. 369-
I63
jest w rzeczy samej niczem innem, jak m e-
t o d ą naukowego badania historji.
Przedewszystkiem fałszywy, a tak po-
wszechnie przyjęty, sposób rozumienia sa-
mego wyrazu ,,materjalizm" ogromnie wpły-
wa na zaciemnianie samego określenia.
Jeżeli bowiem potocznie ,,materjalizmem"
nazwiemy wzgardliwie coś, co się przeciw-
stawia ,, idealizmowi", jako sumie skłon-
ności i postępków anty-egoistycznych, to
w samej rzeczy materjalizm wtedy musi
uchodzić za teorję, która objaśnić się stara
wszelkie pobudki działalności ludzkiej je-
dynie interesem egoistycznym, materjal-
nyni, ignorując zupełnie możliwość i po-
trzebę dążeń idealnych. Tak jednakże
w istocie nie jest.
Materjalizm historyczny pragnie w pier-
wszej linji tylko przeciwstawić się wszelkim
doktrynom wyrosłym na gruncie racjona-
listycznym, pragnie przeciwstawić się wszel-
kim ideologiom. Materjalistyczne pojmo-
wanie dziejów nie tylko stara się podkre-
ślić znaczenie momentu ekonomicznego w hi-
storycznem stawaniu się, jak to błędnie
utrzymują niektórzy jego zwolennicy i ko-
mentatorowie. Tu idzie głównie o samą me-
todę badania historycznego. Idzie o to,
aby fakty historyczne oddzielić od tych
I64
lub innych czj^-sto ideologicznych dodatków,
w które zostały one przybrane w ciągu
sv7ego rozwoju, o dodatki i fantazyjne
upiększenia, które przeszkadzają do zro-
zumienia i poznania należytego samych
faktów, a które często bardzo wystę-
pują na plan pierwszy, zasłaniając
sobą istotną treść historyczną, pozbawiając
w ten sposób fakty rzeczywiste ich istotnego
znaczenia. Labriola pisał^), że teorja mater-
jalizmu dziejowego nie ma na celu wykazania,
że wszystkie złożone przejawy życia spro-
v/adzić się dadzą do kategorji ekonomi-
cznych; materjalizm historyczny stara się tyl-
ko wszystkie fakty historyczne objaśnić
za pomocą ekonom.icznej struktury społe-
czeństwa. Przejście jednak od tej ekonomicz
cznej struktury do zewnętrznych przeja
wóv/ życia odbywa się w szeregu bardzo
złożonych procesów, które możnaby na-
zwać psychologją społeczną. Lecz nie na-
leży bynajmniej rozumieć pod tą nazwą ja-
kiejś fantastycznej ,, duszy społecznej", ani
,, rozumu zbiorowego", któreby, rządząc się
jakiemiś im tylko właściwemi prawami.
^) A. Labriola. ,,Essais sur la conception
materialistę de Thistoire".
I65
tworzyły niezależnie od świadomości je-
dnostek realne życie.
Psychologja społeczna, zmieniająca się
stale wraz ze zmianą warunków życio-
wych, nie jest wyrazem jakiegoś abstrak-
cyjnego procesu t. zw. ,, ludzkiego ducha";
jest ona zawsze tylko specjalną wypadkową
odpowiednich warunków egzystencji ludz-
kich.
Labriola jednak wraz z mnymi komen-
tatorami poglądów Marx'a stoi na tern sta-
nowisku, że nie formy świadomości okre-
ślają byt, lecz na odwrót, byt określa formy
świadomości.
Nad tą właśnie kwestją zasadniczą wre
dziś na całej linji dyskusja ożywiona.
Problematyczność tej formuły wobec
zbudzenia się filozofji krytycznej była głó-
wnie przyczyną, która spowodowała dzisiej-
szy rewizjonizm zarówno jak i syndykalizm
i wogóle cały kryzys Marxismu. Że warunki
bytu, warunki ekonomiczne mają wielki
wpływ na rozwój upodobań, potrzeb życio-
wych, na całą kulturę człowieka, zdaje się nie
ulegać żadnej wątpliwości. Pewnej hierarchji
ekonomicznej w danem społeczeństwie od-
powiada jej właściwa hierarchja duchowa
i pojęciowa. Materjalnemu położeniu klas
społecznych odpowiadają jemu właściwe po-
166
jęcia klasowe. Tern się również tłómaczy,
że nierównomierne rozłożenie kultury w je-
dnem i teni samem społeczeństwie danego
okresu łiistorycznego jest tylko konsekwen-
cją nierównomierności ich w stanach posia-
dania, w ich warunkach ekonomicznych,
wśród których żyją. Pewnej hierarchji sto-
sunków społecznych odpowiada pewna ich
psychologja.
Wszelkie zmiany w przyzwyczajeniach,
w sposobie życia codziennego odbijają się
niezwłocznie na uczuciach, poglądach i
skłonnościach różnych klas społecznych.
Bezwątpienia więc ten czynnik ekonomi-
czny, byt materjalny, był nawet może wśród
społeczeństw pierwotnych jedynym czyn-
nikiem ,,motorycznym" całego postępu, od-
bywającego się prawie nieświadomie. Z cza-
sem jednak, z chwilą coraz wyraźniej ry-
sującej się świadomości (która była począt-
kowo tylko odbiciem w umyśle warunków
materjalnych) na działalność ludzką już
wpływać począł ten moment psychologi-
czny, który w miarę doskonalenia się umysłu
odgrywa rolę coraz większą.
Że i dziś jeszcze ukrytą niejednokro-
tnie pobudką t. zw. ,, czynów ideowych"
jest poprostu interes materjalny, jest rze-
czą jasną. Mnóstwo przykładów takich czer-
I67
pać można za.róv/no z polityki międzyna-
rodowej, jak i z walki stronnictw polity-
cznych.
Jest jednak również faktem niezaprze-
czonym, że wyższej sprawności psycholo-
gicznej zawdzięczać należy możność świa-
domego wpływu (do pewnego stopnia) na
czyny skierowane celowo ku urzeczywistnie-
niu wyższych form kulturalnego współży-
cia. Ta właśnie świadomość jest dziś równie
ważną siłą motoryczną postępu, jak
i moment ekonomiczny, który bezwątpie-
nia posiada i posiadać będzie właściwe
sobie znaczenie.
Materjalizm dziejowy we właściwem je-
go zrozumieniu nie neguje też bynajmniej
znaczenia świadomego czynu, czyli tern sa-
mem przyznaje świadomości rolę czynnika
kierowniczego na drodze do urzeczywistnie-
nia pewnych celów. Wobec tego jasnem się
staje, jak błędne byłoby identyfikowanie
materjalizmu dziejowego z determinizmem
lub fatahzmem, co jeszcze niejednokrotnie
czynią marxiści.
Sorel również podkreśla element twór-
czości ludzkiej i występuje przeciwko wszel-
kiemu determinizmowi tak ekonomicznemu
jak i społecznemu. Występuje on również
przeciwko t. zw. ,, socjalizmowi naukowe-
168
mu", W przedmowie do jednej z ostatnich
sv\roich publikacji (,,La- decomposition du
Marxisme") mówi on: ,, Przez długi czas
pisarze socjalistyczni (ma on tu na myśli
głównie pisarzy niemieckich) myśleli, że
Marx zbudował system doktryn, za pomocą
których da się osiągnąć rezultat potrójny:
i) dowieść, że wystąpienia skierowa-
ne przeciwko kapitalizmowi przez klasy
robotnicze są niezbitą konsekwencją nau-
kowych badań o produkcji,
2) filozoficznie uzasadnić oczekiwanie
rewolucji bardzo blizkiej, która na miejsce
kapitalizmu postawi komunizm,
3) znaleźć przy pomocy poszukiwań
historycznych specjalne reguły, według któ-
rych w sposób pewny możnaby kierować
polityką partji rewolucyjnych.
Przeciwko tym poglądom występuje
Sorel z wielu względów. Przedewszystkiem
nie wierzy on w to, aby społeczeństwo
mogło podlegać zmianom pod wpływem
uśv/iadomienia naukowego, czem, jak sam
o tern mówi, ^) różni się zasadniczo od
t. zw. marxistów ortodoxalnych w Niem-
czech; uważa on również, że uświadomienie
naukowe życia ekonomicznego i społeczne-
^) „Ruinę du monde antiąue", str. 6.
I69
go jest dla samej sprawy rozwoju spo-
łeczeństwa obojętne. Naukowe uświado-
mienie potrzeb i przeobrażeń społecznych
wpływa według niego na klasę robotniczą
demoralizująco, ponieważ zaciemnia spra-
wę, odrywa klasę robotniczą od jej tendencji
i celów życiowych, twórczych, prowadząc
ją do socjalizmu państwowego i oddając
na łaskę lub niełaskę burżuazyjnej de-
mokracji.
Przeciwko tej ostatniej występuje So-
rel w dziele swym pod tytułem ,, Złudzenia
postępu", gdzie stara się ośmieszyć cały po-
stęp prowadzony w interesie klas posiada-
jących. Między innemi, pisze on w kwe-
stji powstającej filozofji społecznej (str.
229):
,,W chwili obecnej jesteśmy świadkami
bardzo ciekawego widowiska: pewna część
profesorów i inteligencji uniwersyteckiej
usiłuje zastąpić socjalizm przez naukę spo-
łeczną; zamierzają oni jednak stworzyć
tę naukę dla zwalczania poglądu o konie-
cznościach ekonomicznych, wskutek czego
projektują właściwie rodzaj nauki nie-
naukowej i to istniejącej mimo braku ja-
kichkolwiek stałych związków między zja-
wiskami. Oto jeden z oczywistych dowo-
dów zakłopotania, w jakim znajdują się
170
literaci podczas badania zjawisk ekono-
micznych".
Przyczyna takiego wrogiego wprost
stanowiska Sorera wobec naukowych usi-
łowań ujęcia zjawisk społecznych leży w je-
go irracjonalizmie. Sorel jest irracjonalistą,
zarówno jak Bergson, pod którego wpływem
bezwątpienia się znajduje Sorel w nauce
nie chce uznać pierwiastka twórczego ;
wszelka nauka prowadzi, według niego, do
abstrakcji, zaciemniających rzeczywiste i
głębokie tendencje życiowe.
Usiłowania naukowe prowadzą z na-
tury rzeczy do teoretycznych uogólnień,
a w sferze zjawisk społecznych do takiej
koncepcji oczekiwanej przyszłości, która
nie posiada w sobie nic realnego, gdyż nie
wyrasta z tendencji istotnych samego ży-
cia, jest poprostu fikcją. Inteligentni ideolo-
gowie nie zdają sobie należycie sprawy z tego,
że cały postęp to nie jakaś mechaniczna
konsekwencja tych lub innych założeń my-
ślowych lub teorji naukowych, lecz skompli-
kowane i nieuchwytne dla myśli zjawisko
życiowe, wynik mozolnych usiłowań pra-
cy całych pokoleń.
Podstawą myśli SoreFa jest zasada,
którą stara się jaknaj szerzej rozpowsze-
chnić, że nic w świecie nie dzieje się bez
171
udziału w tern człowieka, że bezczynny
stosunek do życia, czy to jako skutek de-
terminizmu, czy optymizmu, jest najpo-
ważniejszem niebezpieczeństwem zarówno
dla klasy robotniczej, jak dla całej naszej
kultury.
I na tern właśnie polega najważniejsza
zasługa Sorera.
172
m--
VII Filozofia życia.
Według ogólnie przyjętego określenia,
filozofja jest dążeniem do poznania prawdy.
Cała łiistoryczna droga jej rozwoju jest
tych usiłowań najwierniejszym obrazem.
Myśliciele wszystkich czasów dążyli isto-
tnie do poznania prawdy, tylko że samo po-
jęcie prawdy było dla każdej epoki histo-
rycznej odmienne. Dla Greków prawdą była
ta bezpośrednia rzeczywistość, z którą spo-
tykali się w życiu codziennem. Rozróżnie-
nie pomiędzy wyobrażeniem rzeczy, a rze-
czą samą nie istniało u nich. Prawdą była
identyczność myśli i rzeczy, zasadą filo-
zoficzną — naiwny realizm. Już jednak u
schyłku starożytnego świata i na początku
ery chrześcijańskiej filozofowie konstatują
przeciwstawne ść, jaka zachodzi pomiędzy
człowiekiem, a otaczającą go przyrodą,
173
przeciwstawność, która znajduje swój wy-
raz w całem ówczesnem życiu religijno-
etycznem. Odtąd poszukiwanie prawdy sta-
ło się identycznem z usiłowaniem myślo-
wego sprowadzenia tego dualizmu do ja-
kiejś zasadniczej jedności.
Monizm staje się mniej lub więcej
świadomą zasadą wszystkich niemal pó-
źniejszych systematów filozoficznych, aż
do dni dzisiejszych. Yerworn w swojej:
,, Mechanice życia duchowego", powiada:
,, Każdy proces poznania jest procesem re-
dukcji, czyli sprowadzeniem nieznanych ze-
społów, do znanych pierwiastków. Przepro-
wadzone konsekwentnie do końca poznanie
będzie przeto musiało prowadzić ostate-
cznie do zasady jednolitej, czyli będzie moni-
stycznem. W tym sensie należy pojmować
różne próby... przezwyciężenia dualizmu".
Poczynając od Giordana Bruna, Ga-
illeusza, Keplera, poprzez Descarta, Kan-
ta, włącznie do naszych czasów kryte-
rjum prawdy stał się rozum, któremu
przypisywano zdolność poznania prawdy
absolutnej przy pomocy matematyczno-
przyrodniczego badania.
Nauka stała się podstawową zasadą no-
wożytnych dążeń do poznania prawdy.
Wyraża się to zarówno w ontologicznym
174
racjonalizmie Kartezjusza i Spinozy, jak
w fenomenologicznym racjonalizmie Kanta,
lub w spekulatywnym idealizmie niemiec-
kim. Wszędzie nauka i jedność metody są
instancjami rozstrzygającemi. Wszędzie dla
zasady jednolitości nauk* zaprzecza się
przerwom w ciągłości ja^-zisk, sprowadza
się zjawiska skompliko /ane do prostych,
zaciera się radykalnie p^ :.?ciwieństwa, jakie
ukazuje rzeczywistość.
Podobnie jak pizyroda, rozumiana jest
hisiorja. Dlahistorjozoficznegc "-:i.^ nnalizmu
zdarzenia, zachodzące w czasie, po. .awione
są swej przypadkowości, stają się oriczną
koniecznością, wynikającą ze zdarzeń po-
przednich. W świecie historji, zarówno jak
przyrody, nie dzieje się nic nowego, nic,
coby się nie dało sprowadzić do pewnych już
znanych zjawisk, coby nie było logicznem
następstwem tych poprzednich. Takie ra-
cjonalistyczne pojmowanie całej rzeczywi-
stości sprawiło, że zawsze jeden czynnik
zostaje wysunięty na plan pierwszy i sta-
je się podstawowym, czy będzie nim mo-
ment ekonomiczny, jak u Marxa, czy rasa,
jak u Chamberlain'a.
W historji i w przyrodzie wszystko od-
bywa się w tym porządku i w tym sensie.
175
jak tylko zdarzyć się mogło, jak się zda-
rzyć musiało.
Taki determinizm, przeniesiony w sfe-
ry życia społecznego, znalazł swój wyraz
w ideologji Marxa w jego naukowej pro-
gnozie przyszłości. Hegel zaś mówi w swo-
jej: ,,Philosophie der Geschichte" (str. 563,
Reclam): ,, Pogodzić ducha z dziejami świa-
ta i rzeczywistości może tylko zrozumienie
prawdy, że to co się zdarzyło i codzień
się zdarza, nie tylko nie zdarza się bez
Boga, ale jest w swej istocie jego osobistem
dziełem".
Zarówno Hegel jak Marx, Yoltaire,
Comte, choć różnią się skądinąd w swych
poglądach, wszyscy stoją na tem stanowi-
sku, że świat historji może być opanowany
rozumem i doprowadzony do stanu skoń-
czoności, do jednego stanu trwałego. Dla
racjonalizmu, który naukę uważał za śro-
dek zdolny prędzej czy później wyjaśnić
wszelkie zagadnienia, teraźniejszość każda
posiadała jedynie charakter przejściowo-
ści, tymczasowości.
Z tego wynika, że wraz z rozwojem
nauki, na każdem polu ducha zakres za-
gadnień powinien się zmniejszać, przeciw-
stawność kontrastów życiowych coraz bar-
dziej zacierać. Tymczasem głębsze zasta-
176
nowienie nad istotnym stanem rzeczy pro-
wadzi do wręcz przeciwnych wniosków.
Okazuje się mianowicie, że przeciwstawność
zasad rozumowych z konkretnie danymi
warunkami rzeczywistości w gruncie rze-
czy nie jest przejściową, lecz jest dla tej
rzeczywistości czemś istotnem, momentem
zasadniczym, który z życia historycznego
wogóle wyeliminować się nie daje. Za-
gadnienia naukowe, jak i konflikty dziejów,
z postępem nauk nie straciły nic ze swego
znaczenia, zakres ich bynajmniej się nie
zmniejszył. Przeciwnie, śmiało rzec można,
że wraz z postępem nauk poszczególnych
ilość i różnorodność zagadnień wzrosła,
konflikty historyczne pogłębiły się.
Wiemy aż nadto dobrze, iż dzięki ra-
cjonalnemu ukształtowaniu zasad nauko-
wych technika ostatniego stulecia zrobiła
postępy olbrzymie.
Postępy techniczne i spowodowany
dzięki nim szybki wzrost cywilizacji współ-
czesnej uzasadnia bezwątpienia kult, ja-
kim otaczano naukę. Lecz z drugiej strony
coraz więcej daje się obserwować inne zja-
wisko. Technika w coraz większym sto-
pniu zaczyna oddziaływać na kulturę ogól-
ną, wchodzi z nią w coraz ściślejszy zwią-
ZatriulnieniLi Kultury — 12. Iif-r
zek i nabiera coraz większego znaczenia
dla całej dynamiki społecznej.
I właśnie w dziedzinie samego życia
okazuje się, że tecłinika, której postępy
są niejako sprawdzianem praktycznego sto-
sowania czysto-racjonalnych zasad nau-
kowycłi, nadaje życiu liistorycznemu coraz
wybitniejszy cłiarakter irracjonalności, a je-
dnocześnie staje się coraz potężniejszym
czynnikiem w rozwoju życia liistory-
cznego. Widzimy to dziś już bardzo wyra-
źnie w dziedzinie gospodarki społecznej.
Wzrastający rozwój tectiniki maszy-
nowej pociąga za sobą różnego rodzaju
kryzysy i depresje, zaostrzanie się konfli-
któw, zacłiodzącycłi pomiędzy kapitałem i
pracą. Udoskonalenia techniczne sprawiają,
że praca ludzka zastępowana bywa w co-
raz szerszym zakresie przez maszynę, z dru-
giej strony zużycie, nie będąc w możności
nadążyć za podażą, musi wytwarzać nad-
produkcję, wywołującą często silne wstrzą-
śnienia ekonomiczne.
Wszystko, co we współczesnym prze-
myśle jest przypadkowe i nieobliczalne,
wszystkie, zacliodzące w nim starcia inte-
resów indywidualnych i społecznych, chwiej-
na i od najróżnorodniejszych czynników
zależna wartość samej produkcji, — wszyst-
178
ko to w coraz większym stopniu wymyka
się racjonalnemu ujmowaniu, staje się na-
stępstwem, zwiększających się irracjonal-
nych możliwości technicznego sposobu pro-
dukcji. Rozumiał to doskonale Marx, któ-
ry pierwszy podkreślił rewolucyjny cha-
rakter techniki współczesnej w dziedzinie
społeczno-ekonomicznej. Zgodnie jednak z
duchem racjonalizmu widział on w konie-
czności postępu technicznego środek, który
z czasem zaprowadzić miał społeczeństwo do
socjalistycznej formy gospodarki. W ten
sposób Marx starał się przyszły ustrój spo-
łeczny ,, wy prowadzić naukowo" z v/arun-
ków i tendencji współczesnej mu teraźniej-
szości. Dziś, jak wiadomo, prognoza przy-
szłego ustroju straciła swą wartość i siłę
przekonywającą i co najwyżej może być
uważaną za jedną z wielu możli-
wości. Nawet Kautsky przyznaje po-
stępowi technicznemu pewien irracjonalny
charakter — ,, Postęp techniczny, mówi
on, ^) stanowi podstawę całkowitego roz-
woju ludzkości... Każdy pojedynczy krok
na drodze rozwoju technicznego jest świa-
domy i zamierzony. Każdy wypływa z dą-
^) ,, Etyka w świetle materjalistycznego poj-
mowania historji", str. 91.
179
żenią do sztucznego powiększenia sił ludz-
kich ponad miarę zakreśloną przez przy-
rodę; ale każdy z tych postępów technicz-
nych pociąga z konieczności za sobą sku-
tki, które przez ich sprawcóv/ nie były
zamierzone i nie mogły być
zamierzone, ponieważ ci nie mogli
ich przewidzieć, skutki, które podobnie jak
skutki doboru naturalnego, możnaby na-
zwać przystosowaniem do środowiska, ale
do środowiska, które człowiek sam sztu-
cznie zmienił".
Wpływ, jaki wywiera technika w sferze
zjawisk społeczno-państwowych, wykazał
w swych skutkach dobitnie, jak przewidy-
wania zbudowane na zasadzie czysto-racjo-
nalistycznego sposobu myślenia, częstokroć
niezgodne są z tem, co daje rzeczywistość
samego życia. Odtąd i pojęcie prawdy ule-
gło zmianie zasadniczej; sprawdzianem osta-
tecznym przestała być jedynie myśl lo-
giczna i sama ona dziś już o prawdziwości
zjawisk nie rozstrzyga; wywody myśli
muszą być potwierdzone przez życie, aby
istotnie posiadły dla nas znaczenie prawdy.
Stąd wynika odmienny sposób pojmowania
historji, jako obrazu spółistniejących i wza-
jem dopełniających się fizycznych i psy-
chicznych przejav/ów życia.
I8o
Jerzy Simmel w swojej ,, Filozof jł dzie-
jów" pov/iada ^): ,, Jeżeli dzieje nie mają
być teatrem marjonetek, to m.uszą być hi-
storją objawów psychicznych; wszystkie zaś
zjawiska zewnętrzne, które opisują, są ni-
czeiTi innem, jak mostami, przerzuconymi
pomiędzy pobudkami i aktami woli z jednej
strony, a odruchami nerwowymi, które są
ich wynikiem, z drugiej. Nic w tern nie zmie-
nia materjalistyczny pogląd na dzieje, usi-
łujący wyprowadzić objawy historyczne
z fizjologicznych potrzeb człowieka i z od-
działywania ośrodka geograficznego, gdyż
przedewszystkiem głód nie mógłby wprawić
w ruch dziejów, gdyby nie był cierpieniem;
wszelka zaś walka o dobra ekonomiczne
jest w istocie walką o przyjemność i rozkosz,
z których, jako celów, wypływa znaczenie
wszelkiego posiadania zewnętrznego..."
Punkt ciężkości całego znaczenia wydarzeń
historycznych przenosi myśl współczesna
wewnątrz samego człowieka. Przeżycie we-
wnętrzne uważa za sprężynę historycznej
rzeczywistości, za siłę motoryczną woli,
wyzwalającej się w czynie. Istotną treścią
całej współczesnej filozofji jest v/ coraz
^) Przekład polski W. M. Kozłowskiego.
Rozdz. I, str. 9.
181
większym stopniu przekonanie, że pod po-
stacią życia ukazuje się najgłębsza rzeczy-
wistość.
Życie staje się tym najwięcej bezpo-
średnim faktem naszego poznania. Stąd
i zrozumiałe jest zainteresowanie się dziś
nawet myślicielami czasów dawniejszycłi,
których filozof ję cechuje pewien bezpo-
średni kontakt z życiem. Dla tego np. me-
tafizyka Schopenhauera, pomimo wielu bra-
ków i sprzeczności, wywiera wpływ na całą
v/spółczesną kulturę duchową właśnie przez
wzgląd na zawartą v/ niej teorję woli i pra-
gnienie życia, które w dalszym ciągu snuje
Nietzsche, Guyau, Eucken, Simmel i wielu
jeszcze innych.
Treścią i motywem przewodnim więk-
szości współczesnych kierunków filozofi-
cznych jest człowiek działający. Nie ,,homo
sapiens", a ,,homo faber".
Za prawdę uznanem zostaje to, co samo
życie potwierdzi, jako dla danego indywi-
duum pożyteczne (jak w pragmatyzmie),
lub co za istotne wskaże mu ,, intuicja"
(jaku Bergsona), lub ,, doznanie wewnętrz-
ne" (,,Erlebniss" — u Dilthey'a).
Już Jerzy Simmel — typ współcze-
snego umysłu filozoficznego — graniczy
z pragmatyzmem. Jego relatywizm po-
I82
znawczy tak jasno i subtelnie przeprowadzo-
ny w ,,Filozofji pieniądza" ^) wypływa z je-
go czysto biologicznego, życiowego stano-
wiska wobec całego otoczenia.
Pragmatyzm jest z wszystkicłi tych
kierunków współczesnych najmniej sub-
telny, najbardziej rubaszny, głównie tam,
gdzie pojęcie prawdy identyfikuje wprost
z pożytkiem. Tem nie mniej w swojem
ujmowaniu rzeczywistości, jako ciągle u-
pływającego zmiennego tworu naszego du-
cha, kryje on wartości niepośledniej mia-
ry i wywiera na całą współczesną kulturę
wpływ bezwątpienia dodatni. -)
Filozof ja życia znajduje jednak swój
wyraz naj dobitniejszy u dwóch współcze-
snych myślicieli: Henryka Bergsona i u
Wilhelma Dilthey'a. Obaj myśliciele
czerpią swoją prawdę z życia, dla obu
życie jest jedynem konkretnem źródłem
pozna.nia, jedyną rzeczywistą prawdą.
Obaj w życiu widzą nieustanną twór-
czość, zmienność, ruch, które stanowią
v/łaściwą istotę bytu.
Dla obu też rzeczywistość posiada cha-
^) Porównaj Rozdział I, cz. III.
2) Porównaj W. James: Pragmatyzm, prze-
kład W. M. Kozłowskiego.
I83
rakter irraxjonalny, z tą różnicą, że Berg-
son skłania się niedwuznacznie w stronę
mistyki, negując prawie bezwzględnie lo-
gikę, jako formę poznawczą, Dilthey na-
tomiast przy całym swoim irracjonalizmie
stoi na gruncie pozytywistyczn5'^m i wy-
stępuje przeciwko metafizyce, którą za
naukę nie uważa. Irracjonalizm Bergsona
wypływa poniekąd z niechęci ku skraj-
nemu inteilektualizmowi minionej epoki.
Dla niego wszelkie pojęcia to tylko ,,uchwy
ty", ,, wycinki" z ogromu zjawisk, prze-
biegającycłi przed naszemi zmysłami, pod-
czas gdy dla intellektualizmu pojęcia po-
siadały charakter nieomal bytów samodziel-
nych, którym przypisywano trwałość, nie-
zmienność i prawdziwość.
Bergson zwalcza tę psychologję, która
od czasów Platona i Arystotelesa była na-
wskroś intellektualistyczną i zostawała pod
jarzmem logiki formalnej. Od czasów Pla-
tona, Sokratesa definicja stała się prawie
identyczna z rzeczą, którą miała określać.
W ten sposób logika formalna była do nie-
dawnych jeszcze czasów jedynym spraw-
dzianem poznav/czym.
Przeciwko takiej właśnie logice for-
malnej występuje Bergson z całym zasobem
sv/ej głęboko i oryginalnie przemyślanej
I84
psychologii^), z całą siłą swego ,,pędu ży-
ciowego", z całą bezpośredniością swojej
„intuicji".
Dziś, trzeba przyznać, Bergson jest
jeszcze za bardzo współczesnym i dlatego
naogół źle lub mało rozumianym.. Obok
gorącego y/prost entuzjazmu, graniczącego
nieomal z uwielbieniem, jakie żywią dlań
jego zwolennicy, posiada on oczywiście
wielu przeciwników. Doniosłość i znaczenie
jego dla całej myśli współczesnej, dla róż-
nych spraw dotycza.cych kultury wogóle,
będzie miogło znaleźć należyte uznanie do-
piero wtedy, gdy przebrzmią hałaśliwe
głosy ekstatycznych uwielbień i zrównowa-
żony spokój umożliwi ocenę objektywną.
Faktem, jaki dziś już bezwątpienia skon-
statować można, jest ten, że do głębi po-
ruszył umysły w każdej dziedzinie myśli
współczesnej, a filozofję wyzwolił z krę-
pujących ją dotąd więzów formalistyki,
przytłaczającej swym ciężarem polot my-
ŚH.
Równie wybitnem zjawiskiem współ-
czesnej myśli filozoficznej^ jest dotąd mniej
^) Psychologję jego Jerzy Simmel w swych
wykładach nazywa szczytem, do którego wogóle
doszła myśl psychologiczna.
185
głośny, ale niemniej głęboki ,, filozof życia" —
Dilthey. ^)
Stoi on, jak już wyżej wspomniałem,
na stanowisku więcej pozytywnem. Berg-
son jest przeważnie teoretykiem poznania.
Dilthey staje na gruncie o v/iele bliższym
samego życia. Dla niego źródłem poznania
jest rzeczywistość historyczno-społeczna.
Pomimo wpływu Comte'a i MilPa, jest on
od nich o wiele wszechstronniejszy. Sam
też uważa tych filozofów za jednostronnych
specjalisj;ów. Dilthey jest twórcą nauk o du-
chu (Gefsteswissenschaften), których treść
stanowią wszelkie badania, tyczące się
skutków twórczości człowieka, oddziały-
wającego na otoczenie. W nauce sv/ej opiera
się on nietylko na historji, ale w równej
mierze i na socjologji; pojmuje ją jednak
nie w duchu Spencer'a, przeciwko któremu
występuje energicznie, krytykując jego me-
todę badań przyrodniczą, jaką ten myśli-
ciel stosuje w dziedzinie socjologji. Takie
pojmowanie socjologji uważa Dilthey za
przesąd metafizyczny równie ciasny i je-
dnostronny, jak czysto metafizyczne poj-
mowanie historji przez Hegla.
^) Przed rokiem zmałry profesor uniwersytetu
berlińskiego.
186
Nauki o duchu, które tworzy, stara się
ufundować na trwałych podstawach psy-
chologji ,, realnej", jak ją sam nazywa.
Dotychczas stosowane kategorje psychologji
spekulacyjnej, lub doświadczalnej nie są
dla nauk historycznych wystarczające. Psy-
chologja realna musi być przedewszystkiem
,, opisująca" i ,,rozczłonkowująca", musi
starać się sprowadzić wszystkie zjawiska
do elementarnego faktu psychicznego, ja-
kim według Dilthey'a jest ,,samouświado-
mienie" (Selbstbesinnung). W głębokiem
studjum ,,0 indywidualności" ^) wypowia,-
da on swoje zasadnicze poglądy na życie
duchowe wogóle, kładąc w niem jednocze-
śnie podstawy pod budowę swojej socjolo-
gji. Analiza faktów świadomości stanowi
podstawę jego filozofji. W doznaniu we-
wnętrznem znajduje on punkt oparcia dla
inyśli, którą snuje pomysłowo i z właści-
wym sobie rozmachem w zamierzonem na
dużą skalę dziele p. t. ,, Wstęp do nauk
o duchu".
Droga do prawdy prowadzi, według nie-
go, przez historję, którą pojmuje w naj-
szerszym zakresie, jako całokształt history-
^) W „Sitzungsberichte der Akademie", Ber-
lin, 1896, XIII.
I87
cznego stawania się ludzkiej kultury. Histc-
rjći tak poj ęta stanowić ma samowiedzę ludz-
kości. Człowiek, podług Dilthey'a, toprzede-
wszystkiem stworzenie działające, a pó-
źniej dopiero mjrślące. Dlatego ważniejszem
jest wiedzieć, co należy czynić, jak postę-
pować, aniżeli usiłować wyjaśnić sobie sto-
sunek zależności zjawisk, zacłiodzącycii w
przyrodzie. Dlatego też nieodzownym wa-
runkiem prawdziwej kultury jest dokładne
poznanie całego obszaru twórczości po-
koleń minionycłi, nieodzowną analiza całej
przeszłości historycznej. Na podstawie wy-
ników takiej analizy można dopiero snuć
wnioski postępowania na przyszłość, od-
powiednie i pożądane dl? istotnego 'roz-
woju i pogłębienia typu ,, człowieka". '. %'§Ą
Takimi są zasadnicze poglądy mater-
jalizmu dziejowego tej nowej szkoły, któ-
rą zapoczątkował Dilthey, a która nie chce
widzieć w człowieku stworzenia podległe-
go jedynie ślepemu przeznaczeniu bezoso-
bowej przyrody, lecz pragnie w nim prze-
dewszystkiem wzbudzić zaufanie do siebie
samego, pragnie wzmocnić w człowieku
wiarę w jego własne siły, a, ukazując mu
krok za krckiem jego proces dziejowy, wy-
chować go na przyszłość do twórczego
czynu.
188
Wszystkie tutaj tylko pobieżnie na-
szkicowane prądy myślowe naszych cza-
sów wypływają z poczucia niewspółmierności
życia i myśli, wszystkie posiadają jedną
wspólną cechę: pragną współczesną filo-
zof ję uczynić — filozofją życia.
Wszystkie one są jednocześnie wyrazem
wyzwalającej się w człowieku współcze-
snym tęsknoty do czynu, płodności, twór-
czości.
Takim ,,k r z y k i e m o czyn" był
u nas v/ Polsce przedwcześnie zmarły Sta-
nisław Br-i^ozowski. Cała bogata twórczość
literacka tego, jak go słusznie nazwał Chle-
bowski, ,, jedynego u nas filozofa kultury",
była skierowiina ku temu, aby obudzić
w Polsce to życie, które od całego lat szere-
gu zaklęsło się pod normalny poziom dą-
żeń ogólno-ludzkich.
Tym niskim stanem naszej kultury
współczesnej objaśnia się po części fakt,
że głęboki ten krytyk i myśliciel nie był
u nas dotąd należycie rozumianym i nawet
mało naogół czytanym.
Właściwa ocena jego wszechstronnych
usiłowań myślowych, które dla naszej kul-
tury narodowej posiadają duże bardzo zna-
czenie, należy jeszcze do przyszłości. Oce-
I89
na taka wykaże bezwątpienia w całej pełni
tę siłę jego ductia, której posiew w niedale-
kiej już może przyszłości wyda u nas plony
obfite.
I plony te będą dlań najwspanialszym
pomnikiem.
KONIEC.
I90